anonim__ksi__ga_bez_tytu__u_

download anonim__ksi__ga_bez_tytu__u_

of 299

Transcript of anonim__ksi__ga_bez_tytu__u_

POD ADNYM POZOREM NIE CZYTAJ KSIGI BEZ TYTUU

KSIGA BEZ TYTUUANONIM

Szanowny Czytelniku, Tylko ludzie o czystym sercu mog zajrze na karty tej ksigi. Kada przeczytana strona, kady kolejny rozdzia przybliy Ci do koca. Nie wszystkim uda si przebrn przez cao. Zawioci akcji oraz bogactwo stylw mog oszoomi i zamci w gowie. Prbujc dociec prawdy, bdziesz j mia pod samym nosem. Zapadnie ciemno, a z ni nadejdzie wielkie zo. Ci za, ktrzy doczytaj t ksig do koca, by moe nigdy ju nie ujrz wiata. Anonim Tego samego autora Pod pseudonimem Anonim wydano przez stulecia niezliczone ksiki. Wymienianie ich tutaj byoby i niemoliwe, i bezcelowe.

2

Rozdzia pierwszy Sanchez nie znosi w swoim barze obcych. Podobnie zreszt jak staych klientw, tych jednak obsugiwa chtnie, a to z tego prostego powodu, e ich si ba. Wyproszenie bywalca byoby rwnoznaczne z podpisaniem na siebie wyroku mierci. Opryszkowie odwiedzajcy Tapioc stale szukali okazji, eby si sprawdzi; wanie tutaj, w tym barze, bo dziki temu cay wiatek przestpczy by si o tym dowiedzia. Tapioca bezsprzecznie miaa styl. ciany byy te, ale nie w miym dla oka odcieniu, raczej w kolorze plam z nikotyny. Nic w tym dziwnego, bo jedna z wielu niepisanych zasad baru gosia, e jeli ju kto tu przychodzi, to musia pali. Cygara, fajki, papierosy, skrty, nargile, cygaretki, fajeczki z trawk dozwolone byo wszystko z wyjtkiem niepalenia; to akurat nie wchodzio w rachub. Nieuywanie alkoholu take uchodzio za grzech, ale najwikszym grzechem byo pojawienie si obcego. Tutaj nikt nie lubi obcych. Obcy zapowiadali kopoty. Nie wolno byo im ufa. Dlatego kiedy wszed mczyzna w dugim czarnym paszczu, z kapturem nasunitym nisko na gow, i usiad na drewnianym stoku przy ladzie w kcie baru, Sanchez nie przypuszcza, eby gociowi udao si opuci lokal w jednym kawaku. Ze dwudziestu bywalcw siedzcych przy stoach przerwao rozmowy i powicio chwil na ocen mczyzny w kapturze. Sanchez zwrci uwag, e pi te przestali. Niedobrze. Gdyby akurat graa muzyka, po wejciu obcego z pewnoci take by umilka. Teraz sycha byo jedynie uporczywy furkot wielkiego wentylatora na suficie. Sanchez demonstracyjnie zignorowa nowego klienta, udajc, e go nie zauway. Ale gdy tamten si odezwa, nie mg ju duej nie zwraca na niego uwagi. - Barman! Daj pan bourbona. Facet nawet na niego nie spojrza. Zamwi kielicha tak, jakby Sanchez w ogle nie istnia, a e nie opuci kaptura skrywajcego twarz, trudno byo powiedzie, czy wyglda rwnie wrednie, jak wrednie brzmi jego gos, tak chropowaty, e mona by nim heblowa deski. (W tych stronach wredno czowieka oceniano po tym, jak bardzo chrapliwy by jego gos). Majc to na uwadze, Sanchez wzi wzgldnie czyst szklank do whisky i podszed do klienta. Postawi szklank na lepkim drewnianym kontuarze przed nosem obcego i zaryzykowa przelotny rzut oka na ukryt pod czarnym kapturem twarz. Jednak gboki cie nie pozwala dostrzec rysw nieznajomego, a barman roztropnie wola si nie gapi. - Z lodem mrukn mczyzna, ledwie dosyszalnie. Waciwie by to ochrypy szept. 3

Sanchez jedn rk sign pod lad i wycign na wp pen brzow butelk z napisem Burbon na nalepce, a drug wzi dwie kostki lodu. Wrzuci je do naczynia i zacz nalewa trunek. Napeni szklank do poowy, po czym schowa butelk pod bar. - Trzy dolary powiedzia. - Trzy dolary? - No. - To lej pan do pena. Po wejciu obcego rozmowy ucichy, ale teraz panowaa wrcz grobowa cisza. Oczywicie pomijajc wentylator na suficie, ktry jakby furkota coraz goniej. Sanchez, ktry unika ju kontaktu wzrokowego ze wszystkimi, znw wzi butelk i napeni szklank po brzegi. Obcy rzuci mu banknot piciodolarowy. - Reszty nie trzeba. Barman odwrci si i woy pienidze do kasy. Nagle ponad te ciche dwiki wybi si czyj gos, rwnie tak chrapliwy, jak to tylko moliwe. To Ringo, jeden z najbardziej paskudnych klientw lokalu, zapyta za plecami Sancheza: - Hej, nieznajomy, co ci przywloko do naszego baru? Masz tu jaki interes? Ringo siedzia z dwoma kompanami przy stoliku usytuowanym zaledwie kilka Krakw za obcym. By to kawa gnidy zwalisty, tusty i nieogolony jak wikszo mtw w tym barze. Podobnie jak inni, mia w kaburze u pasa rewolwer i tylko czeka na byle pretekst, eby zrobi z niego uytek. Stojcy za kas przy barze Sanchez odetchn gboko i przygotowa si na nieuchronn rozrb. Ringo by osawionym bandyt, winnym wszelkich przestpstw, jakie tylko mona sobie wyobrazi. Mia na swoim koncie gwaty, morderstwa, podpalenia, kradziee, zabjstwa policjantw peny katalog zbrodni. Nie byo dnia, eby nie dokona czego nielegalnego, co zapewnioby mu dusz odsiadk. Dzisiejszy dzie niczym nie rni si od innych. Ringo zdy ju obrabowa trzech mczyzn, przystawiajc im luf rewolweru do gowy, teraz za, przepuciwszy wikszo upu na piwsko, szuka okazji do zwady. Kiedy Sanchez odwrci si i spojrza na sal, przekona si, e obcy nawet nie drgn, nie tkn te swojej szklanki. Mao tego przez kilka przeraajco dugich sekund nie odpowiedzia na pytanie. Sanchez na wasne oczy widzia kiedy, jak Ringo przestrzeli komu kolano tylko dlatego, e ten nie odpowiedzia mu dostatecznie szybko. Dlatego odetchn z ulg, gdy nieznajomy, tu przed tym, zanim bandyta mia powtrzy pytanie, zdoby si na odpowied. - Nie szukam kopotw. 4

Ringo wyszczerzy zby w zowrbnym umiechu. - Ha! warkn. Kopoty to ja i co mi si widzi, e wanie mnie znalaze. Czowiek w kapturze nie zareagowa. Siedzia na stoku jakby nigdy nic i wpatrywa si w swoj szklank. Ringo wsta z krzesa i podszed do niego. Nachyli si nad kontuarem, wycign rk, brutalnie zdar kaptur z gowy przybysza i ukazaa si wyrazista, cho nieogolona twarz jasnowosego mczyzny niewiele po trzydziestce. Jego przekrwione oczy wiadczyy o tym, e albo ma kaca, albo za wczenie obudzi si z pijackiej drzemki. - Chc wiedzie, co tu robisz! warkn Ringo. Chodz suchy, e rano przyjecha do miasta jaki obcy. Uwaa si za twardziela. A moe ty te uwaasz si za twardziela? - Nie jestem twardzielem. - To wkadaj paszcz i wypierdalaj! Jak wikszo rozkazw, take i ten mia swoje minusy, bo nieznajomy nie zdj przecie paszcza. Blondyn przez chwil zastanawia si nad propozycj oprycha, po czym pokrci gow. - Znam tego obcego, o ktrym mwisz odezwa si tym swoim ochrypym gosem. I wiem, po co tu przyjecha. Odczep si, to wszystko ci o nim opowiem. Bandyta rozcign usta w szerokim umiechu, pod ciemnym i niehigienicznym wsem. Obejrza si na kibicujc mu widowni. Ze dwudziestu bywalcw przy stoach bacznie obserwowao rozwj wypadkw. Kiedy Ringo si umiechn, napicie na Sali nieco zelao, chocia wszyscy obecni wiedzieli, e ta zmiana atmosfery jest tylko chwilowa. Byo, nie byo, siedzieli przecie w barze Tapioca. - I co wy na to, chopaki? Posuchamy, co ten pikni ma nam do powiedzenia? Odpowiedzia mu gony chr potakiwaczy i stukanie si szklankami. Ringo obj ramiona jasnowosego przybysza i odwrci go na stoku twarz do Sali. - No, blondasku, opowiedz nam o tym pieprzonym gnojku. Czego on szuka w moim miecie? Jawna drwina w gosie oprycha nie zniechcia nieznajomego, ktry zacz opowie: - Rano siedziaem w przydronym barze ze trzy kilometry std, kiedy ten wielki, na oko wredny facet wszed, usiad przy ladzie i zamwi drinka. - Jak wyglda? - Eee, z pocztku nie byo wida jego twarzy, bo bya ukryta pod takim wielkim kapturem. Ale potem jaki gnojek podszed do niego i cign mu ten kaptur. Ringo przesta si umiecha. Podejrzewajc, e blondyn si z niego nabija, nachyli si i mocniej cisn jego rami. 5

- No i co, may, gadaj, co byo dalej poleci gosem, ktry nie wry nic dobrego. - No wic ten obcy, nawiasem mwic, cakiem przystojny go, wychyli szklanic jednym haustem, wycign gnata i wystrzela wszystkich kutasw w tym barze z wyjtkiem mnie i barmana. - Nooo! rzuci Ringo, oddychajc gboko przez brudny nos. Rozumiem, dlaczego nie zastrzeli barmana, ale nie widz powodu, dla ktrego nie zabi ciebie. - Chcesz wiedzie, dlaczego mnie nie zabi? Bandzior wycign rewolwer z kabury u szerokiego czarnego pasa i wycelowa w twarz nieznajomego, niemal wbijajc mu luf w policzek. - Jakby zgad, chc wiedzie, dlaczego ten taki owaki syn ci nie zastrzeli. Obcy obrzuci go ostrym spojrzeniem, nie zwracajc najmniejszej uwagi na przystawiony do gowy rewolwer. - Ba! odpar. Nie zastrzeli mnie, bo chcia, ebym zajrza do tej mordowni i znalaz pieprzonego tuciocha, ktrego zw Ringo. Nacisk, jaki nieznajomy pooy na sowach pieprzonego i tuciocha, nie uszed uwagi bandyty. Mimo to w ciszy, ktra zapada po tym owiadczeniu, zachowa, przynajmniej jak na siebie, wzgldny spokj. - Ja jestem Ringo. A ty co za jeden, blondasku, do kurwy ndzy?! - To nie ma znaczenia. Dwch tustych oprychw, ktrzy siedzieli przy jednym stole z Ringo, wstao. Zrobili krok w kierunku baru, eby w razie czego przyj kompanowi z pomoc. - Ma znaczenie, i to due odrzek Ringo jadowicie. Bo chodz suchy, e ten facio, ten obcy, o ktrym si gada, nazywa si Burbon Kid. Ty te pijesz bourbona, no nie? Blondyn zerkn na dwch compadres bandyty, po czym zajrza w gb lufu jego rewolweru. - Wiesz, dlaczego nazywaj go Bourbon Kid? zapyta. - Jasne, e wiem zawoa za jego plecami jeden z kumpli Ringa. Podobno jak Kid si napije bourbona, kompletnie mu odbija, dostaje pierdolca i morduje wszystkich, ktrych ma pod rk. Powiadaj, e jest niezwyciony i e tylko sam Szatan moe go zabi. - Zgadza si przytakn blondyn. Bourbon Kid wykacza kadego. Podobno to wanie bourbon daje mu t niesamowit si. Zawsze jak tylko sobie yknie, zabija wszystkich pojebacw w barze, jacy mu si nawin. Ju ja co o tym wiem. Widziaem to na wasne oczy.

6

Ringo bez pardonu dgn nieznajomego luf rewolweru w skro i wskaza na szklank bourbona. - Pij! Nieznajomy powoli okrci si na stoku przy barze i sign po szklank. Ringo ledzi ruchy obcego, nie odrywajc lufy rewolweru od jego gowy. Stojcy za barem Sanchez odsun si, eby nie obryzgaa go krew czy reszti mzgu, ktre mogy pofrun w jego kierunku. Albo, skoro ju o tym mowa, zabkana kula. Patrzy, jak blondyn podnosi szklank. Na jego miejscu kady normalny czowiek trzsby si tak, e rozlaby przynajmniej poow zawartoci, ale nie on. Trzeba przyzna, e by zimny jak ld w jego szklance. Tymczasem wszyscy klienci baru zerwali si na rwne nogi w oczekiwaniu na to, co si stanie; sztuka w sztuk kady z nich trzyma do na rkojeci rewolweru. Patrzyli, jak nieznajomy unosi szklank pod nos i przyglda si zawartoci. Po zewntrznej ciance naczynia spywa pot. To by pot, naprawd. Prawdopodobnie z doni Sancheza, a moe nawet ostatniego klienta, ktry pi z tej szklanki. Obcy odczeka, a pot spynie dostatecznie nisko, eby nie musia znosi jego smaku na jzyku. W kocu, kiedy kropla potu spyna tak, e nie zachodzia obawa, i wejdzie w kontakt z jego ustami, odetchn gboko i wla napj do garda. Trzy sekundy pniej szklanka bya pusta. Wszyscy obecni w barze wstrzymali dech. Nic si nie wydarzyo. Dlatego te wci nie oddychali. I wci nic si nie dziao. Wobec tego wszyscy znowu zaczli oddycha. Nawet wentylator. Nadal nic. Ringo odsun rewolwer od twarzy blondyna i zada pytanie, ktre cisno si na usta wszystkim obecnym: - No to jak, blondasku, jeste Bourbon Kidem, czy nie? - Fakt, e wypiem te szczyny, dowodzi tylko jednego odpar blondyn, ocierajc usta grzbietem doni. - Tak? A to niby czego? - Tego, e potrafi wypi szczyny i si nie porzyga. Ringo spojrza na Sancheza. Barman cofa si chykiem, dopki mg, czyli do chwili, gdy dotkn plecami ciany za barem. Wida byo, e jest roztrzsiony. - Nalae mu z butelki do odlewania si? zapyta bandzior ostro. 7

