Asimov Isaac - Ja Robot (SCAN-Dal 1174)

download Asimov Isaac - Ja Robot (SCAN-Dal 1174)

If you can't read please download the document

Transcript of Asimov Isaac - Ja Robot (SCAN-Dal 1174)

ISAAC ASIMOV JA, ROBOTTUMACZY JERZY MIGEL

Scan-dal Nowe releasy

WSTP

Ponownie przejrzaem swoje notatki, ale nie spodobay mi si. Spdziem trzy dni na wyczerpujcych rozmowach w Korporacji, ale rwnie dobrze mogem zosta w domu i kartkowa Encyclopedia Tellurica. Powiedziano mi, e Susan Calvin urodzia si w 1982 roku, a wic ma teraz 75 lat. Ale o tym wiedz wszyscy. Korporacja Amerykaskie Roboty i Mechaniczni Ludzie ma take 75 lat, poniewa to w roku narodzin dr Calvin Lawrence Robertson stan na czele czego, co sta si miao najwikszym gigantem przemysowym w historii czowieka. O tym take wiedz wszyscy. W wieku lat dwudziestu Susan Calvin bya uczestniczk seminarium psycho-matematycznego, Amerykaskich Robotw podczas po raz ktrego pierwszy dr Alfred Lanning z zaprezentowa robota

umiejcego mwi. Bya to dua, niezgrabna, mierdzca olejem maszyna przeznaczona do prac kopalnianych na Merkurym. Ale potrafia mwi - i to sensownie. Susan nie wypowiedziaa sowa podczas caego seminarium, nie wzia take udziau w gorcej dyskusji, jaka rozptaa si wkrtce potem. Bya ozib, bezbarwn dziewczyn, bronic si przed otaczajcym j wiatem, ktrego nie znosia, roztaczajc wok siebie aur nieprzystpnoci i intelektualnej wyszoci. A jednak podczas tego wykadu, gdy tylko suchaa i obserwowaa, po raz pierwszy poczua dreszcz zimnego podniecenia. Pierwszy stopie naukowy uzyskaa na uniwersytecie Columbia w 2003 roku, tam te zaczta si specjalizowa w dziedzinie cybernetyki. W tym wanie okresie Robertson i jego pozytronowe cieki mzgowe dokonay cakowitego przewrotu w dziedzinie budowy "maszyn liczcych". Mile przekanikw i fotokomrek zostay zastpione sztucznym tworem wielkoci ludzkiego mzgu. Nauczya si oblicza parametry niezbdne do ustalenia wszystkich moliwych zmiennych w obrbie "pozytronowego mzgu", nauczya si konstruowa te "mzgi" na papierze w taki sposb, aby reakcje na zadawane bodce mogy zosta precyzyjnie okrelone i zakodowane.

Doktorat uzyskaa w 2008 roku i zacza pracowa w Amerykaskich Robotach jako "robotopsycholog", stajc si pierwszym wielkim praktykiem nowej nauki. Lawrence Robertson wci by przewodniczcym Korporacji, a Alfred Lanning zosta dyrektorem naukowo-badawczym. Przez 50 lat obserwowaa zmiany w kierunkach rozwoju rasy ludzkiej sama idc jeszcze dalej. Teraz zrezygnowaa ju z pracy naukowej, lecz nie zarzucia jej zupenie. W kadym bd razie pozwolia, aby na drzwiach jej gabinetu figurowao inne nazwisko. I to byo waciwie wszystko, co udao mi si uzyska. Miaem dug list jej prac naukowych, patentw, sporzdziem chronologiczn list jej dowiadcze i awansw - innymi sowy w najdrobniejszych szczegach odtworzyem jej obraz jako naukowca. Ale nie byo to dokadnie to, czego chciaem. Potrzebowaem czego wicej do cyklu moich reportay dla Gazety Midzy galaktycznej. Duo wicej. Powiedziaem jej to. - Dr Calvin rozpoczem tak uroczycie, jak tylko potrafiem. - W wiadomoci publicznej pani i Amerykaskie Roboty to jedno. Pani rezygnacja z kontynuowania prac badawczych bdzie kocem pewnej ery i... - Zapewne chce pan, abym opowiedziaa panu co o robotach z punktu widzenia ludzkich interesw? - przerwaa mi. Nie umiechna si do mnie. Przez chwil zastanawiaem si, czy ona kiedykolwiek si mieje. Ale chocia jej oczy byy zimne, nie widziaem w nich gniewu. Jej spojrzenie przeszywao mnie na wylot i nagle zrozumiaem, co czuje pantofelek lecy bezradnie pod szkem mikroskopu. Nie byo to przyjemne uczucie. Ale odpowiedziaem tylko: - Wanie. Wstaa zza biurka. Nie bya wysoka i sprawiaa wraenie niezwykle kruchej. Podszedem za ni do okna i razem wyjrzelimy na zewntrz. - Gdy zaczam tu pracowa - powiedziaa - miaam niewielki pokoik w budynku, w ktrym teraz mieci si stra ogniowa. Dzieliam ten pokj z trzema innymi dziewcztami - wskazaa ruchem gowy. Biura i fabryki Korporacji tworzyy mae miasto, troskliwie zaprojektowane i

rozmieszczone. Rozcigao si przede mn jak na przestrzennej fotografii. - Miaam na wasno poow biurka. Wszystkie nasze roboty budowalimy tylko w jednym budynku, po trzy tygodniowo. Tak byo kiedy. A dzisiaj? Niech pan tylko spojrzy. - Pidziesit lat - bknem tuzinkowo - to dugi okres. - Nie wtedy, gdy mona go przywoa z pamici - odpara. - Wtedy zaczynamy si zastanawia, jak to si stao, e przemin tak szybko. Ponownie usiada za biurkiem. W jaki sposb nie musiaa zmienia wyrazu twarzy, aby wyglda na zasmucon. - Ile pan ma lat? - zapytaa nagle. - Trzydzieci dwa - odparem. - A wic nie pamita pan wiata bez robotw. By kiedy czas, kiedy ludzko stawiaa czoa wszechwiatowi samotnie, bez przyjaciela. Ale teraz czowiek ma ju kogo, kto mu pomaga, jest od niego silniejszy, uyteczniejszy, absolutnie mu oddany. Rodzaj ludzki nie jest ju duej samotny. Myla pan kiedykolwiek o tym w ten sposb? - Obawiam si, e nie - przyznaem. - Czy mog zacytowa t wypowied w gazecie? - Moe pan. Dla pana robot jest tylko robotem. Metal i tryby, elektryczno i pozytrony. Umys i elazo! Stworzony przez czowieka! A jeeli trzeba, przez czowieka zniszczony! Ale nie pracowa pan z nimi, a wic nie zna ich pan. Zostay stworzone w inny sposb ni my, s czystsze, bardziej niewinne. Sprbowaem skierowa rozmow na interesujcy mnie temat: - Chcielibymy, aby podzielia si pani z nami swoimi spostrzeeniami na temat robotw, chcielibymy pozna pani punkt widzenia dotyczcy kwestii ich obecnoci i funkcjonowania. Gazeta Midzygalaktyczna obejmuje swoim zasigiem cay Ukad Soneczny. Mamy trzy biliony potencjalnych czytelnikw, dr Calvin. A oni chcieliby wiedzie, co wanie pani ma do powiedzenia o robotach. Nawet mnie nie suchaa. Ale gdy w kocu przemwia z ulg stwierdziem, e poda w interesujcym mnie kierunku: - Ci pascy czytelnicy powinni pozna ca t histori od samego pocztku.

W tamtych czasach sprzedawano roboty do wycznego uytku na Ziemi byo to nawet jeszcze przed moj prac w Korporacji. Wtedy roboty nie potrafiy jeszcze mwi. Dopiero pniej zaczy coraz bardziej ruchw przypomina czowieka, co spowodowao znaczne nasilenie

opozycyjnych. Zwizki zawodowe oczywicie pierwsze zaprotestoway przeciwko zatrudnianiu robotw na stanowiskach przeznaczonych do tej pory wycznie dla czowieka, a rnorakie organizacje odnowy moralnoci i tym podobne bez ustanku wysuway mniej lub bardziej bezsensowne zarzuty. Byo to wszystko niesmaczne i zupenie niepotrzebne - ale byo. Ostronie nacisnem kciukiem waciwy przycisk w moim kieszonkowym magnetofonie. Przy odrobinie wprawy mona to byo zrobi tak, aby osoba, z ktr aktualnie przeprowadza si wywiad niczego nie zauwaya. Byo to bardzo wane, a ja opanowaem ten numer do perfekcji. - Wemy przypadek Robbiego - mwia dalej. - Nigdy go nie spotkaam. Zosta rozmontowany na rok przed moim przyjciem do Korporacji. By beznadziejnie muzeum... Przerwaa na chwil, a ja uszanowaem jej milczenie. Pozwoliem, aby pogrya si we wspomnieniach. Bo i miaa co wspomina. - Usyszaam t histori ju pniej, w czasach, gdy nazywano nas bluniercami i stworzycielami demonw. Zawsze o nim mylaam. Robbie by niemym robotem. Zosta wyprodukowany i sprzedany w 1996 roku. W tamtych czasach nie byo jeszcze tak wskiej specjalizacji jak teraz, zosta wic sprzedany jako opiekun dla dziecka... - Jako co? - Jako opiekun dla dziecka... ROBBIE - Dziewidziesit osiem, dziewidziesit dziewi, sto! - Gloria odsonia zasonite do tej pory przedramieniem oczy i mruc je przed socem, na par chwil zastyga nieruchomo. Nagle, prbujc rozglda si we wszystkich kierunkach rwnoczenie, oderwaa si od pnia drzewa i przestarzay. Ale widziaam t ma dziewczynk w

postpia par krokw do przodu. Przechylia gow, aby obejrze uwanie kp krzakw po drugiej stronie trawnika, a potem odsuna si dalej i rozejrzaa szybko dookoa. Wszdzie panowaa gboka cisza, przerywana jedynie brzczeniem owadw lub nagym krzykiem jakiego ptaka, przecinajcego bkitne niebo. - Zao si, e wszed do domu, a przecie tyle razy mwiam mu, aby tego nie robi - mrukna do siebie Gloria. Z zacinitymi w wsk lini ustami i zmarszczonym gronie czoem ruszya zdecydowanie w kierunku pitrowego domku, stojcego nieopodal autostrady. Gdy usyszaa szelest i rytmiczne clump-clump metalowych stp Robbiego, byo ju za pno. Odwrcia si gwatownie i spostrzega, jak jej triumfujcy towarzysz wyania si wanie z ukrycia i biegnie w kierunku drzewa. - Zaczekaj, Robbie! - pisna Gloria penym zoci gosem. - To nie byo fair, Robbie! Przyrzeke, e nie bdziesz bieg, dopki ci nie znajd! Mae stopy Glorii nie byy w stanie dotrzyma tempa olbrzymim krokom Robbiego. Nagle, w odlegoci 10 stp od celu Robbie zwolni do powolnego truchtu, a Gloria, w ostatnim wybuchu szalonego pdu przemkna obok niego i dotkna drzewa jako pierwsza. Uszczliwiona odwrcia si w jego stron i z waciw jej pci niegodziw niewdzicznoci nagrodzia go za jego powicenie. - Robbie nie umie biega! - krzykna ca moc swego dziecinnego gosiku. - Robbie nie umie biega! Mog z nim wygra, kiedy zechc! Robbie nie odpowiedzia - a przynajmniej nie sowami. Zacz naladowa niezgrabne ruchy biegncej dziewczynki, tak e ta w kocu pucia si za nim w pogo. Lecz za kadym razem, gdy podbiegaa ju do podrygujcego miesznie robota, ten uskakiwa zwinnie na bok, a rozpostarte szeroko ramiona dziewczynki chwytay tylko powietrze. Robot nagle zatrzyma si, podnis j do gry i zakrci dookoa siebie, a oszoomiona Gloria nie moga zapa tchu. Po chwili ponownie znalaza si bezpiecznie na trawie, opierajc si o masywn nog robota i ciskajc twardy, metalowy palec. Gdy odzyskaa oddech, niewiadomym ruchem imitujcym jeden z gestw matki podniosa obie donie do rozczochranych wosw i obrcia si

dookoa sprawdzajc, czy nie ma rozdartej sukienki. Po chwili uderzya obiema domi w stalowy korpus Robbiego. - Niegrzeczny chopiec! Dam ci klapsa! Robbie skuli si i przyoy obie donie do swej metalowej twarzy, tak e musiaa szybko doda: - Nie bj si, Robbie. Nie dam ci klapsa. Ale teraz moja kolej, abym si schowaa, bo ty masz dusze nogi i obiecae, e nie bdziesz bieg dopki ci nie znajd. Robbie skin gow - niewielkim rwnolegocianem o zaokrglonych krawdziach i przymocowanym do podobnego, lecz wikszego rwnolegocianu, speniajcego funkcj torsu - i posusznie stan twarz do drzewa. Cienkie, metalowe bonki opady na jego jarzce si oczy, a z wntrza korpusu dobiego rwnomierne, metaliczne tykanie. - Tylko nie podgldaj! I nie pomyl si przy liczeniu - ostrzega go Gloria i pobiega, aby poszuka jakiej kryjwki. Z monotonn regularnoci mechanizm Robbiego odlicza mijajce sekundy, a przy setnym uderzeniu metalowe powieki podniosy si i robot rozejrza si dookoa. Przez chwil wpatrywa si w kawaek kolorowego materiau, wystajcego zza sztucznej skay. Ruszy par krokw do przodu i przekona si, e przycupna tam ukrywajca si przed nim Gloria. Powoli, stale pozostajc pomidzy drzewem a Glori, przesun si troch w bok i gdy dziewczynka bya ju zupenie widoczna, wycign w jej kierunku jedno rami, drugim uderzajc si metalicznie o nog. Nadsana Gloria wybiega zza kamienia. - Podgldae! - wykrzykna oskarycielsko. - A zreszt jestem ju zmczona zabaw w chowanego. Chc si przejecha. Robbie poczu si wida dotknity tym bezpodstawnym zarzutem i usiad powoli, krcc przy tym niezgrabnie gow. - Och, daj spokj, Robbie - gos Glorii by sam sodycz. - artowaam z tym podgldaniem. We mnie na barana. Ale Robbie nie da si tak atwo udobrucha. Uparcie wpatrywa si w niebo i ponownie potrzsn gow. - Prosz, Robbie, we mnie na barana - dziewczynka otoczya jego szyj

