Cyrk Kultury 2

8
nr.2 PERFEKCJA STAŁA SIĘ PRYMITYWNA !!? O da Bóg tobie wnuczku szczęście – ucieszył się stary Szanciła, a kiedy Tolik zapuścił pług w ziemię, poszedł za traktorem opuściwszy zbiedniałą głowę, jakby szedł za koniem. Cóż przy- zwyczajenie ma wielką siłę. Nagle coś zgrzytnęło i pole zabłyszczało przyjemnym ognikiem złociejących w słońcu monet. A było ich tak dużo, że w ostatnich latach ziemia ta nie rodziła tu ziemniaków w takiej ilości. Nawet traktor zadławił się od tego co zobaczył, a traktorzysta jękną jakimś niecenzurowanym słowem i na długi czas zaniemówił. Tylko Piatrus ukląkł na surowej

description

wszystkim myślącym i tym ...

Transcript of Cyrk Kultury 2

Page 1: Cyrk Kultury 2

nr.2

PERFEKCJA STAŁA SIĘ PRYMITYWNA !!?

O da Bóg tobie wnuczku szczęście – ucieszył się stary Szanciła, a kiedy Tolik zapuścił pług w ziemię, poszedł za traktorem opuściwszy zbiedniałą głowę, jakby szedł za koniem. Cóż przy-zwyczajenie ma wielką siłę. Nagle coś zgrzytnęło i pole zabłyszczało przyjemnym ognikiem złociejących w słońcu monet. A było ich tak dużo, że w ostatnich latach ziemia ta nie rodziła tu ziemniaków w takiej ilości. Nawet traktor zadławił się od tego co zobaczył, a traktorzysta jękną jakimś niecenzurowanym słowem i na długi czas zaniemówił. Tylko Piatrus ukląkł na surowej

Page 2: Cyrk Kultury 2

Cyrk ze Wschodem pisze Maciej Chołodowski Zazdrość i irytacja. Pojawiły się kiedy byłem niedawno jako dziennikarz „Niwy” w Lublinie przy okazji Kongresu Kultury Part-nerstwa Wschodniego. Odezwały się we mnie jako z urodzenia białostoczaninie, co to przejmuje się sprawami kultury w stolicy województwa podlaskiego, zawodowo blisko od 20 lat. Przekonałem się, że Białystok wciąż - językiem urzędników- nie realizuje spójnej i opartej o przemyślaną startegię polityki kulturalnej, zwłaszcza w kontekście przynależności Polski do wspólnoty euro-pejskiej i naszego kraju, jako inicjatora unijnego programu Partnerstwo Wschodnie. W Białymstoku za kulturę w ostatnich latach odpowiadał Tadeusz Arłukowicz, przewodniczący białostockiej (powiatowej) PO. Od listopada zasiada w ławach senackich. Nale-

ży mu - ciągnąć dalej tę stylistyke językową - oddać zasługi jakie położył na rzecz aktywizacji pewnych działań kulturalnych, w tym o charakterze instytucjonalnym, ot choćby za uruchomienie centrum artystycznego przy Węglowej, czy oddanie galerii Arsenał byłej elektrowni na potrzeby działalności wystawienniczej i okołoplastycz-nej. Ale. Wiceprezydent nie stosował owej spójnej polityki kulturalnej miasta, a skupiał się w pierwszej kolejności na podtrzymywaniu jednorazowych i okazjonalnych przedsięwzięć, zwłaszcza imprez muzycznych, którymi się chętnie szczycił (brał udział, w odróznieniu od przełożonego - osobiście?). Białostockie władze nijak nie wykorzystują jednego z najważniejszych atutów miasta, tzn. jego położenia i szans jakie z tego tytułu daje Partnerstwo Wschodnie. Zresztą podobnie rzecz się ma w przypadku samorządowych władz wojewódzkich. Po wschodniej stronie schengeńskiej granicy spośród miast krajów objętych PW (Armenia, Azerbejdżan, Białoruś, Gruzja Mołdowa i Ukraina), jedynie Grodno jest partnerem Białegostoku. I to - mam wrażenie - wciąż partnerem papierowym, co można zapewne tłumaczyć trudnościami w kontaktach, bo : „ ta Białoruś taka niedemokratyczna”. O grodzieńsko-białostockiej współpracy organizacji pozarządo-wych i nieistytucjonalnych można prawie w ogóle nie mówić. Nikt nie pokusił się, zeby pomyśleć o kulturze w kontekście PW i to od 2008 r., kiedy ministrowie spraw zagranicznych Polski Radek (a jednak dla mnie Radosław) Sikorski i Szwecji Carl Bidt, zaprezentowali jego projekt na spotkaniu szefów unijnej dyplomacji i marca następnego roku, kiedy Rada Europejska wyraziła jednogłośne poparcie dla tego projektu (PW zainaugurowano 7 maja 2009 r. w Pradze), czyli w czasach kiedy rządy w mieście sprawuje PO z Tadeuszem Truskolaskim na czele.Lublin przeciwnie. Wykorzystuje PW w „działce”: KULTURA. Co ważne, swój kulturalny model i wizerunek buduje przede wszystkim wokół ludzi młodych. I nie dam się tu przekonać że jest to możliwe, bo w 350 tysięcznym Lublinie jest aż około 110 tysięcy studentów, a w 300-tysięcznym Białegostoku tylko około 50 tysięcy. Prezy-dent Lublina Krzysztof Żuk w trakcie otwarcia Kongresu miał więc powody do dumy:- Lublin jest miastem dialogu. Nasze organizacje pozarządowe odnoszą sukcesy, realizując wraz z miastem programy trasngraniczne i prowadząc działalność kultural-ną na Wschodzie. W Lublinie PW jest realne, dokonuje się od dłuższego czasu.I dodał to, co mnie, białostoczanina zirytowało i zzazdrościło najmocniej:- Jesteśmy zafascynowani Wschodem. Chcemy być centrum kulturalnym PW, centrum kompetencji wschodnich, wykorzystując doświadczenie, kiedy staraliśmy się [jak Białystok nieudanie - M.C.] o bycie europejską stolicą kultury, co zaktywizowało naszych obywateli [w przeciwieństwie do Białegostoku - M.C.]. Ciekawi mnie, czy nowy wiceprezydent od kultury widzieć będzie Białystok jako jedno z ... głównych centrów kompetencji wschodnich? Wschodnich ? KOMPETENCJI ? Starsi z „tego cyrku” pamiętają że kiedyś ( II poł lat 70). To z Lublina tutaj zjeżdżali. A teraz Co ? Ja z uro-dzenia białostoczanin miałbym zjechać do Lublina?