Sanchez nerwowo kiwn gow. - Nie spodoba mi si ju na pierwszy rzut oka wyjani. Ringo schowa bro i cofn si. Nagle odchyli si do tyu i zanis si gromkim miechem, jednoczenie klepic blondyna po ramieniu. - Wypie szklank z flaszki, do ktrej si odlewalimy! Ha, ha, ha! Szklank szczyn! Ten facet wypi szczyny! Wszyscy w barze ryknli miechem. To znaczy wszyscy z wyjtkiem nieznajomego blondyna, ktry wbi wzrok w Sancheza. - Nalej mi, kurwa, bourbona! Jego gos chrzci jak wir. Barman odwrci si, wzi inn butelk zza kontuaru i zacz nalewa pyn do szklanki obcego. Tym razem napeni j po brzegi bez koniecznoci przypominania mu o tym. - Trzy dolary. Wida byo goym okiem, e blondyn nie jest zachwycony tym, e Sanchez domaga si kolejnych trzech dolarw, i bez zwoki da wyraz swojemu niezadowoleniu. Tak szybko, e oczy bywalcw nie zdoay tego zarejestrowa, sign praw rk pod czarny paszcz i wycign pistolet. Bro w jego doni bya ciemnoszara i najwyraniej cika, co sugerowao, e magazynek jest peny. Niegdy bya zapewne srebrna i byszczca, ale wszyscy w Tapioce wiedzieli a za dobrze, e jeli kto nosi byszczc srebrn bro, to znaczy, e pewnie nigdy jej nie uywa. Barwa pistoletu obcego wiadczya o tym, e korzysta z niej nader czsto. Byskawiczny ruch nieznajomego skoczy si z chwil, gdy lufa broni wycelowaa dokadnie w czoo Sancheza. Tej dynamicznej akcji zawtrowaa seria gonych trzaskw, ponad dwudziestu, gdy wszyscy bywalcy baru przestali ledzi rozwj wypadkw, wycignli rewolwery, odcignli kurki i wycelowali w blondyna. - Bez nerw, blondasku rzuci Ringo i znowu przystawi obcemu luf do skroni. Sanchez nerwowo i ze skruch umiechn si do przybysza, ktry nadal trzyma ciemnoszary pistolet wycelowany w jego gow. - Tym razem na koszt firmy powiedzia. - A widzisz, ebym sign po fors, do kurwy ndzy? pada zwiza odpowied. Zapada cisza. Blondyn odoy pistolet na kontuar obok nowej szklanki bourbona i westchn cicho. Wida byo, e jest wkurzony jak cholera i e potrzebuje si napi. Prawdziwego trunku. Musia wreszcie spuka z garda ten ohydny smak moczu. Podnis szklank do ust. Wszyscy bywalcy w nieznonym napiciu ledzili jego ruchy, czekajc, a oprni naczynie. On jednak chyba specjalnie si nad nimi znca. Przez

8

chwil siedzia bez ruchu, jakby zamierza si odezwa. Wszyscy obserwowali go z zapartym tchem. Powie co, czy nie? A moe najpierw wypije bourbona? Na odpowied nie musieli dugo czeka. Niczym czowiek, ktry nie pi od tygodnia, blondyn jednym haustem wychyli ca szklank, po czym z trzaskiem odstawi j na kontuar. Tym razem by to prawdziwy bourbon, bez dwch zda.

9

Rozdzia drugi

Ojcu Taosowi zbierao si na pacz. Z biegiem lat zapamita niejedn smutn chwil. Trafiay mu si smutne dni, czasami smutne tygodnie, a pewnie i smutny miesic raz na jaki czas. Ale jeszcze nigdy nie czu si tak le. Nigdy w yciu nie byo mu tak smutno. Sta tam, gdzie stawa tyle razy, na wyniesionym otarzu w wityni Herere, i patrzy w d na rzdy kocielnych aw. Dzi jednak byo inaczej. awy nie wyglday tak, jak lubi. Zazwyczaj przynajmniej poowa z nich bya zajta przez jego wspbraci, hubalan mnichw o pospnych twarzach. W tych rzadkich chwilach, gdy awy byy puste, czerpa przyjemno z podziwiania ich schludnoci albo wyciek w odprajcym kolorze lila. Ale nie dzi. awy nie byy ju schludne ani liliowe. A co najgorsze, bracia hubalanie nie mieli pospnych min. Unoszcy si w powietrzu odr nie by mu cakiem obcy. Ojciec Taos mia okazj zetkn si kiedy z takim zapachem cile mwic, pi lat wczeniej. Przywoywa on przyprawiajce o mdoci wspomnienia, poniewa by to zapach mierci, zniszczenia i zdrady, spowity w mgiek prochu strzelniczego. aw nie pokrywaa ju liliowa wycika, byy zalane krwi. Niegdy schludne, teraz stanowiy obraz ndzy i rozpaczy. A najgorsze, e bracia hubalanie zajmujcy poow aw nie byli ju pospni, byli martwi. Sztuka w sztuk. Taos zadar gow, spojrza w gr i zobaczy, e z sufitu, cae pitnacie metrw nad nim, skapuje krew. Idealny uk marmurowego sklepienia setki lat temu ozdobiono malowidami; w przepiknych scenach wici anieli taczyli ze szczliwymi, rozemianymi dziemi. A teraz wszyscy anioowie i wszystkie dzieci spryskani byli krwi lecych na dole hubalan. Ich rado ycia i beztroska znikny, zakrwawione twarze wyraay smutek, skruch i al. Tak samo jak mina ojca Taosa. awy zalegao okoo trzydziestu cia; prawdopodobnie kolejne trzydzieci, albo i wicej, leao pod i midzy siedzeniami. Tylko jeden czowiek przey t masakr, mianowicie sam ojciec Taos. Kto uzbrojony w dubeltwk postrzeli go z bezporedniej odlegoci w brzuch. Bl by straszliwy, a rana wci jeszcze krwawia, ale wiedzia, e si zagoi. Jego rany zawsze si goiy, musia jedynie pogodzi si z faktem, i po ranach postrzaowych zazwyczaj zostaj blizny. Do tej pory postrzelono go ju dwukrotnie, pilat temu, w tym samym tygodniu i w odstpie kilku dni. Na wyspie przeyo dostatecznie wielu mnichw, eby pomogli mu ogarn ten baagan. Zdawa sobie jednak spraw, e dla hubalan bdzie to cikie przeycie. Zwaszcza 10

dla tych, ktrzy byli tu pi lat temu, kiedy to po raz ostatni wityni wypeni obrzydliwy, bezbony smrd prochu strzelniczego. Dlatego te z ulg powita dwch swoich ulubionych modych mnichw, Kylea i Peta, ktrzy weszli do wityni przez ziejc dziur wejcie, do niedawna zamknite przez olbrzymie, ukowate dbowe drzwi. Kyle mia okoo trzydziestu lat, Peto by bliej dwudziestki. Na pierwszy rzut oka czsto mylnie brano ich za bliniakw. Nie wynikao to tylko z ich zewntrznego podobiestwa, chodzio take o nawyki. Nie tylko ubierali si tak samo, ale od blisko dziesiciu lat Kyle by mentorem Peta i modszy mnich podwiadomie naladowa peen nerwowoci, przesadnie ostrony styl bycia przyjaciela. Obaj mieli gadk oliwkow cer i wygolone gowy. Nosili identyczne brzowe habity, takie same jak wszyscy ci nieyjcy mnisi w wityni. W drodze do otarza, na spotkanie z ojcem Taosem, czekaa ich niemia i denerwujca konieczno przechodzenia nad licznymi zwokami swoich braci. Ogldanie ich w takiej sytuacji byo dla Taosa cikim przeyciem, ale pocieszajce byo to, e w ogle widzi ich przy yciu, i jego serce zaczo bi szybciej. W cigu ostatniej godziny bio w tempie dziesiciu uderze na minut, dlatego te ojciec z ulg stwierdzi, e teraz ju powraca do normalnego, regularnego rytmu. Peto przytomnie pomyla, eby wzi ze sob may brzowy dzbanek wody dla ojca Taosa. Zmierzajc do otarza, uwaa, eby nic nie rozla, ale jego rce wyranie si zatrzsy, kiedy uwiadomi sobie, do jak potwornej zbrodni doszo w wityni. Przekaza dzbanek ojcu niemal z tak ulg, z jak tamten go przyj. Stary mnich uj naczynie oburcz i zebra resztki si, eby je podnie do ust. Gdy chodna woda spyna mu do garda, poczu, e wraca do ycia; poza tym woda w duym stopniu przypieszaa proces powracania do zdrowia. - Dzikuj, Peto. Nic si nie martw, dojd do siebie, zanim dzie dobiegnie koca zapewni, schylajc si, eby odstawi pusty dzbanek na kamienn posadzk. - Naturalnie, ojcze. W roztrzsionym gosie Peta trudno byoby si doszuka przekonania, ale przynajmniej pobrzmiewaa w nim nika nadzieja. Po raz pierwszy tego dnia Taos si umiechn. Niewinno Peta i jego dbao o innych sprawiy, e nie sposb byo nie widzie spraw w lepszym wietle, skoro ju dotar tu, do tej krwawej jatki w wityni. Trafi na t wysp w wieku lat dziesiciu, po tym jak gang handlarzy narkotykw zamordowa jego rodzicw. yjc wrd mnichw, zyska wewntrzny spokj i z biegiem czasu pogodzi si ze swoim blem i bezbronnoci. Taos mia poczucie, e wraz z brami dokonali czego wielkiego, wychowujc Peta na cudownego, mylcego, 11

pozbawionego egoizmu czowieka, ktry sta teraz przed nim. Niestety, bdzie musia wysa modego mnicha z powrotem do tego wiata, ktry pozbawi go rodziny. - Kyle, Peto, chyba wiecie, dlaczego tu jestecie? zapyta. - Tak, ojcze odpar Kyle za nich obu. - Czy jestecie gotowi podj si tego zadania? - Z ca pewnoci, ojcze. Inaczej nie posaby po nas. - To prawda, Kyle. Mdry z ciebie chopak. Czasami zapominam o tym, na jakiego mdrego mczyzn wyrose. Ale ty, Peto, pamitaj o tym. Wiele jeszcze si nauczysz od Kylea. - Tak, ojcze przytakn skromnie Peto. - Suchajcie uwanie, bo czas ucieka cign Taos. Od tej chwili kada sekunda jest na wag zota. Przetrwanie, a wrcz istnienie wolnego wiata spoczywa teraz na waszych barkach. - Nie zawiedziemy ci, ojcze zapewni Kyle. - Wiem, e mnie nie zawiedziecie, ale jeli wam si nie powiedzie, sprawicie zawd caej ludzkoci. Stary mnich przerwa i podj: - Odnajdcie kamie. Przywiecie go tutaj. Nie dopucie do tego, eby znalaz si w rkach za, kiedy zapadnie ciemno. - Dlaczego? spyta Peto. Co by si wtedy stao, ojcze? Taos wycign rk, pooy j na ramieniu podopiecznego i cisn go z zaskakujc, jak na czowieka w jego stanie, si. Przeraaa go masakra, do jakiej tu doszo, i groba wiszca nad nimi wszystkimi; najbardziej jednak martwio go, e z braku wyboru musi wysa tych dwch modych mnichw na tak niebezpieczn misj. - Posuchajcie mnie, dzieci. Jeeli ten kamie znajdzie si w niepowoanych rkach w nieodpowiednim czasie, wszyscy si o tym przekonamy. Oceany wylej i ludzko zostanie zmieciona z powierzchni ziemi jak zy na deszczu. - Jak zy na deszczu? powtrzy Peto. - Tak, synu powiedzia Taos agodnie. Wanie tak jak zy na deszczu. Ale teraz musicie si pieszy, nie mam czasu wyjania wam wszystkiego. Poszukiwania naley rozpocz natychmiast. Z kad mijajc sekund, z kad minut zbliamy si do koca wiata takiego, jaki znalimy i kochalimy. Kyle wycign rk, dotkn policzka starszego brata i star plam krwi. - Nie martw si, ojcze, nie zmarnujemy ani chwili. Mimo to zawaha si, po czym zapyta: - Gdzie mamy rozpocz poszukiwania?

12

- W tym samym miejscu co zawsze, synu. W Santa Mondega. To tam oni najbardziej pragn posi Oko Ksiyca. Tam zawsze chcieli je mie. - Oni? Jacy oni? Kto je ma? Kto dokona tej masakry? Kogo, czy czego, mamy szuka? Taos zastanowi si nad odpowiedzi. Jeszcze raz obrzuci wzrokiem jatk dookoa i wrci pamici do chwili, gdy spojrza w oczy czowiekowi, ktry go zaatakowa. I gdy sekund pniej zosta postrzelony. - Jednego czowieka, Kyle. Szukacie jednego czowieka. Nie wiem, jak si nazywa, ale kiedy dotrzecie do Santa Mondega, zasignijcie jzyka. Pytajcie o czowieka, ktrego nie mona zabi. O kogo, kto sam jeden potrafi zastrzeli trzydziestu, czterdziestu ludzi, a oni nawet go nie drasn. - Ojcze, ale jeeli kto taki istnieje naprawd, czy ludzie nie bd obawiali si o nim mwi? W pierwszej chwili Taosa zirytoway te pytania, ale sowa modego mnicha miay gboki sens. Zastanawia si chwil. Jedn z mocnych stron Kylea byo to, e jeli ju co kwestionowa, przynajmniej robi to inteligentnie. Tym razem Taos potrafi udzieli odpowiedzi na jego pytanie. - Tak, bd si obawia, ale w Santa Mondega ludzie gotowi s zaprzeda dusz za gar kapusty. - Za co? Nie rozumiem, ojcze. - Za pienidze, Kyle. Pienidze. Najgorsze szumowiny i mty zrobi wszystko dla pienidzy. - Ale przecie my nie mamy pienidzy, prawda? eby nie uywa ich przeciwko witym prawom Hubala. - Teoretycznie masz racj przyzna Taos. A jednak mamy tu pienidze, tyle e ich nie wydajemy. W porcie spotkacie si z bratem Samuelem. Dostaniecie od niego ca walizk pienidzy. Sum wiksz, ni ktokolwiek mgby potrzebowa. Gospodarujcie nimi oszczdnie, eby pozyska niezbdne informacje. Zalaa go fala zmczenia, poczonego z alem i blem. Przetar doni twarz i podj: - W Santa Mondega bez pienidzy nie przeylibycie ani p dnia. Dlatego eby nie wiem co, nie moecie ich zgubi. Miejcie si te na bacznoci. Jeeli ludzie si dowiedz, e macie pienidze, bd was szuka. Bardzo li ludzie. - Tak, ojcze.

