CZERWONA MAŁPA

12

description

NR 3. Listopad 2010.

Transcript of CZERWONA MAŁPA

Pytającym odpowiadamy, że Czerwona Małpa nie pozostaje w żadnym związku z Małpą w czerwonym, od której ma wcześniejszy i całkiem niezależny rodowód. Bliżej jej do Czerwonego Piotrusia, inteligentnej małpy z opowiadań Kafki, ale też tylko poprzez powinowactwo duchowe. Czerwona Małpa urodziła się z niebytu, czyli z fruwających w powietrzu luźnych związków frazeologicznych.Redakcja pragnie jednak zaznaczyć, że do małpy w czerwonym mamy pozytywnystosunek, jako do jednego z bardziej udanych powiedzonek minionej dekady. Podob-nie jak do, pięknych pod względem słowotwórczym, wykształciuchów. Przyznajemy też, że niejednemu wrzasnęlibyśmy „Spieprzaj dziadu!” oraz, że kot Jarosława Kaczyń-skiego jako pierwsza dama byłby zdaniem redakcji ok; nasza Zuźka podpisuje siępod tą ideą wszystkimi czterema łapami! I to by były wszystkie fajne rzeczy jakieudało się zapamiętać ze strony PiS.Polityka to też sztuka. Jarosław Kaczyński ma za sobą ciężkie chwile i wiele mu moż-na wybaczyć, ale nie wszystko. Celebra jego przegranej w wyborach prezydenckichpobiła rozmachem wszelkie osiągnięcia światowe w historii walki o stołek. To oczy-wiście sprawa gustu, czyli czegoś czym się zajmujemy.Mają swoje zasługi w promocji eleganckich zachowań, wytwornego wizerunku i pięknej polszczyzny, także inne osoby publiczne (Panie pośle, Ryszardzie Kaliszu, kompetentny facet z Pana i czarujący, ale coś z tym „chodzom” trzeba zrobić). Będziemy się wszys-tkich po kolei czepiać. Nawiasem mówiąc w przepchance Warszawy do EuropejskiejStolicy Kultury, wypadł jeden z bardziej wyrazistych happeningów. Impreza pod Pałacemprezydenckim jeszcze się odrodzi, ale pewnie skromniej.

WYDAWCA:FUNDACJA SZTUKI NIEGŁUPIEJ- FUNDATOR / PREZES ZARZĄDUAnna Grzeszczuk-Gałązka

ZNÓW NADAJE 6 listopada o godz. 18.30 na ekranie LED fi rmy HATOR - Al. Jerozolimskie/Marszałkowska, dzięki której życzliwości, przedstawiamy Państwu sztukę na ekranie w centrum miasta znajdą się fi lmy: o Stanisławie Wieczorku w/g Piotra Welka i Pawła Miszewskiego – na okazję rocznicową profesora,krótkie obrazy studentów i absolwentów ASP, Sergiusza Biełowa, Alicji Kobzy, Aleksandry Siekierko,Andy Lozińskiego, Andrzeja Santorskiego, Przemysława Sacharczuka i Jakuba Wróblewskiego – „Wielki Wybuch” – specjalnie dla Stacji Nadawczej 6/10, oraz o Teresie Placie-Nowińskiej, historiapewnej statuetki. Trzeba to zobaczyć! Możesz to mieć bez biletów, bez fraka, z siat-kami w ręku po zakupach, jako nawilżenie szarych komórek. Stacja Nada-wcza 6/10 jest autorskim projektem Fundacji Sztuki Niegłupiej realizowanym we współpracy z Pracownią Multimedialnej Kreacji Artystycznej. Ładny tytuł. Prawda? Myślę o Stacji, Multi-medialna Pracownia… robi zacną robotę, ale nazwę daje się cytować tylko ze ściągawki w rę-ku. Szyld Stacji powstał przy stoliku w kawiarni MPiK w czasie burzy mózgów, która rozjaśniła głowy.

Jaśminy Wójcik, Ja-kuba Wróblewskiegoi A. G. Gałązki. Jaśmi-na zasłużyła się spra-wie najmocniej. Z pod jej ręki jest teżrysunek małpy w lo-go Fundacji.Sobota!! 18.30 i 19.30. Wernisaż obok w pubie o 19.00Zapraszamy!!

