azarewicz oDawidzie Jackiewiczu Cios pos a Jest pani oskar#ona Ð powiedzia", ale nie bardzo...

1
DUŻY FORMAT Czwartek 8 września 2016 wyborcza.pl/df 6 Któregoś dnia zapukał do drzwi policjant. – Jest pani oskarżona – powiedział, ale nie bardzo wiedział, o co, więc zasugerował, żeby sama dowiedziała się wsądzie. Tam nic nie wiedzą. – Niech pani machnie na to ręką – radzą w sekretariacie. – To musi być jakaś pomyłka. Ale to nie jest pomyłka. Renata Rudecka-Kalinowska została oskar- żona o to, że 26 i 28 kwietnia 2012 roku w nie- ustalonym miejscu i czasie umieściła w środ- kach masowego przekazu wpis zniesławiający i poniżający posła Dawida Jackiewicza, nara- żając go na utratę zaufania potrzebnego do wykonywania mandatu posła na Sejm RP. Poseł Jackiewicz oskarżył ją w prywatnym akcie oskarżenia, że został poniżony na blogach umieszczonych w serwisie internetowym sa- lon24.pl, blog.onet.pl, blogi.newsweek.pl. Zdanie, które najbardziej dotknęło posła, zaznaczone jest w akcie oskarżenia tłustym drukiem: „Zabił człowieka rzekomo w obronie własnej, jak jed- noosobowo stwierdziła jakaś ówczesna proku- rator, chroniąc świadomie i celowo Jackiewicza przed zbadaniem sprawy przez niezawisły sąd”. Blogerce z Krakowa grozi za to rok więzie- nia, a ja mam wyrzuty sumienia, bo to po czę- ści ja ją w te kłopoty wpędziłem. Wątpliwości Będzie na mnie czekać Pod Jaszczurami. Mam ją rozpoznać po wściekle zielonym szalu. Ma siwe włosy, jest emerytką. Dawno temu prowadziła w Krakowie sitodrukową drukarnię, pomagała ludziom z podziemia, działała w Stronnictwie Konserwatywno-Ludowym, po- tem w Platformie. Dziesięć lat temu zaczęła pi- sać blog, stając się szybko jedną z ważniejszych i waleczniejszych blogerek. To jej zostało. – Rozbawiło mnie, gdy dowiedziałam się o tym akcie oskarżenia – uśmiecha się. – Bo na jego miejscu nie nagłaśniałabym tej sprawy. Ra- czej siedziałabym cicho, by wszyscy o tym zapo- mnieli. Do mnie pretensji nie ma, choć to przecież mój tekst opublikowany w „Newsweeku” spra- wił, że w kwietniu 2012 roku siadła do kompu- tera, by podzielić się z czytelnikami bloga swo- imi wątpliwościami. „Kiedy czytam o lokalnym baronie pisow- skim Dawidzie Jackiewiczu, który zabił być mo- że zupeł nie niewinnego czł owieka (...), mam pra- wo domagać się wznowienia śledztw i spraw, którymi grano lub którym ukręcano łeb w imię interesu partyjnego – napisał a. – Mam prawo do- magać si ę sprawdzenia przed Trybunał em Stanu odpowiedzialności politycznej ówczesnych de- cydentów: Jarosława Kaczyńskiego i Zbigniewa Ziobry. Bo gdy prokurator Anna Molik stwierdza w uzasadnieniu umorzenia sprawy na etapie po- stępowania prokuratorskiego: »Cios Dawida Jac- kiewicza był adekwatny do sytuacji« – to mam obowiązek moralny pytać, dlaczego o tym nie rozstrzygnął sąd, skoro po tym »adekwatnym ciosie« pobity człowiek przez godzinę pozba- wiony był jakiejkolwiek pomocy i umierał na oczach swojego zabójcy i policji? Mam prawo tym bardziej, że Dawid Jackie- wicz jest nadal posłem PiS. I nadal jest baro- nem w lokalnych strukturach PiS”. Długo nie czekała