ALEKSANDER STRZELBICKIaleksander strzelbicki twÓj szczĘŚliwy dzieŃ grozy część 3 isbn...

22
1

Transcript of ALEKSANDER STRZELBICKIaleksander strzelbicki twÓj szczĘŚliwy dzieŃ grozy część 3 isbn...

Page 1: ALEKSANDER STRZELBICKIaleksander strzelbicki twÓj szczĘŚliwy dzieŃ grozy część 3 isbn 978-83-272-3817-7 2

1

Page 2: ALEKSANDER STRZELBICKIaleksander strzelbicki twÓj szczĘŚliwy dzieŃ grozy część 3 isbn 978-83-272-3817-7 2

ALEKSANDER STRZELBICKI

TWÓJ SZCZĘŚLIWY

DZIEŃ GROZY Część 3

ISBN 978-83-272-3817-7

2

Page 3: ALEKSANDER STRZELBICKIaleksander strzelbicki twÓj szczĘŚliwy dzieŃ grozy część 3 isbn 978-83-272-3817-7 2

WYDAWCA: SELF-PUBLISHING VIRTUALO.PL

REDAKCJA I KOREKTA: ALEKSANDER STRZELBICKI

Projekt graficzny okładki: Aleksander Strzelbicki

SKŁAD: ALEKSANDER STRZELBICKI

Copyright by Aleksander Strzelbicki 2012. All rights reserved.Wszelkie prawa zastrzeżone. Rozpowszechnianie i kopiowanie

całości lub części publikacji bez pisemnej zgody autora jest zabronione

3

Page 4: ALEKSANDER STRZELBICKIaleksander strzelbicki twÓj szczĘŚliwy dzieŃ grozy część 3 isbn 978-83-272-3817-7 2

Tym łatwopalnym, którzy żyją w niepewności jutra. To jest książka o tobie... Czytelniku! Nikt nie chce pozostać sobą, gdy ogląda swoje Życie uszyte na miarę, choć przez to pragnienie jego Los może stać się dziwniejszy niż sobie wymarzył.

Kiedy kupię żalu garść na miejskim straganie, nie pytaj... nie pytaj, skąd te łzy, i wybacz, że wyśniłem cię bez powodu, choć tak wiele przez przypadek odnajduję chwil, które w szaleństwie zwałem naszym przeznaczeniem. Ale wkrótce nadejdą nasze szczęśliwe dni grozy, a my rozbijając je jak ćmy, sami już w sobie odnajdziemy sposób na porzucone zabawki. Choćby zamkniemy je w dotyk, przechodzący zawsze gdzieś obok obnażonych pajęczych wspomnień. Lecz pamiętaj... że po każdej nocy wschodzi dzień na barwnym ołtarzu, gdzie marzenia jak ocean przygaszone czekają świtu, zazdrośnie skrywając nasze pragnienia, fermentując w sposób naturalny, targane nostalgią zmieniającą tęsknotę w rozkwitającą przystań naszych dłoni wyciągniętych z krzykiem.

A gdzieś tam za horyzontem jest niebo, przebierające się już w szkarłatną purpurę, w słońcu na czatach, gdzie jednak jest tak chłodno, ponieważ nie wiem... i nie znam... i dziś nie myślę, że obce nawiedzają mnie twarze z wypłowiałych kart historii, którą staram się zapomnieć. Och, jakże boli, gdy milczysz, boli coraz częściej... Boli coraz mocniej, bo gdzie jesteś lunatyczny smutku, kwiecie mój świetlisty w płomiennej zorzy, gdy braknie nad ranem tchu, jakby był ostatni, a za oknem krwawy świt i bliskość twoja już mnie nie rani. Gdzie jesteś... kiedy tęsknię i wiem, że nie mógłbym nigdy zapomnieć, bo dziś jakby znaczyło jutro, usychające szczerze w odruchu dojrzewania nadziei, nie pamiętając ostatnich życzeń urodzinowych, bowiem jest to tak oczywiste, że oszukujemy się ty i ja, po tysiąckroć, w wielkiej tajemnicy, nie licząc sobie mijania się w nieskończonej zazdrości o siebie nawzajem.

Nasza miłość stała się w końcu tylko elementem brakującej bliskości siebie. I to już nie jest ważne, jak długo nie jesteśmy dla siebie nawzajem odruchem ciągłego zapomnienia, wyczekującego cudu, chociaż już się stało i trzeba to zapisać, rwąc wiecznie bliską przestrzeń miłości, namiętności, rozstań, niepowściągniętej złości, wspomnieniem odchodzących oddechów zanikającego szeptu, skoro w końcu i tak umrze w nas nadzieja. Więc nie oszczędzaj mnie, bym zapomniał cię, nim przeminą nasze jedyne szczęśliwie dni grozy.

4

Page 5: ALEKSANDER STRZELBICKIaleksander strzelbicki twÓj szczĘŚliwy dzieŃ grozy część 3 isbn 978-83-272-3817-7 2

***0. Na ekranie monitora nie wszystko jest widzialne – odkryjesz

TAJEMNICĘ INTERNETU, przeżyjesz; nie odkryjesz, to po tobie.

DLACZEGO życie może stać się dziwniejsze niż sobie wymarzysz? - zastanawiał się agent specjalny FBI Tom Cruise, człowiek-zagadka. Pechowiec, który dzisiaj - nagle zapragnął zostać szczęśliwym człowiekiem. Przeżył dopiero czterdzieści lat, a czuł się zmęczony życiem na wysokich obrotach psychoarytmii. Miłość, szczęśliwa rodzina, unormowane życie. Głęboko... głęboko ukryły się jego najskrytsze marzenia z młodości. W ciągu ostatnich dwóch nocy prawie wcale nie spał, bo planował kolejne zmiany w swojej mentalności, by zrealizować choć jedno z nich. Z natury obawiając się jednak wszelkich zmian, nie chciał popełnić prostego błędu, który wszystko popsuje - jako zwykłe zrządzenie losu w świecie ogarniętym globalnym kryzysem gospodarczym. Miał dostęp do bardzo ważnych informacji o hipergroźnych ludziach, z których mógł zrobić prywatny użytek i zrobił. Tylko DLACZEGO nie potrafił się oprzeć tej pokusie? I DLACZEGO akurat w tej dziurze na północnym krańcu Środkowego Zachodu kilka lat wstecz znalazł przystań, gdzie postanowił zacumować? Oraz DLACZEGO właśnie dzisiaj paranoja przekazów podprogowych walnęła go w czachę?

Bo... zjawisko Tajemniczości szczęścia nigdy cię nie trapiło, nigdy nie męczyło twojej wyobraźni.

Mówisz?Wyobraź sobie jednak... Jak zarobić duże pieniądze? Jak zrobić wymarzoną

karierę? Jak zostać szczęśliwym człowiekiem? A od razu poczujesz się lepiej. Nie?

Faktycznie.Badamy to zjawisko z coraz większą dokładnością, powiedział mu kiedyś jego

szef. Lepiej wiedzieć, co nam grozi ze strony przeciążonej informacjami podświadomości czy nie wiedzieć? I przydałoby się tu trochę samokrytyki, nawet ostrej, skoro nigdy się nie dowiesz, co chcę naprawdę przez te proste zdania powiedzieć.

Aha. I wszystko ładnie-pięknie, ale kto zechce poznać moją historię, epizod z życia człowieka z innej rzeczywistości?

Zobaczysz.Poza tamtą zapowiedzią szefa, była też jeszcze jedna rzecz, kropla, która

przedtem przepełniła czarę jego goryczy i zmusiła Toma Cruise'a do wyjazdu z Nowego Orleanu na tę prowincję.

BADOO?

5

Page 6: ALEKSANDER STRZELBICKIaleksander strzelbicki twÓj szczĘŚliwy dzieŃ grozy część 3 isbn 978-83-272-3817-7 2

Zawodowe wypalenie spowodowało tę ucieczkę czy obrzydzenie do bezwzględnych rabusiów, złodziei na tyle okrutnych i zdesperowanych, że korzystali z nieszczęścia innych ludzi?

