ARTIS...ARTIS 4 - 2 w ogrodzie zjawiłeś mi się nagle taki realny miałeś stopy uwalane ziemią...

28
*************************************************************************************** Niezależna ARTIS Inicjatywa Poetycko-satyryczna *************************************************************************************** Kwartalnik Nr 4 - 2021 Bydgoszcz e-mail: [email protected] *************************************************************************************** www.poezja-artis.pl Podobno każda prosta droga znajdzie jakiś adres, więc możliwe, że każdy prosty wiersz znajdzie swego odbiorcę. A nawet jeśli nie, to wróci skąd wyruszył. Podobno każdy dobry żart może okazać się zabawny. Jeśli się go potraktuje poważnie. **************************************************************************************** Zapraszamy wszystkich do współpracy i nadsyłania tekstów

Transcript of ARTIS...ARTIS 4 - 2 w ogrodzie zjawiłeś mi się nagle taki realny miałeś stopy uwalane ziemią...

Page 1: ARTIS...ARTIS 4 - 2 w ogrodzie zjawiłeś mi się nagle taki realny miałeś stopy uwalane ziemią czułam zapach skoszonej trawy nie wiedziałam że może zrobić się ciasno od słów

***************************************************************************************

Niezależna ARTIS

Inicjatywa

Poetycko-satyryczna *************************************************************************************** Kwartalnik Nr 4 - 2021 Bydgoszcz e-mail: [email protected] *************************************************************************************** www.poezja-artis.pl

Podobno każda prosta droga znajdzie jakiś adres, więc możliwe, że każdy prosty wiersz znajdzie swego odbiorcę. A nawet jeśli nie, to wróci skąd wyruszył. Podobno każdy dobry żart może okazać się zabawny. Jeśli się go potraktuje poważnie. **************************************************************************************** Zapraszamy wszystkich do współpracy i nadsyłania tekstów

Page 2: ARTIS...ARTIS 4 - 2 w ogrodzie zjawiłeś mi się nagle taki realny miałeś stopy uwalane ziemią czułam zapach skoszonej trawy nie wiedziałam że może zrobić się ciasno od słów

ARTIS 4 - 2 *************************

*** w ogrodzie zjawiłeś mi się nagle taki realny miałeś stopy uwalane ziemią czułam zapach skoszonej trawy nie wiedziałam że może zrobić się ciasno od słów jaka jesień to ze wzruszenia poczerwieniały drzewa Gabriela Szubstarska

jeden dzień dzień ten bez ciebie próbuję przeżyć jesteś w tej maleńkiej kieszeni lustro mówi że patrzysz w milczeniu pięknieję wtedy w ciszy w ukryciu przed światem dla ciebie przez ciebie z tobą

Dorota Nowak

ERGO

- Dzień dobry! Słucham pana. - Dzień dobry! Chciałbym coś zjeść. - Rozumiem. Coś szczególnego? - Właściwie to zupę, taką gęstą. - Ergo, lubi pan treściwe? - No nie wiem. A ta ergo to jaka jest? - To nie zupa, proszę pana. To jest „czyli że” - Nie chcę lizać, tylko zjeść. - Yyy…, nie rozumiem o co chodzi z tym lizaniem… - No sam pan powiedział, czy liżę. - A nie, to nie czy-liżę, tylko czyli-że. - Acha. Ale nie, bo z czili to dla mnie za ostre. -Zaraz, chyba się jednak nawzajem nie rozumiemy. To nie czili, tylko czyli, ergo. - To ergo to też nie przyprawa? - Nie, to nie są żadne przyprawy. - To ta zupa jest w ogóle bez przypraw? - Nie, ona ma wszystko co potrzeba. - A, czyli że normalna, tak? - Widzi pan, już się pan nauczył czegoś nowego. - Niby czego? - No tego ergo. - A pan znów z tym ergo. Panie, ja nie chcę żadnego ergo, ani lizania, ani czili, tylko zwykłą zupę do jedzenia! - Zaraz pana ukontentuję. - Tylko pan spróbuj! Od razu dam w mordę! Julo

TRUSKAWKI pola truskawek wplecione w moje dni czerwień przelatuje przez palce nie odgaduję jak ją zatrzymać Grażyna Wojcieszko

Page 3: ARTIS...ARTIS 4 - 2 w ogrodzie zjawiłeś mi się nagle taki realny miałeś stopy uwalane ziemią czułam zapach skoszonej trawy nie wiedziałam że może zrobić się ciasno od słów

ARTIS 4 – 3 ************************ #3

Domom na starość zapadają się dachy futryny i framugi próchnieją okna i drzwi ruszają się jak krzywe zęby i czasami wypadają stają się nieznośne odgrodzone parkanem przestają dla nas istnieć poza dręczącą myślą próchno porywa przeciąg i unosi wysoko a my patrzymy w niebo przez zadymione szkiełko na Boga i jego zamysły i próbujemy zrozumieć Wiesław Marcysiak

TO DZIWNE

jak bardzo miłość zmienia twarz jak bardzo ją rozjaśnia jak bardzo płoną widoczne z oddali rozigrane rozpalone przez ogień dwa ozdobne lampiony oczy

Joanna Bożek - Krasoń

WIERSZ ZIMOWY

udaje, że odchodzi. Przez zachodnie okna, nęci pozornie cichy, zastygły dzień, jeszcze czerwone owoce dzikiej róży. Wrócą wichury, nocne mrozy, zasypie od nowa. Będziemy mówili językiem śniegu. Czekam na tę słabość, na slajdy z przeszłości. Ktoś mówił o prawdziwie błękitnym niebie, światełku ukrytym w dłoniach. Miał miłość, za rok bardziej przejmujący głos. Ktoś wtrącił o fałszu. Gryzące powietrze lutego. Siniak na ramieniu, nabity przy odkładaniu książek na makulaturę. Gorączka, emskie wadowickie, godziny w pościeli. Mogę zacząć czytać, pisać prawdę. Pracują wiertarki, przy wschodnich oknach mężczyźni na rusztowaniach, skracają noc.

Natalia Zalesińska

Page 4: ARTIS...ARTIS 4 - 2 w ogrodzie zjawiłeś mi się nagle taki realny miałeś stopy uwalane ziemią czułam zapach skoszonej trawy nie wiedziałam że może zrobić się ciasno od słów

ARTIS 4 - 4 ************************* NASZ NOWY WSPANIAŁY (?)ŚWIAT pamiętasz jak to kiedyś było - nikt i nigdy gdy przykładał ucho do ściany lub zerkał przez dziurkę od klucza nie mógł wejść w naszą intymność w wyznania i szepty w ogień który nas trawi i pęd oczekiwań aż dopadli nas zdobywcy cyfrowego świata którzy z kamer - tak wprost i w podczerwień z nasłuchów i czipów w kombinacji zero-jedynkowej wiedzą wszystko o wszystkim i wszystkich znają nasze zwierzenia nawet te podlane gorzałą dopasują wyręczą nieodpłatnie dostarczą błaznów sztuczek nauczą odczytają jak kupić za ile i kogo gdziekolwiek jesteś znajdą i psom gończym wyostrzą węch oznaczą trop doprowadzą byś zaczął się bać lub by nauczyć nabożnej pokory wobec nowych bożków kiedy masz ich zwyczajnie w dupie zostało nam to co najgłębsze i własne nie na wynos - nie potrafią zaplanować miłości ale to tylko kwestia czasu Ryszard Wasilewski

W ZAMKNIĘTYTM TEATRZE Stanęła karuzela, sen opętał spirale końskich grzyw. Złapany w sieci Czarny Anioł rozkłada w bólu skrzydła. Idzie panna natchniona, idzie madonna wieczorna w welonie mgielnym, z rozwianą duszą. Gdy od oka odrywa się szklany okruch i leci, leci z iskrą do nieba, wiatr kołacze podkową, wystukując żałobny rytm. Robert Furs

REPORTAŻ Z PODRÓŻY NIEISTNIENIE „Raz jeszcze ważysz się, wielokroć opłakany cieniu, Objawić w pełnym świetle dnia.“ J. W. Goethe, „Trilogie der Leidenschaft“ ...dziwna była ta droga za mną, którą mi oglądać przyszło, wszak to, co widziałem, ginęło u przepaści brzegu; nie zostawiałem nic za sobą, jakbym też niczego nie wlókł za sobą od przeszłości w przyszłość.