13

Kylea ogarno lekkie podniecenie. Po raz pierwszy, odkd przyby na wysp jako mae dziecko, mia j opuci. Wszyscy mnisi trafiali na Hubal w niemowlctwie albo jako sieroty, albo dzieci niechciane przez rodzicw, a okazja opuszczenia wyspy, jeli w ogle, trafiaa si raz w yciu. Niestety, fakt bycia mnichem sprawia, e Kylea wkrtce opanoway wyrzuty sumienia z powodu podniecenia, ktrego nie powinien poczu. Nie czas i nie miejsce na takie uczucia. - Czy to ju wszystko? zapyta. Taos pokiwa gow. - Tak, synu. A teraz idcie. Macie trzy dni na odzyskanie Oka Ksiyca i uratowanie wiata od zagady. Piasek w klepsydrze sypie si szybko. Kyle i Peto ukonili si ojcu Taosowi i ostronie ruszyli do wyjcia ze wityni. Nie mogli si doczeka, kiedy wyjd na wiee powietrze. Panujcy w rodku odr mierci przyprawia ich o mdoci. Nie zdawali sobie jeszcze sprawy, e odr ten bdzie towarzyszy im z chwil, kiedy opuszcz swoj wit wysp. Ojciec Taos wiedzia, e tak si stanie. Patrzc, jak odchodz, aowa, e zabrako mu odwagi, by wyjawi im prawd o tym, co czeka ich w wiecie zewntrznym. Przed piciu laty rwnie wysa do Santa Mondega dwch modych mnichw. Nigdy nie powrcili i tylko on jeden wiedzia dlaczego.

14

Rozdzia trzeci Od tego wieczoru, kiedy jasnowosy mczyzna w paszczu z kapturem pojawi si w barze Tapioca, mino pi lat. Lokal w zasadzie wyglda tak jak wtedy. ciany byy moe nieco ciemniejsze od dymu i bardziej podziurawione zabkanymi kulami, ale poza tym nic si nie zmienio. Nadal nie tolerowano obcych, a staa klientela skadaa si wycznie z szumowin. (Z tym tylko, e to ju nie byli ci sami bywalcy). W cigu tych piciu lat Sanchez przybra nieco w pasie, ale poza tym take nic a nic si nie zmieni. Dlatego te kiedy dwaj dziwnie ubrani nieznajomi weszli po cichu do baru, zamierza uraczy ich zawartoci butelki do odlewania si. Ci dwaj mogli uchodzi za bliniakw. Obaj mieli wygolone na yso gowy i oliwkow cer, obaj nosili si identycznie pomaraczowe tuniki bez rkaww, przypominajce kimona do karate, a do tego czarne spodnie bojwki i nieco zniewieciae, spiczaste buty, take czarne. Na szczcie w Tapioce nie obowizyway adne zasady dotyczce stroju, inaczej nie wpuszczono by ich za prg. Obcy podeszli do baru i stanli, umiechajc si do Sanchezja gupkowato. Swoim zwyczajem zignorowa ich. Pech cia, e jak zwykle niektrzy z jego co bardziej nieprzyjemnych klientw czyli naprawd wrednych goci zauwayli przybyszw i po chwili wrzawa w lokalu ucicha. Jak to wczesnym popoudniem, ruch w barze by stosunkowo niewielki. Zajte byy tylko dwa stoliki: jeden przy kontuarze i jeden w samym rogu sali; przy pierwszym siedziao trzech mczyzn, przy drugim dwch podejrzanych typkw popijao piwo. I jedni, i drudzy wbili twardy wzrok w obu przybyszw. Stali bywalcy nie znali mnichw z zakonu hubalan, o te nieczsto pojawiali si oni w tych stronach. Nie wiedzieli take o tym, e ci dwaj przedziwnie ubrani obcy s pierwszymi od lat mnichami, jacy opucili wysp Hubal. Kyle, nieco wyszy od kolegi, by take starszy staem w zakonie. Jego towarzysz Peto jako nowicjusz dopiero si uczy. Oczywicie, Sanchez tego nie wiedzia. A zreszt mia to gdzie. Mnisi zjawili si w barze Tapioca z bardzo konkretnego powodu byo to jedyne miejsce, o jakim syszeli. Idc za rad ojca Taosa, popytali miejscowych, gdzie ewentualnie mog znale czowieka, ktrego nie da si zabi. Zazwyczaj padaa stanowcza odpowied: Zajrzyjcie do baru Tapioca. Kilka osb w uprzejmoci swojej podsuno im nawet nazwisko czowieka, ktrego szukali. Kilkakrotnie usyszeli: Bourbon Kid. Poza tym wspominano o kim, kto niedawno pojawi si w miasteczku i kogo nazywano Jefe. Jak na pocztek poszukiwa, byo to cakiem obiecujce. A przynajmniej tak im si wydawao. 15

- Bardzo pana przepraszam odezwa si Kyle, przez cay czas umiechajc si do Sanchezja uprzejmie. Poprosimy dwa razy wod, jeli mona. Barman wzi dwie puste szklanki, napeni je sikami z butelki pod lad i postawi przed obcymi. - Sze dolarw. Jeeli ju skandaliczna cena nie odstraszya obcych, to jego opryskliwy ton powinien im da do mylenia. Kyle da Petowi stjk w bok, nachyli si i nie przestajc umiecha si sztucznie do Sanchezja, sykn koledze do ucha: - Peto, daj mu fors. Mody mnich si skrzywi. - Ale czy sze dolarw to nie za duo za dwie szklanki wody? - odpar szeptem. - Daj mu t fors! powtrzy Kyle z naciskiem. Nie moemy wyj na idiotw. Peto zerkn nad jego ramieniem na Sancheza i umiechn si do wyranie zniecierpliwionego barmana. - Myl, e ten facet prbuje nas okantowa. - Dawaj mu fors, ale ju! - Dobra, dobra, ale widziae, jak wod nam nala? Jest, no troch tawa. Odetchn i dorzuci: - Wyglda jak mocz. - Peto, po porostu mu zapa. Modszy mnich wycign z przypitej do paska maej czarnej torebki zwitek banknotw, odliczy sze jednodolarwek i poda je starszemu koledze. Z kolei Kyle przekaza je Sanchezowi, ktry z dezaprobat pokrci gow. To tylko kwestia czasu, zanim kto dobierze si tym dwm cudakom do dupy, ale sami sobie winni, e tak si ubieraj i zachowuj. Odwrci si, eby schowa pienidze do kasy, lecz jeszcze nawet nie zdy si z tym upora, gdy pod adresem obcych, jak zwykle, pado pierwsze pytanie. - Hej, kutasy, a wy tu czego? zawoa jeden z dwch szemranych goci od stolika w rogu. Widzc, e czowiek ten patrzy w jego kierunku, Kyle nachyli si do Peta i wyszepta mu do ucha: - Co mi si zdaje, e on mwi do nas. - Mylisz? W gowie Peta wyczuwao si zdziwienie. A co to jest kutas? - Nie wiem, ale mam wraenie, e to co obraliwego. Kyle odwrci si i zobaczy, e mczyni wstali od stolika w kcie. Drewniana podoga zadraa gwatownie, kiedy te dwa mocno szemrane i wyjtkowo wredne typy 16

ruszyy w stron obu mnichw. Byli naprawd odstrczajcy. Ich miny i zachowanie zapowiaday kopoty. Nawet tacy naiwniacy z obcych stron jak Kyle i Peto zdawali sobie z tego spraw. - Rb co chcesz, byleby ich nie zdenerwowa szepn Kyle do kolegi. Wygldaj dosy paskudnie. Gadanie zostaw mnie. Dwaj rozrabiacy zatrzymali si o kilka stp przed mnichami. Wygldali na niedomytych, co zreszt potwierdza bijcy od nich odr. Wikszy z nich, imieniem Jericho, u tyto i z kcika ust spywaa mu brzowa struka. By nieogolony i nosi najwyraniej obowizkowe tutaj niehigieniczne wsy; sdzc z wygldu, moliwe, e nie wychodzi z baru od kilku dni. Jego kompan, Rudy, by znacznie niszy, ale mierdzia rwnie okropnie. Zaprezentowa popsute czarne zby, umiechajc si szeroko do Peta jednego z nielicznych w miecie mieszkacw dorwnujcych mu niskim wzrostem. O ile Peto by uczniem Kylea, o tyle Rudy terminowa u Jericha, cieszcego si w miejscowych krgach saw znacznie wikszego bandyty. Jakby chcc pokaza, kto tu rzdzi, Jericho wykona pierwszy zaczepny ruch i dgn Kylea palcem w pier. - Pytaem ci o co. Co wy tu robicie? Obaj mnisi zwrcili uwag na chropowato jego gosu. - Jestem Kyle, a to mj nowicjusz, Peto. Przyjechalimy z wyspy Hubal na Pacyfiku i kogo szukamy. Moe wy pomoecie nam go znale? - Zaley, o kogo biega. - Eee, zdaje si, e mwi na niego Bourbon Kid. W Tapioce zapada miertelna cisza. Nawet wentylator ucich. Nagle zza kontuaru dobieg brzk tuczonego szka to Sanchez upuci pust szklank. Od dawna nie sysza, eby w jego barze kto wymieni to imi. Od bardzo dawna! Bourbon Kid przywoywa koszmarne wspomnienia. Na sam dwik tego imienia barman zacz dygota. Jericho i jego przydupas take wiedzieli, o kim mowa. Nie byo ich w barze tej nocy, kiedy zawita tu Bourbon Kid. Nigdy go nie spotkali. Tylko o nim syszeli o nim i o wieczorze, kiedy to w Tapioce napi si bourbona. Jericho bacznie przyjrza si Kyleowi, chcc sprawdzi, czy mwi powanie. Wyszo mu na to, e mnich nie artuje. - Bourbon Kid nie yje! warkn. Czego jeszcze chcecie? Znajc Jericha i Rudego nie od dzi, Sanchez uzna, e obcym pozostao ze dwadziecia sekund ycia. Ale chyba i ten szacunek by zawyony, bo Peto wzi wanie swoj szklank z kontuaru i pocign gboki haust. Jego kubki smakowe natychmiast podpowiedziay mu, e pije co bezbonego, i odruchowo wyplu pyn z niesmakiem. Na 17

Rudego! Sanchez o mao nie wybuchn miechem, wiedzia jednak, e w swoim dobrze pojtym interesie musi si pohamowa. Rudy mia wosy, twarz, wsy i brwi w sikach. Mnichowi udao si obryzga go caego. Oczy Rudego wyszy na wierzch z wciekoci, gdy patrzy na zotaw ciecz spywajc mu po piersi. C za upokorzenie! Co tak poniajcego, e bez namysu zamierza zastrzeli Peta. Jednym pynnym ruchem sign po wiszcy u pasa rewolwer. Jego kompan Jericho przyszed mu z pomoc i take wycign bro. Hubalanie ponad wszystko miuj pokj, ale od maego trenuj sztuki walki. Tak wic dla Kylea i Peta pokonanie dwch pijanych zbirw byo dziecinn igraszk (niemal dosownie, biorc pod uwag to, czym si zajmowali w dziecistwie), mimo e tamci dwaj celowali w nich z rewolwerw. Obaj mnisi zareagowali natychmiast, z nieprawdopodobn szybkoci. Kady z nich w absolutnej ciszy zrobi unik i praw nog kopn stojcego przed sob bandziora midzy nogi. Nastpnie zahaczyli nog za kolano przeciwnika i okrcili si. Wzici z zaskoczenia i oszoomieni szybkoci ataku Jericho i Rudy wrzasnli tylko, zdumieni, gdy mnisi wyrwali im rewolwery. Niemal w tej samej chwili rozleg si podwjny omot, gdy dwa zbiry runy plecami na podog, ktra a zadraa. Zaledwie kilka sekund wczeniej byli panami sytuacji, a teraz obaj leeli plackiem i gapili si w sufit. Co gorsza, widzieli, e mnisi celuj do nich z ich wasnej broni. Kyle zrobi krok w przd i opar czarny spiczasty but na piersi Jericha, eby nie wstawa. Peto nie poszed w jego lady, bo Rudy waln gow w podog tak mocno, e pewnie nie mia pojcia, co si z nim dzieje. - To jak, wiesz, gdzie jest Bourbon Kid, czy nie? zapyta Kyle, jeszcze mocniej przygniatajc butem pier Jericho. - Wal si! PIF! Twarz Kylea nagle obryzgaa krew. Spojrza w lewo i zobaczy, e lufa rewolweru w rku Peta dymi. Modszy mnich strzeli Rudemu prosto w twarz. Podoga i obaj mnisi byli upakani jak jasny gwint. - Peto! Po co to zrobi? - Ja ja przepraszam, Kyle, ale nigdy nie strzelaem z broni palnej. Pocignem za spust i jako tak wypalia sama z siebie. - Wiesz, e takie rzeczy si zdarzaj uwiadomi go Kyle yczliwie. Peto by tak wstrznity, e z trudem mg utrzyma rewolwer w rozedrganych rkach. Wanie zabi czowieka; co podobnego nigdy nie przyszoby mu do gowy. W yciu! A jednak, eby nie sprawi zawodu przyjacielowi, prbowa wyrzuci z pamici myl 18

o zabjstwie. Nie byo to jednak atwe, bo widoczna wszdzie krew nie dawaa mu o tym zapomnie. Z kolei Kyle bardziej przejmowa si faktem, e ich wiarygodno lega w gruzach, i cieszy si, e w barze jest mao klientw. - Szczerze mwic, nie powinienem ci zabiera ze sob rzuci zniecierpliwiony. - Przepraszam. - Mgby co dla mnie zrobi? - Oczywicie. Co takiego? - Nie celuj we mnie z tego drastwa. Peto opuci bro, a Kyle z ulg wrci do wypytywania Jericha. Trzej mczyni przy stoliku na rodku odwrcili si do nich plecami i zajli si swoimi szklankami, jakby nic nadzwyczajnego nie zaszo. Kyle wci sta nad pozostaym przy yciu opryszkiem, lecym na pododze, i przyciska butem jego pier. - Posuchaj, przyjacielu prbowa przemwi mu do rozsdku. Chcemy tylko wiedzie, gdzie znajdziemy Bourbon Kida. Pomoesz nam czy nie? - Nie, psiama! PAF! Jericho z wrzaskiem zapa si za praw nog, z ktrej w kilku kierunkach tryskaa krew z rany postrzaowej tu pod kolanem. Lufa rewolweru Peta znowu dymia. - P p przepraszam ci, Kyle wyduka nowicjusz. Znw sam wypali. Naprawd, wcale nie chciaem go Kyle ze zoci pokrci gow. Teraz ju mieli na koncie jednego trupa i jednego rannego. Trudno byo to uzna za dyskretn metod odzyskania cennego niebieskiego kamienia zwanego Okiem Ksiyca. Ale szczerze mwic, pomyla, cho z nas dwch to ja jestem starszy, to te jestem zdenerwowany wyjazdem z wyspy Hubal, wic Peto ma prawo by dwa razy bardziej roztrzsiony. - Niewane. Ale postaraj si, eby to byo po raz ostatni. Jericho bluzga przeklestwami, zwijajc si z blu na pododze, a Kyle wci przydeptywa mu pier. - Nie wiem, gdzie jest Bourbon Kid, przysigam wychrypia ranny. - Czy mj przyjaciel ma ci postrzeli jeszcze raz? - Nie, nie! Prosz, przysigam, e nie wiem, gdzie go szuka. Nigdy go nie widziaem. Musisz mi uwierzy, prosz!

