Cisza w Pradze Jaroslav Rudiš - edycja podstawowa issu

14

description

Muzyka jest ucieczką, bywa atakiem albo oddechem – mówią bohaterowie Ciszy w Pradze. To również bicie serca w rytmie techno, tło dla seksu, podróży, rozmów i rozstań. Nie ma absolutnej ciszy – powtarzają niezależnie od siebie Petr, Vanda, Hana i Vladimír – zawsze coś gdzieś słychać. To przeszkadza, odrywa nas od samych siebie i dlatego Vladimír nosi przy sobie ostre nożyczki: jest gotów podarować innym szansę na wolność. Hana odkrywa zmysłowość i zmienia szpilki na rozdeptane trampki. Zza szyb kabiny motorniczego Petr ogląda dziewczyny, złodziei i śmierdzącą Pragę: miasto-muzeum w stanie rozkładu. Vanda po raz pierwszy smakuje gorycz rozczarowania, maskuje żal tatuażem, działką białego proszku i szybkim seksem. Na ekranach telewizorów rozgrywa się wojna, bez jednego krzyku, zupełnie niema. Jaroslav Rudiš gra na wielu emocjach, z niezwykłą wrażliwością odkrywa świat, który uznajemy za własny: szybki, hałaśliwy, pełen jazgotu i pusty zarazem. Co deli

Transcript of Cisza w Pradze Jaroslav Rudiš - edycja podstawowa issu

Page 1: Cisza w Pradze Jaroslav Rudiš - edycja podstawowa issu
Page 2: Cisza w Pradze Jaroslav Rudiš - edycja podstawowa issu

w PRADZECISZA

Page 3: Cisza w Pradze Jaroslav Rudiš - edycja podstawowa issu
Page 4: Cisza w Pradze Jaroslav Rudiš - edycja podstawowa issu

WROCŁAW 2014

Przełożyła: Katarzyna Dudzicw PRADZECISZA

Page 5: Cisza w Pradze Jaroslav Rudiš - edycja podstawowa issu

Tytuł oryginału czeskiego: Potichu

Przekład: Katarzyna Dudzic

Redakcja: Elżbieta Jaroszuk

Korekta: Ola Maciejewska

Projekt okładki: Justyna Boguś | Mile Widziane, milewidziane.pl

Projekt układu typografi cznego: Wioleta Kowalska | Violet Design, violetdesign.pl

Tłumaczenie niniejszej publikacji zostało dofi nansowane przez Ministerstwo Kultury Republiki Czeskiej.

Copyright © by Labyrint, Praha (CZ) 2007.

Copyright © for the Polish translation by Książkowe Klimaty 2014.

Książkę wydrukowano na papierze Creamy 70 gsm vol. 2.0 dostarczonym przez Paperlinx Sp. z o.o. | www.paperlinx.com.pl

ISBN: 978-83-64887-05-5

Page 6: Cisza w Pradze Jaroslav Rudiš - edycja podstawowa issu

5

OSTATNI NOCNY

Nie dotykali się. Leżeli obok siebie na łóżku i pa-trzyli w sufi t. Za oknami była Praga, ciemność i ci-sza. Petr zapalił ostatniego tej nocy papierosa.

– Przede wszystkim musi być na cały regulator. Totalnie głośno. Tak, żeby zagłuszyć wszystko inne. Żeby wszystko inne zniknęło. Nie może się szybko skończyć. Długi, ostry, wypasiony kawałek. Właśnie taką piosenkę powinni zagrać na moim pogrzebie – powiedziała Vanda.

– Kto?– Co rano ktoś inny.– Rozumiem.– Grunt, żeby było na ful. Jak coś nie leci na cały

regulator, to po prostu tego nie ma.– Ale teraz potrzebny jest spokój. Totalna cisza.Petr pogładził ją po włosach.– Nigdy nie ma totalnej ciszy. Gdzieś coś gra.

Nie słyszysz?– Nie.

Page 7: Cisza w Pradze Jaroslav Rudiš - edycja podstawowa issu

6

– Poważnie?Vanda zaczęła mruczeć powolną piosenkę, której

melodię wyłowiła ze śpiącego nocnego miasta.

