David mitchell atlas chmur

318

description

Nominowany do Nagrody Bookera bestseller Atlas Chmur Davida Mitchella to również jedna ze Stu Książek Dekady według wpływowych brytyjskich krytyków literackich Richarda Madeleya i Judy Finnigan.

Transcript of David mitchell atlas chmur

Page 1: David mitchell atlas chmur
Page 2: David mitchell atlas chmur

Plikjestzabezpieczonyznakiemwodnym

PrzełożyłaJustynaGardzińska

WARSZAWA2012===aVhtVWxU

Page 3: David mitchell atlas chmur

===aVhtVWxU

Page 4: David mitchell atlas chmur

Spistreści

Dedykacja

AdamaEwingaDziennikPacyficzny

ListyzZedelghem

Okresypółtrwania.PierwszazagadkaLuisyRey

UpiornaudrękaTimothy’egoCavendisha

AntyfonaSonmi~451

BródSlooshyiwszystkocopotem

AntyfonaSonmi~451

UpiornaudrękaTimothy’egoCavendisha

Okresypółtrwania.PierwszazagadkaLuisyRey

ListyzZedelghem

AdamaEwingaDziennikPacyficzny

Podziękowania

Przypisy

Metryczkaksiążki===aVhtVWxU

Page 5: David mitchell atlas chmur

DlaHanyijejDziadków.===aVhtVWxU

Page 6: David mitchell atlas chmur

AdamaEwingaDziennikPacyficzny

Czwartek,7listopada~

PozawioskąIndian,naspłachciubezludnymwybrzeżanaświeżyśladstópnatrafiłem.Tropprzezgnijącewodorostywiódł,palmyibambusy,ażdotego,ktojezostawiał–Białegoczłowieka.Spodniemiałpodwinięteikabatżeglarskinosił,brodęmiałutrzymanąstarannieizadużączapkęzbobrowegofutra.Łyżeczkądoherbatypiachkolorupopiołukopałiprzesiewałznamaszczeniemtakim,żedostrzegłmiędopiero,gdymgozdziesięciujardówpozdrowił.Takotoznajomośćzawarłemzdr.HenrymGoose’em,medykiemlondyńskichwyższychsfer.Jegonacjazaskoczeniemdlamnieniebyła.Jeślijestgdziesiedzibatakodludnalubwyspatakodległa,byczłeknalazłtamschronienieprzezAnglikanieturbowany,tomjatakiejnażadnejzmapniewidział.Zalipandoktorzapodziałconatymposępnymbrzegu?Służyćmogępomocą?DrGoosepotrząsnął

głową,chusteczkęrozsupłał,ijejzawartośćukazałzwyraźnądumą.–Zęby,sir,niczymszkliwioneskarbynajwiększesądlaposzukiwań,któremtusobiezamierzył.

WdniachminionychtenbrzegArkadyjskisaląbyłbankietówkanibali,ajakże,gdziesilnisłabychpożerali,azębypluli,jakpanijaplujemyzustpestkiwiśni.Wszelakoteraztrzonowcete,sir,wzłotosięprzemienią.Ajak?RękodzielnikpewienzPiccadilly,cowyższesferyzaopatrujewzęboweprotezy,zacnepłacisumkizaludzkiezębiska.Wieszpan,zailećwierćfuntapójdzie?Wyznałem,żeniewiem.–Ajateż,sir,oświecaćpananiezamierzam–zawodowesątosekrety!–Ponosiesiępostukał.–

Znaszsiępan,panieEwing,zmarkiząGraceofMayfair?Nie?Tymlepiejdlapana–trupzniejistnywkrynolinach.Minęłolatpięćjuż,jakjędzaoczerniłamię,ajakże,imputującmirzeczytakie,żezTowarzystwamięwykluczono.–DrGoosepatrzałwdalkumorzu.–Tożwłaśnieowaczarnagodzinadałapoczątekmymperegrynacjom.Wyraziłemwspółczuciedlatrudnegodoktorapołożenia.–Dziękuję,sir,dziękujępostokroć,leczteząbki–chusteczkąpotrząsnął–to,dalibóg,aniołowiemej

pomsty.Pozwolipan,żeobjaśnię.Markizanosiszczękęsztucznąprojektuwzmiankowanegojużmistrza.WszelakowprzyszłoroczneBożeNarodzenie,gdytaklempawperfumiebrylowaćbędzienaBaluAmbasadorów,ja,HenryGoose,ajakże,powstanęiwszemwobecoznajmię,żegospodyninaszauzębieniemkanibaliprzeżuwa!SirHubertnajpewniejrzucimiwyzwanie.„Okażpandowody”–prostackozaryczy–„lubsatysfakcjiżądam!”.Ajaoświadczę:„Dowody,sirHubercie?Cóż,osobiścieząbkipańskiejmamyzbierałemwspluwaczceprzeogromnejnapołudniowymPacyfiku.O,proszę,sir,tumamjeszczekilka!”.Iteotoząbkidojejwazywżółwiakształtciewprostwzupęcisnę.Ito,sir,właśnietobędziedlamniesatysfakcją.Kąśliwiszydercyobsmarująmarkizęwgazetachiwiosnąszczęściebędziemiała,jeśliktojązaprosinaBalUbogich!PośpieszniepożegnałemsięzHenrymGoose’em,miłegodniamużycząc.Jestchybaniespełnarozumu,

jakmniemam.

Piątek,8listopada~

Page 7: David mitchell atlas chmur

Wstoczniprymitywnejpodmymoknempracetrwająnadbomemfoka,podpanaSykesakierunkiem.PanWalker,właścicieljedynejtawernywOceanBay,jesttakżegłównymtutejszymhandlarzemdrewnaiprzechwalasię,ileżtolatjakomistrzszkutnictwawLiverpooluspędził.(WystarczającoobznajomionyjużemzetykietąAntypodów,byprzymknąćokonapodobnenieprawdyoczywiste).PanSykesrzekłmi,żecałegotygodniatrzebadlanadania„Wieszczce”bristolskiegosznytu.UtknąćwMuszkiecienasiedemdni,wyroktosmętny,leczgdypomnęzębiskasrogiegosztormuimarynarzy,cozaburtęwypadli,toimójdopustobecnyzdasięmniejdotkliwy.Rankiemspotkałemdziśnaschodachdr.Goose’aiśniadaliśmyrazem.KwaterujewMuszkiecie

odpołowypaździernika,potym,jakbrazylijskimbrygiemhandlowym„Namorados”przybyłtuzFiji,gdziesztukiswewośrodkumisyjnympraktykował.Terazwyczekujedoktordawnospóźnionegojużaustralijskiegoszkuneradopołowufok,„Nellie”,bydoSydneygozabrał.Dotarłszydokolonii,będziemiejscaszukaćnapokładziestatkupłynącegodojegorodzinnegoLondynu.Osądmójcodoosobydr.Goose’aniesprawiedliwymbyłiprzedwczesnym.Człekchcącyprzetrwać

wmymfachucynicznymbyćmusiniczymDiogenes,leczcynizmślepymczynićpotrafinacnotysubtelniejsze.Doktorniejestoddrobnychekscentrycznościwolnymiradopowiadaonichprzymiarceportugalskiegopisco(nigdywnadmiarze),ręczęjednakoż,żepróczmniejedynymjestdżentelmenemnatejszerokościnawschódodSydneyinazachódodValparaiso.ByćmożeułożęnawetlistpolecającygoPartridge’omzSydney,drGoosebowiemidrogiFredsąjakzjednejglinyulepieni.Pogodazłauniemożliwiłamiporannewyjście,toteżopowieścisnuliśmyprzyogniutorfowym

igodzinymknęłyniczymminuty.DużooTildziemówiłemioJacksonieorazotym,jaksię„gorączkązłota”wSanFranciscofrasuję.RozmowazeszłanampotemzmegomiastarodzinnegonaobowiązkinotariuszawNowejPołudniowejWalii,jakieniedawnonamniespadły,astamtądnaGibbonsa,MalthusaiGodwina,przeztematyPijawekorazParowozów.Pełnauwagirozmowatokuracyjneremedium,któregoboleśnieminapokładzie„Wieszczki”brakuje,zdoktorazaśerudytaprawdziwy.Cowięcej,posiadazacnąarmięfigurszachowych,wwielorybichfiszbinachrzeźbionych,którezajęciebędąprzeznasmiały,aż„Wieszczka”wmorzewypłyniebądźprzypłynietu„Nelly”.

Sobota,9listopada~

Świtjaksrebrnytalarpromienieje.Szkunernasznadalprzedstawiawidokżałosnywzatoce.Nabrzegunaprawiająwojennekanuindiańskie.WybraliśmysięzHenrymna„PlażęBankietów”,wwakacyjnymhumorze,pozdrowiwszybeztroskopokojówkę,któraupanaWalkerasłuży.Pannatawchmurnymusposobieniupranienakrzakurozwieszałainiezwróciłananasuwagi.Maniecodomieszkikrwiczarneji,jakmniemam,matcejejdoluduzdżungliniedaleko.Gdyśmymimowioskiindiańskiejprzechodzili,„buczenie”wzbudziłociekawośćnasząiuradziliśmy

wytropićjegoźródło.Osadaotoczonajestpalisadątakzbutwiałą,żemożnabysiędośrodkaprzedostaćwmiejscachwielu.Sukawyleniałagłowęuniosła,leczbezzębnabyła,zdychająca,inieszczeknęła.Zewnętrznykrągchatponga(zkonarów,ścianziemnychiplątaninygałęziupował)przedsiedzibami„możnych”kucnął–budowlamizdrewnaostruganychnadprożach,znajprostszymizganków.Pośrodkuwioskiodprawiałasiępublicznachłosta.HenryijajedynymibyliśmyBiałymiwidzami,leczwyraźnyznaćbyłopodziałnatrzykastyindiańskichspektatorów.Wódznatronieusadzonybyłwstrojuprzybranympióramiptasimi,podczasgdywytatuowanimożniwrazzkobietamiswoimiidziećmistaliwasyście,wliczbieogólnejbliskiejtrzydziestu.Niewolnicy,oskórzeciemniejszej,wgłębszejbarwieniźliuichorzechowo-brązowychpanów,wliczbieopołowęmniejszej,wbłocieprzykucnęli.Przyrodzonaociężałośćiotępienie!Ztwarzamidziobatymiikrostowatymiodhaki-haki,nieszczęśnicyprzyglądalisiękarzebezreakcjiżadnej,próczowego„buczenia”przedziwnego,jakbypszczelego.Łączeniesięwbólu,czyliteżznakpotępieniatobył–wiedziećniemogliśmy,codźwiękówoznaczał.

Page 8: David mitchell atlas chmur

BatdzierżyłGoliatjakowyś,któregoposturakażdegołowcęnagródznadpionierskiejgranicybyonieśmieliła.Każdycalmuskułówmiałdzikusówtatuażempokryty,jaszczuramiogromnejipomniejszejwielkości–zajegoskóręzwierzęcądanobyniezłąsumkę,lubozaperływszystkieHawajówniechciałbymwyznaczonymbyćdoodebraniamuonej.Nieszczęsnywięzień,szronemwielulatsurowychpokryty,przywiązanybyłnagodotrójkątnejramy.Ciałemjegowstrząsałakażdakolejnarazaskóręrozrywająca,plecymiałniczympergaminkrwawymirunamizapisany,leczfizjognomiajegowyrażałaspokójnieziemskimęczennika,cogoPanmajużwswejpieczy.Wyznaję,zamierałemkażdąrazą,gdybatnaciałospadał.Jednakowtenczasrzeczsięzdarzyładziwna.

Bitydzikusdźwignąłgłowęopadłą,mojeoczywzrokiemnalazłiprzesłałmispojrzeniezagadkowe,wktórymodczytałemprzyjaznyznakrozpoznania.Niczymaktornascenie,cowLożyKrólewskiejspostrzegłdruhazdawnaniewidzianegoidlapublicznościniezauważenieznaćmudaje,żegopoznał.RychłojednakwytatuowanyNegrdonassięzbliżyłiłysnąłswymsztyletemnefrytowymnaznak,żeśmygośćminiemilewidzianymi.Zapytałemonaturęprzestępstwaowegowięźnia.Henryramieniemmięotoczył.–Chodźmy,Adamie,ktomądry,międzyofiarąibestyjąniestaje.

Niedziela,10listopada~

PanBoerhaaveśródzgraizaufanychopryszkówsiedziałniczymLordAnacondaijegoplebejskiegady[1].Ich„celebracje”DniaPańskiegorozpoczęłysięnadole,nimemwstał.Ruszyłempogorącąwodędogoleniaidółtawernynalazłemzatłoczonywilkamimorskimi,swejkoleiczekającymizbiednymiindiańskimidziewczętami,jakieWalkerusidliłwprowizorycznymbordello.(Rafaelaśróddeprawatorówniebyło).Niezwykłemłamaćpostudniaświętegowlupanarach.Henryczułrówną,coja,odrazę,

poświęciliśmywięcśniadanie(służkęzpewnościądousługinszegorodzajuprzymuszano)idokaplicywyruszyliśmydlaoddaniatamczcipostemnieprzerwanym.Dwustujardównieuszliśmy,gdymkukonsternacjiwłasnejwspomniałnadziennikten,leżącynastole

wmympokojuwMuszkiecie,nawidokudlakażdegomajtkapijanego,codośrodkamógłbywtargnąć.Wobawieobezpieczeństwojego(aiwłasne,jeślibywręcepanaBoerhaavegowpadł)zawróciłemprzetodlazręczniejszegojegoukrycia.SzerokieuśmiechypowitałymięwMuszkiecieispodziewałemsięjuż,żembył„wilkiem,októrymmowa”,jednakożodkryłemtegoprzyczynęprawdziwą,gdymdrzwiotworzył:atoniedźwiedziepośladkipanaBoerhaavegookrakiemnaciemnoskórejZłotowłosej,wmoimłóżku,inflagrantedelicto!CzyprzeprosiłHolenderdiabelny?Gdzieżtam!Uznał,żetojemukrzywdasięstałaizaryczał:–Zabierajsięstąd,mościKutazwisie,lub,naBoga,tenwrednydzióbJankesacirozłupię!Chwyciłemdziennikizłomotemnadółpopędziłem,kubuntokracji,rozradowaniuiwśródszyderstw

białychbarbarzyńcówtamzebranych.UWalkerawniosłemprotest,żezapokójpłacęprywatnyioczekuję,iżprywatnympozostanietakżepodmąniebytność,lecztenszubrawiecjedyniemiupustuczęśćtrzeciązaproponowałza„ćwierćgodzinygalopunanajdorodniejszejzklaczekwmejstajni!”.Niesmakupełenodrzekłem,żemmążiojciec!Iżepierwejzginę,niźliupodlęgodnośćmąiprzyzwoitośćzktórąkolwiekbądźzjegodziewekfrancąnękanych!Walkerkląłsię,żemi„okopodmaluje”,jeśliznów„dziewkami”własnejegocórkinazwę.Jedenplebejskigadbezzębnyzadrwił,żejeślibyposiadanieżonyidzieckacnotąbyło,„byłbym,panieEwing,podziesięciokroćodpanacnotliwszy!”,arękaniewidzialnakufelcienkiegopiwanamąosobęopróżniła.Wycofałemsię,nimluręzastąpiłabrońsolidniejszejnatury.DzwonkaplicywszystkichbogobojnychwOceanBaywzywał,pośpieszyłemwięctam,gdzie

oczekiwałmięjużHenry,izapomniećpróbowałemniedawnesprośności,którychwmejkwaterzebyłemświadkiem.Kaplicajakstarakrypatrzeszczała,aczłonkówkongregacjinapalcachbezmałarąkobu

Page 9: David mitchell atlas chmur

niemalzrachowaćbyłomożna,lecznigdypodróżnikżadenniegasiłpragnieniawpustynnejoaziezwdzięcznościąwiększą,niźlita,zjakąHenryijacześćPanutegorankaoddawaliśmy.Kaplicyluterańskizałożycieldziesiątąjużzimęnacmentarzuprzyniejspoczywał,ażadenwyświęconynastępcanieważyłsięjeszczenadołtarzemprzejąćdowodzenia.Chrześcijanzatemwszelkiegoautoramentuwierzeniagrzechocząwniejjakwjakiejgrzechotce.Tapołowakongregacji,którapiśmiennąbyła,psalmyczytałaidołączyliśmydoodśpiewaniaparuhymnów,zgłaszanychpokolei.„Pasterz”owejplebejskiejtrzódki,niejakipanD’Arnoq,stałpodskromnąkrzyżafigurąiHenry’egoimięuprosił,byśmypartycypowalipodobnie.Pomnynameocalenieodzeszłotygodniowejburzy,zgłosiłemŁukasza,rozdz.8:

Aprzystąpiwszy,zbudziligo,mówiąc:Mistrzu,giniemy!Aonwstawszy,złajałwiatrinawałnicęwody,iuspokoiłysię,istałasięcisza[2].

HenryPsalm8głosemodmówiłtakdonośnym,jakretorszkolony:

Postawiłeśgonaddziełamirąktwoich.Poddałeśwszystkopodnogijego:owceiwoływszystkie,nadtozwierzętapolne,ptactwoniebieskieirybymorskie,któresięprzechodząpościeżkachmorskich[3].

OrganistażadenMagnificatniegrał,próczwiatrupodstropem,chórżadenNuncDimittisnieśpiewał,próczmewkrzyczących,jednakotuszę,iżStwórcabyłkontent.PodobniejsiPierwszymChrześcijanomzRzymubyliśmy,niźlijakiemukolwiekbądźpóźniejszemuKościołowi,misteriamiświetnemuizdobnemuwklejnoty.Nastąpiłapospólnamodlitwa.Parafianieadlibowytępieniezarazyziemniaczanejsięmodlili,omiłosierdziedladuszyczkizmarłegodzieciątka,obłogosławieństwodlanowejłodzirybackiej,etc....Henrydziękizłożyłzagościnność,nam,przybyszom,przezchrześcijannawyspieChathamokazaną.AfektyteiwemnierezonowałyimodlitwęTildzieofiarowałem,Jacksonowiiteściowimemunaczasmejwydłużonejniebytności.Pomszy,dodoktoraidomniezbliżyłsięznastawieniemserdecznympodeszływiekiem„grotmaszt”

owejkaplicy,niejakipanEvans,któryHenry’egoimięswejzacnejżonieprzedstawił(obydwojedobrzesobiechybaradzilizupośledzeniemgłuchotą,litylkonatepytaniaodpowiadając,którejakimsięzdawałozadawanymiimbyły,orazlitylkotakieodpowiedziprzyjmując,którejakimsięzdawałowypowiadano–fortelówwieluprzejęłoamerykańskichadwokatów)orazsynombliźniakom,KeeganowiiDyfeddowi.PanEvanszdradził,żemiałwzwyczajucotydzieńzapraszaćpanaD’Arnoq,Kaznodziejęnaszego,naobiaddoichdomunieopodal,botenwPortHuttzamieszkuje,naprzylądkuokilkamilodległym.Czyniezechcielibyśmytakżedołączyćdonichnaniedzielnyposiłek?PoinformowawszyjużHenry’egooGomorzewMuszkiecieorazsłysząc,jaknaszeżołądkidobuntuwzywają,przyjęliśmyuprzejmośćEvansówzwdzięcznością.Domostwogospodarzynaszych,opółmiliodOceanBaypołożonewgłębikrętej,wietrzystejdoliny,

okazałosiębudynkiemskromnym,leczodpornymnaburzepiekielne,cotakwielkiejliczbiełodziniefortunnychgruchoczążebranapobliskichrafach.Bawialnięgłowawieprzamonstrualnejwielkościzamieszkiwała(dotkniętaprzypadłościąopadającejszczękiiniedowidzenia),ubitegoprzezbliźniakówwichurodzinyszesnaste,anadtosomnambulicznystojącyzegar(wsprzecznościzmymkieszonkowymczasomierzemparugodzinsięgającej.Dalibóg,korzystnymbyło,żedokładnyczaswimporciezNowejZelandiiniebyłnajcenniejszymztowarów).Parobeknafarmie,Indianin,przezszybęwyjrzałnagościswegopana.Wżyciuoczymeniewidziałypodobnieobszarpanegorenegado,wszelakopanEvanszapewniał,żeMulatćwierćkrwi,„Barnabas”,„najchyższymbyłowczarkiem,jakikiedykolwiekbądźnadwóchnogachbiegał”.KeeganiDyfeddtouczciwi,nieokrzesanimłodzieńcy,głównieobchodzenia

Page 10: David mitchell atlas chmur

sięzowcamiuczeni(familiawposiadaniujestpogłowiasztukdwustu),bożadendoMiastaniejeździł(wyspiarzeNowąZelandiętakzwą)aniteżwnaucejakiejsięukształcał,próczlekcjiPismaŚwiętegoodichojca,dziękiczemuznośniepisaćiczytaćsięnauczyli.PanEvanszmówiłmodlitwędziękczynnąismakowaćmożliwośćmiałemnajprzyjemniejszy

zposiłków(bezsoli,czerwiiprzekleństw)odczasupożegnalnejkolacjizkonsulemBaksemiPartridge’ostwemwBeaumoncie.PanD’Arnoqhistorienampowiadałostatkach,jakiezaopatrywałprzezlatdziesięćnaChatham,Henryzaśfacecjamizabawiałnasopacjentach,zarównoznamienitych,jakiniskiegourodzenia,którychdobroczyńcąbyłwLondynieiwPolinezji.Zeswejstronyopisałemtrudówwiele,jakienotariuszzAmerykiprzezwyciężyćmusidlaodnalezieniaaustralijskiegobeneficjentaostatniejwoli,postanowieniaktórejwKaliforniiwykonywano.Przepiliśmygulaszbaraniiknedlezjabłkamiporcyjkądomowejrobotyale,przezpanaEvansanahandelzwielorybnikamiwarzonego.KeeganiDyfeddposzliswychtrzóddopatrzyć,apaniEvansdozajęćkuchennychpowróciła.Henryzapytał,czymisjonarzeobecniedziałalnośćprowadzilinaChathamach,nacopanEvansipanD’Arnoq,spojrzeniawymieniwszy,odrzekli:–Nie,Maorysnieodnosisiędobrzedonas,Pakeha,niszczącychjegoMoriorinadmiaremcywilizacji.Zapytałem,czyzłotakiejak„nadmiarcywilizacji”istnieje,czyliteżnie?PanD’Arnoqodrzekł:–JeśliBoganazachódodHornuniema,czemużteżwszystkichludziniema,którzysąsobierówni

wwaszejKonstytucji,panieEwing?Nazwy„Maorys”i„Pakeha”zpostoju„Wieszczki”wZatoceznałem,aleupraszałem,byoświecili

mię,kimlubczymowi„Moriori”są.ZapytaniemojepuszkęPandoryrozwarłopełnąhistorycznychwydarzeń,wszczegółachzmierzchiupadekopisującychAborygenówzwyspChatham.Zapaliliśmyfajki.OpowieśćpanaD’Arnoqciągnęłasięnieprzerwanietrzygodzinypóźniej,gdymusiałjużdoPortHuttnapowrótjechać,nimzmrokzaciemniwyboistygościniec.JegoopowieśćwedlemnietymspodpióraDefoeiMelville’adorównujeizapiszęjąwliterałachtych,gdyzesnusięzbudzę,wktóry,jeśliMorfeuszdozwoli,zapadnęgłęboko.

Poniedziałek,11listopada~

Świtlepki,bezsłońca.Zatokazdasięszlamowatą,leczpogodawystarczającołagodna,bymożnabyłokontynuować„Wieszczki”naprawę,zacodziękiskładamNeptunowi.Akurat,gdytopiszę,nowybezanmasztstawiają.Niedługiczastemu,gdyśmyrazemzHenrymśniadali,panEvansprzybyłwambarasie,upraszając

wielcemegoprzyjacieladoktora,byudałsięzbadaćjegosąsiadkę,zdalaodludziżyjącą,niejakąwdowęBryden,którąkońnaopoczystymzrzuciłtrzęsawisku.ByłaprzytympaniEvansiobawiasię,żeżyciewdowyjestwniebezpieczeństwie.Henrypochwyciłswójsakwojażmedykaipojechałbezjednejchwilizwłoki.(Zaproponowałem,żetakożpojadę,alepanEvansowyrozumiałośćbłagał,pacjentkabowiemobietnicęwymogła,byniktpróczdoktoraniewidziałjejwniedysponowaniu).Walker,takiepodsłuchującustalenia,rzekłmi,żeżadenreprezentantpłcimęskiejprzezowelatdwadzieściaprogudomuwdowynieprzekroczył,iuznał,że„stara,oziębłalochapewniejużwmogilejednymkulasem,jeślikonowałowiprzeszukaćsiędozwala”.

PoczątkiMorioriz„Rekohu”(wyspChathamrdzennanazwa)dodziśtajemnicąsąokryte.PanEvansskłonnyjestmniemać,żewywodząsięodŻydówwypędzonychzHiszpanii,wskazującnaichnosyzakrzywioneiszyderczykształtust.TeoriaprzezpanaD’Arnoqpreferowana,jakobyMorioritoMaorysi,którychkanuniegdyśobrzeginajodleglejszejzwyspsięrozstrzaskały,opartajestnapodobieństwach

Page 11: David mitchell atlas chmur

językaimitologiiidlategowyższylogikikaratposiada.Pewnymjest,żepowiekach,czyliteżtysiącleciachżyciawizolacji,Morioritakprymitywnewiedliżycie,jakichkuzyninieszczęśnizZiemivanDiemena.Sztukabudowaniałodzi(pozaprostymiplecionymitratwamidlaprzepływaniaprzezkanałymiędzywyspami)inawigacjiposzławzapomnienie.ŻepokrytawodąilądemZiemiainszekontynentymiała,ludowiMoriorinawetsięnieśniło.Poprawdziewichjęzykuniemasłowa„rasę”określającego,a„Moriori”zwyczajnie„ludzi”oznacza.Niehodowanotuzwierząt,powyspachtychbowiemniechodziłyssakiżadne,doczasu,ażprzepływającywielorybnicyrozmyślnieprzywieźlituizostawiliświnie,byutworzyćdlasięspiżarnię.WswymdziewiczymstaniebyliMoriorizbieraczami.Łowiliskorupiakipaua,porakinurkowali,wybieraliptakomjajazgniazd,polowalidzidaminafoki,wodorostyzbieraliiwykopywalispodziemijużtopędraki,jużtokorzonki.DoczasutegoMorioristanowilijedyniemiejscowąodmianępoganpospolitychwspódniczkiztrawy

lubwpióraprzyodzianych,nawszystkichpomniejszającychsię„czarnychplamach”oceanu,jeszczeprzezBiałegoczłowiekanietkniętych.Rekohuzdawnajednakprawarościłodobyciawyspąszczególniejszą,atozprzyczynyekstraordynaryjnychwierzeńpacyficznych.OdczasówniepamiętnychkastakapłanówśródMorioriutrzymywała,żektokolwiekbądźkrewludzkąrozlewał,zabijałwłasnąmana–honorswój,wartość,pozycjęiduszę.ŻadenMoriorischronieniabytakiemunieudzielił,jadłemnieuczęstował,niekonwersowałbyaninawetpatrzałnapersonęnongrata.Jeślimordercanatakiostracyzmskazanynawetprzetrwałzimępierwszą,toitakdesperacjazsamotnościwynikłapchałagokuwyrwiewlodzienaPrzylądkuYoung,gdzieżyciesobieodbierał.Zważcieto,upraszałpanD’Arnoq.Dwatysiącedziczy(jakpanEvanszgadywał),słowemiczynemprzykazaniaNiebędzieszzabijałchroni,tworzyramyustnejMagnaCartydlapodtrzymaniaharmoniiprzezsześćdziesiątstuleci,conieznanawinszychmiejscach,odkądAdamowocuzDrzewaWiadomościZłegoiDobregozakosztował.WojnarównieobcabyłaMoriori,jakPigmejomteleskop.Pokój,niespokojuokrespomiędzywojnami,lecztysiącleciapokojuniezmąconego,rządzątyminakrajuświataległymiwyspami.Któżzaprzeczyćmoże,żeStareRekohubliżejUtopiiMore’ależało,jaknasze„PaństwaPostępu”przezgłodnewojenksiążątkazWersaluiWiednia,WaszyngtonuiWestminsterurządzone?Tutaj–panD’Arnoqdeklamował–itylkotutajistniałyteideenieuchwytne,przybrawszyformęciałaikościowegoszlachetnego,dzikiegoludu.(Henry,gdyśmypóźniejdoMuszkietuwracali,wyznał:„Nigdybymszlachetnąnienazwałrasydzikusów,conazbytsązacofani,byprostodzidąmiotać”).Wszelakoszkłoipokójjednakokruchesięzdadzągdyciosyspadająrazzarazą.Ciosempierwszym

dlaMorioribył„UnionJack”,wdarńSkirmishBayzatkniętywimiękrólaJerzegoprzezporucznikamarynarkiBroughtonazHMS„Chatham”ledwielattemupięćdziesiąt.TrzylatapóźniejodkrycieBroughtonauagentówmorskichwSydneyiLondyniesięnalazło,agarstkawolnychosadników(wktórychliczbiebyłteżpanaEvansarodzic),rozbitkówmorskichi„skazańcówsporyzUrzędemKolonialnymNowejPołudniowejWaliiprowadzącychwmateriiwarunkówichosadzenia”,uprawiaładynie,cebulę,kukuruzęimarchew.Sprzedawalijeubogimłowcomfok,codrugimciosemdlaniezależnościMorioribyło,łowcyowibowiemwniwecznadziejedobrobytutubylcomobracali,różowobarwiąckipielprzybojufocząkrwią.(PanD’Arnoqzilustrowałprofitaarytmetykątaką–jednafoczaskóra15szylingówwKantoniezarabiała,aowiłowcypionierscygromadziliwjednejłodziskórponaddwatysiące!).Toteżwciągulatkilkufokimożnajużbyłonaleźćjedynienaskałachodstronyoceanu,a„łowcyfok”obrócilisiętakżekuuprawieziemniaka,hodowliowieciświń,ztakimrozmachem,żeChathamyzwąteraz„OgrodemPacyfiku”.Owiparvenufarmerzyoczyszczaligrunt,krzakiwypalając,atozapalałotorfpodpowierzchnią,gdzietliłsięprzezlatwiele,wychodzącnapowierzchnięwporachsuchychdlanieszczęściarozsiewaniaodnowa.CiostrzeciMoriorizadaliwielorybnicy,zawijającyterazwliczbiepokaźnejdoOceanBay,Waitangi,

OwengaiTeWhakarudlanaprawyłodzi,nowymsprzętemonychwyposażaniaiodświeżania.Kotyiszczurywielorybnikówmnożyłysięjakegipskieplagiipożerałygniazdującewnorachptaki,których

Page 12: David mitchell atlas chmur

jajaMoriorijakostrawęwysokocenili.Czwarty,owazbieraninachorób,cotrzebirasyciemnoskóre,gdziekolwiekbądźBiałacywilizacjasięzbliży,jeszczeAborygenówliczbęnadwątliła.WszelkietenieszczęściaMorioriwytrwaćbyjeszczemogli,gdybyniedoniesienia,któredoNowej

Zelandiidocierały,opisująceChathamyjakoistnyKanaanzlagunamipełnymiwęgorzypobrzegi,zatoczkamizdywanemskorupiakówizmieszkańcami,coaniwojny,anibronipojęcierozumieli.UszomplemieńcówzNgatiTamaiNgatiMutunga,dwóchklanówMaorysówTaranakiTeAtiAwa(genealogiaMaorysówpodługzapewnieńpanaD’Arnoqrówniezawiłąjestwkażdejnajmniejszejzgałązek,jakowedrzewagenealogicznewielbionetakprzedziemiaństwoEuropy,zaiste,każdechłopiętejrasyniepiśmiennejprzytoczyćmożeimiędziadaswegoi„rangę”jegowokamgnieniu),pogłoskitezdałysięobiecanymzadośćuczynieniemzapołacieziemichprzodków,wniedawnych„WojnachMuszkietów”utracone.SzpiegówwysłanodlapoddaniapróbieduchaMoriori,gwałcącichtapuiplądrującmiejscaświęte.ProwokacjeoweMorioriprzyjęli,jakPannaszprzykazał,„policzekdruginadstawiając”iagresorzydoNowejZelandiipowrócili,poświadczającMorioribojaźliwość.Caliwtatuażachmaoryscyconquistadoresnaleźliarmadęswąjednostatkowąwpostacibrygu„Rodney”podkomendąkapitanaHarewooda,któryuschyłkuroku1835zgodziłsięprzetransportowaćMaorysówwliczbiedziewięciusetisiedemkanuwojennychwdwóchpodróżach,wzamianzaziemniakinasienne,brońpalną,świnie,dostawysutelnumiędlonegoijednodziało.(PanD’ArnoqnapotkałHarewoodalattemupięć,wnędznejkondycji,wtawerniewBayofIslands.Zpoczątkuzaprzeczył,jakobybyłonymHarewoodemz„Rodneya”,poczemzaklinałsię,żeprzymuszonymzostałdoprzewozuNegrów,lubonierzekłjasno,jakimsposobemówprzymussięmaterializował).„Rodney”zPortNicholaswlistopadziewypłynął,alejegopogańskiładunekpięciusetmężczyzn,

kobietidziatwy,ciasnoupchanychwładowninasześćdnipodróży,dusiłsięodnieczystościimorskiejchoroby,przywodywielkimniedostatkuiprzybiłdoWhangateteInletwstanietakosłabionym,żeMoriori,gdybytylkowolęmieli,wyciąćwpieńmoglibyswychdrapieżnychwspółbraci.DobrzySamarytaniewolelijednakożpodzielićsięuszczuplonąobfitościąRekohu,aniżelizniszczyćswemana,krewtocząc,więcchorychiumierającychMaorysówpielęgnowali,ażcidosiłpowrócili.–MaorysidrzewiejjużnaRekohuprzybywali–objaśniłpanD’Arnoq–leczodpływalinapowrót,

Moriorimniemaliwięc,żeicipodobniewpokojuichzostawią.WielkodusznośćMoriorinagrodzonazostała,gdykpt.HarewoodpowróciłzNowejZelandii

zkolejnymiczterystomaMaorysami.Natenczasobcyprzystąpilidoziemizawłaszczaniaprzeztakahi,maoryskirytuał,coliteralnietłumaczysięjako„chodzeniepoziemidlawewładaniejejwzięcia”.TakstareRekohupodzielonetymgustemzostało,aMorioriuwiadomieni,żeodtądMaorysówsąwasalami.Wczesnymgrudniem,gdykołotuzinaAborygenówprotestpodniosło,bezceremonialnietomahawkiemichwybito.Maorysidowiedli,żepojętnymisąuczniamiAnglikóww„kolonizacjiponurejsztuce”.WyspaChathamnawschodzieopasujelagunęrozległą,TeWhanga,wypełnionąsłonymtrzęsawiskiem,

coniemalśródlądowemorzestanowi,jednakoużyźnianeoceanemwporzeprzypływupoprzezodpływlagunywTeAwapatiki.LattemuczternaściemężczyźniMorioriodbywalinatejziemiświętejzgromadzenie.Trzydnitrwałoono,acelmiałojeden–odpowiedźdaćnapytanie:CzyprzelaniekrwiMaorysówniszczylitakżemanaczłowiecze?Młodsitwierdzili,żewiaraPokojunietyczyłakanibaliobcych,októrychprzodkowieichzgołanicniewiedzieli.Moriorizabijaćprzymuszenisą,lubsamizginą.Starszyznaupraszałaouciszenienastrojów,botakdługo,jakMorioriswemanachroniliwrazzziemiąswą,ichbogowieiprzodkowiechronililudprzedkrzywdą.„Dosercaprzytulwrogaswego”–nalegalistarsi–„abyciosuzadaćciniemógł”.(„Dosercaprzytulwrogaswego”–dowcipkowałHenry–„dlapoczucia,jakjegosztyletnerkiciłaskocze”).Starszyznawygrałanakoniec,aleznaczeniatoniemiało.–Gdybraknieliczebnejprzewagi–rzekłnampanD’Arnoq–Maoryszdobywaoną,uderzając

pierwszyinajmocniejszezciosówzadając,cowielubrytyjskichifrancuskichnieszczęśnikówzmogił

Page 13: David mitchell atlas chmur

możepotwierdzić.NgatiTamaiNgatiMutungazwołaliradywłasne.GdymężczyźniMorioripowrócilizobrad

zgromadzenia,czekałyichzasadzkiinochańbygorszejodkoszmaru,nocrzezi,wiosekpłonących,grabieży,mężczyznikobietnapalrzędamiwbijanychnanadbrzeżnychpiaskach,dzieciwdziurachprzytajonych,zwęszonychinastrzępyprzezpsymyśliwskierozrywanych.Niektórzyzwodzówpatrzalijutraimordowalitylujedynie,ilupotrzebabyłodlawymuszenialękliwegoposłuszeństwaupozostałych.Inszychkacykówrzeczytakieniewstrzymywały.NaplażyWaitangipięćdziesięciuzMoriorigłowyścięto,wypatroszono,owiniętolnuliśćmi,poczemwogromnympiecuziemnymupieczonozbulwamiyamuisłodkimibatatami.NawetpołowaMoriori,cowidzielizachódsłońcaostatninadStarymRekohu,nieprzeżyła,bypatrzeć,jakwschodzisłońceMaorysów.(„MniejjakstuczystejkrwiMorioriżyjedzisiaj”,lamentowałpanD’Arnoq.„NapapierzeKoronaBrytyjskazjarzmaniewolilatatemuichoswobodziła,leczMorioriniedbająopapier.OtydzieńrejsupodżaglemjesteśmyodDomuGubernatora,aJejKrólewskaWysokośćnaChathamgarnizonunieutrzymuje”).Zapytałem,czemuBialirąkMaorysówpodczasmasakryniepowstrzymali?PanEvansniespałjużinawetwpołowiegłuchytakniebył,jakwprzódmisięzdawało.–Widziałpankiedywojownikówmaoryskichrozwścieczonychikrwiżądnych,panieEwing?Odrzekłem,żemniewidział.–Alewidziałpankrwiżądnerekiny,czyżnie?Odparłem,żemwidział.–Tożnieledwietosamo.Imaginujpansobiekrwawiącecielę,ciskającesięwwodziepłytkiej,

coodrekinówsięroi.Copanrobisz:trzymaszsięodwodyzdala,czypróbujeszszczękirekinówpowstrzymać?Takiotowybórnaszbył.Owszem,pomogliśmyowymnielicznym,copoddrzwinaszeprzyszli–owczarznasz,Barnabas,jednymbyłznich,jednakogdybyśmywowąnoczaprógwyszli,nigdybynaswięcejniewidziano.Pamiętajpan,my,Biali,niespełnapięćdziesięciuliczyliśmywChathamwowymczasie.Maorysówwszystkichrazembyłodziewięciuset.MaorysipospołuzPakehazamieszkują,panieEwing,leczwpogardzienasmają.Niechajnigdypanotymniezapomni.Jakiżztegomorałpłynie?Pokój,luboumiłowanyprzezPananaszego,cnotąjestkardynalnątylko

wonczas,gdybliźnisumienieztobądzieli.

Wieczorem~

NazwiskopanaD’ArnoqniejestmiłościąwielkądarzonewMuszkiecie.–Białyczarnuch,krwimieszanej,ludzkikundel–rzekłmiWalker.–Niktniewieczymjest.Suggs,pastuchjednoręki,copodbaremmieszka,zaklinał,żenaszznajomygenerałemjest

Bonapartego,ukrywającymsiętupodfałszywąmaską.Inszy,żeD’ArnoqPolaczkiemjest,przysięgał.Nazwy„Moriori”takożnikttumiłościąszczególniejsząniedarzy.PijanyMaorys,Mulat,powiedział

mi,żecałahistoriazAborygenami„staremupomylonemuLuteranowi”przyśnićsięmusiała,apanD’ArnoqewangelięoMoriorigłositylkodlauprawomocnieniaswychpretensjioszukańczychdoziemiprzeciwMaorysom,prawdziwymChathamwłaścicielom,copływajątamisiamwswychkanuodczasówniepamiętnych!JamesCoffee,hodowcawieprzów,powiedział,żeMaorysiBiałemuczłowiekowiprzysługęoddali,wybijającBrutusówinszeplemiędlazrobienianammiejsca,dodając,żeRosjanieKozakówszkolą,by„syberyjskieskórygarbowali”podobnąmodą.Protestowałem,żemisjąnasząbyćwinnocywilizowaćczarnąrasęprzeznawracanie,aniejąwytępić,

borękaBogajątakżestworzyła.Ktożywwtawernieatakgwałtownynamnieprzypuściłza„sentymentalne,jankeskiekłapanie!”.–Najlepszyznichnazbytdobrymniejest,byjakświniazdechnąć!–krzyknąłktóryś.–Jedynądla

czarnychewangeliądopojęciajestewangeliabata,doch–y!–Któryśznowu:–My,Brytyjczycy,

Page 14: David mitchell atlas chmur

niewolnictwoobaliliśmywnaszymimperium–żadenAmerykanintegorzecniemoże!StanowiskoHenry’egobyło,oględnierzekłszy,dwuznacznym.–Polatachpracyzmisjonarzamipokusęczujękonkludować,żestaraniaichprzedłużająjedynienalat

dziesięćczydwadzieściaagonięrasyumierającej.Litościwyoraczstrzeladokoniapracowitego,cojużzastary,bypracypodołać.Czyżnieobligujetonas,jakofilantropów,bypodobniedzikusomwcierpieniachulżyćprzezichwymarciaprzyśpieszenie?MyślowaszychczerwonoskórychIndianach,Adamie,myślotraktatach,którewy,Amerykanie,odwołujecieiniedotrzymujecieichrazzaraząiznowu.Bardziejludzkimjestzpewnościąiuczciwszymwalićdzikichpogłowachimiećznimispokój?Tyleprawd,iluludzi.CzasamiprawdziwsząPrawdęprzezchwilędostrzegam,skrywającąsiępod

siebiesamejbałamutnympodobieństwem,wszelako,gdyzbliżamsiędoniej,poruszysięigłębiejschowawokolonecierniamibagnorozbieżności.

Wtorek,12listopada~

Naszzacnykpt.MolyneuxzaszczyciłdziśMuszkietdlatargowaniasięzwłaścicielemocenępięciubeczeksolonejwołowiny(targudobitoprzypartyjcehałaśliwejtrentuno,którąkapitanwygrał).Kumemuzdumieniu,nimkpt.Molyneuxwrócił,bysprawdzićwstocznipostępy,Henry’egonasłowopoprosił,wmegokompanapokoju.Konsultacjetrwająnadal,gdytopiszę.Przyjacielamegoostrzeganoprzeddespotyzmemkapitana,leczniepodobamisięto,mimowszystko.

Później~

Kpt.Molyneux,jaksięokazuje,naprzypadłośćmedycznącierpi,conieleczonaosłabićmożeumiejętnościrodzajuróżnorodnego,potrzebnenajegostanowisku.ZracjitejkapitanofertęHenry’emuzłożył,bynamwpodróżydoHonolulutowarzyszył(wiktikojaprywatnadarmo),obowiązkiprzyjmujączarównopokładowegomedyka,jakiosobistegodoktorakpt.Molyneaux,ażdozawinięciadoportudocelowego.Przyjacielmójobjaśnił,żemyślałdoLondynupowrócić,leczkpt.Molyneuxmocnonaciskał.Henryobiecałkwestięprzemyślećidecyzjępodjąćwpiątekrankiem,naktórytodzieńogłoszonoterazwypłynięcie„Wieszczki”.Henryniezdradził,jakażtoprzypadłośćkapitanowidolega,anijapytałem,lubonietrzebaeskulapa

kształconego,bypojąć,żekpt.Molyneauxdokuczająrumatyzmy.Przyjacielamegodyskrecjadobrzeonimświadczy.MimoekscentrycznościHenry’egoGoose’ajakokolekcjonerakuriozówwierzę,żedrGoosejestmedykawzoremigorącąmam,lubosamolubnąnadzieję,żeHenrywswejodpowiedzinapropozycjękapitanaprzystanie.

Środa,13listopada~

Dodziennikaprzychodzęjakdospowiednikakatolik.Sińcememówią,żetychekstraordynaryjnych,przeszłychgodzinpięćtoniemajaczeniaChorobąsprowadzone,leczwydarzeniaprawdziwe.Opiszę,codniategomisięprzydarzyło,takbliskofaktówsiętrzymając,jaktylkowmejmocy.TegorankaHenryzłożyłwizytękolejnąwdomostwiewdowyBrydendlapoprawieniajejłubków

izmianyokładów.Miastbezpiecznemulenistwusiępoddać,postanowiłemwspiąćsięnawzgórzewysokienapółnocodOceanBay,StożkowymWierzchołkiemzwane,któregogórującewzniesienieobiecujenajlepszyprospekt„wnętrza”wyspyChatham.(Henry,wlatachdojrzalszy,rozumumanazbytwiele,byniewagusowaćsiępowyspachniezbadanych,którekanibalezaludniają).Znużonypotok,cowodędoOceanBaytoczy,wgóręmiępowiódłprzezbagnistepastwiska,zboczakikutamidziobate,

Page 15: David mitchell atlas chmur

wdziewiczylastakzbutwiały,sękowatyisplątany,żemzmuszonybyłwdrapywaćsięwgóręnibyorangutanjaki!Lawinagraduspadaćzaczęłagwałtownie,laswypełniłaperkusjąoszalałąiurwałanagle.Wytropiłemdrozdaczarnobrzuchego,któregoupierzeniesmolisteczarnymjaknocbyłoiktóregopowolnośćgraniczyłazpogardą.Tui,skrytyprzedwzrokiem,jąłśpiewać,wszelakorozpalonamafantazjamocąludzkiejmowygonagrodziła:–Okozaoko!–przedemnąwołał,przelatująclabiryntempąków,gałązekicierni.–Okozaoko!Powyczerpującejwspinaczcezdobyłemszczyt,lubodotkliwienadwerężonyipodrapany,ogodzinie

jakiej,niewiem,gdyżemzaniedbałwieczoruprzeszłegozegarekmójkieszonkowynakręcić.Mgłanieprzenikniona,cowyspytenawiedza(aborygeńskanazwaRekohu,powiadapanD’Arnoq,„SłońceMgieł”oznacza)opadła,gdymjasięwspinał,umiłowanamapanoramaniczymwięcejzatembyłaniźliczubkamidrzewznikającymiwmżawce.Nędznatonagrodazametrudy.„Szczyt”StożkowegoWierzchołkakraterstanowił,ośrednicynarzutkamieniem,okalającyspadek

ościanachzeskalistychstoków,któregodnoniewidoczneleżało,dalekoadalekoniżejżałobnegolistowiadrzewkopi,wliczbiegrosalubwięcej.Nieżyczyłbymsobiegłębijegobadaćbezpomocylinioskarda.Okrążałemkrateruzrąb,wypatrującwyraźniejszegoszlakujakiegonapowrótdoOceanBay,gdynagłeszu-szu!naziemięmięposłało–umysłwstrętdopustkiczujeinawykmazaludniaćjąfantomami,takotozoczyłemwprzódszarżującegowieprzazkłami,potemmaoryskiegowojownikazdzidąwgóręwzniesioną,conatwarzywypisanąmiałnienawiśćprzodkówswych,właściwąjegorasie.Wszelakobyłtotylkoalbatros,skrzydłamiłopocącywpowietrzujakżaglowiec.Patrzałemzanim,jak

giniewprzeświecającejmgle.Całegojardadokraterukrawędzimibrakowało,jednako,kuzgroziemej,ziemiapodemnąugięłasię,jakskorupanałoju–nienagruncietwardymstałem,alenanawisie!Zapadłemsiępoprzeponę,trawsięchwytającdesperacko,aletewpalcachsięprzerwałyirunąłemwdół,nibymanekindostudniciśnięty!Pamiętamwirowaniewpróżni,wrzaski,patykidrapiąceoczy,młynkiwpowietrzu,kurtkęrozdartąiluźnowiszącą;ziemiosyp;oczekiwanienaból;nagłą,bezładnąmodlitwęopomoc;krzak,cospowalniaupadek,lubogoniewstrzymujeipróbybeznadziejneodzyskaniaekwilibrum–gdysięzsuwam–terrafirmawreszciepędzącąminaspotkanie.Zderzeniecałkowiciezmysłymezamroczyło.Wpierzynachzmgłyinapoduszkachprzezlatopodsuwanychleżałem,wsypialniwSanFrancisco,

domojejpodobnej.Służącyokarłaposturzerzekł:–Dureń,Adamie,zciebiestraszny.WeszliTildazJacksonem,wszelako,gdymtryumfwyrazićchciał,zustmychwybuchłotylkogardłowe

szczekanie,jakuindiańskiejrasy!Żonamaisynwstydemsięokrylizamojąprzyczynąidokolaskiwsiedli.Rzuciłemsięwpogoń,pragnącnieporozumienieowowyjaśnić,leczkolaskaznikaławuciekającejdali,ażemsięwzadrzewionymzmierzchuzbudziłiwciszy,grzmiącej,wieczystej.Sińceme,skaleczenia,mięśnieikończynyjęczałyjakwsądzieprocesującesięstrony.Posłaniezmchuiściółki,wyłożonewtymwądolemrocznymoddrugiegodniaStworzenia,ocaliłome

życie.Aniołowieznaćczłonkimezachowali,bojeślibymbodajjednąnogęczyrękęzłamał,nadalbymtamleżał,wydobyćsięniemogąc,śmierciczekającodżywiołówalbozbestiipazurów.Nanogisiępodźwignąwszyizobaczywszy,jakdalekomsięzsunąłiupadł(nawysokośćfokmasztu),bezwiększejkrzywdydlaosobymej,podziękowałemPanuzaocalenie,zaprawdębowiem,wzywałeśmięwuciskuiwybawiłemcię;wysłuchałemcięwosłonieburzy[4].Wzrokmójprzywykłdopomrokiioczomwidokukazałsięjednakoniezatarty,straszliwyiwzniosły.

Wprzódjedna,dziesięćpotem,wreszciesetkitwarzyzwiecznejszarościsięwyłoniło,toporemwkorzewyciosanychprzezbałwochwalców,nibyduchyarborealne,znieruchomiałepodzaklęciemokrutnegomaga.Epitetżadenodpowiednionieskreśliobrazutegobazyliszkówplemienia!Tylkonieożywionemożebyćtakżywym.Kciukamiwodziłempoichfizjognomiachohydnych.Niewątpię,żempierwszymbył

Page 16: David mitchell atlas chmur

Białymwtemmauzoleumodjegoprehistorycznejinauguracji.Najmłodszyzdendroglifów,jakmniemam,dziesięćlatma,leczstarsze,rozdętenakorze,kiedydrzewarosły,wyrzezanezostałyostrzempogan,którychduchywłasnejużoddawiendawnawymarłe.PradawnośćtakazpewnościąrękęMorioripanaD’Arnoqprzedstawiała.Czaspłynąłwtymmiejscuzaklętyminatężałemsię,bynaleźćsposóbucieczki,ośmielany

świadomością,żetworzycieleowych„rzeźbdrzewnych”musząmiećsposóbnaregularnetegożdołuopuszczanie.Jednaścianamniejstromowyglądałaniźliinsze,awłóknistepnączacośnaobraz„olinowania”oferowały.Gotowałemsiędowspinaczki,gdyuwagęmązwróciłozagadkowe„buczenie”.–Ktotamidzie?!–zawołałem(czynpochopnyjaknaBiałegointruzabezbroni,wświątynipogan).–

Okażsię!Ciszasłowamewrazzechempochłonęłaidrwiłazemnie.Przypadłośćmawśledzioniesięozwała.

„Buczenie”wiodłodochmarymuch,krążącychwkołowypukłościnaułamanągałąźnadzianej.Szturchnąłemówguzpatykiemsosnowymizwymiotowałembezmała,bobyłtokawałcuchnącychtrzewi.Obróciłemsię,byuciec,leczniemogłemodejśćbezrozwianiamrocznychpodejrzeń,żetoludzkiesercenadrzewiewisiało.Nosiustaokryłemchusteczką,apatykiemtknąłemoderwanąwnętrzność.Organzadrgałjakżywy!Piekącamaprzypadłośćwgórępokręgosłupiestrzeliła.Nibyweśnie(choćsentoniebył!),bladasalamandrawychynęłazeswegowtruchlezamieszkaniaiwokamgnieniupopatykuwbiegłanamąrękę!Patykwbokcisnąłeminiedostrzegłem,gdziesalamandraznikła.Krewstrachmiściąłiczymprędzejsalwowaćsięchciałemucieczką.Napisaćłatwiej,jakzrobić,bojeślibymsięześlizgnąłbyłinapowrótrunąłześcian,coozawrótgłowyprzyprawiały,szczęśliwytrafmógłbyupadkumegopowtórniejużniezłagodzić,jednakowgłębienianastopywskalebyływyciosaneiprzezłaskęPanabrzegkrateruzdobyłembezniefortunnychprzypadków.Nalazłszysięznówwposępnejchmurze,tęskniłemzaobecnościąludziwłasnejmejbarwy,tak,nawet

żeglarzygrubiańskichzMuszkietu,ijąłemschodzićwtymczasie–jakmniemałem–kupołudniu.Postanowieniemewprzóduczynione,byowszystkim,comwidział,donieść(zpewnościąpanWalker,Konsuldefactoideiure,winienpowiadomionymzostaćorabunkusercaludzkiego?),słabło,gdymsiędoOceanBayzbliżał.Nadalniepostanowiłem,oczymraportzłożyćikomu.Sercenajpewniejwieprzabyłolubowcy.PerspektywaWalkeraijemupodobnych,drzewaobalającychiprzedającychdendroglifykolekcjonerom,wmymsumieniubudziłaodrazę.Możektosentymentalistąmięnazwać,wszelakoniepragnęsięprzyczynićdozadaniaMorioriostatecznegogwałtu[5].

Wieczorem~

KrzyżPołudniajasnonaniebiejużświecił,nimHenrypowróciłdoMuszkietu,jakożerozchwytywanybyłprzezwiększąliczbęmieszkańcówwyspy,pragnącychporady„UzdrawiaczawdowyBryden”wkwestiirumatyzmów,jagodzicyiobrzęków.–Gdybyżziemniakidolaramibyły–narzekałmójprzyjaciel–odNabuchodonozorabyłbymbogatszy!Niepokoiłsięmą(okrojonąmocnowrelacji)fatalnąprzygodąnaStożkowymWierzchołkuinalegał

nazbadaniemychobrażeń.Wprzódsłużącązagoniłem,byzgotowałamikąpiel,iwyszedłemzniejnazdrowiuwzmocniony.Henrypodarowałmisłoiczekbalsamunameinflamacjeiodmówiłprzyjęciazaniegochoćcenta.Obawiającsię,żemożetobyćszansąostatniązasięgnięciaporadyufachowegodoktora(Henrykuodrzuceniuofertykpt.Molyneuxsięskłania),odsłoniłemprzednimsweobawyvis-à-visprzypadłościmej.Wysłuchałpoważnieioczęstotliwość,anadtoczastrwaniaatakówzapytał.Henryżałował,żeczasuniemiał,aniaparaturydlapełnejdiagnozy,lubozalecił,bympopowrociedoSanFranciscopilnienalazłspecjalistęodparazytówtropikalnych.(Nawyznaniezdobyćsięniemogłem,żeanijednegotakiegoniema).

Page 17: David mitchell atlas chmur

Wsenniezapadam.

Czwartek,14listopada~

Zportuwyruszamyzporannymodpływem.Razjeszczestojęnapokładzie„Wieszczki”,aleudawałniebędę,żemkontent.Wtrumniemejzłożonesąteraztrzyzwojesłuszneliny,poktórychwspinaćsięjestemprzymuszonym,bydokoisiędostać,bopodłoginacalnawetspodnichniewidać.PanD’Arnoqpółtuzinabeczekprowizjirozmaitejkwatermistrzowisprzedałorazbelężaglowegopłótna(kuWalkeraodrazie).Wszedłnapokładdlapełnienianadzorunadichzaładunkiemidlaodebraniasamemuzapłaty,anadtopomyślnychwiatrówmiżyczył.Wtrumniemejściśnięcibyliśmyjakdwaśledziewbeczce,wyszliśmywięcnapokład,bowieczórprzyjemny.Poprzedyskutowaniuróżnorodnychmateriiuścisnęliśmysobiedłonieizszedłnapokładczekającegogokeczu,któregosprawnązałogędwóchposługaczyrasymieszanejstanowiło.PanRoderickniewielemiałzrozumieniadlamejpetycji,bylinękłopotliwąwinszemiejsceusunięto,

onbowiemzobligowanybyłopuścićswąprywatnąkabinę(dlaprzyczyny,októrejponiżej)idokubrykusięprzenieśćzezwykłymimarynarzami,którychliczbaopięciuKastylijczykówurosła,„upolowanych”odkotwiczącegowBayHiszpana.IchkapitanobrazFuriiprzedstawiał,leczmimożemałowojny„Wieszczce”niewydał–awbitwiezpewnościąznosabymukrewpuszczono,bodowodzinajdziurawszązkryp–możejedyniegwiazdomdziękować,żekpt.Molyneuxniebyłwpotrzebiewiększejliczbydezerterów.Jużsamesłowa„rejsdoKalifornii”złotemłyskająiwabiątamżewszystkichludzi,jakćmykulampie.OwychpięciuzastąpidwóchdezerterówzbiegłychwBayofIslands,anadtoręce,któreburzazabrała,nadalwszelakokilkunammężczyznbrakujedopełnejliczbyzałogi.Finbarpowiada,żeludzienanoweustaleniasarkają,bozpanemRoderickiem,wkubrykuzakwaterowanym,niemogądowoliopowieścisnućnadbutelczyną.Loswynagrodziłmipięknie.OpłaciwszyrachunekodrzyskóryWalkera(aniedałemszubrawcowini

centawięcej),pakowałemkuferzchlebowegodrewna,gdyHenrywszedłiprzywitałmięwtesłowy:–Witaj,kompaniepodróży!Bógmychmodlitwwysłuchał!HenryposadęDoktoraPokładowegoprzyjąłijużemniejestbez

przyjaciółwtejpływającejzagrodzie.Takimmułemupartymjestpospolitymarynarz,żemiastwdzięczności,iżdoktorbędziepodręką,bywłubkizłamaniaimwstawiaćiinfekcjeleczyć,tylkodochodząichsarkania:–Acomysą,byśmyDoktoraPokładowegowieźli,cochodzićniepotrafipobukszprycie?BarkaJej

Wysokości?Wyznaćmuszępewnąurazę,gdykpt.Molyneuxudzieliłpłacącemujakjazarejsdżentelmenowi

jedynieżałosnejkoi,choćobszerniejszakabinacałyczasbyławjegodysponowaniu.DużowiększąwagęjednakożprzywiązujędozłożonejprzezHenry’egoobietnicyobróceniaswychniebywałychtalentówkudiagnoziemejprzypadłości,jaktylkowmorzewypłyniem.Ulgamawprostnieopisana.

Piątek,15listopada~

Podnieśliśmykotwicęoświcie,niezważając,żepiątekdlamarynarzypechowymjestJonaszem.(Kpt.Molyneuxburczy:„Przesądy,DnieŚwiętychiinszeprzeklętedyrdymałydobresą,psiakrew,dlaPapistowskichbab,leczjawtyminteresiejestemprzymuszonymozyskidbać!”).NiewybraliśmysięzHenrymnapokład,boręcewszystkieprzytakielunkubyłyzajęte,aiwiatr

południowywiałmocnonapełnymmorzu;statekdokuczliwybyłzeszłejnocy,adzisiajniemniej.PółdniaspędziliśmynaaptekiHenry’egourządzaniu.Próczekwipunkumodernegodoktora,przyjacielmójwposiadaniujestkilkutomówuczonychpoangielsku,niemieckuipołacinie.Skrzyneczka„spektra”

Page 18: David mitchell atlas chmur

proszkówwbutelkachkorkiemzatkniętychzawiera,podpisanychgreką.Henryłączyjedlarozmaitychpigułekimaścipowstania.Zerknęliśmyprzezlukkupołudniu–Chathamykropeczkamiinkaustubyłynaołowianymhoryzoncie,wszelakoprzewalaniesięikołysanieniebezpiecznymjestdlatych,którychnogiwczasowałytydzieńnabrzegu.

Popołudniem~

SzwedTorgnydodrzwimejtrumnyzapukał.Równiezaskoczony,cozaciekawionyukradkowymzachowaniem,prosiłem,bywszedł.Przysiadłnaliny„piramidzie”iżeprzynosipropozycjęodkołamarynarzywyszeptał.–Powiedzpannam,gdzieżyłysąnajlepsze,tetajemne,cowymiejscowitylkodlasiebietrzymacie.Ja

ikamracirobotąsięzajmiem,panbędziesztylkosiedziałpięknie,adziesiątączęśćdostaniesz.Chwilęniejakązajęłomizrozumienie,żeTorgnymyśliwkalifornijskichkopalniachdrążyć.Czyli

dezercjapowszechnajawisięnasprawhoryzoncie,gdytylko„Wieszczka”doceluzawinie,iprzyznaję,żesympatiemelokująsiępostroniemarynarzy!Corzekłszy,przysiągłemTorgny’emu,żewiedzyżadnejozłożachzłotarzeczonychniemam,gdyżprzezrokminionynieobecnybyłem,lubochętnieidarmomapęułożę,ilustrującąosławione„Eldorados”.Torgnynatoprzystał.Ztegodziennikawyrwawszystronicę,schemaszkicowałem:„Sausalito,Benecia,Stanislaus,Sacramento,etc.”,gdynieżyczliwygłossięozwał:–Wróżbiarstwojakie,czyco,mościKutazwisie?Niesłyszeliśmybyli,jakBoerhaaveschodamizszedłipchnięciemrozwarłdrzwinaoścież!Torgny

zakrzyknąłwkonsternacji,winęswąpotrzykroćtymwyznając.–Cóżtam–ciągnąłnaszoficer–cóżtozasprawkimaszpanznaszympasażerem,parchu

sztokholmski?Torgnystałoniemiały,alejastraszyćsięniedałemiodrzekłemgburowi,żemopisywałgodneujrzenia

„widoki”megomiasta,dlazgotowaniaTorgny’emuatrakcji,gdynalądzejdzie.Boerhaavebrwiuniósł.–Zatemtopanterazzejścienalądmarynarzomprzyznajesz,czytak?Tominowinadlamychstarych

uszu.Panpozwolisztenpapier,panieEwing.Niepozwoliłem.MójpodarekdlażeglarzaniedlaHolendrabyłdorekwirowania.–Och,owybaczenieproszę,panieEwing.Torgny,odbierzpodarek.–Wyboruniemiałem,jaktylko

przybitemuSzwedowigowręczyć.PanBoerhaaverzekł:–Torgny,dajmiswójpodarekwjednejchwilialbo,nabramypiekieł,będzieszdniażałować,gdyżeśzmatki[pióromeprzedzapisaniemtejprofanacjisięwzdraga]wypełzł.Szwed,przerażonyśmiertelnie,jakmukazano,zrobił.–Wielcekształcące–zauważyłBoerhaave,mejkartografiisięprzyglądając.–Kapitanwzachwytach

będzie,gdydowiesięostaraniachpańskichdladopomożenianaszymmajtkomparchatym,panieEwing.Torgny,namaszciewachtętrzymaszdwadzieściaczterygodziny.Czterdzieściośm,jakktozobaczy,żejeszipijesz.Pijsz–ywłasne,jakciępragnienienajdzie.Torgnyuciekł,wszelakooficerjeszczezemnąnieskończył.–Rekinywtychwodachżerujączęsto,mościKutazwisie.Zastatkamipływają,czekającnaprzedni

kąsek.Widziałemkiedyś,jakjedenżarłpasażera.Ów,jakpan,obezpieczeństwowłasneniedbałizaburtęwypadł.Słyszeliśmykrzyki.Żarłaczeludojadyfiglujązobiadem,zwolnapodjadają,tunóżkęskubną,ówdziecoinsze,atamtennieszczęśnikżyłdłużej,niżbyśpanmniemał.Rozważtopan.–Drzwimejtrumnyzamknął.Boerhaave,jakwszyscygburyidespoci,szczycisię,iżtakznienawidzonymjest,żeażmutorozgłosuprzydaje.

Sobota,16listopada~

Page 19: David mitchell atlas chmur

Losuzrządzeniemnajwiększaznieprzyjemnościnamniespadławcałejmejdotychczasowejpodróży!CieńStaregoRekohupchnąłmnie,któregojedynympragnieniemsąspokójidyskrecja,podpręgierzpodejrzeńiplotek!Ajednakprzewinamojawtymtylko,cosiętyczyufnościchrześcijańskiejinieubłaganejzłejfortuny!Miesiącdodniaupłynął,odkądNowąPołudniowąWalięopuściliśmy,gdymzapisałowopogodnezdanie:„Antycypujęnudnąpodróż,niezakłóconąniczym”.Jakżeżwpistendrwiterazzemnie!Niezapomnęnigdyostatnichgodzinośmnastu.Wszelako,skorospaćniemogęanimyśleć(aHenryjużwpościeli),jedynąmąodbezsennościucieczkąjestSzczęściazaklinanienatychwspółczującychstronicach.Nocyzeszłejdomejtrumnywróciłem„umęczonjakpies”.Pomodlitwyzmówieniuzdmuchnąłem

lampęimiriadągłosówkołysanyzapadłemwpłyciznysnu,gdyochrypłygłoswtrumniemej!mięzbudziłioczymeszerokorozwarłwprzestrachu!–PanEwing–zaklinałnaglącyszept–pannieboi,panEwing,niekrzywda,proszę,niekrzyczy.Podskoczyłemmimowolnieigłowąogródźwalnąłem.Przybursztynowejpoświaciesączącejsię

przezspaczonedrzwiiprzygwiazdblaskuwpadającymprzezbulajujrzałem,jakwążlinyzezwojusięrozwijaioswobadzasiękształtczarny,jakzmarłyprzyOstatniejTrąbie!Potężnarękawychynęłazciemnościiustamezakryła,nimemzdążyłgłoswydać!Napastnikmójsyknął:–PanEwing,niemakrzywdy,panbezpieczny,jaznajomypanD’Arnoq–onchrześcijanin–pancicho

będzie,proszę!Rozsądeknareszciezebrałsiłyprzeciwstrachom.Człekto,nieduchżaden,wmejkajuciesięskrywał.

Jeślibychciałgardłomepoderżnąćzanakryciegłowy,butyipuzdrozpapieramiprawnymi,jużbymnieżył.Jeślimójstrażnikukrytympasażerembył,tożonszczególniej,nieja,ożyciebaćsięwinien.Pojegomowienieociosanej,polekkiejposturzeipowoniIndianinawnimpoznawałem,samotnegonałodzizBiałymiwliczbiepięćdziesięciu.Zgoda.Kiwnąłemgłowązwolnadladaniaznaku,żeniebędękrzyczeć.Ostrożnadłońuwolniłameusta.–JaAutua–powiedział.–Jaznampana,panmięwidział,panlituje.Zapytałem,oczymmówi?–BatMaorysa,panwidział.PamięćzwyciężyłanaddziwacznościąsytuacjiiprzypomniałemsobieMorioribatożonegoprzez

„KrólaJaszczurów”.Tomudodałootuchy.–Pandobryczłowiek–panD’Arnoqpowiada,żepandobryczłowiek–onukryłmięwpanakabinie

wczorajwieczór–jauciekł–panpomoże,panEwing.Zwnętrzamegojęksiędobył!Ijegodłońmeustaprzykryłananowo.–Jakpanniepomoże,jatrup.Wszystkoprawda,pomyślałem,anadto,zasobąmnienadnopociągniesz,jeślikpt.Molyneuxomej

niewinnościprzekonaćniezdoła!(Płonąłemzoburzenianaczynkaznodzieiinadalpłonę.Niechajsamdlasiebiezachowaswe„sprawysłuszne”izostawiniewinnychprzechodniówwpokoju!).RzekłemIndianinowi,żejużteraz„ontrup”.„Wieszczka”statkiembyłahandlowym,niezaśtajemną„kolejąpodziemną”dlaocalonychniewolników.–Jadobrymarynarz–nalegałNegr.–Zapracujępodróż!–Znakomicie–odrzekłem(zwątpieniapełenojegozapewnieniachwmateriiżeglarskiegorodowodu)

iupraszałem,byniezwłoczniewłaskękapitanasięoddał.–Nie.Oniniesłuchają.„Płyńzpowrotem,Negr”,mówiąirzucąmięwmorze.Panprawnik,tak?Pan

idź,panmów.Jatubędę,jaschowam!Proszę.KapitansłuchapanEwing.Proszę.Próżnoprzekładałemmu,żeżadnemuwstawiennictwukpt.Molyneuxniebyłmniejprzychylny,jak

pochodzącemuodJankesaAdamaEwinga.Moriorisamotnymbyłwswejprzygodzieiniepragnąłem

Page 20: David mitchell atlas chmur

wniejudziału.Dłońjegomojąnalazłaizkonsternacjąpoczułem,jakmepalcezaciskawokółrękojeścinoża.Stanowczeiponureżądaniewyraził.–Pchnijmię.–Zespokojemprzerażającymipewnościąprzyłożyłsztychdogardła.PowiedziałemIndianinowi,żeszalonymjest.–Nieszalony,jakpanniepomoże,topanmnietaksamozabije.Panwie,toprawda.–(Zaklinałemgo,

abywstrzemięźliwybyłiwyrozumiały).–Tozabijmię.Inszymmów:janapadłipanzabił.Janiedlaryb,panEwing.Lepiejtuumrzeć.Klnącmesumienieraz,losmójdwakroć,atrzykroćpanaD’Arnoq,prosiłem,bynóżschowałi,

naniebiosa,skryłsię,byniktzzałoginieusłyszałgoidodrzwiniezałomotał.Zkapitanemprzyrzekłemporozmawiaćprzyśniadaniu,bosenmuterazprzerywaćtopogrążyćcałeprzedsięwzięcie.Indianinkontentsiępoczułidziękowaćmizaczął.Napowrótwzwojelinysięwsunął,mięzostawiajączniemożebnymomalzadaniemułożenialiniiobronyAborygenaukrytegonapokładzieangielskiegoszkunera,bezściągnięcianajegoodkrywcęikompanazkabinyokonspiracjęoskarżeń.Oddechpoganinarzekłmi,żezasnął.Kusiłomiędodrzwisięrzucićiopomockrzyczeć,wszelakowoczachBogasłowemsięzwiązałem,nicto,żezIndianinem.Kakofoniatrzeszczącychdesek,masztówrozchwianych,naprężanychlin,łopocącychpłócien,stóp

napokładzie,beczeniakóz,chrobotuszczurzego,uderzeńpomp,dzwonówwachtydzielących,bijatykiśmiechówzkubryku,komend,szantprzykotwicznejwindzieiodwiecznegodominiumTetydy;wszystkomiękołysało,gdymkalkulował,jaknajlepiejprzekonaćkpt.MolyneuxomejniewinnościwspiskupanaD’Arnoq(muszęterazczujniejszymbyć,niźlikiedykolwiekbądź,abydziennikategonieprzyjazneoczynieczytały),gdywrzaskfalsetem,cowoddalisiępoczął,alezprędkościąbełtazkuszysięprzybliżał,uciszyłydeskipokładu,ocalezaledwieodmiejsca,gdziemleżał.Takikoniecfatalny!Nabrzuchuleżałem,wszoku,zesztywniały,zapominającoddychać.Okrzyki

podniosłysiędalejibliżej,krokizebrałysięwmiejscuilarum„DoktoraGoose’abudzić!”podniesiono.–Biedakzlinspadł,trup.–Indianinwyszeptał,gdymśpieszyłzbadaćambaras.–Nicpanmożliwości

niema,panEwing.–Nakazałemmuwukryciupozostaćiwyszedłempośpiesznie.Mniemam,żeIndianinwyczuł,jakkusiłomięużyćokazjiwypadkuigowydać.Załogastaławokółczłowiekaupodstawyśrodkowegomasztutwarządodołuleżącego,wmigotliwym

świetlelampypoznałemjednegozKastylijczyków.(Przyznam,żeemocją,jakąwprzódpoczułem,ulgabyła,żenieRafael,ainszyspadłposwąśmierć).Podsłuchałem,jakIslandczykmówił,żezmarłyodziomkówwkartywieleracjiarakuwygrałicałygowypiłprzedwachtą.Henryprzybyłwkoszulinocnejzdoktorskimsakwojażem.Przykląkłprzybezładnymciele,pulsuszukał,aległowąpokręcił.–Tenjużdoktoraniepotrzebuje.PanRoderickKastylijczykabutyzzułizodzieniagorozebrałnaaukcję,aMankintrzeciorzędnepłótno

workoweprzyniósłnacałunnieboszczyka.(PanBoerhaaveodliczypłótnoodintratyzaukcji).Marynarzedokubrykulubnaposterunkiswepowróciliwciszy,każdyposępnypotakimdowodziekruchościżywota.Henry,panRoderickijazostaliśmypopatrzeć,jakKastylijczycyodprawiająswepogrzeboweobrzędykatolickienadswymkrajanemprzedzawinięciemgowpłótnoioddaniemjegociałagłębiniezełzamiibolesnymadios!–Południowcynamiętni–zauważyłHenry,gdymidobrejnocyżyczył.Pragnąłemogromniesekretemmympodzielićsięzprzyjacielem,wszelakougryzłemsięwjęzyk,aby

mojagadatliwośćjemuszkodynieprzyniosła.

Poscenieowejmelankolicznejwracając,ujrzałemblasklampywkambuzie.ŚpitamFinbardla„pilnowaniaprzedzłodziejaszkami”,alejegotakżezbudziłnocnyharmider.Przypomniałemsobie,

Page 21: David mitchell atlas chmur

żeukrytypodróżnypewniedzieńcałyipółniejadł,iobawpełenbyłem,dojakichtobestialskichnieprawościmógłbarbarzyńcężołądekczczyprzymusić.Czyntenmógłprzeciwmnieprzemawiaćdnianastępnego,alekucharzowirzekłem,żegłódwilczyodbierałmiseni(poceniedwakroćzwykłej„naokolicznośćniecodziennejpory”)zdobyłemtalerzkapustykwaszonej,kiełbasyibułektwardychjakkulearmatnie.Wprywatnościmejkabinybarbarzyńcapodziękowałmizapoczciweserceipożywiłsięwiktem

skromnym,jakbydaniembyłozPrezydenckiegoRautu.Prawdziwychmychmotywówniewyznałem–wszakimżołądekjegopełniejszy,tymmniejskłonnymbyłmniekosztować–alezapytałemgozato,czemuprzybatożeniuuśmiechnąłsiębyłdomnie.–Bólmocny,aleprzyjacielaoczymocniejsze.Rzekłemmu,żeomnienicbezmałaniewie,aijaniconim.Woczymepalcemwymierzył,poczem

wemnie,jakgdybyówgestprostystarczałzacałąeksplikację.Gdyupływaławachtaśrodkowa,wiatrsilniejszysięzerwał,odktóregodeskijęczały,awzburzone

morzeobmywałopokłady.Wodamorskaniebawemdomejtrumnykapaćzaczęła,pościanachcieknącstrużkamiikocmójmocząc.–Mógłbyśbyłnakryjówkęwybraćsobiesuchsządziurę–wyszeptałemdlazbadania,czyIndianin

wsenzapadł.–Bezpiecznielepiejniżsucho,panEwing–wymamrotał,równiejakjaczujny.Dlaczego,zapytałem,takgookrutniewindiańskimsiolebito?Ciszazapadła,jakbymakiemzasiał.–Nazbytdużoświatawidział.Jazłyniewolnik.Dlaodgonieniachorobymorskiejwczastychburzliwychgodzin,nakłoniłemIndianina,byswąhistorię

wyjawił.(Niemogę,coprawda,zaprzeczyć,żemteżbyłciekaw).Wswejłamanejmowiejąprzedstawił,tutajwięcjedyniesednojejwyłożę.

StatkiBiałychlosuzmiennekolejesprowadziłynaStareRekohu,jakpowiadałpanD’Arnoq,lecztakożicuda.WdziecięcychlatachmegoIndianinaAutuatęskniłwięcejsięnauczyćodowychbladoskórychludzizmiejsc,którychistnieniewczasachjegodziadadodziedzinymitówprzynależało.Autuautrzymuje,żeojciecjegobyłśródtychtubylców,conapotkaliekspedycjęporucznikaBroughtonaprzybijającądobrzeguSkirmishBay,idzieciństwospędził,wysłuchująchistoriiwciążnanowoopowiadanych–o„WielkimAlbatrosie”wiosłującymwporannejmgle;ojegobarwnieupierzonych,cudaczniezłączonychsługach,cowkanukubrzegowityłempłynęli;opaplaniniedziwnejsługAlbatrosa(mowieptaków?);oichzianiudymem;oichohydnymgwałceniutapu,cozakazujeobcymkanudotykać(dotyktakiklątwęnałodziesprowadzainiezdatnymiczynijedopływania,jakbyjetoporemtknąć);owynikłychzwadach;oowych„grzmiącychkijach”,którychgniewmagicznyzabićmógłczłowiekaprzezdługośćprzybrzeżnegopiasku;ioprzepascejakoceanbłękitnej,białejjakobłokiczerwonejjakkrew,którąsłudzyowinadrąguzatknęli,nimpowiosłowalinapowrótdoAlbatrosa.(Flagętęusuniętoiprzyniesionowodzowi,którydumnieobnosiłją,ażgozołzy[6]zabrałyzeświata).Autuamiałwuja,Koche,którynapokładbostońskiegopoławiaczafoksięzaciągnąłcirca1825roku.

(Indianinniejestpewnymwmateriiswegodokładnegowieku).Morioricenionychczłonkówzałoginastatkachtakichstanowili,bowmiejscebiegłościwsztucewojnymężczyźniRekohu„włóczniezdobywali”wpolowaniachnafokiiwyczynachwpływaniu.(Dlastaraniasięożonę,perexemplum,kawalermusiałnasamodnomorzazanurkowaćiwynurzyćsięzlangustamiwobiedwurękach,atrzeciąwustachtrzymając).NowoodkryciPolinezyjczycy,wzmiankowaćnależy,łatwąsąofiarądlapozbawionychskrupułówkapitanów.WujAutuy,Koche,powróciłpopięciulatach,wstrojePakeha

Page 22: David mitchell atlas chmur

odziany,zkołamiwuszach,skromnądolarówirealessakiewką,dziwnymiobyczajamiopętany(śródnich„zianiemogniem”),brzmiącymifałszywieprzekleństwamiihistoriamiomiastachimiejscachnazbytdziwacznychdlanakreśleniaichwmowieMoriori.Autuapoprzysiągłzamustrowaćnanastępnystatek,cozOceanBaybędziewypływał,inaoczywłasne

owemiejscaegzotycznezobaczyć.Wujjegonakłoniłdrugiegooficeranafrancuskimstatkuwielorybniczymdozgodzeniadziesięcioletniego(?)wonczasAutuynachłopcaokrętowego.WswejkarierzenamorzachMorioriwielkielodyAntarktykioglądał,wielorybyzmienionewprzódwwysepkikrwizakrzepłej,potemwbeczkiolbrotu.NaLasEncantadas,osłoniętychodwiatrów,polowałnaolbrzymieżółwie;wSydneywidziałbudowlewspaniałe,parki,konnepowozyidamywczepkach,icudacywilizacji;opiumzKalkutydoKantonuprzewoził;przetrwałdyzenterięwBatawii;półuchastraciłwpotyczkachzMeksykanamiprzedołtarzemwSantaCruz;przeżyłjakorozbiteknaHornieiRiodeJaneirowidział,lubonabrzegniezszedł;azauważałwszędzietęordynaryjnąbrutalność,jakąrasyjaśniejszeciemniejszymokazują.Autuapowróciłlatem1835rokujakowświeciebywałymłodzienieclatokołodwudziestu.Myślał

wziąćsobienamiejscużonęidomwybudować,iuprawiaćkilkaakrów,wszelako–podługpanaD’Arnoqrelacji–doprzesileniazimowegoowegorokukażdyMoriori,coniezginął,niewolnikiemzostałMaorysów.LataprzezpowracającegomłodzianaśródzałógznarodówwszelkichspędzonepozycjiAutuywoczachagresorówniepodniosły.(Zauważyłem,wjakprzykrymczasieodbyłsięówpowrótsynamarnotrawnego).–Nie,panEwing,Rekohuwołałomięwracać,żebympatrzał,jakumiera,iznał–poklepałsięlekko

pogłowie–prawdę.PanemAutuybyłówMaoryswtatuażachjaszczurzych,Kupaka,coswymprzerażonym,przybitym

niewolnikomoznajmił,żeprzybyłdlaoczyszczeniaichzfałszywychbożków(„Czybogowiewasiwasuratowali?”–szydziłKupaka),zichjęzykaplugawego(„Mójbatwasmaoryskiejczystejmowynauczy”),zichkrwinieczystej(„Parzeniesięmiędzysobąwaszeprawdziwemanarozrzedziło!”).OdtamtejporyzwiązkówmiędzyMoriorizakazano,awszelkiepotomstwospłodzoneprzezmężczyznmaoryskichzkobietamiMorioriuznanozaMaorysów.Tych,conajwcześniejowenakazyzłamali,zgładzonowsposóbstraszliwy,aci,copozostali,żylijakwparaliżu,zbezwzględnegoujarzmieniazrodzonym.Autuakarczowałzarośla,sadziłpszenicęihodowałwieprzedlaKupaki,ażwystarczającezdobyłzaufanie,bymócgotowaćucieczkę.(„SekretnemiejscaRekohu,panEwing,dolinywyżejźródła,ukrytedoły,pieczarywserculasuMotoporoporo,cotakgęsty,żepiesczłowiekaniewytropi”.Mniemam,żembyłsamwpadłwjednozowychmiejsctajemnych).Rokpóźniejschwytanogo,wszelakoniewolnicyMoriorinazbytnielicznijużbyli,byichgardłem

karać.PozycjąniżsiMaorysipracowaćprzymuszenibyliubokupoddanych,kuwłasnejodrazie.(„ZiemięprzodkównaszychwAotearoaporzuciliśmydlatychnędznychskał?”–sarkali).Autuauciekłznowu,apodczasjegodrugiegowolnościokresu,sekretnegoazylunamiesięcykilkaudzieliłmupanD’Arnoq,samnarażającsięnaniebezpieczeństwoniemałe.PodczastegopobytuprzyjąłAutuachrzestikuPanusięzwrócił.ZbiryKupakipojmalizbiegarokipółpóźniej,wszelakotymrazemkacykwswychhumorachuznanie

przejawiłdladuchaAutuy.PoukaraniuchłostąKupakawyznaczyłniewolnikanarybakadlapotrzebswegostołu.WzatrudnieniutakimMoriorikolejnyrokprzeżył,ażpopołudniapewnegonalazłrzadkiokazrybymoeekarzucającysięwjegosieci.ŻonieKupakiobjaśnił,żerybiegokrólajeśćmożejedyniekrólśródludzi,iobjaśniłją,jakrybędlamężaprzyrządzić.(„Zła,złatruciznarybamoeeka,panEwing,razczłowiekdoustbierzeiśpi,iniebudziwięcej”).NaczasucztowaniaowegowieczoruAutuazobozusięwymknął,skradłkanuswegopanaipokreślonymprądami,rozkołysanym,bezksiężycowymmorzempowiosłowałnabezludnąwyspęPitt,dwiemilenapołudnieodwyspyChatham(„Rangiauria”zwanąwmowieMorioriijakokolebkęludzkościczczoną).

Page 23: David mitchell atlas chmur

Fortunasprzyjałauciekinierowi,bobezturbacjioświciecelosiągnął,kiedyszkwałsięwzmógłiżadnekanuzanimwśladniepodążyło.AutuawowymRajuPolinezjidzikimseleremsiężywił,rzeżuchą,jajami,jagodamiizrzadkaupolowanymmłodymdzikiem(rozniecanieogniajedyniepodosłonąciemnościlubmgłyryzykował)isiłęczerpałzmyśli,żeKupakęprzynajmniejzasłużonakaraspotkała.Czyjegosamotnośćniebyłamunieznośną?–Wnocprzodkowieodwiedzali.WdzieńjamówiłptakomoMaui,aptakimnieomorzu.Poręrokuniejednązbiegtakprzeżył,ażdowrześniaminionego,gdyzimowawichuraorafęwyspyPitt

rozbiłastatekwielorybniczy„Eliza”zNantucket.Załogacałapotonęła,alenaszpanWalker,zapamiętaływpogonizałatwągwineą,przezcieśninęsięprzeprawiłdlaposzukiwańłupu.KiedynaśladyludzkiegosiedliskanatrafiłiujrzałstarekanuKupaki(każdezdobnejestunikatowymirzeźbieniami),wiedział,żeskarbnalazł,cożywozaciekawijegomaoryskichsąsiadów.DwadnipóźniejdużaekspedycjanałowynawyspęPittprzepłynęłazgłównegolądu.Autuasiedziałnaplażyijakprzybywająpatrzał,zdębiałyjedynienawidokwrogaswegostarego,przyprószonegosiwizną,leczżywotnegowielce,wydającegowojenneokrzyki.Mójnieproszonytowarzyszpodróżyzakończyłswąopowieść:–Piesżarłoktegołajdakazwędziłmoeekazkuchniizdechł,psiakrew,on,nieMaorys.Tak,Kupaka

wychłostał,aleonstaryioddomudaleko,ajegomanaczczeigłodne.Maorysizwojenżyjąizemsty,isporów,pokójichzabija.WieludoNowejZelandiiwraca.Kupakamożnościniema,jegozieminiema.Potemzeszłytydzień,panEwing,japanawidzęijawiem,panmięuratuje,jawiem.

Porannawachtawdzwonczteryrazyuderzyłaiświtdżdżystyzarysowałsięwmymbulaju.Spałemnieco,wszelakomodlitwymeozniknięcieMorioriznastaniemrankaniezostaływysłuchane.Udawaćmunakazałem,żeledwiecobyłsięujawnił,iniewzmiankowaćnisłowemnaszejnocnejrozmowy.Dałznak,żepojął,lecznajgorszegosięobawiałem:sprytIndianinaniemógłsięzprzebiegłościąBoerhaavegorównać.Idącwzdłużmostka,skręciłem(„Wieszczka”wierzgałajakkońjakinieujeżdżony)dooficerskiejmesy,

zapukałemidośrodkawszedłem.PanRoderickipanBoerhaavesłuchalikpt.Molyneux.Odchrząknąłem,życzącimdobregoporanka,naconaszprzyjaznykapitanzaklął:–Możeszpanmójporanekpolepszyć,jakpanstądwy–isz,alejuż!Chłodnozapytałem,kiedyzatemkapitanmiałbymożnośćczasnaleźćdlaposłuchaniaoIndianinie,

cowłaśniepersonęswąspodzwojówlinybyłujawnił,w„mejtakzwanejkabinie”zalegających.Wciszy,conastąpiła,bladajakurogatejjaszczurkicerakpt.Molyneuxprzybrałakrwistąbarwęwołowejpieczeni.Nimwybuchnastąpił,dodałem,żeuciekiniertwierdzi,jakobymarynarzembyłzdatnym,iupraszał,bypozwoleniemudanopodróżodpracować.PanBoerhaavekapitanauprzedziłspodziewanymioskarżeniamiizakrzyknął:–Naholenderskichstatkachci,coukrytympasażeromsekundują,ichlosdzielą!PrzypomniałemHolendrowi,żeżeglujempodbanderąbrytyjską,izapytałemgotakoż,czemu,jeśli

pasażerapodzwojamilinyukrywaćmiałbym,powielokroćupraszałemodczwartkowegowieczorulinęekstraordynaryjnąusunąć,błagająctymsposobemoujawnieniemejrzekomej„konspiracji”?Trafieniecelnerezonmójzagrzałoizapewniłemkpt.Molyneux,żeukrytypasażer,ochrzczony,doowegoextremumsięuciekł,abyjegomaoryskipan,coprzyrzekłbyłciepłąwątrobęswegoniewolnikaskonsumować(przydałemniecoprzyprawwłasnejwersjiwydarzeń),nieskierowałbezbożnegoswegogniewuprzeciwAutuyzbawcy.PanBoerhaavezaklął.–WięctenNegrprzeklętyokazaniawdzięcznościchceodnas?

Page 24: David mitchell atlas chmur

–Nie–odrzekłem.–Moriorijedynieodaniemuszansywykazaniaswejprzydatnościna„Wieszczce”uprasza.PanBoerhaavesplunął.–Ukrytypasażertoukrytypasażer,choćbyibryłkamisrebras–ł.Jakmunaimię?Odrzekłem,żeniewiemtego,gdyżnierozmawiałemznim,jenopośpieszniedokapitanaprzybyłem.Kpt.Molyneuxnareszcieprzemówił.–Zdatnymarynarzpierwszejklasy,powiadaszpan?–Gniewjegoostygłwobecwidokówzdobycia

paryrąkcennej,którejniebędziewinienzapłaty.–Indianin?Aonnibyskądtakistarywygamorski?Powtórzyłem,żeidwóchminutdośćdladziejówjegopoznania,wszelakoinstynktmipodszeptuje,

żeIndianinmaduszęprawą.Kapitanbrodępotarł.–PanieRoderick,bądźpanłaskawpasażerowinaszemuiinstynktowijegotowarzyszyćiprzywlecich

dzikusapodbezan.–Rzuciłkluczpierwszemuoficerowi.–PanieBoerhaave,flintęproszę.Drugioficerspełniłrozkaz.–Ryzykownasprawa–ostrzegłmiępanRoderick.–HumoryStaregojedynąsąksięgąprawa

na„Wieszczce”.–Inszaksięgaprawa,„Sumieniem”zwana,przestrzeganąjestlexloci,gdziekolwiekbądźBógwidzi–

odrzekłem.Autuaczekałswejpróbywbawełnianychineksprymablach,któremkupiłbyłwPortJackson(Indianin

napokładzłodzipanaD’Arnoqdostałsiębyłniczymnieprzyodzianypróczswejprostejprzepaskiisznurazębówrekinawokółszyi).Plecymiałodkryte.Jegoporanioneciało,jakmiałemnadzieję,dowódstanowićbędzieoporuiobudziwspółczuciewsercachtych,cojezobaczą.Łotryzaarrasem[7]wieścirozniosłyowidowiskuiwiększośćzałoginapokładziesięzebrała.(Henry,

sprzymierzeniecmój,nadalwkoileżał,nieświadommegozagrożenia).Kpt.MolyneuxwzrokiemzmierzyłzgórynadółMoriori,jakbymuławyceniał,izwróciłsiędońwtesłowy:–PanEwing,coniczegoniewieotym,jakeśsięnapokładmójdostał,utrzymuje,żemaszsię

zażeglarza.Autuamężnieizgodnościąodrzekł:–Tak,sir,dwalatanawielorybniku„Missisipi”zHawrupodkpt.Maspero,czterylata

na„Cornucopii”zFiladelfiipodkpt.Catonem,trzylatanabrytyjskimhandlowcu.Kpt.MolyneuxprzerwałiwskazałportkiAutuy.–Zwędziłeśtenubiórnadole?Autuanatyleprzytomnościmiał,bywiedzieć,żetakożnademnąsądsięodbywał.–Tenchrześcijaninszlachetnydałmi,sir.ZałogawzrokiempowiodłazapalcemIndianina,wemniewymierzonym,apanBoerhaaveuderzył

wsłabypunkt.–Ach,tak?Kiedyżtodartenciofiarował?(Przezgłowęaforyzmojcamegomiprzeszedł,„Dlasędziegoołgania,markujzachwyt,aledlacałego

sąduzbałamucenia,markujnudę”,iudawałem,żepaprochwyjmujęzoka).Autuaodrzekłzczujnąbystrościąumysłu:–Minutdziesięćtemu,sir,jabezubrania,tenpanszlachetnymówi:„źlebezubrania,masz,odziej”.–Jeślimarynarzzciebie–naszkapitankciukiemwgóręwskazał–zobaczym,czyopuścisz

grotbombramsel.NatoIndianinawahanieogarnęłoiniepewność,ipoczułem,żemnaszczerośćsłówjegopostawił

stawkęszaleńca,coterazprzeciwmniesięobraca,jednakoAutuadostrzegłpułapkę.–Sir,toniegrotmaszt,tobezanmaszt.Nieporuszony,kpt.Molyneuxskinąłgłową.

Page 25: David mitchell atlas chmur

–Łaskawbądźzatemopuścićbezanbombramsel.Autualekkonamasztwbiegłijąłemmiećnadzieję,żeniewszystkostraconejeszcze.Ledwie

cowzeszłesłońceniskonadwodąświeciłoioczyprzymuszenibyliśmyzmrużyć.–Gotujflintęimierz–poinstruowałkapitanpanaBoerhaavego,gdyIndianinprzekroczyłgafel

bezanmasztu–palnamąkomendę!Zaprotestowałemterazznajwiększąmocą,żeIndianinprzyjąłbyłnajświętszysakrament,wszelako

kpt.MolyneuxnakazałmicichobyćalbonapowrótdoChathamówpłynąć.Żadenamerykańskikapitanczłowiekabynieuśmiercił,nawetNegra,takohydnymsposobem!Autuanajwyższejzreisięgnąłiprzeszedłponiejzmałpiązręcznością,mimoniespokojnegomorza.Patrząc,jakżagielluzuje,jedenznajwiększychwygmorskichnapokładzie,surowyIslandczyk,spokojny,uczynnyipracowityczłek,podziwwyraziłprzywszystkichzebranychobecności:–Zciemnoskóregorównymniewyga.Ustópmiastpalcówhaczykimarybackie!Takawdzięcznośćmięogarnęła,żemmógłbutyjegocałować.NiedługoAutuacałyjużżagielopuścił–

operacjaniełatwanawetdlaczterechludzizałogi.Kpt.MolyneuxburkliwiewyraziłuznanieinakazałBoerhaavemuflintęschować.–Aleniechmięsz–g,jeślibodajcentamuwypłacę.OdrabiaćbędziepodróżażdoHawajów.Jeśli

zniegoniepróżniak,dopierostamtądpłacićmumogę,jakwszystkim.PanieRoderick,pozwoleniemadzielićkojępoHiszpanie,cosięzabił.Piórostępiłem,opisującdniawypadki.Nazbytciemnojuż,bycowidzieć.

Środa,20listopada~

Silnawschodniabryza,diablosłonaidręcząca.Henrybadanieprzeprowadziłimadlamniewieścigroźne,lecznienajgroźniejsze.PrzypadłośćmatopasożytGusanoCocoCervello.RobaktenendemiczniezarównowMelanezji,jakiwPolinezjiwystępuje,wszelakonaucejestznanymledwieodostatnichlatdziesięciu.MnożysięwściekachcuchnącychBatawii,bezwątpieniawowymwłaśnieporciesięzaraziłem.Downętrzaprzyjęty,wędrujenaczyniamikrwionośnymidocerebellumanteriormózgużywiciela.(Stądmigrenymeizawrotygłowy).Wmózgusięzagnieździwszy,wkraczawfazęrozwoju.–Realistazciebie,Adamie–rzekłmiHenry–zatempigułkidlaciebieniesłodkiebędą.Gdylarwy

pasożytasięwyklują,zamieniająmózgofiarywzrobaczywiałykalafior.Gazygnilnepowodująnadymaniesięusznychbębenkówigałekocznych,ażpękną,uwalniającchmuręzarodnikówGusanoCoco.Takbrzmimójwyrokśmierci,leczotoegzekucjiwstrzymanienadchodziiapelacja.Domieszka

urussiumalkaliiorinocomanganesesprawi,żemójPasożytzwapnieniuulegnie,alaphrydisiummyrrhaegorozpuści.„Apteczka”Henry’egozawieraowezwiązki,lecznajwyższąwagęmaodpowiedniedozowanie.MniejjakpołowadrachmyzGusanoCoconieoczyści,awięcejzabijapacjenta.Mójdoktorostrzegaotym,żegdypasożytumiera,jegoworkiztruciznąpękająiwydzielająswązawartość,będęsięwięcgorzejczuł,nimdopełnegozdrowiapowrócę.Henrynakazałminieszepnąćnisłowaoprzypadłości,bohieny,jakBoerhaave,nawrażliwychżerują,

aciemnimarynarzemogąwrogośćokazaćwobecchoróbimnieznanych.(„Słyszałemrazożeglarzu,którylekkieobjawytrąduzdradzał,wtydzieńpowypłynięciuzMakaowdługirejsdoLizbony”–wspomniałHenry–„acałetowarzystwowypchnęłonieszczęśnikazaburtębezszansyobrony”).WczasiemejrekonwalescencjiHenrydonosićbędzie„Kurierowizkambuza”,żepanEwingniewysokogorączkujezaprzyczynąklimatuisambędziemiępielęgnował.Henryżachnąłsię,gdymwspomniałozapłacie.–Zapłata?Czyśtychorowitywicehrabia,któremubankowebiletypoduszkiwypychają?!Opatrzność

podałacięwmąopiekę,bowątpię,zalibodajpięciuludzinatymoceaniebłękitnympotraficię

Page 26: David mitchell atlas chmur

wyleczyć.Zatemdolichaz„Zapłatą”!Jedyne,ocoupraszam,Adamie,tobyśbyłpacjentemposłusznym!Przyjmujłaskawiemeproszkiiwkabiniepozostań.Zajrzędociebiepoostatniej„szklance”.Zdoktoramojegoprawdziwynieoszlifowanydiamentbezskazy.Nawetteraz,gdysłowatepiszę,

dooczułzywdzięcznościmisięcisną.

Sobota,30listopada~

ProszkiHenry’egozaistecudownymsąmedykamentem.Cennedrobinyprzeznoswdychamzłyżeczkizkościsłoniowejiwtejżesamejchwilirozżarzonabłogośćwnętrzemepali.Zmysłyczujnościnabierają,aleczłonkinibywLetezanurzone.Parazytmójnadalwijesięnocami,nibypaluszekdzieckanowonarodzonego,spazmybóluwzbudzającisprowadzającsnygrzeszneipotworne.–Znaktopewny–Henrymiępociesza–żeRobaktwójnaremediumzareagowałiszukaschronienia

wzakamarkachkanałówcerebralnych,skądwizjepłyną.PróżnoGusanoCocosiękryje,drogiAdamie,próżno.Jużmygowykurzym.

Poniedziałek,2grudnia~

Zadniawtrumniemejgorącojakwpiecuistronicetepotmójskrapia.Tropikalnesłońcewielkośćkręguzwiększaiwypełniapołudnioweniebo.Mężczyźniwpółnadzypracują,zespalonymiodsłońcatorsami,wkapeluszachsłomkowych.Zposzyciasączysięsmołapaląca,cosiędopodeszewprzykleja.Deszczoweszkwałyzrywająsięznikądizrównąszybkościąznikają,apokładschniezsykiemwminutęledwie.Meduzybąbelnicepulsująwrtęciowymmorzu,rybylatająceoczarowująpatrzającego,aochrowecienierekinówmłotówkrążąwkoło„Wieszczki”.Wcześniejnakałamarnicęnastąpnąłem,cozwodyprzeskoczyłanadburcie!(Jejoczyigębateściamegoprzypominały).Woda,którejnaChathamnabraliśmy,słonawasięzrobiłaibezłykabrandyżołądekmójpodnosibunt.Gdywszachyniegramy,jużtowkabinieHenry’ego,jużtowmesie,wtrumniemejwypoczynkuzażywam,ażHomerukołyszemiędosnu,falującegowypełnionymiwiatremżaglamiAteńczyków.Autuawczorajdodrzwimejtrumnyzapukałdlapodziękowaniamizaocaleniemuskóry.Mówił,

żewinienmiwdzięczność(szczeraprawda),ażdodnia,gdyonmeżycieocali(coobynigdykonieczneniebyło!).Zapytałem,jakimiznajdujeswenoweobowiązki.–LepiejjaksłużyćuKupaki,panEwing.Zresztą,pojmującobawyme,żektośświadkiemmógłbybyćpogawędkinaszejikpt.Molyneux

donieść,Morioripowróciłdokubrykuiodtamtejporymięnieszukał.JakmięHenryostrzega:„JednąrzecząjestNegrowikośćrzucić,ainszącałkiemnacałeżyciegowziąć!Przyjaźńmiędzyrasami,Ewing,nigdyprzywiązaniamiędzywiernympsemmyśliwskimajegopanemnieprzekroczy”.Wieczoramidoktorijazażywamyspacerupopokładzie,nimnasenwrócimdokajut.Przyjemnie

wdychaćchłodniejszejużpowietrze.WzroksięwkorytarzachmorskiejfosforescencjizatracaiwMissisipicałejgwiazd,niebempłynącej.Minionegowieczoruludziezebralisięnapokładziedziobowymdlasplataniaprzyświetlelatarńlinzkokosowychwłókienizakazwchodzenia„niezatrudnionym”wydawałsięnieobowiązywać.(Odkądnastąpił„incydentzAutuą”,pogardadla„mościKutazwisa”zanikła,aisamepitettakoż).Złamasdziesięćstrofoburdelachświatazaśpiewał,plugawychdość,bynajrozpustniejszyzsatyrówwpąsachstanął.Henryzwłasnejwolizaśpiewałstrofęjedenastą(„MaryO’HairyzInvernary”),odktórejnastrójjeszczenieprzyzwoitszysięzrobił.NastępnieRafaeladośpiewuprzymuszono.Usiadłnabelceodbukszprytuwbokidącejizaśpiewałtestrofygłosemlubonieukształconym,towszakszczerymizsercapłynącym:

ZawodąwzdychamShenandoah

Page 27: David mitchell atlas chmur

Cudniejsząniźlisen.Dziśbrzegtwójkumnietęsknowoła,JamnaMissourihen.ZaShenandoahmapieśńwtęsknocieZawodą,zafalami,Aufregatyżaglewłopocie,Brasynapiętewiatrami.WielkaMissouri,szerokarzeko,Dowiatrurejedrżą.O,Shennandoah,losemczłowiekaŻałośćimarnośćsą.

Milczeniegrubiańskichmarynarzywiększymbyłouznaniemniźlinajwznioślejszezpanegiryków.SkądRafael,młodzianwAustraliiurodzony,napamięćznałpieśńamerykańską?–Niewiedziałem,żeonaJankesów–odrzekłskonfundowany.–Matkauczyła,nimpomarła.Tylkoto

jednoponiejmam.Wduszysiedzi.–Dopracyswejpowrócił,niezgrabnieizszorstkościąniejaką.WrazzHenrymnapowrótwrogośćwyczuliśmy,jakąemanujązajęcirobotąwobecprzyglądającychsię

próżniaków,pozostawiliśmywięcpracującychichmozołowi.Wpismójz15październikaczytam,gdympierwsząraząRafaelaspotkał

===aVhtVWxU

Page 28: David mitchell atlas chmur

ListyzZedelghem

ChâteauZedelghemNeerbeke

WestVlaanderen29–vi–1931

Sixsmith,śniłem,żestałemwsklepiezporcelaną,takzastawionymodpodłogiażhen,wysokopodsufitpółkami

pełnymiporcelanowychantyków,żeladaruchmięśniemzrzuciłbykilkaznichiroztrzaskał.Iwłaśnietaksięstało,alezamiastłoskoturozległosiędostojnewspółbrzmieniewiolonczeliiczelestywtonacjiD-dur(?),trzymaneprzezczterytakty.PrzegubemstrąciłemzpostumentuwazęzepokiMing–Es-dur,całasekcjasmyczkowa,wspaniała,rozsadzającaumysł,aniołowiełkali.Tymrazem,dlauzyskanianastępnejnuty,zrozmysłemroztrzaskałemfigurkęwołu,potemdojareczki,potem„SobotniegoDziecięcia”–orgiaszrapneliwypełniłaprzestrzeń,boskieharmoniewmejgłowie.Och,cozamuzyka!Mignąłmiojciecobliczającywartośćrozbitychprzedmiotów,błyskałastalówka,aleniemogłemdopuścić,bymuzykaucichła.Wiedziałem,żestałbymsięnajwiększymkompozytoremstulecia,gdybymtylkopotrafiłtąmuzykązawładnąć.Ogromny„ŚmiejącysięKawaler”ciśniętyościanęuwolniłdudniącąbateriębębnów.ObudziłemsięwapartamenciewImperialWestern,poborcyTamaBreweraprawierozwalalimi

drzwiinakorytarzutrwałookrutnezamieszanie.Nawetniepoczekali,ażsięogolę–niebywałeprostakiztychzbirów.Niemiałemwyboru,jaktylkoszybkowydostaćsięnazewnątrzprzezoknowłazience,nimcałytenrozgardiaszsprowadzikierownika,któryodkryje,żemłodydżentelmenznumeru237niemaśrodkównauregulowaniepokaźnychjużzaległości.Ucieczkanieodbyłasiębezkomplikacji,przykrorzec.Rynnaoderwałasięoduchwytówzdźwiękiemgwałconychskrzypiecitwójdruh,wywinąwszykoziołka,runąłwdół.Naprawympośladkujedenwielkisiniak.Cudemjakimśniezgruchotałemkręgosłupainienabiłemsięnabalustradę.Wyciągnijztegonaukę,Sixsmith.Gdyśniewypłacalny,miejzesobąjaknajmniejrzeczyiwalizęwystarczającosolidną,byrzucićjąnalondyńskichodnikzoknapierwszegoczydrugiegopiętra.Niebierzpokojuwyżej.ZaszyłemsięwherbaciarniwciśniętejwczarnyodsadzyzakamarekVictoriaStation,próbując

transkrybowaćmuzykęzesklepuzporcelanązesnów–niemogłemwyjśćpozanędznedwatakty.OddałbymsięwłapyTamaBrewera,bylebytęmuzykęodzyskać.Czujęsiępodle.Robociarskietypyotaczałymniezichśmierdzącymioddechami,papuzimigłosamiiniczymnieuzasadnionymoptymizmem.Twardonaziemięsprowadzamyśl,jakjednaprzeklętanocbakaratamożetaknieodwołalniezmienićstatusspołecznyczłowieka.Cisklepikarze,szoferzyistraganiarzemieliwięcejpółkoronówekimiedziakówzachomikowanychwzatęchłychmateracachwStepney,niżmogępowiedziećosobie,SynuDuchownejGrubejRyby.Miałemwidoknauliczkę–ponurzykopiścipędzilijaktrzydziestkidwójkiwallegroBeethovena.Czyobawiałemsięich?Nie,bojęsiębyćjednymznich.Cóżwartewykształcenie,wychowanieitalent,jaksięjestgołodupcem?Ajednaknadalniemogęuwierzyć.Ja,CzłekCaiusa[8],balansujęnaskrajuubóstwa.Przyzwoitehotele

niepozwalająmiterazzadeptywaćswoichholów.Nieprzyzwoiteżądajązgórygotówki.NiemamjużdostępudożadnegoszanowanegostolikadokartpotejstroniePirenejów.Wkażdymrazie,

Page 29: David mitchell atlas chmur

podsumowałem,jakimamwybór:(i)Użyćmizernychfunduszynawynajembrudnegopokojuwjakiejkwaterze,wybłagaćparęgwinei

uWujaCecylaLtd.,uczyćafektowanepanienkigraćgamyistarympannomszlifowaćtechnikę.Dajspokój.Jeślipotrafiłbymudawaćuprzejmośćwobeccymbałów,dalejpodcierałbymtyłekprofesorowiMackerrasowirazemzinnymimagistrantami.Nie,zanimtonawetgłośnopowiesz,niemogębieczpowrotemdoOjczulkazjeszczejednymcridecœur.Potwierdziłobytokażdezatrutesłowo,któreomniewyrzekł.RaczejskoczęzmostuWaterlooidamsięsponiewieraćStarejMatceTamizie.Słowo.(ii)OdnaleźćludzizCaiusa,podlizaćimsięiwprosićnaletniewczasy.Problematyczne,ztych

samychprzyczyn,co(i).Jakdługodałbymradęukrywaćwychudzonypugilares?Jakdługopotrafiłbymunikaćszponówichlitości?(iii)Mógłbymodwiedzićbukmachera–alejeśliprzegram?Przypomniszmipewnie,żesamsięotoprosiłem,Sixsmith,aledarujsobieswojązadręklasyśredniej

ijeszczetrochętrzymajmojąstronę.Przezcałądługośćzatłoczonegoperonuzawiadowcaogłaszał,żepociągdoDovernastatekdoOstendymatrzydzieściminutopóźnienia.Zawiadowcabyłjakkrupier,wzywałmnie,bypodwoićstawkęalbowyjśćzgry.Jeślizamrzećwbezruchu,siedziećcichoisłuchać–światsamprzesiejedlaczłowiekajegowłasnepomysły,szczególnienabrudnymdworcuwLondynie.Jednymhaustemdopiłemmydlanąherbatęiudałemsięprzezhalędworcowądokasypobilet.PowrotnydoOstendybyłzbytdrogi–wtakopłakanystanpopadłem.Wsiadłemdowagonuwchwili,gdygwizdlokomotywywyrzuciłgwałtownymwybuchemrójFuriinapikolo.Wkońcuruszyliśmy.Wyjawićteraztrzebamójplan,doktóregonatchnąłmniepewientekstw„Timesie”idługipijackisen

wapartamenciewSavoyu.WBelgii,naprowincji,napołudnieodBruges,mieszkazdalaodludzipewienangielskikompozytornazwiskiemVyvyanAyrs.Niesłyszałeśonim,bośmuzycznyprostak,leczjestonjednymzwielkich.JedynyBrytyjczykswegopokolenia,któryodrzuciłpatos,pompęirustykalnywdzięk.Przezchorobęniestworzyłniczegonowegoodwczesnychlatdwudziestych–jestnapółślepyiledwotrzymapióro–alerecenzjajegoSecularMagnificatw„Timesie”(wykonanegowzeszłymtygodniuwSt.Martin’s)wspominałateżocałejszufladzieniedokończonychdzieł.Wymyśliłem,żepojadędoBelgii,przekonamVyvyanaAyrsa,żepowinienmniezatrudnićjakoosobistegosekretarza,przyjmęjegopropozycjępobieraniaodniegolekcji,wystrzelęnamuzycznyfirmament,zdobędęsławęifortunęwspółmiernądomychtalentówizmuszęOjczulkadoprzyznania,żeowszem,syn,któregowydziedziczył,totenRobertFrobisher,najgenialniejszybrytyjskikompozytorswychczasów.Aczemubynie?Niemiałemlepszegoplanu.Wiem,jęczyszizniedowierzaniempotrząsaszgłową,

Sixsmith,aleiuśmiechaszsię–idlategociękocham.DrogadoLaManchebezwiększychwydarzeń,rakowateprzedmieścia,monotonnepolaipastwiska,brudneSussex.Dovertoczystagrozaobstawionabolszewikami,sławionewwierszachklifymająwsobietyleromantyzmu,comojadupa,inawetkolorpodobny.Zmieniłemwporcieostatnieszylinginafrankiiwykupiłemkabinęna„KrólowejKentu”,przerdzewiałejłajbie,którawygląda,jakbypamiętałajeszczewojnękrymską.Zestewardemotwarzyjakziemniakniezgodziliśmysięcodotego,czyjegobordowyuniformianemicznabrodazasługująnanapiwek.Prychnąłnamojąwalizkęiteczkęzrękopisem.–Rozsądniezpanastronypodróżowaćbezbagażu,sir.–Izostawiłmnie,żebymsobieradziłsam.

Ibardzodobrze.Nakolacjębyłkurczakzbalsowegodrewna,rozgotowaneziemniakiiskundlonyklaret.Stółdzielił

zemnąpanVictorBryant,królsztućcówzSheffield.Omuzyceniemiałnajmniejszegopojęcia.Objaśniałmniewfascynującejdziedziniełyżekprzezwiększośćposiłku,błędniebiorącuprzejmośćzazainteresowanie,izmiejscazaproponowałmipracęwswymdzialesprzedaży!Uwierzysz?Podziękowałem(ześmiertelniepoważnąminą)iwyznałem,żeprędzejbympołykałłyżki,niżjesprzedawał.Trzykrotnypotężnyryksyreny,silnikizmieniłyton,poczułem,jakstatekodbijaodnabrzeża,wyszedłemnapokładpopatrzeć,jakAlbionznikawmrocznejmżawce.Niebyłojużpowrotu;wyraźnie

Page 30: David mitchell atlas chmur

dotarłydomniekonsekwencjetego,cozrobiłem.R.V.W.dyrygowałOrkiestrąUmysługrającąSymfonięMorską,„Odpłyń,sterujjedynienagłębokiewody,beztroski,maduszo,badając,jaztobą,tyzemną”[9].(Nieprzepadamzatymdziełem,alegenialniesięwpisywałownastrój).NaMorzuPółnocnymwiałoicałysiętrząsłem,wodaobryzgiwałamnieodstópdogłów.Lśniąca,czarnatońzapraszała,bymskoczył.Nicsobieztegonierobiłem.Poszedłemspaćwcześnie,przekartkowałemKontrapunktyNoyesa,wsłuchałemsięwdalekiedźwiękiorkiestrydętejzmaszynowniiszybkoskreśliłempowtarzającysiępasażnapuzon,opartynarytmachstatku,aleraczejnicwielkiego,apotemzgadnij,ktozapukałdodrzwi?Kartoflowatystewardpowachcie.Dostałodemnieznaczniewięcejniżnapiwek.ŻadenAdoniszniego,kościsty,alepełeninwencji,jaknaprzedstawicielaswojejklasy.Wygoniłemgopotemizapadłemwgłębokisensprawiedliwych.Jakaśczęśćmniepragnęła,żebytapodróżniemiałakońca.Alejednakmiała.„KrólowaKentu”wślizgnęłasięprzezmętnewodywnierównezębybliźniaczej

siostryDover,Ostendy,PannyLekkichObyczajów.BardzowczesnymrankiemchrapanieEuropyrozlegałosiępomrukiemniższymniżtubabasowa.UjrzałempierwszychmiejscowychBelgów,ciągnącychskrzynie,kłócącychsięimyślącychpoflamandzku,holenderskuczyjakiemutam.Pędemspakowałemwalizę,wobawie,bystateknieodpłynąłzpowrotemdoAngliizemnąnapokładzie;czyteżraczejwobawie,bysamemudotegoniedopuścić.Chwyciłemparęowocówzmisywkuchnipierwszejklasyizbiegłempotrapie,zanimktokolwiekzgalonaminamundurzemógłbymniedopaść.Postawiłemstopęnakontynentalnymbrukuizapytałemcelnikaodworzeckolejowy.Wskazałzgrzytającytramwaj,pełenniedożywionychrobotników,krzywicyinędzy.Wolałemjużperpedes,nawetmimomżawki.Szedłemwzdłużtorówtramwajowychprzeztrumienneulice.Ostendacałajestwszarościachtapiokiiplamistychbrązach.Pomyślałem,przyznam,żeBelgiatobyłdośćgłupiwybórnaucieczkę.KupiłembiletdoBrugesiusadowiłemsięwnastępnympociągu–niebyłoperonu,uwierzysz?–rozwalającymsięipustym.Przesiadłemsiędoinnegoprzedziału,bowmoimbyłnieprzyjemnyzapach,alewewszystkichunosiłsięjakiśsmród.Żebyoczyścićpowietrze,wypaliłempapierosywyżebraneodVictoraBryanta.Gwizdekzawiadowcyrozległsięowłaściwymczasie,lokomotywawytężyłasięjakartretycznysufragan,stękającynanocnikuizmusiładoruchu.Niedługopotem,wypuszczająckłębypary,mknęłaprzezzamglonykrajobrazpełenzaniedbanychwałówochronnychiwypalonychprzezwojennepociskizagajników.Jeślimójplansiępowiedzie,Sixsmith,jużniedługomożeprzyjedzieszdoBruges.Zjawiszsięwtedy

oszóstejrano,wporzejakzgnossienne.Zagubiszsiępośróddotkniętychkrzywicąulic,ślepychkanałów,bramzkutegożelaza,bezludnychpodwórek–mogędalej?dziękuję–pośródnieufnychgotyckichżółwichskorup,dachów,wznoszącychsięjakArarat,omszałychceglanychwież,średniowiecznychnawisów,praniazwisającegozokien,wirówbrukowejkostkiwciągającychwzrok,zegarowychkrólewiczówiwyszczerbionychkrólewienwybijającychgodziny,czarnychodsadzygołębiitrzechczyczterechoktawdzwonów,jednychspokojnych,innychżywych.Zapachświeżegochlebazawiódłmniedopiekarni,gdziekobietaozdeformowanejtwarzybeznosa

sprzedałamituzinsłodkichrogalików.Chciałemtylkojeden,alepomyślałem,żemawystarczającodużoproblemów.Wózzestarzyznąwyłoniłsięzturkotemzmgły,abezzębnywoźnicaprzyjaźniedomniezagadał,leczmogłemodpowiedziećjedynie:„Excusez-moi,jeneparlepasleFlamand”–nacoonroześmiałsięjakKrólGoblinów.Dałemmurogalika.Miałbrudnąrękę,pokrytyparchemszpon.Wuboższejdzielnicy(uliczkiśmierdziałyściekami),dzieciakipomagałymatkomprzypompach,napełniającpopękanedzbankibrunatnąwodą.Wkońcudopadłamniecałatagorączka,usiadłemnaschodachkonającegowiatraka,żebyzłapaćoddech,otuliłemsięprzedwilgociąizapadłemwsen.Następne,copamiętam,toto,żejakaświedźmatrącamniekijemmiotłyiskrzeczycośjak:„Ziegie

doadmisschien?”–tylkomnieniecytuj.Błękitneniebo,ciepłesłońce,nigdzienawetjednejsmużkimgły.Zmartwychwstały,zamrugałem

Page 31: David mitchell atlas chmur

oczamiipoczęstowałemjąrogalikiem.Przyjęłagonieufnie,schowaładofartuchanapóźniejiwróciładozamiatania,mruczącpradawnąśpiewkę.Miałemszczęście,żemnienieokradziono.Podzieliłemsiękolejnymrogalikiemzpięciomatysiącamigołębi,kuzazdrościżebraka,więcjemuteżmusiałemdaćjeden.Poszedłemzpowrotemtąsamądrogą,którąchybaprzyszedłem.Wdziwnym,pięciokątnymokniebladasłużącaukładałafiołkiwwazoniezrżniętegoszkła.Dziewczętafascynująwinnysposób.Spróbujichkiedyś.Zastukałemwszybęizapytałempofrancusku,czynieuratowałabymiżycia,zakochującsięwemnie.Pokręciłagłową,aleobdarzyłamnierozbawionymuśmiechem.Zapytałem,gdziemogęznaleźćposterunekpolicji.Wskazałaskrzyżowanie.Człowiekrozpoznadrugiegomuzykawkażdymtowarzystwie,nawetwśródpolicjantów.Ma

najbardziejszalonespojrzenie,włosywnajwiększymnieładzieijestalbowygłodnialekościsty,albojowialnieprzykości.Tenfrancuskojęzycznyinspektor,grającynarożkuangielskimwmiejscowymtowarzystwieoperowym,słyszałoVyvyanieAyrsieiuprzejmienaszkicowałmimapędrogidoNeerbeke.Zainformacjęzapłaciłemmudwarogale.Zapytał,czyprzezLaMancheprzewiozłemtakżebrytyjskisamochód–jegosynpasjonowałsięaustinami.Powiedziałem,żeniemamsamochodu.Togozaniepokoiło.JakdostanęsiędoNeerbeke?Niejeździtamżadenautobus,niemaliniikolejowej,adwadzieściapięćmiltoupiorniedługaprzechadzka.Zapytałem,czymogępożyczyćnaczasnieokreślonyjegopolicyjnyrower.Odrzekł,żetoniecodziennaprośba.Zapewniłemgo,żesamjestemniecodzienny,iwyjaśniłemmuwskróciecharaktermejmisjidoAyrsa,najsłynniejszegoadoptowanegosynaBelgii(musiichbyćtakniewielu,żemożetonawetbyćprawda),wsłużbieeuropejskiejmuzyki.Powtórzyłemprośbę.Nieprawdopodobnaprawdasłużyczasemczłowiekowilepiejniżprawdopodobnafikcja,iwłaśnieteraztakbyło.Uczciwysierżantwziąłmniedoskładziku,gdziezagubionerzeczyoczekująswychprawowitychwłaścicieliprzezkilkamiesięcy(zanimtrafiąnaczarnyrynek)–lecznajpierwchciałusłyszećmojąopinięojegobarytonie.Uraczyłmnieeksplozją„Recitar!...Vestilagiubba!”zIPagliacci.(Głosdośćprzyjemnywdolnychrejestrach,alepowinienjeszczepopracowaćnadoddechem,ajegovibratodrżałojakzakulisowablachadorobieniagrzmotów).Dałemmukilkamuzycznychwskazówek;otrzymałempożyczkęwpostaciwiktoriańskiegoenfieldaplussznurdoprzywiązaniawalizyiteczkidosiodełka,atakżetylnybłotnik.Życzyłmibonvoyageidobrejpogody.Adriannigdyniemaszerowałdrogą,którąwyjechałemnarowerzezBruges(zbytgłęboko

naterytoriumHunów),niemniejczułempokrewieństwozmymbratem,oddychająctymsamympowietrzemnatejsamejziemi.NizinajestpłaskajakFens,alezaniedbana.Podrodzeposiliłemsięostatnimirogalikamiiwpobliżupodupadłychchatzatrzymałemsięnaparęłykówwody.Niktniemówiłzbytwiele,aleniktniepowiedział„Nie”.Przezwiatrwtwarzispadającywciążłańcuchpopołudniechyliłosięjużkuwieczorowi,nimwkońcudotarłemdoNeerbeke,wioski,wpobliżuktórejmieszkałAyrs.Milczącykowalpokazałmi,jakdostaćsiędoChâteauZedelghem,rozpracowującmojąmapęogryzkiemołówka.Ścieżkaporośniętapośrodkudzwonkamiikwiatamilnicyzaprowadziłamnieobokopuszczonejstróżówkidoniegdyśimponującejaleiwiekowychtopoliwłoskich.Zedelghemjestbardziejokazałeniżnaszeprobostwo;kilkarozpadającychsięwieżyczekzdobi

zachodnieskrzydło,leczniedorastajądoAudleyEndczywiejskiejsiedzibyCapon-Tenchów.Wypatrzyłemdziewczynęnakoniunaniskimwzgórzu,zwieńczonymrozłupanymbukiem.Minąłemogrodnikarozrzucającegosadzęprzeciwślimakomwogródkuwarzywnym.Nafrontowymdziedzińcunadmiernieumięśnionykamerdynerczyściłsilnikcowleya.Gdydostrzegł,

żesięzbliżam,wstałiczekałnamnie.Natarasie,naskrajutegofryzu,podkipiącąkwieciemglicynią,siedziałczłowieknawózkuinwalidzkimisłuchałradia.VyvyanAyrs,jakmniemam.Łatwiejszaczęśćmegomarzeniawłaśniesięurzeczywistniła.Oparłemrowerościanę,powiedziałemkamerdynerowi,żemamsprawęzjegopanem.Byłdość

uprzejmyizaprowadziłmnienatarasdoAyrsaorazzaanonsowałmojeprzybycieponiemiecku.Ayrstoledwiecieńczłowieka,jakbychorobawyssałazniegowszystkieżywotnesoki,alezatrzymałemsię

Page 32: David mitchell atlas chmur

iukląkłemnażużlowejalejce,jaksirPersivalprzedkrólemArturem.Naszauwerturamiałaprzebiegmniejwięcejnastępujący:–Dzieńdobrypanu.–Apankto,udiabła?–Toogromnyzaszczyt...–Pytam:kimpanudiabłajest?–RobertFrobisher,sir,zSaffronWalden.Jestem–byłem–studentemsirTrevoraMackerrasawCaius

CollegeiprzyjechałemażzLondynu,żeby...–AżzLondynurowerem?–Nie.PożyczyłemrowerodpolicjantawBruges.–Hmm.–Pełnanamysłuprzerwa.–Musiałpanjechaćwielegodzin.–Byłociężko,leczjakżewspaniale.Jakupielgrzymów,wspinającychsiępodgóręnakolanach.–Cotoznowuzabrednie?–Chciałemudowodnić,żeubiegamsięnaserio.–Serioubiegasiępanoco?–Oposadępańskiegoosobistegosekretarza.–Oszalałpan?Topytaniezawszejestbardziejpodstępne,niżsięwydaje.–Raczejnie.–Alejaniedawałemogłoszeniaopotrzebiesekretarza!–Wiem,sir,alepangopotrzebuje,nawetjeślijeszczepanotymniewie.Artykułw„Timesie”głosił,

żeniejestpanwstaniekomponowaćnowychdziełzpowoduchoroby.Niemogędopuścić,bypańskamuzykaprzepadła.Jeststanowczozbytcenna.Przyjechałemzatem,byoferowaćpanusweusługi.Cóż,nieprzegoniłmnie.–Mówiłpan,żejaksięnazywa?Powtórzyłem.–JedenzmłodychtalentówMackerrasa?–Szczerzemówiąc,sir,byłminiechętny.Jakjużsamprzekonałeśsięnawłasnejskórze,potrafiębyćintrygujący,gdysiępostaram.–Tak?Adlaczegóżto?–Wuczelnianymperiodykunapisałem,żejego6.Concertonaflet–odchrząknąłem–niewolniczo

naśladujeSaint-Saensazjegonajbardziejkwiecistegookresuprzeddojrzewaniempłciowym.Odebrałtoosobiście.–NapisałeśtakpanoMackerrasie?–Ayrssapał,jakbymuktopiłowałżebra.–Jamyślę,żeodebrał

toosobiście.Częśćnastępnajestkrótka.Kamerdynerwprowadziłmniedosalonuzdekoracjamiwkolorze

bladozielonym,nieciekawymFarquhardemzowcamiistogamizżętegozbożaidośćkiepskimholenderskimpejzażem.Ayrswezwałswojążonę,paniąvanOutryvedeCrommelynck.Zachowałapanieńskienazwisko–aprzytakimnazwisku,któżbymiałjejtozazłe?Panidomubyłachłodnouprzejmaispytała,czymsiędotejporyzajmowałem.Odpowiedziałemzgodniezprawdą,choćskryłemwyrzuceniezCaiusapodpłaszczykiemtajemniczejchoroby.Słowemniepisnąłemomychobecnychfinansowychtarapatach–imwiększe,tymofiarodawcybardziejniechętni.Oczarowałemichdostatecznie.Ustalono,żemogęzostaćwZedelghemprzynajmniejnatęnoc.Ayrsmiałranosprawdzićmojemuzycznetalentaiwtedypodjąćdecyzjęcodomojejpropozycji.Ayrsniepojawiłsięjednaknakolacji.Mojeprzybyciezbiegłosięzpoczątkiemnawiedzającegogo

codwatygodnieatakumigreny,podczasktóregoniewychodzizeswoichpokojówprzezcałydzieńczydwa.Mojeprzesłuchaniejestprzesunięte,ażsięlepiejpoczuje,więclosmójnadalwisinawłosku.

Page 33: David mitchell atlas chmur

Zrzeczymilszych–Piesporterihomaral’americainedorównywaływszystkiemuzkuchniImperialu.Zachęciłemgospodyniędorozmowy–myślę,żepochlebiałojej,ilewiedziałemojejsłynnymmężu,iwyczułamojąniekłamanąmiłośćdomuzyki.O,jedliśmytakżezcórkąAyrsa,młodąamazonką,którąkrótkowidziałemwcześniej.MlleAyrstorozmiłowanewkoniachstworzenielatsiedemnastu,którepomamieodziedziczyłozadartynos.Niemogłemwydobyćzniejjednegouprzejmegosłowaprzezcaływieczór.Czymożewidziaławemniepodejrzanegonaciągacza,któryostatnioniemaszczęściaiktóryzjawiłsię,żebyzwabićjejchoregoojcawewspaniałą,pogodnąstarość,doktórejonaniebędziemiaławstępuiniktjejtamniezaprosi?Ludziesąskomplikowani.Jużminęłapółnoc.Châteauśpi,więcijasiękładę.Twój

R.F.

Zedelghem3–vii–1931

Telegram,Sixsmith?Tytumanie!Błagam,nieprzysyłajichwięcej–telegramyzwracająuwagę!Tak,nadaljestemZagranicąi–tak,bezpiecznieukrytyprzedzbiramiBrewera.Podarłemnastrzępy

prośbęrodzicówowiadomość,gdziejestem,irzuciłemdoCam.Ojczulekjest„zaniepokojony”tylkodlatego,żewierzycieletrzęsąnim,abyzobaczyć,czyzrodzinnegodrzewaniespadnączasemjakieśbanknoty.Aledługiwydziedziczonegosynatosprawatylkoiwyłącznieowegosynainiczyjawięcej–uwierz,sprawdzałemprawnezawiłości.Maternie„panikuje”.Panikaogarniajątylkowtedy,gdywkarafcekończysięwhisky.MojeprzesłuchanieodbyłosięwpracownimuzycznejAyrsaprzedwczorajpolunchu.Sukcesniebył

powalający,delikatniemówiąc–niewiem,ilednituzabawię.Przyznam,żepewiendreszczmnieprzeszedł,gdyprzedtemusiadłemnataborecieprzyosobistymfortepianieVyvyanaAyrsa.Orientalnydywan,wyświechtanaotomana,bretońskikredenszastawionypulpitaminanuty,fortepianBösendorfera,kurant,wszystkiebyłyświadkamipoczęciainarodzinWariacjiMatrioszkowychijegocyklupieśniWyspyTowarzystwa.Gładziłemtęsamąwiolonczelę,którapierwszawibrowałaprzyUntergehenVioloncellokonzert.Słysząc,jakHendrickwiezieswegopanawmojąstronę,przestałemmyszkowaćiodwróciłemsięwstronędrzwi.Ayrspuściłmimouszumoje„Mamnadzieję,żeczujesiępanjużlepiej,panieAyrs”ikazał,bykamerdynerustawiłgowwózkutwarządooknanaogród.–Nowięc?–zapytał,gdybyliśmyjużsamiodpółminuty.–Dalej.Niechpanzrobinamniewrażenie.Zapytałem,cochceusłyszeć.–Tomuszęteżwybraćprogram?OpanowałpanTrzyślepemyszki?UsiadłemwięcprzybösendorferzeizagrałemsyfilitycznemugburowiTrzyślepemyszkinamodłę

zjadliwegoProkofiewa.Ayrsnieskomentował.Grałemdalej,jużsubtelniej,NokturnF-durSzopena.Przerwałmizjękiem.–Próbujemipanwsunąćdłońpodhalkę,Frobisher?GrałemDygresjęnatematLodovicoRoncaliiwłasnegoautorstwaV.A.,lecznimprzebrzmiały

pierwszedwatakty,zakląłjakszewc,walnąłlaskąwpodłogęipowiedział:–Odsamozaspokajaniasięślepnie,nieuczylipanategowCaiusie?Zignorowałemgoidokończyłemutwóridealniecodonuty.Przyfinałowychfajerwerkachpostawiłem

naK212wA-durScarlattiego,betenoireróżnycharpeggioipopisówakrobatycznych.Wjednymczydwóchmiejscachminiewyszło,aleniestarałemsięprzecieżoposadękoncertowegosolisty.Kiedyskończyłem,V.A.kiwałgłowąwrytmiesonaty,którawłaśniewybrzmiała,amożedyrygował

Page 34: David mitchell atlas chmur

zamazanymi,kołyszącymisiętopolami.„Okropnie,Frobisher,wynośmisięnatychmiastzdomu”dotknęłobymnie,aleniezdziwiło.Leczonzamiasttegoprzyznał:–Mapanzadatkinamuzyka.Ładnydzieńdzisiaj.Niechpanprzejdziesięnadstaw,pooglądakaczki.

Muszętrochępomyśleć,zanimpostanowię,czyznajdęsposóbwykorzystaniapańskich...talentów,czyteżnie.Wyszedłembezsłowa.Wyglądanato,żestarycapchcemnie,alewyłącznie,gdybędętakwdzięczny,

żeażżałosny.Gdybyportfelpozwalał,wynająłbymtaksówkęzpowrotemdoBrugesizarzuciłtenbłędnypomysł.Zawołałzamną:–Drobnarada,Frobisher,gratis.Scarlattibyłklawesynistą,niepianistą.Niezalewajgopantak

koloreminieużywajpedałudopodtrzymanianut,którychniepotrafipanpodtrzymaćpalcami.Odciąłemsię,żemuszętrochępomyśleć,zanimpostanowię,czyznajdęsposóbwykorzystaniajego...

talentu.Przeszedłemdziedziniec,gdzieogrodnikotwarzykoloruburakaoczyszczałzapchanązielskiem

fontannę.Pokazałemmu,żechcęrozmawiaćzjegopanią,itopronto–niejestnajbardziejlotny–aonzrobiłnieokreślonyruchrękąwstronęNeerbeke,udając,żetrzymakierownicę.Wybornie.Cóżteraz?Pooglądaćkaczki?Proszębardzo.MógłbymudusićparkęizawiesićwszafieV.A.Takimiałemczarnynastrój.Zakwakałemwięcizapytałemogrodnika:–Gdzie?Wskazałnabuk,ajegogestmówił„trzebapójśćtędy,itopodrugiejstronie”.Wyruszyłemwtamtym

kierunku,przeskoczyłemzarośniętyrów,alenimdotarłemdogrzbietuwzgórza,dobiegłmnieodgłoskońskiegogalopuipannaEvavanOutryvedeCrommelynck–odtejporymusijejwystarczyćzwykłeCrommelynck,bozabrakniemiatramentu–podjechaładomnienaswoimczarnymkoniu.Przywitałemją.OkrążałamniekłusemjakkrólowaBoadicea,znaczącomilcząc.–Ależdziśparno–zacząłempogawędkęzironią.–Myślę,żewciągudniabędziemymielideszcz,nie

uważapani?Nieodpowiedziała.–Panidresażjestlepszy,niżpanimaniery–dodałem.Nic.NapolurozległysięwystrzałyzdubeltówekiEvauspokoiławierzchowca.Wyjątkowyokaz,nie

możnamiećpretensjidokonia.ZapytałemEvęoimięrumaka.Odgarnęłaczarnespiralelokówzpoliczków.–J’aiapelleleponeyNefertiti,d’aprescettereined’Egyptequim’estsichere.–Izatoczyłakonia.–Proszę,tomówi!–zawołałemipatrzyłem,jakdziewczynagalopujeprzedsiebie,ażstałasiętylko

figurkązminiaturyvanDycka.Wystrzeliłemzaniągradpociskóweleganckimiłukami.ZwróciłemdziałanaChâteauZedelghem

irozwaliłemskrzydłoAyrsa,zmieniającjewdymiącąruinę.Przypomniałemsobie,wjakimkrajujesteśmy,iprzestałem.Zarozłupanymbukiemłąkaopadakustawowi,błękitnemujakornamentpejzażu,całemuwżabim

kumkaniu.Stawpamiętalepszeczasy.Rozwalającasiękładkałączywysepkęzbrzegiemirośnietammnóstworóżowychlilii.Odczasudoczasuzłoterybkiplusnąibłysnąjakpensywrzuconedowody.Kaczkimandarynkikwacząochleb,żebrzą,choćwdoskonaleskrojonymodzieniu–cośjakjasam.Jaskółkiuwiłygniazdawszopienałodziezpokrytychsmołądesek.Podrzędemgrusz–pozostałośćsadu?–położyłemsięwtrawieioddałembimbaniu,którątosztukędoprowadziłemdoperfekcjipodczasdługiejrekonwalescencji.Bimbaćilenićsiętotakróżnepojęcia,jaksmakowaćiżreć.Obserwowałemnapowietrznąrozkoszspółkującychważek.Słyszałemnawetdelikatnebzyczenieichskrzydełek,ekstatycznydźwięk,jakpapierowewstążkiwszprychachroweru.Przyjrzałemsiępadalcowi,badającemuminiaturowąAmazonięwokółkorzeni,gdzieleżałem.Byłocicho?Nie,niezupełnie.Dużopóźniejzbudziłymniepierwszekropelkideszczu.Cumulonimbusyosiągałymasękrytyczną.Pognałem

Page 35: David mitchell atlas chmur

cosiłwnogachzpowrotemdoZedelghem,żebysłyszećwuszachświstpędzącegopowietrzaiczuć,jaknatwarzspadająmipierwszewielkiekrople,bębniącejakpałeczkiksylofonu.Ledwomiałemczasprzebraćsięwjedynączystąkoszulęprzedgongiemnakolację.Pani

Crommelynckprzeprosiłamnie,leczjejmężowinadalniedopisywałapetyt,ademoisellewolałazjeśćsama.Jakdlamniewybornie.Duszonywęgorz,sosztrybuli,deszczpluskającyotaras.WprzeciwieństwiedoFrobisheriiiwiększościznanychmiangielskichdomów,posiłkiwchâteaunieodbywająsięwcałkowitymmilczeniuiMmeC.opowiedziałaminiecooswojejrodzinie.CrommelynckowiemieszkaliwZedelghemoddawiendawna,gdyBrugesbyłonajruchliwszymportemEuropy(takmipowiedziała,trudnodaćwiarę),coczyniłozEvyukoronowaniesześciuwiekówrozrodu.Nabrałemdotejkobietytrochęcieplejszegostosunku.Trzymasiępomęskuiwrogowejfifcepalipachnącemirrąpapierosy.Zauważyłabyjednaknatychmiast,gdybyjakieśkosztownościtajemniczozniknęły.Wprzeszłościmieliprzypadkinieuczciwejsłużby,jakwspomniała,anawetjednegoczydwóchpazernychzubożałychgości,jeślimógłbymuwierzyć,żeludziemogązachowywaćsiętakniegodnie.Zapewniłemją,żemoirodziceborykalisięzpodobnymproblemem,poczymzabrałemsięzawybadaniesytuacjiwsprawiemojegoprzesłuchania.–Tak,opisałpańskiegoScarlattiegojako„douratowania”.Vyvyangardzipochwałami–nieprzyjmuje

ichisamjestwnichbardzooszczędny.Mówi:„Kiedyludziecięchwalą,niekroczyszwłasnądrogą”.Zapytałembezogródek,czysądzi,żeAyrszgodzisięmnieprzyjąć.–Mamtakąnadzieję,Robercie.–(Innymisłowy„Poczekamy,zobaczymy”).–Musipanzrozumieć–

pogodziłsięztym,żejużnigdynieskomponujeanijednejnuty.Bardzoboleśnietoprzeżył.Przywracaćsobienadzieję,żemożecośjeszczestworzyć–cóż,toryzyko,któregopodjęciewymagarozwagi.Tematzamknięty.WspomniałemowcześniejszymspotkaniuzEvąiMmeC.orzekła:–Mojacórkajestarogancka.–Pełnarezerwy.–Perfekcyjniedobranaodpowiedź.Gospodynidolałamiwina.–Evamaniepokornąnaturę.Mążwbardzoniewielkimstopniuinteresowałsięwychowaniemjej

namłodądamę.Nigdyniechciałmiećdzieci.Ojcowieicórkipodobnozasobąprzepadają,prawda?Alenieoni.Nauczycieletwierdzą,żeEvajestprzykładna,aleskrytainigdyniepróbowałarozwinąćsięwkierunkimuzyki.Częstoczujęsiętak,jakbymjejwogólenieznała.NapełniłemkieliszekMmeC.itrochęsięrozweseliła.–Ależjanarzekam.Pańskiesiostrytozpewnościąnienagannieułożoneangielskieróżyczki,monsieur?RaczejwątpięwszczerośćjejzainteresowaniamemsahibamiFrobisherii,lecztakobietalubipatrzeć,

jakmówię,więcodmalowałemdowcipnekarykaturymojegozwaśnionegoklanu,kurozbawieniugospodyni.Wszyscybyliśmywnichtacyradośni,żeniemalzatęskniłemzadomem.Tegoranka–byłtoponiedziałek–Evaraczyłazasiąśćznamidośniadania–szynkizBradenham,

jajek,pieczywaiwszystkiegoinnego–aledziewczynakierowaławstronęmatkibłahepretensje,amojewtrętyzbywałachłodnym„oui”lubostrym„non”.Ayrsczułsięlepiej,więcjadłznami.HendrickzawiózłpotemichcórkędoBrugesnakolejnytydzieńszkolnychzajęć–Evamieszkawmieścienastancjiurodziny,którejcórkichodządotejsamejszkoły,vanEelowieczyjakośtak.Całechâteauodetchnęłozulgą,gdycowleyzniknąłwtopolowejalei(znanejjako„MnisiDukt”).TakbardzoEvazatruwaatmosferętegomiejsca.OdziewiątejzasiedliśmyzAyrsemwpracowni.–Kołaczemisiępogłowiemelodyjkanawiolę,Frobisher.Zobaczmy,czypotrafijąpanzapisać.Ogromniemnietesłowauradowały,bospodziewałemsięzaczynaćodnajprostszychrzeczy–

przepisywanianaczystobrudnopisówznutamietc.JeślipierwszegodniaudowodniłbymswąwartośćjakoobdarzoneemocjamiwiecznepióroV.A.,mojaposadabyłabyniemalpewna.Usiadłemzajegobiurkiemiznaostrzonym2Bwgotowości,zczystympapieremnutowymczekałem,ażpodyktujeminutypokolei.Nagleryknął:

Page 36: David mitchell atlas chmur

–Tadam!Ta-ta-tataditaditadidam!Zapisałpan?Tam!Tadidam!Terazciszej–ta-ta-ta-ttt-TAM!TATATAM!!!Czyzapisałem?Starybałwannajwyraźniejuważałsytuacjęzazabawną–tęwywrzeszczanąkakofonię

zapisaćbyłorówniełatwo,jakrykituzinaosłów–leczpokolejnychtrzydziestusekundachdotarłodomnie,żenieżartował.Próbowałemprzerwać,alebyłtakpochłoniętyukładaniemmuzyki,żenawetniezauważył.Popadłemwnajczarniejsząrozpacz,aAyrsryczałdalej.Mójplanbyłbeznadziejny.Comidogłowyprzyszło,wtedynaVictoriaStation?Przygnębiony,dałemmuprzejśćprzezcałyutwórwsłabejnadziei,żegdyjużrazułożyłgowgłowie,łatwiejmubędziepóźniejgoodtworzyć.–Koniec–oznajmił.–Mapan?Niechpantozanucijeszczeraz,Frobisher,iposłuchamy,jakbrzmi.Zapytałem,wjakiejtobyłotonacji.–H,oczywiście!–Jakiemetrum?Ayrspotarłpalcamiczołomiędzybrwiami.–Chcepanpowiedzieć,żeniezapisałpanmojejmelodii?Zcałychsiłpróbowałempamiętać,żepretensjeAyrsasąniedorzeczne.Poprosiłemgo,żebypowtórzył

melodiędużowolniejibynazywałpokoleikażdąnutę.Nastąpiłabolesnaprzerwa,jakmisięwydawałomniejwięcejtrzygodzinna,podczasktórejAyrszastanawiałsię,czywybuchnąć,czynie.Wkońcuwydałzsiebieumęczonewestchnienie.–Naczteryósme,przechodzącewosiemósmychpodwunastymtakcie,jeślipotrafipandotylu

zliczyć.–Pauza.Wspomniałemmojefinansowetrudnościizagryzłemwargi.–Wróćmywięcdosamegopoczątku.–Protekcjonalnapauza.–Jestpangotów?Powoli...Taaam!Jaka

tonuta?Przebrnąłemprzezkoszmarnepółgodziny,zgadującdźwiękinutaponucie.Ayrspotwierdzałlub

odrzucałmojedomysłyzmęczonymkiwnięciemlubkręceniemgłową.MmeC.wniosławazonzkwiatami;mojespojrzeniebłagałojąoratunek,alesamV.A.oznajmił,żenadzisiajkoniec.Gdyuciekałem,doszłymniesłowaAyrsa(wygłoszonetak,bymsłyszał?):–Dramat,Jocasto,chłopakniepotrafizapisaćnajprostszejmelodii.Równiedobrzemógłbymdołączyć

doawangardyirzucaćstrzałkamiwkawałkipapieruzapisanenutami.WdrugimkońcuhallupaniWillems–gospodyni–kierujedojakiegośniewidocznegopodwładnego

utyskiwanianamokrą,wietrznąpogodęijejwilgotnepranie.Lepiejjejsiępowodziniżmnie.Manipulowałemludźmidlakorzyści,zpożądanialubdlapożyczek,alenigdydladachunadgłową.Przegniłechâteauśmierdzigrzybemipleśnią.Pocojatuwogóleprzyjeżdżałem?Twój

R.F.

PS.„Kłopotliwasytuacjafinansowa”,cóżzastosownyzwrot!Nicdziwnego,żewszyscybiedacytosocjaliści.Muszęprosićcięopożyczkę.Zedelghemjestprowadzonewsposóbnajbardziejswobodnyzewszystkichznanychmidomów(dziękiBogu!Garderobakamerdyneramojegoojcajestzasobniejszawtejchwiliniżmoja),trzebajednakutrzymywaćpewienpoziom.Niemogęnawetdawaćnapiwkówsłużbie.Gdybyzostalimijacyśzamożniejsiprzyjaciele,poprosiłbymich,aleprawdajesttaka,żeniemamżadnych.Niewiem,jakprześlesztepieniądze–telegramemczywkilkukopertach,czyjaktam,aletotyjesteśnaukowcemiznajdzieszsposób.JeśliAyrspoprosi,żebymwyjechał,będęugotowany.Wieści,żeRobertFrobishermusiałżebraćopieniądzeuswoichbyłychgospodarzy,gdywyrzuciligo,bonienadawałsiędopracy,mogąprzeciecdoCambridge.Chybaumarłbymzewstydu,Sixsmith,słowodaję.NaBoga,wyślijmijaknajszybciej,iletylkomożesz.

Page 37: David mitchell atlas chmur

ChâteauZedelghem14–vii–1931

Sixsmith,chwałaRufusowibłogosławionemu,świętemupatronowiKompozytorówwPotrzebie,najwyższa

chwała,Amen.Twójprzekazpocztowydotarłbezpieczniedziśrano–opisałemcięgospodarzomjakoszaleniekochającegowuja,któryzapomniałomoichurodzinach.PaniCrommelynckpotwierdza,żeprzekazzrealizujęwbankuwBruges.Napiszęnatwojącześćmotet,apieniądzezwrócę,jaktylkobędęmógł.Możenawetszybciej,niżsięspodziewasz.Skutylodemhoryzontmoichsprawpowolitopnieje.PoupokarzającejpierwszejpróbiewspółpracyzAyrsemwróciłemdopokojuokropniezmarniały.Całepopołudniespędziłem,piszącdociebiełzawelamenty–takwogóle,tojespal,jeślijeszczejemasz–wielceniepewnycodoprzyszłychlosów.Odważyłemsięwyjśćnadeszczwkaloszachipelerynieiprzeszedłemsięnapocztęwwiosce.Mówiącszczerze,zastanawiałemsię,gdziebędęzamiesiąc.GongpaniWillemszawołałnasnakolacjęniedługopomoimpowrocie,alekiedywszedłemdojadalni,Ayrsczekałnamniesam.–Topan,Frobisher?–zapytałzgburowatościąwłaściwąstarszymludziom,próbującymzachowaćsię

subtelnie.–Frobisher,cieszęsię,żemożemypogawędzićnaosobności.Nowięcbyłemdziśranopodłydlapana.Przezchorobębywambardziej...bezpośredni,niżczasamiwypada.Przepraszam.Proszędaćjutrozrzędzącemustaremuczłowiekowijeszczejednąszansę,copannato?Żonapowiedziałamu,wjakimstaniemniewczorajznalazła?Lucillewspomniałaomojejnawpół

spakowanejwalizie?Odczekałem,ażmogłembyćpewien,żewmoimgłosieniebędziesłychaćulgi,ipowiedziałemmu,szlachetnie,żeniemaniczegozłegowtym,żektośmówi,comyśli.–Zbytnegatywnieodnosiłemsiędopańskiejpropozycji,Frobisher.Niebędziełatwowydobyćmi

muzykęzełba,alerówniedobrzemożemydaćszansenaszejspółce.Mapantalentmuzycznyiodpowiednicharakterdotejpracy.Żonamówi,żenawetpróbowałpankomponowania?Najwyraźniejmuzykajestjaktlendlanasobu.Przyodrobiniedobrejwolijakośbędziemysobieradzić,ażtrafimynawłaściwąmetodę.WtymmomenciezapukałapaniCrommelynck,zajrzaładośrodka,momentalniewyczułanastrój,jakto

niektórekobietypotrafią,izapytała,czymożechcemyuczcićtotoastem.Ayrszwróciłsiędomnie.–TozależyodtegotuotomłodegoFrobishera.Copannato?Zostaniepankilkatygodni,zwidokiem

nakilkamiesięcy,jeśliwszystkobędzieiśćdobrze?Aktowie,możeidłużej?Leczmusipanprzyjąćniewielkąpensję.Mojąulgęodegrałemjakozadowolenie,powiedziałemmu,żebędęzaszczycony,inieodrzuciłem

zmiejscaofertypensji.–Zatem,Jocasto,powiedzpaniWillems,żebyprzyniosłaPinotRouge1908!WznieśliśmytoastzaBachusaiMuzy,ipiliśmywinoosmakugłębokimjakkrewjednorożca.

PiwniczkaAyrsa–awniejokołosześciusetflaszek–jestjednąznajświetniejszychwcałejBelgiiizasługujenadrobnądygresję.Przetrwaławojnęniesplądrowanaprzezoficerów-Hunów,którzywZedelghemurządzilisztaboperacyjny,wszystkodziękisztucznejścianie,którąojciecHendrickazamaskowałwejściedoniej,nimcałarodzinauciekładoGöteburga.Bibliotekaiprzeróżneinnewiększerozmiaremskarbytakżeprzetrwaływojnęwpodziemiach(byłwnichniegdyśklasztornyskarbiec),zapieczętowanewskrzyniach.Prusacyprzetrząsnęlibudynekprzedkońcemwojny,alenigdynieodkrylipiwniczki.Zaczynanamsięustalaćpewiensposóbpracy.SchodzimyzAyrsemdopracownicodziennierano

Page 38: David mitchell atlas chmur

odziewiątej,oilepozwalająmuprzeróżneprzypadłościibóle.Jasiadamzafortepianem,Ayrsnaotomanie,palącswojepodłetureckiepapierosy,iprzyjmujemyjedenznaszychtrzechmodioperandi.„Rewizje”–prosimnie,żebymprzypomniałto,cozrobiliśmypoprzedniegoranka.Nucę,śpiewamalbogram,wzależnościodinstrumentu,aAyrspoprawiazapis.„Przebudowy”–mamprzetrząsaćstarepartytury,notesyikompozycje,niektórenapisanejeszczeprzedmoimurodzeniem,iznaleźćpasażalbokadencję,którąAyrsmgliściepamiętaichceocalić.Niezłapracadladetektywa.„Kompozycje”sąnajbardziejwymagające.Siadamdofortepianuipróbujędotrzymaćtempaciągowi„Szesnastka,H-G;całanuta,As–takprzezczterymiary,nie,sześć–ćwierćnuty!Fis–nie,nie,nie,Fis–i...H!Tam-tadi-tadi-taditam!”.(Przynajmniejterazilmaestronazywanuty).Albo,jeślijestwbardziejpoetyckimnastroju,możebyć:–Klarnet,Frobisher,tokonkubina,wioletocmentarnecisy,klawikordtoksiężyc,więc...niech

wschodniwiatrponiesietenakorda-molljeszczeprzezszesnastytaktidalej.Jakudobregolokaja(choćmożeszbyćpewny,żejestemznacznielepszy,niżzaledwie„dobry”),moja

pracaw90procentachpoleganazgadywaniumyśli.CzasemAyrspoprosimnieoartystycznąocenę,wstylu„Uważapan,żetenakordpasuje,Frobisher?”,albo„Czytenpasażwpisujesięwcałość?”.Jeślipowiem„nie”,Ayrspyta,coproponujęwzamian,irazczydwanawetzastosowałmojepoprawki.Tootrzeźwia.Ludziebędąkiedyśuczylisiętejmuzyki.OpierwszejAyrsjestjużwyczerpany.Hendrickwieziegodojadalni,gdzieprzylunchudołączadonas

paniCrommelynckiE.,jeśli,ozgrozo,wróciłanaweekendalbonaferie.Ayrsucinasobiedrzemkęwpopołudniowymupale.Jawtymczasiedalejprzetrząsambibliotekęwposzukiwaniuskarbów,komponujęwpracowni,czytamrękopisywogrodzie(białelilie,cesarskiekorony,trytomy,malwy,wszystkiejaskrawokwitnące),wybieramsięnaprzejażdżkirowerempodróżkachwokółNeerbekealbowędrujępookolicznychpolach.Zaprzyjaźniłemsięmocnozpsamiwwiosce.Pędzązamną,jakszczuryzaSzczurołapem.Miejscowiodpowiadająnamoje„Goedemorgen”i„Goedemiddag”–znanyjestemjakogośćwkasteel,któryzabawidłużej.Pokolacjinaszatrójkasłuchaczasemradia,jeślijestodpowiedniaaudycja,alboteżpłyt

nagramofonie(stolikowymodelHisMaster’sVoicewdębowympudle),zwyklewłasnychdziełAyrsapodbatutąsirThomasaBeechama.Gdymamygości,rozmawiamylubtrochęsłuchamymuzykikameralnej.WinnewieczoryAyrslubi,kiedyczytammupoezję,szczególnieulubionegoKeatsa.Szepczewersy,któreczytam,jakbyjegogłoswspierałsięnamoim.Przyśniadaniumuszęmuczytać„Timesa”.Choćjeststary,ślepyichory,Ayrszpowodzeniemdotrzymałbypolawdyskusjachjakiemuśuczelnianemutowarzystwu,choćzauważyłem,żerzadkoproponujealternatywydlasystemów,którewyśmiewa.„Liberalizm?Strachliwośćbogaczy.Socjalizm?Młodszybratzramolałegodespotyzmu,poktórymchceprzejąćschedę.Konserwatyści?Kłamią,gdymogą,aichnajwiększąblagąjestdoktrynawolnejwoli”.Jakiegochcepaństwa?„Żadnego.Imlepiejzorganizowanepaństwo,tymbardziejogłupialudzkość”.Choćstrasznyzniegocholeryk,AyrsjestjednąznielicznychosóbwEuropie,którejwpływchcę

odczuwaćwewłasnejtwórczości.ZmuzykologicznegopunktuwidzeniajestJanusogłowy.Jednagłowaspoglądanałożeśmierciromantyzmu,drugapatrzywprzyszłość.TowłaśniezategoAyrsaspojrzeniempodążam.Przyglądaniesię,jakstosujekontrapunktimieszabarwy,wfascynującysposóbprzydajeszlachetnościimojemujęzykowi.JużterazkrótkipobytwZedelghemnauczyłmniewięcej,niżtrzylatautronuKutasaMackerrasaijegoWesołejKapeliOnanistów.PrzyjacieleAyrsaipaniCrommelynckskładająregularnewizyty.Wieczoramimożemysięspodziewać

gości/gościaprzeciętniedwa,trzyrazywtygodniu.SoliściwdrodzepowrotnejzBrukseli,Berlina,Amsterdamuizjeszczeinnychmiejsc;towarzyszezlatmłodościnaFlorydzieczywParyżu;istaryznajomyMortyDhondtzŻoną.DhondtjestwłaścicielemjubilerskichszlifiernidiamentówwBrugesiwAntwerpii,władaniedokońcapewną,leczsporąliczbąjęzykówobcych,wymyślapiętrowe,

Page 39: David mitchell atlas chmur

wielojęzycznegrysłów,którewymagajądługichwyjaśnień,sponsorujefestiwaleirozgrywazAyrsemzawodywkopaniumetafizycznejpiłki.PaniDhondtjestjakpaniCrommelynckdopotęgidziesiątej–poprostustrasznazniejistota.PrzewodziBelgijskiemuTowarzystwuJeździeckiemu,samajeździbugattimDhondta,ajejpieszczoszkiemjestjedwabistypekińczykimieniemWei-wei.BezwątpieniapaniD.przewiniesięjeszczewkolejnychlistach.Zkrewnymikrucho:Ayrsbyłjedynakiem,aniegdyśwpływowarodzinaCrommelynckówprzejawiała

perwersyjnygeniuszwpopieraniuzawszezłejstronywrozstrzygającychmomentachwojny.Ci,którzyniepolegliwboju,wwiększościzubożeliiwymarlidoczasu,gdyAyrszżonąwrócilizeSkandynawii.InnizmarlinaobczyźniepoucieczcezEuropy.StaraguwernantkapaniCrommelynckikilkacherlawychciotekodwiedzająjąodczasudoczasu,alenieruchomiejąwtedycichowkącie,jakstarestojakinakapelusze.WzeszłymtygodniudyrygentTadeuszAugustowski,wielkiorędownikAyrsawswymrodzinnym

Krakowie,wpadłniezapowiedzianywdrugimdniuMigreny.PaniCrommelynckniebyłowdomuipaniWillemsprzyszładomniecałazdenerwowana,błagając,bymzabawiałsławnegogościa.Niemogłemsprawićzawodu.FrancuskiAugustowskiegojesttakdobryjakmójispędziliśmypopołudnie,łowiącrybyispierającsięododekafonistów.Onuważa,żetoszarlatani,janie.Opowiedziałmihistoryjkioorkiestrachzczasówwojnyijedenniemożliwieświńskikawał,którywymagagestykulacji,więcmusipoczekać,ażsięznowuzobaczymy.Złapałempstrąga,którymiałjedenaściecali,aAugustowskizłowiłpotworniewielkiegoklenia.Ayrspodniósłsięjużzłóżka,gdywróciliśmyozmierzchu,iPolakpowiedziałmu,jakietomaszczęście,żemniezatrudnił.Ayrswymamrotałcośnakształt„Notak”.Ujmującykomplement,Ayrs.PaniWillemsniebyłaażtakenchanteenaszymitrofeamizpołowu,alewypatroszyłaje,obsmażyłanasolonymmasełkuiwprostrozpływałysięwustach.Augustowskidałmiswojąkartęwizytową,gdyodjeżdżałnastępnegodniarano.UtrzymujeapartamentwLanghamCourtnapotrzebywizytwLondynieizaprosiłmnie,bymzatrzymałsięuniegonaprzyszłorocznyfestiwal.Jestemkrólemświata!ChâteauZedelghemniejestpełnymtajemniczychzakamarkówDomemUsherów,jaksięzdawało

napoczątku.Toprawda,zachodnieskrzydło,zzamkniętymiokiennicamiimeblamiwpokrowcachjest,jakożeśrodkipochłaniamodernizacjaiutrzymaniewschodniego,wopłakanymstanieiobawiamsię,żejużniedługowymagaćbędzierozbiórki.Pewnegodeszczowegopopołudniazbadałemtamtejszepokoje.Przeraźliwawilgoć;odpadającestiukiwiszącałewpajęczynach;nawygładzonychprzezniezliczonąliczbękrokówkamiennychposadzkachtrzeszcząpodbutamibobkizostawioneprzezmyszyinietoperze;gipsoweherbynadkominkamizatarłczas.Tosamoodzewnątrz–ceglanemurywymagająnowychfug,brakujedachówek,blankiodłamałysięileżąrozwalonenaziemi,deszcześciekająstrumieniamipośredniowiecznympiaskowcu.CrommelynckowieczerpaliniezłezyskizinwestycjiwKongu,leczanijedenmęskipotomeknieprzetrwałwojnyi„kwaterujące”nazamkuszwabywybiórczopatroszyłygozewszystkiego,cowartebyłorabunku.Wschodnieskrzydłonatomiasttosiedliskoprzytulne,choćprzysilnymwietrzebelkidachutrzeszczą

jaknastatku.Możnatukorzystaćzkapryśnegocentralnegoogrzewaniaiprostejinstalacjielektrycznej,iskrzącejikopiącejprądemprzyzapalaniuświatła.OjciecpaniCrommelynckbyłnatyleprzewidujący,bynauczyćcórkęzarządzanianieruchomościamiiterazMmeodnajmujeziemięsąsiadującymrolnikom–wydajemisię,żeposiadłośćdajeradęjakotakonasiebiezarobić.Atoosiągnięcie,któregonienależywdzisiejszychczasachlekceważyć.Evanadaljestnadęta,potwórjakmojesiostry,alenienawiść,jakązieje,dorównujejejinteligencji.

OpróczsłodkiejNefertiti,innejejzamiłowaniatowiecznepretensjeiauramęczennicy.Lubidoprowadzaćdołezbezbronnąsłużbę,anastępniewbiegaoburzona,ogłaszając„Onaznowupłacze.Mamo,niemożeszjejjakośwychować?”.Jużwie,żeniestanowięłatwegocelu,iprowadziwojnęnawyczerpanie:„Papo,jakdługopanFrobishermaunaszostać?”;„Papo,czypłaciszpanu

Page 40: David mitchell atlas chmur

Frobisherowityle,coHendrickowi?”;„Tylkopytałam,mamo,niewiedziałam,żeposadapanaFrobisheratodelikatnytemat”.Działaminanerwy,niechętniejejtoprzyznaję,aletakajestprawda.Wminionąsobotęmiałemzniąkolejnespotkanie–czyraczej„konfrontację”.Zabrałem„biblię”Ayrsa,TakorzeczeZaratustra,nakamiennymosteknadstawem,poktórymmożnaprzejśćnazarośniętąwierzbamiwysepkę.Popołudniubyłstrasznyupał;nawetwcieniupociłemsięjakmysz.Podziesięciustronachpoczułem,żetoNietzscheczytamnie,aniejajego,więcpoprzyglądałemsięnadwodnymowadomitraszkom,aorkiestrawmojejgłowiewygrywałaAirandDanceFredaDeliusa.Przesłodzony,tępobrzmiącykawałek,aleospałyfletjestcałkiemniezły.Apotemnagleznalazłemsięwrowietakgłębokim,żewidaćbyłotylkowąskiskraweknieba,

rozświetlonybłyskamijaśniejszymiodsłońca.Rówpatrolowałydzikusy,jeżdżącenaoklepnaolbrzymichbrązowychszczurachzezłowieszczymizębami.Szczurywyczuwaływęchemprzedstawicieliklasyrobotniczejirozrywałyichnastrzępy.Szedłemprzedsiebie,próbującwyglądaćzamożnieinierzucaćsięwpanicedoucieczki,kiedyspotkałemEvę.Zapytałem:–Apanicotu,udiabła,robi?Evaodpowiedziałazfurią!–Celacappartientamafamilledepuiscinqsiecles!Vousetesicicombiendetempsexactement?

Bientroissemaines!Alorsvousvoyez,jevaisoubonmesemble!WściekłośćEvybyłaniemalfizyczna,jakkopniakwtwarzpokornieniżejpodpisanego.Notak,

oskarżyłemjąobezprawnewtargnięcienaposiadłośćjejmatki.Nadobrejużotrzeźwionypodniosłemsięnanogi,caływprzeprosinach,iwyjaśniłem,żemówiłemprzezsen.Całkiemzapomniałemostawie.Wpadłemzmiejsca,jakkretyn!Przemoczonydosuchejnitki!

Naszczęście,stawsięgałmitylkodopasa,apanBógocaliłcennegoNietzschegoAyrsaprzedwspólnąkąpielą.GdyEvawkońcuopanowałaśmiech,powiedziałem,żemiłomiwidziećjąnietylkowwiecznychpretensjach.Odpowiedziałapoangielsku,żemamwłosycałewrzęsie.Niezostałominicinnego,jaktylkoprotekcjonalniepochwalićjejangielski.Odparowała:–Nietrzebawiele,żebyAnglikbyłpodwrażeniem.Poszedłemsobie.Niemogłemwymyślićżadnejciętejriposty,więctegosetawygrałaona.Uważajteraz,bobędęmówiłoksiążkachimamonie.Szperającporegałachzksiążkamiwmoim

pokoju,natrafiłemnadziwnywoluminzbrakującympoczątkiemichciałbym,żebyśodszukałmijakiśinnyegzemplarz.Zaczynasięna99stronie,brakujeokładek,awgrzbiecierwiesięszycie.Nailesięorientuję,jesttowydanydziennikpodróżyzSydneydoKalifornii,odbytejprzezpewnegonotariuszazSanFrancisconazwiskiemAdamEwing.Wspominacośogorączcezłota,więcmyślę,żetojakiśrok1849albo1850.DziennikbyłchybapośmiertniewydanyprzezsynaEwinga(?).Ewingprzypominaminieudacznikakpt.DelanozBenitoCerenoMelville’a,ślepegonawszelkiespiski–niewidzi,żejegozaufanydoktorHenryGoose(sic!)towampir,podsycającyjegohipochondrię,żebypowolipodtruwaćgodlapieniędzy.Jestcośpodejrzanegowrzekomejautentycznościdziennika–zabardzojestuporządkowany,jaknaprawdziwypamiętnik,ijęzykjakośniebrzmiprawdziwie–alektozadałbysobietrudpodrabianiadziennikaipoco?Kumejwielkiejirytacji,stronyurywająsięwpołowiezdaniajakieśczterdzieścikartekpóźniej,gdzie

oprawajestcaławstrzępach.Przetrząsnąłem,cholera,całąbibliotekęwposzukiwaniuresztydziennika.Bezpowodzenia.NieleżywnaszyminteresiezwracanieuwagiAyrsaipaniCrommelyncknanieskatalogowaneskarbybibliograficzne,więcjestemwniezłejkropce.ZapytałbyśOttoJanschazCaithnessStreet,czywiecokolwiekotymAdamieEwingu?Dopołowyprzeczytanaksiążkatojaknawpółskończonylistmiłosny.Załączamspisnajstarszychwydań,jakieznalazłemwbiblioteceZedelghem.Jaksamwidzisz,niektóre

pozycjesązsamychpoczątkówXVIIwieku,więcprześlijmiofertęJanscha,kiedytylkobędzieszmógł,iniechskneraprzebieranogami–wspomnijmimochodem,żeksiążkamiinteresująsięantykwaryści

Page 41: David mitchell atlas chmur

wParyżu.TwójR.F.

ChâteauZedelghem28–vii–1931

Sixsmith,drobnypowóddowzniesieniaszklanicy.DwadnitemuskończyliśmyzAyrsemnaszepierwsze

wspólnedzieło,krótkipoematsymfoniczny„DerTodtenvogel”.Wpostaci,wjakiejgoodkopałem,byłmdłąaranżacjąstaregogermańskiegohymnu,zarzuconąbezradniezpowodusłabnącegowzrokuAyrsa.Znaszejnowejwersjiwychynęłaciekawabestia.PobrzmiewaWagnerowskimPierścieniem,następnieroztapiagłównymotywwkoszmarzestrawińskości,nadktórymstrażtrzymająupiorySibeliusa.Makabryczne,rozkoszne,szkoda,żeniemożeszposłuchać.Nakoniecjestsolonaflet–nieżadnetamflecikowemotylki,aleśpiewprawdziwegotytułowegoptakaśmierci,któryjednakorzucaklątwęnapierworodnychinanajmłodszychzrodu.Augustowskiznowuwpadłwczorajzwizytą,wracajączParyża.Przeczytałpartyturęizasypałjątaką

liczbąpochwał,żechybamusiałpomagaćsobiewgłowiełopatą.Isłusznie!Tonajdoskonalszypoematsymfonicznystworzonyodczasówwojny,jakiznam;izapewniamcię,Sixsmith,żeładnekilkanajlepszychpomysłówjestmoich.Cóż,osobistysekretarzmusipogodzićsięztym,żezrzekasięswojejczęściautorstwa,aleniezawszełatwotrzymaćjęzykzazębami.Jednaknajlepszejeszczeprzednami–AugustowskichceosobiściedyrygowaćpremierowymwykonaniemzatrzytygodnienafestiwaluwKrakowie!Wstałemwczorajskoroświticałydzieńspędziłem,przepisującpartyturęnaczysto.Naglejakoś

przestaławydawaćmisiętakakrótka.Zacząłemwkońcusadzićkulfony,apięcioliniaodbiłamisiętrwalenapowiekach,aleskończyłemdokolacji.Opiliśmysukcespięciomabutelkamiwinanaczteryosoby.Nadeserbyłynajprzedniejszemuszkatele.JestemterazzłotymchłopcemZedelghem.Jużb.dawnoniebyłemniczyimzłotymchłopcemicałkiem

misiętopodoba.Jocastazaproponowała,żebymprzeniósłsięzgościnnegopokojudojednejzwiększych,nieużywanychsypialńnadrugimpiętrzeiściągnąłtamsobie,comisiętylkopodoba,zinnychpomieszczeńZedelghem.Ayrspropozycjępoparł,więcpowiedziałem,żechętnie.Byłemwniebowzięty,boMissNadętościstraciłasangfroidizajęczałacienko:–Możejeszczewpiszciegodotestamentu,mamo?Możezostawciemupółmajątku?–Odeszła

odstołubezpozwolenia.Ayrszachrypiałnatyległośno,żebyusłyszała:–Nareszcieodsiedemnastulatdziewczynamajakiśdobrypomysł.PrzynajmniejFrobisherzarabia,

docholery,naswojeutrzymanie.Gospodarzeniechcielinawetsłuchaćmoichprzeprosin,twierdzili,żetoEvapowinnamnie

przepraszać,iżewreszciemusisiępozbyćprekopernikańskiegoprzeświadczenia,żekręcisięwokółniejcaływszechświat.Balsamdlamychuszu!TakżewsprawieEvy:razemzdwudziestomakoleżankamizklasyjedzieb.niedługonakilkamiesięcydoSzwajcarii,żebyuczyćsięwsiostrzanejszkole.Balsamuporcjakolejna!Będzietak,jakbymiwypadłspróchniałyząb.Wmoimnowymwielkimpokojumożnagraćdeblawbadmintona;mamłożezbaldachimem,zktóregomusiałemstrzepaćzeszłorocznećmy;wielowiekowykurdybanodłazipłatamiześcianjakłuskismoka,alenaswójsposóbwyglądaciekawie;szklanakulawkolorzeindygo;szafazorzecha;sześćministerialnychfoteliisekreterazsykomorowegodrewna,przyktórejpiszętenlist.Przezgałęziewiciokrzewuwpadadużoświatła.Zpołudniowegookna

Page 42: David mitchell atlas chmur

widaćdereszowate,ozdobniestrzyżonekrzewy.Nazachodziekrowypasąsięnałące,awgłębi,zalasem,wznosisięwieżakościoła.Jejdzwonytoterazmójzegar.(PoprawdzieZedelghemszczycisięwielomazabytkowymizegarami,zktórychjednewybijajągodzinyzawcześnie,innezopóźnieniem,jakwminiaturowymBruges).WszystkowsumiejestopoziomczydwawyżejniżnaszepokojenaWhyman’sLane,opoziomczydwaniżejodSavoyualboImperialu,aleprzestronnietuibezpiecznie.Chybażezrobięcośniezręcznegolubzachowamsięniedyskretnie.Amówiąconiedyskrecji–niechmniediabli,Sixsmith,jeślimadameJocastaCrommelyncknie

zaczęładelikatniezemnąflirtować.Dwuznacznośćtego,comówi,spojrzeniaimuśnięciadłoniąsązbytwystudiowane,bymożnajewziąćzaprzypadek.Wiem,comyślisz.WczorajwieczoremstudiowałemwmympokojudziełaBałakiriewazokresumłodości,gdyzapukałapaniCrommelynck.Miałanasobierajtrok,aponiżejupiętychwgóręwłosówdoskonalewidaćbyłoponętnąszyję.–Mążchcesprawićpanuprezent–powiedziała,wchodząc,gdysięodsunąłem.–Proszę.Aby

upamiętnićukończenie„Todtenvogla”.Wiepan,Robercie–leniwierozciągaostatniesylabymojegoimienia–Vyvyanjestprzeszczęśliwy,żeznowupracuje.Nieczułsiętakrześkoodlat.Totylkodowódwdzięczności.Proszęjąwłożyć.–Podałamiprzepięknąkamizelęzjedwabiuwstyluottomańskim,owzorzezbytniezwykłym,bykiedykolwiekbyłwmodzielubwyszedłzmody.–Kupiłamją,gdyspędzaliśmymiesiącmiodowywKairze,byłwtedywpańskimwieku.Jużniebędziejejnosił.Odrzekłem,żeczujęsięzaszczycony,alezaprotestowałem,żeabsolutnieniemogęprzyjąćubrania

otakwielkiejsentymentalnejwartości.–Ależwłaśniedlategochcemy,bypanjąnosił.Przetykanajestnaszymiwspomnieniami.Proszęją

włożyć.Zrobiłem,naconalegała,aonapogładziłakamizelęrękąpodpretekstem(?)strzepnięciapyłka.–Proszępodejśćdolustra.Podszedłem.Stanęładosłowniekilkacalizamną.–Jestzbytpiękna,bylęgłysięwniejmole,prawda?Przytaknąłem.Najejtwarzyrozbłysłopodwójneostrzeuśmiechu.GdybyśmyżyliwjednejzrozdyszanychpowieściEmily,dłonieuwodzicielkiobjęłybytorsniewinnego

chłopca,aleJocastamawięcejsprytu.–Mapandokładnietęsamąfigurę,coVyvyanwpańskimwieku.Przedziwne,prawda?Tak,przytaknąłemznowu.Jejpaznokciewysunęłyspodkamizelkipasmomoichwłosów.Aninieprotestowałem,aniniezachęcałemjejdalej.Tegotypusprawypowinnysiętoczyćpowoli.

