Choptiany, Teatry, drzewa i pałace

11
Zora ma tę właściwość, że zapisuje się w pa- mięci, fragment po fragmencie, w kolejności ulic i domów wzdłuż ulic, i drzwi, i okien domów, chociaż nie przejawia w nich nic szczególnie pięknego lub osobliwego. […] To niezacierające się w pamięci miasto jest jak rusztowanie czy sieć, w której okach każdy może umieszczać to, co chce zapamiętać: nazwiska sławnych ludzi, cnoty, liczby, klasyfikację roślin i minerałów, daty bitew, gwiazdozbiory, części mowy. Pomiędzy każdym pojęciem a każdym z punktów swej drogi będzie mógł ustalić porządek podobieństwa lub kontrastu, który posłuży pamięci za natychmia- stowy punkt odniesienia. Toteż najwięksi mędrcy świata to ci, którzy znają Zorę na pamięć 1 . 1 I. Calvino, Niewidzialne miasta, przeł. A. Kreisberg, War- szawa: W.A.B., 2013, s. 14–15. DRZEWO WIEDZY Twórcą pierwszej konceptualizacji wiedzy i poznania, w której te dwie abstrakcyjne kategorie zostały przybliżone za pomocą uchwytnego, dostępnego zmysłom obiek- tu i powszechnie znanej czynności z nim związanej, jest starotestamentowy Bóg. Jak dowiadujemy się z tak zwanego drugiego opi- su stworzenia człowieka, zaraz po tygodniu, w trakcie którego ex nihilo wyłoniły się niebo, ziemia i stworzenia powietrzne, morskie i ziemskie, Stwórca „zasadził ogród w Edenie na Wschodzie” (Rdz 2,8) 2 , a w jego środku umieścił dwa drzewa: życia oraz poznania dobra i zła (Rdz 2,9). Nie dał starotestamen- towy Stwórca zbyt wiele czasu człowiekowi, aby ten zarówno oswoił się z ideą drzewa i nauczył odróżniać je od innych roślin, jak 2 Cytaty za przekładem Biblii Tysiąclecia; Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu, wyd. V, Poznań: Wydawnic- two Pallotynów, 2010. i zdążył opanować czynność spożywania jego owoców, jednak inny warunek nakładany zwykle na konceptualizację: konkret zamiast abstrakcji – jest już jak najbardziej speł- niony. Owoce drzewa reprezentują cząstkę boskiej wiedzy, do której dostęp człowiekowi został zabroniony, drzewo poznania repre- zentuje zaś wiedzy tej całość, a akt spożywa- nia jego owoców oznacza internalizację wie- dzy, wchłonięcie jej, w wyniku czego wiedza i podmiot poznający stają się jednym. Można toczyć spory o różne wykładnie tego fragmentu Księgi Rodzaju i doszukiwać się w nim kolejnych warstw znaczeń, natomiast faktem jest, że historia ludzkiej myśli usiana jest mniej lub bardziej dyskretnie ulokowa- nymi próbami metaforycznego przedstawia- nia tego, czym wiedza jest – i w zasadzie w dalszym ciągu generujemy kolejne. Owe metafory i obrazy mają to do siebie, że bardzo często istotną rolę odgrywa w nich pierwia- stek przestrzenny. To za jego pomocą można Michał Choptiany TEATRY, DRZEWA i pałace Kłopoty z wiedzą w nowożytnej Europie autoportret 1 [44] 2014 | 16

description

Teatry, drezwa, pałace

Transcript of Choptiany, Teatry, drzewa i pałace

Page 1: Choptiany, Teatry, drzewa i pałace

Zora ma tę właściwość, że zapisuje się w pa-mięci, fragment po fragmencie, w kolejności ulic i domów wzdłuż ulic, i drzwi, i okien domów, chociaż nie przejawia w nich nic szczególnie pięknego lub osobliwego. […] To niezacierające się w pamięci miasto jest jak rusztowanie czy sieć, w której okach każdy może umieszczać to, co chce zapamiętać: nazwiska sławnych ludzi, cnoty, liczby, klasyfikację roślin i minerałów, daty bitew, gwiazdozbiory, części mowy. Pomiędzy każdym pojęciem a każdym z punktów swej drogi będzie mógł ustalić porządek podobieństwa lub kontrastu, który posłuży pamięci za natychmia-stowy punkt odniesienia. Toteż najwięksi mędrcy świata to ci, którzy znają Zorę na pamięć1.

1 I. Calvino, Niewidzialne miasta, przeł. A. Kreisberg, War-szawa: W.A.B., 2013, s. 14–15.

Drzewo wieDzy

Twórcą pierwszej konceptualizacji wiedzy i poznania, w której te dwie abstrakcyjne kategorie zostały przybliżone za pomocą uchwytnego, dostępnego zmysłom obiek-tu i powszechnie znanej czynności z nim związanej, jest starotestamentowy Bóg. Jak dowiadujemy się z tak zwanego drugiego opi-su stworzenia człowieka, zaraz po tygodniu, w trakcie którego ex nihilo wyłoniły się niebo, ziemia i stworzenia powietrzne, morskie i ziemskie, Stwórca „zasadził ogród w Edenie na Wschodzie” (Rdz 2,8)2, a w jego środku umieścił dwa drzewa: życia oraz poznania dobra i zła (Rdz 2,9). Nie dał starotestamen-towy Stwórca zbyt wiele czasu człowiekowi, aby ten zarówno oswoił się z ideą drzewa i nauczył odróżniać je od innych roślin, jak

2 Cytaty za przekładem Biblii Tysiąclecia; Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu, wyd. V, Poznań: Wydawnic-two Pallotynów, 2010.

i zdążył opanować czynność spożywania jego owoców, jednak inny warunek nakładany zwykle na konceptualizację: konkret zamiast abstrakcji – jest już jak najbardziej speł-niony. Owoce drzewa reprezentują cząstkę boskiej wiedzy, do której dostęp człowiekowi został zabroniony, drzewo poznania repre-zentuje zaś wiedzy tej całość, a akt spożywa-nia jego owoców oznacza internalizację wie-dzy, wchłonięcie jej, w wyniku czego wiedza i podmiot poznający stają się jednym.

Można toczyć spory o różne wykładnie tego fragmentu Księgi Rodzaju i doszukiwać się w nim kolejnych warstw znaczeń, natomiast faktem jest, że historia ludzkiej myśli usiana jest mniej lub bardziej dyskretnie ulokowa-nymi próbami metaforycznego przedstawia-nia tego, czym wiedza jest – i w zasadzie w dalszym ciągu generujemy kolejne. Owe metafory i obrazy mają to do siebie, że bardzo często istotną rolę odgrywa w nich pierwia-stek przestrzenny. To za jego pomocą można

Michał Choptiany

TeaTry, drzewa i pałaceKłopoty z wiedzą w nowożytnej Europie

autoportret 1 [44] 2014 | 16 autoportret 1 [44] 2014 | 17

Page 2: Choptiany, Teatry, drzewa i pałace

na czym dana koncepcja ma polegać, jaką ma ona strukturę, jak przedstawia się jej logiczny szkielet. Ten przestrzenny „nerw” znajdujący się w ciele teorii dawał o sobie znać w ciągu wieków na różne sposoby. Czasami była to po-stać dyskretna, jak w przypadku hierarchicznej struktury pojęć gatunkowo-rodzajowych, jak u przywoływanego wyżej komentatora Stagi-ryty, niektóre tego rodzaju idee zahaczały już o mistycyzm, jak w wypadku arbor scientiarum,