19

- W porzdku. A wiesz co o kradziey bezcennego niebieskiego kamienia zwanego Okiem Ksiyca? Jericho przesta si wierci na moment, co dla obu mnichw byo wiadectwem, e co wie na ten temat. - Tak. Tak, wiem wyjka i skrzywi si. Poszukuje go taki jeden, nazywa si El Santino. Proponuje du fors kademu, kto mu go wystawi. Ale nic wicej nie syszaem, przysigam. Kyle zdj stop z piersi Jericha i wrci do kontuaru. Sign po swoj nietknit szklank i upi yk, po czym idc ladem Peta, z odraz wyplu ciecz. Tyle tylko, e on dla odmiany opryska Sancheza. - Przydaaby si wam chyba wiea woda, bo ta tutaj ju si nie nadaje podsun speszonemu i mokremu barmanowi. Chod, Peto. Idziemy. - Zaczekaj. Spytaj ich o tego drugiego faceta tego Jefe. Moe wiedz, gdzie moglibymy go znale? Kyle spojrza na Sancheza, ocierajcego mocz z twarzy szmat, ktra niegdy moe i bya biaa. - Barman, syszae o niejakim Jefe, ktry mieszka gdzie w tych stronach? Sanchez pokrci gow. Jasne, e sysza o Jefe, ale nie bawi si w donosicielstwo, a ju z pewnoci nie wobec obcych. Poza tym wiedzia wprawdzie, kim jest Jefe, ale go nigdy nie spotka. By to osawiony owca nagrd i obieywiat. To prawda, chodziy suchy, e akurat teraz przebywa w Santa Mondega, ale jego noga nie postaa jeszcze w Tapioce. Zdaniem Sancheza byo to istne bogosawiestwo. - Ja nikogo nie znam. A teraz wypierdalajcie z mojego baru.

Obaj mnisi wyszli bez sowa. Krzyyk na drog, pomyla Sanchez. cieranie krwi z podogi baru naleao do jego najbardziej nielubianych obowizkw. A teraz wanie go to czekao, i to za spraw dwch obcych, ktrych powinien przegoni, ledwie wsunli tu nos. Poszed do kuchni po szmat na kiju i kube wody i wrci w chwili, kiedy do baru wszed kolejny mczyzna. No tak, jeszcze jeden obcy! Wysoki, mocno zbudowany i ubrany do dziwnie. Tak jak tamte dwa wiry. Zapowiada si gwniany dzie. Sanchez mia ju go serdecznie do, a byo dopiero wczesne popoudnie. Na pododze lea jeden sztywny, jego mzg rozprysn si po caym barze, i drugi z przestrzelon nog. Trzeba bdzie wezwa policj, chocia moe jeszcze nie w tej chwili. 20

Obwiza mocno star szmat ran na nodze Jericha i pomg mu wsta, po czym wrci za kontuar, eby obsuy nowego klienta. Jericho wgramoli si na stoek przy barze i siedzia bez sowa. Nie zamierza popeni bdu po raz drugi i zaczepia kolejnego obcego, ktry pojawi si w Tapioce. Barman wzgldnie czyst cierk wytar rce z krwi i spojrza na klienta. - Co poda, nieznajomy? Mczyzna usiad na stoku obok Jericha. Mia na sobie grub, czarn skrzan kurtk bez rkaww, czciowo rozpit, dziki czemu wida byo gsto wytatuowany tors i wielki srebrny krucyfiks. Poza tym mia czarne skrzane spodnie, wysokie czarne buty, gste czarne wosy, a do kompletu najbardziej czarne oczy, jakie Sanchez widzia. W tych stronach oznaczao to, e byy naprawd czarne. Nie zwracajc uwagi na barmana, wycign papierosa z mikkiej papierowej paczki, ktr pooy przed sob na ladzie. Podrzuci go i nie ruszajc si zapa ustami. Sekund pniej nie wiadomo skd wyj zapalon zapak, przypali papierosa i pstrykn zapak w Sancheza, a wszystko to jednym pynnym ruchem. - Szukam kogo owiadczy. - A ja tu podaj odpar barman. To jak, zamawia pan czy nie? - Whisky powiedzia tamten, po czym dorzuci: - Sprbuj mi nala szczyn, a zabij. Sancheza nie zdziwi wyranie chrapliwy gos nieznajomego. Nala whisky i postawi szklank przed klientem. - Dwa dolary. Nieznajomy wychyli whisky duszkiem i waln pust szklank w lad. - Szukam niejakiego El Santina. Jest tu? - Dwa dolary. Nastpia niezrczna chwila zapaci czy nie? Mczyzna wyj jednak banknot piciodolarowy z maej kieszonki w kamizelce i pooy na ladzie, cay czas trzymajc go za rg. Sanchez chwyci banknot z drugiej strony, ale tamten nie puszcza. - Mam si spotka w tym barze z El Santinem. Znasz go? Psiakrew, pomyla Sanchez ze znueniem. Dzisiaj kady szuka kogo albo cholera wie czego. Najpierw dwa cudaki i stuknici zabjcy rozpytuj o Bourbon Kida na samo wspomnienie tego imienia znowu si wzdrygn i o jaki pieprzony niebieski kamie i tego owc nagrd, Jefe, a teraz nastpny gwniany obcy przychodzi i pyta o tego El Santina, taka jego ma. Zatrzyma jednak te myli dla siebie. - Tak, znam go odpar zwile. 21

Mczyzna puci banknot, a Sanchez porwa go czym prdzej. Gdy chowa go do kasy, jeden ze staych bywalcw tradycyjnie zacz nagabywa obcego. - Masz jaki zasrany interes do El Santina, co? zawoa jeden z trzech mczyzn siedzcych przy stoliku obok kontuaru. Ubrany w skr nieznajomy nie odpowiedzia od razu. Dla Jericha by to sygna, eby zwlec si ze stoka i odkutyka. Mia ju do wrae jak na jeden dzie i nie umiechao mu si zarobi kolejn kulk, zwaszcza e jeden z tych mnichw, kawa zodzieja, wyparowa z jego rewolwerem. W drodze do drzwi przeskoczy nad zwokami swojego kompana i obieca sobie solennie, eby przez jaki czas nie pojawia si w Tapioce. Gdy Jericho wyszed, wielki, czarnooki nieznajomy przy barze postanowi w kocu odpowiedzie na pytanie. - Mam dla niego co, na czym mu zaley odpar, nie ogldajc si na czowieka, ktry si do niego zwrci. - To daj to mnie, a ja mu przeka w twoim imieniu rzek jeden z trjki przy stole i caa kompania zarechotaa. - Nie mog. - Moesz, jeszcze jak. W gosie zabrzmiaa niedwuznaczna groba. Rozleg si gony trzask, jakby kto odwid kurek rewolweru. Obcy przy ladzie westchn i gboko zacign si papierosem. Trzej opryszkowie wstali od stou i zrobili kilka krokw w kierunku lady. Stanli tu za plecami nieznajomego, ten jednak wci si nie odwraca. - Jak ci zw? zapyta zowrbnie ten w rodku. Sanchez zna a za dobrze t podstpn mend; facet mia czarne, krzaczaste brwi i rne w kolorze oczy. Lewe byo ciemnobrzowe, prawe o swoistej barwie, ktr kto kiedy okreli jako wow. Jego dwaj kompani, Pajk i Ogier, wydawali si nieco wysi od niego, moe dlatego, e obaj nosili wywiechtane kowbojskie kapelusze, pamitajce lepsze dni. Ale oni nie stanowili problemu; to ten fiut porodku, z cudacznym okiem, oznacza kopoty. Marcus Gnida by drobnym zodziejaszkiem, bandyt i gwacicielem. Teraz wbi obcemu w krzye may rewolwer. Zadaem ci pytanie powiedzia. Jak ci zw, kierowniku? - Jefe. Jestem Jefe. O w dup! pomyla Sanchez. - Jefe. - No. Jefe.

22

- Hej, Sanchez! zawoa Marcus do barmana. Czy ci dwaj mnisi nie szukali aby faceta, ktrego zowi Jefe? - Ano. Barman uzna, e najlepiej bdzie odpowiada monosylabami. Jefe zacign si gboko papierosem, odwrci do pytajcego i wydmucha dym prosto w jego twarz. - Mwie co o mnichach? - A co? rzuci Marcus, powstrzymujc kaszel. Dwaj mnisi. Rozmine si z nimi o wos. Musiae ich widzie po drodze. - Nie widziaem adnych jebanych mnichw. - Jasne, skoro tak mwisz. - Suchaj no, may, wywiadcz sobie grzeczno i gadaj, gdzie mog znale El Santina. Marcus Gnida cofn rewolwer i przez chwil mierzy w powietrze. Potem opuci go powrotem i wycelowa prosto w nos Jefe. - Ju ci mwiem, kierowniku Daj mi, co tam masz, a ju ja to przeka El Santinowi. Jefe rzuci papierosa na podog i unis rce, jak gdyby chcia si podda; przez cay czas si umiecha, jakby przypomnia sobie dobry dowcip. Splt rce za gow i powoli opuci je na kark. - No dobra rzek Marcus. Daj ci trzy sekundy, eby pokaza, co tam masz dla El Santina. Jeden dwa UP! Pajk i Ogier, ktrzy stali po bokach faceta o dziwnych oczach, jednoczenie gruchnli na podog. Marcus popeni ten bd, e spojrza w d. Jego kumple leeli sztywni; z garda kadego z nich stercza krtki, ciki, obosieczny n. Kiedy oderwa od nich wzrok, uwiadomi sobie, e nie ma ju w rku rewolweru teraz trzyma go Jefe i mierzy do niego. Marcus przekn lin. Szybki ten facet, pomyla. I niebezpieczny jak cholera! - Suchaj no, a moe zaprowadz ci do El Santina? zaproponowa Gnida. Bd wspaniaomylny, powiedzia sobie w duchu. - Jasne. wietnie. Jefe bysn zbami w umiechu. Ale najpierw moe walniemy po lufie whisky? Ty stawiasz. - Z mi chci.

23

Zacignwszy zwoki Rudego, Pajka i Ogiera na podwrze, zostawili je tak, eby nie rzucay si w oczy, po czym wrcili do baru i przez nastpne dwie godziny pili whisky. Gnidzie nie zamykay si usta. Niczym przewodnik wycieczek podsuwa Jefe najwaniejsze informacje, gdzie w tej miecinie mona si dobrze zabawi. Ostrzeg te nowego kompana, ktrych lokali i ludzi lepiej unika. Jefe udawa, e obchodzi go, co Marcus ma do powiedzenia, chocia tak naprawd chodzio mu tylko o partnera do kieliszka, ktry zapaci za trunek. Cae szczcie, e kiedy wynieli zwoki z baru, Gniada przytomnie zwin portfel Ogiera i trzy dolary, ktre Pajk mia w kieszeni koszuli. Portfel by peen pienidzy, wic sta go byo na stawianie im kolejek przez par dni. Pod wieczr Jefe by ju urnity i ani on, ani Marcus nie zwrcili uwagi, e w Tapioce zacz si prawdziwy ruch. Wci jeszcze byo kilka wolnych stolikw i krzese, ale w mroku czaio si ju wielu klientw, staych bywalcw. Jakim cudem rozeszy si pogoski, e Jefe ma przy sobie co, co jest warte kup szmalu. I chocia zapracowa sobie na reputacj czowieka, ktrego naley si wystrzega, to w tych stronach niezbyt dobrze go znano. A e by zalany w pestk, stanowi idealny cel dla bandziorw i zodziei odwiedzajcych Tapioc. Okazao si, e to, co przydarzyo si Jefe tego wieczoru, dao pocztek prawie wszystkiemu, co nastpio pniej. Czyli przewanie morderstwom.