PaniCrommelynckwyszłabezsłowa.PrzylunchuHendrickdoniósł,żewłamanosiędodomudoktoraEgretawNeerbeke.Naszczęście,

nikomuniestałasiękrzywda,alepolicjawydałaostrzeżenie,byuważaćnaCyganówiwłóczęgów.Domynanocnależystaranniezamykać.Jocastęprzeszyłdreszczipowiedziała,żecieszysię,iżjestemwZedelghem,abyjąchronić.Przyznałem,żenieźledawałemsobiewEtonradęwwalcenapięści,choćmamwątpliwości,czypotrafiłbymrozprawićsięzcałymgangiemzbirów.MożetrzymałbymręcznikHendrickowi,aondałbyimniezłecięgi?Ayrsnicnatonieodrzekł,aletegowieczoruodwinąłlugerazserwetkinakolanach.Jocastarobiłamuwymówki,żepokazujepistoletprzykolacji,alenicsobieztegonierobił.–GdywróciliśmyzGöteburga,znalazłemtodraństwoschowanepodluźnądeskąwpodłodzewdużej

sypialni,byłnabity–wyjaśnił.–Pruskikapitanmusiałalbowpośpiechuuciekać,albodałsięzabić.Schowałgotampewniejakoswegorodzajupolisęubezpieczeniową,nawypadeknajściazbuntowanychżołnierzyczynieproszonychgości.Trzymamgoprzyłóżkuztychsamychpowodów.Zapytałem,czymogęgowziąćdoręki,boprzedtemtrzymałemtylkomyśliwskiestrzelby.–Ależoczywiście–powiedziałAyrs,podającmibroń.Poczułemdreszcznacałymciele.Założyłbymsięomójspadek,gdybymijeszczejakikolwiekzostał,

Page 43: David mitchell atlas chmur

żetendobrzeleżącywdłonikawałżelazaprzynajmniejrazjużzabił.–Więcwidzipan–śmiechAyrsabrzmiałnieszczerze–możeijestemstarym,ślepymkaleką,alepazur

mizostał.Staryślepiecmabrońib.niewieledostracenia.Niechpansobietylkowyobrazi,ilemógłbymnawyprawiać.Dotądniewiem,czytylkomisięwydawało,żesłyszęgroźbęwjegogłosie.WspaniałewieściodJanscha,aleniepowtarzajmutego.Wyślęcitrzytomy,októrychmówi,kiedy

będęwBrugesnastępnymrazem–naczelnikpocztywNeerbekelubibyćdociekliwy,nieufammu.Zachowajzwykłeśrodkiostrożności.Prześlijmojezyskinakontow1.BankuBelgijskim,OddziałGłówny,Bruges–Dhondtpstryknąłtylkopalcamiikierownikotworzyłmirachunek.Jestempewien,żenaliścieklientówmajątylkojednegoRobertaFrobishera.Najlepszawiadomośćzewszystkich:zacząłemznowusamkomponować.Twój

R.F.

Zedelghem16–viii–1931

Sixsmith,latozrobiłosięzmysłowe:zżonąAyrsazostaliśmykochankami.Niepanikuj!Tylkowsensie

cielesnym.Pewnejnocywminionymtygodniuweszładomojegopokoju,zamknęłazasobądrzwinaklucziżadneznasniewypowiedziałosłowa,kiedyzdjęłaubranie.Niechcęsięprzechwalać,alejejwizytaniebyładlamniezaskoczeniem.Taknaprawdęzostawiłemdlaniejszerokootwartedrzwi.Mówięci,Sixsmith,powinieneśkiedyśspróbowaćkochaćsięwzupełnejciszy.Całytenrwetesprzemieniasięwrozkosz,jeślitylkozasznurujeszusta.Gdyotwierasięciałokobiety,otwierasiętakżejejszkatułkazwierzeń.(Powinieneśsamichkiedyś

skosztować–kobiet).Czytomożedlatego,żesąbeznadziejnewkartach?PoAkcieIzwyklewolęspokojniepoleżeć,aleJocastanieprzestawałamówić,żywiołowo,jakgdybychciałaprzysypaćnaszczarnysekretwielomamniejszymi,szarymi.Dowiedziałemsię,żeAyrszaraziłsięsyfilisemwburdeluwKopenhadzepodczasdłuższejrozłąkiw1915rokuiodtamtejporyniemógłdawaćżonieprzyjemności;kiedyprzyszłanaświatEva,doktorpowiedziałJokaście,żeniebędziemogłamiećwięcejdzieci.B.rozważniewybieraokazjonalneromanse,alestanowczotwierdzi,żemadonichprawo.Utrzymuje,żenadalkochaAyrsa.Wyraziłemswojewątpliwościburknięciem.„Gadanie,żegdziemiłość,tamwierność”–odparowała–„tomit,którymężczyźniukulizwłasnegobrakupoczuciabezpieczeństwa”.RozmawialiśmyteżoEvie.Obawiasię,żezbytbyłazajętawpajaniemcórcepoczuciaprzyzwoitości

inigdyniemiałyczasusięzaprzyjaźnić,ateraz,jaksięwydaje,jestjużzapóźno.Tewszystkiebanalnetragediepogrążyłyjąwlekkimletargu,alebędziewprzyszłościbardzoostrożnawobecDuńczyków,ajużnapewno–duńskichburdeli.J.miałaochotęnadrugąturę,jakbychciałasiędomnieprzykleić.Nieoponowałem.Miałaciało

amazonki,bardziejsprężyste,niżzwykleudojrzałychkobiet,itechnikęlepsząniżwieleklaczy,którychdosiadałemzadziesięćszylingów.Podejrzewaćmożna,żekryjesięzatymdługaliniaogierów,zapraszanych,bypasłysięujejżłobu.Irzeczywiście,gdywłaśnieodpływałemwsen,powiedziała:–DebussyspędziłkiedyśtydzieńwZedelghem,przedwojną.Oilesięniemylę,spałwłaśniewtym

łóżku.Jakaśnieuchwytnanutawjejtoniepozwalałaprzypuszczać,żeznimtubyła.Całkiemmożliwe.

Page 44: David mitchell atlas chmur

Wszystko,conosispódnice–taksłyszałemoClaudzie,pozatymprzecieżbyłFrancuzem.KiedyLucillezapukałarano,bywnieśćmiwodędogolenia,byłemjużsam.Przyśniadaniu

J.zachowywałasięniedbale,podobniejakja,comniecieszy.Byłanawetlekkouszczypliwa,gdytrochędżemuspadłominaserwetę,nacoV.A.ażzwróciłjejuwagę.–Atycośtakacięta,Jocasto?Przecieżnietwojepiękneręcebędąprałytęplamę.Cudzołóstwowymagaodobustronduetunieladasztuczek,Sixsmith–jakwbridżukontraktowym

wystrzegajsiępartnerów,którzymniejumiejąodciebie,boskończyszwstraszliwejkabale.Winny?Wcale.Triumfuwodzicielacudzychżon?Niedokońca.NaAyrsajestemwdalszymciągu

raczejlekkowściekły.KtóregoświeczoruprzyszlinakolacjęDhondtowieipaniD.poprosiła,byktośzagrałnapianinie,żebymuzykapomogławtrawieniu,więczagrałemAniołazMons,utwór,którynapisałemnawakacjach,gdybyłemztobąnawyspachScillydwalatatemu,choćnieprzyznałemsiędoautorstwa,twierdząc,żeskomponowałgo„przyjaciel”.Ostatniogoprzepisywałem.Jestterazlepszyibiegniepłynniej,niżwodniste,mdławepastiszewschubertowskimstylu,jakieV.A.płodził,gdysammiałdwadzieścialat.J.iDhondtompodobałsiętakbardzo,żenalegalinabis.Zagrałemznowuledwiesześćtaktów,gdyV.A.zgłosiłniespotykanedotądweto.–Radziłbympańskiemuprzyjacielowi,bywyuczyłsięDawnychMistrzów,nimzaczniefigle

zNowoczesnością.Nibyniewinnauwaga.Alewymówiłsłowo„przyjacielowi”znaczącymtonem,którydałmi

dozrozumienia,żedoskonaleorientowałsię,kimbyłmójrzekomyprzyjaciel.ByćmożeużywałkiedyśtegosamegoforteluwdomuGriegawBergen?–Bezdokładnegoopanowaniakontrapunktuiharmonii–prychnąłV.A.–nigdyniebędzienikim

więcej,niżdomokrążnymsprzedawcągłupawychsztuczek.Niechpantoprzekażeodemnieswojemuprzyjacielowi.Zżymałemsięwmilczeniu.V.A.powiedziałJ.,żebynastawiłanagramofoniejegowłasny„Kwintet

DętySirocco”.Posłuszniezrobiła,conapastliwytyranchciał.NapocieszenieprzypomniałemsobieciałoJ.podletniąsukniązcrepedechineijakpożądliwiewsuwasiędomegołóżka.Wspaniale,nadrogamichlebodawcybędęnapawałsiędyskretniezwycięstwem.Dobrzemutak.Fanfaron,choćstaryichory,tonadalfanfaron.AugustowskiprzysłałenigmatycznytelegrampokoncerciewKrakowie.Tłumaczączfrancuskiego:

PIERWSZYTODTENVOGELZAGADKASTOPDRUGIEWYKONANIEBÓJKANAPIĘŚCISTOPPOTRZECIMUWIELBIENIESTOPCZWARTEROZGŁOSWCAŁYMMIEŚCIESTOP.Niewiedzieliśmy,cootymsądzić,ażzarazzatelegramemprzyszłypocztąwycinkizgazet,któreAugustowskiprzetłumaczyłnaodwrocieprogramukoncertu.Cóż,nasz„Todtenvogel”stałsięcausecelebre!Jakdotąd,wydajesię,żekrytycyzinterpretowalidezintegracjęwagnerowskichtematówjakofrontalnyataknaRzeszęNiemiecką.Bandanacjonalistycznychparlamentarzystówwymusiłanadyrekcjifestiwalupiątewykonanie.Filharmonia,mającnawzględziewpływykasowe,zgodziłasięzprzyjemnością.Ambasadorniemieckizłożyłoficjalnyprotest,więcszóstezostałowyprzedanewciągukolejnejdoby.WefekcieakcjeAyrsaposzybowaływgóręwszędzieopróczNiemiec,gdzienajwyraźniejokrzykniętogożydowskimdiabłem.KrajowegazetyzcałejEuropynapisałyzprośbąowywiad.Mamprzyjemnośćrozsyłaćwkażdymprzypadkuuprzejme,aczstanowczeodmowyproforma.–Jestemzajętykomponowaniem–gderaAyrs.–Jakchcąwiedzieć„comamnamyśli”,niech,

docholery,posłuchająmojejmuzyki.Ajednakrozkwitadziękitejcałejskierowanejnaniegouwadze.NawetpaniWillemsprzyznaje,

żeodczasumegoprzyjazduwpanawstąpiłnowyduch.WrogośćutrzymujesięnatomiastnafroncieEvy.Niepokoimnie,żewyczuwacośniedobregomiędzy

mnąamoimojcem.Publiczniezastanawiasię,dlaczegoniedostajężadnychlistówodrodzinyalboczemunieprzysłanomiżadnychubrańzdomu.Zapytała,czyczasemktóraśzmoichsióstrniechciałaby

Page 45: David mitchell atlas chmur

zniąkorespondować.Abywygraćnaczasie,obiecałem,żeprzedstawięsiostromjejpropozycjęibyćmożepoproszęcięokolejnefałszerstwo.Izróbjenajlepiejjakumiesz.SzczwanalisiczkatoniemalżeńskiewydanieMnieSamego.TegorokusierpieńwBelgiijestpiekielniegorący.Łąkajużcałapożółkła,ogrodnikobawiasię

pożarów,rolnicyniepokojąsięożniwa,alepokażmispokojnegorolnika,apokażęcizdrowegonaumyśledyrygenta.Zachwilęzaklejętękopertęipójdęprzezlasnadstawemnapocztęwwiosce.Niebyłobynajlepiej,gdybytekartkileżałysobie,ażznajdziejepewnamyszkującasiedemnastoletniapanna.Wsprawachważnych.Tak,spotkamsięzOttoJanschemwBrugesiosobiścieprzekażęmu

iluminowanerękopisy,aletymusiszpośredniczyćwewszelkichustaleniach.Niechcę,żebyJanschwiedział,zczyjejgościnykorzystam.Janschjestchciwym,chutliwymcwaniakiem,jakwszyscyhandlarze,tylkojeszczebardziej.Niewahałbysięużyćdrobnegoszantażu,żebyzbićcenę–albowręczzejśćzniejdozera.Powiedzmu,żechcęzapłatyodrazugotówką,wszeleszczącychbanknotach,niechzapomniojakichkolwiekumowachkredytowych.Wtedyprześlęciprzekazpocztą,wtymsumę,którąmipożyczyłeś.Wtensposóbbędzieszpozapodejrzeniami,jeśliwkradniesięjakieszachrajstwo.Jajużstraciłemdobreimięidlatego,jeślinaniegodoniosę,niczegojużniestracę.ToteżJanschowipowiedz.Twój

R.F.

ZedelghemWieczorem,16–viii–1931

Sixsmith,epistołaod„adwokata”mojegoojcatoistnymajstersztyk.Brawo.Przeczytałemjąnagłosprzy

śniadaniu–wzbudziłatylkochwilowezainteresowanie.ZnaczekpocztowyzSaffronWaldentoteżmistrzowskieposunięcie.Ażtrudnouwierzyć,żektóregośsłonecznegopopołudniaruszyłeśsięzlaboratoriumwEssex,żebysamemugowysłać.Ayrszaprosiłnaszego„panaCummingsa”,byodwiedziłmniewZedelghem,alepisałeś,żegoninasczas,więcpaniCrommelynckpowiedziała,żeHendrickodwieziemniedomiasta,żebymtampodpisałdokumenty.Ayrszrzędził,żestracicałydzieńpracy,alegdybyniezrzędził,tobynieżył.WyruszyliśmyzHendrickiemdziśtymisamymiokrytymiporannąrosądrogami,którymijechałem

narowerzewpołowielata.MiałemnasobieeleganckąmarynarkęAyrsa–sporaczęśćjegogarderobygrawitujewmojąstronę,gdyżkilkaubrańocalonychzImperialuzaczynasięjużprzecierać.Enfieldbyłprzywiązanysznuremdotylnegozderzaka,bymmógłdotrzymaćobietnicyzłożonejdobremukonstablowiioddaćmurower.Naszoprawnywwelinłupowinąłemdlakamuflażupapieremnutowym,bezktórego,jakwszyscywZedelghemwiedzą,nigdziesięnieruszam,iwepchnąłemwprzybrudzonychlebak,którysobieprzywłaszczyłem.Hendrickopuściłdachcowleya,więczamocnowiało,żebyrozmawiać.Jegomośćniemówiwiele,jakprzystałokomuśojegopozycji.Todziwne,aleodkądświadczęusługipaniCrommelynck,jestembardziejspiętyprzysłużącymjejmężaniżprzysamymmężu.(Jocastanadalokazujemiswąłaskę,cotrzylubczterynoce,choćnigdy,kiedywdomujestEva,cojestb.rozsądne.Wkażdymrazie,lepiejniezżeraćodrazucałejbombonierki).Mojeskrępowaniebierzesięzprzeczucia,żeHendrickmożewiedzieć.O,mynagórnychpiętrachgratulujemysobieprzebiegłości,alenicnieukryjesięprzedtymi,którzyzmieniająpościel.Niezamartwiamsiętym.NiewymagamodsłużbyBógwieczego,aHendrickjestwystarczającocwany,żebystawiaćnaswojąpanią,trzymającąwszystkowryzach,któramaprzedsobąjeszczewielelatżycia,niżnakalekiegoAyrsa,któregolosjestjużzgórywiadomy.NaprawdędziwnytenHendrick.Trudnogorozgryźć.Byłbyzniegodoskonałykrupier.

Page 46: David mitchell atlas chmur

Podwiózłmniedoratusza,odwiązałenfieldaizostawiłmnie,asampojechałzałatwiaćróżnesprawyiodwiedzić,jakmówił,starą,chorąbabkę.Pojechałemroweremprzeztłumturystów,uczniakówimieszkańcówmiastaizgubiłemsiętylkokilkarazy.Naposterunkuinspektor-muzyknarobiłwieleszumuzokazjimojejwizytyiposłałpokawęipączki.Byłzachwycony,żetakdobrzewszystkopotoczyłosięzmojąposadąuAyrsa.Kiedywkońcuodniegowyszedłem,byłajużdziesiąta,poranaspotkanie.Nieśpieszyłemsię.Zawszelepiej,gdykupcytrochępoczekają.JanschpodpierałbarwLeRoyaliprzywitałmnieswoim„Noproszę,aniechmnie,Niewidzialny

Człowiekwewłasnejosobie”.Przysięgam,Sixsmith,tenShylock,caływbrodawkach,zakażdymrazem,kiedygowidzę,wyglądacorazohydniej.Możegdzieśnastrychumaswójmagicznyportret,któryzkażdymrokiempięknieje?Niemogłemrozgryźć,dlaczegowydawałsiętakuradowanynamójwidok.Rozejrzałemsięposali,czyniemażadnychwierzycieli,którymktośdałcynk–jednonapotkanespojrzenieszczwanychoczuiwyrwałbymdodrzwi.Janschczytałmiwmyślach.–Cośtakipodejrzliwy,Roberto?Nienarobiękołopióraniegrzecznejkurce,któraznosijajkatak

pięknieiluminowane,prawda?Chodź–pokazałrękąbar–czegosięnapijesz,czymsięchcesztruć?Odrzekłem,żejużsamoprzebywaniezJanschemwjednympomieszczeniu,nawettakprzestronnym,

trujemniewystarczająco,więcchciałbymodrazuprzejśćdorzeczy.Zarechotał,poklepałmnieporamieniuizaprowadziłdosalki,którązarezerwowałdlanaszejtransakcji.Niktzanaminieposzedł,aletojeszczeoniczymnieświadczyło.Żałowałemteraz,żeniezorganizowałeśnamschadzkiwbardziejpublicznymmiejscu,abyzbiryTamaBreweraniemogłyzarzucićmiworkanagłowę,wepchnąćdobagażnikaiwywieźćzpowrotemdoLondynu.Wyjąłemksiążkizchlebaka,aonswojepince-nezzkieszenimarynarki.Janschobejrzałtomydokładnieprzybiurkupodoknem.Próbowałzbićcenę,twierdząc,żeksiążkisąwstanieledwie„przyzwoitym”,anie„dobrym”.Spokojnieowinąłemjezpowrotem,wsadziłemdochlebakaipozwoliłemżydowskiemusknerzegonić

zamnąpokorytarzu,ażprzyznał,żewoluminyrzeczywiściebyływ„dobrym”stanie.Dałemmusięuprosićzpowrotemdosalki,gdzieprzeliczyłembanknoty,powoli,ażdoliczyłemsięcałejuzgodnionejsumy.Jużpowszystkimwestchnął,żepuszczamgoztorbami,uśmiechnąłsiętymswoimuśmieszkiemipołożyłmiwłochatąłapęnakolanie.Powiedziałem,żetylkoksiążkimamdziśnasprzedaż.Zapytał,dlaczegointeresymająwykluczaćprzyjemność?Zpewnościąmłodzianowizdalaodkrajuprzydasiędrobnekieszonkowe?GodzinępóźniejzostawiłemJanschaśpiącego,ajegoportfelzupełniepusty.Udałemsięprosto

dobankupodrugiejstronieplacu,gdziezajęłasięmnąosobistasekretarkakierownika.Słodkiptakwypłacalności.JaklubimawiaćOjczulek,„Potczłowiekajestdlaniegonajlepsząnagrodą”(niechodzioto,żeonkiedykolwiekzbytniosięnapocił,przemawiajączambonynaswojejsynekurce).NastępnymprzystankiembyłsklepmuzycznyFlagstada,gdziekupiłemryzępapierunutowego,żebyzpowrotemwypchaćniąchlebak,nawypadek,gdybyczyjeśuważnespojrzeniemiałocośdostrzec.Wychodząc,zauważyłemparęszarychgetrównawystawieuszewca.Wszedłemikupiłemje.Wsklepietytoniowymzobaczyłempapierośnicęzszagrynowejskóry.Kupiłem.Zostałymidwiegodzinydozabicia.Wypiłemzimnepiwowkawiarni,potemjeszczejedno,ijeszcze

jedno,iwypaliłemcałąpaczkęwybornychfrancuskichpapierosów.PortfelJanschatożadenmagicznySezam,leczBógwie,żezjegopieniędzmiczujęsięjakwbajce.Potemznalazłemschowanywbocznejuliczcekościółek(unikałemmiejscpełnychturystów,żebyniewpaśćnagderliwychhandlarzyksiążek),pełenświec,cieni,smętnychmęczennikówikadzideł.Niebyłemwkościeleodtamtegoranka,gdyOjczulekmniewypędził.Drzwiwejściowecochwilagłośnotrzaskały.Zasuszonestaruszkiwchodziły,zapalałyświeczkę,wychodziły.Kłódkanagablociezwotamibyłazgatunkunajlepszych.Ludzieklękalidomodlitwy,niektórzyporuszaliustami.Zazdroszczęim,naprawdęzazdroszczę.ZazdroszczęteżBogu,żejestpowiernikiemichsekretów.Wiara,najmniejelitarnyklubnaświecie,manajbardziejprzebiegłegoportiera:zakażdymrazem,gdywchodzęprzezteszerokootwartedrzwi,okazujesię,żeznowujestem

Page 47: David mitchell atlas chmur

naulicy.Bardzostarałemsięmyślećosprawachanielskich,alewgłowiecałyczaswodziłempalcamipocieleJocasty.Nawetświęciimęczennicyzwitrażylekkomniepodniecali.Niesądzę,bymdziękitakimmyślommiałbliżejdoNieba.WkońcuprzepłoszyłmniestamtądmotetBacha–chórzyściniebylinawettacyźli,nieczekałoichwiecznepotępienie,aledlaorganistyjedynąnadziejąnazbawieniebyłostrzelićsobiewłeb.Nieomieszkałemmutegopowiedzieć–taktipowściągliwośćdobresąwrozmowieopogodzie,aleniemożnaowijaćsprawwbawełnę,gdychodziomuzykę.WwypielęgnowanychwkażdymcaluogrodachonazwieMinnewaterPark,paryzakochanych

przechadzałysiępodrękępośródwierzb,różanychkrzewówiprzyzwoitek.Ślepy,wychudzonyskrzypekgrał,proszącodatki.Alepotrafiłgrać.Poprosiłemo„Bonsoir,Paris!”izagrałztakimelan,żewcisnąłemmuwrękęnowiutkiepięćfranków.Zdjąłciemneokulary,sprawdziłznakwodny,przywołałzimieniaswegoulubionegoświętego,zebrałmiedziakiipopędziłprzezkwietnikijakwariat.Ktokolwiekwyraziłopinię,że„pieniądzeszczęścianiedają”,najwyraźniejmiałichowielezadużo.Usiadłemnażeliwnejławce.Dzwonyzegarawybiłypierwszą,nazmianębliskoidaleko.Urzędnicy

wypełzlizkancelariiprawnychibiurhandlowych,żebyzjeśćkanapkęwparkuipoczućświeżywietrzyk.Zastanawiałemsię,czyspóźnićsięnaautoHendricka,kiedyzgadnijktowkroczyłdoparku,bezprzyzwoitki,wtowarzystwiedwarazystarszegoodniejsamejpatyczakowategodandysa,zwulgarnązłotąślubnąobrączkąnapalcu,zbytpewnegosiebie.Zgadłeś.Eva.Ukryłemsięzagazetą,którąjakiśurzędnikzostawiłnaławce.Evaniedotykałasięzeswoimtowarzyszem,aleprzechadzalisiętużprzedemnąwaurzetakiejbezpośredniejintymności,jakiejnigdynieokazujewZedelghem.Zmiejscawyciągnąłemoczywistewnioski.Evaobstawiałapodejrzanegokonia.Mówiłgłośno,żebyzrobićwrażenienaobcychprzechodniach.–Człowiekwtedyżyjewswoimczasie,Evo,gdyonijemuwspółcześniuznajątesamerzeczy

zaoczywisteiniezastanawiająsięnadtym.Natomiastpopadawruinęwtedy,gdyczasysięzmieniają,aonnie.Dodam,pozwól,żeztejsamejprzyczynyupadającesarstwa.Szachrajpseudofilozofmniezadziwiał.DziewczynazprezencjąE.mogłaprzecieżzpewnością

znaleźćsobiekogoślepszego.ZachowanieE.równieżmniezdumiewało.Wśrodkudnia,wewłasnymmieście?Samachcesięzrujnować?AmożejestjednązlibertyńskichsufrażystekwstyluRossetti?Poszedłemzanimiwbezpiecznejodległościdojednegozszeregowychdomównadośćzamożnejulicy.Mężczyznarozejrzałsięjeszczebacznie,zanimwłożyłkluczdozamka.Przykucnąłemwzaułku.WyobraźsobieFrobisherazacierającegoręcezradości!Evawróciłapóźno,jakzwyklewpiątkowepopołudnia.Wprzedsionkumiędzyjejpokojem

adrzwiamidostajnistoiokazałedębowekrzesło.Tamsięusadziłem.Niestety,zatraciłemsięwakordachczystychdźwiękówstaregoszkłainiezauważyłemE.,jakpodjechałazeszpicrutąwdłoni,nawetniepodejrzewajączastawionejnaniąpułapki.–S’agit-ild’unguet-apens?Sivousvoulezdiscuteravecmoid’unproblemepersonnel,vous

pourriezmeprevenir?Takmniezaskoczyła,żegłośnozdradziłemwłasnemyśli.Evaprzyczepiłasiędojednegosłowa.–Nazywamniepan„donosicielką”?„Unemoucharde?”.Cen’estpasunmotaimable,MrFrobisher.

Sivousditesquejesuisunemoucharde,vousalleznuireamareputation.Etsivousnuisezamareputation,ehbien,iffaudraquejeruinelavotre!Zpewnymopóźnieniemotworzyłemogień.Tak,właśniecodojejreputacjichciałemudzielić

ostrzeżenia.JeślinawetcudzoziemiecbędącywBrugeswgościniewidziałją,jakprzestajewMinnewaterParkwczasiezajęćlekcyjnychzjakimśgruźliczympadalcem,jedyniekwestiączasupozostaje,kiedywszystkieplotkarkiwmieścienazwiskoCrommelynckAyrsobrzucąbłotem!Najpierwspodziewałemsiępoliczka,leczpochwilizaczerwieniłasięispuściłagłowę.Zapytała

potulnie:–Avezvousditamamerecequevousavezvu?

Page 48: David mitchell atlas chmur

Odrzekłem,żenie,jeszczenikomuniemówiłem.E.dobrzewymierzyławcel:–Igłupiopanzrobił,monsieurFrobisher,ponieważmamapowiedziałabypanu,żetajemniczy

„schadzkowicz”tomonsieurvandeVelde,dżentelmen,uktóregorodzinymieszkamwczasieszkoły.JegoojciecjestwłaścicielemnajwiększychzakładówamunicjiwcałejBelgiiiszanowanągłowąrodziny.Wśrodęmieliśmylekcjetylkodopołowydnia,więcmonsieurvandeVeldebyłtakuprzejmy,żetowarzyszyłmiwdrodzepowrotnejzbiuradodomu.Jegocórkimiałypróbęchóru.Szkoleniepodobasię,gdywychowankichodząsamepomieście,nawetzadnia.Widzipan,wparkachkręcąsięszpicle,sprośniszpicle,którzyczekajątylko,żebyzszargaćjakiejdziewczyniereputację,lubteżczyhająnaokazję,byjąszantażować.Blefujeczydostałemrykoszetem?Postanowiłemsięasekurować.–Szantażować?Sammamtrzysiostryiniepokoiłemsięopanireputację!Towszystko.Delektowałasięprzewagą.–Ahoui?Commec’estdelicatdevotrepart!Proszęmipowiedzieć,panieFrobisher,cotakwłaściwie

panmyślał,żemonsieurvandeVeldezemnązrobi?Czybyłpanszaleńczozazdrosny?Jejpaskudnabezpośredniość–jaknadziewczynę–całkiemzbiłamnieztropu.–Cieszymnie,żetoprostenieporozumieniezostałowyjaśnione–przybrałemnajbardziejnieszczery

zuśmiechów–proszęprzyjąćnajszczerszeprzeprosiny.–Przyjmujępańskienajszczerszeprzeprosinydokładniewtymsamymduchu,wjakimsąskładane.–

E.oddaliłasiędostajni,ześwistemwymachującszpicrutą,jaklwicaogonem.Poszedłemdopracownimuzycznej,byzapomniećotym,jakżałośniewypadłem,ioddaćsię

diabelskiemuLisztowi.Zwyklezłatwościąwygrywam„LaPredicationauxOiseaux”,aleniewtenpiątek.DziękiBogu,E.wyjeżdżajutrodoSzwajcarii.Gdybykiedykolwiekodkryłaprawdęonocnychwizytachjejmatki–wolęnawetotymniemyśleć.Dlaczegoniemogęnigdyspotkaćchłopca,któregomógłbymowinąćsobiewokółpalca(inietylkopalca),zatokobietyzZedelghemwygrywajązemnązakażdymrazem?Twój

R.F.

Zedelghem29–viii–1931

Sixsmith,siedzęwszlafrokuprzysekreterze.Dzwonkościoławybijapiątą.Kolejnyzłaknionyświt.Świecacała

sięjużwypaliła.Tobyławyczerpującanoc,wszystkostanęłonagłowie.J.przyszładomniedołóżkaopółnocyipodczasnaszychakrobacjiktośzałomotałdodrzwi.Groteskapełnagrozy!DziękiBogu,J.,wchodząc,zamknęłazasobądrzwinaklucz.Ktościągnąłzaklamkęinieprzerwaniełomotał.Strachmożenadaćmyślomostrościtaksamo,jakijepomieszać,iwspomniawszymegoDonJuana,ukryłemJ.podstertąkołderiprześcieradełwskotłowanymłóżku,atakżenapołyrozsunąłemzasłonę,bypokazać,żeniemamnicdoukrycia.Poczłapałemprzezpokój,całyczasniewierząc,żetowszystkodziejesięnaprawdę,iumyślnie

wpadającnaróżneprzedmioty,byzyskaćnaczasie.Gdydotarłemdodrzwi,zawołałem:–Cosię,udiabła,dzieje?!Palisię?!–Otwieraj,Robercie!–Ayrs!Możeszsobiewyobrazić,żegotówjużbyłemuchylaćsięprzedkulami.Wdesperacjizapytałem,która

Page 49: David mitchell atlas chmur

godzina,żebyzyskaćjeszczechoćjednąchwilę.–Cozaróżnica?Niewiem!Mammelodię,chłopcze,naskrzypce.Todariniemogęprzezniego

zasnąć,więcmusiszjądlamniezapisać,itoteraz!Czymogłemmuzaufać?–Atoniemożepoczekaćdorana?–Nie,docholery,niemoże,Frobisher.Uciekniemi!–Tomożejednakzejdziemydopracowni?–Zbudzimywtedycałydomi,nie,wszystkienutysąjużnamiejscu,wmojejgłowie!Powiedziałemmuwięc,żebychwilępoczekał,kiedyzapalałemświecę.Otworzyłemdrzwi,azanimi

stałAyrs,trzymającjednąlaskęwprawejijednąwlewejręce.Wświetleksiężycawswojejkoszulinocnejwyglądałjakmumia.ZanimstałHendrick,milczącynastraży,niczymindiańskitotem.–Wpuszczajmnie,wpuszczaj!–Ayrsprzepchnąłsięobokmnie.–Znajdźpióro,weźczystypapier

nutowyizapallampę,prędko.Dolicha,pocozamykaszdrzwinaklucz,skorośpiszprzyotwartymoknie?Prusacydawnojużsobieposzli,aduchyprzezdrzwiitakprzejdą.Wybełkotałemjakieśbrednie,żeniemogęzasnąć,kiedypokójniejestzamkniętynaklucz,aleonnie

słuchał.–MasztupapiernutowyczymamposłaćHendricka,żebyprzyniósł?Przezulgę,jakąodczułem,gdyokazałosię,żeV.A.nieprzyszedł,bynakryćmnienatrykaniużony,jego

wtargnięcieiżądaniawydałymisięmniejniedorzeczne,niżbyływistocie,więcpowiedziałem,żetak,mampapier,mampióro,zaczynajmy.Ayrsmiałzbytsłabywzrok,bydojrzećcokolwiekpodejrzanegowfałdachmojejpościeli,alenadalpewnezagrożeniestanowiłHendrick.Niepowinnosiępolegaćnadyskrecjisłużących.KiedyHendrickpomógłpanuusiąśćnakrześleiokryłmuramionapledem,powiedziałem,żezadzwonimyponiego,gdyjużskończymypracować.Ayrsniesprzeciwiłsięmymsłowom–całyczasjużcośnucił.KonspiracyjnybłyskwokuH.?Wpokojubyłozbytciemno,bymmógłmiećpewność.Służącyskłoniłsięlekko,wsposóbniemalniezauważalny,ioddaliłsięjaknadobrzenaoliwionychkółeczkach,delikatniezamykajączasobądrzwi.OchlapałemsobietrochętwarzwodąnadmiskąiusiadłemnaprzeciwkoAyrsa,niepokojącsię,żeJ.

możezapomniećoskrzypiącejpodłodzeispróbowaćpocichuwymknąćsięnapalcach.–Gotów.Ayrsnuciłsonatę,taktzataktem,potemmówił,jakietonuty.Wkrótcepochłonęłamnieosobliwość

jegominiatury,mimowszystkichokoliczności.Rzeczrozhuśtanajestodekstremumdoekstremum,cyklicznie,krystalicznieczysto.Skończyłpodziewięćdziesiątymszóstymtakcieipowiedziałmi,żebyoznaczyćzapistriste.Potemzapytałmnie:–Icopanmyśli?–Samniewiem.Zupełnieniewpanastylu.Wniczyimstylu.Alehipnotyzuje.Ayrsopadłnakrzesłoisiedziałàlaolejnyobrazprerafaelitów,zatytułowanySytamuzaodrzucaswą

marionetkę.Ptasiśpieważkipiałwgodzinieprzedświtaniem.PomyślałemokrągłościachJ.włóżku,kilkajardówodemnie,anawetpoczułemwewnątrzniecierpliwedrgnienie,bytamsięzniąznaleźć.ChociażrazV.A.niebyłpewnysiebie.–Śniłmisię...koszmarokawiarni,rzęsiścieoświetlonej,alepodziemią,bezżadnegowyjścia.Sam

jużbardzo,bardzodługonieżyłem.Wszystkiekelnerkimiałytęsamątwarz.Wszyscyjedlimydło,adopiciabyłytylkofiliżankimydlanejpiany.Wkawiarnigrałamuzyka–kiwnąłzmęczonympalcem–właśnieta.ZadzwoniłempoH.ChciałemjaknajszybciejpozbyćsięAyrsazpokoju,zanimjasnośćporanka

ujawnijegożonęumniewłóżku.PominucieH.zapukał.Ayrswstałipokuśtykałdodrzwi.Nieznosi,jakktokolwiekwidzi,żepotrzebujepomocy.–Dobrarobota,Frobisher.–Jegogłosdobiegłmniezkorytarza.

Page 50: David mitchell atlas chmur

Zamknąłemdrzwiigłębokoodetchnąłemzulgą.Wsunąłemsięzpowrotempodkołdrę,gdziemójaligatorzpościelowychbagienzatopiłdrobnezębywmłodejofierze.Właśniezaczęliśmynamiętny,pożegnalnypocałunek,kiedy,cholera,drzwiznówotwarłysię

zeskrzypieniem.–Jeszczecoś,Frobisher!MatkoWszelkichZberezeństw,niezamknąłemdrzwinaklucz!Ayrspodryfowałwstronęłóżka,jak

wrak„Hesperusa”.J.skryłasięzpowrotemwpościeli,podczasgdyjawydawałemnieartykułowane,pełnezdziwieniadźwięki.DziękiBogu,Hendrickczekałnazewnątrz–przypadekczywyczucietaktu?V.A.odnalazłkoniecłóżkaiusiadłnanimzaledwiekilkacaliodwzgórka,którybyłJ.GdybyJ.terazkichnęłaczykaszlnęła,nawetstary,ślepyAyrsbysiędomyślił.–Ciężkitemat,więcpoprostutozsiebiewyrzucę.Jocasta.Nienależydokobietzbytwiernych.

Znaczy...wmałżeństwie.Przyjacieledająmidozrozumienia,żezachowujesięniedyskretnie,wrogowiedonosząoromansach.Czykiedykolwiek...wobecpana...no,wiepan...?Pomistrzowskunadałemmemugłosowiszytwność.–Nie,sir,chybaniewiem,comapannamyśli.–Darujsobiewstydliwość,chłopcze.–Ayrsnachyliłsiębliżej.–Czymojażonakiedykolwiekczyniła

panuawanse?Mamprawowiedzieć!Ostatkiemsilnejwolipowstrzymałemnerwowychichot.OdoddechuJocastywilgotniałomiudo.

Musiałagotowaćsiężywcempodkołdrą.–Janienazywałbym„przyjacielem”nikogo,ktorozpuszczatakobrzydliweplotki.Jeżelichodzi

opaniąCrommelynck,wydajemisiętorównieniesmaczne,coniedopomyślenia.Jeśli–jeśli!–zpowodu,samniewiem,załamanianerwowego,miałabysięzachowaćtaknieprzyzwoicie,tocóż,szczerzemówiąc,panieAyrs,napanamiejscuzapytałbymraczejoradęDhondtaalboporozmawiałzdr.Egretem.–Sofistykajestdoskonałązasłonądymną.–Więcniedostanęodpanaprostejodpowiedzi?–Dostaniepanprostąodpowiedźwdwóchprostychsłowach.„Stanowczonie!”.Imamnadzieję,

żetymsamymzamknęliśmytemat.Ayrsmilczałkilkadługichchwil.–Frobisher,jestpanmłody,bogaty,inteligentnyizcałąpewnościąnieodstraszapankobiet.Nie

dokońcarozumiem,dlaczegopantuzostał.Wspaniale.Robiłsięsentymentalny.–JestpanmoimVerlainem.–Achtak,mójmłodyRimbaudzie?Togdziejestpańska„saisonenenfer”?–Mamjąwszkicach,wgłowie,wtrzewiach.Jestmojąprzyszłością.Niebyłempewny,coczułAyrs–rozbawienie,litość,nostalgięczywstręt.Wyszedł.Zamknąłemdrzwi

naklucziwróciłemdołóżkaporaztrzecitejnocy.Wrzeczywistościsypialnianafarsapotrafigłębokozasmucać.Jocastawydawałasięnamniezła.–Coznowu?–warknąłem.–Mójmążciękocha–rzekłażona,wkładającubranie.Zedelghemcałesięporusza.Rurywydajądźwiękijakstareciotki.Myślałemomoimdziadku,którego

przewrotnygeniuszominąłpokoleniemojegoojca.KiedyśpokazałmiakwatintępewnejświątyniwSyjamie.Niepamiętamjejnazwy,aleodkądjakiśuczeńBuddynauczałtamprzedwiekami,każdyzbójeckikról,tyranimonarchaowegokrólestwawzbogacałtomiejsceowieżezmarmuru,wonnearboreta,kopułyzdobnezłotymiliśćmi,bogatemalowidłanałukowychsklepieniach,oczyposągówzastępowałszmaragdami.GdyświątyniawkońcurównaćsiębędzieswojejodpowiedniczcewZiemiCzystej,tegodnia,jakgłosilegenda,ludzkośćwkońcuosiągnieswójceliCzasdobiegniekońca.Przychodzimidogłowy,żedlaludzi,takichjakAyrs,owąświątyniąjestcywilizacja.Ludzkiemasy,

Page 51: David mitchell atlas chmur

niewolnicy,chłopiipiechotawojskżyjąsobiewszczelinachmiędzykocimiłbami,nieświadominawetwłasnejignorancji.Aleniewielcypolitycy,naukowcy,artyści,aprzedewszystkimkompozytorzytegowieku,wszystkichwieków,którzywcywilizacjipełniąrolęarchitektów,murarzyikaznodziejów.Ayrsuważa,żenaszymzadaniemjestsprawić,bycywilizacjajeszczebardziejolśniewała.Najgłębszym,lubteżjedynympragnieniemmojegopracodawcy,jeststworzyćminaret,naktórydziedzicePostępuzatysiąclatwskażąipowiedzą„Patrzcie,toVyvyanAyrs!”.Jakżeprostackajesttatęsknotazanieśmiertelnością,jakpróżna,jakbłędna.Kompozytorzygryzmolą

ledwierysunkinaścianachjaskiń.Muzykęczłowiekpiszedlatego,żezimatrwawiecznieiżebezniejwilkiiśnieżycejeszczeprędzejbygodopadły.Twój

R.F.

Zedelghem14–ix–1931

Sixsmith,odwiedziłnasdziśnapodwieczorkusirEdwardElgar.Nawettymusiałeśonimsłyszeć,ignorancie.

Zwykle,gdyktośpytaAyrsa,cosądzioangielskiejmuzyce,mówi:„Ojakiejangielskiejmuzyce?Niematakiej.NiemaodczasuPurcella!”idąsasięcałydzień,jakbytopytającywinienbyłReformacji.Ayrs

zapomniałjednakowszelkiejwrogościwjednejchwili,gdytylkosirEdwardzatelefonowałdziśranozhoteluwBrugeszpytaniem,czyAyrsznalazłbydlaniegogodzinkęczydwie.Ayrsurządziłpokazzrzędliwości,alepotym,jakzadręczałpaniąWillemsustaleniamicodopodwieczorku,widaćbyło,żecałybyłzsiebiezadowolony.Naszszacownygośćprzyjechałopółdotrzeciej,ubranywciemnozielonąpelerynęwstyluszkockim,pomimodośćładnejpogody.StanjegozdrowianiewielejestlepszyodkondycjiV.A.RazemzJ.przywitaliśmygonaschodachZedelghem.–WięctopanjestnowąparąoczuVyva?–powiedział,gdyuścisnęliśmysobiedłonie.Odrzekłem,żewidziałemgowielokroć,jakdyrygowałnafestiwalu,cosprawiłomuprzyjemność.

ZaprowadziłemkompozytoradoSaliSzkarłatnej,gdziejużczekałAyrs.Przywitalisięobajciepło,alejakbyuważali,żebysięwzajemniepoobijać.Edgarowimocnodokuczaischias,aV.A.nawetwlepszedniwyglądastrasznieprzypierwszymspotkaniu,aprzydrugimjeszczegorzej.Podanopodwieczorekiobydwajpogrążylisięwrozmowieopracy,niezwracającwiększejuwaginaJocastęinamnie,alefascynowałomnie,żemogęichsłuchać,pozostającniezauważonym.OdczasudoczasusirE.spoglądałnanas,byupewnićsię,czyniemęczygospodarza.–Absolutnienie.–Uśmiechaliśmysięwodpowiedzi.Ostrospieralisięorzeczytakiejaksaksofonyworkiestrach,oto,czyWebernjestOszustem,czy

Mesjaszem,opatronatipolitykęwmuzyce.SirE.oznajmił,żepodługimokresieuśpieniapracujenadtrzeciąsymfonią–zagrałnamnawetnapianiniewstępnewersjeMoltomaestosoiAllegretto.Ayrsbardzochciałudowodnić,żeteżjeszczenieporamuumierać,ikazałmizaprezentowaćkilkaniedawnoskończonychszkiców–przepięknych.KilkapustychbutelekpiwatrapistówpóźniejzapytałemElgaraomarszePomp&Circumstance.–Ależpotrzebowałempieniędzy,chłopczedrogi.Tylkoniemównikomu.Królmożezażądaćodemnie

zpowrotemszlacheckiegotytułu.Ayrswpadłnatowspazmyśmiechu.–Zawszemówię,Ted,żeabytłumzakrzyknął„Hosanna”,najpierwtrzebawjechaćdomiastanaośle.

Page 52: David mitchell atlas chmur

Najlepiejtyłem,opowiadającgawiedziniestworzonehistorie,naktóretakczeka.SirE.słyszałoprzyjęciu„Todtenvogla”wKrakowie(wyglądanato,żesłyszałotymcałyLondyn),

więcV.A.posłałmniepopartyturę.GdywróciłemdoSaliSzkarłatnej,naszgośćwziąłPtakaŚmiercinafotelprzyoknieiczytałgoprzezmonokl,podczasgdyAyrsijaudawaliśmy,żecośnaszajmuje.–Człowiekwnaszymwieku,Ayrs–odezwałsięnareszcieE.–niemaprawadotakichśmiałychidei.

Skądjebierzesz?V.A.nadąłsięjakrozradowanaropucha.–Wygrałemchybawkilkustarciachstrażytylnej,wojujączezniedołężnieniem.MójRobert

udowadnia,żejestcennymnabytkiemjakoadiutant.Adiutant?Jestemjegogenerałem,dostudiabłów,aontostarytyran,panującydziękiwspomnieniu

własnejwyblakłejsławy!Uśmiechnąłemsiętaksłodko,jaktylkoumiałem(jakbyodtegozależało,czytuzostanę.Pozatym,sirE.możesiękiedyśprzydać,więcniemacozostawiaćwrażeniapieniacza).PodczaspodwieczorkuElgardzauważył,oilelepszajestmojaposadawZedelghemwporównaniuzjegopierwsząpracądyrektorads.muzycznychwzakładziedlaumysłowochorychwWorcestershire.–Prawda,żeświetnawprawkaprzeddyrygenturąwLondonPhilharmonic?–dowcipkowałV.A.Zaczęliśmysięśmiaćinapółwybaczyłemirytującemu,zapatrzonemuwsiebie,zdziwaczałemu

dziadydze,żejestsobą.Dołożyłemparędrewdokominka.Przytrzaskającymogniuiwzapachudymuobydwajstarsipanowiezdrzemnęlisię,jakdwajkrólowiesprzedwieków,trwającyprzezeonywswychkurhanach.Stworzyłemnutowyzapisichchrapań.Elgaragraćmatubabasowa,aAyrsa–fagot.TosamozrobięzFredemDeliusemiJohnemMackerrasemiopublikujęichrazemwdzielepodtytułemPokątnemuzeumwypchanychprzedstawicieliAngliiedwardiańskiej.

Trzydnipóźniej

WróciłemwłaśniezespacerulentozV.A.MnisimDuktemdostróżówkiportiera.Pchałemgonawózku.Aurawalczyładziśzkrajobrazem;jesienneliściewiatrmiotałwgwałtownychspiralach,jakgdybyV.A.byłczarnoksiężnikiem,ajajegouczniem.Długiecienietopolikładłysięnaskoszonąłąkę.Ayrschciałujawnićpomysłnaswojeostatniewielkiedziełosymfoniczne,mającenosićnazwęWiecznypowrót,kuczciukochanegoNietzschego.MuzykaczęściowoczerpaćbędziezoperynapodstawieWyspydoktoraMoreau,któranieokazałasięsukcesemiktórejwiedeńskieprzedstawieniemusianoodwołaćzpowoduwojny.Winnejczęści,jakwierzyV.A.,muzyka„przyjdzie”doniego,aosiądziełabędzie„muzykazesnu”,którąpodyktowałmiwmoimpokojuowejniespokojnejnocyzeszłegomiesiąca,pisałemciotym.V.A.chcemiećczteryczęści,żeńskichórisporyzespółwieluinstrumentówdętychwstyluAyrsa.Zapowiadasięwściekła,dzikabestia.Chce,bympracowałdlaniegojeszczeprzezpółroku.Powiedziałem,żesięzastanowię.Odrzekł,żepodniesiemipensję–posunięcietyleżprostackie,cozręczne.Powtórzyłem,żepotrzebujętrochęczasu.V.A.wściekłsię,bozmiejscaniewydyszałem„tak!”–alechcę,bystarydziadsamprzedsobąprzyznał,żepotrzebujemniebardziej,niżjajego.Twój

R.F.

Zedelghem28–ix–1931

Sixsmith,J.stajesięmęcząca.Pomiłosnychigraszkachrozwalasięnałóżku,jakgłupie,muczącecielęiżąda,

Page 53: David mitchell atlas chmur

abymmówiłjejoinnychkobietach,nastrunachktórychwygrywałemmelodie.Wyciągnęłaodemnieichimionaiterazmówinaprzykład:„Dobrzezgaduję,żenauczyłaciętegoFrederica?”.(Bawijąmojeznamięwzagłębieniuramienia,to,któredlaciebiewyglądajakkometa–niemogęznieść,jakzabawiasięmojąskórą).Wszczynadrobnesprzeczki,żebypotemdługosięgodzići,comnieniepokoi,zaczęłapozwalać,byteatrzykprzyksiężycupowoliwkradałsięwżyciezadnia.AyrswidziterazjedynieWiecznypowrót,aleEvawracazadziesięćdni,atostworzeniemawzroksokoliiwywęszyrozkładającesiętruchłosekretuwokamgnieniu.J.uważa,żenaszukładpozwalajejbardziejzwiązaćmojąprzyszłośćzZedelghem–półżartem,pół

jaknajbardziejseriomówi,żeniedami„porzucić”anijej,anijejmęża,nieteraz,kiedy„oni”mniepotrzebują.Diabeł,Sixsmith,kryjesięwzaimkach.Cogorsza,zaczęłaużywaćsłowana„M”ichcejesłyszećtakżeodemnie.Zwariowała?Jestodemnieprawiedwarazystarsza!Czegochcetakobieta?Zapewniłemją,żenigdyniekochałemnikogoopróczsiebiesamegoiniezamierzamterazpróbować,ajuższczególnieniezżonąinnegomężczyzny,ijużnapewnoniewtedy,kiedytenczłowiekmożezniszczyćmojeimięwmuzycznymświecieEuropy,pisząckilkalistów.Więcoczywiścieonaznowuchwytasięzwyczajowychsztuczek,łkawpoduszkę,oskarżamnie,żeją„wykorzystuję”.Oczywiście,zgadzamsię,żeją„wykorzystuję”;taksamo,jakonamnie.Takimamyukład.Jeśliprzestałjejodpowiadać–niktnikogosiłąniezatrzymuje.Więcwybiegaobrażonaidąsasięprzezkilkadniinocy,ażstaraklempaznównabieraochotynamłodegoogiera.Wtedywraca,nazywamnieswoimkochanymchłopcem,dziękujemiza„przywrócenieVyvyanowijegomuzyki”icałyidiotycznykołowrótzaczynasięodpoczątku.Ciekawe,czywprzeszłościsięgałapoHendricka?Niezdziwiłbymsię.Gdybyjakiśaustriackidoktorzajrzałjejdogłowy,ześrodkawyleciałbycałyrójróżnychneuroz.Gdybymwiedział,żejestażtakniezrównoważona,nigdybymjejniewpuściłdołóżka.Wjejkochaniusięjestjakiśbrakradości.Nie–raczejzaciekłość.PrzystałemnapropozycjęV.A.,żebyzostaćprzynajmniejdolataprzyszłegoroku.Nadecyzjęniemiały

wpływużadnekosmicznewibracje–jedyniewidoknaczystąkorzyśćartystyczną,pragmatyzmfinansowyorazobawa,żeJ.możeprzeżyćswegorodzajuzałamanie,gdybymwyjechał.Ajegokonsekwencjenierozeszłybysiętakłatwopokościach.

Późniejtegosamegodnia

Ogrodnikrozpaliłogniskozsuchychliści–właśniewróciłemodognia.Falagorącanatwarzyinarękach,smętnydym,trzaskanieisykpłomieni.PrzypomniałemsobiechatęgajowegowGresham.Wkażdymrazie,stworzyłemwspaniałypasażoogniu–perkusjajakotrzaski,kontrafagotjakodrewnoiniespokojnyfletjakopłomienie.Właśnieprzedchwiląskończyłemgozapisywać.Powietrzewchâteaujestwilgotne,jakpranie,któreniechcewyschnąć.Przeciągiwkorytarzutrzaskajądrzwiami.Jesieńporzuciłajużłagodnośćiweszławprzykrą,gnijącąfazę.Niepamiętam,żebylatochoćbybąknęło„dowidzenia”.Twój

F.R.===aVhtVWxU

Page 54: David mitchell atlas chmur

OkresypółtrwaniaPierwszazagadkaLuisyRey

1

RufusSixsmithwychylasięprzezbalkonioblicza,jakąprędkośćosiągniejegociało,gdyuderzyochodnik,kładąckreswszelkimdylematom.Wnieoświetlonympokojudzwonitelefon.Sixsmithniemaodwagiodebrać.Wmieszkaniuzaścianądudnimuzykadisco,imprezanabieratempaiSixsmithczujesiędużostarzej,niżnaswojesześćdziesiątsześćlat.Smogprzesłaniagwiazdy,alenapółnocinapołudniewzdłużpasawybrzeżamigoczemiliardświatełBuenasYerbas.NazachodziebezkresnyPacyfik.Nawschodzienasznagi,waleczny,złakniony,szkodliwy,wściekły,czczonyjakrelikwiakontynentAmeryki.Młodakobietawyłaniasięztłumugościzaścianąiwychylaprzezsąsiednibalkon.Makrótkoobcięte

włosy,eleganckąfioletowąsukienkę,alewyglądanieuleczalniesmutnoisamotnie.Możezaproponujwspólnesamobójstwo?Sixsmithniemyślitegopoważnieiniezamierzaskakać,dopókitlisięwnimiskierkahumoru.Pozatym,Grimaldi,Napieritewszystkiezbiryzesrebrnymispinkamiwmankietachtylkoczekają

natakiwłaśniecichywypadek.Sygnałkaretkiwzbijasięponadmonotonnyszumulicy.Szurającnogami,Sixsmithwracadośrodka,

gdzietelefonwłaśnieprzestałdzwonić.Podnieobecnośćgospodarzabierzesobiezminibarukolejnąsporąszklaneczkęwermutu,zanurzarękęwpojemnikuzlodem,apotemocieraniątwarz.WyjdźgdzieśizadzwońdoMegan,tojedynażyczliwaciosoba.Wie,żeniezadzwoni.Niemożeszjejwciągać,togroziśmiercią.Łomotdisconiemalrozsadzamuskronie,alemieszkaniaktośmuużycza,więcniemożepójść

iprotestować.BuenasYerbastonieCambridge.Pozatym,przecieżsięukrywasz.PowiewwiatrutrzaskadrzwiamibalkonuiSixsmith,przerażony,rozlewapołowęwermutu.Spokojnie,durniu,niktniestrzelał.Wycierarozlanąplamęścierkązkuchni,włączatelewizor,przyciszaiskaczepokanałach,żeby

znaleźćM*A*s*H-a.Napewnogdzieśjest.Muszętylkoposzukać.

2

LuisaReysłyszybrzęknabalkonieobok.–Dobrywieczór?Niktnieodpowiada.Żołądekdomagasię,żebyzrzuciłazniegotrochętoniku.Powinnaśbiec

dołazienki,anienaświeżepowietrze–niejestwstanieznowusięzmierzyćzeslalomemprzeztłum–zresztąniemajużczasu.Rzygapościaniebudynku:raz,drugi,myśliotłustymkurczaku,itrzeci.Przecieraoczy.Tylkodwarazywżyciuzrobiłaścośobrzydliwszego.Zbieraślinęwustachispluwadodoniczkizaparawanem.Marnujeszżycie.Luisaocieraustachusteczkąiwygrzebujeztorbymiętówkę.

Page 55: David mitchell atlas chmur

Wracajdodomu,możechoćrazprzyśnicisiężałosnetrzystasłów.Azresztą,ludzieitaktylkooglądająobrazki.Nabalkonwychodzimężczyzna,trochęzastarynaskórzanespodnie,nagąpierśikamizelkęwzebrę.–Luisaaa!–Jasnaprzystrzyżonabroda,anaszyiankhzkamieniaksiężycowegoijadeitu.–Hej!Luisazastanawiasię,czyodstręczygozapach,jakiodniejbije,aleonjestpijanyinicnieczuje.–Richard–mówi.–Patrzyszwgwiazdy?Klawo.Bixmaosiemuncjikoksu.Niezłycrack.Awłaśnie,mówiłem

wwywiadzie?Eksperymentujęterazzimieniem„Gandzia”.MaharadżAdżamówi,że„Richard”niekleisięumniezAjurwedycznymJa.–Kto?–Luisaaa,mójguru,guru!Właśniereinkarnujeostatniraz.–Richardprostujepalce:puff–Ostatni

przedNirwanolandią.Przyjdźnaaudiencję.Normalnie,wedługlistyczekasięwnieskończoność,aleuczniowiezjadeitowymankhiemmająaudiencjeosobistejeszczetegosamegopopołudnia.Kurwa,pocokomustudia,skoroMaharadżAdżapotrafi...otym...nauczyćwszystkiego.–Obramowujeksiężycpalcami.–Słowasątakie...sztywne...Akosmos...wiesz,totalny.Sztachnieszsię?AcapulcoGold.OdBiksa.–Podchodzibliżejwsposób,któregointencjękobietywyczuwają.–Chodź,Lu,upalimysiępoimprezie?Tylkotyija.Umnie.OK?Udzieliłbymciwywiadunawyłącznąwyłączność.Mogęcinawetnapisaćpiosenkęiwsadzićnakolejnylongplay.–Chybanie.Richard,muzykrockowy,dośćpodrzędny,mrużyoczy.–Aha!Nietednimiesiąca?Awprzyszłymtygodniu?Myślałem,żewszystkieciziezmediówbiorą

pigułkiażdośmierci.–Bixsprzedajeciteżteksty,jakpodrywaćbabki?Parskaśmiechem.–Aco?Cościmówił?–Richard,żebyniebyłoniedomówień.Raczejskoczęzbalkonu,niżsięztobąprześpię.Bezwzględu

nadzieńmiesiąca.Serio.–Huuu!–Gwałtownieodsuwarękę,jakbycośgougryzło.–Wybredna!Atymyślisz,żekto,kurwa,

jesteś?JoniMitchell?Lalaodplotek,kurwa,wpiśmie,któregoniktnigdynieczyta!

3

DrzwiwindyzamykająsięLuisieprzednosem,aleodśrodkaktośniewidocznyblokujejelaską.–Dziękuję–mówiLuisadostarszegopana.–Miło,żemożnajeszczespotkaćszarmanckiego

mężczyznę.Starszypanpochylagłowęwukłonie.Jezu,myśliLuisa,wygląda,jakbyusłyszał,żezatydzieńumrze.Luisanaciska„Parter”.Starawindaruszawdół.Wskazówkabezpośpiechuodliczapiętra.Silnik

rzęzi,zgrzytająkable,alemiędzydziesiątymidziewiątympiętremnaglerozlegasięgwałtownetum-tudum-tudumiwindazamiera,syczącpsss-ssss-ss-s.LuisaiSixsmithzhukiemprzewracająsięnapodłogę.Żarówkabłyska,zaczynabuczećizmieniabarwęnasepię.–Nicpanuniejest?Możepanwstać?Leżącynapodłodzestarszypanpowolidochodzidosiebie.–Chybanicniezłamałem,alenarazieposiedzę,dziękuję.–Maangielskiakcentzestarejszkoły,

przypominaLuisietygrysazKsięgiDżungli.–Mogąnaglezpowrotemwłączyćprąd.–OBoże–mruczypodnosemLuisa–odcięliprąd.Genialnydzieńigenialnywieczór.–Naciska

Page 56: David mitchell atlas chmur

alarm.Cisza.Naciskainterkomiwrzeszczy:–Halo?!Jesttamktoś?!–Szum.–Utknęliśmywwindzie!Ktośnassłyszy?!Luisaistarszypanpatrząnasiebiezukosa,nasłuchując.Bezodpowiedzi.Tylkogłucheodgłosy,jakwłodzipodwodnej.Luisabadasufit.–Gdzieśmusibyćklapa...Niemaklapy.Odwijawykładzinę–stalowapodłoga.–Chybatylkowfilmachsą.–Nadalcieszysiępani–pytastarszypan–żemożnajeszczespotkaćszarmanckiegomężczyznę?Luisastarasięuśmiechnąć.–Możemysobieposiedziećcałkiemdługo.Jakwzeszłymmiesiącuwyłączyliprąd,tonasiedem

godzin.Przynajmniejniesiedzęzamkniętazpsychopatąanizkimśzklaustrofobią,anizRichardemGandzią.

4

SześćdziesiątminutpóźniejRufusSixsmithsiedziopartyościanęwroguiocieraczołochusteczką.–Zaprenumerowałem„IllustratedPlanet”wsześćdziesiątymsiódmymrokudlaraportówpaniojca

zWietnamu.Wieletysięcyosóbjeczytało.OpróczLesteraReyabyłotylkotrzechczyczterechinnychdziennikarzy,którzypokazywaliwojnęzperspektywyAzjatów,więcjestembardzociekaw,jaktosięstało,żepolicjantzostałjednymznajlepszychkorespondentówswojegopokolenia.–Sampanprosił.–Historianabierapoloruzkażdymkolejnymopowiadaniem.–Tatęprzyjęli

doBYPD[10]nakilkatygodniprzedPearlHarbor.Dlategowojnęspędziłtutaj,aniejakjegobrat,Howie,naPacyfiku.HowiewpadłnajapońskąminęnaWyspachSalomona–grałwsiatkówkęnaplaży.Niedługopotemjużbyłojasne,żeprzypadektatyto„RejonDziesiąty”,itamwkońcuwylądował.Jesttakakomendawkażdymmieście,wkażdymkraju–swegorodzajuzsyłka,gdzieprzenosząwszystkichuczciwychgliniarzy,którzyniechcąkraśćaniprzymykaćnanicoczu.Wkażdymrazie,wnoczwycięstwanadJaponiąwcałymBuenasYerbastrwałjedenwielkifestyni,jaksiępandomyśla,niewszędziedałosięrozstawićpolicję.Tatadostałtelefon,żerozkradającośnaSilvaplanaWharf,takiejzieminiczyjejmiędzyRejonemDziesiątymaterenemnależącymdowładzportuiRejonemSpinoza.Niktsięnigdyniedowiedział,ktozawiadomiłkomendęidlaczego–czyktośrzeczywiściezłożyłdoniesienie,czymożebyłtospisekwewnątrzpolicji,pomyłkaalbozłośliwy,tragicznyżart?–aletataijegokolegazpatrolu,NatWakefield,pojechalitosprawdzić.Zaparkowalimiędzykonteneramitowarowymi,zgasilisilnik,poszlinapiechotęizobaczyli,żejakichśdwudziestupięciufacetówładujeskrzynkizmagazynudoopancerzonejciężarówki.Byłociemno,aleniewyglądalinadokerów,niemieliteżwojskowychmundurów.WięcWakefieldmówiojcu,żebywróciłiwezwałprzezradiowsparcie.Akuratkiedytatabierzeradio,dostajekomunikat,żerozkazsprawdzeniaSilvaplanaWharfzostałodwołany.Tatazgłasza,cowidział,alerozkazodwołaniapowtarzają,więcbiegniezpowrotemdomagazynuwsamąporę,żebyzobaczyć,jakkoledzezpatroluktóryśzmężczyznprzypalapapierosa,poczympolicjantdostajesześćstrzałówwplecy.Ojciecjakośopanowujenerwy,pędzidoradiowozuidajejeszczeradęnadaćKodOsiem–SOS–zanimcałysamochódrozniosąkule.Tatajestokrążonyzewszystkichstron,nikogoniematylkoodstronydoku,więcskaczedowody,araczejbreizropy,śmieciiściekówpływającychwmorskiejwodzie.Płyniepodnabrzeże–wtamtychczasachSilvaplanaWharfbyłozbudowanezestali,jakolbrzymiemolo,aniejakdzisiejszybetonowycypel–ipodciągasięnadrabinę,całyprzemoczony,bezjednegobuta,zniedziałającymrewolwerem.Możejedynieobserwowaćmężczyzn,którzyakuratkończąsprawę,ażtunaglepodjeżdżajądwaradiowozyzRejonuSpinoza.Zanimtatazdążaobejśćplac

Page 57: David mitchell atlas chmur

wkoło,żebyostrzecpolicjantów,wywiązujesięnierównastrzelanina.Policjaniemaszans–gangsterzydziurawiąobydwaradiowozyzpistoletówmaszynowych.Wpierwszymznichwszystkichrozwalają.Ciężarówkarusza,gangsterzywskakująnatył,wyjeżdżajązplacuirzucajązasiebiegranaty.Czymiałypoważniezranić,czytylkopowstrzymaćjakiśbohaterskiwyczyn,niewiadomo.Alejednymdostałtata.Odłamkipowbijałysięwniegojakigływpoduszkę.Obudziłsiędwadnipóźniejwszpitalu,bezlewegooka.Wgazetachnapisali,żetobyłprzypadkowynapadgangsterów,którzyakuratskorzystaliznadarzającejsięokazji.LudziezRejonu10podejrzewali,żetodziełosyndykatu,któryprzezcałąwojnępodprowadzałbroń,ateraz,powojnie,postanowiłprzenieśćtowar,boobawiałsię,żezaostrząkontrolęjejprzepływu.PojawiłysięnaciskinaszerszedochodzeniewsprawiestrzelaninynaSilvaplana–wczterdziestympiątymrokutrzechzabitychgliniarzytobyłajeszczesporaafera–aleśledztwuukręciłłeburządburmistrza.Niechpansamwyciągniewnioski.Tatajewyciągnąłikompletniestraciłwiaręwsystemprawaisprawiedliwości.Osiemmiesięcypóźniej,gdywyszedłzeszpitala,zdążyłjużskończyćkorespondencyjnykursdziennikarstwa.–DobryBoże–mówiSixsmith.–Resztępanzna.PisałzKoreidla„IllustratedPlanet”,potemzostałkorespondentem„WestCoast

Herald”wAmerycePołudniowej.ByłwWietnamiepodczasbitwyoApBacistacjonowałwSajgonieażdomarca,gdymiałpierwszyatak.Tocud,żemałżeństworodzicówprzetrwałotylelat–wiepan,najdłuższyczas,jakiznimspędziłam,totenodkwietniadolipcawhospicjum.–Luisaprzezchwilęmilczy.–Straszniemigobrakuje,panieRufusie,brakmigobezprzerwy.Niepamiętam,żenieżyje.Całyczasmyślę,żejestgdzieśsłużbowoiladadzieńprzylecizpowrotemdodomu.–Musiałbyćdumny,żeposzłapaniwjegoślady.–Cóż,LuisaReytonieLesterRey.Zmarnowałamcałelatanabuntowaniesięibyciewyzwoloną,

udawałampoetkęipracowałamwksięgarniprzyEngelsStreet.Namojepozyniktsięniedałnabrać,wierszepisałam„takpuste,żeniebyłynawetzłe”–słowaLawrence’aFerlighettiego–aksięgarniazbankrutowała.Więcnadalredagujętylkodziałplotek.–Luisatrzezmęczoneoczyimyśliozatrutejstrzale,którąRichardGandziawypuściłnakoniec.–Żadnychnagradzanychtekstówzestrefdziałańwojennych.Robiłamsobiewielkienadzieje,kiedyprzechodziłamdo„Spyglassa”,alenaraziemojedziennikarstwowstylutatytogłupaweploteczkizprzyjęćdlagwiazd.–Aleczydobrzenapisanegłupaweploteczki?–O,świetnienapisane.–Więcniechpaniniezałamujejeszczerąknadzmarnowanymżyciem.Proszęmiwybaczyć,

żeodwołamsiędowłasnegodoświadczenia,aleniemapanipojęcia,cotoznaczyzmarnowaneżycie.

5

–Hitchcockuwielbiaświatłakamer–mówiLuisa,czująccorazwiększeparcienapęcherz–alenieznosiwywiadów.Nieodpowiedziałminapytania,botaknaprawdęichniesłyszał.Jegonajlepszedzieła,jakmówi,torozpędzonekolejkigórskiezlunaparku,naktórychludzienieomalumierajązestrachu,alenakoniecwysiadają,pokładającsięześmiechu,ichcąjechaćjeszczeraz.Jestprzecieżkimśwybitnym,więczapytałam,czynieuważa,żekluczdofikcyjnegoterrorutoodgrodzenienasodrealnegoniebezpieczeństwa:dopókimotelBatesajestoddzielonyodnaszegoświata,chcemytamzajrzeć,jakdoterrariumskorpiona.Alefilm,którypokazuje,żeświatjestmotelemBatesa,no,wtedymamy...sprawęBuchloe,dystopię,kryzys.Jesteśmyskłonnibrodzićwkrwiożerczym,amoralnym,bezbożnymwszechświecie–aletylko,dopókizanurzamywnimjedyniestopy.AHitchcockminatopowiedział:„JestemreżyseremzHollywood,drogapani,aniewyroczniązTeb”.–Luisaświetniegonaśladuje.–Zapytałam,dlaczegoBuenasYerbasnigdyniebyłotłemjegofilmów.Hitchcockodparł:„To

Page 58: David mitchell atlas chmur

miastołączywsobienajgorsząstronęSanFranciscoznajgorsząstronąLosAngeles.BuenasYerbasjestmiastemznikąd”.Potemwygłaszałróżnebonmotywtymstylu,niedomnie,leczdlapotomności,żebybywalcyprzyszłychprzyjęćmoglimówić„O,tocytatzHitchcocka”.Sixsmithwyżymapotzchusteczki.–WzeszłymrokubyłemzsiostrzenicąwkinienaSzaradzie.ToHitchcocka?Zmuszamnie

dooglądaniatakichrzeczy,„żebymniezesztywniał”.Nawetmisiępodobało,alewedługniej,„AudreyHepburnzamiastgłowymiaławydmuszkę”.Wybornyzwrot.–TowłaśniewSzaradziechodzioznaczki?–Trochęnaciąganazagadka,toprawda,alebeznaciąganiarzeczywistościniebyłobydobrych

thrillerów.UwagaHitchcockaoBuenasYerbasprzypominami,coJohnF.KennedypowiedziałoNowymJorku.Słyszałapani?„Większośćmiasttorzeczowniki,aleNowyJorktoczasownik”.Ciekawe,czymjestBuenasYerbas?–Ciągiemprzymiotnikówispójników?–Możewykrzyknikiem?

6

–Megan,mojasiostrzenica,wspaniaładziewczyna.–RufusSixsmithpokazujeLuisiezdjęciezrobionenasłonecznejprzystani.Widaćnanimmłodąopalonąkobietę,aobokjegosamego,gdymiałjeszczelepsząkondycjęizdrowie.Fotografpowiedziałcośśmiesznego,zanimnacisnąłmigawkę.Nogimająspuszczonezrufymałegojachtu,„Rozgwiazdy”.–Tomojastarałajba,pozostałośćzczasów,kiedyjeszczemiałemwięcejsił.Luisagrzeczniemówicoś,comaprzeczyć,jakobybyłwpodeszłymwieku.–Takaprawda.Gdybymterazwypłynąłwjakiśdłuższyrejs,musiałbymzatrudnićmałązałogę.Ale

wdalszymciąguspędzamprzy„Rozgwieździe”mnóstwoweekendów,szwendamsiępoprzystani,trochępomyślę,trochępodłubię.Meganteżlubimorze.Jesturodzonymfizykiem,adomatematykizawszemiałazdecydowanielepszągłowęodemnie,nadczymraczejubolewałajejmatka.Mójbrat,niestety,nieożeniłsięzmatkąMegandlatego,comiaławgłowie.WierzywfengshuiczyjakiśtamIChing,czykażdyinnyhumbug,któryobiecujenatychmiastoweoświecenieiakuratjestwmodzie.PrzykażdymspotkaniucytujemizbłędamiHoracjazHamleta.Tenwers,żesątakierzeczywniebieinaziemi.AleMeganjestgenialna.Gdyrobiładoktorat,rokspędziławmoimstarymcollege’uwCambridge.KobietawCaiusie!–Sixsmithwzdychazrozbawieniem.–TerazskończyłabadaniazradioastronomiinawielkichradioteleskopachnaHawajach.KiedyjejmatkaiojczymsmażąsięnaplażywimięWypoczynku,Meganijarozbieramyrównaniawbarze.–Mapandzieci,paniedoktorze?–Wziąłemślubznaukąnacałeżycie.–Sixsmithzmieniatemat.–Hipotetycznepytanie,pannoRey:

jakącenęzapłaciłabypani,toznaczyjakodziennikarka,żebychronićinformatora?Luisaniezastanawiasięnadodpowiedzią.–Jeśliwierzyłabymwsłusznośćsprawy?Każdącenę.–Naprzykładwięzieniezaobrazęsądu?–Jeślibydotegodoszło,tak.–Czybyłabypanigotowanarazićwłasnebezpieczeństwo?–Hmm...–NadtymLuisasięzastanawia.–Chyba...chybamusiałabym.–Musiała?Dlaczego?–Ojciecryzykowałżycienazaminowanychbagnachinarażałsięnawściekłośćwielkichgenerałów,

żebyzachowaćdziennikarskąuczciwość.Jakąświelkąkpinązjegożyciabyłoby,gdybyjegowłasna

Page 59: David mitchell atlas chmur

córkatchórzyła,kiedyrobisiębardziejgorąco.Powiedzjej.Sixsmithotwierausta,żebyjejwszystkoopowiedzieć–owybielaniuwSeaboardzie,

oszantażach,okorupcji–alenagle,bezostrzeżenia,windaszarpie,dudniizaczynapowolisunąćwdół.Uwięzionawniejparamrużyoczy,gdyznówwłączasięświatłoiSixsmithczuje,żejegosilnepostanowieniejużsięrozpłynęło.Wskazówkaprzesuwasięna„1”.Powietrzewlobbyjestrześkiejakgórskawoda.Budynekrezonujeodwłączanychnanowourządzeń.–Zadzwoniędopani,pannoRey–mówiSixsmith,kiedyLuisapodajemujegolaskę–niedługo.Dotrzymamsłowaczynie?–Wiepani?Czujęsiętak,jakbymznałpaniąodlat,anieodpółtorejgodziny.

7

Płaskiświatzakrzywiasięwokuchłopca.JavierMosesprzeglądaklaserzeznaczkamipodlampkąnabiurku.ZaprzęghuskyszczekanaznaczkuzAlaski,hawajskinenekrzyczyiczłapie,kiwającsięnaznaczkuspecjalnejedycjizapięćdziesiątcentów,parowiecburzyłopatkamiwodę,sunącwgóręKonga,czarnegojakatrament.SłychaćodgłoskluczawzamkuidomieszkaniawchodzizmęczonaLuisaRey,zrzucającznógbutywmaleńkiejkuchence.Nawidokchłopcaogarniająirytacja.–Javier!–Cześć!–Jakie„cześć”?Obiecałeś,żenigdywięcejniebędzieszwłaziłprzezbalkon!Agdybyktośzadzwonił

napolicję,żewidziałwłamanie?Agdybyśpoślizgnąłsięispadł?–Todajmiklucz.Luisazaciskawmyślachpalcenajegoszyi.–Jakośniemiałabymspokoju,gdybymwiedziała,żejedenastolatekmożesobiewchodzićdomojego

mieszkaniazakażdymrazem,kiedy...–twojamamawychodzinacałąnoc–...wtelewizjilecąsamenudy.–Topocozostawiaszotwartylufcikwłazience?–Boodtego,żewłaziszprzezbalkon,gorszejesttylkoto,żemógłbyśskoczyćzpowrotem,gdybyśnie

mógłsiędostaćdośrodka.–Wstyczniuskończęjedenaścielat.–Niedostanieszklucza.–Przyjacieledająsobieklucze.–Niewtedy,kiedyjednaosobamadwadzieściasześćlat,adrugajestwpiątejklasie.–Adlaczegowróciłaśtakpóźno?Jakieściekaweznajomości?Luisapatrzynaniegozfurią,aleniejestwstaniezbytdługowściekaćsięnachłopca.–Wyłączyliprądiutknęłamwwindzie.Aletocięchybaniepowinnoobchodzić,prawda?–Zapala

górneświatłowpokojuiażsięwzdryga,gdyzauważaczerwonąpręgęnatwarzyJaviera.–Cosięstało?Chłopaktracirezon.Spoglądanaścianęmieszkania,apotemwracadoznaczków.–Wolfman?Javierkręcigłową,składamałypasekzpapieruiliżegozobydwustron.–TenClarkwrócił.Mamacałytydzieńmawhotelunocnązmianę,aonnaniączeka.Wypytywałmnie

oWolfmana,alepowiedziałem,żeniejegosprawa.–Javierwsuwaznaczekwrożki.–Nieboli.Jużsobieczymśprzemyłem.Luisachwytazatelefon.–Niedzwońpomamę!Zarazprzyjedzie,będziestrasznaawanturaiwylejąjązhotelu,jakzeszłym

razemipoprzednio.

Page 60: David mitchell atlas chmur

Luisazastanawiasię,odkładasłuchawkęiidziedodrzwi.–Niechodźtam!Topsychol.Wściekniesięizdemolujenammieszkanie,aciebiepobije

donieprzytomności,apotempewnienasstądwyrzucą.Błagam!–JezusMaria.–Luisaniepatrzynaniego.Bierzegłębokiwdech.–Chceszkakao?–Poproszę.–Chłopiecrobiwszystko,żebysięnierozpłakać,alebrodaażgobolizwysiłku.Ociera

oczyrękawem.–Luisa?–Dobrze,Javi,możeszdziśspaćumnienakanapie.Wporządku.

8

GabinetDomaGrelschaprzedstawiastudiumuporządkowanegochaosu.ZoknanaTrzeciejAleiwidaćścianęprawieidentycznychbiur.ZmetalowegostelażuwroguzwisaworektreningowyzwizerunkiemHulka.Redaktornaczelny„Spyglassa”otwierawponiedziałekporannekolegium,celującgrubym,krótkimpalcemwRolandaJakesa,szpakowategomężczyznęotwarzyjaksuszonaśliwka,whawajskiejkoszuli,rozszerzanychdżinsachirozpadającychsięsandałach.–Jakes.–No,ja...toznaczy,chcępociągnąćserięTerroruwkanałach,żebysiępodpiąćpodgorączkęwokół

Szczęk.CiałoDirkaMelona–powiedzmynaszegowolnegostrzelca–ekiparemontowaznalazłapodczasrutynowejinspekcjipodPięćdziesiątąWschodniąUlicą.Czyteżraczejrozpoznałato,coponimzostało:zębyiporwanąlegitymacjędziennikarską.CiałooderwaneodkościwsposóbwskazującynaSerasalmusscapularis,dziękujębardzo,królowąpiranii,największygatunek.Sprowadzająjąhodowcy-maniacy,apotemspuszczająwkiblu,kiedyoblicząsobie,żeświeżemięsojednakzadużokosztuje.ZadzwoniędokapitanaVerminadoratusza.Proszębardzo,niechzaprzeczacałejseriiatakównarobotnikówwkanałach.Zapiszsobie,Luisa.Niewierzniczemu,dopókioficjalnieniezaprzeczą.Tojak,Grelsch?Daszmiwkońcupodwyżkę?–Cieszsię,żetrafiładociebieostatniapensja.Namoimbiurku,jutro,dojedenastejrano,zezdjęciem

takiegopotwora.Iniezapomnij,żetywtymtygodniupiszeszhoroskop.Jakieśpytania,Luisa?–Tak.Czyobowiązujenowapolitykaredakcji,októrejniktminiepowiedział?Iniemożnaterazpisać

żadnychprawdziwychtekstów?–Halo,seminariumzmetafizykijestnadachu.Windąnagórę,apotemcałyczasprosto,ażwalniesz

wchodnik.Wszystkojestprawdziwe,jeśliwierzywtowystarczającodużoludzi.Nancy,comasz?NancyO’Haganubierasiękonserwatywnie,jestzbytrumiananatwarzyimazbytospowatącerę.Jej

długiejakużyrafyrzęsyczęstosięodklejają.–MojawtykawBettyFordClinicmazdjęciebarunapokładzieprezydenckiegosamolotu.Może„Air

ForceOne–pijaństwanakosztpaństwa”?Ludziemyślą,żeztejcałejrozdmuchanejprzezmediahistoriiostarymchlejusiejużniedasięwięcejwycisnąć,aleNancemyślicoinnego.Grelschnamyślasięprzezmoment.Przestrzeńwtlewypełniajądzwoniącetelefonyistukotmaszyn

dopisania.–OK,jeśliniepojawisięnicnowszego.A,izróbwywiaddlaNieszczęściachodząparamiztym

lalkarzem-brzuchomówcązurwanąręką...Nussbaum.Mów.JerryNussbaumocieraspływającepozarościekawałkiczekoladowegoloda,wkładaprzezpomyłkę

słoneczneokularylustrzanki,zdejmujejeizakładaokularydoczytania,odchylasiędotyłuistrącalawinępapierów.–PolicjaciągleniemaniczegowsprawieŚwiętegoKrzysztofa,więcmożejakiśtekstwstylu

„KolejnaofiaraŚwiętegoKrzysztofatoTY?”.Profilewszystkichdotychczasowychzabójstwirekonstrukcjeostatnichminutżyciaofiar.Dokądszły,zkimmiałysięspotkać,oczymwtedymyślały...

Page 61: David mitchell atlas chmur

–...kiedyŚwiętyKrzysztofposyłałimkulkęwłeb.–RolandJakessięśmieje.–Właśnie,Jakes,miejmynadzieję,żekrzykliwehawajskiekoloryprzyciągająjegouwagę.Apóźniej

spotykamsięzmotorniczymtramwaju,Murzynem,któregoglinymocnozgnoiłynadołkuwzeszłymtygodniu.Pozywapolicjędosąduzabezprawnearesztowanie.Powołujesięnaustawęoprawachobywatelskich.–Czylimamypotencjalnytematnumeru.Luisa?–Poznałamfizykajądrowego.–Luisaniezwracauwaginaobojętność,jakanaglemroziatmosferę.–

InspektorawSeaboardIncorporated.–NancyO’Haganpiłujepaznokcie,przezcoLuisanagleprzedstawiapodejrzeniajakofakty.–Uważa,żeHYDRA,nowyreaktorjądrowynaSwannekkeIslandniejestażtakbezpieczny,jaksięoficjalnieutrzymuje.Taknaprawdęwcaleniejestbezpieczny.Dziśpopołudniuuroczyściegootwierają,więcchcętam

pojechaćizobaczyć,czyudamisięcośwybadać.–Japierdzielę,uroczysteotwarcietechniczne!–krzyczyNussbaum.–Słyszycietenłoskot?Tosię

chybatocządonasPulitzery!–Pocałujmniewdupę,Nussbaum.JerryNussbaumwzdycha.–Czasem,weśnie,jakmamstójkę...Luisajestrozdartamiędzychęciąodwetu:„Tak,idajgnidziepoznać,jakbardzocięwkurza”;

izignorowaniago:„Tak,idajgnidziebezkarniemówić,cochce”.DomGrelschprzełamujeimpas.–Marketingowcydowodzą–obracawpalcachołówek–żekażdyużytynaukowyzwrottodwatysiące

czytelników,którzyodkładająpismoiwłączająpowtórkęLassie.–Wporządku–mówiLuisa.–Amoże„AtomowabombaSeaboarduzmiecieBuenasYerbas”?–Fantastycznie,alebędzieszmusiałamiećdowody.–Boco,Jakesmusimiećdowodynaswójtekst?–Hej!–OłówekGrelschaprzestajesiękręcić.–Fikcyjneosobypożarteprzezzmyślonerybynie

zedrązciebieostatniegodolarainiebędącisnąćbanku,żebyciodciąłgotówkę.Apotężnakorporacja,jakSeaboardPowerInc.,maprawników,którzypotrafiątozrobić.DobryBoże,jedenmałybłąd,adopięlibyswego.

9

PomarańczowygarbusLuisyjedziepłaskąszosąwstronękilometrowejdługościmostu,łączącegoprzylądekYerbaszeSwannekkeIsland,którejelektrowniagórujenaodludziunadujściemrzeki.Wokółrogatkinamościejestdziśniespokojnie.Okołostudemonstrantówobstawiłoostatniodcinek,skandując„SwannekkeCmówimynie!”.Kordonpolicjiniedopuszczaichdoczekającychdziewięciuczydziesięciusamochodów.Luisaczytatransparenty.WJEŻDŻASZNAWYSPĘRAKA,ostrzegajedenznich,drugi:NIEMAMOWY,NIEMACIENASZGŁOWY,ienigmatyczne:GDZIETEŻMOŻEBYĆMARGOROKER?Woknopukastrażnik.Luisaopuszczaszybęiwjegolustrzankachwidziswojątwarz.–LuisaRey,„Spyglass”.–Poproszęlegitymacjędziennikarską.Luisawyjmujejąztorebki.–Szykująsięjakieśzamieszki?–Niesądzę.–Strażniksprawdzacośwswoichpapierachizwracalegitymację.–Totylkoobrońcy

drzewzprzyczepnaparkingu.Wakacje.Studencipojechalitam,gdziesięlepiejserfuje.

Page 62: David mitchell atlas chmur

Podrugiejstroniebardzo,bardzodługiegomostu,elektrowniaSwannekkeBwyłaniasięzzastarszych,szarychwieżchłodniczychSwannekkeA.LuisaznowuwracamyślamidoRufusaSixsmitha.Dlaczegoniechciałmizostawićtelefonu,jakprosiłam?Naukowcyniebojąsiętelefonów.Dlaczegowszyscywportierniwjegoblokumówią,żenigdyniesłyszelijegonazwiska?Naukowcyniemająpseudonimów.WartowniknarogatcepostroniewyspykierujejąwzdłużjedynejdrogiprowadzącejdoSeaboard

Village.PotemjużznajdzietablicewskazującedrogędoCentrumPublicznegowblokuBadańiRozwoju.Drogaprowadzitużprzynabrzeżu.Mewykrążąnamorzunadrybackimikutrami.Nawydmachkołysze

siętrawa.DziesięćminutpóźniejLuisadocieradokoloniijakichśdwustuluksusowychdomówstojącychnadzacisznązatoką.Hotelipolegolfowesąsiadujązesobąpodelektrownią,nazboczudopołowyporośniętymdrzewami.LuisawysiadazgarbusanaparkinguprzedbudynkiemBadańiRozwojuipatrzynafuturystycznygmach,nawpółzasłoniętyprzezwzgórze.Wiatrodoceanuzszelestemkołyszerównymrzędempalm.–Dzieńdobry!–PodchodzidoniejAmerykankaoazjatyckichrysach.–Chybasiępanizgubiła.Pani

naotwarcie?–Jejstylowy,rdzawoczerwonygarnitur,nienagannymakijażiwyprostowanasylwetkasprawiają,żeLuisaczujesiętaniowmarynareczcezfioletowegozamszyku.–FayLi–kobietawyciągadoniejrękę–PublicRelationsSeaboardu.–LuisaReyze„Spyglassa”.FayLimamocnyuściskdłoni.–Ze„Spyglassa”?Niewiedziałam...–...żeinteresujemysięteżpolitykąenergetyczną?FayLisięuśmiecha.–Proszęmnieźleniezrozumieć,todośćnapastliwepismo.Luisaprzywołujebożka,którynigdyniezawodziDomaGrelscha.–Badaniarynkupokazują,żerośnieliczbaczytelnikówdomagającychsięistotniejszychtreści

wnaszychartykułach.Zatrudnionomniew„Spyglassie”właśniepoto,żebymreprezentowałabardziejambitnyprofilpisma.–Miłomi,żepaniprzyjechała,niezależnieodprofilu.Pozwolipani,wpiszęnasdoksiążkiwejść

wrecepcji.Coprawda,ochronanaleganaprzeszukiwanietorebipodobneprocedury,aletraktowaniegościjaksabotażystówniewyjdzienamnadobre.Dlategomniezatrudniono.

10

JoeNapierobserwujerządmonitorówtelewizjiprzemysłowej,naktórychwidaćaulęwykładową,sąsiadującezniąkorytarzeiterenyCentrumPublicznego.Wstaje,rozkładaswojąspecjalnąpoduszkęisiadananiejzpowrotem.Wydajemisięczyostatnio

jakośstareranyodzywająsiębardziej?Spojrzeniemprzeskakujezekranunaekran.Najednymwidaćtechnikaprzypróbiedźwięku;nadrugim

ekipatelewizyjnaustalakątykameriświatło;FayLiidziezgościemprzezparking;kelnerkirozlewająwinodosetekkieliszków;rządkrzesełpodtransparentemznapisemSWANNEKKEB–AMERYKAŃSKICUD.Prawdziwymcudem,rozmyślaJosephNapier,byłoto,żejedenastuzdwunastubadaczynagle

zapomniałootrwającymdziewięćmiesięcydochodzeniu.Namonitorzewidać,jakwłaśnieowibadaczewchodząnapodwyższenie,przyjaźnierozmawiając.JakpowiadaGrimaldi,każdesumieniemagdzieśukrytywyłącznik.PrzezmyśliNapieraprzepływają

pamiętnezdaniazwywiadów,októrychnaglewszyscyzapomnieli,jakbywzbiorowejamnezji.„Międzynamimówiąc,doktorzeFranklin,prawnikówPentagonuażkusi,żebyprzetestowaćnowiutką

Page 63: David mitchell atlas chmur

UstawęoBezpieczeństwie.Każdego,ktoinformujeopiniępubliczną,mająwsadzaćnaczarnąlistę,bezszansnajakąkolwiekpracęwcałymkraju”.Nasceniedozorcadostawiawrzędziekolejnekrzesło.„Mapanbardzoprostywybór,doktorzeMoses.Jeślichcepan,żebytechnologiaSowietów

wyprzedzałanaszą,niechpanprzekażetenraportswojemuZwiązkowiZaniepokojonychNaukowcówipolecidoMoskwypomedal,alewCIAprosili,żebyprzekazaćpanu,żebiletpowrotnyniebędziejużpotrzebny”.Dygnitarze,naukowcy,doradcyiliderzyopiniipublicznejzajmująmiejscanasali.Namonitorzewidać

WilliamaWileya,wiceprezesaSeaboardInc.,jakżartujezVIP-ami,którychuhonorowanomiejscaminapodwyższeniu.„SzefówDepartamentuObrony,profesorzeKeene,bardzotociekawi.Dlaczegoakuratterazzgłasza

panwątpliwości?Czytoznaczy,żepańskiepracenadprototypembyły...jakbytoująć...niedośćstaranne?”.RzutnikslajdówwyświetlazdjęcieSwannekkeBzlotuptaka,zrobioneszerokokątnymobiektywem.Jedenastunadwunastu.TylkoRufusSixsmithzdołałsięwyrwać.Napiermówidokrótkofalówki:–Fay?Początekzadziesięćminut.Szum.–Zrozumiałam,Joe.Odprowadzamgościadoauliwykładowej.–Zgłośsiępóźniejdoochrony.Szum.–Zrozumiałam.Bezodbioru.Napierważykrótkofalówkęwdłoni.AJoeNapier?Czyjegosumieniemawyłącznik?Bierzełyk

czarnej,gorzkiejkawy.Adajciemispokój.Jatylkorobię,cokażą.Mampółtorarokudoemerytury,apotemnaryby,nadrwącerzeczułki,ażsię,cholera,samzmienięwczaplę.Milly,zmarłażona,patrzynamężazustawionejnakonsolifotografii.

11

–Naszwspaniałynaródcierpizpowoduupośledzającegonałogu.–AlbertoGrimaldi,prezesSeaboarduiCzłowiekRoku„Newsweeka”,pomistrzowskustosujedramatycznepauzy.–NałogowitemunaimięRopa.–Reflektorynapodwyższeniurzucająnaniegozłotesnopyświatła.–Wedługgeologów,wZatocePerskiejsąjużtylkosiedemdziesiątczterymiliardygalonówropy,kożuchazoceanówjury.Starczynamdokońcawieku?Pewnienie.Najpilniejszyproblem,przedjakim,panieipanowie,stojąStanyZjednoczone,to:„copotem?”.–AlbertoGrimaldispoglądapowidowni.Jedzącizręki.–Niektórzychowajągłowywpiasek.Innifantazjująosilnikachwiatrowych,zbiornikachi–krzywypółuśmiech–gazieześwińskiejgnojówki.–Rozbawienie.–WSeaboardziezajmujemysiętym,cojestrealne.–Mocniejszymgłosem.–Jestemtudzisiaj,byoznajmićpaństwu,żeznaleźliśmyrozwiązaniedlaproblemuropyipatrzymynaniewłaśnietutaj,naSwannekkeIsland!–Uśmiechasię,gdycichnąowacje.–Otodzisiajwiekdojrzałyosiągnęłanaszarodzima,bezpiecznaenergiaatomowa,którejbędziemymiećpoddostatkiem!Drodzyprzyjaciele,jestemniezmierniedumny,żemogęprzedstawićwamjednąznajwiększychinnowacjiwhistorii...reaktorHYDRA-Zero!Ekranslajdówzmieniasięipokazujeterazdiagramprzekrojowy,asektorwidowni,gdziesiedzą

ważnepersony,klaszczeiwiwatuje,więczajegoprzykłademidąpozostali.–Dobrze,aleniemówmyomnie,jajestemtylkoprezesem.–Rozbrajającyśmiech.–Rodzina

Seaboardumaogromnyzaszczytpoprosićbardzoszczególnegogościa,byodsłoniłgalerięwidokową

Page 64: David mitchell atlas chmur

inacisnąłwłącznik,którypołączySwannekkeBzogólnokrajowąsieciąprzesyłową.NaKapitoluludzieprezydentaznajągojako„guruenergii”.–Szerokiuśmiech.–Mamwyjątkowąprzyjemnośćpowitaćczłowieka,któregonietrzebaprzedstawiać.SekretarzaDepertamentuEnergiiLloydaHooksa!Napodwyższenie,pośródgromkichoklasków,wkraczaczłowiekonienagannymwyglądzie.Lloyd

HooksiAlbertoGrimaldiściskająsięzaprzedramionawgeściebraterskiejserdecznościizaufania.–Corazlepsiludziepisząciprzemówienia–szepczeLloydHooks,gdyobydwajuśmiechająsię

szerokoprzedpublicznością–alepazernośćcięzżera.AlbertoGrimaldiklepieLloydaHooksapoplecachiodpowiada:–MiejscewzarządzieSeaboarduwyszarpieszsobiepomoimtrupie.Skurwysynusprzedajny.LloydHookspromiennieuśmiechasiędopubliczności.–Tojednakstaćcięnatwórczerozwiązania,Alberto?Kanonadafleszówrozpoczynanatarcie.Młodakobietawfioletowymżakieciewymykasiętylnymwyjściem.

12

–Przepraszam,gdziejestdamskatoaleta?Ochroniarzrozmawiaprzezkrótkofalówkęipokazujerękąwgłąbkorytarza.LuisaReyzerkazasiebie.Ochroniarzstoiodwróconyplecami,więcprzechodziprzezdrzwi,skręca

zarógwsiećjednakowychkorytarzy,chłodnychiwytłumionychprzezcichypomrukklimatyzacji.Przechodziobokdwóchśpieszącychsięgdzieśtechnikówwkombinezonach,którzyspoddaszkówczapekrzucająspojrzenianajejpiersi,alejejniezaczepiają.Nadrzwiachwisząenigmatycznetabliczki.W212PÓŁWYLOTY,Y009PODPRZEPUSTY[AC],V770NIESZKODLIWE[NIEOBJĘTE].Szeregdrzwiopodwyższonymzabezpieczeniumaklawiaturędowstukiwaniakodów.NaklatceschodowejLuisastudiujeplanpiętra,alenieznajdujeśladu„Sixsmitha”.–Zgubiłasiępani?Luisarobicomoże,żebytrzymaćfason.Dozorca,siwowłosyMurzyn,patrzynaniąuparcie.–Tak,szukampokojudoktoraSixsmitha.–Znaczy,tegoAnglika.Trzeciepiętro,C105.–Dziękuję.–Niebyłogojużztydzieńczydwa.–Naprawdę?Wiepanmoże,dlaczego?–Znaczy,pojechałdoVegasnaurlop.–DrSixsmith?DoVegas?–Znaczy,takmipowiedzieli.

DrzwipokojuC105sąszerokootwarte.Niedawnoktośpróbowałusunąćnazwisko„DrSixsmith”ztabliczkinadrzwiach,aletylkojebardziejrozmazał.PrzezszparęLuisaReywidzimłodegoczłowieka,którysiedzinabiurkupochylonynadplikiemnotesówiczegośszuka.Wszystko,comieściłosięwpokoju,stoiwkilkupudłach.Luisapamięta,comówiłojciec:„Żebyuznalicięzaswojego,wystarczyzachowywaćsię,jakswój”.–No,proszę–rzucaLuisa,wchodzącdośrodka.–Oilewiem,panniejestdoktoremSixsmithem,

prawda?PrzyłapanynagorącymuczynkumężczyznaodkładagwałtownienotesiLuisawie,żewłaśniezyskała

Page 65: David mitchell atlas chmur

kilkachwil.–OmójBoże–mężczyznaprzyglądasięjejuważnie–panitopewnieMegan.Pocoodrazuzaprzeczać?–Apan?–IsaacSachs.Inżynierteoretyk.–Wstajezbiurkaiwpołowiedrogicofarękę,zbytpośpiesznie

wyciągniętądouścisku.–Pracowałemzpaniwujkiemnadraportem.–Naklatceschodowejsłychaćechoszybkichkroków.IsaacSachszamykadrzwi.Mówiniskim,nerwowymgłosem:–Gdzieonsięukrywa?Straszniesięoniegomartwię.CzyRufussięzpaniąkontaktował?–Miałamnadzieję,żepanmipowie,cosięstało.DopokojuwkraczaFayLizochroniarzem,któregotwarzniewyrażaniczego.–PaniLuiso.Jeszczeszukapanitoalety?Udawajgłupią.–Nie,jużskorzystałam–idealnieczysta–alejestemjużspóźniona,mamumówionespotkanie

zdoktoremSixsmithem.Tylko...wyglądanato,żesięwyniósł.IsaakSachswydajeodgłos„Heh?”.–Topaniniejestjegosiostrzenicą?–Przepraszamnajmocniej,kimkolwiekpanjest,aleanirazuniepowiedziałam,żejestem.–Luisa

wygłaszaprzygotowanekłamstewko,wktórymjesttrochęprawdy.–PoznałamdoktoraSixsmithawNantucket,wiosnązeszłegoroku.Okazałosię,żeobydwojejesteśmyzBuenasYerbas,więcdałmiwizytówkę.Odkopałamjątrzytygodnietemu,zadzwoniłamdoniegoiumówiliśmysięnadziśnaspotkaniewsprawienaukowegotekstudla„Spyglassa”.–Patrzynazegarek.–Mieliśmysięspotkaćdziesięćminuttemu.Przemowynaotwarciupotrwałytrochędłużej,niżsięspodziewałam,więcsięcichutkowymknęłam.Mamnadzieję,żenienarobiłamnikomukłopotów?FayLiwydajesięprzekonana.–Niemożemypozwolić,żebyludziebezprzepustekkręcilisiępoinstytuciebadawczymtak

newralgicznym,jaknasz.Luisaudajeskruszoną.–Myślałam,żeskorowpisalimniedoksiążkiwejśćisprawdzilimitorbę,tojużprzeszłamprocedurę

bezpieczeństwa,alewidzę,żechybajednakniedokońca.DoktorSixsmithzamniezaręczy.Zapytajciego.SachsiochroniarzpatrząnaFayLi,któramówibezzająknięcia:–Toraczejniebędziemożliwe.DoktorSixsmithmusiałpilniezająćsięjednymznaszychprojektów

wKanadzie.Sekretarkazpewnościąpoprostuniemiałapaninumerutelefonu,kiedyodwoływałajegospotkania.Luisapatrzynapudła.–Wyglądanato,żeniebędziegodłuższyczas.–Owszem.Dosyłamymujegomateriały.JakokonsultantwSwannekkemiałjużniewieledoroboty.

DoktorSachsdzielniedokończyłjegozadania.–Czylitylezmojegopierwszegowywiaduzwielkimnaukowcem–mówiLuisa.FayLiprzytrzymujejejotwartedrzwi.–Możeudanamsięznaleźćdlapanikogośinnego.

13

–Centrala?–RufusSixsmithosłaniadłońmisłuchawkęwanonimowymmotelunaprzedmieściachBuenasYerbas.–MamproblemzzamówieniemrozmowyzHawajami...tak.Chciałbymrozmawiaćz...–

Page 66: David mitchell atlas chmur

OdczytujezkartkinumertelefonuMegan.–Tak,bardzoproszę.Tak,poczekam.Naekraniestaregotelewizora,którynieodtwarzabarwyżółtejanizielonej,LloydHooksklepie

poplecachAlbertaGrimaldiegonainauguracjinowegoreaktoraHYDRAnaSwannekkeIsland.Pozdrawiająpublicznośćwnowejauliwykładowejjakstającydozawodówsportowcy,azgóryspadasrebrzystekonfetti.–PrezesSeaboarduAlbertoGrimaldi–mówireporter–postaćdośćkontrowersyjna,oficjalnie

ogłosiłdziśuruchomienieSwannekkeC.DrugireaktorHYDRA-Zeropochłoniepięćdziesiątmilionówdolarówzbudżetufederalnegoistworzytysiącenowychmiejscpracy.Obawy,żemasowearesztowania,jakichwcześniejbyliśmyświadkaminaThreeMileIsland[11],powtórząsięteżwZłotymStanie,okazałysiępłonne.RufusSixsmith,przygnębionyizmęczony,mówidotelewizora:–Ajeślinagromadzonywodórwysadzistropobudowybezpieczeństwa?Ajeśliwiatryrozniosą

promieniowanienacałąKalifornię?–Wyłączatelewizoripocierapalcamiczołomiędzybrwiami.Udowodniłemto.Wykazałem.Niemogliściemniekupić,więcchcieliściezastraszyć.Pozwoliłem

wamnato.Mamnadzieję,żeBógmiwybaczy,aleterazjużkoniec.Niebędęsamdlasiebiewyrzutemsumienia.Dzwonitelefon.Sixsmithchwytasłuchawkę.–Megan?Ostry,męskigłos:–Jadą.–Ktomówi?–NamierzylitwójostatnitelefonzmoteluTalbot,1046OlympiaBoulevard.Natychmiastjedź

nalotnisko.WsiądźwpierwszysamolotdoAngliii,jeżelikonieczniemusisz,stamtądwygłaszajexpose.Alestądspieprzaj.–Dlaczegomamwierzyć...?–Pomyśllogicznie.Jeżelikłamię,poprostuwróciszbezpieczniedoAngliicałyizdrowy,zeswoim

raportem.Jeśliniekłamię,jużnieżyjesz.–Chcęwiedzieć...–Maszmaksimumdwadzieściaminut,żebyuciec.Leć!Ciągłysygnał,wiecznośćbuczy.

14

JerryNussbaumobracaredakcyjnekrzesłotyłem,siadananimokrakiem,składaręcenaoparciuiopierananichbrodę.–Noiwkońcustojęmiędzysześciomanegroidamiwdredach,awmigdałkiłaskoczemniespluwa.

ItoniepociemkuwHarlemie,tylko,kurwa,wbiałydzieńwGreenwichVillage,zarazpotym,jakjedliśmyzNormanemMaileremszesnastofuntowegosteka.Więcstoimytam,ajedenczarnybratmnieprzeszukujeirobięsięlżejszyoportfel.„Atoco?Skórkakrokodyla?”.–NussbaumnaśladujeakcentRichardaPryora.–„Tyżadnejklasyniemasz,białasiejebany”.Klasy?Mętykazałymiwywrócićkieszenieiprzeczesałymniecodocenta.Aletensięśmieje,ktosięśmiejeostatni.ANussbaumśmiałsięostatni.WtaksówcenaTimesSquarenapisałem„NowePlemiona”–bezfałszywejskromnościtentekstprzeszedłjużdoklasyki–adokońcatygodniasprzedałemgodotrzydziestutytułów!Dziękimętomstałemsięsławny!Tojak,Lui-Lui,zaprosiszmnienakolację?Ajacięnauczę,jaktosięrobi–kiedylosostrzysobiezęby,jakwydłubaćmuplombyzezłota.MaszynadopisaniaLuisydzwoni,dzyń.

Page 67: David mitchell atlas chmur

–Jeśliprzeczesalicięcodocenta–toskądmiałeśnataksówkęzGreenwichVillagenaTimesSquare?Sprzedałeśsiękierowcy?Nussbaumpoprawiasięnakrześle.–Niesamowite,jaktynigdynieogarniaszistotysprawy.RolandJakesskapujenazdjęciekroplewosku.–Wiecie,ktotojestkonserwatysta?Latem1975dowcipmajużtaaakąbrodę.–Liberał,któregookradli.Jakes,urażony,wracadoswojegoretuszu.LuisaidzieprzezkorytarzdodrzwigabinetuDomaGrelscha.Szefrozmawiaprzeztelefonniskim,

rozzłoszczonymgłosem.Luisaczekazadrzwiami,alesłyszyrozmowęześrodka.–Nie!Nie,nie,panieFrum,tojestsytuacjaekstremalna.Znapan...–chwileczkę,terazjamówię–zna

paninną„przypadłość”bardziejekstremalnąniżbiałaczka?Wiepan,comyślę?Myślę,żemojażonatodlapanatylkorobotawpapierach,którąmusipanodwalićprzedgolfemotrzeciej.Toniechmipantoudowodni.Mapanżonę?Mapan?Mapan.Apotrafipansobiewyobrazić,żetoonależywszpitaluiwychodząjejwłosy?...Żeco?„Emocjenicniepomogą”?Tylkotakiemapanrady?Mapanrację,będęszukałporadyprawnika!–Grelschrzucasłuchawką,waliwworektreningowy,dysząc„Frum!”zakażdymuderzeniem,opadanakrzesło,zapalapapierosaizauważaLuisę,któraniepewniestoiwdrzwiach.–Takieżycie.Wieczniewszystkosracinałeb.Słyszałaścośztego?–Otyle,oile.Mogęprzyjśćpóźniej.–Nie.Wchodźisiadaj.Jesteśmłoda,silnaizdrowa?–Tak.–Luisasiadanapudłach.–Adlaczego?–Bozachwilęzrobiszsięstara,choraisłaba,jakusłyszyszodemnieoswoimtekście.Otym,żeniby

wSeaboardziechcącośukryć,atyniemaszżadnychdowodów.

15

NamiędzynarodowymlotniskuBuenasYerbasdrRufusSixsmithwkładażółtawyskoroszytdoschowkanr909,rozglądasiępozatłoczonejhali,wrzucamonetę,przekręcakluczykiwsuwagodozgniłozielonejkoperty,zaadresowanejdoLuisyRey,„Spyglass”,BudynekKlugh12F,TrzeciaAleja,BY.Sercebijemuszybciej,gdyzbliżasiędookienkapoczty.Ajeślizłapiąmnie,zanimdolecę?Sercewalimujakoszalałe.Biznesmeni,rodzinyzwózkamipełnymibagaży,korowodyturystówwpodeszłymwieku–wydajesię,żewszyscychcąutrudnićmudrogę.Skrzynkanalistyjestcorazbliżej.Tylkokilkajardów,kilkacali.Zgniłozielonakopertaznikawśrodkunazawsze.Szerokiejdrogi.Sixsmithustawiasięwkolejcepobilet.Komunikatyoopóźnieniachusypiajągojaklitania.Cochwila

nerwowosprawdza,czyniewidaćgdzieśagentówSeaboardu,którzywostatnimmomenciejednakgozatrzymają.Wkońcukobietawokienkubiletowymkiwaręką,żebypodszedł.–MuszęleciećdoLondynu.AlbogdziekolwiekdoWielkiejBrytanii.Wezmękażdemiejsce,każdą

linią.Zapłacęgotówką.–Niemażadnychszans,proszępana.–Podmakijażemwidać,żejestzmęczona.–Najwcześniejmogę

mieć...–sprawdzawydruk–...lotnaHeathrow...jutro.Wyloto5.15,LakerSkytrainszprzesiadkąnaJFK.–Muszęleciećwcześniej.Toogromnieważnasprawa.–Niewątpię,proszępana,alemamystrajkkontrolerówlotuiczekatłumpasażerów.Sixsmithpowtarzasobie,żenawetSeaboardniemógłbyzorganizowaćstrajkunalotnisku,żebyniedać

Page 68: David mitchell atlas chmur

muuciec.–Dobrze,poproszęnajutro.Wjednąstronę,klasabiznes,dlaniepalących.Czygdzieśnalotnisku

znajdziesiępokójnanoc?–Tak,proszępana.Natrzecimpiętrze.HotelBonVoyage,dośćprzyjemny.Mogęprosićopaszport,

żebywypisaćbilet?

16

ZachódsłońcajakzwitrażapadanadrukowanegonaaksamicieHemingwayawmieszkaniuLuisy.Luisa,gryzącołówek,jestpochłoniętalekturą:Ujarzmianiesłońca–dwiedekadyatomowejpotęgiwdobiepokoju.Javiersiedziprzybiurkuirozwiązujedługiesłupkidzielenia.CichograalbumTapestryCaroleKing.Zzaoknadochodząprzytłumioneodgłosysamochodów,przemierzającychkrajobrazprzedmieśćwdrodzedodomu,agdzieśniedalekoktośćwiczygręnaklarnecie.Dzwonitelefon,aleLuisanieodbiera.Javiersłucha,jakzklikiemwłączasięsekretarka.„Dzieńdobry,LuisaRey.Niemogęterazodebrać,alezostawnumertelefonu,oddzwonię,kiedybędęmogła”.–Jakjanielubiętychwynalazków–narzekaten,ktodzwoni.–Psiaczku,tumama.BeattyGriffin

właśniemipowiedziała,żerozstałaśsięzHalem.Itomiesiąctemu?No,oniemiałam.NiepisnęłaśsłowanapogrzebieojcaaniuAlphonse’a.Martwięsię,żetakzawszewszystkodusiszwsobie.AlerazemzDougiemorganizujemyprzyjęcienarzeczStowarzyszeniaWalkizRakieminawetniewiesz,Psiaczku,ilebydlanasznaczyło,gdybyśchociażnaweekendzostawiłatęswojąciasnąnoręiprzyjechaładonas.BędątrzejmłodziHendersonowie.Damianjestkardiologiem,Lance–ginekologiem,aJesse...Doug?Doug!KimjestJesseHenderson?Lobotomologiem?Bardzośmieszne.No,wkażdymrazie,córuniu,Beattytwierdzi,żeplanetysąjakośtakustawione,żeżadenznichniejestakuratznikimzwiązany.Kujżelazo,pókigorące,Psiaczku!Izadzwoń,kiedytylkotoodsłuchasz.Cmok,cmok.–Kończygłośnymcałusemwsłuchawkę–Mmmmcuaaa!–BrzmijakmatkawiedźmazBewitched.–Javierchwilęodczekuje.–Cotoznaczy„oniemiałam”?Luisaniepodnosiwzrokuznadpapierów.–Żebyłatakzaskoczona,żeażniemogłamówić.–Nototerazchybanieoniemiała,co?Luisępochłaniapraca.–„Psiaczku”?Luisarzucawchłopakakapciem.

17

WpokojuwhoteluBonVoyagedrRufusSixsmithczytapliklistów,którebliskopółwiekutemunapisałdoniegoprzyjaciel,RobertFrobisher.Sixsmithznajenapamięć,aleichdotyk,szelestiwyblakłepismoprzyjacielakojąmunerwy.Zpłonącegobudynkuwyniósłbywłaśnietelisty.Dokładnieosiódmejmyjesię,zmieniakoszulęiwkładadziewięćprzeczytanychlistówwhotelowyegzemplarzBiblii,któryodkładanaszafkęprzyłóżku.ListynieprzeczytaneSixsmithwsuwadokieszenimarynarkiischodzidorestauracji.ListyodFrobisheranienadająsiędoszantażu,aleSixsmithlubiprzezornośćiporządek.Nakolacjęjerumsztykzpaskamismażonegobakłażanaiźleumytąsałatą.Wszystkotonietyle

zaspokaja,ilezagłuszajegoapetyt.Zostawianiedojedzonepółporcjiipowolisączygazowanąwodę,gdyczytaostatnieosiemlistówodFrobishera.SłowaRobertaprzenoszągodoBruges,gdysamszukałtamzmiennegownastrojachprzyjaciela,swojąpierwsząmiłośćijeślimambyćszczery,ostatnią.Sixsmithpłacirachunekiwracadopokoju.Wwindziemyśliotym,jakiciężarzrzuciłnabarkiLuisy

Page 69: David mitchell atlas chmur

Rey,izastanawiasię,czydobrzezrobił.Zasłonywpokojupowiewają,gdyotwieradrzwi.Woła:–Jesttuktoś?!Nikogoniema.Niktniewie,gdziejesteś.Totylkowyobraźniazabawiasięznimodładnychparu

tygodni.Tozniewyspania.–Pomyśl–mówisamdosiebie–zaczterdzieściosiemgodzinbędzieszzpowrotemwCambridge,

nabezpiecznej,wąskiejwysepce,gdziepadadeszcz.Będzieszmiałwszystkieudogodnienia,sprzymierzeńców,swojekontaktyistamtądbędzieszmógłsobieplanowaćwielkąofensywęnaSeaboard.

18

BillSmokewidzi,jakRufusSixsmithwychodzizeswojegopokoju.Odczekujepięćminutiwchodzidośrodka.Siadanabrzeguwannyićwiczypalcedłoniwrękawiczkach,ściskającjewpięściirozprostowując.Żadennarkotyk,żadnaekstazareligijnaniekręciciętak,jakto,żezczłowiekarobisiętrup.Ale

musiszprzytymmyśleć.Bezdyscyplinyiwiedzyszybkotrafisznastryczek.Wkieszeniobracawpalcachkrugerranda.Magozawszeprzysobiepodczaszadańspecjalnych.Wie,

żetoślepawiarawprzesąd,aleniebędziezadzierałztalizmanemtylkopoto,żebycośkomuśudowodnić.Bliscyprzeżyjądramat,całejresztytowogólenieobejdzie,amoikliencibędąmieliproblemzgłowy.Jajestemtylkoinstrumentemichwoli.Jeśliniemnie,towzięlibyinnegoczyściciela,pierwszegolepszegozksiążkitelefonicznej.Miejzazłetemu,ktomabroń,miejzazłejejproducentom,alenieobwiniajsamejbroni.BillSmokesłyszykluczwdrzwiach.Oddychaj.Tabletki,którewziąłwcześniej,niesamowiciewyostrzajązmysłyigdySixsmithwchodzidopokoju,szurającipodśpiewując„LeavingOnaJet-Plane”,mordercamożeprzysiąc,żeczujepulsofiary,wolniejszyniżuniegosamego.Smokenamierzaofiaręprzezszczelinęwdrzwiach.Sixsmithkładziesięnawznaknałóżku.Zabójcawidziwgłowieobraztego,coterazmusizrobić:trzykrokizłazienki,strzałzboku,wskroń,zbliska.Wypadazprzedpokoju;Sixsmithwydajeurywanykrzykiusiłujewstać,alewytłumionakulajużprzedzierasięprzezczaszkęnaukowca,ażdomateraca.CiałoRufusaSixsmithaopadawtył,jakbyułożyłsiędopoobiedniejdrzemki.Chłonnakołdranasiąkakrwią.MózgBillaSmoke’atętnispełnieniem.Spójrzcie,tomojarobota.Wśrodęporanekjesttaksamoprzenikniętysmogiemiumęczonyupałem,jakpoprzedniestoporanków

ijakiebędziekolejnepięćdziesiąt.LuisaReypijeczarnąkawęwzaparowanymchłodziewnętrzaSnowWhite,barunaroguDrugiejAleiiSzesnastejUlicy,dwieminutypiechotąodredakcji„Spyglassa”,iczytaofizykujądrowym,byłymmarynarzu,baptyściezAtlantynazwiskiemJamesCarter,któryzamierzaubiegaćsięonominacjędemokratów.RuchnaSzesnastejUlicyprzesuwasięwślimaczymtempiealbowhisterycznychzrywach.Chodnikamiprzesuwająsiępośpiesznieniewyraźnesylwetkiprzechodniówiśmigająrozmazanichłopcynadeskorolkach.–Dzisiajnicnaśniadanie?–pytaBart,kucharz.–Tylkogazeta–odpowiadaLuisa,jegostałaklientka.OprógpotykasięRolandJakes.Podchodzi

doLuisy.–Możnasięprzysiąść?Nicdziśjeszczeniejadłem.Shirlznowumnierzuciła.–Zapiętnaścieminutmamykolegium.–Masaczasu.–Jakessiadaizamawiajajkasadzone,ściętezobustron.–Nastroniedziewiątej–

mówiLuisie.–Wprawymrogunadole.Chybacięzaciekawi.Luisakartkujedostronydziewiątejisięgapokawę.Jejrękazastygawpowietrzu.

Page 70: David mitchell atlas chmur

SamobójstwonaukowcawhotelunalotniskuwBYCiało wybitnego brytyjskiego naukowca dr. Rufusa Sixsmitha znaleziono we wtorek ranowzajmowanymprzezniegopokojuwhoteluBonVoyagenamiędzynarodowymlotniskuwBuenosYerbas,gdziepopełniłsamobójstwo.DrSixsmith,byłyszefŚwiatowejKomisjiEnergiiAtomowej,pracował jako konsultant dla Seaboard Corporation, w należących do znanego i szanowanegokoncernuzakładachnaSwannekkeIsland,naobrzeżachBuenasYerbas.Powszechniewiadomobyło,że całe życie zmagał się z depresją, a na tydzień przed śmiercią zerwał wszelkie kontaktyzeświatem.„Przedwczesnaśmierćdr.Sixsmithajesttragediądlacałegomiędzynarodowegoświatana uki” – mówi Fay Li, rzeczniczka Seaboardu. – „Wszyscy w Seaboard Village na SwannekkeIslandodczuwamystratęnietylkoogromnieszanowanegokolegi,leczrównieżbliskiegoidrogiegonamprzyjaciela.Składamywyrazynajszczerszegoubolewaniajegorodzinieilicznymprzyjaciołom.Będzienamgobardzobrakowało”.Ciałodr.Sixsmitha,znalezioneprzezobsługęhotelowązranąpostrzałowąw głowie,ma zostać przetransportowane samolotem do jego rodzinnejAnglii, gdzieodbędziesiępogrzeb.EkspertmedycynysądowejpolicjiBYpotwierdził,żezwypadkiemniewiążąsiężadnepodejrzaneokoliczności.

–Ico?–Jakessięszczerzy.–Twójtekststuleciaposzedłsięjebać?Luisaczujenaskórzeszpilki,abębenkiwuszachdudniąażdobólu.–Ooo.–Jakeszapalapapierosa.–Byliściezesobąblisko?–Onniemógł...–Luisahisterycznieszukasłów.–Niemożliwe,żebytozrobił.Jakespróbujetrochęłagodniej:–Wyglądanato,żejednaktak.–Człowiekniezabijasię,jeślimamisjędospełnienia.–Jeżeliprzeztęmisjętracirozum...–Jakes,jegozamordowali.Jakespowstrzymujesięodzrobieniaminy„oho,znowusięzaczyna”.–Kto?–SeaboardCorporation.Tojasne.–Jasne.Pracodawca.Ajakimotyw?Luisarobiwszystko,żebymówićspokojnieipuszczaćmimouszuironięwjegosłowach.–Napisałraportwsprawiereaktora,jakiuruchomiliwSwannekkeB,wsprawieHYDRY.Plany

ZakładówCczekająnazgodęDepartamentuEnergii.Gdyjezatwierdzą,Seaboardbędziemógłudzielaćlicencjinaprojektwkrajuinarynkachzagranicznych–samekontraktyrządoweoznaczajądochodyrzędukilkudziesięciumilionówdolarówrocznie.RolaSixsmithamiałapolegaćnaudzieleniuprojektowiimprimatur,aleniewczytałsięwscenariusziwykryłśmiertelnieniebezpiecznewady.WięcSeaboardschowałgłębokojegoraportizaprzecza,jakobySixsmithkiedykolwiekgonapisał.Niejestemterazwstanietegopotwierdzić,alejeszczetoudowodnię.–AcotakiegozrobiłtencałySixsmith?–Zamierzałogłosićtopublicznie.–Luisawalidłoniąwgazetę.–Tocena,jakązapłaciłzaprawdę.Jakesprzekłuwatrzęsącesiężółtkokawałkiemtosta.–Hm,wiesz,copowienatoGrelsch?–„Dajmidowodyniedopodważenia”–mówiLuisa,jaklekarzstawiającydiagnozę.Patrzy

nazegarek.–Jakes,powieszGrelschowi...?Powiedzmupoprostu,żemusiałamgdzieśpojechać.

20

Page 71: David mitchell atlas chmur

KierownikhoteluBonVoyagemadziśzłydzień.–Nie,niemożepaniobejrzećjegopokoju!Specjaliściwyczyścilidywanyiusunęliwszystkieślady

wypadku.Zaco,dodam,musieliśmyzapłacićzwłasnychśrodków!Apanitakanatrętna,żepewniezprasy?Łowipaniduchy?Piszepowieści?–Jestem...–LuisaReykulisięwnagłymatakuszlochu,któryprzychodziznikąd–...jegosiostrzenicą,

MeganSixsmith.PotężnamatronaprzytulałkającąLuisędogórskichmasywówpiersi.Przypadkowiświadkowie

rzucająwstronękierownikanieżyczliwespojrzenia.Kierownikblednieiwychodzizzabiurka,żebynaprawićszkody.–Proszęprzejśćzemnąnazaplecze.Przyniosępani...–Szklankęwody!–rzucamatrona,odsuwającjegorękę.–Wendy!Wodę!Nie,natychmiast!Możeprzejdziepanitutaj...–Jakieśkrzesło,namiłośćboską!–MatronapodtrzymujeLuisę,prowadzącjądozacienionego

kantorkakierownika.–Wendy!Krzesło!Już!MatronaściskaLuisęmocnozarękę.–Wypłaczsię,wypłacz,kochanie,Jezuscięsłucha.Ijacięsłucham,JanicezEsphigmenouwUtah.

Wiesz,comisiękiedyśzdarzyło?Miałamtylelat,coty,byłamsamawdomuischodziłamnadółposchodachzpokojucóreczki.Napółpiętrzestoimojamatkaimówi:„Idź,Janice,sprawdź,coumałej”.Janato,żesprawdzałamprzedminutąismaczniespała.Amamalodowatymtonem:„Niekłóćsię,mojadroga,idźisprawdźcoumałej,pędem!”.Wiem,żetobrzminiedorzecznie,aledopierowtedyuświadomiłamsobie,żemamazmarłarokwcześniejwŚwiętoDziękczynienia.Alepobiegłamnagórę,amojacóreczkadusiłasięsznuremodżaluzji,któryowinąłsięjejwokółszyi.Jeszczetrzydzieścisekundibyłobyzapóźno.Więcsamawidzisz.Luisamrugaoczamipełnymiłez.–Widzisz,kochanie?Odchodzą,alenieznikają.Zakrzyczanykierownikwracazpudełkiempobutach.–Pokójpaniwujka,niestety,jestzajęty,alesprzątaczkaznalazłatelistywhotelowejBiblii.

Nakoperciejestjegonazwisko.Oczywiście,napewnoprzesłalibyśmyjepanirodzinie,alejeślijużpanitujest...Pełnymszacunkugestemwręczajejplikdziewięciupożółkłychkopert,zktórychkażdazaadresowana

jest„Sz.P.RufusSixsmith,CaiusCollege,Cambridge,Anglia”.Najednejjestcałkiemświeżaplamapotorebceherbaty.Wszystkiesąmocnozmięteiwpośpiechuprostowane.–Dziękuję...–mówiLuisanieobecnymgłosem.Apotemdodajebardziejstanowczo:–WujekRufus

bardzoceniłlisty,któredostawał,ateraztojużwszystko,comiponimzostało.Niebędępanuzabieraćwięcejczasu.Przepraszam,żesięrozkleiłam.Kierownikoddychazwyraźnąulgą.–Niezwykłazpaniosoba–zapewniaLuisęJanicezEsphigmenouwUtah,gdyżegnająsię

whotelowymholu.–Topanijestniezwykła–odpowiadaLuisaiwracanapoziomparkingu,przechodzącdziesięćjardów

odschowkanr909.

21

LuisaReywróciładoredakcji„Spyglassa”niecałąminutętemu,aDomGrelschjużryczyprzezcałynewsroom:„PannoRey!”.

Page 72: David mitchell atlas chmur

JerryNussbaumiRolandJakesspoglądająznadbiureknaLuisę,potemnasiebieibezgłośniewymawiają„Aua!”.LuisachowalistyFrobisheradoszuflady,zamykająnaklucziidziedogabinetuGrelscha.–Dom,naprawdęprzepraszam,żeniedałamradybyćnakolegium...–Tylkoniechcęsłyszećożadnychkobiecychproblemach.Zamknijdrzwi.–Niemamzwyczajuopowiadaćokobiecychproblemach.–Amaszwzwyczajuprzychodzićnazebrania?Płacącizato.–Płacąmiteżzato,żebymdrążyłazaczętytemat.–Więcpoleciałaśnamiejscewypadku?Znalazłaśprzeoczoneprzezpolicjęniezbitedowody?Jakąś

wiadomość?Pisanąkrwią?Nakafelkach?„Tomojarobota,AlbertoGrimaldi”?–Niezbitedowodymożnaznaleźćtylkowtedy,kiedysięichszuka,ażdoskutku.Kiedyśpowiedziałmi

takpewiennaczelny,DomGrelsch.Grelschpatrzynanią.–Trafiłamnaślad,Dom.–Trafiłaśnaślad.Niemogęcięwalnąć,niemogęnazmyślaćcibzdur,mogętylkoliczyć,żecościęzaintryguje.–Zadzwoniłamnakomendę,któraprowadzisprawęSixsmitha.–Niemażadnejsprawy!Tosamobójstwo!KiedyniechodzioMarilynMonroe,samobójstwanie

zwiększająsprzedażyczasopism.Sązasmutne.–Tak?TodlaczegoSixsmithkupiłbiletnasamolot,jeślitegosamegodniachciałstrzelićsobiewłeb?Grelschrozkładaszerokoręce,pokazując,jakbardzoniemożeuwierzyć,żewogóleprowadzitę

rozmowę.–Decyzjapodwpływemimpulsu.–Todlaczegomiałlistpożegnalnynapisanynamaszynie–aniemiałtamżadnejmaszyny–jeślito

byładecyzjapodwpływemimpulsu?–Niewiem!Nieobchodzimnie!Wczwartekwieczoremmuszęzamknąćnumer,wykłócaćsię

zdrukarzami,zachwilęzastrajkujądostawcy,aOgilvysiedziitrzymanademnąmiecz...tegotam...czyjśtammiecz.UrządźseanszduchamiisamazapytajSixsmitha.Byłnaukowcem.Naukowcysąniezrównoważeni.–Siedzieliśmypółtorejgodzinyzamknięciwwindzie.Byłwzoremopanowaniaiprzytomnościumysłu.

„Niezrównoważony”wogóledoniegoniepasuje.Apozatymzastrzeliłsię–rzekomo–znajcichszejbroninarynku.Zroachforda.34zdokręcanymtłumikiem.Robionegotylkonazamówieniezkatalogu.Pocozawracałbysobiegłowę?–Czylipolicjasięmyli,ekspertmedycynysądowejsięmyli,wszyscysięmylą.RacjęmatylkoLuisa

Rey,wybitna,młodadziennikarka.Ajejwnikliwediagnozyprowadządowniosku,żeświatowejsławyjajogłowyzostałzabitynazlecenie,bowspomniałokilkutrudnościachwjakimśraporcie?Wraporcie,codoktóregowszyscysązgodni,żenieistnieje?Mamrację?–Częściowo.Bardziejprawdopodobne,żepolicjęnakłoniono,bydoszładownioskówwygodnychdla

Seaboardu.–O,tak.Publiczneprzedsiębiorstwokupujepolicjęisystemsądownictwa.Alezemniematoł.–Wliczającfirmyafiliowane,SeaboardCorporationjestdziesiątympodwzględemwielkości

koncernemwkraju.MoglibykupićAlaskę,gdybychcieli.Dajmiczasdoponiedziałku.–Nie!Wtymtygodniutotypiszeszrecenzje.A!Itekstokuchni.–GdybyBobWoodwardpowiedziałci,żepodejrzewaprezydentaNixonaoto,żezleciłwłamanie

dobiurpolitycznegorywala,iżedotegoNixonsamsiebienagrał,jakwydajetozlecenie,teżbyśpowiedział:„Dajspokój,Bob,maszminapisaćosiemsetsłówoomletach”?–Tylkoniegrajoburzonejfeministki.

Page 73: David mitchell atlas chmur

–Atyniemów„skarbie,robięwtymtrzydzieścilat”!JedenJerryNussbaumwtymbudynkuwystarczy.–Usiłujesznagiąćrzeczywistośćdotwojegodrobnegopodejrzenia.Wtensposóbźleskończyłowielu

świetnychdziennikarzy.Wieluświetnychludziwkażdejbranży.–Doponiedziałku!ZdobędękopięraportuSixsmitha.–Obietnicebezpokryciajakośmnienieprzekonują.–Niemamnicinnego,mogęnajwyżejpaśćnakolanaiciębłagać.Proszęcię,przecieżDomGrelsch

nieukręciłbarzetelnemudziennikarstwuśledczemutylkodlatego,żeześledztwanickonkretnegoniewyniknienanastępnydzieńrano.Tatamówił,żewpołowielatsześćdziesiątychniebyłoodważniejszegoodciebiereportera.GrelschokręcasięzfotelemipatrzynaTrzeciąAleję.–Gównoprawda.–Żadnegównoprawda.TentekstofunduszachnakampanięRossaZinnawsześćdziesiątym

czwartym?Nadobrewysadziłeśzpolitykiobrońcęsupremacjibiałych,wyjątkowegodrania.Ojciecmówił,żejesteśzawziętyizpazurem.Iniezmordowany.Wielenerwów,potuiczasutrzebabyłodosprawyRossaZinna.Nerwyipotwezmęnasiebie.Ciebieproszętylkooczas.–Wyjechaniemituztwoimojcemtochwytponiżejpasa.–Wdziennikarstwieczasemtaktrzeba.Grelschgasipapierosaizapalanastępnego.–Wponiedziałek.RazemzraportemSixsmitha.Imusiszmiećdowody,którychniepodważynawet

trzęsienieziemi,znazwiskami,źródłamiifaktami.Ktoukryłtenraportidlaczego,iwjakisposóbSwannekkeBmazrobićzPołudniowejKaliforniiHiroszimę.A!Ijeślizdobędzieszdowody,żeSixsmithazamordowano,przedpuszczeniemdodrukuzawiadamiamypolicję.Niechcędynamitupodsamochodem.–„Informacje.Odważne,bezstronneiwyczerpujące”.–Zjeżdżaj.MinaNancyO’Haganmówi„nieźle”,kiedyLuisasiadazabiurkiemiwyjmujeocalonelistySixsmitha.WswoimpokojuGrelschwaliwworektreningowy.–Zawzięty!–Bach!–Zpazurem!–Bach!–Niezmordowany!–Spostrzegaswojeodbicie,które

wyraźniegoprzedrzeźnia.

22

Dźwiękisefardyjskiejromancy,napisanejprzedwygnaniemŻydówzHiszpanii,wypełniająsklepmuzycznyLostChordnapółnocno-zachodnimroguSpinozaSquareiSzóstejAlei.Dobrzeubranymężczyzna,dośćblady,jaknatoopalonemiasto,powtarzaprzytelefoniepytanie.–AtlasChmurnasekstet...RobertFrobisher...Tak,słyszałemonim,alenigdyniemiałemwrękach

samejpłyty...Frobisherbyłgenialny,Wunderkind,zmarłakurat,kiedyzacząłtworzyćwielkiedzieła...Zaraz,mamtulistęodczłowiekazSanFrancisco,któryspecjalizujesięwrzadkichwydaniach...Franck,Fitzroy,Frobisher...Noproszę,nawetjestdopisek...Wydanotylkopięćsetegzemplarzy...wHolandii,przedwojną.No,nicdziwnego,żetrudnoznaleźć...Tenczłowiekmaegzemplarznapłycieacetatowej,zlatpięćdziesiątych...wydanyprzezzlikwidowanąmałąfrancuskąwytwórnię.Wyglądanato,żeAtlasChmurnasekstettopocałunekśmiercidlakażdego,ktosięnimzajmuje...Spróbuję,miałjedenegzemplarzmiesiąctemu,aleniegwarantujęjakościbrzmienia.Imuszęostrzec,żetanietoniebędzie...Wyceniagona...stodwadzieściadolarów...plusdziesięćprocentnaszejprowizji,czyliwsumie...Tak?OK,zapiszępaninazwisko...Ray,ajakimię?O,R-E-Y,przepraszam.Zwykleprosimyozaliczkę,ale

Page 74: David mitchell atlas chmur

jakoś...brzmipaniuczciwie.Kilkadni.Proszębardzo.Sprzedawcarobinotkę,żebyniezapomnieć,ipodnosiramięgramofonuzpowrotemdopoczątku„Por

quelloraxblancanińa”,opuszczaigłęnalśniący,czarnywinylimarzyopasącychbydłożydowskichchłopcach,którzytrącająstrunylirnaiberyjskichwzgórzachpodrozgwieżdżonymniebem.LuisaReyniezauważazakurzonego,czarnegochevroleta,którypowoliprzejeżdżakołoniej,gdy

wchodzidodomu.Ostatnioniebardzozwracanacokolwiekuwagę,odkądprzeczytałapierwszyznalezionyuRufusaSixsmithalist.BillSmokewswoimchevroleciezapamiętujenumerjejmieszkania:108,PacificEdenApartments.LuisawciąguostatnichdniprzeczytałalistySixsmithakilkanaścierazyalbowięcej.Głębokonią

wstrząsnęły.PrzyjacielSixsmithazestudiów,RobertFrobisher,napisałcałąichserięlatem1931roku,podczasdłuższegopobytuwchâteauwBelgii.Luisęporuszanietyleprzedstawieniewniekorzystnymświetlemłodego,podatnegonawpływyRufusaSixsmitha,ileoszałamiającawyrazistośćmiejsc,którezlistówwydobyłysięnaświat.Obrazysątakjaskrawe,żeLuisamożejedynienazwaćjewspomnieniami.Córkapragmatycznegodziennikarzapotrafiwyjaśnićte„wspomnienia”–ijużtozrobiła–wyobraźnią,którąszczególniemocnouwrażliwiłaniedawnaśmierćojca,leczpewienszczegółwjednymzlistówgwałtownieobalatowytłumaczenie.RobertFrobisherpiszeoznamieniuwkształciekometymiędzyłopatkąaobojczykiem.Kompletnieniewierzęwtakiebzdury.Niewierzęwnie.Niewierzę.RobotnicyprzebudowująhallwejściowywPacificEdenApartments.Napodłodzeleżąpłachty,

elektrykszarpiekableelektryczne,gdzieśwaliniewidocznymłotek.Malcolm,dozorca,zauważaLuisęiwoła:–Luiso!Jakiśnieproszonygośćpobiegłdociebienagórędwadzieściaminuttemu!Niestety,zagłuszagohałaswiertarek,natelefoniemaczłowiekazratuszawsprawiepozwoleń

iprzepisówbudowlanych,apozatymLuisaitakjużweszładowindy.

24

–Niespodzianka–mówisuchoHalBrodie,przyłapanynazgarnianiuksiążekipłytzpółekwmieszkaniuLuisyiwkładaniuichdosportowejtorby.–O–dodaje,żebyukryćpoczuciewiny–obcięłaśwłosy.Luisyraczejtoniedziwi.–Anierobiątakwszystkieporzuconekobiety?Halgłośnoprzełykaślinę.Luisajestnasiebiewściekła.–CzyliDzieńPodziałuMajątku.–Prawieskończyłem.–Halotrzepujeręcezniewidzialnegokurzu.–TenWallaceStevensjestmójczy

twój?–DostaliśmygoobojenagwiazdkęodPhoebe.ZadzwońdoPhoebe.Niechwybierze.Albowydrzyj

stronynieparzysteizostawmiparzyste.Takienalotyrobipolicja.Mogłeśchociażzadzwonićiuprzedzić,żebędziesz.–Dzwoniłem.Całyczaswłączałasięsekretarka.Wyrzućją,jeżelinieodsłuchujesz.–Żartujesz?!Kosztowałafortunę.CocięsprowadzadoBuenasYerbas,opróczmiłościdopoezji

modernistów?–SzukamplanówfilmowychdoStarsky’egoiHutcha.–AStarskyiHutchniesązNowegoJorku?–Starsky’egoporywają.JeststrzelaninanaBayBridgewBuenasYerbasimamyrozpisanąscenę

pościgu.DavidiPaulbiegnąpodachachsamochodówwgodzinachszczytu.Będątrudnościzezgodą

Page 75: David mitchell atlas chmur

oddrogówki,alemusimytukręcić,boinaczejniezachowamynawetpozorówspójnościartystycznej.–Zaraz,nieweźmieszBloodontheTracks.–Jestmoja.–Jużnie.–Luisanieżartuje.ZpełnąironiiuległościąBrodiewyjmujepłytęztorby.–Bardzomiprzykrozpowodutaty.Luisakiwagłową,czuje,jakwzbierawniejżalismutek,amechanizmyobronnesztywnieją.–Jasne.–Aletochyba...byłoteżjakieśwyzwolenie.Tak,aletylkoci,którychopuścił,mająprawotakmówić.Luisaopierasiępokusie,żebyrzucićjakąś

uwagęimudokopać.Pamięta,jakojciecpodśmiewałsięzHala,„Chłopaczekztelewizji”.Obojepatrząnamiejscanapółkach,gdziebrakujewyjętychksiążek.Niezacznępłakać.–Czyliuciebiewszystkowporządku?–Tak,raczejtak.Auciebie?–Też.–Awpracy?–Okej.–Oszczędźjużnamobojgu.–Maszchybamójklucz.Halzasuwatorbę,grzebiewkieszeniachikładziekluczoddrzwinadłoniLuisy.Robitozamaszystym

gestem,żebypodkreślićsymbolikę.Luisaczujezapachnieznanejwodypogoleniuiwyobrażasobie,żetoOnagodzisiajniąskropiła.Tejkoszuliosiemtygodnitemuteżniemiał.Atokowbojki,którekupilirazem,kiedybyłkoncertSegovii.HalprzydeptujeparębrudnychkapciJavieraiLuisawidzi,jakporzucachęćzakpieniazjejnowegomężczyzny.Zamiasttegomówipoprostu:–Nototrzymajsię.Podaćsobieręce?Przytulićgo?–Jasne.Drzwisięzamykają.Luisazamykajenałańcuchiodtwarzawgłowiecałespotkanie.Odkręcaprysznicirozbierasię.

Lustrowłaziencejestdopołowyzasłoniętestojącyminapółceszamponami,odżywkami,pudełkiempodpasek,kremamiimydełkami.Luisaprzesuwajenabok,żebylepiejwidziećznamięmiędzyłopatkąiobojczykiem.SpotkaniezHalemulatujezjejmyśli.Zbiegiokolicznościzdarzająsiębezprzerwy.Alebezwątpieniaznamięwyglądajakkometa.Lustrozachodzimgłą.Maszzwracaćuwagętylkonafakty.Znamięmożesobiewyglądaćjakchcesz,wcaleniekonieczniejak

kometa.Ciągleniemożeszsięotrząsnąćpośmiercitaty,ityle.Luisawchodzipodprysznic,alewmyślachprzemierzakorytarzechâteauwZedelghem.

25

Obóz,któryrozbiliprotestującyprzeciwSwannekke,leżynastałymlądziemiędzypiaszczystąplażąabagnistąlaguną,odktórejodwróciłosięmorze.Zalaguną,wgłębilądu,akrycytrusowychsadówwznosząsięażposuchewzgórza.Podartenamioty,pomalowanenakolorytęczyprzyczepykempingoweidomynaczterechkołachwyglądająjakniechcianedary,którePacyfikwyrzuciłtunabrzeg.Rozpiętytransparentgłosi:ZIEMIAPRZECIWSEABOARDOWI.NadrugimbrzegumostuwznosisięSwannekkeA,drżącwpołudniowymżarzejakmirażUtopii.Białe,aleopalonenabrązmaluchybawiąsięnaleniwejpłyciźnie,jakwbrodziku;apostołzbrodąpierzewbaliiubranie;paracałującychsięnastolatkówwijesięjakwężewtrawienawydmach.

Page 76: David mitchell atlas chmur

Luisazamykagarbusaiidzieprzezniskiezarośladoobozu.Wponurymupalekołująmewy.Zoddalidobiegawarkotjakichśmaszynrolniczych.Zbliżasiędoniejkilkumieszkańców,leczniewprzyjaznychzamiarach.–Słucham?–rzucazaczepnieczłowiekojastrzębichrysachIndianina.–Myślałam,żetoparkingpubliczny.–Źlepanimyślała.Prywatny.–Jestemdziennikarką.Chciałabymzrobićwywiadzparomaosobami.–Askądpanijest?–Ze„Spyglassa”.Chmurytrochęsięrozstępują.–AniepowinnapanipisaćnajnowszychsensacjionosieBarbryStreisand?–pytaIndianin,dodając

zironią:–Zcałymszacunkiem.–Przykromi,żeniejestemz„HeraldTribune”,alemożeniechpandamiszansę.Przydałobysięwam

trochępozytywnychartykułów,chybażepoważniezamierzacierozbroićbombęatomową,wymachujączdrugiegobrzegutransparentamiiśpiewającprotestsongi.Zcałymszacunkiem.JakiśczłowiekzPołudniawarczy:–Gównopaniwie.–Koniecwywiadu–mówiIndianin.–Proszęopuścićteren.–Spokojnie,Milton.–Starsza,siwowłosakobietaociemnejkarnacjistajenastopniachprzyczepy.–

Zostawtomnie.Arystokratycznykundelobserwujesytuacjęzzanógswojejpani.Najwyraźniejjejsłowosiętuliczy,

botłumrozchodzisiębezdalszychprotestów.Luisapodchodzidoprzyczepy.–Pokoleniemiłościipokoju?–Siedemdziesiątegopiątegoniemożnaporównywaćzsześćdziesiątymósmym.Seaboardipolicja

mająwnaszejsiatceinformatorów.WzeszływeekendwładzechciałyzlikwidowaćobóznapotrzebyVIP-ówipolałasiękrew.Codałowładzompretekstdoaresztowań.Obawiamsię,żeparanojawychodzinamjednaknadobre.Proszęwejść.HestervanZandt.–Bardzoliczyłamnato,żepaniąspotkam,panidoktor–mówiLuisa.

26

GodzinępóźniejLuisadajeogryzekjabłkałagodnemupsiakowiHestervanZandt.Wjejzastawionymksiążkamigabineciepanujeporządekwtymsamymstopniu,jakuGrelschachaos.Gospodynikończyopowieść.–Konfliktmiędzykorporacjamiiaktywistamitowalkanarkolepsjizpamięcią.Korporacjemają

pieniądze,władzęiwpływy.Anasząjedynąbroniąjestwywoływaniepublicznegooburzenia.OburzeniezablokowałoYuccanDam,obaliłoNixonai,częściowo,doprowadziłodozakończeniakoszmaruWietnamu.Aleoburzenieztrudempoddajesięfabrykowaniuimanipulacjom.Popierwsze,zawszenajpierwtrzebasprawędokładniepoznać.Podrugie,potrzebnajestpowszechnaświadomość.Dopierogdyobydwaczynnikiosiągnąmasękrytyczną,wybuchapubliczneoburzenie.Nakażdymetapiesprawęmożnałatwosabotować.WszyscyAlbertowieGrimalditegoświatamogąprzeszkadzaćwdokładnymjejzbadaniu,ukrywającprawdęwprzeróżnychkomisjach,podającnudnefaktyiwprowadzającwbłądlubwręczzastraszającbadaczy.Mogąuśpićpowszechnąświadomość,zakładającklapkinaoczyinstytucjomsłużącymedukacji,mającwswoimposiadaniustacjetelewizyjne,proponując„wynagrodzenie”czołowympublicystomlubpoprostuwykupującmedia.Towmediach–itonietylkow„WashingtonPost”–tocząsięwojnydomowedemokracji.

Page 77: David mitchell atlas chmur

–DlategouratowałamniepaniprzedMiltonemijegokumplami.–Chciałamprzedstawićpaniprawdę,takjakmyjąwidzimy,żebyprzynajmniejmogłapaniwybrać,

poczyjejstanąćstronie,znającwszystkiefakty.MożepaninapisaćsatyręnaNowychWaldenowcówzGreenFrontuinaichmini-Woodstock,aletymsamympotwierdzipanipokoleikażdeuprzedzenie,jakieżywidonasPartiaRepublikańska,izakopieprawdęjeszczeciutgłębiej.Albomożepaninapisaćopoziomachnapromieniowaniawrybachikrewetkach,o„bezpiecznych”limitachzanieczyszczeńwyznaczanychprzeztych,którzyzanieczyszczają,opolitycerząduwystawianejnaaukcje,byzebraćdotacjedlakampaniiwyborczejiopolicjiexiurekierowanejprzezSeaboard,arozbudzipanipowszechnąświadomość,podgrzejejąiodrobnyułamekstopniazbliżydotemperaturywrzenia.Luisajużprzywyjściupyta:–ZnałapaniRufusaSixsmitha?–Oczywiście,żeznałam,świećPanienadjegoduszą.–Pomyślałabymraczej,żereprezentowaliścieprzeciwnestanowiska...alemożenie?VanZandtkiwnięciemgłowypotwierdza,żeLuisamyślisłusznie.–PoznałamRufusanapoczątkulatsześćdziesiątychwzespoledoradcówprzyDepartamencieEnergii

wWaszyngtonie.Miałamwobecniegoogromnyrespektitrochęsięgobałam!Noblista,weteranProjektu„Manhattan”.Raczejniespecjalnieinteresowałygopanie.Luisaodniosłatosamowrażenie,przeczytawszylistyRobertaFrobishera.–Możeprzezprzypadekwiepanicośojegoraporcie?WydałwnimmiażdżącąopinięoHYDRZE-

Zeroiżądał,żebySwannekkeBodłączono.–DoktorSixsmith?Jestpanicałkowiciepewna?–Całkowiciepewna?Nie.Święcieprzekonana?Tak.VanZandtrobisięniespokojna.–MójBoże,gdybyGreenFrontmógłzdobyćkopiętegoraportu...–Nagletwarzjejsięchmurzy.–Jeśli

sławnydrRufusSixsmithnapisałpracęmiażdżącąHYDRĘ-Zeroijeślizagroził,żejąopublikuje...przestajęwierzyć,żesięzastrzelił.Luisazauważa,żeobiemówiąszeptem.Zadajepytanie,którewedługniejzadałbyGrelsch:–Czytoniejestjużparanoja?Myślenie,żeSeaboardmógłbykazaćzamordowaćlaureataNagrody

Noblatylkopoto,żebyuniknąćzłejprasy?VanZandtzdejmujezkorkowejtablicyzdjęciekobietyposiedemdziesiątce.–Proszębardzo.MargoRoker.–Widziałamjejnazwiskonawaszymtransparencieparędnitemu.–MargojestaktywistkąGreenFrontu,odkądSeaboardkupiłSwannekkeIsland.Todoniejnależyten

teren.MargopozwalanamtudziałaćidokuczaćSeaboardowijakuwierającadrzazga.Sześćtygodnitemuwłamanosiędojejbungalowu,dwiemilestądwzdłużwybrzeża.Margoniemapieniędzy,tylkoniewielkiskrawekziemi–zktórąniezgadzasięrozstać,choćSeaboardpobrzękujemnóstwemzachęt.Nocóż.Włamywaczepobilijądonieprzytomnościizostawili,myśląc,żenieżyje,alenicniewzięli.Niemasprawyomorderstwo,boMargociąglejestwśpiączce.Więcpolicjautrzymuje,żetoźlezaplanowanynapad,któryfatalniesięskończył.–FatalniedlaMargo.–AcałkiemfortunniedlaSeaboardu.RachunkizaszpitaldoprowadzająrodzinęMargodoruiny.Ażtu

naglekilkadniponapadzieagencjanieruchomościOpenVistazLAprzyjeżdżaiskładajejkuzynowiofertękupnategokawałkawybrzeżazkrzakamipocenieczterokrotniewyższejniżwartośćrynkowa.Żebyzrobićtuprywatnyrezerwatprzyrody.WięcproszęGreenFront,żebywywiedzielisięczegośotejagencji.OpenVistazarejestrowanozaledwieosiemtygodnitemuiciekawe,czyzgadniepani,ktofigurujenaczelelistysponsorówkorporacyjnych?–VanZandtrobiruchgłowąwkierunkuSwannekkeIsland.Luisarozważajejsłowa.

Page 78: David mitchell atlas chmur

–Będęzpaniąwkontakcie.–Mamnadzieję.

27

AlbertoGrimaldilubipozaprogramowebriefingiwsprawachbezpieczeństwa,jakiewswoimgabineciewSwannekkeprzeprowadzazBillemSmoke’emiJoeNapierem.Podobamusiękonkretna,rzeczowapostawaichobydwu,wprzeciwieństwiedoświtydworzanipetentów.Lubiwysyłaćsekretarkędorecepcji,gdziekierownicy,przywódcyzwiązkowiiludziezagendrządowychmuszączekać,najlepiejkilkagodzin,żebypotemusłyszeć,jaksekretarkamówi:„Frank,Joe,panGrimaldimaterazdlawaschwilkę”.DziękiSmoke’owiiNapierowi,Grimaldimożenapawaćsiętymicechamiswojegocharakteru,któreczyniągopodobnymdoJ.EdgaraHoovera.NapierjestdlaGrimaldiegojakwiernybuldog,dzieciństwawNewJerseyniezłagodziłouniegotrzydzieścilatżyciawKalifornii,aBillSmoketopiesekomagicznejmocy–żebywykonaćpoleceniepana,potrafiprzenikaćprzezściany,etykęiprawo.DzisiajjestteżznimiFayLi,wezwanaprzezNapieranaomówienieostatniegopunktuniepisanej

agendyspotkania:sprawydziennikarkiLuisyRey,którawtenweekendprzyjechaładoSwannekkeiktóramożezagraża,amożeniezagrażabezpieczeństwu.–Fay?–pytaGrimaldi,przysiadającnakrawędzibiurka.–Cooniejwiemy?FayLiodpowiadajakbyodczytywałazgłowylistęfaktów.–Reporterkaze„Spyglassa”,tochybawszyscywiemy.Dwadzieściasześćlat,ambitna,poglądy

bardziejliberalneniżradykalne.CórkasłynnegoLesteraReya,zagranicznegokorespondenta,niedawnozmarłego.Matkapocichymrozwodziesiedemlattemuwyszłazamążzaarchitekta,mieszkanaprzedmieściachEwingsvillewBY.Luisaniemarodzeństwa.SkończyłahistorięiekonomięwBerkley,znajwyższymwyróżnieniem.Zaczęław„LARecorder”ipisałapolitycznetekstyw„Tribune”i„Heraldzie”.Samotna,mieszka

sama,rachunkipłacinaczas.–Strasznietonudne–komentujeNapier.–Toprzypomnij,dlaczegowogóleoniejmówimy–rzucaSmoke.FayLizwracasiędoGrimaldiego:–Przyłapaliśmyjąwewtorek,jakwałęsałasiępoczęścizamkniętejdlagościwczasieceremonii

otwarcia.Twierdziła,żejestumówionazdoktoremSixsmithem.–Wsprawie?–Zamówionegotekstudla„Spyglassa”,alemyślę,żechciałacośwywęszyć.PrezesspoglądanaNapiera,którywzruszaramionami.–Trudnopowiedzieć,panieprezesie.Jeśliszukałainformacji,powinniśmyzałożyć,żewiejakich.Grimaldimasłabośćdopodkreślaniarzeczyoczywistych.–Raportu.–Dziennikarzemająwygłodniałąwyobraźnię–mówiLi–szczególnietacy,którzydopieroszukają

pierwszegodużegokąska.Sądzę,żeLuisaReymożeprzypuszczać,żeśmierćdoktoraSixsmithabyła...Jakbytoująć?AlbertoGrimaldirobizaskoczonąminę.–Panieprezesie–wtrącaSmoke–Faymachybazbytdużotaktu,żebytogłośnopowiedzieć:Rey

możemyśleć,żezlikwidowaliśmydoktoraSixsmitha.–„Zlikwidowaliśmy”?DobryBoże.Naprawdę?Joe?Atyjakmyślisz?Napierrozkładaręce.

Page 79: David mitchell atlas chmur

–Faymożemiećrację,panieprezesie,„Spyglass”niemaopiniipismaspecjalnietrzymającegosięfaktów.–Mamyjakieśwpływyw„Spyglassie”?–pytaGrimaldi.Napierkręcigłową.–Zajmęsiętym.–Luisa–mówidalejLi–dzwoniłazpytaniem,czymożeprzeprowadzićwywiadzkilkomanaszymi

ludźmido„Dniazżycianaukowca”.Więczaprosiłamjąnadziśdohotelunanaszbankietiobiecałam,żeprzedstawięjąwciąguweekenduparuosobom.Wzasadzie–patrzynazegarek–spotykamsiętamzniązagodzinę.–Dałemzgodę,panieGrimaldi–mówiNapier.–Wolę,żebywęszyłatam,gdziemożemymiećją

naoku.–Słusznie,Joe.Maszrację.Oceń,nailenamzagraża.Idajspokójzchorymipodejrzeniamiwsprawie

biednegoRufusa.Wszyscylekkosięuśmiechają.–Wporządku.Joe,Fay,tobybyłotyle.Dziękujęzaprzyjście.Bill,ztobąjeszczesłówkowsprawie

Toronto.Prezesipłatnyzabójcazostająsami.–Naszprzyjaciel–zaczynaGrimaldi–LloydHooks.Niepokoimnie.BillSmokezastanawiasię.–Jakieśprzypuszczenia?–Dostałpary,jakbymiałwrękawiesameasy.Niepodobamisięto.Uważajnaniego.BillSmokepochylagłowę.–IlepiejmiejwzanadrzujakiśwypadekdlaLuisyRey.Akcjanalotniskubyławzorowa,alejednak

Sixsmithbyłzasłużonymobywatelemobcegopaństwainiechcemy,żebyReynagłośniłaczyjeśprzypuszczenia,żetobrudnarobota.–Kiwagłowąwkierunkudrzwi,zaktórymizniknęliNapieriLi.–Acomyślitychdwoje?Cośpodejrzewają?–Linicniemyśli.PracujewPublicRelations,kropka.ANapierniczemusięnieprzygląda.Jestjak

ślepy,panieGrimaldi.Ślepyzwłasnejwoli.Iniedługomaprzejśćnaemeryturę.

28

IsaacSachssiedzizgarbionyprzyokniewzakoluhotelowegobarunaSwannekkeipatrzynajachtyspowitegęstymbłękitemwieczoru.Nastolikustoinietkniętepiwo.RozbieganemyślinaukowcawędrująodRufusaSixsmithaijegośmierci,przezobawy,żeukrytapotajemniekopiaraportuSixsmithamożezostaćodnaleziona,doostrzeżeń,jakiedostałodNapierawsprawiepoufności.„Przecież,doktorzeSachs,pańskiepomysłysąwłasnościąSeaboardCorporation.Lepiej,żebyniełamałpanumowyzkimśtakim,jakpanGrimaldi,prawda?”.Prostackie,aleskuteczne.Sachspróbujeprzypomniećsobie,jaktobyło,kiedynieczułjeszczebezprzerwytegoucisku

wżołądku.TęsknizastarymlaboratoriumwConnecticut,gdzieświatskładałsięzmatematyki,energiiikaskadatomów,aonbyłpodróżnikiem,którytenświatodkrywał.Absolutnienieciągnągowielkiepolityczneukłady,wktórychwystarczybłędniezadeklarowaćlojalność,żebymózgczłowiekarozprysnąłsiępohotelowympokoju.„Proszęzniszczyćtenraport,doktorzeSachs,zniszczyćgostronapostronie”.Potemjegomyślisunąwstronękumulacjiwodoru,wybuchu,przepełnionychszpitali,pierwszych

śmiertelnychofiarnapromieniowania.Oficjalnegodochodzenia.Kozłówofiarnych.Sachsstukakostkamipalcówozwiniętąwpięśćdrugądłoń.Jakdotąd,zdradaSeaboardutowystępek,którypopełniłjedyniewmyślach.Czyposunęsiędalej?Trzezmęczoneoczy.Kierownikhoteluprowadzigrupęflorystek

Page 80: David mitchell atlas chmur

dosalibankietowej.Jakaśkobietawolnoschodzinadół,rozglądasięzakimś,ktojeszczenieprzyszedł,iodchodziwstronęruchliwegobaru.Sachspodziwiadoskonaledobranyzamszowykostium,jakikobietamanasobie,jejzgrabnąfigurę,stonowaneperły.Barmannalewajejkieliszekbiałegowinaimówijakiśdowcip,zaktóryzostajenagrodzonykiwnięciemgłowy,alenieuśmiechem.KobietaodwracasięwjegostronęiSachspoznaje,żetojąpięćdnitemuwziąłzaMeganSixsmith:czujenaglewbrzuchujeszczewiększyuciskipośpieszniewychodziprzezwerandę,odwracająctwarz.Luisawolnymkrokiempodchodzidooknawzakolu.Nastolestoinietkniętepiwo,aleaniśladuwłaściciela,więcsiadanaciepłymjeszczekrześle.Tonajlepszemiejscewcałymbarze.Luisapatrzynajachty,spowitegęstymbłękitemwieczoru.

29

SpojrzenieAlbertoGrimaldiegowędrujepozalanejblaskiemświecsalibankietowej.Pogłoswygłaszanychfrazsłychaćwcałympomieszczeniu,aledużoosóbmówi,amałosłucha.Podczasjegowłasnejprzemowyśmianosięgłośniejidłużej,niżkiedymówiłLloydHooks,któryterazsiedzipochłoniętyjakimiśkonsultacjamizwiceprezesemWilliamemWileyem.Oczymztakimprzejęciemrozmawiają?GrimaldiodnotowujewmyślachkolejnąsprawędlaBillaSmoke’a.SzefAgencjiOchronyŚrodowiskaopowiadamuniekończącąsięhistorię,jaktoHenryKissingerchodziłjeszczedoszkoły,więcGrimaldiwygłaszanieistniejącejpublicznościprzemowęnatematwładzy.–„Władza”.Jakjąrozumieć?Jako„możliwośćstanowieniaopowodzeniuinnegoczłowieka”.Wy,

ludzienauki,potentacibudowlaniiliderzyopinii,proszębardzo:mójodrzutowiecmógłbywystartowaćzLaGuardiiizanimwylądowałbywBY,jużbylibyścienikim.Wy,magnacizWallStreet,ludziewładzyzmandatemodwyborców,sędziowie,byćmożepotrzebowałbymwięcejczasu,żebyzepchnąćwaszestołków,alewaszupadekbyłbyrównieabsolutny.–Grimaldisprawdza,czyszefAgencjiOchronyŚrodowiskazauważył,żemyślamijestgdzieindziej.Niezauważył.–Ajednak,jaktosiędzieje,żeniektórzyzdobywająpozycjępanów,podczasgdyogromnawiększośćżyjeiumierajakosłużący,jakożywyinwentarz?Dziejesiętakzasprawąświętejtrójcy.Popierwsze,danegoodBogadarucharyzmy.Podrugie,dyscyplinypotrzebnej,abydartenmógłdojrzeć,bo,mimożeglebaludzkościjestżyznaiobfitujewtalent,tylkojednoziarnonadziesięćtysięcykiedykolwiekwzrośnie–zbrakuodpowiedniejdyscypliny.–Grimaldikątemokawidzi,jakFayLiprowadziuprzykrzonąLuisęReydogrupygości,którejduszątowarzystwajestSpiroAgnew.Reporterkawrzeczywistościjestładniejszaniżnazdjęciu:więctotakusidliłaSixsmitha.ŁapiespojrzenieBillaSmoke’a.–Potrzecie,tokwestiawoliwładzy,enigmy,sednaprzeznaczeniaróżnychludzi.Copchajednychdozagarnianiawładzy,kiedywiększośćichrodakówwładzętraci,zaprzepaszczalubwładzyunika?Uzależnienie?Bogactwo?Pragnienieprzetrwania?Dobórnaturalny?Wedługmnie,tojedyniepretekstylubskutki,anieistotasprawy.Odpowiedziąmożebyćtylko:„Niemażadnego»dlaczego«.Takąmamynaturę”.„Kto”i„Co”sąważniejszeod„Dlaczego”.SzefAgencjiOchronyŚrodowiskazanosisięśmiechem,rozbawionypuentąwłasnegoautorstwa.–Możnaumrzećześmiechu,Tom,umrzećześmiechu.

30

ChcącupewnićFayLi,żeniestanowiżadnegozagrożenia,LuisaReyudajeroztrzepanąreporterkę,którabardzostarasięzachowywaćjaknajlepiej.Tylkowtedybędąskłonninatyleosłabićnadzór,aby

Page 81: David mitchell atlas chmur

mogławyszukaćinnychpodobnychdoSixsmithadysydentów.JoeNapier,szefochrony,przypominajejojca–cichy,rzeczowy,wpodobnymwieku,podobniełysieje.Razczydwawczasiewystawnejkolacjizdziesięciudańuchwyciłajegospojrzenie:nielubieżne,alezadumane.–Fay,nigdynieczujeszsięnaSwannekkeIsland,jakbyśtubyłazamknięta?–NaSwannekke?Tujestjakwraju!–zachwycasięszefowaPR.–BuenasYerbastylkogodzinęstąd,

kawałekdalejLosAngeles,rodzinęmamwSanFrancisco,idealnie.Sklepyiusługisubsydiowane,darmowaklinika,czystepowietrze,zerowaprzestępczość,wspaniaływidoknamorze.Nawetmężczyzn–powierzajejsekretsottovoce–maszodrazuprześwietlonych,zmoimdostępemdoaktpersonalnych,więcjużnawstępiemożeszsięupewnić,czywśródkandydatówniemażadnegoświra.Owilkumowa.Isaac!Isaac!Będzieszpierwszymzpoboru.–FayLiłapieIsaacaSachsazałokieć.–Pamiętasz,poznałeśLuisęparędnitemu?–Jakopoborowymamfarta.Dobrywieczór,Luiso,znowusięspotykamy.WjegouściskudłoniLuisawyczuwanerwowość.–PaniReyprzyjechaładonas–mówiFayLi–bopiszeartykułoantropologiiSwannekke.–Tak?Strasznienudneznasplemię.Niewiem,czywystarczynawymaganąliczbęszpalt.FayListajesięczarująca,takjaktylkopotrafi.–Isaacnapewnoznajdziedlaciebietrochęczasu,żebyodpowiedziećnaparępytań,prawda?–Przecieżjajestemnajnudniejszy.–Niewierzmu,Luisa–ostrzegająFayLi.–Totakastrategia.Jakzobaczy,żeopuściłaśgardę,zaraz

przypuszczaatak.Rzekomypiesnakobietykiwasięnapiętach,zzakłopotaniemuśmiechającsiędoczubkówwłasnych

butów.

31

–TragicznawadaIsaacaSachsa–analizujedwiegodzinypóźniejIsaacSachs,zgarbionyprzyokniewzakolunawprostLuisy–jesttaka:jestzbytwielkimtchórzem,żebywalczyć,aleniewystarczającym,żebypołożyćsięnagrzbiecieipokazaćbrzuszekjakdobrypiesek.Słowarozjeżdżająmusię,jaknogiBambiegonalodzie.Nastolestoiprawiepustabutelkawina.

Wbarzenikogojużniema.Sachsnieprzypominasobie,kiedybyłażtakpijanyalboteżtakspiętyijednocześnierozluźniony:rozluźniony,bointeligentnakobietadobrzebawisięwjegotowarzystwie;spięty,bogotówjestprzekłućwrzódnasumieniu.Sachsczujesięzaskoczonyironiąfaktu,żeotoLuisaReygopociąga,igorzkożałuje,żespotkalisięwtakichokolicznościach.KobietaireporterkawLuisieciąglezlewająsięwjedno.–Nodobrze,zmieńmytemat–mówiSachs–Twójsamochód–udajeakcentSS-manazHollywood–

„volkswagen”.Jakmanaimię?–Skądwiesz,żemójgarbusmaimię?–Wszystkiegarbusymająimiona.Tylko,proszę,niemów,żeJohn,George,PaulalboRingo[12].–

Boże,Luisa,jesteśpiękna.–Będzieszsięśmiał–mówiLuisa.–Niebędę.–Będziesz.–Ja,IsaacCasparSachs,uroczyścieprzysięgam,żeniebędęsięśmiał.–No,lepiej,żebyśsięnieśmiał,skoromasznadrugie„Caspar”.Mójgarbusmanaimię„Garcia”.Obydwojecalitrzęsąsiębezgłośnie,ażwybuchająśmiechem.Możejateżjejsiępodobam,możeniejesttutylkowpracy?

Page 82: David mitchell atlas chmur

Luisaopanowujeśmiech.–Tylewartesątwojeprzysięgi?Sachsrobigestmeaculpaiocieraoczy.–Przeważniedotrzymujęsłowadłużej.Niewiem,dlaczegotakmnietośmieszy.Garcia–parska–

wcaleniejestażtakieśmieszne.Ba,kiedyśchodziłemzdziewczyną,któraswojegonazwałaRosynant.–Tegoochrzciłmójchłopak,eksbeatnikzAkademiiSztukNiętych.WhołdzieJerry’emuGarcii,

wiesz,zGratefulDead.Zostawiłgopodmoimakademikiem,potymjakzsilnikaprzezpokrywęwyskoczyłauszczelka...jakośwtedy,kiedyrzuciłmniedlacheerleaderki.Tanie,aletakbyło.–Inieoddałaśgonazłom?–ToniewinaGarcii,żejegobyływłaścicielbyłmendą.–Gośćchybaniewiedział,corobi.–Sachsniezamierzałtegopowiedzieć,aleniewstydzisięswoich

słów.LuisaReypochylagłowęnaznakwdzięczności.–Wkażdymrazie,Garciadoniegopasuje.Wiecznietrzebagopodregulowywać,dostajezrywów

prędkości,całysięrozpada,bagażniksięniezamyka,ciekniezniegoolej,alenietraciducha.Zaprośjątujeszcze,myśliSachs.Niebądźgłupi,przecieżniejesteściedziećmi.Patrzą,jakwświetleksiężycaobrzegrozbijająsięfale.Powiedz.–Tamtegodnia–mówiledwodosłyszalnymszeptemijestmuniedobrze–szukałaśczegośwpokoju

Sixsmitha.–Wydajesię,żecieniestrzygąuszami.–Prawda?Luisateżrozglądasię,czyniktniepodsłuchuje,imówibardzocicho:–Rozumiem,żedoktorSixsmithnapisałpewienraport.–Rufussiłąrzeczywspółpracowałbliskozekipą,którazaprojektowałaizbudowałareaktor.Czyli

zemną.–Więcznaszwnioskiraportu?OHYDRZE?–Wszyscyjeznamy.Jessops,Moses,Keene...wszyscywiedzą.–Ozasadniczejwadzieprojektu?Sachsemwstrząsadreszcz.–Tak.–Nicsięniezmieniło,oprócztego,żezmieniłosięwszystko.–Jeślidoszłobydokatastrofy,byłobybardzoźle?–JeżelidoktorSixsmithmiałrację,byłobygorzejniżźle.–TodlaczegoSwannekkeBpoprostuniezamknądoczasuzbadaniasprawy?–Pieniądze,władza...to,cozawsze.–ZgadzaszsięzwnioskamiSixsmitha?Ostrożnie.–Zgadzamsię,żeistniejeznaczneteoretyczneryzyko.–Ktośwywierałnaciebiepresję,żebyśniedzieliłsięwątpliwościami?–Nakażdegonaukowcawywieranotupresję.Ikażdyjejuległ.OpróczSixsmitha.–Ktowywierał,Isaac?AlbertoGrimaldi?Samagóra?Rzucaneprzezksiężyccieniedrzewkoralowychprzecinająsrebrzystytrawnik.–Luisa,cobyśzrobiłazkopiąraportu,gdybytrafiławtwojeręce?–Opublikowałabymnatychmiast.–Zdajeszsobiesprawę,że...–Nieprzejdziemitoprzezgardło.–Żeludziezwyższychkręgówprędzejkażąmniezabić,niżpozwolą,żebykwestionowanostan

bezpieczeństwaHYDRY?Wtejchwiliniemyślęoniczyminnym.–Niemogęniczegoobiecać.–Jezu,jakityjesteśsłaby.–Zostałemnaukowcem,bo...tojak

wypłukiwanieczystegozłotazmułuimętnejwody.Prawdajestzłotem.Niewiem,comamterazrobić...