„drzewa wiedzy”, które na kartach swoich trak-tatów próbował opisać Rajmund Lull, trzyna-stowieczny franciszkanin, filozof i teolog, jeden z twórców kombinatoryki. Myśliciele czasami uciekali się też do przypowieści i narracji, w których odpowiednio zarysowana przestrzeń, sposób przemieszczania się po niej (lub prze-bywanie w niej) stanowią egzemplifikację abs-trakcyjnych problemów związanych z wiedzą i poznaniem. Wystarczy sięgnąć po klasyczny

uchwycić granice pomiędzy poszczególnymi obszarami wiedzy, wyznaczyć pomiędzy nimi relacje zawierania się w, obejmowania, przeci-nania zakresów, nadrzędności i podrzędności. Z metaforami przestrzennymi jest trochę tak jak z diagramami Venna, których używa się do przedstawiania zbiorów lub zakresów pojęć: kiedy zbiór przedstawimy sobie symbolicznie za pomocą okręgu, łatwiej jest nam skupić uwagę i obserwować relacje pomiędzy dwoma, czasem skomplikowanymi zbiorami, niż obra-cać je w głowie.

Jeden z pierwszych starożytnych przykładów tego rodzaju konceptualizacji wiedzy – znów za pomocą drzewa – znaleźć można w trak-tacie Isagoga (Εἰσαγωγή) Porfiriusza, żyjącego w III wieku n.e. przedstawiciela szkoły neo-platońskiej, który to traktat stanowił komen-tarz do Kategorii Arystotelesa3. W tym ostat-nim traktacie, będącym wprowadzeniem do metafizyki i filozofii języka Stagiryty, można odnaleźć rozważania na temat pojęć abstrak-cyjnych, ogólnych, konkretnych i jednostko-wych. Za ich pomocą można orzekać o różnych bytach i stwierdzać zależności pomiędzy nimi. Rodzi się jednak problem: w jaki sposób upo-rządkować te wszystkie byty w jedną struktu-rę? Odpowiedzią na ten problem było właśnie wprowadzone przez Porfiriusza drzewko, w którym zbiory obdarzonych (nasyconych) konkretnymi właściwościami bytów zostały ułożone w szereg zależności gatunkowo-rodza-jowych. To, co względem nadrzędnego gatunku było rodzajem, względem klasy znajdującej się niżej było już gatunkiem – i tak ad infinitum.

Porfiriusz jest klasycznym przykładem tego, że bez graficznej i przestrzennej reprezentacji niepodobna czasami dobrze przedstawić tego,

3 Arystoteles, Kategorie i Hermeneutyka z dodaniem Izagogi Porfiriusza, przeł. K. Leśniak, Biblioteka Klasyków Filozofii, Warszawa: PWN, 1975.

Rajmund Lull z mnichem u stóp arbor elementalis („drzewa podstawowego”), rycina z Arbor scientiae (Lyon 1515)

wel

lcom

e im

ages

/ c

c by

4.0

autoportret 1 [44] 2014 | 16 autoportret 1 [44] 2014 | 17

Page 3: Choptiany, Teatry, drzewa i pałace

przykład przez rzeźby i inne obiekty mające automatycznie ewokować skojarzenia z tym, co ma być powiedziane w dalszej kolejności. Zwieńczeniem tej długiej i doskonalonej na różne sposoby przez stulecia tradycji był zbudowany z drewna teatr pamięci żyjącego w XVI wieku Giulia Camilla – dzieło, którego tajemnicę działania poznał tylko król Francji, a w którym zbiegły się tradycje mnemotechni-ki i renesansowego hermetyzmu6.

Z gałęZi na gałąź

Na początku XVI wieku wykładana na podle-głych władzom kościelnym uniwersytetach metoda scholastyczna osiągnęła apogeum swoich możliwości i zamieniła się, przynaj-mniej zdaniem niektórych współczesnych, w rodzaj autotelicznej sztuki, zarówno oderwanej od właściwego przedmiotu jej dociekań, jak i ślepej na realne potrzeby spo-łeczne związane z klasą ludzi posiadających wykształcenie akademickie. Stereotypowe wyobrażenie scholastyki jako filozoficz-nej i teologicznej metody nastawionej na tworzenie nieskończonych ciągów dystynk-cji i piętrowych, tak wyrafinowanych, że prawie niemożliwych do uporządkowania koncepcji metafizycznych, ma swoje źródła właśnie w jej okresie schyłkowym. Stanowi on wprawdzie fascynujący obszar badawczy7,

6 Zob. F. Yates, Sztuka pamięci, przeł. W. Radwański, posło-wie L. Szczucki, Warszawa: PIW, 1977, rozdz. V. Na temat sztuki pamięci zob. również P. Rossi, Logic and the Art of Memory: The Quest for Universal Language, transl. S. Clucas, London−New York: Continuum, 2006; M. Carruthers, The Book of Memory: Study of Memory in Medieval Culture, Cambridge: Cambridge University Press, 1990; R. Wójcik, Opusculum de arte memorativa Jana Szklarka. Bernardyński traktat mnemotechniczny z 1504 roku, Poznań: Biblioteka Uniwersytecka w Poznaniu – Poznańskie Studia Poloni-styczne, 2006; tenże, Locus spatiosus, „Autoportret” 2009, nr 2(27), s. 4–9.7 Por. S. Swieżawski, Między średniowieczem a czasami nowymi. Sylwetki myślicieli XV wieku, Warszawa: Biblioteka „Więzi”, 2002.

jednak w obliczu „odkrycia starożytności”, jakie dokonało się za sprawą humanistów odkrywających zapomniane greckie i rzym-skie teksty i odnajdujących w nich inny obraz epok poprzedzających wieki średnie8, scholastyka wydawała się zapatrzonym we własny pępek przeżytkiem. Dlatego też sta-nowiła doskonałą pożywkę dla ironicznych uszczypliwości, takich jak chociażby Pochwała głupoty Erazma z Rotterdamu, w której od-malowany został „taniec śmierci” à rebours, swoisty taniec głupoty, w którym prym wiodą teologowie scholastycy9.