24

Rozdzia czwarty Przybycie detektywa Milesa Jensena do Santa Mondega poprzedziy wieci o nim. Wszyscy gliniarze ju z gry go nie znosili. Dla nich by tylko kolejnym z tych modnych, nowoczesnych detektyww. Podejrzewali, e nigdy w yciu nie mia do czynienia z prawdziw akcj w terenie. Rzecz jasna, byli w bdzie, on jednak mia ciekawsze rzeczy do roboty ni traci czas na usprawiedliwianie si przed band urodzonych kanalii, takich jak gliniarze z patrolu pieszego w Santa Mondega. Powd, dla ktrego uchodzi za pozera, wynika z jego stanowiska subowego; starszy detektyw, szef Wydziau ledczego do spraw Nadprzyrodzonych. Marnowanie pienidzy podatnikw, ot co. Pal licho, kiedy pracowa na cudzym terenie, ale teraz by tutaj, no i pewnie zarabia wielokrotnie wicej ni kady z nich. Wiedzieli jednak, e guzik mog na to poradzi. Jensena wydelegowa do Santa Mondega rzd Stanw Zjednoczonych. W normalnych warunkach wadze amerykaskie miayby gdzie, co dzieje si w Santa Mondega, ostatnie wydarzenia jednak narobiy szumu i zwrciy uwag rzdzcych. A wydarzenia te miay zwizek z seri piciu makabrycznych morderstw, co wprawdzie w tych stronach samo w sobie nie wydawao si niczym nadzwyczajnym, jednake sposb, w jaki je popeniono, by nader znaczcy. Wszystkich piciu zabjstw dokonano w ten sam, rytualny sposb. Czego takiego nie widziano tu od tygodnia poprzedzajcego legendarn masakr urzdzon przez Bourbon Kida pi lat wczeniej. Wikszo ofiar morderstw w Santa Mondega gina z rk rewolwerowcw albo oszalaych noownikw, ale nie ta pitka. Ich zabio co innego co nie do koca ludzkiego. Fakt ten spowodowa, e spraw uznano za dostatecznie wan, by przydzieli do niej Milesa Jansena, ktry mia pracowa sam, bez pomocy z zewntrz. Jak wikszo budynkw w centrum mieciny, komenda gwna policji w Santa Mondega stanowia obraz ndzy i rozpaczy. Budynek wyglda jak z pocztkw dwudziestego wieku i w swoim czasie by pewnie dum miasta. Rozkad komendy przywodzi na myl stare telewizyjne seriale kryminalne, na przykad Posterunek przy Hill Street. By wic daleki od ideau, ale Jansen musia w gbi duszy przyzna, e bywao znacznie gorzej. Przeprawa w recepcji z dowiadczenia wiedzia, e zwykle jest upiornie duga tutaj posza zdumiewajco szybko. Moda recepcjonistka rzucia tylko okiem na jego legitymacj oraz penomocnictwo i skierowaa go na gr, do gabinetu kapitana Rockwella, wyjaniajc pogodnie, jak tam trafi. Zawsze to mio wiedzie, e kto na ciebie czeka. 25

W drodze przez gmach do gabinetu kapitana Jensen czu na karku palce spojrzenia innych funkcjonariuszy, ktrzy bez wyjtku gapili si na niego. Tak dziao si zawsze po zmianie przydziau. Inni gliniarze nie znosili go, i tyle. Nic nie mg na to poradzi, przynajmniej nie w pierwszych dniach pracy na nowym miejscu. A w Santa Mondega sprawy nie uatwia fakt, e by chyba jedynym czarnym i siach policyjnych. W miasteczku roio si od ludzi najrozmaitszego autoramentu, rnych narodowoci i ras, tylko nie czarnych. By moe czarni mieli do rozumu, eby nie osiedla si na takim zadupiu, a moe nie byli tu mile widziani. Czas pokae, pomyla. Gabinet kapitana Rockwella mieci si na drugim pitrze. Jansen czu na sobie spojrzenia setki oczu, ledzcych go w drodze do przeszklonego gabinetu kapitana w rogu budynku, kilkadziesit krokw od windy, ktra wjecha na gr. Caa powierzchnia bya upstrzona biurkami i boksami. Prawie przy kadym biurku siedzia detektyw. Tak wygldaa dzisiejsza policja niemal nikt nie patrolowa ulic. Wszyscy tkwili za biurkami, wypeniajc formularze albo wystukujc raporty. Nowoczesna praca policyjna, pomyla Jensen. Jake inspirujce! Na ciankach boksw i przepierzeniach, a nawet na monitorach komputerw wisiay rozmaite materiay dowodowe i zdjcia podejrzanych, ofiar bd osb zaginionych. Dla odmiany w gabinecie kapitana Rockwella panowa nieskazitelny porzdek. Z okien niewielkiego pokoju w rogu budynku na drugim pitrze rozciga si wspaniay widok na miasteczko poniej. Jansen zapuka dwa razy w szklane drzwi. Rockwell najwyraniej jedyny czarny w siach policyjnych Santa Mondega siedzia za biurkiem, ujc co i czytajc gazet. Mia gste siwe wosy i wystajcy brzuch, co razem wzite pozwalao przypuszcza, e jest po pidziesitce. Syszc pukanie, nawet nie podnis wzroku, tylko skinieniem rki zaprosi gocia do rodka. Jansen przekrci klamk i pchn drzwi. Ledwie si uchyliy, wic musia potrzsn nimi tak, e zadray szklane ciany gabinetu. W kocu kopn je lekko u dou, ustpiy i wszed do rodka. - Detektyw Miles Jensen melduje si na rozkaz, kapitanie. - Siadajcie, detektywie warkn Rockwell. Jensen zauway, e rozwizuje krzywk. - Moe panu w czym pomc? zapyta, eby przeama lody, sadowic si na krzele naprzeciwko kapitana. - Jasne, na przykad, co to jest? Kapitan Rockwell na chwil podnis wzrok. Nie wolno w nie kopa, pi liter. - Drzwi? 26

- A ebycie wiedzieli. Dacie sobie rad. Mio was pozna, Jansen. Kapitan zoy gazet i bacznie przyjrza si nowemu pracownikowi. - Jensen, jeli wolno, kapitanie. Mnie te jest mio. Detektyw nachyli si nad biurkiem i wycign rk. Rockwell gada dalej, jakby tego nie zauway. - Co wiecie na temat powodw, dla ktrych tu jestecie, detektywie? - Miaem odpraw w wydziale. Prawdopodobnie wiem o tej sprawie wicej ni pan, kapitanie odpar, cofajc rk i siadajc z powrotem. - Mocno wtpi. Ze sterty papierw po lewej kapitan wzi kubek kawy, upi yk, skrzywi si z niesmakiem i wyplu kaw z powrotem do naczynia. To jak, wymienimy si informacjami, czy bdziecie mi tu zawraca dup, jak ci z wydziau wewntrznego? - Nie bd panu zawraca dupy, kapitanie. Nie po to mnie tu skierowano. - Co wam poradz, Jansen. Tutaj nikt nie lubi, jak kto si wymdrza, rozumiemy si? - Jensen, nie Jansen, kapitanie. - Jak zwa, tak zwa. Pokaza ju wam ktry, gdzie tu jest kawa? - Nie, kapitanie. Dopiero co przyszedem. - No to jak wam poka, dla mnie czarna, dwie kostki cukru. - Ja nie pijam kawy, kapitanie. - Nie pytaem was, czy pijecie. Niech wam Somers pokae, gdzie jest, jak ju si z nim spotkacie. - A ktry to Somers? zapyta Jensen, z pen wiadomoci, e raczej nie ma co liczy na odpowied. Kapitan Jessie Rockwell by cokolwiek osobliwy. Terkota w tempie karabinu maszynowego i nie wyglda na kogo o duych pokadach cierpliwoci. A ju z pewnoci nie potrzebowa wicej kofeiny. Gdy mwi, jego twarz co chwila wykrzywia grymas, jakby dosta lekkiego udaru. Najwyraniej czowiek ten mia za duo stresw, a za mao tolerancji dla Milesa Jensena. - Somers to wasz nowy partner a raczej to wy jestecie jego partnerem. On woli patrze na to w ten sposb. Jensen si najey. - Kapitanie, chyba zaszo jakie nieporozumienie. Miaem pracowa sam, bez partnera.

27

- Gwno prawda. My te si tu o was nie prosilimy. Ale zdaje si, e mamy was na gowie, a w dodatku pacimy za wasz pobyt, wic obaj jestemy chyba w sytuacji nie do pozazdroszczenia. Jensenowi wcale si to nie podobao. Inni gliniarze nie traktowali jego pracy powanie. Ten kapitan te nie i gotw by i o zakad, e z tym caym Somersem bdzie tak samo. - Z caym szacunkiem, kapitanie, gdyby zechcia pan zadzwoni do - A wy, Johnson, z caym szacunkiem pocaujcie mnie w dup. - Jensen, kapitanie. - Jak zwa, tak zwa. A teraz suchajcie mnie uwanie, bo nie bd si powtarza. Somers, wasz nowy partner, to palant. Kawa prawdziwego dupka. Nikt nie chce z nim pracowa. - Co takiego? No to z pewnoci - Chcecie usysze, co mam wam do powiedzenia, czy nie? Jensen ju zdy si zorientowa, e sprzeczanie si z kapitanem Rockwellem nie ma najmniejszego sensu. W razie kopotw sam bdzie musia sobie z nimi radzi, pniej. Kapitan nie zamierza traci czasu na tumaczenia czy oprowadzanie go po komendzie. Najwyraniej uwaa, e jest zbyt zajty albo zbyt wany, by bawi si w uprzejmoci. Lepiej wic siedzie i sucha, co ma do powiedzenia. - Przepraszam, kapitanie. Prosz dalej. - A, dziki. Tyle e mam gdzie wasze pozwolenie. To ley w waszym interesie, nie w moim. Przez chwil ypa na Jensena, sprawdzajc, czy ten dziwaczny detektyw zamierza nadal protestowa. Z zadowoleniem przekona si, e nie, wic podj: - detektyw Archibald Somers jest przydzielony do tej sprawy jako wasz partner. Wydelegowa go burmistrz, osobicie. Gdybym mg postawi na swoim, noga Somersa nigdy nie postaaby w tym budynku, ale burmistrz liczy na reelekcj, wic ma wasne cholerne plany. - Tak jest. Jensen nie widzia zwizku midzy tym wyjanieniem a spraw, uzna jednak, e od czasu do czasu dobrze bdzie okaza zainteresowanie i skin gow albo rzuci: Tak jest. - Nieco ponad trzy lata temu Somers przeszed na wczeniejsz emerytur cign Rockwell. Wszyscymy tu urzdzili mu imprezk z tej okazji. - To mio z waszej strony. - No, nie wiem. Bo nie zaprosilimy tego nieszczsnego sukinkota, Somersa. - Dlaczego nie? 28

Jensen by zaskoczony. Kapitan Rockwell zmarszczy brwi. - Dlatego, e to palant. Jezuuu! Skupcie si, Johnson, na lito bosk! - Tak jest. - No nic, niewane. Przyjechalicie tu w sprawie Bourbon Kida, zgadza si? - Niezupenie. - Niewane. Somers ma obsesj na punkcie tej cholernej sprawy Bourbon Kida. Dlatego zosta zmuszony do przejcia na wczeniejsz emerytur. Kade morderstwo w Santa Mondega prbowa przypisa Bourbon Kidowi. A w kocu ludzie zaczli uwaa, e w policji siedz same patentowane lenie, a z Kida zrobilimy koza ofiarnego i zwalamy na niego wszystkie niewyjanione zbrodnie. - A to oczywicie nieprawda wtrci Jensen i natychmiast poaowa swoich sw, bo mona si byo w nich doszuka sarkazmu, a przecie by od tego daleki. Kapitan Rockwell znw ypn na niego szybko. Upewniwszy si, e Jensen powiedzia to szczerze, podj: - No c. Oddycha przez nos tak gboko, e jego nozdrza rozdy si do dwa razy wikszych ni zwykle rozmiarw. Somers zacz faszowa dowody, eby we wszystko wrobi Bourbon Kida. Faktem jest, e w caym miecie s tylko dwie osoby, ktre widziay Kida i przeyy. Ale nikt go nie widzia od piciu lat, kiedy pewnego wieczoru wyrn poow mieszkacw. Wikszo z nas uwaa, e ju pewnie nie yje. Prawdopodobnie zgin tamtej nocy i zosta pochowany jako jedna z wielu niezidentyfikowanych ofiar, ktre grzebalimy przez cay tydzie. Inni twierdz, e zabio go dwch mnichw, kiedy opuszcza miasto. Wanie to chyba was interesuje, nie? Ci mnisi i te pozostae bzdury? - Jeli ma pan na myli mnichw z zakonu hubalan i Oko Ksiyca, to owszem. - Hm. Ja tam nie wierz w te pierdoy, inni zreszt te nie, ale jest co, co powinnicie wiedzie, detektywie Johnson. Wczoraj w barze Tapioca dwch mnichw zabio czowieka. Zastrzelili go z zimn krwi. Drugiego zranili. I zmyli si, kradnc dwa rewolwery. Pierwsze, co musicie zrobi z Somersem, to przesucha Sancheza, barmana. Jensen spojrza na Rockwella, zaskoczony. O tym akurat nie wiedzia. Hubalanie w miasteczku to byo co niezwykego. Niezwykego jak cholera. Z tego, co wiedzia, mnisi nigdy nie opuszczali swojej wyspy, eby nie wiadomo co. Tylko raz, te pi lat temu, kiedy dwaj z nich przyjechali do Santa Mondega tu przed masakr, jak urzdzi wieczorem Bourbon Kid. - Aresztowano ich?

29

- Jeszcze nie. I nigdy do tego nie dojdzie, jeeli ta dupa woowa Somers postawi na swoim. Bdzie was prbowa przekona, e to Bourbon Kid zabi tamtego gocia, tylko e przebra si w tym celu za dwch mnichw. - No dobrze, kapitanie, ale skoro Somers przeszed na emerytur, to dlaczego pracuje nad t spraw? - Ju wam mwiem. Dlatego, e tak sobie yczy burmistrz. Wszyscy wiedz o obsesji Somersa na punkcie Bourbon Kida, wic spoeczestwo bdzie zachwycone, e to on prowadzi ledztwo. Bo widzicie, spoeczestwo nie wiem o tym, e to palant. Wiedz tylko, e wielu z nich stracio krewnych i ukochanych, kiedy Bourbon Kid pojawi si w miecie ostatnim razem. - Ostatnim razem? Powiedzia to pan tak, jakby Bourbon Kid znowu zjawi si w miecie. Kapitan Jessie Rockwell rozsiad si na krzele, ykn kawy i znw z niesmakiem wyplu ja do kubka. - Prawd powiedziawszy, sam nie jestem pewien tego, co gadam, ale rzecz ma si tak: niecae dwadziecia cztery godziny temu pojawio si tu dwch mnichw. W tej miecinie nie widziano mnicha od piciu lat. Ale to nie wszystko. Jestecie tu, bo rzd uwaa, e dzieje si co dziwnego, dobrze mwi? - No, tak. Pi brutalnych morderstw w cigu ostatnich piciu dni. Nie liczc tego faceta, ktrego podobno zabili mnisi. Sporo tego. Prawd mwic, od groma. Wic przyjechaem, bo z tego, co wiem, to nie byy zwyczajne morderstwa, prawda? - Prawda. Widziaem w tym miecie niejeden bajzel, detektywie. Ale te ostatnie pi zabjstw no, czego takiego nie byo od ostatniej wizyty Bourbon Kida. Moe to przygrywka do kolejnej takiej jatki, jak mielimy pi lat temu. Historia lubi si powtarza. Dlatego burmistrz chce powrotu Somersa. Palant bo palant, ale wie na temat Bourbon Kida wicej ni wszyscy inni razem wzici. No a wy jestecie tutaj, bo po raz pierwszy od Bg raczy wiedzie kiedy, wiat zewntrzny uzna, e nie ma ju w dupie tego, co dzieje si w Santa Mondega. - Na to wyglda, kapitanie. - No. Rockwell dwign si z krzesa. To jak, chcesz si spotka z Somersem?