Page 83: David mitchell atlas chmur

–Dziennikarzeteżgrzebiąwmętnejwodzie.Nadwodąświeciksiężyc.–Róbto–mówiwkońcuLuisa–czegoniewolnocinierobić.

32

Wczesnym,słonecznymrankiemwiejewietrzyk.LuisaReyobserwujegraczyidącychpoaksamitnejtrawiepolagolfowegoizastanawiasię,cobybyło,gdybywczorajzaprosiłaIsaacaSachsadosiebienagórę.Masięznimspotkaćprzyśniadaniu.Zastanawiasię,czypowinnazadzwonićdoJaviera.Niejesteśjegomatkąaniopiekunką,jesteśtylkosąsiadką.Nieczujesięprzekonana,aletaksamo,jaknieumiałaprzejśćkołoniegoobojętnie,kiedysiedziałzaryczanyprzyzsypie,taksamo,jaknieumiałaniezejśćnadółdodozorcy,niepożyczyćodniegokluczainieprzekopaćkupyśmieciwposzukiwaniujegobezcennychalbumówzeznaczkami,takterazniewie,jaksięztegowyplątać.Chłopakniemanikogoinnego,ajedenastolatkowieniebawiąsięwsubtelności.Azresztą,przecieżsamaniemasznikogoinnego.–Wyglądapani,jakbysiępaniczymśstraszniemartwiła–mówiJoeNapier.–A,topan.Proszęusiąść.–Chętnie.Obawiamsię,żeniemamdobrychwiadomości.IsaacSachsnajmocniejpaniąprzeprasza,

aleniebędziemógłdziśsięzpaniąspotkać.–Nie?–AlbertoGrimaldiwysłałgoranosamolotemnaThreeMileIsland,donaszychzakładów.Chce,żeby

zabiegałopoparciegrupyNiemców.SidneyJessopsmiałtamleciećjakotechnik,aleojciecSidamiałataksercaiwypadłonaIsaaca.–O,czylijużwyleciał?–Niestety,tak.Jestgdzieś–Napierpatrzynazegarek–nadGóramiSkalistymiwKolorado.Nie

zdziwiłbymsię,gdybycałyczasleczyłkaca.Niedajposobiepoznać,żejesteśrozczarowana.–Akiedymawrócić?–Jutrorano.–Ooo.–Cholera.–JestemodIsaacacoprawdadwarazystarszyitrzyrazybrzydszy,aleFaychce,żebymoprowadził

paniąpozakładach.Poprosiłaorozmowękilkaosób,możepaniązainteresują.–Bardzodziękuję,toogromniemiło,żepoświęcamipantyleczasuwweekend–mówiLuisa.Wiedziałeś,żeSachsbyłokrokodzdrady?Jak?ChybażeSachsbyłwtyczką?Niemampojęcia,

corobić.–Jestemstarymczłowiekiem.Mamzadużowolnegoczasu.

33

–CzylinaBadaniaiRozwójmówicieKurzaFerma,bopracujątusamijajogłowi.–DwiegodzinypóźniejLuisaześmiechemrobinotatki,aJoeNapierprzytrzymujejejotwartedrzwidosterowni.–Ajaknazywająbudynekreaktora?Technikzgumądożuciawustachwoła:–LądNieustraszonych!MinaJoemówi„haha”.

Page 84: David mitchell atlas chmur

–Tostanowczonienadajesiędopublikacji.–AczyJoepowiedziałpani,jaknazywamyskrzydłoochrony?–Kontrolersięszczerzy.Luisakręcigłową.–PlanetaMałp.–OdwracasiędoNapiera.–Joe,przedstawnamgościa.–CarloBöhn,LuisaRey.PaniLuisajestreporterką,Carlotogłównytechnik.Jeślipanizostanie

dłużej,zdradzępanicałąmasęinnychnazw,jakienaniegomamy.–Chętniepaniąoprowadzę,jeżeliJoenapięćminutwypuścipaniązobjęć.Napierobserwuje,jakBöhnoprowadzaLuisępooświetlonejjarzeniówkamisali,pełnejpaneli

kontrolnychiwskaźników.Podwładnisprawdzająwydruki,marszcząbrwiprzymiernikachiprzyrządach,odhaczającośwpapierach.Böhnzniąflirtuje,agdyłapiespojrzenieNapiera,kiedyLuisajestodwróconaplecami,pokazujegestemdużecyce;Napierdyskretniekręcigłową.Millybycięzasypałapytaniaminaśmierć,myśli.Zaprosiłabydosiebienakolację,zrobiłatyle

jedzenia,żemałobyśniepękła,apotemcisnęła,ażwydusiłabyzciebiewszystko,cotylkobychciała.PamiętaLuisęjakonadwiekrozwiniętąsześciolatkę.Tojużdobredwadzieścialat,odkądwidziałeśjąostatniraznaspotkaniustarychkumplizRejonu10.Zewszystkichzawodówświata,jakietapyskatagówniaramogławybrać,zewszystkichreporterówświata,którzymoglizwęszyćśmierćSixsmitha–dlaczegoakuratcórkaLesteraReya?Dlaczegotużprzedmojąemeryturą?Ktotosobietamnagórzewymyślił?Miasto?Napierowichcesiępłakać.

34

Kiedyzachodzisłońce,FayLiszybkoisprawnieprzeszukujepokójLuisyRey.Sprawdzawrezerwuarzewłazience;czymateriałpodmateracemniejestnacięty;czywwykładzinieniemaluźnychkawałków;wminibarze;wszafie.Przykserowaniumoglizmniejszyćoryginałdojednejczwartejobjętości.Posłusznarecepcjonistkadoniosła,żeSachsiLuisarozmawialiprawiedorana.Sachsajużprzeniesiono,aleniejestidiotą,mógłzdążyćjejgdzieśtozostawić.OdkręcasłuchawkętelefonuiznajdujeulubionąpluskwęNapiera,wyglądajakopornik.MacazakamarkipodróżnejtorbyLuisy,alenieznajdujeniczegodrukowanego,opróczksiążkiZenisztukaoporządzaniamotocykla.PrzerzucakartkinotesuLuisy,alezaszyfrowanystenopisniewielezdradza.FayLizastanawiasię,czytoniestrataczasu.Strataczasu?MexxonOilpodwyższyłofertęzaraport

Sixsmithadostutysięcydolarów.Ajeślipoważnieproponująstotysięcy,zaproponująteżmilion.Zapodważeniecałegoprogramuenergiiatomowejidoprowadzeniegodoprzedwczesnejśmiercimiliontopestka.Więcszukaj,szukaj.Dzwonitelefon,czteryrazy:ostrzeżenie,żeLuisaReyjestwholuiczekanawindę.Lisprawdza,czy

nicnieumknęłojejuwagi,iwychodzi,bocznymischodamikierującsięnadół.PodziesięciuminutachdzwonidoLuisyzrecepcji.–Witamszanownąpanią,mówiFay.Dawnowróciłaś?–Ledwozdążyłamwziąćprysznic.–Mamnadzieję,żepopołudniebyłoowocne.–O,bardzo.Materiałumiwystarczynadwaalbotrzyteksty.–Fantastycznie...Posłuchaj,jeżeliniemaszinnychplanów,możebyśmyzjadłydziśkolacyjkęwklubie

golfowym?Nacałymświecieniemalepszychhomarów,niżwSwannekke.–No,toodważnestwierdzenie.–Przecieżnieproszę,żebyśuwierzyłanasłowo.

Page 85: David mitchell atlas chmur

35

Nastolepiętrząsięodłamkiskorupiaków.LuisaiFayLizanurzająpalcewmiseczkachzwodącytrynową,aFayruchembrwidajekelnerowiznak,żebyzabrałtalerze.–Alenapaskudziłam.–Luisaupuszczaserwetkę.–Strasznazemniefleja.Zatotypowinnaśotworzyć

prywatnąszkołędlamłodychdamgdzieśwSzwajcarii.–WiększośćludziwSeaboardVillagemaomniezupełneinnezdanie.Niepowiedzielici,jaknamnie

mówią?Nie?„MisterLi”.Luisaniejestdokońcapewna,jakiejreakcjiFayodniejoczekuje.–Toznaczy?–Wpierwszymtygodniupracystojęwbufecieirobięsobiekawę.Podchodzijakiśinżynierimówi,

żemapewientechnicznyproblemiczyniemogłabymmupomóc.Jegokumpleztyłulejąześmiechu.Mówię:„Chybaraczejnie”,aon:„Napewnomożepanipomóc”.Chciał,żebymnaoliwiłamusworzeńiupuściłanadmiarciśnieniawjajach.–Ilemiałlat?Trzynaście?–Czterdzieści.Żonę,dwójkędzieci.Akumplesiępokładają.Noicomaszzrobić?Nawyzywaćgo,

żebywiedział,żecięwkurzył?Daćwpysk?Tocięnazwąhisteryczką.Pozatym,tacyobleśnigościelubią,jaksięichleje.Czyteżnicnierobić?Żebykażdyfacetwcałychzakładachwiedział,żemożecibezkarniemówić,comusiężywniepodoba?–Złożyćoficjalnąskargę?–Ipokazać,żewtrudniejszychsytuacjachkobietyzarazbiegnądoszefów?–Notocozrobiłaś?–ZałatwiłammuprzeniesieniedozakładówwKansas.Szczerepole,pustkowie,połowastycznia.Żal

mijegożony,aletrudno,wyszłazaniego.Oczywiście,zarazwszyscysięzwiedzieliidostałamprzezwisko„MisterLi”.Prawdziwakobietaniepotraktowałabybiedakawtakokrutnysposób,onie,prawdziwakobietauznałabytakiżarcikzakomplement.–FayLiwygładzazmarszczkinaobrusie.–Uciebiewpracyteżsłyszycietakieświństwa?LuisamyślioNussbaumieiJakesie.–Bezprzerwy.–Możenaszecórkidożyjąwyzwolonegoświata,mymożemyotymzapomnieć.Musimysobie

nawzajempomagać,Luisa.Facecitegozanasniezrobią.Dziennikarkawyczuwalekkązmianęwprogramiespotkania.FayLinachylasięwjejstronę.–Mamnadzieję,żebędzieszwemniemiećswojąinformatorkęnaSwannekkeIsland.Luisaostrożniebadateren.–Dziennikarzezawszepotrzebująinformatorów,więcnapewnozapamiętam.Alemuszęcięostrzec,

Fay,że„Spyglass”niemaśrodkównatakiewynagrodzenie,jakiego...–Pieniądzewynaleźlifaceci.Kobietywynalazływzajemnąpomoc.Człowiekmądry,myśliLuisa,odróżniapułapkiodprawdziwychokazji.–Niebardzowiem,jakreporterka,któranieznaczyzbytwiele,mogłaby„pomóc”kobiecieotwojej

pozycji,Fay.–Oj,zacznijwreszciesiebiedoceniać.Życzliwidziennikarzetocennisprzymierzeńcy.Prześpijsię

ztym.Kiedyprzyjdzieczas,żebędzieszchciałaporozmawiaćosprawachważniejszychniżilośćfrytekzjadanychroczniewSwannekkeprzezinżynierów–jejgłosprzechodziwszeptdużocichszy,niżbrzększtućców,pianinozkoktajlbaruiśmiechywtle–naprzykład,odanychwsprawiereaktoraHYDRA,którezebrałdoktorSixsmith,aletoabsolutnietylkoprzykład,zapewniamcię,żeodkryjesz,żejestemznaczniebardziejchętnadowspółpracy,niżmyślisz.

Page 86: David mitchell atlas chmur

FayLipstrykapalcamiiwózekzdeseramijużsuniewichstronę.–Aterazsorbetcytrynowo-melonowy,bardzomałokalorii,oczyszczapodniebienie,idealnyprzed

kawą,uwierz.Przemianajesttakabsolutna,żeLuisazastanawiasięniemal,czynapewnosłyszałato,cosłyszała.–Wierzęci.–Todobrze,żesięrozumiemy.Luisazastanawiasię:jakipoziomoszustwajestwdziennikarstwiedopuszczalny?Pamięta,

copowiedziałojciecpewnegopopołudniawszpitalnymogrodzie:„Czykiedykolwiekuciekłemsiędokłamstwa,żebynapisaćtekst?Bezmrugnięciaokiemłgałbymcodzieńjakpies,jeżelitylkomiałbymdziękitemuzbliżyćsięocaldoprawdy”.DzwonektelefonuwyrywaLuisęzesnu.Lądujezpowrotemwpokoju,skąpanymwksiężycowej

poświacie.Chwytalampę,budzikidopieronakońcusłuchawkę.Przezchwilęniepamięta,jaksięnazywa,aniwczyimjestłóżku.–Luisa?–dobiegagłoszczarnejczeluści.–Tak,LuisaRey.–Luisa,toja,Isaac,IsaacSachs,jestemwinnymmieście.–Isaac!Gdziejesteś?Któragodzina?Dlaczego...?–Ciiiiiii,przepraszam,żecięobudziłemiprzepraszam,żemniewczorajwyciągnęlistamtądbladym

świtem.JestemwBostonie.Jestwpółdoósmejwschodniegoczasu,wKaliforniiniedługobędziesięrozjaśniać.Jesteśtam,Luisa?Nicnieprzerwało?Boisię.–Tak,Isaac,słuchamcięcałyczas.–ZanimwyjechałemzeSwannekke,dałemGarciiprezentdlaciebie,takitamdrobiazg.–Starasię,

żebyto,comówi,brzmiałobardzonormalnie.–Zrozumiałaś?Oczymon,naBoga,mówi?–Słyszysz,Luisa?Garciamaprezentdlaciebie.WłączasięczujniejszapartiamózguLuisy.IsaacSachszostawiłraportSixsmithawmoim

volkswagenie.Powiedziałaśmu,żebagażniksięniedomyka.Zakłada,żewhoteluniejestbezpiecznieiżejesteśmynapodsłuchu.–Tobardzomiłoztwojejstrony,Isaac.Mamnadzieję,żeniekosztowałcięzbytdużo.–Wartbyłkażdegocenta.Przepraszam,żewyrwałemcięzesnu.Śpijdalej,żebyśbyłajakzwykle

piękna.–Spokojnie.Przedawkowaćteżniemogę.Miłejpodróżyidozobaczenianiedługo.Możejakaś

kolacja?–Byłobysuper.Dobra,muszęleciećnasamolot.–Bezpiecznegolotu.–Luisaodkładasłuchawkę.WyjechaćzeSwannekkepóźniej,spokojnieinormalnie?Czyuciekaćstądodrazu?Ćwierćmilidalej,podrugiejstronieosiedlanaukowców,JoeNapierteżnieśpi.Wjegookniewidać

niebowgodzinieprzedświtem.Połowępokojuzajmujekonsolazelektronicznymsprzętemmonitorującym.Wgłośnikubuczycichogłuchaliniatelefoniczna.Napierprzewijataśmęnaszpulowymmagnetofonie.„ZanimwyjechałemzeSwannekke,dałemGarciiprezentdlaciebie,takitamdrobiazg.Zrozumiałaś?Słyszysz,Luisa?Garciamaprezentdlaciebie”.Garcia?Garcia?Napierkrzywisię,biorącłykzimnejkawyiotwierateczkęznapisem„LR#2”.Koledzyzpracy,

znajomi,kontakty...niematunaliścieżadnegoGarcii.LepiejostrzecBillaSmoke’a,żebyzostawiłLuisę,ażbędęmiałokazjęzniąporozmawiać.Zapalapapierosa.BillaSmoke’atrudnoznaleźć,acodopieroostrzec.Napierwciągadopłucgryzącydym.Dzwonitelefon:BillSmoke.

Page 87: David mitchell atlas chmur

–Ktoto,kurwa,jestGarcia?–Niewiem,niconimniemam.Lepiej,żebyśnie...–Zatoci,kurwa,płacą,Napier,żebyśmiał.Więctakterazdomniemówisz?–Chwila,nietymt...–Sam,kurwa,chwila.–BillSmokeodkładasłuchawkę.Źle,źle,bardzoźle.Joełapiekurtkę,gasipapierosa,wychodzizeswojegobiuraiidzieprzezcałe

zakładydohoteluLuisy.Pięćminutpieszo.WracadoniegogroźbawgłosieSmoke’aizaczynabiec.

38

Luisapakujerzeczydotorby,kiedynaglechmarądziwnychwspomnieńopadajądejavu.RobertFrobisheruciekającybezzapłaceniarachunkuzinnegohotelu.Schodzischodaminadółdopustegoholu.Wykładzinatłumiodgłosjejkrokówjakśnieg.Ztyłuwbiurzeradioszepczeczułesłówka.Luisaskradasiędowyjścia,mającnadzieję,żeudajejsięwyjechaćbezpotrzebytłumaczeniasiękomukolwiek.Drzwisązamkniętenazatrzaskowyzamekodwewnątrztak,żeniemożnawejśćdośrodka,alemożnawyjśćichwilępotemLuisaidzienaparkingprzeztrawnikprzedhotelem.Bryzaznadoceanunieobiecujeprzedświtemniczegokonkretnego.Nocneniebonadlądemprzybierabarwęciemnegoróżu.Nadworzeniemanikogo,alekiedyLuisajestjużbliskosamochodu,siłąpowstrzymujesięodbiegu.Spokojnie,bezpośpiechu,zawszemożeszpowiedzieć,żejedzieszzobaczyćwschódsłońcanadprzylądkiem.Napierwszyrzutokabagażnikjestpusty,alepodwykładzinąjestgarb.Luisaznajdujepaczkęowiniętą

czarnymworkiemnaśmieci.Zworkawyjmujeżółtawyskoroszyt.Wsłabymświetleodczytujetytuł:REAKTORHYDRA-ZERO–MODELOCENYOPERACYJNEJ–SZEFPROJEKTUDRRUFUSSIXSMITH–NIEAUTORYZOWANEPOSIADANIESTANOWIPRZESTĘPSTWOFEDERALNENAMOCYUSTAWYOSZPIEGOSTWIEWOJSKOWYMIPRZEMYSŁOWYMZ1971R.Jakieśpięćsetstrontabel,wykresów,obliczeńidowodów.Gwałtowniewybuchairozbrzmiewauniesienieorazradość.Spokojnie,tozaledwiepoczątekdobiegłkońca.JakiśruchniedalekozwracauwagęLuisy.Jakiśczłowiek.Luisakucazagarbusem.–PaniLuiso!Proszępoczekać!JoeNapier!Jakwdreszczowcuoszukaniukluczyków,ozamkachidrzwiach,Luisaupychażółtawy

skoroszytwczarnymworkunaśmiecipodsiedzeniempasażera–Napierterazjużbiegnie,wpółmrokuśmigasnopświatłalatarki.Silnikwydajeleniwyrykjaklew–volkswagencofazaszybko.JoeNapierwaliwbagażnik,wrzeszczy,aLuisakątemokawidzi,żepodskakujejakaktorwslapstickowejkomedii.Luisaniezatrzymujesię,żebyprzeprosić.

39

PrzydymionyczarnychevroletBillaSmoke’aażzarzucabokiem,kiedyhamujeprzybudcewartownikaprzedSwannekkeBridgepostroniewyspy.Nadrugimbrzegucieśninywzdłużląduciągniesięłańcuszekświateł.Wartownikpoznajesamochódijużjestprzyszybiekierowcy.–Dzieńdobrypanu!–Zanosisięnadobry.PanjestRichter,tak?–Takjest,proszępana.–JoeNapierchybawłaśnieprzedchwilądzwonił,żebynieprzepuszczałpanpomarańczowego

volkswagena?

Page 88: David mitchell atlas chmur

–Takjest,proszępana.–Przyjechałem,żebyodwołaćtopolecenienaosobistąprośbępanaGrimaldiego.Proszępodnieść

szlabandlavolkswagenaimnieteżzanimprzepuścić.Zadzwonipandokolegipodrugiejstroniemostuipowiemupan,żebynikogonieprzepuszczał,ażzobaczymójsamochód.KiedyzjawisiętupanNapier,zajakieśpiętnaścieminut,proszęmuprzekazać,żeAlbertoGrimaldimówi,żebyszedłzpowrotemspać.Zrozumiano,Richter?–Zrozumiano,sir.–Ożeniłsiępannawiosnę,oiledobrzepamiętam?–Pamiętapandoskonale,sir.–Owszem.Ico?Staraciesięodzieci?–Żonajestwczwartymmiesiącuciąży,proszępana.–Richter,drobnarada,jakodnieśćsukceswbranżyochroniarskiej.Chciałbyśusłyszećdrobnąradę,

synu?–Takjest,sir.–Nawetdurnypiespotrafisiedziećipilnować.Aletrzebagłowy,żebywiedzieć,kiedyniepilnować.

Rozumiemniepan,Richter?–Absolutnie,panieSmoke.–Niechtwojarodzinaniemartwisięoprzyszłość,synu.Smokecofasamochódiustawiagowzdłużbudkiwartownika,apotemkładziesięniskonasiedzeniu.

Sześćdziesiątsekundpóźniejkaszlącygarbuswyjeżdżałukiemzzacypla.Luisahamuje,opuszczaszybę,pojawiasięRichteriSmokesłyszysłowa„nagłasprawarodzinna”.Richterżyczyjejszerokiejdrogiipodnosiszlaban.BillSmokewrzucajedynkę,dwójkę.Gdychevroletpodjeżdżadomostu,zmieniasięnawierzchnia

iodgłoskółjestnaniejinny.Trzecibieg,czwarty,pełengaz.Zoddalizbliżająsiętylneświatłarozklekotanegogarbusa,pięćdziesiątjardów,trzydzieścijardów,dziesięć...Smokeniewłączyłswoichświateł.Gwałtowniezjeżdżanapustyprzeciwległypasipodjeżdżanawysokośćvolkswagena.Uśmiechasię.Onamyśli,żejatoJoeNapier.Ostroskręcakierownicęisłychaćtylkochrzęstmetalu,gdygarbusjedziewciśniętymiędzyjegosamochódabarierkęmostu,ażtawyrywasięzbetonuigarbuswylatujenadwodę.Smokeciśniepohamulcach.Wysiada,wchłodnympowietrzuczujezapachrozgrzanejgumy.Cofasię.

Sześćdziesiąt,siedemdziesiątstópniżejprzednizderzakvolkswagenaznikapodzłamanymowalemdrobnych,spienionychfal,opadającnadnooceanu.Jeślijeszczeniezłamałjejsiękręgosłup,utoniezatrzyminuty.BillSmokesprawdzazniszczenianakaroseriiswojegosamochoduiczuje,jakuchodzizniegopowietrze.Bezosobowezabójstwa,ocenia,niemajątegodreszczyku,coludzkikontakt.Amerykańskiesłońce,rozkręconenacałyregulator,ogłasza,żewstałnowydzień.

===aVhtVWxU

Page 89: David mitchell atlas chmur

UpiornaudrękaTimothy’egoCavendisha

Wczesnymzmierzchempięć,nie,mójBoże,sześćlattemu,szedłemsobiewstanienajwyższejszczęśliwościjednązaleiwGreenwich,wśródjaśminowcówiwyniosłychkasztanów.DomyzokresuRegencjizaliczająsiędonajdroższychposiadłościwLondynie,alejeślimiałbyś,DrogiCzytelniku,kiedykolwiektakiodziedziczyć,sprzedaj,niewprowadzajsię.Zowychdomówsączysiępewienrodzajczarnejmagii,któryprzemieniawłaścicieliwstukniętychgości.Tegowieczoru,októrymmowa,jednazichofiar,byłyszefrodezyjskiejpolicji,zazredagowanieiwydaniejegoautobiografiiwypisałmiczeknasumkętakokrągłą,jakonsam.Stannajwyższejszczęśliwościzawdzięczałempoczęściowemuczekowi,apoczęścichablis,rocznik1983zwinnicyDuruzoi,magicznemueliksirowi,poktórymmiriadynaszychtragediirozwiewająsiędopostacizwykłychnieporozumień.Trionastoletnichnimfetek,ubranychjakBarbie-Call-girl,szłowmojąstronę,ciągnącsiećcałą

szerokościąchodnika.Zszedłemnajezdnię,żebyuniknąćzderzenia.Alegdysięzrównaliśmy,zerwałypapierkizwścieklekolorowychlizakówipoprosturzuciłyjenaziemię.Mojedobresamopoczucierozpękłosię,jakbytrafioneV2.Przecieżtużobokstałkosznaśmieci!TimCavendish,OburzonyObywatel,wykrzyknąłwstronęsprawczyń:–Podnieścieje!Odmoichplecówodbiłosięparsknięcie.–Bonibyconampanzrobi?Bezczelnegówniary.–Nicniemamzamiaruwamrobić–rzuciłemprzezramię.–Powiedziałemtylko,że...Kolanaugięłysiępodemną,achodnikrozharatałpoliczek,przywołującdawnewspomnieniewypadku

natrójkołowymrowerku,zanimbólwymazałwszystko,próczsamegobólu.Ostrekolanowgniatałomitwarzwzbutwiałeliście.Poczułemsmakkrwi.MójponadsześćdziesięcioletninadgarstekwykręconoodziewięćdziesiątstopniagoniiiodpiętomiIngersollSolar.Pamiętamcałąlistęwyzwisk,starychjakświatitychnowszych,alezanimbandziorywspódnicachzdołałyzwędzićmiportfel,sygnałfurgonetkilodziarza,grającyDziewczynęzIpanemy,sprawił,żerozpierzchłysię,jakstrzygiprzedświtaniem.–Inieposzedłeśnapolicję?Tydurniu!–NastępnegodniaranoMadameExposypywałasłodzikiem

płatkiśniadaniowe.–Dzwońnapolicję,nalitośćboską.Nacoczekasz?Ażsięzatrąślady?Niestety,zdążyłemjużubarwićprawdęipowiedziećjej,żenapadłomniepięciuogolonychnałyso

wyrostkówzeswastykami.Jakmogłemterazpójśćnapolicjęidonieść,żebezżadnegowysiłkuobrobiłymniedziewuszkizlizakami,któreledwoskończyłydziesięćlat?Panowiemundurowiudławilibysiępączkami.Nie,mójnapadniezostałdodanydokrajowejstatystykiprzestępstw,itakpodrasowywanej.Gdybynieto,żeskradzionyIngersollbyłprezentemofiarowanymwdowódmiłościwbardziejpromiennejerzenaszegomałżeństwa,obecnieskutegolodem,nicbymnawetniepisnąłocałymzajściu.Alenaczymskończyłem?Dziwne,ludziomwmoimwiekuprzypominająsięnietehistorie,cotrzeba.Nie,niedziwne–przerażające.ChciałemzacząćtęopowieśćodDermotaHogginsa.Natymwłaśnie

polegaproblemzespisywaniemwszystkiegoodręcznie.Niemożnazmienićniczego,cojużsięnapisało,żebyjeszczebardziejwszystkiegoniepomieszać.

Page 90: David mitchell atlas chmur

ByłemwydawcąDermota„Kasteta”Hogginsa,aniepsychoanalitykiem,czyjakimśastrologiem,więcskądmogłemwiedzieć,comiałosięprzydarzyćsirFelixowiFinchowiowegofatalnegowieczoru?SirFelixFinch,MinisterKulturyiElSupremow„TrafalgarReviewofBooks”–jakżeonbłyszczałnacałymfirmamenciemediów,jakwszędziegowidaćgołymokiemnawetteraz,gdyminąłrównorok.Tabloidoidypisałyotymnapierwszychstronach.Gazetywiększegoformatupuściłyparęoszczegółach,kiedyRadio4doniosło,ktopoleciałijak.Całaptaszarniasępówisikorek–„redaktorzy”–wypisywałapanegirykinacześćKrólaSztuki,któryodszedł,ićwierkałahołdyjednoprzezdrugie.Ja,zeswejstrony,ażdodzisiajzachowywałempełnegodnościmilczenie.Powinienemjednak

ciekawegoCzytelnikauprzedzić,żechoćhistoriaFeliksaFinchamożebyćsamawsobiedeserem,stanowizaledwieaperitifprzedmymiwłasnymi,pełnymiutrapieńperypetiami.Przed„UpiornąudrękąTimothy’egoCavendisha”,jeśliktowoli.Proszę,jakizgrabnytytuł.TegowieczoruurządzonogalęrozdanianagródLemonPrizewJake’sStarlightBar,otworzonym

zwielkąpompąnasamejgórzebiurowcawBayswater,zogrodemnadachunadokładkę.Całyświatekwydawców,wodpowiednimporządkudziobania,wzbiłsięwgóręirozsiadłuJake’anagrzędach.Nawiedzenipisarze,sławniszefowiekuchni,biznesmeni,kliencizhiszpańskimibródkami,niedożywieniksięgarze,stadapisarczykówifotografów,którzy„Spadaj!”rozumiejąjako„Ależzprzyjemnością!”.Pozwólcie,żesprostujępodłąplotkę,jakobymtojamaczałpalcewzaproszeniuDermota.Jakoby,otak,TimothyCavendishwiedziałdoskonale,żejegoautordyszałżądząspektakularnejzemsty–quoderatdemostrandum–żecałatragediabyłapublicznympopisem.Bzdurywyssanezpalcaprzezzawistnychrywali!NiktnigdynieprzyznałsiędowysłaniaDermotowiHogginsowizaproszenia,aterazkobietatajużraczejnapewnosięniezgłosi.Wkażdymrazieogłoszonozwycięzcęiwszyscydoskonalewiemy,ktodostałpięćdziesiątkawałków

nagrody.Uwaliłemsię.Guy-the-Guyzapoznałmniezkoktajlempodnazwą„GroundControltoMajorTom”.Ośczasuzmieniłasięwbumerangicałkiemstraciłemrachubęwszystkichwchłoniętychmajorów.Jazzowysekstetzapodałrumbę.Wyszedłemnabalkontrochęodetchnąćispojrzałemzzewnątrznacałytenzgiełk.LiterackiLondynwwirzezabawynatchnąłmniepodobnąwizją,jakatowarzyszyłaGibbonowi,gdyopisywałepokęAntoninów.„Chmarakrytyków,kompilatorówikomentatorów,zaciemniłaobliczenauki,awśladzaschyłkiemtalentu,wkrótceprzyszłoizepsuciesmaku”[13].ZnalazłmnieDermot;ci,którychsięunika,nieodmiennienaciebietrafiają.Powtarzamrazjeszcze,

mniejbymsięzdziwił,gdybymwpadłnaPiusaXII.Anawet,rzecmożna,żeJegoNieomylnośćskuteczniejwtopiłbysięwtłum–mójwiecznieniezadowolonyautormiałnasobieczekoladowąkoszulę,krawatwbarwieburaczkówibananowygarnitur.Ciekawymczytelnikomniemuszęprzypominać,żeWryjadopieromiałozdobyćszturmemświatczytelniczy.Dopieromiałotrafićdoksięgarń–nietylkodoksięgarnistaregomędrcaJohnaSandoezChelseaidożałosnychkioskarzyzparafiibraciHogginsnaEastEndzie(najpierwŻydów,potemSikhów,terazErytrejczyków).Iwrzeczysamej–Dermotchciałwogródkunadachuomówićsprawyzwiązanezreklamąidystrybucją.Wyjaśniłemmuporazsetny,żespółkaautorska,jakąjestCavendishPublishing,niemożebeztrosko

szastaćpieniędzminapięknekatalogi,aniorganizowaćsprzedawcomintegracyjnychweekendównagokartach.Wytłumaczyłemponownie,żemoiautorzyznajdująspełnienie,przekazująceleganckooprawionetomyprzyjaciołom,rodzinieipotomności.Wyjaśniłemrazjeszcze,żerynekliteraturyomafijnympółświatkujestjużnasycony;iżenawetMobyDickzażyciaMelvillabyłwielkąwydawnicząklapą,choćnieużyłemakurattegookreślenia.–Tonaprawdęfantastycznyzbiórwspomnień–zapewniłem.–Dajmutrochęczasu.Dermot,pijany,płaczliwyiprzygłuchy,spojrzałprzezbarierkę.

Page 91: David mitchell atlas chmur

–Patrz,jakiekominy.Dalekoznichdoziemi.Miałemnadzieję,żegroźbęwtychsłowachsłyszałatylkomojawyobraźnia.–Dośćdaleko.–MamawzięłamniekiedyśnaMaryPoppins,jakbyłemmały.Zapamiętałemtanieckominiarzy

nadachach.Potemoglądałatoteżnawideo.Bezprzerwy.Wdomuopieki.–Pamiętam,jaktenfilmwszedłdokin.Tozdradzamójwiek.–Tentam...–Dermotzmarszczyłbrwiiwskazałpalcemwstronębaruprzezoszklonedrzwitarasu.–

Ktotojest?–Który?–Tenwmuszce,gadazpannąwjakimśworku,tązdiademem.–Totenprezenter,Felix...Felix...Boże,jakonsięnazywa?–Kurwa,tojestFelixFinch?Tenchuj,coobesrałmiksiążkęwswoimpedalskimpiśmie?–Fakt,żetoniebyłatwojanajlepszarecenzja,ale...–Kurwa!Tobyłamojajedynarecenzja!–Bezprzesady,niebyłaażtakzła...–Tak?„Współcześnipisarze,którzynakoncieniemająchoćbyjednegosukcesu,jakp.Hoggins,

wnaturalnysposóbwypadająpozanawias”.Zabawne,jakniektórzydodająsłowo„pan”przedwsadzeniemnożamiędzyżebra.„PanHogginspowinienprzeprosićdrzewaściętenapapierdojego»autobiograficznejpowieści«ozadufaniuwsobie.Czterystarozdętychstronkończysięfinałembladyminiemożliwieabsurdalnym”.–Uspokójsię,Dermot.Niktitaknieczyta„TrafalgarReview”.–Przepraszam!–Mójautorzłapałjednegozkelnerówzafrak.–Słyszałeśo„TrafalgarReviewof

Books”?–Nojasne–odpowiedziałkelnerzakcentemzEuropyWschodniej.–Kultowepismoumnie

nawydziale.Mająnajlepszychrecenzentów.Dermotrzuciłkieliszkiemprzezbalkon.–Dajspokój,ktotowogólejestrecenzent?–tłumaczyłem.–Facet,którytylkoszybkoczyta,zawsze

wienajlepiej,alenigdyniepowienicmądrego...Sekstetjazzowyskończyłgraćkawałek,aDermotpuściłmojesłowamimouszu.Byłemwystarczająco

pijany,żebyzczystymsumieniemwezwaćjużtaksówkę,iwłaśniemiałemwyjść,kiedyktośuciszyłcałezgromadzeniecockneyem,brzmiącym,jakbymówcazawodowowykrzykiwałobwieszczenianaEastEndzie:–Panieipanowiejurorzy!Proszszszouwagę!Dermot,niechnasświęcipańscybronią,waliłtacąotacę.–Ciotuchnymojeksiążkowe!–ryknął.–Mamydziśjeszczejednąnagrodędoprzyznania!–Nie

zwracającuwaginarozbawioneuśmieszkiigłośne„Ooooo!”,wyjąłzkieszenimarynarkikopertę,rozdarłjąiudawał,żeczyta:–NagrodadlaNajznamienitszegoKrytykaLiterackiego.Publicznośćgapiłasię,pogdakiwała,gwizdałaalboodwracałasięzzakłopotaniem.–Konkurencjabyłaostra,alejuryjednogłośnieuznało,żenagrodanależysięJegoWysokościkrólowi

„TrafalgarReviewofBooks”,panu–sorry–sirFelixowiFinchowi,kawalerowiOrderuImperiumBrytyjskiego.Kurde,prosimydonas!Prowokatorzywrzeszczeli.–Brawo,Felix!Brawo!Finchniebyłbykrytykiem,gdybynieuwielbiałznajdowaćsięwcentrumniczymniezasłużonejuwagi.

Napewnoukładałjużsobiewgłowietekstdo„SundayTimesa”–„Finchsalonowiec”.Dermotnatomiastbyłcałyrozpromieniony.–Ciekawe,cóżtozanagroda?–zagadnąłFinchzkrzywymuśmieszkiem,gdyucichłyowacje.–

Page 92: David mitchell atlas chmur

NieprzemielonyegzemplarzWryjazpodpisemautora?Jużichchybaniewielezostało!KlikaFinchazaniosłasięchóralnymrechotem,zagrzewającswojegogurudoboju.–AmożewygrałemdarmowyprzelotdoAmerykiPołudniowej,dopaństewka,którenieprzestrzega

obowiązkuekstradycji?–Nowłaśnie,kochanie!–Dermotpuściłdoniegooko.–Zgadłeś!Wygrałeśdarmowyprzelot.MójautorzłapałFinchazaklapymarynarki,przewróciłsięnaplecy,wbiłstopywjegobrzuch

ichwytemjudowyrzuciłgo–osobęowzrościeniższym,niżmożnabysądzićpojegowizerunkuzmediów–wysokowpowietrze!Wysokoponadbratkami,rosnącymiwzdłużbalustradytarasu.PrzeraźliwykrzykFinchaumilkł–jakijegoserce–wpogiętymmetalu,dwanaściepięterniżej.Ktośrozlałdrinkanadywan.Dermot„Kastet”Hogginsotrzepałklapymarynarki,wychyliłsięprzezbalkoniwrzasnął:–ICZYJFINAŁBYŁBLADYINIEMOŻLIWIEABSURDALNY?!Oniemiałytłumrozstąpiłsięprzedmordercą,którypodszedłdostołuzprzekąskami.Kilkoro

świadkówtwierdziłopotem,żewidziałoczarnąpoświatę.WziąłbelgijskiegokrakersazanchoisalaBiscayinaciąpietruszki,skropionegoolejemsezamowym.Tłumpowolidochodziłdosiebie.Stłumioneokrzyki„omójBoże!”izbiorowypędwdół

poschodach.Straszliwezamieszanie.Coczułem?Szczerze?Bezwątpieniaprzerażenie.Szok?Oczywiście.Niedowierzanie?Pewnie.Strach?Niebardzo.Niebędęzaprzeczał,żewcałymtymtragicznymzajściuujrzałemświatełkonadziei.Weleganckiej

redakcjiprzyHaymarketmiałemdziewięćdziesiątpięćzafoliowanych,niesprzedanychpaczekWryjaDermotaHogginsa–pisanychbeznamiętniepamiętnikówczłowieka,któryniedługobędzienajsłynniejszymwAngliimordercą.FrankSprat–mójdzielnydrukarzzSevenoaks,któremuwinienbyłemtylepieniędzy,żewłaściwiepostawiłemgowsytuacjibezwyjścia–ciąglemiałmatryceimógłuruchomićmaszynywkażdejchwili.Wydaniewtwardejoprawie,SzanowniPaństwo.Czternaściefuntów,dziewięćdziesiątdziewięćpensówsztuka.Miódnamojeserce.

Jakodoświadczonywydawcanielubię,gdyautornaglecofasiędotego,cobyło,albozapowiada,cobędzie–tesztuczkibyłydobrewlatachosiemdziesiątych,kiedypisanopracemagisterskieopostmodernizmieiteoriichaosu.Niebędęjednakkajałsię,żeopowieśćzaczynam(razjeszcze)odwłasnejwersjiowejwstrząsającejhistorii.BoodniejzaczęłasięwybrukowanadobrymichęciamidrogadoHull[14],czyteżraczejdookolicHull,gdziemojaupiornaudrękamiałasięniebawemrozpocząć.Losrzeczywiścieniósłzesobącudownąodmianę,jakąprzewidziałempoFatalnymFinaleFeliksaFincha.Naskrzydłachsłodkiej,darmowejreklamyWryjaposzybowałonasameszczytylistbestsellerów,gdzieosiadłonadobre,ażbiednegoDermotaskazanonapiętnaścielatwceli.Procesbezprzerwyrelacjonowanowgłównychwydaniachwiadomości.PośmiercisirFelixprzestałbyćnadętym,zadowolonymzsiebiepajacem,trzymającymjakStalinłapęnadotacjachRadyKultury,astałsięnajwspanialszymwcałejAngliigurusztuki,odczasówpoprzedniegoguru.NastopniachOldBailey[15],wdowapoFinchupowiedziałareporterom,żepiętnaścielattowyrok

niegodziwieniski,ajużnazajutrzrozpętanokampanię„KastetHogginsdopiekła!”.RodzinaDermotakontratakowaławtelewizji,analizowanoobraźliwąrecenzjępióraFincha,BBC2zamówiłaspecjalnymateriałdokumentalny,wktórymprzeprowadzającazemnąwywiadlesbijkazmontowaławygłaszaneprzezemniebonmotykompletniebezsensu.Alekogotoobchodziło?Strumieńzkurkazpieniędzmipłynąłwartko,awłaściwie,cholera,wylewałsięzwanny,ażzalałcałąłazienkę.CavendishPublishing–

Page 93: David mitchell atlas chmur

czylipaniLathamija–nawetniespostrzegliśmykiedy.Musieliśmyzatrudnićjejdwiesiostrzenice(oczywiścienapółetatu,niezamierzałempłacićbajońskichsumnaubezpieczenie).ZafoliowanepaczkiWryjazniknęływciągutrzydziestusześciugodzin,aFrankSpratrobiłdodrukniemalcomiesiąc.Nicwciąguczterechdziesięciolecizabawywwydawanieksiążeknieprzygotowałonasnatakwielkisukces.Kosztybieżącedotądzawszebyłypokrywanezdotacjiodautorów–niezrzeczywistejsprzedaży!Teraztakiprocederbyłniemalnieetyczny.Ajednakbyłemotozbestselleremdziesięciolecianawłasnejliściesukcesów.Ludziepytająmnie:„Tim,wczymtwoimzdaniemtkwisekretpowodzeniaWryja?”.Wryjabyłotaknaprawdęnieźlenapisanymzbiorempikantnychfikcyjnychwspomnień.Zapaleni

kulturoznawcydyskutowaliojegoukrytychsocjopolitycznychpodtekstach,najpierwwwieczornychprogramachpublicystycznych,potemwtelewizjiśniadaniowej.Neonaziścikupowalito,żebywchłonąćpotężnądawkęprzemocy.GospodyniedomowezWorcestershirekupowały,boświetniesięczytało.Homoseksualiścikupowalizpoczuciaplemiennejlojalności.Wciąguczterechmiesięcyzeszłodziewięćdziesiąttysięcy–takjest,dziewięćdziesiąttysięcy!–egzemplarzy,itowtwardejoprawie.Gdytopiszę,powinnyjużzacząćsięzdjęciadofilmu.NaspotkaniumiłośnikówksiążeknatargachweFrankfurcieprawdziwąfetęzgotowalimiludzie,którzywcześniejnawetniezatrzymywalisię,żebyzeskrobaćmniezbutów.Odpychającąetykietkę„wydawcynakosztautorów”zastąpiłomiano„kreatywnegofinansisty”.PropozycjenabyciaprawdotłumaczeńpadałyjakterytoriawfinałowejrundzieRyzyka.Amerykańscywydawcy,gloriagloriaAlleluja,wprostzakochalisięwhistoriiozłymangielskimarystokracie,którydostajezaswojeoduciskanegosynaCeltów,acenynaaukcjachzaoceanemposzybowałypodniebo.Itojamiałemwyłączneprawadotejzłotonośnejkuryzostrymrozstrojemżołądka!Pieniądzewpływałynamojeprzepastne,pustekonta,jakMorzePółnocneprzezholenderskątamę.Mój„osobistydoradcabankowy”,cwaniakimieniemElliotMcCluskie,przysłałminaświętakartkęzezdjęciemswoichdzieci,chybazwolnionychnaprzepustkęzezgrupowaniaHitlerjugend.TępigoryleprzywejściudoGrouchowitalimnie:„Miłegowieczoru,panieCavendish”,zamiast:„Chwila,poleciłpanaczłonekklubu?!”.Gdyoznajmiłem,żesamzajmęsiędystrybucjąwydaniawmiękkiejokładce,niedzielnerubrykioksiążkachdrukowałytekstyopisująceCavendishPublishingjakodynamicznego,tryskającegoenergiągraczawchmurzezramolałychgazowycholbrzymów.Trafiłemnawetdo„FinancialTimesa”.Chybawięcnicdziwnego,żepaniLathamijabyliśmyciutprzeciążeni,jeślichodzioksięgowość.

Ludzinieprzywykłychsukcesodurzawmgnieniuoka.Kazałemwydrukowaćwizytówki:„NoweCavendishPublishing,wydawcaprozyawangardowej”.Cóż,myślałemsobie,dlaczegoniesprzedawaćpublikacji,zamiastjepublikować?Dlaczegoniezostaćpoważnymwydawcą,zajakiegobrałmnieijakiegowielbiłświat?Niestety!Ślicznewizytówkipodziałałynalosjakczerwonapłachtanabyka.Gdytylkorozeszłasię

wieść,żeTimCavendishjestprzyforsie,wierzyciele–szablozębnekocurki–wielkimisusamiprzybieglidomniedobiura.Jakzwyklecałągnozęalgebry,czylikomuilezapłacićikiedy,zostawiłemnieocenionejpaniLatham.Zatemrzeczywiście,byłemmentalnie,jakrównieżfinansowo,niewystarczającoprzygotowany,gdyzłożonomiwizytępewnejnocy,prawierokposłynnymWieczorzeFeliksaFincha.Wyznaćmuszę,żeodkądMadameExodemnieodeszła(tuwyjawiębolesnąprawdę,żerogiprzyprawiłmidentysta),wmymdomostwiewPutneyzapanowałaDomowaAnarchia(idobrze,fiutbyłNiemcem),więcporcelanowytronjużdawnostałsiędlamniedefactobiurowymfotelem.Podwytwornymuchwytemnarolkępapierustoibutelkaprzyzwoitegokoniakuizawszezostawiamotwartedrzwi,żebysłyszećradiogrającewkuchni.Owejnocyodłożyłemnabokzwyczajowąlekturędokibla,Zmierzchcesarstwarzymskiego,żeby

Page 94: David mitchell atlas chmur

zająćsięmnóstwemrękopisów,jakienapłynęłydoCavendishPublishing,mojejnowejstajniczempionów.Byłachybajakaśjedenasta,gdyusłyszałem,żektośmajstrujeprzydrzwiachwejściowych.Wygoleninałysokolędnicy?Gówniarzepukającydlazabawy?Wiatr?Inagledrzwiznienackawyleciałyzzawiasów!Myślałem,żetoAl-Kaidaalbopiorunkulisty,alenie.

Doprzedpokojuwmaszerowałachybacaładrużynarugby,choćintruzówbyłotylkotrzech.(Zobaczycie,zawszeatakująmnietrzyosobowegrupy).–Timothy–powiedziałtenonajbardziejgroteskowymwyglądzie–Cavendish,jakmniemam.

Przyłapanyznartąwgaciach.„Przyjmujęodjedenastejdodrugiej,panowie”–powiedziałbyBogart–„ztrzygodzinnąprzerwą

śniadaniową.Uprzejmieproszęwyjść”.Jabyłemwstaniejedyniewybełkotać:–Zaraz!Mojedrzwi!Mojedrzwi,cholerajasna!ZbirNumerDwazapaliłpapierosa.–OdwiedziliśmydziśDermota.Trochęjestprzygnębiony.Każdybybył.Wszystkozłożyłosięwcałość.Jasięrozpadłem.–BraciaDermota!–(Czytałemonichwjegoksiążce.Eddie,MozzaiJarvis).Gorącypopiółoparzyłmniewudoiprzestałemrejestrować,któratwarzcomówiła.Jakbynagleożył

tryptykFrancisaBacona.–Wyglądanato,żeWryjacałkiemładniesobieradzi.–Wksięgarniachnalotniskuleżącałestosy.–Musiałeśchociażsiędomyślać,żewpadniemy.–Ztwoimzawodowymrozeznaniem...LondyńscyIrlandczycywnajlepszymraziewprawiająmniewzakłopotanie.–Panowie,panowie,Dermotpodpisałumowęprzeniesieniaprawautorskich.Tostandardowarzecz

wbranży,mamtukopięwteczce...–Rzeczywiściemiałemtakidokument.–Punktosiemnasty,oprawachautorskich...żeWryjajestzgodniezprawem...eee...–dośćtrudnomisiętłumaczyłozmajtkamispuszczonymidokostek–...zgodniezprawem,własnościąCavendishPublishing.JarvisHogginschwilęprzeglądałumowę,alepodarłją,kiedyokazałasiędłuższaniżjegomożliwość

koncentracji.–Dermotpodpisałtogówno,jakpopierdalałsobieksiążkędlahobby.–Miałabyćdlachorejmatki,świećPanienadjejduszą.–Wspomnieniazdnimłodościtatusia.–Niepodpisał,kurwa,żadnegokontraktunahitsezonu!–Złożyliśmydrobnąwizytętwojemudrukarzowi,panuSpratowi.Zapoznałnaszsystememrozliczeń.Spadłnanasdeszczkontraktowegoconfetti.Mozzastałtakblisko,żeczułem,cojadłnaobiad.–NiezłągórkękasyHogginsówsięzgarnęło,co?–Napewnomożemydojśćdoporozumieniaiustalićjakiśschematfinansowania,który...WtrąciłsięEddie.–Umówmysięnatrzecią.Udałem,żesiękrzywię.–Trzeciączęśćudziałów?Panowie,niemożna...–Nierżnijgłupa.–Mozzauszczypnąłmniewpoliczek.–Nagodzinętrzecią.Jutro.Wtwoimbiurze.Niemiałemwyboru.–Możemoglibyśmy...wynegocjowaćjakąśtymczasowąsumę,bycośdziśustalić,jakopodstawędo...

dalszychnegocjacji?–Niemasprawy.Mozza,jakąsumęnegocjowaliśmywcześniej?–PięćdziesiątkawałkówbyłoOK.

Page 95: David mitchell atlas chmur

Mójokrzykbóluniebyłudawany.–Pięćdziesiąttysięcyfuntów?–Napoczątek.Poczułem,jakwmoichwnętrznościachcośsięwzdyma,przewalaiturla.–Aleco?Myślicie,żetrzymamtakiesumywpudełkachpobutach?–ChciałemzabrzmiećjakBrudny

Harry,alewyszedłmiraczejFafloBaggins.–Mamnadzieję,żegdzieśjetrzymasz,dziadziu.–Wgotówce.–Bezściemy.Żadnychczeków.–Żadnegoobiecywania.Niebędziemytracićczasu.–Porządnakaskawgotówce.Możebyćzpudełka.–Panowie,chętniezapłacęnegocjowanewynagrodzenie,aleprawo...Jarviszagwizdałprzezzęby.–Aczyprawo,Timothy,pomożekomuśwtwoimwiekustanąćnanogizwielokrotniezłamanym

kręgosłupem?Eddie:–Ludziewtwoimwiekuniestająnanogi.Jużleżądokońca.Walczyłemzcałychsił,alezwieraczgwałtownieodmówiłmiposłuszeństwairozległysięnagle

gwizd,świstikanonada.Rozbawienieipobłażliwośćjeszczebymwytrzymał,alelitośćoprawcówbyładlamnieskrajnąporażką.Pociągnęlizałańcuszekspłuczki.–Otrzeciej.NoweCavendishPublishingbyłowspomnieniem.Zbirywymaszerowałypoleżącychnaziemi

drzwiach.Eddieodwróciłsię,żebyrzucićnaodchodnym:–Dermotnapisałwksiążceniezłyakapicik.Otakich,cospóźniająsięzzapłatą.Zainteresowanegoczytelnikaodsyłamdo224stronyWryja,donabyciawkażdejpobliskiejksięgarni.

Nieczytaćzpełnymżołądkiem.

ZaoknamimojegobiuraprzyHaymarkettaksówkiposuwałysięwślimaczymtempie,apotemnaglewyrywałydoprzodu.Natomiastwzaciszubiura,kolczykipaniLatham(prezentzokazjidziesięcioleciajejpracydlaCavendishPublishing,znalazłemjewkoszuzprzecenąwsklepiewBritishMuseum)dzwoniły,kiedykręciłagłową:„nie,nie,nie”.–Mówiępanu,żeniejestemwstaniezorganizowaćdotrzeciejpięćdziesięciutysięcyfuntów.Nie

jestemwstaniezorganizowaćnawetpięciutysięcy.CałydochódzWryjacodopensaposzedłnaspłatęmocnozaległychdługów.–Aniktnamniejestwinienpieniędzy?–Zawsześciślekontrolujęwindykację,prawda?Wdesperacjizaczynamsięprzymilać.–Wszakżyjemywczasachkredytuodręki.–Żyjemywczasachlimitówkredytu,proszępana.Wróciłemdogabinetu,nalałemsobiewhiskyipopiłemniąkroplenaserducho,apotemprześledziłem

nastarożytnymglobusieostatniąpodróżkapitanaCooka.PaniLanthamprzyniosłamipocztęibezsłowawyszła.Rachunki,śmieci,próbymoralnegoszantażuzestronyzbierającychfunduszeinstytucjicharytatywnychipaczkazaadresowana„Dorąkwłasnych,WydawcaWryja,Wizjoner”,zawierającarękopispodtytułemOkresypółtrwania–słabytytułdlapowieści–zpodtytułemPierwszaZagadkaLuisyRey.Jeszczesłabiej.Jejautorka,nazywającasiępodejrzanieHilaryV.Hush,zaczynałalistod:

Page 96: David mitchell atlas chmur

„TużpomoichdziewiątychurodzinachmamazabrałamniedoLourdes,abypomodlićsięzauleczeniemniezmoczeniałóżka.Proszęwyobrazićsobie,jakwielkiebyłomojezdziwienie,kiedytamtejnocyweśnienieprzyszładomnieśw.Bernadetta,leczzjawiłsięAlain-Fournier”.Nawiedzona,bezdwóchzdań.Wrzuciłemlistdoprzegródki„Pilnesłużbowe”iwłączyłemwielki

superkomputerpełengigabajtów,żebyzagraćpartyjkęSapera.Kiedywysadziłomniedwarazy,zadzwoniłemdoSotheby’s,abywystawićnaaukcjęautentycznebiurkoCharlesaDickensa,zcenąwywoławcząsześćdziesięciutysięcy.CzarującyrzeczoznawcanazwiskiemKirpalSinghzewspółczuciemoznajmił,żebiurkopowieściopisarzaznajdujesięjużwzbiorachMuzeumDickensawdomupisarzaiwyraziłnadzieję,żenieoskubalimniezbytboleśnie.Przyznam,żejużgubięsięwmoichdrobnychhistoryjkach.PotemzadzwoniłemdoEliotaMcCluskieizapytałem,jaktamjegouroczedzieciaki.–Dziękuję,świetnie.Onzapytał,jaktammójwspaniałybiznes.Poprosiłemopożyczkęosiemdziesięciutysięcyfuntów.

Zacząłpełnymnamysłu„Taaak...”.Obniżyłempoprzeczkędosześćdziesięciu.Elliotzaznaczył,żemojaliniakredytowa,uzależnionaodzysków,nadalmadwunastomiesięcznyhoryzontprzepływu,nimopcjazmianystaniesięwykonalna.Jakżebrakujemiczasów,kiedychichotalijakhieny,kazaliczłowiekowiiśćwdiabłyiodkładalisłuchawkę.PrześledziłemnaglobusiepodróżMagellanaizatęskniłemzastuleciem,wktórymzacząćodpoczątkuznaczyłowsiąśćwDeptfordnakliper.Ponieważmojadumacałkowicieległajużwgruzach,zadzwoniłemdoMadameEx.Właśniezażywałaporannejkąpieli.Wyjaśniłempowagęsytuacji.Zachichotałajakhiena,kazałamiiśćwdiabłyiodłożyłasłuchawkę.Zakręciłemglobusem.Zakręciłemglobusem.Kiedywyszedłemzgabinetu,paniLathamzmierzyłamnieprzenikliwymwzrokiem,jakjastrząb

króliczka.–Nie,panieCavendish,tylkoniedolichwiarza.Poprostusięnieopłaca.–Niechsiępaninieobawia,złożętylkowizytęjedynemuczłowiekowinaświecie,którywemnie

wierzy,nieważne,czynawozie,czypodwozem.Wwindzieprzypomniałemsobieaforyzm:„Więzówkrwiprzeciąćsięnieda”,azarazpotem

nadziałemdłońnadrutskładanegoparasola.

–Najajaszatana,tylkoniety!Zabierajsięstądizostawnaswspokoju.Mójbratmierzyłmniepiorunującymspojrzeniemprzezdługośćbasenu,odkądwszedłemnapatio.

Oilewiem,Denholmenigdywswoimbasenieniepływa,aleitakcotydzieńgochloruje,nawetjakwiejeipada.Zbierałzwodyliściewielkąsiatkąnakiju.–Niepożyczęcizłamanegogrosza,dopókinieoddaszpoprzednichdługów.Dlaczegotojawiecznie

muszęcidawaćjałmużny?Nie.Nawetnicjużniemów.–Denholmewytrząsnąłzsiatkigarśćrozmokłychliści.–Wsiadajzpowrotemdotaksówkiizapomnij.Drugiraztakmiłocięniepoproszę.–JaktamGeorgette?–Strzepnąłemmszycezpomarszczonychpłatkówróży.–Powoliwariuje.Alenigdynieokazałeśnawetodrobinyszczeregozainteresowania,chyba

żechciałeśpieniędzy.Patrzyłem,jakrobakzagrzebujesięwziemię,iżałowałem,żetonieja.–Denny,miałemdrobnezajścieznieodpowiednimiludźmi.Jeżeliniezdobędęsześćdziesięciutysięcy

funtów,spuszcząmiłomot.–Niechprzyokazjinagrajątodlanasnawideo.–Mówiępoważnie,Denholme.–Jateż!Obłudawychodzicistraszniekiepsko.Ico?Dlaczegomamsięteraztymprzejąć?

Page 97: David mitchell atlas chmur

–Jesteśmoimbratem!Wogóleniemaszsumienia?–Przeztrzydzieścilatzasiadałemwradzienadzorczejbanku.Przystrzyżonasykomorazrzucałalistowie(dawniejbarwyzielonej),jakludziewdesperacjiporzucają

postanowienia(dawniejbezwzględne).–Pomóżmi,Denny.Proszę.Trzydzieścikawałkównapoczątektojużbyłobycoś.Przedobrzyłem.–Cholerajasna,Tim,mójbankzbankrutował!KrwiopijcyzLloydsawyssalinasdoczysta.Czasy,

kiedymogłemmiećtakiszmalnazawołanie,jużdawnominęły.Koniec!Wziąłemnadomkredythipoteczny.Dwakredyty!Jestemwielkimprzegranym,atyjesteśdrobnymprzegranym.Masz,cholera,przynajmniejswojąksiążkę–wkażdejksięgarniświataschodzijakwoda.Mojatwarzwyrażałato,naconieznalazłemsłów.–Tyidioto.Kiedymusiszoddać?Spojrzałemnazegarek.–Dzisiajotrzeciej.–Zapomnij.–Denholmopuściłsiatkę.–Ogłośbankructwo.Reynardzrobizaciebiecałąrobotę

zdokumentami,todobryczłowiek.Trudno,musiszzjeśćtężabę,aletozdejmiecizkarkuwierzycieli.Prawostanowijasno...–Prawo?Moiwierzycielemajątylewspólnegozprawem,żekucalinadkiblemwprzepełnionejceli.–Notosięukryj,zejdźdopodziemia.–Onimająbardzo,bardzodobrekontaktyzpodziemiem.–Mogęsięzałożyć,żeniepozaM25[16].Ukryjsięuprzyjaciół.Uprzyjaciół?Skreśliłemtych,którymwinienbyłempieniądze,tych,którzynieżyli,tych,którzy

zniknęliwkróliczejnorzeczasuizostałmitylko...Denholmezłożyłostatecznąpropozycję:–Niemogęcipożyczyćpieniędzy.Niemam.Alewparuodpowiednichmiejscachkilkaosóbjestmi

winnychprzysługę,mógłbyśsiętamcichutkoprzyczaićnajakiśczas.

ŚwiątyniaKrólaSzczurów.ArkaBogaSadzy.ZwieraczHadesa.Tak,tak–dworzecKing’sCross,gdziewedługWryjaobciągnięciedrutakosztujetylkopięćfuntów,wdowolnejztrzechostatnichkabinzlewejstronywczynnymcałądobęmęskimsraczuwpodziemiach.ZadzwoniłemdopaniLantham,żebywyjaśnić,żeprzeztrzytygodniebędęspotykałsięwPradzezVaclavemHavlem–kłamstewko,któregoskutkimiałemjużznosićwiecznie,jakopryszczkę.PaniLanthamżyczyłamibonvoyage.DasobieradęzHogginsami.PaniLanthamdałabysobieradęzplagamiegipskimi.Wiem,żenaniąniezasługuję.Częstozastanawiamsię,dlaczegowogólejeszczepracujewCavendishPublishing.Napewnoniedlapensji,którąjejpłacę.Próbowałemzorientowaćsięwewszystkichtypachbiletówzkasyautomatycznej:jednodniowy

powrotnyzkartąpozaszczytem,ulgowyjednodniowywjednąstronębezkartywgodzinachszczytuitakdalej,itakdalej,lecz,ktoryż,achktóryżmiałemkupić?Naglepoczułem,żektośgroźniepukamniepalcemwramię,iażpodskoczyłem–aletotylkodrobnastaruszkachciałamidoradzić,żepowrotnesątańszeodbiletówwjednąstronę.Myślałem,żemanierównopodsufitem,ale,dolicha,miałarację.Wsunąłembanknottwarząmonarchinidogóry,potemdodołu,potemprzodem,potemtyłem,alezakażdymrazemautomatgowypluwał.Stanąłemwięcwkolejcedoludzkiejkasy.Przedemnąstałotrzydzieścijedenosób–policzyłem

wszystkie.Kasjerzyodchodziliodokienekiwracali,kiedychcieli.Naekraniezapętlonareklamanamawiałamnie,żebymzainwestowałwpodnośnikschodowy.Wkońcu–wkońcu!–przyszłamoja

Page 98: David mitchell atlas chmur

kolej.–Dzieńdobry,proszębiletdoHull.Kasjerkakręciławielkimietnicznymipierścionkaminapalcach.–Kiedyodjazd?–Jaknajszybciej.–Dzisiej?–„Dzisiaj”zwykleznaczy„jaknajszybciej”.Tak.–Umnieniekupipanbiletunadzisiej.Wtamtychokienkach.Tutejsątylkorezerwacje.–Alenawyświetlaczubyłonapisane,żemampodejśćdopani.–Napewnonie.Proszęjuśsięprzesunąć.Wszczszymujepankolejkę.–Nie,nawyświetlaczubyłonapisane,żemampodejśćdopani,docholery!Dwadzieściaminutstałem

wkolejce!Pierwszyrazspojrzałanamniezzainteresowaniem.–Żądapan,żebymzmieniładlapanazasadysprzedaży?WTimothymCavendishugniewzaiskrzyłjakmetalwmikrofali.–Żądam,żebyrozwinęłapanimyślenieskierowanenarozwiązywanieproblemówisprzedałamibilet

doHull!–Proszęnietymtonem.–Jestemklientem!Todomnieproszęnietymtonem!Chcęrozmawiaćzpaniprzełożonym!–Jajestemswojąprzełożoną.Warczącprzekleństwarodemzislandzkiejsagi,cofnąłemsiękroknapoczątekkolejki.–Halo!–wrzasnąłjakiśpunkzćwiekamiwczaszce.–Kurwa,kolejkachybajest,tak?!„Nigdynieprzepraszaj”,radziLloyd-George.„Powtórztosamo,tylkojeszczebardziejchamsko”.–Wiem,dojasnejcholery,żejestkolejka!Jużrazwniejswojeodstałeminiezamierzamstaćdrugi

raz,bojakaśpieprzonaNinaSimoneniechcemisprzedaćbiletu!Ciemnoskóryyetiwmundurzenazatrzaskinaglewyrósłprzynasspodziemi.–Ocochodzi?–Dziadektutajmyśli,żejakmazałożonysztucznyodbyt,tomożejużwpychaćsiębezkolejki–

powiedziałskinhead–iwygłaszaćrasistowskieuwaginatematafrokaraibskiegopochodzeniapanizokienkazrezerwacjami.Niemogłemuwierzyć.–Niechdziadekposłucha–zwróciłsiędomnieprotekcjonalnieyeti,wsposóbzarezerwowanydla

osóbniepełnosprawnychlubstarszych.–Wtymkrajukolejkisąpoto,żebypanowałporządek,ajaksięniepodoba,drogawolnazpowrotemdoswojegokraju,jasne?–Awyglądam,jakbymbyłzEgiptu?Wyglądam?Wiem,żetujestkolejka!Askąd?Bojużrazwniej

swojeodstałem...–Tenpantwierdzi,żepanniestał.–On?Ciekawe,czynadalbędziedlapana„panem”,kiedynabazgrze„wonzAnglii!”nadrzwiach

pańskiegomieszkania.Ażmugaływyszłynawierzch.Dosłownie.–AlboSłużbaOchronyKoleiusuniepanazdworca,albostaniepanwkolejce,jakcywilizowany

obywatel.Jestmiwszystkojedno.Natomiastniejestmiwszystkojedno,kiedyktośstajebezkolejki.–Alejeżeliznowubędęmusiałczekać,odjedziemipociąg.–Sorry,dziadku–wycedził.ZwróciłemsiędoosóbstojącychwkolejcezasobowtóremSidaRottena.Możewidzieli,żejużraz

stałem,możenie,alekażdyunikałmojegowzroku.Angliazeszłanapsy.Napsy,cholera.Napsy.

Page 99: David mitchell atlas chmur

PonadgodzinępóźniejLondynprzemieszczałsięnapołudnie,aznimKlątwaBraciHoggings.Pociągwypełnialidojeżdżającydopracy–nieszczęśnicy,którzydwarazydzienniebiorąudziałwloteriiśmiercinarozpadającejsiękolei.SamolotynadHeathrowcałymichmaramikrążyływkolejcedolądowania,jaklatemkomarynadkałużą.Zadużowszystkiegowtymzasranymmieście.Alejednakpoczułem,jakogarniamniepodnieceniepodróżą,itrochęsięrozluźniłem.Wksiążce,którą

kiedyśwydałem,WspomnieniasędziegozTerytoriówPółnocnych,autortwierdził,żeofiaryrekinówdoświadczająusypiającejwizjiodpływaniawbłękitPacyfiku,gdzieznikawszelkieniebezpieczeństwo,choćwtymsamymmomenciesąmiażdżoneprzezrzędyzębisk.Ja,TimothyCavendish,byłemwłaśnietakimpływakiem,patrzącym,jakwoddaliginieLondyn,tak–tyginiesz,Londynie,wyszczekanyshowmanieztupecikiemnagłowie,tyitwojeczynszówkipełneSomalijczyków;wiaduktyKingdomaBrunela;centraśmieciowychumówpracy;warstwybombardowanychsadzącegiełipokrytebłotemkościdoktorówDee,Crippena[17]etal.;orazrozgrzanebiurowcezeszkła,gdziekwiatmłodzieżyulegazdrewnieniuizmieniasięwłykowatykaktus,jakmójbrat-harpagon.ZaoknamipowoliwyrastałobrzydkieEssex.Kiedybyłemtuwzorowymuczniemszkołypodstawowej,

synemrobiącegokarierępracownikaurzędumiasta,nazwaEssexkojarzyłasięzwolnością,sukcesemizCambridge.Aterazco?Centrahandloweiosiedlapełnemieszkaństopniowodokonująpełzającejinwazjinanasząpradawnąziemię.WiatrznadMorzaPółnocnegochwyciłwzębystrzępiastechmurkiizwiewałzniminadMidlands.Nareszciezaczęłasięprawdziwaprowincja.Mieszkałatukuzynkamojejmatki,jejrodzinamiaławielkidom.Zdajesię,żeprzenieślisiędoWinnipegwnadzieinalepszeżycie.O,tam!Dokładnietam,wcieniumagazynuzmateriałamibudowlanymi,stałkiedyśrządorzechów.RazemzPipemOaksem–kolegązdzieciństwa,któryzginąłpodkołamicysterny,gdymiałtrzynaścielat–bejcowaliśmykiedyślatemkajak,apotempływaliśmynimpoSay.Zciernikamiwsłoikach.Tam,o,tam,zazakrętem,rozpaliliśmyogniskoipiekliśmywfoliifasolęiziemniaki!Wróćcie,wracajcie!Takkrótkoikoniec?Jużwasniewidać?Polabezżywopłotównamiedzach,nijakie.EssexnaprawdęjestdziśjakWinnipeg.Wypalanorżyskaiwpowietrzupachniałokanapkamizchrupkimbekonem.Odpłynąłemdalekomyślami,kiedyminęliśmySaffronWaldenipociąggwałtowniezahamował.–Eee–powiedziałinterkom.–John,tojużsłychać?John,comamprzycisnąć?–Kaszlnięcie.–

KolejeSouthNetprzepraszająpasażerówzanieplanowanypostójpociągunanastępnejstacjizpowodu...brakumaszynisty.Nieplanowanypostójpotrwa,ażznajdziesięodpowiedniezastępstwo.KolejeSouthNetzapewniają,żedokładająwszelkichstarań...–wtlewyraźniesłyszałemparsknięcie!–abyprzywrócićnajwyższystandardusług.Falawściekłościprzelałasięprzezwagony.Alewnaszychczasachprzestępstwniepopełniają

kryminaliści,będącyakuratwygodniepodręką,leczdługopisydyrektorówdalekopozazasięgiemtłuszczy,gdzieśwpostmodernistycznejlondyńskiejcentralizestaliiszkła.Połowatłuszczymazresztąakcjetego,cochętnierozniosłabynaatomy.Itakotowszyscysiedzieliśmy.Żałowałem,żeniewziąłemniczegodoczytania.Przynajmniejmiałem

miejscesiedząceinieustąpiłbymnawetHellenKeller[18].Wieczórmiałbarwęcytrynowo-błękitną.Cieniewzdłużtorówrosłydomonolitycznychrozmiarów.Pasażerowiedzwonilizkomórekdorodzin.Zastanawiałemsię,skądówpodejrzanysędziazAustraliiwiedział,jakiewizjemiałyosobypożeraneprzezrekiny.Mijałynaswpędzieekspresowepociągipełneszczęściarzy,zmaszynistąnaswoimmiejscu.Chciałempójśćdotoalety,aleażciężkomibyłowyobrazićsobie,cotamzastanę.Otworzyłemteczkę,żebywyjąćpaczkęWerther’sOriginals,alenatrafiłemnaOkresyPółtrwania–PierwsząZagadkęLuisyRey.Przekartkowałemkilkastron.Książkabyłabylepsza,gdybyHilaryV.Hushniebyłaażtaka„patrzcie,jakajestemsprytna”.Napisałająwładniusichrozdzialikach,bezwątpieniaznadzieją

Page 100: David mitchell atlas chmur

nahollywoodzkiscenariusz.Wgłośnikachzatrzeszczało.–Uwaga,uwaga,komunikatdlapasażerów.KolejeSouthNetnajmocniejprzepraszająpodróżnych,lecz

zpowodubrakuodpowiedniegomaszynisty,pociągpojedziedoLittleChesterford,skądbezpłatnyautokarprzewieziepasażerówdoCambridge.Osoby,któresąwstaniezapewnićsobieinnysposóbpodróży,powinnyuczynićtojaknajszybciej,bowiem...niemożnaprzewidzieć,kiedydoLittleChesterford[jakżetanazwarozbrzmiewaławmejpamięci!]dotrzezastępczyautokar.Więcejszczegółówpasażerowieznajdąnanaszejstronieinternetowej.Pociągposuwałsięwślimaczymtempiejakąśzmierzchającąmilę.Wokółnaslatałynietoperze

iunoszonewiatremśmieci.Ktoterazprowadziłpociąg,skoroniebyłomaszynisty?Hamulec,wstrząs,drzwiotwarte.Sprawniejsiwylalisięstrumieniemzpociąguiprzezkładkę,

zostawiającmnieiparęinnychodrzutówzprosektorium,żebyśmypowolutkuzanimikuśtykali.Wdrapałemsięposchodachistanąłem,żebyzłapaćoddech.Iproszę.StałemnakładcenastacjiLittleChesterford.Obogowiewszystkichmałychstacyjek,naktórychmożnautknąć.Ścieżkadojazdykonnej,prowadzącadostaregodomuUrsuli,dodzisiajokrążałapole.Pozatymniewielewięcejbyłemwstanierozpoznać.WŚwiętejRemizieNajdłuższychPrzytulańmieściłsiędziśEssex’sPremierFitnessClub.Tamtegowieczoru,gdymieliśmyzadanąwspólnąlekturęwpierwszymsemestrze,Ursulawyjechałapomnieswoimcitroenem-żabą,dokładnie...natentrójkątzeżwiru.Pełnabohema,myślałwtedymłodyTim,gdykobietawyjeżdżapociebiesamochodem.Byłem

TutenchamonemIVnaswojejkrólewskiejbarce,anubijscyniewolnicywiosłowaliniąkuŚwiątyniOfiar.UrsulazawiozłamniekilkasetjardówdalejdoDockeryHouse,wybudowanegowczasachartnouveaunazamówieniekonsulaktóregośzpaństwskandynawskich.Mieliśmycałydomdonaszejdyspozycji,kiedyMamaiOjczulekbawiliwGrecjinawakacjachzLawrencemDurrellem,jeślimniepamięćniemyli.(„Jeślimniepamięćniemyli”.Przecieżtojakierujępamięcią,nieonamną).Czterdzieścilatpóźniejświatłareflektorówlimuzynzdworcowegoparkinguoświetliłydziwnąplagę

kosarzyipewnegozbiegłegowydawcęwrozpiętympłaszczu,obchodzącychdookołapole,któreleżałoodłogiemzbrakuunijnychdotacji.Człowiekmyślałby,żekawałziemiwielkościAngliizłatwościązmieściwszelkiewydarzeniawskromnymżyciujednegoczłowiekatak,żebyniedziałysięwtychsamychmiejscach.WkońcunieżyjemywjakimśLuksemburgu.Alenie,całyczasprzecinamyrazporazswojewłasneślady,jakwjeździefigurowejnalodzie.DockeryHousestałtamnadal,oddzielonyodsąsiednichdomówżywopłotemzligustru.Dawniejwydawałsiętakiwystawnywporównaniuznijakimpudełkiemmoichrodzicównaprzedmieściach.„Kiedyś”–obiecywałemsobie–„sambędęmieszkałwtakimdomu”.Jeszczejednaobietnica,której

niedotrzymałem;aleprzynajmniejtylkosobiesamemu.Obszedłemposiadłośćdookołaidrogądojazdowądoszedłemdoplacubudowy.NapisnatablicygłosiłHazleClose–ekskluzywnedomywsamymsercuAnglii.NapiętrzewDockeryHousepaliłosięświatło.Wyobrażałemsobie,żebezdzietnaparasłucharadia.Starewitrażowedrzwizastąpionoczymśbardziejantywłamaniowym.Wowym„tygodniuwspólnejlektury”wszedłemdotegodomugotówzdjąćzsiebieodiumprawiczka,leczBoskaKleopatranapełniałamnietakimlękiem,byłemtakzdenerwowany,taknawalonywhiskaczemjejojca,takniezdarnieobszedłemsięzwłasnymisokami,żeszczerzemówiącnajchętniejspuściłbymzasłonęmilczenianatenżenującywieczór,nawetpoczterdziestulatach.Właściwiepoczterdziestusiedmiu.WoknaUrsulidrapałwtedygałązkamitensambiałolistnydąb,gdytymczasemjapróbowałemstanąćnawysokościzadania,ajużzdecydowaniezbytdługototrwało,żebymmógłdalejudawać,żesięrozgrzewam.UrsulamiaławsypialnipłytęzIIkoncertemfortepianowymRachmaninowa,wtychoknach,gdziemigoczeelektrycznaświeczka.DodzisiajniejestemwstaniesłuchaćRachmaninowabezuciskuwżołądku.Prawdopodobieństwo,żeUrsulanadalmieszkawDockeryHouse,byłobliskiezera,wiedziałem.

Ostatniewiadomościnajejtemat,jakiedomniedotarły,mówiły,żeprowadziagencjęPRwLos

Page 101: David mitchell atlas chmur

Angeles.Alemimowszystkoprzecisnąłemsięprzezżywopłot,przylgnąłemnosemdonieoświetlonej,nieprzesłoniętejfirankąszybysalonuipróbowałemzajrzećdośrodka.TamtejjesiennejnocydawnotemuUrsulapodałagrillowanyserroztopionynaplasterkuszynki,położonejnapiersikurczaka.Dokładnietam–dokładnietutaj.Nadalczułemtensmak.Ciągleczujętensmak,kiedypiszętesłowa.Nagłyblask!Pokójwypełniłabarwaelektrycznychnagietkówidośrodkawparowała–naszczęściedlamnietyłem

–małaczarownicazrudymisprężynkaminagłowie.–Mamusiu!–Poczęścisłyszałem,poczęściczytałemzruchuwarg.–Mamo!IweszłaMama,ztakąsamąfryzurą.Ponieważbyłojużdlamniejasne,żerodzinaUrsuliwyprowadziłasięstąddawnotemu,wycofałem

sięzpowrotemwstronężywopłotu–leczzawróciłemrazjeszczeiszpiegowałemdalej...bo,cóż,ehmmm,jesuisunhommesolitaire.Mamanaprawiałazepsutąmiotłę,adziewczynkasiedziałanastoleimajtałanogami.Podszedłdonichdorosływilkołak,zdjąłmaskęi–dziwne,choćmożenieażtakbardzo–poznałemwnimprezenteraztelewizji,prowadziłprogramobieżącychwydarzeniach,należałdoklikiFeliksaFincha.JeremyJakiś-Tam.BrwiHeathcliffa,manieryteriera,znacietakich.Wziąłtaśmęizolacyjnązszufladykredensuizabrałsięzanaprawęmiotły.NatęrodzinnąscenęrodzajowąwkroczyłaBabcia–iniechmnieszlag,parchnagłowieizakrótkieręce–BabciąbyłaUrsula.TaUrsula.MojaUrsula.Proszę,jakadziarskastarszapani.Wmoichwspomnieniachniepostarzałasięnawetojedendzień–

cozacharakteryzatortakbarbarzyńskoobszedłsięzjejmłodością,świeżąjakporanek?(Tensam,któryobszedłsięztwoją,Timmy).Powiedziałacoś,ajejcórkaiwnuczkazachichotały–tak,zachichotały–ijateżzachichotałem...Aleco?Copowiedziała?Powtórzciemidowcip!Wypychałaczerwonąpończochępodartągazetązwiniętąwkule.Robiładiabelskiogon.Przyczepiłagosobieztyłuagrafką,aoostrąkrawędźmegosercarozbiłosięwspomnieniezestudenckiegoBaluDuchówizewspomnieniastrużkąwyciekłożółtko–wtedyteżprzebrałasięzadiablicę,pomalowałatwarznaczerwono,całowaliśmysięcałąnoc–tylkocałowaliśmy–aranoznaleźliśmyjakiśbufet,któryserwowałwbrudnychkubkachmocnąherbatęzmlekiemiwystarczającodużojajek,żebywykarmić,ba,wybić,szwajcarskąarmię.Tostyipomidoryzpuszkinagorąco.SosHP.Przyznaj,Cavendish,czykiedykolwiekjadłeśwżyciurówniepyszneśniadanie?Byłemtakpijanynostalgią,żekazałemsamsobiejużpójść,zanimzrobięcośgłupiego.Niemiłygłos

okilkastópodemniezagroził:–Anidrgnąć,bopanaporąbięiwrzucędozupy!Zestrachunietylepodskoczyłem,ilewystrzeliłempionowowgórę,jakzodrzutowymnapędem!

Naszczęście,mójoprawcamiałniewięcejniżdziesięćlat,azębyjegopiłyłańcuchowejbyłyzkartonu,choćzakrwawionebandażerobiływrażenie.Powiedziałemmutościszonymgłosem.Popatrzyłnamnieiskrzywiłsię:–ZnapanbabcięUrsulę?–Tak,kiedyśjąznałem.–Azacosiępanprzebrałnazabawę?Gdziepanakostium?Czassiębyłozbierać.Wycofałemsiępowolidożywopłotu.–Tojestmójkostium.Podłubałwnosie.–Przebrałsiępanzakogośstaregowykopanegozcmentarza?–Bardzouprzejmieztwojejstrony,alenie.PrzyszedłemjakoDuchMinionejGwiazdki.–AledziśjestHalloween,anieGwiazdka.–Jakto?–Klepnąłemsięwczoło.–Naprawdę?–Yhy...

Page 102: David mitchell atlas chmur

–Notospóźniłemsiędziesięćmiesięcy!Straszne!Lepiejwrócę,zanimktośzauważy,żemnieniema,izaczniegderać.Chłopakprzybrałpozękung-fuzkreskówekizamachałwmojąstronępiłą.–Stój,Goblinie!Wlazłeśtubezpytania!Powiempolicji!Awięcwojna.–Takazciebiepepla?Alejateżmogęsięwtobawić.Jeślinaskarżysznamnie,tojapowiemmojemu

przyjacielowi,DuchowiPrzyszłejGwiazdki,gdziemieszkasz,iwiesz,cocizrobi?Zszerokootwartymioczymagówniarzpokręciłgłową,wstrząśniętyizmieszany.–Kiedycałatwojarodzinabędziesobiesmaczniespaławłóżeczkach,wkradniesięwamdodomu

szparąpoddrzwiamiizje–ci–pieska!–Jadwprzewodachżółciowychbuzowałmicorazszybciej.–Zostawiciogonekpodpoduszkąiwszystkobędzienaciebie.Atwoikoledzybędązatobąwołać„zabijaczpiesków!”,wszędziedokądpójdziesz.Apotemzrobiszsięstary,niebędzieszmiałżadnychprzyjaciółiumrzeszwsamotnościibiedzieranowBożeNarodzeniezapięćdziesiątlat.Więc,jakbymbyłnatwoimmiejscu,nikomubymnawetniepisnął,żemniewidziałeś.Przecisnąłemsięprzezżywopłotnadrugąstronę,zanimzdążyłtowszystkoprzetrawić.Kiedyszedłem

chodnikiemdostacji,wiatrprzyniósłjegopłacz:–Alejanawetniemampieska...

UkryłemsięzagazetąwWellnessCafewośrodkuzdrowia,któracałkiemniezłyinteresrobiłanawszystkichczekającychnaautokar.Częściowospodziewałemsię,żerozwścieczonaUrsulaprzybiegniezwnusiemimiejscowympolicjantem.Prywatnełodzieratunkoweprzypływałyzpomocąmakleromgiełdowym.MłodziCzytelnicy,posłuchajcieradystaregoojcaTimothy’ego,udzielanejzadarmowcenieniniejszychwspomnień:takwiedźcieżycie,by,kiedyuschyłkuwaszychlatpociągbędziemiaławarię,bliskaosoba–alboktośwynajęty,toniemaznaczenia–zawiozławasdodomuwygodnymsamochodem.Trzyszklaneczkiwhiskypóźniejprzyjechałwiekowyautokar.Wiekowy?Chybapamiętałczasykróla

Edwarda!PrzezcałądrogędoCambridgemusiałemznosićrozgadanestudentki.Okłopotachzchłopakiem,owykładowcachsadystach,odemonicznychkolegach,zktórymiwynajmowałydom,JezusMaria,realityTV,niemiałempojęcia,żedzieciakiwichwiekusątakienadaktywne.KiedywkońcudojechałemdodworcawCambridge,rozejrzałemsięzatelefonem,żebyzadzwonićdoAuroraHouseiuprzedzić,żemogąsięmniespodziewaćdopierojutro,alepierwszedwaaparatybyłyrozwalone(wCambridge,nalitość!)idopierokiedyznalazłemtrzeci,sprawdziłemadresizobaczyłem,żeDenholmezapomniałzapisaćnumertelefonu.Obokpralniznalazłemhoteldlapodróżującychwinteresach.Niepamiętam,jaksięnazywał,alejużwidokrecepcjimówiłmi,żetostrasznamordownia,ijakzwyklepierwszewrażeniebyłotrafne.Byłemjednakzbytwykończony,byszukaćczegoślepszego,amójportfelmocnojużschudł.Wpokojumiałemwysokieoknazroletami,którychniemogłemopuścić,boniemamdwunastustópwzrostu.Brązowo-zielonepaprochywwanniezaistebyłymysimibobkami,gałkaprysznicazostałamiwdłoni,agorącawodabyłaledwieletnia.Zasnułempokójpapierosowymdymemileżałemnałóżku,próbującsobieprzypomniećsypialniewszystkichmoichkobietpokolei,przyglądającsięimprzezupaskudzonyteleskopczasu.MójMałyKsiążęiObajGiermkowiepozostaliniewzruszeni.Dziwnieobojętnybyłmifakt,żebraciaHogginsmogąwłaśniewywracaćmidogórynogamimieszkaniewPutney.Raczejnieobłowiąsięwporównaniuzłupami,dojakichsąprzyzwyczajeni–jeśliprzyjąćWryjajakoźródłoinformacji.Kilkaładnychpierwszychwydań,alepozatymniewielewięcej.Mójtelewizorzmarłtegosamegodnia,kiedyGeorgeBushIIdorwałsiędotronu,iodtamtejporynieważyłemsięwymienićgonainny.MadameExzabrałazesobąswojeantykiicałą

Page 103: David mitchell atlas chmur

schedę.Zamówiłemdopokojupotrójnegoscotcha–niemiałemnajmniejszegozamiarusiedziećwbarzezwatahąakwizytorów,przechwalającychsiępremiamiiliczbązaliczonychbiustów.Kiedywkońcumojawhiskydotarłanagórę,okazałosię,żetozaledwieniedomierzonapodwójna,więczwróciłembojowiuwagę.Podrostekowyglądzietchórzofretkitylkowzruszyłramionami.Alenieprzeprosił.Poprosiłem,żebyopuściłrolety,alespojrzałtylkoisięobruszył:–Przecieżniedosięgnę!Zamiastnapiwkurzuciłemmulodowate:–Dziękuję,tojużwszystko.Kiedywychodził,puściłzatrutegobąka.PoczytałemtrochęOkresypółtrwania,alezasnąłemtuż

potym,jakRufusaSixsmithaznalezionozamordowanego.Wniezwyklewyraźnymśnieopiekowałemsięmałymchłopcemzrodzinyazylantów,którybłagałmnie,żebymposzedłznimdosupermarketuidałmusięprzejechaćnaautomatachprzedkasami,doktórychwrzucasiępięćdziesiątpensów.Powiedziałem:„Dobrze,chodźmy”,alekiedychłopakjużzszedłzsamochodzików,okazałosię,żetoNancyReagan.Jakmiałemtowyjaśnićjegomatce?Obudziłemsięwciemnościachzsilnymklejemwustach.Ocenahistorii,dokonanaprzezWielkiego

Gibbona–niewieleponadwykazprzestępstw,szaleństwinieszczęśćludzkości–kołatałamiwgłowiebezżadnejkonkretnejprzyczyny.Ot,ziemskieżycieTimothy’egoCavendishawośmiusłowach.Jeszczerazodegrałemwmyślidawnespory,potemprowadziłemspory,którenigdyniemiałymiejsca.Potempaliłemcygaro,ażzawysokimoknempojawiłysięsmużkiwodnistegoświtu.Ogoliłemsię.Irlandkazzapadniętymipoliczkamipodałaminaśniadanietosty,jedneprzypalone,innezamrożone,zpudełeczkiemdżemuwkolorzeszminkiimasłembezsoli.Przypomniałemsobie,jakJakeBalokowskyżartowałnatematNormandii:„jakKornwalia,tylkojestcojeść”.Nastacjiznowuzaczęłosiękolejnepasmomoichnieszczęść,kiedyusiłowałemodzyskaćzwrot

pieniędzyzawczorajsząprzerwanąpodróż.Paniodbiletów,którejpryszczeażbulgotały,gdysięnaniepatrzyło,byłarówniepancerna,jakjejkoleżankazKing’sCross.Korporacjahodujejeztychsamychkomórekmacierzystych?Ciśnieniekrwiskoczyłomi,niemalbijącwłasnyrekord.–Jaktowczorajszybiletstraciłważność?Toniemojawina,dojasnejcholery,żesięzepsułpociąg!–Aniniemoja.OperatorempociągówsąkolejeSouthNet.JapracujęwTicketLords,widzipan?–Togdziemamzłożyćzażalenie?–SouthNetjestwłasnościąholdinguzDüsseldorfu,którynależydofińskiegokoncernu

telekomunikacyjnego,więcchybanajlepiejspróbowaćwHelsinkach.Powiniensiępancieszyć,żepociągsięniewykoleił.Ostatniocochwilajakiśwypadazszyn.Czasempuchatykróliczekniedowierzaniaznikazazakrętemtakprędko,żechartludzkiejmowy

zrozdziawionympyskiemciąglestoiwklatcestartowej.Nieźletrzebabyłonadrabiaćkroku,żebyzdążyćnanastępnypociąg–tylkopoto,żebyokazałosię,żejestodwołany!Ale„naszczęście”pociąg,którymiałodjechaćprzedmoim,byłtakspóźniony,żejeszczeniezdążyłodjechać.Wszystkiemiejscasiedzącebyłyjużzajęte,więcmusiałemwcisnąćsięwtrzycalowąlukę.Kiedypociągruszył,straciłemrównowagę,aleludzkastrefazgniotuzamortyzowałamójupadek.Itakjużzostaliśmy,nawpółprzewróceni.UkośniLudzie.PrzedmieściaCambridgesądziśjednymwielkimciągiemlaboratoriów.PływaliśmykiedyśzUrsulą

pontonempodosobliwymmostkiem,gdziedziśstojąbiotechnologicznekapsułyjakzkosmosu,klonująceludzidlakoreańskichbiznesmenów.Starzeniesięjestniedozniesienia.Tewszystkie„ja”,którymibyliśmy,wzdychają,byznowuzaczerpnąćpowietrzategoświata,aleczywogólemogąsięprzebićprzeznaszezwapniałekokony?Tak,akurat!

Page 104: David mitchell atlas chmur

Wiedźmowatedrzewazginałysięnatlebezmiarunieba.Naszpociąg,zniewyjaśnionychinieprzewidzianychrozkłademprzyczynzatrzymałsię,cholera,najakimśwrzosowisku,niepamiętamnajakdługo.Zegarekutknąłminapoprzednimwieczorze.(BrakujemiIngersolla,nawetdzisiaj).Rysyinnychpasażerówzlałysięwformynawpółznajome:agentnieruchomościzamnągłośnogadałprzezkomórkę,mógłbymprzysiąc,żewszóstejklasiebyłkapitanemdrużynyhokejowej;smętnakobietadwarzędyzprzoduczytałaRuchomeŚwięto–czytonietagorgonazurzęduskarbowego,którakilkalattemuurządziłamiprzesłuchanie?Wkońcuzłączazaskowytałyipociągwtoczyłsięnakolejnąstacjęwszczerympolu,naktórej

obłażącazfarbytablicagłosiła„Adlestrop”.Mocnozakatarzonygłosoznajmił:–CentralloTrainsprzepraszają,leczzpowoduawariisystemuhamulcowegopociągbędziemiał

krótkipostójnatej–kichnięcie–stacji.Pasażerowieproszenisąoopuszczeniepociągunastacji...ioczekiwanienaskładzastępczy.Moiwspółpasażerowiechwytalipowietrze,jęczeli,klęliizniedowierzaniemkręciligłowami.–CentralloTrainsprzepraszajązaewentualne–kichnięcie–niedogodnościizapewniają,

żedokładająwszelkichstarań,byprzywrócićnajwyższystandard–kichnięciejakgrzmot–usług.Maszchusteczkę,John?Fakt:taborkolejowywtymkrajujestkonstruowanywHamburguikiedyniemieccyinżynierowie

testująpociągimającepojechaćdoAnglii,używająimportowanychodcinkównaszychobsranych,sprywatyzowanychtorów,boprzyzwoicieutrzymaneszynyzEuropyniezapewniająmiarodajnychwarunkówjazdpróbnych.Ktotaknaprawdęwygrałtęwojnę,co?PowinienembyłzwiewaćprzedHogginsaminakijuzesprężynąpoGreatNorthRoad[19].Przepchnąłemsiędoobskurnejkawiarni,kupiłemciastko,którezajeżdżałopastądobutów,iherbatę

zpływającymiokruchamikorka,atakżepodsłuchałemrozmowęparyhodowcówkucówszetlandzkich.Wprzygnębieniuczłowiekwzdychazażyciem,któregonigdynieprowadził.Ipococibyłocałeżyciewydawaćksiążki,Timothy?Tyidioto!Nawetpamiętnikisąjużdostateczniebezsensu,alebeletrystyka?Bohaterjedziewpodróż,domiastaprzyjeżdżaobcy,ktośczegośchce,dostaje,alboniedostaje,czyjaśwolamusizmierzyćsięzwoląkogośinnego.„Podziwiajmnie,bomjametaforą”.Poomackutrafiłemdomęskiegokibla,gdziewaliłoamoniakiem.Jakiśkawalarzukradłżarówkę.

Ledworozpiąłemrozporek,kiedyzciemnościdobiegłgłos.–Sorry,mapanmożeogień?Opanowującstanprzedzawałowy,grzebałemwkieszeniach,usiłującznaleźćzapalniczkę.Ogień

wyczarowałrastafarianinawżarzącychsiębarwachHolbeina.Stałzaledwiekilkacaliodemnie,wgrubychwargachtrzymałcygaro.–Dzięki–wyszeptałmójczarnyWergiliusz,pochylającgłowę,byprzypalić.–Bardzo...bardzoproszę...niemasprawy,dousług–odrzekłem.Jegopłaskie,szerokienozdrzazadrgały.–Dokądpanjedzie,człowieku?Rękąsprawdziłem,czyciąglemamportfel.–DoHull...–zacząłembrnąćwjakiśstekbzdur.–Żebyzwrócićksiążkę.Bibliotekarzowi,którytam

pracuje.Bardzosłynnemupoecie.Zuniwersytetu.Mamjąwtorbie.NazywasięOkresyPółtrwania.Cygarorastafarianinajechałokompostem.Nigdyniejestempewien,coonisobienaprawdęmyślą.Nie

to,żebymjakiegośrzeczywiścieznał.Niejestemrasistą,aległębokowierzę,żetrzebacałychpokoleń,żebyskładnikiw„wielkimtyglu”porządniesięzesobąstopiły.–Wiepan–zwróciłsiędomnierastafarianin–pantopotrzebuje...–wzdrygnąłemsię–trochęstafu.Grzecznieprzystałemnatęofertęiprzyssałemsiędojegocygaragrubościbalasa.O,cholera!–Cotojest?

Page 105: David mitchell atlas chmur

Wydałdźwiękjaktrombita,głęboko,głębokozgardła.–TonierośniewMarlboroCountry.Głowaurosłamikilkasetrazywiększa,jakwAlicji,izmieniłasięwwielopiętrowyparking,wktórym

stałotysiącjedenwyśpiewującychariecitroenów.–Jacię...Powiedztakjeszczeraz–wymawiałbezgłośnieCzłowiekZnanyUprzednioJakoTim

Cavendish.

Następne,copamiętam,toto,żeznowujechałempociągiemirozmyślałemktowymurowałścianyprzedziałuomszałymicegłami.–Czekamynapana,panieCavendish–powiedziałdomniełysyfacetwokularach.Wokółniebyło

nikogo.Tylkosprzątacz,któryszedłprzezpustypociągizbierałśmiecidoworka.Zszedłempostopniachnaperon.Zimnozatopiłomizębiskawgołejszyiiobmacałocałegowposzukiwaniuniezabezpieczonychmiejsc.ZpowrotemKing’sCross?Nie,Gdańskwnajmroźniejszązzim.Wpanicezdałemsobiesprawę,żeniemamtorbyaniparasola.Wsiadłemzpowrotemdopociąguizdjąłemjezpółkinabagaż.Gdyspałem,mojemięśniemusiałyewidentniedoznaćzaniku.Zaoknempociąguprzejechałwózekbagażowy,pchanyprzezModiglianiego.Kurczę,gdziejabyłem?–YespAnFhal–odparłModigliani.Poarabsku?Mózgzaproponowałminastępującerozwiązanie:pociągEurostarzatrzymałsię

wAdlestrop,wsiadłemiprzespałemcałąpodróżnaIstanbulCentral.Mózg-bezmózg.Potrzebnybyłmijakiśwyraźnyznak.Poangielsku.WITAMYWHULL.ChwałaBogu,mojapodróżprawiedobiegłakońca.Kiedyostatnirazzapuściłemsiętakdaleko

napółnoc?Kiedy?Nigdy.Połykałemzimnepowietrze,żebyzwalczyćgwałtownąpotrzebęrzygnięcia.Trudno,Tim,musisztrochęzrzucić,maszzapełno.Podrażnionyżołądekpodsuwazwykleobrazprzyczynyzłegosamopoczuciainaułameksekundyprzedoczamistanęłomirastafariańskiecygaro.Dworzecbyłcałypomalowanynaczarno.Skręciłemzaróginadwejściemznalazłemzawieszonedwiepodświetlanetarczezegarów.Zegary,zktórychkażdypokazujeinnyczas,sągorsze,niżbrakzegara.Czułemsięoszukany,bożadenkontrolerprzybramceniesprawdziłmibiletu,zaktóryzdarlizemnieskórę.Wzdłużkrawężnikaprzeddworcemprzejeżdżałpowolifacetczyhającynapanienki,gdzieśbłysnęłajakaśszyba,muzykazpubuzakładkągłośnowybuchałaicichła.–Tylkoparęgroszy–prosił,nie,żądał,nie,oskarżałzabiedzonypiesowiniętykocem.Nos,brwi

iwargijegopanabyłytaknadzianeżelastwem,żesilnyelektromagnesposiekałbymutwarzwpółsekundy.Cotacyludzierobią,kiedymusząprzejśćprzezbramkęnalotnisku?–Mapanjakieśdrobne?Ujrzałemsiebiesamego,aonzobaczyłmnie,starego,cherlawegodziadygę,któryprzyjechał

wieczoremdomiasta,wktórymniemażadnychznajomych.Piespodniósłsię,jakbyzwęszyłmojąsłabość.Niewidocznyaniołstróżwziąłmniezałokiećizaprowadziłnapostójtaksówek.Taksówkajeździłachybawkółkoporondzieprzezminiaturowąwieczność.Wradiujakiśwyjec

jęczałpiosenkęotym,żewszystko,coumiera,kiedyśwraca.(Boże,niedopuść–amałpiałapka[20]!?).Kierowcamiałgłowęzdecydowaniezadużą,jaknaswojeramiona,musiałbyćchorynatosamo,coCzłowiekSłoń,alekiedysięodwrócił,zorientowałemsię,żetotylkoturban.Strasznienarzekałnaklientelę.–Zawszemimówią:„Założęsię,żetam,skądpanpochodzi,niebywaażtakzimno,co?”,ajastale

odpowiadam:„Otóż,proszępana,widać,żenigdyniebyłpanwlutymwManchesterze”.–Wiepan,jakdojechaćdoAuroraHouse,prawda?–zapytałem,asikhodrzekł:–Tak,właśniejesteśmynamiejscu.–Wąskipodjazdkończyłsiępodimponującąedwardiańską

Page 106: David mitchell atlas chmur

rezydencjąnieokreślonejwielkości.–Snaśrów.–Gdzie?Popatrzyłnamniezdziwionyipowtórzył:–Szesnaście,równo.–A,tak.–Portfelaniemogłemznaleźćwkieszenispodni,aniwkieszenimarynarki.Aniwkieszeni

koszuli.Niepojawiłsięteżpoponownymprzeszukaniukieszenispodni.Wpyskstrzeliłamniesmutnaprawda.–Jasnacholera,złodziej!–O,przepraszam.Mamwtaksówcekasęfiskalną.–Nie,nierozumiepan,okradzionomnie.–Aha.Doskonalerozumiem.Cudownie.Rozumie.–Świetnierozumiem.–Wciemnościachwzbierałgniewsubkontynentu.–Myślisobiepan„durny

turbanmusiwiedzieć,czyjąstronęwezmągliny”.–Ale,copanmówi!–protestowałem.–Dobrze,mamjakieśdrobne,monety.O,mamcałąkieszeń

drobnych...proszębardzo...O,Boże!Mam,tak,chybamam...Przeliczył.–Jakiśnapiwek?–Niechpanbierze...–Wysypałemmunadrugądłońcałąresztęzłomuiwygramoliłemsięztaksówki,

prostodorowu.Zleżącejpozycjiofiarywypadkuzobaczyłem,jaktaksówkaodjeżdża,amniekoszmarnawizja

przeniosłazpowrotemdoGreenwich,dochwili,gdynaulicyobrabiałymnietrzymałolaty.Największątraumąniebyłastratazegarka,aninawetsiniaki,aniwstrząs.Chodziłooto,żekiedyśwAdenstawiłemczołoispuściłemmantokwartetowiarabskichzbirów,awoczachtychdziewuszekbyłem...stary,poprostustary.Wystarczyło,żeniezachowywałemsię,jakpowinienzachowywaćsięstarszyczłowiek–niebyłemniewidoczny,cichyiprzestraszony–żebyjesprowokować.Wspiąłemsiępopodjeździedowielkich,szklanychdrzwi.Recepcjajarzyłasiępoświatąjakświęty

Graal.Kiedyzapukałem,uśmiechnęłasiędomniekobieta,któramogłabyzagraćtytułowąrolęwmusicaluFlorenceNightingale.Czułemsię,jakbyktośmachnąłczarodziejskąróżdżkąirzekł:„Cavendish,kładękreswszelkimtwoimkłopotom!”.Florencewpuściłamniedośrodka.–WitamywAuroraHouse,panieCavendish!–Dziękuję.Dziękujębardzo.Miałemdzisiajpotwornydzień.Kobieta-anioł.–Najważniejsze,żejużjestpanbezpiecznyznami.–Tylkożewynikłatakasprawa...drobnykłopotfinansowy.Podrodzetutaj...–Narazieniechpansięmartwiwyłącznieoto,żebyporządniesięwyspać.Wszystkojestzałatwione.

Proszętutylkopodpisaćizarazzaprowadzępanadopokoju.Jestcichutki.Wychodzinaogród.Spodobasiępanu.Zełzamiwdzięcznościwoczachposzedłemzaniądopokoiku.Hotelbyłnowoczesny,nigdzienawet

najmniejszegopyłku,wogarniętychsnemkorytarzachpółmrokrozpraszałobardzołagodneświatło.Rozpoznałemzapachyzdzieciństwa,aleniemogłemdokładnieprzypomniećsobie,coto.PoschodachwspięliśmysiędoKrainySnów.Mójpokójbyłprosty,pościelwykrochmalonaiczysta,napodgrzewanejporęczywisiałyrównozłożoneręczniki.–Czyjeszczeczegośpanbysobieżyczył?–Dziękuję.Jużjestemwraju.–Więcżyczęsłodkichsnów.Wiedziałem,żebędąsłodkie.Wziąłemszybkiprysznic,wskoczyłemwpiżamęiumyłemzęby.Łóżko

Page 107: David mitchell atlas chmur

byłosprężyste,alewygodne,jakplażenaTahiti.KoszmarzHogginsamizostałpowschodniejstronieHornu,jawywinąłemsię,niepłacąc,aDenny,kochanyDenholme,uiszczałmójrachunek.Prawdziwegobratapoznajesięwbiedzie.Wmoimsłodkimjasieczkuśpiewałysyreny.Ranożyciezaczniesięodnowa,cudownieodnowa.Terazbędęjużrobiłwszystko,jaktrzeba.

„Rano”.Losczęstoustawiaprzytymsłowieminypułapki.Gdysięobudziłem,ujrzałemnienajmłodszą,ostrzyżonąnapaziakobietę,przerzucającąmojerzeczyosobisteztakimzapałem,jakbyszukałaczegośnawyprzedaży.–Copanirobiwmoimpokoju,dojasnejcholery,złodziejskatwojamać?!–nawpółryknąłem,

nawpółwyrzęziłem.Kobietaodłożyłamojąmarynarkębeznajmniejszegopoczuciawiny.–Jestpantunowy,więcniekażępanujeśćproszkudoprania.Tymrazemjeszczenie.Aleniechpanto

potraktujejakostrzeżenie.NiepozwalamwAuroraHousebrzydkosięwyrażać.Nikomuniepozwalam.Inigdy–nigdy!–nierzucamsłównawiatr.Złodziejkamówiwłaścicielowiportfela,żebysięniewyrażał!–Dojasnejcholery!Będęmówiłjakmisię,dostudiabłów,żywniepodoba,złodziejkojedna!Proszku

niekażemipanijeść?Chciałbymwidzieć,jakmipanikaże!Gdzieochronahotelowa?!Dzwoniępopolicję!Jakbędziemniepanistraszyćkarązawyrażeniesię,tojapaniąpostraszękarązawłamanieikradzież!Podeszładołóżkaiwyrżnęłamniezcałejsiływpysk.Byłemwtakimszoku,żeupadłemnapoduszkę.–Nienajlepszypoczątek.NazywamsięSykes.Lepiej,żebypanzemnąniezaczynał.Możetobyłjakiśperwersyjnyhoteliksado-maso?Amożejakaśwariatkasprawdziłanazwisko

wrecepcjiiwdarłasiędomojegopokoju?–Paleniejesttuźlewidziane.Będęzmuszonaskonfiskowaćcygara.Zapalniczkajestzbyt

niebezpieczna,żebypansięniąbawił.Atonibyco?–Zamachaławpowietrzumoimikluczami.–Klucze.Niewidać?–Kluczestądidą!Najlepiejbędzie,jakoddamyjenaprzechowaniepaniJudd.–Najlepiejbędzie,jaknieoddamyichnikomu,jędzojedna!Bijemniepani!Okrada!Cotowogóle

zahotel,którydosprzątaniapokojówzatrudniazłodziejki?Babonwsadziłłupdomałejzłodziejskiejtorebeczki.–Niemapanwięcejnicwartościowego?–Niechpanitoodłożyzpowrotem!Natychmiast!Albokażępaniązwolnićzpracy,przysięgam!–Rozumiem,żeniemapan.Śniadaniejestpunktósma.Dziśjajkanamiękkoiżołnierzykiztostów

zmasłem.Spóźnieniniedostająnic.Kiedytylkowyszła,błyskawicznieubrałemsięipróbowałemznaleźćtelefon.Niebyło.Szybkosię

umyłem–łazienkabyłazaprojektowanadlaniepełnosprawnych,wszystkomiałozaokrąglonebrzegiiwszędziebyłyporęcze–zpostanowieniem,bydomagaćsięsprawiedliwości.Następnie,niztego,nizowego,okazałosię,żekuleję.Zgubiłemsię.Barokowamuzykabrzęczałamelodyjniewidentycznychkorytarzachzrzędamikrzesełustawionychwzdłużścian.Trędowatygnomzłapałmniezarękęipokazałmisłoikzmasłemorzechowym.–Jeślichcejepanzabieraćdodomu,towytłumaczępanu,dlaczegojaniezabieram.–Zkimśmniepanpomylił.–Siłązdjąłemdłońkarłazmojejiprzeszedłemprzezjadalnię,gdzie

gościeusadzenibyliwrzędach,akelnerkiprzynosiłyimzkuchniwazy.Ocotuchodziło?

Page 108: David mitchell atlas chmur

Najmłodsigościemieliponadsiedemdziesiątlat.Najstarsiponadtrzysta.Możerokszkolnyjużsięzacząłiwszystkiedziecipoprostubyływszkole?Olśnienie.Ty,drogiCzytelniku,domyśliłeśsiępewniewielestrontemu.AuroraHousebyłDomemSpokojnejStarości.Całymójbraciszek!Wedługniegotomiałbyćdowcip!PaniJuddzuśmiechemjakzreklamyOilofOlazpełniłaobowiązkirecepcjonistki.–Dzieńdobrypanu.Jaksiędziśczujemy?Prawda,żewspaniale?–Tak.Nie.Zaszłoidiotycznenieporozumienie.–Achtak?–Zcałąpewnością.Gdywmeldowałemsięzeszłejnocy,byłemprzekonany,żeAuroraHousetohotel.

Rezerwacjęrobiłmójbrat,widzipani.Ale...onmyśliteraz,żetoświetnydowcip.Amniewcaleniedośmiechu.Jakiśżałosnypodstęp.A„zadziałał”tylkodlatego,żerastarafianindałmisięzaciągnąćszkodliwymcygaremwAdlestrop,idlatego,żemacierzystesiostrzyczki,któresprzedałymitubilet,takstraszniemniewymęczyły.Aleapropos.Zdajesię,żematupaniwiększyproblem–jakaścholerazdemencją,nazwiskiemSykes,biegatupocałymdomuiudajepokojówkę.ChybamajużmocnoposuniętegoAlzheimera,ale,uuuu,potrafiprzywalić.Ukradłamiklucze!Spodziewałbymsiętakichwystępówwbarzego-gonaPhuket,alewdomudlastaruszkówwHull?Gdybymtojabyłinspektorem,AuroraHousejużdawnobyłbyzamknięty.UśmiechpaniJuddbyłterazkwaśnyjakwyciekzbaterii.–Chcędostaćzpowrotemmojeklucze–powiedziałempodwpływemjejminy.–Itonatychmiast.–PanieCavendish,AuroraHousejestterazpanadomem.Pańskipodpisupoważnianasdowymagania

odpanaposłuszeństwa.Inapanamiejscuniewyrażałabymsięomojejsiostrzewtakisposób.–Dowymaganiaposłuszeństwa?Podpis?Osiostrze?–Dokument,którypanwczorajpodpisał,powierzanamopiekęnadpanem.Jestpantuterazczasowo

zameldowany.–Nie,nie.Meldowałemsięwhotelu!Zresztąnieważne,todyskusjaczystoakademicka.Będęsię

zbierałpośniadaniu.Awłaściwienawetprzed.–Czułempomyje!–Aniechto...będziecoopowiadaćznajomymprzykolacji.Kiedyjużuduszębrata.Iniechgopaniobciążykosztami.Tylkomuszęjednakprosićozwrotkluczy.Iproszęwezwaćmitaksówkę.–Większośćnaszychgościpierwszegodniaodczuwaróżneobawy.–Nieodczuwamżadnychobaw,alechybaniewyraziłemsiędośćjasno.Jeślipaninie...–Proszę,panieCavendish,najpierwniechpanmożezjeśniadanie...–Klucze!–Mamypanapisemneupoważnieniedoprzechowaniapańskichwartościowychrzeczywbiurowym

sejfie.–Więcchcęrozmawiaćzkierownikiem.–CzylizsiostrąSykes.Jestpielęgniarką.–Sykes?Tokierowniczka?–SiostraSykes.–Tomuszęrozmawiaćzzarządem,albozwłaścicielem.–Czylizemną.–Proszępani–GuliwerwśródLiliputów–dojasnejcholery,łamiecie...ustawęoniepozbawianiu

wolności,czyjaktamsiętonazywa!–Przekonasiępanniedługo,żewybuchamizłościnicpanwAuroraHouseniewskóra.–Proszęotelefon.Chcęzadzwonićnapolicję.–Pensjonariuszomniewolno...–Docholeryjasnej,niejestemżadnympensjonariuszem!Askoroniechcemipanioddaćkluczy,

Page 109: David mitchell atlas chmur

wrócępóźniej,jeszczedziśprzedpołudniemzbardzoniemiłympolicjantem.Pchnąłemdrzwiwyjściowe,aleonepchnęłymniemocniej.Jakiśsystembezpieczeństwa.

Spróbowałemwyjściaewakuacyjnegowdrugimkońcuprzedsionka.Zamknięte.NiezwracającuwaginaprotestypaniJudd,wybiłemszybkęprzyuchwyciebezpieczeństwa,drzwisięotworzyłyibyłemwolny!Cholera,zimnowalnęłomniewtwarzżelaznymszpadlem!Terazwiemjuż,dlaczegonapółnocyludziepreferująbrody,malująwzorynacieleismarująsięochronnąwarstwąłoju.Pomaszerowałemłukiempodjazdu,obokrododendronówzzarobaczonymiliśćmiimocnopowstrzymywałemsięodpuszczeniasiębiegiem.Niebiegałemodpołowylatsiedemdziesiątych.Zrównałemsięzkosiarkądotrawy,kiedykudłatyolbrzymwkombinezonieogrodnikawyrósłspodziemijakZielonyRycerz.Usuwałrękamiresztkiżywopłotuzostrzykosiarki.–Gdzieśsiępanwybiera?–Owszem.Dokrainyżywych.Ruszyłemdalej.Podmoiminogamiliściezmieniałysięwglebę.Takwłaśniedrzewasamesiebie

zjadają.Niebardzowiedziałemjak,anikiedy,podjazdzaprowadziłmnieznowudojadalni.Źleobliczyłem.ZombiezAuroraHousepatrzylinamnieprzezszklanąścianę.–ZielonaPożywkatoludzie[21]!–przedrzeźniałemichpustespojrzenia.–ZielonaPożywkajest

robionazludzi!Wyglądalinazdziwionych–biadami,jamOstatnizPlemienia.Jedenzdziadkówzapukałwszybę

ipokazałnacośzamną.Odwróciłemsię,aogrprzerzuciłmniesobieprzezramię.Każdyjegokrokwyciskałzemnieresztkioddechu.Zajeżdżałoodniegonawozem.–Naprawdęmamcorobić...–Więcniechpansiętymzajmie!–Próżnowytężałemsiły,żebyzałożyćmunelsona,czegoonchyba

nawetniezauważył.Użyłemzatemmojejwyraźnejprzewagijęzykowej,byposkromićdrania:–Tyburaku!Bydlaku!Tygorylu!Tociężkieuszkodzenieciała!Bezprawneograniczeniewolności!Zgniótłmniewniedźwiedzimuściskujeszczemocniej,żebymnieuciszyć,iniestety,ugryzłemgo

wucho.Strategicznybłąd.Jednymszarpnięciemściągnąłmiwdółspodnie–czyżbyzamierzałmniegwałcićodtyłu?To,cozrobił,byłojeszczegorsze.Położyłmnienakosiarce,przygwoździłjednąrękąisprałbambusowążerdką,trzymanąwdrugiej.Bólprzewiercałmichudytyłekrazzarazem,razzarazem,razzarazem!Chryste,jakbolało!Krzyknąłem,potemwrzasnąłem,apotempopiskiwałem,żebyprzestał.Chlast!Chlast!Chlast!Siostra

Sykeswkońcukazałabydlakowiprzestaćmnieprać.Mojepośladkiwyglądały,jakbyużądliłajeolbrzymiaosa.Kobiecygłoszasyczałmidoucha:„Wświecienazewnątrzniemadlaciebiemiejsca.TerazmieszkaszwAuroraHouse.Dotarłojuż?CzymampoprosićpanaWithersa,żebyprzerobiłtoztobąjeszczeraz?”.„Powiedz,żebypocałowałacięwd...”–ostrzegałamniedusza–„bopóźniejpożałujesz”.„Powiedzjej,cochceusłyszeć”–przeraźliwiewrzeszczałyneurony–„bobędzieszżałowałjuż

teraz”.Duszachciała,aleciałobyłosłabe.

Odesłanomniedopokojubezśniadania.Wgłowieobmyślałemzemstę,processądowyitortury.Zbadałemmojącelę.Zamykaneodzewnątrzdrzwiniemiałydziurkiodklucza.Oknootwierałosiętylkonasześćcali.Grubapościel,szytachybaztektury,ceratapodprześcieradłem.Fotelznadającąsiędopranianarzutą.Napodłodzegumoleumdoprzecieraniamopem.Naścianachzmywalnetapety.Łazienkaprzypokoju:mydło,szampon,przetartyflanelowyręcznik,bezokna.Obrazekzwiejskim

Page 110: David mitchell atlas chmur

domkiem,zpodpisem:Prawdziwydomjestdziełemserc,nierąk.Szanseucieczki:żadne.Ciąglejednakbyłemprzekonany,żemojeuwięzienieniepotrwadłużejniżdopołudnia.Któreśzwyjść

ztejsytuacjimusizadziałać:kierownictwouświadomisobiepomyłkę,uniżenieprzeprosi,wylejenapyskchamskąSykesibędziemniebłagać,żebymprzyjąłrekompensatęwgotówce.AlboDenholmedowiesię,żejegodowcipniewypalił,izarządzi,bymnieuwolniono.Alboteżksięgowyodkryje,żeniktnieopłacarachunkówzamójpobyt,imniestądwykopią.AlboteżpaniLathamzłożydoniesienieomoimzaginięciu,zrobiąotymodcinek„Interwencji”ipolicjamnietuwkońcuodnajdzie.Kołojedenastejdrzwisięotworzyły.Gotowałemsięjużdoodrzuceniaprzeprosinifrontalnegoataku.

Dośrodkawkroczyłakobieta,niegdyśzpewnościądostojna.Miałalatsiedemdziesiąt,osiemdziesiąt,osiemdziesiątpięć–ktojetamwie,ilemająwtymwieku?Zaswojąpaniąwszedłdopokojurachitycznyludzkichartwblezerku.–Dzieńdobry–zaczęłakobieta.Stałeminiezamierzałemproponować,bygościeusiedli.–Pozwolęsobiesięniezgodzić.–NazywamsięGwendolinBendincks.–Niemojawina.Niezrażonazasiadławfotelu.–To...–wskazałanacharta–...jestGordonWarlock-Williams.Możepanjednakusiądzie.Jesteśmy

zkierownictwaKomitetuPensjonariuszy.–Bardzomiłozpaństwastrony,aleponieważniejestem...–Zamierzałamprzedstawićsięprzyśniadaniu,aledzisiejszenieprzyjemnościzaszłyrano,jeszcze

zanimzdążyliśmywziąćpanapodnaszeskrzydła.–Było,minęło,Cavendish–stwierdziłrubasznieGordonWarlock-Williams.–Niktdotegoniebędzie

wracał,chłopie,możepanspaćspokojnie.–Walijczyk.Tak,musiałbyćzWalii.PaniBendincksnachyliłasię.–Musipanjednakzrozumieć,panieCavendish:wywrotowcyniesątumilewidziani.–Toproszęmniestądodesłać!Błagam!–AuroraHousenikogonieodsyła–odrzekłoświętekrówsko–alezostanąpanupodaneodpowiednie

lekarstwa,jeślibędzietegowymagaćpanazachowanie,dlapańskiegodobra.Przerażające,prawda?OglądałemkiedyśLotnadkukułczymgniazdemrazemzniewiarygodnie

pozbawionątalentu,alebogatąiowdowiałąpoetką,którejdziełazebrane,Wierszeniepokorne,opatrywałemprzypisami,leczktóraokazałasięjednakmniejowdowiałą,niżtwierdziła.–Wporządku.Niemamżadnychwątpliwości,żejestpanirozsądnąkobietą.–Oksymoronprzebrzmiał

bezkomentarza.–Więcproszęposłuchaćmniebardzouważnie.Jestemtutajprzezpomyłkę.ZameldowałemsięwAuroraHousewprzekonaniu,żetohotel.–Ależrozumiemy,panieCavendish!–przytaknęłaGwendolinBendincks.–Nicnierozumiecie!–Tutajkażdynapoczątkujestniecoprzygnębiony,alewkrótcerozchmurzysiępan,gdyzrozumie,

żepanabliscymieliprzedewszystkimnawzględziepańskiedobro.–Wszyscymoi„bliscy”albonieżyją,alboześwirowali,albopracująwBBC,wszyscyoprócz

braciszka-kawalarza!Rozumiesztojuż,prawda,DrogiCzytelniku?ByłemtrzymanywdomuwariatówzhorroruklasyB.Im

bardziejsięwściekałem,imwięcejtoczyłempiany,tymbardziejdowodziłem,żewłaśnietamjestmojemiejsce.–Tonajlepszyhotelzewszystkich,wktórychzdarzyłosiępanumieszkać,chłopie!–Warlock-

Williamsmiałzębykoloruherbatników.Gdybybyłkoniem,niktbygoniemógłoddaćdoprzytułku.–Itopięciogwiazdkowy.Dobrzekarmią,robiąpranie.Wypełniajączasróżnymizajęciami.Nietrzebasię

Page 111: David mitchell atlas chmur

martwićorachunki,aniżejakiśsmarkaczukradniecisamochód,żebysięprzejechać.Tujestszałowo!TylkoniechpanprzestrzegazasadiniezadzierawięcejzsiostrąSykes.Taknaprawdęwcaleniejestokrutna.–„Nieograniczonawładzawrękachograniczonychludzizawszeprowadzidookrucieństwa”.Warlock-Williamspopatrzyłnamnie,jakbymmówiłnieznanymijęzykami.–Sołżenicyn.–NamzMarjoriekiedyśzawszewystarczaływczasywBetws-y-Coed.Atuproszę!Choć

wpierwszymtygodniuczułemsiędokładnietaksamojakpan.Prawienieodzywałemsiędonikogo.Prawda,paniBendincks,niezłybyłzemnieczarnowidz?–Mistrzczarnowidztwa,panieWarlock-Williams!–Aleterazżyjętusobiejakpączekwmaśle,co?PaniBendincksuśmiechnęłasię,upiornybyłtowidok.–Jesteśmytupoto,bypomócsiępanuprzeorientować.Słyszałam,żezajmowałsiępanbranżą

wydawniczą.Przykromówić,leczpaniBirkincorazgorzejwychodzisporządzaniesprawozdańzzebrańKomitetuPensjonariuszy–postukałasiędłoniąwczoło–jużnieto,cokiedyś.Aletodoskonałaokazja,bypanmógłsięwłączyć!–Janadalzajmujęsiębranżąwydawniczą!Czywyglądamnakogoś,ktopowiniensiętuznajdować?–

Ciszabyłaniedowytrzymania.–Och,idźciejużstądoboje!–Jestemrozczarowana.–Spojrzałanazasypanyliśćmitrawnik,usianymalutkimikopczykamiprzez

ryjącerobaki.–AuroraHousejestteraz,proszępana,pańskimdomem.Głowęmiałemzkorka,wktóryGwendolinBendinckswkręcałasięjakśrubokręt.–Tak,jestpanwDomuSpokojnejStarości.Nadszedłtendzień.Pańskipobyttutajmożebyćalbo

bardzoprzykry,alboprzyjemny.Alezostaniepantujużnastałe.Niechpanto,panieCavendish,dobrzeprzemyśli.–Zapukaławdrzwi.Niewidzialnasiłapozwoliłamoimoprawcomwyjść,leczmniezatrzasnęładrzwiprzednosem.Dopieroterazzobaczyłem,żepodczastejrozmowymiałemcałyczasrozpiętyrozporek.

Ototwojaprzyszłość,panieCavendishMłodszy.Choćwcaleniebędzieszsięstarałoczłonkostwo,plemięstarychupomnisięociebie.Twojaprywatnateraźniejszośćniebędziedotrzymywałatempateraźniejszościświata.Odtegorozdźwiękusflaczejeciskóraizrzeszotniejeszkielet,przerzedząsięwłosyiodejdziepamięć,skórazrobicisiętakcienka,żepulsująceorganyibłękitneżyłkistanąsięnawpółwidoczne.Będzieszwychodziłdoświatatylkozadnia,unikałweekendówiszkolnychwakacji.Takżejęzykzaczniezostawiaćcięwtyle,zdradzająctwojąplemiennąprzynależność,cokolwiekbędzieszmówił.Naschodachruchomych,naszosach,walejkachsupermarketów,żywizacznąciębezustanniewyprzedzać.Eleganckiekobietyprzestanącięzauważać.Detektywisklepowiprzestanącięzauważać.Sprzedawcyprzestanącięzauważać,chybażebędąsprzedawaćpodnośnikischodowealbooszukańczepolisynażycie.Tylkodzieci,kotyinarkomanibędądostrzegaćtwojeistnienie.Więcniemarnujdni.Nawetwcześniej,niżsiętegoobawiasz,stanieszprzedlustremwdomuopieki,spojrzysznaswojeciałoipomyślisz:„cholera,E.T.,zamkniętynadwatygodniewskładziku”.

Bezpłciowyrobotprzyniósłnatacyobiad.Niechcę,bytozabrzmiałoobraźliwie,alenaprawdęniepotrafiłbympowiedzieć,czytobyłakobieta,czymężczyzna.Tocośmiałolekkiwąsik,aleteżiniewielkibiust.Rozważałemewentualnośćzamroczeniategoczegośmocnymciosemiucieczkikuwolnościwstylu

Page 112: David mitchell atlas chmur

Steve’aMcQueena,niemiałemjednakżadnejbroni,opróczkostkimydła,iniczego,żebyofiaręzwiązać,opróczwłasnegopaska.Naobiadbyłyledwoletniekotletycielęce.Ziemniakiprzypominaływypełnioneskrobiągranaty.

Marchewkazpuszkiodrzucałamnieznatury.–Bardzoproszę–błagałemrobota–czymogęprzynajmniejdostaćtrochęmusztardyDijon?Robotniewykazałśladuzrozumieniadlamoichsłów.–Tochociażtakiej,jakajest,ziarnistejalbozwykłej.Niejestemwybredny.Odwróciłasię,żebyodejść.–Niechpanipoczeka!Mówipani,eee...poangielsku?Jużjejniebyło.Kolacjawygrałazemnąwstarciuoto,ktopierwszyniewytrzymaispuściwzrok.Odsamegopoczątkuprzyjąłemzłąstrategię.Chciałemkrzykiemwydostaćsięztegoabsurdu,ale

pacjentomzakładówlecznictwazamkniętegonigdysiętonieudaje.Handlarzeniewolnikówciesząsię,gdyodczasudoczasumożnapublicznieupokorzyćjakiegośbuntownika.Wcałejliteraturzewięziennej,jakączytałem,odArchipelaguGutag,przezAnEvilCradling[22],poWRyja,prawatrzebasobiewykupićizdobyćwielkimsprytem.Wrozumieniuoprawcówopórwięźniówdajejedynieusprawiedliwieniedlajeszczebardziejokrutnegoograniczaniawolności.Terazzatemnadszedłczasnaforteleimatactwa.Powinienemspisywaćdokładnenotatkidlapotrzeb

przyszłejumowyoodszkodowanie.PowinienembyćszarmanckiwobecsiostrySykes.Alekiedynabierałemzimnygroszeknaplastikowywidelec,wgłowiewybuchłamiseriazimnychogniistaryświatgwałtowniedobiegłkońca.===aVhtVWxU

Page 113: David mitchell atlas chmur

AntyfonaSonmi~451

Historycyjeszczenienarodzenidoceniąwprzyszłościtwojąwspółpracę,Sonmi~451.My,archiwiści,dzięqjemycijużteraz.Naszawdzięcznośćmożeniewieleznaczyć,leczzobowiązujęsięspełnićtwojeostatnieżyczenie,jeślitylkoleżyonowgestiimojegoministerstwa.Ateraz–tensrebrnyowalnyprzyrządtoantyfona.Rejestrujezarównoobraztwojejtwarzy,jakitwojesłowa.Gdyskończymy,antyfonaprzechowywanabędziewarchiwachMinisterstwaŚwiadectw.Pamiętaj,toniejestprzesłuchanieaniproces.Liczysięwyłącznietwojawersjaprawdy.Żadnainnawersjaprawdynigdyniemiaładlamnieznaczenia.

Zatemzacznijmy.Zwyklenapoczątqproszęrozmówców,abyprzypomnielisobienajwcześniejszewspomnienia...Widzęjednak,żesięwahasz.Niemamżadnychnajwcześniejszychwspomnień,Archiwisto.WszystkiedniżyciawPapaSongubyły

takdosiebiepodobne,jakwydawaneprzeznasfrytki.

Czymogłabyśopisaćówświat?Byłatoszczelniezamkniętakopułaośrednicyokołoosiemdziesięciumetrów,mieściłasięwniej

kantynanależącadoPapaSongCorp.Usługującespędzałytamnapracydwanaścielat,nigdyniewychodzącpozatęprzestrzeń.Kantynęzdobiłygwiazdyipasywbarwachczerwieniiżółciorazwschodzącesłońce.CelsjuszeregulowanebyłystosowniedowarunqwnaZewnątrz;wzimiepomieszczeniejestpodgrzewane,latemjestchłodniej.KantynamieściłasięnapoziomieminusdziewięćpodChongmyoPlaza.Zamiastokien,dekoracjęścianstanowiłyreklawizory.Wewschodniejścianiekantynybyławinda;jedynewyjściezpomieszczeniaiwejściedośrodka.PółnocnąścianęzajmowałgabinetWidzącego,zachodniąsalajegoPomocniqw,ścianępołudniowąspalniausługujących.Higienerydlakonsumentówbyływbudowanewrogach:północno-wschodnim,południowo-wschodnim,południowo-zachodnimipółnocno-zachodnim.PośrodqmieściłsięPunktCentralny.Tujedzącyzamawialiposiłki;mywprowadzałyśmyichzamówienia,obciążałyśmynakasachichDusze,anastępniedostarczałyśmyposiłkinatacach.WPunkcieCentralnymwznosisięteżOłtarzPapySonga.Nanimprezentowałzabawneskeczeqrozrywcejedzących.

Skecze?Sztuczkiw3D;wypijałpalcemsokzguawyzestyropianowychqbqw;żonglowałpłonącymi

hamburgerami;kichając,wypuszczałnosemćmy.DzieciuwielbiająJegołagodnysposóbbycia;oczywiścieusługująceteżGouwielbiają.NiemiałyśmyinnejmatkianiojcaopróczPapySonga,Logomananaszejkorporacji.

Ileosóbpersonelupracowałowkantynie?Okołoczternastu.StandardowakantynawPapaSongCorpzatrudniajednegoludzkiegoWidzącego,

jegodwóchlubtrzechPomocniqw,adopracymaprzynależnychdwanaścieusługujących;sątozwykleczteryzałogimacierzyste,każdazłożonaztrzechosób.WmoimroqnowotwarzymieliśmytrzyHwa-Soony,trzyYoony,trzyMa-Leu-DaitrzySonmi;takikompletwystarczał,byradzićsobieznapływemklientówwgodzinachszczytu.Kantynamiałamiejscadlaczterystukonsumentów,leczwDziewiąteWieczoryiDziesiąteDniezeStadionuKorporacjiprzychodziłytakwielkietłumy,żekonsumencimusielijeśćnastojąco.

Mogłabyśopisaćrozkładdniausługującej?

Page 114: David mitchell atlas chmur

Oczwartejtrzydzieścizaczynająpowolirozświetlać.Doobiegupowietrzawpuszczanajeststymulina,żebyśmywstałyzposłań.Idziemyrzędemdohigienerów,anastępniemyjemysiępodparą.Wspalniwkładamyczysteuniformy;potemzbieramysięwoqłPunktuCentralnegorazemzWidzącymijegoPomocnikami.PapaSongpojawiasięnaOłtarzunaGodzinkiiwspólnierecytujemySześćKatechizmów.NaszLogomanwygłaszanastępnieKazanie.ZaminutępiątaidziemynanaszestanowiskawoqłPunktuCentralnego.Windązjeżdżająpierwsikonsumenci.Przezdziewiętnaściegodzinwitamyjedzących,wprowadzamy

zamówienia,podajemynatacachjedzenie,wydajemynapoje,uzupełniamyprzyprawy,wycieramystoły,wyrzucamyśmieci,czyścimyhigienerykonsumentówipokornieprosimyszanownychjedzącychoobciążenieswoichDuszwkasachPunktuCentralnego.

Nigdynieodpoczywacie?„Odpoczynek”stanowikradzieżczasu,Archiwisto!Godzinazerotopoczątekzaciemnienia,więc

dotegoczasuwszyscykonsumencizawszeopuszczająjużkantynę.Czyścimykażdycentymetrpomieszczeniadogodzinyzerotrzydzieści,następniezbieramysięwoqłOłtarzanaNieszpory,apotemwracamyrzędemdospalni,gdziewchłaniamyMydłozworeczqw.Ogodziniezeroczterdzieścipięćzaczynadziałaćsennofix.Zaniecałeczterygodzinysolaryponowniesięrozświetlająnanowązmianępracyirozpoczynasięnowydzień.

Czytoprawda,żefabrykantynaprawdęśnią,takjakmy?Tak,Archiwisto,naprawdęmamysny.Kiedyśczęstośniłam,żewidzęturqsowefaleHawajów;śniłam

ożyciuwUniesieniu;otym,żechwalimniePapaSong;omoichsiostrach,okonsumentach,oWidzącymRheeiPomocnikach.Miewamytakżekoszmary;orozzłoszczonychjedzących,ozatkanychrurachżywnociągów,ozgubionychobrożachihańbiącychodarciachzgwiazd.

Oczymśniłaśtu,wwięzieniu?Onieznanychmiastach;opościguprzezczarno-białykrajobraz;omojejprzyszłejegzeqcji;tużzanim

strażnikobudziłmnie,byprzyprowadzićdoCiebie,śniłmisięHae-JooIm.ZarównowPapaSongu,jakiwtymsześcianie,snytojedynynieprzewidywalnyczynnikwewszystkichprzedziałachmoichdniinocy.Niktichminieprzydzielaaniniecenzuruje.Snytojedynarzecznaprawdęmoja.

Czyusługującenigdyniesąciekawewielkiegoświatapozaichkopułą,czyteżwierzycie,żekantynatocałykosmos?Naszakosmologianiejestażtakprymitywnaaninaszainteligencjaażtakograniczona.Widziałyśmy

światnaZewnątrzwreklawizji;PapaSongpokazałnamscenyzUniesienia;wiedziałyśmyteż,żekonsumenciijedzenie,któreimpodawałyśmy,musząskądśpochodzić.AleMydłostępiaciekawość;wolimysięniezastanawiać.

Trudnowyobrażaćsobiecokolwiek,gdyżyjesięztakwielkąliczbąsprawnieogarnionych.Gdymiałeśtrzyczyczterylata,Archiwisto,Twójojciecznikałcodzienniewsferzezwanej„Pracą”,

prawda?Zostawałw„Pracy”ażdozaciemnienia,aleTyniezastanawiałeśsięnadwymiarami,położeniemlubnaturąowejsfery,ponieważinteresowałoCięjedynieto,comiałeśprzedoczami.Właśniewtensposóbfabrykantyzwnętrzaodbierająmiejscezwane„Zewnętrzem”.

Więcnigdyniechciałaśwejśćdowindyizwyczajnie...pozwiedzać?Pytasz,jakczystokrwisty,którymjesteś,Archiwisto!Żadnawindaniedziała,gdyniemawniejchoć

jednejDuszy.

Słusznie.Aczymiałyściepoczucieczasu?Poczucieprzyszłości?Tak:jakgłosiKatechizmSzósty.

Page 115: David mitchell atlas chmur

Ajakgłosi?„Coroqjednagwiazda,dwanaściegwiazddoUniesienia!”.PodczasKazaniaGwiazdranowNowy

Roknaszedwunastogwiezdnesiostryczyniłyznakdolara,padałynakolana,anastępniewychodziłyprzezWyjściewpodróżnapokładziezłotejArkiPapySonga.W3Dwidziałyśmy,jakwchodządoniej,byudaćsięnaHawaje;późniejoglądałyśmyjepoprzybyciudoUniesienia;niedługopotembyłyśmyświadkamiichtransformacjiwbardzozajęte,dobrzeubranekonsumentki.Zichszyjznikałyobroże;pokazywałynamswojetopazoweDusze,trzymanewpalcach;machałydonaszeświata,któregonieobejmowałnaszzakressłów.Butiki,fryzjerzy,restauracje;zielonemorza,różoweniebo;dzikiekwiecie,tęcze,koronki,qcyki,domkiwiejskie,ścieżki,motyle.Jakżeżsiętymzachwycałyśmy!Jakszczęśliwebyłynaszesiostry.Nawoływałynasdociężkiejpracy;abyśmypilnościązapracowałynawłasnegwiazdy;spłaciłyInwestycję;idołączyłydonich,wUniesieniu,jakmożnanajszybciej.

„Jakmożnanajszybciej”?Myślałem,żewaszeżyciepracyjestustalonenadwanaścielat?Jeśliusługującadoniesienaodstępstwoodnormuktórejśzsióstr,zostajenagrodzonajednągwiazdą,

odebranąodstępczyniiUniesienieprzybliżasięorok.Odebraniegwiazdyjestsqtecznąmetodąodstraszania.Samawidziałamzaledwiejedno.

A,tak.NiesławnasprawaYoony~939.Pamiętasz,kiedyjąpoznałaś?Tak.Mojepierwszewrażeniebyłoniekorzystne.Ma-Leu-Daraczejbojąsięnowotwarzy;Hwa-Soony

próbująnamikomenderować;Yoonysąwyniosłeiposępne,aYoona~939niebyławyjątkiem.BardzochciałamdostaćzapartnerkęinnąSonmi,aleWidzącyRheerozdzieliłmacierzystetypyrównomiędzywszystkiekasyPunktuCentralnego.JapracowałamzYooną~939;naszeposłaniawspalnitakżestałyoboksiebie.ZdanieoniejzmieniłampierwszegoDziesiątegoDnia.Niebyławyniosła,aleostrożna;jejoczykoloru

kościsłoniowejniebyłyposępne,leczwymowne.Jejskrytycharakterbyłbarwny,ajegobarwymniepociągały;odwzajemniałamojepragnienieprzyjaźni;ostrzegałamnie,kiedyWidzącyRheemiałprzeprowadzićinspekcję;rozszyfrowywałazamówieniapijanychjedzących.Todziękilekcjom,którychmiudzieliła,zarównocelowym,jakiniezamierzonym,przetrwałamlatapracyuPapySonga.

Te„barwy”,októrychmówisz–czywynikałyzjejpodniesienia?NotatkizbadaństudentaBoom-Sookabyłytakchaotyczne,żeniemogłamsprawdzićzcałąpewnością,

kiedyexperymentnaYoonie~939miałswójpoczątek;lecznapodstawiewłasnegodoświadczeniawierzę,żepodniesieniejedyniewyzwalato,cobyłostłumioneprzezMydło.Podniesienieniezaszczepiacech,którenigdyniebyłyobecne.Mimożeczystokrwiścibardzostarająsięsamisobiewpoićodrębneprzekonanie,umysłyfabrykantogromnieróżniąsięmiędzysobą,nawetjeśliichcechycielesneniezdradzająróżnic.

„Mimożeczystokrwiścitakbardzostarająsięsamisobiewpoićodrębneprzekonanie”?Dlaczegotakmówisz?Zniewoleniejednostkiczystokrwistejdręczyichsumienie,leczzniewolenieklonatraktujązaledwie

jakposiadanienajnowszegosześciokołowegomodelufordamasowejprodukcji.Wrzeczywistościwszystkiefabrykanty,nawetfabrykantyztegosamegotypumacierzystego,sąniepowtarzalne,jakpłatkiśniegu.Czystokrwiściniemogągołymokiemrozpoznaćtychróżnic,leczoneistnieją.

KiedyodstępstwaYoony~939stałysiędlaciebieoczywiste?Odpowiedźnapytanie„kiedy?”stajesięproblematycznawświecie,gdzieniemakalendarzyani

okien.PierwszymjasnymznakiempodniesieniaYoonybyłajejmowa.ZaczęłosiętookołoSzóstegoMiesiąca,wtedywięcejmówiła.Katechizmnienakładaobowiązqmilczeniawspalniczywhigienerze,

Page 116: David mitchell atlas chmur

leczWidzącyRheeganiłnas,gdyrozmawiałyśmybezpowodu.YoonazaczęłamówićpodczaspórmilczeniawPunkcieCentralnymlubpodczassprzątania;okonsumentach,oichzachowaniuistrojach;plotkowałaoWidzącymiPomocnikach.Nawetwhigienerze,gdywchłaniałyśmyMydło.Zpoczątqwszystkienastobawiło,nawetsiostryMa-Leu-Da.PotemjęzykYoonystawałsięcorazbardziejzłożony;trudnojąbyłozrozumieć.Orientacjanauczanas

słownictwa,któregopotrzebujemydopracy,lecznastępnieamnezjadywMydlewymazująprzyswojonesłowa.MowaYoonybyłapełnasłów,którychżadnaznasniebyławstanierozpoznać.Brzmiałajakczystokrwista.

Jakieinneodstępstwamożnabyłozaobserwować?Yoona~939naśladowałakonsumentów.Gdyzmywałamopemhigieneryjedzących,udawała,żejestźle

wychowanączystokrwistą.Ziewała,żuła,kichała,odbijałojejsięizachowywałasięjakpijana.PrzyabsurdalnychodstępstwachnuciłaPsalmPapySonga.Znajdowałaprzyjemnośćwdoprowadzaniumniedośmiechu.Śmiechtobluźnierstwowobecanarchii.Tyranimądrzeczynią,żesięgoboją.

AkiedyYoona~939rzeczywiściepogwałciłaKatechizmpublicznie?WÓsmymMiesiącuYoonazłamałaKatechizmPiąty.Zabraniaonusługującejzwracaćsię

dojedzącegobezzaproszenia.Matkakonsumentkaijejmałysynekzamówiligumakaronwzupiezwodorostów,leczspustbyłaqratzapchanywgodzinachkonsumenckiegoszczytu,więcYoonaprosiłaichpokornie,byzaczekali.Znudzonychłopieczapytał,dlaczegoniektóreusługującewyglądająidentycznie.Matkawytłumaczyłamu,żehodujesięnaswtejsamejwylęgarni,jakrzodkiewki,októrychonsięuczynabiologii.Chłopieczapytał,wjakiejwylęgarnionsambyłhodowany.„Chceszdwiesłomkiczytrzy?”–zapytałamatka,rumieniącsięlekko.Chłopiecnalegał:ktoopieqjesiędziećmifabrykant,kiedytupracujemy?„Fabrykantyniemajądzieci”,odpowiedziałamatka,„ponieważniechcąichmieć”.Chłopieczastanowiłsięnadtym,apotemzapytał:„CzyCiotkaAe-Sookteżjestfabrykantą?”.Matkapowiedziała,żefabrykantyniemusząsięmartwićodolary,testy,ubezpieczenia,awans

dowyższejwarstwylubdegradacjędoniższej,ochorobyczylimiturodzeń.ZbyłaYoonęimniemachnięciemdłoni.„Tesklonowaneszczęściary”,powiedziała,„pracujązaledwiedwanaścielat,poczymprzechodząnaemeryturęiwyjeżdżająnaHawaje.Dlategowłaśnieusługującezawszesięuśmiechają”.Yoonapowiedziała:„Bzdury,proszępani”.

Zwróciłasiętakdokonsumentki?Aonajaknatozareagowała?Byłarówniezdumiona,jakTy,Archiwisto.Zaniemówiłaiupewniłasię,żeYoonamówitodoniej.„Tak,dopani”–odparłaYoona.–„NiechpanipopracujesobiewPunkcieCentralnymprzez

dziewiętnaściegodzin,dziesięćdniwtygodniuprzezdwanaścielatżycia;niechpaniusługujeobrażającympaniąkonsumentom;niechpaniupokarzasięprzedWidzącym,PomocnikamiiLogomanem;niechpaniprzestrzegaKatechizmów;niechpanisamasięotymwszystkimprzekona,adopieropotemmówi,żefabrykantysąnajszczęśliwsząwarstwąwPaństwie.Uśmiechamysię,ponieważjesteśmytakzaprojektowanegenetycznie.Mówipanionas»szczęściary«?Odebrałabymsobieżyciechoćbyteraz,alewszystkienożewtymwięzieniusązplastiq.Proszępani”.ChłopieczagapiłsięnaYoonę~939szerokootwartymioczyma,apotemsięrozpłakał.Matkachwyciłasynkaiuciekładowyjścia.

DlaczegomatkaniedoniosłaoodstępstwieYoony~939aniwtedy,aninigdypotem?Możewszoqniewiedziała,corobić;możepotajemniebyłaAbolicjonistką;możezłożyłaskargę,ale

Jednomyślnośćukryłają,bychronićexperyment.Tegoniedowiemsięnigdy.

Page 117: David mitchell atlas chmur

Niebyłożadnychinnychświadqwwykroczenia?Ma-Leu-Da~108byłatrzeciąsiostrąusługującąnaścianiezachodniej.„Nienawidziła”Yoony~939

zato,żezaprzyjaźniłasięznowotwarzą,leczrównieżdlatego,żesamabyłaziejącąnienawiściąMa-Leu-Da.NiezłożyładonosunawybuchYoony,leczdostrzegłamprzebiegłybłysknajejtwarzy.BłagałamYoonę,żebybardziejuważała,leczmojaprzyjaciółkapozostałanatoobojętna.

Zmojegodoświadczeniawynika,żeusługująceztrudempotrafiąsklecićzdaniezpięciusłów.WjakisposóbYoonarozwinęłaumiejętnościmowywtakhermetycznymświecie?Wpodniesieniuwchłaniasięmowętak,jaksuchaziemiawchłaniawodę.Zustsamepłynąsłowa,

którychznajomościnawetsobienieuświadamiasz.Pamiętaj,Archiwisto,Yoonaniebyłazwykłąusługującą,ażadnakantynaniejestcałkowiciehermetyczna.Każdewięzieniemadozorców,adozorcysąłącznikami.Wczasiemojegowłasnegopodniesieniajatakżeprzyswoiłamnowesłowa,gramatykęiidiomyodnaszegoWidzącegoijegoPomocniqw,odPapySonga,zreklawizji,odjedzącychorazzichsonych.

Pytanienaturybardziejogólnej.Czyzatamtychdnibyłaśszczęśliwa?Czyszczęścietonieobecnośćpoczuciadeprywacji?Jeślitak,usługujące,wcoczystokrwiścilubią

wierzyć,sąnajszczęśliwsząwarstwąwkorpokracji.Leczjeśliszczęścietopokonanieprzeciwieństwczyuczuciebyciadocenionąispełnioną,tozewszystkichniewolniqwNeaSoCopros[23]jesteśmyzcałąpewnościąnajbardziejnieszczęśliwe.

NiemaniewolniqwwNeaSoCopros!Nawetsamosłowojestusunięte!Archiwisto:czyTwojamłodośćjestprawdziwa,czyprzywołanadziałaniemuany?Dlaczegozostałeś

przydzielonydomojego„bezprecedensowego”przypadq?NiechciałabymCięobrazićtympytaniem.

Nieobrażaszmnie.Mojaobecnośćtutajjestwynikiemkompromisu.Jednomyślnośćstanowczotwierdziła,żeheretyczkaniemożezaoferowaćarchiwompaństwowymniczegocennego,możejedyniepodżegać.GenomiściużyliwpływówwDżucze,bywbrewżyczeniomJednomyślnościwprowadzićwżycieRegułę54.iii,niemoglijednakpolegaćnawyższychrangąarchiwistach,którzy,obserwująctwójproces,uznalibypewnie,żetwójprzypadekjestzbytniebezpieczny,bychcielizaryzykowaćwłasnąreputację.Noiproszę.„Spowiednik”samwszystkowyznał.Zatemstawiaszcałąswojąkarieręnajednąkartę–Twójloszależyodtego,cozeznam?

...Tak.Możnatotakująć.Nauczyłamsię,żeodosóbmnieprzesłuchującychmogęoczekiwaćjedyniedwulicowości.

DwulicowyArchiwistanienawieleprzydałbysiękomukolwiek!MożeszpowiedziećmiwięcejoWidzącymRhee?OdgrywałbardzoważnąrolęwtwoimżyciuwPapaSongCorpizeznawałprzeciwtobienaprocesie.Jakimbyłczłowiekiem?WidzącyRheebyłczłowiekiemkorporacjidoszpiqkości.Jegonajwyższymżyciowymcelembyło

osiągnięciewarstwyegzeqtywywPapaSongCorp;próżnenadzieje.Jużdawnoprzekroczyłwiek,wktórymWidzącychpromujesiędowarstwymającejrzeczywistąwładzę.Rheetrzymałsięqrczowoprzekonania,żeciężkapracainienaganneświadectwowystarczają,byosiągnąćto,czegotakbardzopragnął.Większośćnocypodczaszaciemnieniaspędzałwbiurze;dowszystkichjedzącychodnosiłsięzszacunkiem,doprzełożonychzuniżeniemipochlebstwami;wobecfabrykantzachowywałsięjaknadzorcazbatem;ibyłuprzejmywobecwielutych,którzyprzyprawialimurogi,wnadziei,żekiedyśwyciągnągozzapomnienia,gdysamibędąpięlisięposzczeblachwarstw.

Powiedziałaś„wielutych,którzyprzyprawialimurogi”?RozpatrującosobęWidzącegoRhee,należyzawszepamiętaćowpływiejegożony.PaniRhee

korzystałanatym,żewjejstronępłynąłodmężastrumieńdolarów.Jużwielelatwcześniejodsprzedałaswójlimiturodzeńchłopców,poczyniławłasnesprytneinwestycjeiwydawałapensjęmężanauanęitwarzeźby,żebyprzyswojejsiedemdziesiątcemogłauchodzićzaosobętrzydziestoletnią.PaniRhee

Page 118: David mitchell atlas chmur

przychodziładokantynynaprzeglądnajnowszychPomocniqwpłcimęskiej.MusiałamiećpewnewpływywhierarchiiwPapaSongu;Yoona~939powiedziałami,żePomocnicy,którzybylijejposłuszni,moglispodziewaćsięawansudobardziejprestiżowejkantyny.Tychnieszczęśniqw,którzysięjejsprzeciwili,czekałanajmroczniejszaMandżuria.

Jaktosięstało,żenigdynieużyłaswoichwpływówzkorzyściądlamęża?Nieznamichwewnętrznychmałżeńskichukładów,Archiwisto,iniemogęspeqlować.Będzieszmusiał

zadaćtopytaniepaniRhee.

AledlaczegoWidzącyRheetolerował...takieciągłeupokorzenia?Popierwsze:żonapromieniowałaczaremirealizowałakoroporacyjnezadania,cokompensowało

jegowłasneniedostatki.Podrugie:żadenrozwodnikniezostałjeszczenigdyCzłonkiemRady.Potrzecie:botakmusiał.

Jaksądzisz,czyYoona~939stanowiłazagrożeniedlanienagannegoświadectwapracyWidzącegoRhee?Zcałąpewnościątak.Usługująca,którazachowujesięjakczystokrwista,zawszestanowiproblem;

problemnatychmiastprzyciągauwagęchętnychdostawianiazarzutów;azarzutydocierająażnasamszczyt.Zatem,gdyWidzącyRheezauważyłodstępstwauYoony~939,ominąłproceduręodarciazgwiazdyichciałwezwaćkorporacyjnegoMedyka,byjąprzeorientował.

WktórymmomencieYoona~939uczyniłacięwspólniczkąswoichprzestępstw?Yoonausiłowaławytłumaczyćmiznaczenienowoodkrytegosłowa„sekret”.Posiadaniewiedzy

oczymś,czegoniewiedziałniktinny,nawetPapaSong,byłoniedopomyślenia.Więcpewnejnocypozmianiewkantynie,gdywszystkiesiedziałyśmywmyjniparowej,Yoonaobiecałapokazaćmisekret.Nieobudziłymnieostre,żółteświatła,tylkoYoona,którapotrząsałamnąwbladympółświetlepory

zaciemnienia.Naszesiostryleżałynaposłaniachilekkodrgałyimmięśnie.–Chodźzemną–poleciłamiYoona,jakWidzący.–Przecieżjestzaciemnienie–odpowiedziałam.–Bojęsię.–Niebójsię.Idźzamną.–Dokądidziemy?–Dosekretu.–Poprowadziłamniezespalninaśrodekkantyny.Przeraziłamnieokropnacisza.

Czerwoneiżółtebarwyprzeszłyterazwzielenieibrązy.OłtarzPapySongabyłmartwąpłytą.PrzezdrzwiWidzącegoRheesączyłosięprzyćmioneświatło.Yoonaotworzyłatedrzwi;nauczyłamsięwtedy,żewewnątrzkażdegosekretuczaisięstrachprzedodkryciem.NaszWidzącyleżałzgłowąnabiurq.Ściekającaślinaprzykleiłamubrodędosonego;powiekimu

remowały,awgardleugrzęzłaflegma.„WkażdąDziesiątąNoc”,powiedziałamiYoona,„naszCzcigodnyWidzącyzostajewkantynienazaciemnienie.Pomocnikommówi,żemusinadrobićbiurowąpracę,alenaprawdęwchłaniaMydłoiprzesypiaażdorozświetlenia”.–NaczystokrwistychMydłodziałajaknarkotyk.–Kopnęłagozcałejsiływbrzuch;moja

konsternacjająrozbawiła.–Możeszrobić,cotylkochcesz,nigdysięniebudzi.Żyłzfabrykantamitakdługo,żejestjednymznas,prawie.YoonaotworzyłabiurkoWidzącegoRhee,wydobyłamałysrebrnykluczykipoprowadziłamnieprzez

całąkantynędościanymiędzywejściemapółnocno-wschodnimhigienerem.–Icowidzisz?–zapytała.Nicniewidziałam.–Toprzyjrzyjsiędobrze–powiedziała.Wtedyzobaczyłamcienkąlinięikropkę.Dotknęłamtejkropki;byładziurkąodklucza.Yoonadałami

kluczyk.Włożyłamgo.Liniazmieniłasięwprostokątiotworzyłysiędrzwi.Leżącyzanimiciemnypoqj

Page 119: David mitchell atlas chmur

niezdradzałnawetjednymszczegółem,cosięwnimmieściło.Yoonawzięłamniezarękę.Zawahałamsię.Jeślizawałęsaniesiępokantyniemożeniegroziłojeszczeodarciezgwiazdy,to

zawchodzeniedonieznanychpokojówjużnapewnotak.AleYoonaniewypuściłamojejręki.Trzykrotniepadłamnakolanaprzeddolaremipozwoliłamjejsięprowadzić.Drzwizamknęłysięzanamizcichymkliknięciem.Ciemnośćczarnajaksadzapachniałaqrzem,rozkłademistarymśrodkiemczyszczącym.Yoonaszepnęła:–Teraz,Sonmi,jesteśwsamymśrodqsekretu.Ciemnośćprzeciąłsnopświatła;zobaczyłamwąskimagazynek,zagraconyzapomnianymi

przedmiotami:byłytamustawionewstosykrzesła;plastikowerośliny;płaszcze,kapelusze,wachlarze;wypalonesłońce;liczneparasole.TwarzYoony;mojeoczy.Światłojeraniło.–Czyświatłożyje?–zapytałam.–Światłojestżyciem–odrzekłaYoona.Znalazłatęlatarkęzostawionąpodstołem,więcukryłająwnaszymPunkcieCentralnym,apóźniej

przyniosładosekretnegopokoju.Tozaszokowałomnienajbardziej.

Dlaczego?KatechizmTrzecinaucza,żejeśliusługującazatrzymujesobienawłasnośćcokolwiek,nawetmyśli,

odrzucatymsamymmiłość,jakąPapaSongokazujenamSwąInwestycją.Zastanawiałamsię,czyYoonaprzestrzegałajeszczewogólejakiegokolwiekKatechizmu?Pokazałamimetalowąskrzynkępełnąbransoletek,naszyjniqwispiętychwparykolczyqw.Wsunęłasobiemiędzywarkoczeszmaragdowątiarę,amnienaszyizawiesiłafioletoweperły.Zapytałam,jakYoonaodkryłasekretnypoqj.–Przezciekawość–odparła.Nieznałamtegosłowa.–Czyciekawośćtolatarkaczyklucz?Yoonaodrzekła,żeito,ito.Potempokazałaminapiękniejszyskarbzewszystkich.–Taxiążka–powiedziałaznamaszczeniem–ukazujeświatnaZewnątrztakim,jakijestnaprawdę.

CzyYoonaumiałateżczytać,jakczystokrwista,podobniejakmówić?Zadałamjejtosamopytanie;wodpowiedziusłyszałampełnesmutq„nie”.Aleczytałyśmyobrazki.

Jedenznichprzedstawiałoświetlonąświatłemświeckomnatęczystokrwistych,odzianychwewspaniałeszatyipołyskliwesuknie.Patrzyłamjakzahipnotyzowana.Dlaczegoteobrazynieporuszałysię,jakobrazynasonychjedzących?Yoonaprzypuszczała,żemożexiążkabyłazepsuta;totłumaczyłoby,dlaczegowłaścicieljąporzucił.Wxiążcebyłowieleobrazqw:zaniedbanausługującaobsługujetrzybrzydkiesiostry;białawiedźma

obsypujejągwiazdamiizmieniawdamę,takąjakpaniRhee;przystojnyczystokrwistywycinamieczemszlakwciernistymlesie;siedmiuniskorosłychfabrykantówniesiedziwnesztućcezadziewczynąwbiałejspódnicy;domzbudowanyzciastek;konikmorskirozczesującysyreniewłosy;zamki,lustra,smoki.Oczywiście,wtedyniebyłyśmywstanierozpoznaćwiększościwyobrażonychtamprzedmiotów.Gdybyłamusługującą,niepotrafiłabymużyćwiększościsłów,jakiewypowiedziałamwtejrozmowie.Takwieledziwówwczasiejednegotylkozaciemnieniaodurzyłomnie.Yoonapoświeciłalatarką

narolexipowiedziała,żemusimywracaćdospalniprzedrozświetleniem.Następnymrazem,obiecała,pokażemiwięcej.

Więcbyłnastępnyraz?Oczywiście.PrzezdziesięćDziesiątychNocy,albopiętnaście,Yoonabudziłamnieiprowadziła

doswojegosekretu.Zakażdymrazemzarzekałamsię,żejużporazostatni.Zakażdymrazemzachwycałamsięnowymiskarbami.Gdynadeszłazima,mojaprzyjaciółkaożywiałasięjedyniepodczasnaszychpotajemnychwizytwsaliskarbów.ZastanawiającsięnadXięgąŚwiatanaZewnątrz,daławyraz

Page 120: David mitchell atlas chmur

wątpliwościom,którewstrząsnęłymojąwiarąwkażdyaspekttego,couważałamzaprawdę.

Jakąformęprzybierałytewątpliwości?Dotyczyłytego,cobyłopewnewświeciefabrykant.JakPapaSongmógłstawaćnaOłtarzu

wPapaSongupodChongmyoPlazaijednocześniechodzićpoplażachUniesienia?Dlaczegofabrykantyprzychodziłynaświatobciążonedługiem,aczystokrwiścinie?Ktodecydowałotym,żespłacanieInwestycjiPapySongazajmowałodwanaścielat?Dlaczegoniejedenaście?Sześć?Rok?

Jaknatoreagowałaś?BłagałamYoonę,byprzestaławypowiadaćprzestępczebluźnierstwa.Bałamsię,żezostanie

przeorientowana.Bałamsię,żeodrąmniezgwiazdzato,żejejniezajudaszowałam.Bowswoichwątpliwościach,Archiwisto,oskarżałaPapęSongaostraszliwekłamstwa.Yoonapowiedziałami,żewłaśnietakuczyniłapewnejnocy,zanimpokazałamiswójsekret.StanęłaprzedJegoOłtarzemipowiedziała:„Kłamca!”.Tylkopoto,żebyzobaczyć,cosięstanie.–Nicsięniestało–mówiłaYoona–zupełnienic.Więczastanawiamsię,czynaszLogomanwogóle

istnieje.RecytowałamKatechizmybardziejzapamiętaleniżkiedykolwiek;modliłamsiędoPapySonga,

byuleczyłprzyjaciółkę;błagałamYoonę,byudawałanormalność.Napróżno.Wzachowaniuzkażdymdniemstawałasięcorazbardziejczystokrwista.WkrótcenawetWidzącyRheemusiałbypodjąćjakieśstanowczedziałanie.Yoonaoglądałareklawizję,kiedysprzątałaiwycierałastoły.Naszesiostryfabrykantyunikałyjej.Yoona~939niezwracałanatouwagi.Pewnejnocywsekretnympokojuwyznała,żechceopuścićkantynę;iżebymjaposzłaznią.„Czystokrwiścizmuszająnasdopracywpodziemnejpułapce”,mówiłaYoona,„żebysamimoglicieszyćsiępięknemmiejscnapowierzchniiniemusieliichznamidzielić”.„Nigdyniepopełniłabymtakstraszliwegoodstępstwa”,odrzekłam.RecytowałamKatechizmSzósty.

Yoonazareagowałazłością.Nazwałamniegłupiąitchórzliwą,jakmojesiostry.

AledwieusługującezWewnątrz,uciekającezkorporacji,bezwsparcia–tobyłoby...czysteszaleństwo.Jednomyślnośćschwytałabywaswpięćminut.SkądYoona~939miałatowiedzieć?JejXięgaŚwiatanaZewnątrzobiecywałaświatpiękna,

niezmierzonychprzestrzeniimiejsc,wktórychmożnasięukryć.Nadeszłazimamegopierwszogwiezdnegoroq.Konsumenciprzywejściustrzepywaliśniegznajqw

imusiałyśmyregularniezmywaćmopempodłogę.SamopoczucieYoonypogorszyłosię,stałasięopieszałaiprzygnębiona.Podniesienierodzigłódtaksilny,żewkońcuumysłsamsiebiepożera.

CzycośdałopoczątekodstępstwuYoony~939,czyteżpoprostu...pojawiłosięononiewiadomoskąd?Odstępstwobyłoczymśnieuniknionym,coczekałonaswójpoczątek.PodczasSextetuNoworocznego,

gdykażdegodniakantynęwypełniałyświątecznetłumy,WidzącyRheeprzyszedłdoPunktuCentralnegoizganiłYoonęzato,żeniewitałajedzącychzodpowiednimzaangażowaniem.NakazałjejpięćdziesiątrazyrecytowaćPowitaniePapySonga:„Dzieńdobry!MamnaimięYoona!Przeczytajnaszemenuizłóżzamówienie!Wszystkotakpyszne,żeażrozpływasięwustach.NiemajakuPapySonga!”.WidzącyRheeodczekał,ażYoonawyrecytujepowitanieczterdzieścipięćrazy,idopierowtedy

powiedziałjej,żebyzaczęłajeszczerazodpoczątq.–To,żektośurodziłsięjakoBezduszny,żejestzwykłymhodowlanymklonem,nieusprawiedliwia

wadwpodejściudoinnych.JeślijeszczerazzłamieszKatechizmCzwarty,każęcięprzeorientowaćwproduktynawozowe!Obawiałamsię,żeYoonapopełniprzestępstwokaraneodarciemzgwiazdy,leczqzadowoleniu

Widzącegowyrecytowałapięćdziesiątrazypowitanie;tylkojawiedziałam,ilewysiłqjątokosztowało.

Page 121: David mitchell atlas chmur

NaszWidzącywróciłdoswojegogabinetu,milepołechtanywrażeniem,jakiejegowładzazrobiłanastojącychwkolejcekonsumentach.–LepiejbyćBezdusznymklonem–rzekłachłodnoYoonazajegoplecami–niżkaraluchemzDuszą.ModliłamsiędoPapySonga,bynikttegonieusłyszał;mojemodlitwynieznałyinnegoadresata.Lecz

dlaczegoOnmiałbypomagaćmojejniewdzięcznejsiostrze?Potemzobaczyłam,jakMa-Leu-Da~108szepczecośdoPomocnikaCho.PomocnikzabrałMa-Leu-Da~108dogabinetuWidzącegoRhee.Miałostaćsięcośbardzozłego.

PowiedziałaśYoonie~939oswoichobawach?Mojasiostrapodniosłasiętakbardzo,żenieczułajuż,żenależydowarstwyniższej,niżWidzący

Rhee.Tamtejnocy,poOstatnimKatechizmie,naszWidzącychodziłwtęizpowrotemwoqłPunktuCentralnego,byłwzłymhumorze.„Jednaznaszhańbiłaswójuniform”,oznajmił.„Czymaodwagęwyznaćprzestępstwo?”.WidzącyRheezatrzymałsięprzedYooną.–Przecieżmusiszbyćkaraluchem–zaczęłaYoona.–Tylkopomyśl.Totłumaczy,dlaczegojeszMydło:

karaluchyjedząwszystko.Totłumaczy,dlaczegoPomocnicyitwojażonaczujądociebieobrzydzenie:karaluchysąobrzydliwe.Totłumaczy,dlaczegochodzisz.drobiącmałekroczki,isqracisięświeci:karaluchypomykająmałymikroczkamiisąbłyszczące.My,wszystkieusługujące,niemogłyśmyuwierzyćwłasnymuszom.WidzącyRheeotworzyłswojąteczkę.–Rozumiem.–WyjąłXięgęŚwiatanaZewnątrz.Jedenpodrugimzacząłwyrywaćzniejobrazki.–

Patrz,jakbardzo–trach–karaluch–trach–potrafizniszczyć–trach–twojesekrety–trach–twojeskarby–trach–twojąprzyszłość.Yoona~939chwyciłaxiążkę;WidzącyRheebyłpotężnymmężczyzną.Ścisnąłpodpachągłowęmojej

przyjaciółkiiwaliłniąoOłtarz,razporaz,ażjejciałozwisłobezwładnieibezczucia.Rheekopałją,ażzwysiłqzrobiłsięfioletowy.Yoonależałaterazzmiażdżona,zakrwawionaitrudnojąbyłorozpoznać.–Przyjrzyjciesię–warknąłnanas,sqlonefabrykanty.–Takilosspotykaklony,którychpomysły

wykraczająpozaichwarstwę.Taodstępczynizostaniejutrozsamegoranaodesłanadoreorientacji.WidzącyRheepochyliłsię,postawiłnajkanajejtwarzyizdarłjejobrożę.Kodpaskowynadal

pozostałwszczepionywjejtchawicy.PalceWidzącegoRheebyłymokreodbłonyikrwi.UmieściłjednąumazanąkrwiągwiazdęwobrożyMa-Leu-Da,nicprzytymniemówiąc.NastępniezgniótłpodswoimnajkiemdziewięćlatpracyYoony~939.Ma-Leu-Daniebyłachybauradowanaswojąnagrodą.Takbardzoróżniłosiętoodradosnej

CeremoniiGwiazd.PomocnikChopoleciłdwómHwan-Soonomzawlecmojąnieprzytomnąprzyjaciółkędospalni.Jamiałamzetrzećmopemjejkrew.

CzytakiegoniszczeniakorporacyjnejwłasnościWidzącydokonująbezkarnie?Widzącyrobiązfabrykantamito,couznajązastosowne,teoretycznie.Wpraktyceokaleczenieciała

usługującejniekorzystniewpłynęłonapozycjęWidzącegoRheewhierarchii.Sprawił,żeYoona~939stałasięniezdolnadopracywnajbardziejruchliwymokresieroq.NiemożnabyłozawołaćMedyqw.WczasietrwaniaNoworocznegoSextetuniemożnateżbyłozorganizowaćtransportudoZakładówReorientacji.UtrzymywanojąnieprzytomnąnaposłaniuikroplówkąstalewprowadzanodojejorganizmuMydło.

JednakżepóźniejszeodstępstwoYoony~939,wprzeddzieńNowegoRoq,byłodużopoważniejsze.Czymożeszopisaćtowydarzeniezeswojegopunktuwidzenia?Wycierałamstołynapodeściewczęścimojejsekcji;mogłamcałezajściewidziećwyraźnie.Przy

PunkcieCentralnymwzastępstwienaszejuszkodzonejsiostrypracowałPomocnikCho.Wczęści

Page 122: David mitchell atlas chmur

wschodniejtrwałoprzyjęciedladzieci.Przestrzeńprzywindziewypełniałybalony,papieroweserpentynyitekturoweczapeczki.Podcałąkopułąrozbrzmiewałypop-songiigwarsetekjedzących.PapaSongw3Drzucałnadgłowamidziecieklerkamijakbumerangiem;przelatywałyprzezichdłonie,którymiusiłowałyjeschwytać,iwracałynawężowyjęzyknaszegoLogomana.MyślałamoYoonie;bałamsię,żebyłaprzekonana,żetojajązajudaszowałam.Drzwidospalniotworzyłysięistanęławnichposiniaczona,zapuchniętaYoona~939.Qlejącszławstronęprzyjęciawewschodniejczęści.Wiedziałam,cozamierzazrobić.Mimojej

szoqjącegowyglądu,tylkokilqjedzącychpodniosłogłowyznadposiłqw,sonychczyreklawizorów;cikonsumenci,którzyzwrócilinaniąuwagę,raczejpokazywalijąpalcami,niżczulisięzaalarmowani.GdyYoonachwyciłajednegozprzedszkolaqwwmarynarskimubranq,widzącytoludziezakładali,żetokolejnafabrykanta-służąca,którazirytowałaswojąpanią.

Mediadonosiły,żeYoonaukradłatodziecko,byużyćgo,jakoludzkiejtarczy.Mediadonosiły,coJednomyślnośćimkazała.XięgaŚwiatanaZewnątrzbyłazbiorembajek,nie

podręcznikiemdlaterrorystów.Widzisz,Archiwisto,Yoonanaprawdęwierzyła,żewindaprowadzidomagicznegokrólestwaztychilustracji.Gdybyjużznalazłasięnapowierzchni,zamierzałazniknąćwśródskrytychpolaniaxamitnychwzgórz.Zabrałatodziecko,bowindaniezjechałabynadółnawezwanieBezdusznejfabrykanty.Wsadziłabyjezpowrotemdowindy;nieżądałabyzanieoqpu,nieużyłabygojakotarczy,aniniepożarłabygoiniewyplułakostek.

Nieomawiałaztobąpróbyucieczki?Yoonaprzestałaomawiaćzemnącokolwiek.Zabrałaprzerażonegochłopcadowindy,działając

całkowiciewpojedynkę.Niewidziałamnie.JednakmatkachłopcazobaczyłaYoonęwmomencie,gdyzamykałysiędrzwi;jejkrzykprzeciąłgwarwkantynieniczymnóż.Wybuchłahisteria;pozrzucanenapodłogętace,porozlewaneszejki,czystokrwiściogarnięcipaniką;egzekwerprawa,któryaqratwtedyniebyłnasłużbie,wyjąłzkaburykolta;przedarłsięwsamśrodekzgiełq,nakazująckrzykiemspoqj.WidzącyRheepojawiłsięwdrzwiachswojegogabinetu,pośliznąłsięnarozlanymnapojuizniknął

zasłoniętyprzeztłumrozhisteryzowanychkonsumentów.PrzezcałyczasPapaSongserfowałnaswoimOłtarzupofalachzmakaronu.PomocnikChowrzeszczałcośdoswojegoręcznegosonego.Pogłoskimnożyłysięwpostępiegeometrycznym;jakaśYoonaporwałachłopca;nie,niemowlę;nie,

czystokrwistyporwałYoonę;egzekwerprawapostrzeliłchłopca;nie,fabrykantazastrzeliłaegzekwera;taYoonauderzyłaWidzącego,patrzcie,znosalecimukrew.–Winda!–ktośkrzyknął.–Zjeżdżawinda!Pandemoniumucichło.Egzekwerprawakrzyknął,żebyzrobićmumiejsce,przyqcnął,wycelowałwdrzwi.Jedzącyodsunęlisięwzamieszaniu.Drzwidowindysięotworzyły.Chłopiecsiedziałsqlonywrogu;jegomarynarskieubrankojużniebyło

białe,alewyglądałonato,żenicmusięniestało.CiałoYoony~939qlezmieniływbezkształtnąmasę.