Takie sarkastyczne ataki skierowane pod adresem scholastycznego gmachu wiedzy nie zawierały jeszcze w sobie programu pozytywnego. Sprawiały niewątpliwie, że na nieskazitelnym gmachu scholastycznych sy-logizmów i kategoryzacji zaczęły się pojawiać rysy, a fundamenty zaczynały drgać, jednak z takich utworów jak Erazmowa tyrada uper-sonifikowanej Głupoty nie wynikało jeszcze, jaki miałby być nowy porządek wiedzy. Pro-pozycje rozwiązań nadeszły jednak stosunko-wo szybko. W czasie, kiedy Pochwała „księcia humanistów” schodziła z prasy drukarskiej, studia w Paryżu rozpoczynał Juan Luis Vives, późniejszy przyjaciel Erazma i jedna z naj-bardziej wpływowych postaci renesansowej refleksji na temat edukacji10. Do jego najważ-niejszych dzieł zalicza się rozprawę De causis corruptarum artium (O przyczynach psucia się sztuk), która zawiera zarówno fundamen-talną krytykę scholastyki, jak i program

8 L.D. Reynolds, N.G. Wilson, Skrybowie i uczeni. O tym, w jaki sposób antyczne teksty przetrwały do naszych czasów, przeł. P. Majewski, Communicare, Warszawa: Wydawnic-twa Uniwersytetu Warszawskiego, 2008.9 Erazm z Rotterdamu, Pochwała głupoty, przeł. E. Jędrkie-wicz, wstęp H. Barycz, Biblioteka Narodowa II 81, Wrocław: Ossolineum, 1953.10 C.G. Noreña, Juan Luis Vives, The Hague: Martinus Nijhoff, 1970; Ch. Fantazzi, A Companion to Juan Luis Vives, Leiden: Brill, 2008.

przykład, jakim jest platońska przypowieść o jaskini, w której ludzie przykuci łańcuchami (czyli błędnymi mniemaniami) spoglądają na cienie rzeczy, a ich wyzwolenie może się dokonać tylko poprzez drogę w górę, ku światłu słonecznemu (czyli prawdzie)4. Z kolei u innych filozofów pierwiastek przestrzenny ma bardziej dyskretny charakter i można go odnaleźć w postaci takich drobnych, poczy-nionych jakby mimochodem, uwag o wzno-szeniu gmachu wiedzy czy wędrówce przez nowe terytoria intelektu, dla których właśnie, na kartach danego traktatu, jest kreślona stosowna mapa – przykładami mogą być tutaj Kartezjusz i Immanuel Kant5.

Próby konceptualizacji wiedzy obejmowały również tejże wiedzy magazyn, czyli pamięć. W różnej maści produkowanych dzisiaj na potęgę poradnikach wzmacniania i ulepszania pamięci, a także w podręcznikach wystąpień publicznych (które niegdyś nazwano by po prostu retoryką) odnaleźć można szereg zaleceń związanych z zapamiętywaniem jak najdłuższych ciągów idei, wyrazów, cyfr itd. Wszystko to są wyrażone nowszym językiem sposoby, które znali już starożytni, a które udoskonalali ich średniowieczni i nowożytni kontynuatorzy. Skodyfikowali oni metody tworzenia ciągów skojarzeń, zapamiętywania rozkładu części oracji za pomocą układu części dłoni, to oni wreszcie wynaleźli genialny w swej prostocie, choć wymagający dużej wyobraźni pomysł, aby tworzyć w umyśle reprezentację opuszczonego budynku, na przykład pałacu, w którego kolejnych zauł-kach, komnatach, korytarzach umieszczane są części wystąpienia, reprezentowane na

4 Zob. Platon, Państwo, przeł. W. Witwicki, Kęty: Antyk, 2003, ks. VII.5 Por. O. Jäkel, Metafory w abstrakcyjnych domenach dyskursu, przeł. M. Banaś, P. Drąg, Językoznawstwo Kognitywne. Studia i Analizy, t. 5, Kraków: Universitas, 2003, s. 274–305, zwł. 283–293.

autoportret 1 [44] 2014 | 18 autoportret 1 [44] 2014 | 19

Page 4: Choptiany, Teatry, drzewa i pałace

reformy edukacyjnej systemu sztuk wyzwolo-nych w duchu humanistycznym, który Vives rozwijał również w następnych traktatach.

Z kolei sześć lat po ukazaniu się Stultitiae laus, w roku 1515 w jednej z pikardyjskich wiosek urodził się Piotr Ramus (Pierre de la Ramée) i to jemu przypadł w udziale zaszczyt bycia jednym z głównych burzycieli scholastyczne-go porządku. Akademicka legenda głosi, że karierę uniwersytecką zaczął od obrony ma-gisterium, którego teza głosiła, iż wszystko, co napisał Arystoteles, jest fałszem (quaecu-nque Aristotelis dicta essent, commentitia essent)11. Ponieważ scholastyka opierała się od czasów św. Tomasza z Akwinu na schrystianizowanej filozofii Stagiryty, nie można było sobie wy-obrazić większego intelektualnego skandalu i w istocie Ramusowi postawiono wiele zarzu-tów i próbowano ograniczyć jego działalność. Na legendę obrazoburcy zresztą metodycznie pracował, pisząc rozprawy nie tylko prze-ciwko Arystotelesowi (Aristotelice animadver-siones), ale także dwóm innym starożytnym „ojcom założycielom” średniowiecznych sztuk wyzwolonych, Cyceronowi i Kwintylianowi (Brutinae quaestiones oraz Rhetoricae distinctiones in Quintilianum). W wypadku Ramusa teksty te nie były już wyłącznie próbami wbicia szpili w nadęty do granic możliwości scholastyczny balon; równolegle do tych tekstów rozwijał razem ze swoim towarzyszem Omerem Talo-nem (Audomarus Talaeus) nowy, zreformowa-ny system wiedzy. Został on oparty na trzech prawach zaczerpniętych z Analityk wtórych Arystotelesa, a jego głównym zadaniem było wprowadzenie na nowo porządku, którego scholastyka nie była w stanie już utrzymać, a którego zdaniem Ramusa zabrakło już na samym początku, kiedy reguły sztuk (czyli

11 Na temat Ramusa zob. W.J. Ong, Ramus, Method, and the Decay of Dialogue. From the Art of Dicourse to the Art of Reason, 2nd ed., Chicago: The University of Chicago Press, 2004.

dyscyplin wiedzy) były kodyfikowane przez starożytnych uczonych. Trzy prawa – spra-wiedliwości, prawdy i mądrości – tworzące rodzaj aksjomatycznego systemu, miały służyć jako niemal automatyczne narzędzie, za pomocą którego możliwe będzie wyznaczanie przedmiotu danej dyscypliny, określanie wła-ściwych tylko jej typów sądów oraz tworzenie ich hierarchicznego układu.

Do dzisiaj między historykami trwają spory co do zasadności niektórych rozwiązań wprowa-dzonych przez Ramusa (ograniczył retorykę do nauki o figurach retorycznych, a część poświę-coną argumentacji przeniósł do logiki), jednak z całą pewnością można powiedzieć, że udało mu się… zasadzić drzewo. To właśnie bowiem Ramusowi i ramistom, jego kontynuatorom, których można odnaleźć w licznych ośrodkach edukacyjnych Europy drugiej połowy XVI i pierwszych dekad XVII wieku, zawdzięcza-my spopularyzowanie cudownego wynalazku,

jakim jest nawias klamrowy. Nie został on jed-nak wykorzystany przez ramistów jako znak służący do wprowadzania wtrąceń w tekście, ale jako element konstrukcyjny niezliczonych diagramów, opartych najczęściej (choć też nie zawsze) na zasadzie dychotomicznego podziału.

Ponieważ ramiści wychodzili z założenia, że ramistyczne prawa nie mają charakteru sztucznego wymysłu, tylko są zgodne ze światłem rozumu, uważali, że ludzka wiedza uporządkowana podług tychże reguł będzie się tworzyć i zapamiętywać sama i jeśli na przykład dostaniemy do analizy jakieś zło-żone pojęcie, to bez większego problemu roz-łożymy je na binarne pary, których kolejne węzły będą się rozgałęziać aż do osiągnięcia najprostszych elementów.