Wystawy, wystawy…

Każde doświadczenie życiowe czegoś uczy,

sprawia przyjemność, ból lub cierpienie psychiczne.

W mniejszym lub większym wymiarze interpretuję to w mojej twórczości.

Teresa Plata

.

TERESA PLATA, ZAKOPANE, 1969 r.

TERESAPLATAI PRZYJACIELE

8 listopada o godz. 18.00

otwarcie wystawy Teresa Plata i Przyjaciele w salonie Akademii Sztuk Pięknych,

wejście od ul Traugutta

otto, które bardziej niż jakiekolwiek inne oddaje temperament artystyczny Teresy. Teresa Plata, absolwentka zako-piańskiego Liceum Sztuk Plastycznych im. Antoniego Kenara, gdziedorastała pod kierunkiem m.in. Władysława Hasiora, AntoniegoRząsy zmarła nagle w ubiegłym roku. Przez ostatnie lata szefo-wała samodzielnej pracowni ceramiki na warszawskiej ASP,i równolegle od 2001 roku, prowadziła zajęcia dla studentów w Katedrze Sztuk Pięknych Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiegow Olsztynie. Wcześniej, po dyplomie w warszawskiej uczelni zwią-zana była z prof. Gustawem Zemłą, jako jego asystentka i adiunktna wydziale rzeźby, później jeszcze w pracowni rysunku u prof. Jacka Sienickiego.

eresa była artystką wielowymiarową Zajmowała się małymi for-mami rzeźbiarskimi w brązie i szkle, rysunkiem, wreszcie ceramiką.

Widownia ocenia twórcę zapewne inaczej niż recenzenci. Przyja-ciele jeszcze inaczej. Mam przeczucie, że każdy z tych oglądów maniezależną, istotną wartość. Teresa była wspaniałym człowiekiemi tę jej wspaniałość widać w tym, co zrobiła. W pięknych niedużych,statuetkach, z których zniszczyła dużą część, kiedy jej młodszy synMarek zmarł na białaczkę. 6 lat walki z chorobą; czas w którym sztu-ka zeszła na odległy plan. Rozpacz, po śmierci dziecka, wybuch mał-żeńskiej czułości w amerykańskim hotelu, jak spłonka, który miałwypłukać żal, wysadzić zbity w kołtun ból, dać pocieszenie, po-czucie jedności w tragedii i zaraz potem agresja i obarczanie winą

Mariana, męża i ojca Marka. Taka rzecz nie mogła przecież pozostać bez niczyjej winy. Teresa krzyczała i krzyczała całą powrotną podróżw samolocie, do końca, dopóki nie wyląduje na warszawskim Okęciu.

óźniej zamilkła i jeszcze potem na dłuższy czas zaniechałatworzenia. Ale tamte chwile w niej zostały. Klucz wyboru ścieżek,którymi poszła, mieści się w tych sześciu latach. Powrót Teresy Platy-Nowińskiej do rzeźby zaznaczył się serią rodzin, matek z dzieckiem,matek z dwójką dzieci, małych figurek, z których większość roz-walona trafiła do kosza a tylko niektóre do ludzi. Jedna do JanaPawła II-go.

akie intymne sprawy. Aż strach o nich pisać i może nie wolno.Ale twórczość bywa sprawą intymną. U Platy była.

iele z jej prac trafiło na wystawy indywidualne i zbiorowew kraju i za granicą. Dziś znajdują się m.in. w zbiorach MuzeumBrytyjskiego w Londynie, AIAP w Mediolanie, Pulchri Studio w Ha-dze, Galeri Galma w Szwecji, Instytutu Balzaka w Paryżu, MuzeumWatykanu, w kolekcji Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodo-wego oraz w zbiorach prywatnych w kraju i za granicą. kuratorem wystawy jest Anna Grzeszczuk-Gałązka i Stanisław Wieczorek.

Wystawa będzie otwarta od 8 do 21 listopada 2010.

M

T

W

T

P

Plakat do wystawy nie zrobił się rzecz jasna migiem. Były kolejne projekty. Pierwszy zamysł szedł od skrzydła, wiązał się z kroplami, może łzą. Wystawa Teresy Platy ma szczególny wydźwięk – jest poka-zem prac artystki, ale też wspomnieniem o niej, wciąż, po nies-podziewanej śmierci zaledwie rok temu, bolesnym. Kuszącymkierunkiem byłaby czerń i żałobne klimaty, szarość i uspra-wiedliwiony smętek. Jednak artystka, przekornie, wybrała nastrój kobiecej różowości, często pogardzanej jako wykładnia infantylizmu. Przepołowione popiersie, koszulka, to co w końcutrafiło do druku, odnosi się do chwili a zarazem nawiązuje docyklu prac Teresy, których damskie, przeźroczyste torsy były te-matem. Tego plakatu nie sposób pominąć.