na reakcję. – Ten akt oskarżenia mnie zaskoczył, ale nie przestraszył, bo to ja mam racj ę – upiera się. – Napisałam, że jest zabójcą, bo jak mam określić czyn, którego dokonał? – zastanawia się. – Przecież człowiek, który zetknął się z jego ręką, nie żyje. Intencje blogerki Pamięta, że na pierwszej rozprawie polubownej wstał adwokat Dawida Jackiewicza i zapropono- wał rozwiązanie. Miała posła przeprosić, a on wtedy wycofa z sądu prywatny akt oskarżenia i być może o całej sprawie zapomni. – Myślał, że mnie wystraszył – mówi. – Li- czył, że zmięknę, przeproszę i wszystko odwo- łam, a on będzie mógł odtrąbić sukces. Nie odpuszcza. Jej adwokat Maciej Burda domaga si ę od sądu ści ągni ęcia z Wrocławia akt umorzonej sprawy śmierci Zbigniewa Marche- la. Analizują akta, szukają w nich mielizn i sprzeczności. – Moi klienci, zwykli ludzie, nie mieliby szans na tak łagodne potraktowanie – mówi adwokat. – Zeznania, które służyły posłowi, zin- terpretowane zostały na jego korzyść, nieko- rzystne zaś zmarginalizowano – tłumaczy mi. Wsądzie Renata Rudecka-Kalinowska mó- wi, że ma prawo pytać, dlaczego o kwestii od- powiedzialności karnej Dawida Jackiewicza nie rozstrzygnął niezawisły sąd. Pyta: na jakiej pod- stawie prokurator uznał, że cios Jackiewicza był adekwatny do sytuacji? Mówi, że jej zda- niem postępowanie umorzono z powodów po- litycznych, z uwagi na pozycję posła Jackiewi- cza. I broni swojego prawa do wyrażania opinii. Spór się ogniskuje na tym, czy blogerka mia- ła prawo nazwać posła zabójcą, skoro nigdy nie był skazany za zabójstwo ani nawet oskarżony o nie. Adwokat Burda przekonuje, że tak, bo czasownik „zabi ć” ma w potocznym j ęzyku szer- sze znaczenie niż kodeksowe i oznacza pozba- wienie kogoś życia. Proces kończy się po trzech latach unie- winnieniem blogerki. Broniła społecznie uzasadnionego interesu – stwierdza w uzasadnieniu krakowski sąd. Mia- ła prawo badać nieprawidłowości prokuratury, a poseł, jako polityk, musi się liczyć ze wzmożo- ną krytyką mediów. „Brak jest podstaw do przy- j ęcia twierdzenia, że oskarżona miał a zamiar po- mówić Dawida Jackiewicza” – kwituje sąd. W maju tego roku sąd apelacyjny uchylił ten wyrok. Poleci ł przeprowadzi ć od nowa proces, by zbadać, jakie intencje kierowały autorką. – Wciąż te same – odpowiada autorka. – Chciałam dowiedzieć się, dlaczego zginął człowiek i nikt nie poniósł konsekwencji. Pierwsze zeznania Sprawa Jackiewicza zaczyna się 27 grudnia 2006 roku około godziny 18.30 na przystanku MPK przy ulicy Świeradowskiej we Wrocławiu. Dawid Jackiewicz pokazuje przybyłym właśnie policjantom swoją legitymację poselską nr 116 i ciało leżącego bezwładnie na mrozie 50-letnie- go mężczyzny. Mówi, że pijak napadł na jego żo- nę i dziecko, więc stanął w ich obronie. Policjanci nawet go nie przesłuchują. Po- zwalają odjechać z miejsca wypadku do domu, a do nieprzytomnego mężczyzny wzywają po- gotowie. Po godzinie przyjeżdża karetka. Le- karz stwierdza, że stan mężczyzny jest ciężki, nie reaguje na bodźce zewnętrzne. Karetka od- wozi go do Wojskowego Szpitala Klinicznego. Dopiero