Asimov Isaac - 6 Agent Fundacji

download Asimov Isaac - 6 Agent Fundacji

of 286

Transcript of Asimov Isaac - 6 Agent Fundacji

ISAAC ASIMOV

AGENT FUNDACJI

Przeoy: Andrzej Jankowski

PrologPierwsze Imperium Galaktyczne chylio si ku upadkowi. Rozsypywao si ju od wielu set lat, ale tylko jeden czowiek zdawa sobie z tego w peni spraw. Czowiekiem tym by Hari Seldon, ostatni wielki uczony Pierwszego Imperium. Seldon stworzy i wznis na najwyszy poziom rozwoju psychohistori - nauk o ludzkich zachowaniach sprowadzonych do rwna matematycznych. Jednostka ludzka jest nieobliczalna, ale - jak odkry Seldon - reakcje wielkich zbiorowisk s przewidywalne, gdy mona je uj statystycznie. Im wiksze zbiorowisko, tym wiksza dokadno takich wylicze. A zbiorowisko, ktrym zajmowa si Seldon, obejmowao ludno wszystkich zamieszkanych wiatw w Galaktyce. Byy ich miliony. Na podstawie swoich oblicze Seldon doszed do wniosku, e pozostawione same sobie Imperium runie i e minie trzydzieci tysicy lat, nim na jego ruinach powstanie Drugie Imperium. Gdyby wszake udao si odpowiednio zmieni niektre czynniki, to okres tego interregnum mona by byo skrci do zaledwie jednego tysiclecia. W tym wanie celu zaoy dwie kolonie naukowcw, ktre nazwa Fundacjami. Zgodnie ze starannie obmylonym planem umieci je na dwch przeciwnych kracach Galaktyki". Utworzeniu Pierwszej Fundacji, ktrej mieszkacy koncentrowali swe zainteresowanie i wysiki na naukach fizycznych, towarzyszy wielki rozgos i zainteresowanie rodkw masowego przekazu. Istnienie Drugiej Fundacji spowite byo tajemnic. Fundacja, Fundacja i Imperium oraz Druga Fundacja opowiadaj o czterech pierwszych wiekach interregnum. Pierwsza Fundacja (zwana po prostu Fundacj, jako e o istnieniu drugiej nie wiedzia prawie nikt) zaczynaa jako niewielka spoeczno, rzucona w pustk najodleglejszych peryferii Galaktyki. Co pewien czas stawaa ona w obliczu kryzysu, spowodowanego czynnikami spoecznymi i gospodarczymi, ktry grozi jej unicestwieniem. Podczas kadego z tych kryzysw jej swoboda dziaania bya tak ograniczona, e moliwa bya tylko jedna droga wyjcia. Kiedy wkraczaa na t drog, otwieray si przed ni nowe horyzonty i perspektywy dalszego rozwoju. Wszystko to zostao zaprogramowane przez od dawna ju nieyjcego Hariego Seldona. Pierwsza Fundacja, dysponujc nieporwnanie bardziej rozwinit nauk, zapanowaa nad otaczajcymi j barbarzyskimi planetami. Stawia czoa wojowniczym wadcom, ktrzy oderwali si od dogorywajcego Imperium i pokonaa ich. Za czasw ostatniego silnego imperatora stawia czoa resztkom samego Imperium i pokonaa je. Wydawao si, e Plan Seldona dziaa sprawnie i e nic nie powstrzyma Fundacji od ustanowienia we waciwym czasie - w minimalnie przez okres bezkrlewia zniszczonej Galaktyce - Drugiego Imperium. Ale psychohistoria jest nauk statystyczn. Zawsze istnieje pewna niewielka moliwo, e co potoczy si wbrew przewidywaniom. I rzeczywicie stao si co, czego Hari Seldon nie by w stanie przewidzie. Oto w pewnym momencie pojawi si nie wiadomo skd jeden tylko czowiek, mutant. Czowiek w, znany pod przydomkiem Mua, posiada niezwyk zdolno ksztatowania

uczu innych ludzi wedle swojej woli i kierowania ich umysami. Swych najzagorzalszych wrogw przemienia on w cakowicie oddane mu sugi. Nie moga mu nic zrobi adna armia. Ugia si przed nim i pada Pierwsza Fundacja, i wydawao si, e Plan Seldona leg w gruzach. Pozostaa owa tajemnicza Druga Fundacja, ktr zupenie zaskoczyo nage pojawienie si Mul na scenie galaktycznej, ale ktra potem zacza stopniowo przygotowywa si do kontrataku. Znajdowaa si ona w o tyle dobrej sytuacji, e nikt nie zna jej pooenia. Mu szuka jej, aby zakoczy dzieo podboju Galaktyki. Uchodcy z Pierwszej Fundacji szukali jej, aby uzyska pomoc. Nie znalaz jej jednak ani Mu, ani wierni swej ojczynie uchodcy. Mua udao si powstrzyma na krtki czas Baycie Darell, jedynej kobiecie wrd uchodcw. Dziki temu Druga Fundacja zyskaa do czasu, aby przygotowa i podj odpowiednie przeciwdziaania i powstrzyma, ju na stae, jego dalsze podboje. Potem powoli przystpia do odbudowy Planu Seldona. To wszystko spowodowao jednak, e Pierwsza Fundacja zdaa sobie spraw z istnienia Drugiej. Jej obywatelom nie odpowiadaa wizja przyszoci, w ktrej byliby nadzorowani przez mentalistw. Pierwsza Fundacja bya najwiksz fizyczn potg w Galaktyce, Drugiej krpowa ruchy nie tylko ten fakt, ale rwnie jej podwjne zadanie. Ot musiaa ona nie tylko powstrzyma Pierwsz Fundacj, ale rwnie odzyska dawn anonimowo. Udao si to jej pod przywdztwem najwikszego z Pierwszych Mwcw", Preema Palvera, ktry upozorowa zwycistwo Pierwszej, a zagad Drugiej Fundacji. Potem Pierwsza Fundacja, zupenie niewiadoma faktu, e Druga istnieje nadal, rosa coraz bardziej w si. Mino wanie czterysta dziewidziesit osiem lat od zaoenia Pierwszej Fundacji. Jest ona u szczytu swej potgi, ale znalaz si czowiek, ktry nie daje si zwie pozorom...

Rozdzia I RADNY 1. - Oczywicie nic wierz w to - rzek Golan Trevize, stojc na szerokich schodach wiodcych do Gmachu Seldona i spogldajc na lnice w socu miasto. Terminus mia agodny klimat, a wody zajmoway na nim, w porwnaniu z ldem, stosunkowo du powierzchni. Wprowadzenie regulacji pogody sprawio, e sta si jeszcze bardziej wygodnym i przyjemnym ni przedtem, lecz - zdaniem Trevizego - znacznie mniej ciekawym miejscem. - Absolutnie nie wierz - powtrzy i umiechn si, byskajc rwnymi, biaymi zbami. Jego towarzysz i kolega z Rady, Munn Li Compor, ktry - wbrew panujcym na Terminusie zwyczajom - uywa dwch imion, potrzsn z dezaprobat gow. - W co nie wierzysz? e ocalilimy miasto? - Ale skd! W to wierz. Przecie zrobilimy to, prawda? A Seldon powiedzia, e to waciwe posunicie i e o tym, e tak postpilimy, wiedzia ju piset lat temu. Compor zniy gos prawie do szeptu. - Suchaj, mnie moesz mwi takie rzeczy, bo traktuj to jako takie sobie gadanie, ale jeli bdziesz o tym rozpowiada wszem i wobec, to wyznam ci, e nie chc by blisko ciebie, kiedy spadnie cios. Nie jestem po prostu pewien, czy ten cios bdzie wystarczajco precyzyjny. Trevize nie przesta si umiecha. - Czy mwienie o tym, e miasto zostao ocalone to szkodliwa dziaalno? - rzek. - Albo o tym, e udao si to osign bez wojny? - Nie byo jej z kim toczy - powiedzia Compor. Mia wosy te jak maso i oczy niebieskie jak niebo i stale kusio go, aby zmieni na inne te niemodne kolory. - Nie syszae nigdy o wojnie domowej? - spyta Trevize. By wysokim mczyzn, o czarnych, lekko falujcych wosach i mia zwyczaj chodzi z kciukami zatknitymi za pas z mikkiej tkaniny, ktry stanowi nieodczn cz jego stroju. - Wojna domowa z powodu sporw o miejsce lokalizacji stolicy? - Niewiele brakowao, eby te spory doprowadziy do kryzysu Seldona. Zniszczyy karier polityczn Hannisa, a ciebie i mnie wyniosy podczas ostatnich wyborw do Rady i sprawa waya si na... - pokiwa powoli doni w przd i w ty, naladujc ruchy wskazwki wagi, wychylajcej si to w jedn, to w drug stron pod wpywem rwno obcionych szalek. Zatrzyma si w poowie schodw, nie zwracajc uwagi na innych czonkw rzdu i przedstawicieli rodkw przekazu oraz ludzi z towarzystwa, bywalcw wszelkich imprez, ktrzy w sobie tylko wiadomy sposb zdobyli zaproszenia na uroczysto powrotu Seldona, a w kadym razie jego holograficznej podobizny. Wszyscy oni schodzili teraz po schodach rozmawiajc gono, miejc si, podziwiajc dokadno wszystkich prognoz i pawic si z rozkosz w sowach aprobaty, ktre usyszeli od Seldona. Trevize sta nieruchomo i czeka, a minie go kbicy si tum. Compor

zrobi dwa kroki, ale zatrzyma si, jakby czya go z Trevizem niewidzialna ni. - Nie idziesz? - spyta. - Nie ma popiechu. Posiedzenie si nie zacznie, dopki pani burmistrz nie nawietli sytuacji w swj zwyky, monotonny, powolny i nudny sposb. Wcale mi si nie spieszy, eby wysucha jeszcze jednego nudnego przemwienia... Popatrz lepiej na miasto. - Widz je. Wczoraj te widziaem. - A widziae je piset lat temu, kiedy powstawao? - Czterysta dziewidziesit osiem lat temu - poprawi go automatycznie Compor. - Za dwa lata bdziemy witowali pisetlecie, a burmistrz Branno bdzie nadal sprawowaa swj urzd, stawiajc czoo wypadkom o mniejszym, miejmy nadziej, stopniu prawdopodobiestwa - Miejmy nadziej - powtrzy sucho Trevize - Ale jak tu wszystko wygldao piset lat temu? Przecie istniao wtedy tylko to jedno miasto! jedna maa miecina, zamieszkana przez grup ludzi przygotowujcych encyklopedi, ktra nigdy nie zostaa ukoczona - Zostaa - Masz na myli obecn Encyklopedi Galaktyczn? To nie jest to, nad czym oni pracowali. Nasza jest w caoci w komputerze i jest codziennie poprawiana i uzupeniana. Widziae kiedy niedokoczony orygina? - Ten w Muzeum Hardina? - W Muzeum im. Salvora Hardina, skoro tak dbasz o szczegy. Widziae j? - Nie. A powinienem? - Skde, nie warto. Ale tak czy inaczej ta maa grupka Encyklopedystw stworzya zalek tego miasta, maej, mizernej mieciny na planecie absolutnie pozbawionej metali, krcej wok soca odizolowanego od reszty Galaktyki, na samym jej skraju. A teraz, po piciuset latach, jestemy wiatem willowym. Cae to miejsce to jeden wielki park. Metalu mamy, ile chcemy. I jestemy w centrum wszystkich wydarze. - Niezupenie - odpar Compor. - Nadal krymy wok soca odizolowanego od reszty Galaktyki. I nadal znajdujemy si na jej skraju. - Mwisz bez zastanowienia. O to wanie chodzio w tym maym kryzysie Seldona. Nie jestemy ju samotnym wiatem ograniczajcym si do Terminusa. Jestemy Fundacj, ktra obejmuje swoimi wpywami ca Galaktyk i ktra rzdzi ni z miejsca na jej skraju. A moe to robi wanie dlatego, e nie jest odizolowana od reszty w niczym, z wyjtkiem pooenia, a to si nie liczy. - W porzdku. Zgadzam si - Compor by wyranie znudzony t rozmow. Zszed o stopie niej. Niewidoczna ni napia si jeszcze bardziej. Trevize wycign rk, jakby chcia z powrotem wcign przyjaciela na schody. - Nie widzisz jakie ogromne konsekwencje ma ta zmiana, Compor? Przecie my jej nie akceptujemy. W gbi duszy pragniemy powrotu do starej, maej Fundacji, do spraw jednego wiata, do dawnych czasw herosw ze stali i szlachetnych witych, do czasw, ktre bezpowrotnie miny. - No dalej, mw o co chodzi. - Wanie o to. Popatrz choby na Gmach Seldona. Podczas pierwszych kryzysw, za czasw Salvora Hardina, bya to po prostu Krypta Czasu, maa salka, w ktrej pojawia si hologram Seldona. To byo wszystko. A co mamy

