Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie...

348
Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny dostęp do spisu treści książki. Jeśli chcesz połączyć się z Portem Wydawniczym LITERATURA.NET.PL kliknij na logo poniżej.

Transcript of Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie...

Page 1: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

Aby rozpocząć lekturę,

kliknij na taki przycisk ,

który da ci pełny dostęp do spisu treści książki.

Jeśli chcesz połączyć się z Portem WydawniczymLITERATURA.NET.PL

kliknij na logo poniżej.

Page 2: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

1

Księga tysiąca i jednej nocyWybór

Copyright © by Tower Press

Wydawnictwo „Tower Press ”Gdańsk 2001

Page 3: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

2

Wstęp

Księga tysiąca i jednej nocy na przestrzeni dwustu kilkudziesięciu lat dzielących nas odpoczątku XVIII wieku, kiedy to po raz pierwszy zapoznała się z nią Europa, stała się jednymz najpopularniejszych, a może nawet najpopularniejszym ze zbiorów ludowych opowieści,jakie wydała literatura światowa. Świadczą o tym nie tylko dziesiątki i setki wydań,wyborów, przeróbek i adaptacji, jakie ukazały się we wszystkich ważniejszych językachcywilizowanego świata, lecz i bardziej jeszcze to, że wiele postaci czy nawet całych wątkówbaśniowych weszło na stałe do kultury literackiej współczesnych narodów. Także u nas – któżnie słyszał o Szeherezadzie czy o Sindbadzie Żeglarzu, o przysłowiowych skarbach Sezamuczy o potężnych dżinnach i talizmanach, którym duchy te muszą być posłuszne. Czasemnawet nie zdajemy sobie sprawy z tego, że wiele naszych wyobrażeń o Wschodzie, równieromantycznych, jak dalekich od prawdy: o jego haremach, hurysach i odaliskach, owschodnim przepychu i legendarnych bogactwach wywodzi się właśnie z tych opowieści.Nawet tytuł Księgi: Tysiąc i jedna noc niemal stał się w naszym języku synonimem czegośnadzwyczajnego, wspaniałego i nieprawdopodobnego jednocześnie. A przecież naszaliteratura z niewielu właściwie przekładami Księgi, do niedawna zresztą dokonywanymi nie zarabskiego oryginału, lecz z innych tłumaczeń europejskich, i z kilku, lub co najwyżejkilkunastu parafrazami i adaptacjami, głównie przygotowywanymi dla dzieci, jest w tymzakresie raczej skromna. Ani jej porównać do innych literatur, które jak choćby literaturaangielska, francuska, rosyjska lub niemiecka mają po kilka niezależnych od siebie pełnychprzekładów, w dodatku niejednokrotnie wznawianych, a prócz tego niezliczoną ilość wydańczęściowych i wyborów, nie mówiąc już o najrozmaitszych przeróbkach i adaptacjach.

Oczywiście w tym krótkim wstępie niepodobieństwem byłoby omówienie chociażby tylkonajważniejszych z tych przekładów i wydań, nie można jednak pominąć milczeniempierwszego z nich, które tę niezwykłą karierę Księgi zapoczątkowało. Był to przekładfrancuski dokonany z rękopiśmiennej jeszcze wersji Tysiąca i jednej nocy przez AntoniegoGallanda. Poszczególne tomy przekładu – w sumie było ich dwanaście – ukazywały się naprzestrzeni lat 1704–1717, a dzieło od razu zyskało ogromną popularność, co w dużej mierzebyło zasługą tłumacza i jego nieprzeciętnego talentu literackiego. Dzisiaj niekiedy uczenizarzucają mu częste i zbyt daleko idące odstępstwa od oryginału, bez wątpienia jednakniedociągnięcia te, w jakiejś mierze przy pionierskim przekładzie tak olbrzymiego iróżnorodnego dzieła nieuniknione, zostały zrównoważone przez jego walory literackie.

Ten pierwszy przekład francuski stał się podstawa licznych wydań Księgi w wielujęzykach europejskich, zanim inni orientaliści zabrali się do tłumaczenia z oryginału. Także imy, Polacy, nie byliśmy wyjątkiem. Pierwszy przekład polski dokonany przez L.Sokołowskiego, właśnie z francuskiej wersji Gallanda, ukazał się w Warszawie już w r. 1768.Wkrótce wyszło drugie wydanie, zaś w ciągu XIX w. ukazało się jeszcze kilka polskichtłumaczeń, gorszych lub lepszych, przygotowanych, często bezimiennie, na podstawie tegosamego tekstu francuskiego. Pierwsze polskie przekłady z języka arabskiego ukazały się jużpo ostatniej wojnie, o tym jednak przyjdzie nam kilka słów powiedzieć na innym miejscu.

Księga tysiąca i jednej nocy, zanim poznano ją w Europie, przeszła długą, wiele setek lattrwającą ewolucję na Wschodzie. Z pierwotnego zbioru indyjsko-perskich opowieści znanychjuż w przedmuzułmańskiej literaturze Iranu pod nazwą Hezar Efsane, czyli Tysiąc opowieści,w pierwszych wiekach ery muzułmańskiej przekształciła się w zbiór arabski, który istnieje już

Page 4: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

3

w połowie X w. pod zbliżoną do obecnej nazwą Tysiąc nocy. Nie wiemy wprawdzie, jakabyła wówczas objętość zbioru, ani dokładnie, jakie opowieści go tworzyły, żaden bowiemkompletny rękopis tego dzieła z tak odległych czasów do naszych dni się nie zachował,wiemy jednak, że już wtedy ramy dla całego zbioru tworzyło opowiadanie o Szeherezadziebardzo podobne do tego, które znajdzie czytelnik w naszym wyborze, a które przetłumaczonezostało z wersji o kilka wieków późniejszej. Jak możemy wnioskować na podstawiewzmianek średniowiecznych dziejopisarzy i historyków literatury, ta najstarsza arabskawersja Księgi powstała w Iraku, zapewne w Bagdadzie, ówczesnej intelektualnej i politycznejstolicy świata arabskiego. Złożyły się na nią arabskie przekłady czy raczej adaptacje starszychbajek indyjsko-perskich, które wzbogacono o rodzime baśnie bliskowschodnie,niejednokrotnie również od niepamiętnych czasów żyjące w miejscowej tradycji literackiej.Te najdawniejsze opowieści uzupełniano jednak stale opowiadaniami bardziej aktualnymi ociekawszych wydarzeniach, podróżach, romantycznych przygodach i półautentycznychprzypadkach popularnych postaci historycznych.

Zbiór był w zasadzie bezimienny, jakkolwiek wiemy, że również uznani pisarzepodejmowali się jego redakcji, próby ich jednak nigdy nie przybrały jakiejś skończonejformy, toteż nie chronił go ani żaden autorytet, ani nawet ustalona tradycja, którawymagałaby, żeby takie, a nie inne opowieści wchodziły w jego skład. Ponadto była toliteratura ludowa, przeznaczona przede wszystkim do opowiadania – w daleko mniejszymzakresie do czytania. To wszystko przyczyniało się do tego, że zarówno skład całego zbioru,jak i nawet treść poszczególnych opowieści zmieniały się zależnie od zdolności i aspiracjiliterackich przekazicieli, jak i od gustów słuchaczy, których bajarz, względnie spisywacz,starał się maksymalnie zadowolić.

Z Iraku zbiór ten w postaci, z pewnością znacznie zmienionej w stosunku do pierwotnejwersji z IX i X wieku, został przeniesiony do Egiptu. Stało się to, jak z dużą doząprawdopodobieństwa ustalili znawcy tego zagadnienia, najpóźniej w połowie XII w. ZEgiptem też związane będą dalsze jego losy. Tu dalszej ewolucji podlegał tekst dzieła i tuostatecznie uformowało się parę jego wersji, które stały się podstawą licznych wydań tekstuarabskiego, drukowanych od początku XIX wieku zarówno na Wschodzie, jak i w Europie.Między innymi tutaj, pod koniec XVII wieku, została przygotowana przez jakiegośbezimiennego szejka najbardziej popularna wersja, która w roku 1835 została wydanadrukiem w Bulaku pod Kairem i odtąd zarówno ta wersja, jak i późniejsze jej wydania nosząpotoczną nazwę wydania bulackiego. Ono też było podstawą tłumaczeń zamieszczonych wniniejszym wyborze.

Ten ostatni, egipski etap formowania się Księgi, miał też dla jej ostatecznego kształtunajwiększe znaczenie. Wtedy bowiem nie tylko włączono do zbioru szereg nowych, typowoegipskich opowieści, być może kosztem innych, które usunięto, lecz, co jest jeszczeważniejsze, nadano całości pewien jednolity koloryt lokalny. Prawdopodobnie nadanieKsiędze w przeważającym stopniu egipskiego charakteru dokonało się niejako samoistnie.Pracowały na to pokolenia egipskich bajarzy i redaktorów, którzy oprócz tego, że opowiadaneprzez siebie bajki przekazali nam na ogół w szacie językowej bardzo zbliżonej do egipskiegodialektu mówionego, pełne zwrotów i określeń typowych dla tego właśnie kraju, to takżenasycili je treściami społecznymi i realiami życia codziennego ze współczesnego sobie,późnośredniowiecznego Egiptu. Jest to tak ewidentne, że niektórzy badacze wprost uznająKsięgę za dzieło egipskiej literatury ludowej. Oczywiście z tym uproszczonym poglądem niemożemy się zgodzić, zarówno bowiem koncepcja formalna dzieła, jak i większość wątkówtreściowych i całych opowieści nie ma z Egiptem nic wspólnego. Zresztą to, co dlauproszczenia nazwiemy egipską redakcją, nie było nigdy przeprowadzone świadomie ikonsekwentnie, tak że w rezultacie niejedna opowieść uległa tylko bardzo powierzchownejadaptacji; na tyle tylko, by ją uczynić bardziej zrozumiałą dla przeciętnego, niezbyt

Page 5: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

4

wykształconego egipskiego odbiorcy, bez specjalnej troski o to, czy o szereg wieków starszy,np. perski lub bagdadzki kontekst społeczno-historyczny będzie właściwie zrozumiany przezEgipcjanina żyjącego w wieku XV lub XVI, czy też podłoży on pod dane terminy i aluzjelepiej sobie znane aktualne i miejscowe treści. Niemniej jednak, że powtórzymy w innychsłowach tych parę najważniejszych faktów, ogólny wpływ egipskiego środowiska naostateczną treść Księgi był bardzo ważny i przebija z każdej niemal jej karty. Oczywiściedotyczy to przede wszystkim całej kanwy literackiej, natomiast w znacznie mniejszymstopniu niezliczonych wątków, które wywodzą się z wielu nieraz odległych od siebie krajów isięgają czasem zamierzchłej przeszłości.

Powiedziawszy sobie w skrócie tych kilka potrzebnych dla pełnego zrozumienia dziełafaktów, warto poruszyć jeszcze jedną kwestię: mianowicie uczeni orientaliści i historycyliteratury niejednokrotnie wypowiadali twierdzenie, że Księga tysiąca i jednej nocyprzyczyniła się poważnie do utrwalenia w umysłach szerokiego europejskiego odbiorcyfałszywego obrazu Wschodu. Że obraz ten jest nie tylko spaczony, lecz również ahistoryczny,ponieważ w zasadzie chronologia części wchodzących w skład zbioru jest nie do ustalenia.Otóż twierdzenie to jest naszym zdaniem tylko w części słuszne, w takiej, w jakiej słusznybyłby analogiczny zarzut pod adresem jakiegokolwiek wielkiego dzieła literatury ludowej.Prawdą jest, że czytelnik nie znajdzie w Księdze obiektywnego przedstawienia życia naWschodzie w jego całej złożoności i w różnych przekrojach społecznych. Autentyczne dziełoliteratury ludowej, a takim bez wątpienia są nasze Bajki, takiego obrazu dać nie mogło, nietego też od niego winniśmy oczekiwać. Natomiast jest ono wiernym odbiciem poglądów iwyobrażeń, przesądów, dążeń i aspiracji ówczesnego człowieka z ludu i to mu przydaje wnaszych oczach dodatkowych wartości.

Przytoczmy dla lepszego wyjaśnienia tej ważnej kwestii typowy przykład: tak częste i ztaką lubością przedstawiane obrazy z życia panujących, bogaczy i możnowładców na pewnonie tyle odpowiadają obiektywnej prawdzie, ile wyobrażeniom o tych ludziach i ich życiu,jakie wytworzył sobie biedny przedstawiciel ludowej dzielnicy średniowiecznego miasta,który był i autorem, i odbiorcą opowiadań. Człowiek ten sam przecież nigdy na dworzekrólewskim nie był, a możnych ówczesnego świata widywał z daleka albo w czasiepublicznych ceremonii, lub w czasie przejazdu przez miasto, dumnie roztrącających gawiedź.Niemniej obraz ten ma dla nas wartość autentycznego źródła, tym ważniejszego, że niezamierzonego. Jakże wyraźnie przeziera przez te obrazy dusza ówczesnego prostegoczłowieka, często ciemnego i przesądnego, nierzadko zapewne głodnego i obdartego, dlaktórego wszelkie wspaniałości, bogactwa i rozrzutność możnych, ich uczty, klejnoty, stroje iinne bardziej intymne uciechy były przedmiotem przesadnych wyobrażeń, a jednocześniemarzeń i zazdrości i stanowiły świat bardziej odległy i bajeczny, niż może dla nas tysiąc ijedna noc. Przypomnijmy sobie, by nie być gołosłownym, parę konkretnych scenek. Naprzykład, cóż to wybrał Dżaudar, gdy mu czarodziej za oddaną przysługę zaproponowałspełnienie każdego życzenia? Nie wielkie skarby ani pałace, nie wysokie godności ani stroje,lecz zaczarowaną torbę, z której zawsze na każde żądanie można było wyciągnąćnieograniczoną ilość dobrego jedzenia. Cóż bardziej mogło trafić do wyobraźni biedaka?Albo z innej dziedziny, przykład mówiący już w określony sposób o jakiejś społecznej, by niepowiedzieć klasowej, etyce: oto szewc Maaruf, który nagle stał się posiadaczemniezmierzonych bogactw i panem potężnego demona, zamiast wyszukanej uczty wybrał nakolację z dobrego serca ofiarowaną sobie przez wieśniaka miskę prażonej soczewicy.

Historyczno-społeczna interpretacja tych i tym podobnych przykładów, które można bymnożyć bez końca, nie nastręcza trudności, lecz nam nie jest tu potrzebna. Podaliśmy je tylkodlatego, by skorygować niesłuszny pogląd i pokazać, że Księgę można czytać w rozmaitysposób, a pomiędzy jej wierszami dostrzec można często najmniej oczekiwane fakty.

Jeszcze łatwiej odpowiedzieć na zarzut ahistoryczności. Częściowo z resztą

Page 6: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

5

odpowiedzieliśmy na niego już wyżej, mówiąc o ostatniej, egipskiej fazie redagowaniaKsięgi. Powtórzmy tu: przytłaczająca większość opowieści ostateczną swą formę otrzymałaokoło XV wieku w Egipcie, niezależnie więc od rzeczywistego pochodzenia i wieku w tymkontekście historycznym należy je odbierać i zgodnie z naszą wiedzą o tej epoce, przezhistoryków zwanej okresem panowania Mameluków, należy je interpretować.

***

Wybór z Księgi tysiąca i jednej nocy, który oddajemy do rąk czytelnika, dokonany został zpełnego przekładu po raz pierwszy w języku polskim opublikowanego przez PaństwowyInstytut Wydawniczy. Za jego podstawę przyjęto poprawiony i w niektórych wypadkachprzeredagowany tekst Księgi zawarty w pierwszych 7 tomach pełnego wydania,odpowiadający oryginalnemu tekstowi tak zwanego wydania bulackiego. Z wielkiej tej ilościstarano się dobrać opowieści nie tylko najciekawsze czy najbardziej popularne, lecz takżenajbardziej charakterystyczne z każdej grupy względnie gatunku literackiego zawartych wzbiorze bajek.

Jak wiemy z poprzedzających stron wstępu, Księga jest dziełem złożonym i różnorodnym,zarówno z uwagi na treść, jak i na pochodzenie poszczególnych opowieści, tymi teżkryteriami posłużyć się musiał autor wyboru, by dać w nim możliwie pełen obraz całości.

W granicach zakreślonych założoną z góry objętością, która m.in. zmusiła nas dopominięcia najdłuższych bajek, wybrano najbardziej interesujące, naszym zdaniem,opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym zazwyczaj wątkufantastycznym, opowiadania miłosne, legendy, humoreski, opowiadania religijne iumoralniające, opowiadania podróżnicze i w końcu anegdoty historyczne. Mamy nadzieję, żeczytelnik nie będzie miał kłopotów z ich wyróżnieniem. Natomiast o wiele trudniejsza jestkwestia pochodzenia poszczególnych bajek, tym bardziej że w wielu z nich wątki narracyjnemieszają się ze sobą, a dzieje ich są złożone i często niemożliwe do ustalenia. Opróczelementów treściowych, w ustaleniu pochodzenia bajek pomaga nieco analiza formalna. Tutajtrudności są jednak jeszcze większe, bowiem długotrwała i skomplikowana często ich historiawiele charakterystycznych cech mogła zatrzeć, inne zaś musiały być dodane.

Najłatwiejsze do wyróżnienia są opowieści czysto egipskie. Materiał, z którego sięskładają najlepiej jest nam znany i najbliższy czasowo, najmniej też było okazji do ichprzerabiania. Od nich więc zacznijmy: w naszym wyborze reprezentują je takie opowiadania,jak o przygodach Alego az-Zajbak, typowa opowieść zaczerpnięta z miejskiego folkloru, oAbu Kirze i Abu Sirze oraz szewcu Maarufie. Do grupy tej należy również zaliczyć popularnąi pełną wdzięku bajkę o rybaku i dżinnie, elementy egipskie mieszają się w niej już jednak zinnymi, jak np. z indyjskimi i staro-syryjskimi we wtrąconym opowiadaniu o mędrcu Rujanie,a także z perskimi. Podobnie zasadniczo egipskie jest opowiadanie o Dżaudarze, synu kupcaOmara. Ta ostatnia opowieść, nawiasem mówiąc, może być uważana za inną wersję niewchodzącej do tekstu bulackiego znanej baśni o Aladynie i jego zaczarowanej lampie. Zkrótszych opowieści typowe dla Egiptu motywy reprezentuje opowiadanie o złodzieju igłupcu, o Wardanie rzeźniku i o sprzątaczu rzeźni. Natomiast ze środowiska syryjsko-egipskiego, z czasów zapewne wcześniejszych niż większość przytoczonych wyżej, pochodzihistoria mieszkańca Górnego Egiptu i jego żony Frankijki i opowieść o Alim Szar iZumurrud. Ta ostatnia, zresztą, ma w sobie elementy dość różnorakie, których analizazabrałaby zbyt wiele miejsca.

Drugim z kolei ważnym źródłem Księgi jest Bagdad epoki znacznie wcześniejszej niżkanwa egipska, bo sięgającej IX wieku. Charakterystyczną postacią dla tych opowieści jestkalif Harun ar-Raszid, niekiedy zaś jego synowie. Odgrywają w nich oni na ogół rolędrugoplanową, niemniej często w sposób dramatyczny lub pozytywny wkraczają w losy

Page 7: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

6

właściwych bohaterów. Do dłuższych opowiadań powstałych w tym środowisku zaliczamyuroczą i z dużą starannością co do stylu i kompozycji napisaną historię Nur ad-Dina i pięknejAnis al-Dżalis, a także bardziej od niej złożoną opowieść o tragarzu i trzech dziewczętach. Zkrótszych – bardzo charakterystyczne są humoreski, jak o Persie Alim i o sakwie, anegdoty,jak o Zubejdzie w kąpieli, romantyczna historia miłości Abu Isy do Kurrat al-Ajn iprawdopodobnie, pełna erudycji i wstawek poetyckich opowieść o sześciu niewolnicachróżnych kolorów.

Z tegoż samego mniej więcej czasu pochodzą bardzo znane opowiadania o siedmiupodróżach Sindbada Żeglarza. Wywodzące się ze środowiska żeglarzy i kupców basryjsko-bagdadzkich, częściowo inspirowane przez półnaukowe opisy podróży do egzotycznychkrajów, których nie brakło w tych czasach, zawierają oczywiście wiele elementów obcych,prawdziwych i legendarnych, do których między innymi włączono też odpowiadające imtreścią wątki zaczerpnięte, jak np. motyw o potworze-ludożercy czy o ptaku Ruchu, aż zliteratury starożytnej Grecji i z innych źródeł.

Ze środowiska arabskiego bardzo wczesnej epoki, gdzie mieszają się ze sobą elementy zokresu wielkich podbojów islamu w VII i VIII wieku ze starymi, przedmuzułmańskimijeszcze podaniami, wywodzi się legenda o Miedzianym Mieście. Starsze jeszcze lubrównowieczne są opowiadania beduińskie, charakterystyczne bardzo dla twórczości ludowejplemion arabskich. Należą do nich dzieje zakochanych z plemienia Udra, o trojgunieszczęśliwie zakochanych i o beduinie i jego wiernej żonie. Ze zbliżonej epoki, lecz raczej zmiejskiego środowiska pobożnych zbieraczy tradycji religijnych pochodzi natomiast budująceopowiadanie o chrześcijańskiej księżniczce, która nawróciła się na islam.

Obszerny, choć przekazany nam w najbardziej zniekształconej formie, cykl tworząopowieści indyjsko-perskie, pozostałość tego, co tworzyło kiedyś pierwszy i najstarszyzalążek naszej Księgi. Reprezentują je takie większe baśnie, jak o hebanowym koniu, oDżulannar i jej synu Badr Basimie i wreszcie opowieść stanowiąca ramę dla całej Księgi, oSzeherezadzie i królu Szachrijarze. W bardziej czystej postaci doszły do nas natomiast dwieanegdoty o królu Anuszirwanie wywodzące się z przedmuzułmańskiej Persji. Niewątpliwieindyjskiego pochodzenia, choć silnie przetworzone przez islam, są opowiadania z cyklu ozwierzętach.

W końcu zaś kilka umieszczonych przez nas w wyborze, tak charakterystycznych dlapewnego typu literatury arabskiej, nie tylko zresztą dla naszego zbioru, opowiadań o tematycereligijno-umoralniającej przedstawiają sobą elementy bardzo stare i bardzo różnorakie.Motywy w tych krótkich na ogół przypowieściach są tak różnorodne, jak różnorodna izłożona jest geneza samego islamu, w którym idee etyczno-moralne i religijne starożytnegoBliskiego Wschodu mieszają się z poglądami żydowskimi i wczesnochrześcijańskimi oraz zwierzeniami rdzennie arabskimi z czasów pogaństwa i gorącej wiary wczesnego, wojującegoislamu.

***

Przygotowując wybór redakcja przyjęła zasadę, by opowieści nie skracać i nie dzielićnawet na wyraźne części składowe. Innymi słowy staramy się czytelnikowi dać integralnytekst, tak jak występuje on w pełnym wydaniu. Jedynym odstępstwem jest to, że wwiększości wypadków skreślono wstawki dotyczące zakończeń i początków poszczególnychnocy, wychodząc z założenia, że w wydaniu niekompletnym są one trochę nie na miejscu, aprzy tym zakłócają ciągłość danego opowiadania.

Na zakończenie jeszcze jedna uwaga: ukazujący się wybór jest drugim tego typuwydawnictwem obejmującym opowieści przełożone wprost z oryginału arabskiego.Poprzedni wyszedł w Bibliotece Narodowej Ossolineum w 1959, a jego drugie wydanie w

Page 8: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

7

1966. Kryteria doboru opowieści, oczywiście, zarówno w jednym jak i w drugimwydawnictwie musiały być z konieczności podobne, mając jednak do dyspozycji takolbrzymi materiał, jaki przedstawia całość Księgi, można było w znacznej mierze dobraćinne, choć równie typowe opowiadania. Naturalnie nie mogło obyć się bez znacznychpowtórzeń, niektóre opowiadania są bowiem tak charakterystyczne, że były nie dozastąpienia. W obu wyborach zastosowano jednak odmienną koncepcję stylistyczną, co takżeje znacznie od siebie odróżnia.

Władysław Kubiak

Page 9: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

8

W imię Allacha litościwego i miłosiernego: chwała Allachowiwładcy światów, błogosławieństwo i pokój panu proroków, panunaszemu i opiekunowi, Muhammadowi i jego rodowi. Niech tobłogosławieństwo i pokój trwają nieprzerwanie aż po dzieńsądu.

Oto żywoty przodków stają się pouczeniem dla potomnych, ażeby człowiek, poznawszyprzypadki, które stały się udziałem innych, wziął je pod rozwagę, ażeby zgłębiwszy dziejewcześniejszych pokoleń i to, co je spotkało, trzymał się w ryzach. Chwała Temu, którysprawił, że dzieje przodków są dla późniejszych pokoleń przykładem! Z takich to naukskładają się opowieści, zwane „Tysiąc nocy i jedna”, ze wszystkimi swymi osobliwościami iprzykładami.

Page 10: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

9

Opowieść o królu Szachrijarze i jego bracie królu Szachzamanie

Mówią – lecz tylko Allach jest wszechwiedzący i najmędrszy, wszechpotężny i pełenświetności – że był niegdyś, w dawnych czasach, minionych wiekach i stuleciach, na wyspachIndii i Chin król pewien z Sasanidów znakomitych, pan rycerstwa i świty, niewolników i sług.Król ten miał dwóch synów, z których jeden był starszy, drugi zaś młodszy. Obaj bylidzielnymi rycerzami, lecz starszy dzielnością swoją przewyższał jeszcze młodszego brata.Panował on w kraju i rządził poddanymi sprawiedliwie, toteż kochał go lud w całym jegokraju i królestwie. Nazywano go królem Szachrijarem. Młodszy brat nosił imię Szachzaman ibył królem perskiej Samarkandy. Bracia pomyślnie sprawowali rządy w swych krajach przezlat dwadzieścia, każdy z nich był dla poddanych władcą sprawiedliwym, a powodzenie iszczęście nie opuszczały ich. I żyli tak, aż starszy brat zatęsknił za młodszym i rozkazałwezyrowi, aby wyprawił się do tamtego i wrócił z nim razem.

Szachzaman powiedział: „Słyszę i jestem posłuszny”, po czym przygotował się do drogi iwyprowadziwszy z miasta wielbłądy, namioty, muły, służbę i świtę, rządy w kraju powierzyłswemu wezyrowi i wyruszył zmierzając ku ziemiom brata. Lecz o północy spostrzegł, żezapomniał czegoś w swym pałacu. Zawrócił więc, a wszedłszy do zamku, zobaczył swą żonęśpiącą na posłaniu w ramionach czarnego niewolnika. Kiedy to ujrzał, pociemniało mu woczach i rzekł do siebie: „Jeżeli takie rzeczy dzieją się, gdy ja jeszcze na dobre nie opuściłemmiasta, do czego dojdzie ta rozpusta, gdy będę bawił dłużej u brata?” Obnażył miecz i uderzyłnim, zadając obojgu śmierć na posłaniu. Po czym natychmiast zawrócił, dał rozkaz dowymarszu i jechał, aż dotarł do miasta swego brata. Szachrijar uradował się wieścią oprzybyciu Szachzamana i zaraz wyszedł mu na spotkanie, pozdrowił go i ciesząc sięniezmiernie, kazał przystroić gród na jego cześć. I usiadł przy nim uradowany, i rozmawiali,lecz wtem przypomniał sobie kroi Szachzaman, co było z jego żoną. Przejął go wielkismutek, pobladł, a ciało ogarnęła słabość. Gdy brat ujrzał go w takim stanie, pomyślał wduszy, że przyczyną tej słabości jest troska o kraj opuszczony, jak i zaniedbanie jego spraw.Nie zapytał więc o nic. Pewnego dnia jednak rzekł: „Bracie mój, widzę, że twarz ci pobladła,a ciało osłabło.” – „Bracie mój – odrzekł Szachzaman – jestem zraniony do głębi serca.” Lecznie opowiedział o tym, jak zobaczył swoją żonę. Wtedy rzekł Szachrijar: „Chciałbym, żebyśpojechał ze mną na łowy i polowanie. Może rozweseli się tym twoje serce.” Szachzamanwymówił się jednak od tego i starszy brat sam wybrał się na łowy.

Okna w pałacu króla Szachzamana wychodziły na ogród. Król wyglądał przez okno i nagleujrzał, że brama pałacu otwarła się i wyszło z niej dwadzieścia niewolnic i dwudziestuniewolników, a między nimi szła też żona jego brata – a była ona niezwykłej piękności iurody. Zbliżyli się wszyscy do basenu z fontanną, zdjęli szaty i usiedli razem, a żona królaSzachrijara zawołała: „Masud!” I podszedł do niej czarny niewolnik, objął ją i ona go objęła.I czarny ów niewolnik posiadł żonę króla. Tak samo czynili pozostali niewolnicy zdziewczętami i nie zaprzestawali pocałunków, uścisków i wszelkiej rozwiązłości, póki dzieńnie zaczął się zmierzchać. Brat króla Szachrijara ujrzawszy to rzekł sobie w duchu: „NaAllacha! Moje nieszczęście mniejsze jest od tego.” Po czym ustąpiły dręczące go zmartwieniai troska i rzekł: „Zaiste, to było gorsze od tego, co mnie się zdarzyło.” Nabrał też ochoty dojedzenia i picia. Gdy drugi król wrócił z wyprawy, bracia pozdrowili się wzajemnie, aSzachrijar spojrzawszy na Szachzamana zauważył, że odzyskał on swój zdrowy wygląd, żezarumieniły mu się policzki i ze smakiem jadł to wszystko, czego przedtem ledwie tknął.

Page 11: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

10

Zdziwiło to króla i rzekł: „Widziałem, mój bracie, że twoje oblicze było blade, a teraz otowróciły ci rumieńce. Opowiedz mi więc, co się stało.” Odrzekł: „Opowiem ci, co byłoprzyczyną mej bladości, lecz uwolnij mnie od opowiadania, dlaczego wróciły mi rumieńce.”Rzekł Szachrijar: „Niech więc najpierw usłyszę, czemu osłabłeś i zmieniłeś się na twarzy.” Imówił Szachzaman: „Wiedz, mój bracie, że kiedy przysłałeś swego wezyra wzywając mnieprzed twe oblicze, zaraz się przygotowałem i wyruszyłem z miasta. Przypomniałem sobiejednak, że w zamku została ta perła, którą ci ofiarowałem. Wróciłem więc i wtedy ujrzałemmoją żonę z czarnym niewolnikiem, śpiących na moim posłaniu. Zabiłem oboje i przybyłemdo ciebie, lecz ciągle rozmyślałem o tej sprawie. I to było przyczyną mej słabości i tego, żeznikły mi rumieńce. Co zaś do zmiany tego stanu, nie żądaj ode mnie wyjaśnień.” GdySzachrijar usłyszał słowa brata, zawołał: „Zaklinam cię na Allacha, powiedz mi, jaka byłatego przyczyna!” Szachzaman powtórzył więc wszystko, co widział, a wówczas rzekłSzachrijar: „Chciałbym zobaczyć to na własne oczy.” Odrzekł mu brat: „Zrób tak, jakbyśmiał wyjechać na polowanie i łowy, a tymczasem ukryj się u mnie. Wtedy sam będziesz tegoświadkiem i przekonasz się naocznie.” Król Szachrijar niezwłocznie ogłosił wyprawę.Wyszło wojsko z namiotami poza miasto i wyruszył z nimi król, a gdy już spoczął wnamiocie, rzekł do swych paziów: „Niech nikt do mnie nie wchodzi!” Potem przebrał się iniepoznany wrócił do zamku, gdzie czekał jego brat. Zasiadłszy przy oknie wychodzącym naogród, Szachrijar wyglądał chwilę, gdy wtem wyszły niewolnice ze swą panią i zniewolnikami, i czynili tak, jak opowiadał Szachzaman. A trwało to aż do późnegopopołudnia. Gdy król Szachrijar zobaczył to wszystko, uleciał mu z głowy rozsądek i rzekł doswego brata Szachzamana: „Wstań, pojedziemy w świat, nie dla nas bowiem jest godnośćkrólewska. Będziemy wędrowali, póki nie zobaczymy, że kogoś innego spotkało to samo conas. Jeśli tego nie osiągniemy – śmierć lepsza będzie dla nas od życia.” Szachzaman przystałna to i bracia wyszli z zamku tajemnymi drzwiami, i wędrowali bez ustanku dniami i nocami,aż przybyli nad brzeg słonego morza. Rosło tam drzewo pośrodku łąki, a obok biło źródło.Napili się z tego źródła i usiedli, by odpocząć.

Minęła tak godzina, gdy nagle morze się wzburzyło i wynurzył się z niego jakiś czarnysłup sięgający nieba, i zaczął zbliżać się ku łące. Ujrzawszy to bracia, przerażeni, wdrapali sięna wierzchołek wysokiego drzewa i patrzyli, co będzie dalej. Niebawem ujrzeli dżinnaogromnej postaci, o czole szerokim i piersi olbrzymiej, niosącego na głowie skrzynię. Dżinnwyszedł na ląd i zbliżywszy się do drzewa, na którym ukryli się królowie, usiadł pod nim.Otworzył teraz skrzynię, wyjął z niej szkatułkę, a gdy i tę otworzył, wyszła ze szkatułkidziewczyna zdumiewającej piękności, podobna promiennemu słońcu, jak ta, o której mówiłpoeta:

Gdy przyszła, dzień wśród nas zagościł,Zorze przydały jej jasności.Słońca jaśnieją jak jej lice,Zazdrosne kryją się księżyce.Kiedy rozchyla swe zasłony,Korzy się przed nią świat zdumiony,A gdy w namiotach znika swoich,Ziemia się łzami rosy poi.

Spojrzawszy na nią dżinn rzekł: „O pani szlachetnie urodzonych, którą porwałem w noczaślubin, chciałbym się trochę przespać.” Po czym ułożył głowę na jej kolanach i zasnął.Wtedy dziewczyna podniosła oczy ku wierzchołkowi drzewa i ujrzała obu królów, którzywłaśnie tam się skryli. I zdjęła głowę dżinna ze swych kolan, ułożyła ją na ziemi, a stanąwszypod drzewem, zaczęła dawać im znaki: „Zejdźcie, nie bójcie się tego ifrita!” Odpowiedzieli:

Page 12: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

11

„Na Allacha, zaklinamy cię, nie wymagaj tego od nas.” Ona zaś rzekła: „Zaklinam was naAllacha, zejdźcie, bo inaczej obudzę ifrita, a on zada wam najokrutniejszą śmierć.” Braciaprzerazili się i zeszli, a wówczas dziewczyna stanęła przed nimi i rzekła: „Wbijajcie mocno,niczym dziryty, bo inaczej obudzę ifrita.” Król Szachrijar rzekł w strachu do swego brataSzachzamana: „Wypełnij, bracie, jej żądanie.” – „Nie wypełnię – odrzekł młodszy król – pókity nie uczynisz tego przede mną.” I zaczęli dawać sobie znaki, który pierwszy ma jązaspokoić. Widząc to, dziewczyna rzekła: „Dajecie sobie tylko znaki, a żaden nie zaczyna.Róbcie, co kazałam, bo inaczej obudzę ifrita!” I tak, ze strachu przed dżinnem, uczynili,czego od nich żądała. Gdy już obaj skończyli, rzekła: „Wstawajcie!” I wydobyła z kieszenisakiewkę, a z niej naszyjnik, na którym było pięćset siedemdziesiąt pierścieni. „Czy wiecie,co to jest?”, zapytała. Odrzekli: „Nie wiemy.” Powiedziała: „Właściciele wszystkich tychpierścieni przyprawiali ze mną rogi temu ifritowi. Więc i wy, bracia, dajcie mi swojepierścienie.” Dali dziewczynie zdjęte z palców pierścienie, a wówczas ona powiedziała: „Tenifrit porwał mnie w noc mych zaślubin. Potem wsadził mnie do szkatułki, szkatułkę umieściłw skrzyni, a na skrzynię nałożył siedem zamków. I trzyma mnie na dnie burzliwego morza, ofalach uderzających jedna o drugą, nie wiedząc, że jeśli któraś z nas, kobiet, czegoś pożąda,nic jej nie zdoła powstrzymać, jak o tym już ktoś powiedział:

Przyrodzeniem się rządzą w uciechach i gniewie,W miłości wiarołomność okazują swoją,W zdradliwości są hojne, o wierność nie stoją.Niech opowieść Jusufa będzie ci przestrogąNie zaufaj kobietom, ich wierności nie wierz,Przed zdradą, którą one ugodzić cię mogą.Czyliż nie wiesz ty o tym, że z niewieściej winyAdam musiał opuścić swe rajskie dziedziny?

A ktoś inny tak rzekł:

Porzuć niechęci, minie trochę czasuI miłość żądzę rozpali w dwójnasób.Wszakże nic zgoła nie stało się więcejNad to, co z dawna znają oblubieńce.Ten człowiek jeno dziwić się jest w stanie,Co nie wie, czym jest niewieście knowanie.”

Gdy bracia wysłuchali słów dziewczyny, dziwili się niezmiernie i rzekł jeden do drugiego:„To jest ifrit, a zdarzyło mu się coś gorszego niż nam. Niechże więc to nas pocieszy.” Inatychmiast odeszli, i powrócili do miasta króla Szachrijara. Weszli do pałacu, a tam królkazał ściąć głowę żonie, a także niewolnicom i niewolnikom.

I odtąd stało się zwyczajem króla Szachrijara, że każdej nocy brał sobie dziewczynę nietkniętą jeszcze, a pozbawiwszy dziewictwa, polecał ją zabić z upływem nocy. Trwało to trzylata. Ludzie podnieśli lament i uchodzili z córkami, aż nie została w mieście ani jednadziewczyna zdolna do małżeństwa. A kiedy król według swego zwyczaju rozkazał wezyrowi,aby przyprowadził mu nową dziewczynę, wezyr wyszedł i szukał, lecz nie znalazł żadnej.Udał się wtedy do swoich komnat zgnębiony i smutny, bojąc się gniewu króla.

A wezyr ów miał dwie córki, młode dziewczyny o kształtach młodych, pełne piękności,wdzięku i urody. Starsza miała na imię Szeherezada, młodszą zaś zwano Dunjazada.Szeherezada przeczytała liczne księgi i kroniki, podania o życiu starożytnych królów iopowieści o żyjących niegdyś ludach. Mówiono, że zgromadziła ona tysiąc ksiąg związanych

Page 13: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

12

z dziejami wcześniejszych pokoleń i królów minionych czasów, a także o poetach.Szeherezada spytała ojca: „Cóż widzę? Jesteś jakiś zmieniony i troska cię gnębi, i smutek.

Przecież powiedział był ktoś:

Rzeknij temu, kogo smutków dręczy wiele,Że niedługo żyją smutki.Jako radość rychło mija i wesele,Tak i troski czas jest krótki.”

Gdy wezyr usłyszał słowa córki, opowiedział jej od początku do końca, co mu się zdarzyłoz królem. Odrzekła: „Na Allacha, mój ojcze, wydaj mnie za króla. Albo zachowam życie,albo stanę się wybawieniem dla dziewic muzułmańskich i ocalę je przed królem.” Rzekł: „NaAllacha, zaklinam cię, nie narażaj swego życia!” Rzekła: „Tak musi być!” – „Boję się –powiedział wezyr – żeby nie spotkało cię to, co zdarzyło się w opowieści o wole, ośle igospodarzu.” Zapytała Szeherezada: „Cóż im się przytrafiło, ojcze?” Wezyr opowiedział:

Opowieść o ośle, wole i gospodarzu

Wiedz, moja córko, że był pewien kupiec, który posiadał majątek i bydło. A miał on żonę idzieci. Allach Najwyższy obdarzył go też znajomością mowy zwierząt i ptaków. Mieszkał ówkupiec na wsi l trzymał w domu osła i wołu. A pewnego dnia wół wszedł do zagrody osła iujrzał, że jest ona wymieciona i zroszona wodą, a w żłobie znalazł jęczmień przesiany iprzebraną sieczkę, osioł zaś leżał wypoczywając. Rzadko tylko, w razie potrzeby, dosiadał gopan, ale osioł wnet wracał do swoich wygód. I usłyszał kupiec któregoś dnia jak wół mówiłdo osła: „Niech ci idzie na zdrowie! Ja jestem strudzony, ty – wypoczęty. Ty jadasz przesianyjęczmień, ciebie obsługują, a pan dosiada cię tylko czasem i zaraz wraca. A ja wieczniejestem przy orce i mieleniu.” Rzekł na to osioł: „Gdy wyprowadzą cię w pole i założą ci nakark jarzmo, połóż się i nie wstawaj, choćby cię nawet bili. A gdybyś wstał, połóż się znowu.Gdy zaś odprowadzą cię do obory i nałożą ci bobu, nie jedz go, tak jakbyś był chory.Powstrzymaj się od jedzenia i picia dzień albo dwa dni, albo i trzy. W ten sposóbwypoczniesz po trudzie i wysiłku.” Ich słowa słyszał kupiec.

Kiedy poganiacz przyszedł do wołu, aby go nakarmić, ten zjadł tylko trochę. Rano zaś,gdy poganiacz zabrał wołu do orki, zauważył, że jest słaby. Rzekł mu wtedy kupiec: „Weźosła zamiast wołu i oraj nim cały dzień.” Wrócił więc ów człowiek, a zabrawszy osła zamiastwołu, orał nim dzień cały. A gdy pod koniec dnia osioł powrócił do zagrody, wół dziękowałmu za jego dobroć, za jej sprawą bowiem tego dnia wypoczął po trudach. Lecz osioł nieodpowiedział mu, bo ogromnie żałował swych rad. Nazajutrz przyszedł siewca i wziąwszyosła, orał nim aż do schyłku dnia. Osioł powrócił do zagrody wyczerpany, z grzbietemobdartym ze skóry. Gdy go wół zobaczył, dziękował mu i sławił go, osioł zaś odpowiedział:„Wypoczywałem sobie i nie zaszkodziło mi nic innego, tylko moja szlachetność.” A potemdodał: „Wiedz, że jestem dobrym doradcą. Słyszałem, jak pan nasz mówił poganiaczowi:«Jeżeli wół nie podniesie się z legowiska, oddaj go rzeźnikowi na zarżnięcie. Skórę niechpotnie na sztuki.» Boję się o ciebie i przestrzegam cię. Na tym koniec!” Gdy wół usłyszałsłowa osła, podziękował mu i rzekł: „Jutro pójdę z nimi do pracy.” Potem wół zjadł całą swąpaszę i nawet żłób ozorem wylizał. A właściciel słyszał, co mówiły zwierzęta. Nazajutrzkupiec wszedł ze swą żoną do zagrody dla bydła i usiedli tam. Przyszedł też poganiacz ichwyciwszy wołu wyprowadził go. A gdy wół ujrzał swego pana, podniósł ogon, wypuściłwiatry i brykał, a kupiec śmiał się z tego do rozpuku. I zagadnęła go żona: „Z czego się takśmiejesz?” Odrzekł: „Z czegoś, co widziałem i słyszałem, lecz czego nie mogę wyjawić, bobym umarł.” Rzekła: „Musisz mi powiedzieć, jaki był powód tego śmiechu, choćbyś nawet

Page 14: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

13

miał umrzeć.” Odrzekł: „Nie mogę tego wyjawić ze strachu przed śmiercią.” Rzekła: „Bo ty zniczego innego się nie śmiałeś, tylko ze mnie.” I nie przestawała męczyć i gnębić mężagadaniem, aż całkiem go pokonała. Nie widząc innej rady, kupiec zgromadził swe dzieci,posłał po sędziego i świadków chcąc sporządzić testament i wyjawiwszy tajemnicę, umrzeć.Kochał bowiem swą żonę bardzo, jako że była córką stryja i matką jego dzieci. A kupiec ówżył już sto dwadzieścia lat. Sprowadził też całą rodzinę żony i mieszkańców swej dzielnicy iopowiedział im całą przygodę i to, że umrze, gdyby komukolwiek zdradził swą tajemnicę. Iwszyscy ludzie, którzy byli przy tym obecni, mówili do żony kupca: „Zaklinamy cię naAllacha, porzuć te żądania, by nie umierał twój mąż, ojciec twoich dzieci!” Lecz kobietaodrzekła: „Nie odstąpię od tego, póki mi nie powie. Choćby miał potem umrzeć.” Zamilkliwięc, a kupiec wyszedł i udał się do zagrody dla bydła, by tam dokonać ablucji. Potem miałwrócić, wyjawić tajemnicę i umrzeć. Kupiec ów miał koguta i pięćdziesiąt kur i miał takżepsa. I usłyszał, jak pies zawołał koguta i zwracając się do niego mówił: „Ty się weselisz, apan nasz zamyśla umrzeć.” I zapytał kogut: „Cóż to za nowina?” Powtórzył mu pies całąopowieść, na co kogut powiedział: „Na Allacha, doprawdy, panu naszemu brak rozumu! Jamam pięćdziesiąt żon i gdy zadowolę tę, to tamtą rozgniewam, a pan nasz ma tylko jednążonę i nie wie, jak ułożyć z nią swoje sprawy. Czemu nie weźmie na nią rózgi z morwowegodrzewa, a wszedłszy do jej izby, nie bije jej tak długo, aż wyzionie ducha albo poczujeskruchę i przestanie go nagabywać?” Gdy kupiec usłyszał, co powiedział kogut do psa,odzyskał rozum i postanowił żonę obić.

I rzekł wezyr do swej córki Szeherezady: „Kto wie, czy nie postąpię z tobą tak, jak kupiecze swą żoną.” Zapytała: „A co on uczynił?” Rzekł: „Wszedł do jej izby, przedtem uciąwszyrózgę z morwy i schowawszy ją w pokoju, i rzekł: «Wejdź do izby, opowiem ci, gdy nikt niebędzie widział, a potem umrę.» I weszła, a wtedy kupiec zamknął drzwi i rzucił się na żonę zrózgą. Bił ją aż do utraty przytomności. A ona zaczęła wołać: «Żałuję!», a potem ucałowałamu ręce i nogi okazując skruchę. Później oboje wyszli, a zgromadzeni i jej rodzina radowalisię. Odtąd żyli najszczęśliwiej aż do śmierci.”

Gdy córka wezyra wysłuchała opowiadania swego ojca, rzekła: „A jednak musi tak być!”Wtedy wezyr przygotował Szeherezadę i poszedł do króla. A Szeherezada wydała polecenieswej młodszej siostrze mówiąc: „Gdy tylko przybędę do króla, zaraz po ciebie poślę. Kiedyprzyjdziesz do mnie i zobaczysz, że król zaspokoił już ze mną swe żądze, mów tak:«Opowiedz nam, siostro, jakąś ciekawą opowieść, abyśmy skrócili sobie godziny czuwania.»Wtedy ja opowiem jakąś opowieść i jeśli Allach pozwoli, będzie to dla nas ocaleniem.”Potem wezyr, ojciec dziewcząt, wprowadził Szeherezadę do króla. Kiedy go król ujrzał,ucieszył się i spytał: „Czy masz dla mnie to, czego mi trzeba?” Odrzekł: „Tak.” Gdy królchciał posiąść Szeherezadę, ona zaczęła płakać. „Co ci to?” – zapytał wówczas. „O królu –odrzekła – mam młodszą siostrę i chciałabym ją pożegnać.” Posłał więc król po Dunjazadę, aona niebawem przyszła do siostry, uścisnęła ją, po czym siadła przy łożu. A wtedy królpodniósł się i zabrał dziewictwo Szeherezadzie.

Potem siedzieli rozmawiając, a Dunjazada rzekła: „Na Allacha, siostro, opowiedz namcokolwiek, by skrócić bezsenne nocne godziny.” Szeherezada odrzekła: „Bardzo chętnie,jeżeli tylko zezwoli mi nasz światły król.” A do króla sen jakoś nie przychodził, gdy więcusłyszał te słowa, uradował się, że posłucha opowieści.

Page 15: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

14

Opowieść o rybaku i dżinnie

Wieść niesie, o królu szczęśliwy, że niegdyś żył pewien stary rybak. Był on bardzo ubogi,a miał żonę i troje dzieci. Swoim zwyczajem zarzucał sieci codziennie cztery razy; nigdymniej ani więcej.

Pewnego dnia w porze południowej rybak zaszedł na brzeg morza, postawił kosz na ziemi,zarzucił sieć, poczekał, aż zanurzy się w wodzie, a gdy ściągnął jej sznury, poczuł, że jestciężka. Zaczął wyciągać sieć, lecz nie mógł podołać. Wydobył zatem koniec sieci na ląd, wbiłkołek w ziemię i przymocował do niego sieć, po czym zdjąwszy odzienie wszedł do wody tużprzy sieci i póty się wysilał, aż wydostał ją na brzeg. Uradowany, ubrał się, poszedł do sieci,lecz znalazł w niej zdechłego osła. Posmutniał, gdy to zobaczył, i wykrzyknął: „Nie mapotęgi ni siły poza Allachem Wielkim i Mocnym!”, i mówił: „Zaiste, przedziwny dar zesłałymi niebiosa”, a potem wypowiedział te oto wiersze:

O pogrążony w ciemnościach nocy, w smutku, w męczarni!Poniechaj trudów, bowiem trud chlebem cię nie nakarmi.

To powiedziawszy raz jeszcze spojrzał na zdechłego osła, wytrząsnął go z sieci, wykręciłją i rozciągnął. Potem wszedł w morze i wymawiając imię Allacha zarzucił sieć powtórnie.Poczekał, aż opadnie na dno, po czym spróbował ciągnąć i poczuł, że jest jeszcze cięższa imocniej trzyma się dna niż za pierwszym razem. Pomyślał, że to ryby tak w niej ciążą.Znowu uwiązał sieć, obnażył się, zanurzył w wodę i nie przestawał ciągnąć, aż poddała się imógł ją wydobyć na brzeg. A był w niej wielki garnek pełen piasku i mułu. Ujrzawszy tozachmurzył się i wyrzekł słowa poety:

O losie dręczycielski, ustąp,A jeśli nie, to chociaż – zmniejsz się.Nie jest mi widać dane szczęście,I mimo trudów sieć mam pustą.Wyszedłem chleba szukać ninie,Lecz oto los mi chleb odebrał.Iluż to głupcom światła nie brak,A iluż mędrców w mroku ginie!

Wyrzucił garnek, wyżął i oczyścił sieć i prosząc Allacha o przebaczenie, wszedł w morzepo raz trzeci, zarzucił sieć, poczekał, aż pójdzie na dno, i wyciągnął; znalazł w sieci skorupynaczyń i dzbanów. I wypowiedział słowa poety:

Nie zwiąże, nie rozwiąże twych strapień los, co przed tobą stanął,Bowiem ni pióra, ni pisma ci nie darowano.

Potem wzniósłszy oczy ku niebu, przemówił: „Boże, ty wiesz, że zarzucam sieć tylkocztery razy, a oto trzykrotnie już ją zarzucałem!”

Z takim wezwaniem do Allacha zarzucił sieć w morze. Odczekał, aż opadnie, po czympociągnął, ale wydobyć jej nie mógł, tak ugrzęzła w mule. I rzekł: „Nie ma potęgi ni siły pozaAllachem Wielkim i Mocnym.” Znowu obnażył się, zanurzył się w wodzie przy sieci i ciągnąłtak długo, aż wydostał ją na brzeg. Gdy otworzył sieć, znalazł w niej dzban z żółtej miedziczymś wypełniony, z szyjką zalaną ołowiem, na którym widniał znak pieczęci pana naszego

Page 16: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

15

Sulejmana. Ujrzawszy to rybak uradował się i rzekł: „Zaraz sprzedam go na bazarze, gdziehandlują miedzią; wart jest na pewno dziesięć złotych denarów.” Potrząsnął dzbanem, aczując jego ciężar mówił: „Muszę go otworzyć. Zobaczę, co jest w środku, a potem schowamgo do worka i sprzedam na targowisku miedzi.” Wyjął nóż, dobrał się do ołowiu, wygrzebałgo z szyjki, postawił dzban na ziemi i wstrząsnął nim, by wypadło wszystko, co mogło w nimsię znajdować. Nic z niego jednak nie wypadło. Z dzbana wyszedł tylko dym, który wzniósłsię ku obłokom na niebie i słał się po ziemi. Rybaka ogarnęło bezgraniczne zdumienie. Adym po chwili zaczął przybierać kształty, zgęstniał, po czym, drgnąwszy, zmienił się w ifrita,co głowę miał w podniebnym blasku, a stopy w nadbrzeżnym piasku. Głowa jego była jakkopuła, ręce jak wiosła, nogi jak maszty, usta jak pieczara, zęby jak skały, oczy jakpochodnie, nozdrza jak dzbany, włosy miał zmierzwione, a oblicze ponure. Gdy rybak ujrzałifrita, lędźwie mu zadrżały, zęby zwarły się, ślina wyschła i był podobny do ślepca na drodze.Ifrit, dostrzegłszy go, odezwał się: „Nie ma boga prócz Allacha, a Sulejman jest Jegoprorokiem.” I mówił dalej: „O proroku Allacha, nie zabijaj mnie, bo przecież wróciłem nie poto, by się tobie słowem sprzeciwiać czy okazywać nieposłuszeństwo twym rozkazom.”

Rybak rzekł: „O maridzie, mówisz mi o Sulejmanie, proroku Allacha, a wszakże Sulejmanzmarł przed tysiącem i ośmiuset laty, my zaś żyjemy u kresu czasu. Jakie są twoje sprawy i cojest powodem tego, żeś znalazł się w dzbanie?” Marid wysłuchawszy słów rybaka rzekł: „Niema boga prócz Allacha. Ciesz się, rybaku.” – „Z czegóż mam się cieszyć?” – zapytał rybak, aifrit odparł: „Z tego, że w tej chwili zginiesz najgorszego rodzaju śmiercią.” Rybak rzekł: „Oksiążę ifritów, zasługujesz na to, by utracić opiekę Opatrzności. Co jest przyczyną tego,Oddalony, że chcesz mnie uśmiercić? Czym zasłużyłem na zgubę? Przecież uwolniłem cię zdzbana i uratowałem, wydobywając z głębiny morza na ląd.” Lecz ifrit rzekł: „Wybierajrodzaj śmierci, jaką mam ci zadać, i sposób zgładzenia, który stanie się twoim udziałem.” Arybak spytał: „Jaka jest moja wina, że aż taką karę chcesz mi wymierzyć?” Ifrit rzekł na to:„Rybaku, posłuchaj mego opowiadania.” Rybak rzekł na to: „Mów, ale zwięźle, duszabowiem do stóp mi zbiegła.”

Ifrit zaczął opowiadać: „Wiedz, że należałem do dżinnów odszczepieńców i żezbuntowałem się przeciw Sulejmanowi, synowi Dauda, wraz z dżinnem imieniem Sachr.Sulejman przysłał więc po mnie swego wezyra Asafa syna Barachiji, a ten zjawił się, siłązawiódł mnie do swego pana i lekceważąc mą dumę postawił mnie przed jego obliczem. Agdy mnie Sulejman zobaczył, zabezpieczył się przede mną zaklęciami i zażądał, bymprzysiągł mu posłuszeństwo. Gdy odmówiłem, wyszukał ten dzban i zamknął mnie w jegownętrzu, opatrując szyjkę ołowianą pieczęcią, na której wyryte było imię Najwyższego.Potem nakazał jakiemuś dżinnowi, aby mnie wyniósł w tym dzbanie i wrzucił w sam środekmorza. Przebywałem tam przez sto lat, mówiąc sobie w duchu: «Każdego, kto by mnieuwolnił, uczynię na wieki bogatym.» Sto lat minęło, a nikt mnie nie wyzwolił. Gdywkroczyłem w drugie stulecie, mówiłem: «Każdemu, ktokolwiek mnie uwolni, odkryjęskarby ziemskie», lecz nikt mnie nie wyzwolił. W ciągu czterystu następnych lat mówiłem:«Każdemu, ktokolwiek mnie uwolni, spełnię trzy życzenia», ale nikt mnie nie uwolnił.Rozgniewałem się wtedy wielce i powiedziałem sobie: «Każdego, ktokolwiek uwolni mnieteraz, zabiję, pozwalając mu jedynie na wybór śmierci.» Ty oto wyzwoliłeś mnie, pozwalamci więc obmyślić sobie rodzaj śmierci, którą chcesz umrzeć.” Rybak wysłuchał słów ifrita irzekł: „O cudzie boski, dlaczego nie uwolniłem cię kiedy indziej, tylko właśnie dzisiaj?” Poczym zwrócił się do ifrita: „Daruj mi życie, a tobie Allach daruje. Nie zabijaj mnie, Allachzaś da ci siłę, która cię chronić będzie przed zgubą.” Lecz marid rzekł: „Nie masz przedśmiercią ucieczki, wybieraj zatem, w jaki sposób chcesz zginąć. A rybak, całkiem już pewnyswej zguby, raz jeszcze zwrócił się do marida mówiąc: „Oszczędź mnie za to że cięuwolniłem.” I rzekł ifrit: „Zabiję cię za to właśnie, żeś mnie uwolnił.” Rybak odpowiedział:„O szejchu ifritów, czyż nie wyświadczyłem ci dobra? A ty mi za to odpłacasz złem! Nie

Page 17: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

16

kłamie więc przysłowie, które mówi:

Byliśmy dobrzy, a odpłacono nam przeciwieństwem dobra.Na moje życie, tak czynić zwyczajem łotrów jest jeno.Kto dobro czyni innym ludziom, kto drogę uczciwą obrał,Wynagradzany bywa jak taki, co się lituje nad hieną.”

Gdy ifrit wysłuchał tych wierszy, rzekł: „Nie proś, bo twoja śmierć jest postanowiona.”Wtedy rybak rzekł do siebie: „To jest dżinn, ja zaś jestem człowiekiem, którego Allachobdarzył doskonałym rozumem. Posłużę się więc swym umysłem i przebiegłością i obmyślęcoś na jego zgubę.”

I zastanowiwszy się, rzekł podstępnie i chytrze do ifrita: „Czy niewzruszenie trwasz wzamiarze zadania mi śmierci?” – „Tak” – odrzekł ifrit. Rybak powiedział: „W imięNajpotężniejszego, wyryte na pieczęci Sulejmana, pozwól, że zapytam cię o coś i powiedz miprawdę.” Dżinn zadrżał z bojaźni na dźwięk imienia Najpotężniejszego i odezwał się: „Pytaj,byle krótko.” Zapytał tedy rybak: „Jakże mogłeś przebywać w tym dzbanie? Wszak niezmieściłaby się w nim nawet twoja ręka ani noga, a cóż dopiero cała postać?” A ifrit rzekł:„Czyżbyś nie dawał wiary, że w nim byłem?” I rzekł rybak: „Nie uwierzę ci nigdy, chybażebym cię na własne oczy zobaczył w tym dzbanie.” Wtedy ifrit zadrżał, zmienił się w dymskłębiony w powietrzu, zgęstniał i powoli, powoli zaczął wchodzić do dzbana. A gdy go sobąwypełnił, rybak chwycił pospiesznie ołowiany korek opatrzony pieczęcią, zatkał nim szyjkędzbana i zawołał do ifrita: „Wybieraj u mnie rodzaj śmierci, jaką chcesz umrzeć. Albo nie,lepiej wrzucę cię do morza i zbuduję sobie tu dom, a każdemu, kto tu przybędzie łowić,zabronię tego mówiąc: «Tu jest ifrit, który temu, co go wyłowi, podaje różne rodzaje śmierci,pozwalając dokonać wśród nich wyboru.» Ifrit, słysząc słowa rybaka, próbował wyjść, lecznie mógł. Pojął, że jest uwięziony i zamknięty pod odciskiem pieczęci Sulejmana, izrozumiał, że rybak trzyma go w dzbanie jak najnikczemniejszego, najbardziej nieczystego inajmniejszego z ifritów. A rybak skierował się wraz z dzbanem ku morzu. Ifrit wołał doniego: „Nie, nie!”, ale rybak mówił: „Tak, tak.” Wtedy ifrit przemówił słodkimi słowami, stałsię pokorny i zapytał: „Cóż chcesz począć ze mną, rybaku?”, a ów rzekł: „Wrzucę cię domorza. Przebywałeś tam już tysiąc osiemset lat, a ja sprawię, że doczekasz w morzu GodzinySądu. Czyż nie mówiłem ci: «Oszczędź mnie, a Allach i ciebie oszczędzi. Nie zabijaj mnie,bo Allach i ciebie zabije.» Lecz ty nie posłuchałeś moich słów. Miałeś ochotę postąpić zemną zdradliwie, więc Allach oddał ciebie w moje ręce! Przechytrzyłem cię.” I rzekł ifrit:„Otwórz mi, bym mógł ci świadczyć dobro.” Odrzekł rybak: „Kłamiesz, przeklęty. My dwajjesteśmy podobni do wezyra króla Junana i do mędrca Rujana.” Ifrit zapytał: „Jak miała sięrzecz z wezyrem króla Junana i z mędrcom Rujanem? Jakie są ich dzieje?” Rybak zacząłopowiadać:

Opowieść o wezyrze króla Junana i o mędrcu Rujanie,z tego, co w niej zawarte, podobna do poprzedniej.

Wiedz, o ifricie, że w dawnych czasach, w minionych wiekach i stuleciach żył w pewnymperskim mieście, na ziemi Ruman, władca zwany królem Junanem. Był on panem wielkichbogactw i wojsk, miał potęgę i różnego rodzaju służbę. Lecz ciało jego było dotknięte trądem,wobec którego lekarze i mędrcy okazali się bezsilni. Nie pomagały napoje lecznicze aniproszki, ni maści i żaden z lekarzy nie był zdolny uleczyć go. Aż kiedyś przybył do miastakróla Junana wielki mędrzec podeszły w latach, którego zwano hakimem Rujanem. Znał onksięgi greckie, perskie, bizantyjskie, arabskie i syryjskie, zgłębił też wiedzę medyczną iastrologię. Posiadł znajomość ich zasad i wiedział, kiedy szkoda, a kiedy korzyść z ich

Page 18: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

17

działania wyniknąć może. Szczególnie dobrze znał się na roślinach, trawach i ziołach,zarówno szkodliwych, jak pożytecznych, posiadł też nauki filozoficzne, lekarskie i inne.

Gdy mędrzec ów przybył do miasta króla Junana i zabawił w nim parę dni, posłyszał wieśćo królu i o tym, że jego ciało zostało dotknięte trądem, którym doświadczył go Allach, idowiedział się też, że zarówno lekarze, jak inni uczeni nie są w stanie go uleczyć. Mędrzec,usłyszawszy tę wieść, całą noc spędził przy pracy, a gdy nastał ranek i zaświtał zorzą, asłońce pozdrowiło piękno jutrzenki, odział się w swe najpiękniejsze szaty i wszedł do królaJunana. Ucałował ziemię przed nim i życzył mu długotrwałej potęgi i dobrodziejstw, awszystko, co mówił, było zaiste piękne. Powiadomił też króla o sobie i rzekł: „Królu, doszłamnie wieść o cierpieniu, które trawi twoje ciało, i o tym, że rozliczni lekarze nie znająsposobu, by je od niego uwolnić. Otóż ja cię uzdrowię, królu, nie pojąc cię lekami ani nienacierając maściami.” Król Junan wysłuchawszy tych słów zdumiał się i rzekł: „Jakże touczynisz? Na Allacha! Jeśli potrafisz wrócić mi zdrowie, wzbogacę ciebie i potomków twoichdzieci, obdaruję cię, uczynię wszystko, czego tylko zapragniesz, a ty będziesz miprzyjacielem i towarzyszem.”

Potem król Junan obdarował mędrca Rujana honorową szatą, obsypał dobrodziejstwami izapytał: „Czy naprawdę, potrafisz mnie uleczyć z tej choroby nie stosując leków ni maści?”Rzekł: „Tak, uzdrowię cię, nie dręcząc twego ciała.” Król dziwił się niezmiernie i rzekł:„Lekarzu, o jakim czasie i którego dnia stanie się tak, jak mówisz? Spiesz się z tym, mójsynu!” Mędrzec Rujan odpowiedział: „Słyszę i jestem posłuszny”, a wyszedłszy od króla,wynajął sobie dom i złożył w nim swe księgi, zioła i leki. Po czym wybrał odpowiednie ziołai leki, a z nich uczynił kij do gry w polo, wydrążył go i zrobił rurkę, a także sporządził wedleswej wiedzy piłeczkę. Nazajutrz, gdy już wszystko przygotował i wykończył, udał się dokróla i wszedł do niego. Ucałował przed królem ziemię i polecił mu, aby się wybrał na placgonitw i tam zabawiał piłeczką i kijem do gry w polo. Udali się więc razem z królememirowie, szambelanowie, wezyrowie i inni dostojnicy państwowi. Zanim dotarli do placu,podszedł do króla mędrzec Rujan, wręczył mu kij i rzekł: „Weź ten kij, ujmij go takim otosposobem, wejdź na plac i uderzaj w piłeczkę z taką siłą, by spociła ci się dłoń i całe ciało iby lekarstwo z dłoni przeniknęło i rozeszło się po całym twym ciele. Gdy się spocisz inasiąkniesz lekarstwem, wróć do zamku, wejdź do łaźni, tam się umyj, potem zaśnij.Wyzdrowiejesz!” Wziął więc król Junan od mędrca kij do gry, ujął go w rękę, dosiadł rumakai cisnąwszy piłeczkę, popędził za nią. Gdy dopadł piłeczki, uderzył z całej siły kijem, którymocno trzymał za rączkę. I nie przestawał uderzać kijem w piłeczkę, aż dłoń i całe jego ciałookryły się potem, a lekarstwo przeniknęło w głąb jego ciała przez rurkę umieszczoną w kijudo gry. Mędrzec Rujan poznał, że lekarstwo rozeszło się po ciele króla Junana, polecił muwięc wrócić do zamku i udać się zaraz do łaźni. Król Junan zawrócił w tej chwili i kazałopróżnić łaźnię, co też zostało spełnione.

Pospieszali słudzy i prześcigali się nawzajem biali niewolnicy. Przygotowali królowiszaty, a on wszedł do łaźni, umył się dokładnie i w łaźni wdział swoje suknie. Po czymwyszedł i udał się do zamku, a tam położył się spać.

Oto co działo się z królem Junanem.Co zaś do mędrca, to powrócił on do swego domu i spędził w nim noc. A skoro nastał świt,

udał się do króla, prosząc, by mu pozwolono widzieć się z nim. A gdy król przyzwolił,mędrzec wszedł, ucałował przed władcą ziemię i tymi wierszami zwrócił się do niego:

Rozjaśnia się lico wymowy, gdy ciebie ojcem jej nazwą,Lecz skoro zwą tak innego, odwraca od niego twarz swą.O panie pięknego oblicza, którego blaski swą siłąZdolne są ciemność rozproszyć, sprawę rozjaśnić zawiłą.Niechaj twe lico na wieki w jarzących tonie promieniach,

Page 19: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

18

By gniewem się nie chmurzyła świetlista twarz przeznaczenia.W szczodrobliwości swej dla mnie dałeś mi dar swój, któryJest mi, jak wzgórzom bezwodnym napój dające chmury.Rozdałeś swe mienie, by hojność ludziom okazać bogatą,I oto losy twe wielkość dać ci zechciały za to.

Skoro mędrzec Rujan zakończył swe wiersze, król podniósł się, uścisnął go, posadził uswego boku i darował mu wspaniałe honorowe szaty.

Gdy bowiem król wyszedł z łaźni i obejrzał swe ciało, nie znalazł na nim ani śladu trądu;ciało miał czyste jak jasne srebro. Uradował się tym wielce, uciecha wypełniła mu pierś i byłbardzo szczęśliwy. A gdy nastał ranek, udał się do sali przyjęć, by zasiąść na tronie swegokrólestwa. Przybyli do niego szambelanowie i możni i przybył również mędrzec Rujan. Król,ujrzawszy go, powstał szybko i usadowił go przy sobie. Wówczas wniesiono stoły zastawionepotrawami i mędrzec jadł, i ucztował cały dzień w towarzystwie władcy. A gdy nadeszła noc,król wręczył mędrcowi oprócz honorowych szat i innych darów jeszcze dwa tysiące denarów,po czym kazał przyprowadzić swego własnego konia i hakim Rujan powrócił do domu.

A król był zdumiony jego umiejętnościami i mówił: „Uzdrowił moją cielesną powłokę, nienacierając mnie żadną maścią. Na Allacha! On posiadł głęboką wiedzę, moim obowiązkiemjest zatem otoczyć go dobrobytem i obsypać dobrodziejstwami, by mieć w nim towarzysza izaufanego do końca mych dni.”

Noc tę król spędził radosny i zadowolony ze stanu swego ciała i z tego, że uwolnił się odchoroby. Z nadejściem poranka wyszedł, by zasiąść na tronie. Stanęli przed nim dostojnicypaństwowi, a emirowie i wezyrowie zajęli miejsca po jego prawicy i lewicy. Wtedy król kazałprosić mędrca Rujana, a skoro ów zjawił się i padł przed nim na twarz, władca powstał iposadziwszy go u swego boku, jadł z nim razem, życzył mu długiego żywota i gawędzili, ażnoc nadeszła. Potem król darował mędrcowi pięć szat honorowych i tysiąc denarów. HakimRujan pełen wdzięczności dla króla powrócił do swego domu.

Następnego ranka, gdy król przyszedł na posiedzenie dywanu, otoczyli go emirowie,wezyrowie i szambelanowie. A król miał wśród wezyrów jednego, który odznaczał sięszpetnym i złowrogim wyglądem, był zły, chciwy, zazdrosny i ogromnie zawzięty w zawiści inienawiści. Gdy wezyr ów dostrzegł, że król zbliżył się do mędrca i obsypuje go darami,znienawidził hakima Rujana i począł knuć przeciw niemu, tak jak mówi przysłowie: „Żadneciało nie jest wolne od zawiści, niegodziwość zaś w duszy się ukrywa; siła ją ujawnia, asłabość tai.” Podszedł więc ten wezyr do władcy, padł przed nim na twarz i rzekł: „O króluczasu i stulecia, który otaczasz ludzi dobrodziejstwami – mam dla ciebie ważną i dobrą radę.Gdybym ją przed tobą zataił, byłbym bękartem! Jeśli zezwolisz mi wyjawić tę wieść, wyjawięci ją.” I rzekł król, zaniepokojony słowami wezyra: „Jakaż jest ta dobra rada?” – „O dostojnykrólu – odpowiedział wezyr – wszak już starożytni powiadali: «Kto o skutkach nie myśli,temu los nie jest przyjacielem» – a oto widzę, że król nierozumnie obsypujedobrodziejstwami swego wroga, który czyha na upadek jego rządów. Król świadczy mudobro, darzy najwyższym poważaniem i dopuszcza go do siebie jak najbliżej. Lękam się więcw związku z tym o króla.” Król zaniepokoił się, zbladł i rzekł do wezyra: „Któż to jest ten, októrym mówisz, że będąc wrogiem korzysta z mych łask?” I odpowiedział mu wezyr: „Okrólu, ocknij się, skoro śpisz – wskazuję ci na mędrca Rujana!” Lecz król odrzekł: „NaAllacha, przecież to mój serdeczny przyjaciel, którego ukochałem ze wszystkich ludzinajbardziej, ponieważ za pomocą czegoś, co trzymałem w ręce, wyleczył mnie z choroby,wobec której okazali się bezsilni wszyscy lekarze! Podobnego jemu nie znajdziesz wśródwspółczesnych, ani na zachodzie, ani na wschodzie. Jak ty możesz coś takiego o nimpowiedzieć? Wyznaczę mu od dnia dzisiejszego płacę i uposażenie: dam mu każdegomiesiąca tysiąc denarów. A gdybym miał nawet swym królestwem podzielić się z nim, nie

Page 20: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

19

byłoby to jeszcze za wielkim dla niego dobrodziejstwem. Przypuszczam, że twoje słowapłyną z zazdrości, tak jak to słyszałem o królu Sindibadzie.” Po czym król Junan rzekł:„Ludzie opowiadają, a wiedzą obdarza ich Allach...”

Tu zaskoczył Szeherezadę poranek i przerwała dozwoloną jej opowieść. A wtedyodezwała się do niej Dunjazada: „O siostro, jakże miłe, rozkoszne, pełne słodyczy i wspaniałejest twoje opowiadanie!” Na to rzekła Szeherezada: „Lecz czymże ono jest w porównaniu ztym, co opowiedziałabym wam w przyszłą noc, gdybym dożyła i gdyby mnie króloszczędził!” I rzekł król do siebie: „Na Allacha, nie zabiję jej, póki nie wysłucham reszty jejopowieści, albowiem jest to opowieść przecudna.”

Tak więc spędzili ową noc aż do rana w swoich objęciach. Potem król udał się do salisądów i sprawował rządy; sądził, rozsądzał, zwalniał z urzędów, wydawał rozkazy i zakazy,aż minął cały dzień. Wtedy zakończył posiedzenie dywanu i powrócił do swego zamku. Agdy już noc się zbliżała, król zażył rozkoszy z córką wezyra „Szeherezadą...

A skoro nastała noc piąta, Szeherezada rzekła: Wieść niesie, o królu szczęśliwy, że królJunan powiedział do swego wezyra: „O wezyrze, zazdrość w ciebie wstąpiła z powodu tegomędrca i chcesz, bym go zabił, a potem żałował tego tak samo, jak król Sindibad żałował, żezabił sokoła.” – „Jakże to było?” – zapytał wezyr. A król opowiedział:

Opowiadanie o królu Sindibadzie

Wieść niesie, że był wśród władców perskich pewien król, rozmiłowany w widowiskach,spacerach, łowach i polowaniach. Miał on sokoła, którego sam oswoił, i nie rozstawał się znim nocą ani we dnie. Przez całą noc trzymał sokoła na dłoni i brał go ze sobą, ilekroćwybierał się na polowanie. Kazał zrobić dla sokoła kubek ze złota, zawiesił mu go na szyi ipoił go z tego naczynia. Pewnego razu do króla, który właśnie odpoczywał, zwrócił sięczłowiek doglądający myśliwskich ptaków: „O królu czasu, nadeszła pora, by ruszać nałowy.” Król przygotował się do drogi i wziął sokoła na ramię. Jechali, aż przybyli do pewnejdoliny i tam rozstawili sidła. A wtem złapała się w sidła gazela. Król rzekł wówczas: „Zabijękażdego, kto pozwoli umknąć tej gazeli.” I zacisnął się krąg myśliwych wokół gazeli, a onanagle podbiegła do króla, uniosła się na tylnych nogach jakby do skoku, przednie nogiskładając ha piersiach, jakby miała przed królem ziemię ucałować ku jego czci. Nachylił sięwięc król do gazeli, lecz ona skoczyła ponad głową władcy i pomknęła w otwartą przestrzeń.Król obrócił się ku wojsku, a ujrzawszy, że dają sobie znaki i wskazują na niego, spytał:„Wezyrze, cóż powiadają rycerze?” I odrzekł wezyr: „Mówią, żeś nakazał zabić każdego,komu by umknęła gazela.” I zawołał król: „Na moją głowę, będę ją więc ścigał poty, póki znią nie powrócę!” I począł się wspinać na górę w ślad za gazelą, i nie przestawał ścigać jejwraz ze swym sokołem, który dopadłszy gazeli, bił ją skrzydłami po oczach, oślepił ją iujarzmił. – Wtedy król dobył buławy, uderzył gazelę i powalił. Potem zeskoczył z konia,zarżnął gazelę obdarł ją ze skóry i przytroczył do łęku siodła. Ponieważ była to pora upałów,a oni znajdowali się na pustyni, gdzie nie było wody, król zaś i jego koń byli spragnieni,władca rozejrzał się i zobaczył drzewo, z którego spływała ciecz podobna do tłuszczu. Dłoniąodzianą w skórzaną rękawicę król zdjął kubek z szyi sokoła, napełnił go tym płynem ipostawił przed sobą. Wtedy sokół skrzydłem uderzył w kubek i przewrócił go. Król ująłkubek po raz drugi, napełnił go i sądząc, że i sokół jest spragniony, postawił go przed nim.Lecz ten po raz wtóry uderzył skrzydłem i przewrócił naczynie. I rozgniewał się król nasokoła, napełnił kubek po raz trzeci i podsunął go koniowi, ale sokół znowu wywrócił goskrzydłem. I rzekł król: „Allach ukarze cię, nieszczęsny ptaku! Pozbawiłeś napoju mnie,samego siebie i mego konia.” To rzekłszy król ugodził sokoła mieczem, odcinając muskrzydła. I uniósł sokół głowę, chcąc tym znakiem powiedzieć: „Spójrz, co jest na drzewie.”Król podniósł wzrok i dostrzegł na drzewie żmiję, a to, co ściekało, to był jej jad! I król

Page 21: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

20

począł żałować, że obciął skrzydła swemu sokołowi. Wstał, dosiadł konia i jechał z gazelą, ażprzybył na poprzednie miejsce. Tam rzucił gazelę kucharzowi ze słowami: „Weź ją i ugotuj.”Potem władca zasiadł na tronie z sokołem na ramieniu. A sokół westchnął głęboko i zdechł,król zaś krzyczał ze smutku i żalu, że zabił sokoła, który uratował go od śmierci. Otoopowieść o królu Sindibadzie.

Gdy wezyr wysłuchał słów króla Junana, rzekł mu: „O królu potężny i możny! cokolwiekuczyniłem, było koniecznością. Dostrzegłem w mędrcu Rujanie zło i powoduje mną jedynietroska o ciebie, a ty przekonasz się, że jest to prawda. Jeśli mnie posłuchasz, będzieszbezpieczny, jeśli nie, zginiesz, jak zginął wezyr, który uknuł zdradę przeciw synowi pewnegokróla.” Król zaciekawił się: „A jakże to było?” Wezyr opowiedział mu:

Opowiadanie o niewiernym wezyrze

Pewien król miał syna, który ogromnie lubił polowanie i łowy, i miał też wezyra, któremupolecił, by towarzyszył królewskiemu synowi wszędzie, gdziekolwiek by on skierował swekroki.

Pewnego dnia królewicz wyruszył na polowanie i łowy, a razem z nim udał się wezyr jegoojca. Gdy tak razem jechali, obaj ujrzeli wielkiego zwierza. Wezyr rzekł do królewskiegosyna: „Dalejże, pędź za tym zwierzem, doścignij go!” Królewicz pogonił za zwierzyną, leczzwierz zniknął mu z oczu i przepadł w pustyni, a młodzieniec stanął bezradnie, nie wiedząc,w którą udać się stronę, gdy wtem na skraju drogi dojrzał jakąś płaczącą dziewczynę. Zapytał:„Kim jesteś?” Odrzekła: „Jestem córką jednego z królów Indii. Jechałam przez pustynię, gdywtem ogarnęła mnie senność i spadłam bezwiednie z wierzchowca. Pozostałam opuszczona,samotna i bezradna.” Królewicz, wysłuchawszy tych słów, ulitował się nad dziewczyną iposadził ją na grzbiet swego rumaka, by jechała z nim razem. Gdy przejeżdżali koło jakichśruin, dziewczyna odezwała się do młodzieńca „O mój panie, chciałabym oddalić się zapotrzebą”, i królewicz zsadził ją przy ruinach. Gdy nie powracała czas jakiś, a jemu poczęłosię dłużyć oczekiwanie, udał się po kryjomu jej śladem. I okazało się, ze była to ghula.Królewicz bowiem posłyszał, jak mówiła do swoich dzieci: Moje dzieci, przyprowadziłamwam dziś tłustego młodzieńca.” A one rzekły: „Przyprowadź go nam, matko, byśmy mogłynapełnić nim nasze brzuszki.” Skoro syn króla posłyszał te słowa, nabrał pewności, że czekago śmierć, zadrżały mu lędźwie i ogarnęło przerażenie. Zawrócił tedy, lecz wówczas wyszłaghula, a ujrzawszy, że jest pełen trwogi i trzęsie się ze strachu, rzekła: „Cóż to się stało, żejesteś tak zatrwożony?” I odrzekł królewicz: „Mam wroga i boję się go.” A na to powiedziałaghula: „Wszakże mówiłeś, że jesteś królewskim synem.” Odparł: „Tak.” – „Dlaczegóż więc –mówiła dalej – nie dasz swemu prześladowcy trochę pieniędzy, by go nimi zaspokoić?”Odrzekł: „On nie zadowoli się pieniędzmi; nic poza mą duszą go nie zaspokoi, dlatego lękamsię go i czuję się zgubiony.” – „Skoro uważasz, że jesteś zgubiony – rzekła ghula – zwróć siędo Allacha z błaganiem. On na pewno ustrzeże cię od zła i krzywdy, które ci grożą.”Królewicz wzniósł więc swą głowę ku niebu i zawołał: „O Ty, który wysłuchujeszuciśnionego, gdy zwraca się do Ciebie z prośbami! Ty, który wykrywasz nieprawości –dopomóż mi przeciw memu wrogowi i oddal go ode mnie. Ty możesz bowiem zdziałaćwszystko, co zechcesz!” Ghula słysząc owo wołanie oddaliła się od królewicza, a on powróciłdo swego ojca i opowiedział mu, jak wezyr z nim postąpił.

„Tak i ty, królu – mówił wezyr – gdy zaufasz mędrcowi, najsroższą śmierć od niegoponiesiesz. A jeśli łaską go darząc, pozwolisz mu na zbytnie zbliżenie, to on zgotuje ci zgubę.Wszakże zdajesz sobie sprawę, że hakim Rujan wyleczył cię z choroby, działając na

Page 22: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

21

powierzchnię twego ciała czymś, co trzymałeś w dłoni. Czyż zatem, to mając na uwadze, nieprzychodzi ci na myśl, że równie łatwo przyszłoby mu zgładzić cię za pomocą podobnejrzeczy, którą ujmiesz w rękę?” – „Prawdę mówisz – odrzekł król Junan – mogłoby sięzdarzyć, tak jak rzekłeś, wezyrze, dobry doradco. Możliwe, że mędrzec ten jest szpiegiem iprzybył tu, by zadać mi śmierć. Bo zaprawdę, skoro potrafił uzdrowić mnie czymś, cotrzymałem w dłoni, to z pewnością potrafi mnie zgubić za pomocą czegoś, co powącham.” Topowiedziawszy król zwrócił się do wezyra: „Jakże więc mam z nim postąpić, wezyrze?” Iodrzekł wezyr: „Każ go wezwać natychmiast, a gdy przybędzie, zetnij mu głowę. W tensposób uchronisz się przed jego nikczemnością i uwolnisz się od niego, podstępem swymuprzedzając knowania, które on mógłby przeciwko tobie skierować.” I rzekł król Junan:„Słusznie mówisz, wezyrze.” Po czym wydał rozkaz, by przyprowadzono mędrca przed jegooblicze. Hakim Rujan przybył wesoły, nie przeczuwając, co mu zgotował Miłosierny, jak otym powiedział był ktoś w takich oto wierszach:

O ty, co się lękasz losu, porzuć smutku ciężkie brzemię,Wszystkie sprawy swoje powierz temu, który stworzył ziemię,

*Bo koleje przeznaczenia w każdej wiodą cię godzinie,Co zaś nie jest ci sądzone, to na pewno cię ominie.

I zwracając się do króla, mędrzec przemówił słowami poety:

Jeślim kiedyś ci nie złożył podziękowań mych najpierwszych,Powiedz jeno, komu składam dziękczynienia dań i wierszy?Obsypałeś mnie darami, zanim cię prosiłem o to,Obdarzyłeś mnie sowicie, niezdradliwie i z ochotą,Pragnę dzięki składać tobie i wysławiać twą osobę,Pragnę chwalić wielkość twoją i w ukryciu, i wszem wobec.Za twe czyny winien jestem nieustanne dziękczynienie,Czyny twe są lekkie w słowach, lecz dla ramion są brzemieniem.

I wypowiedział także i te wiersze:

Odwróć się od wszelkiej troski,Oddaj się wyrokom boskim,Ciesz się każdą twą godziną,Zapominaj dni, gdy miną.Chociaż smutnych spraw jest wiele,Po nich przyjdzie ci wesele!Allach wszystko sprawić zdolen,Przeto szanuj jego wolę.

Po czym wypowiedział jeszcze takie wiersze:

Zawierz się Wszechmogącemu, niech ku niemu myśl ulata,I zaniechaj dóbr doczesnych, odwróć się od tego świata.Wiedz, że nie tak, jakbyś pragnął, wyglądają wszystkie sprawy,Ale tak, jak zechce tego Wszechmogący Allach prawy.

A potem wypowiedział te wiersze:

Page 23: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

22

Nie smućże się i zapomnij o tym wszystkim, co cię gnębi,Bowiem troski oddalają spokój z twego serca głębi.Na cóż zda się niewolnikom rządzić się człowieczą wolą?Porzuć ją i bądź szczęśliwy, bez utrapień, co cię bolą.

Skoro więc zjawił się hakim Rujan, król rzekł mu: „Czy wiesz, dlaczego; cię wezwałem?”– Nikt poza Allachem Najwyższym nie zna tajemnic” – odparł mędrzec. I rzekł mu król:„Sprowadziłem cię tu po to, by cię zabić i pozbawić ducha.” Zdumiał się hakim Rujan wielcetym powiedzeniem i zapytał: „O królu, dlaczego chcesz mnie zabić? Jakież to mojeprzestępstwo wyszło na jaw?” I rzekł król: „Powiadomiono mnie, że jesteś szpiegiem, iprzybyłeś tu po to, by mnie uśmiercić. Lecz oto ja zadam ci śmierć, zanim ty zdołałbyś touczynić.” I zakrzyknął król na kata: „Zetnij głowę temu zdrajcy, by uchronić nas przed jegoniegodziwością!” I rzekł mu hakim Rujan: „Daruj mi życie, a Allach i tobie daruje. Niezabijaj mnie, gdyż i ciebie Allach zgładzi.”

Potem mędrzec Rujan zwracał się jeszcze wiele razy do króla, tak jak ja zwracałem się dociebie, ifricie, lecz ty nie chciałeś mnie wysłuchać, tylko pragnąłeś mej śmierci!

Lecz król Junan rzekł do hakima Rujana: „Nie zaznam spokoju, póki cię nie zabiję,uzdrowiłeś mnie bowiem za pomocą czegoś, co trzymałem w ręce, nie jestem więc pewny,czy nie mógłbyś mnie zabić także za pomocą czegoś, co bym powąchał lub innymsposobem.” I rzekł mędrzec: „Królu, czy taka jest twoja wdzięczność? Czy złem chceszpłacić za dobro?” Lecz król rzekł: „Musisz umrzeć natychmiast.” Gdy hakim Rujan upewniłsię, że władca rzeczywiście każe go zabić i że jest to nieuniknione, zapłakał i począł sięskarżyć, iż świadczył dobro, a nie otrzymał podzięki, tak jak to powiedziane jest w wierszu:

Majmunę rozum omija z daleka,Chociaż rozumem jest samym jej rodzic.Któż by chciał bagnem lub po grudzie chodzićBez światła, które prowadzi człowieka?

A potem kat zbliżył się do mędrca, zawiązał mu oczy, dobył miecza i zwrócił się do króla:„Racz zezwolić! „Mędrzec zaś mówił do króla płacząc: „Oszczędź mnie, by Allachoszczędził i ciebie. Nie zabijaj mnie, bo Allach i ciebie zabije.” I wygłosił wiersze poety:

Czyny me były szlachetne, ale mi szczęścia nie dały,Uszczęśliwiony jest za to jeno oszczerca zuchwały.Moja poczciwość sprawiła, żem pogrzebany jest klęską,Gdy przeciw mnie obróciła świata nikczemność zwycięską.Gdybym swe życie zachował, zacność porzuciłbym ninie,A jeśli śmierć mi pisana, na grób przekleństwo niech spłynie,We wszelkich ziemi językach, gdy śmierć mnie zgładzi niemiła,Mnie, posiadacza zacności, co sama siebie zgubiła.

A potem rzekł mędrzec do króla: „Jeśli taką masz dla mnie zapłatę, to wiedz, że jest tozapłata krokodyla.” Król spytał: „Jaka jest opowieść o krokodylu?” Lecz mędrzec odparł:„Nie mogę opowiadać w takim stanie. Raz jeszcze zaklinam cię na Allacha: oszczędź mnie, aAllach i ciebie oszczędzi.” I mędrzec zatkał gwałtownie. Niektórzy dostojnicy królewscypowstali, a jeden z nich rzekł: „Królu, daruj mi krew tego mędrca, bo zaprawdę, niewidzieliśmy, by postąpił z tobą zdradliwie, byliśmy natomiast świadkami, że wyleczył cię zchoroby, która drwiła z innych lekarzy i mędrców.” Lecz król rzekł: „Nie znacie powodu, dla

Page 24: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

23

którego postanowiłem go zabić. Chodzi o to, że gdybym oszczędził mędrca Rujana, zpewnością sam byłbym zgubiony. Kto bowiem uleczył mnie z choroby, co mnie nękała, zapomocą przedmiotu, który trzymałem w ręce, mógłby mnie również zabić za pomocą czegoś,co by mi dał do wąchania. Obawiam się, że on mnie zgładzi i otrzyma za to wynagrodzenie,gdyż mniemam, że jest szpiegiem, który przybył tu tylko po to, by mnie uśmiercić.” Amędrzec prosił znowu: „Oszczędź mnie, a Allach i ciebie oszczędzi! Nie zabijaj mnie, gdyżAllach i ciebie zabić może.”

Gdy jednak hakim Rujan upewnił się, o ifricie, że król na pewno go każe zabić, rzekł mu:„Królu, skoro moja śmierć jest nieunikniona, udziel mi choć trochę czasu; chciałbym pójść doswego domu, by wywiązać się z pewnych zobowiązań, zalecić rodzinie i sąsiadom, by mniepochowali, i wreszcie chciałbym porozdawać moje lekarskie księgi. Mam jedną księgę, którajest szczególną rzadkością – tę ofiaruję tobie w darze, byś ją miał w swym skarbcu.” I zapytałkról hakima Rujana: „Cóż to jest za księga?” I odparł mędrzec: „Są w niej sprawynieprzeliczone. A najdrobniejszą spośród zawartych w niej tajemnic jest ta, że gdy zetnieszmi głowę, a potem otworzysz tę księgę, odliczysz trzy karty, później zaś trzy wiersze nastronie, która wypadnie po twej lewej ręce – wówczas przemówi do ciebie moja głowa iodpowie ci na wszystko, o co ją zapytasz.” Król niezmiernie się tym zdziwił i uradował, irzekł; „Hakimie Rujanie, czy naprawdę przemówisz do mnie, gdy zetnę ci głowę?” – „Tak,królu – odrzekł – Jest to niezwykła rzecz.” I pozwolił król mędrcowi wyjść pod strażą.Poszedł więc mędrzec do swego domu i w tym samym dniu doprowadził wszystkie swesprawy do porządku. A na drugi dzień wszedł do sali tronowej, gdzie przybyli równieżwszyscy emirowie, wezyrowie, szambelanowie, zarządcy i możni państwa. I sala tronowastała się podobna do ogrodu kwietnego. Wszedł tedy mędrzec do sali tronowej, mając ze sobąksięgę i pudełko z jakimś proszkiem, i stanął przed królem, po czym usiadł i rzekł:„Przynieście mi półmisek!” A gdy mu podano, czego żądał, wsypał proszek z pudełka napółmisek, rozprowadził równomiernie i rzekł: „Weź tę księgę, królu, ale nic z nią nie czyń,dopóki moja głowa nie zostanie ścięta. A gdy się to stanie, umieść mogą głowę na półmisku irozkaż, by ją dociśnięto do tego oto proszku. Gdy tak uczynisz, krew przestanie spływać zgłowy. Wtedy otwórz księgę.”

Król otworzył księgę, a skoro zauważył, że karty są poklejone, włożył palec do ust, zwilżyłgo śliną i obrócił pierwszą kartę, potem drugą i trzecią. A karty z trudem tylko dały sięprzewracać. I tak król odwrócił sześć kart i obejrzał je, lecz nie znalazł na nich pisma.Powiedział tedy do mędrca; „Mędrcze, nic tu nie jest napisane.” Rzekł mędrzec: „Odwracajkarty jeszcze dalej”, i król odwracał dalej. I upłynęło zaledwie trochę czasu, gdy nagle w ciałokróla przedostała się trucizna. Księga bowiem była zatruta! Król zaczął się słaniać, krzyknął izawołał: „Jad we mnie wstąpił!” A hakim Rujan wypowiedział te słowa:

Ty panowałeś nad nami, władałeś długo i trwaleI nagle – jakby twej władzy nigdy nie było wcale.Gdybyś był prawy, twe losy sprzyjałyby tobie dalej,Lecz za haniebne czyny los taką darzy zapłatą.On dzisiaj ciebie rozpaczą, plagami pognębił za to,Dowiedz się tedy o tym, przed czym cię język ostrzegał,Że to za twą niegodziwość, więc losu swojego nie gań.

Gdy tylko mędrzec Rujan wyrzekł te słowa, król padł na ziemię martwy.„A wiedz, ifricie, że gdyby król zachował był mędrca Rujana przy życiu, Allach byłby

oszczędził i jego. Skoro jednak król odmówił mędrcowi, i postanowił go zabić, Allach nieoszczędził króla. Gdybyś więc ty, ifricie, darował mi życie, Allach zachowałby i ciebie.Ponieważ jednak nie pragnąłeś niczego poza mą śmiercią, więc teraz ja zadam śmierć tobie i

Page 25: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

24

uwięziwszy w dzbanie, wrzucę cię do morza.” Marid krzyknął wówczas i zawołał: „NaAllacha, rybaku, nie czyń tego! Oszczędź mnie w swej szlachetności i nie chowaj do mnieurazy za mój czyn. Jeśli byłem zły, ty okaż swą dobroć. Wszakże mówią znane przysłowia:«O ty, co świadczyłeś dobro temu, kto ci wyrządził krzywdę! Wystarczy już zło jegouczynku.» Nie czyń więc podobnie, jak to postąpił był Umama z Alikiem.” – „Jakże to było znimi?” – zapytał rybak. Lecz ifrit odparł: „Nie czas na opowiadanie, gdy jestem więźniem wdzbanie. Opowiem ci o nich, gdy mnie wypuścisz z zamknięcia.” Ale rybak rzekł: „Nieodstąpię od mego zamiaru, by wrzucić cię do morza, skąd nie będziesz mógł się wydostać.Przecież prosiłem cię o litość, korząc się przed tobą, ty zaś postanowiłeś zabić mnie, mimo żena to nie zasłużyłem żadną zbrodnią i nic złego ci nigdy nie wyrządziłem. Przeciwnie,doznałeś ode mnie samego dobra przez to, że wypuściłem cię z twego więzienia. Ale skoro typostąpiłeś sobie ze mną w ten sposób, przekonałem się, jak jesteś nikczemny. Toteż wiedz, żewrzucę cię do morza, a każdemu, kto by cię wydobył, opowiem o tobie i ostrzegę go przedtobą, a wtedy on znowu wrzuci cię do morza. Pozostaniesz tam już do końca swoich dni, ażzrozumiesz, że to właśnie jest odpowiednia dla ciebie kara.” I rzekł ifrit: Wypuść mnie nawolność. Oto teraz nadarza ci się sposobność, byś okazał swą wspaniałomyślność. A japrzysięgam, że nigdy ci krzywdy nie wyrządzę, lecz dopomogę ci w jakiś sposób i na zawszewybawię cię od nędzy.” Przyjął więc rybak przysięgę ifrita, że odzyskawszy wolność nigdynie wyrządzi mu żadnego zła, tylko zawsze będzie mu świadczył dobro. Zabezpieczonyprzysięgą i obietnicami, rybak otworzył ifritowi dzban, zaklinając go w imię Allacha.

I wzbił się dym wysoko, aż cały wyszedł z dzbana, zgęstniał i przyjął postać ifrita ostrasznym wyglądzie, który kopnięciem wtrącił dzban do morza. Gdy rybak ujrzał, jak dzbanów pochłonęło morze, pomyślał, że już nie ma dla niego ucieczki przed zgubą, i ze strachuzmoczył się mówiąc w duszy: „Niedobry to znak.” A potem dodając sobie otuchy powiedział:„O ifricie, wszakże Allach Najwyższy nakazał: «Dotrzymuj przysięgi, kiedyś bowiemprzyjdzie ci zdawać z tego sprawę.» Przysiągłeś mi i obiecałeś, że mnie nie oszukasz. Gdybyśmnie zawiódł, pokarałby cię Allach, który zsyła pomstę i który jest nierychliwy, alesprawiedliwy. Mówiłem do ciebie tak, jak mówił mędrzec Rujan do króla Junana: «Oszczędźmnie, a Allach i ciebie oszczędzi.»” Ifrit roześmiał się, ruszył przed siebie i rzekł: Chodź zemną, rybaku.” I poszedł rybak, zwracając baczną uwagę na ifrita, bo nie był jeszcze całkiempewny swego bezpieczeństwa. Tak oddalili się od przedmieść, wspięli się na szczyt góry, apotem zeszli w rozległą dolinę, pośrodku której znajdował się staw pełen wody. Ifritprzystanął nad stawem i rozkazał rybakowi, by zarzucił tam sieć i łowił. Rybak spojrzał dowody i zobaczył w niej ryby barwy białej, czerwonej, niebieskiej i żółtej. Zdumiony tymzarzucił sieć, gdy ją wyciągnął, znalazł w niej cztery ryby, każdą innego koloru. I uradowałsię wielce, skoro je ujrzał, a ifrit rzekł: „Udaj się z rybami do sułtana i podaruj mu je, awładca z pewnością sowicie cię za to nagrodzi. Ty zaś, na Allacha, wysłuchaj mej prośby iprzebacz mi, ale naprawdę nie mam teraz innej możliwości, by ci się odwdzięczyć za twójczyn, przebywając bowiem tysiąc i osiemset lat w morskiej toni, nie oglądałem do tej chwilipowierzchni ziemi. Lecz nie łów z tego stawu więcej niż jeden raz dziennie. I niechaj Allachma cię w swej opiece.”

To powiedziawszy ifrit nogą uderzył w ziemię przed sobą, a ona rozstąpiła się i pochłonęłago. Rybak zaś poszedł ku miastu, zdumiony tym, co mu się z ifritem przydarzyło. Zabrał zesobą ryby, a skoro wszedł z nimi do swego domu, wynalazł gliniane naczynie, napełnił jewodą i wpuścił tam ryby. A one zaczęły się miotać we wnętrzu glinianego garnka z wodą.Rybak zaś umieścił sobie to naczynie na głowie i skierował się do królewskiego zamku, takjak mu nakazał ifrit. Gdy przyszedł do króla, podarował mu ryby, a król zdziwił się bardzotym darem, gdyż jeszcze nigdy w życiu nie oglądał podobnych ryb. I rzekł: „Oddajcie te rybyniewolnicy – kucharce.” A niewolnicę ową władca otrzymał był przed trzema dniami w darzeod króla Rumu i dotąd jeszcze nie zdążył wypróbować jej zdolności do przyrządzania potraw.

Page 26: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

25

I polecił jej wezyr usmażyć te ryby mówiąc: „Dziewczyno, oto co król tobie powiedziećkazał: «Zatrzymałem cię, łzo moja, tylko na wyjątkowe chwile.» Dzisiaj więc uciesz naswidokiem twych potraw i doskonałością swych kucharskich umiejętności, władca bowiemotrzymał od kogoś taki oto dar.” Gdy wezyr, wydawszy to polecenie, powrócił do króla, ównakazał mu. aby wręczył rybakowi czterysta denarów. Wezyr dał więc rybakowi pieniądze, arybak schował je w zanadrze i powrócił do domu do swej żony, zadowolony i uszczęśliwiony.A potem kupił swej rodzinie wszystko, co tylko było jej potrzebne. Tyle o rybaku. Co się zaśtyczy niewolnicy – kucharki, to wzięła ona ryby, oczyściła je, położyła na patelni, zaczekała,aż się podsmażą z jednej strony, i odwróciła je na drugą. Nagle rozstąpiła się ściana i wyszła zniej prześliczna dziewczyna o wysmukłej postaci, gładkich policzkach, w kibici wiotka iurocza, o podczernionych antymonem oczach, w twarzy łagodnością szczodra, ociężała zasięw biodrach. Odziana była w jedwabną, niebieską kufiję, w uszach miała kolczyki, naprzegubach rąk bransolety, a na palcach pierścienie z drogimi kamieniami. W ręku trzymałabambusową różdżkę. Dotknęła nią patelni i zapytała: „Rybo, czy ty dotrzymujesz przysiąg?”Gdy niewolnica wszystko to ujrzała, straciła przytomność, dziewczyna zaś powtórzyła swesłowa drugi i trzeci raz. Wówczas ryba uniosła głowę z patelni i ozwała się: „Tak, tak”, apotem wszystkie ryby wygłosiły razem te wiersze:

Jeżeli wrócisz – powrócimy, gdyś wierna – ryba wierną będzie.Lecz jeślibyś się nas wyrzekła – wolneśmy, nic nam po przysiędze.

Gdy ryby tak mówiły, dziewczyna przewróciła patelnię i cofnęła się tam, skąd przyszła, aściana kuchni zawarła się za nią. Wtedy niewolnica ocknęła się z omdlenia, a ujrzawszy rybyspalone na węgiel, wyrzekła przysłowie: „Zaledwie wyruszył w bój, już złamał dziryt swój.”Gdy niewolnica czyniła sobie wyrzuty, stanął wtem nad nią wezyr i rzekł: „Zanieś rybysułtanowi,” Wtedy niewolnica rozpłakała się i opowiedziała wezyrowi o tym, co się jejprzydarzyło. Wezyr zdziwił się i rzekł: „To nic innego, tylko jakaś cudowna sprawa.” Potemposłał po rybaka, a gdy go przyprowadzono, wezyr rzekł: „Rybaku, musisz nam przynieśćtakie same cztery ryby jak poprzednio.” Udał się więc rybak nad ów staw, zarzucił sieć, a gdyją wyciągnął, ujrzał w niej cztery ryby. Zabrał je i zaniósł wezyrowi, a ten udał się z nimi doniewolnicy i rzekł jej: „Wstań i usmaż ryby przy mnie, bym mógł ujrzeć, jak wygląda cała tasprawa.” Niewolnica wstała, oporządziła ryby i ułożyła je na patelni, którą trzymała na ogniu.I nie upłynęła jeszcze chwila, gdy oto rozwarła się nagle ściana i pojawiła się dziewczyna,odziana w swe szaty, z różdżką w ręku. Dotknęła nią patelni i rzekła: „O rybo, rybo, czydochowujesz ty starej przysięgi?” A wszystkie ryby uniosły głowy i wygłosiły te wiersze:

Jeżeli wrócisz – powrócimy, gdyś wierna – ryba wierną będzie.Lecz jeślibyś się nas wyrzekła – wolneśmy, nic nam po przysiędze.

Gdy ryby powiedziały te słowa, dziewczyna różdżką wywróciła patelnię i cofnęła się tam,skąd przyszła, a ściana zawarła się za nią. Wtedy wezyr powstał i rzekł: „Sprawy tej niemożna zataić przed królem”, po czym udał się do władcy i powiadomił go o tym, coprzydarzyło się w jego obecności. Król rzekł na to: „Muszę ujrzeć to na własne oczy.” Posłałpo rybaka i nakazał mu, by przyniósł cztery ryby, takie same jak poprzednio, dając mu na totrzy dni czasu. Rybak powędrował nad staw i zaraz przyniósł królowi ryby, a władca polecił,by wypłacono rybakowi za to czterysta denarów. Potem król zwrócił się do wezyra:„Przyrządzisz te ryby tutaj, w mojej obecności.” A wezyr odrzekł: „Słyszę i jestemposłuszny”, po czym przyniósł patelnię i ułożył na niej oczyszczone ryby. A skoro tylko jeprzewrócił, rozstąpiła się nagle ściana i wyszedł z niej czarny niewolnik, wielki jak bykspośród byków lub jak człowiek z ludu Ad. W ręku miał gałąź zielonego drzewa i wyrzekł

Page 27: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

26

donośnym, a nieprzyjemnym głosem: „O rybo, rybo, czy dochowujesz starych przysiąg?” Aryba uniosła głowę z patelni i rzekła: „Tak, tak”, po czym wszystkie ryby wypowiedziały tenwiersz:

Jeżeli wrócisz – powrócimy, gdyś wierny – ryba wierną będzie.Lecz jeśli wyrzec się nas pragniesz – wolneśmy, nic nam po przysiędze.

Wtedy niewolnik podszedł do patelni i wywrócił ją gałęzią, a ryby stały się podobne doczarnego węgla. Potem niewolnik wrócił tam, skąd przyszedł. A gdy zniknął im z oczu, królrzekł: „O tej sprawie nie wolno milczeć, bo z tymi rybami wiąże się na pewno coś bardzodziwnego.” I rozkazał, by stawił się przed nim rybak. Skoro tylko rybak przyszedł, królzapytał go: „Skąd pochodzą te ryby?” – „Ze stawu leżącego pomiędzy czterema górami –odparł rybak – za górą wznoszącą się za tym miastem.” – „O ile dni drogi jest on oddalony?”– spytał król. Rybak odrzekł: „O panie nasz i władco, odległość ta wynosi pół godziny drogi.”Zdumiał się król i nakazał, by zaraz wojsko wyruszyło z rybakiem. A rybak począł przeklinaćifrita. Jechali tak długo, aż wspięli się na górę, a potem zeszli z niej w rozległą dolinę, którejnikt z nich w życiu nigdy nie oglądał. I zdziwienie ogarnęło króla i całe wojsko na widokstawu, który ukazał się ich oczom pomiędzy czterema górami, jak i na widok ryb w czterechkolorach: czerwonym, białym, żółtym i niebieskim. Król zdumiony zwrócił się do rycerzy iwszystkich tych, którzy mu towarzyszyli: „Czy ktoś z was widział staw w tym miejscu?” –„Nie”– odrzekli wszyscy. I rzekł król: „Na Allacha, nie powrócę do miasta i nie zasiądę namoim królewskim tronie, dopóki nie zgłębię prawdy o tym stawie i jego rybach.” Następnienakazał swym ludziom, by rozłożyli obóz wokół tych wzgórz.

Gdy to uczynili, król przywołał wezyra, który był uczony, światły, rozumny i obeznany zesprawami. Gdy wezyr stanął przed królem, ów rzekł: „Chcę uczynić pewną rzecz i pragnępowiadomić cię o moim zamierzeniu. Otóż postanowiłem wyruszyć tej nocy samotnie, byodkryć tajemnicę tego stawu i tych ryb, które w nim się znajdują. Ty usiądziesz przy wejściudo mego namiotu i wszystkim emirom, wezyrom i szambelanom będziesz mówił, że sułtanczuje się niezdrów i zakazał kogokolwiek do siebie dopuszczać. A w moje zamiary nikogonie wtajemniczaj.” Wezyr nie mógł się temu sprzeciwić, a król przebrał się, przypasał miecz,wyszedł potajemnie i wędrował przez resztę nocy aż do rana. I nie przestawał iść, aż zacząłdokuczać mu upał. Wtedy król odpoczął trochę, a potem znowu wędrował do schyłku dnia iprzez całą następną noc. A wtem z oddali ukazało mu się coś czarnego. I rzekł do siebie:„Być może, znajdę tam kogoś, kto by mi wyjaśnił sprawę stawu i jego ryb.” A skoroprzybliżył się do tego czegoś, ujrzał, że jest to zamek zbudowany z czarnego kamienia, okutyżelazem. Jedno skrzydło zamkowej bramy było uchylone, a drugie przymknięte. Król ucieszyłsię tym, stanął pod bramą i zastukał w nią delikatnie, a gdy nie usłyszał żadnej odpowiedzi,zastukał po raz drugi i trzeci, ale wciąż nie otrzymywał żadnej odpowiedzi. Zakołatał więc poraz czwarty, donośnie, lecz i tym razem nikt się nie odezwał. Wtedy rzekł: „Zamek ten jestbez wątpienia opustoszały.” Nabrał odwagi, wszedł przez bramę do zamkowej sieni i zawołał:„O mieszkańcy tego zamku, jestem obcym wędrowcem, przechodzącym tędy drogą. Czy niemacie jakiegoś pożywienia?” Powtórzył te słowa drugi i trzeci raz, a nie otrzymawszyodpowiedzi, dodał odwagi sercu i natchnął swego ducha męstwem, i z sieni wstąpił downętrza pałacu. Ale nie spotkał tam nikogo, choć zamek był urządzony. Pośrodku znajdowałasię fontanna, której wodę jak perły i drogie kamienie wyrzucały z pysków cztery lwy zczerwonego złota. Wokół nich latały ptaki, nie mogąc wydostać się z zamku, bo otaczała gosiatka, która nie pozwalała im odlecieć. Wszystko to zdziwiło i zarazem zasmuciło króla, jakoże nie znalazł w zamku nikogo, kto mógłby mu coś powiedzieć o tamtym stawie, jego rybach,górach i o tym pałacu. Usiadł więc w drzwiach i zadumał się, gdy nagle usłyszał jakiś jękdobywający się ze zbolałego serca i posłyszał zawodzenie tej oto pieśni:

Page 28: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

27

Ledwo skryła się zgryzota, już gniew w moim sercu gości.A sen dawny moich oczu ustępuje bezsenności.Gniew, co rośnie we mnie co dzień, przywołuję niestrudzenie.O mój smutku, kiedy z duszy los łaskawszy cię wyżenie!Nie porzucaj serca między niepewnością a strapieniem.

Gdy król posłyszał te jęki, zerwał się i podążył w kierunku głosu. Zobaczył jakąś zasłonęzawieszoną na drzwiach komnaty. Podniósł ją i dojrzał młodzieńca, który siedział na łożuwznoszącym się na łokieć od ziemi. A był to urodziwy młodzian, smukłej postaci, bogatoodzian, jasnego czoła i czystej mowy i o różanych licach zdrowych. Na jednym policzku miałznamię jak plamka ambry. A poeta tak o tym opowiada:

Smukły jest, a czarne włosy, czoło jasne i wysokiePozwalają śmiertelnikom blaskiem cieszyć się i mrokiem.Nie cieszyłeś swoich oczu piękniejszym widokiemPośród rzeczy, któreś w życiu oglądać był w stanie,Niźli owo oliwkowe na licu znamię,Na różanym jego licu pod czarnym okiem.

Króla uradował widok młodzieńca i pozdrowił go. A młodzieniec siedział odziany wjedwabną, haftowaną złotem szatę, ale widoczne były na nim znamiona smutku. Oddałkrólowi pozdrowienie i rzekł: „O panie mój, wybacz mi, że nie powstaję.” I rzekł król:„Młodzieńcze, opowiedz mi o stawie i jego rybach, o tym zamku, o przyczynie tego, żesiedzisz tu samotny, i co cię skłania do płaczu.” Gdy młodzieniec usłyszał te słowa, łzyspłynęły mu po policzkach i wybuchnął gwałtownym łkaniem. Król zaś zdumiał się i spytał:„Czemu płaczesz, młodzieńcze?” Odrzekł: „Jakże nie mam płakać, gdy taki oto jest mój los.”Tu ujął ręką poły swych szat i rozchylił je: dolna część jego ciała aż do stóp była kamieniem,a od pępka aż po włosy na głowie był człowiekiem. Młodzieniec mówił:

Opowieść o zaczarowanym młodzieńcu

Wiedz, o królu, że dzieje tych ryb są zadziwiające i gdyby je spisać igłą w kącikach oczu,niezłą byłyby nauką dla tych, którzy się uczyć pragną. Było to, mój panie, tak: Ojciec mój byłkrólem tego miasta, a nazywano go Mahmud, Pan Czarnych Wysp. Był on władcą tychczterech wzgórz, a panowanie jego trwało siedemdziesiąt lat. Gdy mój ojciec zmarł, zostałempo nim królem. Pojąłem za żonę córkę mego stryja, która darzyła mnie miłością tak wielką, żegdy oddalałem się od niej, nie jadła, nie piła, aż powróciłem do niej. I tak przeżyła ze mnąpięć lat. Pewnego dnia udała się do łaźni. Ja zaś poleciłem kucharzowi, by przygotował namwieczerzę, a sam wszedłem do tego oto zamku, ułożyłem się do snu w miejscu, w którymteraz jestem, a dwu niewolnicom rozkazałem, by mi wachlowały twarz. Usiadły więc, jedna uwezgłowia, a druga u mych stóp. Niepokoiła mnie nieobecność mojej małżonki i sen mnie nieogarniał. Oczy miałem zamknięte, lecz dusza moja czuwała. Wtedy usłyszałem, jakniewolnica siedząca u mego wezgłowia mówiła do tej, która siedziała u moich stóp:„Doprawdy, Masudo, nasz pan nie ma szczęśliwej młodości z naszą panią, która tai przed nimswoje występki.” A Masuda rzekła: „Niech Allach przeklnie wiarołomne kobiety. Naprawdę,ktoś taki, jak nasz pan, o takich jak on przymiotach, nie jest mężem odpowiednim dla tejladacznicy, która każdą noc spędza na cudzym łożu.” I rzekła niewolnica siedząca u mejgłowy: „Doprawdy, nasz pan jest lekkomyślny, nie dopytując się o nią.” A Masuda rzekła:„Biada ci! Czy nasz pan zna jej postępki? Czyliż ona mu zostawia wolność woli? Wszakże

Page 29: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

28

sporządza mu i podaje w kielichu napój, który on pije każdej nocy, zanim zaśnie. Do tegonapoju ona dodaje bandżu, a pan zasypia po tym twardo i nie wie, co się później dzieje, gdzieona chodzi ani co czyni. Ona zaś, gdy już poda mu ów napój, nakłada szaty, opuszcza męża iaż do świtu jest nieobecna. A gdy wraca, kadzi mu czymś pod nosem, a on budzi się ze snu.”Skoro usłyszałem te słowa, pociemniało mi w oczach i nie mogłem się doczekać nocy.

Potem wróciła z łaźni córka mego stryja, rozesłano tedy przed nami obrus i siedzieliśmyjedząc i popijając razem, jak zwykle przez godzinę, po czym poprosiłem o napój, któryzawsze piłem przed snem. Żona podała mi puchar. Odwróciłem się i udając, że piję zgodnie zmym zwyczajem, wylałem napój do rękawa i natychmiast ułożyłem się do snu. Wtedy mojażona rzekła: „Śpij i bodajbyś nie wstał więcej. Na Boga! Nienawidzę cię, twoja postać jest dlamnie wstrętna, a dusza moja wzdraga się przed pożyciem z tobą.” To rzekłszy wstała,przywdziała najwspanialsze swoje szaty, skropiła się wonnościami, przypasała miecz,otworzyła bramę zamku i wyszła. Wstałem i ja i opuściłem zamek idąc jej śladem. Onapospieszała ulicami, aż dotarła do bram miasta. Tam wypowiedziała jakieś słowa, których niezrozumiałem, a wtedy opadły wrzeciądze, bramy rozwarły się i moja żona wyszła. A janiepostrzeżenie postępowałem za nią, aż znaleźliśmy się pomiędzy usypiskami śmieci. Wtedymoja żona weszła za jakieś ogrodzenie, gdzie stała okrągła ulepiona z gliny chata z drzwiami.Żona weszła do środka, a ja wdrapałem się na dach chaty, by ją stamtąd widzieć. A onapodbiegła do jakiegoś czarnego niewolnika, który miał jedną wargę jak pokrywka, a drugą jakpodeszwa, aż zgarniał nimi piasek z ziemi. Był on trędowaty i leżał na odrobinie pogniecionejtrzciny. Moja żona ucałowała przed nim ziemię, a on rzekł do niej: „Biada ci! Gdzie siępodziewałaś aż do teraz? Byli u mnie czarni, pili wino i każdy z nich miał ze sobą kochankę.Tylko ja jeden przez ciebie nie mogłem radować się piciem.” A ona odrzekła: „O panie mój,kochanku mego serca, wiesz przecież, że jestem poślubiona synowi mego stryja. Wstrętemnapawa mnie widok jego postaci i własnej duszy nienawidzę, gdy jestem blisko niego. Gdybynie lęk o ciebie, dawno przemieniłabym kraj jego w ruiny, w których skrzeczałyby sowy ikruki, a kamienie tych ruin przeniosłabym aż poza górę Kaf.” Lecz niewolnik rzekł: „Łżesz,nierządnico! Przysięgam na szlachetność czarnych – a jeśli kłamię, niech męstwo naszychprzemieni się w męstwo białych – że jeśli od dziś raz jeszcze zabawisz tam do tego czasu, niebędę z tobą więcej obcował i nigdy więcej mego ciała na twoim nie złożę, O niewierna,wszakże jestem tu tylko po to, by zaspokajać twe żądze, ty cuchnąca, najpodlejsza z białych!”

I mówił król:Skoro usłyszałem te słowa i na własne oczy ujrzałem to, co między nimi zaszło,

pociemniało mi w oczach i sam nie wiedziałem, gdzie się znajduję. A ona stała tam przednim, płacząc w upodleniu, i mówiła: „Ukochany mój, daktylu mego serca, nie mam nikogopoza tobą, a ty odpędzasz mnie, panie mój, ukochany, światło mych oczu.” I nie przestawałałkać, i przepraszała go, aż pogodził się z nią. Wtedy rozpromieniona powstała, by zdjąć szatyi suknie, po czym rzekła: „Panie mój, czy nie ma u ciebie czegoś, czym mogłaby się pożywićtwoja niewolnica?” I odrzekł: „Unieś miskę, a znajdziesz pod nią gotowane kości szczurów –pogryź je mocno zębami i zjedz. Podejdź też do tego glinianego garnka. Jest w nim piwo.Wypij je.” Moja żona zjadła i wypiła, potem umyła ręce, podeszła i ułożyła się kołoniewolnika na tej wygniecionej trzcinie, a obnażywszy się całkowicie, wsunęła się razem znim pod jakiś znoszony łach i szmaty. Gdy zobaczyłem, co robi córka mego stryja, zsunąłemsię z dachu, odchodząc prawie od zmysłów, i wszedłem do chaty z obnażonym mieczem,zamierzając zabić ich oboje. Najpierw uderzyłem mieczem w szyję niewolnika i sądziłem, żerozstał się już z życiem. Gdy ugodziłem niewolnika, nie odrąbałem mu głowy. Rozciąłem mutylko gardło, skórę i mięso, ale byłem pewny, że go zabiłem, gdyż charczał głośno. Skoroodszedłem, córka mego stryja poruszyła się, wstała, ujęła miecz i włożywszy go na swojemiejsce, powróciła do miasta, weszła do zamku i resztę nocy spędziła śpiąc na moim posłaniuaż do rana. W dzień zobaczyłem, że obcięła włosy i odziała się w żałobne szaty. I rzekła do

Page 30: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

29

mnie: „Synu mego stryja, nie gań mnie za to, co uczyniłam, właśnie bowiem otrzymałamwieść, że zmarła moja matka, a ojciec zginął w wojnie świętej, jeden z mych dwu braci zmarłod ran, a drugi został zasypany – mam więc prawo do łez i smutku.” Gdy usłyszałem tesłowa, nie odpowiedziałem tak, jak należało, lecz rzekłem: „Czyń, co chcesz. Ja nie będę cisię sprzeciwiał.”

Żona moja trwała w tym smutku, we łzach i rozpaczy przez cały rok, od początku dokońca, a po upływie tego czasu rzekła do mnie: „Chciałabym, by mi w tym zamkuwybudowano grobowiec w kształcie kopuły, gdzie mogłabym przebywać sama ze swąrozpaczą. Nazwę go przybytkiem smutku.” Rzekłem jej: „Czyń, jak chcesz.” I wybudowałasobie ów dom smutku, na środku ustawiła grobowiec z kopułą podobny do mauzoleum, poczym przyniosła tego niewolnika i złożyła go tam. Był on już bardzo osłabiony i moja żonanie miała z niego żadnego pożytku. Pił tylko wino, gdyż od dnia, w którym go zraniłem, niemógł mówić, a żył pewnie tylko dlatego, że nie wybiła jeszcze godzina jego śmierci. Córkamego stryja codziennie wczesnym rankiem i późnym wieczorem udawała się do grobowca,roniła łzy przy niewolniku, rozpaczała nad jego stanem, poiła go winem i rosołem. I działo siętak każdego ranka i wieczora przez cały następny rok. Byłem dla niej pobłażliwy, leczpewnego dnia poszedłem za nią niepostrzeżenie i zobaczyłem, jak tonie we łzach i bijąc siępo twarzy wypowiada te wiersze:

Gdyś odszedł, istnienie wśród ludzi straciło już dla mnie powab.Zaprawdę, serce moje nikogo krom ciebie nie ukochało.Zabierz mnie przeto łaskawie, ponieś ze sobą me ciało.A gdzie zatrzymasz się w drodze, tam mnie przy sobie pochowaj.A jeśli u grobu mego myśl twoja kiedyś zagości,Odpowie tobie wołaniem rozgłośnym jęk mych kości.

A kiedy skończyła te wiersze, wyciągnąłem miecz i powiedziałem do niej: „To jest mowagodna zdradliwych kobiet, które nie uznają więzów małżeńskich i nie dochowują wiary.” Ichcąc ją zabić uniosłem rękę do góry. Wtedy ona wstała i poznała, że tym, kto zadał rany jejniewolnikowi, byłem ja. I gdy tak stałem naprzeciw niej, wypowiedziała jakieś słowa,których nie zrozumiałem, a potem rzekła: „Oby Allach sprawił na moje zaklęcie, byś stał sięw połowie kamieniem, a w drugiej połowie pozostał człowiekiem.” I stałem się rzeczywiścietaki, jak sam widzisz, i trwam w ten sposób, ni to stojąc, ni to siedząc, ani umarły, ani żywy.

Gdy moja żona postąpiła tak ze mną, zaczarowała potem jeszcze miasto i wszystkie jegobazary i pola. A w mieście naszym mieszkała ludność czterech wyznań: muzułmanie,chrześcijanie, żydzi i czciciele ognia. Wszystkich mieszkańców żona przemieniła w ryby:muzułmanów w białe, czcicieli ognia w czerwone, chrześcijan w niebieskie, a żydów w żółte.Cztery wyspy zamieniła w cztery wzgórza, którymi otoczyła staw. Mnie zaś codzienniekatuje, wymierzając mi sto uderzeń skórzanym biczem. A gdy krew ze mnie spłynie, nakładana górną część mego ciała włosiennicę pod szaty.

Gdy młodzieniec skończył opowiadać, zapłakał i wyrzekł te wiersze:

Daj mi, o Boże, wytrwałość, bym woli twej czynił zadość.Będę cierpliwy, jeżeli znajdziesz w tym swoją radość.Oto mnie gnębią nieszczęścia w twych przewidziane wyrokach,Ale mi przyjdzie z pomocą ród wybranego proroka.

I zwrócił się wtedy król do młodzieńca, i rzekł: „Młodzieńcze, pomnożyłeś moje troski ojeszcze jedną”, a potem zapytał: „Gdzie znajduje się owa kobieta?” – „W grobowcu z kopułą– odparł – tam gdzie spoczywa niewolnik. Chodzi do niego codziennie, a gdy go opuści,

Page 31: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

30

zbliża się do mnie i zdziera ze mnie szaty, by wymierzyć mi sto uderzeń biczem. Ja płaczę ikrzyczę, ale nie mogę się ruszyć i odpędzić jej od siebie. A kiedy mnie tak skatuje, udaje sięwcześnie rano do niewolnika niosąc mu wino i rosół.” I rzekł król: „Na Allacha, młodzieńcze,wyświadczę ci przysługę, dzięki której pamięć o mnie nie zaginie, a po mojej śmiercidziejopisowie zapiszą mój szlachetny czyn w swych kronikach.” I król usiadł, i gawędził zmłodzieńcem do późnej nocy. Potem wstał i cierpliwie doczekawszy brzasku, zdjął swe szaty,przypasał miecz i udał się do grobowca niewolnika. Ujrzał tam zapalone świece i oliwnelampy, zobaczył kadzidła i maści. Zbliżywszy się do niewolnika, ciął go mieczem i zabił, poczym przerzucił sobie przez ramię jego ciało i utopił je w studni zamkowej. Potem wrócił kugrobowcowi, odział się w suknie niewolnika i wszedł do środka, mając ze sobą obnażonymiecz.

Po upływie godziny zjawiła się owa wiarołomna czarownica, która tuż przedtem wzięła doręki bicz i obnażywszy z szat syna swego stryja, wychłostała go. A on krzyczał: „Ach, dośćjuż tego nieszczęścia, które mnie spotkało! Ulituj się nade mną.” Lecz ona rzekła: „A czyś tysię nade mną litował? Czyś pozostawił mi kochanka?” A potem nałożyła mu włosiennicę iwierzchnie szaty i skierowała się do niewolnika, niosąc kubek wina i czarkę rosołu. Gdyweszła do grobowca, zapłakała, poczęła lamentować i mówiła: „Panie mój, odezwij się iprzemów do mnie! O mój panie!”, i wypowiedziała te słowa:

Dopókiż mnie jeszcze okrutnie będziesz od siebie odtrącać,Dosyć mi mąk, które zsyła miłość, zaprawdę tęskniąca.Jak długo nasza rozłąka trwać jeszcze ma po twej myśli.Jeśliś chciał wzbudzić mą zazdrość, to cel twój oto się ziścił.

I zanosząc się płaczem powtarzała: „O panie mój, odezwij się do mnie! Przemów do mnie,mój panie!” Wtedy król, tłumiąc swój głos i kalecząc mowę, odezwał się w języku czarnychmówiąc: „Ach, ach! Nie ma potęgi ni siły poza Allachem Wielkim i Mocnym!” Gdy onaposłyszała te słowa, krzyknęła z radości i zemdlała. A oprzytomniawszy po chwili, zawołała:„Czy być może? Mój pan zdrowy?” A król tłumiąc nadal swój głos, by brzmiał tak, jak gdybybył chory, rzekł: „O wszetecznico, nie zasłużyłaś, bym do ciebie mówił.” – „Dlaczego?” –zapytała, a król odparł: „Dlatego że cały dzień zamęczasz swego małżonka, on zaś, krzycząc iwzywając pomocy, nie daje mi spać od wieczora do rana. On cię błaga i pomstuje na ciebiebezustannie, a jego głos mnie niepokoi. Gdyby nie to, dawno już byłbym zdrów. A to właśniejest przyczyną, dla której powstrzymywałem się, by do ciebie przemówić.” Odrzekła: „Zatwoim pozwoleniem wyswobodzę męża ze stanu, w którym przebywa.” I rzekł król:„Wyswobodź go, a przez to spokój nam wrócisz.” I rzekła: „Słyszę i jestem posłuszna”, poczym wstała i opuściwszy grobowiec, udała się do zamku. Wzięła czarkę, napełniła ją wodą, apotem wypowiedziała nad nią parę słów; woda zaczęła wrzeć, tak jak wtedy, gdy gotuje się wgarnku. Kobieta skropiła młodzieńca tą wodą i rzekła: „Na prawdę moich słów, opuść tępostać, a wróć do swej pierwotnej postaci.” Młodzieniec zadrżał, stanął na nogach iuradowany swym ocaleniem rzekł: „Świadczę, że nie ma boga prócz Allacha, a Muhammadjest Jego Prorokiem. Niech go Bóg błogosławi i da mu zbawienie!” A ona rzekła: „Idź i niewracaj tu więcej, bym nie musiała cię zabić.” I krzyknęła mu w twarz, a on zszedł jej z oczu.Wtedy kobieta skierowała się ku grobowcowi, weszła tam i rzekła: „O panie mój, wyjdź, bymcię mogła ujrzeć.” A król rzekł słabym głosem: „Cóż uczyniłaś? Przecież uwalniając mnie odgałęzi, nie wyzwoliłaś mnie od korzenia.” – „Kochanku mój – powiedziała – cóż jest tymkorzeniem?” Odrzekł: „Ludność tego miasta i czterech wysp. Zawsze, gdy nadejdzie północ,ryby podnoszą swe głowy i przeklinają mnie i ciebie, a to jest przyczyną, że moje ciało niemoże wydobrzeć. Uwolnij tych ludzi, a potem przyjdź do mnie, ujmij mnie za rękę i podnieś,czuję bowiem, że wracam do zdrowia.” Gdy kobieta posłyszała te słowa – a była przekonana,

Page 32: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

31

że to przemawia niewolnik – zawołała uradowana: „W imię Allacha, bardzo chętnie, mójpanie!” Po czym wstała i uszczęśliwiona tym, co zaszło, udała się nad staw, zaczerpnęła zniego trochę wody i wypowiedziała nad nią parę niezrozumiałych słów, ryby poruszyły się wwodzie, uniosły głowy i w jednej chwili przemieniły się w ludzi. I został zdjęty czar z ludzi iz miasta. I znów miasto stało się ludne, ulice zabudowane, a mieszkańcy wrócili do swychzajęć. I góry także przemieniły się w wyspy, tak jak to było przedtem. Gdy to wszystkonastąpiło, młoda czarownica powróciła do króla i sądząc, że to ów czarny niewolnik, rzekła:„Kochanku mój, podaj mi swą szlachetną dłoń, bym ją mogła ucałować.” A król rzekł nieswoim głosem: „Zbliż się do mnie.” Nachyliła się tedy nad królem, a on pochwyciwszymiecz, pchnął ją w pierś, aż ostrze wyszło jej plecami. Potem ciął ją jeszcze raz i rozrąbałwiedźmę na dwie części. Gdy to uczynił, wyszedł z grobowca i zobaczył młodzieńca, któryjuż na niego oczekiwał. Król wyraził radość z jego ocalenia, a młodzieniec całował dłoniekróla i składał mu podziękowania. I spytał król: „Czy zostaniesz w swoim mieście, czy teżpowędrujesz ze mną do mojego miasta?” Młodzieniec odrzekł: „O królu czasu, czy wiesz,jaka odległość dzieli cię od twego kraju?” A król rzekł: „Dwa i pół dnia drogi.” Na to zawołałmłodzieniec: „O królu, ocknij się, jeśli śnisz! Jesteś oddalony od swego kraju o dobry rokdrogi, a to, że przebyłeś tę odległość w przeciągu dwu i pół dnia, stało się tylko dlatego, że tomiasto było zaczarowane! Ale ja nie opuszczę cię, królu, nigdy, nawet na jedno mgnienieoka.” Ucieszyły króla te słowa i rzekł: „Dzięki niech będą Allachowi za to, że mi cię zesłał!Będziesz moim synem, gdyż los przez całe życie nie obdarował mnie dzieckiem!” Uścisnęlisię tedy i radowali wielce, po czym ruszyli do zamku, a gdy tam przybyli, zaczarowanyniegdyś król powiadomił możnych swego państwa, że wybiera się na świętą pielgrzymkę.Przysposobili mu więc wszystko, co by mu było potrzebne do drogi, po czym młodzieniecwyruszył wraz z królem, który powracał do swego miasta po roku nieobecności, z sercempełnym obaw. Tak tedy wędrowali, mając ze sobą pięćdziesięciu mameluków i dary. I nie.ustawali w podróży w nocy i we dnie, przez cały rok, aż przybyli do miasta sułtana. A naspotkanie wyszedł im wezyr z wojskiem. Wszyscy poddani utracili już byli nadzieję, że ichwładca kiedyś powróci. Podeszli do króla rycerze i ucałowali przed nim ziemię, i wyraziliswą radość z jego ocalenia, a król udał się do zamku i zasiadł na tronie.

A gdy podszedł do niego wezyr, król opowiedział mu o wszystkim, co przydarzyło sięmłodzieńcowi. A wezyr, wysłuchawszy przygód młodzieńca, wyraził radość z jegoszczęśliwego wybawienia. Gdy już wszystko powróciło do swego zwykłego biegu, królobdarował licznych swych poddanych i polecił wezyrowi: „Przyprowadź mi rybaka, któryprzyniósł był te ryby.” Wezyr posłał po rybaka, przyczynę wyzwolenia mieszkańcówzaklętego grodu. Gdy go przywiedli, król obdarował go honorową szatą, zapytał, jak mu siępowodzi i czy ma potomstwo. Rybak odpowiedział, że ma syna i dwie córki. Wówczas jednąz córek rybaka poślubił król, drugą tamten młodzieniec, syna rybaka zaś król mianowałnaczelnikiem skarbu. Potem rozkazał wezyrowi udać się do miasta młodzieńca, które byłostolicą Czarnych Wysp, i sprawować tam władzę sułtana. Do świty wezyra wybranopięćdziesięciu mameluków i powierzono mu też szaty honorowe jako dar dla licznychemirów. Wezyr ucałował więc ręce króla i wyruszył w drogę. Król został w swym mieście zmłodzieńcem, rybak zaś stał się najbogatszym z ludzi swych czasów, A co do córek rybaka,to były one królewskimi małżonkami aż do śmierci.

Ale przygody te nie są dziwniejsze od przygód tragarza...

Page 33: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

32

Opowieść o tragarzu i dziewczętach

Oto żył w Bagdadzie pewien bezżenny człowiek, który był tragarzem. Gdy człowiek ówstał pewnego dnia na bazarze, oparty o swój kosz, zatrzymała się przy nim kobieta, otulona wizar z mosulskiego jedwabiu, zdobiony złotym haftem i obrzeżony brokatem. Kobieta uniosłazasłonę, a spod niej ukazały się czarne oczy, rzęsy i powieki. Miała ona delikatne członki iszlachetny wygląd.

I rzekła głosem pełnym słodyczy: „Weź swój kosz i pójdź za mną”, a tragarz, nie śmiącnawet w to uwierzyć, pochwycił kosz i szedł za kobietą, aż zatrzymała się przy bramiejakiegoś domu. Zastukała do tej bramy i zszedł ku niej pewien człowiek, chrześcijanin, odktórego wzięła miarkę oliwek, dając mu w zamian denara. Włożyła oliwki do kosza i rzekła:„Weź to i idź za mną”, a tragarz rzekł: „Na Allacha, to jest dzień błogosławiony”, po czympodniósł kosz i poszedł za kobietą, a ona przystanęła przy kramie handlarza owoców i kupiłau niego syryjskie jabłka, osmańskie pigwy i brzoskwinie z Omanu, jaśmin z Aleppo inenufary z Damaszku, ogórki znad Nilu, egipskie cytryny i sułtańskie pomarańcze, a takżewonny mirt, tamaryszek, stokrotki i czerwone anemony, fiołki, kwiat granatu i białe piżmoweróże. Wszystko to włożyła do kosza tragarza mówiąc: „Nieś.” Niósł tedy i szedł za nią, ażzatrzymała się przed rzeźnikiem i rzekła do niego: „Utnij dziesięć ratli mięsa!” Rzeźnik uciąłdla niej mięso, a ona zawinęła je w liść banana, włożyła do kosza i rzekła: „Nieś to, tragarzu!”I tragarz niósł, idąc za kobietą. Potem zatrzymała się przy sprzedawcy kandyzowanychowoców, kupiła sporo przysmaków i rzekła znów do tragarza: „Nieś to i idź za mną!” I niósłkosz idąc za nią, aż stanęła przy kramie cukiernika. Tu kupiła misę i napełniła ją, biorąctrochę z wszystkiego, co miał na sprzedaż cukiernik: precelki i ciastka nadziewane piżmem,ciastka zwane Sabunija i placuszki cytrynowe i marcepanowe. Wzięła też słodycze zwaneMiszt, paluszki i ciastka zwane Przysmak Sędziego. Umieściła wszystkie te gatunki słodyczyna misie i włożyła razem do kosza. I rzekł tragarz: „Dlaczego nie powiedziałaś mi o tymwcześniej? Byłbym zabrał z sobą muła i objuczyłbym go tym wszystkim!” Roześmiała siętylko i stanęła przed handlarzem wonności. Kupiła u niego dziesięć rozmaitych wód: wodęróżaną i wodę z kwiatu pomarańczy, wodę wierzbową i jeszcze inne. Wzięła też nieco cukru,rozpylacz wody różanej z piżmem, ziarenka kadzidła, aloes, ambrę i piżmo, a także świecealeksandryjskie. Włożyła to wszystko do kosza i rzekła: „Nieś swój kosz i idź za mną.”Tragarz podniósł więc kosz i szedł za kobietą, aż doszła do pięknego domu, przed którymznajdował się obszerny placyk. Dom zbudowany był wysoko, miał wyniosłe filary, a wierzejejego bramy były hebanowe, wykładane płytami z czerwonego złota.

Dziewczyna zatrzymała się przed bramą, zastukała delikatnie i oto brama otwarła swewierzeje. Tragarz spojrzał, kto też im otwiera, i zobaczył, że to dziewczyna o wysmukłejpostaci i bujnych piersiach, bardzo piękna i urodziwa, zgrabna i kształtna. Czoło jej jasnościąswą przypominało światło nowiu, oczy miała jak gazela, a każda brew była jak sierp księżycaw świętym miesiącu Ramadan. Policzki dziewczyny przywodziły na myśl czerwoneanemony, a usta pieczęć Sulejmana, twarz miała jak świecący blaskiem księżyc w pełni,piersi jak dwa złączone owoce granatu, a łono ukryte pod szatą było jak list zamkniętypieczęcią.

Skoro tragarz spojrzał na dziewczynę, opuścił go rozsądek i niewiele brakowało, a koszspadłby mu z głowy. I rzekł po chwili: „Nie miałem w życiu moim dnia bardziejbłogosławionego!” A dziewczyna – odźwierna zwróciła się do tej, która załatwiała zakupy, ido tragarza mówiąc: „Witajcie!”, i weszła do bramy, a oni postępowali za nią, aż dotarli doprzestronnej komnaty, pięknie zdobionej, z kolumnami, złoceniami i arkadami. Były tamławy kamienne i kobierce, a także wnęki przysłonięte zasłonami, a pośrodku komnaty stało

Page 34: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

33

marmurowe łoże, wysadzane perłami i drogimi kamieniami, nad nim zaś baldachim zczerwonego atłasu. Na łożu spoczywała dziewczyna o czarownych oczach, o postaciwysmukłej jak litera alif i obliczu zaćmiewającym słońce swym blaskiem. Była ona jakgwiazda błyszcząca – prawdziwa beduinka, jak mówi o niej poeta:

Ktoś porównał do gałązki wiotkiej postać twoją,Ale jest w tym porównaniu i błąd, i zniewaga:Najpiękniejsze są gałązki, gdy się w liść ustroją,Ty zaś najpiękniejsza jesteś, gdy się jawisz naga.

Trzecia dziewczyna powstała z łoża i szła drobnymi krokami, aż znalazła się na środkukomnaty, obok swoich sióstr, i rzekła: „Dlaczego stoicie? Zdejmijcie brzemię z głowy tegobiednego tragarza!” Wtedy ta, która załatwiała zakupy, stanęła przed tragarzem, a odźwiernaza nim, trzecia także pomogła i zdjęły ciężar z głowy tragarza. Wyjęły wszystko, co było wkoszu, i ułożyły każdą rzecz na swoim miejscu, a tragarzowi dały dwa denary mówiąc: „Idźjuż tragarzu!” On zaś przyglądał się dziewczętom, ich urodzie i miłemu zachowaniu – niewidział bowiem nigdy czegoś piękniejszego od nich – i pomyślał o tym, że nie mają u siebiemężczyzny. Popatrzył także na napoje, owoce, wonności i inne rzeczy, które tam były, apodziwiając to wszystko, ociągał się z odejściem. W końcu rzekła do niego jedna z dziewcząt:„Cóż ci jest, że nie odchodzisz? Czy uważasz zapłatę za zbyt małą?”, a zwracając się do swejsiostry rzekła jej: „Daj mu jeszcze jednego denara!” I rzekł tragarz: „Na Allacha, o paniemoje, wynagrodzenie, które otrzymałem, jest sprawiedliwe, i nie uważam zapłaty za zbytmałą. Ale moje serce i moja myśl zajęte są tylko wami. Dlaczegóż to jesteście same i nie ma zwami mężczyzny ani nikogo, kto by wam dotrzymywał towarzystwa? Wiecie przecież, żeminaret wtedy tylko stoi mocno, jeżeli ma cztery węgły, a u was brak czwartego. Szczęściezaś kobiet pełne jest tylko przy mężczyznach, tak jak mówi o tym poeta:

Spojrzyj: cztery instrumenty u mnie się zebrały –Harfa, a koło niej lutnia, fletnia i cymbały.

Wy jesteście trzy i potrzebujecie czwartego, który byłby człowiekiem mądrym,rozsądnym, zręcznym i umiejącym dochować tajemnic „Rzekły mu na to: „Jesteśmydziewczętami i boimy się zwierzać nasze tajemnice komuś, kto by ich nie zachował.Czytałyśmy w podaniach pewien wiersz:

Strzeż tajemnic swoich niby oka w głowie.Zgubi je na zawsze ten, kto je wypowie.”

A skoro tragarz usłyszał ich słowa, rzekł: „Na wasze życie! Jestem człowiekiem mądrym igodnym zaufania. Czytałem księgi i badałem kroniki, i ujawniam to, co dobre, a zachowuję wtajemnicy to, co złe, postępując według słów poety:

Tylko człowiek zaufany tajemnic dochowa.U najlepszych ludzi milczą tajemnicy słowa.U mnie tajemnica zawsze pewne ma zamknięcie,Klucze od niej są zgubione, a na drzwiach – pieczęcie.”

Dziewczęta zaś gdy usłyszały te strofy i wiersze i to, co wynikało z tych słów, rzekły doniego: „Czy wiesz, że za miejsce, w którym się znajdujemy, zapłaciłyśmy wielką ilośćpieniędzy? Czy masz tedy coś, aby nam to wynagrodzić? Życzeniem twoim jest zostać z

Page 35: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

34

nami, być naszym przyjacielem i spoglądać na nasze piękne, miłe twarze. My jednak niepozwolimy ci na to, póki nie zapłacisz odpowiedniej sumy pieniędzy.” A pani domu dodała:„Miłość bez pieniędzy nie jest warta nawet tyle, co jedno ziarnko.” I rzekła odźwierna: „Jeżelinie masz z sobą nic, odejdź z niczym.” Na to odezwała się ta, co załatwiała sprawunki:„Siostry, odmawiacie mu, a on, na Allacha, dosyć dziś dla nas uczynił i gdyby to był kto inny,nie miałby dla nas tyle cierpliwości. Cokolwiek na niego wypadnie, ja zapłacę.”

Uradował się tragarz, i rzekł: „Na Allacha, otrzymałem w waszym domu zapłatę tylko odciebie jednej!”, a dziewczęta powiedziały: „Usiądź.” – „Z przyjemnością” – odpowiedziałtragarz. Potem powstała dziewczyna, która czyniła zakupy, przepasała sobie biodra i ustawiłakubki, odsączyła wino, urządziła obok sadzawki miejsce do cedzenia i przyniosła wszystko,czego mogli potrzebować. Postawiła wino i usiadła wraz ze swymi siostrami, a tragarz zająłmiejsce Pomiędzy nimi i zdawało mu się, że śni. Potem dziewczyna przysunęła wino, nalałapierwszy kubek i wypiła go, po nim zaś drugi i trzeci. I znów napełniła kubek, i podała swymsiostrom, jednej i drugiej.

W końcu dziewczyna nalała wina i podała tragarzowi. Ów wziął od niej kielich iwypowiedział taki wiersz:

Pij wino z radością, zaufaj trunkowi,Albowiem cię snadnie ten napój uzdrowi.

I powiedział jeszcze ten wiersz:

Niech ten jeno wino pije, kto wesoły potem bywa.Skoro się upoi, zaraz myśl w nim budzi się szczęśliwa.

A po tym wierszu ucałował dziewczętom ręce i pił wraz z nimi. Później podszedł do panitego domu i rzekł jej: „O pani moja, oto jestem twoim niewolnikiem, twoim mamelukiem isługą.” I odezwał się wierszem:

Stoi u twych wrót niewolnik spośród twoich niewolników,Głosi dobroć twą i prawi, że przymiotów masz bez liku.

Dziewczyna rzekła: „Pij na zdrowie, a pomyślność niech kroczy wraz ze zdrowiem.”Wziął tedy kubek; ucałował jej ręce i zaśpiewał słowami poety:

Podobiznę lic jej własnych – wino, które płonie –Niby ognia blask różowy podałem jej w dłonie.Wzięła je i zapytała, śmiejąc się, dziewica:„Jakże można kazać komuś, by pił ludzkie lica?”Rzekłem: „Wypij, to łzy moje, z mej krwi. te czerwienie.W czarze zmieszał je mój oddech i moje westchnienie.”

I wzięła dziewczyna kubek, wypiła i usiadła przy swej siostrze. I czyniły tak bez przerwy,mając pomiędzy sobą tragarza, tańcząc; śpiewając i wąchając kwiaty. A tragarz bezustannieobejmował dziewczęta i całował, podczas gdy jedna przemawiała do niego, druga wabiła go,a trzecia uderzała kwiatami. I przebywał z nimi, aż wino zawróciło im w głowach.

A gdy ogarnęło ich upojenie, powstała odźwierna, zdjęła z siebie szaty i została naga, poczym skoczyła do sadzawki i pluskała się w wodzie. Nabrała wody do ust i prychała nią natragarza, a potem umyła całe swoje ciało wraz z tym, co miała pomiędzy udami. W końcuwyszła z wody, osunęła się tragarzowi na kolana i rzekła do niego: „O ukochany, jak się to

Page 36: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

35

zwie?”, wskazując na swój srom. Odrzekł: „To twoja pochwa!” Na to dziewczyna złapała goza kark, uderzyła i zawołała: „Fe! Fe! Czy się nie wstydzisz?” Rzekł tedy: „Twój srom.”Odparła: „Inaczej!” Powiedział: „Łono”, a ona na to:. „Inaczej.” Rzekł tragarz: „Twojamuszka?”, a dziewczyna nie przestawała uderzać tragarza, aż kark i szyja obrzmiały mu odtego. Wreszcie zapytał: „A jakież jest tego imię?” Odrzekła: „To Wawrzyn Bohatera.” Rzekł:„Chwała niech będzie Allachowi, za twoje zdrowie, o Wawrzynie Bohatera!”, i pozwolilidalej krążyć pucharom i kielichom.

Po chwili wstała druga dziewczyna, zdjęła z siebie szaty, weszła do sadzawki i uczyniłapodobnie jak pierwsza, a gdy wyszła z wody, osunęła się tragarzowi na kolana i wskazując naswój srom rzekła: „O światło mych oczu, jak to się nazywa?” Rzekł: „To twoja pochwa” adziewczyna zawołała: „Czyż słowo to nie jest dla ciebie ohydne?”, i biła go razami, którerozlegały się po całej komnacie. Rzekł tragarz: „A może to Wawrzyn Bohatera?” Odparła:„Nie!”, a uderzenia i razy posypały się na jego kark. W końcu tragarz spytał: „A jak się tozwie?” Odrzekła: „Wyłuskany Sezam.” Później powstała trzecia dziewczyna, zdjęła swojeszaty i weszła do sadzawki. I uczyniła podobnie jak jej poprzedniczki, po czym wdziała szatyz powrotem i siadając na kolanach tragarza, wskazała na swój srom z pytaniem: „A jeszcze tojak się nazywa?” I mówił tragarz: „Tak a tak”, a co tylko rzekł, dostawał za to razy, aż spytał:„A jakże się to zwie?” Odrzekła: „Gospoda Abu Mansura!” I zawołał tragarz: „Dzięki niechbędą Allachowi, za twoje zdrowie, o Gospodo Abu Mansura.”

Potem, gdy minął jakiś czas, podniósł się tragarz, zdjął swe szaty i wszedł do sadzawki, adziewczęta ujrzały, jak pływał w wodzie. Tragarz umył się, tak jak dziewczęta się umyły, apotem wyszedł z wody i usiadł na kolanach pani domu, zarzucił ramiona na łono odźwiernej,a nogi na łono tej, która czyniła zakupy. Po czym wskazał na swój członek i rzekł: „O panimoja, jak się to zwie?”, a dziewczęta wszystkie tak się roześmiały z jego słów, że aż upadłyna plecy. Potem rzekły: „Twoje przyrodzenie.” Zawołał: „Nie!”, i ugryzł każdą z nich. Wtedypowiedziały: „Twój członek.” Tragarz odparł: „Nie”, i uścisnął każdą z nich. I dziewczęta nieprzestawały zgadywać, mówiąc: „Twoje przyrodzenie! Twój członek!”, a tragarz całował je,gryzł i obejmował, one zaś śmiały się, aż w końcu spytały: „A jakże on się zwie?” Odrzekł:„Imię jego jest Dzielny Muł, który będzie się pasł na Wawrzynie, spożyje Wyłuskany Sezam izanocuje w Gospodzie Abu Mansura.” I śmiały się z tego dziewczęta, aż upadły na plecy.

Potem powrócili do ucztowania i nie ustawali w tej czynności, aż zapadła noc. Wtedydziewczęta rzekły do tragarza: „Idź i pokaż nam szerokość twych pleców.” Odrzekł imtragarz: „Klnę się na Allacha, że łatwiej jest wyzionąć ducha niż was opuścić! Pozwólcie,abyśmy razem doczekali chwili, gdy noc z dniem się połączą, a potem każde z nas pójdzieswoją drogą.” I rzekła dziewczyna, która czyniła zakupy: „Na wasze życie, siostry, pozwólciemu spędzić u nas noc, pośmiejemy się z niego! On jest bardzo miły!” Rzekły tedy dotragarza: „Możesz u nas zostać na noc, ale pod warunkiem, że poddasz się naszym rozkazom,a cokolwiek zobaczysz, nie będziesz się dopytywał o to ani o tego przyczynę.” Odrzekł:„Dobrze!”, dziewczęta powiedziały jeszcze: „Idź i przeczytaj, co jest napisane na drzwiach.”Udał się tragarz do bramy i znalazł na niej napisane złota farbą te słowa: „Nie mów o tym, cocię nie dotyczy, bo usłyszysz coś co cię nie ucieszy.” I rzekł tragarz: „Bądźcie świadkami, żenie spytam o to, co mnie nie obchodzi!” Później podniosła się dziewczyna która czyniłazakupy, j przygotowała dla wszystkich posiłek, i zjedli, po czym zapalili świece i drzewoaloesowe i znów zasiedli do jedzenia i picia.

Wtem usłyszeli pukanie do bramy, ale nie przerwali swych czynności, tylko jedna zdziewcząt podeszła tam, po czym wróciła i rzekła: „Oto nasza wesołość dopełni się tej nocy,ponieważ zastałam przy bramie trzech Persów, którzy mają zgolone brody i wszyscy są ślepina lewe oko – a to jest doprawdy przedziwne zdarzenie! Ci ludzie są cudzoziemcami iwłaśnie przybyli z ziemi Rum, a każdy z nich ma śmieszną postać i wygląd. Jeśli tu przyjdą,będziemy mogły pośmiać się z nich!” I nie przestawała prosić swoje towarzyszki, póki nie

Page 37: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

36

powiedziały jej: „Pozwól im wejść, ale postaw za warunek, aby nie mówili o tym, co ich niedotyczy, bo mogą usłyszeć coś, co ich nie ucieszy.” Uradowała się więc dziewczynaodźwierna i poszła, po czym wróciła, a za nią trzech ślepych ze zgolonymi brodami icienkimi, skręconymi wąsami. Byli to żebracy. Gdy weszli, wypowiedzieli słowapozdrowienia i zatrzymali się, a dziewczęta podeszły ku nim i posadziły ich. Owi trzej ludziepopatrzyli na tragarza i zauważyli, że jest pijany. A gdy przyjrzeli mu się bliżej, pomyśleli, żejest on kimś takim jak oni. I rzekli: „To jest żebrak, jak my, i zabawi nas!” Tragarz zaś, gdyusłyszał te słowa, wstał i zwracając na nich swe oczy rzekł: „Siedźcie spokojnie i nie gadajcieza dużo! Czy nie czytaliście, co jest napisane na bramie?” A dziewczęta śmiały się z tego imówiły między sobą: „Doprawdy, uśmiejemy się przy tych żebrakach i przy tragarzu! Potemprzygotowały dla żebraków posiłek, a oni zjedli, po czym zasiedli do picia i odźwierna poiłaich. A gdy już krążył między nimi kielich, odezwał się tragarz do żebraków: „Bracia, czy nieznacie jakiegoś podania lub ciekawej opowieści, aby nas rozweselić?” Żebracy, którychopanowało już podniecenie, poprosili o instrumenty muzyczne i odźwierna przyniosła immosulski tamburyn, iracką lutnię i perską harfę. Wówczas żebracy podnieśli się, jeden z nichwziął tamburyn, drugi lutnię, a trzeci harfę i uderzyli w instrumenty, dziewczęta zaśwtórowały im śpiewem – a głosy ich były wysokie. A gdy oni bawili się w ten sposób, ktośzapukał do bramy i odźwierna wstała, by zobaczyć, kto stoi przy bramie. Przyczyna zaśowego pukania do bramy była taka: tej właśnie nocy kalif Harun ar-Raszid wyszedł, abypopatrzeć i posłuchać, co wydarzyło się nowego, a wraz z nim szedł Dżafar jego wezyr iMasrur, noszący miecz zemsty. A zwyczajem kalifa było, że w takich razach przebierał się wstrój kupca. Gdy wyszli owej nocy i kroczyli przez miasto, droga zawiodła ich pod domdziewcząt i usłyszeli stamtąd dźwięki instrumentów muzycznych. I rzekł kalif do Dżafara:„Chcę, abyśmy weszli do tego domu i na własne oczy ujrzeli, do kogo należą te głosy.”Dżafar rzekł: „Ci ludzie są już upojeni winem i boję się, aby nie spotkała nas od nich jakaprzykrość!” Lecz kalif powiedział: „Musimy tam wejść koniecznie! Żądam, abyś wynalazłjakiś sposób na to, byśmy się tam znaleźli!” I odparł Dżafar: „Słyszę i jestem posłuszny!”, poczym podszedł i zastukał w bramę. Na to wyszła odźwierna i otwarła bramę, a Dżafar rzekł:„O pani, jesteśmy kupcami z Tabariji, a w Bagdadzie jesteśmy już od dziesięciu dni.Przywieźliśmy z sobą nasze towary i zatrzymaliśmy się w kupieckim zajeździe. A tej nocyzaprosił nas pewien kupiec i poszliśmy do niego. Kupiec ów przygotował dla nas jedzenie ijedliśmy, a potem piliśmy u niego przez pewien czas, aż wreszcie pozwolił nam odejść.Wyszliśmy w noc, a że jesteśmy obcy, zgubiliśmy drogę do zajazdu, w którym stanęliśmy.Ale ufamy, że w waszej wspaniałomyślności zezwolicie nam wejść i spędzić tę noc u was dorana, a nagroda czeka was za to w niebie.” I przyjrzała im się odźwierna, a znajdując, żewyglądają na kupców i budzą zaufanie, wróciła do swych dwu towarzyszek i zasięgnęła ichrady, a one rzekły: „Pozwól im wejść.” Poszła więc i otwarła bramę. Przybysze spytali: „Czymożemy wejść za twoim pozwoleniem?” Odrzekła: „Wejdźcie!” I weszli: kalif, Dżafar iMasrur. A skoro dziewczęta ich ujrzały, podniosły się i okazały im szacunek, po czym rzekły:„Witajcie, jesteście mile widziani jako nasi goście. Lecz mamy dla was jeden warunek, amianowicie: nie będziecie mówić o tym, co was nie dotyczy, abyście nie usłyszeli czegoś, conie byłoby wam miłe. Odrzekli: „Dobrze”, po czym zasiedli do picia i ucztowania. I spojrzałkalif na trzech żebraków, i zauważył, że wszyscy są ślepi na lewe oko, i zdziwił się tym.Potem spojrzał na dziewczęta, dostrzegł ich piękność i urodę, popadł w oszołomienie izdumiał się. I nie przestawali ucztować i rozmawiać, a dziewczęta podały kalifowi wina.Wówczas rzekł: „Jestem pielgrzymem”, i odsunął się od nich. Na to powstała odźwierna iprzysunęła dla niego stół przykryty brokatem, na którym ustawiła porcelanową czarę.Rozpuściła w niej wodę wierzbową i włożyła kawałek lodu, a także dodała cukru. Kalifpodziękował i pomyślał sobie: „Muszę ją jutro wynagrodzić za dobry uczynek.

I znów zajęli się ucztowaniem.

Page 38: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

37

Kiedy ogarnęło ich upojenie, pani domu wstała, skłoniła się, po czym biorąc za rękędziewczynę, która czyniła zakupy, rzekła: „Wstań, siostro musimy wypełnić naszobowiązek.” Odparła: „Dobrze”, a wówczas podniosła się też odźwierna, uprzątnęła środekkomnaty i podprowadziła żebraków ku wzniesieniu. Potem dziewczęta zwróciły się dotragarza mówiąc: „Jak znikoma jest twoja przyjaźń! Przecież nie jesteś obcym, tylkodomownikiem.” Powstał więc tragarz, zawiązał sobie przepaskę i rzekł: „Co chcecie, abymczynił?” Odpowiedziały: Zostań na swoim miejscu.” Później wstała ta, która czyniła zakupy, irzekła do tragarza: „Pomóż mi!” I ujrzał tragarz dwie suki z gatunku czarnych psów, złańcuchami na szyjach, wziął je i wyszedł z nimi na środek komnaty. I podniosła się panidomu, zawinęła sobie rękawy do łokci, wzięła bicz i rzekła do tragarza: „Przyprowadź jedną ztych suk”, a on pociągnął sukę za łańcuch i przyprowadził, suka zaś skomlała i potrząsałałbem. I jęła dziewczyna bić ją po łbie, a suka wyła, lecz dziewczyna nie przestała bić, póki niezesłabły jej ramiona. Wtedy dopiero wypuściła bicz z ręki, przytuliła sukę do piersi, otarła jejłzy i całowała w łeb. Potem rzekła do tragarza: „Zabierz ją, a daj tu tę drugą.” I przyprowadziłsukę, a dziewczyna postąpiła z nią podobnie jak z tamtą.

Zasmucił się tym kalif, wpadł w gniew i dał znak Dżafarowi, aby zapytał dziewczynę o towszystko. I odpowiedział mu Dżafar znakiem, który mówił: „Milcz!” Potem pani domuzwróciła się do odźwiernej i rzekła: „Powstań i wypełnij, co do ciebie należy.” Odrzekła:„Dobrze”, a pani domu wstąpiła na łoże z marmuru, zdobione złotem i srebrem, i jeszcze razwezwała odźwierną i tę, która czyniła zakupy, mówiąc: „Spełnijcie, co do was należy.”Wtedy odźwierna usiadła na łożu obok pani domu, a dziewczyna, która załatwiała sprawunki,weszła do liwanu i wyniosła z niej atłasową sakwę z zielonymi frędzlami. Zatrzymała sięprzed panią domu, otworzyła sakwę, a wyjąwszy z niej lutnię, nastroiła struny iwypowiedziała ten wiersz:

Sen mym powiekom oddajcie, który mnie zdradził nikczemnie.Zechciejcie mi odpowiedzieć, gdzie rozum odszedł ode mnie!Kiedy przystałem na miłość, męka poczęła się cała,Sen przeciw moim powiekom okrutnym gniewem zapałał.Rzekli mi: „Byłeś rozumny, jaki szał rozum ci mroczy?”Odrzekłem: „Ją zapytajcie. Odpowiedź znają jej oczy.Ona to właśnie sprawiła, że swoją krew przelewałem,Że serce moje strapione, że serce moje – zbolałe.Ona w zwierciadle mych myśli do dziś odbija się jasno,Ale promienie jej lica w sercu mym bledną i gasną.”O piękna, ty, którą Allach z wody żywota sam stworzył,A zęby twoje i usta z jej kropli dziełem są bożym,Co odnalazłaś w miłości? Co w twym wspomnieniu przetrwało?Tęsknota jeno, szaleństwo, i skarga, i łez niemało.W wodzie się jawi przede mną drżące odbicie twoje.I piję, ale pragnienia już nigdy nie zaspokoję.

I powiedziała jeszcze te wiersze:

Upoiły mnie twe oczy, a nie wino.Choć odeszłaś, jeszcze chwieję się, dziewczyno.Puklem włosów mnie odurzasz, nie napojem,A jak winem oszałamiasz myśli moje.Na twój widok rozum pierzcha, mdleją szczęki,Gdy zobaczę pod twą suknią skryte wdzięki!

Page 39: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

38

A skoro pani domu usłyszała te wiersze, rzekła: „Niech cię Allach wynagrodzi dobrem”,po czym rozdarła swoje szaty i upadła bez zmysłów na ziemię. A kiedy dziewczyna odsłoniłaswoje ciało, kalif ujrzał na niej ślady uderzeń rózgą i biczem i zadziwił się tym ogromnie.Odźwierna natomiast powstała, prysnęła wodą na twarz tamtej dziewczyny, przyniosła jejinne szaty i odziała ją.

I rzekł kalif do Dżafara: „Czy nie widzisz, jakie ta dziewczyna ma na sobie ślady bicia? Jajuż nie mogę milczeć i nie uspokoję się, póki nie poznam prawdy o dziejach tej dziewczyny itych dwu suk.” I rzekł mu Dżafar: „Panie nasz, przecież dziewczęta postawiły nam warunek,że nie będziemy mówić o tym, co nas nie dotyczy, abyśmy nie usłyszeli czegoś, co nambędzie niemiłe.” Później wstała dziewczyna, która czyniła zakupy, wzięła lutnię, oparła ją naswym łonie i gładząc struny końcami palców, odezwała się słowami wierszy:

Cóż mam mówić, gdy się skarżę na rozłąkę?Dokąd iść mam, kiedy w smutku tęsknie marzę?Czy przez posły mamy z sobą wieść rozmowę?Żaden poseł skarg miłości nie przekaże.Być cierpliwym? Cóż mi w życiu pozostało,Kiedym stracił ukochaną? Nic prócz zguby,Nic już więcej oprócz smutku i goryczyI łez, które z oczu płyną bez rachuby.O ty, która się nie jawisz przed oczyma,Lecz w mym sercu jako byłaś, jesteś ninie!Czy miłości strzeżesz, czyli tęsknisz jeszcze,Czy dla ciebie niczym czas jest, który płynie?Czyś w oddali zapomniała o tym sercu,Co przy tobie jest – wysłannik mej tęsknoty?Jeśli przyjdzie czas, że miłość nas połączy,Będę jeszcze długie dni pamiętać o tym.

A gdy pani domu usłyszała drugi wiersz dziewczyny, która czyniła zakupy, krzyknęła irozdarła swoje szaty, tak jak uczyniła to za pierwszym razem, potem zaś upadła na ziemięnieprzytomna. Wówczas dziewczyna, która załatwiała sprawunki, wstała, pokropiła jejoblicze wodą i ubrała ją w inne szaty, a pani domu podniosła się i usiadła na łożu mówiąc dotamtej: „Śpiewaj mi, abym wypełniła mój obowiązek, bo pozostała już tylko ta jednamelodia.” A dziewczyna nastroiła lutnię i przy jej dźwiękach wypowiedziała te wiersze:

Pokąd jeszcze okrucieństwo i ta srogość będą trwały?Czyż nie dosyć było łez tych, które z oczu mi wytrysły?Pokąd jeszcze czas rozłąki naumyślnie chcesz przeciągać?Jeśliś zazdrość chciał obudzić, to spełniłeś swe zamysły.Gdyby los zdradziecki mógł być sprawiedliwym dla miłości,Nie byłby przychylny dla tych, co mnie dzisiaj niepokoją.O ty, co mi śmierć zadajesz, komuż mam wyjawić troskę,Jeśli nie chcesz słyszeć skarg mych ni o wierność stoisz moją?Moja miłość rośnie z żalu i tęsknoty za miłością,I rozszerza się, i wszystko swym ogarnia miłowaniem.Muzułmanie, weźcie pomstę za me serce kochające,Które żyje bezsennością, gdy nie spływa łaska na nie.Czyliż wedle praw miłości poniżenie mi przypada?

Page 40: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

39

Szczęście połączenia z tobą inna będzie mieć dziewczyna?Jakże mogę się radować, że ktoś miłość poprzysięgał,Gdy nazajutrz memu sercu miłość moją wypomina?

A kiedy pani domu usłyszała trzeci wiersz, krzyknęła, rozdarła szaty i upadła na ziemiębez zmysłów. Skoro zaś odsłoniła swe ciało, ukazały się na niej ślady uderzeń rózgą tak jakpoprzednio.

I powiedzieli żebracy: „Dałby był Allach, abyśmy nie weszli do tego domu i spędzili nocraczej na śmietniku, bo nasz pobyt tutaj został zakłócony przez sprawy, które rozdzierająserce.” A kalif obrócił się ku nim i spytał: „Dlaczegóż to?” Odrzekli: „Bo radość naszazostała zmącona tą sprawą.” I pytał dalej kalif: „Czy wy nie należycie do tego domu?”Odrzekli: „Nie, ale według naszego mniemania miejsce to należy do człowieka, który siedzipomiędzy wami.” Na to odezwał się tragarz: „Na Allacha! Nie widziałem tego miejscadawniej, dopiero tej nocy, ale dałby był lepiej Allach, abym przenocował na śmietniku i niespędził jej tu z nimi!” I powiedzieli wszyscy: „Jest nas siedmiu mężczyzn, a to są trzyniewiasty, które nie mają czwartego – mężczyzny. Zapytamy je o ich sprawy, a jeżeli nieodpowiedzą nam dobrowolnie, odpowiedzą pod przymusem.” Zgodzili się na to wszyscy,tylko Dżafar rzekł: „Ta myśl nie jest słuszna Dajmy im spokój, bo przecież jesteśmy u nichgośćmi. Postawiły nam warunek, a my powinniśmy go wypełnić. Już pozostało niewiele dokresu nocy i każdy z nas pójdzie stąd swoją drogą.” Potem spojrzał na kalifa i mówił:„Spędzimy tu jeszcze nie więcej niż godzinę, a jutro sprowadzimy dziewczęta do ciebie iwtedy zapytasz je o ich dzieje.” Kalif jednak nie chciał tak postąpić i rzekł: „Nie mamcierpliwości czekać na ich opowiadanie!” I powstał pomiędzy nimi spór. Wreszcie któryśspytał: „A kto zada im to pytanie?” I zawołał jeden z nich: „Tragarz!”

Potem zwróciły się do nich dziewczęta: „Ludzie, o czym to rozmawiacie?”, a tragarzpodszedł do pani domu i rzekł jej: „O pani, pytam cię w imię Allacha i zaklinam, abyś namopowiedziała, jak ma się sprawa z tymi dwoma sukami i dlaczego je bijesz, a także z jakiejprzyczyny twoja siostra ma na sobie ślady bicia rózgami. Takie jest pytanie zebranych i natym koniec. „I rzekła pani domu: „Czy prawdą jest to, co powiedział o was?” Odpowiedzieli:„Tak”, wszyscy oprócz Dżafara, który milczał. A skoro usłyszała dziewczyna ich słowa,zawołała: „Na Allacha, moi goście, wznieciliście w nas wielki gniew. Postawiłyśmy wam napoczątku warunek, że kto będzie mówił o tym, co go nie dotyczy, usłyszy coś, co mu niebędzie miłe. Czyż nie wystarczy, że wpuściłyśmy was do naszego domu i żywiłyśmy wasnaszym jedzeniem? Ale jest to wina nie wasza, lecz tego raczej, kto was tu przyprowadził.”Potem odwinęła rękawy do łokci i uderzyła trzykrotnie w podłogę, wołając: „Pospieszcie tu!”I zaraz otwarły się drzwi od alkowy, i wyszło z nich siedmiu niewolników, dzierżąc w rękachobnażone miecze. Pani domu rzekła: „Skrępujcie tym wszystkim, co tu za dużo gadają, ręcena plecach i przywiążcie jednego do drugiego.” Słudzy uczynili to mówiąc: „O cnotliwa,pozwól nam ściąć im karki!” Odrzekła: „Zostawcie ich jeszcze chwilę, abym przedtem mogłaich spytać, kim są.” I odezwał się tragarz: „Na Allacha, o pani moja, nie zabijaj mnie za cudząwinę, bo naprawdę oni wszyscy przekroczyli zakaz i popadli w grzech oprócz mnie.Przysięgam na Allacha, że ta nasza noc byłaby piękna, gdybyśmy ustrzegli się od tychżebraków! Gdyby oni weszli do kwitnącego miasta, zniszczyliby je z pewnością!” Po czymwypowiedział te oto wiersze:

Pięknie, kiedy możny człowiek zna dar wybaczania,Gdy wybaczy bezbronnemu, jeszcze piękniej czyni.Przeto w imię tej przyjaźni, co nas ku sobie skłania,Nie zabijaj niewinnego, gdy inny zawini.

Page 41: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

40

A kiedy tragarz skończył swoje wiersze, dziewczyna pomimo gniewu roześmiała się,podeszła do zebranych i rzekła: „Opowiedzcie mi o waszych losach, bo nie zostało wam jużwięcej życia jak jedna godzina. I jeżeli nie jesteście ludźmi szlachetnie urodzonymi, możnymipaństwa lub panującymi, otrzymacie szybko waszą zapłatę!” i rzekł kalif: „Biada ci,Dżafarze! Objaśnij jej, kim jesteśmy, bo inaczej nas zabije.” I rzekł Dżafar: „Każdego spotkato, na co zasłużył”, a kalif odparł: „Niestosowny jest żart w chwili niebezpieczeństwa!Wszystko ma swój odpowiedni czas.”

Potem zbliżyła się dziewczyna do żebraków i spytała ich: „Czy jesteście braćmi?”Odrzekli: „Nie, na Allacha, jesteśmy tylko żebrakami z obcych stron.” I rzekła do jednego znich: „Czy urodziłeś się ślepy?” Odparł: „Nie, na Allacha, ale zdarzył mi się niezwykłyprzypadek, który sprawił, że wyjęto mi jedno oko. Gdyby opowieść, która łączy się z tymprzypadkiem, zapisać igłą w kąciku oka, byłaby ona przestrogą dla tego, kto wziąłby ją sobieza przykład. „Dziewczyna spytała drugiego i trzeciego żebraka i odpowiedzieli jej podobniejak pierwszy. Potem dodali jeszcze: „Każdy z nas pochodzi z innego kraju i doprawdy, dziejenasze są zadziwiające, a przypadki niezwykłe.” Rzekła na to dziewczyna: „Każdy z wasopowie nam swoją przygodę i wyjaśni, dlaczego zjawił się u nas, a potem przygładzi sobiegłowę i odejdzie swoją drogą!”

Pierwszy wystąpił jednak tragarz, który tak powiedział: „O pani moja, ja jestem tragarzem.Kazała mi nieść towary ta oto dziewczyna, która czyniła zakupy, ona też przyprowadziłamnie tu i zdarzyło mi się z wami to, co się zdarzyło. Taka jest moja przygoda i na tymkoniec.”

I rzekła do niego dziewczyna: „Przygładź sobie głowę i odejdź!” Ale tragarz rzekł: „NaAllacha, nie pójdę stąd, aż usłyszę opowiadania moich towarzyszy!”

Wtedy wystąpił pierwszy żebrak i mówił do dziewczyny:

Opowiadanie pierwszego żebraka

Wiedz, o pani, że przyczyna tego, iż mam zgoloną brodę i niewidome oko, jest taka: Mójojciec był królem i miał brata, również króla, lecz w innym kraju. I zdarzyło się, że mojamatka urodziła mnie w dniu, w którym urodził się też syn mego stryja. Potem minęły dni idługie lata, aż dorośliśmy; ja zaś odwiedzałem mego stryja co drugi rok Pozostawałem uniego przez kilka miesięcy.

A gdy kiedyś go odwiedziłem, syn mego stryja okazał mi wielkie poważnie, zabił dla mnieowcę, odsączył wino i usiedliśmy, aby się napić. A skoro zapanował nad nami trunek, rzekłdo mnie: „O synu mego stryja, potrzebuję twej pomocy w bardzo ważnej sprawie i pragnę,abyś mi się nie sprzeciwiał w tym, co chcę uczynić.” Odrzekłem: „Z całego serca!”, a onzaprzysiągł mnie uroczyście i w tejże chwili wstał, po czym oddalił się na pewien czas.Później wrócił, a za nim postępowała jakaś niewiasta, strojna i pachnąca wonnościami, asuknia jej należała do szat bardzo kosztownych. I gdy niewiasta wciąż szła za nim, syn megostryja zwrócił się do mnie mówiąc: „Zabierz tę kobietę i idź przede mną na taki to a takicmentarz.” Opisał mi ów cmentarz, tak że mogłem go poznać, i powiedział: „Podejdź z nią dogrobowca i czekaj tam na mnie.” Nie mogłem się mu sprzeciwić i odmówić jego prośbie zpowodu przysięgi, którą złożyłem. Zabrałem tedy niewiastę i szedłem z nią, aż przybyłem naów cmentarz – ja i ona. Zaledwie usiedliśmy tam, przyszedł syn mego stryja. Miał z sobągarnek z wodą, worek z gipsem i kilof. Ujął ów kilof, podszedł do grobu znajdującego siępośrodku cmentarza, otworzył go i zdjął z niego kamienie odkładając je na bok, a potemkopał kilofem w ziemi, aż odsłonił płytę kamienną wielkości drzwi, a wtedy okazało się, żebyły pod nią kręte schody. Wówczas zwrócił się do niewiasty dając jej znak i mówiąc: „Otomasz, co wybrałaś”, a ona zeszła po owych schodach w dół, on zaś odwrócił się do mnie irzekł: „Synu mego stryja, wypełnij twoje przysięgi i kiedy ja już tam zejdę, połóż kamień z

Page 42: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

41

powrotem, zasyp ziemią tak, jak było, i w ten sposób spełni się twoje dobrodziejstwo. A ztego gipsu, który jest w worku, i z wody, która jest w garnku, wymieszaj zaprawę; zalep niąszczeliny pomiędzy kamieniami, aby wszystko było jak przedtem i aby nikt nic nie zauważyłi nie powiedział: «To jest nowy otwór, a grobowiec jest stary.» Przez cały rok bowiemprzygotowywałem tu coś, o czym wie tylko Allach. I to już jest wszystko, czego od ciebiepotrzebuję.” A potem jeszcze dodał: „Niech Allach sprawi, abyś się nie martwił mojąnieobecnością, synu mego stryja!”, i zszedł po schodach. Gdy tylko zniknął mi z oczu,wstałem, położyłem z powrotem kamień i uczyniłem, co mi przykazał, tak że grobowiecwyglądał jak przedtem. Później wróciłem do pałacu mego stryja.

Stryj był wtedy na polowaniu i łowach, ja zaś przespałem noc, a kiedy nastał ranek,przypomniałem sobie ubiegły wieczór i to, co wydarzyło się w tym czasie pomiędzy mną asynem mego stryja. I żałowałem tego, co uczyniłem, ale żal był już daremny. Potemposzedłem na cmentarz i szukałem tego grobowca, ale nie mogłem go rozpoznać i chociaż nieustawałem w poszukiwaniach aż do zapadnięcia nocy, nie znalazłem go jednak. Powróciłemwięc do pałacu, nie mogłem jeść ani pić, a myśli moje zajęte były synem mego stryja, gdyżnie wiedziałem, co się z nim dalej stało. Martwiło mnie to wielce, spędziłem noc w smutku ażdo rana i poszedłem po raz drugi na cmentarz, rozmyślając nad tym, co uczynił syn megostryja, i żałując, że go usłuchałem. Obejrzałem wszystkie grobowce, ale nie rozpoznałempomiędzy nimi tamtego, i choć przez siedem dni trwałem w poszukiwaniach, nie odnalazłemdo niego drogi. Wówczas wzmógł się mój smutek, tak że byłem bliski szaleństwa i nieznalazłem innego wyjścia jak wyjazd i powrót do mego ojca.

Ale kiedy przybyłem do stolicy mego ojca, rzucił się na mnie oddział czuwający przybramie i związano mi ręce na plecach. Zdziwiłem się tym niezmiernie, bo przecież byłemsynem władcy tego miasta, a oni byli sługami mego ojca i moimi poddanymi. Lecz ogarnąłmnie wielki strach przed nimi i rzekłem do siebie: „Co też zdarzyło się memu ojcu?” Potemspytałem tych ludzi, którzy mię związali, o przyczynę tego wszystkiego, oni jednak nie dalimi odpowiedzi. Dopiero później rzekł do mnie jeden z nich, niegdyś mój służący: „Loszdradził twego ojca. Sprzeniewierzyło mu się wojsko, a wezyr zabił go. My zaśoczekiwaliśmy tu na twoje przybycie.” I prowadzili mnie nieprzytomnego po usłyszeniu tejwiadomości o losie mego ojca, aż stanąłem przed wezyrem, który go zabił.

Pomiędzy nami istniała dawna nieprzyjaźń, której przyczyna była taka: Byłem kiedyśrozmiłowany w strzelaniu z kuszy i zdarzyło się pewnego dnia, że ja stałem na tarasie megopałacu, a wezyr u siebie. I wtem jakiś ptak usiadł na tarasie pałacu wezyra, chciałem więcustrzelić ptaka, lecz pocisk chybił i trafił w oko wezyra, wybijając je, tak jak chciał tego los iprzeznaczenie. A poeta tak o tym rzecze:

Zgódź się z twoim przeznaczeniem, czyń wedle swej woli,A działanie losu twego niech cię zadowoli.Niczym nie martw się zanadto i niczym się nie ciesz,Nie jest bowiem wiekuista żadna rzecz na świecie.

A inny powiada:

Każdy kroczy ścieżką, co mu przeznaczona,Jako los nam każe, przez życie idziemy.Gdy los pisał komuś, że tu kiedyś skona,Tego śmierć nie spotka w żadnej innej ziemi.

I żebrak mówił dalej: Kiedy wybiłem wezyrowi oko, ów nie mógł nic powiedzieć, boojciec mój był królem tego kraju, ale stało się to przyczyną nieprzyjaźni pomiędzy nami.

Page 43: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

42

Gdy więc stanąłem związany przed wezyrem, rozkazał ściąć mi głowę. Rzekłem muwtedy: „Czy chcesz mnie niewinnego zabić?” Odrzekł; „Jakaż wina jest większa od tej?”, iwskazał na swój pusty oczodół. Rzekłem do niego: „Uczyniłem to niechcący!”, a wezyrpowiedział; „Jeżeli nawet uczyniłeś to niechcący, ja uczynię ci to naumyślnie!” Potem rzekłjeszcze: „Podprowadźcie go do mnie!” Słudzy spełnili polecenie, a wezyr sięgnął palcem kumojemu lewemu oku i wyłupił je. Od tego to czasu jestem jednooki, tak jak mnie widzicie.Potem wezyr kazał mnie jeszcze związać, włożyć do skrzyni i rzekł do kata: „Weź go iwynieś za miasto. Tam wyjmij miecz, zabij go i rzuć zwierzętom na pożarcie!” Wyruszyłwięc kat wraz ze mną i szedł tak długo, aż znalazł się poza miastem. Tam wyjął mnie zeskrzyni (a miałem skrępowane obie ręce i obie nogi) i chciał mnie zabić. I zapłakałem, apotem wypowiedziałem ten oto wiersz:

Miałem was za pancerz własny, tarcz przed strzałą wrażą,A wy byliście strzałami, które we mnie rażą.Wam ufałem był, podległy złego losu gniewom,Prawej ręce się zdawało, żeście ręką lewą.Niechby usta wasze ganić już mnie zaprzestały,Wróg jedynie niechby miotał we mnie zgubne strzały.Gdy nikczemność nieprzyjaciół jeno zło mi czyni,Wy choć stańcie na uboczu: ni ze mną, ni z nimi.

Mówiłem także i te wiersze:

Bracia, com ich miał za puklerz mnie osłaniający,Dla mych wrogów byli najlepszym z puklerzy.Uwierzyłem, że są strzałą niechybną a celną –Byli strzałą, która w moje serce mierzy.

Skoro kat usłyszał mój wiersz – a był on przedtem katem u mojego ojca, ja zaśwyświadczałem mu nie raz łaskę – rzekł: „O panie mój, cóż mogę uczynić? Jestemniewolnikiem, któremu wydano rozkaz!” Później jednak powiedział do mnie: „Uchodź zżyciem i nie wracaj do tej ziemi, bo zginiesz sam i zgubisz mnie wraz z sobą, tak jak mówipoeta:

Gdy nieszczęście cię dopadło, uchodź, bracie, cało,A dom niechaj opłakuje jeno budowniczy.W zamian za twą ziemię znajdziesz innych ziem niemało,Lecz za życie w zamian życia nikt ci nie użyczy.Tym dziwuję się, co żyją w poniżenia domu,A nie w wolnej i rozległej Allacha krainie.Jeśli tutaj, nie gdzie indziej śmierć pisana komu,Tego śmierć dogonić może w tej ziemi jedynie.Nie nabędzie lew potęgi ni siły nie wznieci,Póki groźbie, co nań czyha, nie wyjdzie naprzeciw.”

Kiedy powiedział mi to, ucałowałem mu ręce i nie wierzyłem w swe ocalenie, dopóki nieoddaliłem się, a strata oka wydała mi się bez znaczenia wobec tego, że uniknąłem śmierci. Iwędrowałem, aż w końcu przybyłem do miasta mego stryja. Wstąpiłem do pałacu ipowiadomiłem stryja o tym, co spotkało mego ojca, a także o tym, co mnie się przydarzyło, iże wyłupiono mi oko. I zapłakał mój stryj gorzko, a potem rzekł: „Dodałeś oto troskę do

Page 44: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

43

mojej troski i smutek do mego smutku. Syn mój zniknął bowiem przed wielu dniami i niewiem, co mu się przytrafiło, a nikt nie może mi udzielić o nim wiadomości.” I płakał, ażstracił przytomność. A gdy przyszedł do siebie, rzekł: „Synu, martwię się ogromnie z powodumojego syna, a ty, opowieścią o tym, co zdarzyło się twemu ojcu i tobie, dodałeś jeszczejedną boleść do mej boleści. Jednakże, mój synu, straciłeś tylko oko, a nie życie!”

Po tym, co rzekł mi stryj, nie mogłem już milczeć o sprawie jego syna i opowiedziałem –mu wszystko, co się zdarzyło. A stryj mój ucieszył się, gdy mu to powiedziałem, bo otousłyszał wreszcie jakąś wieść o swoim synu i rzekł: „Pokaż mi ten grobowiec.” Odparłem:„Stryju, klnę się na Allacha, że nie trafię do niego, bo wiele razy chodziłem tam po tymzdarzeniu, aby go odszukać, i nie rozpoznałem go!” Potem poszliśmy, ja i mój stryj, nacmentarz. Tam rozglądałem się na prawo i lewo i nagle rozpoznałem ów grobowiec, ku naszejwielkiej radości. Podeszliśmy do grobu, usunęliśmy ziemię, podnieśliśmy kamień i zeszliśmywraz ze stryjem w dół po pięćdziesięciu stopniach. A skoro dotarliśmy do końca schodów,wzniósł się przed nami dym i zasłonił nam oczy. Wtedy stryj mój wyrzekł słowa, któresprawiają, że ten, kto je wypowie, nie lęka się niczego: „Nie ma potęgi ni siły poza AllachemWielkim i Mocnym!” Potem poszliśmy dalej i znaleźliśmy się w komnacie wypełnionejmąką, zbożem, żywnością i innymi rzeczami, a pośrodku dostrzegliśmy zasłonę opuszczonąnad łożem. Stryj mój zajrzał do łoża i znalazł tam swego syna i niewiastę, która zeszła tu wrazz nim. Leżeli w swoich objęciach, zmienieni w czarny węgiel, jak gdyby zostali wrzuceni wpłonącą studnię. Stryj, ujrzawszy to, plunął swemu synowi w twarz i rzekł: „Zasłużyłeś na to,nikczemniku! Lecz jest to dopiero kara z tego świata, a pozostaje jeszcze kara na tamtymświecie, cięższa i wieczna...” Potem stryj mój obutą stopą kopnął swego syna, który leżał jakczarny węgiel, ja zaś byłem zdumiony tym, że go kopnął, i zasmuciło mnie, że syn megostryja zmienił się wraz z tą dziewczyną w czarny węgiel. Potem rzekłem: „Na Allacha, stryju,usuń gniew z twego serca! Serce moje i myśl ogarnął smutek z powodu tego, co zdarzyło siętwemu synowi i że został z niego i z tej dziewczyny czarny węgiel. Czyż nie wystarczy ci to,co go spotkało, że jeszcze kopiesz go trzewikiem?” Rzekł stryj: „Bratanku, ten oto mój syn odmłodych lat płonął miłością do swojej siostry. Trzymałem go więc z dala od niej, ale w duchumyślałem, że są jeszcze dziećmi. Lecz kiedy dorośli, dopuścili się czynu ohydnego, a gdyusłyszałem o tym, nie mogłem uwierzyć. Zganiłem mego syna ostro i powiedziałem mu:«Wystrzegaj się tego czynu haniebnego, którego nie popełnił nikt przed tobą i nie popełni niktpo tobie, inaczej bowiem będziemy zhańbieni pomiędzy królami i poniżeni aż do śmierci, awieść o nas rozniesie się wraz z karawanami. Uważaj więc, abyś się znów nie dopuściłpodobnego czynu, bo rozgniewam się na ciebie i każę cię zabić!» Potem rozłączyłem ich, aleta podła kochała swego brata wielką miłością, a szejtan opanował ich oboje. Gdy zaś mój synsię przekonał, że oddzieliłem go od niej, przygotował to miejsce ukryte pod ziemią i naznosiłdo niego żywności, którą tu widzisz. Potem wykorzystał moją nieobecność, kiedy udałem sięna polowanie, i przyszedł tutaj z siostrą. Ale dosięgła ich sprawiedliwość Allacha Sławionegoi Najwyższego – spalił ich oboje, lecz kara na tamtym świecie będzie cięższa jeszcze iwieczna!” Potem stryj zapłakał, a ja płakałem razem z nim. I rzekł: „Teraz ty jesteś moimsynem zamiast niego!” A ja dumałem chwilę o świecie i jego sprawach, o zabójstwie megoojca dokonanym przez wezyra, który zajął potem jego miejsce, o stracie oka i o tym, co znajdziwniejszych przypadków przytrafiło się synowi mego stryja. I znów zapłakałem. Późniejwyszliśmy, położyliśmy z powrotem kamień i zasypaliśmy ziemią, zostawiając grób tak, jakbył przedtem, i udaliśmy się do naszego pałacu.

Zaledwie tam usiedliśmy, gdy oto usłyszeliśmy dźwięki bębnów i trąb i szczęk broniwojska, a świat napełnił się kurzem i pyłem spod kopyt koni. I zamącił nam się rozum, bo niewiedzieliśmy, co zaszło, a gdy król spytał o wieści, powiedziano mu, że wezyr i zabójca jegobrata zebrał wojsko i przyszedł właśnie ze swoją armią, aby uderzyć niespodziewanie namiasto, a mieszkańcy nie posiadając siły, aby ich odeprzeć, poddali im się. I rzekłem do

Page 45: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

44

siebie: „Jeżeli wpadnę w jego ręce, zabije mnie!” Ogarnął mnie strach, przypomniałem sobie,co zdarzyło się memu ojcu i matce, i nie wiedziałem, co czynić. Gdybym się bowiem pokazał,poznaliby mnie ludzie w mieście, a żołnierze mego ojca chcieliby mnie zabić i zgładzić. I nieznalazłem innego ratunku jak zgolenie brody. Zgoliłem ją więc, zmieniłem strój i opuściłemmiasto, udając się do tego grodu w nadziei, że może ktoś zaprowadzi mię do WładcyWiernych, który jest namiestnikiem Pana Światów, abym mu opowiedział moje przygody i comnie spotkało.