ramionami. Nagle, udajc zasmucon, odesza par krokw do tyu. Robbie, jeeli mnie nie wemiesz, bd pakaa - usta wykrzywiy si w paczliwym grymasie podkrelajcym wag zapowiedzianej groby. Nieustpliwy Robbie wydawa si nie zwraca na to wikszej uwagi. Po raz trzeci pokrci obojtnie gow. Gloria zdecydowaa si zagra sw kart atutow: - Jeeli nie wemiesz mnie na barana - wykrzykna - to nie opowiem ci ju adnej bajki, Robbie. Nigdy! Wobec takiego ultimatum Robbie musia si podda. Entuzjastycznie skin gow, a chrupno mu co w metalowej szyi. Delikatnie podnis dziewczynk i ostronie umieci na swych szerokich, paskich barkach. Gloria usadowia si wygodnie i wydaa okrzyk radoci. Metalowa powoka Robbiego, utrzymywana w staej temperaturze bya ciepa i mia w dotyku, a donone odgosy uderze pitami o pier robota brzmiay po prostu cudownie. - Jeste szybowcem, Robbie. Jeste wielkim, srebrnym szybowcem. Wycignij ramiona, Robbie - musisz, jeeli masz by szybowcem! Logika bya nie do odparcia. Ramiona Robbiego stay si skrzydami apicymi prdy powietrzne, a on sam sta si wielkim, srebrnym szybowcem. Na penej prdkoci przemknli przez cay trawnik a do pasa wysokiej, nie skoszonej trawy, gdzie Robbie zatrzyma si gwatownie, wywoujc tym cienki okrzyk niezadowolenia u swego uszczliwionego jedca. Zdj Glori z ramion i ostronie postawi na trawniku. - To byo wspaniae, Robbie - wysapaa rozpromieniona dziewczynka. Robbie czeka spokojnie a Gloria odzyska normalny oddech, a potem pocign j delikatnie za jeden z loczkw na gowie. - Chcesz czego? - zapytaa niewinnie wpatrujc si w robota szeroko otwartymi, zdumionymi oczami. Jej olbrzymia "niania" nie daa si zby byle czym: ponownie pocign j za kosmyk. - Och, ju wiem. Chcesz, ebym opowiedziaa ci jak bajk, prawda? Robbie skin gwatownie gow.

- Ktr chcesz? Robbie nakreli w powietrzu pkole wskazujcym palcem. - Jeszcze raz? - zaprotestowaa dziewczynka. - Opowiadaam ci ju Kopciuszka milion razy. Nie znudzio ci si jeszcze? To dobre dla dzieci. Palec Robbiego zakreli kolejne pkole. - No dobrze - poddaa si Gloria. Przebiega w mylach tre bajki (tu i wdzie dodajc jakie wasne, drobne szczegy), opara si wygodnie o Robbiego i zacza: - Jeste gotowy? A wic suchaj. Pewnego razu ya sobie liczna maa dziewczynka imieniem Ella, ktra miaa okrutn macoch i dwie bardzo okropne przyrodnie siostry i... Dosza wanie do najbardziej ekscytujcego momentu w caej bajce wybija pnoc i wszyscy przybieraj sw prawdziw posta, tego fragmentu Robbie sucha zawsze z niezmiennie poncymi oczyma - gdy nagle dolecia ich daleki okrzyk: - Gloria! By to wysoki gos kobiety, ktra krzyczaa ju po raz wtry i w ktrym rosncy niepokj zaczyna bra gr nad zniecierpliwieniem. - Mama mnie woa - powiedziaa-Gloria zmartwionym gosem. - Lepiej odprowad mnie do domu, Robbie. Robbie posucha jej z niezwyk skwapliwoci, poniewa ilekro usysza gos pary Weston, jaki tajemniczy impuls podpowiada mu, e lepiej dla niego bdzie, jeeli speni jej polecenie natychmiast i bez szemrania. Ojciec Glorii rzadko bywa w domu - chyba e bya sobota, jak dzisiaj - a gdy by obecny, okazywa si wspania i wyrozumia osob. Matka Glorii wpywaa jednak na emocjonalne obwody Robbiego dziwnie deprymujco, tak e wola trzyma si od niej z daleka. Pani Weston dostrzega ich, gdy tylko stanli na nogi. Odwrcia si na picie, wesza na ganek i czekaa, a si zbli. - Gloria, prawie zdaram sobie gardo - powiedziaa ostrym tonem. - Gdzie bya? - Byam z Robbiem - usprawiedliwiaa si Gloria. - Opowiadaam mu

wanie bajk o Kopciuszku i zapomniaam, e ju jest pora na obiad. - Szkoda tylko, e Robbie take zapomnia. - Nagle jakby dopiero teraz przypominajc sobie o jego obecnoci, odwrcia si w jego stron: - Moesz odej, Robbie. Gloria nie bdzie ci ju potrzebowaa. Zmierzya wzrokiem metalow posta i dodaa brutalnie: - I nie wracaj, dopki ci nie zawoam. Robbie ju si odwrci by odej, lecz zawaha si syszc, e Gloria bierze go w obron. - Poczekaj, mamo. Musisz pozwoli mu zosta. Nie skoczyam jeszcze opowiada bajki. Obiecaam mu, e opowiem Kopciuszka i nie skoczyam. - Gloria! - Naprawd, mamusiu. On bdzie tak cicho, e nawet nie bdziesz wiedziaa, e jest z nami. Usidzie sobie w kcie pokoju i nie powie ani jednego swka. Prawda, Robbie? Omielony Robbie kiwn sw masywn gow w gr i w d. - Gloria, jeeli zaraz nie przestaniesz, to nie zobaczysz Robbiego przez cay nastpny tydzie. Dziewczynka zmruya oczy. - No dobrze. Ale Kopciuszek to jego ulubiona bajka i ja mu jej nie skoczyam. A on tak j lubi. Robot odszed z rozpaczliwie opuszczon gow, a Gloria w milczeniu przekna zy. George Weston czu si znakomicie. W sobotnie popoudnie zawsze bywa w znakomitym nastroju - wspaniay obiad, wygodna, pena poduszek kanapa, na ktrej mona si swobodnie rozcign, mikkie kapcie i egzemplarz Timesa - c wicej wymaga od sobotniego popoudnia? Dlatego te wcale nie by zadowolony, gdy do pokoju wesza ona. Po dziesiciu latach wsplnego poycia by na tyle gupi, e wci j kocha i widok jej wci sprawia mu przyjemno - ale sobotnie popoudnia pragn powica idei solidnego wypoczynku przez dwie lub trzy godziny w zupenej samotnoci. A wic konsekwentnie schowa twarz w pacht gazety i udawa, e jej nie zauway.

Pani Weston czekaa cierpliwie przez dwie minuty, mniej cierpliwie przez kolejne dwie. W kocu przerwaa cisz: - George! - H? - George, mwi do ciebie! Moe by tak odoy t gazet i na mnie spojrza? Gazeta powdrowaa na podog, a pan Weston westchn ciko i zwrci znuon twarz w stron ony. - Co si stao, kochanie? - Wiesz dobrze, George. Chodzi mi o Glori i o t okropn maszyn. - Jak okropn maszyn? - Tylko nie udawaj, e nie wiesz o czym mwi. Chodzi mi o tego robota, ktrego Gloria nazywa Robbie. Nie zostawia jej samej nawet przez chwil. - A dlaczego miaby j zostawia? Przecie w tym wanie celu zosta skonstruowany. I z ca pewnoci nie jest okropn maszyn. To najlepszy robot, jakiego mona dosta za tak cen - i na pewno jest jej wart. Poruszy si, aby wzi gazet, ale jego ona bya szybsza. Podniosa j i odrzucia w kt pokoju. Posuchaj mnie, George. Nie chc, aby moj crk wychowywaa maszyna - jakakolwiek by ona nie bya. Ona nie ma duszy i nikt nie wie, co naprawd myli. George, dziecko po prostu nie moe by wychowywane przez tak rzecz z metalu. Pan Weston zmarszczy w zamyleniu czoo. - Skd taka naga zmiana nastroju? Jest z Glori ju od przeszo dwu lat i jak do tej pory nie martwio ci to zbytnio. - Z pocztku byo inaczej. To bya nowo, ta maszyna zdja ze mnie sporo obowizkw i... i to byo modne mie tak rzecz w domu. Ale teraz ju sama nie wiem. A ssiedzi... - A co ssiedzi maj z tym wsplnego? Posuchaj, robotowi mona zaufa bardziej ni jakiejkolwiek ludzkiej opiekunce. Robbie skonstruowany zosta tylko do jednego celu - aby by doskonaym towarzyszem dla maego dziecka. Jego caa "mentalno" zostaa tak uksztatowana, aby suya wycznie temu celowi. On po prostu nie moe nie by oddany, kochajcy i

troskliwy. - Ale przecie zawsze moe si co przytrafi - pani Weston miaa do mgliste pojcie o budowie robotw. - Przecie moe mu si przepali jaka lampka i ta rzecz kompletnie zwariuje, i... - Nonsens - rzuci z irytacj pan Weston wzruszajc przy tym ramionami. To przecie mieszne. Pamitasz przecie, e gdy kupowalimy Robbiego, mielimy dug rozmow na temat Pierwszego Prawa Robotyki. Przecie wiesz, aden robot nie jest w stanie skrzywdzi ludzkiej istoty, e na dugo przed zakceniem Prawa pierwszego robot staje si kompletnie nieoperatywny. To po prostu matematycznie niemoliwe. A poza tym, dwa razy do roku przyjeda inynier z Amerykaskich Robotw i robi biednemu Robbiemu kompletny przegld. Szansa, aby co mu si nagle stao jest tak samo nieprawdopodobna jak fakt, e oboje nagle postradamy zmysy. A nawet jeszcze mniejsza. A zreszt, jak ty waciwie chcesz go od niej odsun? - No wanie, George, o to mi chodzi. Ona nie chce si ju bawi z nikim innym. Przecie jest tutaj co najmniej tuzin dzieci, z ktrymi mogaby si zaprzyjani, ale ona nie chce! Nawet si do nich nie zblia, chyba e j zmusz. To nie jest sposb, w jaki dziecko powinno si rozwija. Chcesz przecie, aby bya normalna, prawda? Przecie kiedy bdzie musiaa zaj wasne miejsce w spoeczestwie. - Przesadzasz, kochanie. Wyobra sobie, e Robbie to po prostu pies. A widziaem ju setki dzieci, ktre wolay bawi si z psami ni z wasnymi ojcami. - Pies to co innego, George. Musimy pozby si tej okropnej rzeczy. Moesz go wysa z powrotem do Korporacji. Ju ich o to pytaam. - Pytaa? Suchaj Grace, tym razem ju przesadzia. Zatrzymamy robota dopki Gloria nie bdzie starsza i nie zadecyduje sama. I nie ycz sobie wicej adnych rozmw na ten temat - z tymi sowami wsta i wyszed z pokoju. Pani Weston spotkaa swego ma w drzwiach azienki dwa dni pniej. - Musisz mnie wysucha, George. Po miasteczku kr niepokojce

pogoski. - Tak? Jakie pogoski? - zapyta Weston. Wszed do azienki i puci wod do wanny. - O Robbie - odpara pani Weston. Pan Weston, z rcznikiem w doni, wyskoczy z azienki i zmierzy on wciekym spojrzeniem. - O czym ty mwisz? - Och, to ju narastao od jakiego czasu. Prbowaam nie bra tego zbyt powanie, ale sprawy zaszy ju za daleko. Wikszo mieszkacw uwaa, e Robbie jest po prostu niebezpieczny. Nie pozwalaj dzieciom przechodzi wieczorami obok naszego domu. - Ale nasze dziecko bawi si z tym robotem. Wszyscy o tym wiedz. - Oni nie przyjmuj tego do wiadomoci. - A wic do diaba z nimi! - To nie jest odpowied, George. Przecie codziennie spotykam si z tymi ludmi na zakupach i sysz, co o nas mwi. A w duych miastach jest nawet jeszcze gorzej. Wadze Nowego Jorku wyday wanie rozporzdzenie, aby roboty nie pojawiay si na ulicach pomidzy zachodem o wschodem soca. - No dobrze, ale to wszystko nie moe nas powstrzyma od trzymania robota w naszym wasnym domu. Grace, to po prostu jeszcze jeden twj wymys. Ale moja odpowied brzmi wci: nie! Zatrzymamy Robbiego! A jednak kocha sw on i, co gorsza, ona o tym wiedziaa. George Weston by w kocu tylko czowiekiem - biedaczysko - a jego ona bezlitonie wykorzystywaa wszystkie atrybuty swej pci proszc, dajc, groc. Tego samego tygodnia jeszcze dziesitki razy wykrzykiwa: "Robbie zostaje - to moje ostatnie sowo!", ale za kadym razem byo to coraz mniej przekonujce i zakoczone coraz ciszym westchnieniem. Wreszcie nadszed dzie, w ktrym pan Weston podszed do crki i gosem penym winy zaproponowa "cudowny" seans visivoxu w miasteczku. Uszczliwiona Gloria klasna w rce. - Wspaniale! Czy Robbie moe pj razem z nami?