I feel like… I feel like…A little black cat…I feel like… I feel like…I’m lost in no-man’s land…

– Serio tego nie słyszysz?– Nie.– Bo ja tak. Ciągle słyszę jakąś muzykę.– Ale teraz jest cicho. Naprawdę.– Przecież mówię, że słyszę. I feel like…– Ja słyszę tylko ciebie.– Odwaliłoby mi od ciszy.– Może to tylko gra w tobie.Petr położył głowę na piersiach Vandy i  zasłu-

chał się. Biło jej serce. Pachniała. Także tym, co ra-zem przeżyli wieczorem i w nocy.

– Niezła techniawa…Tysiąc bitów na minutę. Serce jest twoim DJ-em. Totalna Love Parade. Ale nikt nie śpiewa.

– Techniawa? Techno jest martwe, głupolu.– Jak słucham ciebie, to wydaje się wręcz prze-

ciwnie.– Mówię, że jest martwe. A ja nie jestem martwa.

Page 8: Cisza w Pradze Jaroslav Rudiš - edycja podstawowa issu

7

Pocałował ją najpierw w  lewą, a potem w pra-wą, odrobinę mniejszą, pierś. Wszystkie dziewczyny, z którymi coś go wiązało, miały trochę mniejszą pra-wą pierś. Pocałował ją w pieprzyk pomiędzy nimi.

– Jak to jest?– Całować twoje piersi?– Słuchać mojego serca.– Tak jak słuchać jednej długiej, niekończącej się

piosenki.– I nie jest to żaden głupi kawałek techno, nie?– Jest taki, jaki tylko chcesz.– Czasami też bym chciała go tak posłuchać.Pogłaskał ją.Na górze. Pośrodku. Na dole.Przez chwilę mu na to pozwalała.Westchnęła. Potem jeszcze raz. Uniosła biodra,

kiedy chwycił ją za pupę. W końcu jednak złapała go za rękę i położyła ją na kołdrze.

– Już nie.– A kto powiedział, że chcę jeszcze?– Swój pozna swego. Wyruchać i wykopać.– Że też akurat ty to mówisz.Vanda wstała z  łóżka i  podeszła do oświetlo-

nego akwarium przy ścianie. Stało na stoliku, na którym w innych domach zazwyczaj stoją telewizo-ry. Zapukała w szkło przy małej, grubej rybie, któ-ra do niej podpłynęła. Vanda usiadła na parkiecie.

Page 9: Cisza w Pradze Jaroslav Rudiš - edycja podstawowa issu

8

Była naga, a oświetlone rośliny i bąbelki w akwa-rium rzucały na nią roztańczone, żółte pasma świa-tła. Przypominała małą, wodną zebrę zagubioną w  ciemnym oceanie. Nagle przestała być smutną, bezczelną dziewczyną z  włosami ufarbowanymi na czarno i  świeżym tatuażem na ramieniu, prze-stała być taka, jaką Petr poznał kilka godzin temu. Z pokoju obok przyszła do niej Malmö, ziewnęła i dotknęła Vandę pyszczkiem. Vanda ją pogłaskała, a Malmö się przeciągnęła.

Ten wytatuowany napis na ramieniu wydał mu się śmieszny, ale Petr tego jej nie powiedział. Wy-obrażał sobie, jak Vanda się z nim będzie starzeć. Jak będzie wyglądać za dziesięć lat. Za dwadzieścia. Za pięćdziesiąt. I jak on będzie wyglądać, jeśli w ogóle będzie jeszcze jakoś wyglądać.

– Najstarsza ryba na świecie. Prezent od babci. To stulatek – powiedział i zgasił papierosa.

– Skąd wiesz, że to facet?– Tylko samczyki mają welony. Im dłuższy, tym

starsza ryba. I bardziej doświadczona– Niezły odlot. Facet z welonem. Jak się nazywa?– Nestor.– A ten statek też ma sto lat – wskazała małą pla-

stikową zabawkę na dnie akwarium.– To nie jest statek.– No to łódź podwodna.

Page 10: Cisza w Pradze Jaroslav Rudiš - edycja podstawowa issu

9

– To batyskaf. Pewien człowiek zszedł w nim na dno oceanu.