By pokazać to na najbliższym Ramusowi i Talonowi przykładzie, czyli retoryce: reto-

Strony z łacińskiej edycji Polityki Arystotelesa z 1585 roku z drzewkowymi, charakterystycznymi dla ramistów, schematami opracowanymi przez Theodora Zwingera

cbn

pol

ona

/ w

ww

.pol

ona.

pl

autoportret 1 [44] 2014 | 18 autoportret 1 [44] 2014 | 19

Page 5: Choptiany, Teatry, drzewa i pałace

ryka jako sztuka dobrego mówienia składa się z dwóch części, wysłowienia i sztuki występowania. Wysłowienie obejmuje figury retoryczne i tropy. Tropy składają się wpraw-dzie z czterech elementów (metafory, ironii, synekdochy i metonimii), ale są pogrupowa-ne w pary. Podobnie rzecz ma się z figurami, których układ rodzajowo-gatunkowy jest również podporządkowany zasadzie dual-nego podziału. To samo paryscy teoretycy zrobili ze sztuką występowania, podporząd-kowując ją binarnemu rygorowi (choć nie za-

wsze im się to udało). Retoryka jest jednym z szeregu przykładów. Chcecie w ten sposób opanować dialektykę – sięgnijcie do podręcz-nika Ramusa lub dzieł logicznych któregoś z jego komentatorów; chcielibyście poznać życiorys Cycerona w formie tabelarycznej – odnajdźcie egzemplarz Ciceronianusa szwaj-carsko-niemieckiego ramisty Johanna Tho-masa Freigego; chcielibyście dostać książkę, w której cała struktura wiedzy została ujęta w taki właśnie sposób – takie dzieło również powstało i są to Tableaux accomplis Christophe’a

de Savigny'ego12. Ta ostatnia „encyklopedia” jest zresztą pięknym przykładem kompromisu zawartego między kostycznym ramizmem (po-sądzanym między innymi przez Frances Yates o ikonoklazm) a potrzebą estetyzacji: wieczne tablice (tabulae perpetuae) w dziele de Savigny'ego – znajdujące się na szesnastu kartach – przed-stawiają poszczególne dziedziny wiedzy, ale jednocześnie cieszą oko, bo zostały wtłoczone w medaliony i otoczone bordiurami.

Ramizm do pewnego stopnia powtórzył w przy-spieszeniu historię scholastyki: od obiecującego początku do schyłkowej postaci i jałowych roztrząsań. Już wkrótce po śmierci Ramusa w trakcie masakry w noc św. Bartłomieja elżbietański dramaturg Christopher Marlowe pisał w o Ramusie jako flat dychotomists, pła-skim dychotomiście (The Massacre at Paris, sc. 9). Nawet jeśli ramizm okazał się ślepą uliczką z punktu widzenia nauki i zbyt rygorystycznie przestrzegał granic pomiędzy poszczególnymi dziedzinami wiedzy, które w rzeczywistości na siebie zachodzą i zapewne zawsze zachodzić będą, to udała się dzięki niemu jedna ważna rzecz: rozpoczęła się nowa epoka w europej-skiej edukacji, w której w licznych gimnazjach powstających chociażby na terenie sfragmenta-ryzowanego i podzielonego pod względem wy-znaniowym cesarstwa niemieckiego uczniowie mogli sprawnie nabywać wiedzę, przydatną im następnie w służbie publicznej13. Zdobywanie tejże wiedzy miało zaś formę wspinania się po kolejnych gałęziach drzewa. Ramistyczne diagramy bowiem, jeśli spojrzeć na nie pod

12 Tableaux accomplis de tous les arts liberaux, contenans... par singuliere methode de doctrine une generale et sommaire partition des dicts arts amassez et reduicts en ordre pour le soulagement et profit de la jeunesse, par M. Christofle de Savigny, Paris, par Iean et Francois de Gourmont freres [...] 1587; dostępny pod adresem http://tinyurl.com/savigny-tableaux (dostęp: 10 marca 2014).13 Zob. H. Hotson, Commonplace Learning: Ramism and Its German Ramifications 1543−1630, Oxford: Oxford University Press, 2007.

Schemat podziału arytmetyki według ramistycznej encyklopedii w formie „wiecznych tablic”; Christophe de Savigny, Tableaux accomplis de tous les arts liberaux, 1587

gall

ica

/ h

ttp:

//ga

llic

a.bn

f.fr

autoportret 1 [44] 2014 | 20 autoportret 1 [44] 2014 | 21

Page 6: Choptiany, Teatry, drzewa i pałace

ność uzgodnienia ich sposobu mierzenia czasu z chronologią śródziemnomorską, obejmującą dzieje Bliskiego Wschodu, Grecji i Rzymu. Nowe gatunki roślin i zwierząt z jednej strony dostarczały wierzącym kolejnych powodów do zachwytów nad pięknem Stworzenia, z drugiej uświadamiały ludziom, że dotych-czasowa wizja królestw fauny i flory była zbyt wąska i niezdolna już objąć nowych gatunków przywożonych przez kolejne żaglowce. W ślad za tymi wszystkimi bodźcami poznawczymi zrodził się nowy projekt epistemologiczny – ideał encyklopedii, która obejmie wszystkie napisane teksty, wszystkie gatunki zwierząt i roślin, chronologie wszystkich królestw i genealogie wszystkich dynastii. Emblematem dla tych wysiłków jest chociażby Theatrum vitae humanae, dzieło jednego człowieka – niestru-dzonego bazylejskiego erudyty Theodora Zwingera (1533–1588). Zwingerowi udało się ująć zręby ówczesnej wiedzy, w czym pomogły mu również ramistyczne tabele, jednak dzieło, w miarę jak potop informacji postępował, wymagało aktualizacji, a kolejne wydania ukazywały się jeszcze kilka dekad po śmierci autora, na początku XVII wieku.

Do grona współtwórców encyklopedycznego gmachu należy zaliczyć obok Zwingera takie postaci jak Konrad Gesner, zuryski uczony, au-tor pierwszej systematycznej bibliografii oraz erudycyjnych prac z zakresu zoologii i botani-ki czy, Ramus z jego drzewkowym projektem nowego systemu wiedzy. Późniejsze, bo dato-wane już na XVII stulecie próby stworzenia nowej nauki należy przypisać takim reforma-torom wiedzy i dydaktyki jak Johann Hein-rich Alsted, autor wielkiej, liczącej siedem tomów encyklopedii opartej na kombinatoryce pojęć przywoływanego już wyżej Lulla14, czy

14 J.H. Alsted, Encyclopaedia cursus philosophici, Herborn 1630; na temat Alsteda zob. H. Hotson, Johann Heinrich Alsted 1588–1638. Between Renaissance, Reformation and Universal Reform, Oxford: Clarendon Press, 2000.

Jan Amos Komeński z jego Wielką dydaktyką15. Gmach nowożytnej wiedzy nie składał się jed-nak wyłącznie z cegieł mających postać gęsto zadrukowanych erudycyjnych tomów in folio.