BADOO...?A może codzienny kontakt z ofiarami katastrofy, uwięzionymi w domach i

zakładach opieki do reszty obrzydził mu Nowy Orlean?BADOO...Dobiła go jeszcze bardziej mizerna i ospała reakcja rządu?BADOO, BADOO!Nie mógł dłużej znieść agonii miasta, które ukochał?Na pewno na BADOO?...No bo chyba nie sam fakt, że rozszalały żywioł pochłonął i jego majątek:

domek kupiony na kredyt, a wraz z nim wszystko, co posiadał?Może nie na BADOO?Raczej najbardziej przyczynił się do tego nieszczęśliwy romans z Sonią Rifle.

Czy koniec ich związku to jego wina? Jej? A może tylko pechowych okoliczności?

Tak, najpierw przelotnie poznał ją na BADOO. Był nowym w okolicy użytkownikiem portalu. Wtedy mejle od niej przychodziły nie tak często, potem niemalże codziennie. Uważał to za przesadę. Ale gdy poznali się osobiście, Sonia pisała już prawie nachalnie. Nieprzymuszana, nieproszona i nawet nierzadko nienagradzana za to jego odpowiedziami. Oczarowywała go na kilka sposobów. Jednak w końcu to zaczęło go poruszać. Skutecznie śrubowało jego wyobraźnię. Ona chyba nawet nie wiedziała, jak bardzo.

Hasło PUMPERNIKIEL na ten przykład oznaczało zaproszenie na kolację w przytulnej restauracji.

Albo PUMEKS było propozycją wspólnego wypadu za miasto na spacer.Za to PUMMEL odwoływało każde wcześniej uzgodnione spotkanie.A PUMA... wywoływała liryczne wyznania.Jesteś moim sercem - (ale to nie o to chodzi) - jesteś moją duszą!Masz w sobie lwi pazur - (ale to nie o to chodzi) - jesteś jak dobry rozbójnik!Brawo, mega, super - (ale to nie o to chodzi) - jesteś jak żywe srebro!I było to nadzwyczaj miłe, (chociaż jeszcze nie byli parą zakochanych w sobie

ludzi: Hop-siup, stradi-radi, SIEĆ cię wyzwoli!), że te mejle co ranek czy wieczór szybko stały się elementem ich codzienności. JUŻ NIE SZAREJ RZECZYWISTOŚCI!!! Nieraz tylko dwa zdania, częściej stroniczka lub dwie. W efekcie miał cały folder jej liścików. Sonia nazywała je „Wiadomościami z głębi serca”, nadawała im nazwy-tytuły, datowała i szyfrowała dla zabawy. Zapewne nie robiła tego po raz pierwszy w życiu, bo zawsze też zamieszczała jakieś słowa kodujące, takie jak „Prawda o Tobie” na przykład, „Sonet o Wiośnie”, „Ballada o Tęsknocie”, „Żarcik o Twoim nosie” i wiele, wiele innych kluczy, dzięki którym

6

Page 7: ALEKSANDER STRZELBICKIaleksander strzelbicki twÓj szczĘŚliwy dzieŃ grozy część 3 isbn 978-83-272-3817-7 2

odkodowywał każdy tekst. Taka słodka zabawa-perwersja dobrze zorganizowanej biznes-kobiety. Kobiety-wampa? Czy wampirzycy? Jednakże ten system czarowania prawdziwego mężczyzny zdawał egzamin... do czasu.

Zbliżała się północ w kilka lat później, światowy kryzys gospodarczy zapierdzielał już jak szalony tyran-rewolucjonista, a on wciąż rozpamiętywał tamtą decyzję ucieczki przed duchami umysłu i... Sonią. Z mieszkania znajdującego się piętro wyżej dobiegały go teraz dźwięki sylwestrowej zabawy; sąsiedzi urządzili małą imprezę, na którą zaprosili również i jego, ale się wymówił, zwalając winę na nawał sprawozdawczej roboty związanej z zakończeniem starego roku.

Trzy dziewczyny nie będą się dzisiaj bawić. Prowadził sprawę ich zaginięcia. Zdaniem Toma wszystkie spotkał okropny los. Może są też i inne zaginione dwudziestolatki, ale nie z tego miasta. Sprawdził, że w ciągu ostatnich trzech lat nie zaginęła oprócz nich żadna studentka tego college'u.

„Nie ma ciała, nie ma sprawy”, upierał się jego nowy szef podczas ostatniej odprawy, ale Tom się z nim nie zgadzał. Owszem, nie ma żadnych dowodów, że stało się coś złego, poza tym... Laura Vernon była czarna, pozostałe dziewczyny – białe. Seryjni zabójcy na ogół działają w obrębie jednej rasy. Na ogół, lecz nie zawsze.

Pomyślał o drugiej ogromnie ważnej sprawie, którą prowadził. O „bankach” informacji gromadzonych na orbitach geostacjonarnych Ziemi. Właściwie nie było to przestępstwem, jeszcze nie było, jednakże nosiło kilka znamion nielegalności. Primo, nie wiadomo było, do kogo należały te „banki”, czyli nigdzie, gdzie należy, tego faktu nie zgłoszono. Secundo, przyrost masy informatycznej w każdym wykrytym „banku” był niesamowicie szybki i zmuszał do podjęcia wszelkich kroków zmierzających do ustalenia, do czego mają służyć te wszystkie magazynowane wiadomości. Może dla przyszłego komputera kwantowego, skoro jego "szybkość obliczeniowa" ma być wprost niewyobrażalna, więc będzie potrzebować przeogromnych banków danych? Na dodatek coś mu mówiło, że sprawa ta - TAJEMNICA INTERNETU? - ma drugie dno ponadglobalnej afery, skoro to Departament Skarbu zlecił ją FBI, a nie Departament Stanu.

Nalał kotu mleka do szklanej miski i otworzył puszkę piwa. Wypił długi łyk, patrząc w zachlapane deszczem okno wychodzące na podwórze. Samotny nietoperz – WAMPIR? – przemknął wśród gałęzi magnolii niemal dotykających szyby. Noc zapadała zbyt szybko i Tom przypomniał sobie, że ma jeszcze sporo roboty za biurkiem – przy komputerze. BUM! BAM! BOM! Na dworze strzelano sztucznymi ogniami, by powitać Nowy Rok: 2013...

...gdy on na swój sposób wierzył w zło niepowstrzymanie rozrastające się na świecie. Wierzył w mrok zepsucia duszy człowieka cywilizowanego z każdym dniem coraz bardziej. Ów mrok w coraz większym stopniu uzależniał się od

7

Page 8: ALEKSANDER STRZELBICKIaleksander strzelbicki twÓj szczĘŚliwy dzieŃ grozy część 3 isbn 978-83-272-3817-7 2

zdobyczy POSTĘPU, za sprawą którego dzień globalnej katastrofy mógł zacząć się w każdej chwili. Już zapowiadały go pewne szczegóły dostrzegane przez niewielu ludzi obawiających się, że wystarczy iskra, by wybuch „meeegabomby” zniszczył ludzkość.

Oby się mylili... jak najdłużej.Czuł się więc dzisiaj fatalnie, mimo że na apetyt nie narzekał. Jeszcze dwa

solone orzeszki na ząb i do roboty. Zaczął zmywać naczynia po ostatnim posiłku w starym roku. Co z tego, że jest sylwester? Co z tego, że wszyscy wokoło świętują? Miał gdzie pójść, ale odrzucił wszystkie propozycje. Chciał się bardziej zadomowić w Pottersville, a tu masz i niespodzianka - odnalazł brata... w SIECI. Przez dwadzieścia dziewięć lat uważał się za jedynaka, a tu nagle okazuje się, że Roger Dellux jest jego przyrodnim bratem. Ogarnęło go dziwne uczucie związane z przeżyciami, o których wolałby zapomnieć - psychologiczny aspekt spędzania sylwestra w samotności. Na dodatek ściany w kuchni lśniły szpitalną bielą, której jeszcze nie zdążył zmienić, nastrajając go coraz bardziej melancholijnie.