Od kiedy powiększyłem grono świado-mych emigran-tów w Irlandii bardzo żywio-łowo reaguję na wszelkie wypo-wiedzi dotyczące naszego życia [i

bycia] „na obczyźnie”. Czuję więź ze wszystkimi emigran-tami – Polakami, bez względu na to, gdzie żyją i wykuwają swoje marzenia na jawie. Moje częste poirytowanie budzi nieomylność w ferowaniu wyroków tych osób, które wie-dzą „na pewno”. Niestety owa „wiedza” nie zawsze poparta jest wnikliwymi badaniami czy obserwacjami imigracji w jej naturalnym środowisku, czyli na Szmaragdowej Wyspie.Do tego grona należy zaliczyć profesor Krystynę Iglicką, specjalistkę od imigracji zarobkowej z Centrum Stosunków Międzynarodowych oraz Bohdana Wasilewskiego, profeso-ra psychiatrii, dyrektora Instytutu Psychosomatycznego. W polonijnych mediach na Wyspie wielkim echem odbił się wywiad Agnieszki Chrzanowskiej z profesorem Wasilew-skim, który ukazał się na łamach pisma „Style i Charak-tery”. Profesor Wasilewski we wspomnianym wywiadzie przeprowadza „duchową sekcję zwłok” polskiego emigran-ta. W opinii profesora stan polskich emigrantów nie jest najlepszy. Czytając całość wywiadu odnosi się wrażenie, że emigracja generalnie jest czymś złym, ponieważ „wszystko odwraca się przeciwko emigrantowi” (bez względu czy wróci do kraju czy pozostanie za granicą). To oczywiście moja krótka ocena tegoż wywiadu. Oto smakowity cytat:„Wracają przede wszystkim te osoby, którym w jakimś stopniu się powiodło – zarobiły wystarczającą kwotę. Nie wracają ci, którzy odnieśli duży sukces, bo naturalne jest, że chcą go przedłużyć. Odkładają swój powrót przede wszystkim ci, którzy ponieśli porażkę – wstydzą się przed samym sobą, przed otoczeniem, boją się konfrontacji z rzeczywistością. Wolą tam wegetować na marginesie życia niż zmierzyć się z pytaniami najbliższych: dlaczego się nie udało, dlaczego nic nie osiągnąłeś, dlaczego nie wykorzystałeś

swojej szansy? Z daleka można podtrzymywać tę fikcję, że nie jest tak źle, ale po powrocie wszystko runie, dlatego odkłada się powrót o jeszcze jeden dzień i jeszcze jeden.” Natychmiast, w mgnieniu oka na usta ciśnie się pytanie jak należy rozumieć sformułowanie „osoby, którym w jakimś stopniu się powiodło”? Zarobienie odpowiedniej kwoty pieniędzy, w sytuacji gdy ktoś sobie to zakładał przed wy-jazdem, bez wątpienia należy uznać za pełny sukces tej oso-by, wedle zasady Juliusza Cezara „Vene, vidi, vici”. Stwier-dzenie „w jakimś stopniu” należy zmienić w twierdzące „w istocie” , „w rzeczywiście” odniosły sukces. Ciężko zgodzić się także ze sformułowaniem profesora Wasilewskiego, że powrót z emigracji odkładają ci, którzy „ponieśli porażkę – wstydzą się przed samym sobą, przed otoczeniem, boją się konfrontacji z rzeczywistością. Wolą tam wegetować na marginesie życia niż zmierzyć się z pytaniami najbliższych”. Życie na emigracji to typowa szkoła przetrwania. Emi-granci są zdani sami na siebie. Z dala od bliskich, grona przyjaciół, korzeni tradycji i obyczajowości rodzimej. Przy dużym szczęściu pociechą staje się paczka zgranych przyjaciół. Gdy coś nie wychodzi, większość wraca do kraju albo stara się znaleźć pracę w innym miejscu. Swoją wiedzę czerpię w oparciu o rozmowy z naszymi rodakami z Irlandii, z licznych kontaktów mailowych z czytelnikami portalu wyspa.ie, miesięcznika „Wyspa” oraz tygodnika „Kurier Polski”, wreszcie obserwacji własnych. - Nie wiem o czym ten pan pisze – powiedział Adam, 23 – letni pracownik budowlany, który wrócił do Polski po 2,5 letnim pobycie na Wyspie. – Przez pół roku ciężko było z pracą. Starałem się zaczepić to tu, to tam. W mojej profesji jest teraz ciężko o stałe zatrudnienie. Zdecydowałem więc transferować zasiłek do Polski i tam po trzech miesiącach „zadziałać”. Odkładanie decyzji o wyjeździe byłoby głupo-tą! Straciłbym resztę oszczędności i przede wszystkim spo-ro czasu. Porażka? Na pewno nie. Coś się kończy i coś się zaczyna. Pan Stanisław, który przyjechał do Irlandii prawie 7 lat temu, nie wie czemu mają służyć tego typu artykuły, jak ten zamieszczony w „Charakterach i Stylach”: „Jeśli