Nierozpoznawalne idee, sprawy porzucone wiatrom, ledwie jak bruk pod kołami, do którego przywykłem; droga za mną bez cienia, który rozciągał się zwykle zmierzchem, a nocą, jak pies u nóg zasnął.

Można zgubić szczęście, majątek, można książki spalić, nie czuć, że Bóg podąża jeszcze zawikłanym tropem, dumą się unieść i cień rzucić na ziemię.

Z popiołów ku niebu ulecieć, można gniew oddalić, można wierzyć Bogu, że jeszcze nie stracił nas z oczu, lecz nie można istnieć bez własnego cienia... Christian Medard Manteuffel

Page 5: ARTIS...ARTIS 4 - 2 w ogrodzie zjawiłeś mi się nagle taki realny miałeś stopy uwalane ziemią czułam zapach skoszonej trawy nie wiedziałam że może zrobić się ciasno od słów

ARTIS 4 – 5 ************************* ZAKOCHANA

- Jestem Kowalski, chcę wypłacić wszystkie pieniądze z konta- mówi klient.

- Wszystkie ? – pyta pracowniczka banku

- Tak, wszystkie – odpowiada Kowalski

Urzędniczka, po kilku sekundach, przynosi 100 tys. złotych.

- To moje pieniądze?– dziwi się Kowalski.

- Tak, pan Malinowski prawda?- pada pytanie kasjerki banku.

- Nie, Kowalski, Kowalski- odpowiada klient

- Sory, pomyłka, to są pieniądze pana Malinowskiego – stwierdza urzędniczka.

- Ale skąd się wziął ten Malinowski, skąd się wziął ten Malinowski… – zastanawia się pani z banku. - Już wiem! To mój narzeczony! A ja go tak kocham, że cały czas o nim myślę

Zenek

CZUJĘ jak bardzo pachnie tęsknota żywimy się jej sokiem tworzymy komiks z nami w roli głównej czuję się jak martwy delfin wyrzucony przez ocean brakuje nam dnia ze słonecznym uśmiechem jesteś mi białkiem i wodą surogatem gaszącym kwasy życia tańczącym na falach drugim delfinem - dlaczego lubimy uciekać w osobność? Katarina Lavmel

DUSZA Dusza boi się bólu Z przerażeniem patrzy na rozbite kolano i czym prędzej ucieka gdzie pieprz rośnie Trzeba ją długo przekonywać że się zabliźni Dopiero wtedy powoli krok po kroku powraca i chowa się pod pachą lub za uchem i stamtąd nasłuchuje jak rana się goi Dusza boi się mrozu Kiedy słowa zamarzają w powietrzu jak lodowe ważki i wiersze stają się tak kruche że pękają pomiędzy wargami Podkrada z szafy grube swetry i koce i owija się nimi jak kot z nienapisanej jeszcze bajki Dusza boi się samotności To taka strachliwa istotka Siada nam na ramieniu i drży na myśl że możemy ją opuścić

Tadeusz Zawadowski

W TEJ KRAINIE

nie ma ścian przestrzeń wolna przestrzeń a odbijam się jak piłka drogowskazy wszędzie drogowskazy na lewo i na prawo do nieba do szczęścia tylko dróg jeszcze nie ma

Grażyna Wojcieszko

Page 6: ARTIS...ARTIS 4 - 2 w ogrodzie zjawiłeś mi się nagle taki realny miałeś stopy uwalane ziemią czułam zapach skoszonej trawy nie wiedziałam że może zrobić się ciasno od słów

ARTIS 4 - 6 ************************* #5 Jestem kotem Cierpię na bezsenność Noc jest moja Miasto jest moje Bezwstydnie rozkładam się na środku chodnika Chłonę ciepło nagrzanych płyt Nic mnie nie obchodzi Nie zrywam się Nie uciekam Nie skaczę Nie wiem czy żyję Jest to stan Pomiędzy Wiesław Marcysiak

ŻAL przez całe lato przynosiłam ci róże zerwane wczesnym rankiem zawsze miały na sobie krople łez z przedwcześnie urwanego nierozkwitniętego - do pełni pąku

Joanna Bożek-Krasoń

PIÓRKO Panie , daj mi takie piórko, którym łaskotałabym wszystkie te nosy wklejone między nadęte policzki, te bardzo ważne nosy bardzo ważnych ludzi

Panie, daj mi takie pióro, może pozwolisz, że pożyczę Do domowego drobiu, bym mogła łaskotać pięty wszystkich kroczących jak koguty po swym podwórku, może zaczną iść tanecznym krokiem i zapomną, że noszą pod garniturami kij wbity w... sam wiesz albo może piórko gołębia, bym mogła tych mądrych dziennikarzy polityków autorytety samozwańcze i samochwalne łaskotać w podniebienie, by na chwilę (dłuższą) trzymali usta zamknięte ze strachu przed ptasią grypą

a potem sama sobie wyrwę z...no wiesz skąd, gęsie pióro i ulepię miniaturowe skrzydło na czas, gdy w końcu przestaną kichać, podskakiwać i znowu przemówią chociaż nim pomacham, w nadziei, że wezmą mnie za gatunek chroniony, nie przeznaczony na ubój Małgorzata Borzeszkowska

Page 7: ARTIS...ARTIS 4 - 2 w ogrodzie zjawiłeś mi się nagle taki realny miałeś stopy uwalane ziemią czułam zapach skoszonej trawy nie wiedziałam że może zrobić się ciasno od słów

ARTIS 4 – 7 ************************ RODO Dane osobowe. NIP, PESEL, REGON, PIN, PKD... To wszystko oznacza Ciebie, wszystkie dane. Tyle że w różnych językach. W Polsce jest wiele instytucji zajmujących się Tobą zawodowo, lecz udają, że się nawzajem nie znają, tak, jakby były w różnych krajach. W ślad za tym używają innej mowy i inaczej wymawiają Twoje nazwisko. Jeśli nie zapamiętasz go w kilku językach, nic nie załatwisz. Na szczęście aktualna tendencja zmierza do ujednolicenia sprawy, czyli czegoś w rodzaju urzędowego esperanto, zastąpienia wszystkiego zwykłym Peselem. Mimo tego nadal trzeba uważać. Jeśli nie wierzysz, spróbuj na przykład podać w Urzędzie Skarbowym swój bankomatowy Pin i się nie dziw, jak wyglądać będzie nazajutrz Twoje konto. Albo zamiast regonu wpisz na podaniu o pożyczkę swój pesel. Może wyjść na to, że już dawno nie żyjesz i wsadzą Cię do pierdla za pośmiertne wyłudzenie. To żadne jaja, tylko smutna powaga. Jakiś czas temu jeden znajomy przeżył szok i jeszcze mu nie minęło. Brał mianowicie ślub – elegancja, Francja, dostojni goście, aż tu nagle – wielka kicha! Urzędnik w USC mówi, że ze ślubu nici, bo komputer nie akceptuje tego związku. Dookoła konsternacja, sensacja, uroczystość odwołana. A okazało się, że w emocjach państwo młodzi pomylili w formalnościach pesele i zanosiło się na to, że on się żeni z własną matką, która jest w dodatku córką jego przyszłej teściowej, czy coś w tym rodzaju. No, przyznacie sami, że taki numer to u nas nie przejdzie, nawet po wejściu do Unii Europejskiej. Ar Tur

ZATRUTA STUDNIA wróżenie z kart kości fusów po kawie tłumaczenie snów szeptane zaklęcia baby mąciły w głowie pogrążały myśli w chaosie przyszłość wciąż pozostawała tajemnicą a rycerz na białym koniu nie wyruszał w drogę wymknęłaś się z domu tylnymi drzwiami pobiegłaś na przełaj do źródła do studni z cembrowiną ukrytą pod drewnianą belką tam ziemia niebo i piekło łączyły się w całość chciałaś wiedzieć więcej być bliżej zrozumieć dlaczego w głębokiej czeluści życiodajną wodę zniewalały obręcze przysiadłaś wspierając plecy o stągiew w zamyśleniu splatałaś włosy w warkocz nad równiną wznosił się kopiec Kościuszki Lucyna Siemińska FOTOGRAFIA

tamto spotkanie potrafię malować z pamięci na obrazie polana i wielki kamień pod jego ciężarem narastał chłód ona suszyła igliwie a on przecinał mrówkom drogę to wtedy zapadali się w sobie bezwstydne znaki jeden za drugim spływały po głazie jak krople wraz z nimi stawali się rosa potrafię namalować z pamięci skamieniały ślad

Dorota Nowak

Page 8: ARTIS...ARTIS 4 - 2 w ogrodzie zjawiłeś mi się nagle taki realny miałeś stopy uwalane ziemią czułam zapach skoszonej trawy nie wiedziałam że może zrobić się ciasno od słów

ARTIS 4 - 8 ************************* * * * Gdy na wiosnę się trochę pogubię Wtedy mówię do klechy, że żałuję za grzechy, ale przecież nie za te ...co lubię.