- Krok po kroku można zajść najdalej, Żywiołaku – mruknął do siebie i wytarł ręce w kuchenną ścierkę. Poruszył energicznie głową... aż lekko zatrzeszczały kręgi, po czym przeszedł do drugiego pokoju nadal pomalowanego różową farbą według fantazji dziewczynki, do której przedtem należał. Tu urządził sobie „gabinet” – z wielkim biurkiem, lampą i szafą na dokumenty. Zdjęcie mamy i taty w drewnianej ramce wisiało naprzeciw niego, na drugiej tylko zegar straszył sugestią, że czas bezpowrotnie ucieka. Nad drzwiami wisiał krzyżyk z Jezusem Chrystusem, kolejna pamiątka po rodzicach. No i w kącie wiklinowy pojemnik na gazety, obok którego Flint miał kocie posłanie, gdzie teraz czyścił łapkę. Ot w sumie skromne, ale wygodne miejsce dla dziwaka lubiącego pozorny porządek.

Tom siorbnął kolejny łyk piwa, odstawił puszkę, włączył laptopa leżącego na porysowanym blacie biurka. Komputer ożył z cichutkim – MAAAM CIĘĘĘ – i po chwili Tom Cruise - człowiek z odmiennej rzeczywistości był w Internecie. Sprawdził pocztę już enty raz dzisiaj.

Wśród codziennego spamu i życzeń od kolegów z Biura była wiadomość od Sonii. Czuł ucisk w żołądku, gdy klikał kopertkę. Dostał zabawny tekścik, ale nie rozśmieszył go załączony dowcip. Nic dziwnego. Ustalili, że rozstają się w zgodzie i zostaną przyjaciółmi, lecz kogo chcieli nabrać? Tak się nie da. Ich związek to już przeszłość. Zaczął umierać już w chwili narodzin... jak wszystko na tym pięknym świecie.

Nie odpowiedział, bo...Cholera! Znowu jakiś spam. Na ekranie ukazały się linie liter ułożonych w

dziwne hasła.Rosja – bomba z opóźnionym zapłonem? Więcej o Rosji! Rosja na pokaz, w

skrócie! Rosjo – naprawdę jaka jesteś nie wie nikt. Rosja – między fikcją a prawdą? Kino Rosja! Siedem cudów Rosji! Plotki z Rosji! Rosja w

8

Page 9: ALEKSANDER STRZELBICKIaleksander strzelbicki twÓj szczĘŚliwy dzieŃ grozy część 3 isbn 978-83-272-3817-7 2

kalejdoskopie! Ciekawostki z Rosji! Jak powinna wyglądać Rosja w Przyszłości? Rosja to stan umysłu! Jak będzie wyglądać Rosja po Putinie? Wszystko o Rosji w Internecie! Rosja na wynos! Tajemnica Rosji!

Kuźwa! Dziwaczna litania. Czy to przypadek trollowania? Czy raczej jakaś prowokacja kogoś z Biura?

Nigdy przedtem nie przydarzyło mu się coś takiego. Poczuł się nieco zdetonowany, jakby zawodowe doświadczenie właśnie go przed czymś ostrzegało, bo wiedziało, że nic nie dzieje się przypadkowo. Gdyby tylko na takim ostrzeganiu polegał jego problem, przeszedłby od razu do kolejnej czynności, którą zaplanował na dzisiejszą noc, jednak z nim było trochę gorzej.

Był przesądny.Musiał więc coś sprawdzić, zanim przejdzie nad tą „rosyjską” prowokacją do

porządku dziennego. Kilkoma kliknięciami zapisał litanię na dysku i przepuścił przez deszyfrator – najnowszy program łamania szyfrów i kodów dostępów, jakim dysponowało Biuro.

Operacja musiała trwać co najmniej kilkadziesiąt sekund, ponieważ możliwości tego oprogramowania były niebywałe. Co gorsza, zawsze podejrzewał, że tak rozbudowany algorytm sprawdzający miliardy kombinacji sensownego połączenia kilkuset liter prędzej czy później w każdym tekście znajdzie jakąś zaszyfrowaną wiadomość.

Nie przesadzaj, bo...Przypomniał sobie, że w zeszłym tygodniu przydarzyła mu się dziwna rzecz.

Na ulicy znalazł złoty sygnet z monogramem Z. S. i datą 13.02.2013. Co oznaczał ów dzień zaznaczony w Przyszłości? Najpierw sprawdził to w Internecie. Wyskoczyło kilkadziesiąt odnośników, ale żaden z nich raczej nie wiązał się ściśle z tym sygnetem. Takie miał wrażenie, zresztą badał pochodzenie sygnetu w określonym celu: by udoskonalić swój system prowadzenia dochodzeń śledczych. Odnosząc umiarkowane sukcesy w pracy, stosował coraz to nowe techniki operacyjne, kierowany intuicją człowieka otwartego na zdobycze nauki we wszystkich dziedzinach życia, które mogły mu się przydać w zawodzie.

Ale też marzyła mu się sprawa z prawdziwego zdarzenia. Taka, której rozwiązanie zrobiłoby z niego człowieka z pierwszych stron gazet, bohatera narodowego, pięciominutową gwiazdę medialną. Tak. Był próżny, lecz któż nim nie jest po czterdziestce, kiedy zdaje sobie sprawę, że życie mija i niewiele się w nim dzieje. Ponieważ sprawa „banków” informacji była najświeższa i najdziwniejsza, miał nadzieję, że to ona wydźwignie go na sam szczyt sławy.

No i proszę.Na ekranie laptopa wyskoczył wynik rozszyfrowania tamtej rosyjskiej litanii.ZA CHWILĘ BĘDZIESZ MIAŁ GOŚCIA.

9

Page 10: ALEKSANDER STRZELBICKIaleksander strzelbicki twÓj szczĘŚliwy dzieŃ grozy część 3 isbn 978-83-272-3817-7 2

Kurna blaszka! Coś takiego? Tom poczuł się ździebko nieswojo. Jeśli to żart, to wszystko w porządku. Ale jeżeli nie, sprawa śmierdzi na milę. Gdzie jest mój pistolet?

Wyciągnął szufladę biurka pewny, że tam schował swojego glocka dziewiętnastkę. Niestety w szufladzie go nie było. Cholera! Gdzie on może być?

Dryńńń!Tom poderwał się z fotela – gdyby zrobił to odrobinę szybciej, sprawa

przyjęłaby inny obrót, odrobinę odmienny, lecz mimo to inny, a tak... - pospieszył do drzwi, przeświadczony o tym, że da sobie radę, nawet bez pistoletu. Aczkolwiek po drodze rozglądał się po całym wynajętym mieszkaniu w poszukiwaniu kryjówki swojej giwery. Na próżno.

A przy tym z tyłu czaszki nurtowało go też półświadome, podskórne podejrzenie, że stopniowy wzrost „inteligencji” Internetu może niebawem stać się zalążkiem rewolty antyludzkiej, która wykluje się w „mózgu” jakiegoś suuuperkomputera. Zwykle potrafił wyszukać w sieci mnóstwo informacji na każdy temat, ale w przypadku tego podejrzenia znalazł zaledwie kilka symptomów, które pasowały do jego teorii zagrożenia ze strony sztucznej inteligencji. Niewiele było także o jej odwróconej wersji: że to Internet stanie się takim suuuperkomputerem złożonym z miliardów komputerów wrogich człowiekowi na zasadzie stosowania do wszystkiego bezdusznej analizy zerojedynkowej.

Codziennie po kilka razy wprowadzał do różnych wyszukiwarek hasło: „sztuczna inteligencja”, i sprawdzał, co nowego się pokaże na ekranie. Może trafi też na ślad przypadkiem, bo jego przeznaczeniem jest zbadać i rozwiązać sprawę „banków” informacji gromadzonych na orbitach geostacjonarnych Ziemi.

Czy kiedyś sztuczna inteligencja podłączona do Internetu może się dobrać do naszej podświadomości i to w znaczeniu dosłownym, czyli spenetrować ją i zacząć nami sterować?

Zobaczymy...?Gdy otworzył drzwi, nie wierzył własnym oczom. Starsza kobieta była dobrze

po siedemdziesiątce. Chuda jak patyk, w spranych błękitnych dżinsach, luźnej szarej bluzie, na głowie miała czerwony beret, spod którego wymykały się krótkie siwe kosmyki. Przyglądała się Tomowi zza grubych szkieł okularów. I podejrzanie pachniała dymem tytoniowym dobrej marki.