30

Rozdzia pity Jefe obudzi si znienacka. Serce mu omotao, a instynkt podpowiada, e co jest nie tak. Zdecydowanie nie tak. Ale co? Co spowodowao, e obudzi si tak raptownie, zdjty strachem? I poczuciem zagroenia? eby si tego dowiedzie, musia poskada do kupy wydarzenia poprzedniego wieczoru. To nie powinno by trudne. Po pierwsze, Marcus Gnida stawia mu kolejk za kolejk przez cay czas. Naleao si tego spodziewa. Marcus si go ba, i susznie. Jefe zamierza go zabi, kiedy tylko osignie swj cel, to znaczy kiedy Gnida ktry najpierw mia mu stawia drinki przez cay wieczr zaprowadzi go do El Santina. Do spotkania z El Santinem jednak nie doszo, a Marcusa Gnidy nigdzie nie byo wida. Jefe lea na wznak na rozklekotanym starym ku w pomieszczeniu przypominajcym obskurny pokj w tanim motelu. By odwodniony, niewtpliwie wskutek naduycia whisky, ktr wytrbili z Marcusem poprzedniego wieczoru. Szo im cale niele. O ile pamita, Marcus by dobrym kompanem do kieliszka i mia eb do whisky i tequili. Nie zmieniao to faktu, e wci by palantem, ale przynajmniej potrafi dotrzyma mu kroku w piciu. Jefe z kad chwil przypomina sobie nowe szczegy minionej nocy. Marcus najwyraniej trzyma si cakiem niele, kiedy Jefe zacz ju widzie podwjnie. Dziwna sprawa, bo zawsze mia mocn gow. Bywao, e opa caymi dniami, a mimo to nadal by w formie. Dlaczego wic tak nagle urn si w trupa? No nie! Obla go zimny pot. A w dodatku kac zrobi swoje i gowa zacza mu pka. Czyby da si zrobi na jeden z najstarszych numerw na wiecie? Czyby wali kolejk za kolejk, a Marcus pi tylko zwyka wod, zabarwion tak, eby wygldaa na tequil? Jeli tak byo, to w gr wchodziy dwie moliwoci. Po pierwsze, mg zosta zabity we nie. Jak wida, nie doszo do tego. Po drugie okradziony. To akurat byo wielce prawdopodobne. Jasny gwint! Chwyci si za pier, szukajc cennego niebieskiego kamienia, ktry od kilku dni dynda na jego szyi. Ale zamiast kamienia zapa powietrze. Usiad raptownie na ku. TY W DUP JEBANY! Jego krzyk odbi si echem w obskurnym budynku. Kiepska sprawa, i to pod kadym wzgldem. Zosta okradziony, a co gorsza, facet, ktry go obrobi, znany by jako miejscowa kompletna menda, skrajna ajza i gnida. Jak Jefe mg by tak durny, tak naiwny? Co za kretyn! A ta pieprzona gnida Marcus! Go ju nie yje. Pytania w gowie Jefe miotay si jak lis polujcy w kurniku. Czy Marcus zdaje sobie spraw z potgi tego kamienia? Czy wie, e to Oko Ksiyca, najcenniejszy i najpotniejszy 31

kamie we wszechwiecie? I czy ma wiadomo, e teraz Jefe postawi sobie za punkt honoru zabicie go i odzyskanie kamienia? owc nagrd najbardziej obchodzi fakt, e tego dnia jest umwiony na spotkanie. Spotkanie z czowiekiem, ktry sw reputacj przeraa bardziej ni sam diabe. Jeli Jefe mia przey to spotkanie, musia odzyska Oko Ksiyca. El Santino oczekiwa, e przyniesie mu kamie przed pnoc. Jefe sam mu to obieca. A El Santino nie by kim, kogo Jefe chciaby zawie, mimo e nigdy si nie poznali. Nie to jednak stanowio jego najwikszy problem. Jeeli Marcus Gnida odkry potg kamienia, odebranie mu go bdzie praktycznie niemoliwe. Tak samo, jak niemoliwe, skoro ju o tym mowa, e Jefe wanie go straci. Co jeszcze przyszo mu do gowy. Istniao niebezpieczestwo, rzecz jasna, e Marcusa dorwali inni. Niejeden chcia zdoby Oko Ksiyca, w tym ludzie nie mniej brutalni ni Jefe, a moe nawet bardziej. Jeeli kamie trafi w rce ktrego z nich, w aden sposb nie odzyska go przed kocem dnia. Zakadajc, e w ogle mu si uda. Przez chwil rozwaa, co ma do wyboru. Mgby wyjecha z miasta i nigdy tu nie wrci, ale przecie eby dopa ten kamie, urobi si po okcie. Waciwie to cud, e dotychczas pozosta przy yciu. Odszukanie i kradzie kamienia wymagay od niego zabicia ponad stu ludzi. Niektrzy o mao nie zabili jego, a jednak przey. Wyszed z tego bez szwanku, tylko po to, by w ostatniej rundzie opuci gard. Ale chocia odebranie kamienia Marcusowi mogo okaza si jeszcze trudniejsze, przypomnia sobie, ile pienidzy jest wart ten klejnot. Nie mwic o tym, e zaleao od niego te jego ycie. Pieprzy to! Najpierw zje porzdne niadanie. A Gnida ma przesrane.

32

Rozdzia szsty Jessica nawet ju nie pamitaa, od jak dawna przedziera si przez gste chaszcze. Drzewa wok niej wzbijay si tak wysoko, e niemal przesaniay niebo. Ich wystajce z ziemi korzenie utrudniay poruszanie si i z kadym maym kroczkiem roso ryzyko, e skrci sobie kostk. A nie miaa ju czasu na mae kroczki. Czua, jak zib przenika jej ramiona i stopy. Ten kto czy co kto obserwowa j w drodze przez las, teraz j ciga. Ju si nie przyglda, ale podkrada coraz bliej. Drzewa rosy tak blisko siebie, a ich korony byy tak gste, e prawie nic nie widziaa. Zreszt i tak za bardzo si baa, eby si oglda. Syszaa oddech przeladowcy, ktry z czasem przeszed w cikie sapanie. Wiedziaa jedno to na pewno jaka bestia. W kadym razie nie czowiek, ale czua, e zwierz to take nie jest. Byo to co innego, co, co chciao j dopa. Rozpaczliwie prbowaa przypieszy, ale gazie drzew jakby gstniay, jakby wycigay rce, eby j przytrzyma. Wci jeszcze trzymaa si na nogach, ale zdawaa sobie spraw, e to tylko kwestia czasu, zanim przewrci si o ktry z wystajcych korzeni. Z kolei bestia zbliaa si z kad chwil, sapic coraz goniej i z wikszym wysikiem jej nic nie powstrzymywao. Przypieszaa coraz bardziej i Jessica wiedziaa, e wkrtce j dopadnie. Nagle odetchna gboko i otworzya oczy. I natychmiast je zamkna, olepiona ostrym wiatem. Po chwili znw otworzya. I zamkna. I otworzya. Robia tak przez kilka minut, a wreszcie przywyka do blasku. Mimo to sen, z ktrego si wanie otrzsna, nie przestawa jej drczy. By tak realny jak stare wspomnienie, ktre wrcio, eby j przeladowa. Rozejrzaa si. Pokj by pusty, jedyne wyposaenie stanowio ko, w ktrym leaa, opatulona. ciany pokrywaa kremowa tapeta, pamitajca lepsze dni. Jej jasny kolor zapewne mia zrekompensowa brak okna. Niestety, bezskutecznie; nie wpywa te na zmniejszenie poczucia klaustrofobii. Jessica uwiadomia sobie, e jest jej bardzo zimno, ale tym akurat si nie przejmowaa bywao ju zimniej. Niepokoi j natomiast fakt, e nie ma pojcia, gdzie si znajduje i skd si tu wzia. - Halo? krzykna. Halo? Jest tam kto? Usyszaa, jak w oddali kto co mamrocze. Gos by mski i dolatywa z dou, jakby czowiek znajdowa si pitro niej. Dao jej to pojcie o sytuacji, wygldao bowiem na to, e przebywa w jakiej sypialni na pitrze. Popieszny tupot krokw na schodach, zbliajcy si do drzwi w rogu pokoju, przyprawi j nagle o szybsze bicie serca. Poaowaa, e 33

zawoaa tak bez zastanowienia. Kroki byy cikie, sugeroway, e ten, kto idzie, to kawa chopa. Kiedy dotary na szczyt schodw i ucichy przed drzwiami, nastpia chwila ciszy, a nastpnie Jessica zobaczya, e kto przekrca klamk. Drzwi, skrzypic, otworzyy si powoli. - O Boe, obudzia si! krzykn zaskoczony mczyzna, ktry otworzy drzwi. By wielki, masywny. Wyglda na farmera, pomylaa. Nawiasem mwic, cakiem przystojnego farmera. adne, gste czarne wosy i wyraziste, regularne rysy. Mia na sobie flanelow kraciast koszul, wyrzucon na wierzch brzowych roboczych spodni, z nogawkami wpuszczonymi w byszczce czarne buty, sigajce powyej kostek. Zanim zdya pomyle, zapytaa: - A pan, kurwa, kto? - Obudzia si. Naprawd si obudzia! Mj Boe znaczy, e psiakrew wyduka mczyzna. Wydawa si jeszcze bardziej osupiay ni Jessica, chocia naleao przypuszcza, e na temat jej sytuacji wie znacznie wicej ni ona. - Gdzie ja, kurwa, jestem? A pan co za jeden, do cholery? - Jestem Thomas. Thomas Garcia przedstawi si, podchodzc do ka; na jego twarzy rozla si szeroki, promienny umiech. Opiekowaem si tob. Znaczy si, opiekowalimy si tob razem ja i moja ona Audrey. Wysza teraz na zakupy, ale niedugo wrci. Instynkt Jessiki podpowiada jej, e facet wyglda na cakiem miego, wci jednak miaa zamt w gowie; kiedy zbliy si do ka, uwiadomia sobie, e pod pociel jest golusieka. - Suchaj no, Thomas, jeeli naprawd tak masz na imi: jestem naga jak mnie Pan Bg stworzy, wic z aski swojej nie podchod bliej, dopki nie znajdziesz moich ubra. Thomas cofn si i unis rce w przepraszajcym gecie. - Z caym szacunkiem, panno Jessico zacz ostronie. Kpaem pani w ku przez jakie pi lat czy co koo tego, wic widywaem ju pani nago. - e co? - Mwiem - Syszaam, co mwie. Twierdzisz, e kpae mnie w ku. No to lepiej dla ciebie, kolego, eby, kurwa, artowa. - Przepraszam, ale ja Nagle uwiadomia sobie, co powiedzia. - Zaraz pi lat?! Czy ty powiedzia PI LAT?! 34

- Tak, przywieziono ci do nas pi lat temu. Bya ledwie ywa. Od tej pory opiekowalimy si tob, z nadziej, e pewnego dnia si obudzisz. - PI LAT! Jaja Se, kurwa, ze mnie robisz? Sowa Thomasa w rwnym stopniu zaskoczyy j, co zirytoway. W yciu go nie widziaa, wic jak miaby j kpa regularnie przez pi lat? - Przykro mi, Jessico. Masz na imi Jessica, prawda? - Tak. - Przepraszam, ale wzia mnie kompletnie z zaskoczenia. - Ja wziam z zaskoczenia ciebie? No ja pierdol! O - o - ok ropnie przepraszam. A teraz dawaj mi, kurwa, co do ubrania, zanim cakiem si wkurwi. Thomas by wyranie zbity z tropu. Uraony, odpar sztywno: - Dobrze, naturalnie, przynios ci ubranie, pogadamy potem. Chyba mamy sobie wiele do powiedzenia. Wycofa si z pokoju, odwrci, eby zamkn drzwi, i ciko zszed po schodach, zostawiajc Jessic, ktra przetrawiaa to, co jej powiedzia. Jak to moliwe? Czy to jaki dowcip, czy sztuczka? Nagle j olnio. Niewiele pamitaa ze swojego ycia. Wiedziaa, e ma na imi Jessica, ale nie bya pewna, czy to nie dlatego, e tak jej powiedzia Thomas. W tym zamcie myli przypomniaa sobie, jak to jest obudzi si na kacu i nie pamita, gdzie si byo i co si robio poprzedniej nocy. Tym razem rnica polegaa na tym, e o ile pamitaa, jak to jest mie kaca, o tyle nie przypominaa sobie adnych szczegw ze swojego ycia i po duszej chwili zastanawiania si nadal nic nie pamitaa. Thomas wrci kilka minut pniej. Nieco skruszony, rzuci jakie ciuchy i znw zszed na d, obiecujc, e przygotuje co na niadanie. Jessica popiesznie ubraa si w to, co przynis. Wszystko pasowao idealnie, z zatem prawdopodobnie strj nalea do niej. Z braku lustra nie moga si przejrze, czua jednak, e wyglda dobrze; chocia dopiero za jaki czas bdzie moga si przekona, czy te ciuchy nie wyszy z mody kilka lat temu. Teraz wszystko, co miaa na sobie, byo czarne czarne, sigajce kostek botki; workowate niczym piama czarne spodnie z elastycznym cigaczem w pasie i u dou nogawek; a do tego naprawd odjazdowe czarne kimono jak do karate, niesamowicie wygodne. Prawd mwic, tak wietne, e a ogrzao jej ciao do waciwej temperatury. Zanim bya gotowa zej do Thomasa, eby si mogli pozna nawzajem, uwiadomia sobie, e kto jeszcze przyszed do domu. Z parteru dobiegy gosy z pocztku podniesione,