* * * Bufonowi pod pięknym Krakowem tytuły się marzą honorowe. Dzięki żony udom i twarzy bywa członkiem towarzystw - a słowo członek jest tutaj kluczowe.

* * * Na Widzew zawitał gość z Bremy, by tutaj pozbawić się tremy. Bowiem miał na uwadze - seks to strata na wadze. A tam Berta: chodź lepiej coś zjemy.

* * * Dość ostrożna jest Kaśka Poleska, odkąd w pupę jej weszła pinezka. Gdy ją chłopcy zniewolą wszystko ma pod kontrolą - bo się kocha wyłącznie na pieska.

Ryszard Wasilewski DOBRZE że płaczesz łzy oczyszczają i przynoszą ulgę padają miękkie i ciepłe na chłodnej zieleni murawę

Joanna Bożek-Krasoń

KOLORY

Poukładam dziś mozaikę z kolorowych sekund Z dni dziecięcych deseń powycinam w wieczór ciepły, granatowy wkleję smutek szafirowy w rubinowe krople dnia srebrne dźwięki tamtych lat pozawijam zdania ostre, lodowate pomaluje w żółte kwiaty chustą wspomnień się otulę tą różową potem chmurą się owinę I owiana niebem spłynę w twe ramiona mocne, cieple I brązowe Fioletową peleryną noc otuli mnie ja płynąc zgaszę księżyc jednym słowem, jednym gestem A nad ranem- taka nowa tęczowo- alabastrowa podaruję Tobie słońce zbudź się jestem

Ina Zemło

KRÓTKI WIERSZ O WRACANIU ranek zdejmuje siwą perukę odsłania pokreślone latami czoło pod skórą gromadzą się czerwone zastępy wiwatują i próbują wypełnić lukę.

Juliusz Rafeld

Page 9: ARTIS...ARTIS 4 - 2 w ogrodzie zjawiłeś mi się nagle taki realny miałeś stopy uwalane ziemią czułam zapach skoszonej trawy nie wiedziałam że może zrobić się ciasno od słów

ARTIS 4 – 9 ************************ WYBORY SAMORZĄDOWE Przewodniczący: Szanowni Państwo! Tematem tego zebrania jest zgłoszenie postulatów naszej szerokiej koalicji do zbliżających się wyborów samorządowych w naszym mieście. Proszę o propozycje. Liga Przyjaciół Romana: Proponujemy wprowadzić „pieluchowe”, tzn. zasiłek dla tych, którzy robią pod siebie. Głos z sali: A dla tych, co ze strachu, też? Pakt i Stabilizacja: Proponujemy uporządkować ruch uliczny w niedziele. Piesi powinni poruszać się chodnikiem tylko w jednym kierunku – nieparzystą stroną w lewo, parzystą stroną w prawo. Głos z sali: To bardzo rydzykowna propozycja. Bo co, jeśli kościół będzie tylko z jednej strony ulicy? Sama Brona: Z tymi supermarketami w niedziele to nieporozumienie. Mogą sobie być otwarte, tylko nie wolno prowadzić sprzedaży. Niech ludzie dają „co łaska”, po bożemu. Głos z sali: Tak, i krowom w niedziele też trza dać wolne. Patelnia Obywatelska: Wszystkie media w naszym mieście mają być wolne, a nie „co łaska”, jak niektórzy by chcieli. Głos z sali: I żeby nie odcinali prądu ani wody! Przewodniczący: No to widzę, że wszyscy się zgadzamy... Głos z sali: Zaraz, zaraz! Ale co to za koalicja, jak wszyscy do niej należą. Z lewa, z prawa i ze środka. Przecież to niemożliwe, żeby się wszyscy zgadzali na to samo! Przewodniczący: Dajcie dokończyć! ...wszyscy się zgadzamy, że program mamy szeroki, obejmujący całe spektrum społecznych potrzeb i że w związku z tym wszyscy będą na nas głosować. A pan, to w ogóle kto?

Głos sali: Zwykły obywatel. I nikt mnie nawet nie zapytał, co mnie boli. Przewodniczący: A... to trzeba było od razu mówić! W porządku, jeszcze jeden koalicjant. To co, darmowa służba zdrowia, jak rozumiem...? T. Barski

GIULETTA I ALFA ROMEO samotny i przystojny Alfa Romeo zauważył ją na balkonie parkingu podziwiała panoramę miasta zalotnie mrugała rzęsami wycieraczek pokazywała zadbane dłonie opon z modnymi rowkami na paznokciach na sezon zimowy błyszczące kolczyki bocznych lusterek pod maską spódniczki czuły flirt odsłonił łono silnika 1.4 Turbo MultiAir czysty wlew oleju zbiorniczki płynu spryskiwaczy poziom płynu chłodzącego był już niski układ smarowania nie miał zahamowań Giulietta płonęła w wargach jego zderzaka wieczór miał zapach spalonego paliwa

Izabela Monika Bill

Page 10: ARTIS...ARTIS 4 - 2 w ogrodzie zjawiłeś mi się nagle taki realny miałeś stopy uwalane ziemią czułam zapach skoszonej trawy nie wiedziałam że może zrobić się ciasno od słów

ARTIS 4 - 10 ************************* WARKOCZ

Od dawna niczym nagły iskrzący pomysł pojawiał się w moich snach spięty z jednej strony kokardą w granacie z drugiej – odwróconą gwiazdą której twarzy mogłem się jedynie domyślać raził chwilowym blaskiem i znikał nigdy nie zdążyłem dotknąć go ani poznać imienia przypominał rozrastający się miraż grożący pętlą splecioną z wielowątkowej historii tłumaczący sny snuli hipotezy o tajemniczej kobiecie lub komecie zwiastującej nieszczęście a ja kolejny raz z szaloną nadzieją błądziłem ukryty między ziemią a niebem Wojciech Banach

KRÓTKI WIERSZ O WOLNOŚCI

demiurgów ceni się więcej niż wypada rezultat pozostaje nie zmieniony od lat te same twarze wokół sieją wolność to tylko miłe gesty wypracowane przez lata

Julo

LIST (2) DO WYMYŚLONEJ

Między okresami płytkich snów i głębokich przemyśleń Czytam po raz setny list od Ciebie i dalej nie wiem co jest prawdą a co jedynie mirażem chwilowo samotnej (?) Ile jest w tym wszystkim słów poezji ile znaczenia ile pragnienia a ile obaw które już przecież doprowadziły nas do krawędzi rozstania Dalej unikam balkonu i otwartych okien Już nie mogę a może nie chcę pozbyć się śladów Twojej obecności strzępów naszego wzajemnego uczucia lecz dalej nie potrafię grać roli dublera Nigdy nie stanę się plastrem podlegającym recyklingowi po zmianie kolejnego opatrunku Przemyśl to Wiara i Poezja stępia ostrza W wieży obok mnie jest wciąż puste miejsce z którym rozmawiam o każdej porze dnia i nocy jakby się nic nie zmieniło w dojrzałej do czerwieni namiętności Twoja parasolka czeka Już wyschła

Wojciech Banach

WE ŚNIE

Jeśli chcesz spędzić tę noc pod moimi powiekami dlaczego tak uparcie zaznaczasz swoją nieobecność?