Przybyłem do waszego miasta tej właśnie nocy i stanąłem bezradny, nie wiedząc, dokądmam iść dalej. I oto zatrzymał się przy mnie ten żebrak. Pozdrowiłem go i rzekłem: „Jestemtu obcy”, on zaś odparł: „Ja także jestem obcy.” A podczas gdy my rozmawialiśmy w tensposób, zbliżył się do nas trzeci nasz towarzysz, pozdrowił nas i rzekł: „Jestem tu obcy.”Odpowiedzieliśmy mu: „I my jesteśmy obcy”, po czym ruszyliśmy dalej razem. Alezaskoczyła nas ciemność, a los przywiódł nas ku wam. Oto jaka była przyczyna tego, żebrodę mam zgoloną i wyłupione oko.

I rzekła dziewczyna: „Przygładź sobie głowę i idź!” Odrzekł: „Nie pójdę, póki nie usłyszęopowieści tamtych.” Wszyscy byli zdumieni opowieścią żebraka, kalif zaś rzekł do Dżafara:„Na Allacha, nie widziałem nigdy czegoś takiego, jak to, co przydarzyło się temu żebrakowi.”

Potem wystąpił drugi żebrak, ucałował ziemię i mówił:

Opowiadanie drugiego żebraka

O pani, ja także nie urodziłem się ślepy, lecz przeżyłem niezwykłą przygodę. A gdyby jązapisać igłą w kąciku oka, byłaby przestrogą dla tego, kto wziąłby ją sobie za przykład. Jatakże byłem królem i synem króla. Czytałem Koran według siedmiu przekazów i księginajwiększych mędrców, studiowałem naukę o gwiazdach i słowa poetów i zajmowałem sięróżnymi gałęziami wiedzy, aż prześcignąłem ludzi moich czasów, a moje pismoprzewyższało pismo innych kaligrafów. I rozeszła się wieść o mnie po rozmaitychprowincjach i krajach, i dotarła do różnych władców. Usłyszał o mnie także król Indii i wysłałdo mego ojca posła z darami i kosztownościami godnymi królów, prosząc, abym goodwiedził. Ojciec przygotował dla mnie sześć statków, którymi podróżowaliśmy po morzuprzez cały miesiąc, aż dopłynęliśmy do lądu. Wtedy wyprowadziliśmy konie, które mieliśmyz sobą na statku, i objuczyliśmy dziesięć wielbłądów darami. A ledwie uszliśmy niewielkikawałek drogi, gdy oto pojawiła się chmura pyłu, wzniosła się, zawirowała i wypełniła całąokolicę, pozostając tak przez chwilę. Potem pył opadł, a spod niego wynurzyło sięsześćdziesięciu jeźdźców, podobnych srogim lwom. Przyglądnęliśmy się im i spostrzegliśmy,że byli to koczownicy uprawiający rozbój na drogach. Oni zaś ujrzeli, że jest nas niewielu i żemamy z sobą dziesięć juków z darami dla króla Indii, i przygalopowali ku nam, kierującwłócznie w naszą stronę. I jęliśmy dawać im znaki palcami, a potem zawołaliśmy do nich:„Jesteśmy posłami do wielkiego króla Indii, nie czyńcie nam krzywdy!” Ale tamci odrzekli:„Nie jesteśmy w jego kraju ani pod jego panowaniem”, i zabili część niewolników, a resztauciekła. Ja także im uszedłem, choć otrzymałem ciężką ranę, ale beduini już nie zwracali nanas uwagi, zajęci mieniem i darami, które wieźliśmy z sobą.

I szedłem tak, nie wiedząc, dokąd się udać. Przedtem byłem możny, teraz zostałemponiżony.

Wędrowałem więc, aż dotarłem do szczytu pewnej góry i znalazłem tam schronienie wjaskini aż do nadejścia dnia. Potem wędrowałem dalej, aż przybyłem do miasta piękniezabudowanego, które opuściła już zima wraz z chłodem, a zawitała tam wiosna z kwiatami.Ucieszyłem się, że przyszedłem do tego miasta, bo byłem już zmęczony drogą i pobladły zezmartwienia, gdyż losy moje uległy odmianie i nie wiedziałem, dokąd by się udać. Właśnieprzechodziłem obok krawca siedzącego w swym kramie i pozdrowiłem go, a on oddał mi

Page 46: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

45

pozdrowienie, powitał mnie i począł ze mną życzliwie rozmawiać. Spytał mnie o przyczynę,dla której opuściłem rodzinny kraj, a ja opowiedziałem mu o tym, co mi się zdarzyło odpoczątku do końca. Krawiec zatroskał się bardzo z mego powodu i rzekł: „Młodzieńcze, nierozpowiadaj o twoich przypadkach, lękam się bowiem o ciebie, dlatego że król tego miastajest jednym z największych wrogów twojego ojca i poprzysiągł mu zemstę krwi.” Potemkrawiec przyniósł mi pożywienie i napój. Jadłem tedy, a on jadł wraz ze mną irozmawialiśmy do nadejścia nocy. Wtedy uprzątnął dla mnie miejsce w swoim warsztacie iprzyniósł mi potrzebne rzeczy, a mianowicie łoże i przykrycie. I pozostawałem u krawca trzydni, po czym powiedział do mnie: „Czy nie znasz jakiego rzemiosła, aby zacząć zarabiać?”Odrzekłem: „Jestem prawnikiem, uczonym, kaligrafem i matematykiem”, a krawiecpowiedział: „Zaprawdę, na twoje umiejętności nie ma popytu w naszym mieście, jak i nie mau nas nikogo, kto by znał nauki lub sztukę pisania; ludzie tutaj potrafią jedynie zarabiaćpieniądze.” Zawołałem: „Na Allacha, ja nie umiem nic prócz tego, co wymieniłem”, akrawiec powiedział: „Przepasz się tedy, weź siekierę i powróz i zbieraj w stepie drzewo naopał, abyś się mógł wyżywić, do czasu kiedy uwolni cię Allach. I nie opowiadaj nikomu osobie, bo cię zabiją.” Potem krawiec kupił mi siekierę i powróz i wysłał mnie wraz z kilkomadrwalami, zlecając im opiekę nade mną. Chodziłem więc z nimi, zbierałem drzewo ipowracałem z ładunkiem na głowie, sprzedawałem to za pół denara i część tej sumywydawałem na pożywienie, a część odkładałem. I spędziłem w ten sposób cały rok.

A gdy po upływie roku poszedłem pewnego dnia jak zwykle w step i zagłębiłem się weń,aby zbierać drzewo, napotkałem tam zarośla krzewów, a w nich wiele chrustu na opał.Wszedłem w owe zarośla, zbliżyłem się do jakiegoś drzewa i zacząłem kopać wokół niego,odrzucając ziemię od korzeni, kiedy nagle siekiera moja uderzyła w miedzianą obręcz.Oczyściłem ją z ziemi i zobaczyłem, że tkwi w spuszczanych drewnianych drzwiach.Podniosłem te drzwi, a pod nimi ukazały się schody. Zszedłem więc po nich na dół i ujrzałembramę, a gdy ją minąłem zobaczyłem zamek solidnej budowy, w nim zaś znalazłemdziewczynę podobną wspaniałej perle. Widok jej oddalał od serca wszystek smutek, troskę izmartwienie. A skoro ujrzałem ją, padłem na kolana przed jej Stwórcą, w podziwie dlapiękności i wdzięku, których jej udzielił. Ona zaś spojrzała na mnie i rzekła: „Czy jesteśczłowiekiem, czy dżinnem?” Odparłem: „Jestem człowiekiem”, a ona pytała dalej: „Któżprzywiódł cię w to miejsce, gdzie przebywam już dwadzieścia pięć lat, a nie zdarzyło mi sięw tym czasie ujrzeć tu człowieka?” Gdy usłyszałem jej słowa, odkryłem, że są pełnesłodyczy, i rzekłem: „O pani moja, Allach przywiódł mię do twej siedziby, aby rozproszyćmój smutek i troskę.” I opowiedziałem jej, co mi się przydarzyło od początku do końca, adziewczyna zapłakała, bo położenie, w jakim się znalazłem, wzbudziło w niej współczucie.Potem rzekła: „Ja także opowiem ci moją przygodę. Wiedz zatem, że jestem córką królanajdalszych części Indii, pana Wysp Hebanowych. Ojciec mój zaślubił mię synowi megostryja, ale w noc zaślubin porwał mnie ifrit imieniem Dżardżaris ibn Radżmus ibn Iblis iuleciał ze mną w powietrze, a potem wylądował w tym oto miejscu. Przyniósł tu wszystkopotrzebne z ozdób, szat, tkanin, sprzętów, pożywienia i napojów i przychodzi do mnie raz nadziesięć dni, by spędzić przy mnie jedną noc. A umówił się ze mną, że gdybym czegośpotrzebowała we dnie albo w nocy, mam dotknąć ręką tych dwu linijek pisma nad wnęką. Inim podniosę rękę, już widzę go przy sobie. Dziś właśnie minęły cztery dni, od kiedy ifrit byłu mnie, a jeszcze sześć dni pozostało do jego przyjścia. Czy chcesz zostać u mnie przez pięćdni i odejść dopiero dzień przed jego przybyciem?” Uradowałem się i odpowiedziałem:„Tak!” Wtedy dziewczyna wstała, wzięła mnie za rękę i poprowadziła przez sklepioneodrzwia do pięknej i miłej łaźni. Ujrzawszy tę łaźnię zdjąłem szaty, a dziewczyna zrzuciłaswoje również i usiadła na macie, a mnie posadziła obok siebie. Potem przyniosła sorbet idała mi pić, a później podała jedzenie i zaczęliśmy jeść rozmawiając. Wreszcie dziewczynarzekła do mnie: „Śpij teraz i odpoczywaj, bo przecież jesteś zmęczony.”

Page 47: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

46

Położyłem się tedy, o pani, zapominając zupełnie o tym, co mi się było zdarzyło, idziękując owej dziewczynie. A kiedy się obudziłem, zobaczyłem, że rozciera moje nogi.Zawołałem na nią i usiedliśmy rozmawiając przez chwilę. Potem rzekła: „Na Allacha,nudziłam się sama pod ziemią przez dwadzieścia pięć lat, nie mając w tym czasie nikogo, ktoby ze mną porozmawiał. Przeto niech będzie chwała Allachowi, który cię do mnie przysłał.” Ipowiedziała:

Wiedząc, że przyjdziecie do nas, rozpostarlibyśmy wiernieWnętrze serca wam pod stopy albo oczu naszych czernie,Rozpostarlibyśmy lica gościom, którzy ku nam kroczą,Aby droga wasza prosto wiodła was ku naszym oczom.

Gdy wysłuchałem wiersza dziewczyny, podziękowałem jej, a w moim sercu wezbrałamiłość do niej, troska zaś i smutek opuściły mnie. I siedzieliśmy pijąc wino aż do wieczora.Potem spędziłem z dziewczyną noc i doprawdy nie widziałem w moim życiu podobnej doniej – a rano zbudziliśmy się szczęśliwi. I rzekłem: „Czy mam wyrwać cię spod ziemi iuwolnić od tego dżinna?”, ale ona zaśmiała się i rzekła: „Bądź zadowolony i nie mów nic, boz każdych dziesięciu dni jeden tylko jest dla ifrita, a dziewięć dla ciebie. „Ja zaś, opanowanynamiętnością, rzekłem: „W tej chwili zniszczę wnękę, nad którą wyryty jest ten napis. Niechprzyjdzie ifrit, abym go zabił, bo przeznaczeniem moim jest zabijanie ifritów!” A gdydziewczyna usłyszała moje słowa, wypowiedziała takie wiersze:

O dążący do rozłąki, pora wstrzymać za nią pościg,Pora wreszcie już położyć kres rozłące.Bądź cierpliwy, wszak na świecie wiele bywa niewierności,A rozłąka zawsze jest przyjaźni końcem.

Wysłuchawszy tego wiersza, niepomny jej słów, kopnąłem mocno we wnękę. Kobietazawołała: „Ifrit już do nas przybył! Czyż nie ostrzegałam cię? Na Allacha, wyrządziłeś mikrzywdę, ale teraz ratuj przynajmniej sam siebie i wyjdź tą samą drogą, którą tu przyszedłeś!”I z wielkiego strachu zapomniałem moich trzewików i siekiery. A kiedy już wyszedłem naschody, odwróciłem się jeszcze, aby zobaczyć dziewczynę z ifritem, i ujrzałem, jak ziemia sięrozstąpiła i wyszedł z niej ifrit o szpetnym wyglądzie, i rzekł: „Co to był za hałas, którymmnie zaniepokoiłaś? Co ci się stało?” Odrzekła: „Nic mi się nie stało poza tym, że było miduszno i chciałam się napić wina, aby odetchnąć swobodniej. Wstałam więc, aby to uczynić,lecz upadłam na wnękę.” I krzyknął na nią ifrit: „Kłamiesz, ladacznico!” Rozejrzał się pokomnacie, a zauważywszy trzewiki i siekierę, rzekł do dziewczyny: „Te przedmioty należećmogą tylko do człowieka! Kto przyszedł do ciebie?” Odrzekła: „Nie widziałam tegowcześniej jak dopiero w tej chwili. Może to ty przyniosłeś te przedmioty z sobą?” Rzekł na toifrit: „Nie zwiodą mnie te chytre słowa, ty ladacznico!” Potem rozkrzyżował dziewczynępomiędzy czterema palami i zaczął ją bić, chcąc zmusić do wyznania, co się stało. Ja zaś niemogłem słuchać jej płaczu i wyszedłem po schodach, drżąc ze strachu. A gdy dotarłem napowierzchnię ziemi, położyłem podnoszone drzwi na powrót, tak jak były, i przykryłemziemią. Żałowałem bardzo mego czynu, wspominając ową dziewczynę, jej urodę i to, jak jąbił ten przeklęty, z którym przeżyła dwadzieścia pięć lat. A bił ją tylko z mojego powodu.Przypomniałem sobie także mego ojca i jego królestwo, i to, jak stałem się drwalem. Iwypowiedziałem ten oto wiersz:

Jeśli los cię dnia pewnego nieszczęściem ugości,Wiedz, bywają dni rozpaczy i dni szczęśliwości.

Page 48: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

47

Potem szedłem, aż przybyłem do mojego przyjaciela, krawca, i zastałem go, gdy oczekującmnie siedział jak na rozżarzonych węglach. Rzekł: „Spędziłem wczorajszą noc sercem przytobie i lękałem się o ciebie przez wzgląd na dzikie zwierzęta i inne niebezpieczeństwa.Chwała niech będzie Allachowi za twoje ocalenie!” Podziękowałem krawcowi zatroskliwość, jaką mnie otaczał, wszedłem do mojej izby i zacząłem rozmyślać o tym, co misię zdarzyło, wyrzucając sobie, że kopnąłem w ową wnękę, gdy nagle mój przyjaciel,krawiec, wszedł do mnie i rzekł: „W sklepie jest jakiś Pers, który cię poszukuje i ma z sobątwoją siekierę i trzewiki. Przybył z tymi przedmiotami do drwali i powiedział im, że wyszedłw czasie, kiedy muezzin nawoływał do porannej modlitwy i znalazł te rzeczy, ale nie wie, dokogo należą. Po czym zażądał, by go zaprowadzono do właściciela sandałów i siekiery, adrwale przywiedli go do ciebie. Siedzi teraz w moim kramie, więc wyjdź do niego, podziękuji odbierz twoją własność.”

Gdy usłyszałem te słowa, zbladłem i nastrój mój się zmienił. A gdy trwałem w tym stanie,rozwarła się oto ziemia w mojej izbie i wyszedł z niej Pers – a był nim tamten ifrit. Bił owądziewczynę straszliwie, ale ona nie wyznała mu nic. Wziął więc siekierę i sandały i rzekł jej:„Jakem Dżardżaris, potomek Iblisa, przyprowadzę ci właściciela siekiery i sandałów.” Potemposzedł z tym podstępnym zamiarem do drwali, dotarł do mnie i nie zwlekając ani chwiliporwał mię, uniósł się ze mną, pofrunął i wylądował. Po czym zapadł się pod ziemię i przybyłze mną do owej komnaty, w której byłem już przedtem. A ja ze strachu nie wiedziałem, co sięze mną dzieje. I ujrzałem tę dziewczynę obnażoną, a krew wyciekała jej z boków. I popłynęłymi łzy z oczu. Ifrit zaś chwycił dziewczynę i zawołał: „Dziewko, oto jest twój kochanek!”Spojrzała na mnie i rzekła do ifrita: „Nie znam go i widzę go po raz pierwszy w tej chwili.”Ifrit zawołał: „Pomimo tej kary nie chcesz się przyznać!” Odrzekła: „Nie widziałam go nigdyw życiu, Allach zaś nie pozwala mi o nim skłamać.” I rzekł do niej ifrit: „Jeśli go nie znasz,weź ten miecz i zetnij mu głowę!” Dziewczyna wzięła miecz, podeszła do mnie i stanęła nadmoją głową. Dałem jej znak brwią, a łzy płynęły mi po policzkach, ona zaś zrozumiała mię,odpowiadając znakiem, który mówił: „To ty uczyniłeś mi to wszystko!” Odpowiedziałemznakiem: „Oto jest czas przebaczenia.” A opisać można by to tymi słowy:

Moje oczy są dla mego języka tłumaczem,One objawiają miłość, co mi w sercu płacze.Kiedyś, kiedy z naszych oczu spadło łez niemało,Ja milczałem, lecz spojrzenie wszystko powiedziało.Gdy mrugnęła na mnie ledwie, pojąłem bez słowa,Dłoń uniosłem – zrozumiała, czym jest dłoni mowa.Więc oczyma wszystko sobie powiadamy wzajem.I milczymy. Serce sercu wszystko niech wyznaje.

A gdy dziewczyna zrozumiała moje znaki, wypuściła miecz z ręki. Wtedy, o pani moja,ifrit podał mnie ów miecz i rzekł: „Zetnij jej głowę, a puszczę cię wolno i nie będę ciędręczył.” Odrzekłem: „Dobrze”, wziąłem miecz do ręki, zbliżyłem się szybko do dziewczynyi uniosłem rękę. A ona przemówiła do mnie znakiem brwi: „Przecież ja nie ścięłam tobiegłowy!” Wówczas popłynęły mi z oczu łzy, odrzuciłem miecz i zawołałem: „O potężny ifriciei dzielny bohaterze, jeśli kobieta, mając niedoskonały rozum i wiarę, uznaje, że ścięcie migłowy jest niedozwolone, jakże ja miałbym jej to uczynić, zwłaszcza że nie widziałem jejnigdy w życiu? Nie zrobię tego nigdy, nawet gdybym miał wychylić kielich śmierci i zguby!”I zawołał ifrit: „Miłość was łączy!” Po czym wziął miecz i uderzywszy w rękę dziewczyny,odrąbał ją, potem uczynił tak samo z jej drugą ręką, a w końcu odrąbał jej prawą, a późniejlewą nogę. I tak obciął dziewczynie cztery kończyny czterema cięciami miecza. A ja

Page 49: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

48

widziałem to na własne oczy i byłem już pewny swej śmierci. Dziewczyna zaś mrugnęła domnie okiem, a ifrit widząc to zawołał: „Zdradzasz mnie twym okiem!”, i uderzeniem mieczaobciął jej głowę. Potem zwrócił się do mnie i rzekł: „Człowiecze, nasze prawo zezwala namzabić żonę, jeśli zdradzi. Porwałem tę dziewczynę w noc jej zaślubin, a ona miała wtedydwanaście lat i nie znała nikogo prócz mnie. I przychodziłem do niej pod postacią Persa codziesięć dni na jedną noc. Ale skoro przekonałem się, że mnie zdradziła, zabiłem ją. Co zaśdo ciebie, to nie mam pewności, czy oszukiwałeś mnie z nią razem, ale na pewno nie puszczęcię wolno. Możesz jedynie prosić mnie o coś.” Ucieszyłem się tym, o moja pani, izapragnąłem otrzymać przebaczenie. Rzekłem więc do ifrita: „O co mogę cię prosić?”Odparł: „Wybierz postać, w jaką mam cię zaczarować: w psa, osła czy też w małpę?” Irzekłem do niego, pragnąc, aby mi przebaczył: „Na Allacha, jeżeli mi wybaczysz, Allachdaruje ci twoje winy za to, że przebaczyłeś muzułmaninowi, który cię nie skrzywdził.”Ukorzyłem się przed nim głęboko i pozostając w pokłonie, rzekłem jeszcze: „Dzieje mi siękrzywda!” Ifrit odrzekł: „Nie przedłużaj tej rozmowy i nie bój się śmierci, ale też nie oczekujprzebaczenia, bo nie unikniesz zaczarowania.” Potem rozwarł ziemię i uleciał ze mną wpowietrze tak wysoko, że świat pode mną wyglądał jak miska wody. Wreszcie ifrit postawiłmnie na jakiejś górze, zgarnął trochę ziemi, pomruczał nad nią, wypowiedział zaklęcie iposypał mnie tą ziemią mówiąc: „Opuść tę postać, i wejdź w postać małpy!” I od tej chwilistałem się stuletnią małpą.

A skoro ujrzałem się w tej ohydnej postaci, zacząłem płakać nad sobą, ale znosiłemcierpliwie przeciwności losu, bo wiedziałem, że los nie sprzyja stale jednemu. Zszedłem tedyze szczytu owej góry do jej stóp i wędrowałem z tego miejsca przez cały miesiąc, ażprzybyłem na brzeg słonego morza. A kiedy stałem tam już chwilę, ujrzałem na środku morzastatek, pędzony pomyślnym wiatrem i zmierzający do lądu. Ukryłem się za skałą na brzegumorza, a gdy statek przybił, pobiegłem ku niemu, by dostać się na pokład. I rzekł jeden ztych, co byli na statku: „Zabierzcie stąd to zwierzę przynoszące nieszczęście!”, a ktoś innyrzekł: „Zabijmy je!”, a jeszcze ktoś: „Zabiję je tym oto mieczem!”, wtedy złapałem za koniecmiecza i zacząłem szlochać, a łzy płynęły mi z oczu. I ulitował się nade mną kapitan statku, irzekł do tamtych: „O kupcy, ta małpa szuka u mnie schronienia! Oto biorę ją pod opiekę iodtąd jest już pod moją pieczą. Niech jej tedy nikt nie krzywdzi i nie dokucza!” I był dla mniedobry ów kapitan, a cokolwiek mówił, rozumiałem go, spełniałem wszystko, czego żądał, ibyłem jego sługą na tym statku.

Wiatr sprzyjał nam przez pięć dni, aż zarzuciliśmy kotwicę w pobliżu dużego miasta, któremiało tak wielu mieszkańców, że zliczyć ich ilość mógłby tylko Allach Najwyższy. A skoroprzybiliśmy do brzegu i zakotwiczyliśmy nasz statek, przyszli do nas mamelucy króla tegomiasta, a pozdrowiwszy, życzyli kupcom szczęścia, po czym rzekli: „Nasz król przesyła wampozdrowienia wraz z tym oto zwojem Papieru i prosi, aby każdy z was napisał na nim jednąlinijkę”, wówczas, choć miałem postać małpy, wstałem i wyrwałem zwój z rąk kupców, a oniprzestraszyli się, że go podrę i wrzucę do morza, zaczęli więc łajać mnie i chcieli mnie zabić.Ja jednak dałem im znak, że pragnę także pisać, a kapitan rzekł: „Pozwólcie mu, niech pisze!Jeżeli nie potrafi, wygnamy go, ale jeżeli pisze ładnie, uznam go za syna, bo zaiste niewidziałem jeszcze małpy rozumniejszej od niego!”

Wziąłem więc pióro, umoczyłem je w inkauście i napisałem linijkę rodzajem pismazwanym rika. A był to taki oto wiersz:

Już pisało przeznaczenie o szlachetnych ludzi czynach,Lecz o twej dobroci milczy, o twych cnotach nie wspomina.Gdyby Allach zabrał ciebie, cały świat by osierocił,Bo zaiste ojcem jesteś łaskawości i dobroci.

Page 50: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

49

I napisałem pismem rihani:

Ma pióro, które po całej ziemiSzerząc szczęśliwość dobra rozdaje,A palce jego to pięć strumieni.Dobro z nich spływa we wszystkie kraje.

I napisałem pismem sulus:

Nie ma w świecie pisarza, który by nie umarł,Ale czas to, co po nim zostało, ochrania,Nie napisz ręką swoją żadnej rzeczy, któraNie cieszyłaby ciebie w chwili zmartwychwstania.

I napisałem poniżej pismem miszk te wiersze:

Otwórz kałamarz siły oraz szlachetności,By weń wlać atramentu dobroci, hojności,I póki możesz, napisz nim rzecz dobrą, któraBędzie zasługą twoją i twojego pióra.

Potem oddałem kupcom zwój papieru, a oni poszli z nim do króla. A skoro król obejrzałlinijki pisma na zwoju, nie spodobało mu się żadne pismo, tylko moje. I rzekł do swej świty:„Idźcie do tego, kto to napisał, ubierzcie go w tę oto szatę, posadźcie na muła iprzyprowadźcie go do mnie przy dźwięku trąb!” A gdy ludzie z królewskiej świty usłyszelijego słowa, roześmiali się, król zaś wybuchnął gniewem i rzekł: „Jakże to? Ja daję wamrozkaz, a wy się ze mnie śmiejecie?!” Odrzekli: „O królu, nie śmiejemy się z twoich słów,lecz dlatego, że ten kto to pisał, jest małpą, a nie człowiekiem, i należy do kapitana statku.” Izdumiał się król ich słowami, zadrżał z zachwytu i zawołał: „Chciałbym kupić tę małpę!”, poczym wysłał na statek posłów, a z nimi muła i szatę, mówiąc im; „Musicie ubrać małpę w tęszatę, posadzić na muła i przyprowadzić tutaj!” Udali się tedy posłowie na statek, wzięli mnieod kapitana i ubrali w ową szatę, a kupcy przyglądali mi się w zdumieniu.

A kiedy przybyli ze mną do króla i gdy ujrzałem go, ucałowałem przed nim ziemię trzyrazy. I król rozkazał mi usiąść, więc przysiadłem na kolanach, a obecni zadziwili się moimdobrym zachowaniem, najbardziej zaś zdumiony był sam król. Potem odprawił wszystkichzebranych, a gdy odeszli, pozostał tylko on, eunuch, pewien młody mameluk i ja. Wtedy królpolecił przygotować posiłek. Ustawiono stół, na którym były potrawy pobudzające smak icieszące oko, a król dał mi znak, abym jadł z nimi. Powstałem więc, ucałowałem przed nimziemię siedem razy i zasiadłem razem z nim do jedzenia. W końcu stół usunięto, a japoszedłem umyć ręce, po czym wziąłem kałamarz, pióro i papier i napisałem te oto wiersze:

Baranina, jako lek jest, który krzepi siły,Lecz od mięsa baraniego słodką strawę wolę.Widok stołu nakrytego jakże mi jest miły,Gdy kunafa z miodem, z masłem stoi na tym stole.

I napisałem także te wiersze:

Wzdycham ciągle za kunafą, więc mi ją przynieście,Brak mi ciebie, o kunafo, dłużej czekać nie chcę.

Page 51: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

50

Ani we dnie, ani w nocy nie przestanę jeść cię,Bowiem dobry jest mi smak twój, co mi język łechce.

Później powstałem i usiadłem w pewnej odległości. A król spojrzał na to, co napisałem,przeczytał, zadziwił się i zawołał: „Skąd bierze się u tej małpy tak czysty język i takie pismo?Na Allacha, zaiste to jest cud cudów!” Potem przyniesiono królowi szachy, a on rzekł domnie: „Czy chciałbyś zagrać ze mną?” Odrzekłem skinieniem głowy: „Tak”, zbliżyłem się,ustawiłem szachy i grałem z królem dwa razy, pokonując go, on zaś popadł w zmieszanie irzekł: „Gdyby ta małpa miała postać człowieka, prześcignęłaby wszystkich ludzi swegoczasu!” Potem rzekł do eunucha: „Idź do twojej pani i powiedz jej: «Przyjdź pomówić zkrólem», aby mogła zarazem zobaczyć tę niezwykłą małpę.” Poszedł więc eunuch i wkrótcepowrócił, a z nim jego pani, córka króla. A gdy tylko spojrzała na mnie, zakryła twarz irzekła: „O mój ojcze, dlaczego przyszło ci na myśl posłać po mnie i pokazać obcemuczłowiekowi?” Odrzekł: „Córko moja, nie ma tu u mnie nikogo, poza tym małymmamelukiem, eunuchem, który cię wychował, i tą małpą – a ja jestem twym ojcem! Przedkim więc zasłaniasz twarz?” Odparła: „Ta małpa jest królewskim synem. Imię jego ojcabrzmi Ajmar, władca Wewnętrznych Wysp Hebanowych. Młodzieniec jest zaczarowany, azaczarował go ifrit Dżardżaris, potomek Iblisa. Ifrit ten zabił swą małżonkę, córkę królaAknamusa, a ten oto, którego uważasz za małpę, jest mądrym i uczonym człowiekiem.” Izadziwiły króla słowa jego córki, spojrzał na mnie i spytał: „Czy to prawda, co powiedziała otobie?” Przytaknąłem skinieniem głowy i zapłakałem, a król rzekł do swej córki: „Po czympoznałaś, że jest zaczarowany?” Odrzekła: „Ojcze, gdy byłam mała, czuwała nade mnąstaruszka, mądra czarodziejka, która nauczyła mię sztuki czarowania. Zachowałam w pamięcijej nauki, zgłębiłam i poznałam sto siedemdziesiąt sposobów spośród wszystkich rodzajówzaklęć. Za pomocą najprostszego z nich mogłabym przenieść kamienie twego miasta pozagórę Kaf, miasto przemienić w morską głębinę, a ludzi w ryby pośród jej fal.” Rzekł na tokról: „Zaprawdę, imię Allacha niech będzie z tobą! Uwolnij nam tego młodzieńca, abymmianował go moim wezyrem. A skądże to w tobie te zalety, o których nic nie wiedziałem?Uwolnij. więc królewicza, abym go uczynił moim wezyrem, bo doprawdy jest mądrym imiłym młodzieńcem!” Odrzekła: „Chętnie i z przyjemnością.”

Potem, o pani, córka króla wzięła do ręki nóż, na którym były wypisane hebrajskie słowa,zakreśliła nim krąg pośrodku komnaty i napisała jakieś imiona i tajemne znaki, wymawiającprzy tym niezrozumiałe wyrazy i zaklęcia. A po chwili pociemniało przed nami i wokół nas,aż myśleliśmy, że świat zawali się nad nami, i wtem zjawił się ifrit w najohydniejszej swejpostaci, z rękami jak widły, nogami jak maszty i oczami jak dwie płonące żagwie.Przeraziliśmy się, a córka króla zawołała: „Nie ma tu dla ciebie powitania ani pozdrowienia!”Rzekł na to ifrit (a przemienił się był w postać lwa): „Zdrajczyni, czemu złamałaś przysięgę?Czyż nie przyrzekliśmy sobie, że nie będziemy występować jedno przeciw drugiemu?”Odparła: „Przeklęty, skąd tobie do przysiąg?” Ifrit rzekł: „Przyjmij więc teraz to, co cięspotka!”, po czym lew, w którego był przemieniony, skoczył, otworzył paszczę i rzucił się kudziewczynie. Lecz ona ubiegła go, wzięła bowiem do ręki jeden ze swych włosów, cośposzeptała i włos stał się zaraz ostrym mieczem. Dziewczyna uderzyła owym mieczem lwa, aon rozpadł się na dwie części, głowa jego zaś stała się skorpionem. Wtedy dziewczynazamieniła się w wielkiego węża i podpełzła ku temu przeklętemu, który miał postaćskorpiona, po czym stoczyli z sobą ciężką walkę. Później ifrit przemienił się w orła, a wąż wsępa, który wzleciał ponad orła, i tak ścigali się przez godzinę. Wreszcie orzeł stał się kotem,a dziewczyna wilkiem, i walczyli w komnacie przez pewien czas, prowadząc z sobą zaciętybój. A gdy kot pojął, że został pokonany, przemienił się w wielki czerwony owoc granatu,który wpadł do sadzawki. Wilk podbiegł ku niemu, a on wzleciał w powietrze, spadł naposadzkę komnaty i rozbił się. I ziarna jego rozsypały się, każde osobno, aż cała posadzka

Page 52: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

51

komnaty pełna była ziarenek. Wtedy wilk zamienił się w koguta po to, by móc zebrać ziarnagranatu, tak by nie pozostało z nich ani jedno. Ale zrządzeniem losu jedno ziarno ukryło sięprzy brzegu fontanny, a kogut zaczął krzyczeć i bić skrzydłami, dając nam znaki dziobem, alemy nie rozumieliśmy, co chce nam powiedzieć. Potem krzyknął do nas tak strasznymkrzykiem, że myśleliśmy, iż zwali się na nas komnata. Zaczął też biegać po całej komnacie,aż wreszcie dostrzegł ziarenko, które ukryte było u brzegu sadzawki. Kogut rzucił się więc kuniemu chcąc zebrać je dziobem, ale wówczas ziarenko wpadło do wody w sadzawce i stałosię rybą, która pływała w tej wodzie. Kogut przemienił się także w wielką rybę, skoczył zatamtą i znikł na chwilę. I oto usłyszeliśmy straszny krzyk i zadrżeliśmy, a zaraz potem z wodywyszedł ifrit jak płonąca pochodnia, z ust buchały mu płomienie, a z oczu i nozdrzywystrzelał ogień i dym. Dziewczyna przemieniła się także w potężny płomień, my zaśchcieliśmy wskoczyć do wody, w obawie, że zginiemy. Nim jednak spostrzegliśmy się, ifritwydał okrzyk spomiędzy płomieni i znalazł się koło nas w komnacie, ziejąc nam ogniem wtwarze. Dziewczyna dogoniła go i dmuchnęła mu ogniem w twarz, nas zaś dosięgły iskry odniej i od niego. Jej iskry nie czyniły nam krzywdy, lecz co do iskier pochodzących od ifrita, tojedna z nich dosięgła mnie i wypaliła mi oko – a byłem jeszcze w postaci małpy. Także króladosięgła iskra ifrita, padła mu na twarz i spaliła jej dolną część, wraz z brodą i podniebieniem,a także wybiła mu dolne zęby. Jedna iskra spadła na pierś eunucha i w tejże chwili stanął onw ogniu i zginął. Byliśmy już pewni naszej zguby i straciliśmy nadzieję na życie. I oto gdytrwaliśmy w tym stanie, głos jakiś zawołał: „Allach jest Wielki! Allach jest Wielki!Zwyciężył i dał zwycięstwo, i pognębił tego, kto odszedł od wiary Muhammada, Panaproroków.” A był to głos córki króla, która spaliła ifrita. Spojrzeliśmy na niego izobaczyliśmy, że stał się garstką popiołu. Potem dziewczyna podeszła do nas i rzekła:„Podajcie mi miskę wody!”, i przynieśli jej miskę, a córka króla wypowiedziała nad niąsłowa, których nie rozumieliśmy, po czym skropiła mnie wodą i rzekła: „Za sprawą Allacha imocą jego imienia, wróć do swej poprzedniej postaci!” I stałem się znów człowiekiem, jakprzedtem, ale oko moje pozostało wypalone. Potem dziewczyna zawołała: „Ojcze mój, ogień!Ogień! Nie będę dłużej żyła, bo oto wybiła godzina mej śmierci! Gdyby on był człowiekiem,zabiłabym go zaraz na początku. A osłabłam dopiero, kiedy rozbił się owoc granatu izbierałam jego ziarna, a przeoczyłam ziarenko, w którym zaklęta była dusza dżinna. Gdybymje była zebrała, ifrit zginąłby od razu. Ale zrządzeniem losu i przeznaczenia nie widziałam go.A pojęłam to dopiero wówczas, gdy znów zjawił się ifrit i wypadła mi z nim ciężka walkapod ziemią, w powietrzu i w wodzie. I za każdym razem, kiedy próbował przeciwko mnienowego sposobu, znajdowałam na niego sposób potężniejszy, aż użył przeciw mnie ognia.Przeznaczenie pomogło mi tak, że ja go spaliłam pierwszego i zmusiłam do wypowiedzeniawyznania wiary islamu, ale teraz umieram i niech wam Allach mnie zastąpi!” I nieprzestawała błagać o pomoc przeciw ogniowi. Nagle czarne iskry ogarnęły jej piersi idosięgły twarzy. A gdy już były przy twarzy, dziewczyna zapłakała i rzekła: „Wyznaję, że niema boga prócz Allacha, a Muhammad jest Jego Prorokiem.” Zaraz potem spojrzeliśmy na niąi zobaczyliśmy, że stała się garstką popiołu, tuż obok popiołu ifrita. I ogarnął nas smutek, a jazapragnąłem być na miejscu dziewczyny i nie widzieć, jak owa miła twarz, która okazała mityle dobroci, stała się popiołem.

A skoro król ujrzał, że córka jego stała się garstką popiołu, wyrwał sobie resztki brody, jąłbić się po twarzy i rozdarł swoje szaty, a ja uczyniłem podobnie i razem opłakiwaliśmydziewczynę. Potem przyszli szambelanowie i możni kraju i ujrzeli władcę zranionego, a przynim dwie garści popiołu. Zadziwili się tym i chodzili chwilę wokół króla, a on, gdy tylkoprzyszedł do siebie, opowiedział im, co zdarzyło się jego córce z ifritem. Kiedy dowiedzielisię o tym, wielka była ich boleść, kobiety i niewolnice zaczęły krzyczeć i opłakiwać córkękróla przez siedem dni. Potem król rozkazał, aby zbudowano nad popiołami jego córki wielkigrobowiec i zapalono w nim świece i lampy. A popioły ifrita rzucono na wiatr, aby przeklął

Page 53: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

52

go Allach.Później król zachorował i przez tę chorobę, która trwała cały miesiąc, bliski był śmierci. A

kiedy wróciło mu zdrowie, kazał mnie wezwać i tak mi rzekł: „O młodzieńcze, pędziliśmynasze dni żyjąc szczęśliwie i w poczuciu bezpieczeństwa wobec przeciwności losu, ażprzyszedłeś do nas ty, a razem z tobą troski. Obyśmy cię nigdy nie byli ujrzeli i obyśmy niebyli ujrzeli twej wstrętnej postaci, za której przyczyną doszliśmy do takich strat! Po pierwszebowiem utraciłem moją córkę, wartą tyle co stu innych ludzi, a po drugie zdarzył mi się ówprzypadek z ogniem i straciłem zęby, i jeszcze zginął mój eunuch. Jednak nie w twojej mocybyło zmienić cokolwiek i tak oto wypełniło się nad nami i nad tobą przeznaczenie Allacha.Dzięki niech będą Allachowi za to, że córka moja uratowała cię, choć sama przez to zginęła.A teraz, synu mój, odejdź z mego kraju! Starczy już tego, co stało się za twoją przyczyną, aco było nam i tobie przeznaczone. Odejdź w pokoju!”

I opuściłem króla, o pani moja, nie śmiać nawet wierzyć w moje ocalenie i nie wiedząc,dokąd zwrócić swe kroki. Potem przypomniałem sobie wszystko to, co mi się zdarzyło: jakpozostawili mnie na drodze rozbójnicy, jak ocalałem z ich rąk i jak wędrowałem przez całymiesiąc. Przypomniałem sobie, jak wszedłem do miasta jako obcy człowiek, wspomniałemspotkanie z krawcem i spotkanie z dziewczyną pod ziemią i jak uwolniłem się od ifrita, któryjuż miał mnie zabić. I tak po kolei przypomniałem sobie wszystko, co mnie spotkało, odpoczątku do końca, po czym dziękowałem Allachowi mówiąc: „Zapłaciłem okiem, ale nieżyciem!” A zanim opuściłem miasto, wstąpiłem do łaźni i zgoliłem brodę. I wyruszyłem, opani moja, a każdego dnia płakałem i rozmyślałem o nieszczęściach, których skutkiem byłautrata oka. A ilekroć wspominałem, co mię spotkało, płakałem i wypowiadałem ten otowiersz:

Klnę się na Miłosiernego – ciężko mi i smutno.Nie wiem, skąd ten smutek przyszedł z niedolą okrutną.Wytrwam w mojej cierpliwości i w cichej pokorze,Niechaj widzi świat, jak człowiek być cierpliwym może.Póki Pan nie postanowi, co się ze mną stanie,Cóż jest lepsze nad pobożne, cierpliwe czekanie?Moje myśli zawierają serca tajne słowa.Jeśli serce me dla ciebie tajemnice chowa,Góra by się zawaliła w tak wielkiej udręce,Ogień wygasłby, a wiatr by nie mógł wiać już więcej.Ten, co rzekł, że w życiu bywa niejedna rzecz słodka,Bardziej gorzki niźli mirra dzień na pewno spotka.

Potem wędrowałem poprzez różne kraje i wstępowałem do wielkich miast, zdążając doPrzybytku Pokoju – Bagdadu, wierząc, że dostanę się do Władcy Wiernych i opowiem mu omoich przygodach. I tej właśnie nocy dotarłem do Bagdadu, i spotkałem tego oto megopierwszego towarzysza, który stał bezradnie. Rzekłem: „Pokój z tobą”, i zacząłem z nimrozmowę. Wtedy zbliżył się do nas trzeci nasz towarzysz i rzekł: „Pokój z wami! Jestem tuczłowiekiem obcym.” Powiedzieliśmy mu: „My też jesteśmy obcy, a tu przybyliśmy tej otobłogosławionej nocy.” I poszliśmy dalej we trzech – a żaden z nas nie znał przypadkówdrugiego – i losy zaprowadziły nas pod tę bramę, i wstąpiliśmy do was. Oto jaka byłaprzyczyna, dla której mam obciętą brodę i wypalone oko.

I rzekła dziewczyna: „Zaiste, opowieść twoja była niezwykła! A teraz przygładź sobiegłowę i idź swoją drogą.” Drugi żebrak odparł: „Nie wyjdę, aż usłyszę opowieść megotowarzysza.”

Potem wystąpił trzeci żebrak i mówił:

Page 54: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

53

Opowiadanie trzeciego żebraka

O dostojna pani, opowieść moja nie jest podobna do opowieści tamtych, lecz jest od nichjeszcze bardziej niezwykła, a to dlatego, że towarzyszy moich dosięgną! los i przeznaczenie,co do mnie zaś, to mam zgoloną brodę i utraciłem oko dlatego, że sam sprowadziłem nasiebie taką dolę, a sercu zgotowałem smutek. A było to tak:

Byłem królem i synem króla. Ojciec mój zmarł, ja zaś objąłem po nim władzę, rządziłemsprawiedliwie i byłem dobrym dla moich poddanych. A miałem wtedy zamiłowanie domorskich podróży. Miasto moje leżało nad morzem, morze było rozległe, a wokół nas byłowiele obronnych wysp. I zapragnąłem kiedyś obejrzeć te wyspy, wyruszyłem więc w dziesięćstatków, zabrawszy z sobą żywność na cały miesiąc. Płynęliśmy tak już przez dwadzieściadni, gdy oto pewnej nocy powiały przeciw nam niepomyślne wiatry, które ucichły dopiero znastaniem poranka. A skoro wiatr ustał, uspokoiło się morze i wzeszło słońce. Wkrótcezbliżyliśmy się do jakiejś wyspy, wyszliśmy na ląd i ugotowaliśmy sobie coś z zapasów,zjedliśmy i pozostaliśmy tam jeszcze dwa dni. Po czym znów płynęliśmy dwadzieścia dni,gdy nagle wody wydały się zmienione nam i kapitanowi, który nie znał tego morza.Rzekliśmy tedy do wartownika: „Rozejrzyj się uważnie po morzu!”, a on wszedł na maszt.Kiedy zaś zszedł, rzekł do kapitana: „Kapitanie, po prawej stronie widziałem ryby napowierzchni wody, a gdy spojrzałem ku środkowi morza, zobaczyłem w oddali coś, comieniło się raz biało, a raz czarno.” A skoro kapitan usłyszał słowa wartownika, rzucił zawójna pokład, zaczął szarpać sobie brodę i wołał do ludzi: „Cieszcie się radosną wieścią, żewszyscy zginiemy! Nikt z nas nie ocaleje!” I zaczął płakać, a my wszyscy także płakaliśmynad sobą. Wreszcie ja spytałem: „Kapitanie, opowiedz nam, co ujrzał wartownik?!” Kapitanrzekł: „O, panie mój, wiedz, że zbłądziliśmy już w owym dniu, kiedy napotkaliśmy przeciwnewiatry, a wichura ucichła dopiero z nastaniem dnia. Wtedy zatrzymaliśmy się na dwa dni, apotem znów błądziliśmy po morzu. I błąkamy się tak nieustannie już jedenaście dni, licząc odtamtej nocy. Nie sprzyja nam wiatr, gdyż nie kieruje nas tam, gdzie zdążaliśmy poprzednio. Ajutro dotrzemy do góry z czarnego kamienia, zwanej Górą Magnetyczną. Wody poniosą nasku tej górze wbrew naszej woli, statek rozpadnie się na części, a wszystkie jego gwoździepolecą ku owej górze i przylgną do niej. Allach umieścił bowiem w kamieniu magnetycznątajemną moc, która sprawia, iż każde żelazo ciągnie ku niemu. Na górze tej jest tak wieleżelaza, że ilość jego zna tylko Allach Najwyższy, od najdawniejszych bowiem czasów za jejprzyczyną rozbijają się statki. Od strony tego morza widać na Górze Magnetycznej kopułę zmosiądzu, wspartą na dziesięciu kolumnach, a na niej siedzi na miedzianym koniu jeździec idzierży w ręku miedzianą włócznię. Na piersi jeźdźca zwisa ołowiana tabliczka, na którejwyryte są jakieś imiona i zaklęcia. I jak długo, o królu, jeździec ów będzie siedział na koniu,rozbije się każdy statek, który tędy przepłynie, a wszystko żelazo z niego przylgnie do góry. Inie będzie na to rady, dopóki ów jeździec nie spadnie z konia.”

Potem, o pani moja, kapitan zapłakał gorzko, a my upewniliśmy się, że jesteśmy bezwątpienia zgubieni, i każdy z nas żegnał swego przyjaciela. A skoro nastał ranek, byliśmyblisko owej góry i wody popchnęły nas ku niej przemocą. Kiedy zaś statki podpłynęłycałkiem blisko Góry Magnetycznej, rozpadły się i wszystko żelazo uciekło z nich w jejkierunku. I aż do wieczora krążyliśmy wokół góry, statki rozpadły się, jedni spośród naszatonęli, a inni uszli cało. Ale liczniejsi byli ci, co utonęli. Ci zaś, którzy uratowali się, niewiedzieli nic jedni o drugich, gdyż fale i przeciwne wiatry oszołomiły ich.

Co do mnie, o pani moja, to zachował mnie Allach Najwyższy, bym doświadczyłnieszczęść, mąk i niedoli, które mi były przeznaczone. Wylazłem na jakąś deskę, a wiatr i falerzuciły mnie na skałę. I znalazłem drogę wiodącą do szczytu, w postaci stopni wyciosanych wskale.

Page 55: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

54

Potem wezwałem imienia Allacha, zasyłałem do niego modły, prosiłem go w pokorze iusiłowałem wspiąć się na górę po stopniach, które tam były. I w tejże chwili Allach uciszyłwiatr, i pomógł mi wspinać się, tak że w końcu wyszedłem bezpiecznie na tę skałę,opanowany wielką radością z mego ocalenia. Dalej droga prowadziła tylko do kopuły, więcwszedłem do niej i wykonałem tam dwa modlitewne pokłony, dziękując Allachowi zaocalenie. Potem zasnąłem pod tą kopułą, a we śnie usłyszałem głos mówiący: „O synuChasiba, skoro zbudzisz się ze snu, rozkop ziemię pod twymi nogami, a znajdziesz miedzianyłuk i trzy strzały z ołowiu, na których wyryte są zaklęcia. Weź ów łuk i strzały, wypuść jednąstrzałę do jeźdźca, który znajduje się na kopule, i uwolnij ludzi od tej wielkiej plagi! Gdystrzelisz, jeździec runie do morza, a tobie łuk wypadnie z ręki. Ale podnieś go i zakop tam,gdzie był poprzednio. Skoro tylko to uczynisz, morze wzburzy się, wzniesie i zrówna się zgórą. Wtedy podpłynie do niej łódź, a w niej postać z miedzi, inna niż ta, do której strzelałeś.

I postać owa zbliży się do ciebie, dzierżąc w ręku wiosło, ty zaś wsiądź wraz z nią dołodzi, lecz nie wymieniaj imienia Allacha Najwyższego. I powiezie cię ta postać, a będziepłynęła z tobą przez dziesięć dni, aż znajdziesz się na bezpiecznym morzu. Kiedy już dotrzesztam, spotkasz kogoś, kto zaprowadzi cię do twego kraju. Wszystko to spełni się, jeżeli tylkonie wezwiesz imienia Allacha.”

Potem obudziłem się ze snu, wstałem szybko i uczyniłem tak, jak to powiedział ów głos.Strzeliłem do jeźdźca, ugodziłem go, a on runął do morza, mnie zaś łuk wypadł z ręki.Podniosłem go jednak z powrotem i zakopałem, a wtedy morze wzburzyło się i podniosło, ażjego poziom zrównał się z górą, na której stałem. I czekałem nie dłużej niż chwilę, gdy otoujrzałem na pełnym morzu łódź zbliżającą się do mnie i podziękowałem AllachowiNajwyższemu. A skoro łódź do mnie dotarła, zobaczyłem w niej postać z miedzi, a na jejpiersi zwisającą tabliczkę ołowianą z wyrytymi imionami i zaklęciami. Wsiadłem do łodzimilcząc i nic nie mówiłem. I wiózł mię ów ktoś jeden dzień, drugi i trzeci, aż upłynęło dnidziesięć. Wtedy ujrzałem Wyspy Ocalenia. I ucieszyłem się ogromnie, i z tej wielkiej radościwspomniałem Allacha, i zawołałem: „W imię Allacha! Nie ma boga prócz Allacha! Allachjest Wielki!” A kiedy to uczyniłem, tamten wyrzucił mię z łodzi do wody, po czym zawrócił iodpłynął na morze. Umiałem pływać, płynąłem więc cały ten dzień do wieczora, aż wreszciezmęczyły się moje ramiona i byłem bliski zguby. Potem wypowiedziałem wyznanie wiary,pewny już, że umrę, a morze burzyło się ciągle od silnego wiatru. I przyszła fala, olbrzymiajak twierdza, uniosła mię i rzuciła mną tak silnie, że znalazłem się na brzegu, tak jak chciałAllach. Wyszedłem tedy na ląd, wyżąłem moje szaty, rozłożyłem je, aby wyschły, po czymspędziłem tam noc. A skoro nastał ranek, wdziałem szaty i poszedłem rozejrzeć się, dokądmam iść. Ujrzałem jakąś dolinę, podążyłem ku niej i obszedłem ją w koło, i odkryłem, żemiejsce, w którym się znajdowałem, było małą wyspą otoczoną morzem. Rzekłem do siebie:„Ilekroć wyratuję się z jakiegoś nieszczęścia, wpadam w gorsze od niego!”

A gdy tak rozmyślałem nad swoim losem i życzyłem sobie śmierci, ujrzałem oto statek, naktórym byli ludzie. Powstałem więc i wdrapałem się na drzewo. Statek zaś przybił do brzegu iwyszło z niego dziesięciu niewolników z łopatami. I szli, aż dotarli do środka wyspy, a tamzaczęli kopać ziemię i odkryli spuszczane drzwi. Podnieśli te drzwi, po czym wrócili na stateki przynieśli z niego chleb i mąkę, masło, owoce i miód, i wszystko, czego mógłbypotrzebować ktoś tam mieszkający. I niewolnicy chodzili tam i z powrotem pomiędzystatkiem a spuszczanymi drzwiami, wracali ze statku i wstępowali w te drzwi, aż przenieśliwszystko, co było na statku. Później znów się pokazali, niosąc najpiękniejsze, jakie istnieją,szaty, a między niewolnikami szedł starzec bardzo zgrzybiały, sędziwy, osłabiony wiekiem ijakby już nieżyjący. Dłoń tego starca spoczywała w dłoni młodzieńca, który był jak odlany zformy piękności i nosił szaty najdoskonalsze z pięknych, a uroda jego mogła stać sięprzysłowiowa. Przypominał delikatny pęd rośliny, zniewalał każde serce swoim urokiem iporywał każdą duszę swą doskonałością.

Page 56: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

55

I szli tak, o pani moja, aż doszli do owych drzwi, wstąpili w nie i zniknęli mi z oczu. Agdy potem odpłynęli, wstałem, zszedłem z drzewa i zbliżyłem się do miejsca zasypanegoziemią. I odgrzebywałem tę ziemię, i przenosiłem ją cierpliwie, aż usunąłem wszystką iodsłoniłem drzwi. Były one z drzewa i miały wielkość kamienia młyńskiego. Uniosłem je izobaczyłem pod nimi schody wyciosane z kamienia. Zdziwiło mię to i zacząłem zstępowaćpo stopniach, aż znalazłem się na dole i ujrzałem tam piękne rzeczy. Zobaczyłem jedenogród, drugi, trzeci, aż zliczyłem ich trzydzieści dziewięć. A w każdym ogrodzie widziałemtakie drzewa, strumienie i owoce, że ich opisywanie trwałoby bez końca. Potem ujrzałembramę i rzekłem do siebie: „Co może być za tą bramą? Muszę ją otworzyć i zobaczyć, co siętam znajduje!” Otworzyłem bramę i znalazłem tam osiodłanego konia z założoną uzdą ispętanego. Uwolniłem konia z pęt i dosiadłem. A on wzniósł się ze mną w powietrze i leciał,aż wylądował na jakimś tarasie. Tam zrzucił mię i uderzył kopytem, wybijając mi oko, poczym uciekł. Zszedłem z tarasu i spotkałem dziesięciu jednookich młodzieńców, a gdy onimnie ujrzeli, rzekli: „Nie ma tu dla ciebie powitania!” I powiedziałem im: „Czy przyjmieciemnie, abym posiedział z wami?” Odrzekli: „Na Allacha, nie będziesz z nami siedział!” Iodszedłem od nich ze smutnym sercem i zapłakanym okiem.

Allach przeznaczył mi jednak ocalenie, tak że w końcu doszedłem do Bagdadu, zgoliłemsobie brodę i stałem się żebrakiem. I spotkałem tych dwu jednookich, pozdrowiłem ich irzekłem im: „Jestem tu obcy”, a oni odparli: „I my jesteśmy obcy.” Z takiej to przyczynystraciłem oko i zgoliłem brodę.

Rzekła dziewczyna: „Przygładź sobie głowę i idź!” Lecz żebrak odparł: „Na Allacha, nieodejdę, aż usłyszę opowieści pozostałych towarzyszy biesiady.”

Potem dziewczyna zwróciła się do kalifa, Dżafara i Masrura mówiąc: „Opowiedzcie miwasze dzieje.” Wówczas wystąpił Dżafar i opowiedział przygodę, którą przedtem już, kiedywchodzili, opowiedział był odźwiernej. A gdy dziewczyna wysłuchała słów Dżafara, rzekła:„Pozostawiam was samym sobie!” Wyszli więc wszyscy i znaleźli się na ulicy. I spytał kalifżebraków: „A wy, ludzie, dokąd idziecie?” Odparli: „Nie wiemy, dokąd się udać!” I rzekł donich kalif: „Chodźcie, spędzicie noc u nas”, Dżafarowi zaś przykazał: „Zabierz ich z sobą iprzyprowadź do mnie jutro. Wtedy zobaczymy, co z tego wyniknie.” I zastosował się Dżafardo rozkazu Haruna ar-Raszida. Potem kalif wszedł do swego pałacu, ale sen nie nawiedził gojuż tej nocy.

A kiedy nastał ranek, Harun ar-Raszid zasiadł na tronie państwa, a wokół niego zebrali sięmożni tego kraju. A gdy wyszli, kalif zwrócił się do Dżafara i rzekł: „Przyprowadź mi te trzydziewczęta, obie suki i żebraków.” Dżafar wstał, przywiódł wszystkich przed kalifa,dziewczęta wprowadził za zasłonę i zwrócił się do nich mówiąc: „Przebaczamy wam,ponieważ postąpiłyście z nami dobrze, choć nas nie znałyście. A teraz wiedzcie, że stoicie otoprzed piątym kalifem z rodu Abbasydów, przed Harunem ar-Raszidem. I nie opowiadajcie municzego innego jak tylko zdarzenia prawdziwe.” A skoro dziewczęta usłyszały słowa Dżafara,wypowiedziane w imieniu Władcy Wiernych, najstarsza z nich powstała i rzekła: „O WładcoWiernych, przygoda moja jest taka, że gdyby ją zapisać igłą w kąciku oka, byłaby przestrogądla tego, kto wziąłby ją sobie za przykład...”

Opowiadanie najstarszej dziewczyny

Doprawdy, przygoda moja jest przedziwna. A oto ona: Te dwie suki są moimi siostrami ztego samego ojca, ale z innej matki, ja zaś byłam pomiędzy nimi najmłodsza. I zmarł naszojciec, zostawiając pięć tysięcy denarów. Siostry moje dostały posag, wyszły za mąż i żyłyrazem z mężami jakiś czas. Potem obaj mężowie mych sióstr przygotowali towary, każdywziął od swojej małżonki tysiąc denarów i wyjechali wszyscy razem, a mnie zostawili. Przezcztery lata byli nieobecni, póki mężowie mych sióstr nie stracili majątku, po czym zginęli,

Page 57: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

56

zostawiając żony w obcym kraju. Wtedy siostry wróciły do mnie jako dwie żebraczki. Gdy jeujrzałam, przelękłam się i nie poznałam ich. Kiedy jednak rozpoznałam je, spytałam: „Cóż toznaczy?” Odrzekły: „O siostro, słowa na nic się teraz nie zdadzą. To, co zaistniało, było nampisane, bo tak chciał Allach.” Posłałam je tedy do łaźni, odziałam w nowe szaty i rzekłam donich: „Siostry, wy jesteście starsze, a ja młodsza. Jesteście mi ojcem i matką! Dziedzictwu,które przypadło nam razem, pobłogosławił Allach, mój dochód wzrósł już dwukrotnie ipołożenie moje jest korzystne, a pomiędzy mną a wami nie ma różnic!” I postępowałamwobec nich z największą dobrocią, mieszkały u mnie przez pełny rok i otrzymały dochody zmego majątku. Później rzekły mi kiedyś: „Małżeństwo byłoby dla nas rzeczą dobrą! Niemożemy tak żyć bez mężów.” Powiedziałam im na to: „Siostry moje, nie znajdziecieszczęścia w małżeństwie, bo zaprawdę, dobry człowiek jest obecnie rzadkością. Przecieżpróbowałyście już małżeństwa!” Ale one nie zważały na moje słowa i wyszły za mąż bezmego pozwolenia, ja zaś wyprawiłam im wesele za moje pieniądze i sprawiłam im szaty.Potem siostry moje odeszły wraz ze swymi mężami i mieszkały z nimi przez krótki czas, ażzostały przez nich oszukane. Mężowie zabrali im to, co posiadały, porzucili je i odjechali.Przyszły tedy do mnie prawie nagie i usprawiedliwiały się mówiąc: „Nie bierz nam tego zazłe! Ty jesteś młodsza od nas wiekiem, ale dojrzalsza rozumem. Nigdy już nie będziemywspominać o małżeństwie!” Rzekłam: „Witajcie, siostry moje, nie mam nikogo droższego odwas!” Przyjęłam je i byłam dla nich nadzwyczaj wspaniałomyślna. Trwało to przez cały rok.

Potem postanowiłam wyprawić do Basry statek. Przygotowałam statek wielki, kazałamzaładować towary i różne rzeczy na sprzedaż, a także wszystko, co mogło być potrzebne nastatku, i rzekłam: „Siostry, czy chcecie pozostać w domu aż do mego powrotu, czy też woliciejechać ze mną?” Odrzekły: „Chcemy jechać z tobą, bo nie mogłybyśmy znieść rozłąki.”Zabrałam je więc z sobą i popłynęłyśmy. A przedtem podzieliłam mój majątek na dwiepołowy i jedną z nich wzięłam w podróż, a drugą schowałam mówiąc: „Statkowi może się cośprzydarzyć, a my żyć będziemy nadal. Jeżeli wtedy powrócimy, znajdziemy tu coś, co sięnam przyda.”

I płynęłyśmy dniami i nocami, aż kiedyś pobłądził nasz statek, bo kapitan zmylił drogę iwpłynął na inne, niż chcieliśmy, morze. Ale my nie wiedzieliśmy o tym przez pewien czas,wiatr sprzyjał nam bowiem dziesięć dni, aż ukazało się w oddali jakieś miasto. Spytałyśmy,kapitana: „Jaka jest nazwa tego miasta, do którego się zbliżamy?” Odrzekł: „Na Allacha, niewiem! Nie widziałem go nigdy i nigdy w moim życiu nie płynąłem wodami tego morza. Alesprawa doczekała się szczęśliwego zakończenia i nie pozostaje nam nic innego, jak wejść dotego miasta i wyładować tam wasze towary. Jeżeli zdarzy się wam korzystna sprzedaż,sprzedajcie towary i poczyńcie zakupy. A jeżeli nie trafi się wam sposobność, odpoczniemydwa dni, zaopatrzymy się w żywność i odpłyniemy.” I wpłynęliśmy do portu tego miasta,kapitan zszedł na ląd, jakiś czas go nie było, po czym wrócił do nas i rzekł: „Wstańcie izejdźcie do miasta podziwiać, co uczynił Allach swoim stworzeniom. Strzeżcie się jegogniewu!” Zeszliśmy redy do miasta i zobaczyliśmy, że wszyscy jego mieszkańcy zamienienibyli w czarne kamienie. I zdumieliśmy się tym wielce. Szliśmy ulicami bazarów iznajdowaliśmy towary, złoto i srebro, pozostawione tak, jak było. Uradowało nas to imówiliśmy: „Zapewne zdarzyła się. tu jakaś niezwykła sprawa!” Rozproszyliśmy się poulicach miasta i każdy stracił z oczu towarzyszy, oszołomiony kosztownościami i tkaninami,które tu były. Ja natomiast udałam się do zamku i zobaczyłam, że jest to twierdza obronna.Weszłam do pałacu królewskiego i znalazłam tam wszelakie naczynia ze złota i srebra. Potemujrzałam króla siedzącego na tronie, a przy nim jego szambelanów, namiestników i wezyrów.Król miał na sobie strój z gatunku tych, których przepych mąci umysł, a gdy zbliżyłam się,spostrzegłam, że siedzi na tronie wysadzanym perłami i klejnotami. Każda perła lśniła jakgwiazda, a królewska szata przetykana była złotem. Wokół władcy stało pięćdziesięciumameluków, ubranych w rozmaitego rodzaju jedwabie, którzy trzymali w rękach obnażone

Page 58: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

57

miecze. A kiedy spojrzałam na to wszystko, zmącił się mój rozum. Potem poszłam dalej iwstąpiłam do jednej z komnat haremu. Na ścianach ujrzałam zasłony z jedwabiu izobaczyłam tam też królową, której szaty zdobione były lśniącymi perłami, na głowie miałakoronę wysadzaną wkoło różnymi rodzajami klejnotów, a na szyi naszyjniki i łańcuchy. Iwszystko, co miała na sobie królowa ze strojów i klejnotów, pozostało nie zmienione, onasama zaś zmieniona była w czarny kamień. Dalej znalazłam otwartą bramę, przekroczyłam jąi zobaczyłam schody o siedmiu stopniach. Wstąpiłam po nich na górę i ujrzałam tam salęwykładaną marmurem, pokrytą wyszywanymi złotem kobiercami, a w niej marmurowe łoże,wysadzane perłami i drogimi kamieniami. A w jednym miejscu zauważyłam promieniejącąjasność, udałam się tam i znalazłam kamień błyszczący, rozmiarów strusiego jaja,spoczywający na niewielkim tronie. Jarzył się on jak świeca, a jego blask rozprzestrzeniał siędaleko. Nakrycie na wspomnianym łożu było utkane z rozmaitych gatunków jedwabiu iwprawiało w zdumienie każdego, kto na nie spojrzał. A kiedy obejrzałam to wszystko,zadziwiłam się. I dostrzegłam jeszcze w tej sali płonące świece, i pomyślałam: „Z pewnościąktoś je zapalił!”

Potem powędrowałam dalej, wchodziłam do innych pomieszczeń i zwiedzałam innemiejsca, zapominając o sobie wśród niezwykłych tych spraw, które mnie oszołomiły. I mojemyśli były zajęte aż do zapadnięcia nocy. A gdy zapragnęłam wyjść, nie wiedziałam, gdzieznajdują się drzwi, zabłądziłam i wróciłam do komnaty, w której widziałam zapalone świece.Usiadłam na łożu, przykryłam się nakryciem i wypowiedziawszy jakiś ustęp z Koranu,chciałam zasnąć, ale opanowana niepokojem, nie mogłam. A gdy nadeszła północ,usłyszałam, że ktoś czyta Koran głosem miłym i delikatnym. Zbliżyłam się do jednego zpomieszczeń i zauważyłam, że drzwi jego są otwarte. Weszłam przez nie i zobaczyłam, żemiejsce to jest przybytkiem modlitwy. Wisiały tam płonące lampy i rozesłany byłmodlitewnik, na którym siedział pięknie wyglądający młodzieniec. Zaciekawiło mnie, w jakisposób on jeden spośród mieszkańców miasta uratował się, podeszłam i pozdrowiłam go.Młodzieniec podniósł wzrok i oddał mi pozdrowienie, a ja rzekłam do niego: „Zaklinam cięna prawdę, którą czytałeś z Księgi Allacha, abyś mi odpowiedział na moje pytanie!” Ale onuśmiechnął się tylko i rzekł: „To ty opowiedz mi najpierw, z jakiej przyczyny weszłaś w tomiejsce, a wtedy ja odpowiem ci na pytanie, które mi zadasz.” I opowiedziałam mu mojąprzygodę, a młodzieniec zdumiał się nią, po czym ja zapytałam go o dzieje tego miasta.Odrzekł: „Daj mi trochę czasu”, potem zamknął Koran, włożył go do atłasowej sakiewki iposadził mnie koło siebie. Spojrzałam na młodzieńca, a był on jak księżyc w pełni, miałpiękne rysy i miłe usposobienie, dumny wygląd i smukłą postać, policzki gładkie i czarownelica, jak gdyby był stworzony według tego wiersza:

Nocą razu pewnego zobaczył astronomPostać piękną i dumną w szaty ustrojoną.Włosy jej Saturn czernią przepiękną obdarzyłI przydał barwy piżma jej szlachetnej twarzy.Mars nie skąpił czerwieni dla jej ust wspaniałych,Zasię Łucznik jej spojrzeń ofiarował strzały:Merkury – rozum, którym wszech wobec zachwyca,A zawiść odwróciła od niej Niedźwiedzica,Pogrążył się astronom w wielkie zadziwienie,Bo i księżyc u stóp jej ucałował ziemię.

A gdy raz jeden popatrzyłam na młodzieńca, wyrwało mi się tysiąc westchnień, a w sercumoim zapłonął ogień. I rzekłam do niego: „Panie mój, opowiedz mi o tym, o co cię pytałam!”Odrzekł: „Słyszę i jestem posłuszny! Wiedz zatem, że miasto to należało do mego ojca razem

Page 59: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

58

ze wszystkimi jego mieszkańcami i z całą ludnością. On właśnie jest tym królem, któregowidziałaś na tronie zamienionego w kamień. Królowa zaś, którą zobaczyłaś, jest moją matką.Byli oni mazdaistami i czcili ogień zamiast Króla Wszechmocnego. Przysięgali na ogień iświatło, na cień i żar, i na obracający się firmament. Ojciec mój długo nie miał syna, a mnązostał obdarzony u schyłku życia. Wychowywał mnie, aż wyrosłem, a szczęście sprzyjało mi.Była u nas pewna staruszka w podeszłym już wieku, muzułmanka, wierząca w skrytościduszy w Allacha i Jego Proroka, chociaż na zewnątrz przyznawała się do wiary, którąwyznawał mój lud. Ojciec mój ufał jej przez wzgląd na wierność i uczciwość, jaką w niejwidział, i szanował ją a jego szacunek dla tej staruszki stale wzrastał, mniemał bowiem, żeona wyznaje jego wiarę. Kiedy podrosłem, ojciec powierzył mnie owej staruszce mówiąc:«Weź go, wychowuj i wyucz zasad naszej wiary. Daj mu poznać dobre obyczaje i usługujmu!» Staruszka zabrała mnie i nauczyła wiary islamu, reguł czystości i przepisówdotyczących ablucji, a także modlitw i Koranu na pamięć. A gdy już się tego wyuczyłem,staruszka rzekła do mnie: «Synu mój, zachowaj te sprawy w tajemnicy przed ojcem i nie mówmu o tym, aby cię nie zabił.» I zataiłem to przed ojcem, a w kilka dni później staruszkazmarła. I wśród ludności miasta coraz więcej było pogaństwa, zuchwałości i błędów. I trwalitak w tym stanie, aż oto usłyszeli pewnego dnia herolda, wołającego donośnym głosem,podobnym do huczącego grzmotu, tak że słyszeli go ci, co byli blisko, i ci, co byli daleko. Aherold wołał: «O mieszkańcy tego miasta, porzućcie oddawanie czci ogniowi i służcieKrólowi Wszechmocnemu!» I ogarnął ludzi strach, zgromadzili się u mego ojca, króla tegomiasta, i pytali go: «Co to był za głos przerażający, który usłyszeliśmy? Napędził namstrachu, tak pełen był grozy!» I rzekł mój ojciec: «Niechaj was nie przeraża ten głos i niestraszy, a wy nie odwracajcie się od naszej wiary!» Serca poddanych uległy słowom megoojca i nadal oddawali cześć ogniowi, i trwali w swoim bałwochwalstwie przez cały następnyrok. Aż znów nadszedł taki dzień, jak wtedy, gdy usłyszeli głos po raz pierwszy, i dał się onsłyszeć powtórnie. A wreszcie poddani mego ojca usłyszeli ów głos po raz trzeci jeszcze, wtrzecim roku, głos bowiem przemawiał raz w roku. Ludzie nie przestali jednak zajmować siętym, co zawsze, aż pewnego dnia, o wschodzie, dosięgły ich gniew i zemsta niebios, iwszyscy zostali zamienieni w czarne kamienie. To samo spotkało nawet zwierzęta i bydło inie ocalał z ludności tego miasta nikt prócz mnie. A ja od dnia, w którym zdarzyło się tonieszczęście, trwam w tym oto stanie, modląc się, poszcząc i czytając Koran. Ale jestem jużznużony samotnością, nie mam bowiem nikogo, kto dotrzymałby mi towarzystwa.” Wówczasrzekłam do niego: „Młodzieńcze, czy zechciałbyś udać się ze mną do Bagdadu, ujrzeć tammędrców i uczonych w prawie i rozszerzyć swą wiedzę i znajomość zasad wiary? Ja będętwoją niewolnicą, chociaż mam swoich poddanych i władzę nad ludźmi, służbą i eunuchami.Mam tu ze sobą statek naładowany towarami. Los rzucił nas do tego oto miasta i stał sięprzyczyną, że poznaliśmy wasze sprawy. A nasze spotkanie też było nam przeznaczone.” Inie przestawałam prosić młodzieńca, aby się wybrał ze mną w podróż, aż wyraził zgodę.

Kiedy nastał ranek, podnieśliśmy się z posłania, weszliśmy do skarbców i zabraliśmy to,co miało mały ciężar, a wielką cenę, po czym zeszliśmy z twierdzy do miasta i spotkaliśmytam niewolników i kapitana, którzy mnie szukali. A skoro mnie zobaczyli, uradowali się ispytali o przyczynę mojej nieobecności. Wtedy opowiedziałam im, co widziałam, jakie byłydzieje młodzieńca, jaka przyczyna zaczarowania ludności tego miasta i co tych ludzi spotkało,a moi towarzysze zadziwili się nad tym. Kiedy zaś moje siostry ujrzały mnie, a ze mnąmłodzieńca, pozazdrościły mi go, wpadły w złość i zaczęły knuć przeciw mnie podstęp.

Potem weszliśmy na statek, a ja cieszyłam się ogromnie, najbardziej zaś z towarzystwatego młodzieńca. I staliśmy przy brzegu oczekując wiatru. A kiedy zaczął wiać pomyślny dlanas wiatr, rozwinęliśmy żagle i wypłynęliśmy na morze. Moje siostry usiadły z nami irozmawialiśmy, a one rzekły do mnie: „Siostro, co chcesz uczynić z tym pięknymmłodzieńcem?” Odparłam: „Pragnę pojąć go za małżonka.” Potem odwróciłam się,

Page 60: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

59

podeszłam do niego i rzekłam: „O panie mój, chcę ci coś powiedzieć, ale nie sprzeciwiaj misię.” Odrzekł: „Słyszę i jestem posłuszny.” Wtedy zwróciłam się do moich sióstr ipowiedziałam im: „Mnie wystarczy ten młodzieniec, a wszystkie zdobyte bogactwa są dlawas.” Zawołały: „O jakże pięknie czynisz!” Ale pomimo to czuły do mnie złość.

I nie przestawaliśmy płynąć z umiarkowanym wiatrem, aż wypłynęliśmy ze złowieszczegomorza i znaleźliśmy się na morzu bezpiecznym. Potem płynęliśmy jeszcze kilka dni, ażprzybliżyliśmy się do Basry, a gdy już mogliśmy rozpoznać jej budowle, zaskoczył naswieczór. A kiedy sen nas zmorzył, moje siostry wstały, podniosły mnie i młodzieńca razem znaszym posłaniem i wrzuciły do morza. Młodzieniec nie umiał pływać, więc utonął, Allachbowiem zaliczył go pomiędzy męczenników. Mnie zaś było pisane należeć do uratowanych ikiedy wpadłam do morza, Allach obdarzył mnie kawałkiem drewna, na którym usiadłam, afale popychały mnie, aż w końcu wyrzuciły na brzeg jakiejś wyspy. I szłam bez ustanku,postępując w głąb tej wyspy przez resztę nocy, a kiedy zaświtał ranek, ujrzałam ścieżkę, naniej zaś ślady stóp, podobne do ludzkich – a ścieżka ta biegła od brzegu wyspy do jej wnętrza.Gdy wzeszło słońce, wysuszyłam moje szaty w jego promieniach, weszłam na ścieżkę i szłamdopóty, aż zbliżyłam się do miejsca, na którym leżało miasto. Lecz nagle zobaczyłam przedsobą żmiję pełznącą ku mnie. Język zwisał jej z paszczy na skutek wielkiego zmęczenia, a zanią sunął wąż, chcąc ją zabić. I ogarnęła mię litość nad żmiją, podniosłam z ziemi kamień iuderzyłam nim węża w głowę, a on zginął od razu, żmija zaś rozpostarła dwa skrzydła iuleciała w powietrze. Zadziwiło mię to, ale ponieważ byłam zmęczona, zasnęłam na chwilę wtym miejscu.

Kiedy się obudziłam, zauważyłam u moich stóp dziewczynę, która rozcierała mi nogi. Izawstydziłam się jej, usiadłam i spytałam: „Kto jesteś i czego chcesz?” Odrzekła: „O jakżeprędko zapomniałaś o mnie ty, która wyświadczyłaś mi dobrodziejstwo i zabiłaś mego wroga!Jestem tą żmiją, którą ocaliłaś przed wężem, i jestem dżinniją, a ów wąż był dżinnem, moimwrogiem i nie uratowałabym się przed nim, gdyby nie ty. A kiedy mnie wybawiłaś,poleciałam z wiatrem, zmierzając na ten statek, z którego wyrzuciły cię twoje siostry.Wszystko, co na nim było, przeniosłam do twego domu, a statek zatopiłam. Co zaś do twoichsióstr, to zaczarowałam je w suki z gatunku czarnych psów, bo ja wiem o wszystkim, co cięod nich spotkało, i o tym, że młodzieniec utonął.” Potem podniosła mnie razem z tymi sukamii opuściła na taras mego domu. A w domu znalazłam wszystko, co z bogactw było na statku, inie brakowało z tego nic.

Później rzekła do mnie żmija: „Przysięgam na napis wyryty na pieczęci Sulejmana, że jeślikażdej z tych suk nie wymierzysz codziennie trzystu uderzeń rózgą, przybędę natychmiast izaczaruję cię tak jak twoje siostry!” Odrzekłam więc: „Słyszę i jestem posłuszna!”, i stale, oWładco Wiernych, biłam je w ten sposób, lecz równocześnie litowałam się nad nimi.

I zdumiał się tym kalif, po czym rzekł do drugiej dziewczyny: „A z jakiej przyczyny natwoim ciele widoczne są ślady razów?”

Dziewczyna zaczęła opowiadać:

Opowiadanie drugiej dziewczyny

O Władco Wiernych, miałam ojca, który zmarł, pozostawiając wielki majątek.Odczekałam tedy czas jakiś po jego śmierci i poślubiłam mężczyznę najbogatszego z ludziowego czasu. Żyłam z nim razem przez cały rok, aż zmarł, a ja odziedziczyłam po nimosiemdziesiąt tysięcy denarów, zgodnie z tym, co prawnie przypadło mi w spadku. I uszyłamsobie dziesięć szat, każdą za tysiąc denarów. Pewnego dnia, gdy siedziałam tak sobie, weszłado mnie jakaś leciwa kobieta z twarzą pokrytą bruzdami i bez brwi. Oczy jej patrzyłybezczelnie, zęby miała wyszczerbione, nos cieknący, a kark zgięty, tak jak mówi o tym poeta:

Page 61: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

60

To złowroga jest starucha, nie wybaczy jej nikt więcejAni oszustw, ani szalbierstw jej bez liku.Sprytem poprowadzić umie na niteczce, na pajęczejTysiąc mułów, co uciekły od mulników.

A skoro owa stara weszła, pozdrowiła mnie i rzekła: „Mam u siebie dziewczynę – sierotę,której wyprawiam tej nocy wesele. Chciałabym, abyś sobie zyskała zapłatę i nagrodę zadobry czyn i była obecna na jej weselu. Dziewczyna bowiem zamartwia się, ponieważ nieposiada nikogo oprócz Allacha Najwyższego.” Potem starucha zapłakała i jęła całować mojenogi, a mnie zebrały litość i współczucie i rzekłam: „Bardzo chętnie!” Wtedy powiedziała:„Przygotuj się, a ja przyjdę wieczorną porą i zaprowadzę cię”, po czym ucałowała moją dłoń iodeszła. Powstałam wówczas, a ledwie przygotowałam się i przysposobiłam, już przyszłastaruszka i rzekła: „O pani, niewiasty przybyły już do mnie z miasta, więc powiadomiłam je otym, że przyjdziesz, a one uradowały się i czekają na ciebie.” Wstałam przeto, wystroiłam się,wzięłam ze sobą swoje niewolnice i szłyśmy, aż dotarłyśmy do ulicy, na której powiewałświeży wietrzyk, a tam ujrzałyśmy bramę sklepioną z marmurową kopułą, zbudowanąokazale, a poza nią pałac wyrastający z ziemi i sięgający chmur. Skoro przybyłyśmy tam,stara zastukała, a brama otwarła się przed nami i weszłyśmy, i zobaczyłyśmy korytarzwysłany kobiercami, a w nim świecące lampy i płonące świece, jak też porozwieszaneklejnoty i drogie kamienie. Szłyśmy tym korytarzem, aż znalazłyśmy się w komnacie, któranie miała podobnej sobie i wyścielona była jedwabnymi kobiercami. Wisiały w niej takżezapalone lampy i płonęły świece. Pośrodku tej komnaty stało łoże z marmuru, ozdobioneperłami i drogimi kamieniami, a nad nim zwisała atłasowa zasłona. I oto zza owej zasłonywyszła dziewczyna jak księżyc i rzekła do mnie: „Witaj, bądź pozdrowiona i czuj się jak wdomu, o siostro moja, uradowałaś mię bowiem i pocieszyłaś!” I odezwała się mówiąc tewiersze:

Dom radowałby się, wiedząc, że weń wnijdzie człowiek,Potem by całował miejsce, gdzie stanęła noga.I oznajmiłby z radością w swojej niemej mowie:„Witaj i bądź pozdrowiony w mych gościnnych progach!”

Potem dziewczyna usiadła i rzekła do mnie: „O siostro, ja mam brata, młodzieńcapiękniejszego ode mnie, który ujrzał cię na jakiejś uroczystości i serce jego pokochało ciebiewielką miłością, zapłacił więc tej staruszce za to, że pójdzie do ciebie i za pomocą tegopodstępu umożliwi mu spotkanie z tobą. Brat mój pragnie poślubić cię według przepisówustanowionych przez Allacha i Jego Proroka – a w sprawach dozwolonych nie ma nicwstydliwego.” Gdy usłyszałam słowa dziewczyny i pojęłam, że jestem uwięziona w tymdomu, odrzekłam; „Słyszę i jestem posłuszna”, ona zaś uradowała się, klasnęła w dłonie iotwarła drzwi. Wyszedł z nich młodzieniec, podobny księżycowi, tak jak mówi poeta:

Pomnożycielowi piękna, Allachowi, chwała!Jego stwórcza moc urodę młodzieńcowi dała.W swej postaci wszelką piękność młodzian ów jednoczyI ku sobie zewsząd zwraca zachwycone oczy.Bowiem piękno wypisało na obliczu jego:„Świadczę, że śród ludzi nie masz odeń piękniejszego.”

A gdy spojrzałam na młodzieńca, skłoniło się ku niemu moje serce, on zaś podszedł iusiadł. I oto pojawił się kadi, a z nim czterech świadków, pozdrowili nas, usiedli, po czym

Page 62: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

61

spisali dla mnie i młodzieńca umowę ślubną i odeszli. A on zwrócił się do mnie i rzekł:„Niech ta nasza noc będzie błogosławiona!”, i powiedział jeszcze: „O pani moja, stawiam cijeden warunek.” Spytałam: „Jakiż to warunek, panie mój?” Wtedy młodzieniec wstał,przyniósł Księgę i rzekł: „Przysięgnij mi, że nie wybierzesz sobie nikogo poza mną i nieskłonisz się ku nikomu prócz mnie.” Przysięgłam mu, a on ucieszył się wielce i objął mnie. Imiłość ku. niemu zawładnęła całym moim sercem. Potem przygotowano dla nas posiłek, a myjedliśmy i pili, aż nasyciliśmy się i nadeszła noc. Wtedy młodzieniec posiadł mnie i spał zemną w jednym łożu, i obejmował mnie aż do rana. I żyliśmy w szczęściu i radości przez całymiesiąc.

Po miesiącu poprosiłam męża, aby pozwolił mi udać się na bazar i kupić sobie tam stroje,a on wyraził zgodę. Przywdziałam tedy moje szaty, zabrałam ze sobą ową staruszkę i udałamsię na bazar. Tam usiadłam przy kramie młodego kupca, znajomego staruszki, o którym onami powiedziała: „Był małym chłopcem, gdy ojciec jego zmarł i pozostawił mu wielkimajątek.” Potem rzekła do kupca: „Pokaż tej dziewczynie najdroższe tkaniny, jakieposiadasz.” Odrzekł: „Słyszę i jestem posłuszny.” A staruszka zaczęła wychwalać kupca, jazaś rzekłam jej: „Nie trzeba nam słuchać twych pochwał o nim! Mamy tylko wziąć od niegoto, co jest nam potrzebne, i wrócić do domu!” I przyniósł nam kupiec wszystko, czegoposzukiwałyśmy, a myśmy podały mu pieniądze. On jednak wzbraniał się przyjąć cokolwieki rzekł: „To jest dziś mój dar dla was.” Wtedy rzekłam do starej: „Jeżeli nie chce pieniędzy,zwróć mu jego tkaniny”, ale kupiec zawołał: „Na Allacha, nie wezmę od ciebie nic! Towszystko jest podarunkiem za jeden pocałunek, bo jest mi on droższy nad wszystko, coznajduje się w moim kramie!” I rzekła starucha: „Cóż zyskasz przez jeden pocałunek?”, poczym powiedziała do mnie: „Córko moja, czy słyszałaś, co rzekł ten młodzieniec? Nie stanieci się przecież nic, jeżeli weźmie od ciebie jeden pocałunek, a ty zabierzesz sobie wtedy to, cozechcesz!” Odparłam: „Czyż nie wiesz, że złożyłam przysięgę?” Rzekła: „Pozwól mupocałować się i nie mów nic! Wtedy nic ci się nie stanie i weźmiesz sobie z powrotempieniądze!” I nie przestała namawiać mnie do tego, aż wpadłam w sidła i zgodziłam się na tensposób. Wówczas zakryłam sobie oczy i zasłoniłam się z jednej strony izarem przed ludźmi, aon przyłożył pod izarem usta do mego policzka. Ale całując ugryzł mnie tak mocno, żewyszarpał mi kawałek ciała z policzka. Zemdlałam, a staruszka chwyciła mnie w ramiona.Kiedy się ocknęłam, spostrzegłam, że kram jest zamknięty, stara zaś wyrażała mi swój żal ipowiedziała: „I tak Allach odwrócił jeszcze większą groźbę!” Potem rzekła do mnie:„Chodźmy do domu. Ty udawaj niezdrową, a ja przyjdę do ciebie i przyniosę lekarstwo,którym uleczysz to ugryzienie, i prędko wyzdrowiejesz.” Wstałam więc po chwili ze swegomiejsca, a byłam bardzo zaniepokojona i opanował mnie strach. Szłam jednak, aż dotarłam dodomu, gdzie oznajmiłam, że jestem chora. Wtedy przybył mój mąż i spytał: „Cóż to, o panimoja, przydarzyło ci się na tej przechadzce?” Odrzekłam: „Czuję się niezdrowa”, a mążspojrzał na mnie i spytał: „Cóż masz za ranę na policzku, w tak delikatnym miejscu?”Odparłam: „Kiedy otrzymałam od ciebie pozwolenie i wyszłam dziś, aby kupić tkaniny,potrącił mię wielbłąd obładowany drzewem, rozdarł mi zasłonę i skaleczył, jak widziszpoliczek, bo doprawdy, ulice w tym mieście są zbyt wąskie!” Rzekł: „Jutro pójdę donamiestnika i poskarżę mu się, a on każe powiesić wszystkich sprzedawców drzewa z tegomiasta!” – „Na Allacha – zawołałam – nie bierz na siebie grzechu przez jednego człowieka,bo naprawdę to jechałam na ośle, który się spłoszył, a ja upadłam na ziemię i wtedy touderzył mię kawałek drzewa, rozdzierając mi szatę i kalecząc policzek.” Rzekł: „Jutro pójdędo Dżafara al-Barmaki, opowiem mu tę przygodę, a on każe zabić wszystkich poganiaczyosłów z tego miasta.” Spytałam: „Czy chcesz zabić wszystkich tych ludzi z mojej przyczyny iz powodu tego, co mnie spotkało z wyroku Allacha i za jego postanowieniem?”

Odparł: „Tak musi być!”, po czym przemówił do mnie ostro, wstał szybko i krzyknąłgroźnie. Na to otwarły się drzwi i wyszło z nich siedmiu czarnych niewolników, którzy

Page 63: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

62

ściągnęli mię z łoża i rzucili na podłogę pośrodku komnaty. Wtedy mąż rozkazał jednemu zniewolników chwycić mię za ramiona i siąść przy mojej głowie, a drugiemu polecił, abyusiadł mi na kolanach i trzymał mię za nogi. Wówczas zbliżył się trzeci niewolnik z mieczemw ręku, a temu mąż mój rzekł: „Przyjacielu, uderz w nią mieczem i przetnij na dwie połowy,a każdy z tych dwu towarzyszy weźmie jedną połowę i wrzuci do Tygrysu – niech ją zjedząryby! Taka jest kara dla tego, kto zerwie przysięgę i miłość.” To rzekłszy powiedział ten otowiersz:

Gdybym ja w miłości swojej posiadał wspólnika,Wyrwałbym namiętność z duszy, świata bym unikał.Rzekłbym: „Duszo, bądź szlachetna albo nie żyj wcale,Złe jest bowiem miłowanie dzielone z rywalem.”

Potem rzekł do niewolnika: „Uderz ją, o Saadzie!”, a niewolnik obnażył miecz ipowiedział do mnie: „Mów wyznanie wiary i powiedz mi, jeśli chciałabyś, aby jakieś twojeżyczenie zostało spełnione, bo oto nadszedł kres twojego życia!” Rzekłam: „O dobryniewolniku, daj mi trochę czasu, abym powiedziała wyznanie wiary i wydała ci polecenia!”Potem podniosłam głowę i zobaczyłam, jakie jest moje położenie i jak z najwyższegoszczęścia stoczyłam się w najgłębsze poniżenie. Łzy popłynęły mi z oczu, zapłakałam gorzkoi wypowiedziałam ten oto wiersz:

Sercu memu miłość wziąłeś, by z miłością zostać własną.Oczom moim sen odjąłeś, ale sam potrafisz zasnąć.Twoje miejsce jest najbliższe sercu memu i mym oczom –Serce nie zapomni ciebie, a spod powiek łzy się toczą.Przysięgałeś mi swą wierność, ale zwiedzion chęcią zdradnąWnet złamałeś swą przysięgę, skoroś sercem mym zawładnął.Czyliż nie masz zmiłowania, serca dla miłości mojejI czyż w losów przeciwnościach możesz znaleźć swą ostoję? –Błagam, byś na moim grobie takie mi wypisał zdanie:„Niewolnica swej miłości tu ma wieczne spoczywanie.”Może ten, kto zna udrękę miłowania nieustanną,Ulituje się przechodząc i do Boga westchnie za mną.

A kiedy skończyłam mój wiersz, zapłakałam znowu. A gdy mąż usłyszał ten wiersz iujrzał mię płaczącą, rozgniewał się jeszcze bardziej i powiedział ten wiersz:

Nie rzuciłem ukochanej, że się serce nią znużyło,Ale winy jej sprawiły, żem opuścił moją miłą.Chciała oprócz mnie mieć jeszcze do miłości swej wspólnika,Ale wiara serca mego od tych spółek precz umyka.

A gdy skończył swój wiersz, ja znów zaczęłam płakać i błagałam go o litość, a do siebierzekłam: „Ukorzę się przed nim i ułagodzę go słowami, może chociaż zachowa mnie odśmierci, jeśliby nawet chciał zabrać mi wszystko, co posiadam.” Użaliłam mu się więc nawszystko, co wycierpiałam, i powiedziałam te wiersze:

Jeśli byłbyś sprawiedliwy, nie zabijałbyś mnie przecie.Jeśli rozstać się musimy, to bezprawie włada w świecie.Obarczyłeś mnie brzemieniem kary i przygniotłeś bólem,

Page 64: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

63

A ja nie mam dosyć siły, aby własną nieść koszulę.Lecz nie dziwię się, że w życiu nic mi już nie pozostało,Jeno – jak po twym odejściu rozpoznają moje ciało?

A gdy skończyłam mój wiersz, zapłakałam, on zaś spojrzał na mnie, zaczął krzyczeć i łajaćmię, a w końcu wypowiedział te wiersze:

Dla innego miłowania odwróciłaś się ode mnie,Do rozstania nas przywiodłaś. Jam nie działał tak nikczemnie.Więc porzucę cię tak samo, jak ty mnie rzuciłaś pierwej,Tak odejdę, jak odeszłaś, niechaj związek nasz się zerwie.Będę inną kochał, jako tyś innego pokochała,Ale wiedz to, że nie we mnie, ale w tobie wina cała.

A kiedy skończył wiersz, zawołał na niewolnika i rzekł mu: „Przetnij ją na dwie części, bonie ma już dla nas pożytku z niej.” Gdy niewolnik zbliżył się do mnie, byłam już pewnaśmierci, żal mi było życia i powierzyłam swoje sprawy Allachowi Najwyższemu, ale otoweszła tamta starucha, rzuciła się młodzieńcowi do nóg, ucałowała je i rzekła: „Synu mój, nawychowanie, które ci dałam, zaklinam cię, przebacz tej dziewczynie, bo nie popełniłagrzechu, który czyniłby tę karę konieczną. Ty jesteś bardzo młodym człowiekiem, a ja bojęsię, abyś przez tę kobietę nie obarczył się winą.” Potem płakała i nie przestawała nalegać namłodzieńca, aż rzekł: „Wybaczę jej, ale muszę zostawić jej ślad, który będzie widoczny przezresztę jej życia!” Potem rozkazał niewolnikom, aby zdjęli ze mnie szaty, przyniósł rózgę zpigwy i zaczął opuszczać ją na moje ciało, bijąc mię po plecach i bokach tak długo, ażomdlałam od gwałtownych razów i zwątpiłam, że jeszcze będę żyła. Później mąż mójrozkazał niewolnikom, aby natychmiast po zapadnięciu nocy zabrali z sobą tę staruchę jakoprzewodnika i by odnieśli mnie, i wrzucili do domu, w którym mieszkałam poprzednio.Niewolnicy wykonali polecenie swego pana, porzucili mnie w moim domu, a ja samazatroszczyłam się o siebie i opatrywałam moje rany, aż wyzdrowiałam. Ale moje boki, jakwidziałeś, zachowały ślady uderzeń rózgą. Cztery miesiące leżałam lecząc się, przykutachorobą do łoża, a gdy wyzdrowiałam, poszłam tam, gdzie zdarzyła mi się ta przygoda, iznalazłam dom zniszczony, uliczkę zburzoną od początku do końca, a na miejscu domurumowisko. Nie dowiedziałam się jednak, jaka była tego przyczyna.

Potem poszłam do mojej siostry ze strony ojca i zobaczyłam u niej te dwie suki.Pozdrowiłam siostrę i opowiedziałam jej moje dzieje i wszystko, co mi się przydarzyło. Aona rzekła do mnie: „Czyż jest ktoś, kto uszedłby bezpiecznie przeciwnościom losu? Niechdzięki będą Allachowi, który szczęśliwie zakończył tę sprawę.” Później siostra opowiedziałami swoje przygody i wszystko, co spotkało ją ze strony jej sióstr. I żyłyśmy odtąd obie razem,w rozmowach naszych nie wspominając nawet o małżeństwie.

Później przyłączyła się do nas ta oto dziewczyna, która załatwiała nam sprawunki –wychodziła każdego dnia i kupowała to wszystko, czego nam było trzeba. I żyłyśmy w tensposób aż do ubiegłej nocy, kiedy to siostra nasza wyszła, aby kupić wszystko, czegopotrzebowałyśmy, tak jak to miała w zwyczaju. A wtedy zdarzyło nam się to, co się zdarzyło,wskutek przybycia tragarza, żebraków i was, przebranych za kupców. A potem, skoro nastałdzień, znalazłyśmy się przed tobą. Oto jest nasza opowieść.

Kalif zdumiał się tym opowiadaniem i dołączył je do innych opowieści, któreprzechowywał w swym skarbcu, po czym rzekł do pierwszej dziewczyny: „Czy wiesz, gdziejest dżinnija, która zaczarowała twoje siostry?” Dziewczyna odparła: „O Władco Wiernych,ona dała mi trochę swoich włosów i powiedziała: «Jeżeli zapragniesz, abym przybyła, spalczęść tych włosów, a zjawię się u ciebie natychmiast, nawet gdybym była za górą Kaf.»”

Page 65: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

64

Rzekł kalif: „Przynieś mi te włosy!” Dziewczyna przyniosła je, a kalif wziął włosy i spaliłczęść. Gdy tylko rozszedł się swąd palonych włosów, pałac zadrżał, dał się słyszeć huk iłoskot i pojawiła się dżinnija. Była ona muzułmanką, więc rzekła: „Pokój tobie, namiestnikuAllacha!” Kalif odparł: „I tobie niech będzie pokój i miłosierdzie Allacha, i jegobłogosławieństwo!” Rzekła dżinnija: „Wiedz, że ta dziewczyna postąpiła wobec mnieszlachetnie, a ja nie jestem w stanie wynagrodzić jej tego w pełni; uratowała mnie bowiem odśmierci, gdyż zabiła mego wroga. Ale widziałam, co uczyniły z nią jej siostry, i uważałam, żemoim obowiązkiem jest zemścić się na nich. Najpierw chciałam je zabić, ale w obawie, żedziewczynie będzie to zbyt trudno znieść, zaczarowałam je w suki. Jeżeli jednak życzyszsobie tego, Władco Wiernych, uwolnię siostry tej dziewczyny z szacunku dla ciebie i dla niej,jestem bowiem muzułmanką.” Rzekł kalif: „Zdejmij z nich czary, potem zaś zajmiemy sięsprawą tamtej dziewczyny, która była bita, i zbadamy jej przypadek. Jeżeli okaże się, że towszystko prawda, wezmę odwet na tym, kto ją skrzywdził!” I rzekła dżinnija: „O WładcoWiernych, ja wskażę ci tego, kto postąpił w ten sposób z tą dziewczyną, kto skrzywdził ją izagarnął jej majątek. Lecz jest on tobie najbliższy z ludzi.”

Potem dżinnija wzięła czarkę wody, wymówiła zaklęcia i skropiła sukom pyski, mówiącdo nich: „Powróćcie do waszych poprzednich ludzkich postaci!” I suki stały się na powrótdziewczętami – chwała niech będzie za to Stwórcy. Potem rzekła dżinnija: „WładcoWiernych, tym, kto bił tę dziewczynę, jest twój syn al-Amin. Usłyszał on kiedyś o piękności iurodzie tej dziewczyny.” I opowiedziała kalifowi wszystko, co spotkało było dziewczynę, aon zadziwił się tym. Potem rzekł: „Chwała niech będzie Allachowi, że za moją przyczynązdjęty został czar z tych suk”, następnie zaś polecił zawezwać przed siebie swego syna al-Amina i spytał go o sprawę drugiej dziewczyny.

I al-Amin powiedział prawdę.Wreszcie kalif wezwał kadich i świadków, wezwał też trzech żebraków i pierwszą z

dziewcząt z jej siostrami, które były dotąd zaczarowane w suki i zaślubił te trzy dziewczynytrzem żebrakom, ponieważ okazało się, że byli królami. Kalif uczynił ich swymiszambelanami, dał im wszystko, co było im potrzebne, i pozwolił zamieszkać w bagdadzkimpałacu. Dziewczynę ze śladami bicia zwrócił swemu synowi al-Aminowi, darował jej wielkimajątek i rozkazał, aby odbudowano tamten dom piękniejszy jeszcze, niż był. Sam zaśpoślubił dziewczynę, która zajmowała się zakupami, i spał z nią tej nocy. A kiedy nastałranek, przeznaczył dla niej dom i niewolnice do usług, wyznaczył też owej dziewczyniedochody i wybudował pałac.

Lud podziwiał wielkoduszność kalifa, jego szczodrobliwość i rozum, on zaś sam przykazałspisać wszystkie te opowiadania i umieścić je w królewskim skarbcu...

Opowieść o dwu wezyrach i o Anis al-Dżalis

Wieść niesie, o królu szczęśliwy, że żył w Basrze pewien król miłościwy dla żebraków inędzarzy, który obchodził się łagodnie z poddanymi i szczodrze udzielał swych bogactwwyznawcom Muhammada – niech Allach go strzeże i błogosławi. Był on taki, jak mówił ktośwysławiając go:

Uczynił z lanc swe pióra, papier z serca wroga.Swe zwycięstwa – na sercach krwią ich wrażą spisał.Myślę więc, że chcąc uczcić dzielność jego srogą,

Page 66: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

65

Starożytni nadali lancy imię – spisa.

Króla tego zwano Muhammad ibn Sulejman az-Zajni. Miał on dwóch wezyrów. Jeden znich nazywał się al-Muin ibn Sawi, drugi zaś al-Fadl ibn Chakan. Fadl ibn Chakan byłnajszlachetniejszym z ludzi swoich czasów. Śladem jego szły najpiękniejsze czyny, jednoczyłon rozmiłowane w sobie serca, a radom jego posłuszni byli mędrcy. I wszyscy modlili się odługie życie dla Fadl ibn Chakana, ponieważ krzewił on dobro, a tępił zło i występki. WezyrMuin ibn Sawi zaś nienawidził ludzi, stronił od cnoty i przysparzał zła, jak mówi o nim ten,kto go opisywał:

By nie splamił mnie dotknięciem, odszedłem bez zwłoki,Na koń wsiadłem, by uchronić przed nim moje kroki.Na Allacha! Gdybym jeno tu w przebraniu gościł,Nie zapragnąłbym z nim zgoła zawrzeć znajomości.

A o tych obu wezyrach mówi poeta:

Powierzaj przyjaźń swą szlachetnym szlachetnych ojców dobrym synom,Bowiem szlachetni potomkowie szlachetnych szlachetnością słyną.Lecz okaż wzgardę swą nikczemnym nikczemnych ojców podłym synom,Bowiem nikczemni potomkowie nikczemnych z nikczemności słyną.

I sprawił Wszechmocny, że jak kochali ludzie Fadl ad-Dina ibn Chakana, tak nienawidzilial-Muina ibn Sawi. I zdarzyło się pewnego dnia, że król Sulejman az-Zajni, zasiadłszy natronie królewskim w otoczeniu dostojników państwowych, wezwał swego wezyra al-Fadl ibnChakana i rzekł do niego: „Zaiste, chciałbym mieć niewolnicę taką, aby nie było piękniejszejnad nią wśród jej współczesnych, aby niezrównanej była urody, doskonałych kształtówmłodych i żeby jej urok cały zasługiwał na pochwały.” I rzekli dostojnicy państwa: „Takiejnie znajdziesz za cenę niższą niż dziesięć tysięcy denarów.” Wezwał więc sułtan skarbnika irzekł: „Zanieś dziesięć tysięcy denarów do domu al-Fadl ibn Chakana.” Skarbnik wypełniłrozkaz, wezyr zaś oddalił się, wysłuchawszy jeszcze polecenia sułtana, aby codzienniezachodził na targowisko, jak też, aby zobowiązał pośrednika w imieniu władcy dowstrzymania się ze sprzedażą niewolnic, których cena przekraczałaby tysiąc denarów, zanimnie pokaże ich wezyrowi. I nie sprzedali pośrednicy żadnej niewolnicy, której nie widziałbyprzedtem wezyr. A ten wiernie wypełniał rozkaz sułtana, lecz mijał czas, a żadna z niewolnicnie mogła go zadowolić. Aż oto pewnego dnia jeden z pośredników przyszedł do domuwezyra al-Fadl ibn Chakana w chwili, gdy ten dosiadał właśnie konia, aby udać się do pałacukróla. Wówczas zatrzymał wierzchowca wezyra i wypowiedział takie oto dwuwiersze:

Ty, któryś wskrzesił królestwo spoczywające w ruinie,Wezyrze, Allach pomocny przenigdy cię nie pominie,Ty odrodziłeś szlachetność, która umarła wśród ludzi.Oby twój trud u Allacha sławion był zawsze i ninie.

Po czym rzekł: „O panie mój! Pojawiła się niewolnica właśnie taka, dla jakiej wydano owouroczyste rozporządzenie.” I rzekł do niego wezyr: „Przyprowadź ją do mnie.” Przetopośrednik zniknął na chwilę i zjawił się z niewolnicą wysmukłego ciała, co foremną i krągłąpierś miała, oczy okolone czernią, a lica gładkość miały niezmierną. Była cienka wielce wpasie, w biodrach ociężała zasię. Odziana była w najpiękniejsze z szat, miała usta słodsze niżsyrop, a postać jej mogła zawstydzić gałązki wierzbiny, mowa jej zaś była delikatniejsza niż

Page 67: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

66

zefir przelatujący nad kwiatami w ogrodzie. Była taka, jak mówią o niej wiersze jednego ztych co ją opiewali:

Do najgładszego jedwabiu podobne jej młode ciało,Jej mowa jak rąbek miękka – nie nazbyt i nie za mało.Rzekł Allach: „Stańcie się!”, oczom. I stało się oczu dwoje,I przenikają do serca, jak winne czynią napoje.Oby co noc się we mnie umiłowanie wzmagało!Obym aż po dzień sądu rozkoszy doznawał niemało!Jej sploty są nocy podobne, a czoło jej jaśniejące,Jako jutrzenka promienna, która zwiastuje słońce.

Gdy ją wezyr ujrzał, zachwycony zwrócił się do pośrednika pytając: „Jaka jest cena tejniewolnicy?” A ów rzekł: „Cenę ustalono na dziesięć tysięcy denarów, a właściciel jejprzysięga, że dziesięć tysięcy denarów nie pokrywa nawet ceny kurcząt, które spożyła, i szat,którymi obdarował był jej nauczycieli. Niewolnica posiadła bowiem sztukę pisania,znajomość gramatyki i klasycznego języka, poznała zasady prawa i religii, sztukę objaśnianiaKoranu, a także wiedzę lekarską, geografię i grę na instrumentach muzycznych.” Rzekł więcwezyr: „Sprowadź do mnie jej pana.” Przeto pośrednik nie zwlekając natychmiast goprzyprowadził. Był to Pers, tak już stary, że pozostały z niego skóra tylko i kości, jak mówi otym poeta:

To czas sprawił, że dygocę. – Cóż to za trzęsienie!Czas jest panem sił i mocy, on człowiekiem włada.Niegdyś mogłem się poruszać, chodzić niestrudzenie,A dziś już nie mogę chodzić. O biada mi, biada!

Rzekł do niego wezyr : „Czy zadowoli cię dziesięć tysięcy denarów od sułtanaMuhammada ibn Sulejmana az-Zajni jako zapłata za tę niewolnicę?” A Pers odrzekł: „Jeśliprzeznaczona jest sułtanowi, to moim obowiązkiem jest ofiarować mu ją w podarunku, niebiorąc zapłaty.” Rozkazał zatem wezyr, aby przyniesiono pieniądze, a gdy mu je podano iodważył denary dla Persa, zbliżył się do niego handlarz niewolnic i rzekł: „Powiedziałbymcoś, gdyby pozwolił na to pan mój, wezyr.” – „Mów” – rzekł wezyr. „Myślę – ozwał siętamten – że nie powinieneś iść dzisiaj z tą niewolnicą do sułtana. Ma ona bowiem za sobąpodróż, powietrze jest tu inne i znużyła ją droga. Powinieneś zatrzymać ją dziesięć dni usiebie w pałacu, aż odpocznie i aż rozkwitnie jej uroda. Potem zaprowadź ją do łaźni i ubierzw najpiękniejsze szaty, a gdy ją wówczas powiedziesz do sułtana, spotka cię jeszcze większyzaszczyt.” Rozważył wezyr słowa handlarza niewolnic i uznał, że są rozsądne. Wprowadziłwięc niewolnicę do swego pałacu i wydzieliwszy dla niej komnatę, dobierał i dostarczał jejkażdego dnia odpowiednie jadło, napoje i inne rzeczy. I niewolnica żyła czas jakiś w tymzbytku. A wezyr al-Fadl ibn Chakan miał syna, który był jak księżyc świecący w pełni, otwarzy jasnej jak światłość księżyca i o różanych licach, na policzku miał znamię podobne dokropelki ambry i delikatny meszek, jak o kimś podobnym mówią wiersze poety:

Niby grona daktylowe – policzków rumieńce.Dusza szepce, by je zerwać, jak się owoc zrywa.Napastują nas, choć nasze nie sięgnęły ręce,Jeno oczy swe zwracamy ku daktylom onym.Twarde serce twe, lecz miękkie biodra twoje młode.Czemu źdźbła miękkości owej do serca nie wszczepisz.

Page 68: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

67

Gdyby serce jego miało miękkość jego bioder,Przyjaciela by nie zdradził, krzywdy nie wyrządził.Ty, coś zganił mnie za miłość do ciebie, mój miły,Daruj, bowiem któż słabością wypełnił me ciało?Grzech mój w tym jest, co me serce i oczy zgrzeszyły.Jeśli one nie są winne, to i jam bez winy.

Młodzieniec nie wiedział nic o niewolnicy, wezyr zaś uprzedził ją tymi słowy: „Wiedz,moja córko, że kupiłem cię po to tylko, byś została nałożnicą sułtana Muhammada ibnSulejmana az-Zajni. Lecz ja mam syna, który nie darował ani jednej dziewczynie w dzielnicy.Strzeż się go więc i bacz, abyś nie pokazała mu twarzy lub by nie posłyszał twej mowy.” Irzekła niewolnica: „Słyszę i jestem posłuszna.” Po czym wezyr opuścił ją i odszedł.

I zdarzyło się za zrządzeniem losu, że pewnego dnia niewolnica wstąpiła do łaźni, którabyła w tym domu, a tam kilka niewolnic wykąpało ją, potem odziały ją we wspaniałe szaty,tak że stała się jeszcze piękniejsza, i weszła do żony wezyra. Ucałowała rękę żony wezyra, tazaś rzekła: „Pomyślności, o Anis al-Dżalis! Jak czułaś się w kąpieli?” Odrzekła; „Niebrakowało mi niczego oprócz twej obecności, o pani moja.” Rzekła więc żona wezyra doniewolnic: „Wstańcie i chodźcie wraz ze mną do łaźni.” Przeto posłuszne rozkazowi poszły, aich pani pomiędzy nimi, a drzwi komnaty, w której przebywała Anis al-Dżalis, poleciłapieczy dwóch młodych niewolnic mówiąc im: „Nikogo nie wpuszczajcie do tej dziewczyny.”Odrzekły obie: „Słyszymy i jesteśmy posłuszne.” A gdy Anis al-Dżalis spoczywała wkomnacie, wszedł syn wezyra, którego imię brzmiało Ali Nur ad-Din, pytając o swą matkę idomowników. I rzekły mu niewolnice: „Weszli do łaźni.”

Słowa Alego Nur ad-Dina, syna wezyra, usłyszała niewolnica Anis al-Dżalis znajdującasię w komnacie i rzekła sobie w duszy: „Och! Jaki też jest ten młodzieniec, o którym wezyrmówił mi, że nie pozostawił w spokoju żadnej dziewczyny w tej dzielnicy, nim jej niezdobył? Na Allacha, chciałabym go ujrzeć.” Po czym wstała – a ciało jej nosiło jeszcze śladykąpieli – podeszła do drzwi komnaty i popatrzyła na Alego Nur ad-Dina. Młodzieniecpodobny był księżycowi w pełni i widok jego wyzwolił w dziewczynie tysiąc westchnień. Ibłysnęło spojrzenie, które rzucił w jej stronę młodzieniec, a gdy ją dostrzegł, jej widok i jemuprzyniósł tysiąc westchnień. I oto każde z nich dwojga wpadło w sidła wzajemnegopożądania. Przeto młodzieniec podszedł do dwóch niewolnic strzegących drzwi i krzyknął nanie tak, że umknęły przed nim, a zatrzymawszy się w pewnej odległości, patrzyły na niego,chcąc zobaczyć, jak postąpi. On zaś podszedł do drzwi komnaty, otworzył je i zbliżywszy siędo niewolnicy spytał: „Czy jesteś tą, którą kupił dla mnie mój ojciec?” Odrzekła mu: „Tak.”Wtedy młodzieniec – a był on pijany – zbliżył się do dziewczyny i ująwszy obie jej nogiopasał się nimi wokół bioder, ona zaś zaplotła mu ręce na szyi przyjmując od niegopocałunki, zaloty i westchnienia. Ssał jej język i ona ssała jego język, aż wreszcie zabrał jejdziewictwo. Kiedy niewolnice ujrzały, że młody ich pan wszedł do komnaty Anis al-Dżalis,zaczęły krzyczeć. A młodzieniec zaspokoiwszy swą żądzę, wyszedł spiesznie, w ucieczceszukając ocalenia przed następstwami czynu, którego się dopuścił.

Usłyszawszy krzyk niewolnic pani domu, ociekająca potem, wybiegła z łaźni pytając:„Jaka jest przyczyna krzyków, które słychać w całym domu?” A gdy stanęła przedniewolnicami, które pozostawiła na straży u drzwi komnaty, rzekła do nich: „Biada wam! Cosię stało?” Niewolnice zaś ujrzawszy swą panią rzekły obie: „Oto nasz Pan Ali Nur ad-Dinprzyszedł i bił nas, uciekłyśmy więc przed nim, a on wszedł do komnaty Anis al-Dżalis iobjął ją. Nie wiemy, co czynił potem, kiedy zaś podniosłyśmy krzyk wzywając ciebie,uciekł.” Pani domu podeszła zatem do Anis al-Dżalis i spytała: „Co się stało?” Odrzekła: „Opani moja, spoczywałam właśnie, kiedy wszedł do mnie młodzieniec o pięknej postaci izapytał: «Czy jesteś tą, którą kupił dla mnie mój ojciec?» Więc odrzekłam: «Tak.» Na

Page 69: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

68

Allacha, pani moja, pewna byłam, że mówi prawdę. I wtedy podszedł i objął mnie.” Rzekłapani domu: „Czy uczynił ci coś jeszcze oprócz tego?” Odparła: „Tak, wziął ode mnie trzypocałunki.” Pani domu zawołała: „Nie odszedł, zanim nie pozbawił cię dziewictwa!”, ipłakała, i biła się po twarzy, a wraz z nią niewolnice, w obawie, że ojciec zabije Alego Nurad-Dina. Gdy tak rozpaczały, nadszedł wezyr i zapytał, co się im przydarzyło. Powiedziałamu żona: „Przyrzeknij, że wysłuchasz tego, co powiem.” Rzekł tedy: „Dobrze”, a żonapowiadomiła go o tym, co uczynił jego syn. Wezyr, opanowany smutkiem, rozdarł szaty, biłsię po twarzy i rwał włosy z brody. Rzekła przeto jego żona: „Nie zabijaj się. Dam ci z megomajątku owe dziesięć tysięcy denarów, które stanowią jej cenę.” A wezyr, uniósłszy głowę,rzekł do żony: „Nieszczęsna! Ja nie potrzebuję pieniędzy, lecz boję się, że utracę życie i całymój majątek.” Zapytała tędy: „O panie mój, jakże to się stać może?” Rzekł: „Czy nie wiesz,że dybie na nas wróg imieniem al-Muin ibn Sawi? Niech tylko dowie się o tej sprawie, apójdzie do sułtana i powie mu: «Wezyr twój, któremu wierzysz, że cię miłuje, wziął od ciebiedziesięć tysięcy denarów i za nie kupił niewolnicę tak piękną, iż nikt podobnej nie widział. Agdy wzbudziła jego zachwyt, rzekł do swojego syna: „Weź ją ty, godniejszy jej jesteś niżsułtan. A ów wziął ją i dziewictwa pozbawił. I tak oto stała się jego niewolnicą.” Królrzeknie: «Kłamiesz!», a ów powie mu wtedy: «Jeżeli pozwolisz, wtargnę do niego iprzywiodę tobie niewolnicę.» I pozwoli mu król na to, a wówczas al-Muin ibn Sawi wtargniedo naszego domu, porwie niewolnicę, a przywiódłszy ją przed sułtana, zapyta ją, ona zaś niebędzie mogła zaprzeczyć. A on powie sułtanowi: «O panie mój, widzisz, że jestem twymrzetelnym doradcą, choć nie znajduję łaski w twych oczach.» I ukarze mnie sułtan dlaprzykładu, a ludzie będą przychodzili mnie oglądać i postradam życie.” Rzekła mu żona: „Niemów nikomu o tej sprawie, bo przeszła ona niepostrzeżenie i zawierz ją Allachowi.” Iuciszyło się serce wezyra, i spokój ogarnął jego wzburzone myśli. Oto jakie były sprawywezyra.

Co zaś się tyczy Alego Nur ad-Dina, to lękając się następstw tej sprawy, spędzał on całydzień w ogrodzie i opuszczał go dopiero pod koniec nocy, aby udać się do matki, u którejsypiał. Wstawał zaś przed świtem, tak że nikt go nie widział. I czynił tak cały miesiąc, nieoglądając twarzy ojca. Rzekła wreszcie matka jego do wezyra: „O panie mój, czy mamyutracić i niewolnicę, i syna? Bo jeżeli Ali dłużej w takim stanie żyć będzie, strawi go tenpłomień.” Zapytał wezyr: „Cóż więc mam robić?” Rzekła: „Czuwaj tej nocy, a gdy nadejdzie,zatrzymaj go, aby się z nim pojednać, i daj mu tę niewolnicę, bo przecież on ją kocha, a onajego. A ja zwrócę ci pieniądze, które na nią wydałeś.” I czuwał wezyr przez całą noc, a gdynadszedł jego syn, chwycił go i chciał poderżnąć mu gardło. Lecz matka Alego spostrzegła toi spytała: „Co zamierzasz z nim uczynić?” Odrzekł: „Chcę go zabić.” I rzekł syn do ojca:„Czyż ja nic już dla ciebie nie znaczę?”, a oczy wezyra zasnuły się łzami i powiedział: „Omój synu, jakże mało znaczyły dla ciebie moje życie i mój majątek!” I rzekł młodzieniec:„Posłuchaj, ojcze, co mówi poeta:

Daruj mi przewiny moje, niechaj kary mnie ominą,Mądrzy wybaczają ludziom pokalanym grzeszną winą.Czyż mam oto oczekiwać na występku mego plony,Gdym się w poniżeniu znalazł, a ty jesteś wywyższony?”

Wysłuchawszy tego wezyr wstał z piersi swojego syna i ulitował się nad nim. Wstał zatemi młodzieniec i ucałował rękę ojca, ten zaś rzekł: „Synu mój, gdybym wiedział, że obejdzieszsię uczciwie z Anis al-Dżalis, dałbym ci ją.” Odparł Ali: „Ojcze, jakże mógłbym postąpić znią nieuczciwie?!” Rzekł mu wezyr: „Przykazuję ci, abyś nie zaślubiał innej, byś nie brał jużdrugiej żony i nie sprzedał Anis al-Dżalis.” Odparł: „Ojcze, mogę ci przysiąc, że nie ożenięsię z żadną inną i że jej nie sprzedam.”

Page 70: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

69

Potem złożył przysięgę, że postąpi tak, jak obiecał, i udał się do swej niewolnicy. I spędziłz nią rok cały, a Allach Najwyższy sprawił, że sułtan zapomniał o niewolnicy i jej sprawie. AMuin ibn Sawi dowiedział się o tym, lecz wezyr Fadl ibn Chakan tak wielkie miał poważaniena dworze, że tamten musiał milczeć. A gdy już rok upłynął, udał się kiedyś wezyr Fadl ad-Din ibn Chakan do łaźni i gdy ją opuszczał spocony, powiew ogarnął jego ciało. I musiałspoczywać, w łożu trawiony bezsennością, a choroba wzmagała się nieustannie. Przetozawezwał swego syna Alego Nur ad-Dina, a skoro stanął przed ojcem, ów rzekł mu: „Synumój, odmierzono już siły mego żywota i śmierć mi w tej godzinie wrota swoje otworzyła. Anikt przecież nie może uchylić się od wypicia pucharu śmierci.” I wypowiedział takiewiersze:

Kogo dzisiaj śmierć minęła, temu jutro pora.Wszakże każdy człowiek pije z zagłady jeziora.Śmierć wielkiego zrówna z małym, który był w pogardzie,I nie pofolguje nawet czczonemu najbardziej.Żyć nam wiecznie nie dozwala, wszystkich sroga zmiecie,Króla ni proroka nawet nie minie na świecie.

Po czym rzekł: „Synu mój, nie mam dla ciebie żadnych poleceń, pragnę jedynie, byś czułbojaźń przed Allachem, myślał o następstwach swych czynów i żebyś się opiekowałniewolnicą Anis al-Dżalis.” Rzekł Ali Nur ad-Din: „O mój ojcze, któż może się równać ztobą? Słyniesz ze szlachetnych czynów i kaznodzieje będą za tobą słali modły z kazalnic.”Odrzekł: „Mój synu, mam nadzieję, że przyjmie mnie Allach Najwyższy.” To rzekłszy wezyrwypowiedział dwukrotne wyznanie wiary, po czym wyzionął ducha i wpisany został w poczetszczęśliwych. Wówczas pałac wypełnił się płaczem, żałobna wieść dotarła do sułtana iludności całego miasta oznajmiono o śmierci al-Fadla ibn Chakana, a w szkołach opłakiwałago młodzież. I zajął się syn jego Ali Nur ad-Din przygotowaniami do pogrzebu. Przybyliemirowie, wezyrowie i dostojnicy państwa, a w gronie uczestników żałobnego pochoduznajdował się także wezyr Muin ibn Sawi. Gdy orszak opuszczał dom, jeden z obecnychwyrzekł te wiersze:

Obmywającemu ciało, leżące bez ducha,Rzekłem, aby mojej rady cierpliwie wysłuchał:Wylej wodę, przyjacielu, umywaj go łzami,Które z oczu mych spłynęły, gdy płakałem za nim.Zostaw balsam, precz go odrzuć, woń mi jego zbrzydła,Jeno niech go balsamują pochwał mych pachnidła.Rozkaż ponieść jego ciało szlachetnym aniołom,By go uczcić. Czyś nie widział ich krążących w koło!Nie obciążaj karków ludzkich zmarłego niesieniem,Niech im starczy jego łaski dobrotliwe brzemię.

Po stracie ojca Ali Nur ad-Din długo oddawał się rozpaczy. Aż oto gdy pewnego dniasiedział w ojcowskim domu, zapukał ktoś do bramy. A skoro Ali Nur ad-Din wstał i otworzyłwrota, okazało się, że był to jeden z powierników i przyjaciół jego ojca. Ucałował on rękęNur ad-Dina i rzekł: „O panie mój, nie umarł, kto pozostawił podobnego tobie następcę.Takie jest prawo, ustanowione przez Pana tych, co byli na początku, i tych, co będą na końcu.Panie mój, pociesz swą duszę i porzuć już smutki!” Wysłuchawszy tych słów Ali Nur ad-Dinwstał i udał się do sali przyjęć, a gdy zgromadził tam wszystko, co było potrzebne, zaprosiłprzyjaciół i sprowadził swoją niewolnicę. I przybyło do niego dziesięciu synów kupieckich.

Page 71: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

70

Później jadł i pił i ucztę za ucztą wydawał, rozdając podarunki i darząc gości łaskami. Ażprzyszedł kiedyś do niego jego zarządca i rzekł mu: „Ali Nur ad-Dinie, mój panie, czy nieznasz przysłowia: Ci, którzy nie licząc wydają, nędzarzami się stają? Co ozdobniej ująłtwórca tych wierszy:

Dirhemów strzegę i chronię, tedy na zawsze mi starczą,Wiem dobrze bowiem, że one są mieczem moim i tarczą.A kiedy je wrogom moim przekażę w swojej hojności,Tedy miast szczęścia mojego, nieszczęście w sercu zagości.Trzeba jeść za nie i pijać, wówczas nie dotknie już biedać.Lecz nigdy nie być rozrzutnym i nawet miedziaka nie dać.Dirhemy chronię przed złymi i muszę ustrzec je od nich,Bowiem szczodrobliwości mojej nie stali się godni.Chętniej to czynię, niż miałbym do takich zniżyć się przemów:«Pożycz mi dirhem do jutra, a pięć dostaniesz dirhemów.»Człowiek odwróciłby twarz swą na znak pogardy ode mnieI byłbym tak odtrącony, jak pies, co prosi daremnie.Jacyż niemocni są ludzie, co nie władają pieniędzmi!Choćby jak słońce ich cnota błyszczała, jakże są nędzni!”

Następnie rzekł: „Panie mój, wielkie wydatki i kosztowne podarunki wyczerpują majątek.”Wysłuchawszy zarządcy Ali Nur ad-Din spojrzał na niego i rzekł: „Nie chcę słyszeć więcejani słowa o tym wszystkim, o czym mówiłeś. Czyż nie piękniejsze są słowa poety:

Jeślibym posiadał krocie, a nie rozdał bogactw,Niechaj uschnie moja ręka, zesztywnieje noga!Gdzież jest sknera, co mu skąpstwo chwały przysporzyło?Gdzież rozrzutnik, co by umarł przez rozrzutność miłą?”

Potem rzekł: „Wiedz, mój zarządco, że życzeniem moim jest, abyś nie kazał mi siętroszczyć o wieczerzę, gdy masz jeszcze tyle, by wystarczyło na obiad.” I odszedł zarządcaswoją drogą, Ali Nur ad-Din zaś dalej żył tak samo jak przedtem. I każdemu ze swychprzyjaciół, który mu powiedział: „Zaiste, ta rzecz jest ładna”, mówił: „Należy ona do ciebie.”Albo gdy jakiś inny mówił: „Panie mój, zaprawdę, ten dom jest piękny”, odpowiadał: „Jest topodarunek dla ciebie.” Niezmiennie wydawał Ali Nur ad-Din każdego dnia w jego początku ina jego schyłku uczty dla przyjaciół i towarzyszy biesiad i żył tak przez okrągły rok. Ażpewnego dnia w czasie biesiady niewolnica Anis al-Dżalis wypowiedziała takie wiersze:

Dobrześ myślał o dniach, które mijały w swym pięknie,Lecz i złych kolei losu dusza się nie zlęknie.Noce niosły ukojenie, urzekł cię ich urok,Lecz przejrzyste noce mogą być zaćmione chmurą.

A gdy skończyła swoje wiersze, rozległo się kołatanie do drzwi. I wstał Ali Nur ad-Din, ajeden z biesiadników chyłkiem poszedł za nim. Otwarłszy wrota Ali ujrzał swego zarządcę.Zapytał więc: „Jakie masz wieści?” A ów rzekł: „Panie mój, spotkało cię to, czego najbardziejsię dla ciebie lękałem.” Rzekł tedy: „Co się stało?” Odparł: „Wiedz, że ze wszystkiego, cobyło pod moim zarządem, nie pozostało ci nic, co by miało wartość jednego dirhema lubmniejszą nawet niż dirhem. Oto księgi wypłat, które czyniłem, i księgi twego dawnegomajątku.” Wysłuchawszy tych słów spuścił Ali Nur ad-Din głowę ku ziemi i rzekł: „Nie ma

Page 72: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

71

potęgi ni siły poza Allachem!” A gdy usłyszał to ów człowiek, który wyszedł po kryjomu zaAlim, aby go śledzić, powrócił do swych towarzyszy i rzekł im: „Zastanówcie się, co począć,bo Ali Nur ad-Din nie ma już nawet miedziaka.” A gdy powrócił do nich Ali Nur ad-Din,zauważyli troskę malującą się na jego twarzy. Wówczas powstał jeden z biesiadników,spojrzał na Alego Nur ad-Dina i rzekł: „Panie mój, proszę, pozwól mi odejść.” Zapytał AliNur ad-Din: „Dlaczegóż odchodzisz dzisiaj tak wcześnie?” Tamten zaś rzekł: „Żona moja marodzić tej nocy, pragnę więc pójść tam, by być przy niej.” Ali zgodził się, lecz zaraz wstałinny przyjaciel mówiąc: „Panie mój, Nur ad-Dinie, chciałbym być dzisiaj u mego brata, któryświęci obrzezanie swego syna.” I tak jeden po drugim towarzysze prosili, aby im Ali pozwoliłodejść, i odchodzili swoją drogą, aż wyszli wszyscy, i Ali Nur ad-Din pozostał sam.Przywołał wówczas swoją niewolnicę i rzekł do niej: „Anis al-Dżalis, czy wiesz, co mniespotkało?” I powtórzył jej słowa zarządcy. „O panie mój – odrzekła – od kilku nocy miałamci zamiar o tym donieść, lecz słyszałam, jak mówiłeś te wiersze:

Gdy świat jest łaskawy dla cię, serce najłaskawszeMiej dla ludzi, nim fortuna rzuci cię na zawsze.Bowiem szczodrość jej nie zgubi, gdy ci sprzyja ninie,Ni jej nie przywróci sknerstwo, gdy fortuna zginie.

A skoro usłyszałam, jak je wypowiadasz, zamilkłam i nic już nie rzekłam.” I powiedziałAli Nur ad-Din: „O Anis al-Dżalis, ty wiesz, że nie roztrwoniłem majątku na nic innego, jaktylko na moich przyjaciół, i sądzę, że nie pozostawią mnie oni bez pomocy.” Rzekła Anis al-Dżalis: „Na Allacha, to nie przyniesie ci wielkich korzyści.” Nur ad-Din zaś odpowiedział:„A ja nie mieszkając pójdę do nich i zakołatam do ich drzwi, a być może otrzymam od nichcoś, z czym będę mógł przystąpić do prowadzenia sprzedaży i kupna, a wtedy poniechamzabaw i uczt.”

Po czym nie tracąc ani chwili wstał i szedł tak długo, aż zaszedł na ulicę swoich dziesięciuprzyjaciół – wszyscy oni mieszkali bowiem przy jednej ulicy. I podszedł do pierwszej bramy,zastukał i wyszła do niego niewolnica pytając: „Kto tam?” Rzekł jej: „Powiedz swemu panu,że u jego wrót stoi Nur ad-Din i mówi: «Twój niewolnik całuje ręce twoje i oczekuje twejszczodrobliwości.»” Przeto niewolnica weszła do domu i powtórzyła to swemu panu. Ów zaśkrzyknął na nią i zawołał: „Wracaj i powiedz mu: «Nie ma pana!»” Niewolnica wróciła więcdo Alego Nur ad-Dina i rzekła mu: „Panie, mego pana nie ma w domu.” Odszedł zatem AliNur ad-Din, mówiąc do siebie w duszy: „Jeżeli ten syn wszeteczeństwa zaparł się sam siebie,to drugi może nie będzie taki.” Podszedł więc do następnych drzwi i powiedział to samo co zapierwszym razem, lecz drugi przyjaciel również zaparł się siebie. Wówczas Ali wypowiedziałtaki wiersz:

Poszli ci, którzy powinni, gdy stoimy u ich bramy,Dobro świadczyć, gdyż się tego po szczodrości spodziewamy.

A gdy skończył swoje wiersze, powiedział: „Na Allacha, wszystkich ich muszę poddaćpróbie, może przecież jest pomiędzy nimi jeden, który stanie za wszystkich.” Obszedł tedywszystkich dziesięciu, lecz nie znalazł wśród nich ani jednego, który by otworzył drzwi iwyszedł do niego lub polecił dać choćby bochenek chleba. Powiedział więc Ali te wiersze:

Gdy ktoś żyje w dobrobycie, z drzewem go porównam snadnie:Po owoce drzewa tego ludzie schodzą się gromadnie.A gdy na gałęziach jego już owoców nie ma wcale,Ciżba wnet odchodzi odeń, aby inne drzewo znaleźć.

Page 73: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

72

Niechaj klątwa ich powali, zguba będzie ich udziałem.Wśród dziesięciu ni jednego szlachetnego nie ujrzałem.

Następnie wrócił do swej niewolnicy w większym jeszcze smutku pogrążony. I rzekła mu:„Panie mój, czyż nie mówiłam, że to nie przyniesie ci wielkich korzyści?” Rzekł: „NaAllacha, nie było między nimi nawet takiego, który pokazałby mi swą twarz.” Powiedziałamu wówczas: „Panie mój, sprzedawaj wszystko z domu, jedno po drugim, aby było na życie.”I jął sprzedawać, aż sprzedał wszystko, co było w domu, i nic mu już nie pozostało. Przetospojrzawszy na Anis al-Dżalis zapytał: „Co czynić dalej?” A ona rzekła: „Panie mój, ja radzę,abyś udał się ze mną w tej chwili na rynek i sprzedał mnie. Wiesz zapewne, że ojciec twójkupił mnie za dziesięć tysięcy denarów, może więc Allach da ci chociaż część tej sumy. Ajeśli Allach zechce znów nas połączyć, spotkamy się.” Rzekł jej: „O Anis al-Dżalis, niełatwomi rozstać się z tobą choćby na jedną chwilę.” Odpowiedziała: „I dla mnie nie jest to łatwe,lecz los wydał wyrok, jak mówi poeta:

Są przypadki, których biegu żadną miarą nie odmienię,Co zmuszają, bym się wadził z moim dobrym ułożeniem.Bez przyczyny tych postępków łacno nikt nie przedsiębierze,Jeno w sprawach, którym warto złożyć taką dań w ofierze.”

Wziął więc Anis al-Dżalis, a łzy spływały mu po twarzy i wypowiedział te wiersze:

Stójcie! Dajcie mi na drogę swe spojrzenie i nadzieję,Bym swe serce wspomógł, które w ten rozłąki czas boleje.A jeżeli po rozstaniu rozpłomieni mnie tęsknotąTen ostatni podarunek, wy się. nie troskajcie o to.

Później poszedł i przekazał niewolnicę pośrednikowi pytając: „Czy znasz wartość tego, comasz wywoływać?” A pośrednik odrzekł: „Panie mój, Ali Nur ad-Dinie, szlachetnepochodzenie zachowuje się w pamięci.” I dalej mówił: „Czy nie jest to Anis al-Dżalis, którąkupił ode mnie twój ojciec za dziesięć tysięcy denarów?” Odparł; „Tak.” Wtedy udał siępośrednik do kupców, lecz spostrzegł, że jeszcze nie wszyscy przybyli. Czekał więccierpliwie, aż zgromadzą się wszyscy. I wypełniły rynek niewolnice wszystkich odmian:Turczynki, Greczynki, Czerkieski, Gruzinki i Etiopki. Gdy pośrednik ujrzał bazarprzepełniony ludźmi, podniósł się i zawołał: „O kupcy! O wielmożni! Nie wszystko, cokrągłe – to orzech, podłużne nie tylko bananem być może! Nie wszystko białe tłuszczem sięnazywa, nie wszystko czerwone – winem bywa! Nie wszystko jest mięsem, co ma barwępurpurową, nie wszystko, co brunatne, to daktyla owoc! O kupcy! Oto perła niezrównana,której wartości żadne pieniądze nie odmierzą! Jaką sumą otwieracie?” Rzekł jeden z kupców:„Czterema tysiącami i pięciuset denarami.”

Lecz oto zjawił się na bazarze wezyr al-Muin ibn Sawi i ujrzawszy stojącego tam AlegoNur ad-Dina, rzekł sobie w duszy: „Po co on tu stoi? Wszakże nie pozostało mu już nic, za comógłby kupić niewolnicę.” A rozejrzawszy się usłyszał pośrednika, który wywoływał, stojącna bazarze w otoczeniu kupców. Rzekł więc sobie w duszy, wezyr: „Sądzę, że jest onniechybnie zrujnowany i przyszedł ze swą niewolnicą, aby ją sprzedać.” I rzekł jeszcze dosiebie: „Jeśli to prawda, jakież to zadośćuczynienie dla mego serca!” Następnie wezwałpośrednika. Gdy zaś ten przyszedł i ucałował przed wezyrem ziemię, ów rzekł: „Chcę mieć tęniewolnicę, którą wywoływałeś.” Pośrednik nie mogąc sprzeciwić się wezyrowiprzyprowadził niewolnicę i pokazał mu ją. A skoro ją wezyr zobaczył i zauważył gładkość jejsmukłej postaci i miękkość jej wymowy, ogarnął go zachwyt. I zapytał: „Jaką wysokość

Page 74: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

73

osiągnęła jej cena?” Odparł pośrednik: „Cztery tysiące i pięćset denarów.” Kupcy słyszeli to,przeto żaden z nich nie śmiał dorzucić nawet jednego dirhema czy denara, lecz wycofali sięwszyscy znając zachłanność i podłość wezyra. Spojrzał więc Muin ibn Sawi na pośrednika irzekł: „Czegóż sterczysz jeszcze? Odejdź, a niewolnicę przyprowadź do mnie. Kupuję ją zacztery tysiące denarów i pięćset denarów dla ciebie.”

Podszedł zatem pośrednik do Alego Nur ad-Dina i rzekł mu: „Panie mój, stracona jest dlaciebie niewolnica bez żadnej zapłaty.” Spytał Ali: „Z jakiej to przyczyny?” Odrzekłpośrednik: „Otworzyliśmy właśnie przetarg ceną czterech tysięcy i pięciuset denarów, kiedynadszedł i stanął na bazarze ten ciemięzca, Muin ibn Sawi. A gdy ujrzał niewolnicę,wzbudziła w nim zachwyt i powiedział do mnie: «Zastanów się nad ceną czterech tysięcydenarów i pięciuset denarami dla ciebie.» Lecz sądzę, że on po prostu wie, iż niewolnica jesttwoją własnością, i jeśli ci za nią w tej chwili zapłaci, to stanie się tak tylko dzięki łasceAllacha. Lecz ja, znając jego podłość, pewien jestem, że da ci zlecenie wypłaty do jednego zeswoich przedstawicieli, wysyłając równocześnie do niego list z poleceniem: «Nie dawaj munic.» I za każdym razem, gdy przyjdziesz do nich po pieniądze, będą mówili: «Przyjdź jutro.»I tak będą cię dzień po dniu zwodzić obietnicami upokarzając twą dumę. Gdy zaś ich w końcuprzynaglisz, powiedzą: «Daj nam to zlecenie.» A gdy wezmą od ciebie kartkę, podrą ją istracisz zapłatę za niewolnicę.” Wysłuchawszy słów pośrednika Ali Nur ad-Din spojrzał naniego i zapytał: „Cóż więc mam zrobić?” Ten zaś rzekł: „Dam ci dobrą radę. Jeśli jejposłuchasz, to może zamieni się twój los na lepsze.” Zapytał tedy Ali: „Jakaż jest ta rada?”Rzekł pośrednik: „Za chwilę, gdy będę stał na bazarze, podejdź do mnie, zabierz ode mnieniewolnicę, uderz ją pięścią i powiedz: «Nieszczęsna! Oto uczyniłem już zadość przysiędze iwyprowadziłem cię na bazar. Obiecałem ci bowiem, że wywiodę cię na targowisko i oddampośrednikom, by wystawili cię na sprzedaż.» Jeśli tak uczynisz, to może uda się podejśćwezyra i ludzi, i może uwierzą ci, że przyprowadziłeś niewolnicę na bazar jedynie po to, abydotrzymać przysięgi.” I odrzekł Ali: „To dobry pomysł.” Oddalił się więc pośrednik, awyszedłszy na środek bazaru, ujął niewolnicę za rękę i skinął na wezyra Muina ibn Sawimówiąc: „Panie mój, oto zbliża się jej właściciel.” I podszedł Ali Nur ad-Din do pośrednika,wyrwał niewolnicę z jego rąk i uderzył ją pięścią wołając: „Biada ci! Przywiodłem cię już nabazar, jak przysiągłem. A teraz wracaj do domu i nie sprzeciwiaj mi się więcej! Niepotrzebuję pieniędzy, abym cię miał sprzedawać. Gdybym zechciał sprzedać domowe sprzętyi inne rzeczy, dostałbym za nie o wiele więcej niż za ciebie.” Spojrzał al-Muin ibn Sawi naNur ad-Dina i rzekł: „Nieszczęsny! A cóż to jeszcze zostało ci do sprzedania lub dokupienia?” Po czym chciał rzucić się na Alego, lecz wszyscy kupcy, którzy lubili Nur ad-Dina, zwrócili swój wzrok ku niemu. On zaś rzekł do nich: „Oto stoję przed wami, a wyznacie przecież jego podłość.” Rzekł wezyr: „Na Allacha, gdyby nie wy, zabiłbym go!” Akupcy porozumieli się, dając jeden drugiemu znaki oczyma, i rzekli: „Żaden z nas nie będziesię mieszał w sprawy, które wy macie między sobą.” Wobec tego mężny Ali Nur ad-Dinpodszedł do wezyra Muina ibn Sawi i ściągnąwszy z siodła powalił go na ziemię. A w tymmiejscu pełno było rozrobionej gliny i wezyr wpadł w sam jej środek. Ali Nur ad-Din zacząłgo bić pięściami, a jeden z ciosów ugodził wezyra w zęby i broda jego spłynęła krwią.Wezyrowi towarzyszyło dziesięciu mameluków, a skoro ujrzeli oni, jak Nur ad-Din obszedłsię z ich panem, oparli dłonie na rękojeściach mieczów chcąc rzucić się na Alego Nur ad-Dina i zasiec go. Lecz obecni przy tym kupcy rzekli mamelukom: „To jest wezyr, a to synwezyra. Może oni się pogodzą, a wtedy ściągniecie na siebie gniew jednego i drugiego. Albocios może ugodzić wezyra, a wtedy zginiecie wszyscy najstraszniejszą śmiercią. Naszymzdaniem nie mieszajcie się do nich.” Gdy Ali Nur ad-Din przestał bić wezyra, zabrałniewolnicę i poszedł do domu. Wezyr Muin ibn Sawi zaś podniósł się natychmiast, a jegobiała szata zabarwiona była teraz trojako: kolorem gliny, kolorem krwi i kolorem popiołu.Ujrzawszy się w takim stanie wezyr wziął rogożę, założył ją sobie na szyję, a wziąwszy do

Page 75: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

74

ręki dwie wiązki halfy, poszedł pod pałac, w którym mieszkał sułtan, i wołał: „O królu czasu,jak podle ze mną postąpiono!” I zaprowadzono go przed oblicze sułtana, ów zaś obejrzał gouważnie, a upewniwszy się, że to jego wezyr Muin ibn Sawi, zapytał: „Kto ci to uczynił?” Awezyr płacząc i lamentując wypowiedział te wiersze:

Czyż czas mnie pognębił, kiedy żyjesz pełen chwały?Czy pokąsał mnie pies, kiedy tyś jest lew wspaniały?Czyli wszystkich, którzy pragną, źródła twoje poją?Tyś jest deszcz, a jam spragniony pod opieką twoją!

Później rzekł: „O panie mój, czy każdego, kto kocha i tobie służy, spotyka los tak srogi?”Sułtan spytał: „Kto ci to uczynił?” Odrzekł wezyr: „Wiedz, że wyszedłem dziś na targniewolnic zamierzając” kupić niewolnicę zdatną na kucharkę. I ujrzałem na targu niewolnicętaką, że podobnej jej nie widziałem przez całe moje życie, a pośrednik wyjawił mi, że jest onawłasnością Alego, syna Chakana, któremu pan nasz sułtan dał kiedyś dziesięć tysięcydenarów, aby mu kupił za nie piękną niewolnicę. I kupił Chakan tę niewolnicę, a gdywzbudziła ona zachwyt jego syna, dal mu ją. Ów zaś, gdy ojciec umarł, szedł drogąmarnotrawstwa, aż sprzedał wszystkie swoje posiadłości, ogrody i sprzęty. A gdy już całkiemzubożał i nie pozostało mu ani miedziaka, przyprowadził na rynek niewolnicę, aby jąsprzedać. I powierzył ją pośrednikowi, który wystawił ją na sprzedaż, a kupcy podbijali cenę,aż osiągnęła wysokość czterech tysięcy denarów. Rzekłem sobie wtedy w duszy: «Kupię jądla pana naszego, sułtana, bo przecież pierwsza zapłata za nią pochodziła od niego.»Powiedziałem więc: «Synu mój, weź za nią cztery tysiące denarów.» A on, usłyszawszy mojesłowa, spojrzał na mnie i krzyknął: «Wszeteczny starcze, raczej już żydom i chrześcijanom jąsprzedam niż tobie.» Rzekłem więc: «Nie kupuję jej dla siebie, lecz dla pana naszego sułtana,naszego dobroczyńcy.» A gdy to usłyszał, wpadł we wściekłość, rzucił się na mnie nie baczącna mój podeszły wiek, ściągnął mnie z wierzchowca i bił tak długo, aż doprowadził mnie dostanu, w jakim mnie teraz widzisz. A wszystko to spotkało mnie tylko dlatego, że poszedłemkupić tę niewolnicę dla waszej miłości.”

Rzekłszy to wezyr rzucił się na ziemię, trzęsąc się i płacząc. Gdy sułtan zobaczył, jakwygląda, i usłyszał jego opowiadanie, wezbrały mu z gniewu żyły na czole i zwrócił się dostojących przed nim dostojników państwa. A było tam również czterdziestu zbrojnych wmiecze. I rozkazał im sułtan: „Jedźcie w tej chwili do domu Alego, syna Chakana, splądrujciego, a jego i niewolnicę wleczcie twarzami po ziemi aż do mnie.” Odpowiedzieli mu: „Staniesię, jak rzekłeś.” Potem wyszli z pałacu i skierowali się do Alego Nur ad-Dina.

A sułtan miał szambelana imieniem Alam ad-Din Sandżar, który uprzednio byłmamelukiem Fadla ibn Chakana, ojca Alego Nur ad-Dina. Ów słysząc rozkaz sułtana iwidząc wrogów gotujących śmierć synowi jego pana, nie mógł się opanować, dosiadłwierzchowca i ruszył w kierunku domu Alego Nur ad-Dina, aż stanął pod bramą i zapukał.Wyszedł do niego Ali Nur ad-Din, a spojrzawszy poznał Alam ad-Dina i chciał go przywitać,lecz ten rzekł: „Panie mój, nie jest to czas na powitania i rozmowę. Posłuchaj, co mówi poeta:

Chroń twą duszę od grożących jej podstępnych knowańI dom porzuć, rozpaczając, żeś go wybudował.Jeszcze znajdziesz inną ziemię i krainę różną.Ale innej duszy tobie szukać by na próżno!”

Zapytał więc Ali Nur ad-Din: „Co się stało, Alam ad-Dinie?” Ów rzekł: „Wstawaj i ratujsię ucieczką wraz z niewolnicą, Muin ibn Sawi bowiem chce was schwytać w zasadzkę, ajeśli wpadniecie w jego ręce, zabije was. A sułtan wysłał już właśnie po was czterdziestu

Page 76: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

75

zbrojnych, sądzę więc, że musicie uciekać, zanim was nieszczęście dosięgnie.” Następniewyciągnął Sandżar do Nur ad-Dina rękę pełną denarów, a przeliczywszy je stwierdził, że jestich czterdzieści. Rzekł mu wtedy: „Weź je. Gdybym miał przy sobie więcej, dałbym ci, lecznie czas teraz na utyskiwania.” Wobec tego Nur ad-Din pospieszył do niewolnicy, a ona, gdyopowiedział jej, co się stało, była tym zaskoczona. Nie tracąc zatem czasu wyszli oboje zmiasta, a Allach skrył ich przed wrogiem. Przyszedłszy nad brzeg rzeki, zastali tam statekgotowy do podróży. Kapitan stał na środku pokładu wołając: „Kto chce się jeszcze pożegnać,uzupełnić zapasy lub kto zapomniał czegoś potrzebnego, niech załatwi to niezwłocznie,ponieważ odpływamy!” I rzekli wszyscy: „Nie mamy już nic do załatwienia, kapitanie.”Wobec tego kapitan rzucił załodze rozkaz: „Dalej! Odwiązać liny i wyciągnąć kotwicę!” Izapytał Ali Nur ad-Din: „Dokąd to, kapitanie?” A on odrzekł: „Do Przybytku Pokoju,Bagdadu.” Tedy Ali Nur ad-Din wraz z niewolnicą wsiedli na statek i odpłynęli. Rozwiniętożagle i statek posuwał się szybko, niby ptak dwuskrzydły, jak rzekł o tym poeta tymi słowy:

Spójrz na statek; jego widok ujął cię w niewolę srogą.On w zawody z wiatrem w locie pędzi w dal otwartą drogą,Jakby ptakiem był, co skrzydła swe rozwinął był wspanialeI przyleciał z wysokości, by na bystre opaść fale.

I płynął statek unosząc ich na pokładzie, a wiatr im sprzyjał. Oto jak układały się ich losy.Jeśli zaś chodzi o czterdziestu zbrojnych, których wysłał był sułtan, to przybyli oni do

domu Alego Nur ad-Dina, wyłamali bramy i wtargnęli do środka. I przeszukali każdyzakątek, nie znajdując śladu po nich. Przeto zrabowali dom, a wróciwszy powiadomili owszystkim sułtana. I rzekł on: „Szukajcie ich wszędzie, gdziekolwiek mogliby się skryć.”Odpowiedzieli: „Stanie się, jak rzekłeś.” Następnie odszedł wezyr Muin ibn Sawi do swojegodomu, przedtem zaś sułtan obdarzył go jeszcze honorową szatą mówiąc: „Nikt ciebie niepomści, jeśli ja tego nie uczynię.” Wezyr życzył więc sułtanowi długiego żywota i uspokoiłosię jego serce. Następnie rozkazał sułtan ogłosić w mieście: „Wszystkim mieszkańcompodajemy niniejszym do wiadomości, że wedle rozkazu pana naszego sułtana, ktokolwiekodnajdzie Alego Nur ad-Dina i przyprowadzi go przed sułtana, nagrodzony zostanie szatąhonorową i tysiącem denarów. Ten zaś, kto go ukryje lub znając jego schronienie o nim niedoniesie, zasłuży na karę należytą, której nie ujdzie.” I zaczęli ludzie szukać Alego Nur ad-Dina, lecz śladu po nim nie znaleźli. Oto co się tyczy ich spraw.

Jeśli zaś chodzi o Alego Nur ad-Dina i jego niewolnicę, to przybyli oni bezpiecznie doBagdadu. I rzekł kapitan statku: „Oto jest Bagdad, miasto, któremu możecie zaufać. Uszła jużstąd zima, chłody już za nami, a przybyła wiosna kwitnąca różami, porozkwitały drzewa zdnia na dzień i płyną rzeki w Bagdadzie.” Ali Nur ad-Din zszedł ze statku ze swojąniewolnicą i dał kapitanowi pięć denarów, potem zaś szli przed siebie, aż los zawiódł ichpomiędzy ogrody. Znaleźli się w miejscu zamiecionym i zroszonym wodą i ujrzeli tam długieławy i porozwieszane naczynia z wodą, a nad nimi matę z trzciny biegnącą wzdłuż zaułka. Uwejścia do tego zaułka znajdowała się brama ogrodu, była ona jednak zaryglowana. Ali Nurad-Din rzekł do niewolnicy: „Na Allacha, jakże tu pięknie!” Ona zaś powiedziała: „Paniemój, posiedźmy chwilę na tej ławie.” Weszli więc i usiedli na jednej z ław, a potem umylitwarze i rozkoszując się podmuchem wiatru, zasnęli – niech sławiony będzie Ten, który nieśpi nigdy.

A był to ogród zwany Ogrodem Wesela i mieścił się w nim pałac zwany PałacemRozrywek, a wszystko to było własnością kalifa Haruna ar-Raszida. Gdy troski wypełniałyserce kalifa, przychodził on do tego ogrodu, a wszedłszy do pałacu, przesiadywał w nim.Pałac ów miał osiemdziesiąt okien, a w nich zawieszonych było osiemdziesiąt lamp,pośrodku zaś widniał ogromny złoty świecznik. Gdy kalif przychodził, rozkazywał

Page 77: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

76

niewolnicom otwierać okna, a towarzyszowi zabaw Ishakowi kazał śpiewać wraz zniewolnicami dla ukojenia serca. Wówczas opuszczały go troski.

A pieczę nad ogrodem sprawował sędziwy starzec zwany szejchem Ibrahimem. I zdarzyłosię, że pewnego razu, gdy wyszedł ów szejch, aby załatwić ważne sprawy, zastał potem wogrodzie rozbawionych ludzi, a z nimi kobiety lekkich obyczajów. I zawrzał gwałtownymgniewem, lecz tłumił go cierpliwie do dnia, w którym pojawił się u niego kalif. A gdypowiadomił o tym kalifa, ów rzekł: „Z każdym, kogo znajdziesz pod bramą ogrodu, możeszpostąpić, jak zechcesz.”

A gdy nastał dzień, w którym przybył Ali Nur ad-Din z niewolnicą, wyszedł zarządcaogrodu Ibrahim poczynić konieczne zakupy, a wróciwszy zastał pod bramą dwoje śpiących,przykrytych jednym izarem. Rzekł tedy: „Czyż nie wiedzą, że kalif pozwolił mi zabićkażdego, kogo tu spotkam? Lecz ja uderzę ich tylko lekko zieloną gałązką palmy, aby już niktnie zbliżał się więcej do bramy ogrodu.” Ściął więc zieloną gałązkę z palmy, podszedł do nichi zamierzył się, wznosząc rękę tak wysoko, że widać było biel jego pachy. I już chciałuderzyć, lecz zastanowił się w duszy i rzekł: „O Ibrahimie! Chcesz ich bić, nic o nich niewiedząc. Być może oboje są cudzoziemcami lub podróżnymi i tu rzuciło ich przeznaczenie.Odkryję więc ich twarze i przyjrzę się im. „A uniósłszy izar z ich twarzy, rzekł: „Ci dwoje sątak piękni, że nie godzi się ich bić.” Następnie zakrył im twarze z powrotem i zbliżywszy siędo nogi Alego Nur ad-Dina potrącił ją. Ali Nur ad-Din zaś otworzył oczy, a ujrzawszysędziwego starca, zawstydził się, podciągnął nogi i usiadł wyprostowany, następnie zaś ująłrękę szejcha Ibrahima i ucałował ją. I spytał szejch: „Synu mój, skąd jesteście?” Odrzekł Ali:„O panie mój, jesteśmy tu obcy.” I łzy trysnęły mu z oczu. Rzekł przeto starzec Ibrahim:„Wiedz, mój synu, że Prorok – niech błogosławi mu Allach i da mu zbawienie! – nakazałgościnnie przyjmować cudzoziemców.” I dodał: „Synu mój, czy nie zechciałbyś wstać i wejśćdo ogrodu, aby rozerwać się i uspokoić serce?” Zapytał go Nur ad-Din: „Panie mój, do kogonależy ten ogród?” I rzekł mu:..Synu mój, ogród ten odziedziczyłem po mojej rodzinie.” Amówił tak jedynie w tym celu, aby ich uspokoić i by weszli do ogrodu. Wysłuchawszy słówIbrahima Nur ad-Din podziękował mu, wstał wraz ze swą niewolnicą i poprzedzani przezszejcha Ibrahima weszli do ogrodu.

Cóż to był za ogród! Wiodącą doń bramę oplatała winorośl o gronach dwojakiej barwy:czerwonych jak rubin i czarnych niczym heban. Weszli pod pułap z gałęzi i znaleźli tamowoce rosnące bliźniaczymi parami i pojedynczo. Ptak wszelki wywodził swoje trele naogrodowych gałązkach, słowik śpiewał, z drzewa odzywały się turkawki, kosy gwizdałycałkiem jak ludzie, a gołąb jak człowiek podchmielony wołał. Drzewa obwieszone byłyowocami swymi, a wszystkie one były jadalne i parzyste jak bliźnięta. Były tam drzewakamforowe, migdałowe i chorasańskie morele, i przepięknego koloru śliw wiele, wiśnie, nawidok których nie sposób wyjść ze zdumienia, i figi czerwone, białe i zielone onajpiękniejszych odcieniach. Kwiaty były jak perły i korale, róże czerwienią swojązawstydzały lica pałające rumieńcem, fiołki były jak siarka, gdy zaczyna płonąć. Były tam teżmirty, lewkonie, lawenda, a łzy obłoków zdobiły płatki czerwonych anemonów. I śmiały sięząbki stokrotek, a narcyzy patrzyły na róże czarnymi oczyma. Cytryny były jak kielichy, apomarańcze jak kule ze złota. Różnobarwne kwiecie ruń okryło młodą, przyszła wiosna iwszystko lśniło jej urodą. Strumienie szemrały, ptaki śpiewały, a wiatry szumiały. Czas byłnie nazbyt gorący, a wietrzyk rzeźwiący.

Potem szejch Ibrahim wprowadził ich do wysokiej komnaty i uradowało ich jej piękno, jakteż wypisane w niej osobliwe zdania. Usiedli przy jednym z okien, a wówczas Ali Nur ad-Din, wspomniawszy minione przygody, rzekł; „Na Allacha, zaiste przedziwnie piękne tomiejsce. Wspomniałem to, co już minęło, i wygasł mój smutek jak żar gorejący.” A szejchIbrahim podał im posiłek i jedli oboje do syta, a następnie umyli ręce. I usiadł Nur ad-Din wjednym z okien i przywołał swoją niewolnicę, a gdy podeszła, zaczęli przyglądać się

Page 78: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

77

drzewom dźwigającym przeróżne owoce. Potem Ali Nur ad-Din zwrócił się do szejchaIbrahima mówiąc: „O szejchu Ibrahimie, czy nie ma u ciebie jakiegoś napoju, wszak ludziezwykli pijać po jedzeniu.” Przyniósł tedy szejch Ibrahim słodzonej zimnej wody, lecz Nur ad-Din rzekł mu: „Nie takiego napoju pragnąłem.” Zapytał: „Czy chcesz wina?” I odrzekł Nurad-Din: „Tak.” Zawołał na to szejch: „Niech Allach strzeże mnie przed winem! Nie tknąłemgo od trzynastu lat, jako że Prorok – niech czuwa nad nim miłosierdzie i błogosławieństwoAllacha – przeklął tego, który by je pił, tłoczył lub roznosił.” I rzekł mu Ali Nur ad-Din:„Pozwól rzec dwa słowa.” Powiedział starzec: „Mów, co masz do powiedzenia.” Rzekł: „Czyspadnie na ciebie klątwa, jeśli nie będziesz wina tłoczył, pił ani roznosił?” Odrzekł: „Nie.” –”Weź tedy – rzekł Nur ad-Din – te oto dwa denary i te dwa dirhemy, dosiądź tego osła i zdaleka zawołaj na jakiegokolwiek człowieka, aby je kupił. Powiedz mu: «Weź sobie te dwadirhemy, a za te dwa denary kup wina i włóż ciężar na osła.» I tak nie będziesz ani tym, którypije, ani tym, który tłoczy, roznosi i sprzedaje, i ominie cię przekleństwo grożące innym.” Irzekł szejch Ibrahim śmiejąc się z tych słów: „Na Allacha, nie widziałem sprytniejszego odciebie i nie słyszałem składniejszej mowy!” I dodał Nur ad-Din: „Stałeś się naszymopiekunem i nie ma rady, musisz się z tym pogodzić. Przynieś nam więc wszystko, copotrzebne.” Rzekł szejch Ibrahim: „Synu mój, oto piwnica przed tobą” – a była to spiżarniaprzeznaczona dla Władcy Wiernych. „Wejdź tam i bierz, co chcesz, a zaprawdę jest w niejwięcej, niż zapragnąć możesz.” Wszedł tedy Ali Nur ad-Din do spiżarni i ujrzał w niejnaczynia złote, srebrne i kryształowe, wysadzane przeróżnymi klejnotami. I wybrał z nich te,które mu się spodobały, a napełniwszy winem dzbany i szklane flasze jął czerpać z nich wrazz niewolnicą, oboje zdumieni pięknością tego, co widzieli. Szejch Ibrahim zaś, przyniósłszyim obojgu pachnidła, spoczął z dala od nich,

A oni pili bez ustanku, oddając się najwyższej radości, aż wino owładnęło nimi. Policzkimieli zarumienione, oczy wymieniały miłosne spojrzenia i rozsypały się im włosy. SzejchIbrahim rzekł sobie: „Dlaczego miałbym spoczywać z dala od nich? Nie zasiąść mi to z nimi?Kiedyż znowu będzie w naszym pałacu dwoje tak pięknych jako dwa księżyce?” Zbliżył siętedy szejch Ibrahim i usiadł na skraju wnęki. I rzekł do niego Ali Nur ad-Din: „Panie mój,zaklinam cię na moje życie, podejdź bliżej ku nam!” I zbliżył się do nich szejch Ibrahim, aAli Nur ad-Din napełniwszy puchar spojrzał na niego i rzekł: „Pij, abyś poznał jego wybornysmak.” Odrzekł szejch Ibrahim: „Niech mnie Allach strzeże! Wszak nie czyniłem tegotrzynaście lat.” Przeto Ali Nur ad-Din nie bacząc na szejcha sam wychylił puchar i osunął sięna ziemię wyglądając, jakby ogarnęło go upojenie. Wtedy spojrzała na niego Anis al-Dżalis irzekła: „O szejchu Ibrahimie, zobacz, jak oto ze mną postąpił.” Zapytał więc szejch: „Cóż musię stało?” Odparła: „Tak zwykł zawsze ze mną czynić. Pije przez chwilę i zasypia, a jazostaję sama i nie mam nikogo, kto dotrzymałby mi towarzystwa przy pucharze. I któż podami go, gdy pić zapragnę, któż będzie słuchał, gdy zaśpiewam?” A szejch Ibrahim, któregoczłonkom słowa jej dodały mocy i którego dusza poczęła się ku niej skłaniać, rzekł: „Nieuchodzi towarzyszowi być takim, jak on jest.” I napełniła niewolnica puchar, a patrząc naszejcha Ibrahima rzekła mu: „Na moje życie! Nie odmawiaj, weź, przyjmij puchar i wypij, auradujesz moje serce!” A szejch Ibrahim wyciągnąwszy rękę wziął puchar i spełnił go.Niewolnica napełniła tedy drugi raz i podając szejchowi, rzekła: „Panie mój, to jeszcze tobieprzypada.” Rzekł: „Na Allacha, nie mogę tego wziąć, wystarczy mi bowiem to, co jużwypiłem.” Niewolnica nalegała jednak: „Na Allacha, nie zdołasz wymówić się od tego.”Wziął więc puchar i wychylił, ona zaś podała mu po raz trzeci. I już miał Ibrahim wypić, gdynagle Nur ad-Din poruszył się i usiadł, mówiąc: „O szejchu Ibrahimie, cóż to? Wszakzaklinałem cię przed chwilą, a ty wzbraniałeś się mówiąc: «Nie czyniłem tego od trzynastulat.»” Wstyd ogarnął szejcha Ibrahima i rzekł: „Nie ma w tym mojej winy, ona bowiemzmusiła mnie do tego.” Roześmiał się Nur ad-Din i zasiedli znów razem, a niewolnica rzekłapo cichu do swego pana: „Panie mój, pij i nie namawiaj do picia szejcha Ibrahima, zanim nie

Page 79: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

78

dam ci znaku.” I poczęła napełniać puchar i poić swego pana, on zaś napełniał jej kielich ipodawał jej nawzajem, i czynili tak bez ustanku. Szejch Ibrahim spojrzał wówczas na nich irzekł: „Co to znaczy? Cóż to z was za towarzysze biesiady? Czemuż to mnie nie częstujecie?Przecież jestem waszym przyjacielem?!” I zaśmiewali się z jego słów do utraty przytomności.A potem pili oboje i poili także szejcha Ibrahima, i ucztowali tak, aż nastała trzecia częśćnocy. I wtedy rzekła niewolnica: „Szejchu Ibrahimie, pozwól mi wstać i zapalić jedną z tychrzędem stojących świec.” Rzekł jej: „Wstań, lecz nie zapalaj więcej niż jedną świecę.” A onawstała i zaświeciwszy jedną, nie spoczęła, aż zapaliła wszystkie osiemdziesiąt świec. A wtedyrzekł Nur ad-Din: „Szejchu Ibrahimie, a na jaką ja u ciebie zasłużyłem łaskę? Czy pozwolisz izapalić jedną z tych lamp?” Rzekł mu szejch Ibrahim: „Wstań i zapal jedną lampę, leczchociaż ty nie sprawiaj mi już kłopotu.” Wstał więc Nur ad-Din, lecz począwszy od pierwszejlampy zapalił wszystkie osiemdziesiąt lamp. A wtedy wszystko wokół roztańczyło się odblasku. I rzekł szejch Ibrahim, którego ogarnęło już upojenie: „Wy oboje jesteście bardziejlekkomyślni niż ja”, po czym wstał i rozwarłszy wszystkie okna, usiadł przy Alim i jegoniewolnicy, aby dalej ucztować i mówić wiersze. A wszystko wokół rozbrzmiewało ichwesołością.

I sprawił Allach Wszechsłyszący i Wszechwiedzący, który stworzył przyczynę każdejrzeczy, że kalif o tej godzinie siedział w poświacie księżyca przy oknach wychodzących kuTygrysowi i patrzył w tę stronę. A spostrzegłszy światła lamp i świec odbijające się w rzece,zwrócił kalif oczy na pałac w ogrodzie i zauważył, że jarzy się on od światła owych świec ilamp. Rzekł tedy: „Przyprowadźcie mi Dżafara Barmakidę”, i w okamgnieniu zjawił sięDżafar przed Władcą Wiernych. Ów zaś rzekł mu: „Psie spośród wezyrów, czy jeszcze misłużysz?! Nie powiadomiłeś mnie bowiem, co dzieje się w Bagdadzie.” Zapytał Dżafar:„Jakaż jest przyczyna tych słów?” Rzekł kalif: „Jeżeli Bagdad nie został mi odebrany, to jakmoże Pałac Rozrywek jarzyć się światłem lamp i świec i jak mogą być rozwarte jego okna?Biada ci! Jeśli nie zostałem pozbawiony władzy kalifa, to któż taki śmiałby wszystko touczynić?!” I rzekł Dżafar, a lędźwie jego drżały ze strachu: „Kto doniósł ci, że w PałacuRozrywek zapalono lampy i świece i pootwierano okna?” Odparł kalif: „Zbliż się do mnie ipatrz!” Podszedł więc Dżafar do kalifa i spojrzawszy w stronę ogrodu ujrzał pałac podobnydo ognistej pochodni, a blask bijący od niego był silniejszy niż światło księżyca. WówczasDżafar zapragnął wyjednać przebaczenie dla starego ogrodnika Ibrahima, sądząc, że możepozwolił na to wszystko chcąc wynieść z tego jakąś korzyść. Rzekł więc: „O WładcoWiernych, w zeszłym tygodniu mówił do mnie szejch Ibrahim: «Dżafarze, panie mój, pragnęza życia twego i Władcy Wiernych sprawić radość moim dzieciom.» Zapytałem tedy: «Co toza pragnienie, o którym mówisz?” I rzekł mi: «Chciałbym, abyś wyjednał u kalifapozwolenie, bym mógł wyprawić uroczystość obrzezania moich synów w pałacu.» Rzekłemmu więc: «Czyń, jak chcesz, i spraw radość twoim dzieciom, a jeśli Allach zechce, spotkamsię z kalifem i zawiadomię go o tym.» Opuścił mnie wówczas, a ja zapomniałem ci o tympowiedzieć.” I rzekł kalif: „Dżafarze, miałeś wobec mnie już jedno przewinienie, a teraz otodwukrotnie popełniłeś winę. Zgrzeszyłeś podwójnie: po pierwsze, że nie zawiadomiłeś mnieo tym, a po drugie, żeś nie wysłuchał życzenia szejcha Ibrahima. Z pewnością bowiem nie poco innego do ciebie przyszedł i to mówił, tylko by ci dać do zrozumienia, że prosi o trochępieniędzy, aby przy ich pomocy osiągnąć to, czego pragnie. A ty mu nic nie dałeś, a i mnienie zawiadomiłeś, abym ja mu dał.” I rzekł Dżafar: „O Władco Wiernych, zapomniałem.” Akalif powiedział: „Na cześć moich przodków! Resztę tej nocy spędzę nie gdzie indziej, tylkou niego, jest to bowiem prawy człowiek, który często odwiedza szejchów, troszczy się obiednych i opieką otacza nędzarzy. Sądzę, że wszyscy oni są u niego tej nocy, trzeba więczajść tam, a może ktoś z nich ofiaruje za nas modlitwę, która zapewni nam pomyślność natym lub na tamtym świecie. Możliwe też, że z mej obecności wypłynie jakaś korzyść dlaIbrahima i że ucieszy się tym on i jego przyjaciele.” Rzekł Dżafar: „Władco Wiernych,

Page 80: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

79

minęła wszak już większa część nocy i teraz z pewnością się rozchodzą.” Lecz kalif odparł:„Trzeba tam jednak iść.” Zamilkł tedy Dżafar i opuścił ręce, nie wiedząc, co robić. Kalifpowstał, Dżafar ruszył więc przed nim, wzięli ze sobą także służącego Masrura.

Ruszyli wszyscy trzej, pogrążeni w zamyśleniu, wyszli z zamku i zaczęli przemierzać uliceprzebrani w szaty kupców, aż przybyli do bramy wspomnianego ogrodu. Podszedł kalif, aujrzawszy, że ogród jest otwarty, zdumiał się i rzekł: „Popatrzcie, jak to szejch Ibrahimpozostawił bramę otwartą do tej pory, wbrew swoim zwyczajom.” Potem weszli w głąbogrodu i wreszcie stanęli przed pałacem. Kalif rzekł: „Dżafarze, chciałbym podglądnąć ich zukrycia, zanim udam się do nich. Chcę bowiem zobaczyć, którzy z błogosławionych iczyniących cuda szejchów są u niego, bowiem sprawy ich bywają zarówno tajne, jak jawne.A teraz zaprawdę nie słyszymy jakoś ich głosów i nie widzimy żadnych oznak ichobecności.” Kalif rozejrzał się, zobaczył wysokie drzewo orzechowe i rzekł: „Chciałbym,Dżafarze, wejść na to drzewo i popatrzeć na nich, bowiem jego gałęzie sięgają blisko okien.”Po czym wspiął się na drzewo i przechodząc z konaru na konar dotarł do gałęzi znajdującejsię naprzeciw okna, siadł na niej i zajrzał do wnętrza. Zobaczył dziewczynę i młodzieńca,pięknych jak dwa księżyce (chwała niech będzie temu, który ich stworzył) oraz staregoIbrahima, który siedząc z pucharem w ręku mówił: „O władczyni piękności, picie bez muzykii śpiewu nie daje żadnej rozkoszy. Czy nie słyszałaś słów poety:

Dozwól, niechaj krąży wino w pucharach wśród gości,Weźmij kielich z rąk księżyca pełnego światłości!Ale nie pij bez muzyki, niech jej dźwięki dzwonią,Bo i konie chętniej piją, gdy się gwiżdże koniom.”

Gdy kalif ujrzał, co robi szejch Ibrahim, żyły napęczniały mu z gniewu na czole, zszedł zdrzewa i zawołał: „Dżafarze, nie widziałem jeszcze takich cudownych czynów pobożnychludzi, które byłyby podobne do tego, co ujrzałem tej nocy! Wejdź i ty na drzewo i patrz, abyśnie stracił błogosławieństwa pobożnych.” Skoro Dżafar wysłuchał słów Władcy Wiernych,zaniepokojony wspiął się na wierzchołek drzewa, a gdy już tam siedział, spojrzał i zobaczyłNur ad-Dina, niewolnicę i szejcha Ibrahima z pucharem w ręku. A ujrzawszy to wszystko,pewien był swojej zguby. Zszedł tedy i stanął przed Władcą Wiernych. A kalif rzekł:„Dżafarze! Chwała Allachowi za to, że uczynił nas tymi, którzy strzegą jawnych inieskalanych praw i że uchronił nas przed szpetotą drogi kłamstwa.” A Dżafar nie mógłprzemówić słowa z piekącego wstydu. Kalif zaś spojrzał na niego i powiedział; „Jak sądzisz,kto mógł sprowadzić ich tutaj i wpuścić do mojego zamku? Bo o doskonalszym wzroście iproporcjach i równych pięknością i wdziękiem temu młodzieńcowi i tej dziewczynie nieoglądały moje oczy.” I rzekł Dżafar, w którym obudziła się nadzieja udobruchania kalifa:„Masz słuszność, o Władco Wiernych.” I rzekł kalif: „Dżafarze, wejdź ze mną na tę gałąź,rosnącą naprzeciw okna, abyśmy ich lepiej obejrzeli.”

Wspięli się więc obydwaj na drzewo i patrząc na tych dwoje usłyszeli, jak mówił szejchIbrahim: „Moi państwo, wino, którem pił, pozbawiło mnie dostojeństwa, ale rozkosz będziepełna, gdy. zadźwięczą struny.” I rzekła Anis al-Dżalis: „Na Allacha, szejchu Ibrahimie,gdyby się znalazł jakiś instrument, radość nasza byłaby zupełna.” Wysłuchawszy słówniewolnicy podźwignął się szejch Ibrahim i stanął. I spytał kalif Dżafara: „Jak sądzisz, co onchce zrobić?” Odparł Dżafar: „Nie wiem.” A szejch Ibrahim znikł i po chwili wrócił niosąc zesobą lutnię. Kalif, przyjrzawszy się bacznie, poznał lutnię swego towarzysza biesiad, Ishaka, irzekł: „Na Allacha, jeśli niewolnica zaśpiewa, a nie będzie to piękny śpiew, ukrzyżuję waswszystkich. A jeśli zaśpiewa pięknie, to im wybaczę, a ukrzyżuję ciebie samego.” I rzekłDżafar: „O Allachu, spraw, aby jej śpiew nie był piękny.” Kalif zapytał: „Dlaczego?”Odrzekł: „Jeśli bowiem. ukrzyżujesz nas wszystkich, to jedno drugiemu dotrzymywać będzie

Page 81: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

80

towarzystwa.” I roześmiał się kalif, lecz oto niewolnica ujęła lutnię, a nastroiwszy struny,uderzyła w nie, wydobywając takie tony, że roztopiłyby one żelazo, a głupca napoiłymądrością, i zaśpiewała te strofy:

Oto przyszedł czas rozłąki, zamiast spotkań i wesela,Kiedy się już lek odnalazł, miłujących los rozdziela.Odeszliśmy wzajem siebie, serce nasze z cierpień ginie,Posmutniałym od tęsknoty płacz pozostał dziś jedynie.Zagniewali się wrogowie, naszą miłość widząc dobrze,I żądali śmierci dla nas. Los jest sprawiedliwy. Odrzekł.„Nie lękamy się, że zechcą nas uśmiercić w swoim domu,Lecz lękamy się, że krzywdę nam wyrządzą po kryjomu.”

I rzekł kalif: „Na Allacha, Dżafarze, nie słyszałem w życiu podobnie pięknego głosu.”Dżafar powiedział: „Może opuścił już kalifa jego gniew?” Odparł kalif: „Tak, już opuścił.”Potem zeszli z drzewa, a kalif zwrócił się do Dżafara mówiąc: „Chcę wejść tam, usiąść przynich i słuchać, jak dziewczyna śpiewa.” Dżafar zaś rzekł na to: „Władco Wiernych, jeśliwejdziesz do nich, będą zatrwożeni, a szejch Ibrahim z pewnością umrze ze strachu.”Powiedział kalif: „Dżafarze, musisz mi wymyślić jakiś podstęp, za którego pomocą dowiemsię prawdy o tej sprawie, tak jednak, aby nie spostrzegli, że wiemy coś o nich.”

Później kalif udał się wraz z Dżafarem w kierunku Tygrysu, rozmyślając nad tymwszystkim, a tam stał rybak i łowił. Znajdował się on pod oknami pałacu, a zarzucał sieć iłowił, łowił, by zarobić na utrzymanie. A kiedyś zdarzyło się, że kalif nakrzyczał na szejchaIbrahima i spytał: „Co to za głosy, które słyszę pod oknami pałacu?”, a szejch Ibrahim odparł:„To głosy rybaków łowiących ryby.” I rzekł kalif: „Zejdź i zabroń im łowić tutaj!” –zabroniono więc rybakom łowić w tym miejscu. Lecz tej właśnie nocy przyszedł rybakimieniem Karim, a ujrzawszy otwartą bramę ogrodu, rzekł sobie w duszy: „O tej porze niktnie zauważy, jeśli skorzystam ze sposobności i będę łowił.” Potem wziął sieć, wrzucił ją dorzeki i wypowiedział te wiersze:

Ty, co pośród niebezpieczeństw płyniesz w dal po morzu,Chleba z pracy twej nie będzie, przeto trudy porzuć.Czy nie widzisz, jak się rybak przybliża ku brzegomPośród nocy, kiedy gwiazdy ponad głową biegą?Światło jasne go ogarnia, fale biją w niego,A on jeno trwa wpatrzony w drganie swojej sieci,Aż ogarnie go wesołość i szczęście podnieci,Gdy nareszcie chwyci rybę w swą zasadzkę zdradnie.A pan zamku spać się kładzie, kiedy noc zapadnie,I spokojnie usnąć może, gdy sen głowę skłania,A gdy ocknie się po nocy, wita czas czuwania.Ma on we władaniu swoim stada gazel zwinnych.Chwała Panu, który daje i który zabrania.Jeden człowiek łowi ryby, by je zjadał inny.

A kiedy skończył swoje wiersze, stanął przed nim kalif, który go rozpoznał i zawołał;„Karimie!” Rybak odwrócił się słysząc swoje imię, a gdy ujrzał kalifa, zadrżały mu lędźwie irzekł: „Na Allacha, Władco Wiernych, czynię to nie dlatego, iżbym lekceważył twój rozkaz,ale bieda i liczna rodzina doprowadziły mnie do tego, co widzisz.” Kalif polecił: „Złów cośdla mnie”, a rybak, ogarnięty najwyższą radością, zarzucił sieć i odczekawszy, aż cała się

Page 82: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

81

zanurzyła i osiadła na dnie, przyciągnął ją do siebie i wydobył niezliczoną ilość ryb.Uradowany tym kalif zażądał: „Karimie, zdejmij szaty!”

I zdjął rybak ubranie – a miał na sobie dżubbę ze zgrzebnej wełny łataną w stu miejscach,pełną wszy, a pcheł było w niej tak wiele, że przy ich pomocy można się było niemalposuwać po ziemi. Zdjął też z głowy zawój, którego nie rozwiązywał od trzech lat, tylkonawijał nań znalezione kawałki szmat. Kiedy zdjął dżubbę i zawój, kalif rozdział się z dwuszat, które miał na sobie z aleksandryjskiego baalbekańskiego jedwabiu: zdjął mallutę ifaradżiję, po czym rzekł do rybaka: „Weź to i ubierz się.” Następnie kalif wdział dżubbę izawój rybaka, a przysłoniwszy twarz zasłoną, rzekł mu jeszcze: „Wracaj do swego zajęcia.”Rybak ucałował stopę kalifa i dziękując mu wypowiedział te wiersze:

Wielkie są twe dobrodziejstwa, cóż ci po podzięce?Tyś darował mi dóbr wszelkich od mych pragnień więcej.Póki życia będę dzięki składać twej szczodrości,A gdy umrę, niech twą chwałę głoszą moje kości.

I nie skończył jeszcze rybak swoich wierszy, gdy wszy zaczęły rozłazić się po ciele kalifa,a on począł chwytać je na szyi to lewą, to prawą ręką i wyrzucać. Wreszcie zawołał:„Rybaku, biada ci! Ileż to wszy masz w dżubbie!” Odrzekł rybak: „Panie mój, w tej chwilisprawiają ci one przykrość, ale niech tylko minie tydzień, a nie będziesz ich już czuł iprzestaniesz o nich myśleć.” Roześmiał się kalif i powiedział: „Nieszczęsny! Miałbym znosićtak długo tę dżubbę na moim ciele?” Rzekł rybak: „Panie, chciałbym ci coś rzec, lecz nieśmiem wobec majestatu kalifa.” Odparł: „Mów, co masz do powiedzenia.” Rzekł więc:„Władco Wiernych, przyszło mi na myśl, że ty pragniesz zaznajomić się z rybołówstwem,aby mieć w ręku pożyteczny zawód. Jeśli tak właśnie jest, o Władco Wiernych, to dżubba tabędzie dla ciebie odpowiednia.” I śmiał się kalif ze słów rybaka, po czym ów odszedł swojądrogą.

Kalif zaś wziął koszyk z rybami, ułożył na nich nieco liści i poszedł z tym do Dżafara. Agdy stanął przed nim, Dżafar pewny, że to rybak Karim, i bojąc się o niego, rzekł: „Karimie,co cię tu sprowadza? Uciekaj, bo kalif jest tu tej nocy.” A kalif, usłyszawszy słowa Dżafara,ze śmiechu upadł na ziemię. I spytał Dżafar: „Czyżbyś był naszym panem, WładcąWiernych?” Rzekł kalif: „Tak, Dżafarze, a ty jesteś moim wezyrem, który przyszedł tu zemną i nie poznał mnie. Jakże więc ma mnie poznać szejch Ibrahim, który jest pijany?Zaczekaj tutaj, dopóki nie wrócę do ciebie.” I odrzekł Dżafar: „Słyszę i jestem posłuszny”, akalif podszedł do bramy pałacu i zastukał. Wówczas szejch Ibrahim wstał i zapytał: „Kto jestu bramy?” Kalif zaś rzekł: „To ja, rybak Karim. Słyszę, że masz u siebie gości, przetoprzyniosłem ci trochę ryb, zaprawdę pięknych.” A Nur ad-Din i niewolnica lubili ryby i skoroo nich usłyszeli, ucieszyli się i prosili: „Panie, otwórz mu i powiedz, aby wszedł do nas zrybami, które przyniósł.” Otworzył tedy szejch Ibrahim bramę, a kalif w przebraniu rybakawszedł z pozdrowieniem na ustach. I ozwał się szejch Ibrahim: „Powitać opryszka, złodzieja ioszusta! Chodź no i pokaż nam ryby, które przyniosłeś.” I pokazał kalif ryby, a skoro tamciujrzeli, że są jeszcze żywe i ruszają się, niewolnica rzekła: „Na Allacha, panie mój, jakżepiękne są te ryby! Gdybyż jeszcze były usmażone!” I rzekł szejch Ibrahim: „Na Allacha,masz słuszność.” Po czym rzekł do kalifa: „Rybaku, trzeba było przynieść ryby jużusmażone! Idź, usmaż je nam i wtedy przynieś.” I rzekł kalif: „Wedle rozkazu! Usmażę je iprzyniosę”, a tamci zawołali: „Pospiesz się ze smażeniem i przynieś ryby nie zwlekając.” Ipobiegł kalif, a gdy przybył do Dżafara, rzekł: „Dżafarze, żądają ryb usmażonych.” Dżafarpowiedział: „Władco Wiernych, daj mi ryby, usmażę je.” A kalif odparł: „Na groby moichprzodków, nikt nie będzie ich smażył, tylko ja własnymi rękami!” Po czym udał się kalif dochaty ogrodnika, a przeszukawszy ją, znalazł tam wszystko, co było do smażenia potrzebne,

Page 83: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

82

nawet sól, tymianek i tym podobne. Stanąwszy więc przy piecu, zawiesił patelnię i usmażyłryby jak się patrzy, a gdy były gotowe, ułożył je na bananowym liściu. W ogrodzie zerwałnieco cytryn i złożył to wszystko przed biesiadnikami. Wówczas młodzieniec, dziewczyna iszejch Ibrahim podeszli i jedli, a gdy skończyli, umyli ręce. I rzekł Nur ad-Din: „Na Allacha,rybaku, zaiste zrobiłeś nam tej nocy przyjemność.” Po czym sięgnął ręką do kieszeni i dałkalifowi trzy denary z tych pieniędzy, które dostał był od Sandżara, gdy ruszał w drogę, irzekł: „Wybacz mi, rybaku, na Allacha, gdybym cię znał przed tym, co mnie spotkało, zpewnością odjąłbym twemu sercu gorycz ubóstwa. Lecz przyjmij to, na co dzisiaj mnie stać”,i rzucił denary kalifowi. A kalif podniósł je, ucałował i włożył do kieszeni. Lecz jako że kalifnie pragnął niczego innego, tylko posłuchać śpiewu niewolnicy, przeto rzekł: „Postąpiłeś zemną wspaniałomyślnie i pięknie, lecz pragnieniem moim, które polecam twej bezgranicznejdobroci, jest, aby ta niewolnica zaśpiewała nam jakąś melodię i bym mógł jej posłuchać.”Rzekł więc Ali Nur ad-Din: „Anis al-Dżalis”, a ona odparła: „Tak?” Powiedział: „Na mojeżycie, zaśpiewaj coś na prośbę tego rybaka, który chciałby ciebie posłuchać.” Gdy Anis al-Dżalis usłyszała słowa swego pana, wzięła lutnię i naciągnęła struny, a sprawdziwszy,zaśpiewała te strofy:

Czubkami palców dziewczyna struny potrąca,I życiem duszę napełnia lutnia dźwięcząca.Kiedy zaśpiewa – słyszącym głuchy się stanie,A niemy rzeknie: „Jak piękne jest to śpiewanie!”

I znowu uderzyła w struny czarownym sposobem, który zsyła myślom zapomnienie, izaśpiewała takie oto dwa wiersze:

Cześć wam dano, gdyście przyszli tu na naszą ziemię,A przymioty wasze nocy rozproszyły cienie.Tedy trzeba by mi przynieść dziś wonności sporo,By zapachniał dom różami, piżmem i kamforą.

Słuchając tego kalif wpadł w zachwyt i nie mogąc w podnieceniu zapanować nadgwałtowną radością zawołał: „Niechaj cię Allach wynagrodzi! Niechaj cię Allachwynagrodzi! Niechaj cię Allach wynagrodzi!” I spytał Nur ad-Din rybaka: „Czy wprawiły cięw podziw niewolnica i biegłość palców, z jaką przebiera struny?” Odparł kalif: „Na Allacha,jak jeszcze!” I rzekł Nur ad-Din: „Ona jest podarunkiem dla ciebie, darem człowiekaszlachetnego, który nigdy nie odbiera tego, co dał!” Później podniósł się, a wziąwszy mallutę,zarzucił ją na kalifa przebranego za rybaka i kazał mu wyjść i odejść wraz z niewolnicą.Wówczas niewolnica spojrzała na niego i rzekła: „Panie mój, czyż mam odejść bezpożegnania? Jeśli tak już musi być, to zaczekaj, aż cię pożegnam.” I zaśpiewała te oto dwawiersze:

Jeśli naprawdę się oddalisz, twoje mieszkanieWe wnętrzu piersi w sercu moim zawsze zostanie.Daj nam być razem! Oto prośba moja gorąca.A przecie Allach tak żarliwych próśb nie odtrąca.

A gdy skończyła swoje wiersze, Nur ad-Din odpowiedział mówiąc tak:

Kiedy nastał dzień rozstania i gdy mnie żegnała,Rzekła w smutku bolejąca, stojąc we łzach cała:

Page 84: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

83

„Skoro już odejdę ciebie, cóż poczynać będziesz?”Rzekłem: „Pytaj tego, który jest wiecznie i wszędzie.”