Teżtowidziałem,Sonmi.Gdytamtegowieczoruwróciłemdodomuzministerstwa,moitowarzyszezespalnisiedzieliprzyklejenidosonego.OglądałatowiększośćNeaSoCopros.Relacjępowtarzanowielokrotnie,akodakizChongmyoPlazapokazywały,jakegzekwereliminujeYoonęodstępczynię.Niemogliśmywtouwierzyć.Byliśmyprzekonani,żetojakiśterrorystazUniizrobiłsobietwarzeźbę,żebywyglądaćjakusługująca.KiedyJednomyślnośćpotwierdziła,żeYoona~939byłaprawdziwąfabrykantą...Czułeś,żeświatjużnigdyniebędzietakisam.Poprzysiągłeśnigdynieufaćfabrykancie.Wiedziałeś,

żeAbolicjonizmgłosiłdogmattakzdradliwyiniebezpieczny,jakUnia.

...Toprawda,właśnietakiemiałemodczucia.Nawetjeszczegorsze.Acodziałosiępodkopułą?DwiepozostałeYoonyodprowadzonopodeskortądospalni,borozwścieczenikonsumenci

Page 123: David mitchell atlas chmur

rozszarpalibyjenastrzępy.Kantynęewaqowanosekcjaposekcjiwzorganizowanysposób.Jednomyślnośćprzybyła,żebyprzesłuchaćświadqw.Wysprzątałyśmypodkopułąi,porazpierwszywżyciu,jadłyśmyMydłobezNieszporów.Gdynastałorozświetlenie,dokonałyśmyporannychrytuałów.BezYoony~939byłocicho;żadnaznas

niepowiedziałaanisłowa.NaGodzinkachPapaSongwygłosiłKazanieAntyunijne.

Zdumiałomnie,żeLogomanpowiedziałfabrykantomoistnieniuUnii.Takwielkabyłapanika.JegoKazaniemogłobyćzamierzonąpożywkądlamediów.GłowaPapySonga

wypełniłapołowęprzestrzenipodkopułą;staliśmywewnątrzjegoumysłu.Jegotwarzwyrażaławielkibóliwściekłość.Hwan-Soonydygotały;nawetPomocnicypatrzylizprzestrachem.WidzącyRheemiałwyglądniezdrowyiziemisty.

CzypotrafiszodtworzyćdlapotrzebarchiwówdokładnesłowaPapySonga?Powiedział,żeNowyRokjestzwykleokazjądoradości,gdydwunastogwiezdnespłacałyostatecznie

JegoInwestycjęimogły,jakowolneistoty,udaćsięwpodróżdoUniesienia.Wtymroqjednakmiałdlanasprzerażającewieści.Wświecieistniejegazzwanyzłem,mówiłPapaSong.Gdyczystokrwiściwdychajątengaz,zmieniają

się.Stająsięterrorystami.Terroryścinienawidząwszystkiegocodobre:Jednomyślności,PapySonga,ciężkopracującychfabrykant,nawetUkochanegoPrzewodniczącegoNeaSoCoprosijegoDżucze.TerroryścistworzylikorporacjęzwanąUnią.Uniachcestaćsięnajpotężniejsząkorporacjąwplutokracji,zmieniająckonsumentówwterrorystów;zabijająctychkonsumentów,którzyjejsięsprzeciwiają.WPapaSongupodChongmyoPlazanaszLogomanopowiadał,jakterroryściUniiwypuścilizło,

aYoona~939nimoddychała.Wjegogłosiebrzmiałarozpacz;wzapadłychoczachbyłowidaćsmutekiból.CzyYoona~939doniosłanaterrorystędoswojegoWidzącegolubPomocnika?Nie,niedoniosła:wdychałagazzła;awczorajtausługującapopełniłatakwielkiezbrodniczeodstępstwo,żegdybyniezręcznośćegzekweraprawa,któryaqratprzechodziłprzezChongmyoPlaza,niewinnysynekkonsumentkijużbynieżył.Dzieckoocalało,leczczystokrwiścistracilijużzupełniezaufaniedofabrykant,akonsumenciwiaręwkantynyPapySonga.–Wtymtrudnymroq,którynasczeka–konkludowałPapaSong–musimyrazemciężkopracować,

byodzyskaćichzaufanie.JeżelikiedykolwiekczystokrwiściwspomnąnazwęUnii,musimynatychmiastdonieśćotymnaszemu

Widzącemu,choćbyniewiemjakdługieczekałykolejki.TobyłnowyKatechizm,potężniejszyniżpozostałe.Jeżelibędziemygoprzestrzegały,PapaSongbędzieobdarzaćnasswojąmiłością.Jeślinie,nigdyniedotrzemydoUniesienia:jużnazawszezostaniemynowotwarzamiinigdyniedostaniemynawetjednejgwiazdy.Zrozumiano?WPunkcieCentralnymrozległysięgłosy,mamroczące:–Tak,PapoSongu.–Niesłyszę!–beształnasLogoman.–Tak,PapoSongu!–krzyknęłakażdafabrykanta.–TAK,PAPOSONGU!

SądKorpokratycznyorzekł,żeYoona~939byłaczłonkiniąUnii.JakikiedyUniamogłabyjązwerbować?DlaczegoczłonkiniUniimiałabyryzykowaćujawnieniesię?

Jakąwartośćdlasiatkiterrorystówmogłabymiećgenomowanausługująca?

CzyliwdzieńNowegoRoq,potymKazaniu,wszystkoszłojakdawniej?Szło,aleniejakdawniej.Dwiedwunastogwiezdnesiostry,Hwa-SooniinnąSonmi,WidzącyRhee

eskortowałnaZewnątrz.Powróciłzdwiemanowotwarzamiznowegotypumacierzystego,Kyelim~889,

Page 124: David mitchell atlas chmur

Kyelim~689iznowąYooną.Awszystkiepozostałedostałydorocznągwiazdę,którąPomocnikAhnumieściłnamwobroży.Gdywindapierwszyrazotworzyławtedydrzwi,wylałsięzniejstrumieńMediówizbłyskającymi

nikonamizacząłoblegaćgabinetWidzącegoRhee.Wcześniej,przezcałezaciemnienie,WidzącybyłprzesłuchiwanywkwaterzePapaSonga.Zdołałwyperswadowaćim,bysobieposzli,przytwierdzającidentyfikator~939doobrożyinnejYoonyipozwalającimjązsonować.Kilqupiornychkonsumentówprzyszło,żebyznikonowaćsięnawzajem,jakudawali,żeleżąmartwiwwindzie.OkołoszesnastejprzybyłoddziałMedyqwPapySonga.Każdazusługującychzostałapoddanagruntownymbadaniom.PytanonasoUnię,ależadnaznasniesłyszałaoniejprzedporannymKazaniem.Bałamsię,żemojewizytywsekretnympokojuzYooną~939stanowiądlamniezagrożenie,alenajwyraźniejniktonichniewiedział.Tylkomojeznamiębudziłojakiekolwiekzdawkowekomentarze.

Niewiedziałem,żefabrykantymająznamiona.Niemamy:sąusuwanegenomowo.Każdymedyk,któryjewidział,zawszewyrażałzdumienie.Moje

znamięzawszemniezawstydzało,gdymusiałamjepokazywać.Ma-Leu-Da~108nazywałaje„plamąSonmi~451”.Samzobacz,Archiwisto,międzyobojczykiemiłopatką:tutaj.

Pokaż,proszę,bliżejdoantyfony.Niezwykłe.Kształtemprzypominakometę.Hae-Joo-Impowiedziałtosamo.

Zatemrozumiem,żebadanieprzezMedyqwprzeszłaśpomyślnie.Tak.NaNieszporachniktniewspominałoUniianioYoonie~939.Zwiększonodawkiamnezjad

isennofixuwnaszymMydle.Gdyprzyszłodrugierozświetleniewnowymroq,Ma-Leu-Da~108niepotrafiłapowiedzieć,skądwzięłasięjejdodatkowagwiazda,aninawet,żebyładodatkowa.Tylkojawszystkopamiętałam.

CzyWidzącyRheenadalzajmowałswojestanowisko?Tak.Hae-Joo-Imnamojąprośbęzbadałsqtkistrzelaniny.RheezdołałprzetrwaćodstępstwoYoony,

opowiadającpodczasśledztwa,jaktojużwielemiesięcywcześniejprosiłopilnyRaportMedycznywsprawieYoony~939.LeczwcałejkorporacjiPapySongaspadłydochody;jedzącynieprzychodzilijużtaktłumniedokantynypodChongmyoPlaza.Czystokrwiścilubiąpowtarzaćaforyzm,mówiący,żepiorunnigdynieuderzadwarazywtosamomiejsce,ajednakczęstozachowująsiętak,jakbybyłoaqratodwrotnie.Czystokrwiścimająteżsłabąpamięć;szybkozapominają,żepiorunkiedykolwiekuderzył,szczególnie

gdychodzioichżołądki.WDrugimMiesiąculiczbajedzącychwróciładozwykłegopoziomu.Kyelimbyłynowąatrakcją;genomowanezalkometremwoczachizębamikrólikaprzyciągałydługiekolekinikonującychczystokrwistych,którzypolowalinanowefrabrykanty.Ma-Leu-Dabyłyzazdrosne.

Pamięćusługującychjestgenomowanatak,bybyłasłaba,adotegomówisz,żedoMydładodawanociwięcejamnezjad.Jakwięcmożesztakdokładniepamiętaćwydarzeniawkantynie?Toprostepytanieiprostajestnanieodpowiedź:tużwcześniejmiałopoczątekmojewłasne

podniesienie.RozpoznałamjeposymptomachYoony~939.Antycypujętwojenastępnepytanie,Archiwisto:chcesz,bymopisałatodoświadczenie.

Mówdalej.Popierwsze,wgłowiezacząłdomniemówićjakiśgłos.Bardzomnietoniepokoiło,aleodkryłam,

żeniktinnygoniesłyszy;głosświadomości.Podniesieniebyłoalarmującymdoświadczeniem,szczególniegdymiałosięnawzględzieto,costałosięzYooną~939.WcałejNeaSoCoprosczystokrwiścipilniebadalizachowaniefabrykant,wypatrującznaqwnieuzasadnionejinteligencji

Page 125: David mitchell atlas chmur

izgłaszającjedoreorientacjiwliczbiewielusetektygodniowo.Podrugie,rozwinąłsięmójjęzyk,podobniejakmowaYoony~939.Gdychciałampowiedzieć

„dobry”,mojeustawymawiały„korzystny”,„przyjemny”lub„właściwy”.Nauczyłamsiędostosowywaćizmieniaćkażdesłowo,któregoużywałam.Potrzecie,wzrosłamojaciekawośćŚwiatanaZewnątrz.Podsłuchiwałamsonyjedzących,ich

rozmowy,podglądałamreklawizję,prognozypogody,przemówieniaCzłonqwRady.Poczwarte,odczuwałamdotkliwąalienację;inneusługująceunikałymnie,jakwcześniejYoony~939–

własnesiostrywiedzą,nawetjeżeliniewiedzą,żewiedzą;monotoniasprawiała,żeczassiędłużył;poczułamnagle,żenieznoszęfalkonsumentówwylewającychsięzwindy;niedawałymispokojuwątpliwościYoonynatematnaszegoświata,nękałymnienieprzerwanie.AjeśliPapaSongniebyłnaszymojcem,tylkozwykłąreklawizją?Jakbardzozazdrościłammoimbezkrytycznym,pełnymspokojusiostrom!Niemiałamśmiałości

ujawnićmojejmetamorfozyżadnejznich.

Wiedziałaś,czegonienależyrobić.Acozamierzałaś?Cóżmogłamrobić,opróczczekaniaitrwania?Dwapodniesienia,jednopodrugim,tużoboksiebie,wskazywałynacelowoprowadzonyprogram.

Żebypoznaćjegocel,musiałamuważać,byniespotkałamniereorientacjaanilosYoony~939.Obserwowałamwięcpilnieinnefabrykanty,bydesperackonaśladowaćichnijakość.PrzestrzegałamwszystkichKatechizmów,szczególniewobecnościWidzącegoRhee.Niebyłotołatwe.Strachwyostrzaostrożność,lecznudająosłabia.NiemiałamodwagichodzićdosekretnegopokojuYoony,ponieważniebyłsekretem,byłpułapką.

Jakdługomusiałaśutrzymywaćswojepodniesieniewtajemnicy?DziewiątejNocyOstatniegoTygodniaCzwartegoMiesiącaobudziłamsiępodczaszaciemnienia.Nie

śmiałamopuścićspalniottak,dlazabiciaczasu.Mogłamtylkoczekaćnarozświetleniealbopróbowaćzasnąć.Jednakodstronykopułydochodziłsłaby,alewyraźnydźwięk:brzększkła.Wytężyłamsłuch,żebyusłyszećwięcej:cisza.Siostryspałynaswoichposłaniach.Ktooprócznasbyłpodkopułą?TylkoWidzącyRhee.Pocichutqwstałaminapalcachprzeszłamdodrzwispalni.Nacisnęłamklamkęizajrzałamprzez

szparędozaciemnionejkantyny.Zgabinetupłynęłojasneświatło.Przezotwartedrzwizobaczyłamgo,jakleżynieruchomo;twarzmiałrozpłaszczonąnapodłodze;krzesłoleżałowywróconedogórynogami.Pokonałamcałąszerokośćkantyny,przyqcającwcieniucojakiśczas,ażupewniłamsię,żeWidzącyRheejestnieprzytomny.Jegoźrenicezniknęływczystokrwistychtęczówkach.Strużkakrwiściekałazuchaidziurkiodnosawzdłużkonturówjegozmęczonejtwarzy.Woqłbłyskaływświetlekawałkistłuczonegoszkła.

Rheenieżył?Wyczułamzapachlete,sennofixudodanegodoMydła.Zwykładawkadlausługującejfabrykantytotrzy

krople,alebutelka,którąwypiłRhee,miałamożenawetpółlitrowąpojemność.GdybymnatychmiastwezwałaMedyqw,możebygouratowali.Alejakmiałabymwyjaśnićswojątamobecność?Całakorpokracjatylkoczekałanakolejnąpodniesionąfabrykantę;byłobytodowodemnaspisekUnii.Wyratowaćprzegranegoczłowiekazbezbolesnejpróbysamobójczejczychronićsięprzedagonalniebolesnąreorientacjąirozpoczęciempracyodnowajakozerogwiezdna?Wróciłamnaswojeposłanie.

Czyzpowodutakiejdecyzjiodczuwałaśwyrzutysumienia?Nie.Czułamtylkoniepoqj,żedokońcanocyjeszczedaleko.Niewiem,ileminęłoczasu,ale

Page 126: David mitchell atlas chmur

usłyszałam,jakzjeżdżawinda.Potemrozległysiękroki.Czułam,żeprzyszlipomnie,aleanidrgnęłamnaswoimposłaniu.Nadeszłorozświetlenie,alesiostrynadalspały.Wpowietrzuniebyłoczućzapachustymuliny.WxiążceYoonybyłobrazekwielkiegopałacuczystokrwistychisłużących,którzyzasnęliwnimprzyposiłq,szyciuczygotowaniu.Przypomniałamsobietenobrazek.Ciszęzakłóciłledwosłyszalnyodgłos.Zapałka?Potemsłyszałamtuk-tuk-tuksonego.Wstałam,

podkradłamsiędodrzwiiwyjrzałamzespalni.Światławkantyniepaliłysiępołowąmocy,aleniebyłożadnychkonsumentów;anijedenPomocnikniezgłosiłsiędopracy;naOłtarzuniebyłoPapySonga,odmawiającegoNieszpory.Tylkojakiśczłowiekwciemnymgarniturzetrzymałqbekzkawąipisałcośwtymdziwnymświetle.

Popatrzyliśmynasiebie;wkońcupowiedziałmi„dzieńdobry”,wyrażającnadzieję,żeczujęsięlepiejniżtenbiedak,WidzącyRhee.

Egzekwerprawa?Byłszoferem,jakmipowiedział.MiałnaimięChang,panChang.Prosiłamowybaczenie,alenie

znałamsłowa„szofer”.Cichygośćwytłumaczyłmi,żeszoferzyprowadzilifordyCzłonqwRadyiwarstwyegzeqtywy.

Szoferzypełniączasamirolęposłańców.PanChangmiałdlamniewiadomość,dlaSonmi~451,odjegowłasnegoWidzącego.Wiadomośćstawiałamnieprzedwyborem:mogłamopuścićkantynęjeszczetegoranka,wyjśćnaZewnątrzispłacićInwestycjęPapySongawnowysposób;alboteżmogłampozostaćuPapySonga,poczekać,ażPomocnikChoznajdzieWidzącegoRheeiwezwieegzekwerówzichwęchaczamiDNA;czekać,ażwyjdzienajawmojepodniesienieiponieśćkonsekwencje.

Trudnotonazwaćwyborem.Tobyłpierwszywybórwmoimżyciu,iłatwiejszyniżwiększośćdecyzji,jakiemusiałampodejmować

odtegoczasu.PanChangzłożyłswojegosonego,wrzuciłqbeczekpokawiedośmieciociąguipodszedłdowindy–pomieszczeniamniejszegonawetniżhigieneryusługujących,leczktórebyłodlamnieniczympotężnewrota.PomyślałamoYoonie~939leżącejbezżyciawrogu,kiedyjązastrzelili.SpojrzałamprzezpustąkantynęnaPunktCentralny.PanChangpowiedziałmi,któryprzycisknacisnąć,żebypojechaćwgórę.Drzwizasunęłysię,zamykajączamnąmojedotychczasoweżycie.Tułównaglenaparłnamojenogi,którezrobiłysięjakzwaty,iprzewróciłamsię.PanChangmnie

złapał.Yoonateżmusiałaupaśćiwypuścićchłopca,gdyprzeżyłatakiesamodziałaniesiłyprzyjeździewgórę.PanChangzapewniłmnie,żekażdapodziemnafabrykantaczułatosamo,jadącwindąpierwszyraz.Żebystłumićnudności,przypominałamsobiescenyzXięgiŚwiatanaZewnątrz.Pajęczestrumienie,oceanylasów,jaskinie,guzowatewieże.Kiedywindazwolniła,mójtułówprawieuniósłsięwpowietrze.–Poziomzero–oznajmiłpanChang.Drzwirozsunęłysię,otwierającprzedemnąŚwiatnaZewnątrz.

Niemalcizazdroszczę.Proszę,opiszdokładnie,cozobaczyłaś.ZobaczyłamChongmyoPlazawCzwartymMiesiącutużprzedświtaniem.Jakabyłaogromna!Pożyciu

podkopułąwszystkowirowałomiwgłowie,choćplazaniemanawetpięciusetmetrówszerokości.WoqłwiecznychstópnaszegoUkochanegoPrzewodniczącegośpieszniechodzilikonsumenci;krzątalisięzamiataczeulic;taxówkitrąbiłyklaxonaminainnepojazdy;fordywypuszczałykłębyspalin;śmierciarkiwolnosunęłyprzykrawężnikach;fordostrady,szerokienaosiempasów,zesłońcamiustawionymiwzdłużnasłupach,zadaszoneosłonami,tworzącekanionyobrzegachzbetonuiszkła;oślepiające,ogłuszającereklawizory,słowa,setkilogo;neonizowanych,amplifowanych;syreny,silniki,maszyny,obwody;dudniącechodniki;światłaokażdymnatężeniuipodkażdymkątem.Brakowałominazwnawszystko,cowidziałam.

Page 127: David mitchell atlas chmur

Mogłamzapytaćjedynie:–Coto...?

Musiałociętooszałamiać.Oszałamiać:trafnesłowo.TylezapachówwpowietrzunaZewnątrz;spaliny,kimczi,ścieki,ciała

konsumentów.Jakaśkonsumentkaminęłamniewbieguzaledwieocal.–Uważaj,klonie!Zniknęła,zanimzdążyłamprzeprosić.Włosyrozwiewałmistrumieńpowietrzazolbrzymiego,

niewidocznegoklimatyzera.–Ulicetozarazemdoskonałeciągipowietrza–wyjaśniłpanChang,prowadzącmnieprzezchodnik

dofordazlustrzanymiszybami.Wózpodziwiałatrójkastudentów;gdyzbliżyłsiędoniegopanChang,włączylisięzpowrotem

wstrumieńkonsumentów.Tylnedrzwiodsunęłysięzsykiem.Szoferwpuściłmniedośrodka.Wprzestronnymwnętrzusiedziałzgarbionypasażerzbrodąipracowałnaswoimsonym.Emanował

władzą,jakLogoman,leczwznaczniewiększymstopniu.Uqcnęłamsqlonaprzydrzwiach,obserwujączginającesiękostkijegopalcówiniemłodąjużtwarz;czekałam,ażwydamijakieśpolecenie.PanChanguruchomiłsilnikifordpowoliwłączyłsiędoruchu.Przeztylneoknowidziałam,jakzłotełukiPapaSonguniknąpośródseteklogoinnychkorporacji.Niektórelogoznałamzreklawizji;większośćbyłamiobca.Podziwiałammiastonowychsymboli,migającychzaszybą.Fordyprzyśpieszałyizwalniałyrazemznaszym.JakitoWidzącyzapobiegałtysiącuśmiertelnychwypadqwnaminutę?Fordzahamowałistraciłamrównowagę.Człowiekzbrodąwymamrotał,żenikomuniebędęprzeszkadzać,jeśliusiądę.Niepewna,czywłaśniewydałmirozkaz,albomożenawetzastawiłpułapkę,przeprosiłamzato,żenie

znałamodpowiedniegoKatechizmu.–MojaobrożatoSonmi~451–powiedziałam,alemniezignorował.PotarłzaczerwienioneoczyizapytałpanaChangaoprognozępogody.„Ciepło,bezchmurnie,lekkiwiatr”,odpowiedziałszofer,dodając,żenafordostradziejestduże

zagęszczenieruchuinaszapodróżpotrwaokołopółtorejgodziny.Człowiekzbrodąspojrzałnarolexizaklął.Nieujechaliśmydaleko,gdydogoniłnasryk;czułamnarastająceprzerażenie,żetoPapaSong

nadchodzi,byukaraćmniezaucieczkęzesłużby.Alerykpowolisięoddalałiprzeztylnąszybędojrzałamunoszącąsięwgórzeczarnąmaszynę.MężczyznazbrodązapytałpanaChanga,czyjegozdaniemtoaeroEgzekwerów,czyJednomyślności,czyteżmożejakiśCzłonekRadychce,żebywszyscyobywatelezniższychwarstwwiedzieli,wczyimcieniupokorniemusząjechać.PanChangbyłzdania,żetoCzłonekRady.

Zapytałaś,dokądcięwiozą?Pocozadawaćpytania,jeśliodpowiedzibędąwymagaćdługiegoszeregunastępnychpytań?Pamiętaj,

Archiwisto,nigdyniewidziałamżadnegobudynqodstronyzewnętrznej,nigdyteżniedoświadczyłamtransportuzmiejscanamiejsce;aotojechałamfordostradą,lustrzanymfordem,przezdrugiepodwzględemwielkościWspółmiastoNeaSoCopros.Dlamniebyłatonietyleturystycznawycieczkapoinnejzonie,ilepodróżwczasie–ajabyłamprzybyszkązminionegostulecia.FordzostawiłztyłumiejskąosłonęnawysokościXiężycowejWieżyiporazpierwszyzobaczyłamświtwŚwiecienaZewnątrz,nadgóramiKangwon-Do.Tenwidokoczarowałmnieioszołomił;PrawdziweSłońceUrodzonegoPierwszegoPrzewodniczącego,roztopionesłoneczneświatło,petrochmuryiJegoniebieskakopuła,wyższaiszerszaniżcokolwiek,comożnawyrazićsłowami.Wreakcjibrodategoczłowiekaszukałamodbiciaswojegowłasnegoprzestrachuipodziwu,leczonwłaśniedrzemał.Niemogłampojąć,jakWspółmiastoniezamarłowbezruchuwobliczutakiegopiękna.

Page 128: David mitchell atlas chmur

Cojeszczeprzyqłotwojąuwagę?Zanami,podosłoną,budynkisqliłysię,amyprzejeżdżaliśmyterazobokogroduuany.Pierzastej,

paprotnej,zielonejjakwilgotnymech;jakstaw;jaktrawa.Całejejakry,rosnącewoqłwirującychniczymderwiszefontann.WPapaSonguzielonebyłyjedyniepaseczkisałatyichlorofiloweszejki;wszystkieusługującemyślałyśmy,żezieleńbyłacennajakzłoto.Przedszybamifordaprześlizgiwałysiętęcze.Bloxpalniewyrastaływzdłużfordostrady,każdaznichozdobionasztywnąflagąNeaSoCopros.Wszystko,cowznosiłosiępobokach,naglesięurwałoiprzejeżdżaliśmyteraznadszerokim,krętympasem,brunatnymjaknieczystości.Zdobyłamsięnaodwagę,byzapytaćpanaChanga,cotojest.–RzekaHan–odpowiedziałmikierowca.–MostSöngsu.Mogłamtylkozapytaćponownie:–Acototakiego?Tymrazem,mamrocząc,odpowiedziałmibrodatymężczyzna:–Wodnafordostrada.–Rozczarowanienadałojegogłosowibezbarwnyton.–Mosttodroganad

rzeką.Wodawrzeceiprzejrzystypłyntryskającyzkraniqwdyspenserapodkopułąwcaleniebyłydosiebie

podobnejakdwiekrople,przeciwnie,skrajniesięróżniły,niemiałamjednakczasunazbytdługiezdumienie.PanChangwskazałnaniskiszczyt,wznoszącysięprzednami.–GóraTaemosan.

CzyliprostoodPapySongazabranocięnauniwersytetTaemosan?Tak,byograniczyćskażenieexperymentu.Drogawiłasięprzezzalesionyteren.Cichoszumiące

szeregipowyginanychdrzewbyłydlamniekolejnymdziwemŚwiatanaZewnątrz.Dziesięćminutpóźniejdotarliśmynapłaskowyżkampusu.Sześcianybudynqwwalczyłyzesobąoprzestrzeń.Studenciiasystencispacerowaliwąskimidróżkami.Fordzatrzymałsiępodskalnymnawisem,całymwzaciekachoddeszczuipopękanymodsłońca.PanChangotworzyłmidrzwi,alebrodatypasażerspałdalej.Kamiennepłytybyłypokryteczapamiporostów,awoqłpoziemiwiatrgoniłśmiecie.WpowietrzunaTaemosanczułosięwiększączystość,niżnadole,weWspółmieście,leczwholuwejściowympodnawisembyłobrudnoiciemno.Zatrzymaliśmysięustópschodówwkształciepodwójnejspirali.–Todawnyrodzajwindy–wyjaśniłpanChang.–Uniwersytetćwiczyzarównoumysłystudentów,jak

iichciała.Zatemporazpierwszywżyciu,krokpokroq,pokonywałamsiłęgrawitacji,qrczowotrzymającsię

poręczy.Dwójkastudentów,którzyschodziliaqratposchodach,śmiałasięzmojejniezdarności;jedenznichzażartował:–Proszę,taosobniczkaraczejniebędziepróbowałazbytszybkorzucićsiędoucieczki.PanChangostrzegłmnie,żebymniepatrzyłaprzezramię.Spojrzałamjednakizawrotygłowymnie

przewróciły.Gdybymójprzewodnikmnieniezłapał,pokoziołkowałabymposchodachnasamdół,doholuwejściowego.Wejścienanajwyższe,szóstepiętrozajęłonamkilkaminut.Korytarzgwałtowniekończyłsię

drzwiami,lekkouchylonymi,naktórychwidniałatabliczkaznazwiskiemBoom-SookKim.PanChangzapukał,leczniktnieodpowiedział.–PoczekajtunapanaKima–powiedziałmiszofer.–Szanujgoibądźmuposłuszna,jakbyłaś

swojemuWidzącemu.Wchodząc,chciałamzapytaćpanaChanga,jakąpracęmamwykonać,aleszoferjużposzedł.Poraz

pierwszywżyciubyłamcałkiemsama.

Jakcisiępodobałtwójnowydom?

Page 129: David mitchell atlas chmur

Uderzyłmniewielkibrud.Naszakantynabyłazawszenienagannieczysta,boczystośćjestjednymzKatechizmów.NatomiastlabBoom-SookKima,wkształciedługiejgalerii,byłzaqrzony,awpowietrzuunosiłsięzjełczałyzapachciałczystokrwistychmężczyzn.Papierzyskaiodpadkiwylewałysięzkoszównaśmieci;przydrzwiachwisiałatarczastrzeleckadoqszy;wzdłużścianustawionebyłylab-stoły,biurkaprzywalonestertamiróżnychprzedmiotów,przestarzałesonyiregałyuginającesięodxiążek.Oprawionykodak,przedstawiającychłopcarozpromienionegowuśmiechunadzakrwawionąpanterąśnieżną,wisiałnadjedynymbiurkiem,naktórymwidaćbyłośladypracy.Brudneoknowychodziłonazaniedbanydziedziniec,gdzienaOłtarzustałapostaćcałapokrytazaciekami.Miałamnadzieję,żetomójnowyLogoman,aleanirazusięnieporuszył.Wciasnympokoiqprzedgłównympomieszczeniemlabuznalazłamposłanie,higieneriprzenośną

myjnięparową.Kiedymiałabymjejużyć?CzywłaśnieprzegapiałamNieszpory?JakiKatechizmrządziłtutajmoimżyciem?Powietrzebyłorozgrzaneiprzesyconeqrzem.Wmoichgenomiczniezamkniętychporachczułam

kłucie.Muchazataczałazbzyczeniemleniweósemki.Patrzyłamnaniąjakwtransie.

Nigdywcześniejniewidziałaśowada?Tylkosamoistniezmutowanekaraluchy;klimatyzeruPapySongawwiewadownętrzaśrodek

owadobójczy,więcjeżelijakieśowadydostająsiętamwindą,natychmiastumierają,apóźniejsązamiatane.Muchauderzałarazporazookno.Niewiedziałamwtedy,żeoknasięotwierają.Muchaprzysiadłanasuficie.Dlaczegozniegoniespadała?Usłyszałamfałszującyśpiew;pop-songoDziewczętachzPhnomPenh.Chwilępóźniejpotężnym

kopnięciemdrzwiotworzyłstudentwplażowychszortach,sandałachijedwabnejkoszuli,zciężkimitorbaminaramionach.Zobaczyłmnieijęknął:–Atyco,naŚwiętąKorpokrację,turobisz?Odsłoniłamobrożę.–Sonmi~451,proszępana.UsługującauPapySongaz...–Cichobądź!Wiem,czymjesteś!–Miałżabieustaizbolały,modnywtedywyrazoczu.–Alemiałaś

tusięzjawićdopieroPiątegoDnia!Jeśliprzygłupyzrejestracjimyślą,żeodwołampięciogwiazdkowąkonferencjęnaTajwanie,boniewiedzą,jakczytaćkalendarz...sorry,mogąsobiepossaćlarwywjamiezebolą.Wróciłemtylkoposonegoidyskidopracy.Niebędęniańczyłexperymentalnegoklona,jeszczewuniformie,kiedymamokazjęsponiewieraćsięwTaipei.Muchaznowuuderzyłaookno;studentchwyciłjakąśbroszuręreklamowąiprzecisnąłsięobokmnie.

Oduderzeniaażpodskoczyłam.Badałrozmazanąmuchę,śmiejącsiętriumfalnie.Udającopryszka,żartobliwymtonempowiedział:–Potraktujtojakoostrzeżenie!Niewiedziałam,czymówiłdomnie,czydomuchy.–NikomunieudasiębezkarnieprzechytrzyćBoom-SookKima!–Zwróciłsiędomnie:–Niedotykaj

niczego,nigdzieniechodź.Mydłojestwprzenośnejlodówce.DzięqjPrzewodniczącemu,żedostarczyliciwcześniejżarcie.WrócęPiątegoDnia.Jakterazniewyjadęnalotnisko,spóźnięsięnaaero.Zostałamsama.Zachwilęznowustanąłwdrzwiach.–Hej,aletywogólemówisz,co?Kiwnęłamgłową.Boom-SookKimprzesadnieodetchnąłzulgą.–Przewodniczącemudzięki!Alenakażdyrodzajdebilizmu,jakiistniejenaświecie,przypadajakiś

klonowatykretynzrejestracji,którywłaśniewtejchwilisięnimwykazuje.

Page 130: David mitchell atlas chmur

Comiałaśrobićprzeznastępnetrzydni?Niemiałampojęcia.Patrzyłam,jakwskazówkirolexapołykajągodziny.Pamiętaj,żejesteśmy

genomowane,bystaćnanogachprzezdziewiętnaściegodzinbezprzerwy.MyślałamopaniRhee.Czyjakowdowarozpaczała,czybyłaszczęśliwa?KogopromująnaWidzącegopodChongmyoPlaza–PomocnikaAhnczyPomocnikaCho?Jakżeodległewydawałomisięmojedawneżycie.Jakietajemniczewydawałosiętonowe.Zdziedzińcadobiegłcichutkiterkot.DochodziłzkrzewówpodOłtarzem.Przyjrzałamsiębliżej

ipierwszyrazwżyciuzobaczyłamprawdziweptaki,jasqłki.Widziałamptakiw3D,alenigdywchmarzeażtakbezładnejinieokiełznanej.Nadleciałoaeroiptakicałymisetkamiwzbijałysięwyżej.Dlaczegośpiewały?Dlakogo?Obserwowałamptakicałydzień,ażnieboogarnęłozaciemnienieipoqjutonąłwmroq.Mojapierwsza

nocwŚwiecienaZewnątrz.Woknachpodrugiejstroniedziedzińcazapanowałorozświetlenie.Zobaczyłamlabyinnychmłodychczystokrwistych,takiesamejakBoom-Sooka;porządniejszegabinety,zajmowaneprzezprofesorów;ruchliwekorytarzeicichszeprzejścia.Niewidziałamnatomiastanijednejfabrykanty.OpółnocywchłonęłamtorebkęMydła,położyłamsięnaposłaniuibardzozapragnęłam,żebybyłaprzy

mnieYoona~939ipomogłamipojąćmiriadydziwów,jakiepoznałamtegodnia.

Kiedysięobudziłaś,pamiętałaś,gdziejesteś?WMydlebyłomniejamnezjad,awięcejsennofixu,niżuPapySonga,więcspałamdłużej,ale

obudziłamsięzjaśniejszymumysłem.PierwszaniespodziankawmoimdrugimdniunaZewnątrzstaławdrugimkońcupokoiq.Potężna,ponadtrzymetrowapostaćwpomarańczowymzasuwanymkombinezonieoglądałaxiążkinapółkach.Jegoodsłoniętasqranatwarzyiszyibyłaczerwonaodpoparzeń,miejscamizwęglonanaczarno,amiejscamiwidaćbyłonaniejbiałeplamy,alechybamutowogólenieprzeszkadzało.Obrożawskazywałanato,żeniebyłczystokrwisty,alenigdyniewidziałamfabrykantatakiegotypumacierzystegoitakwielkiejpostury.–Niedajątustymuliny.–Jegogłoswydobywałsięjakbyzgłębokiejjamy.Miałgenomicznieusunięte

usta,ajegouszychroniłyosłonkizsubstancjiostrukturzepodobnejdopaznokci.–Jaksiębudzisz,tosiębudzisz,szczególniekiedytwójpodyplomanttaksięobija,jakBoom-SookKim.Podyplomanci-egzecysąnajgorsi.Zawszektośimpodcieratyłki,odprzedszkoladoeutanazjum.Braqjeimdyscypliny;nigdyniemyśląoinnych,wszyscyonitojakieśnieporozumienie.–Ogromnądłoniąodwóchkciukachwskazałniebieskikombinezon,mniejszyopołowęodswojego.–Tenjestdlaciebie,siostrzyczko.KiedyprzebrałamsięzmojegouniformuzPapaSonguwnoweubranie,zapytałam,czyprzysłałgo

WidzącyalboPomocnik,żebymnieprzeorientował.–Nie–odrzekłpoparzonyolbrzym.–Twójpodyplomantimójtrochęsięqmplują.Boom-Sookwpadł

donaswczorajiskarżyłsię,żezawcześnieciędostarczyli.Przyszedłbymdociebiejeszczeprzedzaciemnieniem,alepodyplomancinaWydzialeChirurgiiGenomicznejpracujądopóźna,nietakjakleserzyzPsychogenomiki.JestemWing~027.Chodź,sprawdzimy,dlaczegosiętuznalazłaś.Rolexnaścianielabumiałdlamniedrugąniespodziankę:spałamcałesześćgodzin.Wing~027usiadł

przybiurqBoom-Sookaiwłączyłsonego,niezwracającuwaginamojeprotesty,żepodyplomantzakazałmicokolwiekruszać.Wingwłączyłekran:pojawiłasięnanimYoona~939.Wingprzesuwałpalcemporzędachsłów.–MódlmysiędoUrodzonegoPrzewodniczącego,żebyBoom-Sookjużnigdyniepopełniłtegobłędu...ZapytałamWinga,czyumieczytać.Wingpowiedziałmi,żekażdybylejakstworzonyczystokrwistypotraficzytać,więcprecyzyjnie

zaprojektowanyfabrykantpowiniennauczyćsięczytaćzłatwością.NasonympojawiłasięjakaśSonmi.Wingprzeczytał:

Page 131: David mitchell atlas chmur

–Cerebralneprzeskalowaniefabrykantyobsługiwwarunkachspalni:analizawykonalności.StudiumprzypadqSonmi~45l.Autor:Boom-SookKim.Tylkoteraz,dlaczego–zastanawiałsięWing–bezmózgipodyplomant-egzekmierzyażtakwysoko?

JakiegotypufabrykantembyłWing~027?Milicjerem?Jaksięchwalił,byłkatastrofantem.–Działamynapustkowiachtakskażonychalboradioaktywnych,żeczystokrwiściginątamjakbakterie

wchlorze.Naszemózgimajądrobnegenomiczneudoskonalenia:musimysamodzielniemyśleć.Dziękinaszejorientacjiumiemywięcej,niżczystokrwiścinaucząsięnauniwersytetach.Ipokażmiczystokrwistego,któryprzeżyjeto.–Odsłoniłdołokciastraszliwiepoparzonąrękę.–Mójpodyplomantrobidoktoratzognioodpornościtkanek.Niewiedziałamnawet,cotosąpustkowia.Wing~027opowiedział,jaknapromieniowanelubteż

toxycznepasyziemiograniczająmilazamiląStrefyKonsumpcjiiProdukcji.Jegoopismnieprzeraził,alekatastrofantwidziałtowinnymświetle.Dzień,wktórymcałaNeaSoCoprosbędzieupustkowiona,staniesiędniemfabrykantów.Brzmiałotojakodstępstwo.Jeśliowepustkowiabyływświecietakrozległe,zapytałam,dlaczegonie

widziałamich,jadącfordem?Wing~027wyłączyłsonegoizapytałmnie,jakdużywedługmniejestświat.Niebyłampewna,ale

wiezionomnietu,nagórę,ażzChongmyoPlaza,więcmusiałamwidziećjegowiększączęść.Olbrzymkazałmiiśćzasobąiruszyłdodrzwi.Zawahałamsię:Boom-Sookzakazałmichodzić

gdziekolwiek.Wing~027surowymgestemkiwnąłnamnieręką.–Jeślichceszprzetrwaćdłużej,Sonmi~451,musiszsamastworzyćsobiewłasneKatechizmy.Przerzuciłmnieprzezpoparzoneramię,zaniósłwzdłużkorytarzazdługimszeregiemokien,zawąski

rógiwgórępozaqrzonychspiralnychschodach,gdzieuderzeniempięściąotworzyłzardzewiałedrzwi.Oślepiłomnieporannesłońce;wiatruderzyłmniewtwarziszarpnąłzawłosy.–JesteśmynadachuWydziałuPsychogenomiki,oznajmiłWing~027,stawiającmnienatarasieobok

siebie.Chwyciłamsiębalustrady:sześćpoziomówniżejrósłogródekkaktusów,międzyichkolcamiptaki

polowałynaowady;osiempoziomówniżejwdółzboczabyłpołożonyparking,wpołowiezastawionyfordami;dziesięćpoziomówniżejznajdowałsiętordoćwiczeńsportowych,woqłktóregostałamasastudentówwuniformach;podnimbyłaplazakonsumentów;jeszczeniżejlas,schodzącyażdorozlanego,czarno-neonowegoWspółmiasta,jegodrapaczychmur,bloxpalni,rzekiHan,anakońcu,natlepoznaczonegoaeramiwschodzącegosłońca,falującąliniąwznosiłysięgóry.Wingmówiłswoimmiękkim,poparzonymgłosem:–Wporównaniuzcałymświatem,Sonmi~451,to,cotutajwidzisz,tojaktenmałykamyk.Mójumysłpróbowałpojąćtenogrom,aleniesprostał;niewiedziałamnawet,czegopotrzebowałam,

byogarnąćówbezmiar.Wingodrzekł,żepotrzebnamibyłainteligencja:podniesieniemijązapewni.Potrzebnybyłmiczas:

lenistwoBoom-SookKimadamidużoczasu.Alepotrzebowałamtakżewiedzy.Zapytałam,gdziemożnaznaleźćwiedzę.–Musisznauczyćsięczytać,siostrzyczko–odparł.

CzylitoWing~027,anieHae-JooImaniCzłonekRadyMephi,nauczałciępierwszy?Wing~027nauczałbymniedalej,alenaszedrugiespotkaniebyłozarazemostatnim.Mojego

pierwszegodnia,nagodzinęprzedzaciemnieniem,przyszedłzpowrotemdolabuBoom-Sooka,żebyprzynieśćmi„odgubionego”sonego,wstępniezaładowanegokażdymmożliwymmodułemautodydaktuwkształceniukorpokracyjnym.Katastrofantpokazałmi,jaksonydziała,apotemostrzegł,żebymnigdy

Page 132: David mitchell atlas chmur

niedopuściła,byjakiśczystokrwistyzobaczył,żegromadzęwiedzę,botakiwidokichprzeraża,aprzerażonyczystokrwistyjestzdolnydowszystkiego.GdyPiątegoDniaBoom-SookwróciłzTajwanu,opanowałamjużsposóbużywaniasonego

iukończyłamszkołępodstawową.GdynadszedłSzóstyMiesiąc,ukończyłamgimnazjumdlaegzeqw.NaTwojejtwarzywidzępowątpiewanie,Archiwisto,leczniezapominaj,żebyłamwygłodniałąusługującą,którawłaśnietrafiłanabankiet.Mójapetytrósłwmiaręjedzenia.Ścieżkiwiedzysonegowiodłymnieprzezuniwersytetibibliotekikorpokracji.Jesteśmytylkotym,cowiemy.

Wcaleniewątpięwto,Sonmi.Swoimumysłem,mową...całąsobądowodziszpoświęcenianauce,itowielkiego.Nierozumiemtylko,dlaczegoBoom-Sookzostawiałcityleczasunanaukę?Jakosynegzeka,zpewnościąniebyłtajnymAbolicjonistą.Przeprowadzałnatobiejakieśexperymentypotrzebnemudodoktoratu?Boom-SookKimanieinteresowałyexperymenty,tylkopicie,hazardistrzelaniezqszy.Jegoojciecbył

egzekiemwInstytucieGenomikiwKwangju;kiedyślobbowałnawetwsprawieprzyjęciagodoRadyDżucze,alejegosynobniżyłwartośćrynkowąroduKim.

WięcjakBoom-Sookplanowałuzyskaćdoktorat?Opłacającpewnegoakademika,byułożyłmudoktoratzeswoichwłasnychźródeł;ulubionadroga

dosukcesupodyplomantówzwarstwyegzeqtywy.SubstancjechemiczneodpowiedzialnezapodniesienieYoony~939imojemiałyuprzednioopracowaneformuły,podobniejakzawczasusformułowanebyływynikiiwnioskiexperymentu.Boom-Sookniepotrafiłbynazwaćbiomoleqlarnychwłaściwościpastydozębów.Wciągudziewięciumiesięcyniewyznaczyłmiżadnych„experymentalnych”zadańcięższychniżsprzątanielabuiparzeniemuherbaty.Nowedanemogłybyzamącićwtych,któreqpił;ryzykowałbywtedy,żeoszustwowyszłobynajaw.Mojaobecnośćbyłamupotrzebnaotyle,żedodawałajegopoczynaniomwiarygodności.Takiewłaśnie,jaksięnauczyłam,byływarunkimojegonowegożycia–itakiemiodpowiadały;niema

porównianiazkantynąPapySonga.Podczęstąnieobecnośćmojegopodyplomantamogłamkształcićsiębezobawy,żektośmniezdemasqje.CodrugidzieńBoom-Sookprzychodziłdolabuokołoczternastej,żebyskopiowaćkolejnąpartięwybranychdanychnaswojegosonego.

CzynaukowyopieqnBoom-SookKimabyłświadompopełnianegoplagiatu?Profesorowiezbytceniąsobieetatnauczelni,byujawniaćskandalezudziałemsynówprzyszłych

CzłonqwRady.

CzyBoom-Sooknigdyztobąnierozmawiał...nienawiązywałztobążadnegokontaktu?Zwracałsiędomnie,jakczystokrwiścimówiądokotów.Bawiłogo,gdyrzucałwmojąstronępytania,

jakieuznawałzacałkowiciedlamnieniezrozumiałe:„Atwoimzdaniem,Sonmi,powinienempowiedziećojcu,żebysiępocałowałwdupę?Wswojądupędemokraty?”.Albo:„Apowiedzmi,Sonmi,twoimzdaniemwartolazurowaćsobiezęby?Amożeszafirtotylkoprzejściowamoda?”.Niespodziewałsięrzeczowejodpowiedzi;niewyprowadzałamgozbłędu.Mojaodpowiedźtakweszłamiwnawyk,żeBoom-Sookprzezwałmnie„Nie-wiem-proszę-pana~451”.

Czyliprzezdziewięćmiesięcyniktniedostrzegłtwojejgwałtownierosnącejświadomości?Jedynymigośćmi,którzyregularnieodwiedzaliBoom-SookKima,byliMin-SiciFang.Prawdziwego

imieniaFanganigdyprzymnieniewymieniali.Przechwalalisięnowymifordamiisuzukamiigraliwpokera.Opisywanie,jakwyglądali,mijasięzcelem:comiesiącpoddawalisiętwarzeźbie.Żadenzichtrójkinienależałdotychczystokrwistych,którzyzauważająfabrykantówpozawylęgarniąHuamdonggil.Gil-SuNoon,sąsiadBoom-Sooka,podyplomantzniższejwarstwy,utrzymującysięzestypendium,odczasudoczasuwaliłwścianę,skarżącsięnahałas,aletrójkaegzeqwodpowiadałamujeszczegłośniejszymwaleniem.Widziałamgotylkorazczydwa.

Page 133: David mitchell atlas chmur

Cotojest„poker”?Tograwkarty,wktórągrywająkłamcywyzysqjącysięnawzajem,leczudającyprzyjaźń.Podczas

sesjipokeraFangwygrałtysiącdolarówzDuszBoom-SookaiMin-Sica.KiedyindziejBoom-Sookmówiłmi,żebymwyszła,aonizażywalinarkotykiegzeqw;gdybyłnatoxowany,mówił,żegodenerwuję.Szłamwtedynadachwydziału,siadałamwcieniuzbiornikawodyipatrzyłam,jakjerzykipolująnaolbrzymiekomary,ażrobiłosięciemno,wtedycałatrójkapodyplomantówszładodomu.

DlaczegojużnigdyniespotkałaśWinga~027?Pewnegoparnegopopołudnia,trzytygodniepomoimprzyjeździedoTaemosan,ktośzapukałdodrzwi

iBoom-Sookmusiałoderwaćsięodkatalogutwarzeźby.Jakjużwspominałam,niezapowiedzianigościezjawialisięrzadko.–Wchodźcie!–powiedziałBoom-Sook,chowająckatalogpodtomemGenomikiPraktycznej.

Wprzeciwieństwiedomnienigdyjejnieprzeczytał.Żylasty,chudystudentuchyliłdrzwiczubkiemstopy.–Boom-Boom–powiedziałdoBoom-Sooka.Mójpodyplomantskoczyłnarównenogi;usiadłznowu;apotemzgarbiłsię,rozwalony.–Cześć,Hae-Joo–udawałpełnąswobodę–cojest?Gośćpowiedział,żepoprostuprzechodziłiwpadł,żebysięprzywitać.Usiadłnakrześle,które

podsunąłmuBoom-Sook.Słuchającichrozmowy,dowiedziałamsię,żeHae-JooImchodziłzBoom-Sookiemwszkoleśredniejdojednejklasy,aterazstudiowałnaWydzialeJednomyślnościwTaemosan.KazanomiprzynieśćHae-Jooszklankęherbaty,aonirozmawialitymczasemonieistotnychsprawach.Wtedygośćzapytał:–PewniesłyszałeśjużoswoimprzyjacieluMin-Sicu?Miałdziśstrasznydzień.Boom-Sooknajpierwzaprzeczył,jakobyMin-Sicbyłjegoprzyjacielem,apotemzapytał,dlaczegoten

dzieńbyłnibytakistraszny.–Jegofabrykanta,Winga~027,spaliłonaskwarki.Okazałosię,żeMin-Sicpomyliłpluszminusemnaetykieciebutelkizłatwopalnymialkaliami.Mójpodyplomantuśmiechnąłsiękrzywo,zachichotał,apotemwybuchnąłśmiechem.Hae-Joozrobił

wtedycośniezwyczajnego:spojrzałnamnie.

Dlaczego„niezwyczajnego”?Czystokrwiścizawszenaswidzą,alerzadkonanaspatrzą.DużopóźniejHae-Jooprzyznał,żebył

ciekawmojejreakcji.Boom-Sookniczegoniezauważył:zastanawiałsięnadwysokościąodszkodowania,jakiegozażądakorporacjasponsorującabadaniaMin-Sica.Wjegowłasnychbadaniach,doktórychniktmusięniewtrącał,mógłsobiespokojnierozwalićpodrodzejednegoczydwóchfabrykantów.

Czułaś...nowłaśnie,coczułaś?Żal?Ból?Wściekłość.Wycofałamsiędopokoiq.My,fabrykanci,niemamyanisposobów,aniprawawyrażania

emocji,aletwierdzenie,żeniepotrafimyichodczuwać,jestpowszechniepanującymmitem.Wing~027wartbyłdwudziestuMin-Siców,bezdwóchzdań;zpowoduaroganckiejlekkomyślnościegzekazginąłmójjedynyprzyjacielwTaemosan,aBoom-Sookokreśliłtojakohisterycznieśmieszne.Wściekłośćhartujewolęzestali.Terazwiem,żeówdzieńbyłpierwszymkrokiemdomoich

Deklaracji;dotejwięziennejceli;idoLatarni.

Cosięztobądziałowczasieletniejprzerwy?Zgodniezprzepisami,Boom-Sookpowinienoddaćmniedospalni-przechowalni,byuniknąćskażenia

Page 134: David mitchell atlas chmur

doświadczalnegoobiektu.Naszczęście,mójpodyplomanttaksięzapalił,żebypojechaćnapolowanienałosie-fabrykantynaHokkaidowewschodniejKorei,żecałkiemotymzapomniał;alboteżzakładał,żektośzniższejwarstwyzrobitozaniego.Zatempewnegoletniegoporankaobudziłamsięiodkryłam,żecałybudynekjestzupełniepusty.

Zruchliwychdotądkorytarzyniedochodziłyżadneodgłosy,nierozlegałsiędzwonek,niebyłoogłoszeń,nawetklimatyzerywyłączono.OglądanezdachuWspółmiastokłębiłosię,dymiłoipędziło,acałemrowieaerzostawiałonaniebiesmugiwyziewów,alekampusbyłznaczniecichszyispokojniejszyniżzazwyczaj.Parkingifordówbyływpołowiepuste.Robotnicybudowlanizmienialiwupalnymsłońcunawierzchnięowalnegoplacu.Potemwpadłamnapomysł,żebysprawdzićkalendarzwsonym,idowiedziałamsię,żedzisiajzaczęłysięwakacje.Zamknęłamnazasuwędrzwilabuischowałamsięwpokoiq.

PrzezpięćtygodniwogóleniewychodziłaśzlabuBoom-Sooka?Anirazu?Anirazu.Bardzosiębałam,żeodbiorąmimojegosonego.KażdegoDziewiątegoDniastrażnik

sprawdzałdrzwilabu.Czasemsłyszałam,jakGil-SuNoonpracujewsąsiednimlabie.Opuściłamżaluzjeiniewłączałamwnocysolarów;Mydłamiałamwystarczającodużonacałytenokres.

Aletopięćdziesiątdninieprzerwanejsamotności.Przeztecałepięćdziesiątdnimójumysłpoznawałwzdłuż,wszerziwgłąbnasząqlturę.Pochłonęłam

dwanaścietextówmyślicieli:SiedemdialektówJong-Ila,OzałożeniuNeaSoCoprosPierwszegoPrzewodniczącego,HistorięStarćadmirałaYenga;znaszcałąichlistę.BilbliografiewnieocenzurowanejwersjiKomentarzynaprowadziłymnienamyślicieliprzedstarciowych.Bibliotekaodmówiłaoczywiścierealizacjiwieluzamówień,alezdołałamzdobyćdwóchOptymistówprzetłumaczonychzpóźnoangielskiego,OrwellaiHuxleya;iSatyrynademokracjęWaszyngtona.

CzyteoretyczniesłużyłaśjeszczejakoegzemplarzdodoktoratuBoom-Sooka,kiedywróciłnadrugisemestr?Tak.Nadeszłamojapierwszajesień;zgromadziłamsekretnyzbiórpłomiennierudychliści,którewiatr

podrywałnadachuwydziału.Gdysamajesieńweszłajużwswójschyłek,mojeliściestraciłykolor.Nocestałysięmroźne;nawetwgodzinachprzyświetledziennymświatbyłsqtymrozem.Zimnobyłokolejnymintrygującymdoznaniemponieodmiennieciepłejkantynie.PopołudniamiBoom-Sookdrzemałprzezwiększośćczasunatermopolu,oglądając3D.Latemstraciłdużesumydolarównawątpliwychinwestycjach,aponieważojciecodmówiłspłacaniajegodługów,mójpodyplomantbyłwfatalnymnastroju.Przedjegowybuchamifuriimogłambronićsięjedynieudająccałkowitąpustkęiobojętność.

Jakzareagowałaśnaśnieg?Śniegjestpiękny.Pierwszyśniegspadłwzeszłymroqbardzopóźno,wPierwsząnocDwunastego

Miesiąca.Obudziłamsięprzedświtemipatrzyłamoczarowana,jakpłatkiśniegutworząaureolęwoqłnoworocznychlampekozdabiającychoknanadziedzińcu.Zaroślapodzaniedbanympomnikiemuginałysiępodciężkączapąśniegu;pomniknabrałkomicznegomajestatu.Wpółświetleśnieżnabielprzybieraodcieniesinofioletowychbzów.

ChybamniejwięcejwtedypojawiłsięprofesorMephi?Tak.WWieczórSextetu.Boom-Sook,Min-SiciFangwpadlidolabupóźno,zwypiekami

odnarkotyqwipokładalisięześmiechu.Byłamwpokoiqiledwozdążyłamukryćsonego.Boom-Sookmiałnagłowiebiret,aMin-Sictrzymałprzedsobąkoszorchideiowonimięty,niemaltakwielki,jakonsam.Rzuciłkwiatywmojąstronę,mówiąc:–PłatkidlaSpooni,Sponni,Sonmi,czyjaktamjejnaimię...Fangprzeszukałszafkę,wktórejBoom-Sooktrzymałsodżu,irzuciłprzezramiętrzybutelki.

Page 135: David mitchell atlas chmur

–Tojakieśkocieszczyny.–Skrzywiłsię.Min-Siczłapałdwie,alejednarozbiłasięnapodłodze,cowywołałosalwyśmiechu.–Posprzątaj,Kopciuchu!–Boom-Sookklasnąłnamniewręce,apotemudobruchałFanga,mówiąc,

żeotworzybutelkęnajlepszegosodżu,boprzerwaSextetujestprzecieżtylkorazdoroq.Zanimpozamiatałamrozbiteszkło,Min-Siczdążyłznaleźćdisnejazgejowskimpornow3D.Oglądali

gozupodobaniem,sprzeczającsięnatematjegozaletirealizmu,ipijąclepszesodżu.Tejnocywszyscy,aszczególnieFang,pilizjakąśbrawurą,któramniedenerwowała.Schowałamsięwpokoiq.Słyszałamstamtąd,jakGil-SuNoon,stojącwdrzwiachlabu,prositrójkęimprezującychpodyplomantówociszę.Podglądałam.Min-SicprzedrzeźniałGil-Suzpowodujegooqlarówizapytał,dlaczegorodzinaniemoże

skombinowaćdolarów,żebyskorygowaćmukrótkowzroczność.Boom-Sookporadził,żebyGil-Suwsadziłsobiełebwdupę,jakchcemiećspoqjwostatnidzieńSemestruStaregoRoq.Fangzapowiedział,żepoprosiojca,żebynasłałnaklanNoonówkontrolępodatkową.Gil-SuNoonwściekałsięprzydrzwiach,alewkońcuposzedłsobie,kiedytrójkaegzeqwobrzuciłagośliwkamiizaczęłajeszczebardziejgoobśmiewać.

TochybaFangkierowałichbandą.Tak,toprawda:potrafiłdoskonalerozpoznaćludzkiesłabości,wedrzećsięprzezniedownętrza

iwykorzystywaćludzi.Bezwątpieniajestterazwziętymprawnikiemwjednejzdwunastustolic.OwejnocypostanowiłpodrażnićsięzBoom-Sookiem,machającbutelkąsodżuprzedkodakiemześnieżnąpanterą.–Najakogłupiałe–zapytałFang–genomowanotedrapieżniki,żeturyścimoglinaniebezpiecznie

polować?BoleśnieubodłotodumęBoom-Sooka,któryodparłnatychmiast,żepolowałwyłącznienazwierzęta,

którychdzikośćgenomiczniepodkręcano.RazemzbratempodchodzilitępanteręprzezwielegodzinwrezerwaciewDolinieKatmandu,ażwreszcieosaczonezwierzęskoczyłobratudogardła.Boom-Sookpowaliłjejednymstrzałem.Jeszczewpowietrzubełttrafiłbestięwsamooko.FangiMin-Sicprzezchwilęudawali,żesąpełnipodziwu,apotemznowuwybuchliśmiechem.Min-

Sictupałnogamiwpodłogęimówił:–Qrde,weźnieściemniaj,Kim!Fangprzyjrzałsiębliżejkodakowiistwierdził,żechybajestpodrasowanycyfrowo.Boom-Sookzpowagąnamalowałtwarznasyntetycznymmelonie,napisał„Fang”wzdłużmalowanej

brwiiustawiłowocnastercieczasopismprzydrzwiach.Podniósłqszęzbiurka,stanąłprzynajdalszymoknieiwycelował.Fangzamachałrękomaizawołał:„Nie-nie-nie-nie-nie-nie-nie-nie!”,twierdząc,żemelonynierzucą

sięmyśliwemudogardła,jeśliwnienietrafi.Czyli,żeBoom-Sooknieczujedostateczniedużegonapięcia.Kiwnąłnamnie,żebymstanęłaprzydrzwiach.Zrozumiałamjegozamiaripróbowałamodwołaćsiędomojegopodyplomanta,aleFangprzerwałmi,

ostrzegając,żejeśliniezrobię,cokaże,Min-SiczostanietuibędziewydzielałmiMydło.Min-Sicowizrzedłamina:zrozumiałgroźbęFanga.Wbiłmiwrękępaznokcie,zaprowadziłpoddrzwi,włożyłminagłowębiret,narysowałnameloniepyskkotaipostawiłowocnabirecie.–Ijak,Boom-Sook–podpuszczał–dalejtwierdzisz,żenigdyniechybiasz?ZnajomośćBoom-SookazFangiempolegałataknaprawdęnanienawiściipogardzie.–Jasne–odparł.Prosiłammojegopodyplomanta,żebytegonierobił.Boom-Sookpodniósłqszęinakazał,żebymnawetniedrgnęła.Błysnąłstalowygrotbełta.Głupioibezcelowobyłobyumrzećdlazabawychłopców,alefabrykanci

Page 136: David mitchell atlas chmur

niemogądyktowaćwarunqw.Brzękzwalnianejcięciwy,powietrzeprzeciąłświstibełtwbiłsięwmiąższmelona;owocchrupnąłistoczyłsięzbiretu.Min-Siczuśmiechembiłbrawo,mającnadzieję,żerozładujeatmosferę.Ulga,jakąodczułam,pozwoliłamizapomniećoupokorzeniu.–Wcalenietrzebaniewiadomojakiegooka,żebytrafićwwielkimelon–prychnąłFang.–Zresztą,

proszę–uniósłmelon–nietrafiłeśkiciwoczko.–Mango–ciągnął–będziecelemzpewnościądużogodniejszymmyśliwego,którypodobnopotrafitakwiele,prawda?Boom-SookwyciągnąłqszęwstronęFanga,żebysampokazał,jakumiestrzelać;żestrzela

przynajmniejtaksamodobrzeitrafiwmangozpiętnastukroqw.–Niemasprawy.–Fangwziąłqszęikazałmistanąćzpowrotem,gdziestałam.–Proszępana...–zaczęłambłagaćwdesperacji.–Siedźcicho–warknąłBoom-Sook,rysującokonamango.Fangodliczyłkrokiinaciągnąłqszę.ZaniepokojonyMin-Sicostrzegłkolegów,żewrazieśmierciosobnikaexperymentalnegosama

papierkowarobotadoodwaleniamożepotemczłowiekazabić.Fangdługomierzył.Jegorękadrżała.Mangowybuchłoisokzalałścianę.Wiedziałam,żetonie

znaczyło,żemogęjużspokojnieodetchnąć.Fangdmuchnąłnaqszę.–Melonztrzydziestukroqw,mangozpiętnastu...Podnoszęstawkę...śliwkazdziesięciu.–Zaznaczył,

żeśliwkaitakjestwiększaodokapantery,aledodał,żejeśliBoom-Sookchce,możeprzyznać,żeściemnia,izrezygnowaćzpróby.Min-Sicionsamuznająwtedyrozdziałzazamknięty,nacałedziesięćminut.Boom-Sookrozważał,cojestdlaniegoważniejsze–mojebezpieczeństwoczywłasnyhonor.Ułożył

miostrożnieśliwkęnagłowieikazałmibyćabsolutnienieruchomo.Odliczyłdziesięćkroqw,załadowałiwymierzył.Czułamśmiertelnystrach.Gil-Suznowuwalnąłwdrzwi.Idźstąd,myślałam.Nierozpraszajgo...Boom-Sookowichodziłaszczęka,kiedynaciągałqszę.Waleniebyłocorazmocniejsze.FangrzucałprzekleństwaogenitaliachGil-Suiojegomatce.Boom-Sookprzewiercałwzrokiemśliwkęnamojejgłowie.Kostkipalcówcałkiemmuzbielały.Odciosugłowaażmiodskoczyła;bólzatopiłmikływuchu;drzwizamnągwałtownieotworzyłysię

naoścież.Podniosłamwzrok:Boom-Sook,Min-SiciFangmielitakiwyraztwarzy,jakbywdrzwiachstanęłofatum.Przezchwilęciekawośćzagłuszyłanarastającywmojejgłowieprzeraźliwyból.Wprogustałczłowiekzbrodą,zadyszanyiwściekłydogranic.Napłaszczumiałskorupęześnieguilodu.

CzłonekRadyMephi?ProfesorJednomyślności,architektrozwiązaniakwestiiKalifornijskichUciekinierów,odznaczony

przezNeaSoCoprosMedalemzaWybitność,monografTu-FuiLi-Po;CzłonekRadyMephi.Wpierwszejchwiligoniepoznałam.Cośściekałomiposzyiiplecach.Otarłamrękąuchoibólwgryzłsięgłębiej;palcemiałamcałewbłyszczącymszkarłacie.GłosBoom-Sookadrżał:–CzłonqRady,my...AniFang,aniMin-Sicniestaralisięprzyjśćmuzpomocą.CzłonekRadyprzycisnąłdomojejszyi

czystąjedwabnąchusteczkęipoleciłmitrzymaćjązestałymnaciskiem.Zwewnętrznejkieszeniwyjąłpodręcznegosonego.–PanieChang–powiedziałdoaparatuiterazpoznałamwnimsennegopasażera,którytowarzyszyłmi

wpodróżyzChongmyoPlazaosiemmiesięcytemu.Wezwałszybkąpomocmedyczną.

Page 137: David mitchell atlas chmur

Zwróciłsięterazdopodyplomantów,mówiąc,żeRokWężarozpocząłsiędlanichwyjątkowozłąwróżbą.Powiedział,żeMin-SicowiiFangowiradadyscyplinarnaprześlenotęobciążeniową,poczymkazałimodejść.Obydwajukłonilisięiśpieszniewyszli.Min-Siczostawiłpłaszcznatermopolu,aleniewróciłponiego.Boom-Sookwyglądałnaniepocieszonegoiniepomiernieużalającegosięnadsobą.Mójwybawcapozwoliłpodyplomantowipocierpiećjeszczekilkaseqnd,nimzapytał:–Domnieteżzamierzaszztegoczegośstrzelić?Boom-SookKimzobaczył,żeciągletrzymawręqobciążającągoqszęiodrzuciłją,jakbymiałasto

celsjuszy.CzłonekRadyMephizbadałwzrokiemlab,wąchającszyjkębutelkisodżu.Jegouwagęodwróciłaośmionogascenagwałtuw3D.Boom-Sookhisterycznieprzyciskałguzikipilota,upuściłgo,podniósł,nacisnąłSTOP,wycelowałpilotajeszczeraz,dokładniej,nacisnąłSTOP.PozornyspoqjCzłonkaRadybyłzastraszający;profesorchciałusłyszećwyjaśnieniaBoom-Sooka,dlaczegoużywałwydziałowejexperymentalnejfabrykantydoćwiczeniastrzałówzqszy.

Teżjestemciekawjegowyjaśnień.Boom-Sookpróbowałwszystkiego.NiewybaczalnieupiłsięwWieczórSextetu;bardzoniewłaściwie

ustaliłpriorytety;zignorowałsymptomystresu;nierozważniewybrałprzyjaciół;zapędziłsięwpróbachprzywołaniadoporządqaroganckiejfabrykanty;towszystkowinaFanga.Byłtaknieprzekonującywkażdymztychwyjaśnień,kłamałtaknieudolnie,żesamsiebiezdradził.PanChangprzybyłzmedboxem,wysprejowałmiucho,przyłożyłkoagulantizakleiłopatrunkiem.

Podyplomantzapytał,czyuchomisięzagoi.WodpowiedziCzłonekRadyMephiodparł,żepracanaddoktoratemBoom-Sookazostajezakończona.Ex-podyplomantzbladłzprzerażenia,gdydotarłydoniegokonsekwencjetego,cosięstało.PanChanguścisnąłmiserdeczniezalanąkrwiąrękęipowiedział,żemamoderwaneucho.Medyk

wymienijejutrorano.Oczamiwyobraźniwidziałamjuż,comnieczekazestronyBoom-Sooka,gdytylkozostaniemysami,alepanChangpowiedział,żerazemzCzłonkiemRadyMephiodwioząmniedonowegodomu.Miałamwyjśćrazemznimi.

Musiałociętobardzoucieszyć.Tak,alechodziłoteżomojegosonego.Jakgomiałamzesobązabrać?Nieprzychodziłmidogłowy

żadenplan,więcpotulniekiwnęłamgłową,wnadziei,żemożezdołamgoodzyskaćwczasiePrzerwySextetalnej.

JakCzłonekRadywytłumaczyłprzyjściecizpomocąwsamąporę?Niepytałam;mójwybawcawyjaśniłmitodopieropóźniej.Mojąuwagępochłaniałyspiralneschody

doholuwejściowego;schodzićjesttrudniejniżwchodzić.Wirująceifalującepłatkiśniegurozbijałysięoszybęwholu.PanChangmiałdlamniepłaszczzkapturemiparęskejtnajqw.CzłonekRadyMephizhumorempochwaliłpanaChangazadoskonaływybórwzoruwpaskizebry.Pan

Changodrzekł,żepaskizebrybyłytejzimybardzoenvoguewnajbardziejstylowychdzielnicachLhasy.CzłonekRadyMephipowiedział,żezostanęprzewiezionanaWydziałJednomyślnościnazachodnim

krańcukampusu,przepraszając,żepozwolił„tymtrzemtchórzomzegzeqtywy”igraćzmoimżyciem.Pogodauniemożliwiłaszybsząinterwencję.Niebyłampewna,jakmamodpowiedzieć,więcpotulnie,jakdobrzewyorientowanafabrykanta,odrzekłam:–Tak,proszępana.ChodnikiidziedzińcekampusuzapełniałytłumyświętująceWieczórSextetu.PanChangnauczyłmnie,

jakszuraćnogamipoziarnistymlodzie,żebyniestracićprzyczepności.Płatkiśnieguosiadałyminarzęsachiwdziurkachodnosa.Kiedyspoglądałamwniebo,czułam,żelecęwgórę.Bitwynaqlkiśnieżneustawały,gdyzbliżałsięprofesorMephi;walczącestronykłaniałymusię.Ukrytapodkapturemrozkoszowałamsięwłasnąanonimowością.

Page 138: David mitchell atlas chmur

Przechodzącprzezdziedziniec,usłyszałammuzykę.Nieżadnąreklawizjęiniepop-song,aledźwięk,czysty,powracającyechem.CzłonekRadyMephizauważył,jakmnietozafascynowało,iobjaśnił,żetoludzkichór.Zatrzymaliśmysięnaminutę,żebysięwsłuchać.Dwóchegzekwerówprawa,trzymającychstrażprzyWydzialeJednomyślności,zasalutowałoiwzięło

odnaspłaszcze.Bogactwotegobudynqbyłodlamnieczymścałkowicienowym;jegowyposażeniebyłorówniewystawne,jakwnętrzeWydziałuPsychogenomikispartańskie.WzdłużwyłożonychchodnikiemkorytarzywisiałyrzędylusterzepokiDzongIla,stałyurnykrólówSillii3DbohaterówJednomyślności.CzłonekRadyMephiwymieniałpokoleiichimiona.Wwindzieznajdowałsiękandelabr,któryrecytowałKatechizmyJednomyślności,aleCzłonekRadyMephipowiedziałmu,żebybyłcicho.Windaotworzyłasię,ukazującleżącylekkoponiżejjejpoziomuprzestronny,tonącywpółmroq

apartament,jakbywyjętyzjednejzreklawizjidlawyższychwarstw.Ogieńw3Dmigotałwcentralnymkominq,awoqł,magnewitując,unosiłysięmeble.PrzezdwieścianyzlustrzanegoszkłaroztaczałsięoszałamiającywidoknaWspółmiasto,przesłoniętejasnąmgiełkąpadającegośniegu.Nawewnętrznychścianachwisiałyobrazy.ZapytałamCzłonkaRady,czytojegogabinet.–Mójgabinetjestpiętrowyżej–odparł.–Tojesttwójnowydom.PanChangkiwnąłgłowąiporadził,żebymzaprosiłagości,byusiedli.PokorniepoprosiłamCzłonkaRadyMephiegoowybaczenie;nigdywcześniejniemiałamgości,więc

mojemanieryniebyłyzbytwyszukane.MagnewitacyjnasofazakołysałasięlekkopodciężaremCzłonkaRady;powiedziałmi,żejegosynowa

specjalniedlamniezmieniławystrójwnętrza.WybrałapłótnaRothkownadziei,żewprowadząreflexyjnynastrój.–Tokopieoryginałówmoleqłapomoleqle–zapewnił,choćniemiałampojęciacotojest„Rhotko”–

mimożeniektórzysązdania,żewnaszymświecieniezachowałsięanijedenoryginał.Wstyluartystypobrzmiewachybaechotwojegowłasnegopołożenia,Sonmi~451;malowałtak,jakświatmusząwidziećniewidomi.

Oszałamiającywieczór–najpierwqsze,azarazpotemhistoriasztuki...Wrzeczysamej,alewieczórsięnatymnieskończył.Profesorwyrzucałsobie,żeniedostrzegłmojego

potencjału,gdyjechałzemnąfordemzChongmyoPlaza.–Zakładałem,żebyłaśzwykłympółpodniesionymexperymentem,skazanymnaumysłową

dezintegracjęwciągukilqtygodni.Jeślimniepamięćniemyli,nawetsięzdrzemnąłem.Mamrację,panieChang?Proszępowiedzieć,jakbyło.ZeswegostanowiskaprzywindziepanChangpotwierdził,żejegopanpozwoliłwczasiepodróży

odpocząćzmęczonymoczom.CzłonekRadywzruszyłramionami.–Napewnocałyczaszastanawiaszsię,cotakiegozrobiłaś,żesiętobązainteresowałem,Sonmi?Jegosłowabrzmiały,jakznaczącyuściskręki;„nopokażsięjuż,wiem,żetamjesteś”.Albojak

pułapka.Udałamgrzeczneniezrozumienie.ZwyrazutwarzyMephiego,świadczącego,żeczułsięwspółwinny,zrozumiałam,żeniemamizazłe

mojejostrożności.Powiedział,żewTaemosanstudiujetrzynaścietysięcystudentów,którzywkażdymsemestrzegenerująponaddwamilionybibliotecznychzamówień.Wwiększościprosząopodręcznikiiartyqłyzwiązanezprogramemqrsów.Resztazamówieńdotyczywszystkiego–odnieruchomościdoqrsówgiełdowych,odsportowychfordówdosteinweyów,odjogipoptakiwklatkach.–Chodzioto,Sonmi,żedopieroczytelnikoprawdziwieeklektycznychzainteresowaniachrobi

głównemubibliotekarzowitrochęzachodu,bowtedybibliotekarzmusimniepowiadamiać.Profesorwłączyłpodręcznegosonegoiodczytałmojąlistęzamówieńtextówdościągnięcia.18

SzóstegoMiesiąca,Gilgamesz2SiódmegoMiesiąca,PamięciIreneoFumesa;1DziewiątegoMiesiąca,ZmierzchcesarstwarzymskiegoGibbona.CzłonekRadyminęmiałniemaldumną,atwarzrozświetlała

Page 139: David mitchell atlas chmur

mufiołkowapoświatasonego;11DziesiątegoMiesiąca,bezpardonowewyszukiwaniemateriałównatematrakazjadającegonaszeukochanekorpokratyczneciało,Unii.–Takwielkigłódalternatywnychokresów,miejscorazidei–ciągnął–alarmujego,jakoczłowieka

Jednomyślności,oobecnościwewnętrznegoemigre.EmigrestacystanowiąniezwykleobiecującymateriałdlaagentówJednomyślności.Mój„gość”wyjaśnił,żezidentyfikowałgłodnegowiedzywłaścicielasonegojakoNunHel-Kwona,

geotermistęzzasypanegośniegiemOnsöng,któryzimąprzeddwomalatyzginąłwwypadqnanartach.CzłonekRadyMephiwyznaczyłzdolnemudyplomantowizadaniedladetektywawstarymstylu–miałwytropić,ktoukradłsonego.Obserwacjae-wavemnamierzyłareceptorsonegowlabieBoom-Sooka;aleabsolutnieniktbynieuwierzył,żetoBoom-SookpochłaniałWittgensteina.Zatemsześćtygodnitemu,wczasiezaciemnienia,studentMephiegowszczepiłmikrookowkażdegosonegowpokoju.–Następnegodniaodkryliśmy,żenaszposzukiwanydysydenttonieczystokrwisty,lecznajwyraźniej

pierwszaznananaucestabilizowanapodniesiona,usługującasiostrasłynnejYoony~939.Mam,Sonmi,pracętrudnąiniebezpieczną,alenudną?O,nie.

Niebyłopocozaprzeczać.Niebyło.MephitonieRhee.SłuchałamopowieściMephiegoomiędzywydziałowychsporach,które

wybuchły,gdyzgłosiłodkrycie.Korpokracistarejszkołychcielimnieeutanazowaćjakoodstępczynię;psychogenomiścichcielipoddaćmniecerebralnejwiwisekcji;MarketingchciałmnieupublicznićjakoexperymentalnyprzełomdokonanyprzezUniwersytetTaemosan.

Oczywiście,żadneznichniedopięłoswego.Nie.Jednomyślnośćzaproponowałakompromis:pozwolonomikontynuowaćwłasnekształcenie

iobserwowanomnienaodległość,jakzachowujęsię,mająciluzjęwolnejwoli–dotąd,ażzostanieosiągnięteporozumieniecododalszegopostępowania.JednakżeBoom-SookzeswojąqszązmusiłJednomyślnośćdoszybszejinterwencji.

WięccoCzłonekRadyMephizamierzałterazztobązrobić?Ułożyćramywzględnegokompromisumiędzywszystkimizainteresowanymistronami,którechciały

wykroićzemniejakiśkawałekdlasiebie;apotemwprowadzićtenkompromiswżycie.Korporacjewydałyjużbezefektówmiliardydolarówwprywatnychlabach,byosiągnąć...poprostuto,czymjestemja.Żebyzadowolićgenomistów,całyszeregwybranychnaukowcówzwieludziedzinmiałprzeprowadzićnamniezłożonebadania.Pamiętam,jakMephi,przesuwającdłońmimiędzypłomieniami3D,zapewniałmnie,żebadaniateniebędąuciążliweanibolesneiniepotrwajądłużejniżtrzygodzinydziennieprzezokresdziesięciudni,codrugidzień.AbyzdobyćpoparcieRadyTaemosan,dostępdobadańzostaniewystawionynaaukcję;miałamzdobyćmnóstwodolarówdlamoichnowychpanów.Abyuciszyćortodoxyjnychkorpokratów,podniesionafabrykantamiałazostaćokreślonajakokolejnyniestabilnyexperyment,graniczącyzumysłowąentropią;wtensposóbAbolicjoniściiUnianiemogliliczyćnakoniatrojańskiego,nasymbol,namęczennika.

CzywtymrównaniuznalazłosięmiejscedlazainteresowańSonmi~451?Uniwersytetmiałwpisaćmnienalistęstudentówjakopoczątqjącą.MianoteżwszczepićmiDuszę,

żebymmogłaswobodnieporuszaćsiępokampusie.CzłonekRadyMephiobiecałnawet,żesambędziemnieuczył,zawszeilekroćznajdziesięwkampusie.Wyjąłrękęzpłomieniiobejrzałpalce.–Tylkoświatło,bezciepła.Młodzieżnieodróżniłabydzisiajprawdziwychpłomieni,nawetgdybyich

akademikistanęływogniu.–Powiedział,żebymmówiładoniego„panieprofesorze”,zamiast„proszępana”.

Page 140: David mitchell atlas chmur

Jednegotylkonierozumiem.JeżeliBoom-SookKimbyłażtakimleniemibufonem,jaktosięstało,żesięgnąłponajintensywniejposzukiwanyskarbpsychogenomiki–postabilnepodniesienie?Hae-JooImwyjaśniałtotak:agent,któregoBoom-Sookwynająłdoskompilowaniamudoktoratu,

trafiłnaświetneźródło.UchodźcapracującywInstytucieBajkalskim,YusufSulejman,napisałdoktoratBoom-Sookapiętnaścielattemu.ExtremiściAbolicjizabijaliwtedygenomistównaSyberiiiSulejmanrazemztrójkąswoichprofesorówwyleciałwpowietrzewwybuchupodłożonejpodfordabomby.PonieważBajkałtozawszeBajkał,aSulejmanbyłimigrantemzeStrefyProdukcji,jegobadaniależałygdzieśzapomniane,ażtrafiłnanieopłaconyprzezBoom-Sookamagikoddoktoratów.AgentównawiązałkontaktzkorporacjąPapaSong,bydodaćformułępodniesieniadonaszegoMydła.Yoona~939byłaosobniczkąpodstawową,jabyłamzmodyfikowanąosobniczkązastępczą.JakmówiłHae-Joo,jeżeliwydajemisiętoniewiarygodnie,powinnampamiętać,żedowieluwydarzeńoogromnejwadzewhistoriinaukidoszłonasqtekrównienieprawdopodobnegosplotuwypadqw.

ABoom-Sookprzezcałyczasnicniewiedziałowrażeniu,jakierobiłjegodoktorat?Tylkoidiota,którynigdywżyciuniezatkałpalcempipetyiniemiałwręqpłytkiPetriego,mógł

dokońcaniezdawaćsobieztegosprawy,aleBoom-SookKimbyłtakimidiotą.Możetowcaleniebyłprzypadek.

JakpodobałocisięnoweżycienaWydzialeJednomyślności?Jakpamiętasz,zostałamprzeniesionawWieczórSextetu,więcmiałamprzedsobąsześćspokojnych

dni,zanimnoweżyciemiałorozpocząćsięnadobre.UbiegłorocznySextetbyłnajmroźniejszyodlatczterdziestych.Tylkorazprzespacerowałamsiępooblodzonymkampusie;genomowanomnietak,abymczułasiędobrzewciepłychbarach.ZpowoduzimywdolinieHan,naTaemosanbolałymniesqraipłuca,więccałesześćdnispędziłamwswoimmieszkaniunanauce.WNowyRokobudziłamsiępozaciemnieniuiznalazłamtrzyprezenty.Gwiazdęnaobrożę,mojątrzecią;starego,obtłuczonegosonego,któregodałmiWing~027,sprowadzonegozbyłegolabuBoom-Sooka;ixiążkę,którejtytułmogęjużterazprzeczytać:BaśnieChristianaAndersena.OtworzyłamjąipoznałamXięgęŚwiatanaZewnątrzYoony.PrzeczytałamjąoddeskidodeskiipomyślałamomoichsiostrachwcałejNeaSoCopros,radującychsięCeremoniamiGwiazd.Oszczęśliwychdwunastogwiezdnych,którebędąodjeżdżaćdoUniesienianaHawajachjużdzisiajrano,gdyżspłaciłyInwestycję.Takbardzopragnęłam,żebyYoona~939mogłapójśćzemnąnamójpierwszywykładDrugiegoDnia.

Boleśniemijejbrakowało.Braqjemijejdodzisiaj.

Twójpierwszywykładbyłnajakitemat?NatematBiomatematykiSwantiego.Alepierwsząprawdziwąlekcjąbyłoupokorzenie.Przez

rozmokłyśniegszłamdosaliwykładowejukrytapodkaptureminiezauważana.Alekiedyzdjęłamwkorytarzupłaszcz,mojatwarzSonmiwzbudziłazdziwienie,apotemskrępowanieiniepoqj.Gdyweszłamdosaliwykładowej,zapanowałapełnaniechęcicisza.Nietrwałajednakdługo.–Yo!–wrzasnąłjakiśchłopak–Razgorącyżeń-szeń,dwadogburgery!Salazatrzęsłasięześmiechu.Niejestemgenomowana,bysięrumienić,alepodskoczyłomitętno.

Zajęłammiejscewdrugimrzędzie,gdziesiedziałydziewczęta.Ichprzywódczynimiałaszmaragdowezęby.–Tonaszrząd.Idźdotyłu.Śmierdziszmajonezem.Posłuchałam.Dostałamwtwarzpapierowąstrzałką.–Ej,fabrykanta,janiewydajęhamburgerówwtwoimbarze,totyminiezajmujsaliwykładowej!Jużchciałamwyjść,kiedychudajakpająkdrChu’anpotknęłasię,gdywchodziłanakatedrę,iupuściła

notatki,dającsygnał,żewykładwłaśniesięzaczyna.Zcałychsiłstarałamsięsqpić;znałamteorie

Page 141: David mitchell atlas chmur

Swantiego,alenieichzastosowanie.PojakichśpiętnastuminutachdrChu’anpowiodławzrokiempostudentachiwtedymniedostrzegła;urwaławpółzdania.Studencizorientowalisiędlaczego.DrChu’anzmusiłasię,żebyprowadzićwykładdalej.Jazmusiłamsię,byzostaćnamiejscu.Brakowałomiodwagi,żebypodkoniecwykładuzadawaćpytania.Nazewnątrzznalazłamsiępodostrzałemwyzwiskizłośliwychuwag.

CzyprofesorMephiwiedziałonieprzyjemnościachzestronystudentów?Tak.Profesorzapytał,czywykładprzyniósłmijakieśkorzyści;wodpowiedzizdecydowałamsię

na„byłpouczający”izapytałam,dlaczegostudencitakźleomniemyśleli,skoroniczymichnieobraziłam.Zapytał,dlaczegoosobnikdominowany,któryzdobywawiedzę,budziniepoqjwkażdymdominującym.Nieśmiałamwymówićsłowa„przewrót”iwybrałamokrężnądrogę.–Możeróżnicemiędzywarstwamispołecznymiwynikająniezgenomikiczywrodzonejdoskonałości,

aninawetniezdolarów,leczzróżnicywposiadanejwiedzy?Profesorzapytał,czytoabynieznaczy,żecałaPiramidastoinabardzochybotliwejpodstawie.Wyraziłamobawy,żetakipoglądmógłbyzostaćuznanyzapoważneodstępstwo.Mephiwydawałsięzachwycony.–Apomyśltak:fabrykancitolustra,trzymaneprzedsumieniemczystokrwistych;to,cownichwidzą,

brzydziich.Więcwinąobciążająlustra.Zapytałam,kiedyczystokrwiścimogązacząćobciążaćsiebiesamych.Memphiodparł:–Jakdowodzihistoria,dopierowtedy,kiedysięichdotegozmusi.Zdałamsobiesprawę,żemamjużdosyćzimy.–Cosięwtedystanie?Profesorzakręciłstarymglobusem.–JutrodrChu’anbędziemiaładrugączęśćwykładu.

Powrótnasalęwykładowąmusiałwymagaćodwagi.Poszłamtampodeskortąegzekweraprawa.Tymrazemniktnierzucałwmojąstronęobelg.Egzekwer

zwróciłsięzuprzejmązłośliwościądodziewczątwdrugimrzędzie.–Tojestnaszrząd.Dlawasjesttrochęmiejscaztyłu.Dziewczynysięwyniosły,alenieczułamsiędobrze:wygrałichstrachprzedJednomyślnością,anie

to,żemniezaakceptowały.DrChu’anbyłatakzdenerwowanaobecnościąegzekwera,żejąkałasiętylkocichoprzezcaływykładianirazuniespojrzałanastudentów.Uprzedzeniejestjakwiecznazmarzlina.

Miałaśodwagępójśćjeszczenajakieśwykłady?Najeden,natematPodstawLööwa.Poszłambezeskorty,bowolałamobelgiodnoszeniazbroi.

Przyszłamwcześniej,zajęłammiejscezboqiustawiłamwizornazapełniającąsięsalę.Studencitraktowalimnienieufnie,aleniktnierzucałwemnieqlkamipapieru.Dwajchłopcyzprzedniegorzęduodwrócilisięwmojąstronę.Natwarzachmieliszczerezaintrygowanie,aleiobawę.Jedenznichzapytał,czynaprawdęjestemjakimśsztucznymgenialnymumysłem.–„Genialny”tosłowozbytwielkiejwagi,żebygonadużywać–odrzekłam.Gdyusłyszeliusługującą,któramówi,obydwajniemogliwyjśćzezdumienia.–Tomusibyćchybaprawdziwepiekło,kiedyinteligentnyumysłjestuwięzionywsłabymciele,

genomowanym,byusługiwaćinnym.Odpowiedziałam,żeprzywiązałamsiędomojegociała.Tymrazem,gdywychodziłamzsalipowykładzie,rzuciłsięnamniepięćdziesięciogłowysmokpytań,

Page 142: David mitchell atlas chmur

walkmanówzmikrofonamiifleszynikonów.ZktóregoPapaSongutuprzyjechałam?KtomniezapisałnaTaemosan?Czynaprawdędoznałampodniesienia?Jak?Czytakich„mnie”jestwięcej?CzysłyszałamoYoonie~939?Iletygodnimamjeszczeprzedsobą,zanimmojepodniesienieulegniedegeneracji?CzyjestemAbolicjonistką?Czymamchłopaka?

Mediawpuszczononapaństwowyuniwersytet?Nie,aleMediaoferowałynagrodyzaartyqłyiprogramyoSonmizTaemosan.Naciągnęłamkaptur

ipróbowałamsięprzepchnąćzpowrotemnaWydziałJednomyślności,alenapierającytłumbyłtakgęsty,żestrąconomójwizor,amnieprzewrócononapodłogęimocnopoobijano,zanimdwóchegzekwerówwcywilnychubraniachzdołałoewaqowaćkorytarz.ProfesorMephiwyszedłminaspotkaniewholuwejściowymJednomyślności,mruczącpodnosem,żebyłamzbytwartościowa,żebymsięwystawiałanażerżądnejsensacjihałastrze.Energicznieobracałnapalcupierścionekzkamieniemdeszczowym;potymzawszemożnabyłopoznać,żejestspięty.Uzgodniliśmy,żewykładybędądlamniecyfrowanenasonym.

Jakwyglądałyexperymenty,którymzostałaśpoddanaranonastępnegodnia?Codziennieprzypominałymiomojejrzeczywistejpozycji.Gdyspoglądamwstecz,pamiętampoczucie

wyobcowania,jakiecierpiałaYoona~939,kiedyzamknęłasięwsobie.Pocobyłamicałatawiedza,samasobiezadawałampytanie,jeśliniemogłamwykorzystaćjejdopoprawywłasnegobytu?Widziałam,jakiponuryobrazsięrysował.Jakzmojąwiedząmiałabympasowaćdoresztysióstr,gdydołączędonichwUniesieniuzadziewięćlatidziewięćgwiazd?Czyamnezjadywymazałybyto,codotegoczasuwiedziałabymjużoświecie?Czytegobymchciała?Siedziałamgodzinami,nieprzewinąwszyanijednejstronynasonym.Wszystko,cowciągutygodnia

przeczytałam,tobaśńMałaSyrenkawXiędzeŚwiatanaZewnątrzYoony,mrocznytraktatobraqprzynależnościdowspólnotyiwyobcowaniu.NadszedłCzwartyMiesiąc,aznimpierwszarocznicamojejbytności–mnie,dziwacznejosobniczki–wTaemosan.Wiosnanienapełniałamnieradością.„Mojaciekawośćzanika”,powiedziałamprofesorowiMephipodczasseminariumoThomasiePainie.

MiałotomiejscewpewienpogodnyPierwszyDzień.Przezotwarteoknowpadałyodgłosymeczubejsbolowego.Mójmentorodrzekł,żemusimynatychmiastodkryćźródłaowejchoroby.Bąknęłamcoś,żeczytanietonieprawdziwawiedza,żeprawdziwawiedzabezdoświadczeniajestjak

pożywieniebezżadnychwartości.–Powinnaświęcejwychodzićnazewnątrz–zauważyłprofesor.

Zpowrotemnawykłady?Naterenkampusu?CzydoWspółmiasta?DziewiątegoWieczorudomojegomieszkaniawjechałwindąmłodypodyplomantimieniemHae-Joo

Im.Zwracającsiędomnie„pannoSonmi”,wyjaśnił,żeprofesorMephipoprosił,by„podniósłmnienaduchu”.ProfesorMephidzierżyłwswymręqwszechwładzęnadjegoprzyszłością,dlategoteżsiętuzjawił.–Żartuję–dodał.Zapytałpotem,czygopamiętam.Pamiętałam.Jegowłosy,wtedyczarne,terazmiałybarwękasztanowąibyłyostrzyżoneprawieprzy

samejsqrze,abrwimiałwyciętewzygzaki,choćprzedtembyłynormalneibezżadnychozdób;alebyłtymsamymżylastymkolegąBoom-Sookazeszkołyśredniej,któryprzyniósłwieśćośmierciWinga~027zrąkidiotyMin-Sica.Rozejrzałsiępomoimapartamencie.–No,trochęprzebijanoręBoom-SookKima.Zmieściłobysiętuwśrodqcałemieszkaniemojej

rodziny.Przytaknęłam:aparatamentbyłniezwykleprzestronny.

Page 143: David mitchell atlas chmur

Zapanowałacisza.Hae-JooImzaproponował,żezostaniewwindzie,dopókiniezechcę,żebyjużsobieposzedł.Kolejnyrazprzeprosiłamzamójbrakobyciaizaprosiłamgodośrodka.Zdjąłnajki,mówiąc:–Przepraszamzamójbrakobycia.Zadużomówię,kiedyjestemzdenerwowany,igadamwtedy

głupoty.O,znowu.Mogęwypróbowaćmagnewitacyjnyszezlong?„Tak”,powiedziałam,izapytałam,dlaczegosięprzymniedenerwuje.„Tooczywiste”,odparł.BowyglądamjakzwykłaSonmizbylebaru,akiedyotworzęusta,zamieniam

sięwdoktorkęfilozofii.Podyplomantusiadłnaszezlonguzeskrzyżowanyminogamiizacząłsiębujać,przesuwającrękąprzez

polemagnetyczne.Wyznał:–Jakiśgłoswgłowiemówimi:„Pamiętaj,tadziewczynatoprzełomowapostaćwhistoriinauki.

Pierwszastabilniepodniesionafabrykanta!Uważaj,comówisz!Mówsamemądrości!”.Więcoczywiście,jakstwierdził,wygłaszasamebzdury.Zapewniłamgo,żeczułamsiębardziejjakexperymentalnaosobniczka,niżjakprzełomowapostać.Hae-Joowzruszyłramionami,odrzekł,żezdaniemprofesoradobrzebymizrobiłwieczórwmieście,

izuśmiechemzamachałPierścieniemDuszy.–NakosztJednomyślności.Juhuu!Bezograniczeń.Jaksięchceszzabawić?Przeprosiłam,aleniemiałampojęcia,jaklubięsiębawić.Nodobrze,badałHae-Hoo,corobię,żebysięodprężyć?–Gramwgozmoimsonym–powiedziałam.–Żebysięodprężyć?–zapytałzniedowierzaniem.–Iktowygrywa,tyczysony?–Sony–odparłam–jakinaczejmiałabymsięnauczyćgraćcorazlepiej?–Czylizwycięzcy–zastanawiałsięHae-Joo–sątaknaprawdęprzegranymi,boniczegosięnieuczą?

Tokimbyliwtakimrazieprzegrani?Zwycięzcami?Niewiedziałam,czymówipoważnie.Odrzekłam:–Jeśliprzegranimogąwykorzystać,czegoucząichprzeciwnicy,totak,przegranimogązczasemstać

sięzwycięzcami.–WielkaKorpokracjo–Hae-Joowziąłgłębokioddech–chodźmysięzabawić.

Nieirytowałcięnapoczątq?Zpoczątqirytowałmnienawetbardzo,alemówiłamsobie,żepodyplomantjestprzepisanąprzez

profesoraMephireceptąnamojąprzypadłość.Pozatym,Hae-Jooczyniłmitęuprzejmośćizwracałsiędomniejakdo„osoby”,inawetYoona~939nierozmawiałazemnątakspontanicznie.Zapytałamgo,conormalnierobiwDziewiąteWieczory,kiedyniejestzmuszanydoopiekinadcennymiosobniczkami.Hae-Joouśmiechnąłsiędyplomatycznieiodparł,żeludziezwarstwyMemphiegoniemusząnikogo

zmuszać,poprostuproponują.Powiedział,żewDziewiąteWieczoryzwyklechodziłzkolegamidokantynyalbodobaru,albo–jeślimaszczęście–clubbingujezdziewczyną.Niebyłamjegokolegąiniedokońcabyłamdziewczyną.Zaproponowałpójściedogalerii,żeby„zakosztowaćowocówzdrzewaNeaSoCopros”.Aczyniebędzieskrępowany,zapytałam,gdyzobaczągozSonmi?Mogłamzałożyćczapkęiokręcić

sięmnóstwemszali.Hae-Joozaśmiałsię,powiedział,żebymwłożyłacokolwiek,wczymbędziemiwygodnie,izapewnił,

żedużoszybciejwtopięsięwtłumwmieścieniżnasaliwykładowej.Taxówkastoiprzedwejściem,aonbędzieczekałwlobby.

BałaśsięwyjechaćpozaTaeomosan?

Page 144: David mitchell atlas chmur

Trochętak.Hae-Jooodwracałmojąuwagę,opowiadającomijanychbudynkach.Mówiłtaxówkarzowi,żebyjechałobokPomnikaUpadłychPlutokratów,woqłpałacuKyöngbokqng,przezAlejęDziesięciuTysięcyReklawizji.KierowcabyłczystokrwistymzBangladeszuizacierałręce,liczącnaniezłyrachuneknakosztkorporacji.–IdealnywieczórnaXiężycowąWieżę,proszępana–rzuciłmimochodem,aHae-Joozmiejscasię

zapalił.Spiralnadrogapięłasięnaszczytolbrzymiejpiramidy,wysoko,wysokoponadosłony,wysokoponad

wszystko,pozamonolitycznymigmachamikorporacji.ByłeśkiedyśnaXiężycowejWieży,Archiwisto?

Nie,nigdy,nawetwdzień.My,mieszkańcy,przeważniezostawiamyWieżęturystom.Idźtam.ZdwieścietrzydziestegoczwartegopiętraWspółmiastobyłomgłązxenonu,neonu,ruchu,

dwutlenqwęglaiosłon.„Gdybynieszklanakopuła”,powiedziałHae-Joo,„wiatrnatejwysokościporwałbynaswgórę,jakzerwanezesznurkalatawce”.Pokazywałpalcemróżnewypukłościwkrajobrazieisłynnemiejsca;oniektórychznichsłyszałamalbowidziałamjewreklawizji,czyw3D.ChongmyoPlazabyłaukrytazajednymzmonolitów,alejejstadionbyłwidoczny:otwarteoko,błękitnejakniebozadnia.TejnocylunarnymsponsorembyłSeedCorp.OlbrzymiprojektornadalekiejFudżinonstopwyświetlałnatarczyXiężycareklawizję;pomidorywielkiejakgłówkiniemowląt;kremowekostkikalafiora;korzonkilotosubezdziurek;dymkisłowne,wydmuchiwanejakbalonikizkształtnychustLogomanaSeedCorpu.Gdyschodziliśmy,taxówkarzwpodeszłymwieqopowiadałoswoimdzieciństwiewdalekim

WspółmieściezwanymMumbajem,terazzalanymwodą,gdzieXiężycanigdynieprzesłaniałareklawizja.Hae-Jooodparł,żewidokXiężycabezreklawizjichybabygoprzeraził.

Doktórejgaleriiposzliście?DoWangshimni.Pomyślałam,żetakagaleriatojakencyklopediastworzonaniezesłów,lecz

zprzedmiotów.Godzinamiwskazywałamróżnerzeczy,aHae-Jooodpowiadał:maskizbrązu,zupyzptasichgniazdwproszq,usługującefabrykanty,złotesuzuki,filtrypowietrza,kwasoodpornekwefy,modele-wyrocznieUkochanegoPrzywódcyistatuetkiUrodzonegoPierwszegoPrzewodniczącego,perfumyzesproszkowanychklejnotów,szalezperłowegojedwabiu,mapywczasierzeczywistym,artefaktyzpustkowi,programowalneskrzypce.Hae-Joopokazałmiaptekę:zpaczuszkamipigułeknaraka,aids,alzheimera,ołowicę;naotyłość,naanorexję,nałysienie,nanadmiarowłosienia,naentuzjazm,naponurość,uanynastarzeniesię,lekarstwananadużywanieuan.Wybiłagodzinadwudziestapierwsza,amynieprzeszliśmynawetjednejdziesiątejzwykłejalejki.Jak

bardzociwszyscykonsumencirwalisię,żebyqpować,qpować;jakwielokomórkowagąbkapopytu,którawsysatowaryiusługiodkażdegosprzedawcy,zkażdejkantyny,baru,sklepuizakątka,awzamianwyciekajązniejdolary.Hae-Joozaprowadziłmnienastylowypodestzkawiarnią.Dlasiebieqpiłstyroqbekstarbaxa,adla

mnieaquę.Wyjaśnił,żezgodniezUstawąoWzbogacaniu,konsumencimusielicomiesiącwydaćustalonesumydolarów,wzależnościodswojejwarstwy.Gromadzeniedolarówjestprzestępstwemwymierzonymwkorpokrację.Jużtowiedziałam,alenieprzerywałam.Mówił,żejegomamęzwykleonieśmielająnowoczesnegalerie,więcprzeważnieonsamwyrabiaustalonenormywydatqw.Poprosiłam,żebyopowiedział,jaktojestmiećrodzinę.Podyplomantuśmiechnąłsięizmarszczyłbrwi.–Rodzinatoniezbędnaqlaunogi–zwierzyłsię.–Hobbymojejmamytokolekcjonowaniedrobnych

przypadłościiwszelkichnanielekarstw.OjciecpracujewMinisterstwieStatystyki,padaprzed3Diśpijakzabity.Jakwyznał,obydwojebylinaturalniepoczęci;sprzedalilimiturodzeńdrugiegodzieckaiwydali

Page 145: David mitchell atlas chmur

dolarynapoddanieHae-Jooodpowiedniemugenomowaniu,copozwoliłomustaraćsięowymarzonąkarieręwJednomyślności.ChciałbyćwJednomyślności,odkądzobaczyłw3Ddisnejaoegzekwerach.Otwieraniedrzwikopniakiem,dladolarów,wydawałomusięfajnymsposobemnażycie.Powiedziałam,żerodzicemusieligobardzokochać,żebyzdobyćsięnatakwielkiepoświęcenie.Hae-

Joozauważył,żeichemeryturabędziezależećodjegopensji.Zapytałpotem,czywyrwaniemniezPapaSonguiprzeniesieniedolabuBoom-Sookaniebyłodlamniewstrząsemwręczsejsmicznym?Czynietęskniłamzaświatem,dojakiegozostałamgenomowana?Odparłam:–Fabrykantyorientowanesątak,byzaniczymnietęsknić.Naciskałdalej:aleprzecieżwzniosłamsięponadwłasnąorientację.Powiedziałam,żemuszętoprzemyśleć.

Spotkałycięjakieśnegatywnereakcjezestronykonsumentówwgalerii?JakoSonmiznajdującąsiępozaPapaSongiem?Byłotamwielufabrykantów:tragarzy,domowychsłużącychisprzątaczy.Niewyróżniałamsięażtak

bardzo.Chwilępóźniej,kiedyHae-Jooposzedłdohigienera,dostałamkolejnąwskazówkę,dlaczegoniktnieoburzałsiętamtak,jakstudenciwkampusie.Piegowatakobietaocerzenastolatki,leczooczach,którezdradzałyjejprawdziwywiek,przeprosiła,żemiprzeszkadza.–Wyszuqjęnowinkimodydlamediów–powiedziała.–JestemLily.Szpiegowałamcię!–

Zachichotała.–Alekobietaztwojąodwagą,twoimizdolnościami,aprzedewszystkimztwojąumiejętnościąprzewidywania,kochanie,musibyćnatoprzygotowana,prawda?Byłambardzozmieszana.Powiedziała,żebyłampierwsząkonsumentką,jakązna,któraposzłanacałośćizrobiłasobie

twarzeźbęnaznanąusługującąfabrykantę.–Dlaniższychwarstw–powiedziałazcałąpowagą–będzietopewniegestodwagi,dlamnieto

absolutniegenialne.Potemzapytała,czyzgodziłabymsięzostaćmodelkądla„obsceniczniestylowegopisma3D”.Dostanę

zatosumypoprostustratosferyczne,zapewniała,koledzymojegochłopakabędąwićsięzzazdrości,akobietyzazdrośćumężczyznlubiątaksamo,jakdolarywDuszach.Podziękowałamjejiodmówiłam,dodając,żefabrykantyniemająchłopaqw.Uśmiechnęłasię

pobłażliwie,badająckażdyrysmojejtwarzy,ibłagała,żebymzdradziłauktóregotwarzeźbiarzająrobiłam.–Muszęwiedzieć,którytotakifachowiec.Prawdziwyminiaturysta!–Poopuszczeniuwylęgarniipoorientowaniu–powiedziałam–całeżyciespędziłamzaladą

wPapaSongu,więcnigdyniepoznałammojegotwarzeźbiarza.Redaktorkaodmodyzaśmiałasięzdowcipu,alewśmiechupobrzmiewałairytacja.

Rozumiem–niemogłauwierzyć,żeniejesteśczystokrwistą?Dałamiswojąwizytówkę,nalegając,żebymtojeszczeprzemyślałaidoniejzadzwoniła.–Takaokazjaniezdarzasiękażdemudziesięćdniwtygodniu.Kiedytaxówkaodwiozłamnie

naWydziałJednomyślności,Hae-JooImpoprosił,żebymodtądzwracałasiędoniegopoimieniu.Przez„panaIma”czułsięjaknajakimśseminarium.Nakonieczapytał,czyjestszansa,żewnastępnyDziewiątyDzieńteżbędęwolna.Powiedziałam,żeniechcę,byspędzałtylecennegoczasunawykonywaniupoleceńprofesora.Hae-Jooprzyznał,żenapoczątqniewiedział,czybędziesiędobrzebawił,aleterazzdecydowaniemu

siępodobało.–Więcmożetopowtórzmy.Powiedziałam:–No,dobrze.

Page 146: David mitchell atlas chmur

Czyliwycieczkapomogłarozprawićsięztwoim...poczuciemnudy?Zrozumiałam,żeśrodowiskokażdejistotyjestkluczemdojejtożsamości,alemojeśrodowisko,

PapaSong,byłokluczem,któryutraciłam.Zdałamsobiesprawę,żechcęodwiedzićdawnąkantynępodChongmyoPlaza.Chybaniepotrafięwytłumaczyćdlaczego,aletakibodziecmożebyćzarazemtrudnydookreśleniaijednocześniebardzosilny.

...Nieszczególniemądrypomysł–podniesionausługującaodwiedzakantynę?Nietwierdzę,żetobyłomądre,alebyłokonieczne.DziesięćdnipóźniejHae-Jooteżmiał

wątpliwości;bałsię,że„znowurozbudzęto,cojużucichło”.Właśnieotomichodziło.Uciszyłamzbytdużączęśćsiebiesamej.Zgodziłsięipokazałmi,jakzakręcićwłosyinałożyćkosmetyki.Kwiecistaapaszkazasłaniałami

obrożę,agdyzjeżdżaliśmywindądotaxówki,założyłmiswojezieloneoqlaryprzeciwsłoneczne.DziewiątegoWieczoruCzwartegoMiesiącaChongmyoPlazaniebyłazaśmieconymwietrznym

tunelem,jakipamiętałam:terazbyłaruchliwąibarwnąmozaikąreklawizji,konsumentów,egzeqwirozbrzmiewającychpop-songów.MonumentalnyposągUkochanegoPrzewodniczącegospoglądałnarojeswegoluduspojrzeniemłagodnymipełnymmądrości.Napołudniowo-wschodnimkrańcuPlazywyłaniałysięjużłukiPapaSongu.Hae-Joowziąłmniezarękęikazałmipamiętać,żewkażdejchwilimożemyzawrócić.Stanęliśmywkolejcedowindy;wsunąłminapalecPierścieńDuszy.

Dlaczego?Naszczęście,Hae-Joomiałskłonnośćdoprzesądów.Weszliśmystłoczenidowindyizaczęliśmy

jechaćwdół;byłozupełnieinaczejniżzpanemChangiem!Nagledrzwisięotworzyłyigłodnikonsumenciporwalimniefalądownętrzakantyny;stanęłam

oniemiała,niemogącuwierzyć,jakmylącebyłymojewspomnienia.

Toznaczy?Przestronnakopuła:strasznieciasna.Wspaniałeczerwienieibarwyżółci:ostreiwulgarne.Zdrowe

powietrze:odórtłuszczuażmniedusił.PopanującejwTaemosanciszyhałaswkantyniebyłjakniekończącasiękanonada.PapaSongstałnaSwymOłtarzu;pozdrawiałnas.Próbowałamprzełknąćślinę,alezaschłomiwgardle.NaszLogomanzpewnościąpotępimarnotrawnącórę.Alenie.Mrugnąłdonas,podciągnąłsięwgóręzawłasnesznurowadła,kichnął,pisnąłidałnurka

wdółnaOłtarz.Dzieciakizanosiłysięodśmiechu.Jakgłupihologrammógłbudzićwnastakipodziwilęk?Hae-Jooposzedłznaleźćdlanasstolik,ajaobeszłamwkołoPunktCentralny.Siostryuśmiechałysię

wsłodziutkimświetlegórnychlampek.Pracowałybezchwiliprzerwy!TustałyYoony,atuMa-Leu-Da~108–najejobrożyciąglewidniałagwiazdamojejzmarłejsiostry.Snuteprzezemnieplanyzemstywydawałysięterazwprostniedorzeczne.JakilosmógłbybyćgorszyoddwunastulatwPapaSongu?PrzymojejdawnejladzienazachodniejścianiestałanowotwarzSonmi.AtuKyelim~889,zastępstwozaYoonę.Stanęłamwkolejcedomojejdawnejkasyiimbardziejzbliżałasięmojakolej,tymbardziejsiędenerwowałam.–Dzieńdobry,jestemKyelim~889,zastępstwozaYoonę.Wszystkotakpyszne,żeażrozpływasię

wustach,niemajakuPapySonga!Słuchampanią.Codziśmogępodać?Zapytałam,czymniezna.Kyelim~889uśmiechnęłasięszerzej,żebypokryćzmieszanie.Zapytałamspokojnieipowoli,czypamiętaSonmi~451,usługującą,którapracowałarazemznią

iktórapewnegorankazniknęła.Niczegoniewyrażającyuśmiech.Czasownik„pamiętać”wykraczałpozazakresjejsłownictwa.

Page 147: David mitchell atlas chmur

–Dzieńdobry,jestemKyelim~889.Wszystkotakpyszne,żeażrozpływasięwustach,niemajakuPapySonga!Zapytałam:–Czujeszsięszczęśliwa,Kyelim~889?Jejuśmiechstałsięentuzjastyczny,kiedykiwałagłową.–„Szczęśliwa”tosłowozKatechizmuDrugiego.Ciąglemamjewpamięci.„Kiedyprzestrzegam

Katechizmów,PapaSongmniekocha;kiedyPapaSongmniekocha,jestemszczęśliwa”.Poczułamokrutny,wewnętrznyprzymus.ZapytałamKyelim,czyniechciałabyżyć,jakczystokrwiści?

Siedziećprzystolikach,zamiastjewycierać?Kyelim~889bardzochciałabyćmiłaizadowolićmnie,mówiąc:„UsługującejedząMydło!”.–Tak–nieustępowałam–aleczyniechciałabyzobaczyćŚwiatanaZewnątrz?Samamusiałammiećtakąminę,jakonateraz,kiedyYoona~939wypowiadałaswojeodstępstwa.

Powiedziała:–UsługująceniewychodząnaZewnątrz,dopókiniezdobędądwunastugwiazd.Młodakonsumentkazmetalizowanymi,połysqjącymimatowolokamiipaznokciamijakplektrony,

dźgnęłamniewplecy.–Jeżelijużmusipanidrażnićsięzgłupiąfabrykantą,toniechpanitosobierobiranowPierwszy

Dzień,aniewDziewiątyWieczór.Chcęjeszcze,jeśliłaska,zdążyćprzedzaciemnieniemdogalerii.PośpieszniezamówiłamuKyelin~889sokróżanyigumorekiny.Żałowałam,żeniemaprzymnieHae-

Joo:byłamcaławnerwach,żePierścieńDuszyniezadziałaiwyjdzienajaw,żejestemtylkozbiegłąfabrykantą.PierścieńDuszyzadziałał,aleprzezmojepytaniauznanomniezawichrzycielkę.–Podnośsobiedowyższychwarstwwłasnefabrykanty!–grzmiałchłopakkonsumentki,gdyztacą

torowałamsobiedrogę.–Abolicjonistka!Kiedyprzechodziłamkołoinnychczystokrwistychwkolejce,patrzylinamniezobawą,jakbym

zarażałachorobą.Hae-Jooznalazłwolnystolikwzachodniejsekcji.Iletodziesiątqwtysięcyrazywycierałamtenblat?

Hae-Joozapytałłagodnie,czyprzyjścietutajpomogłomiwprzemyśleniach.Wyszeptałam:–Jesteśmytupoprostuniewolnicamiprzezcałedwanaścielat.PodyplomantJednomyślnościpodrapałsięwuchoirozejrzał,czyniktniepodsłuchuje.Popijałsok

różanyikiwałgłową.Przezdziesięćminutpatrzyliśmywreklawizory,nieodzywającsięanisłowem.

CzyliwizytawPapaSongubyła...rozczarowaniem?Znalazłaś„klucz”doswojegopodniesionegoja?Myślę,żekluczembyłoto,żeniebyłożadnegoklucza.WPapaSongubyłamniewolnicą;wTaemosan

byłamniewolnicąniecobardziejuprzywilejowaną.Gdyszliśmyzpowrotemdowindy,wydarzyłasięjeszczejednarzecz.Rozpoznałamżonęegzeqa,pracującąnaswoimsonym.Wymówiłamgłośnojejnazwisko:–PaniRhee.Perfekcyjniestoxykowanauanąkobietapodniosławzrokzuśmiechemzakłopotanianapełnych,

twarzeźbionychustach.–ByłampaniąRhee,aleterazjestempaniąAhn.Mójzmarłymążutonąłwzeszłymroqwwypadq

najeziorze,gdybyłnarybach.–Och–odparłam–tostraszne.PaniAhnzapytała,czyznałambliskojejzmarłegomęża.Kłamstwoprzychodziciężej,niżmożnaodnieśćwrażenie,obserwującczystokrwistych.PaniAhnpowtórzyłapytanie.

Page 148: David mitchell atlas chmur

–Mojażonabyłastandardyzerkąjakościdlakorporacji,jeszczezanimsiępobraliśmy–szybkowyjaśniłHae-Joo,dodając,żeChongmyobyłowmoimrejonie,aWidzącyRheebyłwzorowymprzykłademczłowiekakorporacji.PaniAhnzaczynałanabieraćpodejrzeń.Zapytała,kiedydokładniepracowałampodkierownictwemjej

zmarłegomęża.Terazzkoleijawiedziałam,coodpowiedzieć.–KiedyjegoPomocnikiembyłkonsumentimieniemCho.Jejuśmiechpozostałniewzruszony,leczzmieniłwyraz.–Achtak,PomocnikaChoodesłanogdzieśnapółnoc,żebynauczyłsiępracywzespole.Hae-Jooująłmniepodramię,mówiąc:–No,cóż,„WszyscydoPapySonga,PapaSongdlawszystkich”.Galeriewzywają,skarbie.PaniAhn

zpewnościąniechcetracićczasu.Życzyliśmysobienawzajempowodzenia.Później,gdywróciliśmyjużdomojegocichegoapartamentu,Hae-Jooobdarzyłmniekomplementem.–Gdybymtojadoznałpodniesieniazusługującejdogeniuszkiwzaledwiedwanaściemiesięcy,nie

mieszkałbymterazwapartamenciedlagościnaWydzialeJednomyślności,alewsamymsercuKrainyOrgietek.Mówisz,żejesteś„przygnębiona”,alejawidzętylkotwojąstalowąsiłęwoli.Wolnociczućwewnętrznychaosiniepoqj,imiećwrażenie,żewszystkojestpostawionenagłowie.Tonieznaczy,żejakoosobniczkamaszfabryczneskazy–toznaczytylko,żejesteśczłowiekiem.Graliśmywgoażdozaciemnienia.Hae-Joowygrałpierwsząpartię;jadrugą.

Ilepodobnychwyprawmiałomiejsce?WkażdyDziewiątyWieczórażdoDniaKorpokracji.ImdłużejznałamHae-Joo,tymwiększyżywiłam

dlaniegoszacunek.Zaczęłampodzielaćbardzowysokąopinię,jakąmiałonimCzłonekRadyMephi.Podczasseminariówprofesornieomawiałzemnąnaszychwypraw;byćmożejegoprotegowanyskładałmuwtejsprawieraporty,aleMephichciał,żebymcieszyłasiępoczuciemprywatności.ZajęciomwRadziemusiałpoświęcaćwieleczasuispotykałamsięznimmniejregularnie.Porannedoświadczeniaciągnęłysię,abadaczebyliwobecmnieuprzejmi,leczabsolutnieniezapadlimiwpamięć.ZamiłowanieHae-Joodokampusowychintrygigierekbyłoniezwyklepouczające.Dowiedziałamsię,

żeTaemosanniebyłwcalejednolitymorganizmem,leczwzgórzemzasiedlonymprzezprzezwojująceplemionaigrupywspólnychinteresów,podobniejaktodziałosięwsamymDżucze.WydziałJednomyślnościutrzymywałdominacjęnadpozostałymi,cobyłoprzyjmowanezogólnąniechęcią.„Tajemnicetomagicznepociski”–powtarzałHae-Joozaswoimprofesorem.Jednakżetadominacjatłumaczyłatakże,dlaczegoegzekwerzy-stażyściniemogliliczyćnawieluprzyjaciółpozawłasnymwydziałem.Dziewczynyszukającemężów,przyznawałHae-Joo,przyciągałjegoprzyszłystatus,alemężczyźniwjegowieqistarsiniechcieliupijaćsięwjegotowarzystwie.Archiwisto,czasucieka.Czymożemyprzejśćdomojejostatniejnocywkampusie?

Jaksobieżyczysz.WielkąpasjąHae-Joobyłydisneje,ajednązdodatkowychkorzyści,jakąniosłaosobaprofesora

Mephijakomentora,byłdostępdozakazanychmateriałówwarchiwachsłużbbezpieczeństwa.

MasznamyślipodziemnedisnejeUniizeStrefProdukcji?Nie.Mamnamyślistrefęjeszczebardziejzakazaną:przeszłość.DisnejezPustkowi.Wtedymówiono

onich„filmy”.Hae-Jooopowiadał,żedawniludzierozwinęlisztukę,którą3Dikorpokracjadługiczastemuskazałynazapomnienie.Musiałammuwierzyć:jedynedisneje,jakiewżyciuwidziałam,tokrwawepornothrilleryBoom-Sooka.OstatniegoDziewiątegoWieczoruwSzóstymMiesiącuHae-Jooprzyszedł,podzwaniająckluczemdosaliprojekcyjnejimówiącwramachwyjaśnienia,żepewienstudentMediów

Page 149: David mitchell atlas chmur

jestmuwinienprzysługę.Teatralniewyszeptał:–Mamdysk...–mówiępoważnie–zjednymznajwspanialszychfilmów,jakiekiedykolwiekstworzyli

reżyserzywszechepok.

Czyli?ZopowieściąłotrzykowskąpodtytułemUpiornaudrękaTimothy’egoCavendisha,nakręconąprzed

powstaniemNeaSoCoproswprowincji,któraoddawiendawnajestjużpustkowiem,wchybionejeuropejskiejdemokracji.WidziałeśkiedyśdisnejazpoczątqwXXIwieq,Archiwisto?

Archiwistaósmejwarstwyniemożenawetmarzyćozezwoleniunadostępdotakiegopoziomutajemnicpaństwowych!Jestemzdumiony,żetakwywrotowedziełooddanowręcezwykłegopodyplomanta,nawetjeślibyłzJednomyślności.To,dlaczegonaszekorpokratycznepaństwodelegalizujejakikolwiekdysqrshistoryczny,jestpytaniem,

naktóretrudnomiznaleźćodpowiedź.Czydlatego,żehistoriastanowibankludzkiegodoświadczenia,którymożerywalizowaćzMediami?Jeślitak,todlaczego–jakwtwoimministerstwie–nadalutrzymywanesąarchiwa,którychsamoistnienieobjętejesttajemnicąpaństwową?

Niestety,nieznamodpowiedzinatopytanie.JakpodobałacisięowaUpiornaudręka?Jejświatmniezaintrygował;różnicewstosunqdonaszegoświatatrudnonawetopisać.Czystokrwiści

samiwykonywaliwtamtychczasachwszystkieciężkielubbrudneprace;jedynymifabrykantamibyłysłabowiteowce.Ludzienastarośćwiotczeliibrzydli;niebyłouan.Osobywpodeszłymwieqczekałynaśmierćwwięzieniachdlaludzistarychiniedołężnych;niebyłoustalonejdługościżycia,niemielieutanazjów.

Brzmijakponuradystopia.Wtedy,podobniejakiteraz,dystopiabyłafunkcjąbiedy,anieprowadzonejprzezpaństwopolityki.

Pustasalaprojekcyjnadodawałagrozydeszczowymkrajobrazomstaregodisneja.Przezekrankroczyliolbrzymi,oświetlenisłonecznymświatłem,zarejestrowanymprzezobiektyw,gdydziadektwojegodziadka,Archiwisto,kopałjeszczewłoniematki.Czasjesttym,copowstrzymujehistorięprzedtym,bywydarzyłasięodrazucała,wjednejchwili;

czasjesttempem,wktórymznikaprzeszłość.Disnejdajeowymutraconymświatomkrótkiechwilewskrzeszenia.Tebudynki,którychdawnojużniema,twarze,któredawnouległyrozkładowi,zaabsorbowałymnieipochłonęły.„Byliśmytacy,jacywyjesteście”,mówiły.Teraźniejszośćniemaznaczenia.MojepięćdziesiątminutprzedkinowymekranemzHae-Joobyłolekcjąszczęścia.

Tylkopięćdziesiątminut?PodręcznysonyHae-Joozabzyczałaqratwkluczowejsceniefilmu,gdytytułowegobohatera,złodzieja

xiążek,chwyciłjakiśatak;twarzwykrzywiłamusięnadtalerzemzielonegogroszqizamarła.ZsonegoHae-Joodobiegałspanikowanygłos:„TuXi-Li!Jestemzadrzwiami!Wpuśćmnie!Stałosięnajgorsze!”.Hae-Joonacisnąłklawiszpilotaidrzwisaliotworzyłysię;smugażółtegoświatłaprzemknęłapopustychfotelach.Podbiegłdonasstudentztwarząbłyszczącąodpotu,zasalutowałHae-Jooiwyjawiłwieści,któremiałyrozwikłaćzagadkęmojegożycia.Kolejnyraz.CzterdziestuczypięćdziesięciuegzekwerówwpadłodogmachuWydziałuJednomyślności,aresztowałoprofesoraMephi,anaswciąższukało.MielirozkazaresztowaćHae-Joo,żebygopotemprzesłuchać,amniezabićnamiejscu.Obstawiliwszystkiepunktykontrolnewkampusie.

Copomyślałaś,kiedyusłyszałaśtowszystko?Niebyłamwstaniemyśleć.Odmojegotowarzyszabiłaterazponuraaurawładzy,którą,jaksobieuświadomiłam,zawszewsobie

miał.Spojrzałnarolexizapytał,czypanChangnadaljestnawolności.Xi-Li,posłaniec,doniósł,żepan

Page 150: David mitchell atlas chmur

Changzjechałnapodziemnyparkingfordów.Człowiek,któregodotądznałamjakopodyplomantaHae-JooIma,stanąłnatledawnonieżyjącego

aktora,grającegopostaćstworzonąstolattemu,spojrzałmiwoczyiwymówiłmojeimię.–Niejestemdokońcatym,zakogosiępodawałem.

===aVhtVWxU

Page 151: David mitchell atlas chmur

BródSlooshyiwszystkocopotem

RazemzeStarymDżordżim,tożeśmysedrogiprzecięliwięcejrazy,niżwogólepamiętam,ijakjużumrę,ktowie,cotendiabełzębatyspróbujemijeszczewykrątać...Dajnomibaraninki,topowiemci,jakgospotkałemrazpierszy.Tłusty,soczystykawałmidaj,nietakitampaździerzspalony...

Adam,bratmój,iTatożeśmywracalizmienianiawHonokaagrząskądrogą.Furkąjechaliśmyzpogruchtanymdyszlemijakieśłachymieliśmynasobie.Wieczórnaszhytałwcześnie,notopostajaliśmynapołudniowymbrzegubroduSlooshy,boWaipiosięcałapieniłapotyludniachdeszczówinapuchławiosnąodroztopów.Bródżeśmyznalidobrzeisięgoniebojali,chociażonbagnisty.AżeniktniemieszkałwdolinieWaipiopróczmilionówptactwa,notoniezakrywaliśmygałęźmiobozuanifurmanki.Tatowziąłmiepyrgnął,cobymnalazłdrwanarozpałkę,aonzAdamemobózrozbijali.Całydzieńmiesraniecisło,bozżarłemwHonokaajakąpsiąłapękulawąigoniłomiekucać

wzaroślachgrabówwparowie,ażtunaglepoczułem,jakjakieśgałynamniełypią.„Ktotam?!”–krzykłem,alemójgłospołkłypaprocie.„O,wciemnejdziurzesiedzisz,chłoptasiu”–wymamrotałozpaproci.„Ktośty?!”–krzykłemznów,aleniezagłośno.„Mamkozik,żeniewiemco!”.Tuż-tużnadgłowąktośszepnął:„Atyśkto,chłoptasiu?ZachariaszMężnyczyZachariasz

Strachliwy?”.Zerkłemwgórę,atamsesiedziałStaryDżordżi,nogipodkurczyłnazbutwiałymgrabie,agłodneślipiamusiętylkoszczwanemuśmiały.„Niebojamsięciebie”–rzekłem,choćsłychaćmiebyłojakwhuraganiepierdzącąkaczkę.Telepałem

sięwśrodku,kiedyStaryDżordżipizgnąłwdółzgałęziicosięstanęło?Wiutnąłiznikłwpędzie,oj,całkiemznikłzamną.Inicanictamjużniebyło...próczsmalczaka,cofruwałiszukałżarła,iażsięprosił,żebygooskubaćikosteczkiogryźć!Notopomyślałem,cóż,ZachariaszMężnybyłgórąnadStarymDżordżimiDżordżiwziąłiposzedłseganiaćtych,cowiększestrachyodemnie.ChciałemrzeknąćtacieiAdamowi,cotomisiędziwnegoprzydarzyło,aledogadkitonajsamlepiejmiećjakieżarłodobre.Notopocichu,pocichu,wziąłemsięrozprostowałemipodmykłemdofruwakaskubanego...inuradałem.Alesmalczakwziąłimisięwyślizgłzpalcyiodleciał,alenieodpuszczałem,nie,nie,pogoniłem

zanimwgóręstrumieniabezwybojeijakiekolczatezarośla.Podbutamipraskałmichrust,kolcemigębęsmargały,żeniewiemco,alenicanicsięnieprzejmałem,botylkogoniłeminieprzyuważyłem,żedrzewarzednąiżesłychaćjużhuczaniewodospaduHiilawe,ażwypadłemzwrzaskiemnapolanęiżemkoniewypłoszył.Nie,niedzikiekonie–wystrojone,wnabijanejćwiekamiskórzanejuprzęży,anaBigajlutoznaczytylkojedno,tak,Kona.Dziesięciu–dwunastu,wymalowanychnatwarzach,podnosiłosięjużigotowałobatyiostrza

ihuhuczałookrzykiwojenne!Skróliczyłemnazadwdółparowu,skądżemprzysusał,alejakwcześniejmyśliwybyłzemnie,toteranamniepolowali.NajsambliższyKonabiegłzamną,ainnisusalinakoniachirechotalisię,boniezgorszązabawęmieli.Jakktowstrachu,tomusięchyżobiega,alewolnomyśli,no

Page 152: David mitchell atlas chmur

tożemuciekłdoTaty.Dziewięćrokówtylkomibyło,torobiłemwszystkozgłębiwątpiówiniemyślałemzadużo.Aleniedobiegłemdoobozu,inaczejbymtuteraniesiedziałiwamniebajał.Najakimdługim

korzeniu–możetonogaDżordżiegobyła–wykopyrtłemsięiwbęcłemnałebdodziuryzsuchymiliściamiidółmiezakryłprzedkopytamiKona,coichtętentnadsobąsłyszałem.Siedziałemtamisłyszałemichhuhukirwane,okilkajardówbezdrzewa...prostodoSlooshy.DoTatyiAdama.Podmykłemsięchyżo,alebyłemzapóźno,zapóźnojuż.Konaokrążalinaszobózitrzaskalizbiczów.

Tatowiutałtoporem,abraciszekwziąłdzidę,aleKonasiętylkoznimidrzaźnili.Siedziałemnaskrajupolanyzestrachanycałyinicaniczrobićniemogłem.Comigbatświszczał,aTatoiAdamupadliisięwilijakwęgorzenapiasku.WódzKona,rekiniastytaki,zsiadłzkoniai,rozklastującwodę,szedłbezbróddoTatyiuśmiechałsiędowymalowanychbraci.PotemwyjąłnóżiprzechlastałTaciegarłooduchadoucha.Nigdywżyciunicanicczerwieńszegoniewidziałem,jaktabuchającastrugamikrewTaty.Wódzzlizał

jązostrza.Adamaścięłotrupemnatenwidokicałychojrakzniegouszed.Wymalowanyzwiązałmuręceinogi

izamajtnąłmojegonajsamstarszegobraciszkanasiodło,jakworektaro,aresztaprzegrzebałanaszobóz,szukającjakiegorynsztunku,aczegoniewzięli,topogruchtali.Wódzwsiadłnazadnakoniaisięobkręcił,ipopatrzałprostonamnie...Ateoczy,tobyłyoczyDżordżiego.„ZachariaszuStrachliwy”mówiły,„żeśsięurodziłpoto,żebyśmójbył,pocowogólezemnąwojujesz?”.Ico,pokazałem,żesięmyli?Czyhałemnaodpowiednimig,apotemznienackażemzatopiłkozik

wgarleKona?PoszłemzanimidoichobozuipróbowałemuwolnićAdama?Nie,DziewięcioletniZachariaszMężnytelepałsięwliściachkryjówkiichlipał,imodliłsiędoSonmi,żebyjegoczasemteżniezhytaliidozniewoliniewzięli.Tak,tyleżemzdziałał.O,namiejscuSonmi,comiesłuchała,pokręciłbymgłowązobrzydzeniemirozsztompałmiejakrobaka.Kiedysiępodmykłemwnocy,Tatociągleunosiłsięichlupałnasłonejpłyciźnie.Borzekasiętrochę

uspokajałaisiępogodarobiłaładniejsza.Tatkomój,comierozśmieszałiprał,ikochałmie.Śliskijakryba,ciężkijakkrówsko,zimnyjakgłaz,krewmurzekawyssałacodokropelki.Nieczułemnawetbóluaniżalu,aninicanic,bowszystkobyłotakiestraszneiokrutne.BródSlooshyleżałjakieśsześć–siedemmilodKościanegoBrzegu,notousypałemgróbdlaTaty,gdzieleżał.NiemogłemprzypomniećseświętychsłówKsieni,prócz„NajmilejszaSonmi,któraśjestmiędzynami,przywróćtęukochanąduszędodolinyłona,pokorniebłagamy”.Notoichzmówiłem,przeszłemwbródWaipioipotrompałemsięgzygzakiemnocąbezlas.Zaskrzeczaładomniesóweczka:„Dzielniewalczyłeś,ZachariaszuMężny!”.Wrzasłemnaptaszysko,

żebysięzamkło,aleonoznowu:„Amożenie?Mieteżtakubijesz,jakubiłeśKona?Och,zlitujsięnadmoimipi-pi-pi-pisklaczkami!”.WgórachKohalawyłjakiśdingo.„Zachariaaaaa-a-szStrachliii-ii-iwyyy-yy-y”.Nakoniecnawetksiężycpodniósłtwarz,alepatrzałniewzruszonyinicanicniemówił.Iniemusiał.Wiedziałem,coseomniemyślał.Dwie–trzy–czterymilestądnatensamksiężycpatrzałAdam,alemógłbyćnawetiwHonolulu,alboidalej–itakmuniemogłempomóc.Wybuchłempłaczemiryczałem,ismarkałem,iplułem,oj,jakzostawionewwichurzebobo.Milędalej,jaksięwtrompałemnawzgórze,doszłemdochatyAblaikrzykłemnanich.Najsamstarszy

Abla,Izaak,wpuściłmiedośrodkairzekłemim,cosięstanęłoubroduSlooshy,ale...czymówiłemimcałąprawdę?Nie,okutanyderkamiAbla,ogrzanyprzyogniu,nakarmionyżarłem,małyZachariaszłgałjakdingo.Nieprzyznałemsię,żemzawiódłKonadoobozuTaty,borzekłem,żeposzłemłowićsmalczakawzaroślach,ajaknazadwróciłem...KonajużTatęzabili,zhytaliAdamaizostawilitylkowszędziewbłocieśladykopyt.Acojamogłemzrobić?No,nicanicprzecieniemogłem.Iterateżnie.DziesięciuwielgaśnychjakbykiKonamogłowychlastaćrodzinęAblataksamo,jakzasiekliTatę.Widzępowaszychtwarzach,żezapytaćchcecie:czemułgałem?

Page 153: David mitchell atlas chmur

Bojaktakmówiłem,toniebyłemZachariaszemGłupim,aniZachariaszemStrachliwym,byłempoprostuZachariaszem,CoMaSzczęścieiCoGoNieMa.KłamstwasąjaksępyStaregoDżordżiego,cokrążąiupatrująwdolejakiejcherlawejimizernejduszy,żebypizgnąćwdółiwhartnąćwniąszpony.AtejnocywchacieAblatącherlawąimizernąduszą,oj,tojaniąbyłem.Terapatrzacienadziadowegoskundla,dychaniemuzżerapleśnicaiwieluzimtojajużniebędę

obglądał,nie,nie,wiemto.Jużprzeszłoczterdzieścirokównasięhuhuczę,naZachariaszaDziewięcioletniego.„Hej,słuchajno!Takieczasy,żeśsłabyprzeciwkoświatu!Takieczasy,żenicanicniemożeszporadzić!Tonietwojawina,towinategoprzeklętegoświata,tylkojego!”.Alechoćbymniewiemilehuhuczał,totenMałyZachariasz,onmieaniteraniesłyszy,aniniesłyszałnigdy.

Koźlamowatodar,rodziszsięznimalboniemaszgowcale.Jakgomasz,kozłybędąciesłuchać,ajakniemasz,tociestratująwbłocieibędątamstaćisięśmiaćzpodrwiną.JaswojąkoźląmowędostałempoTacieiczasem,jakjepasłem,wydawałomisię,żesłyszę,jakongranafujarcegdzieśtuż-tuż,chociażKsienimówiła,żesięodrodziłwchacieKaszyńskichwDolinieMormonów.WkażdymbądźraziecodzieńzranadoiłemkózkiiprawiekażdegodniapędziłemcałestadodoprzesmykuDolinyElepaiobezKręgowąPrzełęcznapastwiskonaSzczytachKohala.PędziłemteżkozyCiotkiBees,mielipiętnaście–dwadzieściakóz,notorazemmiałemwszystkichzpięćdziesiąt–sześćdziesiątdopilnowaniaidoprzyjmowniakoźlątnaświat,idopatrzaniazasłabikami.Todużokóz,żeniewiemco,żebytaknarazpaść,alekochałemgłupiestworzeniabardziejniżsiebiesamego,ajużnajbardziej,jakubiliTatę,aAdamawzniewolęwzięli.Każdenjedenkoziołekmiałimięodemnie.Burzaszłazgrzmotołyskiem,tocałegomiemoczyło,jakznichpijawkiodciągałem,ajaksłońcebyło,tosięspraskałemiopaliłem,ajakżeśmybyliwysokowgórachKohala,toczasemżeśmynieschodzilinadółbeztrzy–czterynocecięgiem.Ślipiatosięmusimiećdookołagłowy.Wgórachhurmowałynażerdingoipróbowałyporywaćchwiejącesięnanóżkachnowonarodzonekoźlaczki,jaksięnieuważałozdzidą.JakTatobyłmały,dzikusyzMookiniprzeprawialisięzLeewarduipodmykalikoziołkaalboidwa,alepotemKonazniewoliliwszystkichMookiniipogonilinapołudnie,aichstaresiedzibywHawiporosłymchemitylkomrówekwnichbyłopełno.My,koźlarze,żeśmyznaligóryKohalajaknikt,kryjówkiistrumyki,imiejsca,cosąnawiedzone,istalowesłupy,coichdawniposzukiwaczeominęli,ijeden–dwa–trzystaredomy,coonichniktprócznasniewiedział.Opasterzachkóztosięmówi,żesięnanichdziewuchynapalają.Bojakdziewczyniesięmiętkorobiło

najakiegokoźlarza,tomogłaiśćzanaszymgwizdaniem,gdzienikogoniebyło,iżeśmytorobiliśmypodgołymniebem.Iniktpróczkózniepatrzał,akozynigdynieszemrająludziom.ZasiałemtakmojepierszebobowbrzuchuJayjozDrwalowejChaty,poddrzewemcytryny,słońceświeciło.Bynajmniejożadnychinnychwcześniejniewiedziałem.Dziewuchytakieszczwanesięrobiąwedlezkimikiedy,iwogóle.Miałemdwanaścieroków,Jayjomiałajędrneichętneciało,iśmiałasię,ipląsała,iszalałazkochania,oj,zupełniejakiwaszadwójkatutaj.NoikiedyJayjobrzuchnapęczniał,żeśmyrozmawiali,jaktosiępożenimyibędzieżyćzemnąwnaszejchacieBaileyów.Bożeśmymielidużopustychizeb.AlepotemwodyJayjohurływieleksiężycówzawcześnieiBanjoprzygonił,żebymbiegłdoDrwalowejChaty,borodzi.Bobowyszłonaświatzarapotem,jakżemprzyleciał.Niedośmiechutakiebajania,ależeściepytalimieożycienaBigajlu,notoitakiebajdymizgłowy

jakrybkiwypluskają.Boboniemiałousteczek,nie,anidziurekodnosa,notoiniemogłodychać,jakmatkaJayjoodcięłapępowinę,biedactwu.Nierozwarłooczkówanirazu,tylecopoczułociepłotatowejdłoninapleckach,posiniało,przestałokopaćiumarło.Jayjobyłazimnaispoconaiwyglądała,jakbyjejteższłoumrzeć.Kobietyrzekłymi,żebymseposzedł

izrobiłmiejscezielarce.

Page 154: David mitchell atlas chmur

Wziąłemnieżywe,okutanewwełnianyworekbobonaKościanyBrzeg.Takasamotnośćmieprzydusiła,jakprzemyśliwałem,czytomojenasieniebyłoparszywe,czyJayjonasieniebyłoparszywe,czyzwyczajnietakietomojeparszyweszczęście.Poranekbyłleniwypodkrzakamitrojeści,falepodpływałydobrzegujakchorekrówskaiopadaływpiasek.ZkopczykiemdlaboboposzłomichyżejniżprzykopcuTaty.PowietrzenaKościanymBrzeguczućbyłowodorostamiignijącymmięsem,istarymikościami,coleżałypośródkamyków.Nikttamdłużejniesiedział,niżkonieczniemusiał,nochybażesięktourodziłmuchąalbokrukiem.Jayjonieumarła,nie,alenigdyjużsięnieśmiałainiepląsała,jakprzedtem.Iżeśmysięniepożenili,

nie,botrzebapewnymbyć,żeztwojegonasieniawyrośnieczystonarodzonyktoś,albobynajmniejprawie,co?Inaczejktobędzieździerałcimechzdachuismarowałikonęprzedtermitami,jakjużcieniebędzie?WięcjakspotykałemJayjo,jaksięludziezbieralinawiec,albonatargu,mówiła:„Odranadeszczpada,co?”.Ajamówiłem:„Tak,iwidzimisię,żedonocypopada”,iżeśmysięrozchodzili.TrzyrokipotemwzięłazamężakaletnikazDolinyKane,alenieposzłemnaichwesele.Tobyłchłopak.Tenaszebobobezimienia.Chłopak.

LudziezDolinmielitylkojednąboginię,zwalijąSonmi.DzikusynaBigajlumielizwyklewięcejbogów,niżdałbyśradęichdzidąodstrachać.WHilosięmodlilidoSonmi,jakprzyszłaimochota,alemieliteżinnychbogów.Bogówodrekinów,bogówodwulkanów,bogówodziarna,odkichaniaiodkurzajekbogówmieli.Samiwymyślcienaco,towamHilouczynizaraodtegoboga.Konamielicałeplemiębogówodwojnyibogówodkoni.AledlaLudzizDolindzikieboginicanicniebyływarte,nie,tylkoSonmibyłanaprawdę.Żyłamiędzynami,opiekowałasięDziewięciomaDolinamiOwieczek.Zwykletojejżeśmynie

widzieli,aleczasamisiępokazywała,staruchazkosturem,choćniekiedytojąwidziałemjakomigotliwąwsłońcudziewczynę.Sonmipomagałanamzchorymi,odganiałaparszyweszczęście,ajakprawyicylwizowanyczłowiekzDolinypomarł,tozabierałajegoduszęiwiodłająnazaddołonagdzieśwDolinach.Czasemżeśmypamiętalinaszeprzeszłeżycia,aczasemnie,aczasemSonmimówiławeśnieKsieni,aczasemniemówiła...Ależeśmywiedzieli,żezawszesiębędziemyodradzaćjakoLudziezDolin,notoiśmierćnamażtakstrasznaniebyła.No,chybażetwojąduszęDżordżizhytał.Bojakktożyłjakdzikiisamolubbył,igardził

cylwizowanymi,albojakDżordżicieskusiłdobarbarzyństwaitakichtam,toduszacisięrobiłaciężkaizębiastaikamieniewniejbyły.ISonminiemogłaciewonczaspomieścićdołona.Takichzłychsamolubówzwano„ukamieniałymi”idlaczłowiekazDolinnicanicstraszniejszegoniebyłoniżjakgotakilosspotkał.Aletera,jakświecacylwizowanychcałajużprzepalona,czytojeszczecowarte?Nieumiemrzecani

żetak,aniżenie.OddajęsiętylkowręceSonmiimodlę,żebypowiodłamojąduszęwdobremiejscenaprzyszłeżycie,bowtymmojąduszęzbawiła.Azaokamgnieniejedno,jakogieńwasnieuśpi,tozarapowiemwam,jak.

IkonarztojedynyprzybytekbyłnacałymKościanymBrzegumiędzyDolinąKaneaDolinąHonokaa.Nibyniebyłożadnychnie-nie,żewchodzićniemożna,aleniktpopróżnicyniewchodził,bobymuszczęściesparszywiało,jakbyniemiałdobregopowodumieszaćspokójpodtamtymdachem.Naszeikony,cożeśmyjerzezaliigładzili,ipisalinanichsłowazażycia,tojetampośmierciwszyscyskładali.Zamoichczasówtysiącetamleżałynapółkach,tak,każdegoczłowiekazDolin,cojakjasiętu

Page 155: David mitchell atlas chmur

zrodziłiżyłiodrodziłodczasów,jakFlotyllaprzywiozłaprzodkównaBigajl,żebyujśćprzedUpadkiem.Zapierszymrazem,jakweszłemdoIkonarza,tobyłozTatąiAdamemiJonaszem,jakmiałemsiedem

roków.Mamadostałakrwawejcieklicy,jakrodziłaBazię,iTatowziąłnas,żebyśmysięmodlilidoSonmi,żebyjąuleczyła,boIkonarztobyłoszczególnieświętemiejsceiSonmizwykletamwysłuchiwałaproszeń.Wśrodkuciemnicabyła,jakpodwodą.Pachniałowoskiemiolejemtekowymistarością.Ikonymieszkałynapółkachodziemidopowały.Ileichtambyło,toniemogęrzec,nie,boniktichtamniechodziłrachować,jakjakiekozy,ależywotów,cominęły,więcejjestodtych,cosątera,jakliściówwięcejjestoddrzew.GłosTatydochodziłgdzieśspośródcieni,znajomybył,aledziwny.ProsiłSonmi,żebywstrzymałaMamęodśmierciiżebyjejduszamogłapozostaćwcieledłużej,ajasięwgłowiemodliłemotosamo.Iwonczasżeśmyusłyszelijakiśtakipomrukwtejcałejciszy,zebranyzmilionówszeptów,jaksamocean.Tylkożetoniebyłoodoceanu,nie,toikonyszeptały,amyżeśmywiedzieli,żeSonmibyłataminassłuchała.Mamanieumarła.BoSonmisięulitowała.Drugiraz,jakposzłemdoIkonarza,tobyłowNocŚnień.Jaknanaszychikonachbyłojużczternaście

rzezań,czyliznak,żeśmyjużbylidorosłymizDolin,szliśmyspaćsamiwIkonarzuiSonmisprowadzałananasśnieniaróżne.Niektóredziewczynywidziały,kogowezmązamąż,achłopakiwidzieli,jakbędążyć.Albozdarzałosię,żewidzieliśmycoś,zczympotemszliśmydoKsienipowróżenie.KiedyżeśmywychodzilizIkonarza,zkażdegochłopakabyłjużmężczyzna,azdziewczynykobieta.NotopozmierzchaniuleżałemtakpodderkąTatywIkonarzu,zmojąwłasną,nierzezanąikoną

zapoduszkę.ZaścianąKościanyBrzeghurgałsięiklekotał,afalepieniłysięiszumiały,isłyszałemlelkakozodója.Aletoniebyłkozodój,nie,totużobokmiesięklaparozwarłailinasięzwieszaławniejdopodziemnegonieba.„Zejdźnopolinie”,rzekłamiSonmi.Notozeszłem,alelinabyłasplecionazludzkichpalcyidłonirazemzmotanych.Spojrzałemwgórę,atamogieńbuchałzpodłogiIkonarza.„Przetnijnolinę”,mówiłzłyczłowiek,alesiębojałemciąć,bobymprzeciezbęcnąłwdół,tak?Wnastępnymśnieniutrzymałemmojegosynka,bobo-dziwoląga,wizbieJayjo.Kopałsięiwił,jak

wonczas.„Chyżo,Zachariaszu”,mówiłtensamczłowiek,„tnijnoswojemubobogębę,żebymogłodychać!”.Miałemwrękukozik,notowyrżłemsynkowijakbyuśmiech,cięłosięjakbezser.Razemzpianąwypłynęłysłowa:„Czemuśmiezabił,Tato?”.Mójostatnisenbyłotym,jakszłembrzegiemWaipio.NadrugimbrzeguwidziałemAdama,jakse

nieśpieszniełowiłryby!Machałem,alemieniewidział,notoposusałemdomostu,cogotamnajawienigdyniebyło.Mostbyłcałyzezłotaibrązu.AjakwreszcieprzebiegłemnabrzegAdama,tosięrozryczałemzżalu,bonicanicjużtamsięnieostało,próczkupkikościimałegołyskającegowęgorza,cosięmajtałwpiachu.Tenwęgorztosmugaświatłabyła,cozeskoroświtemwciekałapodedrzwiIkonarza.Zapamiętałemte

trzyśnieniaiposzłembezrozbryzgującyprzybójdoKsieniinikogopodrodzeniespotkałem.Ksienizaszkołąkarmiłakurczaki.Posłuchałauważnie,comisięśniło,apotemrzekła,żetonieprostewróżbyinakazałamizaczekaćwszkole,ażonasiępomodlidoSonmioprawdziwewyłożenieichznaczenia.WizbieszkołyznaćbyłoświętemisteriumDniCylwizacji.Napółkachstałakażdajednaksięga

zDolin,wszystkierozpękłeipomarszczone,ale,oj,tobyłyksięgiisłowamądrości!Byłateżtamkulaświata.Skorocałyświatjesttakąwielkąkulą,tonigdyniepojmowałem,czemuludzieniespyrgnązniej,iterateżnierozumiem.Bojatoniebardzobystryjestemwszkolnychnaukach,niejakBazia,comogłazostaćidrugąKsienią,jakbysięwszystkopowiodłoinaczej.OknaszkołyszklanebyłyinierozpękłejeszczeodUpadku.Alenajsamwiększymdziwemtobyłzegar,tak,cotylkozdajesięonjedenchodziłwDolinachinacałymBigajlu,naHawajachcałychwogóle.Boniepotrzebowałżadnychbaterii,bobyłnakręcany.Jaksamuczniakiembyłem,tomsiębojałtegopająka,cotyk-takrobiłipatrzałnanasiosądmyślał.KsieniuczyłanasZegarowejMowy,alezapomniałem,prócz„Kwadrans”i„Wpółdo”.Pamiętam,

Page 156: David mitchell atlas chmur

jakKsienimówiła,że„Cylwizowaniludziepotrzebujączasu,ajaktenzegarzemrze,toczaszemrzeznim,awonczasjakwrócimynapowrótdoDniCylwizacji,jakiebyłyprzedUpadkiem?”.Tegorankateżpatrzałemnatykadłazegara,ażKsieniwróciłazwróżeniaiusiadłanawprostmnie.

Rzekła,żeStaryDżordżigłodnybyłmojejduszy,notonamojeśnieniaklątwęrzucił,żebymgłąznaczeniezaszło.AlenaszczęścieSonmirzekła,coznacząnaprawdę.Aiwymusiciespamiętaćtewróżby,bozmieniąoneszlaktegobajanianieraz,niedwa.Piersza:Ręcepłoną,niechajnolinyniktnieodcina.Druga:Wrógśpi,niechajnogarłamuniktniepodrzyna.Trzecia:Brązpłonie,niechajnobezmostniktnieprzechodzi.Wyznam,żeniepojmowałemnicanic.Ksienimówiła,żeonateżnie,alenicto,bopojmęwróżbę,

kiedyczasprawdynaczłowiekaprzyjdzie,ikazałamiwyryćjejsłowawpamięci.Potemdałamikurzejajkonazaranneżarło,jeszczemokrecałeiciepłeodptaka,ipokazałami,jaksiębezsłomkęwysysażółtko.

ChcecieusłyszećoWielkimStatkuProfetów?Nietam,Statektonieżadnetambredzenia,prawdziwybył,jakjatuiwysiedzicie.Atetuoczyska,to

widziałygo,oj,zedwadzieściarazy,albowięcej.StatekprzypływałdoZatokiFlotyliidwarazywrok,nawiosnęinajesień,nazrównanie,jakdzieńinoctakiesamedługiesięrobią.Patrzcieno,żenigdydomiastdzikusówniezawinął,niedoHonokaa,niedoHilo,niedoLeewardu.Aczemuto?BotylkoLudziezDolinbylidośćcylwizowanidlaProfetów,tak.Oniniechcielisięmieniaćzdzikusami,comyśleli,żeStatektojakipotężnybiałybóg,czyco!Statekmiałkolorjakniebo,iwidaćgoniebyło,ażdobrzegudowalniał.Wiosełniemiał,nie,aniżagli,wiatruniepotrzebowałaniprądów,nicanic,boBystrońStarychgowprzódpyrgał.Długijakwyspabył,wysokijakmałagóra,ananimzedwieście–trzysta–czterystaludu,amożeimilion.Starobystrońtotylkotajemniceipytańmrowie,co?NotozeStatkiemtaksamobyło.Jaksięruszał?

Skądonpłynąłwpodróż?JakprzetrwałwielkigrzmotołyskiUpadek?Nigdyniewiedziałem,coodpowiadać,abajaniaZachariaszazmyśloneniesą,niejakwiększośćcudzychbredzeń.Plemię,cożyłonaStatku,towołalinanichProfetyipochodzilizProfeckiejWyspy.WyspaProfetówbyławiększaodMaui,mniejszaodBigajlaihen-hennapółnoc,gdziebłękit.Więcejniewiem,toinicanicnierzeknę.NoitenStatekwiutałkotwicęjakiedziesięćmachnięćodSzkoły,ioddziobustatkuwychynałapara

łódekszerszeniastychifurkotałabezprzybójdoplaży.Wkażdejbyłosześć–osiemosób,mężów,kobietidzieciaków,wszyscyweliganckimodzieniu,cotozaraschło,jaksięzmoczyło.Wszystkomielicudowne.KobietyzeStatkunibymężczyźnibyły,bowłosymiałyobcięteiniezaplecionewewarkocz,jakukobietzDolin.Ibardziejżylastebyłyimocarniejszewsile.Skórętomiałyczerstwąigładką,bezstrupanawetnajsamniejszego,awszyscybylipiwno-brązowiiczarni,ibardziejjedendodrugiegobyłpodobnyniżludzie,cosięichwidzinaBigajlu.IProfetyniemówilidużo,nie.Dwóchstrażowałoprzyłódkachnabrzeguijakktoichpytał:„Proszępana,ajaksiępannazywa?”.Albo:„Proszępani,adokądjedziecie?”,totylkokręciligłowami,jakbymówili:„Nicanicnieodrzeknę,toiniepytajmiewięcej”.TajemnyBystrońusadzałnas,żebyśmytuż-tużczasemniepodeszli.Powietrzegęstło,ażsiębliżejpodejśćniedało.Isiekącybólgłuszył,toiniktnicanicniepróbowałharcować.TowarytożeśmymienialiwGminie.Profetymówilidziwnie,nieleniwieinierównojakwHilo,ale

mowaichsłonajakaśbyła,zimna.Jeszczezanimdobrzegudobili,ażsiętrzęsłoodszemrańiwwiększościchatszykowanokoszeowocówiwarzywimięsa,żebydoGminyzanieść.AProfetynapełnialiswojedziwnebeczkiwodązestrumienia.WzamianProfetymienialirzeczyżelazne,colepsze

Page 157: David mitchell atlas chmur

były,niżrobionenaBigajlu.Mienialisięuczciwieiniehuhuczaligrubo,jakdzikusyzHonokaa,alegrzeczniemurmiędzysobąanamistawiali,comówił:„Szanujecie,aletyijanieztegosamegoludu,toinieprzehycajnotejlinii”.ItakProfetynigdyniepytalinas,jaknaszeimiona,anisaminamswoichniemówili,choćmy,dzieciaki,przezywaliśmyich„KarłyWódz”i„Młotogłowy”i„Brzydula”,anaszemamyitatywołaliichnaszymiprzezwiskami,jakgościejużwracalinaStatek.Tak,Profetymielitwardereguływedlemienianiaznami.NiemienialinicanicBystrzejszegoniżto,

comymielinaBigajlu.Naprzykład,potemjakTatęubili,towiecuradził,cobygarnizonwystawićprzyAblowejchacie,żebyochraniaćSzlakMuliwai,cobyłnaszymnajsamwiększymszlakiemodbroduSlooshyprzeznaszeDziewięćDolin.KsieniprosiłaProfetówotakąbrońspecjalną,cobyśmysięprzedKonabronićmogli.Profetyrzekli:„nie”.Ksienibłagała.Aleonidalej:„nie”rzekli,itylebyło.Innązasadąbyło,żebypróczwłasnegoichimienianicanicnamniemówićotym,cozaoceanem

leżało,nawetoProfeckiejWyspie.NapeszchatyInoyuówprosił,cobyzapracowaćmógłnapodróżStatkiemiwonczaspierszyrazwidziałemnawłasneoczy,jaksięProfetywszyscyprawiezaśmieli.Ichwódzrzekł„nie,nie”iniktsięniedziwił.Nigdyniecisnęliśmytychzasad,ażbypękły,bowidzieliśmy,żeoniszanująnaszychcylwizowanych,mieniającsięznami.Ksienizawszeprosiłaich,żebyzostalinaświętowanie,alewódzzawszezuprzejmością„nie”mówił.Conamieniali,wleklinazadnałódki.GodzinępotemichStatekjużpłynąłhen-hen,wschodnimkursemnawiosnę,ajesieniąnapółnoc.Itakprzybywalicorok,odkądnajsamstarszypamiętał.Mijaływiosnyijesienie,Statekzawijał

iodpływał.Ażdomojegoszesnastegoroku,kiedytoProfetka,cojąMeronymwołali,zawitaładonaszejchatynakrótkiczas.Inicanicjużpotemtakiesamoniebyło,aniwmoimżyciu,aniwDolinach,jużprzenigdy.Zewszystkichbajań,tylkotesąprawdziwiemoje,aniepodsmyczoneodinnychbajarzy,cooniejsą,oMeronym.

Hen-hen,zaKręgowąPrzełęcząbyłgrzbietzwanyKsiężycowymGniazdem,cozjegopastwiskwKohalachnajsamlepiejWindwardwidaćbyło.JednegomigotliwegopopołudniawiosnąpasałemkozłynaKsiężycowymGnieździe,jakzoczyłemStatek,cosięzbliżałdoZatokiFlotylli.Przepięknytobyłwidok,boonbłękitnybył,jaksamocean,ijakktoprostowniegoniepatrzał,tonicanicgoniewidział.Wiedziałemjuż,żewinienemwjednymmigunamienianiesusać,alemiałemkozłydopasaniainimbymdoGminydoleciał,Profetypewniejużbydołódekwracali.NotoleżałemtylkorozwalonyisięgapiłemnacudnyStatekBystry,coprzypływałiodpływałzdzikimigęśmiiwielorybami.Czemuzostałem,tożemjużrzekłwcześniej,choćpoprawdzietozaprzyczynądziewuchy,Różajej

było,cozbierałaliściepalilanalekarstwodlaswojejmatki.Bogorącnasułapiłinapaliłdosiebiewzajemicałepopołudnieleżałemrozkosząotumaniony,siorbiącjejdwakrągłemangoiwilgotnąfigę.Ipoprawdzietonigdzieindziejniechciałemchodzić,aiRóżazawielepalilawonczasniezebrała,nie.Ho,ho,śmiejaciesię,rumienicie,młodzi,aleczasbył,tak,żeijabyłem,jakwyterajesteście.Jakwieczórprzyszedłipogoniłemkozydodomu,Mamaciskałasięinerwowała,jakgąsiorzjednym

skrzydłem,iklęłamiejakwściekła,żezcałegotegoszemraniatotylkoSussyzrozumiałem.PomienianiuwGminie,zamiastznakdaćwszystkim,żebynaStateksięzabierali,jaknormalniebyło,ProfeckiwódzprosiłmówićzKsieniąsamjeden.PodługimmiguKsieniwyszłazrozmowyizwołaławiec.PrzyszliLudziezDolinzchatpobliskich,próczzchatyBaileyów,znaszej.BoMamateżnawiecnieposzła.Noisięwiecrozpoczął.„WódzProfetówchcetegorokuinnegomieniania”,rzekłaKsieni.„JednakobietazeStatkumażyczenieżyćipracowaćwchaciebezpółroku,poznaćżycienaszeizrozumiećLudzizDolin.Wzamianwódzdanamwdwójnasóbzawszystko,codziśpomienialiśmy.Zasieci,garki,rondle,żelazo,wszystkiegopodwarazy.Pomyślcietylko,jakitohonor,ipomyślcietylko,comożemydostaćzawszystkietesprzętynakolejnymmienianiuwHonokaa”.Notonietrzebabyładługiegomiga

Page 158: David mitchell atlas chmur

czekaćnajednowielgaśne„Jeju!”,cosięrozniosłośródwiecowania,iKsienimusiałakrzyknąćnastępnepytanieponadhurmującymi.KtomanasząProfeckągościniędosiebieprzyjąć?Itusię„Jeju!”nagwałturwało.Ludzienaglemieliwielkąmnogośćwymówek.„Niemamdośćmiejsca.Dwójkabobonamprzyjdzie,togościnispaćniebędądawały.Komarywkołochatypokąsajądożywego”.RyżyVolvo,tłustydrań,topierszyprzemówił.„AmożewchacieBaileyów?”.BoMamyanimieniebyło,żebyimteichknowaniazimnąwodąpolać,tosięzararozognili.„Tak,wolneizbymają,odkądOjciecBaileyzabity.BaileyowiewięcejwzięlizGminy,niżdaliwzeszłezbiory,obowiązanietakiemają!Tak,trzebaimrąkdopracyuBaileyów,MamaBaileyradaprzyjmiepomoc!”.Itakwiecuchwalił.Iteratojabyłemgąsiorzjednymskrzydłem.CoProfetyjedząipiją?Czyśpiąnasianie?Czywogóle

śpią?Sześćksiężyców!Mamaklęłamie,żenieprzyszłemnamienianiezeStatkiem,bochoćtoonaprawdziwierządziławrodzinieBaileyów,tojabyłemwchacienajsamstarszymmężczyznąiwinienembyłpójśćbezgadania.Rzekłem:„TopójdędoKsieniipowiemjej,żeniemożemywgościniemiećżadnejProfetki”,kiedyodedrzwirozległosięstukstukstuk.Tak,tobyłaKsienizMylo,pomocnikiemwszkole.PrzywiedliProfetkę,żebysiędonaswprowadziła.

Wiedzieliśmywszyscy,żezalejąnashurmągościezDolinyi,chcemyczyniechcemy,niemożemyrzeknąć:„Idźciese”,tak?Wstydbytobyłdlanaszegodomostwaiwstyddlanaszychikon.KobietazeStatkumiałaoctowąwońBystroniairzekłapiersza,bomieiMamiemowęodjęło.„Dobrywieczór”,rzekła,„jestemMeronymidziękujęwampiękniezaprzyjęciemiewgościnęwDolinach”.Mylojakropuchaszczerzyłsięwprześmiechachnato,jakembyłznerwowany,żeażbymgozabićmógł.Sussyprzypomniałasepiersza,żejestgospodyni,iprosiłagości,żebysiedli,iposłałaJonasza,żeby

przyniósłnapicieiżarło,iwogóle.Meronymrzekła:„Mójludmazwyczajdawaćskromnepodarkigospodarzom,gdywgościnęprzychodzi,mamnadzieję,żeniebędzieciemielinicanicprzeciw...”.Sięgładotorby,cojąprzyniosłazesobą,idałanamprezenty.Mamadostałapięknygarnek,

cowHonokaabykosztowałpięć–sześćbelwełny,idychałatylkogłośno,irzekła,żeniemożeprzyjąćtakiegodrogiegopodarkunicanic,boprzyjmowanieobcychwgościnętozwyczajSonmi.Tak,przyjmowaniewgościnęwinnobyćzadarmo,albowogóleniebyć.AleProfetkarzekła,żetepodarkitoniezapłata,tylkopodziękowaniezaprzyszłąuprzejmość,iMamadrugirazgarkanieodmówiła.SussyiBaziadostałynaszyjniki,cosięskrzyłyjakgwiazdy;oczyimnawierzchwylazłyzuciechy.AJonaszdostałkwadratowelustro,cogozachwyciło,bardziejłyszcząceniżkażdyokruchszkła,coczasemleżynaziemi.Mylojużsięteranieszczerzyłjakropucha,alemiesiętepodarkinicanicniepodobały,boobca

kupowałamoichbezgadania,ajasięniegodziłem.Notorzekłemtylko,żekobietazeStatkumożeostaćwnaszejchacie,aleniechcęjejpodarkuityle.Rzekłemtogrubiej,niżchciałem,iMamaciskaławemniegromyspojrzeniem,aleMeronymrzekła

tylko:„Pewnie,rozumiem”,jakbymmówiłcośzwykłegoinormalnego.

Całamnogośćludziciągłajakowcedonaszejchatytegowieczoruibezkilkanastępnych,zcałychDziewięciuDolin,krewniibraciairodzinazprzeszłegożyciainawpółobcy,cożeśmyichtylkospotykalinamienianiach.Tak,każdy,odMaukadoMormonów,pukałdonaszychdrzwi,żebyzobaczyć,czycałeteszu-szuprawdziwebyło,żeprawdziwa,żywaProfetkamieszkauBaileyów.Musieliśmykażdegojednegoodwiedzającegozaprosićdośrodka,aonigapilisięidziwili,jakbysamaSonmisiedziaławnaszejkuchni,choćichdziważtakwielkiniebrał,żebyniemogliwtrząchnąćnaszegożarłaalbonapiciawypićgładko.Ajaktakpili,tocałepotokipytańoProfetówiichcudownyStatekzaczęłysięwylewać.Aledziwnabyłatakarzecz.Meronymodpowiadałanapytania,alejejodpowiedziniegasiły

Page 159: David mitchell atlas chmur

ciekawościnicanic,aninapchełkęjedną.NotomójkuzynSpencerzchatyClunychzapytał:„Acostatekporusza,żepływa?”.Profetkaodrzekła:„Silnikitermojądrowe”.Każdenmądrzegłowąpokiwał:„A,silnikitermojądrowe”.Niktniepytał,cotosą„silnikitermojądrowe”,boniechcieliwyglądaćnadzikichalbogłupichprzedcałymwiecem.KsienipoprosiłaMeronym,żebypokazałanamProfeckąWyspęnamapieświata,aleMeronymtylkodotkłamapypalcemirzekła:„Tu”.„Gdzie?”,żeśmyzapytali.Boniebyłotamnicanicpróczmorzaniebieskiegoipomyślałemse,żeona

sięznasnaśmiewa.„ProfeckiejWyspyniebyłonażadnejmapie,cotużprzedUpadkiemzrobiona”,rzekłaMeronym,

„bozałożycielewyspytrzymalijąwsekrecie”.Byłanastarszychmapach,tak,alenienamapie,cojąKsienimiała.Śmiałośćmiewiększajużterawzięłaizapytałemgościnię,czemuProfetyzichcałymBystroniem

iwogólechcąsięnauczyćoLudziachzDolin.Czegojąnibymieliśmynauczyć,czegojeszczenieumiała?„Umysł,którypoznaje,toumysł,któryżyje”,rzekłaMeronym,„ikażdenBystrońjestprawdziwy,staryBystrończynowy,zwyżynczyznizin”.Niktpróczmieniedojrzałstrzałpochlebstw,jakietesłowawypizgały,anijakzmyślnaProfetkanaprzecichaczewysłananasząniewiedzęużywała,żebyzamgłąskryćswojeprawdziwezamiary.Notozamoimpierszympytaniemzadałemkolejne.„Alewy,Profety,macienajsamwiększyinajsampotężniejszyBystrońwcałymświecie,tak?”.Och,jakuważniesłówdobierała!„NaszBystrońjestpotężniejszyniżBystrońplemionHawajów,alemniejpotężnyniżBystrońStarychprzedUpadkiem”.Widzicie?Dużomówiła,anicanicnierzekła.Pamiętamtylkotrzyszczereodpowiedzi,conamdała.RubyPotterówpytała,czemuwszyscyProfeci

mieliskóręciemnąjakkokosy.Nigdyżeśmyniewidzielibladegoaniróżowegożadnego,jakmy,cobyzeStatkunalądschodził.Meronymrzekła,żejejprzodkiprzedUpadkiemzmieniliswojenasienie,żebyrodzićciemnoskórebobaidaćimochronęprzedkrwawostrupem,żebybobatychbobówteżbyłyciemne.Bojacyrodzice,takiepotomstwo,jakukrólikówiogórków.NapeszchatyInouyówzapytał,czymiałamęża,boonbyłkawalerimiałsadmakadamiiiplantacjefig

icytryn,wszystkojegowłasne.Wszyscysięzaśmieli,tak.Meronymsięuśmiechła.Rzekła,żemasyna,któregowołająAnafi,cożyjenaProfeckiejWyspie,alejejmężawielerokówtemuzabilidzikusy.Żałowałatychwszystkichfigicytryn,mówiła,alebyłajużzastarananowegomęża,aNapespokręciłgłowąwrozczarowaniuijękł:„KobietozeStatku,rozpękłaśmiserce”.OstatnizapytałmójkuzynKobbery:„Notoilemaszroków?”.Tak,żeśmywszyscynadtymwgłowę

zachodzili.Aleniktgotówniebyłnato,coodrzekła.„Pięćdziesiąt”.Tak,takrzekłaidziwnaswielkiwziął,jakwastera.Pięćdziesiąt.Nasząkuchnięzmroziło,jakbylodowatywiaternagledućzaczął.Żyćdopięćdziesięciurokówwcaleniepięknycudjest,nie.Żyćdopięćdziesięciurokówtostraszneiniezwyczajne.„TodoilurokówdożywająProfety?”,zapytałMelvilodCzarnegoWołu.Meronymwzruszyłaramionami.„Dosześćdziesięciu,siedemdziesięciu...”.Ooo,wszystkichnaszatkało!Zwyklejakjużczterdzieścirokówmamy,modlimysiędoSonmiozmiłowanieiodrodzenienaszaokamgnieniewnowymciele,jakbypsu,cogokochałeś,aterachoryjestciężkoiumierawboleściach,garłopoderżnąć.JedynyzDolin,codopięćdziesięciudożyłiskóramupłataminieschodziłaodkrwawostrupaaniniepomarłodpleśnicypłuc,byłTrumanTrzeci,awszyscywiedzieli,żeugadałsięzeStarymDżordżimjednejnocypośródwichury.Tak,głupiduszęzaprzedałzakilkawięcejroków.Takwięcrozmowasięurwałazarapotemiludziewychodziligrupami,szemraćotym,comówionebyłoiodpowiedziane.Akażdenszeptał:„Sonmidzięki,żenieunaswgościniesięzatrzymała”.Radbyłem,żenaszachorobnapaniwgościniepokazaławszystkim,żebyuważnibyliiostrożni,inie

ufalijejnicanic,anipchełki.Alewogóletejnocyniespałembezkomaryiptakinocne,iskrzeczeniaropuch,ibeztajemnegokogoś,cozcichcatłukłsięponaszejchacie,tucośpodniósł,tamcośpołożył,atatajemnaosobaZmianąsięzwała.

Page 160: David mitchell atlas chmur

Pierszego,drugiego,trzeciegodniaProfetkazagrzewałamiejscewmojejchacie.Przyznam,żeżadnazniejkrólowaniebyła,nieleniłasięanimigała.PomagałaSussyzmlekiem,aMamiezpleceniemiprzędzą,aJonaszwziąłjąnawybieraniejajisłuchałaBazi,jakgadałaoszkole,iwodęprzyniosła,idrewnorozpękła,iuczyłasięwszystkiegowjedenmig.Pewnie,szemraniaoniejbyłoconiemiaraiczęstonasludzieodwiedzali,żebyzobaczyćkobietę,comarokówpiećdziesiąt,acudownienadwadzieściapięćwygląda.Ludzie,cospodziewalisię,żesztuczkibędzierobićispryty,rozczarowalisięmigiem,bożadnychnierobiłanicanic.MamaprzestałasięnerwowaćokobietęzeStatkuwjedendzieńczydwa,tak.Zaczęłasięprzyjaźniezniąokazywać,aprzedinnymiprzechwalać.„NaszaMeronymto,naszaMeronymtamto”,piałaodranadonocy,aSussytogorszajeszczebyłazdziesięćrazy.AMeronymrobiładalej,coszłorobić,choćwieczoramisiadałaprzynaszymstoleipisałanaspecjalnympapierze,o,dużowspanialszymodnaszego.Bardzochyżopotrafiłapisać,aleniepisaławnaszejmowie,nie,pisaławinnymjęzyku.BowStarokrajachmówionoinnymijęzykami,nietylkonaszym.„Oczympiszesz,ciociuMeronym?”,pytałaBazia,aleProfetkatylkomówiła:„Jakdniemijają,mojaśliczna,piszę,jakmijajądnie”.Mierziłomietejej„mojaśliczna”gadaniewmojejrodzinieiniepodobałomisięnicanic,jakstarzy

podmykalisiędoniej,żebyzapytać,corobić,żebyżyćdługo.AletejejpisanieoDolinach,cogoniktzDolinprzeczytaćniemógł,tomienerwowałonajsambardziej.CzytoBystrońbył,czycichaczenie,czydotykStaregoDżordżiego?