wszyscy tam, w Polsce postawili na nas kreskę – mówi wyraźnie rozdrażniony, opierając się o statuę Jamesa Joyce’a i wpa-trując w „Szpilę” – to po jasną cholerę gadać o nas cokolwiek. Wystarczy poczytać Internet! A

ja nie czuję się kupa gówna. Nie przyjedzie jeden z drugim i spróbuje. Straciłem pracę, ale nie żyję na marginesie. I nie myślę o powrocie. Tutaj czuję się poważnie traktowany! Po 27 latach pracy w Polsce, w takiej sytuacji jak tutaj nie miałbym niczego, no może zasiłek który nie starczałby na nic. Tutaj dostaję social i zapomogę. Mogę za to przeżyć. Chodzę też na kursy do FAS. I wierzę, że znajdę nową pra-cę mimo kryzysu.” Inaczej do tematu podchodzi 42 – letni Tadeusz: „Wstyd? A niby to czego? Co ja takiego zrobiłem, że miałbym się z czegoś tłumaczyć? – mówi wzburzony. – Tak to jest jak piszą o nas ludzie, którzy może nawet nigdy nie stykali się z ludźmi stąd. Z tymi „wyjechanymi”. Wsty-dem byłoby, gdybym będąc tutaj nie szukał nowej pracy i zajęcia. Żona wie jak jest, znajomi też, bo o recesji głośno i w Polsce. Ale nie znam zbyt wielu ludzi, którzy wracają do Polski. A margines, taki menelski… (zastanawia się przez chwilę). Znam kilku takich. Sępią fajki w okolicach dworca na Busaras i przy Custome House. Ale jakie to stoczenie z powodu wyjazdu tu… W Polsce ci kolesie robiliby to samo… czyli nic.Trzy opinie i wszystkie w podobnym tonie. W przeciwień-stwie do uznanych autorytetów, którzy nigdy nie gościli na Wyspie umiłowanej przez świętego Patryka, wiedzę na ten temat czerpię z rozmów z imigrantami z krwi i kości. Spisuję słowa z ich ust udzielając im porad na temat spraw socjalnych i zwrotu podatku, rejestracji w FAS i aplikacji o kursy zawodowe, wreszcie po prostu rozmawiając z nimi. O wszystkim. O życiu. Profesor Wasilewski powiedział także we wspomnianym wywiadzie (na szczęście!) także o tych, którzy odnieśli na emigracji sukces. I chwała mu za to. Dodaje także, że Polska jest miejscem, który może zaha-mować zapał nawet tych, którzy przywożą z emigracji zapał do pracy i zmian na lepsze. Niestety – jak mówi profesor – „napotykają na liczne bariery, które też mogą ich złamać”.

Tomasz Wybranowski ze SZMARAGDOWEJ WYSPYNieudacznicy i życiowi rozbitkowie czy kreatywni i odważni wizjonerzy?

Dyskusje o polsk ich imigrantach w Irlandii. Polonusi na Wyspie

logo Miasta Białystok

Tomasz Wybranowskidziennikarz, poetamieszka gdzieś pomiędzy Szmaragdem Wysp a Polską

Page 3: Cyrk Kultury 2

nr.2

fot. Iga Drobisz. Fotografia pochodzi z albumu „Affinity”, który ukaże się w styczniu, w limitowanym nakładzie.www.igaphotography.com

W numerze: str.1 - Ewa Chacianowska /Mediolan, Włochy/ str.2 - Maciej Chołodowski /Białystok, Polska/, Tomasz Wybranowski /Dublin/ str.3 - fotografia -Iga Drobisz /Białystok, Paryż/, str.4-5 - wiersze ś.p. Jurka Nachiły spisane przez Mirę Lukszę, fotografie Katarzyna Derwińska / mieszkała w Warszawie, potem w Londynie parę lat a z tamtąd przeniosła się do Catalonii/, str.6 - The Tybet Underground /Łódź/, Wojciech Koronkiewicz /Białystok/, Dariusz Kiełczewski /Białystok/, Sławomir Kubala /Warszawa/, str.7 - Agnieszka Obucho-wicz/Zurich,Szwajcaria/, Arnold Toczyski/Białystok/, Marlena Zynger/Warszawa/ & przekład na język rosyjski АЛЕКСЕЙ КАРЕЛИН (Moskwa), str.8 - Kobas Laksa/Białysto-k,Warszawa/, str.1,3,7 Wiktar Sazonau/Grodno/ tłum. Marcin Rębacz/Białystok./, no i na koniec pozdrowienia od gospodarza CYRKU - Adama Obuchowicza/Białystok . 20.12.11r.

ziemi, wzniósł ręce do nieba i płacząc dzięko-wał za cud.

Co robimy? - zapytał Kastu-siau, któremu powróciła mowa. - Jak to dzielimy: uczci-wie, po równo, czy sprawiedli-wie?

Po równo – bez zastanowienia odpowiedział dziad i sprecy-zował: - Tobie jedna czwarta, mi reszta.

Nie ma mowy. Równo, to będzie jak dwie części trafią do mnie, a jedna do ciebie. Trak-tor jest mój.

Traktor należy do kołchozu, a pole do mnie – uparł się Szan-ciła.

Ono jest twoje już trzydzieści lat – zdenerwo-wał się Kastu-sieu. - A beze mnie skarbu nie znalazłeś. I dalej kopałbyś bez efektu. Bez złota i nawet bez ziemniaków, dopóki samego by tu cię nie zakopali. Szczęśliwi wła-ściciele skarbu długo jeszcze sprzeczaliby się jak baby, o to czyja kura zniosła jako. W końcu uzgodni-li, że po równo, oznacza po po-łowie. Pozostało tylko ustalić co zrobią ze swo-imi połówkami. Sprzedamy na czarnym rynku – zaproponował młodszy.