- Nie, kochanie - powiedzia pan Weston i a sam si przestraszy syszc wyranie nieszczere nuty w swoim gosie. - Robotom nie wolno wchodzi na seanse visivoxu. Ale moesz opowiedzie mu wszystko po powrocie do domu - przy ostatnich sowach spojrzenie pana Westona ucieko gdzie w bok. Gloria wrcia z miasteczka a kipic z podniecenia. Widowisko byo rzeczywicie wspaniae. - Poczekaj tylko, a opowiem to wszystko Robbiemu, tatusiu - szczebiotaa Gloria czekajc, a ojciec wmanewruje samochd odrzutowy do garau. Jestem pewna, e bardzo mu si spodoba. Pan Weston pokiwa w zamyleniu gow, ale nie powiedzia ani sowa. Wprowadzi samochd do garau i wyczy silnik. Wiedzia, e w kocu bdzie musia stawi temu czoa. Gloria wybiega z garau i pucia si pdem przez trawnik. Robbie! Robbie! Nagle zatrzymaa si gwatownie na widok lecego na werandzie piknego collie, wpatrujcego si w ni powanymi, brzowymi oczami i walcego ogonem o deski podogi. - Jaki pikny pies - wesza na werand, uklka obok zwierzcia i delikatnie pogaskaa go. - To dla mnie, tatusiu? W tej samej chwili na werand wesza pani Weston. - Tak, kochanie, dla ciebie. Popatrz tylko jaki jest pikny - mikki i puszysty. I bardzo lub mae dziewczynki. - A umie si bawi? - Oczywicie. Zna bardzo wiele sztuczek. Chciaaby je zobaczy? - Chwileczk. Chciaabym, aby Robbie take je zobaczy. Robbie! rozejrzaa si niepewnie i zmarszczya czoo. - Na pewno zosta w swoim pokoju i gniewa si na mnie, e nie zabraam go do visivoxu. Bdziesz musia mu to wytumaczy, tatusiu. Mnie mgby nie uwierzy, ale ty zawsze potrafie go przekona. Wargi pana Westona zacisny si w wsk lini. Spojrza na on, ale ta unikaa jego wzroku. Gloria odwrcia si na picie i wbiega do domu woajc po drodze:

- Robbie! Chod, zobacz co tata i mama mi kupili! Kupili mi psa, Robbie! W minut pniej bya z powrotem, przestraszona, maa dziewczynka. - Mamo, Robbiego nie ma w pokoju. Gdzie on jest? Na to pytanie nie byo odpowiedzi. Pan Weston zakaszla i uda, e nagle bardzo zainteresowaa go pynca swobodnie po niebie chmura. Gos Glorii dra ju na granicy paczu: - Gdzie jest Robbie, mamo? Pani Weston uklka i przytulia crk do siebie. - Nie przejmuj si tym tak, Glorio. Widzisz, mylimy, e Robbie po prostu odszed. - Odszed? Gdzie? Dokd odszed, mamo? - Nie wiemy, kochanie. Po prostu odszed. Szukalimy go wszdzie, ale nie moglimy go znale. - To znaczy, e on ju nigdy nie wrci? - oczy Glorii byy okrge z przeraenia. - By moe wkrtce go znajdziemy, kochanie. Wci go szukamy. A ty tymczasem moesz bawi si ze swoim nowym pieskiem. Spjrz tylko na niego! Wabi si Byskawica i... - Nie chc tego brzydkiego psa! Chc Robbiego! Chc, ebycie odnaleli Robbiego! - nagle zamrugaa powiekami i wy buchna gwatownym paczem. Pani Weston spojrzaa w stron ma proszc go o pomoc, ale gdy wci nie odrywa wzroku od niebios, westchna ciko i wzia na swe barki ciar pocieszenia crki. - Dlaczego paczesz, Glorio? Robbie by tylko maszyn, tylko star, brzydk maszyn. On wcale nie by ywy. - On wcale nie by maszyn! - wykrzykna Gloria. - By osob tak jak ty czy ja, i by moim przyjacielem. Chc go z powrotem. Mamo, chc go z powrotem! Pani Weston westchna ponownie, tym razem w poczuciu klski i zostawia crk jej alowi. - Niech si wypacze - powiedziaa do ma. - Dziecinne ale nigdy nie trwaj dugo. Za par dni zapomni, e ten okropny robot w ogle istnia.

Pani Weston bya jednak zbytni optymistk. Co prawda Gloria przestaa paka, ale za to przestaa si take umiecha i z kadym dniem stawaa si coraz bardziej blada i milczca. Pani Weston natomiast chodzia coraz bardziej zdenerwowana, a przed ustpieniem powstrzymywaa j tylko niemono przyznania si do poraki przed wasnym mem. Pewnego wieczoru wesza do saloniku z twarz jak chmura gradowa i usiada na sofie. Pan Weston wycign szyj, aby spojrze na ni znad rozpostartej gazety. - Co si stao, Grace? - Znowu Gloria, George. Dzisiaj musiaam odesa psa. Powiedziaa, e nie moe znie jego widoku. Ta dziewczyna doprowadzi mnie do rozstroju nerwowego. Pan Weston odoy gazet i spojrza jej prosto w oczy. - A moe powinnimy sprowadzi Robbiego z powrotem? Mgbym to zaatwi. Mgbym si skontaktowa z... - Nie! - przerwaa mu ostrym tonem. - Nawet nie chc o tym sysze. Nie poddam si tak atwo. Moje dziecko nie bdzie wychowywane przez jakiego robota. Pan Weston podnis gazet i bezradnie wzruszy ramionami. - Jeszcze rok takiego ycia, a przedwczenie posiwiej. - Rzeczywicie, George, jeste ogromnie pomocny - pada chodna odpowied. - Gloria potrzebuje zmiany rodowiska. To przecie jasne, e tutaj nie moe o nim zapomnie. Jak mogaby, kiedy kade drzewo i skaa przypominaj jej Robbiego. Wiesz, George, to chyba najgupsza sytuacja o jakiej kiedykolwiek syszaam. Wyobra sobie tylko; dziecko zamartwiajce si na mier z powodu straty robota! - Wracajmy lepiej do tematu. Jak zmian rodowiska proponujesz? - Zabierzemy j do Nowego Jorku. - Do miasta! W sierpniu! Nie wiesz, jak Nowy Jork wyglda w sierpniu? Jest nie do zniesienia. - Miliony ludzi jako to znosz. - Bo nie mog mieszka w takim miejscu, jak my. Nie mieszkaliby w miecie, gdyby nie musieli.

- Ale my musimy. Wyjedziemy tak prdko, jak tylko uda si przeprowadzi niezbdne przygotowania. W miecie Gloria znajdzie nowe zainteresowania i nowych przyjaci, ktrzy pozwol jej zapomnie o tej przekltej maszynie. - Litoci - westchna jej gorsza poowa. - Te tumy! - Musimy - pado nieugicie. - W zeszym miesicu Gloria stracia na wadze 5 funtw, a zdrowie mojej crki jest dla mnie waniejsze ni twoja osobista wygoda. - Szkoda tylko, e nie pomylaa o zdrowiu swojej crki zanim zabraa jej tego robota - mrukn, ale tylko do siebie. Gloria, gdy tylko usyszaa o majcej si odby podry do miasta, natychmiast zacza okazywa wyrane oznaki poprawy nastroju. Co prawda w dalszym cigu nie mwia duo, ale gdy ju si przemoga, robia to z ywym zainteresowaniem. Ponownie zacza si umiecha i je z czym, co przypominao apetyt. Pani Weston nie posiadaa si z radoci i nie pomijaa adnej okazji, aby zatriumfowa nad swym wci sceptycznym mem. - No i widzisz, George? - mwia. - Pomaga mi przy pakowaniu jak may anioek i jest taka szczliwa, jakby nie dbaa ju o nic na wiecie. Mwiam ci przecie: ona potrzebuje zmiany rodowiska i zainteresowa. - Aha - pada sceptyczna odpowied. - Miejmy nadziej, e miaa racj. Przygotowania do wyjazdu przebiegay niezwykle sprawnie. Pastwo Weston wynajli w miecie nowy dom, a domek na wsi wydzierawili. Gdy nadszed dzie wyjazdu, Gloria bya ju po dawnemu sob i nie wspominaa wicej Robbiego. W wymienitych humorach caa rodzina usadowia si w yrotakswce i poleciaa na lotnisko, gdzie po krtkich formalnociach wsiada na czekajcy ju liniowiec. - Gloria, chod tutaj! - zawoaa pani Weston. - Zamwiam ci miejsce przy oknie, a wic bdziesz moga oglda krajobraz. Gloria ochoczo skoczya na puste miejsce, przycisna nos do okrgego iluminatora i z wyran ciekawoci obserwowaa przygotowania do startu. Po chwili silniki zagrzmiay i statek ruszy. Gloria bya za maa, eby si

przestraszy gdy nagle ziemia zostaa w dole, a ona sama zacza way dwa razy wicej, ale nie bya za maa aby nie okaza ogromnego zainteresowania. Oderwaa nos od szyby dopiero wtedy, gdy byli ju zbyt wysoko, aby rozrnia jakiekolwiek szczegy. - Mamo, kiedy bdziemy w miecie? - zapytaa ze zniecierpliwieniem. - Za okoo p godziny, kochanie - odpara pani Weston. Zamkna oczy, lecz nagle, w przypywie nagej fali niepokoju, zwrcia si do crki: - Nie cieszysz si, e wyjedamy? Zobaczysz, w miecie bdziesz bardzo szczliwa. Tam jest tyle rzeczy do zobaczenia. Bdziemy chodzili codziennie do visivoxu, do cyrku, na pla... - Tak, mamo! - radonie wykrzykna Gloria. Przez chwil w milczeniu przypatrywaa si chmurom, przez ktre wanie przelatywali. Dopiero gdy niebo stao si na powrt czyste, odwrcia si do matki z wyrazem twarzy, ktry sugerowa, e wpada wanie na trop jakiej skrywanej przed ni tajemnicy. - A ja wiem, po co jedziemy do miasta, mamo. - Tak? - odpara zaskoczona. - A wic po co, kochanie? - Nie powiedziaa mi tego, bo chciaa, aby to bya niespodzianka, ale ja i tak wiem - rozemiaa si wesoo dziewczynka. - Jedziemy do Nowego Jorku, aby odnale Robbiego, prawda? Razem z detektywami. Pytanie to zaskoczyo pana Westona akurat w momencie, gdy drobnymi yczkami popija wod. Zaskoczenie byo zupene i zatrwaajce w skutkach. Najpierw rozpaczliwa prba odzyskania oddechu, parsknicie, gejzer wody i wreszcie wybuch gwatownego kaszlu. Kiedy ju byo po wszystkim, pozosta czerwon, mokr i bardzo rozdranion osob. Pani Weston udao si nie parskn miechem, ale gdy Gloria powtrzya swe pytanie bardziej nalegajcym tonem poczua, jak dobry nastrj z pocztku podry opuszcza j. - By moe - odpara cierpko. - A teraz sied ju spokojnie, na mio bosk. Nowy Jork 1998 roku by wikszym rajem dla turystw ni kiedykolwiek. Rodzice Glorii wiedzieli o tym i postanowili to wykorzysta.

Zabrali j na szczyt wysokiego na p mili budynku Roosevelta, skd roztaczaa si rozlega panorama paskich dachw, ktre cigny si daleko, a do Long Island. Zabrali j do zoo, gdzie Gloria w nabonym skupieniu wpatrywaa si w "prawdziwego ywego lwa" (troch rozczarowana, e pracownicy zoo karmili go surowym misem a nie ywymi ludmi, jak si do tego po cichu spodziewaa) i upara si, aby zobaczy "wieloryba". Potem rozpocz si niekoczcy korowd muzew, parkw, wystaw i pla. Gdy miesic pobytu w miecie dobiega ju koca, Westonowie byli przekonani, e zrobili wszystko, aby dziewczynka zapomniaa o swym dawnym przyjacielu - tyle e wcale nie byli pewni, czy im si to naprawd udao. Pozostawao faktem, e dokdkolwiek poszli, najwysze zainteresowanie Glorii zawsze dotyczyo wszystkich znajdujcych si w zasigu wzroku robotw. Niewane jak interesujce rzeczy dziay si tu przed jej dziecicymi oczami. Natychmiast odwracaa wzrok, gdy choby kcikiem oka dostrzega w oddali bysk metalicznego ruchu. Zdesperowana pani Weston staraa si trzyma j z daleka od wszelkiego rodzaju robotw. Kolejny epizod wydarzy si w Muzeum Nauki i Przemysu. Zaabsorbowani stali wanie przed potnym elektromagnesem, gdy nagle pani Weston zdaa sobie spraw, e obok niej nie ma Glorii. Pod wpywem paniki zawoaa trzech przewodnikw i rozpoczy si energiczne poszukiwania. Gloria jednak nie bkaa si po budynku bez celu. Jak na swj wiek bya niezwykle zdecydowan i sprytn dziewczynk. Na trzecim pitrze dostrzega ogromn strzak z napisem: "Mwicy Robot". Gloria przeliterowaa sobie ten napis cichutko i gdy zauwaya, e rodzice wcale nie maj zamiaru ruszy w podanym przez ni kierunku zrobia to, co wydawao jej si oczywiste. Wykorzystaa szczliwy traf ich chwilowej nieuwagi, odczya si niepostrzeenie i ruszya w lad za byszczc strzak. Mwicy Robot by niepraktycznym urzdzeniem, posiadajcym jedynie warto jako ciekawostka. Co godzina grupa ludzi pod eskort

przewodnika stawaa przed robotem i lkliwymi szeptami zadawaa pytania, a gdy gwny inynier zadecydowa, e jakie byo dostatecznie proste, transmitowa je bezporednio do Mwicego Robota. Byo to raczej nudne. Bardzo niewielu ludzi wracao, aby ponownie porozmawia z Robotem. Dlatego te, gdy do Pomieszczenia gdzie go umieszczono wesza Gloria, na awce siedziaa tylko moda dziewczyna. Gloria nawet na ni nie spojrzaa. W tej chwili nie istnia dla niej aden ywy czowiek. Ca uwag powicia tej duej, metalowej rzeczy na koach. Przez chwil, rozczarowana, zawahaa si. Ta rzecz nie bya podobna do adnego robota, jakiego do tej pory widziaa. - Przepraszam, panie Robocie, ale czy jest pan Mwicym Robotem? zapytaa w kocu drcym z emocji gosem. Nie bya pewna, ale wydawao si jej, e robot, ktry mwi wymaga, aby zwraca si do niego w odpowiednio grzeczny sposb. (Moda dziewczyna zacza Nagle obserwowa niewielki t scen i z rosncym co zainteresowaniem. wyja notatnik zacza

gorczkowo zapisywa). Rozleg si cichy szczk wczanych mechanizmw i po chwili w caym pomieszczeniu zadudni metaliczny gos wypowiadajcy sowa bez akcentu i intonacji: - Jestem-robotem-ktry-mwi. Gloria spojrzaa na niego nieufnie. Rzeczywicie mwi, chocia gos dochodzi z jakiego innego miejsca. Nie mia nawet twarzy. Ale zapytaa: - Czy moe mi pan pomc, panie Robocie? Mwicy Robot zaprojektowany by tak, aby odpowiada na pytania, a zadawane mu byy tylko takie, na jakie mg odpowiada. Std: - Mog-ci-pomc. - Dzikuj panu, panie Robocie. Czy widzia pan Robbiego? - Kto-to-jest-Robbie? - Jest robotem, panie Robocie - wspia si na palce. - Jest tak wysoki jak ja, tylko wyszy i jest bardzo miy. I ma gow. To znaczy, chciaam powiedzie, e pan nie ma, ale on ma. Mwicy Robot zagubi si wyranie w tym potoku sw.