Wir i MaCKi

Postaci Komeńskiego i Alsteda wiąże się w hi-storiografii z ideą powszechnej reformacji. Celem zwolenników tej idei, do którego to grona zaliczali się John Dury i Samuel Hartlib, było wypracowanie nowego modelu wiedzy, przepro-wadzenie reformy edukacji oraz doprowadzenie do politycznego i religijnego pokoju, który był szalenie potrzebny Europie wyniszczanej brutal-nymi i długotrwałymi konfliktami, takimi jak wojna trzydziestoletnia. Projekt ten zaowocował

15 J.A. Komeński, Wielka dydaktyka, przeł. K. Remerowa, wstęp B. Suchodolski, Warszawa: PWN, 1956.

odpowiednim kątem, miały postać obróconego o 45 stopni schematycznego układu korzeni lub korony drzewa pozbawionego liści. Wiedza przedstawiona w ten sposób na kartach szes-nastowiecznych opracowań nie miała już może takiego uroku, jaki należy wiązać z mnemotech-nicznymi traktatami, w których konieczne było uciekanie się do pomocy w postaci wirtualnych, wyobrażonych przestrzeni, jednak z całą pew-nością w sposób, w jaki została zorganizowana, wpisany został element przestrzenny. Widać to w jej hierarchicznym układzie, w zależno-ściach pomiędzy poszczególnymi elementami, wreszcie: w świadomym wyborze takiego, a nie innego sposobu symbolicznej reprezentacji (który zresztą miał również ogromny wpływ na rozwój drukarstwa).

TheaTrum wiedzy

Jeśli komuś skakanie po suchych gałęziach wiedzy uporządkowanej na modłę ramistyczną zacznie się w pewnym momencie wydawać nudne, a jest to całkowicie zrozumiałe, to historia nowożytnej wiedzy i sposobów jej przedstawiania ma do zaoferowania kilka nieco mocniej działających na wyobraźnię obrazów i opowieści.

Humanistyczne ambicje związane z wypływa-jącymi w różnych zapomnianych przez Boga i ludzi opactwach tekstami zaczęły obejmo-wać nie tylko przeszłość, ale i teraźniejszość. Dzięki odkryciom geograficznym świat zaczął się gwałtownie rozszerzać, a informacjom o innych kulturach i ich dziejach, zwierzętach i roślinach z niewidzianych wcześniej przez Europejczyków lądów nie było końca. Ta po-wódź danych przyczyniła się do konieczności zrewidowania struktury wiedzy. Świat stał się względny. Obyczaje mieszkańców dalekiej Azji, Ameryk czy Afryki znacznie się różniły od spo-sobu życia mieszkańców Starego Kontynentu. Źródła na temat ich dziejów wymusiły koniecz-

Symboliczna karta tytułowa Wielkiej Odnowy Francisa Bacona – dzieła, którego ilustrację stanowiła jego Nowa Atlantyda, 1620

wik

imed

ia c

omm

ons

autoportret 1 [44] 2014 | 20 autoportret 1 [44] 2014 | 21

Page 7: Choptiany, Teatry, drzewa i pałace

także szeregiem metafor przestrzennych i archi-tektonicznych, głównie o proweniencji biblij-nej, a które miały wskazywać na rolę wiedzy w kształtowaniu pełniejszego człowieczeństwa i zbliżaniu ludzi do Stwórcy, a jednocześnie umożliwiały do pewnego stopnia konceptu-alizację projektu przekształceń, niezbędnych zdaniem reformatorów, w dziedzinie wiedzy. Dlatego właśnie w pismach reformatorów z krę-gu Hartliba można odnaleźć opisy arki, wieży czy świątyni16, a Comenius drogę prowadzącą do tych przemian ujął za pomocą (przestrzennej) metafory „drogi światła” (via lucis)17.

Żadna metafora biblijna wpleciona w refor-matorski dyskurs nie oddaje jednak problemu wiedzy tak dobrze jak dwie fikcje literackie, w których wiedza i przestrzeń zostały z sobą organicznie splecione. Tymi dwoma tekstami są utopijne opowieści: Miasto Słońca Tommasa Campanelli18 oraz Nowa Atlantyda Francisa Bacona19. Jeśli odsiejemy w toku lektury tych tekstów problematykę związa-ną z władzą i ustrojem politycznym, religią, obyczajami mieszkańców, ich codziennymi zajęciami, okaże się, że zarówno dla miesz-kańców Taprobany z dialogu dominikanina ze Stilo, jak i ludzi żyjących u stóp Domu Salomona, znajdującego się w powieści lorda kanclerza na wyspie Bentalem, najważniejsza jest wiedza. Jak swego czasu zauważył Timo-thy J. Reiss, w odniesieniu do tych dwóch nowożytnych tekstów można użyć „epistemicz-

16 Por. J. Bennett, S. Mandelbrote, The Garden, the Ark, the Tower, the Temple: Biblical Metaphors of Knowledge in Early Mod-ern Europe, Oxford: Museum of the History of Science & the Bodleian Library, 1998; zob. również stronę internetową wystawy o takim samym tytule: http://www.mhs.ox.ac.uk/gatt (dostęp: 10 marca 2014).17 Zob. Dílo Jana Amose Komenského * Johannis Amos Comenii opera omnia, t. 14, vědecký redaktor L. Svoboda, Praha: Academia, 1974.18 T. Campanella, Miasto Słońca, przeł. L.,R. Brandwajnowie, wstęp J. Szacki, Warszawa: Alfa, 1994.19 F. Bacon, Nowa Atlantyda i Z Wielkiej Odnowy, przeł. W. Kor-natowski, J. Wikarjak, wstęp J. Szacki, Warszawa: Alfa, 1995.

nych metafor”. Projekt umysłowości wpisany w Atlantydę Bacona obrazuje za pomocą metafo-ry ośmiornicy, której macki starają się sięgnąć jak najdalej, by jak najwięcej zdobyć dla żąd-nej wiedzy naukowej cywilizacji, wciągnąć te dane w tryby pojęciowe zamieszkującej wyspę społeczności mędrców. Mieszkańcy Taprobany z tomiku Campanelli mieszkają tymczasem w czymś w rodzaju intelektualnego wiru, którego centrum jest na opak skierowane do góry: są skoncentrowani na wnętrzu i z niego czerpią wiedzę − co dodatkowo jest zobrazo-wane przez centralne położenie świątyni oraz brak portów, z których można by wyruszyć na wyprawy20. W obu utopiach wiedza znajduje się w centrum. Na wzgórzu Miasta Słońca stoi świątynia, która stanowi miejsce komunikacji z siłą boską, ale jednocześnie, wraz z koncen-trycznie rozlokowanymi wokół niej murami, na których umieszczone zostały próbki róż-nych pism, minerałów, roślin, wiedza mate-matyczna, stanowi architektoniczny model wszechświata. Z kolei ideową oś utopijnej wspólnoty założonej, jak powiada Bacon, przez św. Bartłomieja, stanowi Dom Salomona, dom mędrców i uczonych, którzy opracowują kolej-ne informacje i wypatrują statków przywożą-cych na wyspę nowe wieści. Wiedza i sposób jej przestrzennej organizacji w tych dwóch idealnych wspólnotach odgrywają kluczową rolę, jednak ich funkcje są różne. Z jednej strony mamy teokratyczne państwo, autarkicz-ną wspólnotę, która pozostaje w dużej mierze obojętna na obcych, z drugiej – towarzystwo uczonych, którzy chcą pochłaniać i opracowy-wać kolejne informacje.