Nagle dźgnęła kościstym palcem w stronę jego piersi i spytała:- Tom Cruise?- Tak.- Masz już żonę?- Nie.- A dzieci?- Też nie. Ale o co pani chodzi?

10

Page 11: ALEKSANDER STRZELBICKIaleksander strzelbicki twÓj szczĘŚliwy dzieŃ grozy część 3 isbn 978-83-272-3817-7 2

- Dziewczynę pewnie masz?Tom zacisnął usta. Powinien się postawić, ostro natrzeć na wścibską kobietę.

Jednak grzecznie zapytał jeszcze raz:- Ale o co pani chodzi?- O to, że nie lubię kłamstw.Starsza pani zaczynała działać mu na nerwy, lecz puścił tę uwagę mimo uszu.- Przepraszam, ale wydaje mi się, że pani mnie z kimś pomyliła.Zmrużyła oczy, jakby dopiero teraz uważnie przyglądała się rozmówcy.- Otrzymałeś wiadomość?To nie było pytanie, tylko stwierdzenie faktu, który mógł wywrócić jego świat

do góry nogami. Bo niby po co było to wszystko? Ta szopka z rosyjską litanią, którą przecież nie musiał poddać deszyfracji? Chyba nie po to, żeby go poderwać i zaciągnąć do łóżka w sylwestrową noc, co? Ale śmieszne... Boki można zrywać, jeśli ktoś ma tak bujną wyobraźnię.

- To pani przysłała mi tego zaszyfrowanego mejla?- Nie, Święty Mikołaj. - Zmarszczka między jej brwiami pogłębiła się, lecz

usta już zaczęły rozciągać się w uśmiechu – dobra była w te klocki albo on stracił wyczucie do tych spraw. Sięgnęła po coś do tylnej kieszeni spodni. - Oto moja wizytówka. Nazywam się Sonia Rifle. Jestem chiromantką. A ty? Kim jesteś z zawodu lub z zamiłowania?

O, nie! Tom zrobił oczy wielkie jak talerzyki. To głupawy kawał! Koledzy z Biura robią z niego kretyna...? Tylko po co?

Jakby nagle uznała, że powiedziała za dużo, Sonia pospiesznie dodała:- Wiem, wiem. Wstydzisz się przyznać, że jesteś niepoprawnie przesądny. Ale

to nie żaden grzech, tylko nawet cnota, oczywiście z punktu widzenia tych, co trzymają władzę w tym kraju. Prawda? - Jej lekko przyczernione brwi uniosły się nad oprawki okularów. Podrapała się w podbródek, jakby ważyła staranie każde następne słowo. - A wiesz, kim ONI są?

Tom odwrócił wzrok, bo musiał skłamać.- To kosmici. Mam rację?Skinęła głową na potwierdzenie i mruknęła pod nosem:- Baza, baza. Słyszeliście dobrze? - A potem głośniej dorzuciła: - I tym

nędznym lapsusem chciałeś mnie zaskoczyć? Oj, wstydź się. Zresztą, zaprosisz mnie w końcu do środka, czy mam się po prostu odpierdolić?

- Że cooo...?- Mów mi po imieniu, Tom. - Sonia ruszyła do przodu, nieznacznym gestem

zmuszając Toma do cofnięcia się. - Mam nadzieję, że masz w domu coś do picia? Musimy koniecznie wypić bruderszaft. Co ty na to?

Kiedy Tom zamykał drzwi, nie przychodziła mu do głowy żadna zręczna odpowiedź. W coś durnego się pakował, to pewne. I to wbrew swojej woli, lecz też nie potrafił się temu sprzeciwić. Jeszcze nie, ponieważ ciekawość – siostra

11

Page 12: ALEKSANDER STRZELBICKIaleksander strzelbicki twÓj szczĘŚliwy dzieŃ grozy część 3 isbn 978-83-272-3817-7 2

głupoty – szeptała mu do ucha: - Dlaczego ona udaje Sonię? Przecież jest od niej ze trzydzieści lat starsza. To się nie trzyma kupy. Jednak... coś konkretnego musi w tym być.

- Przepraszam, ale właśnie wypiłem ostatnie piwo. A mocniejszych trunków unikam jak ognia.

- Baza, baza. Słyszeliście dobrze?- Co powiedziałaś?- Nic nie mówiłam. Coś ci się zdawało.- Nie zdawało mi się, bo powiedziałaś: „Baza, baza. Słyszeliście dobrze?”Z uśmieszkiem rozbawienia pogroziła mu palcem.- Oj ty, ty! Żarty się ciebie trzymają. I to na trzeźwo. Ja rozkręcam się dopiero

po trzeciej szklance. No więc... Co na to powiesz? - Spod pachy wyjęła niewielką damską torebkę, a z niej wyciągnęła sporą piersiówkę whisky. - Prawda, że my kosmici damy się lubić?

Nieprzeciętna wrażliwość na ironię sprawiła, że Tom Cruise wychwycił aluzję między wierszami.

- Tylko że ja nie piję w piątki – wymyślił na poczekaniu.Zaskakującym mogło być to, że Sonia uwodzicielsko mrugnęła, gdy

odpowiadała:- Ale dzisiaj wypijesz, bo ja cię o to proszę. Nie odmawiaj mi.Kawał był szyty zbyt grubymi nićmi, żeby cokolwiek złego miało się

wydarzyć, mimo to Tom przygotował się na wszystko.WSZYSTKO prócz tego, co się wydarzyło.- Nieee... - chciał odmówić, lecz nagle zmienił zdanie. - Nie odmówię ci, ale

pod jednym fajnym warunkiem.Na marginesie całej dedukcji zauważył, że nawet jeśli to nie był kawał, musi

zrobić, co trzeba tak, jakby jednak to był kawał, skoro ona wciąż... wciąż jest taka podobna do prawdziwej, choć młodszej Sonii. Bo jeśli tylko śnił, chciał śnić do końca w tym przyjemnym stylu.

- Pod jakim fajnym warunkiem, tygrysku? Oczekujesz od życia silniejszych wrażeń? Pragniesz nagłej jego odmiany? Hi hi. Obudzenia się w innym, lepszym świecie?

No pewnie, że Tom potrzebował odmiany. I nie chodziło jedynie o zabójczo długie dni pracy. Był świadkiem horroru, którym okazała się Katrina, widział, jak miasto walczy o przetrwanie, a oni, federalni, zwalają winę na siebie nawzajem za kiepskie efekty ratowania sytuacji. Już to było trudne do wytrzymania, ale bardziej dobijała go świadomość, że mozolnie gromadzony materiał dowodowy setek spraw przepadł na zawsze. Tyle pracy poszło na marne. Z tym że niedawne odkrycie „banków” informacji gromadzonych na orbitach geostacjonarnych Ziemi najbardziej nie dawało mu teraz spokoju, bo może tam zachowały się te

12

Page 13: ALEKSANDER STRZELBICKIaleksander strzelbicki twÓj szczĘŚliwy dzieŃ grozy część 3 isbn 978-83-272-3817-7 2

wszystkie skomputeryzowane materiały śledztw sprzed lat, które wtedy pochłonął żywioł?

Kiedy zaledwie godzinę wstecz Tom dodawał czytaną stronę Aleksa Rifle'a do ulubionych na Facebooku, usłyszał kroki na klatce schodowej, a po chwili zadzwonił dzwonek. Odsunął się od biurka. Ki diabeł szwenda się o tej porze?, zdziwił się z lekka. Wstał, podszedł do drzwi i wyjrzał przez judasza. W mdłym świetle pojedynczej lampy umieszczonej u szczytu schodów dostrzegł młodego mężczyznę. Jego mokre ciemnoblond włosy przylegały do czaszki. W ręce trzymał skrzynkę z narzędziami. Sądząc po minie, był zły jak osa.

Ha! Tom nie miał wątpliwości – to osławiony Fantomas, postrach miasta.- Kto tam? - zapytał jednak na wszelki wypadek.- Nowy dozorca, Frank Capone. Muszę u pana sprawdzić rury wodne. W

piwnicy wykryłem przeciek prawdopodobnie pochodzący z pana mieszkania.- Teraz? W sylwestra? - Mimo jeszcze gorszych narzekań, które dodał w

duchu, Tom jednak nieco uchylił drzwi. - Nie można z tym poczekać do rana?Z bliska Fantomas okazał się tak żałosny, że nie do wiary: łysa czaszka,

mizerna kozia bródka, zniszczona koszulka z koncertu U2, spodnie bojówki i nadęta mina fachowca od siedmiu boleści.