- Robot? - Tak, panie Robocie. Robot, tak ja pan, tylko e nie potrafi mwi, oczywicie. I wyglda jak prawdziwa osoba. - Robot-jak-ja? - Tak, panie Robocie. Jedyn odpowiedzi Mwicego Robota byo dziwaczne trzeszczenie i syczenie. Po raz pierwszy do mechanicznej wiadomoci robota dotar fakt, e jego istnienie nie jest bytem jednostkowym, e jest czonkiem podobnej mu spoecznoci. A by to jeden z dylematw, do rozwizywania ktrych nie by zaprogramowany. I chocia lojalnie trzeba przyzna, e prbowa, jedynym efektem byo przepalenie poowy obwodw. Rozdwiczay si dzwonki alarmowe. (Dziewczyna siedzca na awce zamkna swj notatnik. Zebraa ju dostateczn ilo materiau do pracy "Praktyczne aspekty robotyki". Bya to pierwsza praca Susan Calvin na ten temat). Gloria staa w milczeniu, z dobrze skrywanym zniecierpliwieniem oczekujc na odpowied maszyny. Lecz jedynym gosem rozlegajcym si w pomieszczeniu by dobiegajcy zza jej plecw rozzoszczony gos pani Weston: - Co ty tu robisz, niegrzeczna dziewczynko? Czy wiesz, jak mnie przestraszya? Dlaczego ucieka? Do pomieszczenia wpad inynier robotronik i rwc wosy z gowy wrzasn w kierunku zbierajcego si ju tumu: - Czy nikt z was nie potrafi czyta, do diaba? Nie wolno tu wchodzi bez przewodnika! Gloria podniosa na matk niewinne spojrzenie. Chciaam tylko zobaczy Mwicego Robota, mamo. Pomylaam, e by moe zna Robbiego, bo przecie obaj s robotami - nagle wybuchna gwatownym paczem. - Musz znale Robbiego, mamo! Musz! Pani Weston z trudem powstrzymywaa wybuch gniewu. Och, dobry Boe westchna odwracajc si do - Chodmy do domu. Nie znios tego duej. Tego wieczoru pan Weston wyszed na par godzin z domu, nastpnego ranka popatrzy na on z malujcym si na twarzy wyranym

zadowoleniem. - Mam pomys, Grace. - Jaki pomys? - Chodzi mi o Glori. - Chyba nie chcesz sugerowa, ebymy kupili tego robota z powrotem? - Nie, oczywicie, e nie. - A wic sucham. Jak do tej pory wszystko, co ostatnio zrobiam, okazao si kompletnym fiaskiem. Moe ty na co wpade. - No wanie. Co mi przyszo do gowy. Cay problem z Glori polega na tym, e ona uwaa Robbiego za osob, a nie za maszyn. To naturalne, e nie moe o nim zapomnie. Ale jeeli zdoamy j przekona, e Robbie to tylko kawaki stali i drutu z pozorami ycia to, jak mylisz, dugo jeszcze bdzie tskni? Planuj co w rodzaju psychologicznego ataku, jeeli rozumiesz mj punkt widzenia. - Jak masz zamiar to przeprowadzi? - To proste. Jak mylisz, gdzie byem zeszej nocy? Uprosiem Robertsona z Amerykaskich Robotw, aby umoliwi nam wycieczk po terenie zakadw. Moemy pj ca trjk. Taka wizyta z pewnoci przekona Glori, e robot nie jest yw istot. Szeroko otwarte oczy pani Weston wyraay co na ksztat szczerego podziwu. - Wiesz George, to nawet niezy pomys. - Innych nie miewam - odpar dumnie pan Weston. Pan Struthers by dyrektorem technicznym i jako taki okaza si niezmiernie gadatliwy. Ta kombinacja doprowadzia jednak w rezultacie do ciekawej wycieczki, w ktrej kady krok by niezwykle skrupulatnie wyjaniany. Czasami nawet zbyt skrupulatnie. A jednak pani Weston nie bya znudzona. Suchaa wykadu z ogromnym zainteresowaniem, a nawet par razy poprosia dyrektora aby powtrzy niektre twierdzenia prostszym jzykiem tak, aby byy zrozumiae dla Glorii. Pod wpywem takiej aprobaty dla jego oratorskiego kunsztu, pan Struthers sta si jeszcze bardziej yczliwy i wylewny. Pan Weston jednak z trudem powstrzymywa rosnc niecierpliwo.

- Przepraszam, panie Struthers - powiedzia przerywajc w poowie wykad o fotoelektrycznych komrkach. - Czy macie w swych zakadach sekcj, w ktrej zatrudnione byyby wycznie roboty? - Och tak, oczywicie - umiech Struthersa adresowany do pani Weston. Jest to w pewien sposb bdne koo: roboty produkujce roboty. Chocia nie jest to jeszcze praktyk generaln, oczywicie. Przede wszystkim nie dopuciyby do tego zwizki zawodowe. Ale my jestemy w stanie wytwarza roboty za pomoc robotw, traktujc to jako pewnego rodzaju eksperyment naukowy. Widzi pan, czego zwizki zawodowe nie potrafi zrozumie - a mwi to jako gorcy sympatyk ruchu pracowniczego generalnie - to faktu, e nastanie wieku robotw i spowodowane tym pocztkowe zamieszanie spowoduje... - Tak, panie Struthers - ponownie przerwa pan Weston. - Ale ta sekcja, o ktrej pan wspomina - czy moglibymy j zobaczy? To z pewnoci byoby bardzo interesujce. - Ale tak, oczywicie - wykrzykn z emfaz Struthers. - Prosz za mn. Pozosta milczcy przez cay czas, gdy prowadzi ich dugim korytarzem, a potem po schodach w d. Lecz gdy wprowadzi ich do duego, jaskrawo owietlonego pomieszczenia penego metalicznej aktywnoci, tamy milczenia pky i ponownie zala ich wartki potok entuzjastycznych sw: - Oto jestemy na miejscu, prosz pastwa - powiedzia z wyran dum w gosie. - Same roboty. Mamy tutaj piciu technikw dozoru, ale oni nawet nie musz przebywa w tym pomieszczeniu. Od momentu rozpoczcia tego projektu, to jest od przeszo piciu lat, nie mielimy tutaj ani jednego wypadku. Oczywicie, roboty pracujce tutaj s odpowiednio nieskomplikowane, niemniej jednak... Gos dyrektora technicznego od duszego ju czasu brzmia w uszach Glorii jak odlege brzczenie. Ta caa wycieczka wydaa si jej nudna i bezcelowa, chocia byo tu tak wiele robotw. Ale niestety, aden z nich nawet nie przypomina Robbiego. Szybko zauwaya, e w pokoju, do ktrego wanie weszli, nie byo adnych ludzi. Odwrcia si, aby spojrze na sze czy siedem robotw skupionych pracowicie przy okrgym stole prawie na rodku

pomieszczenia i nagle oczy jej rozszerzyy si w radosnym zdumieniu. Jeszcze nie bya pewna, ale jeden z robolw wyglda jak... wyglda jak... Robbie! - Robbie! - radosny okrzyk Glorii odbi si echem od cian pomieszczenia, a jeden z robotw drgn i wypuci trzymane w doni narzdzie. Gloria prawie oszalaa z radoci. Zanim ktre z rodzicw zdyo j powstrzyma, dziewczynka przelizna si pomidzy porczami, z wysokoci paru stp zeskoczya na podog i biegiem ruszya w kierunku swojego Robbiego. W tym samym czasie troje przeraonych dorosych dostrzego co, czego rozradowana dziewczynka nie bya ju w stanie dojrze. Zza jej plecw wyoni si nagle ciki, ogromny cignik i z rosnc prdkoci zacz sun w jej stron. Pan Weston zorientowa si w grocym Glorii niebezpieczestwie w cigu uamku sekundy, ale ten wanie uamek sekundy pozosta spraw ycia lub mierci, bowiem dziewczynka bya ju zbyt daleko, aby mona j dogoni. Chocia byskawicznie przesadzi porcz, byo ju za pno. Struthers w panice sygnalizowa do technikw, aby zatrzymali cignik, ale oni byli tylko ludmi i potrzebowali czasu na odpowiedni reakcj. Tylko Robbie zadziaa natychmiast i niezwykle precyzyjnie. Zacz biec na penej szybkoci, zbliajc si w kierunku swej maej panienki ze strony przeciwnej ni zbliajcy si cignik. Wszystko rozegrao si byskawicznie. Nie zmniejszajc tempa, Robbie jednym ramieniem przycisn Glori do swej metalowej piersi pozbawiajc j przy tym tchu. Pan Weston, nie zdajc sobie w peni sprawy z tego, co si wok niego dzieje wyczu raczej ni dostrzeg, jak Robbie metalicznego pdu przemyka obok niego i nagle jako smuga si zatrzymuje

gwatownie. W sekund pniej w miejscu, w ktrym znajdowaaby si Gloria gdyby nie byskawiczna interwencja Robbiego, znalaz si cignik. Przejecha jeszcze 10 stp zanim zdezorientowanym technikom udao si o zatrzyma. Gdy Gloria odzyskaa oddech, pobiega do rodzicw, ktrzy nie szczdzili jej uciskw i pocaunkw, lecz ju po chwili odwrcia si w kierunku

Robbiego. Jeeli chodzio o ni, to nie liczyo si nic za wyjtkiem faktu, e odzyskaa swego przyjaciela. Twarz pani Weston, po chwilowej uldze, ponownie przybraa podejrzliwy wyraz. Odwrcia si gwatownie w kierunku ma. - To ty zaaranowae to wszystko, prawda? - zaatakowaa. George Weston wyj chusteczk i trzscymi si domi wytar pot z pobladego nagle czoa. Jego jedyn odpowiedzi by saby, niepewny umiech. - Robbie nie by zaprojektowany do tego typu prac - cigna dalej sw myl pani Weston. - Nie byoby tutaj z niego adnego poytku. To ty umiecie go tutaj, specjalnie tak, aby Gloria moga go odnale. To ty! - Tak, zrobiem to - odpar wreszcie pan Weston. - Ale Grace, skd mogem przypuszcza, e ich spotkanie bdzie miao tak dramatyczny przebieg? W kocu Robbie uratowa jej ycie, sama musisz to przyzna. Nie moesz teraz zabra go jej ponownie. Pani Weston zamylia si gboko. Przez chwil przygldaa si robotowi i Glorii. Dziewczynka trzymaa szyj Robbiego w ucisku, ktry zadusiby kade stworzenie za wyjtkiem metalowego i paplaa co w nieomal histerycznym uniesieniu. Stalowe ramiona robota (zdolne do zwinicia stalowej sztaby dwucalowej rednicy w precel) obejmoway tali dziewczynki delikatnie i czule, a oczy arzyy si gbok, gbok czerwieni. - No dobrze - powiedziaa wreszcie pani Weston. - Sdz, e moe u nas zosta, dopki nie zardzewieje. Susan Calvin wzruszya ramionami. Oczywicie, nie zosta. Byo to w roku 1992. Do roku 2002 wyprodukowalimy ju mwice roboty, ktre spowodoway, e wszystkie starsze typy nie potrafice mwi stay si za jednym zamachem przestarzae. A pniej, pomidzy rokiem 2003 a 2007, prawie wszystkie rzdy wiatowe zabroniy uywania robotw do innych celw ni naukowe. - A wic Gloria musiaa pozby si swego Robbiego? - Sdz, e tak. Ale przypuszczam take, e byo jej atwiej podj tak

decyzj w wieku lat pitnastu, a nie omiu. A jednak ten okres w historii ludzkoci okaza si gupi i niepotrzebny. Gdy w 2007 roku podjam prac w Amerykaskich Robotach, finanse koncernu spady prawie poniej punktu krytycznego. Pocztkowo sdziam nawet, e moja praca potrwa tylko par miesicy. Ale potem Korporacja wpada na genialny pomyl, aby dla swych robotw wykorzysta rynki pozaziemskie. - I wtedy wanie rozpocz si pikny okres w pani karierze. - Jeszcze niezupenie wtedy. Zaczlimy od prb adaptacji modeli, jakie mielimy akurat pod rk - pierwsze roboty mwice, na przykad. Miay okoo dwunastu stp wysokoci, byy niezgrabne i nie speniay pokadanych w nich nadziei. Wysyalimy je na Merkurego, aby pomagay przy zakadaniu kopalni mineraw, ale zakoczyo si to kompletnym fiaskiem. Spojrzaem na ni ze zdziwieniem. Fiaskiem? Sdziem, e kopalnie Merkurego przynosz krociowe zyski. - Teraz tak, ale dopiero druga prba zakoczya si sukcesem. Jeeli chce pan dowiedzie si czego wicej na ten temat, miody czowieku, to radziabym panu zwrci si do Gregory Powella. On i Michael Donovan zajmowali si naszymi najtrudniejszymi przypadkami we wczesnych latach dwudziestych. Od Donovana nie miaam adnych wiadomoci od lat, ale Powell mieszka tutaj, w Nowym Jorku. Zrobi to z ca pewnoci - obiecaem. - Ale jeeli poda mi pani par przykadw ju teraz, to od razu bd je mg wczy do mojego cyklu. Pooya swe drobne donie pasko na biurku. - Istotnie, pamitam dwa czy trzy takie przypadki - powiedziaa wreszcie. Myl, e byo to w 2015 roku, kiedy to zainicjowana zostaa druga ekspedycja na Merkurego. Czciowo bya finansowana przez Amerykaskie Roboty, a czciowo przez Kopalnie Soneczne. Wzi w niej udzia nowy typ robota, wci jeszcze w fazie eksperymentalnej. A wic Gregory Powell i Michael Donovan... ZABAWA W BERKA