Wysłuchawszy tego kalif uczuł, że ciężko by mu było być sprawcą ich rozłąki, zwrócił sięprzeto do młodzieńca i powiedział: „Panie mój, czy lękasz się odpowiedzialności za jakieśprzestępstwo, czy może ciąży na tobie dług u kogoś zaciągnięty?” I rzekł Nur ad-Din: „Orybaku, zaprawdę mnie i tej niewolnicy zdarzyła się dziwna i niezwykła przygoda, a gdyby jąspisać igłą w kąciku oka, z pewnością stałaby się pouczeniem dla każdego, kto pragnie sięczegoś nauczyć.” Rzekł na to kalif: „Czy nie zechciałbyś opowiedzieć nam o tym wydarzeniui zaznajomić nas z twoimi przygodami? A nuż uzyskasz przez to jakąś pomoc. MiłosierdzieAllacha jest wszakże blisko.” I rzekł Nur ad-Din: „O rybaku, czy chcesz usłyszeć nasząopowieść w mowie wiązanej czy prozą?” A kalif odparł: „Proza to słowa, za zdaniem zdanie,ale poezja to pereł nizanie.” Pochylił więc Nur ad-Din głowę ku ziemi i wypowiedział tewiersze:

Oto sen mój porzuciłem, miły przyjacielu,Z dala od ojczyzny ciężko jest od smutków wielu.Otaczała mnie ojcowska piecza dobrotliwa,Ale ojciec odszedł dawno i w grobie spoczywa.Kiedy umarł, niepokoje weszły do mej duszy;Od ciężkiego ich brzemienia serce mi się kruszy.Ongi kupił ojciec dla mnie dziewczynę wspaniałą,Gibką, niby kołysząca się w powiewach gałąź.I straciłem całą moją schedę dla dziewczyny.W niej znalazłem mych serdecznych dążeń cel jedyny.Gdy mi ją sprzedawać przyszło, troski mnie schyliłyI cierpienie przy rozłące było ponad siły.A gdy machlerz wywoływał cenę na bazarze,Dawał za nią wiele złota zły podstępny starzec.Aż ja nagle złością zdjęty i gniewnym zapałem,Mą dziewczynę własną ręką odeń odebrałem.Podły, przeciw mnie obrócił swą nikczemność wrogą,Ogień bezbożności wiódł go, świecąc jego drogom.Miłość mi kazała, aby tłukły go me pięście,Lewa, prawa – aż wróciły sercu moc i szczęście.Przeto powróciłem do dom, pogrążony w trwodze,Wiedząc, że niebawem wróg mój uderzy mnie srodze.Rozkazał mnie władca kraju ująć moim wrogom,Lecz szambelan przybył prawy i uprzedził pogoń,I dał znak mi, bym odjechał, bym ratując duszę,Przed nieprzyjaciółmi swymi zmylił trop i uszedł.Wyszliśmy w ciemnościach nocy, umykając zdradzie,Aby miejsca bezpiecznego poszukać w Bagdadzie.Nie mam przeto bogactw żadnych, prócz dziewczyny owej,I ją właśnie dzisiaj składam w darze rybakowi.Więc ci daję mego serca ukochanie całe,I wiedz, że ci nic innego, jeno serce dałem.

A gdy Ali Nur ad-Din skończył swe wiersze, rzekł kalif: „Panie mój, przedstaw midokładnie swą sprawę.” Zaznajomił go więc ze swoją przygodą od początku do końca. A gdy

Page 85: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

84

kalif poznał bieg wydarzeń, spytał: „Dokąd teraz zmierzasz?” Odparł: „Szeroka jest krainaAllacha.” Rzekł przeto kalif: „Sporządzę dla ciebie pismo, które doręczysz sułtanowiMuhammadowi ibn Sulejmanowi az-Zajni. Gdy je przeczyta, nie wyrządzi ci krzywdy.”Rzekł więc Ali Nur ad-Din: „Czy istnieje na świecie rybak, który pisuje do królów? Zaiste,nigdy się coś takiego nie zdarza.” I rzekł mu kalif: „Słusznie, lecz zaraz wyjaśnię ci, jaka jesttego przyczyna. Wiedz, że obydwaj uczyliśmy się czytać w jednej szkole i u jednegonauczyciela, a ja byłem jego arifem. Potem jego spotkało szczęście i został sułtanem, mniezaś Allach uczynił rybakiem. Nie ma jednak sprawy, w której bym się do niego zwrócił, bymi w niej nie pomógł. I choćbym codziennie posyłał do niego po tysiąc rzeczy, które bymmieć pragnął, na pewno by mi nie odmówił.” Skoro Nur ad-Din wysłuchał tych słów, rzekł:„Napisz, niech to zobaczę.” Wziął więc kalif kałamarz i pióro i po słowach: „W imię AllachaMiłosiernego i Litościwego”, napisał, co następuje: „Oto jest list od Haruna ar-Raszida, synaal-Mahdiego, do Jego Wysokości Muhammada ibn Sulejmana az-Zajni, którego obdarzyłemdobrodziejstwami i uczyniłem namiestnikiem w części mego królestwa. Wiedz, że oddawcąniniejszego pisma jest przyjaciel Nur ad-Din, syn wezyra Chakana. W chwili gdy stanie onprzed twym obliczem, zdasz mu rządy i posadzisz go na twoim miejscu, ponieważmianowałem go namiestnikiem tak jak uprzednio ciebie. Nie waż się sprzeciwić memurozkazowi i pokój niech będzie z tobą.” Potem dał pismo Alemu Nur ad-Dinowi, który wziąłje i ucałował, a włożywszy między fałdy zawoju, natychmiast ruszył w drogę. Oto co się jegosprawy tyczy.

Jeśli zaś chodzi o kalifa, przebranego za rybaka, to szejch Ibrahim spojrzał na niego izawołał: „O najpodlejszy z rybaków, przyniosłeś nam dwie ryby warte dwadzieściamiedziaków, a wziąłeś trzy denary i chcesz jeszcze zabrać niewolnicę!” A skoro posłyszałkalif słowa Ibrahima, krzyknął na niego i skinął na Masrura, który wyszedł z ukrycia iprzypadł do niego. Dżafar zaś posłał już przedtem jednego z ogrodowych chłopców doodźwiernego pałacu po suknie dla Władcy Wiernych. Wszedł tedy ów człowiek, niosącyszaty, i ucałował ziemię przed kalifem, który zdjąwszy to, co miał na sobie, włożył nowesuknie. Szejch Ibrahim siedział w tym czasie na podwyższeniu, kalif zaś stanął, patrząc, co siębędzie działo. A szejch Ibrahim osłupiał na ten widok i kąsając palce ze wstydu zawołał:„Patrzcie! Sen to czy jawa?!” Spojrzał więc na niego kalif i rzekł: „Szejchu Ibrahimie, wjakim to stanie znajduję ciebie?” Wtedy ocknął się szejch z zamroczenia i padłszy na podłogęwypowiedział te wiersze:

Daruj mi zbrodni grzech, na którym potknął się zwykły wędrowiec.Tyś pan, więc słowo wybaczenia niewolnikowi dziś powiedz.Uczynił on powinność swoją, grzechy wyjawił otwarcie.A gdzie jest ten, którego błaga o wybaczenie i wsparcie?

Przebaczył mu więc kalif i kazał zaprowadzić niewolnicę do swego pałacu. A skoro tamprzybyła, dał jej oddzielne pomieszczenie i wyznaczył kogoś do posług. I rzekł: „Wiedz, żewysłałem twego pana jako sułtana do Basry i jeśli Allach pozwoli, poślę mu tam szatęhonorową, z którą ty do niego pojedziesz.” Oto co działo się u nich.

Jeśli zaś chodzi o Alego Nur ad-Dina, syna Chakana, to nie przerywając podróży dotarł ondo Basry i udał się do pałacu sułtana. Wówczas krzyknął głośno, aby usłyszał go sułtan idopuścił przed swoje oblicze. A skoro Ali Nur ad-Din stanął przed nim, ucałował ziemię,wyjął pismo kalifa i podał je sułtanowi. A on, ujrzawszy nagłówek listu pisanego rękąWładcy Wiernych, porwał się na nogi, ucałował pismo trzykrotnie i rzekł: „Słyszę i jestemposłuszny Allachowi Najwyższemu i Władcy Wiernych.” Następnie wezwał czterech kadich iemirów i już chciał zrzec się władzy, gdy oto zjawił się wezyr Muin ibn Sawi. Podał mu tedysułtan list Władcy Wiernych, a on, przeczytawszy, podarł pismo na strzępy, włożył do ust,

Page 86: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

85

pożuł i wypluł. Zawrzał gniewem sułtan i krzyknął: „Biada ci! Cóż to skłoniło cię do takiegoczynu?” Odrzekł: „Nie spotkał się on ani z kalifem, ani z jego wezyrem, a zaiste jestwarchołem, szejtanem i oszustem, któremu wpadł w ręce papier z pismem kalifa. Sfałszowałgo więc i napisał na nim wszystko, co chciał. Dlaczegóż to miałbyś zrzec się władzysułtańskiej, skoro kalif nie przysłał do ciebie umyślnego posłańca z prześwietnym swympismem? Gdyby sprawa istotnie tak się miała, na pewno wysłałby z nim szambelana lubwezyra, lecz ten oto przyszedł sam.” Zapytał sułtan: „Cóż więc mam czynić?” I rzekł wezyr:„Wydaj mi tego młodzika, a zabiorę go z sobą, a skoro przejmę od ciebie pieczę nad nim,wyślę go w towarzystwie szambelana do Bagdadu. Jeśli mówi prawdę, to przywiezie namprześwietne pismo i dokument nadania władzy, jeśli zaś słowa jego nie są prawdziwe, toodeślą go nam wraz z szambelanem, a ja będę mógł wywrzeć zemstę na moim wrogu.”Wysłuchawszy słów wezyra zgodził się sułtan postąpić po jego myśli. Przywołałniewolników, a ci rzucili Nur ad-Dina na ziemię i bili go do utraty przytomności. Późniejwezyr rozkazał, by założono Alemu na nogi kajdany i wezwał nadzorcę więzienia. Stawił siętedy ów nadzorca imieniem Kutajt i ucałował przed nim ziemię. I rzekł mu wezyr: „Kutajt,weź go i wtrąć do najgłębszego z lochów twojego więzienia i poddawaj go męczarniom nocąi dniem.” Odparł nadzorca więzienia: „Słyszę i jestem posłuszny.” Następnie zaprowadziłNur ad-Dina do więzienia i zaryglował za nim drzwi. Po czym polecił oczyścić ławę stojącąza drzwiami, a wyścieliwszy ją kobiercem i poduszkami, posadził na niej Nur ad-Dina, zdjąłmu kajdany i obchodził się z nim życzliwie. A że wezyr zwykł każdego dnia posyłać donadzorcy więzienia rozkazy, aby go bił, przeto nadzorca, choć nie wyrządzał Alemu krzywdy,udawał, że zadaje mu męki. I postępował w ten sposób dni czterdzieści.

A gdy nadszedł dzień czterdziesty pierwszy przyszedł podarunek od kalifa. Skoro sułtango ujrzał, podarunek wzbudził w nim zachwyt, zwrócił się więc do wezyrów o radę, co też znim należy począć. I rzekł jeden z nich: „Może ten dar przeznaczony był dla nowegosułtana?” A wezyr Muin ibn Sawi powiedział: „Zaiste, trzeba go było zgładzić w dniu, wktórym tu przybył.” I rzekł sułtan: „Na Allacha, przypomniałeś mi o nim. Idź i przyprowadźgo tutaj, bym ściął mu głowę.” Rzekł wezyr: „Słyszę i jestem posłuszny.” I dodał jeszcze:„Chciałbym ogłosić w mieście: «Kto pragnie oglądać ścięcie Nur ad-Dina, syna Chakana,niech przyjdzie do zamku.» Wszyscy wtedy pospieszą, aby na to patrzeć, serce moje uspokoisię i napełnię smutkiem tego, kto mi zazdrości.” I rzekł mu sułtan: „Czyń wedle swej woli.”Odszedł tedy wezyr uradowany i zadowolony do naczelnika straży, któremu kazał ogłosić to,o czym była mowa. A gdy to usłyszeli poddani, smucili się i płakali wszyscy, nawet malcy wszkole i kupcy w swoich sklepach. I ubiegali się ludzie na wyścigi o miejsca, z którychmogliby zobaczyć ścięcie, a niektórzy udali się do więzienia, aby iść razem z Alim Nur ad-Dinem. I przybył wezyr, a wraz z nim dziesięciu mameluków do więzienia, a tam zapytałnadzorca Kutajt: „Czego sobie życzysz, panie nasz wezyrze?” I rzekł: „Przyprowadź tegowarchoła.” Rzekł nadzorca: „Zaiste, znajduje się on w okropnym stanie, gdyż katowałem goczęsto”, następnie wszedł do więzienia, gdzie zastał Nur ad-Dina wygłaszającego te wiersze:

Któż jest ten, co w mym nieszczęściu przyjdzie mi z pomocą?Coraz większa słabość moja rośnie dniem i nocą.Serce słabnie od rozłąki i osamotnienia.Tych, co byli przyjaciółmi, czas we wrogów zmienia!Ludzie! Czyliż przyjaciela nie odnajdę więcej,Co by rozpacz mą podzielał, dopomógł w udręce?Śmierć mi będzie lekka w całej okrutnej postaci,Bom nadzieję łaskawego życia już utracił.Na zwiastuna, przewodnika, co nam w sercach gości,Na orędowników Pana, ocean wzniosłości,

Page 87: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

86

Zaklinam Cię, Panie; odpuść winy me i niechajTroski me się oddalają, a przyjdzie – pociecha!

Wówczas nadzorca więzienia zdjął z niego odzienie, przebrał go w brudne suknie izawiódł przed wezyra. I ujrzał go Nur ad-Din, jak też i ten, który niestrudzenie nastawa! najego życie, ujrzał Nur ad-Dina. A wówczas Nur ad-Din zapłakał i rzekł: „Czy pewien jesteśswego losu? Nie znasz słów poety:

Dufni władcy się pysznili przemocą zuchwałą,A niebawem ani śladu po nich nie zostało.”

I rzekł jeszcze: „Wiedz, o wezyrze, że Allach Sławiony i Najwyższy uczyni, jak zechce.”Odrzekł wezyr: „Ali, czy chcesz mnie przestraszyć mówiąc to? Zaiste, dzisiaj zetniemy twojągłowę na przekór mieszkańcom Basry. I ku słowom poety skłonię się raczej niż do twej rady:

Pozwól, niechaj dni, co zechcą, ze sobą przyniosą,Przyjm wyroki przeznaczenia i raduj się losom.

A jakże piękne są słowa innego poety:

Kto przeżyje o dzień jeden wrogiego mu człeka,Ten ziszczenia swoich pragnień za życia doczeka.”

Potem rozkazał wezyr swoim pachołkom, aby posadzili Alego Nur ad-Dina na grzbieciemuła. Lecz im ciężko było wypełnić rozkaz i rzekli do Alego Nur ad-Dina: „Pozwól namukamienować go i posiekać na kawałki dla ukojenia serc naszych.” Lecz Ali Nur ad-Dinrzekł: „Nie czyńcie tego! Czyż nie słyszeliście słów poety:

Nie umknąć już od wyroków, co są mi sądzone,Kiedy dni się już wypełnią, kres nadejdzie zgonem.Gdy mnie porwał lew drapieżny i ukrył w gęstwinie,Nie wypuści mnie, dopóki czas mój nie przeminie.”

Wobec czego służący wezyra rozgłaszali, wioząc Alego Nur ad-Dina na mule; „Otonajmniejsza kara dla tego, który sfałszował pismo kalifa do sułtana.” Obwozili go tak po całejBasrze, aż przywieźli go pod okna pałacu i postawili na miejscu kaźni. I zbliżył się katmówiąc: „Jestem niewolnikiem rozkazów, lecz jeśli potrzebujesz czegoś, powiedz, abymmógł pomóc tobie. Bo żyć będziesz tylko dotąd, dopóki sułtan nie ukaże w oknie swejtwarzy.” Rozejrzał się więc Nur ad-Din na prawo i lewo i wyrzekł te wiersze:

Czy jest człowiek współczujący, który mi pomoże?Zechciejcie mi odpowiedzieć, błagam w imię Boże.Oto mija czas żywota i śmierć już nadchodzi.Kto chce ulżyć mi w cierpieniach znoszonych w pokorze?Kto zlituje się nade mną, abym go nagrodził?Kto łyk wody da, by przygasł ból, co we mnie gorze?

Wzruszyli się ludzie nad jego losem do łez, a kat wstał i zaczerpnął nieco wody, aby mu jąpodać. Lecz wezyr podbiegł ze swego miejsca, wytrącił kubek z wodą i rozbił go, akrzyknąwszy na kata, rozkazał mu ściąć Nur ad-Dina. Przeto kat zawiązał mu oczy. I zaczęli

Page 88: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

87

ludzie burzyć się przeciw wezyrowi i jęli wykrzykiwać na niego, i wiele było gadaniny izamieszania. A gdy tak krzyczeli, wzbiła się nagle chmura pyłu, powietrze wypełniło siękurzawą, która przysłoniła widnokrąg. Gdy ujrzał to sułtan, spoczywający w pałacu, poleciłswym ludziom zbadać, co się stało. I rzekł wezyr: „Pierwej zetniemy tego oto.” Lecz sułtanodparł: „Zachowaj cierpliwość, dopóki nie usłyszymy, co zaszło.”

A chmurę tę wzniecił Dżafar, wezyr kalifa, wraz ze swym pocztem. Przybywał zaś z takiejprzyczyny: Oto kalif przez trzydzieści dni nie myślał o sprawie Alego, syna Chakana, a niktmu też jej nie przypomniał. Aż pewnej nocy udał się do komnaty Anis al-Dżalis i usłyszał jejpłacz, jak też słowa poety, które wypowiadała miękkim głosem:

Czyś jest blisko, czy daleko, widzę cię, o panie,A mój język cię wspominać nigdy nie przestanie.

I zaniosła się jeszcze gwałtowniejszym łkaniem, lecz oto kalif otworzył drzwi i zobaczyłAnis al-Dżalis płaczącą. Kiedy ujrzała kalifa, przypadła do jego nóg i ucałowawszy jetrzykrotnie wyrzekła te dwa wiersze:

O ty szlachetnego rodu, wielkich ojców synu,O gałęzi, która rodzisz owoce najsłodsze,Przypominam obietnicę twą wspaniałomyślną,Która uszła ci z pamięci, skoro on stąd odszedł.

Zapytał tedy kalif: „Kim jesteś?” Odrzekła: „Jestem podarunkiem, który otrzymałeś odAlego, syna Chakana, a pragnę, abyś dotrzymał obietnicy, że wyślesz mnie do niego zceremonialnym podarunkiem. A oto już trzydzieści dni tu jestem i nie zaznałam smaku snu.”

Wezwał więc kalif Dżafara Barmakidę i rzekł: „Od trzydziestu dni. nie miałemwiadomości o Alim, synu Chakana, i sądzę, że sułtan go zgładził. Lecz na mą głowę, nagroby moich ojców i dziadów, jeśli spotkało go coś złego, zgładzę sprawcę, chociażby należałdo najbardziej cenionych przeze mnie ludzi! Udasz się więc natychmiast do Basry iprzywieziesz mi wiadomość, jak postąpił sułtan Muhammad ibn Sulejman az-Zajni z Alim,synem Chakana.” Dżafar usłuchał rozkazu i pojechał, a będąc już blisko miasta, zauważyłzamieszanie, zgiełk i zbiegowisko. Zapytał więc ludzi: „Co oznacza ta ciżba?”, a ludziepowiadomili go, że sprowadziła ich tutaj sprawa Alego Nur ad-Dina, syna Chakana. GdyDżafar to usłyszał, pospieszył do sułtana, a pozdrowiwszy go, opowiedział, po co przybył.Wyjawił też, że jeśli Alemu Nur ad-Dinowi coś złego się stanie, kalif niechybnie zgładzisprawcę tego. Następnie Dżafar pojmał sułtana i wezyra al-Muina ibn Sawi, zaś Alego Nurad-Dina kazał uwolnić i wprowadził go jako sułtana na miejsce Muhammada ibn Sulejmanaaz-Zajni.

I zabawił Dżafar w Basrze trzy dni, tyle ile wynosi czas gościny. A gdy nastał ranek dniaczwartego, zwrócił się Ali Nur ad-Din do Dżafara mówiąc: „Stęskniłem się za widokiemWładcy Wiernych.” Wówczas Dżafar rzekł do sułtana Muhammada ibn Sulejmana az-Zajni:„Przygotuj się do drogi, bo gdy tylko odmówimy poranną modlitwę, ruszamy do Bagdadu.”Odrzekł: „Słyszę i jestem posłuszny”, po czym odmówili poranną modlitwę i dosiedli koni. Apojechał z nimi także wezyr al-Muin ibn Sawi, który żałował teraz swych czynów. Ali Nurad-Din, syn Chakana, jechał u boku Dżafara. I nie przerywając podróży przybyli do Bagdadu,Przybytku Pokoju, i stanęli przed kalifem. A skoro znaleźli się u niego i opowiedzieli muprzygodę Nur ad-Dina, kalif podszedł doń i rzekł mu: „Weź ten miecz i zetnij nim głowętwego wroga.” Wziął przeto Ali ów miecz i zbliżył się do al-Muina ibn Sawi, lecz ten spojrzałna niego i powiedział: „Ja postępowałem tak, jak mi nakazywała moja natura, postąp i ty tak,jak ci nakazuje twoja.” I wysunął się Nur ad-Dinowi miecz z ręki, a on popatrzył na kalifa i

Page 89: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

88

rzekł: „Władco Wiernych, zaiste on mnie rozbroił.” Po czym wypowiedział słowa poety:

Jakże zmyślnie go ująłem chytrą mową;Szlachetnego zawsze ujmie celne słowo.

I rzekł mu kalif: „Zostaw go.” Po czym zwrócił się do Masrura: „Wstań ty i zetnij mugłowę.” Wstał więc Masrur i ściął głowę al-Muina ibn Sawi, a wówczas odezwał się kalif doAlego, syna Chakana: „Wyjaw mi teraz jakieś życzenie.” Ów zaś rzekł: „O panie mój, niepragnę władać Basrą, nie pragnę niczego, chcę tylko, bym mógł oglądać oblicze WaszejWysokości.” I rzekł kalif: „Najchętniej i z całego serca.”

A potem przywołał kalif niewolnicę. A gdy stanęła przed nim, obsypał obojedobrodziejstwami, ofiarował im jeden z pałaców Bagdadu, zapewnił dostatek, Alego zaśuczynił towarzyszem swych biesiad.

I żył Ali u jego boku, dopóki nie dosięgła go śmierć.

Opowiadanie o lisie, wilku i człowieku

Wiedz, o królu, że kiedyś żył lis z wilkiem pospołu i mieli wspólną norę. Spędzili w tensposób jakiś czas, wszelako wilk ciemiężył lisa. Aż zdarzyło się pewnego razu, że lis jąłnakłaniać wilka, by przestał go dręczyć i zaniechał złości i tak rzekł do niego: „Jeżelibędziesz trwał w swej zuchwałości, może się zdarzyć, że Allach podda cię władzy człowieka,który skłonny jest do podstępów, przebiegłości i fałszu. Chwyta on ptaki z powietrza i ryby zmorza, rozbija góry i przenosi je, a wszystko to czyni dzięki swej przebiegłości. Postępujwięc sprawiedliwie i porzuć złość i przemoc, bo zaiste będzie to lepsze dla twego żywota.”Wilk jednak nie usłuchał jego słów i odpowiedział mu szorstko: „Jakież ty masz prawomówić o rzeczach wielkich i ważnych?”, po czym uderzył lisa tak, że ten upadł bezprzytomności. Kiedy zaś odzyskał przytomność, uśmiechnął się do wilka prosząc, by muwybaczył krzywdzące słowa, i wypowiedział takie wiersze:

Jeślim skrzywdził miłość naszą, pogrążony w grzechach,Jeślim nawet był złoczyńcą, ty gniewu zaniechaj.Bom skruszony i żałuję, żem pogardził cnotą.Wybacz winy grzesznikowi, gdy cię błaga o to!

Wilk przyjął usprawiedliwienie lisa, stłumił gniew i rzekł: „Nie mów o tym, co cię niedotyczy, abyś nie usłyszał czegoś, co cię nie ucieszy.” I powiedział lis: „Słyszę i jestemposłuszny, a od wszystkiego, co nie jest ci miłe, będę stronił. Bo powiadają mędrcy: «Niemów o tym, o co cię nie pytają, i nie odpowiadaj, jeżeli cię do tego nie zachęcają. Pozostaw wspokoju te sprawy, które cię nie dotyczą, a zajmij się tymi, które cię dotyczą. Nie udzielaj teżrad złym, bo zaiste złem ci to wynagrodzą. „A gdy usłyszał wilk słowa lisa, uśmiechnął się doniego, ale w duszy knuł przeciw niemu podstęp i mówił do siebie: „Muszę się o to postarać,aby doprowadzić tego lisa do zguby!” Lis natomiast znosił cierpliwie krzywdy, które mu wilkwyrządzał, i mówił sobie w duchu: „Pycha i kłamstwo przynoszą zgubę i wtrącają wnieszczęście. Jest bowiem powiedziane: «Kto jest pyszny – traci, kto jest głupi – żałuje, a ktosię boi – jest bezpieczny. Sprawiedliwość jest cnotą szlachetnych, a dobre obyczaje sąnajznakomitszą zaletą.» Mam zamiar uknuć podstęp przeciw temu ciemiężycielowi, a

Page 90: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

89

wówczas na pewno zdechnie.” Później zaś rzekł do wilka: „Pan przebacza swemuniewolnikowi i okazuje mu łaskę, jeśli ten popełni grzech. A ja jestem tylko słabymniewolnikiem i zawiniłem radząc ci samowolnie. Gdybyś jednak wiedział, jak zabolało mnietwoje uderzenie, wiedziałbyś również, że słoń nawet by go nie wytrzymał i nie mógłby goznieść. Nie skarżę się jednak na ból, jaki sprawiło mi to uderzenie, albowiem doznałem dziękitemu radości. Bo chociaż przejęło mnie wielce, wynik jego jest korzystny. Powiedział pewienmędrzec: «Uderzenie otrzymane od nauczyciela jest z początku bardzo przykre, późniejjednak słodsze jest od wyklarowanego miodu.»” I rzekł wilk: „Odpuściłem ci twoją winę iprzebaczyłem błąd, lecz teraz ostrzegam cię przed moją siłą. Poddaj się mej władzy, poznałeśjuż bowiem, jakie skutki mego gniewu ponosi ten, kto występuje przeciw mnie.” I pokłoniłmu się lis z szacunkiem mówiąc; „Niechaj Allach da ci długie życie! Obyś nieustanniezwyciężał twoich wrogów!” I nadal bał się wilka, i schlebiał mu.

Później udał się lis pewnego dnia do winnicy i ujrzał w murze otwór. Był jednakpodejrzliwy i rzekł sobie w duchu: „Otwór ten musi mieć jakąś przyczynę. Powiedzianobowiem: «Kto widzi szczelinę w ziemi, a nie omija jej, lecz chce podejść do niej, ten zwodzisam siebie i naraża się na zgubę.» Wiadomo, że niektórzy ludzie ustawiają w winnicy postaćlisa i kładą przed nim na misach winogrona, aby ujrzał to jakiś lis, podszedł do tamtego iwpadł w pułapkę. Sądzę, że otwór ten kryje w sobie jakiś podstęp. Powiadają: «Czujność jestpołową mądrości.» Z ostrożności więc zbadam ten otwór i zobaczę, czy znajdę w nim jakązasadzkę, która mogłaby mnie doprowadzić do zguby. Nie skłoni mnie do tego łakomstwo,abym zgotował sobie zgubę.” To rzekłszy lis zbliżył się do otworu, obszedł go ostrożniedookoła i zajrzał do środka. A była to wielka jama, którą wykopał właściciel chcąc schwytaćw nią zwierzęta, które niszczyły mu winnicę. Na otworze jamy zaś lis ujrzał cienką pokrywę.I odskoczył w bok mówiąc: „Chwała niech będzie Allachowi za to, że się ustrzegłem! Mamnadzieję, że wpadnie w tę jamę mój wróg, wilk, który mi zatruwa życie. Wtedy będę miałwinnicę dla siebie i będę sobie w niej żył spokojnie.” Potrząsnął głową, zaśmiał się głośno izanuciwszy, wypowiedział ten oto wiersz:

Obym zaraz ujrzał wilka w studni na dnie!Jakże często serce moje ranił zdradnie,Jak często mi dawał smakować gorycze!Sobie życia, zasię jemu śmierci życzę.Natenczas winnica będzie wolna odeń,A w niej łupy sobie zdobędę w nagrodę.

Kiedy zakończył swój wiersz, ruszył prędko z powrotem, a gdy przybył do wilka, rzekłmu: „Allach dał ci wstęp do winnicy usuwając trudności „masz bowiem szczęście. Niechajpożytek przyniesie ci to, czym cię Allach obdarzył, i niech ci On udzieli łatwej zdobyczy iobfitego pożywienia bez żadnej trudności.” I spytał wilk lisa: „A cóż wskazuje na to, copowiedziałeś?” Odrzekł lis: „Przyszedłem do winnicy i znalazłem tam jej właścicielamartwego, a na krzewach widziałem wspaniałe owoce.” I zaufał wilk słowom lisa, opanowałogo łakomstwo, wyruszył w drogę i szedł, aż doszedł do wspomnianego otworu. A łakomstwozaślepiło go. Lis zaś położył się wyprężony, jakby był martwy, i wypowiedział ten oto wiersz:

Chcesz z Leilą się połączyć? Tedy powiem coś ci:Nic tak karku nie ucina jak pożądliwości.

A kiedy wilk doszedł do otworu, rzekł mu lis: „Wejdź do winnicy, został ci zaoszczędzonytrud pokonywania muru! Allach posiada moc wyświadczania dobrodziejstw.” I ruszył wilkprzed siebie chcąc wejść do winnicy, a gdy stanął na środku pokrywy zakrywającej jamę,

Page 91: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

90

wpadł w pułapkę. I opanowały lisa największa radość i wesele, a troska i zmartwienieopuściły go. Zanucił więc melodię i wypowiedział te oto wiersze:

Los się ulitował w nieszczęściu nade mną,By udręka moja nie była daremną.Sprawił, że się spełnia każde me pragnienie,Zasię troski wszelkie – precz ode mnie żenię.Skoro się odmienił, przeto z tej przyczynyPragnę mu wybaczyć wszystkie jego winy.I w niepamięć puszczam, iż był tak surowy,Że aż mi posiwiał całkiem czubek głowy.I już wilk nie umknie, gdy się zguba skrada,Bo na miejscu straceń czeka go zagłada,Zaś winnica – moja, w niej łupów bez liku.Nie będę już nigdy głupich brał wspólników!

Potem zajrzał do jamy i zobaczył wilka płaczącego ze strachu i żalu nad sobą. I zapłakał liswraz z nim, wilk podniósł więc głowę i spytał: „O lisie chytry, czy płaczesz z litości nademną?” Odparł lis: „O nie! klnę się na Tego, który wtrącił cię do jamy, że płaczę, albowiemtwoje przeszłe życie było tak długie, i martwi mnie, że nie wpadłeś do tej jamy już wcześniej.Bo gdyby to nastąpiło, zanim cię spotkałem, miałbym spokój i wytchnienie. Pozostałeśjednak przy życiu do chwili, gdy sądzone ci było umrzeć, i nadszedł wyznaczony ci czas.”Rzekł wilk: „Zły lisie, idź do mojej matki i powiadom ją o tym, co mnie spotkało! Może onapostara się mnie uwolnić.” Odrzekł mu lis: „Twoje wielkie łakomstwo i ogromna chciwośćpopchnęły cię do zguby. Wpadłeś bowiem do jamy, z której nie możesz wyjść! Czyż niewiesz, głupi wilku, że przysłowie powiada: «Kto nie ma na uwadze następstw swychpoczynań, ten nie uniknie zguby.»” Rzekł wilk: „Chytry lisie, okazywałeś mi przywiązanie,pragnąłeś mej przyjaźni i bałeś się mojej wielkiej siły. Nie żyw do mnie nienawiści za to, cotobie uczyniłem, kto bowiem, będąc silnym, przebacza, otrzyma od Allacha zapłatę. A poetamówi:

Siej dobro, choćby ziemia była zła i marna.Nie zginie, gdy zasiane, losy go ustrzegą.Bo dobra, które wzejdzie z posianego ziarna,Nie zbierze nikt krom ciebie, dobro siejącego.”

Odrzekł mu lis: „O najciemniejszy spośród drapieżników i najdurniejszy z dzikichzwierząt w tej okolicy, czy zapomniałeś już o swojej dumie, swojej pysze i zarozumiałości?Nie wypełniałeś przykazań przyjaźni i nie przyjmowałeś napomnień według słów poety:

Nie czyń zła, bo sam na siebie sprowadzisz nieszczęście,Jako że zły czyn jest równy nieuchronnej zemście.Uśniesz, ale uciśniony czuwa niestrudzenieI złorzeczy. Zasię Allach przenigdy nie drzemie.”

Rzekł wilk: „Chytry lisie, nie karz mnie za dawne przewiny, bo od szlachetnych oczekujesię przebaczenia. Dobry czyn należy do największych skarbów, tak jak o tym pięknie mówipoeta:

Skoro nadszedł czas sposobny, przeto dobrze czynić zda się,

Page 92: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

91

Bowiem do dobrodziejstw zdolnym jest się nie we wszelkim czasie.”

I wciąż korzył się wilk przed lisem, i mówił do niego: „Może zdołasz uczynić coś, co bymnie ocaliło od zguby?” Odrzekł lis: „O wilku przebiegły, fałszywy i zdradziecki, niespodziewaj się ode mnie ratunku, jest to bowiem odwet i zapłata za twoje niecnepostępowanie.” Potem zaśmiał się od ucha do ucha i wypowiedział te wiersze:

Oszukiwać mnie zaniechaj,Bowiem będziesz zawiedziony.Nadaremnie mnie nie błagaj,Skoroś posiał – zbieraj plony.

I rzekł wilk do lisa: „O najłagodniejszy wśród dzikich zwierząt, jestem pewien, że niezostawisz mnie w tej jamie!”

Co rzekłszy zaczął wylewać łzy z oczu i wypowiedział te wiersze:

Ty, coś służył mi pomocą, przychylność miał dla mnie,Ty, którego dary rosną w liczbę nieustannie,Nie miałem ja w życiu moim dnia takiego jeszcze,W którym byś mnie nie ochraniał od grożących nieszczęść.

Rzekł lis: „O wrogu niemądry, jakiż się stałeś teraz pokorny i uległy, uniżony i zgodliwy,gdy przedtem rozpierały cię duma i wyniosłość, pycha i skłonności tyrana? Zaiste, li tylko zestrachu przed twą nienawiścią byłem twym przyjacielem i nie dla twej łaski ci schlebiałem.Teraz zaś na ciebie zstąpił strach i przyszła kara.” I lis wypowiedział te wiersze:

Ty, coś jest w matactwach pierwszy i wszelakich zdradach,Zło na ciebie spadło wreszcie, jak na innych spada.Spróbuj, jak cierpienia gorzkie i jak łzy piekące.I pozostań w samotności, z wilkami w rozłące.

I powiedział wilk: „Lisie, wszak jesteś łagodny, nie przemawiaj zatem językiem wrogości inie patrz jej okiem, ale bądź wierny przysiędze przyjaźni, zanim minie sposobność pomocy!Idź więc i przynieś mi powróz, przymocuj jeden koniec do drzewa, a drugi spuść mnie, abymmógł go chwycić. Może w ten sposób wybawisz mnie z ciężkiego położenia, w którymznalazłem się, a ja tobie oddam wszystkie skarby, jakie posiadam.” Rzekł lis: „Wiele jużnarozprawiałeś o tym, co ci nie przyniesie wybawienia. Nie spodziewaj się więc ode mniepomocy i przypomnij sobie, jak niecnie dawniej postępowałeś, a także, jak zdradliwie ichytrze ze mną się obchodziłeś. Wkrótce zostaniesz ukamienowany! Wiedz, że dusza twojaopuści wnet świat, zniknie z niego i odejdzie, spotka ją zguba i zostanie strącona wnajstraszliwsze miejsce.” I rzekł wilk: „Chytry lisie, zawróć na drogę przyjaźni i porzuć złośći nienawiść. Wiedz, że jeśli kto uratuje jakąś istotę i zachowa ją przy życiu, to jak gdybyzachował przy życiu wszelkie stworzenie. Nie postępuj źle, bo mędrcy tego nie doradzają. Anie ma bardziej oczywistego zła jak to, że ja siedzę w tej jamie dławiąc się śmiertelnymstrachem i oczekuję zguby, choć ty mógłbyś wybawić mnie z tego kłopotu.” I rzekł mu lis:„Ty nieokrzesany gburze, twe piękne słowa i nikczemne zamiary przywodzą mi na myślsokoła i jego przygodę z kuropatwą.” Spytał wilk: „A jaka była przygoda sokoła ikuropatwy?” Lis rozpoczął:

Wstąpiłem pewnego dnia do winnicy, aby zjeść trochę winogron, i ujrzałem tam sokoła,który pragnął złowić kuropatwę. I już byłby ją chwycił, ale uciekła mu, dopadła swego

Page 93: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

92

gniazda i ukryła się w nim. A sokół leciał za nią wołając: „Głupia, oto ujrzałem cię na ziemigłodną, ogarnęła mnie litość nad tobą, zebrałem dla ciebie ziarno i chciałem cię chwycić, abyśje zjadła. Lecz ty uciekłaś przede mną, nie mogę więc wytłumaczyć sobie twej ucieczkiinaczej jak wstrzemięźliwością. Wyjdź jednak, weź ziarno, które ci przyniosłem, i zjedz je nazdrowie!” Gdy kuropatwa usłyszała słowa sokoła, uwierzyła mu i wyszła do niego, on zaśwbił w nią szpony i przytrzymał ją. Rzekła kuropatwa: „Czy to rzekomo przyniosłeś mi zestepu i to miałeś na myśli mówiąc: «Zjedz na zdrowie i niechaj ci służy»? Okłamałeś mnie!Niech Allach zmieni moje ciało, które zjesz, w śmiertelną truciznę w twoim żołądku.” I kiedysokół zjadł kuropatwę, wypadły mu pióra, opuściła go siła i zmarł natychmiast.

Potem rzekł lis: „Wiedz, o wilku, że kto kopie dla swojego brata dołek, niebawem sam wniego wpadnie. To ty pierwszy postępowałeś wobec mnie zdradliwie!” I rzekł wilk do lisa:„Zostaw tę gadaninę i przestań mówić przypowieści i przysłowia. Nie wypominaj mi złychuczynków, które popełniałem przedtem, bo wystarczy mi tego nieszczęścia, jakie mniedosięgło. Popadłem oto w tarapaty, w których współczułby mi nawet wróg, a co dopieroprzyjaciel! Wymyśl mi przecież jakiś sposób, dzięki któremu mógłbym się uratować, i bądźmi pomocny! A jeśli napotkasz przy tym jaką trudność, to pamiętaj, że przyjaciel ponosi dlaprzyjaciela największe trudy i zdolny jest nawet narazić się na śmierć ratując druha.Powiadają, że troskliwy przyjaciel lepszy jest od rodzonego brata. Jeżeli zatem przyczyniszsię do mego ocalenia, wynajdę dla ciebie rozmaite sposoby, które będą tobie bronią. Poza tymwyuczę cię niezwykłych podstępów, które otworzą ci najurodzajniejsze winnice i będzieszmógł zbierać owoce z krzewów. Bądź więc pogodny i dobrej myśli!” Lis śmiejąc sięodpowiedział mu: „Jakże piękne jest to, co powiedzieli mędrcy o głupcu, takim jak ty!”Spytał wilk: „Cóż takiego mówią mędrcy?” Lis odparł: „Mędrcy powiadają, że kto ma grubeciało, ma też grubą duszę, daleko mu do rozumu, a bliska mu jest głupota. Doprawdy, głupioszuście, słuszne są twoje słowa, że przyjaciel powinien podjąć trud dla uratowaniaprzyjaciela, ale wyjaśnij mi pomimo twojej głupoty i braku rozumu, jak mogę cię uważać zaprzyjaciela przy twojej zdradliwości? Ty masz mnie za przyjaciela, a ja jestem dla ciebiezłośliwym wrogiem. Te słowa wydałyby ci się celniejsze od strzały z łuku, gdybyś mógł jezrozumieć. Co zaś do twoich zapewnień, że wynajdziesz dla mnie rozmaite sposoby, którebędą mi tarczą, i że nauczysz mnie podstępów, dzięki którym będę miał dojście dourodzajnych winnic i będę mógł zbierać owoce z krzewów, to dlaczego, zdradliwy oszuście,nie wymyślisz teraz jakiegoś sposobu dla siebie, aby uniknąć zguby? Jak daleko ci do tego,aby sobie pomóc, i jakże daleki jestem ja od przyjęcia twojej rady! Jeśli znasz jakieś wyjście,wykorzystaj je dla siebie, by ujść temu niebezpieczeństwu. Ja jednak proszę Allacha, abyuniemożliwił ci ocalenie. Zastanów się więc, głupcze, czy masz sam dla siebie jakiś sposób,by uniknąć zagłady, a potem dopiero pouczaj kogo innego. Zaiste, przypomina mi to, jakpewnego człowieka zmogła choroba, a inny człowiek, cierpiący na taką samą chorobę,przybył do niego, aby go leczyć. I rzekł mu: «Czy chcesz, abym cię wyleczył?» Odpowiedziałchory: «Dlaczego nie zacząłeś leczenia od siebie?», a tamten zostawił go i odszedł. I ty,wilku, jesteś taki sam. Siedź więc w jamie i znoś swoją dolę!” Kiedy usłyszał wilk słowa lisa,pojął, że nie może liczyć na nic dobrego z jego strony, i płakał nad sobą mówiąc: „Jakżenieostrożnie postępowałem! Jeżeli jednak wybawi mnie Allach z tych kłopotów, nie będęwięcej wykorzystywał mojej przewagi wobec słabszych ode mnie, nałożę zgrzebną szatę iosiądę na jakiejś górze sławiąc Allacha Najwyższego i w trwodze oczekując jego kary.Porzucę dzikie zwierzęta i będę wspomagał biednych i tych, którzy walczą za wiarę!” Potemznów płakał i użalał się.

Wówczas serce lisa ogarnęło współczucie i gdy usłyszał pokorne prośby i słowa wilkaświadczące o tym, że ów chce się odwrócić od dzikości i pychy, odczuł dla niego litość.Podskoczył tedy radośnie i stanął na skraju jamy, a potem usiadł na tylnych łapach i spuścił

Page 94: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

93

do wilka ogon. Wtedy wilk wstał, sięgnął przednimi łapami ku ogonowi lisa i ściągnął go dosiebie na dół. A gdy lis znalazł się razem z nim w jamie, rzekł mu wilk: „O lisie, który takmało znasz litości, jakże mogłeś pysznić się swym zwycięstwem nade mną, skoro przedtembyłeś moim towarzyszem i w mojej mocy? Oto kara dosięgła cię prędko i wpadłeś do tejsamej jamy! Prawią bowiem mędrcy: «Jeżeli ktoś gani swego brata za to, że ssie sukę, tensam ją będzie ssał! A jakże słuszne są słowa poety:

Zły los ma nad nami swą złowrogą pieczę,Lecz udręcza innych, gdy od nas uciecze.«Baczcie dobrze!» – powiedz drwiącym z ciebie kpiarzom.«Bo gnębiące troski i was też porażą.»”

Potem rzekł jeszcze wilk do lisa: „Muszę cię pozbawić życia, byś nie ujrzał, jak ja zostanęzabity!” I pomyślał sobie lis: „Oto wpadłem w zasadzkę pospołu z tym tyranem! W takimpołożeniu potrzeba chytrości i przebiegłości. Wszak powiadają: «Kobieta ma swoje klejnotyzawsze przygotowane na dzień uroczysty», a także: «Łzo moja, chowam cię na czasnieszczęścia.» Jeżeli więc nie wymyślę jakiegoś podstępu przeciw temu okrutnemuzwierzęciu, zginę bez wątpienia. Jakże słuszne są bowiem słowa poety:

Bądź przebiegły w czasach, gdy czyha zagłada,Bowiem ludzie są jak lwów drapieżnych stada.Oszustwa strumienie niechaj bystro płyną,By nie zbrakło wody twego życia młynom.Zbieraj owoc wszelki dla rozkoszy swojej,Gdy go zbraknie, trawa głód twój zaspokoi.”

Potem tak powiedział lis do wilka: „Nie spiesz się z zabijaniem mnie, o dzielne dzikiezwierzę, posiadające siłę i wielką odwagę, bo mógłbyś tego żałować! Ale jeśli poczekasz irozpatrzysz uważnie to, co ci powiem, poznasz mój zamiar, który chcę przeprowadzić.Gdybyś się natomiast pośpieszył i zabił mnie, nic na tym nie zyskasz i umrzemy tutaj razem.”I rzekł wilk: „O chytry oszuście, jaką to masz nadzieję uratowania siebie i mnie, że prosisz,abym ci udzielił zwłoki? Powiedz mi, jaki jest ów zamysł, który chcesz wykonać?” I rzekł lis:„Co do zamiaru, który chciałbym przeprowadzić, to powinieneś mnie koniecznie dobrze zaniego wynagrodzić. Słyszałem bowiem, co sobie ślubowałeś i jak przyznawałeś się do twychdawniejszych złych czynów, słyszałem też twoje żale nad tym, że nie znałeś skruchy idobrych uczynków. Byłem świadkiem, jak przyrzekałeś sobie, że jeżeli ujdziesz cało temunieszczęściu, przestaniesz szkodzić swoim przyjaciołom i wszystkim innym, zaniechaszjedzenia winogron i innych owoców, będziesz trwał w pokorze, obetniesz sobie pazury,przywdziejesz zgrzebną szatę i będziesz składał ofiary Allachowi Najwyższemu. Zdjęła mnieprzeto litość nad tobą, mimo że dawniej pragnąłem twojej zguby. Kiedy jednak usłyszałemtwoje żale i co obiecywałeś, gdyby wybawił cię Allach, zbudziła się we mnie chęć, bywyciągnąć cię z jamy, i spuściłem ci ogon, abyś się go uczepił i wylazł. Ale ty nie porzuciłeśswoich przyzwyczajeń, pozostałeś dziki i gwałtowny i nie szukałeś ratunku i ocalenia wprzyjaźni, tylko pociągnąłeś mnie za ogon tak mocno, iż myślałem, że wyzionę ducha. Siedzęwięc teraz razem z tobą w miejscu zguby i śmierci, a jedna tylko rzecz może uratować mnie iciebie – jeżeli mnie posłuchasz, wybawimy się obaj. Potem zaś będziesz musiał spełnić to, coprzyrzekałeś, a wówczas ja będę twoim przyjacielem.” I spytał wilk: „A co to za warunek,który mam spełnić?” Rzekł lis: „Podnieś się i stań wyprostowany, ja zaś wylezę ci na głowę,by dosięgnąć krawędzi jamy. Gdy już wyskoczę na ziemię, pójdę i przyniosę coś, czegomógłbyś się chwycić i również stąd wyjść,” I rzekł wilk: „Nie ufam twoim słowom, gdyż

Page 95: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

94

powiadają mędrcy: «Kto pokłada ufność tam, gdzie powinien żywić nienawiść, popełniabłąd.» I mówią jeszcze: «Kto ufa takiemu, co nie jest godny zaufania, będzie oszukany, a ktowystawia na próbę takiego, co już został wypróbowany, ten będzie godny współczucia. Tenzaś, kto nie widzi różnicy pomiędzy rozmaitymi okolicznościami i nie oddaje każdemustanowi tego, co mu się należy, a wszystkie sprawy ocenia według jednej miary, małoznajdzie szczęścia, a sporo nieszczęścia.» I słusznie mówi poeta:

Niechaj myśl twa jeno ku złemu się skłania,Bo zła myśl ma siłę mądrego działania.Życie nasze bywa w największych opałach,Gdy je myśl życzliwa i dobra pojmała.

A oto słowa innego:

Bądź złego mniemania, a zło cię ominie.Kto czujny, ten ustrzec może się jedynie.Witaj wrogów twoich z rozjaśnioną twarzą,Zaś w sercu miej wojska, które ich porażą.

A inny mówi:

Wrogiem twym największym ten jest, kto ci miły.Zawsze mieć winieneś obłudę dla ludzi.Dobre myśli o nich odbierają siły,Przeto niechaj człowiek złą myśl w tobie budzi.”

I rzekł lis: „Złe poglądy nie w każdej chwili godne są pochwały, a dobre mniemanie należydo właściwości doskonałych i dzięki niemu pierzchają obawy. Trzeba ci, wilku, wynaleźćjakiś pomysł, jak wydostać się z tej jamy, tak abyśmy obaj ocaleli. To będzie lepsze, niżgdybyśmy obaj zginęli. Porzuć więc te złe myśli i nienawiść. Jeśli spojrzysz na mnieprzychylnie, mogą wyniknąć z tego dwie rzeczy: albo przyniosę ci coś, czego będziesz mógłsię uczepić, i wyleziesz dzięki temu z jamy, albo oszukam cię i sam się ocaliwszy, ciebiezostawię tutaj. To jednak jest wykluczone, bo nie byłbym pewny, czy nie zostanę wystawionyna próbę, tak jak ty, i ukarany w ten sposób za zdradę. Mówi bowiem przysłowie: «Wiernośćjest piękna, zdrada zaś odrażająca.» Trzeba przeto, abyś mi zaufał, bo ja dobrze znamzrządzenia losu. Nie opóźniaj więc tego sposobu naszego ocalenia, jest to bowiem sprawazbyt nagląca, aby przedłużać rozmowę o niej.” I rzekł wilk: „Niewiele ufam twej wierności,ale wiem, co sobie myślisz i że chcesz mnie uratować, albowiem poznałeś moją skruchę.Myślę więc sobie: Jeżeli prawdą jest, co lis utrzymuje – to naprawi on zło, które uczynił, ajeśli kłamie, otrzyma za to karę od Pana. Usłucham więc tego, co mi radzisz, a jeśli mnieoszukasz, stanie się to przyczyną twojej zguby.” To rzekłszy wilk stanął w jamiewyprostowany, pozwalając, by lis wlazł mu na barki, tak że dosięgał krawędzi jamy, a wtedywyskoczył na górę i upadł zemdlony. A wilk zawołał do niego: „Przyjacielu mój, niezapomnij o mnie i przyjdź mi z pomocą!” Zaśmiał się na to lis i zachichotał, po czym rzekł:„Ślepcze, tylko dlatego wpadłem w twoje ręce, że żartowałem z ciebie i wyśmiewałem cię. Aprzyczyna tego była taka: Gdy usłyszałem, jak się kajasz, opanowała mnie wesołość iuradowany zatańczyłem. Wówczas zwisł mi ogon do jamy, ty zaś mnie pociągnąłeś, tak żewpadłem do środka, potem jednak uwolnił mnie Allach Najwyższy z twoich rąk. Dlaczegowięc nie miałbym dopomóc ku twej zgubie, skoro należysz do zastępu szejtana? I wiedz, żewczoraj we śnie widziałem siebie tańczącego na weselu; opowiedziałem to pewnemu

Page 96: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

95

wykładaczowi snów, a on rzekł mi: «Będziesz miał kłopoty, ale wydobędziesz się z nich.»Teraz widzę, że to, iż wpadłem w twoje ręce i uszedłem ci, jest wyjaśnieniem mego snu. Tywiesz, zaślepiony głupcze, że jestem twoim wrogiem, jakże więc mogłeś w swymograniczeniu i głupocie liczyć na to, że cię uratuję pomimo tych niecnych słów, które odciebie usłyszałem? Dlaczego miałbym się starać o twoje ocalenie? Wszak mówią mędrcy:«Śmierć złoczyńcy, to spokój dla ludzi i oczyszczenie dla ziemi.» Gdybym się nie obawiał, żedochowując tobie wierności, będę musiał znosić od ciebie cierpienie większe od bólu zdrady,z pewnością zdziałałbym coś, aby cię uratować.” A gdy usłyszał wilk słowa lisa, z rozpaczypoczął gryźć sobie łapę. Potem zwrócił się do lisa łagodnymi słowami, nic jednak przez to nieosiągnął. Rzekł więc do niego cichym głosem: „Cały wasz rodzaj lisi należy do tych, co mająnajsłodszy język i najlepiej potrafią żartować. To był właśnie żart z twej strony, ale nie każdachwila jest dobra dla zabawy i żartu! Odrzekł lis: „Głupcze, istnieją dla żartu granice, którychżartujący nie przekracza. Nie licz też, że Allach pozwoli ci zdobyć władzę nade mną, skorojuż raz wybawił mnie z twoich rąk.” Rzekł wilk: „Powinieneś starać się mnie uratować wimię braterstwa i przyjaźni, które istniały przedtem między nami. A jeśli to uczynisz, zpewnością dobrze ci odpłacę.” Odparł mu lis: „Mędrcy powiadają: «Nie brataj się z głupim iprzewrotnym, on bowiem okryje cię hańbą i nie przyda tobie chwały. Nie brataj się też zkłamcą, bo gdy ten odkryje u ciebie zalety, zatai je, a jeśli znajdzie wady, rozgłosi o nich.» Ainny mędrzec rzekł: «Na wszystko jest sposób, tylko nie na śmierć, wszystko można naprawićoprócz złego charakteru, od wszystkiego można się uwolnić, ale nie od przeznaczenia.» A codo zapłaty, na którą, jak mówisz, zasłużę sobie u ciebie, to przypominasz mi pod tymwzględem węża, który uciekł zaklinaczowi. Wąż ów był ogromnie przestraszony, gdy wtemujrzał go pewien człowiek i spytał: «Co się z tobą dzieje, wężu?» Odrzekł wąż: «Uciekłem odzaklinacza, a on mnie szuka. Jeżeli uratujesz mnie przed nim i skryjesz u siebie, dam ci napewno wspaniałą nagrodę i wyświadczę ci wiele dobrego!» Wziął go więc ów człowiekskuszony zapłatą i marząc o nagrodzie włożył węża do swej torby. A kiedy zaklinaczprzeszedł już koło nich i oddalił się, idąc swoją drogą, i minęło niebezpieczeństwo dla węża,rzekł do niego człowiek: «Gdzie jest moja nagroda? Uratowałem cię wszak przed tym, czegosię bałeś i od czego pragnąłeś uciec!» Wąż odparł: «Powiedz mi, w którą z kończyn mam cięukąsić? Wiedz bowiem, że my, węże, nie znamy większej nagrody niż ta.» To rzekłszy ukąsiłowego człowieka, tak że ów zmarł.

Porównuję więc ciebie, głupcze, do węża, który postąpił w ten sposób z człowiekiem.Czyż nie słyszałeś słów poety:

Nie wierz człowiekowi, który złością płonie,Nie myśl, że złość jego jak przyszła, tak mija.Bo choć żmija gładka, gdy się dotkniesz do niej,Przecie jad śmiertelny kryje w sobie żmija.”

I rzekł do niego wilk: „O lisie, który tak pięknie przemawiasz i robisz piękne miny, niechci się nie zdaje, że ja nie posiadam żadnej mocy i że ludzie przede mną nie drżą. Wieszprzecież, że napadam na zagrody i niszczę winnice, czyń więc, co ci kazałem, i stój przedemną jak niewolnik przed panem!” Odpowiedział mu lis: „Głupcze, nie masz rozumu ipragniesz rzeczy niemożliwych. Doprawdy, dziwię się twej głupocie i hardości, z jakąrozkazujesz mi, abym ci służył i stał przed tobą, jak gdybym był twoim niewolnikiem. Alewnet zobaczysz, co cię spotka. Oto bowiem kamienie rozwalą ci głowę i wybiją twojezdradzieckie kły.”

Potem wspiął się lis na wzniesienie, które górowało nad winnicą i nieustannieprzywoływał ludzi z winnicy, aż go ujrzeli i ruszyli prędko ku niemu. A lis zaczekał dochwili, gdy zbliżyli się już do niego i do owej jamy, w której siedział wilk. Wówczas

Page 97: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

96

odwrócił się i uciekł. A ludzie z winnicy zajrzeli do jamy i ujrzawszy w niej wilka, jęli rzucaćw niego wielkimi kamieniami. Ciskali bez przerwy kamieniami, bili wilka kijami i kłuli goostrzami włóczni, aż wyzionął ducha. Wtedy odeszli, lis zaś powrócił ku jamie, stanął nadmiejscem, w którym zginął wilk, i ujrzał jego zwłoki. Potrząsnął wtedy głową z wielkiejradości i wypowiedział te oto wiersze:

Wziął los życie wilka, odebrał mu duszę.Precz z tym, który żywy przed losem nie uszedł.Takeś, wilku, przywieść mnie do zguby pragnął,Ale oto ciebie los twój strącił na dno.Bowiem wpadłeś w jamę, w której swą nadziejęKażdy straci, gdy go dech śmierci owieje.

A potem lis został w winnicy sam, bezpieczny i nie obawiając się nieszczęścia. Takie otobyły przygody wilka z lisem.

Opowiadanie o myszy i łasicy

Opowiadają, że w mieszkaniu pewnego człowieka gnieździły się mysz i łasica. A człowieków był biedny. Pewnego razu, gdy któryś z jego przyjaciół zachorował, a lekarz zalecił mułuskany sezam, dał mu ów przyjaciel pewną ilość sezamu, aby mu go wyłuskał. Ów biednyczłowiek zaś powierzył ziarno sezamu swojej żonie, polecając jej, aby wykonała tę pracę, aona spełniła polecenie i przyrządziła sezam.

Tymczasem skoro tylko łasica spostrzegła ziarna sezamu, podbiegła i nie ustającprzenosiła ziarna do swojej nory przez cały dzień, aż przeniosła tam większą jego część. Agdy przyszła żona owego biednego człowieka, zobaczyła, że sezamu z pewnością ubyło.Usiadła więc pilnując, kto po niego przyjdzie, aby poznać przyczynę braku. Gdy zaśprzybiegła znowu łasica, aby przenieść trochę sezamu do swej nory, tak jak to przedtemczyniła, ujrzała siedzącą w mieszkaniu niewiastę i zauważyła, że ona się jej pilnie przygląda.Rzekła tedy do siebie: „Zaiste, mój czyn mógłby mieć złe następstwa! A kto nie. baczy naskutki, temu los nie jest przyjacielem! Boję się, bo ta kobieta mnie już spostrzegła! Nie mamwięc innego wyjścia, jak uczynić coś dobrego, przez co wykażę moją niewinność i usunę wcień wszystko, co źle zrobiłam!” I zaczęła wynosić z powrotem ów sezam, który zgromadziław norze. A gdy kobieta zobaczyła, co robi łasica, tak rzekła do siebie: „To nie ona jestsprawczynią tego braku, wynosi bowiem sezam z nory złodzieja i składa go tutaj. Oddaje namprzysługę wynosząc sezam z powrotem, a temu, kto dobrze czyni, nie płaci się inaczej, jaktylko dobrym uczynkiem. Ta łasica z pewnością nie zawiniła, że ubyło sezamu! Jednak nieodejdę stąd i będę czatowała, aż przyjdzie złodziej, i dowiem się, kto to taki.”

A łasica wyczuła, co przyszło na myśl kobiecie, pobiegła prędko do myszy i powiedziałajej: „Siostro moja, doprawdy, nic dobrego nie ma w takim, kto nie dba o sąsiadów i nieumacnia przyjaźni!” Rzekła mysz: „Tak, przyjaciółko moja, cieszę się tobą i twoimsąsiedztwem. Ale z jakiej przyczyny mówisz mi to?” Łasica rzekła: „Gospodarz tego domuprzyniósł sezam i jadł go, on i jego rodzina nasycili się i nie potrzebują już sezamu. Zostawiligo przeto i zabrały sobie z niego po trosze wszystkie żyjące stworzenia. Jeżeli więc ty jakoostatnia weźmiesz coś z tego, będziesz miała większe prawo niż inni, którzy już korzystali!”Zadziwiła się mysz, podskoczyła i pomerdała ogonkiem, a łakomstwo zaślepiło ją. Wstała

Page 98: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

97

natychmiast i wyszła ze swej nory, i oto ujrzała sezam wyłuskany i błyszczący białością.Kobieta zaś siedziała i pilnowała go, przygotowawszy sobie kij. Ale mysz nie zastanawiałasię nad następstwami i nie mogła zapanować nad sobą, podbiegła więc do sezamu i zaczęłajeść. Wówczas kobieta uderzyła ją kijem i rozbiła jej głowę.

Przyczyną zguby myszy stało się jej łakomstwo i to, że nie brała pod uwagę następstwswych czynów.

Opowiadanie o pawiu i wróblu

W tych samych czasach żył wróbel, który odwiedzał codziennie pewnego ptasiego króla.A tak długo zawsze przebywał u niego w gościnie, że był pierwszym, który do królaprzychodził, i ostatnimi który od niego wychodził.

I zdarzyło się kiedyś, że na pewnej wysokiej górze zebrała się gromada ptaków i takmiędzy sobą mówiły: „Zaiste, rozmnożyliśmy się i wzrosła ilość sporów pomiędzy nami.Trzeba więc koniecznie, abyśmy wybrali króla, który by miał baczenie na nasze sprawy.Wtedy zapanuje wśród nas zgoda i ustaną kłótnie.” A właśnie przelatywał koło nich ówwróbel i poradził im, aby uczynili królem pawia; bo właśnie paw był tym królem, któregowróbel tak często odwiedzał. I ptaki wybrały pawia czyniąc go swoim królem, a onwyświadczył im wiele dobrodziejstw, wróbla zaś mianował swym wezyrem i doradcą. Leczbywało, że wróbel zaniedbywał czasem swoje obowiązki zajmując się innymi sprawami. Ażpewnego razu opuścił pawia, którego to bardzo zaniepokoiło, a gdy ów trwał w tym stanie,powrócił nagle wróbel. Spytał go paw: „Cóż cię zatrzymało z dala ode mnie? I to właśnieciebie, który jesteś mi najbliższy z dworzan?” Odrzekł wróbel:” „Ujrzałem coś, co wydawałomi się podejrzane i napełniło mnie strachem!” Paw zapytał: „A co takiego widziałeś?”Odrzekł wróbel: „Widziałem człowieka z sidłami. Ustawił je przy moim gnieździe,przymocował kołki, nasypał do środka ziarna i usiadł obok, a ja usiadłem także, abyzobaczyć, co będzie robił. A gdy tak patrzyłem, wtem los i przeznaczenie zaprowadziły tamżurawia i jego małżonkę, tak że wpadli w sam środek sideł. Zaczęli krzyczeć, a wtedymyśliwy wstał i złapał ich oboje – i to mnie przeraziło. Z takiej właśnie przyczyny nie byłomnie przy tobie, o królu czasu! Nie będę już mieszkał w tym gnieździe, gdyż wystrzegać sięmuszę sideł!” I rzekł mu paw: „Na nic się nie przyda ostrożność przeciw przeznaczeniu. Nieopuszczaj przeto swego miejsca!” Wróbel usłuchał rozkazu pawia i rzekł: „W imięposłuszeństwa dla króla wytrwam i nie oddalę się stąd!” Lecz cały czas wróbel był ostrożny iuważał. Przynosił pawiowi jedzenie, paw jadł do syta, a potem pił wodę – wówczas wróbelodchodził.

A gdy pewnego dnia wyszedł od pawia, ujrzał dwa wróble bijące się zawzięcie na ziemi. Irzekł do siebie: „Jakże będąc wezyrem króla, mogę patrzeć na ptaki, które się przy mnie biją?Na Allacha, zaprowadzę między nimi zgodę!” I podszedł do nich, aby je uspokoić, a wtedymyśliwy zarzucił sieć na wszystkie trzy wróble, a wezyr pawia wpadł w sam jej środek.Myśliwy wstał, chwycił go, podał swojemu towarzyszowi i rzekł: „Pilnuj go, bo jest tłusty, aładniejszego od niego nigdy nie widziałem!” Rzekł wówczas do siebie wróbel: „Oto wpadłemw to, czego się obawiałem! Bezpieczny byłem tylko u pawia! Nie pomogła mi przeciwprzeznaczeniu ostrożność i nie ma od przeznaczenia ucieczki w ostrożność! Cóż bowiem jestsłuszniejsze od słów poety:

Co się zdarzyć nie ma, nigdy zdarzyć się nie może,

Page 99: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

98

To zaś, co ma być, zaiste kiedyś będzie.Stanie się, co stać się miało, we właściwej porze,Ale głupiec jeno podstęp węszy wszędzie.”

Rzekł król: „O Szeherezado, opowiedz mi więcej takich przypowieści!” Odparła:„Następnej nocy, jeżeli pozostawi mnie przy życiu król – oby Allach uczynił go jeszczepotężniejszym...”

Opowiadanie o sprzątaczu rzeźni i małżonce pewnego dostojnika

Zdarzyło się kiedyś w czasie pielgrzymki, gdy wierni właśnie okrążali Kaabę i całaprzestrzeń wokoło zatłoczona była ludźmi, że nagle jakiś człowiek uczepił się zasłony Kaaby,wołając z głębi serca: „Błagam Cię, o Boże, spraw, by zapłonęła gniewem na swego męża izeszła się ze mną.” Słowa te usłyszała grupa pielgrzymów, którzy chwycili go i zaprowadzilido emira pielgrzymki, nie szczędząc mu razów. I rzekli: „O emirze, zastaliśmy tegoczłowieka w Świętym Miejscu, wypowiadającego takie a takie słowa.” Emir pielgrzymkirozkazał zatem, by go powieszono, lecz człowiek ów zawołał: „Emirze, na Proroka Allacha! –Niech go Bóg błogosławi i da mu zbawienie – wysłuchaj mojej przygody, a potem uczyń zemną, co zechcesz!” Rzekł mu emir: „Opowiadaj więc!”, a człowiek zaczął:

Wiedz, emirze, że jestem sprzątaczem i pracuję w rzeźni baranów, wywożąc krew iodpadki na śmietnik. A zdarzyło się pewnego dnia, gdy prowadziłem obładowanego osła, żezobaczyłem uciekających ludzi. Jeden z nich zawołał do mnie: „Wejdź w tę uliczkę, by cięnie zabili!” Spytałem: „Co się stało, że ludzie tak uciekają?” Odrzekł mi jakiś niewolnik:„Jedzie żona pewnego dostojnika i służba przepędza ludzi z jej drogi. Biją wszystkich inikogo nie oszczędzają.” Wszedłem więc wraz z osłem w zaułek i przystanąłem tam,oczekując, aż tłum się rozejdzie. Zobaczyłem służących z pałkami w rękach oraz trzydzieściniewiast, a wśród nich jedną niby wiotka trzcina jaśniejącą pełnią urody, piękna i wdzięku.Wszystkie inne były do jej usług. Skoro przybliżyła się do bramy uliczki, w której stałem,spojrzała na prawo i lewo, po czym przywołała eunucha. Gdy stanął przed nią, szepnęła mucoś na ucho, on zaś podszedł do mnie i chwycił mnie. Ludzie wokół rzucili się do ucieczki, ainny eunuch wziął mojego osła i poprowadził go. Ten, który mnie chwycił, związał mniesznurem i ciągnął za sobą. Nie rozumiałem, co się dzieje, a ludzie krzyczeli za nami, wołając:„Cóż zawinił ten biedak śmieciarz? Dlaczego go związano?” I wołali do eunuchów: „Ulitujciesię nad nim i uwolnijcie go, a wtedy Allach Najwyższy ulituje się nad wami!” Ja zaśmówiłem sobie w duchu: „Eunuchowie schwytali mnie, gdyż ich pani poczuła wstrętny dlanie] zapach nieczystości lub też jest brzemienną i zrobiło się jej niedobrze. Nie ma potęgi nisiły poza Allachem Wielkim i Mocnym!” I szedłem tak za nimi, oni zaś zbliżyli się do bramyokazałego domu i weszli tam, prowadząc mnie za sobą. Po chwili znalazłem się w wielkiejkomnacie – sam nie wiem, jak opisać jej piękno – urządzonej wspaniałymi sprzętami.Związany, stałem obok eunucha, gdy niewiasty wchodziły do komnaty. Powiedziałem sobiew duchu: „Na pewno będą mnie poddawali w tym domu męczarniom, dopóki nie umrę. Niktnawet nie dowie się o mojej śmierci.” Oni zaś wprowadzili mnie do łaźni, znajdującej sięwewnątrz domu. Gdy się tam znalazłem, weszły trzy niewolnice, siadły przy mnie i rzekły:„Zrzuć swoje łachmany.” Zdjąłem więc stare szmaty, które miałem na sobie, a wtedy jedna zniewolnic zaczęła mi myć nogi, druga głowę, a trzecia poczęła masować mnie. Gdyskończyły, podały mi zwinięte szaty i powiedziały: „Wdziej to”, lecz ja odparłem: „Na

Page 100: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

99

Allacha, nie wiem jak to uczynić!” Podeszły więc bliżej i ubrały mnie, podśmiewając się zemnie. Następnie przyniosły dzbanki z wodą różaną i spryskały mnie, po czym wprowadziłymnie do innej komnaty tak pięknej, że – na Allacha – nie wiem, jak opisać ją, a także ozdobyi sprzęty, które się w niej znajdowały. Gdy wszedłem do tej komnaty, zobaczyłem tamniewiastę, siedzącą na łożu z trzciny bambusowej o nogach z kości słoniowej, a wokół stałyniewolnice. Skoro mnie owa kobieta ujrzała, podniosła się i skinęła na mnie. Podszedłem doniej, a ona kazała mi usiąść. Usiadłem więc przy niej, a ona poleciła niewolnicom przynieśćjedzenie. Podały wyborne potrawy najrozmaitszych rodzajów, których nawet z nazwy nieznam i w życiu takich nie widziałem. I zjadłem do syta. Po odniesieniu półmisków i umyciurąk niewiasta zażądała owoców, które natychmiast przed nią postawiono. Kazała mi jeść,więc jadłem, a ledwie skończyliśmy, przyniesiono napoje najrozmaitszych rodzajów iniewolnice spaliły różnorodne wonne kadzidła. Jedna z niewolnic, piękna jak księżyc,podniosła się i podawała nam wino przy wtórze strun. Wkrótce upiłem się ja i ta niewiasta,która przy mnie siedziała. Kiedy wszystko to się działo, byłem przekonany, że śnię. Późniejkobieta kazała kilku niewolnicom rozścielić dla nas łoże. Gdy uczyniły tak, jak sobie życzyła,wstała i poprowadziła mnie za sobą do łoża i położyła się, a ja spałem z nią do rana. Ilekroćzaś przyciskałem ją do piersi, wdychałem zapach piżma i innych wonności. Sądziłem, żeznajduję się w raju lub że śnię przepiękny sen. Gdy nadszedł ranek, spytała mnie, gdziemieszkam. Odpowiedziałem: „W takim a takim miejscu.” Kazała mi wówczas odejść, a dającmi związaną chustkę, haftowaną srebrem i złotem, rzekła: „Pójdź za to do łaźni.” Ucieszyłemsię i pomyślałem: „Jeśli jest w niej pięć felsów, to zjem dziś obiad.” Wyszedłem od niej,jakbym wychodził z raju, i udałem się do komórki, w której mieszkam. Rozwiązałem chustkęi znalazłem w niej pięćdziesiąt złotych miskali. Zakopałem je i usiadłem w bramie, uprzedniozaś kupiłem za dwa felsy chleba i ostrej przyprawy i pożywiłem się. Potem zacząłemrozmyślać o tym, co przeżyłem, i tak spędziłem czas aż do wieczora. Wtedy przyszła do mnieniewolnica i powiedziała: „Moja pani wzywa cię!” Poszedłem więc za nią do bramy domu,wszedłem do środka i padłem na twarz przed gospodynią. A ona posadziła mnie przy sobie,kazała przynieść jedzenie i picie, potem zaś spała ze mną jak poprzedniej nocy. Gdy wstałarano, dała mi znowu chustkę z pięćdziesięcioma złotymi miskalami, a ja wziąłem ją,wróciłem do mej komórki i zakopałem pieniądze.

Tak było przez osiem dni. Każdego dnia przychodziłem do niej wieczorem i wychodziłemo świcie. Gdy spałem u niej ósmej nocy, wbiegła nagle niewolnica wołając: „Wstawaj i ukryjsię w tej komnacie!” Wszedłem więc do komnaty, położonej od strony ulicy, i usiadłem tam.Wtem usłyszałem zgiełk i tętent końskich kopyt w uliczce, a że komnata miała okienko tużnad bramą domu, wyjrzałem przez nie i zobaczyłem młodego jeźdźca. Był on jak wschodzącyksiężyc w noc pełni, a przed nim szli mamelucy i żołnierze. Podjechał do bramy, zsiadł zkonia i wszedł do komnaty, gdzie niewiasta siedziała na łożu. Ucałował przed nią ziemię,potem przybliżył się i pocałował jej rękę, lecz ona nie przemówiła do niego ani słowa.Mężczyzna korzył się jednak przed nią tak długo, aż ją ułagodził, po czym spał z nią tej nocy.Rano przyszli jego żołnierze z końmi i wyjechał z nimi. Ona zaś przyszła do mnie i spytała:„Widziałeś go?” Powiedziałem: „Tak.” Rzekła: „To mój mąż, opowiem ci, co mnie spotkało zjego strony: Pewnego razu siedzieliśmy razem w ogrodzie na wewnętrznym dziedzińcu domu.Nagle on wstał i opuścił mnie na długą chwilę. Czekałam na niego z niecierpliwością,mówiąc sobie, że z pewnością poszedł do wychodka. Poszłam wreszcie za nim, lecz niezastałam go tam. Wtedy zajrzałam do kuchni, zobaczyłam tam jakąś niewolnicę i spytałam jąo niego. A ona wskazała mi mego męża, który leżał z jedną z dziewek kuchennych. Wówczasprzysięgłam sobie uroczyście, że oddam się najbardziej nędznemu i plugawemu człowiekowi.Kiedy chwycili cię eunuchowie, był to już czwarty dzień, odkąd zaczęłam krążyć po mieście,szukając kogoś takiego. I nie znalazłam nikogo bardziej nędznego i plugawego od ciebie.Dlatego kazałam cię sprowadzić tu i stało się to, co nam przeznaczył Allach. Tak więc

Page 101: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

100

spełniłam przysięgę, którą sobie złożyłam. Lecz gdyby mój mąż jeszcze raz zbliżył się do tejniewolnicy i gdyby z nią legł, dopuszczę cię znów do tego, co było między nami.” Kiedyusłyszałem od niej te słowa, strzały przeszły mi serce, a łzy popłynęły mi tak obficie, że mojeoczodoły stały się ranami. I wypowiedziałem słowa poety:

Dziesięć pocałunków złożę na twej lewej ręce,Gdyż godniejsza jest od prawej, czci mam dla niej więcej.Ona to podjęła trudy oczyszczania ciała,I ablucji twych powszednich sama dokonała.

I niewiasta kazała mi odejść. A ja uskładałem z jej pieniędzy czterysta miskali, z którychpokrywam teraz moje wydatki. I przybyłem tutaj błagać Allacha Sławionego i Najwyższego,by jej mąż raz jeszcze zbliżył się do niewolnicy, abym i ja wrócił do tego, czegozakosztowałem.

Skoro emir pielgrzymki usłyszał opowieść tego człowieka, uwolnił go i rzekł do obecnych:„Na Allacha, pomódlcie się za niego, gdyż jest niewinny.”

A pośród licznych innych opowieści jest jeszcze:

Opowiadanie o Harunie ar-Raszidzie, Persie Alim i o tym, cowiąże się ze sprawą sakwy i Kurda.

Powiadają, że pewnej nocy Harun ar-Raszid, nie mogąc zasnąć, wezwał swego wezyra, agdy ten stawił się przed nim, rzekł mu: „O Dżafarze, gnębi mnie wielka bezsenność i smutekopanował moje serce. Chcę więc, by za twoją sprawą rozerwał się mój umysł i rozweseliłamoja dusza.” Dżafar odrzekł: „O Władco Wiernych, mam przyjaciela Persa, imieniem Ali,który zna rozmaite opowieści i ucieszne opowiadania, rozweselające duszę i smutek z sercprzepędzające.” Rzekł więc kalif: „Przyprowadź mi go.” A wezyr odparł: „Słyszę i jestemposłuszny.” Potem Dżafar opuścił władcę, by odszukać Persa. Posłał do niego służących, agdy zjawił się, rzekł mu: „Idź, spełnij życzenie Władcy Wiernych!”, na co Pers odrzekł:„Słyszę i jestem posłuszny.” Potem udał się z wezyrem do kalifa. Gdy stanął przed nim, kalifpozwolił mu usiąść, a skoro to uczynił, rzekł mu: „Ali, troska opanowała tej nocy moje serce.Słyszałem, że znasz różne opowieści i opowiadania, chciałbym więc usłyszeć od ciebie coś,co odegnałoby ode mnie smutek i rozerwało moje myśli.” Pers rzekł: „O Władco Wiernych!Cóż mam ci opowiedzieć? Czy to, co na własne oczy widziałem, czy to, co usłyszałem nawłasne uszy?” Na to ozwał się kalif: „Jeśli widziałeś coś ciekawego, opowiedz mi o tym.”Więc rzekł: „Słyszę i jestem posłuszny.”

Wiedz zatem, o Władco Wiernych, że pewnego roku opuściłem swój gród rodzinny,którym jest Bagdad. Towarzyszył mi pachołek, niosący piękną podróżną sakwę. Gdydotarliśmy do pewnego miasta i poczęliśmy w nim handlować, nagle przypadł do mnie jakiśczłowiek, Kurd, bezczelny napastnik, i wyrwał mi torbę krzycząc: „To moja torba, awszystko, co się w niej znajduje, jest moją własnością.” Wtedy zawołałem: „O muzułmaniezgromadzeni tutaj! Wybawcie mnie z rąk bezwstydnych kłamców,” a ludzie rzekli: „Idźcie dokadiego, niech on rozsądzi wasz spór.” Udaliśmy się więc do kadiego. Ja szedłem do niegorad. Skoro dotarliśmy do niego i stanęliśmy przed nim, spytał: „Jaką skargę chcecie miprzedstawić?” Rzekłem: „Zaistniał między nami pewien spór i do ciebie się zwracamy zprośbą o wyrok, który by nas obu zadowolił.” Kadi spytał: „Który z was dwu jest

Page 102: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

101

oskarżycielem?” Kurd postąpił bliżej i rzekł: „Oby Allach wspomagał pana naszego, kadiego!Zaprawdę ta torba jest moją własnością, jak również wszystko to, co się znajduje w jejwnętrzu. Utraciłem ją kiedyś, a oto dziś odnajduję ją w rękach tego człowieka.” Kadi zapytał:„Kiedy ją straciłeś?” Kurd odparł: „Stało się to wczoraj. Nie znalazłszy zguby spędziłem bezsnu całą noc.” Wtedy kadi rzekł: „Jeśli zatem poznajesz, że to właśnie ona, powiedz, co się wniej znajduje!” Kurd powiedział więc tak: „Była w mej sakwie para srebrnych puzderekmałych, które czernidło do oczu zawierały, i był ręcznik do rąk biały. Włożyłem do niej, poparze, kielichy złote i lichtarze, były w niej także dwa namioty, dwa półmiski złote, dwiełyżki, poduszka i para kobierców skórzanych, koza i dwa barany, krowa i dwa cielęta, owca idwa jagnięta, dwa futra, opończa na słoty i dwa zielone namioty, wielbłąd i dwiewielbłądzice. Miałem w mej sakwie dwa lwy i lwicę, dwa lisy i niedźwiedzicę, dwa buhaje ibawołu, dwa łoża i krzesło do stołu. Były w niej dwie komnaty i pałac, dwa krzesła i salawspaniała, kuchnia z dwoma drzwiami i gromada Kurdów, co będą świadkami, że sakwa domnie należy.” I zwrócił się do mnie kadi: „A cóż ty na to powiesz?” Podszedłem więc doniego, o Władco Wiernych, wstrząśnięty tym, co powiedział Kurd, i rzekłem: „Niechaj Allachpomnoży siły naszego opiekuna, kadiego! W mej sakwie nie było nic innego jak domekzburzony i drugi bez drzwi, i buda, w której mieszkają psy. Była też w mojej sakwie szkoładla uczniów w kwiecie młodości i młodzieńcy grający w kości, był namiot i sznurów więźniemała, para miast – Basra i Bagdad – w niej się znajdowała, zamek Szaddada, syna Ada, teżsię w sakwie znalazł, był w niej piec kowala, były sieci rybackie, kij i kołków wiele, bylichłopcy, dziewczęta, także stręczyciele, co zaświadczą, że torba jest moją własnością.” Kurd,posłyszawszy te słowa, począł płakać i lamentować mówiąc: „O dobrodzieju nasz kadi!Zaiste torbę mą poznano i co w niej było, opisano. A są w niej jeszcze twierdze i gmachy,żurawie i lwice, ludzie grający w szachy jak i szachownice. Znajdują się też w mojej torebceklacz i dwa źrebce, dwa rumaki i ogier i dwie włócznie srogie. Był też w niej lew i dwazające, miasto, dwie wioski, dziewka, dwaj szczwani rajfurzy, obojnak i dwu nicponiów,ślepy, dwaj bystroocy, kulawy i dwie kaleki, ksiądz, dwaj diakoni, patriarcha i dwaj mnisi ijeszcze kadi i dwaj świadkowie, którzy zaświadczą, że torba ta do mnie należy.” Złość mnieporwała, o Władco Wiernych, więc podszedłem do niego bliżej, by rzec: „Oby Allachpomnożył siły kadiego, naszego opiekuna! Miałem ja w mej sakwie i pancerz, i oręż, i zbronią komorę, tysiąc baranów, które bodą, wraz z obcą zagrodą, psów ujadających sforę,ogrody, winnice spore, kwiaty, figi i pachnidła, jabłka i malowidła, kielichów było tam wielei posągów, i butelek, pełno oblubienic i pieśniarek młodych, i orszak idący na gody, krzyk iharmider, i wołanie, krainy wielkie niesłychanie, brać rozbójników zdradziecka i kompaniazbójecka, niosąca wiele mieczy i włóczni wspaniałych, mająca ze sobą łuki i strzały. Iprzyjaciele, i bracia wszyscy, druhowie i bliscy, towarzysze z więziennej ciemnicy iwspółbiesiadnicy, flety i tamburyny, chorągwie i sztandary, młodzieńcy, dziewczyny,narzeczone z odsłoniętym licem i śpiewające niewolnice, pięć Abisynek, trzy Hinduski,cztery Medynki, dwadzieścia Greczynek, pięćdziesiąt Turczynek, siedemdziesiąt Persjanek,osiemdziesiąt Kurdyjek, dziewięćdziesiąt Gruzinek, a poza tym Tygrys z Eufratem. I siećrybacka prawdziwa, krzemienie i krzesiwa, i Iram, co się Miastem Kolumn nazywa, i tysiącnicponiów, i rajfurów, plac gier, stajnie, meczety i łaźnie. I murarz z cieślą był tam na pewno,i ćwiek, i drewno, i czarny niewolnik grający wspaniale, dowódca, masztalerz, pełno miast,stolic i obszarów, i sto tysięcy denarów, miasto Kufa i Anbar, a z tym dwieście kufrów tkanini pięćdziesiąt spichrzów żywności. Tam Gaza i Askalon gości, tam są ziemie od Damietty doAsuanu i pałac Kisry Anuszirwana, i królestwo Sulejmana, kraje od Wadi Numan aż doChorasanu, ziemie Balchu i Isfahanu i obszary od kraju Hind aż po kraj Sudanu. Niech Allachdługie życie ześle naszemu opiekunowi, kadiemu! Jest tam, mogę przysiąc, koszula, zawój iostrych brzytew tysiąc, które brodę kadiego zgolić mogą pięknie, jeśli się słów mych niezlęknie i nie rozsądzi sporu jasno, że sakwa to moja własność.” Kadi, słuchając tych słów,

Page 103: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

102

stracił głowę i rzekł: „Widzę oto przed sobą dwu ludzi fałszywych bez miary, albo dwukacerzy bez czci i wiary, którzy się nie lękają kary, a tylko krotochwilą swoją z sędziówigraszki stroją. Albowiem nie opisali dziejopisowie, a słuchający nie słyszeli dotąd dziwów, ojakich ci dwaj plotą, i w żadnej ludzkiej opowieści to, co mi rzekli, się nie zmieści. NaAllacha, zaiste od Chin do drzewa Umm Ghajlan, od Persji aż do ziem Sudanu, od WadiNuman do Chorasanu miejsca nie stanie na wszystko, co zawarło wasze wyliczanie, a słowomowym nikt wierzyć nie będzie w stanie. Czy ta sakwa jest bezdennym morzem, czy DniemSądu, w którym zbiorą się prawi i grzesznicy?” To rzekłszy kadi rozkazał otworzyć sakwę, agdy go usłuchano snadnie, zobaczył w niej chleb, cytryny, oliwki i ser na dnie. Wtedycisnąłem torbę Kurdowi pod nogi i oddaliłem się.

A kalif, wysłuchawszy opowieści Persa Alego, pokładał się ze śmiechu i obdarował gopięknym upominkiem. A pośród tego, co opowiadają, jest jeszcze:

Opowieść o Alim Szar i niewolnicy Zumurrud

W dawnych czasach i minionych wiekach żył w kraju Chorasanu kupiec imieniem Madżadad-Din. Posiadał wiele bogactw, czarnych niewolników, mameluków i służących, lecz mimoże dobiegał już sześćdziesiątego roku życia, nie miał potomstwa. Dopiero później obdarzył goAllach Najwyższy synem, któremu kupiec dał imię Ali. Gdy chłopiec podrósł, stał się jakksiężyc w noc pełni, a osiągnąwszy wiek męski, posiadał już wszelkie zalety. Wówczas ojciecjego zasłabł śmiertelnie, wezwał do siebie syna i rzekł: „O mój synu, nadszedł czas mejśmierci, chcę ci więc zostawić dobre rady.” Ali zapytał: „Jakie to rady, mój ojcze?” Ojciecodparł: „Przestrzegam cię, abyś nie przestawał zbyt blisko z nikim i trzymał się z dala odtego, co przynosi zło i nieszczęście. Strzeż się złego przyjaciela, gdyż jest on jak kowal – jeślinie spali cię jego ogień, zadusi cię jego dym. A jakże trafne są słowa poety:

Nie ma takich ludzi, co by szli stałości drogą.Nie ma przyjaciela, jeśli zawiodą cię losy.Żyj samotnie i pamiętaj – nie licz na nikogo.Taką radę z doświadczenia daję tobie. Dosyć.

Lub słowa innego poety:Ludzie to choroba skryta, Nie polegaj na nich. Bowiem zdradą i chytrością Wszyscy są

skalani.Mówi też o tym inny poeta:

Wiedz, ze wszelkich spotkań z ludźmi pożytek jest mały,Bowiem w plotkach się nurzają i czczej gadaninie.Przeto rzuć to, a do spotkań takich dąż jedynie,Które by ci żyć pomogły, wiedzę pomnażały.

Słusznie bowiem mówi poeta:

Gdy się komuś rozumnemu ludzi poznać uda,Tak jak ja ich obnażyłem i rozgryzłem do cna,Ujrzy, że ich miłość jeno w szalbierstwach jest mocna.

Page 104: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

103

I spostrzeże, że ich wiara – to tylko obłuda.”

Ali odpowiedział: „O mój ojcze, słyszę i jestem posłuszny. A co jeszcze mam czynić?”Ojciec mówił: „Czyń dobro w miarę swych możliwości i nigdy nie zapomnij postępować zludźmi szlachetnie. Korzystaj z każdej sposobności i nie szczędź dobrych czynów, gdyżprośby nie zawsze są spełniane. A jakże piękne są słowa poety:

Nie w każdej chwili, nie w każdym czasieDobre uczynki wypełniać da się.Więc jeśli możesz, śpiesz do nich śmiało.Strzegąc się przeszkód, których niemało.”

Ali rzekł na to: „Słyszę i jestem posłuszny, a co mi jeszcze radzisz?” Starzec mówił: „Mójsynu, zachowuj wiarę Allacha, a i on ciebie zachowa, oraz chroń twój majątek. Nie trwoń go,bo jeśli go utracisz, będziesz zależny od najpodlejszych ludzi. Wiedz, że wartość męża polegana tym, czym włada jego prawica. Cóż może być bardziej trafnego nad słowa poety:

Kiedy zmalał mój majątek, znikli moi przyjaciele,Gdy majątek się pomnożył, mam przyjaźni zewsząd wiele!Dzięki mym pieniądzom przyjaźń wróg okazał mi niejeden.Zaś przyjaciel wrogość żywi do mnie, kiedy wpadłem w biedę!”

Ali zapytał: „I co jeszcze, ojcze?”, a ów rzekł: „Szukaj rady, mój synu, u starszego odsiebie i nie spiesz się zbytnio do tego, czego pragniesz. Bądź litościwy dla niższego od siebie,a wówczas ten, kto jest wyżej od ciebie, okaże tobie łaskawość. Pamiętaj, żebyś nikogo nieciemiężył, bo Allach ześle ci kogoś, kto pognębi ciebie. Pięknie zaś mówi o tym poeta:

Osąd swój porównaj z cudzym, dwom zaufaj zdaniom.Słuszność się nie skryje, jeśli aż dwóch baczy na nią.Człowiek to zwierciadło, w którym lico się odbije,Ale gdy dwa lustra stawisz – widać kark i szyję.

A inny poeta powiada:

Stój i nie ponaglaj sprawy, która jest twym celem.Bądź przyjazny, a i ty się spotkasz z przyjacielem.Nie ma ręki, ponad którą Allach nie wzniósł dłoni,Ni tyrana, który by się przed tyranem schronił.

Inny poeta natomiast powiada:

Nie gnęb ludzi, bo ciemięstwo władztwem jest zwodniczym.A wiedz o tym, że tyrania z mściwością graniczy.Gdy twe oczy śpią, przekleństwem razi ciebie właśnie Ciemiężony.Zasię oko Allacha nie zaśnie.”

I mówił ojciec dalej: „Strzeż się, synu, picia wina, gdyż jest ono początkiem wszelkiegozła. Wino zaćmiewa rozum i poniża pijącego. Jakże słusznie mówi o tym poeta:

Na Allacha! Pijąc wino, upojenia nie doznałem,

Page 105: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

104

Bowiem słowo me związane z sensem, zasię dusza – z ciałem.Nigdy mnie nie skusi wino i przenigdy nie upoi,I jedynie spośród trzeźwych pragnę mieć kompanów moich.

Takie są moje rady dla ciebie, mój synu. Miej je zawsze przed oczyma, a Allach niech cięotoczy swoją opieką.” Stary kupiec stracił przytomność i umilkł, a gdy się ocknął, prosiłAllacha o zmiłowanie, wyrzekł słowa wyznania wiary i odszedł do Miłosierdzia AllachaNajwyższego. Syn opłakiwał go i szlochał nad nim, a potem przygotował wszystko, jaknależało. W orszaku pogrzebowym szli wielcy i mali, a recytatorzy wygłaszali nad trumnąurywki z Koranu. Ali nie zaniedbał niczego, co należało uczynić. Zmówili nad ojcemmodlitwy i oddali go ziemi, a na grobie wypisali takie wiersze:

Z prochuś powstał, byś mógł się nacieszyć żywotem,I dar pięknej wymowy posiadłeś po trochu.Lecz w proch się obróciłeś, skoroś umarł potem.I jesteś, jakbyś nigdy nie wychynął z prochu.

Ali Szar bolał bardzo z powodu śmierci ojca, odprawił żałobne obchody, jak przystałoludziom szanownym, i trwał w żalu i smutku po stracie ojca, aż w niedługim czasie umarła ijego matka. Wówczas urządził wszystko tak, jak po śmierci ojca, a potem zasiadł w sklepie,zajmując się handlem. Nie zaprzyjaźnił się z nikim ze stworzeń Allacha, postępując, jak muojciec przykazał. W tym stanie trwał przez cały rok. Później znaleźli do niego dostęp synowieladacznic, zaprzyjaźnili się z nim i Ali zszedł na złe drogi. Porzucił uczciwe życie, kubkamipił wino i chodził do piękności rano i wieczór, mówiąc sobie w duchu: „Mój ojciec dla mniezgromadził to bogactwo, jeśli więc ja go nie wydam, to komu je pozostawię?... Na Allacha,będę postępował według słów poety:

Jeśli życie obrócisz na bogactw ciułanie,Aby wszystko zagarnąć, co jest dookoła,Czyliż przyjdzie czas taki, kiedy będziesz w stanieRozkoszować się wreszcie tym, coś zebrać zdołał?”

I trwonił Ali Szar swój majątek w nocy i we dnie, póki nie wyczerpał całego. Zubożał iznalazł się w strasznym położeniu. Stracił całkiem rozum, sprzedał sklep, dom i wszystkoinne, sprzedał nawet swoje szaty, pozostając tylko w jednej. Gdy zaś minęło oszołomienie iwrócił mu rozsądek, wpadł w rozpacz i siedział cały dzień, od rana do wieczora, bez jedzenia.Wreszcie pomyślał: „Obejdę tych wszystkich, na których niegdyś wydawałem mój majątek,może ktoś z nich nakarmi mnie dzisiaj.” Obszedł więc wszystkich po kolei, a ilekroć zastukałdo drzwi jednego z dawnych przyjaciół, ów udawał, że go nie zna, i odchodził od drzwi.Wreszcie, dręczony głodem, Ali poszedł na bazar.

Zobaczył tam gromadę tłoczących się ludzi i rzekł sobie w duchu: „Jaki może być powódtakiego zbiegowiska? Na Allacha, nie odejdę stąd, zanim nie zobaczę, co w tym kręgu jest.”Zbliżył się do kręgu ludzi i ujrzał wysoką niewolnicę, o smukłej kibici, różanych policzkach iwyniosłej piersi, która przewyższała ludzi swoich czasów pięknem, urodą i okazałymwyglądem, jak powiedział jeden z tych, którzy opisywali podobną do niej:

Jej kształt został tak odlany, jako sama chciała,W formie piękna. Niezbyt duża jest i nie za mała.Aż się piękno zakochało w jej cudownych licach,W których duma, jak i skromność jednako zachwyca,

Page 106: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

105

Jej oblicze jest księżycem, gałązką – jej postać,Oddech – piżmem. Nikt nie zdoła jej w urodzie sprostać.Jak z perłowej jest macicy utworzona cała,Księżyc piękna mieści się jej w każdej cząstce ciała.

Niewolnica ta zwała się Zumurrud. Ali Szar spojrzał na nią i zdumiały go jej piękność iwdzięk. Pomyślał: „Na Allacha, nie odejdę, zanim nie zobaczę „jaką wysokość osiągnie jejcena, i dopóki nie dowiem się, kto ją kupi.” Stanął więc w grupie kupców, a oni sądzili, żebędzie chciał ją kupić, gdyż wiedzieli o jego majątku, który. odziedziczył po rodzicach. Pochwili wystąpił pośrednik, stanął przed niewolnicą i zawołał: „O kupujący, którzy maciepieniądze, kto ustali wywoławczą cenę tej niewolnicy, pani obu księżyców, perły pełnejblasku? Umie ona wyrabiać przepiękne zasłony, jest marzeniem dla szukającego, rozkosządla pragnącego! Zaczynajcie! Wolny będzie od zarzutu i przygany ten, kto wywoła cenę.”Rzekł jeden z kupców: „Pięćset denarów.” A inny dodał: „I dziesięć.”

Wtedy jakiś starzec zwany Raszid ad-Din, o niebieskich oczach i odrażającym wyglądzie,zawołał: „I jeszcze sto”, a ktoś inny rzekł: „I dziesięć.” Powiedział staruch: „Tysiącdenarów”, a wtedy kupujący powstrzymali swe języki i zamilkli, pośrednik zaś począłnaradzać się z właścicielem niewolnicy, który powiedział: „Przysiągłem, że sprzedam ją tylkotemu, którego sama wybierze, przeto ją pytaj!” Podszedł więc pośrednik do Zumurrud i rzekł:„O pani księżyców, ten oto starzec chce cię kupić”, a niewolnica spojrzała na niego, a gdyzobaczyła, że jest taki, jak wspomnieliśmy, rzekła do pośrednika: „Nie pozwolę się sprzedaćstarcowi zgrzybiałemu i obrzydliwemu. Na Allacha, jak słuszne są te słowa:

O całusa ją prosiłem, gdym jej miłość wyznał,Lecz ją widać odstręczała ode mnie siwizna,Bo choć żyłem w dobrobycie, takie rzekła słowa:«Nie! Na tego, co ród ludzki bytem obdarował!Bieli włosów posiwiałych nie pragnę zupełnie!Czyliż całe życie usta nurzać mam w bawełnie?»”

Usłyszawszy te słowa, pośrednik rzekł: „Na Allacha, jesteś wytłumaczona, a cena twojapowinna wynosić dziesięć tysięcy denarów.” Potem oznajmił jej panu, że nie zgodziła się natego starca, a właściciel niewolnicy powiedział: „Wybierz jej więc kogoś innego.” Wtedypodszedł inny człowiek mówiąc: „Daję tyle samo, co ów starzec, którego nie chciała.”Niewolnica spojrzała na niego i zauważyła, że ma farbowaną brodę, rzekła więc: „Ach, jakiżto wstyd i hańba, czernić swą siwiznę”, i grymasiła, po czym wypowiedziała takie wiersze:

Pewien człowiek mi ukazał obraz swój ponury:Na Allacha! Kark szkaradny, sandałami bity,I podbródek, gdzie najchętniej siadają moskity,Róg zagięty, do którego można wiązać sznury.Moja kibić cię olśniła oraz moje lico;Chciałbyś przeto skryć przede mną wady swe najbrzydsze,Występkami biel siwizny swej farbując chytrze,A co jawne, chciałbyś w strachu okryć tajemnicą.Gdy twa broda znika, druga wygląd wnet odmieni,Jakbyś był postacią znaną z widowiska cieni.

Następnie wypowiedziała piękne słowa poety:

Page 107: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

106

Rzekła: „Widzę, że farbujesz swoje włosy siwe.”Rzekłem: „Słuchu mój i wzroku, siwizny się boję!”Roześmiała się i mówi: „Dziwy to prawdziwe,Że aż ci do włosów doszło oszukaństwo twoje!”

Skoro pośrednik usłyszał te wiersze, powiedział do niej: „Masz słuszność, na Allacha!”Kupiec zaś spytał: „Co powiedziała?” Gdy pośrednik powtórzył mu wiersze, przyznał, żesłuszność jest przeciw niemu i odstąpił od zamiaru kupna. Zbliżył się wtedy inny kupiec ipowiedział: „Spytaj, czy mnie zechce, zapłacę cenę, którą słyszałem.” Pośrednik zapytał więcniewolnicę, a ona przyjrzała się kupcowi i stwierdziła, że jest ślepy na jedno oko. Zawołaławięc: „To jednooki, o którym tak mówi poeta:

Z jednookim się nie brataj, ale go unikaj,Bowiem zły jest i fałszywy, nie zapomnij o tym.Gdyby jednooki nie miał duszy nikczemnika,Allach by na jego oko nie zesłał ślepoty.”

Pośrednik, wskazując na kogoś innego, spytał: „A czy chcesz, by kupił cię ten człowiek?”Niewolnica spojrzała na tamtego i zobaczyła, że jest bardzo niski, broda natomiast zwisa muaż do pępka. Powiedziała więc: „Poeta tak o tym mówi:

Przyjaciela mam, co nosi brodę czarną.Allach rosnąć jej pozwolił – nie wiem po co.Rzec by można: broda jest zimową nocą –Długa, ciemna, jak mrok, który świat ogarnął.”

Na to rzekł pośrednik: „Moja pani, zobacz, kto z obecnych ci się podoba, i namów go, bycię kupił.” Zumurrud rozejrzała się bacznie po kręgu otaczających ją kupców, przenoszącwzrok z jednego na drugiego. Gdy wzrok jej padł na Alego Szar, spojrzenie to wyrwało jejtysiąc westchnień i serce jej przylgnęło do Alego. Odznaczał się on bowiem wspaniałą urodą imilszy był niż wietrzyk północny. I niewolnica powiedziała do pośrednika; „Możesz mniesprzedać jedynie mojemu panu, temu o pięknej twarzy i gibkiej kibici, o którym tak mówią ci,co go opisują:

Odsłonili twoje urodziwe licaI ganili tego, który się zachwyca.Wtedy bym uniknął obłudnej nagany,Gdyby mi twój widok nie był odsłaniany.

On tylko będzie mym właścicielem, gdyż ma gładkie policzki, ślina jego jest nektaremSalsabilu, który uzdrawia chorych, a uroda jego oszałamia zarówno tego, kto nanizujewiersze, jak i tego, kto układa mowę niewiązaną. A poeta tak o nim mówi:

Ślina jego jest winem, oddech piżmem, zasięUśmiech jego dla oczu mych kamforą zda się.Riduan z domu go wygnał, by się zbyć kłopotów,Bo hurysy swym czarem zniewolić był gotów.Że jest dumny, niejeden przyganą go darzy,A przecież księżycowi z dumą jest do twarzy.

Page 108: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

107

Ma on kędzierzawe włosy, różane policzki i czarowne spojrzenie, o którym tak mówipoeta:

Obiecała mi gazela schadzkę – ja jej słowom wierzę.Niespokojne serce moje, oko zerka wciąż w jej stronę.Jej powieki zapewniają, że mi przyrzekała szczerze,Lecz jak spełnią obietnicę, skoro tak są umęczone?

A inny poeta powiedział:

Powiadają: «Smuga puszku jawi się na jego twarzy.Skoro puszek ma na licach, któż pokochać go się waży?»Rzekłem: «Zaprzestańcie wreszcie, dość już przygan z waszej strony.Jeśli puszku znak widzicie, to na pewno podrobiony.Świadczy o tym ogród raju, co olśniewa w jego licach,W ustach zaś – orzeźwiająca kausaryjskich wód krynica.»

Pośrednik wysłuchał wierszy o zaletach Alego Szar, które mówiła Zumurrud, zachwyconyczystością jej wymowy jak też blaskiem urody. Właściciel zaś rzekł do niego: „Nie dziw sięjej urodzie, która zawstydza słońce dnia, ani temu, że zna na pamięć najbardziej wyszukanewiersze, gdyż poza tym recytuje ona Koran Wzniosły na siedem sposobów, opowiada baśnie iopowieści o prawdziwych wydarzeniach, posługuje się siedmioma rodzajami pisma i posiadawiedzę w takich dziedzinach nauk, jakiej brak niejednemu uczone mu mędrcowi. Ręce jej sącenniejsze od srebra i złota, gdyż potrafi wyrabiać jedwabne zasłony, które sprzedaje popięćdziesiąt denarów za sztukę, a jedną taką zasłonę wykonuje w ciągu ośmiu dni.” Pośrednikzawołał na to: „Ach jakie to szczęście dla tego, kto będzie ją posiadał w swoim domu! Będziedla niego ukrytym skarbem.” Pan niewolnicy zaś rzekł: „Sprzedaj ją temu, kogo tylko będziechciała.”

Pośrednik zwrócił się więc do Alego Szar, ucałował mu ręce i powiedział: „Kup tęniewolnicę, panie, ciebie bowiem wybrała!” Wymienił Alemu jej zalety i uzdolnienia i rzekł:„Niech ci szczęście przyniesie! Jeżeli ją kupisz, zostaniesz obdarzony szczodrze przez tego,który nie skąpi darów.” Ali Szar skłonił głowę ku ziemi na dłuższą chwilę, śmiejąc się zsamego siebie i mówiąc sobie w duszy: „Do tej pory jestem bez śniadania, a nie śmiemprzyznać wobec kupców, że nie posiadam pieniędzy na kupno niewolnicy.”

Zumurrud natomiast, widząc go ze zwieszoną głową, powiedziała do pośrednika: „Weźmnie za rękę i podejdźmy do niego. Gdy przed nim stanę, zapragnie mnie kupić. A tylko jemupozwolę się sprzedać.” Podprowadził ją więc pośrednik do Alego Szar i postawił przed nimmówiąc: „Co o niej sądzisz, panie?” Gdy Ali Szar nic nie odpowiedział, przemówiłaniewolnica: „Panie mój i ukochany mego serca, czemu mnie nie kupujesz? Daj za mnie cenę,jaką chcesz, a stanę się przyczyną twego szczęścia.” Podniósł wtedy głowę i spytał: „Czy siłązmusza się do kupna? Wszak ty kosztujesz tysiąc denarów!” Rzekła: „O mój panie, więc kupmnie za dziewięćset.” Lecz on odpowiedział: „Nie.” Rzekła: „Za osiemset”, a on odparł:„Nie!” Wciąż więc obniżała cenę, aż doszła do stu denarów. Na to powiedział Ali: „Nie mamcałych stu denarów.” Zapytała: „A ile brakuje ci do stu?” Wówczas zawołał: „Nie mam anistu denarów, ani niczego zupełnie! Klnę się na Allacha, że nie posiadam czerwonego złota anibiałego srebra, ani denara, ani dirhema! Poszukaj sobie innego kupca!”

Lecz Zumurrud, dowiedziawszy się, że Ali nic nie posiada, rzekła do niego: „Weź mnie zarękę, jak gdybyś chciał mnie lepiej obejrzeć, i pociągnij w tę uliczkę.” A kiedy tak zrobił,wyjęła z kieszeni kiesę z tysiącem denarów i powiedziała: „Odważ z tego dziewięćsetdenarów jako cenę za mnie, a sto pozostaw. Będą nam potrzebne,” Ali uczynił, jak mu kazała,

Page 109: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

108

i kupił ją za dziewięćset denarów, zapłaciwszy pieniędzmi z jej kiesy, i poszedł z nią dodomu. Kiedy weszli tam, dziewczyna zobaczyła pustą komnatę, w której nie było nawet łożaani naczyń. Dała więc Alemu tysiąc denarów i powiedziała: „Idź na bazar i kup za trzystadenarów sprzęty i naczynia domowe.” Skoro to wykonał, rzekła: „Kup teraz coś do jedzenia ipicia za trzy denary.” Kiedy powrócił z tym, co mu kupić poleciła, rozkazała: „A teraz kup mijedwabną tkaninę wielkości zasłony, kup srebrnych i złotych nici, a także nici jedwabnych wsiedmiu kolorach.” Nabył to wszystko, a ona urządziła dom, zapaliła świece, po czym usiedlirazem do jedzenia i picia. Potem wstali, położyli się na łożu i zaspokoili swoje pragnienia.Później zasnęli trzymając się w objęciach, ukryci za zasłonami, jak rzekłby o nich poeta:

Idź do tego, kogo kochasz, słów nie słuchaj zawistnika.Miłujący wie, co czyni i zawiści słów unika.We śnie zobaczyłam ciebie, łoże dzielącego ze mnąI z twych ust scałowywałam chłód najsłodszy nocą ciemną.Wszystko to jest prawdą czystą, chcę, by obraz ten się ziścił.Dopnę tego, nie zważając na niegodny głos zawiści.Wszak obrazu piękniejszego nie stworzyły moce bożeNad kochanków dwojga widok, których jedno tuli łoże.W swych objęciach spoczywają, kiedy rozkosz ich osłoni,A ich głowy się wspierają na ramieniu i na dłoni.Kiedy serca połączone miłowaniem trwają razem,Ludzie kują zimne ostrze, aby razić ich żelazem.Jeśli dla serc kochających jeno słowa masz nagany,Czym ukoić zdołasz boleść, czym zagoisz serca rany?Jeśli by choć jeden tylko dał ci czyste miłowanie,Żyj z nim jednym, niech twe serce tylko przy nim pozostanie.

Spali tak, trzymając się w objęciach do rana, a miłość zamieszkała w ich sercach. PotemZumurrud wzięła tkaninę na zasłonę i poczęła wyszywać ją kolorowym jedwabiem iprzetykać srebrnymi i złotymi nićmi. Obszyła ją pasem, na którym wyhaftowała ptaki, apośrodku zasłony wyszyła postaci dzikich zwierząt – a nie zbrakło żadnego zwierzęciaistniejącego na świecie, którego by nie odtworzyła. Pracowała nad tą zasłoną osiem dni, akiedy skończyła pracę, wygładziła zasłonę, zwinęła i dała swemu panu mówiąc: „Pójdź z tązasłoną na bazar i sprzedaj ją jakiemuś kupcowi za pięćdziesiąt denarów. Lecz strzeż się, byśnie sprzedał jej jakiemuś obcemu wędrowcowi, gdyż stanie się to powodem naszej rozłąki!Mamy bowiem wrogów, którzy o nas nie zapominają.” Ali Szar odrzekł: „Słyszę i jestemposłuszny”, i pospieszył z zasłoną na bazar. Sprzedał ją kupcowi, jak mu przykazałaZumurrud, i tak jak przedtem kupił kawałek jedwabiu, nici oraz potrzebną żywność, iprzyniósł jej to wszystko wraz z resztą pieniędzy. I Zumurrud dawała mu gotową zasłonę coosiem dni, a on sprzedawał ją za pięćdziesiąt denarów i w ten sposób żyli przez cały rok.

Po upływie roku Ali Szar udał się jak zwykle na bazar niosąc zasłonę i dał jąpośrednikowi. Jakiś chrześcijanin chciał ją kupić za sześćdziesiąt denarów, lecz Ali niezgodził się. Chrześcijanin ciągle jednak podnosił cenę, aż doszła do stu denarów, pośrednikazaś przekupił dziesięcioma denarami. Zwrócił się więc pośrednik do Alego Szar i oznajmiłmu o wysokości ceny, począł go też chytrze namawiać, by sprzedał chrześcijaninowi zasłonęza tę cenę. Mówił: „Mój panie, nie obawiaj się tego chrześcijanina, nic złego cię od niego niespotka!” Inni kupcy też byli za chrześcijaninem, przeto ze ściśniętym sercem sprzedał mu Alizasłonę, wziął pieniądze i skierował się do domu. Wtedy zauważył, że ów chrześcijanin zanim idzie. Zapytał więc: „Dlaczego za mną podążasz?” Tamten odrzekł: „O panie, idę wpewnej sprawie do końca tej uliczki – niech Allach zachowa, abyś był kiedykolwiek w

Page 110: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

109

potrzebie.” Lecz skoro Ali Szar doszedł do swego mieszkania, a chrześcijanin jeszcze odniego nie odstąpił, Ali rozgniewał się i krzyknął: „Przeklęty, dlaczego ciągle za mną idziesz?”Rzekł tamten: „O mój panie, daj mi się napić choć łyk wody, gdyż jestem spragniony, aAllach Najwyższy cię wynagrodzi.” Ali Szar rzekł sobie wtedy w duchu: „Ten człowiek jestpod opieką muzułmanów i przyszedł do mnie, chcąc napić się wody. Nie mogę więc, naAllacha, zawieść jego nadziei.” Wszedł zatem do domu, wziął dzban z wodą, a wtedyzobaczyła go niewolnica Zumurrud. Zapytała: „Czy sprzedałeś zasłonę, ukochany?” Odrzekł:„Tak.” Pytała dalej: „Kupcowi czy przybyszowi? Serce moje bowiem przeczuwa rozłąkę.”Ali odpowiedział: „Kupcowi.” Lecz Zumurrud nalegała: „Powiedz mi prawdę, a wtedypowezmę środki ostrożności w mojej sprawie. A dlaczego bierzesz dzban z wodą?”Odpowiedział jej Ali: „Aby dać pić pośrednikowi.” Wówczas rzekła Zumurrud: „Nie mapotęgi ni siły poza Allachem Wielkim i Mocnym” i wypowiedziała te dwuwiersze:

Ty, co rozstania pragniesz, pamiętaj,Niechaj nie zwiodą ciebie uściski.W czasie tkwi zawsze zdrada przeklęta,A dzień rozłąki zawsze jest bliski.

Gdy Ali Szar wyszedł z dzbanem, zobaczył, że chrześcijanin stoi już w sieni domu.Zawołał wówczas: „Aż tu przyszedłeś, ty psie! Jak mogłeś wejść do mego domu bezpozwolenia?” Tamten odrzekł: „O panie, jaka jest różnica między drzwiami a sienią? Zmiejsca, na którym stoję, ruszę się tylko w stronę wyjścia. Ty natomiast okażesz szlachetność,piękny uczynek, szczodrość i zaskarbisz wdzięczność.” Potem wziął dzban, wypił z niegowodę i oddał go Alemu, który odebrał dzban i oczekiwał, że chrześcijanin wstanie i odejdzie.On jednak nie ruszył się z miejsca. Ali spytał wówczas: „Czemu nie wstajesz i nie idzieszswoją drogą?” Tamten odrzekł: „O mój panie, nie bądź jak ten, który swój dobry uczynekwymawia, ani jak ten, o którym mówi poeta:

Już odeszli ci, co szczodrość znali samą,Dla twych pragnień nie skąpili ci dóbr wszelkich.Inni zasię, kiedyś u ich drzwi przystanął,Nawet wody odmówili ci kropelki.”

Potem rzekł: „O panie, ugasiłem pragnienie, lecz proszę, byś mnie nakarmił, jeślicokolwiek masz w domu. Może to być kęs chleba, suchar lub cebula.” Ali Szar rzekł: „Wstańi przestań żebrać, nie mam nie w domu!” Chrześcijanin powiedział: „O mój panie, jeśli nicnie masz w domu, to weź te sto denarów i przynieś z bazaru coś dla nas. Choćby jeden placekchleba, aby były między nami chleb i sól.” Ali Szar pomyślał: „Ten chrześcijanin jest głupi.Wezmę od niego sto denarów, a przyniosę mu coś za dwa dirhemy.” I zaśmiał się z niego, achrześcijanin powiedział: „Panie, pragnę tylko czegoś, co odpędzi głód. Choćby jeden placeklub cebulę. Jest dużo dobrych rzeczy, zaspokajających głód, które nie są potrawamiwyszukanymi. Jakże pięknie mówi o tym poeta:

Głody wyżenie chleba kawał suchy.Czemuż znam trwogę, a nie znam otuchy?Śmierć – sprawiedliwsza, bowiem jest jednakaTak dla kalifa, jako dla biedaka.

Powiedział mu tedy Ali Szar: „Zaczekaj tu chwilę! Zamknę mieszkanie i pójdę przynieśćci coś z bazaru.” Chrześcijanin odpowiedział: „Słyszę i jestem posłuszny.” Ali wyszedł więc,

Page 111: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

110

zamykając komnatę na zamek u drzwi, a klucze zabrał ze sobą. Udał się na bazar, kupił tamsmażonego sera, białego miodu, chleba i bananów i wrócił z tym do domu. Kiedychrześcijanin to zobaczył, zawołał: „O panie, starczyłoby tego na dziesięciu ludzi, a ja jestemsam! Może zjesz ze mną?” Ali odpowiedział mu: „Jedz sam, ja jestem syty.” Ale tamtenmówił: „O panie, mędrcy powiadają, że kto nie je ze swoim gościem, jest dzieckiemrozpusty.” Skoro Ali Szar to usłyszał, usiadł i zjadł z nim trochę. Wyciągnął rękę, achrześcijanin wziął banana, odarł go ze skórki, rozłamał na dwie połowy i położył na jedną znich oczyszczony bandż zmieszany z opium. A jedna taka dawka powalić by mogła słonia.Umoczył potem w miodzie tę połowę banana i rzekł do Alego, Szar: „O mój panie, zaklinamcię na prawdę twej wiary, zjedz to.” Ali wstydził się sprzeciwić takiemu zaklęciu, wziął więcod niego banana i przełknął go. Zaledwie jednak banan znalazł się w jego żołądku, Ali upadłjak długi i wyglądał jakby spał od roku. Skoro to zobaczył chrześcijanin, zerwał się na równenogi jak wyleniały wilk lub wszechwładny los, zabrał Alemu klucz od mieszkania ipozostawiwszy go tak, jak leżał, pobiegł do swojego brata, którego o wszystkim powiadomił.Bratem zaś chrześcijanina był ów zgrzybiały staruch, który chciał kupić niewolnicę Zumurrudza tysiąc denarów, lecz ona uniknęła tego dzięki poezji. Był on w głębi duszy niewiernym, audawał muzułmanina, używając imienia Raszid ad-Din. Kiedy nie mógł zdobyć Zumurrud,poskarżył się swojemu bratu chrześcijaninowi, a ten począł przemyśliwać, jak w chytrysposób odebrać niewolnicę Alemu Szar, który był teraz jej panem. Wreszcie ów chrześcijanin– o imieniu Barsum – powiedział do swojego brata: „Nie troszcz się o to, wymyślę sposóbtaki, że dostaniesz ją nie płacąc ani jednego denara, ani nawet dirhema...”

A był ów Barsum chytrym, podstępnym i rozpustnym czarownikiem. Tak długo motał iknuł, aż udał mu się podstęp, o którym, wspomnieliśmy. Potem zabrał klucz i pobiegł doswego brata, aby oznajmić mu, czego dokonał. Staruch dosiadł swojej mulicy, wziął ze sobąniewolników i razem z bratem udał się do domu Alego Szar. Zabrał też ze sobą kiesę ztysiącem denarów, aby przekupić walego, gdyby go przypadkiem spotkał. Barsum otworzyłmieszkanie, a niewolnicy, którzy z nim przyszli, dopadli Zumurrud i siłą ją porwali, grożąc jejśmiercią, gdyby wzywała pomocy. Mieszkanie Alego Szar pozostawili tak, jak je zastali, nicnie zabierając, jego samego zaś zostawili uśpionego w przedsionku. Zamknęli drzwi odmieszkania i wsunęli mu klucz z powrotem do kieszeni.

A staruch zabrał Zumurrud do swojego pałacu i umieścił ją wśród swoich niewolnic inałożnic, mówiąc: „Ty ladacznico, ja jestem tym starcem, który ci się nie spodobał, i niepozwoliłaś, aby cię mu sprzedano. A oto teraz dostałem cię, nie płacąc ani jednego denara,ani nawet dirhema!” Oczy Zumurrud napełniły się łzami i powiedziała: „Niech ci Allachodpłaci, ty podły staruchu, za to, że rozłączyłeś mnie z moim panem!” Starzec krzyknął: „Tyladacznico, ty rozpustnico! Zobaczysz, jakie męczarnie tobie wymyślę! Przysięgam naMesjasza i Dziewicę, że jeśli nie będziesz mi posłuszna i nie przyjmiesz mojej wiary,zamęczę cię wymyślnymi sposobami.” Zumurrud odparła: „Choćbyś posiekał moje ciało nakawałki, nie porzucę wiary islamu. Może Allach Najwyższy ześle mi szybkie wyzwolenie,gdyż On może wszystko, co zechce. Mędrcy zaś powiadają: «Nieszczęście może spotkaćciało, lecz wiary nie dosięgnie.»” Staruch zakrzyknął wtedy na służbę i niewolnice i rozkazałim: „Rozciągnijcie ją na ziemi!” Powalili ją więc, a on począł ją bić długo i okrutnie, ona zaśkrzyczała wzywając ratunku, lecz żadna pomoc nie nadeszła. Potem przestała już wołać, tylkojęczała: „Dosyć, na Allacha, dosyć.” Wreszcie oddech jej się urwał i jęki ustały.

Kiedy ucichła wściekłość panująca w sercu starucha, rozkazał on sługom: „Wywleczcie jąza nogi i rzućcie w kuchni! A nie dawajcie jej nic do jedzenia!” Przeklęty staruch położył siępotem spać, a gdy wstał rano, zażądał, by mu przyprowadzono Zumurrud i bił ją znowu, poczym rozkazał sługom, aby ją rzucili w tym samym miejscu. Uczynili, jak kazał, a skorociosy ustały, ona powiedziała: „Nie ma boga prócz Allacha, a Muhammad jest JegoProrokiem! Allach jest moim oparciem i najlepszym opiekunem.” Potem błagała pomocy

Page 112: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

111

Pana naszego Muhammada – niech go Allach błogosławi i da mu zbawienie. Tyle o jejsprawach.

A co do spraw Alego Szar, to spał on bez przerwy aż do następnego dnia, kiedy to uleciałbandż z jego głowy. Otworzył wtedy oczy i zawołał Zumurrud, lecz nikt mu nieodpowiedział. Wszedł więc do mieszkania i zobaczył pustą przestrzeń, cel zaś pielgrzymkidaleki. Zrozumiał, że przyczyną tego, co go spotkało, nie był nikt inny, tylko ówchrześcijanin, i począł rozpaczać, płakać, jęczeć i zawodzić. Łzy polały mu się z oczu iwypowiedział takie wiersze:

O, miłości! Nie masz dla mnie znikąd zmiłowania.Serce moje w utrudzeniu i trwodze się słania.O, władczyni! Okaż litość i przywróć nadzieję,Wzbogać niewolnika, który w smutkach ubożeje.Gdy wrogowie są w pobliżu, cóż z łucznikiem bywa?Chce wypuścić strzałę, ale pęka mu cięciwa.Gdy już troski i udręki młodzieńca obarczą,Gdzie się przed swym losem skryje, kto mu będzie tarczą?Przed rozłąką mnie zaprawdę ostrzegano nieraz,Lecz gdy przyjdzie przeznaczenie, to nam wzrok odbiera.

Skończywszy te wiersze westchnął ciężko i wypowiedział jeszcze takie:

Zostawiła dom w górzystej ziemi, śród bezdroży.Próżno dąży doń, a serce jeno smutek ściska.Popatrzyła ku domowi. Ślad obozowiskaLedwie widny – wzmógł tęsknotę i bólem zatrwożył.Jęła pytać się o niego, odrzekł jej głos echa,Ze już do spotkania żadna nie powiedzie droga.Jeszcze blask swój ześle niby błyskawica sroga.Po czym zniknie już na zawsze i świecić zaniecha.

Żalił się tak Ali Szar, choć nic mu to nie pomogło. Płakał, podarł swoje szaty, wziął w ręcedwa kamienie i począł krążyć po mieście, bijąc się nimi w piersi i wołając: „O Zumurrud!”Dzieci biegły za nim i krzyczały: „Szalony! Szalony!” A ludzie, którzy go znali, płakali nadnim mówiąc: „To przecież Ali Szar, co mu się stało?” W ten sposób krążył aż do końca dnia,a kiedy noc zapadła, przespał ją w jakimś zaułku. Rano wstał i dalej włóczył się z owymikamieniami po mieście aż do wieczora. Potem wrócił do swojego mieszkania, aby tamzasnąć. Zobaczyła go wówczas sąsiadka, stara, dobra kobieta, i powiedziała: „O mój synu,niech cię Allach wybawi, kiedy ogarnęło cię to szaleństwo?” Odpowiedział jej tymiwierszami:

Rzekli: „Przez tę, którą kochasz, dusza w tobie oszaleje.”Odrzekłem im: „Rozkosz życia jest szaleńców przywilejem.”Dajcie szaleństw mych przyczynę i dozwólcie być szaleńcem.Jeśli ona mnie uzdrowi, wy mnie już nie tajcie więcej.

Stara sąsiadka pojęła wtedy, że jest on zakochany i tęskni, powiedziała przeto: „Nie mapotęgi ni siły poza Allachem Wielkim i Mocnym! Chcę, mój synu, abyś mi opowiedział otwoim nieszczęściu. Może Allach pozwoli mi, bym ci dopomogła, jeśli takie są Jego wyroki.”Opowiedział jej więc wszystko, co mu się wydarzyło z chrześcijaninem Barsumem, bratem

Page 113: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

112

czarownika, który przyjął imię Raszid ad-Din. Gdy dowiedziała się o tym, rzekła: „Jesteśusprawiedliwiony, mój synu.” Potem uroniła łzę z oka i wypowiedziała te dwuwiersze:

Zakochani, zanim przyjdzie rozstać się z tym światem,Cierpią dosyć. Po ich mękach nie trzeba im piekła.Z miłowania zmarli, w duszy tając je, a zatemSą niewinni, o czym nieraz wieść prawdziwa rzekła.

Gdy skończyła wiersz, rzekła do Alego Szar: „Idź teraz, mój synu, i kup koszyk taki,jakich używają złotnicy. Kup również bransolety, pierścienie, naszyjniki i nausznice, jakichużywają kobiety, nie szczędząc pieniędzy. Włóż to wszystko do koszyka i przynieś mi. Ja zaśwezmę ów koszyk na głowę i jako pośredniczka obchodzić będę i przeszukiwać wszystkiedomy, dopóki nie dowiem się czegoś o twojej niewolnicy – jeśli Allach Najwyższy pozwoli.”Ali Szar uradował się tymi słowami, ucałował ręce sąsiadki, po czym pobiegł szybko iprzyniósł jej to, o co prosiła. Wtedy wstała, wdziała połataną odzież, osłoniła głowę żółtymizarem, wzięła koszyk na głowę i kij do ręki i poczęła krążyć po uliczkach i domach.Nieustannie wędrowała z miejsca na miejsce, z uliczki w uliczkę i z zaułka w zaułek, póki nieskierował jej Allach Najwyższy pod pałac Raszid ad-Dina, przeklętego chrześcijanina. Zwnętrza pałacu dobiegły ją jakieś jęki, zastukała więc do bramy, a wówczas zeszłaniewolnica, pozdrowiła ją, a staruszka powiedziała: „Mam ze sobą różne ładne rzeczy nasprzedaż, czy znajdzie się ktoś u was, kto by je chciał kupić?” Niewolnica odrzekła: „Tak”, iwprowadziła ją do domu. Ledwie usiadła, otoczyły ją niewolnice, a każda z nich chciała cośkupić. Staruszka rozmawiała z nimi uprzejmie i łatwo obniżała cenę, a one rade były z jejdobroci i miłych słów. Ona tymczasem rozglądała się po wszystkich kątach, aby zobaczyć,kto tak jęczy. Nagle wzrok jej padł na leżącą dziewczynę, zwróciła się więc szybko doniewolnic i zajęła je przyjemną rozmową, a równocześnie patrzyła uważnie na leżącą irozpoznała w niej Zumurrud, niewolnicę Alego Szar. Rozpłakała się wówczas i rzekła: „Omoje dzieci, czemu ta dziewczyna jest w takim stanie?” Niewolnice opowiedziały jej wtedy ocałej sprawie mówiąc: „Nie robimy tego z własnej woli, lecz na rozkaz naszego pana, któryobecnie wyjechał.” Powiedziała do nich staruszka: „O moje dzieci, chcę was prosić, byścieuwolniły tę biedaczkę z więzów do czasu powrotu waszego pana. A kiedy się dowiecie, żewraca, zwiążecie ją, tak jak była. Uzyskacie za to nagrodę Pana Światów!” Niewolnice rzekłyna to: „Słyszymy i jesteśmy posłuszne”, po czym uwolniły Zumurrud, nakarmiły ją i napoiły.

Staruszka rzekła: „Obym nogi połamała, zanim weszłam do tego domu.” Później podeszłado Zumurrud mówiąc: „O moja córko, niech cię Allach otoczy opieką i wyzwoli!” Szepnęłajej również, że przybywa od jej pana Alego Szar, i przykazała, aby następnej nocy była wpogotowiu i wytężała słuch. Wyjaśniła: „Pan twój przyjdzie pod pałac, usiądzie na ławie izagwiżdże. Kiedy go usłyszysz, odpowiedz gwizdnięciem i zejdź po linie przez okienko. Oncię zabierze i uciekniecie.” Zumurrud podziękowała i staruszka wyszła, udając się do AlegoSzar, i tak go pouczyła: „W połowie następnej nocy udaj się na taką a taką ulicę, gdzie jestdom tego przeklętnika o takich a takich znakach szczególnych. Stań pod pałacem i zagwiżdż,a Zumurrud zejdzie do ciebie po linie. Zabierz ją wtedy i uciekaj, dokąd chcesz.” Ali Szardziękował jej za to, co dla niego uczyniła, potem zaś zalał się łzami i wypowiedział takie,wiersze:

Dosyć przygan i obmowy moje serce wycierpiałoI już wielce jest znużone, już osłabło moje ciało.Moje łzy, jak opowieści, co się z prawdą wiążą w jedno,Ledwo broczą, to znów płyną, twarz mi oblewając biedną.O ty, której myśl udręki mej i troski nie zna wcale,

Page 114: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

113

Nie dopytuj się o klęski, co przypadły mi w udziale.Gibkość kształtnej twej postaci, słodycz warg i ciało młodeZniewoliły serce moje jako ulem, tak i miodem.Odkąd znikłaś, cierpi serce, sen nie tyka źrenic moich,Ni nadzieja, ni wytrwałość już mnie w troskach nie ukoi.Zostawiłaś mnie smutnego, przeto jestem zabłąkanyWśród zawistnych i tych, którzy nie szczędzili mi nagany.Nie znam już pociechy żadnej, co by wiodła ku radości,I nikt oprócz ciebie jednej w moich myślach nie zagości.

Skończył wiersz, westchnął i łzę z oka uronił, po czym wypowiedział te dwuwiersze:

Niechaj Allach nagrodzi zwiastuna sowicie,Wszak radości przysporzył, wieszcząc twe przybycie.Dam mu łachman, jeżeli przyjąć się nie wzbrania;Moje serce rozdarte w chwili pożegnania.

Gdy wreszcie zapadła noc i nadeszła pora spotkania, Ali skierował się w uliczkę opisanąprzez sąsiadkę, rozpoznał pałac i usiadł pod nim na ławce. Ogarnęła go senność i zasnął – abłogosławiony niech będzie Ten, który nie śpi – dłuższy bowiem czas nie spał z powoduswojej tęsknoty i był jak obłąkany. Kiedy tak spał, pewien złodziej obchodził tej nocynajdalsze krańce miasta, chcąc coś ukraść, a przeznaczenie zawiodło go pod pałac owegochrześcijanina. Obszedł pałac dookoła, lecz nie znajdował sposobu, by się do niego dostać.Krążył tak wokół pałacu, aż doszedł do ławki, na której ujrzał śpiącego Alego Szar i zabrałmu zawój. Ledwie nałożył go sobie na głowę, gdy oto wyjrzała Zumurrud i zobaczyła gostojącego w ciemności. Sądziła, że to jej pan, i gwizdnęła, a złodziej odpowiedział jejgwizdnięciem. Spuściła się więc po linie, zabrawszy ze sobą worek pełen złota. Gdy jązobaczył złodziej, pomyślał: „Cóż to za dziwna sprawa, o nieznanej przyczynie.” Potem wziąłworek i Zumurrud na ramiona i uniósł z szybkością błyskawicy. Zumurrud powiedziała doniego: „Mówiła mi staruszka, że straciłeś siły z mojej przyczyny, a ty jesteś silniejszy odkonia.” Nie słysząc żadnej odpowiedzi dotknęła jego twarzy i poczuła na niej brodę jakszczotka w łaźni. Jakby był wieprzem i połknął pióra, których końce wystają mu z gardła.Przeraziła się i zawołała: „Kim jesteś?”, on zaś odparł: „Jestem Kurd Dżawan, rozbójnik zbandy Achmada ad-Danaf, ty ladacznico! Jest nas czterdziestu takich i wszyscy zabawimy sięz tobą tej nocy, od wieczora do rana!” Usłyszawszy jego słowa, Zumurrud poczęła szlochać ibić się po twarzy, gdyż zrozumiała, że zły los ją zwyciężył i pozostała jej tylko ufność wAllacha Najwyższego. Nabrała otuchy, powierzyła się boskim wyrokom i powiedziała: „Niema boga prócz Allacha! Ilekroć uwolnię się od jakiejś biedy, wpadam w drugą straszniejsząod poprzedniej.”

A Kurd Dżawan znalazł się pod pałacem Raszid ad-Dina z następującej przyczyny:Powiedział mianowicie do Achmada ad-Danaf: „Wiedz spryciarzu, że byłem już kiedyś wtym mieście i mam za miastem jaskinię, w której znajdzie się miejsce dla czterdziestu ludzi.Chcę zajść tam przed wami z moją matką i zawrócić jeszcze do miasta, by ukraść w nim, cosię da, na wasze szczęście. Zachowam to dla was, na wasze przybycie, i będziecie tego dniamoimi gośćmi.”

Achmad ad-Danaf rzekł mu: „Czyń jak chcesz.” Dżawan pospieszył więc naprzód, przybyłprzed towarzyszami do jaskini i umieścił w niej matkę. Wyszedłszy ujrzał żołnierza, któryspał, a przy nim zobaczył uwiązanego konia. Zarżnął śpiącego, zabrał konia i odzież i ukrył towszysto w jaskini u matki. Potem nastąpiło to, o czym uprzednio wspomnieliśmy: kradzieżzawoju Alego Szar i porwanie jego niewolnicy Zumurrud. Dżawan biegł z nią, a potem rzucił

Page 115: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

114

ją na ziemię przed swoją matką i powiedział: „Pilnuj jej do czasu, gdy wrócę do ciebie jutrorano”, i odszedł, a Zumurrud powiedziała sobie w duchu: „Dosyć już opieszałości. Muszęuwolnić się jakimś sposobem. Czy mam czekać, aż przyjdzie tych czterdziestu mężczyzn iposiądą mnie wszyscy po kolei, czyniąc ze mnie statek tonący w morzu?” Zwróciła się dostarej matki Kurda Dżawana i powiedziała: „Ciotko moja, może wyjdziemy przed jaskinię, tocię wyiskam na słońcu?” Staruszka odparła: „O tak, na Allacha, moja córko, już tak dawnonie byłam w łaźni, gdyż te wieprze nie przestają włóczyć mnie z miejsca na miejsce!”

Wyszły więc przed jaskinię i Zumurrud poczęła iskać starą i zabijać wszy na jej głowie, astarą ogarnęła błogość i zasnęła. Wtedy Zumurrud zerwała się, wdziała szaty żołnierzazabitego przez Dżawana, przypasała jego miecz i zawiązała zawój upodabniając się domężczyzny. Wskoczyła na konia, biorąc ze sobą worek ze złotem, i powiedziała: „O dobryopiekunie, ochroń mnie dla zasług Muhammada – niech go Allach błogosławi i da muzbawienie.” Potem pomyślała: „Jeśli wrócę do miasta, może mnie zobaczyć ktoś z rodzinyżołnierza i nie będzie to dla mnie dobre.” Porzuciła więc myśl, by wejść do miasta, ipojechała przez pustynię. Podążała tak konno z workiem złota, żywiąc się płodami ziemi ikarmiąc nimi konia, pijąc też wraz z nim wodę ze strumieni, przez dziesięć dni. Jedenastegodnia zbliżyła się do jakiegoś pięknego miasta, które było spokojne, bogate i warowne.Opuściła je właśnie pora zimowa ze swoim chłodem i nadeszła wiosna z kwiatami i różami.Rozwijały się kwiaty, wzbierały strumienie i świergotały ptaki.

Gdy Zumurrud była blisko owego miasta i podjechała do jego bram, ujrzała przy nichwojsko, emirów i dostojników. Zdziwił ją ich widok i pomyślała: „Niewątpliwie musi to miećjakiś powód, że cała ludność miasta wyległa do bram.” Skierowała ku nim swego konia, agdy się przybliżyła, żołnierze wystąpili naprzód, zsiedli z koni, ucałowali przed nią ziemię izawołali: „Niech Allach obdarzy cię zwycięstwem, nasz panie i władco.” Dostojnicy stanęliprzed nią rzędem, a żołnierze poczęli ustawiać ludzi, wołając do Zumurrud: „Niech ci Allachześle zwycięstwo i uczyni twe przybycie błogosławieństwem dla muzułmanów, o władcowszystkich ludów! Niech obdarzy cię mocą, o królu czasów, jedyny w swym stuleciu!”Zumurrud spytała wreszcie: „Co tu się dzieje, ludzie?” Jeden z dostojników odpowiedział;„Ten, który darów nie szczędzi, obdarował cię i uczynił królem tego miasta, panem życia iśmierci wszystkich jego mieszkańców. Wiedz, że istnieje w tym mieście taki zwyczaj, iż gdykról zemrze bezpotomnie, wojska wychodzą za miasto i oczekują tam trzy dni. A ktokolwieknadejdzie drogą, którą ty przybyłeś, tego czynią swym władcą. Chwała Allachowi, któryzesłał nam potomka Turków o pięknej twarzy! Gdyby bowiem pojawił się ktoś gorszy odciebie, też zostałby naszym władcą.” Zumurrud postępowała rozumnie we wszystkich swoichpoczynaniach, więc rzekła: „Nie sądźcie, że pochodzę z tureckiego pospólstwa! Jestem synemszlachetnych, lecz rozgniewał mnie mój ród i odszedłem, porzuciłem ich. Spójrzcie, otoworek złota, które zabrałem ze sobą, by obdarzać nim biednych i nieszczęśliwych przez całądrogę.” Ludzie wznosili więc modły o pomyślność dla niej i cieszyli się, a i Zumurruddoznała radości z ich powodu. Pomyślała tylko: „Skoro już tyle osiągnęłam, może pozwoli miAllach, bym spotkała się tutaj z moim panem, gdyż On może wszystko, co zechce.” Potemruszyła przed siebie, a żołnierze powiedli ją do miasta, następnie zaś wprowadzili do pałacu.Książęta i dostojnicy wzięli ją pod ręce, posadzili na tronie, ucałowali przed nią ziemię izgromadzili się przed nią.

Zasiadłszy na tronie, Zumurrud kazała otworzyć skarbiec i obdarowała z niego całewojsko, które życzyło jej długiego panowania. Potem złożyli jej hołd niewolnicy i wszyscyinni mieszkańcy miasta. Zumurrud rządziła przez pewien czas, wydając nakazy i zakazy, izdobyła sobie w sercach ludzi wielkie poważanie, dzięki swej szlachetności i umiarowi.Zniosła podatki i niesprawiedliwości i uwolniła tych, którzy byli w więzieniach. Kochali jąwszyscy, lecz ona, ilekroć wspomniała swego pana, płakała i błagała Allacha, aby pozwoliłjej go odzyskać. I zdarzyło się pewnej nocy, że wspominała Alego Szar i dnie razem

Page 116: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

115

spędzone, uroniła łzę z oka i wypowiedziała takie dwuwiersze:

Mej tęsknoty do ciebie żaden czas nie zmniejsza.Łzy ranią moje oko i płyną obficie.Gdy płaczę, to namiętność płacze najwierniejsza.Ten, kto kocha, w rozłące ciężkie wiedzie życie.

Kiedy skończyła mówić wiersze, otarła łzy i weszła do pałacu, kierując się do haremu.Tam wydzieliła osobne komnaty niewolnicom i nałożnicom, ustanowiła dla nich dochody iutrzymanie. Oświadczyła, że chce przebywać sama, by poświęcać czas na służbę bożą,pościła i modliła się. A emirowie mówili: „Ten władca ma niewzruszoną wiarę.”

Zumurrud miała przy sobie ze służby tylko dwóch młodych eunuchów do posługi. Izasiadała tak na tronie królewskim przez rok, nie słysząc w tym czasie żadnej wieści o swoimpanu ani nie natrafiwszy na jego ślad. Ogarniał ją stale wyrastający niepokój, aż wreszciewezwała swoich wezyrów i szambelanów i rozkazała, by sprowadzili cieśli i budowniczych,tym zaś poleciła zbudować przed pałacem dziedziniec długości i szerokości jednego farsacha.Uczynili to, czego sobie życzyła, w bardzo krótkim czasie, a kiedy dziedziniec był gotowy,Zumurrud przyszła tam i rozbito dla niej ogromny namiot, pod którym ustawiono rzędemsiedzenia dla emirów. Kazała wtedy wnieść nakryte stoły, pełne wyśmienitych potrawrozmaitego rodzaju, i ustawić je na dziedzińcu. Uczyniono wszystko zgodnie z jej rozkazami,a wtedy ona zaprosiła dostojników swego państwa do jedzenia i wszyscy zaczęli jeść z owychpotraw. Potem zwróciła się do emirów mówiąc: „Chcę, byście ogłosili w całym mieście, że napoczątku każdego miesiąca nikomu nie wolno otwierać sklepu, lecz wszyscy mają tu przybyći posilać się z królewskiego stołu. Każdy, kto by postąpił inaczej, zostanie powieszony nadrzwiach swego domu!”

Kiedy więc nastał nowy miesiąc, uczynili wszyscy, jak im rozkazała, i postępowali wedletego zwyczaju, aż nadszedł pierwszy miesiąc nowego roku. Wówczas Zumurrud zeszła nadziedziniec, a herold ogłosił: „Słuchajcie, ludzie! Każdy, kto by otworzył swój sklep,spichlerz lub dom, zostanie natychmiast powieszony na drzwiach swego mieszkania!Wszyscy macie obowiązek przybyć tutaj i jeść u królewskiego stołu!” Gdy tylko skończyłogłaszać, rozstawiono stoły i grupami nadchodzili ludzie. Zumurrud kazała im zasiąść przystołach i jeść do syta ze wszystkich rodzajów potraw. Zasiedli więc i pożywiali się, tak jak impoleciła. A ona zasiadła na królewskim tronie i patrzyła na nich, a każdy z siedzących przystołach myślał sobie: „Król na mnie patrzy”, i pilnie jedli. Emirowie powiadali do ludzi:„Jedzcie śmiało, to się podoba królowi.” Najedli się więc do syta i odeszli błogosławiącwładcy. Mówili jedni do drugich: „Przez całe nasze życie nie widzieliśmy władcy, który bytak kochał biedaków jak ten król.” I modlili się o długie panowanie dla niego. Zumurrudposzła do swego pałacu, zadowolona z tego, co przygotowała, mówiąc sobie w duchu: „JeśliAllach Najwyższy zechce, zdobędę w ten sposób wieści o mym panu Alim Szar.” Kiedynadszedł miesiąc następny, uczyniła zgodnie ze zwyczajem to samo. Rozstawiono stoły,Zumurrud zasiadła na tronie i poleciła ludziom, by jedli.

Kiedy tak siedziała u szczytu stołu, do którego grupami i pojedynczo podchodzili ludzie,wzrok jej padł nagle na chrześcijanina Barsuma, który niegdyś kupił zasłonę od jej pana.Poznała go i pomyślała: „To pierwsza pociecha i osiągnięcie celu.” Barsum zaś zbliżył się iusiadł razem z ludźmi do jedzenia. Zobaczył półmisek słodkiego ryżu posypanego cukremdosyć daleko od siebie, docisnął się jednak do niego, wyciągnął ręce, chwycił półmisek ipostawił przed sobą. Człowiek siedzący obok niego powiedział: „Dlaczego nie jesz tego, comasz przed sobą? To nieładnie wyciągać rękę do rzeczy stojących daleko. Wstydź się!”Odpowiedział mu Barsum: „Będę jadł tylko to!” Człowiek ów rzekł: „Więc jedz i niech ciAllach nie udzieli przez to łaski.” Jakiś inny człowiek, używający haszyszu, wtrącił się:

Page 117: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

116

„Pozwól mu jeść, to i ja zjem razem z nim.” Pierwszy zawołał: „O ty, najnędzniejszy zhaszyszowych braci! To nie jest jedzenie dla was, to książęca potrawa. Zostawcie ją, niechwraca do swoich właścicieli, by ją spożyli!” Lecz Barsum sprzeciwił się temu. Wziął garśćryżu i włożył sobie do ust. Sięgał już po następną garść, gdy Zumurrud, która patrzyła naniego przez cały czas, przywołała kilku żołnierzy rozkazując im: „Przyprowadźcie mi tuczłowieka, przed którym stoi półmisek ze słodkim ryżem, i nie pozwólcie mu zjeść tego, coma w garści!”

Podbiegło więc czterech żołnierzy, przewrócili Barsuma na twarz, wytrąciwszy muprzedtem z ręki ryż, powlekli za sobą i postawili przed królem. A ludzie przestali jeść imówili między sobą: „Na Allacha, to niegodziwiec, nie chciał jeść potraw, które my jemy!”Jakiś człowiek powiedział: „Mnie bardzo smakował ten kiszk stojący przede mną.” Palaczhaszyszu zawołał: „Dzięki Allachowi, że nie dał mi skosztować słodkiego ryżu z tegopółmiska! Czekałem, aż on skończy, i półmisek, który trzymał przed sobą, odda mnie, abymwtedy dopiero zaczął jeść. I oto patrzcie, co go spotkało!” A inni mówili: „Zaczekajmy izobaczmy, co się z nim stanie.”

Gdy przyprowadzili Barsuma przed Zumurrud, powiedziała: „Biada ci, niebieskooki! Jaksię nazywasz i po co przybyłeś do naszego kraju?” A ów przeklęty miał na głowie biały zawóji zataił swoje imię. Powiedział: „O królu, mam na imię Ali, jestem tkaczem i przybyłem dotego miasta w sprawach handlowych.” Zumurrud rozkazała: „Przynieście mi deskę z piaskiemi miedziane pióro!” Przynieśli jej natychmiast, czego żądała, a ona wzięła deskę i sypnęła nanią garść piasku, po czym nakreśliła na piasku piórem postać małpy. Podniosła wreszciegłowę i przyglądała się przez chwilę Barsumowi, a potem zawołała: „Ty psie! Jak śmieszkłamać przed królem! Jesteś chrześcijaninem, na imię masz Barsum, a przybyłeś tu w pewnejsprawie, szukając kogoś! Powiedz mi natychmiast prawdę, bo jeśli nie, to przysięgam nacześć mojego królestwa, że zetnę ci głowę!” Chrześcijanin zaczął coś bełkotać, lecz emirowiei inni ludzie powiedzieli: „Nasz król zna się na wróżbach z piasku. Chwała Temu, który namgo dał!” Zumurrud zaś krzyknęła: „Wyznaj prawdę albo każę cię stracić!” Chrześcijaninpoczął wówczas błagać: „Przebacz mi, o królu czasu, gdyż prawdę mówi twoja wróżba zpiasku – jestem chrześcijaninem.” Wszyscy obecni, emirowie i inni ludzie podziwialiwówczas doskonałą umiejętność króla we wróżeniu z piasku i mówili: „Nasz król jestastrologiem, na całym świecie nie mającym równego sobie.” Zumurrud zaś kazała obedrzećchrześcijanina ze skóry, wypchać tę skórę słomą i powiesić na bramie dziedzińca, a następniewykopać dół poza miastem, spalić w nim jego mięso i kości i przysypać je śmieciem inieczystościami. Służący odpowiedzieli: „Słyszymy i jesteśmy posłuszni”, i wykonaliwszystko tak, jak im kazała Zumurrud.

Kiedy ludzie zobaczyli, jaki los spotkał chrześcijanina, powiedzieli: „Taką nagrodęotrzymał, na jaką zasłużył. Nieszczęsna była dla niego ta garść ryżu.” Jakiś człowiek zawołał:„Przysięgam na rozwód i niech Allach uchowa! Przez całe życie nie wezmę do ust słodkiegoryżu.” Palacz haszyszu krzyczał: „Dzięki niech będą Allachowi, że mnie ocalił od tego, co sięz tamtym stało, powstrzymując mnie od spożycia ryżu.” Potem ci ludzie wyszli, a następniuważali, by nie siąść przy półmisku ze słodkim ryżem, na miejscu opuszczonym przezchrześcijanina.

Gdy nadszedł trzeci miesiąc, zgodnie ze zwyczajem rozstawiono stoły i napełnionopółmiski. Zumurrud zasiadła na tronie, a przy niej ustawili się żołnierze, pełni lęku i szacunkuwobec jej władzy. Jak zawsze, przybyli mieszkańcy miasta i otoczyli stoły, zerkając namiejsce, gdzie stał półmisek z ryżem. I rzekł któryś do drugiego: „Ej, Hadżdżu Chalafie!”Tamten spytał: „Słucham cię, Hadżdżu Chalidzie?” Ów rzekł: „Unikaj półmiska ze słodkimryżem i nie jedz go. Gdybyś przełknął odrobinę ryżu, zostaniesz powieszony!” Potem zasiedlido stołów i pożywiali się, a Zumurrud siedziała przy nich. Nagle ujrzała jakiegoś człowiekawbiegającego przez bramę. Przyjrzała mu się uważnie i poznała Kurda Dżawana, złodzieja,

Page 118: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

117

który zamordował kiedyś żołnierza. A powód jego przybycia był następujący:Kiedy zostawiwszy matkę w jaskini, wrócił do swoich towarzyszy, powiedział: „Zdobyłem

wczoraj piękny kąsek! Zabiłem żołnierza i zagarnąłem jego konia, a tej nocy przypadł mijeszcze w udziale worek złota i dziewczyna, o większej jeszcze wartości niż złoto w worku!Wszystko to zostawiłem w jaskini przy mojej matce.” Rozbójnicy bardzo byli z tego radzi ipod koniec dnia udali się do jaskini. Kurd Dżawan wszedł do środka pierwszy, chcąc impokazać to wszystko, o czym mówił, lecz znalazł tylko puste miejsce. Zapytał matkę, co sięstało, a kiedy opowiedziała mu o wszystkim, począł gryźć sobie ręce z rozpaczy i wołał: „NaAllacha, odszukam tę ladacznicę i porwę z każdego miejsca, w którym będzie, choćby sięskryła w skorupce fistaszka, i zaspokoję swoją żądzę!”

Wyruszył więc na poszukiwanie i krążył po całym kraju, aż wreszcie przybył do miasta, wktórym panowała Zumurrud. Kiedy tam wszedł, nie znalazł nikogo na ulicach i zapytał oprzyczynę jedną z kobiet wyglądających przez okna. Od niej dowiedział się, że na początkukażdego miesiąca król każe zastawiać stoły i wszyscy ludzie przychodzą do niego na ucztę, iwskazała mu królewski dziedziniec. Przybiegł więc tam Kurd Dżawan, ale nie znalazł jużinnego wolnego miejsca poza miejscem przy wspomnianym półmisku. Usiadł więc, a widzącprzed sobą półmisek, wyciągnął ku niemu rękę. Ludzie zawołali wtedy do niego: „O bracie,co ty robisz?”, a on odparł: „Chcę najeść się do syta z tego półmiska.” Ktoś powiedział: „Jeśliz niego będziesz jadł, zostaniesz powieszony!” Lecz Dżawan krzyknął na niego: „Milcz i niewymawiaj takich słów!” Wyciągnął rękę po półmisek i przysunął go do siebie. Kiedyzobaczył to wspomniany przedtem palacz haszyszu siedzący obok Dżawana, haszysz uleciałmu z głowy, palacz uciekł ze swego miejsca i usiadł daleko mówiąc: „Nie mam nicwspólnego z tym półmiskiem!” Kurd Dżawan zaś pogrążył w półmisku palce o kształcieszponów kruka, a gdy wyciągnął dłoń z powrotem, była jak kopyto wielbłąda. Obracał ryż wdłoni, aż stał się niby ogromna pomarańcza, a wtedy błyskawicznie wrzucił go do ust. Ryżznikł w jego gardle, wydając łoskot podobny do gromu, a w miejscu, skąd Dżawan zaczerpnąłryżu, ukazało się dno półmiska. Jeden z sąsiadów powiedział; „Chwała Allachowi, że mi niekazał jeść z tobą. Za jednym kęsem opróżniłeś półmisek!” Palacz haszyszu powiedział:„Pozwólcie mu jeść, już go sobie wyobraziłem jako wisielca.” Potem zwrócił się do Dżawanai rzekł: „Jedz i niech cię Allach nie obdarzy za to dobrem!” Mimo to Dżawan wyciągnął rękępo następną garść ryżu, by ugnieść ją w dłoni jak poprzednio, lecz Zumurrud przywołałaswych żołnierzy i tak im powiedziała: „Przyprowadźcie mi tu szybko tego człowieka i niepozwólcie, by zjadł ryż, który trzyma w garści!”

Żołnierze podbiegli do Dżawana pochylonego nad półmiskiem, chwycili go i postawiliprzed królem, ludzie zaś cieszyli się z jego nieszczęścia i mówili jeden do drugiego:„Zasłużył sobie na to! Radziliśmy mu dobrze, a on nas nie słuchał. To miejsce sprowadzaśmierć na każdego, kto je zajmie, podobnie jak półmisek przynosi nieszczęście każdemu, ktoz niego je.” A Zumurrud spytała Kurda Dżawana: „Jak się nazywasz, jaki jest twój zawód i poco przybyłeś do naszego miasta?” Odparł: „O nasz panie i władco! Na imię mam Osman, a zzawodu jestem ogrodnikiem. Przybyłem tu w poszukiwaniu pewnej rzeczy, która mi zginęła.”Zumurrud rozkazała: „Przynieście mi deskę z piaskiem.” A kiedy spełniono żądanie, wzięłarylec i rozsypała piasek, patrzyła nań przez chwilę, po czym podniosła głowę i zawołała:„Biada ci, ty przewrotny! Ośmielasz się kłamać przed królem? Ten piasek mówi mi, że jesteśKurdem o imieniu Dżawan i złodziejem z zawodu! Zabierasz bogactwa ludziom i mordujeszich, mimo że Allach zabronił bezprawnie zabijać.” I krzyknęła: „Ty wieprzu! Powiedz mizaraz prawdę, bo jeśli nie, zetnę ci głowę!”

Kiedy Kurd Dżawan usłyszał te słowa, twarz mu zbladła, a zęby poczęły szczękać, leczsądził, że wyratuje się mówiąc prawdę, powiedział więc: „Prawdę mówisz, o królu, leczżałuję tego wszystkiego przed tobą i powrócę od tej chwili do Allacha Najwyższego.” LeczZumurrud rzekła: „Nie godzi się pozostawiać takiej zarazy na drodze muzułmanów”, a do

Page 119: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

118

swych ludzi powiedziała: „Weźcie go, obedrzyjcie ze skóry i uczyńcie z nim to samo, cozrobiliście z takim samym jak on w ubiegłym miesiącu.” I wykonali, co im rozkazała. Palaczhaszyszu natomiast widząc, że żołnierze chwytają Dżawana, odwrócił się plecami dopółmiska z ryżem i powiedział: „Wstyd mi siedzieć do ciebie twarzą.” A gdy ludzie skończylijeść, rozeszli się do swoich domów, Zumurrud zaś wróciła do pałacu i zwolniła swychmameluków.

Gdy rozpoczął się czwarty miesiąc, zgodnie ze zwyczajem przygotowano dziedziniec,przyniesiono potrawy i ludzie zasiedli oczekując pozwolenia, by zacząć jeść. NadeszłaZumurrud, usiadła na tronie i przyglądała się ludziom. Zauważyła, że cztery miejsca wokółpółmiska z ryżem są puste, i zdziwiło ją to. Błądząc tak wzrokiem, zobaczyła człowiekawchodzącego spiesznie przez bramę dziedzińca. Dobiegł on do stołów, a nie znalazłszyżadnego wolnego miejsca prócz tych wokół półmiska, usiadł tam. Zumurrud przyjrzała musię uważnie i poznała przeklętego chrześcijanina, który nadał sobie imię Raszid ad-Din.Rzekła sobie w duchu: „Jakże błogosławione jest to jedzenie, w którego sieci wpadł i tenzdrajca.”

A przyczyna jego przybycia była bardzo dziwna: Kiedy mianowicie powrócił z podróży,dowiedział się od swej służby pałacowej, że Zumurrud zniknęła, a z nią razem worek złota.Rozdzierał wówczas szaty, bił się po twarzy i wyrywał sobie włosy z brody. Potem wysłałswego brata Barsuma, aby jej szukał po całym kraju. Nie otrzymawszy długo od niego wieści,wyruszył sam w poszukiwaniu brata i Zumurrud, a losy rzuciły go do jej miasta. Przybył tamw pierwszym dniu nowego miesiąca i szedł przez puste ulice z zamkniętymi sklepami. Gdyzaś ujrzał w oknach kobiety, zapytał je, co tu się stało, a one odpowiedziały mu, że napoczątku każdego miesiąca król zastawia stoły i wszyscy mieszkańcy pożywiają się przynich, gdyż nikomu nie wolno wtedy pozostać w domu lub sklepie. Wskazały mu dziedziniec,a skoro on tam przybył, zobaczył ludzi cisnących się do potraw i nie znalazł innego miejscaprócz tego, gdzie stał półmisek z ryżem.

Usiadł więc przy nim i wyciągnął rękę, by nabrać sobie nieco, lecz Zumurrud przywołałakilku żołnierzy i rozkazała im: „Dajcie mi tu tego, który usiadł przy półmisku z ryżem!”Schwycili go zatem i postawili przed nią, a ona zapytała: „Jak się nazywasz, jakie jest twojerzemiosło i po co przybyłeś do naszego miasta?” Odparł: „O królu czasu, na imię mamRustam, a rzemiosła nie uprawiam żadnego, gdyż jestem ubogim derwiszem.” Wówczasrozkazała Zumurrud: „Dajcie mi deskę z piaskiem i miedziany rylec.” A gdy przyniesiono to,czego żądała, wzięła rylec, kreśliła nim na piasku i przyglądała się temu przez chwilę, poczym podniosła głowę i krzyknęła: „Ty psie! Jak śmiesz kłamać przed królem? Twoje imiębrzmi Raszid ad-Din, jesteś chrześcijaninem, a twoim rzemiosłem jest wymyślaniepodstępów w celu odbierania niewolnic muzułmanom. Podajesz się za muzułmanina, a wduszy jesteś chrześcijaninem! Powiedz prawdę, bo jeśli nie, zetnę ci głowę.” Raszid ad-Dinwybełkotał: „Prawdę mówisz, o królu czasu.”

Zumurrud kazała wówczas rozciągnąć go na ziemi i wymierzyć mu w każdą stopę stobatogów, a tysiąc w grzbiet, następnie zaś obedrzeć go ze skóry, wypchać ją pakułami,wykopać dół poza miastem, spalić w nim zwłoki i przysypać nieczystościami. Kiedywypełniono jej rozkazy, dała ludziom znak, by przystąpili do jedzenia. Usłuchali więc, askończywszy, rozeszli się, każdy w swoją stronę. Zumurrud wróciła do swojego pałacu irzekła sobie w duchu: „Dzięki niech będą Allachowi, który uwolnił mnie od ciemiężycieli.”Dziękowała Stwórcy ziemi i niebios, a potem wypowiedziała takie wiersze:

Sprawowali rządy swoje, panowali lat niemało,Aż na koniec ich władanie, jako sprawił los, ustało.

Page 120: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

119

Za uczynki sprawiedliwe – sprawiedliwość jest zapłatą.Oni byli ciemięzcami – los inaczej płaci za to.Tak to się im przydarzyło, jako dziś nam wieści niosą:„Wet za wet. Tak rządzą losy. Nie ma co przyganiać losom.”

Skończywszy te wiersze, przypomniała sobie swojego pana Alego Szar i zapłakałarzewnymi łzami. Po chwili opanowała się i pomyślała: „Może Allach, który dał mi mocpokonania mych nieprzyjaciół, okaże mi swą łaskę i zwróci ukochanego?” Błagała więcAllacha Potężnego i Wspaniałego mówiąc: „Oby Allach pozwolił mi niedługo połączyć sięznów z moim ukochanym Alim Szar. Co bowiem On zechce, to może, dla sług swoich jestłaskawy i wie o wszystkim.” Potem wysławiała Allacha, błagała Go o przebaczenie i poddałasię zrządzeniom losów, w przekonaniu, że wszystko, co miało początek, musi mieć swójkoniec. A później wypowiedziała słowa poety:

Nie udręczaj się i swoim nie niepokój stanem,Bo koleje życia w rękach Boga są jedynie.Nie zagraża ci nic z tego, co nieprzewidziane,Ale co jest przeznaczone, to ciebie nie minie.

A potem wypowiedziała słowa innego poety:

Dozwól dniom mijać jak czas chyżym,Ale omijaj trosk siedziby.Bywa, że to, co nie chce przybyć,Jeden szczęśliwy traf przybliży.

I jeszcze wypowiedziała takie słowa poety:

Łagodny bądź, gdy gniewny los ciebie druzgoce,Gdy cię jakieś nieszczęście spotka, bądź cierpliwy.Zaiste, w naszych czasach brzemienne są noce,A z każdej z nich, ciężarnej, zrodzą się nam dziwy.

I wypowiedziała słowa innego poety:

Miej cierpliwość, w niej jest dobro. Gdybyś wiedział o nim,Żyłbyś w szczęśliwości, która wszelki ból wyżenie.Jeśli się ku wytrwałości dusza twa nie skłoni,Będziesz cierpiał, poróżniony ze swym przeznaczeniem.

Skończyła mówić wiersze, po czym przez cały miesiąc od tego wieczoru rządziła irozkazywała ludziom za dnia, nocami zaś płakała i szlochała za swoim panem Alim Szar. Agdy się zaczął nowy miesiąc, jak zawsze kazała rozstawić na dziedzińcu stoły i usiadła przyludziach, a oni oczekiwali na znak od niej, by rozpocząć jedzenie. Miejsce wokół półmiska zryżem było puste, Zumurrud siedziała u szczytu stołu, wytężając wzrok w kierunku bramywejściowej, aby widzieć każdego, kto wejdzie. Mówiła sobie w duchu: „O Ty, który wróciłeśJusufa Jakubowi i uwolniłeś od cierpień Ajjuba, okaż mi swoją łaskę i zwróć mi mego pana,Alego Szar, przez Twoją moc i wspaniałomyślność! Ty możesz wszystko, o Panie Światów,Przewodniku błądzących, Wysłuchujący głosów i Odpowiadający na błagania, spełnij mojąprośbę, Panie Światów!” Nie skończyła jeszcze swoich modłów, gdy przez bramę dziedzińca

Page 121: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

120

wszedł jakiś człowiek, o postaci jak gałązka banu. Mimo wychudłego ciała i bladości byłpośród młodzieńców najpiękniejszy, prześcigając ich dokonałością umysłu i wychowania.Wszedłszy, nie znalazł innego wolnego miejsca, jak tylko przy półmisku z ryżem. Usiadłwięc tam, a gdy Zumurrud go ujrzała, serce jej zatrzepotało, utkwiła w nim wzrok i poznała wnim swojego pana, Alego Szar. Chciała krzyknąć z radości, lecz powstrzymała się od tego zewstydu przed ludźmi. Chociaż więc wszystko w niej drżało i tłukło się serce, zataiła swojeuczucia.

A przyczyna przybycia Alego Szar była taka: Kiedy zasnął na ławce, a Zumurrud zeszła polinie i porwał ją Kurd Dżawan, Ali Szar ocknął się w chwilę po jego odejściu i zauważył, żema gołą głowę. Zrozumiał, że ktoś wyrządził mu krzywdę, zabierając zawój podczas snu.Wypowiedział więc słowa, które dodają otuchy temu, kto je wymawia: „Należymy doAllacha i do Niego wszyscy powrócimy.” Następnie poszedł do starej sąsiadki, któraprzyniosła mu była wiadomość o miejscu pobytu Zumurrud, i zastukał do jej drzwi. Gdywyszła do niego, począł płakać przed nią, aż wreszcie upadł zemdlony. Odzyskawszyprzytomność opowiedział jej o wszystkim, co się zdarzyło. Staruszka zganiła go i złajała zato, co uczynił, wołając: „Sam jesteś winien swojego nieszczęścia i biedy!” I wciąż muwymyślała, aż wreszcie krew pociekła mu z nosa i stracił przytomność. Kiedy ją odzyskał,zobaczył, że staruszka płacze nad nim, roniąc łzy z oczu. Rozpacz go ogarnęła iwypowiedział te dwuwiersze:

W czym się więcej goryczy mieści niż w rozłące?Cóż słodsze niż zbliżenia chwila upragniona?Allachu! Połącz wszystkie serca kochająceI bądź mi ku pomocy, bowiem rychło skonam.

Staruszka powiedziała litując się nad nim: „Posiedź tu i czekaj. Idę zasięgnąć wieści iwrócę szybko.” Ali Szar odpowiedział: „Słyszę i jestem posłuszny.” Pozostawiła go więc iodeszła. Nie było jej przez pół dnia, a potem wróciła i powiedziała: „O Ali, sądzę, że umrzeszz rozpaczy i nie ujrzysz już swojej ukochanej przed śmiercią. Kiedy bowiem mieszkańcypałacu zbudzili się rano, znaleźli okno wychodzące na ogród otwarte, a Zumurrud przepadła iz nią razem worek złota należący do chrześcijanina. Wchodząc tam zauważyłam walego,który stał przed bramą pałacu z gromadą ludzi. Nie ma potęgi ni siły poza Allachem Wielkimi Mocnym!”

Skoro Ali Szar usłyszał od niej te słowa, światło przed jego oczyma zmieniło się w mrok,utracił nadzieję życia i pewny był śmierci. Płakał, póki nie upadł zemdlony, a kiedy odzyskałprzytomność, powaliły go miłość i rozłąka i ciężko zaniemógł. Nie opuszczał swegomieszkania, a sąsiadka sprowadzała mu lekarzy, poiła napojami i przyrządzała mu jedzenieprzez cały rok, aż wreszcie znów duch w niego wstąpił. Wtedy natychmiast naszły gowspomnienia tego, co minęło, i wypowiedział te wiersze:

Troska biegnie za troską w rozstania godzinie,Ogień pali się w sercu i za łzą łza płynie.Nie znający wytchnienia słabnie w duszy swojej;Zgnębiła go tęsknota, dręczą niepokoje.O, Panie! Ratuj! Niech Cię nie błagam daremnie,Dopóki iskra życia tli się jeszcze we mnie.

Z początkiem następnego roku staruszka powiedziała do Alego:„Mój synu, przez to, że się pogrążasz w smutku i rozpaczy, nie odzyskasz swojej

ukochanej! Wstań, pokrzep serce i ruszaj na poszukiwanie Zumurrud. Wędrując po krajach

Page 122: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

121

możesz natrafić na wieści o niej.” I nie przestawała dodawać mu otuchy i sił, aż wreszcieduch w niego wstąpił. Kazała mu wówczas pójść do łaźni, poiła go rosołem i karmiła kurami.Postępowała z nim tak codziennie, przez miesiąc, aż nabrał sił i wyruszył w drogę.

Jechał i jechał, aż przybył do miasta Zumurrud, a tam wszedł na dziedziniec, usiadł przystole i sięgnął ręką po jedzenie. Lecz biesiadnicy użalili się nad nim i powiedzieli:„Młodzieńcze, nie jedz z tego półmiska, gdyż nieszczęście spotyka każdego, kto z niego je!”Ali Szar odparł jednak: „Pozwólcie mi zjeść, niech czynią ze mną, co zechcą, może uwolnięsię od tego ciężkiego życia.” Po czym wziął pierwszą garść ryżu. Zumurrud chciała, by goprzed nią przyprowadzili, lecz pomyślała, że jest na pewno głodny, i rzekła sobie w duchu:„Zaczekam, aż się naje.”

Jadł więc Ali Szar, a ludzie patrzyli na niego w osłupieniu i czekali, co się z nim stanie.Kiedy już zjadł do syta, Zumurrud powiedziała do kilku eunuchów: „Idźcie do młodzieńca,który jadł ryż, i przyprowadźcie go do mnie, ale łagodnie! Powiedzcie mu tak: «Wstań ichodź porozmawiać z królem, który chce cię o coś łaskawie zapytać i prosić o odpowiedź.»”Odparli: „Słyszymy i jesteśmy posłuszni”, po czym podeszli do Alego Szar, a stanąwszyprzed nim, powiedzieli: „O panie, pozwól, porozmawiaj z królem i bądź spokojny.” Aliodrzekł: „Słyszę i jestem posłuszny”, wstał i poszedł z eunuchami, a ludzie powiadali jedendo drugiego: „Nie ma potęgi ni siły poza Allachem Wielkim i Mocnym! Ciekawe, co też królz nim uczyni?” Inni zaś mówili: „Nie zrobi mu nic złego. Gdyby chciał wyrządzić mukrzywdę, nie zostawiłby go przy stole, aż się naje do syta.”

Stanąwszy przed Zumurrud, Ali Szar pozdrowił ją i ucałował przed nią ziemię, a onapowitała go i przyjęła z szacunkiem mówiąc: „Jak się nazywasz, jakie jest twoje rzemiosło ipo co przybywasz do naszego miasta?” Odpowiedział: „O królu, moje imię jest Ali Szar,pochodzę z Chorasanu, kraju kupców. Przybyłem do tego miasta, szukając niewolnicy, którami zginęła, a była mi droższa niż wzrok i słuch. Dusza moja jest ciągle przy niej, odkąd jąutraciłem. Taka jest moja sprawa.” Potem wybuchnął płaczem i zemdlał. Zumurrud kazałaspryskać mu twarz wodą różaną, spryskiwali go więc wodą różaną, aż się ocknął. Kiedyprzyszedł do siebie, rozkazała: „Dajcie mi deskę z piaskiem i miedziany rylec!” Przynieśli jejto, czego żądała, a ona wzięła rylec, rozsypała piasek i patrzyła na niego przez chwilę, apotem powiedziała do Alego Szar: „Twoje słowa są prawdziwe, a Allach pozwoli ci spotkaćtwoją niewolnicę w niedługim czasie, więc bądź spokojny!”

Kazała następnie jednemu z szambelanów, by zaprowadził go do łaźni, przyodział wpiękną szatę królewską, wybrał mu konia z najlepszych okazów stadniny króla i wrócił z nimdo pałacu pod koniec dnia. Szambelan odrzekł: „Słyszę i jestem posłuszny.” Zabrał AlegoSzar i odszedł z nim, a ludzie mówili między sobą: „Co to znaczy, że król taki łaskawy dlatego młodzieńca?” Jakiś człowiek powiedział: „Czy nie mówiłem, że nie zrobi mu nic złego?Wygląda wszak tak pięknie! Już kiedy król pozwolił mu się najeść, przeczuwałem to.” Każdyz nich omawiał to wydarzenie, a później wszyscy odeszli swoją drogą.

Zumurrud nie mogła uwierzyć, że z nadejściem nocy spotka się w odosobnieniu zukochanym swego serca. Gdy noc zapadła, weszła do swojej sypialni i udała, że ogarnęła jąsenność. A taki był jej zwyczaj, że nikt u niej nie sypiał prócz dwóch małych chłopców doposługi. Kiedy więc została sama, posłała po swego ukochanego Alego Szar i usiadła na łożu,u którego wezgłowia i w nogach paliły się świece, a złote lampy oświetlały komnatę. Skoroludzie usłyszeli, że posłała po Alego Szar, byli zdziwieni i każdy z nich zaczął sobie różnerzeczy wyobrażać i wygłaszać swoje zdanie. Ktoś powiedział, że królowi spodobał się tenchłopiec i że uczyni go nazajutrz dowódcą wojsk.

A gdy Ali Szar wszedł do komnaty Zumurrud, ucałował przed nią ziemię i upraszałAllacha o łaski dla niej. Ona zaś pomyślała sobie: „Podręczę się z nim trochę, nie dając siępoznać”, głośno zaś spytała: „Czy byłeś w łaźni, Ali?” Odrzekł: „Tak, o mój panie”, a onapowiedziała: „Zjedz więc nieco tej kury i mięsiwa i spróbuj tego napoju, gdyż jesteś

Page 123: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

122

zmęczony, a potem przyjdź tutaj.” Ali odparł: „Słyszę i jestem posłuszny”, i uczynił, co mukazała. Kiedy skończył jeść i pić, powiedziała do niego: „Chodź tu do mnie na łoże i pomasujmnie!” Ali Szar począł więc masować jej nogi i kolana i poczuł, że są gładsze niż jedwab.Rozkazała mu: „Masuj wyżej!” Lecz Ali rzekł: „Wybacz, panie mój, nie posunę się powyżejkolan.” Zawołała: „Sprzeciwiasz mi się zatem. Złowieszcza będzie dla ciebie ta noc! Leczjeśli mnie posłuchasz, będziesz moim ukochanym i uczynię cię emirem.” Zapytał Ali Szar:„O królu czasu, w czym mam ci być posłuszny?” Rozkazała: „Zdejmij szaty i połóż się nabrzuchu!” Ali zawołał: „Nigdy w życiu tego nie robiłem, oskarżę cię przed Allachem w DniuSądu o przymuszanie do tego! Zabierz wszystko, co mi dałeś, i pozwól mi opuścić twojemiasto.” Potem płakał i szlochał, lecz Zumurrud znów zawołała: „Zrzuć mi zaraz szaty ipołóż się na brzuchu, bo jeśli nie, zetnę ci głowę!”

Spełnił więc rozkaz, a ona położyła się mu na plecach. Poczuł wtedy coś miękkiego,gładszego niż jedwab i delikatniejszego niż olej sezamowy, i pomyślał sobie: „Ten król jestlepszy od wszystkich kobiet.” Zumurrud leżała chwilę na jego plecach, po czym zsunęła sięna podłogę. Ali Szar zaś powiedział sobie w duszy: „Chwała Allachowi, że się nie podniecił.”Lecz ona rzekła: „Ali, mój członek pręży się tylko wtedy, gdy go pocierać dłonią. Pocieraj gowięc, aby powstał, a. jeśli tego nie zrobisz, zabiję cię!” To rzekłszy położyła się na plecach,chwyciła go za rękę i położyła ją sobie między uda, a on poczuł pod ręką coś miększego niżjedwab, białego i nabrzmiałego, coś, co przypominało gorącem żar łaźni lub serce kochankaogarniętego namiętnością. Pomyślał sobie: „Cóż to za dziwy, król posiada to, co mająkobiety!”, i ogarnęła go taka żądza, że członek mu się wyprężył. Kiedy Zumurrud tozauważyła, zaśmiała się i zachichotała mówiąc: „O mój panie, do tego już doszło, a ty jeszczemnie nie poznałeś?” Zapytał: „A kimże ty jesteś, królu?” Odpowiedziała: „Jestem Zumurrud,twoja niewolnica.”

Gdy się Ali o tym dowiedział, ucałował ją, pochwycił w objęcia i rzucił się na nią jak lewna owcę. Poznał, że jest ona jego niewolnicą, i opuściły go wszelkie wątpliwości. Wsunąłswój miecz do jej pochwy, stał się odźwiernym jej wrót i imamem w jej mihrabie, a ona wrazz nim klękała, biła pokłony, podnosiła się i siadała, a modłom tym towarzyszyły ruchy imiłosne westchnienia. Posłyszeli to eunuchowie, przybiegli i poczęli podglądać zza zasłony.Zobaczyli króla leżącego i unoszącego się nad nim Alego Szar, zauważyli, że król pojękuje iwije się. Mówili więc między sobą: „Tak się nie zachowuje mężczyzna! Czy może to być, żekról jest kobietą?” Zataili jednak tę sprawę i nie wyjawili jej nikomu.

Rankiem Zumurrud posłała po wszystkie swoje wojska i dostojników swego państwa,każąc im przybyć do siebie, a gdy się stawili, rzekła: „Chcę wyjechać do kraju tegoczłowieka. Wybierzcie więc sobie namiestnika, który by rządził do czasu mojego powrotu.”Odpowiedzieli jej: „Słyszymy i jesteśmy posłuszni.” Później Zumurrud zajęła sięprzygotowaniami do podróży. Wybrała sobie zapasy żywności, drogocenne przedmioty,towary i podarunki, wielbłądy i muły, po czym opuścili miasto. Jechali, dopóki nie przybylido miasta Alego Szar. Gdy Ali wszedł do swego domu, począł obsypywać ludzi darami,rozdawać jałmużnę i nie szczędził datków. Zumurrud urodziła mu dzieci i żyli wnieustającym szczęściu, aż przyszła do nich ta, która przerywa rozkosze i rozdziela więzi.

Chwała niech będzie Temu, który jest Wieczny i nie ma kresu: chwała Allachowi wkażdym stanie rzeczy.

A pośród tego, co opowiadają, jest jeszcze:

Page 124: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

123

Opowieść o niewolnicach różnych kolorów

Książę Wiernych al-Mamun, zasiadłszy dnia pewnego w swoim pałacu, wezwał do siebiewszystkich dostojników państwa i możnych królestwa. Rozkazał również, by stawili się przednim poeci i towarzysze biesiad, do których należał jego przyjaciel, zwany Muhammad al-Basri. Al-Mamun zwrócił się do niego i powiedział: „Pragnę, Muhammadzie, abyśopowiedział mi natychmiast coś takiego, o czym nigdy jeszcze nie słyszałem.” Ów spytał: „OKsiążę Wiernych, czy chcesz, bym ci opowiedział o wydarzeniu, o którym słyszałem nawłasne uszy, czy o zajściu, które widziałem na własne oczy?” al-Mamun odparł: „Opowiedzmi, Muhammadzie, o czymś jeszcze dziwniejszym.” Muhammad al-Basri zaczął:

Wiedz zatem, o Książę Wiernych, że w minionych czasach żył pewien człowiek, zmożnych tego świata. Ojczyzną jego był Jemen, wyjechał jednak pewnego razu do Bagdadu itak sobie upodobał pobyt w tym mieście, że przeniósł się tam wraz ze swoją rodziną,majątkiem i potomstwem. A miał on sześć niewolnic podobnych księżycom: jedna była biała,druga brunatna, trzecia pulchna, czwarta wysmukła, piąta żółta, a szósta czarna. Posiadałyone piękne twarze, doskonałe wykształcenie, umiejętność śpiewu i sztukę gry nainstrumentach.

Zdarzyło się pewnego dnia, że człowiek ów wezwał do siebie te niewolnice i kazałprzynieść potrawy i wino. Ucztowali i pili radując się i weseląc, po czym pan napełnił kielich,wziął go do ręki i skinął białej niewolnicy mówiąc: „O ty, która masz lica jak księżyc nanowiu, daj nam posłyszeć rozkoszne jakieś słowa.” Niewolnica wzięła lutnię, nastroiła ją,wydobyła z niej kilka tonów, od których całe to miejsce zawirowało, a potem zanuciła,przygrywając na lutni, takie wiersze:

Postać mego najmilszego w oczach w każdej mam godzinie,Zaś we wszystkich członkach moich jest ukryte jego imię.Cała w serce się przemieniam, gdy zatęsknię jeno za nim,A gdy się wpatruję w niego, cała staję się oczami.Gdy spytają, czy zapomnę jego czułe miłowanie,To odrzeknę im: „Tak nie jest i przenigdy się nie stanie.”Zechciej odejść, ty, co ganisz, i przygany już mi nie czyńI nie staraj się umniejszać tego, co małości przeczy.

Rozradował się pan niewolnic, wychylił kielich i podał też im. Potem znów napełnił czarę,wziął ją do ręki i skinął na brunatną niewolnicę mówiąc jej: „O światło pochodni i wonnyoddechu, daj nam posłuchać twego pięknego głosu, który oczarowuje każdego, kto gosłucha.” Dziewczyna wzięła więc lutnię i zagrała na niej kilka tonów, tak że radość ogarnęławszystkich, którzy się znajdowali w tym miejscu, oczarowała serca swymi spojrzeniami iwypowiedziała takie wiersze:

Na twarz twoją! Ty jedynie masz nad sercem moim władzę.Miłowania jedynego aż do śmierci mej nie zdradzę.O księżycu jaśniejący, coś pięknością jest otoczon,Wszystkie blaski i piękności pod sztandarem twoim kroczą.Żaden spośród urodziwych wdziękiem nie przewyższyłby cię.Na Allacha, Pan dwu światów obdarował cię obficie!

Pan niewolnic, uradowany wielce, wychylił swój kielich i napoił dziewczęta, potem znów

Page 125: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

124

napełnił czarę, wziął ją do ręki i skinął na pulchną niewolnicę, każąc jej zaśpiewać na innąmelodię. A ona wzięła lutnię i zagrała na niej rozpraszając troski, po czym wypowiedziałatakie wiersze:

Jeśliś szczęśliw, ty, którego oto pragnę nieustannie,Będę się radować, choćby świat zapałał gniewem na mnie.Gdy ukażesz mi swe lica urodziwe nieodmiennie,Cóż mi, choćby się królowie odwrócili dziś ode mnie.Celem moim twoja miłość, tobie daję się w ofierze,Ty, z którego całej ziemi piękno swój początek bierze.

I ta pieśń ucieszyła pana, wziął więc kielich i podał niewolnicom, potem napełnił goponownie, wziął do ręki i skinął na wysmukłą niewolnicę mówiąc: „O huryso raju, daj namposłyszeć piękne twoje słowa.” Niewolnica wzięła lutnię, nastroiła ją, zagrała kilka tonów izaśpiewała te dwuwiersze:

Na Allacha! Cóżeś, miły mój, uczynił ze mną?Porzuciwszy, dałeś jeno tęsknotę daremną.Gdyby sędzia miłość moją osądzić był w stanie,Mnie by słuszność przyznał, tobie zasię – pokajanie.

Uradował się ich pan i wychylił kielich. Potem napełnił go, wziął do ręki i skinął naniewolnicę żółtą mówiąc: „O słońce dnia, daj nam usłyszeć mile brzmiące wiersze.” Wzięławięc lutnię, zagrała na niej przepięknie i wypowiedziała takie wiersze:

Ukochany, gdy przed sobą stanąć da mi,Swoich oczu wskroś przeszywa mnie mieczami.Umniejsz jego moc nade mną, wielki Boże,Skoro z życiem mym poczynać chce najsrożej.Wszak mówiłam: „Serce! Dość już miłowania.”Ale ono się ku niemu tylko skłania.Miłość doń przejęła duszę mą głębokoI zazdrości mi go nawet czasu oko.

Pan niewolnic uradowany napił się i napoił dziewczęta. Potem napełnił kielich, wziął godo ręki i skinął na czarną niewolnicę: „O źrenico oka, daj nam usłyszeć choć dwa słowa.”Wtedy wzięła lutnię, nastroiła ją, szarpnęła struny i zagrała na nich na kilka różnychsposobów. Potem wróciła do sposobu pierwszego, zanuciła melodię i zaśpiewała takiewiersze:

Oko moje, ty mi gorzkich łez swych nie szczędź,Gdy namiętność mnie strąciła w otchłań nieszczęść.Wszystek gniew ukochanego kornie dźwigam,Choć zawistny mi nie skąpi swoich przyganI różami lic najmilszych jest oburzon,Chociaż serce moje skłania się ku różom.Niegdyś tam pucharów się wznosiło wielePrzy muzyce i przy lutni najweselej,On się zbliżył, ja ku niemu szłam ochoczo,Gwiazda szczęścia zajaśniała naszym oczom.

Page 126: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

125

Chciał rozłąki, choć nie zawiniłam w niczym.W czymże więcej niż w rozstaniu jest goryczy?Oto już zerwane róże jego lica.Boże, jakże róża jego lic zachwyca!Jeśli wolno padać przed kimś na kolanaKrom Allacha, przed nim bym uklękła sama!

Następnie wszystkie niewolnice podniosły się, ucałowały ziemię przed swoim panem irzekły: „Rozsądź między nami, o panie!” Spojrzał wtedy ich pan na piękność ich, urodę iróżnorodność barw i dzięki złożył Allachowi Najwyższemu, wysławiając go. Potem rzekł:.„Każda z was czytała Koran, umie rozmaite melodie, zna historię starożytnych i dziejedawnych narodów. Chciałbym, aby każda wskazała ręką swoją przeciwniczkę, to jest białabrunatną, pulchna wysmukłą, a żółta czarną, by każda wychwalała siebie, ganiącprzeciwniczkę. Później wystąpi owa przeciwniczka i uczyni to samo wobec tamtej. Leczdowody powinny być przytaczane ze Świętego Koranu, z historii i poezji, abyśmy mogliocenić wasze wykształcenie i piękno waszych słów.” Odpowiedziały mu: „Słyszymy ijesteśmy posłuszne.” Potem podniosła się pierwsza z nich, biała niewolnica, i wskazując naczarną, powiedziała: „Biada ci, ty czarna! Powiadają, że biel mówiła: «Ja jestem światłemjaśniejącym, pełnią księżyca, barwa moja jest jasna, moje czoło jest źródłem blasku.» A opiękności mojej tak rzekł poeta:

Biała jest, o licach, które lśnią najładniej,Niby perła utajona w morzu na dnie.Kibić jej jak «alif» kształtów swych nie kryje,Usta jej do «mim» podobne, do «nun» brwi jej.Łuk jej brwi strzałami spojrzeń wokół miotaI zadaje śmierć, gdy przyjdzie jej ochota.Gdy ukaże twarz i kibić, lica gładkieSą bazylią, mirtem, różą i bławatkiem.Śród ogrodów wiotka gałąź wzrok zachwyci,Ale ileż jest ogrodów w twej kibici!

Moja barwa jest jak szczęśliwy dzień, świeży kwiat i jaśniejąca gwiazda. I rzekł kiedyśAllach Najwyższy w swojej Świętej Księdze do swego proroka Musy – pokój mu: «Włóżrękę swoją w zanadrze, a wyjmiesz ją białą, nie uszkodzoną.» Powiedział też AllachNajwyższy: «Ci zaś, których twarze będą białe, zaznają miłosierdzia Allacha i cieszyć siębędą nim wiecznie.” Barwa moja jest cudem, piękność nie zna równej, a urok mój jestnieskończony. Na takiej jak ja piękna jest każda szata i ku mnie skłaniają się serca. Licznezalety ma biel: wszak z nieba śnieg pada biały. Zapisano w księgach, że biel jestnajpiękniejszym kolorem. Muzułmanie szczycą się białymi zawojami. Gdybym zaczęławymieniać wszystkie pochwały białości, długo trwałoby to wyliczanie. To bowiem, co jestkrótkie, a wystarcza, lepsze jest od tego, co jest długie, a mami. Dlatego zacznę teraz ganićciebie, ty czarna, o barwie nawozu, sadzo z kuźni, ty gębo kruka rozłączającego zakochanych.Tak oto rzekł poeta chwaląc biel i ganiać czerń:

Perła dla swej bieli czystej równych w cenie nie ma,Gdy czarnego węgla worek dają za dirhema.Wiedz, że białym nic nie wzbrania przystępu do raju,Zasię czarne twarze jeno piekło wypełniają.

Page 127: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

126

Podają też w przekazywanych opowieściach o najlepszych z ludzi, że Nuh – pokój mu –zasnął pewnego dnia, a dwaj jego synowie Sem i Cham siedzieli u jego wezgłowia. Wtempowiał wiatr, podniósł szatę Nuha i obnażył go. Spojrzał na niego Cham i roześmiał się, lecznie zakrył go. Wtedy wstał Sem i uczynił to. Gdy ojciec ich obudził się ze snu, na wieść otym, jak postąpili jego synowie, wznosił modły za Sema i przeklął Chama. I stała się białatwarz Sema, a spośród jego dzieci wyszli prorocy, kalifowie prawowierni i królowie. TwarzChama natomiast stała się czarna, odszedł więc, szukając ucieczki w kraju Habasz i od niegopochodzą Czarni. Wszyscy ludzie zgodni są co do znikomego rozumu Czarnych, a przysłowiemówi: «Gdzież można znaleźć rozumnego Czarnego?»”

Pan niewolnic rzekł na to: „Siadaj, wystarczy, nieledwie przebrałaś miarę.” Potem skinąłna czarną niewolnicę, która wstała i wskazując ręką na białą, tak rzekła: „Czy nie wiesz, że wKoranie, objawionym Prorokowi i Posłannikowi Allacha, zapisano takie słowa Najwyższego:«Przysięgam na noc przysłaniającą wszystko i na dzień jaśniejący blaskiem.» Gdyby noc niebyła najwspanialsza, Allach nie zaklinałby się na nią i nie wymieniłby jej przed dniem.Zgodni są co do tego ludzie mądrzy, o bystrych umysłach. Czy nie wiesz, że czerń jestozdobą młodości, a kiedy nadchodzi siwizna, minęły już rozkosze i zbliża się czas śmierci? Agdyby czerń nie była najwspanialszą rzeczą, nie umieściłby jej Allach w głębi serca i oka.Cóż jest piękniejszego od słów poety:

Kocham smagłych, bowiem w nich się zawsze paliBlask młodości, ciemne ziarno jest w ich twarzach.Nie daruję białym nigdy, że są biali,Bowiem całun i siwizna mnie przeraża.

A oto słowa innego:

W moim sercu są nie biali, ale smagli,Ich uroda do miłości serca nagli.Smagłość to jest barwa życia, to ust szkarłat,Zaś kolorem jest liszajów biel umarła.

I słowa innego:

Czarna jest, lecz jasne czyny jej jak słońce,Niby oczy światłem swym promieniejące.Gdy szaleństwa miłowania mnie ogarną,Wiedzcie o tym, żem szalony jest przez czarną.Barwą moją – czerń podobna nocnym mrokom,Dzięki którym księżyc może lśnić wysoko.

Poza tym, czyż może być piękniejsze spotkanie kochanków niż w nocy? Niechżewystarczy ci ta zaleta i korzyść. Cóż osłoni kochanków przed plotkarzami i oszczercami, takjak czerń ciemności? Wykrycia obawiać się muszą tylko w świetle poranka. Ileż zalet maczerń i cóż jest piękniejszego od słów poety:

Gdy przychodzę, nocy czerń mój krok osłania,Gdy odchodzę, białość zdradza mnie świtania.