Coś ty! Chcesz, żeby mnie na stare lata do więzienia wsa-dzili – bronił się starszy. - Od-damy państwu. Słyszałem, że za skarb wypła-cają pieniądze. Coś tam sobie też biorą, ale niewiele. Tu tyle złota, że starczy dla wszystkich. Tolik długo przekonywał P O Ł Ą C Z E N I E B I A Ł Y S T O K . . . Ś W I A T

Page 4: Cyrk Kultury 2

Wiersze Jurka Nachiły Urodzony 10 lipca 1963 r. Odszedł 31 grudnia 2010 r. (białoruska łacinka) Zapisała Mira Łuksza.

JURKA NACHIŁARany

* * *Tvajo cieła źjaduć čarviaki.Nie zbudzić jaho majo kachańnie.Tvajo cieła budzie ŭ ziamli,a ja budu stajać na tvajoj mahile.I ništo ŭžo nas nie spałučyć – śmierć spravicca z usim –prahaj, kachańniem, čułaściu i inšymi rečami,jakich niemahčyma vykazać.

* * *Ja roŭ paŭdnia.Vykupany ŭ ślazach, skažu, što ja – nie-addzielny.Ja – i ty, i ja sam, i ŭsie ludzišto ciapier płačuć.I niama ŭva mnie radaści, tolki žal,što niama ŭžo aharoda.

MiraMira – mir.Prytulić.Moža zabić.Mira – uvieś śviet taki, jak jana.

DzijanaDzijana.Palaŭničaja.

AniaLuboŭ.Niavybranaja.ReniaNia viedaju.Niaŭdałaje.Žaluhodnaje.

Pa majoj vinie.

* * *Jana siadzić pobačabyjakavaja, miortvaja, pustaja.Bajusia jaje žyćcia.Bajusia, što pačnie žyć.Bajusia, što pačnie być.Ja kranuŭ jaje vusnyi adčuŭ horki smak parazy.

* * *Niepryhožaja.Zatoŭstaja.Nia vieryć.Nia vieryć nikomu.Čułaja, dalikatnaja, tonkaja.Nia vieryć kali ja heta joj havaru.Jakaja jana?Ludskaja, boskaja, žyviolnaja.Moža tolki zbudavanaja z kaściej.Dačka dryvasieka – tak kaža pra siabie.Dreva – ćviordaje.

* * *Ci ja – pustaja vulica.Ci ja – dom biez samoha siabie.Tvaje błakitnyja trusiki ŭžo spałavielii navat niama pachu tvajoj płoci.

* * *Ja nie byŭ synam dryvasieka.Dalikatny i razumny chadziŭ u škołu.Staraŭsia spaznać svajo pieršaje kachań-nie.Nikoli ŭ mianie heta nie atrymlivałasia.

Ciapier ja stary.Nie źjaŭlajusia synam dryvasieka.Ja nie ŭ zmozie zabić inšych.Čakaju.I nie cikavić mianie revalucyja,tolki majo žyćcio.

* * *Kali ja pajechaŭ by ŭ padarožža– što kažu niehramatyčna

i nie cikavić mianie hramatykatolki majo žyćcio –

kali ja pajechaŭ by ŭ padarožža,ubačyŭ by ludziej.Padobnych, zmiarćviełych, pustych.I nie sieŭ by ź imi na łaŭcy,bo mahli b tolki maŭčać.A ślozy – jakija ž jany majuć značeńnie?

* * *Polšča, Rasija, Biełaruś, Ukraina– maje terytoryi– pabityja historyjajzastaniemsia adny.

* * *Ja, uładar, adzin.Nikomu i ničomu niepatrebny.Nia vieru ŭ Boha.Tamu nie zdziŭlajciesia.

* * *Skažy mnie štości miłaje – skazaŭ ja.Stała płakać.

* * *Chto ja?Chtoj?

* * *Moj telefon.Moj znak.Moj PIN.Moj PESEL.Majo paśviedčańnie asoby.Moj bilet.Maja praca.Moj šef.Moj infarmatar.Maja mova.Moj stupak.Maja hałava.Majo serca.Niemaje.

* * *

Uschod i Zachad.Majatnik.Čakańnie znaku ź jakoha budzie prasia-kać kroŭ.

Cišudaraje ŭ vušy.I ničoha ŭžo nia ŭmieju.Adčapiciesia ŭrešcie ad mianie.

* * *Ach, zaśni . mnoju na vakzalnaj łaŭcy,dzie pieramiašalisia ŭsie ciahnikii niama cyharet ni harełki,tolki my.

Ach, zaśni sa mnoju na vakzalnaj łaŭcy.Budziem prytulacca jak cichija niezna-jomcybiaz sumu, biez nadziei, biez lubovi.

Ach, zaśni sa mnoju na vakzalnaj łaŭcy.Tut pieramiašalisia ŭsie movy i słovy.Śpi.

PrabudžeńnieSnicca mnie.Nikoli ciabie nia budzie.Śviet iluzorny,nijaki.Ja stvaryŭ by jaho lepšym(nie mahu być kankurentam Bohu,bo ž u Jaho vieru).Nie mahu lubić Djabła,choć heta moža moj najlepšy siabra.Žyvu.Dychaju.Kocicca kroŭ.Kocicca žyćcio.Kocicca śviet.I nia viedaju našto.

HarošakAni moj, ani tvoj.Naš.Raście. Harošak.Tak jaho nazyvaju.Jon nie ty,ani ja.Vyraście, moža varyjat.A moža čakaje jaho karjera.Harošak. Tak jaho nazyvaju.