Jednegoparnegoporankaudoiłemsammleka,boSussyślimaczyłasięwposłaniuzchorobą,kiedyMeronymzapytała,czymożepójśćzemnąpognaćkozy.Mamarzekła,żetak,pewnie.Janierzekłemtak,tylko,chłodnoizminąkamienną:„Pasaniekóznieciekawejestdlaludzi,coznajątakiwielkiBystroń,jakty”.Meronymodparłagrzecznie:„Wszystko,corobiąLudziezDolin,jestdlamnieciekawe,gospodarzumój,Zachariaszu,aleoczywista,jeżelizwyczajnieniechcesz,żebympatrzała,jakpracęswojąrobisz,towporządku,tylkoweźitakmirzeknij”.Widzicie?Jejsłowabyłyjakśliscyisprytnizapaśnicy,cowykręcalitwoje„nie”w„tak”.Mamataknamniepatrzała,żemusiałemrzec:„Pewnie,dobrze,idźzemną”.JakprzeganialiśmykozySzlakiemElepaio,nicanicwięcejniemówiłem.ZachatąClunychbratmój,

GubbohWieprzarz,krzyknął:„Jaktam,Zachariaszu?!”,żebyporozmawiać,alejakzobaczyłMeronym,tozesztywniałirzekłtylko:„Zachariaszu,uważaj,gdzieidziesz”.Zmajtnąćjąchciałem,żeniewiemco,żebyminakarkuniesiedziała,więckrzykłemnakozy:„Cosiętakwleczecie,łajzyślimackiejedne”,iruszyłemchyżejznadzieją,żeMeronymsięzmęczy.SzliśmywgóręstrumieniabezKręgowąPrzełęcz,aleonanieodpuściła,nie,nawetnaskalistymszlakudoKsiężycowegoGniazda.Profetówtwardośćrównatwardościkoźlarzy,wonczassiędowiedziałem.Myślałem,żewie,cojauważam,iśmiejesięzemiewduszy,notojużwięcejzniąniemówiłem.Cozrobiła,jakdoszliśmydoKsiężycowegoGniazda?UsiadłanaKciukowejSkaleiwyjęłaksięgę

dopisania,inarysowałatamtenwspaniaływidok.Narysowałagopięknie,totrzarzec.NapapierzewyrosłoDziewięćDoliniwybrzeżeiprzylądkiiwyżynyiniziny,jakprawdziwe.Niechciałempokazywaćjej,żemietociekawi,aleniemogłemstrzymać.Nazwałemwszystko,conarysowała,aonapisałanazwy,ażnapapierzebyłopółobrazków,apółpisania,jakmówiłem.„Nowłaśnie”,rzekłaMeronym,„itakmamymapę”.Wonczasusłyszałemgałązkę,jaktrzasławjodłachzanami.Niewiatr,cozawiałakurat,tonogaczyjaś

zrobiłabezwątpieniażadnego,aleczyludzka,czykopyto,niemogłemrzec.Niktniesłyszał,żebysiętu,

Page 161: David mitchell atlas chmur

wgóryKohalaWindwardu,Konazapuszczali,aleprzybrodzieSlooshyteżichniktniewidywał.Notoposzłemwzaroślazobaczyć.Meronymchciałapójśćzemną,alerzekłemjej,żebyzostała,gdziebyła.CzymógłbyćtoStaryDżordżi,coprzyszedłmojąduszędokamienić?AlbojakiśodludnyMookiniszedłzażarłem?Wziąłemdzidęipodmykłemsiębliżejjodeł,corazbliżej...Różasiedziałaokrakiemnaporośniętymmchemskalnymwystępie.„Widzę,żemasznowąkompanię”,

rzekłazuprzejmością,alewoczachmiaławścieklicęjaksukadingo.„Ją?”.PokazałempalcemnaMeronym,cosiedziałaipatrzała,jakrozmawiamy.„Tozszemranianie

wiesz,żekobietazeStatkustarszajest,niżbyłamojababka,kiedyjąSonmiodrodziła?Niebądźoniązazdrosna!Onanietaka,jakty,Różyczko.MawełbietyleBystronia,żeażjejsięszyjapogięła”.Różaniebyłajużtakauprzejma.„TojaniemamBystronia?”.Kobiety,oj,kobiety!Zawszewynajdąwsłowachconajgorszeimówićbędą:„Patrz,czymmie

chciałeśobrzucić!”.Rozgorączkowanymnapaleńcembyłem.Myślałem,żejakjąhetnesłowami,tojejrozumwróci.„Wiesz,żenieotomichodzi,tygłupia,tchórzotrusiababo...”.Nieskończyłemmówićmojejzaradynarozum,boRóżatakmiesztompławgębęzcałejsiły,

żepoleciałemitrachłemdupąnaziemię.Takiegwiazdywidziałem,żesiedziałemtylko,jakbobo,cojektozostawił,dotkłemrękąnosaipalcemiałemczerwone.„Och”,rzekłaRóża,apotem:„Ha!”,apotem:„Taktomożeszsehetaćkrzywymjęzoremdoswoichkóz,koźlarzuśmierdzący,aleniedomnie,niechStaryDżordżitwojąduszędokamieni!”.Tonajsamgorszeprzekleństwo,jakieLudziezDolinznają.Naszegruchanie-kochaniedosiebiewjednymmiguroztrzasłosięnamiliondrobinitakRóżaseposzła,majtająckoszykiem.

Mizerotaizasromanieżądnesąwinnego,ajazastratęRóżywiniłemdiabelnąProfetkę.TamtegorankanaKsiężycowymGnieździewstałemipogoniłemkozynaKciukowePastwisko,nawetsięzMeronymnieżegnając.AonaznałamądreBystronienatyle,żebymiewspokojuzostawić,bopamiętała,żesamamiałasynanaProfeckiejWyspie.Jakdoszłemdodomutamtegowieczoru,MamaiSussyiJonaszsiedzieliwkole.Zobaczylimójnos

ipopatrzalinasiebiespodoka.„Cocisięstanęłownochala,braciszku?”,zapytałJonasz,nibysamasłodycz.„To?E,poślizłemisztompłemsięwniegonaKsiężycowymGnieździe”,rzekłemmuwmig,jakbrzytew.Sussyprawieparskła.„AniesztompłeśgonaRóżyczkowymGnieździe,Zachariaszku?”.Iwszyscy

trojezaskrzeczeliśmiechemjaknietoperze,ajapoczerwieniałemispociłemsięmocno.Sussyrzekłami,żewyszemrałjejCiurny,cojemuWoltmówił,cosiędowiedziałodRóży.Alejaniesłuchałem,nie.KląłemMeronymdoStaregoDżordżiegoinieprzestawałem,itojejszczęściewielkie,żetegowieczoruniebyłojejwchacieuBaileyów,bouczyłasiękrosienuciotkiBees.Notoposzłemnadoceanipatrzałemwksiężyc,żebyjegochłódugasiłmójogień.Pamiętam,jakżółw

zielonopyskwywlókłsięzwodynapiasek,żebyjajkaznieść,iomaływłosbymgodzidądźgnąłnaskroś,zczystejzłości,bojakwmoimżyciusprawiedliwościżadnejniebyłonicanic,toczemumiałobyćsprawiedliwiedlastworzenia?Alezobaczyłemjegooczy,takieprastarebyły,żewidziałniminawetprzyszłość,tak.Ipuściłemgowolno.GubbohiKobberyprzyszlizdeskamiizaczęliserfowaćporozgwieżdżonejwodzie,bardzopięknieserfowałKobberyizawołalimie,żebymznimiszedł.Aleniemiałemchętkinaślizganie,miałemdużotrzeźwiejszezajęciedozajmowania.UczniakzOstatniejDoliny,comieszkałisłużyłwszkole,wpuściłmiedodomuswojejgospodyni,dał

minapiciaiposzedłsprowadzićKsienięzGminy.ItylkoogieńpraskałioceanhuczałwdolewZatoceFlotylli.Ksieniweszła,właśniezarzynałakurczaka.„Szemrają,żepiękniegospodujeszdlanaszej

Page 162: David mitchell atlas chmur

niezwyczajnejgościni”,comiezdziwiłotrochę.„Takmówią?Towłaśnienaszaniezwyczajnagościnitakmiestracha”,rzekłem.„Achtak?”,rzekłaKsieni.„Aczemu?”.„Wiesz,Ksieni,żerobitajemnemapynaszychDolin?”–zapytałem.„Takie?”,rzekłaKsieni,trzymającwgórzetęsamąmapę,cojąMeronymzrobiłanaKsiężycowym

Gnieździe.„Dałająszkoledlauczniaków,żebyznalikształtiwielkośćnaszychziem”.Notojużzjeżyłomiwłosy,alebrnęłemdalej.„Pisze,czegosięuczyoLudziachzDoliny,aletonie

prawdziwamowa,cojąpisze,tylkomowacichaczy,cojejniktpróczniejnieodczyta”.TonieznerwowałoKsieniteżnicanic.„PrzedUpadkiemnaHawajachmówilizedwomatuzinami

różnychjęzyków,asetkamimówiliwCałymŚwiecie.Widzisz,Zachariaszu,jakbyProfeckaWyspamniegościła,pisałabympamiętnikiwewłasnejmowie,więcczemunaszagościnimaniepisaćwswojejnaBigajlu?”.„Ksieni”,rzekłemwkońcuznowu,„niepodejrzewasz,żeProfetychcączegośzłego?Robieniemap

możebyćczęściąknowanianajazdu.Ajeślichcąwyturgaćnasznaszejziemi?AjeślizawrąpakttajemnyzKona?Nicaniconichnaprawdęniewiemy”.Ksienisłuchała,aleniewierzyłaminicanic,nie.Miarkowała,żechciałemsiętylkowyślizgać

zgoszczeniaMeronym.„WidziałeśStatek,widziałeśichżelaznyosprzętiwidziałeśtrochęichBystronia,którypokazali.JeślibyProfeciplanowaliataknaDziewięćDolin,naprawdęsądzisz,żesiedzielibyśmytuiotymrozmawiali?Przynieśmidowód,żeMeronymchcenaswszystkichwymordowaćwczasiesnu,azwołamwiec.Rzucanieoskarżeńnaniezwyczajnągościnię,tonieuprzejme,Zachariaszu,atwójTatoniebyłbyzadowolony”.NaszaKsieninigdynienarzucałasiłąswegochcenianikomu,alewiedziałosię,kiedyjestkoniec

rozmowy.Iwłaśnienastąpił.Zostałemsam.ZachariaszprzeciwProfetom.

Dniewstawałyisiękładły,ilatogorącemsiekło,zieloneipieniste.PatrzałemnaMeronym,cojakrobaksięwślizgujewDoliny,spotykazludźmiipoznaje,jakżyjemy,comamy,ilunasdowalkimożestanąć,irobimapyprzełęczydonaszychDolinbezGóryKohala.Zjednegoczydwóchstarszychisprytniejszychchłopówpróbowałemwycichać,czyniemieliwątpieniaanibojaźniwedleProfetki.Alekiedyrzekłem„najazd”albo„atak”,patrzalinamnieoskarżająco,zadziwieniibojący,zgrzmotamiwoczach,żeażsięzamkłem,boniechciałem,żebymieszemraniemsmarowali.WinienemudawaćtrochęgrzecznościwedleMeronym,żebyleniwośćjąwzięłaijejprzyjaznamaskatrochęsięobsunęłaiżebypokazałamiswojeprawdziweknowaniazamaską.Tak,niechdamidowód,żebymKsienipokazałiżebyonazwołaławiec.Niemiałemwyboru,jaksiedziećiczekać.Meronymbyłamocnolubiana.Kobietywyznawałyjej

zwierzenia,bobyłaobcaiszemranieodniejniegroziło.Piesbezimienia,cosięnaprzykrzałwDolinieElepaio,zacząłzaniątruchtać,ażgonazwałaPitegores,czyjakośtakdziwnie,amyżeśmyzanimtylkoPiwołaliikarmiliśmygopomyjami,aonnampilnowałwnocykóz.Widzicie?NawetbezpańskiepsywdoliniezhytałysięnasmyczprzeklętejProfetki.Ksieniprosiłają,żebyuczyłaliczbwszkole,aMeronymnazgodętakła.Baziamówiła,żedobrazniejbyłanauczycielka,alenienauczyłaichnicanicponadBystrońwłasnyKsieni,choćBaziawiedziała,że,jakbychciała,tobymogła.Niektóreuczniakinawetzaczęlimalowaćsetwarzenaciemno,żebywyglądaćjakProfetka,aleMeronymrzekłaim,żebysięwymyli,albonicanicichnienauczy,boczyktocylwizowanymBystrymczłowiekiemjest,niezależyodkoloruskóry,nie.JednegowieczorunanaszejwerandzieMeronympytałaoikony.„Czyikonytodomdladuszy?Czy

możewspólnewspomnieniatwarzyosoby,jegokrewnych,wiekuitakichtam?Albomożetomodlitwa

Page 163: David mitchell atlas chmur

doSonmi?Albokamieńnagrobnynapisanyzażyciazprzesłaniemdożycianastępnego?”.BodlaProfetki,tozawszemusiałobyćcoijak,jakbynigdynicniemogłosepoprostubyćityle.DuofizytbyłtakisamnaMaui,nie?WujekBeespróbowałodrzec,alemumgłąmyślzaszłaiwyznał,żewiedziałdokładnie,cosąIkony,ażdoczasu,kiedymusiałnagłosjeobjaśniać.Ikonarz,rzekłaciotkaBees,mieściłrazemprzeszłośćito,coterajestdlaLudzizDolin.Nieczęstosięzdarzało,żemogłemczytaćczyjeśmyśli,alewtamtymokamgnieniuwidziałem,jakkobietazeStatkuzastanawiasię:„Oho,muszęsięwybraćdotegoIkonarza”.Nicanicnierzekłem,aleskoroświt,obrzasku,poszłemnaKościanyBrzegiukryłemsięnaSambójowejSkale.Borachowałem,żejeślibymcudzoziemkęzhytał,jakbezcześcinaszeikony,albojeszczelepiej,jakjednązmyknie,tobymmógłnastawićprzeciwniejstarszychLudzizDolinizmądrzyćmójludikrewnychnaprawdziweknowaniaProfetkiitewszystkie.NotosiedziałemiczekałemnaSambójowejSkale,myślałemoludziach,coichDżordżizepchnąłstąd

wspienionązgrzytnicęwdole.Dującyranekbył,tak,pamiętamdobrze.Piasekitrawywydmowesmagałyciałoikrzakitrojeścimłóciłygałęźmi,akipielchlompałasunącymifalami.Zjadłemtrochęgrzybiaka,comgozabrałnaśniadanie,alezanimskończyłem,kogośucichaczyłem,jakciągłplażądoIkonarza,jaknieMeronymi,tak,NapesaodInouyów.Bratalisięigadalimamrotliwie,jakzłodzieje!Wgłowiemimyślihurgałynibyburza!CzyNapessięusadzałnazostanieprawąrękącudzoziemki?MożezamierzałzastąpićKsienięjakowódzDziewięciuDolin,kiedyjużProfetyswoimwężowymBystroniemjudasznympognająnasbezKohaleidomorza?Napesmiałswójurok,miał,każdengokochał,jegodowcipibajanie,iwszystko.Jakjaznałemmowę

koźlą,takNapesjakośznałludzką.Niemożnaufaćludziom,cojakontakiepętazesłówgładkopotrafiąnainnychzarzucać.MeronymiNapesweszlidoIkonarzaśmiało,jakkogucikzkurką.PiesPiczekałzadrzwiami,jakmuMeronymkazała.Cichojakwiatrpodmykłemsięzanimi.Pipatrzałnamnie,jakbychciałostrzec:„Widzęcię,

Zachariaszu”,alenieszczeknął.Napesjużbyłrozwarłdrzwiiprzyhaczyłrozwartedlalepszegoświatła,więcniezaskrzypiały,jaknapalcachsięzanimiwhynąłem.Odprzyćmionych,ciemnychpółek,conajsamstarszeikonynanichstały,usłyszałemszeptyNapesa.Knowaniaiintrygi,wiedziałem!Podmykłemsiębliżej,żebylepiejsłyszeć.AleNapesprzechwalałsiędziademswojegodziada,imieniemTruman,tak,tensamTrumanTrzeci,

cociąglenawiedzaopowieścinaBigajlu,ateżinaMaui.WidaćMeronymciekawośćwzięła,więcNapespokazywałikonęTrumanaTrzeciegoiprzechwalałsię,jakjegokrewnywspiąłsiękiedyśnaMaunaKea.Tak,tamtąbajdębajdurną!No,jakwy,młodzi,nieznaciebajaniaoTrumanieNapesie,toczas,żebyściepoznali.Toisiedźciecicho,słuchajciecierpliwieidajcienomitegozioładiabelnego.

TrumanNapesbyłgrzebaczem,zbierałresztkiistarociepodawnychczasach,kiedyStaromaszyneriazalegałajeszczetuiówdziepokraterach.Jednegorankadogłowymuwpadło,żeStarzymoglizgromadzićcenniejszyrynsztuneknaMaunaKea,żebygobezpiecznieprzechować.Pomysłjakzakiełkował,toirósł,ażzwieczoraTrumanwyruszył,żebywspiąćsięnagroźnągóręizobaczyć,cojestdozobaczenia,tak,inastępnegodniawrócić.Kobietamówiłamu:„Blekotużeśsięobżarł,naMaunaKeanicanicniema,próczStaregoDżordżiegoijegoświątyńwzaścianiuwgórzeskrytych.Niewpuścicię,chybażejużżeśwcześniejduchawyzionąłiduszęmuoddał”.Trumanrzekłtylko:„Idźspać,baboodurniała,tewszystkiekrzyweprzesądykrztyprawdywsobieniemają”.Noikładziesięspaćiwstaje,iskoroświttrompiewgóręDolinyWaipio.MężnyTrumantrompałiwspinałsiętrzydnibite,imiałprzygodzeniaróżne,choćnieonichterarzecz

idzie.Alewszystkieprzetrwał,ażnasamszczytsięwspiąłstrasznyiupiornywchmurach,cogowidaćzkażdegomiejscanaBigajlu.Itakwysokozaszedł,żeniewidziałjużświatawdole.Popieliściebyło,ni

Page 164: David mitchell atlas chmur

patykazieleni,imilionwiatrówhurgałowteinazadjakdingozewścieklicą.KrokiTrumanazatrzymałysięteraustópczarownejżelaznejściany,wyższejniżsekwoje,coszczytotaczałycałymimilami.Trumandzieńcałyłaził,szukającwyłomu,boniemożnasiębyłonaścianęwspiąćanipodniąprzegłąbić,alezgadnijcie,conalazłwgodzinieprzedwieczornej?CzłowiekazHawi,tak,zakapturzonegoprzedwiatrem.Siedziałznogamiskrzyżowanymizaosłonąskałyipaliłfajkę.TenHawitobyłtaksamogrzebacz

iwspiąłsięnaMaunaKeazatąsamąprzyczyną,coTruman,dajeciewiarę?Takodludnetomiejscebyło,żeTrumaniHawiugodzili,żepójdąrazemicoznajdą,topopołowiepodzielą.Cóż,szczęścieTrumanaodwróciłosięwnastępnymmigu,tak.Gęstniejącechmurywodnistesięstały

irzadkie,ałukowatestalowewrotazaścianiazatrzęsłysięijękłygrzmotniastoisamezsiebiesięrozwarły.CzytozBystronia,czyzczarów,samTrumanniewiedział,bezwrotanaszbohateruwidziałgromadędziwnychświątyń,jakwstarobajdachmówili,żetamstoją.AleTrumansięniezląkł,nie,tylkomuażślinkaposzłanamyślocennymosprzęcieiwyrobieniachStarych,cowzaścianiumusząbyć.KlasnąłHawiegopoplecach,mówiąc:„Ho,ho,jesteśmybogatsiniżkróleisenatoryprzedUpadkiem,bracieHawi!”.Choć,jeśliTrumanNapesbyłdoswojegoprawnukapodobny,topewnieknował,jakbytuwygrzebanyłupdlasiebiecałyzhytać.AletenHawinieuśmiechałsię,nie.Rzekłzatoponurospodkaptura:„BraciezDoliny,mojagodzina

snuwreszciewybiła”.TrumanNapesniepojął.„Jeszczeniezmierzchanie,cotymówisz?Mieśpikniełapie,aciebietak?”.AleHawiprzekroczyłjużmrocznewrota.ZadziwionyTrumanwykrzyknął:„Nieczasnasen,bracie

Hawi!CzasprzegrzebywaćcennyrynsztunekStarych!”.IwtecichezaścianieTrumanposzedłzadruhem-grzebaczem.Czarnewykrotnegłazyleżaływszędzie,aniebomrocznebyłoirozpękłe.Hawinakolanapadłsięmodlić.SerceTrumanalodowatydrygońprzeszedł,bozimnarękawiatrukapturklęczącegoHawiegozwiała.UjrzałTruman,żejegodruhoddawnajużzimnytrupbył,kościelecnapółbezrobakizmięsaobcukany,atazimnarękawiatrutorękaStaregoDżordżiegobyła,tak,czartstałprzednimiimachałkrzywąłyżką.„Niebyłeśzbolałyisamotnynazewnątrz,mójskarbie”,rzekłdiabelskikróldoHawiego,„przemierzającziemieżywychzdusząpełnąkamieniimartwązażycia?Czemuśwcześniejnieposłuchałmegowołania,głupiczłecze?”.IStaryDżordżizanurzyłkrzywąłyżkęwoczodołyHawiego,tak,iwydłubałmuduszę,cieknący,maźliwymózgischrupał,jeju,praskałmuwkońskichzębach.Hawiwpółsięzgiąłinaglestałsiętakimsamymczarnymwykrotnymgłazem,jaktecoleżałynieskładniewzaścianiu.StaryDżordżipołkłduszęHawiego,wytarłgębę,piardł,iczkawkagochyciła.„Duszepodlecówsą

cierpkieiprzaśne”,wierszemzagadałdiabeł,doTrumanapodtańcowując,„jakwoccieorzechyijakwinokwaśne”.Trumanniemógłruszyćrękąaninogą,nie,botakbyłcałyzestrachanytymwidokiem.„LeczduszezDoliny–przyjemnościczyste,dlamejgębyrozkosz,lepszeniżpieczyste”.Oddechdiabłacuchłrybąipiardem.„Popołowiesięmieliściepodzielić?Chceszswojąpołówkęteraczyjakjużmartwybędziesz,TrumanieNapesieTrzecizDolinyMormonów?”.Trumanteraodzyskałwładzęwczłonkachipokróliczałipobiegłiwypadłzaponurewrotaiześlizgł

siępogołoborzastymzboczuiletchu,anirazunicanicsięzasięnieobglądając.KiedywróciłdoDolin,każdenpatrzałzadziwiony,jeszczezanimzdołałzabajać,comusięprzygodziło.WłosyTrumanaczarnebyłyprzedtemjakstadowron,aleterabielszeniżmorskapiana.Każdenjedenwłos.

Pamiętacie,żeja,Zachariasz,skulonybyłemwkryjówcewIkonarzuisłuchałem,jakNapeswciskałterzewnebajaniemejnieproszonejgościniipokazywałMeronymrodzinneikonyzżywotów,copomarły.Uczyłjąichznaczeńiużyciaładneparęmigów,apotemrzekł,żemusiiśćsiecinaprawiać,iposzedłse,

Page 165: David mitchell atlas chmur

aMeronymsamazostała.Ledwocowyszedł,jakMeronymzawołaławciemnościach:„NoicomyśliszoTrumanie,Zachariaszu?!”.Notomietrachło,nieśniłomisięnawet,żeonawieomoimpodsłuchiwaniu!Aleudała,żeniema

zamiarudręczyćmiezato,bymsięwstydził,nie.Udała,żeśmyrazemweszlidoIkonarza.„Myślisz,żetooTrumanietotylkobajaniestarychbab?Czymożemyślisz,żejestwnimziarkoprawdy?”.Niebyłocoudawać,żemietamniema,bospokojniewiedziała,żejestem.Wstałemiposzłemmimo

półekdomiejsca,gdzieProfetkasiedziałairysowałaikonę.OczymisięzrobiłybardziejsowiewmrokuiwidziałemteradobrzetwarzMeronym.„Tomiejscejestnajsamświętszezewszystkich”,rzekłemjej.„JesteśterawsiedzibieSonmi”.Mójgłosnabrałsiły,ilemógł,choćpodsłuchiwaniesłabymgorobiło.„Żadenobcyniematużadnejsprawy,żebychodzićmiędzynaszymiikonami”.Meronymbyłauprzejma,jakjaniebyłem.„ZapytałamKsieniopozwoleniewejścia.Zgodziłasię.Nie

dotykamżadnejikony,próczikonrodzinyNapesa.Bosięzgodził.Proszę,wytłumacz,czemutaksięhurgasz,Zachariaszu.Chcępojąć,aniemogę”.Widzicie?PrzeklętaProfetkamyślałaotwoichatakach,zanimjeszczetyżeśonichpomyślał!„Może

iogłupiłaśnasząKsienię”,rzekłemjejchłodnoipodle,„imożeiogłupiaszMamęimojąrodzinę,icałeDziewięćDolin,dochoroby,alemienieogłupisznaokagmnienienawet!Wiem,żeniemówiszcałejprawdy!”.No,teratojąchociażrazzacukałemiprzyjemnetobyłouczuciejużsięwięcejnieczaićipokazać,copoprawdziemyślę.Meronymzmarszczyłabrwi.„Niemówięcałejprawdyoczym?”.Proszę,BystraKrólowawkoziróg

zasusanabyła.„Otym,żecichujesznaszeziemie!Cichujesznaszeżycie!Nascichujesz!”.MeronymwestchnęłaiodłożyłaikonęNapesanapółkę.„Acóżtuniejestpółprawdą,albocałą

prawdą,próczkrzywdylubjejbraku”.Apotemrzekłacoś,comieżgnęłowtrzewia,jakbymdzidądostał.„Atysamniemaszsekretu,»całejprawdy«,cojąchowaszprzedinnymi,Zachariaszu?”.Myślimimgłązaszły.JakmogławiedziećobrodzieSlooshy?Rokitemutobyło!Profetybyli

wzmowiezKona?AmożemielijakiegoBystronia,coryłgłębokowciemnicy,szukającwumysłachzagłębionychwstydów?Nicanicnierzekłem.„Przysięgam,Zachariaszu”,rzekła,„zaklinamsięnaSonmi...”.Och,krzykłemnanią,obcyidzicynawetniewierząwSonmi,więcniechmitunieszargaimienia

Sonmiswojąmową!Meronymmówiłaspokojnieicicho,jakzawsze.Bardzosięmyliłem,mówiła,wierzyławSonmi,tak,

nawetbardziejniżja,alejeśliwolę,przysięgnienaswegosynaAnafiego.Najegożycieiszczęście,zaklinała,żadenProfetnieplanowałżadnejkrzywdyzrobićnikomuzDolin,anitera,aninigdy.IProfetyszanowalimojeplemiędużo,dużobardziej,niżsemogłempomyśleć.Przysięgała,żekiedybędziemogłarzecmicałąprawdętopowie.Iwyszła,niosączesobązwycięstwo.ZostałemkilkaokamgnieńiposzłemzobaczyćikonęTaty,ajakpatrzałemnajegotwarzwyrzezaną

wsłojachdrewna,widziałemjegotwarz,leżącąwrzeceElepaio.Palącełzywstyduibólunapłynęłymidooczu.MiałembyćgłowąroduBaileyów,aleniemiałemwładzywiększej,niżbojącejagnię,asprytmiałemtakchyży,jakzającwewnykach.

„Przynieśmidowody,człekuzDolin”,rzekłaKsieni,„albozachowajpodejrzeniadlasiebie”.Notoimyślałemterawkażdymmigu,jakdowodyzdobyć.Ajakichzdobyćniemogłemhonornie,totrudno,musiałemjezmyknąć.ParędnipóźniejmojarodzinabyłauciotkiBees,zMeronym,bosięProfetkauczyłamiodobrania.Wróciłemzpasaniawcześniej,kiedysłońcejeszczewysokonadKohalamibyło,

Page 166: David mitchell atlas chmur

izcichaczyłemdojejizbyszukaćjejtorby.Niezajęłomitodługiegomigu,boProfetkaskryłająpoddeskamipodłogi.Podspodembyłydrobnepodarki,takie,cojużnamdała,kiedypierszyrazprzyszła,aleteżtrochęBystregorynsztunku.Byłoteżkilkaskrzynek,nicsięwnichwśrodkuniepurtało,aleteżwiekniemiałyiniemogłemichrozewrzeć.Byłdziwnyprzyrząd,cogonieznałem,wyrzezanyigładkijakkoźlagoleń,aleszaryiciężkijakbryłalawy.Prócztegodwieparypięknieskrojonychbutówitrzy–czteryksięgizrysowaniemipisaniemtajnymwmowieProfeckiej.Niewiem,gdzieterysowaniebyłorobione,alenienaBigajlu,napewno,byłytamroślinyiptaki,coichnawetwśnieniachniewidziałem,nie.Alenajsambardziejcudownabyłaostatniarzecz.Wielgaśnesrebrzystejajo,wielkiejakgłowabobo,zwgnieceniamiidziurami,cowniepalceszły.

Dziwnieciążyłoiniechciałosiętoczyć.Wiem,żetosięnieskładadosensu,alebajaniaoStarymBystroniuilatającychsiedzibach,ibobach,corosnąwbutelkach,iobrazach,colatająpoCałymŚwiecie,teżdosensuniesą.Aleprzecieżtakiebyły,takbajająludzieistareksięgi.Wziąłemwięctesrebrnejajowdłonie,aonozaczęłopomrukiwaćzcichaijasnościąbić,jakbyżywebyło,tak.Wokamgnieniujajowypuściłemizamarłogłucho.Tociepłomoichrąkjetakrozbudzało?Takciekawośćmojawygłodniała,żejewziąłemznowu,ajajemgorączatelepał,ażzjawna

dziewczynawnimzamigotałaisięobjawiła!Tak,zjawnadziewczyna,prostonadjajem,takprawdziwa,jaktusiedzę,jejgłowaunosiłasię,jakodbiciewksiężycowejwodzie,imówiła!Teratosięprzestrachałemsrodzeiwziąłemręceodjaja,aledziewczyna-duchnieznikła.Cozrobiła?Nicanic,tylkomówiłaimówiła,jakjateradowas.Aniebyłazwykłąbajarką,nie,gadała

wStaromowieinicanicsama,tylkoodpowiadałanapytania,cojejściszonymgłosemjakimężczyznazadawał,choćnirazutwarzyniepokazał.Nakażdesłowo,którepojąłem,szłopięć–sześćnieznanych.Naustachzjawnejdziewczynyzamarłgorzkiuśmiech,leczjejkremoweoczytaksmutnebyły,taksmutne,aleteżidumne,imocarne.Gdymsięnaodwagęzdobył,rzekłemchrypliwie:„Siostro,czyśzagubionąduszą?”.Niedałaznać,żesłyszy,notozapytałem:„Siostro,czymiewidzisz?”.Wkońcupoznałem,żezjawnadziewczynaniedomniemówiłainiewidziałamie.Próbowałemgładzićjejchmurnąskóręinastrzyganewłosy,aleklnęsię,mojepalceprzeszłybeznią,

jakbezwodneodbicie.Papierzastećmyprzelatywałybezjejlśniąceoczyiustawteiwewte,wteiwewte.Och,takdziwnabyłaicudnaibłękitna,żeażduszamojaodboleścicisła.Naglezjawnadziewczynaznikławjajuiobjawiłsięczłek.Profetemzjawnymbył,tenjużmiewidział

igroźnierzekłdomnie:„Kimeśjest,chłopcze,igdziejestMeronym?”.Profetnachyliłsięitwarzjegozogromniała.Głosmuwarczałikłyszczerzył.„Dwapytaniacie

pytałem,chłopcze,odrzeknij,alboprzeklnętwojąrodzinętakstraszliwie,żeżadneboboniedożyjewiekujednegomiesiąca,anitera,aninigdy!”.Potmieoblał,awgarlezaschło.„Zachariaszjestem”,chrypłem,„aMeronymmasiędobrze,uciotki

Beesuczysięmiodobrania”.Profetrozdrążyłmiduszęspojrzeniem,uradzającsamzesobą,czymiwierzyć,czynie.„Awie

Meronym,żejejgospodarzprzegrzebuje,codoniejnależy,jakjejniema?Mówprawdę,bopoznam,czyłgasz”.Gdygłowąna„nie”trzęsłem,ażsyczałemzbólu.„Słuchajtera”.Tenczłowiektylemiałpostanowieniawsobie,cojakaKsieni.„Odłożyszantyfonę,te

»jajo«,cojetrzymasz,tam,gdzieśjenalazł.Nikomu,aletonikomuotymniepowiesz.Boinaczejwiesz,cozrobię?”.„Tak”,odrzekłem,„przeklnieszmojąrodzinętakstraszliwie,żeżadnebobożywewniejnieprzetrwa”.„Tak,dobrzepojąłeś”,odrzekłgniewnyczłek.„Będępatrzał,ZachariaszuzchatyBaileyów”,rzekłten

zjawnyProfet,bonawetwiedział,gdziemojachata,jakStaryDżordżi.Znikł,asrebrzystejajozamigotałocichoizagasło.WjedenmigzapakowałemrynsztunekMeronymnazaddojejtorby

Page 167: David mitchell atlas chmur

ischowałempodpodłogą,żałując,żewogólewścibstwomietamzawiodło.Bocomnalazłniebyłodowodemnamewątpienia,jakiKsienipokazaćmógłbym,nie.ComnalazłbyłoBystrymprzekleństwemmegoparszywegoszczęściaukamieniałegoi,przyznałemsięsamwduszy,parszywąplamąnamoimgospodarskimhonorze.Alezjawnadziewczynateżniemogłamizgłowywywietrzeć,nawiedzałamiewśnieniusennym

inajawie.Tyleuczućwemniebyło,żemiejscajużnaniewszystkieniemiałem.O,młodymbyćniełatwo,bowszystko,cociegniecieinerwuje,gnieciecieinerwujepierszyraz.

Księżycprzybrał,potempochudłinagletrzyzsześciumiesiąców,kiedytoProfeckiStatekmiałprzypłynąćpoMeronym,przeszło.UkładzrodziłsięteramiędzymnąinasząProfetkąwgościnie.Niezawierzałemjej,aleugadzałemsięnaniąwmejchaciegrzeczniedość,żebymmógłlepiejniącichaczyć.Ażjednegopopołudnia,coszkwałwonczaswiał,pierszezezdarzeńsięstanęłoizmieniłoukładwcoś,cozwiązałojejloszmoim,jakdwawąsywinorośli.JednegodeszczowegorankanajsammłodszybratamojegoMunro,F’kugly,przychyżałwparówinalazł

mieskulonegopodliśćmilępieżnikanaRanczowymWzniesieniu,niosącmisrogiewieści.Bazia,mojasiostra,łowiłarybynaBrzeguPsiejSkałyinastąpiłanaskorpenęiterależaławchacieMunroumarciabliskaoddrygoniówigorąca.ZielarkaWimoway,tak,matkaRóży,byłaprzyniejiznachorLearyzHilośpiewałzaklęcia,ależyciezBaziuchodziło,tak.Nawetrozroślacyzwyklenieprzeżywająskorpeny,nie,ibiednamałaBaziaumierała,jeszczedwie,trzygodzinyprzedniąbyły.F’kuglypopasałkoźlaki,ajazmyknąłemsięwdółbezdereniedochatyMunroibyło,jakrzekł

F’kugly.Baziarozpalonabyłagorącemizaduszałasiędychaćiniepoznawałaniczyjejtwarzy.Wimowaywycisłazatrutekolceiwypłukałaranęwmiąższunoni,aSussyprzyciskałajejdogłowyzimneulżenia.JonaszposzedłmodlitwymówićdoSonmiwIkonarzu.BrodatyLearymamrotałswojezaklęciazHiloitrząsałczarownymiczubaminadzidach,żebyodgonićzłeduchy.Niewyglądało,cobyLearyzabardzopomagał,nie.Baziależałamrąca,wpowietrzujużczućtobyło,aleMamauparłasięnaLeary’ego,boczłowiekwierzyćbędziewmilionróżnychuwierzeń,jakrozbiera,żechoćjednomożemudopomóc.Cowięczrobićmogłemwięcej,jaksiąśćitrzymaćrozpalonedłonieBazi,iwspominać,jakżemsiedziałjakgłazznieruchomiały,bezużytecznyipatrzał,jakKonazbatówtrzaskająikrążąwkołoTatyiAdama?MożetobyłiTatygłos,amożeSonmi,amożeniczyjpróczmiesamego,alecichyszeptbańkępuściłmiwuchu:„Meronym”,rzekł.Poszemraniuzwiedziałemsię,żeMeronymbyławParowieGusjaw,nototampognałem.Itak,była

taminapełniałamałeBystresłoiczkiwodązParowuwparnymdeszczu,boWoltwcześniejprzechodziłiwyszemrał.Profetkamiałazesobąswojąniezwyczajnątorbę,idziękiSonmizato.„Dzieńdobry!”,krzykłakobietazeStatku,jakzobaczyła,żechlapięsusywgóręstrumienia.„Nie,niedobry!”,odkrzykłem.„Baziaumiera”.Meronymsłuchałaboleśnie,jakjejmówiłem

oskorpenie,aleprzeprosiła,nie,niemiałaBystronia,cobyleczył.AdotegobyłaprzyBaziWimowayZielarkaiLearyzaklęciaśpiewał,atonaBigajlunajsamlepiejuzdrawiałoinajsamlepszebyłodlaBigajlowychchorychludzi,prawda?„Dingowegównoprawda”,rzekłem.Potrząsłagłowąbardzożałośnie.„My,Profeci,przysięgamyniezakłócaćnaturalnegoporządku

rzeczy”.Chytrzeteramówićzacząłem:„Baziawołacie»Ciotką«iwierzy,żeśswoja.Napewnownaszej

chaciewiedzieszsięjakswojaczka.Tonastępnatwojafałszywapostać,żebyśmogłasenaslepiejzbadać?Kolejnaporcjatwojej»niecałejprawdy«?”.Meronymwzdragłasię.„Nie,Zachariaszu,nie”.

Page 168: David mitchell atlas chmur

„Noto”,stawiałemwciemno,„pewnomaszBystronianiezwykłego,cotwójludleczy”.GłosMeronymjakbrzytewciął.„Możejeszczerazprzegrzebieszmirzeczyisamzmyknieszmi

BystroniaProfetów?”.Tak,wiedziałaomnieiosrebrzystymjaju.Udawała,żeniewie,alewiedziała.Niebyło

pocoprzeczyć,notoinicanicnierzekłem.„Siostramiumiera,amytustoimysięhandryczyć”.Tylerzekświataideszczówkołonasprzepłynęło.WkońcuMeronymrzekłatak:pójdzieobaczyć

Bazię,alejadskorpenytrułchyżoinajsampewniejnicanicniebędziemogłazrobić,żebyuratowaćżyciemojejsiostrzyczki.Inajsamlepiej,jaktoteradomniedotrze.Nierzekłemanitak,aninie,tylkosprowadziłemjąwjedenmigdodołu,dochatyMunro.GdyProfetkaweszła,Wimowayobjaśniła,codotądzrobiła,aleLearyBrodatyrzekł:„Ooo...diablicasiętuż-tużściągła...ooo,czujęjąniezwykłąmocą...”.Baziajużzatraciłasię,tak.Leżałaszytwnainieruchawa,jakikona,tylkosykliwyoddechgarłojej

smargał.BolesnatwarzMeronymmówiłatylko:„Nie,jużzamocnohen-henodeszła,nicaniczrobićniemogę”.Iucałowałaczołomojejsiostrzyczkinapożegnanie,iposzłazasmuconaznowuwdeszcz.„O,patrzajcie”,zaskrzeczałLeary,„ProfetówBystrońruszaćmożeczarownestatkizestali,aletylkoŚwięteZaklęcieAniołaŁazarzamożeprzywołaćduszędziewczynynazadzbagienrozpaczymiędzyżyciemaśmiercią”.Tak,rozpaczczułem,siostrzyczkaumierała,deszczbębnił,aletensamgłoswuchudalejmimówił:„Meronym”.Niewiemczemu,aleposzłemzanią.KryłasięwdrzwiachgarncarniMunroipatrzaławstrugi

deszczu.„Żadnemamprawoprosićoprzysługę,niebyłemdobrymgospodarzem,nie,byłemłajząizłym,ale...”.Słówmizbrakło.Profetkanieruszyłasięaninamnieniepatrzała.„Życietwojegoludunaturalnymporządkiemsiętoczy.

Baziaweszłabynaskorpenę,czyzemnątu,czynie”.Zdeszczowychptakówwylewałysięchlupotliwetrele.„Jestemtylkogłupimkoźlarzem,alewiem,żenawetdlatego,żeśtujest,zakłócasztennaturalnyporządek.WedlemiezabijaszBazię,nicanicnierobiąc.Ipewnie,jakbytotwójsynAnafileżałtamzjademskorpeny,comuserceipłucarozpuszcza,naturalnyporządekjużbyniebyłdlaciebietakważny,tak?”.Nicanicnieodrzekła,alewiedziałem,żemiesłucha.„CzemużycieProfetówwartewięcejniżżycieczłowiekazDolin?”.Straciłaspokój.„Niejestemtu,żebygraćPaniąSonmizakażdymrazem,jaksięcozłegostanie,

izpalcystrzelać,żebysięnaprawiło!Jestemtylkoczłowiekiem,Zachariaszu,jaktyijakkażdeninny!”.Obiecałem.„Niezakażdymrazem,jaksięcozłegodzieje,nie,tylkotera.Woczachmiałałzy.„Takiejobietnicyniemożesznidotrzymać,nizłamać”.Naglesamsiebiesłuchałem,jakkażdąpchełkęprawdyjejwyjawiałemobrodzieSlooshy,tak,

wszystko.JakzawiodłemKona,żebyubiliTatęipojmaliAdama,inigdynikomuanisłówkaotymnierzekłem,ażdotegoczasu.Niewiedziałem,czemuwylewamdomkniętyszczelniesekretprzedwłasnymwrogiem,ażdosamegokońcaniewiedziałem,kiedymnaglepojąłznaczenietego,itakjejrzekłem:„Cowłaśnieciwyjawiłemomnieiomojejduszy,toostrzedomojejszyiprzytknięteiknebelnagębie.Możeszszemraniempuścićwszystko,cocirzekłem,imiezrujnowaćwokamgnieniu.Uwierząciipowinni,bokażdesłowotoprawda.Iuwierząci,boczują,żemojaduszaukamieniałajest.JeślimaszjakiegobądźBystronia,comożeBazipomóc,dajmigo,wskażmigo,zróbcoś.Niktsięnigdyniedowie,nigdyniepozna,nie,przysięgam,żetylkotyija”.Meronymzłożyłaręcenagłowie,jakbyrozsadzałajążałość,imamrotałacośsamadosiebie,coszło

jakoś:„Jeślimójdyrektorkiedykolwiekbytoodkrył,całymójwydziałrozwiążą”.Tak,użyłacałychrojówsłów,comichwogóleniepojmował.Zesłojabezprzykrywkiwswojejtorbiewyjęłamałykamyk,tyci,jakmrówczejajo,lazurowy,irzekłami,żebymwsunąłcichaczemBazidoust,alechytrze,żebyniktniewidziałiżebynawetniemyśleli,żecośimsięzdaje,żewidzą.„Abezszacunekdla

Page 169: David mitchell atlas chmur

Sonmi”,ostrzegłamieMeronym,„jeżeliBaziażyćbędzie,anieobiecuję,dopilnuj,żebytozielarkęsławionozauleczenie,anietegoHilowegowężowegowuduczarownika,tak?”.Notowziąłemlazurowylekipodziękowałemjejraztylko.„Nikomusłowaniemówotymanitera,ani

nigdy,dopókiżyćbędę”.Iobietnicytejdotrzymałem,tak.Doustmojejsiostrzyczkikochanejwsunąłemlek,jakzmieniałemjejokładnaulżenie,takjakmiMeronymrzekła,żebyniktniewidział.Icosięstanęło?TrzydnipóźniejBaziawszkolesięnapowrótuczyła,tak.Trzydni!Przestałemszukaćdowodów,żeProfetkacichaczy,żebynaszniewolić.LearyzHilo

skrzeczałropuchomprzydrodzeicałemuświatu,żeżadenznachorniemiałwiększejodniegomocy,nawetnieProfety.Choćludziewierzyliwwiększejmierze,żetozasługazielarkiWinoway,tak,niejego.

Zająceipieczonetarożeśmyjedliprzywieczornicyjakiśksiężycpotym,jakBaziachorabyła,kiedyMeronymwyjawiładziwnyzamiar.ChciaławspiąćsięnaMaunaKea,zanimstatekponiąprzypłynie.Żebyzobaczyć,cojestdozobaczenia.Mamaodrzekłapiersza,mocnozastrachana:„Poco,siostroMeronym?NicanicniemanaMaunaKeapróczzimybezkresuiwielkichzwałówskał”.Mamanierzekła,cośmywszyscymyśleli,boniechciaławyjśćnadzikąiniecylwizowaną,aleSussy

niestrzymała.„CiociuMero,jakpójdzieszwgórę,StaryDżordżiciezmarzliiwygłąbiciduszępokrzywionąłyżkąicijązje,żebyśnigdywięcejniemogłasięodrodzić.Aciałocizmieniwgłazoszroniony.LepiejzostańwDolinach,tubezpiecznie”.MeronymnieśmiałasięzSussynicanic,rzekłatylko,żeProfetymająBystronia,coodgoniStarego

Dżordżiego.WspiąćsięnaMaunaKeakoniecznebyłodozmapowaniacałegoWindwardu,rzekła,aiteżludziezDolinpowinniwiedziećwięcejoruchachKonawLeewardzieiWaimea.Byłczas,żeodtakichsłówpodejrzeniabywemniehurgały,alejużtakniemyślałem,nie.ZatosiębojałemmocnozanasząMeronym.Szemranieniosłosiębezdniecałe,kiedywieśćnagleposzła:„KobietazeStatkuidziewgóręnaMaunaKea!”.LudziewpadaliostrzecMeronym,żebynosaniewsadzaładozaścianiaStaregoDżordżiego,bonigdynazadwdółniewróci.NawetNapesnasodwiedził,mówiąc,żewspinanienaMaunaKeawbajaniutojedno,anaprawdętorobić,toszalejczystejwody.Ksienirzekła,żeMeronymmożechodzić,gdzietylkochce,alenienakazałanikomujątamzawodzić.Zwyczajnieszczytbyłzagroźnyinieznany,trzydniwgóręitrzydniwdół,apodrodzedingoiKona,iSonmi,icotamjeszcze.Atakwogóle,totrzebabyłowszystkichrąkwchatach,bygotowaćsiędomienianiawHonokaa.Terawszystkichzadziwiłem,tak,isamsiebie,jakzgodziłemsiępójśćznią.Nieznalimiedotąd,żem

nibybyczekznajsamwiększymwzagrodzieprzyrodzeniem.Notoczemutozrobiłem?Zwyczajnie.Piersze,dłużnybyłemMeronymzaBazię.Drugie,duszamojanawpółukamieniałabyła.Pewnikiemniebędęodrodzony,notoicodostraceniamiałem?Lepiej,żebyStaryDżordżimojąduszęzjadł,niżkogoś,cosięjeszczemógłodrodzićgdzieindziej,tak?Toniemężność,nie,torozsądek.Mamaniewydawałasięzadowolona,bowDolinieczasbyłnażniwaiwszystko.AleskoroświtżeśmyzMeronymwyruszyliwdrogęidałamipodróżneżarło,cojesamauwędziłaimoczyła.Irzekła,żeTatobyłbydumny,jakbywidziałmieztakimzawzięciem.Jonaszdałmitakądzidęostrąimocnąnałowieniewwodziestrzępieli,aSussydałaamuletyperłowe,żebyołyskaćioślepićDżordżiemuoko,jakbynasgonił.Kobbery,mójkuzyn,przyszedłdoglądaćkózidałnamtorbęrodzynkówzrodzinnejwinnicy.Baziabyłaostatnia,ucałowałamie,aiMeronymteż,izakląćsięnamkazała,żeprzyjdziemynazadzasześćdni.

Page 170: David mitchell atlas chmur

NawschódodSlooshyniewspięliśmysięszlakiemKukuihaele,nie.RuszyliśmywgłąblądunapołudniewgóręstrumieniaWaiuliliipoznałempolanęprzywodospadachHiiawe,gdziemzahycałKona,coubiliTatępięć–sześćrokówwcześniej.Zarośniętaterabyła,pośrodkutylkodawneśladyobozowychogniskbyływypalone.WpłytkichwodachzalewuHiilaweprzeplasłemJonaszowądzidądwastrzępiele,żebynamżarłanadłużejstało.SpadłdeszczistrumieńWaiulilipieniawąrwałzbytwartką,żebygoprzejść.Notowiutaliśmyostrzamidrogębezcukrowątrzcinę.Ciężkiepółdniażeśmytakszli,ażdoszlidoMasywuKohala.Wietrznerozwarciedechnamzaparło

imiędzywędrującymichmuramiwidaćbyłoMaunaKeawyżejniżsamoniebo,tak.WidziałemjużMaunaKeawcześniejzHonokaa,jasne,alegóra,naktórąchceszsięwspiąćnietakasamajest,jakgóra,naktórąwejśćniechcesz.Nietakaładna,nie.Jakbyliśmydośćcicho,tonawetjąsłychaćbyło.TrzcinaprzerzedłaprzydrzewiastychsosnachiwyszliśmynaStaroszlakdoWaimea.Kilkamilpradawną,wykrotnądrogążeśmysięturgali,ażspotkaliśmyhandlarzafuterijegopsiaka,cosięśmiałdonas,jakleżałzziajanyprzyPochyłymStawie.Yanagistaremubyłoipłucamujużtakpleśnicazżarła,żeino-inojakMłodyYanagibędzierodzinnezajęcieprzejmował,myślałem.Rzekliśmyżeznasdwójkazielarzy,coszukarzadkichroślinimożeYanaginamuwierzył,amożenie.Alepomieniałznamigrzybiakazastrzępielaiostrzegł,żewWaimeaniesątakprzyjaźni,jaktokiedyśbywało,nie.Konarządziliterapięścią,zezmiennymhumorem,iniktniemógłzgadnąćcobędzie.JakąmilęnawschódodWaimeausłyszeliśmytętentkońskichpodkówiuskoczyliśmyztraktuwjeden

mig,zanimtrzechwojownikówKonanaczarnychogierach,zgiermkiemnakucyku,pogalopowałodalejdrogą.Nienawiśćistrachmnąsztompłyichciałemnabićichjakkrewetkinapatyk,tylkowolniej.Tenchłopaktomyślałem,żetoAdammożebył,alezawszetakmyślałemomłodychKona,bohełmynosiliiniemogłemichdobrzewidzieć.Odtamtądnierozmawialiśmydużo,bosłowamogąbyćbezcichaczysłyszane,cosamichwycichaczyćniemożesz.Napołudniebezkrzaczastewrzosowiskożeśmyciągli,ażdoszliśmydoSzerokiegoTraktu.OSzerokimTrakcietosłyszałemodbajarzy,noibył,rozwarta,długa,płaskadrogazkamienia.Drzewinymłodeikrzakinabrałyłyka,alecudnyidzikibyłtenrozłógszeroki.Meronymrzekła,żewStaromowiezwaligoaerodrom,itukotwiczyłyichpowietrznełodzie,jakdzikiegęsinagrzęzawiskachPololu.Alenieprzeszliśmyprzezeń,nie,obeszliśmygo,boniebyłogdziesięnanimukryć.Ozmierzchaniuobózżeśmyrozbiliwkaktusowejniecce,akiedyciemnosięzrobiło,rozpaliłemogień.

Samotnośćmiewzięła,zdalaodmoichzDolinybyć.AlewtejzieminiczyjejmaskaMeronymcorazsiębardziejzsuwałaimogłemjejsięprzyjrzećlepiejniżkiedybądźprzedtem.Zapytałemwprost:„JakijesttenCałyŚwiat,zamorskieziemiezaoceanem?”.Alejejmaskanieopadłacałkiem.„Ajakcisięzdaje?”.Notojejmówiłem,jaksewgłowieukładammiejscazestarychksiągiobrazówzeszkoły.Ziemie,

naktóreUpadeknigdyniesturgnął,miastawiększeniżBigajliwieżezgwiazdisłońcjarzącesięwyżejniżMaunaKea,zatoki,wktórychnietylkojedenstatekProfetówstał,alemiliony,Bystreskrzyniezpysznymżarłem,cogowięcej,niżktomógłbyprzejeść,kurki,coznichwięcejnapicialeci,niżktowypićmoże,miejsca,gdziezawszejestwiosna,bezchorób,wojenizniewolenia.Miejsca,gdziekażdenjestpięknyiczystegourodzeniaidożywarokówstupięćdziesięciu.Meronymciaśniejsięderkąokutała.„Moirodziceiichpokoleniewierzyli,takjakty,Zachariaszu,

żegdzieśświęteStaromiastaprzetrwałyUpadekzaoceanami.WichmyślachkołatałysiębezustojuStareimiona...Melben,Okland,Yonesburg,BuenasYerbs,Bumbaj,Synga-Pur”.KobietazeStatkuuczyłamie,czegonigdyżadenCzłowiekzDolinyniesłyszał,ajasłuchałemłapczywieiwmilczeniu.„Nakoniec,pięćdziesiątrokówpotymjakmoiludzieprzybilidoProfeckiejWyspy,napowrótwyruszyliśmyStatkiem,conastutajprzyniósł”.Hen-hendingowyłyoludziach,coimnaumarcieszło,doSonmimodliłemsię,żebytonieonaswyły.„Naleźlimiasta,gdziemapyobiecywały,aletylkopogruchtanerumowiskamartwe,zadżunglone,plagamizdjęteianiśladumiastzbajań,pełnychżycia.My,Profeci,nie

Page 171: David mitchell atlas chmur

mogliśmyuwierzyć,żenaszsłabyogieniekCylwizacjijarzysięteranajsamjaśniejwCałymŚwiecieidalejidalejżeśmypłynęlirokzarokiem.Alenienaleźliśmypłomieniajaśniejszego.Takasamotnośćnaszdjęła.Takwielkiciężardladwóchtysięcyparrąk!Przysięgam,żetylkokilkamiejscwCałymŚwieciemaBystronia,jakDziewięćDolin”.Zastrachanyidumnynarazbyłem,jaktesłowasłyszałem,nibymłodytato.Jakbyśmyonaijaniebyli

tacyróżni,jakboginiiten,cojejcześćoddaje,nie.

Nadrugidzieńpierzastechmurypokicałyniebemnazachódiwężowesłońceodlądugłośnosyczałogorącem.Piliśmyjakwaleniezlodowatych,węglastychstrumieni.Wspięliśmysięwyżej,kuchłodowi,ażżadenkomarnasjużniekłuł.Suchelasykikutoweprzecinałypasyczarnej,najeżonejlawy,wycharchanejiwyplutejprzezMaunaKea.Ślimaczymtempemżeśmyszlibezteskalnepołacie,bowystarczylekkosięotrzećotakąskałę,żebycikrewtrysłazpalcy.NotoiobwiązałemstopyiręcepaskamiłykaitaksamozrobiłemMeronym.Jejstopycałejużwbędzlachbyły,bojejpodeszwyniemiałymojejkoźlarzowejtwardości,aleniebyłazniejjęczka,nie,cobyoniejpowiedzieć.Rozbiliśmyobózwlesiezigiełicierni,awoskowamgłaskryłanaszeognisko,aleteżijakichchichaczymożeizacząłemsiębojać.Naszeciałazmogłozmęczenie,alemyślomnaszymniedosnubyłojeszcze.Notopogadaliśmyprzyżarle.„Naprawdęniebojaszsię”,rzekłem,kciukiemwgórępokazując,„naspotkaniezDżordżim,jaknaszczytzajdziemy,jakkiedyśTrumanNapes?”.Meronymrzekła,żebardziejstrachasiępogody.Rzekłem,comyślę:„Niewierzysz,żeonprawdziwy,tak?”.Meronymrzekła,żeStaryDżordżidlaniejprawdziwyniebył,alemógłbyćdlamnie.„Notokto”,zapytałem,„Upadeksturgnął,jaknieStaryDżordżi?”.Dziwneptaki,coichnieznałem,szemraływieściwciemnościachbezmigjakiczydwa.Profetkaodrzekła:„StarzysturgliswójwłasnyUpadek”.Och,słowajejbyłyjakpowrózzdymu.„AleStarzymieliBystronia!”.Pamiętam,żeodrzekła:„Tak,Starobystrońwładałchorobami,milami,ziarnemiwielecudów

zezwykłymirzeczamirobił.Alejednąrzecząniewładał,mocyniemiałnadgłodemwsercachludzi.Tak,głodnibylinawięcejiwięcej”.„Więcejczego?”,zapytałem.„Starzymieliwszystko”.„O,więcejrynsztunku,więcejżarła,więcejchyżości,dłuższegożycia,łatwiejszegożycia,więcej

władzy,tak.TeraCałyŚwiatwielkijest,aleniebyłwonczasdośćwielkidlategogłodu,cokazałStarymwyrwaćnieboiugotowaćmorza,izatrućziemięoszalałymiatomami.Więcrozsiewaliparszywenasienie,inoweplagisięzrodzilyibobarodziłysiędziwolągi.Nakoniec,wpierwzwolna,potemwokamgnieniu,krajerozpadłysięnadzikie,wojująceplemiona,idniCylwizacjidobiegłykońca,próczparurozturgniętychmiejsc,gdzietląsięjejostatnieiskry”.Zapytałem,czemuMeronymnigdytakichbajańniemówiławDolinach.„LudziezDolinniechcąsłuchać”,odrzekła,„żeludzkigłódzrodziłCylwizację,aleludzkigłódteżją

zabił.Wiemtoodinnychplemionzamorskich,zktórymiprzestawałam.Jakmówisz,żeczyjeświerzenianiesąprawdziwe,myślą,żemówisz,żeichżycieniejestprawdziwe,aniichprawdaprawdziwaniejest”.Tak,pewniesłuszniemówiła.

Trzecidzieńwyprawybyłpogodnyisłoneczny,alenogiMeronymjakmeduzysięzrobiły,więctoja

Page 172: David mitchell atlas chmur

targałemwszystkonaplecachpróczjejtorby.Szliśmykrawędziągórynapołudniowezbocze,gdziebliznystaroszlakugzygzakiemwiutałykuszczytowi.OkołopołudniaMeronymnamigodpoczęła,ajazebrałemdośćdrewnarozpałkę,żebynadwiewiązkistarczyło,bodrzewaprzednamitojużbyłyostatnie.GdyśmywdółpatrzaliwstronęMaunaLoa,dojrzeliśmyoddziałKonanaSiodłanymSzlaku,metalłyskałimwsłońcu.Takwysokobyliśmy,żeichkoniezdawałysięmałejaktermity.Żałowałem,żeniemogęrozplaskaćdzikusówwpalcachiwytrzećmazioportki.ModliłemsiędoSonmi,żebyżadenKonanigdyniewjechałnaSzczytowySzlak.Botamdobremiejscabyłydlanichdozasadzek,aaniMeronim,anijaniedalibyśmyradysiębijaćzamocnoanizadługo.Niewidziałemodciskówkopytaniśladówbiwakowaniawkażdymbądźrazie.Drzewasięskończyłyiwiatrzrobiłsięsilniejszyizwiększąhurgawądął,nieniosącanitycidymu,

anizapachuodgospodarstw,anignojowicy,nicanicpróczdrobnego,drobniutkiegopyłu.Ptakirzadziejtufruwały,nastromychiporośniętychkrzakiemzboczach,itylkomyszołowyszybowaływysoko.DowieczorażeśmydotarlidogrupyStarosiedzib,aMeronymrzekła,żetowioskastronomów,cobyliBystroniowymiKapłanamiiczytalizgwiazd.WwiosceniktniemieszkałodUpadkuinigdyniewidziałembardziejopustoszałegomiejsca.Aniwodytamniebyło,aniziemidoupraw,inoczapadła,szyjącazimnem.Notoubraliśmysięgruboirozpaliliśmyogieńwjednejzpustychsiedzib.Płomieniewtanzcieniamiszłypogołychścianachbezmiłośnych.Strachałemsięwejściemnaszczytnastępnegodnia.Notopoczęści,żebymyśliotumanić,zapytałemMeronym,czytoKsieniprawdęmówiła,jakrzekła,żeCałyŚwiatoblatujewkołosłońca,alboczytoLudziezHilosłuszniemówili,żesłońceoblatujewokółCałegoŚwiata.„Ksienimasłuszność”,odrzekłaMeronym.„Notoprawdziwaprawdajestróżnaniżprawdawidzialna?”,zapytałem.„Tak,taktozwyklejest”,pamiętam,jakMeronymodrzekła,„idlategoprawdziwaprawdacenniejsza

jestirzadszaniżdiamenty”.Już-jużzwolnasenjąkapturemokrywał,alemojemyślitrzeźwomietrzymały,ażjakaśkobietapodeszłaumykiemisiadłaprzyogniu,kichająccicho,wdreszczucała.Jejnaszyjnikzporcelanekzdradzał,żebyłarybaczkązHonomuigdybyżyła,soczystazniejbyłabykobieta.Rozprostowałapaluchywstronęognia,wstronęnajsampiękniejszegokwieciazrubinówibrązu,alewestchłatylkotęskno,bardziejtęsknoniżptakwklatcewstudni,bopłomienieniemogłyjejrozgrzaćnicanic.Zamiastoczumiaławdziurachocznychkamykiizastanawiałemsię,czynaMaunaKeasięwspina,żebyStaryDżordżiwkońcuułożyłjejduszędokamiennegosnu.Martwisłysząmyśliżywychitarybackatopielicapatrzałanamniekamulcamiigłowąkiwała„Tak”.Iwyjęłafajkędlaprzyjemności,alenieprosiłemożadnecuchnidło.Długiemigipotemockłemsię,ogieńprzygasałiukamieniałaHonomujużwzięłaiposzła.Żadnychśladówwpylicyniezostawiła,aleczułemdymzjejfajkibezmigczydwa.„BoMeronym”,myślałem,„wiedużooBystroniuiżyciu,aleLudziezDolinywiedząwięcej

ośmierci”.

Czwartyświtwiatremnasprzywitałnieztegoświata,nie.Zakrzywiałgroźnekręgiświatła,horyzontwpałąkwyginałiwyrywałsłowazust,azciałabezfutraiderkiciepłowyhartywał.Szlakkuszczytowiodwioskistronomówbyłwykrotnyirozpadniętyiciężkosięszło.Wielgaśnekęsyziemirozłaziłysięnabokiiżadnychliściówniebyłoanikorzeni,animchunawet,tylkosuchyizmarzniętypyłiżwir,cowoczysmargałjakkobietazewścieklicą.NaszebutyDolinowewstrzępachjużbyły,notoMeronymdałanamobojguparębutówBystrych,Profeckich,niewiemzczegozrobionych,aleciepłychimiękuchnych,imocnych,żebyśmyiśćdalejmogli.Cztery–pięćmildalejterensięrozpłaszczałiczłowieknieczułjuż,żepogórzeidzie,nie,tylkobardziejjakmrówkapostole,takapłaskośćwisiaławnicościmiędzyświatami.Wkońcukołopołudniawyszliśmyzzałukuidechmizaparłozbojaźni,

Page 173: David mitchell atlas chmur

boistałotamzaścianie,całkiemjakmówiłTruman,choćścianyniebyłytakwysokiejaksekwoje,abardziejjakświerki.Szlakwiódłprostodostalowychwrót,aletemocarneścianydługiebezkońcaniebyły,nie,możnajebyłoobejśćwćwierćranka.Wewnątrzzaściania,nawzniesieniu,stałyczaszeświątyń,tak,najsamdziwiniejszeStarobudowlenaHawajach,alboiwCałymŚwiecie,ktowie?Alejaksiędonichdostaćmogliśmy?Meronympogładziłatestraszliwewrotairzekłazcicha:„Musielibyśmymiećwielkiegojasnogrzmota,żebyzzawiasówtakiewysadzić”.Aleztorbyjasnogrzmotaniewyjęła,tylkoBystrąlinę,taką,coProfetymienialiczasem,cienkąilekką.Nadwrotamiwystawałydwakikutyipróbowałanajedenpętlęzarzucić.Wiatrbyłwiększymmistrzemniżona,alejapotemspróbowałemiwiutnąłemdobrzezpierszegorazu,inazaścianieStaregoDżordżiegożeśmysiępodciąglirękazaręką.

Wśrodkuprzeraźliwegomiejscanaszczycieświatawiatrucichł,jakwjasnymokuhuraganu.Słońceogłuszałowysokowgórze,tak,ryczałoiczaszniegopłynąłstrumieniami.Wzaścianiużadnychścieżekniebyło,tylkomilionpotrzaskanychgłazów,jakwbajaniuTrumanaNapesa.Ciałaukamieniałychirozduszonychtobyłyizastanawiałemsię,czyMeronymalboja,albooboje,staniemysiętakimigłazamiprzedzmierzchaniem.Dziesięć–dwanaścieświątyńczekałotuitam,białychisrebrzystych,izłotych,ibrązowych.Przysadzistebyłyiprzykucnięte,ananichkoronykrągłestałyiwwiększościokienniebyło.Najsambliższabyłaodnasostokrokówledwieidoniejpierszejżeśmypodeszli.Zapytałem,czytotuwłaśnieStarzyczciliBystronia.Meronymodrzekła,zacudanajakija,żetonieświątynie,nie,alepserwatoria,coStarzybadaliwnich

planetyiKsiężyc,igwiazdy,ito,comiędzynimi,żebyzrozumiećgdziewszystkomaswójpoczątek,agdzieswójkoniec.Stąpaliśmyostrożniemiędzywykrotnymiskałami.ZajednązobaczyłemstrzaskaneporcelankiHonomuiwiedziałem,żetogościnimojabyłazpoprzedniejnocy.Wiatrprzyniósłzdalihen-henszeptmojegodziadka...„Judasz”.Dziwne,tak.Ależebytelepło–nie.Bowszystkowtymmiejscubyłodziwne...„Judasz”.NierzekłemnicanicMeronym.

Jakzdołałarozewrzećdrzwipserwatorium,niewieminienaprzykrzajciesięoto.Takajakbypępowinamiędzyzakurzonymiipordzewiałymidrzwiamiajejantyfonowymjajemwjedenczydwamigiwyczyniaćcośzaczęła.Zajętybyłempilnowaniemnasprzedmieszkańcamitegozaściania.Szeptdziadkawyklinałterapółtwarze,coznikały,jaknanieprostopatrzałeś.Wdrzwiachpserwatoriumrozwarłasięzostrymsykiemszczelina.Powietrzebuchnęłozniejzatęchłeiskisłe,jeszczepewniesprzedUpadku.Weszliśmydośrodkaicożeśmynaleźli?OpisaćtakiegoBystronianiełatwo.Rynsztunektambył,cogonaHawajachniepomnimy,notoijego

nazwyniepomnesą,iprawienicanicrozpoznaćniemogłem.Łyskającepodłogi,białeścianyidachy.Jednawielkaizba,okrągłaiwziemięzapadła,wśrodkuwielkąmisęmiała,szersząniżdziesięciuchłopa,cosznuremleżą,coMeronymnazwałaradjoteleskop.Ibyłon,rzekła,najsamdalejwidzącymokiem,jakieStarzyzrobili.WszystkobyłobiałeiczystejakodzienieSonmi.Tak,nawetpchełkijednejbrudu,prócztego,comyśmysamiwtrompalidośrodka.Stołyizydleczekałynasiedzących,ustawionewkołonabalkonachzestali,naktórychnaszestopyteradudniły.NawetKobietazeStatkuzacudałasięwielcetymwspaniałymBystroniem.Pokazałaswojejantyfoniewszystko,nacomyśmypatrzali.Antyfonapomrukiwałazcichairaziłajasnościąioknapojawiałysięigasły.„Zapamiętujetomiejsce”,objaśniłaMeronym,choćniepojmowałemzadobrzeizapytałem,cototaknaprawdębyłotejajo.Meronymodetchnęłamigówparęinapiłasięłykzeswojejflaszki.„Antyfonatomózgioknoipamięć.

Jejmózgpozwalacitakierzeczyrobić,jakotwieraćdrzwipserwatorium,cowłaśniewidziałeś.Jejokno

Page 174: David mitchell atlas chmur

pozwalacimówićzinnymiantyfonamihen,hen.Jejpamięćpozwalawidzieć,coantyfonywprzeszłościwidziałyisłyszały,ichronićbezpiecznieprzedzapomieniemto,comojaantyfonawidziisłyszy”.ZasromanybyłemprzypominaćMeronymomoichwjejtorbieprzegrzebkach,tak,alejakbymnie

zapytał,tojużmogłemnigdywięcejniemiećokazji,notozapytałem.„Tamigotliwacudnadziewczyna,cojąwidziałemwtej...antyfonieprzedtem...toonabyłazpamięci

czyzokna?”.Meronymzawahałasię.„Zpamięci”.Zapytałem,czydziewczynajeszczeżyła.„Nie”,odrzekłaMeronym.Zawahałasięznówirzekła,żechcemiteracałąprawdęwyjawić,ależeinnizDolinmogąnaniąbyć

niegotowi.PrzysięgłemnaikonęTatynicanicniemówićnikomu.„Dobrze.TobyłaSonmi,Zachariaszu.Sonmi,człowiekdziwnieurodzony,cotwojeprzodkiwierzyli,żejestwasząboginią”.Sonmibyłaczłowiekiem,jaktyija?Nigdytakniemyślałemnawet,aniKsienitakichbredzeńnie

mówiła.SonmizrodziłBystrybóg,cozwałsięDarwin,takwierzymy.CzyMeronymwierzyła,żeSonmiżyłakiedyśnaWyspieProfetów,czyteżnaBigajlu?„Urodziłasięizmarłasetkirokówtemuzaoceanemwstronępółnocnegozachodu,rzekłaMeronym,

napółwyspie,któryterajestpustkowiem,alewStaroczasachnazywałsięNeaSoCopros,awpradawnychczasachKorea.KrótkieijudaszneżyciemiałaSonmi,idopierojakpomarła,trafiładoumysłówczystokrwistychidziwnieurodzonych”.Całatanowośćrozsadzałamimózgdorozpęku,iniewiedziałem,wcowierzyć.Zapytałem,copamięć

SonmirobiwantyfonieMeronymstorokówpotem.Terawidziałem,żeMeronympożałośniała,jakzaczęłamówić,tak.„SonmizabiliStarzywodzowie,

cosięjejbojali,alezanimumarła,rzekłasłowadoantyfonyoswoichczynachiswoimlosie.Mamjejpamięćwantyfonie,bobadałamjejkrótkieżycie,żebylepiejzrozumiećwas,LudzizDoliny”.Todlategotadziewczynatakmienawiedzała.„CzyliwidziałemBystrązjawę?”.Meronymgłowąkiwnęła.„Zachariaszu,musimyzobaczyćjeszczewielebudynkówprzed

zmierzchaniem”.

Jakżeśmyszlibezzaścianiedodrugiegopserwatorium,głazyzaczęłygadać.„O,słuszniemówiłeśpierszymrazemoprzeklętejProfetce,BracieZachariaszu!Onamącitwojąwiaręwteiwewte,izgórynadół!”.Zacisłemdłonienauszach,aleitakgłosytebezmojeręceprzenikały.„TakobietatylkopotoBazięuratowała,żebycimyśleniehonorowymdługiemomotać!”.Dobólugnietłymietekamiennekształtyisłowa.Zacisłemszczękęnasznur,żebynieodpowiadać.„OnazbieraibadaBystronianaBigajlu,coprawdziwienależydoludzizDolin!”.Diabłygruzłówkamienistychweszłymipodpowieki.„TwójTatoniedopuściłbyżadnejobcejwrobaczyćsięwjegozaufanie,bracie,aniużywaćjegosamegojakojucznegomuła!”.Słowatetyleprawdywsobiemiały,żeniemogłemnicanicsięwykłócaćitrompałemzaMeronymwboleści.Profetkamiedospokojnościwrócićpróbowała.Niewyznałem,żegłazynaniąśmierdliwieszemrały,

alesamawidziała,żecośnietakbyło.„Powietrzetujestrzadkieiwodniste”,rzekła,„imózgrobisięciężkiiłapczywy,ibeztotoniezwyczajnemiejscejeszczedziwniejszesięzdaje”.Doszliśmydodrugiejbudowliipadłemzhetany,aMeronymrozwieraładrzwi.Rozwrzeszczanesłońce

darłomisięwgłowie.„Szczwanajest,żeniewiemco,Zachariaszu!”.TrumanNapesTrzeciwspartystałoswójgłaz.Meronymnawetgoniesłyszała.„Wierzyszjejczyswoimdajeszwiarę?”,wołałmieżałośnie.„Czytwojeprawdytotylkorzadkieiwodnistepowietrze?Czyjateżtakijestem?”.O,ulgępoczułemwnastępnymmigu,jaktylkodrzwipserwatoriumsięrozwarły.Duchyzichdźgliwymi

Page 175: David mitchell atlas chmur

prawdaminiemogływejśćzanamidośrodka,bochybaBystrońichzadrzwiamitrzymał.Itakszłocałepopołudnie,tak.Większośćtychpserwatoriówbyłajakpiersze.Profetkarozwierałaje,

badaławśrodkuswojąantyfonąiprawiezapominała,żejateżtambyłem.AjasiadałemtylkoiwdychałemBystrepowietrze,ażskończyła.Alejaktrompałemmiędzybudynkami,wykrotnegłazychóremmiewołały:„Judasz!”i„Mułjuczny!”i„ZniewolnikStatkowy!”.DuchyLudzizDolinbłagałymienierozwartymi,mrozemskruszałymiustami,tak:„Onanieztwoich!Nawettwojegokoloruskóryniema!”.Iwyznaćtumuszę,żewonczasprzeraźliwąsłuszność,zdałomisię,głosyowemiały.Przeżarłamiecałegopodejrzliwość.ŻadnaProfetkanigdyszczerazLudźmizDolinniebyłaitamtegodniawiedziałem,żeMeronymbyła

takasama.Gdydoszliśmydoostatniegobudynku,głazyzmieniłyjużbłękitneniebowbojaźniązdjęteiszarejakkrzemień.Meronympouczyłamie,żetoniebyłożadnepserwatorium,tylkogenrator,coBystreczaryczynił,zwanelektryczność.Ionedlacałegotegomiejscarobiłyto,cosercerobidlaciała.Nagłoscudałanamaszynerię,alejaczułemsięgłupiizjudaszowanybezKobietęzeStatku,odkądtylkołokciamisedrogędomejchatyrozwarła.Niewiedziałem,cozrobić,anijakpowstrzymaćjąwtym,cozamierza,aleDżordżimiałwłasnezamierzenia,niechbędzieprzeklęty.Wątpiategogenratoraróżnebyłyodinnychzbudowań.Profetkajaśniałazoczarowania,gdyśmyweszli

wechemniosąceizby,alejanie.Bowiedziałem,żeśmyniebylitamsami.KobietazeStatkuminiewierzyła,jasne,alewnajsamwiększejizbie,gdziemocarneżelaznesercestałocicho,byłjakbytronobwiedzionystołamizmaleńkimiokienkamiiliczbami,iwogóle.InatymtroniesiedziałStarykapłan,przekrzywionypodłukowatymoknem.Profetkaprzeklęłagłośno.„Chybagłównystronom”,rzekłacicho,„musiałsambójstwopopełnić,jaksturgnąłUpadek,aszczelnepowietrzezachowałomuciałoprzedrozkładem”.Królkapłanów,niektoinnywtakcudnymmiejscu,rachowałem.Zabrałasięzapamiętywaćcałetezatraconemiejscewswojejantyfonie,ajapodeszłembliżejdokapłańskiegokrólazziemiwielkiegoCylwizowania.Włosymiałrozmyrganewnieładzie,paznokcieszponiaste,abezrokijegotwarzzapadłasiętrochęiobwisła.AleBystreodzieniemiałpięknieodstrojone,wprzekłutychuszachszafiryiprzypominałmiwujkaBees,takisamhaczykowynosmiał,tak.„Słuchajnomie,CzłowiekuzDolin”,rzekłdomnieKrólKapłanów,cosamsięubił,„tak,słuchaj.My,

Starzy,chorzybyliśmyBystroniemiUpadeknasuleczył.Profetkaniewiejeszcze,żejestchora,ale,o,wielcechoraona”.Zaszklanymiłukamifaleśniegumiotałysięiskrywałysłońce.„Niechzaśnie,Zachariaszu,boinaczejrazemzeswoimrodemsprowadziobcąchorobęnatwecudneDoliny.JajejDuszydobrzeprzypilnujęwtymmiejscu,nielękajsię”.KobietazeStatkukręciłasięzeswojąantyfoną,podśpiewującProfeckąkołysankę,cojąnauczyłaBazięiSussy.Myśleniemitykałowgłowie.„Czyzabićjąniebyłodzikimuczynkiem?”.„Niema»złeczydobre«”,królstronomówmieuczył,„swoichchroniszalboichjudaszysz.Tak,silną

wolęmaszalbosłabą.Zabijnoją,bracie.Niejestboginią,jestzkrwiiwłókien,jaktyijaiStarzy.Zabijno,totwojeobowiązanie,wieszprzecie”.Rzekłem,żeniemogę.SzemraniemiemordercąprzezwieiKsienizwoławiec,iwygnająmiezDolin.„O,myślno,Zachariaszu”.Królśmiejałsięzemnie.„Myśl!Askądszemraniemawiedzieć?

Szemraniepowie:»Tamądrowataobcazanicmiałanaszebajaniainaszesposoby,iposzłaniepotrzebnienaMaunaKeaidzielnyZachariaszzniąposzedł,żebyjejpilnować,alewyszło,żenietakaonaBystrabyła,jakmyślała«”.Migimijały.„Dobrze”,odrzekłemnakoniecponuro,„dźgnęją,jakwyjdziemyzzaściania”.Kapłański

króluśmiechłsięzadowolonyiwięcejjużniemówił.Nakoniecmojaofiarazapytałamie,jakmitam.Dobrze,odparłem,choćznerwowanybyłem,bonajsamwiększe,codotamtegoczasuzabiłem,tokoza,ateraprzysiągłemzabićludzkąProfetkę.Rzekła,żepowinniśmyjużwracaćnapowrót,boniechciałautknąćwzadymce,ipowiodłanasznowudogenratora.Nazewnątrz,wśniegupokostki,głazyzamilkły.Jednaburzaśnieżnauszła,aledruga,większa,się

Page 176: David mitchell atlas chmur

zbierała.Szliśmykustalowymwrotom,onazprzodu,jaściskałemJonaszowądzidęikciukiemsprawdzałem,

czyostra.„Róbnotojuż!”,kazałkażdenmordemzionącygłaznaMaunaKea.Nicanicociąganiemniezyskasię,nie.CichowymierzyłemwkarkProfetkii,Sonmi,ulitujsięnad

mojąduszą,pchnąłemrekiniastyczubzcałejmocy.

Nie,niezamordowałemjej,bowtymokamgnieniumiędzycelowaniemipchnięciem,Sonmisięulitowałanadmojąduszą,tak,zmieniłamójcelidzidapoleciaławysokonadstalowewrota.Meronymniepoznałanawet,żeomałocoprzeszyłbymjejczaszkę,alejapoznałemdobrze,żeczaremomotałmiediabełzMaunaKea.Tak,wszyscywiemy,jakgozwą,niechwyklętybędzie.„Widziałeśtamcoś?”,zapytałaMeronym,jakrzuciłemdzidą.„Tak”,łgałem,„alenikttoniebył,tylkosztuczkitegomiejsca”.„Idziemystąd”,rzekła,„idziemystądwtymmigu”.StaryDżordżiostałsięsam,przechytrzony,bowiedziałem,żeniebyłosposobu,żebymzabiłjąbez

dzidy,alewiedziałemteż,żeonniespocznieiniebędziepatrzałnamezwycięstwo,nie.Zadobrzeznałemjużtegoskundla.JaksięwspinałempolinieztorbąMeronym,MaunaKeanabraławpłucapowietrzaidęłazawrotami

śniegu,żeażziemidobrzeniewidziałem,idziesięćwiatrówchłostałonamtwarze,apalcemiałemsztywneodzimnaiwpółdrogiwgóręzsunąłemsiępółdroginadół,alinaparzyłamipalce.Alenakoniecwciągłemsięnasamszczytiwydobyłemnagórętorbępiekącymiiporoztwieranymidokrwipalcami.Meronymniebyłatakchyża,alemiałajużtuż-tużdoszczytuściany,kiedynagleczasstanąłwmiejscu.Czassięzatrzymał,tak,dobrzesłyszycie.DlaCałegoŚwiatapróczmieiszczwanegoDiabłajednego,

tak,wieciektórego,tak,tego,coszedłchwiejniewzdłużściany,czassięzwyczajnie...zatrzymał.Płatkiśnieguzawisłydrobinamiwpowietrzu.StaryDżordżirozświstałichnabok.„Próbowałemrzec

cidorozumu,Zachariaszu,chłoptasiuuparty,ateramuszęużyćostrzeżeniaiwróżbyiwładania.Wyciągnijnokozikiprzetnijsznur”.Stopamidotykałliny,coniosłazatrzymanąwczasieMeronym.Umęczonątwarzkrzywiławzadymce,amięśnienaprężała,żebypoliniesięwciągnąć.Dwadzieściastópponadniczymwdole.„Upadekmożejejniezabije,jakdamznowu,żebyczaspłynął”,StaryDżordżiwidział,jakmyślę,„aleskaływdolerozłupiąjejkręgosłupinogi,inieprzetrwanocy.Damjejrozważyćwłasnejejoszalenia”.Zapytałem,czemusamniezabijeMeronym.„Czemu-czemu-czemu?”,prześmiewałStaryDżordżi.„Chcę,żebyśtytozrobiłitemu-temu-temu

właśnie.Bojaktejlinynieprzetniesz,towtrzyksiężycetwojarodzinkaumiłowanapomrzecała,klnęsię!Klnę!Notomaszwybieranie.ZjednejstronyDzielnąMamęmasz,SilnąSussy,RozumnegoJonasza,SłodkąBazię,wszystkichpomartych.StrachliwyZachariaszbędzieżyłiskórowałcieażdodniaśmierci.Zdrugiejstronymasztylkojednąmartwąobcą,cozaniąnikttęsknićniebędzie.Czwórka,cojąkochasz,przeciwjednej,coniekochasz.MogęnawetwyczarowaćAdama,żebywróciłodKona”.Noistanęłosię.Meronymmusiałaumrzeć.„Tak,stanęłosię,chłoptasiu.Liczędopięciu...”.Dobyłemostrza.Aleziarkowypuściłowemniekiełekbezskorupępamięci,aziarkoto,tobyłosłowo,

cojeDżordżiwłaśniewyrzekł,„wróżba”.Naglewiutnąłemmoimostrzemzadzidąispojrzałemdiabłuwprzeraźliweoczy.Miałwślipiach

ciekawość,ajegouśmiechblaknącykryłwsobiecałysaganciemnoznaczeń.Plunąłemwniego,aleślina

Page 177: David mitchell atlas chmur

bumerangiemdomniewróciła.Czemu?Czyżemumysłzwichnąłiwidzeniamiał?StaryDżordżiwielkibłądzrobił,boprzypomniałmiowróżbachzmojejNocyŚnień.„Ręcepłoną,

niechajnolinyniktnieodcina”.Mojepostanowieniestanęłosię,boręcemipłonęły,notoilinatobyła,comijejSonmiciąćzakazała.Ostrzezadźwiękałookamieńiczassięzacząłnapowrót.Imilionrąkiwrzaskówdiabelskiejzawiei

rozdarłomieigwyrtałopięściami,aleniedałoradymieodścianyoderwać,nie.JakośwciągłemMeronymisprowadziłemnasnadółpodrugiejstronie,bezjednejzłamanejkości.Nagięliśmysięprzeciwhurgającejburzyśnieżnociemnej,napowrótdowioskistronomów.Zataczaliśmysięiprzewracaliidotarliśmytambardziejzamarzliniżżywi,aledziękiłasceSonmiczekałatamnanassuchawiązkadrew.Jakośrozpaliłemogień,żebypraskał,izaklinamsię,żetenogieńżycienamuratowałodnowa.Zagotowaliśmylódnawrzątekiodmroziliśmykościiwysuszyliśmyfutra,jaktylkosiędało.Niemówiliśmynicanic,bozabardzozlodowanibyliśmyizhetani.Czyżałowałem,żemodmówiłStaremuDżordżiemu?Nie,niewonczas.Nie.ChoćbyniewiemjakąMeronymprzyczynęmiała,żebynatęprzeklętągórę

wchodzić,niewierzyłem,żebykiedybądźjudaszowałaczłowiekazDoliny.Nie,wsercuniewierzyłem.AKonazrobilibyDolinomto,cozrobili,wcześniejczypóźniej.Tapierszanoc,jakzeszczytuschodziliśmy,tobyłajużwprzyszłości.Mojaprzyjaciółkadałanamlekpożarleispaliśmybezsennymsnemkrólastronomów.

DrogawDolinyniebyłaletniąprzechadzką,nie,aledzisiajnieczasbajaćotychprzygodzeniach.NiemówiliśmyzMeronymzawielewdrodzewdół,związałonasterajakieśzawierzenieizrozumienie.MaunaKeazrobiłacotylkomogławswoimprzeklęciu,żebynaszabić,aleśmyrazemprzetrwali.Poznałem,żesamabyłahen-henodswojejrodzinyisercemiścisłosięzżalunadjejsamotnością.AbelpowitałnaswswejkoszarowejsiedzibietrzywieczorypóźniejiposłałsłowodonaszejchatyBaileyów,żeśmywrócili.Każdentylkoojednopytał:„Cotamwidzieliścienagórze?”.Samotnośćtambyłaicisza,rzekłemim,iświątyniezatraconegoBystronia,ikości.Aleanisłowanierzekłemostronomowymkrólu,aniotym,comiMeronymmówiłaoUpadku,aosobliwienicanicomoimbijaniuzeStarymDżordżim,nie,ażminąwiekiiwiekicałe.Rozumiem,czemuMeronymniemówiłacałejprawdyoProfeckiejWyspieijejplemieniu.Ludzie

wierzą,żeświatjestzbudowanytakatak,irzecim,żeinaczej,zwalaimdachnagłowy,amożeitemu,cogada.Szemraniemsięwieśćrozniosła,żeZachariasz,cowróciłzMaunaKea,niebyłtensamZachariasz,

conaniąposzedł,iprawdato,myślę.Niemażadnejpodróży,cociechoćtrochęniezmieni.MójkuzynKobberywyznał,żerodzicewcałychDziewięciuDolinachprzestrzegalicórkiprzedfigielowaniemzZachariaszemodBaileyów,borozbierali,żemusiałeminteresubićzeStarymDżordżim,żebyuciecztegowiertliwegomiejscazduszącałąwczaszce.Ichoćtoniebyłocałąprawdą,całąnieprawdąteżniebyło.JonasziSussynieśmiewalimie,jakkiedyś.AleMamapłaczliwasięzrobiła,jaknaswdomzobaczyłaiwyściskałamie.„MójmałyZachariasz,mójmężny”.ImojekozysięcieszyłyiBazianiezmieniłasięnicanic.Onaijejbraciaurządzilisewszkolenowązabawę,ZachariasziMeronymnaMaunaKea,aleKsienizakazałaimsięwtobawić,boczasemudawaniemożezwichnąćjestestwo.Acałagratobyła,mówiłaBazia,aleniechciałemznaćanijejzasad,anijaksiękończy.

ZwolnanadszedłkoniecostatniegoksiężycaMeronymwDziewięciuDolinachiczasbyłnamienianie

Page 178: David mitchell atlas chmur

wHonokaa,najsamwiększywiecludzizWindwardu,cotylkorazwrokuwypadałokołożniwnegoksiężyca.Notoibezwielednipracowaliśmyciężko,tkająckoziąwełnęnaderki,cobyłanajsamlepszymmienianiemznaszejchaty.Tera,odczasu,jakTatęzabili,podróżowaliśmydoHonokaagrupamiwdziesięciualbowięcej,aletegorokubyłonasdwarazytyle,botylemieliśmymienianiaProfeckiegozagoszczenieMeronym.Mieliśmyręcznieciągniętewózkiijucznemułynawszystkiesuszonemięsaiskóry,isery,iwełnę.WimowayiRóżazamiarowałyhandlowaćziołami,conierosływpobliżuDolin.ChoćRóżaiKobberyjużwonczassiękusobiemieli,mienieprzeszkadzało.Życzyłemkuzynowiszczęścia,boszczęściapotrzebowałibata,ikarkuzżelazaiwogóle.JakbezbródSlooshyżeśmysięprzeprawiali,znosićmusiałempatrzenie,jakpodróżnikładąświeże

kamienienakurhanekTaty,takmieliśmywzwyczaju.ITatodostałwiadrokamieniodprzyjaciółibraci,cogoszczerzekochali.NaMaunaKeatendiabełostrzyłseszponiskanaosełce,żebyucztowaćnatchórzliwymkłamcy,tak.PoSlooshyżeśmygzygzakiemnaKukuihaelewchodzili.Jedenręcznywózekrozpękłsięiprzewrócił,notoszliśmywolnoipragnieniebrało.Tak,południejużdawnozanamibyło,zanimdoszliśmydozabiedzonejosadynadrugimzboczu.My,młodzi,żeśmyutrzęślikokosówzdrzewnażarłoikażdenzlubościąwitałmlekodonapicia.JaktargaliśmynapołudnieStaroszlakiemdoHonokaa,wiaterekznadoceanurześkisięzrobiłipodniósłnasnaduchu.Notobajaniazaczęliśmygadać,żebyskrócićmile,abajarzsiedziałtyłemnapierszymośle,bykażdengosłyszał.RoderykrzekłbajanieoRudolfie,kozomykuzczerwonymtrzosem,iostraszliwejdzidzieŻelaznegoBilla,aWoltzaśpiewałgłupawąpiosenkę„DziewczynyzDoliny”,choćżeśmydźgaligokijami,bojegośpiewanieuszykrzywiło.WonczaswujekBeespoprosiłMeronym,żebyopowiedziałanamcoProfeckiego.Wahałasięmigczydwairzekła,żeProfeckiebajdypełnesążaluistraty,iniedobratowróżbanasłonecznepopołudnieprzedDniemMieniania.Alemogłanamrzeccoś,cozasłyszałaodczłowiekazespalonejziemihen-hen,wmiejscuPanama.Wszyscytaknęliśmy,notousiadłanapierszymośleikrótkąisłodkąbajdęrzekła,cojąwamteraopowiem.Notosięzamknijcie,siądźciecichoiniechnoktomiprzyniesienowykubekspirytowegonapicia,bomisięgarłoskleiłoiwyschło.

KiedysturgnąłUpadek,ludziezapomnieli,jakogieńrozpalać.O,straszneizłerzeczysiędziały,tak.Nocąludzienicanicniewidzieli,zimąnicanicsięrozgrzaćniemogli.NotoplemięposzłodoMądregoiprosiło:„Mądry,pomóżnam,bozapomnieliśmy,jakogieńrozniecaćibiadateranamwszystkim”.NotoMądrywezwałWronęinakazałjejtymisłowy:„Lećnobezoceanupienicęwściekłą

doWielkiegoWulkanu,anajegolesistychzboczachznajdźnodługikij.Podnieśtenkij,weźgowdzióbilećnoznimdolejaWielkiegoWulkanuiunurzajgowjeziorzepłomieni,copyrgaiplujewtymmiejscuognistym.Potemprzynieśnotenkijpłonącytu,doPanamy,żebyludziepamiętaliogieńiprzypomnielisobie,jaksięgorozpala”.WronaposłuchałanakazuMądregoipoleciałabezpienicęwściekłąoceanu,ażzobaczyłahen-hen

WielkiWulkanidym,cozniegoszedł.Skołowaławdółnajegolesistezbocza,skubnęłatyćagrestu,łyknęłachłodnejwodyzestrumienia,dałaskrzydłomodpocząćparęmigów,apotemlataławkołoiszukaładługiegososnowegokija.Raz,dwa,trzyifrunęławronawgóręzkijemwdziobieibuch,wdółsiarkowegolejadzielnyptakzleciał,wgóręwostatnimmigusięwzbijająciprzeciągającsosnowykijbezroztopłyogień,wiii-iiiuu-uuuut,buchnąłpłomieniami!WgóręizawulkanWronapoleciałazpalącegolejaifrunęłaterazrozpłomieniałymkijemwdziobie.Tak,wstronędomuleciała,skrzydłamiwiutała,kijpłonął,dnimijały,gradprztękał,chmuryczerniały,o,ogieńlizałtenkij,woczydymembuchał,pióratrzeszczały,dzióbpłonął...„Boli!”,zakrakałaWrona.„Boli!”.Aleczywypuściłakij,czynie?Czypamiętamy,jakrozpalaćogień,czynie?„Widzicie”,mówiłaMeronymjadąctyłemnaośle,„tonieoWronachtabajda,anioogniu,aleotym,

Page 179: David mitchell atlas chmur

skądmy,ludzie,mamynaszegoducha”.Niewiem,czywbajaniutymbyłowielerozumu,alewciążjepamiętamiczasemmniejrozumu,to

więcejrozumu.Wkażdymraziedzieńchyliłsięjużkukońcowiwrozmokłychchmurach,amyciąglewielemilodHonokaabyliśmy,więcrozbiliśmypostójnanocikościąrzucaliśmy,ktostrażowaćbędzie,boczasbyłzłyiniechcieliśmyryzykowaćżadnejzasadzki.Wypadłomisześćisześć,więcmożemojeparszyweszczęścieuzdrawiałosiętrochę,myślałem.Chłopcemdobiciadlalosujestem,tak,wszyscyjesteśmy.

HonokaabyłopełnymżyciamiastemnapółnocnymwschodzieWindwardu,boStarzypostawilijedośćwysoko,żebyprzetrwałopodniesienieoceanu,nietakjakpółHiloalboKona,cowiększośćksiężycówwodazalewała.LudziezHonokaahandlemsięgłównieiwyrabianiemparali.O,cześćSonmioddawali,alepodwoićchcielipowodzeniechytrzeiczciliteżbogówHilo.Notomy,LudziezDolin,mieliśmyichzapółdzikich.Ichwódz,zwałsięSenator,miałwięcejmocyniżnaszaKsieni,tak.Miałarmiędziesięciu–piętnastubojowychmężówzdzidami,coichzadaniembyłoprzymuszaćwludziachSenatorowąwładzęiniktSenatoraniewybierał,nie,tobyłciągzojcanasyna,jakudzikich.HonokaależałowpółdrogidlaludzizHiloizHonomu,izDolinidlaMookini,zanimichdozniewolipojmali,idlawzgórzowychplemionzpółnocy.Staremurymiejskieodbudowanorazjeszczeizerwanedachypołożononanowo,aleciąglemożnabyłoprzechadzaćsięwąskimi,wietrzystymiuliczkamiisewyobrażaćlatającekajakiiwozybezkoniów,cojeździływteiwewte.Noibyłatamhalamieniania,wielgaśnybudynek,coKsienimówiła,żekiedyśnazywałsięKościół,gdziewyznawanopradawnychbogów,alewiedzaotychbogachstraconabyłazUpadkiem.Kościółmiałmocnemuryipięknekoloroweszkłoistałpośródsoczystejzielenizwielościątabliczkamienia,cowyrastałyzziemiwzagrodzeniudopasaniaowiecikóziświń,iwogóle.PodczasmienianiastrażeSenatoraobstawiałymiejskiebramyispichlerzeimieliteżzamknięciedlaludzizżelaznymikratami.Żadenzarmiinigdyniepobiłhandlarza,no,chybażemykałalbołamałpokój,alboprawo.LudziewHonokaamieliwięcejprawaniżgdziebądźindziejnaBigjalu,próczDziewięciuDolinchyba.ChociażprawoiCylwizacjaniezawszetosamoznaczą,nie,boKonamieliprawoKona,alejednejpchłyCylwizacjiniemieli.Natymmienianiumy,zDolin,piękneżeśmyinteresyubilidlasiebieidlaGminy.Dwadzieścia

workówryżuodplemionzewzgórzdostaliśmyzapłachtybrezentu,coichodProfetówmieliśmy,tak,ikrowyiskóryzParkerowegoRanchazawyrobyzmetalu.Nikomunierzekliśmy,żeMeronymjestobca,nie,wołaliśmyjąOtteryzPustelniczejChatyzgłębiDolinyPololu.Otterybyłazielarkąiszczęśliwieurodzonymdziwolągiem,mówiliśmy,żebyobjaśnićjejczarnąskóręibiałezęby.Profeckirynsztunek,mówiliśmy,tobyłyocalałerzeczy,cojenaleźliśmyupchanepokryjówkach.Choćniktnigdyniezapyta:„Notoskądmacietenrynsztunek?”inieczekanaszczerąodpowiedź.PozaDolinaminiktnicanicnieszemra,tylkotrzymagębęzawartąikorkiemzatkaną.Notojakbajarz,cogoLyonszwali,zapytałmie,czybyłemtensamZachariaszzDolinyElepaio,cowspiąłsięnaMaunaKeazeszłegoksiężyca,ciężkobyłemzadziwiony.„Tak”,rzekłem,„jestemZachariaszzDoliny,aleniemawemnienienawiścitakwielkiejdotegożycia,cobymnawetzbliżyłsiędoszczytutejgóry,nie”.Mówiłem,żeposzłemszukaćcennychliściówikorzenizOttery,mojąciotkązzeszłegożycia,alenieweszliśmywyżej,niżgdziesiędrzewakończyły,nie.Iskoroinaczejsłyszał,cóż,mówięmutera,żesłyszałźle.Lyonsdośćprzyjaźniemówił,alekiedymójbratHarritrzekłmi,żewidziałLyonsaiBrodategoLeary’ego,jakmamrotalicośwzadymionymzaułku,obrachowałem,żepowiemonimKsieni,jakjużwDolinywrócimyizobaczę,coonamyśli.SzczurzysmródzawszemizalatywałodLeary’egoizakilkagodzinmiałemsięprzekonać,jakbardzomiałemrację.ZMeronymżeśmypomienialinasząprzędzękoźląiderki,iwszystkodośćchyżo,tak.Dostałemworek

Page 180: David mitchell atlas chmur

dobrejkawyManuka,trochęplastikowychrurzdrobnymirowkami,dorodnyowiesiworkirodzynekodciemnejdziewczynyKolekole,iwięcejrzeczy,coichniepamiętamtera.LudzieKolekoleniesądzicy,jakmyślę,choćzakopujązmarłychpodtymisamymichatami,cownichżywimieszkają,bowierzą,żezmarlibędąsiętakczulimniejsamotnie.PotembezmigczydwapomogłemtrochęwnaszymmienianiudlaGminy,apotemchodziłembezcelutuitam,jaksiemujączniektórymihandlarzami,bodzicytoniezawszezłylud.Dowiedziałemsię,żeródMackenzówwymyśliłbogarekinówiofiaręskładaliwswojejzatocezwykrwawionychowiec,coimkopytawcześniejodcinali.ZwyczajnebajaniateżsłyszałemoKona,coawanturniesięzapuszczająnawschódodzwykłychswoichziemłowieckich,conamwszystkimmyślicieniemokryło.Natkłemsięwreszcienatłumgapiów,cosięwokołokogośtłoczył,przepchłemsiębliżejizobaczyłemMeronym,czyraczejOttery.Nazydlusiedziałairysowałaludziomtwarze,tak!Mieniałarysunkizabajdaniaalbozatrochężarłailudzierozradowanibylijakniewiemcoipatrzalizzadziwem,jakichtwarzesięznikądwyłaniająnapapier.Iwięcejludajeszczesięcisłoimówili:„Mieterazrób!Mietera!”.Ludziepytali,gdziesiętaknauczyła,aonamówiła:„Tonieodnauki,bracie,tylkoodćwiczeń”.Brzydulcomdawałapiękniejszetwarze,niżmieli,aleartyścitotakrobilizawszewhistorii.NotoOtteryZielarkaodRysunkówrzekła:„Tak,jeśliidzieotwarze,pięknekłamstwalepszesąniżparchataprawda”.Noczapadłaitrompaliśmysięnazaddonaszychwozówiciągliśmylosy,ktostrażowaćbędzie,

apotemzaczęłasięzabawawsiedzibachtakich,conaniebarymówili.Mojawartawypadławcześnie,apotemzWoltemiwujkiemBeespokazałemMeronymniektóremiejsca,nimmuzykanciściąglinasnazaddoKościoła.Piskodujkatambyłaibanjo,izębaczoweskrzypce,icenna,rzadkagitarazestaliibeczkispirytowegonapicia,cokażdeplemięzesobąprzyciągło,żebypokazać,jakiebogate,iworkibłogoziela,bogdzieHilo,o,tambłogozieladużo.SztugłemsięgłębokofająWoltaiczterydnimarszuznaszegoswobodnegoWindwardudorządzonegobezKonaLeewarduzdałosięjakczterymiliony,tak.Ukołysaniabłogozielatuliłymniedosnutejnocy,awonczassiębębnieniezaczęło,bokażdeplemięmiałowłasnybęben.FodayzchatyprzyLotosowymStawieidwóch–trzechzDolingrałonatam-tamachzkoźlejskóryinapingachzdrewna,abrodaczezHilosztompaliwswojeflumflumatebębny,arodzinyzHonokaabiliwswojekrrangi,aludzieHonomumielitrzęsiawkizmuszliicałetepięknebębnoweucztowanieprztękałozaradośnestrunyumłodychizamojeteż,tak.Abłogozielepowiedzieciewtomp-tompibum-bumiding-dong,ażnam,tańcującym,nogitylkodudniłyikrewtompaławżyłachirokimijałyikażdesztompnięciewbębenodzierałozemniejednożycie.Ujrzałembezokamgnieniewszystkieżycia,wjakichkiedybądźżyłamojadusza,ażdohen-henwstecz,przedUpadkiem,tak.Ujrzałemichzkonia,cogalopowałwhuraganie,aleniemogłemichopisać,bosłówjużniebyło.AledobrzepamiętamciemnądziewczynęKolekoleztatuażemplemienia,tak,byłamłodądrzewiną,cosięgięła,ajabyłemtymhuraganem,dułem,aonasięgięła,dułemmocniej,onagięłasięmocniej,apotembyłemskrzydłamiWrony,cowiutaływpowietrzu,aonabyłapłomieniem,coichlizał,akiedydrzewinaKolekoleoplotławierzbowepalcewokółmojejszyi,oczyjejiskrzyłyiwymruczałamidoucha:„Razjeszcze,tak,razem,razjeszcze”.

„Wstawaj,chłopie”,ojciecmniestrofałzahurgany,„nieczasnaślimaczeniedurnewposłaniu”.BańkaśnieniarozpękłaiobudziłemsięnadobrepodkłującymiderkamiKolekole.Zciemnądziewczynąprzeplecenibyliśmy,jakparajaszczurek,cosięwzajempołkły.Pachniaławinorośląipopiołemzlawy,ajejoliwkowepiersiunosiłysięiopadały,ajaktakpatrzałem,najsamczulszaczułośćmiezdjęła,jakbymoimwłasnymbobobyła,cośpikołomnie.Błogozielenadalmieodymiałoisłyszałemopodalkrzykaniaoszalałejzabawy,choćmgławybrzaskjużnadświatemwzeszedł.Tak,czasemtaksiędziejeprzyżniwnychmienianiach.Notoziewłemisięprzeciągłem.Boleśnośćczułem,aleizadowolenie,jak

Page 181: David mitchell atlas chmur

zdobywca,wieciejaktojest,jaksięzwyrtapięknądziewczynę.Gdzieśtuż-tużktośrobiłpachnącedymemśniadanie,notowsunąłemportkiizarzuciłemkurtę,adziewczynaKolekolerozwarłaoczy,płowebyły,iwyszeptała:„Dobrydzień,koźlarzu”,ajazaśmiałemsięirzekłem:„Wrócęchyżozżarłem”.Aleonaminiewierzyła,notomuradziłsamzesobą,żepokażęjej,żesięmyli,izobaczę,jaksięuśmiecha,kiedyprzyniosęśniadanie.NazewnątrzspichlerzaKolekolebyłkamienistytrakt,cobiegłprzyMurachMiejskich,aleczynapółnoc,czynapołudnierozeznaćniemogłem,notoposzłemwedlenosa,kiedynaglestrażnikHonokaasturgałsięzwałuitylkoparęcalibrakowało,żebymiezabił.Wątpiamistrzeliły,częśćwgórę,aczęśćwdół.Bełtzkuszywystawałmuznosa,agrotprzegruchtałmuczaszkęnawylot.Żelaznyszpicgrotawstrząsł

całymporankiemistraszliwieprzygwoździłwszystkonieruchomowmiejscu.Oszalałazabawanieopodaltowojowanieibijawabyła!Apachnącedymemśniadanietostrzechy

wogniu,tak!Piersze,copomyślałem,tooswoich,notoskróliczyłempędemwstronęśpichrzaLudzizDolin,cowśrodkumiastastałi„KONA!KONA!”krzyczałem.Tak,ciemneskrzydłategosłowastraszliwegowiutaływcałymHonokaaisłyszałemgrzmotrozpękłyistraszliwykrzyksiępodniósł,ipoznałem,żetobramęmiejskąrozhurmalisiłą.Dotarłemjużdoplacu,aledrogęzagrodziłmioszalaływrzaskpanikiistrach,tak,strachijegorozpalonysmródmiezawróciły.Okrężnymi,wąskimidrogamisusałem,alewrzaskiirykiKonaikopytaitrzaskaniebatówcorazbliżejibliżejbyłyijaktsunamiwypełniłyzadymiałetrakty,costaływogniu.Iniewiedziałemjuż,którądrogąprzybiegłem,anidokądiśćmiałemibumbach!dorynsztokamiezepchłastarababaomlecznychoczach,copowietrzepizgałaspinkądowłosówiskrzeczałaprzeraźliwie,jakstrzyga,owrogu,conadchodzi:„Nigdymiewłapyswojebrudneniedostaniecie”.Alekiedysiępodniosłem,bladabyłainieruchoma,bowjejbrzuchubełtrozkwitałinagleho!batzwiązałminogiiho!wgórępizgłemiho!nałebgruchłemiaiiiij,kociełbymiczaszkęroztrzasły,tak,zhurgiemwiększym,niżjakbymiektomłotemwłebsztompnął.

Kiedysiępotemockłem,mojemłodeciałobyłojednymworkiembólu,tak.Kolanamiałempogruchtane,jedenłokiećsztywnyiposiniaczony,rozpęknięteżebra,brakłodwóchzębów,szczękimisięzewrzećniechciały,anałbiepagórtakiwyrósł,jakbydrugagłowa.Kapturzarzuconymiałem,jakkoziołprzedzarżnięciem,anogiiręcektośmocarniezwiązałirzuciłmienainneboleśneciałaipoddrugietaksamo.Tak,bolałomie,jaknigdyprzedtemipotemjużnigdy,nie!Wozyskrzypiały,podkowyżelazneklup-klupałyizakażdymtelepembólzalewałmiczaszkę.Żadnejtajemnicywtymniebyło.DozniewolinasKonazhytaliiwieźlidosiebie,jakwtedymojego

zatraconegobrataAdama.Nieszczególniebyłemrad,żeżyję,czułemtylkobólibezsiłę,jaksmalczaknadzianynahak,żebysięwykrwawił.Jakaśnogaśródciałsięwierciłainacisłamijajka,notomwymamrotał:„Ktośtujeszczedycha?”.Bomyślałem,żemożejeszczedaradęskróliczyćztejnory,aległosKonazakrakałmicaliparęoducha:„Stulićgęby,osiłkimocarne,boklnęsię,żeozórodsiekamkażdemuobsranemubezdingojednemu!”.Wilgotneciepłooblałomipachę,jakbyzsikałsięktoś,conamnieleżał,awkilkamigówciepłorobiłosięcorazchłodniejszeicorazbardziejziębiło.Zrachowałempogłosachiodgłosach,żeczterechKonajechało,trzykonieiklatkakurczaków.Nasioprawcymówiliodziewczynach,coichrozwarliizwyrtaliwczasienajazdunaHonokaa,notowiedziałem,żekapturnałbiemiałempółdnia,albodłużej.Jeśćmisięniechciało,alespragnionybyłemjakrozżarzonypopiół.JedenzgłosówKonaznajomysięwydał,choćniewiemczyj.Cokażdendługimigsłychaćbyłodudnieniewojennychkopytpotrakcieibyło:„Jaktam,kapitanie?”i„Takjest!”i„Bitewnanasząstronęsięchyli!”.Itakdowiedziałemsię,żeKonanietylkotenjedenwypadnaHonokaazrobili,alecałąpółnocBigajlusiłąchytają,tak,atoznaczyłoDoliny,mojeDziewięćDolin.„Sonmi”,

Page 182: David mitchell atlas chmur

modliłemsię,„SonmiMiłościwa,chrońmojąrodzinęilud”.NakoniecspaniemiezmogłoiśniłemomojejdziewczynieKolekole,alejejpiersiibiodrabyły

ześnieguiskalnejlawy,ajakemsięocknąłznowunawozie,poczułem,żepodemnątrupleżał,cocałeciepłozemniewysysał.Krzykłem:„Hej,Kona,macietuzmarlakaimożekoniebywampodziękowałyzatrochęulżeniawciągnięciu!”.Chłopaknamniepisnął,jakwoźnicaKonachlasnąłgobatemwnagrodęzamojąuprzejmąradę,topewnieonmnieobsikał.Poptasichśpiewaniachpoznałem,żewieczórtuż-tuż,tak,icałydzieńnasciągniono.Długimigpotemzatrzymalinas,zwleklimiezwozuidźgnęlidzidą.Wrzeszczałemiwiłemsię,

słyszałem,jakKonamówi:„Tenjakośjeszczeżyw”,iktośmiepodniósł,ioparłoskałęwielgaśnąjakchata,ipojakimmiguzdarlimikaptur.Usiadłemioczyzmrużyłemwprzygnębnymmroku.ByliśmynaszlakudoWaimeaipoznałemdokładnie,gdzie,botobyłoprzyPochyłymStawie,ataskała,comieoniąoparli,totasamabyła,gdzierazemzMeronymspotkaliśmyStaregoYanagiegoledwojedenksiężycwcześniej.PatrzałemteranaKona,jakpyrgajątrzechumarłychzniewolnikówdladingoikruków,iwiedziałem,

czemuwcześniejrozpoznałemznajomygłos.Bojednymztych,conaspojmali,byłLyons,bajarzowybratLeary’ego.Bajarzicichacz,niechStaryDżordżiprzeklniejegokości.NiebyłonikogoinnegozDolinypróczmniepośródprzeżyłychdziesięciu,nie,wwiększościHonomuiHawi,jakrachowałem.Modliłemsię,żebyjednymztychpyrgniętychniebyłKobbery,mójkuzyn.Wszyscybyliśmymłodzimężczyźni,czylirozbierałem,żestarszychzabiliwHonokaa,iżeMeronymteż,bowiedziałem,żeniemogłaprzetrwaćtakiejhurgawicyataku,aniprzedniąskróliczyć.JedenzKonapolałnamtwarześlimaczymstrumykiemwodyzestawu.Rozwarliśmyusta,żebykażdąsłonawąkropelkęzhytać,aletoniebyłodość,żebypragnienieugasić.Wódznakazałgiermkowirozbićobóz,apotemprzemówiłdoswoichprzetrzęsionychstraszliwiezniewolników.„Oddzisiaj”,rzekłwymalowanyskundel,„waszeżycie,tak,waszeciałanależądoKonaiimszybciejtouznacie,tymlepiejprzetrwaćbędzieciemożemoglijakozniewolnicyprawdziwychdziedzicówBigajla,adzieńprzyjdzie,żeicałychHaWajów”.Wódzrzekłnam,żewnaszymżyciusąteranowezasady,aleszczęśliwietychzasadłatwosiębyłowyuczyć.„Piersze,zniewolnicyrobiąto,coimkażąpanyKona,wjednymmiguiżadnych»aleczemu«.Złamcienozasadę,apanzłamiewas,czytrochę,czybardzo,zależyodjegowoli,ażnauczyciesięlepiejsłuchać.Drugie,zniewolnicyniemówią,chybażeichpanocozapyta.Złamcienozasadę,apanodchlastawamjęzykijateż.Trzecie,niemarnujecieczasunaknowaniaucieczek.Onastępnymksiężycu,jakbędziecieprzedani,dostaniecienapoliczkuznakwaszegopana.NigdyniktwaszaprawdziwegoKonanieweźmie,bonimniejesteście,apoprawdzie,wszyscyzWindwardutopierdydziwolągów.Złamcienozasadę,aklnęsię,żejakwaszhytają,ostrzepanawamręceodchlastaistopy,odchlastawamkorzeń,żebywamgębęnimzatkać,izostawiprzydrodzemuchomiszczuromnażer.Zdasięwam,żetoszybkaśmierć,alewierzcie,rzezałemjużtakkilkarazyidziwniewolnajestona”.Wódzrzekł,żewszystkiepanyzabijajązłychalboleniwychzniewolnikówodczasudoczasu,żebyprzypomniećinnym,cosięprzytrafiapowolnym.Nakonieczapytał,czyktosięnacoskarży.Niktnieskarżyłsięnicanic,nie.Nam,pokójmiłującymludziomzWindwardu,złamanociałaranami

ipragnieniemigłodem,izłamanoduchazabijaniem,cojewszyscywidzieliśmy,izniewolałąprzyszłością,cojąwidzieliśmyprzedsobą.Bezrodziny,bezswobody,bezniczegopróczpracyibólu,ipracyibólu,ażpomrzemy,agdziesięwonczasduszenaszeodrodzą?Zastanawiałemsię,czymogęAdamaspotkać,czyonjużdawnonieżyje,czyjak.SzczuplaczekHawizacząłcośpluć,alemiałnajsamwyżejdziewięć–dziesięćroków,notoiniktniesykał,żebysięzamkł.Poprawdzie,tołzyroniłzanaswszystkich,tak.JonaszanajsampewniejzniewoliliiSussy,iBazięteż,aletoponuremyśleniebyło,boobydwieładnedziewczyny.Alemamaleciwabyła,chociaż...NacoonasięKonaprzyda?NiechciałemmyślećokobieciezespinkąwHonokaa,comiedorynsztokuzepchła,aleprzestaćniemogłem.PodszedłLyonsirzekł:„Buuuu!”doSzczuplaczka,atenzacząłryczećjeszczebardziej,Lyonssięśmiał,

Page 183: David mitchell atlas chmur

apotemściągłmimojeProfeckiebuty.Podziwował,jakiesąpięknenajegowłasnychnogach.„KoźlarzZachariaszniepójdziejużgrzebaćnaMaunaKea”,judaszjedenrzekł,„notoniebędzieichwięcejpotrzebował,nie”.Nicanicnierzekłem,aleLyonsowiniepodobałosięto,żenicanicnierzekłem,notoisztompnąłmiewgłowęiwjajamoimiwłasnymibutami.Pewnyniebyłem,alerachowałem,żebyłdrugiważnypowodzu,bynajmniejniktmumoichbutówodebraćniepróbował.NoczapadłaiKonaopiekalikurczętanadpłomieniem,akażdenznasbyduszępomieniałzakroplę

łojuzkurczakanajęzyku.ZaczęliśmymarznąćichoćKonaniechcielinaszabardzozmarnićprzedtargiemzniewolnikami,tochcieli,żebyśmysłabowicibyliicherlawi,bonasdziesięciubyło,aichtylkopięciu.Odbilibeczułkęspirytuipili,ijeszczepiliiżarlikurczaki,copyszniepachniały,idalejpili.Poszeptalicośinanaspopatrzali,apotemjednegoKonaposłalidonaszłuczywempłonącym.Trzymałjeprzykażdymznas,ajegoplemieńcyskrzeczeli:„Tak!”albo:„Nie!”.NakoniecrozwiązałstopySzczuplaczkowiHawiipodpierałgo,jaktenkicałdoogniska.Tamgoogrzaliinakarmilikurczakiem,ispirytemnapoili.My,zapomnializniewolnicy,wycieńczenibyliśmygłodemibólemikomaramiodstawuizazdrościliśmystraszliwietemuchłopaczkowiHawi.AżwreszcieLyonsgłowąkiwnąłizdarlizeSzczuplaczkaportkiirozpęklimutył,smarującdziurętłuszczemzkurczaka,jaksięprzyjegotyłkumieniali.Lyonsakuratdźgałżałośniedziecko,kiedykssssssusłyszałemisięobalił.Resztaczterechśmiechem

buchła,bomyśleli,żeLyonsnalanybyłspirytem,alepotemksss-ksssidwieczerwoneplamywyrosłymiędzyoczamikolejnegoKonaionteżtrupempadłjakścięty.JakiśKonawhełmieipłaszczuwstąpiłnapolanę,awrękutrzymałcośjakbykośćgoleniową,cojąkierowałnaresztętrzechoprawców.KolejnekssssichłopakKonapadł.Terawódzzhytałdzidęiwiutnąłjąwhełmowegozbója,cokucnąłipotoczyłsięwbokbezpolanętak,żedzidamurozdarłapłaszcz,alewciałonietrafiła.NastępneksssSSSsssrozorałopierśwodzaicałysię,jakstał,rozpadłnadwiepołowy.Nadziejamisięwsercewmykła,choćcałybojącybyłem,atuchlast!batostatniegoKonaowiutnąłsięwokółzbójowejgoleniitrzask!Brońmigiemwyrwałozrąkwybawcyiwręceoprawcywbęcłajakbyczarem.OstatniKonawycelowałbroniąwtego,conasratował,ipodchodziłbliżej,żebyniechybić,iwidziałemjegoręce,jaknaciskająnahaczykiKSSSS!GłowaostatniegoKonaodpadłaodkarku,adrzewochlebowca,corosłozanim,byłojednymwielkimbfuffffpopielastychpłomieniitrzaskówiparowaniawdeszczu.Jegociałosamotniestałookamgnienie,jakbobo,cosięchodzićuczy,apotemdummmppff!Bopomylił

głowębronizdupąisamsegrzmotołyskiemłebsturgnął.NasztajemnywybawcaKonausiadł,trącsięmiętkozałokcie,zmajtnąłhełmipatrzałżałośnienapięciupołożonychtrupem.„Zastarajużnatojestem”,rzekłaMeronym,marszczącbrwiponuro.

RozwiązaliśmyinnychzniewolałychipuściliśmyichdoKonowegożarła.DlanasMeronymmiaładośćwjukachprzysiodleswojegokonia,aodzniewolonymskundlomtrzebabyłowszelkiejpomocy,cojątylkodostaćmogli.OdzabitychpięciuwzięliśmytylkonapowrótmojebutyznógLyonsa.Nawojnie,rzekłaMeronym,najsampierwobutysiębojasz,adopieropotemożarłoiwszystko.WybawczynicałebajaniemirzekładługimigpotemwzawalonejsiedzibieStarych,wbuszubezszlakówwKohalachLeewardu,cojąnaleźliśmyirozpaliliśmytyciogieniek.Niewieledobajaniabyło,nie.MeronymniebyłowDolinowymspichrzu,kiedyKonaatakuczynili

naHonokaa.Byłanamurachmiejskich,morzerysowała,ażpłonącybełtwyturgałjejzrąkksięgędorysunków.WróciładospichrzaDolin,zanimpadłamiejskabrama,alewujekBeeskrzykłdoniej,żemieniema,notoposzłaszukać,itylejąmojeziomkiwidzieli.KoniaihełmzabraławodzowiKona,copędziłnaniątraktem,alewdrugąstronętojużnieposusał.WrynsztunkuKonaizwojennymhukaniemMeronymwysprytałazkrwiązlanego,płonącegomiasta.Żadnychbitewniebyło,nie,bardziej

Page 184: David mitchell atlas chmur

obława,boarmiaSenatoraszybciejsiępoddała,niżktobądźinny.Meronymnajsampierwnapółnocjechała,wstronęDolin,aleKonasięgęstozbieraliwokółKukuihaele,żebyhurmnąćwDoliny.NotozawróciławgłąbląduwzdłużStaroszlakuWaimea,aletraktbyłmocnoobsadzonystrażą,iniemogłabyzaKonaujść,jakbyjązatrzymali.Meronymzawróciławięcnazadkupołudniu,rachującdotrzećdoHiloizobaczyć,czyteżwstraszliwychrękachbyło.AleSonmiwstrzymałajądośćdługo,bywypatrzaławóztelepiącysiępotrakcie,azwozuwystawałydwienogi,anatychdwóchnogachbyłyProfeckiebuty,atylkojednegoczłowiekazWindwarduznała,cotakienosił.NieśmiałamiewyhytaćodKonawbiałydzieńiraznawetzgubiławóz,bookrążałaoddziałkonnych.IjakbyniezapiteśpiewyKona,jakdźgaliSzczuplaczka,pewnieibynasminęławciemnicyipogoniładalej.Ratowaniemniewielkimryzykiemdlaniejbyło!„Czemusięnieschowałaśiuratowaćniechciałaśskóry?”,zapytałem.Zrobiłaminę,jakbymgłupiopytał.„Tak,alecoterazrobimy?”.Myślimiburzaływgłowieistrachtrzymał.„Dolinynajechalipewnie

ispalili...AjakHilojeszczeniepadło,topewniepadnieniezabawem...”.Przyjaciółkatylkomiranyopatrzyłabandażamiiwszystkim,apotempodniosłamidoustkubek

zlekarstwem.„Topomożenapogruchtaneciało,Zachariaszu.Przestańjużgadaćikładźsiędosnu”.

JakiśmamrotliwyczłowiekobudziłmniewschronieniuStarych,cociekło,abezdziurypooknachwpadałyliście.Bolałomie,żeniewiemco,wwielumiejscach,alejużnietakostro.Ranekbyłrześkiipachniałwiatremodmorza,alewspomniałemstraszliwyczas,cocieniemokryłWindwardiO!,wgłowiejęknąłem,żeażsięockłemdoprzytomności.PodrugiejstronieizbyMeronymmówiłabezantyfonędotegosurowegoProfeta,cozhytałmnie,jakprzegrzebywałemjejrynsztunekpierszyraz.Wgapiałemsięwnichbezparęmigów,zacudowanyrazjeszcze,bowoknachantyfonykolorysą

ostrzejszeimocniejrażą.Potemzarazobaczył,żenieśpię,iuznałmieuniesieniemgłowy.Meronymteżsięobróciłaizapytała,jaksięczuję.„Lepiej,niżwczoraj”.Podeszłem,żebyzobaczyćtegoBystroniaszczególnego.Mojestawyikości

jękły.Meronymrzekła,żejużspotkałemraztegoProfeta,comu,jakmówiła,Duofizytbyło,ajarzekłem,żepamiętamgo,botakibyłgroźny.Profetwokniesłuchałnas,ajegokostuszatwarzmiększasięojednąpchłęzrobiła.„Żałuję,żemusimysięwtakmrocznychczasachspotykać,Zachariaszu”,rzekłDuofizyt,„aleproszę,żebyśzawiódłMeronymnajeszczejedną,ostatniąwędrówkę,naIkatowyPaluch.Wiesz,gdzieto?”.Tak,wiedziałem,napółnocodOstatniejDoliny,zamostemPololu,długipasziemi,conapółnocny

wschódsięgał.CzynaIkatowymPaluchukotwiczyStatek,coMeronymzabierze?DwojeProfetówmieniłospojrzenieiDuofizytrzekłpojakimmigu.„Złewieścimamywam

doprzekazania,przykrorzec.AntyfonynaProfeckiejWyspieinaStatkunieodrzekająnatransmisjejużwieledni”.„Cototransmisja?”,zapytałem.„Wieść”,rzekłaMeronym,„okno,wiecantyfon,jakterajazDuofizytem.Zapytałem:„Czyantyfonysązgruchtane?”„Dużogorzejbyćmoże”,rzekłtenwoknie,„bowostatnichksiężycachplagazbliżałasiędoProfeckiej

Wyspy,nazachódodAnkrydż.Straszliwachoroba,conaszBystrońniepotrafijejleczyć.Tylkojedennadwustu,conaniązlegli,przeżywa,tak.My,ProfecinaHawajach,musimyczynićtak,jakbyśmysamiostalitera,boStatekpewnonieprzypłynie”.„AlecozAnafi,synemMeronym?”.PominieMeronymżałowałem,żesięwozórniecapłem,zanim

zapytałem.„Muszężyćbezwiedzenia”,rzekłamojaprzyjaciółkatakposępnymgłosem,żebeczećażchciałem.

Page 185: David mitchell atlas chmur

„Niejapierszatakżyćbędę,aninieostatnia”.Cóż,tawieśćrozpękławemnienadzieję,conawetniepoznawałem,żebyła.ZapytałemDuofizyta,ilu

ProfetówbyłojeszczenacałychHawajach.„Pięcioro”,odrzekł.„Chybapięciuset?”,zapytałem.Duofizytwidział,jakosłupłem,isampojmowałczemu.„Nie,tylkopięcioro.Pojednejosobie

nakażdądużąwyspęłańcucha.Prawdanaszajestzwykłaiteraczas,żebyśjąpoznał.Bojaliśmysię,żeplagadotrzedoProfeckiejWyspyizdujeostatniejasneświatełkoCylwizacji.Szukaliśmydobrejziemi,żebywięcejCylwizacjizasadzićnaHawajach,aniechcieliśmyprzestrachaćwastutajwielgaśnąchmarąobcych”.„Notoiwidzisz”,rzekłateraMeronym,„twojebojaniaomojeprawdziweceleniebyłytakie

pomylne”.Nieobchodziłomietojużnicanic.Rzekłem:„JeśliProfetybędąjakMeronym,tak,pięćtysięcyichteż

powitamytu,wDolinach”.Duofizytpociemniał,bomyślał,jakniewieluProfetówmożejeszczebyćżywych.„Przywódcamojego

plemieniatu,naMaui,skądmówiędowas,toprzyjaznywódz,taksamojakwaszaKsieni.Nakazał,żebydwakajakiprzepłynęłyCieśninęMauiiprzybiłynaIkatowyPaluchpojutrzewsamopołudnie”.Przyrzekłem,żezawiodętamMeronymbezpiecznienaczas.„Notosamdziękujęcizatepomaganie”.Duofizytrzekłjeszcze,żenakajakachbędziemiejsce,jeśli

zniąuciecbymchciałzBigajla.Alejajużwiedziałem.„Dziękuję”,rzekłemProfeciezagubionemu,„alemuszęzostaćrodzinęnaleźć”.

Zostaliśmywukryciuzawalonejsiedzibyjeszczejednąnoc,żebymięśniemisięzwiązały,asińcepogoiły.AżsercekundliłoodniepędzenianapowrótwDoliny,cobybijaćsięalbozwiadować.AleMeronymwidziałakonnychKonaikuszników,jaksięwlewaliwDolinybezKukuihaele,izapewniłamie,żeniebyłowielkiegowojowaniaoDziewięćDolin,tak,żetowszystkozamkniesięwgodzinach,niewdniachnawet.Ponuryistrasznytobyłdzień.Meronymnauczyłamie,jakużywaćichgoleniowąbroń.Próbowaliśmy

naananasach,potemnaogromnychrzepach,apotemnażołędziach,ażcelmisięwyostrzył.Wartowałem,jakMeronymspała,apotemonawartowała,jakjaspałem.NiedługopotemnaszogieńznowudymiłbrudnowzmierzchowejmgleizjedliśmyKonoweżarło,solonąbaraninęzglonamiiowocelilikoi,corosływnaszejsiedzibiezawalonej.Dosypałemkoniowiowsadoworkaipoklepałem,idałemmuimięWolt,bobrzydkibyłjakmójkuzyn.Apotemsmętniebolałemwmyśleniu,ktozmojegoludujeszczeżyje.Poprawdzie,niewiedziećnajsamgorszegogorzejjest,niżjewiedzieć.MyśljednamietknęłaizapytałemMeronym,jaktojest,żekobietazeStatkususakonnotakdobrzejak

Kona.Odrzekła,żewiększośćProfetównieumiałajeździćnażadnymzwierzu,aleonamieszkałakiedyśuplemieniaSwannekke,cożyłohen-henzaAnkrydż,hen-henzaWanKuwer.Swannekkehodowalikonie,jakLudziezDolinykozy,tak,iichmalusiejeździćpotrafiły,zanimsięjeszczechodzićnaumiały,ionasięnaumiaławporze,jakznimimieszkała.Meronymnauczyłamniemnóstwaoplemionach,zktórymiżyła,alenieczasteranatebajania,nie,późnosięrobi.MówiliśmyodrodzenaIkatowyPaluchnastępnegodnia,bomożnajednądrogąprzejśćbezostrzaKohalinadDziewięciomaDolinami,amożnateżinnąwzdłużWaipio,doAblowegogarnizonunajsampierwizcichaczyć,cosięstanęło.Boniewiedzieliśmy,czyKonauchlastaliispalilinaswDolinach,apotemwszystkozabrali,czymożechcielipodbićnasiosiedlićsięwnaszychsiedzibachizniewolićnaswnaszychchatachwłasnych.AleprzyrzekłemterazawieśćMeronymnaIkatowyPaluchcałoizdrowo,awałęsaćsiępośródkonnychKonabezpiecznieani

Page 186: David mitchell atlas chmur

zdrowoniebyło.AleMeronymnakazałazcichaczyćnajsampierwDolinyitakdrogazostałapostanowiona.

Świtmgliłsięwoskowyizmulały.NiełatwobyłoprzeprowadzićkoniabezszczytyKohaliizarośladoźródełWaipio,niewiedząc,czyoddziałKonanieczaisięgdzieśzaścianątrzcin,cojegłośnosiekliśmy.Powiększościtomusieliśmyiśćiciągnąćzwierzę,alenakoniecopołudniudotarliśmydoźródła,uwiązaliśmyjewpłytkimparowieisamicichaczempodeszliśmymilędoAblawdłużświerkowejodnogi.MgłamieniałakażdenkikutdrzewnywprzykulonegoKona,aleitakwdzięcznybyłemSonmizatemgłoweokrycie.Wyjrzeliśmynadnawisemiwdółnagarnizon.Ponurywidok,tak.TylkoAblowewrotastałyzawarte,bościanygrodzeniaibarakówpopalonebyłyisturgane.Nagiczłowiekwisiałnabelcewrót,tak,zakostkipowieszony,jaktoKonarobią.MożetobyłAbel,możenie,alewronyjużsięjegowątpiamizajęłyiparacoodważniejszychdingozbierałaupadłeflaki.Jaktakpatrzaliśmy,zetrzydzieści–czterdzieścizniewolnikówzDolinywobławiepojmanych

popędzonowstronęKukuihaele.Pamiętaćbędętenwidok,ażmiumieraćprzyjdzieijeszczedłużej.Niektórzyjakmułyciągliwozyznamykniętymłupemirynsztunkiem.KrzykiKonairozkazyhuhuczałyichlastałybaty.Mgłasięzabardzobagnistazrobiładlarozróżnieniatwarzyzmojegoludu,ale,o,żałośneichpostacibyły,jaktakciągłyzwolnakubrodowiSlooshy.Duchy.Żyweduchy.PatrznalosostatniegocylwizowanegoplemieniazBigajla,myślałem.Tak,iszkołaiIkonarztylkoznaszniewolnikówzrobiłynapolachKonaiwichchatachistajniachiposłaniachidziurachwziemiLeewardu.Comiałemzrobić?Zanimipopędzić?ZedwudziestukonnychKonajechałoznimidoLeewardu.

NawetzbroniąMeronymmożezdjąłbympięciuztychdwudziestu,możewięcej,jakbymmiałszczęście,apotemco?KonabykażdegozDolinynaśmierćzadźgalinapierszeodgłosybijania.TonieZachariaszStrachliwybiłsięzZachariaszemMężnym,nie,toZachariaszSambójcazZachariaszemCoPrzetrwainiestydzęsięwcalerzec,któryZachariaszzwyciężył.DałemMeronymznak,żebyśmydokoniawracali,choćmokromiałemwoczach.

Krępy,dajnomipieczonegotaro.Wspominaćtakąrozpaczzsiłmnieskubie,żeniewiemco.JaknapowrótciągliśmynapastwiskawKohalach,mgławdółzeszłainapołudnieMaunaKea

wyrastałazoceanuchmur,zdałosię,żedośćtuż-tuż,żebysplunąćnanią.Notoisplunąłem,tak,plunąłemzcałychsił.Mojaduszamożeiukamieniałajest,aszczęścieparszywe,aleciąglemogękląćklątwy.NadkażdązDziewięciuDolinczarnewężedymuwiłysięwgóręirachowałem,żekażdenpadlinożercanaBigajlu,naskrzydłachinałapach,chrumałiucztowałtegorankawnaszychDolinach.Wysokonapastwiskachnaleźliśmyrozpierzchniętekozy,niektóremoje,niektórezKaimy,ależadnegokoźlarzazniminiebyło,nie.UdoiłemkilkaiwypiliśmyostatniekoziemlekowolnychLudzizDolin.BezKręgowąPrzełęczzeszliśmywdółdoKciukowejSkały,gdziepięćksiężycówtemuMeronymrysowałaswojemapy,przezwrzosowisko,comnie,apodemnąRóżę,kryłosześćksiężycówtemu.Mgłairosaparowaływsłońcuibezpięknieuplecionątęczęwidziałem,żeszkołęobalili,tak,tylkoczarnaskorupasięteraostała,ostatnieksięgiiostatnizegar.JechaliśmywdółdostrumieniaElepaio,tamzsiadłem,aMeronymhełmodziałailuźnomiręceomotałaliną,żeby,jaknaszcichaczą,wyglądało,żezhytałazniewolnika,couciekł,imożejakimigśmierćbytoodnasoddaliło.TrompaliśmydochatyClunych,cobyłanajwyżejwgóręstrumienia.Meronymzsiadłaichwyciłabroń,icichaczyliśmyjakmyszkimiędzybudowlami,alemojesercecichoniebyło,nie.Wielkabitewsięwnimtoczyłairynsztunek

Page 187: David mitchell atlas chmur

prztękałirozpękał,ależadnychciałnazieminiebyło.Wzięliśmytrochęświeżegożarłanapodróżprzednami,wiedziałem,żeClunyowiebyzazłeniemieli.OdchodzącspodClunyowychwrót,zcichaczyłemprzebitykokosnasplamionymkiju.Muchywokółlatały,codziwnebyłoiwbrewnaturze,notopodejrzeliśmybliżejiniebyłtokokos,nie,tobyłagłowaMakiegoCluny,tak,awustachmiałjeszczeswojąfajkę.TakiedzikieskundleciwymalowaniKonasą,bracia.Zawierzyszrazjednemu,zimnytrupjużjesteś,to

wamrzeknę.OdgłowyMakiegonerwysięwemniehurgały,jakciągliśmydalej,donaszejchatyBaileyów.

SkopekzsiadłegojużkoziegomlekastałwdojarniiniemogłemzatrzymaćwgłowiepędzącychobrazówSussy,jakjąwlekąodturgniętegozydlaicopotemjejrobią.O,mojabiedna,słodka,kochanasiostrzyczka.Hurmakońskichkopytodcisłasięwbłocienapodwórzu.Kozyprzepędzili,kurczakizmykli.Takcicho.Aniklekotukrosien,aniśpiewaniaBazi,aniJonaszowegonicnierobienia.Tylkostrumieńisójczykgdzieśwstrzesze,nicanicwięcej.Żadnychstraszliwychwidokówprzywrotach,zatochociażSonmidziękowałem.Wśrodkujajkazmorelamipospadałyzhurgniętegostołu.Wkażdejizbiebojałemsię,cozastanę,alenie,dziękiłasceSonmi,wyglądałonato,żemirodzinyjeszczeniezachlastali...Winawielkaiboleśćmniesztompła.Wina,bozawszetojabyłemten,coprzetrwałiskróliczył,mimociężkiej,ukamieniałejduszy.Boleść,

boobalinymojegorozpękniętegodawnegożyciależałyporozturganewszędziewokół.Jonaszowezabawki,comuTatostrugałcałerokitemu.KrosnowedziełaMamywisiaływdrzwiachiimajtałysięwostatnimłagodnymtchnieniulata.Wpowietrzuunosiłsięzapachspalonychrybibłogoziela.PisanieBaziszkolneciąglenastoleleżało,gdziepracowała.Niewiedziałem,comyślećmam,animówić,anico.„Comamrobić?”,zapytałemmojąprzyjaciółkę,takjakisamsiebiepytałem.„Comamrobić?”.Meronymsiedziałanadrewnianejskrzyni,cojąJonaszzrobił,acoMamamówiła,żetojegopiersze

dziełomistrza.„Smętnyiponurywybórprzedtobą,Zachariaszu”,odrzekła.„ZostaćwDolinach,ażciezniewolą.Uciekaćdalejiczekać,ażKonanapadnąizabijąalbozniewolą.Żyćwgłuszyjakpustelnik,ażciehycą.PrzepłynąćzemnąnaMauiipewnienigdyjużwięcejnaBigajlniewrócić”.Tak,takiemiałemwybieranienapewno,alenanicanicprzystaćniemogłem,wiedziałemtylko,żeniechciałemzBigajlakróliczyćbezpomstyzato,cotusięstanęło.„Toniejestnajsamlepszemiejsce,żebybezpiecznieusiąśćimyśleć,Zachariaszu”,rzekłaMeronym

zczułościątaką,żewkońcułzymiposzłyzoczu.

Jaknakoniawsiadałem,żebynazadwgóręstrumieniajechać,wspomniałemnaikonyrodzinnewnaszymIkonarzu.Jeślibymjetamzostawił,żebyjezczasemnaopałporąbali,nicanicniebyłobynadowód,żeródzchatyBaileyówkiedyśwogóleistniał.Notopobiegłemsam,żebyjedobyć.Jakschodziłemwdółpościeżce,usłyszałem,żenaczyniaturgająsięnaziemięzpółkiwśpiżarni.Zamarłem.Powoliobróciłemsięispojrzałem.Tłustyszczurtamdreptał,złymokiemmniemierzyłiruszałwąsikowymnosem.„Pewnieżalcitera,

żenieprzeciąłeśtejlinynamoimzaścianiu,Zachariaszu,co?Tyleżaluiboleścimogłeśuniknąć”.Niesłuchałemtegołgarzałgarzów.Konaitakbynapadli,tak,nicanictumojesprzeciwianiesię

DiabelskiemuSkundlowidorzeczyniemiało.Garnekpodniosłem,żebypyrgnąćwStaregoDżordżiego,alekiedycelowałem,tłustyszczurznikł,azpustejizbypomojejlewejdoszłomiejakwietrzyk

Page 188: David mitchell atlas chmur

westchnieniezposłania,cogowcześniejniewidziałem.Powinienembyłkróliczyćstamtądpędem,wiedziałem,alenieuciekłem,tylkonapalcachpodeszłemizobaczyłemzwiadowcęKona,jakleżałwmiętkimgniazdkuzderek,błogozielemzDolinyMormonówpopiętyupalony.Botakibyłpewny,żewszystkichnaszDolinzgonilijakozniewolników,żecałkiemzbłogowałnasłużbie.Notomiałemprzedsobąstraszliwegowroga.Dziewiętnaście–dwadzieściamożerokówmubyło.

ŻyłkamunajabłkuAdamapulsowała,coostałobiałemiędzydwomajaszczuramiztatuażów.„Nalazłeśmie,tak,tomiechlaśnij”,szeptałogarło.„Tnijnomie”.Mojedrugiewróżeniesepewnieprzypominacieiprzedmoimioczamiteżstanęło.„Wrógśpi,niechaj

nogarłamuniktniepodrzyna”.Tewłaśnieokamgnieniewróżbazawczasuwidziała,napewno.Nakazałemmojejdłoniiramieniuchlastać,aleonejakbykamiennebyły.Byłemjużwcześniejdośćwbijawach,ktoniebył,alenigdynikogoniezabiłem.BomordowaniezakazanebyłoprawemDolin,tak.Jakmykałeśkomuśżycie,niktnicanicniemieniałztobą,anisięztobąniespotykał,botakmiałeśduszęzatrutą,żemogłeśinnychochorobęprzyprawić.Wkażdymbądźraziestałemtam,przyswoimwłasnymposłaniu,ostrzedzierżąckilkacaliodtegomiętkiego,bladegogarła.Sójczykwstrzeszebajałcośchyżoigłośno.Ptasieśpiewaniabrzmiały,jakbyktonóżostrzył,wonczas

pierszyraztakpoznałem.Wiedziałem,czemuniepowinieniemzabijaćtegoKona.LudowinieprzywróciłbymDolin.Dokamieniłbymtylkowłasnąwyklętąduszę.GdybymsięodrodziłwtymżyciujakoKona,onmógłbybyćmną,awonczaszabijałbymsiebiesamego.JeśliAdamabyanużprzysposobiliizrobilizniegoKonajakinni,towłasnegobratabymzabijał.StaryDżordżichciał,żebymgozabił.Czytojużniebyłydobredośćpowody,żebyzostawićgoizchichaczyćstamtąd?„Nie”,rzekłemmojemuwrogowiiprzeciągłemmuostrzempogarle.Czarownyrubinwzbierał

ipulsował,ispieniałsięnawełnę,ikałużąpłynąłnakamiennąpodłogę.Wytarłemdoczystaostrzeokoszulętrupa.Wiedziałem,żezatozczasemzapłacę,ale,jakrzekłemledwiemigtemu,wnaszymparszywymświeciedobroniezawszejestmożliwe.

Jakwychodziłem,wbęcłemnaMeronym,cowbiegałaisyczała:„Kona!”.Niebyłoczasutłumaczyć,cozrobiłemiczemu.Śpieszniewsadziłemikonymojejrodzinydojuków,aonapodsadziłamienakonia.SzlakiemodciotkiBeesklup-klupałytrzy–czterykonie.O,wychyżyliśmyzchatyBaileyówostatniraz,jakbyStaryDżordżinamdupykąsał.Słyszałemmęskiegłosyzasobąiobkręciłemsięnaokamgnienieinawetzobaczyłem,jakimzbrojałyskabezliściefigowcówwsadzie,ale,SonmiLitościwejdzięki,oniniewidzieli,jakznikamy.Jedenmigpóźniejsłyszeliśmyprzeszywająceduciewkonchę,cosięechemrozległopoDolinie,tak,trzyduchnięcia,iwiedziałem,żeKonamusielinaleźćzwiadowcę,cogouchlastałem,iśląalarmdoswoich:„NiewszyscyzDolinzniewoleniiwyrżnięci”.Wiedziałem,żezapłacęzanieusłuchaniedrugiejwróżbychyżejjeszcze,niżbymobstawiał,tak,iMeronymteż.Alenaszeszczęściejeszczeniewiędło.Inneduciaodrzekłypierszemu,alebyliwdolestrumienia

ipogalopowaliśmynazadbezKręgowąPrzełęczwielcebojącycali,alewżadnązasadzkężeśmyniewpadli.Ledwoledwouszliśmyzżyciem,tak,okamgnieniedłużejwmojejchacieijeźdźcyKonazobaczylibynasizanamipopędzili.UnikającrozwartychgrzbietówKohalaigórskichpastwisk,obeszliśmybrzegiemlasdlaukryciaiwonczasdopierowyznałemMeronym,cozrobiłemśpiącemuzwiadowcy.Niewiemczemu,aletajemnicepsujączłowiekaodśrodka,jakzęby,jaksięichniewyrwie.Onasłuchałatylko,tak,nicanicmienieosądzała.

Page 189: David mitchell atlas chmur

ZnałemukrytąpieczaręprzywodospadzieMaukaitamnaszawiodłem,jakwszystkodobrzepójdzienaostatniąnocMeronymnaBigajlu.Nadziejęmiałem,żeWoltalboKobbery,alboinnykoźlarzskróliczyłmożeiterasiętuukrywa,ale,nie,pieczarabyłapusta,tylkoderkileżały,cojekoźlarzenakupęzwalilidospania.Pasatsięwzmagałibojałemsięotychwkajakach,cowypłynązMauiobrzasku,aleniebyłoażtakzimno,notonieryzykowałemogniarozpalać,nietakbliskowroga.ObmyłemranywbajorkuiMeronymsięobmyłaizjedliśmyżarło,cojewziąłemodClunych,ibochenfigowy,cozhytałemzwłasnejchaty,jakszłempoikony.Niemogłemprzestaćprzypominaćserzeczyibajać,jakjedliśmy,omojejrodzinieiTacie,ioAdamie

też.Myślałem,żejakżyjąwsłowach,niemoglipomrzećwciele.Wiedziałem,żebrakmibędzieMeronymbardzo,jakjużjejniebędzie,boniemiałemżadnegoinnegobratanaBigajlu,cobyniestałsięjużzniewolnikiem.KsiężycwzeszedłipatrzałnamojerozpękłeprzecudneDolinyswoimisrebrzystymi,żałośliwymioczamiidingopłakałypoumarłych.Przemyśliwałem,gdziesięteraduszemoichplemieńcówodrodzą,jakkobietyzDolinjużbobówniebędąrodzić.Żałowałem,żeniemaznamiKsieni,boonabymirzekłaotym,oczymjanieumiałemnicanicrzec,aniMeronym.„My,Profeci”,odrzekłapojakimmigu,„wierzymy,żejakumierasz,toumierasziniewracasz”.„AlecozDuszą?”.zapytałem.ProfetyniewierząwDuszę.Aleczyumieranieniejeststraszliwiezimne,jakniemanicanicpotem?„Tak”.Zaśmiałasięjakoś,alebezuśmiechu.„Naszaprawdajeststraszliwiezimna”.Tenjedenrazżalmisięjejzrobiło.Duszeprzemierzająniebaczasu,Ksienibyrzekła,jakchmury

przemierzająniebategoświata.Sonmijestwschodemizachodem,Sonmijestmapąikrańcemmapyitym,cozakrańcem.Zapaliłysięgwiazdyijapierszywartęmiałem,alewiedziałem,żeMeronymnieśpi,nie,żemyśliiturgasiępodderką,ażwkońcupoddałasięisiadłaprzymnie,ipatrzaliśmynawodospadwświetleksiężyca.Pytaniastraszniemiekąsałycałąplagą.OgniskaLudzizDoliniProfetówzajednodzisiajzagasły,rzekłem,noto,czytoniedowód,żedzicysąsilniejsiniżcylwizowaniludzie?„Toniedzicysąsilniejsiodcylwizowanych”,uznałaMeronym,„towielkaliczbajestsilniejsza

odmniejszej.Bystrońdawałnamprzewagębezwieleroków,jakmojabrońdałamiprzewagęprzyPochyłymStawie,alestarczymiećdośćrąkigłów,żebytakąprzewagękiedyśzniweczyć”.„Czylilepiejjestbyćdzikimniżcylwizowanym?”.„Acotesłowataknaprawdęznaczą?”.„Dzicyniemająpraw”,rzekłem,„aCylwizowanimają”.„Ajeszczegłębiejjesttak.Dzikizadowalaswepotrzebytera,odrazu.Jestgłodny,notoje.Jestzły,no

tosiębija.Rozpierago,notowyrtakobietę.Jegowolajestjegowódz,jakwolapowie»zabij«,tozabije.Jakzwierzęzpyskiemkłówpełnym”.Tak,tacybyliKona.„Cylwizowanymatakiesamepotrzeby,alewidzidalej.Zjeterapołowężarła,tak,alepołowęzasadzi,

żebyniebyłgłodnyjutro.Jakzłyjest,zatrzymasię,pomyśliczemu,żebyzłyniechodziłraznastępny.Jakgorozpiera,cóż,masiostryicórki,coszacunkupotrzebują,więcszanowaćbędziesiostryicórkiswegobrata.Jegowolajestjegozniewolnik,ijakonpowie»Nierób!«,toniezrobi,nie”.Notorazjeszczezapytałem:„Lepiejjestbyćdzikim,niżCylwizowanym?.„DzikichiCylwizowanychniedzieląplemionaczywierzenia,czyłańcuchygór,nie,wkażdym

człowiekuijedentkwi,idrugi.StarzymieliBystroniabogów,aledzikośćszakaliidlategowłaśniesturgnąłUpadek.Niektórymdzikim,coichznałam,cudneserceCylwizowanewpiersiachbiło.MożenawetiKonaniektórym.Niemaichdość,żebynakazaćcałemuplemieniu,alektowie,cokiedyśbędzie.Kiedyś”.„Kiedyś”byłodlanastylkomałąpchełkąnadziei.

Page 190: David mitchell atlas chmur

„Tak”,pamiętam,jakMeronymrzekła,„alepchełsięczłowiektakłatwopozbyćniemoże”.Księżycświatłorzuciłnadziwneznamiętużpodłopatkąmojejprzyjaciółki,cospałamocno.Jakby

takimałyodciskdłoni,tak,głowaisześćsmugsięodniejciągło,bladebyłynajejciemnejskórzeidziwiłemsię,czemunigdywcześniejgoniewidziałem.Zakryłemjąderką,żebysięnieprzeziębiła.

PotokMaukaspływałwężowoipieniściewdółmrocznejDolinyMauka.Dawałwodętylkopięciu–sześciuchatomwcałejdolinie,boniebyłotoprzyjazne,słonecznemiejsce,nie.WżadnejzchatMaukaniehodowalikóz,notoiszlakbyłprzyduszonypełzakamiiciernistymikrzakami,cociokowykoląwjedenmig,jakniebędzieszuważał,iciężkosięszłozkoniem.Posiekałymiegałęziestraszniejużpoćwierćmili,nawetjaksięzaMeronymchowałem.Ostatniasiedzibawgórędolinyipiersza,dojakiejzjechaliśmy,tobyłasiedzibaŚwiętejSonmi,ajejwodzembyłjednookiSylwester,cosiałtaroiowies.Szemraniemówiło,żeSylwestercośzabardzolubiłswojecórki,cojewsporejliczbiemiał,iobśmierdziłogoteżzaniepłacenieczęścidlaGminy.Wokółpodwórkależałoporozturganepranie,acórkizabrano,aleSylwesternigdzienieposzedł.Jegoodchlastanagłowatkwiłanakijuipatrzałananas,jakpodjeżdżaliśmy.Jużczasjakiśtaktkwił,borobalesięwnimzalęgły,atłustyszczurdorwałsięnaszczytkijaiwyżarłjednooko.Tak,wąsatydiabełruszałostrymnosemkumnie.„Jaktam,Zachariaszu,niemyślisz,żeSylweterprzystojniejszytera,niżprzedtem?”,aleniezwracałemnaniegouwagi.„Kukuryku”,buchłozkominaiprawiemniezkoniasturgło,bomyślałem,żetokrzykaniezasadzki.Byłteraprzednamiwybór,pożegnaćsięzkoniemipajęczyćbezkruszałepasmodoDolinyPololu

alboiśćwdółszlakiemMaukadowybrzeżairyzykowaćwbęcnięcienajakiegosamotnegoKona,cozmiataresztkiponapadach.Czassięjednakkurczyłitozmusiłonas,żebyśmynakoniuostali,bomusieliśmydoIkatowegoPaluchadopołudniadotrzeć,atociąglebyłodziesięćmilodSylwestra.OminęliśmychatęprzyNiebieskiejKapuścieiOstatniegoPstrąga,bonikogojużuratowaćbyśmyniemogli.NapórdeszczupchnąłnaswdółdolinyodKohali,aledotarliśmydobrzegubezżadnejzasadzki,choćwidzieliśmyświeżeśladyKonapodostrzolistnymipalmami.Tegodniaoceanniewyglądałjakstaw,nie,aleteżnieażtakpagórzyście,żebyzręczniewiosłowanykajakwyturgnąć.GdzieśwniedalekiejdalizabuczałaKonowakonchairoztrząsłamiebojaźnią.Wbuczeniutymsłyszałemwłasneimię.Powietrzebyłorozbębnione,ajauwaginiedałemdrugiejwróżbieiwiedziałem,żezapłacęzatożyciem,cojewziąłem,aconiebyłokoniecznedowzięcia.Tam,gdziefałdzistaplażawznosiłasięskałąwMeduzoweKlify,musieliśmykrętaćsięwgłąblądu

bezzagajnikibananowcówdoTraktuPololu,cowiódłznajsambardziejpółnocnejdolinydoZiemiNiczyjejiwkońcudoIkatowegoPalucha.Traktwciskałsięmiędzydwieczarneskałyiposłyszeliśmygwizd,cowięcejludzkibyłniżptasi.Meronymsięgładopłaszcza,alenimdobyłagoleniowejbroni,dwóchrekiniastychwartownikówwyskoczyłozobustronskałobydwu.Czterynapiętekuszewycelowanebyłyprostownaszegłowy,kilkacalizaledwieodnas.BezkauczukowcezcichaczyłemcałyoddziałKona,niechbyichklątwawyżarła!Tuzinkonnych,awięcejsiedziałowobozieiwiedziałem,żekoniecnanasprzyszed,itotuż-tużprzedkońcemnaszegodzieła.„Podajhasło,konny”,warknąłjedenzwartowników.„Atoco,żołnierzu,iczemutak”,innydźgałmniekusząwpierś,„żeskundelzDolinywycieradupą

dobregowierzchowcaKona?Ktotwójgenerał,konny?”.Straszniebojącybyłemiwiedziałem,żetoznać.Meronymwarkłaraz,dziwnieiwściekle,ipopatrzałabezhełmnanichczterech,apotemtakiryksię

zniejdobyłpotężny,żeptakizwrzaskiemsięrozpizgły.Ryczącawścieklicakryłainnośćjejmowy.„JAKŚMIECIE,WYSZCZURZEGÓWNA,WYPIERDYWIEPRZOWE,ZWRACAĆSIĘTAKDO

Page 191: David mitchell atlas chmur

GENERAŁA!DUPAMOJEGOZNIEWOLNIKAWYCIERAĆBĘDZIE,COTYLKONAKAŻĘ!KTOMÓJGENERAŁ?MÓJGENERAŁTOJA,WYROBACZEPĘCHERZE!JUŻMIZTEJSKAŁY,WTYMMIGUJEDNYM,ISPROWADŹCIEMIKAPITANA,ALEJUŻ,ALBOKLNĘNAWSZYSTKICHBOGÓWWOJNY,ŻEKAŻĘWASZESKÓRYODRZEZAĆIPRZYBIĆDOPIERSZEGOGNIAZDASZERSZENI!”.Desperackiiprzedziwnyplan,tak.WybiegMeronymdałnamjedentylkomig,itoprawiedośćbyło.Dwóchwartownikówpobladło

iopuściłokusze,iskoczyłowdółnanasząścieżkę.Dwóchinnychznikłowtyle.Ksss!Ksss!DwóchKonaprzednamijużwięcejniewstało,Meronymnaglepiętywkoniawplasła,aontylkochrapnąłcicho,nazadzieprzysiadłiwystrzeliłistraciłemrównowagę.RękaSonmimniewsiodleutrzymała,tak,bojakbyniejejręka,toczyja?Krzykiizawołania:„Stój!”ikonchyrozdułysięzanami,końgalopowałisłychaćbyłofissssssssss-ptdanggggggggg.Jakpierszybełtwprztękłsięwkonar,toskuliłemsię,apotemogieńbólurozgorzałmiwlewejłydce,tutaj,ipoczułemtakiechoreicichesztompnięciewśrodku,cosięjeczuje,jakciałowie,żecośjestzabardzorozpękłedołatwegouleczenia.Patrzajcieno,podwijamportkiiwidziciebliznę,gdziesięgrotbełtuwgłębił...Tak,bolałotakstrasznie,jakwygląda,żebolało,ijeszczewięcej.GalopowaliśmyteraTraktemPololupogruzłowatej,skorzeniałejziemi,szybciej,niżjaksięserfuje

pofali,itaksamociężkobyłorównowagęutrzymaćinicaniculżyćseniemogłemwprzeraźliwymbólu.MogłemtylkocorazciaśniejchwytaćMeronymwpółipróbowaćprawąnogąwpasowaćsięwrytmgalopu,inaczejbymspadłjakklociniebyłobyczasu,żebymieznowupodsadzać,zanimbyKonanasdorwalizkuszami,cokościwierciłynawylot.Szlakwiódłtunelemdrzewtakniskich,żeomiatałygłowę,domostuStarychbezrzekęPololu,gdzie

uchodzidooceanuigdziebyłapółnocnagranicaDoliny.Byliśmyterajakieśstokrokówodmostu,kiedysłońcewyjrzałoispojrzałemnawprost,ajegowydeptanedeskipłonęłyjasnymzłotem,apordzewiałerozporymieniłysiębrązem.Bóluwolniłwspomnienie,tak,mojątrzeciąwróżbę.„Brązpłonie,niechajnobezmostniktnieprzechodzi”.NiepotrafiłemobjaśnićtegoMeronymnakoniu,cogalopował,nototylkowrzasłemjejwucho.„Dostałemzkuszy!”.Ściągłakoniacuglamiojardodmostu.„Gdzie?”.„Wlewąłydkę”,rzekłem.Meronympopatrzaławtyłnastrachanabardzo.Niebyłośladutych,conasścigali,notozeskoczyła

naziemięiprzyjrzałasiębolącemumiejscu.Dotkłaranyiażjękłem.„Teradrzewcedźgawranę,tak,musimywpierwdostaćsięnaprzyjaznąziemię,apotem...”.TętentmściwychkopytzbliżałsięTraktemPololu.Rzekłemwonczas,żeniemożemybezmost

przejechać.„Co?”.Obkręciłasię,żebymiprostowoczyzajrzeć.„Zachariaszu,mówisz,żemostniejestbezpieczny?”.Oilewiedziałem,mostbyłdośćmocny,bojakJonaszbyłmniejszy,częstobrałemgonapółnoc,

napodbieraniejajekmewom,aMcAulyffzOstatniegoPstrągawiększośćksiężycówchodziłbezmostpolowaćnafokizeswoimciągnionymwózkiem.AleśnieniewIkonarzuniełgało,nie,nigdy,iKsienikazałamizapamiętaćwróżbynaniezwyczajnydzieńitendzieńdzisiajprzyszedł.„Mówię”,powiedziałem,„żeSonmirzekłami,żebybezniegonieprzechodzić”.StrachrozeźliłMeronym,bobyłatylkoczłowiekiem,jakjaiwy.„AczySonmiwiedziała,żehurga

namnaogoniechmaraKona?”.RzekaPololujestszerokauujścia,rzekłemjej,więcpłyniegłęboko,aprądnietakiwniejwartki.

Szlakrozwidlałsięprzedmostem,właśniewmiejscu,gdziestałem,tak,iwiódłjeszczetycikawałekdalej,gdziemogliśmywbródprzejść.KopytadudniłycorazbliżejizaokamgnieniejednoKonabynasjużzobaczyćmogli.Cóż,Meronymzawierzyłamojemuobłędnemugadaniu,niewiemczemu,alezawierzyłaijuż-jużczysta

Page 192: David mitchell atlas chmur

izimnaPololubólmiwraniemroziła,alekońutykałbardzonażwirowymdnie.Tta-ttamm,tta-ttamm,trzechKonawgalopowałonamostizobaczyłonas,ipowietrzewokółnaszadrgałoirozcięłosięświstembełta,idrugiego,atrzeciklasnąłwwodęinasobryzgał.TrzechnowychKonadobiłodopierszejtrójkiiniezatrzymałosię,żebystrzelać,nie,dudniłobezmostPololu,żebyzajechaćnamdrogęnadrugimbrzegu.Zdesperowanybyłemikląłemsamsiebie:Tak,jużznaszdechłesmalczaki,niemaco,myślałem.Wiecie,jaktojest,jakzwalacietoporemdrzewonaogień?Jakpoostatnimwiutnięciuwłóknakrzyczą

icałypieńjęczypowoli,jakpada?Towłaśniesłyszałem.BojedenczydwóchzDolin,coprzechodzącichozciągnionymwózkiemtojedno,agalopującykońtocoinnego.Ajuższeściu–siedmiu–ośmiugalopującychKonanazbrojnychkoniachtoowielezadużo.Mostsięrozpękł,jakbyześlinyisłomygostawiali,tak,rozporytrzasły,deskisięrozeszłyizużytedrutyprztękły.Niemałytobyłupadek.NamościePololubyłozpiętnastualboiwięcejKona.Wdółpoturgałykonie,

brzuchamidogóry,jeźdźcywplątaniwstrzemionai,jakrzekłem,zPololużadnebezpiecznebajorkoniebyło,cobyichchyciło,apotemnawierzchwypyrgło,nie,tobyłarzekaleniwa,aletłocznawielgaśnymikamiennymipłaskamiipełnaszpiczastychskał,costrasznieichupadekrozklasły,rozpękłystraszliwie.ŻadenzKonaniewstał,tylkodwa–trzyżałośnekonieleżały,turgającsięikopiąc,aletoniebyłczasnazwierzątleczenie,nie.

Cóż,bajaniemojeprawiecałejużdopowiedziane.RazemzMeronymżeśmybezbródprzeszlinadrugibrzegidziękowałemSonmiwmodłach.BochoćniebyłojużDolinCylwizowanych,żebyjeratować,nie,toocaliłamiskóręrazostatni.ResztaoddziałuKonazabardzochybazajętabyłapotopionymitrupami,żebyśledzićnasządwójkę.PrzeszliśmybezSamotneWydmyinakoniecdoszliśmydoIkatowegoPalucha,żadnychwypadkówniemając.Nieczekałynastamjeszczeżadnekajaki,alezsiedliśmyzkoniiMeronymBystroniemnamojejposzarpanejbełtemłydceuczyniłacośprzyranie.Jakwyrwałabełt,bólsiętakipomierozszedłizmysłyzaciemnił,żeprawdęrzec,niewidziałem,jakkajakizDuofizytemzMauiprzypłynęły.Teramojaprzyjaciółkamiaławybórdowybrania,boalbomiezaładowaćmogładokajaka,albozostawićnaBigajlu,choćniemogłemchodzićnicanic,aziemiaKonabyłatuż-tuż.Bajamwamtowszystkodziś,notowiecie,coMeronymwybrałaiczasemżałujęjejwyboru,tak,aczasemwcale.Morskieśpiewymoichnowychplemieńców,cowiosłowali,zbudziłymiewpółdrogibezCieśninę.MeronymzmieniałamiopatrzenieiużyłajakiegośBystregoleku,żebybóluciszyć.Patrzałemnabujanechmury,leżącnapłaskwkajaku.Duszeprzemierzająwieki,jakchmury

przemierzająnieboichoćanikształtchmury,anibarwa,aniwielkośćnigdytakiesameniezostają,ciąglejestchmurą.Itaksamozdusząjest.Ktorzecmoże,skądchmuraprzywiała?Alboktotądusząbędziejutro?TylkoSonmi,wschódizachódikompas,iatlas.Tak,tylkoatlaschmur.Duofizytzobaczył,żemamoczyrozwarte,iwskazałpalcemnaBigajl,wfioletachcały

napołudniowo-wschodnimbłękicieinaMaunaKea,cogłowękryła,jaknieśmiałapannamłoda.Tak,mójCałyŚwiatiżyciecałeskurczyłysiędość,żebypomieścićsięo,o,międzypalcemmoim

ikciukiem.

***

Oj,byłztegoZachariasza,mojegoTaty,dziwnystaruch,niebędęteraprzeczył,jakjużpomarł.Większośćtatowychbajańtotylkotakietamkaczepierdybyłydlazabawy,ajakjużstarybyłipomylony,wierzyłnawet,żeMeronymProfetkabyłajegobezcennąukochanąSonmi,tak.Upierałsięimówił,żepoznałpoznamionachikometach,iwogóle.

Page 193: David mitchell atlas chmur

CzywierzęwbajanieoKonaiuciekaniuzBigajla?Wbajaniachzwyklejestjakieśziarkoprawdy,awniektórychtychziarekjestsporo.WszystkooMeronymProfetcebyłochybapowiększejczęściprawdą.BojakTatoumarł,zsiostrążeśmyprzegrzebalijegorynsztunekiznaleźliśmytesrebrnejajo,conanie„antyfona”mówił.Tatobajał,żejakogrzejeszjajowdłoniach,pięknazjawnadziewczynasięobjawiawpowietrzuimówiwStaromowie,cojejżadenżyjącynierozumie,aniniezrozumienigdy,nie.JakoBystroniaużyćjejniemożesz,boniezabijapiratówKonaaninienapełniapustegokałduna,aleczasemozmierzchaniumójludibraciabudzązjawnądziewczynę,tylkożebypopatrzeć,jaksięunosiimigocze.Cudnajestizadziwiamaluchów,ajejmamrotaniekołyszenambobadosnu.Siadajcienonamigczydwa.

*Wyciągnijcienodłonie.

*Patrzajcie.

===aVhtVWxU

Page 194: David mitchell atlas chmur

AntyfonaSonmi~451

TokimbyłHae-Joo,jeśliniebyłdokońcatym,zakogosiępodawał?Samasięzadziwiłam,odpowiadającwtedyzaniego:–JesteśUnionistą.Hae-Joopowiedział:–Tak,przypadamitenzaszczyt.StudentXi-Libyłogromnieporuszony.Hae-Joopowiedział,żejeśliniezaufammucałkowicie,tomojaśmierćjesttylkokwestiąminut.Kiwnęłamgłowąnaznakzgody,zaufammu.

Aleokłamałcięjuż,podającsięzakogośinnego–dlaczegomiałabyśmuzaufać?Skądmogłaśmiećpewność,żeniechcecięuprowadzić?Niemiałampewności.Podjęłamdecyzjęinstynktownie.Mogłammiećtylkonadzieję,żezczasem

okażesięwłaściwa.ZostawiliśmyTimothy’egoCavendishajegonieznanemulosowii,zbiegającwdółposchodach,pośpieszyliśmynaspotkaniewłasnemu;windymiałyczytnikiDuszimogłyzostaćtakskonfigurowane,bynaswnichuwięzić.Przednamimknęłykorytarze,wyjściaawaryjnezhukiemotwierałyswojedrzwi,przejścianikływciemnościach.Hae-Joowłaściwieznosiłmniepowielustopniach;niemogliśmyczekać,ażjepokonambezpomocy.WpodziemiachpanChangczekałwzwyczajniewyglądającymfordzie.Niemieliśmyczasu

napowitania.Autoprzyśpieszyłowciągutuneliiparkingówdlafordów.PanChangspojrzałnaswojegosonego,mówiąc,żedrogiwyjazdowezTaemosannapółnocinawschódsązablokowane,alepochylnianadalwyglądanabezpiecznąibędątamnanasczekaćichludzie.Hae-Joowydałmurozkaz,byspróbowałjechaćpochylnią.Potemwyjąłzsaszetkinóżsprężynowy,

odkroiłsobieczubekwskazującegopalcalewejrękiiwydłubałmaleńkiemetalowejajeczko.Wyrzucającjeprzezokno,poleciłmiwpodobnysposóbpozbyćsięmojegoPierścieniaDuszy.DuszęwyciąłsobietakżeXi-Li.

UnioniścinaprawdęwycięlisobieswojeoddaneDżuczewieczneDusze?AjakinaczejruchoporumiałbyuciecprzedJednomyślnością?Ryzykowalibywykrycienakażdych

światłachulicznych.Fordskręciłnarampęiwtedyoślepiającanawałnicapocisqwfosfatowychuderzyławokna,szybywpadłydośrodka;zajęczałmetal;fordtarłościany,ażgwałtowniezatrzymałsięzezgrzytem.Sqlonanapodłodzeusłyszałamdalszestrzałyzkoltów.Fordzatrząsłsięizdużąprędkościąruszyłprzedsiebie;słyszałam,jakodsamochoduodbijasię

czyjeściało.Wtedyrozległosięwycie,któretrwałonieprzerwanieprzezkilkadobrychchwil:towyłXi-Li.Hae-Jooprzystawiłmukoltadoskroniiwypalił.

Jakto?Dlaczego?Jaksiępóźniejdowiedziałam,dumdumyJednomyślnościzawierająkalodoxalinęigigastymulinę.

Gigastymulinatotrucizna,któragotujeczłowiekażywcemwniewyobrażalnejagonii,więcjegowrzaskizdradzają,gdziejest;kalodoxalinaniedopuszczadoutratyprzytomności.Xi-Lizwaliłsięnapodłogęwpozycjiembrionalnej.Hae-Jooopuściłrękęzkoltem.Zniknąłwesołypodyplomant,jakiegoznałam;zastanawiałamsię,czywogólekiedykolwiekistniał.

Page 195: David mitchell atlas chmur

Fordazalewałystrugideszczu,wwiewanewiatremprzezokna.PanChang,zrywającruryodpływowe,jechałwąskąalejką,którąwywożonośmieci,ażdoobwodnicy.Przedsobąwidzieliśmyniebiesko-białerozbłyskiubramkampusu.Unoszącesięwpowietrzuaeropodmuchemprzeginałodrzewa;władczegłośnikiwydawałyniezrozumiałerozkazy,niewiadomokomu.PanChangostrzegł,żebyśmysięsqliliichwyciliczegoś,zgasiłsilnikiskręciłgwałtowniezdrogi.Fordpodskoczyłkilkarazy;dachwalnąłmniewgłowę;Hae-Joozdołałjakośwcisnąćmniepodsiebie.Fordnabrałprędkości,ciężaruistałsięnieważki.Pamiętamupadek:uwolniłwcześniejszewspomnienieciemności,zawieszeniawprzestrzeni,

grawitacji,uwięzieniawinnymfordzie;niepotrafiłamodnaleźćwewłasnejpamięciźródłategowspomnienia.Zbambusapoleciałydrzazgi,pogiąłsięmetal,żebramiciężkouderzyłamopodłogę.Chaosihałas

zlałysięwjedno.Fordstanąłwmiejscuzniedziałającymsilnikiem.Słyszałam,jakcykająowadyijaknaliściespadają

kropledeszczu,apotemdoszłymniegorączkoweszepty.LeżałamprzygniecionapodHae-Joo,któryporuszałsię,jęcząc.Woczyzaświeciłamilatarka;ten,któryjątrzymał,zapytał,czyjestemprzytomna.Usłyszałam,jakpanChangprosi,żebyktośotworzyłdrzwi.ZarazpotemczyjeśręcewyciągnęłyHae-Joo,panaChangaimniesamązwraqforda;byłampoobijana,aleniepołamana.CiałoXi-Lizostawiono,gdzieupadło.Pełnenapięciatwarze,pełnestanowczościtwarze,twarze,którerzadkosypiały:Unioniści.Spuszczonomniedowłazu.Dłońmichwytałamszczeble;kolanamiszurałampodniekrótkiegotunelu.Jeszczewięcejramionwyciągnęłomniewgórę,jakpóźniejzobaczyłam–dowarsztatumechanika.Wsadzonomniedoeleganckiegodwuosobowegofordadlaegzeqw.Wydanorozkazy;rozesłanokomunikaty.Drzwikierowcyotworzyłysię,dośrodkawskoczyłHae-JooImizapaliłsilnik.Drzwigarażudrgnęłyirozsunęłysięnaboki.Jechaliśmypodmiejskimibocznymidrogami,ażwjechaliśmyestakadąnazakorkowanąfordostradę.