Projekt graficzny : Aleksandra Siekierko; Dyplom z wyróżnieniem rektorskim uzyskała na warszawskiej ASP, w pracowni projektowania grafiki wydawniczej profesora Lecha Majewskiego w maju 2009. Składał się on z plakatów do sztuk teatralnych Janusza Głowackiego. Aneks do dyplomu zrea-lizowany w pracowni ilustracji profesora Zygmunta Januszewskie-go obejmował ilustracje do wiersza Jana Brzechwy pt. Sroka. Ma za sobą wiele wystaw. Tak! Mimo krótkiego stażu! Jej prace znalazły się miedzy innymi na Międzynarodowej Wystawie Plakatu Studenckiego „Zobaczyć muzykę” w Grenoble, na wysta-wach w Pradze, w galerii „Aspekt” w Warszawie, wśród najlep-

szych dyplomów ASP ”Coming out” w siedzibie Orkiestry Simfonia Varsovia,Warszawa, listopad 2009, uczestniczyła też w 22 Międzynarodowym BiennalePlakatu w Wilanowie. Jest laureatką paru konkursów. W tym, I miejsce za ilus-trację do Pana Tadeusza (2000), również I-sze w Międzynarodowym konkursiena plakat Tolerance - a global challenge (2008) oraz brązowy medal na I-ym Międzynarodowym Wirtualnym Biennale Plakatu E-mail sex (2007). Nieźle! Zda-niem Fundacji - bardzo utalentowana. To będzie wśród artystów gorące nazwisko.

TERESAPLATAI PRZYJACIELE

TERESAPLATAI PRZYJACIELE

Czerwona Małpa musi polecić wystawę

Stanisława Wieczorka,która się otworzy na Gdańskim Wybrzeżuw Centrum Olimpijskim 15 listopadao godz.18.00 i trochę potrwa. Musi, ponieważ

Wieczorek jest dobry.Jako twórca. Charater raczej niełatwy,aczkolwiek sprawiedliwy. Czaruś!

„Ćwiczenia z formy i koloru” - taki tytuł był aktualny w październiku, może już zmienił brzmienie, bo artysta się wahał, ale treść trzyma sięzałożeń. Zobaczymy printy, czyli druki cyfrowe format 100 na 130. Trzeba na to polecieć. Stanisław Wieczorek jest wybitnym plakacistą i grafikiem jak ta lala (takie powiedzonko funkcjonowało w lwowskiej rodzinie Grzeszczuków i chyba w ogóle we Lwowie. Wciąż dobrze brzmi).S.W jest też zasłużonym pedagogiem i człowiekiem z pasją. Studia ukończył w Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. Dyplom w 1969 roku w Pracowni Projektowania Wystaw i Targów prof. Kazimierza Nikityprzełożył się na trwałe związki z ASP. Wpierw na Wydziale Grafiki popro-

wadzi samodzielnie Pracownię Kompozycji Brył i Płaszczyzn, a od 1980 Pracownię Geometrii i Kompozycji. W latach 1969-1975 był kierownikiem artystycznym w Wydawnictwach Artystyczno-Graficznych kwartalnika „Sugestie” w latach 1984-1992 dyrektorem artystycznym dwumiesięcznika „Projekt”. W 1990 otrzymał tytuł profesora nadzwyczajnego sztuk plas-tycznych, w 1996 mianowany na stanowisko profesora zwyczajnego, wielokrotnie pełnił funkcję prodziekana i dziekana Wydziału Grafiki. Wyliczając dalej: Od 2001 roku prowadzi pracownię dyplomującą „Multi-medialnej Kreacji Artystycznej”, jest współtwórcą i dyrektorem Instytutu „Sztuka Mediów”. Fura tego. Dodamy, że dał się namówić na udział w Fun-dacji Sztuki Niegłupiej jako członek jej Rady Nadzorczej. Człowiek InstytucjaByły też liczne wystawy i honory.