Ten drugi model, wszystkożernej otwartości, już w czasach Bacona naraził ludzkość na poważny ból głowy. Ilość danych wymagają-cych przetrawienia przez jednego człowieka

20 Por. T.J. Reiss, Structure and Mind in Two Seventeenth-Century Utopias, „Yale French Studies” 1973, No. 49, s. 82–95.

zaczęła bodaj po raz pierwszy w dziejach przerastać zdolności jednego umysłu. Mówi się o uczonych tego kalibru co Gottfried Wil-helm Leibniz czy jezuita Athanasius Kircher, że byli najprawdopodobniej ostatnimi ludź-mi, którzy wiedzieli wszystko (a w wypadku tego ostatniego należałoby jeszcze dodać, że czego nie wiedział, to zmyślił)21. Theatrum Zwingera, oprócz wpisanego weń ambitnego założenia poznawczego, miało być także po-mocą dla tych wszystkich ludzi, którzy byli wiedzy spragnieni, ale nie mieli czasu ani warunków do tego, aby spędzać dzień w ga-binecie na lekturze klasycznych autorów, studiowaniu historyków i nowych doniesień z zakresu zoologii czy botaniki. Niektórzy historycy nowożytnej kultury umysłowej od jakiegoś czasu mówią o zjawisku information overload, przeładowaniu informacją w epoce nowożytnej – poczuciu przesytu i bezradno-ści w obliczu masy danych. Odpowiedzią na takie poczucie miały być tabelaryczne zesta-wienia, erudycyjne leksykony i kompendia dające w obszernych tytułach obietnicę opanowania przez czytelnika całości wiedzy, w poprzek czasów i przestrzeni, wreszcie pomagać w tym miał szereg technik zwią-zanych ze sporządzaniem notatek, indekso-waniem tomów w bibliotece i sposobami jej urządzania22.

SMutEK pałaCu

Na te ambicje i problemy epoki zareagowała również literatura i, co ciekawe, zawarte

21 M.R. Antognazza, Leibniz: An Intellectual Biography, Cambridge: Cambridge University Press, 2009; Athanasius Kircher: The Last Man Who Knew Everything, ed. P. Findlen, New York–London: Routledge, 2005; A. Grafton, The Footnote: A Curious History, London: Faber and Faber, 1997, rozdz. 6.22 Zob. m.in. D. Rosenberg, Early Modern Information Over-load, „Journal of the History of Ideas” 2003, Vol. 64, No. 1, s. 1–9; A. Blair, Too Much to Know: Managing Scholarly Informa-tion before the Modern Age, New Haven: Yale, 2010.

autoportret 1 [44] 2014 | 22

Page 8: Choptiany, Teatry, drzewa i pałace

w niej pesymistyczne rozpoznania występują w czasie równolegle do prób systematyzacji i projektów utopijnych wspólnot naukowych oraz systemów wiedzy.

Oto około roku 1612 do „pałacu osobliwości” (Le palais des curieux23) zaprosił swoich czy-telników François Béroalde de Verville. Ten znany głównie jako autor utworu Le moyen de parvenir (1617) francuski pisarz i polihistor stworzył dzieło, które do pewnego stopnia może być porównywane z Anatomią melancholii Roberta Burtona (1621)24. Oba te dzieła, jak zauważają badacze, to osobliwy, oryginalny pod względem formalnym i konceptualnym splot obiektywnej wiedzy odzwierciedlanej przez cytaty, fragmenty, klasyfikacje z ko-mentarzem odautorskim. W obu tekstach instancja autorska pełni funkcję przewodni-ka po świecie wiedzy, jednak jest to prze-wodnik, który żyje już z poczuciem utraty, utraty całości, sensu, porządku. Wydaje się, że zestawienie tematów tworzących Le palais nie ma sensu, a struktura tego „pałacu” jest daleka nawet od niemożliwych konstrukcji Eschera. Z kolei pieczołowicie wykorzystane przez Burtona ramistyczne drzewka, pozwa-lające tworzyć mu kolejne klasyfikacje, zdają się pozbawione zarówno wyraźnego początku, jak i celu, ku któremu miałyby zmierzać. Stąd też bierze się między innymi „czarna żółć” występująca w tytule dzieła Anglika i dlatego też „pałac” osobliwości nie jest już tychże

23 F. Béroalde de Verville, Le Palais des curieux, auquel sont assemblés plusieurs diversitez pour le plaisir des doctes, et le bien de ceux qui désirent scavoir, Paris, chez la veufe M. Guil-lemot et S. Thiboust, 1612; dostępny pod adresem: http://tinyurl.com/beroalde-palais (dostęp: 10 marca 2014); wyd. krytyczne: F. Béroalde de Verville, Le Palais des curieux, édition critique par V. Luzel, Genève: Droz, 2012. Na temat Le Palais zob. również: N. Kenny, The Palace of Secrets: Béroalde de Verville and Renaissance Conceptions of Knowledge, Oxford: Clarendon Press, 1991.24 R. Burton, The Anatomy of Melancholy, London 1621; wyd. krytyczne: R. Burton, The Anatomy of Melancholy, introduc-tion W.H. Gass, NYRB Classics, New York: The NYRB, 2001.

osobliwości gabinetem, Wunderkammer, który można odwiedzić, ogarnąć wzrokiem kolekcję i z łatwością opuścić, tylko konceptualnym gmaszyskiem, w którym wszystko ze wszyst-kim się wiąże, jedna rzecz odsyła do drugiej, a wątpliwy splendor całości przytłacza gosz-czącego w nim człowieka.

Encyklopedyczny projekt renesansowych humanistów gromadzących wszelkie możliwe źródła, informacje, skrawki danych mogących poszerzyć horyzonty Europejczyków i zwięk-szyć ich wiedzę na temat przeszłości i świata znajdującego się poza Starym Kontynentem na nowo zaczyna się sypać. Renesans jako nowoczesność zaczyna się przekształcać w od-powiednik naszego postmodernizmu: kolaż, cytat, parodia, kpina, naznaczone jednak cieniem smutku, zaczynają kwestionować poznawcze ambicje. Na ścianach pałacu wie-dzy pojawiają się rysy, a ducha europejskiego zaczyna zalewać czarna żółć oznaczająca nie-

pewność i ból wynikający z utraty. Potrzebny jest nowy pomysł na wiedzę i jej porządek.

Ale na próżno wyruszyłem w podróż z zamiarem odwiedzenia tego miasta: Zora, zmuszona do trwania, nieruchoma i niezmienna, aby lepiej zapisywać się w pamięci, zasłabła, rozpadła się i znikła. Ziemia o niej zapomniała25.