- Nie można.Tom bardziej uchylił drzwi, choć nie na tyle, by dało się wejść do środka.- Czy ta kontrola jest absolutnie konieczna? - zaoponował jeszcze raz.- Oczywiście, że jest pilnie konieczna. Do rana zaleje mi całą piwnicę. Proszę

mnie wpuścić.- No cóż, niech panu będzie – mruknął pod nosem i zrobił przejście dla

fachowca. - Leje się z mojej łazienki czy z kuchni?Fantomas zmarszczył brwi i wykrzywił usta odsłaniając krzywe drobne zęby

w ironicznym uśmieszku.- Tego jeszcze nie ustaliłem. - Wkroczył do mieszkania z pośpiechem, który

mógł wydawać się naturalnym, wszak Tomowi wydał się dostatecznie sztuczny, by podrapać podejrzenie, które zaswędziało go na czubku głowy. - Ale zacznę kontrolę od łazienki.

Zamykając drzwi, Tom był więc przekonany, że pechowy rok 2013 już się jakby zaczął: o godzinę za wcześnie.

- Łazienka jest tam. - Wskazał ręką kierunek, po czym nadmienił: - Byłem w niej przed chwilą i żadnego przecieku nie zauważyłem.

- Zobaczymy, zobaczymy... - odburknął Fantomas, skręcając w stronę łazienki. - Dziwne rzeczy dzieją się tak po prostu...

- Skoro tak twierdzisz – mruknął pod nosem Tom.- Jezu, żeby pan wiedział, co mi się czasem przytrafia. - Po zapaleniu światła

w łazience Fantomas nie zatrzymał się ani na chwilę, żeby uważnym spojrzeniem ogarnąć pomieszczenie, tylko od razu uklęknął przy umywalce i zaczął pod nią

13

Page 14: ALEKSANDER STRZELBICKIaleksander strzelbicki twÓj szczĘŚliwy dzieŃ grozy część 3 isbn 978-83-272-3817-7 2

grzebać. - Na przykład ktoś mówi, że zgubił klucze od mieszkania i prosi o natychmiastową wymianę zamka. Ja się staram, jak mogę, żeby to załatwić jak najszybciej, a kiedy już kończę robotę, ten ktoś znajduje klucze pod podszewką kurtki, bo miał dziurę w kieszeni.

- No właśnie... - westchnął Tom na myśl, że coś podobnego mogło mu się przytrafić z tym przeciekiem. - Mnie nic takiego jeszcze się nie przydarzyło.

- Aż do dzisiaj. Ma pan przeciek jak wodospad.Tomowi opadła szczęka.- Gdzie? Nie widzę żadnej kałuży.- Bo cała woda wsiąka w podłogę i kapie z sufitu w piwnicy.- Niemożliwe.- Nie? To chodź pan ze mną do kotłowni. Przekona się pan, ile tam nakapało

wody z tego przecieku u pana.Ściema, żeby wyłudzić kilkadziesiąt dolców czy przykra prawda?, zastanowił

się Tom, ale też poczuł, że się czerwieni z innego powodu niż ta wątpliwość. Na lewej dłoni Fantomasa dostrzegł tatuaż. Główkę diabła z rogami. Nagle ogarnęło go wspomnienie: taki sam tatuaż widział u seryjnego mordercy kobiet, którego złapał i wysłał do celi śmierci. Od tamtych czasów minęły ze trzy lata...

- Hm? - Tom przełknął ślinę lenistwa zwanego łatwowiernością i nic więcej nie powiedział.

- No, idzie pan ze mną, czy od razu mam się wziąć do roboty?- Cóż, wierzę panu na słowo. Od czego chce pan zacząć?Gdyby Fantomas odpowiedział co innego, na przykład: Najpierw trzeba

zamknąć zawory ciepłej i zimnej wody, i nawet się przy tym zaśmiał, Tom uznałby to za normalne, ale ten przemądrzały dupek odparował:

- Baza, baza. Słyszeliście dobrze?Tak, tak. Tomowi jeszcze bardziej opadła szczęka.- Co pan powiedział? - spytał, choć odrobinę wbrew sobie.- Nie słyszał pan? - Fachowiec zmierzył gospodarza takim wzrokiem, jakby

spodziewał się jakiejś kpiny. Ale widać też po nim było, że czeka na odpowiedź.- Wydawało mi się, że... to było coś o jakiejś bazie.Machnięciu ręki Fantomasa towarzyszyły słowa pełne ironii.- Przesłyszał się pan.- Taaak? A co pan powiedział? Proszę powtórzyć.- Powiedziałem, że zacznę od badania.- Aha... - Alex odetchnął z ulgą. - W takim razie rzeczywiście się

przesłyszałem. Co pan będzie badał?Fantomas odburknął:- Przeciek.Wyglądało na to, że rozmowa przestała się kleić. Tom postanowił znaleźć

alternatywne rozwiązanie.

14

Page 15: ALEKSANDER STRZELBICKIaleksander strzelbicki twÓj szczĘŚliwy dzieŃ grozy część 3 isbn 978-83-272-3817-7 2

- Może napije się pan czegoś? W sylwestra... - nie dokończył zdania, pozwalając dozorcy skorzystać z tej okazji poprawienia sobie humoru.

- Aaa... owszem, owszem. Ma pan bourbona?- Przepraszam, ale nie mam.- Aaa... szkocką?- Też nie. Za to mam gin.- Niestety, nie pijam tego damskiego trunku. Ale piwo pan pewnie ma, co?- Mam, mam. I to zimne. Prosto z lodówki.- Może być.Zanim Tom się odwrócił, by pójść do kuchni, rzucił okiem do wnętrza

skrzynki z narzędziami, którą Fantomas otworzył. Na samym wierzchu leżał rzeźnicki nóż. Wielki, szeroki i ostry, że klękajcie ofiary losu...

- Otóż to! Dzisiaj muszę się jakoś rozerwać. - Tom gestem pokazał podstarzałej Sonii, jak się teraz rozrywa na kawałki. - Machniemy zaraz po szklaneczce, a potem wyskoczymy gdzieś na kolację. Ja zapraszam. Dobrze?

- Widzę, że cię przypiliło, złociutki. - Sonia podeszła do stołu, postawiła piersiówkę tak, że Tom mógł rozpoznać etykietę: Ballantine's. - No to dawaj szklanki.

Dziwne, że Flint wkroczył na scenę dopiero teraz. Kot miauknął, jakby na powitanie gościa, kiedy wchodził do pokoju dziennego. I nagle przystanął jak wryty, sprężył się w sobie, najeżył i prychnął dziko, jak gdyby wyczuł groźnego psa lub inne równie wielkie niebezpieczeństwo.

Kocie fanaberie? Raczej nie.Tom z miejsca się zorientował, że z Sonią jest coś nie w porządku według

wyczucia kota. Może nieprzyjemnie pachniała, choć głos miała taki sam jak prawdziwa Sonia, którą znał, choć w tej chwili może nie za dobrze pamiętał. Jej głos był zbyt miękki, zbyt przymilny, a jednocześnie natarczywy, nieznoszący sprzeciwu. Tom wyjął z barku dwie kryształowe szklanki, pamiątki po rodzicach, i postawił je na stole, kątem oka obserwując Flinta, który cofnął się do pokoju, skąd wychodził. Prychając dość głośno wciąż okazywał silny niepokój, wręcz strach.

Mimo że Flint nigdy przedtem się tak nie zachowywał, nietrudno byłoby to zignorować, biorąc pod uwagę doświadczenie agenta FBI, jednak Tom Cruise dziwił się sobie, że odrobinkę więcej się tym przejął.

- Masz ci los! - Nagle pacnął się dłonią w czoło. - Zapomniałem, że powinienem sprawdzić, czy coś trafiłem we wczorajszym losowaniu.

- No i tu cię mam! - Sonia już zdejmowała nakrętkę z piersiówki. - W moich stronach ludzie powiadają, że ten ma szczęście w Grze, kto naprawdę umie w nią grać. Dobrze mówią? - Nalewając do szklanek solidne porcje, zachichotała: - A ja lubię grać, gdy mam co wypić. A ty...?