– Mogę nakarmić Nestora?– Jest obżarty.– Chociaż trochę…– Uważaj, żeby cię nie zjadł. Na stare lata najbar-

dziej mu smakuje młode mięso.– Na stare lata… Mówisz jak tatusiek… Poza

tym jest piękny. Bajkowy.Petr jeszcze chwilę patrzył na prążkowaną Vandę

karmiącą Nestora. Patrzył na jej wychudzone ciało, na którym tańczyły cienie akwariowych roślin i bą-belków. Akwarium wydało mu się oknem na inny świat. A potem usłyszał szum morza. Znikał w  fa-lach i  było mu dobrze. Czuł, że są ciepłe. I  jakoś mało słone. W huku przypływu słyszał, jak Vanda rozmawia z Nestorem. Jak mu opowiada swoją hi-storię. Swoje krótkie, ostre życie. Ale może tylko mu się wydawało. Zanim pogrążył się w nocnym spoko-ju, przewrócił na drugi bok i nakrył głowę poduszką.

Za kilka godzin wstanie, zrobi sobie kawę, zapa-li pierwszego porannego papierosa, podleje jedyny kwiat w mieszkaniu i z Malmö wyruszy przez budzą-ce się miasto do pracy. Tak jak zawsze.

– Jestem po prostu durną, naiwną krową. Wszy-scy robią ze mną, co im się podoba. Wierzyłam mu, rozumiesz? A ten kretyn pierdoli się z inną. I jeszcze

Page 11: Cisza w Pradze Jaroslav Rudiš - edycja podstawowa issu

10

pół godziny temu patrzył mi w  oczy i mówił, że mnie kocha.

Naga Vanda wciąż siedziała przed akwarium. Zdawało jej się, że welon Nestora nie ma końca i że kiedy Nestor nim macha, wypełnia całe akwarium. Zasłania cały pokój. Cały świat. Była zafascynowa-na. Pragnęła ukryć się za tym welonem.

Z łóżka odezwało się ledwo słyszalne chrapanie. Dopiero teraz uświadomiła sobie, gdzie siedzi i co robi. I gdzie jest. I że w sumie to jej zimno. Uśmiech-nęła się. Stuknęła palcem w akwarium.

– Na razie, stary.Zgasiła lampkę nad akwarium, pogłaskała śpiącą

Malmö i położyła się w łóżku obok Petra.

POBUDKA

Nie usłyszała budzika w telefonie. Obudził ją samo-lot. W oknie zobaczyła unoszące się skrzydła. Nie zamknęła wieczorem okna? A może to on je otwo-rzył, kiedy wychodził? Pocałował ją na do widzenia? A może to się jej śniło? Nie, na pewno ją pocałował. Pamięta jego zapach.

Hana włączyła telewizor, ściszyła głośność i jesz-cze na chwilę zamknęła oczy. Zasnęła na pięć minut, jakby nie była w hotelu, tylko w swoim praskim łóż-ku pod wysokim, białym sufi tem.

Page 12: Cisza w Pradze Jaroslav Rudiš - edycja podstawowa issu

11

Potem na nocnym stoliku zaczął dzwonić telefon. Should I Stay or Should I Go. Nie mogła uwierzyć, że kiedyś wybrała tę piosenkę jako budzik. Chyba z nostalgii. Jest wpół do szóstej. W Pradze godzina później. Będzie tam w południe.

Trochę boli ją głowa. Wino wczorajszego wie-czoru było mocne, ale przede wszystkim dużo go wypiła. Mimo to czuje się dobrze. Może w ogóle ostatnio najlepiej. Może w ogóle najlepiej.

Idzie pod prysznic. Najpierw gorąca, potem lodowata woda, jak co dzień. Pomiędzy – trochę pieszczot z mydłem i własnym ciałem. Uwielbia to. Mogłaby godzinami stać pod prysznicem. Cała by się namydliła, rozpuściła – tu i  teraz – i odpłynęła kanalizacją do jakiegoś morza.