Wojciech Banach

Page 11: ARTIS...ARTIS 4 - 2 w ogrodzie zjawiłeś mi się nagle taki realny miałeś stopy uwalane ziemią czułam zapach skoszonej trawy nie wiedziałam że może zrobić się ciasno od słów

ARTIS 4 – 11 *************************** SALE - Dzień dobry! Czym mogę służyć? - Chciałabym kupić lotnika. - Przepraszam, ale nie za bardzo rozumiem… - No, do włączania telewizora. - A…, chodzi o pilota. - Być może. Bo wie pan, w technice to ja jestem lajkonikiem. - Acha. Jakiej marki? Sony, Philips, Manta? - Bynajmniej. - To jaki? - No… by najmniej kosztował. - Rozumiem. Coś jeszcze? - I taki zwykły telefon. Wie pan… - Rozumiem, że bynajmniej. To może ten, na kartę? - ? - No, na kartę prepaid. - A nie ma takich na baterie? - Ale on jest na baterię. Tylko żeby dzwonić, trzeba kupować doładowanie. - Acha. Bo już myślałam, że musiałabym brać więcej tabletek. - Tabletek? - No. Tylko lekarz inaczej to nazywa. - A tak z ciekawości, jak? - Zaparcie. - Och! Ale nie pani jedna ma taki problem. Podobno de facto… - Tak? Ale nie znam. Di Caprio to kojarzę, De Niro też, ale tego nie. W czym facet gra? - De facto to nie jest facet… - Rozumiem, sorry, homeopata, tak? - No nie, to w ogóle nie oznacza człowieka tylko… - O Cholerka! To rzeczywiście ma przerąbane. Ale jakiś film z nim pan zna? - Nie znam, bo… - A, znaczy w filmie to pan jesteś lajkonikiem… Podsłuchał: Julo

#10 Rozlewa się Powoli wsiąka Znika …życie To już nie droga prosta To pajęczyna A władca – pająk Kiedyś wróci Kłębek Splątany Tylko pięć lat Albo aż tyle Tyle się stało A jakby nic Kolejny etap Kolejna granica Cienka nitka Plącze się Splątała Pięć lat… Mogę wypełnić kwadraty dni Rysunkami Jak w kalendarzu adwentowym Codziennie zjeść czekoladkę To nic nie zmieni Nic nie pomoże My się znamy? Znamy? Niby Niekoniecznie Nie bardzo Na niby

Wiesław Marcysiak

Page 12: ARTIS...ARTIS 4 - 2 w ogrodzie zjawiłeś mi się nagle taki realny miałeś stopy uwalane ziemią czułam zapach skoszonej trawy nie wiedziałam że może zrobić się ciasno od słów

ARTIS 4 - 12 ************************* LE MONDE FATALE Pamięci Marka Hłaski a skąd wiesz czy ten cholerny świat nie jest jak dania w hamlecie jednym wielkim więzieniem szpitalem dla obłąkanych bazą ludzi umarłych czarodziejska górą albo wsypą skąd nijak wydostać chyba że z życia w śmierć ten świat jest fatalny obezwładniający swą jednością czasem i przestrzenią zamkniętą choć wydaje się otwartą na przestrzał ale to iluzja tak więc skąd wiesz że istnieje jakiś inny świat niż ten który jest twoim domem jedynym na który jesteś skazany na życie na śmierć na ludzki los świat dziwka świat oszust świat złodziej LE MONDE FATALE - - Jarosław Stanisław Jackiewicz KRÓTKI WIERSZ O CZEKANIU czasem w oknie zatroskane odbicie rozpoznaję zardzewiałe zawiasy pamiętają pożegnania lecz kiedy słyszę wracających posłańców zamykam w pośpiechu drzwi – niech czekają Juliusz Rafeld

JESIEŃ

na pół zgniłym mrozem pod warstwami jesieni przy drodze po której wiosną stąpała niewinność kompostują teraz rączki i stópki jeszcze tętniące ciekawością dalej wśród liści leżą okaleczone lalki z wiatrem brną na czworakach kikutów coś krzyczą w moim kierunku wołają mnie wspomnieniami - nie daj się amputować… czy słyszę? Szumi wiatr

Grażyna Wojcieszko

COLTRANE jestem więc jesteś nie wiatrem nie śniegiem powietrzem swinguje w nas krew ból deszcz nad nami jest jazz XXEquinox sax sex szept… C o l trane Katarzyna Dąbecka

Page 13: ARTIS...ARTIS 4 - 2 w ogrodzie zjawiłeś mi się nagle taki realny miałeś stopy uwalane ziemią czułam zapach skoszonej trawy nie wiedziałam że może zrobić się ciasno od słów

ARTIS 4 – 13 ************************ FRASZKI WIOSENNE * * * Ją wciąż marzenie takie mroczy, że mąż na wiosnę czymś zaskoczy, że miłość jak jutrzenka wzejdzie. On ma nadzieję, że jej...przejdzie. * * * Na wiosnę jest bliska omdlenia, a przy tym jest dość skrupulatna - Nie odpuści, bo nie chce być stratna, kiedy robi rachunek...sumienia. * * * Po wiosennej znajomości stwierdził: - To niemal cud, że taki zbieg okoliczności znalazłem u zbiegu...jej ud. * * * Majowe związki są takie cacane i miłych wspomnień są warte, Te które zostały skonsumowane, lecz nie zostały zawarte. * * * Kiedy na wiosnę coś knuję, w Kamasutrze mam sporo wytycznych. Poinstruuję, lecz już bez zajęć praktycznych. * * * To dość znana przypadłość niewieścia: - Gdy na wiosnę jest pierwszą, nie drugą, to przeważnie ma lat dwadzieścia i zamierza je mieć jeszcze długo. Ryszard Wasilewski

TOCCATA

na początku dzwonki delikatnie upominają się o uwagę struny drgają już niecierpliwie by z szeptu przejść do forte a pianu wierne są jeszcze czynele oczekujące swojej kolejki z werblami nie ma żartów gdy ożyją ostatnie akordy organowej toccaty czepiają się starych murów nutami okrywają pochylone ramiona pyłem którego nikt nie strzepuje słychać już tylko szepty u drzwi

Julo

LUBIĘ

Zatrzymać w dłoniach ten smak Ująć aromat Ogarnąć kształt Przytulić do ust Wessać wargi spragnione Poczuć słodycz rozkoszną Koić oczy i dłonie Smakować do końca do dna samego soczystość… jabłka polskiego Bacha

Page 14: ARTIS...ARTIS 4 - 2 w ogrodzie zjawiłeś mi się nagle taki realny miałeś stopy uwalane ziemią czułam zapach skoszonej trawy nie wiedziałam że może zrobić się ciasno od słów

ARTIS 4 - 14 ************************* WIECZÓR WYBORCZY trwa wieczór wyborczy telewizja pokazuje wstępne wyniki emocje polityków reakcje na gorąco wygranych i przegranych dyskusje w studio kto w koalicji kto w opozycji kręci się karuzela tymczasem tego samego wieczoru ktoś się rodzi umiera ktoś ktoś komuś miłość wyznaje ktoś kogoś zdradza lub opuszcza zapalają się uliczne światła pulsuje życie a gwiazdy jak to gwiazdy patrzą na wszystko OBOJĘTNIE Jarosław Stanisław Jackiewicz *** Wrocław Kino Dworcowe Mój pierwszy raz z Bondem Przespałam *** Upojne czerwcowe noce Gwiazdy po nich długo dochodzą do siebie Agnieszka Smugła

KWIAT WIŚNI Przynieś mi puszkę Cherry Coke - kiedy będę stary Niech uniesie się zapach - kwiatu wiśni Bały jak szpitalna pościel Przypomni: Wiśnie – coroczny rytuał Skarb zaprawiony w słoikach Kompoty – dżemy – konfitury Coroczne szczęście Teraz Cherry Coke *** Moje papierowe domy Papierowe gniazdka Papierowe mebelki Firanki z bibułki Tak łatwo się drą A były takie promienne Radosne Takie moje Przytulne Ale tak łatwo się drą *** Zegarmistrz czasu Nie liczy Nie odmierza Pilnuje machiny Kółek zębatych Zębów czasu Trybów nieubłaganych Może je powstrzymać Może je pchnąć Rozpędzić Zegarek Ożywić Zatrzymać Dmuchnąć złotym pyłem Wiesław Marcysiak

Page 15: ARTIS...ARTIS 4 - 2 w ogrodzie zjawiłeś mi się nagle taki realny miałeś stopy uwalane ziemią czułam zapach skoszonej trawy nie wiedziałam że może zrobić się ciasno od słów