25 I. Calvino, dz. cyt., s. 15.

Drzeworyt przedstawiający gabinet osobliwości (Wunderkammer) w dziele Dell’historia naturale Ferrante Imperata (1599) w

ellc

ome

imag

es /

cc

by 4

.0

autoportret 1 [44] 2014 | 22

Page 9: Choptiany, Teatry, drzewa i pałace

post scriptum

W wydanej w 1965 roku eksperymentalnej powieści I u możnych dziwny Teodor Parnicki podjął się naszkicowania alternatywnej biografii Sienkiewiczowskiego pana Zagłoby. Ukryty pod inicjałem Z. bohater nie jest już przemyślnym i jowialnym szlachciurą, ale aktorem globalnej sieci intryg, która rozcią-ga się pomiędzy Japonią a Nowym Światem, a w której Rzeczpospolita Obojga Narodów z Dzikimi Polami, Kozakami zaporoskimi, polską szlachtą i zagrożeniem tureckim jest tylko drobnym elementem w wielkiej układance. Formalne rozwiązanie, na podstawie którego Parnicki zbudował część pierwszą powieści, jest genialne w swojej prostocie: część ta jest zbliżona do powieści epistolograficznej, jednak czytelnik nie poznaje imienia żadnego z korespondentów. Od pierwszej do ostatniej strony pozostają oni wyłącznie inicjałami: S., T., NH., V., W. i tylko z precyzyjnie dawkowanych infor-macji dowiadujemy się, gdzie list był pisany i możemy wnioskować, czy tajemnicze inicjały odnoszą się do imion czy też funkcji piastowanych przez kolejne, zmieniające się z czasem osoby1.

Wspominam o tej „powieści z XVII wieku”, ponieważ dotyka ona kwestii, która żywotnie zajmuje wielu badaczy przeszłości i przedsta-wicieli tzw. humanistyki cyfrowej (digital hu-manities), a jest nią nowożytna korespondencja wymieniana w ramach nowożytnej republiki uczonych. Res publica litteraria była rodzajem wspólnoty wyobrażonej, gromadzącej jednak

1 T. Parnicki, I u możnych dziwny. Powieść z XVII wieku, War-szawa: Instytut Wydawniczy Pax, 1965; zob. R. Koziołek, Co to jest „Z”?. Postać literacka w przestrzeni intertekstualnej. Parnickiego „I u możnych dziwny”,„Pamiętnik Literacki” 1994, z. 1, s. 102–122.

nie ludzi należących do jednego, etnicznego czy politycznego, narodu, tylko ludzi połączo-nych wykształceniem, horyzontami, zamiło-waniami intelektualnymi i zainteresowania-mi naukowymi2. Od Lizbony po Wilno i od Up-psali po Rzym rozsiani w swoich gabinetach, działający na dworach możnych, wędrujący od miasta do miasta, pracujący w klasztornej celi, nowożytni uczeni, misjonarze, agenci wy-wiadu europejskich potęg stworzyli kolektyw-ny umysł nowożytnej Europy nastawiony na gromadzenie, analizę i porządkowanie infor-macji. Można wymienić tutaj takich autorów listów, jak Mikołaj Kopernik, Konrad Gesner, Erazm z Rotterdamu, Jan Kalwin, Jan Dan-tyszek, Christiaan Huygens, Samuel Hartlib, Joseph Juste Scaliger, Jan Heweliusz, Stani-sław Lubieniecki, Wolter i inni oświeceniowi les philosophes. Tworzenie szczegółowej listy nie miałoby jednak większego sensu: praktycznie w wypadku każdego wykształconego Europej-czyka z okresu od XVI–XVIII mamy do czynie-nia z jakimś korpusem listów lub tego korpusu pozostałościami albo śladami.

Razem listy te tworzą wielki system krzy-żujących się powiązań, relacji i interakcji, nawiązywanych wyłącznie zdalnie lub sta-nowiących kontynuację kontaktów zainicjo-wanych na przykład w trakcie akademickiej peregrynacji po europejskich uczelniach. Nie zawsze ów system działał zgodnie, pojawiały się w nim napięcia, wynikające z faktu, że sympatia do starożytnych tekstów i zainte-resowanie tajemnicami nieboskłonu i nowo odkrywanych lądów bynajmniej nie elimino-wały możliwości sporu. Przyczyną tego mogły być chociażby wybory polityczne dokonywa-ne przez uczonych lub decyzje o opowiedze-niu się po którejś ze stron w sporze między

2 Zob. K. Pomian, Przeszłość jako przedmiot wiedzy, Warsza-wa: Wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego, 2010, tam zwł. rozdz. III (s. 253–342).

wyznaniami. Wszystkie te czynniki spra-wiają, że w badaniach nad dawną kulturą umysłową i dziejami nauki konieczne jest branie pod uwagę czynnika geograficzne-go. Lokalizacja jakiejś uczelni lub oficyny wydawniczej na terytorium protestanckim lub katolickim miała znaczenie; usytuowanie jakiejś instytucji w pobliżu lub w oddaleniu od szlaków komunikacyjnych miało swoje konsekwencje; wreszcie naturalne przeszko-dy geograficzne sprawiały, że obieg wiedzy napotykał na utrudnienia: listy szły długo lub nigdy nie dochodziły, ginąc na przykład pod załamaną taflą lodu zamarzniętej rzeki lub porwane przez wiatr na górskiej prze-łęczy3. Pomimo podziałów wyznaniowych

3 Zob. H. Hotson, Small is Beautiful: Territorial Fragmentation and Intellectual Activity in the Holy Roman Empire, c. 1550–1700,

Pierwsza strona listu Jana Dantyszka (1485–1548) do Erazma z Rotterdamu (1466–1536), październik 1531 r., miejsce wysłania nieznane, kopia sporządzona przez sekretarza; Biblioteka Czartoryskich, rkps, 1615, s. 13

bibl

iote

ka

ksi

ążąt

cza

rtor

ysk

ich

– m

uze

um

nar

odow

e w

kra

kow

ie

autoportret 1 [44] 2014 | 25autoportret 1 [44] 2014 | 24

Page 10: Choptiany, Teatry, drzewa i pałace

i politycznych oraz obiektywnych trudności związanych z odległościami i ukształtowaniem terenu wspólnota uczonych ciągle istniała. W wielu wypadkach solidarność ludzi pióra była silniejsza niż wyznanie i współpracować z sobą mogli katolicy, luteranie, kalwiniści, a nawet odsądzani od czci i wiary przez te wy-znania socynianie, czyli nieuznający dogmatu o Trójcy Świętej bracia polscy.

Wszystkie te mniej lub bardziej wybitne postaci należące do republiki uczonych (lub aspirujące do bycia jej członkami) były takimi punktami, współrzędnymi na ma-pie niczym inicjały z powieści Parnickiego, a łączność pomiędzy nimi była zapewniana dzięki korespondencji. Sieć pocztowa i sieć szlaków komunikacyjnych stanowiły praw-dziwy krwiobieg nowożytnej Europy, dzięki któremu zbiorowy umysł Starego Kontynentu nie obumarł z niedotlenienia. Między dużymi ośrodkami, takimi jak Paryż, Amsterdam, Londyn czy Wiedeń, ale także między ledwo widocznymi na mapie miasteczkami, takimi jak Herborn, Raków czy Görlitz, krążyły setki, tysiące, setki tysięcy listów z prośba-mi o wsparcie, udzielenie informacji, ocenę jakiegoś pomysłu, wiadomością o nowej książ-ce, odkrytym rękopisie lub o nowej obserwa-cji. Wraz z listami wędrowały również świeżo wydane tomy rozpraw i dzieł literackich, instrumenty naukowe oraz próbki różnych gatunków zwierząt i roślin. Egzotyka dla europejskich uczonych nie musiała oznaczać koniecznie Dalekiego Wschodu czy którejś z Ameryk – obejmowała także europejską Sar-mację, z jej dziewiczymi kniejami, w których żyły gatunki zwierząt niewystępujące na zachodzie kontynentu.

referat wygłoszony podczas konferencji „Intellectual Geography: Comparative Studies, 1550–1700”, St Anne’s College, Oxford, 5–7.09.2011, wideo: http://www.cul-turesofknowledge.org/?page_id=750 (dostęp: 10 marca 2014).