teraz? Potne mauzoleum. Moe prowadzi do niego pochylnia oparta na polu siowym? Albo chodnik lizgowy? A moe winda grawitacyjna? Nic z tych rzeczy. Tylko schody, po ktrych wspinamy si, jakbymy yli w czasach Hardina. Tyle, e wtedy nie byo tych schodw. W cikich chwilach szukamy otuchy i pomocy w przeszoci. Wycign gwatownie rk. - Czy w tej caej konstrukcji widzisz cho jeden metalowy element? Nie ma ani jednego! A dlaczego? Bo w czasach Hardina miejscowego metalu nie byo wcale, a importowanego tyle co nic. Uylimy nawet do budowy tej bryy tak starego, porowiaego ze staroci plastyku, e turyci z innych wiatw zatrzymuj si ze zdumieniem i woaj: Na Galaktyk! Jaki cudny stary plastyk!". Wiesz, co ci powiem, Compor? e to oszustwo. - I wanie w to nie wierzysz? W autentyczno Gmachu Seldona? - I we wszystko, co w nim jest - sykn Trevize. - Nie wierz, e ukrywanie si tu, na skraju Wszechwiata ma sens tylko dlatego, e tak robili nasi przodkowie. Uwaam, e nasze miejsce jest tam, w centrum Galaktyki. - Ale Seldon uwaa, e jeste w bdzie. Jego plan rozwija si tak, jak powinien. - Wiem, wiem. Kade dziecko na Terminusie jest wychowywane w wierze, e Hari Seldon stworzy Plan, e piset lat temu przewidzia wszystko, e zaoy t Fundacj dokadnie tak, eby mg niezawodnie przewidzie kryzysy, e jego hologram bdzie si ukazywa podczas tych kryzysw i przekazywa nam to minimum wiedzy niezbdne do przetrwania i tak prowadzi nas przez tysic lat, a w kocu zbudujemy na gruzach starego, zmurszaego imperium, ktre zaczo si chwia piset lat temu i ostatecznie runo przed dwustu laty, Drugie - potniejsze - Imperium Galaktyczne. - Dlaczego mi to wszystko mwisz, Golan? - Dlatego, e to oszustwo. To wszystko oszustwo! Nawet jeli na pocztku byo tak naprawd, to teraz jest to oszustwo. Nie jestemy panami naszych poczyna. To nie my wcielamy Plan w ycie. Compor spojrza na niego badawczo. - Mwie to ju nie raz, Golan, ale zawsze mylaem, e artujesz. Ale teraz, na Galaktyk, myl, e mwisz powanie. Naprawd. - Oczywicie, e mwi powanie. - Niemoliwe. Albo to jaki skomplikowany kawa, na ktry chcesz mnie nabra, albo zwariowae. - Ani jedno, ani drugie - rzek Trevize. Uspokoi si ju i zatkn swym zwyczajem kciuki za pas, jakby nie potrzebowa ju rk dla podkrelenia swych uczu. - Przyznaj, e ju wczeniej mylaem o tym, ale bya to tylko intuicja. Dopiero ta dzisiejsza farsa spowodowaa, e nagle wszystko sobie jasno uwiadomiem. I teraz mam zamiar przedstawi to rwnie jasno caej Radzie. - Jeste szalony! - powiedzia Compor. - Tak? No to chod ze mn i posuchaj. Zeszli ze schodw. Byli ostatnimi, ktrzy opuszczali to miejsce. I kiedy Trevize wysun si nieco do przodu, Compor poruszy bezgonie ustami rzucajc w lad za nim: Gupiec!" 2. Burmistrz Harla Branno przywoaa zebranych na sesji czonkw Rady Wykonawczej do porzdku. Nie zauwaya najmniejszego ladu

zainteresowania na sali, ale nikt nie wtpi, e dokadnie odnotowaa sobie wszystkich obecnych i wszystkich, ktrzy jeszcze nie przybyli. Jej siwe wosy byy starannie uoone w stylu, ktry nie by ani wyranie kobiecy, ani nie naladowa mskiej fryzury. By to po prostu sposb, w jaki si czesaa, nic wicej. Jej rzeczowa twarz nie wyrniaa si piknoci, ale pikno jako nie bya tym, czego szukano w jej twarzy. Bya najzdolniejszym administratorem na planecie. Nikt nie posdza jej nigdy o bystro Salvora Hardina czy Hobera Mallowa, ktrych rzdy oywiay histori pierwszych dwu stuleci istnienia Fundacji, ale te nikt nie mg jej zarzuci adnego z szalestw dziedzicznych burmistrzw Indburw, ktrzy rzdzili Fundacj tu przed nastaniem Mua. Jej przemwienia nie poruszay umysw, nie miaa te daru czynienia dramatycznych gestw, ale za to posiadaa umiejtno podejmowania cichych decyzji i upierania si przy nich tak dugo, jak dugo bya przekonana o swej racji. Nie miaa charyzmy, ale miaa talent przekonywania wyborcw do tych wanie cichych decyzji. Poniewa na mocy doktryny Seldona bieg historii jest bardzo trudno odwrci (chyba e, o czym wikszo seldonistw - mimo przykrego incydentu z Muem - zapomina, mamy do czynienia z czym nieprzewidywalnym), stolic Fundacji mg w kadej sytuacji pozosta Terminus. Bya to jednak tylko moliwo. Seldon, podczas swego dopiero co zakoczonego pojawienia si w postaci pisetletniego hologramu, oceni spokojnie stopie prawdopodobiestwa pozostania stolicy na Terminusie na 87,2 procenta. Niemniej jednak, nawet dla seldonistw, oznaczao to, e moliwo przeniesienia stolicy w jakie miejsce blisze centrum Federacji Fundacyjnej, z wszystkimi strasznymi, zarysowanymi przez Seldona konsekwencjami takiego posunicia, bya prawdopodobna w 12,8 procenta. Ta moliwo nie staa si rzeczywistoci z pewnoci tylko dziki pani burmistrz Branno. Byo pewne, e nigdy by do tego nie dopucia. Mimo znacznego spadku popularnoci, trwaa od dawna niezomnie na stanowisku, e Terminus, ktry by od pocztku siedzib Fundacji, powinien ni nadal pozosta. Przeciwnicy polityczni przedstawiali (do udatnie, trzeba przyzna) w karykaturach jej wydatn szczk jako grocy obsuniciem si granitowy blok. I oto teraz Seldon popar jej punkt widzenia i - przynajmniej w tej chwili dawao jej to miadc przewag nad przeciwnikami. Mwiono, e przed rokiem wyznaa, i jeli Seldon za swym nastpnym pojawieniem si poprze j, to uzna, i wypenia swe zadanie i wycofa si z czynnego ycia, kontentujc si rol zasuonego polityka i nie ryzykujc sawy, ktr mogaby utraci w dalszych walkach politycznych. Prawd mwic, nikt w to nie wierzy. Walka polityczna to by jej ywio i teraz, kiedy pojawi si i znik hologram Seldona, nic w jej zachowaniu nie wskazywao na to, e zamierza si wycofa. Mwia czystym gosem, nie starajc si ukry swego fundacyjnego akcentu (bya niegdy ambasadorem w Mandress, ale nie przyswoia sobie starego, imperialnego sposobu mwienia, ktry by teraz tak modny i czy si nierozerwalnie z quasi - imperialnymi cigotami ku wewntrznym Prowincjom). - Kryzys Seldona zosta zaegnany. Zgodnie ze star, dobr tradycj nie bdziemy stosowali adnych represji wobec tych, ktrzy opowiedzieli si po przeciwnej stronie. Nie bdziemy ich take pitnowa w oczach opinii

publicznej. Wielu ludzi chciao tego, czego nie chcia Seldon, lecz dziaali oni w dobrej wierze. Nie ma sensu wypomina im bdw, gdy bronic swego dobrego imienia mogliby si posun nawet do tego, by zakwestionowa cay Plan Seldona. Jest u nas w zwyczaju, e strona, ktra przegraa, przyjmuje swoj porak ze spokojem i bez dalszych, zbdnych dyskusji. A zatem zarwno my, jak i nasi niedawni przeciwnicy, uwaamy spraw za zamknit. Przerwaa na chwil, popatrzya po twarzach zebranych i podja na nowo: - Mino ju piset lat, panowie radni, poowa tego czasu, ktry oddziela od siebie dwa imperia. By to trudny okres, ale zrobilimy duo. Ju teraz jestemy niemal Imperium Galaktycznym i nie mamy adnych powanych zewntrznych wrogw. Gdyby nie Plan Seldona, bezkrlewie trwaoby trzydzieci tysicy lat. By moe po trzydziestu tysicach lat nie byoby ju w Galaktyce siy zdolnej stworzy nowe imperium. By moe skadaaby si ona tylko z odizolowanych od siebie i gincych cywilizacji. Wszystko, co osignlimy, zawdziczamy Hariemu Seldonowi i dalej na nim musimy polega. Teraz, panowie radni, prawdziwe zagroenie dla Planu stanowimy my sami. Dlatego od tej pory nie moe by adnych publicznych zastrzee co do jego wartoci. Umwmy si, e poczynajc od dzisiaj,, nikt nie bdzie oficjalnie poddawa planu w wtpliwo, krytykowa go czy uznawa za niewaciwy. Musimy przyjmowa go bez zastrzee. Jego susznoci dowiodo minione piset lat. Ma on zapewni bezpieczn przyszo rodzajowi ludzkiemu i nie wolno nam dopuci do adnych zmian czy odstpstw od niego. Czy zgadzacie si ze mn? Odpowiedzia jej cichy pomruk. Nie musiaa rozglda si po sali, by szuka bardziej wyranych dowodw aprobaty. Znaa kadego czonka Rady i wiedziaa, jak zareaguje. Teraz, w chwili jej tryumfu, nikt nie odway si sprzeciwi. Moe za rok, ale nie teraz. A tym, co bdzie za rok, bdzie si przejmowaa za rok. Z tym, e zawsze... - Czyby kontrola myli, pani burmistrz? - spyta Golan Trevize, schodzc wielkimi krokami po schodach midzy rzdami foteli i mwic dononym gosem, jakby stara si zrekompensowa w ten sposb milczenie pozostaych. Nie spojrza nawet w stron swego miejsca, ktre - jako e by nowym czonkiem Rady - znajdowao si w tylnych rzdach. Branno nadal nie podnosia gowy. - Jak pan to ocenia, radny Trevize? spytaa. - Tak, e rzd nie moe znie wolnoci sowa, e kady obywatel - a wic oczywicie take radny czy radna, ktrzy zostali wybrani specjalnie w tym celu - ma prawo dyskutowa na temat aktualnych wydarze politycznych, ale e adne wydarzenie polityczne nie bdzie rozpatrywane w oderwaniu od Planu Seldona. Branno zaoya rce na piersi i podniosa gow. Z jej twarzy nie mona byo nic wyczyta. - Radny Trevize - powiedziaa - zabra pan gos w tej debacie z naruszeniem regulaminu i porzdku obrad. Poniewa jednak prosiam, by przedstawi pan swj punkt widzenia, odpowiem panu teraz. Nie ma adnych ogranicze wolnoci wypowiedzi dotyczcych Planu Seldona. To po prostu Plan, z samej swej istoty, ogranicza nas. Zanim

hologram Seldona podejmie ostateczn decyzj, mona interpretowa zdarzenia na wiele rnych sposobw, ale z chwil gdy decyzja ta ju zostanie powzita, jej zasadno nie moe by kwestionowana na posiedzeniach Rady. Nie moe te by kwestionowana z gry wypowiedziami typu: Gdyby Seldon powiedzia tak i tak, to myliby si". - A gdyby kto rzeczywicie tak uwaa, pani burmistrz? - To mgby da temu wyraz jako osoba prywatna, omawiajc t spraw w prywatnym gronie. - A zatem ograniczenia dotyczce wolnoci wypowiedzi, ktre pani proponuje, maj dotyczy tylko i jedynie wypowiedzi czonkw rzdu. - Tak. To nie jest adna nowo w systemie prawnym Fundacji. Ta zasada bya ju stosowana przez burmistrzw, i to wywodzcych si z rnych partii. Prywatny punkt widzenia jest bez znaczenia, natomiast opinia wyraona oficjalnie ma sw wag i moe by niebezpieczna. Nie po to osignlimy tyle, eby teraz naraa si na ryzyko przegranej. - Pragn zauway, pani burmistrz, e zasada, o ktrej pani wspomniaa, bya stosowana, i to nadzwyczaj rzadko, w odniesieniu do konkretnych uchwa Rady. Natomiast nigdy nie zastosowano jej do czego tak oglnego i nieokrelonego jak Plan Seldona. - Plan Seldona wymaga szczeglnej ochrony, poniewa kwestionowanie jego rozstrzygni moe by szczeglnie niebezpieczne. - Czy nie uwaa pani... - Trevize odwrci si, zwracajc si teraz do czonkw Rady, ktrzy wstrzymali oddech, jak gdyby czekali na wynik pojedynku. - Czy nie uwaacie panie i panowie, e mamy wszelkie powody, aby sdzi, e w ogle nie ma adnego Planu Seldona? - Dzisiaj wszyscy bylimy wiadkami jego dziaania - rzeka burmistrz Branno, ktrej spokj wydawa si wzrasta w miar jak Trevizego ogarnia zapa krasomwczy. - Wanie dlatego, panie i panowie, e dzisiaj widzielimy jego dziaanie, moemy stwierdzi, e Plan Seldona, taki, w jaki nauczono nas wierzy, nie moe istnie. - Radny Trevize, amie pan porzdek obrad. Prosz zakoczy te wywody. - Mam do tego prawo z racji mojej funkcji, pani burmistrz. - Prawo to zostaje niniejszym zawieszone. - Nie moe go pani zawiesi. Pani owiadczenie ograniczajce wolno wypowiedzi nie ma mocy prawa. Nie zostao przegosowane przez Rad, a nawet gdyby zostao, miabym prawo zakwestionowa jego prawomocno. - To zawieszenie, panie radny, nie ma nic wsplnego z moim owiadczeniem dotyczcym ochrony Planu Seldona. - Na czym wobec tego si zasadza? - Oskaram pana o zdrad, panie radny. Ze wzgldu na Rad nie chc, aeby aresztowano pana w sali posiedze, ale za drzwiami czekaj ludzie z Urzdu Bezpieczestwa, ktrzy zaprowadz pana std wprost do aresztu. Prosz teraz, eby pan spokojnie opuci sal. Jeli wykona pan jaki podejrzany ruch, to oczywicie zostanie to potraktowane jako bezporednie zagroenie i funkcjonariusze wkrocz na sal. Wierz, e postara si pan, by do tego nie doszo. Trevize zmarszczy czoo. W sali panowaa zupena cisza. (Czy ktokolwiek - ktokolwiek z wyjtkiem jego i Compora - spodziewa si tego?) Spojrza na