ARTIS 4 – 15 * *************************

WSZYSTKO JEST MUZYKA budzi mnie mollowe intro kroki cichnące na deszczu jak odchodząca jesień gdy otwierają się drzwi chór delikatnie układa do snu dzwonnica brzmi zagadkowo niby jak zawsze ale waham się jak między bielą a czernią udajemy naszą pierwszą rozmowę i niech tak zostanie kolejne takty rwącym crescendo werblami oznajmiają nowe wieści płynące z zaułków o kocich łbach a wielogłosy przytłumione kapturami sprowadzają mityczne katharsis skrzypcowa przypowieść zapowiada

zmierzch między neuronami toczy się nasz odwieczny dyskurs być czy mieć ożywiony półwytrawną kroplówką toczy się da capo al fine

Juliusz Rafeld

* Nie umiesz rozmawiać o uczuciach śpiewaj nie umiesz powiedzieć co czujesz pisz nie umiesz wyrazić uczuć patrz gdy tak trudno Ci słuchaj

Maria Chilicka

SYNOWI… Jak długo szukać by zgubić Jak mocno cierpieć – by pięknieć Nauczyłam się kochać I obojętnieć… Ina Zemło PRZYSZŁE LATO

Na pewno się zacznie Kiedyś Przyjdzie Się zazieleni A my zapomnimy o zimie Będziemy się upajać ciepłem Nabierać pewności siebie Zadowolenia Zadośćuczynienia Zapełnienia Zapewne Parno Skwarno Gorąco Aż raz nocą cienka srebrna stróżka mrozu trzydzieści centymetrów nad chodnikiem zawiesi się i jeszcze zniknie sygnalizator Wiesław Marcysiak

Page 16: ARTIS...ARTIS 4 - 2 w ogrodzie zjawiłeś mi się nagle taki realny miałeś stopy uwalane ziemią czułam zapach skoszonej trawy nie wiedziałam że może zrobić się ciasno od słów

ARTIS 4 -16 *************************

BEZWSTYDNI

powódź pochłaniała domy a oni złączeni kroplą objęci w pół drogi szli ku zachodowi on zbawiał świat w jej włosach ścielących się na jego ramionach jakby Noe budował arkę przemoczeni do ostatniego źdźbła bezwstydnie zdejmowali ubrania całowali nagie stopy do końca kropli

Dorota Nowak #11

Trzeba zabrać jakieś rzeczy Dowód Klucze Torebkę A po co ci torebka Nie? Nie Nie będzie potrzebna? Przyniosę Potem Wiesław Marcysiak

KONIEC

nie najedzą się złotymi nićmi wśród trzasku pękających pragnień karmionych przez lata ze stołów obficie zasłanych purpurą skóra pokryta diamentem zastygnie węglem przy kościach na grzbietach wymarłej planety krzyk dzieci ucichnie z echem na opustoszałych ulicach głód zmiesza się ze łzami matek wyławiających z ostatniego posiłku bezkształtną szumowinę i chowających ją w płytkich grobach na które nie będzie komu przychodzić wszystko zostało spisane Ziemię zaleją niezliczone potopy ognia wody i nieodwracalności a jej królowie wciąż nie chcą uwierzyć że Jerozolima zostanie zburzona

Sławomir Jerzy Ambroziak

Page 17: ARTIS...ARTIS 4 - 2 w ogrodzie zjawiłeś mi się nagle taki realny miałeś stopy uwalane ziemią czułam zapach skoszonej trawy nie wiedziałam że może zrobić się ciasno od słów

ARTIS 4 – 17 ************************ KRÓTKI WIERSZ O ZAPOMINANIU najpierw pojawiają się chmury wysoko sięgają ponad szczytem gdzie białe iskry układają się w niknący warkocz mlecznej drogi na której od dawna nie ma już nikogo Julo

KRÓTKI WIERSZ O POJEDNANIU jeszcze tylko rzut oka na ręce w biegu kariatydy milczą niepewne dalszego losu podtrzymują złudzenia że wykreślono czas na wieki wieków Julo

KAWAFIS

Wcale nie jest wykluczono, że chodzi o elegancję.

Nic ponadto. Wyszukaną snycerkę lub trafną frazę. Nie zostało przy tym wypowiedziane ani jedno złe słowo o elegancji. Słuszna to powściągliwość, gdyż subtelny namysł nad elegancją pozwala dopatrzeć się w niej śmiałej postawy wobec – przepraszam za banał – skandalu śmierci. Odwaga przejawia się przede wszystkim w braku zawahania przy wyborze tematu scenki, którą przystroi się krzesło, lico szafy, czy obwód jeszcze pustego kufla do piwa; długowieczne życie pomimo niezdrowych przyzwyczajeń.

STROFY SAFOŃSKIE

Wzywam Cię, subtelny Bachusie. Przybądź, bo jesteś łykiem winorośli, miąższem fioletowych i zielonych owoców, goryczą skórki. Stan obecności wszystkiego we wszystkim utrwal iście boskim, cwanym sposobem; zwolnij, proszę, z otłuszczenia wątroby i raka trzustki. Jesteś bogiem subtelnym, więc potrafisz oddzielić mak od zbrój siermiężnych mrówek, zaistnienie we wszystkich punktach naraz od spotkań AA. Rafał Adaszewski

Page 18: ARTIS...ARTIS 4 - 2 w ogrodzie zjawiłeś mi się nagle taki realny miałeś stopy uwalane ziemią czułam zapach skoszonej trawy nie wiedziałam że może zrobić się ciasno od słów

ARTIS 4 - 18 ************************* STARZEJEMY SIĘ Starzejemy się, no cóż, chyba tak już darzą bogi, wśród nadmiaru letnich burz, idąc na rozstajne drogi, starzejemy się i już.

Ja starzeję się skokowo, skacząc w deszczu przez kałuże, ty zaś bardziej lewą nogą, zwłaszcza kiedy pośpisz dłużej. Starzejemy się bojowo.

Ja w starzeniu jestem niezła, ty się jakby nieco spóźniasz, przeźroczyste noszę giezła, zwłaszcza kiedy nocka późna, w starość wrastam tak jak wierzba.

Ty jak platan się starzejesz srebrną korą się okrywasz, ja się w lisa już nie wcielę, wkrótce będę za leciwa i mi jak ten tuman zwiejesz.

Jak ów tuman sponad Bugu cię rozwieje jesień szara, ja odpłynę liści strugą, tli się jednak we mnie wiara, że to jeszcze potrwa długo

zanim wspólnie i pospołu, godnie, albo niezupełnie, czy w fotelach, czy u stołu, w starość się wpiszemy dzielnie, byle razem. Nie oddzielnie. Starzejemy się w przyjaźni- miłość rdzą już powleczona bywa polem wyobraźni, wilczym dołem z wodą słoną. Skórą, którą dotyk drażni.

Starzejemy się, to dobrze, przecież przetrwać się udało, choć mnie czasem strzyka w biodrze, Starzejemy się. To dobrze?

Pojedź ze mną pociągiem do jutra, na peronie poczekam na ciebie, ja zabiorę tylko sztuczne futra, ty zabierzesz kapelusz. I siebie. Pojedź ze mną pociągiem przez lasy; te zielone, te złote i białe, ja zabiorę czas na lepsze czasy, ty zegarek po dziaduniu stary. Usiądziemy na dachu lub schodach, łapiąc w kieszeń zajączki słoneczne, ja zabiorę pogodne pogody, ty spakujesz wuja pióro wietrzne. I tym piórem, co wiatrem podszyte spiszesz nazwy stacyjek maleńkich, gdzie zostawisz swe lęki ukryte, ja wyrzucę wszystkie jawne lęki. I wygodnie, na schodach, na dachu, albo może w salonce czy Warsie, jechać będziesz przed siebie bez strachu, razem ze mną. Wciąż starsza i starszy.