10 października 2010 roku w Jabłonnielakat jest „perłą w koronie” w sztuce projektowania graficznego.

Plakat to precyzyjny skrót myślowy realizowanego zadania, wymagający inteligencji, wiedzy, gustu i wyobraźni, wymagający oryginalnej niepowta-

rzalnej osobowości twórcy. Plakat to szczególnego rodzaju obraz. Konglomerat treści i formy, to synteza kultury obowiązującej w czasach w których powstał.

W minionym dwudziestym wieku w Polsce, powstała oryginalna, jedyna i niepowtarzalna w świecie, Polska Szkoła Plakatu. Plakaty, dzieła Henryka

Tomaszewskiego, Jan Lennicy, Waldemara Świerzego i wielu innych znajdują się w każdym szanującym się muzeum i są to często jedyne polskie obrazy

w zagranicznych zbiorach.Wieczorek 1

STANISŁAW WIECZOREK

WYSTAWA ZDJĘ

CIE BO

KSER

SKIE

FOT.

Jaku

b Wró

blews

ki

Sztuka jest jedną z metod poznania i wyrażania, musi być ciągle odnawianą propozycją organizowania świata- -istnieje jednak w konkretnej rzeczywistości i wymaga precyzyjnego przekazu.

Wieczorek 2

P

MATE

USZ D

ĄBRO

WSK

I

PolecamyWystawę MateuszaDąbrowskiego, „Ukryte”,która odbędzie się 17 listopada 2010 o godz. 18.00 w fi lii CentrumArtystycznego Fabryka Trzciny-Skwer, na Krakowskim Przedmieściu, warto zobaczyć, tak jak inne rzeczy, które robi Mateusz. Na projekt „Ukryte” składa się dwanaście grafi k, zasłon, w formacie 200 x 200 cm, wykonanych w technologii ste-reoskopowej (lentikularnej), która umożliwia nie tylko uka-zanie trójwymiarowej iluzji przestrzeni, ale także stworzenie ruchu w obrazie. Widziane są tylko fragmenty opuszczonych pomieszczeń, skrywanych pod ażurową zasłoną, która zmienia się w zależności od miejsca oglądania przez widza. Mamy dostęp tylko do zniekształconego obrazu. Świat za zasłonami jest delikatny, łagodny, może lepszy. Ideą projektu jest ukaza-nie relacji pomiędzy iluzją przestrzeni w grafi ce, a przestrzenią realną. Trzeba to zobaczyć koniecznie a można oglądać do

15. grudnia 2010. Kuratorką wystawy jest Klima Bocheńska. A Fundacja S.N wspiera! Mateusz Dąbrowski zajmuje się grafi ką, malarstwem oraz formą przes-trzenną. W 2005 roku zdobył dyplom w Pracowni Grafi ki Warsztatowej prof.R. Strenta. Od 2005 jest Asystentem w Pracowni Grafi ki Warsztatowej w Aka-demii Sztuk Pięknych w Warszawie. Stypendysta m.in. Ministerstwa Kultury i Sztuki, oraz Międzynarodowego Sympozjum Młodych Artystóww Guterslohw Niemczech. Wyróżniony Grand Prix Młodej Grafi ki Polskiej MTG w Krako-wie, nagrodą główną ACADEMIA 2009 za okładkę do książki „Kardiologiainterwencyjna” i paroma innymi odznaczeniami. Nominowany do Grand Prixw konkursie 6 Triennale Grafi ki Polskiej w Katowicach w 2006 roku i donagrody w 14. Międzynarodowym Biennale Grafi ki na Tajwanie w 2010.Ma w dorobku wiele wyróżnień dziekańskich, kilkanaście wystaw zbiorowychm. in w Oslo, Paryżu i sześć indywidualnych. Bardzo zdolny!

MATEUSZ DĄBROWSKI !

!

%

%

%

W padł nam w ręce tekst nie ro-zeznanego do końca pochodzenia.Piotr Lorek, adiunkt w Pracowni Ceramiki ASP przechowuje go jak relikwię i zechciał Czerwonej Małpie udostępnić pod przysięgą, że ten nie zaginie. Esej podpisanyprzez Franciszka M ( nie rozszy-frowaliśmy, kto to taki, choć z tekstu wynikają jego związki z akademią sztuk pięknych w war-szawie) dotyczy Ceramiki w jej his-torycznej, warsztatowej i filo-zoficznej postAci. W ogóle wielo-wymiarowej. Jest z czasów przed-wojennych i ukazał się ongiś w Arkadach. Bardzo pouczający. Wystawa Teresy Platy jest w zna-cznej części złożona z prac cera-micznych. Przedruk jest więc na czasie.