Kachańnie. . . . . . . . . . . . .tak

Kachańnie IIJa nie chacieŭ, nie prahnuŭ.Jano samo ŭźnikła z prysiahi....Kali budzieš viedać,što treba budzie zakončyć.

* * *Pišu na čužoj movie,bo ja – čužy.A heta – maja chatniaja mova.I viedaju, što hetaha nichto nie pračy-taje.

* * *Pačynajem ad pačatku,z krykam,niepatrebnyja hetamu śvietu.Znachodzim miesca,jašče niehatovaje.

fot.

Kat

arzy

na D

erw

ińsk

a

Page 5: Cyrk Kultury 2

Znachodzim čas,sustrečy,znachodzim prastoru.Nia viedajem, ci jana naša.My jość.Jak porach, pył.Jak štości niespaznavalnaje.Jak štości, što starajusia spaznać.

Baimsia taho,tak strašna hetaha baimsia.Navat nia viedajem,navat my.

A čas nikoli nie kančajecca.My budziem zaŭsiody.U dychańni, u pyle, u soncy.

My.Božyja istoty.

* * *Ničoha nie musić być.Nie treba turbavacca.Čamu ja tolki ŭ pałovie.Bo druhuju pałovu mušu zdabyć samślazami, pakutaju, luboŭju,niaŭciamnym stracham.

Mnie dali žyćcio,ja jaho ŭziaŭ,nadmiennaje,z hałavoj poŭnaj idej.

* * *Usio jość vieršam,kali heta ŭmieła pradać.Ja nie chaču pradavać usiaho.

Heta nia hožyja słovy.Bo śviet na nas hladzićbiez akularaŭ.

ŚvietMiry

Nu jak ciabie apisać.Ja nikoli nie byŭ tam dzie jan a była pačata.Nia viedaŭ jaje ni baćki i ni maci.U karotkija chviliny žartavała,što źjaŭlajecca dačkoj dryvasieka.

Kaliś vypadkova ja ŭ jaje spytaŭsia,što z hetym dryvasiekam,skazała, što jaje baćka pamior.Nie pamiataju, kolki žyŭ hadoŭ,saromieŭsia pra heta spytacca(dy i ci heta važnaje),i da siońnia nia viedaju,ci žyvie jaje maci.Dumaju, što žyvie,bo nie bačyŭ ja jaje ŭ ślazach.

Dalej była b hienieałohija,pošuki prodkaŭ na jakich žyviem.

Baču jaje zredku.Chto inšy spytaŭsia b,čamu tak redka.Nie maju na heta słovaŭ apraŭdańnia.Mahu tolki skazać joj,što jana – dačka dryvasieka.

Tak pišacca vieršy ab ničym,ab tym, čaho nie prykmiačajem.A my pavinny hladzieć –i moža toje NIŠTO jość usioj sutnaściu,bo na pačatku Boh

stvaryŭ Słova –uvažna, važna.Ciabie Jon staryŭ hetym słovam.

* * *Staju na rostaniach daroh.Kudy mnie iści?Pierada mnoju Polšča, Litva, Ukraina,Biełaruś (jakoj jašče niama).Siadaju na kamieni i čakaju.

* * *Maja babula chadziła ŭ Hrodna pa sol.Jaje ciažkija nohi nia viedali,što jość Dubrova-Biełastockaja.Išła praz paletki,heta ž niedaloka.

Kuplała sol, chleb z kmienam,razmaŭlała na svajoj movie, viartałasia.Śviacili joj viežy kaścioła ŭ Ružanastoku.

Nie adčuvała siabie čužoj ni pravasłaŭnaj.Vieryła tolki ŭ Boha.Chacieła, kab nie było miežaŭ.

* * *Och.Čamu niama taje.Čamu niama taje.Čamu žyvu inačaj.Čamu ŭ mianie inšaja žonka.Čamu mnie štości balić.Nie razumieju.Nia vieru.Nia ŭmiejuzrazumieć losu.

* * *Nad horadam virujuć čornyja ptachi.Tut užo ničoha nie vyraście.Zastanusia ja,z adnoj knižkaj pad pachaj.

Abminu ciarnovy kust.I znojdziecca daroha.I znojdziecca daroha –

i žančynai budu saboj – da ziamli niavybranaj saboju.Adzinym padarunkambudzie jaje ciapło.Bo kali prytulajemsia,ničoha ŭžo nie maje značeńnia.Tady kančajecca śviet.

* * *Dźvie prostyja darohi, idziem pa ich,ja harbaty, ty kulhavaja,da rostaniaŭ.Na rostaniach bje krynica.Možam u joj abmyccai dalej pajści pad ruku.Dy jość soramabnažycca pierad inšym.I dalej idziem kalekija.

* * *Pieršaja rana – naradžeńnie.Druhaja rana – žyćcio.Trecjaja rana – pošuki.Čaćviortaja – ja sam.

Jość jašče bolš ranaŭ.Bajusia ich šukać.

* * *Ja naradziŭsia dziesiataha lipienia(baćki, jakija kachajuć mianie,kažuć što paśla poŭdnia).Peŭna nie bačyŭ ja tady sonca.Płakaŭ, tak jak i ciapier,adciaty,pakinuty samomu sabie,darosły, słaby.Prabujučy ŭratavaccanie litaraturaj, a žyćciom.

AkcentMaja cialesnaja mova niepadobnajada movy niabiesnaj.

Pramaŭlać jak śviatyja.

Šukaju svajho akcentu,

ziamli, kryvi va ŭłasnym hory,płoci žančyn (jak ža ja ich škaduju).

Našto? – pytajusia.Dla praŭdy? Dla zbaŭleńnia?A moža tamu, što chacieŭ by ŭbačyćsvoj sapraŭdny tvar.