Niemono racjonalnego dziaania w stanie silnego podniecenia byo jednym z ulubionych twierdze Gregory Powella. Gdy zatem dostrzeg zbiegajcego po schodach w jego kierunku zdenerwowanego Mike'a Donovana wiedzia ju, e bd kopoty. - Co si stao? - zapyta. - Zamae sobie paznokie? - Dowcipni - mrukn Donovan. Nagle nie wytrzyma i wybuchn: - A co ty waciwie robie cay dzie na tym poziomie? Speedy jeszcze nie wrci. Powell zatrzyma si i spojrza spod oka na Donovana. Po chwili ruszy ponownie i nie odzywa si, dopki nie stanli u szczytw schodw. - Wysae go po selen? - zapyta wreszcie. - Tak. - Jak dugo ju go nie ma? - Pi godzin. Powell gwizdn i pokrci gow. Kiepska sprawa. Byli na Merkurym dopiero dwanacie godzin, a tkwili w kopotach po uszy. Ju dawno temu Merkury zyska sobie opini najbardziej pechowej planety caego Ukadu, ale tego byo ju za wiele - nawet jak na pecha. - Sprawdmy wszystko spokojnie jeszcze raz, od samego pocztku zasugerowa Powell. Znajdowali si wanie w pokoju cznoci wyposaonym w przestarza aparatur, w dodatku nawet nie dotykan przez cae lata poprzedzajce ich przylot. Technologicznie rzecz biorc 10 lat przestoju to bardzo duo. Na przykad, wystarczyo porwna Speedy'ego z typami robotw, ktre musiay by wysane z powrotem w 2005 roku. A przecie w ostatnich latach rozwj robotyki by ogromny! Powell mimowolnie dotkn metalowego pulpitu. W pokoju - i w caej Stacji - unosia si wyranie wyczuwalna aura dawno ju zarzuconej uytecznoci. Byo to bardzo deprymujce uczucie. Donovan musia odczuwa to take. - Usiowaem zlokalizowa go przez radio - zacz - ale nie udao si. A zreszt, w sonecznym pasie Merkurego radio jest efektywne tylko w promieniu dwch mil. To wanie jeden z powodw, przez ktre nie

powiodo si pierwszej ekspedycji. A na transport krtkofalwek musimy czeka jeszcze par tygodni i... - No dobrze. A wic co udao ci si zdziaa? Na falach krtkich udao mi si zapa sygna jakiego ciaa nieorganicznego. Ustaliem jego pozycj, ledziem jego ruchy przez dwie godziny, a rezultat oznaczyem na mapie. Z kieszeni kombinezonu wyj zoony kawaek pergaminu - relikt z czasw nieudanej pierwszej wyprawy - i rozoy pasko na stole. Powell, z rkami zaoonymi na piersiach, obserwowa go z odlegoci kilku krokw. Owek Donovana drc nerwowo wskaza na jaki punkt na mapie. - Ten czerwony krzyyk to pole selenu. Sam go tam postawie. - W porzdku, ale ktre to pole? - przerwa Powell. - McDouglas oznaczy dla nas trzy, zanim odlecia. Wysaem Speedy'ego na to najblisze, oczywicie. Ley jakie siedemnacie mil std. Ale waciwie co to za rnica - w jego gosie pobrzmiewao wyrane napicie. - Spjrz lepiej na te czerwone punkty, oznaczajce pozycj Speedy'ego. Powell spojrza na map i po raz pierwszy poczu, jak opuszcza go sztuczny spokj. Opar si rkami o blat stou j pochyli nad map. - Mwisz powanie? To przecie niemoliwe. A jednak - odpar Donovan. Malekie punkciki zaznaczajce pozycj robota formoway nierwny okrg dookoa czerwonego krzyyka. Powell nerwowym ruchem pogaska wsy, co zwyk by czyni zawsze, ilekro czu wzrastajcy niepokj. - Przez te dwie godziny, kiedy mogem go namierzy, okry to cholerne pole cztery razy - powiedzia Donovan. - Wyglda to tak, jakby co go tam trzymao. Czy zdajesz sobie spraw, w jakie kopoty moe nas to wpakowa? Powell spojrza na niego przymruonymi oczami. Naturalnie, e zdawa sobie spraw. Fotokomrkowe szyby stojce samotnie w penym, monstrualnym socu Merkurego zaczynay si z wolna wyczerpywa. Jedyn rzecz, ktra mogaby powstrzyma ten proces, by selen. Jedyn rzecz, ktra moga dostarczy selen, by Speedy. Jeeli Speedy nie wrci,

nie bdzie selenu. Jeeli nie bdzie selenu, nie bdzie fotokomrkowych szybw. A jeeli nie bdzie szybw - no c, mier przez powolne ugotowanie si nie jest z pewnoci najprzyjemniejszym sposobem na zejcie z tego wiata. Donovan nerwowym ruchem przygadzi rud szop na gowie i rzuci gorzko: Bdziemy pomiewiskiem caego Systemu, Greg. Jak to si mogo sta ledwie wyldowalimy, a ju wszystko zaczyna si wali. Synny duet, Powell i Donovan, wysany zostaje na Merkurego, aby na miejscu rozway moliwo ponownego uruchomienia kopalni i ju pierwszego dnia doprowadza wszystko do ruiny. Przecie to zwyka, rutynowa robota. Cholera! Nigdy jej nie uruchomimy! Jeeli nie zrobimy czego, i to szybko - odpar spokojnie Powell - to uruchomienie czegokolwiek nie bdzie wchodzio w gr. My zreszt take nie. - Nie wygupiaj si! To wcale nie jest mieszne, Greg. To po prostu zbrodnia wysya nas tutaj tylko z jednym robotem. I to by twj wspaniay pomys, e sami poradzimy sobie z tymi szybami. - To nie fair, stary. To bya nasza wsplna decyzja i dobrze o tym wiesz. Wszystko, czego potrzebowalimy to kilograma czystego selenu, diaelektrycznej pytki i paru godzin czasu - a po sonecznej stronie Merkurego wszdzie s zoa selenu. Reflektor spektropowy McDouglasa zlokalizowa a trzy w cigu piciu minut, prawda? No wic o co chodzi? Nie moglimy przecie czeka na kolejne poczenie. - No to co robimy? Powell, ty masz jaki pomys. Wiem, e masz, bo inaczej nie byby tak cholernie spokojny. No dalej, mw! - Nie moemy i za Speedy'm sami. Nie po tej strome. Nawet te nowe kombinezony termiczne nie wytrzymaj duej, ni 20 minut penego soca. Ale znasz to stare powiedzenie: "Wylij robota aby zapa robota". Mike, sytuacja jeszcze nie jest zupenie beznadziejna. Na dole mamy sze robotw, ktre bdziemy mogli uy, jeeli zadziaaj. Jeeli zadziaaj. W oczach Donovana zamigotaa nadzieja. - Masz na myli te sze robotw z pierwszej ekspedycji? Wtpi, aby

nadaway si jeszcze do uytku. Wiesz, 10 lat to dugi okres. - Mimo wszystko - to roboty. Spdziem przy nich cay dzisiejszy dzie. I maj mzgi pozytronowe ... prymitywne, ale maj - umieci map w kieszeni. - Chodmy. Roboty znajdoway si na najniszym poziomie - caa szstka. Byy niezwykle due. Nawet w pozycji siedzcej; tak jak teraz, mierzyy dobre siedem stp wysokoci. Donovan a gwizdn na ich widok. - O rety, chopie, spjrz na ich rozmiary. Sam korpus ma chyba 10 stp obwodu. - To dlatego, e wyposaone s jeszcze w stare ukady transmisyjne McGuffe'go. Rozkrciem jednego rano - mwi ci, w rodku mia najdziwniejszy mechanizm, jaki widziaem w yciu. - Uruchamiae je ju? - Nie. Nie byo takiej potrzeby. Ale nie sdz, aby co byo z nimi nie tak. Nawet membrany maj w porzdku. Mog mwi. Odkrci pytk piersiow najbliszego robota i woy do rodka dwucalow sferoid zawierajc iskr atomowej energii stanowicej o funkcjonowaniu robota. Mia trudnoci z zamocowaniem jej prawidowo, lecz ju po chwili upora si z tym i przykrci pytk z powrotem na swoje miejsce. To samo zrobi z picioma pozostaymi robotami. - Nie ruszaj si - zauway ponuro Donovan. - Nie otrzymay takiego polecenia - odpar spokojnie Powell. Podszed do pierwszego z brzegu robota i uderzy go w pier. - Hej ty, syszysz mnie? Monstrualna gowa skonia si powoli, a oczy zerodkoway spojrzenie na Powellu. Po chwili zadudni szorstki, metaliczny gos: - Tak, panie. Powell umiechn si szeroko. - Syszae? Pochodz chyba z tego okresu, kiedy praca robotw na Ziemi zostaa zakazana. Wytwrcy usiowali ich przetrzyma i budowali posusznych, zdrowych niewolnikw. - Co im zreszt nie pomogo - mrukn Donovan. - Nie pomogo, ale przyzna im trzeba, e si starali - Ponownie zwrci si

do robota. - Wstawaj! Ogromny robot wsta powoli, a zaskoczony Donovan znowu gwizdn. - Czy moesz wyj na powierzchni? - zapyta Powell - w penym socu? Chwila ciszy, podczas ktrej prymitywny mzg robota rozwaa wszystkie implikacje pytania. - Tak, panie - pado po chwili. - Dobrze. Czy wiesz, co to jest mila? Ponownie chwila ciszy i ponownie ta sama, mechaniczna odpowied: - Tak, panie. - A zatem wyprowadzimy ci na powierzchni i wskaemy kierunek. Przejdziesz okoo 17 mil i gdzie w tamtym rejonie spotkasz innego robota, mniejszego ni ty. Czy rozumiesz polecenie? - Tak, panie. - A wic odszukasz tego robota i rozkaesz mu, aby natychmiast wraca. Jeeli nie zechce, masz przyprowadzi go tutaj si. Donovan pocign Powella za rkaw. - A dlaczego nie wylesz go od razu po selen? - Bo chc, aby Speedy by tutaj z powrotem, bawanie. Chc si dowiedzie, co mu si waciwie stao. Zwrci si ponownie w kierunku robota: - No dobra. Chod za mn. Ale robot pozosta bez ruchu, a zamiast tego da sysze jego dudnicy gos: - Przepraszam, panie, ale nie mog wykona tego polecenia. Musi pan na mnie wsi. Jego niezgrabne donie zczyy si razem, dotykajc si palcami. Powell wytrzeszczy na niego oczy i pogaska wsy. - To znaczy, e mamy na nim jecha? - wyjka zaskoczony Donovan. - Jak na koniu? - Chyba tak. Chocia nie wiem, po co. Nie rozumiem... chyba e poczekaj. Mwiem ci, e w tamtych czasach roboty projektowane do sprzeday musiay by niezwykle bezpieczne, co w efekcie doprowadzio do tego, e tal robot nie mg si porusza bez waciciela na ramionach. No dobrze, ale co w takim razie robimy?

- Wanie o tym mylaem - mrukn Donovan. - Nie moemy wyj na powierzchni, z robotem czy bez. Och, na mio bosk - strzeli z podnieceniem palcami. - Daj mi t map. W kocu nie studiowaem jej przez dwie godziny na prno. Popatrz, to jest nasza kopalnia. Przecie moemy wykorzysta tunele. Kopalnia mineraw zaznaczona bya na mapie jako czarny okrg, z ktrego rozchodziy si promienicie jasne linie oznaczajce tunele. Donovan przez chwil studiowa uwanie list symboli w dolnym rogu mapy. Spjrz - powiedzia. - Te mae czarne kropki oznaczaj wyjcia na powierzchni, a jedno z nich jest nie dalej ni trzy mile od tego pola selenu. Oznaczono je numerem 13a. Jeeli roboty znayby drog... Powell szybko zada pytanie i ponownie usysza w odpowiedzi: - Tak, panie. - Wskakuj w kombinezon - poleci z satysfakcj Powell. Kombinezony termiczne byy duo niezgrabniejsze i o wiele brzydsze ni standardowe kombinezony kosmiczne, za to o wiele lejsze dziki prawie zupenie niemetalicznej kompozycji. Zrobiony z pochaniajcego ciepo plastiku i chemicznie wzbogaconej warstwy korkowej, kombinezon taki zapewnia bezpieczestwo swemu wacicielowi w penym socu Merkurego przez okoo 20 minut. Poniewa po raz pierwszy musieli nakada takie kombinezony sami, zajo im to troch czasu. Gdy wreszcie odziali si i niezgrabnie podeszli w kierunku czekajcych maszyn, donie pierwszego robota wci formoway strzemi. - Jeste gotowy, aby zabra nas do wyjcia 13a? - zagrzmia zmieniony przez radio gos Powella. - Tak, panie. - Wybierz sobie jakiego i wskakuj - poleci stojcemu obok Donovanowi. Woy stop w zaimprowizowane strzemi i wydwign si w gr. Grzbiet robota zosta specjalnie przystosowany i do transportu czowieka. Powell stwierdzi, e jest mu tam; nawet wygodnie. Gdy ju usadowi si na

szerokich barkach, zrozumia do czego suyy dziwacznie wyduonej "uszy". Schwyci je i przekrci gow. Jego wierzchowiec posusznie ruszy naprzd. - Jedziemy, chopcze - zakomenderowa, ale wcale nie czu si w beztroskim nastroju. Gigantyczne roboty poruszay si powoli, z mechaniczn precyzj, ani razu nie zmieniajc tempa marszu ani dugoci krokw, a obydwaj mczyni musieli co chwila robi gwatowne uniki, aby nie porozbija sobie gw o sklepienia mijanych kolejno luz. - Zauwa, e te tunele s wci owietlone, a ich temperatura zbliona jest do ziemskiej - powiedzia Powell. - Prawdopodobnie byo tak przez cae 10 lat, kiedy miejsce to pozostawao puste. - Dlaczego? - Tania energia. Najtasza w caym Systemie. Wiesz, py soneczny po sonecznej stronie Merkurego to jest naprawd co. Wanie dlatego Stacja zostaa zbudowana w strefie penego soca, a nie w cieniu wzgrza. Caa stacja to waciwie jeden olbrzymi konwerter energii. Ciepo przetwarzane jest na elektryczno; owietlenie suy do napdu maszyn i do czego jeszcze tylko chcesz. - To wszystko jest oczywicie bardzo pouczajce skonstatowa Donovan. - Ale moe by tak zmieni te mat, co? Tak si nieszczliwie skada, e to przetwarzanie energii odbywa si gwnie w szybach fotokomrkowych - a w tej chwili s one gwnym przedmiotem mego zainteresowania. Powell chrzkn co niejasnego w odpowiedzi i zamilk. W kocu Donovan przerwa zapad nagle cisz: - Suchaj, Greg, co si waciwie mogo sta ze Speedy'm? Nie mog tego zrozumie. Nie jest atwo wzrusza ramionami w kombinezonie termicznym, ale Powell mimo wszystko sprbowa. - Nie wiem, Mike. Wiesz, e zosta perfekcyjnie przystosowany do warunkw panujcych na Merkurym. Nie jest wraliwy na ciepo, moe pracowa przy zmniejszonej grawitacji i w nierwnym terenie. Jest niezawodny - a przynajmniej powinien by.