drzwi. Nic nie zauway, ale nie mia wtpliwoci, e burmistrz Branno nie udaje. - Re... reprezentuj wany okrg wyborczy, pani burmistrz - wykrztusi z wciekoci. - Nie wtpi, e zawiod si na panu. - Na jakiej podstawie wnosi pani to szalone oskarenie? - To si okae we waciwym czasie, ale mog pana zapewni, e mamy wszystko, czego nam potrzeba. Jest pan bardzo nierozwany, modziecze. Powinien pan sobie uwiadomi, e kto moe by pana przyjacielem, ale nie na tyle, eby zosta pana wsplnikiem w dziele zdrady. Trevize gwatownie odwrci si i spojrza w niebieskie oczy Compora. Ich spojrzenie byo twarde jak kamie. Burmistrz Branno powiedziaa spokojnie: - Wzywam wszystkich na wiadkw, e po moim ostatnim zdaniu radny Trevize odwrci si i spojrza na radnego Compora. Czy wyjdzie pan sam, panie radny, czy chce pan nas zmusi do nietaktu wobec Rady i zaaresztowania pana na sali posiedze? Golan Trevize odwrci si i wszed na schody prowadzce do wyjcia. Za drzwiami stano po obu jego stronach dwch dobrze uzbrojonych ludzi w mundurach. Harla Branno odprowadzia go wzrokiem i sykna przez zacinite zby: - Gupiec! 3. Liono Kodell by dyrektorem Urzdu Bezpieczestwa od pocztku kadencji burmistrz Branno. Lubi mawia, e nie jest to wyczerpujca praca, ale oczywicie nikt nie by w stanie sprawdzi, czy mwi prawd czy nie. Nie wyglda na garza, ale to jeszcze niczego nie dowodzi. Wyglda mio i sympatycznie i by moe wanie taka powierzchowno bya potrzebna w jego pracy. Wzrostu by raczej mniej ni redniego, tuszy raczej wicej ni redniej, mia sumiastego wsa (rzecz raczej niezwyka u obywatela Terminusa), bardziej biaego ni siwego, jasnobrzowe oczy i charakterystyczn naszywk barwy podstawowej na grnej kieszeni powego jednoczciowego munduru. - Prosz usi, panie Trevize - powiedzia. - Postarajmy si porozmawia po przyjacielsku. - Po przyjacielsku? Ze zdrajc? - Trevize wsun kciuki za pas i nie zamierza usi. - Z oskaronym o zdrad. Jeszcze nie jest tak le, eby oskarenie, nawet rzucone przez burmistrza, byo rwnoznaczne ze stwierdzeniem winy. I wierz, e nigdy nie dojdzie do takiej sytuacji. Moim zadaniem jest przebada pana. Wolabym to zrobi teraz, kiedy nie staa si jeszcze panu adna krzywda - no, moe uraono pask dum - ni by zmuszonym do zrobienia z tego publicznego procesu. Mam nadziej, e zgadza si pan ze mn w tym wzgldzie. Trevize nie zmik. - Dajmy spokj uprzejmociom. Pana zadaniem jest traktowa mnie tak, jak gdybym by zdrajc. Nie jestem zdrajc i oburza mnie, e musz to panu udowodni. Bo niby dlaczego to nie ja miabym da, eby pan udowodni mi, e jest wierny Fundacji? - W zasadzie ma pan racj. Problem w tym, e niestety tutaj ja mam

wadz, a nie pan. Dlatego ja mog pyta, a pan nie. Nawiasem mwic, gdyby pado na mnie podejrzenie o zdrad czy choby nielojalno, to przypuszczam, e zostabym z miejsca zwolniony i wtedy to ja znalazbym si na paskim miejscu. I mam nadziej, e osoba, ktra by mnie badaa, nie traktowaaby mnie gorzej, ni ja chc traktowa pana. - A jak pan chce mnie traktowa? - Jak przyjaciela i rwnego sobie, jeli pan bdzie traktowa mnie tak samo. - Mog postawi panu drinka? - spyta ironicznie Trevize. - Moe pniej, ale teraz prosz, eby pan usiad. Prosz pana po przyjacielsku. Trevize zawaha si, po czym usiad. Dalszy upr wyda mu si nagle bezsensowny. - I co teraz? - spyta. - Teraz prosz, eby odpowiada pan na moje pytania szczerze, wyczerpujco i bez wykrtw. - A jeli si do tego nie zastosuj? Czym mi pan zagrozi? Sond psychiczn? - Wierz, e do tego nie - dojdzie. - Ja te. W kocu jestem radnym. Sonda nie wykae zdrady, a kiedy zostan wobec tego uniewinniony, poleci pana gowa, a moe te gowa pani burmistrz. Moe by nawet warto byo zmusi pana do uycia sondy. Kodell zmarszczy czoo i wolno pokrci gow. - O nie, tylko nie to. To mogoby si skoczy uszkodzeniem mzgu. W takich przypadkach kuracja trwa niekiedy bardzo dugo i myl, e nie opacioby si panu tak ryzykowa. Na pewno. Wie pan, czasami, kiedy stosuje si sond, straciwszy cierpliwo... - Grozi mi pan, Kodell? - Stwierdzam tylko fakt, Trevize... Prosz mnie le nie zrozumie, panie radny. Jeli bd zmuszony uy sondy, to zrobi to, i nawet jeli jest pan niewinny, to nie uniknie pan tego. - Co chce pan wiedzie? Kodell nacisn przycisk wmontowany w biurko. - Wszystkie moje pytania i pana odpowiedzi - powiedzia - bd nagrywane, tak obraz, jak i dwik. Prosz ograniczy si tylko do odpowiedzi. Nie chc adnych nie zwizanych z pytaniami uwag czy komentarzy. Nie tym razem. Jestem pewien, e mnie pan rozumie. - Rozumiem, e nagra pan tylko to, co bdzie pan chcia - rzek pogardliwie Trevize. - Zgadza si, ale ponownie prosz, eby pan mnie le nie zrozumia. Nie znieksztac w najmniejszym stopniu paskich wypowiedzi. Albo je wykorzystam, albo nie, i to wszystko. Ale pan bdzie wiedzia, czego nie nagraem i mam nadziej, e nie bdzie pan traci mojego i swojego czasu na prno. - Zobaczymy. - Mamy powody, aby przypuszcza, radny Trevize - jego ton sta si bardziej oficjalny, co byo wystarczajc wskazwk, e zacz nagrywa - i twierdzi pan otwarcie, i to przy rnych okazjach, e nie wierzy pan w istnienie Planu Seldona. - Jeli mwiem to otwarcie i przy rnych okazjach, to czego jeszcze pan chce? - spyta wolno Trevize. - Niech pan nie apie mnie za sowa. Wie pan, e to, czego chc od pana,

to otwarte przyznanie si, wypowiedziane pana gosem, z wyranymi ladami pana fal gosowych, w warunkach zapewniajcych panu pen kontrol swego zachowania. - Bo, jak si domylam, zastosowanie hipnozy, rodkw chemicznych czy jakichkolwiek innych zmienioby obraz ladw moich fal gosowych? - I to do znacznie. - A pan chce wykaza, e nie uy pan w ledztwie adnych niedozwolonych metod w stosunku do radnego? Nie mam panu tego za ze. - Ciesz si, e nie ma mi pan tego za ze. A zatem idmy dalej. Stwierdza pan otwarcie, i to przy rnych okazjach, e nie wierzy pan w istnienie Planu Seldona. Czy przyznaje si pan do tego? Trevize odpar wolno, starannie dobierajc sowa: - Nie wierz, e to, co nazywamy Planem Seldona, ma takie znaczenie, jakie zazwyczaj mu si przypisuje. - To bardzo oglne stwierdzenie. Czy moe pan to ucili? - Uwaam, e powszechnie przyjty pogld, i Hari Seldon piset lat temu, opierajc si na matematyce psychohistorii, wytyczy bieg wydarze do ostatniego szczegu i e kroczymy drog, ktra ma nas doprowadzi od Pierwszego do Drugiego Imperium Galaktycznego zgodnie z zasad najwikszego prawdopodobiestwa, jest naiwny. To po prostu niemoliwe. - Czy znaczy to, e pana zdaniem Hari Seldon to posta fikcyjna? - Ale nie. Oczywicie, e prawdziwa. - A wic nie rozwin psychohistorii? - No nie, nic takiego nie powiedziaem. Niech pan sucha, dyrektorze. Gdyby mi pozwolono, wyjanibym to Radzie, ale skoro stao si inaczej, wyjani to panu. To, co zamierzam wyzna, jest tak proste... Dyrektor Urzdu Bezpieczestwa demonstracyjnie wyczy zapis. Trevize przerwa i zmarszczy czoo. - Dlaczego pan to zrobi? - Szkoda mojego czasu, panie radny. Nie prosiem pana o przemow. - Ale prosi mnie pan, ebym wyjani swj punkt widzenia, prawda? - Nic podobnego. Prosiem, eby odpowiada pan na pytania - krtko, prosto i zwile. Niech pan tylko odpowiada na pytania i nie serwuje mi tego, o co nie prosiem. Jeli pan si do tego zastosuje, to szybko skoczymy. - To znaczy, e chce pan uzyska ode mnie zeznania, ktre potwierdz oficjaln wersj tego, o co zostaem oskarony. - Prosimy pana tylko o to, eby pan odpowiada zgodnie z prawd i zapewniam pana, e nie spreparujemy pana wyjanie. No, sprbujmy jeszcze raz. Mwilimy o Harim Seldonie. - Kodell wczy zapis i powtrzy spokojnie: A wic nie rozwin psychohistorii? - Oczywicie, e rozwin nauk, ktr okrelamy mianem psychohistorii powiedzia Trevize, na prno starajc si ukry zniecierpliwienie i gestykulujc z irytacj. - Ktr jak by pan zdefiniowa? - Na Galaktyk! Zwykle definiuje si j jako t ga matematyki, ktra zajmuje si oglnymi reakcjami duych skupisk ludzkich na dane bodce w danych warunkach. Innymi sowy, przypuszcza si, e przewiduje ona zmiany spoeczne i historyczne. - Powiedzia pan przypuszcza si". Kwestionuje pan ten pogld na podstawie ekspertyzy matematycznej?

- Nie - odpar Trevize. - Nie jestem psycho - historykiem. Tak jak nie jest nim nikt z rzdu Fundacji, ani aden obywatel Terminusa, ani aden... Kodell podnis rk. Powiedzia agodnie: - Prosz pana, panie radny... - i Trevize umilk. - Czy ma pan jakie powody - spyta Kodell - aby przypuszcza, e Hari Seldon nie wykona niezbdnych oblicze, na podstawie ktrych dobra czynniki o najwikszym stopniu prawdopodobiestwa i najkrtszym okresie dziaania w taki sposb, aby poprzez Fundacj doprowadziy nas od Pierwszego do Drugiego Imperium? - Nie byo mnie przy tym - odpar zgryliwie Trevize - wic skd mam wiedzie? - Wie pan, e nie wykona takich oblicze? - Nie. - A moe zaprzecza pan temu, e holograficzny obraz Hariego Seldona, ktry pokazywa si podczas kadego z serii kryzysw w czasie minionych piciuset lat, jest faktycznie podobizn Hariego Seldona, wykonan w ostatnim roku jego ycia, na krtko przed zaoeniem Fundacji? - Przypuszczam, e nie mog temu zaprzeczy. - Przypuszcza" pan. A moe pan uwaa, e to oszustwo, mistyfikacja, ktr kto wymyli w jakim celu w minionych wiekach? Trevize westchn. - Nie. Nie uwaam tak. - Czy uwaa pan, e posania, ktre nam Seldon przekazuje w ten sposb, s przez kogo preparowane albo e kto nimi manipuluje? - Nie. Nie widz adnych powodw, aby sdzi, e taka manipulacja jest moliwa czy komu potrzebna. - Rozumiem. By pan wiadkiem ostatniego pojawienia si hologramu Seldona. Czy - pana zdaniem - sporzdzona przez Seldona piset lat temu analiza sytuacji nie do dokadnie uwzgldnia obecne warunki? - Przeciwnie - odpar Trevize z nagym rozbawieniem. - Uwzgldnia je bardzo dokadnie. Kodell nie zareagowa na zmian nastroju swojego rozmwcy. - A jednak, panie radny - rzek - mimo to utrzymuje pan, e Plan Seldona nie istnieje? - Oczywicie, e nie istnieje. Twierdz tak wanie dlatego, e wykonana przez niego analiza dokadnie uwzgldnia... Kodell wyczy zapis. - Panie radny - powiedzia krcc gow - znowu mnie pan zmusza do wymazania swojej odpowiedzi. Pytaem, czy pan podtrzymuje t swoj dziwn opini, a pan zaczyna mi tu wylicza powody, ktre pana do tego skaniaj. Pozwoli pan, e powtrz pytanie. Wczy zapis i spyta raz jeszcze: - A jednak, panie radny, mimo to utrzymuje pan, e Plan Seldona nie istnieje? - A skd pan o tym wie? Nikt nie mia okazji, eby porozmawia z tym donosicielem, Comporem, po ukazaniu si Seldona. - Powiedzmy, e domylilimy si tego. I powiedzmy, e pan ju odpowiedzia: Oczywicie, e nie istnieje". Jeli zechce pan powtrzy to jeszcze raz, bez dodatkowych wyjanie, to bdziemy mieli to za sob. - Oczywicie, e nic istnieje - odpar Trevize z ironicznym umiechem. - W porzdku - rzek Kodell. - Wybior to: Oczywicie, e nie istnieje", ktre brzmi bardziej naturalnie. Dzikuj, panie radny - i wyczy zapis.