35

a potem ju ciche mamrotanie. Nie miao jednak znaczenia, czy rozmowa toczya si gono, czy cicho, bo przez zamknite drzwi pokoju na pitrze i tak nic nie rozumiaa. Kilka razy odetchna nerwowo, eby si uspokoi; w kocu otworzya drzwi i wyjrzaa na zewntrz. Naprzeciw drzwi i po prawej zobaczya ceglany mur. Nikt nie zada sobie trudu, eby pokry cegy gipsem, tapet, czymkolwiek. Po lewej ciemne schody prowadziy na parter. W mrocznym wietle prawie nie byo wida stopni. W dwch kinkietach na cianie wzdu schodw paliy si wiece, ale ich pomienie byy niziutkie i wyglday, jakby lada chwila miay zgasn. Zawahaa si, skoro jednak dotara tak daleko, nie byo sensu wraca do bezpiecznego pokoju. Nieufnie zaryzykowaa krok w d i ostronie namacaa stopie. Oto wanie podejmowaa wypraw, by odkry, gdzie si, u licha, znajduje, i skd si tu wzia. Gosy na dole znowu przycichy. Z pokoju syszaa je lepiej, ale na tej zamknitej, wilgotnej, mrocznej, zimnej i odpychajcej klatce schodowej panowaa taka cisza, e wcale nie bya pewna, czy w ogle na dole kto co mwi. Moe syszaa jedynie wycie wiatru? Ostronie stawaa na kadym stopniu, eby nie czyni haasu. Instynktownie czua, e nie powinna zapowiada swojego nadejcia, dopki nie dotrze do stp schodw. Od celu dzielio j jakie pitnacie stopni, ktre na oko i na dotyk sprawiay wraenie, e bd trzeszcze przy najlejszym nacisku. Jessica jednak stpaa leciutko i dotara na sam d bezszelestnie, chocia droga wydawaa jej si wiecznoci. Kiedy ju wreszcie zesza, na parterze powitay j kolejne ceglane ciany na wprost i po lewej. Po prawej miaa dug czarn zason. Nie ulegao wtpliwoci, e zastanie za ni Thomasa oraz tego, z kim rozmawia od Bg raczy wiedzie kiedy. Rzeczywisto, rzecz jasna, okazaa si zupenie inna. Odsuna zason i ujrzaa kolejne cegy. Schody prowadziy do lepego zauka. Ale wobec tego jakim cudem Thomas wchodzi po nich i schodzi? I jaki sens miao powieszenie tam tej kotary? Niczego nie zasaniaa, jedynie zwyk ceglan cian. Wezbrao w niej straszne wraenie, e znalaza si w puapce i e Thomas chyba nie jest takim dentelmenem, na jakiego wyglda przy pierwszym spotkaniu. Sytuacja bya mocno niepokojca. Bo nie do, e wszystko to irytowao Jessic ponad wszelk miar, to w dodatku wzbudzio w niej zo. Oto utkna tutaj, w puapce, nie wiedzc, kim ani gdzie jest, a na dodatek zaczynaa ogarnia j klaustrofobia. Oddychaj gboko, pomylaa. Uznaa, e atwiej jej to przychodzi z zamknitymi oczami, ale kiedy je zamkna, znw znalaza si w gstym, spltanym lesie, cigana przez besti. Natychmiast otworzya oczy. Bestia znikna. 36

Zza ciany przed ni dobieg nagle wyrany gos Thomasa. By zdecydowanie wzburzony. - A po kiego nam ty cadillac? pyta kogo. Uwizionej na klatce schodowej Jessice zakrcio si w gowie. Wycigna rk, przytrzymaa si jednej ze cian, a jednoczenie niechccy zamkna oczy. Czua, e z zawrotami gowy zaczyna traci przytomno. Po piciu latach leenia w ku nawet ten krtki spacer zmczy j bardziej, niby sobie wyobraaa. Kiedy nogi ugiy si pod ni i zacza si osuwa, usyszaa dwie rzeczy po pierwsze, bagalny gos kobiety. Jessica nie rozrniaa sw, ale sdzc z tonu, mona byo przypuszcza, e kobieta baga o ycie. Drugim dwikiem, ktry zaatakowa uszy Jessiki, by gony ryk. Ryk bestii.

37

Rozdzia sidmy Sanchez niezbyt czsto odwiedza swojego brata Thomasa i bratow Audrey, lecz po wydarzeniach z poprzedniego dnia wiedzia, e musi ich ostrzec przed potencjalnym niebezpieczestwem, jakie im grozio. Mino ju prawie pi lat, odkd wpad na ulicy na anioa. Dobrze pamita to spotkanie, bo dziao si to wieczorem tego samego dnia, kiedy zobaczy wicej zakrwawionych zwok, ni przecitny przedsibiorca pogrzebowy oglda w cigu roku. No, chyba e chodzioby o przedsibiorc pogrzebowego z Santa Mondega sprzed piciu lat, kiedy doszo do tej masakry. Anioem, o ktrym mowa, bya pikna moda kobieta imieniem Jessica. Ich drogi skrzyoway si przelotnie nieco wczeniej, kiedy pojawia si w Tapioce by to jeden z tych rzadkich przypadkw, kiedy z przyjemnoci powitano w barze obcego. Ale nastpnym razem zobaczy j nieprzytomn i ca we krwi, lec na ulicy i poszatkowan kulami bya kolejn ofiar kanalii zwanej Bourbon Kidem. W przeciwiestwie do pozostaych ofiar Kida, Jessica jakim cudem utrzymaa si przy yciu. Tego dnia po miecie walao si tyle zwok, e Sanchez uzna, i nie ma najmniejszej szansy na cignicie do niej lekarza. Miejscowy szpital zapchany by rannymi z tego zwariowanego tygodnia, odkd Kid zawita do miasta. Nie, ta dziewczyna miaa nik szans na przeycie jedynie u Audrey, ony Thomasa. Bratowa, swego czasu pielgniarka, miaa dryg do wyczarowywania cudownych lekarstw, dlatego te w niej wanie Sanchez upatrywa szansy dla Jessiki. By moe jedynej szansy. Audrey ju wczeniej zajmowaa si ofiarami strzelaniny, a skoro udawao jej si utrzyma przy yciu pidziesit procent pacjentw, to i Jessica miaa szans, e przeyje, a moe nawet cakiem wrci do zdrowia. Kiedy po kilku tygodniach okazao si, e pod opiek Audrey Jessica nie umrze, cho dostaa co najmniej trzydzieci sze kul, Sanchez wymg na Thomasie i bratowej przyrzeczenie, e nikomu nie powiedz o leczonej przez nich dziewczynie. Jessica bya niezwyka. Nie jaka pierwsza lepsza damulka. Przez lata pracy za kontuarem w borze Tapioca Sanchez by wiadkiem rnych dziwnych rzeczy, ale nigdy nie widzia, eby kto, kto dosta trzydzieci sze kul, przey, no moe z wyjtkiem Mela Gibsona w Zabjczej broni 2. W gbi duszy stale obawia si, e Bourbon Kid wrci i znowu sprbuje ja zabi. I coraz bardziej wychodzio mu no to, e dzie ten nadejdzie raczej prdzej ni pniej. Jessica przybya do miasteczka pi lat temu, zaraz po tym, jak w Tapioce pojawili si dwaj mnisi. Sanchez pamita, e czego szukali czego zwizanego z cennym niebieskim 38

kamieniem, ktry ukrad im owca nagrd, niejaki Ringo. Kamie ten sprowadza na wszystkich same kopoty, to nie ulegao wtpliwoci. Ringo ukrad go dla El Santina, ale koniec kocw nie odda swojemu szefowi, bo kamie nadzwyczaj przypad mu do gustu. I wtedy przybyli ci dziwni mnisi. Chcieli odzyska kamie i cho wydawali si raczej agodni, dla zdobycia go nie cofnliby si przed niczym. Ich przyjazd do Santa Mondega nieznacznie tylko poprzedzi zjawienie si rozkosznej, acz tajemniczej Jessiki. Przez kilka dni pobytu w miecie dziewczyna podbia serca wszystkich bywalcw baru Tapioca. Rzecz jasna, zanim ktokolwiek zdy j pozna bliej, pojawi si Bourbon Kid. Najpierw wykosi wszystkich klintw Lelka Kufelka konkurenta Tapioki a potem zajrza do baru Sancheza, szukajc Ringa. Tu take wystrzela wszystkich, sztuka w sztuk, oszczdzajc jedynie Sancheza. Najbardziej ucierpia Ringo, ktry zarobi blisko sto kulek, chocia barman dokadnie pamita, e nieszcznik umar dopiero wtedy, gdy Kid zdar mu z szyi niebieski kamie. (Ba, faktem jest, e Ringo to bandyta, oprych i kanalia, ale sto kulek czy co koo tego to jednak lekka przesada). Kamie w mia t waciwo, e ten, kto go posiada, stawa si niezwyciony. Sanchez tego nie rozumia, wiedzia jedynie, e klejnot jest rdem wszelakich kopotw. Biedna Jessica po prostu przechodzia ulic, ale Bourbon Kid wygarn do niej, wychodzc z Tapioki. Na miecie chodziy suchy, e ci mnisi, hubalanie, dopadli Bourbon Kida za miastem, zabili go i odebrali mu niebieski kamie, ktry prawnie im si nalea. Tak wic kiedy pi lat pniej Sanchez zobaczy, e pojawio si dwch kolejnych mnichw, a na dodatek bezwzgldny owca nagrd imieniem Jefe, zacz szykowa si na najgorsze. Kiedy za dojecha na farm Thomasa i Audrey, pooon tu za miasteczkiem, przekona si, e jego obawy okazay si ze wszech miar usprawiedliwione. Najgorsze ju si stao. Zaparkowa przechodzonego, zardzewiaego biaego volkswagena garbusa przed werand od frontu. Drzwi domu ledwo trzymay si na zawiasach. To jeszcze nie wiadczyo o tym, e stao si co strasznego. Ale fakt, e oni Thomas, ani Audrey nie wyszli go powita, mwi sam za siebie. Ten dom nigdy nie zostawa bez opieki. Na dwik nadjedajcego samochodu ktre z nich zawsze wychodzio na dug drewnian werand. Niestety, nie dzi. Ich zwoki znalaz w kuchni. Bya to wielka kuchnia, speniajca take rol jadalni. Olbrzymi dbowy st zajmowa rodek podogi z uoonej w szachownic terakoty. Zazwyczaj panowa tam idealny porzdek, bo Audrey nie tolerowaa choby ladw baaganu, dzi jednak wszystko byo zlane krwi. Na pododze po obu stronach stou leay jeszcze ciepe zwoki Thomasa i Audrey. Zdawao si, e ich zakrwawione, oszpecone ciaa dymi, a moe paruj. W powietrzu unosi si koszmarny odr. W swoim yciu Sanchez 39

nieraz mia do czynienia z paskudnymi zapachami, jak choby tej nocy pi lat temu, kiedy w barze leao dwadziecia siedem trupw ludzi zastrzelonych na jego oczach przez Bourbon Kida. Ale nawet tamto byo niczym w porwnaniu do tego przyprawiajcego o mdoci smrodu. Tym razem byo to co cakiem innego. Zapach za. Mimo braku ladw po kulach trudno byo rozpozna Thomasa i Audrey. Nie byo wida adnych ran, a jednak oboje wrcz nurzali si we krwi. Wygldao to tak, jakby oboje zginli, pocc si krwi. Dosownie, jakby wypocili krew. Sancheza specjalnie nie zaskoczy fakt, e jego brat i bratowa nie yj. Od dnia, kiedy przywiz do nich Jessic, spodziewa si, e kiedy zajrzy tutaj i znajdzie ich w takim stanie. A teraz kto j zabra. Tajne, zamaskowane drzwi w kuchni, prowadzce na schody do jej pokoju, stay otworem. Nie byy rozbite czy w inny sposb uszkodzone, co wiadczyo o tym, e otwarto je bez uycia siy. Sanchez zdawa sobie spraw, e nie ma takiej moliwoci, eby dziewczyna nadal bya na grze, czu jednak, e musi si przekona na wasne oczy. Poza tym chcia po raz ostatni rzuci okiem na ko, w ktrym spdzia ostatnie pi lat. Wchodzi na pitro powoli. Nigdy nie lubi tych schodw. Ba si po nich chodzi nawet w dziecistwie, kiedy dom nalea jeszcze do jego rodzicw. Stopnie byy zimne, twarde, a maa odlego midzy cianami przyprawiaa o klaustrofobi. I chocia mia wiadomo, e to tylko wyobrania pata mu figle, to nadal tkwio w nim przekonanie, e im bardziej zblia si do szczytu schodw, tym bardziej powietrze si przerzedzao. Wchodzc ostronie na gr, nie sysza adnych dwikw dobiegajcych z pokoju na pitrze. Gdyby cokolwiek usysza, mogoby to oznacza, e Jessica wci tam jest, caa i zdrowa, nawet jeli pogrona w piczce. Z drugiej strony, mogoby to wiadczy rwnie o tym, e przebywa tam zabjca jego brata. Dopiero gdy stan pod drzwiami sypialni, uwiadomi sobie, jak ciemno jest na schodach. Wiedzia, e na cianie wisiay dwie wiece, ale albo nikt ich nie zapali, albo zgasy same. Pomimo wizki wiata, przebijajcej przez szpar pod drzwiami, na dobr spraw widzia tylko na odlego wycignitej rki. Niemal sparaliowany strachem, pchn drzwi i sign do kontaktu na cianie pokoju. Zapalio si wiato, olepiajc go na chwil. Zamruga, eby jego oczy przywyky do blasku, odetchn gboko i wszed do sypialni Jessiki. Tak jak podejrzewa, pokj by pusty, jeli nie liczy olbrzymiego pajka pdzcego ku niemu po goych deskach podogi. Sanchez o mao nie narobi w gacie. Nienawidzi pajkw z caej duszy, dlatego te odetchn z ulg, gdy stworzenie zatrzymao si nagle kilka krokw przed nim, po czym wycofao si powoli jakby nie chciao straci twarzy i skryo pod kiem, na ktrym Jessica spdzia ostatnie pi lat. wiadomo, e nie ma tu zabjcy 40