Wfordachdookołanassiedzielisamotniludziedojeżdżającydopracywcentrum,zakochaneparynarandce,dwu,trzyosobowerodziny,jednespokojne,innesiękłóciły.PanChang,jakzauważyłam,kolejnyrazzniknąłbezpożegnania.KiedyHae-Joowkońcuprzemówił,miałgłos,jakbyłamanogokołem.Powiedział,żejeślikiedykolwieknawetdrasnąłbygodumdum,miałamdokonaćnanimeutanazjitakszybko,jakontozrobiłzXi-Li.Niewiedziałam,coodpowiedzieć.Unionistabłagałmnieojeszczetrochęcierpliwości,mówiąc,żejeślibynasterazpochwycili,toim

mniejbędęwiedziała,tymlepiej.Dodał,żeprzednamiburzliwanoc.NajpierwmieliśmydojechaćdoHuamdonggil.Odwiedzałeśkiedyśtamtąstrefę,Archiwisto?

Nie.Mojeministerstwousunęłobymnie,gdybykiedykolwiekujrzanomniewslamsachuntermenszów.Acotambyło?Huamdonggiltoprzyprawiającyomdłościlabiryntruder,tanichkwaterzmieszkaniamidlamarginesu,

lombardów,barówznarkotykamiiprzybytqwrozkoszy,należącychdomroczniejszegoświata.Hae-Joozostawiłfordawzamykanymgarażu,ostrzegającmnie,żebymcałyczasukrywałaoczyitwarzpodkapturem,bowrejonieslamsówskradzionefabrykantykończąwburdelach–doużytqprzystosowujejelichachirurgicznaoperacja.Zygzakowateuliczkiitunelepełnerurikablicuchnęłyściekami.Czystokrwiścisiedzielirozwaleni

naprogach,sqręmielizaczerwienionąipodrażnionąodzbytdługiegowystawianiajejnaparzącymiejskideszcz.Dziecirozchlapywaływodęzkałuż.Zapytałam,ktotammieszka;Hae-Jooopowiedziałmi,jakszpitalewysysałyDuszemigrantówzmózgoząipłucnicą,ażdolarówzostawałoimzaledwietyle,żewystarczałonazastrzykeutanazji–albonabiletdoHuamdonggil.Niemogłamzrozumieć,dlaczegomigranciuciekajązeswoichStrefProdukcjidotakiegożycia,jak

tutaj.Hae-Joowymieniałmalarię,powodzie,susze,zmutowanepłodyrolne,pasożyty,pustkowiawyrywająceziemięterenomuprawnymizwykłepragnieniezapewnienialepszegobytudzieciom.

Page 196: David mitchell atlas chmur

Tłumaczyłmi,żePapaSongCorptoznaczniebardziejludzkipracodawcawporównaniuzwielomafabrykami,zktórychcimigranciuciekli.PrzemytnicyludziobiecująimdeszczdolarówwDwunastuWspółmiastach–migrancibardzochcąwtowierzyć,aprawdęodkrywajądopiero,gdyjużstanąsięuntermenszami.Przemytnicydziałajątylkowjednąstronę.Hae-Joopociągnąłmnie,obchodzączdalamiauczącegoszczurazdwiemagłowami.Ostrzegłmnie,żegryzą.Zapytałam,dlaczegoRadaMiejskaprzymykaoczynatakąnędzę.Hae-Jooodparł,żeHuamdonggilwszyscyuważajązachemicznąkloakę,gdzieludzieci–jak

niepotrzebneodchody–dyskretniesięrozkładają;tylkoniedośćniewidocznie.Slamsyuntermenszówmotywująniższewarstwykonsumentów,gdypokazujeimsię,jakilosspotkaćmożetych,którzyniebędąwydawaćpieniędzyipracowaćjakporządniobywatele.Przedsiębiorcywykorzystująprawnąpróżnię,bywznosićwslamsachupiorneprzybytkiprzyjemności,więcHumadonggilopłacaswojeistnieniewpodatkachiłapówkachdlawyższychwarstw.MediCorpotworzyłtygodniowąklinikędlaumierającychuntermenszów,żebymoglioddaćzdroweorganywzamianzaeutanazję;EcoCorpzawarłlukratywnekontraktyzeWspółmiastemiwysyłacodziennieoddziałgenomowanychimmunologiczniefabrykantów–cośwrodzajukatastrofantów–żebyzbieraliumarłychizmywaliponich,nimzalęgnąsięmuchy.Potemmójprzewodniknakazałmimilczenie,bowłaśniedotarliśmydocelu.

Czylidokąd?Pamiętamdomgrywmadżongazwystępemnafasadzieiwysokimbielonymprogiem,zapobiegającym

wlewaniusięścieqwdośrodka;aleterazniebyłabymwstaniegorozpoznać.Huamdonggilniejestzbudowanenażadnymregularnymplanie,adomyniemająnumerów.Hae-Joozapukał,mignąłwizjer,odsunęłysięrygleiotworzyłnamstrażnik.Pancerzmiałcaływzaciekach,żelaznypręt,którytrzymał,mógłzadaćśmierćjednymciosem.Burknął,żebyśmypoczekalinaMamęArakNa.Zastanawiałamsię,czypodosłonąnaszyimiałobrożęfabrykanta.Zadymionykorytarz,wzdłużktóregobiegłypapieroweekrany,skręcałiginąłzoczu.Słyszałam

kamieniedomadżonga;czułamodórspoconychstóp;patrzyłam,jakegzotycznieubraneczystokrwisteusługującenoszątaceznapojami.Ichumęczonywyraztwarzymorfowałwdziewczęcerozpromienieniezakażdymrazem,gdyrozsuwałypapieroweekrany.ZaprzykłademHae-Joozdjęłamnajki,którezebrałybrudyulicHuamdonggil.–Nieprzychodzilibyście,gdybywszystkobyłowporządq–usłyszałamnieprzyjemniebrzmiącygłos.

Należałdoosobyzwracającejsiędonaszotworuwsuficie.Niebyłampewna,czyjejsklejonebłonąusta,półxiężyceoczuiszczekliwąmowęspecjalniegenomowano,czyteżbyływynikiemmutacji.Jejpalce,pokryteguzamiklejnotów,chwyciłybrzegotworu.Hae-JoostanąłdokładnieponiżejizwróciłsiędoMamyArakNa,którąwzięłamzamadamowego

przybytq.Unionistazrelacjonował,żejakaśkomórkazrakowaciała,Mephiijegokomórkęaresztowano,aXi-Linieżyje.JęzykMamyArakNabyłdwarazydłuższyniżnormalnyludzkijęzyk;używałagojakołapkinamuchy.

Jejoczybłyszczaływciemnościachpoddasza.Zapytała,jakwielkierakmaprzerzuty.Hae-Jooodrzekł,żewłaśnieprzyszedłtoustalić.Madamkazałanamprzejśćdosalonu.

Dosalonu?Pomieszczeniazaniemożliwiegłośnąqchniąisztucznąścianką,oświetlonegosłabymsolarem.Czarka

soqzrubinowychlimonekczekałanakrawędziżeliwnegopiecyka,starszegoniżcałytenbudynek,amożeicałemiasto.Usiedliśmynamocnowytartychpoduszkach.Hae-Joopopijałnapójmałymiłykamiipowiedział,żemogęzsunąćkaptur.Sufitzdesekzadudniłizaskrzypiał,klapaotworuuchyliłasięipojawiłasięwniejtwarzMamyArakNa.Zobaczyłamojątwarz,aleniewyraziłazdziwienia.Wstareńkimpiecyqbuczałycichonajnowocześniejszeobwody.Powoliwypływałzniegokolisty

Page 197: David mitchell atlas chmur

obszarcieniaiciszy,ażpochłonąłcałysaloniwytłumiłhałasyzqchni.Pstrokatalampanadpiecykiemzmorfowaławkarpia.

Wkarpia?Wrybę?Wperłowo-oranżowego,pokrytegogrzybicznymiplamami,półmetrowejdługościkarpia,zwąsami

barwymandarynki,któryotoobjawiałsięnam,nibyjakieśbóstwo.Jedenleniwyruchogonemzwróciłkarpiawmojąstronę.Łodygililiiwodnychrozstępowałysię,gdypłynął.Jegostareoczyczytaływmoich;bocznepłetwyzadrgałyizatrzymałsię,unoszącsięwwodziebezruchu.Karpzniżyłsiękilkacali,byodczytaćmojąobrożę,iusłyszałam,jakjakiśstaryczłowiekwymawiamojeimię.SpojrzałamnaHae-Joo,aleledwogobyłowidaćwpodwodnymmroq.–Jestemrówniewdzięczny,żemogęcięwidzieć,jakzaszczyconyspotkaniem.–Głos,którysłyszałam

w3Dbyłpełenqltury,choćrozszczepiony.KarpprzedstawiłsięjakoAn-KorApiszUniiiprzeprosiłzaowoudramatyzowaniesytuacji;kamuflażuwymagałaprzezorność,gdyżJednomyślnośćdziałałatejnocynawszystkichpołączonychczęstotliwościach.Zwahaniemodpowiedziałam,żerozumiem.An-KorApiszapewnił,żejużniedługozrozumiemznaczniewięcej,ipoprosiłmnieojeszczetrochę

cierpliwości.KarppodpłynąłwstronęHae-Joo,zwracającsiędomojegotowarzysza„KomendancieIm”.Hae-Joodoniósł,żezeuntanazowałXi-Li.Apisodrzekł,żewieiżenabólXi-Linieistniałżadenśrodekznieczulający.PrzypomniałHae-Joo,

żetoJednomyślnośćzabiłaXi-Li;HaeJoogotylkowyzwolił;tłumaczyłHae-Joo,żeXi-Liniepoświęciłżycianapróżno.Potemnastąpiłbriefing:sześćkomórekzostałoujawnionych,adwanaścieinnychwłączyłozapory.CzłonekRadyMephizdołałsięzabić,zanimrozpoczętotortury.NatępniekarppoleciłHae-JoowywieźćmniezeWspółmiastaprzezPierwsząBramęZachodniąiudaćsięnapółnocwkonwoju;orazdobrzezastanowićsięnadtym,comupowiedział.Karpzatoczyłkoło,znikającwścianiesalonu,zanimwyłoniłsięponownieprzezmojąpierś.–Mądrzewybrałaśprzyjaciół,Sonmi–zwróciłsiędomnieApis.–Razemmożemydokonaćzmian,

wielkichzmian,zmianhistorycznych,byprzekształcićnaszespołeczeństwo.–Zapewniłmnie,żewkrótceznowusięspotkamy.Okrągsqrczyłsięzpowrotemdorozmiarówpiecykaisalonwróciłdodawnegowyglądu.Karpstał

sięmaleńkąsmużkąświatła,kropeczką;potemzniknąłzupełnie.

JakHae-JoozamierzałprzedostaćsięprzezWspółmiastobezDuszwwaszychpalcach?KilkaminutpotemwprowadzonoimplanteraDusz,drobnegoczłowiekaobezbarwnymwyglądzie.

ZbadałrozciętypalecHae-Joozzawodowąpogardą;pęsetąwyjąłzżelpakajakąśdrobinę;umieściłjąwświeżejtkanceisprejemnaniósłnapalecnasqrek.Zastanowiłomnie,jaktojest,żetakaniepozornakropeczkanadajewłaścicielowiprawadoświatakonsumpcji,atych,którzyjejniemają,skazujenaskrajnezniewolenielublosjeszczegorszy.–OddziśnazywaszsięOk-KyunPyo–zwróciłsięimplanterdoHaeJoo,dodając,żejegohistorię

możnanagraćnadowolnegosonego.Implanterzwróciłsięterazdomnie,objaśniając,gdywyjmowałparęlaserowychcążqw,żelasertnie

stal,aleniepowodujenawetdraśnięcianażywejtkance,więcbędęczułatylkodelikatnełaskotanie.Usłyszałamklik.–Terazzajmiemysiępodsqrnymkodempaskowym.Implanterposmarowałmiprzedniączęśćszyiwacikiemześrodkiemznieczulającym,ostrzegając,

żetenetapbędziebolał,aletłumiącepolewoqłostrzapowstrzymakodpaskowyprzedexplodowaniemwzetknięciuzpowietrzemiprzedoderwaniemmigłowyodciała.

Page 198: David mitchell atlas chmur

–Genialne–wymamrotałHae-Joo.Trzymałmniezarękę.–Oczywiście,żegenialne–potwierdziłimplanter.–Samzaprojektowałem.Żałował,żeniemożetegoopatentować,ipolecił,żebyHae-Joobyłgotowyztamponem,którym

będzietamowałkrew.Ostrybólrozdarłmiszyję.Hae-Jooprzyłożyłtampon;implanterpokazałmitrzymanypęsetąkodpaskowySonmi~451ipowiedział,żesamostrożniezajmiesięjegolikwidacją.Psiknąłnaranęśrodkiemgojącyminałożyłopatrunekwodcieniusqry,mówiąc,żebymzmieniłagoprzedsnem.–Ateraz–ciągnął–popełniamprzestępstwotaknowatorskie,żenawetniemananienazwy.

Uduszowieniefabrykanty.Alezamiastorkiestrydętej,noblazawybitneosiągnięcianaukoweiakademickiejsyneqry,jedynecomamgwarantowane,topryczęwLatarni.Jakrównież,zauważyłHae-Joo,akapitwhistoriiwalkzkorpokracją.–Rany–wzruszyłsięimplanter–całyakapit!Operacjaprzebiegłasprawnie.Położyłmójpalecwskazującynakawałqgazy,psiknąłśrodkiem

znieczulającym,naciąłpoduszeczkępalca,przyłożyłtamującykrewkoagulant,pęsetąwprowadziłDuszędonacięciaiaerozolemrozpyliłnasqrek,byukryćdowodynagłegopodniesieniamniedowarstwyczystokrwistych.Tymrazemsarkazmwgłosiekryłszczerośćsłów.–ObyDuszaprzyniosłaciwielkieszczęściewziemiobiecanej,SiostroYun-AhYoo.Podziękowałam.Zupełniezapomniałam,żezotworuwsuficiepatrzyłananasMamaArakNa.–Lepiej,żebysiostraYoozrobiłasobienowątwarzdonowejDuszy–powiedziała–inaczej

wdrodzedoziemiobiecanejbędziemusiałaodpowiedziećnaparętrudnychpytań.

Czylipotemzabraliciędotwarzeźbiarki?Tak.StrażnikodprowadziłnasażdoulicyT’oegyeronapółnocnychkrańcachHuamdonggil.

PojechaliśmymetremdogaleriiShinch’on,kiedyśbardzomodnegomiejsca,ischodamiruchomymi,pomiędzyszeregiemżyrandoliwygrywającychpsalmyUrodzonegoPrzywódcy,wyjechaliśmynagóręwistnylabiryntulicnapoziomieosłony,gdziechodzilitylkokonsumenci,którzydobrzewiedzieli,dokądzmierzają.Hae-Joopoprowadziłmnieprzezmeandryzaułqw,obokdyskretnieukrytychwejśćitajemniczychtabliczek,dozwykłychdrzwiwejściowych.Wniszyprzydrzwiachkwitłaliliatygrysia.–Nierozmawiajzmadam–ostrzegłmnie,gdynacisnąłdzwonek.–Jejkolcenależytraktować

zodpowiedniączułością.Lilia,naktórejwystąpiłyjaskraweprążki,zapytała,zjakąprzyszliśmysprawą.Hae-Jooodparł,żejesteśmyumówienizMadamOvid.Kwiatzgiąłsię,bynamsięlepiejprzyjrzeć,ikazałczekać.Otworzyłysiędrzwi.–JajestemMadamOvid–oświadczyłakobietaocerzetakbiałejjakświeżoobranakość–inikttaki

niejestzemnąumówiony.–Dziękiuaniejejsurowaurodajużodwielulatwskazywałaniezmiennienawieklatdwudziestukilq,alejejgłosbyłchropawy,jakodgłospracującejpiły.–Naszebiokosmetyczkiprzyjmująjedyniezosobistegopolecenia.Spróbujcieu„twarzemiosła”najednymzniższychpięter.Drzwizamknęłysięnamprzednosem.Hae-Jooodchrząknąłipowiedział,nachylającsięwstronęlilii.–UprzejmieproszęprzekazaćszacownejMadamOvid,żePaniHeem-Youngprzesyłaserdeczne

pozdrowienia.Przezchwilęnicsięniedziało.Liliatygrysiazarumieniłasięizapytała,czyprzybyliśmyzdaleka.

Rozpoznałamserięhaseł.Hae-Joodokończyłkod.–Gdypodróżujesiędaleko,odnajdziesięsamegosiebie.

Page 199: David mitchell atlas chmur

MadamOvidotworzyładrzwi,alejejoschłośćpozostałaniezmienna.–KtóżmożesięsprzeciwiaćPaniHeem-Young?Kazałanampójśćzasobąiniemarudzić.Solaryświeciłysłabymświatłem,atłumiąceekrany

pochłaniałygłosyikroki.PominuciemarszuprzezlabiryntkorytarzyMadameOvidpstryknęłapalcamiibezsłowadołączyłdonasjejasystent.Otworzyłysiędrzwi,ukazującjaśniejoświetlonestudio,iznówbyłosłychaćnaszegłosy.Podsterylizującymsolarembłyszczałynarzędziadotwarzeźby.MadamOvidpoprosiła,żebymzdjęłakaptur.Niewydawałasięzdziwionamojątwarząusługującej.Wątpię,żebykiedykolwiekprzekroczyłaprógPapaSongu.Zapytała,ileczasuprzeznaczamynazabieg.GdyHae-Jooodrzekł,żemusimywyjśćzapółtorejgodziny,MadamOvidstraciłasarkastyczną

sangfroid.–Pocowogólezawracaćsobiegłowęwizytąuartystki?–zapytała.–Możnasobiezrobićsamemu

twarzeźbęwriglejemiszminką.CzyPaniHeem-YoungmaLilięTygrysiązataniąszpachlarkę,zkodakami„przedipo”nawystawie?Hae-Joopośpieszniewyjaśnił,żeniechcieliśmypełnegomorfu–tylkokosmetycznezmiany,które

zmyląOkolubpobieżnespojrzenia.Półtorejgodzinytowistocieśmieszniekrótkiczas,przyznał,idlategowłaśniePaniHeem-Youngprzysłałanasdoabsolutnejmistrzyni.Wyniosłatwarzeźbiarkarozpoznałapochlebstwo,leczniebyłananieodporna.–Nikt–rzekłazdumą–niewidzitwarzywewnątrztwarzytakdoskonale,jakja.MadamOvidchwyciłamniezapodbródekiprzekręcałamitwarzwróżnestrony,mówiąc,żemoże

zmienićmisqrę,kolorytcery,włosy,powiekiibrwi.Zabarwimitęczówkinakolorczystokrwistych.Zrobimidołeczkiiusuniezdradzającemniekościpoliczkowe.Postanowiła,żewykorzystamypozostałenamosiemdziesiątdziewięćminutnajlepiejjaktylkosięda.

CóżwięcstałosięzartystycznymdziełemMadamOvid?WyglądaszjakSonmiprostozwylęgarni.Jednomyślnośćprzetwarzyłamniedowystąpieńprzedsądemwporzenajwiększejoglądalności.

Gwiazdamusiaławyglądaćodpowiedniodoswojejroli.Jednak,kiedywychodziłamodLiliiTygrysiej,ztwarząpulsującąbólem,nierozpoznałbymnienawetWidzącyRhee.Mojetęczówki,dotądobarwiekościsłoniowej,terazprzybrałyodcieńorzechowy,oczyzyskałymigdałowykształt,mieszkiwłosowepoddanohebanizacji.Jeśliciętociekawi,Archiwisto,możeszsprawdzićnakodakachzrobionychwchwilimojegoaresztowania.Przyschodachruchomychczekałzłotychłopieczczerwonymbalonem.Trzymającsiędwadzieścia

kroqwztyłu,poszliśmyzanimnaparkingpełenfordów,znajdującysiępodgalerią.Dzieciakzniknął,alepozostałbalon,przyczepionydowycieraczkipojazduterenowego.RuszyliśmyFordostradą1wstronęPierwszejBramyWschodniej.

PierwszejBramyWschodniej?GenerałUnii–Apis–kazałwamjechaćprzezPierwsząBramęZachodnią.Przywódcazaznaczyłprzywydawaniupoleceń:„Dobrzezastanówsięnadtym,cocipowiedziałem”.

Tenszyfrznaczył:„Odwróćcierozkazy”.Zachódoznaczałwschód,północoznaczałapołudnie,„podróżujciewkonwoju”znaczyło„jedźciesami”.

Toniebezpiecznieprostyszyfr.Pedantyczneumysłyczęstoniedostrzegająprostoty.Gdymknęliśmyfordostradą,zapytałam,czy„Hae-

JooIm”tojegoprawdziweimięinazwisko.Unionistaodpowiedział,żeżadneimionaniebyłyprawdziwedlaludziojegopowołaniu.Zjazdzautostradyprowadziłłukiemwdółqrogatkom.Zwolniliśmyistanęliśmywposuwającejsięwślimaczymtempiekolejce.Przyzjeździekażdykierowcawyciągałrękęprzezoknoswojegoforda,żebypokazaćOqDuszę.Egzekwerzyprawazatrzymywalilosowofordy,żebyzadawaćimpytania.–Mniejwięcejjedennatrzydzieścifordów–wyszeptałHae-Joo–całkiemsporeszanse.

Page 200: David mitchell atlas chmur

Nadeszłanaszakolejprzyskanerze.Hae-Jooumieściłnanimpalecwskazującyirozległsięalarm.Gwałtownieopadłszlaban.Unionistasyknął:„Uśmiechajsię,wyglądajnaznudzoną”.Podszedłdonasegzekwer,kciukiempokazując„Zwozu”.Hae-Jooposłuszniewysiadł,szczerzącsięjakchłopak.Egzekwerzażądał,żebypodałswojenazwiskoicelpodróży.Mójtowarzyszodgrywałrolępomistrzowsq.–Eee,ehm,Ok-KyumPyo.Panieoficerze,ehm,jedziemydomoteluwjednymzZewnętrznych

Współmiast.Hae-Joospojrzałwtyłirękąwykonałgest,któregonieprzyzwoiteznaczeniepoznałamodBoom-

SookaiFanga.Brednieopozwoleniunakota,jakiedostałajegomatka,egzekwerprzerwałjednymkrótkimrozkazem.„Jakdalekostądjesttenmotel”,zapytał.Czyniewie,żejużjestpodwudziestejtrzeciej?–OrgiastikonwYöju–odparłHae-Jookonspiracyjnymtonem.–Wygodny,czysty,przyzwoiteceny,

chociażpewnieegzekwerowiprawa,jakpan,dadząskorzystaćzusługprzybytqgratis.Totylkopółgodzinynajszybszympasem,nawschódzjazdemnumerdziesięć.Będziemytamprzedzaciemnieniemijeszczezostanienamtrochęczasu–zapewnił.Egzekwerzapytał,jakHae-Joozraniłsięwpalecwskazujący.–Rany,czylidlategoOkouruchomiłoalarm?–Hae-Joojęknąłteatralnieiopisał,jakzaciąłsię,

wyjmującpestkęznaturalnegoawokadowdomumatkiswojejdziewczyny.Wszędziekrew,strasznezamieszanie,odtejporynietykanaturalnychawokado,wyłączniebezpestki,znaturąjestwięcejproblemówniżtowartezachodu.Egzekwerzajrzałdofordaikazałmizdjąćnakryciegłowy.Miałamnadzieję,żestrachweźmiezanieśmiałość.Egzekwerzapytałmnie,czymójchłopakzawszetakdużogada.Nieśmiałokiwnęłamgłową.Czytodlategojazkoleinicniemówiłam?–Tak,proszępana–odparłam.–Tak,panieoficerze.EgzekwerpowiedziałHae-Joo,żedziewczynysąposłuszneiukładnedodniaślubu,apotemgębaim

sięniezamyka.–Jedźcie–powiedział.

Gdziespędziliścietamtejnocyzaciemnienie?WmoteluwzewnętrznymWspółmieście?Nie.Zjechaliśmyzfordostradyzjazdemnumerdwa,potemskręciliśmywnieoświetlonąbocznądrogę.

Porośniętyciernistymisosnamiwałskrywałprzemysłowyteren,naktórymstałoponadstobudynqw.Dozaciemnieniazostałojużtakniewieleczasu,żeoprócznaszegofordaniebyłowoqłżadnegopojazdu.Zaparkowaliśmyiprzeszliśmyprzezwietrznydziedziniecdobloqbetonuztabliczką:SZQŁKAHYDRACORP.DuszaHaeJoobłysnęłaiodsunęłabramę.Wewnątrzniebyłomłodniqw,leczoświetlonanaczerwonobudowla,podktórejdachemstały

olbrzymiezbiorniki.Powietrzebyłonieprzyjemnieciepłeiwilgotne.Gęstybulionzjakimiśpływającymisznurami,któryujrzałamprzezokienkazbiorniqw,przezchwilęniepozwalałrozpoznaćichzawartości.Potemwzrokwyławiałpojedynczenóżkiirączki;rozwijającesiętwarze,zktórychkażdabyłaidentyczna.

Wylęgarnie?Tak,weszliśmydobudynqgenomiki.Patrzyłam,jakzbitewgrupyembrionyfabrykantówwisiały

zawieszonewżelumacicznym.Niektórespałynieruchome,innessałykciuki,jeszczeinneprzebierały

Page 201: David mitchell atlas chmur

nóżkamiiruszałyrączkami,jakbykopałyalbobiegły.ZapytałamHae-Joo,czyjateżzostałamtuwyhodowana.Hae-Jooodparł,żenie:szqłkaPapaSonguwKwangjujestpięćrazywiększaniżtomiejsce.Zajrzał

dowylęgarniipowiedziałmi,żetepłodysąprzeznaczonedotuneliwydobywczychuranupodMorzemŻółtym;miałyoczywielkiejaktalerze.Dostałybyobłędu,gdybyzbytdługowystawiaćjenadziałanieniefiltrowanegoświatładziennego.OdwysokiejtemperaturywbudynqHae-Joocałybłyszczałodpotu.–MusiszchciećjużMydła,Sonmi–powiedział.–Naszsześciogwiazdkowypenthousejestwtę

stronę.

Penthouse?Wszqłcedlafabrykantów?MójUnionistalubiłironię.Nasz„penthouse”byłpokoikiemnocnegostróża:betonowym

pomieszczeniem,wktórymbyłtylkoprysznic,pojedynczeposłanie,biurko,kilkakrzesełzestawionychjednonadrugim,zatkanyklimatyzeripołamanystółdoping-ponga.Wgrubychrurachbulgotałwrzątek.Panelsonegomonitorowałwylęgarnie,aprzezoknomożnabyłooglądaćcałąszqłkę.Hae-Joozaproponował,żebymwzięłaodrazuprysznic,boniemożemizagwarantować,żejutrobędęmiałatakąokazję;rozwiesiłpłachtę,żebymczułasięmniejskrępowana,izestawiłsobieposłaniezkrzeseł,podczasgdyjasięmyłam.Gdywyszłamspodprysznica,naposłaniuczekałatorebkaMydłaikompletnowychubrań.

Nieczułaśsięzagrożonainiepewna,śpiącwzupełnienieznanejokolicyiniewiedzącnawet,jakHae-Joomanaprawdęnaimię?Nie.FabrykantymogąpracowaćponaddwadzieściagodzindzienniedziękistymuliniewMydle;ale

kiedydopadnienaszmęczenie,padamyniemalbezostrzeżenia.Obudziłamsiętrzygodzinypóźniej,bardzoczujna;Mydłoembrionówzkopalńmiałodużązawartość

tlenu.Hae-Joospałnaswoimpłaszczu.Przyjrzałamsięstrupowizakrzepłejkrwinajegopoliczq,któryzadrapałpodczasucieczkizTaemosan.Sqraczystokrwistychjesttakadelikatna.Jegogałkiocznedrgałypodpowiekami;wszystkoinnewpokojutrwałowbezruchu.MożewypowiedziałimięXi-Li,amożetobyłtylkojakiśodgłos.Zastanawiałamsię,którym„ja”stawałsięwsnach.BłysnęłammojąDusząnapodręcznegosonegoHae-Joo,żebydowiedziećsięwięcejnatematosoby,

którąterazbyłam,Yun-AhYoo.Byłamstudentkągenomiki,urodzoną30DrugiegoMiesiącawNajuwRoqKonia.OjciecbyłPomocnikiemwPapaSongu;matka–gospodyniądomową;niemiałamrodzeństwa...daneciągnęłysięprzezdziesiątkistron,setkistron.Zaciemnieniepowolisięrozpraszało.Hae-Joorozcierałskronie.–Ok-KyunPyonapiłbysięstarbaxa.Wybrałamtęchwilę,żebyzadaćmupytanie;dlaczegoUniapłaciłacenę,którabyładlaniejtakim

obciążeniem,żebyochronićexperymentalnąfabrykantę?–Ha.–Hae-Jootarłoczy,próbującwygnaćznichresztkisnu.–Długaodpowiedźnadługądrogę.

Kolejnyunik?Nie,odpowiedziałmiwyczerpująco,kiedyzagłębialiśmysięwkrajobrazzaWspółmiastem.Przytoczę

citowskrócie,Archiwisto,napotrzebytwojejantyfony.NeaSoCoproszatruwasamąsiebienaśmierć.Glebajestzanieczyszczona,rzekimartwe,powietrzenaładowanetoxynami,dostawyżywnościsąpełnezmutowanychgenów.Niższewarstwyniemogąqpićleqwniezbędnychdlaprzeciwdziałaniatymszkodliwymczynnikom.Paswystępowaniaczerniakaimalariiprzesuwasięcorazbardziejnapołudniewtempieczterdziestukilometrówrocznie.TezeStrefProdukcjiwAfryceiIndonezji,którezaspokajajązapotrzebowanieStrefKonsumpcji,wsześćdziesięciuprocentachnienadająsiędozamieszkania.Racjabytuplutokracji,jejzamożność,corazbardziejsięqrczy;wydawaneprzezDżuczeUstawyoBogaceniusąjedynieplastremnakrwotokiiamputacje.Jedynąodpowiedzią,jakąjeszczemawzanadrzu,jest

Page 202: David mitchell atlas chmur

ulubionastrategiawszelkichbankrutującychideologii:wyparcie.Czystokrwiścizniższychwarstwwpadajądorynsztoqwuntermenszów;egzecypowtarzająjakpapugi

KatechizmSiódmy,„WartościąDuszyjestzawartywniejdolar”.

Aledlaczegopozwalasięczystokrwistymzniższychwarstw,byumieraliwmiejscachtakichjakHuamdonggil?Cozastąpiichcennąpracę?My.Hodowlafabrykantówkosztujebardzoniewiele,Archiwisto,iniemająoniżadnych

niewygodnychpragnieńlepszego,wpełniwolnegożycia.PonieważżyciefabrykantówkończysięwczterdzieściosiemgodzinbezwysocegenomowanegoMydła,naktóregowytwarzanieidostawymonopolmaCorp,fabrykantnieucieknie.Zmoimwyjątkiem,fabrykancisąnajwyższąformąorganicznejmaszyny.Nadalutrzymujesz,Archiwisto,żewNeaSoCoprosniemaniewolniqw?

AjakUniazamierzałausunąćowo...rzekome„zło”znaszegokraju?Przezrewolucję.

WschodniaAzjaokresuprzedstarciowegobyłapogrążonawchaosiechorychdemokracji,ludobójczychautokracjiiwłaśniepowstającychpustkowi!JeśliZarządniezunifikowałbyinieodciąłkordonemtegoregionu,stoczylibyśmysięzpowrotemwerębarbarzyństwa.Jaktomożliwe,żejakakolwiekorganizacjamożegodzićsięnataki...terroryzm?Korpokracjapachniekorupcjąistarczymotępieniem.Słońcezachodzi.

Wydajesię,Sonmi,żecałymsercemprzejęłaśpropagandęUnii.Jamogłabympowiedzieć,żecałymsercemprzejąłeśpropagandęNeaSoCopros,Archiwisto.

CzyHae-Joozdradziłszczegółytego,jakUniazamierzaobalićpaństwo,któreutrzymujedwumilionowąarmię?Zdradził.Uniazamierzałaspowodowaćpodniesieniesześciumilionówfabrykantówifabrykant.

Nierozumiem,dlaczegoniepojęłaśodrazu,żetomrzonkachorejwyobraźni.Wszystkierewolucjesąmrzonkamichorejwyobraźni,dopókidonichniedojdzie;potemstająsię

nieuniknionąhistorycznąkoniecznością.

WjakisposóbUniamiałabyspowodowaćowo„jednoczesnepodniesienie”?Bitwytoczyłysięnapoziomiemoleqlarnym.KilqsetUnionistów,pracującychwpunktachwęzłowych,

jakzakładyprodukcjiMydłaczywylęgarnie,mogłouruchomićkilkamilionówpodniesień,dodająckatalizatordr.Sulejmanadogłównychstrumienidostaw.

JakdużezniszczeniamogłobywyrządzićnawetsześćmilionówpodniesionychfabrykantówifabrykantwnajbardziejstabilnejPiramidziepaństwowejwhistoriicywilizacji?Ktopracowałbyprzyliniachprodukcyjnychwfabrykach?Ktoprzetwarzałbyścieki?Dosypywał

karmęwhodowlachryb?Wydobywałropęiwęgiel?Podtrzymywałreakcjewreaktorach?Obsługiwałwbarach?Gasiłpożary?Trzymałstrażnagranicznymkordonie?Napełniałzbiornikiexxonu?Podnosił,kopał,ciągnął,pchał?Siał,zbierał?Czystokrwiścistraciliumiejętności,dziękiktórympowstająspołeczeństwa.Pytaniepowinnobrzmieć:

„Jakichzniszczeńniewyrządziłobysześćmilionówpodniesień,połączonychzmilicjązkordonlandówiczystokrwistymizniższychwarstwnagranicystaniasięuntermenszami?”.

Jednomyślnośćutrzymywałabyporządek.SzeregówpolicjiniezasilająwyłącznieszpiedzyUnii.AJednomyślnościpozostałybyjakiemetodyzastraszania?Falowekoltynapodniesionych?Nawet

Yoona~939,usługującafabrykanta,wolałaumrzećniżdalejżyćwzniewoleniu.

Zaraz,zaraz...wchwili,kiedyuciekaliście,Jednomyślnośćjużoddawnabyłazaalarmowanaoistnieniukonspiracji–próbowaliwasotoczyćizamknąć.WoqłzakładówprodukcjiMydłanatychmiastwyrosłybykordonybezpieczeństwa.

Page 203: David mitchell atlas chmur

JednomyślnośćbyłazaalarmowanaoistnieniuszpiegówUniiwTaemosaniojednejpodniesionejusługującejfabrykancie.Oniczymwięcej.

Ajakabyłatwojarolawtymüberplanie?Moimpierwszymzadaniembyłoudowodnienie,żeSulejmanowskikatalizatorpodniesieniadziała.

Mójumysłdowiódłtegojużchoćbyprzezto,żenieuległdegeneracji.Katalizatorsyntetyzowanowilościachprzemysłowychwkilqpodziemnychzakładach.„Twojedrugiezadanie”,poinformowałmnieHae-Jootamtegoranka,„będziemisjąambasadorki”.

GenerałApis,karpwsaloniemadżonga,miałnadzieję,żebędępełniłarolęemisariuszki,pośredniczkimiędzyUniąapodnoszonymifabrykantami;abypomócimzmobilizowaćsięjakoobywatelom-rewolucjonistom.

Jaksięczułaśztakąroląworganizacjiterrorystycznej?Czułamogromnyprzestrach:niegenomowanomnie,bymzmieniałahistorię.Powiedziałamtomojemu

Unioniście,aleodrzekł,żeniktnigdyniejesttakgenomowany.„Przemyślto”,nalegał.Apismiałnadzieję,żepodejmędecyzjędoczasu,ażprzyjdzienamsięponowniespotkać.NarazieUniaprosiłatylko,bymzmiejscanieodrzucałategopomysłu.

Niebyłaściekawa,jakUniaplanujewszczegółachowolepszejutro?Skądwiedziałaś,żenowyładnieprzyniesiejeszczegorszejtyranii?Pomyślchoćbyobolszewikach,oSaudyjczykach,oRewolucjachZielonoświątkowychwAmerycePółnocnej.Jeśliwielkazmianastajesiękonieczna,zpewnościąnajrozważniejjestostrożniestawiaćkrokinadrodzestopniowychreform?Twojawiedzanaukowajestzadziwiającoobszerna,jaknaarchiwistęósmejwarstwy.Czyżbyśnatknął

sięnatotwierdzenieprzylekturzedziełzpoczątqwXXIwieq?„Dwomamałymikrokaminieprzeskoczyszprzepaści?

Drążymyspornąkwestię,Sonmi.Wróćmydotwojejpodróży.OkołojedenastejbocznymidrogamidotarliśmydoRówninySuanbo.Opylaczewyrzucałykłęby

sztucznegonawozuobarwieszafranu,przesłaniającehoryzont.Hae-Jooniepokoiłsię,żebędziemynawidoqdlaniejednegoSatOka,ruszyliśmywięctrasąplantacjiWoodCorpu.Wnocypadałoinabłotnistejdrodzepowstałykałuże;jechałosiępowoli,aleniewidzieliśmyżadnegoinnegopojazdu.Zasadzonewzdłużdrogihybrydyaraukariiikauczukowcastaływidealnychszeregachisprawiaływrażenie,żetolasmaszerujeobok,anaszfordstoiwmiejscu;całemilionykroczącychwszeregudrzew.Wysiadłamtylkoraz,kiedyHae-Joomusiałdolaćdobaqexxonuzkanistra.Narówninieporanekbyłpiękny,alenaterenieplantacjiświatłookażdejporzedniaprzypominałowilgotnyzmierzch.Jedynydźwięk,jakidobiegał,tojałowyświstwiatruwstępionychigłach.Bezpyłkowedrzewabyłygenomowane,byodstręczaćinsektyiptaki;zastałewbezruchupowietrzecuchnęłośrodkiemowadobójczym.Lasskończyłsiętaknagle,jaksięzaczął;terenzrobiłsiębardziejfalisty.Drogaskręciłanawschód,

zostawiającnapołudniupasmoWorkasan;napółnocyrozciągałosięjezioroCh’ungju.Tymrazemtowodyjezioratakcuchnęły,wyjaśniłHae-Joo;wypływzhodowliłososi.Nawzgórzachnadrugimbrzegujeziorawidniałypotężnelogosyróżnychkorporacji;malachitowastatuaProrokaMalthusaspoglądałabadawczonasuchąnieckę.WpewnympunkciedrogabiegłapodautostradąCh’ungju–Taegu––Pusan.Hae-Joopowiedział,żewPusanmoglibyśmybyćzadwiegodziny,jeśliodważylibyśmysięwjechaćnaautostradę,aleonwolałjechaćpowoliizachowaćostrożność.NaszapokrytawybojamidrogawspinałasięserpentynąwgóręszczytówSobaexan.

Hae-JooniepróbowałdostaćsiędoPusanwjedendzień?Nie.Mniejwięcejkołosiedemnastejukryłfordawopuszczonymtartaqiwyruszyliśmypieszogórską

ścieżką.Doświadczenietopochłonęłomnietakcałkowicie,jakkiedyśWspółmiasto:nawybrzuszeniach

Page 204: David mitchell atlas chmur

zwapieniarozkrzaczałysięporosty;zrozpadlinwyrastałajarzębina.Lekkiwietrzykniósłzapachpyłqiroślinnychsoqw;poniebiesunęłychmury.Nadnaszymigłowami,niczymelektrony,krążyłygenomowanećmy;logotypynaichskrzydłachprzezpokoleniazmutowaływprzypadkowysylabariusz.Czułamsięodrodzonawinnymżywiole,takobcymusługującymfabrykantom,jakalpejskiełąkiobce

sąłodzikom.ZodsłonionejskalnejpółkiHae-Joopokazałrękąjakiśpunktpodrugiejstroniedolinyizapytał,czygo

widzę.Kogo?Widziałamtylkościanęskały.„Przyjrzyjsiędobrze”,kazałmimójprzewodnik,izeskaływyłoniłasięrzeźbionapostaćolbrzyma,

siedzącegowpozycjilotosu.Szczupłąrękęwznosiłwewdzięcznym,pełnymznaczeniageście.Odżywiołówibroniwrękachludzijegorysyprzezlatazatarłysię,zniszczyłyipopękały,aleogólnyzarystwarzynadalmożnabyłorozpoznać,gdytylkoobjęłosięjejcałość.Kilkaseqndzajęłomiuświadomieniesobie,kogoprzypominałamitaogromnarzeźbawskale:Timothy’egoCavendisha.Hae-Jooniezwykleubawiło,gdytopowiedziałam.Myślał,żeolbrzymbyłjakimśdawnymdemokratą

albozbójeckimwładcązeskłonnościądoautoreklamy;ajednakprekonsumencinaprawdęoddawalimucześćjakobóstwu,któreprzynosiłozbawienieodnieustannegokołanarodzin.Toprawda,popękanegoodwiatrówizmiennejpogodyolbrzymazdawnejepokinadalotaczałaauraboskości.Tylkoistotynieożywionemogąbyćtakpełneżycia.Xieni,mówiłdalejHae-Joo,pewniemogłabypowiedziećmiwięcej.PewnieStoneCorpwysadzigo,kiedyzabierzesięzarobotywtychgórach.

Jakicelmiaławaszawyprawawnieznane?Każdenieznanedokądśprowadzi.Podrugiejstroniegór,napolanie,natrafiliśmynaniewielkie

poletkozboża,nakrzakachsuszyłysięubrania,nagrządkachrosływarzywa,nawadnianeprzezprymitywnybambusowysystemirygacji.Obokbyłowidaćniewielkicmentarz.Usłyszałamszemranieanemicznejkatarakty.Hae-Joopoprowadziłmnieprzezwąskąszczelinęnadziedziniecotoczonyzdobnymibudynkami,niepodobnymidożadnych,jakieznałam.Jakiśniedawnywybuchwyżłobiłwbruqkrater,połamałdeskiwścianachbudynqwizniszczyłkrytydachówkądach.Podporywamitajfunujednazpagódprzewróciłasięnastojącąobokbliźniacząbudowlę,którajeszczesiętrzymała,bardziejdziękioplatającemująbluszczowiniżspojeniom.Hae-Joopowiedziałmi,żewtymmiejscuodpiętnastuwieqwstałoopactwo,ażkorpokracja

poStarciachrozwiązałaprekonsumenckiereligie.Terazsłużyłojakoschronieniedlakoloniiwywłaszczonychczystokrwistych,którzywolątrudneżyciewgórachodslamsówuntermenszów.

WięcUniaukryłaswojąwysłanniczkę,swoją...„mesjaszkę”...wkoloniirecydywistów?„Mesjaszkę”.CóżzawielkitytułdlausługującejzPapaSongu.Usłyszałam,żektośztyłuszurapobruq:pomarszczona,spalonasłońcem,wiejskakobieta,qlejąc,szła

przezdziedziniec;podpierałasięnachłopcuzpiętnemmózgozy,niemowie.ChłopiecuśmiechnąłsięnieśmiałodoHae-Joo;kobietaobjęłaHae-Jooztakączułością,jak–takprzynajmniejmyślałam–przytulamatka.PrzedstawionomnieXienijako„paniąYoo”.Jednookomiałamlecznobiałe,drugieprzenikliweiuważne;obojeichrazemwywoływałowrażenie,żeobserwująciębadawczodwieosoby.Przykryłamojedłonieswoimi;tengestmniezauroczył.Twarzmiałatakleciwą,jakstarszaosobazczasówCavendisha.–Cieszymysię,żetujesteś–powiedziała–bardzosięcieszymy.Hae-Joozapytałokraterpobombie.Xieniodrzekła,żefanatycycorazczęściejatakowalizpowietrza;wzeszłymmiesiącupojawiłsię

czinukibezostrzeżeniawystrzeliłpocisk.Wwybuchukilkaosóbodniosłopoważnerany,ajednazginęła.Alboaktzłejwoli,albopilotsięnudził;alboteżjakiśdeweloperdostrzegłpotencjałtego

Page 205: David mitchell atlas chmur

miejscanahotelspadlaegzeqwichciałsięnasstądpozbyć.–Ktowie?–Westchnęła.Mójtowarzyszobiecał,żedowiesięwięcej.

Ktożyłwtejkomunie?Untermensze?Terroryści?Unioniści?Historiakażdegomieszkańcakoloniibyłainna.Poznałamtamujgurskichdysydentów;rolniqwzdelty

HoChiMinh,którymuprawnąziemięwysuszononapył;niegdyśszanowanychobywateliWspółmiasta,którzystarlisięzpolitykąkorporacji;dewiantówbezszansnazatrudnienie;ludzipozbawionychdolarówzpowoduchoróbpsychicznych.Zsiedemdziesięciupięciukolonistównajmłodszymiałdziewięćtygodni;najstarszabyłaXieni,miałasześćdziesiątosiemlat,choć,jeślibypowiedziała,żetrzysta,teżbymjejuwierzyła.

Ale...jakdawaliradęprzetrwaćbezkoncesjinasprzedażibezgalerii?Cojedli?Copili?Acozprądem?Zrozrywkami?Jaktakiemikrospołeczeństwomogłofunkcjonowaćbezegzekwerówprawa,bezhierarchii?Jedlito,coznaleźliwlesieizebraliwogrodzie;piliwodęzkatarakty.Dziękiwyprawomzbierackim

nawysypiskaśmiecimieliplastikimetalenanarzędzia.Ich„szkolny”sonybyłzasilanyprzezturbinęwodną.Nocnesolaryładowałysięwczasiedniaenergiąsłoneczną.Rozrywkędostarczalisobiesami;konsumenciniepotrafiąfunkcjonowaćbez3Direklawizji,aleludziezawszetopotrafiliipotrafiąnadal.Problemyzprawemiporządkiem?Napewnojakieśbyły,alekoloniścicenilisobieniezależnośćimielimocnepostanowieniebronićjejprzedlekkoduchamizwłasnychszeregówiwyzyskiwaczamizzewnątrz.

Noazimywgórach?Potrafilijeprzetrwaćtaksamo,jakwcześniej,przezpiętnaściestuleci,radziłysobieznimimniszki:

dziękiplanowaniu,oszczędnościihartowiducha.Kolonięzbudowanonadpieczarą,którąpodczasjapońskiejanexjijeszczegłębiejwydrążyłygrasującebandy.OwetuneledawałyschronienieprzedzimąiprzedaeramiJednomyślności.DalekietobyłoodbukolicznejUtopii.Tak,zimybyłysrogie;porydeszczoweniemiłosierne;choroby

nękałyuprawy;wpieczarachlęgłosięrobactwoitylkonielicznimieszkańcykoloniidożywaliwieqkonsumentówzwyższejwarstwy.Oczywiścieżekoloniścisprzeczająsięmiędzysobąipoludzqbolejąnadróżnymisprawami,alerobiątorazem,wspołeczności.WNeaSoCoprosniemaspołeczności;jesttylkopaństwo.

DlaczegoUniazainteresowałasięklasztorem?Uniadostarczasprzęt,naprzykładsolary;koloniazapewniabezpieczneschronieniewielekilometrów

odnajbliższegoOka.Obudziłamsięnamoimposłaniuwtunelutużprzedświtemipodczołgałamdootworupieczary.Wartowniczkadoglądaławywarustymuliny;uchyliłamojąmoskitierę,aleostrzegła,żewoqłstarychmurówopactwagrasująkojoty.Zapewniłam,żeniebędęzapuszczaćsięnigdziedaleko,obeszłamdokoładziedzinieciprzecisnęłamsięmiędzywąskimiskałaminaszaroczarnąkamiennągalerię.Górasięurywała,oddolinywiałqniebuwiatr,niosączwierzęceodgłosy,nawoływania,

powarkiwaniainiuchania;anijednegonieumiałamrozpoznać.Gwiazdywgórachwniczymnieprzypominająprzepraszającychzawłasneistnieniemalutkichpunkciqwnaniebienadmiastem:gwiazdywgórachwisząnaniebiejakwielkieqleiściekająznichsmugiświatła.Naglejakiśmetrodemnieporuszyłsięgłaz.–Ach,topaniYoo–dobiegłmniegłosXieni–paniteżwcześniewstaje.Pozdrowiłamją,jaknależało.Powiedziałami,żekoloniścinielubili,gdywłóczyłasiępokoloniiprzedświtem,bobalisię,

żespadniekiedyśwprzepaść.Wyciągnęłazrękawafajkę,nabiłająizapaliła;powiedziała,żeniebędzie

Page 206: David mitchell atlas chmur

mnieczęstować,bomamjeszczemłodepłuca,alewjejwieqjestjużwszystkojedno.Tytońpachniałwonnąsqrą.Zapytałamowyrzeźbionąwskalnejścianiepostaćnadrugimbrzeguprzepaści.„A,tenstarysamotnik”.Kiwnęłagłową.Siddharthamiałteżinneimiona,alewszystkiedawno

zapomniano.PoprzedniczkiXieniumiaływyrecytowaćzpamięciwszystkiejegoimionainauki,alepoprzedniąXienięistarszerangązakonnicezesłanodoLatarnipięćdziesiątlattemu,kiedykryminalizowanoopactwa.Kobieta,którazemnąrozmawiała,byławtedyzaledwiewnowicjacie,więcJednomyślnośćuznała,iżjestjeszczenatylemłoda,żemożnająreedukować,iwysłaliją,bydorastaławbloqsierotweWspółmieściePearlCity.Zapytałam,czySiddharthabyłswegorodzajubogiem?–„Swegorodzajubogiem”tozgrabneokreślenie–odrzekłaXieni.–Siddharthanieprzynosinam

szczęścia,niezsyłakar,niezmieniapogody,aniniechroninasprzedbólemistnienia.Nauczajednak,jakprzezwyciężaćbólizasłużyćnawyższąreinkarnacjęwprzyszłychwcieleniach.Xieninadalmodliłasiędoniegooświtaniu,„bydaćmudowód,żepodchodzędotegopoważnie”,choćzaledwiekilqkolonistówbyłowierzących.Odrzekłam,żemamnadzieję,iżSiddharthaodrodzimniewjejkolonii.Wświetlebudzącegosiędniaświatjawiłsięjużwyraźniej.Xienizapytała,dlaczegomamtaką

nadzieję.Próbaznalezieniasłówizdańdlatego,coczułam,zajęłamidłuższąchwilę,aleXieninienależała

doosób,którepopędzająinnych,gdymyślą.Wkońcunazwałampowódmojegopragnienia:wkoloniimieszkalijedyniczystokrwiści,wktórychoczachniebyłogłodukonsumentów.Xienizrozumiała.Jeżelikonsumencibędązadowolenizżycianajakimkolwiekznaczącympoziomie,

mówiłaotwarcie,będzietooznaczałokoniecplutokracji.Dlategoistnieniekoloniijesttakimbólemdlapaństwa.Mediaporównująjejmieszkańcówdotasiemców;piętnująichzato,żekradnądeszczAquaCorpowi;żewłaścicielipatentówHortiCorpuokradająztantiem;AirCorpowikradnątlen.–Pewnegodnia–myślałagłośnoXieni–Zarząduzna,żenaszmodelżyciapozazasięgiem

korpokratycznejideologiistanowidlanichkonqrencję.Obawiałasię,żetegodniaci,którychdziśnazywasiętasiemcami,zostanąobwołani„terrorystami”,

nakolonięspadniedeszczinteligentnychbombitunelestaregoopactwazalejefalaognia.Powiedziałam,żewjejkoloniimusząmieszkaćnędzarze,leczwżadnymwypadqtegoponichnie

widać.–Nowłaśnie.–Odrzekłatakcicho,żemusiałamsięnachylić,żebysłyszeć.–Topróbautrzymania

wewnętrznejrównowagi,najpewniejtaktrudna,jakudawanieczystokrwistej.

Skądwiedziała?Niepytałam:możeprzezukryteotworywnaszychpomieszczeniachpodejrzała,jakwchłaniamMydło.

Gospodynipowiedziałami,żenauczenidoświadczeniemmajągościnaOq,nawetUnionistówiichprzyjaciół.–Towbrewstarymzasadomgościnnościwopactwie–przepraszającotłumaczyłaXieni–alemłodsi

koloniścibezwzględnieuważają,żemusimybyćczujni,szczególniewświecie,wktórymjedendzieńwystarczy,bypotwarzeźbiekażdystałsię,kimtylkochce.

Dlaczegosięprzedtobąodsłoniła?Możenaznaksolidarności?Niewiem.JakmówiłaXieni,zwieluzbrodniDżuczenajohydniejsząbyło

stworzeniewarstwyniewolniqw.

Czymówiławsensieogólnym,czymiałanamyślicośkonkretnego?Niewiedziałamtegoażdonastępnejnocy.Narazienadziedzińcubyłosłychaćbrzękpatelni:grupa

Page 207: David mitchell atlas chmur

przygotowującaśniadanierozpoczynałapracę.Xienispojrzaławstronęszczelinywiodącejnadziedziniecizupełnieinnymtonempowiedziała:–Acotozakojottuidzie?Chłopak-niemowaprzydreptałdoXieniiuśmiechniętyusiadłujejstóp.Słońceodwschoduzaginało

sięwoqłświata,przywracającdelikatnąbarwędzikorosnącymkwiatom.

Czylirozpocząłsiętwójdrugidzieńucieczki?Hae-Joozjadłnaśniadaniekartoflaneciasteczkaimiódfigowy;wprzeciwieństwiedozeszłego

wieczoru,niktnienalegał,żebymjadłato,coczystokrwiści.Pożegnaliśmysię;dwieczytrzynastolatkimiałyłzywoczach,gdypatrzyły,jakHae-Jooodchodzi;natomiastwmojąstronęposłałypełnenienawiścispojrzenia,cobardzomnierozbawiło.ChociażHae-Joobyłzahartowanymwbojachrewolucjonistą,miałteżwielezmłodegochłopaka.Xienipowiedziałaszeptem:–BędęsięzawasmodliładoSamotnika.Podczujnymspojrzeniemjejbogazeszliśmyzwysokości,najakiejbyłapołożonakolonia,

ipowędrowaliśmywdółprzezpełengłośnychokrzyqwlas.Fordstałnietkniętytam,gdzieHae-Joogoukrył.PodróżwstronęYöngjuprzebiegałagładko;mijaliśmydrewnianewozy,którychwoźnicami,jak

zauważyłam,bylizwaliścifabrykanci,wszyscyztychsamychkomórekmacierzystych.PrzezpolaryżowenarówninachnapółnocodjezioraAndonghobiegnądrogipozwalającenaszybkąjazdę,alezabardzonawidoq,więczostaliśmywfordzie,ukryciprzedSatOkiemażdogodzinypiętnastej.Przejechawszypostarymwiszącymmoście,wysokonadspienionąrzekąChuwangsan,wysiedliśmy,

żebyrozprostowaćnogi.Hae-Jooprzeprosiłzaswójczystokrwistypęcherzizałatwiłsięukrytywdrzewachjakieśstometrówniżej.Patrzyłam,jakjednobarwnepapugignieżdżąsięnapoplamionejguanemskalnejścianienadprzepaścią;to,jakmachałyskrzydłamiiskrzeczały,przypomniałomiBoom-SookKimaijegoprzyjaciół-egzeqw.Wgóręrzekiwiłsięwąwóz;wstronęujściarzekapłynęłaprzezwzgórzarównejwysokości,

ażznikałapodosłonąUlsöng.NadWspółmiastemzbijałysięwgrupyaera;jakkropeczki.Linymostujęknęłypodciężaremeleganckiegoegzekowegoforda;drogiego,jaknatakązwykłąszosę

wterenie.Hae-Joosięgnąłpokoltaukrytegownaszymfordzie.Wrócił,trzymającrękęwkieszeniiostrzegającmnie,żebymnieodzywałasię,gdyonbędzierozmawiać,ibyłagotowanaszybkieukryciesięzanaszymfordem,gdybydrugikierowcatakżewyciągnąłkolta.Egzekowyfordzatrzymałsię.Krępymężczyznazestylowątwarzeźbąodkręciłsięnafotelukierowcy

iprzyjaźniekiwnąłgłową.–Pięknepopołudnie.Hae-Jootakżekiwnąłgłowąwjegostronę,dodając,żerzeczywiście,niejestzbytparno.Czystokrwistakobietazgenomowanymsexapilemwysunęłanogiprzezdrzwiodstronypasażera.

Głowęmiałaomotanągrubąchustą,takżebyłowidaćtylkojejzadartynosizmysłoweusta.Oparłasięobarierkępoprzeciwnejstronie,tyłemdonas,inadąsanazapaliłamarlboro.Wtymczasiejejtowarzyszotworzyłbagażnikfordaiwyjąłzniegoklatkę,jakdoprzewozuśredniejwielkościpsa.Otworzyłzamkiiwydobyłdziewczynkęouderzającodoskonałychkształtach,leczniezwykledrobną,miałaokołotrzydziestucentymetrówwzrostu.Zapiszczałaśmiertelnieprzerażonaiusiłowałasięwyrwać;zobaczyłanas;miniaturowymkrzykiem

błagałabezsłów.Mężczyznazłapałjązawłosyiwyrzuciłzabarierkęmostu.Patrzył,jakspada,apotemudałodgłos

rozplasqoziemię.–Proszę,wjakitanisposóbskończyłbardzodrogiśmieć.–Wyszczerzyłdonaszębywuśmiechu.Zmusiłamsię,bypozostaćwbezruchuinieodezwaćsięsłowem:wsercuszalałaminienawiśćifuria.

Page 208: David mitchell atlas chmur

Hae-Joodotknąłmojegoramienia.Usiłowałammyślećoczymśinnym,oczymkolwiek;scenazUpiornejudrękiTimothy’egoCavendisha,gdyprzestępcawyrzucazabalkonniewinnegoczystokrwistego,wyłoniłasięnieproszonazmojejpamięci.

Domyślamsię,żemężczyznawyrzuciłżywąlalkę-fabrykantę.Egzekażpaliłsię,żebynamwszystkoopowiedzieć.–LalkaZizziHikarubyłaabsolutnymhitemsezonudwaSextetytemu.Mojacórkamęczyłamnieonią

bezprzerwy.Oczywiście,mojaoficjalnażona–kiwnąłgłowąwstronękobietyprzybarierce–odranadowieczorateżwierciłamidziuręwbrzuchu.„Jakmamspojrzećwoczysąsiadom,skoronaszacórkajakojedynadziewczynkawnaszymkaruzeluniemaZizzi?”,pytała.Egzekprzyznałpocichu,żejestpełenpodziwudlaspecjalistówodmarketingutychlalek.„Wystarczy

wziąćjakąśgównianąfabrykantę-zabawkę”,mówił,„zgenomowaćjąnadawnąkiczowatąboginię,apotempodbićcenęopięćdziesiąttysięcyipatrzeć,jaksameznikajązpółek”.–Oczywiściepotemmusiszwyłożyćnadomekdlalalekoddrogiegoprojektantaicochwilakupować

noweakcesoria.Nowięccogrzeczniezrobiłem?Zapłaciłemzawszystko,żebybabyprzestałyujadać!Czterymiesiącepóźniej,cosiędzieje?NastolatkizapatrzonesąjużwMarylinMonroe,abiednaZizzijestpasse.Zoburzeniempowiedział,żepewienzarejestrowanyexpirantfabrykantówwyceniłexpiracjęjednej

znichnadziewięćsetdolarów.Humorwróciłmu,gdywskazująckciukiemzabarierkęzauważył,żeprzynajmniejprzypadkowyupadekzmostunicniekosztuje;więcpocowywalaćdolarywbłoto?–Szkoda–mężczyznamrugnąłdoHae-Joo–żerozwodyniesątakbezproblemowe.–Słyszałam,Tłuściochu!–Jegożonaodwróciłatwarzwnasząstronę.–PowinieneśbyłzwrócićZizzi

dofranczyzyidaćDuszędoredolarowania,jaktylkociotympowiedziałam.Tocośbyłouszkodzoneodsamegopoczątq.Ugryzłomnie.Tłuściochzrobiłsięsłodziutki:–Jakonaodtegonieumarła,najdroższamoja?Żonarzuciławjegostronęparęcichychprzekleństw.Mężczyznaodgrywałterazrolędobregowujka

przedHae-Joo,przelatującwzrokiempomoichgenomiczniepowiększonychpiersiachipytając,czyjesteśmytunawakacjach,czytylkoprzejeżdżamyprzeztenodludnyterenwsprawachsłużbowych?–Ok-KyunPyo,proszępana,dousług.–Hae-Jooukłoniłsięprzednim,przedstawiającsięjako

pomocnikzpiątejwarstwyweFranczyzieXięgowości„Orzeł”,małymoddzialekorporacji.Zaciekawienieegzeka,dotądniewielkie,rozwiałosięjużzupełnie.Onzarządzałpolamigolfowymi

międzyP’yönghaeiYöngdök.–Grywaszwgofla,Pyo?Nie?Wiesz,golftowięcejniżgra,tozawodowaszansa.Powiedział,żepolewPaegamzachwilębędziemiećjednoczydwawolnemiejsca;54-dołkowe,

otwartewkażdąpogodę,zieleń,żeażsięchcepolizać,jeziorkaifontannytakwspaniałe,jakwwodnychogrodachUkochanegoPrzywódcy.Odjegorechoturobiłomisięniedobrze.–Przebiliśmymiejscowymotłochzniższejwarstwywprzetargunadostępdonawadniaczy.Tylko

powołajsięnamniewrozmowieznaszymiludźmiodczłonkostwa:WidzącyKwon.Ok-KyunPyowprostpromieniałwdzięcznością.WidzącyKwon,zadowolony,zacząłopowiadaćswojąhistoriężyciaegzeka,leczjegożonarzuciła

niedopałekmarlborozmostuzaZizziHikaru,wsiadładoforda,wcisnęłaklaxonibezprzerwytrąbiła,abiałeiczarnepapugipodrywałysięcałymichmaramiqniebu.EgzekrzuciłHae-Jooponuryuśmiechidoradziłmu,żebypoślubiezapłaciłwięcejdolarówipocząłsyna.Gdyodjeżdżał,modliłamsiędoSiddharthy,żebyjegofordwypadłzhukiemprzezbarierkę.

Uważałaś,żebyłmordercą?

Page 209: David mitchell atlas chmur

Natylepłytkim,żenawetniezdawałsobieztegosprawy.

Alenienawidzićludzitakich,jakWidzącyKwon,tożywićnienawiśćdocałegoświata.Niedocałegoświata,Archiwisto:wyłączniedoDżuczeiKorpokracyjnejPiramidy.

KiedywkońcudotarliściedoPusan?Gdyzapadłzmrok.Hae-JoopokazałmichmuryexxonuzrafineriiwPusan,obarwieprzechodzącej

odarbuzowychróżóważposzarościantracytu.–Jesteśmynamiejscu–powiedział.WjechaliśmynapółnocneobrzeżaPusannieOczonąpolnądrogą.Hae-Joozostawiłfordawdepozycie

wzamykanymgarażunaprzedmieściuSömyönipojechaliśmymetremdoGaleriinaplacuCh’oryang;jejfranczyzybyłytakiesame,jakwWangshimni.Opieqnki-fabrykantygnałyzaegzekowymipodopiecznymi;przechadzającesiędostojnieparytaxowałyspojrzeniemdostojneprzechadzaniesięinnychpar;sponsorowaneprzezkorporacje3Drywalizowały,któreolśninajbardziejiprzyćmiwszystkiepozostałe.Wstarszej,tylnejczęścigaleriiwłaśnieodbywałsięretrofestiwal–akwizytorzysprzedawalimieszczącesięwdłoniosobliwości,„przyjaciółnacałeżycie”:bezzębnekrokodyle,maleńkiepisklętazmałpimiłebkami,jonaszorybywsłoikach.Hae-Joopowiedział,żeumierająwciąguczterdziestuośmiugodzinpozabraniuichdodomu.Cyrkowieczachwalałprzezmegafonatrakcje:„Największydziwświata–dwugłowyschizofrenik!”,„ZobaczcienawłasneoczyMadameMatrioszkęijejciężarnyembrion!”.WbarachsiedzieliczystokrwiścimarynarzezcałejNeaSoCopros,flirtujączpocieszycielkamipodczujnymokiemmężczyznzAlfoCorp.WidziałamogorzałychHimalajczyqwotwarzachszorstkich,niczymniewygarbowanazwierzęcasqra,ChińczyqwHan,mężczyznzludówbajkalskich–omocnymzaroście,leczbladejcerze,Uzbeqwzbrodami,żylastychAleutów,WietnamczyqwiTajówztwarzamiobarwiemiedzi.Reklawizjewdomachpocieszeniaobiecywałyspełnieniekażdegogrzesznegomarzeniaczystokrwistegokonsumenta.„JeśliSeuljestwiernąmałżonkąCzłonkaRady”–powiedziałHae-Joo–toPusanjestjegokochanką,którawłaśnieściągnęłamajteczki”.Boczneuliczkistawałysięcorazwęższe;wiatrwiejącyalejkamitoczyłpoziemibutelkiipuszki;

mijałymniewpośpiechuzakapturzonepostacie.Hae-Jooująłmniezaramięiprzezdyskretne,nierzucającesięwoczydrzwipoprowadziłjasnooświetlonymtunelemdobramyzagrodzonejkratownicą;najednymzbocznychokienwidniałnapisPOSESJAQKJE.Hae-Joonacisnąłdzwonek.Zaszczekałypsy;listewkiżaluzjirozchyliłysięiparabliźniaczychwielkichkłów,jakuszablozębnychbestii,zaśliniłasiętużprzyszybie,ażpodskoczyłam.Owłosionakobietarozsunęłażaluzjeispojrzałananas;jejtwarzrozpromieniłasięnawidokHae-Joo.–Nun-HelHan!–wykrzyknęła.–Niebyłocięprawierok!Inicdziwnego,jeśliplotkiotwoich

bijatykachbyłychoćwpołowieprawdziwe.JaktamFilipiny?AkcentHae-Joonaglezrobiłsiętwardyichropawy;spojrzałamnawet,żebysprawdzić,czyto

napewnoonstoinadalkołomnie.–Toną,paniLim,tonąwszybkimtempie.–Tylkopółżartemzapytał,czyjużwynajęłajegospalnię.–Prowadzędomgodnyzaufania!–Udałaobrażoną,sprawdzającprzytymxięgęrachunkową

iostrzegając,żebędziepotrzebowałaświeżegowpływudolarów,jeżelijegonastępnapodróżmabyćtakdługajakpoprzednia.Kratownicapodniosłasięikobietaspojrzałanamnie.–Alejeślitwojaślicznazostaniedłużejniżtydzień,poqjjednoosobowyliczonybędziejakdwójka.Takiezasady,czysiępodoba,czynie.Mniewszystkojedno.MarynarzNun-HelHanodrzekł,żezostanęznimtylkojednąalbodwienoce.–Pojednejwkażdymporcie.–Rzuciłachytre,nieprzyjemnespojrzenie.–Czylito,cootobie

mówią,toprawda.

ByłazUnii?

Page 210: David mitchell atlas chmur

Nie.Właścicielkitakichludzkichprzechowalnizajudaszująwłasnąmatkę,jeślimogązarobićnatymjakieśdolary;adużowięcejmogłybyzarobić,judaszującUnionistę.Ale,jakmówiłHae-Joo,właścicielkiprzechowalniodstraszająteżtakich,comoglibyzadawaćzbytwielepytań,izapewniajądoskonałykamuflaż.Naobsqrnejklatceschodowejrozbrzmiewałyodgłosywielukłótniigłośnych3D;naszczęście,przywykłamjużdoschodów.Nadziewiątympiętrzekorytarzjaktunelkornikadoprowadziłnasdoodrapanychdrzwi.Hae-Joowyciągnąłukrytywzawiasiekawałekwykałaczki,zauważając,żekierownictwouległofatalnemuprzypływowiuczciwości.Wpokojubyłzatęchłymaterac,niewielka,schludnaqchnia,szafaubrańnakażdyklimat,podrasowany

cyfrowokodak,naktórymbiałeprostytutkidosiadałyNun-HelHanaijegodwóchtowarzyszy,pamiątkizDwunastuWspółmiastorazpomniejszychportówi,oczywiście,oprawionykodakprzedstawiającyUkochanegoPrzywódcę.Marlboroześladamiszminkichwiałosięnapuszcepiwa.Żaluzjewoknachbyłyzamknięte.Hae-Joowziąłpryszniciprzebrałsięnacałonocnezebranieswojejkomórki,ostrzegającmnie,żebym

podżadnympozoremniepodnosiłażaluzjiinieotwierałanikomudrzwianinieodbierałatelefonu,chybażeonalboApispodadzązakodowanehasło:napisałnakawałqkartkiNAWETRZECZYPŁACZĄ,apotemspaliłgowpopielniczce.Mydłodlamniestałowlodówce,aonobiecał,żewrócitużpokońcuzaciemnienianastępnegoranka.

Czytakwybitnyuciekinierniezasługiwałnawystawniejszeprzyjęcie?Wystawneprzyjęciazwracająuwagę.PrzestudiowałamnasonymgeografięPusan,wchłonęłam

wieczorneMydło,wzięłamprysznic,potemspałamdoszóstejtrzydzieści,ażwyglądąjącynawyczerpanegoHae-Joowróciłzcałątorbąttökbukginawynos,którewypełniłopoqjostrymzapachem.Zrobiłammufiliżankęstarbaxa;chociażjedno,comisięprzydałozdniwPapaSongu.Wypiłzwdzięcznością.Potempoprosiłmnie,żebymstanęłaprzyoknieizakryłarękamioczy.Posłuszniestanęłam.Żaluzjaposzławgórę,skrzypiącprzytymzastałymirolkami.–Niepatrz...–nakazałHae-Joo.–Aterazotwórzoczy.Wsłońcumigotałomrowiedachów,autostrad,tłumówpodróżnych,reklawizji,betonu...adalekowtle

osadniebazatonąłwmiejscu,gdziecałaboleśćsłowa„jestem”rozpływałasięwbłękitnymspokoju.Powiedziałgłośno.–Ocean.

Nigdywcześniejniewidziałaśoceanu?Tylkonasonych,na3DPapySongaoUniesieniuiwxiążceYoony;nigdyniewidziałamgonaprawdę,

nawłasneoczy.Pragnęłamiśćprzedsiebieigodotknąć,spacerowaćwzdłużwybrzeża.Hae-Joouważał,żenajbezpieczniejbędzie,jeżelizadniapozostaniemywukryciu,ażprzeniosąnas

doinnejsiedziby,gdzieśdalej,wbardziejodludnemiejsce.Potempołożyłsięnamateracuipominuciejużgłośnochrapał.Mijałygodziny;wprześwitachmiędzybudynkami,przezktórebyłowidaćocean,patrzyłam

nafrachtowceiokrętywojenne.Kobietyzniższychwarstwsuszyłyznoszonąbieliznęnasąsiednichdachach.Późniejniebozachmurzyłosiębardziej;aeraprzewalałysięzłoskotemnatlepancerzachmur.Obserwowałamje.Zaczęłopadać.Hae-Jooprzewróciłsięweśnienadrugibok,bełkocząc:„Nie,tylkoznajomyznajomego”–iznowuzamilkł.Ślinaściekałamuzust,wilgocącpoduszkę.PomyślałamoprofesorzeMephi;podczasnaszegoostatniegoseminariummówiłowyobcowaniuodrodzinyiprzyznałsię,żewięcejczasuspędził,uczącmnieniżwłasnącórkę.PopołudniuHae-Jooobudziłsię,wziąłprysznicizaparzyłherbatęzżeń-szenia.Zazdroszczę

czystokrwistymichqchni;przedmoimpodniesieniemMydłowydawałomisięsubstancjąosmaqnajwspanialszymzmożliwych,aleterazmiałosmakdrewnianyinijaki.Gdyjemto,coczystokrwiści,

Page 211: David mitchell atlas chmur

mamwymioty.Unionistazaciągnąłżaluzje.–Czasnawiązaćłączność.NastępniewyjąłkodakaUkochanegoPrzywódcyzramkinaścianieipołożyłgotwarządoblatu

naniskimstoliq.Podłączyłsonegodogniazdkaukrytegowramce.

Nielegalnynadajnik?UkrytywkodaqarchitektaNea?Sacrumtodobrakryjówkadlaprofanum:obydwiestronysąbardzodosiebiepodobne.Coraz

wyraźniejwidocznezaczęłostawaćsię3Dmężczyzny;wydawałsięofiarąpoważnychpoparzeń,leczonątanimkosztem.Ustaotwierałymusięzlekkimasynchronemwstosunqdowypowiadanychsłów.Pogratulowałmibezpiecznegodotarciadoceluizapytał,ktobyłładniejszyztwarzy,onczykarp?Odpowiedziałamuczciwie:karp.ŚmiechAn-KorApisaprzeszedłwkaszel.–Tomojaprawdziwatwarz,cokolwiektoznaczy.–Powiedział,żejegoodrażającywyglądbardzomu

odpowiadał,boegzekwerzybalisięczymśsięodniegozarazić.Następniezapytał,czypodobałamisięwycieczkaprzeznaszukochanykraj.–Hae-Joowspanialesięmnąopiekował–odrzekłam.GenerałApiszapytał,czyrozumiem,jakąrolęUniamadlamniedowypełnienia?Powiedziałam,

żerozumiem,aleprzerwałmi,nimzdążyłamzwielkąniechęciąoznajmićwłasneniezdecydowanie.–Zanimcokolwiekpostanowisz,chcemy,żebyśzobaczyławPusanpewienwidok,przeżyłatwórcze

doświadczenie–zacząłApis.Ostrzegłmnie,żetoniebędzieprzyjemne,leczjestabsolutniekonieczne.–Dotego,żebyśmogłapodjąćgruntownieprzemyślanądecyzjęnatematswojejprzyszłościznami.–Jeśliwyraziłabymzgodę,komendantImzaprowadziłbymnieterazwewłaściwemiejsce.Zadowolona,żemogęjeszczetrochęwygraćnaczasie,zgodziłamsiępójść.–Zatemjużniedługobędziemyznowuwkontakcie–zapewniłApis,rozłączającswójwizjer.Hae-Joowyjąłzszafydwakombinezonytechniqwidwiemaskiochronne;włożyliśmyje,anawierzch

zarzuciliśmypłaszcze,żebystrojówniewidziałanaszagospodyni.Nazewnątrzbyłozimno,jaknatęporęroqicieszyłamsię,żemamynasobiepodwójnąwarstwęubrań.Pojechaliśmymetremdoterminaluportowegoitaśmociągiemzjechaliśmydomiejsccumowaniaprzynabrzeżu,mijającpodrodzewielkiestatkioceaniczne.Morzenocąbyłooleisteiczarne;alejedenzestatqwpulsowałdwomazłotymiłukamiiprzypominałpodmorskipałac.Widziałamgojużwcześniej,wpoprzednimżyciu.–ZłotaArkaPapySonga!–wykrzyknęłam,mówiącHae-Joo,żetowłaśnietenstatekwiózłnaswoim

pokładziedoUniesienianaHawajachdwunastogwiezdneusługujące.Hae-Joowiedział;wchodziliśmynapokładZłotejArki.Kontrolabezpieczeństwanatrapiebyłaminimalna;czystokrwistyozaćmionymspojrzeniusiedział

znogaminabiurq,oglądając3Dzfabrykantami-gladiatoramiwalczącymiwKoloseumwSzanghaju.–Awydokąd?Hae-JoobłysnąłDuszą:–TechnikpiątejwarstwyMan-ShikGang.–Zerknąłnaswojegoręcznegosonegoiodczytał,żezostał

przysłany,byrekalibrowaćtermostatnapokładziesiódmym.–Siódmym?–prychnąłwartownik.–Mamnadzieję,żeniejesteśdopierocopojedzeniu.Potwierdziwszyzlecenie,strażnikprzyjrzałsięmnie.Wbiłamwzrokwpodłogę.–Akimjesttatutajmistrzynisłownychmaratonów,Gang?–Tomojanowapomocnica–odrzekłHae-Joo.–Techniczka-asystentkaYoo.–Noproszę.Dzisiajpierwszyrazwnaszymprzybytqrozkoszy?Kiwnęłamgłową.Strażnikodrzekł,żeniematojakpierwszyraz.Leniwiechuśtałnogą.Machnięciemrękiwpuściłnas

napokład.

Dostaniesięnapokładkorpostatqbyłoażtakieproste?

Page 212: David mitchell atlas chmur

ZłotaArkaPapySonganiejest,Archiwisto,największymnaświeciemagnesemdlaosób,którenielegalniechciałybywejśćnapokład.Załogaipomocnicyuwijalisięwprzejściach,zbytzajęciwłasnymizadaniami,żebynaszauważyć.Szybytechnicznebyłypuste;zeszliśmywsamopodbrzuszearki.Naszenajkidudniłynametalowychstopniachschodów.Gdzieśwarczałolbrzymisilnik.Wydawałomisię,żesłyszęśpiew.Hae-Joosprawdziłcośnaplaniepoziomu,otworzyłrygieljednegozwłazówinabrałpowietrza,jakbychciałcośmipowiedzieć.Zmieniłzdanie,wspiąłsiędośrodka,apotempomógłmiwejśćizamknąłzanamiwłaz.Znalazłamsięnachodniqwiszącympoddachemwielkiejładowni;jejdrugikonieczasłaniałyklapy,

niebyłoteżwystarczającodużomiejsca,żebyśmymoglistanąćwyprostowani.PrzezkratownicępodłogichodnikazobaczyłamokołodwustudwunastogwiezdnychusługującychzPapaSonga,przepuszczanychprzezobrotowebramki;mogłyiśćtylkoprzedsiebie.Yoony,Hwa-Soony,Ma-Leu-Da,Sonmi,niektórestarszesiostrymacierzyste,którychnierozpoznawałam.Byłotobardzonierzeczywistewrażenie–widziećterazswojebyłesiostrypozaPapaSongiem.ŚpiewałyPsalmPapySonga,powtarzającgojaklitanię.Ichmuzykasplatałasięzbulgotemrurwtle.Jakwielkimszczęściemprzepełnionybyłichśpiew.SpłaciłyInwestycję;właśnierozpoczynałasięichwielkapodróżnaHawaje;niedługomiałyzacząćnoweżyciewUniesieniu.

Zazdrościłaśim?Zazdrościłamimpewnościtego,cojeczeka.Mniejwięcejcopięćdziesiątseqndstojącyzprzodupomocnikwpuszczałnastępnąusługującąprzez

złotełuki.Zakażdymrazemsiostryklaskaływręce;dwunastogwiezdna,którąspotykałotoszczęście,odwracałasię,machałarękąiprzechodziłaprzezbramkę,byktośzaprowadziłjądojejkabiny.Obracającasiębramkaprzesuwałafabrykantywkolejceojednomiejscebliżej.WkońcuHae-Jooklepnąłmniewnogęidałznak,żebyśmynaczworakachprzepełzlidoklapyoddzielającejwiszącychodnikodnastępnegopomieszczenia.

Przecieżktośmógłwaszobaczyć?Podnaszymchodnikiemwisiałyjasnepunktowelampy;zdołubyliśmyniewidoczni.Apozatym,nie

byliśmyintruzami,tylkotechnikamiprzeprowadzającymikonserwacjęurządzeń.Następnakomnatabyławrzeczywistościzamkniętącelą.Napodwyższeniustałoplastikowekrzesło;

tużnadnimwisiałhełm,połączonyzmasywnymmechanizmem,zwieszonymzpojedynczejszynynasuficie.TrzechuśmiechniętychPomocniqwubranychwszkarłatnestrojePapaSongazaprowadziłousługującąnakrzesło.Jedenznichwytłumaczył,żehełmposłużydozdjęciajejobroży,jakobiecywałKatechizmDziesiąty.–Dzięqję,Pomocniq–wyszeptałapodnieconausługująca.–Bardzo,bardzodzięqję!NagłowieiszyiSonmiumieszczonohełm;wtymmomenciezwróciłamuwagęnaliczbędrzwiwceli.

Przebiegłmniezimnydreszcz.

Cobyłodziwnegowdrzwiach?Drzwibyłyjedne:wejściezpoczekalni.Tylkojednedrzwi.Którędywyszłystamtądwcześniej

wszystkieusługujące?Ostrekliknięciehełmuzwróciłomojąuwagęnapodwyższeniewpodłodze,bezpośredniopodhełmem;usługującaopadłabezwładnienakrześle,jejoczywywróciłysięwtył,pokazującbiałka;kablełączącemechanizmhełmuzszynąnasuficienaprężyłysię;hełmsięuniósł;wyprostowałusługującąnakrześle,anastępniepodniósłjąwgóręnadpodłogę.Jejbezwładneciałotańczyłostepującytaniec;rozradowanyuśmiech,któryzastygłnamartwejtwarzyjeszczesiępogłębił,gdysqratwarzynapięłasięlekkopodciężaremciała.Jedenzpracowniqwelektroluxemwessałkrewzplastikowegokrzesła;innywytarłjedoczysta.Hełmnaszynieprzewiózłswójładunekrównolegledonaszegochodnika,apotemprzezklapędonastępnegopomieszczenia.Nadplastikowekrzesłoopuścił

Page 213: David mitchell atlas chmur

sięnowyhełm,atrzechPomocniqwsadzałojużkolejnąpodnieconąusługującą.Hae-Joowyszeptałmidoucha:–Tychniemożeszjużocalić,Sonmi.Gdyweszłynapokład,ichlosbyłprzypieczętowany.Myliłsiętylkowniewielkimstopniu;taknaprawdęichlosbyłprzypieczętowanyjużwwylęgarniach.Bolecstrzeliłwkolejnymhełmie.UsługującąbyłaYoona.Horrorowegopomieszczeniatrudnodokładnieoddaćsłowamilubnawetogarnąćgomyślą;możnago

jedynieprzeżyć.Naczworakachprzeszliśmydalejprzezdźwiękoszczelnąśluzę.Hełmywiozłyzwłokidofioletowo

oświetlonegopomieszczeniazłukowymsklepieniem;gdyprzeszliśmyprzezklapę,gwałtowniespadłycelsjusze,ahukmaszyneriiniemalnasogłuszył.Podnamiciągnęłasięliniaprodukcyjnarzeźni,jejpracownicytrzymaliwrękachnożyce,wielkiepiły,

narzędzia,którychnazwnawetnieznałam...wszyscyobryzganikrwiąodstópdogłów,jakwupiornejwizjipiekła.Stojącepodnamidiabłyzrywałyobroże,ubrania,zeskrobywałytorebkiwłosowe,oddzierałysqrę,odcinałyręceinogi,kroiłymięsowplastry,wyjmowałynarządy...Pompyssąceelektroluxowałykrew...hałasbyłpotężnyiwszechogarniający.

Ale...dlaczego...cotakahekatombamiałabymiećnacelu?Branżagenomikipotrzebowałaogromnychilościpłynnejbiomasydowylęgarni,aleprzedewszystkim

–doprodukcjiMydła.CzymożeistniećbardziejekonomicznametodadostarczaniaproteinwMydle,niżrecyklowaniefabrykantówifabrykant,którzydożylikońcacyklupracy?Dotegoresztki„odzyskanegobiałka”zużywanodowytwarzaniaproduktówżywnościowychdlaPapaSongu,zjadanychprzezkonsumentówwjegorestauracjachwcałejNeaSoCopros.

Nie.Mordowanieusługujących,abyzapewnićrestauracjomdostawyżywnościiMydła...nie.Takieoskarżeniejest...niedorzeczne.Niezaprzeczam,żetowszystkowidziałaś,aletomusiała–musiała!–byćrobotaUnii...wszystkozaaranżowanepoto,żebywypraćcimózg.Żadentaki„statek-rzeźnia”niemógłbyistnieć,niepozwolonobynato.AniUkochanyPrzywódca,aniDżuczeniepozwolilibynatakądeprawację!Jeślifabrykantomnieodpłacanobyzapracę,otwierającprzednimiżyciewspołecznościachpostprodukcyjnych,całaPiramidabyłaby...najohydniejsząperfidią.Prawabiznesu.

Ale...dlaczegotoniewyszłonajawwczasietwojegoprocesu?Muszękolejnyrazpowtórzyć,Archiwisto:mój„proces”niebyłprocesem,leczkolejnąwprawką

wkształtowaniuopiniipublicznej.

Tak,aletwojeinsynuacjetokoszmar!Owszem,aletoprzecieżnieznaczy,żekoszmaryniemogąistnieć.Czyznaszosobiściekogokolwiek,

ktobyłkiedyśwUniesieniu?Gdzienaprawdęusługująceudająsiępozakończonejpracy?Nietylkousługujące:setkitysięcyfabrykantówifabrykant,którzycoroqkończąaktywneżycie.GdzieleżąichWspółmiasta?

Acozewszystkimi2DoHawajach?SamajeoglądałaśuPapySongapodChongmyoPlaza.Maszdowód.Uniesienietowyświetlanenasonychzłudzenie,cyfrowanewNeoEdo.Naprawdziwymhawajskim

archipelaguniematakiejmiejscowości.Wiesz,podczasmoichostatnichtygodniwPapaSonguwydawałomisię,żescenyzżyciawUniesieniupowtarzająsię.TesameHwa-Soonybiegłypotejsamejpiaszczystejplażydotegosamegojeziorkawśródskał.Mojeniepodniesionesiostryniezwracałynatouwagi,ajawtymczasiekwestionowałamwłasnyrozsądek;aleterazjużwiem,cosiędziało.

Nie,nie,toniedoprzyjęcia–niejestemwstaniepojąć–jaktakiezłomogłozapuścićkorzeniewnaszymcywilizowanympaństwie.PrawoNeaSoCoprosjestopartenasprawiedliwymhandlu.WmojejpiątejDeklaracjiopisuję,jakprawotostopniowoerodowało.Tocykltakstary,jakstarejest

życieplemienne.Zaczynasięodniewiedzy.Niewiedzarodzistrach.Strachrodzinienawiść,anienawiść

Page 214: David mitchell atlas chmur

przemoc.Przemocprowadzidodalszejprzemocy,ażkażdeprawostajesięjedynietym,czegopragnąnajsilniejsi.Dżuczepragniestworzyć,podporządkowaćsobie,anastępniewzorganizowanyiczystysposóbexterminowaćogromneplemięogłupionychniewolniqw.

TwojeŚwiadectwopozostaniezapisanetak,jakjeprzedstawiasz.Muszę–musimy–iśćdalej...Jakdługoprzyglądałaśsięrzeźni,którąopisujesz?Niepamiętam.Pamiętamtylko,żepotemHae-Joopoprowadziłmnieprzezstołówkę.Czystokrwiści

graliwkarty,jedlikluski,palilimarlboro,wysyłalimaile,żartowali,wszystkobyłonormalne.Wiedząc,codziejesięnadolestatq...jakmoglipoprostusiedziećtak,jakbypracowaliprzyprodukcjipuszeksardynek?Strażnikzbrodąobdarzyłmnierozpromienionymuśmiechem,mówiąc:„Wracajszybko,kwiatuszq”.Wmetrzepodróżnisięchwiali;„widziałam”zwłokinaszynie.Wchodzącposchodach,„widziałam”

zwłokiwywożonezsaliegzeqcji.WswoimpokojuHae-Jooniewłączyłsolaru;podniósłtylkożaluzjęokilkacali,żebywpadająceświatłamiastarozproszyłyciemność.Nalałsobieszklankęsodżu.Odwyjściazrzeźniniepadłomiędzynamianijednosłowo.JajednazewszystkichmoichsióstrwidziałamprawdziweUniesienieiprzeżyłam.Naszsexbyłpozbawionyradościiwdzięq,zkoniecznościimprowizowany;alebyłaktemżycia.

GwiazdeczkipotunaplecachHae-Joobyłyjegodaremdlamnie;zebrałamjejęzykiem.Hae-Joonerwowowypaliłmarlborowzupełnejciszyizciekawościąprzyglądałsięmojemu

znamieniu.Zasnąłkołomnie,całkowicieprzygniatającmiramię.Niebudziłamgo;bólwręcezmieniłsięwzdrętwienie;zdrętwienieprzeszłowmrowienieiigiełki;potemwyciągnęłamspodniegoramię.Przykryłamgokocem:czystokrwiściprzeziębiająsięnawetgdyjestciepło.Pusanszykowałosiędozaciemnienia.Rozmazanymiejskiblaskprzygasł,gdywyłączonoreklawizjeiświatła.Ostatniausługującazostatniejkolejkinapewnojużnieżyła.Liniaprodukcyjnahekatombystałajużoczyszczonaicicha;rzeźnicy,jeślitobylifabrykanci,leżelijużnaswoichposłaniach.ZłotaArkapopłyniejutrodonowegoportu,gdzierecyklingrozpoczniesięodnowa.OgodziniezerowchłonęłamMydłoiweszłampodkocdoHae-Joo.Miałciepłe,młodeciało,pełne

życia,pomimokoszmaru,któregobyliśmyświadkami.Właśniezpowodutegokoszmarustłumiliśmyjegowspomieniewsposób,wjakimogątouczynićmężczyznaikobieta.

AleniebyłaśzłananiegoinaApisa,żepokazaliciZłotąArkę,nieprzygotowująccięwcześniejnatakextremalnywstrząs?Nie.Comielibymipowiedzieć?Jakimisłowami?Ranekprzyniósłwilgotną,lepkąmgłę.Hae-Joowziąłprysznic,apotempochłonąłogromnąmiskęryżu,

kiszonąkapustę,jajkaizupęzglonów.Pozmywałam;mójczystokrwistykochaneksiedziałnaprzeciwmnieprzystole.Odezwałamsię,pierwszyraz,odkądzobaczyłamlinięodzyskiwaniabiałka.Powiedziałam:–Tenstatektrzebazniszczyć;każdystatek-rzeźniawNeaSoCoprosmusizostaćzatopiony.Hae-Jooodrzekł:–Tak.Mówiłam:–Stocznie,którejewybudowały,muszązostaćzburzone;systemy,któreułatwiłyichbudowę,muszą

zostaćzdemontowane;prawa,którepozwalajątymsystemomnaistnienie,muszązostaćobalone.Hae-Jooodrzekł:–Tak.Mówiłam:–Każdegokonsumenta,egzekaiCzłonkaRadywNeaSoCoprostrzebaprzekonać,żefabrykancisą

czystokrwiści;jeślitłumaczenieniepomoże,podniesienifabrykancimusząwalczyćuboqUnii,byosiągnąćtencel,używająckażdegokoniecznegośrodka.

Page 215: David mitchell atlas chmur

Hae-Jooodrzekł:–Tak.Powiedziałam:–PodniesienifabrykancipotrzebująKatechizmu:abynauczyłichpraw;abyujarzmiłispożytkowałich

gniew;odpowiedniopokierowałichenergią.–Jamiałambyćfabrykantą,któramiałaspisaćtesłowa.Zapytałam,czyUniarozpowszechniłabytakądeklaracjępraw?Hae-Jooodrzekł:–Nigdynawetnieważsięwtowątpić.

Wieluexpertów,świadqwnatwoimprocesie,zaprzeczyło,jakobyDeklaracjebyłydziełemfabrykanty,podniesionejczynie,iutrzymywało,żewrzeczywistościnapisałjeczystokrwistyAbolicjonista.„Experci”znadmiaremlenistwaodrzucająto,czegoniesąwstaniezrozumieć!NapisałamDeklaracjewUlsukdoCeo,pozagranicamiPusan,wopuszczonejwilliegzeqw,

wychodzącejnaujścieNakdong.Podczasichspisywaniakonsultowałamsięzsędzią,genomistą,syntaktystąiAn-KorApisem;aleDeklaracje,będąceKatechizmamiPodniesionych,ichlogikaietyka,okrzykniętenamoimprocesie„najbardziejodrażającąniegodziwościąwhistoriidewiacjispołecznych”,byłyowocemmojegoumysłu,Archiwisto.Deklaracjezakiełkowaływemnie,gdyWidzącyRheeokaleczyłYoonę~939;rosłyprzyBoom-SooqiFangu;MephiiXienidodałyimsił;awpełnizrodziłysięwrzeźniPapaSongu.

Pochwyconocięwkrótcepotym,jakskończyłaśjepisać?Tegosamegopopołudnia.Gdywypełniłamjużswojąfunkcję,puszczeniemniewolnowiązałosię

zogromnymryzykiem.MojearesztowanieudramatyzowanonapotrzebyMediów.WręczyłamHae-JooDeklaracjenasonym.Spojrzeliśmynasiebieporazostatni;nic,comoglibyśmypowiedzieć,niebyłotakwymowne,jaktrwaniewmilczeniu.Wiedziałam,żenigdyjużsięniespotkamy;byćmożeonwiedział,żewiedziałam.Naskrajuposiadłościniewielkakoloniadzikichkaczekprzetrwałazanieczyszczenieśrodowiska;

zmutowanegenydająimodporność,którejbrakowałoichczystokrwistymprzodkom.Nakarmiłamjechlebem,patrzyłam,jakłyżwikimarszcząchromowąpowierzchnięwody,apotemwróciłamdodomu,żebystamtądmócoglądaćprzedstawienie.Jednomyślnośćniekazałamidługoczekać.Nadwodąnaglezjawiłosięsześćaer;jednowylądowałowogródqztyłu.Wyskoczylizniegoagenci,

odbezpieczająckolty,izygzakiem,nawzajemsiękryjąc,podkradlisiędomojegookna,bardzodużomachającprzytymdosiebierękamiibiegajączdemonstracyjnąbrawurą.Zostawiłamimotwarteoknaidrzwi,aleoniodgrywaliwidowiskoweoblężeniezesnajperamiimegafonami.

Chceszpowiedzieć,Sonmi,żespodziewałaśsięnalotu?Kiedyskończyłampisaćmójmanifest,następnymetapemmogłobyćwyłączniemojearesztowanie.

Jakto?„Następnymetapem”czego?Teatralnegospektaklu,któregoscenariuszpowstał,gdybyłamjeszczeusługującąwPapaSongu.

Zaraz,zaraz,zaraz...Atowszystko?Chceszpowiedzieć,żecałetwoje...wyznaniejestzłożonezwydarzeńwcześniejrozpisanychnasceny?Głównewydarzenia–tak.Niektórzyzagraliwtymprzedstawieniunieświadomieiprzezprzypadek:

naprzykład,Boom-SookiXieni,alewiększośćaktorówtoprowokatorzy.Hae-JooImiCzłonekRadyMephibylinimibezwątpienia.Niezauważyłeśdrobnychpęknięć?

Jakich?Wing~027byłtaksamostabilnympodniesionymjakja;czybyłamwięcażtakwyjątkowa?CzyUnia

naprawdęryzykowałabybezpieczeństwoswojejtajnejbroni,wysyłającjąnaeskapadęprzezcałykraj?

Page 216: David mitchell atlas chmur

CzyzamordowaniefabrykantyZizziHikaruprzezWidzącegoKwonnawiszącymmościeniepodkreślałobrutalnościczystokrwistychwsposóbzbytdobitny;czyprzypadkowymomentmorderstwaniebyłprzypadkowyażzabardzo?

NoaXi-Li,czystokrwistychłopakzabitytamtejnocy,kiedyuciekliściezTaemosan?Przecieżjegokrew...toniebyłafarba!Biednyidealista.ByłzbytecznymstatystąwdisnejuJednomyślności.

Ale...Unia?Uważasz,żenawetUnięwymyślononapotrzebyscenariusza?Nie:Uniaistniałaprzedemną,alejejraisonsd’ętretoniewzniecanierewolucji.Popierwsze,

przyciągaspołecznychmalkontentów,jakXi-Liitrzymaichtam,gdzieJednomyślnośćmożeichobserwować;podrugie,NeaSoCoprosmawniejużytecznegowroga,któregopotrzebujekażdehierarchicznepaństwodlazachowaniaspołecznejspójności.

Nadalnierozumiem,dlaczegoJednomyślnośćmiałabyzadawaćsobietyletruduiorganizowaćtęwyreżyserowanąawanturę?Żebydoprowadzićdopokazowegoprocesu,Archiwisto!Żebysprawić,żekażdycodojednego

czystokrwistywNeaSoCoprosbędzienieufnywobeckażdegobezwyjątqfabrykantaikażdejfabrykanty.ŻebywymusićzgodęnaUstawęoOgraniczeniuWolnościFabrykantów,którąprzedstawionoDżucze.ŻebyzdyskredytowaćAbolicjonizm.Całatakonspiracjabyłaoszałamiającymsukcesem.

Alejeżeliwiedziałaśotejkonspiracji,dlaczegoznimiwspółpracowałaś?Adlaczegomęczennikwspółpracujezjudaszami?Widziwdalszejperspektywieinnykoniechistorii.

Atywidziszjaki?Deklaracje.MediazalałyNeaSoCoprosmoimiKatechizmami.KażdyuczeńwNeaSoCoproszna

dziśmojedwanaście„bluźnierstw”.Strażnicypowtarzająmi,żemówisięnawetoogólnopaństwowym„DniuCzujności”przeciwfabrykantom,którzywykazująsymptomyrodemzDeklaracji.Mojeideezostałypowielonewmiliardachegzemplarzy.

Alecomaztegowyniknąć?Jakieśprzyszłerewolucje?Korpokracji,Jednomyślności,MinisterstwuŚwiadectw,DżuczeiPrzewodniczącemuprzytaczam

ostrzeżenie,jakiegoSenekaudzieliłNeronowi:choćbyśniewiemilunaszabił,nigdyniezabijeszswojegonastępcy.

Dwaostatniekrótkiepytania.Żałujesz,żetakpotoczyłosiętwojeżycie?Jakmogętegożałować?„Żałować”możnawyborówbłędnych,leczdokonanychzwłasnejwoli;wolna

wolanieodgrywawmojejopowieścinajmniejszejroli.

KochałaśHae-JooIma?PowiedzPrzywódcyNarcyzmu,żebędziemusiałwtejsprawieskonsultowaćsięzprzyszłymi

historykami.Jużskończyłamopowieść.Możeszwyłączyćsrebrnąantyfonę,Archiwisto.Mamniewieleczasuichcę,żebyściespełnilimojeostatnieżyczenie.

Dobrze...jakie?Chcęskorzystaćztwojegosonegoikodówdostępu.

Cożyczyszsobiepobrać?Życzęsobiedokońcaobejrzećfilm,któryzaczęłamoglądać,gdyprzezjednągodzinęwcałymmoim

życiuczułamsięszczęśliwa.===aVhtVWxU

Page 217: David mitchell atlas chmur

UpiornaudrękaTimothy’egoCavendisha

–PanieCavendish?Jużsięobudziliśmy?Wążzczarnejlukrecjiwijesięnakremowymtleiwyostrzawpoluwidzenia.Piątka.Piątylistopada.

Dlaczegotakmniebolikorzeń?Tojakiśdowcip?OmójBoże,wsadzilimirurkęwptaka!Usiłujęsięuwolnić,alemięśniemnieignorują.Zbutliwgórzejakiśpłynściekadoinnejrurki.Potemdoigływmoimramieniu.Azigłyściekawemnie.Surowatwarzkobiety,okolonawłosaminapazia.Cmoknięciedezaprobaty.–Miałpanszczęście,żegdypanupadł,byłpantutaj.Naprawdęwielkieszczęście,panieCavendish.

Gdybyśmypozwolilipanuwałęsaćsiępowrzosowiskach,pańskitrupleżałbyterazwjakimśrowie!Cavendish,znajomenazwisko,Cavendish,ktotojestten„Cavendish”?Gdziejajestem?Próbujęją

zapytać,alemogętylkopiszczeć,jakMaleństwoKangurzycyzrzuconezwieżykatedrywSalisbury.Ogarniamnieciemność.DziękiBogu.

Szóstka.Szóstylistopada.Jużsiętukiedyśobudziłem.Obrazekzkrytymstrzechąwiejskimdomkiem.Podpispokornwalijsku,czydruidzku.Rurka,którasiedziaławptaku,zniknęła.Cośśmierdzi.Co?Mojełydkisąuniesione,atyłekwycierany

szorstką,zimną,mokrąścierką.Ekskrementy,kał,obrzydliwe,brudne,rozmazane...kupa.Usiadłemnarurceztymczymś?Och.Nie.Jaktosięstało?Próbujęwalczyćześcierką,alemojeciałotylkosiętrzęsie.Ponuryrobotpatrzymiwoczy.Porzuconakochanka?Obawiamsię,żezachwilęmniepocałuje.Cierpinaniedobórwitamin.Powinnajeśćwięcejwarzywiowoców,śmierdzijejzust.Aleprzynajmniejkontrolujeswojefunkcjemotoryczne.Przynajmniejpotrafiskorzystaćztoalety.Śnie,śnie,śnie,przybądźimniewyzwól.

Mów,Pamięci.Nie,anisłowa.Ruszamszyją.Allejuja.TimothyLanglandCavendishmawładzęwszyiiodzyskałnazwisko.Siódmylistopada.Pamiętamjakieśwczorajiwidzęjakieśjutro.Czas,żadnastrzała,żadenbumerang,tylkoakordeon.Odleżyny.Ilednijużtuleżę?Chybaspasuję.IlelatmaTimothyCavendish?Pięćdziesiąt?Sześćdziesiąt?Sto?Jakmożnazapomniećwłasnywiek?–PanieCavendish?Jakaśtwarzwynurzasięnadbłotnistąpowierzchnię.–Ursula?Kobietazaglądamiwtwarz.–CzyUrsulabyłapańskąmałżonką,panieCavendish?Nieufajjej.–NazywamsięJudd.Miałpanwylew.Rozumiepan?Drobnywylew.„Kiedytosięstało?”–próbowałemzapytać.Awyszło:

Page 218: David mitchell atlas chmur

–Ee-dy-oe-ał?Podśpiewujesobie.–Dlategomamytuchwilowomałyalarm.Aleniechsiępanniemartwi.DrUpwardmówi,żerobimy

fantastycznepostępy.Niepójdziemydożadnegostrasznegoszpitala!Wylew?Wylewny?Rzekawylała?MargoRokermiaławylew.MargoRoker?Kimwywszyscyjesteście?Pamięci,tystaraszmato.DedykujępowyższetriokrótkichformwszystkimszczęśliwymCzytelnikom,którychumysłynigdynie

zostałyzmienionewmielonkęprzezpękającewmózgunaczyniakrwionośne.SkładanieTimothy’egoCavendishazpowrotemdokupybyłotołstojowskąpracąedytorską,nawetdlakogoś,ktoswegoczasuskróciłdziewięćtomówHistoriihigienyjamyustnejnaWyspieWightdodrobnychsiedmiusetstron.Wspomnienianiechciałydosiebiepasować,albopasowały,aleklejnietrzymał.Nawetwielemiesięcypóźniej,skądmogłemwiedzieć,czyjakaśpoważnaczęśćmniesamegogdzieśsięniezagubiła?Mójwylewbyłstosunkowołagodny,toprawda,alemiesiące,któreponimnastąpiły,byłyokresem

największychumartwieńwmoimżyciu.Mówiłemzgołaspastycznie.Niemiałemnajmniejszejwładzywrękach.Niemogłemnawetpodetrzećsobietyłka.Mójumysłtelepałsięwemgle,leczbyłemświadomwłasnejtępotyimocnomnieonazawstydzała.Niemogłemzmusićsię,żebyzapytaćlekarzaczysiostręSykesalbopaniąJudd:„Kimpanijest?”,„Jaksiępannazywa?”,„Czymysięznamy?”,„Gdziemniestądzabiorą?”.CałyczaspytałemopaniąLatham.Basta!Cavendishowiwiedziesięnienajlepiej,alewcaleznimniekoniec.Kiedynapodstawie

UpiornejUdrękiTimothy’egoCavendishanakręcąfilm,radzęPanu,DrogiReżyserze,któregowidzęjakopoważnego,chodzącegowgolfieSzwedaimieniemLars,abywydarzeniaowegolistopadaoddałpanmontażempt.„Boksertrenujedowielkiejwalki”.NiezłomnyCavendishbezmrugnięciaokiemprzyjmujezastrzyki.CiekawyświataCavendishodkrywananowojęzyk.ZdziczałyCavendishzostajepowtórnieudomowionyprzezdr.UpwardaisiostręSykes.Cavendish-John-Waynechodzącyzbalkonikiem(awansowałemdolaski,którejnadalużywam.Weronikamówi,żeupodabniamniedoLloyda-George’a).CavendishàlaCarlSagan-popularyzatornauki,opowiadającyhistoriezwnętrzadmuchawca.DopókiCavendishaznieczulałaamnezja,mógłmówić,żejestdośćzadowolony.Teraz,Lars,trąćwzłowieszcząstrunę.Pierwszegodniagrudnia(pokazywalikalendarzeadwentowe)właśniezaczęłysięWiadomości

oszóstej.Samodzielniezjadłempapkęzbananazeskondensowanymmlekieminawetnierozlałemnaśliniak.OboknasprzeszłasiostraSykesiwszyscypensjonariuszezamilkli,jakrozśpiewaneptaki,gdypadananiecieńjastrzębia.Wjednejchwilipascnotynamojejpamięcirozpiąłsięispadł.Raczejwolałbym,żebysięnierozpinał.Moi„przyjaciele”wAuroraHousebyliprostakami

zuwiądemstarczym,którzyoszukiwaliwscrabblezzadziwiającąniezdarnością,iktórzybylidlamniemiliwyłączniedlatego,żewKrólestwieUmierającychosobanajbardziejOsłabionabyławspólnąliniąMaginotaprzeciwNiezwyciężonejFührerin.Byłemtuuwięzionyprzezmściwegobratajużodmiesiąca,więcnajwyraźniejniepodjętożadnychogólnokrajowychposzukiwań.Musiałemsamzająćsięwłasnąucieczką,alejakmiałembiecszybciejniżogrodnik-mutantWithers?JakmiałemprzechytrzyćSykeszCzarnejLaguny,skoroniepamiętałemnawetwłasnegokodupocztowego?Zgroza,zgroza.Papkazbananastanęłamiwgardle.

Zezmysłamijużwpełniwładzyoglądałemgrudniowerytuałyludzi,przyrodyizwierząt.Wpierwszymtygodniugrudniastawpokryłsięlodemikaczkiślizgałysięponimzniesmaczone.AuroraHouseoporankuzamarzał,akipiałwieczorami.Aseksualnasalowa,imieniemDeirdre,przyczepiałabłyszczącą

Page 219: David mitchell atlas chmur

foliędooprawekżaróweki–coniedziwi–wcalejejprzytymnieraziłprąd.Wwiaderkuowiniętymkrepinąpojawiłasięsztucznachoinka.GwendolinBendincksorganizowałazbioroweklejeniapapierowychłańcuchów,naktórezombietłumnieprzychodzili,aobydwiestronypozostawałycałkowicienieświadomeironiizawartejwtymobrazie.Każdyzzombiegłośnodomagałsię,żebywłaśnieontegodniamógłotworzyćokienkoadwentowegokalendarza,którymtoprzywilejemBendincksobdarzałaich,niczymKrólowarozdającajałmużnęubogimwWielkiCzwartek:–Drodzypaństwo,paniBirkinznalazłapyzategobałwanka,wspaniale,prawda?SłużeniesiostrzeSykesjakopsypasterskiebyłodlaniejidlaWarlocka-Williamsametodą

przetrwania.PrzywodziłomitonamyślPogrążonychiocalonychPrimoLeviego.DrUpwardbyłmatołem,nadodatekzOskaremzaarogancję.Pełnoichwszkolnejiakademickiej

administracji,wśródprawnikówilekarzy.OdwiedzałAuroraHousedwarazywtygodniuijeśliwwiekupięćdziesięciupięciulatjegokarierazawodowanieprzebiegałatak,jakmogłobysugerowaćjegonazwisko[24],totylkoprzeznas,przezcholerneprzeszkodynadrodzewszystkichEmisariuszyUzdrawiania,przezchorychludzi.Skreśliłemgojakopotencjalnegosojusznika,kiedytylkogozobaczyłem.Równieżniktzobsługi

podcierającejpupki,ucierającejpapkiiszorującejwannynapółetatuniezamierzałnarażaćnaszwankswojejwysokiejpozycjiwhierachii,pomagającwucieczcejednemuzpodopiecznych.Nie,utknąłemwAuroraHousenadobre.Stałemwmiejscu,jakzegarbezwskazówek.Nasza

cywilizacjabezsensuwyśpiewujecochwila„MelodięWolności”,aletylkoci,którychwolnościpozbawiono,mająchoćcieńprzeczucia,czymonataknaprawdęjest.KilkadniprzedNarodzinaminaszegoZbawicielaprzyjechałominibusemstadobachorówzprywatnej

szkoły,żebyśpiewaćkolędy.Zombieśpiewalirazemznimi,mylącsłowaiagonalnierzężąc.Całytenharmidertylkomniestamtądwykurzył,nawetniebyłzabawny.PokuśtykałemwokółAuroraHousewposzukiwaniustraconegowigoru,copółgodzinyczując,żemuszędoWC.(NarządyWenuswszyscydobrzeznają,ale,Bracia,organemSaturnajestpęcherz).Zakapturzonewątpliwoścideptałymipopiętach.DlaczegoDenholmepłaciłmoimoprawcomostatniesrebrniki,byubezwłasnowolnićmniejakdziecko?CzyżbyGeorgette,którejnastarośćpuściłyzwieraczedyskrecji,opowiedziałamojemubratuonaszymkrótkimzjeździezautostradywiernościprzedtakwielulaty?Czypułapka,wktórąwpadłem,tozemstarogacza?

Matkazwykłamówić,żeuciecmożnatylkodonastępnejksiążki.Nowięcnie,Mamusiu,niecałkiem.Twojeulubionesagiopucybutach,milionerachizłamanychsercach,dużączcionką,słabiutkochroniłycięprzednieszczęściami,miotanymiwtwojąstronęjakpiłeczkitenisowezwyrzutniżycia.Prawda,żesłabo?Aleowszem,Mamo,maszponiekądrację.Książkiniedająprawdziwejucieczki,alemogąpowstrzymaćumysł,zanimsamsiebierozdrapiedokrwi.Bógmiświadkiem,żemógłbymzrezygnowaćzewszystkiego,cobyłowAuroraHousedoroboty,opróczczytania.DzieńpomoimcudownymozdrowieniuwziąłemOkresypółtrwaniai,obogowie,zacząłemsięzastanawiać,czyHilaryV.Hushczasemjednaknienapisałacałkiemprzyzwoitegothrillera.OczymawyobraźniujrzałemPierwsząZagadkęLuisyReywstylowymczarnymwydaniuzezłotymtłoczeniem,sprzedawanąprzykasachwTesco;potemDrugąZagadkę,potemTrzecią.KrólowaGwen(dolinBendincks)dałamizatemperowanyołówek2Bwnagrodęzanachalnepochlebstwa(misjonarzamibardzołatwomanipulować,gdyzobacząwtobiepotencjalnegonawróconego)izabrałemsiędoredagowaniaOkresówoddeskidodeski.Jednączydwierzeczytrzebabędziewyrzucić:naprzykład,żeLuisaReytokolejnewcieleniejakiegośRobertaFrobishera.Zdecydowaniezabardzohipisowsko-ćpunowo-mistyczne.(Jateżmamznamiępodlewąpachą,ależadnakochankanigdynieporównałagodokomety.Georgettenazywała

Page 220: David mitchell atlas chmur

jebobkiem).Ogólniejednakstwierdziłem,żethrillerzserii„idealistkakontrazłakorporacja”mapotencjał.(DuchsirFeliksaFinchazawodziteraz:„Ależtojużbyłosetkirazy!”,jakbyodczasówArystotelesadoAndrewDroida-Webberaczegośjeszczeniebyłosetkitysięcyrazy!JakbywSztucechodziłooCo,anieoJak!)MojapracaredaktorskanadOkresamipółtrwaniautknęławmartwympunkcieprzeznaturalną

przeszkodę–gdyLuisęReyzepchniętozmostu,wrękopisieakuratskończyłysiękartki.Rwałemsobiewłosyzgłowyiwaliłemsiępięścią.Czydrugaczęśćwogóleistniała?CzybyłagdzieśupchniętawpudełkupobutachwmieszkaniuHilaryV.naManhattanie?Amożeciąglerosławjejtwórczymłonie?PorazdwudziestyprzeczesałemtajnezakamarkiwalizkiwposzukiwaniulistuodHilary,alewychodziłonato,żezostawiłemgowbiurzenaHaymarket.Innezdobyczeliterackiebyłychude.WedługWarlocka-Williamsa,AuroraHouseszczyciłsiękiedyś

skromnąbiblioteką,aleterazleżaławniejnaftalina.(„Poprostutrelewizjamówizwykłymludziomznaczniewięcejożyciu”).Doznalezieniaowej„biblioteki”potrzebowałemgórniczegohełmuioskarda.Byłanasamymkońcuślepegokorytarzyka,zastawionegozbiorempamiątkowychtabliczIwojnyświatowej,znapisem„Ichpamięćtrwawiecznie”.Warstwakurzubyławyraźna–grubairówna.Jednapółkazestaryminumeramimagazynu„ThisEngland”,kilkanaściewesternówZane’aGreya(dużączcionką),książkakucharskapodtytułemDlamniebezmięsa!OprócztegozostałotylkoNaZachodziebezzmian(któremunarogachstrondawnotemujakiśpełenfantazjiuczeńdorysowałokienkazkreskówkowymczłowieczkiemmasturbującymsięwłasnymnosem–gdzieżsądzisiajwczorajsigeniusze?)orazJaguaryprzestworzy,opowieśćopilotachhelikopterów,pióra„najwybitniejszegoamerykańskiegoautorathrillerówmilitarnych”(przypadkiemwiemjednak,żenapisałjądlaniegoktośzjego„sztabu”–niebędęwymieniałnazwiskzobawyprzedpozwem)iszczerzemówiąc,zinnymirzeczamimożnabyłosobiedaćspokój.Zabrałemwszystko.Dlawygłodniałegonawetobierkipoziemniakachtohautecuisine.

ErnieBlacksmithiVeronicoCostello,zapraszamnascenę,waszczaswłaśnienadszedł.MojaznajomośćzErniemniebyłabezkolizyjna–leczgdybynieciwspółdysydenci,siostraSykesdodziśszprycowałabymnielekamipoczoło.Pewnegopochmurnegopopołudnia,kiedyzombieodbywalipróbęWielkiegoSnu,personelmiałzebranie,ajedynymdźwiękiemprzerywającymdrzemkęwAuroraHousebyłyzawodywrestlinguWWF,gdzieFatMisterDallowaywalczyłzHeadhunterem,zauważyłem,żeczyjaśniedbałarękazostawiłafrontowedrzwiotwartenaoścież.Wykradłemsięnarekonesans,uzbrojonywkłamstewkoozawrotachgłowyiświeżympowietrzu.Odzimnapierzchłymiustaicałysiętrząsłem!Rekonwalescencjapozbawiłamniepodskórnejwarstwytłuszczu;posturaskurczyłamisięodquasi-FalstaffadoJanazGandawy.Pierwszyrazodważyłemsięwyjśćnazewnątrzodczasuwylewusześć,czysiedemtygodnitemu.OkrążyłemterenyAuroraHouseiodkryłemruinystaregobudynku.Potem,przedzierającsięprzezzaniedbanezarośla,dotarłemdookalającegocałąposiadłośćmuruzcegieł,żebysprawdzić,czyniemawnimdziurbądźwyłomów.Ponylonowejlincewspiąłbysięnamurkomandos,aleniechodzącaolasceofiarawylewu.Wokółmnieerodowałyitworzyłysięnawietrzeformacjeszeleszczącychjakpapierliści.Doszedłemdookazałejżelaznejbramy,otwieranejizamykanejprzezpneumatyczno-elektronicznysuper-dupergadżet.Cholera,mielinawetkameręibramofondorozmówwobiestrony!WyobraziłemsobiesiostręSykes,jakchwalisiędzieciom(omaływłosnienapisałem„rodzicom”)przyszłychpensjonariuszy,żewszyscymogątuspaćbezpieczniedziękiowymdoskonałymzdobyczomnajnowszejtechnologii,cooczywiściemiałoznaczyć„Zapłaćcienamnaczas,anieusłyszycieodtatusiaanisłowa”.Widokniezapowiadałniczegodobrego.Hullleżałonapołudnie.Każdysmarkaczdoszedłbytuwpółdniabocznymidróżkamiwzdłużsłupówtelegraficznych.

Page 221: David mitchell atlas chmur

Aletylkozbłąkaniwczasowiczemoglibykiedykolwiekprzekroczyćbramęinstytutu.Gdywracałempodjazdem,usłyszałempiskoponiwściekłetrąbienieogniścieczerwonegorangerovera.Ustąpiłemzdrogi.Zakierownicąsiedziałbyczekodzianywsrebrnąortalionowąkurtkę,ulubionymodelwyłudzaczyfunduszynawyprawyokołobiegunowe.Rangeroverzchrzęstemzatrzymałsięnażwirzeprzyschodachwejściowych,akierowcaudałsiędorecepcji,kroczącdumniejakasprzestworzyzJaguarów.Idącwstronęgłównegowejścia,przeszedłemobokkotłowni.WysunęłasięzniejgłowaErniegoBlacksmitha:–Kielonkawodyognistej?Nietrzebamniebyłodwarazyprosić.Wkotłowniśmierdziałonawozem,alebyłociepło

odwęglowegopaleniskapodkotłem.Naworkuzwęglem,gaworzączzadowoleniemjakmałedziecko,usadowiłsięwieloletnipensjonariuszimaskotkaAurory,panMeeks.ErnieBlacksmithnależałdotychcichychosób,którezauważasiędopierozadrugimrazem.BystrySzkotdotrzymywałtowarzystwaniejakiejVeroniceCostello,któraniegdyś,jakgłosiłalegenda,byławłaścicielkąnajwspanialszegosalonuzkapeluszamiwhistoriiEdynburga.Obydwojezachowywalisięjakrezydenciobskurnegoczechowowskiegohoteliku.ErnieiVeronicaszanowalimojeżyczeniepozostaniazgryźliwymtetrykiem,ajaszanowałemichpostawę.Erniewyjąłterazzwiadranawęgielbutelkęirlandzkiejwhiskey.–Chybapanapokręciło,jeżelipanmyśli,żemożnasięstądwydostaćbezhelikoptera.Niebyłopowodu,żebysięzdradzaćzczymkolwiek.–Ja?WielkiMłotErniegorozbiłmójblefwdrobnymak.–Proszęusiąśćnaławce–powiedział,uśmiechającsięporozumiewawczo.Usiadłem.–Przytulnietu.–Kiedyśbyłemdyplomowanympalaczem.Tutajusługiświadczęzadarmo,więckierownictwo

przymykaokonamojedrobnewybryki.–Ernienalałdwiesporemiarkidoplastikowychkubków.–Notolu.DeszcznaSerengeti!Rozkwitałykaktusy,hasałylamparty!–Skądpantoma?–Zhandlarzemwęglemmożnasiędogadać.Poważnie,niechpanuważa.Witherswychodzidobramy

podrugąpocztęcodzienniezapiętnaścieczwarta.Lepiej,żebypananiezłapałnaplanowaniuucieczki.–Chybasporopanwie.–Byłemteżślusarzem,powyjściuzwojska.Człowiekmawtedykontaktizdrobnymiprzestępcami,

izochroną–zobiemastronamiprawa.Jasamnigdyniepopełniłemnajmniejszegowykroczenia,zaznaczam,byłemczystyjakłza.Aleodkryłem,żedobretrzyczwartepróbucieczekzwięzieniakończysięfiaskiem,bowszystkieszarekomórki–popukałsięwczoło–zużywająsięnasamąwielkąucieczkę.Amatorzyopracowująstrategię,profesjonaliścilogistykę.Naprzykład,takaelektrycznablokadanabramie–mógłbymjąrozebraćzzawiązanymioczami,gdybymmusiał,alecozsamochodemnazewnątrz?Zforsą?Zmeliną?Bezlogistykiczłowiekleżyikwiczy.KwiczywfurgonetceWithersa–pięćminutwystarczy.PanMeekswytężyłswojątwarzgnomaiwyrzęziłjedynedwazrozumiałesłowa,jakiejeszcze

zachowałysięwjegoumyśle:–Nowłaśnie!Nowłaśnie!Zanimzdołałemsiępołapać,czyErnieBlacksmithostrzegałmnie,czysondował,dokotłowniweszła

Veronica,wkapeluszunagłowie,któregopłomiennaczerwieńroztopiłabylód.Omałoco,azgiąłbymsięwukłonie.–Dzieńdobry,paniCostello.–PanCavendish,jakżemiło.Wybierasiępanzagranicęwtakiziąb?

Page 222: David mitchell atlas chmur

–Badateren–odpowiedziałErnie–napoleceniekomitetuucieczkowego,wktórymzasiadatylkoonsam.–KiedyjużrazwprowadziliczłowiekamiędzyStarych,światniechcegozpowrotem.–Veronica

usadowiłasięwrattanowymfoteluipoprawiłakapelusz.–My–czylikażdyposześćdziesiątce–popełniamydwaprzestępstwasamymtylkoistnieniem.PierwszazbrodniatoPowolność.Jeździmyzawolno,chodzimyzawolno,mówimyzawolno.Światwejdziewukładyzdyktatorami,zboczeńcamiibaronaminarkotykowymiwszelkiejmaści,alewolnegotempaniezniesienigdy.Naszedrugieprzestępstwopoleganatym,żestanowimymementomoridlakażdegoczłowieka.Światmożeczućsiębezpiecznieitrwaćwnaiwnymzaprzeczaniutylkowtedy,kiedyznikamymuzoczu.–RodziceVeronikiodsiedzielidożywociewinteligencji–dodałErniezdumąwgłosie.Uśmiechnęłasięczule.–Przyjrzyjciesiętylkotym,którzyprzychodzątuwgodzinachodwiedzin!Potrzebująpotemkuracji

antywstrząsowej.Zjakiegoinnegopowoduwygłaszaliby,że„Wiektokwestiaumysłu,niemetryki”?Kogochcąoszukać?Nienas–siebiesamych!Erniepodsumował:–My,ludziestarzy,odgrywamyrolęwspółczesnychtrędowatych.Takajestprawda.Zaprotestowałem:–Niejestemżadnymwyrzutkiemspołecznym!Mamwłasnewydawnictwoimuszęwrócićdopracy.

Wiem,żeminieuwierzycie,alejajestemtuuwięzionywbrewwłasnejwoli.ErnieiVeronicawymienilispojrzeniawswymsekretnymjęzyku.–Jestpanwydawcą?Czybyłpan?–Jestem.MambiuronaHaymarket.–Towtakimrazie–zapytałrozsądnieErnie–copantutajrobi?Otobyłopytanie.Swojądośćnieprawdopodobnąhistorięzrelacjonowałemimażdochwiliobecnej.

ErnieiVeronicasłuchali,takjaksłuchajązdrowinarozumie,uważnidorośli.PanMeeksdrzemał.Dotarłemdopierwszegowylewu,kiedyprzerwałymiczyjeśwrzaskinadworze.Uznałem,żejakiśzombiedostałataku,alegdyzerknąłemprzezszparę,zobaczyłem,jakkierowcaognistegorangeroverakrzyczydokogośprzeztelefonkomórkowy.–Pocosobiezawracaćgłowę?!–Jegominawyrażałaskrajnąrezygnację.–Onakompletnie

odjechała.Myśli,żejestroktysiącdziewięćsetsześćdziesiątyszósty!...Nie,nieudaje!Lałabyśwmajtkitylkodlajaj?...Nie,niepoznałamnie.Myślała,żejestemjejpierwszymmężem.Mówiła,żeniemażadnychsynów...Dobrze,wedługciebietokompleksEdypa...Tak,opisałemjeszczeraz.Trzyrazy...Tak,wszczegółach.Samaprzyjedź,skorouważasz,żeporadziszsobielepiej...No,jająteżniewielecałeżycieobchodziłem.Aleweźjakieśperfumy...Nie,dlasiebie.Odniejstrasznieśmierdzi...Aczymmożeodniejśmierdzieć?...Oczywiście,żemyją,aleczasemnienadążają,to...wyciekacałyczas.–Wsiadłdorangeroveraizrykiemsilnikaodjechałwstronębramy.Przyszłominaglenamyśl,żebyrzucićsięzanimiprzeleciećprzezbramę,nimzamkniesię

zpowrotem,alepotemprzypomniałemsobie,ilemamlat.Pozatym,itakzobaczylibymniewkamerzeiWitherssprowadziłbymniedoAurory,zanimzdążyłbymzatrzymaćjakąśokazję.–SynpaniHotchkiss–powiedziałaVeronica.–Onabyłatakakochana,alejejsyn,onie.Nikomunie

udajesięprzejąćpołowykoncesjinahamburgerywLeedsiSheffielddlatego,żejestkochany.Portfelmusięniedomyka.Mini-Denholme.–No,aleprzynajmniejjąodwiedza.–Awieszdlaczego?–Przebiegłybłyskwokurozświetliłtwarzstarszejpani.–KiedypaniHotchkiss

zwietrzyła,żeonchceprzewieźćjądoAuroraHouse,schowaławszyściuteńkierodzinnekosztownościdopudełkapobutachigdzieśjezakopała.Aterazniepamięta,gdzie,albopamięta,aleniechce

Page 223: David mitchell atlas chmur

powiedzieć.Ernierozdzieliłmiędzynasostatniekroplewhiskey.–Wkurzamnieuniego,żezostawiakluczykiwstacyjce.Zakażdymrazem.Nazewnątrz,wnormalnym

świecie,nigdybytegonierobił.Alemyjesteśmytakniedołężni,taknieszkodliwi,żenawetniebędziesobiezawracałgłowyostrożnością,kiedytuprzyjeżdża.Oceniłem,żeniewypadapytaćErniego,dlaczegozauważyłtakidrobiazg.Zpewnościąprzezcałe

życienigdyniepowiedziałanijednegozbędnegosłowa.

Wizytywkotłowniskładałemcodziennie.Nadostawachwhiskeyniezawszemożnabyłopolegać,czegoniemogłempowiedziećotowarzystwie.PanMeeksbyłdlanichtym,czymczarnylabradordlawieloletniegomałżeństwa,kiedydzieciwyfrunęłyjużzgniazda.ErniezabawiałnasgorzkimirefleksjaminatematwłasnegożyciaiobserwacjamifolkloruwAuroraHouse,alejegodefactomałżonkapotrafiłakonwersowaćnakażdytematpodsłońcem.Veronicamiaławswoimposiadaniuobszernąkolekcjęzdjęćzautografamiosóboniedokońcagwiazdorskimstatusie.Byławystarczającooczytana,bydocenićmójliterackidowcip,leczniedośćdobrze,byznaćjegoźródła.Zawszelubiłemtakiekobiety.Mogłemjejnaprzykładmówić:„Najbardziejosobliwąróżnicąmiędzyszczęściemiradościąjestto,żeszczęściejeststałe,aradośćpłynna”,iwjejnieznajomościJ.D.Salingeraczułemsiębezpieczniebłyskotliwy,czarującyi–tak–młody.Wyczuwałem,żeErnieobserwowałmojepopisy,ale„cotam?”–myślałem.Człowiekmożesobiepoflirtować.VeronicaiErnienależelidoludzi,którzyzawszeumiejąprzetrwać.Ostrzeglimnieprzed

niebezpieczeństwamiAuroraHouse:przedtym,jaksmródmoczuilizolu,MarszeSzuraniaZombiech,pastwieniesięSykes,czyserwowaneposiłkiredefiniująpojęcienormalności.JakmawiałaVeronica,kiedyjakąśtyranięprzyjmiesięzanormalność,tyraniaodnosidruzgocącezwycięstwo.Dziękiniejmojepomysłyznowunabraływigoru.Wyciąłemsobiewłosywnosieipożyczyłem

odErniegopastędobutów.„Czyśćcodzienniebuty”,mawiałmójojczulek,„anigdyniebędzieszgorszyodinnych”.Gdyotymmyślę,sądzę,żeErnietolerowałmojepozy,bowiedział,żeVeronicapoprostuwprawiała

mniewdobryhumor.Erniewżyciunieprzeczytałnawetjednegodziełaliteraturypięknej–„Zawszewolałemradio”–alezakażdymrazem,gdywidziałem,zjakimnamaszczeniemuruchamiałwiktoriańskisystemkotłów,czułem,żetojajestempłytki.Toprawda,odczytaniazbytwielupowieściczłowiekślepnie.

Swójpierwszyplanucieczkiobmyśliłemsobiezupełniesam.Byłtakprosty,żetrudnogonazywaćplanem.Wymagałtylkowoliiodrobinyodwagi,aniemózgustratega.NocnytelefonzbiurasiostrySykesinagranieSOSnasekretarkęwCavendishPublishing,dopaniLatham,którejsiostrzeniec-kiboljeździwielkimfordemcapri.PrzyjeżdżajądoAuroraHouse;popogróżkachiprotestachwsiadamdosamochodu;odjeżdżamy.Towszystko.Wnocy15grudnia(takmisięwydaje)obudziłemsięnadranem,włożyłemszlafrokiwymknąłemsięnapogrążonywmrokukorytarz(mójpokójzostawianootwarty,odkądzacząłemudawaćgłębokisen).Nicniebyłosłychaćopróczchrapaniaiodgłosówrur.PomyślałemoLuisieRey,powołanejdożyciaprzezHilaryV.Hush–jakskradasięwokółSwannekkeB.(Proszę,jakmójmózgjużpracował).Recepcjawyglądałanapustą,aleprzeczołgałemsiępoziemiwzdłużkontuaru,jakkomandos,apotemznowupodniosłemsiędopionu–sporywyczyn.WgabinecieSykesświatłobyłozgaszone.Spróbowałemnacisnąćklamkęiowszem,poddałasię.Wślizgnąłemsię

Page 224: David mitchell atlas chmur

dośrodka.Przezszczelinęwpadałotylkotyleświatła,żebyzorientowaćsięwmroku.PodniosłemsłuchawkęiwybrałemnumerCavendishPublishing.Niepołączyłemsięzautomatycznąsekretarką.–Połączenieniemożezostaćzrealizowane.Proszęsięrozłączyć,sprawdzićnumerispróbować

ponownie.Rozpacz.Bałemsięnajgorszego:żeHogginsowiepuścilimibiurozdymeminawettelefonysię

stopiły.Spróbowałemjeszczeraz–nic.Jedynyinnynumer,jakimogłemodtworzyćwgłowie,byłmojądrugąiostatniądeskąratunku.Popięciuczysześciupełnychnapięciadzwonkach,Georgette,mojaszwagierka,odebrałagłosemsłodkiegokociakaijużwiedziałem,omójBoże,wiedziałemwszystko.–Jużbardzopóźno,Aston.–Georgette,toja,Timmy.MożeszpoprosićDenny’ego?–Aston?Nocoty?–TonieAston,Georgette!MówiTimmy!–TopoprośzpowrotemAstona.–NieznamżadnegoAstona!Posłuchaj,musiszdaćmiDenny’ego.–Dennyniemożewtejchwilipodejśćdotelefonu.Georgettezawszebyłalekkoszurnięta,aleterazmówiłajakzinnejgalaktyki.–Jesteśpijana?–Pijamtylkowdobrychwiniarniach,zdobrąpiwniczką.Nieznoszępubów.–Nie,posłuchaj,mówiTimmy,twójszwagier!MuszęporozmawiaćzDelholme’em.–RzeczywiściemaszgłospodobnydoTimmy’ego.Timmy?Toty?–Tak,Georgette,tojaijeśli...–Dziwne,żenieprzyjechałeśnapogrzebwłasnegobrata.Całarodzinatakuważa.Podłogazawirowała.–Słucham?–Wiedzieliśmy,żecośtamwisinadtobą,alemimowszystko...Poczułem,jaknogiuginająsiępode

mną.–Georgette,powiedziałaśprzedchwilą,żeDennynieżyje.Naprawdę?Niepomyliłaśczegoś?–Oczywiście,żenie!Myślisz,żejestemszurnięta?–Powtórzrazjeszcze.–Głosmisięłamał.–Czy...Denny...nieżyje?–Myślisz,żewymyśliłabymsobiecośtakiego?FotelsiostrySykeszdradzieckozaskrzypiał,jakkrzesłotortur.–Jaktomożliwe?Chryste,jaktosięstało?–Kimpanjest?Jestśrodeknocy!Ktomówi?Aston,toty?Poczułemściskaniewgardle.–MówiTimmy.–Atygdziesięukrywasz?Pojakichnorach?–Georgette,jakDenny...odszedł?–Ściskaniewgardlechwyciłojeszczemocniej.–Karmiłswojegoukochanegokarpia.Smarowałamnakolacjękrakersypasztetemzkaczki.Kiedy

poszłamzawołaćDenny’ego,pływałwstawienabrzuchu,ztwarząwwodzie.Mógłjużtakpływaćdzieńczydwa.Nigdyniebyłamjegoniańką,samdobrzewiesz.Dixiemówiłmu,żebyograniczyłsól,wjegorodzinie

wylewyzdarzająsięczęsto.Dobrze,przestańjużwisiećnatelefonieidajAstona.–Ktotamterazjest?Ztobą?–TylkoDenny.–PrzecieżDennynieżyje!–Wiem!Pływawstawiejużkilkatygodni.Jakmamgostamtądwyciągnąć?Słuchaj,Timmy,bądźtak

miły,przywieźmijakiśkoszdelikatesówzFortnumandMasons,dobrze?Zjadłamwszystkiekrakersy,adrozdyzjadłyresztęokruszków.Więcniemamcojeść,zostałtylkopokarmdlarybisoscumberland.

Page 225: David mitchell atlas chmur

AstonniedzwoniodkądpożyczyłzbiorysztukiDenny’ego,żebypokazaćznajomemurzeczoznawcy,atojużbyło...kilkadnitemu,nawettygodni.Gazowniawyłączyłamigazi...Mojeoczyoślepiłsnopświatła.DrzwiwypełniłysięWithersem.–Toznowuty?Niewytrzymałem.–Mójbratumarł!Nieżyje,rozumiesz?Umarłmibrat!Jegożonawariujeiniewie,corobić!To

wyjątkowasytuacjarodzinna!Jeżelimaszwsobiechoćkrztęchrześcijańskiegowspółczucia,pomóżmiopanowaćtendopust!DrogiCzytelniku,Witherswidziałjedyniepensjonariuszawhisterii,którywykonujeniedorzeczne

telefonypopółnocy.Nogąodsunąłzdrogikrzesło.Wykrzyczałemdotelefonu:–Georgette,słuchaj,jestemwięzionywjakimśpiekielnymdomuwariatów,nazywasięAuroraHouse

wHull,zapamiętasz?!AuroraHousewHull!Sprowadźtukogośiratujmn...Olbrzymipaluchmnierozłączył.Paznokiećbyłobtłuczonyikwitłpodnimsiniak.

PrzyśniadaniusiostraSykeswalnęławgong,ogłaszającrozpoczęciedziałańwojennych.–Przyjaciele,przyjęliśmynanaszełonozłodzieja.Zgromadzenizombieucichli.Jedenznich,pomarszczonyjaksuchyorzech,uderzyłłyżką.–Arabowiewiedzą,coztakimirobić,siostro!WtakiejArabiiSaudyjskiejniktnicniepodkrada!

Przychodzipiątekpopołudniu,parkingprzedmeczetem,ciach!Nie?–Znalazłosięwśródnasjednozgniłejabłko.Przysięgam,wróciłochłopięcegimnazjumwGresham,razjeszczeposześćdziesięciulatach.Tesame

płatkiśniadaniowe,rozmiękającewtakiejsamejmiseczcemleka.–Cavendish!–GłossiostrySykeswibrował,jakzplastikowegogwizdka.–Niechpanwstanie!Głowywszystkichpółżywychkandydatówdosekcjizwłok,wzatęchłychgarniturachibezbarwnych

bluzkach,odwróciłysięwmojąstronę.Jeśliodpowiedziałbymjakofiara,przypieczętowałbymwyroknasiebie.Jakośmnietoniewzruszało.Całąnocniezmrużyłemoka.Dennynieżył.Pewniejużsamstałsię

karpiem.–Namiłośćboską,kobieto,przestańrobićzigływidły.KlejnotyKoronynadalbezpiecznie

spoczywająwTower!Zadzwoniłemtylkowjednomiejsce.GdybywAuroraHousebyłakawiarenkainternetowa,chętniewysłałbyme-mail!Niechciałemnikogobudzić,więcwpadłemnapomysł,żebysamemuskorzystaćztelefonu.Najmocniejprzepraszam.Zapłacęrachunek.–O,bezwątpieniapanzapłaci.Proszępaństwa,corobimyzeZgniłymiJabłkami?GwendolinBendinckswstałaiwskazałanamniepalcem.–Hańba!Warlock-Williamspowtórzyłtensamgest.–Hańba!Jedenpodrugimdołączalidonichcizombie,którzyumysłowonadążalizarozwojemwydarzeń.–Hańba!Hańba!Hańba!PanMeeksdyrygowałchórem,jakHerbertvonKarajan.Nalałemsobieherbaty,aledrewnianalinijka

wytrąciłamifiliżankęzrąk.SiostraSykesstrzelałaelektrycznymiiskrami.–Niechsiępannieważypatrzećwinnąstronę,gdyodbywasięnadpanemsąd!

Page 226: David mitchell atlas chmur

Chórzmarłśmierciąnaturalną,opróczjednegoczydwóchmaruderów.Kostkipalcówmnieświerzbiły.Gniewibólpomogłymiwskupieniumyśli,jakwzazenkijdobicia.–Wątpię,czypanWitherspanipowiedział,leczokazałosię,żezmarłmójbrat,Denholme.Nieżyje,

trup.Niechpanidoniegozadzwoni,jeślimipaniniewierzy.Wręczbłagam,żebypanitamzadzwoniła.Mojaszwagierkajestkobietąsłabegozdrowiaipotrzebujepomocyprzyorganizowaniupogrzebu.–Skądmógłpanwiedzieć,żepańskibratzmarł,dopókiniewłamałsiępandomojegobiura?Umiejętnypodwójnynelson.Zainspirowałmniekrucyfiks,któryobracaławpalcach.–WiedziałemodświętegoPiotra.Najejczolewyrósłsurowymars.–CoodświętegoPiotra?–Powiedziałmiweśnie,żeDenholmeniedawnoprzeszedłnałonoAbrahama.„Zadzwońdojego

żony,„mówił,„potrzebujepomocy”.Powiedziałemmu,żewAuroraHouseniewolnokorzystaćztelefonu,leczświętyPiotrzapewniłmnie,żesiostraSykesjestpobożnąkatoliczką,któraniebędzieszydzićzmoichwyjaśnień.LaDucapowstrzymana.Brednieposkutkowały.(PoznajwrogaswegobijenagłowęPoznajsiebie

samego).Sykesdokonywaławmyśliprzegląduopcji:miałemnieszkodliweurojenia;byłemniebezpiecznymdewiantem;wyznawcądoktrynyRealpolitik;wizjoneremodświętegoPiotra?–NaszereguływAuroraHousesłużądobruwszystkichpensjonariuszy.Czasumocnićzdobytepozycje.–Tobezwątpieniaszczeraprawda.–PorozmawiamotymznaszymPanem.Adotegoczasu–zwróciłasiędojadalni–panCavendishma

dozór.Niepuściliśmywniepamięćtego,cosięstało.

Pomoimskromnymzwycięstwiestawiałemwsaloniepasjansa(jedyniekartybyłycierpliwe,mnietacnotaomijała),coniezdarzyłomisięodferalnegomiesiącamiodowegozMadameExwTintagel.(Strasznadziura.Samewalącesiędomykomunalneisklepyzkadzidełkami).Porazpierwszywżyciuwadastawianiapasjansastałasiędlamnieoczywista:wynikzostajeustalonyniewczasiesamejgry,leczpodczastasowaniakart,jeszczeprzedjejrozpoczęciem.Przecieżtokompletniebezsensu.Celempasjansajestodwróceniemyśli,skierowanieichgdzieindziej.Gdzieindziejniebyłoróżowo.

Denholmezmarłjużjakiśczastemu,ajaciągletkwiłemwAuroraHouse.Rozdałemsamsobierozmyślanienadnajgorszymzescenariuszy,wktórymDenholmenajednymzeswoichlewychkontdałstałezlecenienaopłacaniemojegopobytuwAuroraHouse,zdobregoserca,lubzezjadliwiezłejwoli.Denholmeumiera.MojaucieczkaprzedHogginsamijestobjętaklauzuląpoufności,więcniktniewie,żetujestem.Stałezlecenieprzeżywaswegostwórcę.PaniLathammówipolicji,żeostatniowidzianomnie,jakudawałemsiędolichwiarza.ŚledczyPloddomniemywa,żelichwiarz,mojaostatniadeskaratunku,odmówiłmi,więcwsiadłemwEurostariuciekłemzkraju.Itakotopięćtygodnipóźniejniktmnienieszuka,nawetHogginsowie.DomojegostołupodeszliErnieiVeronica.Erniebyłwzłymhumorze.–Teraztelefonbędziezamykanynanoc.–Czarnądziesiątkęnaczerwonegowaleta–doradziłaVeronica.–Nieprzejmujsię,Ernie.Ernieniezwracałnaniąuwagi.–Sykesbędzieterazszukałaokazji,żebycięlinczować.–Acomożezrobić?Pozbawićmniepłatkówśniadaniowych?–Naszprycujecijedzenielekami!Jakostatnimrazem.–Jakto?

Page 227: David mitchell atlas chmur

–Pamiętasz,jakostatnimrazemjejsięstawiałeś?–Kiedy?–Wtedy,kiedydostałeśjakżewygodnegodlaniejwylewu.–Chceszpowiedzieć,żemójwylewzostał...sztuczniewywołany?Erniezrobiłdogranicirytującąminę,mówiącą„Pobudka!”.–Eee,gadanie!Mójojcieczmarłnawylew,mójbratprawdopodobnieteż.Wydawajdrukiemswoje

konfabulacje,jeślijużmusisz,aleniewciągajwtomnie,aniVeroniki.Erniespojrzałgroźnie(Lars,przyciemnijświatła).–Notak.Myślisz,żejesteśtakisprytnyimądry,alejesteśtylkozwykłymnadętymbęcwałem

zpołudnia.Ą-ę,bułkęprzezbibułkę!–Lepiejbyćnadętymbęcwałem,cokolwiektoznaczy,niżniemiećjaj.–Wiedziałem,żebędętego

żałował.–Niemamjaj?Ja?Tylkopowtórz.No,powtórz.–Niemaszjaj.–(ZłośliwyChochlikuPerwersji!Dlaczegopozwalamcizamniemówić?).–Myślę,

żezamuramitegowięzieniazrezygnowałeśzprawdziwegoświata.Poddałeśsię,bosięgoboisz.Kiedyzobaczysz,żektośinnyucieka,głupiocibędzieprzyznaćsię,żegustujeszwłożachśmierci.Dlategoterazrobiszmiscenę.WErniemzabuzowałżywszypłomień.–Niemaszprawaosądzać,gdziesięwżyciuzatrzymuję,TimothyCavendish.–(Szkocipotrafią

zmienićkażdeporządnenazwiskowstrzałzełba).–Tyniedałbyśradyucieczwiększejkwiaciarni!–Jeżelimaszjakiśplan,bezżadnychsłabychpunktów,proszę,zamieniamsięwsłuch.Veronicausiłowałamediować.–Chłopcy!WErniemzawrzałakrew.–Słabympunktemplanumożebyćbałwan,którybędziegorealizował.–Świętesłowa,samamądrość.–Mójsarkazmbrzydziłmniesamego.–WSzkocjimusiszuchodzić

zageniusza.–Nie,wSzkocjigeniuszemjestAnglik,którydałsięprzezprzypadekzamknąćwdomustarców.Veronicazebrałaporozrzucanekarty.–Aznaciepasjansazegarowego?Trzebadodawaćkartydopiętnastu.–Idziemy,Veronica–wycedziłErnie.–Nie–warknąłemiwstałem,chcącdlawłasnegodobrauniknąćtego,byVeronicamusiała

dokonywaćmiędzynamiwyboru.–Jawychodzę.Przyrzekłemsobieniepójśćanirazudokotłowni,ażzłożyprzeprosiny.Nieposzedłemwięcanitego

popołudnia,aninastępnego,anijeszczenastępnego.

ErnieodwracałprzedemnągłowęprzezcałytydzieńBożegoNarodzenia.Veronica,przechodząckołomnie,rzucałaprzepraszająceuśmiechy,alebyłojasne,wobeckogojestlojalna.Patrzączperspektywyczasu,niemogęwyjśćzezdumienia.Gdziejamiałemgłowę?Ryzykowaćstratęjedynychprzyjaciółprzezgłupienabzdyczenie?!Zawszemiałemwielkitalentdodąsów,cowieletłumaczy.Ci,którzysięboczą,upajająsięsamotnymifantazjami.FantazjamioChelseaHotelnaWashingtonSquare,otym,żepukamdopewnychdrzwi.Drzwisięotwierają,apannaHilaryV.Hushbardzosięcieszy,żemniewidzi,jejnocnakoszulkajestluźna,onatakniewinna,jakKylieMinogue,ajednocześniemawsobiewilczycę,jakpaniRobinson.„Przyleciałemnadrugikoniecświata,żebycięodnaleźć”–mówię.Nalewawhiskyzminibaru.Dobrą.Delikatną.Dojrzałą.Niegrzecznasamicahuskyzaciągamnienarozesłanełóżko,gdzie

Page 228: David mitchell atlas chmur

szukamkrynicywiecznejmłodości.Okresypółtrwania,częśćII,leżąnapółcenadłóżkiem.UnoszącsięwpostorgazmicznymMorzu

Martwym,czytamrękopis,aHilarywtymczasiebierzeprysznic.Drugaczęśćjestjeszczelepszaniżpierwsza,leczMistrzuczyterazAkolitkę,jakksiążkęzmienićwdziełodoskonałe.Hilarydedykujemipowieść,wygrywaPulitzeraiwswojejprzemowiepodczasgaliwręczanianagródwyznaje,żewszystkozawdzięczaswojemuagentowi,przyjacielowiipodwielomawzględamiojcu.Słodyczfantazji.Rak.Nielekarstwo.

WigiliawAuroraHousebyładaniemledwieciepłym.Wyszedłemprzejśćsiędobramy(przywilejwywalczonywdrodzebarteruwgabinecieGwendolinBendincks),abyzerknąćnaświatnazewnątrz.Chwyciłemdłońmiżelaznąbramęiwyjrzałemprzezpręty.(Ironiakadru,Lars.Casablanca).Wzrokiemogarniałemtorfowiska,zatrzymałemspojrzenienajakimśkurhanie,naopuszczonejzagrodziedlaowiec,spojrzałemwyżej,byobjąćwzrokiemnormańskikościółek,poddającysięjużżywiołomdruidów,przeniosłemwzroknaelektrownię,przeleciałemspojrzeniematramentoweMorzeDunówdomostuHumber[25],nadpofałdowanymipolamiwyśledziłemwojskowysamolot.BiednaAnglia,zbytwielehistoriinakilometrkwadratowy.Latazawijająsięiwrastająwniązpowrotem,jakpaznokcieunóg.Obserwowałamniekameraprzemysłowa.Byłanieskończeniecierpliwa.RozważałemzaprzestaniedąsównaErniegoBlacksmitha,choćbypoto,byusłyszećludzkie„WesołychŚwiąt”odVeroniki.Nie.Pieprzyćichoboje.–PastorzePreston!Wjednymrękutrzymałsherry,ajawdrugąwtykałemmuświątecznewypieki.Staliśmyzachoinką,

gdzieświatełkaróżowiłynamcerę.–Chciałbymbardzoprosićpanaopewnądrobnąprzysługę.–Ocóżto,panieCavendish?–Niebyłwikarymzserialukomediowego,nie.PastorPrestonrobił

KarieręwKlerzeibyłjakdwiekroplewodypodobnydouciekającegoprzedpodatkamiramiarzazWalii,zktórymskrzyżowałemniegdyśszpadywHereford,aletoinnahistoria.–Chciałbym,pastorze,żebywmoimimieniuwrzuciłpandoskrzynkikartkęświąteczną.–Tylkotyle?NapewnozajmiesiętymsiostraSykes,jeślitylkojąpanpoprosi.Zatemwiedźmajużgouprzedziła.–ZsiostrąSykesniezawszemamyzgodnepoglądy,jeślichodziokontaktyzeświatemzewnętrznym.–BożeNarodzenietoczasbudowaniamostów.–BożeNarodzenietoczasniebudzenialicha,pastorze.Takbardzochciałbym,żebymojasiostra

wiedziała,żeoniejmyślęprzyNarodzinachPańskich.SiostraSykeswspomniałabyćmożeośmiercimojegoszwagra?–Tak,bardzoprzykre.–CzyliwiedziałosprawiezeświętymPiotrem.–Wyrazywspółczucia.Wyjąłemkartkęzkieszenimarynarki.–Zaadresowałemdo„Opiekunki”,będęmiałpewność,żewtedygwiazdkoweżyczeniadoniejdotrą.

Niejestcałkiem–popukałemsięwczoło–tutaj...Przykromówić.Tojak,mogęwsunąćpastorowidokieszenisutanny?Zrobiłunikciałem,aleprzyparłemgojużdomuru.–Toprawdziwebłogosławieństwo,pastorze,miećprzyjaciół,którymmożnazaufać.Dziękuję,

dziękujęzcałegoserca.Proste,skuteczne,nienachalne.Szczwanylisie,T.C.NajdalejwNowyRokAuroraHouseobudzisię

iodkryje,żezniknąłeśjakZorro.

Page 229: David mitchell atlas chmur

Urszulazapraszamniedogarderoby.„Niepostarzałeśsięaniojedendzień,Timmy.Anity,anitwójwielkiwąż!”.Jejpłowefuterkoocierasięomojąlatarnięikulenamole,wielkie,jakzOpowieścizNarnii...alewtedy,jakzawsze,obudziłemsięzobrzmiałymczłonkiem,równiemipotrzebnymipodobnieużytecznym,jakobrzmiaływyrostekrobaczkowy.Godzinaszósta.SystemogrzewaniakomponowałdzieławstyluJohnaCage’a.Odmrożonepalceunógboleśniemniepiekły.PomyślałemowszystkichminionychświętachBożegoNarodzenia.Owielewięcejichminęło,niżbyłojeszczeprzedemną.Ileporankówbędęjeszczemusiałwycierpieć?–Odwagi,T.C!Czerwoniutkipociągpocztowywłaśniewiezietwójlistnapołudniedoukochanego

Londynu.Granatrozpryskowywkoperciewybuchnie,asiłaekslpozjizaalarmujepolicję,opiekęspołecznąipaniąLathampodstarymadresemprzyHaymarket.Wydostanieszsięstądmigiem.–Wyobraźniapodsuwamiwszystkiespóźnioneprezentygwiazdkowe,którymibędęświętowałswojeuwolnienie.Cygara,dobra,dostaławhisky,flircikzjakąśrozkosznąpanienką,minutarozmowydziewięćdziesiątpensów.Awłaściwiedlaczegoniepójśćdalej?MeczykrewanżowywTajlandiizGuy-the-GuyemikapitanemViagrą?Nadkominkiemzauważyłemwiszącąpowyciąganąpończochę.Niebyłojejtam,kiedyzgasiłem

światło.Ktomógłsiętuzakraść,żebymnieniebudzić?Ernie,proponującświątecznypokój?Aktóżinny?Stary,kochany,Ernie!Radośniedygoczącweflanelowejpiżamie,zdjąłempończochęznadkominkaizaniosłemzpowrotemdołóżka.Byłabardzolekka.Wywróciłemjąnadrugąstronęiwypadłazniejśnieżycastrzępkówpodartegopapieru.Mójcharakterpisma,mojesłowa,mojezdania!List!Mojezbawienie–podartenastrzępy.Okładałemsiępięściąpocałymciele,zgrzytałemwłosami,

wyrywałemzęby,uszkodziłemsobienadgarstek,walącwmaterac.PastorzePreston,piekielnypadalcu!SiostroSykes,skurwiałastarasuko!Stałanademną,jakAniołŚmierci,kiedyspałem!WesołychŚwiątiniechcięszlag,panieCavendish!Skapitulowałem.Słowoześredniowiecznejłacinycapitulare–fundamentalnakoniecznośćrządząca

ludzkimlosem,szczególniemoim.Skapitulowałemprzedkrowiastymisalowymi.Skapitulowałemprzedpodpisemnaprezencie:„Dlap.Cavendishaodnowychkompanów–zżyczeniamiwieluGwiazdusiwAuroraHouse!”.Skapitulowałemprzedprezentem:kalendarz„CudaPrzyrody”,dwamiesiącenajednejstronie.(Zestawniezawieradatyśmierci).Skapitulowałemprzedgumowymindykiem,niestrawnymnadzieniemibladąbrukselką;przedświątecznyminiespodziankami[26],któreotwierałysiębezgłośnie(ataksercazaszkodziłbywizerunkowifirmy),zichpapierowymikoronamidlakarłów,zichzakatarzonątrzcinką-piszczałką,zichnienagannieprzyzwoitymdowcipem(Barman:„Copodać?”.Szkielet:„Dużepiwoimopa”.).Skapitulowałemprzedświątecznymiodcinkamitelewizyjnychseriali,okraszonychświątecznąprzemocą;przedprzemowąkrólowejzjejsarkofagu.Wracajączubikacji,spotkałemsiostręSykesiskapitulowałemprzedjejtriumfalnym„WesołychŚwiąt,panieCavendish!”.ProgramhistorycznywBBC2tegopopołudniaprezentowałarchiwalnefilmynakręconewYpres

w1919roku.Owakpinapiekiełzpięknegoniegdyśmiastabyłarównieżobrazemmojejwłasnejduszy.

Tylkotrzyalboczteryrazy,kiedybyłemmłody,ujrzałemprzelotnieWyspyRadości,nimzniknęływemgłach,niskichciśnieniach,zimnychfrontach,przeciwnychprądachiniesprzyjającychwiatrach...Wziąłemjezadorosłość.Zakładając,żebyłystałympunktemkrajobrazuwpodróżymojegożycia,zaniedbałemzapisanienajakiejszerokościidługościleżą,którędywiedziedonichdroga.Młodybyłem

Page 230: David mitchell atlas chmur

igłupi.Czegobymteraznieoddałzaniezmiennąmapętego,cozawszenieuchwytne?Zaswegorodzajuatlaschmur.

Dotrwałemdodrugiegodniaświąt,bobyłemzbytnieszczęśliwy,żebysiępowiesić.Dotrwałemdodrugiegodniaświąt,bobyłemzbyttchórzliwy,żebysiępowiesić.Naobiadbyłrosółzindyka(zsoczewicą,któratrzeszczaławzębach).PosiłekożywiłojedynieposzukiwaniezapodzianegotelefonukomórkowegoDeirdre(androgynicznegorobota).Wszystkichzombiebawiłozastanawianiesię,gdzieżmógłbyć(zbokupodsiedzeniemkanapy),

wymyślaniemiejsc,gdzieraczejgoniebyło(nachoince),imiejsc,gdzieniemagonapewno(wnocnikupaniBirkin).Noizapukałemdodrzwikotłowni,jakskruszonyszczeniak.Erniestałnadpralką,rozłożonąnaczęścinagazetach.–Proszę,ktosięzjawił.–WesołychŚwiąt,panieCavendish–promieniałaVeronicawfutrzanymtoczku.Nakolanachopierała

grubytomikpoezji.–Ależniechpanwejdzie,proszę.–Jużdzieńczydwaniewpadałem.–Niezręczneniedomówienie.–Nowłaśnie!–PanMeeksćwiczyłgroteskoweminy.–Nowłaśnie.Ernienadalokazywałlekceważenie.–Ehm...mogęwejść,Ernie?Uniósł,anastępnieopuściłpodbródekokilkastopni,naznak,żejestmuwszystkojedno.Kolejnyraz

rozbierałbojler,małesrebrneśrubkiobracałwgrubiutkich,wysmarowanycholejempalcach.Nieułatwiałmisprawy.–Ernie–powiedziałemwkońcu–przepraszamzatowtedy.–Jasne.–Jeślimniestądniewydostaniesz...kompletniezwariuję.Rozkręciłkolejnączęść,którejnazwynawetnieznałem.–Jasne.PanMeekskołysałsięwprzódiwtył.–Czyli...czylijakbędzie?Przysiadłnaworkuznawozem.–Tylkosięnierozklejaj.NieuśmiechałemsięchybaodtargówksiążkiweFrankfurcie.Minęmiałemzbolałą.Veronicapoprawiłafiluternytoczek.–Powiedzmu,Ernest,jakąustaliliśmyopłatę.–Uiszczękażdą.–Mojesłowajeszczenigdyniebyłytakszczere.–Ilechcecie?Erniekazałmiczekać,ażkażdyśrubokrętcodojednegoznalazłsięzpowrotemwtorbie

znarzędziami.–RazemzVeronicąpostanowiliśmywybraćsięnapółnoc,nanoweziemie.–Kiwnąłgłową

wkierunkubramy.–Napółnocymamznajomego,którysięnamizajmie.Czylibierzesznaszesobą.Tegonieprzewidziałem,alecotam!–Niemasprawy.Zrozkoszą.–Czylistoi.D-Dayzatrzydni.–Takszybko?Jużmaszjakiśplan?Szkotpociągnąłnosem,odkręciłtermosinalałdokubeczkacierpkączarnąherbatę.–Możnatakpowiedzieć.

Page 231: David mitchell atlas chmur

PlanErniegozakładałbardzoryzykownyukładprzewracającychsięnasiebiekostekdomina.–Każdastrategiaucieczki–pouczał–musibyćzaplanowanatak,żebyuciekinierbyłsprytniejszy

odstrażników.Wtejmieliśmybyćbardzosprytni,żebyniepowiedzieć:zuchwali,alegdybyktórakolwiekzkostek

dominanieprzewróciłanastępnej,plannatychmiastwyszedłbynajaw,awobecnaswyciągniętobyniezwyklesurowekonsekwencje,szczególniejeślimakabrycznateoriaErniegoocelowymfaszerowaniumnielekamiokazałasięprawdziwa.Gdypatrzęnatozperspektywyczasu,samjestemzdumiony,żewogólezgodziłemsięnaudziałwtymprzedsięwzięciu.Wdzięcznośćzato,żeprzyjacieleznowuzemnąrozmawiają,idesperackiepragnieniewydostaniasięzAuroraHouse–jeszczezażycia–niedopuszczaładogłosumojejnaturalnejprzezorności–tylkotakiemogęznaleźćwytłumaczenie.Naucieczkęzostałwybrany28grudnia,ponieważErniedowiedziałsięodDeirdre,żepaniJuddmiała

zostaćwHullnaspotkaniuzsiostrzenicamiinaprzedstawieniupantomimy.–Podstawatoprzeprowadzićwywiadimiećnosa.–Erniepostukałsiępowłasnym.Osobiściewolałbym,żebyniebyłoteżWithersaanijędzySykes,aleWitherswyjeżdżałtylko

wsierpniuwodwiedzinydomatkiwRobinHood’sBay,aErnieuważał,żepaniJuddbyłanajbardziejzrównoważonaznichwszystkichidlategonajbardziejniebezpieczna.

D-Day.ZgłosiłemsiędopokojuErniegoowpółdojedenastej,kiedywszyscyzombieodpółgodzinyleżelijużwłóżkach.–Ostatniaszansa,żebyśjeszczesięwycofał,jeślimaszobawy,żeniedaszrady–rzuciłprzebiegły

Szkotwmojąstronę.–Nigdywżyciuzniczegosięniewycofałem–odrzekłem,łgającwprostkoncertowo.ErnieodkręciłśrubyzprzewoduwentylacyjnegoiwyciągnąłzkryjówkitelefonkomórkowyDeirdre.–Tymaszgłosnajbardziej„ą-ę”–poinformowałmnie,przydzielającnamróżnerole–anawciskaniu

kituprzeztelefonzarabiasznażycie.WystukałemnumerJohnsaHotchkissa,któryErniejużwielemiesięcywcześniejspisałzksiążki

adresowejpaniHotchkiss.Podrugiejstroniesłuchawkizaspanygłoswymamrotał:–Tachsłucham.–PanHotchkiss?–Psztelefonie.Chtomówi?Czytelniku,byłbyśzemniedumny.–DrConwayzAuroraHouse.Pełniędyżurzadr.Upwarda.–Jezu,cośsięstałozmamą?–Obawiamsię,żetak,proszępana.Musipanprzygotowaćsięnanajgorsze.Raczejniedoczekarana.–Nie!Tak?Jakaśkobietazapytała:–Ktoto,Johns?–JezusMaria!Naprawdę?–Niestety.–Ale...cojejjest?–Ostrezapalenieopłucnej.–Zapalenieopłucnej?

Page 232: David mitchell atlas chmur

Byćmożewczułemsięwrolęciutbardziej,niżpozwalałanatomojawiedzamedyczna.–ZapalenieopłucnejHealeyamożewkażdejchwiliwywiązaćsięukobietwwiekupańskiejmatki.

Omówięzpanemdokładnądiagnozę,kiedyjużbędziepanunas,namiejscu.Matkapytaopana.Trzymamjąnadwudziestugramach,ehm,morfadyny-pięćdziesiąt,więcwżadnymwypadkuniecierpi.Aledziwne,całyczasmówiojakiejśbiżuterii.Bezprzerwy.Powtarza:„MuszępowiedziećJohnsowi,muszępowiedziećJohnsowi”.Możepanwie,ocochodzi?Chwilaprawdy.Kupiłto!–OmójBoże.Jestpanpewien?Pamięta,gdziejąschowała?Kobietawtlepytała:–Cosiędzieje?Co?–Chybabardzosiędenerwuje,czyteklejnotyzostanąwrodzinie.–Notak,notak,alegdzieonesą,doktorze?Mówi,żegdziejeukryła?–Muszędoniejwracać.SpotkamysięwrecepcjiAuroraHouse...Jakszybkomożetupanprzyjechać?–Niechpanjązapyta...Nie,niechpanjej...Niechpanpowiemamusi,żeby...Paniedoktorze...–Tak?–Czymożepanprzytrzymaćtelefonprzyustachmamy?–Jestemlekarzem,niebawięsięwgłuchytelefon.Proszęsamemuprzyjechać.Wtedypanznią

osobiścieporozmawia.–Niechpanjejpowie...Niechchociażdotrwa,ażtamprzyjedziemy,namiłośćboską!Niechpanjej

powie,żeKociubbardzojąkocha.Zaraztambędę...zapółgodziny!Koniecpoczątku.Erniezamknąłtorbęnasuwak.–Dobrarobota.Miejprzysobiekomórkę,nawypadek,gdybychciałoddzwonić.

ZgodniezpozycjądrugiejkostkidominamiałemstaćnaczatachwpokojupanaMeeksa,podglądającprzezszparęwdrzwiach.Zpowoduzaawansowanegostanurozkładunaszejmaskotcezkotłowninieprzypadłażadnarolawwielkimplanieucieczki,alepokójMeeksaznajdowałsięnaprzeciwkomojego,aonreagowałna„Ćśśśś!”.KwadransprzedjedenastąErnieposzedłdorecepcji,byoznajmićmójzgonsiostrzeSykes.Takostkadominamogłasięprzewrócićwróżneniepożądanestrony.(Prowadziliśmydługiedyskusje,ktomabyćtrupem,aktoposłańcem:wprzypadkuśmierciVeroniki,pozazasięgiemaktorskichzdolnościErniegoleżałoodegraniedramatutak,bymegieranienabrałapodejrzeń;śmierćErniego,oznajmionąprzezVeronicę,wykluczyliśmyzpowodujejskłonnościdopopadaniawmelodramatyzm;zarównopokójErniego,jakiVeroniki,graniczyłyzbardziejprzytomnymizombie,którzymoglibynamrzucićpodnogiparękłód.Zdrugiejstrony,mójpokójznajdowałsięwstarymszkolnymskrzydle,amoimjedynymsąsiadembyłpanMeeks.Zatemtomniewybranonaumarlaka).Oczywistaniechęć,jakądarzyłamniesiostraSykes,sprawiała,żejejreakcjanawieśćomojejśmiercistanowiławielkąniewiadomą.Czypopędzi,żebyzobaczyć,jakwrógleżybezżycia?Żebywkłućmiwszyjęwielkąszpilęisprawdzić,czyabynapewnozimnyzemnietrup?Czyteżnajpierwbędziesięnapawaćzwycięstwem?

Kroki.Pukaniedodrzwi.SiostraSykeschwyciłaprzynętę.Trzeciakostkadominajużsięchwiała,alewłaśniewkradałysięnieprzewidzianeokoliczności.ErniemiałtowarzyszyćSykesażdowrótmojejkomnatyśmierci.Aleonaoczywiściemusiałapognaćprzodem.Zeswojejkryjówkizobaczyłem,

Page 233: David mitchell atlas chmur

żewsadzałebdośrodkajakPredator.Zapaliłaświatło.Dośrodkazwabiłająklasycznapodstawakażdegospisku–poduszkiułożonepodkocami(zdziwiłbyśsię,Czytelniku,jakaudanakonstrukcjanamwyszła).Odtegomomenturuchtrzeciejkostkidominabyłzależnyodmechanizmówzamkawdrzwiach–zewnętrznaobrotowazasuwkaciężkochodziłaizanimzdążyłemjąprzekręcić,Sykesciągnęłajużodśrodkazaklamkę,zapierającsięstopąofutrynę,żebyzpowrotemotworzyćdrzwi.Jejdemonicznasiławyrywałamibicepsyzkorzeniamiiczyniłaspustoszeniawnadgarstkach.Wiedziałemjuż–zwycięstwoniebędziemidane.Wtejsytuacjizaryzykowałemwszystkoigwałtowniepuściłemklamkę.Drzwiotworzyłysięzhukiem

dośrodka,awiedźmapoleciałabezwładnieprzezcałypokój.Zanimponowniemogłaprzypuścićszarżę,zdążyłemjużzamknąćdrzwinazasuwkę.PosypałsięnamniekataloggróźbrodemzTytusaAndronikusa.Wszystkienadalprześladująmniewsennychkoszmarach.ZasapanyErnienadszedłzmłotkiemitrzycalowymigwoździami.Zabiłnimidrzwiizostawiłjędzęwarczącąwwięziennejceli–pułapce,którąsamawcześniejzastawiła.

Nadolewrecepcjiterkotaławniebogłosyczwartakostkadomina,jakobramofonprzygłównejbramie.Veronicawiedziała,któryguzikprzycisnąć.–Cholera,oddziesięciuminutusiłujęsiędostaćdośrodka,amatkamiprzeztenczasodjeżdża!–

JohnsHotchkissbyłzdenerwowany.–Wchujasobie,kurwa,tniecie?–MusiałampomócdoktorowiConweyowiokiełznaćpańskąmatkę,panieHotchkiss.–Okiełznać?Przyzapaleniuopłucnej?Veronicanacisnęłaprzyciskimieliśmynadzieję,żenadrugimkońcuterenuAuroraHousewłaśnie

szerokootwierałasiębrama.(UprzedzęCzytelnika,którylubipisaćlistyibyćmożebędziechciałzapytać,dlaczegonieużyliśmytegosamegoprzyciskuwcześniej,byuciecprzezbramę–bramazamykałasięautomatyczniepoczterdziestusekundach;wrecepcjizwyklektośurzędował;azaogrodzeniemprzezwielemilrozciągałysięskutelodemtorfowiska).Przezzamarzającąmgłęcorazgłośniejdobiegałnaspiskopon.Ernieukryłsięwbiurzeztyłu,ajapowitałemrangeroveranazewnątrz,przyschodachwejściowych.ZakierownicąsiedziałażonaJohnsaHotchkissa.–Ijakznią?–zapytałHotchkiss,podchodzącdomnie.–Jeszczeciąglejestznami.Nieustannieopanapyta.–DziękiBogu.TopanjesttymConwayem?Wolałemuniknąćpytańbardziejmedycznejnatury.–Nie,doktorjestprzypańskiejmamie,jatutylkopracuję.–Nigdywcześniejpananiewidziałem.–Córkajesttupielęgniarką,ajacoprawdajestemjużnaemeryturze,alezpowodubrakówpersonelu

isytuacjizpanamamąpoproszonomnie,żebymposiedziałwrecepcji.Stądtakpóźnootworzyłembramę.Żonatrzasnęładrzwiamidosamochodu.–Johns!Idźjużdoniej!Nadworzejestmróz,atwojamatkaumiera.Możemyzostawićnapóźniej

kwestieprotokołu?Veronicapojawiłasięwwyszywanejcekinamiszlafmycy.–PanHotchkiss?Poznaliśmysięjużprzykilkuokazjach.Pańskamamajestmojąnajbliższą

przyjaciółką.Niechsiępandoniejpośpieszy.Leżywswoimpokoju.Doktoruznał,żeprzeniesieniejejgdzieindziejbędziezbytniebezpieczne.JohnsHotchkissjużprawiewyczułbypismonosem,alejakżemógłoskarżyćkochanąstaruszeńkę

ooszustwoispisek?Jegożona,nieprzestającujadać,ciągnęłagokorytarzem.

Page 234: David mitchell atlas chmur

Znowusiedziałemzakierownicą.Ernieztyłuusadziłswojąartretycznąmonamourwrazzniemożliwąliczbąpudełnakapelusze,apotemwskoczyłnasiedzeniepasażera.NiekupiłemnowegosamochoduodkądMadameExodeszła,alata,jakieodtegoczasuminęły,nierozwiałysię,jaknatoliczyłem.Cholera,którypedałdoczego?Gaz,hamulec,sprzęgło,lusterko,kierunkowskaz,skręt.Sięgnąłemdokluczykówwstacyjce.–Nacoczekasz?–zapytałErnie.Mojepalceupierałysię,żekluczykówwstacyjceniema.–Pośpieszsię,Tim.Szybko!–Niemakluczyków!Cholera,niemakluczyków!–Onzawszezostawiakluczyki!Mojepalcejednakobstawałyprzytym,żekluczykówwstacyjceniebyło.–Jegożonaprowadziła!Zabrałakluczyki!Babawzięłakluczykizesobą!ŚwiętyJudo,cholera,

icoteraz?!Erniespojrzałnadeskęrozdzielczą,zajrzałdoschowka,poszukałnapodłodze.–Niepotrafiszodpalićzkabla?–Mójgłosbrzmiałdesperacko.–Tylkobezhisterii!–krzyknął,przetrząsajączawartośćpopielniczki.Piątakostkadominaprzyklejonabyławpioniecyjanopanemnafest.–Przepraszam...–powiedziałaVeronica.–Poszukajpoddaszkiemprzeciwsłonecznym!–Nictu,cholera,niema,oprócz...–Przepraszam–powiedziałaVeronica.–Czytojestkluczyksamochodowy?RazemzErniemodwróciliśmysięizawyliśmywstereo:„Nieeeeeee!”nawidokkluczayale.