A oto słowa innego:

Page 128: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

127

Ileż nocy ukochany spędził razem ze mnąGdy nas mrok otaczał zewsząd, gdy w krąg było ciemno!Gdy jutrzenka przyszła, z lękiem popatrzyłam na niąI ukochanemu rzekłam, że magowie kłamią.

I słowa innego:

Przyszedł do mnie, osłoniwszy się koszulą mroku,Był ostrożny, przelękniony i przyspieszał kroku.Rozścieliłam mu swe lica, stęskniona ogromnie,Aby stąpał po nich w drodze, co go wiodła do mnie.Zalśnił księżyc i nieomal zdradził naszą sprawę,Ostry był i wąziuteńki jak paznokcia skrawek.Potem było to, co było. Prawda jest ukryta.Dobrej myśli bądź i o nic więcej mnie nie pytaj.

I słowa innego:

Tylko nocą czas sposobny jest na schadzkę wszelką:Słońce jest donosicielem, noc zaś stręczycielką.

I słowa innego:

Nie pokocham białoskórych, w których rośnie sadło,Lecz szczupłego kocham tylko, co ma skórę smagłą.Jam rączego dosiadł źrebca, co jak wicher goni,Gdy tymczasem inni ciężkich dosiadają słoni.

I słowa innego:

Kiedy nocą wszystko w krąg ucichło,Przyszedł do mnie w ciemnościach kochanek.Przytuleni usnęliśmy rychłoI rozdzielił nas zbyt wcześnie ranek.Więc Allacha błagam dziś w pokorze:«Znów nas połącz, gdy się stanie ciemno!»Noc nam przedłuż, o wszechmocny Boże,By mój miły dłużej leżał ze mną!

Gdybym zaczęła wspominać wszystkie pochwały czerni, długo trwałoby wyliczanie, leczto, co jest krótkie, a wystarcza, lepsze jest od tego, co jest długie, a mami. Co zaś do ciebie, tybiała, kolor twój jest kolorem trądu, a zbliżenie z tobą nieszczęściem. Zostało nam teżprzekazane w podaniach, że grad i szron są w piekle, aby dręczyć lud zła. Zaletą czerni jest ito jeszcze, że z niej jest atrament, którym zostały zapisane słowa Allacha. A gdyby nie czerńpiżma i ambry, nie byłoby wonności dla królów. Trudno wspomnieć, ile powodów do dumyma czerń! A cóż jest piękniejszego nad słowa poety:

Czyż nie widzisz, jak wysoka piżma cena!Wór białego wapna dają za dirhema.Jakże młode oczy szpeci brzydkie bielmo.

Page 129: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

128

Tylko czarne oczy rażą strzałą celną!”

Wówczas rzekł do niewolnicy jej pan: „Usiądź, tyle wystarczy.” Usiadła więc, on zaśskinął na niewolnicę pulchną, ona zaś podniosła się, wskazując ręką na wysmukłą, odsłoniłaswoje nogi i przeguby rąk, obnażyła brzuch ukazując jego fałdy i okrągłe wgłębienie pępka,po czym założyła koszulę tak cienką, że widać było przez nią całe jej ciało, i powiedziała:„Chwała Allachowi, który mnie stworzył, obdarzając piękną postacią, i upiększył pulchnymikształtami, czyniąc mnie podobną do grubego konara, i zwielokrotnił mą urodę i wdzięk.Dzięki Mu za to, czym mnie obdarzył, i za to, że zaszczycił mnie wspominając o mnie w swejWspaniałej Księdze. Rzekł w niej bowiem Najwyższy: «I podał tłuste cielę». Uczynił mnie napodobieństwo ogrodu pełnego brzoskwiń i granatów. Mieszkańcy miast pragną jeść tłusteptactwo, a nie lubią ptaków chudych. I w ogóle wszyscy potomkowie Adama chcą jeść tłustemięso. Ileż zalet ma tłustość! I jak pięknie mówi o tym poeta:

Żegnaj ukochaną twoją, karawana rusza.Jakże można ją pożegnać, gdy boleje dusza!Tak chodziła w mym sąsiedztwie niezliczone razy,Jakby była tłustą kurką bez wady i skazy.

Nie widziałam nikogo, kto by, przystanąwszy przed sklepem rzeźnika, nie prosił go otłuste mięso. A mędrcy powiadają: «Rozkosz jest w trzech rzeczach: w jedzeniu mięsa,ujeżdżaniu mięsa i w łączeniu mięsa z mięsem.» A co do ciebie, ty chuda, to nogi masz jakwróble lub pogrzebacz. Jesteś drzewem dla krzyżowanego i ciałem paralityka. Nie ma w tobieniczego, co by rozweseliło myśli, i tak mówi o tobie poeta:

Strzeż mnie, Boże! Niechaj z łoża mojego umykaKochanica chuda na kształt palmowego łyka!Każdym członkiem by mnie bodła niby rogiem we śnie,Ciało moje by osłabło obudzone wcześnie.”

Jej pan rozkazał: „Usiądź, tyle wystarczy.” Siadła, a on skinął na szczupłą. Ta podniosłasię jak gałązka banu, jak trzcina indyjska lub łodyżka bazylii i powiedziała: „ChwałaAllachowi, który mnie stworzył, obdarzając pięknością, i uczynił upragnionym celemkażdego więź miłosną ze mną. Upodobnił mnie do gałązki, do której skłaniają się serca. Gdywstaję, wstaję lekko, gdy siadam, siadam wdzięcznie. Jestem płocha w żartach, wesoła wzabawie. Nie widziałam nikogo, kto opisując swoją ukochaną, mówiłby: «Moja ukochana jestciężka jak słoń», lub «podobna rozległej, wysokiej górze», lecz powie on: «Moja ukochanama wiotką kibić i gibką postać.» Wystarczy mi kruszyna pożywienia, napoi mnie odrobinawody. Moje igraszki są lekkie, żarty dowcipne. Jestem żwawsza od wróbla, lżejsza w ruchachod szpaka. Zbliżenie ze mną jest marzeniem pragnącego i rozkoszą proszącego. Z wiotką mąpostacią i pięknym uśmiechem jestem jak gałązka banu, trzcina indyjska lub łodyżka bazylii.Nie ma nikogo równego mi urodą, jak rzekł o tym ktoś:

Jam twą kibić porównał do trzciny.Tyś jest właśnie losem mym jedynym.Miłujący, jam za tobą biegał,W trwodze, by ci ktoś nie przydał szpiega.

Za takimi jak ja szaleją kochankowie i tracą rozum tęskniący. Jeśli przytuli mnieukochany, tulę się do niego, a jeśli pragnie, bym skłoniła się ku niemu, skłaniam się ku

Page 130: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

129

niemu, nie zaś w przeciwną stronę! A ty masz tłuste ciało. To, co jesz, jest strawą słonia, nienasyci cię dużo ni mało! A przy zbliżeniu z tobą nie wypocznie kochanek i nie znajdzie drogido zaspokojenia pragnień. Wielkość twego brzucha nie pozwoli mu na więź miłosną, agrubość twoich ud nie dopuści, by cię posiadł. Cóż jest pięknego w twojej otyłości i cóżmiłego czy wspaniałego w twym prostactwie? Tłuste mięso nadaje się jedynie na rzeź, nie maw nim nic godnego pochwały. Jeśli ktoś zażartuje z ciebie, złościsz się, a gdy igra z tobą,jesteś smutna. Gdy chcesz się przypodobać, chrapiesz, idąc sapiesz, jedząc nie bywasz syta.Jesteś cięższa niż góry, a brzydsza od nieszczęścia i zgryzoty. Nie ma w tobie żywotności anibłogosławieństwa. Nie znasz innego zajęcia prócz jedzenia i spania. Kiedy siusiasz –pryskasz, gdy się wypróżniasz – stękasz, jakbyś była bukłakiem nadętym lub słoniempotwornym. Kiedy idziesz na stronę, chcesz mieć przy sobie kogoś, kto by cię obmył iwyskubał włosy, a to jest szczytem lenistwa i przykładem próżniactwa. Krótko mówiąc, niema w tobie niczego godnego pochwały, a poeta tak rzekł o podobnej tobie:

Ciężka jak pęcherz rozdęty moczem,Każde jej biodro jest górskim zboczem.Gdy na Zachodzie idzie przed siebie,Na Wschodzie głos jej kroków łomocze!”

Rzekł jej pan: „Usiądź, tyle wystarczy.” Siadła, a on skinął na żółtą niewolnicę, którawstała, sławiła Allacha Najwyższego, dzięki Mu złożyła i wznosiła do niebios modły zanajlepsze spośród Jego stworzeń. Potem wskazała ręką na brunatną niewolnicę i powiedziała:„Wspomniano o mnie w Koranie, a Miłosierny opisał mój kolor i wyróżnił go spośród innychkolorów, mówiąc w swojej Jasnej Księdze: «Żółta o jasnym odcieniu, która wzbudza radość upatrzących.» Moja barwa jest cudowna, piękność sięga szczytu, a uroda bezkresna, gdyż kolormój posiadają: denar, gwiazdy, księżyc i jabłka. Postać moja jest postacią wszystkichpiękności, a kolor szafranu prześciga wszystkie inne barwy. Moja postać jest niezwykła, abarwa cudowna. Mam gładkie ciało i wysoką cenę, zawieram w sobie całą istotę piękna.Kolor mój posiada na tym świecie wartość czystego złota. Ileż mam zalet! A o takiej jak jarzekł poeta:

Żółtej barwy jest jak słońce promienne bez miary,jaśniejąca blaskiem swoim jak złote denary.Nawet szafran nie wyrazi, jak piękne ma lica.O, nie! Ona jest piękniejsza stokroć od księżyca!

A teraz zacznę ganić ciebie, ty brunatna, o barwie bawołu! Na twój widok wzdragają siędusze. Jeśli jakaś rzecz posiada twój kolor, jest ona pogardzana, a jeśli ma go jedzenie, jestono zatrute. W twojej barwie jest obrzydliwość brązowych psów. Brąz jest koloremzakłopotania i oznacza smutek. Nigdy nie słyszałam o brunatnym złocie, perle lubdrogocennych klejnotach. Gdy odchodzisz za potrzebą, zmieniasz swoją barwę, a wróciwszy,stajesz się jeszcze brzydsza niż poprzednio. Nie jesteś ani czarna, tak by cię można byłopoznać, ani biała, by o tobie pisano. Nie ma w tobie żadnej zalety, jak rzekł o tym poeta:

Kolor pyłu jest jej barwą, a to barwa ziemi,Niby kurz, co bruka stopy przechodzących ludzi.Ile razy spojrzę na nią, smutek mnie oniemi,Urastają moje troski i rozpacz się budzi.”

Rzekł jej pan: „Usiądź, tyle wystarczy.” Siadła, a on dał znak brunatnej, która posiadała

Page 131: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

130

urodę i wdzięk. Wysokiego wzrostu, kształtna, promienna i bez skazy. Miała gładkie ciało iczarne jak węgiel włosy, wysmukłą postać, różowe i krągłe policzki, podczernione oczy,przyjemną twarz, była wymowna, o smukłej kibici i ciężkich biodrach. Powiedziała: „DziękiAllachowi, który nie stworzył mnie grubą i godną przygany, ani chudą i suchą, ani białą jaktrąd, ani żółtą jak cierpiący na kolkę, ani czarną jak sadza, lecz dał mi barwę ulubioną przeztych, którzy posiadają rozum. Wszyscy poeci chwalą smagłych wszelkimi językami iprzekładają ich barwę nad inne kolory. Brunatna barwa ma wychwalane zalety, a jakże trafniektoś rzekł:

Wielkie w śniadych są zalety, gdybyś był to pojął,Nie patrzyłoby twe oko gdzie indziej, lecz na nich.Oczu wdziękiem, gładką mową, wytwornością swojąNauczyłyby Haruta parać się czarami.

A oto słowa innego:

Kto przywiedzie mi smagłego, co go ujrzeć muszę,Który włóczni samharyjskiej smukłość ma wyniosłą.Który senne ma powieki, jedwabisty puszek?W sercu, które go miłuje, własne ma domostwo.

I słowa innego:

Smagłe znamię jego twarzy jakże mnie zachwyca!Niechaj wszelka białość będzie zaszczytem księżyca.Gdyby młodzian zamiast smagłej nosił plamkę białą,Jego piękno najstraszliwszą hańbą by się stało.Ja nie winem się upijam, to kędziory swymiOn upoił mnie, tak bowiem ze wszystkimi czyni.Tak zazdroszczą sobie wzajem krasy jego ciała,Że być puszkiem jego lica każda z nich by chciała.

I słowa innego:

Czemu puszek jego lica tak spodobał mi się,Gdy pojawił się na smagłym, jak na ciemnej spisie?Wszakże szczytem pięknych zalet, najwznioślejszych marzeńDla poetów bywa mrówka gdzieś na nenufarze.I ogromnym się rozpala dusza miłowaniem,Gdy nad czarnym okiem ujrzy malusieńkie znamię,Gdy mi powie ktoś: «Wytłumacz ciemną mowę twoją!»Uwolnijcie mnie od głupca, który nic nie pojął!

Postać moja jest piękna, a kibić giętka. Mojego koloru pragną królowie i kocha go każdy,bogacz i włóczęga. Jestem powabna, zgrabna, ładna i wdzięczna, mam gładkie ciało, a cenęosiągam wysoką. Posiadam pełnię urody, wykształcenia i pięknej wymowy. Mam pięknywygląd, wymowny język, mój dowcip jest lekki, a żarty wdzięczne. A ty podobna jesteś domuluchiji przy Bal-al-Luk, żółtej i włóknistej. Biada ci, ty garnku rzeźnika, rdzo na miedzi,podobna wyglądem sowie, a smakiem owocom drzewa Zakkum. Serce się ściska temu, ktośpi z tobą, jest on jak gdyby pogrzebany w mogile. Nie ma w tobie żadnych pięknych zalet. A

Page 132: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

131

o podobnej tobie rzekł poeta:

Choć nie jest chora wcale, żółknie coraz bardziej,Aż serce mi się ściska od tego żółknienia.Nie zazna dusza szczęścia? Mając ją w pogardzie,Całować będę żółtą na znak poniżenia.”

Kiedy skończyła mówić wiersz, rzekł jej pan: „Usiądź, tyle wystarczy.” Następniepogodził je wszystkie między sobą, przybrał je we wspaniałe szaty i obdarzył drogocennymikamieniami ze wszystkich lądów i mórz. A nie widziałem, o Książę Wiernych, nigdy wżadnym miejscu nic piękniejszego od tych ślicznych niewolnic.

Skoro al-Mamun usłyszał tę opowieść od Muhammada al-Basri, zbliżył się do niego izawołał: „O Muhammadzie, czy znasz miejsce, w którym przebywają te niewolnice i ich pan?I czy możesz kupić je dla nas od ich pana?” Odrzekł Muhammad: „O Książę Wiernych,doszło do mnie, że pan ich kocha je i nie zniósłby rozłąki z nimi.” Rzekł na to al-Mamun:„Weź ze sobą dla ich pana po dziesięć tysięcy denarów za każdą niewolnicę, razemsześćdziesiąt tysięcy denarów, idź z tym do jego domu i kup od niego te dziewczęta.” Wziąłwięc Muhammad al-Basri od kalifa tę sumę i odszedł. Przybywszy do właściciela owychniewolnic, oznajmił mu, że Książę Wiernych chce kupić od niego niewolnice za taką a takącenę, a ów zgodził się je sprzedać, by spełnić wolę Księcia Wiernych, i odesłał mu je.

Kiedy niewolnice znalazły się u kalifa, ów przygotował dla nich przyjemną komnatę izasiadł w niej razem z nimi. One podawały mu napoje, on zaś podziwiał ich urodę i wdzięk,różnorodność kolorów i piękno ich słów. Trwało to jakiś czas, lecz potem ich pierwszy pan,który je sprzedał, nie mógł znieść rozłąki i wysłał list do Księcia Wiernych al-Mamuna iwyżalał mu się na udrękę tęsknoty za niewolnicami. List ten zawierał takie wiersze:

Wdzięcznych dziewcząt zachwyciło mnie sześcioro.Niechaj moje pozdrowienie w zamian biorą.W nich jest słuch mój, wzrok mój, całe życie moje,One są mi szczęściem, jadłem i napojem.Piękno ich niepokój w sercu moim czyni,Dobrodziejstwo snu odeszło w ślad za nimi.Jakże długo mi tęsknota serce gniecie!Obym nigdy nie był zrodził się na świecie!Z oczu, które spod ich powiek spoglądały,Ugodziły mnie jak z łuków celne strzały.

Kiedy pismo to dotarło do rąk kalifa al-Mamuna, przystroił niewolnice w uroczyste szaty,obdarzył je sześćdziesięcioma tysiącami denarów i odesłał do ich pana. Wróciły więc doniego, a on uradował się nimi ogromnie, więcej niż bogactwem, które uzyskał. Pozostał znimi, pędząc najsłodsze i najszczęśliwsze życie, aż wreszcie przyszła do nich ta, któraprzerywa rozkosze i rozdziela związki.

A pośród innych opowieści jest jeszcze:

Page 133: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

132

Opowiadanie o biedaku i jego szlachetnym przyjacielu

Opowiadają, że pewien człowiek był niegdyś właścicielem wielkiego majątku, ale straciłgo i pozostał bez niczego. Wówczas poradziła mu żona, aby poprosił któregoś ze swoichprzyjaciół o coś, co wspomogłoby ich w niedoli. Udał się tedy do jednego ze swychprzyjaciół i opowiedział mu o swoich kłopotach, a ten pożyczył mu pięćset denarów, abymógł rozpocząć handel przy ich pomocy. A człowiek ów był dawniej złotnikiem. Gdy więcwziął od swego przyjaciela pieniądze, udał się na bazar złotników i otworzył tam sklep, abyprowadzić w nim kupno i sprzedaż. Kiedy zasiadł w sklepie, przybyło do niego trzech ludzi ipytali o jego ojca. I powiadomił ich o jego śmierci. A oni pytali dalej: „Czy pozostawił jakiepotomstwo?” Odrzekł: „Zostawił tego oto waszego sługę, który stoi przed wami.” Spytali: „Akto wie o tym, że jesteś jego synem?” Odrzekł: „Ludzie na bazarze.” Rzekli: „Przywołaj ich,aby poświadczyli, że jesteś jego synem.” Przywołał więc ludzi, którzy to poświadczyli.Wówczas owi trzej mężczyźni przynieśli sakwę, w której było trzydzieści tysięcy denarów, atakże klejnoty i cenne metale. I rzekli: „Przechowywaliśmy to dla twego ojca.” I odeszli.Potem przyszła do niego pewna kobieta i chciała kupić spośród tych klejnotów jakiśprzedmiot, którego wartość wynosiła pięćset denarów. Kobieta jednak dawała złotnikowi zato trzy tysiące denarów, a on sprzedał jej ów przedmiot za tę cenę. Potem powstał, wziąłpięćset denarów, które pożyczył był od swego przyjaciela, zaniósł mu je i rzekł: „Weź tepięćset denarów, które pożyczyłem od ciebie, bo obdarował mnie Allach i ulżył mojej doli.” Irzekł mu przyjaciel: „Podarowałem ci je i zrzekłem się ich wobec Allacha. Zabierz je więc iweź także tę kartkę, ale nie czytaj jej, aż dopiero gdy będziesz w domu i postąp wedle tego,co na niej jest napisane.” Wziął tedy złotnik pieniądze i kartkę i poszedł do swego domu. Agdy rozłożył papier, znalazł na nim wypisane te oto wiersze:

Ze mną byli spokrewnieni ci, co w domu twym bywali:Był to ojciec mój i stryj mój, i wuj Salih ibn Ali.To, coś sprzedał, moja matka zakupiła potajemnie,Zaś pieniądze i klejnoty przynoszono ci ode mnie.Nie pragnąłem ciebie przez to ni poniżyć, ni omamić,Jeno cię pragnąłem ustrzec przed wszelkimi nieszczęściami.

A pośród tego, co opowiadają, jest jeszcze:

Opowiadanie o Wardanie-rzeźniku

Mówią, że w Kairze żył w czasach al-Hakima bi-Amrillacha pewien człowiek imieniemWardan, który był rzeźnikiem i sprzedawał mięso baranie. Każdego dnia przychodziła doniego pewna kobieta z denarem, którego waga zbliżona była do wagi dwóch i pół denaraegipskiego, i mówiła mu: „Daj mi jagnię.” A przyprowadzała ona ze sobą zawsze tragarza zkoszem. Rzeźnik brał od niej denara i dawał jej jagnię, które potem niósł ów tragarz, a onaodchodziła z nim razem do swego mieszkania. Na drugi dzień przychodziła znowu i rzeźników otrzymywał od niej codziennie denara. Tak postępowała przez długi czas. Pewnego dniaWardan-rzeźnik rozmyślał o tej kobiecie i rzekł sobie w duchu: „Ta kobieta codziennie

Page 134: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

133

kupuje ode mnie mięso za denara i dziwne, że nigdy jeszcze nie pomyliła się, by kupić u mnieza dirhemy.”

Kiedyś więc zapytał tragarza pod nieobecność kobiety: „Dokąd odchodzisz codziennie z tąkobietą?” I odrzekł mu: „Zadziwia mnie bardzo ta niewiasta, każdego bowiem dnia każe mizabierać od ciebie jagnię, ponadto kupuje inne rzeczy potrzebne do jedzenia, kupuje owoce,świece i smażone w cukrze migdały za drugiego denara, od pewnego chrześcijanina bierzedwie flasze wina i daje mu denara, i każe mi nieść to wszystko, a ja idę z nią do OgrodówWezyra. Tam zawiązuje mi oczy, tak że odtąd nie widzę na ziemi miejsca, w którym postawięstopę, bierze mnie za rękę i tak mnie prowadząc, idzie w niewiadomym kierunku. Potemmówi: «Połóż to tu.» A ma ona u siebie drugi kosz, daje mi więc ten pusty. Później bierzemnie za rękę i prowadzi z powrotem do miejsca, gdzie przedtem zawiązała mi oczy, zdejmujez mych oczu przepaskę i daje mi dziesięć dirhemów.” I powiedział rzeźnik: „Bóg z nią”, alemyślał coraz więcej o tej sprawie, coraz bardziej się dziwił i spędził noc w wielkimniepokoju. I opowiadał później sam Wardan-rzeźnik:

Skoro nastał dzień, przyszła do mnie jak zwykle, dała mi denara, wzięła jagnię iwłożywszy je tragarzowi do kosza, odeszła. Ja zaś powierzyłem pieczę nad sklepempewnemu młodemu człowiekowi i postępowałem za nią w takiej odległości, by mnie niewidziała, i śledziłem ją bez przerwy, aż opuściła mury Kairu i podążyła do Ogrodów Wezyra,a ja tuż za nią. Potem ukryłem się, a ona zawiązała tragarzowi oczy, po czym znówpostępowałem za nią z miejsca na miejsce, aż weszła pomiędzy pagórki. Gdy przybyła domiejsca, w którym był wielki kamień, zdjęła kosz z pleców tragarza. Poczekałem wówczas,aż wróciła, a odprowadziwszy tragarza i wyjąwszy wszystko, co było w koszu, oddaliła się nachwilę. Wtedy podszedłem do owego kamienia, odsunąłem go, wszedłem i znalazłem za nimopuszczane drzwi z miedzi, które były otwarte, i zobaczyłem stopnie prowadzące w dół.Schodziłem z wolna tymi schodami, aż dotarłem do długiego korytarza, jasno oświetlonego, iszedłem nim, aż zobaczyłem coś na kształt drzwi komnaty. Uchyliwszy drzwi, zobaczyłemniszę ze schodami wiodącymi do drzwi komnaty. Wspiąłem się więc po nich i zobaczyłeminną małą niszę, a w niej okno wychodzące na komnatę. Zajrzałem do komnaty i zobaczyłemtę kobietę, która wzięła już jagnię i oddawszy najlepsze części z mięsa, przygotowywała je wgarnku. Resztę zaś rzuciła wielkiemu niedźwiedziowi o potężnym cielsku, a on zjadłwszystko, podczas gdy ona gotowała. Skoro już przyrządziła sobie mięso i najadła się do syta,wyłożyła owoce, i smażone w cukrze migdały, po czym wyjęła wino i zaczęła pić z kielichasama, i poiła niedźwiedzia ze złotego kubka tak długo, aż wino ich oszołomiło. Wówczaszdjęła z siebie szaty i położyła się, a niedźwiedź zaś podszedł i legł na niej, a ona dała mu to,co córy człowiecze mają najpiękniejszego. Gdy zaś niedźwiedź skończył, usiadł iodpoczywał, po czym znów podszedł, legł na niej i zażywał z nią rozkoszy, a gdy skończył,usiadł i odpoczywał.

I czynił tak dziesięć razy, po czym oboje stracili przytomność i leżeli bez ruchu. A japowiedziałem do siebie: „Oto jest czas, by wykorzystać nadarzającą się sposobność”, iwszedłem. A miałem ze sobą nóż do oddzielania mięsa od kości. Gdy więc stałem tak przednimi, a oni leżeli bez ruchu, gdyż zmogło ich zmęczenie, wbiłem nóż w gardło niedźwiedzia iciąłem, aż oddzieliłem mu głowę od tułowia. Niedźwiedź wydał przy tym potężny ryk,podobny do grzmotu, a wtedy obudziła się przerażona kobieta. Skoro zobaczyła, żeniedźwiedź leży zarżnięty, a ja stoję przy nim z nożem w ręce, krzyknęła głosem tak wielkim,że pomyślałem, iż wydała ostatnie tchnienie. I rzekła do mnie: „Wardanie, czy to jest zapłataza moją dobroć?” Odrzekłem jej: „O ty, która sobie samej jesteś wrogiem, czyż za mało jestmężczyzn, że dopuściłaś się czynu tak haniebnego?” A ona schyliła głowę ku ziemi, nie dającodpowiedzi, i patrzyła na niedźwiedzia, który leżał z odciętym łbem. Potem spytała: „OWardanie, co jest milsze dla. ciebie? Czy wolisz wysłuchać mego opowiadania i zyskać w tensposób ocalenie, i żyć w bogactwie przez resztę twoich dni, czy też sprzeciwisz mi się, a to

Page 135: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

134

będzie przyczyną twej zguby?” Odrzekłem: „Wysłucham twoich słów, powiedz mi więc, cochciałaś.” Wtedy rzekła: „Zabij mnie, tak jak zabiłeś niedźwiedzia, weź z tego skarbu tyle, ilepotrzebujesz, i odejdź swoją drogą.” Rzekłem jej: „Ja jestem lepszy od tego niedźwiedzia.Nawróć się na Allacha Najwyższego, i żałuj za grzechy, a ja poślubię cię i spędzimy resztęnaszego żywota w tym skarbcu.” Powiedziała: „Porzuć tę myśl. Jakże ja mogę żyć bez niego?Na Allacha, jeśli mnie nie zabijesz, przerwę niezawodnie twoje życie! Nie sprzeciwiaj mi sięwięc, bo zginiesz, a to jest moje nieodwołalne postanowienie.” Rzekłem: „Ja zabiję cię,Allach zaś cię przeklnie.” Po czym chwyciłem ją za włosy i zabiłem ją, i została wtrącona dopiekła, na potępienie Allacha, aniołów i wszystkich ludzi.

A potem rozejrzałem się w tym pomieszczeniu i znalazłem w nim tyle złota, pierścieni ipereł, że nie byłby w stanie zgromadzić ich żaden król. Wziąłem więc kosz tragarza inapełniłem go ilością, jaką byłem w stanie unieść. Następnie okryłem kosz jedną z szat, któremiałem na sobie, podniosłem go i wyszedłem z kryjówki. Szedłem tak bez ustanku, ażdotarłem do bram Kairu, gdy oto zbliżyło się dziesięciu ludzi ze świty al-Hakima bi-Amrillacha, a z nimi sam al-Hakim, który rzekł do mnie: „Ej, Wardanie!” Odparłem: „Dousług, królu!” Spytał: „Czy zabiłeś kobietę i niedźwiedzia?” Odrzekłem: „Tak.” Powiedział:„Zdejmij kosz z głowy i bądź dobrej myśli, gdyż wszystko, co niesiesz, należy do ciebie i niktnie odmówi ci do tego prawa.”

Wówczas położyłem przed nim kosz, a on odkrył go i obejrzawszy jego zawartość, rzekł:„Opowiedz o tych dwojgu, chociaż ja o wszystkim wiem, tak jakbym był z wami.” Iopowiedziałem mu o wszystkim, co się wydarzyło, a on rzekł: „Prawdę rzekłeś.” Potemdodał: „Wstań, Wardanie, i zaprowadź nas do skarbca.” I udałem się z nimi, a gdy kalifzobaczył, że drzwi opuszczane są zamknięte, rzekł: „Podnieś je, Wardanie, nikt bowiem niema mocy otworzenia tego skarbca poza tobą, gdyż jest on zaklęty na twoje imię i twojąosobę.” Odrzekłem: „Na Allacha, nie mogę go otworzyć.” Wtedy powiedział: „Podejdź izaufaj błogosławieństwu Allacha.” Podszedłem więc i wyrzekłem imię Allacha Najwyższego,i wyciągnąłem rękę ku drzwiom, a one uniosły się, jak gdyby to była najlżejsza spośródistniejących rzeczy. Wtedy rzekł al-Hakim: „Zejdź i wynieś wszystko, co jest w tym skarbcu.Nikt poza tobą nie może tam pójść, od kiedy niedźwiedź i ta kobieta zostali zabici twoimirękami. Wszystko to było u mnie zapisane i oczekiwałem tego wydarzenia, aż się wreszcieziściło.”

I mówił dalej Wardan:Zszedłem i wyniosłem wszystko, co było w skarbcu. Potem al-Hakim kazał przyprowadzić

muły i objuczyć je, mnie zaś zostawił mój kosz wraz z tym, co w nim było. I wziąłem kosz, iudałem się do mego domu, po czym otworzyłem sobie nowy sklep na bazarze. A bazar tenistnieje do tej pory i znany jest jako Bazar Wardana.

A pośród innych opowieści jest jeszcze:

Opowieść o hebanowym koniu

Opowiadają, że w dawnych czasach żył król potężny i pan wielmożny, który miał trzycórki, podobne błyszczącym księżycom w pełni, i miał też syna, o którym mówiono, że jestpodobny księżycowi w dniu czternastym. I oto pewnego dnia, podczas gdy król siedział natronie swego królestwa, weszło do niego trzech mędrców. Jeden z nich miał złotego pawia,drugi spiżową trąbę, a trzeci konia z kości słoniowej i hebanu. I spytał ich król: „Co to są zarzeczy i jaki z nich jest pożytek?” Odrzekł właściciel pawia: „Pożytek z niego jest taki, że za

Page 136: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

135

każdym razem, gdy upłynie godzina dnia czy też nocy, paw wybija ją swymi skrzydłami ikrzyczy.” Właściciel trąby powiedział: „Jeżeli położy się tę trąbę na bramie miasta, będzieona na niej jako strażnik. Ilekroć bowiem podejdzie ku miastu wróg, ona zagra przeciwkoniemu i wróg zostanie rozpoznany i zatrzymany.” I rzekł właściciel konia: „O panie mój,pożytek z tego konia jest taki: jeżeli dosiędzie go jakiś człowiek, koń zaniesie go do każdegokraju, do którego człowiek ten będzie chciał się udać.” Rzekł im na to król: „Nie obdarzę wasmoją łaską wcześniej, aż wypróbuję użyteczność tych przedmiotów”, po czym wypróbowałpawia i stwierdził, że jest taki, jak mówił jego właściciel. Wypróbował też trąbę i stwierdził,że jest taka, jak powiedział jej właściciel. Rzekł tedy król do obydwu mędrców: „Prościemnie o jakąś łaskę”, a oni odrzekli: „Prosimy cię, abyś dał każdemu z nas jedną z twoichcórek.” I dał im król dwie córki za żony.

Potem wystąpił trzeci mędrzec – właściciel konia, ucałował ziemię przed królem i tak murzekł: „O królu czasu, udziel mi łaski, tak jak udzieliłeś jej moim towarzyszom.” Król jednakrzekł: „Dopiero wtedy to uczynię, gdy wypróbuję to, co przyniosłeś.” Wówczas wystąpił synkróla i powiedział: „Ojcze mój, ja dosiądę tego konia, wypróbuję go i zbadam jegoużyteczność.” Odrzekł król: „Wypróbuj go, synu mój, tak jak sobie tego życzysz.” Powstałwięc królewicz, dosiadł konia i ścisnął go nogami, ale koń nie ruszył się ze swego miejsca. Irzekł królewicz: „Gdzież jest, o mędrcze, zachwalana przez ciebie szybkość twojegorumaka?”, mędrzec zaś podszedł do królewicza, pokazał mu śrubę, która sprawiała, iż końunosił się w powietrze, i powiedział: „Przekręć tę śrubę.” Królewicz przekręcił ją i oto naglekoń drgnął, uniósł królewicza aż do chmur na niebie i nie przestawał wznosić się, aż zniknąłwszystkim z oczu.

Wówczas ogarnęło królewicza przerażenie i żałował, że dosiadł konia, potem zaś rzekł:„Zaiste, mędrzec ten uknuł podstęp, by mnie zgubić! Lecz nie ma potęgi ni siły pozaAllachem Wielkim i Mocnym.” Później jął oglądać wszystkie członki konia i gdy tak jeoglądał, dostrzegł nagle na prawej łopatce coś podobnego do głowy koguta i to samo na lewejłopatce. Pomyślał sobie: „Nie widzę na nim nic poza tymi dwoma guzikami.” Przekręciłguzik na prawej łopatce, a koń jeszcze szybciej począł unosić go w powietrze. Puścił więc tenguzik i zwrócił się ku lewej łopatce konia, patrząc na ów guzik. Przekręcił go, a wtedy ruchykonia zmieniły się i z wolna zaczął opadać w dół. Tak oto koń powoli opadał z nim ku ziemi,podczas gdy on martwił się o swe życie. Gdy jednak zauważył, że opada coraz niżej, pojął,jakie są właściwości konia. Serce jego napełniło się radością i weselem i dziękowałAllachowi Najwyższemu za to, co mu wyświadczył, ratując go od zguby. Koń zaś wciążopadał i czynił to przez cały dzień, w czasie wzlatywania oddalił się bowiem bardzo od ziemi.Królewicz natomiast kierował koniem, w jaką stronę chciał. To zniżał jego lot, to wznosił sięna nim wedle upodobania. Gdy już koń wykonał wszystko, czego chciał królewicz, zbliżylisię ku powierzchni ziemi i młodzieniec oglądał z góry wszelkie kraje i miasta, których nieznał i nie widział ich nigdy przedtem w swym życiu.

Między innymi ujrzał miasto zabudowane najpiękniejszymi domami. Leżało ono pośródzielonych połaci ziemi bogatej w kwiaty, drzewa i rzeki. Pomyślał sobie przeto i zawołał: „Ogdybym wiedział, jak zwie się to miasto i w jakim kraju leży!” Potem jął zataczać nad nimkręgi i oglądać je z prawa i z lewa. Ale że dzień już odchodził, a słońce zniżało się kuzachodowi, rzekł do siebie: „Zaiste, nie znajdę piękniejszego miejsca do spędzenia nocy niżto miasto. Zostanę tu na noc, a rankiem powrócę do mojej rodziny i mego pałacukrólewskiego. Oznajmię mojej rodzinie i ojcu o tym, co mi się zdarzyło, i opowiem im, cowidziałem własnymi oczyma”, i zaczął rozglądać się za miejscem, w którym byłbybezpieczny on i jego koń i gdzie by go nikt nie ujrzał. I gdy się tak rozglądał, dostrzegłpośrodku miasta zamek wzniesiony wysoko w górze, a otaczał go mur szeroki z wysokimiblankami. I rzekł do siebie królewicz: „Zaiste, to jest miejsce przyjemne.” Przekręcił zatemguzik, który sprawiał, że koń opadał. I tak długo się zniżali, aż osiedli równo na tarasie

Page 137: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

136

zamku. Królewicz zsiadł wówczas z konia, wzniósł modły do Allacha Najwyższego, apóźniej począł obchodzić konia wokoło, oglądał go, a w końcu powiedział: „Na Allacha, ten,który wykonał cię w ten sposób, był zręcznym mistrzem! Jeżeli Allach Najwyższy przedłużyjeszcze moje życie i w zdrowiu pozwoli mi wrócić do mego kraju i mojej rodziny, i połączymnie z moim ojcem, z pewnością udzielę temu mędrcowi każdej łaski i dam munajwspanialszy dar.” Potem siedział jeszcze na tarasie tak długo, aż miał pewność, że ludzieposnęli. A doskwierał mu głód i pragnienie, bo odkąd opuścił swego ojca, nie jadł żadnegoposiłku. Rzekł przeto do siebie: „W takim pałacu jak ten nie brak na pewno pożywienia.”Pozostawił konia na tarasie i odszedł w poszukiwaniu czegoś do jedzenia. Odnalazł schody,zszedł po nich na dół i ujrzał komnatę wyłożoną marmurem. Zachwycił się tympomieszczeniem i pięknością jego budowy, ale nie usłyszał w całym tym pałacu żadnegogłosu ani nie spotkał żadnego człowieka. Stanął więc bezradny, rozglądał się w prawo i wlewo i nie wiedział, dokąd ma iść. W końcu rzekł do siebie: „Postąpię najlepiej, gdy wrócę domego konia na taras i przenocuję tam. A gdy zaświta ranek, dosiądę konia i odjadę.” Podczasgdy tak stał i przemawiał do siebie tymi słowami, ujrzał światło zbliżające się do jegokryjówki. Popatrzył uważnie i stwierdził, że pochodziło ono od grupy dziewcząt, wśródktórych była jedna szczególnie urodziwa, o postaci smukłej jak litera alif, podobnabłyszczącemu księżycowi w pełni, tak jak mówi o tym poeta:

Pojawiła się znienacka, kiedy noc zapadła wokół,Jako księżyc, który wzeszedł ponad horyzontem mroku.Smukła była; gdzież na świecie mógłby istnieć człowiek, któryJej urodzie by dorównał, czy harmonii jej natury?Zawołałem, bom olśniony był widokiem jej urody:„Chwała Temu, który stworzył wszystkich ludzi z kropli wody.”Przed złym chronię ją spojrzeniem, niechaj nic jej nie zatrwoży.Więc uciekam się do Pana ludzi i porannej zorzy.

Była to córka króla tego miasta. Ojciec kochał ją wielką miłością i z tej przyczynywybudował dla niej ów zamek. Zawsze gdy była smutna, udawała się tam ze swymisłużebnymi i pozostawała dzień, dwa dni lub dłużej. Później wracała do królewskiego pałacu.I tak się zdarzyło, że przyszła tam owej nocy dla rozweselenia i rozrywki. I szła pomiędzysłużebnymi, a przy niej kroczył rzezaniec z przypasanym mieczem. Skoro weszli do zamku,rozpostarli kobierce i zapalili wonne kadzidła, bawili się i radowali. I oto nagle, gdy zajęcibyli uciechami i zabawą, królewicz rzucił się na owego rzezańca, uderzył go mocno, powaliłna ziemię i wyrwał mu z ręki miecz. Potem skoczył ku służebnym otaczającym królewnę irozpędził je na wszystkie strony. Królewna zaś, gdy spostrzegła jego piękność i urodę,spytała: „Czy jesteś może tym, który prosił wczoraj ojca o moją rękę, lecz ojciec odmówiłtobie, a mnie powiedział, że wstrętnie wyglądasz? Na Allacha, ojciec mój skłamał mówiąc tesłowa! Ty jesteś przecież piękny!”

A rzeczywiście o jej rękę prosił syn króla Indii, lecz ojciec królewny odmówił mu dla jegowstrętnego wyglądu. Ona zaś pomyślała teraz, że to ten, który chciał ją pojąć za żonę.Zbliżyła się zatem do niego, objęła go, ucałowała i usiedli obok siebie, a służebne rzekły doniej: „O pani, to nie jest ten, który prosił króla o twoją rękę. Tamten bowiem był wstrętny, tenzaś jest piękny. Tamten starający, którego twój ojciec przepędził, nie jest godny być sługą utego i zaiste, o pani, młodzieniec ten jest kimś znacznym.”

Następnie zwróciły się służebne ku rozciągniętemu na ziemi rzezańcowi, a gdy ocuciły go,on podskoczył przestraszony i jął szukać miecza, ale nie znalazł go. Służebnice powiedziałymu wtedy: „Ten, który wziął twój miecz i powalił cię na ziemię, siedzi teraz z królewną!” Akról zlecił temu właśnie rzezańcowi opiekę nad swą córką, lękając się przeciwności losu i

Page 138: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

137

nieszczęśliwych zdarzeń. Toteż rzezaniec podbiegł spiesznie ku zasłonie, podniósł ją i ujrzałkrólewnę i królewicza siedzących i zajętych rozmową. A skoro ujrzał ich, rzekł dokrólewicza: „O panie mój, czy jesteś człowiekiem czy dżinnem?” Królewicz zaś wykrzyknął:„Biada ci, najnędzniejszy niewolniku! Jak śmiesz porównywać potomka królów perskich zniewiernym szejtanem?” Potem ujął miecz w dłoń i dodał: „Jestem zięciem króla. Oddał mion swoją córkę za żonę i rozkazał mi spełnić małżeństwo.” Gdy usłyszał rzezaniec te słowa,rzekł: „O panie mój, jeżeli jesteś człowiekiem, tak jak to oświadczyłeś, to zaiste, ona jestodpowiednia tylko dla ciebie i ty masz do niej prawo większe niż ktokolwiek inny.”

Potem jednak pobiegł do króla krzycząc, rozdzierając szaty i sypiąc sobie pył na głowę.Gdy zaś król usłyszał jego krzyki, zapytał: „Co się stało? Opowiedz mi prędko i w zwięzłychsłowach, bo sprawiłeś, że drży moje serce!” Rzekł na to rzezaniec: „O królu, pospiesz do twejcórki! Zawładnął nią szejtan spośród dżinnów, pod postacią człowieka i o wyglądziekrólewicza. Strzeż się go!” Król, usłyszawszy jego słowa, postanowił go zabić i krzyknął doniego: „Dlaczego nie uważałeś na moją córkę i dopuściłeś, by ją coś takiego spotkało?!” Ipospieszył do zamku, w którym znajdowała się jego córka.

Gdy przybył na miejsce, zobaczył stojące tam służebne i spytał: „Co stało się mojejcórce?” Odrzekły: „O królu, gdy siedziałyśmy wraz z nią, nic nie przeczuwając, napadł na nasten młodzieniec, a był jako księżyc w pełni i nigdy nie widziałyśmy nikogo o obliczupiękniejszym od jego oblicza. W ręku dzierżył obnażony miecz. Zapytałyśmy, kim jest, a onpowiedział, że ty poślubiłeś go swej córce. Nic ponadto nie wiemy. Nie wiemy nawet, czyjest on człowiekiem czy dżinnem. Ale jest przyzwoity, dobrze ułożony i nie czyni nic złego.”Usłyszawszy ich słowa król ostygł w swym gniewie i powoli rozsunął zasłonę, a wtedyzobaczył królewicza i swą córkę, którzy siedzieli rozmawiając. Twarz królewicza była jakksiężyc błyszczący, a postać miał niezwykłej piękności. Król jednak nie mógł uspokoić swejtroski o córkę. Podniósł zasłonę, wszedł, trzymając w ręce obnażony miecz, i runął na nich,jak gdyby był demonem. Na jego widok królewicz spytał dziewczynę: „Czy to jest twójojciec?” Odrzekła: „Tak.” Wówczas królewicz skoczył na równe nogi, chwycił miecz w obieręce i krzyknął tak straszliwie, że przeraził króla, zwłaszcza że podniósł miecz na niego. Pojąłtedy król, że królewicz jest silniejszy od niego, schował swój miecz do pochwy i stanąłspokojnie, czekając, aż zbliży się do niego młodzieniec, po czym przemówił uprzejmie i rzekłmu: „Młodzieńcze, czy jesteś człowiekiem czy dżinnem?” Odrzekł królewicz: „Gdybym niedbał o prawa gościnności i cześć twej córki, przelałbym twoją krew! Jak mogłeś zaliczyćmnie do złych duchów? Ja jestem potomkiem królów perskich, a oni, gdyby tylko chcieli,zagarnęliby twoje królestwo, pozbawiliby cię tronu i władzy, i zabraliby wszystko, co jest wtwoich krajach.”

Skoro usłyszał król jego słowa, przestraszył się o siebie i ogarnęła go trwoga. Rzekłprzeto: „Jeżeli jesteś potomkiem królów, tak jak twierdzisz, to dlaczego wszedłeś do megozamku bez pozwolenia, uchybiłeś mojej czci i siedzisz z moją córką? Powiedziałeś, że jesteśjej mężem, twierdząc, że ja ją tobie poślubiłem, a ja zabiłem już wielu królów i królewskichsynów, którzy starali się o jej rękę. Któż wyzwoli cię z mej mocy? Jeżeli zakrzyknę na moichniewolników i służbę i rozkażę im zabić cię, natychmiast to uczynią. Któż ocali cię z moichrąk?” Skoro usłyszał te słowa królewicz, odrzekł: „Dziwię się tobie i znikomości twegorozsądku. Czy możesz dla twej córki pragnąć męża piękniejszego ode mnie? Czy widziałeśkogoś o sercu bardziej stałym i posiadającego większe państwo, armię i świtę niż ja?”Odrzekł król: „Na Allacha, nie widziałem! Ale jednak życzę sobie, młodzieńcze, abyś starałsię o nią przy świadkach, bym mógł cię z nią ożenić. Gdybym ci ją bowiem oddał bezświadków, potajemnie, zhańbiłbyś przez to i mnie, i ją.” Rzekł na to królewicz: „Słusznie topowiedziałeś, ale wiedz, o królu, że jeżeli zwołałbyś przeciwko mnie twoich niewolników isługi, i twoją armię, a oni zabiliby mnie, tak jak to przedtem powiedziałeś, sam zhańbiłbyśsiebie, a z twoich poddanych jedni wierzyliby tobie, inni zaś nie. Według mego zdania,

Page 139: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

138

winieneś, o królu, uczynić tak, jak ja ci radzę!” Rzekł król: „Powiedz, co masz dopowiedzenia”, a królewicz rzekł: „Oto co chcę tobie powiedzieć: Możemy stanąć jedenprzeciw drugiemu, a który zabije swego przeciwnika, będzie miał więcej prawa i bardziejbędzie godny panowania. Albo też daj mi spokój tej nocy, a gdy nadejdzie ranek, wyprowadźprzeciwko mnie twoje wojsko, twoich żołnierzy i sługi i podaj mi ich liczbę.” Odrzekł król:„Ilość ich jest czterdzieści tysięcy jeźdźców, nie licząc mej służby i ich sług, równych imliczbą.” Królewicz odparł: „Skoro więc wzejdzie dzień, wyprowadź ich przeciwko mnie ipowiedz im: «Ten oto człowiek stara się o moją córkę. Lecz ja mu ją oddam pod warunkiem,że stanie do walki z wami wszystkimi, a on zapewnia, że pobije was i zwycięży, a wy mu niedacie rady.» Potem pozwól mi stanąć do walki. Jeżeli mnie zabiją, ukryje to najlepiej twojątajemnicę i zachowa twoją cześć, ale jeśli zwyciężę ich i pobiję, każdy król może takiego jakja pragnąć za zięcia.” Gdy usłyszał król te słowa, uznał jego pomysł za dobry i przyjął jegoradę, chociaż uważał to, co rzekł królewicz, za dziwne i przerażał go ów zamiar zmierzeniasię z całym wojskiem, jak mu to przedstawił.

Potem usiedli obaj i rozmawiali, a po chwili król wezwał rzezańca i posłał go do wezyra zpoleceniem, by zgromadził on całe wojsko, uzbrojone i na koniach. Pobiegł więc rzezaniec dowezyra i powtórzył mu królewski rozkaz. Wezyr wezwał zatem dowódców armii i możnychpaństwa i rozkazał im, aby dosiedli swoich koni uzbrojeni i gotowi do boju. Takie były ichsprawy.

A co do króla, to nadal rozmawiał on z królewiczem, zachwycony jego mową, rozumem idobrym wychowaniem. A gdy tak rozmawiali, zaświtał ranek, król powstał więc i udał się doswojej siedziby, rozkazał swojej armii dosiąść koni, polecił też przygotować dla królewiczawspaniałego rumaka spośród najlepszych królewskich koni i nałożyć mu piękną uprząż. Alekrólewicz rzekł: „O królu, ja nie dosiądę wierzchowca, dopóki nie zobaczę wojska i nieobejrzę go.” A król odrzekł: „Będzie tak, jak chcesz. Poszli tedy razem, król z młodzieńcem,aż dotarli na majdan, gdzie ujrzał królewicz wojsko i jego olbrzymią liczbę. Wtedy królzawołał: „O wszyscy tu zebrani! Przybył do mnie ten młodzieniec starać się o moją córkę.Nie widziałem nigdy piękniejszego od niego ani bardziej dumnego i odważniejszego.Oświadczył oto, że zwycięży was i pokona sam, i nawet gdybyście byli w liczbie stu tysięcy,nie byłoby to dla niego wiele. Skoro stanie z wami do walki, weźcie go na ostrza waszychwłóczni i klingi waszych mieczy. Zaiste, podjął się wielkiego zadania!”

Potem rzekł król do młodzieńca: „Nuże, synu mój, czyń z nimi, co zechcesz.” Odrzekłkrólewicz: „Nie jesteś, królu, dla mnie sprawiedliwy. Jakże mam stanąć z nimi do walki? Jajestem pieszo, a twoi ludzie siedzą na koniach.” Król odparł: „Kazałem ci przecie dosiąśćkonia, ale ty nie chciałeś. Masz tu rumaki, wybierz sobie spośród nich, którego zechcesz!”Odrzekł królewicz: „Nie odpowiada mi żaden z twoich koni i nie dosiądę z nich żadnego,tylko tego, na którym tu przyjechałem.” Król spytał: „Gdzież jest ten twój koń?” Odrzekłkrólewicz: „Na twoim zamku.” Król pytał dalej: „W której części, mego zamku?”, akrólewicz odparł: „Na tarasie.” Gdy usłyszał król jego słowa, rzekł: „Oto jest pierwszy objawtwego szaleństwa. Biada ci! Jakże koń może znaleźć się na tarasie? Zaraz jednak sprawdzimy,czy mówisz prawdę, czy kłamiesz.” I zwrócił się król do jednego ze swych dworzan mówiąc:„Idź do mego zamku i wróć z tym, co znajdziesz na tarasie.” A ludzie byli zdziwieni słowamimłodzieńca i mówili między sobą: „Jakże zejdzie ten koń z tarasu schodami? Zaiste, niesłyszeliśmy o podobnej sprawie!” Ten zaś, którego król wysłał do zamku, wszedł na dach iujrzał stojącego tam konia, od którego piękniejszego nie widział ów człowiek nigdy. Zbliżyłsię do niego, obejrzał go i stwierdził, że zrobiony jest z hebanu i kości słoniowej. A wraz znim poszło do zamku jeszcze kilku innych zaufanych ludzi króla. Ujrzawszy owego konia,śmiali się i mówili: „Więc to o takim koniu opowiadał ten młodzieniec! On jest chybaobłąkany! Ale wnet pokaże nam, co potrafi. Możliwe, że jest w tym coś niezwykłego.” Potempodnieśli konia i dźwigali go na ramionach bez ustanku, dopóki nie stanęli przed królem, a

Page 140: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

139

wtedy postawili przed nim konia. I zeszli się ludzie, by go obejrzeć, i podziwiali, jak piękniejest wykonany i jak wspaniałe ma siodło i uzdę. Także król uznał piękność konia i ogarnęłogo wielkie zdziwienie, po czym rzekł do królewicza; „Młodzieńcze, czy to jest twój koń?”Odrzekł: „Tak, królu, to mój koń i wkrótce pokaże ci on dziwne sprawy.” Rzekł tedy król:„Weź go przeto i dosiądź!” A młodzieniec odpowiedział: „Dopiero wtedy go dosiądę, gdyoddalą się odeń żołnierze.” Rozkazał więc król żołnierzom, którzy stali wokół konia, abyoddalili się na odległość lotu strzały, a wówczas królewicz wypowiedział przed królem tesłowa: „O królu, oto dosiądę mego konia i uderzę na twoje wojska. Rozproszę je na wszystkiestrony i rozpłatam ich serca!” Odrzekł mu król: „Czyń, co chcesz, i nie oszczędzaj ich, bozaiste, oni nie będą oszczędzać ciebie!” Wówczas podszedł królewicz ku swemu koniowi idosiadł go, a wojsko ustawiło się w szyk bojowy przeciwko niemu, i mówili jedni do drugich:„Gdy wejdzie ów młodzieniec pomiędzy szeregi, weźmiemy go na ostrza włóczni i głowniemieczy.” A jeden z nich rzekł: „Na Allacha, to jest nieszczęście! Jakże nam zabić tegomłodzieńca o pięknym obliczu i wiotkiej postaci?” Inny zaś rzekł: „Na Allacha, nie pokonaciego inaczej, jak tylko z wielkim trudem, bo młodzieniec ten na pewno czyni to wszystko,znając swoją waleczność i zręczność!”

Królewicz zaś, usadowiwszy się na koniu, przekręcił śrubę służącą do wznoszenia się, awszystkie oczy skierowane były ku niemu, wszyscy bowiem chcieli dojrzeć, co będzie czynił.A koń zaczął podrygiwać i wykonywać najosobliwsze ruchy, jakie koń kiedykolwiekwykonuje. Wnętrze jego wypełniło się powietrzem, po czym wzniósł się i uleciał w górę.Król zaś, widząc konia wznoszącego się i wzlatującego, zawołał do swego wojska: „Biadawam! Trzymajcie go, zanim ucieknie!” Rzekli mu na to jego wezyrowie i namiestnicy: „Okrólu, czyż może ktoś schwytać lecącego ptaka? Ten młodzieniec jest wielkim czarownikiem,od którego uwolnił cię Allach, i chwała niech Mu będzie za to, że ocalił cię z jego rąk!”

Po tym, co zdarzyło się z królewiczem, wrócił król do swego zamku. Przybywszy tampospieszył do swojej córki, chcąc opowiedzieć jej o tym, co miało miejsce na majdanie.Zastał ją pogrążoną w wielkim żalu za królewiczem, aż wskutek rozłąki z nim zachorowałaciężko i leżała na posłaniu. Kiedy ją ujrzał ojciec w takim stanie, przycisnął ją do piersi,pocałował między oczy i rzekł: „O córko moja, chwal Allacha Najwyższego i dziękuj mu zato, że uwolnił nas od tego podstępnego czarownika.” I jął opowiadać jej o królewiczu to, cobył widział, opisując, w jaki sposób wzniósł się on w powietrze. Królewna jednak wcale niesłuchała słów ojca, tylko coraz rzewniej płakała i biadała, a w końcu rzekła do siebie: „Klnęsię na Allacha, że nie zjem żadnej potrawy i nic nie wypiję, dopóki nie połączy mnie z nimAllach.” Tak tedy nastał dla króla czas wielkiej troski z tego powodu. Martwił się on stanemswej córki i smutek przepełniał jego serce. A wszystko, czym ją pocieszał, wzmagało tylko jejwielką tęsknotę do królewicza. Takie były sprawy króla i jego córki.

A co do spraw królewicza, to wzbił się on na swym koniu w powietrze, a gdy był już sam,przypomniał sobie o urodzie dziewczyny i jej wdzięku. Przed odlotem spytał dworzan króla onazwę miasta, imię króla i imię jego córki i dowiedział się, że miasto to jest miastem Sana.Potem królewicz zwiększył szybkość rumaka, aż wreszcie przyleciał nad miasto swojegoojca. Okrążył miasto wkoło i skierował swój lot ku zamkowi ojca. Wylądował na tarasie,pozostawił tam konia i udał się do króla. Gdy wszedł, zastał go zasmuconym z powodu ichrozłąki. A gdy król ujrzał swego syna, podbiegł, objął go i przycisnął do piersi, i cieszył sięnim wielką radością. A gdy już królewicz przywitał się ze swym ojcem, spytał go o mędrca,który wykonał konia, i rzekł: „Ojcze, co uczynił z nim los?” Odrzekł król: „Nie pobłogosławiłAllach mędrcowi ani godzinie, w której go ujrzałem, bo on to właśnie był przyczyną twojejrozłąki z nami. Jest uwięziony, mój synu, od dnia, w którym nas opuściłeś.”

Rozkazał wówczas królewicz uwolnić mędrca, wypuścić go z więzienia i przyprowadzićprzed króla. A gdy zjawił się przed nimi mędrzec, król podarował mu piękną szatę honorowąi okazał mu wielką łaskawość, lecz córki swej nie oddał mu za żonę. Mędrzec zapłonął z tego

Page 141: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

140

powodu wielkim gniewem i żałował swego czynu, bo wiedział, że królewicz poznał jużtajemnicę konia i sposób kierowania nim. Potem rzekł król do swego syna: „Radzę ci, abyśnie zbliżał się już po tym wszystkim do swego konia i byś nie dosiadał go od dziś dnia nigdy,bo nie znasz wszystkich jego właściwości i możesz być przezeń narażony naniebezpieczeństwo.” Królewicz zaś opowiedział swemu ojcu o tym, co przydarzyło mu się zcórką króla, władcy tamtego miasta, jak też o przygodach z królem. I rzekł mu jego ojciec:„Gdyby zechciał ów król zabić cię, zabiłby cię na pewno, ale czas twej śmierci jeszcze nienadszedł.”

Później jednak opanował królewicza smutek z miłości do córki króla, władcy Sany.Zakradł się do konia, dosiadł go i przekręcił śrubę służącą do wzlatywania, a koń wzleciał znim w powietrze i wzniósł się aż do chmur na niebie. Gdy nastał ranek, szukał go ojciec i nieznalazł. Wyszedł tedy zatroskany na taras zamku i ujrzał, jak jego syn wznosi się wpowietrze. Zasmuciło go ponowne rozstanie i żałował wielce, że nie zabrał konia i nie ukryłprzed synem, po czym rzekł sobie w duchu: „Przysięgam na Allacha, że jeżeli powróci domnie mój syn, nie pozostawię tu tego konia, aby moje serce było o niego spokojne.” Potemznów zaczął płakać i lamentować za swoim synem. Takie to były jego sprawy.

A co dotyczy spraw jego syna, to tak długo leciał na swym koniu w powietrzu, ażzatrzymał się nad miastem Sana. Wylądował w tym samym miejscu, co za pierwszym razem,i szedł ukrywając się, aż dotarł do mieszkania królewny. Ale nie znalazł ani jej, ani jejsłużebnych, ani rzezańca, który czuwał nad nią wtedy, i to go zmartwiło. Jął przeto krążyć pozamku, szukając królewny, i znalazł ją w innej komnacie, nie w tej, w której przebywał z niąwówczas. Leżała na łożu, a wokół niej stały służebne i piastunki. Królewicz wszedł pomiędzynie i pozdrowił je. Dziewczyna zaś, usłyszawszy jego głos, podniosła się, objęła go i zaczęłago całować pomiędzy oczy i przyciskać do piersi. I rzekł do niej: „O pani moja, rozłąka z tobąbyła dla mnie udręczeniem przez cały ten czas!” Odrzekła: „To twoja nieobecność tak mniedręczyła, że gdyby nie było cię przy mnie jeszcze trochę dłużej, umarłabym bez wątpienia!”Spytał królewicz: „O pani moja, co myślisz o tym, co zaszło pomiędzy mną i twoim ojcem, io tym, co mi on uczynił? Gdyby nie miłość do ciebie, o cudzie pośród ludzi, zabiłbym go napewno i uczynił odstraszającym przykładem dla obecnych. A jednak dzięki tobie, kochamgo.” Rzekła: „Jak mogłeś mnie opuścić! Czyż bowiem życie moje może być szczęśliwe z dalaod ciebie?” Rzekł jej tedy: „Czy wysłuchasz mnie i postąpisz wedle moich słów?” Odrzekła:„Powiedz, czego pragniesz, a ja zgodzę się na wszystko, czego będziesz chciał, i w niczym cisię nie sprzeciwię.” Rzekł więc do niej: „Jedź ze mną do mego kraju i mego królestwa!”, akrólewna odparła: „Z największą chęcią i radością!”

Skoro usłyszał królewicz jej słowa, uradował się wielce i ująwszy ją za rękę, kazał jejprzysiąc na Allacha Najwyższego. Potem wyszedł z nią na górę, na taras zamku, dosiadłswego konia, a ją posadził na koniu za sobą. Następnie przyciągnął ją do siebie i przywiązałmocnym sznurem, po czym przekręcił na łopatce konia śrubę służącą do wzlatywania. I wzbiłsię z nimi koń w powietrze, a służebne podniosły krzyk i powiadomiły ojca królewny i jejmatkę, ci zaś wybiegli w pośpiechu na taras zamku. A gdy król spojrzał na niebo i zauważyłkonia hebanowego lecącego z tym dwojgiem w powietrzu, przeraził się i trwoga jego wciążrosła, wreszcie krzyknął i zawołał: „Królewiczu, błagam cię na Allacha, miej litość nade mnąi nad moją małżonką i nie porywaj nam naszej córki!” Ale królewicz nie odpowiedział mu.Potem jednak pomyślał sobie, że może dziewczyna boleje nad rozstaniem ze swym ojcem imatką, i spytał: „O. cudzie czasu, czy chcesz, abym wrócił z tobą do twej matki i ojca?”Odrzekła mu: „O panie mój, nie chcę tego. Moim życzeniem jest być z tobą, gdziekolwiek tybędziesz, bo z miłości do ciebie wyrzekłam się wszystkiego, nawet ojca i matki!” Akrólewicz, usłyszawszy jej słowa, wielce był rad i sprawił, że koń leciał z nimi lotemspokojnym, nie chciał bowiem przestraszyć dziewczyny.

I leciał wraz z nią tak długo, aż ujrzał łąkę zieloną, a na niej bijące źródło wody. Tam

Page 142: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

141

wylądowali, posilili się i ugasili pragnienie, po czym królewicz dosiadł hebanowego konia,posadził dziewczynę za sobą, a bojąc się o nią, przywiązał ją sznurami. I poleciał, i nieprzerywał lotu w powietrzu, aż dotarł do miasta swego ojca. Wtedy radość jego stała sięjeszcze większa i zapragnął pokazać dziewczynie przybytek władzy i królestwo swego ojca, atakże przekonać ją, że potęga jego ojca jest większa niż potęga jej ojca. Opuścił się więc naziemię w jednym z ogrodów, w którym ojciec jego przebywał dla rozrywki, i wprowadziłdziewczynę do altany przeznaczonej dla jego ojca. Konia hebanowego postawił przy wejściudo altany i polecając dziewczynie, aby go pilnowała, rzekł do niej: „Pozostań tu, aż przyślę dociebie mego posłańca, a ja idę do ojca, aby przygotować dla ciebie pałac i pokazać ci mojąwładzę!” Królewna ucieszyła się, słysząc te słowa i rzekła: „Czyń, jak chcesz”, gdyż sądziła,że wejdzie do miasta z honorami i wśród uroczystości, jak przystało takim jak ona.

Królewicz tymczasem, pozostawiwszy królewnę, szedł, aż dotarł do miasta i wszedł doswego ojca. A skoro ujrzał go ojciec, ucieszył się jego przybyciem, przyjął go i powitał,królewicz zaś rzekł: „Wiedz, że przywiozłem królewnę, o której ci opowiadałem. Zostawiłemją poza miastem w jednym z ogrodów i przyszedłem powiadomić cię o tym, abyś mógłzgromadzić orszak, wyjść jej na spotkanie i pokazać twoją potęgę, twoje wojska i strażprzyboczną.” I rzekł mu król: „Z chęcią i z przyjemnością”, po czym rozkazał swympoddanym natychmiast przystroić miasto pięknymi ozdobami, sam zaś, wyglądając wspanialei ubrany w najpiękniejszy strój, jechał konno, a z nim całe jego wojsko i możni jego państwa,wszyscy inni dostojnicy i słudzy. Królewicz zaś wyniósł ze swego pałacu klejnoty i stroje, iwszystko, co zgromadzili poprzedni królowie, i przygotował dla królewny palankin zzielonego, czerwonego i żółtego brokatu, a w nim posadził niewolnice indyjskie, rumijskie iabisyńskie. I wyjął ze skarbców najcudowniejsze przedmioty. Potem zostawił lektykę wraz ztym, co w niej było, i pospieszył przed wszystkimi do owego ogrodu. Wszedł do altany, wktórej zostawił królewnę, i szukał jej tam, ale nie znalazł ani dziewczyny, ani konia. Wtedyzaczął bić się po twarzy, rozdarł na sobie szaty i w stanie oszołomienia jął biegać wkoło poogrodzie. Później jednak przyszedł do siebie i rzekł: „Jakże mogła poznać tajemnicę tegokonia, jeżeli ja nie nauczyłem jej tego? Może to perski ów mędrzec, który zrobił konia,zaskoczył ją i porwał w odwet za to, co uczynił mu ojciec mój?”

Poszukał więc królewicz strażników tego ogrodu i chcąc wiedzieć, czy kto obok nichprzechodził, spytał: „Czy widzieliście, by ktoś koło was przechodził i wstępował do tegoogrodu?” Odrzekli: „Nie widzieliśmy nikogo wchodzącego do tego ogrodu oprócz mędrcaperskiego, który pragnął nazbierać ziół leczniczych.” I upewnił się królewicz, usłyszawszy tesłowa, że tym, kto porwał królewnę, był ów mędrzec. Stało się bowiem za sprawąprzeznaczenia, że gdy królewicz zostawił królewnę w ogrodowej altanie, a sam udał się dozamku swego ojca, aby wszystko przygotować, wszedł do ogrodu perski mędrzec, chcącnazbierać nieco ziół leczniczych. I poczuł zapach piżma i pachnideł, którymi przesycone byłoto miejsce – a woń ta pochodziła od królewny. Poszedł przeto mędrzec w kierunku tegozapachu i dotarł do altany, a tam ujrzał konia, którego wykonał był własnymi rękami, a którystał teraz u wejścia. Gdy więc go ujrzał, serce jego napełniło się radością i weselem, żałowałbowiem bardzo, że wypuścił konia z rąk. Podszedł do konia, obejrzał wszystkie jego części istwierdził, że jest nie uszkodzony. I już chciał dosiąść go i odjechać, ale rzekł jeszcze dosiebie: „Muszę sprawdzić, co też przywiózł królewicz na koniu i pozostawił tutaj wraz znim!” To rzekłszy wszedł do altany i zobaczył siedzącą tam dziewczynę, niczym słońcebłyszczące na bezchmurnym niebie. A skoro ujrzał ją, pojął, że jest to dziewczyna wysokiegorodu i że królewicz porwał ją, i przybył z nią na koniu, a zostawiwszy ją w tej altanie, udał siędo ojca, aby przygotować jej orszak i wprowadzić ją do miasta uroczyście i z honorami.Wszedł więc mędrzec do altany i ucałował ziemię przed królewną, a ona podniosła oczy,spojrzała na niego i spostrzegła, że jest brzydki i niemiłą ma postać. Spytała go: „Kto jesteś?”Odrzekł: „O pani moja, jestem posłańcem królewicza. Posłał mnie do ciebie i rozkazał mi,

Page 143: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

142

abym cię przeniósł do innego ogrodu bliżej miasta.” Gdy zaś dziewczyna usłyszała te słowa,spytała: „A gdzież jest. królewicz?” Odpowiedział: „Królewicz jest na zamku u swego ojca izaraz przyjdzie do ciebie ze wspaniałym orszakiem.” Rzekła do niego: „Ejże, czyż królewicznie mógł znaleźć kogoś innego, aby go posłać do mnie?” Roześmiał się mędrzec na jej słowai rzekł: „O pani moja, niech cię nie zwiedzie brzydota mej twarzy i szpetny mój wygląd.Gdybyś otrzymała ode mnie to, co dałem królewiczowi, wychwalałabyś mnie z pewnością.Ale królewicz wysłał mnie do ciebie właśnie dla mego wstrętnego wyglądu i strasznejpostaci, bo miłując cię, jest o ciebie zazdrosny. A mameluków i niewolników, służby,rzezańców i świty ma tyle, że ich nie zliczysz!” Kiedy usłyszała królewna słowa mędrca,przemówiły jej one do przekonania i uwierzyła mu. Powstała więc, podała mu swą dłoń irzekła: „Jakiego przywiodłeś z sobą dla mnie, ojcze, wierzchowca, abym mogła na nimpojechać?” Odrzekł: „Pojedziesz, o pani moja, na koniu, na którym tu przybyłaś.” Ona zaśrzekła: „Nie umiem jechać na nim sama!”, a mędrzec, usłyszawszy to, uśmiechnął się izrozumiał, że już ją ma w swej mocy. I rzekł: „Ja pojadę z tobą”, po czym dosiadł konia iposadził dziewczynę za sobą, przyciągnął ją do siebie i silnie przywiązała a ona nieprzeczuwała, co chce z nią uczynić.

Później mędrzec przekręcił śrubę służącą do wznoszenia się, powietrze wypełniło wnętrzekonia, który drgnął, zadrżał i uniósł się wysoko w przestworza. I leciał z nimi tak długo, ażoddalił się sporo od miasta. Wtedy rzekła królewna: „Ejże, człowieku, gdzież jest prawdatwoich słów o królewiczu? Twierdziłeś przecie, że to on wysłał cię do mnie!” Mędrzecodparł: „Niechaj Allach okryje hańbą królewicza! On jest zły i nikczemny!”, a królewnakrzyknęła: „Biada ci! Jak śmiałeś zmieniać rozkazy, które dał ci twój pan!” Odrzekł: „On niejest moim panem! Czy wiesz, kto ja jestem?” Rzekła: „Wiem tylko to, co mi sam o sobiepowiedziałeś.” Wówczas rzekł: „To, co opowiadałem ci o sobie, to tylko podstęp uknutyprzeciw tobie i królewiczowi. Długi czas martwiłem się o tego konia, którego masz pod sobą.Jest on moim dziełem, ale był we władzy królewicza. Teraz jednak odzyskałem go i ciebietakże dostałem w swe ręce, a jego serce złamałem, tak jak on złamał moje. Konia tego niedostanie już nigdy więcej. Ty zaś bądź dobrej myśli i raduj się, bo zaiste, ja będę ci bardziejprzydatny niż on.” Skoro usłyszała królewna słowa mędrca, zaczęła bić się po twarzy izawołała: „O biada mi! Nie zdobyłam mego ukochanego, a utraciłam ojca i matkę!” I płakałagorzko nad tym, co ją spotkało, a mędrzec nieustannie jechał z nią do kraju Rum, aż w końcuwylądował na zielonej łące, na której były strumienie i drzewa. Łąka ta leżała w pobliżumiasta, zaś w mieście tym panował potężny król.

A zdarzyło się w owym dniu, że król tego miasta wyruszył dla rozrywki na polowanie iprzejeżdżał przez tę łąkę. I ujrzał mędrca stojącego tam, a przy nim konia i dziewczynę. I otoani się spostrzegł mędrzec, kiedy go słudzy królewscy otoczyli i pojmali, a z nim dziewczynęi konia, i przywiedli ich wszystkich przed króla. A gdy ujrzał król wstrętny wygląd i brzydotęmędrca, a także piękność i urodę dziewczyny, rzekł do niej: „O pani moja, jakiż związekistnieje między tobą a tym starcem?” I pospieszył mędrzec z odpowiedzią mówiąc: „Ona jestmoją żoną i córką mego stryja.” Dziewczyna zaś, słysząc te słowa, zarzuciła mu kłamstwo irzekła: „O królu, klnę się na Allacha, że nie znam go. On nie jest moim małżonkiem, aleporwał mnie przemocą i przez podstęp!” I rozkazał król, usłyszawszy te słowa, abywymierzono mędrcowi chłostę, i bili go tak, że omal nie umarł. Potem rozkazał król zanieśćgo do miasta i wtrącić do więzienia. I uczyniono wedle rozkazu władcy, ów zaś zabrał ze sobądziewczynę i konia. Nie znał jednak właściwości konia ani sposobu wprawienia go w ruch.

Tak miała się sprawa z mędrcem i królewną. A co do królewicza, to przywdział on strójpodróżny, zabrał tyle pieniędzy, ile było mu trzeba, i wyruszył w drogę w wielkim smutku.Wędrował szybko od kraju do kraju i z miasta do miasta, szukając śladów mędrca i królewnyi rozpytując o hebanowego konia. A każdy, kto słyszał od niego opowieść o koniuhebanowym, dziwił się i uważał słowa jego za niezwykłe. Podróżował w ten sposób przez

Page 144: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

143

długi czas i pomimo częstego pytania i poszukiwań nie trafił na wiadomość o nich. Potemprzybył do miasta ojca królewny i pytał o nią tam, ale nie usłyszał żadnej wieści, a tylkospotkał króla zasmuconego utratą córki. Zawrócił więc do kraju Rum i tam zaczął szukać ichśladów i dowiadywać się o nich.

I zdarzyło się kiedyś, że stanął w pewnym zajeździe, gdzie ujrzał grupę kupców,siedzących i rozmawiających. Usiadł w pobliżu nich i usłyszał, jak jeden z nich mówił:„Przyjaciele moi, widziałem raz dziw nad dziwy”, a oni spytali: „Cóż takiego widziałeś?”Rzekł: „Byłem w pewnym kraju, w takim to a takim mieście – tu wymienił nazwę miasta, wktórym przebywała królewna – i słyszałem, jak jego mieszkańcy opowiadali taką otozadziwiającą przygodę: Pewnego dnia król owego miasta wyruszył na polowanie i łowy, a znim zastęp jego dworzan i możnych jego państwa. Gdy już wyszli na otwarte pole iprzejeżdżali przez zieloną łąkę, spotkali tam człowieka, u jego zaś boku niewiastę, a opodalzobaczyli konia z hebanu. Co do tego człowieka, to wygląd jego był wstrętny, a postaćodpychająca. Niewiasta natomiast była urodziwa, posiadała wdzięk, doskonałą postać iwspaniałą budowę. Co zaś do konia hebanowego, to był to cud cudów i nikt z obecnych przytym nie widział nigdy piękniejszego i doskonalej zbudowanego.” I spytali kupcy: „A couczynił z nimi król?” Odrzekł opowiadający: „Owego człowieka zatrzymał i spytał go odziewczynę, on zaś oświadczył, że jest jego żoną i córką jego stryja. Dziewczyna jednakzadała kłam jego słowom, król więc uwolnił ją od niego i kazał wychłostać go i wtrącić dowięzienia. A co do konia hebanowego, to nic o nim więcej nie wiem.”

Gdy usłyszał królewicz słowa kupca, zbliżył się do niego i zaczął go wypytywać ostrożniei uprzejmie, aż powtórzył mu kupiec nazwę miasta i imię jego króla. Dowiedziawszy się wten sposób nazwy miasta i imienia króla, młodzieniec spędził noc w radości, a gdy zaświtałranek, opuścił zajazd i wyruszył w drogę. I wędrował bez przerwy, póki nie dotarł do owegomiasta, lecz gdy już miał wejść do bram, pochwycili go strażnicy i chcieli zaprowadzić przedkróla, aby go zapytał o jego sprawy, o przyczynę jego przybycia do tego miasta i o rzemiosło,jakie wykonuje. Było bowiem zwyczajem owego króla pytać obcych o ich stan i rzemiosło.Ale ponieważ królewicz przybył do miasta wieczorną porą, a był to czas, kiedy nie można jużbyło iść do króla ani naradzać się z nim, strażnicy bram zabrali go więc i zawiedli dowięzienia, aby go tam umieścić. Strażnicy więzienia wszakże, ujrzawszy jego piękność iwdzięk, nie byli w stanie wtrącić go do ciemnicy i zezwolili mu siedzieć wśród nich przedwięzieniem. A gdy przyniesiono im posiłek, jadł razem z nimi do syta. Po skończonymposiłku zaczęli rozmawiać, po czym zwrócili się do królewicza i spytali go: „Z jakiego jesteśkraju?” Odrzekł: „Jestem z Farsu, z kraju królów sasanidzkich!” Usłyszawszy jego słowastrażnicy zaśmiali się, a jeden z nich rzekł: „Potomku Sasanidów! Słyszałem opowieściróżnych ludzi i wiadomości, które podawali. Byłem też świadkiem różnych ich spraw, ale niespotkałem większego kłamcy od tego potomka Sasanidów, którego mamy tu u nas wwięzieniu.” A inny rzekł: „Nie widziałem oblicza brzydszego nad jego oblicze i postaciwstrętniejszej niż jego postać!”

I spytał królewicz: „Na jakim kłamstwie złapaliście go?” Odrzekli: „Twierdzi, że jestlekarzem. Król spotkał go w drodze, jadąc na polowanie. Była z nim niewiasta, cud piękności,urody, doskonałości i wdzięku, ładnego wzrostu i nienagannej budowy. Był z nimi takżehebanowy czarny koń. Piękniejszego konia nigdy nie widziałem! Co zaś do dziewczyny, tojest ona teraz u króla, który ją kocha, lecz ona jest obłąkana. Gdyby więc ów człowiek byłlekarzem, tak jak twierdzi, uleczyłby ją przecie! Król stara się odpędzić od niej chorobę, gdyżżyczeniem jego jest wyrwanie dziewczyny ze stanu, w jakim się znajduje. Koń hebanowynatomiast został umieszczony w skarbcu królewskim, a ów człowiek o wstrętnym wyglądzie,który był razem z dziewczyną, przebywa u nas w więzieniu. Gdy zapada noc, płacze i skarżysię, biadając nad sobą i nie daje nam spać.”

Page 145: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

144

Gdy strażnicy więzienni opowiedzieli królewiczowi o przypadku perskiego mędrca, którybył u nich w więzieniu, i o tym, że on tam płakał i skarżył się, przyszło królewiczowi namyśl, by uknuć podstęp i przy jego pomocy osiągnąć swój cel. Gdy zaś strażnicy zapragnęlispać, odprowadzili królewicza do więzienia i zamknęli za nim bramę. I usłyszał, jak mędrzecpłakał i biadał nad sobą w perskiej mowie, mówiąc w swoich skargach: „Biada mi, żezgrzeszyłem przeciwko sobie i przeciw królewiczowi, że tak postąpiłem z dziewczyną! Niepozostawiłem jej w spokoju, ale też nie osiągnąłem tego, czego pragnąłem. A wszystko toprzez moje głupie postępowanie, bo pożądałem tego, co mi się nie należy i co nie przystoitakiemu jak ja. Kto bowiem pragnie tego, co mu nie przystoi, wpada w takie nieszczęście, wjakie ja wpadłem!” Kiedy usłyszał królewicz słowa mędrca, odezwał się do niego po persku,mówiąc: „Jak długo trwać będzie ten płacz i to zawodzenie? Czy myślisz, że spotkało cię coś,co nie zdarzyło się nikomu przedtem?” Mędrzec zaś, słysząc jego słowa, nabrał do niegozaufania i wylał przed królewiczem wszystkie żale na swoje położenie i na nieszczęście, którego spotkało.

A kiedy zaświtał ranek, odźwierni wzięli królewicza, zawiedli go do swego króla ioznajmili mu, że młodzieniec przybył do miasta wieczorem, w czasie kiedy nie można jużbyło przyprowadzić go do króla. Władca zaczął stawiać królewiczowi pytania i rzekł: „Zjakiego jesteś kraju i jak masz na imię? Jakie znasz rzemiosło i z jakiej przyczyny przybyłeśdo tego miasta?” Odrzekł królewicz: „Moje imię jest perskie i brzmi Hardża, a ojczyzną mojąjest Fars. Należę do ludzi uczonych, a szczególnie dobrze znam nauki lekarskie i uzdrawiamchorych i obłąkanych. Dlatego też wędruję po krajach i miastach, aby wzbogacać mojąwiedzę przez doświadczenie. Gdy widzę chorego, leczę go. Oto jakie jest moje rzemiosło.”Usłyszawszy jego słowa król ucieszył się wielce i rzekł: „O szlachetny mędrcze, przybyłeś donas w chwili, gdy bardzo cię potrzebujemy.” Opowiedział mu następnie o królewnie i dodał:„Jeżeli wyleczysz ją i uwolnisz od szaleństwa, otrzymasz ode mnie wszystko, o copoprosisz.” I rzekł królewicz, gdy usłyszał te słowa: „Niech Allach obdarzy króla potęgą!Opisz mi, panie, wszystkie objawy jej szaleństwa, jakie zauważyłeś, i powiedz, jak dawnodotknęło ją to opętanie, a także, jak ta dziewczyna, koń i mędrzec dostali się w twe ręce.”

I opowiedział mu król tę przygodę od początku do końca, po czym dodał, że mędrzec jestteraz w więzieniu. Spytał królewicz: „O królu szczęśliwy, co uczyniłeś z koniem, który był znimi?” Odrzekł król: „Mam go u siebie dotychczas, przechowuję go w jednej z komnat.” Irzekł sobie w duchu królewicz: „Wydaje mi się, że przede wszystkim muszę odszukać konia iobejrzeć go; jeżeli jest cały i nic mu się nie stało, dokonam wszystkiego, czego chcę. A jeżelistwierdzę, że stracił już swą zdolność ruchów, będę musiał wynaleźć inny podstęp, aby wyjśćz tego cało.” Potem zwrócił się do króla i rzekł: „Muszę koniecznie zobaczyć tego konia, októrym wspomniałeś. Może znajdę w nim coś, co pomoże mi wyleczyć chorobę dziewczyny.”Odparł król: „Z chęcią i z przyjemnością”, po czym wstał i wziąwszy królewicza za rękę,zaprowadził go do konia. I począł królewicz obchodzić konia wokoło, badał go i sprawdzałjego stan, i stwierdził, że jest cały i nic mu się nie stało. Ucieszyło go to bardzo i rzekł:„Niech Allach umocni władzę króla! Chcę iść teraz do dziewczyny, aby zobaczyć, co jejdolega i pokładam ufność w Allachu, że ją wyleczę przy pomocy konia, jeżeli AllachNajwyższy zezwoli.” I kazał strzec konia. Król udał się z nim do komnaty, w której byładziewczyna. A gdy weszli do niej, zobaczyli, że bije się po twarzy i tarza się po podłodze, jakto czyniła przez cały czas. Nie była jednak szalona, a czyniła tak tylko po to, aby nikt niemógł się do niej zbliżyć. Królewicz zaś, ujrzawszy ją w tym stanie, rzekł jej: „Nic ci niegrozi, o cudzie pośród ludzi!”, po czym zaczął przemawiać do niej w sposób miły i przyjaznyi dał się jej poznać.

A gdy go poznała, krzyknęła głośno i straciła przytomność z wielkiej radości, którejdoznała. Król natomiast myślał, że dostała ataku ze strachu przed nim. Potem królewiczprzyłożył usta do jej ucha i rzekł: „O cudzie pośród ludzi! Ocal moje i twoje życie! Miej

Page 146: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

145

cierpliwość i wytrwaj! Zaiste, w miejscu tym trzeba cierpliwości i dokładnie trzebaprzemyśleć podstęp, aby uwolnić się od tego króla-tyrana. Podstęp zaś jest taki: ja wyjdę dokróla i powiem mu: «Jej choroba pochodzi od marida spośród dżinnów, lecz przyrzekam ci,że zostanie wyleczona.» Postawię mu też warunek, by uwolnił cię z więzów, i przyrzeknę mu,że wówczas opuści cię ten marid. Gdy zaś przyjdzie do ciebie król, rozmawiaj z nimprzyjaźnie, aby nabrał przekonania, że cię już wyleczyłem. Wtedy bowiem spełni onwszystkie nasze życzenia.” Odparła: „Słyszę i jestem posłuszna!” Wyszedł tedy od niej, udałsię do króla uradowany i rzekł: „O królu szczęśliwy! Rozpoznałem na szczęście jej chorobę iwyleczyłem ją dla ciebie! Powstań teraz przeto, idź i przemów do niej miłymi słowami, bądźdla niej łagodny i przyrzeknij jej coś, co ją ucieszy, a ona z pewnością spełni to, czego ty odniej zechcesz.” Powstał więc król i poszedł do dziewczyny, a gdy go ona ujrzała, pospieszyłaku niemu, ucałowała przed nim ziemię i powitała go. Król uradował się tym wielce, po czymrozkazał służebnicom i rzezańcom, aby stanęli przed nią do usług, by zaprowadzili ją do łaźnii przygotowali dla niej ozdoby i stroje, a oni spełnili królewskie polecenie i pozdrowili ją, onazaś odwzajemniła pozdrowienie najuprzejmiejszymi wyrazami i najmilszymi słowami. Potemsłużebne ubrały ją w szaty królewskie, nałożyły jej naszyjnik z drogich kamieni, a wreszciezawiodły ją do łaźni i usługiwały jej tam. W końcu wyszła z łaźni, piękna niby księżyc wpełni. Gdy przybyła do króla, pozdrowiła go i ucałowała przed nim ziemię, jego zaśopanowała z tego powodu wielka radość i tak rzekł do królewicza: „Wszystko to stało się zasprawą twego błogosławieństwa! Oby Allach pomnożył nam twoje dobrodziejstwa!”Odpowiedział: „O królu, jeśli chcesz, aby dziewczyna wyzdrowiała całkowicie i by już nazawsze opuściła ją choroba, musisz wyjść ze wszystkimi twymi strażami i wojskiem namiejsce, w którym ją znalazłeś. I niechaj będzie tam również koń hebanowy, który był tamwtedy, a ja uwolnię ją tam ostatecznie od marida, uwiężę go i zabiję, aby nigdy już do niej niepowrócił.”

Król odparł: „Z chęcią i radością”, po czym kazał wynieść konia hebanowego na łąkę, naktórej go znalazł wraz z królewną i perskim mędrcem, sam zaś dosiadł konia i polecił swymwojskom uczynić to samo. Zabrał też ze sobą dziewczynę, a ludzie nie wiedzieli, co chceuczynić. I kiedy już przybyli na ową łąkę, królewicz, który podawał się za lekarza, rozkazał,aby postawiono dziewczynę wraz z koniem tak daleko od króla i wojska, jak sięga wzrok, irzekł do króla: „Pozwól mi zapalić kadzidło i wypowiedzieć zaklęcie. Chcę bowiem schwytaćmarida, aby już nigdy do niej nie powrócił. Potem dosiądę hebanowego konia i posadzędziewczynę za sobą. Gdy to uczynię, poruszy się koń i zacznie iść, a gdy dojdzie do ciebie,wszystko będzie skończone. Później uczynisz z nią, co będziesz chciał. Gdy usłyszał król tesłowa, uradował się wielce, królewicz zaś dosiadł konia i posadził dziewczynę za sobą, a króli całe jego wojsko patrzyli na to. Później przyciągnął dziewczynę do siebie, przywiązał jąmocno i wreszcie przekręcił śrubę służącą do wznoszenia się. Koń wzleciał z nimi wpowietrze, a wojsko śledziło ich wzrokiem, póki nie zniknęli im z oczu. Król czekał pół dnia,wyglądając ich powrotu, ale oni nie wrócili. Stracił więc nadzieję, żałował wielce i bolał nadrozstaniem z królewną. Wreszcie zebrał swoje wojsko i powrócił do miasta. Takie były jegosprawy.

A co do królewicza, to zdążał on ku miastu swego ojca, uradowany i szczęśliwy, i wciążleciał, aż wylądował na tarasie swego zamku. Potem zaprowadził dziewczynę do wnętrza izostawił w bezpiecznym miejscu, po czym udał się do swego ojca i matki. Powitał ich ipowiadomił o przybyciu dziewczyny, a oni byli bardzo z tego radzi. Tak wyglądały sprawykrólewicza, konia i dziewczyny.

Król kraju Rum natomiast powrócił do miasta i udał się do swego zamku smutny i ponury.I przyszli doń jego wezyrowie i zaczęli go pocieszać, mówiąc tak: „Zaiste, ten, który porwałdziewczynę, był czarownikiem, i chwała niech będzie Allachowi za to, że ustrzegł cię przedjego czarami i przebiegłością.” I tak długo do niego przemawiali, aż pocieszyli go. A co do

Page 147: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

146

królewicza, to przygotował on wielką ucztę dla mieszkańców miasta, która trwała przez całymiesiąc. Potem spełnił małżeństwo z królewną i oboje wielce się sobą radowali. Takie byłyich sprawy. Ojciec królewicza zaś zniszczył hebanowego konia, by nie można było więcej nanim latać. Potem królewicz napisał list do ojca swej żony, donosząc mu o jej losie.Powiadomił go, że ożenił się z nią i że przebywają razem w największej pomyślności. Wysłałten list przez posłańca wraz ze wspaniałymi darami i kosztownościami. A gdy posłaniecdotarł do miasta, w którym panował ojciec królewny, to jest do Sany w Jemenie, oddałkrólowi list i dary. Król przeczytał list i ucieszył się wielce, wziął dary i przyjął posła zhonorami. Potem zaś przygotował wspaniałe dary dla królewicza, swego zięcia, i wysłał tymsamym posłańcem, który powrócił z nimi do królewicza i oznajmił mu o radości króla, jegoteścia, na wieść o córce. Sprawiło to królewiczowi wielką radość i co roku pisał do swegoteścia, i posyłał mu dary.

I pędzili takie życie, aż zmarł ojciec królewicza i ów objął po nim panowanie. Byłsprawiedliwy względem poddanych i postępował z nimi dobrotliwie. Rozmaite krajepodporządkowywały się jego władzy, a poddani okazywali mu posłuszeństwo. Tak oto żyliszczęśliwie, w dobrym zdrowiu, aż przyszła do nich ta, która każe umilknąć radości irozdziela związki, burzy zamki, a buduje grobowce. A chwała niech będzie WiecznieŻywemu, który nie umiera, który w swym ręku dzierży władzę na tym i przyszłym świecie.

A pośród rozmaitych innych opowieści jest jeszcze:

O Harunie ar-Raszidzie i Zubejdzie w kąpieli

Powiadają, że kalif Harun ar-Raszid kochał panią Zubejdę wielką miłością i przysposobiłdla niej miejsce odpowiednie do przechadzek. Był tam stawek z wodą, okolony drzewami izasilany wodą ze wszystkich stron. Drzewa nad stawkiem rosnące tak były gęste, żecałkowicie zasłaniały tego, kto się w nim kąpał. Pewnego dnia przybyła tam pani Zubejda istanąwszy nad stawkiem rozkoszowała się pięknem tego miejsca. Oczarowała ją połyskliwośćwody i gęsto rosnące wokół drzewa, a że dnia tego panował wielki upał, zdjęła szaty i weszłado stawku. Stała tak w wodzie, nie dość wszakże głębokiej, by przykryć tego, kto w niej stał,poczęła więc napełniać wodą srebrny dzbanek i polewała nią swoje ciało. A kalif,zwiedziawszy się o tym, wyszedł ze swego pałacu, aby podglądać ją spoza liści. I ujrzał jąnagą, a wszystko, co zwykle było ukryte, można było teraz zobaczyć. Gdy pani Zubejdazauważyła Władcę Wiernych wyglądającego zza drzew, pojęła, że podpatrywał jej nagość.Obróciła się więc ku niemu i popatrzyła nań, lecz rumieńcem wstydu płonąc, próbowaładłońmi osłonić swe łono. Nie mogła go oczywiście osłonić całkowicie, gdyż bujne było iwydatne. Władca Wiernych zaś stał zachwycony i odezwał się wierszem:

Ujrzały ją oczy moje, napełniły mnie tęsknotą,Ale od rozłąki z miłą spotężniało me pragnienie...

Tu przerwał, nie wiedząc, co dalej powiedzieć, i rozkazał, by przywołano Abu Nuwasa.Gdy ten się zjawił, rzekł mu kalif: „Dokończ mi wiersz tak rozpoczęty:

Ujrzały ją oczy moje, napełniły mnie tęsknotą,Ale od rozłąki z miłą spotężniało me pragnienie.”

Page 148: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

147

I rzekł Abu Nuwas: „Słyszę i jestem posłuszny”, i w okamgnieniu począł takie wierszeukładać:

Ujrzały ją oczy moje, napełniły mnie tęsknotą,Ale od rozłąki z miłą spotężniało me pragnienie,Od rozstania się z gazelą, co mnie uraczyła oto,Kiedym spostrzegł ją okrytą lotosowym cieniem.Dzban ze srebra zanurzała i czerpała wodę,Potem ze srebrnego dzbana polewała ciało,Gdy ujrzała mnie, zakryła dłońmi łono młode,Lecz i spoza dłoni jeszcze do mnie wyzierało.Ach, jakże jest dusza moja niezmiernie spragniona,Bym mógł chwilkę lub dwie chwile być u tego łona!

I uśmiechnął się Władca Wiernych, uradowany słowami poety, a że wspaniałomyślnościswojej mu nie poskąpił, więc oddalił się Abu Nuwas zadowolony.

O złodzieju i głupcu

Opowiadają też, że pewien głupiec szedł, trzymając w ręku powróz, na którym ciągnął zasobą swego osła. I zobaczyło go dwóch złodziei, a jeden z nich rzekł do swego towarzysza:„Zabiorę osła temu człowiekowi.” Spytał na to ten drugi: „Jak to zrobisz?” Powiedział mu –„Chodź za mną, to zobaczysz.” I poszedł ów drugi złodziej. Pierwszy zaś zbliżył się do osła,zdjął mu z szyi powróz i kazał zwierzę prowadzić swemu towarzyszowi. Sam zaś nałożyłsobie na szyję powróz i szedł za głupcem tak długo, aż upewnił się, że jego towarzysz zdołałjuż oddalić się z osłem. Wtedy stanął, a głupiec ciągnął go za powróz, ale on nie ruszał zmiejsca. Wówczas odwrócił się głupiec i zobaczył, że ciągnie na powrozie człowieka. Izapytał go: „Czym ty jesteś?” Złodziej odparł: „Jestem twoim osłem, a zdarzyła mi się rzeczdziwna. Miałem mianowicie matkę, pobożną staruszkę, i przyszedłem do niej pewnego dniapijany, a ona powiedziała: «Synu mój, nawróć się do Allacha Najwyższego, porzuć grzech!»Chwyciłem laskę i zbiłem matkę. Wtedy przeklęła mnie i Allach Najwyższy zamienił mnie wosła, oddając w twoje ręce. Spędziłem cały ten czas u ciebie, aż do dziś, kiedy to moja matkaprzypomniała sobie o mnie. Allach bowiem napełnił jej serce tęsknotą do mnie i wznosiłamodły, a Allach przywrócił mi ludzką postać, jaką miałem przedtem.” I rzekł na to głupiec:„Nie ma potęgi ni siły poza Allachem Wielkim i Mocnym! Na Allacha, bracie mój, odpuść mito, co z tobą robiłem, odpuść mi, że jeździłem na tobie i wszystko inne.”

Potem pozwolił odejść złodziejowi swoją drogą, sam zaś wrócił do swego domu, pijany odsmutku i troski. A w domu spytała go żona: „Cóż ci się przydarzyło i gdzie jest osioł?”Odpowiedział: „Ty nic nie wiesz o sprawie osła, więc ci o tym opowiem.” I opowiedział jejwszystko. Wówczas rzekła: „Bójmy się kary Allacha Najwyższego! Jakże mogliśmy przezcały ten czas wysługiwać się człowiekiem jako zwierzęciem!” Potem rozdawała jałmużnę iprosiła Allacha o przebaczenie. A jej mąż siedział przez długi czas w domu bez żadnejroboty, aż kiedyś rzekła mu żona: „Dokąd będziesz siedział tak w domu bez żadnego zajęcia?Idźże na targ i kup nam nowego osła do pracy.” Poszedł więc głupiec na targ, zatrzymał sięprzy pewnym ośle i stwierdził, że to właśnie jego osła sprzedają. Skoro go rozpoznał,podszedł do niego i przyłożywszy usta do jego ucha, powiedział mu: „Biada ci, nieszczęsny.Z pewnością wróciłeś znów do pijaństwa i zbiłeś swą matkę. O, już ja cię nigdy nie kupię.”

Page 149: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

148

To rzekłszy odwrócił się od osła i odszedł.

O Anuszirwanie i kobiecie

Opowiadają też, że sprawiedliwy król Kisra Anuszirwan wyjechał pewnego dnia napolowanie i odłączył się od swoich towarzyszy, ścigając gazelę. I kiedy ją tak ścigał,spostrzegł w niewielkiej odległości małą wieś. A że był bardzo spragniony, podjechał do owejwsi i skierował się do wrót domu, który stał pierwszy na jego drodze, a tam zażądał wody, byugasić pragnienie. Wyszła do niego dziewczyna i zmierzyła go spojrzeniem, po czym wróciłado domu i wycisnęła dlań jedną łodygę trzciny cukrowej, a to, co wycisnęła, zmieszała zwodą i wlała do kubka, wreszcie posypała to czymś wonnym, co wyglądało jak proszek, ipodała Anuszirwanowi. Ów zajrzał do kubka i zobaczył tam coś podobnego do pyłu, i zacząłpić po trosze, aż wypił wszystko. Potem rzekł do dziewczyny: „Dziewczyno, jakże dobra isłodka byłaby ta woda, gdyby nie ów proszek, który ją zmącił.” Dziewczyna odrzekła:„Gościu, naumyślnie wsypałam proszek, który zmącił wodę.” Król zapytał: „Dlaczego touczyniłaś?” Odparła: „Ponieważ widziałam, że jesteś bardzo spragniony, i bałam się, żewypijesz wodę jednym haustem, a potem będzie cię suszyło. I gdyby nie było w wodzieproszku, zapewne wypiłbyś ją szybko, duszkiem, po czym suszyłoby cię.” Słowa tejdziewczyny i bystrość jej umysłu zadziwiły sprawiedliwego króla Anuszirwana i wiedział, żeto, co powiedziała, wypływało z rozsądku, mądrości i znakomitości jej umysłu, i rzekł doniej: „Wycisnęłaś ten sok z jednej łodygi?” Odparła: „Tylko z jednej łodygi.” Zadziwił sięAnuszirwan i zażądał, by mu podano listę podatków ściąganych z owej wsi, i stwierdził, że sąone małe. Postanowił więc, że skoro wróci do swojej siedziby, podniesie wysokość podatkówtej wsi i powiedział sobie w duchu: „Jakże wieś, w której jedna łodyga trzciny cukrowej dajetyle soku, może płacić podatki w tak niskim wymiarze?” Potem wrócił na polowanie, a podkoniec dnia znów przyjechał do owej wsi, podszedł do tych samych drzwi i zażądał wody dopicia. I wyszła znowu ta sama dziewczyna, popatrzyła na niego i poznała go, po czymzawróciła, aby przygotować mu napój, lecz długo nad tym zabawiła. Anuszirwan ponaglał ją irzekł: „Czemu to tak długo trwa?” A ona odparła: „Ponieważ z jednej łodygi nie wyszło tylesoku, ile potrzebujesz. Wycisnęłam więc trzy łodygi, ale i z nich nie wyszło tyle, ile przedtemz jednej.” Zapytał więc król Anuszirwan: „Jaka jest tego przyczyna?” Odparła: „Przyczynąjest to, że zmieniły się zamiary władcy,” Spytał: „Skąd ci to przyszło do głowy?”Odpowiedziała: „Mądrzy ludzie mówią, że gdy zmieniają się zamiary władcy w stosunku dopoddanych, ustaje też błogosławieństwo i maleją dobra.” Roześmiał się Anuszirwan i wygnałz duszy zamiar, jaki żywił w stosunku do nich. A dziewczynę zaraz poślubił, gdyż zachwyciłago niespotykanym rozsądkiem, bystrością umysłu i piękną mową.

O kobiecie i kłamliwych starcach

Opowiadają też, że w dawnych czasach i minionych wiekach żyła wśród plemieniaIzraelitów bogobojna kobieta. Kobieta owa była cnotliwa i pobożna i codziennie chodziła doświątyni. A obok świątyni był ogród i kiedy ona szła się pomodlić, wstępowała do tego

Page 150: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

149

ogrodu, by tam dokonać ablucji. W ogrodzie zaś przesiadywali dwaj starcy, którzy gostrzegli. I zakochali się oni w tej kobiecie, i usiłowali ją uwieść, ale odmówiła im. Rzekli więcdo niej: „Jeśli nie będziesz nam powolna, będziemy świadczyć, że dopuściłaś sięwiarołomstwa.” Odparła: „Bóg wybawi mnie od waszego zła.” Wtedy oni otwarli wrotaogrodu i zaczęli krzyczeć. Zewsząd zbiegli się do nich ludzie i pytali: „Co się wam stało?”Starcy powiedzieli: „Przyłapaliśmy tę kobietę z młodym człowiekiem, gdy uprawiali nierząd.Młody ów człowiek uciekł nam.” A w owych czasach istniał zwyczaj, że trzymanowiarołomcę przez trzy dni, pod pręgierzem, a potem go kamienowano. Rozgłaszano więc owystępku owej bogobojnej kobiety przez trzy dni, a obaj starcy przychodzili do niejcodziennie, kładli ręce na jej głowie i mówili: „Chwała Bogu za to, że zesłał na ciebiepomstę.” A kiedy już miano ją ukamienować, poszedł za nimi Danijal, który miał wówczasdwanaście lat, i był to pierwszy jego cud – pokój i błogosławieństwo jemu i naszemuProrokowi. I Danijal szedł za ludźmi tak długo, aż ich doścignął, a wtedy rzekł im:„Powstrzymajcie się od ukamienowania tej kobiety, aż rozsądzę między nimi.” Postawili muwięc krzesło, a on usiadł i rozłączył obu starców – a był on pierwszym, który rozłączyłświadków – i spytał jednego z nich: „Co widziałeś?” I starzec opowiedział mu, co się działo.Zapytał go więc Danijal: „W którym zakątku ogrodu miało to miejsce?” Starzec odparł: „Wewschodniej stronie pod gruszą.” Potem Danijal zapytał drugiego, co widział, a ówopowiedział o tym, co zaszło. Zapytał go wówczas Danijal: „W którym miejscu ogrodu?”Starzec odpowiedział: „W zachodniej stronie pod jabłonią.” Gdy to wszystko się działo,niewiasta stała z głową i rękoma wzniesionymi ku niebu i błagała Boga o wybawienie. I BógNajwyższy zesłał nagle z nieba grom zemsty, który spalił owych dwóch starców. I udowodniłBóg Najwyższy niewinność bogobojnej kobiety. A był to pierwszy z cudów, jaki prorok bożyDanijal sprawił – i niech mu będzie pokój.

O trojgu nieszczęśliwie zakochanych

Opowiadają też, że al-Utbi mówił: Siedziałem pewnego dnia w otoczeniu osóbwykształconych i przypominaliśmy sobie opowiadania o rozmaitych ludziach. Wspomnieniate naprowadziły nas na opowieści o zakochanych i każdy z obecnych coś o tym opowiedział.A był w naszym gronie pewien starzec, który milczał przez cały czas, i dopiero gdy inni niemieli już nic do powiedzenia, on spytał: „Czy chcecie usłyszeć o przypadku, o jakim jeszczenigdy nie słyszeliście?” Odparliśmy: „Tak”, a on zaczął wówczas mówić:

Wiedzcie, że miałem córkę, która pokochała pewnego młodzieńca, a my o tym niewiedzieliśmy. Młodzieniec ów zaś kochał pewną śpiewaczkę, a ta z kolei kochała moją córkę.Pewnego dnia byłem obecny na towarzyskim zebraniu, na którym zjawił się również ówmłodzieniec i owa śpiewaczka. Śpiewała ona właśnie te oto wiersze:

Zdradzą miłosnych mąk najwięcejŁzy przelewane po kryjomu.Lecz ten w najsroższej jest udręce,Kto się wyżalić nie ma komu!

I rzekł do niej młodzieniec: „Na Allacha, jakże pięknie śpiewałaś, o pani. Czy pozwoliszmi umrzeć?” A śpiewaczka odparła spoza zasłony: „Tak, o ile jesteś naprawdę zakochany.”Młodzieniec położył zatem głowę na poduszce i zamknął oczy. A kiedy dotarł do niego

Page 151: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

150

puchar, trąciliśmy go, a wtedy stwierdziliśmy, że był martwy. Otoczyliśmy go więc, a radośćnas opuściła, spochmurnieliśmy i rozeszliśmy się zaraz. Skoro przyszedłem do domu, rodzinamoja pełna była podejrzeń, dlaczego wróciłem o innej niż zwykle porze. I opowiedziałem im,co się przydarzyło młodzieńcowi, chcąc ich tym zadziwić. A opowieść tę usłyszała też mojacórka i wyszła z komnaty, w której siedzieliśmy, i przeszła do innej, a ja wszedłem tam zanią. I znalazłem ja z głową ułożoną na poduszce, całkiem tak samo, jak w moim opowiadaniuo młodzieńcu. Potrząsnąłem nią, ale była już martwa. Zaczęliśmy więc przygotowywać ją dopogrzebu, który miał odbyć się następnego dnia. A w tym samym dniu mieli pochowaćrównież młodzieńca. A kiedy szliśmy drogą na cmentarz, spotkaliśmy oto trzeci orszak.Spytaliśmy, kogo to niosą, i okazało się, że był to pogrzeb śpiewaczki. Kiedy bowiemposłyszała ona wiadomość o śmierci mojej córki, uczyniła podobnie jak ona i także umarła.Pogrzebaliśmy więc wszystkich troje w jednym dniu. Jest to najdziwniejsza z opowieści ozakochanych, jaką kiedykolwiek słyszano.

O miłości Abu Isy do Kurrat al-Ajn

Mówią też, że Amr ibn Masada opowiadał: Abu Isa, syn ar-Raszida. brat al-Mamuna, byłzakochany w Kurrat al-Ajn, niewolnicy Alego ibn Hiszama, a ona również była w nimzakochana. Ale Abu Isa nie dawał nic poznać po sobie, nie rozgłaszał tego, nie skarżył sięnikomu i nikomu nie odkrył swojej tajemnicy, a wszystko to z powodu dumy i męskich cnót.I starał się usilnie odkupić niewolnicę od jej pana wszelkimi sposobami, ale niczego niewskórał. A skoro już stracił cierpliwość, a namiętność nie dawała mu spokoju i nie znajdowałjuż z tego wyjścia, poszedł pewnego świątecznego dnia do al-Mamuna, gdy już wszyscy innisię rozeszli, i rzekł: „Władco Wiernych, gdybyś zechciał dziś niespodziewanie wystawić napróbę twych zarządców i namiestników, przekonałbyś się, który z nich jest człowiekiemszlachetnym, a który nie, jak też, jaką godność każdy z nich powinien piastować stosownie doposiadanych zalet.” Abu Isa zmierzał, mówiąc te słowa, do tego, aby osiągnąć tą drogąmożność przebywania z Kurrat al-Ajn w domu jej pana. al-Mamun zaś odrzekł: „Istotnie,pomysł ten jest słuszny.” Następnie rozkazał, aby przygotowano mu łódź, którą nazywano„Śmigła”, a gdy. była gotowa, wsiadł do niej z grupą ludzi ze swej świty. Pierwszympałacem, do którego weszli, był pałac Hamida at-Tawil at-Tusi. Weszli tam niespodziewaniedla pana domu i zastali go siedzącego na trzcinowej macie. Przed nim zaś znajdowali sięśpiewacy z instrumentami muzycznymi – z lutniami i fletami w rękach. al-Mamun usiadł nachwilę, a natychmiast pojawiły się przed nim rozmaite potrawy, ale było tam jedynie mięsoczworonogów, żadnego natomiast ptactwa. al-Mamun nie tknął żadnej z tych potraw. Rzekłtedy Abu Isa: „Władco Wiernych, weszliśmy tu nieoczekiwanie i gospodarz nie wiedział, żeprzybędziesz. Chodźmy więc do takiego domu, który jest zawsze przygotowany na twojeprzybycie jak należy.” Podniósł się zatem kalif, a z nim jego świta i jego towarzysz, i bratAbu Isa i udali się do domu Alego ibn Hiszama. A skoro się ów dowiedział o przybyciukalifa, powitał ich uroczyście i padł na twarz przed kalifem, po czym poprowadził ich downętrza pałacu i otworzył komnatę, tak piękną, że podobnej nie widział jeszcze nikt. Podłoga,ściany ł kolumny były tam wyłożone różnobarwnym marmurem, a ściany były ponadtopokryte rozmaitymi rumijskimi malowidłami. Podłoga wyścielona była matami z Sindu, a nanich leżały basryjskie kobierce, zakrywające dokładnie całą powierzchnię posadzki.

Al-Mamun siedział przez jakiś czas, przyglądając się owej komnacie, jej sufitowi iścianom, a potem rzekł: „Daj nam coś do zjedzenia.” I przyniesiono mu natychmiast około stu

Page 152: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

151

potraw: drób i inne ptactwo, ponadto zaś saridy, pieczyste i zimne dania. A skoro kalif zjadł,rzekł: „Daj nam coś do picia, Ali.” I przyniesiono mu wino trzyletnie, podgrzane iprzyprawione owocami i wonnymi korzeniami. Podano wino w naczyniach ze złota, srebra i zkryształu górskiego. A służący, którzy przynieśli to wino, byli młodzieńcami podobnymi doksiężyców. Ubrani byli w aleksandryjskie szaty, przetykane złotem, a na piersiach mielikryształowe flakoniki z wodą różaną, zmieszaną z piżmem. al-Mamun był wielce zdziwionytym, co zobaczył, i zawołał: „Abu’l-Hasanie!”, a ów podbiegł do kobierca, na którym siedziałkalif, i padł przed nim na twarz; po czym stanął przed władcą wyprostowany i rzekł: „Jestemdo usług, Władco Wiernych.” Rzekł mu kalif: „Daj nam posłuchać jakichś wesołych pieśni.”Odparł Abu’l-Hasan: „Słyszę i jestem posłuszny, o Władco Wiernych.” Po czym zwrócił siędo jednego ze swoich służących: „Przyprowadź śpiewaczki.” Ów odrzekł: „Słyszę i jestemposłuszny”, wyszedł na chwilę, a potem wrócił z dziesięcioma służącymi niosącymi dziesięćzłotych krzeseł. Gdy postawili je, weszło dziesięć niewolnic niczym jaśniejące księżyce wpełni i kwitnące ogrody. Były odziane w czarny, jedwabny brokat, a na głowach miały koronyze złota. I kroczyły przed siebie, aż usiadły na krzesłach, a potem śpiewały różne pieśni. al-Mamun popatrzył na jedną z nich i oszołomiły go jej czar i uroda. Spytał ją więc: „Jak sięnazywasz, dziewczyno?” Odparła: „Imię moje jest Sadżach, o Władco Wiernych.” Rzekł doniej: „Zaśpiewaj nam, Sadżach.” A ona uderzyła w struny i wypowiedziała takie oto wiersze:

Zbliżałem się do ukochanej, lękiem przejęty srodze,Spłoszonym krokiem tego, który lwy ujrzał na swej drodze.Pokora mieczem mym i serce, co w trwodze mi kołacze,Bojąc się, by go nie odgadli zawistni podglądacze.Aż odnalazłem najpiękniejszą ze wszystkich dziewcząt w świecie,Jak łanię pośród wzgórz piaszczystych, co postradała dziecię.

I rzekł do niej al-Mamun: „Pięknie śpiewasz, dziewczyno. Czyj to wiersz?” Odparła:„Amra ibn Madikarib az-Zabidi, a melodia Mabada.” al-Mamun, Abu Isa i Ali ibn Hiszampili. Potem te dziewczęta odeszły, a przyszło dziesięć nowych, a każda z nich miała na sobiejemeńskie szaty przetykane złotem. Usiadły na krzesłach i śpiewały różne pieśni. I popatrzyłal-Mamun na jedną z nich, podobną do łani z pustyni, i spytał: „Jak się zowiesz, niewolnico?”Odparła: „Imię moje brzmi Zabja, o Władco Wiernych.” Rzekł do niej: „Zaśpiewaj nam,Zabjo.” A dziewczyna zaśpiewała cudownie jak ptak takie oto dwuwiersze:

Jakże otwarcie patrzą dziewczęta, gdy bezwstyd myśli im nie plami:Jako gazele z Mekki, na które nie wolno łowcom ruszać w pościg.Okrasą są wszelakich biesiad i świata ulubienicami,A Islam, który jest ich wiarą, wstrzymuje je od rozwiązłości.

Skoro skończyła śpiewać ów wiersz, al-Mamun rzekł do niej: „Od Allacha dany ci jest tendar. A czyj jest ten wiersz?” Odrzekła: „Dżarira, a melodia jest Ibn Surajdża.” I al-Mamun zeswymi towarzyszami pił dalej. Potem te dziewczęta odeszły, a po nich przyszło dziesięćinnych podobnych do hiacyntów. Odziane były w czerwone brokaty, przetykane złotem inaszywane perłami i drogimi kamieniami, a głowy miały odkryte. Usiadły na krzesłach iśpiewały różne pieśni. Al-Mamun popatrzył na jedną z nich, podobną do słońca jasnego dnia,i spytał: „Jakie jest twe imię, niewolnico?” Odparła: „Imię moje jest Fatin, o WładcoWiernych.” Rzekł jej: „Zaśpiewaj nam coś, Fatin.” Uderzyła zatem w struny i zaśpiewała teoto wiersze:

Podaruj mi swą bliskość, czas już na to wielki.

Page 153: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

152

Mam już dosyć rozłąki, mej utrapicielki.Tyś to wszelkie przymioty zebrał w swej osobie,Wszelako wiele cierpień zawdzięczam dziś tobie.Życie moje oddałam tobie. Gdybyż za toMogłaby twa wzajemność stać mi się zapłatą!

Rzekł wówczas al-Mamun: „Allach obdarzył cię sowicie, Fatin”, po czym spytał: „Czyj towiersz?” Odrzekła: „Adiego ibn Zajda, a melodia jest stara.” I al-Mamun, Abu Isa i Ali ibnHiszam pili dalej. Potem te dziewczęta odeszły, a po nich przyszło dziesięć innychpodobnych perłom, a na sobie miały one szaty przetykane czerwonym złotem. Przepasanebyły pasami wysadzanymi drogimi kamieniami. Usiadłszy na krzesłach, śpiewały różnepieśni. I rzekł al-Mamun do jednej z nich, podobnej do gałązki wierzby: „Jak się zowiesz,dziewczyno?” Odrzekła: „Imię moje jest Rasza, o Władco Wiernych.” Rzekł tedy kalif:„Zaśpiewaj nam, Raszo.” A ona uderzywszy w struny, zaśpiewała te oto wiersze:

Pięknooki niby różdżka leczy namiętności mojeI miłosne słowa głosi swym uśmiechem i oczyma.Piłam wino, przytulona doń, nie sycąc się napojem,Jeno chciałam mu odebrać puchar, który w dłoni trzymał.Aż legł ze mną i noc całą przepędziliśmy we dwoje.Przeto powiedziałam sobie: „Oto jest marzenie moje.”

I rzekł jej al-Mamun: „Pięknie śpiewałaś, dziewczyno, zaśpiewaj nam jeszcze.” A onapodniosła się i padłszy przed kalifem na twarz zaśpiewała taki wiersz:

Wyszła się przypatrzeć uczcie i biesiadnym gościomStrojna w szaty przepojone cudowną wonnością.

Al-Mamunowi spodobał się bardzo ten wiersz. A kiedy dziewczyna spostrzegła jegoradość, powtórzyła wiersz jeszcze kilka razy. Potem al-Mamun rzekł: „Sprowadźcie mi«Śmigłą».” Chciał bowiem wsiąść do łodzi i odpłynąć. Wówczas wstał Ali ibn Hiszam irzekł: „Władco Wiernych, mam niewolnicę, którą kupiłem za dziesięć tysięcy denarów.Zabrała mi ona całe moje serce i chciałbym ją przedstawić Władcy Wiernych. Jeśli spodobamu się i uraduje go, otrzyma ją w darze, a jeśli nie, to tylko posłucha jej śpiewu.” Rzekł tedykalif: „Pokażcie mi ją.” I weszła dziewczyna podobna do gałązki wierzby. Oczy miałaoszałamiające, – a brwi jak dwa łuki. Na głowie miała koronę z czerwonego złota, wysadzanąperłami i drogimi kamieniami, a pod koroną przepaskę na czole, z wierszem wypisanym naniej literami z chryzolitu:

Dżinnija ma dżinna, który ją uczy dziwu nad dziwyJak razić serca z łuku, choć łuk ten nie ma cięciwy.

I dziewczyna owa szła niczym gazela, budząc pokusy nawet w sercach pobożnych. I szłatak, aż wreszcie usiadła na krześle. A skoro ujrzał ją al-Mamun, zdziwił się jej urodą ipięknością, Abu Isa zaś począł drżeć z namiętności, pobladł i zmienił się na twarzy. Spytał goal-Mamun: „Co z tobą, Abu Iso, dlaczego pobladłeś?” Odparł: „Władco Wiernych, przyczynątego jest choroba, która nawiedza mnie czasem.” Rzekł doń kalif: „Czy znałeś tę dziewczynęwcześniej?” Odrzekł: „Tak, Władco Wiernych. Czyż da się ukryć księżyc?” Potem al-Mamunzapytał dziewczynę: „Jak się nazywasz?” Odpowiedziała: „Imię moje jest Kurrat al-Ajn, oWładco Wiernych.” Rzekł kalif: „Zaśpiewaj nam coś, Kurrat al-Ajn”, a ona zaśpiewała te oto

Page 154: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

153

dwuwiersze:

Ukochani cię odeszli, gdy słońce zagasło,A o świcie wyruszyli, kędy szli pielgrzymi.Pośród kopuł przystanęli z namiotami swymiI ukryli się tam w cieniu brokatowych zasłon.

I rzekł do niej kalif: „Allach obdarzył cię sowicie. Czyj to wiersz?” Odparła: „Dibila al-Chuzai, a melodia az-Zarzura Młodszego.” Spojrzał na nią Abu Isa tonąc we łzach, tak że ażdziwili się temu uczestnicy zebrania. Wtedy dziewczyna zwróciła się do al-Mamuna i spytała:„O Władco Wiernych, czy pozwolisz mi zmienić w wierszu słowa?” I odrzekł jej: „Śpiewaj,jak chcesz.” Uderzyła tedy w struny i zaśpiewała te oto wiersze:

Jeśli się wzajemnie sobą w swej przyjaźni radujecie,To swą miłość kryjcie w sobie, zachowajcie ją w sekrecie.Połóż kres zawistnym głosom, bowiem zazdrośnicy właśnieDo rozłąki dowieść mogą, gdy wszczynają swoje waśnie.Gdyś jest blisko ukochanej, nuda w duszy twej zagości,A jeżeliś jest daleko, wtedy leczysz się z miłości.Choć leczyliśmy się wszystkim, nic choroby nie odmienia,Bowiem zawsze bliskość domu lepsza jest od oddalenia.Ależ na cóż zda się bliskość i dom na co się przydaje,Jeśli twój umiłowany nie miłuje ciebie wzajem?

A skoro skończyła śpiewać, Abu Isa rzekł: „Władco Wiernych, kiedy odkrywamy naszetajemnice, przynosi nam to ulgę. Czy pozwolisz mi, abym jej odpowiedział?” I rzekł mu kalif:„Tak, powiedz jej, co chcesz.” A wtedy Abu Isa, powstrzymując łzy, wypowiedział takie otodwuwiersze:

O swoim wielkim miłowaniu nie powiedziałem ani słowa,Przed sobą samym ukrywając, żem się zaprawdę rozmiłował.A jeśliby tę miłość moją wydały na jaw moje oczy,To by znaczyło, że świetlisty księżyc gdzieś nie opodal kroczy.

Wtedy Kurrat al-Ajn wzięła lutnię, uderzyła w struny i zaśpiewała te oto wiersze:

Gdyby w tym, co głosisz, szczerość była prawa,Na pragnieniach samych byś nie poprzestawał,Z dala od dziewczyny nie trwałbyś wytrwale,Świadom jej urody i najwyższych zalet.Lecz z upewnień twoich prawda nie wynika,Bo są niczym więcej, niż mową języka.

A kiedy Kurrat al-Ajn skończyła śpiewać wiersze, Abu Isa zaczął płakać, szlochał,gwałtowny ból nim zawładnął i namiętność nim targała. Potem uniósł ku niej głowę i ciężkowzdychając wypowiedział te oto wiersze:

Pod odzieniem moim jest znużone ciało,Serce mi się trudzi udręką wytrwałą,A mam serce chore – czyliż nie widzicie,

Page 155: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

154

Jak łzy z moich oczu spływają obficie?Gdy mnie mądry ujrzy, oblanego łzami,Karci mnie za łzy te i za miłość gani.O Panie, sił nie mam, niechajby ucichłoMe cierpienie, albo śmierć mi ześlij rychłą!.

Kiedy Abu Isa skończył swój wiersz, Ali ibn Hiszam przypadł do jego stóp i ucałowawszyje, rzekł mu: „Panie mój, Allach wysłuchał twe prośby i zesłał ci ratunek. Ona się zgodziła,abyś ją zabrał ze wszystkim, co do niej należy z ozdób i podarków, jeśli tylko WładcaWiernych nie upatrzył jej sobie.” I rzekł al-Mamun: „Gdybyśmy nawet ją sobie upodobali,oddalibyśmy pierwszeństwo Abu Isie i pomoglibyśmy mu osiągnąć jego cel.” Po czym al-Mamun podniósł się i wsiadł do „Śmigłej”, Abu Isa zaś pozostał, czekał bowiem na Kurrat al-Ajn. I zabrał ją, i odszedł z nią do swego mieszkania z radością w sercu. Oto jakwspaniałomyślny był Ali ibn Hiszam.”

Opowiadanie o Anuszirwanie

Opowiadają też, że sprawiedliwy król Anuszirwan udał pewnego dnia, że jest chory, irozesłał swoich zarządców i ludzi zaufanych po kraju, nakazując im przemierzyć wszystkiedzielnice jego królestwa i wszystkie jego prowincje w poszukiwaniu starej glinianej cegły zezburzonej osady, aby mógł wyleczyć się przy jej pomocy, gdyż – jak nadmienił o tym swoimtowarzyszom – przepisali mu to lekarze. I przemierzali ludzie króla Anuszirwana dzielnicejego królestwa i wszystkie jego prowincje, a gdy powrócili do swego władcy, rzekli: „Nieznaleźliśmy w całym twym królestwie opuszczonej osady ani też starej glinianej cegły.”

Anuszirwan ucieszył się tą wiadomością i podziękowawszy za to Allachowi, powiedział:„Zaiste, chciałem tylko zbadać i poddać próbie moje królestwo, by dowiedzieć się, czy naziemiach podległych mej władzy pozostało jeszcze jakieś miejsce opuszczone i w ruinach,abym je odbudował. Skoro jednak wszystkie osiedla są zamieszkałe, znak to, że dobrze siędzieje w mym państwie, najlepszy porządek panuje we wszystkich dziedzinach, a rozkwitosiągnął pełnię.

I wiedz, o królu, że owi starożytni władcy tylko dlatego tak pilnie starali się o rozkwitswych krajów, iż wiedzieli, że im większy jest dobrobyt w kraju, w tym większej mierzezasobny jest on w to, czego ludzie pożądają. Władcy ci wiedzieli także, iż bezsporną prawdąjest to, co mówią uczeni i głoszą mędrcy, że mianowicie religia jest zależna od króla, król odwojska, wojsko od skarbu państwa, skarb państwa od rozkwitu kraju, a rozkwit kraju odsprawiedliwości w stosunku do poddanych. Nie popierali wobec tego tyranii iniesprawiedliwości, nie zezwalali też na gwałcenie praw swoich poddanych, wiedząc, żepomyślność poddanych wyklucza tyranię, że kraj i jego osiedla popadają w ruinę, kiedyrządzą nimi ciemięzcy, a mieszkańcy ich rozpraszają się, uciekając do krajów innychwładców. Ale to z kolei sprowadza nędzę na królestwo, zmniejszają się dochody kraju,skarbce stają się puste, a wesołe życie poddanych ulega zmianie na gorsze. Poddani bowiemnie lubią tyrana, co więcej, nieustannie zasyłają do nieba modły przeciw niemu, tak żekrólowi jego władza nie przynosi pożytku i wnet dosięga go zły los.

Page 156: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

155

Opowiadanie o kowalu i cnotliwej dziewczynie

Opowiadają, że pewien pobożny mąż posłyszał wiadomość, że w mieście takim a takimjest kowal, który może włożyć rękę do ognia i wyciągnąć nią rozpalone żelazo, a ogień niewyrządza mu krzywdy. I człowiek ten udał się do owej miejscowości, a tam zapytał o kowalai zaprowadzono go doń. A kiedy go ów mąż zobaczył i pilnie patrzył mu na ręce, przekonałsię, że istotnie potrafi dokonać tego, o czym opowiadano. Poczekał tedy, aż kowal skończyswą robotę, po czym podszedł do niego i rzekł: „Chciałbym być twoim gościem dzisiejszejnocy.” A kowal odparł na to: „Z przyjemnością, czuję się zaszczycony.” I zaprowadził gościado swego mieszkania, i zjedli razem wieczerzę, po czym położyli się obaj spać. Ale gość niezauważył, aby kowal wstawał nocą na modlitwę, ani też nie dostrzegł jakichkolwiek. innychoznak szczególnej pobożności. Rzekł więc do siebie: „Być może kryje się on przede mną.”

I spędził u kowala jeszcze drugą i trzecią noc, i stwierdził, że kowal prócz obowiązkowychmodlitw spełnia jedynie uczynki szczególnie Bogu miłe i że na krótko tylko wstaje donocnych modłów. I rzekł do kowala: „Bracie mój, słyszałem o łasce, jaką obdarzył cię Allach,i widziałem jej dowody na własne oczy. Potem sprawdzałem twoją gorliwość w służeniuAllachowi, ale nie dostrzegłem w twoim postępowaniu niczego, co wskazywałoby, że jesteśczłowiekiem naznaczonym przez Allacha cudowną mocą. Skąd więc masz ten dar?” Odrzekłna to kowal: „Opowiem ci, jak do tego doszło. Otóż kiedyś żywiłem gorące uczucie dopewnej dziewczyny i tak byłem w niej zakochany, że niejednokrotnie próbowałem ją uwieść.Ale nie udało mi się, gdyż była to dziewczyna bardzo pobożna i pilnie strzegła swej cnoty. Izdarzyło się, że nastał rok suszy, głodu i nędzy, brak było żywności i głód wszystkimdokuczał. I kiedy siedziałem wówczas u siebie, ktoś zapukał niespodziewanie do drzwi, a gdywyszedłem, zobaczyłem swą dziewczynę, która stała u mych drzwi mówiąc: «Bracie mój,jestem straszliwie głodna i patrzę ku tobie błagalnie, abyś mi coś dał do jedzenia na miłośćboską.» Rzekłem jej na to: «Czy nie wiesz, jak bardzo się kocham i co wycierpiałem z twegopowodu? Nie dam ci więc nic do jedzenia, dopóki mi się nie oddasz.Wówczas dziewczynapowiedziała: «Wolę śmierć od nieposłuszeństwa Allachowi.» To rzekłszy odeszła, ale wróciłapo dwóch dniach i przemówiła do mnie tak samo jak wtedy, gdy była u mnie po raz pierwszy.Ja zaś dałem jej odpowiedź podobną jak wówczas. Dziewczyna weszła tedy i usiadła wmieszkaniu, bliska śmierci. A kiedy przygotowałem i podałem jej jedzenie, oczy jej zaszłyłzami i rzekła: «Daj mi to jedzenie przez miłość Allacha Wszechmocnego i Sławionego!”Lecz ja powiedziałem: «Nie, na Allacha! Dam ci je tylko pod warunkiem, że mi się oddasz.»Wówczas dziewczyna zawołała: «Śmierć lepsza jest dla mnie od kary AllachaNajwyższego!», i wstała, zostawiając nietknięte jedzenie, i wyszła nic nie zjadłszy, a idącmówiła takie oto wiersze:

Ty, którego łaska wszelkie stworzenie ogarnia,Słyszysz skargi me i widzisz, że ginę w męczarniach.Jam pojmana jest przez ucisk, jam jest nędzy więźniem.Nim bym cząstkę bied wyznała, w gardle głos ugrzęźnie.Jestem jako człek spragniony, który widzi w daliWodę, ale wzrok nie gasi pragnienia, co pali.Popycha mnie dusza moja do błogości strawy,Ale minie smak – zostanie jeno bunt nieprawy.

I znowu nie było jej przez dwa dni, a potem przyszła i zastukała do mych drzwi. Gdywyszedłem, zauważyłem, że z głodu ochrypła, ale jakoś zdołała przemówić do mnie: «Bracie

Page 157: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

156

mój, straciłam już wszystkie siły. Nie mogę już pokazać się na oczy żadnemu człowiekowiprócz ciebie. Czy nakarmisz mnie przez miłość dla Allacha Najwyższego?» A jaodpowiedziałem: «Nie, jeśli mi się nie oddasz.» Weszła tedy do domu i usiadła.

Ale ja nie miałem żadnej gotowej strawy, a gdy jedzenie było już gotowe i nakładałem jedo drewnianej miski, Allach Najwyższy obdarzył mnie swoją łaską, a wtedy powiedziałemsam do siebie: «Biada ci! Ta dziewczyna, której nie dostaje rozumu i wiary, wstrzymuje sięod jedzenia, chociaż nie ma już sił żyć bez strawy, gdyż z głodu wprost pada z nóg. A mimoto odrzuca twoje względy raz za razem. Ty natomiast nie odwracasz się od nieposłuszeństwawobec Allacha Najwyższego.» Po czym dodałem: «Boże mój, przed Tobą wyrażam skruchę iżal z powodu pożądania, co zagnieździło się w mojej duszy.» Zaraz też wziąłem strawę, a gdypodszedłem do dziewczyny, powiedziałem jej: «Jedz, nie masz wobec mnie żadnychzobowiązań, gdyż karmię cię przez wzgląd na Allacha Wielkiego i Mocnego.»

Wówczas dziewczyna podniosła oczy ku niebu i rzekła: «Boże mój, jeśli to prawda, spraw,aby ogień nie czynił mu szkody ani na tym, ani na tamtym świecie! Zaiste, Ty jesteśWszechmocny, a jeśli chcesz wysłuchać modłów, prośba jest spełniona!»”

I mówił kowal: „Wtedy zostawiłem ją i poszedłem, aby nabrać żaru z naczynia, była tobowiem zimowa pora i zimno było. Lecz przy tym upadł rozżarzony węgiel na mnie, a ja niepoczułem – za sprawą Allacha Wielkiego i Mocnego – żadnego bólu i w duszy mojej zrodziłasię świadomość, że modlitwa owej dziewczyny została wysłuchana. Wziąłem tedy rozżarzonywęgiel do ręki, ale nie palił mnie. Wróciłem zatem do dziewczyny i powiedziałem: «Radujsię! Allach wysłuchał już twą modlitwę.» Na to ona wypuściła z ręki jedzenie i rzekła: «Bożemój, skoro już spełniłeś moje życzenie w związku z tym człowiekiem i wysłuchałeś mojejmodlitwy za niego, proszę cię teraz: zabierz do siebie moją duszę. Wszakże ty jesteśWszechmocny.» I Allach zabrał jej duszę w tej samej chwili. Niech Allach będzie dla niejmiłościwy!” A język chwili wypowiada o tym takie oto dwuwiersze:

Pan wysłuchał jej, gdy słała doń gorące modły.Przeto dzięki niej na drogę cnoty wkroczył podły.Tak przejawił Bóg swą łaskę, spełnił jej pragnienie,Nie odmówił prośbom, które słała niestrudzenie.Poszła do nawróconego tym zrządzeniem boskim,Podążała doń z nadzieją, że się zbędzie troski.A on sprzyjał złym zamysłom, ku żądzom się skłaniał,Sądząc, że nadeszła chwila ich zaspokajania.Choć nie wiedział, że mu Allach naznaczył odmianę,Przecie się ukorzył, jako było mu pisane.Allach darów swych nie zsyła cnotliwym jedynie,Idź doń, wierząc, że i ciebie łaska nie ominie.

Opowiadanie o bogobojnym Izraelicie i chmurze

Opowiadają, że był niegdyś wśród Izraelitów pewien bogobojny mąż, znany z tego, żegorliwie służył Bogu i był mu we wszystkim posłuszny, a ponadto odznaczał się wielkąwstrzemięźliwością. Kiedy modlił się do swego Pana, On zawsze go wysłuchał, a jeśli prosiłGo o coś, Bóg dawał mu to i spełniał jego życzenia. A człowiek ów miał zwyczaj wędrowaćpo górach i czuwać w nocy, odprawiając modły. A Allach Sławiony, Najwyższy oddał mu na

Page 158: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

157

rozkazy chmurę, która wędrowała razem z nim wszędzie, dokądkolwiek szedł, i hojnieobdzielała go wodą, tak że mógł dokonywać ablucji i pić.

W ten sposób człowiek ów żył długi czas, aż oto pewnego razu opuścił się trochę wzwykłej pilności i Allach rozkazał chmurze odejść odeń, i przestał wysłuchiwać go. Wielkistał się smutek Izraelity i długo był zmartwiony, nie przestawał tęsknić do czasów, kiedyokazywana mu była łaska w postaci owej chmury i spełnianych próśb. Wzdychał więc, biadałi opłakiwał stratę. A pewnej nocy, kiedy zasnął, usłyszał we śnie głos mówiący do niego:„Jeśli chcesz, aby Bóg zwrócił ci twoją chmurę, to udaj się do takiego to a takiego króla, wtakim a takim kraju, i poproś go, aby modlił się za ciebie. Wówczas Allach Sławiony,Najwyższy odda ci twoją chmurę. Błogosławieństwo pobożnej modlitwy owego króla sprawibowiem, że chmura znów zostanie nad tobą rozpostarta.” I zaraz potem głos ów jąłwypowiadać takie oto wiersze:

Do nabożnego idź księcia i panaI w sprawie swojej przedstaw prośby słowa.Gdy się pomodli, będzie ci oddanaTa, którejś pragnął, twa chmura deszczowa.Przewyższa królów, a moc ma nie lada.Gdzież taki, co by zalet miał tak wiele?To on spełnieniem pragnień twoich włada,On ci nadarzy radość i wesele.Więc doń przemierzaj stepy i pustynie,Niech za przebytą – nowa droga minie.

I powiadają, że Izraelita wyruszył w drogę i przemierzał ziemie tak długo, aż przybył domiasta, które nazwane mu zostało we śnie. Tam rozpytywał o wspomnianego króla, a gdywskazano mu drogę, poszedł prosto do królewskiego zamku. Lecz przy pałacowej bramiezobaczył niewolnika, siedzącego na wielkim krześle, odzianego w szatę nakazującą szacunek.I zatrzymał się przy nim Izraelita, i pozdrowił go, a niewolnik oddał mu pozdrowienie izapytał: „Czego pragniesz?” Odparł Izraelita: „Jestem człowiekiem, którego spotkałaniesprawiedliwość, i przybyłem do króla, aby przedstawić mu moją sprawę.” Rzekł muniewolnik: „Dzisiaj nie będziesz mógł stanąć przed nim, król bowiem ustanowił dla tych,którzy mu chcą przedstawić swe prośby, jeden dzień w tygodniu. Wówczas tylko ludzie ciprzychodzą do niego, a jest to dzień taki a taki. Odejdź więc w pokoju swoją drogą i poczekaj,aż nadejdzie ów dzień.” Izraelitę zgniewało to, że król tak odgradza się od ludzi, i rzekł sobiew duchu: „Jakże on może być jednym ze świętych Boga Wszechmocnego i Sławionego,skoro postępuje w ten sposób?”

I odszedł, by zaczekać, aż nadejdzie oznaczony dzień. Potem opowiadał on sam: A kiedynastał ów dzień wymieniony przez odźwiernego, poszedłem tam znów, lecz zastałem przybramie wielki tłum ludzi, oczekujących chwili, gdy pozwolą im wejść. I stałem razem z nimi,aż wyszedł wezyr, odziany w szaty budzące szacunek, a otaczali go słudzy i niewolnicy.Wezyr zawołał: „Niech wchodzą ci, którzy mają przedstawić jakieś prośby!”, i ludzie weszli,a ja wszedłem razem z nimi. I oto zobaczyłem króla siedzącego w otoczeniu możnych jegokrólestwa, którzy zajmowali miejsca według stanu i godności. Wezyr także stanął na swoimmiejscu i wzywał przed króla jednego po drugim tych, którzy mieli jakieś prośby, aż przyszłakolej na mnie. A gdy wezyr kazał mi podejść, król popatrzył na mnie i rzekł: „Witaj, paniechmury, usiądź i zaczekaj, aż będę miał czas dla ciebie.” Zaskoczyły mnie jego słowa, leczmusiałem uznać jego wysoką godność i przewagę. Gdy wreszcie wysłuchał wszystkich próśbi skończył posłuchanie, wstał, a wezyr i możni królestwa wyszli.

Wówczas król wziął mnie za rękę i zaprowadził mnie do wnętrza swego pałacu. I

Page 159: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

158

zobaczyłem przy wewnętrznej bramie czarnego niewolnika odzianego we wspaniałe szaty.Ponad jego głową wisiała broń, a po jego prawej i lewej ręce widniały pancerze i łuki. Iniewolnik wstał ujrzawszy króla, gotów natychmiast wykonywać jego rozkazy i spełniać jegożyczenia. Potem otworzył bramę pałacową i król wszedł, ciągle trzymając mnie za rękę, i otostaliśmy obaj przed niskimi drzwiami. Król otworzył je sam i wszedł do rozwalonej,opuszczonej budowli i wstąpił do pomieszczenia, w którym nie było nic prócz modlitewnegokobierca i dzbana do ablucji oraz kilku mat z liści palmowych. Wówczas król zdjął z siebieszaty i wdział zgrzebną dżubbę z białej wełny, a na głowę włożył wysoki filcowy kołpak.Potem usiadł i mnie także polecił usiąść, i zawołał na swą żonę, wymieniając jej imię. A onaodrzekła: „Do usług.” Król spytał wówczas: „Czy wiesz, kto jest dzisiaj naszym gościem?”Odrzekła: „Tak, pan chmury.” Powiedział: „Chodź tu do nas, nie musisz się go wstydzić!”

Izraelita mówił dalej: „I zobaczyłem kobietę niczym senne marzenie, o twarzypromieniejącej niby nów. Miała na sobie wełnianą dżubbę, a na twarzy zasłonę.” I zapytałmnie król: „Bracie mój, czy chcesz poznać nasze dzieje, czy też wolisz, abyśmy od razuzaczęli modlić się za ciebie, ażebyś mógł odejść? Odparłem: „Ależ nie! Chciałbym usłyszećwpierw o waszych dziejach. Bardzo tego pragnę.” I rzekł król: „Otóż ojcowie moi idziadkowie władali kolejno królestwem i przekazywali je z ojca na syna, aż poumieraliwszyscy i ja otrzymałem w dziedzictwie tron. Wprawdzie umiłowanie Allacha czyniło mipanowanie nienawistnym, chętniej zostałbym pielgrzymem wędrującym po ziemi i rad bymbył zostawił rządy poddanym. Ale obawiałem się, że mogłoby to doprowadzić do zamieszek iobalenia wszelkich praw, a także do zagrożenia jedności religii. Utrzymałem więc w mocypanujące obyczaje i wyznaczyłem każdemu z szejchów plemiennych środki utrzymania.Przywdziałem szaty królewskie i kazałem niewolnikom siedzieć u bram, by odstraszyć złych,a chronić prawych, a także, by chronić ustanowione prawa. Gdy już tego wszystkiegodokonałem, udałem się do tego oto pałacu i zdjąłem szaty królewskie, a przebrałem się w te,które na mnie teraz widzisz. A ta oto kobieta, córka mego stryja, wraz ze mną wyrzekła sięświata i wiernie dotrzymuje mi kroku w służbie bożej.

W ciągu dnia wyplatamy takie oto maty z palmowych liści i dopiero wieczoremprzerywamy post, żywiąc się tym, co uzyskujemy za sprzedane maty. W ten sposób żyjemyjuż około czterdziestu lat. Zostań u nas – i niech Bóg okaże ci swe miłosierdzie – ażsprzedamy nasze maty z palmowych liści. Wówczas posilisz się z nami i spędzisz u nas noc.Jutro zaś, gdy spełni się twe życzenie – jeśli Allach zechce – odejdziesz swą drogą.”

I opowiadał pan chmury: „A skoro nadszedł wieczór, zjawił się pachołek mający wzrostuzaledwie pięć piędzi. Wszedłszy do izby, zabrał to, co tych dwoje wyplotło z palmowychliści, poszedł z tym na bazar i sprzedał to za jednego kirata. Za uzyskane pieniądze kupiłchleba i bobu i przyniósł to nam. I jadłem z nimi, i spędziłem u nich noc. Ale o północy oniwstali, modlili się i wylewali łzy. A skoro zajaśniał świt, król rzekł: „Boże mój, oto sługatwój prosi cię, abyś zwrócił mu jego chmurę, a Ty przecież możesz to uczynić. Boże mój,racz wysłuchać go i bądź łaskaw zwrócić mu jego chmurę.” A królowa dodała na zakończeniejego modlitwy: „Amin.”

I wtem zjawiła się na niebie chmura, a król rzekł do mnie: „Oto radosna nowina.” Ipożegnałem ich, i odszedłem, a chmura towarzyszyła mi jak dawniej. A ilekroć potemprosiłem Boga o cokolwiek w imię tych dwojga, zawsze spełniał on moje prośby. Wtedyułożyłem i wypowiedziałem takie oto wiersze:

Jeśli Pan mój wśród sług swoich serce wierne ma i bliskie,To ogrody Jego łaski serc tych stają się siedliskiem.Ciała ich spokojnie trwają, milczy niewzruszone lico,Bowiem serca przepełnione mają wieczną tajemnicą.Oto widzisz ich milczących i poddanych bożej pieczy,

Page 160: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

159

Bo tajemne rzeczy widzą, jak się jawne widzi rzeczy.

Opowiadanie o chrześcijańskiej księżniczce nawróconej na islam

Opowiadają też, że Sidi Ibrahim ibn al-Chauwas – oby Allach ulitował się nad nim –mówił: Dusza moja gnała mnie kiedyś do kraju niewiernych. I próbowałem wyprzeć z duszyto pragnienie, lecz ono nie dało się ani zwalczyć, ani stłumić. Trudziłem się bardzo, chcącprzepędzić tę myśl, lecz ona nawiedzała mnie bezustannie. Wyruszyłem więc w drogę iprzemierzałem różne kraje, krążyłem po różnych okolicach. A przez cały ten czas łaskaAllacha dodawała mi odwagi, a Jego dobroć otaczała mnie opieką. Ilekroć spotykałemjakiegoś chrześcijanina, opuszczał on wzrok na mój widok i oddalał się spiesznie.

Tak było niezmiennie, aż przybyłem do jednego z wielkich miast. Tam przy jego bramiezastałem grupę niewolników, odzianych w zbroje i dzierżących w rękach żelazne maczugi.Skoro zobaczyli mnie, poderwali się na nogi i zapytali: „Czy jesteś lekarzem?”

Odrzekłem: „Tak.” Powiedzieli wówczas: „Król cię wzywa”, i zaprowadzili mnie doswego władcy. A był to król wielce godny i piękne miał oblicze. Gdy przyprowadzono mniedo niego, popatrzył na mnie i spytał: „Czy jesteś lekarzem?” Odparłem: „Tak.” Wtedy królrzekł: „Zaprowadźcie go do niej, lecz zanim wejdzie do komnaty, powiedzcie mu owarunku.” I wyprowadzili mnie, objaśniając mi po drodze: „Król ma córkę, którą dotknęłastraszliwa choroba, i lekarze wyczerpali już wszystkie sposoby, próbując ją wyleczyć. Ale dotej pory nie było lekarza, któryby, przyszedłszy do królewskiej córki, zamierzając przywrócićjej zdrowie, zastosował skuteczny lek. I król ich wszystkich zabił. Zastanów się więc, zanimpoweźmiesz jakieś postanowienie.” Odparłem im: „Król posłał mnie do niej, zaprowadźciemnie więc.” I zawiedli mnie do drzwi jej komnaty. A kiedy tam przybyłem, zapukali i zwnętrza dał się słyszeć jej głos: „Wprowadźcie do mnie lekarza, pana dziwnej tajemnicy!” Iwypowiedziała takie oto wiersze:

Drzwi otwórzcie, bowiem lekarz właśnie u drzwi moich stanął.Spójrzcie na mnie, bom posiadła tajemnicę niesłychaną.Często bliskim jest ten, który jest daleko i najdalej,Ten zaś, co w pobliżu bywa, czasem nie jest bliskim wcale.Jakże pośród was samotnie, jakże obco mi się żyło,Ale Allach mnie pocieszył i obdarzył nową siłą.Połączyło nas ze sobą to, żeśmy pokrewni w wierze;Widzisz wszak, kto – miłujący, a kto z nas – miłuje szczerze.Na spotkanie mnie przyzywał, lecz nam właśnie w onej chwiliPodpatrywacz i ganiący spotkać się nie dozwolili,Dość już przygan i wyrzutów, nie chcę słuchać ich, albowiemJa zaiste na przygany ani słowa nie odpowiem.Ja nie zwracam się do tego, co trwać dłużej nie jest w stanie.Cel mój trwały jest i nie wie, co oznacza przemijanie.

I ibn Chauwas mówił dalej: Wówczas jakiś wielki starzec otworzył pospiesznie drzwi dokomnaty chorej i rzekł: „Wejdź.” Wszedłem więc do komnaty pełnej różnego rodzajuzapachów. W jednym jej kącie wisiała wspaniała zasłona, a zza niej dochodził mnie słabygłos i rozpaczliwe westchnienia, dobywające się z wynędzniałego ciała. Usiadłem przedzasłoną i już chciałem wypowiedzieć muzułmańskie pozdrowienie, gdy wtem przypomniałemsobie słowa Proroka – niechaj go Allach błogosławi i da mu zbawienie –: „Chrześcijan iżydów nie zaszczycajcie pierwsi pozdrowieniem pokoju! A gdy spotkacie ich na ulicy,spychajcie ich na sam brzeg!” Wobec tego powstrzymałem się. Lecz księżniczka zawołała

Page 161: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

160

spoza zasłony: „Gdzież jest muzułmańskie pozdrowienie zjednania i szczerego oddania, al-Chauwasie?”

Ibn al-Chauwas ciągnął dalej: Zdziwiło mnie to i spytałem; „Skąd mnie znasz?” Odrzekła:„Kiedy czyste są serca i myśli, to najtajniejsze zakątki dusz przemawiają gładkim językiem.Prosiłam Go wczoraj, aby posłał mi jednego ze swoich świętych, abym z jego rąk otrzymaławyzwolenie. A wówczas usłyszałam z kątów mej komnaty głosy mówiące: «Nie martw się,poślemy bowiem do ciebie Ibrahima ibn al-Chauwasa.»” I zapytałem: „Co tobie dolega?”Odpowiedziała mi: „Już cztery lata temu objawiła mi się Oczywista Prawda. Poznałam Go –zwiastuna i zaufanego przyjaciela, przybliżającego cel, i niezawodnego towarzysza. Moibliscy nie spuszczali mnie odtąd z oczu, żywili wobec mnie różne podejrzenia, a nawetsądzili, że opętał mnie szejtan. A każdy z tych lekarzy, którzy tu do mnie przychodzili,zasmucał mnie tylko, ci zaś, co mnie odwiedzali, wywoływali tylko zamęt w mej duszy.” Ispytałem: „A kto prowadził cię do poznania tej wiedzy, którą posiadasz?” Rzekła: „Jegoprawdziwe dowody i Jego jasne znaki. A kiedy tylko wyraźnie zobaczysz drogę, od razumożesz zrozumieć dowód i Tego, kto go przedstawia.” Ibn al-Chauwas mówił dalej: Kiedytak rozmawiałem z księżniczką, wszedł wtem starzec opiekujący się nią i rzekł do niej: „Cozdziałał twój lekarz?” Odrzekła: „Rozpoznał chorobę i znalazł odpowiednie lekarstwo.” Izobaczyłem – mówił al-Chauwas – że ogarnęła go radość i wesele i przejawiał wobec mnieprzyjazne uczucia i serdeczne. Potem poszedł do króla i powiadomił go o tym, co zaszło, akról polecił mu, aby obchodził się ze mną z szacunkiem. I pozostałem tam, odwiedzającchorą, przez siedem dni. A któregoś dnia spytała mnie księżniczka: „O Abu Ishak, kiedyudamy się do krajów islamu?” Rzekłem: „Jakże ty się stąd wydostaniesz? Kto się na cośpodobnego odważy?” Odparła: „Ten, który przysłał mi ciebie i wprowadził do mnie.” Irzekłem: „Jakże piękne jest to, co powiedziałaś!” A skoro nastał ranek, wyszliśmy oboje dobramy zamkowej, a On osłonił nas przed oczyma wszystkich zasłoną, gdyż jeśli On czegośchce, wystarczy, by wydał rozkaz, mówiąc: „Bądź!”, a to jest. I Ibn al-Chauwas opowiadałdalej: I nie widziałem wytrwalszej od owej księżniczki w postach i odprawianiu modłów.Pozostawała przy Świątyni Allacha przez siedem lat. Potem zakończyła swój żywot ispoczęła w grobie, w ziemi Mekki. Oby Allach zesłał na nią swe łaski, a swe miłosierdzie natego, kto ułożył te wiersze:

Gdy przywiedli mi lekarza, już widniały na mym cieleŚlady łez przelanych w smutku i słabości oznak wiele.Zdjął zasłonę z mojej twarzy i zobaczył, co skrywała:Me westchnienia, co bez duszy się ostały i bez ciała.Rzekł: „Niełatwe uzdrowienie, choć słabości to człowiecze.Miłość ma swą tajemnicę, której rozum nie dociecze.”Rzekli: „Jeśli nikt nie odgadł, na co człowiek ów jest chory,I ty o chorobie jego też nic nie wiesz do tej pory,Jakież go uzdrowią leki, kto uleczyć go jest w stanie?Ja spróbuję, bo nie rozum rządzi moim poczynaniem.”

Opowiadanie o sprawiedliwości Allacha

Opowiadają też, że jeden z proroków – niech Allach błogosławi ich wszystkich i da imzbawienie – oddawał cześć Allachowi na wysokiej górze, a u jej podnóża płynął obfity

Page 162: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

161

strumień wody. Za dnia prorok ów zwykł był siadywać na szczycie góry, gdzie nie moglidostrzec go ludzie, on zaś sławił Allacha Najwyższego, a gdy spoglądał w dół, widział ludzi,którzy przybywali do strumienia. I kiedy tak pewnego dnia siedział, patrząc na strumień,spostrzegł wtem, jak jakiś jeździec zbliżył się i zsiadłszy ze swego konia, zdjął z jego grzbietutorbę podróżną, a potem wypoczywał, napił się wody i wreszcie odjechał dalej, zostawiwszytorbę. A były w niej denary. Wkrótce potem nadszedł jakiś inny człowiek, by napić się wodyze strumienia. Wziął on ów worek z pieniędzmi, ugasił pragnienie, odszedł w pośpiechu. Ponim zaś przyszedł tam drwal z ciężką wiązką drzewa na plecach i usiadł nad strumykiem,chcąc się napić wody. Lecz równocześnie nadjechał ów jeździec, który tam był pierwszy, izmartwiony spytał drwala: „Gdzie jest torba podróżna, która tu leżała?” A drwal odrzekł:„Nic o niej nie wiem.” Jeździec wyciągnął wtedy miecz, ugodził nim i zabił drwala, po czymprzeszukał jego odzienie, lecz nic nie znalazł. Zostawił więc zabitego i ruszył w swoją drogę.

A prorok rzekł wówczas: „O Panie, jeden ukradł tysiąc denarów, a drugi został za toniesłusznie zabity!” Lecz Allach objawił mu takie oto słowa: Zajmuj się tym, co do ciebienależy – służbą bożą. Bo kierowanie światem nie twoją jest sprawą! Wiedz, że ojciec jeźdźcazrabował tysiąc denarów ojcu tego człowieka, który tu przyszedł jako drugi. Dlategopozwoliłem synowi zawładnąć pieniędzmi jego ojca. Drwal zaś pozbawił życia ojca owegojeźdźca, więc dałem synowi możność pomszczenia go.” I rzekł prorok: „Nie ma boga próczCiebie! Chwała niechaj Ci będzie, Ty bowiem znasz ukryte tajemnice.”

A jeden z poetów takie oto wiersze o tym ułożył:

Bacznie się przyglądał prorok temu, co się działo,Prosząc, by mu odsłonięto tajemnicę całą.Kiedy ujrzał sprawy, których pojąć sam nie zdołał,Mówi: „Panie mój! Zabity – jest niewinnym zgoła!Ten zaś, co się trudów ustrzegł – oto jest bogaty.A kto zjawił się – ubogie były na nim szaty!Ów jest martwy, choć przed chwilą żyw był między nami,Chociaż go, o Stwórco ludzi, żaden grzech nie splamił!”A denary te, zaiste, były wprzódy mieniemOjca człeka, co bez trudu wziął je nad strumieniem.Drwal zaś – ojca jeźdźca tego zabił był zuchwale,Więc za śmierć rodzica jeździec pomstę wziął nad drwalem.Rzuć, nasz sługo, dociekania, bowiem wiedz, człowiecze:Są na świecie sprawy, których umysł nie dociecze.Naszym poddaj się wyrokom, wolę naszą ziścij,Bowiem ona straty zsyła, jako też korzyści.

Opowieść o Sindbadzie Żeglarzu

Wieść niesie, o królu szczęśliwy, że za panowania Władcy Wiernych Haruna ar-Raszidażył w mieście Bagdadzie pewien człowiek, którego zwano Sindbadem Tragarzem. Był onubogiego stanu i aby zarobić, nosił na głowie ciężary.

Pewnego dnia wypadło mu w czasie wielkiego upału ogromny ciężar dźwigać. Zmęczonytym ciężarem i utrudzony spiekotą przechodził koło bramy pewnego kupca. A przed bramą tąziemia była zamieciona i skropiona wodą, powietrze było świeże i nie opodal stała szeroka

Page 163: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

162

ława. Tragarz położył na niej swe brzemię, aby odsapnąć chwilę i oddech złapać. A wtedyprzez ową bramę doleciał doń rozkoszny powiew i jakiś zapach słodki. Sprawiło mu to takąprzyjemność, że na skraju ławy przysiadł, a wtedy z wnętrza domu posłyszał delikatne tonyharfy i lutni jak też jakieś czarowne, rozśpiewane głosy. Do tego dołączył się jeszcze świergotptaków sławiących rozmaitymi językami i głosami Allacha – oby wywyższone było Jegoimię. Były tam turkawki, słowiki, kosy, szpaki, gołębie grzywacze i kuropatwy. Tragarzzdumiał się i wielkim wzruszeniem przejęty, podszedł bliżej. W głębi domu znalazł wspaniałydziedziniec, a na nim rzezańców, niewolników i paziów, a także przedmioty, jakie zazwyczajznajdują się u królów lub sułtanów. I poczuł tragarz zapachy potraw najprzedniejszych inapojów najwykwintniejszych, a wtedy oczy do nieba podniósł i rzekł: „Chwała Ci, o Panie iStworzycielu, który zsyłasz swe dobrodziejstwa, darząc nimi swych wybrańców wedleupodobania! O Boże, oto błagam Cię o odpuszczenie wszystkich moich złych postępków i kuTobie się zwracając, wyrzekam się mych grzechów! Boże, mocy Twoich postanowień nic sięnie ostoi, Ty nikogo nie pytasz, co czynić, bo władzę masz nad każdą rzeczą! Chwała Tobie,który wedle swojej woli jednym bogactwo, innym niedostatek zsyłasz i tego, kogoś sobieupodobał, wywyższasz, innych zaś, jeśli zechcesz, poniżasz. Co większego jest nad Ciebie, cotrwalszego nad Twe panowanie i jakże potężna Twoja władza! Oto nie poskąpiłeśdobrodziejstw swoim sługom, takim jak pan tego domu, który w dostatki opływa, raduje sięsmakowitymi zapachami, dobre ma jadło i napoje wyszukane. Rządzisz Twymi stworzeniamitak, jak chcesz, i są one tym, czym im być każesz. Są więc zmęczeni i tacy, co wypoczywaćmogą, są szczęśliwi i tacy, co jak ja w udręce i upodleniu wiecznie trwają.” To rzekłszy dalejwierszem powiedział:

Nie znają chwili spoczynku biedni nędzarze,Cień im odjęto łaskawy, ochłodę w skwarze.Jam dziś obezwładniony gorzkim zmęczeniem,I dziwne są losy moje i wielkie brzemię.Są obok ludzie szczęśliwi, żyją wesoło,Ich barki trudu nie znają, ni potu czoło,Bo szczodrze los obdarował szczęśliwcom życieWeselem i poważaniem, jadłem i piciem.Choć z jednakiego nasienia wszyscy powstali:I ja, i oni, i inni, wielcy i mali,Przecie odmienne są nasze dni, nasze noce,Jako się różnią od siebie wino i ocet.W tym, co tu prawię do Ciebie, nic Ci nie kłamię.Tyś sprawiedliwy i dobre Twoje władanie.

Skończywszy mówić wiersze, Sindbad Tragarz sięgnął po swój tobół i chciał iść dalej, gdyz bramy wyszedł paź. Miał on gładkie lica, zgrabną postać i wytwornie był odziany. UjąłTragarza za ramię i powiedział: „Wejdź, mój pan wzywa cię i pragnie z tobą porozmawiać.”Tragarz począł się wymawiać od wejścia za paziem do domu, ale był to próżny trud, przetozostawił swój ciężar w przedsionku u odźwiernego, a sam podążył za młodzieńcem w głąbdomu. Zobaczył, że jest to piękne domostwo, w którym znać było gościnność i szlachetneobyczaje gospodarzy. I ujrzał tam tragarz wielu czcigodnych mężów i różne osoby dostojne, ibyły tam kwiaty wonne, słodycze, owoce i różnego rodzaju wykwintne potrawy, wina,instrumenty muzyczne i wesołe, urodziwe dziewczęta, a każda z nich godne siebie miejscezajmowała. Pośrodku tego zgromadzenia stał mąż dostojny, którego posrebrzone skronieświadczyły, że wiele przeżył. Miał on miłą postać, twarz piękną i wzbudzał szacunek swąpowagą, godnością i szlachetnym wyglądem. Sindbad Tragarz widząc to wszystko zdumiał

Page 164: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

163

się i rzekł; „Na Allacha, albo to jest raj, albo też dostałem się do pałacu jakiegoś króla lubsułtana.” Potem dobremu wychowaniu wyraz dając, pozdrowił ich i życząc imbłogosławieństwa bożego, ziemię przed nimi ucałował i stanął, pokornie chyląc głowę. Pandomu pozwolił mu spocząć, a gdy tragarz usiadł, zbliżył się do niego i począł go bawićrozmową, odnosząc się doń przyjaźnie. Podsunął mu potrawy wykwintne, drogie i smaczne,więc przybliżył się Sindbad Tragarz i rzekłszy: „W imię Allacha”, spożywał tak długo, ażzaspokoił głód i nasycił się. Potem rzekł: „Chwała Allachowi na wieki”, umył dłonie,podziękował za przyjęcie, a pan domu wtedy się odezwał: „Miło mi ciebie widzieć i życzę ci,aby dni twoje błogosławieństwo Boże wypełniało. Jak ci na imię i czym się trudnisz?”Odpowiedział: „Panie mój, nazywam się Sindbad Tragarz, a zajęciem moim jest dźwiganie nagłowie ciężarów innych ludzi, za co otrzymuję zapłatę.” I uśmiechnął się pan domu, ipowiedział: „Wiedz zatem tragarzu, że imię masz takie samo jak ja. Nazywają mnie bowiemSindbad Żeglarz. A teraz, mój tragarzu, daj mi raz jeszcze posłuchać wierszy, któreś mówiłstojąc pod bramą.”

I zawstydził się Sindbad Tragarz, i rzekł: „Na Allacha, nie miej mi za złe tych słów, którewtedy powiedziałem. Wyrwały mi się, gdyż zaprawdę zmęczenie, trud i niedostatek nie uczączłowieka ogłady, tylko gbura zeń czynią.” Pan domu jednak powiedział: „Nie wstydź się,jesteś odtąd moim bratem. Powtórz te wiersze, bo zachwyciły mnie, kiedy słuchałem ich, gdywypowiadałeś je stojąc u bramy.” Powtórzył więc tragarz swoje wiersze, a pan domuwysłuchawszy ich zdumiał się i rozpromienił, a potem rzekł: „Wiedz, o tragarzu, że mojedzieje są niezwykłe. Dam ci je poznać, opowiadając, co się ze mną działo i co mi sięprzydarzyło, zanim osiągnąłem ten dobrobyt i zanim zamieszkałem w tym domu, w którymmnie teraz oglądasz. Zaprawdę, do tego dobrobytu i domu doszedłem drogą wielkich znojów,trudów i rozlicznych niebezpieczeństw. Ach, ileż udręki i nieszczęść doświadczyłem wmłodym wieku! Odbyłem siedem podróży, a każda podróż to opowiadanie, od którego umysłsię mąci. A wszystko to działo się zgodnie z wyrokiem losu, albowiem nie ma ucieczki aniodwołania od tego, co komu zostało zapisane.” To rzekłszy Sindbad Żeglarz rozpoczął:

Pierwsze opowiadanie Sindbada Żeglarza dotyczące podróży pierwszej

Wiedzcie, o szlachetni panowie, że ojciec mój był jednym z najzamożniejszych kupców,miał wiele pieniędzy i znaczny majątek. Zmarł on, gdy byłem małym chłopcem,pozostawiając mi w spadku pieniądze, kosztowności i wiejską posiadłość. Gdy podrosłem, nawszystkim tym położyłem swą rękę. Jadałem wykwintne potrawy, piłem wyszukane trunki,nie stroniłem od towarzystwa młodzieży i strojąc się w piękne szaty, zabawiałem się wraz zmymi przyjaciółmi i towarzyszami. Zdawało mi się, że będzie to trwało wiecznie i wyjdzie mina dobre. Żyłem tak beztrosko przez pewien czas, a gdy mi wreszcie rozum wrócił iopamiętałem się, spostrzegłem, że majątek mój skurczył się, a tym samym położenie mojecałkiem się odmieniło. Roztrwoniłem bowiem wszystko i gdy zdałem sobie z tego sprawę,ogarnęły mnie zgroza i przerażenie i wspominałem zdanie, które mi kiedyś ojciec powiedział.Była to przypowieść pana naszego Sulejmana, syna Dauda – pokój im obu – a przypowieść tamówi: Trzy rzeczy lepsze są od trzech innych: dzień śmierci od dnia narodzin, pies żywy odmartwego lwa i grób od ubóstwa. Zebrałem tedy, co mi jeszcze pozostało z domowychsprzętów i szat, i sprzedałem to wszystko. Później sprzedałem również dom razem zewszystkim, co jeszcze posiadałem, i zebrałem w ten sposób trzy tysiące dirhemów. Wtedypowstał w mej głowie pomysł, aby się udać w podróż do obcych krajów i ludów, iprzypomniałem sobie wiersz pewnego poety, który mówił:

Kto swego trudu nie szczędzi, ten celu dopiąć jest mocen,Kto pragnie wznieść się wysoko, ten czuwa we dnie i w noce,

Page 165: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

164

Kto pereł szuka, ten w morską musi pogrążyć się wodę,A los mu za to fortunę i sławę daje w nagrodę.Ale kto chciałby zwyciężać, nie idąc w znoje i trudy,Ten jeno życie utraci, nic nie znalazłszy krom złudy.

Powziąłem więc postanowienie i poszedłem kupować różne towary, sprzęty i wszystko, cojest konieczne do drogi. Najbardziej odpowiadała mi podróż morzem, przeto wsiadłem nastatek i wraz z gromadą innych kupców popłynąłem ku Basrze. Potem wiele dni i nocyspędziliśmy na morzu, mijając wyspę za wyspą, płynąc z morza na morze i od lądu do lądu, aw każdym miejscu, gdzieśmy się zatrzymywali, sprzedawaliśmy i kupowaliśmy, wymieniającnasze towary na inne. Tak podróżując ujrzeliśmy pewnego razu wyspę podobną do rajskiegoogrodu. Kapitan skierował nasz statek do brzegu, zarzucił kotwicę i spuścił pomost. Wszyscyzeszli na ląd, poczęli przygotowywać ogniska i rozniecać ogień. Jedni zajęli się gotowaniem,inni przystąpili do prania, a jeszcze inni zażywali przechadzki. Ja byłem wśród tych, co brzegiwyspy zwiedzali. Gdy tak podróżni spędzali czas zajęci jedzeniem, piciem, zabawą irozrywkami, kapitan stanął nagle przy burcie i wielkim głosem zakrzyknął: „O beztroscypodróżni, ratujcie się, spieszcie co tchu i wchodźcie na pokład! Nie zwlekajcie, zostawciewasze rzeczy, a uchodźcie z życiem, dusze wasze ratując przed zagładą! Oto bowiem wyspa,na której się znajdujecie, nie jest wcale prawdziwą wyspą, ale ogromną rybą, która stoi naśrodku morza od tak dawna, że zdążył ją pokryć piasek i drzewa na niej wyrosły. Ale wchwili, gdy roznieciliście na niej ogniska, ryba poczuła gorąco, drgnęła i teraz oto razem zwami pogrąża się w wodzie. Potoniecie wszyscy, ratujcie więc dusze wasze przed zgubą.”

Podróżni, usłyszawszy słowa kapitana, porzucili swe towary i rzeczy, kociołki i ogniska ispiesznie poczęli cisnąć się na statek. Jedni zdążyli wejść na pokład, ale byli i tacy, którym tosię nie udało. Tymczasem wyspa zadrżała i wraz ze wszystkim, co na niej było, pogrążyła sięw odmęty, a szumiące morze przykryło ją spienionymi falami. Ja należałem do tych, copozostali na wyspie, i zalało mnie morze wraz z gromadą innych, którzy wnet utonęli.Wszelako Allach Najwyższy uratował mnie i wybawił z topieli, darowując mi wielki ceberdrewniany, jeden z tych, w których moi współtowarzysze prali. Chwyciłem go obiema rękamii usiadłem w nim, ciesząc się w duszy z tego, ze żyję. Uderzałem w wodę obiema nogami,naśladując nimi ruchy wioseł, lecz fale igrały ze mną, raz w lewo, raz w prawo mnie rzucając.Tymczasem kapitan rozwinął już żagle i odpłynął z tymi, którzy zdążyli wsiąść na statek, nieoglądając się na tych, którzy tonęli. Patrzyłem na statek, dopóki nie zniknął mi sprzed oczu, ipomyślałem, że oto nadszedł mój kres.

W tym położeniu zastała mnie noc i tak przetrwałem ją całą, a potem następny dzień, aż wkońcu fale i wiatr okazały mi swą łaskawość i zaniosły mnie ku brzegom wysokiej wyspy,porosłej drzewami, których gałęzie zwisały nisko nad powierzchnią morza. Chwyciłem gałąźjednego z wysokich drzew i uczepiłem się jej, a bliski już byłem zguby – po czym wspiąłemsię po niej i w ten sposób mogłem wreszcie wdrapać się na wyspę. Na obu stopach miałemobrzmienia i ślady ukąszeń ryb, których przedtem nawet nie zauważyłem, pogrążony wstrachu, smutku i rozpaczy. Padłem na ziemię wyspy jak martwy, straciłem przytomność ipadłem bez zmysłów. Tak trwałem aż do następnego dnia. Gdy się nazajutrz ocknąłem,słońce stało już nade mną wysoko. Nogi mając popuchnięte, w opłakanym stanie, począłemposuwać się przed siebie, to pełznąc, to znów sunąc na grzbiecie. Na wyspie były źródła zesłodką wodą i dużo różnych owoców, więc żywiłem się nimi. Tak minęło wiele dni i nocy, ażpowoli dusza we mnie poczęła ożywać, siły mi wracały, ruchy stały się pewniejsze i mogłempozbierać myśli. Zacząłem wędrować po brzegach wyspy i spomiędzy drzew spoglądałem nato, co stworzył Allach Najwyższy.

Aż pewnego dnia dostrzegłem podczas jednego z takich spacerów jakąś postać w oddali.Pomyślałem, że jest to dzikie zwierzę albo jakiś morski stwór. Ruszyłem w jego kierunku i

Page 166: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

165

bacznie mu się bez przerwy przyglądałem. A był to ogromny koń, uwiązany na skraju wyspy,nad brzegiem morza. Gdy znalazłem się blisko, zarżał na mój widok wielkim głosem.Przeraziłem się, ale nie chciałem zawracać. Wtem spod ziemi wyszedł jakiś człowiek,przywołał mnie do siebie i zapytał: „Kim jesteś, skąd przybywasz i w jakim celu przyszedłeśw to miejsce?” Odrzekłem: „Panie mój, jestem cudoziemcem. Płynąłem na pewnym statku, apotem z paru innymi podróżnikami tonąłem w morzu, lecz Allach podarował mi drewnianyceber, a ja wsiadłem doń i płynąłem w nim, aż fale wyniosły mnie na tę wyspę.Wysłuchawszy, co rzekłem, człowiek ów chwycił mnie za rękę i powiedział: „Chodź zemną.” Usłuchałem go, a on zaprowadził mnie do wielkiej podziemnej komnaty, posadził mniena środku, po czym przyniósł mi różne potrawy do jedzenia. Byłem głodny, więc jadłem takdługo, aż się nasyciłem. Potem człowiek ów począł mnie wypytywać, jak się teraz czuję i comnie spotkało, więc opowiedziałem mu dokładnie o wszystkich moich przygodach odpoczątku do końca.

Opowieść moja wprawiła go w zdumienie, a ja skończywszy ją, rzekłem: „Na Allacha –oby On cię nie opuszczał, o panie mój – nie miej mi za złe, ale skoro ja już opowiedziałem cio moich losach i o tym, co mi się przytrafiło, chciałbym się teraz dowiedzieć, dlaczegosiedzisz tu, w tej podziemnej komnacie, i dlaczego tę klacz uwiązałeś nad brzegiem morza?”Na to on mi odpowiedział: „Wiedz, że należę do grupy ludzi, którzy przebywają rozproszenina tej wyspie, u jej brzegów. Jesteśmy koniuchami króla Mahradżana i pod naszą opiekąpozostają wszystkie konie, które ten król posiada. Każdego miesiąca, kiedy nów się pokaże,przychodzimy tu z klaczami, co rano uwiązujemy je na brzegu wyspy, a sami chowamy się wtej komnacie pod ziemią tak, aby nikt nas dojrzeć nie mógł. Wtedy zwabione zapachemklaczy pojawiają się ogiery spośród morskich koni, wychodzą na ląd i rozglądają się wokoło,a nie widząc nikogo, pokrywają klacze i zaspokajają z nimi swe żądze. Potem zeskakują znich i chcą je z sobą uprowadzić, ale one będąc na uwięzi, nie mogą podążyć za nimi. Ogierykrzyczą na klacze, trącają je łbami, wierzgają i rżą przeraźliwie. A gdy tylko my usłyszymyrżenie, wychodzimy wrzeszcząc i ogiery przestraszone powracają do morza, brzemienneklacze zaś pozostają u nas i rodzą potem źrebaki lub małe kłaczki, wartości całego skarbuzłota. A podobnych nie ma na całej powierzchni ziemi. Teraz właśnie jest pora, gdy mają siępojawić ogiery, a jeśli Allach zechce, zabiorę cię potem z sobą do króla Mahradżana i pokażęci nasz kraj. A wiedz, że gdybyś nas tu nie spotkał i nie przyłączył się do nas, nikogo innegonie znalazłbyś w tym miejscu i zginąłbyś marnie, a nikt by się o tobie nie dowiedział. Japostaram się jednak, abyś żył i abyś kiedyś mógł do swojej ziemi rodzinnej powrócić.”Zwróciłem się więc do Allacha o błogosławieństwo dla niego i dziękowałem mu za jegodobroć i życzliwość.

A gdy my byliśmy pochłonięci rozmową, z morza wynurzył się ogier, zarżał donośnie izaraz pokrył klacz. A skoro już uczynił z nią, co zamierzał, zeskoczył z niej i chciał ją z sobąuprowadzić. Wierzgał i rżał na nią, a wtedy koniuch ujął w dłonie miecz i tarczę i wybiegłszyz komnaty, począł nawoływać swych towarzyszy słowami: „Wychodźcie, dalej na ogiera!” Iwalił mieczem w tarczę, aż nadbiegła cała wrzeszcząca gromada z włóczniami. Ogierwystraszył się i uciekł przed nimi, swoim zwyczajem wskakując do morza i niczym bawółbłotny zanurzył się pod wodą. Wówczas mój towarzysz usiadł na chwilę, aby odpocząć, leczwnet nadeszli jego towarzysze, a każdy z nich wiódł z sobą klacz. Gdy mnie zauważyli,zapytali, kim jestem, a ja opowiedziałem im wszystko, tak jak już przedtem opowiedziałemtamtemu. Później koniuszowie podeszli do mnie bliżej, rozpostarli obrus i zasiedli do jadła,zapraszając mnie, więc jadłem z nimi. A gdy się pożywili, wstali, dosiedli koni i zabrali mniez sobą, pozwoliwszy mi dosiąść jednego z rumaków.

Ruszyliśmy w drogę i jechaliśmy przed siebie bez przerwy, aż wreszcie przybyliśmy domiasta króla Mahradżana. Moi towarzysze podróży pospieszyli do króla i opowiedzieli mu omoich przygodach, po czym król wezwał mnie do siebie. Zaprowadzono mnie tedy przed

Page 167: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

166

królewskie oblicze, ja pozdrowiłem króla, a on oddał mi pozdrowienie i witając mnieżyczliwie, począł wypytywać mnie o moje sprawy. Opowiedziałem mu wszystko, co mi sięzdarzyło, mówiłem o każdej przygodzie od początku do końca, a król był zdumiony słysząc towszystko. Rzekł: „Synu mój, na Allacha, ocalenie twoje było niezwykłe. Pisane ci jestzapewne długie życie, gdyż inaczej nie udałoby ci się uniknąć nieszczęścia. ChwałaAllachowi za twe ocalenie!” Potem król okazał mi wielkie względy i przychylnośćpozwalając mi usiąść przy sobie, i gawędził ze mną jak życzliwy przyjaciel. A potempowierzył mi urząd zarządzającego morskim portem, gdzie miałem spisywać wszystkieprzybijające do lądu statki.

Tak więc pozostałem tam i wypełniałem moje obowiązki, król zaś był łaskaw dla mnie iobdarowywał mnie przy każdej nadarzającej się sposobności. Dostałem od niego piękne,wspaniałe szaty i stałem się jednym z najwyższych jego urzędników, czuwających nadsprawami ludzi. I długi czas pełniłem tę służbę, lecz ilekroć znalazłem się na brzegu morza,rozpytywałem podróżnych, kupców i żeglarzy o miasto Bagdad. Myślałem, że ktoś będziemógł udzielić mi jakichś wiadomości, a wtedy może z nim razem pojechałbym do tego miastai wróciłbym do rodzinnego kraju. Nikt jednak nic o Bagdadzie nie słyszał ani też nie znałtakiego żeglarza, który by się do Bagdadu wybierał. Przygnębiło mnie to i pogrążyłem się wsmutku z powodu tak długotrwałego oddalenia od mej ojczyzny. Zmartwienie to nieopuszczało mnie przez długi czas, aż pewnego dnia zaszedłem do króla Mahradżana izastałem u niego gromadę Hindusów. Pozdrowiłem ich, a oni oddali mi pozdrowienie i posłowach powitania poczęli mnie rozpytywać o mój kraj, ja zaś spytałem o ich ojczyznę.Hindusi powiedzieli mi, że należą do rozmaitych kast, że jedni z nich należą donajszlachetniejszej kasty zwanej Szakirija i nie zadają nikomu gwałtu ani nieprawości żadnejnie wyrządzają. Inni, zwani braminami, nie piją wina, a mimo to są szczęśliwi, weselą się ipędzą życie wśród śpiewu i rozrywek, mają wielbłądy, konie i bydło. Od nich dowiedziałemsię, że naród hinduski dzieli się na siedemdziesiąt dwie kasty i zdumiało mnie to wielce. A wpaństwie króla Mahradżana oglądałem jeszcze pewną wyspę, należącą do wysp archipelagu,zwaną Kabil, na której przez całą noc słychać bicie w bębny i tamburyny. Wyspiarze ipodróżni opowiadali jednak, że żyją tam ludzie poważni i rozumni. Widziałem też w owymmorzu rybę, której długość wynosiła dwieście łokci, widziałem też inną o pysku podobnymdo sowiego. I widziałem w czasie tej podróży rozliczne cuda i różne dziwy, ale gdybym onich wszystkich chciał wam opowiadać, opowieść moja byłaby nazbyt długa.

Tak więc oglądałem te wyspy i wszystko, co się na nich znajdowało, aż pewnego dnia, gdywedle swojego zwyczaju stałem na morskim brzegu, dzierżąc w dłoni laskę, nadpłynął wielkistatek wiozący licznych kupców. Wpłynąwszy do portu naszego miasta, kapitan opuściłżagle, zarzucił kotwicę przy brzegu i przerzucił pomost, a załoga poczęła wynosić wszystko,co było na statku. Pracowali powoli przy wyładunku, a ja stałem przy tym spisując towary.Na koniec spytałem kapitana: „Czy nic więcej nie zostało na twoim statku?” Odrzekł: „Paniemój, są jeszcze u mnie na statku towary, ale właściciel ich utonął w pobliżu jednej z wysp,gdy my już wypłynęliśmy na morze. Jego towary pozostały u nas i przechowywaliśmy je zmyślą, aby je sprzedać, biorąc na ich cenę pokwitowanie, a potem chcieliśmy doręczyćpieniądze jego rodzinie w Bagdadzie, Przybytku Pokoju.” Wtedy zapytałem kapitana: „Jakzwał się ten człowiek, właściciel towarów?” Odparł: „Sindbad Żeglarz miał na imię tenpodróżny, który utonął nam w morzu.” Słuchając tych słów przyjrzałem się kapitanowibacznie, a gdy poznałem go, zawołałem wielkim głosem te słowa: „Wiedz, kapitanie, że to jajestem właścicielem towarów, o których wspomniałeś. Ja jestem Sindbad Żeglarz, ten sam, cozszedł wówczas razem z całą gromadą kupców na wyspę, która była ogromną rybą. A gdyowa ryba drgnęła, ty zaś krzyknąłeś do nas, ocalał ten tylko, kto zdołał dostać się na statek.Reszta natomiast utonęła w morzu, a ja byłem wśród tych, których pochłonęło morze. LeczAllach Najwyższy ocalił mnie i uratował przed utonięciem darowując mi wielki drewniany

Page 168: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

167

ceber, jeden z tych, w których podróżni prali swą odzież. Wlazłem do niego i wiosłowałemnogami, a że fale i wiatr były mi przychylne, dopłynąłem do tej oto wyspy. Znalazłszy się naniej, znowu doświadczyłem pomocy Allacha i przystałem do koniuchów króla Mahradżana.Oni to zabrali mnie z sobą do tego miasta i przyprowadzili przed swego króla. Gdym mu swedzieje opowiedział, król obsypał mnie dobrodziejstwami i mianował swym zarządcą portutego miasta. Starałem się być pożyteczny w owej służbie i pozyskałem sobie zaufanie króla.Tak więc towary, które masz pod pokładem, są moimi towarami i mój dobytek stanowią.Kapitan zakrzyknął na to: „Nie ma potęgi ni siły poza Allachem Wielkim i Mocnym. Niemożna mieć o niczym pewności ani nikomu zaufać!” Zapytałem: „Dlaczegóż to kapitanie?Przecież słyszałeś, com ci o mych przygodach mówił!” Kapitan odrzekł: „Słyszałeś, jakmówiłem, że są u mnie towary, których właściciel utonął, i teraz chcesz je sobie bezprawnieprzywłaszczyć, a tego nie wolno ci czynić! Widzieliśmy przecież, jak człowiek ten utonął.Było z nim razem wielu innych podróżnych i żaden z nich się nie uratował. Jakże więc śmieszpodawać się za właściciela tych towarów?” Rzekłem: „Kapitanie, wysłuchaj moich słów, agdy pojmiesz ich treść, łatwo z nich poznasz moją prawdomówność, zaiste bowiem kłamstwozdradza obłudników.”

Potem opowiedziałem mu wszystko, co przy godziło mi się od chwili, gdy wraz z nimwyruszyłem z Bagdadu, aż do przybycia na ową wyspę, która będąc rybą, zanurzyła się znami do morza. Przypomniałem mu również pewne sprawy, które zaszły tylko między namidwoma. Wtedy kapitan i kupcy przekonali się, że mówię prawdę, poznali mnie i wszyscyradowali się mym ocaleniem mówiąc: „Na Allacha, nie przypuszczaliśmy, żeś uniknąć zgubypotrafił, a oto Allach podarował ci nowe życie!” Potem zwrócili mi towary, na którychznalazłem wypisane moje imię, a nic spośród nich nie brakowało. Rozpakowałem je iwydobyłem przedmioty najcenniejsze, o wielkiej wartości, po czym poniosłem je wraz zkilkoma ludźmi z załogi statku do króla Mahradżana, aby mu te kosztowności złożyć wpodarunku. I powiedziałem mu, że statek, który właśnie przypłynął, jest tym samym, naktórym ja podróżowałem, powiadomiłem go też, że moje towary przybyły tu w całości inienaruszone, a dary, które przynoszę, stanowią ich część.

Król zdziwił się tą sprawą niesłychanie, a zarazem przekonał się, że wszystko, co mukiedyś opowiadałem, było prawdą. I pokochał mnie miłością jeszcze większą niż dotychczas,obsypał mnie zaszczytami i w zamian za moje dary ofiarował mi wiele rozmaitychupominków. Ja zaś sprzedałem wszystkie moje towary z bardzo wielkim zyskiem i zakupiłemw owym mieście mnogość innych towarów i rozmaitych rzeczy. A kiedy kupcy, którzy tuprzypłynęli na owym statku, poczęli gotować się do odjazdu, załadowałem i ja na statekwszystko, com miał, i udałem się do króla. Podziękowałem mu za jego łaskawość idobrodziejstwa i poprosiłem, aby mi pozwolił wrócić do mego kraju i do moich ziomków.Pożegnał mnie tedy król Mahradżan i obdarował mnie na drogę licznymi cennymiprzedmiotami, które w tym mieście wyrabiano. Potem rozstałem się z królem, wsiadłem nastatek i z woli Allacha Najwyższego rozpoczęliśmy podróż, a szczęście nam dopisywało ilosy nam były łaskawe.

Tak płynęliśmy bez ustanku dniami i nocami, aż pomyślnie przybiliśmy do miasta Basry iwysiedliśmy na ląd. Nie zabawiliśmy tam wszakże długo, ja radowałem się tym, żemszczęśliwie w rodzinne strony wrócił, i wkrótce potem udałem się do Bagdadu, PrzybytkuPokoju. Miałem ze sobą wielką ilość juków z towarami i innymi przedmiotami, a wszystko toposiadało dużą wartość. Gdy przybyłem do mojej dzielnicy i wszedłem do mojego domu, całarodzina zebrała się, by mnie powitać. Potem zacząłem kupować rzezańców, służących,mameluków, nałożnice i niewolników, aż wielką liczbę ich miałem w posiadaniu. Nabyłemteż domów, placów i wiejskich posiadłości więcej nawet, niż ich przedtem miałem. Iodwiedzałem przyjaciół, i weseliłem się z mymi towarzyszami jeszcze bardziej, niż todawniej bywało. Zapomniałem o wszystkich trudach, jakich doznałem na obczyźnie, a także o

Page 169: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

168

udrękach i niebezpieczeństwach, jakich doświadczyłem w podróży, i oddałem sięprzyjemnościom i rozkoszom płynącym z doskonałego jadła i wybornych trunków, i długo wtakim stanie trwałem. Takie były przypadki pierwszej mojej podróży. Jutro, jeśli AllachNajwyższy pozwoli, dam wam usłyszeć drugie spośród siedmiu opowiadań o moich morskichpodróżach.

Potem Sindbad Morski ugościł u siebie Sindbada Lądowego, kazał mu dać sto miskalizłota i rzekł: „Sprawiłeś mi przyjemność swoim towarzystwem.” Tragarz podziękowałwówczas, zabrał dary i ruszył w swoją drogę, rozmyślając nad tym, co mu się przydarzyło, inad tym, co spotyka innych ludzi, i dziwował się wielce. A gdy nastał ranek, udał się dodomu Sindbada Żeglarza i wszedł do środka. Gospodarz przyjął go z szacunkiem i ugościłwspaniale, usadowiwszy przy sobie. Potem przybyła reszta jego przyjaciół, podano potrawy inapoje i w ten sposób przyjemnie i radośnie czas im płynął, aż Sindbad Żeglarz tymi słowy oswych przygodach mówić począł:

Drugie opowiadanie Sindbada Żeglarza dotyczące podróży drugiej

Wieść niesie, o królu szczęśliwy, że gdy przyjaciele zebrali się u Sindbada Żeglarza, ówtak im opowiadał: Zaiste, wiodłem żywot rozkoszny, ale pewnego dnia przyszło mi na myśl,aby znów udać się w podróż do nieznanych krajów i ludów. Moja dusza podszeptywała mi,abym zajął się kupiectwem, gdyż w ten sposób, zarabiając na życie, mógłbym oglądać różnekraje i wyspy. Począłem więc przygotowywać się do tego przedsięwzięcia i z majątku swegowydałem niemało na zakup towarów i wszystkich innych rzeczy potrzebnych do drogi. Potemzapakowałem to wszystko i udałem się na wybrzeże. Tam zastałem nowy, okazały statek,ożaglowany piękną tkaniną, mający liczną załogę, zasobny i we wszystko zaopatrzony, więczaładowałem nań swoje rzeczy. Wraz ze mną była na statku spora gromada innych kupców iodpłynęliśmy jeszcze tego samego dnia. Podróż układała się nam pomyślnie i nie ustającpłynęliśmy z morza na morze i z wyspy na wyspę, a w każdym miejscu, gdzieśmy kotwicęzarzucali, spotykaliśmy kupców i ludzi możnych, sprzedających i kupujących, i sami teżuprawialiśmy handel i wymienialiśmy towary.

Tak było, dopóki los nie rzucił nas na piękną wyspę, gdzie dojrzewały owoce soczyste,gdzie rosło wiele drzew rosochatych i gdzie przepięknie pachniały kwiaty, gdzie była ptakówśpiewających przystań, a w rzekach woda przeźroczysta. Nie było na niej tylko żadnychdomostw ani nikogo, kto by rozpalał ogniska. Kapitan zarzucił przy owej wyspie kotwicę, akupcy i inni podróżni wysiedli na ląd, aby popatrzeć na ptaki i drzewa tam rosnące, by sławićAllacha Jedynego, Wszechmogącego i podziwiać moc Pana Przepotężnego. W tym samymcelu i ja za innymi na wyspę zszedłem i usiadłem nad jednym z przejrzystych źródełpomiędzy drzewami. Miałem ze sobą jadło, więc siedząc tam spożyłem to, co mi dał AllachNajwyższy. Muskał mnie miły wietrzyk, czas przyjemnie płynął i senność zaczęła mniemorzyć. Ległem tedy i we śnie się pogrążyłem, ukołysany pieszczotą łagodnego wietrzyku iupojony słodkimi woniami.