* * *

Ja zmianiaŭsia.Pieramianiaŭsia, jak salamandra.Staraŭsia vyjhrać z časam.Darvałasia da mianie rečaisnaść.Ja zabyŭsia, jak vyhladali kvietki ŭ rasie,dzień, chmara,jak aharod, jak sad,jak vyhladała daroha.Ciapier ja heta ŭbačyŭ nanova,pierachodziačy tuju darohu ŭ sandalach.Baču svaje nohi ŭ mazalach,u mazalach sumleńnie,paranienuju (jak heta śmiešna)dušu, jakaja choča...

* * *Ja šukaŭ raju.Nie atrymałasia.Nie chaču piekła.Chaču realnaści...

* * *Ja ŭžo čysty.Vykupaŭsia ŭ Jardanie.Nie było hałubki.Ja tolki čałaviek.Pamylajusia. Hublajusia. Błukaju.Dy jak?...Zlitujsia nada mnoju.

Kachańnie III. Vierš apošni

Kachańnie heta adzin jabłyk,jaki jaduć z dvuch bakoŭ.Nieviadoma,ci budzie heta raj, ci asudžeńnie.

fot. Katarzyna Derwińska

Page 6: Cyrk Kultury 2

DARIUSZ KIEŁCZEWSKI

Recenzja książki „Chołonek” Janoscha Chołonka

Po lekturze tej książki zamyśliłem się głęboko. Ja tej książki nie znałem? Naprawdę nie znałem? Meto-da dziwnie mi znajoma. Autor powraca do czasów swojego dzieciństwa, opisuje ten świat specyficznym językiem opowiadając równocześnie mnóstwo historii naraz; historii, które są tragiczne, a zarazem niezwykle zabawne. Wątków i postaci jest tak wiele, że książkę trzeba czytać uważnie, by się nie pogubić, co z kolei wcale łatwe nie jest, ponieważ rzecz się czyta wartko, bardzo wartko. W dodatku ilustratorka uzupełniła treść rysunkami z charakterystyczną ironiczna kreską podpisując je cytatami z książek (przede wszystkim „złote myśli” babci głównego bohatera). Śląskie

„Opowieści z Chruściela”? A jednak nie czytałem tego. Na rok 1974 byłem za młody (pierwsze polskie wydanie ocenzurowane), w 1990 (drugie polskie wydanie też ocenzurowane) przejściowo literaturą się nie intereso-wałem. Teraz za to wydanie trzecie, po raz pierwszy w pełnej wersji.

„Cholonek” jest określany jako arcydzieło literatury śląskiej i najważniejsza śląska epopeja do czasu „Piątej strony świata” Kutza. Zgadzam się z pierwszą częścią tego zdania. Janosch, doskonały autor własnoręcznie ilustrowanych książek dla dzieci, poza tym Ślązak, a przez wiele lat także nałogowy pijak napisał książkę mieniącą się kolora-mi, smutną, ale zabawną i w dodatku po mistrzowsku nastrojową. Obraz Śląska daje absolutnie wiarygodny. Natychmiast kojarzy mi się on z ludźmi z tego, których znałem w latach osiemdziesiątych, powiedziałbym nawet, że parę osób zostało dość wiernie sportretowa-nych, gdyby nie to, że „Cholonek” dzieje się w czasach tuż przed- i wojennych. Co do postaci - większość jest okropna, ale nie ma się im tego za złe, gdyż autor opi-sał je czułą kreską czyniąc je pełnokrwistymi i jakże prawdziwymi… Przy wszystkich zachwytach ostrze-gam zarazem, że nie jest to książka dla każdego. Osoby szczególnie przywiązane do postmodernistycznych interpretacji intertekstualnych odniesień w dziełach prozatorskich raczej będą do tej książki podchodzić z ostrożnym i życzliwym dystansem jako do świadectwa pewnej epoki. No ale jeszcze się taki nie narodził… Z kolei dla naszych środowisk płynie z tej lektury taka oto nauka: „Cholonek” to trochę też (przy całej odmienności obu książek) taka śląska „Konopielka” tyle, że tam się do „Cholonka” nie odnosi wszystkiego, co się wydaje, a literatura rozwija się tam dalej zdrowo i niezależnie. I, o dziwo, nikt się nowego Janoscha nie domaga. Niepojęte.

o Autorze: http://pl.wikipedia.org/wiki/Dariusz_Kiełczewski

DOPASOWANYEmanuel personalia zmienionoCo w takich przypadkach jest rzeczą sama w sobie wiadomąKant jednak telefon odebrał na szyi pętlaA jednak niezałatwiona sprawa jednaOtworzył szufladę tak to te dokumentyPodpisać podpisał o medykamentyI zdjął sznur z szyi i jak przez perłyPatrzył długo przez jego okrąg na świat wkołoO rozmiarze dopasowanym dokładnie jak kołnierzyk do tętnicTabletki przesypał do szklaneczki duża ilość a w wodzie bąbelkiDo sypialni poszedł i plask na wznak na wprost zegar co minutę jednaA jednak tak się - się tak powstrzymuje czasA czas pędzi i dzwoni dzwonek do drzwi człowiekA jednak reklamy nowe zestaw kuchenny nożeEmanuel z precyzją zbity z pantałyku Zamiar zmienia i żyłę otwieraNajpierw lewą kant i prawą kantA jednak tak się – się tak powstrzymuje czasA jednak z pętlą z tabletką ze szklaneczkąZe skreślonym podpisem z reklamą na sercuI tik - tak ustajeI KantEmanuel z koszmaru budzi się i patrzy na Świat wokół rozmiaru dopasowany jak…

Zbigniew Nowicki

Zespół the TYBET UNDERGROUND:Zbigniew Nowicki ( muzyka i teksty) - śpiew, gitara basowaStanisław Nowicki – gitaraWawrzyniec Strzemieczny – perkusjaMaciej Rawluk - kaosilatory