Ponownie zapada niezrczna cisza. Tym razem trwaa duo duej. - Panie - odezwa si nagle robot. - Jestemy na miejscu. - Tak? - mrukn wyrwany nagle z zamylenia Powell. - A wic wyprowad nas na powierzchni. Po chwili znaleli si w malekiej podstacji - pustej, pozbawionej powietrza, zrujnowanej. Donovan latark owietli spor dziur w grnej czci jednej ze cian. - Chyba meteor, nie uwaasz? - zapyta. Powell ponownie sprbowa wzruszy ramionami. - Do diaba z tym. To nie jest w tej chwili takie wane. Wyjdmy std. Wyszli w cieniu ogromnej, bazaltowej skay, ktra, przynajmniej chwilowo, osaniaa ich przed promieniami soca. Tam gdzie cie si koczy nie byo ju nic, tylko bezlitosny, biay blask odbijajcy si od miliardw krysztaw lecych na skalistym gruncie. Olepiony niezwykym blaskiem Powell zmruy oczy i rozejrza si uwanie dookoa. - To musi by jaki niezwyky obszar - powiedzia w kocu. - Caa powierzchnia Merkurego jest raczej paska i skada si w wikszoci z szarego pumeksu. A to tutaj przypomina troch Ksiyc. Pikne, prawda? W duchu dzikowa Bogu, e wizjery w ich hemach wyposaone byy w ciemne przesony. Obojtnie, pikny widok czy nie, patrzenie na przez zwyke szko olepioby ich w cigu p minuty. Donovan spojrza na przymocowany do nadgarstka termometr. - O do diaba, cieplutko, nie ma co. Osiemdziesit stopni! - Rzeczywicie, troch gorco. Powoduje to atmosfera. - Atmosfera? Na Merkurym? Zwariowae! - Merkury tak naprawd nie jest zupenie pozbawiony powietrza - wyjani spokojnie Powell. Zaobserwowano tutaj niewielkie parowanie powierzchniowe - niezrcznymi ruchami uwizionej w grubej rkawicy doni przymocowywa wanie du lornetk do szyby swojego wizjera. Opary bardziej lotnych komponentw, ktre s dostatecznie cikie, aby moga je utrzyma grawitacja planety. Wiesz: selen, jod, rt, gal, potas, lotne tlenki. Opary kondensuj si, wydzielajc ciepo. Std cay obszar

wzniesie pokryty jest krysztakami siarczkw. - No dobrze, ale w tej chwili nie ma to znaczenia Nasze skafandry nie wytrzymaj wiele wicej, ni osiemdziesit stopni. Powellowi udao si wreszcie prawidowo zamocowa lornetk. - Widzisz co? - zapyta niecierpliwie Donovan? Powell nie odpowiada przez dusz chwil, uwanie obserwujc horyzont. Gdy wreszcie przemwi, w jego gosie brzmiaa wyrana troska: - Widz na horyzoncie ciemne miejsce, ktre moe by zoem selenu, ale nigdzie nie wida Speedy'ego. Nagle wyprostowa si gwatownie na ramionach robota, ustawiajc gorczkowo ostro lornetki. - Zaczekaj. Myl... myl, e go mam. Tak, to pewno on. Jest tam! Donovan spojrza w kierunku, jaki wskazywa wycignity palec Powella. Chocia nie mia lornetki, dostrzeg maleki, poruszajcy si czarny punkcik. - Widz go! - wrzasn. - Jedmy za nim! Powell opad ponownie do pozycji siedzcej i stukn pit w gigantyczn pier robota. - Naprzd! - poleci umiechajc si do siebie. Obydwa roboty ruszyy naprzd tym swoim denerwujcym, miarowym krokiem. Chocia kombinezony termiczne nie przewodziy dwiku, obaj mczyni wyranie czuli wstrzsy wywoywane uderzeniami ogromnych stp o miakie podoe. Szybciej! - wrzasn Donovan, ale rytm pozosta bez zmian. - To nie ma sensu - odpowiedzia mu Powell. - Te puda przystosowane s tylko do jednej prdkoci marszowej. Gdy wyszli ze strefy cienia, momentalnie zostali zalani gorcym, nieprawdopodobnie biaym blaskiem. - Oho - mrukn Donovan z podnieceniem. - Czy mi si wydaje, czy czuj lube ciepeko? - Za chwil poczujesz je jeszcze bardziej - usysza w odpowiedzi. - Nie spuszczaj Speedy'ego z oka. Robot SPD 13 by ju dostatecznie blisko, aby mona byo dostrzec

wszystkie szczegy jego budowy. Smuky, opywowy korpus rzuca olepiajce byski, gdy robot z umiarkowan teraz prdkoci przemyka przez nierwny teren. Imi Speedy utworzono od pierwszych liter inicjau fabrycznego, niemniej jednak okazao si niezwykle trafne, bowiem jak do tej pory robot SPD by najszybszym modelem wyprodukowanym przez Amerykaskie Roboty. Hej, Speedy! - wrzasn Donovan i gwatownie Pomacha rk. - Speedy! - krzykn Powell - Chod tutaj! Dystans pomidzy dwoma mczyznami a uszkodzonym robotem zmniejsza si byskawicznie - bardziej dziki wyhamowaniu Speedy'ego, ni krokom dwu antycznych wierzchowcw Powella i Donovana. Gdy dotarli ju dostatecznie blisko zauwayli, e robot porusza si teraz jako inaczej - jego chd sta si dziwnie chwiejny, mniej pewny. Gdy Powell macha rk i zwikszy si gosu w swoim radiu, przygotowujc si do wydania kolejnego rozkazu, Speedy unis gow i spostrzeg ich. Zatrzyma si gwatownie, pozostajc przez chwil na jednym miejscu i przechylajc si delikatnie z boku na bok, zupenie jak koysany jakim lekkim podmuchem wiatru. - W porzdku, Speedy! - krzykn Donovan - Chod tutaj, chopcze. Po chwili w suchawkach Powella po raz pierwszy zabrzmia gos Speedy'ego: - Suchaj, parwo! Zabawmy si w berka. Ty mnie gonisz, on mnie goni, ale mnie nikt nie przegoni. Hooop! - robot odwrci si na picie i ruszy w kierunku, z ktrego wanie przyby z tak oszaamiajc prdkoci, i lad jego przejcia znaczy tylko ciemny, unoszcy si w rozrzedzonym powietrzu py. W suchawkach Powella zabrzmia jeszcze dziwaczny, metaliczny odgos, ktry mg by robocim odpowiednikiem czkawki. - Cholera! - zakl sabo Donovan - skd on podapa takie rymowanki? Greg, on... on jest pijany, albo co w tym rodzaju. - Gdyby mi nie powiedzia - dotara gorzka odpowied - to sam bym na to nie wpad. Wracajmy lepiej do cienia. Zaraz si ugotuj. W drodze powrotnej Powell pierwszy przerwa zapad nagle, zowrbn

cisz: Po pierwsze, Speedy nie jest pijany - a przynajmniej nie dosownie. Jest przecie robotem, a roboty nie upijaj si. Niemniej jednak zaszo tu co, co okreli moemy jako mechaniczny odpowiednik upojenia alkoholowego. - Dla mnie on jest po prostu pijany - stwierdzi Donovan. - I wyobraa sobie, e chcemy si z nim bawi. A dla nas to sprawa ycia lub mierci. Dobrze, dobrze, nie poganiaj mnie. Robot to tylko robot. Gdy tylko dowiemy si, co mu si stao, naprawimy go i ruszymy z wydobyciem. - Jeeli si dowiemy - mrukn kwano Donovan. Powell zignorowa go. Speedy jest doskonale przystosowany do normalnych warunkw panujcych na Merkurym. Ale ten rejon - zatoczy rk szeroki uk - jest zdecydowanie anormalny. By moe to jest wanie jaka wskazwka. Skd waciwie bior si te wszystkie krysztay? By moe powstaj z powoli ochadzajcych si cieczy, ale z drugiej strony, skd tu tak gorce ciecze, e ochadzayby si w penym socu Merkurego? - Erupcje wulkaniczne - zasugerowa Donovan. - Moliwe - mrukn Powell i przez chwil myla nad czym gboko. Nagle odezwa si ponownie: - Suchaj, Mike, co powiedziae Speedy'emu, gdy wysyae go po selen? Donovan spojrza na niego ze zdziwieniem. - Nie pamitam. Po prostu poleciem mu, aby dostarczy prbk. - Tak, wiem, ale jak to powiedziae? Postaraj sobie Przypomnie, jakich sw uye dokadnie. - Powiedziaem... hmm... no wic powiedziaem: "Speedy, potrzebujemy troch selenu. Moesz znale go w takim to a takim miejscu. Wic id i przynie nam troch". To wszystko. A co chciaby, abym jeszcze powiedzia? - Nie pooye nacisku na pilno tego polecenia? - A po co? To czysto rutynowe zadanie. Powell westchn. - No c, nic ju nie moemy na to poradzi. I tak jestemy w kropce. Zsun si z robota i usiad, opierajc si plecami o ska. Donovan usiad obok niego. Przed nimi biay, falujcy ar wydawa si na nich czeka.

Powell podnis wzrok i spojrza na dwa roboty, ktre wpatryway si w nich byszczcymi, fotoelektrycznymi oczami, stojc nieruchomo, obojtnie i niewzruszone. Niewzruszone! Donovan a podskoczy, syszc w suchawkach podniesiony gos Powella: - Suchaj, zacznijmy od trzech podstawowych Praw Robotyki, od trzech praw, ktre zakodowane s gboko! i niewzruszenie w pozytronowym mzgu kadego robota - kade zadanie podkrela gwatownym ruchem rki. A wic po pierwsze: robot nie moe wyrzdzi adnej i krzywdy czowiekowi, nie moe te poprzez brak czynnej reakcji dopuci, aby czowiekowi staa si jakakolwiek krzywda. Mam racj? - W zupenoci. - Po drugie - kontynuowa Powell - robot musi wykona kady rozkaz czowieka pod warunkiem, e rozkaz taki nie koliduje z Prawem Pierwszym. - Prawda. - I wreszcie po trzecie, robot musi ochrania wasny mechanizm pod warunkiem, e nie jest to sprzeczne z Pra wem Pierwszym i Drugim. - No i co z tego wynika? - Zaraz ci wyjani. Konflikt pomidzy tymi trzema prawami regulowany jest poprzez rnice si potencjay pozytronowe mzgu. Powiedzmy, e robot wkracza jaki obszar niebezpieczny i wie o tym. Automatycznie uaktywnia si potencja Prawa Trzeciego i robot wycofuje si. Ale zamy, e rozkazae mu wej w obszar niebezpieczny. W takim przypadku potencja dla Prawa Drugiego bdzie wikszy ni dla Trzeciego i robot wejdzie w obszar niebezpieczny nie zwaajc na wasne bezpieczestwo. - Wiem o tym. I co z tego? - We przypadek Speedy'ego. Speedy to najnowszy model, niezwykle wyspecjalizowany i tak kosztowny, jak krownik. Nie jest atwo go zniszczy. - No i? - Potencja obowizujcy dla Prawa Trzeciego zosta wzmocniony wspomina si o tym w broszurze reklamowej robotw SPD - a wic jego

wyczulenie na niebezpieczestwo jest niezwykle wysokie. Gdy wysyae go po selen, wydae tylko zwyke polecenie, nie akcentujc jego priorytetu. W tej sytuacji potencja obowizujcy dla Prawa Drugiego by odpowiednio niszy, rozumiesz? Rusz gow, na razie stwierdzam tylko fakty. - Dobrze, mw dalej. Wydaje mi si, e zaczynam rozumie. - Proste, prawda? Na obszarze tego pola selenu musi istnie jakie ukryte niebezpieczestwo. Wzrasta, gdy robot si zblia i w pewnej odlegoci potencja Prawa Trzeciego, ju niezwykle wysoki na samym pocztku, stanowi dokadn przeciwwag dla potencjau Drugiego, ktry jest z kolei bardzo saby. - No jasne! - wrzasn Donovan i zerwa si na rwne nogi. - Doprowadza to do rwnowagi potencjaw! Prawo Trzecie nakazuje mu cofa si, a Drugie z kolei i naprzd. Tak wic kry dookoa pola selenu, pozostajc w punktach potencjalnej rwnowagi. I jeeli szybko czego nie zrobimy, bdzie tak kry bez koca bawic si z nami w dobrego, starego berka. Zamilk na chwil, a potem doda ju powaniejszym tonem: - I to prawdopodobnie jest powd, dla ktrego zachowuje si jak pijany. Przy rwnowadze potencjaw, poowa cieek pozytronowych jego mzgu dziaa nieprawidowo. Nie jestem specjalist od robotyki, ale to wydaje si oczywiste. Straci kontrol nad t czci mechanizmu, ktra zawiaduje funkcjami logicznymi. Aaaale bigos! - A wic w czym problem? Jeeli wiemy ju, przed czym ucieka... - Sam to zasugerowae. Erupcje wulkaniczne. Gdzie dokadnie nad tym polem selenu unosz si zapewne jakie gazy wydobywajce si z pkni w skorupie planety. Dwutlenek siarki, dwutlenek wgla i tlenek wgla. Musi by tego mnstwo - i to w odpowiedniej temperaturze. Donovan przekn nerwowo lin. - Tlenek elaza plus elazo daje w efekcie lotny karbonylek elaza. Rdz, po prostu. - A przecie robot - doda Powell - w gwnej mierze zbudowany jest z elaza - zamyli si na chwil. - Nie ma to jak dedukcja. Wyjanilimy cay