Małgorzata Borzeszkowska

*** gdzie mieszkają czarownice nie wiadomo jesień odurzył mnie wiatr otrzeźwił krzyk żurawi czas spadania i odlotów skrzypiące koła pasma czarnej ziemi na wiejskiej drodze czarownice muszą mieć coś wspólnego z horyzontem tam prowadzą ślady na pewno ukochały wrzesień

Gabriela Szubstarska

Page 19: ARTIS...ARTIS 4 - 2 w ogrodzie zjawiłeś mi się nagle taki realny miałeś stopy uwalane ziemią czułam zapach skoszonej trawy nie wiedziałam że może zrobić się ciasno od słów

ARTIS 4 – 19 ************************ WSTĘP DO KOSMOGONII my osobliwość zdarzyliśmy się w jakimś zakątku czasu i przestrzeni i wciąż podglądamy niekończącą się głębię bo chcemy wiedzieć kiedy to się stało jak i dlaczego pragnieniami ścigamy się z trwaniem potykamy na prostym zdobywamy szczyty wpatrzeni w siebie i pierzaste niebo omotani ciszą między śpiewem a krzykiem rozpaczy bo choć już wiemy o drogach elektronów umiemy zderzać masywne jądra i chcemy zgłębić istotę wszechrzeczy wszystko co dotąd wchłania czarna dziura a ci po których przestały lamentować dzwony niekiedy nas nachodzą obserwatorzy codzienności nieskłonni do zwierzeń Ryszard Wasilewski

#12 W takiej nadziei Że może kiedyś Że jeszcze Że światło – że mrok Że coś się wypełni Przyda Pomoże I zbawi I trwasz Aż zapomnisz I idziesz ulicą Którą od lat Dwa rzędy domów Równolegle malują W przestrzeni Wyznaczają świat Którym już tylu przeszło I jeszcze przejdzie I zagubi się Aż kiedyś sam nie poznasz Zagubisz się

Wiesław Marcysiak

*** Ptaki nie raz ulatywały z moich dłoni pobudza mnie gniew i miłość co bardziej? jeszcze nie wiem Urodziłem się smutny, lecz mój śmiech rozbrzmiewa tu i tam raniąc co niektóre uszy Lwiątko karmiłem i szczenię hieny wężem jestem, który kusi Niewinnym pozostając Tu broń, z rąk do rąk jest podawana Morderstwo jest we krwi zacnych ludzi Jeśli nie umkniemy Ciszy nim zapadnie Noc będziemy Nieszczęśliwi

Leszek Goldyszewicz

Page 20: ARTIS...ARTIS 4 - 2 w ogrodzie zjawiłeś mi się nagle taki realny miałeś stopy uwalane ziemią czułam zapach skoszonej trawy nie wiedziałam że może zrobić się ciasno od słów

ARTIS 4 - 20 *************************** PRZY STOLIKU miejsce przy drzwiach ma sporą zaletę każdy wchodzący jest przez chwilę blisko na wyciągnięcie ręki rzuca tylko okiem by nie nastąpić mi na nogę lecz jeśli nawet - to nie mam pretensji bo przez moment jestem dla nich kimś za ladą młode dziewczyny uwijają się słodko uśmiechają choć nie są na sprzedaż jak szarlotka klementynka czy cappuccino gdy nie ma kolejki zauważają mnie pytają czy jeszcze sobie czegoś życzę a ja nie mam odwagi się przyznać miejsce przy drzwiach ma jedną wadę wychodzący już nie spoglądają na mnie tylko pilnują swych słodkich pakunków rozumiem że im się śpieszy bo przecież zaraz przyjdą goście i będzie wesoło staję się dla nich nikim za dwie ósma wiem że nie przyjdzie więcej nikt wychodzę i ostatni raz spoglądam na drzwi lubię zimę gdy już ciemno i w szybie odbijają się uliczne światła wygląda jakby witało mnie tysiąc gwiazd więc po drodze do domu nie jestem sam Juliusz Rafeld

TAK BYŁO (koniec świata pana K) pan K spotkał Koniec Świata, na końcu świata stał jak słup zagubiony ragnarok, armageddon, po prostu finis, nie bardzo wiedząc jak skończyć ze sobą i wszystkim innym pan K wzìął go za rękę, poprowadził przed ekran komputera ATARI Koniec Świata w przebłysku, rozbłysku i erupcji geniuszu wymyślił wonczas Internet, pozwolił mu dojrzeć, zakwitnąć i zrzucić liście potem skinął na zachwyconego pana K i wspólnie wyciągnęli wtyczkę z wielkiego gniazda świata pan K zdążył jeszcze wysłać ostatni post: "Innego końca świata nie będzie", natychmiast wymazany przez Facebook jako finisofobiczny i nie spełniający standardów, oczekiwań oraz przepowiedni Małgorzata Borzeszkowska

Teksty prosimy nasyłać na adres: [email protected] Przyjmujemy wyłącznie własne teksty poetyckie i satyryczne, nie naruszające praw ani dóbr osób trzecich i dobrych obyczajów. Publikacja i rozpowszechnianie nieodpłatne. Teksty podpisane imieniem i nazwiskiem, lub Godłem, jeśli dane autora tylko do wiadomości redakcji. ******************************************************************************************************* Wydawca: ARTIS Bydgoszcz, Orla 3-7/5. [email protected] Nr rej. R Pr 904 Red. Naczelny: Juliusz Rafeld (Google): poezja-artis.pl

Page 21: ARTIS...ARTIS 4 - 2 w ogrodzie zjawiłeś mi się nagle taki realny miałeś stopy uwalane ziemią czułam zapach skoszonej trawy nie wiedziałam że może zrobić się ciasno od słów

ARTIS - Dodatek Specjalny ARTIS 4 -21 - Specjalny ***************************************

Antologia poezji polsko-portugalskiej "Azulejo chabrem ubrane"( Azulejo vestido com centaureas) wydana została przez wydawnictwo Fundacja Duży Format (Warszawa 2020) pod redakcją Katariny Lavmel. Książka opublikowana w ramach stypendium kulturalnego Starosty Słupskiego, pod patronatem honorowym i z mecenatem Ambasady RP w Lizbonie, Senatora RP Kazimierza Kleiny, Starosty Słupskiego Pawła Lisowskiego, Wójta Gminy Kobylnica Leszka Kulińskiego. Partnerzy projektu : Gminna Biblioteka Publiczna w Kobylnicy, Słupski Ośrodek Kultury, Stowarzyszenie Casa Alvaro de Campos w Tavirze, Stowarzyszenie Socio Cultural Polónia w Lizbonie. "Azulejo chabrem ubrane" to zbór 68 wierszy 34 poetów, 17 z Polski i 17 z Portugalii, różnorodnych tematycznie, problemowo i kulturowo. W antologii są również utwory poetów z regionu słupskiego i Pomorza: Teresa Ławecka, Grzegorz Chwieduk, Mieczysław Krymski, Bożena Łazorczyk, Małgorzata Wątor. To swoisty most poetycki pomiędzy przeciwległymi państwami Europy, znad Bałtyku i Atlantyku. Łączy je redaktorka antologii, Katarina Lavmel, poetka ze Słupska, obecnie mieszkająca i tworząca w Portugalii.

Skąd jestem Pochodzę z domów starych O dachach i dachówkach niedopasowanych O balkonach, ogrodach i tarasach Z praniem rozwieszonym w krajobrazach Które kryją historie o skradzionych pocałunkach Liścikach ukrytych w szufladach! Pochodzę z domów starych z własnymi historiami Gdzie z okien wyglądają ludzie, którzy na nic nie czekają Krzyczą handlarki ryb Ostrzyciele szlifują noże... Staruszkowie bajają i śpiewają Na ławkach przed domami... Pochodzę z tych historii minionych Gdzie choć ściany chat źle bielone Serca nigdy nie chcą przestać bić Pragną prawdziwie żyć I nie ulegają zniszczeniu! Joao Rodrigo Piteira Dório Tłumaczenie – Anna Skwarek

APOKALIPTYCZNIE Już nic nie będzie tak jak było, Pustki na każdej większej stacji. Jeszcze się bardziej zaogniło W dziurawych formach wielu nacji. Już nic nie będzie tak jak było, Samotnie znowu przy kolacji. Czy zniknie przyjaźń oraz miłość Wśród przetrzebionej populacji? Już nic nie będzie tak jak było, Nie przyjdzie żaden list z wakacji. W żadnych koszmarach się nie śniło O takiej strasznej sytuacji. Już nic nie będzie tak jak było, Zycie uległo degradacji. A więc się módlmy, by odżyło Może na Wyspach Izolacji.