Kiedy wróciła do pokoju, w  telewizji po ci-chu płonął Irak. Mosul? Bagdad? Kirkuk? Basra? Gdzieś tam, daleko. Na ujęciu mignęła trójka ame-rykańskich żołnierzy z  rannym kolegą na noszach. Z brzucha ciekła mu krew. Na sekundę zobaczyła jego twarz, którą w połowie zakrywał hełm. Krzy-czał, ale ona go nie słyszała. Nawet gdyby dźwięk był włączony, nie chciałaby tego słyszeć.

Przełączyła na inny kanał. W portugalskiej wersji programu „Zerwane więzi” pięćdziesięcioletnia ko-bieta obejmowała młodego mężczyznę. Miał jakieś sto pięćdziesiąt kilo. Matka i odnaleziony po latach

Page 13: Cisza w Pradze Jaroslav Rudiš - edycja podstawowa issu

12

syn? Przełączyła. Europop. Eurosport. Eurowiado-mości. Półżywi uciekinierzy z północnej Afryki na hiszpańskiej plaży. I w końcu Horst Fuchs z kolczy-kiem w uchu sprzedający naprawdę, naprawdę ostre noże. Jemu udało się połączyć całą Europę. W  ilu krajach już go widziała? Znają go w Iraku? Czy jego noże połączą sunnitów i szyitów? Być może Amery-kanom przydałby się taki człowiek.

Ubierała się. Majtki. Stanik. Pończochy. Tho-mas chciał, żeby miała je podczas kochania. I szpil-ki. Podobało jej się. Przede wszystkim podobał jej się Thomas. Wyjechał? Może zobaczy go jeszcze na śniadaniu? Albo na lotnisku?

Jeszcze koszula. I kostium w niebieskie prążki, który kupiła na wiosnę. Był z przeceny, ale przecież nikt tego nie rozpozna. Szminka. Trochę pudru. Ten pieprzyk na środku czoła nigdy nie przestanie jej przeszkadzać.

Spakować walizkę. I zostawić pokojówce napi-wek. Ponoć Czesi tego nie robią. Tyle że Czesi nie robią też wielu innych rzeczy.

BOKS

Marie. Jej tyłek. Nie pomaga. Jej pussy, fucking pus-sy. Nic. Dalej. Ludmila. Cycki. Błyszcząca czarna ko-szula, którą miała wczoraj na sobie. I czarny stanik.

Page 14: Cisza w Pradze Jaroslav Rudiš - edycja podstawowa issu

13

I tyłek w ciasnych dżinsach. Jej cipka, fucking pus-sy. Znowu nic. Z powrotem. Szybko. Julie. Jej buty. Spódnica. Pussy. Na pewno nosi podwiązki. Przynaj-mniej czasami. Założyłaby nie dla niego. Julie. Tak. Chodź. Zrób to. Sobie to zrób. Jej usta. Pussy. Zrób to mnie. Jest mokra. Całują się. Liże ją. Ona jego. Robi mu ręką. No i znowu nic. Fuck.

No to jeszcze raz. Wayne opiera głowę o kafelki. Marie. Ludmila. Julie. Marie. Ludmila. Julie. Pussy. Pussy. Fucking pussy. Fuck. Fuck. Fuck. Idzie powo-li. Ale do przodu. Już jest blisko. Bardzo. I zamiast Julie na biurku nagle leży Harriet. Miłość z liceum. Delikatna i krucha. Nigdy tego nie zrobili. Nigdy nie widział jej cipki. Ale zawsze mu to tak robiła. Dzisiaj nic. W ostatniej chwili próbuje myśleć o Małej, ale ona też od razu znika.

Nigdy nie myśli w trakcie o dziewczynach, z któ-rymi akurat jest, dziewczynach, które kocha. Wydaje mu się to nieodpowiednie, w  ten sposób osłabiłby chwile, kiedy jest naprawdę z  nimi. Może to tro-chę dziwne, ale nic na to nie poradzi. Kocha Małą. A ona kocha jego. Już od jakiegoś czasu.

Chrzani to. I tak już mu nie stoi.Dzisiejszy dzień będzie do dupy.Zamiast ciepłej wody puszcza zimną. Ręcznik.

Wayne stoi przed lustrem i patrzy na siebie. Napiął i rozluźnił mięśnie brzucha. Na pewno jest lepiej niż