- To wszystko? - spyta Trevize. - To wszystko, czego mi trzeba. - Jest zupenie jasne, e wszystko, czego panu trzeba, to zestaw pyta i odpowiedzi, ktry moe pan przedstawi mieszkacom Terminusa i caej naszej Federacji, eby udowodni, e wierz bez zastrzee w legend o Planie Seldona. Jeli potem sprbuj temu zaprzeczy, to wyjd na idiot. - Albo nawet na zdrajc w oczach rozgorczkowanego tumu, dla ktrego Plan jest gwarancj bezpieczestwa Fundacji. Jeli dojdziemy do porozumienia, to moe opublikowanie tego nie bdzie konieczne, ale jeli bdzie si pan upiera przy swoim, to dopilnujemy, eby Fundacja wysuchaa tego nagrania. Trevize zmarszczy czoo. - Czy jest pan a tak gupi, e zupenie nie interesuje pana, co naprawd mam do powiedzenia? - Jako czowieka interesuje mnie to bardzo, i jeli zdarzy si ku temu odpowiednia okazja, to naprawd Wysucham pana z uwag i niezbdn doz sceptycyzmu. Jednak jako dyrektor Urzdu Bezpieczestwa mam w tej chwili wszystko, czego mi byo potrzeba. - Myl, e zdaje pan sobie spraw z tego, e ani panu, ani pani burmistrz nie wyjdzie to na dobre. - Przykro mi, ale zupenie nie podzielam tej opinii. A teraz pan wyjdzie. Oczywicie pod stra. - Gdzie mnie zabieracie? W odpowiedzi Kodell tylko si umiechn. - Do widzenia, panie radny. Nie bardzo stara si pan mi pomc, ale bybym naiwny, gdybym na to liczy. Wycign rk. Trevize wsta, ale zignorowa jego gest. Wygadzi pas i rzek: - Odwleka pan tylko to, co nieuchronnie musi nadej. Inni musz myle tak samo jak ja, a jeli jeszcze tak nie myl, to wkrtce do tego dojd. Uwizienie albo zgadzenie mnie wzbudzi zainteresowanie moj spraw, i przyspieszy ten proces. W kocu zwyciy prawda i ja. Kodell cofn do i wolno pokrci gow. - Trevize, pan naprawd jest gupcem - powiedzia. 4. Trevize znalaz si w luksusowym, musia to przyzna, pomieszczeniu w siedzibie gwnej si Bezpieczestwa. Pokj, cho luksusowy, by zamknity. Tak czy owak, mimo wyposaenia, bya to cela wizienna. Dopiero o pnocy przyszo po Trevizego dwch stranikw. Mia wic ponad cztery godziny, aby przemyle swoj sytuacj. Wikszo tego czasu spdzi chodzc z kta w kt i czynic sobie gorzkie wyrzuty. Dlaczego zaufa Comporowi? A dlaczego mia mu nie ufa? Wydawa si z nim cakowicie zgadza... Nie, to nie to. Wydawa si chtnie ulega jego argumentom... Nie, to te nie to. Wydawa si tak gupi, tak atwowierny i pozbawiony swojego zdania, e Trevize traktowa go jako swego rodzaju pyt rezonansow. Compor pomaga mu sprecyzowa i lepiej wyartykuowa jego wasne pogldy. By po prostu uyteczny i Trevize ufa mu tylko dlatego, e byo mu z tym wygodnie. Teraz jednak zastanawianie si nad tym, czy nie powinien by by ostroniejszy i przejrze zawczasu Compora, byo bezcelowe. Powinien by

postpowa wedug starej i sprawdzonej zasady i nie ufa nikomu. Ale czy mona i przez ycie, nie majc do nikogo zaufania? Najwidoczniej trzeba tak postpowa. A kto by pomyla, e Branno bdzie a tak bezczelna, e kae uwizi radnego podczas sesji Rady... i e nikt z obecnych na sali nie powie ani sowa w obronie jednego ze swoich? Nawet gdyby absolutnie nie zgadzali si z Trevizem, nawet gdyby byli gotowi ryzykowa swoimi gowami, e to Branno ma racj, to i tak, dla zasady, powinni byli zaprotestowa przeciw takiemu pogwaceniu ich immunitetu. Czasami nazywano Branno elazn kobiet i trzeba przyzna, e swym postpowaniem rzeczywicie potwierdzia to okrelenie... Chyba, e sama znajdowaa si ju w garci... Nie! To prowadzi do paranoi. Ale jednak... Wiedzia, e krci si w kko, ale nie mg oswobodzi si od natrtnie powracajcych myli. Wtedy przyszli stranicy. - Bdzie musia pan pj z nami, panie radny - powiedzia powanym, lecz beznamitnym tonem starszy z nich. Dystynkcje na jego mundurze wskazyway, e jest porucznikiem. Mia niewielk blizn na prawym policzku i wyglda na znudzonego, jak gdyby za dugo by ju w subie i mia za mao do roboty. Mona byo si tego spodziewa po onierzu, ktrego ludzie od ponad stu lat nie uczestniczyli w adnej bitwie. Trevize nie ruszy si z miejsca. - Pana nazwisko, poruczniku? - spyta. - Jestem porucznik Evander Sopellor, panie radny. - Zdaje pan sobie spraw, poruczniku Sopellor, e amie pan prawo? Nie moe pan aresztowa radnego. - Dostalimy cisy rozkaz, prosz pana. - To niewane. Nikt nie moe panu rozkaza aresztowa radnego. Musi pan sobie uwiadomi, e czeka pana za to sd wojskowy. - Pan nie jest aresztowany - odpar porucznik. - A wic nie musz i z wami, prawda? - Kazano nam odeskortowa pana do domu. - Znam drog. - I chroni pana w drodze. - Przed czym? Albo przed kim? - Przed tumem, ktry moe si tam zebra. - O pnocy? - Wanie dlatego czekalimy a do pnocy. I teraz, majc na wzgldzie ochron pana osoby, prosimy, eby poszed pan z nami. Pragn doda, e jeeli bdzie to konieczne, mamy uy siy. Mwi to nie po to, eby grozi panu, ale eby pan o tym wiedzia. Trevize widzia, e byli uzbrojeni w bicze neuronowe. Podnis si, majc nadziej, e robi to z godnoci. - A wic chodmy do mnie. Czy moe zamierzacie zabra mnie do wizienia? - Nie mamy rozkazu, eby pana okamywa - powiedzia porucznik z lekkim odcieniem dumy w gosie. Trevize zrozumia, e ma do czynienia z prawdziwym onierzem, ktry skamaby tylko na wyrany rozkaz, a i wtedy wyraz jego twarzy i ton jego gosu wiadczyby, e robi to z niechci. Powiedzia: - Przepraszam pana, poruczniku. Nie wtpi w prawdziwo paskich sw.

Na zewntrz czeka na nich samochd. Ulica bya pusta. Nie byo ywego ducha, a c dopiero mwi o tumie, ale porucznik nie kama. Nie powiedzia przecie, e na zewntrz stoi czy zbiera si tum. Wspomina tylko o tumie, ktry moe si tam zebra". Porucznik dobrze pilnowa Trevizego, trzymajc go midzy sob i samochodem. Trevize nie mia adnej szansy, eby odwrci Siei wzi nogi za pas. Porucznik wszed zaraz za nim i usiad obok niego, w tyle wozu. Ruszyli. - Kiedy ju si znajd w domu - rzek Trevize - to przypuszczam, e bd mg si swobodnie zaj swoimi sprawami, na przykad wyj, jeli bd mia tak ochot. - Mamy rozkaz, eby nie przeszkadza panu w niczym, co nie czy si z ochron pana osoby. - Co nie czy si z ochron mojej osoby? A co to znaczy? - Polecono mi zakomunikowa panu, e nie moe pan opuszcza domu. Na ulicy nie jest pan bezpieczny, a ja odpowiadam za pana bezpieczestwo. - To znaczy, e jestem w areszcie domowym. - Nie jestem prawnikiem, panie radny. Nie wiem, co to znaczy. Patrzy prosto przed siebie, dotykajc okciem boku Trevizego. Trevize nie mg wykona adnego, nawet najmniejszego, ruchu, ktry uszedby uwagi porucznika. Samochd zatrzyma si przed maym domkiem Trevizego na Flexner, przedmieciu Terminusa. Trevize mieszka sam - jego przyjacika, Flavella, majc dosy nieuporzdkowanego trybu ycia, do ktrego Zmuszay Trevizego obowizki radnego, opucia go - nie spodziewa si wic, by kto na niego czeka. - Mog teraz wysi? - spyta Trevize. - Ja wyjd pierwszy. Wprowadzimy pana do domu. - W trosce o moje bezpieczestwo? - Tak, prosz pana. Za drzwiami czekao na niego dwch stranikw. Palio si nocne wiato, ale poniewa okna wykonane byy z jednostronnie przezroczystego szka, nie wida go byo z zewntrz. Trevizego ogarno oburzenie z powodu tego bezczelnego wdarcia si do jego domu, ale szybko uspokoi si. Jeli Rada nie bya w stanie obroni go we wasnej sali posiedze, to czy mona si byo dziwi, e jego dom nie jest ju jego nietykaln wasnoci? - Ilu jeszcze was tu jest? - spyta. - Cay puk? - Nie, panie radny - odpowiedzia mu twardy i stanowczy gos. - Oprcz tych, ktrych pan widzi, jest tu tylko jedna osoba. Dosy dugo czekaam na pana. W drzwiach prowadzcych do salonu staa Harla Branno, burmistrz Terminusa, we wasnej osobie. - Nie sdzi pan, e ju czas, ebymy porozmawiali? Trevize gapi si w osupieniu. W kocu rzek: - Caa ta farsa po to, eby... Branno przerwaa mu cicho, lecz stanowczo: - Spokojnie, panie radny. A wy czterej - na zewntrz! Wychodcie. Nie bdziecie tu potrzebni. Czterej stranicy zasalutowali i wyszli. Trevize i Branno zostali sami.

Rozdzia II PANI BURMISTRZ5. Branno czekaa ju od godziny, pogrona w niewesoych mylach. Formalnie biorc, popenia przestpstwo - wamaa si do cudzego domu. Co wicej, pogwacia immunitet radnego zagwarantowany konstytucj. Na mocy prawa obowizujcego burmistrzw od blisko dwustu lat, od czasw Indbura III i Mua, moga by za swe poczynania pocignita do odpowiedzialnoci sdowej. Tego jednego jedynego dnia moga, co prawda, pozwoli sobie na popenienie wykroczenia. Ale ten dzie minie. Poruszya si niespokojnie. Pierwsze dwa stulecia istnienia Fundacji byy zotym wiekiem, epok bohaterw. Tak przynajmniej wygldao to z obecnej perspektywy, bo ci, ktrzy yli w tamtych niepewnych czasach, mogli mie na ten temat inne zdanie. Salvor Hardin i Hober Mallow byli herosami, pbogami, stawianymi niemal na rwni z samym Harim Seldonem. Na tej trjcy opieraa si caa, legenda (a nawet historia) Fundacji. Jednak w tamtych odlegych czasach Fundacja ograniczaa si do jednego malutkiego wiata sprawujcego niepewn kontrol nad Czterema Krlestwami i majcego sabe wyobraenie o tym, w jak duym stopniu chroni go Plan Seldona, ktry odsuwa ode nawet niebezpieczestwo groce mu ze strony resztek potnego Imperium Galaktycznego. Jednak im potniejsza gospodarczo i politycznie stawaa si Fundacja, tym mniej znaczcych miaa - wadcw i onierzy. Lathan Devers by postaci niemal cakowicie zapomnian. Jeli jeszcze ten i w pamita o nim, to raczej z powodu jego tragicznej mierci podczas niewolniczej pracy w kopalni ni z racji jego niepotrzebnej, lecz zwyciskiej walki z Bel Riosem. Zreszt Bel Riose, najszlachetniejszy z dawnych wrogw Fundacji, te stopniowo osuwa si w niepami, przymiony histori Mua, jedynego z wrogw, ktremu udao si zama Plan Seldona, pokona Fundacj i obj nad ni wadz. Tylko on by potnym wrogiem, prawd powiedziawszy - ostatnim z potnych. Niemal nie pamitano, e Mua pokonaa praktycznie jedna osoba kobieta, Bayta Darell - i e dokonaa tego bez niczyjej pomocy, nawet bez pomocy Planu Seldona. Niemal zapomniano te ju o tym, e jej syn i wnuczka, Toran i Arkady Darellowie pokonali Drug Fundacj, dziki czemu ich Fundacja, Pierwsza Fundacja, staa si najwiksz potg w Galaktyce. Ci pniejsi zwycizcy nie byli ju herosami. Nastay czasy niemal nieograniczonej ekspansji Fundacji i herosi skurczyli si do rozmiaru zwykych miertelnikw. Nawet Arkady Darell, piszc biografi swej babki, uczynia z prawdziwej bohaterki posta z powieci przygodowej. Od tamtej pory nie byo ju .nie tylko herosw, ale nawet bohaterw powieci przygodowych. Wojna z Kalganem bya ostatnim przejawem agresji skierowanej przeciw Fundacji, i by to zupenie niegrony konflikt. A potem zapanowa niczym nie zmcony pokj. W cigu ostatnich stu dwudziestu lat aden statek nie zosta choby zadranity. By to dobry, korzystny pokj. Branno nie moga temu zaprzeczy.

Fundacja nie ustanowia wprawdzie Drugiego Imperium Galaktycznego zgodnie z Planem Seldona znajdowaa si dopiero w poowie drogi do tego celu - ale uzalenia od siebie gospodarczo ponad jedn trzeci rozproszonych w Galaktyce jednostek politycznych, a i na te, ktre pozostay poza zasigiem jej wadzy, rwnie wywieraa pewien wpyw. Niewiele byo ju miejsc, gdzie owiadczenie: Jestem z Fundacji" nie budzio respektu. Na milionach zamieszkaych wiatw nikt nie cieszy si wikszym powaaniem ni burmistrz Terminusa. Tytu by wci ten sam. Zosta odziedziczony po przywdcach maej, niemal nikomu nieznanej i lekcewaonej piset lat temu mieciny lecej na samotnym wiecie zagubionym na kresach cywilizacji, ale nikt nie myla nawet o tym, eby go zmieni czy nada mu choby o jeden atom dostojniejsze brzmienie. Byo to niepotrzebne, gdy i w obecnej formie budzi taki lk i szacunek, e rwna z nim mg si tylko bynajmniej nie zapomniany tytu imperatora. Budzi lk i szacunek, ale nie tu, na Terminusie, gdzie wadza burmistrza bya silnie ograniczona. Pami Indburw bya nadal ywa. Ludzie nie mogli zapomnie nie tyle ich tyranii, ile faktu, e ponieli klsk z rk Mua. Teraz burmistrzem bya ona, Harla Branno. Bya dopiero pit kobiet na tym stanowisku od pocztku istnienia Fundacji, ale bez wtpienia nie byo od mierci Mua rwnie potnego jak ona burmistrza. Jednak dopiero dzisiaj moga otwarcie skorzysta ze swej wadzy. Dugo walczya o to, by uznano, e ona wie najlepiej, co jest suszne i co maj robi, ale w kocu - mimo zaciekego oporu tych, ktrym marzya si stolica w rodku Galaktyki i splendor Imperium - zwyciya. Jeszcze nie teraz" - mwia. Nie teraz! Pospieszycie si, signiecie po rodek Galaktyki i przegracie z takiego a takiego powodu. I oto pojawi si Seldon i popar jej stanowisko, uywajc prawie identycznych argumentw. Uczynio j to w oczach caej Fundacji rwnie mdr jak Seldon. Wiedziaa jednak, e za jaki czas zapomn o tym. A ten oto mody czowiek omieli si rzuci jej wyzwanie akurat w dniu jej tryumfu. Co gorsza, rnia racj! W tym kryo si najwiksze niebezpieczestwo. Mia racj. I wanie dlatego mg doprowadzi do zagady Fundacji. Teraz bya z nim sam na sam. - Nie mg pan porozmawia ze mn prywatnie? - spytaa ze smutkiem. Musia pan wykrzycze to wszystko w sali obrad? Tak bardzo zaleao panu na tym, eby zrobi ze mnie publicznie idiotk? Co ty zrobi, niemdry chopcze? 6. Trevize poczu, e si rumieni, ale zdusi w sobie gniew. Branno bya starzejc si kobiet - za rok miaa obchodzi szedziesite trzecie urodziny. Nie wypadao mu krzycze na osob dwa razy starsz od niego. Poza tym, majc za sob tyle utarczek politycznych, na pewno dobrze wiedziaa, e jeli uda - si jej na samym pocztku wyprowadzi przeciwnika z rwnowagi, to jej zwycistwo bdzie prawie pewne. Z drugiej strony, taka taktyka bya skuteczna tylko na szerszym audytorium, a tu nie byo nikogo, przed kim mogaby omieszy czy upokorzy przeciwnika. Byli przecie sami. Ostatecznie zignorowa jej sowa i stara si przyjrze jej spokojnie. Mia przed sob starsz kobiet, ubran w modny ju od dwch pokole strj unisex. Nie by to strj odpowiedni dla takiej osoby. Burmistrz Branno,