Gdy potem wstałem ze snu, żywej duszy koło siebie nie znalazłem. Statek wraz z innymipodróżnymi odpłynął, a nikt spośród kupców ani wioślarzy nie zatroszczył się o mnie, tak żena owej wyspie mnie pozostawili. Rozglądałem się na prawo i na lewo, ale nikogo poza mnątam już nie było, przeto ogarnął mnie smutek tak ogromny, że trudno sobie wyobrazićwiększy i o mało mi żółć nie pękła od ogromnego żalu, rozpaczy i wielkiego utrapienia. Wdodatku nie miałem przy sobie żadnych rzeczy potrzebnych człowiekowi, nie miałemjedzenia ani picia i stałem tak w osamotnieniu, z duszą udręczoną, i nad życiem swymbolałem mówiąc: „Nie zawsze dzban pozostać może cały! Ocalałem za pierwszym razem,gdyż spotkałem kogoś, kto zabrał mnie z samotnej wyspy do zamieszkanego kraju. Ale terazdaleko, och jakże daleko mi do tego, abym tu spotkał jakiegoś człowieka, który by mnie stąd

Page 170: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

169

wywiódł do jakiegoś kraju, gdzie ludzie mieszkają!” I tak płakałem, i wzdychałem nad sobą, iw smutku winiłem się za to, co uczyniłem, i za to, żem nowe podróże i trudy przedsięwziąłzamiast w swoim domu wypoczywać i w kraju rodzinnym pozostać. Byłem tam przecież takiszczęśliwy, raczyłem się dobrym jadłem i napitkiem, miałem piękne stroje i nie brakowało miniczego: ani pieniędzy, ani towarów!

I rozpaczałem nad tym, żem opuścił Bagdad i znów na morze się wypuściłem, niepomnywszystkich trudów, jakich doznałem w mej pierwszej podróży, której mało życiem nieprzypłaciłem. I rzekłem: „Zaprawdę, od Allacha pochodzimy i do Niego powrócimy.” Aleszaleństwo już mnie prawie ogarnęło, wstałem więc i krążyłem po wyspie to w prawo, to wlewo się kierując, gdyż nie byłem w stanie wytrzymać na jednym miejscu. Potem wspiąłemsię na wysokie drzewo i z wierzchołka patrzyłem na wszystkie strony. Z początku niewidziałem nic prócz nieba i wody, drzew, wysp i piasków, ale potem, gdy lepiej wzroknatężyłem, dostrzegłem w oddali na wyspie jakiś biały kształt ogromnych rozmiarów.Zlazłem z wierzchołka drzewa, zwróciłem się w stronę tego czegoś białego i ruszyłem kuniemu krocząc tak długo, aż do niego dotarłem. Jak się okazało, była to wielka biała kopuła,wysoko ku górze wzniesiona i bardzo wielka w obwodzie. Podszedłem bliżej i okrążyłem tękopułę, ale nigdzie wchodu do niej nie znalazłem, a nie miałem siły ani zwinności, aby się nanią wdrapać, gdyż powierzchnia jej była niezwykle gładka. Oznaczyłem więc sobie miejsce,w którym stałem, i obszedłem kopułę wokoło po to, by wiedzieć, ile jej obwód wynosi – abyło to pięćdziesiąt pełnych kroków. Gdy tak dumałem nad sposobem dostania się do wnętrzakopuły, dzień począł się kończyć i słońce pochyliło się ku zachodowi. Potem słońce nagleznikło, niebo pociemniało i światło słoneczne całkiem skryło się przed moimi oczami.Pomyślałem, że to chmura przykryła słońce, i zdumiało mnie to, gdyż była to pora lata.Podniosłem głowę i szukając przyczyny tego zjawiska, dostrzegłem ogromne ptaszysko opotężnym ciele i szeroko rozpostartych skrzydłach, które lecąc w powietrzu przysłoniłosłońce, odbierając wyspie jego światło. Moje zdumienie wzrosło jeszcze bardziej iprzypomniałem sobie pewne opowiadanie, dawno zasłyszane od podróżników i pielgrzymów,którzy dalekie wyprawy odbyli. Według opowieści tej na odległych wyspach żyje ptakogromnego wzrostu, zwany Ruch, który swoje małe karmi słoniami. I nabrałem pewności, żekopuła, którą właśnie zobaczyłem, jest jajem Rucha, i podziw mnie ogarnął nad tym, coAllach Najwyższy stworzył. Gdym tak trwał w zdumieniu owym, ptak opuścił się na kopułę,objął ją skrzydłami, i nogi do tyłu wyciągnąwszy, zasnął – niechaj będzie pochwalony Ten,który nigdy nie śpi! Wtedy podniosłem się, zdjąłem z głowy turban, rozłożyłem go iskręciłem na podobieństwo powroza, opasałem się nim i przy jego pomocy uwiązałem sięmocnym węzłem do nogi tego ptaka. W duszy mówiłem sobie: „Może on zaniesie mnie dojakiegoś kraju, gdzie są miasta i gdzie ludzie mieszkają. Zaprawdę, to chyba będzie lepsze niżpozostanie na tej wyspie.”

Noc tę spędziłem czuwając, w obawie, że ptak Ruch uniesie mnie i odleci ze mną, zanimzdążę się obudzić. Gdy ranek nastał i zajaśniał świt, ptak podniósł się ze swego jaja,zakrzyczał wielkim głosem i uniósł mnie w przestworza tak wysoko, że myślałem, iż dokrańców nieba leci. Potem obniżył swój lot, opuścił się na ziemię i usiadł na jakimś stromym,wyniosłym miejscu. Ledwo poczułem pod sobą ziemię, począłem pospiesznie odwiązywaćwęzeł z jego nogi, tak aby mnie nie zauważył, gdyż bałem się go bardzo. Rozpłatawszyturban uwolniłem się od ptaka i drżąc odszedłem z tego miejsca. Zaraz potem ptak porwał cośz ziemi w swe szpony i odleciał w górę ku obłokom. Przyjrzałem się temu, co niósł, izobaczyłem, że był to olbrzymi, długi wąż. Ruch poszybował nad morze, a ja rozglądałem sięzdumiony po okolicy. Byłem sam na wzniesieniu, a poniżej ciągnęła się rozległa i głębokadolina, otoczona wokół ogromnymi, strzelistymi górami. Były one tak wysokie, że nikt niemógłby dostrzec ich wierzchołka, a były przy tym tak strome, że nikt by się na nie wdrapaćnie poważył.

Page 171: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

170

I znów począłem robić sobie wyrzuty za to, com uczynił. Mówiłem: „Ach, trzeba mi byłoraczej na tamtej wyspie pozostać, gdyż, zaiste, była ona chyba lepsza niźli tutejsze pustkowie!Na wyspie można było znaleźć coś do jedzenia, gdyż były tam różne owoce i wodę z jejstrumieni pić było można, tu zaś na próżno by się rozglądać za drzewami, owocami irzekami! Nie ma potęgi ni siły poza Allachem Wielkim i Mocnym! Oto ilekroć z jednegonieszczęścia znajdę wybawienie, zaraz wpadam w drugie, jeszcze większe i gorsze!” Potemwstałem i zebrawszy całą swą odwagę zszedłem w dolinę. Ujrzałem tam ziemię pokrytądiamentami, to znaczy kamieniami, które służą do wiercenia otworów w minerałach iklejnotach, do cięcia porcelany i onyksu, i są tak twarde i wytrzymałe, że nie skruszy ich aniżelazo, ani skała i nikt nie potrafi ich łupać ani rozbijać inaczej, jak tylko przy pomocyołowianego kamienia.

Cała dolina roiła się od węży i żmij, a każde z tych stworzeń było na kształt palmy iogromne takie, że gdyby nawet słoń się zjawił, z pewnością łatwo potrafiłoby go połknąć.Węże te wychodzą, kiedy noc zapadnie, a na dzień się chowają. Zapewne boją się porwania irozszarpania przez ptaka Rucha lub sępy, nie wiem jednak z całą pewnością, dlaczego tak siędzieje. I stałem w tej dolinie rozpaczając nad tym, co uczyniłem, i w duszy mówiłem sobie:„Na Allacha, oto sam sobie zgotowałem zgubę.” Dzień chylił się już ku zachodowi, a jaciągle krążyłem po dolinie szukając jakiegoś miejsca, w którym mógłbym noc przepędzić. Izapomniałem o jedzeniu i piciu, myślałem jedynie o życiu i o ratunku dla mej duszy. Wkońcu dostrzegłem niedaleko miejsca, w którym stałem, jakąś jaskinię. Podszedłem bliżej igdy zobaczyłem, że ma ona ciasne wejście, wśliznąłem się do środka, a znalazłszy przywejściu wielki głaz, nasunąłem go na wejście zamykając je w ten sposób za sobą. Znalazłszysię w środku powiedziałem do siebie: „Tu jestem bezpieczny. Gdy dzień wstanie, wyjdę izobaczę, co dla mnie zgotował los.”

Potem rozejrzałem się po wnętrzu jaskini i nagle zobaczyłem tam ogromną żmiję śpiącąpośrodku na jajach. Zdrętwiałem na ten widok i wznosząc głowę ku górze, poleciłem mojesprawy losowi i łasce Opatrzności. Noc tę spędziłem całą nie zmrużywszy oka, a gdy nastałranek, odwaliłem głaz, którym zamknąłem wejście do jaskini, i uciekłem z niej, od wysiłkuczuwania, głodu i strachu podobny do szaleńca lub pijanego. I gdy tak szedłem dalej przezdolinę, upadło nagle przede mną wielkie martwe zwierzę, mimo że nikogo w okolicy niebyło. Zdziwiłem się zdziwieniem niesłychanym i przypomniałem sobie opowieść zasłyszanąjuż dawno od kupców i podróżników, co dalekie wyprawy odbywają. Mówili oni, że wGórach Diamentowych czyhają ogromne niebezpieczeństwa i nikt nie jest w stanie tam siędostać, ale kupcy zdobywają jednak stamtąd diamenty posługując się chytrym sposobem.Biorą mianowicie owcę ze stada, zarzynają ją i obdzierają ze skóry, potem ćwiartują i zeszczytu góry zrzucają w tę dolinę. Wilgotne mięso spada na dno doliny i przylepiają się doniego kawałki diamentowych kamieni. Kupcy czekają tam do południa, to jest do czasu, gdynadlatują ptaki z gatunku orłów i sępów, które porywają mięso w swe szpony i wynoszą naszczyty gór. Wtedy kupcy nadbiegają i odstraszają ptaki krzykiem, chcąc, by odleciały. A gdyto się stanie, mogą podejść bliżej. Zbierają wówczas kamienie poprzylepiane do mięsa, mięsozaś pozostawiają ptakom i dzikim zwierzętom, a kamienie wiozą do swoich krajów. I nikt niemoże tych diamentów uzyskać inaczej, jak tylko używając tego podstępu. I ciągnął dalej: Gdyna owo martwe zwierzę spojrzałem, przypomniałem sobie, co mi opowiadano. Wstałem więc,podszedłem doń, zabrałem dużo diamentów i powsadzałem je do kieszeni i w fałdy szat.Potem zbierałem dalej, wpychałem do kieszeni, za pas, w turban i w fałdy ubrania, a gdy touczyniłem, upadło u moich stóp znowu wielkie martwe zwierzę. Wtedy przywiązałem się dońturbanem i położyłem się na plecach, zwierzę kładąc sobie na brzuchu, tak że leżało ononieco wyżej ponad ziemią.

I rzucił się na to zabite zwierzę sęp, chwycił je w swe szpony i uniósł w powietrze,podczas gdy ja byłem przywiązany do zwierzęcia. I nie ustawał sęp w swym locie, aż dotarł

Page 172: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

171

na wierzchołek góry, a tam usiadł i przystąpił do pożerania mięsa. Ale z tyłu dały się słyszećdonośne krzyki i odgłosy uderzania drzewem o skalne ściany. Sęp poderwał się przestraszonyi odfrunął pod obłoki, a ja oswobodziłem się od zabitego zwierzęcia i stanąłem opodal.Tymczasem kupiec, który krzyczał na sępa, zbliżył się do zabitego zwierzęcia i wtedyzobaczył mnie. Ale nie przemówił do mnie, tylko przerażony podszedł do zwierzęcia,przewracał je to na jedną, to na drugą stronę, a nic na nim nie znalazłszy, wydał z siebiedonośny okrzyk i zawołał: „Co za zawód! Nie ma potęgi ni siły poza Allachem Wielkim iMocnym! Szukamy w Bogu ucieczki przed szejtanem przeklętym!” I rozpaczał ów człowiek,i ręce załamywał wyrzekając: „O niedolo! Cóż to się zdarzyło?”

Podszedłem wówczas do niego, a on spytał: „Kim jesteś i po co tu przybyłeś?”Odpowiedziałem: „Nie lękaj się i nie obawiaj, bo zaiste jestem człowiekiem należącym donajlepszych ludzi. Byłem również kupcem, a opowieść o mych dziejach jest długa iniezwykła. Także przyczyna mego przybycia w te góry jest zadziwiająca. A ty się nie bój, boprzyniosłem dla ciebie coś, co duszę twoją rozraduje. Oto mam przy sobie wielką ilośćdiamentów i podaruję ci ich tyle, że będziesz zadowolony, a każdy kamień z tych, któreposiadam, jest piękniejszy od wszystkich, jakie mógłbyś zdobyć sam. Bądź przeto spokojny inie trwóż się już więcej.” Wtedy kupiec dziękować mi począł, upraszał dla mniebłogosławieństwa, niebios i rozmawiał ze mną. Wkrótce inni kupcy posłyszeli nasząrozmowę i również do mnie podeszli, a każdy z nich rzucił przedtem w dolinę zabite zwierzę.Zbliżywszy się więc pozdrowili mnie, winszowali mi ocalenia, a potem zabrali mnie ze sobą.

I opowiedziałem kupcom całą moją historię, wszystko, co w tej podróży przecierpiałem, iwyjawiłem im też, jak się w tej dolinie znalazłem. Potem dałem właścicielowi zwierzęcia, doktórego się uwiązałem, znaczną ilość diamentów, które zabrałem ze sobą, a on był rad, modliłsię za mnie i dziękował mi, inni kupcy zaś mówili: „Zaiste, nowe życie było ci widoczniepisane, gdyż dotąd nikt, kto w to miejsce zaszedł, nie zdołał się uratować. Niech będą dziękiAllachowi za twe ocalenie!” Noc przepędziliśmy w miłym i bezpiecznym miejscu wszyscyrazem, przyłączyłem się bowiem do nich, uradowany wielce z tego, że jestem bezpieczny,ocalałem z Doliny Wężów i że znalazłem się oto w zamieszkanym kraju. Gdy ranek nastał,podnieśliśmy się i ruszyliśmy przez olbrzymie góry, spoglądając na kłębiące się w doliniewęże.

I nie ustawaliśmy w drodze, aż dotarliśmy do pewnego gaju na wielkiej i pięknej wyspie,gdzie rosły kamforowe drzewa, a w cieniu każdego takiego drzewa mogłoby się schować stuludzi. Gdy ktoś chce zdobyć sobie kamforę, wierci długim narzędziem otwór wysoko w pniudrzewa i zbiera to, co z niego wypływa. A spływający z otworu sok jest właśnie kamforą,która krzepnie niczym guma. Potem takie drzewo usycha i służy jako opał. A na wyspie tejżyje pewien gatunek dzikich zwierząt, które zwą nosorożcami. Pasą się one tam podobnie jakbawoły i bydło w naszym kraju, ale ciało mają większe od wielbłąda i żywią się pasząroślinną. Jest to zwierzę ogromne, które pośrodku głowy ma jeden gruby róg, długi nadziesięć łokci, a na nim wyobrażona jest postać ludzka. Na wyspie tej żyje również zwierzępodobne z postaci do byka. Żeglarze, podróżnicy i ludzie, którzy wędrują przez góry i różneodległe lądy, opowiadali mi, że ten dziki zwierz, który nazywa się nosorożec, może wielkiegosłonia na swój róg nadziać i nie zauważywszy go nawet, dalej się pasie. Ów słoń na jego roguumiera, a pod wpływem słonecznego upału topi się jego tłuszcz i kapie na głowę nosorożca,zalewa mu oczy i oślepia go. Nosorożec kładzie się do snu na brzegu morza, a wtedyprzylatuje ptak Ruch, chwyta go w szpony i zanosi swym dzieciom, które pożerają nosorożcawraz ze słoniem tkwiącym na rogu. Widziałem na tej wyspie również liczne rodzaje i gatunkibawołów, jakich u nas nie spotkałem nigdy.

Z Doliny Wężów miałem mnóstwo diamentów, które przyniosłem z sobą schowane wkieszeniach. Ludzie wymieniali je ze mną na różne towary i wyroby miejscowe, a takżedawali mi za nie dirhemy i denary. Tak tedy podróżowałem z owymi kupcami, bez przerwy

Page 173: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

172

zwiedzając różne krainy, poznając rozmaitych ludzi i wszystko to, co Allach Najwyższystworzył. I podróżowaliśmy z doliny w dolinę i z miasta do miasta, po drodze sprzedając ikupując, aż wreszcie przybyliśmy do Basry. Tam popasaliśmy niedługo, po czym ja ruszyłemw drogę do miasta Bagdadu.

Gdy powróciłem ze swojej wyprawy do Bagdadu, Przybytku Pokoju, udałem się do swojejdzielnicy i wszedłem do swojego domu. A miałem ze sobą wielką ilość diamentów,pieniędzy, kosztowności i rozmaitych towarów przedniego gatunku. I zgromadziwszy całąrodzinę i bliskich, obdarowałem ich wszystkich hojnie i obsypałem bogactwami ipodarunkami. I znów począłem dobrze jadać i pijać, wytwornie się odziewałem, bawiłem się iod towarzystwa nie stroniłem, aż wreszcie zapomniałem o wszystkim, co przecierpiałem.Życie pędziłem wśród rozkoszy, spokojnej byłem myśli i pogodnego ducha, weseliłem się iradowałem, a każdy, kto usłyszał o mym powrocie, zachodził do mnie i pytał o mojeprzygody i o to, co widziałem w odległych krajach. Opowiadałem tedy, co mnie spotkało icom przecierpiał, a każdy słuchacz podziwiał moje przypadki i cieszył się z mego ocalenia.Oto koniec tego, co zdarzyło mi się i przytrafiło w drugiej mej podróży.

I rzekł Sindbad swym współbiesiadnikom: „Jutro, jeśli Allach Najwyższy pozwoli,opowiem wam o przypadkach mej trzeciej podróży.” A gdy skończył tymi słowy swojeopowiadanie, wszyscy byli zdumieni, po czym podana została wieczerza. Potem SindbadŻeglarz kazał dać Sindbadowi Tragarzowi sto miskali złota, a on wziął ów dar i wedlezwyczaju odszedł swoją drogą dziwiąc się temu, co przeżył Sindbad Żeglarz, a w domubłogosławił mu i modlił się za niego. A skoro nastał dzień następny i gdy zaświtał brzask,Sindbad Tragarz wstał, odprawił poranne modły i zgodnie z wolą Sindbada Żeglarza udał siędo niego w odwiedziny. Wszedł do domu, pozdrowił gospodarza, a ów go przywitał isiedzieli razem, aż przyszła reszta przyjaciół i towarzyszy biesiady. Jedli wówczas i pili,rozkoszowali się, weselili i bawili, a potem Sindbad Żeglarz znów mówić począł:

Trzecie opowiadanie Sindbada Żeglarza dotyczące podróży trzeciej

Bracia moi, wysłuchajcie mojej opowieści i wiedzcie, że jest ona zaiste jeszczecudowniejsza niż te, które wam przedtem opowiedziałem. Wszelako Allach jestWszechwiedzący i On jeden zna swe tajemnice ukryte. Powróciwszy więc z mej drugiejpodróży, żyłem w wielkiej radości i szczęśliwości, ciesząc się tym, że ocalałem. Jak jużzresztą wiecie z tego, co wczoraj wam opowiadałem, dorobiłem się znacznego majątku iAllach zwrócił mi wszystko, co z jego woli utraciłem. Przez pewien czas przebywałem wBagdadzie pogrążony w wielkim szczęściu, pogodzie, radościach i weselu. Wszelako duszamoja gorąco zapragnęła podróży i oglądania dalekich krajów i znów postanowiłem zająć sięhandlem, zarabiać i mnożyć zyski. A że dusza ludzka skłonna jest do złego, przeto ponamyśle nakupiłem wielką ilość towarów i rzeczy potrzebnych do drogi, spakowałem je i ztym wszystkim opuściłem Bagdad udając się do miasta Basry.

Przybyłem na brzeg morza i ujrzałem tam wielki statek, a na nim wielu kupców ipodróżników – ludzi dobrych i miłych, zacnych, mądrych, pobożnych i prawych. Wraz z nimiwsiadłem na statek i wyruszyliśmy polecając się błogosławieństwu Allacha, Jego pomocy iopiece. Cieszyliśmy się pomyślnością i bezpieczeństwem i podróżowaliśmy bezustannie zmorza na morze, z wyspy na wyspę i z miasta do miasta, a każde leżące na naszej drodzemiejsce zwiedzaliśmy, sprzedając tam i kupując, radośni i weseli. Aż pewnego dnia, gdyśmypłynęli przez spienione morze o falach bijących jedna o drugą, kapitan, stojący przy burciestatku i rozglądający się na różne strony, począł nagle bić się po twarzy, a potem rozkazałzwinąć żagle i zarzucić kotwicę. Szarpał przy tym brodę, rozdzierał szaty i krzyczał wielkimgłosem. Spytaliśmy więc: „Kapitanie, co się stało?” Odpowiedział: „Wiedzcie, o podróżni –oby pokój i bezpieczeństwo były wam dane – że wicher nas znosi i na środek morza pędzi, a

Page 174: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

173

los nieszczęśliwy pcha nas ku Małpim Górom. A jeszcze nikt, kto tam się znalazł, nie uszedłcało z tego miejsca i serce moje mówi mi, że wszyscy poginiemy!”

I zaledwie kapitan skończył mówić te słowa, nadbiegły małpy, otoczyły nasz statek iniczym szarańcza zaroiły się na całym pokładzie i na brzegu przy statku. My zaś baliśmy sięzabić, uderzyć czy choćby odpędzić którąś z nich, gdyż było ich tak dużo, bowiem wielkaliczba przewyższa męstwo. I ze strachu patrzyliśmy biernie, gdy one rabowały nasz dobytek itowary. Są to najszkaradniejsze zwierzęta; sierść ich przypomina czarną pilśń, a widok budzigrozę. Nikt też ich mowy nie jest w stanie zrozumieć i nic o nich nie wiadomo poza tym, żenienawidzą ludzi, mają żółte oczy, czarne gęby i niską postać, a wzrost każdej z nich nieprzekracza czterech piędzi. Wlazły owe małpy na liny kotwicy, przegryzły je swymi zębami ipoprzecinały również wszystkie inne okrętowe liny. Wtedy statek nasz poddał się wiatrowi,skierował się w stronę Małpich Gór i przybił do ich brzegu. Małpy rzuciły się wtedy nakupców i podróżnych i powynosiły ich wszystkich na brzeg, statek zaś ze wszystkim, co nanim było, porwały i oddaliły się swoją drogą, nas porzuciwszy na wyspie.

Statek zniknął nam sprzed oczu, a my nawet nie wiedzieliśmy, dokąd go małpy porwały.Znalazłszy na owej wyspie drzewa owocowe, zioła i jagody, pożywiliśmy się nimi,ugasiliśmy pragnienie wodą ze strumieni, które się tam znajdowały, a potem zauważyliśmy wgłębi wyspy jakieś domostwo. Skierowaliśmy się ku niemu, a gdy już byliśmy blisko,zobaczyliśmy, że było to zamczysko o wyniosłych kolumnach i wysokich murach, mającedwuskrzydłową bramę z hebanowego drzewa, a brama ta była otwarta. Weszliśmy więc przeztę bramę i zobaczyliśmy rozległy dziedziniec, podobny do wielkiego placu, a wokół byłyliczne wysokie drzwi. Naprzeciw wejścia stała szeroka ława, ponadto wisiały nad paleniskaminaczynia kuchenne, a wokół walało się dużo kości. Żywej duszy w owym miejscu nieznaleźliśmy, przeto zdumieliśmy się wielkim zdumieniem, ale usiedliśmy na dziedzińcu, bychwilę odpocząć. A potem sen nas zmorzył i spaliśmy bez przerwy od południa aż dozachodu słońca. Nagle ziemia się pod nami zatrzęsła i rozległ się w powietrzu wielki hałas.Równocześnie zeszła ku nam z zamkowej wieży jakaś postać ogromna, z kształtu podobna doczłowieka, ale czarna i wysoka jak olbrzymia palma. Oczy miała jak dwie pochodnie, kłyniczym u dzika, gębę ogromną jak studnia, wargi na podobieństwo warg wielbłąda izwisające na piersi, uszy na kształt dwu płacht, opadające na ramiona, a paznokcie u rąk tejpostaci przypominały lwie pazury. Gdyśmy ujrzeli tego potwora, potraciliśmy zmysły, strachnas ogarnął potężny i zamarliśmy z okropnego przerażenia, lęku i obawy. Tymczasem stwórzszedł na ziemię, na chwilę przysiadł na ławie, a potem wstał i podszedł do nas. Chwyciłmnie i wyciągnął spomiędzy mych towarzyszy kupców, a podniósłszy mnie w górę,obmacywał mnie i obracał, a ja byłem na jego dłoni niczym mały kąsek. Macał mnie zupełnietak, jak rzeźnik maca owcę przeznaczoną do zarżnięcia, ale stwierdził, że jestem wątły iwychudzony od wielu utrapień i trudów podróży. Nie znalazł na mnie ani trochę ciała, więcmnie z ręki wypuścił, wybrał innego spośród mych towarzyszy, obracał i obmacywał go takjak mnie poprzednio, a potem i jego wypuścił. Tak macał i obracał jednego po drugim, ażdoszedł do kapitana okrętu. Był to człowiek tłusty, tęgi, barczysty, silny i krzepki i zadowoliłpotwora. Ów ujął tedy kapitana niczym rzeźnik przystępujący do zarżnięcia bydlęcia, rzuciłgo na ziemię i postawiwszy nogę na jego karku, zmiażdżył mu go. Potem przyniósł długirożen i wbił nań kapitana, aż koniec rożna wyszedł mu przez tyłek. I rozniecił wielkieognisko, nad nim umieścił rożen z nabitym nań kapitanem i nie przestawał go obracać nadpłonącymi węglami, aż mięso dobrze się upiekło. Wtedy zdjął rożen z żaru i umieściwszy goprzed sobą, dzielił mięso tak, jak człowiek dzieli kurczę, i rozszarpywał tę pieczeń pazurami, ipożerał, aż zjadł całe mięso i kości poobgryzał. I nie zostało z kapitana nic prócz tych kości,które potwór cisnął gdzieś pod mur.

Później potwór posiedział jeszcze trochę na ławie, a następnie wyciągnął się na niej izasnął, a chrapanie, które począł z siebie wydawać, podobne było do charczenia zarzynanego

Page 175: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

174

barana albo jakiegoś innego zwierzęcia. Spał tak bez przerwy do rana, a potem wstał i odszedłswoją drogą. My zaś upewniwszy się, że odszedł daleko, poczęliśmy rozmawiać,opłakiwaliśmy nasz los i mówiliśmy pomiędzy sobą: „Ach, czemuż nie utonęliśmy w morzualbo nie zginęliśmy z rąk małp? Byłoby to stokroć lepsze od pieczenia na rozżarzonychwęglach! Na Allacha, tego rodzaju śmierć jest straszna, ale wszystko dzieje się tak, jak Allachzrządzi, nie ma bowiem potęgi ni siły poza Allachem Wielkim i Mocnym! Na pewnopomrzemy tu w rozpaczy i nikt się o nas nie dowie! Nie ma dla nas ocalenia ani ucieczki ztego miejsca!” Potem wstaliśmy i poczęliśmy chodzić i rozglądać się po wyspie, poszukującjakiegoś miejsca, gdzie można by się było schować lub którędy można byłoby uciec. Każdaśmierć wydawała nam się lepsza od pieczenia w ogniu, cóż, kiedy nie mogliśmy znaleźćżadnej kryjówki. Wieczór zapadł i w wielkim strachu musieliśmy wracać do zamczyska.Usiedliśmy tam i oto znów ziemia pod nami zadrżała, pojawił się ów czarny potwór, podszedłdo nas, jednego za drugim obmacywał tak, jak za pierwszym razem, i badał nas, aż wreszciewybrał z nas jednego i postąpił z nim tak, jak pierwszego dnia postąpił z kapitanem. Upiekłgo i pożarł, a potem spał na ławie całą noc, chrapiąc jak zarzynane zwierzę. A gdy dzieńnastał, podniósł się i poszedł swoją drogą, nas pozostawiając według swego obyczaju.

Zbiliśmy się wówczas w gromadę, naradzaliśmy się i mówiliśmy jeden przez drugiego:„Na Allacha, lepiej byłoby rzucić się w morze i utonąć niż czekać na upieczenie, gdyż, zaiste,ten rodzaj śmierci jest potworny!” Jeden z nas rzekł: „Posłuchajcie mnie, użyjmy jakiegośpodstępu i zabijmy tego potwora! Uwolnimy siebie w ten sposób od jego prześladowań iinnych muzułmanów wybawimy od jego zła i nieprawości.” Wtedy ja powiedziałem:„Słuchajcie, o bracia moi, skoro nie ma innego ratunku i musimy go zgładzić, weźmy stądnajpierw nieco desek i drzewa, zgromadzimy to na brzegu i zbudujemy tratwę obszerną napodobieństwo statku. Gdy potem uda się nasz podstęp i uśmiercimy potwora, wsiądziemy naten statek i odpłyniemy stąd po morzu dokądkolwiek, gdzie tylko nas Allach poprowadzi.Albo też będziemy siedzieli tutaj, aż nas jakiś przepływający tędy statek zabierze, Agdybyśmy nawet nie dali rady zabić potwora, to i tak na naszą łódź wsiądziemy i umkniemymorzem. Jeśli utoniemy, to przynajmniej w ten sposób uwolnimy się od mąk skręcenia karkui smażenia na ogniu. Jeśli pisane nam jest ocalenie, czeka nas ratunek, a jeśli utoniemy, tozginiemy śmiercią męczenników.” Wszyscy na to zawołali: „Na Allacha, mądra to rada isłuszna!”

I tak zgodni w swych postanowieniach, przystąpiliśmy zaraz do roboty. Wynieśliśmy zzamku drzewo i sporządziwszy z niego statek, zawiązaliśmy go przy brzegu morza,złożyliśmy w nim nieco żywności i powróciliśmy na zamek. Gdy zapadł wieczór, ziemiazadrżała i nadszedł ów czarny potwór, a był kąsający niczym pies. Poobracał i poobmacywałkażdego z nas, a potem wybrał jednego i postąpił z nim tak jak z jego poprzednikami, potemgo pożarł i zasnął na ławie, wydając z siebie chrapanie podobne do grzmotów. Wtedypodnieśliśmy się szybko, ujęliśmy dwa żelazne rożna spośród tych, które były pozawieszanew tym miejscu, i wsadziliśmy je w potężny ogień, aż rozżarzyły się do czerwoności i stały sięniczym węgle płonące. Potem ujęliśmy je mocnym uchwytem, podeszliśmy z nimi doczarnucha, który spał chrapiąc na ławie i wetknęliśmy mu rożny w oczodoły, zanim zdołał sięobudzić. Wszyscy razem naciskaliśmy z całych sił i mocy, aż wypaliliśmy mu oczy, a on,pozbawiony wzroku, ryknął potężnie, serca nasze grozą napełniając. Potem zerwał się z ławyi począł nas szukać, ale my rozbiegliśmy się, uciekając przed nim na lewo i na prawo.

Ślepy olbrzym nie mógł nas znaleźć, ale my i tak baliśmy się go strasznie i przekonani onieuchronnej zgubie, zwątpiliśmy w możliwość ocalenia. On zaś skierował się ku bramie iwrzeszcząc, wyszedł z niej po omacku. Nas przejmował potworny strach, ziemia drżała podnami od siły jego głosu i śledziliśmy, jak olbrzym, nie przestając nas tropić, odchodził swojązwykłą drogą. Niedługo potem wrócił jednak, a z nim przybyła samica, jeszcze większa niżon i o jeszcze dzikszym wyglądzie. Przeraziliśmy się strasznym przerażeniem zobaczywszy

Page 176: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

175

ich oboje, gdyż samica, którą olbrzym przywiódł z sobą, była daleko potworniejsza niż on.Dojrzała nas ona właśnie w chwili, gdy my pośpiesznie odczepiliśmy naszą łódź iwskoczywszy do niej, zepchnęliśmy ją na wodę. Lecz olbrzymy miały ze sobą ogromnekamienie, którymi poczęły w nas rzucać, i pod ich uderzeniami większość z nas zginęła.Zostało nas tylko trzech, mianowicie ja i jeszcze dwu innych, i dopłynęliśmy w łodzi na innąwyspę. Krążyliśmy po niej aż do schyłku dnia, a gdy noc nas zaskoczyła, ułożyliśmy się dosnu. Gdyśmy się przebudzili, zobaczyliśmy, że ogromny i niezmiernie długi wąż o wielkimcielsku i przepastnym brzuchu leży, otaczając nas pierścieniem. W tej samej chwili wąż ówpodpełzł ku jednemu z mych towarzyszy i połknął go aż do ramion, a zaraz potem połknął godo reszty. Posłyszeliśmy tylko trzask żeber w brzuchu węża, po czym oddalił się on swojądrogą. Zdumieliśmy się wielkim zdumieniem i użaliliśmy się nad naszym nieszczęsnymtowarzyszem, lecz zarazem ogarnął nas przemożny strach o własną skórę. Zawołaliśmy: „NaAllacha, co za dziwy! Każda nowa śmierć, której jesteśmy świadkami w czasie tej naszejpodróży, wstrętniejsza jest od poprzedniej. Radowaliśmy się ocaleniem z rąk czarnegoolbrzyma i tym, że uniknęliśmy śmierci w odmętach, a oto okazało się, że radość nasza byłaprzedwczesna. Nie ma potęgi ni siły poza Allachem Wielkim i Mocnym! Allach nas wybawiłz rąk czarnego olbrzyma i ocalił od zatonięcia, lecz czyż istnieje możliwość ucieczki przed tąnową złowróżbną plagą?” To rzekłszy wstaliśmy i chodziliśmy dalej po wyspie,pożywialiśmy się owocami i popijaliśmy wodę ze strumieni, i tak było aż do wieczora. Wtedywyszukaliśmy wielkie, wysokie drzewo, wspięliśmy się na nie – ja wdrapałem się nanajwyższą gałąź – i zasnęliśmy.

Gdy nastała noc i ciemność zapadła, pojawił się wąż, pełzał to w prawo, to w lewo, apotem ruszył ku drzewu, na którym spaliśmy. Wąż wspiął się do mojego towarzysza ipołknąwszy go po ramiona, tak się z nim razem wokół pnia drzewa owinął. Zanim połknąłcałego mego towarzysza, słyszałem gruchotanie kości w brzuchu węża i musiałem na topatrzeć. Potem wąż zsunął się z drzewa i odszedł swoją zwykłą drogą. Ja zaś resztę nocyspędziłem na tym drzewie, a gdy nastał dzień i zaświeciło słońce, zlazłem z drzewa, śmiercibliski od wielkiego strachu i przerażenia. Chciałem wskoczyć do morza, aby odetchnąć odcierpień tego świata, ale duch się we mnie jakoś jeszcze trzymał, bowiem życie moc mawielką.

Wówczas wziąłem szeroką deskę, przymocowałem ją sobie pod stopami, inną deskęprzywiązałem sobie do prawego boku i taką samą do boku lewego i jeszcze inną na brzuch, awreszcie długą i szeroką deskę przytroczyłem w poprzek nad głową, tak samo jak podstopami. Tak oto znalazłem się w środku tych desek otaczających mnie ze wszystkich stron.Przywiązałem je bardzo mocno i z tym wszystkim rzuciłem się na ziemię, po czym zarazzasnąłem pomiędzy tymi deskami, tworzącymi wokół mnie coś na kształt komórki. Gdyzapadła noc, pojawił się zgodnie ze swoim obyczajem wąż. Zobaczył mnie i zbliżył się, alenie mógł mnie połknąć, gdyż schowany byłem wśród desek zewsząd mnie osłaniających. Ikrążył wokół mnie ów wąż, ale nie mógł się do mnie dobrać, a ja patrzyłem nań zmartwiałyze strachu i przerażenia, wąż zaś nieustannie to się oddalał, to przybliżał do mnie, ale zakażdym razem, gdy mnie próbował połknąć, udaremniały mu to deski, które miałemprzytroczone ze wszystkich stron. Trwało to od zachodu słońca aż do białego rana, gdywzeszło słońce i zaświeciło swym światłem. Wtedy wąż, dławiąc się bezsilną wściekłością,odszedł swoją drogą, a ja wyciągnąłem rękę i wyswobodziłem się spomiędzy drewna, martwyprawie wskutek tego, com przez tego węża przeżył. Dźwignąłem się jednak i począłem iśćprzez wyspę, i tak dotarłem do brzegu. Popatrzyłem wówczas na morze i dostrzegłem oto woddali, na pełnym morzu, statek. Chwyciłem wielką gałąź i począłem nią wymachiwać,krzycząc zarazem. Gdy mnie ujrzeli podróżni, rzekli: „Trzeba zobaczyć, co to takiego, możejest to człowiek.” Podpłynęli bliżej, a kiedy usłyszeli moje wołanie, przybili do brzegu izabrali mnie na swój statek. I wypytywali mnie o moje przygody, więc opowiadałem im od

Page 177: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

176

początku do końca, co mi się przydarzyło i co od przeciwieństw losu wycierpiałem. Zdziwilisię wielce, a potem darowali mi trochę swoich szat, abym swą nagość zakrył, dali mi też zeswych zapasów coś do jedzenia, więc zjadłem do syta, a na koniec napoili mnie zimną, słodkąwodą. I odżył we mnie duch, serce się uspokoiło i doznałem wielkiego ukojenia, że Allachwybawił mnie od pewnej śmierci i z powrotem umieścił wśród żywych. Sławiłem przetoAllacha Najwyższego za obfitość Jego łask i składałem Mu dzięki. Niebawem odzyskałemsiły i tak po chwilach, gdy już we wszystko zwątpiłem, nadeszły inne, kiedy to, coprzeszedłem, wydało mi się tylko jakimś snem. Wiatr za przyzwoleniem Allacha był namprzychylny, płynęliśmy więc bez ustanku, aż przybiliśmy do brzegu pewnej wyspy, zwanejwyspą as-Salahita, i przy niej nasz kapitan zatrzymał statek. Wszyscy kupcy i podróżni zeszliwówczas na ląd i wynieśli swe towary, aby je sprzedać i wymienić. I mówił Sindbad Żeglarz:Kapitan statku zwrócił się do mnie i rzekł: „Posłuchaj, co ci powiem. Jesteś obcym, ubogimczłowiekiem i opowiedziałeś nam o różnych niebezpieczeństwach, przez które przeszedłeś.Chciałbym cię przeto jakoś poratować i pomóc ci, abyś mógł wrócić do swego kraju, a tybędziesz się za to modlił za mnie.” Odpowiedziałem; „Dobrze, odtąd zawsze się będę zaciebie modlił.” On zaś mówił dalej: „Wiedz, że był wśród nas pewien podróżny, który namzginął. Nie wiemy, czy jeszcze żyje, czy umarł, bo żadna wieść o nim do nas nie dotarła.Chcę więc tobie przekazać jego towary, abyś je sprzedał na tej wyspie i byś zajął sięsprawami tamtego. Za twój trud i pracę wynagrodzimy cię, oddające! część zysku, a cozostanie ze sprzedaży tych towarów, zatrzymamy u nas aż do naszego powrotu do Bagdadu.Tam odszukamy rodzinę zaginionego i jej przekażemy pozostałe towary jak równieżwszystek dochód z tego, co zostanie sprzedane. Czy zgodzisz się na to i zejdziesz na wyspę ztymi towarami, aby handlować nimi tak, jak to czynią kupcy?” Odrzekłem: „Słyszę i jestemposłuszny, o panie dobry i wspaniałomyślny”, błogosławiłem mu i dziękowałem. Potemkapitan rozkazał tragarzom i wioślarzom, aby wspomniane towary wynieśli na ląd iprzekazali je mnie. A pisarz portowy spytał: „Kapitanie, co to za towary wynoszą majtkowie itragarze na brzeg i którego kupca imieniem mam je oznaczyć?” Kapitan odpowiedział:„Wypisz na nich imię Sindbada Żeglarza. Podróżował przedtem z nami, lecz utonął przyjednej z wysp. Od tego czasu nie mieliśmy o nim żadnej wieści i chcemy, aby tencudzoziemiec sprzedał towary Sindbada Żeglarza i wziął za nie zapłatę. Damy mu za to tyle,ile wart będzie jego trud przy dokonywaniu sprzedaży, a co zostanie, weźmiemy ze sobą, bypo powrocie do miasta Bagdadu oddać towary właścicielowi, o ile uda nam się go odnaleźć.Jeśli zaś nie będziemy w stanie go odszukać, przekażemy wszystko jego rodzinie wBagdadzie.” Pisarz powiedział: „Piękne są twoje słowa i sprawiedliwa mowa.”

Gdy usłyszałem, co mówił kapitan i jak oznajmił, że towary mają być moim imieniemznaczone, rzekłem sobie w duszy: „Na Allacha, wszakże to ja jestem Sindbadem Żeglarzem ija wpadłem do wody przy owej wyspie wraz z innymi podróżnymi, z których część poszła nadno.” Uzbroiłem się jednak w cierpliwość i odczekałem, aż kupcy zeszli ze statku i wgromadzie zaczęli rozprawiać o sprawach kupna i sprzedaży. Wtedy podszedłem do kapitanastatku i zapytałem go: „Panie mój, czy wiesz, kim był właściciel towarów, które dałeś mi dosprzedania?” Kapitan odparł: „Nie znam jego stanu, ale wiem, że pochodził z Bagdadu i żezwano go Sindbadem Żeglarzem. Gdyśmy przy pewnej wyspie kotwicę zarzucili, wielu ludzitam utonęło, a w ich liczbie był on, i od tego czasu nie mieliśmy o nim żadnej wiadomości.”

Wtedy krzyknąłem wielkim głosem: „Kapitanie, niechaj pokój z tobą będzie! Wiedz, że jajestem Sindbadem Żeglarzem i wcale nie utonąłem. Wtedy, gdy przy brzegu wyspy zarzuciłeśkotwicę, a kupcy i podróżni zeszli na ląd, ja wysiadłem wraz z nimi. Znalazłszy się zaś nabrzegu wyspy, wyjąłem jedzenie, które z sobą miałem, i przyjemnie płynął mi tam czas, alepotem ogarnęła mnie senność, ułożyłem się więc i zasnąłem. Gdym się przebudził, nie byłojuż przy brzegu statku i nikogo przy sobie nie znalazłem. Tak więc towary te, jak i cały ówdobytek należą do mnie. Wszyscy kupcy dostarczający diamentów widzieli mnie w

Page 178: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

177

Diamentowych Górach i poświadczą, że jestem Sindbadem Żeglarzem. Opowiedziałem imbowiem swoją historię i wspomniałem o tym, co mi się zdarzyło, gdy byłem z wami nastatku. Opowiedziałem im, jak to zapomnieliście mnie śpiącego na wyspie i że gdy się potemprzebudziłem, nie znalazłem już nikogo z podróżnych i przygodziło mi się to, co mi sięprzygodziło.”

Kupcy i inni współtowarzysze podróży słysząc moje słowa zgromadzili się przy mnie, abyli wśród nich tacy, co mi uwierzyli, i tacy, co wzięli mnie za kłamcę. I gdyśmy takrozmawiali, jeden z kupców posłyszawszy, że wspomniałem o Diamentowej Dolinie, wstał,podszedł do mnie i powiedział: „Zgromadzeni, posłuchajcie, co powiem. Kiedyśwspominałem wam o różnych dziwach, które oglądałem w swoich podróżach. Między innymiopisywałem, jak rzucaliśmy zabite zwierzęta do Diamentowej Doliny i o tym, że gdy zgodnieze zwyczajem postąpiłem jak inni kupcy i zrzuciłem tam swoje zwierzę, uczepił się dońpewien człowiek i tak przybył do mnie na górę. Nie wierzyliście mi wtedy i pomawialiściemnie o kłamstwo.” Rzekli: „Tak, to prawda, opowiadałeś nam o tym, a my nie daliśmy wiarytwym słowom.” Kupiec ciągnął: „Oto jest właśnie ten, który uczepił się mojego zabitegozwierzęcia. Dał mi on potem cenne diamenty, a równe im trudno byłoby znaleźć. On zaś dałmi ich więcej, niżbym mógł zebrać z mego zabitego zwierzęcia. I zabrałem z sobą tegoczłowieka, a gdy przybyliśmy do miasta Basry, pożegnaliśmy się, po czym on ruszył doswojego kraju, a my do swego. To właśnie jest ów człowiek i rzeczywiście nazywa się onSindbad Żeglarz, jak nam mówił. Opowiedział on – i nam o tym, że statek odpłynął bezniego, i o tym, jak pozostał sam na wyspie. I wiedzcie, że człowiek ten przyszedł tu do nas poto, byście nareszcie uwierzyli słowom, które wam niegdyś powiedziałem. Wszystkie tetowary są jego własnością bo i o tym nam wspomniał, gdy do nas się przyłączył. Tym samymi jego słowa okazują się prawdziwe.”

Gdy kapitan wysłuchał słów kupca, podszedł do mnie i chwilę uważnie mi sięprzypatrywał, a potem spytał: „Jak są oznaczone twoje towary?” Odpowiedziałem: „Wiedz,że znak na mych towarach jest taki a taki.” Potem przypomniałem mu jeszcze o pewnychsprawach, które zaszły tylko między nami dwoma, gdy na jego statku wypływaliśmy z Basry.Wtedy kapitan upewnił się, że rzeczywiście jestem Sindbadem Żeglarzem, objął mnie,pozdrowił i cieszył się z mego ocalenia mówiąc: „Na Allacha, zaiste, twoja opowieść jestzdumiewająca, a przypadki twe są cudowne. I niech Allachowi będą dzięki za to, że dał namsię spotkać, a tobie zwrócił twe towary i dobytek.” Sindbad mówił: Tak tedy rozporządziłemswymi towarami, jak umiałem, a one przyniosły mi w tej podróży duży zysk. Radowałem sięz tego wielką radością, ciesząc się bezpieczeństwem i tym, że odzyskałem mój majątek. Iwciąż sprzedawałem i kupowałem po drodze na wyspach, a gdy przybyliśmy do kraju Sind, itam również trudniliśmy się kupnem i sprzedażą. I widzieliśmy na morzu rozmaite dziwy icudowności, których ani zliczyć, ani wyliczyć się nie da. Wśród wielu innych rzeczy, które natym morzu oglądałem, była ryba z kształtu podobna do krowy i inne mające postać osła.Widziałem też ptaki, które wyłażą z morskich muszli, znoszą jaja i pisklęta wysiadują napowierzchni wody. A ptaki te nie wychodzą nigdy z morza na ląd. I tak podróżowaliśmy bezustanku za Allacha Najwyższego przyzwoleniem, wiatr nam sprzyjał i podróż była pomyślna,i tak przybyliśmy do Basry. Zabawiłem tam niewiele dni, po czym ruszyłem do Bagdadu, agdy przybyłem do mojej dzielnicy, wszedłem do swego domu, powitałem rodzinę,towarzyszy i przyjaciół. I cieszyłem się, że znów jestem bezpieczny i że wróciłem do swegokraju, do rodziny, swojego miasta i domów. Rozdawałem jałmużnę, obdarowywałem iodziewałem wdowy i sieroty, a sam spędzałem czas w otoczeniu towarzyszy biesiad iprzyjaciół, żyłem w nieustannym zbytku jedząc, pijąc i weseląc się. Ucztując, zabawiając się iprzebywając z towarzyszami, zapomniałem wkrótce, co mi się przytrafiło, co odprzeciwieństw losu wycierpiałem i jakich zaznałem niebezpieczeństw. Zysków moich zaś ztej wyprawy ani zliczyć, ani wyliczyć by się nie dało. Takie to były osobliwe przygody, które

Page 179: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

178

miałem w tej podróży. A jutro, jeśli Allach Najwyższy zechce, przyjdziesz do mnie znowu, jazaś opowiem ci o mojej czwartej podróży, jeszcze cudowniejszej od poprzednich.

Potem Sindbad Żeglarz kazał dać, zgodnie ze swoim obyczajem, sto miskali złotaSindbadowi Tragarzowi i polecił, aby obrusy rozpostarto. A gdy to się stało, towarzystwopoczęło wieczerzać, dziwując się zasłyszanej opowieści i wszystkiemu temu „co się w niejwydarzyło. Po wieczerzy wszyscy odeszli w swoje strony, a Sindbad Tragarz zabrał darowanemu złoto i także odszedł swoją drogą, oszołomiony tym, co Sindbad Żeglarz opowiedział.Noc spędził w swoim domostwie, a gdy nastał ranek i zajaśniał świt, podniósł się SindbadTragarz, odprawił poranne modły i udał się do Sindbada Żeglarza. Wszedł, pozdrowiłgospodarza, a ów przyjął go radośnie i przyjaźnie, kazał mu koło siebie siadać i gawędził znim do czasu, gdy reszta towarzyszy się zjawiła. Wtedy podano jadło, a zebrani pożywili się ipopili w wesołym nastroju, po czym Sindbad Żeglarz czwarte opowiadanie rozpoczął:

Czwarte opowiadanie Sindbada Żeglarza dotyczące podróży czwartej

Wiedzcie, o bracia moi, że powróciwszy do miasta Bagdadu, znów zgromadziłem wokółsiebie mych towarzyszy, rodzinę i przyjaciół i żyłem pośród największych rozkoszy, wzadowoleniu i dostatku. Otoczony nieprzeliczonym zbytkiem, zapomniałem wkrótce o tym,co było, i oddany rozrywkom, weselu i towarzyskim biesiadom, czerpałem z życia wszystko,co najprzyjemniejsze. Cóż, kiedy moja podstępna dusza szeptała mi o podróżach w krajenieznanych ludów, tak że znów zapragnąłem zobaczyć innych ludzi i zająć się handlem izarabianiem. Opanowany tą myślą, nakupiłem różnych cennych towarów nadających się domorskiego handlu, spakowałem jeszcze więcej niż zwykle tobołów i z Bagdadu udałem się doBasry. Tam załadowałem swe rzeczy na statek i przyłączyłem się do grupynajzamożniejszych kupców Basry. Ruszyliśmy w drogę, statek odbił z nami od brzegu, aAllach Najwyższy błogosławił nam płynącym po wzburzonym morzu, wśród fal jedna odrugą bijących.

Wiele dni i nocy płynęliśmy szczęśliwie z wyspy na wyspę i z morza na morze, ażpewnego dnia zerwał się przeciwny wiatr. Kapitan zarzucił kotwicę i zatrzymał statekpośrodku morza, bojąc się, by w rozszalałym żywiole nie zatonął. My poczęliśmy się modlić ipokornie błagaliśmy Allacha Najwyższego, a gdy to czyniliśmy, znienacka uderzył w naspotężny huragan, poszarpał żagle, podarł je na strzępy i zmiótł z pokładu wszystkich ludziwraz z ich dobytkiem i tym, co mieli spośród towarów i majątku. Tak więc i ja wpadłem dowody razem z innymi. Przez pół dnia zdołałem się utrzymać na powierzchni morza, a kiedyzaczynałem już tracić przytomność, Allach Najwyższy zesłał mi jedną spośród desekokrętowych. I wlazłem na nią, a za mną w ślad uczyniło to jeszcze kilku kupców. Skupiliśmysię na niej i mocno się trzymając, uderzaliśmy nogami jak wiosłami o wodę. Takim tosposobem płynęliśmy, fale i wiatr nam sprzyjały i tak minęły dzień i noc. Następnego dniaprzed południem wiatr przybrał na sile, morze się spieniło, fale urosły i woda wyniosłą nas najakąś wyspę. Byliśmy prawie martwi od bezsenności, zmęczenia, zimna, głodu, strachu ipragnienia. Chodząc po brzegu wyspy znaleźliśmy tam dużo roślin, więc jedliśmy je, aby sięutrzymać przy życiu i wzmocnić swoje siły.

Noc tę spędziliśmy na brzegu wyspy, a gdy zaczęło świtać i nastał jasny ranek, wstaliśmy ipoczęliśmy chodzić po wyspie w prawo i w lewo. I ukazała się nam w oddali jakaś budowla,ruszyliśmy więc ku niej i szliśmy tak długo, aż znaleźliśmy się u jej wrót. Zaledwieśmy tamstanęli, z bramy wypadła do nas gromada nagusów, którzy bez słowa nas pochwycili izawiedli do swego króla. Ów zaś kazał nam usiąść, więc usiedliśmy, a wtedy podano namjakiś pokarm nieznany, jakiego nie widzieliśmy jeszcze nigdy w życiu. Dusza moja wzdragałasię przed nim i nie zjadłem go ani trochę w przeciwieństwie do moich towarzyszy. ŁaskaAllacha to sprawiła, żem tego pożywienia nie tknął, i dzięki temu żyję po dziś dzień. A

Page 180: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

179

zaledwie moi towarzysze skosztowali tylko trochę podanej potrawy, potracili rozum i poczęlijeść jak obłąkani. Potem przyniesiono im kokosowy olej, podano im go do picia inatłuszczono ich nim, a wtedy oczy im się powywracały i znów poczęli zajadać tę potrawę,całkiem inaczej, niż było ich zwyczajem. Zaniepokoiłem się o nich, smutek mnie ogarnął iwielki lęk o własną skórę wśród tych nagich ludzi. Przyjrzałem im się przeto bliżej – byli toczciciele ognia, a królem w ich mieście był jakiś ghul. Ktokolwiek do ich kraju przybywałalbo kogo w dolinie zobaczyli lub spotkali, tego do swego króla prowadzili. Wszystkich teżkarmili tym pożywieniem, natłuszczali każdego owym olejem, a wtedy brzuch mu odobfitości jadła pęczniał, rozum mu się mącił i rozsądek go opuszczał. A gdy taki człowiek doszczętu ogłupiał, dawali mu jeszcze więcej jedzenia i picia, on zaś stawał się tłusty i otyły.Wówczas zarzynali go, piekli i dawali swojemu królowi do jedzenia. Poddani tego królarównież żywili się ludzkim mięsem, tylko go nie piekli ani nie gotowali.

Gdym te ich obyczaje podpatrzył, zaniepokoiłem się bardzo o siebie i moich towarzyszy,oni zaś z nadmiaru strawy, co rozum odbiera, całkiem nie wiedzieli, co się z nimi dzieje. Ipowierzono ich jakiemuś człowiekowi, który co dzień zabierał ich i wyprowadzał pasać jakbydło. Tymczasem ja ze strachu i głodu osłabłem i stałem się taki chudy, że ciało ledwieokrywało mi kości. Gdy mnie takiego ujrzeli, zostawili mnie w spokoju i zapomnieli o mnie iżaden z nich już o mej osobie nie myślał ani też o nią me dbał. Tak więc pewnego dniawymknąłem się chyłkiem z tego miejsca i uciekłem, a gdym już był w pewnym oddaleniu,dostrzegłem jakiegoś pasterza, siedzącego na czymś wystającym z morza. Gdy mu siędokładnie przyjrzałem, poznałem go. Był to ten sam człowiek, któremu kazano wypasaćmoich towarzyszy i wielu jeszcze takich jak oni. Skoro i on mnie dojrzał, pojął natychmiast,że jestem przy zdrowych zmysłach, a nie opętany jak moi współtowarzysze podróży. Skinąłna mnie z daleka i rzekł: „Zawróć i idź dalej drogą, która biegnie po twojej prawej ręce, atrafisz wówczas na trakt sułtański.” Obróciłem się więc, tak jak mi ten człowiek kazał, irzeczywiście po prawej stronie zobaczyłem drogę i poszedłem nią.

Szedłem bez przerwy, czasem ze strachu biegłem, to znów zwalniałem kroku, aby trochęodpocząć. Tak postępowałem, aż straciłem z oczu pasterza, który mi tę drogę wskazał. Potemjuż go więcej nie widziałem ani on mnie już nigdy w życiu nie oglądał. Słońce wreszciezaszło nade mną i ciemność nastała, usiadłem tedy, aby wytchnąć i przespać się trochę. Alesen mnie tej nocy nie chciał ogarnąć, tak byłem przejęty strachem, głodny i zmęczony. Opółnocy wstałem i poszedłem dalej w głąb wyspy i nie ustawałem w drodze, aż dzień począłwstawać, zajaśniał świt i słońce wzeszło nad szczytami gór i równinami. Strudzony głodny ispragniony, począłem zbierać zioła i inne rośliny rosnące na wyspie i jadłem je, aż nasyciłemsię i zaspokoiłem głód. Potem znów wstałem i poszedłem przez wyspę, i nie ustawałem wdrodze przez cały dzień i noc. Gdy byłem głodny, żywiłem się roślinami, i tak przemierzałemtę wyspę, przez siedem dni i siedem nocy. Ósmego dnia rano ukazał mi się z daleka jakiśkształt. Skierowałem się ku niemu i podążałem doń bez ustanku, aż dopiero po zachodziesłońca się do niego zbliżyłem. A przez cały czas, gdy jeszcze byłem daleko, przypatrywałemsię mu, a wielki lęk przepełniał moje serce po tym wszystkim, co mi się już raz i drugiprzytrafiło. Okazało się, że to, co widziałem z daleka, było gromadą ludzi zbierających ziarnapieprzu. Gdy do nich podszedłem, a oni zauważyli mnie, zbliżyli się i otoczyli mnie zewszystkich stron, pytając: „Kim jesteś i skąd przybywasz?” Odpowiedziałem: „Wiedzcie, oludzie, że jestem biednym cudzoziemcem.” I dalej opowiedziałem im o swoich przygodach, otym, jakich niebezpieczeństw doznałem i co wskutek przeciwieństw losu przecierpiałem. Oniwykrzyknęli wówczas: „Na Allacha, przedziwna to sprawa, że z rąk czarnych potrafiłeś sięuratować i wydostałeś się z ich kraju, który leży na tej wyspie. Jest to zaiste liczne plemięludożerców i prawie nikt im ujść ani ich ominąć nie może.” Więc opowiedziałem im o tym,co przeżyłem wśród ludożerców, jak porwali oni moich towarzyszy i nakarmili ichpożywieniem, którego ja nie tknąłem. Ludzie zbierający pieprz winszowali mi ocalenia i

Page 181: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

180

dziwowali się wielce temu, co mi się przytrafiło. Potem prosili, bym został z nimi, więcsiedziałem przy nich, dopóki nie zakończyli swojej pracy. Wtedy podali mi dobre jadło, a jazjadłem, bo bardzo byłem wygłodniały. Potem odpoczywałem jeszcze przez czas jakiś, ażwreszcie oni mnie z sobą zabrali, wsiedli wraz ze mną na statek i popłynęli na swoją wyspę,gdzie były ich osiedla. A tam przedstawili mnie swemu królowi. Pozdrowiłem króla i on mniepowitał, i łaskawie przyjął, wypytując o moje sprawy. Opowiedziałem mu o sobie wszystko,o tym, co mi się przytrafiło i co zaszło od chwili, gdy opuściłem miasto Bagdad, aż dopojawienia się przed nim.

Król zdziwił się wielce wysłuchawszy opowiadania o moich przygodach i zdumieli sięrównież wszyscy przy tym obecni. Później król kazał mi usiąść przy sobie, a gdy touczyniłem, polecił, aby przyniesiono jadło, podano je więc, a ja najadłem się do syta. Potemumyłem dłonie i Allachowi Najwyższemu za jego dobroć podziękowałem, sławiąc Go igłosząc Jego chwałę. Wreszcie wstałem i wyszedłem od króla, aby przejść się i miastopooglądać. Był to ludny gród, w którym żyło wielu mieszkańców, był bogaty, dobrze wżywność zaopatrzony i posiadał sporą liczbę bazarów z wielką ilością towarów, jak też ludzikupujących i sprzedających. I radowałem się, że przybyłem do tego miasta, odzyskałem tamspokój i do tamtejszych ludzi przywykłem, a oni i ich król szanowali mnie i poważali nawetwięcej niż własnych wielmożów.

Zauważyłem wkrótce, że wszyscy mieszkańcy miasta, wielcy i mali, dosiadają pięknych iszlachetnych rumaków, ale bez siodeł. Zdziwiony tym, zagadnąłem kiedyś króla: „Czemuż to,panie mój, nie używasz siodła? Jest to rzecz bardzo wygodna i jeździec dużo pewniej się wnim czuje.” Król na to powiedział: „Cóż to jest siodło? Nie widzieliśmy nigdy w życiutakiego przedmiotu i nie próbowaliśmy na nim jeździć.” Wtedy spytałem: „Czy pozwoliszzrobić sobie siodło, abyś mógł jeździć na nim i poznać, jaka to przyjemność?” Król odparł:„Zrób je.” Wtedy rzekłem: „Każ dostarczyć mi trochę drzewa.” I polecił król dać miwszystko, czego zechcę, więc zażądałem, by mi zręcznego stolarza przyprowadzono, izasiadłszy z nim, pokazałem mu, jak się robi szkielet siodła i nauczyłem go tej sztuki. Samzaś wziąłem wełnę, wyczesałem ją i z niej utworzyłem pilśń, potem przyniosłem skórę,obciągnąłem nią siodło i wygładziłem do połysku. Po czym przymocowałem do siodła pas,dowiązałem rzemienie, A wezwałem kowala i objaśniłem mu, jak się wykonuje strzemiona.Kowal wykuł parę mocnych strzemion, a ja wypolerowałem je i powlokłem cyną. Potemjedwabnymi chwastami przystroiłem siodło i wybrałem najprzedniejszego z królewskichrumaków, osiodłałem go, przymocowałem strzemiona, założyłem wędzidło i tak przed królago poprowadziłem.

Król był zachwycony. Wierzchowiec bardzo mu się spodobał, król więc podziękował mi idosiadł konia. I cieszył się tym siodłem wielce, a mnie hojnie wynagrodził za to, com dlaniego zrobił. Gdy wezyr zobaczył siodło wykonane według moich wskazówek, poprosił,abym i jemu takie samo zrobił, a ja spełniłem jego życzenie. Potem i inni wielmoże idostojnicy królewscy prosili mnie o siodła, więc wykonywałem je dla nich, wyuczywszycieślę sztuki wyrabiania szkieletów siodeł, a kowala wyrobu strzemion. Tak oto, wykonującsiodła i strzemiona i sprzedając je panom i wielmożom, wkrótce dorobiłem się znacznychbogactw, stałem się znany i lubiany i cieszyłem się wielkim poważaniem u króla i wśród jegootoczenia, u możnych i dostojników, zajmując wśród nich wysokie stanowisko.

Aż oto gdy pewnego dnia siedziałem u króla zadowolony i otoczony szacunkiem,powiedział on do mnie: „Wiedz, że stałeś się jednym z nas i że cenimy i szanujemy cię tak, iżnie potrafilibyśmy już się z tobą rozstać ani nie moglibyśmy pogodzić się z myślą, byś miał znaszego miasta odejść. Pragnąłbym przeto poprosić cię o coś, lecz musisz mnie posłuchać iuczynić to bez sprzeciwu.” Spytałem wówczas: „Cóż to takiego, czego ode mnie żądasz,królu? Powiedz, a zaiste nie odmówię twojemu życzeniu, bo ty jesteś moim dobroczyńcą itylko łaskawość i wspaniałomyślność stale mi okazujesz, a ja – chwała za to Allachowi –

Page 182: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

181

jestem jednym z twoich sług.” Król powiedział na to: „Pragnę ożenić cię z dziewczynąpiękną, dobrą i gładką, a przy tym wytworną i majętną. Osiądź wśród nas, a mieszkanie damci w moim pałacu. Nie sprzeciwiaj się mojej woli i nie odmawiaj mi tego, o co proszę.” Gdywysłuchałem słów króla, zawstydziłem się tak, że nie mogłem z siebie słowa wydobyć, iwskutek tego zmieszania milczałem, zwlekając z odpowiedzią. Król zapytał: „Synu mój,dlaczego nie odpowiadasz?” Wtedy rzekłem: „Panie mój, życzenie twoje jest dla mnierozkazem, o królu czasu.” W tej samej chwili, nie zwlekając, król posłał po świadków ikadiego, a gdy ich sprowadzono, ożenił mnie z dostojną i szlachetnie urodzoną niewiastą.Miała ona bogactwo i znaczny majątek, dobra, domy, posiadłość, wywodziła się zdoskonałego rodu i była niezrównanie piękna. Gdy. z woli króla zostałem poślubiony tejszlachetnej niewieście, król podarował mi osobny, wielki i piękny dom, dał mi służbę iniewolników, wyposażył mnie wspaniale i wyznaczył mi utrzymanie i stałe dochody. Żyłemtedy w zupełnym spokoju, w radości i weselu i zapomniałem o wszystkich trudach, niedolachi niepowodzeniach, których dawniej doświadczyłem. I mówiłem sobie w duszy: „Gdy zechcędo mojego kraju pojechać, wezmę żonę ze sobą.” Cóż, kiedy każdemu z góry przeznaczonyjest jego los, od którego nie ma ucieczki i nikt nigdy nie wie, co mu się przy godzi.

Kochałem swoją żonę i ona mnie wielką miłością darzyła, żyliśmy zgodnie, beztrosko i wwielkich rozkoszach. Działo się tak przez pewien czas, aż oto Allach zesłał śmierć na żonęmojego sąsiada i przyjaciela. Poszedłem do niego, aby go po stracie pocieszyć, i zastałem gow godnym pożałowania stanie, smutnego, z sercem i umysłem pełnym boleści. Pocieszałemgo i tłumaczyłem: „Nie trap się i nie rozpaczaj tak po swojej żonie. Na pewno Allach obdarzycię w zamian lepszą i będziesz wiódł z nią długie życie, jeśli Allach Najwyższy dozwoli.” Aleon wybuchnął na to wielkim płaczem i zawołał: „Przyjacielu, jakże mogę poślubić inną, kiedypozostaje mi jeszcze zaledwie jeden dzień życia?!” Odpowiedziałem: „Bracie mój, bądźrozsądny i nie mów o śmierci. Przecież zdrów jesteś i nic ci złego nie grozi.” Wdowiecpowiedział: „Przyjacielu, obyś długo żył, ale jutro mnie utracisz i nigdy więcej w życiu mnienie zobaczysz.” Spytałem: „Jak to?”, a on mówił dalej: „W dniu, w którym moją żonępochowają, i mnie z nią razem w grobie zamkną. W naszym kraju panuje bowiem obyczaj, żegdy kobieta zemrze, jej męża wraz z nią żywcem grzebią. A gdy mężczyznę śmierć zabierze,żonę z nim razem chowają po to, aby żadne z nich po odejściu towarzysza dalej nie mogło sięcieszyć życiem.” Usłyszawszy to zawołałem: „Cóż to za zwyczaj straszliwy! Czy nikt się odniego nie może ocalić?”

Gdyśmy tak rozmawiali, nadeszły z miasta tłumy ludzi, którzy podzielając jego żal nadstratą żony i nad nim samym, według zwyczaju oporządzili zwłoki, przynieśli trumnę iwynieśli w niej wreszcie zmarłą kobietę. Za nimi poszedł jej mąż. I wywiedli ich za miasto,poprowadzili w ustronne miejsce, do stóp góry, nad morze. Skoro tam przybyli, unieśli wielkigłaz i ukazała się pod nim otchłań podobna do studni. Do owego niezwykle głębokiego dołuwrzucili zmarłą kobietę, po czym podprowadzili jej męża, przewiązali go sznurem wpół ispuścili na postronku w głąb studni wraz z wielkim dzbanem słodkiej wody i siedmiomaplackami jęczmiennymi. On się tam na dole odwiązał od sznura, który tamci zaraz na góręwyciągnęli, otwór studzienny z powrotem wielkim głazem przywalili, a sami zwyczajnieodeszli w swoje strony, zostawiając w dole mego przyjaciela razem z jego zmarłą żoną.Rzekłem sobie wtedy w duszy: „Na Allacha, jego śmierć będzie dużo straszniejsza od śmiercijego żony.”

Potem udałem się do króla i zapytałem: „Panie mój, dlaczegóż to w waszym kraju żywegowraz ze zmarłym chowają?” Odrzekł: „Wiedz, że w naszym kraju panuje obyczaj, który każepogrzebać żonę żywą, kiedy jej mąż umrze, i podobnie w wypadku śmierci niewiasty z niąrazem żywcem jej męża chowamy. Dzieje się tak dlatego, że nie chcemy, by dwoje za życiazłączonych śmierć miała rozdzielać. A zwyczaj ten przejęliśmy od naszych przodków.”Pytałem dalej: „O królu czasu, czy z takim jak ja cudzoziemcem postąpilibyście tak samo jak

Page 183: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

182

z tamtym człowiekiem, gdyby mu żona umarła?” Król odrzekł: „Tak, pochowalibyśmycudzoziemca razem z jego zmarłą żoną i uczynilibyśmy to samo, co właśnie widziałeś.” Gdyusłyszałem te słowa, tak się o siebie zmartwiłem, że o mało żółć mi się nie rozlała, umysł misię zmącił i strach mnie ogarnął na myśl, że moja żona może przede mną zemrzeć, a wtedymnie żywego razem z nią pochowają.

Wkrótce jednak pocieszyłem się, że może akurat ja przed nią zemrę, bo przecież nikt nigdynie wie, komu wcześniej, a komu później przychodzi umierać. I zająłem się swoimisprawami. Ale minęło niewiele czasu, gdy moja żona zasłabła, chorowała kilka dni i umarła.Tłumy przychodziły mi współczuć, jej rodzina mnie pocieszała, nawet sam król przyszedł,aby według ich zwyczaju wyrazić mi swój żal z powodu jej śmierci. A potem przyszłykobiety umyć moją żonę, a gdy to uczyniły, przyodziały ją w najwspanialsze z jej szat iprzybrały w kosztowności, naszyjniki i drogocenne kamienie. Potem ułożyli ją w trumnie,wynieśli i poszli pod górę, zdjęli głaz z otworu studni i wrzucili do niej zmarłą. Wreszciepodeszli do mnie wszyscy moi przyjaciele i rodzina mojej żony i poczęli się ze mną żegnać.A ja krzyczałem: „Jestem cudzoziemcem i nie obchodzą mnie wasze obyczaje!” Ale oni niesłuchali moich słów i nie zważali na moje wołania, tylko chwycili mnie, związali i przemocą– dodawszy siedem placków jęczmiennych i dzban słodkiej wody, tak jak kazał ich obyczaj –spuścili mnie do studni, która na kształt wielkiego dołu miała swe miejsce pod skałą. Potemkrzyknęli do mnie: „Odwiąż się od sznura!”, a gdy nie chciałem tego zrobić, zrzucili na mniesznur, otwór studni przywalili głazem, a sami zwyczajnie odeszli swoją drogą. A jazobaczyłem na dnie studni wielką ilość zwłok, od których biła odrażająca woń. Wówczasjąłem sam siebie przeklinać w duszy za to, co zrobiłem, i rzekłem: „Zaiste, zasłużyłem sobiena wszystko to, co mnie spotyka i czego doświadczam!” I przestałem dzień od nocyodróżniać, i jadłem niewiele, nie tykając pożywienia do czasu, gdy już prawie zaczynałem zgłodu omdlewać, i piłem dopiero, gdy dotkliwe pragnienie poczynało mi doskwierać. Bałemsię bowiem, że mi się skończy zapas jedzenia i wody, i mówiłem: „Nie ma potęgi ni siły pozaAllachem Wielkim i Mocnym! Czemuż tak musiałem ucierpieć wskutek ożenku w tymmieście? Ilekroć sobie powiem, że uszedłem nieszczęściu, zaraz w inne, jeszcze gorszetarapaty wpadam! Na Allacha, okropną śmiercią przyjdzie mi umierać! Bodajbym był utonąłw morzu albo w górach zginął! Wszystko byłoby chyba lepsze od tego strasznego konania!”

I tak się bezustannie oskarżałem w duchu, i sypiałem na ludzkich kościach, AllachaNajwyższego na pomoc przyzywałem i śmierci jak wyzwolenia pragnąłem, ale nieznajdowałem jej w mym ciężkim położeniu. I tak się ze mną działo, aż głód znów miwnętrzności trawić począł i dokuczało pragnienie. Usiadłem więc, po omacku sięgnąłem pochleb i jadłem go po kawałeczku popijając wodą po kropli. Wreszcie jednak wstałem ipowlokłem się wzdłuż ścian jaskini. Zobaczyłem wówczas, że daleko rozciąga się na boki, awnętrze ma puste, lecz na ziemi leżą wszędzie niezliczone ilości zwłok i próchniejące kości zdawnych czasów. Z boku, w pewnym oddaleniu od świeższych zwłok, uczyniłem więc sobielegowisko i tam się położyłem. Moje zapasy żywności malały i w końcu zostało mi ich takniewiele, że mogłem jeść zaledwie raz na dzień, albo i rzadziej, i raz dziennie tylko piłem,bojąc się, że zanim umrę, zabraknie mi tej wody i jadła, które mi dano.

W takim trwałem położeniu aż do pewnego dnia. Siedziałem właśnie i rozmyślałem nadtym, co pocznę, gdy skończy mi się woda i zapas jedzenia, gdy wtem odsunięto głaz z wejściado studni i padła na ziemię smuga światła. Zadałem sobie w duchu pytanie: „Co to możeznaczyć?” I wtedy nad otworem studni stanęli ludzie i spuścili w głąb zwłoki mężczyzny, a znimi razem żywą kobietę, która płakała i rozpaczała nad sobą. Za nią spuścili duży zapasżywności i wody. Patrzyłem na tę niewiastę, sam przez nią nie będąc widziany, a tamci ludziena górze przywalili tymczasem głazem otwór jaskini i według zwyczaju poszli sobie swojądrogą. Wtedy wstałem, ująłem w dłoń piszczel po jakimś zmarłym człowieku i podszedłszydo kobiety, uderzyłem ją w sam środek głowy. Upadła na ziemię i straciła przytomność, a ja

Page 184: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

183

uderzyłem ją po raz drugi, a potem trzeci, aż wyzionęła ducha. I zabrałem jej chleb iwszystko, co z sobą miała, i ujrzałem na niej wiele ozdób, strojnych sukien, naszyjników,klejnotów i drogocennych kamieni. Zabrałem jej wodę i żywność i z powrotem spocząłem namiejscu, które sobie przysposobiłem do spania na skraju pieczary. Spożywałem to jadło potroszeczce, tyle tylko, aby z sił nie opaść, aby mi nie zabrakło pożywienia i abym nie umarł zgłodu i pragnienia.

Tak oto przez dłuższy czas przebywałem w tej jaskini i za każdym razem, gdy kogośchowano, zabijałem tego, kogo spuszczano ze zmarłym, zabierałem mu jedzenie i wodę, abysiebie przy życiu utrzymać. Aż pewnego dnia wyrwał mnie ze snu, w którym trwałempogrążony, jakiś szelest zakłócający ciszę na skraju jaskini. Pomyślałem: „Co to może być?”,wstałem i poszedłem w tamtą stronę, ująwszy w dłoń ludzką kość. Jakaś istota czując, że sięzbliżam, umknęła przede mną i znikła – a było to dzikie zwierzę. Podążyłem za nim w głąbjaskini i wtedy zobaczyłem światełko podobne do gwiazdy, raz się pojawiające, raz gasnące.Ujrzawszy je skierowałem ku niemu swe kroki i w miarę jak się doń przybliżałem, światłostawało się jaśniejsze i większe. Doszedłem do przekonania, że musi tam być jakaś szczelinaw skale prowadząca z jaskini na otwartą przestrzeń. Mówiłem sobie w duszy: „Bez wątpieniajest tu jakieś przejście. Może to być drugi otwór podobny do tego, przez który mnie tuspuszczono, albo też jest to zwykłe pęknięcie w skale.” Chwilę się nad tym zastanawiałem, apotem znów ruszyłem ku temu światłu.

I rzeczywiście, był to otwór wygrzebany w stoku góry przez dzikie zwierzęta, które tędydostawały się do wnętrza jaskini, pożerały ciała zmarłych i nasycone wychodziły tą samądrogą. Gdy to spostrzegłem, odzyskałem spokój, dusza uciszyła się we mnie, serce miozdrawiało, uwierzyłem, że życie może istnieć po śmierci, i czułem się tak, jak bym śnił.Potem nie bez trudu przecisnąłem się przez tę szczelinę i oto znalazłem się na brzegu słonegomorza, u stóp olbrzymiej góry, która wrzynała się między dwa morza i od wyspy i miasta jeodgradzała, tak że nikt nie był w stanie do niej dotrzeć. Sławiłem przeto AllachaNajwyższego, dziękowałem Mu i cieszyłem się wielką radością, a serce moje odzyskiwałosiły. Później wróciłem przez tę szczelinę z powrotem do jaskini i wyniosłem z niej wszystkąwodę i żywność, jaką sobie zaoszczędziłem. Wziąłem też nieco odzienia ze zmarłych iwdziałem je na to, co już na sobie miałem, zebrałem też ze zwłok wiele rozmaitychnaszyjników, klejnotów, sznurów pereł, a także ozdób srebrnych i złotych, wysadzanychnajprzeróżniejszymi klejnotami i drogocennymi kamieniami. Zawinąłem to wszystko w szatyzmarłych i przez ową szczelinę wyniosłem moją zdobycz na tyły owej góry, i tam jużpozostałem na morskim brzegu. Ale każdego dnia wchodziłem do jaskini, by każdemużywcem pogrzebanemu odebrać żywność i wodę, po czym wychodziłem z niej. Zabijałemtych ludzi bez względu na to, czy był to mąż, czy niewiasta, po czym wychodziłem zpowrotem przez szczelinę. W ten sposób żyłem przez czas jakiś. Powynosiłem z jaskiniwszystko, co w niej znalazłem spośród kosztowności i wszelkich innych cennych rzeczy, i takpewien czas na brzegu morza przepędziłem. Pewnego dnia, gdy rozmyślając nad swymisprawami siedziałem na brzegu, ujrzałem nagle statek płynący środkiem spienionego morza,wśród fal bijących jedna o drugą. Chwyciłem wtedy do ręki białą suknię należącą do odzieżyzmarłych, przymocowałem ją do kija i biegając po brzegu począłem nią dawać znaki tym, copłynęli na statku. Zwróciłem wreszcie na siebie ich uwagę i spostrzegli mnie, gdy tak stałemna skale. Podpłynęli bliżej, a kiedy posłyszeli moje wołanie, posłali do mnie łódź, w którejsiedziało kilku ludzi ze statku. A ci zbliżywszy się, zapytali: „Kim jesteś, skąd się tu wziąłeś ijak się dostałeś na tę górę? Nigdy w życiu nie widzieliśmy nikogo, kto by na nią wyszedł.”Odpowiedziałem: „Jestem kupcem. Statek, na którym płynąłem, zatonął, ja zaś z częściąmoich rzeczy wlazłem na deskę i dzięki pomocy Allacha, jak też wskutek mych wysiłków izmyślności mogłem po przebyciu licznych trudów wydostać się tutaj razem z moimdobytkiem.”

Page 185: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

184

I zabrali mnie wioślarze do swojej łodzi, i powieźli mnie z tym wszystkim, co wyniosłem zjaskini i poowijałem w odzież i całuny. Skoro podpłynęli do statku, wciągnęli mnie i mojerzeczy na pokład i zaprowadzili mnie przed kapitana. Ten zapytał: „Człowieku, jakim cudemznalazłeś się w tym miejscu, u stóp tej ogromnej góry, za którą jest wielkie miasto? Całeżycie pływam po tym morzu i mijam tę górę, a nie zdarzyło mi się nikogo na niej widziećprócz dzikich zwierząt i ptaków.” Na to odpowiedziałem: „Jestem kupcem. Płynąłem nawielkim statku, który rozbił się, a wszystkie moje rzeczy, tkaniny i ubrania wpadły wraz zemną do wody. To, co widzisz, zdołałem wyciągnąć na wielką deskę okrętową, a że los iprzeznaczenie mi sprzyjały, więc wydostałem się na tę skałę i czekałem w nadziei, że ktośbędzie tędy przepływał i zabierze mnie z sobą.” Nie wspomniałem mu o tym, co mi sięprzytrafiło w mieście, a potem w jaskini, gdyż bałem się, że na statku może być ktoś z tegomiasta.

Potem wybrałem dla kapitana statku trochę z moich bogactw i powiedziałem: „Panie mój,sprawiłeś, że uszedłem z tej skały zżyciem, przyjmij przeto ten dar jako zapłatę za dobryuczynek, który mi wyświadczyłeś.” Ale kapitan nie przyjął ode mnie tego podarunku, tylkorzekł: „Od nikogo nigdy żadnej zapłaty nie bierzemy, chociaż zawsze, widząc rozbitka nawyspie czy na brzegu morza, zabieramy go z sobą, karmimy i pić mu dajemy, a jeśli jest nagi,odziewamy go. Później zaś, kiedy już przybywamy do jakiejś bezpiecznej przystani, dajemymu coś z naszego własnego dobytku, postępujemy z nim wspaniałomyślnie i wielkoduszniena chwałę Allacha Najwyższego.” Wysłuchałem słów kapitana i modliłem się o długi żywotdla niego.

I płynęliśmy bez ustanku z wyspy na wyspę i z morza na morze, a we mnie rosła nadzieja,że już nareszcie jestem wolny od wszelkich niebezpieczeństw, i radowałem się myślą, żeocaliłem życie. Ilekroć jednak wspomniałem swój pobyt ze zmarłą żoną w jaskini, opuszczałymnie zmysły. I tak dzięki wszechmocy Allacha bezpiecznie dotarliśmy do miasta Basry. Tamzszedłem na ląd i zabawiłem kilka dni, a potem wróciłem do miasta Bagdadu. Odnalazłemswoją dzielnicę, wszedłem do mego domu i powitałem rodzinę i przyjaciół. Pytałem, jak sięim wiedzie, a oni cieszyli się mną i winszowali mi ocalenia. Wszystko, co w tej podróżyzdobyłem, złożyłem w magazynach, a potem rozdawałem jałmużnę, obdarowywałem iodziewałem sieroty i wdowy, i byłem szczęśliwy i zadowolony. I znów, jak to było w moimzwyczaju, chodziłem w gości, bawiłem się i biesiadowałem z mymi towarzyszami iprzyjaciółmi. Tyle jest najosobliwszych przygód mej czwartej podróży. A teraz, bracie mój,Sindbadzie, wieczerzaj u mnie i jak dotąd czyniłeś, przyjmij ode mnie podarunek. Jutro zaś,gdy znowu do mnie przybędziesz, opowiem ci, co mi się przydarzyło i co przeżyłem w czasiemej piątej podróży, była ona bowiem zaiste jeszcze dziwniejsza i cudowniejsza niż te, które jąpoprzedziły.

To rzekłszy Sindbad Żeglarz rozkazał dać Sindbadowi Tragarzowi sto miskali złota, apotem polecił, aby rozpostarto obrusy. Po wieczerzy wszyscy jak zwykle rozeszli się w swojestrony w zdumieniu najwyższym, bo rzeczywiście każda opowieść była dziwniejsza od tej, coją poprzedzała. Sindbad Tragarz powrócił do swego domu i przepędził noc w radości,zadowoleniu i podziwie. A kiedy świt zajaśniał swym blaskiem i światło poranka rozbłysło,Sindbad Tragarz podniósł się i odprawił poranne modły, po czym wyszedł i udał się doSindbada Żeglarza. Gdy stanął przed nim, pozdrowił go, życząc mu dobrego ranka, a SindbadŻeglarz powitał swego gościa i prosił, by przy nim usiadł. Wkrótce też zeszli się wszyscy innibiesiadnicy i podano do stołu, jedli więc, pili i weselili się, zajęci w krąg rozmową, a potemSindbad Żeglarz począł opowiadać...

Piąte opowiadanie Sindbada Żeglarza dotyczące podróży piątej

Wiedzcie, o bracia moi, że powróciwszy z mej czwartej podróży, rzuciłem się w wir

Page 186: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

185

zabaw, uciech i rozrywek i zadowolony z zysków, zdobyczy i łupów wnet zapomniałem owszystkim, co przeszedłem, co przecierpiałem od przeciwności losu i czego doznałem, adusza moja znów mnie kusiła do nowej podróży, do oglądania nieznanych krajów, ludów iwysp. Podjąwszy więc postanowienie wstałem i nakupiłem cennych towarów potrzebnych domorskiej podróży, zapakowałem toboły i z miasta Bagdadu udałem się do miasta Basry.Poszedłem na brzeg rzeki i zobaczyłem wielki, wysoki i piękny statek. Zachwyciłem się nim ikupiłem go. Był on świeżo ożaglowany, więc przyjąłem tylko kapitana i załogę, poleciłem teżmym niewolnikom i sługom pełnić na statku służbę, po czym załadowałem nań swoje towary.Potem przybyła jeszcze gromada kupców, którzy płacąc mi za przewóz wnieśli na statekswoje mienie i odpłynęliśmy dobrej myśli i zadowoleni wielce.

Ciesząc się na zyski spodziewane i tym, że nic nam nie zagraża, podróżowaliśmy bezustanku od wyspy do wyspy i z morza na morze i oglądając kraje i wyspy schodziliśmy naląd, aby sprzedawać i kupować. I było tak przez jakiś czas, aż pewnego dnia przybiliśmy dobrzegu wielkiej, bezludnej wyspy. Nie było na niej nikogo i wyglądała na wymarłą iopustoszałą, znajdowała się na niej tylko olbrzymia, potężna, biała kopuła. Niektórzy z nasposzli ją więc obejrzeć – a było to ogromne jajo Rucha. Kupcy podeszli i patrzyli na tękopułę, a nie wiedząc, że jest ona jajem Rucha, poczęli tłuc w nią kamieniami, aż ją rozbili.Wtedy z jaja wyciekła obfita ilość płynu i oczom ich ukazało się pisklę Rucha. Kupcychwycili je, wywlekli ze skorupy, zarżnęli i wycięli z niego dużo mięsa.

Ja byłem w tym czasie na statku i o niczym nie wiedziałem. Kupcy nie powiedzieli mi, coz tym jajem uczynili, dopiero jeden z podróżnych rzekł do mnie: „Panie mój, chodź i zobaczjajo, które wzięliśmy za kopułę.” Podniosłem się tedy i poszedłem je oglądnąć, a wówczasujrzałem kupców tłukących jajo. Krzyknąłem: „Nie czyńcie tego, bo ptak Ruch nadleci,rozbije nasz statek i nas wszystkich zgładzi!” Ale oni nie słuchali moich słów ani niezaprzestali swego działania. I oto nagle słońce skryło się przed nami, światło dnia poszarzało imożna było sądzić, że niebo zasnuła wielka chmura. Podnieśliśmy głowy, by zobaczyć, coprzysłoniło słońce, i ujrzeliśmy, że było to skrzydło ptaka Rucha, które tak słoneczny blaskzasłoniło, że aż zapanowała ciemność. Gdy ptak Ruch podleciał bliżej, zobaczył, żerozbiliśmy jego jajo, począł krzyczeć na nas, a wtedy przyfrunęła jego samica i oba ptaszyskajęły krążyć nad naszym statkiem, wydając wrzaski głośniejsze od piorunów.

Wezwałem wówczas kapitana i załogę wołając: „Odpływajcie czym prędzej i ocaleniaszukajcie na wodzie, zanim nam przyjdzie zginąć!” Zbiegli się tedy kupcy, a kapitanspiesznie odcumował statek i odbiliśmy od brzegu wyspy. Gdy Ruch ujrzał, że się od brzeguoddalamy, zniknął na chwilę z oczu, a my tymczasem rozwijaliśmy najwyższą szybkość,mając nadzieję, że uda nam się oddalić od ich ziemi i przed ptakami uratować. Ale one leciałyza nami i coraz bardziej się do nas zbliżały, a każdy z nich trzymał w szponach ogromnykawał skały. I cisnął na nas Ruch swój skalny odłam, lecz kapitan odwrócił szybko statek, także głaz chybił i runął w morze za nami. Ale nasz statek uniósł się wskutek tego wysoko nafali, a potem zjechał w dół tak głęboko, że mogliśmy dojrzeć morskie dno – z tak wielką siłąspadła owa skała. A wtem i samica Rucha swój głaz na nas rzuciła. Był on mniejszy odtamtego, ale los zrządził, że trafił on w rufę statku i strzaskał ją, a ster rozleciał się nadwadzieścia kawałków. Wszystko, co było na statku, pogrążyło się zaraz w morzu. Życiebyło mi miłe, więc próbowałem się ratować, i oto Allach Najwyższy zesłał mi deskę spośróddesek okrętowych. Chwyciłem ją i wlazłem na nią, i nogami począłem wiosłować, a fale iwiatr pomagały mi płynąć. Statek zatonął wprawdzie na pełnym morzu, ale niedalekoznajdowała się wyspa i los wyniósł mnie na nią za Allacha Najwyższego przyzwoleniem. Ukresu sił i prawie martwy z wysiłku, wyczerpania, głodu i pragnienia wywlokłem się na ląd.Na brzegu upadłem i leżałem dobrą chwilę, aż dusza moja się uciszyła i serce odzyskałospokój. Potem poszedłem w głąb wyspy. Wydała mi się podobna do rajskich ogrodów, bodrzewa na niej były dojrzałym owocem obwieszone, woda w strumieniach szumiała, a ptaki

Page 187: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

186

wysławiały swym śpiewem Wszechmocnego, do którego wieczność należy. Było tammnóstwo kwiatów, drzew i owoców, więc do syta się najadłem, ugasiłem pragnienie wodą zestrumieni i za to Allacha Najwyższego sławiłem i wychwalałem. Wieczór zastał mnie na tejwyspie i wkrótce noc poczęła zapadać. Dźwignąłem się zmartwiały od zaznanych trudów istrachu, ale nie posłyszawszy na tej wyspie żadnego głosu ani też nikogo na niej nie widząc,ułożyłem się tam i spałem do samego rana. Potem wstałem i poszedłem przed siebie wśróddrzew, aż wtem ujrzałem przy źródle płynącej wody czerpadło i siedzącego opodal staruszkao miłym wyglądzie, ubranego w szatę z liści drzew. Powiedziałem sobie w duchu: „Tenstarzec jest na pewno rozbitkiem z jakiegoś zatopionego statku i stąd na tej wyspie sięznalazł.”

Podszedłem do niego i pozdrowiłem go, a on milcząc, skinieniem głowy odwzajemnił mipozdrowienie. Zapytałem go: „Szejchu, co sprawiło, że siedzisz na tej wyspie?” On na topotrząsnął smutno głową i ręką dał mi znak, jak gdyby mówił: „Weź mnie na plecy i przenieśmnie stąd na drugą stronę strugi.” W duszy sobie powiedziałem: „Wyświadczę mu todobrodziejstwo i przeniosę go tam, gdzie pragnie, a może kiedyś mi za to odpłaci.” Izbliżyłem się do starca, dźwignąłem go na ramiona i przeszedłszy tam, gdzie mi wskazał,powiedziałem: „Zejdź teraz, gdzie chcesz.” Ale on nie zszedł z moich ramion, tylko obie nogiwokół mojej szyi oplótł. Wtedy spojrzałem na te nogi i stwierdziłem, że są podobne do nógbawołu, czarne i szorstkie. Przeraziłem się i chciałem go zrzucić z ramion, ale on moją szyjętak mocno ścisnął, że począłem się dusić, świat pociemniał mi przed oczyma, straciłemzmysły i nieprzytomny, prawie martwy, zwaliłem się na ziemię. Wówczas starzec podniósłnogi i począł mnie bić nimi po plecach i po ramionach, i tak wielki ból mi zadawał, że szybkosię znów poderwałem, choć on wciąż siedział na mnie jak na wierzchowcu, a ja dźwigałem goz trudem.

Starzec dał mi ręką znak, abym szedł pomiędzy drzewa, tam gdzie były najlepsze owoce, agdy mu się sprzeciwiałem, tłukł mnie nogami zadając mi razy boleśniejsze niż uderzeniabiczem. Gdziekolwiek mi więc wskazał ręką i dokąd tylko chciał, tam z nim szedłem, a jeślisię ociągałem lub okazywałem niechęć, starzec bił mnie. Tak oto stałem się jego jeńcem. Apodczas gdy biegałem z nim po wyspie, starzec począł w dodatku moczyć mi kark izanieczyszczać plecy i ani w nocy, ani w dzień ze mnie nie schodził. Gdy go sen morzył,zaplatał nogi na mojej szyi i tak spał, a gdy się budził, znowu mnie bił. Wtedy szybkowstawałem, bo nie byłem w stanie mu się sprzeciwić, gdyż wtedy jeszcze bardziej się nademną znęcać poczynał. Czyniłem sobie więc teraz wyrzuty, że go wziąłem na ramiona i że mulitość okazałem. Ale musiałem tak cierpieć bez ustanku i byłem w strasznej niedoli. Wreszciepowiedziałem sobie w duszy: „Wyświadczyłem temu staruchowi dobro, a on mi za to złemodpłacił. Na Allacha, nigdy, jak długo będę żył, nikomu więcej serca nie okażę.” I przez całyten czas, o każdej godzinie prosiłem Allacha Najwyższego o śmierć, tak byłem znękany iudręczony.

Tak działo się przez pewien czas; aż oto pewnego dnia zaszedłem ze starcem w jakieśmiejsce, gdzie leżało sporo dyń, a wśród nich wiele było całkiem zeschniętych. Jedną z nich,wielką i suchą, podniosłem, odkroiłem z wierzchu kawałek i wydrążyłem w środku całądynię. Potem poszedłem po winogrona i wypełniłem nimi dynię, zakryłem otwór odciętymwieczkiem i wystawiłem tak na słońce. Gdy dynia postała w ten sposób kilka dni, wytworzyłosię w niej czyste wino, a ja z tego codziennie po trosze sobie popijałem, aby siły przez tegoprzeklętego szejtana stracone odzyskać. Gdy byłem trochę podpity, wracały mi siły iodzyskiwałem pogodę ducha. Pewnego dnia, widząc, jak piję, starzec na migi mnie zapytał:„Co to takiego?” Odpowiedziałem: „Jest to rzecz wyśmienita, która serce wzmacnia i umysłrozjaśnia.” To rzekłszy, będąc lekko winem upojony, pobiegłem ze starcem i począłemtańczyć pomiędzy drzewami. Klaskałem w dłonie, śpiewałem i śmiałem się, a on widząc, cosię ze mną dzieje, zażądał, abym mu tę dynię podał, bo chce się z niej również napić. A że

Page 188: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

187

odczuwałem przed nim strach, więc bez zwłoki podałem mu dynię, a on wypił wszystko, cow niej było, i pustą na ziemię rzucił.

Wnet potem i jego wesołość ogarnęła i począł podrygiwać na moich ramionach, po czymzawładnęło nim oszołomienie, jego mięśnie i członki się rozluźniły i zaczął się kiwać namoich barkach. Widząc, że jest pijany i nieprzytomny, ręką sięgnąłem do jego nóg,uwolniłem od nich moją szyję i pochyliwszy się ze staruchem ku ziemi, i siadłszy zwaliłemgo na nią. Gdy pozbyłem się tego szejtana z mych ramion, trudno mi było wprost uwierzyć,że oto jestem wolny od swojej niedoli. Bojąc się jednak, że gdy starzec ochłonie zzamroczenia, gotów mi znowu krzywdę wyrządzić, przyniosłem wielki kamień spomiędzydrzew i podszedłem z nim do uśpionego starucha, po czym uderzyłem go tak mocno w głowęowym kamieniem, że aż mięso mu się z krwią pomieszało i zginął – oby Allach nie miał nadmm zmiłowania! Potem pełen najlepszych myśli szedłem przez wyspę, aż znalazłem się nadbrzegiem morza, w tym samym miejscu, gdzie już byłem. I tak na tej wyspie pozostałemprzez pewien czas, żywiąc się owocami i pijąc wodę ze strumieni, i czekałem na jakiś statek,który by tamtędy przepływał.

I gdy tak pewnego dnia siedziałem, rozmyślając nad swymi sprawami i przypadkami i wduszy się zapytywałem: „Jak sądzisz, czy Allach zachowa cię przy życiu i czy powrócisz doswego kraju, czy spotkasz jeszcze swoją rodzinę i przyjaciół?”, nagle ujrzałem statek, którynadpływał z pełnego spienionego morza, o falach jedna o drugą bijących. Zbliżał się on bezustanku, aż wreszcie zakotwiczył u brzegu wyspy i podróżni wysiedli z niego na ląd.Podszedłem wówczas ku nim, a gdy oni mnie spostrzegli, podbiegli, obstąpili mnie i pytali,kim jestem i po co na tę wyspę przybyłem. Opowiedziałem im o moich sprawach i o tym, comi się przytrafiło, a oni zdumieli się wielce i powiedzieli: „Zaiste, człowiek, któregoobnosiłeś na swoich ramionach, nazywał się Starzec Morski i do tej pory z tych, których ondosiadł, nikt poza tobą nie potrafił się od niego uwolnić. Chwała Allachowi za twojeocalenie!” Potem przynieśli mi trochę jedzenia, więc jadłem, aż się nasyciłem, dali mirównież odzienie, którym swą nagość okryłem, po czym wzięli mnie z sobą na statek.

Płynęliśmy dniami i nocami, aż los zaprowadził nas do miasta o wysokich domach,których okna wszystkie wychodziły na morze. Gród ten był znany jako Miasto Małp. Gdywieczór zapada, wszyscy mieszkańcy tego grodu wychodzą z bram prowadzących ku morzu iwsiadają do łodzi i na statki, aby noc spędzić na wodzie, gdyż boją się małp, które mogłybywtedy przyjść z gór i napaść na nich. Wysiadłem tam, chcąc zwiedzić to miast, tymczasemstatek bez mojej wiedzy odpłynął. Mając w pamięci los moich towarzyszy i moje własneprzygody z małpami za pierwszym i za drugim razem, począłem żałować, że tam wstąpiłem, iusiadłem płacząc w zasmuceniu.

Wtedy podszedł do mnie jeden z mieszkańców tego miasta i zapytał: Panie mój, wydajesię, że jesteś obcy w tym kraju?” Odparłem: „Tak, jestem biednym cudzoziemcem.Przybyłem na statku, który zarzucił tu kotwicę, i wysiadłem, aby oglądnąć wasze miasto. Gdywróciłem na brzeg, nie zastałem tam już statku.” Człowiek rzekł: „Wstań i chodź, wsiądź znami do łodzi, jeśli bowiem na noc pozostaniesz w mieście, przyjdą małpy i zginiesz.”Odpowiedziałem: „Słyszę i jestem posłuszny”, po czym zaraz wstałem i nie zwlekając, razemz innymi wsiadłem do łodzi. Ludzie odepchnęli łódź od brzegu i wiosłowali, aż oddaliła sięod lądu na odległość mili. I tak wszyscy razem przepędziliśmy tę noc na wodzie, a kiedynastał ranek, powróciliśmy łodzią do miasta i każdy z mieszkańców udał się do swoich zajęć.Tak było każdej nocy, a ktokolwiek pozostał na noc w mieście, tego małpy napadały izabijały. Z nastaniem dnia małpy opuszczały miasto, jadły owoce z ogrodów i spały w górachaż do wieczora, a potem powracały do miasta. A to miasto znajduje się w najdalszej częściKraju Czarnych.

Co zaś do najdziwniejszej przygody, jaką tam przeżyłem, to była ona taka: Jeden z tychludzi, z którymi zwykle noc na łodzi spędzałem, zapytał mnie kiedyś: „Panie mój, jesteś obcy

Page 189: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

188

w tym kraju, ale czy nie masz jakiegoś zawodu, który mógłbyś wykonywać?” Odparłem:„Nie, na Allacha, nie znam żadnego rzemiosła i nie wiem, co mógłbym robić. Byłem kupcem,miałem towary i majątek i posiadałem własny statek. Był on wyładowany dobytkiem itowarami, ale rozbił się na morzu i wszystko, co na nim było, zatonęło. Ja ocalałem z woliAllacha, bo Allach dał mi kawał deski, na którą się wdrapałem, i dzięki temu nie utonąłem wmorzu.” Wówczas człowiek ów wstał, przyniósł mi bawełniany worek i rzekł: „Weź tenworek, napełnij go żwirem krzemiennym, który leży wszędzie w tym mieście, a potem idźrazem z gromadą tubylców. Ja cię z nimi zaznajomię i polecę cię ich pieczy, a ty czyń tosamo, co oni czynić będą. W ten sposób będziesz miał zajęcie i może zdobędziesz środki nadalszą podróż, tak że kiedyś będziesz mógł powrócić do swojego kraju.”

To rzekłszy człowiek ten zabrał mnie z sobą i wyprowadził za miasto. Tam nazbierałemkrzemiennego żwiru i napełniłem nim swój worek. Tymczasem z miasta wyszła gromadaludzi i ten, co był ze mną, zaznajomił mnie z nimi, powierzył mnie ich opiece i powiedział:„To jest cudzoziemiec. Zabierzcie go z sobą i nauczcie zbierać, aby mógł zarobić na sweutrzymanie, a wy za to z pewnością od Boga zapłatę i nagrodę dostaniecie.” Odpowiedzieli:„Słyszymy i jesteśmy posłuszni”, i po słowach powitania zabrali mnie z sobą i poszliśmy, akażdy z tych ludzi miał ze sobą torbę podobną do mojej, napełnioną krzemiennym żwirem.Szliśmy nie ustając w drodze, aż przybyliśmy do rozległej doliny. Rosło w niej dużo drzewtak wysokich, że nikt nie byłby w stanie wdrapać się na nie. W dolinie tej było poza tymmnóstwo małp, które spostrzegłszy nas, poczęły uciekać i właziły na te drzewa. Moitowarzysze poczęli wtedy rzucać w małpy kamieniami, które przynieśli w swoich sakwach,małpy zaś zrywały z drzew owoce i nimi nawzajem w ludzi ciskały. Obejrzałem te owoce,którymi małpy rzucały, i stwierdziłem, że były to orzechy kokosowe. Przyjrzawszy się, jak ciludzie to czynią, wybrałem sobie ogromne drzewo, na którym siedziała cała gromada małp, izacząłem celować w nie kamieniami, a one w zamian zrywały orzechy i rzucały nimi wemnie, ja zaś zbierałem owoce tak samo, jak tamci ludzie. I gdy kamienie z mej torby sięwyczerpały, miałem za to wielką ilość kokosów.

Gdy ludzie ukończyli swą pracę, każdy zebrał to, co zdobył, i dźwignął na plecy, ilezdołał, po czym wróciliśmy wszyscy razem jeszcze za dnia do miasta. Ja poszedłem prosto domego przyjaciela, człowieka, który zapoznał mnie z gromadą zbieraczy kokosów, oddałemmu wszystko, co uzbierałem, dziękując mu za jego dobroć. Ale on rzekł: „Weź to i sprzedaj, aco za to uzyskasz, zachowaj dla siebie.” Potem wręczył mi klucz od komórki w swoim domui dodał: „Orzechy, które ci zostaną, składaj sobie w tym miejscu. I wychodź każdego dnia zgromadą, z którą dzisiaj byłeś na zbiorach. Z orzechów, które przyniesiesz, wybierz gorsze,obłup ze skorup i sprzedaj, a uzyskane pieniądze zużyj na swoje potrzeby, resztę zaśorzechów schowaj w tej komorze. „Rzekłem mu: „Niechaj ci Allach Najwyższy za toodpłaci.”

I postąpiłem tak, jak mi mój przyjaciel poradził, i nie opuściłem żadnego dnia, tylkocodziennie worek napełniałem kamieniami i chodziłem z innymi ludźmi, i czyniłem to samoco oni. A oni polecali mnie jedni drugim i pokazywali mi drzewa, na których było dużoowoców. Ja zaś byłem w pracy wytrwały i po pewnym czasie nazbierałem wielką ilośćdobrych kokosowych orzechów, a gdy sprzedałem je, zarobiłem na tym sporo. Każdą rzecz,której zapragnąłem, kupowałem sobie i żyłem W tym mieście spokojnie, i rosło we mniepoczucie szczęścia. I w takim trwałem stanie, aż oto przypłynął do tego miasta jakiś statek izarzucił kotwicę u brzegu. Na jego pokładzie byli kupcy, którzy posiadali rozmaite towary isprzedawali je, a od nas kupowali i wymieniali różne rzeczy na orzechy kokosowe.Poszedłem wówczas do mojego przyjaciela, oznajmiłem mu o przybyciu statku ipowiedziałem, że chciałbym na nim odjechać do swojego kraju. On rzekł: „Czyń, cozechcesz.” Pożegnałem go więc i podziękowałem za dobroć, której od niego doznałem, apotem udałem się na statek, pomówiłem z kapitanem i wynająłem sobie na statku miejsce.

Page 190: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

189

Załadowałem nań, co miałem, orzechy i wszystkie inne rzeczy, a przedtem jeszcze doszedłemz kapitanem do porozumienia co do miejsca na statku. Statek odpłynął tego samego dnia iżeglowaliśmy bez ustanku od wyspy do wyspy i z morza na morze, a na każdej wyspie, uktórej brzegów zarzucaliśmy kotwicę, sprzedawałem i wymieniałem orzechy, Allach zaś dałmi za nie więcej, niźli dawniej miałem i straciłem. Przepływaliśmy w tej podróży koło wysp,na których rósł pieprz i cynamon, a ludzie tamtejsi powiadali, że znajdują przy każdejpieprzowej kiści duży liść, który ocienia ją i chroni przed deszczem, jeśli deszcz pada. Gdyzaś deszcz ustaje, liść odsłania kiść i zwisa u jej boku. Na tej wyspie wymieniłem częśćorzechów na wielką ilość pieprzu i cynamonu.

A przepływaliśmy również koło wyspy al-Asirat, na której rosną drzewa aloesukumaryjskiego. Za nią, w odległości pięciu dni drogi, znajduje się inna wyspa, na której rosnądrzewa chińskiego aloesu lepsze od gatunku kumaryjskiego. Ale mieszkańcy tej wyspy podwzględem obyczajów i wiary niżej stoją od ludności zamieszkującej wyspy porośniętedrzewem aloesu kumaryjskiego. Lubują się oni w rozwiązłości, piją wino, nie znają wezwaniado modłów ani obowiązku ich odprawiania.

Po jakimś czasie przybyliśmy do miejsca bogatego w perły, gdzie dałem nurkom trochękokosowych orzechów i rzekłem im: „Nurkujcie na moje szczęście i na mój zysk.” I zagłębilisię nurkowie w morzu, i wydobyli wielką ilość dużych, cennych pereł. Powiedzieli do mnie:„Panie nasz, na Allacha, twoje szczęście jest zaiste nadzwyczajne.” Potem wszystko, cowyłowili dla mnie nurkowie, zabrałem na statek i dalej podróżowaliśmy zbłogosławieństwem Allacha Najwyższego, i płynęliśmy bez przerwy, aż przybyliśmy domiasta Basry. Tam wysiadłem i zabawiłem niedługo, a potem ruszyłem w drogę do miastaBagdadu. Udałem się do mojej dzielnicy, wszedłem do mego domu i pozdrowiłem mojąrodzinę i towarzyszy. Oni winszowali mi ocalenia, ja zaś, złożywszy w magazynachwszystko, co przywiozłem z towarów i dobytku, począłem odziewać sieroty i wdowy,rozdawałem jałmużnę i dary i obsypywałem upominkami swoją rodzinę, towarzyszy iprzyjaciół, jako że Allach w czwórnasób mi zwrócił to, co straciłem. I dzięki zyskom izarobkom rychło zapomniałem, co mi się przytrafiło i co wycierpiałem, i tak jak za dawnychczasów bywało, pędziłem wesołe życie z mymi towarzyszami i przyjaciółmi. Otoopowiedziałem wam najciekawsze spośród mych przeżyć z okresu mej piątej podróży. Terazwieczerzajcie, jutro zaś przyjdźcie do mnie znowu, a będę wam prawił o tym, co mi się wmojej szóstej podróży przydarzyło, była ona bowiem jeszcze bardziej osobliwa niżpoprzednie.

Potem rozpostarto obrusy i wszyscy wieczerzali, a gdy skończyli, Sindbad Żeglarz kazałdać Sindbadowi Tragarzowi sto miskali złota. I wziął je Sindbad Tragarz, i odszedłzdumiony. Noc tę spędził w swoim domu, a gdy ranek zaświtał, wstał i poranne modłyodprawiwszy, poszedł znów do Sindbada Żeglarza, wszedł do jego domu i życzyłgospodarzowi dobrego poranka. Sindbad Żeglarz kazał mu przy sobie siadać i gawędził z nimdo czasu, gdy przyszli pozostali biesiadnicy. Gdy porozmawiali, nakryto do stołu, po czymzgromadzeni jedli, pili, byli weseli i zadowoleni, a wreszcie Sindbad Żeglarz podjąłopowiadanie o swych dalszych przygodach.

Szóste opowiadanie Sindbada Żeglarza dotyczące podróży szóstej

Wiedzcie, o moi bracia, towarzysze i przyjaciele, że powróciwszy z mej piątej podróży,wnet dzięki zabawom, rozrywkom, radości i weselu zapomniałem, co w niej wycierpiałem.Byłem bardzo szczęśliwy i zadowolony i trwałem w tym stanie, aż oto pewnego dnia, gdysiedziałem sobie wesoły, uśmiechnięty i zadowolony, przybyła do mnie grupka kupców. Byłopo nich widać przebyte trudy podróży i ich widok przypomniał mi dzień mojego powrotu zostatniej wędrówki, moją radość ze spotkania z rodziną, przyjaciółmi i towarzyszami i to, co

Page 191: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

190

czułem, gdy znów wstępowałem na swą ojczystą ziemię. Duszę moją porwała wówczastęsknota za włóczęgą i handlem i znowu postanowiłem wyruszyć w drogę. Nakupiłemkosztownych towarów potrzebnych do morskiej podróży, spakowałem je i z miasta Bagdaduudałem się do miasta Basry. Tam ujrzałem wielki statek, a na nim kupców i bogatychpodróżników wiozących cenne towary. Załadowałem tedy na ów statek również moje ładunkii pomyślnie wyruszyliśmy z Basry, Płynęliśmy nie ustając z miejsca na miejsce i z miasta domiasta, oglądaliśmy obce kraje, po drodze kupując i sprzedając. Szczęście nam w tej podróżysprzyjało i zgarnialiśmy wielkie zyski, aż oto pewnego dnia kapitan począł krzyczeć izawodzić, rzucił pod nogi swój turban, bił się po twarzy i brodę szarpał, aż w końcu upadł napokład zrozpaczony i znękany jakąś wielką zgryzotą. Wszyscy kupcy i podróżni otoczyli go ipytali: „Kapitanie, co się stało?”, a on odpowiedział: „Wiedzcie, wy wszyscy, że nasz statekpobłądził. Oto opuściliśmy morze, po którym powinniśmy byli żeglować, i znajdujemy sięteraz na morzu innym, którego dróg nie znamy. Jeśli Allach nie ześle nam jakiejś pomocy, bynas z tego morza wyratować, wszyscy zginiemy. Przyzywajcie więc Allacha Najwyższego, bynas od tego nieszczęścia ocalił!” To powiedziawszy kapitan wstał i wspiął się na maszt, abyopuścić żagle, ale wicher się wzmógł i dął z całą siłą w statek, pchając go do tyłu, aż sterroztrzaskał się u stóp jakiejś wysokiej góry. Kapitan zsunął się wówczas z masztu wołając:„Nie ma potęgi ni siły poza Allachem Wielkim i Mocnym! Żaden człowiek nie odmieni drógprzeznaczenia! Na Allacha, znajdujemy się w obliczu wielkiego niebezpieczeństwa i nie madla nas przed nim ocalenia ni ratunku!”

Wtedy wszyscy podróżni poczęli płakać nad sobą, a widząc, że koniec ich życianieuchronnie się zbliża, stracili wszelką nadzieję i żegnali się jedni z drugimi. A statek wpadłna tę górę i roztrzaskał się na drobne kawałki. Poodczepiały się deska od deski i wszystko, cobyło na statku, utonęło w morzu, a kupcy także powpadali do wody. Niektórzy z nich utonęlizaraz, a inni zdołali się uczepić skały owej góry i wydostali się na nią. Ja należałem do tych,co wydrapali się na górę. A była to wielka wyspa i musiało się przy niej rozbić już wielestatków, bo na jej brzegach leżało dużo dobytku wyrzuconego przez morze z zatopionychstatków, których podróżni zginęli. I była to tak ogromna ilość rzeczy, towarów i rozmaitychbogactw, wyrzuconych przez fale na brzeg tej wyspy, że aż się rozum i myśli od tego mąciły.

Wspiąłem się po stromych brzegach na wyspę i wędrując po niej dalej, ujrzałem w głębistrugę słodkiej wody. Wypływała ona spod stóp góry i znikała znowu po drugiej stroniedoliny. Inni podróżni weszli za mną na wyspę i rozbiegli się po niej, oszołomieni i obłąkaniod widoku tych bogactw i towarów wyrzuconych na brzeg wyspy. Ja zaś zobaczyłem na dniestrumienia mnóstwo najprzeróżniejszych klejnotów, drogocennych kamieni, rubinów iwielkich królewskich pereł, które leżały niczym żwir w łożysku strumienia. Całe jego dnopołyskiwało, tak wiele było w nim drogich kamieni i różnych innych kosztowności. Iwidzieliśmy na tej wyspie dużo drzewa aloesu chińskiego i kumaryjskiego najprzedniejszegogatunku. Było tam również źródło surową ambrą płynące, która od żaru promieni słonecznychtopi się jak wosk i wylewa, płynąc dalej ku morzu. Z morskich głębin wynurzają się późniejrozmaite potwory i połykają tę ambrę, po czym z powrotem się w morzu zanurzają. Ale żeambra pali im wnętrza brzuchów, więc ją przez paszcze z powrotem wypluwają do wody.Wówczas na powierzchni wody ambra krzepnie, zmienia swą barwę i postać. Fale wyrzucająją na brzeg, a kupcy i podróżnicy znający się na rzeczy zbierają ją tam i sprzedają. Jeśli zaśidzie o tę część ambry surowej, której nie połkną morskie stworzenia, to przelewa się onaprzez brzegi źródła i krzepnie na ziemi. Gdy zaś słońce zacznie na nią świecić, topi się izapach podobny do piżma rozchodzi się od niej po całej dolinie, a gdy słońce zachodzi nadnią, ambra krzepnie na powrót. Lecz do miejsca, w którym ta surowa ambra się znajduje, niktnie jest w stanie dotrzeć ani trafić, gdyż wyspę otaczają ze wszystkich stron takie stromeskały, że nie sposób wspiąć się na nie.

My wędrowaliśmy po tej wyspie, oglądaliśmy bogactwa, które Allach Najwyższy na niej

Page 192: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

191

stworzył, i czuliśmy się bezradni w tym naszym położeniu, i coraz większy strach nasogarniał. Na brzegu wyspy znaleźliśmy trochę pożywienia, ale było go niewiele, więcoszczędzaliśmy bardzo i jadaliśmy tylko jeden posiłek w ciągu dnia albo nawet co dwa dni,bojąc się, że skończy się nam żywność i wtedy z głodu i strachu marnie pomrzemy. Każdego,kto z naszej gromadki umarł, obmywaliśmy i owijaliśmy w całun i szaty wyrzucone przezfale na brzeg. Wkrótce wielu spośród nas umarło i pozostała już tylko nieliczna garstka ludzi,słabnących i cierpiących na ból brzucha od picia morskiej wody. Tak żyliśmy przez krótkiczas, aż jeden po drugim wszyscy moi towarzysze pomarli – a każdego, kogo śmierć zabrała,grzebaliśmy w ziemi. Wreszcie pozostałem na tej wyspie sam, mając już bardzo niewielkiezapasy żywności. Płacząc nad sobą wyrzekałem: „Czemuż nie umarłem przed moimitowarzyszami! Byliby mnie przynajmniej obmyli i pochowali! Wszelako nie ma potęgi ni siłypoza Allachem Wielkim i Mocnym.” Przetrwałem tam w ten sposób jeszcze niedługi czas, apotem począłem sobie kopać na brzegu wyspy głęboki grób. Mówiłem sobie: „Gdy zasłabnę ipoczuję, że śmierć się do mnie zbliża, położę się w tym grobie i umrę w nim, a wiatr zasypiemnie i przykryje piaskiem, i tak będę pochowany.” I w duszy czyniłem sobie wyrzuty za swągłupotę i za to, że wywędrowałem z mojego rodzinnego miasta po to, by wybrać się znowudo obcych krajów, nie pamiętając o tym, co wycierpiałem za pierwszym, drugim, trzecim,czwartym i piątym razem. Nie było przecież ani jednej podróży, w której bym się nienacierpiał i w której nie zaznałbym strachu i niebezpieczeństw coraz to większych idotkliwszych niż te, które je poprzedzały.

I przestałem już wierzyć w możliwość ratunku i ocalenia, i żałowałem, żem się w morskąpodróż wybrał i podjął ją na nowo, choć nie brak mi było pieniędzy i bogactw miałem poddostatkiem, a nawet więcej, tyle mianowicie, że do końca życia nie byłbym w stanie wydaćani przehulać nawet połowy tego. Rozmyślałem jeszcze o tym wszystkim i rzekłem wreszciesobie w duchu: „Na Allacha, ten strumień ma niewątpliwie swój początek i swój koniec igdzieś przecież musi się znajdować miejsce, gdzie z powrotem w jakiejś zamieszkałej krainiewypływa on na powierzchnię.”

I wpadłem na pomysł, by zbudować małą tratwę, taką, abym mógł się na niej zmieścić.Wtedy spuściłbym tratwę na wodę i odpłynąłbym na niej. Może w ten sposób znalazłbymocalenie i za Allacha Najwyższego zezwoleniem uratowałbym się. Gdybym zaś nie miałznaleźć ocalenia, to lepsza już będzie dla mnie śmierć w odmętach rzeki niźli oczekiwanie jejtutaj. Powzdychałem jeszcze nad sobą, a potem podniosłem się i spiesznie począłem zbieraćna wyspie drzewo aloesu saufijskiego i kumaryjskiego.

Potem na brzegu morza powiązałem drzewo powrozami i linami ze statków, które się tamrozbiły, naniosłem też jednakowych desek okrętowych i ułożyłem je na kłodach. Isporządziłem tratwę według miary strumienia, tak że była węższa niż jego szerokość, poczym dobrze i mocno ją związałem. Wziąłem ze sobą sporo drogich kamieni i klejnotów,kosztowności i pereł ogromnych, których było tam jak żwiru, nabrałem także przeróżnychinnych rzeczy znajdujących się na tej wyspie i trochę surowej czystej ambry i wszystko tozłożyłem na tej tratwie. Zabrałem ze sobą wszystko, co zgromadziłem sobie na wyspie, iumieściłem to na tratwie. Wziąłem też ze sobą resztki żywności, jakie mi jeszcze pozostały, apotem spuściłem tratwę na wodę. Po obu stronach umocowałem jeszcze dwa drągi, któremiały mi służyć jako wiosła, i postąpiłem według słów poety:

Odejdź stąd, gdzie cię pognębia dola twa surowa,Porzuć dom i płacz nad sobą, żeś go wybudował.Ziemię inną odnalazłeś, kiedyś z własnej uszedł.Ale gdzież odnajdziesz drugą, równą twojej, duszę.Chociaż noc cię gnębi troską, ty pozostań wesół,Bo nieszczęście każde mija i dobiega kresu.

Page 193: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

192

A ten, komu śmierć pisana, w jednej jest krainie,W żadnej innej nie umiera, jeno w tamtej ginie.Nie zawierza posłańcowi żadnej ważnej sprawy;Własnym swym doradcą winien stać się człowiek prawy.

I popłynąłem na mej tratwie po strumieniu rozmyślając nad tym, co się ze mną stanie. Ipłynąłem bez ustanku aż do miejsca, w którym strumień ginął pod górą Gdy wpłynąłem namej tratwie w to podziemie, ogarnęła mnie całkowita ciemność, a prąd unosił mnie wąskimkorytarzem. Boki tratwy poczęły się ocierać o brzegi strumienia, a moja głowa zawadzała osklepienie. Ale nie mogłem już stamtąd zawrócić i w duszy zacząłem się ganić za to, coznowu z sobą uczyniłem. Mówiłem: „Jeśli ów korytarz, którym płynę na tratwie, stanie sięjeszcze węższy, nie starczy miejsca, aby dalej płynąć, tym bardziej więc nie będzie możnazawrócić. Bez wątpienia przyjdzie mi tutaj marną śmiercią zginąć!” Zmuszony ciasnotą tegomiejsca, przylgnąłem twarzą do tratwy i tak płynąłem, nie rozróżniając dnia od nocy wśródotaczających mnie ciemności, a strach i trwoga przed śmiercią nie opuszczały mnie. I takpłynąłem tym strumieniem dalej bez przerwy, a on to rozszerzał się, to znów zwężał.Ciemność bezustanna zmęczyła mnie tak bardzo, że zasnąłem wielce strapiony i spałem, leżąctwarzą na tratwie, która płynęła ze mną bez przerwy.

I nie wiedziałem, czym spał długo czy krótko, bo ocknąłem się już w świetle dnia, i gdyotworzyłem oczy, ujrzałem wokół rozległą przestrzeń. Moja tratwa była uwiązana przybrzegu jakiejś wyspy, a wokół mnie stała gromada Hindusów i Etiopów. Kiedy oni ujrzeli, żesię przebudziłem, zbliżyli się i przemówili do mnie coś w swoim języku. Nie zrozumiałemtego, co powiedzieli, i myślałem, że dalej śnię i że od trosk i udręki, jakich zaznałem, ukazująmi się senne widziadła. Tamci zaś pojęli, że nie rozumiem ich mowy, i jeden z nich podszedłdo mnie i odezwał się po arabsku: „Pokój z tobą, bracie nasz. Kim jesteś, skąd przybywasz ico cię tutaj przywiodło? My posiadamy tu ziemie i uprawne pola i właśnie przyszliśmy, abyje nawadniać, gdy ujrzeliśmy ciebie śpiącego na tratwie. Zatrzymaliśmy ją przeto iprzycumowaliśmy tu, blisko nas, abyś się mógł spokojnie przebudzić. Opowiedz nam teraz,jak się tutaj znalazłeś.” Rzekłem: „Allach z tobą, o panie. Ale pierwej przynieś mi coś dojedzenia, bo zaprawdę ginę z głodu, a potem dopiero pytaj, o co zechcesz.” Wtedy człowiekpodał mi spiesznie pokarm, a gdy najadłem się do syta, odetchnąłem i uspokoiłem się, duchna powrót we mnie wstąpił i sławiłem Allacha Najwyższego za wszystko, co mi dał, iradowałem się, że płynąłem po tej rzece i znalazłem się pośród tych ludzi. Potemopowiedziałem im wszystko, co mi się przytrafiło od początku do końca, i o tym, coprzecierpiałem, płynąc strumieniem w jego wąskim korycie i opowiedziałem im całą swojąhistorię. Wtedy oni pogadali coś między sobą i rzekli: „Trzeba nam wziąć ze sobą tegoczłowieka i przedstawić go naszemu królowi, by i jemu opowiedział o swoich przypadkach.”Zabrali mnie więc ze sobą i ponieśli za mną tratwę ze wszystkim, co na niej było spośródkosztowności, klejnotów, drogich kamieni i złotych ozdób. Zaprowadzili mnie przed swegokróla i powiadomili go o moich sprawach. Król mnie pozdrowił i powitał, a potem zapytał,kim jestem i co mi się przydarzyło. Opowiedziałem mu wtedy wszystko o sobie i o tym, comi się przygodziło od początku do końca, a król zadziwił się wielce i winszował micudownego ocalenia.

Później podszedłem do mojej tratwy, wybrałem sporo drogocennych kamieni, klejnotów,kawałków aloesowego drzewa i surowej ambry i podarowałem to wszystko królowi. On zaśprzyjął ode mnie te dary, a mnie potraktował z wielką uprzejmością, a nawet dał mi u siebiegościnę. Wkrótce potem zaprzyjaźniłem się z miejscowymi dostojnikami i wielmożami, a onipoczęli mnie darzyć szacunkiem i poważaniem. I tak sobie żyłem nie wychodząc zkrólewskiego pałacu. Ludzie przybywający do tego kraju zapytywali mnie często o mojąojczyznę. Wówczas opowiadałem o moim kraju, a sam z kolei dowiadywałem się, jak oni

Page 194: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

193

żyją u siebie, i ludzie ci opowiadali mi o tym. Pewnego dnia król zagadnął mnie o sprawymego kraju i o to, jak nasz kalif w Bagdadzie sprawuje rządy. Opowiedziałem mu tedyszczerze o panowaniu naszego kalifa, a król się zdziwił i rzekł do mnie; „Na Allacha, mądresą prawa i sprawiedliwe rządy twojego kalifa. Opowiadaniem swoim obudziłeś we mniemiłość ku niemu i pragnę przygotować mu od siebie podarunek, który przez ciebie mu poślę.”Odpowiedziałem: „Słyszę i jestem posłuszny, o panie nasz. Przekażę mu twój dar i powiem,jakie przyjazne uczucia dla niego żywisz.”

Potem bawiłem jeszcze pewien czas u tego króla i otoczony szacunkiem i poważaniemwiodłem prawdziwie wykwintny żywot. Aż pewnego dnia, gdym sobie siedział w królewskimpałacu, usłyszałem wiadomość, że jacyś ludzie przygotowują do drogi statek i zamierzająudać się na nim w kierunku miasta Basry. I rzekłem sobie w duszy: „Nie znajdę dogodniejszejsposobności nad podróż z tymi ludźmi.” I zaraz pospieszyłem do króla, i ucałowawszy mudłoń oznajmiłem, że ogarnęła mnie tęsknota za ojczyzną i rodziną i chciałbym razem zkupcami wyruszyć w podróż statkiem, który oni właśnie do drogi przygotowali. Królpowiedział: „Będzie, jak zechcesz. Gdybyś jednak wolał pozostać w naszym kraju, wiedz, żezatrzymamy cię radzi z całej duszy, bo cenimy sobie twoją obecność.” Rzekłem na to: „Paniemój, na Allacha, byłeś wspaniałomyślny dla mnie i nie skąpiłeś mi swojej dobroci, ale jatęsknię do swoich ziomków, do ojczyzny i rodziny.”

Gdy król wysłuchał tego, co mu powiedziałem, wezwał kupców, którzy ów statekprzysposobili do drogi, powierzył mnie ich opiece i obdarował mnie hojnie swymi skarbami.Opłacił też za mnie miejsce na statku i wręczył mi bogaty podarunek dla kalifa Haruna ar-Raszida, panującego w mieście Bagdadzie. Pożegnałem tedy króla i wszystkich moichprzyjaciół, z którymi się często spotykałem, wsiadłem razem z kupcami na statek iodpłynęliśmy. Wiatry były nam przychylne, podróż wiodła się nam szczęśliwie, a mypokładaliśmy ufność w Allachu Sławionym i Mocnym. I podróżowaliśmy bez ustanku płynącz morza na morze i z wyspy na wyspę, aż bezpiecznie, za przyzwoleniem AllachaNajwyższego, przybiliśmy do portu miasta Basry. Tam zszedłem ze statku na ląd,wyładowałem moje sakwy i przygotowałem się do dalszej drogi, lecz zanim wyruszyłem,parę dni i nocy spędziłem jeszcze na basryjskiej ziemi.

Wreszcie udałem się do Bagdadu, Przybytku Pokoju, i przybywszy do kalifa Haruna ar-Raszida wręczyłem mu dary i opowiedziałem wszystko, co mi się przydarzyło. Potemzłożyłem w skarbcu swoje bogactwa, a w magazynach towary, i podążyłem do mojejdzielnicy.

Przybyła do mnie moja rodzina i przyjaciele, a ja ich wszystkich obdzieliłem podarunkami,ponadto zaś dawałem biednym jałmużnę i rozmaite datki. A po pewnym czasie kalif wezwałmnie do siebie i zapytał, od kogo i skąd pochodzi dar przeze mnie przywieziony.Odpowiedziałem: „O Władco Wiernych, zaprawdę, nie znam nazwy miasta, z któregopochodzi ten dar, ani nawet nie wiem, którędy droga do niego prowadzi. Gdy bowiem statek,na którym płynąłem, zatonął, ja wydostałem się na pewną wyspę. Stamtąd popłynąłem natratwie, przez siebie samego sporządzonej, z biegiem strumienia mającego swe koryto naowej wyspie.” I opowiedziałem kalifowi, co mi się dalej w tej podróży przydarzyło i jakzatrzymano mnie na brzegu, jak zaprowadzono mnie do miasta i o wszystkim, co mnie w tymmieście spotkało. Kalif zdumiał się wielkim zdumieniem i kronikarzom swym kazał zapisaćmoją opowieść, po czym owe zapisy polecił schować w skarbcu, aby służyły ku pouczeniukażdego, kto by je zechciał przeczytać. I obszedł się ze mną kalif wspaniałomyślnie, i odtądjuż pozostawałem w Bagdadzie, wiodąc tak jak dawniej rozkoszne życie. Niebawemzapomniałem wszystko, com był od początku do końca przecierpiał, i czas upływał mi wśródzabaw i przyjemności. Takie oto, bracia moi, były przygody, jakie przeżyłem w czasie mojejszóstej podróży, a jutro, jeśli Allach Najwyższy zezwoli, opowiem wam o mojej siódmejpodróży, która jest zaprawdę jeszcze osobliwsza i cudowniejsza od tych, co ją poprzedziły.

Page 195: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

194

To rzekłszy Sindbad Żeglarz rozkazał, by rozpostarto obrusy, po czym wszyscy spożyliwieczerzę, a wtedy gospodarz polecił wypłacić Sindbadowi Tragarzowi sto miskali złota. Iwziął je Tragarz i oddalił się odchodząc swoją drogą. I odeszli też wszyscy inni biesiadnicy,wielce usłyszanym opowiadaniem zdumieni, w swoje strony. Sindbad Tragarz przepędził nocw swoim domu, a potem, z nastaniem ranka, odprawił poranne modły i powrócił do domuSindbada Żeglarza. Wnet zeszli się również inni towarzysze tych biesiad, pogadali trochę, apotem Sindbad Żeglarz rozpoczął opowiadanie o swojej siódmej podróży tymi słowy:

Siódme opowiadanie Sindbada Żeglarza dotyczące podróży siódmej

Wiedzcie, o zebrani, że gdy powróciłem z mej szóstej podróży, pogrążyłem się, tak jak idawniej bywało, w wirze zabaw i rozrywek, w przyjemnościach i weselu i tak było przezpewien czas nieustannie, dniami i nocami. Ale cóż, kiedy, mimo że zarobki i zyski moje byłynader obfite, dusza moja znów się rwała do tego, by nieznane kraje oglądać, po morzachpłynąć, żyć wśród kupców i rozmaitych nowin słuchać. Przystąpiłem więc do dzieła,zapakowałem w sakwy cenne towary przydatne w czasie morskiej podróży i z miastaBagdadu powiozłem je do miasta Basry. Tam ujrzałem statek gotowy do drogi, a na nimgromadę bogatych kupców. Wszedłem na pokład i wnet się z kupcami zaznajomiłem.

I wyruszyliśmy w podróż bezpiecznie i zdrowo. Wiatry nam sprzyjały, aż przybyliśmy domiasta zwanego Madinat as-Sin. Byliśmy pełni najlepszych myśli i wesoło rozprawialiśmy osprawach podróży i handlowaniu, gdy nagle zerwał się gwałtowny wicher, który dął w dzióbokrętu, a potem spadł deszcz i zmoczył nas i wszystkie nasze sakwy. W obawie, by deszcz niezniszczył nam towarów, poprzykrywaliśmy je pilśniowymi płachtami i workami. Iprzyzywaliśmy Allacha Najwyższego błagając Go, aby odwrócił klęskę, która na nas spadła.Kapitan wstał, podkasał suknie i podwinął rękawy, po czym wspiął się na maszt i zaczął sięrozglądać na prawo i na lewo. Potem spojrzał w dół na ludzi stojących na pokładzie statku ipoczął bić się po twarzy, i szarpał brodę. Gdy zapytaliśmy: „Kapitanie, co się stało?”,odpowiedział: „Módlcie się do Allacha Najwyższego, aby uratował nas od nieszczęścia, wktóreśmy wpadli! Płaczcie nad waszymi duszami i pożegnajcie się z sobą nawzajem, wiedzciebowiem, że wicher, który nami zawładnął, zapędził nas na morze leżące na krańcu świata!”

To rzekłszy kapitan zsunął się z masztu, otworzył swój kufer i wydobył z niegobawełniany woreczek. Wysypał zeń trochę jakiegoś proszku podobnego do popiołu, zwilżyłgo wodą i odczekawszy chwilę powąchał go. Potem wyjął z kufra jakąś niewielką książkę,poczytał w niej i rzekł: „Wiedzcie, o podróżni, że w tej książeczce spisane są różne sprawyzadziwiające i wynika z nich, że ktokolwiek tu przybędzie, nie ocaleje z tej krainy, tylkośmierć w niej znajdzie. A ziemia ta zwie się Krainą Królów i na niej znajduje się grób pananaszego Sulejmana, syna Dauda – niechaj pokój będzie nad nimi oboma! I żyją tu wężeogromne o straszliwym wyglądzie, z głębin zaś morza wypływa ryba i połyka każdy statek,który w te okolice zabłądzi, razem ze wszystkim, co się na nim znajduje.” Zdumieliśmy sięnajwyższym zdumieniem posłyszawszy to, co nam kapitan powiedział, a ledwie skończył, cośpodrzuciło statek razem z nami nad wodę. Gdy statek opadł, posłyszeliśmy potężny rykpodobny do huku pioruna. Ogarnął nas popłoch, a potem zamarliśmy, pewni, że za chwilęzginiemy.

A to ryba olbrzymia jak góra podpłynęła pod nasz statek. Struchleliśmy, wybuchnęliśmywielkim płaczem i poczęliśmy się gotować na śmierć, a patrząc na tę rybę, byliśmyoszołomieni jej przerażającą postacią. Wtedy nadpłynęła druga ryba, jeszcze większa, a takiejnie widzieliśmy nigdy w życiu. Płacząc nad swymi duszami poczęliśmy się z sobą żegnać,gdy wtem ukazała się trzecia ryba, jeszcze ogromniejsza niż dwie poprzednie. I opuściły nassiły, zmysły nam się pomieszały, a z trwogi i przerażenia straciliśmy rozsądek. Trzy owe rybykrążyły wokół statku i ta trzecia, największa z nich, już się rzuciła, aby połknąć statek ze

Page 196: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

195

wszystkim, co na nim było, gdy nagle zerwał się gwałtowny wicher, który porwał statek,rzucił nim o wysoką rafę i roztrzaskał go doszczętnie. Rozleciały się wszystkie deski i wwodzie pogrążyły się towary, kupcy i podróżni. Zdarłem z siebie szaty, pozostając w jednejjedynej koszuli, i płynąłem tak długo, aż zdołałem chwycić jedną z desek okrętowych. Potem,ciągle się jej trzymając, wlazłem na wierzch i usiadłem na niej. Fale i wiatr igrały ze mną, aleja trzymałem się deski mocno, chociaż na grzbietach fal raz się wznosiłem wysoko, a razopadałem. Byłem zmęczony nieludzko, przestraszony, spragniony i głodny. I począłem sięganić za to, co uczyniłem, a dusza moja po okresie uspokojenia znów popadła w zamęt. Imówiłem do siebie: „O Sindbadzie, o Żeglarzu, nie narzekaj, bo przecież za każdym razemucierpiałeś od przeciwieństw losu i doświadczyłeś utrapień, a mimo to od morskich podróżysię nie odżegnałeś. A jeśliś się od nich odwracał, kłamałeś i czyniłeś to tylko w obliczuwielkiego niebezpieczeństwa. Znoś więc teraz to, co cię spotkało, bo zaiste, zasłużyłeś sobiena wszystko, co ci się przydarzyło i czego doświadczyłeś. A wszystko tak się dzieje zprzeznaczenia Allacha Najwyższego po to, abyś od swej chciwości odstąpił. Wszystko, coprzecierpiałeś, spotkało cię przez twą zachłanność, chociaż tak wielkie bogactwa posiadałeś.”Skoro potem odzyskałem rozsądek, powiedziałem do siebie: „Zaiste, w tej podróży wyrzekamsię naprawdę wobec Allacha Najwyższego wszelkiego podróżowania i póki żyć będę, wmowie ani w myślach nie wspomnę o tym.” I przez długi czas płakałem i przed AllachemNajwyższym się korzyłem, a potem w duszy począłem snuć wspomnienia, jak to sobiedawniej żyłem w spokoju i radości, wśród zabaw, uciech i zadowolenia.

Tak przeszedł jeden dzień i drugi, aż w końcu wydostałem się na ogromną wyspę, naktórej było wiele drzew i strumieni. Pożywiłem się owocami z drzew, popiłem wody zestrumieni, a gdy już byłem syty, odzyskałem ducha i siły i radość mi w serce wstąpiła.Poszedłem w głąb wyspy i po drugiej stronie zobaczyłem wielką rzekę pełną słodkiej wody,płynącą wartkim strumieniem. Wtedy przypomniałem sobie tratwę, na której kiedyśpłynąłem, i powiedziałem do siebie:

„Nie ma rady, muszę sobie zrobić tratwę podobną do tamtej, a może się na niej uratuję.Jeśli z pomocą tej tratwy ocaleję, spełnię swój zamysł i przed Allachem Najwyższym nazawsze wyrzeknę się podróży. Jeśli zaś zginę, to przynajmniej serce moje po trudach iznojach nareszcie znajdzie ukojenie.”

Podniosłem się więc i począłem zbierać gałęzie z drzew. Było to doskonałe drewnosandałowe, które nie ma sobie równego, ale ja wtedy nie wiedziałem nawet, co to jest.Nazbierałem tego drewna i przyszedł mi jeszcze do głowy sprytny pomysł: z gałązek i trawyrosnącej na tej wyspie ukręciłem sobie sznur i wzmocniłem nim tratwę. Powiedziałem: „Jeśliocaleję, to dzięki Allachowi”, wsiadłem na tratwę i popłynąłem na niej po rzece, aż znalazłemsię na drugim krańcu wyspy. Wkrótce się od wyspy oddaliłem i podróżowałem bez ustankujeden dzień, potem drugi i trzeci, a przez cały ten czas, odkąd opuściłem wyspę, leżałem, niebiorąc nic do ust, tylko pijąc wodę z tej rzeki, gdy byłem spragniony. I stałem się podobny dobezbronnego kurczęcia, tak mnie osłabił długotrwały trud, głód i strach. Tymczasem tratwadopłynęła ze mną do wysokiej góry, a pod nią wypływała rzeka. Ujrzawszy toprzypomniałem sobie wąski tunel, przez który się niegdyś na tratwie przedzierałem, i zląkłemsię bardzo, i chciałem tratwę zatrzymać, aby z niej wyjść na brzeg, ale woda mnie porwała iwraz ze mną zaniosła tratwę w głąb góry. Widząc to pewny już byłem swojej zguby izawołałem: „Nie ma potęgi ni siły poza Allachem Wielkim i Mocnym!”

A tratwa płynęła jakiś czas pod ziemią, po czym wydostała się na otwartą przestrzeń wjakąś rozległą dolinę. Rzeka huczała w niej niczym grzmoty, a prąd niósł z szybkościąwichru. Siedziałem na tratwie i kurczowo się jej trzymałem, w obawie, bym nie wpadł dowody, a fale igrały ze mną pośrodku rzeki, to na prawo, to na lewo mnie rzucając. I takpłynęła moja tratwa w tej dolinie gnana prądem rzeki bez ustanku, a ja nie byłem w stanie nadnią zapanować ani do brzegu jej skierować. Na koniec tratwa zbliżyła się do wielkiego i

Page 197: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

196

ludnego miasta o wysokich domach. Gdy mnie jego mieszkańcy dostrzegli płynącego natratwie i porywanego prądem rzeki, zarzucili na tratwę sieć i powrozy i wyciągnęli ją nabrzeg. Wówczas upadłem koło nich na ziemię jak martwy wskutek wielkiego głodu,bezsenności i przerażenia. I wystąpił ku mnie z grona zebranych na brzegu ludzi mążpodeszłego wieku, czcigodny starzec, który powitał mnie i podał mi wiele pięknych szat, także mogłem nimi swą nagość okryć. Potem starzec ten zabrał mnie z sobą, powiódł do łaźni,podał mi krzepiące napoje i wonne pachnidła.

Gdy opuściliśmy łaźnię, starzec zabrał mnie do swego domu i wprowadził mnie do środka,a domownicy ucieszyli się moim widokiem. Starzec usadowił mnie w pięknej komnacie ikazał podać wyśmienity posiłek, zjadłem więc do syta i sławiłem Allacha Najwyższego za to,że mnie ocalił. Służebni chłopcy podali mi wówczas ciepłą wodę, umyłem więc dłonie, aniewolnice przyniosły jedwabną chustę, w którą ręce i usta otarłem. Potem starzec wstał i wjednym ze skrzydeł swojego domu przeznaczył dla mnie osobną komnatę, a służącym iniewolnicom przykazał, aby gotowi byli na każde moje skinienie i zadość wszystkim moimpotrzebom i życzeniom czynili. Troszczyli się o mnie bardzo i w ten sposób przepędziłem wtym gościnnym domu trzy dni wśród miłych woni, przy dobrym jedzeniu i piciu. Duch wemnie tam wstąpił na nowo, strach mnie opuścił, a serce się uspokoiło i dusza doznałaukojenia.

Czwartego dnia przyszedł do mnie mój gospodarz i powiedział: „Synu mój, radzi jesteśmy,że do nas przybyłeś, i Allachowi dziękujemy za to, że cię ocalił. Czy chciałbyś pójść ze mnąna brzeg rzeki, a potem na bazar, by towar swój sprzedać i wziąć zań zapłatę? Może za tepieniądze kupisz potem coś, czym będziesz mógł handlować.” Milczałem chwilę i w duchuzadawałem sobie pytanie: „Skądże mógłbym mieć jakiś towar? I czemu ten człowiek tak domnie przemawia?” A starzec tymczasem dalej mówił: „Synu mój, nie trap się i dłużej się niezastanawiaj, tylko chodź z nami na bazar. Jeśli znajdziemy kogoś, kto ci za twój towar dobrzezapłaci, weźmiesz pieniądze, a jeśli nic cię nie zadowoli, swój towar przechowasz u mnie wskładzie i poczekasz ze sprzedażą na jakiś inny, szczęśliwy dzień.” Zastanowiłem się i wmyśli sobie powiedziałem: „Posłuchaj tego człowieka i zobacz, co to za towar”, głośno zaśpowiedziałem do starca: „Słyszę i jestem posłuszny tobie, mój stryju i szejchu, bo czynytwoje są błogosławione i niepodobna ci się sprzeciwić.” To rzekłszy poszedłem z mymgospodarzem na bazar i ujrzałem tam moją tratwę z drzewa sandałowego, tę samą, na którejtu przypłynąłem. Była ona rozebrana na części i starzec przekazał ją już pośrednikowi, apośrednik wystawił ją na sprzedaż. Wnet też przybyli różni kupcy i zaczęli podawać sweceny, i podbijali je, aż cena mej tratwy osiągnęła sumę tysiąca denarów i na niej stanęła.Starzec zwrócił się wówczas do mnie i rzekł: „Słuchaj, synu mój, cena którą ci dziś dają zatwój towar, jest dobra. Czy chcesz go zaraz za nią sprzedać, czy też się wstrzymasz iprzechowasz towar u mnie do czasu, gdy zapotrzebowanie nań wzrośnie jeszcze i dopierowtedy ja sprzedam go dla ciebie?” Odpowiedziałem: „Panie mój, rozkazuj, a ja uczynię, jakzechcesz.” Starzec odparł: „Synu mój, sprzedaj mi więc to drzewo za cenę o sto denarówwiększą od tej, jaką dają tobie kupcy.” Rzekłem: „Zgoda, sprzedaję ci drzewo i przyjmuję zanie tę cenę.” Wtedy on kazał swoim sługom przenieść drzewo do swych składów, po czymrazem wróciliśmy do jego domu, a tam zasiedliśmy, i mój gospodarz odliczył mi całąnależność. Przyniósł sakiewki, wsypał do nich złoto i zamknąwszy je następnie w skrytceopatrzonej zamkiem żelaznym, wręczył mi od niej klucz.

Po pewnym czasie, gdy znowu przeszło parę dni i nocy, starzec odezwał się do mnie:„Synu mój, chciałbym ci przedstawić pewien swój pomysł i pragnę, abyś nań swoją zgodęwyraził.” Spytałem: „Cóż to za zamysł?” Odpowiedział: „Wiesz o tym, że jestem już starymczłowiekiem i nie mam syna. Ale mam córkę młodą, o bardzo pięknych kształtach i wielcemajętną, a także bardzo urodziwą. Chciałbym, abyś ją za żonę pojął i pozostał z nią w naszymkraju, ja zaś dam ci wszystko, co posiadam i czym moja dłoń rozporządza. Jestem już stary i

Page 198: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

197

ty po mnie zajmiesz moje miejsce.” Milczałem chwilę i słowem się nie odzywałem, przeto onciągnął dalej: „Uczyń zadość mojej prośbie. Tak będzie dobrze dla ciebie. Zgódź się i ożeń zmoją córą, a będziesz mi synem i wszystko, co posiadam i czym moja dłoń rozporządza,będzie twoje. Gdy zechcesz zająć się kupiectwem lub do swojej ziemi wrócić, nikt niesprzeciwi się tobie, gdyż będziesz bogaty i wszystko będzie zależało od ciebie. Czyń więc,jak zechcesz, i wybieraj.” I rzekłem mu: „Na Allacha, stryju mój i szejchu, stałeś się dla mniewprost ojcem. A ja przeżyłem wiele niebezpiecznych przygód i dziś już nie mam siły myślećnad niczym i o niczym postanawiać. Ty umiesz rozkazywać, więc tobie wybór pozostawiam.”

Wtedy starzec rozkazał swoim sługom, aby kadiego i świadków sprowadzili, a gdy ichprzywiedli, ożenił mnie ze swą córą, po czym wielką biesiadę urządził i huczne gody namwyprawił. Gdy potem wprowadził mnie do swej córki, zobaczyłem, że jest niezrównaniepiękna, wysmukła i kształtna. Miała na sobie przeróżne ozdoby i przybrania, drogocennekamienie, złoto, naszyjniki i klejnoty takie, że wartość ich przewyższała chyba sumę tysiącatysięcy sztuk złota i nikt nie byłby w stanie tego oszacować. A gdy połączyłem się z nią,oczarowała mnie i zapałaliśmy wzajemną miłością. I tak spędziłem przy niej pewien czas wnajwyższym szczęściu i zadowoleniu. Tymczasem jej ojciec został powołany do MiłosierdziaAllacha, przysposobiliśmy go więc do pochówku i pogrzebaliśmy, a ja położyłem swą rękę natym wszystkim, co dawniej do niego należało. Słudzy jego zostali moimi sługami i przeszlipod moją władzę i rozkazywanie, a kupcy uczynili mnie swym naczelnikiem, przekazując mijego godność, gdyż był on wśród nich najznaczniejszy i nikt bez jego wiedzy i pozwolenianiczego nie mógł poczynać, jako że był on ich szejchem.

Tak więc zająłem miejsce mego zmarłego teścia. I oto po jakimś czasie, gdy zżyłem się jużz mieszkańcami tego miasta, odkryłem, że na początku każdego miesiąca odmieniają oniswoją postać. Wyrastały im mianowicie skrzydła i na nich ludzie ci wzlatywali ku obłokom, aw mieście nie pozostawał wtedy nikt, tylko kobiety i dzieci. Razu pewnego powiedziałemsobie w duchu: „Gdy nadejdzie początek miesiąca, poproszę któregoś z nich, aby zaniósłmnie z sobą tam, gdzie się oni udają.” A skoro nastał początek nowego miesiąca, skóra ich sięzmieniła i przybrali inną postać. Poszedłem wówczas do jednego z nich i powiedziałem: „NaAllacha, proszę cię, zabierz mnie z sobą, abym mógł tam wszystko obejrzeć, a potem z tobąwrócić.” Lecz on odrzekł: „Nie, to niemożliwe”, ale ja nalegałem tak długo, aż w końcu sięzgodził. Skoro doszliśmy do porozumienia, uwiesiłem się na nim, a on pofrunął ze mną wprzestworza, podczas gdy nikt z moich domowników, przyjaciół ani sług o tym nie wiedział.Ów człowiek zaś, unosząc mnie na ramionach, leciał bez przerwy, aż przybył ze mną donieba. Wówczas usłyszałem w kopule sfer niebieskich pochwalne pienia aniołów i wielce tymzdumiony zawołałem: „Niech będzie Allach sławiony! Chwała Allachowi!”

Zaledwie wypowiedziałem te słowa, gdy z nieba buchnął płomień i omal owych latającychludzi nie spalił. Wtedy oni zniżyli szybko swój lot, a mnie rzucili na jakąś wysoką górę iopanowani wielkim gniewem oddalili się, zostawiając mnie własnemu losowi. Pozostałem natej górze samotny i począłem sobie czynić wyrzuty z powodu mego postępku, ilamentowałem: „Nie ma potęgi ni siły poza Allachem Wielkim i Mocnym! Gdy tylko zjednego nieszczęścia uda mi się uratować, zaraz w drugie jeszcze gorsze od tamtegowpadam!” I wciąż na owej górze siedziałem, i nie wiedziałem, w którą by się udać stronę.Wtedy nadeszło dwu młodzieńców pięknych niczym dwa księżyce, a każdy z nich w rękudzierżył laskę ze złota i opierał się na niej. Podszedłem do nich z pozdrowieniem, gdy onioddali mi pozdrowienie, zapytałem: „Na Allacha, zaklinam was, powiedzcie, kim jesteście ico tutaj robicie?” Odrzekli: „Jesteśmy sługami Allacha Najwyższego,” To rzekłszy wręczylimi laskę z czerwonego złota, jedną z tych, które mieli z sobą, i poszli dalej swoją drogą, amnie pozostawili na miejscu. Wspierając się na tej lasce, począłem więc chodzić po szczyciegóry i rozmyślałem nad przygodą z tymi młodzieńcami, gdy nagle spod góry wypełzła żmijaz jakimś człowiekiem w paszczy. Połknęła go już prawie po pępek, a on krzyczał i wołał:

Page 199: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

198

„Kto mnie wybawi, tego Allach z każdego niebezpieczeństwa wyratuje!” Podbiegłem wtedydo żmii i uderzyłem ją mą złotą laską w łeb, a ona wypluła tego człowieka z pyska. Podszedłon wówczas do mnie i rzekł: „Ponieważ z twoich rąk zyskałem uwolnienie od tej strasznejżmii, nigdy cię odtąd nie porzucę. Będziesz mym towarzyszem na tej górze!”Odpowiedziałem: „Witaj mi”, i poszliśmy dalej razem przez ową górę. Aż oto nagle zbliżylisię do nas jacyś ludzie. Gdy popatrzyłem na nich z bliska, rozpoznałem wśród nichczłowieka, który niósł mnie na swoich plecach i leciał ze mną pod niebiosa. Przystąpiłem doniego z grzecznym usprawiedliwieniem i uprzejmie do niego powiedziałem: „Przyjacielumój, tak nie postępuje się ze swymi przyjaciółmi.” Człowiek ów odpowiedział: „Tyś toniebezpieczeństwo na nas sprowadził wysławiając Allacha na moim grzbiecie.” Rzekłem nato: „Wybacz mi, uczyniłem to bezwiednie i teraz już więcej się nie odezwę ani słowem.”Wtedy zgodził się wziąć mnie z sobą z powrotem, ale warunek mi postawił, że imieniaAllacha nie wypowiem ani Go sławić na jego plecach nie będę.

I dźwignął mnie, i pofrunął ze mną tak samo jak za poprzednim razem, a potem do mojegodomu mnie zaniósł. Moja żona mnie powitała i pozdrowiła, i uradowana moim powrotem,mówiła: „Strzeż się w przyszłości owych ludzi, nie wychodź i nie zadawaj się z nimi, bo są tobracia szejtanów i nie są w stanie wypowiedzieć imienia Allacha Najwyższego.” Zapytałem:„Cóż wobec tego czynił wśród nich twój ojciec?” Odrzekła: „Zaprawdę, ojciec mój nienależał do nich i nie postępował tak jak oni. Teraz, gdy mój ojciec umarł, myślę, że mógłbyśsprzedać wszystko, co posiadamy, a za cenę tych rzeczy nakupić towarów i wtedymoglibyśmy pojechać do twojego kraju i do twojej rodziny. Ja pójdę za tobą, gdyż zaprawdęnie mam po co w tym mieście pozostawać, gdy ani matka moja, ani mój ojciec nie żyją.”

Wówczas począłem wyprzedawać wszystko, co miał ów szejch, mój teść, rzecz po rzeczy,a przy tym szukałem kogoś, kto by z tego miasta jechał do Bagdadu, aby z nim razemwyruszyć w tę drogę. Gdy to czyniłem, spotkałem w mieście gromadkę ludzi, którzy chcielisię udać w podróż, ale nie mieli statku. Nakupili więc drzewa i zbudowali wielki statek, a jauzgodniłem z nimi wysokość opłaty za przejazd i uiściłem całą sumę. Potem moją żonęumieściłem na statku, a następnie załadowałem wszystko, cośmy posiadali, tylkonieruchomości i posiadłości ziemskie pozostawiliśmy i odpłynęliśmy. I podróżowaliśmy bezprzerwy po morzu z wyspy na wyspę i z morza na morze, a wiatry były nam przychylne ipodróż się szczęściła, tak że bezpiecznie przybyliśmy do miasta Basry.

Tym razem nie zatrzymałem się tam wcale, tylko wynająłem inny statek i przeniosłem nańwszystko, co z sobą miałem, i zaraz ruszyliśmy do miasta Bagdadu. Udałem się potem domojej dzielnicy, wszedłem do mojego domu i przywitałem się z moją rodziną, ztowarzyszami i przyjaciółmi, a wszystkie towary, które z sobą przywiozłem, złożyłem wmoich składach. Domownicy obliczyli okres mojej nieobecności, to znaczy ten czas, gdym tęmoją siódmą podróż odbywał, i stwierdzili, że trwało to dwadzieścia siedem lat. Czyli tyle, żeoni już stracili nadzieję, abym jeszcze kiedykolwiek miał powrócić. Gdy więc do nich zpowrotem przybyłem i opowiedziałem im wszystko, co się ze mną działo i co mi sięprzytrafiło, wszyscy ogromnie się zadziwili moją historią i winszowali mi ocalenia. Irzeczywiście wtedy wobec Allacha Najwyższego wyrzekłem się na zawsze wszystkichpodróży po lądach i po morzach, ta siódma podróż kres moim wyprawom i namiętności dopodróży położyła, a nawet całą ochotę do włóczęgi straciłem. I odtąd tylko sławiłem AllachaPochwalonego i dziękowałem Najwyższemu za to, że do mojej rodziny, do mojego kraju i domojej ojczyzny powrócić mi pozwolił. Oto, Sindbadzie Tragarzu, opowiedziałem ci owszystkim, co mi się zdarzyło i przytrafiło, i przedstawiłem wszystkie moje przygody.

I rzekł Sindbad Tragarz do Sindbada Żeglarza: „Na Allacha, daruj mi, jeśli oceniałem cięniesprawiedliwie.” I odtąd żyli w przyjaźni i serdecznej zażyłości pośród zadowolenia,szczęścia i radości wielkiej, aż przyszła do nich ta, która każe umilknąć weselu i wszystkiezwiązki rozdziela, zamki obraca w ruinę i mogiły buduje, ona, która jest kielichem śmierci.

Page 200: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

199

Niechaj sławiony będzie Żywy, który nigdy nie umiera!A pośród tego, co opowiadają, jest jeszcze:

Opowieść o Miedzianym Mieście

W dawnych czasach, w minionych wiekach i latach żył w Damaszku syryjskim pewienwładca, kalif, który zwał się Abd al-Malik ibn Merwan. Siedział on pewnego dnia wotoczeniu możnych swego państwa, wśród królów i sułtanów. Rozmowa zeszła naopowiadania o dawnych narodach i zebrani wspominali podania o panu naszym Sulejmanie,synu Dauda – pokój z nimi oboma – i mówili o tym wszystkim, co Allach Najwyższy mu dał:potęgę i władzę nad ludźmi, dżinnami, ptakami, dzikimi zwierzętami oraz innymistworzeniami. I mówił król: „Słyszeliśmy od tych, którzy przed nami żyli, że AllachNajwyższy i Sławiony nie dał żadnemu innemu człowiekowi tego, co dał panu naszemuSulejmanowi, tak iż osiągnął on to, czego nikt inny nigdy nie osiągnął. Uwięził on nawet wdzbanach dżinny, maridy i szejtany, a otwory dzbanów pozalewał stopionym ołowiem iodcisnął na nim swą pieczęć.” Wówczas Talib ibn Sachl począł opowiadać:

Zdarzyło się kiedyś, że pewien mąż wsiadł wraz z grupą innych podróżnych na statek iodpłynęli do kraju Hind. I nie przestawali tak płynąć, aż oto zerwał się przeciwny wiatr, którypognał ich ku jakiemuś nieznanemu lądowi Allacha Najwyższego – a działo się to wśródciemności nocy. A kiedy wstał dzień, z jaskini owego lądu wyszli do podróżnych ludzie oczarnej skórze i nagich ciałach. Sprawiali wrażenie dzikich zwierząt nie umiejących mówić,gdyż nie rozumieli nic z tego, co do nich mówiono. Mieli wszakże króla, takiego samego jakoni, i on jeden wśród nich znał język arabski. Skoro czarni ujrzeli statek i tych, którzy na nimbyli, ich król wyszedł w gronie swoich towarzyszy do podróżnych, pozdrowił ich i powitał,po czym zapytał o ich religię. Gdy już podróżni powiadomili króla o swoich sprawach, onrzekł do nich: „Nie obawiajcie się.” Kiedy zaś kapitan statku zapytał o religię owychczarnych, okazało się, że każdy z nich wyznawał jedną wiarę z tych, które istniały dawniej,przed islamem, zanim został posłany pan nasz Muhammad – niechaj go Allach błogosławi ida mu zbawienie. Wówczas powiedzieli podróżni: „Nie pojmujemy tego, co mówisz, ani teżnie wiemy niczego o takiej religii.” Rzekł im wówczas król czarnych: „Przed wami nie dotarłdo nas jeszcze żaden z synów Adama.” To rzekłszy król ugościł ich, podając im mięsoptactwa, dzikich zwierząt i ryb, gdyż prócz tego ludzie ci nie znali innego pożywienia.

Potem podróżni zeszli ze statku na ląd, aby obejrzeć sobie miasto. I zobaczyli rybaka,który zapuścił w morze sieć, aby nałowić ryb. A gdy po pewnym czasie wyciągnął sieć,znajdował się w niej miedziany dzban, z otworem zalanym ołowiem i opatrzonym pieczęciąSulejmana, syna Dauda – pokój z nimi. Rybak wyjął dzban z sieci i rozbił go, a wtedy uleciałz niego niebieski dym, który wzbił się wysoko do nieba, podróżni zaś usłyszeli przeraźliwygłos mówiący: „Litości, litości, o proroku Allacha!” Później utworzyła się z owego dymupostać o straszliwym wyglądzie, której widok napełniał patrzących grozą, a głowa tej postacisięgała szczytów gór. Wkrótce jednak zjawa znikła. Co do podróżnych, to czuli się oni tak,jakby im wydarto serca z piersi. Czarni natomiast w ogóle nie zwrócili na to uwagi. Kapitanzwrócił się tedy do króla, pytając o to zjawisko, a w odpowiedzi usłyszał: „Wiedz, że był tojeden z tych dżinnów, na które rozgniewał się Sulejman, syn Dauda. Uwięził on je wdzbanach, pozalewał otwory ołowiem i wrzucił dzbany do morza. I kiedy teraz jakiś rybakzarzuca w morze sieci, to najczęściej wyciąga te dzbany, a gdy je rozbija, wychodzą z nichdżinny, które myślą, że Sulejman jeszcze żyje. Toteż chcąc okazać swą skruchę, każdy taki

Page 201: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

200

dżinn woła: «Litości, litości, o proroku Allacha!»”Słowa te wprawiły Władcę Wiernych Abd al-Malika ibn Merwana w zdumienie i

powiedział: „Chwała niech będzie Allachowi! Zaiste Sulejmanowi dana była wielkawładza.!” A wśród tych, którzy brali udział w owym zgromadzeniu, obecny był także an-Nabigha az-Zubjani. Powiedział on: „To prawda, co nam Talib opowiedział, a dowodem jegoprawdomówności są słowa starożytnego mędrca:

Oto Sulejman, któremu Bóg takie przekazał słowa:«Władaj i sprawy rozsądzaj, bowiem masz moc namiestnika.Szanować masz posłusznego, co władzę twą uszanował,A do więzienia masz wtrącić tego, co ciebie unika.»

Sulejman zamykał ich w dzbanach z miedzi i wrzucał do morza.” Spodobały się WładcyWiernych te słowa i rzekł: „Na Allacha, chciałbym ujrzeć któryś z tych dzbanów.” Rzekł muna to Talib ibn Sachl: „Możesz to osiągnąć, Władco Wiernych, nie opuszczając swego kraju.Poślij tylko kogoś do twego brata Abd al-Aziza ibn Merwana, aby sprowadził ci je z krainyZachodu. Wystarczy bowiem, by twój brat napisał do Musy, aby ten wybrał się z krainyZachodu do owej góry, o której wspominałem, a dostarczy ci tyle dzbanów, ile zażądasz,gdyż rubieże jego prowincji przylegają do tej góry.”

I Władca Wiernych uznał za słuszny jego pogląd i rzekł: „Abu Talibie, słuszność masz wtym, co mówisz. Chcę zatem, żebyś to ty był moim wysłannikiem do Musy ben Nusajr w tejsprawie. Otrzymasz biały sztandar i wszystko, czego zażądasz z majątku, zaszczytów i temupodobnych, ja zaś będę się w tym czasie opiekował twoją rodziną.” Rzekł na to Talib:„Bardzo chętnie, Władco Wiernych”, a kalif powiedział: „Ruszaj tedy z błogosławieństwemAllacha Najwyższego i z Jego pomocą.” I rozkazał, aby napisano list do jego brata Abd al-Aziza, namiestnika Egiptu, i drugi list do Musy, jego namiestnika w krainie Zachodu, zrozkazem, by osobiście wyruszył na poszukiwanie Sulejmanowych dzbanów, pozostawiającswego syna jako zastępcę do zarządzania krajem. W liście kalifa do Musy było też polecenie,by zabrał ze sobą przewodników i nie szczędził pieniędzy, by wziął z sobą dostatecznie wieluludzi i nie próbował ociągać się lub szukać wykrętów. Potem zapieczętował oba pisma,wręczył je Talibowi ibn Sachl i nakazał mu, by pośpieszał w drodze, unosząc nad głowąsztandary. Później kalif dał mu pieniądze, jeźdźców i pieszych, aby mu byli pomocą wdrodze, a wreszcie wyznaczył na potrzeby jego rodziny znaczne sumy pieniędzy. I Abu Talibwyruszył w drogę, przemierzał ze swymi towarzyszami ziemie Syrii, aż wjechali do Egiptu.Tu pospieszył mu na spotkanie emir tego kraju i przyjął Taliba u siebie, okazując mu przezcały czas najwyższy szacunek. Później dał Talibowi przewodnika, by mu towarzyszył doGórnego Egiptu i by go zawiódł do emira Musy ben Nusajr. A skoro doszła doń wieść oprzybyciu Taliba, Musa wyszedł mu naprzeciw, a gdy spotkał go, ucieszył się nim. Talibpodał mu pismo kalifa, a on wziął je, przeczytał i zrozumiawszy jego treść, dotknął nim swejgłowy, po czym rzekł: „Słyszę i jestem posłuszny Władcy Wiernych.” Następnie wyłożyłTalibowi swój pogląd, iż należałoby zebrać wielmożów jego kraju. A gdy się oni stawili,Musa zasięgnął ich rady w sprawie, która została mu wyjawiona w piśmie, oni zaś odrzekli:„Jeśli potrzebujesz kogoś, kto by ci wskazał drogę do owego miejsca, to trzeba, abyśsprowadził szejcha Abd as-Samada ibn Abd al-Kuddus as-Samudi. Jest to bowiem mążświatły, wiele podróżował i zna wszelkie stepy, pustynie i morza, zna mieszkańców iosobliwości wszystkich ziem i krajów. Powinieneś go tedy sprowadzić, a on zawiedzie cię,dokąd zechcesz.”

Rozkazał więc Musa przyprowadzić szejcha i spełniono jego polecenie. A był to wielkistarzec, osłabiony latami i pracą. Emir Musa pozdrowił go i ozwał się doń: „Szejchu Abd as-Samad, oto pan nasz, Władca Wiernych Abd al-Malik ibn Merwan nakazał nam to a to. Ale ja

Page 202: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

201

mało wiem o tym kraju, a powiedziano mi, że ty znasz te ziemie i drogi tam wiodące. Czychciałbyś spełnić życzenie Władcy Wiernych?” Rzekł na to starzec: „Wiedz, emirze, iż drogatam wiodąca jest uciążliwa i długa, że prowadzi przez rozległe, bezludne ostępy, gdzie prawienie istnieją przetarte szlaki.” Musa zapytał: „Ile czasu zajmie przebycie tej drogi?” Odparłstarzec: „Dwóch lat i kilku miesięcy potrzeba, by dostać się tam, i tyleż, by przybyć zpowrotem. A na drodze tej pełno czyha niebezpieczeństw i strachów, dziwów i cudów. Leczty walczysz z niewiernymi, a kraj nasz sąsiaduje z wrogami, tak że w czasie twejnieobecności mogliby wystąpić przeciw nam chrześcijanie. Powinieneś więc pozostawić wtwoim królestwie kogoś, kto by nim zamiast ciebie zarządzał.” Wówczas Musa powiedział:„Dobrze”, i mianował swym zastępcą swego syna Haruna, odebrał od niego przysięgęwierności i nakazał wojsku, aby mu się nie sprzeciwiało i by go słuchało we wszystkim, coim rozkaże. Wojsko zaś wysłuchało słów Musy i obiecało posłuszeństwo jego synowi. AHarun był mężem o wielkiej odwadze, był wielkoduszny, prawy, dzielny i wytrwały.

I szejch Abd as-Samad wyjaśnił Musie, że do miejsca, z którego Władca Wiernych czegośpotrzebuje, są cztery miesiące drogi, a znajduje się ono na brzegu morza, i że na całejwiodącej tam drodze leżą jedno przy drugim osiedla, wśród nich zaś pełno jest zieleni i źródełwody. Na koniec szejch dodał: „Dzięki twemu błogosławieństwu, o namiestniku WładcyWiernych, Allach uczyni nam tę podróż łatwą.” Rzekł mu na to emir Musa: „Czy wiesz, czyktóryś z królów wkroczył już na tę ziemię przed nami?” Odparł: „Tak, o namiestniku WładcyWiernych, ziemia ta należała do króla Aleksandrii, Darana Rumijczyka.” Potem ruszyli wdrogę i wędrowali bez wytchnienia, aż przybyli w pobliże jakiegoś zamku. Wówczas szejchpowiedział: „Wstąpmy do tego zamku, gdyż jest on ostrzeżeniem dla tych, którzy pragnąpouczenia.” I ruszył naprzód emir Musa, a za nim szejch Abd as-Samad i świta, składająca sięz wybranych towarzyszy emira, i jechali tak, aż przybyli do wrót zamku i zobaczyli, że sąotwarte.

A zamek ów posiadał wysokie kolumny i stopnie wiodące od bramy w górę. Wśród stopnitych były dwa szczególnie szerokie z kolorowego marmuru, któremu podobnego nikt nigdynie widział. Stropy wnętrz i ściany wykładane tu były złotem, srebrem i innymi cennymikruszcami, a nad wejściem widniała tablica z napisem greckim. Szejch Abd as-Samadzapytał: „Czy przeczytać ten napis, o emirze?” Odparł emir: „Podejdź i przeczytaj go, i niechci Allach błogosławi. Nie udałaby nam się ta podróż, gdyby nie twoje błogosławieństwo.” Iszejch przeczytał napis, a były to takie wiersze:

Oto widzisz ludy mnogie, co stworzywszy sobieDobra, płaczą teraz po nich i toną w tęsknocie.Zamek, w którym się znajdują dóbr wszelakich krocie,Jest własnością panów, którzy spoczywają w grobie.Śmierć zgładziła ich do szczętu niszczycielską siłą,A to, co nagromadzili, w proch się obróciło.Rzekłbyś, domy i siedziby swe wznosili po to,By wypocząć w nich i wrócić tu, gdzie leżą oto.

I zapłakał emir Musa, aż prawie stracił przytomność, po czym powiedział: „Nie ma bogaprócz Allacha Żywego, Wiekuistego, którego trwanie nie ma końca.” To rzekłszy Musawszedł do zamku i oszołomiło go piękno jego budowy, i oglądał obrazy i posągi tam sięznajdujące. Aż wtem zobaczył wypisane także nad drugą bramą wiersze i powiedział:„Podejdź tu, szejchu, i przeczytaj.” Podszedł tedy szejch i przeczytał wiersze, a były onetakie:

Iluż przebywało ludzi tu pod tymi kopułami

Page 203: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

202

Dawno temu – i odeszli, i ślad wszelki zginął po nich.Popatrz tylko, cne żywoty innych także czas roztrwoniłPrzypadkami swymi, które wszystkim ludziom niesie w dani.Wszelkim dobrem się dzielili, które zgromadzili sami.I pozostawili radość, i zniknęli gdzieś w ustroni.Jakiż ich otaczał zbytek, któż ucztował tak jak oni?W grobie już nie pożywają, ale są dziś pozywani.

I znów gwałtownie zapłakał emir Musa, i świat pociemniał mu przed oczyma. Potem rzekł:„Zaiste, zostaliśmy stworzeni do wielkich spraw.” I oglądali zamek, i przekonali się, że zostałon opuszczony przez swych mieszkańców i nie było w nim żadnego żywego stworzenia.Wszystkie dziedzińce i pomieszczenia, które ich otaczały, były puste i zaniedbane. Pośrodkuwznosiła się strzeliście ku niebu wysoka kopuła, a wokół niej znajdowało się czterystagrobów. Emir Musa podszedł bliżej do owych mogił i ujrzał wśród nich grobowieczbudowany z marmuru, a na nim wyryte takie oto wiersze:

Ilem razy się wstrzymywał, ilem razy w drodze padał,Ileż istot oglądałem najpiękniejszych i najgładszych,Ileż w życiu się najadłem i napiłem jak się patrzy,Ilem się narozkazywał, ilem razy też zabraniał,Ile twierdz jest niedostępnych, które w życiu oblegałem,By plądrować je i grabić, łupy biorąc z nich wspaniałe,I pieśniarki wyśmienite uprowadzać bez wahania!Ale przez mą nieświadomość w czynach tych przebrałem miarę,By zachcianki zaspokajać, goniąc za tym, co przeminie.Tedy bacz, młodzieńcze, na się, jedno życie masz jedynie,Zanim śmierć nadejdzie, aby poić ciebie swym pucharem.I przysypie ciebie ziemią, pustka cię ogarnie głuchaI pozbawień będziesz życia, i wyzioniesz wreszcie ducha.

I znowu zapłakał emir Musa i ci, którzy z nim byli. Potem emir zbliżył się do kopuły izobaczył, że miała ona ośmioro drzwi z sandałowego drzewa, a drzwi te były ozdobionezłotymi gwoździami i srebrnymi gwiazdami i wysadzane rozmaitymi drogimi kamieniami. Napierwszych drzwiach wypisane były te oto wiersze:

Wbrew mej woli porzuciłem to, com musiał rzucić.Los, co włada śmiertelnymi, wyrok swój stanowi.A sprzyjało śmiertelnemu szczęście człowiekowi,Gdym jak lew drapieżny bronił zakazanych chuci.Nic nie wstrzyma mnie i wyrzec nie chcę się ni kęska,Gdy mam nań oskomę, choćbym zginąć miał w płomieniach,Bo spotyka mnie zarówno zwycięstwo, jak klęskaZa zrządzeniem Boga mego i Pana stworzenia.Jeśli śmierć mi jest pisana bliska, niedaleka,Próżno chciałbym ją powstrzymać, bowiem śmierć nie zwleka.Wojska, które zgromadziłem, zdałyby się na nic,Nie pomogliby sąsiedzi ni przyjaciół wielu.Moje życie, udręczone pogonią bez granic,W cieniu śmierci przebiegało w smutkach i weselu.Nim nastanie ranek, los ten innych ludzi dotknie.

Page 204: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

203

Już tragarza i grabarza przywiedli ci oto.W Dzień, gdy stawisz się, napotkasz Allacha samotnie,Niosąc brzemię win i grzechów, co ci duszę gniotą.Bodaj świat cię swym urokiem nigdy nie omamił.Bacz, jak obszedł się z rodziną twą i sąsiadami.

Skoro emir Musa usłyszał te wiersze, zapłakał tak gwałtownie, że aż zemdlał. A kiedy sięocknął z omdlenia, wszedł do kopuły i ujrzał grobowiec długi i straszliwie wyglądający, a nanim tablicę z chińskiego żelaza. I zbliżył się do niej szejch Abd as-Samad, i odczytał wyrytyna niej taki oto napis: „W imię Allacha, który nie przemija i trwa poprzez wieki! W imięAllacha, który nie zrodził z siebie nikogo i sam nie został zrodzony, któremu nikt nie jestrówny. W imię Allacha, Pana Potężnego i Wspaniałego, w imię Żywego, który nie umiera.”Gdy szejch Abd as-Samad przeczytał to, co już zostało wspomniane, zauważył, iż na tablicytej był jeszcze inny napis: „O ty, który w to miejsce przybędziesz, niechaj służy ci zaostrzeżenie to, czego zaznasz spośród zmienności losu i zdradliwości czasu. Nie daj sięzwieść doczesnemu światu z jego urokami, kłamstwami, ułudą i zwodniczym blaskiem. Światjest bowiem pochlebcą podstępnym i zdradzieckim, wszystko, co się na nim znajduje, jesttylko dane do użytku, a Dawca może każdej chwili odebrać wszystko swemu dłużnikowi.Świat jest niczym majaki śpiącego i senne marzenia śniącego albo jak miraże na pustyni,które spragniony uważa za wodę, a tymczasem szejtan przystraja ów świat dla człowieka ażdo śmierci w fałszywe błyskotki. Oto jakie są przymioty świata; nie ufaj mu i nie skłaniaj sięku niemu, gdyż oszuka on tego, kto na nim buduje i kto w swych sprawach zawierza mu. Niedaj się schwytać w jego sieci i nie czepiaj się jego poły. Ja miałem niegdyś tysiąc gniadychrumaków i pałac. Miałem tysiąc żon spośród cór królewskich, dziewic o krągłych piersiachniczym księżyce, i zostałem obdarzony tysiącem synów podobnych zuchwałym lwom.Przeżyłem tysiąc lat ze spokojnym sercem i radosną myślą. Zgromadziłem skarby tak wielkie,jakich nie posiadał żaden król na ziemi, i wyobrażałem sobie, że moje szczęście trwać będziebez ustanku. Lecz zanim się spostrzegłem, przyszła do nas ta, która kładzie kres rozkoszom,rozdziela związki, pustoszy osiedla, burzy domostwa i zabiera starych, młodych, dzieci,ojców i matki. Albowiem podczas gdy czuliśmy się pewni i spokojni w tym zamku, spadł nanas wyrok Pana Światów, Pana Niebios i Ziem, i dosięgło nas wezwanie Prawdy Oczywistej.Tak tedy umierało każdego dnia dwóch spośród nas, aż odeszła w ten sposób liczna gromada.A kiedy ujrzałem to zniszczenie, które wtargnęło do naszych siedzib i zadomowiło się u nas,pogrążając nas w morzu śmierci, kazałem przyprowadzić pisarza i poleciłem mu, aby ułożyłte wiersze zawierające ostrzeżenia i napomnienia, a potem kazałem je wypisać rylcem nawszystkich tych drzwiach, tablicach i grobowcach. Miałem też wojsko liczące tysiąc tysięcykonnych, a byli to ludzie waleczni, z włóczniami, w zbrojach, z ostrymi mieczami i mocnymiramionami. Im to rozkazywałem, aby przywdziewali długie kolczugi, przypasywali ostremiecze, chwytali mocne, groźne włócznie i dosiadali ognistych koni. A kiedy dosięgnął naswyrok Pana Światów, Pana Niebios i Ziem, rzekłem: «Żołnierze i wojownicy, czy potraficiepowstrzymać los, który nam zesłał Wszechpotężny Król?» Ale moje oddziały i drużyny niebyły w stanie uczynić tego i taką otrzymałem odpowiedź: «Jakże walczyć będziemy z Tym,któremu nie zabroni wstępu żaden strażnik i który wchodzi do drzwi nie mającychodźwiernego?» Rzekłem im tedy: «Przynieście mi skarby!» A przechowywano te skarby wtysiącu skarbców, z których każdy mieścił tysiąc kintarów czerwonego złota i tyleż białegosrebra, ponadto zaś różne rodzaje pereł i klejnotów takich, jakich nie posiadał żaden król naziemi. Moi ludzie spełnili rozkaz, a kiedy zgromadzili przede mną wszystkie te skarby,zapytałem ich: «Czy jesteście w stanie ocalić mnie przy pomocy tych skarbów? Czy możeciekupić mi za nie choć jeden dzień życia?» Ale oni nie mogli tego uczynić. Poddali się więczrządzeniom losu i przeznaczenia, a i ja podporządkowałem się woli Allacha i znosiłem mój

Page 205: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

204

los i przeznaczenie, aż zabrał On moją duszę i z Jego woli ułożono mnie w grobowcu. Ajeślibyś pragnął poznać moje imię, to jestem Kusz, syn Szaddada, wnuk Aada Starszego. Pozatym były na owej tablicy wypisane jeszcze takie oto wiersze:

Skoro wspomnisz, gdy czas już mnie ze świata zmiecie,Miną dni i zdarzenia w przeszłość się przetoczą,Wiedz, że jestem Ibn Szaddad, co władał ochoczoŚmiertelnymi i ziemią, każdym miejscem w,świecie.Lwie drużyny mi były powolne bez miaryI Syria od Egiptu aż do ziem Adnanu.Byłem w mocy poniżać jej królów i panów,A ludzie się lękali mej władzy i kary.Plemiona, wojowników widzę w swoich rękach,Widzę kraj i lud jego, który się mnie lęka.Gdy konia dosiadałem, tom widział swe armie,Tysiąc tysięcy jeźdźców na rączych rumakach.Ogromny zgromadziłem majątek, by wsparł mnie,Gdyby czas zechciał ze mnie uczynić biedaka.I całym mym majątkiem pragnąłem zapłacić,By dusza ma nieprędko opuściła ciało.Lecz Bóg chciał, bym go jeno słuchał duszą całą.I otom sam dziś w grobie, z dala od mych braci!Przyszła do mnie śmierć, która śmiertelnych poraża,I spośród możnych wszedłem do maluczkich grona.I zdarzyło się wszystko to, co się przydarza.Zakładnikiem się stałem, bom w występkach skonał.Przeto ceń sobie wielce zdrowie, co ci sprzyja,I drogi nieszczęść wszelkich zaprawdę omijaj.

I rozpłakał się emir Musa na widok tego ogromnego cmentarza, tak że aż zemdlał. A gdypotem zwiedzali wszystkie zakątki zamku i oglądali jego komnaty i ogrody, ujrzeli wtem stółmarmurowy wsparty na czterech nogach, a na nim napis: „Przy tym stole biesiadowało tysiącjednookich królów i tysiąc królów o zdrowych oczach, a wszyscy oni opuścili już światdoczesny przenosząc się do grobów i mogił.” Emir Musa zapisał sobie to wszystko, a potemopuścił zamek, nie zabrawszy stamtąd niczego poza owym stołem. Cała gromada ruszyła tedydalej, a szejch Abd as-Samad prowadził ich, wskazując drogę, i szli przez cały ten dzień, atakże przez dzień drugi i trzeci. Wreszcie dotarli do wysokiego wzgórza, a gdy mu sięprzyjrzeli z bliska, zobaczyli tam jeźdźca, całego z miedzi. Dzierżył on włócznię zakończonąszerokim, lśniącym ostrzem, oślepiającym wzrok patrzących, a na ostrzu był napis: „O ty,który do mnie przybywasz, jeśli nie znasz drogi do Miedzianego Miasta, potrzyj dłoń rycerza.Wówczas rycerz pocznie się obracać, a następnie znów znieruchomieje. Wtedy obierzkierunek, który wyznaczy ci jego wzrok, nie lękaj się i nie trap, tylko podążaj tą drogą, azaprowadzi cię ona do Miedzianego Miasta.”

Kiedy emir Musa potarł dłoń miedzianego rycerza, ów począł obracać się niczymoślepiająca błyskawica, a potem znieruchomiał, patrząc w inną stronę niż ta, w której sięznajdowali ludzie Musy. Wobec tego zwrócili się w tamtym kierunku i ruszyli przed siebie –a była to właściwa droga. I podróżowali tak dniem i nocą, i przemierzyli rozległy kraj. Apewnego dnia w czasie tej podróży ujrzeli nagle kolumnę z czarnego kamienia, w której aż poramiona tkwiła jakaś ludzka postać. Miała ona dwa olbrzymie skrzydła i czworo ramion –dwa z nich zakończone dłońmi jak u człowieka, a dwa przypominające wyglądem lwie łapy z

Page 206: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

205

pazurami. Na głowie miała ta postać włosy niczym końskie ogony, miała też dwoje oczuniczym rozżarzone węgle, a do tego jeszcze trzecie na czole, niby oko pantery, z któregosypały się iskry. Sama zaś postać była czarna, prostowała i wyciągała się wysoko w górę, iwykrzykiwała: „Chwała Panu memu za to, że mnie tak ciężko doświadczył i zesłał na mnie tębolesną karę, która trwać będzie aż do Dnia Zmartwychwstania!” Skoro wędrowcy ujrzeli tęwołającą postać, opuścił ich rozsądek i oniemieli ze zdziwienia, a gdy z bliska zauważyli jejwygląd, rzucili się do ucieczki.

Emir Musa spytał szejcha Abd as-Samada: „Cóż to jest?” Tamten odparł: „Nie wiem, co totakiego.” Rzekł tedy emir Musa: „Zbliż się do niego i spytaj go o jego sprawy, a być może,wyjaśni ci to wszystko.” Powiedział na to szejch Abd as-Samad: „Niech Allach ma cię,emirze, w swej opiece! Przecież my się go boimy!” Rzekł emir: „Nie lękajcie się, gdyżkolumna, w której on tkwi, trzyma go z dala od was i od wszystkich innych.” Podszedł zatemszejch Abd as-Samad i zapytał: „Ej ty, jak się nazywasz, co tu robisz i skąd się tu wziąłeś wtym położeniu?” A tamten odpowiedział: „Wiedz, że jestem ifritem spośród dżinnów, a naimię mam Dahisz ibn al-Amasz. Zostałem tu uwięziony przez Najwyższą Potęgę i przykutyprzez Wszechmoc, a znosić będę mą karę, dopokąd Allach Wielki i Mocny zechcę.” Rzekłemir Musa: „Szejchu Abd as-Samadzie, zapytaj go, dlaczego został uwięziony w tejkolumnie?” I szejch zadał to pytanie, a ifrit zaczął mówić:

Opowieść moja jest dziwna, a oto ona: Jeden z synów Ibisa miał podobiznę bożka,wykonaną z czerwonego krwawnika, a moim zadaniem było pełnić przy niej straż. Bożkatego czcił jeden spośród królów morza, posiadający wielką moc i potężną władzę – do jegorozkazów były tysiące żołnierzy spośród dżinnów, wyciągających przed nim miecze ispieszących na jego wezwanie w chwilach zagrażającego niebezpieczeństwa. Ja zaś byłemnaczelnikiem owych dżinnów, poddanych wspomnianemu królowi, i mnie były oneposłuszne, postępując według moich poleceń. Lecz wszyscy oni byli zbuntowani przeciwSulejmanowi, synowi Dauda – pokój z nimi! A ja miałem zwyczaj wchodzenia do brzuchaowego bożka, kiedy wydawałem dżinnom – żołnierzom polecenia lub zakazy. A córka owegokróla darzyła bożka miłością i często padała przed nim na twarz, wiele się doń modliła igorliwie go czciła. Była ona najpiękniejsza pośród ludzi jej czasów, posiadała wspaniałąurodę, piękność, powab i wdzięk. I opisałem ją kiedyś Sulejmanowi – pokój z nim – a onposłał do jej ojca posłańca, który przekazał mu te słowa: „Oddaj mi twoją córkę za żonę,rozbij bożka z krwawnika i wyznaj, że nie ma boga prócz Allacha i że Sulejman jest Jegoprorokiem. Gdy to uczynisz, dzielić będziemy wspólnie i dobro, i zło. Jeśli zaś nieprzystaniesz na moją prośbę, wyruszę przeciw tobie z wojskiem, któremu nie zdołasz stawićoporu, a wtedy przygotuj się na sąd przed Allachem i przywdziej dżilbab, stosowny nagodzinę śmierci. Zaprawdę bowiem przybędę do ciebie z wojskiem, które wypełni bezkresnąrówninę i przeniesie cię do przeszłości, której już nikt nie wskrzesi.”

A kiedy wysłannik Sulejmana – pokój z nim – przybył do króla, ów stał się wyniosły ibutny, a serce jego napełniły pycha i duma. I król zapytał swoich wezyrów: „Co powiecie mio Sulejmanie, synu Dauda? Przysłał on bowiem do mnie poselstwo żądając, abym mu oddałmą córkę za żonę, a ponadto, abym rozbił mego bożka z krwawnika, a przyjął jego religię.”Odrzekli doradcy: „Królu potężny, czyż Sulejman będzie w stanie tak z tobą postąpić, kiedyprzecież ty przebywasz pośrodku tego ogromnego morza? A jeśliby nawet wyruszył zwojskiem na ciebie, to nie będzie mógł nic przeciw tobie zdziałać, gdyż po twojej stroniewalczyć będą maridy spośród dżinnów. A gdy do tego wezwiesz przeciw nim pomocy twegobożka, któremu oddajesz cześć, on wesprze cię i da ci zwycięstwo. Słuszną byłoby tedyrzeczą zasięgnąć co do tego rady twego pana – przy czym mieli tu na myśli bożka zczerwonego krwawnika – i posłuchać, jaka będzie jego odpowiedź. Jeśli doradzi ci, abyś zSulejmanem walczył, to z nim walcz, a jeśli odradzi, to nie walcz.” Król wstał w tej samejchwili i minucie i poszedł do swego bożka, a złożywszy mu ofiarne dary i zabiwszy zwierzęta

Page 207: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

206

ofiarne, padł na kolana i płacząc wypowiedział takie oto wiersze:

Wiem, o panie, że wielka moc cię opromienia,Lecz Sulejman zapragnął twojego zniszczenia.Dopomóż mi w zwycięstwie nad wrogiem, o panie,Rozkazuj – dla mnie prawem jest twe rozkazanie.