15

Page 16: ALEKSANDER STRZELBICKIaleksander strzelbicki twÓj szczĘŚliwy dzieŃ grozy część 3 isbn 978-83-272-3817-7 2

- Ja również - skłamał Tom. - Pozwolisz zatem, że najpierw wypijemy za szczęście w Grze?

- Oczywiście. Za twoje szczęście w losowaniu! - Ruch, którym Sonia uniosła szklankę do ust, był pełen gracji i wdzięku doświadczonej zawodniczki w tej dziedzinie sportu. Tom spróbował naśladować jej gest, uśmieszkiem podkreślając fakt, że coraz lepiej zaczynał się bawić.

- Za moją główną wygraną w OzLotto! - wyskandował i łyknął solidnie.Sonia poszła w jego ślady. Z tym że teraz opróżniła szklankę do dna.Kiedy na koniec cmoknęła z zadowoleniem, Tom pojął, ze nie doceniał jej

dotąd. Kobieta, która potrafi wypić pół szklanki whisky niemal duszkiem, a potem cmoknąć z zachwytu, musiała być kimś innym, niż prawdziwa Sonia Rifle, którą znał do tej pory. No i ten lęk Flinta na jej widok też o czymś świadczył. Poza tym... Tom był przesądny, a ona już nalewała sobie drugą porcję whisky.

- Co powiesz na to, żebyśmy teraz sprawdzili wyniki losowania - zaproponowała przy okazji - skoro masz włączonego laptopa?

- Właśnie to chciałem ci zaproponować.- No to chodźmy.Czy to był wyłącznie niewinny przypadek, że Sonia pierwsza zasugerowała

kontrolę wyników losowania, trudno było Tomowi orzec. Ale gdzieś w „gabinecie” schował się Flint i to nadal było dość intrygujące. Podobnie jak mruknięcie Sonii:

- Baza, baza. Słyszeliście dobrze?Oprócz biurka, fotela i szafy na dokumenty, w „gabinecie” znajdował się także

stolik i fotelik dla gościa, na który Sonia klapnęła z miną bywalczyni salonów. Na dodatek zapytała odpowiednim do tej godnej uwagi pozy tonem:

- Powiedz mi, co byś zrobił z forsą, gdybyś trafił dzisiaj główną wygraną?Do tego momentu Tom starał się z wyrozumieniem nadążać za biegiem

wypadków, które z jakiegoś powodu narzucała Sonia. Bo ciekawość popychała go do tego. Ale dokładnie w tym momencie, gdy już wszedł na właściwą stronę www., zawahał się nad odpowiedzią – mógł skłamać lub powiedzieć prawdę - skoro ujrzał na ekranie rząd liczb, które wydały mu się dość znajome. Jeśli śnił, chciał nadal śnić w tym stylu... byle na jawie nie okazało się, że się pomylił.

- Odpowiem ci za chwilę, najpierw sprawdzę te liczby. - Tom otworzył szufladę w starym biurku i sięgnął po skórzany portfel.

- Powinieneś odpowiedzieć mi, zanim zaczniesz się cieszyć z wygranej.- Nie, bo na pewno bym zapeszył. Poczekaj chwilkę.Kupon był złożony na pół. Palce Toma zaczęły lekko drżeć, kiedy rozkładał

karteczkę. Pamiętał, że kilka z tych liczb widocznych na ekranie, widział przedtem na kuponie. Zaraz, zaraz... 10 jest. 13 jest. 22 jest. 24 też. 33... również! Niech mnie Bóg ma w swojej opiece, bo... dalej także się zgadza! 44 i 45. BINGO!

16

Page 17: ALEKSANDER STRZELBICKIaleksander strzelbicki twÓj szczĘŚliwy dzieŃ grozy część 3 isbn 978-83-272-3817-7 2

- Jezu Chryste... - westchnął jednak z niedowierzaniem, po czym spod oka podejrzliwie zerknął na Sonię. Uśmiechała się tak uroczo, że pomimo swoich siedemdziesięciu kilku lat wyglądała dziwnie młodo. Zmarszczki jakby zniknęły, przynajmniej większość z nich, oczy nabrały blasku, policzki zarumieniły się – w jego oczach odmłodniała o te trzydzieści lat, które jeszcze przed chwilą ją tak okropnie postarzały. - Chyba trafiłem siódemkę.

- A nie mówiłam. Teraz już możesz mi powiedzieć, co zamierzasz zrobić z wielką wygraną.

- Hm? - Powrócił wzrokiem do ekranu. - Pozwól, że sprawdzę jeszcze raz, czy się nie pomyliłem.

Sonia machnęła ręką tak delikatnie, jakby komuś dawała tajny znak albo... groziła kotu, żeby nie ważył się jej zdradzić. Potem wyjęła z torebki papierosy i zapalniczkę.

- Mogę zapalić? - spytała i nie czekając na pozwolenie pstryknęła zapalniczką.Ani pytanie Sonii, ani płomień zapalniczki, czy dym z papierosa, nie zdołały

odwrócić uwagi Toma od tych liczb, które jeszcze go nie zaszokowały na amen, ale ten młot już wisiał nad jego głową. Przez moment wydawało mu się, że dostrzegł jakiś ruch na ekranie laptopa. Coś ciemnego mignęło odbitym na szkle blaskiem. Weź się w garść, upomniał się w duchu. To tylko sen. Zaraz się obudzisz i zobaczysz szarą rzeczywistość twojego życia.

I nagle przypomniał sobie, że wtedy, gdy równo przed rokiem dostrzegł podobny ruch na ekranie laptopa, w całym mieszkaniu paliła się tylko lampka na biurku, poza tym spowijał je mrok i poświata uliczna. Za drzwiami wejściowymi miauknął kot. Zapewne głodny, bo miauknął rozpaczliwie. Tom wstał z fotela i podszedł do drzwi. Wyjrzał przez judasza – tylko pusty korytarz skąpany w mdłym świetle słabej żarówki. Ale znowu miauknął kot. O rany, jak rozpaczliwie. Nie zdejmując łańcucha, odsunął zasuwkę i uchylił drzwi.

To wystarczyło, by do środka wśliznął się chudy czarny kot. Zwiastun pecha! Wygłodniały zwierzak błyskawicznie ukrył się pod tapczanem. Tylko falująca narzuta wskazała, gdzie wbiegł.

- No nie, na psa urok, tak być, nie będzie! - Tom ruszył śladem kota, uklęknął i zajrzał pod łóżko. Tam ci nie wolno! - Patrzyły na niego żółte ślepia, okrągłe i dzikie ze strachu. Kot jakimś cudem wcisnął się w szparę nie szerszą niż dłoń Toma. - No chodź, kocie, nie możesz u mnie zostać. Północ się zbliża i... w ogóle. - Chciał go wyciągnąć, lecz kot prychnął i głębiej wcisnął się w szczelinę między nogą tapczanu a ścianą. - Musisz stąd iść, zanim wybije godzina... duchów. - Uśmiechnął się na myśl, co by było, gdyby rzeczywiście... a intruz znowu pokazał mu język i ostre zęby. - No dobra, uparciuchu, spróbujemy zagrać z tobą inaczej.

Wysunął skrzynię z pościelą, by kot miał więcej miejsca pomiędzy materacem a ścianą – by mógł się swobodniej poruszać. Gdy Tom wsuwał skrzynie na miejsce, myślał, że zwierzak wyskoczy jak z procy, on jednak najwyraźniej

17

Page 18: ALEKSANDER STRZELBICKIaleksander strzelbicki twÓj szczĘŚliwy dzieŃ grozy część 3 isbn 978-83-272-3817-7 2

znalazł sobie nową kryjówkę. Manipulowanie tapczanem nic tu nie pomagało, a Tom wolał nie ryzykować bliskiego kontaktu z przerażonym kotem i jego pazurkami. Ale...