przywdczyni Galaktyki - jeli w ogle Galaktyka moga mie przywdc - bya zwyk starsz kobiet, ktr, gdyby nie jej fryzura - gadko zaczesane do tyu stalowosiwe wosy, mona by atwo wzi za mczyzn. Umiechn si. Nawet gdyby taki zgrzybiay przeciwnik stara si ze wszystkich si, by sowo chopiec" zabrzmiao jak obelga, to nie zmienioby to faktu, e w chopiec ma nad nim t wanie przewag, e jest mody i przystojny i w dodatku w peni wiadom tych swoich atutw. - Szczera prawda - powiedzia. - Mam trzydzieci dwa lata, wic mona mnie nazwa chopcem. Poza tym, jako radny, jestem, ex officio, niemdry. Na pierwsz przyczyn nie mam wpywu. Jeli chodzi o drug, to mog tylko powiedzie, e jest mi przykro z tego powodu. - Czy wie pan, co pan zrobi? Niech pan tak nie stoi i nie wysila si, eby wypa dowcipnie. Prosz usi. Niech pan postara si uporzdkowa myli i odpowiada mi rozsdnie. - Wiem, co zrobiem. Powiedziaem to, co moim zdaniem jest prawd. - I to wanie dzisiaj prbowa pan przeciwstawi mi t swoj prawd? Akurat w dniu, w ktrym zdobyam takie uznanie, e mogam pana usun z sali obrad i kaza zaaresztowa, a nikt z czonkw Rady nie omieli si zaprotestowa? - Rada dojdzie do siebie i zaprotestuje. Moe ju ukadaj protest. A szykany, ktre mnie za pani spraw spotykaj, spowoduj, e tym chtniej bd mnie suchali. - Nikt nie bdzie pana sucha, bo jeli dojd do wniosku, e ma pan zamiar dalej robi to, co do tej pory, to potraktuj pana jako zdrajc, i to z ca surowoci prawa. - W takim razie bdzie pani musiaa wytoczy mi proces. A w sdzie ja bd gr. - Niech pan na to nie liczy. Uprawnienia burmistrza w czasie stanu wyjtkowego s praktycznie nieograniczone, chocia rzadko si z nich korzysta. - Na jakiej podstawie ogosi pani stan wyjtkowy? - Znajd odpowiedni podstaw. Zostao mi jeszcze tyle inwencji. A jeli chodzi o ryzyko polityczne, to si go nie boj. Niech mnie pan nie prowokuje, modziecze. Albo dojdziemy dzisiaj do porozumienia, albo poegna si pan na zawsze z wolnoci. Nie artuj. Mierzyli si przez chwil wzrokiem. W kocu Trevize spyta: - Do jakiego porozumienia? - Aha. Zainteresowao to pana. To ju lepiej. Wobec tego moemy przej od konfrontacji do rozmw. A zatem, jak pan widzi nasz sytuacj? - Wie to pani dobrze. Przecie bya pani cay czas w kontakcie z t szuj Comporem, prawda? - Ale chc usysze pana zdanie z pana wasnych ust. Jak pan ocenia sytuaq w wietle niedawnego kryzysu Seldona? - No, skoro pani tego chce.. (Niewiele brakowao, a byby powiedzia: Skoro tego chcesz, staro babo".) Jak na piset lat, ktre miny od czasu, kiedy nagrywa swoje wystpienie, Seldon za dobrze orientowa si w naszych sprawach. To niewiarygodne. Zdaje mi si, e byo to jego sme pojawienie si. Par razy nie byo w Krypcie nikogo, eby go wysucha. Przynajmniej raz, za Indbura III, to, co powiedzia, zupenie nie przystawao do rzeczywistej sytuacji. No, ale to byo w czasach Mua, prawda? No wic, czy cho raz przedtem jego wywody pasoway tak dokadnie do sytuacji, jak teraz?

Trevize pozwoli sobie na umiech. - Opierajc si na naszych nagraniach jego przemwie, mona stwierdzi, pani burmistrz, e nigdy jeszcze nie udao si Seldonowi opisa naszej sytuacji tak dokadnie, ze wszystkimi, nawet drobnymi szczegami, jak teraz. - Chce pan przez to powiedzie, e podobizna Seldona, jego holograficzny obraz, jest faszerstwem, e jego wystpienia zostay, by moe, spreparowane przez kogo ze wspczesnych, na przykad przeze mnie, albo e podstawiono za Seldona jakiego aktora? - spytaa Branno. - To nie byoby niemoliwe, ale nie o to mi chodzi. Prawda jest o wiele gorsza. Wierz, e ogldalimy oryginalny hologram Seldona i e jego opis czasw, w ktrych yjemy, jest opisem, ktry on sam sporzdzi piset lat temu. Powiedziaem to ju pani czowiekowi, Kodellowi, ktry starannie wyreyserowa przedstawienie, w ktrym moja rola polegaa, zdaje si, na tym, eby utwierdzi niezdolnych do samodzielnego mylenia mieszkacw Fundacji w ich przesdach. - Zgadza si. Jeli okae si konieczne, skorzystamy z tego nagrania, eby pokaza ludziom, e w rzeczywistoci nigdy nie by pan w opozycji wobec rzdu. Trevize rozoy ramiona. - Problem w tym, e ja jestem w opozycji. Nie ma adnego Planu Seldona, i to od dobrych dwch stuleci. Przynajmniej takiego, w jaki my wierzymy. Podejrzewaem to od dawna, a to, co miao miejsce w Krypcie Czasu dwanacie godzin temu, potwierdzio moje podejrzenia. - Dlatego, e Seldon tak dokadnie opisa nasz sytuacj? - Wanie dlatego. Prosz si nie mia. To ostateczny dowd. - Jak pan widzi, nie miej si. Prosz mwi dalej. - Jak to moliwe, eby przewidzia to wszystko tak dokadnie? Dwiecie lat temu jego prognoza okazaa si zupenie nie trafiona. Mino tylko trzysta lat od zaoenia Fundacji, a Seldon pomyli si zupenie. Zupenie! - Par minut temu sam pan ju to wyjani, panie radny. Stao si tak z powodu Mua. Mu by mutantem o niespotykanych zdolnociach psychicznych. Nie sposb byo przewidzie w Planie, e pojawi si kto taki. - Ale si pojawi, bez wzgldu na to, czy to kto przewidzia, czy nie. Plan Seldona run. Mu nie rzdzi dugo i nie mia nastpcy. Fundacja odzyskaa niezaleno i wadz, ale w jaki sposb, po tak wielkich i nie przewidzianych zmianach, ktre naruszyy jego podstawow tkank, mg Plan zachowa swoj aktualno? Branno ciasno splota pomarszczone donie i rzeka z gron min. - Zna pan odpowied na to pytanie. Bylimy jedn z dwu Fundacji. Czyta pan podrczniki historii. - Czytaem napisan przez Arkady biografi jej babki - w kocu jest to lektura obowizkowa w szkole - i czytaem te jej powieci. Czytaem oficjaln wersj wydarze, ktre miay miejsce za czasw Mua i po nim. Czy wolno mi wtpi w to, co tam jest napisane? - To znaczy w co? - Wedug oficjalnej wersji my, to znaczy Pierwsza Fundacja, - mielimy uchroni od zapomnienia i rozwin nauki fizykalne. Mielimy dziaa otwarcie, a rozwj naszej Fundacji - bez wzgldu na to, czy wiedzielimy o tym, czy nie mia przebiega zgodnie z Planem Seldona. Bya jednak take Druga Fundacja, ktra miaa zachowa i rozwin nauki psychologiczne, w tym psychohistori, a

jej istnienie miao pozosta tajemnic nawet dla nas. Druga Fundacja bya zespoem dostrajajcym, czuwajcym nad Planem i majcym dostosowywa bieg wydarze do Planu w momentach, kiedy zaczynay one przybiera kierunek niezgodny z zamierzeniami Seldona. - W ten sposb sam pan odpowiedzia na swoje wtpliwoci - rzeka Branno. - Bayta Darell pokonaa Mua, by moe dziaajc pod wpywem Drugiej Fundacji, cho jej wnuczka zdecydowanie temu zaprzecza. Jednak powrt Galaktyki po mierci Mua na tor wytyczony przez Plan to bez wtpienia ich dzieo. A wic o czym u licha pan tu mwi? - Pani burmistrz, jeli mamy si trzyma relacji Arkady Darell, to powinno by zupenie jasne, e starajc si naprostowa bieg wydarze w Galaktyce, Druga Fundacja zachwiaa caym Planem Seldona, bo w wyniku tych stara ujawnia swoje istnienie i cele. Uwiadomilimy sobie, e istnieje w Galaktyce Druga Fundacja, bdca jakby lustrzanym odbiciem naszej i wiadomo tego, e kto kieruje naszymi poczynaniami, nie dawaa nam y. Dlatego wytalimy wszystkie siy, aby znale i zniszczy Drug Fundacj. Branno skina potakujco gow. - I, zgodnie z relacj Arkady Darell, udao nam si to, ale - co wydaje si oczywiste - nie wczeniej ni Druga Fundacja skierowaa z powrotem bieg wydarze na waciwy tor. Nadal jestemy na tym torze. - I pani w to wierzy? Wedug tej relacji Druga Fundacja zostaa odkryta, a jej czonkowie odpowiednio potraktowani. Byo to w 378 roku e.f., sto dwadziecia lat temu. A wic od piciu pokole dziaamy ju samodzielnie, bez Drugiej Fundacji, a jednak to, co robimy, jest tak zgodne z Planem, e wypowiedzi pani i Seldona byy prawie identyczne. - Mona to zinterpretowa w ten sposb, e z wyjtkow przenikliwoci rozpoznaj to, co najbardziej istotne w procesie dziejowym. - Prosz mi wybaczy, ale jestem innego zdania. Nie mam zamiaru poddawa w wtpliwo pani wyjtkowej przenikliwoci, ale wedug mnie bardziej prawdopodobne jest to, e Druga Fundacja nie zostaa wcale zniszczona. Nadal rzdzi nami. Nadal kieruje naszymi poczynaniami. I wanie dlatego wrcilimy na tor wyznaczony przez Plan Seldona. 7. Nawet jeli stwierdzenie to zaszokowao burmistrz Branno, nie pokazaa tego po sobie. Bya pierwsza po pnocy i Branno pragna doprowadzi ju t rozmow do koca, ale nie moga ponagla swego rozmwcy. Trzeba byo go zowi, wic nie chciaa nieopatrznie spowodowa, by zerwa yk. Nie chciaa si go po prostu pozby, kiedy moga go wpierw uy do swoich celw. - Czyby? - spytaa. - Sugeruje pan zatem, e opowie Arkady o wojnie z Kalganem i o zniszczeniu Drugiej Fundacji jest nieprawdziwa? e zostaa zmylona? e to oszukastwo? Albo skutek czyich machinacji? Trevize wzruszy ramionami. - Niekoniecznie. To nie ma nic do rzeczy. Zamy, e relacja Arkady jest - na gruncie jej wiedzy - cakowicie prawdziwa. Zamy, e wszystko odbyo si tak, jak to opisaa Arkady - e odkryto siedzib Drugiej Fundacji i zniszczono ich. Ale skd moemy mie pewno, e dostalimy wszystkich? Druga Fundacja zajmowaa si ca Galaktyk. Oni nie sterowali biegiem wydarze tylko na Terminusie, czy tylko w Fundacji. Ich zainteresowania nie ograniczay si do tego, co dzieje si na naszym