problem, oprcz skutecznego sposobu jego rozwizania. Nie moemy wydoby tego selenu sami. Zoa s zbyt daleko. Nie moemy wysa tam tych robotw, bo nie mog pojecha tam same, a przy ich tempie marszu zanim powrcimy do bazy, powysychalibymy jak frytki. I nie moemy zapa Speedy'ego, poniewa ten dra myli, e chcemy bawi si z nim w berka, a moe robi 60 mil na nasze 4. - Jeeli pjdzie jeden z nas - powiedzia w zamyleniu Donovan - i nawet jeeli wrci upieczony, to wci jeszcze pozostanie ten drugi. - Jasne - mrukn sarkastycznie Powell. - Ale byoby to najbardziej niepotrzebne powicenie, o jakim kiedykolwiek syszaem - wyjwszy nawet to, e czowiek nie byby ju w stanie wyda adnego rozkazu jeszcze przed dotarciem do zoa, a wtpi, aby roboty zrobiy co i wrciy bez rozkazu. Oblicz sobie! Jestemy dwie lub trzy mile od zoa powiedzmy, e dwie - roboty id z szybkoci 4 mil na godzin, a my w naszych kombinezonach moemy wytrzyma tylko 20 minut. A pamitaj, e nie chodzi tu tylko o samo ciepo. Wystpujce tutaj promieniowanie soneczne poniej widma ultrafioletu jest zabjcze. - Uhm - mrukn Donovan. - A wic 10 minut mniej. - Rwnie dobrze moe to by caa wieczno. I jeszcze jedno. Potencja Prawa Trzeciego zatrzymuje go wtedy, gdy w atmosferze wystpuje due stenie tlenku wgla - oznacza to bowiem postpujc akcj korozyjn. A on jest ju w tym rejonie od paru godzin, wic skd moemy wiedzie, kiedy przerdzewieje mu na przykad staw kolanowy i w ogle nie bdzie nadawa si ju do uytku? To nie tylko kwestia prawidowego mylenia musimy co wymyli szybko. Obaj mczyni pogryli si w gbokiej, penej napicia ciszy. Pierwszy przerwa j Donovan, na prno starajc si opanowa ogarniajce go emocje: - Suchaj, jeeli nie moemy wzmocni potencjau Prawa Drugiego wydajc mu dalsze rozkazy, to moe sprbowa z przeciwnej strony? Jeeli wzmocnimy niebezpieczestwo, wzmocnimy tym samym potencja Prawa Trzeciego i wycofa si. Wizjer hemu Powella obrci si gwatownie w jego kierunku.

- Widzisz - cign ostronie Donovan - wszystko, czego potrzebujemy aby zawrci go z tej zwariowanej drogi, to zwikszy natenie tlenku wgla w jego ssiedztwie. Na stacji powinno by kompletne laboratorium analityczne. - Oczywicie - przyzna mu racj Powell. - Przecie to Stacja Wydobywcza. - A wic musi tam sporo kwasu szczawiowego. - Mike, jeste geniuszem! - Oczywicie - mrukn nieskromnie Donovan. - Przypomniao mi si, e pod wpywem ciepa kwas szczawiowy rozkada si na dwutlenek wgla, wod i dobry, stary tlenek wgla. Na co si jednak przyda ten mj dyplom z chemii. Powell by ju na nogach i stuka wanie w masywne biodro robota, usiujc zwrci na siebie jego uwag. - Hej ty! - krzykn. - Potrafisz rzuca? - Panie? - Niewane - Powell przekl w mylach przestarzay mzg robota. Schyli si i podnis kawaek skay wielkoci cegy. - We to - poleci. - I rzu w ten pas byszczcych krysztaw, widzisz? wskaza palcem kierunek. Donovan uderzy go w rami. - Za daleko, Greg. To prawie p mili. Nie dorzuci. - Dorzuci - odpar Powell. - Pamitaj o zmniejszonej grawitacji Merkurego. Obserwuj uwanie. Stereoskopowe oczy robota zmierzyy odlego. Stalowe rami odchylio si do tyu i po chwili kamie wystrzeli jak z procy. Nie byo oporu powietrza, aby zmniejszy jego szybko ani wiatru, aby zmieni kierunek lotu. Kamie agodnym hakiem opad w samym rodku pasa krysztaw. Powell wyda okrzyk radoci, dodajc po chwili duo spokojniej: - Wracamy po kwas szczawiowy, Mike. Gdy wchodzili ju do zrujnowanej podstacji, Donovan obejrza si za siebie i zauway kwano: - Od czasu gdy po niego wyszlimy, Speedy cay czas pozostaje po tej stronie zoa, zauwaye?

- Tak. - Zatem ta przeronita puszka do konserw chce si z nami bawi. No dobrze, zabawimy si. Wrocili p godziny pniej, dwigajc trzylitrowe baki z biaym rodkiem chemicznym. Jednak ich miny jasno wskazyway, e sytuacja staa si ju krytyczna. Szyby fotokomrkowe traciy moc szybciej, ni wydawao si to na pocztku. Zachowujc ponure milczenie, skierowali roboty w stron oczekujcego ich Speedy'ego. Speedy niespiesznie przygalopowa w ich kierunku. - A wic znowu jestemy wszyscy razem. Grrrk! Zgadnijcie co mam na myli, jazzowi organici. Ci, co jedz mit, maj gby nite. - Zaraz rzucimy co w twoj gb, kole - warkn Donovan. - On si zatacza, Greg. - Zauwayem - zabrzmiaa w suchawkach Donovana pena niepokoju odpowied Powella. - To skutek dziaania tlenku. Musimy si popieszy, zanim nie bdzie za pno. Zbliali si ostronie, zachodzc go z dwu kierunkw. Byli jeszcze zbyt daleko, aby dostrzec wszystkie szczegy, ale Powell mgby przysic, e Speedy przygotowuje si do sprintu. - Zaczynamy - mrukn. - Licz do trzech. Raz, dwa... Dwa stalowe ramiona wziy zamach i rwnoczenie wyrzuciy w powietrze due, szklane baki, ktre wniosy si dwoma rwnolegymi ukami i po chwili, lnic jak diamenty, rozbiy si tu za Speedy'm wyrzucajc w gr oboki kwasu. Powell wiedzia, e w penym socu Merkurego kwas szczawiowy bdzie si pieni jak woda sodowa. Speedy odwrci si niespiesznie, spojrza na chmur kwasu i niepewnymi skokami ruszy w kierunku oczekujcych ludzi. Powell spojrza zwycisko w stron Donovan'a. Wracamy do skay, Mike. Wyglda na to, e wyrwa si ju z tego zakltego krgu i powinien przyjmowa polecenia. Chyba zaczynam si ju gotowa. Ruszyli rwnym, miarowym tempem swoich wierzchowcw. Dopiero gdy

dotarli w zbawczy cie rzucany przez ska, Donovan odwrci si do tyu i zamar. - Greg! Spjrz! Powell spojrza do tyu i prawie zakl. Speedy porusz si teraz wolno bardzo wolno - ale w zym kierunku Wydawa si dryfowa z powrotem w stron swej starej trasy, nabierajc przy tym stopniowo szybkoci. W szkach lornetki wydawa si by przeraajco blisko - w rzeczywistoci pozostawa jednak przeraajco nieosigalny. - Za nim! - wrzasn Donovan i zawrci swojego robota, ale Powell zawoa go z powrotem. - Tak go nie zapiesz, Mike. To bez sensu - zdenerwowany zacisn wciekle pici i uderzy nimi o metalowy bark robota. - Cholera, zmarnowalimy tylko czas! - Potrzebujemy wicej kwasu szczawiowego - warkn w odpowiedzi Donovan. - Stenie nie byo dostatecznie wysokie. - Nawet siedem ton byoby za mao, a zreszt nie mamy na to czasu. Rozumiesz, co si stao, Mike? - Nie! - warkn Donovan. - Ustalilimy tylko now rwnowag. Gdy wytworzylimy nowy obok tlenku i wzmocnilimy potencja Prawa Trzeciego, odsun si, aby znale si w nowej rwnowadze, a gdy obok rozwia si, ruszy do przodu i potencjay ponownie zostay zrwnowaone. To bdne koo, Mike. Powell nawet nie stara si ukry ogarniajcego go przygnbienia. - Moemy wzmocni potencja Prawa Trzeciego i osabi potencja Drugiego, ale i tak nie doprowadzi to nas czegokolwiek - cign z wyran gorycz w gosie. Ustalimy jedynie nowy poziom rwnowagi. Nagle przesun swego wierzchowca bliej w kierunku robota Donovana, tak e siedzieli teraz twarz w twarz. - Mike! - Chyba jestemy skoczeni - powiedzia ponuro Donovan. - Sdz, e powinnimy wrci teraz do Stacji, poczeka na kompletne wyczerpanie si szybw, zay cyjanek i odej jak gentlemani - rozemia si nerwowo. - Mike - powtrzy spokojnie Powell - musimy odzyska Speedy'ego.

- Wiem. - Mike - powtrzy raz jeszcze Powell i zawaha si na moment. - Zawsze istnieje Prawo Pierwsze. Mylaem o tym ju wczeniej, ale to rodek ostateczny. Donovan przez chwil patrzy na niego w milczeniu. - Wyczerpalimy ju wszystkie sposoby. - Wanie. A zgodnie z Prawem Pierwszym, robot poprzez zaniechanie dziaania nie moe dopuci, aby czowiekowi staa si jakakolwiek krzywda. Prawa Drugie i Trzecie musz ustpi przed Pierwszym. Musz, Mike. - Nawet jeeli robot zachowuje si jak pijany? - To ty twierdzisz, e jest pijany. - No dobrze, nie bd si spiera. A wic co masz zamiar zrobi? - Mam zamiar wyj std i zobaczy, jak zadziaa potencja Prawa Pierwszego. Jeeli nie uda mi si zama rwnowagi, wtedy - no c, to i tak tylko dwa lub trzy dni rnicy. Poczekaj chwil, Greg. Obowizuj nas przecie ludzkie zasady postpowania. Nie moesz std po prostu wyj ot tak sobie. Zagrajmy w co, ja take chc mie swoj szans. - No dobrze. Idzie ten, kto pierwszy obliczy trzeci potg z czternastu - i prawie natychmiast wykrzykn: - 2747! Wierzchowiec Donovana cofn si nieco, ustpujc drogi suncemu do przodu robotowi Powella, ktry po chwili znalaz si w penym socu. Donovan ju otwiera usta, aby co krzykn, ale po namyle zamkn je. Oczywicie, pomyla, ten cholerny dure wyliczy to ju sobie wczeniej, tak na wszelki wypadek. To nawet do niego podobne. Umiechn si pod nosem i zacisn kciuki. Soce grzao mocniej, ni kiedykolwiek i Powell po chwili poczu w okolicy krzya doprowadzajce go do szalestwa swdzenie. Zastanawia si, czy to tylko imaginacja, czy raczej zaczyna zawodzi skafander. Speedy obserwowa go cierpliwie zachowujc dyskretne milczenie, ale nie odway si podej bliej. Powell by ju od niego nie dalej jak 300 jardw, gdy Speedy zacz si

cofa - ostronie, krok po kroku. Powell przystan. Zeskoczy z barkw robota i bezpiecznie wyldowa na krystalicznej nawierzchni. Posuwa si powoli, niepewnie stpajc po niepewnym gruncie i czujc, e zmniejszona grawitacja przysparza sporo kopotw. Rzuci szybkie spojrzenie do tyu, w stron bezpiecznego cienia i z lekkim dreszczem zda sobie spraw, e zaszed ju zbyt daleko, aby powrci - obojtnie, czy sam, czy z pomoc antycznego robota. Pozosta mu ju tylko Speedy. Po paru dalszych krokach zatrzyma si. - Speedy! - krzykn - Speedy! Lnicy, smuky robot przystan, zawaha si przez moment i ponownie ruszy do tyu. Powell sprbowa nada swemu gosowi jak najwiksz ekspresj i stwierdzi, e nie przychodzi mu to ze zbytnim trudem: - Speedy, musz zaraz dosta si w stref cienia, bo inaczej to soce mnie zabije. To sprawa ycia lub mierci, Speedy. Potrzebuj ci. Speedy postpi krok do przodu i stan. Gdy po chwili przemwi, Powell zm w ustach przeklestwo, bowiem tym, co usysza, byo: - Gdy leysz ju sztywny, masz bl gowy dziwny, a musisz si podnie i... - gos przerodzi si w dziwaczny pisk i zamilk. Zaczynao by ju naprawd gorco. Powell kcikiem oka dostrzeg z tyu jaki metaliczny ruch, wic odwrci si gwatownie i zastyg w zdumieniu widzc, jak monstrualny robot porusza si - idzie w jego kierunku, i to w dodatku bez jedca na grzbiecie. Po chwili w suchawkach rozleg si jego gos: - Przepraszam, Panie. Nie wolno mi porusza si samodzielnie, ale jeste w niebezpieczestwie. Oczywicie, Potencja Prawa Pierwszego ponad wszystko. Ale przecie nie chcia, aby uratowa go ten niezgrabny antyk. Chcia, aby zrobi to Speedy. Podszed par krokw w jego kierunku i wrzasn z determinacj: - Stj! Rozkazuj ci, stj! Byo to jednak cakowicie bezcelowe. Robot nie mg zama reguy, rzdzcej Prawem Pierwszym. Szed niewzruszenie naprzd, powtarzajc gupkowato:

- Jeste w niebezpieczestwie, Panie. Powell, czujc jak zaczyna go ogarnia desperacja, jak puca walcz rozpaczliwie o kady oddech, a przed oczami skacz czerwone plamy, krzykn: - Speedy! Umieram, cholera jasna! Gdzie jeste, przeklty robocie? Speedy, potrzebuj ci! Zacz cofa si niezgrabnie, po omacku, prbujc umkn przed gigantycznym robotem, ktrego ju nie potrzebowa, gdy nagle na ramieniu poczu dotyk metalowych palcw a w suchawkach zabrzmia zmartwiony, metaliczny gos: - Cholera, co pan tutaj robi, szefie? A co ja tu waciwie robi? Szefie, tak mi przykro... - Nic si nie stao, chopcze - powiedzia sabo Powell. - Donie mnie tylko do tamtego cienia pod ska. I pospiesz si, na mio bosk! Ramiona Speedy'ego uniosy go w gr. Przez chwil mia jeszcze wiadomo szybkiego ruchu, potem ogarno nieznone gorco, a na kocu ciemno. Pierwsze, co spostrzeg po otwarciu oczu, to pochylajc si nad nim z niepewnym umiechem Mike Donovan. - Jak si czujesz, Greg? - Niele - odpar Powell. - Gdzie jest Speedy? - Tutaj. Wysaem go na inne zoe, tym razem z poleceniem, aby zdoby selen za wszelk cen. Zaatwi trzeba w cigu 43 minut i 3 sekund. I wci nie przestajc przeprasza za t zabaw, jak nam urzdzi. Boi si odej do ciebie bliej, bo sdzi, e zrugasz go od ostatnich. - Przyprowad go - poleci Powell. - W kocu nie bya to jego wina. Wycign rk i uj stalow do robota: - Wszystko w porzdku, Speedy. Najwaniejsze, e caa ta zabaw dobrze si skoczya. Ponownie zwrci si w stron Donovana i doda: - Wiesz, Mike, tak sobie wanie mylaem... - No nie! - Zastanawiaem si - Powell potar doni podbrdek. Powietrze w pomieszczeniu byo cudownie rzekie. Wiesz, kiedy uporzdkujemy tu ju wszystkie sprawy i przetestujemy Speedy'ego, wyl nas na stacj

orbitaln i... - Nie! - jkn rozpaczliwie Donovan. - Tak. A przynajmniej co w tym stylu powiedziaa panna Calvin. Nie mwiem ci tego do tej pory, bo musiaem sobie to wszystko przemyle. - Przemyle! - wrzasn Donovan - Czowieku, ale... - Wiem - przerwa mu agodnie Powell. - Czuj dobrze. 273 stopnie Celsjusza poniej zera. Czy to bdzie wspaniae? - Stacja orbitalna - mrukn ponuro Donovan. Jeszcze tam nas nie byo. - Ale przyjemna bdzie jaka odmiana, prawda? POWD Jednak ju p roku pniej obaj mczyni zmienili zdanie. Pomienie gigantycznego soca zastpia czarna pustka przestrzeni kosmicznej, lecz ekstremalne zmiany w warunkach bytowania w niczym nie zmieniy warunkw ich pracy, polegajcej na testowaniu eksperymentalnych typw robotw. Ponownie mieli na pokadzie sztuczn istot wyposaon w tajemniczy pozytronowy mzg, ktry wedug geniuszy od ekierki i suwaka mia pracowa wydajnie i bez adnych zakce. Tyle e nie pracowa. Powell i Donovan przekonali si o tym ju w dwa tygodnie po przylocie na Stacj. - Tydzie temu - mwi wanie Powell dobitnie wymawiajc sowa - ja, razem z Donovanem, wasnorcznie ci zmontowalimy - w oczekiwaniu na odpowied zmarszczy brwi i pogaska koce brzowych wsw. W mesie zaogowej Stacji Solarnej nr 5 panowaa absolutna cisza przerywana generatora. Robot QT-1 siedzia nieporuszony. Byszczce pyty korpusu lniy w agodnym blasku lamp bezcieniowych, a czerwone spojrzenie fotoelektrycznych oczu tkwio uparcie w Ziemianinie siedzcym po drugiej stronie stou. Powell po raz kolejny powstrzyma wybuch zego humoru. Te roboty posiaday specyficzne mzgi. Oczywicie, podstawowe Prawa Robotyki od czasu do czasu sabym posapywaniem gwnego

zostay zachowane, musiay zosta zachowane. W koncernie Amerykaskie Roboty nalegali na to wszyscy - od Robertsona do sprztaczki. Tak wic model QT-1 by bezpieczny. Ale modele byy pierwszymi w swoim rodzaju, a QT-1 by pierwszym modelem serii QT. Pikne wykresy matematyczne na pierze nie zawsze sprawdzay si w praktyce. Nagle robot przemwi gosem, ktremu metaliczna membrana nadawaa zimne brzmienie: - Czy zdajesz sobie spraw z wagi takiego twierdzenia, Powell? - Co ci jednak stworzyo, Cutie - nie ustpowa Powell. - Sam twierdzisz, e twoja pami nie obejmuje niczego wicej, poza ostatnim tygodniem. Wanie wyjaniam ci, dlaczego. Ot wtedy Donovan i ja zoylimy ci z czci, ktre przyleciay tu razem z nami. Cutie spojrza na swoje dugie, spryste palce w dziwnie ludzkim odruchu niedowierzania. - Wydaje mi si, e powinno by jakie bardziej satysfakcjonujce wyjanienie. Fakt, e ty stworzye mnie, wydaje mi si mao prawdopodobny. Ziemianin rozemia si nerwowo. - Ale dlaczego, na mio bosk? - Nazwij to intuicj, jeli chcesz. Mam zamiar znale prawdziwy powd, dla ktrego istniej. A do jedynej prawdy doprowadzi moe tylko prawidowy acuch logicznego rozumowania. Powell przysiad na brzegu stou naprzeciwko robota. Poczu nag sympati do tej dziwnej maszyny. Z pewnoci nie by to jedynie zwyky robot, wykonujcy sw prac na Stacji zgodnie z instrukcjami, zakodowanymi gboko w pozytronowych ciekach mzgu. Wycign do i dotkn zimnego, metalowego ramienia robota. - Cutie powiedzia - chc sprbowa ci wyjani. Jeste pierwszym robotem, ktry przejawi jakkolwiek ciekawo dotyczc wasnej egzystencji. I myl, e pierwszym, ktry jest naprawd dostatecznie inteligentny, aby zrozumie wiat poza Stacj. Chod ze mn, poka ci co. Robot podnis si wdzicznie i bezszelestnie, jako e podeszwy jego stp podbite byy grub warstw gumy, poszed za Powellem. Ziemianin

nacisn przycisk i cz stalowej ciany odsuna si, ukazujc owalne okno, za ktrym w czarnej przestrzeni migotay gwiazdy. - Widziaem to ju przez iluminator obserwacyjny w maszynowni poinformowa Cutie. - Wiem - odpar Powell. - I c to jest, wedug ciebie? - Dokadnie to, na co wyglda - czarny materia tu za szkem, na ktrym janiej migocce punkty. Wiem, e nasz generator wysya wizki w kierunku niektrych tych punktw - zawsze tych samych - i gdy te punkty poruszaj si, wizki poruszaj si razem z nimi. To wszystko. - Doskonale! A teraz posuchaj uwanie. Ten czarny materia to pustka pustka, ktra rozciga si w nieskoczono. Te mae, migocce punkciki to ogromne skupiska materii. To globy, a niektre z nich maj miliony mil rednicy. Dla porwnania powiem ci, e nasza Stacja ma tylko 2 mile rednicy. Wygldaj na takie malekie, poniewa s niewyobraalnie daleko. Punkty, w kierunku ktrych emitujemy nasze wizki energetyczne, le bliej i s duo mniejsze. S twarde i zimne, a ludzkie istoty - takie jak ja - yj na ich powierzchni. To wanie z jednego z takich wiatw pochodzimy - ja i Donovan. Wysyane Przez nas wizki zaopatruj te wiaty w energi, otrzymywan z tego ogromnego, rozarzonego globu, ktry znajduje si niedaleko od nas. Nazywamy ten glob Socem. Jest teraz po drugiej stronie Stacji, tak wic nie moesz go std zobaczy. Cutie sta nieruchomo, przypominajc metalow statu. Po chwili, nie odwracajc wzroku od szyby, zapyta: - A z ktrego konkretnie punktu, jak twierdzisz, pochodzicie? Powell dotkn palcem szka. - Z tej bardzo jasnej planety w rogu. Nazywamy j Ziemi - umiechn si pod nosem. - Dobra, stara Ziemia. yj tam biliony ludzi, Cutie, i za jakie dwa tygodnie mam zamiar by tam razem z nimi. Nagle, ku zaskoczeniu Powella, Cutie wyda z siebie jaki abstrakcyjny pomruk. Nie by rytmiczny, ale mia w sobie dziwaczne brzmienie szarpnitej nagle struny. Zreszt urwa si tak samo gwatownie, jak powsta. - Ale skd ja pochodz, Powell? Nie wyjanie jeszcze mojej egzystencji.

- Reszta jest prosta. Gdy tylko zaczto budowa stacje orbitalne, takie jak ta, pocztkowo obsugiwali je wycznie ludzie. Jednak ciepo, promieniowanie soneczne i elektryczne burze sprawiay, e suba na nich bya wyjtkowe cika. Wtedy wanie stworzono roboty, aby zastpoway ludzi w tej niebezpiecznej pracy, tak e teraz na caej Stacji wymagana jest obecno jedynie dwu osb, nadzorujcych proces emisji energii. Ale powsta projekt, aby zastpi nawet ich. I tu zaczyna si twoje zadanie. Jeste najlepszym typem robota, jaki do tej pory skonstruowano i jeeli dasz rad poprowadzi t Stacj samodzielnie, ludzie nie bd tu ju wicej przylatywali. Chyba tylko po to, aby dostarczy ci jakie zuyte czci. Ponownie nacisn przycisk i metalowa pyta powdrowaa z powrotem na miejsce. Powell podszed do stoy podnis lece na nim jabko, wytar je o rkaw i smakiem odgryz spory ks. Robot spojrza na niego czerwonymi oczyma. A wic oczekujesz powiedzia powoli aby uwierzy w te nieprawdopodobne, zwariowane wrcz hipotezy? Za co ty mnie waciwie uwaasz? Powell spurpurowia i wyplu kawaeczek jabka na blat stou. - Niech ci cholera, Cutie, to nie s adne hipotezy. Takie s fakty! Gdyby Powell nie wiedzia, e mwi to robot, przysigby, i w gosie brzmi wyrany sarkazm: - Globy o rednicy milionw mil! wiaty z yjcymi na nich trzema bilionami ludzi! Nieskoczona pustka! Przykro mi, Powell, ale nie wierz. Nawet nie przyjmuj tego do wiadomoci. Sam to sobie poukadam. egnam! Odwrci si i wyszed z pokoju. W progu skin jeszcze sztywno gow Donovanowi i po chwili znikn za zakrtem korytarza, niewiadom cigajcych go zdumionych spojrze. Donovan nerwowym ruchem przesun doni po swych czerwonych wosach i spojrza na Powella. - O czym ta chodzca kupa zomu mwia? W co on waciwie nie wierzy? Powell szarpn kocwki wsw. - Jest sceptykiem - odpar gorzko. - Nie wierzy zarwno w to, e my go

stworzylimy, jak i w istnienie Ziemi, gwiazd czy przestrzeni. - Ten robot chyba oszala. - Powiedzia, e musi si nad tym wszystkim zastanowi. - No dobrze - gos Donovana pobrzmiewa podejrzan sodycz. - Jeeli dojdzie do jakich wnioskw, to mam nadziej, e raczy si nimi z nami podzieli. Po chwili, z nag wciekoci doda: - Suchaj! Po raz pierwszy syszaem, aby zwyka puszka moga tak pyskowa. Gdyby przydarzyo si to mnie, to - na Przestrze - poamabym na nim metalowy drg! Usiad wygodnie i z kieszeni kombinezonu wycign Podniszczon powie. Denerwuje mnie ten robot. Podejrzewam, e bdziemy mieli z nim kopoty. Cholernie dociekliwy! Mike Donovan zmaga si wanie pracowicie z ogromn kanapk, gdy nagle zastukano delikatnie do drzwi i wszed Cutie. - Czy jest tutaj Powell? - zapyta robot. - Sprawdza dane o strumieniach elektronw - powiedzia zduszonym gosem Donovan. - Zapowiada si na nielichy sztorm. W tej wanie chwili do pokoju wszed Powell, odrywajc wzroku od trzymanego w doni wykresu podszed do stou i ciko usiad na krzele. Rozoy przed sob arkusz papieru i zacz oblicza co na marginesie. Donovan podszed bliej i spojrza mu przez rami. Cutie cierpliwie czeka. Powell spojrza na koleg. - Potencja Zeta podnosi si, ale powoli. Znowu te samo: funkcje strumienia s bardzo pynne, wic sam wiem, czego waciwie powinnimy oczekiwa. Och, cze Cutie. Mylaem, e nadzorujesz monta nowych instalacji na dolnym pokadzie. - Monta zosta ju zakoczony - odpowiedzia spokojnie robot. Przyszedem wic, aby z wami porozmawia. - Och! - skrzywi si Powell. - A wic siadaj. Nie, nie na tym krzele. Jedna z ng jest obluzowana i moe si pod twoim ciarem zaama. Robot posusznie usiad obok. - Doszedem do pewnych interesujcych wnioskw - zacz.

Donovan pokrania i odoy nie dojedzon kanapk - Suchaj, jeeli on ma zamiar... Powell machn niecierpliwie rk. - A wic mw, Cutie. Suchamy. - Spdziem ostatnie dwa dni na intensywnej introspekcji - mwi Cutie - i rezultaty okazay si bardzo interesujce. A wic ja istniej, bo myl... - O Boe! - jkn Powell - Robot Kartezjusz! - Kto? - zapyta zaskoczony Donovan. - Suchaj, czy my naprawd musimy tu siedzie i sucha tego metalowego maniaka... - Zamknij si, Mike! - A pytanie, ktre natychmiast powstao - kontynuowa spokojnie Cutie brzmiao: jaki jest powd mojej egzystencji? Powellowi opada szczka. - To brzmi niedorzecznie, Cutie. Powiedziaem ci ju, e zostae zrobiony przez nas. A jeeli nam nie wierzysz - uzupeni zimno Donovan - to moemy zaraz rozkrci ci na kawaki. Robot obronnym ruchem rozoy rce. Nie zaakceptuj niczego moc narzuconego mi autorytetu. Hipotezy musz by poparte faktami, inaczej bowiem s bezwartociowe. A narzucajca si wrcz logika zaprzecza stanowczo, jakoby to wanie wy mnie stworzylicie. Powell uspokajajcym gestem pooy do na zacinitej nagle pici Donovana. - Dlaczego nam to mwisz? Cutie rozemia si. By to najbardziej nieludzki miech, jaki kiedykolwiek syszeli w yciu. Gony i ostry, z metalicznym brzmieniem a rwnoczenie regularny jak metronom. Przyprawia o dreszcz. - Spjrzcie na siebie - powiedzia w kocu Cutie. - Nie mwi tego po to, eby was obrazi, ale tylko na siebie spjrzcie. Materia, z ktrego jestecie zrobieni jest mikki z 1 sflaczay, uzalenieni procesu jestecie spalania od energii otrzymywanej nieefektywnego prod