- Wiesz, że czarny kot przynosi pecha – poinformował nieproszonego gościa. - Musiałeś akurat mnie się przytrafić, bezdomny kocurze. I do tego tuż przed północą. - No i przypomniał sobie, że w umowie najmu tego mieszkania w pechowym paragrafie 13 czy którymś tam, jest napisane, że nie wolno mu trzymać żadnych zwierząt domowych. Dozorca na pewno tylko na to czyha, żeby donieść właścicielce kamienicy. - No chodź... Flint – usiłował przekonać wystraszonego kota, by przestał się bać.

Na próżno. Kot ani drgnął.- A co na to powiesz?Po chwili szperania w lodówce znalazł puszkę tuńczyka. Zerknął przez ramię,

pewny, że zobaczy zaciekawiony pyszczek, czujne oczy albo chociaż czarną łapkę wychylającą się spod tapczana, gdy otwierał puszkę.

Mylił się. O raju, on chyba jest wegetarianinem!Jednak nałożył tuńczyka do miseczki, do drugiej nalał mleka i obie ustawił na

podłodze na tyle blisko tapczana, że kot powinien się skusić, a on zdążyć złapać go za kark i wyrzucić. Musi tylko być cierpliwy.

Postawiwszy miseczkę na podłodze, wycofał się.Jeśli nie pozbędę się go przed północą, diablisko zostanie u mnie na zawsze,

pomyślał. Czekał, wpatrzony w zegar na mikrofalówce. Minuty ciągnęły się jak godziny. Na dworze było coraz głośniej. Ktoś krzyczał, ktoś inny naciskał klakson, co chwila wybuchały fajerwerki, bo zbliżał się Nowy Rok... 2012. Tak jak i dzisiaj. Piętro wyżej rozbrzmiewały kroki i śmiech. Muzyka i głos prezentera telewizyjnego.

Kot mimo to nadal siedział pod tapczanem. Pewnie wystraszyły go te wszystkie hałasy.

Świetnie, pomyślał wtedy Tom, walcząc z bólem głowy. Padał z nóg. Czas mijał. W końcu dał sobie spokój. Nie może przecież czekać resztę nocy... duchów.

- No dobra, niech ci będzie, jak ma być. - Zaczął się rozbierać, przysiadając na tapczanie. Zatrzeszczał pod jego ciężarem. Miał nadzieję, że kot wreszcie wyskoczy spod łóżka, ale nie. Z pierwszego piętra dochodziły śmiechy i muzyka, które nagle ucichły. Zaczęto odliczanie sekund dzielących teraźniejszość od Nowego Roku. A jego nowy współlokator nawet nie wytknął nosa spod tapczanu.

Najwyraźniej czarny kot, którego już nazwał Flint, zadomowił się tu na dobre i złe.

A dzisiaj: Na Boga, wszystkie liczby rzeczywiście zgadzały się co do jednej! Tom wstrzymał oddech na sekundy.

Dopisało mu kolosalne szczęście? To był jego Szczęśliwy Dzień?

18

Page 19: ALEKSANDER STRZELBICKIaleksander strzelbicki twÓj szczĘŚliwy dzieŃ grozy część 3 isbn 978-83-272-3817-7 2

Niemożliwe!- Soniu, czy to jakiś perfidny kawał? - zadał pytanie wbrew sobie. Spojrzał na

nią uważniej, starając się nie ulec wrażeniu, że jednak dobrze zna tę Sonię. Nieznośna myśl, że kiedyś byli ze sobą tak blisko jak teraz, skłoniła go do odwrócenia wzroku – bał się jej odpowiedzi.

- Oczywiście, że nie kawał, tylko to Twój Szczęśliwy Dzień... Grozy. Wypijmy więc za twoje szczęście!

No nie, nie mógł tego jej (ani sobie) odmówić. Ale musiał przyznać, że teraz whisky smakowała mu jakoś inaczej. Łagodniej czy bardziej słodko?

Sonia, tak jak poprzednio, wypiła swoją porcję do dna.- Słuchaj, machniemy jeszcze po jednym i spadamy na kolację. Gdzie chcesz

mnie zabrać? - Podniosła maciupkie piórko ze swojego rękawa i rzuciła na podłogę.

Toma przeszedł dreszcz emocji na myśl, co to było za piórko. Czy naprawdę miał do czynienia z Sonią Rifle, tyle że ucharakteryzowaną na staruszkę. Co za perfidia kryłaby się za takim kamuflażem? Przyjrzał się jej, jakby widział ją po raz pierwszy.

- Ooo... - zawahał się – to będzie dla ciebie niespodzianka. Zaufaj mi. Ubawisz się bosko.

- Cudownie. Mam ochotę urżnąć się w trupa. - Ruszyła do wyjścia z „gabinetu”, nie oglądając się na niego. Całkiem, jakby czuła się tu jak u siebie.

Tom błyskawicznie wyłączył laptopa. Zamknął go i pospieszył za Sonią pewny już, że to ona we własnej osobie, tylko że „starsza” o trzydzieści lat. Jak to możliwe, że tak szybko dał się jej znowu zauroczyć? Zapewne wielka wygrana w lotto była tu katalizatorem.... chyba że prawda była zupełnie inna.

CHOLERA!Ta starsza Sonia być może jeszcze dość niedawno temu prowadziła niedaleko

Jackson Square sklepik z pamiątkami i drobiazgami w stylu New Age. Sam sklep nie ucierpiał zbytnio od huraganu Katrina, ale plac – miejsce kultowe – tak. Tarociści, artyści, nawet muzycy wyjechali z miasta, gdy żywioł zniszczył ich domy, a turystów przyjeżdżało tylu, co na lekarstwo. Więc i ona przeniosła się, jakby w ślad za nim.

- Nie bądź pesymistą – poprosiła, gdy Tom zastanawiał się teraz nad swoim toastem, bo już nalała do szklanek kolejne porcje. - To Twój Szczęśliwy Dzień… Grozy. Ha ha! Dzień bez precedensu!

W jej oczach koloru starej whisky pojawił się szatański błysk, srebrzyste loki lekko zafalowały, kiedy potrząsnęła głową na końcu zdania. Mimo że wciąż wydawała się raczej stara, zmarszczki w kącikach oczu nie ujmowały jej urody, dodając również charakteru zdecydowanej na wszystko osoby. Ale był w nich także pewien smutek starszej pani, która pragnie być jeszcze kochaną, nawet uwielbianą... zwłaszcza w tym wieku. Lecz Tom nie miał ochoty na seks ze

19

Page 20: ALEKSANDER STRZELBICKIaleksander strzelbicki twÓj szczĘŚliwy dzieŃ grozy część 3 isbn 978-83-272-3817-7 2

staruszką. Jego popęd seksualny wcale się nie odezwał i pewnie się nie odezwie, pomimo jej napalonego spojrzenia. Nie powinien pójść z nią do łóżka także z innego powodu.

Młodsza Sonia chciała mieć drugie dziecko.I na pewno dopięła swego z kimś innym.- Nie jestem pesymistą – zapewnił ją na poważnie, choć była taka rozbawiona.- Ale uważasz, że szklanka zawsze jest w połowie pusta?Upił łyk whisky i podniósł szklankę jeszcze wyżej pod światło.- Bo jest.- Ojej, nie bądź taki spięty, Tom.- Nie wiedziałem, że to widać.- Odkąd mnie ujrzałeś, jesteś wyraźnie nieswój. - Sonia mrugnęła z lubieżnym

uśmieszkiem. - Mnie nie musisz się bać. Ja nie gryzę.- Jednak... - Poszukał wzrokiem natchnienia ponad jej twarzą, która bezczelnie

namawiała go do seksu. - Ale mój kot się ciebie boi.- Bo to czarny kot – wyjaśniła – który przynosi pecha. Pozbądź się go. Dobrze

ci radzę.Tom miał ochotę wypić swoją whisky do dna, żeby poprawić sobie nastrój po

tym, co usłyszał. A ściślej, po tym, co sobie pomyślał o Sonii.- Obawiam się, że nie posłucham twojej rady.- Jak chcesz. - Sonię o mało co szlag nie trafił, że Tom nie posłucha jej rady,

ale jak gdyby nigdy nic podniosła whisky do ust i poruszyła szklanką. - Zabawimy się w teatr?