stoecznym wiecie czy nawet w caej naszej Federacji. Niektrzy z nich musieli by o tysic parsekw std, a moe jeszcze dalej. Czy to moliwe, e wyapalimy wszystkich? A jeli nie, to czy moemy twierdzi, e wygralimy? Czy Mu mg tak twierdzi w swoim czasie? Podbi Terminusa, a razem z nim wszystkie wiaty, ktre mu podlegay, ale wiaty Niezalenych Handlarzy nadal si opieray. Opanowa wiaty Niezalenych Handlarzy, ale pozostao troje uciekinierw: Ebling Mis, Bayta Darell i jej m. Obu mczyzn mia pod kontrol, ale Bayt - tylko j - zostawi sam sobie. Jeli wierzy Arkady, zrobi tak ze wzgldu na uczucie, ktre ywi do niej. I to wystarczyo. Wedug relacji Arkady tylko jedna osoba, wanie Bayta, moga robi to, co chciaa i tylko dlatego Mu nie zdoa ustali, gdzie znajduje si Druga Fundacja i w konsekwencji zosta pobity. Zostawi swobod dziaania jednej osobie i wszystko straci. Oto, co - na przekr tym wszystkim legendom otaczajcym Plan Seldona i goszcym, e jednostka jest niczym, a masy wszystkim - znaczy jedna osoba. A jeli, co wydaje si zupenie prawdopodobne, ocalaa nie jedna, ale par tuzinw osb nalecych do Drugiej Fundacji, to co wtedy? Czy nie poczyliby si, eby odzyska utracone pozycje, zwikszy swoje szeregi przez nabr i szkolenie nowych czonkw i uczyni nas na powrt pionkami w swojej grze? - Naprawd pan tak myli? - spytaa powanie Branno. - Jestem tego pewien. - A moe mi pan wyjani, po co mieliby to robi? Dlaczego ta nieszczsna garstka niedobitkw miaaby z takim uporem stara si nadal robi to, czego nikt od nich nie chce? Co niby zmusza ich do takiej troski o to, eby Galaktyka nie zboczya z drogi ku Drugiemu Imperium? A poza tym, gdyby nawet uparli si, eby speni swoj misj, to co to nas obchodzi? Dlaczego nie mielibymy przysta na to, eby wszystko szo zgodnie z Planem i by raczej wdziczni, e dbaj, ebymy nic zbdzili ani nie zboczyli z tej drogi? Trevize przetar doni oczy. Z nich dwojga to on, cho modszy, wydawa si bardziej zmczony. Spojrza na Branno i rzek: - Nie wierz wasnym uszom. Pani naprawd uwaa, e Druga Fundacja robi to dla nas? e .s czym w rodzaju idealistw? Czyby pani znajomo polityki, praktyczna wiedza z zakresu wadzy i sterowania ludmi nie wykazywaa pani wystarczajco jasno, e robi to wszystko dla siebie? My jestemy tylko narzdziem. Maszyn, silnikiem czy si. Pracujemy w trudzie i znoju, a oni po prostu operuj tym narzdziem. Tu wcisn guzik, tam dadz wzmocnienie, a wszystko to bez wysiku i najmniejszego ryzyka. A potem, kiedy ju wszystko zostanie zrobione, po tysicu lat wytonej pracy, po stworzeniu Drugiego Imperium, zostan klas rzdzc i wszystko wezm jak swoje. - A wic chce pan wyeliminowa Drug Fundacj? - spytaa Branno. Chce pan, bymy - bdc w poowie drogi do Drugiego Imperium - wzili spraw w swoje rce, dokoczyli dziea i sami stali si klas rzdzc? - Oczywicie! A pani tego nie chce? Ani pani, ani ja nie doyjemy tego, ale ma pani wnuki, a ja moe te je bd kiedy mia, a one te bd miay wnuki, i tak dalej. Chc, eby to one korzystay z owocw naszej pracy, eby wracay myl do nas jako do rda swej potgi, eby sawili nas za to, co dla nich zrobilimy. Mi chc, eby korzystali z tego jacy konspiratorzy stworzeni przez Seldona, ktrego bynajmniej nie darz czci ani podziwem. Powiem pani,

e wedug mnie on stanowi dla nas wiksze zagroenie ni Mu, jeli pozwolimy, by wszystko szo zgodnie z jego Planem. Na Galaktyk, auj, e Mu nie zniszczy zupenie tego Planu. My bymy przeyli Seldona. By tak samo miertelny, jak my. To Druga Fundacja wydaje si niemiertelna. - Ale pan chciaby j zniszczy, czy tak? - Gdybym tylko wiedzia, jak to zrobi! - Poniewa jednak nie wie pan, jak to zrobi, nie sdzi pan, e jest cakiem prawdopodobne, e to oni zniszcz pana? Trevize wyd pogardliwie usta. - Pomylaem sobie, e nawet pani moe by pod ich wpywem. To, e tak trafnie przewidziaa pani, co nam powie Seldon, a take sposb, w jaki pani mnie potraktowaa, to wszystko pachnie mi Drug Fundacj. By moe pod powok pani burmistrz kryje si wytwr Drugiej Fundacji. - Wobec tego dlaczego mwi mi pan o tym wszystkim? - Dlatego, e jeli znajduje si pani pod wpywem Drugiej Fundacji, to tak czy inaczej nie mam adnych szans, wic chc przynajmniej da upust swojej zoci... a take dlatego, e - prawd mwic - zaryzykowaem i postawiem na to, e jednak nie jest pani pod ich wpywem, ale po prostu nie zdaje pani sobie sprawy z tego, co robi. - W takim razie dobrze pan postawi. Nie jestem pod niczyim wpywem i tylko ja sama kontroluj swoje postpowanie. Ale, mimo to, skd ma pan pewno, e mwi prawd? Czy gdybym bya pod wpywem Drugiej Fundacji, to przyznaabym si do tego? A przede wszystkim, czy w ogle bym wiedziaa, e jestem pod ich wpywem? No, ale zostawmy te pytania, bo nic z nich nie wynika. Licz, e nie jestem pod ich wpywem, a pan nie ma wyboru i musi te w to uwierzy. Niech pan jednak wemie pod uwag, ze jeli Druga Fundacja nadal istnieje, to na pewno najbardziej zaley im na tym, eby nikt w caej Galaktyce nie dowiedzia si o ich istnieniu. Plan Seldona dziaa tylko wtedy, kiedy pionki, to znaczy my, nie maj pojcia, jak si to odbywa i w jaki sposb manipuluje si nimi. Druga Fundacja zostaa zniszczona - a moe powinnam powiedzie prawie zniszczona"? - w czasach Arkady tylko dlatego, e Mu zwrci na ni uwag Pierwszej Fundacji. Moemy std wycign dwa wnioski. Po pierwsze, moemy zasadnie przypuszcza, e staraj si jak najmniej ingerowa bezporednio w nasze sprawy. To niemoliwe, eby zdoali obj swoj kontrol nas wszystkich. Nawet Druga Fundacja, jeli oczywicie istnieje, nie ma niczym nie ograniczonych moliwoci wpywania na innych. Gdyby natomiast sterowali dziaaniami tylko pewnych osb, to mogoby to zosta zauwaone przez innych, a to z kolei doprowadzioby do znieksztacenia Planu. A zatem dochodzimy do wniosku, e ingeruj porednio, tak subtelnie i nieznacznie, jak to tylko moliwe, I wanie dlatego ja nie jestem pod ich wpywem. Ani pan. - To jeden wniosek - rzek Trevize - i jestem skonny go przyj... by moe dlatego, e chciabym, eby tak byo. A jaki jest drugi? - Prostszy i bardziej oczywisty. Jeli Druga Fundacja istnieje i pragnie zachowa swoje istnienie w tajemnicy, to jedno jest pewne. Kady, kto sdzi, e nadal istniej i rozpowiada o tym wszem i wobec, musi zosta w jaki nie budzcy niczyich podejrze sposb usunity. Myl, e pan doszed do tego samego wniosku? - Czy to dlatego wzito mnie do aresztu, pani burmistrz? Dlatego, eby uchroni mnie przed Drug Fundacj?

- W pewnym sensie tak. Paskie zeznania, tak starannie nagrane przez Liono Kodella, zostan ogoszone publicznie nie tylko po to, eby pana gupie gadanie nie niepokoio niepotrzebnie ludzi na Terminusie i w caej Fundacji, ale rwnie po to, eby nie niepokoi Drugiej Fundacji. Jeli istnieje, to nie chc, eby zwrcili na pana uwag. - Wyobraam to sobie - rzek ironicznie Trevize. - Zrobia to pani dla mnie? Dla moich piknych brzowych oczu? Branno poruszya si i niespodziewanie wybuchna miechem. - Nie jestem taka stara, panie radny - powiedziaa - eby nie spostrzec, e ma pan pikne brzowe oczy i by moe trzydzieci lat temu byby to dla mnie wystarczajcy powd, eby tak postpi. Teraz jednak nie ruszyabym palcem, eby je, czy ca reszt pana wdzikw ocali, gdyby to tylko o nie chodzio. Problem w tym, e jeli Druga Fundacja istnieje i jeli zwrci na pana uwag, to moe nie poprzesta na tym. Chodzi o ycie moje i wielu innych, bardziej inteligentnych i wartociowych od pana osb i o plany, ktre opracowalimy. - Doprawdy? Czyby zatem wierzya pani w istnienie Drugiej Fundacji, e tak obawia si pani ich ewentualnej reakcji? Branno uderzya pici w st. - Oczywicie, e wierz, ty gupcze! Czy obchodzioby mnie to, co pan o nich wygaduje, gdybym nie wiedziaa, e istniej i nie walczya z nimi najlepiej jak potrafi? Ju na wiele miesicy przed pana publicznym wystpieniem chciaam pana uciszy, ale nie miaam do siy, eby obej si brutalnie z czonkiem Rady. Pojawienie si Seldona dao mi t si, choby tylko na krtki czas, i akurat wtedy wystpi pan publicznie. Natychmiast zareagowaam i teraz nie zawaham si ani mikrosekundy i nie bd miaa adnych skrupuw, eby kaza pana zabi, jeli nie zrobi pan dokadnie tak, jak panu powiem. Caa nasza rozmowa tutaj, w porze, o ktrej powinnam by ju dawno w ku, miaa doprowadzi do tego, eby mi pan uwierzy, kiedy to wreszcie panu powiem. Chc, eby pan wiedzia, e problem Drugiej Fundacji, ktry, zgodnie z moim zamiarem, sam pan tu nakreli, jest dla mnie wystarczajcym powodem, eby zgadzi pana bez sdu. Trevize unis si z miejsca. - adnych podejrzanych ruchw! - rzeka Branno. - Jestem co prawda tylko star kobiet, jak niewtpliwie okrela mnie pan w mylach, ale zanim zdy mnie pan tkn choby palcem, bdzie ju po panu. Obserwuj nas moi ludzie, gupi mokosie! Trevize usiad. Powiedzia nieco drcym gosem: - W tym, co pani mwi, nie ma adnego sensu. Gdyby pani wierzya w istnienie Drugiej Fundacji, to nie mwiaby pani o tym tak swobodnie. Nie wystawiaaby si pani na niebezpieczestwo, na ktre wedug pani ja si wystawiam. - Sam pan zatem widzi, e mam duo wicej rozsdku ni pan. Innymi sowy, wierzy pan w istnienie Drugiej Fundacji, a mimo to mwi pan o tym swobodnie, gdy jest pan gupi. Ja te wierz w jej istnienie, i te mwi o tym swobodnie, ale tylko dlatego, e przedsiwziam odpowiednie rodki ostronoci. Wydaje si, e przeczyta pan dokadnie histori Arkady, wic moe pan sobie przypomina, e jej ojciec wynalaz urzdzenie, ktre nazwa wytwornic pola statycznego. Jest to ekran chronicy przed dziaaniem takiej siy psychicznej, jak dysponuje Druga Fundacja. To urzdzenie nie tylko nadal istnieje, ale nawet zostao udoskonalone, oczywicie w najgbszej tajemnicy.

Pana dom jest w tej chwili wystarczajco zabezpieczony przed ich szpiegami. A teraz, kiedy wyjanilimy ju t spraw, pozwoli pan, e przejd do rzeczy i powiem, co ma pan robi. - C to takiego? - Ma pan stwierdzi, czy sprawy naprawd tak si maj, jak pan i ja mylimy, e si maj. Ma pan zorientowa si, czy Druga Fundacja faktycznie istnieje, a jeli tak, to gdzie si mieci. Znaczy to, e bdzie pan musia opuci Terminus i lecie nie wiadomo gdzie, nawet gdyby miao si w kocu okaza, jak za ycia Arkady, e Druga Fundacja mieci si wanie tu, pord nas. Znaczy to, e nie powrci pan, dopki nie bdzie mia pan co do powiedzenia na ten temat, a jeli nie bdzie pan mia nic do powiedzenia, to nie wrci pan nigdy, a na Terminusie bdzie o jednego gupca mniej. Trevize stwierdzi naraz, e si jka. - Jak, na Przestrze, mam ich szuka, nie wyjawiajc tego faktu? Oni po prostu zgotuj mi mier, a wy przez to nie bdziecie nic a nic mdrzejsi. - No to ich nie szukaj, naiwny dzieciaku! Szukaj czego innego. Szukaj czego innego, wkadajc w to cay swj umys i serce, a jeli w trakcie tego natrafisz na nich, bo nie bd si tob interesowali, to dobrze! Moesz w takim przypadku powiadomi nas o tym na zabezpieczonej przed podsuchem, sekretnej hiperfali i w nagrod za dobr robot wrci do nas. - Przypuszczam, e ma pani jak propozycj dotyczc tego, czego mam szuka. - Oczywicie. Zna pan Janova Pelorata? - Nigdy o nim nie syszaem. - Jutro pan si z nim spotka. Powie panu, czego bdzie pan szuka i poleci razem z panem jednym z naszych najnowoczeniejszych statkw. Bdzie tylko was dwch, bo tylu moemy zaryzykowa. A jeli sprbuje pan wrci bez zadowalajcych nas informacji, to zostanie pan rozwalony razem ze statkiem, zanim zbliy si pan na parsek do Terminusa. To wszystko. Rozmowa skoczona. Podniosa si, popatrzya na swe goe donie i powoli wcigna rkawiczki. Odwrcia si w stron drzwi i natychmiast weszo dwch stranikw z broni w rku. Odsunli si, robic jej przejcie. Stojc ju w drzwiach, odwrcia si. - Na zewntrz s jeszcze inni stranicy. Niech pan nie robi niczego, co moe im si wyda podejrzane, bo zaoszczdzi nam pan kopotu zwizanego z pana wysaniem. - Straci pani wtedy korzyci, ktre mog pani przynie - powiedzia Trevize, starajc si nazbyt skutecznie, eby zabrzmiao to beztrosko. - Trudno - odpara Branno z niewesoym umiechem. 8. Na dworze czeka na ni Liono Kodell. - Syszaem wszystko, pani burmistrz - powiedzia. - Wykazaa pani niezwyk cierpliwo. - I jestem niezwykle zmczona. Wydaje mi si, e ten dzie mia siedemdziesit dwie godziny. Teraz pan to przejmuje. - Dobrze, ale prosz mi powiedzie, czy naprawd uya pani wytwornicy pola statycznego, eby ekranowa ten budynek? - Oj, Kodell - rzeka Branno znuonym gosem. - Przecie nie jest pan gupi. Czy co wskazywao na to, e nas kto obserwuje? Myli pan, e Druga Fundacja ledzi wszystko, wszdzie i zawsze? Ja nie jestem tak romantyczk