Ja zaś – opowiadał dalej ifrit, tkwiący do ramion w kolumnie, zwracając się do szejchaAbd as-Samada oraz do tych, którzy wokół niego stali – wszedłem do brzucha bożka, czyniąctak wskutek mego szaleństwa i braku rozumu i lekceważąc sobie sprawy Sulejmana, po czymzacząłem wygłaszać takie oto wiersze:

Co do mnie, żadnej przed nim nie czuję obawy,Bowiem dobrze poznałem wszystkie świata sprawy.Gdyby wojny chciał ze mną, niechaj ją rozpocznie,A podpełznę i duszę wydrę mu niezwłocznie!

Skoro król usłyszał moją odpowiedź, pokrzepiło się jego serce i postanowił wyruszyć nawojnę i walczyć z Sulejmanem, prorokiem Allacha – pokój z nim. Przywołał więc wysłannikaSulejmana, kazał wychłostać go boleśnie rózgami i dał mu obelżywą odpowiedź. Potemodesłał go do Sulejmana wygrażając mu i polecając, aby przekazał takie poselstwo: „Duszatwoja podszepnęła ci próżne marzenia! Czy groźby twoje są udawaniem? Albo może niejesteś w ogóle w stanie do mnie przybyć? W takim razie ja przybędę do ciebie.” Wysłannikpowrócił do Sulejmana i powiadomił go o wszystkim, co go spotkało i czego doświadczył. Akiedy prorok Allacha, Sulejman, wysłuchał tego, zapłonął straszliwym gniewem i powziąłnatychmiast postanowienie w tej sprawie. Uzbroił i przygotował do walki swe wojska spośróddżinnów, ludzi, dzikich zwierząt i ptaków, i wszystkich poruszających się istot. Rozkazał teżswemu wezyrowi ad-Dimirjatowi, królowi dżinnów, aby zebrał zewsząd swoje wojskamaridów i wezyr zgromadził sześćset tysięcy razy po tysiąc szejtanów. Poza tym rozkazałSulejman Asafowi ben Barachija, aby i on zebrał swe wojska składające się z ludzi, a liczbatych wojsk wynosiła tysiąc tysięcy lub więcej. Wszystkich wojowników wyposażył Sulejmanw oręż i zbroje, po czym wraz z całą armią ludzi i dżinnów poleciał na swym cudownymkobiercu, podczas gdy ptaki frunęły unosząc się nad jego głową, a dzikie zwierzęta pędziły poziemi pod kobiercem. I leciał tak, aż wylądował na morskim brzegu, należącym do naszegokróla, otoczył jego wyspę i zapełnił wojskiem wszystką ziemię.

Kiedy prorok Allacha, Sulejman – pokój z nim – wylądował ze swymi wojskami ubrzegów wyspy naszego króla, wysłał doń poselstwo i kazał mu powiedzieć: „Oto przybyłemdo ciebie! Odwróć tedy grożące ci niebezpieczeństwo, a jeśli nie potrafisz tego uczynić,poddaj się moim rozkazom i uznaj we mnie proroka. Zniszcz twego bożka i oddawaj cześćJedynemu Bogu, a ponadto uczyń twą córkę moją prawowitą żoną i mów wraz z całym twymludem: «Wyznaję, że nie ma boga prócz Allacha i wyznaję, że Sulejman jest prorokiemAllacha.» Jeśli to wypowiesz, zostanie ci zapewnione bezpieczeństwo i pokój. Lecz jeśli sięsprzeciwisz, daremnie będziesz próbował odeprzeć na tej wyspie moje natarcie. Wiedzbowiem, że Allach Sławiony i Mocny nakazał wiatrowi, aby mi był posłuszny. Tak więcmogę zażądać od niego, aby mnie zaniósł do ciebie na mym kobiercu, a wtedy uczynię cięostrzeżeniem i odstraszającym przykładem dla innych.”

I przybył do naszego króla ów wysłannik, i przekazał mu poselstwo proroka Allacha,Sulejmana – pokój z nim. I odpowiedział mu król: „To, czego ode mnie żąda twój pan, nigdystać się nie może. Powiadom go tedy, że wyjdę do niego na pole walki.” Wówczas wysłannikpowrócił do Sulejmana i przekazał mu odpowiedź, a nasz król rozesłał gońców do

Page 208: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

207

mieszkańców swego kraju i przywołał do siebie wszystkie dżinny, które miał do swoichrozkazów – a było ich tysiąc tysięcy – i przyłączył do nich jeszcze maridy i szejtany,zamieszkujące wyspy mórz i wierzchołki gór. Potem wyposażył swą armię w oręż – otworzyłzbrojownie i rozdzielił wszystko, co tam było, pomiędzy swych wojowników. Co się zaśtyczy proroka Allacha, Sulejmana, to ustawił on swoje wojska w szeregach i nakazał dzikimzwierzętom, aby podzieliły się i utworzyły dwa skrzydła, po prawej i lewej oddziałów ludzi.Ptakom nakazał, aby pozostały na wyspie, i polecił im, aby w czasie natarcia wyłupywałyprzeciwnikom oczy swymi dziobami i aby ich biły skrzydłami po twarzach. A dzikiezwierzęta otrzymały rozkaz, aby rzucały się na konie wrogów i rozszarpywały je. Zwierzętapowiedziały: „Słyszymy i jesteśmy posłuszne Allachowi i tobie, proroku Allacha.”

Później rozkazał Sulejman, prorok Allacha, by ustawiono mu tron z marmuru, wysadzanydrogimi kamieniami i wykładany płytkami z czerwonego złota, i polecił stanąć swemuwezyrowi Asafowi po swej prawicy, wezyrowi ad-Dimirjatowi zaś po lewicy. Podobnieustawił królów ludzi po prawej stronie, a królów dżinnów po lewej, dzikie zwierzęta zaś,żmije i węże zajęły miejsce przed nim. W takim szyku ruszyła cała ta rzesza do natarcia iwalczyli z nami na rozległym polu przez dwa dni. Trzeciego dnia spadło na nas nieszczęście iwyrok Allacha Najwyższego został na nas wykonany.

Z pierwszym natarciem na Sulejmana ruszyłem ja ze swymi wojskami. I zawołałem domoich towarzyszy: „Pozostańcie na waszych miejscach, a ja wyjdę do nich sam i wyzwę dowalki ad-Dimirjata!” A oto i on już wystąpił, podobny potężnej górze, a otaczały gopłomienie i buchał z niego dym. Przypędził do mnie i rzucił we mnie kilka pocisków ognia, ijego ogień okazał się silniejszy od mego. Dimirjat wydał więc tak potężny okrzyk, iż wydałomi się, że niebo spadło na mnie, a od jego głosu zadrżały góry. Potem wydał on swoimtowarzyszom rozkaz i natarli na nas ławą, a my przypuściliśmy atak do nich. Ludzie krzyczelina ludzi, wybuchały ognie i unosił się dym, a serca prawie pękały. Wojna stała siępowszechna. Ptaki walczyły w powietrzu, dzikie zwierzęta na ziemi, a ja walczyłem z ad-Dimirjatem, aż zmęczyliśmy się obydwaj, lecz ja byłem słabszy. Wreszcie opuścili mnie moitowarzysze i moi żołnierze i wszystkie moje oddziały rzuciły się do ucieczki.

Wówczas prorok Allacha, Sulejman, krzyknął; „Bierzcie tego tyrana, tego przeklętego,podłego i godnego pogardy!” Ale jeszcze walczyli ludzie przeciw ludziom, a dżinny przeciwdżinnom. W końcu jednak nasz król został pokonany i staliśmy się wszyscy zdobycząSulejmana. Jego armie zaatakowały bowiem nasze wojska, mając po prawej i lewej dzikiezwierzęta, podczas gdy ptaki krążyły ponad naszymi głowami, wyłupując ludziom oczy już toszponami, już to dziobami, a skrzydłami bijąc ludzi po twarzach. Dzikie zwierzęta natomiastkąsały konie i rozszarpywały ludzi tak, iż wreszcie większość naszych wojowników leżała naziemi, niczym pnie ściętych palm. Co się zaś tyczy mnie, to wymknąłem się z rąk ad-Dimirjata, lecz on ścigał mnie przez trzy miesiące, aż mnie dopadł i uczynił ze mną to, cowidzicie.

Kiedy już dżinn, uwięziony w kolumnie, opowiedział ludziom emira Musy swoją historięod początku aż do chwili uwięzienia, zapytali go oni: „Gdzie jest droga wiodąca doMiedzianego Miasta?” I wskazał im drogę, i okazało się, że dzieliło ich od miastadwadzieścia pięć bram, lecz żadna nie była widoczna i nie można było zauważyć nawet jejzarysów, mury zaś wyglądały niczym lita skała lub żelazo, które odlano z jednej formy.Zsiedli tedy z koni jeźdźcy, zsiadł emir Musa, a także szejch Abd as-Samad i wytężali wzrok,aby zobaczyć jakąś bramę lub chociaż znaleźć do niej drogę, ale nie udało im się to. Rzekłwówczas emir Musa: „Talibie, jakiego użyć sposobu, aby wejść do tego miasta? Musimyprzecież koniecznie znaleźć jakąś bramę, by przez nią wejść!” Rzekł na to Talib: „NiechAllach obdarzy szczęściem emira! Niechby emir zarządził tu postój na dwa lub trzy dni, awtedy z woli Allacha Najwyższego znajdziemy sposób, by dotrzeć do tego miasta i wejść do

Page 209: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

208

środka.”Wtedy emir Musa rozkazał jednemu ze swoich młodych służących, aby na wielbłądzie

objechał miasto wokół, sądząc, że może natknie się na ślad bramy lub chociaż znajdzie jakiśniższy odcinek muru od tego, przy którym rozbili obóz. Dosiadł tedy ów służący swegowierzchowca i jechał dookoła miasta przez dwa dni i dwie noce, kłusując szybko i nieodpoczywając po drodze. A kiedy nastał dzień trzeci, dotarł znów do swoich towarzyszy,oszołomiony wielkością obwodu miasta i dużym jego wzniesieniem, i rzekł: „O emirze,najlżej dostępne jest to miasto z tego miejsca, gdzie rozbiliśmy nasz obóz.” Wówczas zabrałemir Musa ze sobą Taliba ibn Sachl i szejcha Abd as-Samada i zaczęli wspinać się na górę,położoną naprzeciw miasta i przewyższającą je. A kiedy już stali na szczycie góry, ujrzelimiasto tak wielkie i wspaniałe, że wspanialszego nie widziały oczy. Pałace były tam wysokie,kopuły lśniące, domy jak gdyby pełne ludzi, oszałamiające ogrody, w których płynęłystrumienie i rosły drzewa pełne dojrzałych owoców. Był to gród o bramach niedostępnych,lecz opuszczony i wymarły, nie rozlegał się w nim żaden głos i nie było w nim żywegoczłowieka. Tylko sowy pohukiwały we wszystkich zakątkach, a ptaki drapieżne krążyły naddziedzińcami, na drogach i ulicach zaś krakały stada kruków, opłakując ludzi, którzy tamkiedyś żyli.

I przystanął emir Musa, użalając się nad brakiem jakichkolwiek ludzi w tym mieście i nadtym, że zostało ono opuszczone przez mieszkańców i wszystek lud. I rzekł: „Chwała niechbędzie Temu, który nie podlega zmienności czasu, który w swej Wszechmocy stworzyłświat.” I gdy tak emir Musa sławił Allacha Wielkiego i Mocnego, skierował przypadkowoswój wzrok w inną stronę i ujrzał siedem tablic z białego marmuru jaśniejących w dali.Podszedł tedy bliżej i zauważył, że owe tablice pokryte są napisami. Rozkazał wówczasszejchowi Abd as-Samadowi, by te napisy odczytał, a ów wysunął się do przodu, obejrzał jedokładnie i odczytał. A jak się okazało, były to wskazania, pouczenia i ostrzeżenia dla ludziobdarzonych roztropnym umysłem. Na pierwszej tablicy napisano pismem greckim: „O synuczłowieczy, dlaczego nie możesz pojąć tego, co cię czeka? Wszystkie lata twego życia kazałyci o tym zapomnieć. Czyż nie wiesz, że twój kielich śmierci już się wypełnił i wkrótcebędziesz go musiał wychylić? Zastanów się więc nad sobą, zanim twe ciało zostanie złożonew grobie. Gdzież są ci, którzy niegdyś tym krajem władali, którzy wydawali rozkazywojskom i zagrażali sługom Allacha? Przyszła do nich – na Allacha – ta, która każezamilknąć weselu, rozdziela związki i czyni spustoszenie w ludnych miejscach. Ona tozabrała ich z obszernych pałaców i przeniosła ich do ciasnych grobów.” A poniżej były na tejtablicy napisane takie oto wiersze:

Gdzie przebywają królowie i gdzie są mieszkańcy ziemi?Już opuścili siedziby, domostwa swoje i sławę.I za to, co tu zdziałali, są dziś grobowym zastawem,I rozkładowi podlegli, i są już unicestwieni.A gdzież te wojska waleczne, co w ogień bitew się rwały?Gdzież to, co z ziemi zbierali? Co z ich dobytku i chwały?Boży dosięgnął ich wyrok i poszli w drogę odległą.Ani majątek ich zbawił, ani schronienie ustrzegło.

Emira Musę oszołomiły napisy i wiersze, a po policzkach potoczyły mu się łzy i rzekł: „NaAllacha, zaiste, wyrzeczenie się dóbr i uciech tego świata pozwala oczekiwać najwyższejnagrody i jest ono najwyższą mądrością!” Zaraz też kazał przynieść inkaust i papier i odpisałto, co było na pierwszej tablicy.

Potem emir zbliżył się do tablicy drugiej i zobaczył wyryte na niej te słowa: „O synuczłowieczy, jakże mogłeś się mylić co do spraw wieczności? Jak mogłeś zapomnieć, że kres

Page 210: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

209

twój nadejść może w każdej chwili? Czyż nie wiedziałeś, że świat doczesny jest przybytkiemprzemijania i nikt tu nie znajdzie wiecznego trwania? A przecież patrzysz tylko na światdoczesny i trzymasz się go kurczowo! Gdzież są królowie, którzy niegdyś żyli w Iraku iwładali dalekimi krajami? Gdzież są ci, którzy zaludniali Isfahan i krainy Chorasanu?Wezwał ich głos zwiastuna śmierci, a oni odpowiedzieli na jego wezwanie. Skinął na nichzwiastun zagłady, a oni poszli za nim. I na nic im się wtedy nie zdało to, co zbudowali i cowznieśli, jak też nie ochroniło ich to, co zdobyli i co zgromadzili.” A poniżej były na tablicynapisane te oto wiersze:

Gdzież dziś są ci, co wznosili piękne pałace na świecie?Podobnych im byś nie znalazł na całej szerokiej ziemi.Zbierali wojska z obawy przed poniżeniem, a przecieZ woli Allacha, za Jego zrządzeniem są poniżeni.Gdzież są dziś Chosroesowie wraz z niewzruszoną swą siłą?Zniknęli zewsząd bez śladu, jakby ich nigdy nie było.

I zapłakał emir Musa, po czym rzekł: „Na Allacha, zostaliśmy stworzeni dla wielkichspraw.” Potem odpisał sobie to, co było wyryte na tej tablicy, i zbliżył się do tablicy trzeciej,a na niej napisane było: „O synu człowieczy, pogrążony jesteś w miłości tego świata, lecz nieprzestrzegasz przykazań twego Pana. Każdego dnia upływa jeden dzień twojego życia, a tyjesteś z tego zadowolony i cieszysz się tym w duszy twojej. A powinieneś zbierać zapasy naDzień Rozrachunku i sposobić się do zdania sprawy przed Panem sług swych.” A u dołutablicy widniały takie oto wiersze:

Gdzież są ci, co zaludniali przed latami ziemie całeSind i Hind, tak srodzy wielce, z mocy dumni, pełni sławy?Ci, co Zandżów i Etiopów podbić mogli na swą chwałę,W Nubii bunty wszelkie zgnietli – wyczyn to był wielce krwawy ?Nie oczekuj, że się dowiesz, co w ich grobach tu się mieści,Bo nie spotkasz ludzi, co by mogli przynieść od nich wieści.Bowiem ich dosięgły losu nieszczęsnego złe wyroki,Nie ustrzegli się, choć zamek był warowny i wysoki.

I emir Musa zapłakał gwałtownie, po czym zbliżył się do czwartej tablicy i ujrzał u górytakie napisy: „Synu człowieczy, jakże długo ma ci twój Pan okazywać jeszcze cierpliwość,gdy ty nurzasz się codziennie w morzu lekkomyślności? Czy zostało ci może objawione, żenie umrzesz? O synu człowieczy, nie daj się omamić zwodniczej grze dni, nocy i godzin.Wiedz, że śmierć czyha na ciebie i gotowa jest wskoczyć ci na ramiona. Nie mija ani jedendzień, aby śmierć nie mówiła ci dzień dobry rano, a dobry wieczór wieczorem. Strzeż się tedyzaskoczenia przez nią i bądź na nią przygotowany. Spotka cię to samo, co mnie:zaprzepaścisz całe twoje życie i roztrwonisz wszystkie godziny radości. Posłuchaj zatemmoich słów i zaufaj Panu panów. Świat doczesny nie jest trwały, jest on podobny do pajęczejsieci.” A u dołu tablicy ujrzał emir Musa napisane takie oto wiersze:

Gdzież jest ten, co podwaliny kładł głębokie pod pałace,Po czym wznosił je, podjąwszy budowania wzniosłą pracę?Gdzież mieszkańcy tych warowni, co je kiedyś zaludniali?Wszyscy odejść stąd musieli i przepadli gdzieś w oddali.Stali się zastawem w grobach do dnia, gdyż za sprawą PanaKażda tajemnica będzie wielkiej próbie poddawana.

Page 211: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

210

Nic nie pozostanie, jeno Allach, Sędzia ponad Sędzie,Czcią najwyższą obdarzony jako był, tak też i będzie.

I zapłakał emir Musa i zapisał sobie to wszystko. Potem zszedł z góry i cały doczesnyświat stanął mu przed oczyma. A po powrocie do swych żołnierzy pozostał z nimi przez tendzień w tym samym miejscu, obmyślając sposób wejścia do miasta. I zwrócił się emir Musa oradę do Taliba ibn Sachl i innych swych zaufanych, których miał przy sobie: „Jakiż istniejesposób wejścia do tego miasta tak, abyśmy mogli popatrzeć na jego cuda? A nie jest przecieżwykluczone, że w nim moglibyśmy znaleźć coś, przez co zyskalibyśmy przychylność WładcyWiernych!” Talib ibn Sachl odrzekł: „Niech Allach obdarzy emira trwałym szczęściem!Zrobimy drabinę i wejdziemy po niej na górę. W ten sposób dotrzemy może do bramy odwewnątrz.” Rzekł na to emir: „I mnie to przyszło do głowy. To jest najlepszy pomysł.”

Potem emir wezwał cieśli i kowali i rozkazał im, aby przygotowali drzewa i zrobili drabinęobitą żelazną blachą. Rzemieślnicy wykonali tę pracę ze znawstwem, a spędzili nad tympełny miesiąc. Gdy następnie ustawiono drabinę pionowo i oparto ją o mur, sięgała onadokładnie do jego krawędzi, jak gdyby już dawno sporządzono ją w tym celu. Zadziwiło toemira i powiedział: „Niechaj was Allach błogosławi! Można by było sądzić, że zdjęliściemiarę z muru, tak doskonałe jest wasze dzieło!” Później emir Musa zapytał swych ludzi:„Który z was wejdzie po tej drabinie na mur, a potem przejdzie po Jego krawędzi i dokonatego, że dostanie się do miasta, aby zobaczyć, co tam się dzieje? Trzeba też, aby nam dałznać, w jaki sposób otworzyć można bramę.” Ozwał się na to jeden z zebranych: „Ja wejdę namur, emirze, i zejdę potem na dół, aby wam bramę otworzyć.” Rzekł mu emir Musa:„Wchodź i niech ci Allach błogosławi.”

I człowiek ów wspinał się po drabinie, aż stanął na jej szczycie. Wtedy wyprostował się,wbił wzrok w miasto, klasnął w dłonie i krzyknął tak głośno, jak tylko mógł: „O piękności!”Potem skoczył z góry do miasta i zmienił się tam w bezkształtną masę. Emir Musa ujrzawszyto powiedział: „Tak postąpił człowiek rozsądny, jakże tedy postąpiłby głupi? Jeśliby wszyscynasi towarzysze uczynili tak samo, żaden z nich nie pozostałby przy życiu. A wtedy niebylibyśmy w stanie przeprowadzić naszego zamiaru ani też wykonać polecenia WładcyWiernych. Gotujcie się do drogi. Nie chcemy mieć z tym miastem więcej nic wspólnego,”Lecz jeden z ludzi rzekł: „Może któryś inny będzie bardziej opanowany od tego pierwszego?”Wobec tego wspiął się na mur drugi mąż, a potem trzeci, czwarty i piąty, i coraz to inniwspinali się po drabinie na mur, jeden za drugim, aż zginęło dwunastu mężów, gdyż wszyscypostępowali tak samo jak ów pierwszy. Rzekł wówczas szejch Abd as-Samad: „Tylko jajeden mogę wykonać to zadanie, gdyż doświadczony nie postępuje tak jak niedoświadczony!”Na to odpowiedział emir Musa: „Nie czyń tego! Zresztą ja nie pozwolę ci wejść na ten mur,gdybyś bowiem zginął, skażesz tym samym nas wszystkich na śmierć i nikt z nas niepozostanie przy życiu. Ty przecież jesteś naszym przewodnikiem.” Odpowiedział na to szejchAbd as-Samad: „Być może dzieło to spełnione zostanie z woli Allacha moimi rękoma.”

Wszyscy wyrazili więc zgodę, aby się szejch wspiął na mur. Wówczas on wstał i dodającsobie odwagi, rzekł: „W imię Allacha Litościwego i Miłosiernego”, po czym jął wspinać siępo drabinie, bezustannie wzywając imienia Allacha Najwyższego i wypowiadając ajatypoddania się Opatrzności, aż stanął na szczycie muru. Wtedy klasnął w ręce i patrzył jakosłupiały przed siebie. Lecz wszyscy stojący na dole zawołali: „Nie czyń tego! Nie skacz zmuru!”, i dodali: „Zaprawdę, wszyscy jesteśmy stworzeniami Allacha i do Niego powrócimy.A jeśli szejch Abd as-Samad spadnie, to zginiemy wszyscy.” Lecz on roześmiał się i śmiał sięcoraz głośniej, i siedział długą chwilę na murze, wzywając imienia Allacha Najwyższego iwypowiadając ajaty poddania się Opatrzności. Potem wstał z całą stanowczością i zawołałgłosem wielkim: „O emirze, nie obawiajcie się, gdyż Allach Wielki i Mocny odwrócił już odemnie chytrość i podstępy szejtana wskutek błogosławieństwa słów: «W imię Allacha

Page 212: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

211

Litościwego i Miłosiernego.»” I zawołał do niego emir Musa: „Co tam ujrzałeś, szejchu?”Odparł: „Gdy wreszcie stanąłem na krawędzi muru, ujrzałem dziesięć dziewcząt, niczymksiężyce, które dawały mi znaki rękami, jak gdyby mówiły: «Przyjdź do nas!», i wydało misię, że pode mną jest morze wody, i chciałem się rzucić w dół, jak to czynili moi poprzednicy.Lecz wtedy ujrzałem ich martwych na ziemi i widok ten powstrzymał mnie od mego zamiaru.Wypowiedziałem też kilka ajatów z Księgi Allacha Najwyższego, a On odwrócił ode mnieomamy szejtanów i wszystkie przywidzenia pierzchły. Tak doszło do tego, że nie skoczyłemw dół, gdyż Allach odpędził ode mnie złe czary i pokusy. A są to z pewnością podstępneczary mieszkańców tego miasta, wymyślone po to, aby oddalić odeń każdego, kto chciałbytam wtargnąć i obejrzeć je sobie. Dlatego też nasi towarzysze leżą tam teraz martwi.”

To rzekłszy szejch Abd as-Samad jął iść po murze, aż doszedł do dwu miedzianych baszt izobaczył przed nimi dwie bramy ze złota, nie mające wszakże zamków, a nic też niewskazywało na to, by je można było otworzyć. Szejch postał zatem chwilę, tak długo, jaktego chciał Allach, i wpatrywał się w bramy, aż wreszcie zobaczył pośrodku jednej z nichwizerunek jeźdźca z miedzi, który miał wyciągnięte ramię, jak gdyby nim coś wskazywał. Ana powierzchni dłoni był jakiś napis. I szejch Abd as-Samad przeczytał go, a oto jaka byłajego treść: Dwanaście razy potrzyj gwóźdź, który znajduje się w pępku jeźdźca, a wrota sięotworzą.” Szejch jął się więc przyglądać jeźdźcowi i wnet ujrzał w jego pępku gwóźdź,wielki, mocno tkwiący i porządnie wykonany. Potarł go dwanaście razy i wrota natychmiastsię otwarły, wydając odgłos niczym grzmot, a szejch Abd as-Samad wszedł przez nie. A byłon mężem pełnym zalet, znającym wszystkie języki i rodzaje pisma. I kroczył wciąż przedsiebie, aż wszedł w długi korytarz, a potem zszedł po stopniach do obszernej komnaty zpięknymi ławami. Na nich siedzieli martwi ludzie, a nad ich głowami wisiały kosztownetarcze, ostre miecze i napięte łuki ze strzałami, spoczywającymi na cięciwach. Za bramąmiasta zaś była wielka żelazna sztaba, duże drewniane zasuwy, kunsztowne zamki i innemocne zabezpieczenia.

I powiedział sobie w duchu szejch Abd as-Samad: „Może klucze są u tych zmarłychludzi.” I przyjrzał im się uważnie, i ujrzał pośród nich starca, który zdawał się być najstarszyz nich wszystkich, a siedział on na wysokiej ławie pośród innych zmarłych. Szejch Abd as-Samad mówił sobie dalej w duchu: „Nie zdziwiłoby mnie to, gdyby się klucze znajdowaływłaśnie u tego starca. Prawdopodobnie jest to odźwierny bramy miasta, a tamci inni są jegopodwładnymi.” To mówiąc zbliżył się do owego starca i uniósł jego szatę, a wtedy ujrzałklucze zawieszone u jego pasa. A skoro szejch Abd as-Samad ujrzał klucze, ucieszył sięwielce i nieomal postradał rozum z radości. Potem wziął klucze, zbliżył się z nimi do wrót,otworzył zamki, odciągnął zasuwy, zdjął żelazną sztabę i natychmiast otwarły się wrota złoskotem podobnym do grzmotu. Były to bowiem wrota ogromne i takie były wszystkie ichurządzenia. Dumny poczuł się wówczas szejch Abd as-Samad, a razem z nim radowali się iweselili wszyscy ludzie emira. Cieszył się też emir Musa, a to z ocalenia szejcha Abd as-Samada, jak również z otwarcia bramy miasta. Wszyscy zaś razem dziękowali szejchowi zato, co uczynił.

I zaraz też pośpieszyło całe wojsko, chcąc wejść przez bramę, ale emir Musa zawołał donich gromkim głosem: „Ludzie, jeśli wejdziemy tam wszyscy naraz, nie będziemy mogli miećpewności, że nas nie spotka jakieś nieszczęście. Niechaj więc wejdzie połowa, a połowa niechpozostanie tutaj!” Potem wszedł emir Musa z połową swych ludzi do miasta, a wszyscy bylidobrze uzbrojeni. A gdy ujrzeli za murami swoich martwych towarzyszy, pogrzebali ichzwłoki. I ujrzeli tam też odźwiernych, służbę, szambelanów i namiestników leżących naposłaniu z jedwabiu, a wszyscy oni byli martwi. Weszli też ludzie emira na bazar i stwierdzili,że jest bardzo wielki, z wysokimi budowlami, z których żadna nie przewyższała pozostałych.Sklepy były pootwierane, a w nich wisiały wagi, przedmioty z miedzi ułożone były w stosy, amagazyny stały pełne wszelakich towarów. Widać też było martwych kupców, siedzących

Page 213: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

212

przy swoich sklepach. Skóra na nich wyschła, a kości już spróchniały i stali się ostrzeżeniemdla tych, którzy pozwalają się ostrzec. Zobaczyli też ludzie emira cztery inne bazary, którychsklepy wypełnione były wszelkim towarem, ale nie pozostawali tam, tylko od razu przeszli nabazar tkanin, a tam ujrzeli jedwabie i brokaty, przetykane czerwonym złotem i białymsrebrem, w różnych kolorach. Właściciele zaś tych towarów leżeli martwi na skórzanychmatach i wyglądali, jakby zaraz mieli przemówić. Ludzie emira opuścili i ten bazar i udali sięna bazar pełen klejnotów, pereł i rubinów, a stamtąd poszli na inny jeszcze bazar, gdziemieściły się kantory wymiany pieniędzy. I tu właściciele byli martwi i leżeli na posłaniu zróżnego rodzaju jedwabiu i złotogłowiu, kantory ich zaś pełne były złota i srebra. Gdy i tychpozostawili ludzie emira, udali się na bazar handlarzy wonnościami. Zastali ich sklepy pełneróżnego rodzaju pachnideł i korzeni: pęcherzy z piżmem, ambry, drewna aloesu, naddu,kamfory i tym podobnych, wszyscy zaś kupcy byli martwi i nie było przy nich żadnegopożywienia.

A kiedy wyszli z bazaru handlarzy wonnościami, znaleźli się w pobliżu pałacu,ozdobionego wszelkimi upiększeniami, wysokiego i mocno zbudowanego. Weszli więc dośrodka i zobaczyli porozwieszane tam sztandary, obnażone miecze, napięte łuki, tarczewiszące na złotych i srebrnych łańcuchach oraz hełmy pozłacane czerwonym złotem. A wkrużgankach owego pałacu stały wszędzie ławy z kości słoniowej, wykładane lśniącymzłotem i złotogłowiem, na ławach zaś siedzieli mężowie, na których wyschła już skóra. Ktośnierozumny uznałby ich za śpiących, ale oni już umarli i wskutek braku żywności musielizakosztować śmierci. Na ten widok emir Musa przystanął, sławiąc Allacha Najwyższego iwychwalając Go, i patrzył na piękno owego pałacu, na mocną jego budowę, cudowność jegoupiększeń i doskonałość rzemiosła. Większość ozdób była tu wykonana z zielonego lazurytu,a napisy, tworzące pas na ścianach wokół, składały się na takie oto wiersze:

Spojrzyj, mężu, dookoła, najpilniejsze daj baczenieNa przypadki twoje, zanim śmierć cię weźmie we władanie.Przysposobić masz zapasy, by w nich znaleźć ocalenie,Bowiem wszyscy są śmiertelni, nikt przy życiu nie zostanie.Spójrz na mężów wielkich rodów, co władali w swych zamczyskachI musieli lec pod ziemią za to wszystko, co zdziałali.Na nic zdały się budowle, zamek życia nie ocalił,Śmierci się musieli poddać, gdy jej chwila była bliska.Choć nadzieję pokładali w swoim losie niestrudzenie,Wnet do grobów zeszli; na nic wszelkie zdały się nadzieje.Z wyżyn możnowładztwa swego zejść musieli w poniżenieI zamieszkać w ciasnych grobach. Jakże źle im się w nich dzieje!I głos dobiegł pogrzebanych, wołający na wsze strony:„Gdzież jest władza niegdysiejsza, gdzie są wieńce, gdzie są szaty,Gdzie są lica osłonione, które zdobił kwef bogaty,Gdzie zasłony na tych licach, gdzie fałdziste są welony?”Grób udzielił odpowiedzi i w te słowa odpowiada:„Co się tyczy ich policzków, do cna spełzły im rumieńce.Niegdyś jedli aż do syta, niegdyś pili jak najwięcej.A dziś trawa ich porosła po tych ucztach i biesiadach.”

I zapłakał emir Musa tak, że aż upadł zemdlony, po czym rozkazał zapisać te wiersze, anastępnie wszedł do pałacu, a tam ujrzał ogromną salę, po wszystkich czterech jej stronachzaś ujrzał cztery wielkie, wysokie pomieszczenia, parami naprzeciw siebie położone,obszerne, wykładane złotem i srebrem, a także pomalowane rozmaitymi kolorami. Środek sali

Page 214: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

213

zajmowała wielka fontanna z marmuru, a nad nią ustawiony był baldachim z brokatu. Wowych zaś czterech pomieszczeniach też były fontanny, każda z marmurowym zbiornikiemna wodę, bogato zdobione, a woda ze zbiornika odpływała przewodami ukrytymi podpodłogą. Owe cztery odnogi łączyły się potem w wielkim zbiorniku, wykładanymróżnokolorowym marmurem. Widząc to emir Musa powiedział do szejcha Abd as-Samada:„Wejdźmy do tych komnat.” I weszli do pierwszej komnaty, i zobaczyli, że jest pełna złota ibiałego srebra, pereł, klejnotów, rubinów i innych drogich kamieni, znaleźli w niej takżeskrzynie wypełnione czerwonym, żółtym i białym brokatem. Potem przenieśli się do drugiejkomnaty, a gdy otworzyli skarbiec, który się w niej znajdował, okazało się, że był onwypełniony bronią i wojennym sprzętem, jak pozłacane hełmy, pancerze Dauda, indyjskiemiecze, chattyjskie włócznie, chorezmijskie maczugi i sporo innego oręża, potrzebnego doboju i potyczki. Potem przenieśli się do trzeciej komnaty i znaleźli w niej skarbce,pozamykane na mocne zamki i zasłonięte bogato haftowanymi zasłonami. I otworzyli jedenze skarbców, i zobaczyli, że jest pełen broni, zdobionej różnego rodzaju złotem, srebrem idrogimi kamieniami. Potem przenieśli się do czwartej komnaty i w niej również znaleźliskarbce. Otworzyli jeden z nich i zobaczyli, że pełen jest naczyń do jedzenia i picia,wykonanych ze złota i srebra różnego gatunku. Były tam misy kryształowe, czary wysadzanenajszlachetniejszymi perłami, puchary z krwawnika i wiele innych. Stamtąd wzięli sobie, cotylko im się spodobało, i każdy z żołnierzy uniósł tyle, ile zdołał.

A kiedy postanowili opuścić owe komnaty, ujrzeli w samym środku pałacu drzwi ztekowego drzewa, wykładane kością słoniową i hebanem oraz płytkami lśniącego złota. Nadrzwi te opuszczona była zasłona z jedwabiu, pokryta różnego rodzaju haftem. Poza tymdrzwi były opatrzone zamkami z białego srebra, które można było otworzyć jedynieprzemyślnym sposobem, nie zaś kluczem. I podszedł szejch Abd as-Samad do owych drzwi, iotworzył zamki, wykorzystując swoją wiedzę, śmiałość i zręczność, i ludzie weszli dowyłożonego marmurem korytarza. Na jego ścianach wisiały po obu stronach zasłony, a nanich widniały wyhaftowane różnego rodzaju dzikie zwierzęta i ptaki, a wszystkie one miałytułowie z czerwonego złota i białego srebra, oczy zaś z pereł i rubinów, tak że każdy, kto jeujrzał, popadał w oszołomienie. Później przeszli do zupełnie osobliwej komnaty. Widok jejwprawił emira Musa i szejcha Abd as-Samada w najwyższy podziw, tak była wspaniała. Gdyweszli do środka, stwierdzili, że cała ta komnata zbudowana była z lśniącego gładkiegomarmuru, wysadzonego drogimi kamieniami – kto na nią patrzył, sądził, że po posadzcepłynie woda, a kto po niej chciał chodzić, ślizgał się. Rozkazał tedy emir Musa szejchowiAbd as-Samadowi wyścielić posadzkę czymś, po czym by mogli przejść, a ów spełniłpolecenie i umożliwił ludziom emira przejście przez posadzkę komnaty.

Potem weszli do wielkiego pawilonu, zbudowanego z pozłacanych kamieni, a takpięknego, że wszyscy tam obecni przez całe swe życie nie oglądali niczego podobnego.Środek owego pawilonu przesklepiony był wielką, potężną kopułą z alabastru, która wobwodzie swym miała pełno bogato zdobionych krat okiennych, utworzonych zeszmaragdowych pręcików, jakich nie posiadał żaden z królów. W pawilonie znajdował siębaldachim z brokatu, rozpięty na słupkach z czerwonego złota, a na baldachimie były ptaki onóżkach z zielonych szmaragdów, pod każdym zaś ptakiem widniała siatka z połyskującychpereł. Baldachim ów ustawiono nad fontanną, przy której znajdowało się łoże, wysadzaneperłami, drogimi kamieniami i rubinami, a na łożu spoczywała dziewczyna, cudowna niczympromieniejące słońce, a nikt z tych, co na nią patrzyli, nie widział piękniejszej. Miała ona nasobie szatę z czystych pereł, a na głowie koronę z czerwonego złota i przepaskę z drogichkamieni. Na szyi miała naszyjnik z klejnotów, na piersi połyskiwały kosztowne ozdoby, a naczole widniały dwa diamenty, których blask był tak jasny jak światło słoneczne. I wydawałosię, że dziewczyna patrzy na przybyszów, wodząc spojrzeniem to w prawo, to w lewo.

Page 215: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

214

Skoro emir Musa ujrzał tę dziewczynę, zdumiała go niezmiernie jej uroda i oszołomiły gojej piękność, czerwień policzków i czerń włosów, które sprawiały, że patrzącemu się zdawało,iż dziewczyna jest żywa, a nie martwa. I przemówił do niej emir Musa: „Pokój z tobą,dziewczyno.” Lecz Talib ibn Sachl rzekł: „Oby Allach dał tobie powodzenie. Wiedz, że tadziewczyna jest martwa i duch ją dawno opuścił. Jakże więc miałaby ci oddaćpozdrowienie?” A potem Talib dodał jeszcze: „Wiedz, emirze, iż jest to postać przemyślnieutworzona. Po śmierci wyjęto jej oczy, a w oczodoły wlano rtęć. Gdy następnie włożono oczyz powrotem na ich miejsce, błyszczą odtąd jak żywe, a kiedy coś poruszy rzęsami,patrzącemu na dziewczynę może się zdawać, że ona mruga oczami, choć jest martwa.” Rzekłna to emir Musa: „Chwała Temu, który podporządkował swe sługi śmierci.”

A co się tyczy łoża, na którym spoczywała owa dziewczyna, to miało ono stopnie, a nastopniach stali dwaj niewolnicy – jeden biały, drugi czarny. Jeden trzymał w ręku żelaznąpałkę, a drugi miecz, wysadzany drogimi kamieniami i oślepiający wzrok. Przedniewolnikami leżała tablica ze złota, a na niej widniał napis tej oto treści: „W imię AllachaLitościwego i Miłosiernego. Chwała Allachowi, Stwórcy ludzi! On jest Panem panów światai Praprzyczyną wszystkiego. W imię Allacha Wiekuistego nie mającego początku i końca, zktórego woli spełniają się wszystkie losy. O synu człowieczy, jakże jesteś nierozsądny,żywiąc nieustającą nadzieję. Cóż pozwoliło tobie zapomnieć, że czeka cię Dzień Sądu? Czynie wiesz, że śmierć cię wezwać może każdej chwili i że ona już czeka, i spieszy się, byzabrać twoją duszę? Bądźże tedy gotów do odejścia i zaopatrz się na tym świecie w zapasy,gdyż opuścisz go niebawem. Gdzież jest Adam, ojciec ludzkości, gdzie Noe i wszyscy jegopotomkowie? Gdzie są królowie perscy i cesarze rumijscy, gdzież królowie Hindu i Iraku?Gdzie są książęta, co tu sprawowali władzę aż po krańce świata? Gdzie są Amalekici, gdzietyrani, którzy niegdyś żyli? Musieli opuścić swe siedziby, pożegnać naród i ojczyznę. Gdzieżsą królowie Persów i Arabów? Wszyscy oni pomarli i spróchniały ich kości! Gdzie są wysocydostojnicy? I oni już umarli wszyscy. Gdzie są Karun i Haman, gdzie Szaddad ibn Aad, gdzieKanaan Zu’ł-Autad? Na Allacha, porwała ich ta, która przecina nici żywota, ona zabrała ich zdomów. Czy oni przygotowali zapasy na Dzień Zmartwychwstania i czy nastawili się na to,że trzeba będzie zdać sprawę przed Panem sług swych?

Jeśli mnie nie znasz, to wyjawię ci moje imię i moje pochodzenie. Jestem Tarmuz, córkakrólów Amalekitów, tych, którzy władali sprawiedliwie swymi krajami. Miałam w swymposiadaniu to, czego nie posiadał nigdy żaden z królów. Każdy spór rozstrzygałam zgodnie zprawem i sprawiedliwie rządziłam poddanymi. Rozdzielałam dary i upominki, długi czaspędziłam szczęśliwe i radosne życie, miałam zwyczaj wyzwalania mych niewolnic iniewolników. Lecz nagle i niespodziewanie śmierć zapukała do mych drzwi i zagościła umnie zagłada. A stało się to tak: Przez siedem lat z rzędu nie spadła na nas z nieba nawetkropla deszczu, a na ziemi nie pojawiła się żadna roślina. Zjedliśmy więc najpierw wszystkiezapasy żywności, jakie mieliśmy, a potem dobraliśmy się do naszego bydła i jedliśmy takdługo, aż nic nam już nie pozostało. Wówczas kazałam przynieść wszystkie moje skarby iprzemierzyć je miarką, powierzyłam je zaufanym ludziom, a oni wyruszyli z tym bogactwemdo obcych państw. I przetrząsnęli każdą napotkaną osadę w poszukiwaniu środków żywności,ale niczego nie znaleźli. Wówczas powrócili do nas po długiej tułaczce na obczyźnie, a mywydobyliśmy nasze złoto i nasze skarby i zamknęliśmy warowne bramy w całym naszymmieście. I tak poddaliśmy się wyrokowi Pana naszego i powierzyliśmy się naszemu Władcy.Umarliśmy wszyscy i leżymy oto przed tobą martwi, pozostawiwszy po sobie wszystko,cośmy zbudowali i co nagromadziliśmy. Takie były nasze losy, a po naszym istnieniupozostał jedynie ślad.” A u dołu tablicy widniały takie oto wiersze:

Niech nadzieja nie drwi z ciebie, o Adama dziecię.Od wszystkiego, coś zgromadził, los cię przegna przecie.

Page 216: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

215

Widzę, że pożądasz świata, że cię blaskiem mami.Przeminęli, którzy wiedli żywot swój przed nami,Bogacili się, zdążając do celu przebojem,Lecz gdy nadszedł cios, musieli oddać życie swoje.Wiedli wojska im podległe, oddział za oddziałemI odeszli, zostawiając bogactwa niemałe.I spoczęli w ciasnych grobach, i mąż, i niewiasta,I za wszystkie swe uczynki dziś stanowią zastaw.Są jak karawana jeźdźców, co drogą znękaniJuki swe złożyli w domu, w którym nie ma dla nichNi gościny, ni noclegu. Gospodarz im wzbrania.Tedy znowu muszą wiązać juki bez zwlekaniaI obawą ich domostwo przejmować zaczyna,I niemiły jest im odjazd, niemiła gościna.Gotuj dobro, które snadnie uradować możeDzień jutrzejszy, dobro zasię jest w bojaźni bożej.

I zapłakał emir Musa, gdy pojął te słowa. A napis głosił dalej: „Na Allacha, zaiste bojaźńboża jest najwłaściwszym dziełem i ze wszystkich najlepszym, jest ona mocną podporą.Śmierć zaś jest czymś niezbicie prawdziwym i pewną obietnicą. Oznacza ona powrót iostateczny cel, o synu człowieczy. Bierz tedy przykład z tych, których przed tobą złożono wziemi. Dawno już ruszyli oni drogą na tamten świat. Czyż nie widzisz, jak siwizna wzywa ciędo grobu, a białość twoich włosów opłakuje cię, przeczuwając twój bliski koniec? Bądź więcczujny i bądź gotów do odejścia i zdania rachunku! O synu człowieczy, cóż to sprawiło, żetwoje serce tak jest zatwardziałe, i co ci kazało zapomnieć o Panu? Gdzież są ludy, które żyływ dawnych czasach – ostrzeżenie dla wszystkich tych, co się ostrzec pozwalają? Gdzież sąkrólowie Chin, narodu potężnego i wielce czynnego? Gdzie jest Aad ibn Szaddad i to, costworzył i zbudował, gdzie jest Nemrod, który zbuntował się ufny w swą moc? Gdzie jestFaraon, ów zatwardziały grzesznik, który odwrócił się od wiary i trwał w niewierze?Wszystkich ich, jednego po drugim, zwyciężyła śmierć i nie ostał się z nich ani mały, aniwielki, ani kobieta, ani mężczyzna. Położył im kres Ten, który przecina nici żywota i sprawia,że noc ustępuje przed dniem.

O ty, który przybyłeś w to miejsce i na nas tu patrzysz: nie daj się zaślepić rzeczom tegoświata, jego przemijającym dobrom, gdyż jest on zwodniczy i zdradliwy, jest przybytkiemzepsucia i kłamstwa. Błogosławiony jest sługa boży, który pomny na swoje grzechy kierujesię bojaźnią bożą, a poprzez swe dobre uczynki zbiera sobie zapasy na ów Dzień, w którymwszyscy zmartwychwstaną. A kto przybywa do naszego miasta i wchodzi doń z pomocąAllacha, niechaj weźmie z naszych skarbów tyle, ile zdoła, ale niechaj nie dotyka niczego, cojest na moim ciele, gdyż jest to osłona mojej nagości i moje wyposażenie na ostatnią drogę.Niechaj zatem pamięta o gniewie Allacha i nie zabierze ze mnie niczego, aby sam sobie niezgotował zguby. Spisałam to wszystko dla napomnienia i jako mą ostatnią wolę. I na tymkoniec. Proszę Allacha, aby ochronił was przed wszelkim złem i nieszczęściem.”

Gdy emir Musa pojął te słowa, zapłakał tak gwałtownie, że aż zemdlał. A kiedy się ocknął,zapisał wszystko, co widział, i przyjął to wszystko jako dobrą naukę. Potem rzekł do swoichtowarzyszy: „Przynieście worki i napełnijcie je tym bogactwem – tymi naczyniami,kosztownościami i klejnotami.” Wówczas Talib ibn Sachl zapytał emira Musę: „O emirze,czy pozostawimy tę dziewczynę w tym wszystkim, co ma na sobie? Są to przecież rzeczy,którym nie ma równych, i po raz drugi nie znajdzie się czegoś takiego. To jest najwspanialszeze wszystkiego, co możesz stąd zabrać ze skarbów, jest to też najpiękniejszy dar, jaki pozwolizyskać przychylność Władcy Wiernych.” Rzekł na to emir Musa: „Czyż nie słyszałeś, jakie

Page 217: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

216

polecenia spisała ta dziewczyna na tej tablicy? Jest to przecież jej ostatnia wola, a my nienależymy do zdrajców!” Wówczas wezyr Talib zapytał: „Czy z powodu tych słówpozostawimy te kosztowności i klejnoty? Wszakże ona jest martwa! I cóż ona z tymwszystkim pocznie, kiedy to są ozdoby tego świata i podobają się tylko żywym. A jejwystarczy w zupełności bawełniany całun za osłonę. My mamy do tych skarbów większeprawo niż ona.”

To mówiąc Talib zbliżył się do schodów i wspiął się po stopniach, aż wreszcie wszedłpomiędzy dwie kolumny. Gdy jednak stanął pomiędzy wspomnianymi dwoma niewolnikami,jeden z nich uderzył go w plecy, a drugi zadał mu cios mieczem, odcinając mu głowę, i Talibupadł martwy. Rzekł wówczas emir Musa: „Niechaj Allach nie obdarzy cię pokojem!Doprawdy, tych skarbów było przecież dość, ale chciwość ściąga na ludzi zawsze tylkohańbę.” Potem rozkazał oddziałom wejść do miasta, a gdy to uczyniły, polecił załadować jukiz pieniędzmi i innymi skarbami na wielbłądy, po opuszczeniu zaś murów miasta rozkazałzamknąć bramy tak, jak były.

I wyruszyli w drogę, idąc wzdłuż brzegu, aż znaleźli się u podnóża góry wysokowznoszącej się ponad morzem, a w górze tej było wiele jaskiń. Zamieszkiwał je jakiś czarnylud, odziany w skóry, w skórzanych burnusach na głowach i używający niezrozumiałegojęzyka. A kiedy ludzie ci zobaczyli oddziały emira Musy, przestraszyli się i uciekli do swychjaskiń, tylko kobiety i dzieci zostały u wejść. Emir Musa spytał: „Szejchu Abd as-Samadzie,co to za ludzie?” Szejch odparł: „To są ci, których poszukuje Władca Wiernych.”

Zsiedli tedy z koni, rozbili namioty i zdjęli z wielbłądów ciężary, a jeszcze nie skończylitej roboty, gdy już król czarnych zszedł z góry i zbliżał się właśnie do obozu. Król ten znałjęzyk arabski, stanąwszy przeto przed emirem Musą pozdrowił go, a ów odpowiedziałpozdrowieniem i okazał królowi szacunek. Wówczas król czarnych zapytał emira Musę: „Czyjesteście ludźmi czy dżinnami?” Odparł emir Musa: „Co do nas, to jesteśmy ludźmi. Ale wy zpewnością jesteście dżinnami, zważywszy, że mieszkacie tak z dala od całego świata w tejsamotnej górze, mając w dodatku tak olbrzymie postacie.” Rzekł na to król czarnych: „Ależnie, my też jesteśmy ludzkimi istotami. Należymy do potomków Chama, syna Noego – pokójz nim! A morze to znane jest jako al-Karkar.” I zapytał emir Musa: „Skąd posiadasz wiedzę,jeśli nie dotarł do was żaden prorok, który by w takim kraju jak wasz głosić mógłObjawienie?” I król odparł: „O emirze, wiedz, że z tego morza pojawiała się nam postać, odktórej biło światło wypełniające całą okolicę. Postać ta wołała głosem, który usłyszeć mógłkażdy – i ten, co był blisko, i ten, co był daleko: «O potomkowie Chama, bójcie się Tego,który widzi, a nie jest widziany i mówcie: «Nie ma boga prócz Allacha, a Muhammad jestJego Prorokiem. Ja zaś jestem Abu al-Abbas al-Chidr.» Przedtem oddawaliśmy cześć jednidrugim i dopiero on wezwał nas do oddawania czci Panu sług swych.”

I dalej tak mówił król czarnych do emira Musy: „I nauczył nas al-Chidr słów, którewygłaszamy.” Emir Musa zapytał: „Jakież są te słowa?” Odpowiedział król czarnych: „«Niema boga prócz Allacha Jedynego, który nie ma towarzysza. Do Niego należy królestwo i doNiego należy chwała. On daje życie i śmierć i On jest mocny we wszelkiej rzeczy.» Tymisłowy zwracamy się do Allacha Wszechmocnego i Sławionego, gdyż innych nie znamy. A wkażdą piątkową noc widzimy światło ogarniające ziemię i słyszymy głos mówiący:«Sławiony i Święty jest Pan aniołów i dusz. Co Allach zechce, staje się, a czego Allach niechce, to nie dzieje się. Wszelkie dobro pochodzi z łaski Allacha. I nie ma potęgi ni siły pozaAllachem Wielkim i Mocnym.»”

I rzekł emir Musa: „Jesteśmy posłami muzułmańskiego króla Abd al-Malika ibn Merwanai przybyliśmy tu ze względu na miedziane dzbany, które leżą na dnie waszego morza, a wnich, od czasów Sulejmana, syna Dauda – pokój z nimi oboma – uwięzione są szejtany. Naszkról polecił nam, abyśmy mu dostarczyli kilka takich dzbanów, gdyż pragnie je obejrzeć iuradować się nimi.” Rzekł na to król czarnych: „Bardzo chętnie”, po czym ugościł emira

Page 218: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

217

mięsem ryb i rozkazał swym nurkom, by wydobyli z morza kilka Sulejmanowych dzbanów. Iwydobyli dwanaście dzbanów, a emir Musa, szejch Abd as-Samad i wszyscy ich ludzieucieszyli się nimi, gdyż w ten sposób mogli spełnić życzenie Władcy Wiernych. Potem emirMusa obdarował króla czarnych licznymi darami i dał mu wspaniałe podarunki, a królczarnych ze swej strony podarował emirowi Musie upominek w postaci osobliwych morskichstworzeń o wyglądzie istot ludzkich. Król czarnych powiedział do emira: „Gościłem wasprzez te trzy dni mięsem takich ryb.” A emir Musa odparł: „Koniecznie musimy zabrać zesobą trochę tego, aby zobaczył to Władca Wiernych. Z pewnością będzie tym jeszcze bardziejzachwycony niż Sulejmanowymi dzbanami.”

Po tych słowach emir Musa wraz ze swymi ludźmi pożegnał króla czarnych i wyruszyli wdrogę. I jechali tak długo, aż przybyli do Syrii. Tam natychmiast udali się do WładcyWiernych Abd al-Malika ibn Merwana i emir Musa opowiedział mu o wszystkim, co widział,odczytał mu też wszystkie wiersze, opowiadania i wskazówki, które sobie odpisał.Powiadomił też władcę o sprawie Taliba ibn Sachl, a Władca Wiernych rzekł na to: „O, jakżechciałbym być tam z wami, bym ujrzeć mógł na własne oczy to, co wy widzieliście.” Potemwziął dzbany i otwierał jeden po drugim, a szejtany wychodziły z nich i wyrażały skruchęmówiąc: „Przebacz nam, o proroku Allacha! Nigdy więcej nie dopuścimy się podobnegoczynu!” Abd al-Malik zaś dziwił się temu wielce. A co się tyczy cór morza, które podarowałim król czarnych, to zrobiono dla nich drewnianą sadzawkę, napełniono ją wodą i tamwpuszczono owe stworzenia, ale one poumierały wskutek wielkiego upału. Później poleciłWładca Wiernych przynieść skarby i rozdzielił je pomiędzy muzułmanów. W końcu rzekł:„Nikomu nie udzielił Allach tego wszystkiego, czego udzielił Sulejmanowi, synowi Dauda –pokój i błogosławieństwo Allacha niechaj będą z nimi!”

Później emir Musa poprosił Władcę Wiernych o mianowanie jego syna zarządcą prowincjina jego, Musy, miejsce. On sam bowiem pragnął udać się do Czcigodnej Jerozolimy, aby tamsłużyć Allachowi. I Władca Wiernych mianował zarządcą prowincji syna Musy, ów zaś udałsię do Czcigodnej Jerozolimy i tam też później zmarł.

Oto koniec opowieści o Miedzianym Mieście. Jest to wszystko, co do nas o nim doszło.Lecz Allach wie to najlepiej!

A pośród licznych innych opowieści są jeszcze:

Opowieść o Dżaudarze, synu kupca Omara, i jego dwóch braciach

Pewien kupiec imieniem Omar miał trzech synów. Najstarszy z nich zwał się Salim,najmłodszy Dżaudar, a średni Selim. I wychowywał ich, aż stali się mężczyznami. Ale ojcieckochał bardziej Dżaudara od jego dwóch braci, a skoro tamci pojęli, że ojciec najmocniejkocha Dżaudara, ogarnęła ich zazdrość i znienawidzili brata. I zrozumiał kupiec, że jego dwajsynowie nienawidzą swego najmłodszego brata, a był już stary, obawiał się więc, że skoroumrze, Dżaudara spotkają nieprzyjemności ze strony starszych braci. Zwołał tedy rodzinę,mężów zajmujących się podziałem majątku z ramienia kadiego, a także uczonych, i rzekł:„Przynieście mi tu moje pieniądze i moje sukna!” I przynieśli mu to wszystko, a kupiecpowiedział: „O ludzie, podzielcie te pieniądze i tkaniny na cztery części zgodnie zpostanowieniami prawa.” I uczynili wedle rozkazu, a on dał każdemu synowi jedną część, aczwartą część zatrzymał sobie i rzekł: „To był cały mój majątek. Rozdzieliłem go międzynich i teraz nie będzie już z ich strony żadnych roszczeń, ani w stosunku do mnie, anipomiędzy nimi wzajemnie. Gdy więc umrę, nie będzie między nimi sporów, gdyż jeszcze za

Page 219: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

218

życia rozdałem im dziedzictwo. A to, co zatrzymałem, będzie dla mojej żony, matki moichsynów, aby się mogła z tego utrzymywać.” Gdy kupiec podzielił swój majątek, umarłniedługo potem, a żaden ze starszych synów nie był zadowolony z tego, co mu ojciecpozostawił. Żądali więc od Dżaudara, by oddał im swoją część, mówiąc do niego:„Przywłaszczyłeś sobie majątek naszego ojca.” Poszedł więc Dżaudar razem z nimi dokadiego, a gdy przybyli i muzułmanie, którzy byli obecni w czasie podziału majątku, i daliświadectwo temu, co widzieli, kadi kazał im zaprzestać sporów. Ale zarówno Dżaudar, jak ijego bracia stracili na rozprawę u kadiego znaczną część majątku. Dali tedy starsi braciaspokój na jakiś czas, a potem od nowa zaczęli jątrzyć. I znów oddali sprawę kadiemu dorozpatrzenia, i znowu stracili część majątku na jego rzecz. Mimo to bracia nie odstępowali odzamiaru wzbogacenia się z krzywdą Dżaudara i włóczyli go od tyrana do tyrana, tracąc przytym pieniądze, aż wydali cały majątek na owych wyzyskiwaczy i stali się biedakami.

Wówczas starsi bracia poszli do matki, wydrwili ją i zabrali jej majątek, a potem ją zbili iwypędzili. Poszła tedy do swego syna Dżaudara i rzekła mu: „Twoi bracia postąpili ze mnątak a tak i zabrali mój majątek”, i zaczęła ich przeklinać. Wtedy rzekł Dżaudar: „Matko moja,nie przeklinaj ich, Allach bowiem i tak ukarze każdego z nich za jego uczynki. Spójrz matkomoja: i ja, i moi bracia staliśmy się ubodzy, gdyż kłótnie pociągają za sobą stratę majątku. Amy kłóciliśmy się wiele przed sędziami i nie skorzystaliśmy na tym nic, a tylko straciliśmy towszystko, co zostawił nam nasz ojciec, świadkowie zaś wystawili nas swym świadectwemtylko na pośmiewisko. Czyż zatem z twego powodu mam się znowu z nimi spierać i oddaćsprawę kadiemu? To nie może się stać! Pozostaniesz teraz u mnie, a ja będę się z tobą dzieliłchlebem, który do tej pory zjadałem sam. Módl się za mnie, a Allach doda mi do megocodziennego chleba jeszcze coś dla ciebie. O moich braci zaś nie troszcz się, oni otrzymajązapłatę za swe postępki od Allacha, a ty pociesz się słowami tego, kto powiedział:

Jeśli dręczy cię szaleniec, ty mu nie przeszkadzaj zgoła,Jeno czekaj na Dzień Sądu, który sprawcę krzywd przywoła.Strzeż się gwałtu! Choćby góra przygniatała, zasię na niejDruga legła, wiedz, że ciężar ów się długo nie ostanie.”

I zaczął uspokajać serce matki, aż się pocieszyła i pozostała u niego. A Dżaudar wziąłsobie sieć i zaczął chodzić nad rzekę i nad stawy, i wszędzie tam, gdzie była woda. I chodząckażdego dnia w inne miejsce, zaczął zarabiać – jednego dnia dziesięć, drugiego dwadzieścia,trzeciego trzydzieści – i łożył na swoją matkę, sam także jedząc i pijąc dobrze. A jego bracianie wykonywali żadnego rzemiosła, nie sprzedawali też i nie kupowali, tak że przyszło nanich to, co doskwiera i gnębi, czyli nędza, dotkliwe doświadczenie. Stracili więc i to, cozabrali matce, i stali się nieszczęsnymi, nagimi żebrakami.

Przychodzili tedy nieraz do matki, korzyli się przed nią i skarżyli się na głód, a serce matkijest litościwe. Karmiła ich więc matka suchym chlebem, a jeśli została jej jaka gotowanastrawa z poprzedniego dnia, mawiała do nich: „Zjedzcie to szybko i odejdźcie, zanimprzyjdzie wasz brat, gdyż nie byłoby mu miło spotkać was tutaj. Serce jego mogłoby sięodwrócić ode mnie i przez was straciłabym jego łaski.” Jedli więc bracia w pośpiechu iodchodzili. Pewnego dnia przyszli do matki, a ona postawiła przed nimi gotowaną strawę ichleb. Ledwie jednak zaczęli jeść, gdy oto wszedł ich brat Dżaudar i matka poczuła sięzmieszana i onieśmielona. W obawie, że się Dżaudar na nią rozgniewa, pochyliła głowę kuziemi i stała przed swoim synem zawstydzona. A on uśmiechnął się do nich przyjaźnie ipowiedział: „Witajcie, bracia moi, cóż to za błogosławiony dzień. Jak do tego doszło, żeodwiedziliście mnie w tym błogosławionym dniu?” Brał ich w ramiona i okazywał imserdeczną miłość mówiąc: „Nie spodziewałem się, że przypomnicie sobie o mnie, i niesądziłem, że do mnie przyjdziecie, by odwiedzić czy to mnie, czy waszą matkę.” I rzekli

Page 220: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

219

bracia: „Na Allacha, bracie nasz, zaiste, stęskniliśmy się za tobą, ale powstrzymywał naswstyd z powodu tego, co zaszło między nami. Żałowaliśmy tego bardzo, ale była to sprawkaszejtana – oby Allach Najwyższy go przeklął. Tylko ty i nasza matka jesteście dla nasprzecież błogosławieństwem.” Wtedy matka Dżaudara powiedziała do niego: „Synu mój,niech Allach pozwoli jaśnieć twojej twarzy! Niech cię On wynagrodzi hojnie! Jesteśnajszlachetniejszy, synu mój!” A on powiedział: „Witam was, pozostańcie u mnie. Allach jestWspaniałomyślny, a z mojej strony spotka was tylko dobro.” I pojednał się z braćmi, a onispędzili u niego noc, zjadłszy z nim kolację. Na drugi dzień wszyscy razem zjedli śniadanie,po czym Dżaudar wziął swą sieć i wszedł do bramy Otwierającego. Jego bracia równieżwyszli i nie było ich do południa, a kiedy wrócili, matka dała im obiad. Wieczorem przyszedłDżaudar i przyniósł mięso i jarzyny. W ten sposób żyli przez miesiąc – Dżaudar łowił ryby isprzedawał je, a uzyskane tą drogą pieniądze wydawał na swoją matkę i swych braci, oni zaśjedli i zabawiali się.

Pewnego dnia zdarzyło się, że Dżaudar wziął sieć i poszedł nad rzekę. Tam sieć zarzucił,lecz wyciągnął ją pustą. Zarzucił więc sieć po raz drugi, lecz znowu wyciągnął pustą. Rzekłtedy do siebie: „W tym miejscu nie ma ryb”, i przeniósł się w inne miejsce i tam zarzucił sieć,a ona znów wynurzyła się pusta. Potem przeszedł na jeszcze inne miejsce i przenosił się takwciąż od rana do wieczora i nie złowił ani jednej ryby. Wówczas powiedział: „Co za dziwy!Czyżby ryby zniknęły z tej rzeki, czy też jest jakiś inny tego powód?” Zarzucił więc sieć naplecy i wracał stroskany i przygnębiony, martwiąc się o swych braci i matkę, gdyż niewiedział, co im da na kolację. A kiedy zbliżył się do piekarni, ujrzał ludzi tłoczących sięwokół po chleb z pieniędzmi w dłoniach, podczas gdy piekarz nie zwracał na żadnego z nichszczególnej uwagi. Przystanął tedy Dżaudar i westchnął, a piekarz odezwał się doń: „Witamcię, Dżaudarze, czy potrzebujesz chleba?” Ale gdy Dżaudar milczał, piekarz mówił dalej:„Jeśli nie masz pieniędzy, weź chleba, ile potrzebujesz, a zapłacisz mi później.” Wówczasrzekł doń Dżaudar: „Daj mi chleba za dziesięć połówek.” I piekarz powiedział: „Bierz, a tumasz jeszcze dziesięć połówek na dodatek. Weź je, a jutro przyniesiesz mi za dwadzieściapołówek ryb.” Rzekł na to Dżaudar: „Bardzo chętnie”, wziął chleb i dziesięć połówek, akupiwszy za nie mięsa, jarzyn, mówił sobie w duchu: „Jutro Pan mój ulży mojej biedzie.”

I Dżaudar poszedł do swego domu, a matka ugotowała strawę, zjadł więc kolację i poszedłspać. Następnego dnia wziął swą sieć, a matka rzekła doń: „Usiądź i zjedz śniadanie”, ale onodpowiedział: „Zjedz je z braćmi sama,” po czym poszedł nad rzekę i zarzucił tam sieć, raz,drugi i trzeci. Później przenosił się z miejsca na miejsce i nie przestawał tak czynić aż dozmierzchu, ale nic nie złowił w swą sieć. Złożył więc sieć i wracał przygnębiony – a droga dojego domu wiodła obok piekarni. Gdy tylko Dżaudar nadszedł, piekarz dostrzegł go i podającmu chleb i pieniądze, rzekł do niego: „Chodź, weź i idź. Jeśli nie masz dziś, to będziesz miałjutro.” Dżaudar chciał się przed nim usprawiedliwić, ale piekarz powiedział mu: „Odejdź, niepotrzeba usprawiedliwienia. Gdybyś coś złowił, miałbyś to z sobą. Kiedy ujrzałem cię zpustymi rękoma, wiedziałem, że nic nie zdobyłeś. A jeśli i jutro niczego nie złowisz, przyjdź,weź chleb i nie wstydź się, ja poczekam.”

Trzeciego dnia chodził Dżaudar od stawu, do stawu, aż do zmierzchu, ale nie złowił nic.Poszedł tedy do piekarza i wziął od niego chleb i pieniądze. I postępował tak przez siedemdni. Wreszcie rozgniewał się i rzekł do siebie: „Dzisiaj pójdę nad Staw Karun.” A kiedychciał zarzucić swą sieć, zbliżył się wtem do niego jakiś Maghrebijczyk jadący na mule,odziany w kosztowną szatę. Na grzbiecie muła zaś leżała haftowana torba podróżna, arównież wszystko inne, co było na mule, pokrywały hafty. Maghrebijczyk zsiadł ze swegowierzchowca i rzekł: „Pokój z tobą, Dżaudarze, synu Omara.” Dżaudar odrzekł: „I z tobąniech będzie pokój, panie mój, hadżdżi.” I Maghrebijczyk mówił dalej: „Dżaudarze, mam dociebie prośbę. Jeśli mnie wysłuchasz, zdobędziesz wiele bogactw, staniesz się moimtowarzyszem i będziesz prowadził moje interesy.” Rzekł na to Dżaudar: „Panie mój, hadżdżi,

Page 221: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

220

powiedz, o co ci chodzi, a ja będę tobie posłuszny, nie będę się sprzeciwiał.”Wówczas Maghrebijczyk powiedział: „Wypowiedz słowa Fatihy”, a gdy ją razem

wyrecytowali, Maghrebijczyk wyjął jedwabny sznur i rzekł do Dżaudara: „Zwiąż mi ręce ztyłu węzłem bardzo silnym, a potem wrzuć mnie do stawu i poczekaj trochę. Jeśli zobaczyszmoje ręce wystające nad powierzchnią, zanim ja sam się wynurzę, zarzuć na mnie sieć iszybko mnie wyciągnij. Ale jeśli ujrzysz moje nogi wystające z wody, wiedz, że nie żyję.Zostaw mnie wtedy, a weź tylko muła i torbę i idź na bazar kupców. Tam znajdziesz Żydaimieniem Szumaja, daj mu muła, a on da tobie sto denarów. Weź je i odejdź swoją drogązachowując tajemnicę.” I Dżaudar związał go mocno, a Maghrebijczyk mówił: „Zwiąż mniemocniej”, a następnie dodał: „Teraz popchnij mnie, abym wpadł do stawu.” I Dżaudarpopchnął go i wtrącił do stawu, a Maghrebijczyk poszedł na dno. Dżaudar stał przez pewienczas, czekając, aż oto wynurzyły się nogi Maghrebijczyka i Dżaudar pojął, że ów nie żyje.Wziął tedy muła, topielca pozostawił własnemu losowi i udał się na bazar kupców, a tamzobaczył Żyda siedzącego na krześle przy drzwiach magazynu. A skoro Żyd spostrzegł muła,powiedział: „A więc zginął ten człowiek”, następnie zaś dodał: „Nic innego nie sprowadziłonań zguby, jak tylko chciwość.” I wziąwszy od Dżaudara muła, dał mu sto denarów i poleciłmu zachować tajemnicę, a Dżaudar wziął pieniądze i odszedł. A za otrzymane pieniądze kupiłu piekarza tyle chleba, ile potrzebował, mówiąc doń: „Weź tego denara.” Piekarz wziął,odliczył to, co mu się należało, i powiedział do Dżaudara: „Za resztę będziesz miał u mniechleb jeszcze przez dwa dni.” Dżaudar udał się od piekarza do rzeźnika. Dał mu także denarai wziąwszy mięso rzekł: „Zostaw u siebie resztę z tego denara na mój rachunek.” Wreszciekupił jarzyn i wrócił do domu, a tam zobaczył, jak bracia domagają się od matki czegoś dojedzenia. A ona mówiła im: „Poczekajcie, aż przyjdzie wasz brat, bo ja nie mam nic.” Gdywięc wszedł, powiedział do nich: „Bierzcie i jedzcie”, a oni rzucili się na chleb jak dwa ghule.Potem dał Dżaudar matce resztę pieniędzy i powiedział: „Weź to, matko moja. Kiedy przyjdąmoi bracia, daj im trochę pieniędzy, niech kupią za nie coś do jedzenia w czasie mojejnieobecności.” Potem położył się i spał całą noc. A kiedy nastał ranek, wziął sieć i udał sięnad Staw Karun. Gdy już stał nad wodą i chciał zarzucić sieć, ujrzał wtem drugiegoMaghrebijczyka, który zbliżał się jadąc na mule. Był on jeszcze lepiej wyposażony od tego,który utonął. Miał on torbę podróżną i dwie szkatułki, po jednej w każdej kieszeni torby.Zbliżywszy się do Dżaudara, rzekł doń: „Pokój z tobą, Dżaudarze”, a ów odparł: „I z tobąniechaj będzie pokój, panie mój, hadżdżi.”

I Maghrebijczyk zapytał: „Czy przybył do ciebie wczoraj pewien Maghrebijczyk jadący namule podobnym do mego?” Dżaudar przestraszony wyparł się mówiąc: „Nie widziałemnikogo.” Podejrzewał bowiem, że przybysz zapyta go: „Dokąd poszedł?”, a jeśli Dżaudarodpowie mu: „Utonął w stawie”, to tamten może powiedzieć: „To ty go utopiłeś.” Niepozostało mu zatem nic innego, jak tylko wyprzeć się. Ale Maghrebijczyk rzekł: „Onieszczęsny, to był mój brat, ten, który był tu przede mną.” Dżaudar upierał się jednak: „Nic otym nie wiem”, a Maghrebijczyk zapytał: „Czy nie związałeś go i nie wrzuciłeś do stawu, aprzedtem on powiedział: «Jeśli wynurzą się moje ręce, zarzuć na mnie sieć i szybko mniewyciągnij, ale jeśli wynurzą się nogi, oznacza to, że nie żyję. Weź wówczas muła i zaprowadźgo do Żyda imieniem Szumaja, a on da ci sto denarów?» I wynurzyły się jego nogi, a tywziąłeś muła i zawiodłeś go do Żyda, a on dał ci sto denarów.”

Rzekł Dżaudar: „Skoro wiesz o tym, to po co mnie pytasz?” I Maghrebijczykodpowiedział: „Życzeniem moim jest, abyś uczynił ze mną tak samo, jak uczyniłeś z moimbratem.” Po czym wyciągnął jedwabny sznur i powiedział: „Zwiąż mnie i wrzuć do wody, ajeśli zdarzy się ze mną to, co zdarzyło się z moim bratem, weź muła, zaprowadź go do Żyda iweź od niego sto denarów.” I rzekł doń Dżaudar: „Podejdź!” I podszedł, a Dżaudar związałgo i popchnął mocno, Maghrebijczyk zaś wpadł do wody i zniknął pod powierzchnią.Dżaudar czekał przez jakiś czas, a wreszcie ujrzał wynurzające się nogi. Wówczas

Page 222: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

221

powiedział: „On też zmarł i poszedł do piekła. Jeśli Allach zechce, codziennie przybywaćbędą do mnie Maghrebijczycy, ja będę ich związywał, a oni będą umierali. Wystarczy mi stodenarów za każdego zmarłego.”

Potem wziął muła i odszedł. A skoro dostrzegł go Żyd, rzekł doń: „Zmarł i drugi.” I rzekłmu Dżaudar; „Niech żyje twoja głowa!” I Żyd Powiedział: „Oto nagroda dla chciwców.” Iwziął od Dżaudara muła, i dał mu sto denarów. Dżaudar wziął je i udał się do swojej matki, agdy wręczył jej pieniądze, matka spytała go: „Synu mój, skąd to masz?” I opowiedział jejwszystko, a ona rzekła: „Nie chodź już więcej nad Staw Karun, obawiam się, że może spotkaćcię coś złego z powodu tych Maghrebijczyków.” I rzekł jej Dżaudar: „Matko moja, jawrzucam ich do wody tylko na ich żądanie. Cóż zresztą mam robić? To zajęcie przynosi micodziennie sto denarów, a poza tym wracam teraz wcześniej do domu. Na Allacha, nieodstąpię od chodzenia nad Staw Karun, aż dopiero gdy urwie się ślad Maghrebijczyków i gdynie przyjdzie więcej żaden.”

Trzeciego dnia poszedł Dżaudar w to samo miejsce, a ledwie tam stanął, spostrzegłMaghrebijczyka jadącego na mule. I ten miał ze sobą torbę podróżną, ale jego wyposażeniebyło jeszcze wspanialsze od tamtych poprzednich. A znalazłszy się przy Dżaudarze, rzekł:„Pokój z tobą, Dżaudarze, synu Omara.” I rzekł sobie w duszy Dżaudar: „Skąd oni wszyscymnie znają?” Zaraz też oddał mu pozdrowienie, a Maghrebijczyk zapytał go: „Czyprzychodzili w to miejsce jacyś Maghrebijczycy?” Odrzekł: „Dwóch.” ZapytałMaghrebijczyk : „Dokąd poszli?” Odparł: „Związałem ich i wrzuciłem do tego stawu, a oniutonęli. Zaraz ty się do nich przyłączysz.” Maghrebijczyk roześmiał się, po czym rzekł:„Nieszczęsny, każdy żywot ma swój kres.” Potem zsiadł z muła i mówił dalej: „Dżaudarze,uczyń ze mną tak, jak uczyniłeś z nimi”, i wyciągnął jedwabny sznur. Wówczas Dżaudarrzekł mu: „Złóż ręce na plecach, abym je związał, spieszę się bowiem, a czas szybko mija.” IMaghrebijczyk złożył ręce na plecach, a Dżaudar związał mu je, potem zaś popchnął go tak,że wpadł do stawu. Dżaudar stał i czekał, gdy wtem wynurzyły się ręce Maghrebijczyka, azaraz potem on sam, wołając: „Zarzuć sieć, nieszczęsny!”

I Dżaudar zarzucił nań sieć, i wyciągnął go, a wtedy ujrzał, że Maghrebijczyk trzyma wdłoniach dwie ryby, czerwone niczym koral, w każdej dłoni jedną. I Maghrebijczykpowiedział: „Otwórz szkatułki!” Gdy Dżaudar spełnił polecenie, tamten włożył do każdej znich jedną rybę i zamknął szkatułki. Potem objął Dżaudara i ucałował go wprawy i lewypoliczek, po czym rzekł doń: „Niech Allach uwolni cię od wszelkich trosk. Na Allacha,gdybyś nie wyłowił mnie w sieci i nie wyciągnął na brzeg, to nadal trzymałbym te ryby,pogrążony w wodzie, aż wreszcie umarłbym i na zawsze bym tam pozostał.” I rzekł dońDżaudar: „Panie mój, hadżdżi, zaklinam cię na Allacha, powiedz mi prawdę o tamtychdwóch, którzy przedtem utonęli, wyjaśnij mi wszystko o tych rybach i zdradź, co to za sprawaz tym Żydem?” I Maghrebijczyk powiedział Dżaudarowi: „Wiedz, Dżaudarze, iż ci dwaj,którzy tu przedtem utonęli, to moi bracia. Jeden z nich zwał się Abd as-Salam, a drugi Abd al-Ahad, moje imię zaś brzmi Abd as-Samad. A ten Żyd jest też naszym bratem, zwie się Abdar-Rahim i w istocie jest muzułmaninem szkoły malikickiej. Ojciec nasz nauczył naspoznawania tajemnic, odkrywania skarbów i czynienia czarów. A my ćwiczyliśmy się w tymtak długo, aż zaczęły nam służyć spośród dżinnów maridy i ifrity. Było nas czterech braci,synów jednego ojca, który na imię miał Abd al-Wadud. Ojciec nasz pozostawił namumierając wiele rzeczy. Przystąpiliśmy więc do podziału skarbów, pieniędzy i talizmanów, ażdoszliśmy do ksiąg. Ale gdy zaczęliśmy je dzielić pomiędzy sobą, powstał między nami spóro księgę pod nazwą «Opowieści starożytnych», która nie ma sobie równej i nie ma na niąceny, a wartości jej nie zrównoważą żadne klejnoty, gdyż wymienione są w niej wszystkieskarby i zawarta jest w niej cała tajemna wiedza. Ojciec nasz często tej księgi używał, a myznaliśmy niewielką jej część na pamięć. Dlatego też każdy z nas pragnął mieć ją w swymposiadaniu, by zgłębić wszystko, co tam jest napisane. A kiedy powstał między nami ów spór,

Page 223: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

222

był przy tym obecny szejch naszego ojca, ten sam, który go niegdyś wychowywał i nauczyłmagii i wróżbiarstwa. A zwał się on al-Kahin al-Abtan. I rzekł do nas: «Przynieście mi tęksięgę!», a gdy podaliśmy mu ją, powiedział: „Jesteście synami mojego syna i dlatego niemógłbym skrzywdzić któregokolwiek z was. Niech więc ten, kto chce otrzymać tę księgę,wyprawi się, by zdobyć skarb asz-Szamardala, niech przyniesie mi okrąg niebieski, puzderkoz czernidłem, pierścień i miecz. Pierścieniowi bowiem podporządkowany jest marid imieniemad-Raad al-Kasif i kto posiada ten pierścień, tego nie zwycięży żaden król ani sułtan. Nawetgdyby zechciał przy pomocy pierścienia zawładnąć całą ziemią jak długa i szeroka, może touzyskać. A co się tyczy miecza, to kto go nosi, a dobędzie go przeciw jakiejkowiek armii ipotrząśnie nim, wrogie wojsko rzuci się do ucieczki, a jeśli powie jeszcze przy tym: „Wytnijcałe to wojsko!” z miecza posypią się gorące iskry i zadadzą śmierć całemu wojsku. Co dookręgu niebieskiego, to kto go posiądzie, a zechce obejrzeć wszystkie kraje od Wschodu poZachód, zobaczy je i dokładnie obejrzy siedząc spokojnie na miejscu. Gdy zapragniepopatrzeć na jakikolwiek kraj, wystarczy, by zwrócił okrąg w tę stronę i spojrzał weń.Zobaczy wtedy ów kraj i jego mieszkańców, jak gdyby wszystko to było tuż przed nim. Ajeśli rozgniewa się na jakieś miasto i skieruje okrąg ku tarczy słonecznej, może spalić tomiasto, gdy zechce. Co się tyczy puzderka z czernidłem, to kto poczerni sobie owymczernidłem oczy, ujrzy wszystkie skarby ziemi. Ale stawiam wam jeden warunek, tenmianowicie, że kto nie zdobędzie owego skarbu, nie będzie już mógł zabiegać o księgę.»Przyjęliśmy ten warunek, a szejch dodał: „Wiedzcie, synowie moi, że skarb asz-Szamardalajest pod władzą synów Czerwonego Króla, a ojciec wasz mówił mi, że bezskutecznie usiłowałzdobyć ten skarb, gdyż synowie Czerwonego Króla uciekli przed nim do pewnego stawu wziemi egipskiej, zwanego Stawem Karun, i tam się skryli. Ojciec wasz dotarł za nimiwprawdzie aż do Egiptu, ale nie mógł zawładnąć nimi, gdyż właśnie zanurzyli się w tymstawie, który chroni zaklęcie. Powrócił tedy wasz ojciec przygnębiony, nie zdobywszy skarbuasz-Szamardala od synów Czerwonego Króla.”

I szejch mówił dalej do czterech braci: „«Kiedy ojciec wasz nie zdołał pokonać tamtych,przyszedł się do mnie wyżalić. Zbadałem wówczas układ jego gwiazd i wyczytałem z nich, żeskarb ten zdobyć można będzie tylko przy pomocy pewnego młodzieńca spośród synówEgiptu, imieniem Dżaudar ibn Omar, gdyż on tylko może stać się przyczyną ujęcia synówCzerwonego Króla. Młodzieniec ten ma być rybakiem, a spotkanie z nim nastąpi nad StawemKarun. Zdjąć czar ze stawu da się wtedy, kiedy Dżaudar zwiąże tego, komu będzie to pisane, iwtrąci go do stawu, a on będzie tam walczył z synami Czerwonego Króla. Ten, komu będzieto pisane, schwyta ich, ten zaś, komu nie będzie to pisane, zginie i wynurzą się z wody jegonogi, a szczęśliwiec, który ocaleje, wynurzy najpierw ręce. Trzeba, by Dżaudar zarzuciłwtedy na niego sieć i wydobył go ze stawu.» Rzekli na to moi bracia: «Pójdziemy tam,choćbyśmy mieli zginąć», a ja dodałem: «Pójdę również.” A co się tyczy naszego bratawystępującego w przebraniu Żyda, to powiedział on: «Ja nie zamierzam tego czynić.» Iumówiliśmy się z nim, że uda się do Egiptu jako żydowski kupiec, a gdy któryś z nas zginiew stawie, on odbierze jego muła i torbę podróżną od Dżaudara i da mu sto denarów. I kiedyprzybył do ciebie pierwszy z nas, zabili go w stawie synowie Czerwonego Króla. I zabili teżmojego drugiego brata, ale mnie pokonać nie zdołali i schwytałem ich.”

I zapytał go Dżaudar: „A gdzież są ci, których schwytałeś?”, a na to Maghrebijczykodrzekł: „Czyż nie widziałeś, jak zamknąłem ich w szkatułkach?” Rzekł tedy Dżaudar: „Toprzecież ryby.” Rzekł Maghrebijczyk: „To nie są ryby, to są ifrity w postaci ryb. Ale wiedz,Dżaudarze, iż skarb zostanie zdobyty jedynie przy twojej pomocy. Czy spełnisz więc mojąprośbę i udasz się ze mną do miast Fas i Maknas, abyśmy zdobyli ów skarb? Dam ci wtedywszystko, czego zażądasz, i staniesz się w obliczu Allacha moim bratem, a później powróciszdo twej rodziny z radosnym sercem.” I rzekł Dżaudar do Maghrebijczyka: „Panie mój,hadżdżi, ja mam na utrzymaniu matkę i dwóch braci i muszę troszczyć się o nich. Jeśli pójdę

Page 224: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

223

z tobą, kto będzie przynosił im chleb?” Rzekł mu tedy Maghrebijczyk: „To jest błahy powód,a jeśli chodzi o sprawę utrzymania rodziny, to dam ci tysiąc denarów, a ty przekażesz je twejmatce na wydatki do czasu twego powrotu do rodzinnego kraju. Jeśli pójdziesz ze mną, topowrócisz przed upływem czterech miesięcy.” Kiedy Dżaudar usłyszał o tysiącu denarów,powiedział: „Daj mi, o hadżdżi, owe tysiąc denarów, zostawię je u mojej matki i pójdę ztobą.” I Maghrebijczyk wyjął tysiąc denarów, i wręczył je Dżaudarowi, a on wziął je i poszedłdo swojej matki. Powiadomił ją o tym, co zaszło między nim a Maghrebijczykiem, po czymrzekł: „Weź te pieniądze i wydawaj je na siebie i na moich braci. Ja zaś pojadę z tymczłowiekiem do Maghrebu i będę nieobecny przez cztery miesiące, a zdobędę wielki majątek.Módl się więc za mnie, matko moja.”

Wówczas matka powiedziała doń: „Synu mój, opuszczasz mnie, boję się o ciebie.” RzekłDżaudar: „Matko moja, nie może się stać nic złego temu, kogo Allach strzeże. Maghrebijczykjest dobrym człowiekiem”, i zaczął wychwalać przed matką jego zachowanie. Rzekła mu tedymatka: „Oby Allach napełnił jego serce tkliwością dla ciebie. Idź z nim, synu mój, a może cośod niego dostaniesz.” Pożegnał zatem Dżaudar swą matkę i poszedł. A skoro przybył doMaghrebijczyka Abd as-Samada, ten zapytał go: „Czy radziłeś się twojej matki?” Odrzekł:„Tak i pobłogosławiła mnie.” Wówczas Maghrebijczyk powiedział: „Siadaj za mną.” IDżaudar usiadł za nim na grzbiecie muła, i jechali od południa aż do zmierzchu. Dżaudarzgłodniał, a nie widząc, by Maghrebijczyk miał cokolwiek do jedzenia, zapytał go: „Paniemój, hadżdżi, czyżbyś zapomniał zabrać dla nas coś do zjedzenia w drodze?” Maghrebijczykspytał: „Czy jesteś głodny?” Dżaudar odparł: „Tak.”

Zsiedli więc z grzbietu muła, po czym Maghrebijczyk powiedział do Dżaudara: „Zdejmijtorbę”, i Dżaudar zdjął ją. Wtedy Maghrebijczyk zapytał go: „Na co masz ochotę, braciemój?” Odparł: „Na cokolwiek, wszystko jedno co.” Rzekł mu tedy Maghrebijczyk:„Zaklinam cię na Allacha, powiedz mi, na co masz ochotę?” Odpowiedział: „Na chleb zserem.” Wówczas Maghrebijczyk rzekł: „Nieszczęsny, chleb i ser nie są teraz odpowiedniedla ciebie. Zażądaj więc czegoś wykwintnego.” Rzekł mu Dżaudar: „W tej chwili wszystkojest dla mnie dobre.” Spytał tedy Maghrebijczyk: „Czy lubisz pieczone kurczęta?” Odparł:„Tak.” Spytał: „A czy lubisz ryż z miodem?” Odpowiedział: „Tak.” Maghrebijczyk wciążpytał: „A lubisz taki a taki rodzaj potrawy?”, i wymienił dwadzieścia cztery gatunki.

Wreszcie Dżaudar rzekł sobie w duchu: „On jest szalony! Skądże przyniesie mi tewszystkie potrawy, które wymienił, skoro nie ma ani kuchni, ani kucharza. Powiem mu więc,że to już wystarczy!”, i powiedział głośno: „Już dość, wzbudzasz we mnie tylko ochotę nawszystkie te potrawy, a ja nie widzę żadnej przed sobą.” Na to powiedział Maghrebijczyk:„Witaj mi, Dżaudarze”, i sięgnąwszy ręką do torby, wyjął ż niej złoty półmisek, a na nim dwagorące, pieczone kurczęta. Następnie drugi raz włożył rękę do torby i wyjął inny złotypółmisek, a na nim kebab. I nie przestawał wyjmować tak z torby wciąż nowych półmisków,aż wyjął dwadzieścia cztery potrawy, co do jednej wszystkie te, które wymienił Dżaudar. Aów popadł w oszołomienie i wreszcie Maghrebijczyk rzekł do niego: „Jedz, biedaku.”Dżaudar zaś spytał: „Panie mój, czy włożyłeś do tej torby kuchnię i ludzi, którzy tam gotują?”A Maghrebijczyk roześmiał się i rzekł: „To jest zaczarowana torba, która ma swegousłużnego dżinna. Gdybyś co chwilę żądał nawet tysiąca rodzajów potraw, sługa tenzdobędzie je i natychmiast przyniesie.” Wówczas Dżaudar powiedział: „Dobra jest ta torba.”Po czym przystąpili do jedzenia i jedli, aż się nasycili, a to, co zostało, wyrzucili i pustepółmiski włożyli z powrotem do torby. Wówczas Maghrebijczyk znowu włożył do środkarękę, wyjął imbryk i napili się, a wreszcie dokonali ablucji i odprawili przedwieczorne modły,po czym Maghrebijczyk włożył imbryk z powrotem do torby. Na końcu włożył do torby obieszkatułki i załadował to wszystko na swego muła, po czym sam go dosiadłszy, rzekł doDżaudara: „Siadaj, musimy jechać dalej.”

Potem zapytał: „Czy wiesz, Dżaudarze, ile już przemierzyliśmy drogi od Egiptu aż do tego

Page 225: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

224

miejsca?” Odrzekł Dżaudar: „Na Allacha, nie wiem.” Rzekł mu tedy: „Przebyliśmy drogępełnego miesiąca.” Dżaudar spytał: „Jakże to możliwe?” Maghrebijczyk odparł: „Wiedz,Dżaudarze, iż muł, który nas niesie na swym grzbiecie, jest jednym z rodu maridów i w ciągudoby przebywa odległość jednego roku. Teraz jednak, ze względu na twoje bezpieczeństwo,szedł wolniejszym krokiem.” Jechali i podróżowali, kierując się w stronę zachodu, a skorozapadł wieczór, Maghrebijczyk wyjął z torby kolację, a nazajutrz rano śniadanie. I czynili takprzez cztery dni – do północy jechali na mule, a potem zsiadali i zatrzymywali się na nocleg,rano zaś znowu ruszali w drogę. Dżaudar zaś prosił Maghrebijczyka o wszystko, na co tylkomu przychodziła ochota, a ów wyjmował to dla niego z torby.

Piątego dnia przybyli do miast Fas i Maknas i weszli do grodu. A każdy spotkany człowiekzbliżał się do Maghrebijczyka, pozdrawiał go i całował jego ręce. Trwało to przez cały czas,aż przybyli wreszcie do pewnych drzwi i Maghrebijczyk zastukał w nie. Drzwi otwarły sięwówczas i ukazała się w nich dziewczyna niczym księżyc. Maghrebijczyk rzekł do niej:„Rachmo, córko moja, otwórz nam komnatę na piętrze”, a ona odrzekła: „Wedle twegorozkazu, tatku mój.” I weszła kołysząc biodrami, a wtedy opuścił Dżaudara rozum ipowiedział sobie w duchu: „Musi to być królewska córa.” Dziewczyna tymczasem otworzyłakomnatę na piętrze, a Maghrebijczyk zdjął torbę z muła i rzekł do niego: „Odejdź i niech cięAllach błogosławi.” I oto ziemia rozwarła się, i muł zapadł się w nią, ziemia zaś wróciła doswego pierwotnego wyglądu, a Dżaudar powiedział: „O Osłaniający! Chwała Allachowi,który ochraniał nas, kiedy siedzieliśmy na grzbiecie tego muła!” Wówczas Maghrebijczykrzekł: „Nie dziw się, Dżaudarze, wszak mówiłem ci, że muł ten jest ifritem. A teraz chodźmydo komnaty na piętrze.” A skoro weszli do owej komnaty, Dżaudara oszołomiły wielkie ilościwspaniałych kobierców, kosztowności i ozdób z drogich kamieni i szlachetnych metali, któretam zobaczył. A kiedy usiedli, Maghrebijczyk wydał rozkaz córce mówiąc: „Rachmo,przynieś nam takie a takie zawiniątko.” I wstała, przyniosła zawiniątko i położyła je przedswoim ojcem, a on otworzył go i wyjął z niego szatę wartości tysiąca denarów, tak mówiąc doDżaudara: „Wdziej ją, Dżaudarze, i bądź pozdrowiony.” Dżaudar wdział szatę i wyglądałteraz niczym król z Zachodu, a Maghrebijczyk położył przed sobą torbę, a potem zanurzał wniej rękę i wydobywał z niej półmiski, a na nich różne rodzaje potraw, aż znalazło się ich nastole czterdzieści gatunków. Wówczas powiedział: „Panie mój, podejdź i jedz. Nie miej namjednak za złe, jeśli nie odgadliśmy, na jaką potrawę masz ochotę, ale powiedz nam tylko,czego pragniesz, a my dostarczymy ci to bez żadnej zwłoki.” Rzekł mu na to Dżaudar: „NaAllacha, panie mój, hadżdżi, ja lubię wszystkie potrawy i żadna z nich nie jest mi niemiła. Niepytaj mnie zatem o nic i podaj wszystko, cokolwiek przyjdzie ci na myśl, mnie zaś każ tylkojeść.”

Dżaudar przebywał u Maghrebijczyka przez dwadzieścia dni, po czym ten przywdziewałgo codziennie w nowe szaty, jedzenia zaś dostarczała im torba. Maghrebijczyk nie kupowałniczego – ani mięsa, ani chleba – ani też nie gotował, a wszystko, czego potrzebował,otrzymywał z torby, nawet różne gatunki owoców. Wreszcie dwudziestego pierwszego dniarzekł: „Dżaudarze, chodźmy, ten dzień jest bowiem przewidziany na zdobycie skarbu asz-Szamardala.” I Dżaudar poszedł z nim, i szli tak aż do granic miasta, potem wyszli zeń idosiadłszy mułów, jechali do południa, aż przybyli do rzeki, w której wartko płynęła woda.Wówczas Abd as-Samad zsiadł ze swego muła i rzekł: „Zsiądź, Dżaudarze”, a on spełniłpolecenie. Potem Abd as-Samad zawołał: „Hej tam!”, i dał ręką znak dwóm niewolnikom, cizaś wzięli muły i każdy z nich odszedł swoją drogą. Przez jakiś czas nie było ich widać, poczym jeden z nich wrócił z namiotem i rozbił go, a wtedy przyszedł i drugi niosąc kobierzec irozesłał go w namiocie, gdzie też porozkładał poduszki i zagłówki. Potem jeden zniewolników odszedł i przyniósł szkatułki, w których były ryby, drugi zaś przyniósł torbę.

Wtedy Maghrebijczyk skinął na Dżaudara i rzekł: „Chodź, Dżaudarze”, a Dżaudarpodszedł i usiadł obok niego. Maghrebijczyk wyjął wówczas z torby półmiski z potrawami, a

Page 226: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

225

gdy zjedli obiad, wziął szkatułki i wypowiadał nad nimi zaklęcia. Z ich wnętrza zaś poczęłydobywać się głosy: „Jesteśmy na twoje usługi, największy wróżu tego świata. Ulituj się nadnami!” Głosy wzywały pomocy, a Maghrebijczyk nadal wymawiał nad nimi zaklęcia, aższkatułki rozpadły się na kawałki, a drzazgi posypały się wokoło. I ukazały się dwie męskiepostacie, spętane i mówiące: „Litości, największy wróżu tego świata, cóż chcesz uczynić znami?” Odrzekł: „Chcę was spalić, chyba że przyrzekniecie mi pomoc w zdobyciu skarbuasz-Szamardala.” Odpowiedzieli: „Przyrzekamy ci zdobyć dla ciebie ten skarb, ale podwarunkiem, że przyprowadzisz Dżaudara-Rybaka. Skarb ten zdobyć można bowiem tylkoprzy jego pomocy i nikt nie może do niego dotrzeć prócz Dżaudara, syna Omara.” Rzekł imMaghrebijczyk: „Tego, o którym wspomnieliście, już przyprowadziłem, jest tutaj, słyszy wasi patrzy na was. Przyrzeknijcie mi zatem, że zdobędziecie skarb, a wtedy was wypuszczę.” Iprzyrzekli, że skarb zdobędą, a Maghrebijczyk wypuścił ich.

Potem przyniósł trzcinę i kilka tabliczek z czerwonego krwawnika i położył je na trzcinie.Przyniósł też kadzielnicę, włożył węgielki i dmuchnął jeden, jedyny raz, a w kadzielnicyzapłonął ogień. Wreszcie przyniósł kadzidło i rzekł: „Dżaudarze, ja będę wypowiadałzaklęcia, rzucając w ogień kadzidło. A gdy zacznę, nie będę mógł z tobą rozmawiać, bozaklęcie straciłoby swą moc. Chcę więc pouczyć cię, jak masz postępować, abyś osiągnąłswój cel.” I rzekł doń Dżaudar: „Poucz mnie.” Rzekł tedy Maghrebijczyk: „Wiedz, że gdywypowiem zaklęcia i wrzucę w ogień kadzidło, wyparuje z rzeki woda i ukażą ci się złotewrota, wielkości bramy miasta, z dwoma miedzianymi pierścieniami. Podejdź do tych wrót,zastukaj cicho i poczekaj chwilę, a potem zapukaj po raz drugi mocniej niż za pierwszymrazem i znowu poczekaj chwilę, wreszcie zapukaj trzykrotnie raz po raz. Wówczas usłyszyszgłos pytającego: «Kto puka do wrót skarbca, nie umiejąc zdjąć czarów?» Odpowiedz na to:«Jestem Dżaudar-Rybak, syn Omara.» Wtedy otworzą się przed tobą wrota i wyjdzie jakaśpostać z mieczem w ręku, i powie; «Jeśli jesteś owym mężem, to nadstaw karku, abym ściąłci głowę.» Spełnij to żądanie bez obawy, gdyż w chwili kiedy on podniesie rękę z mieczem,by ściąć tobie głowę, padnie przed tobą, a po chwili zobaczysz go bez ducha. A ty niepoczujesz żadnego uderzenia i nic ci się nie stanie. Ale gdybyś mu się sprzeciwił, zabije cię.Gdy już zniweczysz jego czar przez swoje posłuszeństwo, wejdź i idź przed siebie, aż ujrzyszdrugie wrota. Zastukaj do nich, a wówczas wyjedzie do ciebie rycerz na koniu, z włócznią naramieniu, i powie: «Cóż przywiodło cię do tego miejsca, do którego nie wchodzi nikt spośródludzi ani spośród dżinnów?» I zamierzy się w ciebie włócznią, a ty wtedy odsłoń mu swąpierś. Gdy ciebie ugodzi, natychmiast spadnie z konia i zobaczysz jego ciało bez ducha.Gdybyś tego nie uczynił, zabiłby cię naprawdę. Zaraz potem podejdź do trzecich wrót, zktórych wyjdzie do ciebie postać ludzka, z łukiem i strzałą w ręku, i mierzyć będzie do ciebie.Wówczas odsłoń twoją pierś, a gdy tylko wyrzuci strzałę, padnie przed tobą bez ducha.Gdybyś postąpił inaczej, zabiłaby cię...”

I Maghrebijczyk tak mówił dalej: „Gdy podejdziesz do czwartych wrót i zastukasz, a oneotworzą się, wyjdzie z nich ku tobie lew ogromnej postaci. Będzie cię atakował i otwierałpaszczę na znak, że zamierza cię pożreć, ale ty nie bój się i nie uciekaj przed nim, tylko kiedyzbliży się do ciebie, podaj mu rękę, a on padnie natychmiast, nie wyrządziwszy ci niczegozłego. Potem idź do piątych wrót, z których wyjdzie do ciebie czarny niewolnik i zapyta:«Kim jesteś?» Odpowiedz mu: «Jestem Dżaudar.» Wtedy on tobie powie: «Jeśli nim jesteś, tootwórz szóste wrota.» Wówczas podejdź do tych wrót i mów: «Iso, powiedz Musie, abyotworzył wrota», a gdy otworzą się, wejdź. Zobaczysz za nimi dwa smoki, jednego po lewej,drugiego po prawej stronie. Oba one otwierać będą paszcze i z miejsca rzucą się na ciebie.Wyciągnij do każdego z nich jedną rękę, a one wpiją się w nie zębami – gdybyś jednak tegonie uczynił, zagryzłyby cię na śmierć. Następnie podejdź do siódmych wrót i zastukaj donich. Wyjdzie wtedy do ciebie twoja matka i rzeknie: «Witaj, synu mój, zbliż się, abym cięmogła przywitać.» Ale ty powiedz jej: «Trzymaj się z dala ode mnie i zdejmij z siebie szaty.»

Page 227: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

226

Na to ona powie: «Synu mój, jestem twoją matką i winien mi jesteś wdzięcznośćprzysługującą karmicielce, która cię wychowała. Jakże możesz żądać, bym się obnażyła?»Powiedz jej wtedy: «Jeśli nie zdejmiesz z siebie szat, zabiję cię!» Zwróć się równocześnie wprawo, a znajdziesz tam miecz zawieszony na murze. Chwyć go, zamierz się na nią ipowiedz: «Ściągaj szaty!» I zacznie ci się przymilać i korzyć się przed tobą. Ale ty nie okazujlitości, lecz za każdym razem, gdy ściągnie z siebie jakąś część stroju, mów jej: «Ściągajresztę!» I musisz grozić jej, że ją zabijesz, tak długo, aż ściągnie z siebie całe odzienie iupadnie. Wtedy wszystkie tajemnice będą rozwiązane, a wszystkie czary zdjęte i ty będzieszjuż bezpieczny. Wejdź wtedy przez siódme wrota do pomieszczenia, w którym znajdzieszskarb w postaci gór złota. Ale nie zajmuj się nim. W tym pomieszczeniu bowiem znajdzieszwnękę ukrytą za zasłoną. Odsuń tę zasłonę, a zobaczysz wróża asz-Szamardala, leżącego nałożu ze złota. U jego wezgłowia widnieć będzie coś okrągłego, lśniącego niczym księżyc – tookrąg niebieski. Wróż będzie miał przypasany miecz, na palcu jego ujrzysz pierścień, na szyizaś łańcuch, a przy łańcuchu puzderko z czernidłem. Przynieś te cztery cenne przedmioty,lecz strzeż się, abyś nie zapomniał czegoś z tego, o czym cię pouczałem, i nie postąp inaczej,bo pożałujesz i znajdziesz się w wielkim niebezpieczeństwie.”

I Maghrebijczyk powtórzył Dżaudarowi swe polecenia drugi, trzeci i czwarty raz, ażwreszcie Dżaudar powiedział: „Nauczyłem się wprawdzie tego wszystkiego na pamięć, alektóż będzie w stanie stawić czoło tym czarom i znieść cały ten strach?” Rzekł mu wtedyMaghrebijczyk: „Nie obawiaj się, Dżaudarze, będą to bowiem zjawy bez duszy”, i zaczął gouspokajać. Dżaudar powiedział: „Pokładam ufność w Allachu!”, Maghrebijczyk zaś rzuciłkadzidło na żar i przez chwilę wypowiadał zaklęcia, a oto woda z rzeki już się ulotniła ipokazało się dno wraz z wrotami skarbca. Dżaudar zszedł do wrót, zastukał do nich i usłyszałgłos pytający: „Któż to puka do wrót skarbów nie umiejąc zdjąć czarów?” Rzekł tedy:„Jestem Dżaudar ibn Omar.” Wówczas wrota otwarły się i wyszła ku niemu jakaś postać,która wyciągnąwszy miecz powiedziała: „Nadstaw karku.” I Dżaudar wykonał polecenie, aowa postać wymierzyła mu cios, następnie zaś padła. Podobnie odbyło się wszystko przydrugich i dalszych wrotach, aż Dżaudar pokonał czary wszystkich siedmiu wrót, a wtedywyszła ku niemu jego matka i powiedziała: „Bądź pozdrowiony, synu mój.” I zapytał: „Kimjesteś?” Odrzekła: „Jestem twoją matką, a ty jesteś mi winien wdzięczność za to, że cięwykarmiłam i wychowałam, i za to, że nosiłam cię przez dziewięć miesięcy, synu mój.”Rzekł do niej Dżaudar: „Zdejmuj szaty!” Powiedziała: „Jesteś moim synem, jak możeszżądać, bym się obnażała?” Rzekł do niej: „Ściągaj szaty, bo inaczej zetnę ci głowę tym otomieczem”, i wyciągnąwszy rękę, chwycił miecz i zamachnął się na nią mówiąc: „Jeśli nieściągniesz szat, zabiję cię.”

Ów spór między nimi trwał jakiś czas, aż wreszcie wskutek nalegań i gróźb Dżaudarazjawa zdjęła jakąś część odzieży. Rzekł tedy do niej: „Ściągaj resztę!”, i długo spierał się znią, zanim ściągnęła znowu coś z siebie. A tym czasem ona mówiła do niego:” Synu mój,wychowywałam cię, ale jak widać, bez skutku.” Wreszcie nie miała na sobie nic próczkoszuli, a wówczas rzekła: „Synu mój, czyż serce twoje jest z kamienia, że chcesz okryć mniewstydem, każąc obnażyć mi swe przyrodzenie? Czyż to nie grzech?” I Dżaudar powiedział:„Masz słuszność, nie ściągaj koszuli.” Skoro tylko wypowiedział te słowa, zjawa krzyknęła:„Popełnił błąd, bijcie go!” I spadły nań ciosy, niczym krople deszczu. Zgromadzili siębowiem wokół niego słudzy skarbu i wymierzali mu razy, których nie zapomniał przez całeswoje życie. Potem popychali go przed sobą, aż wreszcie wyrzucili go przez wrota, a onezamknęły się i wszystko wróciło do poprzedniego stanu.

Gdy słudzy skarbu wyrzucili Dżaudara za wrota, Maghrebijczyk Abd as-Samadnatychmiast zabrał go stamtąd, zanim wody rzeki popłynęły jak przedtem. Potem wypowiadałnad Dżaudarem zaklęcia, aż podniósł się on, odzyskawszy przytomność. WówczasMaghrebijczyk spytał go: „Cóż uczyniłeś, o nieszczęsny?” Rzekł mu Dżaudar: „Zwyciężyłem

Page 228: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

227

wszystkie przeszkody i dotarłem do mojej matki. I długo trwał spór między nami, zanim,bracie mój, zaczęła ściągać swe szaty i wreszcie pozostała tylko w koszuli, a wtedy rzekła domnie: «Nie okrywaj mnie wstydem.» Zostawiłem na niej tedy tę koszulę, współczując jej, aleona zaraz krzyknęła: «Popełnił błąd, bijcie go więc!» I przybiegli do mnie ludzie, nie wiemskąd, i bili mnie, aż bliski byłem śmierci, i popychali mnie, a potem nie wiem już, co się zemną działo.”

I Maghrebijczyk powiedział doń: „Czyż nie mówiłem ci, abyś nie sprzeciwiał mi się?Sprowadziłeś tylko nieszczęście na mnie i na siebie. Gdyby zjawa ściągnęła swą koszulę,bylibyśmy osiągnęli to, czego pragniemy. Ale wobec tego pozostaniesz u mnie przez cały rokdo tego samego dnia.” I zaraz zawezwał swych dwóch niewolników, a oni zwinęli namiot izabrali go. Potem nie było ich przez chwilę, a gdy wrócili, prowadzili dwa muły.Maghrebijczyk i Dżaudar dosiedli wierzchowców i powrócili do miasta Fas. Dżaudarprzebywał u swego gospodarza, dobrze jedząc i pijąc i codziennie przywdziewając wspaniałąszatę, aż upłynął rok i nadszedł wyznaczony dzień. Wówczas rzekł doń Maghrebijczyk: „Otonadszedł oczekiwany dzień, chodźmy więc!” Dżaudar powiedział: „Dobrze”, więc wyszlipoza mury miasta i spotkali tam znów owych dwóch niewolników z mułami. Dosiedli mułówi jechali, aż przybyli do rzeki.

Niewolnicy ustawili namiot i rozesłali w nim kobierce, a Maghrebijczyk zastawił stół izjedli obiad. Potem wyciągnął trzcinę i tabliczki jak za pierwszym razem, następnie roznieciłogień i wydobył kadzidło. Wówczas rzekł: „Dżaudarze, chcę przypomnieć ci polecenie.” Nato rzekł mu Dżaudar: „Panie mój, hadżdżi, gdybym nie pamiętał razów, nie pamiętałbympewnie i polecenia.” Spytał go tedy Maghrebijczyk: „Czy pamiętasz je na pewno?” Odparł:„Tak.” Rzekł mu tedy Maghrebijczyk: „Strzeż twej duszy i nie myśl, że ta kobieta jest twojąmatką. Jest to tylko zjawa mająca postać twej matki, a pragnie ona zwieść cię. I jeśli zapierwszym razem wyszedłeś stamtąd żywy, to gdy tym razem popełnisz błąd, wyrzucą cięzabitego.” I Dżaudar powiedział: „Jeśli popełnię błąd, zasługuję na to, aby mnie spalili.”

Maghrebijczyk wsypał więc kadzidło do żaru i wymawiał zaklęcia. I wyparowała rzeka, aDżaudar podszedł do wrót, zastukał w nie i wrota się otworzyły. Pokonawszy potem siedemczarów, Dżaudar przybył do zjawy swej matki. A ona rzekła: „Witaj, synu mój.” Krzyknął doniej: „Odkąd to ja jestem twym synem, przeklęta? Rozdziewaj się!” I zaczęła mu sięprzymilać, ściągając przy tym z siebie odzież po kawałku, aż wreszcie została w samejkoszuli. Wtedy rzekł Dżaudar: „Ściągaj to, przeklęta!” I ściągnęła koszulę, i stała się zjawąbez ducha. Wówczas Dżaudar wszedł dalej i zobaczył złoto usypane w kopce, ale nie zwracałna nie uwagi. Skierował się do wnęki i ujrzał wróża asz-Szamardala, zobaczył też okrągniebieski na jego wezgłowiu. Podszedł więc i odwiązał miecz, wziął pierścień, okrągniebieski i puzderko z czernidłem i wyszedł. A wtedy nagle dały się słyszeć dźwięki trąb isłudzy zaczęli wołać: „Niechaj ci szczęście przyniesie to, co zdobyłeś, Dżaudarze!” I nieumilkły głosy rogów, aż dopiero gdy wyszedł ze skarbca i wrócił do Maghrebijczyka. Ówzaprzestał w tej chwili wszelkich zaklęć i nie wrzucił już ani odrobiny kadzidła na żar. Wstał,objął i pozdrowił Dżaudara, który wręczył mu cztery bezcenne przedmioty. Maghrebijczykwziął je i krzyknął na niewolników, a oni zwinęli namiot i odnieśli go, a wrócili potem zdwoma mułami. Dżaudar i Maghrebijczyk dosiedli mułów i wjechali do miasta Fas.

Wtedy Maghrebijczyk przyniósł torbę i zaczął wydobywać z niej naczynia i różne rodzajepotraw, aż stół przed nim zapełnił się, a on rzekł: „Bracie mój, Dżaudarze, jedz!” I Dżaudarjadł, aż się nasycił, resztki zaś jedzenia Maghrebijczyka przełożył do innych naczyń, a tamtewłożył z powrotem do torby. Potem Abd as-Samad powiedział: „Dżaudarze, opuściłeś twojąrodzinną ziemię i twój kraj z naszego powodu. Spełniłeś nasze życzenie, teraz więcprzysługuje ci prawo zażądania czegoś od nas. Powiedz zatem, czego pragniesz, AllachNajwyższy bowiem da ci to za naszą przyczyną. Wyraź śmiało swe życzenie i nie wstydź się,zasłużyłeś sobie na nagrodę.”

Page 229: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

228

Rzekł tedy Dżaudar: „Panie mój, upraszam Allacha Najwyższego, a potem ciebie, abyś dałmi tę torbę.” Rozkazał tedy Maghrebijczyk, aby mu przyniesiono torbę, a gdy to się stało,powiedział do Dżaudara: „Weź ją sobie, słusznie ci się bowiem należy. Dałbym ci teżwszystko inne, czego tylko byś sobie życzył. Ale, biedaku, ta torba na nic innego ci się nieprzyda prócz tego, że dostarczać ci będzie jedzenia. A przecież trudziłeś się dla nas, a myobiecaliśmy, że odeślemy cię do twego kraju z radosnym sercem. Ta torba zapewni ci tylkopożywienie, damy ci zatem jeszcze jedną torbę pełną złota i klejnotów. Gdy z tym wszystkimodeślemy cię do twego kraju, staniesz się tam kupcem. Będziesz mógł odziać siebie i swojąrodzinę i nie będziesz musiał troszczyć się o wydatki. Będziesz jadł wraz z twoją rodziną z tejtorby. A oto jak należy z nią postępować: trzeba włożyć do niej rękę i powiedzieć; «Nawładzę, jaką mają nad tobą potężne imiona, zaklinam cię sługo tej torby, abyś dostarczył mitaki a taki rodzaj potrawy», a on przyniesie to, czego zażądasz, choćbyś nawet codzienniezażądał tysiąca potraw.”

Potem Maghrebijczyk kazał stawić się niewolnikowi z mułem i napełniwszy dla Dżaudaradrugą torbę – jedną jej kieszeń złotem, a drugą drogimi kamieniami i szlachetnymi metalami,rzekł doń: „Dosiądź tego muła, a niewolnik szedł będzie przed tobą, wskazując ci drogę, ażdoprowadzi cię do drzwi twego domu. Kiedy przybędziesz na miejsce, weź obie torby, mułazaś daj niewolnikowi, a on z nim odejdzie. Tylko nie wyjawiaj nikomu twojej tajemnicy! Ateraz polecamy cię Allachowi.” I powiedział doń Dżaudar: „Niech Allach pomnoży twojedobra”, i załadowawszy obie torby na grzbiet muła, dosiadł go, a niewolnik postępował przednim. I muł ruszył za niewolnikiem, i szedł za nim przez cały ów dzień i przez całą noc, arankiem następnego dnia wjechał przez Bramę Zwycięstwa.

A tam zobaczył Dżaudar swą matkę siedzącą i wołającą: „Ofiaruj mi coś, na miłośćAllacha!” Na ten widok poczuł się, jakby go opuściły zmysły, zsiadł z grzbietu muła i rzuciłsię ku matce, a ona zobaczywszy go, zapłakała. Dżaudar posadził matkę na grzbiecie muła, asam szedł obok, przy strzemieniu, aż przybyli do domu. Wówczas pomógł jej zsiąść, zabrałteż obie torby, a muła pozostawił niewolnikowi, ten zaś wziął go i odszedł do swego pana –niewolnik i muł byli bowiem szejtanami.

Co się tyczy Dżaudara, to ciężko mu było na duszy wskutek tego, że jego matka musiałażebrać. Skoro więc weszli do domu, spytał: „Czy braciom moim dobrze się wiedzie?”Odparła: „Dobrze.” Zapytał: „Czemu w takim razie żebrzesz na drodze?” Odrzekła: „Z głodu,synu mój.” Powiedział: „Zanim wyjechałem, dałem ci sto denarów jednego dnia i stodenarów nazajutrz, a w dniu wyjazdu dałem ci tysiąc denarów.” Wówczas matka rzekła:„Synu mój, twoi bracia podeszli mnie i zabrali mi wszystkie te pieniądze mówiąc: «Chcemyza to kupić towary.» I wzięli pieniądze, a mnie wypędzili i zaczęłam żebrać na drodze, gdyżdręczył mnie głód.” Rzekł do niej Dżaudar: „Nie trap się, matko moja. Teraz ja wróciłem i niezaznasz już nigdy więcej trosk. Ta torba pełna jest złota i klejnotów, jestem więc bogatozaopatrzony.” Powiedziała doń matka: „Synu mój, jesteś szczęśliwcem, niech Allach radujesię tobą i przydaje ci swoich łask! Idź tedy, mój synu, i przynieś nam chleba. Przez całą nocdokuczał mi głód, gdyż nie jadłam kolacji.”

Dżaudar roześmiał się i rzekł do matki: „Bądź pozdrowiona, matko moja! Powiedz, comiałabyś ochotę teraz zjeść, a ja ci to dam w tej chwili. Nie muszę chodzić po to na bazar, niepotrzebuję także kucharza.” Rzekła tedy matka: „Synu mój, nie widzę, byś miał coś przysobie.” Powiedział: „Mam w tej torbie wszystkie rodzaje potraw.” Rzekła: „Synu mój,wszystko, cokolwiek mi dasz, nasyci mnie.” Powiedział: „Masz słuszność, gdy bowiemczłowiek nie ma nic, zadowala się najmniejszą rzeczą. Gdy natomiast wszystkiego ma poddostatkiem, pragnie zjeść coś dobrego. A ja mam wszystko. Żądaj więc tego, na co naprawdęmasz ochotę.” Rzekła mu tedy: „Synu mój, niech więc będzie ciepły chleb i kawałek sera.”Powiedział: „To nie przystoi twemu stanowi, matko moja.” Wówczas powiedziała; „Tywiesz, jaki jest mój stan i co mu przystoi, nakarm mnie więc stosownie do tego.” Wtedy rzekł

Page 230: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

229

Dżaudar: „Oto co twemu stanowi, matko moja, przystoi: smażone mięso, pieczone kurczęta,ryż z pieprzem, kiełbasa, dynia nadziewana, nadziewane jagnię, nadziewane żeberka, kunafaz migdałami, miód pszczeli i cukier, katifa i baklawa.”

I pomyślała matka Dżaudara, że on się natrząsa i kpi sobie z niej, rzekła więc doń: „Ach,biada, co się tobie przydarzyło? Czy ty śnisz, czy jesteś szalony?” I rzekł Dżaudar „,Po czymsądzisz, że oszalałem?” Odpowiedziała: „Po tym, że wymieniasz wszystkie rodzajewykwintnych potraw. A któż sobie może na nie pozwolić i kto potrafi je przyrządzić?” Ipowiedział jej: „Przysięgam na moje życie, że muszę nakarmić cię tym wszystkim, cowymieniłem w tej chwili.” Rzekła matka: „Niczego tu nie widzę.” Rzekł tedy: „Przynieś mitorbę.” I przyniosła ją matka, ale pomacawszy, stwierdziła, że jest pusta. Lecz podała torbęsynowi, a on jął wkładać swą rękę i wyciągać pełne półmiski i czynił to tak długo, ażwyciągnął wszystko, co przedtem wymienił.

Rzekła mu wtedy matka: „Synu mój, ta torba jest mała i była poza tym pusta. Nie było wniej nic, a ty wyjąłeś z niej to wszystko. Gdzież więc były te naczynia?” Powiedział: „Wiedz,matko moja, że torbę tę dał mi Maghrebijczyk, a jest ona zaczarowana i posiada swego sługę.I jeśli człowiek pragnie jakiejś potrawy, i wypowie nad nią czarodziejskie imiona, i rzeknie:«Sługo tej torby, przynieś mi taki a taki rodzaj potrawy», to on go przyniesie.” I spytała gomatka: „Czy mogę włożyć rękę do torby i zażądać czegoś od je j sługi?” Odrzekł Dżaudar:„Uczyń to.” I matka zanurzyła rękę w torbie mówiąc: „Zaklinam cię, sługo tej torby, nawładzę, jaką mają nad tobą potężne imiona, abyś przyniósł mi nadziane żeberka.” Izobaczyła, że w torbie jest półmisek. Chwyciła go więc i wyciągnęła, a wtedy stwierdziła, żebyły na nim znakomite nadziewane żeberka. Potem zażądała chleba i różnych innych potraw,na które miała ochotę. I rzekł do niej Dżaudar: „Kiedy skończysz jeść, matko moja, przełóżresztki potraw do innych naczyń, a opróżnione włóż z powrotem do torby, gdyż inaczej czarnie działa, a potem dobrze schowaj torbę.”

I matka wyniosła torbę, i schowała ją dobrze, a Dżaudar rzekł do niej: „Matko moja, strzeżtajemnicy i zachowaj ją dla siebie. A ilekroć będziesz czegoś potrzebowała, wyjmiesz to ztorby. Rozdawaj też biednym i nie żałuj mym braciom, zarówno w czasie mej obecności, jak inieobecności.” I zaczął jeść razem z matką, gdy wtem przyszli jego bracia, zasłyszeli bowiemradosną wieść od jednego z mieszkańców tej dzielnicy. Powiedział im ów człowiek: „Bratwasz wrócił. Przyjechał na mule, w szacie, która nie ma sobie równej, a przed nim szedłniewolnik.” Rzekli tedy bracia: „Bodaj byśmy nie postąpili tak z naszą matką! Przecież onaniewątpliwie opowie mu o tym, co z nią zrobiliśmy, i okryje nas przed nim wstydem.” I rzekłjeden z nich: „Matka nasza ma bardzo czułe serce i jeśli nawet powiedziała mu o tym, to onma serce jeszcze czulsze niż ona. Gdy więc usprawiedliwimy się przed nim, przyjmie naszeusprawiedliwienie.

Weszli zatem do domu, a Dżaudar ujrzawszy ich, poderwał się na nogi i pozdrowił ichserdecznie, a potem rzekł do nich: „Siadajcie i jedzcie.” A że byli już słabi z głodu, nieprzestawali jeść, aż się nasycili. I rzekł wtedy Dżaudar: „Bracia moi, zabierzcie teraz resztkipotraw i rozdzielcie je między ubogich i potrzebujących.” Rzekli mu: „Bracie nasz, zostaw tonam, zjemy na kolację.” Ale on powiedział im: „W porze kolacji dostaniecie jeszcze więcej.”Wynieśli tedy resztki potraw, a ilekroć przechodził koło nich ktoś ubogi, mówili do niego:„Bierz i jedz!”, aż nie pozostało nic. Wówczas zwrócili naczynia, a Dżaudar rzekł do matki:„Włóż je do torby.”

Wieczorem Dżaudar wszedł do komnaty i wydobył z torby posiłek składający się zczterdziestu potraw. Potem wrócił do matki i braci i rzekł matce: „Przynieś kolację.” Gdy zkolei matka weszła do komnaty, zobaczyła tam pełne misy, nakryła tedy do stołu i jęła wnosićdania jedno po drugim, aż przyniosła ich czterdzieści i przystąpili do kolacji. A po kolacjiDżaudar rzekł: „Zabierzcie resztki i nakarmcie biednych i potrzebujących.” Wzięli tedyresztki potraw i rozdzielili je. A później przyniósł im Dżaudar jeszcze łakocie i jedli, a tym,

Page 231: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

230

co pozostało, kazał Dżaudar uraczyć sąsiadów. Następnego dnia było to samo ze śniadaniem.I żyli w ten sposób przez dziesięć dni. Potem Salim rzekł do Selima: „Jak to się dzieje, że

brat nasz wyprawia dla nas ucztę rano, w południe i o zachodzie słońca, a do tego raczy naspóźnym wieczorem Jeszcze i słodkim, resztki zaś rozdaje biednym. Tak postępująsułtanowie! Skądże tedy nasz brat doszedł do takiego bogactwa? Czy nie powinniśmyprzyjrzeć się bliżej sprawie tych różnorakich potraw i tych słodyczy, z których resztki rozdajenasz brat biednym i potrzebującym? Nigdy przecież nie widzieliśmy, aby coś kupował, niewidzieliśmy, by rozpalał ogień, a nie ma przecież ani kuchni, ani kucharza.” I rzekł drugibrat: „Na Allacha, nic o tym nie wiem. Ale czy ty znasz kogoś, kto powie nam prawdę o tejsprawie?” Odrzekł: „Nikt prócz naszej matki nic nam nie powie.”

Uknuli więc podstęp, poszli do matki pod nieobecność Dżaudara i rzekli: „Matko,jesteśmy głodni”, a ona powiedziała im: „Nie martwcie się.” I weszła do owej komnaty,zażądała od służącego torby gorących potraw i podała je synom. A oni powiedzieli jej:„Matko, ta potrawa jest gorąca, a ty przecież nie gotowałaś ani nie rozdmuchiwałaś ognia.”Rzekła im: „Potrawy te pochodzą z torby.” Zapytali więc: „A cóż to za torba?”, a matkaodpowiedziała im: „Torba ta jest zaczarowana, a żądania stawia się jej słudze.” Iopowiedziała im wszystko, a na koniec rzekła: „Zachowajcie tajemnicę.” I zapewnili jąsynowie: „Zachowamy tajemnicę, matko, ale naucz nas, jak się to robi.” I pouczyła ich, a onijęli wkładać ręce i wyciągać to, czego zapragnęli. A Dżaudar nic o tym nie wiedział.

A skoro poznali właściwości torby, rzekł Salim do Selima: „Bracie mój, dokąd będziemy uDżaudara sługami i jak długo będziemy jeść to, co nam z łaski da? Czyż nie lepiej użyćwobec niego podstępu, zabrać mu tę torbę i zawładnąć nią?” I spytał Selim: „Jakiż będzie tenpodstęp?” Rzekł mu Salim: „Sprzedamy naszego brata kapitanowi Morza Sueskiego.” I spytałSelim: „A co trzeba nam uczynić, aby go sprzedać?” Salim odparł: „Pójdziemy obydwaj doowego kapitana i zaprosimy go na ucztę wraz z dwoma spośród jego ludzi. A ty potem tylkoprzytakuj temu, co powiem Dżaudarowi, pod koniec nocy zaś pokażę ci, co zrobię.”Uzgodnili więc między sobą, że sprzedadzą brata, i poszli do siedziby kapitana MorzaSueskiego.

Kiedy tam przybyli bracia Salim i Selim, rzekli do kapitana: „Panie, przybyliśmy do ciebieze sprawą, która cię uraduje.” Rzekł im kapitan: „Dobrze”, a wtedy oni rzekli doń: „Jesteśmybraćmi i mamy jeszcze trzeciego brata, nicponia i nic dobrego. Kiedy umarł nasz ojciec,pozostawił nam spory majątek. Podzieliliśmy ten majątek, ale on swoją część dziedzictwaroztrwonił, żyjąc w haniebnej rozpuście. A kiedy zubożał, nastawał na nas i oskarżał nasprzed niesprawiedliwymi sędziami mówiąc: «Wyście zabrali cały mój majątek i majątekmego ojca.» I zaczęliśmy się wodzić po sądach i tracić majątek. A on odczekał jakiś czas, poczym zaskarżył nas po raz drugi, aż uczynił z nas nędzarzy. A i teraz nie chce nam daćspokoju. Obawiamy się go zatem i chcielibyśmy, abyś go od nas kupił.” I spytał kapitan:„Czy możecie go jakoś podejść i przyprowadzić tutaj, bym go wysłał szybko na morze?”Odrzekli: „Nie możemy go przyprowadzić. Ale ty będziesz naszym gościem i przyprowadziszze sobą dwóch ludzi, nie więcej jednak. A skoro brat nasz zaśnie, damy sobie z nim radę wpięciu, chwycimy go i zatkamy mu usta. A ty zabierzesz go i pod osłoną nocy wyniesiesz znaszego domu, a potem czyń z nim, co zechcesz.” Rzekł im kapitan: „Słyszę i jestemposłuszny. Czy sprzedacie go za czterdzieści denarów?” Odparli: „Tak. Przyjdź pozapadnięciu nocy do takiej a takiej dzielnicy, a tam jeden z nas będzie was oczekiwał.” Rzekłim kapitan: „Idźcie więc”, a bracia udali się do Dżaudara i poczekali.

Po upływie jakiegoś czasu podszedł do niego Salim i pocałował go w rękę, a Dżaudarzapytał go: „Cóż ci to, mój bracie?” Rzekł mu tedy Salim: „Mam przyjaciela, który gościłmnie wielokrotnie w swoim domu podczas twej nieobecności. I winien mu jestem tysiącdobrodziejstw, gdyż zawsze okazywał mi szacunek. Niech poświadczy mój brat. Spotkałemgo dzisiaj i pozdrowiłem go, a on zapraszał mnie znów do siebie. Ale ja rzekłem: «Nie mogę

Page 232: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

231

opuszczać mego brata», na to on powiedział: «Przyprowadź go zatem ze sobą.» Odparłem:«On nie zgodzi się na to, ale może byś ty przybył do nas w gościnę wraz z twym i braćmi?», ajego bracia siedzieli właśnie obok niego. Zaprosiłem ich więc sądząc, że będą się wzbraniać,ale oni tymczasem przyjęli moje zaproszenie i zarówno on, jak i jego bracia wyrazili zgodę. Aon rzekł jeszcze: «Czekaj na mnie u wrót zauiji, przyjdę tam z moimi braćmi.» I teraz bojęsię, że on przyjdzie rzeczywiście, a nie śmiem cię prosić. Czy ulżysz memu sercu i ugościszich dzisiejszego wieczoru? Nie zbywa ci wszak na niczym, bracie mój. Gdyby ci to jednak niedogadzało, to pozwól mi, abym wprowadził ich do domu sąsiadów.”

I rzekł mu Dżaudar: „I po cóż miałbyś ich wprowadzać do domu sąsiadów? Czy dom naszjest za ciasny albo czy nie ma u nas niczego, co moglibyśmy im podać na kolację? To wstyd,że pytasz mnie o pozwolenie. Twoim obowiązkiem jest zażądać dobrych potraw i słodkichdań tyle, żeby mieli pod dostatkiem. A jeślibyś przyszedł z tymi ludźmi pod mojąnieobecność, poproś matkę, ona dostarczy ci potraw, ile będzie trzeba. Idź i przyprowadź ich,oby sprowadzili na nas błogosławieństwo.” Wówczas Salim ucałował rękę brata, wyszedł zdomu i usiadł przy wrotach zauiji, gdzie czekał aż do późnego wieczoru. A oto nagle zbliżylisię do niego ci, na których czekał. Zabrał ich tedy ze sobą i poszedł z nimi do domu. A skorozobaczył ich Dżaudar, rzekł do nich: „Witajcie”, i wskazał im miejsca. I zawarł z nimiprzyjaźń nie wiedząc, co mu z ich strony grozi. Potem poprosił matkę, by przyniosła kolację, imatka zaczęła wyjmować dania z torby, a on mówił: „Przynieś taki a taki rodzaj potrawy”, ażznalazło się przed nimi czterdzieści rozmaitych dań. I jedli, aż się nasycili. Usunięto potemstół, a tymczasem ludzie morza myśleli, że to przyjęcie zgotował im Salim. A skoro minęłajuż trzecia część nocy, Dżaudar podał im słodkie dania. Salim usługiwał im, a Dżaudar iSelim siedzieli, aż wreszcie poczuli się senni. Dżaudar wstał więc i udał się na spoczynek, atamci uczynili to samo. Lecz gdy Dżaudar zasnął, wówczas tamci rzucili się nań i zanim sięobudził, już zatkali mu usta. Potem związali go i podnieśli, i wyszli z nim z jego domu podosłoną nocy. Zanieśli go do Suezu z nogami zakutymi w kajdany. I musiał tam pozostać i wmilczeniu spełniać swe zadania, pracując niczym jeniec lub niewolnik przez pełny rok. Co zaśdo jego braci, to gdy wstał ranek, przyszli oni do matki i rzekli jej: „Matko, brat nasz Dżaudarnie wstał jeszcze.” Rzekła im: „Zbudźcie go zatem.” Spytali: „A gdzie on śpi?” Odparła:„Przy gościach.” Rzekli: „Może wyszedł z gośćmi, kiedyśmy spali, matko. Brat naszrozsmakował się widocznie w wędrówkach po dalekich krajach i w zdobywaniu skarbów.Słyszeliśmy, jak rozmawiał z Maghrebijczykami, a oni mówili: «Weźmiemy cię ze sobą izdobędziemy dla ciebie skarb.» Zapytała: „Czy spotkał się z Maghrebijczykami?” Odrzekli:„Czyż nie byli naszymi gośćmi?” Powiedziała: „Może być zatem, że poszedł z nimi. Ale on –niech Allach prostuje jego ścieżki – ma szczęście i niewątpliwie przyniesie wiele bogactw.” Izapłakała, rozłąka z Dżaudarem przejmowała ją bowiem lękiem. Rzekli tedy do niej synowie:„Przeklęta, czyżbyś całą twą miłością darzyła Dżaudara? A my? Gdy jesteśmy z tobą, niecieszysz się, a gdy nas nie ma, nie martwisz się o nas, A czy nie jesteśmy twoimi synami taksamo jak Dżaudar?” Rzekła: „Jesteście moimi dziećmi, ale jesteście źli i nie macie dla mnielitości. Od dnia, kiedy umarł wasz ojciec, nie zaznałam od was dobra. Dżaudar natomiastokazał mi wiele dobrego, pocieszał mnie i szanował. Należy mu się tedy, abym za nimpłakała, jest bowiem dobry i dla mnie, i dla was.”

Skoro usłyszeli bracia te słowa, skrzyczeli matkę i zbili, a potem wtargnęli do komnaty iszukali torby, aż znaleźli obie. I wyjęli z jednej kieszeni klejnoty, a z drugiej złoto, i zabralitakże zaczarowaną torbę. Potem rzekli do matki: „To jest majątek naszego ojca.” Lecz onaodparła: „Nie, na Allacha, to jest majątek waszego brata Dżaudara, on to przywiózł z krajuMaghrebijczyków.” Powiedzieli: „Kłamiesz, to jest majątek naszego ojca i my nimrozporządzimy”, i poczęli dzielić wszystko między siebie. Ale powstał między nimi spór ozaczarowaną torbę i Salim rzekł: „Ja ją wezmę”, a Selim rzekł: „Ja ją wezmę”, i spierali się.Rzekła wówczas matka: „Synowie moi, zawartość torby, w której były klejnoty i złoto,

Page 233: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

232

podzieliliście między siebie. Tej zaś nie da się podzielić ani też nie można wyrównać jejwartości pieniędzmi. Gdybyście rozcięli ją na dwie części, zniknie jej czarodziejska moc.Zostawcie ją tedy u mnie, a ja będę wyjmowała z niej dla was to, co będziecie chcieli zjeść, wkażdej chwili. Sama zadowolę się przy was jakimkolwiek kęsem i rada będę, jeśliprzyodziejecie mnie czymś z waszej łaski. A każdy z was zacznie prowadzić jakieś interesy zludźmi. Jesteście wszak moimi synami, a ja jestem waszą matką. Żyjmyż tedy tak jak do tejpory, inaczej bowiem wieść o waszych złych postępkach doniesie się do waszego brata, gdyów wróci.” Ale bracia nie zważali na słowa matki i dalej się spierali owej nocy.

I posłyszał ich pewien łucznik należący do królewskiej straży. Był on w tym czasiegościem w domu stojącym obok domu Dżaudara, a były tam właśnie otwarte okna. I łucznikwyjrzał przez okno, i usłyszał całą kłótnię – wszystko, co mówili i jak nie mogli dokonaćpodziału. Gdy więc nastał ranek, udał się ów łucznik do króla, który nazywał się Szams ad-Daula i był w tym czasie władcą Egiptu. Kiedy przybył do niego łucznik i powiadomił go otym, co usłyszał, król kazał przyprowadzić braci Dżaudara. I przyprowadzili ich, a królpoddał ich męczarniom i przyznali się do swej winy. Zabrał im tedy obie torby, a ich wtrąciłdo więzienia. Matce Dżaudara zaś wyznaczył dzienne dochody, które wystarczyły jej nautrzymanie. Takie były ich sprawy.

Co się zaś tyczy spraw Dżaudara, to pozostawał on przez pełny rok na służbie w Suezie. Apo roku znalazł się na statku i odbywał morską podróż. Któregoś dnia podniósł się przeciwnywiatr i rzucił statek wraz z podróżnymi na jakąś skałę. Statek rozbił się, a wszystko, co na nimbyło, zatonęło i z podróżnych tylko Dżaudar dopłynął do lądu, reszta zginęła. A kiedy dotarłdo lądu, wędrował przed siebie, aż przybył do beduińskiej osady, a tam zapytano go o jegodzieje. I opowiedział im Dżaudar, że był wioślarzem na statku, i przedstawił im swojąprzygodę. A był w tej osadzie pewien kupiec, należący do mieszkańców Dżiddy, którywspółczuł mu i rzekł doń: „Czy chciałbyś wstąpić do mnie na służbę, Egipcjaninie? A ja za tobędę cię odziewał i zabiorę cię z sobą do Dżiddy.” I zgodził się Dżaudar, i wyruszyli w drogę,podróżując, aż przybyli do Dżiddy. A przez cały czas kupiec był dla Dżaudara bardzołaskawy. Później zapragnął ów kupiec odbyć pielgrzymkę i zabrał Dżaudara z sobą do Mekki.A gdy przybyli tam, Dżaudar wybrał się dopełnić okrążenia Świętego Miejsca. A w czasieokrążenia zobaczył nagle swego przyjaciela Maghrebijczyka Abd as-Samada, który takżeokrążał Święte Miejsce.

Gdy Dżaudar dostrzegł Maghrebijczyka, ów pozdrowił go i zapytał o jego losy. I zapłakałDżaudar, po czym opowiedział, co mu się przydarzyło, i Maghrebijczyk zabrał go z sobą doswej siedziby. Tam przyjął go z szacunkiem, a potem przyodział go w szatę, która nie miałasobie równej, i rzekł mu: „Skończył się już czas twej niedoli, Dżaudarze.” Później wróżył muz piasku i dowiedział się tym sposobem, co przydarzyło się braciom Dżaudara, powiedziałdoń zatem: „Wiedz, Dżaudarze, iż braciom twoim przydarzyło się to i to i że siedzą wwięzieniu króla Egiptu. Ale ty bądź moim miłym gościem do czasu, gdy wypełnisz tweobowiązki związane z pielgrzymką, a będzie ci u mnie dobrze.” Rzekł doń Dżaudar: „Paniemój, pożegnam tylko kupca, który mnie najął do służby, i przyjdę do ciebie.” I spytał goMaghrebijczyk: „Czy jesteś mu winien pieniądze?” Gdy Dżaudar odrzekł: „Nie”, rzekłtamten: „Idź zatem, pożegnaj go i wróć zaraz, otrzymany chleb zobowiązuje bowiemszlachetnych ludzi.”

Dżaudar poszedł więc i pożegnał kupca mówiąc: „Spotkałem mego brata.” Rzekł mu na tokupiec: „Idź i przyprowadź go, a będzie naszym gościem”, lecz Dżaudar odparł: „On tego niepotrzebuje, należy do ludzi zamożnych i ma wiele sług.” Dał mu tedy kupiec dwadzieściadenarów i rzekł doń: „Uwolnij mnie od odpowiedzialności.” I pożegnał go Dżaudar, iwyszedł, a zobaczywszy ubogiego człowieka, dał mu owe dwadzieścia denarów. Potemwrócił do Abd as-Samada Maghrebijczyka i był u niego w gościnie, aż wypełnili wszystkieobowiązki związane z pielgrzymką. Wtedy Maghrebijczyk dał Dżaudarowi pierścień, który

Page 234: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

233

miał ze skarbu asz-Szamardala, i rzekł: „Weź ten pierścień, spełniać on będzie twe życzenia,gdyż posiada sługę imieniem ar-Raad al-Kasif. A ilekroć będziesz potrzebował czegoś na tymświecie, wystarczy, abyś potarł pierścień, a pojawi się przed tobą sługa i wszystko, co murozkażesz, uczyni dla ciebie.”

I potarł pierścień w obecności Dżaudara, i zjawił się na to wezwanie sługa, i zawołał:„Jestem do usług, panie mój, czego zażądasz, zostanie spełnione, czyby to było odbudowaniemiasta leżącego w gruzach, czy zburzenie miasta będącego w rozkwicie, zabicie króla lubrozgromienie wojska.” Rzekł Maghrebijczyk: „Raadzie, ten oto mąż stał się twoim panem iod tej chwili jego pytaj o polecenia.” Potem odprawił go i rzekł do Dżaudara: „Teraz typotrzyj pierścień, a zjawi się przed tobą ów sługa. Rozkaż mu wówczas spełnić jakieśpolecenie, a on nie sprzeciwi ci się. A potem wracaj do twego kraju, ale strzeż pierścienia,gdyż przy jego pomocy pokonasz twoich wrogów. A pomny bądź zawsze wartości i mocytego pierścienia.” I rzekł doń Dżaudar: „Panie mój, za twoim zezwoleniem udam się do megokraju.” Rzekł Maghrebijczyk: „Potrzyj pierścień, a pojawi się przed tobą sługa. Wtedy usiądźmu na ramionach i jeśli powiesz mu: «Chcę być w moim kraju jeszcze dzisiaj”, nie sprzeciwisię twemu rozkazowi.”

Dżaudar pożegnał zatem Abd as-Samada, potarł pierścień i pojawił się przed nim sługa ar-Raad al-Kasif, i rzekł doń: „Jestem na twoje usługi, żądaj, a wszystko będzie wykonane.”Rzekł mu Dżaudar: „Zanieś mnie do Egiptu. Chcę tam być jeszcze dzisiaj.” Odparł sługa:„Wedle rozkazu”, i uniósłszy Dżaudara, leciał z nim od południa do północy. Potem opuściłsię z nim na dziedziniec domu jego matki i znikł. Dżaudar wszedł do domu swej matki i gdygo ona ujrzała, podbiegła ku niemu i zapłakała, a powitawszy go, opowiedziała mu o tym, cospotkało jego braci ze strony króla, jak ich bił i jak zabrał im zaczarowaną torbę i tę drugą zezłotem i klejnotami. A kiedy Dżaudar usłyszał to, ciężko zrobiło mu się na duszy z powodubraci i rzekł do swej matki: „Nie smuć się tym, co cię spotkało, zaraz pokażę ci, co uczynię,by sprowadzić tu moich braci.”

To rzekłszy potarł Dżaudar pierścień i pojawił się przed nim sługa mówiąc: „Jestem natwoje usługi, żądaj, a wszystko będzie wykonane.” Rzekł doń Dżaudar: „Rozkazuję ci, abyśsprowadził tu moich braci z więzienia króla.” I zapadł się sługa pod ziemię, i wyszedł napowierzchnię w samym środku więzienia. A Salim i Selim byli w największej niedoli iudręczeniu wskutek okrutnego uwięzienia. Życzyli już sobie śmierci i mówili jeden dodrugiego: „Na Allacha, bracie mój, jakże długo trwa ta nasza udręka! Jak długo jeszczeprzebywać będziemy w tym więzieniu? Śmierć byłaby dla nas wytchnieniem.” A gdy takwłaśnie się z nimi działo, rozwarła się nagle ziemia i stanął przed nimi ar-Raad al-Kasif iuniósłszy obu, zapadł się z nimi zaraz pod ziemię, a oni omdleli z wielkiego strachu. Skorozaś ocknęli się, byli już w swym domu i zobaczyli swego brata Dżaudara, a obok niegomatkę. I rzekł do nich Dżaudar: „Witajcie, bracia moi. Cieszę się z waszego przybycia.” Aoni opuścili głowy ku ziemi i zaczęli płakać. Rzekł tedy do nich: „Nie płaczcie, to szejtan ichciwość pchnęły was do tego. Jakże mogliście mnie sprzedać? Ale czerpię pociechę zdoświadczeń Jusufa. Z nim bowiem postąpili jego bracia znacznie gorzej, wrzucając go dostudni.”

I Dżaudar mówił tak do swych braci: „Jak mogliście postąpić ze mną w ten sposób? Aleidźcie i nawróćcie się do Allacha, i proście Go o przebaczenie, a przebaczy wam, ponieważjest Miłosierny i Wybaczający. A ja już wam wybaczyłem, serdecznie was witam i nie bójciesię.” I uspokajał ich tak długo, aż w serca ich wstąpiła otucha. Potem zaczął opowiadać im owszystkim, co wycierpiał w Suezie i potem, i jak wreszcie spotkał szejcha Abd as-Samada. Ipowiedział im też o pierścieniu. A oni rzekli: „Bracie nasz, daruj nam tym razem nasze winy,a jeśli wrócimy przypadkiem do naszych postępków, uczynisz z nami według twojej woli.”Rzekł im: „Nie obawiajcie się. Ale opowiedzcie mi, jak postąpił z wami król.” I powiedzieli:„Bił nas, groził nam i zabrał nam obie torby.” Rzekł wówczas Dżaudar: „I cóż on sobie

Page 235: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

234

myśli?” I potarł pierścień, i zjawił się przed nim sługa. A gdy go bracia Dżaudara ujrzeli,przerazili się myśląc, że ich młodszy brat rozkaże mu, aby ich zabił. Podbiegli tedy do matki iprosili: „Matko, jesteśmy na twojej łasce. Matko, wstaw się za nami!” Rzekła im: „Synowiemoi, nie obawiajcie się.”

A Dżaudar rzekł do sługi: „Rozkazuję ci, abyś przyniósł mi wszystko, co znajduje się wskarbcu króla spośród klejnotów i innych kosztowności, nie pozostawiając tam niczego.Przynieś także zaczarowaną torbę, jak również torbę z klejnotami, gdyż obie król zabrałmoim braciom.” Rzekł sługa: „Słyszę i jestem posłuszny”, i udał się zaraz do skarbca, zabrałwszystko, co tam było, i przyniósł też obie torby wraz z ich zawartością. Potem położył towszystko przed Dżaudarem i powiedział doń: „Panie mój, nie pozostawiłem w skarbcuniczego.” Dżaudar rozkazał swej matce, aby schowała torbę z klejnotami, zaczarowaną torbępołożył przed sobą, a do sługi rzekł: „Rozkazuję ci, abyś mi wybudował tej nocy wysokizamek. Ozdób go pozłotą, urządź go z przepychem, a zanim wzejdzie dzień, ukończ całąrobotę.” Rzekł mu na to sługa: „Niechaj się stanie według twej woli”, i zapadł się pod ziemię.A Dżaudar wydobył wówczas z torby potrawy i jedli, aż się nasycili i poszli spać.

A co się tyczy sługi, to zebrał on swoich pomocników i rozkazał zbudować zamek. Jedni znich jęli zatem tłuc kamienie, inni budowali, jeszcze inni bielili. Jedni malowali, a drudzyustawiali sprzęty. I zanim wstał dzień, ukończono budowę i urządzanie zamku. Wówczassługa zjawił się przed Dżaudarem i rzekł: „Panie mój, zamek został ukończony i całkowicieurządzony. Czy zechciałbyś go obejrzeć?” I poszedł Dżaudar wraz z matką i braćmi, iobejrzeli ów zamek, który nie miał sobie równego i który oszałamiał pięknem swegourządzenia. I Dżaudar radował się nim bardzo, a zamek stał w miejscu rozstajnych dróg i niekosztował go nic. Rzekł tedy do swej matki: „Czy zamieszkasz w tym zamku?” Odrzekła:„Zamieszkam, synu mój”, i błogosławiła go, a on potarł pierścień, i oto już zjawił się przednim sługa mówiąc: „Jestem na twoje usługi.” Rzekł mu tedy Dżaudar: „Rozkazuję ci, abyśsprowadził mi czterdzieści urodziwych białych niewolnic i tyleż czarnych, czterdziestuniewolników i czterdziestu służących.”

Sługa odparł: „Niech się stanie według twej woli”, i udał się z czterdziestoma swoimipomocnikami do krajów Hind i Sind oraz do Persji, a gdy tylko zobaczyli gdzieś pięknądziewczynę, uprowadzali ją i tak samo czynili z młodzieńcami. Sługa pierścienia wysłałjeszcze czterdziestu swoich pomocników, by przywiedli mu urodziwe czarne dziewczęta, ainnych czterdziestu przyprowadziło służących. A wtedy wszyscy razem udali się do domuDżaudara i wypełnili ów dom całkowicie. Sługa przedstawił przybyszów Dżaudarowi, a onispodobali mu się. Potem Dżaudar polecił słudze: „Przynieś każdemu i każdej z nichnajwspanialszą szatę.” Rzekł mu sługa: „Jestem gotów”, wtedy powiedział mu Dżaudar:„Przynieś też piękną szatę, by przywdziała ją moja matka, i drugą dla mnie.” I sługa przyniósłwszystko, a Dżaudar przyodział niewolnice i wskazując na swą matkę, rzekł do nich: „To jestwasza pani, całujcie ją w rękę, nie sprzeciwiajcie się jej i niech usługują jej zarówno białe, jaki czarne.” Następnie przyodział niewolników, a oni całowali go w rękę, potem zaś odziałjeszcze swoich braci. I stał się Dżaudar równy królowi, a bracia jego równi wezyrom. A domDżaudara był tak obszerny, że jedną jego część oddał Dżaudar Salimowi i jego niewolnicom,a drugą zajął Selim ze swymi niewolnicami. Sam zaś Dżaudar zamieszkał z matką w zamku. Ikażdy z nich był u siebie niczym sułtan. Oto jakie były ich sprawy.

A co się tyczy spraw skarbnika królewskiego, to gdy ów chciał wziąć coś ze skarbca,wszedł tam, ale nie zobaczył nic, gdyż skarbiec królewski był, jak to ktoś powiedział:

Ule są ulami pełnymi słodyczy,Kiedy są w nich pszczoły – gdy ich brak, są niczym.

Krzyknął tedy skarbnik głosem wielkim i upadł zemdlony. A kiedy ocknął się, wybiegł ze

Page 236: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

235

skarbca, pozostawiając wejście otwarte, i udał się do króla Szams ad-Dauli. I rzekł doń:„Władco Wiernych, chcemy ci oto powiedzieć, że skarbiec opustoszał tej nocy.” I spytał gokról: „Cóż uczyniłeś z moim majątkiem, który tam był?” Odrzekł skarbnik: „Na Allacha, nieuczyniłem z nim nic i nie wiem, jaka jest przyczyna tego, że skarbiec opustoszał! Wczorajbyłem tam i widziałem, że jest pełny, a dzisiaj wchodzę i widzę tylko pustkę. Nie ma wskarbcu niczego, choć drzwi były zamknięte, a zasuwy całe, nietknięte. Nie mógł zatem wejśćtam złodziej.” I zapytał go król: „Czy zginęły stamtąd też obie torby?” Odrzekł skarbnik:„Tak.” Króla jak gdyby opuściły zmysły. Poderwał się na równe nogi i rzekł do skarbnika:„Prowadź!” Skarbnik poszedł więc pierwszy, a król postępował za nim, a gdy przybyli doskarbca, król nie znalazł w nim nic. Rozgoryczony, rzekł wtedy: „Kto ograbił mój skarbiecnie obawiając się mojej władzy?”, i rozgniewał się wielce. Potem wyszedł ze skarbca i zwołałposiedzenie dywanu. I przybyli dowódcy wojsk, a każdy z nich przypuszczał, że królrozgniewany jest na niego. I rzekł do nich król: „Wiedzcie, waleczni mężowie, że skarbiecmój został ograbiony tej nocy, a ja nie wiem, kto dopuścił się tego czynu i zadrwił sobie zemnie, nie czując przede mną strachu.” Zapytali zgromadzeni: „Jakże się to stało?” Powiedziałim król: „Spytajcie skarbnika.” I zapytali go, a on im powiedział: „Wczoraj skarbiec byłpełny, a dzisiaj wszedłem i zobaczyłem, że jest pusty, a drzwi jego nie zostały aniprzedziurawione, ani rozbite.”

I zadziwiły wszystkich obecnych te słowa, i nikt z nich nie był w stanie dać odpowiedzi zwyjątkiem łucznika, który już wcześniej zrobił donos na Salima i Selima. Wszedł on właśniedo króla i rzekł teraz: „Królu czasu, przez całą noc przyglądałem się budowniczym zajętymswą pracą, a kiedy nastał dzień, ujrzałem wykończony zamek, który nie ma sobie równego.Zapytałem o niego i powiedziano mi, że przybył Dżaudar i kazał go zbudować oraz żeposiada wielu niewolników i sług i przywiózł wielki majątek. Powiadają też, że uwolnił onswoich braci z więzienia i mieszka w swoim domu niczym sułtan.” I rzekł król: „Zajrzyjciedo więzienia!”, i uczynili to, a nie zobaczywszy w nim ani Salima, ani Selima, powrócili dokróla i powiedzieli mu o tym. A król rzekł: „Wydało się więc, kto jest moim przeciwnikiem,ten bowiem, kto uwolnił Salima i Selima z więzienia, zabrał też mój majątek.” Zapytał tedywezyr: „Któż to taki, panie mój?” I król odparł: „Ich brat Dżaudar. On też zabrał obie torby.Ale, wezyrze, poślij do niego emira z pięćdziesięciu ludźmi, aby ujęli go wraz z braćmi.Niech odbiorą mu cały jego majątek i niech przyprowadzą ich do mnie, abym ich powiesił.” Irozgniewany wielce, dodał: „Nuże, szybko, poślij do nich emira, niech przyprowadzi ich domnie. Muszę ich zabić.”

Rzekł wezyr do króla: „Bądź cierpliwy, gdyż cierpliwy jest Allach i nie spieszy się On zwystąpieniem przeciwko swemu słudze, gdy ten okazuje Mu nieposłuszeństwo. A jeśliDżaudar zdołał zbudować zamek w jedną noc – jak opowiadają – to nikt na świecie nie dasobie z nim rady. Obawiam się, że emira spotkać może nieszczęście z ręki Dżaudara.Poczekaj tedy, aż obmyślę plan i przyjrzymy się, jak wygląda prawda tej sprawy, a osiągnieszto, co jest twoim życzeniem, królu czasów.” Rzekł wówczas król: „Przedstaw mi twój plan,wezyrze.” I wezyr powiedział: „Wyślij do niego emira i zaproś go do siebie, a ja zajmę sięnim w twoim imieniu, okażę mu przyjaźń, będę wypytywał o jego losy, a potem zobaczymy.Jeśli okaże się silny, użyjemy wobec niego podstępu, jeśli zaś okaże się słaby, ujmę go, awtedy ty uczynisz z nim, co zechcesz. „Rzekł mu król: „Poślij tedy do niego z zaproszeniem.”

I wezyr rozkazał emirowi imieniem Osman, by poszedł do Dżaudara, zaprosił go ipowiedział: „Król zaprasza cię na ucztę.” A król przykazał emirowi ponadto: „Nie przychodźbez niego.” Emir ów zaś był głupi i zarozumiały. Kiedy przybył do zamku Dżaudara,zobaczył przed bramą eunucha siedzącego na krześle. Lecz skoro emir Osman zbliżył się doń,eunuch nie wstał na jego powitanie, jak gdyby nikt nie podszedł, mimo iż z emirem owymbyło pięćdziesięciu mężów. Emir stanął więc przed eunuchem i rzekł doń: „Sługo, gdzie jesttwój pan?” Odrzekł mu eunuch: „W zamku”, i emir zaczął z nim rozmawiać, lecz eunuch

Page 237: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

236

siedział nadal rozparty. Rozgniewał się tedy emir Osman i krzyknął: „Niegodziwy sługo, czyżnie wstyd ci, że siedzisz przede mną rozparty jak jakiś nicpoń, gdy ja z tobą rozmawiam?”Rzekł mu wówczas sługa: „Odejdź, a nie będzie żadnej rozmowy.”

Ledwie emir usłyszał te słowa, gdy opanowany gniewem wyciągnął swoją buławę i chciałnią uderzyć eunucha nie wiedząc, że to szejtan. A gdy ten zobaczył wyciągniętą ku niemubuławę, podskoczył i rzucił się na emira, a wydarłszy mu buławę, wymierzył mu czteryuderzenia. Ale pięćdziesięciu ludzi emira nie mogło patrzeć spokojnie, jak biją ich pana.Wyciągnęli tedy miecze i chcieli zabić eunucha, ale on rzekł do nich: „Wyciągacie miecze,psy?”, i ruszył przeciwko nim. A każdy, kogo uderzył buławą, padał pogruchotany ipogrążony we krwi. I rzucili się przed nim do odwrotu, i uciekali, a on ich ścigał i bił, ażoddalili się od bramy zamku. Wówczas eunuch wrócił i znów usiadł na swoim krześle niezwracając na nikogo uwagi...

Wieść niesie, że emir i jego ludzie wracali spod zamku zwyciężeni i pobici, a gdy stanęliwreszcie przed królem Szams ad-Daulą, opowiedzieli mu o tym, co im się przydarzyło, i emirOsman rzekł do króla: „Kiedy przybyłem pod bramę zamku, o królu czasów, zobaczyłemeunucha siedzącego przy bramie na złotym krześle i puszącego się. Skoro zobaczył, żezbliżam się do niego, nie wstał, tylko siedział jak przedtem, a nawet rozparł się wygodniej,lekceważąc mnie, i nie powstał, aby okazać mi szacunek. I zacząłem rozmawiać z nim, a onodpowiadał mi, ciągle rozparty w krześle. Wziął mnie tedy gniew, wyciągnąłem buławę ichciałem go uderzyć, ale on odebrał mi ją, pobił mnie i moich ludzi, powalając ich na ziemię,tak że uciekaliśmy przed nim nie mogąc mu sprostać.”

Króla ogarnął gniew i powiedział: „Niechaj uda się do niego stu mężów.” I pospieszyli doniego w setkę, i zbliżyli się doń. Wtedy sługa skoczył ku nim z buławą i nie przestawał ichbić, aż uciekli przed nim wszyscy, a wówczas on wrócił i usiadł na swym krześle. Gdy cała tasetka mężów wróciła do króla i stanęła przed nim, król posłyszał od nich takie słowa: „Okrólu czasów, uciekliśmy ze strachu przed nim.” Rzekł tedy król: „Niech pojedzie dwustu”, ipojechali, a eunuch i tych rozgromił. Kiedy powrócili, król powiedział do wezyra:„Zobowiązuję cię, wezyrze, abyś udał się tam z pięciuset mężami i przyprowadził mi szybkotego eunucha, jego pana Dżaudara i braci tegoż.” Rzekł mu wezyr: „Królu czasów, niepotrzebuję wojska, pójdę do niego sam bez broni.” Rzekł mu król: „Idź i uczyń, co uznasz zastosowne.”

I wezyr pozostawił broń, przywdział białą szatę, wziął różaniec w rękę i szedł sam beztowarzyszy, aż przybył do zamku Dżaudara. I zobaczył siedzącego tam sługę, a wtedy zbliżyłsię do niego bez żadnej broni i usiadł grzecznie obok. Potem rzekł: „Pokój z tobą.” I sługaodrzekł: „I z tobą niechaj będzie pokój, śmiertelniku. Czego sobie życzysz?” A kiedy wezyrusłyszał, jak tamten powiedział: „Śmiertelniku”, poznał, że należy on do dżinnów, i zadrżałze strachu, i zapytał go: „Panie mój, czy pan twój, Dżaudar, jest tutaj?” Odparł: „Tak, jest wzamku.” Rzekł tedy wezyr: „Panie mój, idź do niego i powiedz mu: «Król Szams ad-Daulazaprasza cię, przygotował bowiem dla ciebie biesiadę. Przesyła tobie pozdrowienia i prosi,abyś zaszczycił jego siedzibę i spożył z nim posiłek.» Rzekł mu sługa: „Poczekaj tutaj, a jazapytam go.” I wezyr został, czekając posłusznie, a marid udał się do zamku i rzekłDżaudarowi: „Wiedz, panie mój, że król posłał do ciebie emira z pięćdziesięcioma ludźmi, aja pobiłem go i zwyciężyłem jego ludzi. Następnie przysłał on stu mężów i tych równieżpobiłem. Potem przysłał dwustu i zwyciężyłem ich także. Wreszcie teraz przysłał do ciebiewezyra, zapraszając cię do siebie, abyś zechciał spożyć z nim posiłek. Co na to powiesz?”Rzekł mu Dżaudar: „Idź i przyprowadź mi tego wezyra.”

I wyszedł eunuch z zamku, i powiedział wezyrowi: „Wezyrze, mój pan cię wzywa”, awezyr odrzekł na to: „Jestem do usług.” Potem udał się do Dżaudara i ujrzał, że otoczony jestwiększym przepychem niż król, a siedział on na kobiercu, na jaki król nie mógłby sobie

Page 238: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

237

pozwolić. Widok ten oszołomił wezyra, zachwyciło go piękno zamku, jego ozdoby i sprzęty ipoczuł się w porównaniu z Dżaudarem żebrakiem. Padł tedy przed nim na twarz i upraszałdlań błogosławieństw, a Dżaudar zapytał: „Jaką masz do mnie sprawę, wezyrze?” I odrzekłmu wezyr: „Panie mój, król Szams ad-Daula, twój przyjaciel, przesyła ci pozdrowienia itęskni do tego, aby obejrzeć twe oblicze. Przygotował tedy dla ciebie ucztę. Czy przyjdziesz izadowolisz jego serce?” Rzekł mu Dżaudar: „Skoro jest moim przyjacielem, pozdrów gozatem i powiedz mu, aby on przyszedł do mnie.” Rzekł mu wezyr: „Bardzo chętnie”, aDżaudar wyjął swój pierścień i potarł go. I zjawił się sługa pierścienia, i Dżaudar powiedziałdoń: „Przynieś jedną z najwspanialszych szat.” Sługa przyniósł szatę, a Dżaudar rzekł:„Przywdziej ją, wezyrze”, i wezyr spełnił polecenie. Potem Dżaudar powiedział do niego:„Idź i powiadom króla o tym, co ci powiedziałem.”

I wyszedł wezyr odziany w ową szatę, a podobnej nigdy jeszcze na sobie nie miał. Gdypotem przybył do króla, powiadomił go o sprawach Dżaudara, wychwalał zamek i to, co wnim było, i powiedział: „Dżaudar zaprasza cię do siebie.” Wówczas król zawołał: „Do mnieżołnierze!”, i wszyscy poderwali się na nogi, a król dodał: „Dosiądźcie waszych koni, a mnieprzyprowadźcie mojego rumaka. Wybieramy się do Dżaudara.” I król dosiadł konia, i zabrałswe wojska, i ruszyli ku zamkowi Dżaudara. A co się tyczy Dżaudara, to rzekł on do marida:„Maridzie, sprowadź nam pewną ilość twoich pomocników spośród ifritów o ludzkiej postaci.Niech wyglądają jak wojsko i niech się ustawią na dziedzińcu, tak aby zobaczył ich król.Chcę, żeby napędzili mu strachu i napełnili go trwogą, aby serce króla zadrżało i abywiedział, że moja potęga przewyższa jego potęgę.” I marid przyprowadził dwustu swychpodwładnych, którzy przybrali postać żołnierzy wspaniale uzbrojonych, a wszyscy byli silni irośli. A kiedy przybył król i zobaczył silnych i rosłych żołnierzy, zadrżało jego serce.

I król Szams ad-Daula udał się do zamku Dżaudara i wszedł do jego komnaty, a tamzobaczył go siedzącego wśród takiego przepychu, jakiego nie widzi się u żadnego króla anisułtana. Pozdrowił go tedy i złożył mu ukłon, a Dżaudar nie powstał na jego powitanie ani niezrobił mu miejsca przy sobie, ani też nie powiedział: „Usiądź”, tylko patrzył, jak stoi, aż królazdjął strach. I nie mógł ani usiąść, ani wyjść, i mówił sobie w duchu: „Jeśliby się mnieobawiał, nie lekceważyłby sobie tak mojej osoby. A tak być może ukarze mnie za to, couczyniłem z jego braćmi.” Wreszcie Dżaudar odezwał się tymi słowy: „Królu czasów, nieprzystoi takim jak ty zadawanie gwałtu poddanym i zabieranie ich majątków.” I rzekł mukról: „Panie mój, nie bierz mi tego za złe, chciwość bowiem skłoniła mnie do tego i spełniłosię przez to zrządzenie losu. Ale gdyby nie było przewiny, nie byłoby i przebaczenia.” Izaczął się usprawiedliwiać przed Dżaudarem z tego, co uczynił, i błagał go o przebaczenie idarowanie win. A w końcu wśród tego usprawiedliwiania wypowiedział taki oto wiersz:

O potomku zacnych przodków, który masz przymiotów wiele,Nie gań mnie, o panie, za to, czegoś doznał z mej przyczyny.Ja wybaczam tobie łacno – jeśli jesteś dręczycielem,Jeśli ja ciemięzcą jestem – ty mi wybacz moje winy.

I nie przestawał się korzyć przed Dżaudarem, aż ten rzekł doń „Niech Allach ci wybaczy”,i rozkazał mu usiąść, i król usiadł, a Dżaudar przyodział go w szatę przebaczenia i rozkazałswym braciom, aby zastawili stół, a potem kiedy zjedli, przyodział we wspaniałe szaty ludzikróla i okazał im szacunek. Później król odprawił swych ludzi i sam też opuścił domDżaudara. I od tego czasu przychodził król do zamku Dżaudara każdego dnia i odbywałnarady tylko tam. I tak rosła i umacniała się przyjaźń i miłość między nimi, i trwali w tymstanie przez jakiś czas.

Ale potem król będąc kiedyś sam ze swym wezyrem rzekł do niego: „Obawiam się,wezyrze, że Dżaudar zabije mnie i zabierze moje królestwo.” Wezyr powiedział mu na to:

Page 239: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

238

„Królu czasów, czyż odebranie królestwa nie jest sprawą przeznaczenia losu? Nie bój się,gdyż moc, jaką ma Dżaudar, większa jest od mocy króla, a zagarnięcie królestwa oznaczałobydlań utratę poważania. Ale jeśli boisz się, że cię on zabije, to przecież masz córkę. Wydaj jąza Dżaudara, a wtedy zacieśnią się wasze związki.” I rzekł na to król: „Wezyrze, ty będzieszpośrednikiem między mną a nim.” Rzekł mu wezyr: „Zaproś go do siebie, a spędzimywieczór na pogawędce w komnacie. Rozkaż przy tym twej córce, aby przybrała sięnajwspanialszymi ozdobami i przeszła koło otwartych drzwi komnaty. Kiedy Dżaudar ujrzyją, zakocha się w niej. A skoro poznamy to po nim, wtedy ja nachylę się ku niemu i zdradzęmu, że jest to twoja córka. A tak będę z nim prowadził rozmowę, jak gdybyś ty nic o tym niewiedział. Wreszcie on poprosi cię o jej rękę. A kiedy oddasz mu córkę za żonę, ty i onstanowić będziecie jedno. Będziesz się czuł bezpieczny, a jeśli umrze przed tobą,odziedziczysz po nim wiele.” Powiedział na to król: „Masz słuszność, wezyrze”, iprzygotowawszy ucztę, zaprosił na nią Dżaudara.

Dżaudar przybył do pałacu sułtana i spędzili razem bardzo przyjemnie czas aż dowieczora. A król posłał swojej żonie wieść, aby przystroiła córkę w najwspanialsze ozdoby iprzeszła z nią koło drzwi komnaty. Żona uczyniła tak, jak powiedział, i przeszła się tamtędy zdziewczyną, tak że spostrzegł ją Dżaudar. A była ona urodziwa i piękna, nie mająca równejsobie. A skoro Dżaudar zobaczył ją, wydał okrzyk: „Ach!”, a wezyr rzekł doń: „Dlaczegowidzę cię zmienionego i cierpiącego?” Rzekł mu Dżaudar: „Wezyrze, czyją córką jest tadziewczyna?” Rzekł na to wezyr: „To jest córka twego przyjaciela, króla. Jeśli ci sięspodobała, to porozmawiam z nim, może zechce oddać ci ją za żonę.” Rzekł mu Dżaudar:„Porozmawiaj z nim, wezyrze, a ja klnę się na moje życie, dam ci za to, co zechcesz, a ikrólowi dam, czego zażąda jako wykupu za nią. Poza tym będziemy przyjaciółmi ipowinowatymi.” Rzekł tedy wezyr: „Z pewnością osiągniesz swój cel.” Potem wezyrporozmawiał szeptem z królem i rzekł doń: „Królu czasów, twój przyjaciel Dżaudar chce sięspokrewnić z tobą i za moim pośrednictwem prosi cię, abyś oddał mu za żonę twoją córkę,panią Asiję. Nie odmawiaj mi zatem i przyjmij moje poselstwo, a on ofiarowuje tobie jakowykup za nią wszystko, czego zażądasz.” Wówczas król rzekł: „Wykup już otrzymałem, acórka moja jest jego niewolnicą, do jego usług. Chętnie mu ją poślubię, a on okaże miłaskawość przyjmując ją.”

Całą tę noc król i Dżaudar spędzili razem, rankiem zaś król zwołał posiedzenie dywanu, naktóre zaprosił wszystkich: wielkich i małych. I zjawił się także szejch al-islam, a Dżaudar wobecności wszystkich zgromadzonych prosił o rękę dziewczyny. I król powiedział: „Wykupjuż otrzymałem.” Spisali zatem umowę ślubną, a Dżaudar posłał po torbę, w której byłyklejnoty, i dał ją królowi jako wykup za jego córkę. I uderzono w bębny, i zadźwięczały flety,i wyprawiono obchody weselne, a Dżaudar i król stali się jednym. I przeżyli razem wiele dni.A później król umarł i wojska zażądały, aby władzę objął Dżaudar. A choć on się przed tymwzdragał, nalegali tak długo, aż wreszcie zgodził się i obwołali go sułtanem. Wtedy rozkazałDżaudar zbudować meczet nad grobem króla Szams ad-Dauli i przeznaczył pieniądze na jegoutrzymanie. A znajdował się ów meczet w Dzielnicy Rusznikarzy. Dom Dżaudara zaśznajdował się w Dzielnicy Jemenitów. A skoro został sułtanem, postawił w swej dzielnicywiele budowli i meczetów, tak że została nazwana jego imieniem i od tego czasu zwą tędzielnicę Dżaudarija.

Ale Dżaudar był królem przez krótki okres czasu. Swych braci mianował wezyrami:Salima wezyrem prawej ręki, a Selima wezyrem ręki lewej. I żyli tak przez jeden rok, niewięcej. Potem Salim rzekł do Selima: „Bracie mój, jak długo będziemy trwać w tym stanie?Czyż dopełnimy naszego żywota jako słudzy Dżaudara? Nie nacieszymy się przecież władzą iszczęściem, dopokąd Dżaudar będzie żyw!” I rzekł Selim: „A jak to zrobimy, żeby go zabić izabrać mu pierścień i torbę?” A potem jeszcze dodał: „Ty jesteś mądrzejszy ode mnie,wymyśl zatem jakiś podstęp, tak by przy jego pomocy pozbyć się Dżaudara.” Rzekł mu

Page 240: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

239

Salim: „A jeśli wymyślę, jak go zabić, czy zgodzisz się, żebym ja był sułtanem, a ty wezyremprawej ręki i bym ja wziął pierścień, a ty torbę?” Selim odparł: „Zgodzę się”, i postanowilidokonać zabójstwa Dżaudara, gdyż żądni byli władzy i uciech tego świata. Potem Salim iSelim uknuli podstęp i rzekli do Dżaudara: „Bracie nasz, gorąco pragniemy, abyś zaszczyciłnas twą obecnością w naszych domach. Odwiedź nas tedy i spożyj coś razem z nami.Sprawisz nam tym radość.” I zaczęli go namawiać mówiąc doń: „Uciesz nas i spożyj z namiposiłek.”

I rzekł Dżaudar: „Dobrze. A w czyim domu odbędzie się to przyjęcie?” Rzekł Salim:„Najpierw w moim domu, a jako drugi będzie cię gościł mój brat.” Rzekł Dżaudar: „Dobrze”,i udał się z Salimem do jego domu. A ów postawił przed bratem strawę, w której byłatrucizna. A ledwie Dżaudar zjadł, ciało jego rozpadło się i Salim skoczył ku niemu, aby zdjąćmu pierścień z palca, ale gdy mu się to nie udawało, odciął Dżaudarowi palec nożem. Zarazteż potarł pierścień i pojawił się przed nim marid mówiąc: „Jestem do twoich usług, żądaj,czego chcesz.” Rzekł mu Salim: „Chwyć mego brata i zabij go, a potem zabierz obu: otrutegoi zabitego, i rzuć ich wojskom.” I marid chwycił Selima, i zabił go, po czym wziąwszy jego iDżaudara, wyszedł z nimi i rzucił ich przed nogi wyższym dowódcom wojskowym, którzysiedzieli właśnie przy stole na tarasie domu i jedli.

Skoro ujrzeli Dżaudara i Selima zabitych, odjęli ręce od jedzenia, zawładnął nimi strach iniepokój i rzekli do marida: „Kto dopuścił się tego czynu wobec króla i wezyra?” I rzekł immarid: „Ich brat Salim.” A oto i Salim zbliżył się do nich i rzekł: „Żołnierze, jedzcie iweselcie się, ja zawładnąłem pierścieniem mego brata Dżaudara, a ten oto marid stojącyprzed wami jest sługą pierścienia. Rozkazałem mu więc, aby zabił mego brata Selima, gdyżnie chciałem, by spierał się ze mną o władzę. Był on bowiem zdrajcą, a ja obawiałem się, żemoże mi się sprzeniewierzyć. A teraz gdy Dżaudar nie żyje, ja będę sułtanem mającymwładzę nad wami. Czy się zgadzacie? Bo jeśli nie, to potrę pierścień i jego sługa zabije waswszystkich, i wielkich, i małych.” I wojskowi rzekli Salimowi: „Zgadzamy się, abyś byłkrólem i sułtanem.” Wówczas Salim rozkazał pogrzebać swoich braci i zwołał posiedzeniedywanu. Część poddanych szła w orszaku pogrzebowym, część zaś biegła przy Salimie wuroczystym pochodzie. A kiedy przybyli do sali obrad, Salim zasiadł na tronie, a naród złożyłmu hołd należny królowi. A potem Salim rzekł: „Chcę spisać ślubną umowę z żoną megobrata Dżaudara.” I powiedzieli mu: „Poczekaj, aż upłynie przepisany okres wdowieństwa.”Ale on odrzekł: „Nię uznaję żadnego przepisowego okresu ani niczego podobnego i klnę sięna moją głowę, że muszę się z nią połączyć jeszcze tej nocy.” Spisano zatem umowę ślubną iposłano wiadomość żonie Dżaudara, córce króla Szams ad-Dauli. A ona rzekła: „Powiedzciemu, niech wejdzie.” A skoro przyszedł do niej, okazała mu radość i witała go serdecznie, apodawszy mu truciznę w wodzie, zgładziła go. Potem wzięła pierścień i zniszczyła go, abynikt już nim nie władał, i podarła też torbę. Potem posłała wiadomość o tym do szejcha al-islam, a poddanym kazała powiedzieć: „Wybierzcie sobie króla, który będzie waszymwładcą.”

Oto jest wszystko, co dotarło do nas z opowieści o Dżaudarze, od początku do końca i wcałości.

A pośród tego, co opowiadają, jest jeszcze:

Opowiadanie o Harunie ar-Raszidzie i młodej beduince

Władca Wiernych Harun ar-Raszid szedł sobie pewnego dnia w towarzystwie Dżafara

Page 241: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

240

Barmakidy, gdy nagle spostrzegł kilka dziewcząt czerpiących wodę. Podszedł więc ku nim,chcąc się napić, a oto jedna z nich zwróciła się do innej i wypowiedziała takie oto wiersze:

Powiadam: twój urok niechaj się odwróciOd mojego łoża, gdy w nim sen zagości,Abym odpoczywał, aby wygasł we mnieOgień, który żarem przepala mi kości.Zachorzałem ciężko i w boleści łożuCierpienie mną władnie, wbija we mnie szpony.Oto jestem taki, jakiego znasz przecie.Czy nam wspólny żywot może być sądzony?

I zachwyciły Władcę Wiernych uroda dziewczyny i jej piękne słowa. I rzekł do niej:„Szlachetna dziewczyno, czy to były twoje własne wiersze, czy też ułożył je ktoś inny?”Odrzekła: „To moje wiersze.” Rzekł kalif: „Jeśli są to naprawdę twoje wiersze, to zachowajtreść, zmieniając rym.” Powiedziała więc:

Powiadam: twój urok niechaj się odwróciOd mojego łoża w pierwszej drzemki porze,Abym wypoczywał, aby wygasł we mnieOgień, co w mym ciele nieustannie górze.Zachorzałem ciężko i w łożu udrękiJeno boleść wielka trzyma przy mnie wartę.Oto jestem taki, jakiego znasz przecie.Czy zbliżenie z tobą jest tych cierpień warte?

Rzekł kalif: „I ten wiersz jest zapożyczony.” Powiedziała dziewczyna: „Ależ to są mojesłowa.” Rzekł tedy: „Jeśli to były twoje słowa, to zachowaj treść, zmieniając rym.” Ipowiedziała:

Powiadam: twój urok niechaj się odwróciOd mojego łoża, kiedy się w nim kładę,Abym wypoczywał, aby wygasł we mnieOgień, który sercu gotuje zagładę.Zachorzałem ciężko w łożu bezsenności,Cierpienia ustawne ku zgubie mnie wiodą.Oto jestem taki, jakiego znasz przecie.Czy zbliżenie z tobą będzie mi nagrodą?

Rzekł kalif: „I ten wiersz jest zapożyczony.” Powiedziała: „Ależ to są moje słowa.” Rzekłkalif: „Jeśli to są twoje słowa, to zachowaj treść, a zmień rym.” I powiedziała:

Powiadam: twój urok niechaj się odwróciOd mojego łoża, gdy się do snu kłonię,Abym wypoczywał, aby wygasł we mnieOgień, co mi w piersi pod żebrami płonie.Zachorzałem ciężko na łożu płakaniaI cierpienie szarpie mnie swymi szponami.Oto jestem taki, jakiego znasz przecie.Czy więc los zbliżenie z tobą jeszcze da mi?

Page 242: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

241

I zapytał władca Wiernych: „W jakiej części obozowiska mieszkasz?” Odpowiedziała: „Wnamiocie ustawionym na samym środku, mającym najwyższe słupy.” I pojął WładcaWiernych, że jest to córka naczelnika plemienia, a ona zapytała go: „A ty do jakichkoniuchów należysz?” Odrzekł: „Do tych, których drzewo wznosi się najwyżej i najdojrzalszewydaje owoce.” Dziewczyna ucałowała wówczas ziemię przed nim i powiedziała: „Niechaj ciAllach da potęgę, Władco Wiernych”, i upraszała dlań błogosławieństwa, po czym odeszławraz z tamtymi dziewczętami arabskimi.

I rzekł kalif do Dżafara: „Muszę się z nią ożenić.” Dżafar udał się wobec tego do ojcadziewczyny i rzekł mu: „Władca Wiernych pragnie poślubić twą córkę.” Odrzekł: „Bardzojestem z tego rad. Zostanie ona podarowana jako służebna jego wysokości, naszemu panu iWładcy Wiernych.” Potem wyposażył swą córkę i zaprowadził ją do kalifa, a ten ożenił się znią i nawiedził ją, i stała się najukochańszą jego żoną. Ojcu jej zaś dał rozmaite dary, którezjednały mu poważanie wśród Arabów. A gdy po pewnym czasie ojciec przeniósł się doMiłosierdzia Allacha Najwyższego i kalif otrzymał wieść o jego śmierci, udał się smutny doswej żony. A kiedy zobaczyła, że pogrążony jest w smutku, wstała i weszła do swej komnaty,a tam ściągnęła z siebie wszystkie kosztowne szaty, jakie miała na sobie, przywdziała żałobnystrój i opłakiwała ojca. I zapytano ją, jaka jest tego przyczyna, a ona rzekła: „Umarł mójojciec.” Poszli zatem do kalifa i powiedzieli mu o tym. A on wstał, udał się do niej i zapytał:„Kto przyniósł ci tę wiadomość?” Odpowiedziała: „Twoja twarz, Władco Wiernych.”Zapytał: „Jakże to?” Odparła: „Od czasu, kiedy przebywam z tobą, nigdy nie widziałam cię wtakim stanie, tylko tym właśnie razem. A przecież nie miałam prócz mego ojca nikogo, okogo bym się mogła martwić, gdyż był on bardzo stary. Niech żyje twoja głowa, o WładcoWiernych.” I oczy kalifa napełniły się łzami, i pocieszał żonę w jej smutku. A ona przezpewien czas jeszcze trwała w żałobie po swoim ojcu, a potem odeszła w ślad za nim – niechajim Allach da zbawienie!

A pośród rozmaitych opowiadań jest jeszcze:

Opowiadanie o zakochanych z plemienia Uzra

Służący Masrur opowiadał: Władcę Wiernych, Haruna ar-Raszida, dręczyła pewnej nocyprzykra bezsenność i spytał mnie: „Masrurze, który z poetów jest przy drzwiach?”Wyszedłem do sieni i zastałem tam Dżamila ibn Maamar z plemienia Uzra, rzekłem więcdoń: „Władca Wiernych cię wzywa.” A on odrzekł: „Słyszę i jestem posłuszny.” Potemwszedłem, prowadząc go ze sobą, a gdy stanął przed Harunem ar-Raszidem i wyrzekł słowapozdrowienia należne kalifowi, ów oddał mu pozdrowienie i kazał mu usiąść. Wreszcie rzekłdo niego: „Dżamilu, czy mógłbyś opowiedzieć nam o jakimś niezwykłym wydarzeniu?”Dżamil odparł: „Tak, Władco Wiernych. A o czym wolałbyś usłyszeć: o czymś, czego byłemnaocznym świadkiem, czy też o czymś, co znam ze słyszenia i co przechowuję w pamięci?”Rzekł kalif: „Opowiedz mi o wydarzeniu, którego byłeś naocznym świadkiem.” RzekłDżamil: „Dobrze, Władco Wiernych. Poświęć mi zatem całą swoją uwagę i użycz mi twegoucha.” I wziął ar-Raszid poduszkę z brokatu haftowanego złotem, wypchaną strusimi piórami,i podłożył ją sobie pod uda, potem wsparł się na łokciach i powiedział: „Dalej, opowiadajswoją historię, Dżamilu.”

I opowiadał: Wiedz, o Władco Wiernych, że kochałem kiedyś pewną dziewczynę. Ale onawywędrowała wraz ze swym szczepem, gdyż zabrakło im paszy. Nie było ich dość długo i

Page 243: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

242

przez cały ten czas nie widziałem mej dziewczyny. Wówczas poczęła mnie dręczyć wielkatęsknota i ciągnęło mnie do niej, a wreszcie dusza moja podszepnęła mi, abym się do niejwybrał. I kiedy pewnej nocy tęsknota nie dawała mi spokoju, wstałem i postanowiłempojechać do niej na wielbłądzicy. Owinąłem tedy turban wokół głowy i wdziałem stare szaty,przypasałem miecz, przytroczyłem włócznię i na wielbłądzicy szybko przemierzałem drogę. Igdy jechałem tak pewnej nocy – a była to noc ciemna, czarna jak smoła – musiałem trudzićsię, zjeżdżając w dół ku dolinom i wjeżdżając po stokach w górę, a przy tym słyszałem wciążryki lwów, wycie wilków i najróżniejsze głosy dzikich zwierząt, dochodzące do mnie zewszystkich stron. Ogarnęło mnie przerażenie, serce biło jak szalone, a język nie przestawałwzywać Allacha Najwyższego. Aż wreszcie zmogła mnie senność i wielbłądzica zboczyła zdrogi, którą ja sobie obrałem. Wśród tego snu coś mnie nagle uderzyło w głowę, tak żeobudziłem się przerażony, a wtedy zobaczyłem rzekę i gęstwinę drzew, a na gałęziach owychdrzew ptaki ćwierkające i śpiewające różnymi głosami rozmaite melodie. A ponieważ gałęziedrzew były splątane ze sobą, zsiadłem z mej wielbłądzicy, ująłem w dłoń uzdę i ostrożniepróbowałem wydostać się z tej gęstwiny, aż wyszedłem na otwartą przestrzeń. Poprawiłemwtedy siodło na wielbłądzicy, po czym usadowiłem się na nim i jechałem, nie wiedząc, dokądsię mam skierować i do jakiego miejsca zawiodą mnie losy. A kiedy błądziłem wzrokiem popustyni, dojrzałem nagle naprzeciw mnie jakiś ogień w oddali. Pognałem mą wielbłądzicę ipojechałem kierując się w stronę owego ognia, aż znalazłem się blisko. Wtedy popatrzyłemuważnie wokoło i zobaczyłem namiot, a przed nim wetkniętą w ziemię włócznię, zpowiewającą chorągiewką. Były tam też konie i swobodnie pasące się wielbłądy. I rzekłemsobie w duszy: „Z tym namiotem wiąże się z pewnością jakaś wyjątkowa sprawa, nie widzębowiem na tej pustyni innego namiotu prócz tego.” Podszedłem do namiotu i zawołałem:„Pokój wam, mieszkający w tym namiocie! Niech łaska i błogosławieństwo Allacha będą zwami!” I wyszedł do mnie z namiotu dziewiętnastoletni młodzieniec niczym wschodzącyksiężyc w pełni, w oczach jego malowała się odwaga i rzekł: „I z tobą niechaj będą pokój,łaska Allacha i Jego błogosławieństwo, bracie Arabie. Sądzę, że zgubiłeś drogę.” Odparłem:„Rzeczywiście, wskaż mi właściwą drogę, a Allach będzie tobie miłościwy.” Powiedziałmłodzieniec: „Nasza okolica pełna jest lwów, a dzisiejsza noc jest bardzo ciemna i straszna,ponura i chłodna. Obawiam się, że mógłbyś stać się łupem dzikich zwierząt, zostań tedy umnie i bądź moim gościem, a skoro nastanie ranek, wskażę ci drogę.” Zsiadłem więc z mojejwielbłądzicy i spętałem jej nogę końcem rzemienia zwisającego od uzdy, zdjąłem wierzchnieszaty i sprawiwszy sobie w ten sposób ulgę, usiadłem na chwilę. A tymczasem młodzieniecposzedł po owcę i zarżnął ją, a następnie rozpalił ogień i wreszcie wszedł do namiotu, iwyniósł stamtąd wonne korzenie i dobrą sól. Potem odcinał kawałki mięsa z owcy, piekł je naogniu i karmił mnie, już to wzdychając, już to płacząc. Potem głośno jęknął i zapłakałgwałtownie, a wreszcie wypowiedział takie oto wiersze:

Nic nie pozostało więcej prócz westchnień bez celuI prócz oczu osłupiałych, których smutki strzegą.W jego członkach nie masz miejsca, choćby najmniejszego,W którym by nie było chorób i słabości wielu.Tylko łzy mu z oczu płyną, a jego wnętrznościPłoną ogniem, on zaś milczy z nieruchomą twarzą.Płaczą nad nim dziś wrogowie, czyniąc to z litości.Biada temu, co litością wrogów jest obdarzon.

Pojąłem wtedy, Władco Wiernych – ciągnął dalej Dżamil – że młodzieniec jest zakochanyi szaleje z miłości. I zastanawiałem się, czy go o to zapytać, ale po głębokim namyśleponiechałem tego, mówiąc sobie w duchu: „Jakże mogę nękać go pytaniami, korzystając z

Page 244: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

243

jego gościny?” Tak tedy o nic nie pytając, jadłem mięso, aż byłem syty. A kiedyskończyliśmy jeść, młodzieniec wstał, wszedł do namiotu i wyniósł czystą misę do mycia,piękny dzban i jedwabną chustę o brzegach haftowanych czerwonym złotem. Prócz tegoprzyniósł jeszcze mały dzbanek z wodą różaną zmieszaną z piżmem. I zadziwiła mnie jegouprzejmość i dworskie jego obyczaje, i rzekłem sobie w duchu: „Do tej pory nic niewiedziałem o wystawnym życiu na pustyni.” I umyliśmy ręce, i rozmawialiśmy przez jakiśczas, a potem młodzieniec wstał, wszedł do namiotu i rozwiesił zasłonę z czerwonego brokatujako ścianę, dzielącą namiot na dwie części, i rzekł: „Wejdź, arabski emirze, i połóż się, gdyżjesteś na pewno zmęczony po wszystkich trudach i niewygodach podróży.” Wszedłem tedy izobaczyłem posłanie z zielonego brokatu, ściągnąłem zatem moją odzież i tak wspanialewypoczywałem tej nocy, jak jeszcze nigdy w życiu.