ŻART O SKORUPACHRok temu w pałacu Burlington w Londynie wystawiony był pod nr. 967 gliniany pierścień o średnicy 9 cm z napisem: „Piętnastego dnia, trzeciego księżyca, roku cyklicznego ding hai, pierwszego roku pe-riodu Da Guan [9 kwietnia r. p. 1107], Siao Fu, wiceminister dworu cesarskiego, superintendent ce sarskiej fabryki porcelany w Ju-chou, nadzorował mieszanie tego niebieskiego szkliwa i wypalanie tej pierwszej próby.” W tej samej gablocie pod nr. 955 stała miseczka na nóżkach, wykonana także w Ju i za panowania tej samej dynastii Sung. Cesarz chiński współczesny Augustowi Mocnemu kazał ją wysłać do Dzing-de Dżen, żeby służyła za wzór szkliwa. Szkliwa! Mam pisać o ceramice, a już drugi raz powtarzam słowo „szkliwa”. Bo szkło i ceramika, choć zewnętrznie tak bardzo różnią się, w zasadzie to bez mała jedno i to samo. Szkło i ceramika to w trzech czwartychpiasek. Dodać wapna i sody, a w temperaturach dostępnych będzie szkło. Tak mówi teoria, ale analizy dowodzą, że prawie w każ dym szkle jest substancja gliny - w butelkowym bywa nawet przeszło 10%. Podwyższyć ten procent do 16% - to już porcelana japońska. Ale właśnie ta szczyp-ta gliny, to charakter! Zaczyniona z wodą staje się podatna, maścista i umożliwia budowanie kształtów. „Ulepił z gliny” powtarzasię w starych, mądrych mitach. Glina tężeje, traci wodę - w ogniutraci ją do cna - i już na wieki zachowa postać, którą na zimnootrzymała. Przeciwnie piasek sam przez się jest sypki. Trzeba byćdiabłem, żeby z niego na zimno bicz kręcić. Dopiero w ogniu,w stanie jakby lawy, staje się podatny i tylko na gorącodaje się formować. Tak powstają kształty szklane. Czysta glina, kao-lin, na ogól nie topi się - za to glina zwykła taje dosyć łatwo. Wypa-lona jest porowata. Podnieść przy wypalaniu ogień, żeby pory zatopić, zaraz słania się i siada - a nie podnieść, to prze sącza wodę. Żeby nie przeciekała, powleka się ją łatwo topliwym pyłem szklanym. W og-niu pył szklany rozpłynie się i spełniać będzie tę służbę, co szklanka wstawiona do porowatego garnka. Ta szkla na skóra ceramiki nazywa się szkliwem i, jak to często w życiu bywa, szkliwo, które miało glinie słu żyć, w sztuce wzięło górę nad gliną, zakryło ją, za maskowało i ono wywołuje najwięcej zachwytów. Taki właśnie los spotkał współczesną Piastom, chiń ską miseczkę nr 955. Za obiekt, zbliżony do niej kształ-tem, z pieców w Chun-chou, z tej samej epoki Sung, ale bez wartości historycznej, fi rma Yamanaka w Londynie żąda czterdzieści tysięcy złotych [półtora tysiąca funtów szterlingów]. Nie chodzi tu o wiek [przedhistoryczne chińskie urny-olbrzymy można mieć po 1000 zł] - tylko i jedynie o szkliwo. W skorupie ziemskiej jest 4,7% żelaza - nie dzi wota, że zwykła glina