jak Trevize. On mg tak myle, ale ja nie. Ju wyrosam z tych lat. A zreszt nawet gdyby tak byo, gdyby Druga Fundacja miaa wszdzie oczy i uszy, to czy nie zdradziaby nas z miejsca sama obecno wytwornicy? Czy jej uycie nie wskazaoby od razu Drugiej Fundacji, e kto si zabezpiecza przed nimi? Wystarczyoby, eby si zorientowali, e jaki obszar opiera si ich dziaaniu, e ich sia psychiczna tam nie siga. Czy dla utrzymania w sekrecie takiego urzdzenia a do chwili, kiedy bdziemy mogli je w peni wykorzysta, nie warto powici nie tylko Trevizego, ale i pana, i mnie? A jednak... Jechali samochodem. Prowadzi Kodell. - A jednak? - powtrzy Kodell. - A jednak co? - spytaa Branno. - Ach tak. A jednak temu mokosowi nie brakuje inteligencji. Nazwaam go gupcem co najmniej par razy, eby go usadzi, ale z pewnoci nim nie jest. Jest mody, naczyta si powieci Arkady Darell i myli, e Galaktyka jest taka, jak w tych powieciach, ale ma intuicj i jest bystry. Szkoda, e go stracimy. - A wic jest pani pewna, e go stracimy? - Cakowicie - odpara smutnie Branno. - Ale to najlepsze wyjcie. Nie potrzebujemy modych paliwodw, walcych na olep i burzcych w uamku sekundy to, co mozolnie budowalimy przez lata. Poza tym, on nie zginie bezuytecznie. Na pewno zwrci na siebie uwag Drugiej Fundacji, jeli oczywicie oni istniej i jeli ich interesujemy. A kiedy zajm si Trevizem, to by moe nie bd si interesowa nami. Moe nawet zyskamy co wicej ni tylko to, e przestaniemy by przedmiotem ich zainteresowania. Wolno nam mie nadziej, e zajmujc si Trevizem, zdradz si niechccy i dadz nam sposobno do znalezienia odpowiednich rodkw przeciw nim. - A wic Trevize ma na siebie cign burz? Branno wykrzywia usta. O wanie, to metafora, ktrej szukaam. On jest naszym piorunochronem. Przyjmie uderzenie i ochroni nas przed nieszczciem. - A ten Pelorat, ktry znajdzie si na drodze gromu? - On te moe ucierpie. Nie ma na to rady. Kodell pokiwa gow. - Wie pani, co zwyk mawia Salvor Hardin? Nie daj si nigdy odwie swoim zasadom moralnym od zrobienia tego, co suszne". - W tej chwili nie myl o zasadach - rzeka Branno, ziewajc. - Myl o tym, eby i spa. A jednak... mogabym wymieni mas osb, ktre powiciabym chtniej ni Golana Trevize. To przystojny modzieniec... I, oczywicie, wie o tym... - ostatnie sowa zabrzmiay bardzo niewyranie. Pani burmistrz zamkna oczy i zapada w sen.

Rozdzia III HISTORYK8. Janov Pelorat mia siwe wosy, a jego twarz, kiedy by w dobrym nastroju, miaa raczej bezmylny wyraz. Rzadko zdarzao si, e nie by w dobrym nastroju. By redniego wzrostu i tuszy i zwyk porusza si bez popiechu, i mwi z namysem. Mia pidziesit dwa lata, ale wyglda na znacznie starszego. Nigdy nie opuszcza Terminusa, co byo zupenie niezwyke, szczeglnie, w przypadku osb jego profesji. On sam nie wiedzia, czy ten osiady tryb ycia wzi si z jego obsesyjnego zainteresowania histori czy te przywyk do niego pomimo, a moe wbrew swej pasji. Zainteresowanie owo objawio si zupenie niespodziewanie, kiedy mia pitnacie lat i w czasie jakiej choroby dosta zbir legend z dawnych czasw, W legendach tych powtarza si wtek samotnego odseparowanego od reszty Galaktyki wiata, ktry jednak nie zdawa sobie sprawy ze swej izolacji, gdy nie zna nic innego. Od razu zacz zdrowie. Nie miny dwa dni, a ju zdy przeczyta t ksik trzy razy i wsta z ka. Nastpnego dnia siedzia ju przy swoim komputerze i sprawdza, czy biblioteka uniwersytecka ma w swoich zbiorach co na temat tych legend. Od tamtej pory zajmowa si wanie takimi legendami. Biblioteka uniwersytecka na Terminusie nie spenia niestety pokadanych w niej nadziei, ale kiedy podrs, odkry z radoci, e istnieje co takiego, jak wymiana midzybiblioteczna. Mia w swych zbiorach odbitki komputerowe, przesyane przez nadprzestrze z miejsc tak odlegych jak Ifhi. Zosta w kocu profesorem historii staroytnej i po dwudziestu siedmiu latach od tej chwili wanie rozpoczyna swj pierwszy roczny urlop od zaj akademickich, o ktry wystpi z zamiarem udania si (po raz pierwszy w yciu) w podr kosmiczn a do samego Trantora. Pelorat zdawa sobie doskonale spraw z tego, e mieszkaniec Terminusa, ktry nigdy jeszcze nie by w przestrzeni, musi budzi oglne zdumienie. Nigdy nie byo jego zamiarem zyska rozgos w tak szczeglny sposb. Po prostu tak si jako zawsze skadao, e kiedy ju mia wyruszy w przestrze, wpado mu w rce jakie nowe studium, nowa ksika czy analiza. Odkada wwczas podr do czasu, a dokadnie zbada owo novum i doda, jeli to moliwe, jaki fakt, spekulacje czy wyobraenia o interesujcych go sprawach do ogromnej gry informacji, ktre ju zgromadzi. Koczyo si za zawsze tak, e aowa tylko i jedynie tego, e ta akurat wyprawa, ktr wanie by przedsiwzi, nie dosza do skutku. Trantor by stolic pierwszego Imperium Galaktycznego. Przez dwanacie tysicy lat by siedzib imperatorw, a przedtem stolic jednego z najwaniejszych krlestw, ktre po trochu i powoli podbio lub przyczyo do siebie w inny sposb pozostae krlestwa i stworzyo Imperium. Trantor by miastem obejmujcym obszar caego wiata, wiatem pokrytym w caoci metalem. Pelorat czyta o tym w pracach Gaala Dornicka, ktry odwiedzi Trantor za czasw samego Hariego Seldona. Dzieo Dornicka

ju od dawna byo biaym krukiem i Pelorat mgby sprzeda swj egzemplarz za sum rwn, jego procznym dochodom, ale sama myl o tym, e mgby si rozsta z takim skarbem, napeniaa go przeraeniem. Oczywicie tym, co interesowao Pelorata na Trantorze, bya Biblioteka Galaktyczna, ktra w czasach Imperium (kiedy nosia nazw Biblioteki Imperatorskiej) miaa najwiksze zbiory ze wszystkich bibliotek w Galaktyce. Trantor by stolic najpotniejszego i najludniejszego imperium w dziejach ludzkoci. By waciwie jednym wielkim miastem liczcym ponad czterdzieci miliardw mieszkacw, a jego biblioteka zgromadzia owoce caej twrczej (a take niezbyt twrczej) pracy ludzkoci, sum wczesnej wiedzy. Bya skomputeryzowana w tak zawiy sposb, e zatrudniaa specjalnych fachowcw od obsugi komputerw. Co najbardziej istotne, Biblioteka przetrwaa. I to byo dla Pelorata najbardziej zdumiewajce. Kiedy dwa i p wieku temu Trantor pad i zosta doszcztnie zupiony i zniszczony, a jego ludno zdziesitkowana, Biblioteka, chroniona (jak mwiono) przez studentw, ktrzy dysponowali jak fantastyczn broni, pozostaa nietknita. (Niektrzy uwaaj, e historia obrony Biblioteki przez studentw jest w znacznej mierze zmylona.) W kadym razie, Biblioteka przetrwaa okres zniszcze. Ebling Mis pracowa w nietknitej Bibliotece otoczonej zewszd ruinami, kiedy to znalaz si o krok od odkrycia pooenia Drugiej Fundacji (tak przynajmniej przedstawiay to wiadectwa z tamtych czasw, w ktre nadal wierzy jedynie lud Fundacji, historycy bowiem odnosili si zawsze do tych relacji z rezerw). Trzy pokolenia Darellw - Bayta, Toran i Arkady - odwiedziy, kade w swoim czasie, Trantor. Jednak Arkady nie zwiedzia Biblioteki, a od jej czasw Biblioteka nie zwizaa si ju ani razu z histori Galaktyki. Od stu dwudziestu lat nie odwiedzi Trantora nikt z Fundacji, ale nie byo powodu przypuszcza, e Biblioteka nie stoi dalej, nietknita, na swoim miejscu; To, e Biblioteka nie pojawia si wicej w historii, byo najlepszym dowodem na jej dalsze istnienie, jej zagada bowiem narobiaby z pewnoci haasu. Biblioteka bya przestarzaa, archaiczna - bya tak ju w czasach Eblinga Misa - ale to byo nawet lepiej. Pelorat zawsze zaciera rce z zadowolenia, kiedy sysza o jakiej starej czy przestarzaej bibliotece. Im jaka biblioteka bya starsza, tym wiksze byo prawdopodobiestwo, e zawiera to, czego on szuka. Marzy nawet czasami, e wchodzi do biblioteki i pyta z biciem serca: Czy ta biblioteka zostaa zmodernizowana? Moe wyrzucilicie stare tamy i dyski?" I zawsze wyobraa sobie, e .stary, zakurzony bibliotekarz odpowiada: Wszystko jest tak, jak dawniej". I oto teraz jego marzenia miay si speni. Zapewnia go o tym sama pani burmistrz. Nie by pewien, skd dowiedziaa si, nad czym pracuje. Opublikowa niewiele artykuw. Mao z tego, co zrobi, byo na tyle solidnie podbudowane, eby nadawao si do druku, a to, co si ukazao, przeszo bez echa. No, ale mwiono, e elazna Branno wie o wszystkim, co si dzieje na Terminusie i ma wszdzie oczy i uszy. Pelorat byby skonny w to uwierzy, ale jeli wiedziaa o jego pracy, to dlaczego, na Galaktyk, nie docenia jej wagi i nie przyznaa mu wczeniej choby niewielkich funduszy? Jako tak si skada, myla z t niewielk doz goryczy, na jak mg si zdoby, e Fundacja ma wzrok utkwiony w przyszo. To, co ich pochania, to

ich przeznaczenie i Drugie Imperium. Nie maj czasu ani ochoty, aby spojrze wstecz i irytuj ich ci, ktrzy to robi. Oczywicie tym wiksi z nich gupcy, ale sam nie mg wypleni gupoty. A poza tym moe i lepiej, e jest tak wanie. Moe sam prowadzi te wane poszukiwania i nadejdzie jeszcze chwila, w ktrej wspomn o nim jako o wielkim pionierze tego, co istotnie wane. Znaczyo to, oczywicie (i mia tyle intelektualnej uczciwoci, eby to przyzna), e rwnie on pochonity by myl o przyszoci, przyszoci, w ktrej zostanie uznany i doceniony i bdzie stawiany na rwni z Harim Seldonem. Prawd mwic, on nawet bdzie waniejsz postaci, bo jak mona porwnywa wypracowanie planu na wyranie przedstawiajce si przysze tysic lat z przecieraniem drogi przez minione dwadziecia pi tysicy? I nadszed wanie ten dzie, to by ten dzie. Burmistrz zapowiedziaa, e stanie si to zaraz po ukazaniu si obrazu Seldona. To by jedyny powd zainteresowania Pelorata Kryzysem Seldona, ktry od miesicy zajmowa umysy wszystkich na Terminusie i prawie wszystkich w Fundacji. Dla niego to, czy stolica Fundacji pozostanie na Terminusie czy te zostanie przeniesiona gdzie indziej, nie robio wikszej rnicy. A teraz, kiedy kryzys zosta zaegnany, Pelorat nie by pewien, ktr stron popar Hari Seldon, a nawet czy ta sprawa w ogle zostaa przez niego wspomniana. Wane byo, e Seldon si ukaza i e teraz nadszed jego dzie. Byy dwie minuty po drugiej, kiedy przed stojcym nieco na uboczu domem, ju waciwie poza granicami miasta, zatrzyma si samochd. Rozsuny si tylne drzwiczki. Wysiad stranik w mundurze suby ochrony burmistrza, za nim mody mczyzna i na koniec jeszcze dwch stranikw. Wywaro to na Peloracie wielkie wraenie. A wic burmistrz nie tylko wiedziaa nad czym pracuje, ale uwaaa te, e jego praca ma ogromne znaczenie. Mczyzna, ktry mia by jego towarzyszem podry, przyjecha w honorowej asycie, a w dodatku obiecano da im do dyspozycji statek pierwszej klasy, ktrym mia sterowa jego towarzysz. To byo naprawd wzruszajce. Naprawd. Gosposia Pelorata otworzya drzwi. Mczyzna wszed do rodka, a towarzyszcy mu stranicy stanli po obu stronach drzwi. Pelorat widzia przez okno, e trzeci stranik zosta na zewntrz i e podjecha drugi samochd. Z dodatkow stra! To doprawdy zadziwiajce! Kiedy si odwrci, mody mczyzna by ju w pokoju. Pelorat stwierdzi z zaskoczeniem, e rozpoznaje w nim czowieka, ktrego widzia w holowizji. Pan jest tym radnym - powiedzia. - Pan jest Trevize! - Zgadza si. Golan Trevize. Profesor Janov Pelorat? - Tak, tak - odpar Pelorat. - To pan ma... - Bdziemy towarzyszami podry - powiedzia sztywno Trevize. - Tak przynajmniej mi mwiono. - Ale pan przecie nie jest historykiem. - Nie. Jak pan rzek, jestem radnym, politykiem. - Tak... tak... Ale co ja tu wygaduj! Ja jestem historykiem, wic po co jeszcze drugi? Pan potrafi prowadzi statek kosmiczny. - Tak, nawet bardzo dobrze. - I to jest to, czego nam trzeba. Wspaniale! Obawiam si, modziecze, e