Zawyliśmyznowu,gdyzobaczyliśmy,żewnasząstronęciemnym,prowadzącymodstołówkikorytarzembiegnieWithers,atużzanimobydwojeHotchkissowie.–Oj–powiedziałaVeronica–tenplanteżsięniepowiódł...Patrzyliśmy,jakWithersdobiegadorecepcji.Spojrzałprzezszybęprostonamnie,przywołując

wmoichmyślachobrazrottweilerabestialskoponiewierającegolalkęuszytąnapodobieństwoTimothy’egoLanglandaCavendisha,lat65M.Erniepozamykałwszystkiedrzwiwaucie,alecobynamtomiałodać?–Aten?–CzywrękuVeronikidyndałtużprzedmoimnosemkluczykdosamochodu?Zlogorange

rovera?RazemzErniemzawyliśmy:–Taaaaaaaaak!Withersotworzyłszerokofrontowedrzwiirzuciłsięwdółposchodach.Mojepalce,obracająckluczyk,upuściłygonapodłogę.Withersleciałślizgiemwnasząstronępozamarzniętejkałuży.Walnąłemgłowąokierownicę,ażzatrąbiłklakson.Withersciągnąłjużzaklamkęzamkniętychdrzwi.Mojepalceszukałykluczykównapodłodze,podczas

gdypetardybólurozsadzałymiczaszkę.JohnsHotchkisswrzeszczał:–Wysiadaćzmojegowozu,dziadygi,bowaspodamdosądu!ZRESZTĄITAKWASPODAM!Witherswaliłwmojąszybękijembaseballowym,chociażnie–tobyłajegopięść;wysadzany

kamieniamipierścionekżonyHotchkissazostawiałnaszybierysy;kluczykjakimścudemtrafiłwkońcudostacyjki;zaryczałsilnik;nadescezapaliłysiękolorowelampki;ChetBakerśpiewał„Let’sGetLost”;Witherswisiałnadrzwiachiwniełomotał;Hotchkissowiesiedliprzykurczeninaprzednichświatłach,jakgrzesznicyzobrazówElGreco;wrzuciłempierwszybieg,alerangeroverraczejprzesunąłsię,niż

Page 235: David mitchell atlas chmur

pojechał,bozaciągniętybyłręcznyhamulec;AuroraHousebuchnąłnaglesnopamiświateł,jakUFOwBliskichSpotkaniachTrzeciegoStopnia;niezwracałemuwaginaogarniającemniewrażenie,żeprzeżywałemjużtenmomentwielerazy;zwolniłemręczny,uderzyłemwWithersa;wrzuciłemdwójkę;Hotchkissowieszamotalisięjeszcze,aleodpadliiwkońcuwystartowaliśmy!

Objechałemstawwkierunkuprowadzącymzdalaodbramy,boprzodemwtęwłaśniestronępaniHotchkisszaparkowaławcześniejrangerovera.Spojrzałemwlusterko–WithersiHotchkisspędzilizanami,jakkomandosi.–Odciągnęichjaknajdalejodbramy–rzuciłemdoErniego–żebyśmiałczasotworzyćzamek

wytrychem.Ilepotrzebujesz?Czterdzieścipięćsekund?Erniemnieniesłyszał.–Ileczasuzajmieciotworzeniezamka?–Musiszstaranowaćbramę.–Co?–Wielkimrangeroveremprzypięćdziesięciumilachnagodzinępowinnosięudać.–Co?Mówiłeś,żepotrafiszotworzyćtakizamekzzamkniętymioczami!–Elektrycznyzameknajnowszejtechnologii?Niemaszans!–NiezamykałbymSykesiniekradłsamochodu,gdybymwiedział,żeniepotrafiszotworzyćzamka!–Nowłaśnie.Jesteśmientki,potrzebowałeśzachęty.–Zachęty?!–wrzasnąłem,równiewystraszony,jakwściekłyizrozpaczony.Samochódmłóciłzarośla,któreniepozostawałymudłużne.–Wspaniałydreszczemocji!–wykrzyknęłaVeronica.Ernieprzemówiłtakimtonem,jakbyrozwiązywałproblemmajsterkowicza:–Oiletylkocentralnysłupniejestwkopanybardzogłęboko,skrzydłabramyprzyuderzeniupoprostu

polecąnaboki.–Ajeślijestwkopanygłęboko?WVeronicewzięłagóręeuforia.–Wtedyprzyuderzeniumypolecimynaboki.Czyligazdodechy,panieCavendish!Bramamknęławprostnanas,jeszczetylkodziesięć,osiem,sześćdługościsamochodu.Gdzieśzdna

miednicyprzemówiłdomnietatuś.„Czychoćtrochęzdajeszsobiesprawę,synu,wjakichjesteśkłopotach?”.Posłuchałemojca.Posłuchałemgoidałempohamulcach.Mamasyknęłamidoucha:„Pieprzto,Timmy,comaszdostracenia?”.Zostatniąmyślązdałemsobiesprawę,żenacisnąłemnienahamulec,anagaz–dwiedługościsamochodu,jedna,bbbuummmm!Prętyzpionowychnaglezrobiłysiępoziome.Bramawyleciałazzawiasów.Serceskoczyłominabungeezgardładoflakówizpowrotem,ijeszczeraz,arangeroveremzarzucało

pocałejdrodze.Ilesiłblokowałemujściejelit,hamulcepiszczały,aleudawałomisięomijaćrowy,silnikcałyczaspracował,przedniaszybapozostałanienaruszona.Wreszciezahamowałem.Mgłagęstniałairzedniaławsnopachświatłazprzednichreflektorów.–Jesteśmyzciebiedumni–powiedziałaVeronica–prawda,Ernest?–Pewnie,serduszko!Jasne,żetak!–Erniepoklepałmniepoplecach.Słyszałem,jakWihtersciskagromyitoczypianętużzanami.ErnieodkręciłszybęiwrzasnąłwstronęAuroraHouse.–Jeeełłłooooooopyyyy!

Page 236: David mitchell atlas chmur

Znowuprzycisnąłemgaz.Oponyzachrzęściłynażwirze,silniknabrałpełnejmocyiAuroraHousezniknąłwciemnościach.Cholera,kiedyrodziceumierają,wprowadzająsiędociebie.

*–Możemapę?–Ernieprzetrząsałzawartośćschowka.Narazieznalazłokularysłoneczneipaczkę

Werther’sOriginals.–Nietrzeba.Nauczyłemsiętrasynapamięć.Znamkażdyzakręt.Ucieczkazawsze

wdziewięćdziesięciuprocentachzależyodlogistyki.–Lepiejtrzymajmysięzdalaodautostrad.MajątamkameryiBógwiecojeszcze.–Nowłaśnie.–Zastanawiałemsięnadzmianąfachuzwydawcynazłodziejasamochodów.–No

właśnie.–Nowłaśnie!Nowłaśnie!–Veronicazaskrzeczała,jakpanMeeks.Naśladowałagogenialnie.Skomplementowałemjązato.Chwilaciszy.–Nicniemówiłam.Ernieodwróciłsięikrzyknąłzezdziwienia.KiedywlusterkuzobaczyłempanaMeeksatrzęsącegosię

ztyłuwozu,niewielebrakowało,byśmywszyscywylądowaliwrowie.–Jak...–zacząłem.–Kiedy...Kto...–PanMeeks!–zagruchałaVeronica.–Cóżzamiłaniespodzianka.–Niespodzianka?–zapytałem.–Onpokonałprawafizyki!–NiemożemyzrobićzawrotkidoHull–zadecydowałErnie–ajestzazimno,żebygowysadzić.

Doranazamarznienakość.–UciekliśmyzAuroraHouse,panieMeeks–wyjaśniłaVeronica.–Nowłaśnie–zabeczałdziadek,kompletnieululany.–Nowłaśnie.–Jedenzawszystkich,wszyscyzajednego,prawda?PanMeekszachichotał.Ssałcukierkainuciłpodnosem„Brytyjskichgrenadierów”,gdyrangerover

mknąłmilazamiląnapółnoc.

WświetlereflektorówzalśniłatablicaTHAWICKECROSS.JECHAĆOSTROŻNIE.Erniezakończyłtuplanowanienaszejtrasynamapiewielkimczerwonymkrzyżykiemiterazwiedzieliśmyjużdlaczego.Obsługującaautostradęcałodobowastacjabenzynowa,atużobokpub„PodPowieszonymChartem”.Jużdawnominęłapółnoc,alenadalpaliłysięświatła.–Zaparkujpodpubem.Pójdęikupiękanisterbenzyny,takżeniktnasniezauważy.Potemproponuję

szybkiepiwko,żebyopićrobotę.Johns,cymbał,zostawiłkurtkęwsamochodzie,awkurtce:tadam!–Erniepomachałportfelemwielkościmojejteczki.–Napewnobędziewstaniepostawićnamkolejkę.–Nowłaśnie!–zachwycałsiępanMeeks.–Nowłaśnie!–Drambuiezwodąsodową–postanowiłaVeronica.–Otak,zdecydowanie.Erniewróciłpopięciuminutach,niosąckanister.–Spokojnie.Przelałbenzynędobaku,apotemwszyscyczworoprzeszliśmyprzezparkdo„PowieszonegoCharta”.–Rześkanoc–zauważyłErnie,proponującswojeramięVeronice.Byłozimnojakcholerainiemogłemopanowaćdreszczy.–Przepięknyksiężyc,Erneście–dodałaVeronica,ujmującgopodramię.–Cudownanocnaucieczkę!

–Zachichotałajakszesnastolatka.

Page 237: David mitchell atlas chmur

Docisnąłemmocniejwieczkonadstarymdemonem,Zazdrością.PanMeekschwiałsię,gdystawiałkroki,więcpodtrzymywałemgoażdodrzwi,gdzienapiskredąnaczarnejtablicyoznajmiał„WielkiMecz!”.Wciepłymzaciszusalkizebranytłumoglądałwtelewizjimeczpiłkarskirozgrywanywodległej,fluorescencyjnejstrefieczasowej.WosiemdziesiątejpierwszejminucieAngliaprzegrywałazeSzkocjąjednąbramką.Niktnasnawetniezauważył.AngliagrającazeSzkocjązagranicąwsamymśrodkuzimy?CzytoznowuMistrzostwaŚwiata?Cojest,cholera,RipVanWinkle[27]?Niejestemwielkimmiłośnikiempubówztelewizją,alewtymprzynajmniejniebyłoumpcy-umpcy-

techno,aowegowieczoruwolnośćbyłaitaknajsłodszymztowarówdonabycia.Owczarekzrobiłdlanasmiejscenaławceprzykominku.Erniezamówiłdrinki,bo,jakstwierdził,przezmójpołudniowyakcentnaplulibymidoszklanki.WziąłempodwójnąKilmagooninajdroższecygaro,jakiebyłonastanie,VeronicapoprosiłaoswojeDrambuiezwodąsodową,panMeeksopiwoimbirowe,aErniezamówiłdużeciemne„AngryBastard”.Barmannieodrywałwzrokuodtelewizora–nalewałnamdrinkiabsolutnienaczuja,posługującsięwyłączniezmysłemdotyku.Kiedytylkousiedliśmywkąciku,przezbarprzetoczyłsięzrykiemcyklonrozpaczy.SędziapodyktowałkarnegodlaAnglii.Przynależnośćplemiennaelektryzowaławidzów.–Chciałbymsprawdzićtrasę.Ernie,możeszmidaćmapę?–Tyjąmiałeś.–Czylimusibyć...–Wmoimpokoju.ReżyserzeLars,maksymalnezbliżenie,proszę,naCavendisha,

uświadamiającegosobiewłaśnieswójbrzemiennywskutkibłąd.Zostawiłemmapęnałóżku.WprezenciedlasiostrySykes.Ztrasązaznaczonąflamastrem.–Musibyćwsamochodzie.O,Boże.Myślę,żelepiejdopićisięzbierać.–Przecieżdopierocozaczęliśmykolejkę.Głośnoprzełknąłem.–Jeślichodziooo...ehm,omapę...–Spojrzałemnazegarekiobliczyłemodległościiprędkości.Erniezaczynałcośpodejrzewać.–Cozmapą?Mojaodpowiedźutonęławnagłymżałobnymlamenciecałegoplemienia.Angliawyrównała.

Idokładniewtymsamymmomencie,niezmyślam,dośrodkazajrzałWithers.Zatrzymałnanasspojrzeniegestapowca.Niebyłwdobrymhumorze.ObokniegopojawiłsięJohnsHotchkiss.Zobaczyłnas,aletenwyglądałnawielceuradowanego.Sięgnąłpokomórkę,żebywezwaćaniołówzemsty.Stanukomandadopełniałtrzecizbirwumazanymsmaremkombinezonie,alewydawałosię,żejaknaraziesiostraSykeszdołałaprzekonaćJohnsaHotchkissa,żebyniewłączałdotegopolicji.Tożsamościzbirawwysmarowanymkombinezoniemiałemnigdyniepoznać,alezmiejscawiedziałem:graskończona.Veronicawestchnęłasłabo.–Takąmiałamnadzieję,żezobaczę–rzekłaniemalśpiewnie–macierzankęwśródgór,wrzosowiska

wrozkwicie,atypójdź,dziewczę,pójdź[28]...Czekałonasotumanionelekamipseudożycie,pełnerestrykcjiidziennychprogramów.PanMeeks

stanąłnaprzeciwnaszychoprawców.Wydałzsiebieryk,jakbibijnylew.(Lars,najazdkamerązparkunazewnątrz,przezzatłoczonybar

iwgłąb,prostomiędzynadpsutemigdałkipanaMeeksa).Telewidzowieprzerwalirozmowyigapilisięzporozlewanymidrinkami.NawetWitherszatrzymałsięwpółkroku.Osiemdziesięciolatekskoczyłnakontuar,jakFredAstaireuszczytukariery,idoswejszkockiejbracizaryczałSOS:–CzyniematużadnychprawdziwychSzkotów?Całymzdaniem!Veronicęimniezatkało.Barczekałwnapięciu.Niktnawetniedrgnął.PanMeekswskazałWithersakościstympalcemiwypowiedziałpradawnezaklęcie:–„TeangielskiełotrynastająnaprawaodBogamidane!Mnieidruhówmychwykorzystali

Page 238: David mitchell atlas chmur

straszliwieiotopomocywaszejnamtrzeba!”.Witherswarknął:–Chodźciebezawanturipoddajciesiękarze.Ituwydałgopołudniowyangielskiakcent!JakiśrockerspodniósłsięniczymPosejdonistrzelił

kostkamipalców.Przynimstanąłoperatordźwigu.Ifacetzpodbródkiemrekina,wgarniturzezatysiącfuntów.Ikobieta-rzeźnik,czegodowodziłyszramynajejtwarzy.Wyłączonotelewizor.Szkockigóralłagodnieprzemówił.–Jasne,brachu.Niezawiedziemywas.Withersoceniłsiłyistwierdził,żenajlepszyefektwywrzeironicznyuśmieszek,mówiący

„zastanówciesię!”.–Ciludzieukradlisamochód.–Jesteśgliną?–Kobieta-rzeźnikruszyładoprzodu.–Topokażodznakę.–Naprzódwysunąłsięoperatordźwigu.–Ściemnia–oceniłPosejdon.Możeiniezachowaliśmytegodniazdrowegorozsądku,aleJohnsHotchkisszaliczyłfatalnego

samobója.Kiedyzobaczył,żedrogęzagradzamukijbilardowy,zacząłodprzemowy:–Atyse,kurde,deklu,możesziśćsięowłasnysporranwytrykać,jakmyślisz...JedenzjegozębówwleciałdomojejKilmagoon,piętnaściestópdalej.(Wyłowiłemgojakodowód,

inaczejniktminieuwierzy).Witherszłapałiodepchnąłnadlatującąpiąchę,niedużegoSzkotarzuciłnastółbilardowy,aleogrbyłtylkojeden,ajegorozjuszonychwrogówcałylegion.Scena,jakanastąpiła,byłagodnaTrafalgaru.Muszęprzyznać,żezpewnąprzyjemnościąpatrzyłem,jak

brutalnieobchodząsięzbydlakiem,alekiedyWithersupadłnadeskiizaczęłynaniegospadaćmasakrująceciosy,zaproponowałem,żebytaktowniewycofaćsięlewąstronąscenydonaszegopożyczonegopojazdu.Wyszliśmytylnymidrzwiamiidreptaliśmyprzezwietrznyparkingtakszybko,jaktylkomogłynasnieśćnaszenogi,którychłącznywiekprzekraczałtrzystalat.Włączyłemsilnikiodjechaliśmy.Napółnoc.Gdzietosięwszystkozakończy,niewiem.KONIEC

Owszem,DrogiCzytelniku,należyCisięepilog,jeżelidotrwałeśzemnąażdotąd.MojaupiornaudrękadobiegłakresuwtymwspaniałymdomuwEdynburgu,któregowłaścicielkąjestdyskretnawdowazIsleofMan.Pobijatycew„PowieszonymCharcie”całączwórkąślepychmyszekpojechaliśmydoGlasgow,gdzieErniemiałzblatowanegogliniarza,gotowegozająćsięautemHotchkissa.Tamnaszadrużynasięrozstała.Ernie,VeronicaipanMeekspomachaliminapożegnanienastacji.Ernieobiecał,żeweźmiewszystkonasiebie,gdybyprawokiedykolwiekmiałosiętymzająć,bojestjużzastary,żebystawaćprzedsądem.Tobardzoprzyzwoiciezjegostrony.RazemzVeronicąchcieliudaćsięgdzieśnaHebrydy,gdziekuzynErniego,złotarączkaikaznodzieja,odnawiapodupadłefarmydlarosyjskichmafiozówiniemieckichmiłośnikówceltyckiejmowy.Zanoszęświeckiemodły,żebyimsiępowiodło.PanMeeksmiałzostaćpodrzuconydobibliotekipublicznejztabliczką„Proszęzaopiekowaćsiętymmisiem”,alepodejrzewam,żeErnieiVeronicazabraligozesobą.Poprzybyciudodomurzeczonejwdowyspałempodpuchowąpierzynąsnemsprawiedliwych,niczymkrólArturnaWyspieBłogosławionej.DlaczegoniewsiadłemdopierwszegopociągudoLondynu?Samniewiem.Możedlatego,żepamiętamuwagęDenholme’aożyciupozaM-25.Nigdyniedowiemsię,jakąrolęodegrałwmoimuwięzieniu,alemiałrację–LondynzaciemniamapęAnglii,rośnienaniejjakpolipnajelitach.

Page 239: David mitchell atlas chmur

Atu,napółnocy,rozciągasięcaływielkikraj.WbiblioteceznalazłemdomowytelefonpaniLatham.Naszapierwszarozmowapookresierozłąki

byławzruszająca.Oczywiście,paniLathamopanowałaemocjeinajpierwnatarłamiuszu,zanimopowiedziała,codziałosięprzezwieletygodnimojejnieobecności.Kiedyniestawiłemsięnaumówionąkastracjęotrzeciej,hydraHogginsówurządziławbiurzeArmagedon,alepaniLatham,mojejopoce,przydałosięjakznalazłwielelatryzykownejpracywwydawnictwie.Podstępnienagraławandalikamerąwideo,którądostałaodsiostrzeńca.Hogginsowiezostalizatempowstrzymani:„OdTimothy’egoCavendishatrzymajciesięzdala”,ostrzegła,„albofilmtrafidoInternetu,awyrokiwzawieszeniuzamienicienawięziennącelę”.Przekonałaichwtensposóbdoprzyjęciagodziwejoferty,któradawałaimudziałwprzyszłychtantiemach.(Podejrzewam,żeskryciepodziwialiżelaznenerwyLadyCerber).Zarządbudynkuwykorzystałmojezniknięcie–izdemolowaniebiura–jakopretekst,bynaswysiedlić.GdypiszętesłowamojabyłasiedzibajestzmienianawHardRockCafedlastęsknionychzakrajemAmerykanów.Najstarszysiostrzeniecmojejsekretarki,rezydującywTangerze,prowadzizatemCavendishPublishingzeswojegowłasnegodomu.Ateraznajlepszawiadomość:wytwórniawHollywoodkupiłaprawadoekranizacjiWryjazasumętakniedorzecznieolbrzymią,jaknumernakodziekreskowym.SporopieniędzytrafidoHogginsów,aleporazpierwszy,odkądskończyłemdwadzieściadwalata,jestemnadziany.PaniLathamzajęłasięmoimikartamikredytowymi,itd.,ajakreślęplanynaprzyszłość

napodkładkachpodpiwo,jakChurchilliStalinwJałcie,imuszęprzyznać,żeprzyszłośćnierysujesięzbytmarnie.Znajdęjakiegośwygłodniałegomurzyna,któryzmienitezapiskiwmójwłasnyfilmowyscenariusz.Acotam,skoroDermot„Kastet”Hogginsmożenapisaćbestseller,napodstawiektóregokręcąfilm,todlaczegonibyTimothy„Łazarz”Cavendishmiałbyniemóc?UmieszczęsiostręSykeswksiążce,podpręgierzemopinii–itrafidoksięgarń.Owszem,kobietabyłaprostolinijna–bigotkiprzeważnietakiesą–aleprzeztowcaleniemniejniebezpieczna.Terazświatpoznajejimięiskażejenawiecznepotępienie.Drobnymiproblemami,jakpożyczonysamochódJohnsaHotchkissa,należyjeszczedelikatniesięzająć,alenajgorszesprawyzostałyjużzałatwione.PaniLathamskontaktowałasięmailowozHilaryV.Hush,bypoinformować,żejesteśmyzainteresowaniOkresamipółtrwania,ilistonoszniecałepółgodzinytemuprzyniósłdrugączęść.Wśrodkubyłozdjęcieiokazujesię,że„V”oznacza„Vincent”!Ajakispaślak!Zemnieteżżadenchippendale,aleHilaryzeswoimobwodemwpasiezająłbyniedwa,atrzysiedzeniawklasieturystycznej.CzyLuisaReyjeszczeżyje,dowiemsięniedługowtawernie„KrzywaPokrzywa”–wrakugaleonuimoimdefactobiurzewbocznejuliczce,gdzieMaria,królowaSzkotów,wezwaładiabłanapomocswejsprawie.Właścicieltawerny,serwującypodwójnemiarkialkoholu,jakiewLondinium,gdziekrólujemarketingizarządzanie,byłybyopołowęmniejsze,klniesię,żeregularniewidujeJejNieszczęsnąWysokość.InvinoVeritas.Itobybyłomniejwięcejtyle.Wiekśredniprzeminął,aletonastawienie,niewiek,skazujeczłowieka

naszeregizombie,lubteżzsyłaocalenie.Krainęmłodychtakżezamieszkujewieleduszzombie.Miotająsię,aleichwewnętrzneskostnieniepozostanieukrytenajwyżejprzezkilkadziesięcioleci,towszystko.Zaoknemgrubepłatkiśnieguopadająnaspadzistedachyiścianyzgranitu.JakSołżenicynwNowymJorku,będętyrałnawygnaniu,zdalaodmiasta,gdziemojekościzrosłysięwczłowieka.JakSołżenicyn,powrócę,gdziemójdom,ozmierzchupewnegopięknegodnia.

===aVhtVWxU

Page 240: David mitchell atlas chmur

Okresypółtrwania.PierwszazagadkaLuisyRey

40

Czarnemorzezhukiemwdzierasiędośrodka.WzimnejwodziezmysłyLuisyznowusięwyostrzają.Tyłjejvolkswagenauderzyłwwodępodkątemczterdziestupięciustopni,więcsiedzenieocaliłojejkręgosłup,aleterazsamochódprzekręcasiękołamidogóry.Pasbezpieczeństwaunieruchamiajązaledwiekilkacaliodprzedniejszyby.Morskawodauderzająwgłowę.Wydostańsię,boumrzesz.Luisapanikuje,wpuszczawodędopłuciszamoczesię,żeby,kaszląc,zaczerpnąćpowietrzanadpowierzchnią.Odepnijpas.Luisaprzekręcasięizginasięwpół,żebysięgnąćdozamka.Naciśnijprzycisk.Nieklika.Twójciężarzabardzogoobciąża.Samochódopadagłębiejpółsaltem,wielkabańkapowietrzazbulgotempłyniewgórę,jakkałamarnica.UbranieLuisyjestwzdęte,ciężkieilepisiędociała.Luisahisteryczniewaliwprzyciskiodpiętypasekodpływa.Powietrza.Znajdujeodrobinępowietrzauwięzionegopodprzedniąszybą.Morskiemasyciemnejwodyblokujądrzwiprzedotworzeniem.Odkręćokno.Szybaodkręcasięwolnodopołowyizacina,dokładnietu,gdziezawszesięzacina.Luisachybotliwieodwracasięiprzeciskaprzezszparęgłowę,ramionaitułów.Zszarpnięciemuwalniająsiędwasłowa.RaportSixsmitha!Luisawciągagłowęzpowrotemdotonącegoauta.Fatalnie,nicniewidzę!Plastikowatorba.Wetknięta

podsiedzenie.Zginasięwciasnymwnętrzu...Jest.Zapierasięiciągnie,jakkobietaciągnęłabyworekkamieni.Wpychasięstopamidoprzoduzpowrotemwszparęokna,aleraportjestzagruby.TonącysamochódciągnieLuisęwdół.Boląjąjużpłuca.Tewszystkiepapieryzrobiłysięczteryrazycięższe.Torbaprzeszłaprzezokno,alekiedyLuisakopieiwalczy,czuje,żeporażająpiorun.Setkistron,wirując,wypadajązżółtawegoskoroszytu,kołując,gdziezabierzejemorze,wszędziewokół,jakgrawkartyw„Alicji”.Luisazrzucaznógbuty,jejpłucakrzyczą,klną,błagają.Każdeuderzeniesercadudniwuszach.Którędywgórę?Wwodziejestzbytciemno,żebymócsięzorientować.Wgórętowprzeciwnąstronę,niżsamochód.Jejpłucazamomentprzestanąpracować.Gdziejestsamochód?Luisauświadamiasobie,żezaRaportSixsmithazapłaciłażyciem.

41

IsaacSachspatrzyzgórynawspaniałyporaneknadNowąAnglią.Labiryntyprzedmieśćzminiaturowymirezydencjamibarwykościsłoniowej,jedwabistetrawnikiinkrustowaneturkusamibasenów.NapoliczkuSachsczujechłódszybyoknamałegoodrzutowcaSeaboardu.Dokładniesześćstóppodjegosiedzeniem,władowni,leżywalizka,awniejwystarczającailośćC-4,żebysamolotzmienićwmeteor.Czyli,myśliSachs,posłuchałeśgłosusumienia.LuisaReymaRaportSixsmitha.Przypominasobiejejtwarzwtakwieluszczegółach,iletylkojestwstanieodtworzyćwpamięci.Maszwątpliwości?Czujeszulgę?Strach?Słusznośćsprawy?Mamprzeczucie,żejużnigdyjejniezobaczę.AlbertoGrimaldi,człowiek,któregoprzechytrzył,śmiejesięzjakiejśuwagiasystenta.Obok

Page 241: David mitchell atlas chmur

przechodzihostessaztacąpełnąpodzwaniającychdrinkówinapojów.Sachszagłębiasięwswoimnotesie,gdziepiszenastępującezdania.

• Wykład: działania rzeczywistej przeszłości + przeszłości wirtualnej można zilustrowaćna przykładzie wybranego wydarzenia znanego zbiorowej historii, takiego jak zatonięcie„Titanica”. Faktyczny przebieg katastrofy, taki, jaki miał miejsce, zaciera się i giniew niepamięci wraz z wymieraniem naocznych świadków, ginięciem dokumentów+wrak statkurozkłada się w grobie na dnie Atlantyku. Lecz wirtualne zatonięcie „Titanica”, powstałezodtworzonychwspomnień,dokumentów,pogłosek,fikcji–jednymsłowemzwierzeń–stajesięcoraz bardziej „prawdziwe”. Rzeczywista przeszłość jest krucha i corazmroczniejsza + coraztrudniejszy staje się do niej dostęp i jej rekonstrukcja: z drugiej strony, przeszłość wirtualna,plastyczna i łatwa w kształtowaniu, coraz bardziej się rozjaśnia + coraz trudniej jąobejść/obnażyćjakofałszerstwo.• Teraźniejszość zmusza wirtualną przeszłość, żeby działała na jej korzyść, nadawaławiarygodność jejmitologiom+ uprawomocniała narzuconąwolę.Władza szuka prawa i samawsobiestanowiprawo„kształtowaniakrajobrazu”przeszłościwirtualnej.(Racjajestpostronietego,ktoopłacahistoryków).•Symetriawymagaistnieniarównieżfaktycznejorazwirtualnejprzyszłości.Wyobrażamysobie,jakbędziewyglądałprzyszły tydzień,przyszły rok, czy rok2225–wyobrażamysobiewirtualnąprzyszłośćzbudowanązżyczeń,przepowiedni+marzeńnajawie.Tawirtualnaprzyszłośćmożewpływać na rzeczywistą przyszłość, jak w samospełniającej się przepowiedni, lecz przyszłośćfaktycznazaćminasząprzyszłośćwirtualnąwsposóbtakoczywisty, jakjutroprzyćmiewanaszedzisiaj. Podobnie jak Utopia, rzeczywista przyszłość + przyszłość wirtualna istnieją jedyniewmglistejdali,gdzienikomunanicsięnieprzydają.• Pytanie: Czy istnieje znaczące rozróżnienie między mylącą ułudą dymu, luster + cieni –przeszłościąfaktyczną–odinnejrówniemylącejułudy–faktycznejprzyszłości?• Model czasu: niekończąca się matrioszka z namalowanymi momentami, każdą laleczkę(teraźniejszość)umieszczonąwewnątrzłańcuchalaleczek(wcześniejszeteraźniejszości)nazywamfaktyczną przeszłością, ale postrzegamy ją jako przeszłość wirtualną. Laleczka „teraz”wpodobnysposóbobejmujełańcuchwszystkichteraźniejszości,któredopieronastąpią,aktórejanazywamfaktycznąprzyszłością,leczpostrzegamyjejakoprzyszłośćwirtualną.•Twierdzenie:KochamLuisęRey.

Detonatoruruchomiony.C-4wybucha.Odrzutowiecpochłaniakulaognia.Metaloweiplastikoweczęści,kableobwodów,pasażerowie,ichkości,ubrania,notesyimózgi–wszystkotraciokreślonośćwpłomieniach,którychtemperaturaprzekraczatysiącdwieściestopniCelsjusza.Rzeczyod-stworzoneizmarliistniejąwyłączniewnaszejfaktycznejiwirtualnejprzeszłości.Teraz

obydwieprzeszłościzaczynająsięrozwidlać.

42

–BettyiFrankchcielilepiejzarządzaćswoimifinansami–opowiadaLloydHookssłuchaczomprzyśniadaniuwSwannekkeHotel.KrągneofitówiakolitówzwielkąuwagąsłuchaGuruEnergiidoradzającegosamemuprezydentowi.–Więcpostanawiają,żeBettystaniepodlatarnią,żebywpadłotrochękasy.PrzychodzinociFrankodwoziBettydorewiru,donowejpracy.„Frank”–pytaBetty.–„Ilemambrać?”.Frankliczy,liczyimówi:„Stobaksówzacałąimprezę”.WięcBettywysiada,aFrank

Page 242: David mitchell atlas chmur

parkujewcichejuliczce.Zakilkachwilpodjeżdżagośćstarym,rozwalającymsięchrysleremipytaBetty:„Ilezacałąnoc,skarbie?”.Bettymówi:„Stodolarów”.Agość:„Mamtylkotrzydzieści.Comożnazatrzydzieści?”.WięcBettylecidoFrankaipyta.Frankmówi:„Powiedz,żezatrzydzieścizrobiszmuręką”.WięcBettywracadogościa...LloydHookzauważaztyłuBillaSmoke’a.BillSmokepodnosijeden-dwa-trzypalce;trzypalce

zmieniająsięwzaciśniętąpięść;pięśćwykonujegest,jakbycięłapowietrze.AlbertoGrimaldi,nieżyje;IsaacSachs,nieżyje;LuisaRey,nieżyje.Oszust,sprzedawczykiwęszącababa.OczyHooksamówiąSmoke’owi,żezrozumiałiwjegoumyślepojawiasięfragmentgreckiegomitu.„ŚwiętegogajuDianystrzegłKapłanWojownik,któregoobdarowywanobogactwem,leczktórynaswojąpozycjęzapracował,mordującpoprzednika”.Kiedyspał,ryzykowałżycie.Grimaldi,tyspałeśzbytdługo.–Wkażdymrazie,Bettywracadogościaimówiżezatrzydzieścizrobimuręką,więcchce,czynie?

Facetmówi:„Dobra,skarbie,wskakuj,niechbędzieręką.Jesttujakaścichauliczka?”.BettykażemujechaćzarógwuliczkęFranka.Gośćrozpinaspodnieiwyjmujezajebiściewielkąpałę.Bettychwytapowietrzeimówi:„Poczekaj!Zarazwracam”.Wyskakujezsamochodu,pukawszybęFranka.Frankopuszczaszybę.„Coznowu?”.–Hooksrobipauzęprzedpuentą.–ABetty:„Frank,weźpożyczmusiedemdziesiątbaksów!”.Ludzie,którzymoglibybyćczłonkamizarządu,chichocząjakhieny.Ktouważa,żepieniądzeszczęścia

niedają–LloydHookspławisięwblaskupowszechnejuwagi–tenzdecydowaniemiałichzamało.PrzezlornetkęHesterVanZandtoglądaopuszczającychsięwwodęnurków.Bosynastolatekwponchopodchodziwolnoodstronyplażyznieszczęśliwąminąiklepiekundla

Hester.–Znaleźlijużsamochód?Kanałjestwtymmiejscudośćgłęboki.Dlategotakbiorąturyby.–Trudnostwierdzićztejodległości.–Niezłaironialosu,utonąćwmorzu,którewcześniejsamemusięskaziło.Strażnikmachybanamnie

ochotę.Powiedziałmi,żekierowcajechałpopijaku.Jakaśkobieta,kołoczwartejrano.–SpecjalnastrefabezpieczeństwanacałejwyspieobejmujeteżSwannekkeBridge.Seaboardmoże

podaćdopublicznejwiadomościcotylkochceiniktniebędzietegopodważał.Nastolatekziewa.–Myślisz,żeutonęławtymsamochodzie?Takobieta?Albomożeudałojejsięwydostać,aleutonęła

później?–Trudnopowiedzieć.–Jeżelibyłanatylepijana,żebywypaśćprzezbarierki,niedoplynęłabydobrzegu.–Ktowie?–Fatalnaśmierć.Nastolatekziewaiodchodzi.Hesterzmęczonymkrokiemwracadoprzyczepy.Milton,Indianin,siada

naschodkuipijemlekozkartonu.Wycieraustaimówi:–WonderWomanjużnieśpi.Hesterrobikilkakroków,obchodzącMiltona,ipytależącąnakanapiekobietę,jaksięczuje.–Cieszęsię,żeżyję–odpowiadaLuisaRey–zapchałamsiędrożdżówkamiijużtrochęwyschłam.

Dziękizaubranie.–Dobrze,żeakuratnosimytensamrozmiar.Nurkowieszukajątwojegoauta.–SzukająRaportuSixsmitha,aniemojegoauta.Ucieszylibysięteż,gdybyznaleźlimojeciało.Miltonzamykadrzwinazasuwkę.–Czyliwypadłaśprzezbarierkę,wpadłaśdomorza,wydostałaśsięztonącegowozu,przepłynęłaś

trzystametrówdobrzeguimasztylkotrochęsiniaków?–Kiedymyślęownioskuoodszkodowanie,bolimniebardzo.Hestersiada.

Page 243: David mitchell atlas chmur

–Cochceszterazzrobić?–Najpierwmuszęwrócićdomieszkaniapoparęrzeczy.Potemchybapomieszkamumamy

wEwingsvilleHill.Apotem...zpowrotemdopunktuwyjścia.BezRaportuSixsmithaniejestemwstaniezainteresowaćanipolicji,animojegonaczelnegotym,cosiędziejenaSwannekke.–Umatkibędzieszbezpieczna?–DopókiSeaboardmyśli,żenieżyję,JoeNapierniebędziemnieszukał.Akiedyodkryją,żesię

jednakniezabiłam...–Wzruszaramionami.Powydarzeniachostatnichsześciugodzinbronijejpancerzfatalizmu.–Takzupełniebezpiecznapewnieniebędę.Aletoryzykojeszczedoprzyjęcia.Nierobiętakichrzeczyzbytczęsto,niejestemekspertką.Miltonwsadzakciukiwkieszenie.–OdwiozęciędoBuenasYerbas.Dajmichwilę,zadzwoniędoznajomego,żebyprzyjechałpick-

upem.–Dobrychłopak–mówiLuisa,gdyjużwyszedł.–Powierzyłabymmuwłasneżycie–mówiHester.

44

Miltonidziedoodrapanegosklepu,gdziezakupyrobiąmieszkańcykempingu,parkuprzyczep,plażowicze,przyjezdninaSwannekkeimieszkańcyokolicznychsamotnychdomków.WradiuzaladąlecikawałekTheEagles.Miltonwrzucadziesięćcentówdoaparatu,sprawdza,czynaścianachniemapodsłuchuiwykręcanumer,któryznanapamięć.NadwieżamichłodniczymiSwannekkeparawodnaunosisięjakdżinny,któreprzybrałypostaćkalafiorów.PylonymaszerująnapółnocdoBuenasYerbasinapołudniedoLosAngeles.Śmieszne,myśliMilton.Władza,czas,grawitacja,miłość.Wszystkichsił,którenaprawdędajączadu,niedasięzobaczyć.Podrugiejstroniesłuchawkiktośodbieratelefon:–Tak?–Napier?Toja.WsprawieniejakiejLuisyREY...Awłaśnie,żezałóżmy,żeżyje?Żechodzisobie

wolno,pogwizdujeirobizakupy?Byłbyśzainteresowanymiejscemjejpobytu?Zaile?Nie,typodajsumę.Toterazpomnóżprzezdwa...Nie?Miłosięrozmawiało.Muszęlecieć...–Miltonuśmiechasiępodnosem.–Tosamokontoibardzoproszęwciągujednegodniaroboczego.Owszem.Co?Nie,niktinnyjejniewidziałopróczvanZandt.Nie.Tak,cośmówiła,aleleżynadnie.Napewno.Żrągoryby.Nieżartuj,tylkotobiesprzedajęsupernewsy...Tak,zawożęjądomieszkania,apotemjedziedomatki...Wporządku,zagodzinę.Kontojakzwykle.Jedendzieńroboczy.

45

Luisaotwieradrzwidomieszkania,słyszyodgłosyniedzielnegomeczuiuderzajązapachpopcornu.–Odkiedypozwoliłamcismażyćnaoleju?!–woładoJaviera.–Dlaczegoroletysąopuszczone?Javierwskakujedoprzedpokojuisięszczerzy.–Luisa!PopcornzrobiłtwójwujekJoe.Oglądamymecz,GiantsgrajązDodgersami.Dlaczegojesteś

ubranajakjakaśstarababa?Luisaczuje,żewszystkowniejsztywnieje.–Chodźtu.Gdzieonjest?Javierprycha.–Siedzinakanapie.Aco?–Chodźtunatychmiast!Matkachce,żebyśwróciłdodomu.

Page 244: David mitchell atlas chmur

–Przecieżjestwhotelu.Wzięłanadgodziny.–Luisa,tonamościetoniemojarobota!Przysięgam!–JoeNapierpojawiasięzaJavierem

zuniesionymiotwartymidłońmi,jakbyuspokajałspłoszonezwierzę.–Posłuchaj...GłosLuisydrży.–Javi!Już,tutaj!Stańzamną!Napierpodnosigłos.–Posłuchaj...Tak,rozmawiamzwłasnymmordercą.–Dlaczegomiałabymcięsłuchać,choćbyjednegosłowa?–BojestemjedynąosobąwSeaboardzie,którawieowszystkiminiechcetwojejśmierci!–Spokój

opuściłjużNapiera.–Wtedynaparkinguchciałemcięostrzec!Pomyśltylko!Gdybymbyłmordercą,toczywogólebyśmyterazrozmawiali?Przyświadkach?Nigdziesięstądnieruszaj,namiłośćboską!Niejesteśbezpieczna.Twojemieszkaniecałyczasmożebyćpodobserwacją.Dlategoopuściłemrolety.Javiersłuchazrozdziawionąbuzią.Luisatrzymago,aleniewie,cozrobić,żebyzminimalizować

niebezpieczeństwo.–Coturobisz?Napierjestznowuspokojny,alezmęczonyizmartwiony.–Znałemtwojegoojca,kiedybyłgliną.DzieńzwycięstwanadJaponiąnaSilvaplanaWharf.Wejdź,

Luisa.Usiądź.

46

JoeNapierobliczył,żedzieciaksąsiadówprzytrzymaLuisęwystarczającodługo,żebyposłuchała,copowie.Niejestdumny,żeplansiępowiódł.Napier,bardziejobserwatorniżmówca,ostrożniecyzelujezdania.–WczterdziestympiątymbyłemjużodsześciulatglinąwRejonieSpinoza.Żadnychpochwał,

żadnychnagan.Zwykłymgliną.Trzymałemsięzdalaodafer,umawiałemsięnarandkizezwykłądziewczyną,maszynistką.Piętnastegosierpniawradiuogłosili,żeJapońcesiępoddały,icałeBuenasYerbasodtańczyłotanieczwycięstwa.Lałasięwhisky,wyłyklaksony,wybuchałyfajerwerki,ludziewzięliwolnydzień,nawetjeśliimszefowieniedali.Gdzieśkołodziewiątejwezwalinasrazemzkolegązpatroludosprawyucieczkizmiejscawypadkuwdzielnicykoreańskiej.Normalnieniezawracalibyśmysobiegłowytym,cosiętamdzieje,aleofiarąbyłbiałychłopak,więcwiadomobyło,żebędziemymiećnagłowierodzinęzcałąmasąpytań.Jedziemywozemnamiejsce,atuprzezradiotwójojciecnadajeKodÓsmy.WzywawszystkieradiowozynaSilvaplanaWharf.Podstawowązasadąbyło,żeniewęszyłosięwtymrejoniedoków.Chybażechciałosięstracićpracę.Mafiamiałatamswojemagazyny,podparasolemRatusza.DotegoLesterRey–Napierpostanawianiecenzurowaćjęzyka–wRejonieDziesiątymbyłznanyzupierdliwości,regulaminowyjakwszkółceniedzielnej.Alejednakpostrzelonodwóchpolicjantów,atojużzmieniałopostaćrzeczy.Przecieżmógłbysiętamwykrwawiaćakurattwójkumpel.WięcnatychmiastzawróciliśmyidojechaliśmydonabrzeżatużzainnymwozemzeSpinozy–zaBronzmanemiHarkinsem.Najpierwnicniewidziałem.AniśladuLesteraReya,aniichradiowozu.Latarniewdokachsięniepaliły.Przejechaliśmymiędzydwiemaścianamikontenerów,skręciliśmyzarógnaplac,gdziejacyśfacecizaładowywaliwojskowąciężarówkę.Myślałem,żetrafiliśmydoniewłaściwejczęścidoków,kiedyrzuciłomisięwoczy,żestraszniesięcośśpieszyliprzyładowaniu.Jakośtobyłodziwne–wnocnarodowegoświęta?Iwtedyuderzyłwnasgradpociskówiwszystkoprzestałobyćdziwne.BronzmaniHarkinsprzyjęlipierwszeuderzenie–mypohamulcach,wpowietrzupełnoszkła,naszsamochódzarzuciłonaichwóz,razemzkolegąwyturlaliśmysięzauta,

Page 245: David mitchell atlas chmur

schowaliśmysięzapryzmąstalowychrur.WwozieBronzmananieprzestajewyćklakson,aoniniewysiadają.Wokółnasświszczycorazwięcejkul,ajasrampodsiebie–zostałemgliną,żebyuniknąćdziałańwojennych.Mójkolegazaczynawodpowiedzistrzelaćdonich.Jazanim,aleszanse,żekogokolwiektrafimy,sąwzasadziezerowe.Szczerzemówiąc,byłemwdzięczny,kiedyciężarówkawkońcuprzejechałaoboknas.Jakostatnimatoł,zaszybkowyskoczyłemzukrycia,żebyjeszczezdążyćspisaćjejnumery.–Napierabolijęzyk.–Iwtedywszystkosięzaczęło.Jakiśfacetlecizwrzaskiemnamnieprzezplac.Strzelamdoniego.Ichybiam–tonajszczęśliwszechybieniewmoimżyciu.Iwtwoim,Luisa,bogdybymzastrzeliłtwojegoojca,tociebiebytuniebyło.LesterReypokazujecośzamoimiplecami,pędemkołomnieprzebiegaikopiewjakiśprzedmiotrzuconyzciężarówki,którytoczysięwmojąstronę.Potemwaliwemnieoślepiająceświatło,hukrozrywamigłowę,atyłekprzeszywakłującyból.Leżę,gdzieupadłem,półprzytomnyidopierosanitariuszenanoszachbiorąmniedokaretki.Luisanadalmilczy.–Miałemszczęście.Odłamekgranaturozorałmiobydwapośladki.Pozatymniemiałemżadnych

innychobrażeń.Lekarzpowiedział,żepierwszyrazwżyciuwidział,żebyjedenodłamekzrobiłczterydziury.Ztwoimojcembyłooczywiściedużogorzej.Byłpodziurawionyjakementaler.Zarazgooperowali,aleokobyłoniedouratowaniaimusielimujeusunąćnadzieńprzedmoimwyjściemzeszpitala.Nierozczulałsięnadsobą;poprostuuścisnęliśmysobiedłonieiwyszedłem.Niewiedziałem,copowiedzieć.Najbardziejupokarzającązprzysługjesturatowaniekomuśżycia.Lesterteżotymwiedział.Aleniemadnia,apewnieigodziny,żebymonimniemyślał.Zakażdymrazem,kiedysiadam.Luisaprzezchwilęnicniemówi.–DlaczegoniepowiedziałeśmitegonaSwannekkeIsland?Napierdrapiesięzauchem.–Bałemsię,żewykorzystaszmojąznajomośćztwoimojcem,żebycośzemniewydusić...–Otym,conaprawdęstałosięzRufusemSixsmithem?Napierniepotwierdza,aniniezaprzecza.–Wiem,jakdziałająreporterzy.–Typróbujeszmniewytykaćnieuczciwości?Mówiogólnie,nieznakonkretów–niemożewiedziećodomuMargoRoker.–JeżelibędzieszdalejszukaćraportuRufusaSixsmitha–Napierzastanawiasię,czypowiniento

mówićprzychłopaku–poprostucięzabiją.Nieja!Alektośinny.Błagamcię.Wyjedźjutrozmiasta.Rzućwcholerępracęidawneżycie,ijedź!–AlbertoGrimaldiwysłałcię,żebyśmitopowiedział,tak?–Niktniewie,żetujestem,imódlmysię,żebyniewiedzieli,bobędęwtakichsamychopałach,jakty.–Jednopytanie...–Chceszwiedzieć...–naprawdęwolałby,żebytendzieciaktuniestał–...czyto,cosięstało

zSixsmithem,toja?Odpowiedźbrzmi:nie.Niezajmujęsię...takąrobotą.Niemówię,żejestemniewinny.Jestemwinny,boprzymknąłemoczy.WynajętyprzezGrimaldiegopłatnymordercazabiłSixsmithaizepchnąłcięwczorajzmostu.NazywasięBillSmoke–jedenzwielu,jaksądzę.Niemogęcięzmusić,żebyśmiuwierzyła,alemamnadzieję,żecięprzekonam.–Skądwiedziałeś,żeprzeżyłam?–Nietraciłemwiary...Luisa,życiejestwięcejwarte,niżjakiśnews.Błagamcięostatniraz,rzućtę

sprawę...Muszęjużjechaćibędęsięmodlił,żebyśzrobiłatosamo.–Wstaje.–Ijeszczejedno.Umieszposługiwaćsiębronią?–Mamalergięnabroń.–Toznaczy?

Page 246: David mitchell atlas chmur

–Nawidokbronimammdłości.Dosłowniemdłości.–Wszyscypowinninauczyćsięposługiwaćbronią.–Tak,całetłumytakich,coumieli,leżąwkostnicach.TenBillSmokeniebędziegrzecznieczekał,

ażwyjmębrońztorebki,prawda?Jedyne,comogęzrobić,tozdobyćdowody,któretaknagłośniąsprawę,żezabiciemnieprzestaniemiećsens.–Niedoceniaszprzyziemnegopragnieniazemsty.–Dlaczegotaksięomniemartwisz?SpłaciłeśjużswójdługwobecTaty.Sumieniemaszczyste.Napierponurowzdychaiwie,żejużnicwięcejniezdziała.–Miłegooglądaniameczu,Javi.–Kłamałeś–mówichłopak.–Kłamałem,tak,aleniejestemkłamcą.Kłamaniejestzłe,alekiedyświatstajenagłowie,małezło

możezrobićwieledobrego.–Nicztegonierozumiem.–Jateżniezawsze,aletakwłaśniejest.JoeNapierwychodzizmieszkania.JavierteżjestzłynaLuisę.–Atymimówisz,żecośsobiezrobię,boskaczęprzezkilkabalkonów?

47

KrokiLuisyiJavieraodbijająsięechemnaklatceschodowej.Javierwyglądaprzezporęcz.Niższepiętrarobiąsięcorazmniejsze,jakspiralemuszli.Czuje,żezaczynamusiękręcićwgłowieioszołomionyłapiepowietrze.Taksamojest,kiedyspoglądawgórę.–Gdybyśmogłazobaczyćprzyszłość–pyta–chciałabyś?Luisazarzucanaramiętorebkę.–Tozależy,czymogłabymjązmieniać,czynie.–Załóżmy,żebyśmogła.Naprzykład,gdybyśzobaczyła,żenadrugimpiętrzeporwącięszpiedzy

komunistów,tonaparterpojechałabyświndą.–Ajeżeliszpiedzyzłapalibywindęiporwaliwszystkich,którzywniejsą?Aco,jeżeli,właśnie

próbujączmienićprzyszłość,wszystkowprawiaszwruch?–Jeżeliwidziałabyśprzyszłość,takjakwidaćkoniecSzesnastejUlicyzdachuKilroya,toznaczy,

żeprzyszłośćjużjeststała.Ajakjużjeststała,toznaczy,żeniemożeszjejzmienić.–Notak,aleto,cowidaćnakońcuSzesnastej,nieobejmujeludzkichdziałań.Wszystkojestniby

ustaloneprzezplanistów,architektów,projektantów,oprócztego,żektośmożepójśćiwysadzićjakiśbudynekwpowietrze.Awydarzeniajednejminutyobejmująludzkiedziałania.–Czyliwkońcujak?Możnazmieniaćprzyszłośćczynie?Możeodpowiedźniejestfunkcjąmetafizyki,alepoprostuwładzy?–Towielkaniewiadoma,Javi.Zeszlijużnasamparter.CybernetycznebicepsyCzłowiekazasześćmilionówdolarówbrzęczą,kiedy

naprężająsięwtelewizorzeMalcolma.–Tocześć,Luisa.–Javi,niewyjeżdżamzBuenasYerbasnazawsze.Chłopakwyciągarękęnapożegnanie.Tengest

zaskakujeLuisę:jestoficjalny,ostatecznyibardzoprzyjacielski.

48

Page 247: David mitchell atlas chmur

ZegarwkształciesrebrnegopowozuwdomuJudithReywEwingsvillewydzwaniagodzinępierwszą.ŻonafinansistyzabawiaBillaSmoke’arozmową.–Tendomcałyczasbudziwemniedemonamaterialnegopożądania–zwierzamusięmatkaLuisy,

obwieszonabiżuteriąkobietapopięćdziesiątce.–TokopiaFrankaLloydaWrighta.OryginałzdajesięzbudowanogdzieśnaprzedmieściachSalem.–Stoiocalzablisko.SamawyglądaszjakczarownicazprzedmieśćSalem,którejodwaliłowTiffanym,myśliBillSmoke,

agłośnomówi:–Achtak?Latynoskiesłużące,opłaconeprzezfirmęcateringową,noszątacezjedzeniemmiędzygośćmi,którzy

wszyscybezwyjątkusąbiali.Dolnianychserwetek,złożonychwkształtłabędzi,przyczepionesątabliczkizichnazwiskami.–Tendąbbiałolistnynatrawnikuodfrontupewniejużstał,kiedyHiszpaniebudowalituswojemisje–

mówiżonagospodarza–prawda?–Bezwątpienia.Dębyżyjąsześćsetlat.Dwieścielatrosną,dwieścielatstoją,dwieścielatusychają.Widzi,żedowystawnegosalonuwchodziLuisa,ipozwalaojczymowiucałowaćsięwobapoliczki.

Czegojachcęodciebie,LuisoRey?Luisęściskajakaśkobietawjejwieku:–Luisa!Bożemój,chybazetrzy,alboczterylata!–Kobietanachylasięizezjadliwymwdziękiem

zadajepytanie:–Aletoprawda,żejeszczeniewyszłaśzamąż?–Tak,tonajzupełniejprawda.–OdpowiedźLuisyjestzwięzła.–Aty?Smokeczuje,żeonawyczułajegowzrok,izpowrotemskupiauwagęnażoniegospodarza.Izgadza

się,żetak,sekwoje,którerosnąniecałągodzinęjazdystąd,musiałybyćjużpotężne,kiedynatroniezasiadałNabuchodonozor.JudithReystajenastołeczkuspecjalniepotoprzyniesionymidotądstukasrebrnąłyżeczkąwbutelkęróżowegoszampana,ażwszyscysięodwrócą,bysłuchać.–Panie,panowieimłodzieży–deklamuje–właśniepodanokolację!Ale,zanimzaczniemy,

chciałabympowiedziećkilkasłówowspaniałymdzieledokonanymprzezTowarzystwoWalkizRakiemwBuenasYerbasiotym,jakTowarzystwowykorzystapieniądzezebranedziękidzisiejszejkweście,którąwszyscypaństwotakszczodrzewspierają.BillSmokezabawiaparkędzieciaków,wyjmujączrękawazłotegokrugerranda.ChcęodCiebie,

Luiso,żebyśdałamisięzabićzbliska.PrzezchwilęBillSmokerozmyślaosiłach,którewnasdrzemią,aktórejednaksąróżneodnassamych.

49

Służącesprzątnęłyjużpodeserze,wpowietrzuunosisięaromatkawyiwsaloniezapadaobżarta,niedzielnasenność.Najstarsiwiekiemgościeznajdująsobieprzytulnemiejscanadrzemkę.OjczymLuisygromadzigrupkęswoichrówieśników,żebypokazaćimkolekcjęsamochodówzlatpięćdziesiątych,żonyimatkizajmująsięgrąwmisternealuzje,dzieciakiwychodząnadwór,żebysięprzekrzykiwaćwsłońcuprześwitującymprzezkoronydrzewwokółbasenu.TrzejbraciaHendersonowiezdominowalirozmowęprzystole,gdziebawiąsięwrandkęwciemno.Każdyztrójkijestjednakowobłękitnookiizłotowłosy,Luisaichnierozróżnia.–Cobymzrobił–mówijedenzbraci–gdybymjabyłprezydentem?Popierwsze,postawiłbymsobie

zacelwygraniezimnejwojny,anietylkojej„nieprzegranie”.Drugiprzejmujepałeczkę.–AjaniepłaszczyłbymsięprzedArabami,którychdziadkowieparkowaliwielbłądygdzieśwpiachu.–Aniprzedżółtymikomuchami.Wprowadziłbymwtymkraju–iwiem,żetomocnesłowa–prawne

imperiumkorporacji.Bojaktegoniezrobimy...

Page 248: David mitchell atlas chmur

–...Japończycyzrobiątopierwsi.Przyszłośćtokorporacje.Musimypozwolić,żebybiznesrządziłtymkrajem,iwprowadzićprawdziwerządytechnokratów.–Którenieugnąsięprzedświadczeniamispołecznymi,związkami,politycznąpoprawnościąwobec

bezdomnychkolorowychtranswestytów-inwalidówzarachnofobią...–Technokratycznerządyfachowców.Zaprowadźmykulturę,któraniewstydzisięprzyznać,żemajątek

przyciągawładzę...–Iżeci,którzypomnażająmajątek–czylimy–zdobywajązasłużonąnagrodę.Kiedyktośdąży

dowładzy,zadajęprostepytanie:„Czymyślijakbiznesmen?”.Luisazwijapapierowąserwetkęwzbitąkulę.–Jazadajętrzyprostepytania:Jakdoszedłdowładzy?Jakjąwykorzystuje?Ijak,skurwysynowi,

możnająodebrać?

50

JudithReyznajdujeLuisęwzacisznympokojumęża.Oglądatelewizję.–„Lesba”,takpowiedziałAntonHendersonigdybynieto,żetootobie,Psiaczku...Niewiem,tonie

jestśmieszne!Twój...buntwobecświatastajesięcorazuciążliwszy.Narzekasz,żejesteśsamotna,więcprzedstawiamcięmiłym,młodymmężczyznom,aletyzachowujeszsięwobecnichjak„lesba”icałyczasburczysztylkotymswoimgłosemze„Spyglassa”.–Kiedysłyszałaś,jaknarzekam,żejestemsamotna?–Wiesz,żetacychłopcy,jakHendersonowie,niespadająznieba.–Kwaśnedeszczespadająznieba.KtośpukadodrzwiidopokojuzaglądaBillSmoke.–PaniRey?Przepraszam,żeprzeszkadzam,alebędęjużmusiałwychodzić.Zrękąnasercu,tobyła

najprzyjemniejsza,najwspanialejzorganizowanakwesta,najakiejbyłem.RękaJudithReyfruniedoucha.–Och,bardzomiłozpanastrony...–HermanHowitt,młodszyparnterwMusgroveWyeland,zfiliiwMalibu.Niemiałemokazji

przedstawićsięprzedkolacją,absolutniewyborną.Tojarezerwowałemdziśranomiejscewostatniejchwili.Mójojcieczmarłponaddziesięćlattemu,świećPanienadjegoduszą.Rak.Niewiem,jakzmatkądalibyśmyradęprzeztoprzejść,gdybyniepomocTowarzystwa.KiedyOllycałkiemprzypadkowowspomniałokweście,musiałemzadzwonićisprawdzić,czymożektośwostatniejchwiliodwołałprzyjście,amnieudasięwcisnąćnajegomiejsce.–Ogromnienammiło,żejednakpanprzyjechał,witamywBuenasYerbas.Trochęniski,oceniaJudith,alenieźleumięśniony,pewniedobrzezarabiaichybatylkokilkalatstarszy

odLuisy,napewnoniemajeszczetrzydziestupięciu.„Młodszypartner”brzmiobiecująco.–Mamnadzieję,żenastępnymrazempańskażonabędziemogłapanutowarzyszyć?BillSmokevelHermanHowittuśmiechasięnieśmiało.–Niestety,jaknaraziejedynapaniHowitttomojamama.–Achtak?–rzucaJudithRey.BillSmokewbijawzrokwLuisę,aleonaniezwracananiegouwagi.–Podziwiamzasady,jakimpanicórkadałanadolewyraz.Wieluludziomznaszegopokoleniabrak

moralnegokręgosłupa.–Och,zgadzamsięabsolutnie.Latasześćdziesiątemożechciałydobrze,alenicztegoniewyszło.

ZnieżyjącymjużojcemLuisypozostawaliśmywseparacji,aleobojezawszestaraliśmysięzaszczepićwcórceumiejętnośćrozróżnianiadobraizła.Luisa!Skarbie,możeszchociażnachwilęoderwaćsię

Page 249: David mitchell atlas chmur

odtelewizora?Hermanpomyśli...Luisa?Psiaczku,cosiędzieje?Prezenterwiadomościmonotonnieczyta:–Policjapotwierdziła,żewśróddwunastuosób,którezginęłydziśranowkatastrofieodrzutowcalear

nadGóramiSkalistymiwKolorado,byłprezesSeaboarduAlbertoGrimaldi,najlepiejopłacanyczłonekzarząduwAmeryce.ZewstępnegodochodzeniaFederalnejAdministracjiLotnictwawynika,żeprzyczynąkatastrofybyłaeksplozja,doktórejdoszłonaskutekawariisystemupaliwowego.Szczątkiwrakurozrzuconesąnaobszarzekilkukilometrówkwadratowych...–Luisa,Psiaczku?–JudithReyklękaprzycórce,którawpatrujesiębeztchuwobrazypogiętych

szczątkówsamolotunapolukukurydzy.–Straszne...!–BillSmokerozkoszujesięsmakiemzłożonejpotrawy,którejwszystkichskładników

naweton,kucharzdoskonały,niepotrafiwymienić.–Znałapanikogośwśródofiar,paniLuiso?

51

Poniedziałekrano.Newsroom„Spyglassa”ażhuczyodplotek.Podobnopismosplajtowało;podobnojegowłaścicielKennethP.Ogilvywystawia„Spyglassa”naaukcję;bankudzielakolejnegokredytu;bankzakręcakurek.Luisanieinformujeich,żedwadzieściaczterygodzinytemuwyszłacałozpróbymorderstwa.Niechcemówićanimatce,aniGrelschowi,apozatym,opróczsiniaków,całahistoriawydajesięcorazbardziejnierzeczywista.LuisęogarniabolesnepoczucieosobistejstratypośmierciIsaacaSachsa,choćprawiegonieznała.

Czujeteżlęk,alepomagajejskupieniesięnapracy.Ojciecpowiedziałkiedyś,żegdyfotoreporterzywojennichowająsięzaobiektywem,mówią,żestrachniemadonichdostępu;dziśranoLuisanagledoskonaletorozumie.Rozrysowujestrukturętegospiskuwformierozgałęzionegodiagramu.BillSmokewiedział,żeIsaachSachssypnął,więcjegośmierćmożnawytłumaczyć,alekomuzależało,żebyjednocześniesprzątnąćAlbertaGrimaldiego?DziennikarzeschodząsiępowolidogabinetuDomaGrelschanakolegiumredakcyjneodziesiątej.Jestjużkwadranspo.–Grelschażtaksięniespóźniłnawetkiedyjegopierwszażonarodziładziecko–mówiNancy

O’Hagan,malującpaznokcie.–Ogilvymusiałgoprzyśrubowaćdokołatortur.RolandJakeswydłubujeołówkiemwoskzucha.–Poznałemperkusistę,którygrałwewszystkichhitachTheMonkees.Niemógłprzestaćgadać

oseksietantrycznym.Najbardziejlubipozycję„nahydraulika”.Siedzisziczekaszcałydzień,aleniktnieprzychodzi.Cisza.–Boże,chciałemrozładowaćnapięcie.ZjawiasięGrelsch.–„Spyglassa”sprzedano.Jeszczedzisiajdowiemysię,kogooszczędziłahekatomba.JerryNussbaumwsadzakciukiwszlufki.–Trochętonagłe.–Nagłe,tomałopowiedziane.Zaczęlinegocjowaćpodkonieczeszłegotygodnia.–WGrelschusię

gotuje.–Dziśranopach-pach,byłojużposprawie.–Musielidostaćjakąśgigantycznąofertę–sondujeJakes.–ZapytajotoOgilvy’ego.–Ktonaskupił?–pytaLuisa.–Informacjapójdziedoprasydziśpopopołudniu.–No,powiedz,Dom–męczygoO’Hagan.–Powiedziałem:informacjapójdziedoprasypopołudniu.

Page 250: David mitchell atlas chmur

Jakeszwijaskręta.–Wyglądanato,żetajemniczemunabywcynaprawdęzależyna„Spyglassie”,adopókinicsięnie

popsuło,topoconaprawiać.Nussbaumprycha.–Askądwiesz,żetajemniczynabywcauważa,żenicsięniepopsuło?KiedywzeszłymrokuAllied

Newskupiło„Nouveau”,wywalilizrobotynawetsprzątaczki.–Notak.–O’Haganzatrzaskujepuderniczkę.–KolejnyraznicizrejsustatkiempoNilu.Iświęta

znowuubratowejwChicago.Królowamrożonekijejbachory.Tylkojedendzień,atylemożesięzmienić.

52

PrzyglądającsięgeometrycznemudziełusztukiprzedgabinetemwiceprezesaWilliamaWileya,JoeNapieruzmysławiasobie,żejużwielemiesięcytemuzostałodsuniętynabocznytor.Ulotniłasięgdzieślojalność,akontrolęsprawowałyterazwiadomeźródła.Noidobrze,myśliNapier,jeszczetylkopółtoraroku.Słyszykrokiiczujeprzeciąg.Alebombawsamolociezdwunastomaludźminapokładzietojużnieśrodkibezpieczeństwa,tozbiorowemorderstwo.Ktowydałrozkaz?CzyBillSmokepracowałdlaWileya?Amożetozwykłakatastrofalotnicza.Przecieżsięzdarzają.Wiemtylko,żeniewiedziećjestniebezpiecznie.Napierniemożesobiedarować,żeostrzegłwczorajLuisęRey–tylkosiębezsensunarażał,akompletnieniczegonieosiągnął.WdrzwiachpojawiasięsekretarkaWilliamaWileya.–PanWileymaterazdlapanaczas.Napierzezdziwieniemwidzi,żewgabineciejestFayLi.Wymieniająuśmiechy,jakwymagatego

sytuacja.WilliamWileywitaNapieragłośnym:–Joe!Cosłychać?–Irównieenergicznieściskamudłoń.–Smutnydzień,panieprezesie–odpowiadaNapier,siadając,aledziękujączapapierosa.–Ciąglenie

mogęwtouwierzyć...panGrimaldi...–Nigdycięnielubiłem.Nigdyniewiedziałem,jakizciebiemożebyćpożytek.–Strasznatragedia.PoAlberciemożnaprzejąćkierownictwo,aleniedasięgozastąpić.PodpretekstemkurtuazyjnejrozmowyNapierpozwalasobienajednopytanie:–Jakdługozarządchceodczekać,zanimrozważynowąnominację?–Spotykamysiędziśpopołudniu.SamAlbertoniechciałby,żebyśmydłużejniżtokoniecznetrwali

wzawieszeniubezszefasztabu.Joe,wieszdobrze,żeosobiściemiałdociebiewielkiszacunek.Wręcz...–Nabożny–podsuwaFayLi.–Właśnie,nabożny!–PanGrimaldibyłwspaniałymczłowiekiem.–Bezwątpienia.–WileyzwracasiędoFayLi:–Fay,powiedzmyJoemu,cochcemyzaproponować.–WdowóduznaniazanienagannąpracępanWileyproponujeciwcześniejsząemeryturę.Przez

półtoraroku,którecijeszczezostało,będzieszdostawałwramachpremiipełnąmiesięcznąpensję,apotemrewaloryzowanąemeryturę.Zmuszająmniedoodejścia!Napierrobizachwyconąminę.BillSmokezatymstoi.Jego„OJezu!”

pasujezarównodoofertyemerytury,jakidotegosejsmicznegotąpnięcia,którenagleprzestawiagopozakrągwtajemniczonych,napozycjęzwykłegoświadczeniobiorcy.–Jestem...zaskoczony.Wileymówitylko:–Wiem,Joe.

Page 251: David mitchell atlas chmur

Dzwonitelefon.–Nie.–Wileymarszczybrwizesłuchawkąprzyuchu.–PanReaganmożepoczekać.Jestemzajęty.Dochwili,wktórejWileykończyrozmowę,Napierwiejuż,cozrobi.Okazjajednanamilion,żeby

zejśćzzalanejkrwiąsceny.Udajestaregosłużącego,któremuzwdzięcznościodjęłomowę.–Fay.PanieWiley.Niewiem,jakmamdziękować.WilliamWileydlażarturobiwielkieoczy.–Naprzykładprzyjmującpropozycję?–Oczywiście,żeprzyjmuję!WileyiFayLijednoprzezdrugienienadążajązgratulacjami.–Rozumieszoczywiście–mówidalejWiley–żewprzypadkutakdelikatnejpracy,jakochrona,

musimywprowadzićzmianywżyciezchwilą,kiedywyjdzieszodemniezgabinetu.Pięknie,niechcecietracićanisekundy,co?FayLidodaje:–Załatwię,żebyprzywieźliciwszystkieprywatnerzeczyipotrzebnedokumenty.Wiem,żerozumiesz,

żezwyspymusimyodwieźćciępodeskortą.Wszyscybędąpatrzeć,czypanWileyprzestrzegaprotokołu.–Oczywiście,żerozumiem.–Napieruśmiechasię,przeklinającjąwduchu.–Samtenprotokół

pisałem.MiejtrzydziestkęósemkęwkaburzenałydceażdowyjazduzeSwannekkeidługo,długopotem.

53

MuzykawsklepieLostChordzawierawsobiewszystkiemyśliLuisy,uporczywiekrążącewokół„Spyglassa”,Sixsmitha,SachsaiGrimaldiego.Słychaćdźwiękikrystalicznieczysteihipnotyczne,dźwiękijakwidmo,dźwięki,którepłynąjakrzeka...znajomeibardzobliskie.Luisastoioczarowana,jakbytrwaławstrumieniuczasu.–Znamtęmuzykę–mówisprzedawcy,kiedytenwkońcupyta,czynicjejniejest.–Rany,coto

zautwór?–Przykromi,ktośjużzamówił,niejestnasprzedaż.Właściwieniepowinienemnawettegopuszczać.–Aha.–Pokolei.–Dzwoniłamwzeszłymtygodniu.Rey,LuisaRey.Mówiłpan,żeznajdziepandla

mniebardzorzadkienagranieRobertaFrobishera,AtlasChmurnasekstet.Aletakczyowaktozachwilę,bomuszęteżmiećto,coleciteraz.Muszę.Pewniewiepan,jaktakczasemczłowiekachwyta.Cotowogólejest?SkruszonysprzedawcapodsuwaLuisiezłączoneręcewgeście„możeszmniezakućwkajdanki”.–AtlasChmurnasekstetRobertaFrobishera.Słuchałem,żebysięupewnić,czyniejestporysowany...

Okej,kłamię.Słuchałemzczystejciekawości.TrochęinneniżDelius,prawda?Dlaczegowytwórnieniechcąfinansowaćtakichpereł?Zbrodnia.Alejeślichodziostan,panipłytajesttip-top.–Gdziemogłamjąwcześniejsłyszeć?Młodyczłowiek,zdziwiony,wzruszaramionami.–WStanachjestichnajwyżejkilkaegzemplarzy.–Alejatoznam.Napewnotoznam.

54

KiedyLuisawracadobiura,NancyO’Haganrozmawiapodnieconymgłosemprzeztelefon.–Shirl?Shirl!MówiNancy.Świętawcieniusfinksówjeszczemogąsięudać.KupiłonasTransVision

Page 252: David mitchell atlas chmur

Inc.–mówipodniesionymgłosem.–TransVisionInc...Jateżnie,ale–O’Haganściszagłos–właśniewidziałamOgilviego,tak,poprzedniegoszefa,jestwnowymzarządzie.Dzwonię,żebypowiedzieć,żemnieniezwolnią!–RozradowanakiwagłowąwstronęLuisy.–Niebędzieprawieżadnychcięć,więczadzwońdoJanineipowiedzjej,żebysobiespędzałaświętasamazeswoimikoszmarnymibachorami.–Luisa!–wołaGrelsch,stojącwdrzwiachswojegogabinetu.–PanOgilvychceztobąrozmawiać.K.P.OgilvysiedzinamiejscuDomaGrelscha,wjegochwiejnymfotelu,więcnaczelnymusi

zadowolićsięplastikowymtaborecikiem.Twarząwtwarzwłaściciel„Spyglassa”przypominaLuisieobrazsędziegozDzikiegoZachodu,rytywstali.–Niedasiętegopowiedziećwmiłysposób–zaczyna–więcpowiempoprostu.Zwalniamypanią.

Topolecenienowegowłaściciela.Luisaprzyglądasię,jakwiadomośćsięodniejodbija.Tonieprzebijezepchnięciazmostudomorza

wprawiecałkowitychciemnościach.Grelschunikajejwzroku.–Mamumowęopracę.–Aktoniema?Jestpanizwolniona.–Tylkojazcałejredakcjiniepodobamsięnowemupanu?–Natowygląda.–K.P.Ogilvysiękrzywi.–Chybamamprawospytać,dlaczegoja.–Właścicielezatrudniają,zwalniająitoonimówią,ktomadoczegoprawo.Przyofercietakiego

pakieturatunkowego,jakizaproponowałoTransVision,niktniepytaodrobiazgi.–„Drobiazg”.Wygrawerujeciemitonazłotymzegarku?DomGrelschwiercisięnataboreciku.–PanieOgilvy,myślę,żeLuisamaprawodojakichśwyjaśnień.–ToniechpytaTransVision.Możejejosobaniepasujedoichwizji„Spyglassa”.Możejestzbyt

radykalna.Przesadzazfeminizmem.Zaostra.Zabardzosiępcha.Totylkopreteksty.–ChciałabymzapytaćTransVisionokilkarzeczy.Gdziejestichcentrala?–Gdzieśnawschodzie.Alewątpię,żebyktośtamchciałzpaniąrozmawiać.–Gdzieśnawschodzie.Zkimpanterazzasiadawzarządzie?–Panijestzwolniona,ajanieskładamoświadczeńpodprzysięgą.–Tylkojednopytanie,panieOgilvy.Przezwzglądnatrzyfantastycznelatamojejpełnejpoświęceń

pracy,proszępowiedzieć:jakijestzwiązekmiędzyTransVisionaSeaboardPower?DomGrelschsłuchazwielkimzainteresowaniem.Ogilvywahasięprzezułameksekundy,apotem

aroganckomówi:–Jestembardzozajęty.Dostaniepanipensjędokońcamiesiąca,proszęnieprzychodzićdopracy.

Dziękujęidowidzenia.Arogancja,myśliLuisa,oznaczaobłudę.

55

ŻEGNAWASOKRĘGSWANNEKKE,KRAINASURFERÓW,KRAINAATOMU,WRACAJCIEDONASNIEBAWEM!

Jestnieźle.JoeNapierwłączawjeepieautomatycznąkontrolęprędkości.Jestdobrze.Seaboard

Page 253: David mitchell atlas chmur

Power,praca,MargoRokeriLuisaReyoddalająsięwprzeszłośćzprędkościąosiemdziesięciumilnagodzinę.Jestsuper.DwiegodzinydodomkuwgórachSantoChristo.Mógłbynakolacjęzłapaćjakiegośsuma,jeżelijazdazabardzogoniezmęczy.Patrzywlusterko:srebrnychryslerjedziestojardówzanimjużdrugąmilę,alewłaśniewyprzedzaiznikazprzodu.„Spokojnie”,Napiermówisamdosiebie,„wyrwałeśsię”.Wjeepiecośstuka.Nazegarzezbliżasiętrzecia–pięknapopołudniowagodzina.Autostradamilazamiląbiegniewzdłużrzeki,terenpowolisięwznosi.Prowincjastraszniezbrzydłaprzezostatnietrzydzieścilat,alegdziezrobiłosięładniej?Poobustronachdrogiosiedlamieszkaniowekolonizująterenyzrównaneprzezbuldożery.Całeżyciezajęłomi,żebysięstamtądwyrwać.WewstecznymlusterkuNapieraBuenasYerbaskurczysiędorozmiarówpostrzępionejsmugi.JeślicórkaLesterachcegraćWonderwoman,niepowstrzymaszjej.Zrobiłeś,comogłeś.Dajjużjejspokój.Niejestdzieckiem.Napierszukawradiujakiejśstacji,alewszędziemężczyźniśpiewająjakkobiety,akobietyjakmężczyźni,ażznajdujejakąśsentymentalnąstacyjkę,któragra„Everybody’sTalking”.ToMillyzichdwojgabyłamuzykalna.Napierpamiętawieczór,kiedyzobaczyłjąpierwszyraz:grałanaskrzypkachwzespole„HokusPokusiKowbojkizPiasków”.Chciał,żebyMillypatrzyłananiegotak,jakspoglądająnasiebiemuzycy,kiedyczują,żemuzykapłyniebeztrudu,chciałtakiejzażyłości.Niedługopotemzakochalisięwsobie.LuisaReyjestjakdziecko,dobrzeotymwiesz.Napierzjeżdżazautostradyzjazdemnr18iskręcawstarądrogę,którąkiedyśprzemierzaliposzukiwaczezłota,wstronęCopperline.Wsilnikustukacorazgłośniej.Wlasachnazboczachgórwidaćjużzapowiedźjesieni.Drogabiegniewzdłużzwężającegosięwąwozupodwiekowymisosnami,kumiejscu,gdziezachodzisłońce.Kiedyjużsiętuznalazł,nagleniejestwstanieprzypomniećsobieanijednejmyślizostatnichczterdziestupięciuminut.NapierzatrzymujesięprzysklepiespożywczymwCopperline,gasisilnikiwyskakujezjeepa.Słyszyszszum?ToLostRiver.Coprzypominamu,żeCopperlinetonieBuenasYerbas,idrzwijeepa,któreprzedchwilązamknąłkluczykiem,zostawiaotwarte.Właścicielsklepuwitagościapoimieniu,wciągusześciuminutsprzedajemuplotkizostatnichsześciumiesięcyipyta,czyprzyjechałnaurlopnacałytydzień.–Mamurlopjużnastałe.Zaproponowanomi...–nigdywcześniejnieużyłtychsłówwobecsamego

siebie–...wcześniejsząemeryturę.Nawetsięniezastanawiałem.Spojrzeniewłaścicielasklepuwidziwszystko.–NotooblewamydziśuDuane’a?Czyjutrorobimystypę?–Lepiejwpiątek.Trochęjednoidrugie,aległównieoblewamy.Przezpierwszytydzieńwolności

chciałbymusiebieodpocząć,aniezwalaćsięnieprzytomnyuDuane’apodstołem.–Napierpłacizazakupyiwychodzi.Naglebardzochcejużznaleźćsięsamwswojejchacie.Oponyjeepamiażdżąkamienistądrogęprzezlas.Smugiświatłaprzednichreflektorówskacząpoodwiecznychdrzewach.O,znowu.NapiersłyszyszumLostRiver.Pamięta,jakpierwszyrazprzywiózłMillydochaty,

postawionejprzezjegobraciiojca.Terazzostałtylkoon.Tamtegowieczoruobydwojeposzlisiękąpaćzupełnienadzy.Tobyłjejpomysł.Płucaigłowęwypełniamuleśnyzmierzch.Żadnychtelefonów,telewizjiprzemysłowej,aninawetzwykłejtelewizji,żadnychkontroliprzepustek,żadnych„nieoficjalnych”zebrańochronywdźwiękoszczelnymgabinecieprezesa.Nigdywięcej.Emerytowanyochroniarznajpierwoglądakłódkęnadrzwiach,sprawdzając,czyniktprzyniejniemajstrował,adopieropotemotwieraokiennice.Ranyboskie,uspokójsię.UwolniłeśsięjużodSeaboardu,żadnychhaczyków,niemusisztamwracać.Ajednak,kiedywchodzidośrodkachaty,trzymawrękutrzydziestkęósemkę.Widzisz?Nikogoniema.

Napierrozpalaogieńiwkominkutrzaskająpłomienie.Robisobiefasolkęzkiełbasąiosmalonepieczonewogniuziemniaki.Dotegokilkapiw.Długo,długoodlewasięnazewnątrz.DrogaMlecznasięiskrzy.Napierzapadawbardzogłębokisen.

Page 254: David mitchell atlas chmur

Znowunieśpię.Straszniechcemusiępić,piworozsadzapęcherz.Jużpiątyczyszóstyraz?OdgłosylasuniekołysządziśNapieradosnu,tylkouwierająjegodobresamopoczucie.Hamulce?Sowa.Trzaskgałązek?Szczur,przepiórka,niewiem,cokolwiek,jesteśwlesie.Weź,zaśnij.Wiatr.Głosypodoknem?Napierbudzisięiwidzipumę,przycupnęłanabelcepodstropem;budzisięzkrzykiem;pumatoBillSmoke,stałzpodniesionąręką,żebyrozwalićmułeblatarką;nabelceniemanic.Czyterazpadadeszcz?Nasłuchuje.Totylkorzeka,tylkorzeka.Zapalakolejnązapałkę,żebyzobaczyć,czywartojużwstawać:4.05.Nie.Porapomiędzy.Napier

zakopujesięwfałdyciemności,szukającjakiejśdziurynasen,aleprześladujągowyraźne,niedawnewspomnieniadomuMargoRoker.BillSmokemówi.„Stójtuipilnuj.WedługmojegoinformatoraRokertrzymadokumentywswoimpokoju”.Napierzgadzasię,zadowolony,żewłaśnieograniczyłswójudziałwsprawie.BillSmokezapalawielkąlatarkęiidzienagórę.NapierogarniawzrokiemsadMargoRoker.Najbliższydomjestponadmilęstąd.Zastanawiasię,

dlaczegozwykledziałającysamotnieBillSmokechciał,żebyznimprzyjechałdotakprostejroboty.Cichykrzyk.Którygwałtowniesięurywa.Napierbiegnieposchodachnagórę,potykasię,mijaciągpustychpokojów.BillSmokeklęczynaantycznymłóżku,waląclatarkąwcośleżącegowpościeli,snopświatłazlatarki

smagaścianyisufit,latarkaniemalbezgłośnietrafiawgłowęMargoRoker,bezwładną,bezczucia.Jejkrewnapościeli–nieprzyzwoicieczerwona,mokra.Napierkrzyczy,żebyprzestał.BillSmokeodwracasię,sapiąc.„Cojest?”.„Mówiłeś,żedzisiajmiałojejniebyćwdomu!”.„Nie,nie,źleusłyszałeś.Mówiłem,żewedługmojegoinformatorastarejniemawdomu.Dziśtrudno

znaleźćludzi,naktórychmożnapolegać”.„JezusMaria,Bożedrogi,nieżyje?”.„StrzeżonegopanBógstrzeże,Joe”.Nieźletowymyślił,przyznajeJoeNapier,leżącwchacie,kiedysenniechceprzyjść.Zmusiłmnie

douległości.Współudziałwpobiciunaśmierćbezbronnejstarszejkobiety,działaczkiGreenFrontu?Nawetwywalonyzestudiówprawniczychjąkałamógłbyposłaćgodowięzienianaresztężycia.Gdzieśgwiżdżekos.WyrządziłemMargoRokerwielkąkrzywdę,alerozstałemsięjużztamtymżyciem.Czteryniewielkiebliznypokulach,dwienakażdympośladku,bolą.Przeszedłemsamegosiebie,żebyLuisieReyprzemówićdorozsądku.Przezoknowpadawystarczającodużoświatła,żebynazdjęciuwramcewidziećwyraźnietwarzMilly.Jestemtylkosamjeden,protestuje.Nierozmnożęsię.Chcętylkotrochępożyć.Chcęłowićryby.JoeNapierwzdycha,ubierasięizaczynazpowrotempakowaćrzeczydojeepa.Millyzawszewygrywałabezsłowa.

56

JudithReyzawiązujeszlafrok-kimonoibosoprzechodzipoogromnymbizantyjskimdywanienamarmurowąpodłogękuchni.Zprzepastnejlodówkiwyjmujetrzyczerwonegrejpfruty,przekrawajenapółipokoleiwkładazimne,cieknącepołówkidowyciskarki.Urządzeniebzyczyjakosyzłapanewpułapkę,adzbaneknapełniasięperlistym,pełnymmiąższukolorowymsokiem.Nalewasobiedopełnaszklankęzniebieskiegoszkłaipowolirozkoszujesięsmakiemzimnychkropel.NapasiastejkanapieLuisajecroissantaiprzelatujewzrokiemstronygazety.Wspaniaływidok–

ponadwystawnymidachamiEwingsvilleiaksamitnymitrawnikamiażdoprzedmieśćBuenasYerbas,

Page 255: David mitchell atlas chmur

gdziedrapaczechmurwzrastajązmgłymorskiejismogumiasta–mawsobieotejporzecośnierzeczywistego.–Niechceszpospaćdłużej,Psiaczku?–Dzieńdobry.Nie,pojadęzabraćrzeczyzbiura,jeżelimogęwziąćjedenzsamochodów.–Oczywiście.–JudithReypróbujeczytaćcórcewmyślach.–Marnowałaśtylkoczasw„Spyglassie”,

Psiaczku.Kiepskibrukowiec.JudithReyprzysiadanaporęczysofyiodganiaodszklankizsokiemnatrętnąmuchę.Przyglądasię

badawczozakreślonemuartykułowiwdzialeinformacjigospodarczych.

„GuruEnergii”LloydHooksobejmiesterSeaboardInc.We wspólnym oświadczeniu Biały Dom i zarządzający elektrowniami gigant Seaboard PowerInc. ogłosiły dziś, że Sekretarz Energii Lloyd Hooks ma przejąć funkcję prezesa korporacji,stanowisko nieobsadzone po tragicznej śmierci Alberta Grimaldiego, który zginął w katastrofiesamolotowej dwadni temu.Wall Street zareagowała na towzrostemkursu akcji Seaboarduo 40punktów procentowych. „Ogromnie cieszymy się, że Lloyd przyjął naszą propozycję” – mówiwiceprezes Seaboardu William Wiley. „Choć nominacja odbyła się w tak tragicznychokolicznościach, zarząd czuje, że Alberto łączy się dziś z nami w górze i również gorąco witanowego członka kierownictwa, który wniesie do Seaboardu świeże wizje”. Natomiast MenziesGraham,rzecznikDepartamentuEnergiimówi:„WWaszyngtoniezpewnościąbędzienambrakowaćdoświadczenia i wiedzy Lloyda Hooksa, lecz prezydent Ford szanuje jego wolę i ma nadziejęnastałąwspółpracę.Tojedenznajwiększychumysłów,jakiezajmująsiędziśproblemamienergii.Dzięki takim właśnie ludziom nasz kraj w pełni potwierdza swoją wielkość”. Lloyd Hooks maprzejąćnoweobowiązkiwprzyszłymtygodniu.BiałyDomogłosinazwiskojegonastępcyjeszczedzisiaj.

–Zajmowałaśsiętąsprawą?–pytaJudith.–Ciąglesięzajmuję.–Ktocijązlecił?–Prawdamijązleciła.–Wironii,zjakąmówicórka,brzmiszczerość.–Jestemwolnymstrzelcem.–Odkiedy?–OdkądOgilvymniewylał.Zwolnieniemniezpracybyłodecyzjąpolityczną,mamo.Totylko

dowodzi,żebyłamnatropiejakiejśdużejsprawy.Gigantycznej.JudithReypatrzynacórkęiwidzimłodąkobietę.Miałamkiedyśmalutkącóreczkę.Stroiłamją

wfalbanki,zapisałamnalekcjebaletu,przezpięćlatposyłałamnaobozykonne.Atuproszę.ItakzmieniłasięwLestera.CałujęLuisęwczoło.Luisamarszczybrwi,podejrzliwajaknastolatka.–Co?

57

LuisaReywpadadoSnowWhite,żebywypićostatniąkawęw„Spyglassie”iżebypożegnaćsięzBartem.Jedynewolnemiejscetostołekobokczłowiekaschowanegoza„SanFranciscoChronicle”.Todobragazeta,myśliLuisaisiada.–Dzieńdobry–mówiDomGrelsch.Luisaczujenagłyprzypływterytorialnejzaborczości.–Coturobisz?–Nawetnaczelnimusząjeść.Przychodzętucorano,odkądżona...wiesz.Jajecznicęmogęzrobić

Page 256: David mitchell atlas chmur

sobiewdomu,ale...–Pokazujetalerzzcielęcymikotlecikamigestemmówiącym„Samarozumiesz”.–Niewidziałamciętuwcześniejanirazu.–Dlategożewychodzi–mówiBart,robiąctrzyrzeczynaraz–nagodzinę,zanimtysięzjawiasz.To

cozwykle?–Poproszę.Dlaczegonigdyminiemówiłeś,Bart?–Nikomuinnemunieopowiadamteż,októrejtysięzjawiasziznikasz.–Dobiuraprzychodzęranopierwszy–DomGrelschskładagazetę–awieczoremwychodzęostatni.

Losnaczelnego.Chciałbymztobąpogadać,Luisa.–Oiledobrzepamiętam,dostałamwymówienie.–Jużdajspokój.Chcęcipowiedzieć,dlaczego...nieskładamrezygnacji,chociażOgilvypotraktował

cięjakgówno.Askorojestemztobątakiszczery–jużwzeszłypiątekwiedziałem,żechcącięzczyścić.–Miło,żeuprzedziłeś.Naczelnyściszagłosdoledwosłyszalnegoszeptu:–Wiesz,żeżonamabiałaczkę.Wiesz,żemamkłopotyzubezpieczeniem?Luisapostanawiaostatecznieskinąćgłową.Grelschzbierasięwsobie.–Wzeszłymtygodniu,kiedynegocjowaliprzejęcie...danomidozrozumienia,żejeślizostanę

w„Spyglassie”izapewnię,żenigdyniesłyszałem...–Grelschniemówitegozradościąwgłosie–...opewnymraporcie,onispowodują,żeubezpieczycielełagodniejspojrząnamojąsprawę.Luisazachowujewyniosłyspokój.–Wierzysz,żedotrzymająsłowa?–Wniedzielęranodzwoniłdomniemójagentubezpieczeniowy,ArnoldFrum.„Przepraszam,

żeprzeszkadzam,pierdupierdu,alemiłomipowiadomić,żeBlueShieldzmieniłodecyzjęwpaństwasprawieibędzieopłacaćwszystkierachunkizaleczenieżony”.Czekzrefundacjądotychczasowychkosztówjużdomniewysłali.Możemynawetzatrzymaćdom.Niejestemzsiebiedumny,aleniewstydzęsię,żerodzinajestdlamnieważniejszaniżprawda.–PrawdatoBuenasYerbasskażonepromieniowaniem.–Wszyscydokonujemyryzykownychwyborów.Jeślimogęratowaćżonęwzamianzato,żewjakimś

drobnymstopniuzwiększęprawdopodobieństwoawariiwSwannekke...trudno,będęmusiałztymżyć.Alebardziejwolałbym,żebyśpomyślała,nacosamasięnarażasz,stającznimidowalki.DoLuisywracanagłafalawspomnień,jaktonęłapodwodą,iserceskaczejejdogardła.Bartstawia

przedniąkawę.Grelschkładzienakontuarkartkęmaszynopisu.Jestnaniejsiedemnazwisknapisanychwdwóch

kolumnach.–Zgadnij,cotozalista.Woczyrzucająsiędwanazwiska:LloydHooksiWilliamWiley.–CzłonkowiezarząduTransVisionInc.?Grelschkiwagłową.–Blisko.Członkamizarządusądlapublicznejwiadomości.Tojestlistanieoficjalnychdoradców

korporacyjnych,którzydostająpieniądzepochodzącezTransVisionInc.Nazwiskazakreślonepowinnycięzainteresować.Patrz.IHooks,iWiley.Rozleniwilisięiprzestaliuważać,arączkitylkodosiebie.Luisaskładakartkęichowadokieszeni.–Bardzocizatodziękuję.–TosłynnamendaNussbaumsiędotegodokopał.Ijeszczecoś.ZnaszFranPeacockz„Western

Messengera”?–Witamysięnamedialnychbankietach.Tamniktnierozmawiaoniczympoważnym.–ZnamFranodwielu,wielulat.Wpadłemwczorajdoniejdobiuraipowiedziałemwskrócie,nad

Page 257: David mitchell atlas chmur

czympracujesz.Doniczegocięwobecniejniezobowiązałem,alejakzdobędzieszdowody,zktórymibędzieszmogłastanąćdowalki,Franchętnieporozmawiatymrazemoczymśpoważniejszym.–NiełamieszporozumieniazTransVisionInc?Grelschwstajeiskładagazetę.–Niemówili,żeniemogędzielićsięzinnymiwłasnymikontaktami.

58

JerryNussbaumoddajeLuisiekluczykidosamochodu.–DobryBoże,spraw,żebymsięodrodziłjakosportowywóztwojejmatki.Wszystkojednoktóry.To

jużostatniepudło?–Tak–mówiLuisa.–Idzięki.Nussbaumwzruszaramionami,jakskromnymaestro.–Będzienambrakowaćprawdziwejkobietydomęskichdowcipów.Nancetowłaściwiejużfacet

potylulatachwnewsroomie.NancyO’Haganwaliwmaszynędopisania,którawłaśniesięzacięłaipokazujeNussbaumowi

wyprostowanyśrodkowypalec.–Jakościągleniemogęuwierzyć–RolandJakespatrzyponuronapustebiurkoLuisy–żeciebie

wywalili,azostawilitakiegogniota,jakNussbaum.NancyO’Hagansyczyjakkobra:–JaktakiGrelsch–wycelowujepapierosemwjegogabinet–możerozwalaćsięznogaminabiurku

ipozwalać,żebyOgilvytakchamskociętraktował?–Trzymajzamniekciuki.–„Trzymajkciuki”?–prychaJakes.–Niepotrzebujesz,żebyktokolwiektrzymałzaciebiekciuki.Itak

niewiem,dlaczegotakdługowytrzymałaśtuwtymsflaczałymsyfie.Latasiedemdziesiątebędąpatrzeć,jaksatyrawydajeostatnietchnienie.Toprawda,comówiłLehrman.Wświecie,gdzieprzyznajesiępokojowegoNoblaHenry’emuKissingerowi,wszystkichnaswyrzucązpracy.–A,właśnie–przypominasobieNussbaum–wracając,wstąpiłempolisty.Jestcośdlaciebie.–

WręczaLuisiezgniłozielonąkopertę.Luisaniepoznajetrudnegodoodczytaniapismadrobnychpętelek.Oglądabadawczorozmazany

stempelpocztowyipokazujegoNussbaumowi.–Czytujestdataczwartegowrześnia?Nussbaummrużyoczy.–Takmisięwydaje.Acowtedybyło?Luisanieodpowiadairozcinakopertę.Wśrodkujestkluczykdosejfu,zawiniętywkrótkilist.

NatwarzyLuisymalujesięcorazwiększenapięcie,gdyoczamiprzelatujewiadomość.Sprawdzadwarazynapisnakluczyku.–ThirdBankofCalifornia,DziewiątaUlica.Gdzietojest?–Trochędalejodcentrum.NaroguDziewiątejiFlandersBoulevard.–Dozobaczenia.–Luisawychodzi.–Światjestmały.–Zaraz–mówiJakes–ale...cotobyło?

59

Czekającnaświatłach,LuisarazjeszczespoglądanalistodSixsmithaikolejnyrazsprawdza,czynicjejwnimnieumknęło.Pisałgowpośpiechu.

Page 258: David mitchell atlas chmur

MiędzynarodowelotniskoBY3.09.1975

DrogaPaniLuiso,przepraszamzatenlist.KtośżyczliwywSeaboardzieostrzegłmnie,żemojeżyciejest

wniebezpieczeństwie.DoujawnieniawadkonstrukcyjnychHYDRY-Zerotrzebamiećkońskiezdrowie,więcbędępostępowałzgodniezradąowejżyczliwejosoby.SkontaktujęsięzPaniątakszybko,jaktylkobędęmógł,zCambridge,alboprzezIAEA.AtymczasempozwoliłemsobiezłożyćswójraportnatematSwannekkeBwsejfiewThirdBankofCaliforniaprzyDziewiątejUlicy.BędziePanipotrzebny,gdybycokolwiekmisięstało.Proszę,niechPanibędzieostrożna.Pozdrawiamwpośpiechu,

R.S.

Klaksonytrąbiązezłością,kiedyLuisapróbujeopanowaćsłabojejznanąskrzyniębiegów.GdymijaTrzynastąUlicę,miastotracitypowydlaZachodniegoWybrzeżacharakter,poktórymznaćpieniądze.Podlewaneprzezsłużbymiejskiedrzewaświętojańskieustępująmiejscapowyginanymlatarniom.Wbocznychuliczkachniewidaćjużnigdzieludzizziajanychodjoggingu.Zwykłaprzemysłowaokolica,jaknakażdymprzedmieściupełnympodupadłychzakładów.Lumpyśpiąnaławkach,chwastyrozsadzająpłytychodników,mieszkańcymająskóręzkażdąprzecznicąciemniejszą,wzmocnionedrzwisąpooblepianeulotkami,graffitipokrywakażdyskrawekpowierzchniodziemidowysokościnastolatkazesprejemwręku.Śmieciarzeznowustrajkująiwsłońcurozkładająsięhałdyśmieci.Lombardy,pralniebezszyldówimałesklepikispożywczepróbujązwiązaćkonieczkońcem,zaglądającdoprzesianychkieszeniklientów.Jeszczedalejsklepyustępująbezimiennymmanufakturomiblokomkomunalnym.Luisanigdynawetnieprzejeżdżałaprzeztędzielnicęirobijejsięnieswojonamyśl,żekażdemiastozawszemajakieśsekrety.CzySixsmithumyślniechciałukryćraport,apotemzamaskowaćtakżemiejsce,gdziegoschował?DocieradoFlandersBoulevardidokładnienawprostwidziThirdBankofCalifornia.Wokółbudynku–parkingdlaklientów.Luisaniezauważapoobijanegoczarnegochevroleta,zaparkowanegopodrugiejstronieulicy.

60

FayLiwkapeluszuiszerokichokularachsłonecznychporównujegodzinęnaswoimzegarkuztąnazegarzenaścianiewbanku.Klimatyzacjaniewytrzymujezmagańzprzedpołudniowymupałem.Fayocierachusteczkąpotzczoła,wycieraręce,wachlujesięidokonujeocenyostatnichwydarzeń.Napier,napierwszyrzutokawyglądaszjakmatoł,alejesteśbystry,natylebystry,żebywiedzieć,kiedysięzukłonemwycofać.LuisaReypowinnatubyćladachwila,jeśliBillSmokemiałdobreinformacje.Smoke,wyglądasznabystrego,alewgruncierzeczystrasznyzciebiepalant,atwoiludzieniesąażtaklojalni,jakmyślisz.Samnierobisztegodlapieniędzy,więczapomniałeśjuż,jakłatwoprzekupićzwykłychśmiertelników.WchodządwajdobrzeubraniChińczycy.Jedenznichspojrzeniemmówi,żenadchodziLuisaRey.Cała

trójkaspotykasięprzykontuarzeodgradzającymbocznykorytarz:SEJFYBANKOWE.Odranaprzysejfachniebyłoprawieżadnegoruchu.FayLirozważałaumieszczenietuwtyczkizzewnątrz,alewartowniknaminimalnejpensjiitakwcałkiemnaturalnysposóbniespinasięwpracy–atobezpieczniejszerozwiązanie,niżpozwolenieludziomtriady,byzwęszyli,żemożnatuwygraćcoświększego.

Page 259: David mitchell atlas chmur

–Dzińdobli–mówiFayLidostrażnikanajgorsząchińskąangielszczyzną–blatijamyciemywziąśsiejfu.–Dzwonimałymkluczykiem.–Pać,klućmamy.Znudzonychudychłopakmatwarzcałąwpryszczach.–Paszport?–Paśpolttu,pać,paśpolt.Mocąodwiecznejplemiennejmagiichińskieideogramyodstraszająprzedzbytdokładnymich

studiowaniem.StrażnikpokazujeruchemgłowykorytarziwracadoczytaniaAliens!Drzwiniesązamknięte.Niepracowałbyśumnietrzechsekund,gnoju,myśliFayLi.Nasamymkońcukorytarzapancernedrzwisąotwartenaoścież.Zanimiznajdujesięsalazsejfami,

ustawionymiwkształttrójzębu.Jedenzewspólnikówidziezniąwlewąalejkę,drugiemuFaykażeczekaćwprawej.Tujestjakieśsześćsetsejfów.Wjednymznichleżyraportzapięćmilionówdolarów,dziesięćtysięcybaksówzastronę.Wkorytarzusłychaćzbliżającesiękroki.Damskieobcasy.Stukają.Pancernedrzwisięotwierają.–Jesttukto?!–wołaLuisaRey.Cisza.Wchwili,gdydrzwisięzatrzaskują,podbiegadoniejdwóchmężczyzn.CzyjaśdłońzakrywaLuisie

usta.–Dziękuję.–FayLiwyrywaLuisiezrękikluczyk.Jestnanimwygrawerowanynumer:36/64.FayLi

przechodzidorzeczy.–Najpierwzławiadomość.Tasalajestdźwiękoszczelna,niematukamer,amoiludziemająbroń.RaportSixsmithaniedostaniesięwtwojeręce.Aterazdobra.Działamwimieniuklientów,którzychcą,żebyHYDRYnigdynieuruchomiono,aSeaboardzostałskompromitowany.OdkryciaSixsmithatrafiąnapierwszestronygazetzadwa,trzydni.CzywSeaboardziepolecągłowy,tojużichsprawa.Niepatrztaknamnie,Luisa.Wszystkojedno,ktoodkryjeprawdę,więcdlaczegototymiałabyśjąodkryć?Ajeszczelepszawiadomość:niczłegocisięniestanie.MoiwspólnicyodwioząciędopewnegomiejscawBuenasYerbas,gdzieprzezchwilęcięprzytrzymamy.Wieczorembędzieszjużwolna.Adotegoczasuniebędziesznamsprawiałakłopotów.–FayLiwyciągazdjęcieJaviera,którewisiałonatablicynadbiurkiemLuisy,imachajejcalprzednosem.–Bowrazieczego,mamynatosposób.OpórwoczachLuisyustępujemiejscaposłuszeństwu.–Wiedziałam,żemaszdużorozumu.–FayLizwracasięterazpokantońskudomężczyzny

trzymającegoLuisę:–Zabierzjąizamknij.Aleniczniąnieróbprzedsprzątnięciem.Możeijestdziennikarką,alenieskurwiłasiędokońca.Ciałapozbądźsięjakzwykle.MężczyznazLuisąwychodzą.Przydrzwiachzostajedrugi,trzymającjeszerokootwarte.FayLiznajdujesejf36/64nawysokościwzroku,nasamymszczycieśrodkowejodnogitrójzęba.Kluczprzekręcasięwzamku,otwieradrzwiczki.FayLiwyciągażółtawyskoroszyt.REAKTORHYDRA-ZERO–MODELOCENYOPERACYJNEJ–

SZEFPROJEKTUDRRUFUSSIXSMITH–NIEAUTORYZOWANEPOSIADANIESTANOWIPRZESTĘPSTWOFEDERALNENAMOCYUSTAWYOSZPIEGOSTWIEWOJSKOWYMIPRZEMYSŁOWYMZ1971RFayczuje,jakodstópdogłówprzechodzijądreszcztriumfu,pozwalasobienauśmiech.Tokraj,którykażdemudajeszansę.Wtedydostrzegadwakablebiegnącezwnętrzaskoroszytuwgłąbsejfu.Zaglądadośrodka.Naoklejonejtaśmą,równoułożonejkupcecylindrów,kabliielektronicznychpłytek,jakieśczterynadwacale,błyskaczerwonadioda.Smoke,ty...

61

Page 260: David mitchell atlas chmur

WybuchpodrywaLuisęjakpiórkoiciskajądoprzodu,niczymfalaprzybojunaPacyfiku.Korytarzobracasięodziewięćdziesiątstopni–kilkakrotnie–iwalijąwżebraigłowę.Luisanicniewidziprzezbolesnemroczkiwoczach.Ścianyjęczą.Kawałygipsu,glazuryiszkłaobrywająsięiwaląnapodłogę,potemsypiąsięjeszczedelikatnieiprzestają.Złowrogacisza.Cosięzemnądzieje?Wśródkurzuidymusłychaćwołaniaopomoc,zulicy

dobiegająkrzyki,powietrześwidrujądzwonkialarmów,wszędzieczućswąd.UmysłLuisyznowuzaczynadziałać.Bomba.Wynajętystrażnikcharczyijęczy.Zuchaciekniemukrew,czerwonestrużkizbiegająsięizalewająkołnierzykkoszuli.Luisapróbujesięwydostać,alewybuchoderwałjejnogę.Otwieraustadokrzyku,alehorrormija,nogapoprostuugrzęzłapodnieprzytomnymChińczykiem,

któryLuisęwyprowadzał.Uwalniasię–choćzesztywniałaiobolała,alejednakcałaizdrowa–iczołgasięprzezholprzywejściu,któryterazzmieniłsięwplanfilmowy.Luisawidzipancernedrzwiwyrwanezzawiasów.Musiałyprzelećkilkacaliodemnie.Potłuczoneszkło,wywróconekrzesła,kawałkiściany,ranniludziewszoku.Zprzewodówwentylacyjnychbuchająkłębytłustego,czarnegodymuiwłączająsięautomatycznespryskiwacze.Luisajestprzemoczona,dusijądym,ślizgasięnamokrejpodłodze,potyka,wpadanainnych,ogłuszona,zgiętawpół.PrzyjaznadłońchwytaLuisęzaprzegub.–Trzymampanią,jużpaniątrzymam.Pomogępaniwyjśćnazewnątrz,zachwilęznowucośmoże

wybuchnąć.Luisapozwalaprowadzićsięwoślepiającesłońce,gdziestoiżądnysensacjitłumgapiów.Strażak

prowadzijąnadrugąstronęulicy,zablokowanejprzezgigantycznykoreksamochodów,iprzypominająjejsiękwietniowezdjęciazSajgonu.Zbudynkuciąglebuchająwielkiekłębydymu.–Proszęodejść!Tędy!Proszęsięodsunąć!Tam!Luisa-dziennikarkausiłujecośpowiedziećLuisie-ofierzewybuchu.Wzębachchrzęszcząjejokruchy

tynku.Cośpilnego.Pytaosobę,którająratuje:–Jaktosięstało,żetakszybkopantudotarł?–Nicsięniestało–mówi–mapaniwstrząśnieniemózgu.Strażak?–Jużdamradępójśćsama...–Nie,tubędziepanibezpieczna...Otwierająsiędrzwizakurzonegoczarnegochevroleta.–Niechpanmniepuści!Trzymająwżelaznymuścisku.–Dosamochodu–mówicicho–alboci,kurwa,łebrozjebię.Tabombamiałabyćdlamnie,ateraz...Człowiek,którychciałuprowadzićLuisę,zjękiemzwalasięnatwarz.

62

JoeNapierchwytaLuisęReyzarękęiszarpnięciemodciągaodchevroleta.Jezu,omaływłos!Wdrugiejręcetrzymakijbejsbolowy.–Jeżelichceszjeszczepożyć,lepiejchodźzemną.Dobrze,myśliLuisa.–Dobrze–mówi.Napierciągniejązpowrotemwpchającysiętłum,żebyprzesłonićSmoke’owilinięstrzału,kij

bejsbolowywręczajakiemuśzdziwionemuchłopakowiiszybkimkrokiemidziewstronęOsiemdziesiątejPierwszejAlei,jaknajdalejodchevroleta.Iśćnierzucającsięwoczy,czybiecilesił,chociażnas

Page 261: David mitchell atlas chmur

zauważą?–Mójsamochódstoipodbankiem–mówiLuisa.–Wtymkorkubędąnasmielijaknatalerzu–mówiNapier.–BillSmokemadwóchgoryli,strzelą

poprostuprzezokno.Możeszchodzić?–Mogębiec.Sąjużwjednejtrzeciejodległościmiędzydwiemaprzecznicami,kiedyNapierowimajaczyzprzodu

głowaBillaSmoke’a,sięgającegodokieszenimarynarki.Napiersięogląda.Razemzdrugimzbirem,zachodzącymodtyłu,Smokeichosacza.Podrugiejstronieulicymaterializujesiętrzeci.Policjazjawisięnamiejscuwybuchudopierozaładneparęminut,aimzostałyzaledwiesekundy.Dwazabójstwawbiałydzień:ryzykowne,alestawkajestnatyleduża,żezaryzykują,awokółjesttakiezamieszanie,żeudaimsięzwiać.Rozpaczliwieszukającdrógucieczki,Napierzauważa,żeprzechodząwłaśniekołomagazynubezokien.–Poschodach–mówidoLuisy,modlącsię,żebydrzwisięotworzyły.Drzwisięotwierają.Niewielkarecepcja,dośćciemna,oświetlonatylkojednąjarzeniówką,sarkofagiemdlamuch.Napier

zaryglowujedrzwi.Nastolatkazabiurkiem,wswojejnajlepszejsukience,istarypudelnaposłaniuztekturowegopudłapatrząnanichnieporuszeni.Nadrugimkońcuwidaćtrzytylnewyjścia.Wszędziepanujemonotonnyhałasmaszyn.NaglewyrastaprzednimiczarnookaMeksykankaifurczy:–Żadnychnielegalnych!Żadnychnielegalnych!Szefaniema!Szefaniema!Przyjdźciekiedyindziej!Luisamówicośdoniejbardzołamanymhiszpańskim.Meksykankarzucajejpiorunującespojrzenie,

apotemwścieklepokazujekciukiemtylnewyjścia.Nadrzwiwejściowespadanaglesilneuderzenie.NapieriLuisabiegnąprzezpomieszczeniedudniąceechem.–Leweczyprawedrzwi?–Niewiem.–Luisałapiepowietrze.Napierodwracasię,żebyzapytaćMeksykankę,alewejściowymidrzwiamiznowuwstrząsapotężne

uderzenie,kolejnewyrywaznichdrzazgi,anastępnezhukiemotwierajenaoścież.NapierciągnieLuisęprzezlewewyjście.

63

BiscoiRoper,dwazbiry,którychBillSmokewynająłdotejroboty,waląwdrzwicałymciałem.WwyobraźniBillSmokewidziWilliamaWileyaiLloydaHooksanasalisądowej,uznanychzawinnychnajwyższegostopniagłupoty.Mówiłemwam!Jakmożnabyłowierzyć,żeJoeNapiertakpoprostuodpuścisobiewyrzutysumieniaiweźmiesięzawędkowanie?Zdrzwizostałyjużtylkodrzazgi.WśrodkuchudaMeksykankadostajeatakuhisterii.Nastolatkaipudelwkokardachspokojniesiedzą

przybiurku,jakbytooni,anieMeksykanka,bylitajnymmózgiemtegoprzybytku.–FBI!–wrzeszczyBisco,machającprawemjazdy.–Którędyposzli?Meksykankapiszczy:–Dbamypracownikom!Bardzodobry!Bardzodużopłacimy!Nietrzebazwiązków!Biscowyciągabrońirozwalapudla.–KTÓRĘDY,KURWA,POSZLI?JezusMaria,ChrystePanie,dlategowłaśniedziałamsam.Meksykankazaciskazębynazwiniętejpięści,dygoczeiwybuchacorazgłośniejszymzawodzeniem.–Zajebiście,Bisco.Jasne,FBIzawszezabijapudelki.–Ropernachylasięnaddziewczyną,która

Page 262: David mitchell atlas chmur

wogóleniezareagowałanaśmierćpsa.–Którymidrzwiamiwyszedłtenmężczyznazkobietą?Dziewczynapatrzynaniego,jakbybyłtylkopięknymzachodemsłońca.–Mówiszpoangielsku?Histeryczka,niemowaizdechłypies.BillSmokeidziewstronętrzechpardrzwiwyjściowych,

idwóchpojebów,którzyspierdolilirobotę.–Tracimyczas!Roper,prawedrzwi.Bisco,lewe.Jabioręśrodkowe.Rzędy,przejściaistertykartonowychpudeł,ustawionychpodziesięćjednenadrugich,maskują

prawdziwerozmiarymagazynu.Napierstarannieblokujedrzwiwózkiem.–Powiedz,żeminęłacialergianabroń–syczy.Luisakręcigłową.–Atymaszbroń?–Tylkokorkowiec.Nasześćstrzałów.Chodź.Jeszczeciąglebiegną,gdyLuisasłyszyodgłoswyważaniadrzwi.Napierzasłanialinięwzrokuwieżą

zpudeł.Potemznowupodbiegająkilkajardów,alenigdziejeszczeniedobiegli,choćwydajesię,żejużuciekająkilkaminut.Przednimiwyrastatrzeciawieża,któranaglewalisięnaziemięikilkadziesiątWielkichPtakówwysypujesięnawolność–Luisapoznajegłupaweżółteemuzprogramudladzieci,któryHaloglądał,kiedyniemiałpracy.Napierpokazuje:„biegnijzpochylonągłową”.Luisamanadzieję,żeodgłosmaszynzzaścianyzagłuszyłhałasupadającychpudeł.PięćsekundpóźniejkularozrywatekturętrzycaleodgłowyLuisyiwtwarzfruniejejpuchatepierze,

którymisąwypchaneWielkiePtaki.LuisapotykasięiwpadanaNapiera;powietrzenadnimiprzecinastrzałahuku.NapierbłyskawiczniewyciągabrońistrzeladwarazykołoLuisy.OdhukuLuisakulisięprzyziemi.–Uciekaj!–krzyczyNapier,gwałtowniejąpodnosząc.Luisaposłuszniepuszczasiębiegiem.Napierzaczynaprzewracaćpudła,żebyzatrzymaćpościg.DziesięćmetrówdalejLuisadobiegadorogu.NadrzwiachzdyktywisinapisWYJŚCIE

AWARYJNE.Zamknięte.Joedobiegadoniejniemalbeztchu.Próbujewyważyćdrzwi,aleniedajerady.–Zostaw,Napier!–słyszą.–Nieciebiechcemy.Napierstrzelazbliskawzamek.Drzwinadalniechcąsięotworzyć.Napierładujewzamektrzykolejnenaboje.Przykażdymstrzale

Luisasiękuli.Przyczwartymstrzalesłychaćtylkotrzaskiglicy.Napierkopiewdrzwipodeszwąbuta.Wnielegalnejmanufakturzeterkoczepięćsetmaszyndoszycia.Wpowietrzulepkimodupałuunoszą

sięstrzępkimateriałów,tworzącaureolewokółgołychżarówekwiszącychnadkażdąszwaczką.LuisaiNapierpędząwzdłużalejkidookoła,zgięciwpół.KulawymKaczoromDonaldomiudręczonymScooby-Dookobietyzszywająwnętrzności,zabawkapozabawce,rządporzędzie,paletapopalecie.Każdaszwaczka–sameLatynoskiiChinki–mawzrokutkwionywiglemaszyny,więcLuisaiNapierniepowodująwielkiegozamieszania.Alejaksięstądwydostać?Napierwpada–dosłownie–naMeksykankęzprowizorycznejrecepcji.Kobietadajeimznakręką,

żebybiegliwzastawionydopołowy,nieoświetlonykorytarz.NapierodwracasiędoLuisy,przekrzykującmetalicznyłoskot.Najegotwarzywidaćniemepytanie.„Ufaćjej?”.Luisabezsłówodpowiada:„Amaszlepszypomysł?”.Idązakobietąwzdłużbelmateriałówizwojów

kabli,rozdartychkartonówpełnychoczupluszowychmisiówiprzeróżnychtrzewimaszyndoszycia.Przejścieskręcawprawoikończysiężelaznymidrzwiami.Przezbrudnąkratkędośrodkawpadasmużkadziennegoświatła.Meksykankagrzebiewpękukluczy.Tujestrok1875,myśliLuisa,nie1975.Pierwszykluczniepasuje.Kolejnywsuwasięwzamek,aleniechcesięprzekręcić.Sąwtejhalizaledwietrzydzieścisekund,aLuisajużczujejąwuszach.

Page 263: David mitchell atlas chmur

Zodległościsześciujardówdobiegawojennyokrzyk:–Ręcedogóry!Luisagwałtowniesięobraca.–Powiedziałem,kurwa,ręcedogóry!RęceLuisyposłuszniesiępodnoszą.BandytatrzymapistoletwycelowanywNapiera.–Odwróćsię,Napier!Powoli!Rzućbroń!Señoradrzesię:–Niezabija!Niezabijamnie,señorOnizmusili,japokazujedrzwi!Onimówili,mniezabić...–Stul,kurwa,pysk,pizdobrudnameksykańska!Won!Zdrogi!Kobietaprzepełzaobokniego,przyciskającsiędościanyikrzycząc:–¡Nodispares!¡Nodispares!¡Noquieromorir!Napierprzekrzykujefabrycznyhuk:–Bisco,ilezatobierzesz?Biscokrzyczy:–Dobra,Napier!Czasnaostatniesłowo.–Niesłyszę!Comówisz?–JAKIE–JEST–TWOJE–OSTATNIE–SŁOWO?–Ostatniesłowo?Atyco?BrudnyHarry?Biscokrzywisię.–Zapisujęostatniesłowawzeszycie.Tobyłytwoje.Atwoje?–PatrzynaLuisę,całyczascelując

wNapiera.StrzałzpistoletuwyrywadziuręwfabrycznymłoskocieiLuisamocnozaciskapowieki.Czuje,żejakiś

twardyprzedmiotdotykajejstopy.Zmuszasię,żebyotworzyćoczy.Topistolet,któryzatrzymałsięprzyjejnodze.Niewiadomodlaczego,twarzBiscowykrzywiagrymasagonii.Wrękuseñorybłyszczykluczfrancuskiimiażdżyszczękębandyty.Najegotwarzspadajeszczeconajmniejdziesięćwściekłychciosów,azakażdymLuisacorazbardziejkulisięwsobie.Zkażdymuderzeniemsłychaćkolejnesłowo:–¡Yo!¡Amaba!¡A!¡Ese!¡Perro!;¡Hijo!¡De!¡Puta!LuisaspoglądanaJoeNapiera.Tenpatrzyoszołomiony,alecały.Señoraocieraustainachylasięnadnieruchomą,zmiażdżonąniedopoznaniatwarząBisco.–Inienazywajmniemeksykańskąpizdą!–Robikroknadjegopokrwawionągłowąiotwieradrzwi

kluczem.–Lepiej,żebytamcidwajmyśleli,żetomojarobota–mówijejNapier,podnoszącpistoletBisco.SeñoramówidoLuisy:–Quitatelodeencima,carińo.Andacongentuzay¡Diosmío!esteviejopodríasertupadre.

65

NapiersiedziwwagoniemetrawśródfreskówgraffitiiprzyglądasięcórceLesteraReya.Jestoszołomiona,roztrzęsiona,mapotarganewłosy,ajejubraniejestjeszczecałemokreodspryskiwaczawbanku.–Jakmnieznalazłeś?–pytawkońcuLuisa.–Powiedziałmitakiduży,grubygośćodciebiezbiura.Nosboomer,jakośtak.–Nussbaum.–Tak.Straszniedługomusiałemmutłumaczyć.CiszatrwaodstacjiReunionSquaredoSiedemnastejAlei.Luisaskubiedziuręwdżinsach.–Rozumiem,żeniepracujeszjużwSeaboardzie?

Page 264: David mitchell atlas chmur

–Wczorajposłalimnienazielonątrawkę.–Zwolnili?–Nie.Wysłalinawcześniejsząemeryturę.Tak.Posłanomnienazielonątrawkę.–Izzielonejtrawkiwróciłeśdzisiajrano?–Możnatakpowiedzieć.NastępnaciszatrwaodSiedemnastejAleidoMcKnightPark.–Czuję–Luisasięwaha–żezłamałam...Nie,żetyzłamałeśtamjakieśwyższepostanowienie.Jakby

BuenasYerbasuchwaliło,żemamdzisiajumrzeć.Alejeszczeżyję.Napierzastanawiasię.–Nie.Miastomatogdzieś.Atylepiejmyśl,żeżycieuratowałciojciec,kiedytrzydzieścilattemu

kopnąłlecącynamniegranat.–Ichwagoncałysiętrzęsieizgrzyta.–Musimywstąpićdojakiegośsklepuzbronią.Zpustymimagazynkamiczujęsięnieswojo.Metrowyjeżdżawsłońce,napowierzchnię.Luisamrużyoczy.–Dokądjedziemy?–Naspotkaniezpewnąosobą.–Napierpatrzynazegarek.–Specjalnietuprzyleciała.Luisatrzeczerwoneoczy.–CzytaosobamożedaćnamkopięRaportuSixsmitha?Bowydajemisię,żenicinnegoniemawtej

chwiliznaczenia.–Tegojeszczeniewiem.

66

MeganSixsmithsiedzinaniskiejławcewMuzeumSztukiWspółczesnejwBuenasYerbasiprzyglądasięwielkiemuportretowistarszejpani,ztwarzypodobnejdoniedźwiedzia,namalowanemunapłótnie,naktórymopróczprzeplatającychsięszarychiczarnychliniiniemaniczegowięcej.Portret,jedynyprzykładsztukifiguratywnejwsalipełnejPollocków,deKooningówiMiró,pocichustraszy.„Patrz”,mówistarszapani,„naswojąprzyszłość.Twojatwarzteżkiedyśbędziewyglądaćjakmoja”.Czasrozsnułnajejskórzepajęczynęzmarszczek.Mięśnietuobwisły,tamsięnapięły,powiekiopadają.Najpewniejjejperłysąpodrzędnejjakości,awłosymawnieładziepocałympopołudniuuganianiasięzawnukami.Alewidzirzeczy,którychjaniedostrzegam.Kołoniejsiadakobietamniejwięcejwjejwieku.Niezaszkodziłoby,gdybysięumyłaiprzebrała.–MeganSixsmith?Meganpatrzynaniązboku.–LuisaRey?Luisakiwagłowąwstronęportretu.–Zawszemisiępodobała.Ojciecjąznał,toznaczy,tęprawdziwąstarsząpanią.PrzeżyłaHolokaust

iosiedliłasięwBY.ProwadziłapensjonatwLittleLisbon.Tenmalarzuniejmieszkał,zanimstałsięsławny.Odwagawyrastawszędzie,myśliMeganSixsmith,jakchwasty.–JoeNapiermówi,żeprzyleciałapanidzisiajzHonolulu.–Joejesttutaj?–Tenfacetzamną,wdżinsowejkoszuli,udaje,żeoglądaWarhola.Pilnujenas.Obawiamsię,żejego

paranojajestnajzupełniejusprawiedliwiona.–Owszem.Muszęmiećjakiśdowód,żejestpaniosobą,zaktórąsiępodaje.–Bardzomnietocieszy.Mapanipomysł,jaktozałatwimy?

Page 265: David mitchell atlas chmur

–JakifilmHitchcockamójwujeklubiłnajbardziej?Kobieta,którapodajesięzaLuisęRey,myśliprzezchwilęiuśmiechasię.–RozmawialiśmyoHitchcockuwwindzie–domyślamsię,żepaniotymnapisał–alenie

przypominamsobie,żebypowiedział,któryfilmbyłjegoulubiony.BardzolubiłtęscenębezsłówzZawrotuGłowy,gdzieJamesStewartśledzitajemnicząkobietęażdonabrzeża,awtlewidaćSanFrancisco.PodobałamusięSzarada–wiem,żetonieHitchcocka–ubawiłogo,copanipowiedziała:żeAudreyHepburnmagłowę,jakwydmuszka.Meganodchylasięnaoparcieławki.–Tak.Wujekwspominałopaniwkartce,którąnapisałzhotelunalotnisku.Byłbardzoniespokojny

izdenerwowany,ipisałzdaniawstylu„Jeślicokolwiekbymisięstało”–aletoniebyłlistsamobójcy.Niebyłotakiejsiły,któramogłabypopchnąćRufusadosamobójstwa,choćtaktwierdzipolicja.Wiem,żebytegoniezrobił.–Zapytajjąi,namiłośćboską,niechcitakniedrżygłos.–PannoRey,uważapani,żemojegowujkazamordowano?LuisaReyodpowiada:–Niestety,mamcodotegopewność.Przykromi.Przekonanie,zjakimmówiLuisa,działajakkatharsis.Czylijednakniezaczynaszwariować.–Wiem,żepracowałdlaSeaboarduidlaDepartamentuObrony.Nigdyniewidziałamcałegoraportu,

alesprawdziłamgoodstronymatematycznej,kiedyprzyjechałamdoRufusawlipcu.Sprawdzaliśmynawzajemswojeprace.–DlaDepartamentuObrony?Chyba„Energii”?–Obrony.ProduktemubocznymreaktoraHYDRA-Zerojestwzbogaconyuran.Najwyższejjakości

iwogromnychilościach.–MegandajeLuisieReyprzetrawićwszystko,coztegowynika.–Czegopanipotrzebuje?–Raportu.TylkojegoraportjestwstaniepogrążyćSeaboardprzedprawemiopiniąpubliczną.

Iuratowaćmiskórę.Zaufaćjej,obcejosobie,czywstaćiwyjść?Ciąguczniówwparachustawiasięwokółportretustarszejpani.Gdyprzewodnikkrótkoopowiada

oobrazie,Meganmówicicho:–Rufuswszystkienaukowedokumenty,dane,notatkiipierwszewersjeraportówtrzymał

na„Rozgwieździe”–najachcie–żebymóckorzystaćznichwprzyszłejpracy.Pogrzebjestdopierowprzyszłymtygodniu,postępowaniespadkowewcześniejsięniezacznie,więcto,cojestnałódce,powinnobyćnarazienietknięte.Głowędam,żemiałtamkopięraportu.LudziezSeaboardupewniejużdawnoprzeczesalibycałypokład,aleRufusmiałzasadę,żebyniemówićo„Rozgwieździe”wpracy...–Gdzieterazcumuje?

67

MARINAROYALE,PRZYLĄDEKYERBASTUCUMUJE„WIESZCZKA”

NAJLEPIEJZACHOWANYSZKUNERNAŚWIECIE!

Napierparkujewypożyczonegofordaprzedklubem,dawnymdrewnianymhangaremnajachty.Rozświetloneoknabaruzapraszajądośrodka,amarynarskieflagiłopocząwwieczornymwietrze.GdyLuisaiNapierprzechodząprzezogródprzyklubieischodząposchodkachdosporejprzystani,odstronywydmdobiegająśmiechyiszczekaniepsów.Natleciemniejącegoniebanawschodzierysujesięsylwetkadrewnianegotrójmasztowca,górującegonadsmukłymijachtamizwłóknaszklanego.Ludzie

Page 266: David mitchell atlas chmur

kręcąsięjeszczenałodziachipomostach,alejestichniewielu.–„Rozgwiazda”stoiprzykeinajdalejodklubu–LuisasprawdzamapkęodMeganSixsmith–

za„Wieszczką”.Dziewiętnastowiecznystatekjestrzeczywiścieprzepięknieodrestaurowany.Pomimozadania,jakie

przednimistoi,uwagęLuisyodwracadziwnasiłaciążenia,którakażejejnachwilęzatrzymaćsięiprzyjrzećolinowaniu,posłuchać,jaktrzeszcządrewnianekości„Wieszczki”.–Cosiędzieje?–pytaszeptemNapier.Jestzaciemno,żebymógłodczytaćcośzjejwyrazutwarzy.Cosiędzieje?ZnamięLuisylekkopulsuje.Onasamapróbujechwycićobydwaelastycznekońcetej

chwili,leczznikająwprzeszłościiwprzyszłości.–Nic.–Tonormalne,żesięboisz.Sammamstracha.–Hmm.–Chodź.Jesteśmyjużprawienamiejscu.„Rozgwiazda”stoidokładnietam,gdziepokazujemapkaMegan.Wspinająsięnapokład.Napier

wkładaspinaczwzamekdrzwikabinyiwsuwawszparępatyczekodlizaka.Luisapatrzy,czyniktichnieobserwuje.–Założęsię,żenienauczyłeśsiętegowwojsku.–Iprzegrałabyś.Drobniwłamywaczesąjakożołnierzebardzopomysłowi.KomisjaPoborowanie

byłazbytwybredna...–Kliknięcie.–Poszło.Wkabiniewszystkojestpoukładanenaswoimmiejscu.Niemawniejksiążek.Naelektronicznym

zegarze21:55zmieniasięw21:56.CieniutkipromieńlatarkiNapierazatrzymujesięnaprzyrządachnawigacyjnychwbudowanychwblatszafkinadokumenty.–Możetutaj?Luisaotwierajednązszuflad.–Totu.Poświeć.Mnóstwoteczek,skoroszytów.UwagęLuisyzwracajeden,żółtawy.REAKTORHYDRA-ZERO–

MODELOCENYOPERACYJNEJ–SZEFPROJEKTUDRRUFUSSIXSMITH.–Mam.Jest.Joe?Wszystkowporządku?–Taa.Tylko...możecośwreszciepójdziebezproblemów.WięcjednakJoeNapierpotrafisięuśmiechać.Wdrzwiachkabinycośsięporusza;jakiśmężczyznaprzesłaniagwiazdy.Napierwidzipanikę

natwarzyLuisyigwałtowniesięodwraca.WświetlelatarkiLuisadostrzega,jakwprzegubietrzymającegobrońmężczyznynaprężasięścięgno,dwukrotnie,aleniepadastrzał.Nieodbezpieczony?JoeNapierjakbydostałczkawkiiosuwasięnakolana,ażwaligłowąostalowąpodstawęstołuzprzyrządami.Leżybezruchu.Luisęogarniapanikaiprzestajewiedzieć,gdziesięznajduje.Delikatnekołysaniejachtutoczylatarkę

Napierapopodłodze,ajejsnopświatłaobracasięwkoło,oświetlającjegorozerwanąklatkępiersiową.Wokółnieprzyzwoicieszybkorozlewasięnieprzyzwoicieczerwonailśniącaplamakrwi.Szekleikabestanydzwoniąnawietrze,jakniestrojonedzwony.Zabójcazamykazasobądrzwikabiny.–Połóżraportnastole,Luisa–mówicichoiłagodnie.–Niechcę,żebypoplamiłsiękrwią.Luisaposłusznierobi,cojejkazał.Twarzmężczyznypozostajewcieniu.–Luisa,czaspożegnaćsięztymświatem.Luisachwytasięstołu.–BillSmoke.TotyzabiłeśSixsmitha.Odpowiadajejciemność:–Wszystkichwaszabiłysiływyższe.Jatylkoposłałemkulkę.Skupsię.–Śledziłeśnasodbanku,wmetrze,ażdomuzeum...

Page 267: David mitchell atlas chmur

–Czyprzedśmierciązawszemasztakisłowotok?GłosLuisydrży.–Jakto„zawsze”?

68

JoeNapieraunosinawałnicaciszy.WidmoBillaSmoke’amajaczymuprzedoczami.JoeNapierwięcejniżpołowąswojegoistnieniajestjużdaleko.Napływająsłowa,byznowupoturbowaćciszę.Zabijeją.Maszwkieszenitrzydziestkęósemkę.Jezu,zrobiłemjuż,codomnienależało,umieram.Tak?PowiedzLesterowiReyowi,żezrobiłeśconależałoiumierasz.PrawarękaNapierawędrujecalzacalemdokabury.Joepróbujezrozumieć,czyjestteraz

niemowlakiemwkołysce,czyczłowiekiem,któryumierawewłasnymłóżku.Mijająnoce,nie,mijajążycia.Napierchceodpływać,alejegopalecwskazującymazadaniedowykonaniainiezgadzasięotymzapomnieć.Kolbarewolweruukładasięwdłoni.Palecsamwsuwasięwstalowykabłąk,awnagłymrozbłyskuwiejuż,comarobić.Spust,tocoś,tak.Naciśnij.Powoli,tak,powoli...Unieśbrońpodkątem.BillSmokejestokilkajardówodniego.Spustniechceustąpićpodpalcem–apotemniewiarygodnyhukodrzucaBillegoSmoke’awtył,ręce

latająmubezwładnie,jakumarionetki.Gdyzostałymujeszczeczterymomentyżycia,Napierposyłakolejnypociskwmarionetkę,której

sylwetkaobrysowanajestgwiazdami.Nieproszone,przypływadoniegosłowo„Silvaplana”.Gdyzostałymujeszczetrzymomentyżycia,Joewidzi,jakciałoBillaSmokezsuwasiępodrzwiach

kabiny.Dwamomentyżycia,godzinanawbudowanymzegarkuzmieniasięz21:57na21:58.OczyNapierazapadająsię,nowonarodzonesłońceprzebijaukośnieprzezpradawnedębyitańczy

nazapomnianejrzece.Patrz,Joe,czaple.

69

Naoddziale,wktórymleżyMargoRoker,wszpitaluokręgowymwSwannekke,HestervanZandtspoglądanazegarek.21:57.Godzinyodwiedzinkończąsięodziesiątej.–Jeszczejeden,naodchodne,Margo?–Hesterpatrzynależącąwśpiączceprzyjaciółkę,apotem

kartkujeAntologięPoezjiAmerykańskiej.–MożeEmersona?O,proszę.Pamiętaszto?Samamigokiedyśdałaśdoprzeczytania.

Jeślizabójcasądzi,żezabija,Ludzabijany–żepadazabity,Jedenidruginieprzeniknął,czyjaDłońimnadajeruchisensukryty.

Daliniepamięćsąmibliskąjawą,Cieńwmoichoczachpłoniesłońcazniczem,Ktozczezłbezwieści–bogomrównysławą;Hańbaichwałanieróżniąsięniczem.

Page 268: David mitchell atlas chmur

Żleliczy,ktomnienieuwzględniawcenie;Gdychcemiuciec–jestemmuskrzydłami;Jamjestwątpiącyijegozwątpienie,Mnąhymnywiernychsą–iwiernisami.

Daremnieufa,żemudrzwiotworzę,Mocarz-bóg,mędrzec...[29]

–Margo?Margo?Margo!PowiekiMargoRokerdrgają,jakwfazieREM.Zkrtanipróbujewydobyćsięjęk.Margołapie

powietrze,apotemjejoczyotwierająsięszeroko.Mrugapowiekami,gdyzaalarmowanazauważawychodząceznosarurki.HestervanZandtteżjestwpanice,alepełnejnadziei.–Margo!Słyszyszmnie?Margo!Wzrokleżącejkobietyzatrzymujesięnaprzyjaciółceigłowaopadajejnapoduszkę.–Tak,słyszęcię,Hester,wrzeszczyszmiwsamoucho.

70

LuisaReyuważnieprzeglądawydanie„WesternMessengera”z1października.ZzasnutejparąkuchniSnowWhitedobiegabrzęknaczyńitalerzy.

LloydHooksuciekamimo$250.000kaucjiPrezydentFordprzyrzeka,że„wypleniprzestępców,którzyprzynosząhańbęamerykańskimkorporacjom”.Rzecznik policji BY potwierdził, że nowo mianowany prezes Seaboard Power Inc., były „GuruEnergii” Lloyd Hooks uciekł z kraju, tracąc prawo do zwrotu wpłaconej w poniedziałek kaucjiwwysokościćwiercimilionadolarów.Dotegonajnowszegozwrotuwydarzeńw„Seaboardgate”doszło dzień po tym, jak Hooks przysiągł „bronić uczciwości swojej oraz naszych wielkichamerykańskich korporacji przeciw zalewowi podłych kłamstw”. Prezydent Ford włączył siędodyskusjinakonferencjiprasowejwBiałymDomu,potępiającHooksaidystansującsięodbyłegodoradcy swojego poprzednika. „Mój rząd jednakowo traktuje wszystkie osoby łamiące prawo.Wyplenimyprzestępców,którzyprzynosząhańbęamerykańskimkorporacjomiukarzemyichzcałąprzewidzianąprzezprawosurowością”.Zniknięcie LloydaHooksa, rozumiane przezwielu jako przyznanie się dowiny, jest najnowszymwydarzeniem w serii poważnych afer ujawnionych przy okazji zajścia, jakie miało miejsce 4września wMarinie Royale na Przylądku Yerbas, gdzie śmiertelne strzały oddali do siebie JoeNapier i Bill Smoke, pracownicy ochrony wzbudzającej kontrowersje i należącej do SeaboardInc. elektrowni jądrowej na Swannekke Island. Naoczny świadek tych wydarzeń, Luisa Rey,korespondentka „WesternMessengera”,wezwała namiejsce przestępstwa policję, a dochodzeniezdążyłojużobjąćrównieżśmierćbrytyjskiegofizykajądrowegoikonsultantaSeaboardudr.RufusaSixsmitha,któryzginąłzabitywzeszłymmiesiącu,katastrofęsamolotunależącegodobyłegoprezesaAlbertaGrimaldiego,którywybuchłnadKoloradodwatygodnietemu,orazeksplozjęwThirdBankofCalifornia na przedmieściachBY,w której zginęły trzy osoby.O udziałw spisku oskarżonychzostało pięciu dyrektorów Seaboard Power, dwóch z nich popełniło samobójstwo. Trzechpozostałych, w tym wiceprezes William Wiley, zgodziło się zeznawać przeciw Seaboard

Page 269: David mitchell atlas chmur

Corporation.Aresztowanie Lloyda Hooksa, którego zatrzymano dwa dni temu, „Western Messenger” przyjąłzogromnąsatysfakcją,jakozadośćuczynieniezawsparcieudzieloneprzeznasLuisieRey.Międzyinnymi dzięki naszej pomocy ujawniła poważny skandal – aferę, jakiej istnieniu WilliamWileypoczątkowo zaprzeczał, nazywając nasze doniesienia „oszczerczą bujdą rodem z powieściszpiegowskiej,całkowicieniewartątego,bypoważnienaniąodpowiadać”.Dokończenie–s.2.,Tłowydarzeń–s.5.,Komentarz–s.11.

–Napierwszejstronie!–BartnalewaLuisiekawę.–Lesterbyłbydumny,jakniewiemco.–Powiedziałby,żejestemdziennikarkąirobię,codomnienależy.–Nowłaśnie.LuisaniemajużwyłącznościnaSeaboardgate.WSwannekkeroisięodreporterów,ekip

dochodzeniowychzsenatu,agentówFBI,policjiokręgowejiscenarzystówzHollywood.SwannekkeBwstrzymaładziałanie;Cjestzawieszona.LuisawyjmujejeszczerazkartkęodJaviera.TrzytalerzeUFOlatająnaniejnadGoldenGateBridge:

Cześć,Luisa,tujestOK,alemieszkamywdomkuiniemogęskakaćprzezbalkony,jakidędokolegów.Paul(czyliWolfman,aleMamamówi,żeniewolnomigojużtaknazywać,chociażmusięchybapodoba,jaktaknaniegomówię)zabieramniejutronakiermaszznaczków,apotembędęmógłwybrać,najakikolorchcęmiećpomalowanypokój,noiongotujelepiejniżmama.WczorajCięznowuwidziałemwtelewizjiiwgazetach.Niezapominajomnietylkodlategożejesteśterazsławna,ok?Javi.

ListonoszprzyniósłteżnadanąpocztąlotnicząprzesyłkęodMeganSixsmith,odpowiedźnaprośbęLuisy.Paczuszkazawieraosiemostatnichlistów,jakieRobertFrobishernapisałdoswojegoprzyjacielaRufusaSixsmitha.Luisaplastikowymnożykiemprzecinapaczkę.Wyjmujejednązpożółkłychkopert,zestemplemz10października1931,podnosijądonosaigłębokowciągapowietrze.CzycząsteczkizChâteauZedelghemizdłoniRobertaFrobishera,drzemiącewtympapierzeprzezczterdzieściczterylata,wirująterazwmoichpłucach,wmojejkrwi?Któżtowie?

===aVhtVWxU

Page 270: David mitchell atlas chmur

ListyzZedelghemZedelghem

10–x–1931

Sixsmith,Ayrswłóżkuodtrzechdni,otumanionymorfiną,krzyczyzbólu.B.rozpraszająceiprzykre.DrErget

ostrzegaJ.imnie,żebyśmyniemylilijoiedevivre,jakąAyrsostatnioodnalazłwmuzyce,zjegorzeczywistymstanemzdrowia,izabraniaV.A.pracowaćwłóżku,dopókijestchory.Przydr.Egrecieprzechodząmnieciarki.Nigdyniespotkałemjeszczekonowała,któregobymniepodejrzewał,żespiskuje,żebymniewykończyć,zdzierającprzytymzemnie,iletylkodasobieradęwykoncypować.Zakopałemsięwswojejwłasnejmuzyce.Okrutne,copowiem,alekiedyprzyśniadaniuzjawiasię

Hendrickimówi:„Niedzisiaj,Robercie”,niemalczujęulgę.CałązeszłąnocspędziłemnadrozdudnionymAllegronawiolonczelę,błyskającymwybuchamitriol.Ciszęprzerywałtylkoprzeraźliwytrzaskpułapeknamyszy.Pamiętam,żekościelnyzegarwybiłtrzeciąrano.„Słyszałemlelka”,rzeczeHuckleberryFinn,„ipsa,cowyłzakimś,komuszłonaumarcie”.Zawszemiwgłowiebrzmiałotozdanie.ApotemnagleLucilletrzepałazaoknempościelojaśniutkimporanku.MortyDhondtbyłjużnadole,powiedziała,gotówdowyprawy.Myślałem,żeśnię,lecznie.Natwarzy

jakbymmiałskorupęiprzezchwilęniewiedziałemnawet,jaksięnazywam,choćbyśmniepytał.Wyburczałem,żeniechcęnigdzieiśćzMortymDhondtem,żechcęspać,żemampracę.–Alejużwzeszłymtygodniuzgodziłsiępan,żepojedzieciedziśautomobilem!–zaprotestowała

Lucille.Przypomniałemsobie.Umyłemsię,ogoliłemiwłożyłemczysteubranie.PosłałemLucille,żeby

znalazłachłopaka,którypucowałmiwcześniejbuty,etc.Nadolewsaliśniadaniowejprzyjaznyhandlarzbiżuteriąpaliłcygaroiczytał„Timesa”.–Niechsiępannieśpieszy–powiedział,kiedyprzeprosiłemzaswojąopieszałość.–Tam,dokąd

jedziemy,niktniezauważy,czyjesteśmyzawcześnie,czyzapóźno.PaniWillemsprzyniosłamikedgeree,adopokojuwwionęłaJ.Niezapomniała,jakidziśdzień,dała

mibukietbiałychróż,związanychczarnąwstążką,iuśmiechnęłasię,jakkiedyśsięuśmiechała.Dhondtjeździbordowymbugattiroyale,typ41z1927roku,nieźlesunie,Sixsmith.Jeździe,jak

naoliwionydiabeł–prawiepięćdziesiątnatłuczniu!–imaklakson,którymDhondthuczyprzynajmniejszejokazji.Pięknydzieńnaponurąwyprawę.ImbliżejFrontusiępodjeżdża,tymkrajobrazwwiększejruinie.

ZaRoeselareziemiacałapooranajestlejami,poprzecinanarowamizapadającychsięokopówiospowataodwypalonychpołaci,gdzienawetchwastyniechcąrosnąć.Tekilkadrzew,któreciąglestojątuiówdzie–gdyjedotkniesz,czujeszpoddłoniązwęglonykikutbezżycia.Pasemkazieleniwyglądająjaknaturanietyleprzywróconadożycia,ilepokrytapleśnią.Dhondtprzekrzykiwałryksilnikaimówił,żerolnicyciąglejeszczeniemająodwagioraćpólzobawyprzedniewypałami.Niemożnaprzejśćtamtędy,żebyniemyślećotym,jakgęstoleżątamludzieprzysypaniziemią.Ladachwilapadnierozkaznatarciaiżołnierzepiechotypowstanątłumniezziemi,strzepującpyłzaschniętegobłota.Trzynaścielatodrozejmuwydajesięjaktrzynaściegodzin.Zonnebeketorozwalającasięwioskanawpółpodreperowanychruin.Jesttuteżcmentarz11.

Page 271: David mitchell atlas chmur

batalionuEssex53.brygady.KomisjaGrobówWojennychpowiedziałami,żenatymwłaśniecmentarzumógłzostaćpochowanymójbrat,wkażdymrazie,jestnatonajwiększaszansa.Adrianzginąłwataku31lipcawbitwiepodMesen,wsamymcentrumwalk.Dhondtwysadziłmnieprzybramieiżyczyłmipowodzenia.Bardzotaktowniepowiedział,żemacośniedalekodozałatwienia–choćmusieliśmybyćjakiepięćdziesiątmilodnajbliższegosklepuzbiżuterią–izostawiłmniezmojąmisjąDonKichota.Byłyżołnierzowyglądziegruźlikapilnowałfurtki,kiedyakuratniezajmowałsiężałosnągrządkąwarzyw.Pracowałteżjakoogrodnik–jakmyślę,samozwańczy–ipomachałprzedemnąpuszkąnadatki,na„utrzymanieterenu”.Rozstałemsięzfrankiem,aonzapytałcałkiemznośnymangielskim,czyszukamjakiegośkonkretnegogrobu,ponieważznanapamięćkażdąmogiłęnacmentarzu.Napisałemmunakartceimięinazwiskobrata,alezrobiłtylkosłynnąminęGalów,któramówi:„Jamamswojeproblemy,tymaszswoje,tojesttwójproblem”.Zawszeczułem,żewmagicznysposóbbędęwiedział,któreZASNĄŁWPANUjestgrobemAdriana.

Napissięrozjarzy,srokakiwniegłową,albopoprostumuzycznapewnośćzaprowadzimnienawłaściwemiejsce.Kompletnebzdury,oczywiście.Nagrobnychtablicbyłotyle,żeniemożnasiębyłodoliczyć,wszystkiejednakoweiustawionejaknaparadzie.Murcmentarzaobrastałwokółjeżynami.Powietrzebyłoduszne,jakbyniebomiałozachwilęnasprzygnieść.WzdłużalejekirzędówszukałemmogiłnaF.Wiedziałem,żeszansesąniewielkie,alenigdynicnie

wiadomo.KomisjaGrobówteżsięczasemmyli–jeślipierwsząofiarąwojnyjestprawda,todrugąjakośćpracyurzędników.Okazałosięwkońcu,żenatymcmentarzuweFlandriinieleżyżaden„Frobisher”.Najbliższyalfabetyczniebył„Froames,B.W,szeregowy2389,18.DywizjaWschodnia”,więcpołożyłembiałeróżeodJ.najegogrobie.Ktowie?MożeFroamesprosiłAdrianaoogieńktóregoświeczoru,gdywszyscypadaliznóg,albokucałznimskulonywokopachpodbombami,alborazemjedlizupę.Głupotaisentymenty,wiem.Spotykasięczasembufonów,jakOrfordwBalliol[30],którzyobnosząsięzeswoimpoczuciem,żecoś

imodebrano,bowojnaskończyłasię,zanimmieliokazjęsięwykazać.Inni,tunamyślprzychodzimiFiggis,przyznająsiędopoczuciawielkiejulgi,żeprzed1918niedoroślijeszczedowiekupoborowego,aleprzyznajątozpewnymzażenowaniem.Częstoskarżyłemcisię,jaktodorastałemwcieniuowianegolegendąbrata–każdareprymendazaczynałasięod„Adriannigdynie...”albo„Gdybytwójbratdziśtubył,to...”.Wkońcuzacząłemażnienawidzićsamojegoimię.GdyusilniestarałemsięowydaleniezFrobisherii,słyszałemtylko„PrzynosiszwstydnazwiskuAdriana!”.Nigdy,przenigdytegorodzicomniezapomnę.PrzypomniałemsobienaszeostatniepożegnaniepewnegodeszczowegopopołudniawAudleyEnd,

Adrianbyłwmudurze,Ojczulekmocnogoobjął.Dniepowiewaniaflagamiiwiwatówdawnosięjużskończyły–słyszałempóźniej,żeżandarmeriawojskowaeksortowałapoborowychdoDunkierki,żebyniedopuścićdomasowychdezercji.WszystkietezastępyAdrianów,upchanejaksardynkinacmentarzachwewschodniejFrancji,zachodniejBelgiiidalej.Przyprzekładaniutaliizwanejokolicznościamihistoriinaszepokolenie,Sixsmith,wyciągnęłodziesiątki,waletyidamy.Adriana–trójki,czwórkiipiątki.Ityle.Oczywiście,na„ityle”nigdysięniekończy.ListyAdrianaporażałyzmysłsłuchu.Możnazamknąć

oczy,aleniedasięzatkaćuszu.Chrobotaniewszywfałdachmunduru;tupotszczurów;trzaskkości,gdytrafiawniekula;terkotkarabinówmaszynowych;grzmotywybuchówwoddali,błyskawicetych,któreeksplodująbliżej;dzwonieniekamykówodbijającychsięodstalowychhełmów;bzyczeniemuchlatemnadziemiąniczyją.Późniejszerozmowydorzuciłydotegoprzeraźliwerżeniekoni;pękaniezamarzniętegobłota;huksamolotów;czołgi,gąsienicamimielącebłoto;ludziepoamputacjach,wybudzającysięznarkozy;świstmiotaczyognia;chlupotbagnetówzagłębiającychsięwszyjach.Muzykaeuropejskatozapamiętaładzikość,przerywanadługimiokresamiciszy.Zastanawiamsię,czymójbratlubiłchłopcówtaksamojakdziewczęta,czytotylkojamamwsobieto

Page 272: David mitchell atlas chmur

zepsucie.Zastanawiamsię,czyzmarłwewstrzemięźliwości.Myślęotychwszystkichżołnierzach,leżącychrazem,kulącychsię,żywych;zimnych,martwych.UprzątnąłemgróbB.W.Froamesaiposzedłemzpowrotemdobramy.Cóż,mojamisjaokazałasiębezcelowa.Ogrodnikmajdrowałprzysznurzeinicniepowiedział.MortyDhondtodebrałmnienaczas,jakwzegarku,ipopędziliśmyznówkucywilizacji,ha!PrzejeżdżaliśmyprzezmiejscowośćPoelkapelle,czyjakośtak,alejąwiązówciągnącąsięmila

zamilą.Dhondtwybrałtęprostądrogę,bywycisnąćzbugattiegowszystko,cosięda.Szpalerywiązówzamazywałysięwjednodrzewo,powtarzającesięwnieskończoność,jaknawirującymdziecinnymbąku.Wskazówkaprędkościomierzadochodziładomaksimum,kiedyjakiśkształt,jakbiegnącawariatka,rzuciłsięnamprostopodkoła–uderzyłwprzedniąszybęikręcącwpowietrzukoziołki,przeleciałnamnadgłowami.Serceskoczyłomidogardła,mówięci!Dhondtnacisnąłnahamulce,drogazarzuciłanaswjednąstronę,odbiławdrugą,oponypiszczałyiwpowietrzuuniósłsięswądrozgrzanejgumy.Naglewszystkozaczęłobyćznowupoliczalne.Zębywbiłymisięgłębokowjęzyk.Gdybyhamulceniezablokowałysiętak,żebugattisunąłdalejpotrajektoriiwzdłużdrogi,zakończylibyśmydzień–amożeiżycie–okręceniwokółwiązów.Autosięzatrzymało.WyskoczyliśmyzDhondtemipobiegliśmywtył–tylkopoto,żebyzobaczyć,jakgigantycznybażanttrzepiepołamanymiskrzydłami.Dhondtrzuciłwymyślneprzekleństwochybawsanskrycieizakrzyknąłpełneulgiha!,żenikogoniezabił,jakrównieżwkonsternacji,żejednakzabiłcoś.Kompletnieodjęłomimowęitylkoocierałemchusteczkąkrwawiącyjęzyk.Zaproponowałem,żebyskrócićnieszczęsnemuptakowicierpienia.Dhondtwodpowiedzirzuciłprzysłowiem,któregoidiotycznośćbyłachybazamierzona:„Ci,cowkarciedań,niemartwiąsięosos”.Wróciłdobugattiego,żebyuruchomićponowniesilnik.Niemogłemsiępołapać,comanamyśli,więcpodszedłemdobażanta,nacozacząłjeszczebardziejhisteryczniewalićskrzydłami.Pióranapiersi,zktórejkucharzzrobiłbymedaliony,zmatowiłakrewiodchody.Bażantwrzeszczał,jaknowonarodzonedzieciątko,Sixsmith.Żałowałem,żeniemambroni.Napoboczuleżałkamieńwielkościmojejpięści.Rozstrzaskałemnimzcałejsiłyptakowiłeb.Nieprzyjemne–nietosamo,costrzelaćdoptaków,zupełnienie.Starłemzsiebiejegokrew,jaktylkodałemradę,zerwanymiprzydrodzeliśćmiszczawiu.Dhondt

uruchomiłjużauto,wskoczyłemdośrodkaipojechaliśmydonastępnejwioski.Miejscejakieśbezimienne,oiledobrzezauważyłem,alebyłatamnędznakawiarnia-cum-garaż-cum-salonpogrzebowy,którągrupamilczącychtubylcówdzieliłazrojemmuch,latającychwkółkojakotumanioneaniołyśmierci.Ostrehamowaniezwichrowałoprzedniąośwbugattim,więcM.D.zatrzymałsię,żebyktośsiętymzajął.Usiedliśmyalfresconaskraju„placu”,będącegowrzeczywistościbajorembłotanakocichłbach,zwbitymwcentralnympunkciecokołem,któregomieszkańcajużdawnotemuprzetopiononakule.Umorusanedzieciakigoniłypoplacujedynąpozostałąwkrajutłustąkurę–wleciałanacokół.Dzieciarniazaczęłarzucaćwniąkamieniami.Zastanawiałemsię,czyjabyłatakura.Zapytałembarmana,ktowcześniejzajmowałcokół.Niewiedział,urodziłsięnapołudniu.Mojaszklankaokazałasiębrudna,więcpoprosiłembarmanaowymianę.Obraziłsięiodtamtejporybyłjużmniejrozmowny.M.D.zapytał,jakmiposzłonacmentarzuwZonnebeke.Taknaprawdęmunieodpowiedziałem.Przed

oczamicochwilastawałmipoharatany,zakrwawionybażant.ZapytałemM.D.,corobiłwczasiewojny.–A,wieszpan...trzebabyłopilnowaćinteresów.–WBruges?–zapytałemzdziwiony,botrudnomibyłowyobrazićsobiekupcadiamentówzBelgii,

któregointeresrozkwitapodokupacjąKaisera.–DobryBoże,nie–odpowiedziałM.D.–wJohannesburgu.Przeczekaliśmytamzżonąwojnę.Pogratulowałemmuzmysłuprzewidywania.Wyjaśniłskromnie:–Wojnyniewybuchająbezostrzeżenia.Zaczynająsiędoniewielkichpożarównahoryzoncie.Wojny

sięzbliżają.Ten,ktomądry,wyglądadymuiprzygotowujesiędowyjazdu,jakAyrsiJocasta.Obawiamsiętylko,żenastępnawojnabędzietakwielka,żeniezachowasiężadnemiejscezprzyzwoitą

Page 273: David mitchell atlas chmur

restauracją.Byłażtakpewny,żezbliżasiękolejnawojna?–Kolejnawojnazawszesięzbliża,Robercie.Niktichnigdydokońcaniegasi.Acojestiskrą,

odktórejwybucha?Żądzawładzy,centralnasiłanaturyludzkiej.Zagrożenieprzemocą,strachprzedprzemocą,bądźteżfaktycznaprzemocsąnarzędziamitejstraszliwejżądzy.Żądzęwładzywidaćwsypialniach,kuchniach,fabrykach,związkachzawodowychinagranicachpaństw.Posłuchajdobrzeizapamiętaj.Państwonarodowetotylkoludzkanaturanadmuchanadomonstrualnychrozmiarów.Narodytotwory,wktórychprawaustanawiaprzemoc,QED.Takbyłozawszeitakzawszebędzie.Wojna,Robercie,tojedenzdwóchnieodłącznychtowarzyszyludzkości.–Atendrugi?–zapytałem.–Diamenty.Rzeźnikwpokrwawionymfartuchubiegłprzezplacidzieciakisięrozpierzchły.Terazstanąłprzed

problememzwabieniakuryzcokołu.ALigaNarodów?Zpewnościąnarodyznająprawainneniżwojna.Adyplomacja?–Ach,dyplomacja–rzekłM.D.,wswoimżywiole–wycierato,corozlałosięwczasiewojny;

sankcjonujejejskutki;dajesilnemupaństwuśrodki,bynarzucałoswojąwolęsłabszemu,oszczędzającprzytymflotyibatalionynapotężniejszychprzeciwników.Tylkoprofesjonalnidyplomaci,nieuleczalniidiociikobietywidząwdyplomacjidługotrwałąalternatywędlawojny.ReductioadasburdumpoglądówM.D.,twierdziłemjednak,sprowadzałasiędotego,żenauka

wymyślacorazkrwawszemetodywojny,ażmocniszczenia,jakąposiądzieludzkość,przezwyciężynasząmoctworzeniaicywilizacjasamasiebiedoprowadzidozagłady.M.D.przyjąłmojezastrzeżeniazezjadliwąuciechą.–Właśnietak.Naszażądzawładzy,naukaiwszystkietezdolności,którewzniosłynasnadpoziom

małppoprzezludzidzikichdoludziwspółczesnych,zdmuchnąhomosapiensjeszczeprzedkońcemtegowieku!Typrawdopodobniezdążysztojeszczezobaczyć,szczęściarzu.Cóżzasymfonicznecrescendotobędzie,co?Przyszedłrzeźnikipoprosiłbarmanaodrabinę.Muszękończyć.Oczysamemisięzamykają.Twój,

R.F.

Zedelghem21–x–1931

Sisxmith,Ayrspowinienjużjutrostanąćnanogipodwóchtygodniachwłóżku.Nieżyczyłbymsyfilisu

najgorszemuwrogowi.No,możejednemuczydwóm.Syfilitykstopniowosięrozkłada,jakgnijącewsadziespadłeowoce.DrEgretwpadacodziennie,aleniewielejużmożeprzepisaćopróczcorazwiększychdawekmorfiny.V.A.niecierpimorfiny,bozagłuszamumuzykę.J.maostatnionapadyprzygnębienia.Sączasemnoce,kiedywtulasięwemnie,jakbymbyłjejkołem

ratunkowym,gdyonatonie.Żalmikobiety,aleinteresujemniejejciało,niejejproblemy.Araczej–interesowało.Ostatniedwatygodniespędziłemwpracownimuzycznej,przerabiającfragmentyspisaneprzezcały

rokw„sekstetnachodzącychnasiebiesolistów”:fortepian,klarnet,wiolonczela,flet,obójiskrzypce,każdygraswoimwłasnymjęzykiem,wewłasnejtonacji,gamieibarwie.Wpierwszejseriikażdąpartię

Page 274: David mitchell atlas chmur

soloprzerywanastępna:wdrugiej,każdapartiaprzerwanawseriipierwszejmaswójdalszyciąg.Rewolucjawmuzyceczyzwykłasztuczka?Niedowiemsię,dopókinieskończę,awtedybędziejużzapóźno,lecztopierwszamyśl,zjakąsiębudzę,iostatnia,zjakązasypiam,nawetzJ.włóżku.Powinnazrozumieć,żeartystażyjewdwóchświatach.

Nazajutrz

MiałemzV.A.diabelnąkłótnię.Przezcałąporannąsesjędyktowałetiudęàlatoccata,pierońskoznajomą,ażpoznałem,żetorefrenzmojegowłasnego„AniołazMons”!JeśliAyrsłudziłsię,żeniezauważę,byłwwielkimbłędzie.Powiedziałemmuprostozmostu–tomojamuzyka.Zmieniłton:–Jaktotwoja?Frobisher,kiedypandorośnie,zrozumie,żewszyscykompozytorzyczerpiąinspirację

zotoczenia.Panjestjednymzelementówmojego,dostajączato,dodam,przyzwoitąpensję,korzystajączcodziennychwarsztatówkompozycjiwszkolemistrzaiobracającsięwśródnajwybitniejszychmuzycznychumysłówtegowieku.No,zupełniektoinny,niżczłowiek,któregopchałemnawózkudostróżówkiportierakilkatygodni

temu,kiedyprzekonywałmnie,żebymzostałażdowiosny.Zapytałem,kimchcemniezastąpić.PaniąWillems?Ogrodnikiem?Evą?Nefertiti?–Och,zcałąpewnościąsirTrevorMackerrasznajdziedlamnieodpowiedniegochłopca.Tak,dam

ogłoszenie.Niejestpanażtakwyjątkowy,jakpanmyśli.Ateraz,chcepantudalejpracować,czynie?Niepotrafiłemznaleźćżadnegosposobu,żebysięodegrać,więcwyszedłem,narzekającnastraszliwy

bólwdużympalcuunogi.V.A.wystrzeliłmizflankiostrzeżenie:–Jeślistanpańskiegopalcaniepolepszysiędorana,Frobisher,niechpanjedziegoleczyćdoLondynu

iniewraca.Czasemchcęułożyćwielkieogniskoiwrzucićstaregocapawsamśrodekhuczącychpłomieni.

Okołotygodniapóźniej

Nadaltujestem,J.odwiedziłamniepóźniej,ucięłamigadkę,jakitoAyrsjestdumny,jakbardzocenimojąpracę,jaktomiewawłaściweartyściefumyiwybuchy,etc,ale„proszę,zostań”,jeśliniedlaAyrsa,todlaniej.Przyjąłemjejposłannictwo–listekfigowywrazzgałązkąoliwną–ikochaliśmysiętejnocyniemalzczułością.Zbliżasięzima,ajaniemamochotynaserięprzygódpocałejEuropie,finansowanązmoichskromnychzasobów.Gdybymterazstądodszedł,musiałbymraczejszybciutkopoznaćjakąśgłupią,bogatądziedziczkęfortuny.Któraśprzychodzicidogłowy?WyślędoJanschakolejnąpaczkę,żebyzasilićmójfunduszawaryjny.JeśliAyrsniepodzielisięzemnąwpływamizamojepomysłydo„Todtenvogla”–któryodczasuKrakowabyłjużdwadzieściarazyprezentowanypublicznie–będęmusiałsamsięwynagrodzić.Postanowiłembyćostrożniejszy,zanimznowupokażęV.A.mojekompozycje.Wiesz,paskudnieżyjesię,kiedydachnadgłowązależyoddobrejwolipracodawcy.JedenBógwie,jaksłużącytowytrzymują.Zastanawiamsię,czysłużbaweFrobisheriibezprzerwygryziesięwjęzyk,jakjaterazmuszę.EvawróciłazwakacjiwSzwajcarii.Toznaczy,tamłodakobietatwierdzi,żejestEvą,

apodobieństwojestzaisteuderzające,alezasmarkanebrzydkiekaczątko,którewyjechałozZedelghemtrzymiesiącetemu,powróciłojakoniezwyklewdzięcznyłabędź.Pomagamatce,przecierapowiekiojcawacikamizmoczonymiwzimnejwodzieicałymigodzinamiczytamuFlauberta,jestuprzejmadlasłużbyinawetpytamnieopostępywpracynadsekstetem.Byłempewien,żetojakaśnowastrategia,żebymniestądwygryźć,aleminęłojużsiedemdniizaczynampodejrzewać,żeE.wewcieleniukoszmarnejmłodocianejjędzyzniknęłanaamen.Nodobrze,wpaxzE.chodziteżocoświęcej,niżsięnapozórwydaje,alenajpierwmuszęobjaśnić

Page 275: David mitchell atlas chmur

ciparęspraw.OdczasumojegoprzyjazdudoNeerbeke,właścicielkadomu,gdzieE.mieszkawBruges,MmevandeVelde,nalegałazarównouE.,jakiJ.,żebymichodwiedził,tak,byichpięćcórek–chodzązE.doszkoły–mogłopoćwiczyćangielskiuprawdziwegoangielskiegodżentelmena.M.vandeVelde,jakpamiętasz,toówrzekomoobscenicznygośćzMinnewaterPark,któryokazałsięproducentemamunicjiiszanowanymfilaremspołeczeństwa,etc.MmevandeVeldejestjednąztychmęczących,upartychbab,którychambicjiniepowstrzymażadne„jestwtejchwilib.zajęty”.Taknaprawdę,tomożnabypodejrzewaćJ.ouknucietegofaitaccomplizczystejzłośliwości–kiedyjejcórkawyrastanałabędzia,matkazamieniasięwewstrętnąstarąjędzę.Nadziśwłaśniewyznaczonomiobiaduvand.Veldów–pięćrównorozsadzonychcórekplusMama

iOjczulek.Potrzebowałemnowychstrundowiolonczeli,aAyrsowiniezaszkodzi,kiedysięprzekona,jakbardzojestbezradny,gdymnieniema,więcudałemchojrakaimiałemnadzieję,żev.d.Vzatrudniająchoćkucharzawykwalifikowanegoodpowiedniododochodówwłaścicielafabryki.ZatemojedenastejsamochódvandeVelda–srebrnyMercedes-Benz,dziękujębardzo–zajechałnapodjazdZedelghemiszofer,spoconybałwanekbezszyiibezznajomościfrancuskiego,zawiózłmnieiE.zpowrotemdoBruges.Dawniejjechalibyśmywśmiertelnejciszy,aletunaglezacząłemopowiadaćE.coniecoomychdniachwCambridge.E.ostrzegłamnie,żenajstarszavandeVeldówna,Marie-Louise,postanowiłazawszelkącenęwyjśćzaAnglika,więcmuszęstrzecmejcnotyjaknajstaranniej.Ijakcisiępodoba?WdomuvandeVeldówdziewczętaustawiononaschodachdopowitaniawedługstarszeństwa,

najmłodszanapoczątku–czekałemniemal,żezarazzacznąśpiewaćiniechmnieświśnie,Sixsmith,zaczęły.„Greensleeves”,poangielsku.Przesłodzone,jakbysiędropsównajadły.Potempaniv.d.V.uszczypnęłamniewpoliczek,jakbympodługiejucieczcewróciłwkońcudodomu,ipowiedziała,pohukując,jaksowa:„Howdoyoudo-ooo”.Wprowadzonomniedo„salonu”–pokojuzabawdladzieci–iusadzonona„krześlepytań”,pudlenazabawki.Córkiv.d.V.,hydrazgłowamioimionachMarie-Louise,Stephanie,Zenobe,Alphonsineizapomniałemimieniaostatniej,miałylatoddziewięciudowiekurzeczonejMarie-Louise,orokstarszejodEvy.Wszystkiedziewczętacechujecałkowicienieuzasadnionapewnośćsiebie.B.długasofauginałasiępodcałąrodzinągrubasów.Służącawniosłalemoniadę,aMmezaczęłaprzesłuchanie.–Evamówinam,panieFrobisher,żepańskarodzinamaznakomitekoneksjewCambridge?SpojrzałemwstronęEvy;zrobiłaminę,jakbyudawaławielcezafascynowaną.Stłumiłemuśmiech

iprzyznałem,żemojafamiliafigurujewDomesdayBook[31]iżeOjczulekjestsławnymduchownym.Wszelkiepróbyzmianytematuzwybadywania,czystanowięodpowiedniąpartię,byływysyłanenaautipokwadransieprzyglądaniasiętemuswoimiwyłupiastymioczamiMarie-Louisewyczułaaprobatęmamyipostanowiła,żetojabędęjejRycerzem.Zapytała:–PanieFrobisher,znasiępandobrzezSherlockiemHolmesemzBakerStreet?Proszę,pomyślałem,dzieńmożejeszczeniebyćcałkiemstracony.Dziewczynazpoczuciemironiimusi

miećwsobiejakąśukrytągłębię.AleMarie-Louisemówiłapoważnie!Móżdżekzaisteptasi.–Nie–odrzekłem–nieznamsięosobiściezpanemHolmesem,alewidujęgo,gdycośrodęgrywa

zDavidemCopperfieldemwbilardwmoimklubie.Wjadalnipodanolunchnapięknejdrezdeńskiejzastawie.Naścianie,nakwiecistejtapecie,wisiała

wielkareprodukcjaOstatniejWieczerzy.Jedzenierozczarowało.Wiórowatypstrąg,warzywarozgotowanenabreję,ciastajakieśprostackie;myślałem,żestołujęsięznowuwLondynie.Pannychichotałyglissandoprzymychtrywialnychpomyłkachwefrancuskim–choćichangielskiraniłuszyniemiłosiernie.Mmev.d.V.,którarównieżspędzałalatowSzwajcarii,długoopowiadała,jaktohrabinaTschepp-Pysky,czyksiężnaSümdümpstädtwychwalałaMarie-Louisepodniebiosajako„KwiatAlp”.Niemogłemnawetwydusićuprzejmego„Commec’estcharmant!”.

Page 276: David mitchell atlas chmur

M.v.d.V.wróciłzbiura.Zadałsetkępytańokrykieta,byzabawićcórkiowymoryginalnymangielskimrytuałem,wktórympunkty,odziwo,zdobywasię,gdywybijesiępiłkęnaaut.Durnotaklasymistrzowskiej,atakcałyczaszajętyplanowaniemnastępnegonudnawegowtrętu,żenigdydokładnieniesłucha.Otwarciesamsobieprawikomplementy,zaczynającod:„Możepannazwaćmniestaromodnym,ale...”,albo:„Niektórzyuważająmniezasnoba,lecz...”.Evaposłałamikwaśnespojrzenie.Miałoznaczyć:„Noico?Naprawdęuważałeś,żetencymbałzagrażałmojejreputacji?!”.PolunchuwyszłosłońceiMmev.d.V.oznajmiła,żewszyscysięprzejdą,żebypokazaćszanownemu

gościowiatrakcjeBruges.Próbowałempowiedzieć,żejużdośćwystawiłemnapróbęichgościnność,aletakłatwoniemiałomisięupiec.WielkiPatriarchaprosiłowybaczenie–miałdopodpisaniagórępapierówwielkąjakMatterhorn.Obyzginąłprzysypanylawiną.Kiedysłużąceodziałyjużpannywrękawiczkiikapelusze,zawołanopopowóziobwiezionomnieodkościoładokościołapokolei.JakpisałstaryKilvert[32],niemanicbardziejmęczącego,niżkiedyktośmówi,czymmaszsięzachwycać,ipokazujetokijem.Ztrudemmogęsobieprzypomniećchoćjedenkościółek.Przyostatnimpunkcietrasy,wieżyzzegarem,szczękabolałamniejużodtłumionegoziewania.MmevandeVelderzutemokaoceniławieżęioznajmiła,żepozwoli,żebyśmysię,młodzi,samitamwdrapali,aonapoczekawpatisseriepodrugiejstronieplacu.Marie-Louise,któratusząprzerastamatkę,powiedziała,żetonieprzystoidamiezostawiaćmamansamą.Mądralaniemogłaiśćzpowoduastmy,ajakMądralanieszła,etc.,etc.,ażwkońcutylkojaiEvakupiliśmybiletynagórę.Japłaciłem,żebypokazać,żeniewinięjejosobiściezastraszliwąstratęcałegodnia.Poszedłemprzodem.Spiralneschodyrobiłysięcorazwęższe.Nawysokościdłonibiegłalinaprzewieszonaprzezżelazneobręczeumocowanedościany.Stopymusiałysamewymacaćsobiedrogę.Jedynymźródłemświatłabyłyrzadkorozmieszczonewąskieokna.JedynymiodgłosamibyłynaszekrokiikobiecyoddechE.,przypominającymionokturnachzjejmatką.VandeVeldównytopięćniekończącychsięallegrettinaźlestrojonyklawesynimojeuszybardzobyływdzięczne,żesąodnichwolne.„Zapomniałempoliczyćstopni”,pomyślałemnagłos.Mójgłosbrzmiał,jakzamkniętywszafcezpledami.Evapowiedziałazwolna:–Oui...Nagórzewyszliśmydoprzestronnegopomieszczenia,wktórymmieściłysiękołazębatemechanizmu

zegara,każdewielkościkółupowozu.Wsuficieznikałylinyikable.Nadrewnianymrozkładanymkrześledrzemałcieć.Miałsprawdzićnambilety–nakontynencietrzebabezprzerwypokazywaćbilet–aleprześliznęliśmysięobokniegoipodrewnianychschodachwspięliśmysięnasamąjużgórę,nataraswidokowy.DalekowdolerozpościerałosiętrójkoloroweBruges:oranżdachówek;szarośćmurów;brązkanałów.