po trzech godzinach od wypadku Jackiewiczowie zostają wezwani na komisariat przy ulicy Jaworowej. Anna Jackiewicz składa tam pierwsze zezna- nia. Mówi, że pijany mężczyzna zaczepi ł j ą w au- tobusie. Pogłaskał pięcioletniego syna Natana, a po wyj ściu pociągnął za kurtkę i zabełkotał, że to jest jego dziecko. Z pomocą przypadkowych ludzi wyrwała mu syna i uciekła do pobliskiego sklepu. Stąd wezwał a na pomoc męża, który peł - ni ł dyżur w biurze poselskim. Przyjechał szybko. On zapamiętał roztrzęsioną żonę. Na wła- sną rękę rozpoczął poszukiwania napastnika, ale on gdzieś się ulotnił. Wtedy Jackiewiczowie poszli na zakupy do Piotra i Pawła. Gdy wraca- li do domu samochodem, Anna wypatrzyła na- pastnika w autobusie stojącym na pętli. Pokazała go palcem mężowi, a ten zatrzymał samochód i pobiegł do autobusu. Kazał kierowcy zamknąć drzwi i wezwać policję. Mężczyzna w tym czasie wyślizguje si ę, Jackiewicz wybiega za nim, zagradza mu drogę. Poseł zeznaje, że gdy mężczyzna się na niego zamachnął, zdążył wy- przedzić cios, uderzył go w twarz (odpychając). Wtedy on się zatacza, upada, wali głową w pod- łoże i leży bezwładny, aż do przyjazdu policji. „Leżał i chrapał” – zeznał poseł. Wersja o ataku pedofila Policjanci kwalifikują zdarzenie jako pedofilski atak na pięcioletniego Natana Jackiewicza. Dla- czego pedofilski? Nie bardzo wiadomo. Ponoć wywnioskowali to z zachowania mężczyzny. A mogli je znać jedynie z opisu Anny Jackie- wicz, jedynego świadka tego zdarzenia. Tylko że w czasie pierwszego przesłuchania złożonego kilka godzin po wypadku nie wspomniała ona ani słowem o seksualnym motywie ataku. Mówiła jedynie, że pijany mężczyzna łapał chłopca za kurtkę w autobusie, dlatego przesu- nęła go na siedzeniu bliżej siebie. Ale ani kie- rowca, ani nikt z pasażerów tego nie zauważyli. Jackiewicz też początkowo nie łączył tego in- cydentu z pedofili ą. Policjantom, którzy przyby- li na miejsce wypadku, powiedział, że pobity mężczyzna próbował porwać jego dziecko. Wer- sja o ataku pedofila rodzi się w nocy z 27 na 28 grudnia, po przesłuchaniach Jackiewiczów. Na- stępnego dnia prokuratorzy przekazuj ą j ą dzien- nikarzom, a oni powielaj ą j ą dalej w swoich tek- stach. Dwa dni później prokuratura uznaje szar- paninę z chłopcem za próbę obmacywania. Gdy 2 stycznia 2007 roku Zbigniew Marchel umiera w wojskowym szpitalu, trwa już inten- Cios posła W jaki sposób należy pisać o śmierci Zbigniewa Marchela, by nie narazić się na gniew posła i ministra skarbu TEKST CEZARY ŁAZAREWICZ „Poseł Jackiewicz ma krew na rękach i tego nie zmieni żadna decyzja prokuratora” – mówił przed sądem 81-letni Eugeniusz Ziarkowski, emerytowany prawnik, którego poseł posadził na ławie oskarżonych Łazarewicz o Dawidzie Jackiewiczu K CV Dawid Jackiewicz lat 43, minister skarbu w rządzie Beaty Szydło. To on dziś decyduje o obsadzie władz w najważniejszych spółkach skarbu państwa. Polityczną karierę rozpoczął w prawicowym Ruchu Odbudowy Polski pod koniec lat 90. Od 15 lat związany z PiS. Był wiceprezydentem Wrocławia, posłem i eurodeputowanym tej partii