(pomijajc pajka) dodaa barmanowi otuchy, natomiast brak Jessiki go przygnbi. ko byo nieposane, ale nie dostrzeg ladw walki, co wcale go nie zdziwio. W kocu co za sztuka uprowadzi kogo pogronego w piczce? Wzdrygn si, syszc dobiegajcy z zewntrz odgos zapalanego silnika. Kiedy przyjecha, nie zauway przed domem innego samochodu, ale wtedy nie zwraca specjalnie uwagi na otoczenie. Teraz jednak na dworze by niewtpliwie jaki samochd, a sdzc z brzmienia silnika, nie chodzio o jego rozklekotanego starego garbusa. Ten warkot wydobywa si z o wiele wikszego, mocniejszego silnika. Po chwili dobieg gony pisk opon kierowca tego wozu, kimkolwiek by, najwyraniej chcia odjecha jak najszybciej. Poniewa w sypialni nie byo okien, Sanchez musia popdzi wskimi schodami na d, z nadziej, e zdoa dostrzec, kto odjeda z farmy w takim popiechu. A nu uwozi ze sob Jessic? Pomimo gbokiej niechci do ludzi jako takich, starannego pilnowania si, eby nie bra sobie cudzych kopotw na gow, a take zwyczaju czstowania obcych szczynami, Sanchez nie by pozbawiony zalet. Niestety, nie naleaa do nich szybko ruchw. Krtko mwic, nie by szybkobiegaczem. Kiedy ju z tupotem zbieg na parter, przeskoczy nad zwokami brata i wyjrza na dwr, zobaczy jedynie ty tego cadillaca, ktry pdzi w oddali bit drog w kierunku Santa Mondega. Sanchez nie nalea do ludzi gwatownych, ale zna wielu takich w miasteczku. Wiedzia, z kim pogada, jeeli chcia si zemci na wacicielu tego cadillaca. Szczerze mwic, zna pod dostatkiem takich, od ktrych bez trudu moe si dowiedzie, kto zabi Thomasa i Audrey i co si stao z Jessic. Nawet jeeli nie byo przy tym adnych wiadkw, wiedzia, e dowie si dokadnie, co tam si wydarzyo. Ktokolwiek dokona tych zabjstw i uprowadzi Jessic, zapaci mu za to. Bo jedno nie ulegao wtpliwoci skoro Sanchez zna ludzi, ktrzy dowiedz si, co si stao, to zna te takich, ktrzy bd wiedzieli, co z tym zrobi. Ludzi, ktrzy dokonaj zemsty w jego imieniu. Ma si rozumie, bdzie im musia zapaci, to jednak nie stanowio problemu. Niemal wszyscy lubili jego bar. I nawet jeli nie przepadali za nim, to kiedy chcieli si napi, woleli pi w Tapioce ni gdzie indziej. Darmowe drinki przez cay rok bd a nadto silnym bodcem dla kadego mieszkaca Santa Mondega, eby pomc mu w chwili potrzeby. Tyle tylko, e Sanchez nie chcia byle kogo. Chcia mie Krla. Najlepszego rewolwerowca w miecie. Czowieka, ktrego zwali Elvis.

41

Rozdzia smy Archibald Somers wyglda dokadnie tak, jak Jensen si tego spodziewa. Mia czterdzieci kilka lat, a moe nawet przekroczy ju pidziesitk, i nosi si jak prowadzcy teleturnieje siwe, gadko zaczesane do tyu wosy, idealnie odprasowane szare spodnie i biaa koszula w wskie brzowe prki, biegnce od konierzyka w d. W kaburze pod pach, po lewej stronie klatki piersiowej, nosi pistolet i jak na swoje lata by w cakiem przyzwoitej formie. Ani ladu szpetnego minia piwnego, portki te mu nie opaday. Jensen sam by chcia tak wyglda w jego wieku. Na razie jednak mia trzydzieci kilka lat, wyborn kondycj i cakiem mu to odpowiadao. Do gabinetu, ktry przyszo im teraz dzieli, wchodzio si z ciemnego korytarza na drugim pitrze budynku komendy gwnej. Wielkoci nie rni si od innych pomieszcze usytuowanych przy tym korytarzu jedno przeznaczono na magazyn dla sprztaczek, w innym urzdzono gabinet pierwszej pomocy lekarskiej, no a poza tym byy jeszcze toalety. Jensen nie mia pojcia, co byo wczeniej w pokoju, ktry przystosowano na potrzeby ich wsplnego gabinetu, i wola nie wiedzie. Mimo to klitka miaa swj styl powleczone werniksem drzwi z ciemnego drewna i stylizowane na antyki biurka nadaway jej swoisty charakter, ktrego brakowao podzielonej na boksy gwnej Sali. I tylko jasnozielone, niczym w wizieniu, ciany psuy oglny nastrj. Somers stawi si do pracy w poudnie; lepiej pno ni wcale. Jensen zorientowa si tymczasem, e gwne biurko porodku ich nowo urzdzonego gabinetu naley do jego partnera, dlatego te zaj mniejsze biurko w kcie, gdzie prawie nie docierao wiato, i zacz rozpakowywa swoje nieliczne rzeczy osobiste. - Zapewne detektyw Somers? Mio mi pana pozna odezwa si, wstajc, i wycigajc rk do wchodzcego mczyzny. - Miles Jensen, tak? odpar Somers, mocno ciskajc mu do. Jeste moim nowym partnerem, co? - Wanie przytakn Jensen z umiechem. Na pierwszy rzut oka ten emerytowany gliniarz wcale nie by taki najgorszy. - Wszyscy ju ci mwili, e jestem palant, co? zapyta Somers, podchodzc do krzesa za swoim biurkiem. - Co mi o tym przebkiwano. - Jasne. Nikt mnie tutaj nie lubi. Rozumiesz, jestem ze starej szkoy. Tu wikszo zajmuje si tylko dbaniem o swoje kariery i awanse. W dupie maj staruszki, ktre padaj 42

ofiar rabusiw. Ich obchodz tylko te sprawy, ktre da si rozwiza raz dwa i odfajkowa. Chyba wiesz, e to miasto ma najwyszy wskanik osb zaginionych w caym cywilizowanym wiecie, co? Jensen, z nadziej, e jego partner nie bdzie koczy kadego zdania pytaniem: co?, umiechn si do niego szeroko. - Tak, chocia nie sdziem, e Santa Mondega zalicza si do miejsc cywilizowanych. - I tu akurat masz racj, przyjacielu. Jensen usiad na obrotowym krzele na kkach i przy swoim biurku. Jeeli pierwsze wraenie o czymkolwiek wiadczy, czu, e wsppraca z Somersem powinna mu si ukada. Oczywicie mowa tu tylko o pierwszym wraeniu. - Hm Podobno masz obsesj na punkcie dorwania Bourbon Kida? Ale dlaczego z tego powodu wszyscy ci nienawidz? Emerytowany gliniarz umiechn si. - To nie z tego powodu mnie nienawidz. Nie mog na mnie patrze dlatego, e ja sam tego chc. Staram si ich wkurza przy kadej nadarzajcej si okazji. aden z nich nigdy nie chcia mi pomc przy ledztwie, ktrego nie daoby si zakoczy w cigu tygodnia. Wanie dlatego sprawa Bourbon Kida powdrowaa do akt. Bo tylko ja jeden wci si ni zajmowaem. Udao im si mnie pozby po pretekstem, e budet nie pozwala nam prowadzi ledztwa, jeeli istnieje moliwo, e Bourbon Kid nie yje. No i co, teraz pewnie auj, nie sdzisz? Ostrzegaem burmistrza, e Kid kiedy wrci, ale posucha tamtych idiotw. - Czyli e winisz burmistrza? - E tam. Somers pokrci gow. Burmistrz to z gruntu porzdny facet, ale ma kup doradcw, ktrym zaley na tym, eby historia Bourbon Kida posza w zapomnienie. Nie pamitaj o tych wszystkich wdowach, ktre straciy mw przez tego skurwiela. On wcale nie znikn. Od piciu lat zabija ludzi dzie w dzie, ale dopiero teraz pozwala odnajdywa nowe zwoki. Szykuje nam kolejn masakr. I tylko ty i ja, Jensen, moemy temu zapobiec. - Zdajesz sobie spraw, e nie przyjechaem tu tylko w zwizku ze spraw Bourbon Kida? zapyta Miles, majc nadziej, e nie obrazi partnera, ktry do pracy najwyraniej podchodzi z prawdziw pasj. - Wiem, po co tu jeste odpar Somers z szerokim umiechem. Uwaasz, e maj tu miejsce jakie zjawiska nadprzyrodzone i e za tymi morderstwami stoi prawdopodobnie sekta satanistw. Nie chc ci okamywa, moim zdaniem to jedna wielka bzdura, ale dopki jeste po mojej stronie i twoje ledztwo pomoe mi udowodni, e te zbrodnie popenia Bourbon Kid, a nie Jar Jar Binks, to nie ma sprawy. 43

Moliwe, e Somers by ciut cyniczny, a take nieco nadmiernie przywizany do jednej, jedynej teorii, i to Bourbon Kid stoi niemal za kad zbrodni, ale nie wyglda na tak skoczonego cymbaa, jak go przedstawiano Jensenowi. Stosujc przemylan dyplomacj, mona by tego cynicznego starego glin przekabaci i wykorzysta do swoich celw. Z pewnoci nie brakowao mu motywacji. - Jar Jar, tak? Co z tob, masz fioa na punkcie kina? - Interesuj si po amatorsku. - Jako nie mog sobie ciebie wyobrazi jako fana Gwiezdnych wojen. Somers przeczesa dugimi palcami lnice siwe wosy i odetchn gboko. - Bo i nie jestem. Wol rzeczy, ktre zmuszaj mnie do mylenia, a nie tylko do patrzenia, no i doceniam dobre aktorstwo. Dzisiaj co drugiego z czoowych aktorw wybiera si ze wzgldu na wygld, a nie talent. Dlatego wikszo z nich znika z ekranw przed trzydziestkpitk. - Jasne czyli e jeste fanem Pacina i De Nira? Somers pokrci gow i westchn. - Gdzie tam, to jednowymiarowe, przebrzmiae sawy odcinajce kupony od chway filmw gangsterskich z lat siedemdziesitych i osiemdziesitych, w ktrych obsadzano ich etatowo. - Nabijasz si ze mnie, prawda? - Nie, za to Jacka Nicholsona mog oglda na okrgo. Ten facet potrafi zagra dowoln rol w dowolnym filmie. Ale jeli chcesz mi zaimponowa znajomoci kina, Jensen, odpowiedz na takie pytanie - Stary glina unis brew w stylu Jacka Nicholsona. Reyserzy, bracia Scott wolisz Ridleya czy Tonyego? - Nie ma porwnania. Tonyego, bez dwch zda odpar Miles bez wahania. Nie powiem, Ridley niele si sprawi przy owcy androidw i Obcym, ale Wrg publiczny i Karmazynowy przypyw to rzeczy nie do przecenienia. Dobre, inteligentne filmy. - W ktrych bohaterem by czarny, tak? Somers chcia mu zagra na nerwach, lecz spudowa. - To prawda, ale nie dlatego mi si podobaj. Tony reyserowa te Prawdziwy romans, cakiem udany film, w ktrym nie ma czarnego bohatera. - W porzdku. Emerytowany gliniarz westchn. Ja mimo wszystko wol Ridleya, a to dlatego, e Tony ma na koncie tak cha jak horror Zagadka niemiertelnoci. W yciu nie widziaem takiego gniota o wampirach. - Zgoda, to nie to samo co Straceni chopcy. 44

- wita prawda przytakn Somers i majc ju do tej dyskusji, zaproponowa: Suchaj, znajdmy co, co do czego si zgodzimy, a wtedy moesz powiedzie kademu, e jestemy bratnimi duszami. Proste pytanie: Robert Redford czy Freddie Prinze Junior? - Redford. - Dzikuj. To skoro ju mamy ze sob co wsplnego, ukad stoi, partnerze? - Ukad? Jaki ukad? - Taki, e ja bior pod uwag wszystkie te twoje nadprzyrodzone teorie i pomagam ci, jak dalece mog, a ty rewanujesz mi si tym samym. Przyjmujesz moj teori na temat Bourbon Kida i traktujemy si na serio. Bg mi wiadkiem, e w tej komendzie policji nikt inny nie wemie nas powanie. - Ukad stoi, detektywie. - Dobrze. To co, chcesz zobaczy, jak Kid urzdzi te ostatnie pi ofiar? Miles pokiwa gow. - Dawaj. Somers wycign lew szuflad biurka, a z niej przezroczyst plastikow koszulk. Otworzy j i wysypa na biurko plik fotografii. Jensen wsta z krzesa, wzi pierwsz z brzegu byszczc odbitk i przyjrza jej si z uwag. To, co zobaczy, przerazio go. Nie wierzy wasnym oczom. Potem spojrza na pozostae zdjcia na biurku. Omiata je wzrokiem przez kilka sekund, a potem popatrzy na partnera, ktry siedzia, kiwajc gow. Miles Jensen widzia ju w yciu wiele naprawd odraajcych rzeczy, ale z czym tak ohydnym jeszcze si nie zetkn. - Czy ja dobrze widz? zapyta cicho. - Rozumiem ci odpar Somers. Jaki pojebany, chory skurwysyn mgby zrobi co takiego innemu czowiekowi?

45

Rozdzia dziewity Pnym rankiem mczyzna zwany Elvisem triumfalnie wkroczy do baru Tapioca. Porusza si tak, jakby taczy na estradzie jivea w rytm Suspicious Minds, i to nie tylko tego dnia, lecz zawsze. Zupenie jakby nosi niewidzialne suchawki, z ktrych na okrgo lecia ten sam kawaek. Sanchez uwielbia tego faceta; z podnieceniem oczekiwa na to spotkanie, ale rzecz jasna nie zamierza si z tym zdradzi. Nie wyszoby mu na dobre, gdyby Elvis dowiedzia si, e go lubi. Elvis by tak zajebisty, e barman poczuby si jak ostatni gupek, gdyby wyszo na jaw, e go, tego no wiecie no e tamten jest jego idolem. Poza tym Elvis ubiera si zajebicie. W kadym razie wyglda zajebicie jak na kogo, kto zawsze nosi si jak Elvis Presley. Wielu ludzi uwaa, e ci, ktrzy naladuj Elvisa, s mieszni, e przynosz sobie wstyd, ale o tym facecie nikt by tak nie pomyla. Przypomina im, jak zajefajny by Krl w czasach, zanim przesta by spoko. Tego akurat dnia Elvis wystroi si w liliowy garnitur. Mia spodnie dzwony z czarnymi frdzlami biegncymi po bokach wzdu caych nogawek oraz idealnie dopasowan marynark z czarnymi klapami, ktre pasoway do czarnej koszuli z cienkiego materiau, zapitej tylko do poowy, dziki czemu wida byo opalon, wochat pier i gruby zoty medalion z napisem TCB (Taking Care of Business Dbaj o swoje), zwisajcy z szyi na cikim zotym acuchu. Niektrzy uwaali wprawdzie ten medalion za tandetny, ale zdaniem Sancheza by odjazdowy. Elvis mia te dugie czarne baki i bardzo gste czarne wosy (niemal wymagajce podcicia). Kocowym sznytem by jego znak firmowy okulary przeciwsoneczne w grubej zotej oprawie, z ktry