Janosch „Cholonek”, Znak, Kraków 2011

WOJCIECH KORONKIEWICZ

W temacie kaca

W ostatnim numerze "Cyrku Kultury" znalazłem ar-tykuł Andrzeja Fiedoruka dotyczący sposobów walki z kacem. Nie zamierzam z autorem polemizować, Andrzeja uważam za jednego z większych znawców kaca i wybitnego eksperta w tej dziedzinie. Chciałbym jednak dorzucić kilka zdań od człowieka początku-jącego. Oto czytając przepisy Andrzeja Fiedoruka za zdumieniem odkryłem, że każdy z nich zawiera alkohol. Tymczasem należę do grupy osób, które podczas słabości porannej na samą myśl o alkoholu słabną, zaś na dźwięk słowa "alkohol" - mdleją.Ponadto należę też do grupy społecznej, która osłabio-na po wieczorze pełnym wrażeń - darmo szukałaby w swoich zasobach francuskiego koniaku, brandy czy sosu worcestershire. Często zdarzało mi się ujrzeć w lodówce zaledwie smętne resztki tego, co pozostawili goście.Co w takim przypadku?

Herbata z cytryną i dwie łyżki miodu. Miód zawiera fruktozę, która przyśpiesza rozkład aldehydu octowe-go. Czekolada. Ta zawiera magnez. Najlepiej przyswajal-ny właśnie z witaminą C. Stąd herbata z cytryną lub wyciśnięta cytryna.

Jajecznica. Nie wiem co zawiera, ale pomaga.

Sok pomidorowy. Prawdziwa kopalnia potasu. Osobi-ście mieszam sok pomidorowy z kefirem. Pół na pół.

Spacer na świeżym powietrzu. Zimą taczanie się po śniegu. Jeśli nie damy rady się ruszyć, poleżmy w wannie z wodą. Potem znów do łóżka i lulu.

Jest też kilka prostych rad, jak kaca uniknąć.Unikajmy piw z nalewaka, win własnej roboty i wina Beaujolais. Po tych trunkach prawdopodobieństwo kaca - niemal pewne. Skoro wiemy, że będziemy takie trunki spożywać zabezpieczmy się zawczasu. Ugotujmy garnek zupy cebulowej i postawmy dwie butelki wody mineral-nej obok łóżka. Jedzmy jak najwięcej, śmiejmy się i tańczmy. Czy kiedykolwiek mieliście kaca po weselu? Alkoholu w bród, ale też dużo jedzenia, dobrej zaba-wy i tańców. Kac nie ma dostępu. To właśnie złota zasada wszelkich imprez - nie siadaj do picia z ludźmi, których nie lubisz. Z marudami i smutasami. Palenie i ględzenie - kac murowany.Jeśli idziemy do zadymionego lokalu, gdzie piwa z nalewaka, wybierajmy piwa pszeniczne. Niech przy-najmniej jedno będzie z żywymi kulturami drożdży. Jeśli trafimy do fascynata win domowych lub na wieczór z Beaujolais - mamy przerąbane. Uratować może nas tylko solidny podkład w żołądku - dużo tłustego zjedzonego przed lub w trakcie imprezy i olbrzymie ilości wody. Jeśli wstydzimy się pić wodę przy ludziach - wypijmy kilka szklanek przed snem. Najlepiej z sokiem z wyciśniętej cytryny. Mało kto o tym pamięta, dlatego butelkę z wodą postawić należy koło łóżka.Powodzenia!

KOMIKS O LEONKUrysuje Sławek Kubala

Page 7: Cyrk Kultury 2

przekład na język rosyjski(перевод с польского: АЛЕКСЕЙ КАРЕЛИН)танго Варшавы

Зажечь с этим парнем хочу аргентинское танго,Душ близость от танца как в бездну от серости туч.В алом платье поднебесное танго,Изюминка рубинаВ короне из сизых перьев.

Краповый лак – василькового блики,Кровавые пятна - свежие сколы ладони.Он выдержит взгляд на мне,И вмиг проникнет зрение в мою черноту.Единственный способИзменить меня в тоне.

Между надвисловским меридианомУльтрамарина течение и связи - сплетут берега.Ангела вижу на плече тангеро.В дуэте со страхомКрикнет сверчок.

Как вОрона крылья взмахнут мои волосы,Вдаль унося печали черную тень.С его стороны откроется свет.В желанье и нежностиМы растворимся

Наступит тьма, но краски в нашей власти,С поклоном месяц льет титановых белил.В ночной экспрессии кроваво-красной страстиЛак – скипетр!

Зажечь с этим парнем хочу аргентинское танго,Душ близость от танца как в бездну от серости туч,В алом платье поднебесное тангоИзюминка рубинаВ короне из сизых перьев.

o Autorce: http://www.zynger.pl/

MARLENA ZYNGERto jedno tango

zatańczyć z panem chciałabym to jedno tangodusz bliskość tańcem będzie moim pośród chmurw czerwonej sukni podniebne tangoniewielki rubinw koronie z szarych piór

krapowa laka rozetnie błękitcynober ochrze poda rozświetloną dłońpan spojrzy na mniea wzrok przeniknie źrenic moich czerńby spocząć w umbrze i zmienić ją o ton

wśród nadwiślańskich veridianówultramaryny nurt i sjeny splotą biegkibić swą złożę na ramieniu panaw duecie ze strachemkrzyknie świerszcz

kruki ze skarpy uniosą czarne włosynad Łazienkami i Puławską przejdzie cieńprzy boku pana śnić będzie światłowe łzach wzruszeniarozszczepi się

ciemność zapadnie lecz barwy nie ustanąksiężyc w ukłonie odda tytanową bielw nocnej ekspresji królować będzie szkarłatberłem mu werniks

ja pana proszę o to jedno tango

Wstęp do projektu "The blue dress"