Transcript of azarewicz oDawidzie Jackiewiczu Cios pos a Jest pani oskar#ona Ð powiedzia", ale nie bardzo...

Page 1: azarewicz oDawidzie Jackiewiczu Cios pos a Jest pani oskar#ona Ð powiedzia", ale nie bardzo wiedzia", o co, wi$c zasugerowa", #eby sama dowiedzia"a si$ w s%dzie. Tam nic nie wiedz%.

DUŻY FORMAT Czwartek 8 września 2016 wyborcza.pl/df6

Któregoś dnia zapukał do drzwi policjant.– Jest pani oskarżona – powiedział, ale nie

bardzo wiedział, o co, więc zasugerował, żebysama dowiedziała się w sądzie.

Tam nic nie wiedzą. – Niech pani machniena to ręką – radzą w sekretariacie. – To musibyć jakaś pomyłka.

Ale to nie jest pomyłka. Renata Rudecka-Kalinowska została oskar-

żona o to, że 26 i 28 kwietnia 2012 roku w nie-ustalonym miejscu i czasie umieściła w środ-kach masowego przekazu wpis zniesławiającyi poniżający posła Dawida Jackiewicza, nara-żając go na utratę zaufania potrzebnego dowykonywania mandatu posła na Sejm RP.

Poseł Jackiewicz oskarżył ją w prywatnymakcie oskarżenia, że został poniżony na blogachumieszczonych w serwisie internetowym sa-lon24.pl, blog.onet.pl, blogi.newsweek.pl. Zdanie,które najbardziej dotknęło posła, zaznaczonejest w akcie oskarżenia tłustym drukiem: „Zabiłczłowieka rzekomo w obronie własnej, jak jed-noosobowo stwierdziła jakaś ówczesna proku-rator, chroniąc świadomie i celowo Jackiewiczaprzed zbadaniem sprawy przez niezawisły sąd”.

Blogerce z Krakowa grozi za to rok więzie-nia, a ja mam wyrzuty sumienia, bo to po czę-ści ja ją w te kłopoty wpędziłem.

Wątpliwości Będzie na mnie czekać Pod Jaszczurami. Mamją rozpoznać po wściekle zielonym szalu.

Ma siwe włosy, jest emerytką. Dawno temuprowadziła w Krakowie sitodrukową drukarnię,pomagała ludziom z podziemia, działaław Stronnictwie Konserwatywno-Ludowym, po-tem w Platformie. Dziesięć lat temu zaczęła pi-sać blog, stając się szybko jedną z ważniejszychi waleczniejszych blogerek. To jej zostało.

– Rozbawiło mnie, gdy dowiedziałam sięo tym akcie oskarżenia – uśmiecha się. – Bo najego miejscu nie nagłaśniałabym tej sprawy. Ra-czej siedziałabym cicho, by wszyscy o tym zapo-mnieli.

Do mnie pretensji nie ma, choć to przecieżmój tekst opublikowany w „Newsweeku” spra-wił, że w kwietniu 2012 roku siadła do kompu-tera, by podzielić się z czytelnikami bloga swo-imi wątpliwościami.

„Kiedy czytam o lokalnym baronie pisow-skim Dawidzie Jackiewiczu, który zabił być mo-że zupełnie niewinnego człowieka (...), mam pra-wo domagać się wznowienia śledztw i spraw,którymi grano lub którym ukręcano łeb w imięinteresu partyjnego – napisała. – Mam prawo do-magać się sprawdzenia przed Trybunałem Stanuodpowiedzialności politycznej ówczesnych de-cydentów: Jarosława Kaczyńskiego i ZbigniewaZiobry. Bo gdy prokurator Anna Molik stwierdzaw uzasadnieniu umorzenia sprawy na etapie po-stępowania prokuratorskiego: »Cios Dawida Jac-kiewicza był adekwatny do sytuacji« – to mamobowiązek moralny pytać, dlaczego o tym nierozstrzygnął sąd, skoro po tym »adekwatnymciosie« pobity człowiek przez godzinę pozba-

wiony był jakiejkolwiek pomocy i umierał naoczach swojego zabójcy i policji?