Owa sieć relacji rozpięta pomiędzy najdalszymi punktami Europy, a z czasem obejmująca rów-nież kolejne obszary świata, jest dzisiaj „utraco-nym kontynentem”4. Wiemy na jego temat i na temat jego mieszkańców bardzo dużo, jednak cały czas istnieje sporo białych plam na jego mapie: nie wszystkie relacje pomiędzy członka-mi tej ponadwyznaniowej i ponadpaństwowej wspólnoty zostały naszkicowane, niektóre listy nadal spoczywają w archiwach i bibliotecznych zbiorach rękopisów, czekając na opracowanie.

Tworzenie papierowych rejestrów listów w dzisiejszych czasach nie ma już jednak sensu. Uświadamia to chociażby wykaz listów Jana Heweliusza znajdujących się w zbiorach Observatoire de Paris5: znajduje się w nim niemal 2,5 tysiąca jednostek, które wyszły w ciągu kilkudziesięciu lat spod piór kilkudziesięciu autorów piszących z bardzo różnych lokalizacji. Lektura tego rodzaju zestawień lub drukowanych inwentarzy korespondencji, że już o samej koresponden-cji nie wspomnę, może być szalenie intere-sująca, jednak w jej trakcie może umknąć wiele informacji. Dlatego też od dobrych kilku lat w ślad za edycjami papierowymi, odkrywającymi kolejne wycinki utraconego kontynentu nowożytnych uczonych, idą projekty cyfrowe. Powstają one w bardzo różnych ośrodkach: od Stanford w Kalifor-nii, gdzie realizowany jest projekt „Mapping the Republic of Letters”6 obejmujący między innymi korespondencję szalonego jezuity i badacza starożytności Atanazego Kirchera, przez Weronę, gdzie działa Centri di Ricerca

4 A. Grafton, A Sketch Map of a Lost Continent: Republic of Letters, w: tegoż, Worlds Made by Words: Scholarship and Com-munity in the Modern West, Cambridge, MA–London: Harvard University Press, 2009, s. 9–34. 5 Zob. www.aihs-iahs.org/fr/system/files/md-aihs.pdf (dostęp: 20 marca 2014).6 Zob. http://republicofletters.stanford.edu (dostęp: 10 marca 2014).

sugli Epistolari del Settecento7, przez Hagę, gdzie pod auspicjami Huygens Instituut działa e-pistolarium, baza korespondencji uczonych żyjących w Holandii okresu de Gouden Euw, zło-tego wieku8, przez Oksford, gdzie od znajduje się serce projektu „Cultures of Knowledge”, aż po Warszawę, gdzie na Wydziale „Artes Libera-les” Uniwersytetu Warszawskiego i przy udzia-le krakowskiej Polskiej Akademii Umiejętności od lat trwają prace nad papierową i elektro-niczną edycją listów dyplomaty i humanisty Jana Dantyszka9.

Paradoksalne jest w tych wszystkich coraz bardziej licznych projektach to, że nakładają się w nich trzy rodzaje sieci. Pierwszą jest historyczna sieć relacji między szesnasto- i sie-demnastowiecznymi uczonymi. Drugą jest międzynarodowa sieć uczonych zajmująca się korpusami dawnych listów. Trzecią wresz-cie jest internet, który umożliwia dostęp do cyfrowych archiwów, pozwala łączyć z sobą platformy zawierające poszczególne korpusy epistolograficzne, nawiązywać współpracę pomiędzy zespołami. Bez tego rodzaju złożenia trzech siatek przekroczenie barier geograficz-nych i czasowych nie byłoby możliwe. Cyfrowe technologie, z możliwością zaopatrywania zdigitalizowanych dokumentów w metadane i z możliwością przekształcania ogromnych baz danych w czytelne grafy stanowią wyba-wienie dla badaczy, którzy do tej pory musieli sporządzać papierowe zestawienia lub tworzyli bazy danych wprawdzie umożliwiające łatwe wyszukiwanie, jednak niepozwalające wyeks-portować obrazu, w którym uchwycona byłaby dynamika relacji pomiędzy poszczególnymi korespondentami, ośrodkami, krajami. Wy-starczy rzut oka na wizualizacje wykonane na

7 Zob. http://www.cresverona.it (dostęp: 20 marca 2014).8 Zob. http://ckcc.huygens.knaw.nl/?page_id=8 (dostęp: 20 marca 2014).9 Zob. http://dantiscus.al.uw.edu.pl (dostęp: 10 marca 2014).

autoportret 1 [44] 2014 | 25

Page 11: Choptiany, Teatry, drzewa i pałace

podstawie danych z bazy Early Modern Letters Online (EMLO)10 za pomocą takich narzędzi jak Sci2, GUESS i Gephi, aby zobaczyć rzeczy, które studiowanie rejestrów korespondencji mogło-by ujawnić dopiero po wielu godzinach pracy, a i to nie zawsze11. Czasami tylko wizualizacja może pomóc w wydobyciu jakiegoś porządku lub wzorca z chaosu równowartościowych i niezróżnicowanych danych12.

10 Zob. http://emlo.bodleian.ox.ac.uk (dostęp: 28 lutego 2014).11 Zob. omówienie możliwości EMLO na blogu Scotta B. We-ingarta: http://www.scottbot.net/HIAL/?p=9584 (dostęp: 10 marca 2014).12 Zob. M. Lima, Visual Complexity: Mapping Patterns of Informa-tion, New York: Princeton Architectural Press, 2011.

Naturalnie, nie jest tak, że programy do wizualizacji wszystko za nas zrobią i wyręczą historyków. Wraz z pojawieniem się nowych narzędzi do cyfrowego opracowania dawnych archiwów rodzi się potrzeba zdobywania nowych kompetencji, umiejętności interpre-tacji danych innego niż do tej pory rodzaju. Rejestry listów nadal są pożytecznym i nie-zbędnym narzędziem, tak jak stare dobre bazy danych. Jednak wejście na ścieżkę cyfrową, z możliwością tworzenia i używania szytych na miarę narzędzi do opracowania i analizy danych otwiera przed badaczami nowe możli-wości, a białe plamy na intelektualnej mapie nowożytnej Europy, bez której nie byłoby

również geografii intelektualnej współczesnej nauki, zaczynają się kurczyć13. M. CH.

13 Por. H. Hotson, Electrifying the Via Lucis: Communica-tions Technologies and Republics of Letters, Past, Present, and Future, wykład wygłoszony podczas warsztatu „Computer Technologies for the Historical Research of Intellec-tual Networks”, Biblioteka Narodowa Izraela, Jerozo-lima, 6–10.10.2013, podcast: http://www.youtube.com/watch?v=xVrQq_GWjGQ (dostęp: 20 marca 2014).

Wizualizacja sieci korespondencji wykonana przez Scotta Weingarta na podstawie danych zaczerpniętych z bazy Early Modern Letters Online projektu „Cultures of Knowledge”, wykorzystano programy Sci2 oraz GUESS.

scot

t w

ein

gart

/ h

ttp:

//sc

ottb

ot.n

et

autoportret 1 [44] 2014 | 27