Grzegorz Chwieduk

Page 22: ARTIS...ARTIS 4 - 2 w ogrodzie zjawiłeś mi się nagle taki realny miałeś stopy uwalane ziemią czułam zapach skoszonej trawy nie wiedziałam że może zrobić się ciasno od słów

ARTIS 4 – 22 – Specjalny ******************************************** ZMIERZCH NAD RIA FORMOSA

Zmarszczki powietrza Kręgi światła na wodzie Słońce jak upadły anioł spada ostatnim promieniem Zastyga morze krągłe i pełne Ostrze późnego popołudnia Tutaj Liczy się śmierć z miłości Wieczne kochanie Tutaj Rozpalony wiatr wznieca w oczach nadzieję po stracie Ogień po zmierzchu Fernando Cabrita Tłumaczenie – Anna Skwarek

GALEON Dzisiaj, stary galeonie, Co powraca z dalekich podróży Po odległych kontynentach, Cumuję w porcie początkowym I kotwiczę na nabrzeżu. Z przepełnionych ładowni Zachłannie uwalniam Historie, mity, legendy, Mądrość, tym, którzy jej łakną. Jako świadek nieznanych obyczajów, Posiadacz tajemnej wiedzy, Opowiadam w szczegółach Spragnionym, O skarbach i cudach, Tworach wyobraźni, Zapomnianych światach W bezkresie czasu.

Francois Luis-Blanc

Tłumaczenie – Anna Skwarek

Gdybym była twoją morelą, szumiałabym ci na ucho o tym, jaka jestem pyszna Przylgnąłbyś nozdrzami do kory. Gładziłbyś mnie po liściastej koronie. Zrywałbyś dojrzałe owoce, sunął dłonią po pniu od dołu do góry, wargami okrążał korzenie, dotykałbyś mchu. A kiedy bym właśnie kwitła, ciągnęła soki, obciąłbyś mi tylko suche pędy i osłonił przed mrozem. Przy tobie mogłabym zostać morelowym sadem, a nawet plantacją. Miąższem i sokiem mogłabym wyżywić nas oboje, dzikie ptactwo, mrówki, pszczoły miodne… Gdybym była morelą i gdybyś mieszkał w szałasie pode mną, miałbyś słodkie życie, czyste serce i płuca, konfitury i chrust na czarną godzinę. Katarina Lavmel

WIERSZ PIERWSZY kiedy już zatonął titanic i bomby zrobiły w ziemi odpowiednie wyrwy nastał czas wielkiej ciszy jak wtedy gdy pisałam pierwszy wiersz i wierzyłam w good flow na szybach mróz znów zaczyna malować mozaiki poeci wieszczą epokę lodowcową asteroida bennu planuje zmącić błękit naukowcy na gwałt przenoszą życie w sztuczne formy kształty świata maleją do mikroskali kurczy się między nami ogrom przestrzeni jedna kropla ją zapełni Małgorzata Hrycaj

Page 23: ARTIS...ARTIS 4 - 2 w ogrodzie zjawiłeś mi się nagle taki realny miałeś stopy uwalane ziemią czułam zapach skoszonej trawy nie wiedziałam że może zrobić się ciasno od słów

ARTIS 4 – 23 - Specjalny ****************************************** Nie możemy być tacy sami

powinniśmy odświeżyć w każdym sezonie nasze wnętrza. chwytam lato z witryny aksamitne tony, wydłużam ulice, aby ułatwić ucieczkę słońcu. ostatnie czasy błękitne popołudnia, zanurzenia w złotych morzach, tęsknoty dzielone z zatroskanymi sprzedawcami. w podbitej europejskiej stolicy nie możemy być wciąż tacy sami wyniośli i bladzi nieprzerwanie opowiadać łamanym językiem, proponować brzydotę obojętnym kwiaciarkom, gdy rosną miasta. zawsze sprzedaż bez względu na popyt i wahania po drodze, tłamszenie kreacji. na końcu wszystko, co możemy

zaprezentować, tłucze się. Sara F. Costa Tłumaczenie – Anna Skwarek

ABRAZJE są wśród nas specjaliści sztormologii stosowanej. niby dużo wiedzą o wiatrach. w przyrodzie wymiar zjawisk atmosferycznych z grubsza ogarnięto. tylko głupcy lekceważą zapowiedzi pogody. ostrzeżeni – czym prędzej mocujemy latające sprzęty, szczelnie zamykamy okna i drzwi. w pamięciach profilaktycznie sprawdzamy numery alarmów. gotowym na wszystko łatwiej przecież trzymać się za ręce. ileż to razy sztormy zdmuchiwały nasze płynne stabilizacje, zmywając z powierzchni skóry resztki nadziei. ileż to bezradności zalewało niknący spokój na horyzoncie, choć Beaufort zapewniał, że przekroczenie skali jest niemożliwe jak sobie radzić z tornadem w procesorach nerwowych, kiedy własne i cudze przekaźniki zawodzą, a efekty rozcinają nasze nieba złością, z rykiem ciskają słowami, by z siłą huraganu porwać i przenieść w krainę nienawiści. potem już tylko okrągłe rocznice, które przyciągają zwłaszcza butelki, opróżnione najwyżej do rozpaczy. Bogumiła Salmonowicz

POWRÓT

Cofnąć się w czasie, cieszyć wspomnieniami, Od których jaśnieją dni i czuć się panem przyzwoicie przeżytego życia. Wrócić radosnym, świadomym i prawdziwym W miejsce, w którym rodzice patrzyli na ciebie jak na dziecko. Wiedzieć, że z tych spojrzeń pozostałeś ty, żeby nadać nowe spojrzenie. Wrócić do miejsc, w których zawsze byłeś, Z których pochodzisz i dokąd wiesz, że zmierzasz. Pora powrotu… Z uczuciem triumfu Sprawiedliwego, szlachetnego i uczciwego zwycięstwa.

Pablo Castro Abad Tłumaczenie – Anna Skwarek

Page 24: ARTIS...ARTIS 4 - 2 w ogrodzie zjawiłeś mi się nagle taki realny miałeś stopy uwalane ziemią czułam zapach skoszonej trawy nie wiedziałam że może zrobić się ciasno od słów

ARTIS 4 – 24 - Specjalny ******************************************

DROGI PANIE B.!

w upalne południe Wiedeński Cmentarz Centralny nie daje cienia kolumnada katakumb z imitacją Kapitolu obok Ciebie Schubert Strauss symbolicznie Amadeusz tysiące azjatyckich turystów oblepia nagrobne stele alabastrowe popiersia lejący fortepian Udo Jürgensa nie zagra urywka symfonii brak nagrobnych pozytywek nie odzyskałeś słuchu wewnątrz huczy wszystko wyje księżycowa sonata w Heiligenstadt drewniana trąbka Eustachiusza gigantycznie powiększona służy jako siedzisko do wielokrotnego selfie zmurszałe schody zaskrzypią stara jabłoń chyba pamięta Schillera rozrzucone na trawie gnijące jabłka wprost do szuflady bez nich nie byłoby ody Jarosław Trześniewski-Kwiecień

STYGMATY

Książka, której dotykały twoje dłonie, leży na stole, ślepą literą tytułu przylgnięta do zimnego blatu. Niemartwe jest słowo, które odczytałeś, jak zawsze bezwiednie powtarzając wargami. Sam nie widzisz tego? Że każdy twój gest się we mnie odbija. Tak. Nie mów mi, bym nie patrzyła, bo gdy nawet nie patrzę, i tak cię zobaczę. ... Pęknie lusterko, i siedem lat nieszczęścia gotowe. A ono mi spadło na ulicę białostockiego Żyda Malmeda w dniu, gdy cię poznałam, nazywając obcym imieniem, tylko trzy lata temu. Jak słowa nieodczytane umierają ludzie. A ci, co umarli, te, nieprzeczytane, chodzą za mną, twardo i czule kładąc na moje ramiona własne bolesne dotknięcia: usłysz, zobacz, odczuj i przywróć nam życie. Tylko ty nie bój się za mnie. Ten bój jest już za mną. Kochanie. Mira Łuksza