Mam prawo tym bardziej, że Dawid Jackie-wicz jest nadal posłem PiS. I nadal jest baro-nem w lokalnych strukturach PiS”.

Długo nie czekała na reakcję.– Ten akt oskarżenia mnie zaskoczył, ale nie

przestraszył, bo to ja mam rację – upiera się.– Napisałam, że jest zabójcą, bo jak mam

określić czyn, którego dokonał? – zastanawiasię. – Przecież człowiek, który zetknął się z jegoręką, nie żyje.

Intencje blogerki Pamięta, że na pierwszej rozprawie polubownejwstał adwokat Dawida Jackiewicza i zapropono-wał rozwiązanie. Miała posła przeprosić, a onwtedy wycofa z sądu prywatny akt oskarżeniai być może o całej sprawie zapomni.

– Myślał, że mnie wystraszył – mówi. – Li-czył, że zmięknę, przeproszę i wszystko odwo-łam, a on będzie mógł odtrąbić sukces.

Nie odpuszcza. Jej adwokat Maciej Burdadomaga się od sądu ściągnięcia z Wrocławia aktumorzonej sprawy śmierci Zbigniewa Marche-la. Analizują akta, szukają w nich mielizni sprzeczności.

– Moi klienci, zwykli ludzie, nie mielibyszans na tak łagodne potraktowanie – mówiadwokat. – Zeznania, które służyły posłowi, zin-terpretowane zostały na jego korzyść, nieko-rzystne zaś zmarginalizowano – tłumaczy mi.

W sądzie Renata Rudecka-Kalinowska mó-wi, że ma prawo pytać, dlaczego o kwestii od-powiedzialności karnej Dawida Jackiewicza nierozstrzygnął niezawisły sąd. Pyta: na jakiej pod-stawie prokurator uznał, że cios Jackiewiczabył adekwatny do sytuacji? Mówi, że jej zda-niem postępowanie umorzono z powodów po-litycznych, z uwagi na pozycję posła Jackiewi-cza. I broni swojego prawa do wyrażania opinii.

Spór się ogniskuje na tym, czy blogerka mia-ła prawo nazwać posła zabójcą, skoro nigdy niebył skazany za zabójstwo ani nawet oskarżonyo nie. Adwokat Burda przekonuje, że tak, boczasownik „zabić” ma w potocznym języku szer-sze znaczenie niż kodeksowe i oznacza pozba-wienie kogoś życia.

Proces kończy się po trzech latach unie-winnieniem blogerki.

Broniła społecznie uzasadnionego interesu– stwierdza w uzasadnieniu krakowski sąd. Mia-ła prawo badać nieprawidłowości prokuratury,a poseł, jako polityk, musi się liczyć ze wzmożo-ną krytyką mediów. „Brak jest podstaw do przy-

jęcia twierdzenia, że oskarżona miała zamiar po-mówić Dawida Jackiewicza” – kwituje sąd.

W maju tego roku sąd apelacyjny uchylił tenwyrok. Polecił przeprowadzić od nowa proces, byzbadać, jakie intencje kierowały autorką.

– Wciąż te same – odpowiada autorka.– Chciałam dowiedzieć się, dlaczego zginąłczłowiek i nikt nie poniósł konsekwencji.

Pierwsze zeznania Sprawa Jackiewicza zaczyna się 27 grudnia2006 roku około godziny 18.30 na przystankuMPK przy ulicy Świeradowskiej we Wrocławiu.Dawid Jackiewicz pokazuje przybyłym właśniepolicjantom swoją legitymację poselską nr 116i ciało leżącego bezwładnie na mrozie 50-letnie-go mężczyzny. Mówi, że pijak napadł na jego żo-nę i dziecko, więc stanął w ich obronie.

Policjanci nawet go nie przesłuchują. Po-zwalają odjechać z miejsca wypadku do domu,a do nieprzytomnego mężczyzny wzywają po-gotowie. Po godzinie przyjeżdża karetka. Le-karz stwierdza, że stan mężczyzny jest ciężki,nie reaguje na bodźce zewnętrzne. Karetka od-wozi go do Wojskowego Szpitala Klinicznego.