nie nale do ludzi zaradnych i praktycznie mylcych, wic jeli przypadkiem pan do takich naley, to stworzymy dobry zesp. - W chwili obecnej nie zachwycam si akurat praktycznymi skutkami moich znakomitych pomysw, ale wydaje si, e nie pozostaje nam nic innego, jak sprbowa stworzy dobry zesp. - Miejmy zatem nadziej, e potrafi przeama swoje opory przed znalezieniem si w przestrzeni. Musi pan wiedzie, panie radny, e nigdy jeszcze tam nie byem. Jestem wistakiem"... Zdaje si, e tak si wanie okrela takich ludzi? Przepraszam, moe napije si pan herbaty? Powiem Kodzie, eby nam co przygotowaa. Przypuszczam, e mamy jeszcze par godzin do odlotu, prawda? Zreszt ja jestem ju gotowy. Mam wszystko, co bdzie nam potrzebne. Pani burmistrz okazaa naprawd wielk pomoc,. To naprawd zadziwiajce, jak bardzo interesuje si tym projektem. - A wic pan ju wiedzia o tym? - spyta Trevize. - Od dawna? - Burmistrz zagadna mnie - Pelorat zmarszczy lekko czoo, jakby dokonywa w myli jakich oblicze - dwa, moe trzy tygodnie temu. Byem zachwycony. A teraz, kiedy ju uwiadomiem sobie jasno, e potrzebuj pilota, a nie drugiego historyka, jestem ponownie zachwycony tym, e to pan, drogi przyjacielu, bdzie moim towarzyszem podry. - Dwa, moe trzy tygodnie temu - powtrzy Trevize, lekko oszoomiony. A wic ju od kilkunastu dni bya na to przygotowana. A ja... - urwa. - Sucham pana? - Nic takiego, profesorze. Mam zwyczaj mwi sam do siebie. Jeli nasza podr potrwa duej, to bdzie pan si musia do tego przyzwyczai. - Potrwa, potrwa - rzek Pelorat, popychajc Trevizego w kierunku jadalni, gdzie gosposia przygotowywaa w wymylny sposb herbat. - Mamy czasu, ile dusza zapragnie. Burmistrz powiedziaa, e moemy podrowa tak dugo, jak nam si podoba, e caa Galaktyka stoi przed nami otworem i, co wicej, e gdziekolwiek polecimy, moemy korzysta z funduszy Fundacji. Powiedziaa, oczywicie, ebymy korzystali z nich rozsdnie. Tyle jej przyrzekem zachichota i zatar rce. - Siadaj, drogi przyjacielu, siadaj. Moe upyn wiele czasu, zanim usidziemy do nastpnego posiku na Terminusie. Trevize usiad. - Ma pan rodzin, profesorze? - spyta. - Mam syna. Jest na Uniwersytecie Santanijskim. Chyba chemikiem, czy kim w tym rodzaju. Poszed w lady matki. Ju od dawna nie mieszka ze mn, wic, jak pan widzi, nie mam adnych zobowiza, nie zostawiam ony ani dzieci. Ufam, e pan te nie... prosz si czstowa kanapkami, mj chopcze. - W tej chwili nie. Kilka kobiet, ale one przychodz i odchodz. - Tak. Tak; To jest rozkoszne, kiedy to wychodzi. A jeszcze bardziej rozkoszne, kiedy okazuje si, e nie trzeba tego bra powanie... Rozumiem, e dzieci pan nie ma? - Nie. - To dobrze. Wie pan, jestem w wietnym nastroju. Przyznaj, e na pocztku, kiedy pan wszed, byem zaskoczony. Ale teraz stwierdzam, e wietny z pana kompan. Modo, entuzjazm i kto, kto potrafi odnale waciw drog w Galaktyce to wszystko, czego mi potrzeba. Bdziemy prowadzi poszukiwania. Niezwyke poszukiwania. Trevize zmruy oczy. - Niezwyke poszukiwania? - Tak. Wrd wielu tysicy milionw zamieszkanych wiatw Galaktyki kryje si pera o nieoszacowanej wartoci, a my mamy bardzo mgliste

wskazwki, jak jej szuka. W kadym razie, jeli j znajdziemy, to bdzie niewiarygodny sukces. Jeli pan i ja dokonamy tego, mj chopcze przepraszam, powinienem by powiedzie panie Trevize", bo nie chc pana traktowa paternalistycznie - to nasze nazwiska bd powtarzane przez wszystkie nastpne stulecia a do koca wszechwiata. - Ten sukces, o ktrym pan mwi... ta pera o nieoszacowanej wartoci to... - To brzmi tak, jak sowa Arkady Darell, tej pisarki, no wie pan, kiedy pisaa o Drugiej Fundacji, co? Nic dziwnego, e wyglda pan na zaskoczonego. Pelorat odchyli gow do tyu, jakby mia zamiar wybuchn gonym miechem, ale tylko si umiechn. - Zapewniam pana, e to nic z tych rzeczy. To nie jakie bzdury. - Jeli nie mwi pan o Drugiej Fundacji, profesorze, to o czym wobec tego pan mwi? Pelorat nagle spowania, a nawet przybra przepraszajcy wyraz twarzy. - Ach, wic pani burmistrz nie powiedziaa panu?... Wie pan, to dziwne. Przez par dziesitkw lat miaem rzdowi za ze, e nie potrafi zrozumie wagi tego, nad czym pracuj, a tu teraz burmistrz Branno okazuje mi tak wspaniaomylno i hojno. - Tak - rzek Trevize, nie starajc si ukry ironii - to nadzwyczaj skryta filantropka, - ale nic powiedziaa mi o co w tym wszystkim chodzi. - A zatem nie orientuje si pan jaki jest cel moich poszukiwa? - Przykro mi, ale nie. - Nie musi si pan usprawiedliwia. Wszystko w porzdku. Nie wzbudzaem sensacji. Zaraz panu to wyjani. Pan i ja udajemy si w przestrze, aby szuka - i znale, bo mam wspaniay pomys - Ziemi. 10. Trevize le spa tej nocy. Bez przerwy myla o wizieniu, ktre ta starucha wybudowaa wok niego. Nigdzie nie mg znale wyjcia. Zosta skazany na wygnanie i nie mg nic na to poradzi. Branno bya spokojna, nieugita i nawet nie staraa si ukry, e amie prawo. Powoywa si na prawa, ktre przysugiway mu jako radnemu i obywatelowi Federacji, ale ona nie prbowaa nawet stworzy pozorw, e co dla niej znacz. A teraz znowu ten Pelorat, zdziwaczay uczony, ktry zdawa si nie wiedzie na jakim wiecie yje, mwi mu, e ta straszna baba przygotowywaa si do tego od paru tygodni. Czu si faktycznie jak chopiec, ktrym go nazwaa. Mia si uda na wygnanie z historykiem, ktry bez przerwy zwraca si do niego drogi przyjacielu" i ktry wydawa nie posiada si z radoci, e rozpoczyna poszukiwania jakiej Ziemi. Czym, na babk Mua, bya ta Ziemia? Przecie pyta o to. Oczywicie! Zapyta! od razu, kiedy Pelorat wymieni t nazw. Powiedzia: - Prosz mi wybaczy, profesorze. Jestem zupenym ignorantem w pana dziedzinie i mam nadziej, e nie bdzie pan mi mia za ze, jeli poprosz o wyjanienie w przystpnych sowach. Co to jest Ziemia? Pelorat gapi si na niego dobre dwadziecia sekund, zanim odpowiedzia: - To planeta. Ta, na ktrej po raz pierwszy pojawiy si istoty ludzkie,

drogi przyjacielu. Teraz Trevize wytrzeszczy oczy na Pelorata. - Pojawiy si po raz pierwszy? Skd? - Znikd. To planeta, na ktrej, w drodze ewolucji od niszych zwierzt, narodzi si rodzaj ludzki. Trevize myla chwil, po czym potrzsn gow. - Nie rozumiem. Na twarzy Pelorata pojawi si grymas irytacji, ale szybko znikn. Profesor chrzkn i powiedzia: - By taki czas, kiedy na Terminusie nie byo istot ludzkich. Zosta zasiedlony przez ludzi z innych wiatw. Przypuszczam, e o tym pan wie? - Oczywicie - odpar ze zniecierpliwieniem Trevize. Denerwowa go mentorski ton jego rozmwcy. - Bardzo dobrze. Tak samo byo na wszystkich innych wiatach. Na Anakreonie, Santanni, Kalganie - na wszystkich. Kady z nich zosta, w jakim okresie przeszoci, zaoony. Ludzie przybyli tam z innych wiatw. To dotyczy nawet Trantora. By wielk metropoli moe przez dwadziecia tysicy lat, ale nie przedtem. - No a jaki by przedtem? - Pusty. A przynajmniej nie byo tam ludzi. - Trudno w to uwierzy - Ale to prawda. wiadcz o tym stare zapiski. - A skd przybyli ludzie, ktrzy go skolonizowali? - Nie ma co do tego pewnoci. S setki planet, ktrych mieszkacy utrzymuj, e byy one zasiedlone ju w okrytej mrokiem staroytnoci, i opowiadaj fantastyczne historie o przybyciu tam pierwszych ludzi. Historycy nie daj wiary tym opowieciom i staraj si rozwiza Problem Pochodzenia. - A co to takiego? Nigdy o tym nie syszaem. - Nie dziwi mnie to. Przyznaj, e w obecnych czasach kwestia ta nie cieszy si zbytnim zainteresowaniem historykw, ale by taki okres u schyku Imperium, e bya do popularna wrd intelektualistw. Salvor Hardin wspomina o tym krtko w swoich pamitnikach. To problem ustalenia planety, na ktrej si to wszystko zaczo. Jeli bdziemy patrze wstecz, to przekonamy si, e ludzie zamieszkali na wieo zaoonych wiatach wywodzili si ze starszych wiatw, tamci z jeszcze starszych i tak dalej, a w kocu dojdziemy do wiata, gdzie si to wszystko zaczo, czyli do kolebki ludzkoci. Trevize od razu wychwyci! oczywisty bd w rozumowaniu Pelorata. - A nie mogo by wicej tych kolebek? - Oczywicie, e nie. Wszystkie istoty ludzkie w Galaktyce nale do jednego rodzaju. A jeden rodzaj nie moe si wywodzi z wicej ni jednej planety. To zupenie niemoliwe. - Skd pan wie? - Po pierwsze... - Pelorat odchyli pierwszym palcem prawej rki pierwszy palec lewej doni i w tym momencie najwidoczniej uwiadomi sobie, e musiaby wygosi dugi i zawiy wykad. Opuci obie rce i powiedzia z wielk powag: - Drogi przyjacielu, daj ci sowo honoru, e tak jest. Trevize zrobi gboki ukon i rzek: - Nawet mi przez myl nie przemkno, eby panu nie wierzy, profesorze. Powiedzmy wic, e tylko jedna planeta bya kolebk ludzkoci, ale czy nie mogyby sobie roci praw do

tego zaszczytu setki planet? - Nie tylko mogyby, ale faktycznie roszcz. Jednak wszystkie z tych roszcze s bezpodstawne. Na adnej z planet, ktre aspiruj do tytuu kolebki ludzkoci, nie znaleziono adnych ladw spoecznoci prehiperprzestrzennej, nie mwic ju o ladach ewolucji od organizmw niszych. - I twierdzi pan, e jest planeta, ktra rzeczywicie bya kolebk ludzkoci, ale z jakich przyczyn nic domaga si uznania tego faktu? - Trafi pan dokadnie. - I ma pan zamiar odszuka j? - My mamy zamiar. To nasza misja. Zorganizowaa to wszystko burmistrz Branno. Doprowadzi pan nasz statek na Trantor. - Na Trantor? On przecie nie by kolebk ludzkoci. Sam pan to przed chwil powiedzia. - Oczywicie, e nie by. Bya ni Ziemia. - No to dlaczego nie mwi mi pan, e mam poprowadzi statek na Ziemi? - Nie wyraziem si jasno. Ziemia to nazwa legendarna, uwicona przez staroytne mity. Jakie byo pierwotne znaczenie tej nazwy, nie wiemy, ale jest wygodnym, jedno wy razowy m synonimem okrelenia planeta, na ktrej narodzi si rodzaj ludzki". Natomiast ktra planeta bya faktycznie okrelana tym mianem - nie wiadomo. - A na Trantorze bd to wiedzie? - Mam nadziej znale tam odpowiednie informacje. Trantor ma Bibliotek Galaktyczn, najwiksz bibliotek w caym systemie. - Ta biblioteka zostaa na pewno przeszukana przez ludzi, ktrzy - jak pan powiedzia - interesowali si tym zagadnieniem w czasach Pierwszego Imperium. Pelorat pokiwa w zamyleniu gow. - Tak, ale moe nie do dokadnie. Mam duo wiadomoci dotyczcych Problemu Pochodzenia, ktrych ci ludzie, yjcy p tysica lat temu, by moe nie znali. Widzi pan, ja mgbym zbada te stare przekazy z wiksz znajomoci rzeczy, z lepszym zrozumieniem. Rozmylam nad tym od do dawna i mam pewn hipotez. - Myl, e powiedzia pan o tym wszystkim pani burmistrz i uzyska jej aprobat? - Aprobat? Drogi przyjacielu, przyja to wrcz entuzjastycznie. Powiedziaa mi, e Trantor jest na pewno tym miejscem, gdzie znajd wszystko, czego mi potrzeba. - Bez wtpienia - mrukn Trevize. To midzy innymi nie, dawao mu spa tej nocy. Burmistrz Branno wysyaa go, eby dowiedzia si, czego tylko bdzie mg o Drugiej Fundacji. Wysyaa z nim Pelorata, eby mg ukry prawdziwy cel swej podry pod przykrywk poszukiwania Ziemi, poszukiwania, ktre mogo zawie go w kady kt Galaktyki. Prawd mwic, bya to doskonaa przykrywka i wzbudzia w nim podziw dla pomysowoci pani burmistrz. Ale Trantor? Gdzie tu sens? Jak tylko znajd si na Trantorze, Pelorat natychmiast zagrzebie si w bibliotece i nikt go stamtd nie wycignie. Majc do dyspozycji niezmierzone stosy ksiek, tam i dyskw, zapisanych wedug nieprzeliczonych systemw komputerowych i symbolicznych, na pewno nie bdzie mia ochoty wyj stamtd. Poza tym... Kiedy, w czasach Mua, na Trantor polecia Ebling Mis. Wie

niosa, e odkry pooenie Drugiej Fundacji i umar, zanim zdy to wyjawi. Ale potem znalaza si tam Arkady Darell i jej rwnie udao si odkry, gdzie znajduje si Druga Fundacja. Ale miejsce, ktre odkrya, znajdowao si na samym Terminusi