Page 25: ARTIS...ARTIS 4 - 2 w ogrodzie zjawiłeś mi się nagle taki realny miałeś stopy uwalane ziemią czułam zapach skoszonej trawy nie wiedziałam że może zrobić się ciasno od słów

ARTIS 4 – 25- Specjalny ****************************************

MYSZKA Mama stale powtarzała, że jestem niedobra. Musiałam spać z twarzą przytuloną do ściany, a każde ważne wydarzenie sprawiało, że sikałam ze strachu po nogach. Nie umiałam zjeść i się nie upieprzyć, źle sprzątałam, odzywałam się nie tak. Piątki nie były tymi odpowiednimi piątkami. Nie zasługiwałam na sukienki i zawsze wyglądałam jak cień kogoś lepszego. Ubierała mnie na szaro. Tak długo w tym kolorze chodziłam, że twarz i włosy przybrały również niezdrowy kolor. Nikt się ze mną nie przyjaźnił, nikt nie zabiegał. Lubił mnie wujek. A najbardziej to moje spanie z twarzą do ściany. Nie musiał na mnie patrzeć, jak był dla mnie miły co jakiś czas. Myślałam, że to wszystko dlatego, że jestem zła. Przecież mama tak stale powtarzała. Dominika Lewicka-Klucznik

CZTERY ŁAPY POEZJI kiedy wreszcie noc odcina mnie od wszystkich kształtów niezauważony mogę cicho stąpać swoimi ścieżkami po starych płotach wspomnień półkach zawieszonych w gwiazdach opuszczonych huśtawkach

ludzkich uczuć zakamarkach wierszy grzbietach książek tych wysokich i tych niskich muszę być czujny wiele razy spadłem z tych wysokich i z tych niskich czepiałem się mocno pazurami śliskich tytułów choć nie zawsze spadałem na cztery ochłapy ludzkiego istnienia

czasami moje drogi kręte do bólu w niebo wzloty w gówno wpadki nie zmieniają mnie w oczach ludzi chociaż w tajemnicy zawsze spadam na cztery łapy poezji Gregory Spis

Page 26: ARTIS...ARTIS 4 - 2 w ogrodzie zjawiłeś mi się nagle taki realny miałeś stopy uwalane ziemią czułam zapach skoszonej trawy nie wiedziałam że może zrobić się ciasno od słów

ARTIS 4 – 26 -Specjalny ***************************************** *** Halo, to ja, obce ciało, które wypłukałeś z oka spieszę ci donieść że niepoliczalne są kręgi piekła można w nie spadać w nieskończoność zahaczać o nowe zmrożone jeziora zakopywać koła w popromiennym piachu a w poniedziałek w obcym brzydkim mieście ręką w konwulsjach rozlewać kawę szukać pocieszenia w oknach szarej kamienicy patrzeć w jej syte oczy, słuchać okrągłych słów nie słysząc nic prócz świstu pustki w sobie zasysać pod językiem obol jakby to było odświeżanie miętą oddechu, który mi zabrałeś. Anna Dominiak

CZEKAJĄC NA GODOTA Ptak powinien być nakarmiony, narzuta dokładnie naciągnięta na sny, buty w szafie kocio w siebie powkręcane Ani śladu kurzu na zakrętach pustki, wypucowane fotografie śmiejące się sztucznymi twarzami, gazety uporządkowane według dat powicia, i obrazy z wojskową postawą w tej defiladzie rozczłonkowanych pejzaży z mdłościami w tle Nieme meble w swej cierpliwości linii prostych, kafelki w patio przykucnięte jak lustra w których przeglądają się najzalotniejsze kwiaty którym śpiewa z klatki mały ptak Ptak powinien być nakarmiony, z zapasem wody w misce, w razie czego Jeśli nadejdzie koniec świata niech nas zastanie z uporządkowanym domem i szeroko otwartymi oczami Marta Policińska

NIEDZIELA Tree don't care what the little bird sings We go down with the dew in the morning light - śpiewał Nick Cave i nie było lepszej pieśni ani lepszej chwili, by otworzyć okno wpuścić przefiltrowaną bladym słońcem zieleń z parku z piramidą ani lepszego dnia by wyruszyć do N. Niedzielny autobus toczył się wprost ku rzece i nieomal cudem, w ostatniej chwili, zatrzymywał się na pustym rynku, znad dzikiego bulwaru szła cisza odbijającego promu i wątły terkot motolotni

tak gęsta i solenna, że nawet nikły głos zdawały się być świętokradczym hałasem. Pod światło najczystsze śpiewał melancholijny bard i zabarwiał rozmowę czerwony zachód. Miał mnie w garści ten dzień i miała mnie wiosna gdy znacząc rytmem kroków ulicę wracałam do domu Push the Sky Away... – nucił do snu Nick Cave. Daria Danuta Lisiecka

Page 27: ARTIS...ARTIS 4 - 2 w ogrodzie zjawiłeś mi się nagle taki realny miałeś stopy uwalane ziemią czułam zapach skoszonej trawy nie wiedziałam że może zrobić się ciasno od słów

ARTIS 4 – 27 - Specjalny ******************************************

JUTRO W chwili zapomnienia skrada się cień opowiada o pragnieniach twoim ciele w ostrołukach Odpoczywam poza czasem pielęgnuję myśli Zapominam o sobie wytrzymuję hałas nieobecnych godzin i zasypiam w tobie

António Sem

Tłumaczenie – Anna Skwarek

cabanas de tavira | algarve | portugalia w te popołudnia co kończą się tak szybko w ten czas co zwija światło jesiennych godzin pocieszają nas poranki wcześnie budzi się jasność która ożywia krótkie dni wystarczy że cię znajdę jeśli jestem daleko od morza w twoim spojrzeniu lustrzy się rozległy horyzont opływowość twojego ciała została wyżłobiona jak falujące morze w którym się rozlewam na piaszczystych mieliznach prześcieradeł, w pianie twojej kobiecości, w muszli twojego kochania Pedro Jubilot

Tłumaczenie – Anna Skwarek

SPACER Podaję ci dłoń i czekam. Świt drży Mgła prześlizguje się przez palce. … We włosach siwieją nitki niezakończonych historii Wędruję wśród słów gdy w mieście dźwięczą wspomnienia. Chcę wierzyć, że rzeka wpływa do bezkresnego morza, gdzie płynę na statku o pełnych żaglach. W każdej chmurze myśl Na każdej fali syrena. Prowadzona za rękę podążam, szukam ciepła i zapachu czerwonych mięsistych czereśni. Chowam serce do kieszeni kurtki w słabym świetle dnia Trzymana za rękę jak upiór w porannej mgle. Margarida Piloto Garcia

Tłumaczenie – Anna Skwarek

Szukam myśli idealnej która doprowadzi mnie na skraj doskonałości

odzwierciedli dowolny obraz ezoterycznie i endemicznie pokaże wnętrze rozleje strumieniem nowe światło w przestrzeni. Lub nie. Szukam ekscytującej podróży Do miejsc które są tylko drogą i czasem. Potem pustka, Pustki szukam. Genoveva Faisca

Tłumaczenie – Anna Skwarek

Page 28: ARTIS...ARTIS 4 - 2 w ogrodzie zjawiłeś mi się nagle taki realny miałeś stopy uwalane ziemią czułam zapach skoszonej trawy nie wiedziałam że może zrobić się ciasno od słów

ARTIS 4 – 28 – Specjalny

ARTIS - Dodatek Specjalny Lista autorów wierszy w tym dodatku z antologii polsko-portugalskiej „Azulejo chabrem ubrane” - „Azulejo vestito com centaureas”

str.

1. Joao Rodrigo Piterira Dório 21 2. Grzegorz Chwieduk 21 3. Fernando Cabrita 22 4. Katarina Lavmel 22 5. Francois Luis-Blanc 22 6. Małgorzta Hrycaj 22 7. Sara F. Costa 23 8. Bogumiła Salmonowicz 23 9. Pablo Castro Abad 23 10. Jarosław Trześniewski-Kwiecień 24 11. Mira Łuksza 24 12. Dominika Lewicka-Klucznik 25 13. Gregory Spis 25 14. Anna Dominiak 26 15. Marta Policińska 26 16. Daria Danuta Lisiecka 26 17. Antonio Sem 27 18. Margarita Piloto Garcia 27 19. Pedro Jubilot 27 20. Genoveva Faisca 27