I Dżamil mówił dalej: Ale rozmyślałem też o losie tego młodzieńca. A gdy już byłagłęboka noc i wszystkie oczy spały, pochwyciłem uchem cichy głos, tak delikatny i miły,jakiego nigdy jeszcze nie słyszałem. Uniosłem tedy zasłonę rozwieszoną między nami izobaczyłem oto dziewczynę o najpiękniejszym obliczu, jakie kiedykolwiek widziałem, zajętąrozmową z młodzieńcem. Wówczas powiedziałem sobie w duchu: „Na Allacha, cóż to zadziwy? Kim jest ta druga istota? Kiedy wszedłem do tego namiotu, nie widziałem nikogoprócz tego młodzieńca i z pewnością nikogo u niego nie było.” Potem znowu rzekłem sobie wduszy: „Bez wątpienia jest to jakaś dżinnija.” Opuściłem z powrotem zasłonę, przykryłemtwarz i zasnąłem. A kiedy nastał ranek, ubrałem się w swe szaty, dokonałem ablucji iodprawiłem obowiązkową modlitwę, a potem rzekłem do młodzieńca: „Czy zechceszwskazać mi teraz drogę i spełnić w ten sposób dobry uczynek?” Popatrzył na mnie ipowiedział: „Powoli, arabski emirze, prawo gościnności trwa trzy dni, a ja nie jestem taki, coby cię puścił przed upływem tego czasu.”

I Dżamil prawił dalej: Pozostałem więc u niego przez trzy dni, a kiedy nadszedł dzieńczwarty, usiedliśmy, aby porozmawiać. Wtedy zapytałem go, jak ma na imię i skąd pochodzi.A on odrzekł: „Co do mego pochodzenia, to wywodzę się z plemienia Uzra, a co do megoimienia, to jestem taki a taki, syn takiego a takiego, a stryjem moim jest taki a taki.” I okazałosię, Władco Wiernych, że jest on moim stryjecznym bratem i pochodzi z najszlachetniejszegodomu plemienia Uzra. Rzekłem tedy: „Kuzynie mój, cóż doprowadziło cię do tego, że żyjeszsamotnie na tej pustyni, gdzie cię teraz widzę? Dlaczego porzuciłeś bogactwa twoje i twoichprzodków? Jak mogłeś opuścić twoich niewolników i niewolnice i zamknąć się w tymodosobnionym miejscu?” I kiedy, o Władco Wiernych, usłyszał on moje słowa, oczy jegonapełniły się łzami i zapłakał, po czym rzekł: „Bracie mój stryjeczny, kochałem córkę megostryja gorącą miłością i starałem się o jej rękę, ale on odrzucił moją prośbę i poślubił jąinnemu mężowi z plemienia Uzra, a ten zabrał ją w ubiegłym roku do miejsca, z któregopochodził. Kiedy już była daleko ode mnie i oczy moje już jej nie mogły widzieć, gwałtownatęsknota doprowadziła mnie do tego, że porzuciłem mój dom, rozstałem się z moją rodziną itowarzyszami i zostawiłem cały mój majątek. Zamieszkałem w tym namiocie, wodosobnieniu na tej pustyni, i przyzwyczaiłem się do mej samotności.” Wówczas spytałem:„A gdzie są ich namioty?” Odpowiedział: „Niedaleko stąd, na grzbiecie tej góry. Co noc, gdyoczy wszystkich zamknie sen, gdy wszystko wypoczywa, ona wykrada się potajemnie zeswego obozowiska, tak by nikt tego nie zauważył, a ja koję moją tęsknotę, rozmawiając z nią.A ona czyni to samo. Oto jak żyję, mając każdej nocy jedną małą chwilę radości z nią, ażwreszcie Allach spełni to, co ma się stać. Albo osiągnę to, o czym marzę – na przekórzawistnikom, albo też Allach inny przeznaczył mi los. On jest najlepszym z sędziów.”

I Dżamil opowiadał dalej: A skoro, Władco Wiernych, młodzieniec wyjawił mi swątajemnicę, począłem martwić się o jego los i czułem się zakłopotany, gdyż ogarnął mnieniepokój o jego cześć. A potem rzekłem doń: „Czy chcesz, bracie mój stryjeczny, abymwskazał tobie pewien podstęp, który pomógłbym ci przeprowadzić? A dzięki niemu, jeśli

Page 245: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

244

Allach zechce, wszystko powiedzie się najlepiej, doprowadzi cię on do właściwej drogi,wiodącej do powodzenia, tak że Allach odwróci od ciebie to, czego się obawiasz.” Imłodzieniec rzekł: „Mów, bracie mój stryjeczny.” Powiedziałem mu więc: „Kiedy odwiedzicię twoja ukochana, posadź ją na moją wielbłądzicę, gdyż biegnie ona bardzo szybko, tydosiądź twego rumaka, a ja dosiądę jednej z twych wielbłądzic i będziemy galopowali przezcałą noc, i zanim nastanie ranek, przemierzymy już wiele stepów i pustyń. Wtedy osiągnieszcel swoich pragnień i zdobędziesz ukochaną twego serca. Ziemia Allacha jest rozległa, a ja –na Allacha – będę cię wspierał przez całe moje życie moją duszą, majątkiem i mieczem.”

I Dżamil mówił dalej: Skoro młodzieniec usłyszał te słowa, rzekł: „Poczekaj, niechzasięgnę w tej sprawie rady mej ukochanej, ona jest bowiem mądra, rozsądna i umieprzewidywać zdarzenia.” Gdy więc zapadła noc i zbliżył się czas jej przyjścia – on jąwidywał o oznaczonej porze – spóźniła się wbrew zwyczajowi. I widziałem, jak mój bratstryjeczny wyszedł z namiotu i otwartymi ustami zaczął wdychać wiatr, który wiał od stronyjej obozowiska, jak gdyby chciał pochwycić jej zapach. A potem wypowiedział taki wiersz:

Przyślij do mnie, wietrze, powiew, przybądź, wietrze wschodni,Z tej krainy, w której moja najmilsza przebywa.Wietrze, skoro mnie nawiedzasz, wieść mi przynieś od niej,Kiedy jej powrotu chwila nastanie szczęśliwa!

Potem wrócił do namiotu i siedział przez pewien czas płacząc, następnie zaś rzekł: „Braciemój stryjeczny, moją ukochaną musiało spotkać coś złego albo też coś innego przeszkodziłojej w przyjściu.” Potem dodał: „Pozostań tutaj, aż przyniosę ci wiadomość.” To rzekłszywziął miecz i tarczę i nie było go przez pewną część nocy. Gdy wreszcie przyszedł, niósł cośna rękach i wołał do mnie. Pośpieszyłem ku niemu, a on rzekł: „Bracie mój, czy wiesz, jakiesą wieści?” Odparłem: „Nie, na Allacha.” Powiedział: „Tej nocy została mi odebrana mojastryjeczna siostra. Kiedy zdążała do mnie, napotkała lwa po drodze i stała się jego łupem, alew nie pozostawił z niej nic prócz tego, co widzisz.” I rzucił to, co trzymał w ręku. Były toresztki dziewczyny w postaci chrząstek i kości. Potem zapłakał gwałtownie, wypuścił z dłoniłuk, a wziął worek i rzekł do mnie: „Nie odchodź stąd, aż wrócę do ciebie, jeśli AllachNajwyższy zechce.” I odszedł, i nie było go przez jakiś czas, a potem wrócił niosąc w rękugłowę lwa. I znów zaczął płakać, a pod wpływem wzbierającego żalu po niej wypowiedziałtakie oto wiersze:

O zdradziecki lwie, coś zginął przez siebie samego,Mnie zaś żalu przysporzyłeś, zesłałeś żałobę.Po jej stracie w samotności dni rozłąki biegną,Gdyś na wieki wnętrze ziemi uczynił jej grobem.Mówię losom, z których winy serce w bólu tonie:Strzeż mnie Bóg, by ktoś miał zająć puste miejsce po niej!

Gdy skończył wiersz, dodał: „Bracie mój stryjeczny, zaklinam cię na Allacha, na więzyrodzinne i pokrewieństwo nasze, abyś wykonał moją ostatnią wolę. Wkrótce ujrzysz mniebowiem przed sobą martwego i kiedy się to stanie, umyj mnie, a potem owiń mnie i resztkikości mojej stryjecznej siostry w ten całun i pochowaj nas razem w jednym grobie. A nanaszym grobie napisz te oto dwuwiersze:

Razem żyliśmy na ziemi, życie nam – sprzyjało,Mieliśmy dom i ojczyznę, i dobra niemało.Los rozdzielił nas, co serca nieszczęściami gnębi

Page 246: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

245

I dopiero nas połączył całun w ziemi głębi.

Potem zapłakał gwałtownie, wszedł do namiotu i przebywał tam czas jakiś, a gdy wyszedł,zaczął wzdychać i krzyczeć, aż wydawszy ostatnie głębokie westchnienie, rozstał się zeświatem. A kiedy to zobaczyłem, zrobiło mi się tak ciężko na sercu i tak byłem zmartwiony,że z trudem tylko zniosłem ten widok i nie przyłączyłem się do nich. Podszedłem wreszcie doniego, ułożyłem go na marach i uczyniłem wszystko to, co mi polecił, owinąłem ich w jedencałun i pochowałem ich razem w jednej mogile. Zostałem przy ich grobie przez trzy dni, apotem odjechałem, lecz przez dwa lata jeszcze bardzo często odwiedzałem ich grób. Taka otobyła ich historia, Władco Wiernych.

Skoro ar-Raszid wysłuchał opowiadania, spodobało mu się, obdarował więc Dżamila inagrodził go hojnie.

A pośród tego, co opowiadają, jest jeszcze:

Opowiadanie o beduinie i jego wiernej żonie

Oto Władca Wiernych Muawija siedział pewnego dnia w swej sali przyjęć w Damaszku. Asala ta miała z wszystkich czterech stron otwarte okna, tak że powiew wiatru miał zewsządswobodne dojście. I gdy kalif tak siedział, wyjrzał w pewnej chwili przez jedno z okien. A byłto dzień wielce upalny, bez najlżejszego powiewu, a właśnie było południe i skwar dawał sięszczególnie we znaki. I wtem zobaczył Muawija człowieka, którego parzył piasek rozżarzony,i dlatego utykał on idąc boso. Kalif patrzył nań przez chwilę, po czym rzekł do swoichdworzan: „Czy Allach Sławiony, Najwyższy stworzył człowieka nieszczęśliwszego od tego,który musi wędrować o takiej porze i o takiej godzinie?” Rzekł na to jeden z dworzan: „Możezdąża on do Władcy Wiernych?” Rzekł kalif: „Na Allacha, jeśli przyjdzie do mnie, spełnięjego prośbę. Jeśli wyrządzono mu krzywdę, pomogę mu. Hej, niewolniku, stań przy bramie ijeśli ten Arab poprosi, by mu do mnie pozwolono wejść, nie broń mu tego, niech wejdzie!”Niewolnik uczynił wedle rozkazu kalifa, i gdy beduin podszedł doń, zapytał go niewolnik:„Czego sobie życzysz?” Odrzekł: „Chciałbym się dostać do Władcy Wiernych.” Rzekł mutedy niewolnik: „Wejdź”, a beduin wszedł i pozdrowił kalifa. I Muawija zwrócił się dobeduina: „Z jakiego jesteś plemienia, człowieku?” Odparł: „Z plemienia Tamim.” Spytałkalif: „A co sprowadza cię w taki czas?” Odrzekł: „Przychodzę do ciebie ze skargą i chcę cięprosić o opiekę.” Spytał kalif: „Przed kim?” Powiedział beduin: „Przed Merwanem ibn al-Hakam, twoim namiestnikiem.” I wypowiedział takie oto wiersze:

Muawijo, panie szczodry, panie mężny i łaskawy,Mądry a wspaniałomyślny, wielkoduszny oraz prawy,Skarżę się na tego, który ścieżkę moją wąską czyni,Nie odbieraj mi nadziei, że się sprawiedliwość stanieI ciemięzcę nikczemnego ukarz, sprawiedliwy panie,Bowiem ciężko mnie doświadczył niegodziwościami swymi.Suad uprowadził, ze mnie zaś uczynił nieszczęśnika,Uciemiężył mnie, nieprawy, i rodzinę zabrał całą.I zamyślał mnie uśmiercić, lecz śmierć jeszcze mnie unika,Bo nie wypełniłem tego, co przyznane mi zostało.

Page 247: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

246

Skoro Muawija usłyszał wiersz, który ów beduin wypowiedział ziejąc ogniem, rzekł doń:„Witaj, bracie Arabie, opowiedz twe dzieje i przedstaw mi twoją sprawę.” I rzekł beduin:„Władco Wiernych, miałem żonę, kochałem ją i byłem jej oddany, cieszyła ona moje oko iradowała duszę. Miałem też stado wielbłądów i dzięki nim dobrze mi się powodziło. Aleprzyszedł rok, który przyniósł ze sobą pomór na wielbłądy i konie, tak że zostałempozbawiony całego mego majątku. Gdy więc tak się stało, straciłem poważanie, a ci, którzydawniej pragnęli mego towarzystwa, teraz poczęli mnie unikać, w obawie, bym się dla nichnie stał ciężarem. A skoro dowiedział się ojciec mej żony o moim złym położeniu i o nędzy,jaka nam zagrażała, zabrał mą żonę ode mnie, wyrzekł się mnie i bez litości mnie przepędził.Udałem się tedy do twego namiestnika Merwana ibn al-Hakam, oczekując od niego pomocy.On kazał przyprowadzić ojca mej żony i zapytał go o mnie, ale ów odrzekł: «Nie znam gowcale.» Zawołałem wtedy: «Niech Allach błogosławi emira! Gdybyż emir zechciałsprowadzić moją żonę i zapytał ją o to samo, co ojca, prawda wyszłaby na jaw.» I posłał ponią Merwan, i kazał ją sprowadzić. A kiedy stanęła przed nim, bardzo mu się spodobała, więcstał się moim przeciwnikiem, przeczył mi i okazawszy mi swój gniew, posłał mnie dowięzienia. Siedziałem tam z uczuciem, jak gdybym spadł z nieba albo jak gdyby mnie wiatrporwał w obce miejsce. Namiestnik zaś rzekł do ojca mej żony: «Czy zechcesz oddać mi ją zażonę za tysiąc denarów i dziesięć tysięcy dirhemów, a ja postaram uwolnić ją od tegobeduina?» A ojca jej skusiły pieniądze i zgodził się na to. Wówczas twój namiestnik rozkazałprzyprowadzić mnie i patrząc na mnie niczym wściekły lew, krzyknął: «Beduinie, rozwiedźsię z Suad!» Odpowiedziałem: «Nie rozwiodę się z nią.» Wtedy on oddał mnie w ręce swoichoprawców, a oni poczęli zadawać mi rozmaite męki. I nie widząc innego wyjścia, musiałemrozwieść się z nią, on zaś kazał zaprowadzić mnie z powrotem od więzienia. I przebywałemtam, aż skończył się okres oczyszczenia i Merwan ożenił się z moją żoną, a mnie wypuścił.Oto przybyłem więc do ciebie, pokładając w tobie nadzieję, u ciebie szukając opieki i dociebie się uciekając.” I wypowiedział takie wiersze:

W sercu moim ogień płonie,Rozgorzałość jest w płomieniach,W ciele pali się choroba,Lekarz pełen jest zdumienia,W duszy mojej pełno żaru,A żar iskry rozprzestrzenia,Oko moje łzy przelewaNa kształt deszczu i strumienia.Tylko w Panu mym i księciuJest zwycięska moc spełnienia.

Potem ogarnęło go wielkie wzburzenie, począł zgrzytać zębami, a wreszcie upadłzemdlony i zaczął się wić jak zabita żmija. Kiedy Muawija usłyszał jego opowiadanie i jegowiersz, rzekł: „Ibn al-Hakam złamał przepisy religii, czynił niesprawiedliwość i używającprzemocy pojął za żonę muzułmankę.”

I Muawija mówił dalej: „Beduinie, opowiedziałeś mi coś niesłychanego. Podobnegoopowiadania nigdy nie słyszałem.” Potem rozkazał, aby mu podano kałamarz i papier, inapisał do Merwana ibn al-Hakam: „Doszło mnie, że dopuściłeś się wobec twych poddanychwykroczeń nie zważając na przepisy religii. A trzeba, aby ten, kto jest mym namiestnikiem,ślepy był na swoje żądze i by z umiarem zażywał cielesnych rozkoszy.” Potem napisałjeszcze wiele słów, których dla zwięzłości nie przytoczę, a wśród nich były te oto wiersze:

Postawiłem cię przed sprawą, która umysł twój przerasta.

Page 248: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

247

Proś, by Allach ci wybaczył cudzołożne twoje czyny.Przybył do nas młodzian, płacząc, nieszczęśliwy, choć bez winy,Skarżył się, że jest rozłączon i że smutku czas mu nastał.Poprzysiągłem Allachowi i przysięgi nie naruszę,Choćbym miał odstąpić wiary i zagubić moją duszę,Jeśli sprzeciw mi okażesz w tym, coć było powiedziane,To uczynię z ciebie ścierwo, co dla orłów będzie strawą.Spokój daj Suad i wypraw ją z posagiem, aby żwawoMogła odejść z al-Kumajtem jako też z Nasr ibn Zibanem.

Potem kalif złożył pismo i zapieczętował je, odciskając swój sygnet, po czym kazałwezwać al-Kumajta i Nasra ibn Ziban, których zwykł był posyłać w ważnych sprawach, gdyżmiał do nich zaufanie. A oni wzięli pismo i wyruszyli w drogę, a gdy przybyli do Medyny,udali się do Merwana ibn al-Hakam, pozdrowili go i wręczyli mu pismo, po czymprzedstawili mu wszystko dokładnie. Merwan zaś zaczął czytać i zapłakał, a potem wstał iudał się z wieścią do Suad. A nie mogąc się sprzeciwić Muawiji, rozwiódł się z Suad wobecności al-Kumajta i Nasra ibn Ziban, a zaraz potem wyprawił ich w drogę wraz z Suad inapisał jeszcze list do Muawiji, donosząc mu:

Nie śpiesz się, o Władco Wiernych, bo o każdej porzeSpełniam przykazania twoje wiernie i w pokorze.Nie sięgałem ja po rzeczy wiernym zakazane,Czemuż więc mnie obdarzono cudzołóżcy mianem?Rychło słońce cię powita, co z piękności słynie.Nie masz równych mu wśród ludzi ni w rajskiej dziedzinie.

Merwan zapieczętował list i przekazał go posłańcom, a oni wyruszyli w drogę ipodróżowali, aż przybyli do Muawiji. Doręczyli mu pismo, a on przeczytał je i rzekł:„Pięknie napisał o posłuszeństwie, ale przesadził w opisie niewiasty.” To rzekłszy kazałsprowadzić ją, a skoro na nią popatrzył, ujrzał taką piękność, jakiej jeszcze nie widział, anipod względem urody, ani postaci, ani wdzięku, ani powabu. Potem rozmawiał z nią istwierdził, że mówi pięknym, czystym językiem, i rzekł: „Przyprowadźcie do mnie beduina.”I przyprowadzili go, złamanego ciosami losu, jakie nań spadły. A kalif powiedział doń:„Beduinie, czy nie wyrzekłbyś się jej? Dałbym ci za nią trzy młode dziewczyny niczymksiężyce i do każdej z nich dodam ci tysiąc denarów, ponadto zaś każę co roku wypłacać ci zeskarbca stały dochód, który cię zadowoli i uczyni bogatym.” Skoro beduin usłyszał słowaMuawiji, wydał głębokie westchnienie i upadł zemdlony, a Muawija pomyślał, że umarł. Alewreszcie odzyskał przytomność, a wtedy Muawija spytał: „Jak się czujesz?” Odrzekł beduin:„Ciężko mi na duszy i serce mnie boli. Przed tyraństwem Ibn al-Hakama szukałem u ciebiesprawiedliwości. A do kogóż ucieknę się przed twoim bezprawiem?” I wypowiedział te otowiersze:

Niechaj Allach zechce zbawić cię od chęci posiadania,Nie każ mi, bym w ogniu ziemi poszukiwać miał opieki,Oddaj Suad temu, który w mrokach troski tkwi, daleki,Bowiem rankiem i wieczorem smutek wspomnień go pochłania.Zdejm okowy moje, zasię jej mi nie skąp, złóż ją w darze.A jeżeli to uczynisz, niewdzięczności nie okażę.

Potem dodał: „Na Allacha, Władco Wiernych, choćbyś mi nawet ofiarował wszystko to, co

Page 249: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

248

ci Allach dał wraz z kalifatem, nie przyjąłbym tego bez Suad.” I rzekł Muawija: „Przyznajesz,że rozwiodłeś się z nią, i Merwan również przyznaje, że się z nią rozwiódł, damy jej więcmożność wyboru. Jeśli wybierze kogoś innego niż ciebie, oddamy mu ją za żonę, jeśliwybierze ciebie, to zwrócimy ją tobie.” I beduin powiedział: „Uczyń tak.” I Muawija spytał:„Co powiesz, o Suad, kto jest tobie milszy: Władca Wiernych ze swoim dostojeństwem ipotęgą, ze swymi zamkami, władzą, bogactwem i tym wszystkim, co u niego widzisz, czyMerwan ibn al-Hakam z jego bezprawiem i przemocą, czy też ten beduin z jego głodem iubóstwem?” A Suad w odpowiedzi wyrzekła te oto dwuwiersze:

Ten, choćby mu głód doskwierał, choćby życie wiódł tułacze,Droższy mi jest niż ziomkowie moi wespół z sąsiadami,Niż korony pan wspaniały i niż Merwan, jego amil,I niż wszyscy wraz dirhemów i denarów posiadacze.

I jeszcze rzekła: „Na Allacha, Władco Wiernych, nie jestem taka, abym opuścić go miała zpowodu zmienności losu i nietrwałości szczęścia. Łączy nas bowiem miłość, która nieprzemija, i związek, który wiecznie trwa. Jedynie słuszne będzie, jeśli wspólnie z nim dzielićbędę niedolę, tak jak dzieliłam z nim szczęście.” I zadziwiły Muawiję jej rozum, jej miłość ioddanie, i kazał wypłacić jej dziesięć tysięcy dirhemów, a potem oddał ją beduinowi, ów zaśzabrał swą żonę i odszedł.

A pośród rozmaitych opowiadań jest jeszcze:

Opowieść o przygodach Alego az-Zajbak z Kairu

Co się tyczy Alego az-Zajbak, to był on łotrzykiem w Kairze, za czasów Salah ad-Dina al-Misri, człowieka, który był w tym mieście naczelnikiem dywanu i miał do swych rozkazówczterdziestu ludzi. Podwładni Salah ad-Dina al-Misri urządzali zasadzki na łotrzyka Alego wnadziei, że w nie wpadnie, ale gdy go szukali, zawsze okazywało się, że umknął, tak jakumyka żywe srebro. I dla tej przyczyny przezwali go Ali az-Zajbak al-Misri. Pewnego dniasiedział ów łotrzyk Ali w swej siedzibie otoczony swymi ludźmi – a serce miał pełne smutkui pierś ściśniętą. I ujrzał go strażnik owej siedziby, gdy tak siedział z zasępioną twarzą ispytał: „Co ci jest mistrzu mój? Jeżeli masz pierś ściśniętą, przejdź się po Kairze! Zaiste,opuści cię smutek, gdy pochodzisz po bazarach.”

Wstał tedy Ali az-Zajbak i wyszedł na przechadzkę po Kairze, ale jego troska i smutekpowiększyły się jeszcze. Przechodząc koło winiarni, pomyślał więc sobie: „Wstąp i napij się.”Gdy wszedł, ujrzał w winiarni ludzi siedzących w siedmiu rzędach i rzekł: „Gospodarzu,chciałbym być sam!” I posadził go szynkarz w oddzielnym pokoiku, przyniósł mu wina, a Alipił, aż do upicia. Wówczas wyszedł z winiarni i chodził dalej po Kairze, i przechadzał się tak,aż doszedł do ulicy zwanej Darb al-Achmar, a ludzie ze strachu przed nim usuwali się z drogi.Nagle odwrócił się Ali i ujrzał nosiwodę, który dźwigał w dzbanie wodę do picia, wołając podrodze: „O Odpłacający! Najlepszym napojem jest z rodzynek wino! Najpewniejsza przyjaźńjest z lubą dziewczyną! Na najwyższym miejscu siadaj z mędrca miną!” I zawołał nań Ali:„Chodź, daj mi pić!”, a nosiwoda popatrzył na niego i podał mu dzban. Ali zajrzał do dzbana,potrząsnął nim i wylał zawartość na ziemię. Nosiwoda spytał: „Dlaczego nie pijesz?”, a Alirzekł znowu: „Daj mi pić!” I napełnił mu nosiwoda dzban, Ali zaś wziął go, potrząsnął i wylałwodę na ziemię. To samo uczynił trzeci raz, aż nosiwoda rzekł: „Jeżeli nie pijesz, odchodzę!”

Page 250: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

249

Ali jednak powtórzył: „Daj mi pić.” I raz jeszcze napełnił nosiwoda dzban, i podał mu, Alizaś wziął go i napił się, po czym dał nosiwodzie denara. Lecz ów spojrzał na Alegopogardliwie, gdyż uznał, że to mała zapłata, i rzekł: „Niech cię Allach wynagrodzi! Niech cięAllach wynagrodzi! Mali ludzie nie są wielkimi ludźmi.” Wówczas łotrzyk Ali chwyciłnosiwodę za szatę i zamachnął się nań cennym mieczem, takim, o jakim mówią te wiersze:

Mieczem uderzaj przeciwnika i niech omija ciebie trwoga.Niczego się nie lękaj więcej, prócz gniewu Stwórcy, kary Boga.Stroń od tych, którzy wstyd przynoszą, wszak widok ich odrazę budzi,Lecz staraj się być jak najbliżej szlachetnych i przyjaznych ludzi.

I krzyczał do niego: „Ty stary! Gadaj ze mną rozsądnie. Jeśli nawet twój bukłak był drogi,wart jest teraz najwyżej trzy dirhemy, a wody, którą wylałem z dzbanków na ziemię, było niewięcej niż kwarta!” Nosiwoda przytaknął, Ali zaś ciągnął dalej: „A ja dałem ci złotegodenara. Dlaczego więc mnie znieważasz? Czyż widziałeś kogoś dzielniejszego ode mnie lubbardziej szczodrego?” Odrzekł nosiwoda: „Widziałem dzielniejszego od ciebie i bardziejszczodrego! A jak długo kobiety rodzą, nie było na świecie bohatera, który nie byłby zarazemszczodry!” Spytał Ali: „A kogóż to widziałeś, kto był dzielniejszy i bardziej szczodry odemnie?” Rzekł nosiwoda: „Wiedz, że miałem przedziwną przygodę: Ojciec mój był szejchemnosiwodów w Kairze, ale umarł, a mnie zostawił pięć wielbłądów, muła, kram i dom. Alebiedak nigdy nie jest zadowolony; a gdy jest zadowolony – umiera. Pomyślałem więc: «Pójdędo Hidżazu!» Wziąłem sobie wielbłądy, chcąc utworzyć karawanę, i tak długo pożyczałempieniądze, aż zebrałem pięćset denarów. Ale wszystko to straciłem w czasie pielgrzymki.Pomyślałem: «Jeżeli wrócę do Kairu, ludzie wtrącą mnie do więzienia za to, żesprzeniewierzyłem ich pieniądze.» Przyłączyłem się więc do syryjskiej karawany pątniczej idotarłem z nią do Aleppo, a z Aleppo udałem się do Bagdadu. Tam spytałem o szejchabagdadzkich nosiwodów i gdy mi wskazano drogę, poszedłem i wyrecytowałem przed nimFatihę. Wówczas spytał mnie o moje sprawy, a ja opowiedziałem mu wszystko, co mi sięprzydarzyło. A on otworzył mi kram i dał bukłak, a także inne potrzebne przedmioty. Abyzarobić na chleb, począłem więc chodzić wkoło po mieście. W pewnej chwili podałemdzbanek jakiemuś człowiekowi, zachęcając go do picia, ale on rzekł: «Nic jeszcze nie jadłem,abym miał popijać! Zaprosił mnie dziś pewien skąpiec i postawił przede mną tylko dwadzbany z wodą. Rzekłem przeto do niego: „Ty prostaku! Czy dałeś mi coś do jedzenia, comógłbym popijać? Idź więc precz, nosiwodo, a gdy coś zjem, wtedy podaj mi wodę.»Podszedłem zatem do drugiego człowieka, a on zawołał: «Niech cię Allach wesprze!» Takwiodło mi się aż do południa – nikt mi nic nie dał. Rzekłem więc sobie w duchu: «Obym niebył przyszedł do Bagdadu!» Lecz nagle ujrzałem biegnących szybko ludzi i podążyłem zanimi. Wkrótce też zobaczyłem wspaniały orszak, postępujący parami. Wszyscy oni mieli nagłowach takije i chusty, odziani zaś byli w burnusy, okrycia z wojłoku i pancerze ze stali.Spytałem więc kogoś: «Czyj to orszak? » Odrzekł: «To jest orszak naczelnika Achmada ad-Danaf.» Spytałem: «Jaki on sprawuje urząd?» Odpowiedział: «Jest naczelnikiem dywanu inaczelnikiem w Bagdadzie. Do niego należy czuwanie nad porządkiem poza miastem.Dostaje od kalifa tysiąc denarów co miesiąc, a każdy z jego podwładnych otrzymuje stodenarów miesięcznie. A Hasan Szauman dostaje tysiąc denarów tak samo jak on. Teraz udająsię z dywanu do swojej siedziby.» Nagle ujrzał mnie Achmad ad-Danaf i zawołał: «Chodź tu,daj mi pić!» Napełniłem przeto dzban i podałem mu, a on potrząsnął nim i wylał wodę. Zrobiłtak samo jeszcze raz, a dopiero za trzecim razem wypił łyk podobnie jak ty. Potem zapytałmnie: «Nosiwodo, skąd pochodzisz?” Odrzekłem: «Z Kairu», a on zawołał: «Niech Allachzachowa Kair i jego mieszkańców! A z jakiej przyczyny przybyłeś do tego miasta?» Na toopowiedziałem mu moją historię i dałem mu do zrozumienia, że jestem dłużnikiem, który

Page 251: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

250

uciekł przed wierzycielami i nędzą. Wtedy zawołał: «Witaj nam!», i dał mi pięć denarów, ado swych podwładnych powiedział: «W imię Allacha, dajcie mu coś!» I każdy z nich dał midenara. Achmad zaś rzekł jeszcze: «Szejchu, przez cały czas twego pobytu w Bagdadziebędziesz dostawał od nas tyle samo, ilekroć nas napoisz!» Od tej pory często ichodwiedzałem i dzięki nim spływało na mnie błogosławieństwo.

Po jakimś czasie obliczyłem to, co od nich zyskałem, i stwierdziłem, że było tego tysiącdenarów. Rzekłem więc do siebie: «Najlepiej wrócić teraz w rodzinne strony.» I poszedłemdo domu Achmada, ucałowałem jego ręce, a on spytał: «Czego sobie życzysz?», odrzekłem:«Chcę wyjechać», i wypowiedziałem te oto wiersze:

Gdziekolwiek cudzoziemiec przebywa, tam wszędzieBudową zamków w wietrze bywa jego praca.Co zbudował, wichura w perzynę obraca.I oto cudzoziemiec do dom wracać będzie.

I powiedziałem jeszcze: «Wyrusza właśnie do Kairu karawana i chcę powrócić z nią doswoich», a on dał mi mulicę i sto denarów, po czym powiedział: « Chciałbym podać przezciebie pewną wiadomość, szejchu! Czy znasz ludzi w Kairze?» Odrzekłem: «Tak», a onciągnął dalej: «Weź więc ten list, oddaj go Alemu az-Zajbak al-Misri i powiedz Mu: Twójmistrz cię pozdrawia. Jest teraz w służbie u kalifa.» Wziąłem od niego list i wyruszyłem wdrogę, podróżując tak długo, aż dotarłem do Kairu. Gdy się zgłosili moi wierzyciele, oddałemim wszystko, co byłem im winien. Potem w dalszym ciągu wykonywałem zawód nosiwody,ale listu nie mogłem dostarczyć, bo nie wiem, gdzie jest siedziba Alego az-Zajbak al-Misri.”Zawołał na to Ali: „O szejchu, ciesz się i porzuć strapienie! Ja jestem Ali az-Zajbak al-Misri,pierwszy z junaków naczelnika Achmada ad-Danaf! Daj list!” I nosiwoda dał mu list. A kiedyotworzył go Ali, przeczytał w nim takie wiersze:

Piszę ja do ciebie, o piękny, z nadzieją,Na kartce, co z wiatrem do ciebie poleci.Gdybym latać umiał, frunąłbym naprzeciw,Lecz podcięte skrzydła wznieść mnie nie umieją.

A poniżej: „Pozdrowienia od naczelnika Achmada ad-Danaf dla najstarszego z jegosynów, Alego az-Zajbak al-Misri. Daję ci znać o tym, że dobrałem się do Salah ad-Dina al-Misri i płatałem mu różne figle, aż w końcu pogrzebałem go za żywota. Jego ludzie słuchająteraz mnie, a między innymi Ali Kitf al-Dżamal. Piastuję teraz urząd naczelnika Bagdadu wdywanie kalifa i powierzono mi nadzór nad okolicą miasta. Jeżeli jesteś jeszcze pomny więzi,jaka nas łączy, przybądź do mnie. Może dokonasz w Bagdadzie jakiegoś wyczynu, którywprowadzi cię na służbę kalifa, i wyznaczy ci on stałe pobory i utrzymanie, a ponadto każezbudować dla ciebie siedzibę. Oto czego tobie życzę i ślę tobie pozdrowienia.”

A gdy przeczytał Ali ten list, ucałował go i przyłożył go sobie do głowy, a nosiwodzie dałdziesięć denarów za dobrą nowinę. Potem udał się do swej siedziby, poszedł do swych ludzi ipowtórzył im tę nowinę, a potem dodał: „Opiekujcie się sobą wzajemnie!”, zdjął szaty iwdział maszlach i fez. Wziął też skrzynkę zawierającą włócznię z mocnego drzewa, długościdwudziestu czterech łokci, którą składało się z części. I spytał Alego jego zastępca: „Czychcesz wyruszać w podróż teraz, gdy skarbiec jest pusty?” Odrzekł: „Gdy dotrę doDamaszku, poślę wam tyle, aby wam wystarczyło.” Wyruszył w drogę i przyłączył się dokarawany gotowej do drogi, w której dostrzegł czterdziestu kupców i ich szachbandara.Wszyscy załadowali już swoje towary, a tylko juki szachbandara kupców leżały na ziemi.Zobaczył też Ali przewodnika karawany, Syryjczyka, który mówił do poganiaczy mułów:

Page 252: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

251

„Jeden z was musi mi pomóc!” Lecz oni lżyli go i znieważali.Ali pomyślał sobie: „Z nikim nie będzie mi się lepiej podróżowało, jak z tym

przewodnikiem! „A Ali był piękny i nie miał zarostu. Zbliżył się więc do przewodnika,pozdrowił go, a ów przywitał go serdecznie i spytał: „Czego sobie życzysz?” Rzekł Ali:„Stryju mój, widzę, że stoisz oto sam z jukami na czterdzieści mułów! Dlaczego nie wziąłeś zsobą ludzi, aby ci pomogli?” Odrzekł: „Synu, miałem dwu wynajętych pomocników.Ubrałem ich i włożyłem każdemu do kieszeni dwieście denarów. Pomagali mi do al-Chanka,a potem uciekli.” Spytał Ali: „Dokąd się wybieracie?” Odrzekł: „Do Aleppo”, a Alipowiedział: „Ja tobie pomogę!” Załadowali więc juki i wyruszyli w drogę, a wraz z nimiszachbandar kupców na swej mulicy. Co zaś do przewodnika syryjskiego, to upodobał onsobie Alego i zapałał do niego miłością. Kiedy zapadła noc, rozbili obóz, jedli i pili, ażprzyszła pora snu. Ali położył się wówczas na ziemi obok przewodnika i udawał, że śpi. Agdy przewodnik zasnął, leżąc przy Alim, ów wstał i usiadł u wejścia do namiotu szachbandarakupców. Wkrótce przewodnik odwrócił się na bok i chciał wziąć Alego w ramiona, ale nieznalazł go przy sobie i pomyślał: „Może umówił się z kim innym i tamten wziął go do siebie.Ale ja mam większe prawo do niego i w następną noc zatrzymam go dla siebie.”

Ali zaś nadal siedział u wejścia do namiotu szachbandara kupców, aż zbliżył się świt.Wtedy odszedł i położył się obok przewodnika. Gdy się ów obudził i zobaczył go u swegoboku, pomyślał: „Jeżeli spytam go, gdzie był, zostawi mnie i pójdzie sobie.” I tak go Aliwciąż zwodził, aż zbliżyli się do zarośli, w których znajdowała się pieczara, a w niejlegowisko, gdzie mieszkał groźny lew. Ilekroć przechodziła tamtędy jakaś karawana,podróżujący z nią rzucali kości, a na kogo padł los, tego oddawali lwu. Kiedy i tym razemodbyło się losowanie, los wskazał nie kogo innego, tylko właśnie szachbandara kupców. Ajuż lew stanął na ich drodze i wypatrywał, kogo też dostanie z karawany. Szachbandaraogarnął przeto wielki strach i zawołał do przewodnika: „Niechaj Allach przeklnie twoje kościi podróż z tobą! Jednakże zobowiązuję cię, abyś po mojej śmierci oddał moim dzieciomnależące do mnie juki.” Na to spytał ich łotrzyk Ali: „O co się sprzeczacie?” A gdy muwytłumaczyli, zawołał: „Czemuż uciekacie przed dzikim kotem? Podejmuję się zabić go!”Pobiegł więc przewodnik karawany do kupca i oznajmił mu to. Rzekł kupiec: „Jeżeli gozabije, dam mu tysiąc denarów”, a inni powiedzieli: „Również i my go wynagrodzimy!”Wtedy Ali wstał i zdjął maszlach, pod którym miał zbroję ze stali. Ujął miecz stalowy,przetarł ostrze i samotnie wystąpił przeciw lwu krzycząc nań. Lew skoczył na niego, lecz Alial-Misri ugodził go mieczem pomiędzy oczy i rozpłatał go na dwoje, podczas gdy przewodnikkarawany i kupcy patrzyli na to. I rzekł Ali do przewodnika: „Nie bój się, mój stryju!”Odrzekł: „Synu mój, od tej chwili jestem twoim sługą!” Szachbandar kupców zaś wstał, objąłAlego, pocałował go w czoło i dał mu tysiąc denarów, a każdy z kupców dał mu dwadzieściadenarów. Ali zaś złożył wszystkie swoje pieniądze u szachbandara.

Potem przespali noc, a rano wstali i odjechali, kierując się ku Bagdadowi. I przybyli podrodze do Legowiska Lwów i Doliny Psów, a tam żył wraz ze swoim szczepem pewienbeduin, zawalidroga i rozbójnik. Cały ów szczep napadł na przejeżdżającą karawanę i ludzierozpierzchli się przed napastnikami, a szachbandar kupców zawołał: „Przepadł mój majątek!”Ale oto nadbiegł Ali, odziany w skórzany kaftan, cały obwieszony dzwoneczkami. Wyjął onswoją włócznię i złożył wszystkie jej części, porwał jednego z wierzchowców beduina idosiadł go. Potem zawołał do beduina: „Wystąp tu ku mnie do walki na włócznie!” Ipotrząsnął dzwoneczkami, a koń beduina spłoszył się słysząc ich dźwięk. Wtedy Ali uderzyłwe włócznię beduina i złamał ją, po czym zadał beduinowi cios w szyję i strącił mu głowę zkarku. Gdy zobaczyli to jego ludzie, skoczyli ku Alemu, lecz on runął na nich wołając:„Allach jest Wielki!”, i odpierał ich, aż się rzucili do ucieczki. Wtedy podniósł Ali głowębeduina w górę na włóczni, a kupcy obdarowali go hojnie i podróżowali razem dalej, ażdotarli do Bagdadu.

Page 253: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

252

Wówczas poprosił Ali kupców o zwrot jego pieniędzy i wydali mu je, on zaś powierzył jeprzewodnikowi z prośbą: „Gdy wrócisz do Kairu, spytaj o moją siedzibę i oddaj te pieniądzejej strażnikowi.” I przenocował razem z kupcami, a rano wszedł do miasta, krążył po nim idowiadywał się o siedzibę Achmada ad-Danaf, lecz nikt nie potrafił wskazać mu drogi.Chodził więc dalej, aż przyszedł do Sahat an-Nafad, gdzie zobaczył bawiące się dzieci, awśród nich był chłopiec imieniem Achmad al-Lakit. I rzekł Ali do siebie: „Wiadomość o nichotrzymać możesz tylko od ich dzieci!” Rozejrzał się i wzrok jego padł na sprzedawcęsłodyczy, więc kupił u niego łakoci i zawołał na chłopców. Ale Achmad al-Lakit odegnał innedzieci, po czym sam zbliżył się i spytał Alego: „Czego sobie życzysz?” Odrzekł: „Miałemkiedyś synka, który umarł, ale ujrzałem go we śnie, jak prosił mnie o słodycze. Kupiłem jewięc i chcę dać trochę każdemu chłopcu.” To mówiąc wręczył Achmadowi al-Lakit niecosłodyczy, a gdy ów obejrzał dar, zobaczył, że przylgnął do niego denar. Rzekł więc Alemu:„Odejdź, ja się nie dopuszczam niczego podłego! Spytaj o mnie ludzi!” Rzekł na to Ali:„Synu mój, tylko przebiegły bierze zapłatę i tylko przebiegły zapłatę daje. Chodziłem oto pomieście, szukając siedziby Achmada ad-Danaf, ale nikt nie potrafił mi jej pokazać. Ten denarbędzie nagrodą dla ciebie, jeżeli zaprowadzisz mnie do siedziby Achmada ad-Danaf.”Odrzekł chłopiec: „Pobiegnę przed tobą, a ty postępuj za mną, aż dojdę do jego siedziby.Wtedy podniosę kamyk i rzucę nim w bramę, abyś ją w ten sposób poznał.” I pobiegłchłopiec, Ali zaś pospieszył za nim aż do miejsca, gdzie chłopiec podniósł palcami stopykamyk i rzucił nim w bramę siedziby Achmada ad-Danaf. I tak trafił tam Ali.

Gdy chłopiec wskazał siedzibę Achmada ad-Danaf, Ali złapał go i chciał mu odebraćdenara, ale nie udało mu się to. Rzekł więc do chłopca: „Idź, zasługujesz na zapłatę, bo jesteśbystry, rozumny i odważny. Jeżeli Allach pozwoli, zostanę naczelnikiem u kalifa, a wtedyuczynię cię jednym z moich junaków.” I chłopiec uciekł, Ali az-Zajbak al-Misri zaś zbliżyłsię do wskazanej bramy i zapukał. Wówczas zawołał Achmad ad-Danaf: „Strażniku, otwórzbramę, to puka Ali az-Zajbak al-Misri.” Gdy brama stanęła otworem, Ali wszedł do Achmadaad-Danaf i pozdrowił go, ten zaś chwycił go w objęcia i cała czterdziestka powitałaprzybysza. Potem Achmad ad-Danaf odział go w nowy strój, mówiąc: „Gdy kalif mianowałmnie naczelnikiem, dał moim ludziom stroje, a ja zachowałem ten dla ciebie.” Posadzili goteż na honorowym miejscu pośród siebie, a wtedy przyniesiono potrawy i jedli, przyniesionowino, i pili, i podchmielali sobie aż do rana.

Wówczas rzekł Achmad ad-Danaf do Alego al-Misri: „Nie chodź po Bagdadzie! Raczejposiedź tu w domu.” Spytał: „Dlaczego? Czyż przybyłem tu, by siedzieć w zamknięciu?Jestem tu raczej po to, by się rozejrzeć!” Odrzekł Achmad: „Synu mój, nie myśl, że Bagdadjest taki jak Kair! Bagdad jest stolicą kalifatu. Wielu w nim łotrów, a łotrostwo pleni się tu jakchwasty na ziemi.” Pozostał więc Ali w domu przez trzy dni, aż wreszcie rzekł do niegoAchmad ad-Danaf: „Chcę przedstawić cię kalifowi, aby ci wyznaczył żołd!” Ali jednakodpowiedział: „Gdy nadejdzie stosowna pora.” I pozostawił mu Achmad swobodę. Ażpewnego dnia, gdy Ali siedział w domu smutny i zły, rzekł sam do siebie: „Wstań i idź sięprzejść po Bagdadzie, aby się rozweselić.” Wyszedł więc i przechodził z ulicy na ulicę, ażujrzał pośrodku bazaru pewien kram. Wstąpił i zjadł tam obiad, po czym wyszedł, aby sobieumyć ręce, gdy oto nadeszło parami czterdziestu niewolników ze stalowymi mieczami, wwojłokowej odzieży, a za nimi, jako ostatnia, jechała na mulicy chytra Dalila. Na głowiemiała hełm pozłacany ze stalową gałką na szczycie, a odziana była w kolczugę i miałaponadto wszystko, co do takiego stroju przynależy. Dalila wracała właśnie z dywanu i jechałado swego zajazdu. Kiedy zobaczyła Alego az-Zajbak al-Misri, przyjrzała mu się uważnie istwierdziła, że jest podobny do Achmada ad-Danaf ze wzrostu i tuszy. A miał on na sobieabaję i burnus, nosił przypasany miecz ze stali i całe wyposażenie do tego należące. Biły odniego odwaga i dzielność i świadczyły za nim, nie przeciwko niemu.

I pojechała Dalila do zajazdu, poszła do swej córki Zajnab, a potem przyniosła tablicę do

Page 254: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

253

wróżenia z piasku.Gdy rzuciła piasek, dowiedziała się, że ów obcy to Ali al-Misri i że ma onszczęście większe od szczęścia jej i jej córki Zajnab. I spytała Zajnab: „Matko moja, czego siędowiedziałaś, rzuciwszy piasek na tablicę?” Odrzekła; „Zobaczyłam dziś młodego człowiekapodobnego do Achmada ad-Danaf i żywię obawę, że on się dowie, iż zabrałaś szaty Achmadaad-Danaf i jego junaków. Gotów przyjść do zajazdu i spłatać nam jakiego figla, aby pomścićswego mistrza i jego czterdziestu ludzi. Myślę, że on mieszka w koszarach Achmada ad-Danaf.” I rzekła jej Zajnab: „Cóż to takiego? Wydaje mi się, że liczysz się z nim!” Potemprzywdziała najwspanialszą szatę, jaką miała i wyszła na przechadzkę po mieście. Widok jejporuszał serca ludzi, ona zaś obiecywała i wymawiała się, słuchała i znikała, i chodziła zbazaru na bazar, aż w końcu ujrzała Alego al-Misri, który właśnie się zbliżał do niej. Trąciłago ramieniem, odwróciła się i rzekła: „Niech Allach da długie życie ludziom uważnym!”Rzekł na to Ali: „Jakże piękna jest twa postać! Do kogo należysz?” Odrzekła: „Do młodegowytwornisia, takiego jak ty.” Spytał: „Czy jesteś zamężna, czy stanu wolnego?” Odrzekła:„Zamężna”, a on spytał: „Spotkamy się u mnie czy u ciebie?” Rzekła: „Jestem córką kupca imąż mój też jest kupcem. Nigdy w życiu nie wychodziłam z domu, dopiero dziś, a to dlatego,że przygotowałam posiłek i chciałam go zjeść, ale nie miałam ochoty. A kiedy ujrzałamciebie, miłość zapadła w moje serce. Czy możesz rozproszyć smutek mego serca i zjeść coś umnie?” Odrzekł: „Kto został zaproszony, ten nie odmawia.” I ruszyła przed siebie Zajnab, aon postępował za nią z ulicy na ulicę. Po pewnym jednak czasie, idąc tak za nią, pomyślałsobie: „Cóż ty robisz? Jesteś cudzoziemcem, a kto popełnia cudzołóstwo na obczyźnie, tegoAllach odsyła pohańbionego do domu. Pozbądź się jej delikatnie.” I powiedział głośno: „Weźtego denara i wyznacz inną porę.” Odrzekła: „Na Imię Najpotężniejsze, nie może być inaczej,tylko musisz iść teraz ze mną do domu, abym ci okazała moje szczere uczucie!” Szedł więcza nią, aż dotarła do wejścia jakiegoś domu o wysokiej bramie zamkniętej na zasuwę. I rzekłado Alego: „Otwórz tę zasuwę!”, a on spytał: „A gdzież jest klucz od niej?” Odparła: „Zginął.”A on powiedział: „Każdy, kto otwiera zasuwę, nie mając klucza, staje się przestępcą i doobowiązków sędziego należy ukarać go. A zresztą nie wiem, jak otworzyć ją bez klucza.”Wówczas Zajnab zdjęła zasłonę z twarzy, a on spojrzał na nią spojrzeniem, które wyzwoliłow nim tysiąc westchnień. Potem opuściła zasłonę na zasuwę, wypowiedziała nad nią imionaMatki Mojżesza i otworzyła ją bez klucza.

I weszła, a on wszedł za nią i spostrzegł we wnętrzu miecze i stalowe zbroje. Zajnab zdjęłazasłonę i usiadła przy Alim, on zaś pomyślał sobie: „Niech się wypełni to, co przeznaczył ciAllach”, i pochylił się ku niej, chcąc ją pocałować w policzek. Ale ona przyłożyła rękę dopoliczka, mówiąc: „Dopiero noc daje zaspokojenie”, po czym przyniosła stolik z potrawami iwinem. Jedli więc oboje i pili, a później Zajnab wstała, napełniła dzbanek wodą ze studni ipolała Alemu ręce, by mógł je umyć. A podczas tego zajęcia Zajnab uderzyła się nagle wpiersi i zawołała: „Zaiste, mąż mój miał pierścień z rubinem, który ktoś u nas zostawił zapięćset denarów. Włożyłam go na palec, ale był za duży, więc zmniejszyłam go, podlepiającwoskiem. Lecz kiedy spuszczałam wiadro, wpadł mi widocznie ów pierścień do studni.Odwróć się więc w stronę drzwi, abym mogła się rozebrać i zejść do studni, wyciągnąćpierścień.” Rzekł Ali: „Byłby to dla mnie wstyd, gdybyś ty wchodziła do studni, kiedy ja tujestem! Nikt inny nie zejdzie, tylko ja!” Zdjął więc swoje szaty, przewiązał się sznurem, aZajnab spuściła go do studni, gdzie było dużo wody. I rzekła w pewnej chwili Zajnab: „Mamza krótki sznur, odwiąż się więc i skocz! „Ali usłuchał, skoczył do wody i zanurzył się w niejna głębokość kilku sążni, ale nie dosięgnął do dna. Zajnab natomiast nałożyła z powrotemzasłonę, zabrała jego szaty i pospieszyła do swej matki. Rzekła jej: „Oto zdołałam jużrozebrać Alego al-Misri i wrzuciłam go do studni emira Hasana, do którego należy ów dom.Nie ma się co obawiać, aby mógł stamtąd wyjść.” Co zaś do emira Hasana, do którego należałów dom, to był on w tym czasie nieobecny, gdyż przebywał w dywanie. Kiedy zaś wrócił,zobaczył swój dom otwarty. Krzyknął więc do stajennego: „Dlaczego nie zamknąłeś

Page 255: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

254

zasuwy?” Odrzekł stajenny: „O panie mój! Zamknąłem ją własną ręką!” Na to emir zawołał:„Na moją głowę! Do mego domu wtargnął złodziej!” Potem wszedł i przeszukał dom, ale nieznalazł nikogo. Wówczas rozkazał stajennemu: „Napełnij dzban, abym dokonać mógłablucji!” Stajenny wziął wiadro i zanurzył je w studni, a gdy je wyciągał, spostrzegł, że jestciężkie. Zajrzał do studni i zobaczył, że coś siedzi w wiadrze. Spuścił je z powrotem,krzyknął i zawołał: „O panie mój! Ze studni wylazł do mnie ifrit!”

I rozkazał mu emir Hasan: „Idź, sprowadź czterech fakihów, niech poczytają nad nimKoran, aż ucieknie.” A kiedy przyszli fakihowie, rzekł do nich emir: „Siądźcie wokół studni irecytujcie Koran nad tym ifritem!” Potem przyszedł stajenny z jakimś niewolnikiem i znówspuścili do studni wiadro. Ali al-Misri uczepił się go znowu, ale tym razem ukrył się pod nim,czekając, aż będzie blisko obmurowania. Wtedy wyskoczył i usiadł między fakihami, ci zaśpoczęli okładać się nawzajem pięściami, wołając: „Ifrit! Ifrit!” Lecz emir Hasan zauważył, żeto młody człowiek, istota ziemska, i spytał go: „Czy jesteś złodziejem?” Ali zawołał: „Nie!”,a emir pytał dalej: „Dlaczego zszedłeś do studni?” Ali odrzekł: „Spałem sobie, lecz w czasiesnu uroniłem trochę nasienia. Poszedłem więc nad Tygrys, chcąc się umyć, ale gdy sięzanurzyłem, woda wciągnęła mnie pod ziemię i prąd niósł mnie, aż wyszedłem z tej otostudni.” Emir jednak nalegał: „Mów prawdę!” I opowiedział mu Ali wszystko, co mu sięrzeczywiście przydarzyło. Wtedy wypuścił go emir ze swego domu, odziawszy go w stareszaty.

Wrócił więc Ali do siedziby Achmada ad-Danaf i opowiedział mu o tym, co go spotkało. Irzekł Achmad: „Czyż nie mówiłem ci, że w Bagdadzie są kobiety oszukujące mężczyzn?” AAli Kitf al-Dżamal dodał: „Na Imię Najpotężniejsze, powiedz mi, jak to się mogło stać, abyciebie, przywódcę kairskich łotrzyków, pozbawiła szat jakaś dziewczyna?” Było to Alemuwielce niemiłe i żałował, że tak uczynił. Achmad ad-Danaf zaś odział go w nowy strój. Potemspytał Hasan Szauman: „Czy znasz tę dziewczynę?” Odrzekł Ali al-Misri: „Nie”, a Hasanpowiedział: „To była Zajnab, córka chytrej Dalili, odźwiernej w zajeździe kalifa. To i tywpadłeś w jej sidła, Ali?” Odrzekł: „Tak”, a Hasan powiedział: „O Ali, ona zabrała jużprzedtem szaty twego mistrza i wszystkich jego junaków!” Rzekł Ali: „To wstyd dla was!” Ispytał Hasan: „Cóż chcesz zrobić?”, a Ali odpowiedział: „Chcę się z nią ożenić.” Na to rzekłHasan: „To trudna sprawa. Lepiej odwróć od niej swe serce.” Ali spytał: „Jaki jest sposób nato, aby ją poślubić, Szaumanie?” Odrzekł: „Jestem ci życzliwy. Jeżeli będziesz pił z mojejręki i zaciągniesz się pod mój znak, pomogę ci osiągnąć u niej to, czego pragniesz.” RzekłAli: „Zgadzam się!”, a Hasan rozkazał: „Zdejmij więc szaty!” I rozebrał się Ali, a Hasanwziął garnek i zagotował w nim coś podobnego do smoły. Wysmarował tym Alego, tak żestał się podobny do czarnego niewolnika. Posmarował mu także wargi i policzki, a oczyumalował mu czerwoną farbą. Odział go potem w strój niewolnika, przyniósł mu tacę zkebabem i winem i rzekł wreszcie do niego; „W owym zajeździe kucharzem jest niewolnik, aty stałeś się teraz podobny do niego. Zawsze kupuje on na targu mięso i jarzyny. Podejdź iprzemów do niego grzecznie, tak jak mówią niewolnicy. Pozdrów go i powiedz mu: «Dawnojuż nie byłem z tobą na piwie!» On tobie odpowie: «Jestem zajęty! Mam na głowieczterdziestu niewolników, dla których gotuję jedzenie na obiad i kolację. Żywię także psy,stołuję Dalilę i jej córkę – Zajnab.» Wtedy powiedz mu: «Chodź, zjemy kebabu i napijemysię piwa.» Idź z nim do koszar i upij go, a potem wybadaj, co gotuje, ile rodzajów potraw,spytaj o jedzenie dla psów, o klucz do kuchni i o klucz do piwnicy. Wtedy powie ci, bo pijanyopowiada o wszystkim, co ukrywa w stanie trzeźwym. Potem zadaj mu bandżu i ubierz się wjego szaty, włóż też jego noże za pas, weź kosz na jarzyny i idź na targ. Kup mięsa i jarzyn, apotem wejdź do ich kuchni i spiżarni i ugotuj potrawy, rozdziel je do misek, po czym zabierzje i zanieś Dalili i wszystkim w zajeździe. Ale włóż bandżu do jedzenia, aby uśpić psy,niewolników, Dalilę i jej córkę Zajnab. Pójdź wreszcie do mieszkania Zajnab i przynieśstamtąd wszystkie stroje. A jeżeli chcesz naprawdę ożenić się z nią, zabierz także czterdzieści

Page 256: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

255

gołębi pocztowych.”Wyszedł więc Ali, spotkał czarnego niewolnika, owego kucharza, pozdrowił go i

powiedział: „Dawno już nie byłem z tobą na piwie!” Odrzekł: „Jestem zajęty gotowaniem dlaniewolników i psów!” I wziął go Ali z sobą, upoił go i wypytał, ile i jakie gotuje potrawy.Powiedział kucharz: „Co dzień gotuję pięć potraw na obiad i pięć potraw na kolację; awczoraj zażądali ode mnie jeszcze szóstej potrawy, a to zardy, i siódmej, mianowiciegotowanych ziarenek granatu.” I pytał dalej Ali: „A jak jest ze stołami, któreprzygotowujesz?” Odrzekł: „Najpierw zanoszę stół dla Zajnab, potem dla Dalili. Wreszciedaję jeść niewolnikom, a na końcu karmię psy. Każdy z nich dostaje mięsa tyle, że jest syty, ażaden nie zadowoli się ilością mniejszą niż ratl.” A los tak chciał, że Ali zapomniał spytać oklucze. Zdjął pijanemu kucharzowi szaty i sam je wdział, wziął jego kosz i poszedł na targ, atam kupił mięso i jarzyny, po czym zawrócił ku zajazdowi i wszedł do bramy. Ujrzał tamDalilę, siedzącą i przyglądającą się każdemu, kto wchodził i wychodził, ujrzał też czterdziestuuzbrojonych niewolników. I dodał odwagi swemu sercu. Ale kiedy Dalila go zobaczyła,rozpoznała go i zawołała: „Zawracaj, naczelniku złodziei! Czy chcesz mi spłatać figla wzajeździe?” Ali al-Misri, który przecież wyglądał całkiem jak niewolnik, zwrócił się do Dalilii rzekł: „Co ty gadasz, pani odźwierna?” Ona zaś spytała: „Co uczyniłeś z niewolnikiem,naszym kucharzem? Co mu zrobiłeś? Czy zabiłeś go, czy odurzyłeś bandżem?” Ali spytał:„Jaki niewolnik – kucharz? Czy tu jest jeszcze jakiś kucharz oprócz mnie?” Zawołała:„Kłamiesz! Ty jesteś Ali az-Zajbak al-Misri!” I odpowiedział jej Ali, posługując się językiemniewolników: „Odźwierna! Czy Kairczycy są biali, czy czarni? Ja tu dłużej nie zostanę nasłużbie!” Wtedy spytali niewolnicy: „Co się z tobą dzieje, bracie stryjeczny?” Na to rzekłaDalila: „On nie jest waszym stryjecznym bratem. To Ali az-Zajbak al-Misri. Zdaje się, żeuśpił bandżem waszego stryjecznego brata lub wręcz zabił go.” Ale oni rzekli: „To jest naszbrat Saadallach, kucharz!” Zawołała Dalila: „To nie jest on. To Ali z Kairu, który uczerniłsobie skórę!” Lecz Ali spytał: „Kto to jest Ali? Ja jestem Saadallach!” Rzekła wreszcieDalila: „Mam przecież maść do sprawdzania!” I przyniosła jakąś maść, posmarowała nią rękęAlego i potarła ją, ale czerń nie zeszła. Wówczas niewolnicy zawołali: „Puść go! Niech idzie izrobi nam obiad!” Lecz ona rzekła: „Jeżeli on jest waszym stryjecznym bratem, będziewiedział, czego zażądaliście od niego wczoraj wieczorem i będzie też wiedział, ile rodzajówpotraw gotuje każdego dnia.” I zapytali go niewolnicy o rodzaje potraw i o to, czego od niegożądali poprzedniego dnia wieczorem. Odpowiedział: „Soczewica, ryż, zupa, jachni i wodaróżana. A wczoraj zażądaliście jeszcze szóstej potrawy: zardy, i siódmej: ziaren granatu. A nakolację było to samo.” I zawołali niewolnicy: „Dobrze powiedział!” Dalila zaś rzekła:„Wejdźcie razem z nim: jeżeli zna kuchnię i spiżarnię, znaczy to, że jest waszym stryjecznymbratem, jeśli zaś ich nie zna, zabijcie go.”

A ów prawdziwy kucharz chował sobie kota; ilekroć wracał do domu, kot siedział przywejściu do kuchni i gdy kucharz tam wchodził, kot wskakiwał mu na ramię. Kiedy więcwszedł Ali i kot ujrzał go, wskoczył mu na ramię. Ali strząsnął go, a kot pobiegł przed nim dokuchni. I domyślił się Ali, że kot zatrzyma się właśnie przed drzwiami kuchni. Wziął więcklucze i zobaczył na jednym z nich resztki piór, i tak poznał, że jest to klucz od kuchni.Otworzył ją i zostawił tam kosz z jarzyną, po czym wyszedł, a kot znów biegł przed nim izaprowadził qo do drzwi spiżarni. I domyślił się Ali, że to spiżarnia, wziął więc klucze izobaczył na jednym ślady tłuszczu; poznał tedy, że jest to klucz od spiżarni, i otworzył ją.Wówczas rzekli niewolnicy: „Dalilo, gdyby to był obcy, nie wiedziałby, gdzie jest kuchnia igdzie jest spiżarnia, nie odróżniłby też kluczy do tych pomieszczeń od innych kluczy. Zaiste,to jest nasz stryjeczny brat Saadallach!” Rzekła: „Pomieszczenia rozpoznał dzięki kotu, aklucze odróżnił od innych dzięki śladom na nich. Ale to mu ze mną tak gładko nie pójdzie!”

Ali zaś wszedł zaraz potem do kuchni, ugotował potrawy i zaniósł je na stoliku do Zajnab,a wtedy zobaczył wszystkie skradzione ubrania wiszące w jej mieszkaniu. Potem zszedł i

Page 257: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

256

zaniósł jedzenie Dalili, dał też jeść niewolnikom i nakarmił psy, a wieczorem zrobił to samo.A bramę zajazdu otwierano i zamykano wraz ze słońcem: o wschodzi i o zachodzie.Wieczorem podniósł się więc Ali i ogłosił w zajeździe: „Mieszkańcy! Oto już niewolnicystanęli na straży i spuściliśmy psy. Każdy przeto, kto by teraz wyszedł, do siebie może tylkomoże mieć żal.” Ali opóźnił nieco wieczorny posiłek, a ogłosiwszy powyższe słowa, dodałpsom do pokarmu trucizny i postawił przed nimi miski. Gdy psy zjadły, zdechły. Potemodurzył Ali bandżem wszystkich niewolników, Dalilę i jej córkę Zajnab, następnie zaś wszedłna górę do mieszkania Zajnab, skąd zabrał wszystkie skradzione szaty, a także gołębiepocztowe. Potem otworzył bramę zajazdu, wyszedł i wrócił do koszar. Tam spotkał go HasanSzauman i spytał: „Co zdziałałeś?”, i Ali opowiedział mu wszystko, co było. Hasan pochwaliłgo, po czym zdjął z niego ubranie, nagotował ziół i umył go nimi, tak że Ali odzyskał swąbiałą skórę. Wtedy poszedł do niewolnika – kucharza, ubrał go z powrotem w jego szaty iocucił go z odurzenia bandżem. Wstał tedy niewolnik, poszedł do sprzedawcy jarzyn, kupiłwszystko, czego potrzebował, i wrócił do zajazdu. Tak się miały sprawy z Alim az-Zajbak al-Misri.

A co do chytrej Dalili, to przyszedł do niej pewien kupiec, należący do mieszkańcówzajazdu, który opuścił swe pomieszczenia, gdy tylko zabłysnął świt, a wtedy ujrzał bramęzajazdu otwartą, niewolników odurzonych, bandżem a psy martwe. Zszedł więc do Dalili iznalazł i ją odurzoną bandżem. Na szyi miała jakąś kartkę, a na głowie gąbkę z odtrutką nabandż. Przyłożył więc kupiec gąbkę Dalili do nosa, a ona ocknęła się zaraz. A gdy przyszłado siebie, spytała: „Gdzie jestem?” Odrzekł kupiec: „Zszedłem właśnie i zobaczyłem, żebrama zajazdu jest otwarta. Ujrzałem też, że leżysz odurzona bandżem, niewolnicy tak samo,co zaś do psów, to zobaczyłem, że są martwe.” Wzięła wtedy Dalila kartkę i ujrzała na niejsłowa: „Sprawcą tego czynu jest nie kto inny, tylko właśnie Ali al-Misri.” Potem dała Dalilaniewolnikom i swej córce Zajnab powąchać odtrutkę na bandż i powiedziała: „Czyż wam niemówiłam, że to był Ali al-Misri!” A zwracając się do niewolników, dodała: „Zachowajcie tęsprawę w tajemnicy!” Do córki zaś rzekła: „Ile razy powtarzałam ci, że Ali nie poniechazemsty! Teraz popełnił ten czyn w odwet za to, co ty z nim uczyniłaś. Mógł był postąpić ztobą znacznie gorzej, ale poprzestał na tym. Okazał się wspaniałomyślny i chce, byzapanowała pomiędzy nami przyjaźń.” Potem zdjęła Dalila męskie przebranie i ubrała się wszaty niewieście, zawiązała sobie chustę pokoju na szyi i udała się do koszar Achmada ad-Danaf.

A gdy Ali przyszedł do koszar wraz z ubraniami i gołębiami pocztowymi, Szauman dałzarządcy pieniądze za czterdzieści innych gołębi, a ów kupił gołębie i ugotował je dla ludziAchmada. A właśnie zastukała do drzwi Dalila i Achmad ad-Danaf rzekł: „To jest stukanieDalili. Strażniku, idź i otwórz jej.” Strażnik usłuchał, otworzył drzwi i Dalila weszła, a HasanSzauman rzekł do niej: „Co przywiodło cię tutaj, złowieszcza starucho? Postępujesz tak samojak twój brat Zurajk, sprzedawca ryb. Jesteście istotnie dobraną parą!” Rzekła: „O naczelniku!Prawo jest przeciwko mnie, oto więc masz moją szyję. Ale powiedz, który to z was spłatał mitego figla?” Odrzekł Achmad ad-Danaf: „To jest pierwszy z moich junaków!” Rzekła:„Wstaw się u niego, na Allacha, aby mi oddał gołębie pocztowe i tamte rzeczy. Uczyń mi tęłaskę!” I zawołał Hasan Szauman: „Niech ci Allach za to odpłaci, Ali, dlaczego ugotowałeś tegołębie ?” Odrzekł Ali: „Nie wiedziałem, że są to gołębie pocztowe!” Wtedy Achmadrozkazał: „Zarządco, przynieś nam gołębie!” Zarządca spełnił rozkaz, a Dalila wzięła kawałekgołębia, pokosztowała i rzekła: „To nie jest mięso gołębi pocztowych! Karmiłam je gałkamipiżma i mięso ich stało się niby piżmo.”

Wówczas rzekł Hasan Szauman: „Jeżeli chcesz odzyskać swoje gołębie pocztowe, spełnijżyczenie Alego al-Misri.” Spytała Dalila: „A czego on chce?” Odrzekł Hasan: „Abyś goożeniła ze swą córką Zajnab.” Odparła: „Nie mam nad nią władzy, tylko więc za jej zgodą.” Irzekł Hasan do Alego al-Misri: „Oddaj jej gołębie.” Ali uczynił to, a Dalila przyjęła je i

Page 258: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

257

cieszyła się nimi. Hasan Szauman zaś mówił dalej: „Musisz nam dać odpowiedź, która naszadowoli!” Rzekła: „Jeżeli rzeczywiście pragnie ożenić się z nią, to sztuczka, którą wyczynił,nie jest jeszcze żadnym dowodem przebiegłości. Prawdziwą przebiegłość okaże dopiero, gdypoprosi o rękę Zajnab jej wujka, naczelnika Zurajka. On jest jej opiekunem. To ten, którywoła: «Ratl ryby za dwa grosze!», i który w swoim kramie zawiesił sakiewkę zawierającądwa tysiące złotych denarów.” Skoro zebrani usłyszeli jej słowa, wstali i zawołali: „Cóż to zamowa, ty ladacznico? Czy chcesz, abyśmy utracili naszego brata Alego al-Misri?” Dalilaopuściła ich, poszła prosto do zajazdu i oznajmiła swej córce: „Ali al-Misri prosił mnie otwoją rękę.” I ucieszyła się Zajnab, gdyż pokochała go za powściągliwość, jaką wobec niejokazał. Spytała więc matkę, co się wydarzyło, a ta powtórzyła jej wszystko i dodała:„Postawiłam mu warunek, aby starał się o ciebie u twego wuja, i takim oto sposobemdoprowadzę go do zguby!”

Tymczasem Ali al-Misri zwrócił się do swych towarzyszy i spytał: „Co to za sprawa z tymZurajkiem i kto to jest?” Odrzekli: „Był on przywódcą junaków z ziemi irackiej. Zdołałniemal przewiercić górę, zdobyć gwiazdę z nieba i skraść czernidło z oka – w tych sprawachnie ma sobie równego. Teraz wszakże już się tym nie zajmuje i otworzył sobie kram rybiarza,a na handlu rybami zarobił już dwa tysiące denarów. Pieniądze te włożył do sakiewki,przywiązał do niej jedwabny sznur, a do sznura przywiązał różnego rodzaju dzwoneczki zmosiądzu. Sznur ów drugim końcem przymocowany jest do kołka za drzwiami, wewnątrzkramu. Za każdym razem, kiedy Zurajk otwiera swój kram, wiesza przed nim sakiewkę iwoła: «Gdzie jesteście, łotrzykowie z Egiptu, junacy z Iraku i wy mistrzowie z krajówperskich? Oto Zurajk, sprzedawca ryb, zawiesił pełną sakiewkę przed swym kramem. Kto sięuważa za spryciarza, niech ją podstępem zabierze i zatrzyma.» Przychodzą więc rozmaiciludzie młodzi i ludzie chciwi i usiłują skraść tę sakiewkę – ale nie mogą. Zurajk bowiemukłada sobie pod nogami płytki z ołowiu, smaży lub rozpala ogień. I jeżeli przychodzi jakiśchciwiec, chcąc go napaść i skraść sakiewkę, on bierze jedną z tych płytek z ołowiu i rani goalbo nawet zabija. Jeżeli więc, o Ali, chciałbyś podjąć się tego zadania, byłbyś jako ten, ktobije się po twarzy z żalu na pogrzebie, lecz nie wie, kto umarł. Nie możesz się z nim mierzyć,z jego strony grozi ci niebezpieczeństwo! Nie musisz się przecież żenić z Zajnab, a kto czegośponiechał, może żyć i bez tego.”

Lecz Ali zawołał: „Ludzie, to byłby przecież wstyd! Muszę ukraść tę sakiewkę!Przynieście mi tylko szaty młodej kobiety.” Dostarczyli mu więc żądanych szat, a on przebrałsię, pomalował dłonie henną i opuścił na twarz zasłonę. Potem zabił jagnię, zebrał jego krew inapełnił nią jelito, które przedtem wyczyścił i związał na końcu. Potem przymocował sobieowo jelito po wewnętrznej stronie uda, na to wdział niewieście szarawary i pantofle. Zrobiłteż sobie piersi z ptasich woli, które wypełnił mlekiem, a na brzuchu położył sobie niecobawełny i obwiązał się najpierw płótnem, a potem jeszcze mocnym suknem. Tak więc każdy,kto go ujrzał, mówił: „Jakież to piękne biodra!” A że właśnie nadszedł poganiacz osłów, dałmu Ali denara i ów pozwolił mu wsiąść na swego osła i zawiózł go pod kram Zurajka,sprzedawcy ryb. Tam zobaczył Ali wiszącą sakiewkę i dostrzegł także przeświecające przeznią złoto.

A Zurajk smażył właśnie ryby. I ozwał się Ali: „O poganiaczu, cóż to za zapach?” Odrzekłpoganiacz: „To zapach ryb Zurajka.” Rzekł na to Ali: „Jestem ciężarną kobietą. Ten zapachmógłby mi zaszkodzić! Przynieś mi od niego kawałek ryby!” Rzekł więc poganiacz doZurajka: „Jak możesz już od rana rozsiewać wonie, które szkodzą brzemiennym kobietom?Wiozę żonę emira Hasana Szarr at-Tarik; musi to wąchać, a jest ciężarna. Przygotuj jejkawałek ryby, bo płód poruszył się w jej łonie. O Osłaniający, o Boże! Odwróć od nasniepomyślność w tym dniu!” Wziął tedy Zurajk kawałek ryby i chciał ją upiec, ale wygasł muogień, więc wszedł do wnętrza, aby go znów rozniecić. Tymczasem Ali al-Misri, siedząc naośle, nacisnął na wspomniane jelito, tak że pękło i spomiędzy nóg Alego popłynęła krew. I

Page 259: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

258

zawołał: „O mój bok! O moje krzyże!” Na to odwrócił się poganiacz i ujrzał płynącą krew.Spytał więc: „O pani moja, co ci jest?” Wówczas rzekł mu przebrany za kobietę Ali:„Poroniłam moje dzieciątko!” Na to wyjrzał z kramu Zurajk, a gdy zobaczył krew,wystraszony, z powrotem uciekł do kramu, poganiacz zaś krzyknął do niego: „Oby cię Allachpokarał, Zurajku. Ta młoda niewiasta poroniła, a ty sobie nie poradzisz z jej mężem.Dlaczego tak wczesnym rankiem rozsiewasz takie zapachy? Mówiłem ci, abyś jej dałkawałek ryby, a tyś nie chciał!” To rzekłszy poganiacz chwycił osła i ruszył swoją drogą. Akiedy Zurajk uciekł do swego kramu, Ali al-Misri wyciągnął rękę po sakwę. Zaledwie jejjednak dotknął, zabrzęczało złoto, które w niej było, i zadźwięczały wszystkie dzwoneczki ipierścienie. I krzyknął Zurajk: „Oto wyszło na jaw twoje oszustwo, obwiesiu! Chciałeś mispłatać figla w kobiecym przebraniu? Masz, bierz, co ci się należy!”, i rzucił w Alego płytką zołowiu, która chybiła i dosięgła kogo innego. Wtedy oburzyli się na Zurajka ludzie i zawołali:„Czy jesteś kupcem, czy miotaczem? Jeżeli jesteś kupcem, zdejmij tę sakiewkę i nie wywierajna ludziach twe j złości!” Odrzekł; „W imię Allacha, uczynię, co każecie.”

Ali zaś powrócił do koszar. I spytał go Hasan Szauman: „Czego dokonałeś?”, iopowiedział mu Ali wszystko, co mu się przydarzyło. Potem zdjął szaty niewieście i rzekł:„O Szaumanie! Daj mi strój stajennego.” I przyniósł mu Hasan taki strój, a Ali wziął go iprzebrał się, wziął ze sobą misę i pięć dirhemów i tak udał się do Zurajka, handlarza ryb.Spytał go Zurajk: „Czego sobie życzysz, panie majstrze?” Gdy mu pokazał Ali dirhemy nadłoni, Zurajk chciał mu dać jakieś ryby z leżących na półmisku, ale on powiedział: „Wezmętylko ryby świeżo usmażone!” Położył przeto Zurajk ryby na patelni i chciał je usmażyć, ależe ogień wygasł, wszedł do wnętrza, aby go znów rozpalić. Wtedy Ali al-Misri wyciągnąłrękę, chcąc zabrać sakiewkę, lecz gdy tylko dotknął jej brzegu, zadźwięczały wszystkiewisiorki, pierścienie i dzwoneczki. I zawołał Zurajk: „Nie udał się ze mną twój podstęp!Chociaż przyszedłeś w przebraniu koniucha, poznałem cię po sposobie, w jaki trzymałeś wdłoniach pieniądze i misę.” I rzucił w Alego płytką z ołowiu, lecz Ali zrobił unik i płytkaupadła nie gdzie indziej, tylko do patelni pełnej smażącego się mięsa. Patelnia stłukła się, atłuszcz wraz z mięsem chlusnął na ramiona kadiego, który właśnie tamtędy przechodził. Ispłynęło mu to wszystko na pierś i w dół, aż do części wstydliwych. Kadi wrzasnął: „O mojeprzyrodzenie! Co za nikczemność, ty nędzniku! Kto mi to uczynił?” I powiedzieli mu ludzie:„O panie nasz, to jakiś mały chłopiec rzucił kamieniem, a on przypadkiem wpadł do patelni.Lecz Allach uchronił cię z pewnością przed czymś znacznie gorszym.” Ale gdy się potemobejrzeli, zobaczyli ołowianą płytkę i pojęli, że to Zurajk, handlarz ryb, ją rzucił. I znowuruszyli na niego, i rzekli: „Na to Allach nie zezwala! Zdejmij tę kiesę, gdyż tak będzie dlaciebie lepiej!” Odrzekł: „Jeśli Allach pozwoli, zdejmę ją.”

Co się zaś tyczy Alego al-Misri, to udał się on do koszar i poszedł do swych towarzyszy. Aoni spytali go: „Gdzie jest sakwa?” I opowiedział im Ali wszystko, co mu się przydarzyło, aoni rzekli: „Osłabiłeś jego przebiegłość już o dwie trzecie.” Ali zdjął wówczas to, co miał nasobie, a wdział strój kupca. Potem wyszedł i spotkał zaklinacza wężów, który miał przy sobieworek, a w nim węże, a miał także tobołek ze swymi przyborami. Rzekł do niego Ali:„Zaklinaczu! Chcę, abyś pokazał swą sztukę moim dzieciom. Dostaniesz za to zapłatę.” Izaprowadził go do koszar, tam zadał mu bandżu, a potem przebrał się w jego strój i poszedłtak do Zurajka, sprzedawcy ryb. Stanął przed kramem i zagrał na piszczałce, a Zurajkzawołał: „Niechaj ci Allach zapłaci!” Na to wyciągnął Ali węże i rzucił je przed sobą – naziemię. Zurajk zaś, bojąc się węży, uciekł do wnętrza kramu, a Ali zebrał węże i schował doworka, po czym wyciągnął rękę po sakwę. Ledwie jednak dotknął jej brzegu, zadźwięczałypierścienie, dzwoneczki i wisiorki, a Zurajk zawołał: „Nie zaprzestałeś swoich figli!Przebrałeś się nawet za zaklinacza wężów!” I rzucił w Alego ołowianą płytką. A właśnieprzechodził tamtędy jakiś wojak, a za nim postępował jego pachołek. Płytka uderzyła wgłowę pachołka i ów upadł jak długi, wojak zaś krzyknął: „Kto go przewrócił?”, a ludzie

Page 260: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

259

rzekli: „To kamień spadł z dachu!” I poszedł sobie ów wojak, a ludzie rozejrzeli się izobaczyli ołowianą płytkę. Zwrócili się więc znów przeciw Zurajkowi, wołając: „Zdejmij tęsakiewkę!” Odpowiedział: „Jeśli Allach zechce, zdejmę ją jeszcze dziś wieczór.” I nieprzestawał Ali igrać z Zurajkiem, i tak oto uczynił siedem prób, lecz sakiewki nie zdjął.Oddał przeto zaklinaczowi jego szaty i przybory, ofiarował mu też, zapłatę. Później udał sięznów pod kram Zurajka i usłyszał, jak ów tam mówił: „Jeżeli zostawię sakiewkę na noc wkramie, ten łotr przewierci ścianę i zabierze sakiewkę. Zabiorę ją przeto z sobą do domu.”Zaraz potem Zurajk wyszedł z kramu, zdjął sakiewkę i schował ją w zanadrze. I szedł za nimAli, aż znaleźli się w pobliżu domu Zurajka. Wówczas spostrzegł Zurajk, że u sąsiadaodbywa się wesele, i rzekł do siebie: „Pójdę najpierw do domu, oddam mojej żonie tęsakiewkę i wdzieję strój odświętny, a potem udam się na wesele.” I ruszył dalej, a Ali za nim.

A Zurajk był ożeniony z czarną niewolnicą, którą wyzwolił wezyr Dżafar, i miał z niejsyna imieniem Abdallach. I przyrzekł kiedyś żonie, że da chłopca obrzezać za pieniądze zowej sakiewki, potem go ożeni i zużyje resztę tych pieniędzy na ucztę weselną. A gdy wszedłZurajk do swej żony, miał twarz ponurą. Spytała więc: „Z jakiej przyczyny jesteśprzygnębiony?” Odrzekł: „Pan nasz doświadczył mnie dziś łotrzykiem, który wyczynił misiedem sztuczek, chcąc ukraść tę sakiewkę, ale nie udało mu się jej wziąć.” Rzekła: „Daj,przechowam ją na wesele naszego syna.” I dał jej Zurajk sakiewkę. Tymczasem Ali al-Misrischował się w jakiejś komórce, skąd mógł widzieć i słyszeć wszystko. I Zurajk zdjął to, comiał na sobie, i ubrał się w szatę odświętną, a do żony powiedział: „Strzeż tej sakiewki, UmmAbdallach, a ja idę na wesele.” Ale żona poprosiła go: „Prześpij się trochę!” I położył sięZurajk, i zasnął, a wtedy Ali wstał, podkradł się na palcach i wziął sakiewkę, po czympodążył ku domowi weselnemu i został tam, aby popatrzeć na obrzędy.

Co zaś do Zurajka, to ujrzał on we śnie, że jakiś ptak porwał mu sakiewkę. Obudził sięwięc przerażony i zawołał: „Umm Abdallach, wstań, zobacz, gdzie sakiewka!” Wstała przetoi rozejrzała się za nią, ale jej nie znalazła. Wówczas jęła bić się po twarzy, wołając: „O czarnytwój los, Umm Abdallach! Złodziej zabrał sakiewkę!” A Zurajk rzekł: „Na Allacha, nikt innyjej nie wziął, tylko łotrzyk Ali. Nikt inny nie mógł skraść sakiewki, tylko on! Muszę jąodzyskać z powrotem!” A żona dodała: „Jeżeli jej nie przyniesiesz, zamknę przed tobę drzwii zostaniesz przez noc na ulicy.” Poszedł więc Zurajk do domu weselnego i ujrzał łotrzykaAlego, przyglądającego się obrzędom. Pomyślał: „To on ukradł sakiewkę. Ale on przecieżmieszka w koszarach Achmada ad-Danaf!” I pospieszył do koszar, by wyprzedzić Alego.Wdrapał się na dach, po czym zszedł na dół i ujrzał, że wszyscy śpią. A oto i Ali już nadszedłi zastukał do bramy, Zurajk zaś zapytał:

„Kto stoi przed bramą?”, i usłyszał w odpowiedzi: „Ali al-Misri.” Spytał Zurajk: „Czyprzyniosłeś sakiewkę?” I pomyślał Ali, że to Hasan Szauman, odrzekł więc: „Przyniosłem.Otwórz bramę!” Zurajk rzekł: „Nie mogę jej otworzyć, zanim nie ujrzę sakwy. Stanął bowiemzakład pomiędzy mną a twoim mistrzem.” Rzekł na to Ali: „Wystaw rękę!” I wystawił Zurajkrękę przez boczny otwór drzwiowy, a Ali dał mu sakwę. Zurajk porwał ją i wyszedł tą samądrogą, którą tu wszedł, po czym wrócił na wesele. Ali zaś stał przed bramą, ale gdy nikt munie otwierał, zastukał niecierpliwie, a wtedy jego towarzysze obudzili się i orzekli: „To stukaAli al-Misri!” I otworzył mu strażnik, i spytał: „Czy przyniosłeś sakiewkę?” Zawołał Ali:„Dosyć żartów, Szaumanie! Czyż ci jej nie dałem przez boczny otwór drzwiowy, kiedy mipowiedziałeś: «Zaiste, przysiągłem, że ci nie otworzę bramy, dopóki nie pokażeszsakiewki!»” Hasan Szauman zawołał: „Na Allacha! Ją jej nie wziąłem! Jedynie Zurajk mógłją wziąć od ciebie.” Zawołał na to Ali: „Muszę ją więc przynieść z powrotem!”

I wyszedł Ali al-Misri, udając się na wesele. Tam usłyszał, jak błazen właśnie mówił:„Proszę o datek, o Abu Abdallach, i niech nagroda za to stanie się udziałem twego syna!”Rzekł do siebie Ali: „Mam szczęście!”, i pospieszył do domu Zurajka. Wdrapał się na dachdomu i zszedł do mieszkania, gdzie ujrzał śpiącą żonę Zurajka. Odurzył ją przeto bandżem i

Page 261: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

260

ubrał się w jej strój, a synka wziął na ręce. I tak chodził po domu, i szukał, aż spostrzegł koszze świątecznym pieczywem przechowywany do tej pory wskutek skąpstwa Zurajka. Wkrótceteż przyszedł pod swój dom Zurajk i zastukał do drzwi. Odpowiedział mu łotrzyk Ali, któryspytał, naśladując głos kobiety: „Kto tam stoi pod bramą?” Odrzekł Zurajk: „Abu Abdallach”,Ali zaś powiedział: „Przysięgłam, że nie otworzę ci bramy, jeśli nie przyniesiesz sakiewki!”Odrzekł Zurajk: „Przyniosłem!” Na to Ali: „Podaj mi ją, a wtedy otworzę bramę”, i rzekłZurajk: „Spuść mi kosz i wyciągnij ją sobie!” I spuścił mu kosz, a Zurajk włożył do niegosakiewkę. Wówczas schował ją sobie łotrzyk Ali, odurzył bandżem chłopca, a kobietę ocucił.I wyszedł tą samą drogą, którą wszedł, po czym pospieszył do koszar. Wszedł pomiędzyswoich towarzyszy i pokazał im sakiewkę oraz chłopca, którego też zabrał ze sobą.Pochwalili go więc wszyscy, a on rozdał im ciasto, które zaraz zjedli. Potem rzekł:„Szaumanie, ten chłopiec jest synem Zurajka, ukryj go u siebie!” Zabrał więc Szaumandziecko i ukrył je, a potem przyniósł jagnię, zabił je i oddał zarządcy. Ten jagnię upiekł wcałości i zawinął w całun, upodabniając je do nieboszczyka.

Zurajk zaś nadal stał pod drzwiami, a w końcu zastukał gwałtownie, aż jego żona spytała:„Czy przyniosłeś sakiewkę?” Odrzekł: „Czyż nie wciągnęłaś jej w koszyku, który mispuściłaś?” Odrzekła: „Nie spuszczałam ci żadnego koszyka, nie widziałam sakiewki i niewzięłam jej!” Wówczas zawołał Zurajk: „Na Allacha, łotrzyk Ali przyszedł tu przede mną iznów skradł sakiewkę!” Potem przeszukał dom i stwierdził, że brakuje ciasta i że synek zostałporwany. Krzyknął więc: „O biada! Dziecko!” A jego żona biła się w piersi i wołała:„Idziemy oboje do wezyra! Nikt inny nie mógł zabić mego syna, tylko ten łotrzyk, którypłatał tobie figle. Wszystko przez ciebie!” Zurajk zaś powiedział: „Ja go złapię!” Potemwyszedł, zawiązawszy sobie chustę pojednania na szyi, i udał się do koszar Achmada ad-Danaf. Zastukał do bramy i gdy otworzył mu strażnik, Zurajk wszedł pomiędzy ludzi, aSzauman spytał go; „Z czym przychodzisz?” Odrzekł: „Przyszedłem prosić, abyście wstawilisię za mną u Alego al-Misri. Niech mi odda mego syna, a ja mu daruję tę sakiewkę złota.” Nato zawołał Hasan Szauman: „Niech ci Allach za to zapłaci, Ali, dlaczego nie powiedziałeśnam, że to jego syn?” I spytał Zurajk: „Co się z nim stało?” Odrzekł Szauman: „Karmiliśmygo rodzynkami, a on udławił się i umarł. Tam oto leży.” Zawołał wówczas Zurajk: „O biada!Moje dziecko! Co ja powiem jego matce?” Potem wstał, rozwinął całun i ujrzał, że topieczone jagnię. Zawołał więc: „Igrasz ze mną, Ali!”

Wtedy zwrócili Zurajkowi syna, a Achmad ad-Danaf powiedział: „Ty zawiesiłeś sakiewkę,aby ukradł ją ktoś sprytny, i obiecałeś, że gdy weźmie ją spryciarz, sakiewka stanie się jegowłasnością. Oto stała się więc własnością Alego al-Misri.” Zurajk rzekł: „Daję mu ją”, a Aliaz-Zajbak al-Misri powiedział: „Przyjmij ją jako wykup za Zajnab, córkę twojej siostry.” Iodpowiedział Zurajk: „Przyjmuję ją!”, a obecni przy tym zawołali: „Prosimy cię o rękęZajnab dla Alego al-Misri!” Zurajk wszakże powiedział: „Nie mam nad nią takiej władzy.Może się to stać tylko za jej zgodą”, po czym zabrał swego syna i ową sakiewkę. Spytał więcSzauman: „Czy przyjmujesz nasze starania?” Odrzekł: „Przyjmę je od tego, kto będzie mógłdać za nią wykup.” Spytał: „A jaki ma być za nią wykup?” Odpowiedział: „Zajnab przysięgła,że zawładnie jej łonem ten tylko, kto przyniesie jej szatę Kamar, córki Żyda Azry, jej diadem,pas i złote pantofelki.” Zawołał Ali: „Jeżeli nie przyniosę jej dziś wieczorem tych szat, niebędę miał prawa starać się o nią!” Rzekł Szauman: „O Ali, zemrzesz raczej, niż spłatasz jejtakiego figla!” Ali spytał: „A dlaczego?” I odpowiedzieli mu towarzysze: „Bo Żyd Azra jestczarownikiem podstępnym i zdradzieckim, a za sługi ma dżinny. Ma też poza miastemzamek, którego ściany są z cegieł złotych i srebrnych na przemian ułożonych. Zamek tenwidoczny jest dla ludzkich oczu, jak długo przebywa w nim Azra, a gdy on stamtądwychodzi, zamek staje się niewidoczny. Został on obdarzony córką imieniem Kamar i dla niejto przyniósł z pewnego skarbca wspomnianą szatę. Kładzie ją na złotym talerzu, otwiera oknazamku i woła: «Gdzież są spryciarze z Egiptu, łotrzykowie z Iraku i mistrzowie z Persji? Kto

Page 262: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

261

zdoła ukraść tę szatę, do tego będzie należała!» I usiłowali go przechytrzyć wszyscy chytrzymłodzi ludzie, ale nie mogli jej zdobyć, on zaś zamienił ich swymi czarami w małpy i osły.”Ali mimo to rzekł: „Muszę ją zdobyć, aby wystąpiła w niej Zajnab, córka chytrej Dalili!”

Potem udał się Ali al-Misri do kramu owego Żyda i stwierdził, że jest opryskliwy inieprzystępny. Miał on u siebie wagi i ciężarki, złoto i srebro, a także skrzynie, i zobaczył Aliu niego również muła. Wkrótce Żyd wstał, zamknął kram, złoto i srebro schował do dwuworków, a te włożył do juków i przytroczył je do siodła owego muła. Wreszcie sam wsiadł naniego i jechał tak długo, aż wydostał się za miasto. I szedł za nim Ali al-Misri, a Żyd niezauważył go. Potem Żyd Azra wyjął jakiś proszek z woreczka ukrytego na piersi, wymówiłnad nim zaklęcia i sypnął nim w powietrze. I oto ujrzał łotrzyk Ali zamek, któremu nie byłorównego. Tymczasem muł wraz z Żydem wspiął się po schodach – muł ten był bowiemdżinnem, którego Żyd uczynił swoim sługą. Potem Azra zdjął z muła juki, a muł oddalił się izniknął.

Co zaś do Żyda, to usiadł on w swoim zamku, gdy tymczasem Ali patrzył, co też on zrobi.I przyniósł Żyd złotą pałeczkę. Zawiesił na niej talerz ze złota na złotych łańcuszkach ipołożył na talerzu szatę, a Ali widział to wszystko, gdyż stał za drzwiami. I zawołał Żyd:„Gdzie są spryciarze z Egiptu, łotrzykowie z Iraku i mistrzowie z Persji? Kto ukradnie tęszatę dzięki swemu sprytowi, do tego będzie należała!” Potem wymówił zaklęcia i stanąłprzed nim stół z potrawami, gdy zaś posilił się, stół sam się oddalił. Następnie wymówił Azranowe zaklęcia i stanął przed nim stół z winem. I Azra pił, a Ali pomyślał: „Tylko wtedyzdołasz ukraść tę szatę, kiedy on pije.” I podszedł do Azry od tyłu, unosząc w ręce stalowymiecz. Ale Żyd odwrócił się i wymówił nad ręką Alego zaklęcie: „Powstrzymaj miecz”, iręka Alego zatrzymała się z mieczem w powietrzu. Wyciągnął wtedy Ali lewą rękę, ale i onazawisła w powietrzu. Podobnie stało się z jego prawą nogą i w ten sposób stał już tylko najednej nodze; Potem jednak Żyd zdjął z niego czary i Ali al-Misri był znów taki jak przedtem.Wreszcie Azra rzucił piasek na tablicę i dowiedział się, że człowiek ów nazywa się Ali az-Zajbak al-Misri. Zwrócił się tedy do niego i rzekł: „Chodź tu! Kto ty jesteś i czego chcesz?”Odrzekł: „Jestem Ali az-Zajbak al-Misri, junak Achmada ad-Danaf. Staram się o Zajnab,córkę chytrej Dalili, i powiedziano mi, że jako wiano za nią mam dać szatę twojej córki. Dajmi ją, jeżeli chcesz ocalić życie, i nawróć się na islam!” Odrzekł Azra: „Po twojej śmierci!Wielu już ludzi urządzało mi podstępy, chcąc ukraść tę szatę, ale nie mogli jej zdobyć. Jeślichcesz przyjąć dobrą radę, myśl o tym, by siebie ocalić, gdyż oni tylko dlatego żądali odciebie tej szaty, że pragną cię zgubić. I gdybym nie zobaczył, że twoje szczęście jest większeod mego, byłbym na pewno strącił ci głowę z karku.”

I wielce się tym Ali uradował, że Żyd poznał, iż szczęście Alego jest większe od jegowłasnego szczęścia, i rzekł: „Muszę koniecznie zdobyć tę szatę, a ty nawróć się na islam!”Spytał Azra: „Czy taka jest twoja woła niewzruszona?” Odrzekł Ali: „Tak”, a wtedy Żydwziął czarkę, napełnił ją wodą, wymówił nad nią zaklęcia i wołając: „Przejdź z postaciczłowieczej w postać osła!”, pokropił Alego wodą. Wtedy stał się Ali osłem z kopytami idługimi uszami i zaczął nawet rżeć jak osioł. Potem Azra nakreślił wokół Alego krąg, którystał się dla niego murem, i pił dalej, aż do rana, kiedy to rzekł: „Pojadę dziś na tobie, amułowi dam odpocząć.” To rzekłszy schował ową szatę, talerz oraz pałeczkę i łańcuszki doszafy i wyszedł, wypowiadając nad Alim w oślej postaci zaklęcia, tak że go słuchał. Nagrzbiecie umieścił mu juki i wreszcie dosiadł go, a wtedy zamek zniknął im z oczu. I szedłAli, niosąc Żyda na swym grzebiecie, a ów zsiadł dopiero przed swoim kramem, gdzie wyjąłzłoto z sakwy i to samo uczynił ze srebrem, przekładając owe szlachetne metale do skrzynekstojących przed nim. Ali zaś nadal tkwił w swej oślej skórze; słyszał i rozumiał wszystko, alenie mógł przemówić.

I oto przyszedł do Żyda pewien człowiek, młody kupiec, którego los mocno doświadczył,tak że nie znalazł on sobie rzemiosła lżejszego niż noszenie wody. Przyniósł on naramienniki

Page 263: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

262

swojej żony i rzekł do Azry: „Daj mi za to tyle, abym sobie mógł kupić osła.” Spytał Żyd: „Aco na niego załadujesz?” Odrzekł człowiek: „Mistrzu, napełnię bukłaki wodą z rzeki i będężył z tego, co za nią dostanę.” Rzekł na to Żyd: „Weź ode mnie tego oto mojego osła.” Isprzedał mu ów człowiek złote naramienniki, a w zamian dostał osła i jeszcze dodał mu Żydnieco pieniędzy. I odszedł woziwoda, prowadząc ze sobą zaczarowanego Alego al-Misri, ikierował się ku swemu domowi. Ali zaś rzekł do siebie: „Jeżeli twój pan objuczy cię siodłemi bukłakiem z wodą, a potem zrobi z tobą dziesięć obchodów, pozbawi cię całej twej siły iumrzesz!” Gdy więc nadeszła żona woziwody, aby podłożyć Alemu obroku, on uderzył jąnagle łbem, tak że się przewróciła na plecy, po czym skoczył na nią i trącając ją pyskiem wgłowę, wystawił to, co odziedziczył po swym ojcu. Kobieta podniosła krzyk, aż przybiegli napomoc sąsiedzi, zbili Alego i ściągnęli go z niewiasty. W tej chwili zjawił się także mążniewiasty, który chciał być woziwodą, a ona zawołała: „Albo rozwiedź się ze mną, albo oddajosła jego właścicielowi!” Spytał: „A cóż się stało?” Odrzekła: „To jest szejtan w skórze osła!Skoczył na mnie i gdyby sąsiedzi nie ściągnęli go z mojego łona, z pewnością zhańbiłbymnie.” Wziął więc ów człowiek Alego w oślej skórze i poszedł do Żyda. Ów zapytał:„Dlaczego przyprowadziłeś go z powrotem?” Odrzekł: „Chciał pohańbić moją żonę!” Oddałmu przeto Żyd jego pieniądze i poszedł sobie woziwoda, Żyd zaś zwrócił się do Alego i rzekł:„A więc uciekłeś się do podstępu, nieszczęsny, by cię przyprowadził do mnie z powrotem?Jeżeli sprawia ci radość, że jesteś osłem, uczynię z ciebie widowisko dla wielkich i małych.” Iwziął Alego-osła, dosiadł go i wyjechał za miasto. Tam wyjął nieco swego proszku, wymówiłnad nim zaklęcia i rozsiał go w powietrzu, a wówczas jego zamek stał się widoczny. Azrawszedł do zamku, zdjął juki z osła i wyjął obie sakwy ze swym mieniem, potem przyniósłpałeczkę, zawiesił na niej talerz z szatą i wołał: „Gdzież są junacy ze wszystkich krajów? Ktopotrafi skraść tę szatę?” Potem wypowiedział zaklęcie tak jak za pierwszym razem, a kiedystanął przed nim stolik z posiłkiem, zjadł i znów wymówił zaklęcie, a gdy zjawiło się przednim wino, pił je. Wreszcie wyciągnął czarkę pełną wody, wypowiedział nad nią zaklęcia iprysnął wodą na osła, mówiąc: „Powróć z tej postaci do twej postaci poprzedniej”, i Ali stałsię znów człowiekiem, tak jak był przedtem.

Rzekł wówczas do niego Azra: „Ali! Przyjmij dobrą radę i unikaj zła, które ci mogęwyrządzić. Nie musisz koniecznie żenić się z Zajnab i kraść po to szatę mojej córki. Niebędzie ci łatwo ją zdobyć. Porzuć ten zamysł, to będzie lepsze dla ciebie! Jeżeli zaś niezechcesz, zamienię cię w niedźwiedzia albo w małpę, albo też oddam władzę nad tobądżinnowi, który cię zrzuci z góry Kaf.” Lecz Ali rzekł: „Azro, zobowiązałem się zdobyć tęszatę i muszę ją skraść! A ty się nawróć na islam, bo inaczej zabiję cię!” Rzekł Azra: „Ali,jesteś niczym orzech – jeżeli się go nie roztłucze, nie można go zjeść.” I znów wziął czarkę zwodą, wymówił nad nią zaklęcia i pokropił Alego mówiąc: „Przybierz postać niedźwiedzia!”I zaraz zamienił się Ali w niedźwiedzia, a Azra założył mu obrożę na szyję, związał mu pyski wbił w ziemię żelazny kołek, do kołka zaś przywiązał Alego-niedźwiedzia. Potem znówzasiadł do jedzenia i rzucał niedźwiedziowi po kilka kęsów, a także wylewał dla niego resztkiz pucharu. Kiedy zajaśniał poranek, Azra wstał, zabrał złoty talerz i szatę, a nadniedźwiedziem wymówił zaklęcia, by towarzyszył mu do jego kramu. I usiadł w kramie,wysypał złoto i srebro do skrzynek i umocował w kramie koniec łańcucha, który miał na szyiniedźwiedź. Ali zaś słyszał i rozumiał wszystko, ale nie mógł mówić.

A oto pewien kupiec podszedł do Żyda siedzącego w kramie i rzekł: „Mistrzu, czysprzedałbyś mi tego niedźwiedzia? Mam bowiem żonę, córkę mego stryja, której poleconowłaśnie, aby jadła niedźwiedzie mięso i nacierała się niedźwiedzim sadłem.” Ucieszył się ztego Żyd i pomyślał sobie: „Sprzedam go, niech go zabije ten człowiek i uwolni nas odniego.” Ali natomiast rzekł do siebie: „Na Allacha, przecież on chce mnie zabić! Ale ocaleniejest w ręku Allacha!” I ozwał się Żyd do tamtego: „Daję ci go w darze.” Wtedy zabrał ówkupiec niedźwiedzia, poszedł z nim do rzeźnika i rzekł mu: „Weź swoje narzędzia i chodź za

Page 264: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

263

mną.” I zabrał rzeźnik swe noże, i poszedł za kupcem. Potem zbliżył się do Alego, związał goi jął ostrzyć nóż, by go zarżnąć. Ale skoro ujrzał Ali al-Misri rzeźnika zbliżającego się kuniemu z nożem, uciekł mu i poleciał pomiędzy niebem a ziemią. I wciąż leciał w powietrzu,aż wylądował w zamku u Azry.

Przyczyna zaś tego zdarzenia tkwiła w tym, że Azra podarowawszy niedźwiedzia kupcowiposzedł do swego zamku, a tam, gdy go córka o to zapytała, opowiedział jej wszystko, co sięzdarzyło. Rzekła: „Zawołaj któregoś dżinna i spytaj go, czy to jest naprawdę Ali al-Misri, czyteż inny jakiś człowiek uprawiający chytre sztuczki.”

Wypowiedział więc Azra zaklęcie, przywołując dżinna, którego spytał: „Czy to jestrzeczywiście Ali al-Misri, czy też inny jakiś człowiek uprawiający chytre sztuczki?” Porwałprzeto ów dżinn Alego-niedźwiedzia, a gdy wrócił wraz z nim, powiedział: „To jest Ali al-Misri we własnej osobie. Rzeźnik już właśnie go związał, naostrzył nóż i miał go zabić, ale japorwałem go z rąk rzeźnika i sprowadziłem tu.” Wtedy Żyd wziął swoją czarkę z wodą,wymówił nad nią zaklęcia i skropił tą wodą Alego mówiąc: „Powróć do swej ludzkiejpostaci!” I stał się Ali znów taki, jaki był poprzednio. Wówczas Kamar, córka Żyda, ujrzała,że to piękny młodzieniec, i obudziła się w jej sercu miłość do niego. A i w sercu Alegozrodziła się miłość do niej. I zawołała Kamar: „O nieszczęsny, dlaczego pożądasz mojejszaty, aż ojciec mój musi wyczyniać z tobą takie rzeczy?!” Odrzekł: „Zobowiązałem sięukraść ją dla Zajnab-Oszustki, po to, abym się z nią mógł ożenić.” Rzekła Kamar: „Już wieluinnych przed tobą próbowało czynić podstępy memu ojcu, aby ukraść moją szatę, ale niemogli niczego wskórać.” I dodała jeszcze: „Porzuć ten zamysł.” Odrzekł Ali: „Muszę zdobyćtę szatę, a twój ojciec niech przyjmie islam. Jeżeli nie uczyni tego, zabiję go.” Rzekł na toŻyd do Kamar: „Spójrz, córko moja, jak ten nieszczęsny szuka własnej zguby!” Do Alego zaśpowiedzial: „Teraz zamienię cię w psa!” I wziął czarkę, na której były wypisane zaklęcia, a wniej była woda, wymówił nad nią zaklęcia i rzekł: „Stań się psem!” I stał się Ali psem.

Żyd zaś ze swą córką pił wino aż do świtu. Potem Azra podniósł się, schował szatę i złotytalerz i dosiadł muła, a nad psem wypowiedział zaklęcia, tak że biegł on za nim. I zaczęłyinne psy szczekać na niego, ale gdy mijali właśnie kram handlarza starzyzną, handlarz ówwstał, odgonił tamte psy, a Ali w skórze psa położył się u jego stóp. Żyd zaś obejrzał się i nieznalazł Alego. Wkrótce potem podniósł się ów handlarz starzyzną, zamknął swój kram i udałsię do domu, a pies postępował za nim. A gdy handlarz starzyzną wszedł do swego domu, ajego córka zobaczyła psa, zasłoniła sobie szybko twarz i rzekła: „Ojcze, dlaczegoprzychodzisz z obcym mężczyzną i wprowadzasz go do mnie?” Odrzekł: „Córko moja, toprzecież pies!”, ale ona zawołała: „To Ali al-Misri! Zaczarował go Żyd!” Zwrócił się więchandlarz starzyzną do psa i spytał: „Czy ty jesteś Ali al-Misri?”, i pies dał mu znak głową, żetak. I spytał jeszcze córki: „A dlaczego Żyd go zaczarował?” Odparła: „Z powodu szaty jegocórki Kamar. Ale ja mogę zdjąć zeń czar.” Rzekł ojciec: „Jeżeli ma się stać coś dobrego, toteraz jest odpowiednia na to pora.” Ale córka rzekła: „Uwolnię go pod warunkiem, że się zemną ożeni.” I dał jej Ali głową znak, że się zgadza.

Wówczas dziewczyna wzięła czarkę znaczoną napisami i wymówiła nad nią zaklęcia. Leczwtem rozległ się głośny krzyk i czarka wypadła dziewczynie z ręki. Odwróciła się więc iujrzała niewolnicę swego ojca, która właśnie krzyknęła, a teraz tak rzekła do córki handlarzastarzyzną: „O pani moja, czy takie jest owo przymierze pomiędzy mną a tobą? To ja, a nie ktoinny, nauczyłam cię tej sztuki i przyrzekłaś mi, że nie uczynisz nic, nie zasięgnąwszy u mnierady. Poza tym stanęła między nami umowa, że ten, kto ożeni się z tobą, ożeni się również zemną i należeć będzie jedną noc do mnie, a drugą do ciebie.” Odrzekła córka handlarza: „Takbyło!” Gdy zaś handlarz starzyzną usłyszał te słowa od niewolnicy, spytał swą córkę: „A ktonauczył niewolnicę czarów?” Odrzekła: „Ojczulku, ona mnie nauczyła, ale ją samą spytaj, ktonauczył ją.” Zwrócił się więc do niewolnicy z pytaniem, a ona rzekła: „Wiedz, o panie mój,że gdy byłam u Żyda Azry, podglądałam go, kiedy czynił zaklęcia, a gdy szedł do swego

Page 265: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

264

kramu, otwierałam jego czarodziejskie księgi i czytałam je, aż w końcu zgłębiłam wiedzętajemną. A pewnego dnia Żyd upił się i chciał, abym przyszła do jego łoża. Ja jednakodmówiłam i powiedziałam mu: «Nie mogę zgodzić się na to, chyba że zostanieszmuzułmaninem!» Lecz tego on nie chciał uczynić, wobec czego rzekłam do niego:«Zaprowadź mnie zatem na targ sułtański!» I sprzedał mnie Azra tobie, i tak znalazłam się wtwoim domu. Tu nauczyłam wiedzy tajemnej moją panią, ale postawiłam jej warunek, że niewykorzysta swych umiejętności, nie poradziwszy się wpierw mnie, a że ponadto ten, ktoożeni się z nią, poślubi także i mnie. I jedna noc należeć będzie do mnie, a druga do niej.”Potem niewolnica wzięła czarkę z wodą, wymówiła nad nią zaklęcia i prysnęła wodą na psamówiąc: „Powróć do swej ludzkiej postaci!” I stał się Ali znów człowiekiem, tak jakprzedtem. Wtedy pozdrowił go handlarz starzyzną i spytał, dlaczego został zaczarowany, Alizaś opowiedział wszystko, co mu się dotychczas przydarzyło. Spytał go wówczas handlarzstarzyzną: „Czy nie wystarczą ci moja córka i niewolnica?” Odrzekł Ali: „Muszę i Zajnabpojąć za żonę!” A wtem rozległo się pukanie do bramy i niewolnica spytała: „Kto tam?”, a wodpowiedzi usłyszeli: „Kamar, córka Żyda. Czy jest u was Ali al-Misri?” Rzekła na to córkahandlarza starzyzną: „Córko Żyda, co chcesz mu uczynić, jeśli jest u nas? Niewolnico, zejdź,otwórz jej drzwi.” I otworzyła niewolnica drzwi, a Kamar weszła. Kiedy zaś ujrzała Alego, aon na nią popatrzył, zawołał: „Co cię tu przywiodło, córko psa niewiernego?” Odrzekła:„Wyznaję, że nie ma boga prócz Allacha i wyznaję, że Muhammad jest Prorokiem Allacha”, istała się muzułmanką. Potem spytała Alego: „Czy według nakazów islamu mężczyźni dająwykup za żonę, czy też niewiasty wnoszą posag swym mężom?” Odrzekł Ali: „Mężczyźnidają wykup za żonę.” Rzekła: „Ja zaś przyniosłam sobie sama wykup w twoim imieniu, amianowicie suknię, pałeczkę i łańcuszki, a także głowę mojego ojca, twego wroga i wrogaAllacha.” I rzuciła Alemu pod nogi głowę swego ojca, mówiąc jeszcze raz: „Oto jest głowamego ojca, twojego wroga i wroga Allacha.” A przyczyna, dla której Kamar zabiła swegoojca, była taka: Kiedy zamienił on Alego w psa, ona ujrzała we śnie jakąś postać, mówiącą doniej: „Przyjmij islam!” I nawróciła się Kamar na prawdziwą wiarę. A po przebudzeniunakłaniała swego ojca do przyjęcia islamu, lecz on wzbraniał się. A gdy ostatecznie odmówił,odurzyła go bandżem i zabiła.

Ali zaś wziął przedmioty przyniesione przez Kamar i rzekł do handlarza starzyzną: „Jutrospotkamy się u kalifa, abym mógł poślubić twoją córkę i niewolnicę.” I wyszedł pełenradości, zdążając ku koszarom, a z sobą miał owe przedmioty. Lecz oto nadszedł jakiścukiernik i klaszcząc w dłonie wołał: „Nie ma potęgi ni siły poza Allachem Wielkim iMocnym! Dążenia ludzi stały się występne i urzeczywistniają się jedynie w oszustwie. Proszęcię, na Allacha, skosztuj nieco tej chałwy!” I przyjął Ali od niego kawałek, i zjadł. A wchałwie był bandż, którym sprzedawca chałwy odurzył Alego, po czym zabrał mu szatę, złotąpałeczkę i łańcuszki, a wszystko to schował do skrzynki ze słodyczami. Potem dźwignąłskrzynkę na plecy, zabrał też swą tacę i ruszył w dalszą drogę. Ale oto zawołał nań pewienkadi i rzekł: „Chodź tu, cukierniku!” Zatrzymał się więc ów cukiernik, ustawił stojak, a nanim tacę i rzekł: „Czego sobie życzysz?” Odrzekł kadi: „Chałwy i migdałów obsmażanych wcukrze.” I wziął do ręki po trosze jednego i drugiego, po czym zawołał: „Ta chałwa i temigdały są fałszowane!” Wyciągnął z zanadrza kawałek chałwy i podając ją cukiernikowi,rzekł: „Zobacz, jak dobrze zrobiona jest ta! Skosztuj i zrób taką samą!” Cukiernik przyjąłchałwę i zjadł. ją. A że był w tej chałwie bandż, cukiernik został odurzony. Kadi wziął wtedystojak, skrzynkę, a w niej szatę i inne rzeczy, cukiernika zaś umieścił w stojaku i dźwignął towszystko na plecy, po czym udał się do koszar, w których mieszkał Achmad ad-Danaf. Gdyżtym kadim był Hasan Szauman, przyczyna zaś tego wszystkiego była taka:

Kiedy Ali przysiągł, że zdobędzie szatę Kamar, i wyruszył po nią, jego towarzysze niemieli o nim od tej pory żadnej wieści. Rzekł więc Achmad ad-Danaf: „Junacy, idźcie iszukajcie waszego brata Alego al-Misri.” I wyruszyli szukając go po całym mieście. Wyszedł

Page 266: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

265

także Hasan Szauman w stroju kadiego, a gdy zobaczył przed sobą cukiernika, poznał, że jestto Achmad al-Lakit. Zadał mu przeto bandżu i zabrał go, a wraz z nim szatę i udał się dokoszar. Co się zaś tyczy czterdziestu druhów Hasana, to krążyli oni po ulicach miasta czyniącposzukiwania. Ali Kitf al-Dżamal zaś odłączył się od swoich towarzyszy i ujrzał w pewnejchwili zbiegowisko. Podążył ku tłoczącym się ludziom i ujrzał Alego al-Misri odurzonegobandżem, więc go ocucił. Ali ocknął się i zobaczył ludzi zgromadzonych wokół niego, AliKitf al-Dżamal zaś krzyknął doń wtedy: „Obudź się!” I spytał Ali al-Misri: „Gdzie jestem?”,a Ali Kitf al-Dżamal i inni ludzie odpowiedzieli mu: „Znaleźliśmy cię leżącego tu iodurzonego bandżem, ale nie wiemy, kto cię zatruł.” Powiedział Ali: „Zatruł mnie jakiścukiernik i zrabował moje rzeczy. Dokąd on się udał?” Rzekli zgromadzeni: „Nikogo niewidzieliśmy! Ale wstań i chodź razem z nami do koszar”, i poszli wszyscy razem.

Gdy znaleźli się na miejscu, zastali tam Achmada ad-Danaf, który pozdrowił ich i spytał:„Ali, czy przyniosłeś szatę?” Odrzekł Ali: „Miałem ją z sobą, wraz z innymi rzeczami.Niosłem też głowę Żyda, ale spotkałem po drodze jakiegoś cukiernika, który zatruł mniebandżem i zabrał mi szatę.” I opowiedział im Ali wszystko, co mu się przydarzyło, po czymdodał: „Gdy tylko spotkam tego cukiernika, to mu za to odpłacę!” W tej chwili wyszedł zjednej z izb Hasan Szauman i spytał: „Czy przyniosłeś z sobą zdobycz, Ali?” Odrzekł:„Miałem szatę i miałem głowę tego Żyda, ale spotkał mnie jakiś cukiernik, zatruł mniebandżem i zrabował szatę oraz wszystko inne. Nie wiem, dokąd poszedł, ale gdybym znałjego kryjówkę, już ja bym mu odpłacił! Ale może ty wiesz, gdzie ten cukiernik siępodziewa?” Odrzekł Hasan: „Wiem, gdzie on jest!”, po czym wstał i otworzył przed Alimizbę, z której przed chwilą wyszedł. I ujrzał tam Ali cukiernika odurzonego bandżem. Ocuciłgo, a gdy cukiernik otworzył oczy, zobaczył przed sobą Alego al-Misri, Achmada ad-Danaf iczterdziestu junaków. Skoczył na równe nogi i zawołał: „Gdzie jestem? Kto mnie schwytał?”A Hasan Szauman odrzekł: „Ja jestem tym, który cię schwytał.”

I zawołał Ali al-Misri: „Oszuście! To takie figle mi płatasz?”, i chciał go zabić. Ale HasanSzauman rzekł mu: „Powstrzymaj rękę, to jest teraz twój powinowaty.” Spytał Ali: „Jakimsposobem?” Odrzekł Hasan: „To jest Achmad al-Lakit, syn siostry Zajnab.” I spytał AliAchmada al-Lakit: „Dlaczego to zrobiłeś?” Odrzekł: „Kazała mi tak moja babka, chytraDalila, a to dlatego, że Zurajk, sprzedawca ryb, był u mojej babki Dalili i powiedział jej:«Zaiste, Ali al-Misri to łotrzyk biegły we wszelkich sztuczkach. Na pewno zabije Żyda iprzyniesie szatę!» Wezwała mnie wtedy babka i spytała: «Achmadzie, czy znasz Alego al-Misri?» Odrzekłem: «Znam go, to ja go kiedyś zaprowadziłem do siedziby Achmada ad-Danaf.» Rzekła: «Idź i zastaw na niego swoje sieci, a gdy nadejdzie z tymi rzeczami, spłatajmu jakąś sztuczkę i zabierz mu całą zdobycz.» Krążyłem tedy po ulicach miasta, ażspotkałem pewnego cukiernika. Dałem mu dziesięć denarów i otrzymałem za to od niegoszatę, słodycze i sprzęt. Potem zaś stało się to, co się stało.”

Wtedy rzekł Ali al-Misri do Achmada al-Lakit: „Idź do twej babki i do Zurajka,sprzedawcy ryb, i powiadom ich o tym, że zdobyłem wszystkie żądane przedmioty, a do tegogłowę Żyda Azry. Powiedz im także: «Jutro spotkacie go w dywanie kalifa i odbierzecie odniego wykup za Zajnab.»” Achmad ad-Danaf zaś cieszył się z takiego zakończenia sprawy irzekł: „O Ali, nie poszły na marne trudy twojego wychowania!” Gdy więc nastał ranek, wziąłAli al-Misri szatę i złotą pałeczkę z łańcuszkami ze złota oraz głowę Żyda Azry wbitą nawłócznię i udał się do dywanu wraz ze swoim stryjem Achmadem ad-Danaf i jego ludźmi. Iucałowali ziemię przed kalifem. A gdy kalif na nich popatrzył, zobaczył pomiędzy nimimłodzieńca, którego żaden mąż nie zdołałby przewyższyć dzielnością. I spytał o niegoprzybyłych, a Achmad ad-Danaf powiedział: „O Władco Wiernych, to jest Ali az-Zajbak al-Misri, przywódca kairskich junaków. I jest on pierwszy pomiędzy moimi junakami.” A kiedyprzyjrzał mu się kalif, polubił go, gdyż spostrzegł dzielność promieniejącą z jego oczu iświadczącą za nim, nie przeciwko niemu. Ali zaś rzucił głowę Żyda Azry pod nogi kalifa,

Page 267: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

266

mówiąc: „Z każdym twym wrogiem postąpię tak jak z tym, o Władco Wiernych!” I spytałkalif: „Czyja to głowa?” Odrzekł: „To głowa Azry, Żyda.” A kalif pytał dalej: „Dlaczegozabiłeś go?” I opowiedział mu Ali al-Misri o tym, co mu się przydarzyło, od początku dokońca. Rzekł wówczas kalif: „Nie spodziewałbym się, że go zabijesz, był przecieżczarownikiem.” Odrzekł Ali: „Pan nasz dał mi moc do tego, abym go zabił.”

Wtedy wysłał kalif kilku walich do zamku, a oni ujrzeli tam Żyda bez głowy. Włożyli gowięc do skrzyni i przynieśli kalifowi, który kazał go spalić. Wówczas zbliżyła się Kamar,córka owego Żyda, ucałowała ziemię przed kalifem i powiadomiła go o tym, że jest córkąŻyda Azry i że przyjęła islam. Potem odnowiła swe wyznanie wiary przed kalifem i rzekła doniego: „Bądź moim orędownikiem u łotrzyka Alego az-Zajbak al-Misri. Pragnę, aby mniepoślubił.” Poprosiła także kalifa, aby zechciał wystąpić jako jej opiekun w czasie obrzędówzaślubin z Alim.

A kalif podarował Alemu al-Misri zamek Żyda Azry wraz ze wszystkim, co w nim było, irzekł jeszcze: „Proś mnie o jakąś łaskę!” Rzekł Ali: „Proszę cię, abym mógł stać na twoimkobiercu i jeść z twego stołu.” Spytał kalif: „O Ali, czy masz swoich ludzi?” Odrzekł Ali:„Mam czterdziestu ludzi, ale oni są w Kairze.” Rozkazał tedy kalif: „Poślij więc po nich,niech przybywają tu z Kairu”, i pytał dalej: „A czy masz, Ali swoją siedzibę?” Odrzekł: „Niemam!” I zawołał Hasan Szauman: „O Władco Wiernych, ja mu dam moją siedzibę wraz zewszystkim, co w niej jest!” Ale kalif rzekł: „Twoja siedziba jest dla ciebie, Hasanie!”, irozkazał skarbnikowi, aby dał budowniczemu dziesięć tysięcy denarów na wybudowanie dlaAlego siedziby z czterema liwanami i czterdziestoma izbami dla jego ludzi. Potem spytałjeszcze kalif: „Czy masz prócz tego jakieś życzenie, Ali, bym kazał je dla ciebie wypełnić?”Rzekł: „O królu czasu, proszę cię, abyś zechciał być moim orędownikiem u chytrej Dalili.Chcę bowiem pojąć za żonę jej córkę Zajnab, a jako wykup daję szatę córki Azry i inne jejrzeczy.” I przyjęła Dalila wstawiennictwo kalifa, przyjęła też złoty talerz i szatę, pałeczkę iłańcuszki ze złota. Potem spisano ślubną umowę pomiędzy Zajnab i Alim, a także inną ślubnąumowę z córką handlarza starzyzną, następną umowę spisano z niewolnicą i wreszcie zKamar, córką Azry. Kalif zaś wyznaczył Alemu żołd i pozwolił mu brać udział w swymposiłku południowym i wieczornym, ponadto zaś polecił wypłacać mu pieniądze na paszę dlazwierząt i przyznał mu jeszcze inne łaski.

I rozpoczął Ali al-Misri przygotowania do wesela, które trwały pełne trzydzieści dni.Wysłał także pismo do swoich ludzi w Kairze, donosząc im, jakich zaszczytów dostąpił ukalifa. A w liście tym napisał im ponadto: „Musicie tu przybyć, aby wziąć udział w weselu,żenię się bowiem z czterema dziewczętami.” I oto po bardzo krótkim czasie zjawili się jegoludzie w liczbie czterdziestu i wszyscy oni byli na weselu. Ali dał im mieszkanie w koszarachi przyjął ich z największą gościnnością, potem zaś przedstawił ich kalifowi, który obdarzyłich szatami honorowymi. A kiedy służebne pokazały Alemu al-Misri Zajnab w szacie Kamar,wszedł w nią Ali i znalazł ją jako perłę nie przewierconą i jako klacz, której nikt przedtem nieujeżdżał. Potem połączył się z trzema pozostałymi dziewczętami i stwierdził, że pełne sąpiękności i wdzięku.

A później zdarzyło się kiedyś, że Ali al-Misri pełnił nocną straż u kalifa. I rzekł kalif:„Życzę sobie, Ali, abyś mi opowiedział wszystko, co ci się przydarzyło od początku dokońca.” I powtórzył mu Ali wszystko, co go spotkało ze strony chytrej Dalili, Zajnab-Oszustki i sprzedawcy ryb Zurajka, a kalif rozkazał, aby to dokładnie spisano, a księgęzłożono w królewskim skarbcu. I tak oto zostały zapisane wszystkie przygody Alego al-Misri,i dołączone do zbioru życiorysów współczesnych Najlepszego spośród ludzi – niechaj Allachzlituje się nad nim i obdarzy go pokojem. Potem zaś żyli wszyscy w dostatku i. szczęściu doczasu, aż przyszła do nich ta, która niweczy radość i rozdziela związki. A Allach Wiekuisty iNajwyższy wie to najlepiej. A pośród rozmaitych innych opowieści jest jeszcze:

Page 268: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

267

Opowieść o zaślubinach Badr Basima, syna króla Szachrimana, zcórką króla Samandala

Prawią, o królu szczęśliwy, że w dawnych wiekach, w zamierzchłych czasach i epokachżył w ziemi Persów król, Szachrimanem zwany, mający siedzibę w Chorasanie. I miał on stonałożnic, ale przez całe życie żadna z nich nie obdarzyła go synem ani córką. Gdy myślał otym pewnego dnia, zasmucił się wielce, oto minęła bowiem większa część jego życia, a on niemiał potomka, który by odziedziczył jego królestwo po nim, tak jak on je odziedziczył zdziada pradziada, i z tego to powodu opanował go dotkliwy smutek i żal. I gdy tak siedziałkiedyś, podszedł do niego jeden z mameluków i rzekł: „Panie mój, u bramy stoi kupiec zniewolnicą taką, że nie ma nad nią piękniejszej.” Król powiedział: „Wprowadź tego kupca iniewolnicę.” Gdy weszli, król zobaczył, iż dziewczyna jest niczym włócznia Rudajni, spowitaw jedwabny izar złotem haftowany. Kupiec odsłonił jej twarz, a w komnacie aż pojaśniało odblasku jej urody Włosy w siedmiu puklach spływały jej aż po bransolety na nogach, niczymkońskie ogony, była czarnooka, w biodrach szeroka, cieniutka w pasie, taka, iż zda się, samjej widok mógł uzdrowić chorego lub ugasić ogień palący spragnionego. A poeta tak toopisuje w swych wierszach:

Doskonała jest spokojem i godnością.Pokochałem ją, gdym poznał jej urodę,Niewysoka jest i nie jest niska nazbyt,Ale izar jest za wąski dla jej bioder.Między małym i wysokim jest w pośrodku,Ni wyniosłość, ni przyziemność jej nie szpeci.Włos jej spływa do bransolet u jej pęcin,Ale twarz wśród czarnych pukli jak dzień świeci.

I zachwycił króla widok jej piękności i urody, jej kształtów i wzrostu i spytał kupca: „Ileżądasz za tę niewolnicę, szejchu?” Kupiec odrzekł: „Panie mój, nabyłem ją od kupca, jejpoprzedniego właściciela, za dwa tysiące denarów. Podróżowałem z nią trzy lata i przez tenczas, zanim tutaj przybyłem, wydałem na nią jeszcze trzy tysiące denarów. Ale tobie chcę jądarować.” I ofiarował mu król w zamian wspaniałą szatę honorową, i rozkazał, aby muwypłacono dziesięć tysięcy denarów. Kupiec przyjął to wszystko, ucałował dłoń króla iwysławiając dobroć i łaskawość władcy, odjechał. A król powierzył niewolnicę służebnymmówiąc: „Zajmijcie się tą dziewczyną, odziejcie ją, urządźcie dla niej komnatę izaprowadźcie ją tam.” Szambelanom zaś przykazał, aby przynieśli jej wszystko, czego tylkozapragnie. – A kraj owego króla leżał nad morzem, a stolicę zwano Białym Miastem. – Izawiedli niewolnicę do komnaty, której okna wychodziły na morze. Wówczas król przyszedłdo niewolnicy, ale ona nie wstała przed nim, nie powitała go i nie zwróciła na niego zgołażadnej uwagi. Król rzekł sobie w duchu: „Zapewne była przedtem u ludzi, którzy nie nauczylijej ogłady.” Zbliżył się więc do niej i ujrzał, że jest niezrównanie piękna i urodziwa, odoskonałych kształtach i postawie, o licach jak pełny krąg księżyca albo jak słońce jaśniejącena bezchmurnym niebie. I zachwycony jej pięknością, jak też powabem kształtów i postawy,sławił król Allacha, Stworzyciela, aby rozsławiona była jego Wszechmoc. Potem usiadł u jejboku, przytulił ją do piersi, wreszcie posadził ją sobie na kolanach i począł ją całować, awtedy odkrył, że usta ma słodsze niż miód. Potem rozkazał przynieść stoły z wszelkiego

Page 269: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

268

rodzaju wybornym jadłem i jadł sam, i niewolnicę karmił, podając jej kęsy, aż byli syci,wszelako ona przez cały czas ani słowem do króla się nie odezwała. Począł więc królprzemawiać do niej i zapytał, jak ma na imię, ale ona chyląc głowę ku ziemi wciąż milczała,słowa nie rzekła i nie odpowiadała, i tylko jej niezrównana piękność, wdzięk i uroda ratowałyją przed gniewem króla. A on mówił sobie w duchu: „Niech będzie pochwalony Allach,Stworzyciel tej niewolnicy! Jakaż ona powabna! Szkoda tylko, że nic nie mówi. Leczprzecież doskonałość jedynie Allacha Najwyższego znamionuje.”

Potem spytał służebnych, czy jej mówiącej nie słyszały, a one odparły: „Od kiedy tutajjest, słowem się nie odezwała; nie słyszałyśmy nawet jej głosu.” Wtedy król przywołałniewolnice i nałożnice i kazał im śpiewać dla niej i zabawiać ją, gdyż miał nadzieję, że możeto ją do mówienia skłoni. Niewolnice i nałożnice poczęły więc grać na różnychinstrumentach, wymyślały rozmaite zabawy i śpiewały tak, że wszyscy obecni przy tym bylirozradowani, tylko owa niewolnica spoglądała na nie w milczeniu, bez słowa i bez uśmiechu,bezradne więc było serce króla. Potem oddalił tamte niewolnice i sam z nią pozostał, zdjąłszaty z siebie i ją własnymi rękoma z sukien obnażył, a gdy spojrzał na jej ciało, wydało musię ono bryłką srebra. I pokochał niewolnicę wielką miłością, i pozbawił ją dziewictwa, askoro przekonał się, iż była dziewicą, opanowała go wielka radość i rzekł w duszy swojej:„Na Allacha! To prawdziwy cud, że dziewczyna o tak pięknej postaci i twarzy mogła, takdługo będąc w rękach kupców, pozostać dziewicą!” I umiłował ją król całym sercem, tylkonią się zajmował, a zaniedbał wszystkie inne swe nałożnice i niewolnice.

Trwało to przez cały rok, który królowi minął jak jeden dzień, mimo że niewolnica nieprzemówiła doń ani razu. Aż pewnego dnia, gdy namiętność i miłość do niej jeszcze się wkrólu wzmogły, zawołał: „O pragnienie dusz! Spójrz, umiłowałem cię przeogromnie i dlaciebie rzuciłem wszystkie inne niewolnice i nałożnice, czyniąc ciebie swoją jedyną na ziemirozkoszą. Tak oto wytrwałem cały rok, a teraz proszę Allacha Najwyższego, by w swejdobrotliwości zmiękczył twe serce, abyś przemówiła do mnie. Lecz jeśli jesteś niemową, dajmi jakiś znak, abym nie łudził się dłużej nadzieją, że kiedykolwiek usłyszę od ciebie słowo.Błagam też Allacha Sławionego, Najwyższego, aby dał mi z ciebie męskiego potomka, któryby dziedziczył po mnie moje królestwo. Jestem samotny i opuszczony, nie mam żadnegodziedzica, a przecież jestem już leciwy. Zaklinam cię przeto na Allacha, jeśli mnie miłujesz,odpowiedz mi!” Niewolnica skłoniła wówczas w zamyśleniu głowę ku ziemi, po czymuniosła ją i uśmiechnęła się do króla, a jemu wydało się, że błyskawica napełniła światłemkomnatę. Niewolnica zaś powiedziała: „Bohaterski królu, lwie nieustraszony! Oto Allachwysłuchał twych modlitw. Stałam się bowiem brzemienna za twoją sprawą, a czas porodu jestbliski, nie wiem tylko, czy dziecię, które noszę w swym łonie, jest synem czy córką. Agdybym się za twoją sprawą nie stała brzemienną, nie przemówiłabym do ciebie nigdy.”

Kiedy król posłyszał te słowa, twarz mu się radością i szczęściem rozpromieniła, okryłgłowę i ręce niewolnicy gorącymi pocałunkami i rzekł: „Chwała Allachowi za to, żeuszczęśliwił mnie tym, czego tak pragnąłem – po pierwsze, że mówisz, a po drugie, żepoczęłaś za moją przyczyną.” To rzekłszy król wstał, wyszedł z komnaty niewolnicy i zasiadłna tronie swego królestwa bardzo uszczęśliwiony. Wydał rozkaz wezyrowi, by rozdałbiednym, nędzarzom, wdowom i innym ludziom sto tysięcy denarów jako jałmużnę,Allachowi Najwyższemu w podzięce. Wezyr wypełnił ów rozkaz, a władca wrócił do swojejniewolnicy, usiadł przy niej, objął ją i tuląc do piersi, spytał: „O pani moja, ty, która maszwładzę nad moim życiem, powiedz mi, dlaczego milczałaś? Byłaś przy mnie cały rok we dniei w nocy, spałaś i czuwałaś, i przez cały, okrągły rok słowa do mnie nie rzekłaś, aż dopierodziś przemówiłaś do mnie. Powiedz, dlaczego milczałaś?” Niewolnica odrzekła: „Posłuchaj iwiedz, o królu czasu, że jestem tutaj biedną, obcą istotą i że serce mam złamane rozłąką zmoją matką, bratem i bliskimi.” Król wysłuchał jej słów, a pojąwszy, czego pragnie, rzekł:„Jeśli mówisz, żeś biedna, to ja powiem ci na to, że są to czcze słowa. Całe bowiem moje

Page 270: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

269

królestwo, wszystkie bogactwa i całe moje mienie należy do ciebie i ja sam jestem twoimniewolnikiem. Co zaś do tego, że żyjesz z dala od swojej matki, swych bliskich i brata, topowiedz mi tylko, gdzie oni przebywają, a zaraz po nich poślę i przyprowadzę ich tobie.”

Niewolnica powiedziała na to: „Wiedz, o królu szczęśliwy, że nazywam się DżulannarMorska. Ojciec mój był jednym z władców mórz, lecz umarł i pozostawił nam królestwo. Alegdy objęliśmy nasze dziedzictwo, zaatakował nas znienacka inny król i odebrał namkrólestwo. A mam jeszcze brata imieniem Salih i matkę, także należącą do morskich niewiast,ale powaśniłam się z bratem i przysięgłam, że sama oddam się w ręce jakiegoś mieszkańcalądu. Wyszłam więc z morza i w świetle księżyca spoczęłam na brzegu wyspy, a właśnieprzechodził tamtędy pewien człowiek, który zabrał mnie stamtąd i udał się ze mną do swegodomu. Tam chciał mnie posiąść, lecz wtedy uderzyłam go w głowę, tak że o mało nie umarł,więc wyprowadził mnie i sprzedał temu kupcowi, od którego ty mnie otrzymałeś. Ten byłczłowiekiem dobrym, pobożnym, wyznawcą prawdziwej wiary, był uczciwy i szlachetny. Agdyby nie to, że twoje serce mnie umiłowało, i gdybyś nie wyniósł mnie ponad wszystkietwoje nałożnice, nie zostałabym u ciebie ani godziny, tylko przez to okno skoczyłabym domorza i wróciłabym do swojej matki i do bliskich. Ale wstydziłam się iść do nich będącbrzemienną, nie chciałam bowiem, by źle myśleli o mnie. Mogliby mi nie uwierzyć, nawetgdybym przysięgła, że kupił mnie król za swoje pieniądze i że uczynił mnie swoją jedynąrozkoszą na ziemi, przekładając mnie nad inne swoje żony i nad wszystko, co ma wewładaniu. Oto są moje dzieje i niechaj będzie pokój z tobą.”

Król wysłuchał wszystkiego, dzięki jej złożył, ucałował ją w czoło i rzekł: „Na Allacha, opani, światło moich oczu, nie zniósłbym rozłąki z tobą ani przez jedną godzinę, a gdybyśmnie opuściła, umarłbym zaraz. Jakże więc będzie?!” Dżulannar odparła: „Panie mój, czasmego rozwiązania się zbliża, trzeba więc moją rodzinę sprowadzić, by pieczę nade mnąmiała, gdyż kobiety z lądu nie znają sposobu rodzenia cór morza, tak jak córy morza nie znająsposobu rodzenia cór lądu. A gdy moja rodzina przybędzie, pojednam się z nimi i oni ze mnąsię pojednają.” Król spytał: „A jak oni mogą w morzu chodzić nie moknąc?” Odrzekła: „Mychodzimy w morzu, tak jak wy po lądzie, a to dzięki błogosławionej mocy imion wypisanychna pierścieniu Sulejmana, syna Dauda – pokój niech będzie z nimi! A kiedy, o królu,przybędzie moja rodzina i moi bracia, powiadomię ich, żeś mnie za swoje pieniądze kupił i żebyłeś dla mnie dobry i łaskawy, ty zaś poświadczysz przed nimi prawdę moich słów. Onizobaczą cię na własne oczy i stwierdzą, że jesteś królem, synem króla.”

Król powiedział na to: „O pani moja, czyń, jak chcesz i postanowisz, a ja, zaprawdę, będęci posłuszny we wszystkich sprawach.” A niewolnica dodała: „Wiedz, o królu czasu, że mychodzimy w morzu z otwartymi oczyma i widzimy, co tam jest, a tak samo oglądamy Słońce iksiężyc, gwiazdy i niebo, całkiem jakbyśmy byli na powierzchni ziemi, tak że nie brak namtego. I wiedz, że w morzu jest mnogość ludów i wiele rozmaitych odmian stworzeń, tak jak ina lądzie. Ale wiedz, że to, co znajduje się na ziemi, mizerne jest w porównaniu z tym, cokryje w sobie morze.” Król zdumiał się jej słowami, a niewolnica zdjęła ze swych ramiondwa kawałki kumaryjskiego aloesu, a potem wzięła z tego troszeczkę, roznieciła wkadzielnicy ogień, wrzuciła tam ową cząstkę, zagwizdała głośno i poczęła wymawiać jakieśniezrozumiałe słowa. I wzbił się wielki dym, podczas gdy król przyglądał się temu, a wtedyona rzekła do niego: „Panie mój, wstań i ukryj się w przyległej komorze, bym mogła pokazaćci mojego brata, moją matkę i całą moją rodzinę, tak by cię oni nie widzieli. Chcę bowiemsprowadzić ich tutaj, a ty zaraz zobaczysz coś niezwykłego. Będziesz zdumiony widokiemtych różnorodnych zjawisk i osobliwych kształtów, które stworzył Allach Najwyższy.” Królzaraz schował się w przyległej komorze i patrzył, co też niewolnica będzie czyniła. A onapoczęła dalej palić kadzidło i wypowiadać zaklęcia, aż wzburzyło się i spieniło morze, iwyszedł zeń młodzieniec powabnej postaci, niezwykle wprost urodziwy, podobny do pełnegoksiężyca, o jaśniejącym czole i różanych licach, a zęby miał jak perły i klejnoty. Z wyglądu

Page 271: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

270

całkiem swoją siostrę przypominał, a język poezji określił go w tych oto dwuwierszach:

Raz w miesiącu doskonały jest księżyc jedynie,Lecz twe lica doskonałe są w każdej godzinie.Księżycowi tylko jeden zodiak jest siedliskiem,Zasię twoim są mieszkaniem nasze serca wszystkie.

A potem wyszła z morza jeszcze staruszka siwowłosa, a z nią pięć dziewcząt jak księżyce,wszystkie podobne do niewolnicy o imieniu Dżulannar. I ujrzał król, jak ów młodzieniec,staruszka i dziewczęta szli po powierzchni wody, kierując się do jego niewolnicy. Gdy stanęlipod oknem, a Dżulannar ich tam ujrzała, pośpieszyła im naprzeciw wesoła i rozradowana. Ioni ujrzeli ją, i poznali, i weszli do jej komnaty, uściskali ją, a potem gwałtownym płaczemwybuchnęli i rzekli: „O, Dżulannar, jakże mogłaś opuścić nas na cztery lata?! Niewiedzieliśmy, gdzie przebywasz i – na Allacha – świat stał się dla nas ciasny wskutek bólurozstania z tobą. Nie smakowało nam jadło ani napoje, płakaliśmy tylko nocami i dniami zwielkiej za tobą tęsknoty.” Wtedy Dżulannar jęła całować ręce młodzieńca, swego brata,całowała też ręce swojej matki i córek swego stryja, oni zaś rozsiedli się, pytali o jej sprawy,o to, co jej się przygodziło i jak się jej teraz powodzi. Ona powiedziała: „Wiedzcie, że gdywas opuściłam i wyszłam z morza, spoczęłam na brzegu pewnej wyspy. Stamtąd jakiśczłowiek mnie zabrał i sprzedał mnie kupcowi, który przybył ze mną do tego miasta. Tuoddał mnie jego królowi za cenę dziesięciu tysięcy denarów, król zaś otoczył mnieposzanowaniem i porzucił dla mnie wszystkie swoje żony, nałożnice i niewolnice i zapomniałprzy mnie o wszystkim, co ma we władaniu i co się w mieście jego dzieje.” Wówczas brat,wysłuchawszy jej słów, rzekł: „Chwała Allachowi, który znów nas z sobą połączył. A teraz,siostro moja, chciałbym, abyś się zebrała i razem z nami wróciła do naszego kraju, donaszych bliskich.”

Gdy usłyszał król słowa brata Dżulannar, rozum go niemal opuścił ze strachu oniewolnicę. Przeraził się, że ulegnie namowom brata, a on nie będzie w stanie zapobiec temu,choć taki był w niej rozkochany. I straszny lęk i bezradność go opanowały przed tymrozstaniem. Ale niewolnica Dżulannar wysłuchawszy słów swego brata tak odpowiedziała:„Bracie mój, na Allacha, ten, który mnie kupił, jest królem tego miasta, a jest to władcapotężny, mąż rozumny, prawy i szczodry ponad miarę. Otoczył mnie on szacunkiem, ów mążwspaniałomyślny i bogaty, który ma wszystko, a nie ma tylko potomka – ni syna, ni córki. Iobsypał mnie dobrodziejstwami, i świadczył mi samo dobro. Od dnia przybycia tutaj nieusłyszałam odeń ani jednego złego słowa, które mogłoby mi serce zranić czy zasmucić,okazywał mi tylko bez ustanku czułość i nie przedsiębrał nic, nie posłuchawszy przedtemmoich rad. Tak więc dobrze mi u niego i najpełniejsze szczęście stało się tu moim udziałem.A wiedzcie jeszcze, że gdy go opuszczę, zginie i nie przeżyje rozłąki ze mną nawet przezgodzinę. I ja również umrę zaraz, gdyby mi się z nim rozstać przyszło, tak bardzo go bowiemkocham za jego niezwykłą dobroć, jaką mi okazuje, od kiedy z nim przebywam. Zaiste, nawetgdyby mój ojciec żył, nie byłabym otoczona takim szacunkiem jak przy tym królu, potężnymi wspaniałym. A widzicie przecież sami, że za sprawą tego króla jestem brzemienna, przetochwała niech będzie Allachowi, który uczynił mnie córą króla mórz, a za męża dał minajwiększego z królów lądu. Nie opuścił mnie Allach Najwyższy, tylko dobrem mnieobsypał, a że ów król nie posiada potomstwa – ni syna, ni córki, przeto błagam AllachaNajwyższego, aby mi dał syna, który by stał się dziedzicem tego wszystkiego, co ów królpotężny otrzymał od Allacha z domów, zamków i posiadłości.” Gdy brat i córki stryjaDżulannar wysłuchali, co rzekła, uradowani jej mową powiedzieli: „O Dżulannar, znaszswoje miejsce w naszych sercach i wiesz, żeś nam droższa nad wszystkich. Wierz nam, żechcemy, byś żyła w dostatkach, nie frasowała się niczym ani nie trudziła. Jeśli brak ci tego

Page 272: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

271

tutaj, chodź z nami do naszego kraju i do naszych bliskich, jeśli jednak tu jesteś szczęśliwa,zadowolona i otoczona szacunkiem, zostań i taka też będzie nasza wola i pragnienie, bozaprawdę, niczego innego nie chcemy, tylko twej pomyślności, teraz i zawsze.” WtedyDżulannar powiedziała: „Na Allacha, zaprawdę największy przepych, szczęście, poważanie idobrobyt są tutaj moim udziałem.” Skoro usłyszał król te słowa, uradował się wielce, spokójmu do serca wrócił i był jej wdzięczny za to, a miłość do niej jeszcze wzrosła w jego sercu,bo oto dowiedział się, że i ona go kocha, tak jak on ją, i że ona również pragnie z nimpozostać, by ujrzeć mógł dziecko, które miała wydać na świat za jego przyczyną.

Tymczasem Dżulannar Morska poleciła swoim niewolnicom, aby wniosły stoły i podałypotrawy różnorakie – a były to potrawy, które Dżulannar sama w kuchni przyrządziła. – Iniewolnice wniosły jadło, słodycze i owoce, a Dżulannar przystąpiła do jedzenia wraz zeswymi bliskimi. Wtedy oni rzekli: „O Dżulannar, zaiste, twój pan jest dla nas obcymczłowiekiem, a my weszliśmy do jego domu, nie czekając na jego pozwolenie, także całkiemmu obcy. Ty zaś tylko wychwalasz przed nami jego szlachetność, podałaś nam jego jadło imyśmy je spożyli, ale z nim samym nie zetknęliśmy się. Nie widzieliśmy go ani on nas nieoglądał, nie zasiadł wśród nas ani nie jadł z nami, nawet chlebem i solą podzielić się z nim niebyło nam dane.” I nagle wszyscy oni jeść przestali i gniewem na nią zapałali, a z ust wydobyłim się płomień jak pochodnia. Gdy król to ujrzał, rozum go niemal opuścił z wielkiej przednimi bojaźni.

Wtedy Dżulannar wstała i uspokoiwszy ich, weszła do komnaty, w której był król, jej pan,i rzekła mu: „Panie mój, czyś zobaczył mą wdzięczność i słyszał, jak cię chwaliłam iwysławiałam przed moją rodziną? Czyś słyszał, jak rzekli, iż chcą mnie zabrać ze sobą donaszego kraju i do naszych bliskich?” Król odrzekł: „Słyszałem i widziałem, oby Allachhojnie wynagrodził cię za to! Na Allacha, do tej szczęśliwej godziny nie znałem mocy twegomiłowania. Teraz nie wątpię w twoją miłość do mnie.” Ona zaś mówiła: „O panie mój,wszakże za dobro jedynie dobrem można odpłacić. Byłeś dla mnie wspaniałomyślny iobchodziłeś się ze mną bardzo łaskawie. Poznałam, że kochasz mnie bardzo mocno i gotówjesteś dla mnie wszystko uczynić, wiem też, że stawiasz mnie ponad wszystkie, któremiłowałeś i których pożądałeś. Jakżeby więc serce moje mogło spokojnie znieść rozłąkę ztobą i oddalenie? Jak by się to stać mogło, gdyś mi tyle dobroci i szlachetności okazał? Ateraz pragnę, abyś w swojej łaskawości wyszedł i powitał moją rodzinę, byś ty ich zobaczył ioni zobaczyli ciebie. I niechaj szczerość i przyjaźń zapanuje między wami, wiedz bowiem, okrólu czasu, że brat mój, matka i córki mego stryja już teraz wielkim uczuciem cię darzą, takbowiem wychwalałam cię przed nimi, że aż mi powiedzieli: «Nie odejdziemy stąd do naszegokraju, póki nie zobaczymy twojego króla i nie powitamy go.» Oni naprawdę chcą cię ujrzeć izawrzeć z tobą znajomość.” Król rzekł: „Słyszę i jestem posłuszny, gdyż jest to i moimpragnieniem.” To powiedziawszy wstał, poszedł do zebranych i pozdrowił ichnajuprzejmiejszym pozdrowieniem, a oni, nie zwlekając, powstali i odpowiedzieli na jegopozdrowienie z największym szacunkiem. I usiadł król pośród nich w komnacie, i jadł z nimiprzy jednym stole. I przebywali tak razem przez dni trzydzieści, aż krewni Dżulannarzapragnęli wrócić do swojego kraju i do swoich domów. Wtedy pożegnali się z królem i zkrólową Dżulannar Morską i opuścili to gościnne królestwo. Wkrótce potem wypełniły siędni brzemienności Dżulannar i nadszedł czas rozwiązania. I powiła chłopca niczym księżyc wpełni, a król uradował się wielce, dotychczas bowiem nie został obdarzony synem ani córką.Przez siedem dni trwały zabawy i uroczystości, przyozdobiono miasto i wszyscy poddali sięradości i weselu, a dnia siódmego zjawiła się matka królowej Dżulannar, jej brat i córki jejstryja. Wszyscy oni przybyli na wieść o narodzinach, a król ich powitał, rad z odwiedzin, irzekł do nich: „Powiedziałem, iż nie nadam memu synowi imienia, dopóki wy nieprzybędziecie i dopóki sami nie wybierzecie mu imienia wedle swego upodobania.” I nazwaligo Badr Basim, (co znaczy Uśmiechnięty Księżyc) a wszystkim spodobało się to imię. I

Page 273: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

272

podano chłopca jego wujowi Salihowi, a on wziął go na ręce i wyszedł z kręgu zebranych, apotem przechadzał się po pałacu tu i tam, chodząc w prawo i w lewo, po czym wyniósłdziecko z pałacu i razem z nim do słonego morza zstąpił. I szedł przed siebie, aż zniknąłkrólowi z oczu. Gdy król ujrzał, że ów morski młodzieniec zabrał mu syna i pogrążył się znim razem w morskiej głębinie, sądził, że dziecko mu zginęło, począł płakać i rozpaczać. AleDżulannar, widząc go w takim stanie, rzekła: „O królu czasu, nie obawiaj się o swego syna inie rozpaczaj! Ja przecież bardziej niż ty swoje dziecię ukochałam. Ale nasz syn jest z moimbratem, przeto morza się nie lękaj i porzuć obawę, że dziecię mogłoby zatonąć. Brat mój niepostąpiłby w ten sposób, gdyby nie miał pewności, że małemu żadna krzywda się nie stanie.Za chwilę, za Allacha Najwyższego przyzwoleniem, odniesie ci on twojego syna zdrowego icałego.”

I nie minęła nawet godzina, gdy morze spieniło się i wzburzyło, i wyszedł zeń Salih,niosąc dziecię króla zdrowe i całe. Salih pofrunął ponad morzem, aż znalazł się przy nich,malec zaś cicho leżał na rękach wuja, a twarz jego była jak księżyc w pełni. I spojrzał Salihna króla, i spytał: „Bałeś się o swe dziecko, gdym razem z nim zstąpił do morza?” Królodpowiedział: „Tak, panie mój, bałem się o nie i nie myślałem, aby mogło powrócić cało.” Irzekł mu Salih: „O królu ziemski, namaściliśmy mu oczy maścią nam tylko znaną,wymawiając nad nim imiona wypisane na pierścieniu Sulejmana, syna Dauda – pokój niechajbędzie z nimi oboma! Zawsze bowiem, gdy urodzi się u nas dziecko, czynimy z nim tak, jakci opowiedziałem. Nie lękaj się więc, że twoje dziecię mogłoby utonąć lub udusić się, niegrozi mu to również, gdy się pogrąży w którymkolwiek spośród mórz rozlicznych, bo tak jakwy po ziemi, my chodzimy w morzu.” Rzekłszy to wydobył z kieszeni szkatułkę z napisami iopieczętowaną, po czym złamał pieczęć i wysypał zawartość ze szkatułki. I wypadły z niejróżnorakie nanizane klejnoty, rubiny i inne drogie kamienie, trzysta szafirów i trzystalaseczek szmaragdowych i trzysta innych przewierconych kamieni szlachetnych, wielkich jakstrusie jaja, błyszczących jaśniej niż słońce i księżyc. I rzekł Salih: „O królu czasu, te klejnotyi szafiry są moim darem dla ciebie. Nie składaliśmy ci nigdy żadnych darów, bośmy niewiedzieli, gdzie Dżulannar przebywa, nie mieliśmy od niej żadnego znaku ni wieści. Leczteraz, gdy widzimy, że się z nią związałeś, i my jednoczymy się z tobą i ten dar ci składamy, iobiecujemy, że – jeśli Allach Najwyższy pozwoli – przynosić ci będziemy co kilka dnipodobny dar. Takich bowiem klejnotów i szafirów jest u nas więcej niż żwiru na lądzie. Iwiemy dobrze, które z nich są cenne, a które pospolite, znamy każdą drogę do nich wiodącą iwszystkie miejsca, w których się znajdują, stąd łatwo nam je zdobyć.”

Król spojrzał na owe klejnoty i rubiny, zdumiał się i rozum mu się zmącił, a wreszciezawołał: „Na Allacha, zaprawdę, jeden z tych drogich kamieni wart jest tyle, co całe mojekrólestwo!” I podziękował Salihowi, młodzieńcowi morskiemu, za jego hojność, azwróciwszy się do królowej Dżulannar, rzekł jej: „Brat twój zawstydził mniewspaniałomyślnością swoją i tym niezrównanym darem, jakiego nie mógłby mi dać niktspośród mieszkańców ziemi.” Dziękowała więc i Dżulannar swemu bratu za to, co uczynił, onzaś rzekł: „O królu czasu, zaprawdę, od dawna jesteśmy twoimi dłużnikami i musieliśmy cisię odwdzięczyć. Było to naszym obowiązkiem za to, że postąpiłeś szlachetnie z moją siostrą,i za to, żeś nas gościnnie w twym domu przyjął, a my jedliśmy z twego stołu, jak to mówipoeta:

A jeśli, nim zapłakała, płakałem z miłości do niej,To duszę swą uzdrowiłem przed jej żałosnym płakaniem.Lecz jeśli płacz mój sprawiła wprzódy płacząca Suda,Mówiłem: «Temu, kto pierwszy, zyskać nagrodę się uda.»”

I dalej mówił Salih: „Choćbyśmy, o królu czasu, przez tysiąc lat z całych sił ci służyli,

Page 274: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

273

jeszcze nie zdołalibyśmy ci się odpłacić i wszystko to byłoby niewielką częścią tego, co ci sięod nas należy.” I podziękował mu król bardzo gorąco, a Salih z matką swą i córkami stryjapozostał potem u króla jeszcze czterdzieści dni. Później ucałował ziemię przed królem,mężem swojej siostry, a król spytał: „Czego sobie życzysz, Salihu?” Odpowiedział: „O króluczasu, byłeś dla nas wielce łaskawy, a teraz pragniemy, abyś w swej dobroci pozwolił namodejść, gdyż stęskniliśmy się za naszą rodziną, naszym krajem, naszymi bliskimi ipoddanymi. Nigdy nie przestaniemy służyć tobie i naszej siostrze, a także waszemu synowi i– na Allacha – o królu czasu, rozstanie z wami niełatwo znieść memu sercu, cóż jednakczynić, gdyśmy w morzu wyrośli i przebywanie na lądzie nie służy nam za bardzo.” Królwysłuchawszy j ego słów podniósł się i pożegnał Saliha, młodzieńca morskiego, jego matkę icórki stryja. Wszyscy oni zapłakali przy rozstaniu i rzekli: „Niebawem znów do wasprzybędziemy, nie rozłączymy się z wami na zawsze, tylko stale, co kilka dni, będziemy wasodwiedzali.” I odlecieli w stronę morza, zanurzyli się w nie i zniknęli z oczu. Król zaś otaczałteraz Dżulannar jeszcze większym szacunkiem i dobrocią, a malec ich rósł i rozwijał sięwspaniale. Jego wuj, babka, ciotka i stryjeczne siostry matki przybywali co jakiś czas dokrólewskiej siedziby i zabawiwszy przy dziecku miesiąc lub dwa, powracali do siebie.Chłopiec zaś, im starszy, tym urodziwszy się stawał, aż doszedł do wieku piętnastu lat, awtedy stał się niezrównany w doskonałości wzrostu i pięknej postawy. Posiadał on sztukępisania i czytania, poznał historię, gramatykę i czysty język arabski, nauczył się strzelania złuku i władania włócznią, a także jazdy konnej i wszystkiego innego, co synom królewskimmoże być przydatne. I nie było wśród mieszkańców miasta nikogo spośród mężów i kobiet,kto nie rozprawiałby o wspaniałych przymiotach tego młodzieńca, tak niezwykle byłurodziwy i doskonały, jak to wierszem pewien poeta opisywał:

Perła ambrą malowana – oto jego lico,Albo jabłko gagatową zdobione żywicą.Śmierć zadaje, kiedy spojrzy pięknymi oczyma,I urodą swych policzków upaja bez wina.

I kochał go król wielką miłością. Pewnego razu wezwał wezyrów, emirów, dostojnikówswego państwa i możnych swojego królestwa i kazał im złożyć uroczystą przysięgę, że pojego śmierci uczynią Badr Basima swoim królem. I wszyscy złożyli uroczystą przysięgę, iradowali się wielce, a króla przychylność dla całego świata napełniła i był przyjazny wsłowach i dobrotliwy, i mówił tylko o tym, co mogło być pożyteczne dla jego narodu. Nadrugi dzień król dosiadł wierzchowca i wraz ze swymi dostojnikami, emirami i wszystkimwojskiem przejechał przez miasto. Potem zawrócili, a gdy już byli blisko zamku, król zsiadł zkonia, aby uczcić swego syna, i niósł przed nim czaprak, a potem czynili to za jegoprzykładem wszyscy emirowie i dostojnicy państwa i każdy z nich przez pewien czas niósłprzed nim ów czaprak na znak hołdu. I szli tak, aż dotarli do przedsionka zamku, podczas gdykrólewicz jechał konno. Potem i on zsiadł z konia, a wtedy ojciec objął go i to samo uczyniliemirowie, po czym posadzili go na tronie królewskim, ojciec i emirowie zaś stanęli przednim.

I począł Badr Basim sądy pomiędzy ludźmi sprawować, usuwał od władzyniesprawiedliwych, sprawiedliwym zaś urzędy nadawał. I tak sprawował władzę aż dopołudnia. Potem wstał z tronu i udał się do swojej matki, Dżulannar Morskiej, mając nagłowie koronę i wyglądając niczym księżyc; Gdy matka ujrzała go, jak szedł ku niej,poprzedzany przez króla, powstała przed nim, ucałowała go i składała mu życzenia zprzyczyny tego, że został sułtanem, a potem modły za niego wznosiła, prosząc o długi żywotdla niego i jego ojca i o zwycięstwo nad wrogami. I usiadł Badr Basim przy matce, i odpocząłchwilę, gdy zaś nadeszła pora popołudniowych modłów, dosiadł konia i poprzedzany przez

Page 275: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

274

emirów, ruszył na majdan. Tam ćwiczył się we władaniu bronią i ze swym ojcem idostojnikami państwa się mierzył aż do wieczora. Wówczas powrócił do zamku, a przez całądrogę wszyscy ludzie postępowali przed nim. I tak codziennie jechał na majdan, a popowrocie rządy pomiędzy poddanymi sprawował, wymierzając sprawiedliwość taką samąemirowi, jak biedakowi. Trwało to przez rok, potem zaś począł Badr Basim jeździć napolowania i łowy i odwiedzać kraje i prowincje podległe jego władzy i wszędziebezpieczeństwo i pokój zaprowadzał, czyniąc tak, jak czynią królowie. I nie było pośródwspółczesnych nikogo, kto by mu dorównywał sławą, męstwem i prawością, z jaką odnosiłsię do ludzi.

Aż pewnego dnia zdarzyło się, że zaniemógł król, ojciec Badr Basima. Serce zaczęło tłucmu się w piersiach i poczuł, że czas mu się do przybytku wieczności przenosić. Chorobaopanowała go tak ciężka, że był już bliski śmierci, wezwał przeto swojego syna, powierzyłmu poddanych i matkę jego, Dżulannar, i wszystkich dostojników państwa, i lenników. Izaprzysiągł ich, i po raz wtóry im nakazał, aby byli posłuszni jego synowi, i ta przysięga gopokrzepiła. A potem już tylko kilka dni przy życiu pozostawał, aż wreszcie powołał go AllachNajwyższy do Miłosierdzia swego. I żałowali go syn jego, Badr Basim, i żona Dżulannar,płakali emirowie, wezyrowie i wszyscy dostojnicy państwa. A potem wystawili mugrobowiec, pochowali go w nim i przez cały miesiąc obrzędy żałobne odprawiali. I przybyłbrat Dżulannar, Salih, jej matka i córki stryja i pocieszali ich w smutku po zgonie królamówiąc: „O Dżulannar, król umarł, ale pozostawił po sobie tego udanego młodzieńca, tenzaś, kto zostawia po sobie potomka takiego jak on, ten nie umarł. A zaprawdę, jest onniezrównany, jest jak lew drapieżny i księżyc jaśniejący.” Dostojnicy państwa zaś i możnikrólestwa przyszli do króla Badr Basima i powiedzieli: „O królu, opłakiwanie zmarłych nieprzynosi ujmy, wszelako bardziej niewiastom przystoi. Nie dręcz więc siebie i naszych sercżalem za swoim ojcem. On nie żyje, lecz pozostawił ciebie, a ten, kto pozostawia dziedzicatakiego jak ty, ten nie umarł.” Tak uspokajali Badr Basima i pocieszali go, a potem zawiedligo do łaźni. A gdy wyszedł z niej, przyodział się w szatę z tkaniny złotolitej, ozdobionejklejnotami, na głowę włożył koronę królewską i zasiadłszy na królewskim tronie, począłrozsądzać ludzkie sprawy i zaprowadzał sprawiedliwość pomiędzy silnymi i słabymi, iuznawał prawo biedaka przed prawem możnego emira, za co pokochał go lud wielkąmiłością.

Tak minął cały rok. Co pewien czas morska rodzina odwiedzała Badr Basima i wiódł onżycie rozkoszne, i oczy miał wesołe. W tym stanie trwał długi czas. Aż pewnej nocy zdarzyłosię, że u Dżulannar zjawił się jej brat i pozdrowił ją. Ona wstała na powitanie, objęła go, apotem u swego boku go posadziła i zapytała: „Jak się miewasz, bracie mój, jak miewa sięmoja matka i córki stryja?” Odrzekł: „Mają się dobrze, siostro moja, wszyscy są zdrowi izaiste nic im do szczęścia nie brakuje prócz widoku twoich lic.” I podała mu Dżulannar cośdo zjedzenia, a kiedy zjadł, poczęli rozmawiać o królu Badr Basimie, o jego urodzie,powabie, wdzięku i piękności, o jego wspaniałej postaci, o jego rycerskości, bystrości idobrym ułożeniu. W tym samym czasie król Badr Basim spoczywał nie opodal na łożu, a gdyposłyszał, iż matka jego i wuj rozmawiają o nim i jego sprawach, udawał, że śpi, ale tego, comówili, słuchał. Salih zaś mówił do swojej siostry Dżulannar: „Zaiste, twój syn skończył jużsiedemnaście lat, a nie. ożenił się jeszcze. Żywimy obawę, że mogłoby mu się coś przytrafić,zanim doczeka się syna, chciałbym więc ożenić go z którąś spośród morskich królewien,godną jego piękności i urody.” Dżulannar rzekła na to: „Wymień mi je, bo znam wszystkie.”

I zaczął Salih wymieniać jedną po drugiej, ale Dżulannar przy każdym imieniu mówiła:„Tej nie życzę sobie dla mojego syna i ożenię go tylko z taką, co dorównywać mu będziepięknością i wdziękiem, mądrością i pobożnością, ułożeniem, odwagą, rozwagą iszlachetnością rodu i pochodzenia.” Wtedy rzekł Salih: „Poza tymi nie znam już żadnej innejmorskiej królewny. Wymieniłem ci więcej niźli sto dziewcząt, a żadna z nich uznania w

Page 276: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

275

twoich oczach nie znalazła. A teraz, siostro moja, sprawdź, czy twój syn rzeczywiście śpi, czynie.” Spojrzała Dżulannar na Badr Basima i wydało jej się, że śpi, więc rzekła: „Śpi mocno.Ale dlaczego pytałeś o jego sen? Co takiego masz mi do powiedzenia?” Salih odparł: „Wiedz,siostro moja, że oto przypomniałem sobie o jeszcze jednej dziewczynie spośród cór morza. Tabyłaby na pewno godna twego syna, ale bałbym się wspomnieć ją przy nim, bo jeśli czuwa,jego serce zaraz się do niej miłością przywiąże. A mogłoby się przecież zdarzyć, że niezdołalibyśmy jej zdobyć dla niego i wtedy męczyłby się i on, i my, i dostojnicy państwa, iwszyscy mielibyśmy wtedy kłopot. A przecież poeta mówi:

Na początku pożądanie nie większe jest od kropelki,Dopiero powstrzymane morzem się staje wielkim.”

Ale Dżulannar, wysłuchawszy, co rzekł Salih, powiedziała: „Wyjaw mi, co to zadziewczyna i jak ma na imię, bo ja znam wszystkie córy morza, zarówno córki królów, jak iinnych jego mieszkańców. Jeśli uznam, że jest godna mego syna, będę się u jej ojca o niąstarała i dam za nią wszystko, co tylko posiadam. Powiedz mi, która to jest, i nie lękaj się;mój syn śpi na pewno.” Ale Salih odparł: „Boję się, że czuwa, a przecież poeta mówi:

Ledwo usłyszałem o niej, pokochałem ją głęboko,Bywa, że pokocha ucho, zanim jeszcze ujrzy oko.”

Ale Dżulannar nalegała: „Mów, bracie mój, nie obawiaj się, powiedz zwięźle.” Salih rzekłwięc: „Na Allacha, siostro moja, nie ma godniejszej dla twego syna nad królewnę Dżauharę,córkę króla Samandala. Ona dorównuje mu urodą i pięknością, wdziękiem i doskonałością.Ani w morzu, ani na lądzie nie znajdziesz delikatniejszej i milszej niż ona. Zaprawdę, jestpiękna i urodziwa, ma cudną postać i kształty młode, różane lica, czoło jej blaskiemzachwyca, zęby jak drogocenne kamienie, jej ciemne oczy miotają płomienie, biodra maociężałe, w pasie jest cienka, a twarz ma tak uroczą, że kiedy spogląda wokoło, wstydzą sięantylopy i gazele. Gdy, idąc, lekko się kołysze, gałązki wierzby jej zazdroszczą i smucą się, agdy zdejmuje z twarzy zasłonę, słońce i księżyc gasną zawstydzone. I każdy, kto ją raz bodajujrzał, jest pod jej urokiem. Wargi jej są słodsze nad wszystko, a jej kształty delikatne imłode.” Dżulannar wysłuchała słów brata i powiedziała: „Prawdę rzekłeś, bracie mój. NaAllacha, wielokrotnie ją widziałam i była moją przyjaciółką, gdy byłyśmy małe. Dziśznajomość ta wygasła, gdyż przebywamy z dala od siebie i już osiemnaście lat jej nieoglądałam. Na Allacha, ona jedna jest godna mojego syna.” Gdy Badr Basim wysłuchałrozmowy tych dwojga od początku do końca i pojął, co mówili o przymiotach dziewczynywymienionej przez Saliha, a zwanej Dżauharą, czyli o córce króla Samandala, pokochał ją,słuchając o niej. I gdy tamci mniemali, że jest we śnie pogrążony, jemu ogień trawił serce itonął w nim jak w morzu, brzegu ani dna nie znajdując. Tymczasem Salih spojrzał na swojąsiostrę Dżulannar i powiedział: „Na Allacha, siostro moja, nie ma wśród morskich królówgłupszego albo potężniejszego niż jej ojciec. Pamiętaj więc, aby nic synowi swojemu niemówić dopóki ów król nam ręki Dżauhary dla Badr Basima nie ofiaruje. Gdy przychyli się donaszej prośby, Allachowi Najwyższemu dzięki złożymy, a jeśli nie da nam jej za żonę dlatwojego syna, pogodzimy się z tym i o rękę innej starać się poczniemy.” Dżulannarposłuchała słów brata i powiedziała: „Dobry jest plan, który mi przedstawiłeś.” I na tymskończyli tę rozmowę, i udali się na spoczynek.

Tymczasem w sercu króla Badr Basima płonął ogień pożądania do królewny Dżauhary,lecz nie zdradzał się z tym i nic wujowi ani matce o tym nie powiedział, choć wskutek ichopowiadania leżał, trawiony namiętnością, jak na rozżarzonych węglach. I gdy nastał ranek,udał się z wujem do łaźni, tam się umyli, a potem wrócili i pili sorbety. Podano im również

Page 277: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

276

jadło i król Badr Basim i jego matka i wuj jedli, aż byli syci, a wtedy umyli dłonie. Salih zaśstanął przed Badr Basimem i powiedział do niego i jego matki Dżulannar: „Pozwólcie teraz,abym do swojej rodzicielki powrócił. Bawiłem u was kilka dni i być może niepokoją się omnie i czekają na mnie.” Na to rzekł król Badr Basim do swój ego wuj a Saliha: „Zostań unas jeszcze dzisiaj.” I przystał na to Salih, a wtedy król powiedział: „Wstań, wuju, i chodź zemną do ogrodu.” I poszli, i przechadzali się po ogrodzie, ale po pewnym czasie król BadrBasim siadł pod cienistym drzewem, chcąc się przespać i odpocząć. A gdy wspomniał, comówił jego wuj Salih o królewnie morskiej, o jej śliczności i urodzie, zapłakał rzęsistymiłzami i te dwuwiersze wypowiedział:

Gdyby mnie spytano, kiedym był w pożodze srogiejI gdy w sercu mym i wnętrzu płonął wielki ogień,Co by milsze było dla cię: chłód źródlanej toni –Czy najukochańsi twoi? Powiedz! Rzekłbym: Oni!

To rzekłszy rozpaczał, jęczał i szlochał, po czym wypowiedział te oto dwuwiersze:

Kto zdolen ustrzec mą duszę od tej gazeli młodej,Która ma lica jak słońce, jeno piękniejsze odeń?Serce me było spokojne, a dziś zwróciło się do niej,Dla córki as-Samandala pożarem miłości płonie.

Wuj Salih, posłyszawszy słowa Badr Basima, załamał ręce i zawołał: „Nie ma boga próczAllacha, a Muhammad jest Jego Prorokiem! Nie ma potęgi ni siły poza Allachem Wielkim iMocnym!” Potem spytał: „Synu mój, czyżbyś słyszał wszystko, gdy z twoją matkąrozmawialiśmy o królewnie Dżauharze i o jej przymiotach?” Badr Basim odpowiedział: „Tak,wuju, słyszałem i pokochałem ją nie widząc, gdym pojął, coście o niej mówili. Serce mojeprzylgnęło do niej i nie może się już od niej oderwać.” Salih rzekł: „Królu, wróćmy teraz dotwojej matki. Musimy ją powiadomić o tej sprawie, a ja się potem do niej zwrócę z prośbą,aby pozwoliła mi zabrać cię z sobą i o rękę królewny Dżauhary dla ciebie się starać. Ipożegnamy matkę twoją, i razem wtedy odjedziemy. Bałbym się ciebie zabierać i odchodzićbez jej przyzwolenia, bo mogłaby się pogniewać na mnie. I miałaby słuszność, skoro stałbymsię sprawcą waszej rozłąki, tak jak niegdyś już byłem przyczyną jej rozstania się z nami. Wdodatku miasto pozostałoby bez króla i lud nie miałby nikogo, kto by nad nim rządysprawował i kto miałby staranie o wszystkie ich sprawy. W królestwie mogłoby zapanowaćrozprzężenie i władza mogłaby ci się z rąk wymknąć.” Badr Basim wysłuchał słów swegowuja Saliha ale rzekł: „Wiedz, wuju mój, że jeśli pójdę do mojej matki i zapytam ją o zdanie,nigdy nie zgodzi się na to, o czym mówisz. Nie wrócę więc do mej ani nie będę jej opozwolenie pytał.” I rozpłakał się przed swoim wujem, i mówił: „Pójdę z tobą bezuprzedzenia, a dopiero gdy wrócę, wszystko jej opowiem.” Salih wysłuchał, co mu rzekłsiostrzeniec, i nie wiedząc, co robić, powiedział: „Błagam Allacha Najwyższego o pomoc wkażdej przygodzie.” I spojrzał na Badr Basima, a gdy pojął, co się z nim dzieje, i nabrałprzekonania, że nie zechce się on do swojej matki zwrócić, tylko bez względu na wszystkorazem z nim wyruszy, zdjął z palca pierścień, na którym wyryte były niektóre imiona AllachaNajwyższego, i wręczył go królowi Badr Basimowi ze słowami: „Włóż go na swój palec, auchroni cię przed zatonięciem i przed wszystkimi innymi niebezpieczeństwami, przedmorskimi zwierzętami i rybami.” I wziął król Badr Basim pierścień od swego wuja Saliha, poczym obaj się w morze zagłębili i nie ustawali w drodze, aż do zamku Saliha przybyli, iweszli obaj. I ujrzała Badr Basima jego babka, matka Dżulannar, która w tym zamku razem zcałą swoją rodziną siedziała. Przybysze podeszli, ręce domownikom ucałowali, a babka

Page 278: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

277

ujrzawszy Badr Basima, wstała na powitanie, objęła go i ucałowała pomiędzy oczamimówiąc: „Niechaj błogosławione będzie przybycie twoje, synu mój! A jak miewa się twojamatka Dżulannar?” Badr Basim odrzekł: „Doskonale, jest zdrowa i dobrze się miewa, a tobiei córkom swego stryja przesyła pozdrowienia.” I opowiedział Salih matce o rozmowie, jakąprzeprowadził ze swą siostrą Dżulannar, i o tym, że król Badr Basim usłyszawszy tę rozmowęrozmiłował się w królewnie Dżauharze, córce króla Samandala. Opowiedziawszy owszystkim, co zaszło, od początku do końca, Salih dodał: „Przybył on tu po to tylko, aby orękę królewny u jej ojca się starać, gdyż pragnie ożenić się z nią.” Gdy babka króla BadrBasima wysłuchała słów Saliha, zawrzała gwałtownym gniewem, ale i niepokój, i troskatakże nią zawładnęły. I powiedziała: „Synu mój, popełniłeś wielki błąd, wspominając oDżauharze, córce króla Samandala, w obecności swego siostrzeńca, wiesz bowiem, że królSamandal jest największym głupcem i tyranem o ciasnym umyśle, nadęty pychą, a co więcej,że jest on przeciwny staraniom o jego córkę. Wszyscy morscy królowie już go o jej rękęprosili i wszystkim odmówił, gdyż żaden go nie zadowolił. Odtrącał każdego mówiąc: «Niedorównujecie jej ani wdziękiem, ani urodą, ani żadnymi innymi zaletami», obawiam się więc,że gdy skierujemy doń prośbę o rękę Dżauhary i nas, jak innych, odtrąci, a my pełni męskiejdumy, będziemy musieli wrócić ze złamanymi sercami.”

Salih wysłuchał słów matki i tak do niej powiedział: „Matko moja, co więc mamy począć,skoro król Badr Basim rozmiłował się w tej dziewczynie, gdy mojej siostrze Dżulannar o niejopowiadałem?” I dalej mówił: „Teraz już nie ma wyjścia i muszę prosić jej ojca o zgodę,choćbym całe moje królestwo miał za to ofiarować, gdyż Badr Basim twierdzi, że jeśli jej niezdobędzie, umrze z miłości i namiętności.” I jeszcze dodał Salih: „Wiedz, matko, że synmojej siostry piękniejszy i urodziwszy jest od Dżauhary, a jego ojciec był królem wszystkichPersów, teraz zaś on sam panuje nad nimi, przeto Dżauhara godna jest tylko jego jednego. Aja już powziąłem postanowienie: nazbieram kamieni drogocennych, rubinów i innych izaniosę je królowi Samandalowi w darze, a wtedy poproszę o rękę królewny. Gdy się będziesprzeciwiał, mówiąc, że jest królem, powiem, że i Badr Basim jest królem, synem króla.Gdyby wymawiał się przed nami urodą swojej córki, powiem, że mój siostrzeniec urodziwszyjest od niej, a jeśli ogrom swego królestwa nam przeciwstawi, powiem mu, iż królestwo BadrBasima jest bardziej rozległe i że liczniejszą ma on armię i straż przyboczną, bo zaprawdęjego królestwo większe jest niż królestwo jej ojca Samandala. I dołożę wszystkich starań, byspełnić pragnienie syna mojej siostry, choćbym nawet swym życiem miał za to zapłacić. To jabowiem stałem się sprawcą owego przypadku i jeślim Badr Basima wtrącił w morze tegopożądania, muszę teraz doprowadzić do jego zaślubin z Dżauharą, a Allach Najwyższy w tymdziele mi dopomoże!” I rzekła mu jego matka: „Uczyń, jak chcesz, przestrzegam cię jednak:gdy rozmawiać będziesz z Samandalem, mowa twoja powinna być twarda, zaiste bowiem,znasz jego głupotę i zapalczywość. Obawiam się, że mógłby napaść na ciebie, gdyż nie znaon szacunku dla nikogo.” Odrzekł Salih: „Słyszę i jestem posłuszny.”

To rzekłszy wstał i przygotował sobie dwa wory pełne klejnotów, rubinów, laseczekszmaragdowych i różnych innych drogocennych kamieni. Kazał je dźwigać swymniewolnikom i poszedł wraz z nimi i z synem swojej siostry na zamek króla Samandala. Tampoprosił o zezwolenie na wejście, a król Samandal zgodził się, wszedł więc Salih, ziemięprzed królem ucałował i pozdrowił go uniżenie. Gdy go król Samandal ujrzał, wstał przednim i okazując mu największy szacunek, kazał mu usiąść. Usiadł tedy Salih, król zaś,posiedziawszy z nim chwile, w milczeniu, powiedział wreszcie: „Niechaj będziebłogosławione.woje przybycie. Zaprawdę, Salihu, długo zasmucałeś nas swą nieobecnością.Jakie życzenia przywiodły cię teraz do nas? Powiedz, abym mógł je spełnić.” Salih wstał iucałowawszy przed królem ziemię po raz wtóry, rzekł: „O królu czasu, prośbę moją zanoszędo Allacha i do ciebie króla wspaniałomyślnego, lwa drapieżnego, o którego doskonałościdaleko się niosą wieści, a jego hojność, wspaniałomyślność, łaskawość, rozum i szlachetność

Page 279: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

278

wielką zyskały sławę we wszystkich ziemiach i krainach.” I rozwiązał obydwa wory,wydobył z nich klejnoty i inne cenne kamienie, a rozsypawszy je przed królem Samandalem,rzekł: „O królu czasu, przyjmij ten dar ode mnie, a łaskę mi uczynisz i radość memu sercusprawisz.” Król Samandal spytał: „W jakim celu dajesz mi ów podarunek? Opowiedz, z czymprzychodzisz i czego pragniesz. Jeśli będę mógł, spełnię twoje życzenie i uczynię to zaraz, niezwlekając, aby nie męczyło cię twe pragnienie. A jeśli uczynić tego nie będę w stanie, toprzecież Allach żadnej duszy nie obarczy ponad miarę.” Na to Salih wstał, ziemię przedkrólem Samandalem po raz trzeci ucałował i powiedział: „O królu czasu, bez trudu możeszspełnić moje życzenie, gdyż to, o co chcę cię prosić, należy do ciebie i ty jesteś tego panem.Gdyby inaczej było, zaiste, nie ośmieliłbym się trudzić króla i szaleńcem byłbym, prosząc goo coś, co nie leży w jego mocy. Wszak mędrzec pewien poucza: «Gdy pragniesz, by tweżyczenie było wysłuchane, proś tylko o to, co może być wykonane.» Zaprawdę, sprawa, któramnie skłoniła do przybycia tutaj, leży całkowicie, w mocy króla – niech go Allach ma w swejopiece Król na to odrzekł: „Mów tedy, czego pragniesz, wyłóż sprawę całą, proś o to, czegopragniesz.” I Salih rzekł: „O królu czasu, wiedz zatem, że jako swat tu do ciebie przychodzę ichcę cię prosić o perłę jedyną, klejnot strzeżony, jakim jest królewna Dżauharą, córkanaszego pana. A teraz, gdy wiesz już, o co chodzi, niech urzeczywistni się twój zamiarspełnienia mej prośby!”

Ledwo usłyszał król te słowa, począł się śmiać tak, że aż upadł na plecy i szydził z Saliha,wołając: „Salihu, miałem cię do tej pory za człowieka mądrego i rozsądnego, dążącego dotego tylko, co prawe, i mówiącego jedynie przemyślane słowa. Co się stało teraz z twoimrozumem, co cię upoważnia do sięgania tak wysoko, że się ośmielasz prosić o rękę córkikrólów i władców krain i ziem? Czyżbyś osiągnął tak wysoką godność, że zbliżyłeś się donas, czy też rozum twój skurczył się tak niepomiernie, że ważysz się mówić mi oko w okotakie słowa?!” Salih na to odpowiedział: „Niechaj Allach ma króla w swej opiece! Nie proszęo rękę twej córki dla siebie, choć przecież mógłbym, bo jestem jej równy albo wyżej nawetstoję, wiesz bowiem, że ojciec mój był królem z królów mórz, chociaż ty nami dziś władasz.Wszelako nie proszę cię o nią dla siebie, ale dla króla Badr Basima, pana ziemi Persów,którego ojcem był król Szachriman, ty zaś znasz jego potęgę; Jeśli więc rzekniesz, żeś królempotężnym, ja powiem, że król Badr Basim jest potężniejszy od ciebie; gdy prawić poczniesz,że twoja córka jest piękna, powiem, ze król Badr Basim jest jeszcze od niej piękniejszy,zgrabniejszy, doskonalszy i szlachetniejszego rodu. I wiedz, że nie ma w naszych czasachwiększego niż on rycerza. Jeśli więc zgodzisz się na to, o co cię proszę, o królu czasu,uczynisz tak, jak należy. A jeśli w dalszym ciągu wynosić się ponad nas zechcesz, postąpiszwzględem nas niesłusznie i złą obierzesz drogę. Wiesz przecież, o królu, że królewnaDżauharą, córka naszego króla i władcy, komuś musi być poślubiona, bo zaiste, pewienmędrzec poucza: «Nie ma dla dziewczyny innych dróg: zaślubiny albo grób.» Skoro więcmusisz się pogodzić, że trzeba ją będzie wydać za mąż, to wiedz, że zaiste, syn mojej siostryjest dla niej najodpowiedniejszy ze wszystkich ludzi.”

Skoro król wysłuchał słów Saliha, wściekłość straszliwa go opanowała, o mało rozumu niepostradał, nieledwie dusza zeń uleciała i począł krzyczeć: „Ty kundlu jeden! Nikt inny,podobny tobie, nie śmiałby do mnie przemawiać takimi słowami ani też nie odważyłby sięwobec wszystkich powiedzieć, że syn twojej siostry, Dżulannar, da się do mojej córkiprzyrównywać! Kimże ty jesteś i kim jest twoja siostra, kimże jest jej syn i kim był jegoojciec, że takie rzeczy wygadujesz i wobec mnie na takie słowa sobie pozwalasz?! Czym wyjesteście przy niej, jak nie psami?!” I skrzyknął swoich niewolników i rozkazał: „Hej, sługi,bierzcie głowę tego wisielca!” Chwycili tedy miecze i obnażywszy je, rzucili się nań, lecz onjuż odskoczył i w ucieczce zmierzał ku zamkowej bramie. A kiedy do niej dopadł, ujrzałsynów swego stryja, jego krewnych, przyjaciół i niewolników. Było ich ponad tysiąc rycerzyzakutych w żelazo i kolczugi, a w rękach nieśli włócznie i tarcze błyszczące. Gdy ujrzeli, w

Page 280: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

279

jakich Salih jest opałach, spytali: „Co ci się przydarzyło?” I opowiedział im o swejprzygodzie. Ich zaś przysłała matka Saliha na pomoc swojemu synowi. Gdy więc wysłuchali,co im opowiedział, pojęli, że król jest głupcem i gwałtownikiem, zsiedli przeto z koni idobywszy mieczy, weszli do komnaty króla Samandala i ujrzeli go, jak siedział na swoimkrólewskim tronie. Zaślepiony wielkim gniewem na Saliha, zgoła ich nie zauważył, a onizobaczyli, że i służba jego, pachołkowie i straż przyboczna również do walki nie byliprzygotowani. Gdy król wreszcie spostrzegł ich z obnażonymi mieczami w dłoniach,krzyknął na swoich ludzi: „Biada wam! Bierzcie głowy tych psów!” Lecz nawet chwila nieminęła, gdy pokonano już ludzi króla Samandala i do ucieczki ich zmuszono, Salih zaś i jegokrewniacy chwycili króla Samandala i skrępowali. A królewna Dżauhara dowiedziała sięzaraz po przebudzeniu, że ojciec jej został wzięty do niewoli, a jego straż przyboczna zostaławybita. Opuściła przeto pałac i na jedną z wysp uciekła, a tam znalazła wysokie drzewo i nanim się ukryła. Tymczasem, nim obie strony przestały z sobą walczyć, niektórzy spośródniewolników króla Samandala zbiegli, ale spotkał ich król Badr Basim i zapytał, co się stało.Gdy rzekli mu o wszystkim, co zaszło, i gdy posłyszał, że króla Samandala pojmali,przerażony i pełen lęku o siebie rzucił się do ucieczki. A w duchu mówił sobie: „Zaprawdę, tezamieszki wynikły z mojej przyczyny i nikt tutaj prócz mnie nie zawinił.” I począł biecszukając ocalenia w ucieczce, wszelako nie wiedział, w którą należy się skierować stronę.

A los, przeznaczony mu w wieczności, zagnał go na tę samą wyspę, na której schroniła sięDżauhara, córka króla Samandala. I przybył Badr Basim pod to samo drzewo, i tam jakmartwy upadł, spragniony wytchnienia. Nie wiedział o tym, że prześladowany odpoczynkunie zazna, ani o tym, co kryło dla niego przeznaczenie. Leżąc tak, wzrok podniósł ku koroniedrzewa i wzrok jego napotkał spojrzenie Dżauhary. Patrzył na nią i widział, że jest jakksiężyc wschodzący, i rzekł: „Niech pochwalony będzie Ten, który stworzył tę cudownąpostać. Stwórca wszystkiego, który ma moc nad wszelką rzeczą! Niech będzie pochwalonyAllach Wszechmocny, Sprawca, Stwórca i Dawca! Na Allacha, jeśli się nie mylę, to jest tochyba sama Dżauhara, córka króla Samandala, która na wieść o tym, że wojna pomiędzynami nastała, uciekła na tę wyspę i na tym drzewie się skryła. A jeśli to nie jest królewnaDżauhara, to jest to ktoś jeszcze piękniejszy niż ona.” I począł Badr Basim rozmyślać o niej,po czym rzekł w duszy swojej: „Wstanę, schwytam ją i zapytam, kim jest, a gdy dowiem się,że to ona, sam ją poproszę o rękę, gdyż tego przecież pragnę.”