Dopiero po trzech godzinach od wypadkuJackiewiczowie zostają wezwani na komisariatprzy ulicy Jaworowej.

Anna Jackiewicz składa tam pierwsze zezna-nia. Mówi, że pijany mężczyzna zaczepił ją w au-tobusie. Pogłaskał pięcioletniego syna Natana,a po wyjściu pociągnął za kurtkę i zabełkotał, żeto jest jego dziecko. Z pomocą przypadkowychludzi wyrwała mu syna i uciekła do pobliskiegosklepu. Stąd wezwała na pomoc męża, który peł-nił dyżur w biurze poselskim. Przyjechał szybko.

On zapamiętał roztrzęsioną żonę. Na wła-sną rękę rozpoczął poszukiwania napastnika,ale on gdzieś się ulotnił. Wtedy Jackiewiczowieposzli na zakupy do Piotra i Pawła. Gdy wraca-li do domu samochodem, Anna wypatrzyła na-pastnika w autobusie stojącym na pętli.

Pokazała go palcem mężowi, a ten zatrzymałsamochód i pobiegł do autobusu. Kazał kierowcyzamknąć drzwi i wezwać policję. Mężczyznaw tym czasie wyślizguje się, Jackiewicz wybiegaza nim, zagradza mu drogę. Poseł zeznaje, że gdymężczyzna się na niego zamachnął, zdążył wy-przedzić cios, uderzył go w twarz (odpychając).Wtedy on się zatacza, upada, wali głową w pod-łoże i leży bezwładny, aż do przyjazdu policji.

„Leżał i chrapał” – zeznał poseł.

Wersja o ataku pedofila Policjanci kwalifikują zdarzenie jako pedofilskiatak na pięcioletniego Natana Jackiewicza. Dla-czego pedofilski? Nie bardzo wiadomo. Ponoćwywnioskowali to z zachowania mężczyzny.A mogli je znać jedynie z opisu Anny Jackie-wicz, jedynego świadka tego zdarzenia. Tylko żew czasie pierwszego przesłuchania złożonegokilka godzin po wypadku nie wspomniała onaani słowem o seksualnym motywie ataku.

Mówiła jedynie, że pijany mężczyzna łapałchłopca za kurtkę w autobusie, dlatego przesu-nęła go na siedzeniu bliżej siebie. Ale ani kie-rowca, ani nikt z pasażerów tego nie zauważyli.

Jackiewicz też początkowo nie łączył tego in-cydentu z pedofilią. Policjantom, którzy przyby-li na miejsce wypadku, powiedział, że pobitymężczyzna próbował porwać jego dziecko. Wer-sja o ataku pedofila rodzi się w nocy z 27 na 28grudnia, po przesłuchaniach Jackiewiczów. Na-stępnego dnia prokuratorzy przekazują ją dzien-nikarzom, a oni powielają ją dalej w swoich tek-stach. Dwa dni później prokuratura uznaje szar-paninę z chłopcem za próbę obmacywania.

Gdy 2 stycznia 2007 roku Zbigniew Marchelumiera w wojskowym szpitalu, trwa już inten-

Cios posłaW jaki sposób należy pisać o śmierci Zbigniewa Marchela,by nie narazić się na gniew posła i ministra skarbu

TEKST CEZARY ŁAZAREWICZ

„Poseł Jackiewiczma krew na rękachi tego nie zmieniżadna decyzjaprokuratora” – mówiłprzed sądem 81-letniEugeniusz Ziarkowski,emerytowany prawnik,którego poseł posadziłna ławie oskarżonych

Łazarewicz o Dawidzie Jackiewiczu

K

CV

DawidJackiewiczlat 43, ministerskarbu w rządzieBeaty Szydło. To ondziś decydujeo obsadzie władzw najważniejszychspółkach skarbupaństwa. Polityczną karieręrozpocząłw prawicowymRuchu OdbudowyPolski pod koniec lat90. Od 15 lat związanyz PiS. ByłwiceprezydentemWrocławia, posłemi eurodeputowanymtej partii