Ona

Biegnąca niemy maraton po zapadłych policzkachspopielonych dobrodusznym oddechemz przerażeniem animalistycznie gwałcącym jej oczy któremu wtórująspłowiałe odgłosy nadchodzącego poranka, uderzające o bruk promenady spowitej w gasnące latarniei stukot butów wciąż tańczących histerycznego walcaodjebanych na trawe przez powolnie kąsający cień

Ona

w szczelinie ulic, w przerwie sekund swojego życia zagubiona w nieczystościach mało swojskiej duszy duszącego oddechu

wydymającego płuca, z zapodzianym “self ” w różowym neseserze wręczonej kobiecości na rogu częstokroć pomijanej ulicy co roku 1984

Onaw sflaczały za pan brat ze swoim ciałemgasząca powiekami wyprofilowana rzeczywistość

spocona,

Poczuła Jego dłoń …

I jej ciało pozostało bez odpowiedzi słyszących

I jej bezwolność została ułaskawiona w odorach czarnych plastikowych worków tulących się do żelaznych śmietników

Kolejne spotkanie Toczyskiego Arnolda ze Zwierzem

Z wynurzenia w zanurzeniu, po niewczasie, odnajdując, po długich poszukiwaniach, złożoną niedawno obietnicę, że nie dotrzymam słowa, udałem się, zgodnie z wolą niezdecydowanego przeznaczenia, na niedo-określone spotkanie.To miało być chyba gdzieś tutaj? Potwierdzała to mapa w telefonie, w którym dawno skończyła się bateria. Poza tym na bagnach nie można się przecież zgubić. Człowiek zawsze trafia tu do celu, wystarczy, że zamknie oczy i zrobi krok w dowolnym kierunku. Nie ważne czy horyzontalnym, czy wertykalnym. Jest! W końcu wyszperałem w gąszczu zarośli tę małą, zbutwiałą kładkę obiecaną w marzeniu. Wstąpiłem na nią bez wahania i przeszedłem balansując ze znawstwem akrobaty nad rwącym strumieniem pustki i przezroczystej mgły. Zwierz już tam był.- Witam - burknął ponuro.- Coś tu śmierdzi - zachowałem się jak cham bo od dziecka nie potrafiłem być miły tak od razu.- To zatkaj se nos - Zwierz odwrócił się, pierdnął i zakończył audiencję rozpływając się w oparach bagna.- Zaczekaj! - krzyknąłem. - Chcę cię jeszcze zapytać o to jak żyć!Niestety było już za późno. Po Zwierzu pozostał tylko szept bulgoczących moczarów powtarzający wyjątki z jego wybranych mądrości. Jedna z nich, ta bardziej melodyjna szła jakoś tak: "Człowiek, dopóki ma jeszcze siły, jest w stanie robić wszystkie te nieważne rzeczy. Sprawami najbardziej istotnymi jest w stanie zająć się dopiero wtedy, gdy nie ma już ani sił, ani czasu."

Grafika i tekst: Agnieszka Obuchowicz

starego, żeby tak nie robić, ale ten uparł się jak baran o płot i żadnej rady nie przyjmował, choćby kto mu kołkiem przeczesał włosy. Jak grochem o ścianę.

Cholera z tobą – nie wytrzymał traktorzysta. - Jedź sobie i zdawaj. Tylko mnie do tego nie podłączaj. Pienią-dze dadzą, to je podzielimy. Ale dadzą niewiele. Sam mnie uczyłeś, że sowieckiej władzy ufać nie wolno. Następnego dnia Szanciła zebrał złoto i pojechał do miasta. Pojechał i przepadł niczym kot na wiosnę. Nie było go długo. Rodzina już chciała mszę za spokój jego duszy zamawiać. Nagle zjawił się w towarzystwie przedstawicieli „kompetentnych organów”, którzy przewrócili do góry noga-mi pole, chatę, chlew, i nawet psią budę. Potem zniknęli. Wówczas przyszedł Tolik. No, stary – powiedział. - To dzielimy forsę.Wybacz wnuczku, - zapłakał Piatrus, pochyliwszy głowę. - Nie ma żadnych pieniędzy. Wszystkie zabrali. Jeszcze grozili, że posadzą do więzienia. Krzyczeli, że pewnie nie wszystko oddałem. Bo jaki idiota, dowo-dzili, cały skarb odda państwu? Na koniec taki mi dali wycisk, że oddałem im nawet te pięć monet, które mi kiedyś zostawiła babcia z przykazaniem, żeby przekazać je wnukom. Pociesza mnie jedynie to, że nie mam

wnu

ków.

Nas

tępn

ym ra

zem

z w

ładz

ami j

uż w

spół

prac

ować

nie

będ

ę, bę

dę m

ądrz

ejsz

y. Po

życz

trzy

rubl

e na

lo

terię

. Wyg

raną

pod

ziel

imy

po p

ołow

ię. O

biec

uję.

Wik

tar S

azon

au, S

ąsie

dzki

e ba

jdy,

frag

men

t opo

wia

dani

a o

tym

jak

Piat

rus S

zanc

iła o

dnaj

duje

skar

b.

Wyd

ane

prze

z C

entr

um E

duka

cji O

byw

atel

skie

j Pol

ska-

Biał

oruś

w tł

umac

zeni

u M

arci

na R

ębac

za

Page 8: Cyrk Kultury 2

DOBRYCH LEKTUR W NOWYM 2012 R.

MIS

S M

AG

ENTA

/ fo

t. KO

BAS

LA

KSA

poniedziałek, wtorek, środa, czwartek, piątek, sobota, niedziela, poniedziałek, wtorek, środa, czwartek, piątek, sobota, niedziela, poniedziałek, wtorek, środa, czwartek... cyrkowiec