zawalana jest rdzą i kolor ma rdzawy. Z ognia wy-chodzi najczęściej czerwona, ko lor charakterystycznycegieł i nie polewanej ceramiki Greków i Inka. Będzie on przebijał przez każde szkliwo przezroczyste. Żeby uniezależnić się od tej natrętnej czerwieni, trzeba szkliwo zmącić np. do mieszką cyny, żeby kryło. Białe piece kafl owe są takim szkliwem polewane. Mętne szkliwo nie musi być białe. Dwa szkliwa z wystawy chińskiej, wspom niane na samym początku, są mętne. ak by wyglądał z gruba obraz powstawania cera-miki i skład jej chemiczny: lepi się z gliny jakiś kształt na zimno i polewa się go pyłem szklanym. W ogniu glina krzepnie, a szkło na niej rozpływa się. Skrzep niętą w ogniu glinę ceramiści nazywają czerepem. Jeśli szkli-wo, kiedy stygnie, kurczy się więcej niż czerep, to pęka. Szkliwo takie wygląda strojnie - po świecie nazywają je ,,craquelé”. Faraon z dynastii XVIII, Amen-hetep IV [1375 - 1558 przed Chr.] przeniósł stolicę Egiptu z Teb do Chut-aten, dziś Tel-el-Amarna. Mamy tygle z huty szklanej, która tam wtedy powstała. Następca Amen-hetepa, Tut-ankh-amen, już tam nie rezydował i pu stynia zagar-nęła to miejsce z powrotem. Przed wojną znalazłem w piachu na polach el Amarna okruch szarej płytki powleczonej niebieskim, czarującym szkliwem. Jakwidać, płytka ma 3300 lat. W Aka demii Sztuk Pięknych w Warszawie udało się osiąg nąć miedzią jej blask i głę-boki kolor. Jeśli płytka egipska przez 33 wieki nic nie straciła ze swojej świetności, czy można o ceramice powiedzieć ,,i już na wieki zachowa postać”, jak to pozwoliłem sobie palnąć, kiedy była mowa o glinie? Szkliwa barwi się związkami melali. Zamknąć nie- bieską postać miedzi w krzemieniu [piasek jest tlen -kiem krzemu SiO2, to gra warta świeczki. Uda sięto, jeśli w czasie wypalania powietrze będzie dopły- wało swobodnie. Atmosfera w piecu ze swobodnymdopływem powietrza nazywa się utleniającą. Alew życiu pierwiastków zdarzają się namiętności. Taki np. węgiel, niechby mu w czasie wypalania niebie-skiej polewy odciąć dopływ powietrza, wyrwie tlen z objęć miedzi, a miedź osamotniona zamknie w szkli-wie swój pierwotny kolor - kolor czerwony z odcieniem amarantu albo złota. Tak miedź wygląda prosto z igły, kiedy nią kryją dach kościołów. Atmosfera w piecu z odciętym dopływem powietrza jest dymna, jak w wę-dzarni i nazywa się redukującą.

. . .

T

! !

TERESA PLATA, Waza, ceramika wypalana, 2003-2005

ajwyższą powagą w ceramice są Chińczycy, a najwyższą miarą ich ceramika z cza-sów dynastii Sung [960 - 1279]. Jest niebywale prosta, ale przyjrzeć się, to nie wiado-mo co więcej podziwiać: doskonałość techniczną, materiał wyrafi nowany, czy głęboki smak. Wśród wyrobów tej epoki dadzą się wyczuć cztery grupy: 1 ] piece w Ding-dżou i Cu-dżou, polewy białe jak kość słoniowa, bru natne i czarne - ozdoby wcinane, w głąb albo czarno malowane -7 2] piece w Lung-ciian, porcelana z płaskorzeźbą, czasem na zewnętrznej ścianie czasz płatki lotosu jak w Egipcie, szkliwo błyszczące, przezroczys-te, koloru morskiej wody- Anglicy nazywają tę polewę ,,celadon”; 5] piece w Zu-dżou i Szao-sing, kamionka z ciemnej gliny bez ozdób, mętna zawiesista polewa, płowa jak gotowany bób, prawie matowa. Czy ta kategoria była palona wyłącznie dla dwo-ru ? Wydaje się, jakby autorzy tej kategorii two rzyli ją w jakimś religijnym skupieniu. Jest niezmiernie rzadka, czczona - po wiekach jeszcze piszą o niej poematy; 4] piece w Dzun-dżou, czerep ciemny, porowaty albo kamionka bez ozdób, polewy redukowane niebieskie albo barwnikowe z rumieńcem buraczkowym. Dynastię Sung zdmuchnęła ta sama lawina Juan, co dosięgła i nas pod Legnicą. O tysiąc lat wcześniejsza od niej epoka sześciu dynastyj [r. p. 220 - 589] zostawiła po sobie wściekle żywe niepolewane łby końskie - może gro bowe rumaki do obsługi nieboszczy-ków. Persja to znowu wielki ceramista przed Panem. W Suzie, gdzie tysiące lat przed Greka-mi Elamici wypalali czerwoną z czarnym niepolewaną ceramikę, Dariusz wyłożył ściany pałacu cegłą polewaną w ko lorach i rzeźbioną w szeregi łuczników i zwierząt. Prototyp tych dekoracyj, bramę Istar, zbudował sto lat przed nim około r. 570 przed Chr. Nebukad-necar w Babilonie. Islam w 12 wieków potem ceramiką znaczył szlak swoich podbojów przez Afrykę do Cordoby. Dziś odbiorcą ceramiki jest przede wszystkim świat higie-ny i elektryczności. Wedgwrood przystoso wał do tego cały szmat Anglii - the Potteries. Po-zostaje do omówienia jeszcze jedna skorupa. Prawie 85% skorupy ziemskiej, to tlenek krzemu SiOa i tlenek glinu AI2O3 - budulec szklą i ceramiki! Konieczna ich obsługa to znowu wapń, sód, potas, magnez i wodór. Zobaczmy, z czego składa się wierzchnia warstwa Ziemi :