- Teraz?- Yhm. Ty będziesz złym agentem, a ja...- Świruską, która czyta w myślach mordercy?- Miałam na myśli dobrą wróżkę.- Łatwe to dla ciebie nie będzie.- I o to chodzi.Kiedy w chwilkę potem stuknęła swoją napełnioną szklanką w jego pełne

szkło, wiedział, że tę noc zapamięta do grobowej deski. Zwłaszcza że z jej twarzy cały czas nie schodził nikły uśmieszek przekory wymieszanej z ironią.

- Za co teraz wypijemy? - spytała, unosząc szklankę do góry. Zamarła w tej pozie, czekając na jego toast.

- Zaaa...Tom nie dokończył zdania, bo Sonią nagle coś szarpnęło. Whisky wylała się z

jej szklanki tak gwałtowną strugą, że kilka kropli dotarło aż do twarzy Toma. Ale nie to było najdziwniejsze. Sonia w dodatku otworzyła dość szeroko usta łapiąc powietrze jak ryba wyrzucona na piasek i powoli zaczęła osuwać się na podłogę, jakby traciła przytomność na skutek ataku serca lub udaru mózgu.

I wtedy zadzwonił telefon.

20

Page 21: ALEKSANDER STRZELBICKIaleksander strzelbicki twÓj szczĘŚliwy dzieŃ grozy część 3 isbn 978-83-272-3817-7 2

Do tego szyby w trzech oknach zostały z hukiem rozbite w drebiezgi.Potem ktoś zaczął walić pięścią w drzwi wejściowe, krzycząc:- Tu policja! Proszę otworzyć!Nie do wiary, lecz Tom Cruise niewiele się tym wszystkim przejął, a wcale nie

przestraszył, chociaż był nieuzbrojony. Najważniejszym bowiem dla niego było to, że szczęśliwy kupon OzLotto wcześniej włożył do portfela, który wcisnął do tylnej kieszeni dżinsów, zanim wyszedł z „gabinetu”. Ale kiedy wiszące w holu lustro również pękło na dziesiątki kawałków, odezwała się jego przesądność: Siedem lat nieszczęścia! Szlag trafi wielką wygraną! Ktoś chce mnie załatwić!

Na potwierdzenie Flint wrzasnął tak dziko, jakby został zaatakowany przez stado wściekłych pawianów, potem drugie brzęczenie dzwonka telefonu zlało się powtórnym waleniem w drzwi, po czym ktoś znowu krzyknął:

- Otwierać! Tu policja!A że do tego wszystkiego Sonia Rifle już leżała na podłodze, wijąc się w

konwulsjach, jak gdyby została śmiertelnie otruta, Flint zaś darł się jak opętany: O, nie! Ja się tak nie bawię!, Tom zaczął rozglądać się po pokoju, szukając drogi ucieczki przed nonsensem tej sytuacji, który był najwyższą formą jej sensu. Jakkolwiek wyglądało na to, że akcja jakiś tam wrogich sił, dopiero się rozkręcała, gdy w solidne dębowe drzwi wejściowe uderzył wielki ręczny taran, służący do forsowania takich przeszkód i się w nich zaczopował, a jednocześnie przez rozbite okna do pokoi wleciały granaty łzawiąco-duszące, agent specjalny FBI Tom Cruise wiedział, co to oznacza: spisek, by go załatwić, bo wpadł na trop afery nowego stulecia. Zostało mu zaledwie kilkanaście sekund na kontrdziałanie, przede wszystkim na ukrycie szczęśliwego kuponu w bezpiecznym miejscu.

Podbiegając do szafy, sięgnął do tylnej kieszeni dżinsów. Dym już zaczął go dusić, ale zanim stracił kontrolę nad swoją wolą, zdążył ukryć kupon pod szeroką listwą ozdobną. Potem rządził nim jedynie instynkt przetrwania. Wstrzymał oddech, gdy gnał do łazienki, tam zatrzasnął za sobą drzwi, zakluczył i zaczerpnął powietrza, podbiegając do okna, które otworzył w następnym momencie.

Szybciej, szybciej, jeszcze SZYBCIEJ! Może uda mi się IM zwiać?!Żeby wydostać się przez wysoko umieszczone okno, Tom musiał wleźć na

krawędź wanny, potem wystawić górną połowę ciała na zewnątrz okna. Dalej było trudniej, ale napędzany siłą desperacji – zdwojoną przez strach, napędzany paniką – zaczął ruchami węża przepychać się przez wąski otwór okienny. Do ziemi miał jakieś dwa metry, upadek nie był więc zbyt bolesny. Ostatecznie, był w tym szkolony. Szkolenie nauczyło go też, że ucieczka przez okno w łazience, to jedyna szansa oszukania wroga w sytuacji bez innego wyjścia.

O ile wróg da ci taką szansę, frajerze!, zmitygował go zdrowy rozsądek, kiedy wystartował do sprintu po mokrym od deszczu trawniku. Drewniany parkan półtorametrowej wysokości pokonał jednym podskokiem, przewieszką i zeskokiem po drugiej stronie ogrodzenia, gdzie zadał sobie pytanie:

21

Page 22: ALEKSANDER STRZELBICKIaleksander strzelbicki twÓj szczĘŚliwy dzieŃ grozy część 3 isbn 978-83-272-3817-7 2

W lewo, w prawo czy prosto?Lepiej padnij i przywaruj, dupku, odpowiedziała intuicja.Była noc, nad miastem wisiał mrok, rozświetlany przez fajerwerki, na ulicy

paliły się latarnie, rzucając tu i ówdzie cienie. Tom prawidłowo rozróżniał szczegóły otaczającego go świata, ale nie do końca... Cienie wielu rzeczy, na które spoglądał w przysiadzie, kryły w sobie niesamowite możliwości przetrwania dla fachowca. Dla zwykłych ludzi ta rzeczywistość jawiła się w takiej postaci, że wybór właściwej drogi ucieczki stawał się dla nich problemem, zwłaszcza gdy trudną decyzję należało podjąć natychmiast.

Czołganiem do ściany tego budynku, potem wzdłuż niej na drugą stronę posesji. A dalej zobaczymy.

Zajęło mu to trochę ponad minutę, lecz nie poprawiło jego położenia, ponieważ usłyszał szczekanie psa, który podjął jego trop.

Niedobrze! Trzeba coś z tym zrobić... Ale, ale, psy w deszczu łatwo gubią zapach.

Mimo to Tom podbiegł do metrowej wysokości żywopłotu, jednym znakomitym susem go przeskoczył i... przy lądowaniu poślizgnął się jak łajza. Walnął dupskiem o glebę, przeklinając swojego siedmioletniego pecha, wszak... ten upadek go uratował, bo huknął strzał, a pocisk świsnął mu koło ucha.

Kurwa! To przestało być śmieszne!Czołganiem odbił w lewo, w stronę murowanej osłony na wielki pojemnik ze

śmieciami. Poruszał się instynktownie, nie czując wilgoci deszczu, chłodu nocy, brudu, który go oblepiał od stóp do głowy. Bo w takich chwilach – gdy kule świszczą ci nad głową – panika gra pierwsze skrzypce, byle nie fałszowała, a zdrowy rozsądek drugie, lekko przesadzając w improwizacji, lecz tylko to huczy ci w głowie.

W każdym razie nawet schowany za murkiem śmietnika nie czuł się jeszcze bezpieczny. Nie wiedział, skąd strzelano. Nie wiedział, dlaczego chciano go załatwić, ale domyślał się, że mogło to mieć związek z operacją KROPLA, przy której pracował od miesiąca.

Może dlatego tak pomyślał, że poczuł, jak KROPLA deszczu uderzyła go w czoło, spłynęła strużką do nasady nosa, potem po jego grzbiecie dotarła na sam czubek, gdzie zawisła jak banieczka z określoną dozą informacji: na orbitach geostacjonarnych Ziemi ktoś gromadził „banki” informacji, których mógł użyć w celu... Widział, jak hropla rośnie, jak kołysze się przez sekundę, podczas gdy on chłonął skondensowaną wiedzę, którą zawierała. Było tego sporo, choć transmisja danych trwała zaledwie tę jedną jedyną sekundę, jednakże prędkość tego przekazu podprogowego była niewyobrażalna.

Tom doznał superolśnienia. Pojął, dlaczego ktoś dybie teraz na jego życie. I poznał sposób, w jaki może się wykaraskać z tej niebezpiecznej sytuacji.

22