Konie,automobile,cykliści,idącyparamichłopcyzchóru,szpiczastedachy,pranienasznurachwbocznychuliczkach.PoszukałemOstendy,znalazłem.OświetlonysłońcempasMorzaPółnocnegozmieniłbarwęnaultramarynęPolinezji.Mewyzataczałykoła,niesioneprądamipowietrza;odwpatrywaniasięwniezaczęłomisiękręcićwgłowieipomyślałemoalbatrosieEwinga.Evaoznajmiła,żewdoledostrzegasiedzącewszystkievandeVelde.Uznałem,żetokomentarzpodadresemichobfitychkształtów,leczspojrzałemnamiejsce,októrymmówiła,iowszem,sześćbezkształtnychpunkcikówmaźniętychpastelątkwiłowokółkawiarnianegostolika.E.złożyłaswójbiletwpapierowąstrzałkęiposłałająnadparapetem.Leciałaniesionawiatrem,ażspaliłojąsłońce.Cobyzrobiła,gdybyciećsięobudziłizażądałodniejbiletu?–Rozpłakałabymsięipowiedziała,żeukradłmigojakiśokropnychłopak,Anglik.Zatemjatakżezłożyłemswójbiletwstrzałkę,powiedziałemE.,żeniematerazjużżadnychdowodów,

iteżgopuściłemwpowietrze.Zamiastposzybowaćwysoko,mojastrzałkawjednejchwilizniknęłazpolawidzenia.CharakterE.zależyodtego,podjakimkątemnańpatrzeć,cechawłaściwaszlachetnymopalom.–Wiepan,niepamiętampapytakszczęśliwegoipełnegożycia,jakteraz–powiedziała.

Page 277: David mitchell atlas chmur

Okropnośćwszystkichv.d.Vzrodziłamiędzynamikoleżeńskąwięź.Zapytałemwprost,cosięstałowSzwajcarii?Czysięzakochała,pracowaławsierocińcu,przeżyłamistycznespotkaniewśnieżnejgrocie?Kilkakrotniezaczynałazdanie.Wkońcupowiedziała(zrumieńcem!):–Tęskniłamzapewnymmłodymczłowiekiem,któregopoznałamwczerwcutegoroku.Zdziwiony?Pomyśl,jakjasięczułem!Alebyłemwkażdymcaludżentelmenem,jakimmnieznasz.

Zamiastwdaćsięweflirt,odrzekłem:–Apanipierwszewrażenieprzyspotkaniuzowymmłodymczłowiekiem?Czyżniebyłocałkowicie

niekorzystne?–Częściowoniekorzystne.Przyglądałemsiękropelkomjejpotuodwspinaczkiposchodach,jejustomibardzo,bardzo

delikatnemumeszkowinadgórnąwargą.–Jestwysokim,ciemnym,przystojnym,muzykalnymcudzoziemcem?Żachnęłasię.–Jest...tak,wysoki,dośćciemny,przystojny–nieażtakbardzo,jakmusięwydaje,alepowiedzmy,

żemożezwracaćuwagę–fantastyczniemuzykalny,acudzoziemieczniegodocna.Zadziwiające,żepantakwieleonimwie!Jegoteżpanśledzi,gdyprzechodziprzezMinnewaterPark?Musiałemsięroześmiać.Onateż.–Robercie,wyczuwam...–spojrzałanamnienieśmiało–żejesteśdoświadczony.Atakpoza

wszystkim,mogęmówićdopana„Robercie”?Powiedziałam,żejużnajwyższyczas,żebymówiłamipoimieniu.–To,comówię,jest...niedokońcanamiejscu.Jesteśzły?–Nie–odrzekłem–nie.Zaskoczony,milepołechtany,tak,alezły:wcale.–Zachowywałamsięwobecciebietakpaskudnie.Alemamnadzieję,żemożemyzacząćodnowa.Odpowiedziałem,żeoczywiście,teżbymtegochciał.–Oddzieciństwa–rzekła,odwracającwzrok–wyobrażałamsobie,żetentarastomójwłasnybalkon

zTysiącaijednejnocy.Częstoprzychodzętuotejporze,poszkole.JestemcesarzowąBruges.Jegomieszkańcytomoipoddani.VandeVeldowietomojebłazny.Każęimściąćgłowy.Czarującezniejstworzenie,naprawdę.Krewmiwrzałaipoczułemnagłyimpuls,byzłożyćnaustach

cesarzowejBrugesnamiętnypocałunek.Aleniebyłomidanezrobićnicwięcej,bogrupapiekielnychAmerykanówwlałasięnatarasprzez

wąskiedrzwi.Takizemniegłupiec,żeudawałem,żeniejestemwtowarzystwieEvy.Podziwiałemwidokizdrugiejstrony,próbującnaciągnąćwszystkiepoluzowanestrunymojejosoby.Kiedyciećoznajmił,żetaraswidokowywkrótcesięzamyka,Evazdążyłajużwyjść.Bardzowjejstylu.Znowuzapomniałempoliczyćstopnie,schodzącnadół.WcukierniEvapomagałanajmłodszejv.d.Vbawićsięprzeplataniemsznurkanapalcach.Mmevan

deVeldewachlowałasiękartądeserówijadłazMarie-Louiseeklerkę,niepozostawiającsuchejnitkinaprzechodzącychosobachiichstrojach.Evaunikałamojegowzroku.Czarprysł.NatomiastrozmarzonymioczymajałówkiszukałamojegowzrokuMarie-Louise.Spaceremwróciliśmydodomuv.d.V,gdzie,alleluja,czekałjużHendrickzcowleyem.Evarzekłamiwdrzwiachaurevoir–obejrzałemsięizobaczyłem,żesięuśmiecha.Błogość!Wieczórbyłzłotyiciepły.CałądrogędoNeerbekewidziałemtwarzEvyzjednymczydwomazabłąkanymipasemkamiwłosów,jakiezwiałtamwiatr.Niebądźnieprzytomniezazdrosny,Sixsmith.Wiesz,jaktojest.J.wyczuwaententemiędzyEvąamnąiniepodobajejsiętoanitrochę.Zeszłejnocywyobrażałem

sobie,żepodemnąleżyE.,aniejejmatka.Crescendonadeszłozaledwiekilkataktówpóźniej,dużoprzedczęściąJ.Czykobietypotrafiąwyczućzdradywyobraźni?Pytam,bozniebywałąintuicją,delikatniemnieostrzegła.

Page 278: David mitchell atlas chmur

–Chcę,żebyświedział,Robercie.JeślikiedykolwiektknieszEvę,dowiemsięicięzniszczę.–Nawetotymniemyślę–skłamałem.–Natwoimmiejscunawetbymotymnieśniła–ostrzegła.Niemogłemtegotakzostawić.–Skądci,udiabła,przyszłodogłowy,żetwojapająkowata,aroganckacórkamożemisięwogóle

podobać?Żachnęłasięwtensamsposób,jakEvanatarasie.Twój,

R.F

Zedelghem24–x–1931

Sixsmith,gdzietwojaodpowiedź,dostudiabłów?Dobrze,jestemciniezwyklezobowiązany,alejeżelimyślisz,

żebędęczekał,ażnadejdątwojelisty,grubosięmylisz.Wszystkozionienienawiścią,nienawistnejakmójojciec-hipokryta.Mógłbymgodoprowadzićdoruiny.Onzrujnowałmnie.Wyglądaniekońcaświatajestnajstarsząrozrywkąludzkości.Dhondtmarację,niechszlagtrafijegobelgijskąprzenikliwość,niechszlagtrafiprzenikliwośćwszystkichBelgów.Adrianżyłbydziś,gdybyBelgia,„todziarskiepaństewko”,nigdynieistniała.KtośpowinienzmienićtenkarłowatykrajwolbrzymiejeziorodlajachtówiwrzucićdoniegowynalazcęBelgii,astopyprzywiązaćmudojakiejMinerwy.Jakwypłynie,jestwinny.Och,przebićmojemuojcuoczyrozżarzonymdobiałościprętem!Jednegowymień.Dalej,wymieńmichoćjednegosławnegoBelga.MawięcejpięniędzyniżRotszyld,alesądzisz,żewypłacimichoćzłamanygrosz?Nieszczęśliwyjestem,takinieszczęśliwy.Pochrześcijańskuto,żebyodciąćmnieodmajątku,niezapisującmijednegoszylinga?Utopićgotozałagodnie.Dhondtmarację,niestety.Zwojennigdydokońcaniktnieleczy,sątylkokilkuletnieokresyremisji.WszyscychcemyKońca,więcobawiamsię,żewłaśnietegosiędoigramy.Proszę.Zmieńtowmuzykę.Kotły,cymbałyimilionytrąbek,jeślibyłbyśtakuprzejmy.Płacęstaremucapowiwłasnąmuzyką.Wykończymnie.Twój,

R.F.

Zedelghem29–x–1931

Sixsmith,Eva.Bojejimięoznaczapokusę:cóżbliższegoistocieczłowieka?Bowjejoczachunosisiędusza.

Bomarzęotym,żezakradamsięprzezaksamitnekotarydojejpokoju,gdziesamotwieramdrzwi,nucęjejmelodię,achjakże–jakże–jakżełagodnie,onastajebosymistopaminamoich,przykładamiuchodosercaitańczymywalca,jakmarionetki.Popocałunkumówi:„Vousembrassezcommeunpoisson

Page 279: David mitchell atlas chmur

rouge!”–iwoświetlonychksiężycemlustrachzakochujemysięwnaszejmłodościiwnaszympięknie.Boprzezcałeżycieuczonekobiety,idiotki,próbowałymnierozumieć,uleczyć,aleEvawie,żejatoterraincognita,iodkrywamnienieśpiesznie,jakkiedyśty.Bomaciałojakchłopak.Bopachniemigdałamiitrawąnałące.Bogdyuśmiechamsięnajejzamiaryzostaniaegiptologiem,kopiemniewpiszczelpodstołem.Boprzyniejmyślęoczymśinnym,niżosobie.Bonawet,gdyjestpoważna,toroziskrzona.BowoliopowieścipodróżniczeodsirWalteraScotta,Billy’egoMayerlaodMozartainiepotrafiodróżnićC-durodbz-dur.Boja,tylkoja,widzęjejuśmiechułameksekundywcześniej,nimpojawisięnajejtwarzy.BochoćImperatorRobertniejestdobrymczłowiekiem–najlepsząjegoczęśćzarekwirowałaniewybrzmianajeszczemuzyka–aleitakobdarzamnietymnajrzadszymzuśmiechów.Bosłuchaliśmyrazemlelków.Bozgejzerunaczubkujejgłowytryskaśmiechipadakroplaminacałyporanek.Bomężczyznamojegopokrojuniepowinienzajmowaćsiętakim„pięknem”,ajednakczujęjąwskrytychzakamarkachserca.Twój,

R.F.

LeRoyalHôtel,Bruges6–xi–1931

Sixsmith,rozwody.B.paskudnesprawy,alemójiAyrsaodbyłsięwciągujednegodnia.Jeszczewczorajrano

pracowaliśmynaddrugączęściąjegoambitnegołabędziegośpiewu.Oznajmił,żepodczassesjiprzyjmiemyterazinnątaktykę.–Frobisher,chciałbym,żebyzaproponowałpandziśparęmotywówdoczęściSevero.Coś

zprzededniawojnywe-moll.Gdybędziejużpanmiałcoś,comisięspodoba,przejmętoodpanairozwinępotencjałpańskichnut.Zrozumiałpan?Zrozumieć–zrozumiałem.Podobaćmisię–niepodobałoanitrochę.Owszem,współautorówmają

pracenaukowe,akompozytormożepracowaćzjakimśmuzycznymwirutozem,bybadaćgranicetego,comożliwedozagrania–jakElgariW.H.Reed–alewspółautorstwodziełasymfonicznego?B.wątpliwypomysł,powiedziałemtakV.Awdośćstanowczychsłowach.Syknął:–Niemówięo„współautorstwie”,chłopcze.Panzbierasurowymateriał,jadoskonalęgotak,jak

uznamzastosowne.Nieuspokoiłomnieto.Ayrsmniestrofował:–Wszyscywielcymająuczniów,którzydlanichwykonujątępracę.AnibyjakinaczejtakiBach

mógłbydostarczaćcotydzieńnowąmszę?–Oiledobrzepamiętam,żyjemyterazwwiekuXX–odpaliłem.–Publicznośćpłaci,żebysłuchać

kompozytora,któregonazwiskowydrukowanejestwprogramiekoncertu.NiepłacązaVyvyanaAyrsatylkopoto,żebydostawaćRobertaFrobishera.V.A.sięuniósł.–Niebędą„dostawać”pana!Dostanąmnie!Niesłuchapan,Frobisher.Panodwalarobotęprzy

kieracie,japilnujęorkiestracji,aranżuję,szlifuję.Robotaprzykieracie,jakmój„AniołzMons”,podlufąprzystawionądoskroni,skradzionadoAdagia

wfinalnympomnikuchwałyAyrsa?Możnaubieraćplagiatwjakiesięchceszatki,alenieprzestaniebyćplagiatem.

Page 280: David mitchell atlas chmur

–Plagiatem?–Ayrsmówiłspokojnymtonem,alekostkipalcóważpobielałymunalasce.–Wdawnychdniach,gdybyłpanwdzięcznyzamojenauki,nazywałmniepanjednymznajwiększychżyjącychkompozytorówwEuropie.Czylinaświecie.Dlaczegotejklasyartystamiałbypopełniać„plagiat”jakiejkolwiekpracykopisty,który,pozwolęsobiepanuprzypomnieć,niebyłnawetwstanieotrzymaćstopniabakałażawcollege’udladożywotniouprzywilejowanych?Niemapanwsobiewystarczającegogłodu,chłopcze,tojestpańskiproblem.JestpanMendelssohnemmałpującymMozarta.Stawkawgrzewzrosła,jakinflacjawNiemczech,alejestemorganicznieniezdolnydouleganiapod

presją:okopałemsię.–Powiempanu,dlaczegomiałbypanpopełniaćplagiat!Bojestpanmuzyczniebezpłodny!Najlepsze

momentyw„Todtenvoglu”sąmoje.PomysłowekontrapunktywAllegronontropponowegodziełasąmoje.Nieprzyjechałem,cholera,doBelgii,żebyzostaćjegowyrobnikiem.Staremusmokowiznozdrzyposzedłdym.Dziesięćtaktówciszyna6/8.Zgasiłpapierosa.–Pańskadrażliwośćniezasługujenapoważnetraktowanie.Wzasadziezasługujepannazwolnienie

zpracy,aletobyłobydziałaniempodwpływemchwili.Zamiasttegochciałbym,żebypanpomyślał.Naprzykładoswojejreputacji.–Ayrsrozwinąłtosłowo.–Reputacjajestwszystkim.Moja,opróczszaleństwmłodości,kiedyzłapałemfrancę,jestniedonaruszenia.Twoja,mójwydziedziczonyprzyjacielu,hazardzistoibankrucie,jużnieistnieje.WyjeżdżajzZedelghem,kiedycisiężywniepodoba,alepamiętaj:wyjedzieszbezmojejzgody,awszystkietowarzystwamuzycznenazachódodUralu,nawschódodLizbony,napółnocodNeapoluinapołudnieodHelsinekbędąwiedziały,żełajdaknazwiskiemRobertFrobishergwałtempróbowałwziąćżonęślepnącegoVyvyanaAyrsa,jegoukochanążonę,tak,czarującąMevrouwCrommelynck.Niebędziezaprzeczać.Wyobraźpansobieskandal!Itopowszystkim,coAyrszrobiłdlaFrobishera...żadenbogatypatron,żadenzubożałypatron,żadenorganizatorfestiwali,żadenzarząd,żadenrodzic,któregomałyzłotowłosyaniołekchcesięnauczyćgraćnapianinie,niebędziechciałmiećzpanemnicwspólnego.CzyliV.A.wie.Odtygodni,aprawdopodobniemiesięcy.Byłemwfatalnympołożeniu.Podkreśliłem

tylkowłasnąniemoc,obrzucającAyrsaparomab.przykrymiwyzwiskami.–Och,pochlebstwa!–zapiał.–Encore,Maestro!Powstrzymałemsięodzmasakrowaniakrostowategotrupafagotemnaśmierć,przedwczesną.Nie

powstrzymałemsięprzedzasyczeniem,żejeśliAyrsbyłbychoćwpołowietakdobrymmężem,jakimjestmanipulatoremizłodziejempomysłówludzizdolniejszychodniego,możejegożonaniepuszczałabysiętakbardzo.Atakwłaściwie,dodałem,tojakąwiarygodnośćmiałabyjegokampaniaobsmarowującamojenazwisko,kiedytowarzystwaEuropydowiedząsię,jakiegorodzajukobietąjestJocastaCrommelynckprywatnie?Nawetgoniedrasnąłem.–Frobisher,jesteśpanbeznadziejnymignorantem.LiczneromanseJocastaprowadziizawsze

prowadziłaznajwiększądyskrecją.Elitakażdegospołeczeństwajestprzesiąkniętaniemoralnością,ajakinaczej,sądziszpan,utrzymywałabywładzę?Reputacjawładasferąpubliczną,nieprywatną.Topubliczneczynyskładająjąztronu.Wydziedziczenie.Ucieczkazesłynnychhoteli.Niespłacaniesum,którejestsięwinnympożyczkodawcomzwyższychsfer–ostatniejdesceratunku.Jocastamiałamojebłogosławieństwo,kiedycięuwiodła,zarozumiałypajacu.Potrzebnymipanbyłeśdodokończenia„Todtenvogla”.Myśliszpan,żejesteśjurnymbyczkiem,leczmnieiJocastęłączyalchemia,którejnawetniemożeszpanspróbowaćzgłębić.Odkochasięwpanuwjednejchwili,kiedytylkozaczniesznampangrozić.Zobaczyszpan.Idźpanteraziwróćjutrozodrobionąpracądomową.Będziemyudawać,żepańskidrobnywybuchnigdynienastąpił.Zrobiłem,cokazał,zprzyjemnością.Musiałempomyśleć.J.zpewnościąodegraławażnąrolęwodkrywaniunajnowszejhistoriimojegożycia.Hendricknie

Page 281: David mitchell atlas chmur

mówipoangielsku,aV.A.niedałbyradysamwszystkiegodojść.Musigustowaćwmężczyznachopodejrzanejmoralności–towyjaśnia,dlaczegowyszłazaAyrsa.JakawtymrolaE.–niemogęrozgryźć,bowczorajbyłaśroda,więcE.byławszkolewBruges.CzyEvamogłabywiedziećomoimromansiezjejmatkąimimoto,okazywaćmitakotwarciemiłość?Chybanie?Popołudniespędziłem,chodzącposmętnychpolach,ipieniłemsięwsamotności.Schroniłemsię

przedgradempoddaszkiemwejściazburzonejprzezbombykaplicy.MyślałemoE.,myślałemoE.,myślałemoE.Tylkodwierzeczybyłyoczywiste:powiesićsięnamaszcieflagowymwZedelghemlepszebyło,niżpozwolićjegowłaścicielowi,pasożytowi,rabowaćmójtalentchoćbydzieńdłużej;anigdywięcejniezobaczyćE.byłoniedopomyślenia.–Towszystkoskończysięwielkimpłaczem,Frobisher!Owszem,byćmoże,ucieczkakochankówczęstosiętakkończy,alejająkocham,naprawdęjąkocham,

itaksięrzeczymają.Wróciłemdochâteautużprzedzmierzchem,zjadłemzimnąkolacjęwkuchnipaniWillems.

Dowiedziałemsię,żeJ.,taKirkezeswoimipieszczotami,jestwBrukseliwsprawachzarządzaniamajątkiemitegowieczorujużniewróci.Hendrickpowiedział,żeV.A.zamknąłsięwcześniewswoimpokojuzradio,wydającpolecenie,bymunieprzeszkadzano.Wybornie.Długomoczyłemsięwwannieinapisałemciągdobrzezesobąpowiązanychliniibasu.Wokresachkryzysówzawszepędzęwmuzykę,gdzienicniemożemniedotknąć.Samteżwcześniewróciłemdoswojegopokoju,zamknąłemdrzwinakluczispakowałemwalizę.Obudziłemsiędziśranooczwartej.Zaoknemwisiałamarznącamgła.ChciałemzłożyćV.A.ostatnią

wizytę.Bezbutów,wskarpetkach,zakradłemsięprzezlodowatekorytarzepoddrzwiAyrsa.Trzęsącsięcały,uchyliłemje,starającsię,jakmogłem,żebyzachowywaćsięabsolutniebezgłośnie–wsąsiednimpokojusypiaHendrick.Światłobyłozgaszone,alewpoświacieżaruzkominkazobaczyłemAyrsa,wyciągniętego,jakmumiawBritishMuseum.Pokójcuchnąłgorzkimilekarstwami.Podkradłemsiędosekretarzykakołołóżka.Szufladaciężkochodziłaigdyjąszarpnąłem,zakołysałasięstojącanablaciebutelkaeteru–ledwojązłapałem.Luger,zktórymV.A.taksięobnosił,leżałwkawałkuzamszu,owiniętysznurkowąpodkoszulką,aobok...naspodkuleżałynaboje.Zagrzechotały.DelikatnaczaszkaAyrsabyłaodemnieledwiekilkacali,alesięnieobudził.Oddychał,świszcząc,jakstararzężącakatarynka.Poczułemimpuls,żebyzwędzićgarśćnabojów,więctakzrobiłem.NagardleAyrsapulsowałabłękitnażyłkaimusiałemzwalczyćzadziwiającosilnepragnienie

rozpłataniajejscyzorykiem.Niesamowite.Niecałkiemdejavu,raczejjamaisvu.Zabijanie,doświadczenie,którenielicznymdanejestpozaokresamiwojny.Jakitimbremamorderstwo?Nieobawiajsię,niepiszęciwyznaniazpopełnionegomordu.Pracanadsekstetemijednoczesnaucieczkaprzedpościgiembyłybymocnokłopotliwe,azakończyćkarierę,dyndającwzabrudzonejbieliźnie,żadenhonor.Cogorsza,zamordowaniezzimnąkrwiąojcaEvymogłobyrównieżzabićjejuczuciadomnie.V.A.zatemspałdalej,wbłogiejnieświadomości,ajaschowałemdokieszenijegopistolet.Ukradłemjużnaboje,więcwzabraniulugerakryłasiępewnalogika.Pistoletytodziwnieciężkieprzedmioty.Dotykającmojegouda,wydawałbasowyton:zpewnościązabiłjużjakichśludzi;jakuszczypnie,będzieznak.Dlaczegogowziąłem?Chceszprecyzyjnejodpowiedzi?Niewiem.Aleprzystawsobiejegogardzieldoucha,azupełnieinaczejbędzieszsłyszałświat.OstatniąwizytęzłożyłemwpustympokojuEvy.Położyłemsięnajejłóżku,gładziłemjejubrania,

wiesz,jakisięprzypożegnaniachrobięsentymentalny.Zostawiłemnajejtoaletcenajkrótszylistwżyciu;„CesarzowoBruges.Natwymbalkonie,otwejgodzinie”.Wróciłemdoswojegopokoju.Czulepożegnałemsięzłożemzbaldachimem,podniosłemoporneoknoirzuciłemsiędoucieczkiprzezoblodzonydach.„Rzuciłem”–todobresłowo:dachówkazsunęłasięwdółirozbiłanażwirowejalejce.Leżałemnabrzuchu,wyczekująckrzykówi„larumów”,jakiepodnieśćsięmogływkażdejchwili,aleniktniczegonieusłyszał.Dotarłemnaziemię,korzystajączuprzejmościrosnącegotamcisu,

Page 282: David mitchell atlas chmur

iprzemknąłemprzezoblodzonyogród,pilnując,byozdobnieprzystrzyżonekrzewyosłaniałymnieprzedwidokiemzpokojówsłużby.OkrążyłemfrontoniruszyłemMnisimDuktem.Wiatrwiałzewschodu,prostozSyberii,icieszyłemsię,żemamkożuchAyrsa.Usłyszałemartretycznetopole,lelkiwskamieniałymlesie,rozwścieczonegopsa,krokinazamarzniętymżwirze,rosnącepulsowaniewskroniach,aiżal–nadsobąsamym,nadcałymtymrokiem.MinąłemstarąstróżówkęiskręciłemnadrogędoBruges.Miałemnadzieję,żezłapięjakifurgonzmleczarnialbofurmankę,alenicniejechało.Natlemroźnegoprzedświtugwiazdyzaczynałyblednąć.Wchatachpłonęłokilkaświec,wkuźnidojrzałemrozognionątwarz,aledrogęnapółnocmiałemcałądlasiebie.Takmyślałem,aledobiegłmnieztyłuodgłosautomobilu.Niezamierzałemsięchować,więc

zatrzymałemsięipatrzyłem,cojedzie.Oślepiłymniereflektory,samochódzwolnił,zgasłsilnikiznajomygłoszakrzyknąłnamnie:–Apangdziesięwybierapocichuotakniemożliwejporze?PaniDhondt,niektoinny,owiniętawczarnefutrozfok.CzyAyrsowiewysłaliją,żebyschwytała

zbiegłegoniewolnika?Zmieszanywybełkotałemjakkompletnyidiota:–Zdarzyłsięwypadek!Przeklinałemsięwduchuzatęślepąuliczkęblagi,boewidentniebyłemzdrowyjakkoń,szedłemsam

napiechotę,zwaliząichlebakiem.–Okropnahistoria!–odrzekłapaniDhondtzżołnierskimzapałem,mówiączamniewprzerwach,gdy

jamilczałem.–Przyjaciel,czyktośzrodziny?Dostrzegłemłódźratunkową.–Przyjaciel.–ABrunoostrzegałpanaAyrsa,żebywłaśniedlategoniekupowałcowleya!Wnagłychsytuacjach

zawodzi.Jocastajestniemądra,dlaczegodomnieniezadzwoniła?Notoniechpanwskakuje!Jednazmoicharabskichklaczyurodziładwacudneźrebaczkiledwiegodzinętemu,całatrójkamasięwspaniale.Właśniejechałamdodomu,alewciążzabardzojestemwemocjach,żebyzasnąć,więcodwiozępanadoOstendy,jeśliniezdążypannapociągzBruges.Uwielbiamjeździćotejporze.Acóżtozawypadek?Niechżepannietraciducha,Robercie.Nigdyniemożnazakładać,żestałosięnajgorsze,dopókiniemasięwrękuwszystkichfaktów.OświciedojechaliśmydoBrugesdziękikilkuoczywistymnieprawdom.Wybrałemtendoskonałyhotel

podrugiejstronieulicyodśw.Wacława,bozzewnątrzwyglądajakpodpórkadoksiążek,awskrzynkachnakwiatyrosnątuminiaturowejodełki.Mojepokojewychodząnaspokojnykanałpostroniezachodniej.Teraz,kiedyskończyłemtenlist,ledwobędęmiałczassięzdrzemnąć,zanimnadejdziepora,byiśćnadzwonnicę.E.możetambyć.Jeżelinie,będęczaiłsięwprzejściukołojejszkołyitamjądopadnę.Jeśliitamjejniebędzie,trzebabędziezadzwonićdovandeVeldów.Jeżelimojenazwiskojużjestzohydzone,przebioręsięzakominiarza.Jeżelimnieprzejrzą,długilist.Jeżelidługilistzostanieprzechwycony,kolejnyczekaćbędzienajejtoaletce.Jestemzdecydowanynawszystko.Twój,

R.F.

PS.–Dziękizapełenniepokojówlistz5listopada,alecozciebietakanadopiekuńczakwoka?Oczywiście,żewszystkoumniewporządku–opróczkonsekwencjiopisanegozadrażnieniazV.A.Wszystkojestbardziejniżwporządku.Mójumysłmożeprzyjąćkażdetwórczezadanie,jakietylkowymyśli.Komponujęwłaśnienajlepszedziełomojegożycia;wszystkichmoichżywotów.Mampieniądzewportfeluiwięcejjeszczew1.BankuBelgijskim.Coprzypominami–jeżeliOttoJanschnieustąpiztrzydziestugwineizaparęMünthów,powiedzmu,żemożeobedrzećzeskórywłasnąmatkęiwytarzaćjąwsoli.Zobaczymy,iledadząnaulicyRosyjskiejalboGreckiej.

Page 283: David mitchell atlas chmur

PPS.Jeszczejednoodkryciezazrządzeniemlosu.WZedelghem,gdypakowałemwalizę,sprawdziłem,czynicniewpadłopodłóżko.Znalazłemprzedartynapółtom,przezjakiegośdawnegogościawetkniętypodjednąznóg,żebyłóżkosięniekiwało.Możeprzezjakiegośpruskiegooficera,amożetoDebussy,ktowie?Niezwróciłemnatouwagi,ażminutępóźniejdotarłdomnietytułnagrzbiecieksiążki.Usmarowałemsięprzytym,alepodniosłemłóżkoiwyciągnąłemoprawionestrony.Oczywiście:AdamaEwingaDziennikPacyficzny.Odstrony,naktórejsięurywał,dokońcapierwszegotomu.Uwierzysz?Wsunąłempołówkęksiążkidowalizy.Połknęjąwcałościjużniedługo.Szczęśliwy,umierającyEwing–nigdyniezobaczyłkoszmarnychzjaw,czyhającychzarogiemhistorii.

LeRoyalHôtel,Brugespodkoniecxi–1931

Sixsmith,całenocepracujęnadAtlasemChmurnasekstet,dopókiniepadnę,całkiemdosłownie,wżadeninny

sposóbniemogęzasnąć.Mojagłowajestwielkimfajerwerkieminwencji.Narazprzychodzidomniemuzykacałegożycia.Widzęteraz,żegranicemiędzyhałasemadźwiękiemsąumowne.Wszystkiegranicesąumowne,granicepaństwrównież.Możnaprzekroczyćkażdąumowność,każdąkonwencję,jeżelitylkowcześniejczłowiektosobiewyobrazi.Weźtęwyspę,wpołowiedrogimiędzytimbremarytmem,niemajejwżadnejksiędzeteorii,ajednakistnieje!Słyszęwgłowiedoskonaleczysteinstrumenty,każdy,ojakimzamarzę.Kiedyskończę,nicwemnieniezostanie,wiem,aleKrólewskiSzyling[33],którytrzymamwspoconejdłoni,jestKamieniemFilozoficznym!KtośtakijakAyrs,siedzinadswoimprzydziałemtworzeniapotrochu,pokawałku,przezcałedługieżycie.Janie.NiemiałemżadnejwiadomościodAyrsaaniodjegocudzołożnej,niezrównoważonej,melodramatycznejżony.Chybamyślą,żeuciekłemdoAnglii.Zeszłejnocyśniłem,żewypadłemzImperialWesternichwytałemsięmojejrynny.Skrzypce,straszliwiegwałcone–toostatnianutamojegosekstetu.Mamsiędoskonale.Chciałbym,żebyśteżmógłzobaczyćtęjasność.Prorocyślepli,gdywidzieli

Jehowę.Niegłuchli,aślepli,weźpoduwagę.Nadalmogligosłyszeć.Mówięsamdosiebiecałednie.Napoczątku,nieświadomie,dźwiękludzkiegogłosudziałałnamniekojąco,aleterazsporosięmuszęnatrudzić,żebyprzestać,więcgadamigadam.Kiedyniekomponuję,chodzęnaspacery.MógłbymnapisaćjużprzewodnikMichelinapoBruges,gdybymmiałwolnykawałekkartkiiczas.Krążępouboższychdzielnicach,nietylkopoalejachbogaczy.Zabrudnymoknemjakaśbabciaprzesadzałafiołkidodonicy.Zapukałemwszybęipoprosiłem,żebysięwemniezakochała.Wydęłausta,niesądzę,żebymówiłapofrancusku,alepowtórzyłem.Jakiśfacetogłowiejakkulaarmatnia,zabsolutnymzanikiempodbródka,pojawiłsięwoknie,obrzuciłzionącymisiarkąprzekleństwamimnieimojąrodzinę.Eva.Codzienniewchodzęnadzwonnicę,śpiewającszczęśliwezaklęcie,jednasylabanamiarę,„Dzi-

siaj–dzi-siaj–niech–tu–bę-dzie–dzi-siaj––dzi-siaj”.Jakdotąd,jejniebyło,chociażczekamdozmroku.Dnizłote,brązowe,żelazne,wodniste,mgliste.Zachodysłońcajakróżanegalaretki.Nadciągającenoce,wpowietrzuigiełkimrozu.Evastrzeżonajestgdzieśwklasieszkolnejwdole,naziemi,obgryzaołówek,marzy,żebybyćzemną,wiemtonapewno,ajapatrzęwdółspomiędzyodłupującychsięapostołów,marzę,żebybyćznią.Jejprzeklęcirodzicemusieliznaleźćuniejliściknatoaletce.Żałuję,żeniezrobiłemtegowszystkiegosprytniej.Szkoda,żeniezabiłemcholernegooszusta,kiedymiałemokazję.AyrsnigdynieznajdziezastępstwazaFrobishera–Wiecznypowrótznim

Page 284: David mitchell atlas chmur

umrze.VandeVeldowiemusieliprzechwycićmójdrugilistdoEvywBruges.Próbowałemblefemdostaćsiędojejszkoły,alepogoniłamnieparawieprzywliberiach,zgwizdkamiipałkami.SzedłemzaE.zeszkoły,alezasłonydniarozsuwająsięnatakkrótko,żegdywychodzizeszkołyokutanapelerynązkapturem,jestjużciemnoizimno,awokółniejorbitująprzyzwoitkiv.dV.ikoleżankizklasy.Wyjrzałemspodczapkiiszalika,czekając,ażwyczujemniejejserce.Wcalenieśmieszne.Dzisiajotarłemsięojejpaltot,kiedyprzechodziłemobokwtłumie,gdypadałamżawka.E.mnienie

zauważyła.Gdysiędoniejzbliżam,pedałfortepodnosibrzmienieodkrocza,rezonującwklatcepiersiowejiwgórę,ażgdzieśzaoczy.Dlaczegojestemtakizdenerwowany?Możejutro,tak,jutro,napewno.Niemasięczegoobawiać.

Powiedziałami,żemniekocha.Jużniedługo,niedługo.Twój,

R.F.

LeRoyalHôtel,Bruges25–xi–1931

Sixsmith,znosamicieknieistraszniekaszlęodniedzieli.Akuratwsamrazdomoichsiniakówiskaleczeń.

Prawieniewychodziłemzpokojuiniemamochoty.Zkanałówwypełzalodowatamgła,zatykaczłowiekowipłucaimroziżyły.Przyślijmikauczukowytermofor,dobrze?Tusątylkonaczyniazkamionki.Zajrzałdziśkierownikhotelu.Pełenpowagipingwin,beztyłkaibioder.Tozapewnejegolakierki

piszczątak,gdychodzi,alewNiderlandachnigdynicniewiadomo.Złożyłmiwizytę,żebyupewnićsię,żejestemzamożnymstudentemarchitektury,aniejakimśwątpliwym,szemranymgościem,którypryśniezmiasta,nieregulującrachunku.Wkażdymrazie,obiecałemmu,żejutrowrecepcjidammudowódwypłacalności,zatemwizytywbankuniedasięuniknąć.Topoprawiłomuhumoriwyraziłnadzieję,żestudiadobrzemiidą.Wspaniale,zapewniłem.Niemówię,żejestemkompozytorem,boniejestemjużwstaniewytrzymaćKretyńskiegoPrzesłuchania:„Ajakirodzajmuzykipantworzy?”;„Och,acomogłemjużpańskiegosłyszeć?”;„Skądprzychodząpanupomysły?”.Pozatymniejestemwnastrojudopisanialistów,niepomoimdrugimspotkaniuzE.Człowiek,który

zapalalampy,robiwłaśnieobchód.Gdybymtylkomógłcofnąćczas,Sixsmith.Zrobiłbym,cowmojejmocy.

Nazajutrz

Poprawa.Eva.Ach.Śmiałbymsię,gdybytakniebolało.Niepamiętam,gdzieskończyłemwostatnimliście.CzaszamazujesięwallegrissimodmojejNocyObjawienia.Stałosięjasne,żenieudamisięzłapaćE.naosobności.Anirazuniepojawiłasięoczwartejnadzwonnicy.Mojewiadomościdoniejzostałyprzechwycone–tylkotakiewyjaśnienieprzyszłomidogłowy.(Niewiem,czyV.A.dotrzymałobietnicy,byobsmarowaćmojenazwiskowAnglii;możecośjużsłyszałeś?Niedbamotonadto,alechciałbymwiedzieć).Napołyliczyłem,żeJ.wyśledzimniewhotelu–wdrugimliściepisałem,gdziejestem.Nawetbymsięzniąprzespał,gdybymtylkootworzyłtymjakądrogędoEvy.Przypomniałemsamsobie,żeniepopełniłemżadnegoprzestępstwa–vabene,zbiegu,żadnegoprzestępstwa,októrymCommelynck-Ayrsowiebywiedzieli–iwyglądanato,żeJocastąkolejnyrazdyrygowałmąż.

Page 285: David mitchell atlas chmur

Najpewniejzawszetakbyło.Niemiałemwięcwyboru,jakzłożyćwizytęwdomuvandeVeldów.OzmierzchuprzeszedłemMinnewaterPark,padałśniegzdeszczem.Zimno,jaknaUralu.LugerAyrsa

teżchciałsięzemnąprzejść,więcmójstalowydruhzniknąłukrytywprzepastnychkieszeniachkożucha,którezapiąłemnaguzik.Prostytutkizobwisłymipodbródkamipaliłypapierosynapodiumdlaorkiestry.Niekusiłomnieaniprzezmoment–tylkodesperaciwyprawiająsięgdziekolwiekwtakąpogodę.WyniszczonezdrowieAyrsaodstraszyłomnieodnich,prawdopodobnienacałeżycie.Przeddomemv.d.V.czekałyustawionewkolejcekabriolety,konieparskałynamroźnympowietrzu,szoferzyotulalisiędługimipaltotami,paląciprzytupującdlarozgrzewki.Oknaoświetloneżółtawymilampami,trzepotpanienwkraczającychwtowarzystwo,szampanwwysokichkieliszkach,rozmigotanekandelabry.Odbywałosięwłaśniejakieśsporetowarzyskiewydarzenie.Wybornie,pomyślałem.Kamuflaż.Jakaśzadowolonaparaostrożnieweszłaposchodach,drzwisięotwarły–Sezamie!–namroźnepowietrzewyrwałsięgawot.Wszedłemzanimipoposypanychsoląstopniachizastukałemzłoconąkołatką,próbujączachowaćspokój.WyfrakowanyCerberrozpoznałmnie–zaskoczonysłużącynigdyniewróżynicdobrego.–Jesuisdesole,Monsieur,maisvotrenomnefigurepassurlalistedesinvites.Wsadziłemjużnogęwdrzwi.Listygości,ostrzegłem,niedotycząstałychprzyjaciółrodziny.Lokaj

uśmiechnąłsięprzepraszająco–miałemdoczynieniazzawodowcem.Akuratwtedyprzemknęłoobokmniesznuremstadkoozdobionychcekinamigąsekwpłaszczykachisłużącynieopatrzniedałimprzejśćobokmnie.Byłemjużwpołowierozświetlonegokorytarza,kiedyodzianawbiałąrękawiczkędłońzłapałamniezaramię.Wtedypękłem,przyznaję,wsposóbcałkowiciepozbawionygodności–niezaprzeczę,żeprzeżywam

beznadziejnyokres–iryknąłemimięEvy,wrzeszczałemjewkółkobezprzerwy,jakrozpuszczonedzieckownapadziehisterii,ażmuzykadotańcaucichła,aschodywholuwypełniłysięzszokowanymibachantami.Tylkopuzonistagrałdalej.Gwałciłpuzonzadwóch.Naglezulówwyleciałcałyrójkonsternacji,wewszystkichważniejszychjęzykach.PrzezzłowieszczebzyczenienadeszłaEva,wjaskrawoniebieskiejbalowejsukni,zesznuremzielonychpereł.Chybazawołałem:„Dlaczegomnietakunikasz?!”–czycośrówniepełnegogodności.E.niechciałasunąćwpowietrzuwprostwmeramiona,roztopićsięwmychobjęciachipieścićmnie

słowamimiłości.PierwszączęściąjejsymfoniibyłNiesmak.–Cosięztobądzieje,Frobisher?Wholuwisiałolustro;spojrzałem,żebyzobaczyć,comanamyśli.Zapuściłemsię,ale,jakwiesz,

kiedykomponuję,kiepskoumniezgoleniem.Częśćdruga:Zdziwienie.–MadameDhondtmówiła,żewróciłeśdoAnglii.Rzeczysięmiałycorazgorzej.Częśćtrzecia:Złość.–Jakśmieszpokazywaćsiętutajpo...potymwszystkim?Rodzicepowiedzielijejomniesamekłamstwa,zapewniałem.Zjakiegoinnegopowoduprzechwycili

mojelistydoniej?Powiedziała,żedostałaobydwalisty,alepodarłaje„zlitości”.Terazbyłemjużraczejwstrząśnięty.Zażądałemrozmowyzniątete-a-tete.Mieliśmysobietyledowyjaśnienia.Banalnieprzystojnymłodzieniecobjąłjąramieniem,zagrodziłmidrogęipowiedziałcośdomniepoflamandzku,roszczącsobieprawadowłasności.Odpowiedziałemmupofrancusku,żetrzymaswojełapynadziewczynie,którąkocham,dodając,żewojnapowinnanauczyćBelgów,kiedyuchylaćsięprzedprzeważającąsiłą.Evazłapałagozarękęiobjęłajegopięśćobiemadłońmi.Intymnygest,teraztowidzę.Dosłyszałemimięgalanta,wyszeptaneprzezjakiegośprzyjaciela,któryostrzegałgo,żebyniesprzedawałmifangi:Grigoire.Bańkazazdrościgłębokowmoichbebechachwłaśnieotrzymałaimię.ZapytałemEvę,kimbyłówwarczącypiesek.

Page 286: David mitchell atlas chmur

–Tomójnarzeczony–odrzekłachłodno–niejestBelgiem,jestSzwajcarem.Twójkto?Bańkapękła,zatrułażyły.–Mówiłamcionim,tamtegowieczorunadzwonnicy!DlaczegowróciłamzeSzwajcariitaka

radosna...Mówiłamci,alepotemzmusiłeśmniedoczytaniatych...upokarzającychlistów.TonieprzejęzyczenieEvyanipomyłkamojegopióra.GrigoireNarzeczony.Wszyscycikanibale,

karmiącysięmojągodnościąinapawającysięmojąjejutratą.Takifinał.Mojanamiętnamiłość?Nieistnieje.Nigdyjejniebyło.Ówniewidzialnypuzonistafałszowałteraz„Odędoradości”.Ryknąłemnaniegozgwałtownościążywiołu–zdarłemgardło–żebygrałwtonacjizamierzonejprzezBeethovena,alboniegrałwcale.Zapytałem:–Szwajcar?Todlaczegotakiagresywny?PuzonistaznapuszeniemzacząłVSymfonięBeethovena,teżwzłejtonacji.GłosowiE.brakowało

tylkojednegostopniadozeraabsolutnego.–Jesteśchybachory,Robercie.Powinieneśjużiść.GrigoireSzwajcarskiNarzeczonyrazemzlokajemzłapalimniezaramionaiprzemaszerowalizemną

przedcałymstademdodrzwi.Wysoko,wysokowgórzedojrzałemdwiemałev.d.V.wszlafmycach,gapiącesięwdółschodówprzezbarierkipodestu,jakwyszlafmyconegargulce.Puściłemdonichoko.Błysktriumfuwokolonychdługimirzęsamioczachmojegorywalaijego„GohometoEngland”,

powiedzianezsilnymakcentem,rozpaliływemnie,przykrorzec,FrobisheraBydlaka.Wchwili,gdywyrzucanomnieprzezpróg,obłapiłemGrigoire’achwytemrugbisty,robiącwszystko,żebyzadowolonyzsiebiepapugpoleciałzemną.Rajskieptakiwholuzaskrzeczały,pawianypodniosłyryk.Poturlaliśmysięwdółposchodach,araczejzałomotaliśmygłucho,pojechaliśmypolodzie,zaklęliśmy,tupnęliśmyirozdarliśmysię.Grigoirekrzyknąłzestrachu,potemzbólu–dokładniejaknarecepcieprzepisanejprzezpaniądoktorZemstę!Kamienneschodyioblodzonychodniknabiłymitaksamoczarnesiniaki,jakjemu,taksamomocnowalnąłemłokciamiibiodrami,aleprzynajmniejnietylkojamiałemwBrugeszmarnowanywieczór,więcwrzeszczałem,kopiącgowżebra,pojednymkopniakunakażdesłowo,zanimnawpółpobiegłem,nawpółpokuśtykałemnamojejpoobijanejkostce.–Miłośćboli!Jużmiterazlepiejnaduchu.Ledwopamiętamnawet,jakE.wygląda.Kiedyśmiałemjejtwarz

wypalonąwmoichoczachidioty,widziałemjąwszędzieiwkażdym.Grigoiremadoskonałepalce,długieigiętkie.RobertSchumannokaleczyłsobiedłonie,przywiązującdonichciężary.Myślał,żetozwiększyzasięgpalcównaklawiaturze.Podniosłekwartetysmyczkowe,acozastrasznygłupiec!NatomiastGrigoireurodziłsięzdoskonałymidłońmi,alenajpewniejnieodróżniapółtonuodpółgłówka.

Sześć,czysiedemdnipóźniej

Niedokończyłemtegolistuionimzapomniałem,cóż,napółzapomniałem,zakopałsięgdzieśpodpapieremnutowymizbytzajętybyłemkomponowaniem,żebygowyławiać.Zaoknemlodowatazimowapogoda.PołowazegarówwBrugeszamarzłanafest.CzylijużwieszoEvie.Pocałejtejsprawieczułemsięmocnopustywśrodkuiwydrążony,acóż,naBoga,odbijasięechemwwydrążonejdziupli?Muzyka,Sixsmith,niechsięstanieMuzyka,słuchajtylko.Wczasiesześciugodzinrozgrzewaniasięprzykominkunapisałemwczorajdlamegoklarnecistystodwataktyżałobnegomarszuopartegona„Odziedoradości”.Miałemdziśranojeszczejednegogościa;takąpopularnościąniecieszyłemsięodczasuowego

niesławnegodnianaDerby.Wpołudnieobudziłomnieprzyjazne,leczstanowczepukaniedodrzwi.Zawołałem:–Ktotam?!–Verplancke.Niemogłemsobieprzypomnieć,skądznamtonazwisko,alekiedyotworzyłemdrzwi,stałzanimimój

Page 287: David mitchell atlas chmur

muzykalnypolicjant,ten,którywmoimdawnymżyciupożyczyłmirower.–Mogęwejść?Jepensaisvousrendreunevisitedecourtoisie.–Jaknajbardziej–odrzekłem,dodającraczejdowcipnie:–Voilaquiestbiencourtois,pourun

policier.Uprzątnąłemmufotelizaproponowałem,żezadzwoniępoherbatę,leczmójgośćpodziękował.

Ztrudemukrywałzdziwienienieładem.Wyjaśniłem,jaktoopłacampokojówki,żebyniezaglądałydomojegopokoju.Nieznoszę,jakktodotykaminut.M.Verplanckekiwnąłgłowązezrozumieniem,apotemwyraziłzaciekawienie,dlaczegóżtodżentelmenzatrzymujesięwhotelupodpseudonimem?Dziwactwoodziedziczonepoojcu,powiedziałem,znanejpostaciżyciapublicznego,którawolizachowaćswojąprywatnośćtylkodlasiebie.Jateżtrzymamswójzawódwtajemnicy,żebymniemusiałnafajfachbrzdąkaćwklawisze.Jakodmawiam,zwyklesięobrażają.V.wydawałsięzadowolonyztakiejodpowiedzi.–LeRoyal,wystawnydrugidom,gdywłasnydaleko.–Rozejrzałsiępomoimsalonie.–Nie

wiedziałem,żesekretarzomtakdobrzesiępłaci.Przyznałemto,copełentaktujegomośćjużbezwątpieniawiedział:drogimojeiAyrsasięrozeszły

idodałem,żemamswójwłasny,niezależnydochód,cozaledwiedwanaściemiesięcytemubyłobyszczerąprawdą.–Milionernarowerze?–Uśmiechnąłsię.Upartyfacet,przyznasz.Niecałkiemmilioner,równieżobdarzyłemgouśmiechem,aledziękiopatrznościwystarczami

środków,bymócpozwolićsobienaLeRoyal.Wkońcuprzeszedłdosednasprawy.–Narobiłpansobie,M.Frobisher,wpływowychwrogówwczasiepańskiegokrótkiegopobytu

wnaszymmieście.Pewienproducent,chybaobydwajwiemykto,złożyłdomojegoprzełożonegoskargę,opisującincydent,jakimiałmiejscewieczoremkilkadnitemu.Jegosekretarka–doskonałaklawesynistka,grawnaszymansamblu–rozpoznałapańskienazwiskoiskierowałaskargęnamojebiurko.Istądtujestem.Robiłem,comogłem,żebygozapewnić,żetowszystkoabsurdalnenieporozumienie,spowodowane

staraniamiouczuciapewnejmłodejdamy.Uroczygośćkiwnąłgłową.–Wiem,wiem.Cherchezlafemme.Wmłodościsercegranampiufortissimo,niżgłowa.Trudność

polegajednaknatym,żeojciecowegomłodzieńcajestbankieremkilkuznaszychmiejskichszacownychosobistościinieprzyjemniezarzekasię,żeoskarżypanaonapadzpobiciem.PodziękowałemM.Verplanckezaostrzeżenieitakt,iobiecałem,żeodtądniebędęwmieściezwracał

nasiebieuwagi.Aleniebyłototakieproste.–MonsieurFrobisher,nieuważapan,żewnaszymmieściejestwzimieniebywalemroźno?Niesądzi

pan,żeklimatśródziemnomorskimożebyłbydlapanaMuzylepsząinspiracją?Zapytałem,czygniewbankieramożnauspokoić,jeżelidałbymsłowo,żewyjadęzBrugeswciągu

tygodnia,poostatecznychpoprawkachwsekstecie.V.myślał,żeowszem,takiukładrozładowałbysytuację.Dałemzatemmojesłowodżentelmena,żepoczynięprzygotowaniadowyjazdu.GdyV.załatwiłjużsprawysłużbowe,zapytał,czymógłbyzobaczyćzapisnutowymojegosekstetu.

Pokazałemmukadencjęnaklarnet.Początkowobyłzakłopotanyjegowidmowościąiniecodziennąstrukturą,aleprzeznastępnągodzinęzadawałwnikliwepytaniaomójnawpółwymyślonyzapisnutowyiosobliwąharmonięutworu.Gdyuścisnęliśmysobiedłonienapożegnanie,dałmiwizytówkę,usilnieprosiłmnie,bymprzesłałmuwydanyegzemplarzpartyturydlajegoansamblu,iwyraziłubolewanie,żejegopublicznapersonamusiałaturzutowaćnaprywatną.Przykromibyło,żejużwychodził.Pisanietostraszliwiesamotnaprzypadłość.Widziszwięc,muszęzrobićcośdobregowmojeostatniedni.Nieobawiajsięomnie,Sixsmith,mam

sięcałkiemdobrzeijestemnapewnozbytzajęty,żebypoddawaćsięmelancholii!Przykońcuulicyjest

Page 288: David mitchell atlas chmur

tawernadlamarynarzy,gdziemógłbymznaleźćtowarzystwo,gdybymmiałtakikaprys(marynarzykiwchodzątamiwychodządnieminocą),aleterazznaczeniemadlamnietylkomuzyka.Muzykagrzechocze,muzykawzbiera,muzykasięprzewala.Twój,

R.F.

HôtelMemling,Brugeskwadranspoczwartejrano,

12–xii–1931

Sixsmith,opiątejdziśranostrzeliłemsobiewłebprzezustazlugeraV.A.Alewidziałemciebie,mójkochany,

najkochańszydruhu!Jakżejestemwzruszony,żetakbardzosięomnietroszczysz!Natarasiedzwonnicy,wczoraj,ozachodziesłońca.Czystyfart,żeniedostrzegłeśmniepierwszy.Dotarłemjużdoostatniegopiętraschodów,kiedyzobaczyłemzprofilujakiegośmężczyznę,patrzącegozbalkonuwstronęmorza–poznałemtwójwytwornygabardynowypłaszcz,twójjedynyfilcowykapelusz.Jeszczejedenstopień,aujrzałbyśmnieprzyczajonegowcieniu.Przeszedłeśwolnonastronępółnocną–jedenzwrotwmoimkierunku,abyśmniedostrzegł.Przyglądałemcisię,dopókimiałemśmiałość–minutę?–zanimsięwycofałemibiegiempuściłemwdół,naziemię.Niegniewajsię.Dziękujęci,nawetniewieszjak,zato,żepróbowałeśmnieodnaleźć.Przypłynąłeś„KrólowąKentu”?Pytaniachybawtejchwiliniebardzomająsens,prawda?Toniebyłczystyfart,żejapierwszycięzobaczyłem,niecałkiem.Świattoteatrcieni,opera,atakie

rzeczywjegolibretciesąoczywiste.Niezłośćsięnamojąrolę.Niezrozumiałbyś,choćbymniewiemjakdługocitłumaczył.Jesteśgenialnymfizykiem,twójkompanRutherfordetal.sązgodni,żemaszprzedsobąwspaniałąprzyszłość,jestempewny,żemająrację.Alewniektórychpodstawowychsprawachosiołzciebie.Zdrowiniepotrafiązrozumiećpustychwśrodku,złamanych.Próbowałbyśwymienićwszystkiepowody,dlaktórychwartożyć,alejazostawiłemjezasobąnaVictoriaStationwpoczątkachlata.Powód,dlaktóregochyłkiemschodziłemztarasu,byłtaki,żeniemogłemdopuścić,byśoskarżałsięoto,żenieudałocisięmnieodwieśćodmoichzamiarów.Itakpewniemożeszsięzatowinić,alenieróbtego,Sixsmith,niebądźtakimbałwanem.Mamteżpodobnienadzieję,żeniebyłeśzbytrozczarowany,kiedyodkryłeś,żesięwyniosłemzLe

Royal.KierownikzwiedziałsięowizycieM.Verplancke.Jakmówił,czujesięwobowiązkupoprosićmnie,bymopuściłhotel,zpowoduwielurezerwacji.Bzdury,aleprzyjąłemjejakodobrypretekst.FrobisherParszywiecchciałurządzićburdę,aleFrobisherKompozytorpragnąłspokoju,żebydokończyćsekstet.Zapłaciłemcałyrachunek–pach,poszłyostatniepieniądzeJanscha–ispakowałemwalizę.Błąkałemsiękrętymialejkamiiprzechodziłemnadrugibrzegskutychlodemkanałów,nimnatknąłemsięnatenkarawanseraj,wyglądającynaopuszczony.Recepcja–słaboobsadzonapersonelemdziuplapodschodami.Jedynaozdobawmoimpokoju–olbrzymi„ŚmiejącysięKawaler”,zbytpaskudny,żebygoukraśćisprzedać.Zmojegobrudnegooknawidaćtensamwalącysię,starywiatrak,naktóregoschodachuciąłemdrzemkępierwszegoporankawBruges.Tensam.Zabawne.Krążymywkoło.Wiedziałem,żeniedoczekam25.urodzin.Chociażrazprzybyłemgdzieśzawcześnie.Zawiedzeni

wmiłości,wołającyopomoc,ckliwitragicy,którzyprzynosząsamobójstwuzłąsławę,toidioci,cośpiesząsięznim,jakdyrygenci-amatorzy.Prawdziwesamobójstwojestrozplanowanąwczasie,uporządkowanąwewnętrznąpewnością.Ludzienieznoszącymsprzeciwutonemorzekają„Samobójstwo

Page 289: David mitchell atlas chmur

toEgoizm”.Zawodowiduchowni,jakOjczulek,posuwająsiękrokdalejinazywająjetchórzliwymzamachemnażycie.Niedołęgitrzymająsiętegozdradliwegorozumowaniazróżnychpowodów:abyuciecprzedpalcamiwskazującymiwinnego;abynasłuchaczachzrobićwrażeniemocnymcharakterem;abyznaleźćujściedlagniewu;albopoprostu,boniemająwsobiedostateczniedużocierpienia,byodczuwaćwspółczucie.Tchórzostwoniemaztymnicwspólnego–dosamobójstwatrzebanieladaodwagi.Japończycymająotymwłaściwewyobrażenie.Nie,egoizmtożądaćoddrugiegoczłowieka,byznosiłnieznośnybyttylkopoto,żebyoszczędzićrodzinie,przyjaciołom,wrogomtrochęzagłębianiasięwduszę.Jedynyegoizmpoleganamarnowaniudniaobcymosobom,zmuszającjedobyciaświadkamigroteski.Więcjazawiążęgrubyturbanzkilkuręczników,żebystłumiłstrzałiwchłonąłkrew,izrobiętowwannie,żebynieplamićżadnychdywanów.Wczorajwieczoremzostawiłemlistpoddrzwiamidziennegobiurakierownika–znajdziegojutrooósmejrano–informującygoozmianiemojegostatusuegzystencji,więcprzyodrobinieszczęściajakiejśniewinnejpokojówceoszczędzisięnieprzyjemnejniespodzianki.Widzisz,myślęomaluczkich.Niepozwólimmówić,żezabiłemsięzmiłości,Sixsmith,tobyłobyzbytżałosne.Byłemzadurzony

wEvieCrommelynckprzezmgnienieoka,aleobydwajwiemywgłębiduszy,ktojestprawdziwąmiłościąmojegożycia.Załatwiłemtak,abyrazemztymlistemiresztąksiążkiEwingawLeRoyalczekałanaciebieteczka

zawierającamójdokończonyrękopis.KosztywydaniapokryjzpieniędzyJanscha,wyślijegzemplarzkażdemuzzałączonejlisty.Cokolwiekzrobisz,niepozwól,żebyktórykolwiekzoryginałówdostałsięwręcemojejrodziny.Ojczulekwestchnie:„Eroicatotoniejest”–iwsadzinutydoszuflady;aletoniezrównanedzieło.PobrzmiewawnimBiałaMszaSkriabina,zagubioneodciskistópStrawińskiego,chromatykazbardziejksiężycowegoDebussy’ego,leczprawdajesttaka,żeniewiem,skądtowszystkopochodzi.Sennajawie.Nigdynienapiszęniczegochoćbywjednejsetnejtakdobrego.Chciałbymterazmówićnieskromnie,aleniemówię.WAtlasieChmurnasekstetjestcałemojeżycie,onjestmoimżyciem,jestemterazjakwypalonyfajerwerk,aleprzynajmniejbyłemfajerwerkiem.Ludzietozbiórobrzydlistwa.Wolałbymraczejbyćmuzykąniżmasąrurekwokółciałapółstałego,

oplatającąjeprzezkilkadekad,zanimstaniesiętakcieknąca,żeprzestaniefunkcjonować.Lugertuleży.Jeszczetrzynaścieminut.Czujęprzestrach,naturalnie,alemojeumiłowaniedlatakiej

kodyjestsilniejsze.Elektryzującydreszcz,kiedy,jakAdrian,wiem,żemamumrzeć.Czujędumę,żezrobiętodokońca.Istniejąsprawypewne.Zedrzyjprzesądywpojoneprzezguwernantki,szkołyipaństwa,awsamymsercukażdegoczłowiekaznajdziesznieusuwalneprawdy.Rzymznowuprzeżyjezmierzchiupadek,Cortesznowupożeglujewmorze,apóźniejtakżeiEwing,Adrianaznowurozerwąnakawałki,tyijabędziemyznówspaćpodgwiazdamiKorsyki,znowuprzyjadędoBruges,znowuzakochamsięiodkochamwEvie,tyznówprzeczytasztenlist,Słońceznowuwystygnie.GramofonowapłytaNietzchego.Kiedysiękończy,Starypuszczająodpoczątku,przezwiekiwieków.Czasniemożewniknąćwtęprzerwęodżycia.Niezostajemymartwinadługo.Kiedylugerpozwoli

miodejść,mojenarodziny,kolejne,spłynąnamniewjednymuderzeniuserca.ZatrzynaścielatodtejchwilispotkamysięznowuwGresham,dziesięćlatpóźniejbędęzpowrotemwtymsamympokoju,trzymająctensampistolet,układająctensamlist,amojepostanowieniabędątakdoskonałe,jakmójwielogłowysekstet.Wtakichotoprzejrzyściepewnychsprawachznajdujępocieszenie.Suntlacrimarerum.

R.F===aVhtVWxU

Page 290: David mitchell atlas chmur

AdamaEwingaDziennikPacyficzny

kiedyśmypospołumaldemernaMorzuTasmańskimcierpieliiwydziwićsięnatoniemogę,jakowochłopię,cojakchochlikpełnebyłożycia,zapalonewielcedoswejpodróżydziewiczej,iktóremutakpilnobyłowszystkimdogodzić,wsześćzaledwietygodnitymposępnymmłodzianemsięstało.Jegopięknoświetlisteuleciałozniego,marynarzaukazującklocowatego,wjakiegodniapewnegosięzmieni.Jużterazpredylekcjędogroguwykazuje.PodługHenry’ego,owo„zrzucaniekokona”jestnieuniknione,bongremalgre,izdasię,żeracja.Tylekształceniairozumu,coRafaelliznąłodopiekunkiswej,paniFryzBrisbane,źlechłopcuokrętowemupośródświszczypałówwkubrykusłuży.Jakżechciałbymmudopomóc!GdybyniepaństwaChanningsówinterwencja,mójwłasnylospiękniemógłbyterazlosowiRafaelaodpowiadać.Finbarazapytałem,czymyśli,żechłopak„przystaje”doreszty.OddelfickiejodpowiedziFinbara:„Przystajejakczęsto,panieEwing?”całykambuzrechotemsięzaniósł,ajawciemnościachtkwiłemnadal.

Sobota,7grudnia~

Petrelewgórzesięunoszą,rybitwynawodzie,aalbatrosynalinachsiadają,jaknagrzędach.Rybypodobneborettomgoniązarybkamipodobnymiszprotkom.GdyśmyzHenrymwieczerzęjedli,zdałosię,żenawałnicafiołkowychciemzeszparwksiężycuwychynęła,latarniezduszając,zakrywająctwarze,jedzenieipowierzchniękażdąrozedrganąskrzydełekpłachtą.Dlapotwierdzeniaowejzapowiedzibliskościlądu,człowiekprzysondziegłębokośćledwieośmnastusążniokrzyknął.PanBoerhaavenakazałkotwicęrzucić,inaczejdryfzepchnąłbynasnocąnajakąrafę.Białkamoichoczucytrynowożółtywyglądmają,abrzegipowiekpoczerwieniałesąiwrażliwe.Henry

zapewnia,żesymptomtenjestpożądanym,jednakożusłuchałprośbymejozwiększonądawkęremediumnaRobaka.

Niedziela,8grudnia~

DniaPańskiegona„Wieszczce”nieprzestrzegają,zatemdziśranozHenrympostanowiliśmykrótkieczytanieBibliiwjegokabiniepoprowadzić,wstyluKościołaNiskiego,wzoremkongregacjizOceanBay,wczasiejakby„okrakiem”naprzedpołudniowychiporannychwachtach,dladaniawachtomsterburtyibakburtymożliwościdonasdołączenia.Pisaćprzykro,wszelakoanijedenczłowiekzwachtyżadnejnieodważyłsięprzyjściemswoimniezadowoleniapierwszegooficeraściągnąć,będziemjednakniezrażenitrwaćwnaszympostanowieniuiwysiłkach.Rafaelbyłnatopiemasztuimodlitwynamprzerwał,potrzykroćwołając:„Ziemia!a-hoooooj!”.Zakończyliśmypraktykireligijnewcześnieiczołastawiliśmymorskimbryzgom,bypatrzeć,jakznad

horyzonturozkołysanegolądsięwyłania.–Raiatea–rzekłnampanRoderick–zWyspTowarzystwa.(Kolejnąrazą„Wieszczka”kilwaterkrzyżujez„Endeavourem”.SamkapitanCooknadałtemu

archipelagowiimię).

Page 291: David mitchell atlas chmur

Zapytałem,czylibędziemydobrzegudobijać.PanRoderickpotwierdził:–KapitanżyczysobiewizytęzłożyćwjednejzMisji.WyspyTowarzystwacorazbardziejsięwyłaniały,apotrzechtygodniachoceanicznychszarości

ibłękitówwzrokrażących,oczynaszeradowałysięnawidokgórskichzboczymchamiupstrzonych,roziskrzonychkataraktami,rozmazanychdżunglązjejkakofoniądźwiękówwszelakich.„Wieszczka”przeszłajużpiętnastusążnigłębokość,leczwodatakczystąbyła,żeprzezierałymieniącesiębarwamikorale.SpekulowaliśmyzHenrym,jakimsposobemmoglibyśmykpt.Molyneuxperswazjąnakłonićdodanianampozwoleniazejścianaląd,gdyototenżesamodstronyrufysiępojawił.Brodęmiałprzystrzyżoną,aloknadczołempomadąpociągnięty.Bynajmniejnasnieignorując,jaktomiałwzwyczaju,zuśmiechemdonaspodszedł,przyjaznymjakuprzechery.–PanieEwing,doktorzeGoose,zechcielibypanowiekompaniądlamnieipierwszegooficerabyć

wwyprawienaląd?Jeszczetegorankaschodzimnatęotowyspę.WzatoczcenapółnocywybrzeżaosadależyMetodystów,„Nazaret”jąnazwali.Dżentelmeniodociekliwychumysłachmogąjąznaleźćinteresującą.Henrypropozycjęprzyjąłzentuzjazmem,aijaniewzdragałemsięnaniąprzystać,lubonieufałem

pobudkom,jakiestarymszopemkierowały.–Zgodawięc–oznajmiłkapitan.Godzinępóźniej„Wieszczka”kotwicęrzuciławZatoceBetlejemskiej,łuczkumałymwybrzeża

zczarnegopiasku,osłanianymprzedpasatamizębemNazaretańskiegoPrzylądka.Wzdłużbrzegubiegłostratumprymitywniejszych,strzechąkrytychchat,na„szczudłach”wzniesionychopodalliniiwody,zamieszkiwanych(jaksłusznieprzypuszczałem)przezochrzczonychIndian.Powyżejchatowychstałtuzinbudowlizdrewna,zręcznedziełorąkcywilizowanych,awyżejjeszcze,podsamymszczytemwzgórza,dumnykościółsięwznosił,oznaczonybiałymkształtemkrzyża.Opuszczonodlanaswiększezczółen.ZaczteremawiosłamisiedliGuernsey,Złamasiparaplebejskichgadów.PanBoerhaavekapeluszprzywdziałikamizelkęodpowiedniejsząnasalonyManhattanuniźlinawiosłowanieprzybojem.Doplażydobiliśmybezprzypadkówgorszychniżporządnezmoczenie,wszelakojedynymkolonistówemisariuszembyłpolinezyjskipieskuridyszącypodzłotawymjaśminemidrzewemokwiatachcynobrowychwkształcietrąbek.Chatyprzywodziei„UlicaGłówna”,cobiegłakrętowgóręażdokościoła,pustebyłyibezśladużycialudzkiego.–Dwudziestuludzi,dwadzieściastrzelb–skomentowałpanBoerhaave–imiejscecałenaszebyłoby

przedkolacją.Ażsięczłekzastanawia,co,sir?Kpt.Molyneuxwydałwiosłującympolecenieczekaniawcieniu,amytymczasem„złożymywizytę

KrólowiwjegoKancelarii”.Podejrzeniamoje,żeniecodziennauprzejmośćkapitanapowierzchownąledwiebyła,potwierdziłysię,gdyśmynaleźlizabitydeskamisklep,aonwyrzuciłzsiebieprzekleństwosążniste.–Możetobyć–spekulowałHolender–żeczarnuchynawróconeodwróciłysięodreligiinapowrót

ipastorównaleguminęzjadły?Głosdzwonuzwieżykościelnejsięrozległikapitanklepnąłsięwczoło.–Aniechmnie,gdziejałebmam?Todzieńświętydzisiaj,naB–aiświątobliwes–ywswoim

mizernymkościółkupomekują!Wspięliśmysiężółwimkrokiemnastromewzgórze,temponaszejgrupyrumatyzmkpt.Molyneux

zwalniał.(Mulistybezdechczuję,gdysięnatężam.GdypomnęmójwigorzChathamów,bojaźńmiębierze,jakpoważnieparazytnadwerężamójstanfizyczny).DoprzybytkuczciPańskiejwNazareciedotarliśmyakurat,gdykongregacjasięzniegowyłaniała.Kapitankapeluszzdjął,ryknąłgromko:–Uszanowanie!JonathonMolyneux,kapitan„Wieszczki”.Zataczającruchręką,nanaszstatekwskazałwzatoce.Nazarejczycymniejbyliwylewni–mężczyźni

Page 292: David mitchell atlas chmur

obdarzylinasostrożnymigłówskinieniami,aichżonyicórkizawachlarzamisięskryły.Wołania„SprowadźciepastoraHorroksa!”odbiłysięechemwkościelnychzakątkach,gdyprzebywającywnimtubylczymieszkańcywylalisięterazdlaprzypatrzeniasięprzybyszom.Więcejsześćdziesięciudorosłychmężówikobietnaliczyłem,zktórychczęśćtrzeciąstanowiliBiali,przyodzianiwniedzielne„najlepsze”ubrania(jakietylkomożnabyłosprokurowaćpodróżądwutygodniowądonajbliższegoskładuzodzieżą).Czarnipatrzylinanaszciekawościąnieskrywaną.Kobietytubylcówodzianebyłyprzyzwoicie,jednakożwięcejjakkilkaoszpeconychbyłoszyjnymwolem.Chłopcy,osłaniającyprzedsłońcemswejasnoskórepanieparasolkamizliścipalmowych,uśmiechalisięlekko.UprzywilejowanagrupaPolinezyjczykówwytwornąszarfęnosiłaprzezramię,wyszywanąwbiałekrucyfiksy,jakbypewnegorodzajuuniform.Terazwyleciałkunamczłowiekjakkulaarmatnia,któregoduchownaszatajegopowołaniezdradzała.–GilesHorroxjestem–oznajmiłpatriarcha–kaznodziejazBetlejemskiejZatokiiprzedstawiciel

LondyńskiegoTowarzystwaMisyjnegonaRaiatea.Cóżtozasprawawastusprowadza,panowie?Proszęmówićszybko.Kpt.Molyneuxwystąpiłterazzintrodukcją,którapanaBoerhaavego„zHolenderskiegoKościoła

Reformowanego”prezentowała,dr.Henry’egoGoose’a,„medykaszlachtylondyńskiej,uprzedniowMisjinaFiji”orazpanaAdamaEwinga,„amerykańskiegonotariusza,literzeprawawiernego”.(Terazoczymisięnagręłajdakaotwarły!).–NazwiskokaznodzieiHorroksainazwęZatokiBetlejemskiejmy,pobożnipielgrzymiPołudniowego

Pacyfiku,zatencjąwymawiamy.NadziejęmieliśmyświętowaćDzieńPańskiprzedpastoraołtarzem–kapitanspojrzałwzrokiemsmętnymnakościółek–lubo,niestety,przeciwnewiatryopóźniłynaszeprzybycie.Jednakżeprzynajmniejzapytam,czyliwaszatacakościelnajeszczenieschowana?PastorHorroxkapitanawzrokiemzmierzył.–Dowodziszpanstatkiempobożnym,sir?Kpt.Molyneuxwzrokopuścił,pokornośćudając.–Wżadnejmierzenietakpobożnymaniniezatapialnym,jakKościółpastora,wszelakoowszem,pan

Boerhaaveimojaskromnaosobarobim,cownaszejmocy,dladopomożeniaduszomnaszejpieczypowierzonym.Zmaganiatobezkońca,przykrorzec.Marynarzekurozpuściewracają,jaktylkosiędonichtyłemodwrócim.–Och,kapitanie–rzekładamawkoronkowymkołnierzu–mytakożrecydywistówmamy

wNazarecie!Darowaćproszęmężowimemuostrożność.Doświadczenienasuczy,żewiększośćstatkówpodtakzwanąchrześcijańskąbanderąjedyniechorobynamprzynosiipijaków.Przymuszenijesteśmywinędomniemywać,pókiniedowiedziesięniewinności.Kapitanponowniewukłoniesięzgiął.–Pani,niemogęwybaczać,gdziedespektużadnegoniebyło.–Uprzedzeniapaniprzeciwowym„WizygotomMorskim”wpełnisąusprawiedliwione,paniHorrox

–panBoerhaaveprzyłączyłsiędodyskusji–aleniebędętolerowałanikropligrogunapokładzie„Wieszczki”,choćbyniewiemjakkrzyczeli!Iwrzaskpodnoszą,ajakże,alejawodpowiedziimkrzyczę:„Jedynyspirytus,jakiegowamtrzeba,toSpiritusSanctus!”,iwrzeszczęimtocorazgłośniejigłośniej!Gierkatasłownawywarłazamyślonyskutek.PastorHorroxprzedstawiłswecórydwieitrzechsynów,

zktórychwszyscyurodzenibyliwNazarecie.DziewczętamogłyzeSzkołyDampochodzić,leczchłopcypodwykrochmalonymikołnierzamispalenisłońcembylijakkanakowie.Luboniechęciątarganynatakiewciąganiemięlassemwkapitanamaskaradę,tojednakciekawbyłemdowiedziećsięwięcejoteokracjitejwyspyidozwoliłemnurtowiwydarzeńdalejmięnieść.WkrótcegrupanaszanaplebanięHorroksówprzeszła,którejtosiedzibyżadenmałostkowykonsulpołudniowejpółkulibysięniepowstydził.Składałsięnaniąsalondużyzeszklanymioknamiimeblamipalisandrowymi,tualeta,dwiesłużbówkiijadalnia,wktórejterazświeżewarzywanampodanoikruchąwieprzowinę.Stółstałzkażdąznógwnaczyńku

Page 293: David mitchell atlas chmur

zwodązanurzoną.PaniHorroxobjaśniła:–Mrówki,zmoraBetlejem.Ichpotopionekorpusyokresowotrzebazwodąwylewać,bobydlainnych

byłyniczymgroblawprostnastół.Skomplimentowałemichdomostwo.–PastorHorrox–rzekłanamzdumąpanidomu–ciesielstwabyłuczonywhrabstwieGloucester.

WiększośćNazaretuwłasnymirękomazbudował.Widzipan,napoganinaumyślematerialnypokazwywierawrażenie.Myśli:„Jakieżutychchrześcijandomyczyściuteńkieiodszykowane!Anaszekurnikijakiebrudne!JakiżhojnyBógBiałychjest!Anaszjaknamskąpi!”.TymwłaśniesposobemkolejnynawróconykuPanusięzwraca.–Gdybymtylkomógłodnoważycieswojeprzeżyć–opinięwyraziłpanBoerhaavebezbodajśladu

rumieńca–wybrałbymmisjonarzabezinteresownąścieżkę.Pastorze,znajdujemytumisjęrozwiniętą,cogłębokojużkorzeniezapuściła,alejakzacząćdziełonawracanianapogrążonymwbarbarzyństwamrokachnadmorskimpiasku,gdzienigdystopachrześcijaninaniestanęła?PastorHorroxponadrozmówcąspojrzałwstronęprzyszłejsalizgromadzeń.–Wytrwałość,sir,współczucieiprawo.Latpiętnaścietemunieprzyjęlinaswtejzatocetak

kordialnie,jakwas,sir.Atawyspawkształciekowadła,cojąnazachódodnaswidać?CzarnijąBoraborazwą,lecz„Sparta”wydajesięlepsząnazwą,takwojowniczyludtobył!NaplażywZatoceBetlejemskiejwalczyliśmyiniektórzyznaspadli.Gdybypistoletynaszewpierwszymtygodniubitewniewygrały,cóż,MisjanaRaiateabyłabynadaljenomarzeniem.WszelakowoląPańskąbyło,abyśmyzapalilitulatarnięnasząipłomieńpodtrzymywali.PopółrokumożliwośćjużeśmymielisprowadzićtuzTahitinaszekobiety.Żałujętubylcówśmierci,alegdyIndianiezobaczyli,jakPantrzodyswejbroni,cóż,nawetSpartaniebłagalinas,byidonichkaznodziejówwysłać.PaniHorroxpodjęłaopowieść.–Kiedyospazbieraćzaczęłatuśmiertelneżniwo,Polinezyjczykomwsparciabyłotrzeba,tak

duchowego,jakimaterialnego.Towspółczucienaszebarbarięprzywiodłowonczasdochrzcielnicy.Terazkolejnato,abyBożePrawotrzymałotrzodęnasząodPokusyzdala–iodgrasującychmarynarzy.Wielorybnicyzwłaszczamająnaswpogardziezanauczaniekobietcnotyiskromności.Nasimężczyźniprzymuszenisąstrzelbymiećzawszedobrzeopatrzone.–Jednakojeślistatekichsięrozbije–zauważyłkapitan–gwarantuję,żetesamechamylosbędą

błagaćowyrzucenieichnabrzegi,naktórecisami„przeklęcimisjonarze”Ewangelięprzynieśli,czyżnie?Wszyscyżywosięzgodzili.PaniHorroxodpowiedziałanamepytanieoto,jaksięprawoiporządekwprowadzanatych

samotnychprzyczółkachPostępu.–NaszaRadaKościelna–mążitrzechmężczyznzestarszyzny–prawatakieustanawiają,jakiezdadzą

siękoniecznymi,wczymmodlitwanasprowadzi.StrażChrystusowanasza,zaufanitubylcy,codowiedli,żewiernymisąsługamiKościoła,prawateegzekwująwzamianzakredytwsklepiemegomęża.Czujnośćjestniezbędna,przeciwniezajakitydzień...–PaniąHorroxdreszczprzeszył,jakbywidmaapostazjizatańczyłyhulanajejmogile.Poposiłkuprzeszliśmydobawialni,gdziechłopaktubylecschłodzonąherbatęnampodałwmiłych

okufiliżankachztykwy.Kpt.Molyneauxzapytał:–Sir,skądfunduszesiębiorąnaMisjętakpracowitą,jakpastora?PastorHorroxwyczułzmianęwiatrówikapitanawzrokiemzmierzyłnanowo.–Mączkazmarantyikokosowyolejpokrywająkoszta,kapitanie.Czarnipracująnaplantacjinaszej

dlaopłaceniaszkoły,studiównadBibliąikościoła.Zatydzień,jeśliBógpozwoli,będziemmiećjużobfitezbiory.Zapytałem,czyIndianiezwłasnej,nieprzymuszonejwolipracowali.

Page 294: David mitchell atlas chmur

–Jakżeinaczej?!–zakrzyknęłapaniHorrox.–Jeślignuśnościulegną,wiedzą,żeStrażChrystusowaichzatoukarze.Zapytaćchciałemoowekarnezachęty,alekpt.Molyneuxszybkorozmowęprzechwycił.–WaszstatekTowarzystwaMisyjnegonapokładbierzetenietrwałetowarywszystkiewdrodze

powrotnejdoLondynunaokołoHornu?–Słuszniepandomniemywa,kapitanie.–Rozważałpan,pastorze,oileżbezpieczniejszymibyłybyświeckiepodstawypańskiejMisji–

acozatymidzietakżeiduchowe–gdybymiałpanpewnyrynekzbytubliżejWyspTowarzystwa?Pastorsłużącemunamchłopcupowiedział,żebyopuściłpokój.–Rozważałemtękwestiędługo,alegdzie?Rynkimeksykańskiemałesąinietrudnotamobandytów,

KapsztadtomariażskorumpowanychoficjalistówakcyzyipazernychAfrykanerów.NaMorzachPołudniowochińskichodbezlitosnych,bezczelnychpiratóważsięroi.HolenderzBatawiiczłowiekaoskubiedoczysta.Bezobrazy,panieBoerhaave.Kapitannamojąosobęwskazał.–PanEwingzamieszkuje...–przerwęzrobiłdlawyjawieniaswejpropozycji–...wSanFrancisco,

wKalifornii.Słyszałpanowzrościetegomiastazmizernejmieścinynasiedemsetduszdometropolii,wktórejzamieszkuje...ćwierćmiliona?Żadencenzusdoliczyćsięichniemoże!Chińczyk,Chilijczyk,Meksykanin,Europejczyk,cudzoziemiecwszelkiejbarwykażdegodnianapływa.Takiejajko...PanieEwing,czymógłbynaspanuprzejmiepoinformować,ilewtychdniachwSanFranciscozajajkosiępłaci?–Dolara,takmiżonapisała.–Jedenjankeskidolarzazwykłejajko.–(Kpt.Molyneuxuśmiechmajakzmumifikowanykrokodyl,

jakiegowidziałemniegdyśwskładzieprzemysłowymwLuizjanie).–Tozpewnościączłowiekowizpańskąorientacjąmusidaćdomyślenia.PaniHorroxtwardopoziemistąpała.–Całetozłotoszybkowykopią.–Owszem,szanownapani,lecznienasycone,zgiełkupełne,corazbogatszemiastoSanFrancisco–

tylkotrzytygodnierejsuszkuneremprzegłębionym,jakmoja„Wieszczka”–pozostanie,aprzeznaczeniejegokryształowoczyste.SanFranciscoLondynemsięstanie,Rotterdamem,NowymJorkiemPacyfiku.Naszcapitandelacasawzębachościątuńczykadłubał.–Czywierzyszpan,panieEwing,żetowary,conanaszychplantacjachrosną,osiągnąćmogągodziwą

cenęwpańskimmieście?–(Jakdziwniesłyszeć,żezwątakosadęnaszą!).–Zarównogdygorączkazłotatrwajeszcze,jakikiedysięskończy?Prawdomównośćmakartąbyła,jakąkpt.Molyneuxzagrałkuswymnieszczerymkorzyściom,alenie

kłamałbymmunaprzekór,taksamo,jakniekłamałbymkupomocy.–Wierzę.GilesHorroxzdjąłkoloratkę.–Zechciałbypantowarzyszyćmidobiura,Jonathonie?Jegokonstrukcjanapawamiędumą.Jestmego

własnegoprojektu,abystraszliwetyphoowytrzymała.–Doprawdy,Gilesie?–odrzekłkpt.Moleneux.–Prowadźpan.

Mimożenazwiskodr.Goose’anieznanebyłowNazarecieażdodziśranka,wszakgdyżonybetlejemskiezwiedziałysięoprzybiciudoichbrzegówangielskiegomedyka,przypomniałysobieprzypadłościwszelkieitłumichutworzyłsięnadrodzedoplebanii.(Dziwniewtowarzystwiebyćpłcipięknejpotyludniachwzamknięciuzpłciąbrzydszą!).Szczodrośćmegoprzyjacielaniedawała

Page 295: David mitchell atlas chmur

pozwoleniausługiodmówićbodajjednemupacjentowi,zarekwirowanowięcsalonpaniHorroxnajegogabinetdokonsultacji,ipłachtypłótnawnimrozwieszonodlazapewnieniaodpowiednichprzesłon.PanBoerhaavena„Wieszczkę”wróciłdlanadzoruwiększejczynieniaprzestrzeniwładowni.UprosiłemHorroksówopozwoleniezwiedzeniaZatokiBetlejemskiej,wszelakoplażaniemożebnie

gorącąbyła,amoskitytaknękały,żemskierowałswekrokinapowrótna„UlicęGłówną”,kukościołowi,skądrozlegałysiędźwiękipsalmodii.Myślałemdołączyćdowieczornegonabożeństwa.Aniduszajedna,anipies,aninawettubylecspokojuDniaPańskiegoniezakłócał.Zajrzałemdokościołamrocznego,awśrodkudymbyłtakgęsty,żemobawiaćsięzaczął,mylnie,żebudynekwogniustoi!Śpiewyjużkońcadobiegły,awichmiejscerozlegałsięchórkaszlnięć.Pięćdziesiątczarnychgłówkumniesięzwróciłoisprawęsobiezdałem,żewpowietrzugęstobyłonieoddymuzogniaczyzkadzidła,alezsurowejmachorki!Bokażdyfajkępykał.NaamboniepękatyBiałystałikazanieprawiłowąhybrydowąmową,„cockneyemantypodów”.Ów

pokazreligijnościnieoficjalnejwcaleobrazyniebudził,ażzaczęładocieraćdomnietreść„kazania”.Cytata:„Istałosię,żeśw.Piotr,tak,ten,cotogoPanJezuszwał»SłodkimPiotremodFajeczki«,przybyłonzRzymuinauczałwPalestyniedługonosychŻydów,ocosięztymcałymtytoniemrozchodzi,aterazjawłaśnietegowasnauczam”.Tuprzerwałdlajednemuznichnaukudzielenia.„Ej,czarnuchu,nietak,wszystkonietakrobisz,tytońodgrubegokońcasięwkłada.Odtego,patrzaj,J–uZakichany!Ilerazypowtarzaćcimam,żetojestcybuch,atojest,psiakrew,główka!Rób,jakMudfishobokciebie.Nieee,pokażęci!”.PrzygarbionyBiałyocerzeziemistejopierałsięoszafkę(zawierającą,jakpóźniejstwierdziłem,setki

egzemplarzyPismaŚwiętego,którewydrukowanowPolinezji–muszęojedentakiuprosićjakosuwenirprzednaszymwyjazdem),dymnymrytuałomsięprzyglądając.Podałemmuswenazwiskoszeptem,byuwagipalaczyodkazanianieodwracać.MłodymężczyznaprzedstawiłsięjakoWagstaffiobjaśniłmnie,żeów,któryambonęzajmował,był„PryncypałemNazaretańskiejSzkołyKurzenia”.Wyznałem,żetakaakademianieznanąmibyła.–TozamysłOjcaUpwardazMisjinaTahiti.Musipanzrozumieć,sir,żePolinezyjczyktypowygardzi

przemysłem,niemabowiempojęciażadnegoowartościpieniądza.„Jakjagłodny”–powiada–„idęczegośnazbieramalbonałowię.Jakmizimno,rzeknękobiecie»Tkaj!«”.Próżniaczeręce,panieEwing,aobajwiemydobrze,jakiezatrudnienieDiabełdlanichznajduje.Wszelakozaszczepiającpróżniakomowymłaknieniedelikatnetegonieszkodliwegoliścia,dajemimpobudkędozarobkupieniędzy,abymachorkęmielimożliwośćsobiekupić–nietrunki,raczpanzauważyć,lecztytoń–zeskładuhandlowegoMisji.Genialne,nieprawdaż?Jakżesięmiałemniezgodzić?Światłozwolnaodpływa.Słyszęgłosydziecięce,egzotyczneptasieoktawy,przybójobrzegzatoki

uderzający.Henrycośprzyzapinkachmankietówgdera.PaniHorrox,któranaszHenrymdzisiajgości,służącąprzysłaładlaoznajmienianam,żewieczerzapodana.

Poniedziałek,9grudnia~

Ciągdalszywczorajszejopowieści.Potem,jakszkołakurzeniamogłajużsięrozejść(kilkuuczniówchwiałosięimdłościmiało,leczichbakałarz,komiwojażer,handlarztytoniem,zapewniłnas:„Ladachwilazłapiąsięnahaczyk,jakrozdymka!”),siłaupałujużosłabła,choćPrzylądekNazaretnadalsięwzłocistymsłońcuprażył.PanWagstaffzażyłzemnąprzechadzkiwzdłużzadrzewionejodnogilądu,napółnocsięciągnącejodBetlejemskiejZatoki.JakożenajmłodszymbyłzsynówwikaregozGravesend,odwczesnegodzieciństwapowołaniedomisjonarstwaczuł.Towarzystwo,wporozumieniuzpastoremHorroksem,wysłałogotudlaożenieniazwdowązNazaretu,Elizą,dedomoMapple,orazabyojcembyłdlajejsyna,Daniela.Przybyłnatebrzegiwmajuprzeszłegoroku.

Page 296: David mitchell atlas chmur

Cóżzaszczęście,orzekłem,mieszkaćwrajutakim,aleuprzejmośćmawzbudziłagorzkąwesołośćmłodzieńca.–Teżtakwpoczątkowychdniachwierzyłem,sir,terazjednaksamniewiemwłaściwie.Bowszakraj

tomiejscedoskonałe,atutajkażdeżywestworzeniebiegadziko,kąsaidrapie.PoganinkuBoguprzywiedzionytozbawionadusza,wiemto,jednakosłońceaninachwilęnieprzestajetupalić,afaleikamienietakzawszerozjarzonesą,żeoczyboląmięażdozmierzchu.Czasemmyślę,żeoddałbymwszystkozamgłęnaMorzuPółnocnym.Prawdajesttaka,żetomiejscenaszeduszenadweręża,panieEwing.Żonażyjetuodmałegodziewczątka,awcalejejniejestłatwiej.Pomyślećmożna,żedzikusywdzięcznibędą,bowszakkształcimich,leczym,dajemzatrudnienieiżywotwiecznyprzynosim!Ochtak,mówią„Proszę,sir”i„Dziękuję,sir”wcalepięknie,aletutaj–Wagstaffsięwserceuderzył–tutajczłowieknicnieczuje.Owszem,wyglądatonibyraj,aleRaiateiatomiejsceupadłe,taksamojakwszędzieindziej.Nibywężytuniema,aleDiabełdziełoswojeczynitu,jakinacałymświecie.Mrówki!Mrówkiwchodząwszędzie.Dostrawy,wodzienie,nawetczłowiekowidonosa.Pókitychmrówekprzeklętychnienawrócim,wyspynigdyprawdziwienaszeniebędą.Dotarliśmydojegoskromnegodomostwa,przezpierwszegomężajegożonypostawionego.Pan

Wagstaffdośrodkamięniezaprosił,samtylkowszedł,byprzynieśćnambutelkęwodynaspacer.Obszedłemdokołaskromnyogródekprzeddomem,którypieliłwłaśnieczarnyogrodnik.Zapytałemgo,cotamteżhodował.–Davidtakinierozgarnięty!–zawołaładomnieodedrzwikobieta,wrozmemłanyizłachanyfartuch

odziana.Obawiamsię,żejejwyglądisposóbbyciaopisaćmogęjedyniejakoniechlujny.–Panjesttymangielskimdoktorem,cosięuHorroksówzatrzymał?Objaśniłem,żemjestnotariuszzAmeryki,izapytałem,czylimamprzyjemnośćzpaniąWagstaff.–Poślubnychzapowiedziachiprzysiędzemałżeńskiejmożnatakwnosić.Powiedziałem,żedrGoosewgabinecieadhocwdomuHorroksówprzyjmuje,jeślibymiałażyczenie

udaćsiędoniegozwizytą.Zapewniłemją,żeHenryjestdoskonałymmedykiem.–Doskonałymdość,bymięstądprzenieść,latamiprzywrócić,któretuzmarnowałam,iwLondynie

mięurządzićzrentątrzystufuntówrocznie?Takaprośbależałapozamegodruhamożliwościami,przyznałem.–Więcpańskidoskonałymedyknicdlamniezrobićniemoże,sir.Odkrzakówzamoimiplecamidobiegłymięchichoty,odwróciłemsięiujrzałemzastępMurzyniątek

(zzaciekawieniemspostrzegam,jakwielejasnoskóregopotomstwarodzisięzezwiązkówrasmieszanych).Zignorowałemdziatwę,odwróciłemsiękugospodyniizobaczyłem,jakbasałykBiałylatdwunastuczytrzynastu,równiejakjegomatkabrudny,przemykasiękołopaniWagstaff,którazatrzymaćgoniepróbuje.Jejsynbisurmaniłtakożdeshabille,jakjegotubylczykoledzy.–Hola,kawalerze–zwróciłemmuuwagę–niedostanieszczasemudaruodsłońca,latająctak

odziany?Wniebieskichoczachchłopcadzikibłysksięczaił,ato,coodrzekłwpolinezyjskiejmowie,zdumiało

mięrówniemocno,jakMurzyniątkarozbawiło,irozpierzchłysię,jakstadkoszczygłów.PanWagstaffrzuciłsięzachłopcem,wielcepodniecony.–Daniel!Wracaj!Daniel!Wiem,żemięsłyszysz!Batydostaniesz!Słyszysz?Smary!–Zwróciłsię

dożony:–PaniWagstaff!Chcesz,żebytwójsynwyrósłnadzikusa?Każmuprzynajmniejodzienienosić!CoteżsobiepanEwingpomyśli?JeślibypogardępaniWagstaffdlajejmłodegomężaweflaszcejakiejzamknąć,możnabyją

przedawaćjakotrutkęnaszczury.–PanEwingpomyślisobie,copomyśli.Poczemjutroswymzgrabnymszkuneremstądodpłynie

imyślenieswezesobązabierze.Przeciwniedopanaimnie,panieWagstaff,którzytupomrzemy.Imodlęsię,byrychło.–Zwróciłasiędomnie:–Mójmążmożnościniemiałkształceniadokońcaodebrać,sir,

Page 297: David mitchell atlas chmur

więcnamniespoczywaprzykryobowiązekwyjaśnianiamusprawoczywistychdziesięćrazynadzień.NiechętnyoglądaniuupokorzeniapanaWagstaffaprzezżonę,złożyłemniewiążącyukłonizapłotsię

wycofałem.Słyszałemmęskieoburzenieniweczoneprzezkobiecewymówkiiuwagęskupiłemnapobliskimptaszku,któregorefrenwmoichuszachbrzmiałjak:Tutlinicniepiska,nieeee...Tutlinicniepiska...Mójprzewodnikdołączyłdomnie,wyraźnieprzygaszony.–Proszęowybaczenie,panieEwing,nerwypaniWagstaffostatniostraszliwiesązszarpane.Niesypia

nazbytwielezaprzyczynąupałuimoskitów.Zapewniłemgo,że„wiecznepołudnie”MórzPołudniowychnapróbęwystawianajwytrzymalsze

organizmy.Szliśmypodoślizgłymipalmowymiliśćmi,wzdłużzwężającegosięcypla,wzbierającegoszkodliwądlazdrowiapłodnością,pełnegowłochatychgąsienic,jakmójkciukgrubych,którespadałyzeszponówprzepięknejheliconii.Młodyczłowiekopowiedział,jaktoMisjazapewniałaniegdyśfamiliępaniWagstaffonienagannym

jejnarzeczonegowychowaniu.PastorHorroxślubimdałwdzieńpoprzybyciuWagstaffadoNazaretu,kiedyoczarowanietropikaminadalzaślepiałomuoczy.(CzemuElizaMapplenatakskojarzonestadłoprzystała,pozostajetajemnicą:Henryspekuluje,żeszerokośćgeograficznaiklimatsprawiają,iżpłećsłabsza„rozumtraci”istajesiępodatnąnawpływy).„Ułomności”orazprawdziwywieknarzeczonejpanaWagstaffa,anadtonieskorydouległościcharakterDanieladotarłydoniegowkrótcepotem,jakwyschłyichobojgapodpisynaślubnychdokumentach.Ojczymdawaćbatynowemupodopiecznemupróbował,aledoprowadziłototylkodotakich„okropnychrekryminacji”takożzestronymatki,jakipasierba,żesamniewiedziałcopocząć.PastorHorroxnietylkopanuWagstaffowiniedopomógł,alewręczganiłgojakosłabeuszaiprawdajesttaka,żezdziewięciudninadziesięćnieszczęsnymjestjakHiob.(JakiekolwiekbądźnieszczęściatrapiąpanaWagstaffa,czylimożesięktórezpasożytniczymRobakiemrównać,wgryzającymsięwmekanałymózgowe?).Rachując,żezajmęuwagęponurozadumanegomłodzieńcasprawamipraktyczniejszejnatury,

zapytałem,czemutakamnogośćPismŚwiętychleżywkościelenietknięta(ipoprawdzietylkoprzezmoleczytana).–WinientopodługzasadpastorHorroxobjaśnić,ale,byrzeckrótko,MisjawMataviaBayjako

pierwszaSłowoPańskienapolinezyjskiprzetłumaczyłaitubylczymisjonarze,zBibliitychkorzystający,taksłusznęliczbęnawróceńosiągnęli,żeWhitlock,członekstarszyzny–jedenzzałożycieliNazaretu,nieżyjącyjuż–Misjęprzekonał,bypowtórzyćeksperymentitutaj.Widzipan,niegdyśczeladnikiembyługrawerazHighgate.Zatemwrazzbroniąinarzędziamipierwsimisjonarzeprasędrukarskąprzywieźli,kałamarzezatramentem,kasztyzecerskieiryzypapieru.WciągudnidziesięciuodzałożeniaZatokiBetlejemskiejtrzytysiąceelementarzywydrukowanodlaszkółmisyjnych,nawetjeszczenimzaczętokopaćogrody.AleprzyszłynazaretańskieewangelieiSłowoszerzyłyodWyspTowarzystwa,przezWyspyCooka,doWyspTonga.Wszelakoterazprasapordzewiała,mamytysiąceBiblii,któreoczytelnikabłagają–aczemu?Zgadnąćniemogłem.–ZbytniewieluIndian.Statkikurzchoróbtuprzywożą.Murzynigowdychają,puchnąwchorobie

ipadająjakmuchy.Tych,coprzeżywają,omonogamiiimałżeństwienauczamy,aleichzwiązkiniesąowocne.Zauważyłemnagle,żezastanawiamsię,ileżtomiesięcytemupanWagstaffostatniąraząsię

uśmiechnął.–Zabićto,comożnabymiłowaćiuleczyć–osądził–wydajesię,żetaksprawytegoświatadziałają.Ścieżkadobiegłakońcaubrzegumorzaprzyrozkruszałej„sztabie”zczarnegokoralu,nadwadzieścia

jardówdługiej,awysokiejnadwóchludzi.–Mówiąnatomarae–poinformowałmiępanWagstaff.–Podobnozobaczyćjemożnanawszystkich

Page 298: David mitchell atlas chmur

MorzachPołudniowych.Nagóręsięwdrapaliśmy,skądpięknywidokmiałemna„Wieszczkę”,doktórejpływaksprawnyłatwo

bydopłynął.(FinbarwęborekprzezburtęopróżniałiczarnąsylwetkęAutuywyszpiegowałemnasamymszczyciebezanu,jakzwijałtopenantytopżagla).PytaniezadałemopochodzenieicelmaraeipanWagstaffzezwięzłąodpowiedziąpośpieszył.–JednopokolenietemuledwieIndianieurządzalituswojewiece,krwiupuszczanieiofiarydlaich

bożkówfałszywych,tuwłaśnie,natychkamieniach,gdzieterazstoim.–MyślimekuPlażyBankietowejnaChathamsięzwróciły.–StrażChrystusowakażdemuMurzynowi,cotustopępostawi,grubebatyterazspuszcza.Czyliteżraczej–spuszczałaby.Dziecitubylcównawetimiondawnychbożkówjużnieznają.Wszystkotopobojowiskoiruina.Otuliłymiępłatkiizapachplumerii.

ZasąsiadkęprzykolacjipaniąDerbyshiremiałem,wdowę,którejsiódmykrzyżykmocnojuższedł,całągorzkąitwardąjakzieloneżołędzie.–Wyznam,żedoAmerykanównieprzychylnośćżywię–rzekłami.–MegoukochanegowujaSamuela

zabili,pułkownikawArtyleriiJegoKrólewskiejMości,wwojnietysiącosiemsetdwunastegoroku.Złożyłem(niechciane)kondolencje,dodałemwszelako,żeluboimójojcieczginąłwtymżesamym

konflikciezrąkAnglików,Brytyjczycysąwgroniemychprzyjaciółnajbliższych.Doktornazbytgromkosięzaśmiałiryknął:–Brawo,Ewing!PaniHorroxchwyciłasterrozmowywsweręce,nimeśmysięnarafynadziali.–Pracodawcypańscy,panieEwing,wielkąwiaręmusząpokładaćwpańskietalenta,skoropanu

interesapowierzająwymagającetakdługiejiżmudnejpodróży.Odrzekłem,żeowszem,notariuszemjestempiastującymstanowiskonatylewysokie,żemiobecneme

zadaniepowierzono,wszelakonatyleniskie,bymczułsięzobligowanymjeprzyjąć.Nagrodądlamejpokorybyłypełnewyrozumieniacmokania.PastorHorroxmodlitwędziękczynnąodmówiłnadtalerzamiżółwiowejzupyiprosiłPana

obłogosławieństwodlaswegoprzedsięwzięciazkpt.Molyneux,poczemkazanienamzacząłprawićnaswójwielceulubionytemat,kiedyśmyjużjedli.–Zawszeniezachwianiewierzę,żewnaszymŚwiecieCywilizowanymBógnieprzezCudaCzasów

Biblijnychsięobjawia,aleprzezPostęp.ToPostępwgóręLudzkośćwiedziepodrabiniekuPanu.NieżadnatoDrabinaJakubowa,leczraczej„DrabinaCywilizacji”,jeślirzectakmożna.NajwyżejnadrabinietejAnglosasstoi.Łacinnik–szczebelczydwaponiżej.NiżejjeszczesąAzjaci–pracowitarasa,zaprzeczyćniemożna,leczaryjskiejodwagijejbrakuje.Sinologowieusilnietwierdzą,żeniegdyśdopotęgiaspirowali,gdzieżjednakoówżółtoskórySzekspir,co?AlbomigdałowookidaVinci?Argumentyniedoobalenia.JeszczeniżejNegrówmamy.Tychpotulnychprzyuczyćmożnadopracyzzarobkiem,wszelakoNegrhałaśliwyikłótliwyjestdiabłemwcielonym!AmerykańskiIndianintakożjestzdatnydopracwykonywanianakalifornijskichbarrios,czynietak,panieEwing?Odrzekłem,iżwrzeczysamej.–TerazzaśwmateriiPolinezyjczykównaszych.PrzygodnyprzybysznaTahiti,O-hawaiiczy

wBetlejemdlaprzykładu,zgodzisię,żeWyspiarzPacyfikupotrafizdokładnymiinstrukcjami„A–B–C”piśmiennictwa,rachunkówipobożnościprzyswoić,sposobemtakimwznoszącsięponadNegra,zAzjatąmogącstawaćwszrankinaniwiepracowitości.Henryprzerwał,zauważając,żeMaorysdo„D–E–F”kupiectwa,dyplomacjiikolonializmusię

wzniósł.

Page 299: David mitchell atlas chmur

–Tomątezępotwierdza.Nasamymkońcu,najniżejstojąinajmniejznacząowe„RasyBezpowrotnieStracone”,australijskiAborygen,Patagończyk,różneludyafrykańskie,etc.Jedenledwieszczebelnadwielkimimałpamistojąc,takzatwardzialeprzeciwPostępowisięupierają,że,jakumastodontówimamutów,obawiamsię,iżrychłe„strąceniezdrabiny”–pokuzynachich,GuanczachiTasmańczykach–tonajprawdopodobniejszaperspektywa.–Maszpannamyśli–kpt.Molyneuxzupędokończył–wymarcie?–Owszem,kapitanie,takwłaśnie.PrawaNaturyiPostępnaprzódprą.Stulecienaszeświadkiem

będzie,jakplemionaludzkościwypełniąprzepowiedniewcechachichraszapisane.Ludywyższenapowrótśródprzeludnionychdzikusówwłaściwąimliczebnośćzaprowadzą.Dojśćmożedoscennieprzyjemnych,wszelakoludzieointelektualnejodwadzeniemogąsięprzedtymwzdragać.Wtenczaspełenchwałyporządekzapanuje,gdywszystkierasyznaćbędąiprzyjmąswemiejscenaBożejdrabiniecywilizacji.WZatoceBetlejemskiejujrzećjużmożna,jakwstajeprzyszłezaranie.–Amen,pastorze–odrzekłkpt.Molyneux.AniejakipanGosling(najstarszejcórkipastoraHorroksaepuzer)uścisnąłmuręcewprzesadnych

gratulacjach.–Jeśliwolnomiztakwielkąśmiałościąrzec,sir,uderzamię,iżtoniemal...tak,toniemalstratadla

ludzkości,jeślipańskateoriaopublikowanąniezostanie,sir.Dzięki„DrabinieCywilizacjiHorroksa”TowarzystwoKrólewskierozgorzałobypłomieniem!PastorHorroxodrzekł:–Nie,panieGosling,tutajdziałalnośćprowadzę.PacyfikmusinaleźćinszegoKartezjusza,inszego

Cuviera.–Mądrzezpańskiejstrony,pastorze–Henryklasnąłdłońmi,ubijająclatającegoowada,ibadawczo

sięjegoresztkomprzyglądał–żetrzymaszpanpodobnemyślidlasiebie.Naszgospodarzniemógłukryćirytacji.–Jakżeto?–Cóż,podokładnejanaliziejasnymsięstaje,że„teoria”zbędnąjest,gdystarczaprosteprawo.–Ajakieżtoprawo,sir?–Pierwszez„DwóchPrawPrzetrwaniapodługGoose’a”.Brzmiono„Słabitojadło,silnym

nasadło”.–Wszelakopańskie„prosteprawo”ślepejestnafundamentalnątajemnicę,„Czemużbiałerasymają

światwswympanowaniu?”.Henryzachichotałipantomimiczniezaładowałstrzelbę,wziąłcelwzdłużlufy,okozmrużył,poczem

całetowarzystwoprzestraszyłgłośnym:–Bum,bum,bum!Noproszę,dostał,nimwemniezdmuchawkistrzelił!ZustpaniDerbyshirewyrwałosięskonfundowane:–Och!Henryramionamiwzruszył.–Agdzieżowatajemnicafundamentalna?PastorHorroxstraciłdobryhumor.–Implikacjąwywodówpańskichjest,żebiałarasaświatemniezbożejłaskirządzi,leczdzięki

strzelbie?Ależtwierdzenietakiejestnieledwietążesamątajemnicąwpożyczoneszatkiprzebraną!JakimtosposobemstrzelbęwręceswedostałBiałyczłowiek,anie,dajmynato,EskimoczyPigmej,jeślinieprzezmajestatwoliWszechmogącego?Henryniezgodziłsię.–Broń,jakąposiadamy,niezostałanamktóregorankawprostnakolanarzucona.Toniemanna

zniebiosównadSynajem.OdAgincourtBiałyczłowieknaukioprochudoskonaliirozwija,ażdzisiajnowoczesnearmiemożliwośćmająnapolebitwyrzucićstrzelbywdziesiątkachtysięcy!„Aha!”,

Page 300: David mitchell atlas chmur

zapytacie.„Jednakoczemużmy,Arianie?CzemunieUriaszezUraniMandragorowiezMauritiusa?”.Bo,pastorze,zewszystkichrasświata,umiłowanienasze–czyraczejzachłanność–dlaskarbów,złota,przyprawidominacji,o,przedewszystkimnajmilszejsercudominacji,jestnajgorliwsza,najzachłanniejsza,najbardziejskrupułówpozbawiona!Tozachłannośćowa,takwłaśnie,naszPostępnapędza;czykoniecnamwpiekleprzyniesie,czyliwniebiosach,tegoniewiem.Anipantowiesz,sir.Aniteżmiętozbytnioobchodzi.Wdzięcznośćczujęjedynie,żeStwórcapostroniezwycięzcówmięumieścił.SzczerośćHenry’egowziętobłędniezagrubiańskośćipastorHorrox,Napoleonnaswejrównikowej

Elbie,całyzoburzeniaspąsowiał.Skomplimentowałemzupęnaszejgospodyni(choćpoprawdzietakremediumnaRobakakolejnejdawkijużpragnę,żetrudnośćmisprawiapołykanieczegokolwiekbądź,prócznajprostszychdań)izapytałem,czyżółwiezłowiononapobliskichplażach,czyliteżzdalekajeimportowano.

Później,włóżkuleżącwdusznychciemnościach,podsłuchiwanyprzezgekony,Henrywyjawiłmi,żeprzyjęciapacjentówwciągudniaistnąbyły„paradąhisterycznych,opieczonychwsłońcubab,którymżadnegolekarstwaniebyłotrzeba,próczpończoszarek,modystek,gorseciarek,perfumeriiioznakrozmaitychstatusu,właściwychichpłci!”.Jego„konsultacje”,opowiadałdalej,wjednejczęścimedycynydotyczyły,awdziewięciupolegałynaczczychpogaduszkach.–Zarzekająsię,żeichmężowiekobietytubylcówtrykają,aonewstrachuśmiertelnymżyją,że„coś”

złapią.Chusteczkidonosajednazadrugąłzaminasiąkały.Odjegowyznańpoczułemsięnieswojoizauważyćsięośmieliłem,żeHenryspróbowaćmógłby

powściągliwościniecowiększej,gdysięzgospodarzemniezgadza.–Adamienajdroższy,jamwłaśniepowściągliwościpróbowałiwięcej,niźlinieco!Ażświerzbiło

mię,bystaremucapowiwykrzyknąć:„Pocóżdłubaćprzyprawdziewidomej,żeśpiesznonamciemniejszerasydogrobuwpędzićdlazajęciaichziemibogactw?Wilkiwnorachniesiedząiwielcepokrętnychteoriiorasienieknujądlausprawiedliwieniatrzódkiowiecpożarcia!»Intelektualnaodwaga«?Prawdziwą»intelektualnąodwagą«jestnaboklistkifigowecisnąćiprzyznać,żewszyscyludzietodrapieżcy,leczbialidrapieżcy,znaszymśmiercionośnymduokurzuchoróbibronipalnej,przykłademsądrapieżnościparexcellance,noicóż?”.Niepokoimię,żepełenoddaniamedykichrześcijaninprawymożetakiemucynizmowiulec.

Zapytałem,jakbrzmiećmożeDrugiePrawoPrzetrwaniapodługGoose’a.Henryuśmiechnąłsięwciemnościachiodchrząknął.–PodługDrugiegoPrawaPrzetrwaniażadnegodrugiegoprawaniema.Jedzalbocięzjedzą.Tyle.Wniedługiczaspotemchrapaćzaczął,jednakoRobakmójzasnąćminiedał,ażgwiazdyzaczęły

blednąć.Gekonypożywiałysięidreptałydelikatniepomejpościeli.

Świtwstałkroplamipotuzroszonyiszkarłatnyjakmarakuja.Tubylcy,mężczyźniikobietyzarówno,zmozołemszli,„UlicąGłówną”sięwspinającnakościelneplantacjenaszczyciewzgórza,gdziepracowali,ażżarpoobiedziastawałsiędozniesienianiepodobnym.NimczółnoprzypłynęłodlazabraniamnieiHenry’egonapowrótna„Wieszczkę”,poszedłemprzyjrzećsię,jakpracującynaplantacjichwastyśróduprawwyrywają.Przypadkiem,tegorankanapanaWagstaffapadłobyćichkarbowymikazałjednemuztubylczychchłopcówprzynieśćnamkokosowemleko.Wstrzymałemsięzzapytaniemojegorodzinę,aonsamichniewspomniał.Batnosi,„alerzadkozniegoużytekczynię,dlategocelujestStraż

Page 301: David mitchell atlas chmur

Chrystusowa.Janadzorcówtylkodozoruję”.Trzechztychdygnitarzyswymkrajanomsięprzyglądało,hymnnucąc(„szantylądowe”),ireprymend

udzielałotym,cosięociągali.PanWagstaffmniejbyłdziśdorozmowyskoryniźliwczoraj,idozwolił,byuprzejmościmeprzeszływciszę,jedynieodgłosamidżungliirobotnikówprzerywaną.–Myślipanotym,żewolnychludziwniewolnikówzmieniliśmy,prawda?Odpowiedziuniknąłem,mówiąc,żepanHorroxbyłjużwyeksplikował,żepracaichopłacała

dobrodziejstwaPostępuprzezMisjęprzyniesione.PanWagstaffjakbymięniesłyszał.–Istniejepewneplemięmrówek„zbójnicami”zwane.Insektytenakoloniemrówekpospolitych

napadają,rabująichjajkadowłasnychgniazd,agdysięznichnowemrówkiwyklują,cóż,skradzionemrówkirobotnicamisięstająwimperiumwiększymianiimsięprzyśni,żektojekiedyskradł.Jeślimniepanzapytasz,toJahwe,Pannasz,mrówkiowejakopewienmodelstworzył,panieEwing.–SpojrzeniepanaWagstaffabrzemiennebyłoprzeczuciemprzyszłości.–Dlaujrzeniaprzeztych,cooczymają.Ludziecharakteruniestałegoirytująmnie,apanWagstaffdonichsięliczył.Owybaczenieprosiłem

iudałemsiędokolejnejprzystani,czylidoszkolnejklasy.DzieciątkazNazaretuobiedwiechbarwskóryPismaŚwiętegosięuczą,arytmetykiiA–B–C.PaniDerbyshirenauczachłopców,apaniHorroxdziewczynki.Popołudniamibiałedziecidodatkowetrzygodzinymająkuratelizcurriculumwłaściwymichprogeniturze(choćDanielWagstaff,dlaprzykładu,wydajesięodpornymnafortelepedagogów),podczasgdyichciemniejszejskórykoledzydorodzicówdołączająnapolachprzedcodziennyminieszporami.Namącześćkrótkipopissięodbył.Dziesięćdziewcząt,pięćbiałych,pięćczarnych,każdapojednym

ŚwiętymPrzykazaniurecytowały.Poczemuraczonomię„Tamdomtwój,gdzieśjestkochanym”,przyakompaniamenciepaniHorroxnapianinie,któregoprzeszłośćwiększąchwałąbyłaokrytaniźliczasobecny.Dziewczętazachęcononastępniedozadawaniagościowipytań,wszelakojedynieBiałepanienkiręcepodniosły.–Sir,czyznapanJerzegoWaszyngtona?–(Niestetynie).–Wilekonizaprzężonyjestpańskipowóz?

–(Teśćtrzymakoniecztery,lubojajazdęwierzchempreferuję).Najmłodszapytaniemizadała:–Czymrówkiboliczasemgłowa?–(Gdybydlachichotówprzyjaciółekzklasydziewczątkołzami

rzewnymisięniezalało,nadalstałbymtamirozmyślałnadowympytaniem).Napomniałemuczniów,byżylijakBibliakażeiposłusznibylistarszym,poczemsiępożegnałem.Pani

Horroxpowiedziałami,żetych,coodpływali,niegdyśgirlandamiplumeriiobdarowywano,jednakostarszyznaMisjigirlandyuznałauwłaczającymimoralności.–Jeślidozwolimdziśnagirlandy,jutroczasnatańceprzyjdzie.Jeślijutrobędątańce...–Dreszcznią

wstrząsnął.Żal.

Dopołudniamężczyźniwszystkietowaryzaładowalii„Wieszczkę”wyciągalinaholuzzatoki,podwiatr,którywiałznieprzychylnegokierunku.WrazzHenrymdomesyprzeszliśmydlauniknięciabryzgówwodnychiprzekleństw.Przyjacielmójepopejęukładawbyronicznychstrofach,zatytułowaną„HistoriaprawdziwaAutuy,ostatniegozMoriori”idziennikamepisanieprzerywazapytaniem,cosięzczymrymuje:–„Sromytrud”?„Szczęściałut”?„RobinHood”?Przywołujęzbrodnie,jakiepanMelvillemisjonarzomPacyfikuimputujewswymopowiadaniu

ostatnimoTaipi.Podobniejaktobywazkucharzami,doktorami,notariuszami,duchownymi,kapitanami

Page 302: David mitchell atlas chmur

ikrólami,czymogątakożewangeliścijednibyćdobrzy,drudzyźli?MożeIndianiezWyspTowarzystwaiChathamówszczęśliwsibyliby„nieodkryci”,wszelakomowatakaczczymjestdoksiężycawołaniem.CzyżniepowinniśmywysiłkompanaHorroksaijegobraciwwierzeprzyklaskiwaćdlawspieraniaIndianwichwspinaczcepo„DrabinieCywilizacji”?Czyżtakiewzniesieniesięniejestichjedynymzbawieniem?Nieznamodpowiedzi,aniteżwiem,skądpłynęłaniegdyśpewnośćmychlatmłodych.PodczasgdymnocspędzałnaplebaniiuHorroksów,jakiśrabuśdomejtrumnysięwłamał,akiedy

nicpońniemógłkluczadomegokufrazchlebowegodrzewanaleźć(noszęgonaszyi),zameksiłąwyłamaćpróbował.Gdybyudałomusięskrzynięzbobrować,czynyidokumentapanaBusby’egokarmąbyłybyterazdlamorskichkoników.Jakżechciałbym,abynaszkapitanztakuczciwejglinyjakkpt.Bealebyłulepionym!Nieśmiemzłożyćwręcekpt.Molyneuxmychwartościowychprzedmiotów,aHenryostrzegłmięprzed„wsadzaniemkijawmrowisko”poprzezpodniesieniesprawyusiłowanegoprzestępstwaprzedpanemBoerhaavem,abydochodzeniekażdegozłodziejanapokładzieniezachęciłodospróbowaniaszczęścia,gdysiętylkoplecamiodwrócę.Jakmniemam,masłuszność.

Poniedziałek,16grudnia~

Dziśwpołudniesłońcepionowonaniebiestałoiwszystkichówzwyczajowyopętałhumbugjako„chrzestmorski”znany,wktórym„SzczuryLądowe”(cizzałogi,coprzekraczająrównikporazpierwszy)wytrzymaćprzymuszenisąwszelkieznęcaniaipodtapiania,jakieWilkomMorskimdyrygującymceremoniamiprzyjdądogłów.Pełenrozsądkukpt.BealeniemarnowałnatoczasupodczasmejpodróżykuAustralii,jednakomarynarzena„Wieszczce”wpełniskorzystaćmieliznależnychimuciech.(Dotądmniemałem,żewszelkiepojęcie„uciechy”jestdlaBoerhaavegodoanatemypodstawą,ażemzobaczył,jakieokrucieństwakryłysięwowych„dokazywaniach”).Finbaruprzedziłnas,żedwa„SzczuryLądowe”toRafaeliZłamas.Tendrugijużnamorzudwalatabył,ależeglowałtylkowrejsachSydney–Kapsztad.Podczaspsiejwachtymarynarzepłóciennydachzawiesilinadpokłademdziobowymizgromadzilisię

wkołokabestanu,gdzie„KrólNeptun”(Pocock,wniedorzecznąszatęodziany,zperukązeszmatydopokładuczyszczenia)zasiadłwotoczeniudworu.SzczurówLądowychdokotbelekprzywiązano,jakdwóchśw.Sebastianów.–Konował,jakoteżpanKutazwis!–zakrzyknąłPococknawidokHenry’egoimnie.–Czyściezbawić

naszedziewiczesiostrzyczkiprzybyliodmejzastrupiałejsmoczejpały?Pocockwulgarnytanieczmarszpiklemtańczył,amarynarzeklaskali,śmiejącsięrozpustnie.Henry

ześmiechemodparł,żewolałby,abydziewicedlaniegoprzeznaczonebrodyniemiały.RipostaPocockawsprawiebródudziewicnazbytnieprzyzwoitąbyładlajejodnotowania.JegoWodorostowaWysokośćtyłemsiędoswychofiarobrócił.–ZłamasiezKapsztadu,ŁotrzezMiastaSkazańców,gotowiściewstąpićdoSynówNeptunazakonu?Rafael,wktóregochłopięcyduchnapowrótprzytakichwybrykachwstąpił,odrzekłskwapliwie:–Tak,WaszaWysokość!Złamasjenogburowatogłowąkiwnął.RyknąłNeptun:–Onieeeeee!Dopótynie,ażwas,kutasycholerne,ogolimztychłusek!Nieściemimydłodogolenia!Torgnyzcebrzykiemsmołypośpieszył,którązpomocąszczotkitwarzewięźniówwysmarował.

PoczemobjawiłsięGuernsey,zaKrólowęAmfitrytęodziany,ibrzytwąsmołęusunął.ObywatelKapsztaduprzekleństwamiotał,cospowodowałouciechęwielkąiładnychparębrzytwy„obsunięć”.Rafaeldośćrozsądkumiałdlaznoszeniaudrękiswejwmilczeniu.–Lepiej,lepiej–burczałNeptun,nimwrzasnął:–ObuimoczyzawiązaćimłodegoŁotradomejsali

Page 303: David mitchell atlas chmur

sądowejwprowadzić!Owa„salasądowa”beczkąbyłamorskiejwody,wktórąRafaelagłowąwdółzanurzono,apozostali

dodwudziestuśpiewnieodliczali,poczemNeptunnakazałswymdworzanom„najnowszegomegokrólestwamieszkańcawyłowić!”.Kiedychłopcuzdjętozoczuopaskę,oparłsięonadburcie,bydojśćdosiebiepomęczarniach.Złamasmniejpotulniesiępoddał,wrzeszcząc:–Puszczaćmię,s–y!KrólNeptunażoczyprzewracałwudawanejzgrozie.–Jeślitejmordzieśmierdzącejnietrzeba,chłopcy,doczterdziestusiedziećwsłonejwodzie,toniech

mięszlagtrafi!PoodliczeniudoczterdziestuAfrykanerawydobyto,alewciążryczał:–Codojednegokażdegos–napokoleizabiję,klnęsię,zabiję!Kuogólnejucieszezanurzonogoporazwtórynakolejnychczterdzieściodliczeń.GdyNeptun

obwieścił,żewyroksięskończył,Złamasjużtylkokrztusićsięmógłisłaboczkać.PanBoerhaaveterazowedokazywaniazakończyłinajmłodsizSynówNeptunaoczyścilitwarzepakułamiimydłem.Finbarrechotałjeszczeprzykolacji.Mnieokrucieństwonigdynieokrasiłotwarzyuśmiechem.

Środa,18grudnia~

Morzejakszkło,wiatruledwiecoczućsłabypowiew,term.sięz90°nierusza.Załogauprałahamakiipodciągnęłajedlaschnięcia.MojecodziennebóległowycorazwcześniejsięzaczynająiHenryponowniedawkęzwiększyłrobakobójczegoremedium.Modlęsię,byjegozapasyniewyschły,nimrzucimkotwicęnaHawajach,bobybólnieuśmierzonyczaszkęmirozsadził.Wreszciedoktormójręcepełnemapracyprzywieluwypadkachróżyigorączkiżółciowejna„Wieszczce”.Tegopoobiedzianerwowąsjestęzgiełkprzerwał,więcnapokładwyszedłeminalazłemtammłodego

rekina,nadktórymbestwionosięigozwodyprzezburtęwciągano.Drgałwswychwłasnych,lśniących,rubinowychsokachdobryczasjeszcze,nimGuernseyoznajmił,żejużzdechłyjestnaamen.JegopaszczaioczyprzywołałymiwumyśleobrazmatkiTildy.Finbarjegotruchłonapokładzierozkroiłicałkiemsoczystegomięsawswoimkambuziezrujnowaćniezdołał(pomnęjegodrewnianedorsze).Coprzesądniejsizmarynarzyucztąwzgardzili,rozumując,żerekinyznanesązludzijedzenia,tymgustemjeśćmięsorekinabyłobykanibalizmemperprocura.PanSykesspędziłowocnepopołudnie,papierściernyrobiączeskórywielkiejryby.

Piątek,20grudnia~

Czymożetobyć,żekarakanycoraztłustszerosną,karmiącsięnamnie,gdyśpię?Dziśranojedenobudziłmię,idącmiprzeztwarziusiłującsięzmejdziurkiodnosapożywiać.Prawdępiszę–miałsześćcali!Opętałomięnagłepragnieniezabiciaohydnikawielkiego,alewmejlilipuciej,mrocznejkabiniemiałprzewagę.PoskarżyłemsięFinbarowi,którynatomięusilnienamawiał,bymzapłaciłdolarazaspecjalnieszkolonego„szczuranakarakany”.Poczembezwątpieniabędziechciał„kotanaszczury”miprzedaćdlazapanowanianad„szczuremnakarakany”,poczemtrzebamibędzie„psanakoty”iktowie,gdziesiętowszystkozakończy?

Niedziela,22grudnia~

Upał,żar,roztapiamsię,swędzęiwbędzlachcałyjestem.Dziśrankiemlamentupadłychaniołówmięobudził.Nasłuchiwałemwmejtrumnie,gdychwilewminutyprzechodziły,izastanawiałemsię,cóżto

Page 304: David mitchell atlas chmur

zanowediabelstwowemniemójRobakwyczyniał,ażemdosłyszałzgórydobiegającyokrzyk:–Dmucha!Odsłoniłembulaj,wszelakogodzinanazbytmrocznabyładlawyraźnegowidzenia,więcmimo

słabości,zaparłemsięiposchodnisięwspiąłem.–Tam,sir,tam!–Rafaelmięprzytrzymał,wpasiejednąrękąchwytając,gdywskazywałdrugą.Schwyciłemmocnoporęcz,bonogimamterazniepomierniechwiejne.Chłopaknadalwskazywałręką.–Tam!Prawda,sir,żesącudne?Wnocnymświetlepianędostrzegłem,ledwietrzydzieścistópoddziobuprzysterburcie.–Stadosześciu!–krzyknąłAutuazgóry.Usłyszałem,jakwalenieoddechbiorą,apotempoczułem,jaknanasdeszczspadakropelekpiany!

Zgodziłemsięzchłopcem,żetodoprawdypodniosływidok.Jedenznichuniósłsięnadfale,opadłwdółipodwodęsięzanurzył.Sylwetkiichpłetwogonowychrysowałysięnatlelekkoporóżowiałegowschodu.–Tymbardziejszkodajest,mówię,żewielorybnikiemniepłyniemy–zauważyłNewfie.–Tylko

wtymjednymwielkimzestobeczekolbrotubyćmusi!Pocockwarknął:–O,nie!Pływałemniegdyśnawielorybniku,kapitannajpiekielniejszymbyłzbrutali,jakiegokto

widział.Poowychtrzechlatach„Wieszczka”zdasięwiosłowąłódkąnaniedzielneekskursje!Napowrótwmejtrumniejestem,odpoczywam.Przepływamyprzezwielkąwylęgarnięhumbaków.

Okrzyk„Dmucha!”takczęstosięrozlega,żeniktjużnietrudzisięoglądać.Ustamipierzchnąipękają.Monotoniamabarwębłękitu.

WigiliaNarodzeniaPańskiego~

Najsilniejszazwichur,wzburzonemorzeimocnestatkukołysania.Palectakmamspuchnięty,żeHenryprzymuszonybyłmiślubnąobrączkęrozciąć,abyniezaczopowałakrążeniainiedałapuchlinywodnejzaczątków.StrataowegosymboluzwiązkumegozTildąmelankoliąmięprzepełniaponadmiarę.Henrywymyślami,żem„głupimuflon”,iupierasię,żeżonamezdrowiestawiałabywyżejdwóchtygodnibezkółkazmetalu.Obrączkajestnabezpiecznymprzechowaniuudoktora,boznaonhiszpańskiegozłotnikawHonolulu,cojązarozsądnącenęzreperuje.

DzieńNarodzeniaPańskiego~

Powczorajszejwichurzewielkiefalesięostały.Oświciewyglądałyjakgórskiełańcuchyozłotychszczytach,gdypromieniesłońcazukosapadałyniskopodchmuramibarwyburgunda.Zebraćmusiałemcałąsiłę,bydojśćdomesy,gdziepanSykesipanGreenprzyjęlibyliinwitacjęodHenry’egoiodemniedospożycianaszegoprywatnegobożonarodzeniowegoposiłku.Finbarpodałnamjadłomniejszkodliwe,niźlimawzwyczaju–lobscouse(solonąwołowinę,kapustę,bulwyyamuicebulę),byłemzatemwstaniedożołądkaprzyjąćztegowiększośćinawetutrzymać.Ciastośliwkoweśliwkiżadnejnigdynieujrzało.Kpt.MolyneuxsłowodopanaGreenaposłał,bypodwojonoracjegrogudlamarynarzy,więcdopoobiedniejwachtymarynarzebylijużspici.Saturnaliawpełnejkrasie.Kwartęsłabegopiwawniefortunnegowlanokoczkodana,którynajwiększąnacałejspojonejmaskaradziesiurpryzęsprawił,skaczączaburtę.WróciłemdokabinyHenry’egoiwspólniedrugirozdziałMateuszaczytaliśmy.Kolacjanagłowiepostawiłamójsystemtrawiennyiuczyniłakoniecznymczęsteodwiedzanie

kingstona[34].PrzymojejostatniejwizycienazewnątrzRafaelczekał.Przeprosiłem,żeczekaćbyłprzymuszonym,alechłopakodparł,żenie,żesamwykoncypowałtospotkanie.Wyznał,żecośmocnogotrapiipytaniemizadał:

Page 305: David mitchell atlas chmur

–Bógwpuszczanasdonieba,jeśliczłowiekżałuje,prawda?...nieważne,coktoczyni,Bógniezsyłaczłowiekado...wiepan...–tuuczeńwykrztusił–...dopiekła?Przyznaję,umysłmójbardziejkujelitomniżteologiisiękierował,toteżrzuciłemjenolekko,żetrudno,

byRafaelprzezniewielelatswegożyciazdołałznacznąlistęgrzechówśmiertelnychwykroić.Leczgdyzakołysałasięlatarniasztormowa,ujrzałem,żetwarzmłodzianawykrzywiarozpacz.Żałującfrywolnegobrakupowagi,zapewniłem,żeWszechmogącyzaprawdęjestnieskończonym,że„więcejbędziewniebieradościnadjednymgrzesznikiempokutęczyniącym,niźlinaddziewięćdziesięciudziewięciusprawiedliwemi,którzyniepotrzebująpokuty”[35].CzyRafaelpotrzebęmiałzwierzeniamisię,zapytałem,jużtojakoprzyjacielowi,jużtojakopodobnieosieroconemu,czywzględnieobcejosobie?Powiedziałem,żemzauważyłjużwcześniej,jakostatnioprzybitymsięwydawał,iubolewałem,jakzmieniłsiębardzozowegorozradowanegochłopca,conapokładwszedłwSydneyitakpilnomubyłoszerokiświatzobaczyć.Jednaknimodpowiedźułożył,atakrozluźnieniakiszekzmusiłmiędopowrotudokingstona.Gdymzniegowyszedł,Rafaelajużniebyło.Niebędętejsprawydrążył.Chłopakwie,gdziemięszukać.

Później~

Siedemdzwonówpierwszejwachtywłaśnierozbrzmiało.OdRobakamegogłowamiębolitak,jakbysercedzwonuwaliłowmączaszkę.(Czymrówkiboliczasemgłowa?Zrozkosząbymsięwmrówkęzmienił,abytylkouwolnićsięodtychmąk).JakHenryiresztaspaćmogąprzeztęwrzawęrozpustnąibluźnierczeprzyśpiewki–niewiem,leczimcałymsercemzazdroszczę.WciągnąłemnosemnieconaRobakaremedium,leczuniesieniajużniewywołuje.Pomagaledwieczuć

sięwpołowienormalnie.Potemsiępopokładziepokręciłem,aleGwiazdęDawidaskrywałygęstechmury.Kilkatrzeźwychokrzykówzgóry(międzynimiAutuy)ipanGreenzasterempozwoliłomipewnośćmieć,żeniecałazałogabyłapijanajakbele.Pusteflaszkitoczyłysięodprawejdolewejburtyinapowrótzkażdymprzechyłem.PotknąłemsięoRafaelabezprzytomnościwokółkotwicznejwindyzwiniętego,dłońjeszczegorszącązaciskającegonapustymkubku.Jegonaga,młodapierśbyłardzawymibryzgamipokryta.Żechłopakpocieszenienalazłwtrunku,miastwswymprzyjacieluwChrystusie,sprawiło,iżwłasnyduchmójbardziejprzygasł.–Myśliopoczuciuwinyodpoczynekmącą,panieEwing?–wyrzekłdybukumegoramienia,ażżem

upuściłfajkę.ByłtoBoerhaave.ZapewniłemHolendra,żelubosumieniemecałkiemnieturbowane,wątpięwszelako,byijegotakie

było.Boerhaavezuśmiechemprzezburtęsplunął.Gdybyznienackakłymuipazurywyrosły,zdziwionybymniebył.PrzerzuciłsobieRafaelaprzezramię,klepnąłśpiącegouczniapopośladkachisomnambulicznebrzemiędolukunarufiezaniósłdlausunięciagozmiejsca,gdziemusięmogłastaćkrzywda,takprzynajmniejwierzę.

DrugidzieńŚwiątNarodzeniaPańskiego~

Wczorajszyzapisnawięzieniewyrzutówsumieniaskazujemięprzezresztęmychdni.Jakżeprzewrotniegoczytać,jakżejabyłemnonszalancki!Choryjestem,gdysłowatepiszę.Rafaelsiępowiesił.Powiesił,zapomocąpętliprzezniższynokreiprzerzuconejnagrotmaszcie.Wszedłnaswójszafotmiędzykońcemwłasnejwachtyapierwszymdzwonem.Lospostanowił,żemtojamiałbyćmiędzytymi,cogoodkryją.Opierałemsięonadburcie,boRobakprzywyganianiugonapadymdłościpowoduje.Wbłękitnympółmrokuusłyszałemkrzykiujrzałem,jakpanRoderickwstronęniebaspogląda.Minęmiałskonfundowaną;poniejniedowierzanienastąpiło;nakoniecsmutekiżal.Jegoustadojakiegośsłowasięułożyły,leczżadneniepadło.Wskazałnato,czegonazwaćniemógł.

Page 306: David mitchell atlas chmur

Kołysałosiętamciało,szarykształt,ożaglesięocierający.Hałaszewsządwybuchł,leczktodokogokrzyczał,niepomnę.Rafaelwisiałnieruchomo,jakołowianypion,gdy„Wieszczka”kołysałasięwprzóditył,inaboki.Tenchłopakmiły,bezżyciajakjagnięnahakuwjatce!Autuawdrapałsięnagórę,leczmógłjedyniedelikatnieciałochłopcaopuścić.Słyszałem,jakGuernseymamrocze:–Niepowinniśmybyliwpiątekwypływać,piątekjestJonasz.Umysłmójpytaniepali:„Czemu”?Niktotymniemówi,jednakoHenry,któryrówniejakjabył

przerażonym,powiedziałmi,żewsekrecieZłamasdozrozumieniamudał,iżBoerhaaveijegogadyplebejskiedopuszczalisięnachłopcuwystępkówsodomicznychwbrewnaturze.NietylkownocNarodzeniaPańskiego,leczkażdejnocyprzezwieletygodni.Obowiązkiemmymjestprześledzićtęrzekęciemnądoźródłaiwymierzyćłajdakomsprawiedliwość,

wszelako,Panie,samledwiesiąśćzdołam!Henrymówi,żeniemogęsiębiczowaćzakażdymrazem,gdytylkoniewinnośćdzikiegobestialstwapadaofiarą,leczjakżemamtozostawić?Rafaelmiałlattyle,coJackson.Takąfrustracjęczuję,żeznieśćtegoniezdołam.

Piątek,27grudnia~

PodczasgdyHenry’egozawołanodojakiegośwypadku,zawlokłemsiędokabinykpt.Molyneuxdlapowiedzenia,comyślę.Niebyłradzwizyty,leczniewyszedłem,ażemcałeoskarżeniepostawił,amianowicie,iżkamraciBoerhaavegoudręczyliRafaelaconocnymokrucieństwem,ażchłopak,możliwościniewidzącżadnegooddechuczyulgi,odebrałsobieżycie.Nakonieckapitanzapytał:–Oczywiściemaszpandowódzbrodni?Listsamobójcy?Podpisanezeznania?–Każdyczłowieknapokładziewie,żeprawdęmówię–odparłem.Kapitanniemożebyćnieczuły

nabrutalnośćBoerhaavego!ZażądałemkwerendywsprawieudziałupierwszegooficerawRafaelowymsamobójstwie.–Możeszpansobieżądać,czegopanchcesz,dowoli,mościKutazwisie!–wykrzyknąłkpt.Molyneux.

–Tojadecyduję,ktona„Wieszczce”pływa,ktodyscyplinęutrzymuje,ktomajtkówćwiczy,nieżadengryzipiórzas–ny,niejegopie–nebrednieinaKrewPańską,żadna„kwerenda”!Wynośsiępaniniechcięszlag!TakożzrobiłeminatychmiastwpadłemnaBoerhaavego.Zapytałemgo,czymyśliimniezamknąć

wswejkabiniezgadamiplebejskimiimiećpotemnadziejęmojegopowieszeniasięprzedzaraniem.Kłyswojepokazałigłosemodjaduinienawiściociekającymtakieotoostrzeżeniemirzucił:–Trupempancuchniesz,Kutazwis,żadenczłowiekmójpananietknie,chybażemuzapłacą.Umrzesz

pannaswoje„podgorączkowania”.NotariuszeStanówZjednoczonych,miałemjeszczeprzytomnośćgoostrzec,nieznikajątakwygodnie,

jakchłopcyokrętowizkoloniiwzięci.Myślę,żemożliwośćuduszeniamięrozważał.Wszelakonazbytjestemchory,byobawiaćsięholenderskiegosodomity.

Zwątpieniaoblegająmesumienie,obarczoneoskarżeniemowspółudziałwzbrodni.CzytojaRafaelowidałemprzyzwolenie,bysamobójstwopopełnił?Gdybymtakprzeczułbyłjegonieszczęście,kiedyostatniąrazązemnąrozmawiał,pojąłzamysłjegoiodrzekł:„Nie,Rafaelu,Panniemożeplanowanemusamobójstwudarować,boskruchaprawdziwąbyćniemoże,gdymamiejsce,zanimwydarzysięzbrodnia”–chłopakmożebyjeszczedychał.Henryupierasię,żemniemógłwiedzieć,leczraztęjedynąsłowajegopustemisięzdają.Och,czyjaposłałemtegoniewinnegobiedakadoPiekła?

Sobota,28grudnia~

Page 307: David mitchell atlas chmur

PokazLaternaMagicawmejgłowieukazujechłopca,jaklinębierze,wchodzinamaszt,pętlęwiąże,uspokajasię,szepczecośdoStwórcy,wpróżnięsięrzuca.Gdyleciałtakprzezczarnąciemność,czylispokójczuł,czyprzestrach?Trzaskkarku.Gdybymtylkowiedział!Możnośćmiałempomócdzieckuwydostaćsięzestatku,jegoprzeznaczenie

odwrócić,jakChanningowieniegdyśodwrócilimoje,lubpomócmuwyrozumieć,żeżadenstantyraniinietrwawiecznie.Na„Wieszczce”podniesionyjestkażdycalżaglaiszkuner„śmiganibystrzyga”(niezamoją

przyczyną,leczzpowodugnijącegoładunku)idziennieprzepływaszerokościponad3stopnie.Straszliwiemchoryteraziskazanynamątrumnę.Jakmniemam,Boerhaavesądzi,żesięprzednimskrywam.Wbłędziejest,bochęćsłusznejzemsty,zjakąnajegogłowęspaśćmyślę,jestjednymznielicznychpłomyków,któredotejporyniezagasłyjeszczewtymstraszliwymodrętwieniu.Henryzaklina,bymdziennikpisałdladaniazajęciamózgowimemu,wszelakopiórocorazbardziejmisięopieraicorazbardziejwrękuciąży.ZatrzydnibędziemwHonolulu.Lojalnymójdoktorpoczciwieobiecuje,żebędzieminalądtowarzyszył,nieposkąpiwydatkówdlazdobyciasilnegośrodkanabiegunkęipozostanieprzymymłóżku,ażcałkowiciewyzdrowieję,nawetjeżeli„Wieszczka”beznasprzymuszonabędzieodpłynąćdoKalifornii.Bógniechmawopiecetegonajlepszegozludzi.Dziświęcejjużpisaćniemogę.

Niedziela,29grudnia~

Choryjestembardzo.

Poniedziałek,30grudnia~

Robakwraca.Jegoworkiztruciznąrozpękłysię.Dręczymięból,odleżynyistraszliwepragnienie.DoOahuzostałyjeszczewciążdwalubtrzydninapółnoc.Aodśmiercidzielimięledwiekilkagodzin.Pićniemogęiniepamiętamjuż,kiedyostatniojadłem.KazałemHenry’emuobiecać,żedzienniktendostarczydoBedfordawHonolulu.Stamtąddotrzedomejosieroconejfamilii.Henryprzysięga,żesamgoimdostarczęnanogachwłasnych,leczniemamjużnadziei.SzlachetnyHenryuczynił,cowjegomocy,leczmójparazytnazbytjestzłośliwyiprzymuszonyjestemduszęzawierzyćStwórcy.Jackson,gdynamężczyznęwyrośniesz,niedozwól,bytwaprofesjaoddaliłacięodnajbliższych.

WczasietychmiesięcyzdalaoddomumyślałemoTobieiTwojejMatceznieustannączułościąijeślibytaksięstało[...][36].

Niedziela,12stycznia~

Pokusa,byzacząćodzdradzieckiegokońca,jestsilna,leczpamiętniktenwiernymchronologiiwydarzeńpozostanie.WNowyRokbóleprzewalałysięwmejgłowietakimigrzmotami,żemprzyjmowałlekarstwoGoose’acogodzinę.Niemogłemutrzymaćsięnanogachnarozkołysanymstatku,zatemwkoiwmejtrumnieleżałem,wymiotującdoworka,choćtrzewiamejużdocnabyływypróżnione,itrzęsącsięwlodowatej,palącejgorączce.MojejChorobyniemożnajużbyłodłużejprzedzałogąskrywaćitrumnęwziętowkwarantannę.Goosepowiedziałkpt.Molyneux,żemójparazytbyłzakaźny,samsięwtensposóbstającwzoremodwagibezinteresownej.(Współudziałukpt.MolyneuxiBoerhaavegownastępnychwykroczeniachdowieśćniemożnaaniteżwykluczyć.Boerhaaveźlemiżyczył,leczzmuszonyjestemprzyznać,żemałoprawdopodobnymjest,abybrałudziałwopisanejniżejzbrodni).

Page 308: David mitchell atlas chmur

Przypominamsobie,żemwynurzałsięzmielizngorączki.Goosebyłocalodemnie.Jegogłosściszyłsiędopełnegooddaniaszeptu:–KochanypanieEwing,pańskiRobakwłaśniedogorywa,wypuszczającostatnietruciznykrople!Musi

panwypićtenśrodeknaprzeczyszczeniedlawydaleniajegozwapniałychresztek.Zaśniepanponim,wszelakogdysięzbudzi,Robak,którytakpanaudręczył,będziejużpozapanaorganizmem!Krescierpieńjużblisko!Niechpanustaotworzyrazostatni,bezturbacji,druhukochany...tak,gorzkieicuchniepaskudnie,toodmirry,alepołknijmyżwawo,zaTildęiJacksona...PoczułemdotykszkłanawargachirękęGoose’agłowęmipodtrzymującą.Próbowałemmu

podziękować.Eliksirwodązzęzysmakowałimigdałami.GoosegłowęmiuniósłigładziłmiępojabłkuAdama,ażempłynprzełknął.Czasupływał,niewiemjakdługi.Trzeszczeniemychkościidesekstatkuzlałosięwjedno.Ktośzapukał.ŚwiatłociemnościmejtrumnyzłagodziłoidoszedłmięzkorytarzagłosGoose’a.–Tak,dużolepiej,panieGreen!Najgorszezanami.Wyznam,pełenbyłemobaw,alenatwarzpana

Ewingakolorpowracaipulsmusięwzmacnia.Jużzagodzinę?Wybornewieści.Nie,nie,terazśpi.Bądźpanłaskawkapitanowipowiedzieć,żebędziemdziświeczórschodzićnaląd–gdybymógłsłowoposłaćdlaprzygotowaniakwatery,wiem,żeteśćpanaEwingauprzejmościtakiejniezapomni.TwarzGoose’aznowuwmepolewidzeniawpłynęła.–Adamie?Inszapięśćzastukaładodrzwi.Gooseprzekleństwowyrzekłiodpłynął.Niemogłemjużwięcejgłową

ruszać,leczsłyszałem,jaksięAutuadomaga:–JawidziećpanEwing!Goosekazałmuiśćprecz,leczupartegoIndianinanietakłatwobyłozbićzpantałyku.–Nie!PanGreenmówi,onjużlepiej!PanEwingżyciemiocalił.Onmójobowiązek!NatoGoosetakAutuipowiedział:żemznajdowałwAutuinosicielamejchorobyiłotra,knującego,

jakbywykorzystaćmąsłabośćdlaobrabowaniamięnawetzguzikówukamizelki.BłagałemGoose’a,taktwierdził,aby„TrzymałtegoNegraprze–oodemniezdala!”,dodając,żeżałuję,iżongiśuratowałemmujegołajdackikark.Topowiedziawszy,Goosedrzwiamitrzasnąłizaryglowałdrzwidomejtrumny.CzemużGoosetakłgał?Czemuzażadnącenęnikogodomnieniedopuszczał?Odpowiedźuniosła

rygielwdrzwiachmatactwaistraszliwaprawdakopniakiemdrzwiotwarła.Amianowicie,żedoktortrucicielembył,ajajegoofiarą.Odczasupoddaniamię„Kuracji”,doktorzabijałmięstopniowoswym„lekarstwem”.Robakmój?Fikcja,zaszczepionaprzezsiłęsugestiidoktora!Goosedoktorem?Nie,objazdowym

oszustem-mordercą!Walczyłem,bysiępodnieść,jednakodiabelskamikstura,którąmójinkubostatniomięnapoił,tak

zupełnieibezresztyosłabiłameczłonki,żemniemógłnawetlekkoporuszyćbodajjednąkończyną.Próbowałemopomockrzyczeć,alepłucaniechciałypowietrzanabierać.SłyszałemkrokiAutuy,jakoddalałsię,wchodzącposchodni,imodliłemsiędoBoga,bygonapowrótsprowadził,leczOnmiałprzeciwnezamysły.Goosewdrapałsiępolinienamąkoję.Oczymezobaczył.Widzącwnichprzestrach,zdjąłdemonmaskę.–Copanmówisz,Ewing?Jakżemamrozumieć,kiedypansiętakślinisziplujesz?Wydałemsłabyjęk.–Niechżezgadnę,comipanpowiedziećpróbujesz,„Och,Henry,byliśmyprzyjaciółmi,Henry,jakże

możeszmitorobić?”.[Udawałmójkonaniaszeptchrapliwy].Prawda,żecodojotyzgadłem?–Gooseodciąłkluczzmejszyiimówiłdalej,gdymojąskrzynięotwierał.–Medycytworząbractwoszczególne,Adamie.Dlanasludzieniesąistotamiświętymi,stworzonyminaobrazipodobieństwoWszechmogącego,nie,ludzietoporcjemięsa;ajakże,zarażonegoitwardegojakpodeszwa,leczgotowegonarożeninaruszt.Naśladowałgłosmójdiabloudatnie.„Aleczemużja,Henry?Czyżnie

Page 309: David mitchell atlas chmur

jesteśmyprzyjaciółmi?”.Cóż,Adamie,nawetprzyjacieleskładająsięzmięsa.Banalnietoproste.Potrzebujępieniędzy,awtwejskrzynijestpodobnozgołafortunka,więccięteżzabiłem.Igdzietutajemnica?„AleHenry,toniegodziwe!”.Cóż,Adamie,światjestniegodziwym.MaorysnaMorioriżeruje,Bialinaswychkrewnychociemniejszejskórze,pchłynamyszach,kotynaszczurach,Chrześcijanienaniewiernych,pierwsioficerowienachłopcachokrętowych,ŚmierćżerujenaŻywych.„Słabitojadło,silnymnasadło”.Goosezajrzałmiwoczy,czyjeszczeświadome,iwustamiępocałował.–Twojakolejjedzonymbyć,Adamiedrogi.Niebyłeśmniejłatwowiernyniźlikażdyzmych

poprzednichpatronów.Wiekomejskrzyniotwarłosię.Gooseprzeliczyłzawartośćportfela,prychnął,nalazłszmaragdodvon

Weissaipodlupągozbadał.Niewywarłnanimwrażenia.NikczemnikrozwiązałplikidokumentówdomajątkuBusbychsięodnoszącychizalakowanąkopertęrozdarłwposzukiwaniubanknotów.Słyszałem,jakprzeliczameskromnezasoby.Opukałskrzynię,tajnychskrytekszukając,leczżadnejnienalazł,boiżadnejniebyło.Nakoniecodciąłguzikiodmejkamizelki.Goosezwróciłsiędomnieprzezmedelirium,jakbydowadliwegonarzędziamówił.–Szczerzemówiąc,rozczarowanym.Znałemjużprostychrobotnikówzwiększąsumkąfuntów

narachunku.Tweukrytezapasynawetkosztówarszenikuiopiatówniepokryją.GdybypaniHorroxniebyładodałasznuraczarnychperełnawsparciemejsłusznejsprawy,cóż,Goose[37],biednagąska,byłbyugotowany!Czasnamsięrozstać.Zciebiezagodzinętrupbędzie,aja,hejżeho!Dlamnieczaswdrogę!

Następne,coprzytomniepamiętam,totopieniesięwmorskiejwodzietakświetlistej,żeażoczybolały.CzyżbyBoerhaavenalazłmeciałoizaburtęcisnąłdlazapewnieniamilczeniamego,anadtouniknięcianużącychprocedurzamerykańskimkonsulem?Umysłmójwszelakowciążdziałałinadalmożnośćmiałwpewnymstopniuomymlosiedecydować.Przystaćnautonięcieczyusiłowaćpływać?Utonięciebyłorozwiązaniemdalekomniejkłopotliwym,zatemmyśliostatniejposzukałemizdecydowałemsięnaTildę,machającąnapożegnanie,gdy„Belle-Hoxie”zSilvaplanaWharfodpływałatylemiesięcytemu,aJacksonkrzyczał:„Tatku!Niechmitatkoprzywieziełapękangura!”.Myślotym,żenigdywięcejichnieujrzę,takmięprzybiła,żempostanowiłpływaćinalazłemsię

nagleniewmorzu,alenapokładziezwinięty,targanywymiotamiitrzęsionygorączką,bólami,skurczamiiuciskaniem.Autuatrzymałmię(wmusiłwemnieuprzedniocałykubełsłonejwodydlatrucizny„wypłukania”).Odbijałomisięrazzaraząiwymiotowałem.Boerhaaveprzepchnąłsięprzeztłumgapiącychsiędokerówimarynarzy,warcząc:–Mówiłemcijuż,czarnuchu,żetenJankesobchodzićcięniepowinien!Iskorobezpośrednirozkazto

dlacięzamało...Choćsłońceniemalmięoślepiało,ujrzałem,jakpierwszyoficerbrutalnieAutuęwżebrakopie

idodrugiegokopniakasięskłada.AutuazłapałjednąrękągoleńzrzędliwegoHolendrawmocnymuścisku,jednocześniegłowęmądelikatnienadeskipokładuopuszczając,ipowstałcałymswymwzrostem,podnoszącnogęnapastnikazesobą,tymsamympozbawiającBoerhaavegoekwilibrum.Holendernałebpadł,ryczącjaklew.Autuaterazdrugąstopęchwyciłicisnąłpierwszegooficeranaszegoprzeznadburcie,jakworekrzepy.Czyzałoganazbytbałasię,nazbytzdumionąbyła,czyliteżrozradowanązbyt,bystawiaćjakikolwiek

bądźopór–tegoniedowiemsięjużnigdy,aleAutuazniósłmięwdółpotrapienanabrzeże,nieturbowany.Rozumznaćmidał,żeBoerhaavewNiebiebyćniemoże,aniteżAutuawPiekle,musimbyćzatemwHonolulu.Odportugłównąarteriąprzeszliśmy,pełnązgiełkujęzykówniezliczonych,kolorówskóry,religiimnogichizapachów.WzrokmójpadłnaChińczyka,copodrzeźbionymsmokiem

Page 310: David mitchell atlas chmur

odpoczywał.Dwiekobiety,którychbarwiczkiitiurniurynanajstarszyzzawodówświatawskazywały,spojrzałynamnieizrobiłyznakkrzyża.Powiedziećimpróbowałem,żemjeszczeniemartwy,alejużichniebyło.SerceAutuybiłoumegoboku,odwagimidodając.Potrzykroćpytałobcych:–Gdzielekarza,przyjacielu?Potrzykroćgolekceważono(jedenodrzekł:„Niemalekarstwdlaśmierdzącychczarnuchów!”),nim

staryhandlarzrybburkliwiedrogędolazaretuwskazał.Naczasjakiśstraciłemprzytomność,ażemsłowo„Klinika”usłyszał.Ledwiewtopowietrzecuchnące,ciężkieodfetorunieczystościwstąpiłem,zwymiotowałemnapowrót,mimożeżołądekmójpróżnybyłjakciśniętawkątrękawiczka.Bzyczenieplujekwkołosięunosiło,awariatwrzeszczałoJezusie,copływapoMorzuSargassowym.Autuawymamrotałcośdosiebiewewłasnejmowie.–Cierpliwy,panEwing,tuśmierćcuchnie,pandoSióstrbiorę.JaksiostryAutuymogłyzabłąkaćsiętakdalekoodChathamów,zagadkąbyło,którąanimpróbował

rozwiązać,tylkomzawierzyłsięjegoopiece.Onzaśtękostnicęopuściłiniedługojużtawerny,domymieszkalneiskładycorazrzadszesięstały,ażustąpiłyplantacjomcukru.Wiedziałem,żempowinienAutuęzapytaćoGoose’alubgoprzednimostrzec,wszelakoniemiałemmocynajmniejszej,bymówić.Sen,wktórymnudnościczułem,tomorzyłmię,topopuszczałuścisk.Wyłoniłosięnaglewzgórze,ajegonazwakołatałasięgdzieśwosadachpamięci:DiamentowaGłowa.Prowadziłanańdrogazkamieni,wykrotówikurzuzłożona,okolonazobustronuparciewziemięwczepiającąsięroślinnością.Autuaraztylkomarszprzerwałdlanabraniawręcechłodnejwodyzestrumieniaidowargmipodania,ażdotarliśmywkońcudoMisjikatolickiej,zaostatnimipolami.Zakonnicamyślałaprzegonićnasmiotłąigłośnem„sio”,jednakoAutuanakazałjej,hiszpańskimrówniełamanym,jakjegoangielski,schronieniaudzielićBiałemu,któregomiałwswejpieczy.Nakoniecprzybyłajednazsióstr,cowyraźnieAutuęznałaiprzekonałainsze,żeówdzikusmisjęswąwykonywałnieznieszczerychintencji,leczzmiłosierdzia.

Nadzieńtrzecijużemmógłsiadać,jeśćsamodzielnie,dziękowaćmymaniołomstróżomiAutui,ostatniemuwolnemuMoriorinatymświecie,zamezbawienie.Autuaobstaje,żegdybymniebyłzapobiegłwyrzuceniugozaburtęjakopasażera,conieopłaciłbiletu,onbyterazmnieocalićniemógł,więcniejakotonieAutuazachowałmięprzyżyciu,ajasamsiebie.Wkażdejraziesiostrazakonnażadnanigdynieopiekowałasięmnątakczule,jakAutuadłońmistwardniałymiodlinzajmowałsiękażdąmąpotrzebąprzeztedziesięćostatnichdni.SiostraWeronika(odMiotły)żartemmówi,żeprzyjacielmójwinienbyćnamaszczonyimianowanyzarządcąszpitala.NiewspominającaniHenry’egoGoose’a(czyteżtruciciela,którytakieimięprzyjął),aniteżkąpieli

wmorskiejwodzie,jakąAutuazafundowałBoerhaavemu,kpt.MolyneuxmeruchomościprzezagentaBedfordaprzesłał,bezwątpienianawzględziemającgłównieszkody,jakiemójteśćjegoprzyszłościjakohandlowcadziałającegozbazywSanFranciscomógłbywyrządzić.Drugiwzgląd,jakimsięMolyneuxkierował,topragnienieodcięciaswejreputacjiodmordercy,znanegojako„ArszenikowyGoose”,powszechnąjużniesławąokrytego.PiekielnikaanijeszczezatrzymaliKonstablePortowi,ani,jakmniemam,dzieńtakikiedynastąpi.Wtymrojnymulubezprawia,jakimjestHonolulu,dokądstatkiwszelkichbanderinarodówcodzieńprzypływająiskądodpływają,człowiekmożeswenazwiskoidziejezmienićmiędzydaniemgłównymaleguminą.Wyczerpanyjestemimuszęodpocząć.Dziśmojetrzydziesteczwarteurodziny.PozostajęwdzięcznyBoguzawszelkieJegołaski.

Poniedziałek,13stycznia~

Page 311: David mitchell atlas chmur

Przyjemniejestpopołudniemnadziedzińcusiedziećpoddrzewemkukui.Ażurowecienie,plumeriaikoralowyhibiscusniedawnezłewspomnieniałagodzą.Siostrzyczkipracująprzyswychzajęciach.SiostraMartynikawarzywdogląda,kotyodgrywająswekocietragedieikomedie.Zawieramznajomościśródmiejscowejptasiejfauny.Palilałebekmaiogonekzpolerowanegozłota,äkohekohetoprzystojnahawajkacynobrowazgrzebieniemnagłowie.Zaścianąprzytułekjestdlaznajd,takożprzezsiostryadministrowany.Słyszę,jakdziatwaśpiewa

nalekcjach(zupełniejakmoikoledzyzklasyijaśpiewaliśmykiedyś,nimfilantropiapaństwaChanningówprzyszłośćmązmieniła).Gdyczasnaukikońcadobiega,dziecibawiąsięśródczarownegorozgwaru.Czasem,cośmielszeznichnagniewsięnarazizakonnic,wspinającsięnamuriodbywającgrandtournadogrodamihospicjum,porozłożystychgałęziachkukui.Jeśli„drogawolna”,pionierzyrękąmachająkukolegommniejśmiałym,bydołączylidonichwtejludzkiejptaszarniitwarzebiałe,twarzebrązowe,twarzekanaków,twarzeChińczyków,twarzeMulatówpojawiająsięwdrzewnymświecienadziemią.NiektórewwiekusąRafaelaigdygowspominam,żółćwyrzutówsumieniadogardłamipodchodzi,alesierotyśmiejąsiędomnie,małpująjakmałpy,językpokazująalbopróbująorzeszkikukuizrzucićwustachrapiącychrekonwalescentówiniedająmiwmarkotnościpogrążaćsięnazbytdługo.Żebrząumnieocentaczydwa.Rzucamwgóręmonetę,którązręcznepalcebezochybywpowietrzuchwytają.Niedawnemeprzygodynielichegofilozofazemniezrobiły,osobliwiejnocą,gdyniesłyszęniczego,

próczstrumienia,cogłazyobracawkamykiprzeznieśpiesznąwieczność.Takopłynąmojemyśli.Naukowcywhistoriirozróżniająruchyinapodstawietychruchówzasadyformułują,jakierządzącywilizacjipowstaniemiupadkiem.Mojeprzekonaniajednakwprzeciwnąstronębiegną.Mianowicie:historiażadnychregułniedopuszcza,ajedynieskutki.Cóżdoprowadzadoskutków?Złeczynyiczynyszlachetne.Cóżdoprowadzadoczynów?Przekonania.Przekonaniazarównonagrodąsą,jakipolembitwy–wgłębiumysłu,jakiwjegozwierciadle:

wświecie.Jeśliwierzym,żeludzkośćdrabinąjestplemion,arenąstarć,wyzyskuibestialstwa,toludzkośćtakazcałąpewnościąjestwtenczaspowołanadoistnienia,ahistoriaHorroksów,Boerhaave’ówiGoose’ówzwycięży.Wamimnie,zamożnym,uprzywilejowanym,doktórychlossięuśmiecha,niebędziedziałosiętakźlewtymświecie,podwarunkiemżefortunabędzienamnadalsprzyjać.Icóżztego,żesumieniegryzie?Pocóżpodważaćdominacjęrasynaszej,okrętównaszychwojennych,naszejschedyinaszegodziedzictwa?Pocóżwalczyćz„naturalnym”(och,pokrętnesłowo)rzeczyporządkiem?Pocóż?Ztakiegopowodu:pewnegopięknegodniaświatzsamychdrapieżcówzłożonypożresam

siebie.Tak,diabełpochwyci,conajbardziejztyłu,ipociągnietak,żeto,cozprzodkabyłosamego,będzietym,conajdalejwtyle.Wpojedynczymczłowiekusamolubnośćszpeciduszę;dlarodzajuludzkiegosamolubnośćjestzagładą.Czytowłaśnieowąentropiąjest,zapisanąwnaszejnaturze?Jeśliwierzym,żeludzkośćwznieśćsięmożeponadkiełipazur,jeśliwierzym,żeróżnorodnerasy

ireligiemogąwtymświeciewspółistniećtakspokojnie,jaksierotysiedząrazemnadrzewiekukui,jeśliwierzym,żeprzywódcymusząbyćsprawiedliwi,żenaprzemocnałożyćtrzebakaganiec,zwładzysięrozliczyć,abogactwaZiemiijejOceanówsprawiedliwierozdzielić,takiświatnadejdzie.Nicmiętuniezwodzi.Najtrudniejszytozeświatówdourzeczywistnienia.Nieprostypostęp,jakipokoleniawypracowały,zaprzepaścićmożejednopociągnięciepióremkrótkowzrocznegoprezydentaczyciosszabląpróżnegogenerała.Życiepoświęconekształtowaniuświata,jakichcę,byJacksonodziedziczył,anie,jakibojęsię,

żeodziedziczy–takaIdeażyciazdajemisięgodną.PopowrociedoSanFranciscooddamsięsprawieAbolicjonistów,bożyciezawdzięczamniewolnikowi,cosamwyzwoliłsięzniewolnictwaoraz

Page 312: David mitchell atlas chmur

ponieważodczegośzacząćmuszę.Jużsłyszęteściaripostę:„Oho,wybornie,sentymentaWigów,Adamie.Wszelakomnie

osprawiedliwościniepraw!JedźdoTennesseenaośleiprzekonajwieśniaków,żesąledwiemalowanyminabiałoNegrami,aichMurzynitoBialimalowaninaczarno!PłyńdoStaregoŚwiata,mówim,żeprawaniewolnikówichImperiumtakniezbywalnymisą,jakprawabelgijskiejKrólowej!Och,ochrypniesz,zbiedniejesziposiwiejesznawiecach!Będąnaciebiepluli,strzelalidociebie,linczowali,urabialimedalami,wiejskieprostaczkibędątobągardzić.Ukrzyżującię!Adamie,marzycielunaiwny.Ten,ktodowalkichcestanąćzwielogłowymsmokiemludzkiejnatury,okupićmusizmaganiaokrutnymbólem,ajegorodzinarazemznimpłacićjestprzymuszoną!Idopiero,gdywydaszśmiertelnetchnienie,pojmiesz,żeżywottwójwięcejnieznaczyłniźlijednakroplawnieskończonymoceanie!”.Leczczymżejestkażdyocean,jeśliniemorzemkropel?

===aVhtVWxU

Page 313: David mitchell atlas chmur

Podziękowania

ManuelowiBerri,JocaścieBrownlee,AmberBurlinson,AngelesMarinCalbello,Henry’emuJeffreysowi,LateJunction,RodneyowiKingowi,DavidowiKoernerowi,SabineLacaze,JennyMitchell,JanMontefiore,ScottowiMoyersowi,DavidowiDeNeef,HazelOrme,JohnowiPearce’owi,JonathanowiPeggowi,Steve’owiPowellowi,ElizabethPynter,Mike’owiShawowi,DouglasowiStewartowi,MarnixVerplancke,CaroleWelch.

MateriałydorozdziałówEwingaiZachariaszazostałyzebranedziękipomocystypendiumSocietyofAuthors.WyczerpującapracaMichaelaKinganatematMoriori,ALandApart,jestźródłemprawdziwychopowieściohistoriiChathamów.InspiracjądopewnychscenzlistówRobertaFrobisherabyłodziełoEricaFenby’egoDelius:AsIKnewHim.VyvyanAyrscytujeNietzschegobardziejswobodnie,niżbysięchciałdotegoprzyznać,awierszczytanyprzezHestervanZandtMargoRokertoBrahmaEmersona.===aVhtVWxU

Page 314: David mitchell atlas chmur

===aVhtVWxU

Page 315: David mitchell atlas chmur

Przypisy[1]Zob.HermanMelville,„Encantadasczyliwyspyzaczarowane”,w:Werandaiinneprawdziweopowieści,przeł.K.Korwin-Mikke,WydawnictwoLiterackie,Kraków1980.[2]Łk8,24,Bibliawprzekładzieks.JakubaWujka.[3]KsięgaPsalmów,ibid.[4]Psalm80,7,ibid.[5] Ojciec mój nigdy mi o dendroglifach nie wspomniał i dowiedziałem się o nich jedyniewsposóbwIntrodukcjiopisany.Teraz,gdyrasaMoriorizwyspyChathamkrawędźprzekroczyłajużzagłady,mniemam,żezdradaichjużniedotyka.–J.E.[6]Gruźlicawęzłówchłonnych(przyp.tłum.).[7]AluzjadoPoloniuszapodsłuchującegozaarrasemwHamlecieSzekspira(przyp.tłum.).[8]CaiusCollege–jedenzcollege’ówuniwersytetuwCambridge(przyp.tłum.).[9]WaltWhitman,„PodróżdoIndii”,tłum.S.Vincenz,„Źdźbłatraw”wPoezjachWybranych,PIW1966.[10]BYPD–BuenasYerbasPoliceDepartment–PolicjaBuenasYerbas(przyp.tłum.).[11]ElektrowniajądrowawPensylwanii(przyp.tłum.).[12]Volkswagenygarbusy topoangielskuBeetles, cowymawia się tak samo jakBeatles (przyp.tłum.).[13]E.Gibbon,Zmierzchcesarstwarzymskiego,przeł.S.Kryński,PIW,Warszawa1975.[14]Hull–miastonapółnocyAnglii,brzmipodobniedo„hell”–piekło(przyp.tłum.).[15]Gmachlondyńskiegosądu(przyp.tłum.).[16]ObwodnicaLondynu(przyp.tłum.).[17]Dr JohnDee (1527–1608) – brytyjskimatematyk, zajmujący się również filozofią naturalną,okultyzmemialchemią,prześladowanyzpowoduoskarżeńokonszachtyzdiabłem.PeterHawleyHarveyCrippen(1862–1910)–AmerykaninmieszkającywLondynie,któryzamordowałswążonę,ajejzwłokiukryłpodpodłogąwłasnegodomu(przyp.tłum.).[18] Hellen Keller (1880–1968) – amerykańska pisarka, pedagog i działaczka społeczna.Odwczesnegodzieciństwaniesłyszącainiewidoma.Dorosłeżyciepoświęciładziałalnościnarzeczosóbniepełnosprawnych(przyp.tłum.).[19]InaczejautostradaA1–najdłuższadrogawWielkiejBrytanii,łączącaLondynzEdynburgiem(przyp.tłum.).[20] „Małpia Łapka” – opowiadanie-horror W.W. Jacobsa, o talizmanie, który miał mocwskrzeszaniaumarłych.Gdynaprośbęrozpaczającejmatkimałpiałapkaprzywracadożyciasyna,który zginął w wypadku w fabryce, wskrzeszony syn puka do drzwi koszmarnie poharatanyizmiażdżony,jakwchwiliśmierci(przyp.tłum.).[21] Pamiętne zdanie z filmu Soylent Green z 1973 r. – w finale ludzie odkrywają straszliwąprawdęopochodzeniużywności,którąsąkarmieni(przyp.tłum.).[22] Autobiograficzna powieść Briana Keenana, który w 1986 roku został porwany w Bejrucieprzezislamskichfundamentalistówiprzezprawie5latpozostawałwichniewoli(przyp.tłum.).[23]Według autora, nazwa ta oznacza „New East Asian Sphere Of Co-Prosperity”, czyli NowąWschodnioazjatycką Sferę Współdobrobytu. Podobna nazwa, „Great East Asian Co-ProsperitySphere”występujetakżewpowieściMitchellanumber9dream(przyp.tłum.).

Page 316: David mitchell atlas chmur

[24]Upward–poangielsku„wgórę”(przyp.tłum).[25]MostuujściarzekiHumberdoMorzaPółnocnego,niedalekoHull,jestjednymznajdłuższychmostówwiszącychświata–maponaddwakilometrydługości(przyp.tłum.).[26] Christmas cracker – popularna w Anglii zabawka – rulonik papieru, w którym ukryte są:papierowakorona,którąpóźniejkażdyzakładanagłowępodczas świątecznegoobiadu,karteczkaz motto lub żartem i często jakiś drobny prezent. Dzięki umieszczonej wewnątrz specjalnejtekturowej konstrukcji, delikatnie nasączonej substancją wybuchową, gdy pociągnie się za obakońcerulonika,słychaćcichywystrzał(przyp.tłum).[27] Opowiadanie Washingtona Irvinga, którego tytułowy bohater zasypia w lesie i budzi siędopieropodwudziestulatach,wzmienionejrzeczywistości(przyp.tłum.).[28]WildMountainThyme–tradycyjnapiosenkaszkocka(przyp.tłum.).[29]RalfWaldoEmerson,„Brahma”,przekładStanisławaBarańczaka.[30]Jedenzcollege’ówUniwersytetuwOxfordzie(przyp.tłum.).[31]DoomesdayBook–księgaspisuludnościzarządzonegoprzezWilhelmaZdobywcęw1085r.wpodbitejprzezniegoAnglii(przyp.tłum.).[32] Francis Kilvert (1840–1879) – angielski pastor epoki wiktoriańskiej, autor pamiętników,wktórychzeswadąopisywałurokiżycianaangielskiejprowincji(przyp.tłum.).[33] Królewski Szyling (King’s Shilling) – moneta dawana rekrutom w dawnych czasach, jakodowódzaciągnięciasiędoarmiibrytyjskiejisymbolgotowościnaśmierćwwalce(przyp.tłum.).[34]Pokładowatoaletanażaglowcu(przyp.tłum.).[35]Łk15,7,Bibliawprzekładzieks.JakubaWujka.[36]Tupismoojcawspazmatycznośćwpadaijestnieczytelne.–J.E.[37]Goose–popolskugęś(przyp.tłum.).

===aVhtVWxU

Page 317: David mitchell atlas chmur

Tytułoryginału:TheCloudAtlas

Copyright©2004byDavidMitchell

CopyrightforthePolishtranslation©2010byWydawnictwoMAG

Redakcja:JoannaFiglewska

Korekta:UrszulaOkrzeja

Projektgraficznyseriiorazopracowaniegraficzneokładki:PiotrChyliński

Ilustracjanaokładce:IrekKonior

Projekttypograficzny,składiłamanie:TomekLaisarFruń

WydanieIelektroniczne

ISBN978-837-480-241-3

Wydawca:WydawnictwoMAGul.Krypska21m.63,04-082Warszawatel./fax228134743e-mail:[email protected]

Konwersjaiedycjapublikacji

===aVhtVWxU

Page 318: David mitchell atlas chmur

===aVhtVWxU