tlenu 47,2 %krzemu 28,0 „glinu 7,6 „żelaza 4,7 „wapnia 5,4 „sodu 2,6 „potasu 2,4 „magnezu 1,9 „wodoru 0,9 „ Taki to kosmos hojny dla ceramiki i szkła, wszystkie zaś pozostałe 85 pierwiastkito raptem 1 % kory ziemskiej i coś tam. W tym miejscu wypada, żeby sceptyk wtrąciłswoje trzy grosze :- Każdy ceramista boi się żelaza, jak dia beł święconej wody. Ty masz w swoich 99 pro-centach żelazo, ale gdzie twoje paliwo ?

N Odpowiada się sceptykowi z bazyliszkowym uśmiechem: - Żelazo, powiadasz? Do skonale! Właśnie żelaza, żelaza użyje się na przynętę. Powinieneś, kochaneczku, wiedzieć, że glin, jak się dobrze rozgrzeje, spostrzega się nagle, że jest po uszy zakochany w tlenie. Wtedy ja, jak nigdy nic, podsuwam mu twoje zardzewiałe żelazo. Glin taki, mospanie, w tej rdzy, jak się dorwie tlenu, to już możesz lwi spokojny, że sprawi wesele przy + 3000”. Wszystkie sceptyki na Marsie zobaczą ten pożar, czerwony liszaj na starej Ziemi, jaki już raz obserwowaliśmy na Jowiszu. Sceptyk nie daje za wygraną. Powiada niewinnie:- Nie dosłyszałem, czym podgrze wałeś twój glin?Mówię sobie „hamuj się, Franciszku” i odpowiadamz godnością: - Czym podgrzewałem, powiadasz? Czy może wśród tych99% powłoki ziemskiej nie było mieszaniny piorunu-jącej ani krzesiwa w bród, mospanie! Tu należałoby skoń- czyć, ale jakże nie uronić ze sceptykiem łzy ‘ - W tych 99 %skorupy ziemskiej nie ma, sceptyku, i nas - żyjątek. Ra-zem z wymocz kami jesteśmy zaledwo maleńkim ułam-kiem tego ostatniego jednego procentu, a o myśli na-szej, twojej i mojej, w tym ułamku szkoda nawet mówić.Ars longa... Franciszek M

82,8 %

15,9 %98,7 %

! !

! !

!

Najbrzydsze miejscew stolicy! Medal wielkiej Małpy!!Jest parę. W numerze 3, dwie po-zycje: Ryzykując niesnaski dyploma-tyczne damy pierwszeństwo am-basadzie USA w Al. Ujazdowskich. (Na świątecznego indyka do amba-sady nas raczej nie zaproszą).

Wróćmy jeszcze do TVP, którą wyróżniliśmy w poprzednim numerze MC. Jej nowy gmach to mały pikuś przy żółtej, potężnej kupie u wej-ścia. Jeśli kosmita tego nie uronił, to chyba samprojektant ulepił własnymi rękami. Chodzą słu-chy, że pan Czesław B. pragnie użyczyć swojegotalentu dla projektu pomnika nawiązującego do tragedii smoleńskiej. I koniecznie żeby tenstanął w najlepszym miejscu KrakowskiegoPrzedmieścia. Huraaa! Może być na przykładsamolot wbity nosem w ziemię z rozłożony-mi skrzydłami – prawie jak krzyż. Jakie symbo-liczne! Serio, serio! Łapy precz od KrakowskiegoPrzedmieścia z martyrologią. Gdyby uczcićwszystkie punkty zborów po śmierci naszegoPapieża, to Polska wyglądałaby jak drogakrzyżowa. W postscriptum do tej rubryki: Durne żarty z tym krzyżem. Jednak ktoś zaczął. W różnych miejscach Polski używa się krzyża do manipulacji, albo dla wątpliwej ozdoby - bo najlepsi artyści dziś w to nie wchodzą - (os-tatnio zadziorny pan w lodenie i kapeluszu zatargał pod Ministerstwo Kultury i Dziedzic-twa Narodowego nową krzyża edycję, dla stabilności na krzyżaku, jak choinka – ładna rzecz) i także, niestety, bywa, że na odwal się. Chociażby Krzyż na placu Piłsudskiego, ciężki beton, wykonany za niemałe pieniądze przez pracownię architektoniczną (czemu za pomniki biorą się, u licha, architekci ) dla upamiętnienia mszy, jaką dla wiernych Jan Paweł II tu prowadził, stoi tu dla świętego spoko-ju; żeby pogodzić gusta radnych i stołecznych urzędników, w celu zamknięcia buzi świętym

młodziankom, zaciekłym dewotom, władzomkościelnym i twórczej konkurencji. Nikt się nieprzyczepi. Mogłaby w tym miejscu zyskać Warszawa dobrą, współczesną rzeźbę, instalację… ku pamięci, ale i dla sztuki. Jan Paweł II miał osobowość złożoną. Tymczasem wyobraźni de-cydentów starcza tylko na krzyż lub na popiersie. To jest zbiorowa infekcja estetyczna środowisk władz gminnych, bo proszę popatrzeć jak blisko w zamyśle, takiej wielokrotności odbić papie-skich, do rozlicznych kopii Lenina w ZSRR. To jest to samo źródło przyczynowo-skutkowe. Po-dejrzewam, że Karol Wojtyła by tego nie chciał. Jeszcze słowo o Krakowskim. Rzeźba jak naj-bardziej, ale znów upieram się, że współczesna. Może by tak Ministerstwo Kultury i DziedzictwaNarodowego wyciągnęło z zaplecza mutan-ty Abakanowicz. W Barcelonie wzdłuż Rambliidą monumentalne brązy Manolo Waldesaz 2005. Pierwszorzędnie współgrają z wiekowąarchitekturą. Najładniejsze miejsce w Warszawie Jest parę. Dzisiaj padło na Dynasy. Okolicez cudnym potencjałem; byleby jakiś dewelopertego nie dopadł, i niechby trochę grosza syp-nęła Warszawa, w celu bodaj pozamiatania a także wyprowadzenia stąd paru bud. Najbrzydsze miejsca w Polsce Jest parę. Tym razem paskudztwa w Krynicy Górskiej (kiedyś pięknej)1. Pseudoludowe rzeźby porozrzucane po perle uzdrowisk, przez gościa, któremu się zdaje, że się w nim odrodził Nikifor - z autoportretem (wielka głowa trolla w gipsie) pod pijalnią wód mineralnych (też nie pierwszej urody, w miejsce starej zabytkowej, ale to dawna sprawa). Rany!!2. Kościół w Dolnej Krynicy śmiało konkurujez nowosądeckim potworkiem w kształcie wiel-kiego grzyba. Ten tutaj jest wielgachnym dzie-sięciotysięcznikiem prującym wody Kryniczanki(to znaczy już dopłynął do brzegu i osiadł). 3. Cmentarz w Krynicy Wsi. Wycięte stare drzewa i tylko pare łysych kikutów (liście leco i śmieco) przyozdabia łany salcesonowych plas-trów z lastriko. Smutno, pewnie to o to chodziło.Najładniejsze miejsce w Krynicy Górskiej. No nie wiem. Większość już zniknęła. Może Park Słotwiński?

przyjaciel czerwonej małpy

wyt

nij i

pow

ieś n

a śc

iani

e

proje

kt ga

zety

: Alek

sand

ra Si

ekier

ko

STANISŁAW WIECZOREK plakat