Podniósł się więc i rzekł do Dżauhary: „O celu wszystkich pragnień, powiedz, kim jesteś ikto cię tutaj przywiódł?” Dżauhara spojrzała na Badr Basima i zobaczyła, że piękny jest jakksiężyc w pełni pośród czarnych chmur jaśniejący, że smukłą ma postać i uśmiech czarujący,i odpowiedziała: „O pięknolicy, jestem królewną Dżauhara, córką króla Samandala.Umknęłam tutaj, gdyż Salih ze swoim wojskiem zaczął wojnę z moim ojcem, wybił jegożołnierzy, a jego samego wziął do niewoli wraz z częścią jego armii. Zbiegłam tedy zestrachu o siebie.” I dalej mówiła królewna Dżauhara do króla Badr Basima: „Zaprawdę, tylkodlatego uciekłam w to miejsce, że bałam się śmierci, a teraz nie wiem, co los mojemu ojcuzgotował.” Gdy król Badr Basim usłyszał, co powiedziała, zdziwił go wielce ten niezwykłyprzypadek i rzekł do siebie: „Nie wątpię, że swój cel osiągnę, skoro jej ojciec jest uwięziony.”Potem spojrzał ku niej w górę i tak do niej powiedział: „Zejdź, o pani moja, gdyż zaprawdęmiłość do ciebie mnie zabija, a oczy twoje wzięły mnie w niewolę. To z mojej i twojejprzyczyny wynikły te zamieszki i wojna, wiedz bowiem, że ja jestem Badr Basimem, królemPersów, Salih zaś jest moim wujem. On przybył do twojego ojca i poprosił go o twoją rękędla mnie, a ja dla ciebie opuściłem swoje królestwo. Jakiż to zadziwiający traf, że się tu otospotykamy! Zejdź więc teraz do mnie, wrócimy razem do zamku twojego ojca, a tam uproszęmojego wuja Saliha, by go uwolnił, abym potem miał prawo cię poślubić.”

Ale gdy tylko Dżauhara usłyszała słowa Badr Basima, powiedziała sobie w duchu: „Toprzez tego nędznego wisielca zdarzyły się wszystkie te wypadki. Mój ojciec dostał się do

Page 281: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

280

niewoli, jego szambelanów i służbę wybito i ja sama z własnego pałacu wynieść sięmusiałam, by jak wygnaniec jakiś schronienia na tej wyspie szukać. Jeśli więc teraz jakiegośpodstępu przeciw niemu nie wymyślę, by się przed nim ochronić, użyje wobec mnie siły ispełni swoje pragnienie! On jest bowiem zakochany, a cokolwiek zakochany uczyni, nikt mutego nie weźmie za złe.” I poczęła go zwodzić przemawiając do niego czułymi słowami, onzaś nie wiedział, że się w tym podstęp przeciw niemu kryje. Dżauhara mówiła: „O panie mój,światło moich źrenic, czy naprawdę jesteś królem Badr Basimem, synem królowejDżulannar?” Odrzekł: „Tak, o pani moja.” Wtedy ona powiedziała: „Oby Allach pokarałmego ojca i odebrał mu królestwo, oby pozbawił go pocieszenia i oby mu nigdy z wygnaniawrócić nie pozwolił, jeśli żąda on urodziwszego niż ty albo wspanialszych przymiotów nadtwoje. Na Allacha, nie grzeszy on rozumem ni zdrowym sądem!” I dalej mówiła: „O króluczasu, nie czyń mi nic złego za winy mego ojca, bowiem jeśliś mnie pokochał na piędź, to jana łokieć cię pokochałam i tak się zaplątałam w sidła miłości, że należę już do tych, któreumierają z miłości do ciebie. Twoje kochanie przelało się we mnie, a w tobie pozostała tylkodziesiąta część tego uczucia, które jest we mnie.” To rzekłszy Dżauhara zeszła z drzewa,zbliżyła się do Badr Basima, objęła go i do piersi przytuliwszy, poczęła go całować. Gdy królBadr Basim tego doświadczył, opanowały go miłość jeszcze większa i jeszcze większepożądanie i uwierzył jej myśląc, że go naprawdę umiłowała. I objął ją, i całował mówiąc:„Królewno moja, na Allacha, mój wuj Salih nie opisał mi nawet czterdziestej części twojejurody, nawet ćwierci z dwudziestu czterech kiratów!”

Wtedy Dżauhara jeszcze mocniej go do swojej piersi przygarnęła, wyrzekła jakieśniepojęte dla niego słowa i w twarz mu plunąwszy, powiedziała: „Opuść postać ludzką iprzyjmij postać najpiękniejszego z ptaków o śnieżnobiałych piórach, o czerwonym dziobie iłapkach.” I zaledwie wyrzekła te słowa, król Badr Basim przemienił się w najpiękniejszegoptaka o śnieżnobiałych piórach, o czerwonym dziobie i łapkach, otrząsnął się, stał i spoglądałna Dżauharę. A ona miała wśród swych niewolnic jedną, imieniem Marsina, która wtedy z niąbyła. Spojrzawszy na nią Dżauhara rzekła: „Na Allacha, gdybym się nie bała o los mego ojca,który przebywa w niewoli u jego wuja, zabiłabym go. Niechaj go Allach nie wynagrodzidobrem! Ileż nieszczęścia spadło na nas z jego przybyciem! Wszak wszystkie te zamieszki onspowodował! Zabierz go więc, niewolnico, idź z nim na Wyspę Pragnienia i porzuć go tam.Niech umrze z pragnienia!” Wzięła go tedy niewolnica, poniosła na ową wyspę i już chciałaodejść od niego, gdy nagle powiedziała sobie w duszy: „Na Allacha, zaprawdę, nie godzi się,by młodzieniec tak piękny i urodziwy umierał z pragnienia.” Zabrała go przeto z WyspyPragnienia i przeniosła na wyspę obfitującą w drzewa, owoce i strumienie, i tam go zostawiła,po czym wróciła do swojej pani i powiedziała jej: „Porzuciłam go na Wyspie Pragnienia.”

Tyle było spraw Badr Basima. Co się zaś tyczy Saliha, wuja króla Badr Basima, to gdywziął on w niewolę króla Samandala, a jego straż przyboczną i służbę wyciął, począł szukaćkrólewny Dżauhary, ale nie znalazł jej. Powrócił więc do swego zamku i zapytał matkęswoją: „Matko, gdzie jest syn mojej siostry, król Badr Basim?” Matka odparła: „Synu mój, naAllacha, żadnej wieści o nim nie mam, nie wiem, dokąd poszedł. Gdy posłyszał, że doszłopomiędzy tobą i królem Samandalem do kłótni i żeś z nim wojnę rozpoczął, przeląkł się iuciekł.” Gdy Salih te słowa usłyszał, zaniepokoił się bardzo o syna swojej siostry i rzekł: „Omatko moja, zaiste, zaniedbaliśmy króla Badr Basima i boję się, że zginął, mógł bowiemnapaść nań ktoś z ludzi króla Samandala albo królewska córka Dżauhara. Wstyd nam terazbędzie przed jego matką i nie możemy oczekiwać od niej przebaczenia, zabrałem go bowiembez jej zezwolenia.” I posłał na poszukiwanie Badr Basima swą straż przyboczną izwiadowców, a oni udali się w różne strony morza i we wszelkie inne miejsca, lecz żadnejwieści o nim nie zdobyli i wrócili z niczym, zawiadamiając o tym Saliha. Wtedy smutek irozpacz go ogarnęły, a serce ścisnął mu żal nad królem Badr Basimem. Takie były sprawykróla Badr Basima i jego wuja Saliha.

Page 282: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

281

Co się zaś tyczy Dżulannar Morskiej, to gdy jej syn Badr Basim zstąpił do morza zSalihem, ona czekała na nich na próżno i żadnej wieści od nich nie otrzymała. Siedziała więcwiele dni, wypatrując syna, aż wreszcie wstała, zstąpiła do morza i udała się do swojej matki.Gdy ją matka ujrzała, podniosła się, ucałowała i uściskała ją, a córki stryja Dżulannaruczyniły to samo. I zapytała Dżulannar swoją matkę o króla Badr Basima, a matka odrzekłajej: „Córko moja, przybył on do nas ze swym wujem, po czym Salih nabrał rubinów i innychdrogich kamieni i wziąwszy je z sobą, poszedł razem ze swoim siostrzeńcem do królaSamandala, by go o rękę jego córki prosić. Lecz król odmówił mu przemawiając dońubliżającymi słowami. Wtedy posłałam twojemu bratu około tysiąca rycerzy i doszło dowalki pomiędzy nimi a królem Samandalem. Wszelako Allach dopomógł twemu bratu, tak żewyciął królewską straż i wojsko, i w niewolę wziął samego króla Samandala. A gdy wieść otym doszła do twojego syna, przestraszył się o siebie, uciekł gdzieś od nas bez naszej wiedzy inie wrócił, i od tamtego czasu słuch o nim zaginął.”

Dżulannar spytała wtedy o swego brata Saliha i usłyszała w odpowiedzi, że zasiadł on natronie na miejscu króla Samandala i że rozesłał już ludzi na wszystkie strony, aby szukali jejsyna i królewny Dżauhary. Wysłuchawszy słów swojej matki, Dżulannar zatroskała sięogromnie o Badr Basima i zapłonęła gniewem na swego brata Saliha za to, że zabrał jej syna ibez jej zezwolenia w głąb morza z nim odszedł. Rzekła: „Zaprawdę, jestem niespokojna,nikomu bowiem spośród poddanych nie powiedziałam, że do was się wybieram, i obawiamsię, że jeśli dłużej tu pozostanę, dojdzie w naszym kraju do zamieszek i władza z rąk nam sięwymknie. Powrócę więc tam, tak jak powinnam, i dopóki Allach spraw mego syna niedoprowadzi szczęśliwie do celu, będę sprawowała władzę. Bowiem nie mogę zapominać omoim synu i zaniedbywać jego spraw. A jeśli spotkało go coś złego, umrę niechybnie, bozaprawdę świat dla mnie poza nim nie istnieje i tylko jego życie stanowi moją radość.” Irzekła jej matka: „Córko moja, całym sercem i duszą jestem z tobą. Nie pytaj nawet, jakwielki ból sprawia nam rozłąka z nim i jego zniknięcie!” To rzekłszy matka znowu wysłałaludzi na poszukiwania, Dżulannar zaś powróciła do swego królestwa z sercem przepełnionymsmutkiem, z załzawionymi oczyma i cały świat zdawał się jej ciasny. Tyle było jej spraw. Cosię zaś tyczy Badr Basima, to królewna Dżauhara zaczarowała go i posłała z nim niewolnicęswoją na Wyspę Pragnienia mówiąc jej: „Porzuć go tam, niech umrze z pragnienia.” Aleniewolnica nie zostawiła go na tej wyspie, tylko na innej, pełnej zieleni, drzew, owoców istrumieni. Począł więc Badr Basim żywić się tymi owocami i pił wodę ze strumieni, i żył takprzez wiele dni i nocy pod postacią ptaka, nie wiedząc, dokąd się udać i nie umiejąc nawetlatać. Aż pewnego dnia, gdy tak Badr Basim na tej wyspie siedział, przybył tam pewienmyśliwy, chcąc upolować coś do zjedzenia. I ujrzał Badr Basima, przemienionego w ptaka ośnieżnobiałych piórach, o czerwonym dziobie i tak pięknego, że wzrok urzekał i oszałamiałumysł człowieka. Ujrzawszy go ptasznik zdumiał się i rzekł w duszy swojej: „Zaprawdę,bardzo piękny to ptak, a nigdy jeszcze nie widziałem ptaka dorównującego mu urodą iwyglądem.” I zarzucił nań swą sieć, i schwyciwszy go, udał się z nim do miasta, po drodzetak do siebie mówiąc: „Sprzedam go i zarobię na nim pieniądze.” I spotkał go pewienmieszkaniec miasta i spytał: „Ile żądasz za tego ptaka, ptaszniku?” A ów odpowiedział: „A coz nim zrobisz, jeśli ci go sprzedam?” Odrzekł: „Zarżnę go i zjem.” Ptasznik zawołał na to:„Któż miałby serce takiego ptaka zabijać i zjadać? Zaprawdę, wiem, co zrobię: podaruję gokrólowi. On da mi za niego więcej niż ty, a nie zabije go, tylko będzie patrzył na niego ibędzie podziwiał jego urodę i krasę. Zaiste, przez całe moje życie, jak długo jestemmyśliwym, na morzu ani na lądzie nie spotkałem podobnego ptaka. Gdybyś mi więc chciałdać za niego nawet całego dirhema – na Allacha Najwyższego – nie sprzedam ci go!”

To rzekłszy udał się ptasznik ze swą zdobyczą do pałacu królewskiego. Gdy król zobaczyłptaka, zachwyciły go jego piękność i wdzięk, jak też czerwień jego łapek i dzioba i zarazposłał swego sługę do ptasznika, aby go kupił od niego. Sługa podszedł do ptasznika i spytał:

Page 283: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

282

„Czy masz tego ptaka na sprzedaż?”, a ów odpowiedział: „Nie, chcę go darować królowi.”Wziął tedy służący ptaka, wrócił z nim do króla i powtórzył mu słowa ptasznika. A królprzyjął dar i ofiarował ptasznikowi w zamian dziesięć denarów, on zaś wziął pieniądze,ucałował ziemię przed królem i odszedł. A sługa wniósł ptaka do wnętrza królewskiegopałacu, umieścił go w ozdobnej klatce i umieściwszy w środku pokarm i picie, powiesiłklatkę w komnacie. Wkrótce potem przyszedł król i spytał swego sługę: „Gdzie jest ptak?Przynieś mi go, abym mógł patrzeć na niego, bo – na Allacha – jest piękny.” Sługa przyniósłklatkę i postawił ją przed królem, a zobaczywszy, że ptak nie tknął nawet jedzenia, które muw klatce zostawił, powiedział do króla: „Na Allacha, nie mogę go nakarmić, – bo nie wiem,co jada.”

Wtedy król kazał podać sobie jadło, a gdy wniesiono i zastawiono przed nim stoły, królpoczął jeść. Skoro zaś ptak zobaczył mięso i inne dania, a także słodycze i owoce, jadłwszystko, co przed królem postawiono. Król był tym zdziwiony i dziwili się wszyscy, co byliprzy tym obecni. I rzekł król do służby i mameluków stojących wokół niego: „W życiu niewidziałem ptaka, który by jadł tak jak ten.” Po czym kazał przyprowadzić swą małżonkę, by iona mogła na tego ptaka popatrzeć. Poszedł więc po nią służący, a gdy stanął przed nią,powiedział: „O pani moja, król prosi cię, abyś przyszła zobaczyć ptaka, którego kupił.Gdyśmy przynieśli potrawy dla króla, ów ptak wyfrunął z klatki, zasiadł na stole i jadłwszystko, co tam było. Wstań więc, o pani moja, i pójdź go obejrzeć, bo zaprawdę jestprzepiękny, to jeden z cudów naszych czasów.” Gdy królowa wysłuchała słów służącego,poszła za nim nie mieszkając, ale kiedy zobaczyła ptaka i bliżej mu się przyjrzała, zakryłatwarz i odwróciła się szybko, jakby odejść chciała. Król wstał na to, spojrzał na żonę izapytał: „Czemu zasłaniasz twarz? Wszakże nie ma tu nikogo poza niewolnicami ieunuchami, czyli twoją służbą, i małżonkiem twoim!” Odrzekła: „Królu, zaprawdę, ten ptaknie jest prawdziwym ptakiem, ale mężczyzną, tak jak ty.” Gdy król usłyszał słowa żony,krzyknął: „Kłamiesz! Dosyć tych krotochwili! Jak może ptak być czym innym niż ptakiem?!”Rzekła królowa: „Na Allacha, nie żartuję, tylko mówię prawdę. Ten ptak jest bowiem królemBadr Basimem, synem króla Szachrimana, władcą ziemi Persów, a matką jego jest DżulannarMorska. Król spytał: „Jakim sposobem przybrał taką postać?” Odrzekła: „Zaczarowała gokrólewna Dżauhara, córka króla Samandala.” I opowiedziała królowi od początku do końca oprzypadkach Badr Basima. Że prosił on króla Samandala o rękę Dżauhary, lecz spotkał się zodmową, a wtedy jego wuj Salih rozpoczął wojnę z królem Samandalem, odniósł nad nimzwycięstwo i wziął go w niewolę.

Gdy król wysłuchał słów swojej małżonki, zdumiał się najwyższym zdumieniem, a żekrólowa, jego żona, była największą czarodziejką w owych czasach, przeto król rzekł do niej:„Zaklinam cię na moje życie, zdejmij z niego te czary, nie pozwól, by się dłużej tak męczył.Oby Allach Najwyższy uciął rękę Dżauhary! Jakże ona jest podła, jak mała jest jej wiara, ajak wielka złośliwość i chytrość!”

Małżonka króla powiedziała na to: „Rzeknij mu: «Badr Basimie, wejdź do tej komory.»” Irozkazał mu król uczynić to, a on usłuchał rozkazu króla. Wtedy małżonka króla wstała,osłoniła twarz, ujęła w rękę naczynie z wodą i weszła za ptakiem do komnaty. Tam jakieśniepojęte słowa nad wodą wymamrotała i rzekła do ptaka: „Przez moc imion potężnych iwersetów czcigodnych, przez moc Allacha Najwyższego, Stworzyciela nieba i ziemi, któryumarłych do życia obudzi, dobrodziejstwa rozdaje i czas śmierci wyznacza – wyjdź z tejpostaci i wróć do tej, w jakiej Allach cię stworzył.” I oto nim dopowiedziała te słowa, ptakzadrżał dziwnie i wrócił do swej ludzkiej postaci. I ujrzał król młodzieńca urodziwego, odktórego nie było piękniejszego na całej ziemi. Król Badr Basim zaś gdy zobaczył, że odzyskałdawną swą postać, rzekł: „Nie ma boga prócz Allacha, a Muhammad jest Jego Prorokiem!Niechaj będzie pochwalony Pan, Stwórca wszelkiego stworzenia, który rządzi życiem i czasśmierci wyznacza!”

Page 284: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

283

To rzekłszy Badr Basim ucałował obie dłonie króla i życzył mu długiego żywota, a królzłożył na jego głowie pocałunek i rzekł: „O Badr Basimie, opowiedz mi teraz od początku dokońca, co ci się przygodziło.” I opowiedział mu Badr Basim całą swoją historię, nic przednim nie tając. Król zdziwił się i rzekł: „O Badr Basimie, oto Allach zdjął z ciebie zaklęcia.Czego teraz pragniesz i co dalej czynić zamierzasz?” Odrzekł: „O królu czasu, chciałbym,abyś w swej dobroci dał mi statek z załogą, złożoną z twych ludzi, wyposażony we wszystko,co jest niezbędne do podróży. Minął bowiem długi czas, jak opuściłem moje królestwo, i bojęsię, doprawdy, abym go nie utracił. Obawiam się również, że matka moja mogła rozłąkę zemną życiem przypłacić, i nie jestem w stanie opędzić się od myśli, że umarła z żalu po mnie,nie wiedząc nawet, co się ze mną stało, czy jestem żyw, czy umarłem. Proszę cię więc, okrólu, uwieńcz swoją dobroć spełnieniem tego życzenia.” I król patrząc na jego piękność iurodę, i słysząc jego gładką mowę, tak rzekł do niego: „Słyszę i jestem posłuszny.” Potemistotnie kazał przysposobić dla niego statek i polecił zanieść tam wszystko, co jest koniecznedo drogi, i dał też Badr Basimowi załogę spośród swoich ludzi.

I wsiadł Badr Basim na statek, pożegnawszy króla, i popłynął na morze. Wiatr byłpomyślny i przez dziesięć dni płynęli szczęśliwie i nieprzerwanie, a gdy nastał dzieńjedenasty, morze wzburzyło się gwałtownie, a statek to się unosił, to opadał i załoga nie byław stanie nad nim zapanować. Tak więc unosiły ich fale i miotały statkiem, aż zbliżyli się doskały sterczącej z morza. Skała runęła wtem nagle na statek i go roztrzaskała. Wszystko, cosię na statku znajdowało, zatonęło w morzu, tylko król Badr Basim – choć niewielebrakowało, by i on utonął – uratował się dosiadłszy jednej z okrętowych desek. I unosiła goona na morzu, a on nie wiedział, dokąd płynie, ani też nie umiał nią pokierować. Mknęła tedyowa deska, prądem i wiatrem gnana, unosząc Badr Basima, który płynął tak przez trzy całedni, aż czwartego dnia deska zatrzymała się z nim przy brzegu morza. Tam odkrył BadrBasim miasto tak białe, że przypominało śnieżnobiałą gołębicę, a znajdowało się ono nawyspie wśród morza. Widać tam było wyniosłe kolumny i pełno stało pałaców dumnych,mury wznosiły się wspaniale, a o nie rozbijały się morskie fale.

Gdy król Badr Basim ujrzał ową wyspę, na której stało miasto, uradował się wielce, jakoże był już bliski śmierci z głodu i pragnienia. Zszedł więc z deski i chciał wejść do miasta,gdy wtem zbiegły się do niego muły, osły i konie – a było ich tyle co ziarenek piasku – ipoczęły go kopać, nie pozwalając mu z morza wejść do miasta. Wtedy Badr Basim popłynąłna tyły grodu i wydostał się na ląd, ale tam żywego ducha nie znalazł, więc zdziwił się i samsiebie spytał: „Co to wszystko znaczy? Do kogo to miasto należy? Czyżby nie było tu królaani nikogo innego? Skąd się wzięły te muły, osły i konie, które przeszkadzały mi tu wejść?”Tak rozmyślając szedł Badr Basim, choć nie wiedział, dokąd idzie, aż nagle ujrzał przed sobąjakiegoś starego przekupnia. Gdy go król Badr Basim zobaczył, pozdrowił go, a starzecodpowiedział mu pozdrowieniem, po czym przyjrzał mu się i widząc, jak jest piękny, zapytał:„Młodzieńcze, skąd przybywasz i co cię do tego miasta sprowadza?” Opowiedział mu więcBadr Basim swoją historię od początku do końca, a starzec zdumiał się i dalej pytał: „Synumój, czyś kogoś spotkał na swej drodze?” Badr Basim odparł: „Nie, ojcze mój, i, zaprawdę,dziwił mnie widok tego bezludnego miasta.” Starzec powiedział na to: „Synu, wejdź domojego sklepu, gdyż inaczej zginiesz.”

I wszedł Badr Basim, i usiadł w sklepie przy starcu, on zaś przyniósł mu nieco strawy irzekł: „Synu mój, skryj się we wnętrzu. Chwała Temu, który cię ustrzegł przed tą szejtanicą!”Wtedy Badr Basim przestraszył się, ale zjadł, co mu starzec podał, nasycił się, umył dłonie ispojrzawszy na starca, spytał: „Panie mój, czemu do mnie w ten sposób mówisz? To, corzekłeś, napełniło mnie lękiem przed tym miastem i przed jego mieszkańcami.” Starzec rzekł:„Wiedz zatem, synu mój, że to jest miasto czarowników i panuje tu królowa, która jestczarownicą. Jest ona niczym szejtanica albo kahina, kahina wiarołomna, która odprawiaczary, knuje podstępy. Konie, muły i osły, które widziałeś, to wszystko ludzie jak ty i ja, są to

Page 285: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

284

cudzoziemcy. Każdego bowiem, kto przybywa do tego miasta, a jest młodzieńcem jak ty,tego ta niewierna czarownica zabiera do siebie, spędza z nim czterdzieści dni, a po owychczterdziestu dniach przemienia go czarami w muła, konia lub osła albo w jakieś inne zwierzęz takich, jakie na brzegu spotkałeś.” Potem dalej tak do niego mówił: „Zaiste, gdy chciałeśwejść tu na ląd, tamci przelękli się, że królowa zaczai uje cię tak jak ich, i dawali ci znaki,chcąc cię przestrzec: «Nie wychodź, by cię czarownica nie zobaczyła.» Litowali się bowiemnad tobą i nie chcieli, by uczyniła z tobą to samo co z nimi.” I mówił jeszcze: „Równieżdzięki czarom zabrała ona to miasto tym, którzy dawniej w nim mieszkali. A na imię ma takrólowa Lab, co po arabsku znaczy ustalenie położenia słońca.” Gdy Badr Basim wysłuchałsłów starca, przeraził się ogromnie i trzęsąc się jak trzcina na wietrze, powiedział: „Codopiero sądziłem, że uwolniłem się od nieszczęścia, jakie spadło na mnie wskutek czarów, atymczasem los sprowadza na mnie jeszcze większe nieszczęście!” I pogrążył się wrozmyślaniach nad sobą i swymi przygodami.

Gdy zaś starzec mu się przypatrzył i poznał po nim, że coraz większy strach go opada,powiedział: „Synu mój, wstań, usiądź na progu mego sklepu i przypatrz się tym stworzeniom,ich ubiorom, barwom i postaciom, w jakie zostali zaczarowani. Ale nie bój się, gdyż królowai wszyscy mieszkańcy tego miasta darzą mnie miłością i szacunkiem, przeto nie zraniliby miserca ani duszy by mi nie zasmucili.” Wtedy król Badr Basim wyszedł ze sklepu i usiadł naprogu, by sobie wszystko obejrzeć. I mijali go ludzie, a on widział tłumy nieprzebrane. Gdyzaś ludzie go zobaczyli, podchodzili do przekupnia i pytali: „Szejchu, czy to jest twój jeniec,zdobycz tych dni?” Odpowiedział im; „To jest syn mojego brata. Dowiedziałem się właśnie,że ojciec jego umarł, posłałem więc po mego bratanka i sprowadziłem go tutaj, by płomieńmojej tęsknoty ugasić.” Tamci rzekli: „Zaiste, młodzieniec to bardzo urodziwy, ale boimy się,że królowa Lab użyje przeciw tobie jakiegoś podstępu i zabierze ci go, wiesz przecież, jakona pięknych młodzieńców lubi.” Ale starzec odparł: „Królowa nie sprzeciwi się mojemużyczeniu, bo lubi mnie i szanuje, i gdy się dowie, że jest to mój bratanek, nie będzie mnie oniego nagabywać. Tej krzywdy mi z pewnością nie wyrządzi, nie zamąci spokoju mojej duszyodbierając mi go.”

Tak tedy pozostał Badr Basim u owego starca przez cały miesiąc, jedząc u niego i pijąc, astarzec bardzo go pokochał. Aż pewnego dnia, gdy wedle swego zwyczaju Badr Basimsiedział w sklepie starca, pojawiło się nagle tysiąc niewolników z obnażonymi mieczami wdłoniach. Byli odziani w najróżniejsze stroje, a każdy miał na sobie pas wysadzanydrogocennymi kamieniami. Jechali oni na szlachetnych arabskich koniach, a u boku mieliprzypasane indyjskie miecze, gdy zaś przybyli do sklepu starca, pozdrowili go. A potemnadjechało jeszcze tysiąc niewolnic pięknych jak księżyce, w szatach przeróżnych z jedwabiui atłasu, haftowanych złotem we wzory i naszywanych rozmaitymi klejnotami, a każda zowych niewolnic miała włócznię. Pomiędzy nimi jechała dziewczyna na arabskim rumaku,którego złote siodło wysadzane było rubinami i innymi drogimi kamieniami. I jechały tak nieprzystając nigdzie, aż zbliżyły się do sklepu starca, pozdrowiły go i ruszyły dalej, po czymukazała się w wielkim orszaku sama królowa Lab. I ona podjechała do sklepu starca, a wtedyujrzała króla Badr Basima, który siedział właśnie przed wejściem, piękny jak księżyc w pełni.Gdy go królowa Lab zobaczyła, straciła głowę i tak oczarowały ją jego piękność i uroda, żegorącą miłością ku niemu zapłonęła.

Podjechała przeto bliżej, zeskoczyła z konia i usiadłszy u boku króla Badr Basima, spytałastarego przekupnia: „Skąd masz tego pięknego młodzieńca?” Starzec odparł: „To jest synmojego brata, przyjechał do mnie niedawno.” I rzekła królowa: „Pozwól przyjść mu dziświeczór do mnie, bym mogła z nim sobie pogawędzić. „Wówczas starzec spytał: „Czy gdy goode mnie zabierzesz, nie rzucisz nań swoich czarów?” Królowa odpowiedziała: „Nie”, astarzec zażądał: „Przysięgnij!” I przysięgła mu, że nie wyrządzi Badr Basimowi żadnejkrzywdy ani w nic go czarami nie zamieni, a potem rozkazała, by mu podprowadzono

Page 286: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

285

pięknego konia osiodłanego i w złotych cuglach, a wszystko, co ów koń miał na sobie, byłorównież ze złota i wysadzane klejnotami. Później królowa wręczyła starcowi tysiąc denarów irzekła do niego: „Weź to i niechaj ci służy.” To powiedziawszy królowa Lab zabrała BadrBasima i odjechała z nim, a on był piękny jak księżyc w pełni w czternastą noc miesiąca.Wszyscy zaś ludzie, co na niego spoglądali i widzieli, jaki jest piękny litowali się nad nim ipowiadali: „Na Allacha, ten młodzieniec nie zasłużył sobie, by go zaczarowała ta przeklęta!”A król Badr Basim słyszał, co ludzie mówili, ale milczał, Allachowi Najwyższemu tylko wopiekę się oddając, i jechali tak, aż przybyli do zamkowej bramy. Tam zsiedli z koniemirowie, dostojnicy państwa i niewolnicy, a królowa poleciła szambelanom, by kazalidostojnikom oddalić się. Ucałowali tedy ziemię i odeszli, a ona ze swą służbą i niewolnicamiweszła na zamek. I rozejrzał się Badr Basim wokoło, i ujrzał pałac, jakiego jeszcze nigdy nieoglądał. Mury miał on ze złota, a pośrodku była wielka sadzawka pełna wody, otoczonaogromnym ogrodem. I patrzał Badr Basim na ów ogród, i zobaczył w nim ptaki śpiewającerozmaitymi głosami na różne sposoby: wesołe i smutne, a były to ptaki różnorodnychgatunków i odmian. I patrzył Badr Basim na to wielkie bogactwo, i rzekł: „Niechaj będziepochwalony Allach, który w swej dobroci i łaskawości obdarza nawet tych, co innym służąbogom!” A królowa usiadła przy oknie, wychodzącym na ogród, na łożu z kości słoniowej,przykrytym wspaniałym kobiercem, król Badr Basim zaś usiadł przy niej. I całowała gokrólowa, i do piersi tuliła, a potem kazała niewolnicom przynieść stół. I wniosły stół zczerwonego złota, wysadzany perłami i innymi drogimi kamieniami, a na nim potrawyróżnorakie. I jedli, aż się nasycili, potem umyli dłonie, a niewolnice wniosły wtedy naczyniazłote, srebrne i kryształowe, kwiaty rozmaitych rodzajów i półmiski pełne owoców w cukrze.

Wówczas królowa kazała sprowadzić pieśniarki i przyszło dziesięć dziewcząt pięknych jakksiężyce, a każda trzymała w rękach inny instrument muzyczny. I napełniła królowa puchar, iwychyliła go, po czym napełniła drugi i podała go królowi Badr Basimowi, a on wziął go iwypił. I tak pili razem, aż mieli dość, a wtedy królowa kazała pieśniarkom śpiewać. Śpiewałyprzeto różne pieśni, królowi Badr Basimowi zaś zdawało się, że cały zamek tańczy z radości znim razem, myśl jego wyzbyła się trosk i zapominając o tym, że jest na obczyźnie,powiedział: „Zaprawdę, ta królowa jest młoda i bardzo piękna, nie odejdę więcej od niejnigdy, bo królestwo ma rozleglejsze niż moje, a ona sama jest piękniejsza jeszcze niżkrólewna Dżauhara.” I pił z nią wino aż do zmroku. Wtedy królowa kazała zaświecić lampy iświece i zapalić kadzidło, pieśniarki dalej im śpiewały, a oni pili bez ustanku aż do upojenia.A kiedy wino oszołomiło królową Lab, wstała ze swego miejsca i spocząwszy na łożu, kazałaniewolnicom oddalić się, po czym poprosiła króla Badr Basima, by się położył przy niej. Ispoczął przy niej, i na rozkoszach z nią spędził całą noc, aż do świtania.

Gdy królowa Lab przebudziła się ze snu, poszła razem z królem Badr Basimem dopałacowej łaźni, a tam umyli się oboje. Potem opuścili łaźnię, królowa przyoblekła BadrBasima w przepyszne szaty i kazała, by przyniesiono naczynia na wino, a gdy je niewolniceprzyniosły, poczęli znowu pić oboje. Później królowa wstała i poprowadziła Badr Basima zarękę, i spoczęli na poduszkach. I poleciła królowa wnieść potrawy, i zjedli, i obmyli dłonie, apotem niewolnice podały im kielichy, wniosły kwiaty, owoce i słodycze, a oni jedli i pili,niewolnice zaś śpiewały im przeróżne pieśni aż do wieczora. I tak spędzili na jedzeniu, piciu iweselu czterdzieści dni, a kiedy one minęły, królowa Lab zapytała: „O Badr Basimie, czyżnie jest ci milej tutaj niż w kramie u przekupnia, twego stryja?” Odrzekł: „Królowo moja,zaprawdę tu jest lepiej! Przecież mój stryj to nędzarz sprzedający fasolę!” I roześmiała się zjego słów, i znowu legli i oddali się rozkoszom miłosnym.

Ale rano, gdy król Badr Basim ocknął się ze snu, nie znalazł przy sobie królowej Lab. Irzekł: „Cóż to znaczy? Dokąd mogła odejść?” I zaniepokoił się jej zniknięciem, i niewiedział, co z sobą począć. Czas płynął, ona nie wracała, przeto zadając sobie w duchupytanie „Gdzież ona się mogła udać?”, odział się i począł jej szukać, ale jej nie znalazł.

Page 287: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

286

Wtedy rzekł w duszy swojej: „Czyżby udała się do ogrodu?”, i sam poszedł do ogrodu. Iujrzał płynący tam strumień na brzegu zaś zobaczył białą ptaszkę. Przy strumieniu rosłodrzewo, a na nim siedziało mnóstwo różnobarwnych ptaków. Król Badr Basim począłprzyglądać się tym ptakom, nie zauważony przez nie, i oto ujrzał, jak jakiś czarny ptak sfrunąłku owej białej ptaszce i począł zalecać się do niej, całując ją dziobem i strosząc piórka, takjak to czynią gołębie, po czym trzy razy skoczył na nią. Po niedługiej chwili samiczka owaprzybrała ludzką postać, a gdy król Badr Basim popatrzył na nią, pojął, że jest to królowa Labwe własnej osobie. W czarnym ptaku zaś rozpoznał zaklętego człowieka, którego królowamiłowała i dla którego sama zamieniła się w ptaszkę, po to, by ją mógł posiąść. Wtedyopanowała Badr Basima zazdrość i zły na królową Lab za to, co czyniła z czarnym ptakiem,wrócił do komnaty i legł na swojej pościeli. Po chwili królowa przyszła do niego i poczęła gopieścić i całować, lecz on zagniewany na nią nie przemówił do niej ani słowa. Wtedy onaodgadła, co się stało, i zrozumiała, że ją widział pod postacią ptaszki, jak z tamtym ptakiemigrała, wszelako nie rzekła mu nic o tym i przemilczała sprawę całą. On zaś, zaspokoiwszy jejżądzę, powiedział: „Królowo, pozwól, że wrócę teraz do kramu mojego stryja, bom sięzaprawdę stęsknił za nim, nie oglądając go ani razu przez okres czterdziestu dni.” Odrzekła nato królowa: „Idź, ale wracaj wnet, gdyż nie chcę się ciebie wyrzec i trudno mi rozstać się ztobą na godzinę nawet.” Badr Basim odpowiedział: „Słyszę i jestem posłuszny”, dosiadłkonia i odjechał do kramu starego przekupnia. Starzec wstał, by go przywitać, i objąwszy gozapytał: „Jakże ci się u tej niewiernej wiodło?” Odrzekł: „Do tej pory wiodło mi się dobrze,byłem zdrów i żyłem w wielkim dobrobycie, ostatniej nocy wszelako spała wprawdzie zemną jak zwykle, gdy jednak się ocknąłem ze snu, nie znalazłem jej. przy sobie. Odziałem sięwięc i poszedłem jej szukać, i tak zaszedłem do ogrodu.” I opowiedział, jak ujrzał strumień iptaki siedzące nad nim na drzewie. Starzec wysłuchał wszystkiego, po czym ozwał się: „Miejsię na baczności przed nią i wiedz, że wszystkie te ptaki, które widziałeś na drzewie, byłydawniej ludźmi, cudzoziemskimi młodzieńcami, z którymi ona się kochała, a późniejpozamieniała ich w ptaki. A czarny ów ptak, z którym ją przyłapałeś, był jednym z jejmameluków. Ona go bardzo kochała, lecz on zwrócił oczy na jedną z niewolnic, a wtedykrólowa zaklęła go w postać czarnego ptaka i teraz, ilekroć zatęskni za nim, sama przemieniasię w ptaszkę, by on ją mógł posiąść, gdyż wciąż jeszcze bardzo go kocha. I starzec takmówił: „Jeśli odgadła, że wiesz, co ona wyprawia, z pewnością żywi do ciebie urazę ipotajemnie knuje coś złego przeciw tobie, gdyż nie kocha cię szczerze. Ale ty się jej nie lękaj,porzuć obawy, bo ja opiekuję się tobą, a ja jestem muzułmaninem i na imię mam Abdallach.Nie ma też obecnie większego niż ja czarodzieja, wszelako ja stosuję czary tylko wkoniecznych przypadkach, a czasem nawet niweczę czary tej przeklętnicy i tym sposobemwyzwalam ludzi spod jej władzy. Ja ją lekceważę, gdyż ona nie ma nade mną władzy, a nawetboi się mnie bardzo, tak samo jak boją się mnie inni czarownicy tego miasta. A wszyscy oniwyznają tę samą wiarę co ona, to znaczy czczą ogień zamiast Króla Wszechmogącego.Przyjdź więc do mnie jutro zaraz z rana i opowiedz mi, co z tobą czyniła, gdyż czuję, żejeszcze tej nocy będzie obmyślała twoją zgubę. Lecz ja tobie poradzę, jak z nią postąpić, bysię od jej knowań uwolnić.” I pożegnał król Badr Basim starego przekupnia, i powrócił dokrólowej, która go oczekiwała. Gdy go ujrzała, wstała, kazała mu usiąść przy sobie i powitałago, po czym podała mu jadło i napoje. Zjedli więc, a gdy nasycili się, królowa kazałaprzynieść wino. I przyniesiono je, i pili oboje aż do północy, a ona dalej napełniała kielichy ipodawała mu, aż go upoiła, pozbawiając go zmysłów i rozumu. Gdy ujrzała, że jest w takimstanie, rzekła do niego: „Na Allacha, zaklinam cię na bóstwo, w które wierzysz, czyodpowiesz mi, gdy cię o coś zapytam, i wyjawisz mi prawdę o tym?” Badr Basim odparł,całkowicie oszołomiony: „Tak, o pani moja.” Rzekła więc królowa: „O panie mój, światłościmoich oczu! Kiedyś, gdy ocknąłeś się ze snu, nie znalazłeś mnie przy sobie, a szukając mnie,zaszedłeś do ogrodu i tam ujrzałeś czarnego ptaka, który wskakiwał na mnie. Otóż dowiedz

Page 288: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

287

się prawdy o tym ptaku. Dawniej był on jednym z moich mameluków, a ja miłowałam gowielce, lecz on zwrócił pewnego dnia oczy na jedną z mych niewolnic, wywołując tym mojązazdrość, i wtedy za pomocą czarów zamieniłam go w czarnego ptaka, ową niewolnicę zaśzabiłam. Mimo to nie mogę do dziś wyrzec się go nawet na jedną godzinę i ilekroć zatęsknięza nim, sama się w ptaszkę przemieniam i śpieszę doń, by mógł na mnie skoczyć i posiąśćmnie, jak to widziałeś sam. Otóż czy z tej przyczyny byłeś wtedy na mnie zagniewany? Aprzecież – na prawdziwość wiary w ogień i płomienie, na mrok i gorąco żaru – kocham ciębardziej niż kogokolwiek i tylko ty jesteś teraz dla mnie jedynym szczęściem na ziemi.”

Na to odrzekł Badr Basim, winem zamroczony: „Jeśli myślisz, że to była przyczynamojego gniewu, to zgadłaś. Żadnego bowiem innego powodu nie miałem poza tym!” Wtedykrólowa objęła go i całowała, i okazywała mu swoją miłość, a potem zasnęła i on zasnął przyniej. Ale skoro nadeszła północ, królowa wstała z pościeli, a król Badr Basim ocknął sięrównież, ale udał, że dalej śpi, i tylko ukradkiem spoglądał, co ona będzie czyniła. I ujrzał, żez czerwonej kiesy wydobyła coś czerwonego, zasadziła to na środku komnaty i w tej samejchwili rzecz ta przemieniła się w strumień płynący jak morze. Wtedy wzięła w dłoń garśćjęczmienia, rozsiała go po podłodze i skropiła wodą, i oto z ziaren wyrosły kłosy. Ona zebrałaje, zmęłła na mąkę i gdzieś odłożyła, po czym wróciła do Badr Basima i spała już przy nim dosamego rana. Gdy zajaśniał świt, król Badr Basim wstał, umył twarz i poprosił królową, bymu do starego przekupnia odejść pozwoliła, a kiedy przystała na to, poszedł.

I opowiedział starcowi o tym, co się w nocy działo i co widział na własne oczy. Starzecwysłuchał jego słów, roześmiał się i rzekł: „Na Allacha, ta czarownica knuje przeciw tobiejakiś podstęp, lecz ty nie frasuj się tym.” To rzekłszy wziął ratl sawiku i dał go królowi BadrBasimowi ze słowami: „Weź go, ale wiedz, że gdy ona to zobaczy, zapyta cię: «Co to jest?»lub: «Co chcesz z tym uczynić?» Wtedy ty jej odpowiedz: „Dobrego nigdy nie jest za wiele»,i jedz go. A gdy ona podsunie tobie swój sawik i powie: «Zjedz i mojego trochę», udaj przednią, że go jesz, ale naprawdę nie czyń tego, tylko jedz swój własny sawik i strzeż się zjeść zjej sawiku choćby jedno ziarenko, bo wtedy zaklęcia jej będą miały nad tobą moc i zaczarujecię słowami: «Porzuć ludzką postać.» I utracisz swą obecną postać, i przeistoczysz się w to,co ona zechce. Jeśli zaś tego jej sawiku nie tkniesz, czary jej stracą moc i nie wyrządzi ci onażadnej szkody, tylko zawstydzona wielkim, wstydem powie: «Ja tylko żartowałam sobie zciebie», i będzie ci miłość okazywała, i obsypie cię pieszczotami, które nie będą niczyminnym, tylko obłudą i udawaniem. Wtedy ty również udawaj, że ją miłujesz i powiedz: «Opani moja, światło moich źrenic, spróbuj teraz mojego sawiku i poznaj, jaki on jestdoskonały», a gdy zje zeń choćby jedno ziarenko, zaczerpnij dłonią wody i spryskaj nią jejtwarz mówiąc: «Porzuć swą ludzką postać i zamień się w to a to!», wedle tego co chcesz, apotem zostaw ją i przyjdź do mnie, bym ci mógł polecić, jak masz dalej postępować.”

Badr Basim pożegnał więc starca i podążył do zamku, a gdy tam zaszedł, udał się dokrólowej. Gdy go ona ujrzała, powiedziała do niego: „Witaj i bądź pozdrowiony!”, po czymwstała, ucałowała go i rzekła jeszcze: „Późno wracasz, panie mój.” Badr Basim odparł:„Byłem u mojego stryja”, a wtedy ujrzał u niej sawik, przeto rzekł: „Mój stryj również dał mitrochę sawiku i ten nasz jest chyba lepszy.” Wobec tego królowa wysypała jego sawik najedną miskę, a swój na inną i rzekła: „Jedz mój sawik, bo zaprawdę jest on lepszy odtwojego.” I udał Badr Basim, że usłuchał jej, a wówczas ona, mniemając, iż rzeczywiście jadł,nabrała dłonią wody i skropiwszy go powiedziała: „Porzuć swą postać, ty pijawko i nędzniku,i przemień się w muła jednookiego i odrażającego!” Lecz Badr Basim nie odmienił się wcale,gdy więc królowa zobaczyła, że pozostał nie zmieniony, podeszła doń, ucałowała go ipowiedziała: „Ukochany mój, chciałam tylko zażartować sobie z ciebie, nie odwracaj sięprzeto ode mnie!” Badr Basim odpowiedział; „Na Allacha, o pani moja, ani myślę o tym.Wszak wiem, jak mnie miłujesz. A teraz ty skosztuj mojego sawiku.” Wzięła więc pełnągarść i zjadła, lecz zaledwie sawik znalazł się w jej żołądku, poczęła drżeć, a król Badr Basim

Page 289: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

288

zaczerpnął dłonią wody, skropił nią twarz królowej i rzekł: „Porzuć swą ludzką postać izmień się w mulicę burą w białe łaty!”, i natychmiast przybrała królowa postać mulicy. Łzypoczęły jej kapać z oczu i łbem ocierała się o nogi Badr Basima. On zaś wstał i chciał jejzałożyć uzdę, lecz ona się wzbraniała więc zostawił ją i poszedł do starca.

I powiadomił go o wszystkim, co zaszło, a starzec wtedy wręczył mu uzdę i rzekł doniego: „Weź i okiełznaj ją.” I wziął ją Badr Basim, i udał się do królowej, a gdy go onaujrzała, podeszła do niego, on zaś jej wtedy wędzidło założył, dosiadł jej, opuścił zamek i dostarca Abdallacha przybył. Starzec na widok mulicy zawołał: „Oto Allach Najwyższy okryłcię hańbą, o przeklęta!” I zwrócił się do Badr Basima; „Synu mój, teraz już dłużej nie możeszzostawać w tym kraju. Siadaj więc na mulicę i jedź na niej, dokąd zechcesz, bacz tylko, byśjej uprzęży nikomu nie oddał.” I podziękował król Badr Basim staremu przekupniowi, ipożegnawszy go ruszył w drogę. I jechał bez przerwy trzy dni, nie spoczywając, aż przybyłdo jakiegoś miasta. Tam spotkał starca o pięknej siwiźnie, który zapytał go: „Synu mój, skądprzybywasz?” Odrzekł: „Z miasta tej tam czarownicy.” Starzec na to rzekł: „Bądź zatemmoim gościem dzisiejszej nocy.” I prowadził go drogą, gdy wtem stanęła przed nimi jakaśstarowina i spojrzawszy na mulicę Badr Basima, krzyknęła: „Nie ma boga prócz Allacha!Zaprawdę, mulica ta jest taka sama jak mulica mojego syna, która niedawno zdechłasprawiając tym mojemu sercu wielki ból. Na Allacha, panie mój, zaklinam cię, sprzedaj miją!” Badr Basim odpowiedział: „Na Allacha, nie mogę ci jej sprzedać, matko moja.” Ale staranalegała: „Na Allacha, błagam cię, nie odmawiaj mojej prośbie, jeśli bowiem syn mój niedostanie tej mulicy, umrze niechybnie.” I tak go swoimi prośbami zadręczała, aż w końcurzekł: „Dobrze, ale nie sprzedam ci jej za mniej niż tysiąc denarów.” Mówiąc to myślał sobie:„Skąd taka starowina mogłaby mieć tysiąc denarów?” Ale ona zaraz żądane pieniądze zzapasa wydostała, a gdy król Badr Basim to zobaczył, powiedział: „Matko moja, żartowałemsobie tylko, a w rzeczywistości nie mogę ci jej sprzedać.” Wtedy starzec spojrzał na niegosrogo i rzekł: „Synu, zaprawdę, w tym kraju nikomu nie wolno kłamać i śmierć czekakażdego, kto się kłamstwem splami.” Zsiadł tedy król Badr Basim z mulicy i oddał jąstarowinie, a ona jej uzdę z pyska wyjęła, po czym wody w dłoń zaczerpnąwszy, spryskałamulicę i rzekła: „Córko moja, porzuć tę postać i wróć do swej poprzedniej postaci.” I otokrólowa przemieniła się zaraz, i wróciła do swej poprzedniej postaci, a wtedy podeszła dostaruszki i za szyję ją objęła. Król Badr Basim pojął wtedy, że jest to jej matka i że go w polepodstępnie wywiodła, więc rzucił się do ucieczki, ale stara zagwizdała i natychmiast zjawiłsię przed nią ifrit ogromny jak góra. Król Badr Basim stanął przerażony, a starucha siadła nagrzbiecie ifrita, córce swojej przy sobie usiąść kazała i wzięła też króla Badr Basima przedsiebie, po czym ifrit poleciał z nimi. I zanim chwila minęła, znów byli na zamku królowejLab. Tam ona zasiadła na swoim królewskim tronie i ozwała się do króla Badr Basima: „Tyrosaku! Oto znów jestem w swej siedzibie i teraz mogę uczynić wszystko, co zechcę, rychłoteż pokażę ci, co zrobię z tobą i z tym starym przekupniem. Tyle dobra mu wyświadczyłam, aon mi złem za to odpłacił, gdyż to, co ze mną uczyniłeś, stało się tylko przy jego pomocy!” Izaczerpnęła dłonią wody, skropiła nią Badr Basima i wykrzyknęła: „Porzuć swą postaćludzką i zamień się we wstrętnego ptaka, najobrzydliwszego ze wszystkich, jakie na świecieistnieją!” I przemienił się zaraz, i stał się – obrzydliwym ptakiem, wtedy zaś królowa uwięziłago w klatce, odmawiając mu jedzenia i picia.

Ale widziała to pewna niewolnica królowej i ulitowała się nad Badr Basimem, i bezwiedzy królowej karmiła go i poiła, aż dnia pewnego, korzystając z nieuwagi swojej pani,pobiegła do starego przekupnia, wszystko mu opowiedziała i na zakończenie rzekła:„Królowa Lab zamyśla zgładzić syna twego brata.” Starzec podziękował jej i rzekł na to:„Zaiste, nic innego mi nie pozostaje, tylko muszę odebrać jej to miasto, a wtedy ciebie na jejmiejsce królową uczynię.” To rzekłszy zagwizdał bardzo głośno, na co w tej chwili pojawiłsię przed nim ifrit o czterech skrzydłach, a starzec rzekł do niego: „Weź tę dziewczynę i

Page 290: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

289

zanieś ją do miasta królowej Dżulannar Morskiej i jej matki Faraszy, bo na całej ziemi nieznajdzie czarodziejek większych niż one.” I zwrócił się do niewolnicy: „Gdy tamprzybędziesz, powiedz im, że król Badr Basim przebywa w niewoli u królowej Lab.” I uniósłifrit niewolnicę, i pofrunął, a zanim upłynęła chwila, osiadł z nią na dachu zamku królowejDżulannar Morskiej. Niewolnica zaś z dachu do komnaty królowej Dżulannar zstąpiła iucałowawszy przed nią ziemię, opowiedziała jej wszystko, co się z jej synem stało odpierwszego jego przypadku aż do ostatniego. Królowa Dżulannar wstała na to, przyjęłaniewolnicę z szacunkiem i dziękowała jej, po czym dobrą nowinę w całym mieście rozgłosiła,powiadomiła też wszystkich mieszkańców miasta i dostojników państwa o tym, że król BadrBasim się odnalazł.

A potem Dżulannar Morska, jej matka Farasza i brat Salih zebrali wszystkie plemionadżinnów i morskie zastępy – królowie dżinnów byli im posłuszni od czasu, gdy królSamandal dostał się do niewoli – i wszyscy wzbili się w powietrze, i pofrunęli, a potemopadli na miasto czarownicy. Tam ograbili zamek i uśmiercili wszystkich jego mieszkańców,po czym złupili całe miasto i wszystkich niewiernych w oka mgnieniu zabili. WtedyDżulannar zapytała niewolnicę; „Gdzie jest mój syn?” I niewolnica przyniosła klatkę z BadrBasimem przemienionym w ptaka i wskazując na niego powiedziała: „To jest twój syn.”Wyjęła go tedy królowa Dżulannar z klatki, nabrała trochę wody w dłoń i pokropiła go niąmówiąc: „Porzuć postać ptaka i wróć do swej dawnej postaci!” I ledwo wypowiedziała dokońca te słowa, gdy ptak otrząsnął się i znów był człowiekiem, takim jak dawniej. A gdy goDżulannar ujrzała takiego, podbiegła, objęła go i gwałtownie zatkała, a za jej przykładem wujSalih, babka Farasza i córki stryja poczęli całować Badr Basima po rękach i po nogach. Apotem Dżulannar posłała starca Abdallacha i dzięki mu złożywszy za to, co uczynił dla jejsyna, oddała mu za żonę ową niewolnicę, przez którą on jej wieść o synu podał. I poślubiłAbdallach niewolnicę, Dżulannar zaś uczyniła go królem tamtego miasta, wezwaławszystkich muzułmanów, co w tym mieście mieszkali, a którzy jeszcze pozostali przy życiu, iwskazując im szejcha Abdallacha jako ich władcę, odebrała od nich przysięgę, że muposłusznie będą służyli, l rzekli: „Słyszymy i będziemy posłuszni”. Potem Dżulannar i jejrodzina pożegnała szejcha Abdallacha i powróciła do swojego miasta.

A gdy przybyli do swego zamku, a wszyscy mieszkańcy posłyszeli tę dobrą nowinę, zuciechą i radością wielką ustroili całe miasto na ich cześć i trzy dni z powodu powrotu królaBadr Basima się weselili, a miasto było ustrojone. Potem król Badr Basim rzekł do swejmatki: „O matko moja, teraz pozostało już tylko, abym się ożenił, niech więc zbierze się całenasze zgromadzenie.” Dżulannar odparła na to: „Twój zamiar jest doskonały, miej jednakcierpliwość i poczekaj, aż znajdziemy ci królewską córę, taką, która będzie godna ciebie.”

I ozwała się babka Farasza i córki stryja, i ciotki Dżulannar: „O Badr Basimie, wszystkiedopomożemy ci osiągnąć to, czego pragniesz.” I rzekłszy to, wszystkie podniosły się zeswych miejsc i kolejno wyruszały w świat na poszukiwania. A Dżulannar Morska wysłałaswe niewolnice na grzbietach ifritów przykazując im: „Nie pomińcie żadnego miasta aniżadnego spośród królewskich zamków, zaglądajcie wszędzie i obejrzyjcie wszystkie pięknedziewczęta, które w nich mieszkają.

Ale gdy Badr Basim widział, jak się trudzą i starają, rzekł do swojej matki Dżulannar: „Omatko moja, poniechaj tego, bo żadna mnie nie zadowoli, tylko Dżauhara, córka królaSamandala, ona jedna bowiem jest jak klejnot, jak samo jej imię wskazuje.” Odpowiedziałana to Dżulannar: „Teraz wiem, czego pragniesz”, i zaraz, nie zwlekając, posłała ludzi, byprzywiedli króla Samandala. Po chwili stał już przed nią, a wtedy Dżulannar wezwała królaBadr Basima, gdy zaś przybył, powiadomiła go o tym, że król Samandal jest obecny. Udał sięwięc doń król Badr Basim, a skoro król Samandal ujrzał go, wstał, pozdrowił go i powitał.Wówczas Badr Basim począł o rękę jego córki prosić, a Samandal rzekł mu: „Jest ona natwoje usługi, jest twą niewolnicą, do twoich rozkazów.” Zaraz też posłał Samandal kilku

Page 291: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

290

przyjaciół do swego kraju z rozkazem, by jego córkę królewnę Dżauharę sprowadzili i aby jejrzekli, że on sam przebywa u króla Badr Basima, syna królowej Dżulannar Morskiej. Unieślisię tedy w powietrze i na chwilę zniknęli, po czym wrócili wraz z królewną Dżauhara. Skorotylko ujrzała ona swego ojca, podbiegła doń i za szyję go objęła, a on spojrzał na nią i rzekł:„O córko moja, wiedz, że chcę cię wydać za tego dzielnego króla i lwa drapieżnego, królaBadr Basima, syna Morskiej Dżulannar, który zaiste najpiękniejszy jest ze wszystkich ludziswoich czasów, jest z nich najlepszy, najdostojniejszy i najszlachetniejszy rodem. On jedengodny jest ciebie, jak ty jedna godna jesteś jego.” Dżauhara odrzekła: „Ojcze mój, zaprawdę,nie chcę się tobie sprzeciwiać, czyń wedle swojej woli, niech przeminą dni smutku i niedoli, aja pragnę zostać jego służebną.”

Sprowadzono tedy sędziów i świadków i spisano ślubną umowę pomiędzy królem BadrBasimem, synem Dżulannar Morskiej, a królewną Dżauhara, córką króla Samandala.Mieszkańcy zaś ustroili miasto i wesołą tę nowinę głosząc wypuścili wszystkich więźniów, akról Badr Basim wdowy i sieroty przyodziewał i dostojników, emirów i wielmożówobdarował honorowymi szatami. I odbyły się huczne gody, i przez dziesięć dni biesiadowano,i na weselnych obchodach wieczory i ranki spędzano. I przyprowadzono oblubienicę przedkróla Badr Basima w dziewięciu weselnych sukniach, i król Badr Basim obdarował królaSamandala wspaniałą honorową szatą, po czym wyprawił go do jego kraju, do bliskich ipoddanych. I wiedli od tego czasu wszyscy rozkoszny żywot, i dni błogie pędzili jedząc, pijąci weseląc się, aż przyszła do nich ta, co przerywa wesela i wszystkie związki rozdziela.

Oto koniec opowieści o nich. I niechaj Allach zmiłuje się nad nimi wszystkimi.

Opowieść o mieszkańcu Górnego Egiptu i jego żonie Frankijce

Opowiadają również, że oto emir Szudża ad-Din Muhammad, namiestnik Kairu, prawił:Pewnego razu zanocowaliśmy u jednego z mieszkańców krainy Górnego Egiptu, który przyjąłnas bardzo gościnnie i z wielkim szacunkiem. Człowiek ten miał skórę ciemnobrązową i byłjuż sędziwym starcem, ale dzieci miał nieletnie i całkiem jasne, o cerze białoróżowej.Spytaliśmy go więc: „Człowieku, jak to się stało, że twoje dzieci są jasne, gdy ty jesteś takibrązowy?” Odpowiedział: „Ich matka jest Frankijką. Zdobyłem ją jako brankę i miałem z niązadziwiające przygody.” Poprosiliśmy: „Opowiedz nam o tym”, a on zgodził się i począłopowiadać:

Wiedzcie, że uprawiałem kiedyś na tej ziemi len, a potem wyrywałem go i czesałem, ikosztowało mnie to pięćset denarów. Później chciałem ów len sprzedać, ale cena, jakąmogłem uzyskać, nie przewyższała moich wydatków i ludzie tak mi poradzili: „Jedź ze swymlnem do Akki, a tam na pewno dobrze na tym zarobisz.” Akka była w tym czasie w rękachFranków. Udałem się tam z moim lnem i wnet część sprzedałem, z tym że należność miałemotrzymać w ciągu sześciu miesięcy. Tymczasem więc sprzedawałem resztę. I oto zobaczyłemkiedyś mijającą mnie Frankijkę, która obyczajem kobiet frankijskich chodziła po bazarze bezzasłony. Podeszła do mnie, chcąc kupić len, i wtedy ujrzałem w niej tyle urody, że aż mi sięrozum zaćmił. Sprzedałem jej trochę lnu nie zwracając uwagi na małą cenę, a ona go wzięła iodeszła. Następnego dnia znów przybyła i znowu sprzedałem jej trochę lnu, jeszcze mniej zato biorąc niż za poprzednim razem. I potem przychodziła ciągle, poznawszy, żem ją sobieumiłował. A miała ona zwyczaj chodzić w towarzystwie jakiejś starej niewiasty i razpowiedziałem do tej starej: „Zaprawdę, ogromnie tę dziewczynę pokochałem. Czy niemiałabyś jakiegoś sposobu, bym się z nią mógł połączyć?” Stara odparła: „Znajdę dla ciebie

Page 292: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

291

sposób, ale musi to pozostać tajemnicą pomiędzy nami trojgiem, to znaczy pomiędzy mną,tobą i nią. A poza tym musisz na to wydać pieniądze.” Odpowiedziałem: „Nawet gdybymmiał życiem zapłacić za połączenie z nią, nie byłoby to zbyt wiele.” To rzekłszy ułożyłem sięze starą, że dam jej pięćdziesiąt denarów, a ona przyprowadzi do mnie ową dziewczynę. Iodliczyłem pięćdziesiąt denarów, i wręczyłem je starej, a ona wzięła pieniądze i powiedziała:„Przygotuj dla niej w twoim domu komnatę, przybędzie bowiem do ciebie tej nocy.” Iczłowiek ów opowiadał dalej:

Poszedłem więc i przygotowałem, co tylko mogłem: jadło, napoje, świece i słodycze, a żedom mój stał nad morzem i wszystko to działo się letnią porą, uścieliłem posłanie na tarasiena dachu. Gdy dziewczyna przyszła do mnie, poczęliśmy jeść i pić, a potem zapadła głębokanoc i spoczęliśmy pod gołym niebem. Księżyc świecił na nas z góry, a my patrzyliśmy nagwiazdy przeglądające się w morskiej wodzie. Lecz wtem począłem robić sobie w duchuwyrzuty: „Czy nie wstyd ci przed Allachem Wielkim i Mocnym, że ty, cudzoziemiec,grzeszyć tu chcesz pod niebem otwartym z.chrześcijanką przeciw Allachowi Najwyższemu,by zasłużyć na męki piekielnego ognia? O Boże, zaprawdę, biorę Ciebie na świadka iprzysięgam, że ze wstydu przed Tobą i ze strachu przed Twoją karą powstrzymam się odobcowania z tą chrześcijanką!” Potem zasnąłem i spałem do rana, ona zaś wstała z brzaskiemi bardzo na mnie rozgniewana odeszła do domu. Ja udałem się do swojego sklepu z lnem itam zasiadłem. Wnet i ona razem z tą starą się tam zjawiła, a zła była i piękna jak księżyc.Zgnębiony, zadawałem sobie w duchu pytanie: „Kimże ty jesteś, żeś zostawił takądziewczynę? Może jesteś ascetą jak as-Sari as-Sakati albo Biszr al-Hafi, Dżunajd al-Baghdadi, czy może al-Fudajl ibn Ijad?!” Po czym dogoniłem staruchę i powiedziałem doniej: „Przyprowadź ją do mnie jeszcze raz!” Starucha rzekła na to: „Na prawdziwośćMesjasza, ona nie przyjdzie więcej do ciebie, chyba że zapłacisz sto denarów.” Odparłem:„Dam ci sto denarów”, i zaraz je wypłaciłem, a dziewczyna przyszła do mnie po raz wtóry.Ale kiedy znalazła się u mnie, znowu wróciły do mnie owe myśli i znowu się od niejpowstrzymałem przez wzgląd na Allacha Najwyższego. Gdy odeszła, pospieszyłem do megokramu. I przyszła do mnie ze staruchą wściekła, lecz piękna jak księżyc. Ja wtedypowiedziałem do staruchy: „Przyprowadź ją do mnie jeszcze raz.” Lecz ona krzyknęła: „NaMesjasza, nie ujrzysz jej u siebie więcej, chyba że zapłacisz pięćset denarów! Choćbyś miałzemrzeć z żalu!” Zadrżałem i postanowiłem ratować swe życie za wszelką cenę, nawetgdybym miał stracić wszystko, co za mój len zyskałem. Lecz ledwom to zdążył pomyśleć,herold głosił taką wieść: „O muzułmanie, oto kończy się pokój między nami a wami.Wszystkim przeto muzułmanom, którzy są jeszcze w tym mieście, dajemy tydzień czasu nazałatwienie spraw. Potem musicie wracać do swojego kraju!”

Po tych słowach starucha odeszła, a ja w pośpiechu zacząłem ściągać należności za len odtych, którzy mi mieli zapłacić później. Resztę zaś lnu, co mi jeszcze został, wymieniłem nainne towary. Z pięknymi towarami opuściłem Akkę, lecz także z sercem przepełnionymmiłością i pożądaniem, Frankijka bowiem zabrała mi serce, a w dodatku również pieniądze. Inie ustawałem w drodze i podróżowałem tak długo, aż przybyłem do Damaszku. Tamsprzedałem towary zakupione w Akce i otrzymałem za nie najwyższą cenę, gdyż po ustaniuzawieszenia broni żadne dostawy stamtąd już nie docierały. Tak oto Allach Sławiony i Wielkidał mi ogromne zyski, a ja począłem wtedy trudnić się handlem wziętymi do niewolidziewczętami, chcąc w ten sposób stłumić w mym sercu skłonność do Frankijki. Poświęciłemsię temu zajęciu bez reszty. Tak minęły trzy lata, a wówczas doszło do znanych walkpomiędzy al-Malikiem an-Nasir a Frankami i Allach zesłał mu zwycięstwo nad wrogami.Wziął on do niewoli wszystkich ich królów i za Allacha Najwyższego przyzwoleniem zdobyłkrainę przybrzeżną. Wówczas to zdarzyło się, że przybył do mnie jakiś człowiek i zażądałniewolnicy dla Malika an-Nasir. Miałem właśnie u siebie bardzo piękną dziewczynę ipokazałem mu ją, a on kupił ją ode mnie dla władcy za cenę stu denarów. Lecz zapłacił mi

Page 293: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

292

tylko dziewięćdziesiąt denarów, a dziesięć pozostał mi dłużny, gdyż w tym dniu nie byłowięcej pieniędzy w królewskim skarbcu. Wszystko bowiem wydał król na wojnę z Frankami.Gdy o tym doniesiono królowi, rozkazał: „Zaprowadźcie go do obozu jeńców i pozwólcie muwybrać sobie spośród cór frankijskich jedną za te dziesięć denarów, które mu się jeszczenależą.” Zabrali mnie tedy słudzy i poprowadzili do obozu jeńców. Gdy się tamprzechadzałem i z uwagą patrzyłem na każdą brankę, spostrzegłem nagle ową frankijskądziewczynę, którą niegdyś miłowałem, i od razu ją poznałem. Była ona już żoną jakiegośfrankijskiego rycerza. Ozwałem się przeto: „Tę mi dajcie.” I wziąłem ją, i zaprowadziłem jądo mego namiotu, a tam zapytałem: „Poznajesz mnie?” Odparła: „Nie.” Mówiłem więc dalej:„Jestem twoim przyjacielem, tym, który len sprzedawał, i przydarzyło mi się z tobą to, co sięprzydarzyło. Wzięłaś ode mnie złoto i powiedziałaś: «Więcej mnie nie zobaczysz, chyba żezapłacisz pięćset denarów.» A dziś otrzymałem cię na własność za dziesięć denarów.” Onarzekła: „Stało się tak za sprawą niezwykłej mocy, którą posiada twoja prawdziwa wiara,przeto wyznaję teraz, że nie ma boga prócz Allacha, a Muhamrnad jest Jego Prorokiem.” I wten sposób przyjęła islam, i stała się gorliwą jego wyznawczynią. Wtedy powiedziałem sobiew duszy: „Na Allacha, nie zbliżę się do niej, dopóki jej nie wyzwolę i nie zgłoszę tegokadiemu.”

Udałem się więc do kadiego Ibn Szaddada i opowiedziałem mu wszystko, co się zdarzyło,a on połączył nas małżeńskim węzłem. Dopiero potem spędziłem z nią noc, a ona stała siębrzemienna. Wkrótce wojska wycofały się, a my wróciliśmy do Damaszku. Lecz po kilkudniach przybył tam posłaniec królewski i zażądał wydania jeńców i branek na mocyzawartego pomiędzy królami układu. Ktokolwiek więc dostał się do niewoli, został wydany zpowrotem. Tylko niewiasta, którą pojąłem za żonę, została. Frankowie rzekli na to: „Brakjeszcze żony rycerza takiego a takiego.” Rozpytywali o nią wszędzie i szukali jej wytrwale, ażw końcu zwiedzieli się, że jest u mnie, i zażądali, abym ją wydał. Poszedłem więc do niejblady i głęboko zmartwiony. A ona spytała: „Co się z tobą dzieje? Co cię złego spotkało?”Odpowiedziałem: „Przybył tu posłaniec króla Franków, aby odebrać wszystkich jeńców, iżąda, abym i ciebie oddał.” Rzekła: „Nie obawiaj się, tylko zaprowadź mnie do króla. Jużwiem, co mu powiedzieć.”

Egipcjanin mówił dalej: Wziąłem ją tedy i poprowadziłem przed oblicze sułtana al-Malikaan-Nasir. A przy nim po prawicy siedział poseł króla Franków. I rzekłem: „Oto niewiasta,którą miałem u siebie.” Al-Malik an-Nasir poseł frankijski spytali: „Czy chcesz wrócić doswojego kraju, czy pozostać u męża? Wiedz bowiem, że Bóg wyzwolił ciebie i innych zniewoli.” Ona odpowiedziała sułtanowi: „Przyjęłam islam i jestem brzemienna, co możnapoznać po moim łonie. Teraz więc Frankowie nie mieliby ze mnie żadnego pożytku.” Posełfrankijski zapytał jednak: „A kogo wolisz, tego muzułmanina czy twego męża, rycerzatakiego a takiego?” I odrzekła mu to samo, co sułtanowi. Poseł spytał więc towarzyszącychmu Franków: „Słyszeliście jej słowa?” Gdy odpowiedzieli: „Tak”, poseł zwrócił się do mnie:„Zabierz twą niewiastę i odejdź z nią.” Odszedłem więc razem z mą żoną, a poseł królaFranków wysłał w ślad za nami gońca z wieścią: „Jej matka posłała jej coś przeze mnie,mówiła bowiem, że córka dostała się w niewolę i z pewnością jest naga. Chciała przeto, abymdla niej zabrał tę skrzynię. Weź ją tedy dla niej.” Wziąłem skrzynię, zaniosłem do domu idałem swej żonie. Gdy ona otworzyła skrzynię, znalazła we wnętrzu wszystkie swe suknie idwie sakiewki ze złotem – w jednej było pięćdziesiąt, a w drugiej sto denarów. Poznałem jepo moim sznurowaniu, które nie uległo żadnej zmianie. I dziękowałem AllachowiNajwyższemu. Te oto dziatki ona mi urodziła i żyje ze mną po dziś dzień, ona teżprzyrządziła dla was to jadło.

Zdumieliśmy się jego opowieścią i tym, co mu się przydarzyło. Lecz Allach Sławiony iWielki wie wszystko najlepiej!

A spośród licznych innych opowieści jest jeszcze:

Page 294: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

293

Opowieść o Abu Kirze i Abu Sirze

Mówią, że w mieście Aleksandrii żyli sobie kiedyś dwaj ludzie. Jeden był farbiarzem izwał się Abu Kir, a drugi był balwierzem i zwano go Abu Sir. Byli oni sąsiadami na bazarze– sklep balwierza był tuż naprzeciw sklepu farbiarza. Farbiarz był kłamcą, oszustem izłoczyńcą wielkim, o czole jakby z kamienia wyciosanym lub odłupanym z progu żydowskiejsynagogi. Nie wstydził się żadnej niegodziwości wyrządzanej ludziom. Zazwyczaj gdy muktoś dawał tkaninę do ufarbowania, żądał od niego zapłaty z góry, udając, że musi za to nabyćśrodki do farbowania. A gdy mu ktoś zapłacił z góry, farbiarz brał pieniądze i wydawał je najedzenie i picie dla siebie. Co więcej, ledwo właściciel tkaniny się oddalił, farbiarzsprzedawał tkaninę, a pieniądze za nią otrzymane wymieniał na jadło, napitek i inne rzeczy.Jadał zaś dobrze i byle czym się nie zadowalał, uznawał tylko najwykwintniejsze potrawy ipił najznakomitsze trunki, co rozum odbierają. A skoro przychodził właściciel tkaniny,farbiarz mówił do niego: „Przyjdź do mnie jutro przed wschodem słońca, a otrzymasz swojąrzecz ufarbowaną.” I odchodził właściciel, mówiąc sobie w duchu: „Od dziś do jutra jestniedaleko.” I wracał na następny dzień o umówionej porze po to, by usłyszeć od farbiarza:„Wstąp do mnie jutro, bo zaprawdę, wczoraj nie miałem czasu farbować; goście przyszli domnie i musiałem dotrzymać im towarzystwa, póki nie odeszli. Lecz jutro, gdy się zjawiszprzed wschodem słońca, tkanina twoja będzie już gotowa.” I znów odchodził taki człowiek, iwracał trzeciego dnia, a farbiarz tak do niego mówił: „Naprawdę, wczorajsza zwłoka byłausprawiedliwiona, gdyż moja żona tej nocy właśnie rodziła i cały dzień byłem zajęty różnymisprawami. Jutro jednak wstąp do mnie, na pewno będziesz mógł odebrać swoją rzeczufarbowaną.” I znów odchodził taki człowiek z niczym, a gdy się później o umówionej porzezgłaszał, farbiarz zbywał go jakimś nowym wykrętem i przysięgał, i obiecywał mu wykonaćpracę na inny dzień, ale nigdy nie dotrzymywał słowa. A gdy oszukany głupiec mówił wkońcu zniecierpliwiony: „Ile już razy mówiłeś mi: jutro! Oddaj mi moją własność, boodechciało mi się już farbowania!”, farbiarz odpowiadał mu: „Na Allacha, bracie mój, wstydmi przed tobą, ale wyznam ci całą prawdę. Oby Allach ukarał tego, co szkodę ludziomwyrządza, zabierając im ich własność!” Poszkodowany pytał: „Powiedz mi, co się stało?”, afarbiarz odpowiadał:” Rzecz twą ufarbowałem na kolor, jakiego nikt dotychczas nie widział,po czym rozwiesiłem ją na sznurze, a stamtąd skradziono mi ją. Nie mam nawet pojęcia, ktojest złodziejem.” Jeśli właściciel tkaniny był poczciwcem, mówił: „Allach mi to jakośwynagrodzi”, lecz jeśli był to człowiek popędliwy, łajał farbiarza, i kłócił się z nim, ale nic natym nie wygrywał, nawet gdy go chciał przed kadim skarżyć.

I tak poczynał sobie farbiarz przez czas dłuższy, aż w końcu wieść o tym rozniosła sięmiędzy ludźmi i jedni drugich przed nim ostrzegali. Jego postępowanie stało sięprzysłowiowe, ludzie stronili przeto od niego i z rzadka tylko dawał się nabrać ktoś, kto nic onim nie wiedział. Ale mimo to co dzień farbiarz wywoływał jakąś zwadę lub sprzeczkę zludźmi i w ten sposób po pewnym czasie interesy jego poczęły podupadać. Wtedy zachodziłdo sklepu swojego sąsiada, balwierza Abu Sira, i zasiadał tam we wnętrzu, naprzeciwkoswojej farbiarni, spoglądając na jej drzwi. A gdy tylko zauważył kogoś, kto – nieświadomyjego oszustw – stał u progu farbiarni z tkaniną przeznaczoną do farbowania, wychodził zesklepu balwierza i pytał: „Czego sobie życzysz, człowieku?” Ów odpowiadał: „Ufarbuj mito.” A farbiarz dalej zapytywał: „Na jaki chciałbyś kolor?” Choć bowiem był podłymoszustem, potrafił, farbować na wszystkie kolory, a w nędzę popadł tylko dlatego, że z nikim

Page 295: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

294

uczciwie nie postępował. Przyjmował więc od owego człowieka tkaninę i żądał: „Zapłać mi zgóry i przyjdź jutro, by swoją rzecz odebrać.” A gdy tylko właściciel wręczył mu zapłatę iodszedł swoją drogą, farbiarz zabierał jego tkaninę, spieszył z nią na bazar, a tam jąsprzedawał. Za uzyskane pieniądze nabywał dla siebie mięso, jarzyny, tytoń, owoce iwszystko, co mu było potrzebne. Gdy później widział, że ten ktoś, kto mu oddał doufarbowania tkaninę, stoi przed jego sklepem, nie wychodził do niego i na oczy mu się niepokazywał.

Tak sobie poczynał przez całe lata, aż pewnego dnia zdarzyło mu się przyjąć dofarbowania tkaninę od pewnego zawziętego człowieka, poczym, jak zwykle, sprzedał ją, aotrzymane za nią pieniądze wydał. Ów człowiek przychodził potem do sklepu farbiarza codzień, ale nigdy go nie zastawał, bo gdy ten tylko zobaczył swego wierzyciela, umykał przednim i chował się w sklepie balwierza Abu Sira. W końcu właściciel tkaniny, nie zastawszy gow sklepie ani razu, udał się zniecierpliwiony do kadiego, a on wysłał z nim posłańca, który naoczach całej gromady muzułmanów zabił gwoździami drzwi farbiarni i opieczętował je, gdyżwewnątrz poza kilkoma rozbitymi naczyniami glinianymi nie znalazł wierzyciel nic, costanowiłoby równowartość straconej tkaniny. Posłaniec kadiego zabrał klucz od farbiarni irzekł do wszystkich sąsiadów: „Powiedzcie farbiarzowi, by zwrócił temu człowiekowi jegowłasność, a potem może się do mnie zgłosić po klucz od swego sklepu.” Rzekłszy toposłaniec odszedł swoją drogą, i to samo uczynił poszkodowany.

Abu Sir spytał wówczas Abu Kira: „Cóż to za utrapienie z tobą! Za każdym razem, gdyktoś przyjdzie do ciebie i powierzy ci swoją własność, narażasz go na stratę. Gdzież siępodziała tkanina tego ważnego człowieka?” Abu Kir odpowiedział mu na to: „Zaprawdę,sąsiedzie mój, skradziono mi ją.” Abu Sir zawołał wówczas: „Zadziwiające, że ilekroć ktośdaje ci jakąś rzecz do farbowania, zawsze staje się ona łupem złodzieja! Czyżby twój sklepbył miejscem schadzek wszystkich złodziei?! Jestem pewny, że kłamiesz! Opowiedz mi, jakto było naprawdę!” I rzekł Abu Kir: „Sąsiedzie, rzeczywiście nikt mi nigdy nic nie ukradł.”Abu Sir zapytał: „Cóż więc zrobiłeś z tkaninami tych wszystkich ludzi?!” Abu Kirodpowiedział: „Wszystko, co mi ktokolwiek dał, sprzedałem, a pieniądze wydałem.” Na toAbu Sir zawołał: „Czyż Allach ci na coś takiego pozwala?!” Abu Kir odrzekł: „Nędzazmusiła mnie do takiego postępowania. Rzemiosło moje mi nie popłaca, jestem biedny i nicnie posiadam.” I począł się żalić na swoje kiepskie interesy i na brak środków do życia, AbuSir zaś także jął ubolewać nad tym, że i w jego zawodzie nie najlepiej mu idzie. Mówił:„Jestem mistrzem, któremu w całym mieście nikt nie dorównuje, ale też nikt się u mnie niegoli, tak że stałem się biedakiem. Zaprawdę, obrzydło mi to rzemiosło, bracie mój!” FarbiarzAbu Kir rzekł na to: „I mnie obrzydło moje rzemiosło, wskutek tego, że mi się w nim niewiedzie. Lecz cóż, bracie mój, trzyma nas w tym mieście? Wyjedźmy stąd obaj, rozejrzyjmysię po innych obcych krajach, mamy przecież w rękach rzemiosło potrzebne na całymświecie. Wyjedźmy, zaczerpniemy innego powietrza, a na pewno znajdziemy spokój odwszelkich trosk.” I Abu Kir tak długo zachwalał podróż, aż Abu Sir nabrał ochoty na wyjazd iumówili się, że wyruszą w drogę. Wówczas Abu Kir, uradowany, że natchnął Abu Siraochotą do podróży, wyrzekł słowa poety:

Gdy osiągnąć chcesz dostatki, porzuć kraj i bliskich,W drogę dąż, a podróż da ci pięciokrotne zyski,Troski przegna, a pragnienia nasyci z okładem,Da ci godnych towarzyszy, wiedzę i ogładę.Jeśli prawią, że podróże troską są i szkodą,Że najbliższych rozłączają i ku trudom wiodą,To śmierć droższa jest młodemu niźli żywot twardyMiędzy zdrajcą i zawistnym w domostwie pogardy.

Page 296: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

295

Kiedy już postanowili, że wyruszą razem w drogę, Abu Kir odezwał się do Abu Sira:„Sąsiedzie, teraz jesteśmy jeden drugiemu niczym bracia i chyba się nigdy nie rozstaniemy.Wypowiedzmy przeto Fatihę i w ten sposób przypieczętujmy nasz związek, by ten z nas,który będzie pracował i zarabiał, żywił tego, który będzie bez pracy. Resztę zaś, jaka namzostanie, będziemy składali do skrzyni i gdy wrócimy do Aleksandrii, podzielimy to międzysiebie sprawiedliwie na dwie połowy.” Abu Sir rzekł: „Niechaj tak będzie”, i obajwypowiedzieli Fatihę na potwierdzenie tego, że pracujący będzie ze swego zarobku żywiłtego, co będzie bez pracy. Po czym Abu Sir zamknął sklep i oddał klucze właścicielowi, AbuKir zaś pozostawił klucz od swej farbiarni u posłańca kadiego i porzucił swój sklep zamkniętyi opieczętowany. A potem zebrali swój dobytek i wyruszyli w podróż na galeonie, żeglującejpo słonym morzu. Odpłynęli jeszcze tego samego dnia. Dopisało im szczęście, bo kunajwyższej radości balwierza Abu Sira zdarzyło się, że wśród podróżnych, co na owejgaleonie płynęli, nie było żadnego innego balwierza, choć było tam stu dwudziestu ludzi, nielicząc kapitana i żeglarzy. Gdy tedy rozwinęli żagle, podniósł się balwierz i rzekł dofarbiarza: „Bracie mój, tu na morzu potrzebne nam będzie jedzenie i picie, a zapasy, którewzięliśmy ze sobą, są nader skąpe, przeto gdy ktoś mi rzeknie: «Zbliż się, balwierzu, i ogolmnie» – ogolę go za bochenek chleba lub za pół sztuki srebra albo za łyk słodkiej wody. Iskorzystamy na tym obaj: i ty, i ja.”

Farbiarz odpowiedział: „Nie byłoby w tym nic zdrożnego!”, a rzekłszy to pochylił głowę izasnął. Balwierz zaś wstał, wziął swoje narzędzia i kubek, na ramię zarzucił sobie szmatę,która miała mu służyć za ręcznik – gdyż był biedny – i chodził wśród podróżnych. Jeden znich zaraz na niego zawołał: „Ej, mistrzu! Ogol mnie!”, i balwierz przystąpił natychmiast dopracy, a gdy skończył, człowiek ów dał mu pół sztuki srebra. Balwierz powiedział wtedy doniego: „Bracie mój, na nic mi owe pół srebrnika. Gdybyś bochenek chleba dać mi raczył,byłoby to tu na morzu większym błogosławieństwem, bo mam towarzysza, a nasze zapasyżywności są bardzo mizerne.” I podróżny dał mu bochenek chleba i kawałek sera, a kubeknapełnił mu słodką wodą. Balwierz wziął to wszystko, poszedł do Abu Kira i powiedział:„Weź ten bochenek chleba, spożyj go z serem i popij wodą z kubka.” Abu Kir przyjął te dary,zjadł i wypił, Abu Sir zaś znowu zabrał swe narzędzia, zarzucił na ramię szmatę i z kubkiemw ręce chodził pośród podróżujących na galeonie. Golił jednego za dwa bochenki chleba,innego za kawałek sera i wielkie miał na owej galeonie wzięcie. Każdy, kto prosił: „Ogolmnie, mistrzu”, godził się dać mu dwa bochenki chleba i pół srebrnika, jako że prócz AbuSira nie było na statku żadnego innego balwierza.

W ten sposób zebrał Abu Sir do zachodu słońca trzydzieści bochenków chleba i trzydzieścipołówek srebra, a także zdobył sera, oliwek i rybiej ikry. O co tylko poprosił, podróżni dawalimu i wkrótce był doskonale we wszystko zaopatrzony. A gdy golił kapitana i wspomniał mu,że ma niewiele zapasów żywności na drogę, ów rzekł do niego: „Bądź zatem moim gościem.Przychodź do mnie co wieczór ze swym towarzyszem, wieczerzajcie ze mną, abyście się niemusieli więcej troszczyć o jedzenie tak długo, jak długo będziecie z nami w podróży.” Wróciłtedy Abu Sir do farbiarza i ujrzawszy, że ów śpi, obudził go. Gdy Abu Kir otworzył oczy iprzy swej głowie ujrzał wielką ilość chleba, sera, oliwek i rybiej ikry, zapytał: „Skąd towszystko wziąłeś?” Odrzekł Abu Sir: „Z dóbr Allacha Najwyższego.” Farbiarz chciał zarazprzystąpić do jedzenia, lecz Abu Sir powiedział do niego: „Nie jedz tego, bracie mój,zachowajmy to sobie na później. Wiedz bowiem, że co dopiero ogoliłem kapitana iwspomniałem mu, iż mamy niewiele zapasów, na co on powiedział do mnie: «Bądź zatemmoim gościem i przyprowadź do mnie również swego towarzysza. Co wieczór będziecie zemną wieczerzali.» Nasza pierwsza wieczerza u kapitana odbędzie się dziś po zmierzchu.” AleAbu Kir odpowiedział na to: „W głowie mi się mąci od tego morskiego kołysania i niemógłbym się ruszyć z miejsca. Idź do kapitana sam, a mnie pozwól zjeść coś z tego, co tutaj

Page 297: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

296

widzę.” Abu Sir odpowiedział: „Nie mam nic przeciwko temu”, i usiadł, by popatrzeć, jakAbu Kir zajada. I ujrzał, że odgryza on kęsy niczym kamieniarz odłupujący ze skał ogromnegłazy i łyka je niby słoń, który całymi dniami nie jadł. Pochłaniał on każdy nowy kęs, zanimzdołał przełknąć poprzedni, przy czym wzrok miał przez cały czas utkwiony w tym, co leżałoprzed nim, jak gdyby był ghulem, i sapał jak głodny bawół nad sieczką i bobem. Lecz wtemnadszedł jeden z żeglarzy i rzekł do balwierza: „Mistrzu, kapitan kazał tobie powiedzieć, byśzabrał swego towarzysza i przyszedł z nim na wieczerzę.” Abu Sir zwrócił się więc jeszczeraz do Abu Kira: „Czy pójdziesz z nami?” Abu Kir wszakże odpowiedział: „Nie jestem wstanie utrzymać się na nogach.”

Balwierz poszedł przeto sam i ujrzał kapitana siedzącego za stołem, na którym stało zedwadzieścia albo więcej najrozmaitszych potraw, a kapitan ze swymi współbiesiadnikamiczekał na balwierza i jego towarzysza, nie tknąwszy jeszcze jadła. A gdy go ujrzał samego,zapytał: „Gdzież jest twój towarzysz?” Abu Sir odpowiedział: „O panie mój, on zaniemógł odkołysania na morzu i cierpi na zawroty głowy.” Kapitan rzekł na to: „Nic mu nie będzie,rychło mu ta niemoc minie, a ty zbliż się i wieczerzaj z nami, bo tylko na ciebie czekałem.”To rzekłszy wziął jedną z misek od pieczeni i nałożył do niej ze wszystkich potraw po trosze,tak że wystarczyłoby tego dla dziesięciu ludzi, a gdy balwierz posilił się, kapitan tak rzekł doniego: „Weź tę miskę ze sobą dla swego towarzysza.” I wziął to Abu Sir, a kiedy wrócił doAbu Kira, ujrzał, że – miażdży on zębami resztki jedzenia, które miał przed sobą i niczymwielbłąd w pośpiechu kęs kęsem dogania. Abu Sir powiedział do niego: „Czyż ci niemówiłem, byś tego nie zjadał? Patrz, jak wielka jest dobroć kapitana. Spójrz, co ci przysłał,gdy mu rzekłem, że cierpisz na morską chorobę.” Abu Kir zawołał wtedy: „Dawaj to!” AbuSir podał mu miskę, a on porwał ją z tą samą chciwością, z jaką rzucił się na tamto jedzenie,niczym pies szczerzący zęby albo lew rozszarpujący zwierzynę lub jak sęp spadający nagołębia czy wreszcie jak człowiek bliski głodowej śmierci, który nagle znalazł coś, co gopokrzepić może. I począł Abu Kir jeść, więc Abu Sir pozostawił go i sam powrócił dokapitana na kawę. A gdy znów przyszedł do Abu Kira, ujrzał, że zjadł on wszystko, co było wmisce, i puste naczynie odrzucił na bok. Podniósł tedy miskę, oddał jednemu ze sług kapitana,a sam wrócił do Abu Kira i spał przy nim do samego rana. A nazajutrz, gdy wstał dzień, AbuSir znów przystąpił do golenia, a cokolwiek otrzymał, przynosił Abu Kirowi. Ów zaś jadł i piłnie ruszając się z miejsca i wstawał tylko za potrzebą, a co wieczór Abu Sir przynosił mujeszcze pełną miskę od kapitana.

I tak minęło dwadzieścia dni, aż galeona zarzuciła kotwicę w porcie pewnego miasta.Wówczas obaj zeszli na ląd i udali się do miasta, by wynająć sobie izbę, po czym stanęli wzajeździe. Abu Sir urządził izbę, kupił wszystko, czego im było trzeba, przyniósł mięsiwa iugotował je, Abu Kir zaś, od chwili gdy weszli do swej izby w zajeździe, spał i przerywał sentylko wtedy, kiedy Abu Sir go budził i stawiał przed nim stół zastawiony jedzeniem.Wówczas podnosił się, zajadał i mówił: „Nie złość się na mnie, cierpię jeszcze na zawrotygłowy”, po czym znowu zapadał w sen. I tak minęło czterdzieści dni. Balwierz codzienniebrał swoje narzędzia, wychodził na miasto i zarabiał swą pracą, a po powrocie zastawał AbuKira pogrążonego we śnie. Budził go wtedy i Abu Kir zabierał się do jedzenia, zajadałchciwie jak ktoś, kto nigdy syty nie był ani zaspokojony i z powrotem zasypiał. I tak żył przeznastępne czterdzieści dni, ci często Abu Sir go zachęcał: „Siądź i rozwesel się trochę albowyjdź pochodzić po mieście, bo zaprawdę, warto je obejrzeć, jest tak piękne, że trudno je zinnymi porównywać.” Lecz farbiarz Abu Kir niezmiennie odpowiadał: „Nie złość się namnie, ale doprawdy, cierpię na zawroty głowy.” Balwierzowi Abu Sirowi było przeto nijakozasmucać serce swego towarzysza i nie pozwolił sobie nigdy powiedzieć doń złego słowa.

Wszelako czterdziestego pierwszego dnia balwierz zaniemógł i nie był w stanie wyjśćrano. Najął tedy odźwiernego zajazdu, by przy nich obu rozmaite posługi spełniał. I załatwiałim ów odźwierny wszystko, czego potrzebowali, przynosił jedzenie i napoje, Abu Kir zaś

Page 298: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

297

nadal tylko jadł i spał. I brał balwierz owego odźwiernego z zajazdu do posług jeszcze przezcztery dni, lecz potem niemoc jego się wzmogła i ze słabości stracił przytomność. Wtedyzaczął Abu Kirowi doskwierać głód. Wstał więc, przetrząsnął ubranie Abu Sira i znalazłszy wnim sporo pieniędzy, wziął je i wyszedł, zamykając za sobą na zasuwę drzwi izby, w którejleżał Abu Sir. Wyszedł nie zauważony przez nikogo, gdyż odźwierny zajazdu był właśniewtedy na bazarze i nie widział, jak Abu Kir odchodził. Abu Kir poszedł prosto na bazar,odział się w kosztowne szaty i jął się po mieście przechadzać. I ujrzał, że był to gród, doktórego żadnego miasta nie można było porównać. Tylko stroje mieszkańców były wyłączniebiałe i niebieskie i żadnych innych barw się w nim nie spotykało.

A gdy Abu Kir zaszedł do miejscowego farbiarza, zobaczył, że i w jego sklepie wszystkobyło niebieskie. Wyjął tedy chustę i rzekł do niego: „Mistrzu, weź tę chustę i ufarbuj mi ją, azapłacę ci za to.” Odrzekł farbiarz: „Ufarbowanie tego będzie kosztowało dwadzieściadirhemów.” Na to Abu Kir powiedział: „W naszym kraju rzecz taką można ufarbować za dwadirhemy”, na co miejscowy farbiarz odrzekł: „Idź więc i farbuj sobie tę chustę we własnymkraju, gdyż jeśli o mnie chodzi, nie wykonam ci tego taniej niż za dwadzieścia dirhemów i nicz tej ceny nie opuszczę.” Zapytał Abu Kir: „Ana jaki kolor możesz mi ją ufarbować?”Odrzekł farbiarz: „Nie inaczej jak na niebiesko.” Abu Kir powiedział: „A ja chciałbym, byśmi ją na czerwono ufarbował.” Odrzekł farbiarz: „Nie znam czerwonej farby.” Rzekł więcAbu Kir: „To na zielono.” Farbiarz odpowiedział: „Nie potrafię barwić na zielono.” Abu Kirprosił: „Na żółto więc.” Farbiarz odpowiedział: „Nie potrafię barwić na żółto.” I tak wyliczyłmu Abu Kir po kolei wszystkie kolory, jeden za drugim, aż wreszcie farbiarz wyjaśnił mu:„W naszym kraju jest nas mistrzów farbiarzy czterdziestu i liczba ta ani nie wzrasta nigdy, aninie maleje. Gdy któryś z nas zemrze, przyuczamy do zawodu jego syna. Lecz niejeden umierabezpotomnie i liczba farbiarzy mogłaby się w ten sposób zmniejszyć. Jeśli więc któryś madwóch synów, uczymy jednego z nich, a gdy pierwszy syn zemrze, uczymy jego brata. Takioto ściśle określony porządek panuje w naszym rzemiośle. Nie umiemy wszakże farbowaćinaczej niż na niebiesko. Żadnego innego koloru nie znamy.”

Wtedy farbiarz Abu Kir zwrócił się do tamtego: „Wiedz, że i ja jestem farbiarzem, apotrafię farbować na wszystkie kolory. Chciałbym przeto, byś mnie na płatną służbę do siebieprzyjął. Nauczę cię farbowania na wszystkie barwy i w ten sposób wyniesiesz się nad całycech farbiarzy.” Ale tamten odrzekł: „Nigdy się nie zgodzimy, by cudzoziemiec wykonywałtu nasze rzemiosło.” Zapytał Abu Kir: „A gdybym swoją własną farbiarnię otworzył?”Farbiarz odparł: „Nigdy ci się to nie uda.” Usłyszawszy to Abu Kir odszedł i udał się dodrugiego farbiarza, lecz ten odrzekł mu to samo co pierwszy. I począł tak od farbiarza dofarbiarza chodzić, aż obszedł wszystkich czterdziestu, lecz żaden z nich ani na mistrza, aninawet na pomocnika go nie przyjął. Wówczas poszedł do starszego cechu i powiedział mu otym, ale i on mu rzekł: „Zaiste, nie zgodzimy się nigdy, by cudzoziemiec wykonywał tu naszerzemiosło.”

Abu Kir rozzłoszczony wielce poszedł wtedy poskarżyć się królowi tego miasta i rzekł doniego: „O królu czasu, jestem cudzoziemcem, z zawodu farbiarzem, a z tutejszymifarbiarzami zdarzyły mi się takie a takie sprawy. Ja zaś umiem barwić na czerwono wróżnych odcieniach, na przykład w różanym lub w kolorze owoców jujuby, lub na zielono wprzeróżnych odmianach zieleni, od trawiastej, pistacjowej czy oliwkowej do papuziej,potrafię barwić również na czarno w różnym nasileniu tego koloru, na przykład na kolorwęgla lub antymonu, i na żółto w przeróżnych odcieniach żółtego, jak pomarańczowy czycytrynowy.” I wymienił królowi wszystkie barwy, po czym jeszcze dodał: „O królu czasu,żaden z farbiarzy, którzy są w twoim mieście, nie potrafi farbować na jeden nawet kolor ztych, o których ci wspomniałem. Barwią tylko na niebiesko, a mimo to nie zgodzili sięprzyjąć mnie do swego grona, ani jako mistrza, ani nawet jako pomocnika.” Król mu na toodpowiedział: „Prawdą jest to, co rzekłeś. Lecz ja ci otworzę farbiarnię i dam ci kapitał na jej

Page 299: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

298

założenie. Co zaś do farbiarzy, to nie frasuj się z ich przyczyny, każdego bowiem, kto zechceci stawiać przeszkody, każę powiesić na drzwiach jego sklepu.” I król wezwał natychmiastbudowniczych do siebie, i rzekł do nich: „Obejdziecie z tym oto mistrzem miasto, a gdyupodoba on sobie jakieś miejsce, przepędźcie stamtąd właściciela nie bacząc, czy jest to sklepczy zajazd, czy cokolwiek innego i w tym miejscu postawcie dla tego oto człowiekafarbiarnię. Zbudujcie ją tak, jak on zechce, i uczyńcie dla niego wszystko, czego zażąda i wniczym mu się nie sprzeciwiajcie.” To rzekłszy król podarował Abu Kirowi piękny ubiór iwręczył mu tysiąc denarów ze słowami: „Weź to, byś miał na swoje potrzeby, póki nieskończą budowy.” I dał mu jeszcze dwu mameluków do usług i konia z rzędem, zdobionymzłotem i srebrem. Abu Kir zaraz wdział na siebie otrzymane szaty i dosiadł rumaka,wyglądając teraz jak emir jakowyś. Król kazał jeszcze urządzić dla niego dom i wysłać gokobiercami, a słudzy spełnili rozkaz władcy i Abu Kir zamieszkał w swym domu. A nazajutrzdosiadł konia i wyruszył na miasto, jadąc za budowniczymi, którzy go poprzedzali. Irozglądał się cały czas wokoło, aż jakieś miejsce przypadło mu do smaku. Rzekł tedy: „Tomiejsce mi odpowiada.” I słudzy wnet wyrzucili stamtąd właściciela, i zawiedli go przedkróla, który zapłacił mu za jego dom tyle, że go więcej niż zadowolił. I rozpoczęto budowę, aAbu Kir mówił budowniczym: „Budujcie tak i tak.” I postawili mu farbiarnię, która równejsobie nie miała. Potem Abu Kir poszedł do króla i powiadomił go, że farbiarnia jest gotowa iże potrzeba mu tylko pieniędzy na środki farbiarskie, aby mógł rozpocząć pracę. Król rzekłmu na to: „Bierz te oto cztery tysiące denarów. Niech się staną zaczątkiem w twychinteresach. Chciałbym niedługo ujrzeć wyniki twych umiejętności.” Wziął tedy Abu Kirpieniądze i udał się na bazar, gdzie ujrzał mnóstwo środków farbiarskich prawie za darmo,kupił więc wszystko, co mogło mu być do farbowania przydatne. Wtedy król przysłał mupięćset sztuk tkanin, Abu Kir zaś zmieszał farby i ufarbował tkaniny na kolorynajprzeróżniejsze, po czym rozpostarł je przed drzwiami farbiarni.

Wszyscy przechodnie widzieć wówczas mogli rzeczy zadziwiające, jakich przez całeswoje życie nie oglądali. Tłocząc się tedy u progu farbiarni, patrzyli i zapytywali: „Mistrzu,jak zwą się te kolory?”, a on odpowiadał: „To jest czerwony, to żółty, a to zielony”, i wyliczałim nazwy kolorów. Wkrótce ludzie zaczęli mu przynosić tkaniny mówiąc do niego: „Ufarbujnam je tak jak to czy tamto i żądaj za to, ile chcesz.” Gdy zaś Abu Kir skończył farbowaćtkaniny króla, wziął je i poniósł do sali posiedzeń dywanu, a król ujrzawszy, jak on jeufarbował, rad był wielce i sowicie go wynagrodził. Potem całe wojsko zaczęło przynosić doniego tkaniny prosząc: Ufarbuj nam je tak a tak”, i Abu Kir farbował im je według życzenia, aoni dawali mu za to złoto i srebro. I wieść o nim wnet szeroko się rozniosła, farbiarnię jegonazywano sułtańską farbiarnia i bogactwo pchało się do niego wszystkimi drzwiami, żadenzaś z innych farbiarzy nie śmiał nic przeciwko niemu powiedzieć. Przychodzili więc tylko doniego, po rękach go całowali i przepraszali za to, co mu niegdyś wyrządzili, i ofiarując muswoje usługi powiadali: „Przyjmij nas do służby u siebie.” Lecz on żadnego z nich nieprzyjął, miał bowiem dosyć niewolników i niewolnic i zebrał już wielki majątek. Tyle byłospraw Abu Kira.

Co się zaś tyczy Abu Sira, to był on chory i leżał bez przytomności już trzy dni od chwili,gdy Abu Kir, zabrawszy mu jego pieniądze, oddalił się zostawiając Abu Sira samego wzamkniętej izbie. Odźwiernego zajazdu zastanowiły zamknięte drzwi, gdyż nie zauważył, byktóryś z tych dwu, co w niej mieszkali, wyszedł lub wrócił. Skoro aż do zachodu żadnejwiadomości o nich nie miał, rzekł sobie w duszy swojej: „Czyżby wyjechali, nie uiściwszynależności za izbę, czy może umarli obaj? Co się z nimi stało?”, i podszedł do drzwi ich izby,i ujrzał, że są zamknięte, ale wtem ze środka dobiegły go jęki balwierza. I dostrzegł też kluczw zamku, otworzył więc drzwi i wszedł do środka, a tam ujrzał jęczącego balwierza. Rzekłmu przeto: „Oby cię zło omijało! Gdzie jest twój towarzysz?” Odrzekł Abu Sir: „Na Allacha,dopiero dziś wróciłem po chorobie do przytomności i zacząłem wołać, lecz nikt mi nie

Page 300: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

299

odpowiadał. Zaklinam cię więc na Allacha, bracie mój, sięgnij teraz pod moją poduszkę iwydobądź stamtąd sakiewkę, wyjmij z niej pięć połówek srebra i kup mi coś do jedzenia, bobardzo jestem głodny.” Sięgnął więc odźwierny pod poduszkę i wyciągnął sakiewkę, alezobaczył, że jest pusta, rzekł przeto do balwierza: „Doprawdy, twoja kieska pustkami świeci inic w niej nie ma.” Wówczas Abu Sir odgadł, że Abu Kir zabrał wszystko, co tam było, iuciekł; zapytał tedy odźwiernego zajazdu: „Czy nie widziałeś mojego towarzysza?”Odźwierny odparł: „Od trzech dni go nie spotkałem. Myślałem nawet, że wyjechaliście obaj, ity, i on.” Balwierz na to się ozwał: „Nie, nie wyjechaliśmy, tylko on na moje miedziaki sięzłakomił, zabrał mi je i uciekł, gdy ujrzał, że jestem chory.” To rzekłszy począł płakać ibiadał, co widząc odźwierny zajazdu rzekł: „Nie trap się, jeszcze go Allach za czyn jegoukarze.” Po czym odszedł, zgotował zupę, napełnił nią talerz i podał Abu Sirowi. I troszczyłsię o niego całe dwa miesiące, i z własnej sakiewki za niego płacił, aż wreszcie potywystąpiły na balwierza i Allach uzdrowił go z niemocy. Wkrótce potem Abu Sir podniósł sięz łoża i rzekł do odźwiernego zajazdu: „Jeśli Allach Najwyższy pozwoli, kiedyś ci odpłacę zadobro, któreś mi wyświadczył, wszelako nikt nie nagrodzi cię tak, jak Allach w dobrociswojej.” Odźwierny zajazdu odrzekł: „Chwała Allachowi za twoje uzdrowienie! Zaprawdę,oddałem ci tę usługę jedynie w nadziei, że dane mi będzie oblicze Allacha Dobrotliwegooglądać.”

I wyszedł balwierz z zajazdu, i począł wędrować po bazarach, aż los zawiódł go w tomiejsce, gdzie była farbiarnia Abu Kira. Ujrzawszy kolorowe tkaniny rozpostarte u drzwifarbiarni,i zbity tłum ludzi przyglądających się im, Abu Sir zaczepił jednego z nich i spytał:„Co tu jest takiego i czemu aż tyle ludzi się tu zebrało?” Zapytany odparł: „To jest sułtańskafarbiarnia, którą założył pewien cudzoziemiec. Ma on na imię Abu Kir, a my zbieramy siętutaj, kiedy coś nowego ufarbuje, gdyż lubimy podglądać jego farbiarską sztukę. Nie mabowiem w naszym kraju farbiarzy, którzy by na takie jak on kolory farbować umieli, a mimoto dawniej między nim a tutejszymi farbiarzami zaszły takie a takie wypadki.” I opowiedział,co się Abu Kirowi przydarzyło z farbiarzami, o tym, jak poskarżył się na nich sułtanowi i jakten mu pomoc swą okazał, farbiarnię dla niego zbudował i dał mu tyle a tyle. Gdy ówczłowiek opowiedział o tym wszystkim Abu Sirowi, ucieszył się on i rzekł sobie w duszy:„Chwała Allachowi, który w szczodrobliwości swojej sprawił, że Abu Kir stał się takimmistrzem! Zaiste, można usprawiedliwić tego człowieka za to, że odwrócił się od ciebie i znadmiaru zajęcia o tobie zapomniał! Ale że ty byłeś dlań przyjacielem i wspaniałomyślnie znim postępowałeś, gdy pracy nie miał, przeto na pewno, skoro tylko cię ujrzy, uraduje siętwoim widokiem i okaże ci swą wielkoduszność tak, jak ty ją dawniej okazywałeś.”

Zaraz też podszedł do drzwi farbiarni i ujrzał Abu Kira siedzącego na podwyższeniu nawygodnej ławie, ustawionej u wejścia. Odziany był w jeden ze strojów, jakie podarował mukról, a przed nim stało czterech czarnych niewolników i czterech białych mamelukówwystrojonych w kosztowne ubiory. I ujrzał Abu Sir prócz tego dziesięciu czarnychniewolników, którzy pracowali, gdyż Abu Kir kupił ich i przyuczył do wykonywaniarzemiosła po to, by sam mógł, niczym wielki wezyr albo jakiś król potężny, siedzieć napoduszkach i nic własną ręką nie robiąc, mówić do swoich ludzi: „Róbcie tak a tak.” I AbuSir stanął przed nim sądząc, że się Abu Kir ucieszy, gdy go ujrzy, że powita go z szacunkiemi przyjmie z sercem. Lecz gdy oczy ich się spotkały, Abu Kir krzyknął: „Ty łajdaku! Ileż razyci mówiłem, byś nie stawał przed drzwiami mego warsztatu? Czy chcesz zniesławić mnieprzed tymi ludźmi, ty złodzieju? Chwytajcie go!” I dopadli Abu Sira niewolnicy, i pochwyciligo, Abu Kir zaś wstał i ująwszy kij rozkazał: „Powalcie go na ziemię.” I powalili Abu Sira,po czym Abu Kir wymierzył mu sto razów na grzbiet, a potem, gdy go na plecy przewrócili,dołożył mu następne sto na brzuch i rzekł na koniec: „Ty łajdaku, ty łotrze, jeśli jeszcze raz,po dzisiejszej nauczce ujrzę, że stoisz pod drzwiami mojej farbiarni, to natychmiast oddamcię w ręce króla, który przekaże cię walemu z poleceniem, by ściął ci głowę. Precz stąd i oby

Page 301: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

300

Allach odmówił ci swoich błogosławieństw!” I odszedł Abu Sir z sercem złamanym zpowodu poniżających cięgów i podłości, jaka go spotkała. A ci, co byli świadkami tegowydarzenia, pytali farbiarza Abu Kira: „Co uczynił ten człowiek?” Abu Kir odrzekł: „Jest tozłodziej, który tkaniny ludziom kradnie. Ileż to razy okradł mnie już, a ja mówiłem mimo tow duszy swojej: «Niech mu Allach wybaczy, bo biedny z niego człowiek», i nie chcąc, by byłzniesławiony, zwracałem ludziom wartość tkaniny, jego zaś po dobroci ostrzegałem. Onjednak nie zaprzestał swego złego postępowania. Jeśli więc jeszcze raz tu przyjdzie, do królago odprowadzę, aby go zabić kazał i w ten sposób uwolnił ludzi od jego niegodziwości.”Kiedy ludzie tego wysłuchali, poczęli lżyć Abu Sira, choć już odszedł. Takie były sprawyAbu Kira.

Co się zaś tyczy Abu Sira, to wrócił on do zajazdu i siedział tam, rozmyślając nadkrzywdą, którą mu Abu Kir wyrządził. I siedział tak do tej pory, aż go przestały palićotrzymane razy. A potem wyszedł i wędrował przez bazary miasta, i przyszło mu do głowy,aby udać się do łaźni. Zwrócił się więc tło jednego z mieszkańców i zapytał: „Którędywiedzie droga do łaźni?” Ale człowiek ów odpowiedział mu na to pytaniem: „A co to jestłaźnia?” Abu Sir wyjaśnił więc: „Łaźnia jest miejscem, w którym się ludzie obmywają ioczyszczają z brudu, jaki osiadł na nich. Jest to jedno z najlepszych dobrodziejstw tegoświata.” Przechodzień rzekł na to do Abu Sira: „Idź w takim razie do morza.” Abu Sir odparł:„Ale ja miałbym ochotę pójść do łaźni.” Wtedy człowiek ten powiedział: „My tu nie wiemy,co to jest łaźnia, i wszyscy u nas kąpią się w morzu. Nawet król, gdy chce zażyć kąpieli, udajesię do morza.” Skoro Abu Sir pojął, że w całym mieście nie ma ani jednej łaźni i żaden z jegomieszkańców nawet nie słyszał, do czego by coś takiego służyć mogło, poszedł dokrólewskiego dywanu. Gdy stanął przed królem, ziemię przed nim ucałował, wzniósł modłyza jego pomyślność i rzekł: „Jestem człowiekiem z obcych krajów, z zawodu łaziebnym. Otoprzybyłem do twojego miasta i zapragnąłem udać się do łaźni, lecz ani jednej w nim nieznalazłem. Jakże to miasto tak piękne i bogate może nie mieć łaźni? Wszakże w łaźninajwiększych rozkoszy tego świata się doznaje!” Król zapytał: „Cóż to jest łaźnia?” Abu Siropowiedział mu przeto, jak wygląda łaźnia, a gdy skończył ją opisywać, dodał: „Twojemiasto póty nie będzie miastem doskonałym, póki łaźnia w nim nie stanie!”

I rzekł król: „Bądź pozdrowiony za tę świetną myśl!”, i darował mu za to strój, który niemiał sobie równego, rumaka i dwu czarnych niewolników, a do tego dodał mu jeszcze czteryniewolnice i dwu mameluków, a także dom kazał dlań urządzić i obdarzył go względamijeszcze większymi niźli farbiarza. I wysłał z nim budowniczych mówiąc: „Postawcie mułaźnię w miejscu, które sam sobie wybierze.” Wziął tedy Abu Sir budowniczych z sobą iprowadził ich przez środek miasta, aż zobaczył jakieś miejsce, które spodobało mu się.Wskazał je budowniczym, a oni poczęli na nim budować. Abu Sir kierował ich pracą, ażwkrótce postawili mu łaźnię niezrównaną. Wówczas kazał ją wymalować i pokryli mury takcudownymi malowidłami, że radowali się wszyscy, co je oglądali. Wreszcie poszedł Abu Sirdo króla i powiadomiwszy go, że łaźnia jest skończona, rzekł: „Niczego jej już nie brak próczurządzenia.” I dał mu król dziesięć tysięcy denarów, które Abu Sir przyjął i zużył naznakomite wyposażenie swej łaźni, rozwieszając na koniec na sznurach ręczniki.

I każdy, kto drzwi łaźni mijał, oczy w nią wlepiał i mąciło mu się w głowie od malowideł,co ją ozdabiały, ciżba ludzka rosła przy tej budowli, gdyż nikt nigdy w swoim życiu takiej niewidział. A patrząc na nią ludzie pytali: „Co to takiego?” Abu Sir odpowiadał im wówczas:„To jest łaźnia”, i wszyscy dziwowali się wielce. A gdy jeszcze wody nagrzał, łaźnięuruchomił i w basenie fontannę postawił, to wszyscy, co w tym mieście mieszkali, byli niązachwyceni. Potem Abu Sir poprosił króla, by mu darował dziesięciu mameluków, takich, conie doszli jeszcze do lat męskich. I dał mu król dziesięciu mameluków pięknych jak księżyce,Abu Sir zaś masował im ciała, pouczając: „Tak samo czyńcie naszym gościom.” Wreszciezapalił wonne kadzidło i herolda na miasto wysłał, aby głosił: „O stworzenia Allacha,

Page 302: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

301

przybywajcie do łaźni, zwanej łaźnią sułtańską!” I ludzie śpieszyli do Abu Sira, on zaś swymmamelukom, polecił, by im obmywali ciała. Potem ludzie zanurzali się w kadzi, a wyszedłszyz niej siadali na podwyższeniu i tam niewolnicy masowali im ciała tak, jak ich Abu Sirnauczył.

I tak przez trzy dni przychodzili ludzie do owej łaźni, i zażywszy w niej kąpieli opuszczaliją bez żadnej zapłaty. Aż czwartego dnia sam król zapragnął się do łaźni udać. Dosiadł więckonia i wraz ze swą świtą przybył na miejsce. Wszedł do wnętrza i rozdział się ze swych szat,a wtedy Abu Sir sam począł go nacierać i tak to czynił, że z królewskiego ciała zszedł brudpodobny do knotów z lampy. I pokazywał Abu Sir królowi ten brud, a król się cieszył. Gdypotem klepnął dłonią w swe ciało, rozległ się odgłos właściwy gładkości i czystości. A poobmyciu królewskiego ciała Abu Sir domieszał wody różanej do wody w basenie i królzanurzył się w niej. Potem wyszedł z odświeżonym ciałem i poczuł rześkość, jakiej jeszczenigdy w życiu nie zaznał. Abu Sir zaś posadził go jeszcze na podwyższeniu, gdzie niewolnicygo masowali, a kadzielnice rozsiewały woń aloesu i naddu. Król zapytał wtedy: „Mistrzu, towięc jest łaźnia?” Abu Sir odpowiedział: „Tak”, a król wykrzyknął: „Na mą głowę, zaiste,moje miasto dopiero teraz, dzięki tej łaźni, stało się miastem prawdziwym!”

Potem król zapytał: „Jaką zapłatę pobierasz od każdego za swe usługi?” Abu Sir odparł:„Będę brał tyle, ile rozkażesz.” Wtedy król kazał mu pobierać po tysiąc denarów, mówiąc:„Od każdego, kto przyjdzie tu do kąpieli, weźmiesz tysiąc denarów.” Ale Abu Sir odrzekł nato: „Wybacz, o królu czasu, i zważ, że nie wszyscy ludzie są jednacy – są bogaci i są biedni. Ijeśli będę brał od każdego tysiąc denarów, łaźnia moja gotowa świecić pustkami, bo biednychnie stać przecie na zapłacenie tego tysiąca.” Zapytał król: „Jakąż więc chcesz zapłatęustanowić?” I Abu Sir odparł: „Zdam się na ludzką szczodrobliwość i każdy da mi, płacąctyle, na ile będzie go stać, będę więc brał od każdego wedle jego stanu. W ten sposóbwszyscy do mojej łaźni będą chodzili, bogacz zapłaci mi według swojego stanu i biedakzapłaci tyle, na ile mu pozwoli jego kieszeń. Gdy tak ustalimy, moja łaźnia będzie sięrozwijała i wielki ruch w niej będzie panował, co się zaś tyczy sumy tysiąca denarów, tozaiste, jest to datek godny króla i na pewno nikt inny poza tobą nie mógłby sobie nańpozwolić.” I przytaknęli Abu Sirowi wielmoże, co z królem przyszli, i rzekli: „To prawda, okrólu czasu. Czyżbyś mniemał, że wszyscy ludzie równi są tobie, o królu sławny?!” Królodrzekł: „Zaiste, prawdę mówicie, lecz człowiek ten jest biednym cudzoziemcem ipowinniśmy mu naszą wspaniałomyślność okazać. Wszakże to on w naszym mieście postawiłtę łaźnię wspaniałą, jakiej oczy nasze nigdy jeszcze nie oglądały. Zaprawdę, miastu naszemubez niej wiele brakowało, teraz zaś, gdy istnieje łaźnia, miasto zyskało wielce na znaczeniu. Igdybyśmy za to chcieli okazać temu człowiekowi swą szczodrobliwość, żadna zapłata niebyłaby zbyt wysoka.” I rzekli: „Skoro ty chcesz być względem niego szczodry, wynagrodź goswymi pieniędzmi. Lecz niech wspaniałomyślność królewska wobec biednych w tym sięprzejawi, że zostanie ustanowiona niska opłata za korzystanie z łaźni. Wtedy twoi poddanibędą cię błogosławili. Co się zaś tyczy tysiąca denarów, to nawet nas, możnych swojegopaństwa, nie stać byłoby na taką zapłatę, jakże więc mogłyby sobie pozwolić na nią rzeszebiednych?!” Król rzekł na to: „O możni mojego królestwa, zgadzam się z wami, ale dziśniechaj każdy z was zapłaci mu sto denarów i niech mu do tego jeszcze doda mameluka,niewolnicę i czarnego niewolnika.” I rzekli: „Dobrze, damy mu dziś to, o czym wspomniałeś.Lecz potem już każdy, kto przyjdzie do łaźni, zapłaci tyle, ile sam w swojej duszy zapłacićpostanowi.” Król rzekł: „Niechaj tak będzie.” I zaraz dał każdy z nich Abu Sirowi stodenarów, niewolnicę, mameluka i czarnego niewolnika. A że liczba możnych, którzy owegodnia się z królem kąpali, wynosiła czterysta dusz, przeto suma tego, co Abu Sirowi dali,równała się czterdziestu tysiącom denarów. Ponadto otrzymał czterystu mameluków iczterystu czarnych niewolników, a także czterysta niewolnic. Był to zaprawdę niemałypodarunek, a ponadto król dał Abu Sirowi jeszcze dziesięć tysięcy denarów, dziesięciu

Page 303: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

302

mameluków i dziesięciu czarnych niewolników, a do tego dziesięć niewolnic. Wówczas AbuSir podszedł do króla, ziemię przed nim ucałował i rzekł: „Dzięki ci, o królu szczęśliwy,wydający wyroki sprawiedliwe. Lecz gdzie zdołam pomieścić tych mameluków, czarnychniewolników i wszystkie te niewolnice?!” Król odrzekł: „Kazałem ci ich dać moim poddanympo to, byś posiadł wielkie bogactwo. Być może, kiedyś wspomnisz sobie swój kraj i bliskich,zatęsknisz do nich i zapragniesz stąd odjechać. Wtedy będziesz mógł sobie zabrać owebogactwa z naszego kraju, aby ci dalej w twej ojczyźnie służyły.” Na to Abu Sir powiedział:„O królu czasu! Oby Allach przysporzył tobie potęgi! Lecz, zaprawdę, posiadanie tak wielumameluków, niewolników i niewolnic odpowiada jedynie królewskiej godności. Gdybyśprzeto rozkazał dać mi w zamian za nich pieniądze, o wiele lepsze byłoby to dla mnie niźliowe zastępy, które trzeba karmić, poić i odziewać. A na to nie wystarczyłoby mi nawet towszystko złoto, jakie dziś otrzymałem!”

I roześmiał się król, i rzekł: „Na Allacha, prawdę rzekłeś, zaiste bowiem, ludzie cistanowią potężną armię, ty zaś nie masz środków na ich utrzymanie. Czy może zatemzechciałbyś mi ich sprzedać, każdego za sto denarów?” Odpowiedział Abu Sir: „Sprzedam ciich za te pieniądze.” I król zaraz posłał po skarbnika, aby przyniósł pieniądze, a gdy mu jedostarczył, król wypłacił Abu Sirowi całą należność. Potem król zwrócił tych niewolnikówich właścicielom mówiąc: „Niech każdy z was rozpozna swego czarnego niewolnika, swąniewolnicę i swego mameluka i niech ich sobie bierze, bo oto czynię wam z nich podarunek.”Wszyscy usłuchali rozkazu króla i każdy zabrał swoją własność. Abu Sir zaś ozwał się dokróla: „Oby Allach duszę twoją spokojem napełnił, tak jak ty napełniłeś moją, uwalniającmnie od tych ghulów, których chyba jeden tylko Allach nasycić by zdołał!” I roześmiał siękról z jego słów, i przyznał mu słuszność, po czym wraz ze swymi wielmożami opuścił łaźnięi wrócił do swego pałacu.

Abu Sir zaś całą noc spędził na liczeniu złota, napełnianiu nim kies i pieczętowaniu ich. Aprzy tej pracy pomagało mu dwudziestu czarnych niewolników, dwudziestu białych i czteryniewolnice, stanowiący jego służbę. Później kiedy już zaświtał ranek, Abu Sir otworzył łaźnięi herolda posłał do miasta, by tam obwieszczał wołając: „Każdy, kto przybędzie do łaźni izażyje w niej kąpieli, zapłaci tyle, na ile stać jego kieszeń i ile mu jego szczodrość każe.” Iusiadł Abu Sir przy skrzynce na pieniądze, a każdy, kto wstępował do łaźni, przechodził kołoniego i płacił tyle, ile mógł. Tym sposobem, nim wieczór nastał, skrzynka, dzięki dobrociAllacha Najwyższego, wypełniła się po brzegi. Wkrótce potem i królowa zapragnęła z owejłaźni skorzystać, a skoro wieść o tym doszła do Abu Sira, podzielił on przez wzgląd nakrólową czas otwarcia łaźni na dwie części. Porę od świtu do popołudnia przeznaczył dlamężczyzn, a od południa do zachodu słońca dla niewiast. I gdy królowa przyszła, przyskrzynce na pieniądze z polecenia Abu Sira stała jedna z niewolnic, cztery inne zaś tak doposług łaziebnych wyćwiczył, że stały się z nich niezwykle zręczne łaziebne i królowa,zachwycona i zadowolona z nich wielce, włożyła do skrzynki tysiąc denarów.

Sława Abu Sira niosła się teraz po całym mieście, a on w swojej łaźni jednakowouprzejmie przyjmował bogatego jak i biednego i majątek napływał doń wszystkimi drzwiami.Poznał też ludzi ze świty królewskiej i pozyskał ich sobie jako towarzyszy i przyjaciół. Królteż odwiedzał łaźnię co tydzień i za każdym razem płacił tysiąc denarów, pozostałe zaś dnitygodnia były przeznaczone dla możnych i biedniejszych. Abu Sir wszystkich zawsze mileprzyjmował i poważał jednakowo. Aż pewnego dnia zdarzyło się, że przyszedł do łaźni AbuSira kapitan królewski. Wówczas Abu Sir sam zdjął szaty, wszedł z nim do środka, potemciało mu wymasował i był dla niego niezwykle uprzejmy. Gdy kapitan wyszedł z kąpieli, AbuSir częstował go sorbetami i kawą i przysiągł, że żadnej zapłaty od kapitana nie przyjmie, gdyów sposobił się, aby mu ją wręczyć. Kapitan był przeto pełen wdzięczności za życzliwość iszczodrość, jakich zaznał od Abu Sira, i nie wiedział, czym by mu za jego wspaniałomyślnośćodpłacić. Tyle było spraw Abu Sira.

Page 304: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

303

Co się zaś tyczy Abu Kira, to słyszał on bezustannie, jak wszyscy wspominali o łaźni iwciąż ktoś mówił do niego: „Zaiste, łaźnia jest rozkoszą tego świata, musisz i ty, jeśli Allachzezwoli, pójść tam z nami jutro i odwiedzić tę łaźnię wspaniałą.” I rzekł Abu Kir w duszyswojej: „Nie ma rady, trzeba mi się za innymi udać i obejrzeć tę łaźnię, co tak ludzkie umysłyzaprząta.” To rzekłszy wdział najwspanialsze szaty, jakie posiadał, dosiadł muła i wziąwszyze sobą czterech czarnych niewolników i czterech mameluków, którzy postępowali przed nimi za nim, udał się do łaźni. Gdy przybył na miejsce, zsiadł z muła przed bramą, a wszedłszyprzez drzwi, poczuł woń aloesu i naddu, ujrzał ludzi wchodzących i wychodzących i ławypełne zarówno dostojnych, jak i prostych ludzi. Wstąpił do przedsionka i wtedy dostrzegł goAbu Sir, który zerwał się i uradowany podbiegł do niego. Abu Kir zaś tak się do niego ozwał:„Czyż tak postępują przyzwoici ludzie? To ja farbiarnię sobie tu otworzyłem, stałem sięmistrzem w tym mieście, jestem znany królowi, żyję otoczony szczęściem i poważaniem, a tynie przyszedłeś do mnie, nie dowiadywałeś się o mnie ani nikogo nie zapytałeś: «Gdzie jestmój towarzysz?» A ja ciebie szukałem i wszędzie swych niewolników i mamelukówrozsyłałem, by się o ciebie rozpytywali po zajazdach i różnych innych miejscach. Lecz oni nienatrafili nigdzie na twój ślad i znikąd mi wieści o tobie nie przynieśli”.

Abu Sir zawołał na to: „Czyż nie przyszedłem do ciebie, a ty, czyś nie wyzwał mnie odzłodziei, nie wychłostałeś i nie zniesławiłeś mnie przed ludźmi?!” Abu Kir udał zasmuconegoi spytał: „Co ty mówisz? Czyż to możliwe, byś to ty był tym, którego zbiłem?” Abu Sirodparł: „Tak, to ja byłem.” Abu Kir począł mu wówczas przysięgać tysiąckrotnie, że gowtedy nie poznał. I mówił: „Musiał więc być ktoś do ciebie podobny, kto co dzień do mnieprzychodził i kradł tkaniny, należące do rozmaitych ludzi. Widocznie myślałem wtedy, gdyśprzyszedł, że to on.” To rzekłszy jął rozpaczać i uderzając dłonią w dłoń wołał: „Nie mapotęgi ni siły poza Allachem Wielkim i Mocnym! Skrzywdziłem cię, to prawda. Lecz czemużnie dałeś mi się zaraz poznać i nie powiedziałeś: «Jestem ten a ten?» Sam więc sobie jesteświnien, skoro nie ujawniłeś, kim jesteś, a ja wtedy miałem głowę zajętą tyloma sprawami!”Abu Sir rzekł mu: „Allach ci to przebaczy, mój przyjacielu. Tak mi widocznie było pisane wniebie. Tylko Allach ma moc nad wszelką rzeczą. A teraz wejdź do mojej łaźni, zdejmij szaty,wykąp się i niech cię to już więcej nie trapi.” Abu Kir zaś prosił jeszcze: „Wybacz mi, braciemój, to, co się stało.” I Abu Sir odpowiedział mu: „Allach cię rozgrzeszy i wybaczy ci tęwinę. Zaiste bowiem, wypadek ten był mi sądzony w wieczności.” Abu Kir zapytał wtedy: „Ajak doszedłeś do tej wysokiej godności?” Odpowiedział Abu Sir: „Ten, kto obdarzył ciebiełaską, obdarzył i mnie. Poszedłem do króla, przedstawiłem mu zalety łaźni, a on kazał mi jąwybudować.” Abu Kir rzekł: „Tak samo jak ty znasz króla, i ja go znam, i jeśli AllachNajwyższy zezwoli, nakłonię króla, aby przez wzgląd na mnie kochał i szanował cię jeszczebardziej niż do tej pory. On nie wie, że jesteś moim przyjacielem, przeto mu o tym powiem ipolecę mu ciebie.” Ale Abu Sir odrzekł: „Nie trzeba mi poleceń, gdy istnieje Ten, co sercamiłością napełnia. Król i cały jego dwór mnie miłują i niejeden raz tym i owym mnieobdarował.” I tu opowiedział Abu Kirowi o wszystkim, po czym dodał: „Zdejm z siebieodzienie za tą skrzynką i wstąp do łaźni, a ja pójdę z tobą, by cię wymasować.” Zdjął tedyAbu Kir wszystko, co miał na sobie, i wszedł do łaźni, do środka, Abu Sir zaś poszedł z nim,masował go, mydlił i obsługiwał Abu Kira przez cały czas, aż do wyjścia z kąpieli, po czympomógł mu wdziać szaty, a w końcu przyniósł mu obiad i sorbety. I wszyscy się dziwowaliwidząc, jak wielkie mu okazuje względy. Potem, gdy Abu Kir chciał mu zapłacić, przysiągł,że nic od niego nie przyjmie, i zawołał: „Wstydź się tak postępować! Wszak jesteś moimprzyjacielem i nie ma między nami różnicy!”

Wówczas Abu Kir rzekł do Abu Sira: „Przyjacielu mój, na Allacha, twoja łaźnia jest,zaiste wspaniała, wszelako jednej rzeczy w niej brakuje.” Zapytał Abu Sir: „Czego w niejbrak?” I Abu Kir odpowiedział: „Środka, składającego się z mieszaniny niegaszonego wapnai arszeniku, który włosy z łatwością usuwa. Przygotuj taki środek i gdy król do ciebie znów

Page 305: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

304

przybędzie, podaj mu ten środek i pokaż mu, jak pod jego wpływem znika owłosienie, a królpokocha cię za to jeszcze goręcej i jeszcze większym cię szacunkiem otoczy.” Abu Sirpowiedział na to: „Masz słuszność. Zaraz więc, za Allacha Najwyższego przyzwoleniem,przyrządzę ową mieszaninę.”

Wtedy Abu Kir wyszedł, dosiadł swego muła i prosto z łaźni udał się do króla. Wszedł doniego i rzekł: „Chciałbym ci dać dobrą radę, o królu czasu!” Król spytał: „Jakaż jest ta twojadobra rada?” Odpowiedział Abu Kir: „Doszła mnie wieść, żeś łaźnię wybudował.” Królpotwierdził: „Tak jest, przyszedł do mnie pewien cudzoziemiec i kazałem dla niegowybudować łaźnię, tak jak dla ciebie farbiarnię wybudować kazałem. Jest to łaźnia wspaniałai stała się prawdziwą ozdobą mojego miasta.” Tu począł prawić o przymiotach owej łaźni.Abu Kir zapytał: „Czy byłeś już w niej?” Król odrzekł: „Tak”, i Abu Kir zawołał: „Chwaławięc Allachowi, który ustrzegł cię przed podłością tego niegodziwca i wroga wiary, który jesttam łaziebnikiem!” Król zapytał: „Czemu?! Co ty o nim mówisz?” Odpowiedział farbiarz:„Wiedz, o królu czasu, że jeśli kiedyś jeszcze do niego pójdziesz, zginiesz.” Spytał król:„Dlaczego?” I Abu Kir powiedział: „Zaprawdę, łaziebnik ten jest wrogiem twoim i wrogiemnaszej wiary świętej, a skłonił cię do budowy tej łaźni po to jedynie, aby ci w niej truciznyzadać. Już coś takiego dla ciebie przyrządził i gdy do niego przybędziesz, poda ci to i powie:«To jest taki środek, że każdy, kto się nim we wstydliwym miejscu posmaruje, łatwo sięstamtąd włosów pozbędzie.» Wszelako to, co ci łaziebnik poda, nie będzie środkiem tegorodzaju, tylko groźną trucizną, co jad śmiertelny w sobie zawiera. A za pomocą mieszaninyowej nikczemnik ten chce cię zgładzić, gdyż sułtan chrześcijański mu obiecał, że gdy touczyni, on mu w zamian za to uwolni żonę i dzieci, które u tego chrześcijańskiego sułtana wniewoli pozostają. I ja kiedyś byłem razem z nim w niewoli u tego sułtana, lecz otworzyłemfarbiarnię i barwiłem tak pięknie na różne kolory, że zjednałem sobie serce tego króla.Dlatego rzekł on kiedyś do mnie: «Mów, czego pragniesz!» I poprosiłem wtedy, by mnie zniewoli wypuścił. Wyzwolił mnie tedy, a ja przybyłem do twojego miasta. Kiedym zaśspostrzegł tego człowieka w łaźni, zapytałem: «Jak to się stało, że jesteś wolny? A żona twojai dzieci?» On odrzekł: «Przebywałem wciąż w niewoli wraz z żoną i dziatkami, gdy kiedyśkról chrześcijan zwołał swój dywan na obrady, ja byłem także obecny i stojąc pośród ludzi,przysłuchiwałem się, jak obradowali i o różnych królach mówili. Na koniec wspomnieli imiękróla tego miasta i sułtan chrześcijański westchnął: „Ach, nic na świecie tak mnie nie trapi jakistnienie króla takiego a takiego miasta. Gdyby ktokolwiek wynalazł mi sposób jak gouśmiercić, dałbym mu wszystko, czego tylko by zapragnął.” Wtedy podszedłem do niego izapytałem: „Czy jeśli znajdę sposób i uśmiercę go, uwolnisz z niewoli mnie, moją żonę idzieci?” Odpowiedział: „Tak, uwolnię cię i zrobię wszystko, czego zapragniesz.” Gdy więczawarłem z nim umowę, sułtan ów przysłał mnie na galeonie do tego miasta, a ja udałem siędo króla, który mi tę łaźnię wybudował. Dziś więc pozostaje mi już tylko zabić go, wrócić dokróla chrześcijan, uwolnić żonę i dzieci i zażądać nagrody.» Spytałem: «A jaki podstępwymyśliłeś, aby temu królowi życie odebrać?» I odrzekł mi: «Mam na to sposób prosty,najprostszy, jaki istnieje na świecie. On przychodzi przecież do mojej łaźni. Przygotuję więcdlań pewien środek zawierający truciznę i gdy przyjdzie do mnie, powiem: „Weź ten lek iposmaruj się nim we wstydliwym miejscu, a wnet się włosów stamtąd pozbędziesz. Onweźmie tę maść, natrze się nią i jad wnikał weń będzie dniem i nocą, aż do serca dojdzie,powodując śmierć. Taki będzie koniec.» Gdym te jego słowa posłyszał, zatrwożyłem się ociebie, królu i pamiętając, że jesteś moim dobroczyńcą, przychodzę, by cię o tympowiadomić.”

Król wysłuchał, co mu rzekł Abu Kir, i zapłonął gwałtownym gniewem. Potem powiedziałdo farbiarza: „Zachowaj to w tajemnicy.” Postanowił zaraz udać się do łaźni, by podejrzenieswoje w pewność zmienić. Gdy wszedł do łaźni, Abu Sir wedle zwyczaju zdjął z siebie szaty,obsługiwał króla i masował go, a potem rzekł: „O królu czasu, sporządziłem dla ciebie

Page 306: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

305

pewien środek, byś się włosów z dolnej części ciała pozbył.” Król rozkazał: „Przynieś mi ówśrodek.” A kiedy Abu Sir przyniósł i postawił przed władcą smarowidło, ów zaś poczuł jegobrzydką woń, nabrał pewności, że to trucizna i, rozsierdzony, na świtę zakrzyknął:„Chwytajcie go!” I straż przyboczna pojmała Abu Sira, a król wyszedł z łaźni przepełnionygniewem, lecz nikt nie wiedział, co było przyczyną tego gniewu, bo nic nikomu niepowiedział ani nikt zagniewanego nie miał odwagi o nic pytać.

Król zaś przyodział swe królewskie szaty i udał się do komnaty dywanu, gdzie postawionoprzed nim Abu Sira ze związanymi rękami. Król wezwał wtedy swego kapitana, a gdy tenprzyszedł, wydał mu rozkaz: „Weź tego łajdaka, wepchnij go do worka i włóż tam także dwakintary niegaszonego wapna, po czym worek dobrze zawiąż, wsadź go do łodzi i podpłyń znim pod mój zamek, a gdy ujrzysz mnie siedzącego w oknie, zapytaj: «Czy mam go utopić?»Kapitan odrzekł: „Słyszę i jestem posłuszny.” Zabrał Abu Sira królowi sprzed oczu i powiózłgo na pewną wyspę, która znajdowała się naprzeciwko królewskiego zamku. Tam rzekł doAbu Sira: „Ej, ty, wszakże to do ciebie zaszedłem kiedyś do łaźni i tyś mnie w niej z wielkimihonorami podejmował, sam mnie obsługiwałeś i dzięki tobie tam wiele rozkoszy zaznałem.Potem przysiągłeś mi jeszcze, że żadnej zapłaty ode mnie nie przyjmiesz i ja cię wtedy wielcepolubiłem! Powiedz mi przeto, co ci się z królem naszym przydarzyło? Czyś popełnił jakąśzbrodnię przeciw niemu? Czymżeś go rozgniewał aż tak, że kazał mi zgotować tobie takąstraszną śmierć?!” Abu Sir odrzekł: „Na Allacha, zaprawdę, nic mu złego nie zrobiłem i niewiem nawet, jakiego przestępstwa mógłbym się dopuścić, aby na taką karę zasłużyć.”Kapitan odrzekł: „Zaiste, cieszyłeś się u króla takim poważaniem, jakiego nikt przed tobą niezaznał. Każdy zaś komu się dobrze wiedzie, narażony jest na zawiść ludzką. Może więc ktośzazdrosny o to powodzenie oczerniał cię przed królem, mówiąc mu o tobie coś, co go takimgniewem przeciw tobie napełniło. Bądź jednak spokojny i nie obawiaj się, że spotka cię z mejstrony coś złego. Przez pamięć na to wyróżnienie, które mi kiedyś w łaźni okazałeś, choć sięprzedtem nie znaliśmy, od śmierci cię ocalę. Lecz gdy cię oswobodzę, musisz u mnie, na tejwyspie, jeszcze jakiś czas zabawić; wypuszczę cię stąd dopiero wtedy, gdy galeona z tegomiasta wyruszać będzie w stronę twojego kraju i na niej cię wyprawię w twe rodzinnestrony.”

Abu Sir ucałował dłoń kapitana i dziękował mu za jego dobroć, kapitan zaś przyniósłwapno, wsypał je do worka, dodał do tego jeszcze wielki kamień rozmiarów człowieka irzekł: „Powierzam tę sprawę Allachowi.” A potem dał Abu Sirowi sieć i powiedział do niego:„Zarzuć sieć w morze i staraj się coś złowić, gdyż moją powinnością jest dostarczać co dzieńryby do królewskiej kuchni, a dziś zaniedbałem połowu z powodu nieszczęścia, które naciebie spadło. Boję się teraz, że przyjdą podkuchenni, zażądają ryb i niczego nie otrzymają.Gdyby więc tobie udało się zamiast mnie coś złowić, mieliby swoje ryby, ja mógłbymtymczasem pójść ku zamkowi i wykonać mój podstęp udając, że cię topię.” Abu Sir odrzekł:„Ja będę łowił, ty zaś idź i niech cię Allach strzeże!”

Kapitan wrzucił więc worek do łodzi, odbił od brzegu i płynął, aż przybył pod zamekkrólewski. Tam ujrzał króla siedzącego w oknie i zapytał: „O królu czasu, czy mam gowrzucić?” Król odpowiedział: „Wrzuć go”, skinął ręką i w tej samej chwili coś błysnęło iwpadło w morze. A to, co pogrążyło się w morskich falach, było królewskim pierścieniem,posiadającym czarodziejską moc taką, że gdy król zgniewał się na kogoś i chciał mu śmierćzadać, wskazywał nań tylko prawą dłonią, na której nosił ów pierścień, i wówczas zpierścienia wylatywała błyskawica, i godziła w tego, na kogo król swą dłonią wskazał, aczłowiekowi temu zaraz głowa z karku spadała. Również pierścień to czynił, że wojsko byłokrólowi posłuszne i tym sposobem pokonywać mógł najpotężniejszych swoich przeciwników.Skoro tedy pierścień spadł królowi z palca, zataił to i nie rzekł: „Mój pierścień wpadł domorza” z obawy, by wojsko nie powstało przeciwko niemu i by go nie zabili. Zamilczał otym, co się stało. Tyle było spraw króla.

Page 307: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

306

Co się zaś tyczy Abu Sira, to skoro kapitan odszedł od niego, zarzucił sieć, a gdy jąwyciągnął, znalazł w niej pełno ryb. I zarzucił sieć po raz wtóry i znowu wypełniona byłarybami. Wtedy począł raz po raz ją zarzucać i za każdym razem wyciągał w niej mnóstworyb, aż wnet urosła z nich przed nim wielka góra. Rzekł wówczas do siebie: „Na Allacha,dawno ryby nie jadłem”, po czym wybrał sobie jedną wielką i tłustą sztukę i rzekł: „Gdykapitan wróci, poproszę go, by mi tę rybę na obiad usmażył.” To rzekłszy zarżnął ją nożem,który miał przy sobie, lecz ostrze noża zawadziło o coś w skrzelach i wtedy Abu Sir ujrzałtam pierścień królewski. Ryba połknęła go bowiem, a potem przeznaczenie skierowało ją doowej wyspy i wpadła tam w sieć. Wziął tedy Abu Sir ów pierścień i na mały palec go sobiewłożył, nieświadom szczególnej mocy, która w nim była zaklęta. Wtem przyszło po ryby dwupomocników kucharza królewskiego. Zbliżyli się do Abu Sira i zapytali; „Ej, człowieku,dokąd poszedł kapitan?” Abu Sir odparł: „Nie wiem”, i skinął prawą ręką. I oto, w tej samejchwili gdy skinął ku nim mówiąc: „Nie wiem”, obu kuchcikom głowy z karków pospadały.Abu Sir zdumiał się i powiedział: „Co to może znaczyć? Któż to ich obu zabił?”, i żal mu sięich zrobiło i począł rozmyślać nad tym wydarzeniem, a wtedy nadszedł kapitan i ujrzał całągórę ryb, tych dwu zabitych i pierścień na palcu Abu Sira. Zawołał przeto: „Bracie mój, nieruszaj dłonią, na której masz ów pierścień, bo jeśli poruszysz nią, zabijesz mnie!” Abu Sirzdumiał się, gdy usłyszał słowa: „Nie ruszaj dłonią, na której masz ów pierścień, bo jeśli niąporuszysz, zabijesz mnie.”

Kapitan zaś podszedł do niego i zapytał: „Kto tych dwu kuchcików zabił?” Abu Sirodpowiedział: „Na Allacha, nie wiem, bracie mój.” Kapitan rzekł na to: „Prawdę mówisz, alepowiedz mi jeszcze, skąd się ten pierścień wziął u ciebie?” Odrzekł Abu Sir: „Znalazłem gow skrzelach tej ryby.” Kapitan powiedział: „Prawdę mówisz, bo zaiste, sam widziałem, jakciskając błyskawicę z okna królewskiego zamku wpadł do morza. A stało się to wtedy, kiedykról, myśląc, że ty jesteś zawiązany w worku, skinął w jego stronę dłonią i zawołał do mnie:«Wrzuć go!» Gdy więc skinął dłonią, ja cisnąłem worek w morze, królowi zaś przy tym ruchupierścień zsunął się z palca i wpadł do wody, a tam go połknęła ryba, którą Allach do ciebieskierował, i złowiłeś ją, bo takie widać było twoje przeznaczenie. A czy wiesz, co zaszczególną moc ów pierścień posiada?” Abu Sir odpowiedział: „Nie, o żadnej szczególnejjego mocy nie wiem.” I rzekł kapitan: „Wiedz zatem, że wojsko jest naszemu królowiposłuszne tylko ze strachu przed tym pierścieniem, gdyż jest on zaczarowany. Gdy bowiemkról zagniewa się na kogoś i zgładzić go zapragnie, wystarczy, by skinął tylko na niego dłoniąi w tej samej chwili głowa tego człowieka spada z karku, jako że z pierścienia tego wylatujebłyskawica, godząc w tego, na kogo król się zawziął, i w jednej chwili go kładzie trupem.”Gdy Abu Sir posłyszał te słowa, rzekł wielce rad do kapitana: „Wróć ze mną z powrotem domiasta.” I kapitan odparł: „Wrócę tam z tobą, bo teraz już nie potrzebuję się bać o ciebie iwiem, że król cię nie skrzywdzi. Gdybyś bowiem tylko skinął dłonią, życząc mu śmierci,głowa spadłaby mu z karku tobie pod nogi. Nawet gdybyś zapragnął zabić króla razem zcałym jego wojskiem, mógłbyś to bez przeszkód uczynić.” To rzekłszy kapitan powiódł AbuSira do łodzi i wraz z nim popłynął do miasta. Gdy tam przybyli, Abu Sir wszedł na zamekkrólewski, podążył do dywanu i ujrzał siedzącego tam króla, przed nim zaś stało całe wojsko.Król był bardzo zafrasowany z powodu utraty pierścienia, lecz nikomu ze swojej armii niemógł wyjawić tego, że go postradał. A ujrzawszy Abu Sira krzyknął: „Czyżby cię do morzanie wrzucono?! Jak to uczyniłeś, żeś się wydostał stamtąd?” Abu Sir odpowiedział: „O króluczasu, gdyś rozkazał, aby mnie do morza wrzucono, kapitan twój mnie zabrał, pojechał zemną na pewną wyspę i zapytał mnie, jaka była przyczyna tego, że spadł na mnie twój gniew.Mówił: «Cóżeś uczynił królowi, że cię uśmiercić kazał?» Odpowiedziałem: «Na Allacha, niewiem, co mogłem mu złego wyrządzić.» Kapitan znów rzekł do mnie: «Zaiste, wielkimpoważaniem cieszyłeś się u naszego króla. Może więc ktoś pozazdrościł ci tego i oczernił cięprzed królem, rzucając na ciebie jakieś podejrzenie, król zaś uwierzył w to i rozgniewał się na

Page 308: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

307

ciebie. Ale ja byłem raz u ciebie w łaźni i tyś mi okazał wielkie poważanie, teraz przetoodwzajemnię ci się za to wyróżnienie, z jakim się u ciebie w łaźni spotkałem, zachowam cięprzy życiu i odeślę cię do twojego kraju.» To rzekłszy umieścił w łodzi worek z wielkimkamieniem i zamiast mnie wrzucił go do morza na znak, któryś ty mu dał dłonią. Wtedy zaśten pierścień zsunął ci się z palca i wpadł do morza, a tam połknęła go ryba. Ja zaś w tymczasie zajęty byłem na wyspie połowem i ową rybę wśród wielu innych na brzeg wydobyłem.Chciałem ją sobie usmażyć, zarżnąłem ją tedy i otworzyłem jej brzuch. I odkryłem wtedy wśrodku ów pierścień, wyjąłem go i założyłem sobie na palec. Wkrótce potem przyszło dwupomocników twego kucharza po ryby, a ja nie znając właściwości tego pierścienia, skinąłemku nim dłonią i tym skinieniem strąciłem im głowy. Gdy nadszedł kapitan i zobaczył namoim palcu pierścień, poznał go i opowiedział mi o jego czarodziejskiej mocy. Odnoszę ci gowięc, przez pamięć na łaskawość i dobrodziejstwa, których mi nie szczędziłeś, bo o tymnigdy nie zapomnę! Oto twój pierścień, weź go! Jeśli zaś uczyniłem coś, czym na śmierćsobie zasłużyłem, zabij mnie, tylko powiedz mi przedtem, jaką zbrodnię popełniłem, a wolnybędziesz od winy za przelanie mojej krwi.” To mówiąc zsunął pierścień z palca i podałkrólowi.

Gdy król ujrzał, co Abu Sir czyni w swej wspaniałomyślności, przyjął od niego pierścień,włożył go sobie na palec i zaraz nowe życie weń wstąpiło. Wstał tedy i objąwszy Abu Sira,powiedział: „O człowieku, zaprawdę, jesteś najszlachetniejszym spośród szlachetnych, niegań mnie przeto i wybacz mi to, co cię z mej strony spotkało. Gdyby ktokolwiek inny posiadłmój pierścień, nie oddałby mi go za nic!” Abu Sir odpowiedział: „O królu czasu, jeśli chcesz,bym tobie przebaczył, powiedz mi, jakie przestępstwo popełniłem i za co rozgniewałeś się namnie tak, że aż mnie zabić kazałeś.” Król odrzekł: „Na Allacha, pewien jestem teraz, żeśniewinny, a znając twój czyn szlachetny, wiem, że nie byłbyś w stanie żadnej zbrodnipopełnić. To tylko farbiarz tak a tak cię oczernił.” I powtórzył, co naopowiadał o nimfarbiarz. Abu Sir odrzekł wtedy: „Na Allacha, o królu czasu, zaprawdę nie znam żadnegosułtana chrześcijan i nigdy w życiu w żadnym chrześcijańskim kraju nie byłem. Nigdy też nieprzyszło mi nawet do głowy, by cię zabijać! A ten farbiarz był niegdyś moim przyjacielem ibył mym sąsiadem w Aleksandrii. Źle nam się tam obu powodziło i nie mając z czego żyć,wywędrowaliśmy stamtąd razem. Wypowiedzieliśmy obaj Fatihę i zawarliśmy układ, że tenkto znajdzie pracę, żywić będzie tego, co bez pracy zostanie. A potem tak a tak mi się z nimwydarzyło.”

To rzekłszy Abu Sir opowiedział królowi wszystko, co zaszło pomiędzy nim a farbiarzemAbu Kirem. O tym, jak ów okradł go z pieniędzy i chorego zostawił w zajeździe, oodźwiernym zajazdu, co własne pieniądze na niego, chorego, łożył i jak go Allach ze słabościwyleczył, o tym, jak wreszcie wstał po chorobie i wedle zwyczaju na miasto ze swoiminarzędziami poszedł. Opowiedział, jak po drodze zobaczył farbiarnię, a przed nią tłum ludzi igdy spojrzał w drzwi farbiarni, dostrzegł w środku Abu Kira siedzącego na ławie. Wszedłwięc, aby go pozdrowić, lecz ów zamiast go powitać, cięgi mu tylko sprawił, niegodziwościąswą nakarmił, nazwał” złodziejem i skórę bardzo boleśnie mu złoił. I oznajmił Abu Sirkrólowi o wszystkim, co mu się przydarzyło od początku do końca, po czym rzekł: „O króluczasu, wiedz również, że to farbiarz mi doradził: «Sporządź taką a taką mieszaninę środków ipodaj ją królowi, bo łaźnia twoja jest zaprawdę we wszystkim doskonała, lecz brak jej tegojednego.» I wiedz, o królu czasu, że środek ten jest nieszkodliwy, gdyż my w naszym krajuwszyscy go przyrządzamy i stosujemy, i jest on naprawdę w łaźni niezbędny. Ja o nim tylkozapomniałem i dopiero farbiarz, którego przyjąłem z szacunkiem i obsłużyłem starannie,przypomniał mi o nim mówiąc wtedy: «Sporządź ów środek.» A teraz, o królu czasu, zechciejsprawdzić to wszystko. Każ przyprowadzić odźwiernego zajazdu, poślij też porękodzielników z farbiarni Abu Kira i zapytaj ich o wszystko, co ci tu opowiedziałem.”

I posłał król po odźwiernego zajazdu i po robotników z farbiarni, a gdy się już wszyscy

Page 309: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

308

przed nim stawili, wypytywał ich, a oni mu potwierdzili wszystko, co opowiadał Abu Sir oswych przeżyciach. Wtedy król kazał przyprowadzić farbiarza i krzyknął: „Dawać go tubosego, z odkrytą głową i skrępowanymi rękami!” A farbiarz tymczasem siedział sobie wdomu i myślą o śmierci Abu Sira się radował. I ani się obejrzał, jak wpadła do niego strażkrólewska i na jego kark posypały się razy. Strażnicy związali go potem i zawlekli przedkróla. Wówczas Abu Kir ujrzał Abu Sira siedzącego przy boku króla, ujrzał też odźwiernegozajazdu i rękodzielników z farbiarni stojących przed nim. Odźwierny zajazdu zapytał go:„Czy to nie jest twój towarzysz, któremu skradłeś pieniądze i chorego zostawiłeś u mnie wizbie, a potem tak a tak z nim postąpiłeś?” I rękodzielnicy z farbiarni zapytali Abu Kira:„Czyż nie jest to ten sam, któregoś nam wtedy schwytać i wychłostać kazał?” Wtedy królowijasno objawiła się nikczemność Abu Kira i pojął, że farbiarz zasłużył sobie na jeszcze sroższemęki niźli te, jakie bywają zadawane przez Munkara i Nakira. I rzekł król: „Zabierzcie go ioprowadzajcie po mieście, a potem wrzućcie go do morza w zawiązanym worku.” Abu Sirodezwał się wtedy: „O królu czasu, przyjm wstawiennictwo moje w jego sprawie, gdyż ja muwybaczyłem wszystko.” Ale król odrzekł: „Choćbyś ty mu swoje krzywdy darował, my munie darujemy swoich.” Potem krzyknął do straży: „Bierzcie go!” I wzięli Abu Kira, ioprowadzili go po mieście, a potem wsadzili go do worka z wapnem niegaszonym i wrzucilido morza. Poniósł więc śmierć przez utopienie i spalenie zarazem.

Później król zwrócił się do Abu Sira: „Abu Sirze, proś mnie o wszystko, czego tylkozapragniesz, a spełnię każde twoje życzenie”. Abu Sir poprosił więc: „Chciałbym, abyś mnieodesłał do mojego kraju, bo nie pragnę już dłużej tu pozostawać.” Wówczas król darował muwiele do tego, co już Abu Sir posiadał z pieniędzy, bogactw i rozmaitych darów, potem dałmu jeszcze galeonę pełną majątku wraz z załogą, składającą się z mameluków, których mutakże podarował. Przedtem jeszcze chciał król mianować Abu Sira swym wezyrem, lecz onsię nie zgodził i pożegnał króla, po czym odpłynął na galeonie. A wszystko, co na niej było,zarówno bogactwo, jak i mamelucy, stanowiło własność Abu Sira. I nie ustawał Abu Sir wpodróży, póki nie przybił do brzegów Aleksandrii i tam, w porcie, zarzucił kotwicę.

A gdy wyszli na ląd, jeden z mameluków spostrzegł na brzegu jakiś worek i powiedział doAbu Sira: „O panie mój, tuż nad morzem przy brzegu leży jakiś wielki i ciężki worek zzawiązanym otworem, nie wiem przeto, co w nim jest.” I Abu Sir podszedł, i rozwiązał ówworek, a wtedy zobaczył wewnątrz zwłoki Abu Kira, którego morze przyniosło doAleksandrii. I wyciągnął go, i pochował w pobliżu Aleksandrii, wybudował mu grobowiec iustanowił przy nim dobroczynny zapis. Nad wejściem zaś do grobowca kazał umieścić takioto napis:

Człowieka winno się poznawać po czynach jego w dniach żywota;Czyny szlachetne są, gdy z człeka owego dobra jest istota.Strzeż się potwarzą walczyć z wrogiem, czasem się zdarzyć może bowiem,Że gdy obelgę rzucisz, wróg twój równą obelgą ci odpowie.Nikczemnych słów nie wypowiadaj, strzeż się ich w każdej życia chwili,Czy miałbyś wyrzec je z powagą, czy rzuciłbyś dla krotochwili.Pies dobrze czyni, jeśli jeno o powinnościach swych pamięta,Lew zasię przez swój nierozsądek w podstępne się dostaje pęta.W odmętach morza martwe ciała na wierzch wynoszą się jedynie.Lecz rozsypane perły morze na piasku kryje w swej głębinie.Nigdy nie zwykły wszak nastawać mizerne wróble na sokoła,Jeno głupota je do tego i nierozwaga skłonić zdoła.Śród kart powietrznych przeznaczenia słowa spisano te na niebie,Że ten, kto dobro ludziom świadczy, dobro w nagrodę ma dla siebie.Nie bierzcie cukru z kolokwinty, gdyż samą gorycz z niej zbierzecie,

Page 310: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

309

Smak bowiem każdej w świecie rzeczy z niej samej się wywodzi przecie.

Później żył jeszcze Abu Sir długi czas, a gdy Allach powołał go do siebie, ludziepogrzebali go w pobliżu grobu Abu Kira, który był niegdyś jego towarzyszem. Ku pamięciich obu miejsce to nazwano „Abu Kir i Abu Sir”, dziś jednak znane ono już tylko pod nazwą„Abu Kir”. Oto co doszło do nas o przypadkach tych dwóch ludzi.

Sławiony niech będzie Ten, który żyje wiecznie i swą wolą to sprawia, że po nocyniezmiennie następuje dzień!

A pośród tego, co opowiadają, jest jeszcze:

Opowieść o szewcu Maarufie

Prawią, o królu szczęśliwy, że w Kairze, mieście przez Allacha strzeżonym, żył był pewienszewc, który stare buty łatał. Miał on na imię Maaruf, żona zaś jego nazywała się Fatima, aprzezywano ją al-Urra. Przezwano ją tak nie dla innych względów, jeno dlatego, że byławszeteczna, złośliwa, bezwstydna i swarliwa wielce. Zawojowała ona całkiem swojego mężai co dzień lżyła go, i tysiąc razy przeklinała, a on zatrwożony był jej nikczemnością i lękał sięjej złości i podłości, był bowiem człowiekiem rozumnym i dbałym o cześć swoją, choćubogiego stanu. Gdy dużo zarobił, oddawał jej swój zarobek cały, a gdy zdarzyło się, żezarobił mało, to tej samej nocy pastwiła się nad nim, zdrowie mu psuła i noc jego czyniłaczarniejszą od jej sumienia. Była ona jak ta, o której poeta mówił:

Ileż nocy przepędziłem z moją żoną,Udręczony w mej łożnicy.O, dlaczegóż nie przyniosłem był trucizny,By śmierć zadać wszetecznicy!

I pośród utrapień wielu, jakich temu człowiekowi żona jego przysparzała, było też i to, żekiedyś od niego zażądała: „Maarufie, chcę, abyś mi dziś wieczór kunafę z miodem pszczelimprzyniósł!” Odrzekł jej: „Allach Najwyższy mi w tym dopomoże i przyniosę ci ją wieczorem,choć, na Allacha, ani dirhema dziś nie mam, lecz Pan nasz na pewno przyjdzie mi z pomocą.”Żona odkrzyknęła na to: „Nie chcę słyszeć takich słów! Przyjdzie z pomocą czy nie przyjdzie,nie waż mi się bez kunafy z miodem pszczelim na oczy pokazywać. Jeśli bowiem wrócisz bezniej, noc twoją uczynię podobną do losu, jaki ci przypadł, gdy pojąłeś mnie za żonę i w mojeręce wpadłeś!” Odrzekł: „Allach jest łaskawy”, i wyszedł biedny człek, a troska malowała sięna jego twarzy. I odmówił modły poranne, i otworzywszy swój kramik, prosił: „Błagam Cię,o Panie, abyś mi dał możliwość zdobycia tej kunafy i abyś ustrzegł mnie dzisiejszej nocyprzed złością tej ladacznicy!”

I przesiedział w sklepie aż do południa, ale nie trafiło mu się żadne zajęcie. Wzmógł się wnim strach przed żoną, powstał więc i zamknął sklep, nie wiedząc, co począć, aby kunafęzdobyć, jako że i na chleb nawet nie miał. I kiedy przechodził koło sklepu sprzedawcykunafy, przystanął przed nim zatroskany, a oczy jego napełniły się łzami. Sprzedawca kunafyzauważył go i zapytał: „Ej, mistrzu Maarufie, co się stało, że płaczesz? Powiedz mi, co ci sięprzydarzyło?” Opowiedział mu więc szewc całą historię i na koniec dodał: „Zaiste, ta jędza,moja żona, żąda, abym jej przyniósł kunafę, a ja siedziałem w sklepie, aż południe minęło inawet na chleb nie zarobiłem, boję się jej przeto.” Przekupień roześmiał się wówczas i rzekł:

Page 311: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

310

„Nie bój się! Ile ratli kunafy potrzebujesz?” Maaruf odparł: „Pięć ratli”, przekupień odważyłmu tę ilość, ale wyjaśnił: „Mam masło, lecz nie mam pszczelego miodu. Mam tylko miód ztrzciny cukrowej, który, zaprawdę, lepszy jest niźli pszczeli. Czy będzie ci szkodziło, jeślikunafa będzie z trzcinowym miodem?” Wstyd było Maarufowi grymasić wobec tego, żeprzekupień był tak cierpliwy i nie żądał od razu zapłaty, rzekł więc; „Niech będzie z miodemtrzcinowym.” I kupiec zapiekł mu kunafę z masłem, i polał trzcinowym miodem, i przyrządziłją tak doskonale, że można by nią było samego króla obdarować. A przekupień jeszcze spytał:„Czy nie potrzebujesz prócz tego chleba albo sera?” Maaruf odpowiedział: „Tak”,sprzedawca kunafy dał mu więc jeszcze chleba za cztery połówki dirhema i sera za jednąpołówkę, kunafy zaś było za dziesięć połówek. I rzekł przekupień: „Wiedz, o Maarufie, żewinien mi jesteś piętnaście połówek dirhema. A teraz idź do swojej żony i niechaj ci siędobrze wiedzie. I przyjmij jeszcze tę połówkę na łaźnię. Oddasz mi to wszystko za dzień, zadwa lub trzy dni, ale nie czyń tego, póki Allach nie da ci zarobić na twój chleb powszedni:Poczekam, aż będziesz miał pieniędzy więcej niż tego, co musisz wydać na utrzymanie: ażoną swoją się również już więcej nie zadręczaj.”

Wziął tedy Maaruf kunafę, chleb i ser, po czym oddalił się, błogosławiąc sprzedawcy imówiąc z głębi serca ukojonego: „Bądź pochwalony, Boże mój, za szczodrobliwość swoją!”A kiedy przyszedł do swej żony, ona zapytała: „Czy przyniosłeś kunafę?” Szewc Maarufodparł: „Tak”, i położył kunafę przed żoną. Popatrzyła na nią i spostrzegłszy, że jestprzyrządzona z miodem trzcinowym, zawołała: „Czyż nie przykazywałam ci, że ma być zmiodem pszczelim?! Postąpiłeś na przekór temu, co chciałam, i przyniosłeś mi kunafę zmiodem trzcinowym!” Szewc Maaruf usprawiedliwiał się: „Wziąłem taką dlatego, że kupiecobiecał poczekać na zapłatę.” Ale żona krzyknęła: „Na nic twoje słowa! Nie będę innejkunafy jadła, tylko z miodem pszczelim!” I rozzłoszczona, chwyciła kunafę i cisnąwszy jąmężowi w twarz, krzyknęła: „Rusz się, ty stręczycielu, i zaraz mi inną przynieś!” Iwymierzyła mu cios pięścią tak mocny, że jeden ząb mu wybiła, a krew spłynęła aż na piersi.Rozzłoszczony tym, szewc Maaruf raz jeden lekko uderzył ją w głowę. Wówczas złapała goza brodę i poczęła mu ją szarpać. Zawołał: „Muzułmanie!”, i wpadli sąsiedzi, brodę szewca zgarści żony uwolnili i jęli napominać kobietę i wymyślać jej, a potem powiedzieli: „Wszyscychętnie byśmy zjedli kunafę z miodem trzcinowym! Czemu znęcasz się tak nad tymbiedakiem?! Wstydziłabyś się!”

I tak ją łagodzili, aż zgoda między nimi nastała, wszelako gdy odeszli, przysięgła, że zkunafy owej nie tknie ani kęsa, szewc Maaruf więc, któremu głód dobrze się już dał we znaki,powiedział do siebie: „Skoro przysięgła, że nie będzie jadła, ja zjem tę kunafę. „I przystąpiłdo jedzenia, a ledwo ona to zobaczyła, zawołała: „Niechaj Allach sprawi, aby to jedzenieprzemieniło się w truciznę, która jadem swoim ciało zżera!” Odpowiedział: „Cóż to za takiegadanie!”, i spożywając dalej z uśmiechem, mówił: „Przysięgłaś, że nie będziesz tego jadła,więc nie jedz, lecz Allach jest szczodrobliwy i gdy tylko zechce, zezwoli, abym ci jutrowieczór kunafy z miodem pszczelim przyniósł, a wtedy zjesz ją sama.” I chciał jąudobruchać, ale ona przeklinała go i nie przestawała go lżyć i złorzeczyć mu aż do samegorana, a skoro świt nastał, zakasała rękawy zamierzając go zbić. Poprosił: „Daj mi trochęczasu, a przyniosę ci inną kunafę.”

To rzekłszy udał się do meczetu, odprawił w nim modły i poszedł do swojego sklepu.Otworzył go i jeszcze się w nim dobrze nie rozsiadł, gdy nagle dwaj posłańcy od kadiegoprzed nim stanęli i powiedzieli: „Zbieraj się i chodź na rozprawę z kadim, gdyż twoja żona,która tak a tak wygląda, skargę na ciebie do niego zaniosła.” Poznał ją Maaruf z tego opisu irzekł: „Niechaj ją Allach Najwyższy skarżę!”, po czym podniósł się i poszedł za nimi. Kiedyprzyszedł do kadiego, ujrzał swoją żonę z obwiązanym ramieniem i zasłoną zbroczoną krwią.Stała tam płacząc i ocierając łzy. Kadi zapytał: „Człowieku, czy Allacha Najwyższego się nieboisz?! Jakżeś mógł tak tę kobietę skatować, rękę jej złamać i ząb wybić; jakże można tak

Page 312: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

311

postępować?” Szewc odrzekł: „Jeśli istotnie zbiłem ją tak, że aż jej ząb wytłukłem, wydajwyrok na mnie wedle woli swojej. W rzeczywistości jednak było tak a tak i sąsiedzi międzynami zgodę zaprowadzili.” Tu opowiedział kadiemu historię całą od początku do końca. Na tokadi, który był dobrym człowiekiem, wyjął ćwierć denara i podając mu go rzekł: „Weź to,człowieku i kup jej za to kunafy z miodem pszczelim, a pogodzicie się oboje.” Maarufpoprosił: „Daj jej ów pieniądz”, i Fatima wzięła ćwierć denara, a kadi pogodził ich z sobą izwrócił się do nich: „Kobieto, bądź posłuszna mężowi swojemu, a ty, człowieku, bądźwyrozumiały i łagodny dla niej.” I wyszli pogodzeni przez kadiego.

Żona poszła w swoją stronę, a mąż w swoją, wrócił do swojego sklepu i zasiadł w nim, ażtu posłańcy od kadiego pojawili się przed nim znowu z żądaniem: „Zapłać nam należnośćnaszą!” Odrzekł: „Zaprawdę, kadi nic ode mnie nie wziął, a nawet przeciwnie, sam mi dałćwierć denara.” Ale oni powiedzieli: „Nic nas nie obchodzi, czy kadi ci coś dał, czy też cośwziął od ciebie, a jeśli sam nie zechcesz nam dać zapłaty, siłą ją od ciebie weźmiemy.” Potemzawlekli go na bazar, a tam szewc musiał sprzedać swe narzędzia i dopiero gdy dałposłańcom kadiego pół denara, odstąpili odeń. I oparł Maaruf głowę na dłoni, i siedziałzasmucony, bo nie miał już narzędzi swojej pracy. I gdy tak siedział, nagle dwu ludzi oodpychającym wyglądzie stanęło przed nim i ozwali się do niego: „Wstawaj, człowieku, ispiesz na rozprawę do kadiego, bo żona twoja skargę przeciw tobie wniosła.” Zdziwił sięMaaruf i zawołał: „Wszakże dopiero co pomiędzy nami zgodę przywrócił!” Odrzekli mu:„My od innego kadiego jesteśmy, bo zaprawdę żona twoja skargę na ciebie teraz do naszegokadiego złożyła.” I poszedł za nimi, prosząc Allacha, aby ją pokarał, a skoro ją ujrzał, zapytał:„Czyżbyśmy się nie pogodzili, dobra kobieto?” Odpowiedziała: „Nie może być zgodypomiędzy nami!” Szewc Maaruf podszedł więc do kadiego i opowiedział mu całą historię, poczym rzekł: „Zaprawdę, kadi taki a taki pojednał nas przed godziną. „I kadi krzyknął naFatimę: „Ty ladacznico! Skoro zgoda pomiędzy wami została przywrócona, czemu do mnieze skargą przychodzisz?” Odrzekła: „Albowiem on mnie bił jeszcze potem.” I kadi do obojgasię ozwał: „Pogódźcie się. Ty nie bij jej więcej, ona zaś niechaj ci się więcej nie sprzeciwia!”Pogodzili się zatem, a kadi powiedział do Maarufa: „Teraz posłańcom zapłać.” Dał im przetoich należność i wrócił do swojego sklepu. Otworzył go i usiadł wewnątrz jak pijany odnadmiaru nieszczęść, które go dosięgły.

I gdy tak siedział, nagle jakiś człowiek podbiegł do niego i zawołał: „Maarufie, wstawaj iukryj się gdzieś, bo żona twoja skargę na ciebie aż do Wysokiej Porty zaniosła i Abu Tabakjuż na ciebie dybie!” Porwał się tedy Maaruf, sklep swój zaryglował i uciekł w stronę BramyZwycięstwa. A pozostało mu przy duszy zaledwie pięć dirhemów z tego, co otrzymał zasprzedane kopyta i narzędzia, kupił więc chleba za cztery połówki, a za jedną połówkęodrobinę sera i z tym się przez ową bramę wymknął. A działo się to w zimie w czasieprzedwieczornych modłów. Gdy tylko wszedł pomiędzy wysypiska śmieci, lunął na niegodeszcz, jak z otwartych bukłaków na wodę, i szaty przemokły na nim, schronił się przeto domeczetu al-Adilija. I ujrzał tam ruiny, a w nich komorę pustą, w której drzwi brakowało. Iwszedł tam, aby się przed deszczem schować. Ubranie miał przemoczone od deszczu, spodpowiek spływały mu łzy i zrozpaczony położeniem swoim, mówił: „Gdzież mam uciec przedtą wszetecznicą?! Błagam Cię, o Panie, racz mi zesłać kogoś, kto zaprowadziłby mnie do takodległej krainy, aby żona moja drogi do niej nie znalazła!” I gdy tak siedział szlochając, nagleściana się rozstąpiła i wyszła z niej postać wysoka, której widok przyprawił szewca Maarufao drżenie na całym ciele. Postać ta odezwała się do niego: „Człowieku, czego potrzebujesz, żemnie w nocy niepokoisz? Mieszkam tutaj od dwustu lat, alem nie widział do tej pory nikogo,kto by tu zaszedł i postępował tak, jak ty postępujesz. Wyjaw mi tedy, co ci się stało, ipowiedz, czego pragniesz, a ja życzenie twoje spełnię, bo, zaprawdę, litość nad tobą sercemoje ogarnęła.” Szewc zapytał wówczas: „Ktoś ty taki, kim jesteś?” Postać odparła: „Jestemmieszkańcem tego oto miejsca.” Wtedy Maaruf wyznał wszystko, co mu się z żoną

Page 313: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

312

przytrafiło, na co tamten zapytał: „Czy chcesz, abym zawiódł cię do kraju, do którego by żonatwoja nie trafiła?” Szewc Maaruf odrzekł: „Tak”, i postać zawołała: „Wsiadaj na mójgrzbiet!” I wsiadł, a istota owa uniosła go z ziemi, wzbiła się w powietrze i leciała z nim odzakończenia wieczornych modłów aż do pojawienia się porannej zorzy, po czym osiadła znim na szczycie wysokiej góry i powiedziała: „Zejdź z tej góry, człowieku, a gdy ujrzyszprzed sobą bramy miasta, wejdź i wiedz, że twoja żona cię tam nie odnajdzie ani żadną drogątam nie trafi.” To rzekłszy opuścił go i oddalił się, a Maaruf pozostał zdumiony i zaskoczonyw głębi duszy i tak dotrwał aż do wschodu słońca. Potem powiedział do siebie: „Wstanę izejdę z tej góry, bo zaprawdę, z siedzenia na niej nic mi nie przyjdzie.”

I zszedł do stóp góry, i ujrzał przed sobą miasto okolone wyniosłymi murami, z pałacami,co pną się wysoko, ze zdobionymi domami, które cieszą oko. I minął bramę miejską, i ujrzałmiasto, którego wygląd smutne serce rozwesela. A kiedy wszedł na bazar, mieszkańcy tegomiasta jęli mu się przypatrywać i spoglądali na niego, zbierając się wokół niego i dziwując sięjego ubraniu, bo było ono zgoła inne od tego, w jakie oni byli odziani. Aż wreszcie jeden zmieszkańców owego miasta zapytał: „Ej, człowieku, czy jesteś cudzoziemcem?” Maarufodpowiedział: „Tak”, a nieznajomy dalej pytał; „Z jakiego kraju?” Odrzekł: „Z KairuSzczęśliwego.” Ów człowiek spytał: „Jak dawno go opuściłeś?”, i Maaruf odpowiedział:„Wczoraj po południu.” Człowiek ów roześmiał się na to i zawołał: „Ludzie, chodźcie sięprzyjrzeć temu człowiekowi i posłuchajcie, co on wygaduje!” Spytali: „Cóż takiego mówi?”, imieszkaniec miasta wyjaśnił: „Twierdzi, że pochodzi z Kairu i że opuścił go wczoraj popołudniu!” I wszyscy wybuchnęli śmiechem, i otoczyli Maarufa mówiąc: „Czy jesteś szalony,że takie rzeczy prawisz?! Jakże możesz twierdzić, żeś wczoraj po południu opuścił Kair i dziśrano się tutaj znalazłeś, skoro w istocie Kair od naszego miasta o cały rok drogi jestoddalony?!”

Ale Maaruf im odpowiedział: „To wy chyba szaleni jesteście, bo jeśli o mnie idzie,zaprawdę nie skłamałem. Oto chleb kairski, który jest jeszcze świeży.” I pokazał im swójchleb, a oni zaczęli go oglądać i obmacywać i dziwowali się, bo, zaiste, nie był ów chlebpodobny do tego, który oni w swoim kraju jadali. I ciżba ludzka rosła wokół szewca Maarufa,i jeden do drugiego powiadał: „Oto kairski chleb, przyjrzyjcie mu się!”, i powstał rwetes wmieście całym. Jedni wierzyli przybyszowi, inni mu kłamstwo zarzucali, a jeszcze inni sobie zniego podkpiwali. Wtem podjechał do nich na mulicy kupiec pewien, za którym biegło dwuniewolników. Przecisnął się przez tłum i zawołał: „Ludzie, czyż wam nie wstyd takiezbiegowisko przy tym cudzoziemcu czynić, śmiać się i podkpiwać sobie z niego? Odstąpcieod niego!” I nie przestał krzyczeć na nich, dopóki ich od szewca nie odpędził, a nikt z całegotłumu nie śmiał mu się sprzeciwić.

Potem kupiec ów zwrócił się do Maarufa: „Pójdź, bracie mój, i bądź pewny, że więcej niedoznasz przykrości od tych ludzi, którzy, zaprawdę, wstydu nie mają!” To mówiąc zabrałMaarufa ze sobą i jechał razem z nim, aż dotarli do wielkiego, bogato zdobionego domu. Tamposadził szewca Maarufa na miejscu godnym króla i rozkazał niewolnikowi, aby otworzyłskrzynię. I wyciągnął z niej ów niewolnik strój wspaniały, niczym dla kupca tysiącami, igospodarz gościa swego w ten strój przyodział. A że Maaruf posiadał znakomity wygląd,przeto w szatach tych stał się podobny do szachbandara kupców. Gospodarz zażądał potemzastawionego stołu i przyniesiono im stół, na. którym znajdowały się wszelkie potrawywyszukane spośród najrozmaitszych gatunków. Zjedli tedy i wypili, po czym kupiec spytał:„Bracie mój, jakie jest twoje imię?” Szewc odrzekł: „Nazywam się Maaruf. Trudniłem sięszewstwem i stare buty łatałem.” Pytał go dalej gospodarz: „Z jakiego jesteś miasta?”Odpowiedział: „Z Kairu.” Spytał gospodarz: „Z jakiej dzielnicy?” Na to Maaruf pytaniemodpowiedział: „Czyżbyś znał Kair?” I kupiec odrzekł: „Tak, z pochodzenia jestemkairczykiem.” Wtedy Maaruf powiedział: „Mieszkałem przy ulicy zwanej Darb al-Achmar.” Ikupiec spytał: „Kogo znasz z tej ulicy?” Szewc odparł: „Znam tego i tamtego”, i wymienił mu

Page 314: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

313

wiele osób. Kupiec spytał: „A czy nie znasz szejcha Achmada, sprzedawcy leków?”Odpowiedział: „Był moim sąsiadem zza ściany.” Spytał kupiec: „Dobrze się on miewa?”Odpowiedział: „Tak.” Spytał: „Ilu ma synów?” Odpowiedział: „Trzech: Mustafę,Muhammada i Alego.” Spytał: „Co Allach zrobił z jego synów?” Odpowiedział: „Co doMustafy, to ma się on dobrze, jest uczonym i mudarrisem. Co do Muhammada, to jest onsprzedawcą leków. Otworzył sobie sklep tuż obok sklepu ojca, a uprzednio jeszcze się ożenił iżona powiła mu syna, który nazywa się Hasan.”

Kupiec przerwał: „Niechaj cię Allach uszczęśliwi za te dobre nowiny!”, po czym Maarufmówił dalej: „Co się zaś tyczy Alego, to zaiste, był on mym towarzyszem, gdy byliśmy mali.Bawiliśmy się zawsze razem i często wałęsaliśmy się poprzebierani za dzieci chrześcijan,wchodziliśmy do kościoła i kradliśmy chrześcijańskie księgi, sprzedawaliśmy je, a potem zauzyskane pieniądze kupowaliśmy sobie coś do jedzenia. Aż raz zdarzyło się, że chrześcijanienas wypatrzyli i na gorącym uczynku, ze skradzioną księgą, nas złapali, poskarżyli na nasnaszym rodzicom i zagrozili jego ojcu: «Skargę na ciebie przed króla wniesiemy, jeśli niezabronisz twojemu synowi szkodę nam wyrządzać!» Ojciec Alego ułagodził ich, a syna za tomocno zbił, Ali zaś uciekł zaraz potem, śladu po sobie nie zostawiając. Od tego czasu go niema i słuch po nim od dwudziestu lat zaginął.” Wówczas kupiec zawołał: „Ja jestem Ali, synszejcha Achmada, sprzedawcy leków, a ty, Maarufie, jesteś moim przyjacielem!”

I pozdrowili się nawzajem, a kiedy jeden drugiego skończył witać, kupiec zapytał:„Powiedz, Maarufie, co ciebie aż tutaj z Kairu przywiodło?” Szewc opowiedział mu tedy oswojej żonie Fatimie, zwanej al-Urra, i o tym, jak z nim postąpiła, na koniec zaś dodał:„Kiedy więc udręki, których mi nie szczędziła, stały się dla mnie nie do zniesienia, uciekłemod niej w stronę Bramy Zwycięstwa i tam mnie ulewny deszcz złapał, przeto w ruinachmeczetu al-Adilija się schowałem i tam płacząc przycupnąłem. I oto stanął tam nagle przedemną mieszkaniec owego miejsca, pewien ifrit spośród dżinnów, i o przyczynę mojego płaczuzapytał. Opowiedziałem mu wtedy o swojej niedoli, a on wziął mnie na swój grzbiet i leciałze mną przez noc całą pomiędzy niebem a ziemią, po czym postawił mnie na szczycie góry io istnieniu tego oto miasta mi powiedział. Potem zszedłem z góry, wstąpiłem do miasta, akiedy ludzie poczęli mnie wypytywać, rzekłem im, że wczoraj opuściłem Kair, ale oni mi nieuwierzyli. Wreszcie nadszedłeś ty i ludzi, co mnie otaczali, przepędziłeś i przywiodłeś mniedo twego domu. Oto dlaczego porzuciłem Kair. A dlaczego ty tutaj przybyłeś?”

Odpowiedział mu kupiec Ali: „Byłem lekkomyślny, gdy miałem lat siedem, a od tegowłaśnie wieku wędrowałem z kraju do kraju i z miasta do miasta, aż zaszedłem do tego grodu,który zwie się Ichtijan al-Chutan. Zauważyłem, że mieszkańcy są tu ludźmi szlachetnymi ilitościwymi, ujrzałem też, że mają zaufanie do ubogich i sprzedają im na kredyt, i że wiarędają wszystkiemu, co im się tylko powie. Rzekłem więc do nich: «Jestem kupcem, aprzybyłem tu wcześniej niż moje towary i chciałbym teraz znaleźć jakieś miejsce, gdziemógłbym swoje toboły złożyć, gdy nadejdą.” Uwierzyli mi na słowo, opróżnili dla mniepewien skład, ja zaś rzekłem im wtedy: «Czy jest wśród was ktoś taki, kto by mi pożyczyłtysiąc denarów do czasu nadejścia moich towarów? Zaraz potem zwrócę pożyczkę, ale teraz,póki jeszcze nie mam tu swego dobytku, potrzebuję trochę pieniędzy, aby załatwić pewnesprawy.» I dali mi to, czego chciałem, poszedłem więc na bazar i skoro ujrzałem tamprzeróżne towary, nakupiłem ich, a na drugi dzień sprzedałem je, zarabiając na nichpięćdziesiąt denarów. Zaraz przeto dokupiłem innych towarów, a potem nawiązałemprzyjazne stosunki z ludźmi i postępowałem z nimi układnie, tak że mnie wnet polubili. Ikupowałem, i sprzedawałem, a ilość pieniędzy stale mi się mnożyła, wiedz bowiem, braciemój, że przysłowie uczy: «Świat oszustwem stoi i podstępem, a w kraju, w którym cię niktnie zna, czyń, co zechcesz.» Jeśli więc komukolwiek, kto cię tu zapyta, powiesz: «Moimzawodem jest szewstwo», «Biedny jestem», «Uciekłem od żony swojej» albo: «Wczorajopuściłem Kair» – nie uwierzą ci, a póki w tym mieście zostaniesz, będziesz przedmiotem

Page 315: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

314

kpin. Jeśli zaś powiesz; «Przyniósł mnie tu ifrit» – uciekną przed tobą i każdy będzie odciebie stronił mówiąc: «Ten człowiek jest w mocy szejtana, kto się do niego zbliży, tegospotka nieszczęście.» A taka gadanina zniesławiłaby, ciebie, a i mnie by na złe wyszła, gdyżludzie tu wiedzą, że i ja z Kairu pochodzę.”

Maaruf zapytał: „Cóż więc mam czynić? „Ali odrzekł: „Nauczę cię, co powinieneś czynić,i jeśli Allach zezwoli, dam ci jutro tysiąc denarów, mulicę, której będziesz mógł dosiąść, iniewolnika, który będzie biegł przed tobą i wskaże ci drogę do bramy bazaru. I wjedziesz nabazar, a pośród kupców ujrzysz mnie, gdyż będę między nimi siedział. Gdy cię zobaczę,wstanę, pozdrowię cię i, jakby znając twoje dostojeństwo, ucałuję twą dłoń. A potem, kiedycię o jakikolwiek rodzaj tkaniny zapytam mówiąc: «Czyś przywiózł z sobą choć trochę tkaninw takim a takim rodzaju?”, ty odpowiadaj: «Mnóstwo!» A kiedy mnie zapytają o ciebie, będęcię wysławiał i zrobię z ciebie w ich oczach wielkiego człowieka, po czym powiem:«Przygotujcie dlań skład na towary i sklep », i przedstawię im ciebie jako człowieka bogategoi szczodrobliwego. Kiedy zaś przyjdzie do ciebie żebrak, daj mu, co tylko będziesz mógł, abysię potwierdziła prawdziwość słów moich i aby mogli uwierzyć w twoją wielkość i hojność, iaby cię za to polubili. A potem jeszcze zaproszę cię do siebie i przez wzgląd na ciebiezaproszę wszystkich kupców, a spotkanie to urządzę po to, abyście się wzajemnie poznali,byście potem razem sprzedawali i kupowali, byście dalej już między sobą brali i dawali. Tymsposobem, zanim minie trochę czasu, zdobędziesz majątek.” I gdy ranek zaświtał, Ali wręczyłMaarufowi tysiąc denarów, przyodział go w strój godny, posadził go na mulicę i przydającmu jeszcze obiecanego niewolnika, powiedział: „Allach cię od długu za to wszystko zwalnia,albowiem jesteś przyjacielem moim, przeto ci się należy wspaniałomyślność moja. Porzućwięc troski, zapomnij o całej historii ze swą żoną i więcej nikomu o niej nie opowiadaj.”Maaruf odrzekł: „Niechaj Allach dobrem ci za to wszystko zapłaci!”, i dosiadłszy mulicyruszył w drogę, a niewolnik biegł za nim, aż doprowadził go do bramy bazaru. Tam wszyscykupcy już siedzieli i pomiędzy nimi siedział kupiec Ali. A skoro ujrzał Maarufa, wstał, rzuciłsię ku niemu i zawołał: „Błogosławiony to dzień, o kupcze Maarufie, panie dobroci idobroczynności!”, i na oczach kupców jego rękę całując powiedział: „O bracia, oto kupiecMaaruf was swym przybyciem zaszczycił, pozdrówcie go!” To mówiąc Ali dał im znak, byokazali Maarufowi wielkie uszanowanie, i tym sposobem Maaruf urósł w ich oczach. Gdy jużwszyscy pozdrowili Maarufa, Ali dopomógł mu zejść z mulicy, i przywitał się z nim, a potemodchodził na bok to z jednym, to z drugim kupcem i swego przyjaciela przed nimi wychwalał.Oni pytali: „Czy jest on kupcem?”, a on odpowiadał: „Tak, jest jednym z największychkupców. Majętniejszego niż on nie znajdziesz łatwo, albowiem bogactwo jego, jego ojca idziadków słynie wśród kairskich kupców, co więcej, ma on wspólników w krajach Hind iSind, a także w Jemenie, a wspaniałomyślność jego jest niebywała. Uznajcie zatem jegowysoką godność, wysławiajcie jego dostojeństwo i służcie mu. I wiedzcie, że przybył on dowaszego miasta nie dla spraw handlowych, tylko dlatego, że zachciało mu się zwiedzić obcekraje, gdyż dla zarobków i zysków nie potrzebuje on wyjeżdżać ze swojej ojczyzny, majątekjego bowiem jest taki, że nawet ogień nie zdołałby go strawić. Ja sam należę do sług jego.”

I nie przestawał wychwalać tak Maarufa, aż kupcy zaczęli stawiać go ponad własnychnaczelników, i jeden przed drugim jego przymioty wysławiali. A potem tłoczyli się wokółniego, śniadanie i sorbety mu podawali i nawet szachbandar kupców przyszedł do niego zpozdrowieniem. Wtedy Ali w obecności tych wszystkich kupców począł go wypytywać:„Panie mój, czy przypadkiem nie przywiozłeś ze sobą trochę takiej a takiej tkaniny?” IMaaruf odpowiadał: „Mnóstwo.” A tego dnia Ali pokazał mu rozmaite rodzaje cennychtkanin i nauczył go, jak się nazywają pośród nich drogie i tanie. I zapytał pewien kupiec:„Panie mój, czy przywiozłeś ze sobą żółte sukno?” Maaruf odpowiedział: „Mnóstwo!”, akupiec pytał dalej: „A czerwone jak krew gazeli?” Maaruf odrzekł znowu: „Mnóstwo!”, i ocokolwiek go zapytano, odpowiadał jednako: „Mnóstwo!”, aż w końcu się ktoś odezwał:

Page 316: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

315

„Kupcze Ali, czy ziomek twój, gdyby zechciał, mógłby tysiąc cennych ładunkówprzywieźć?” I Ali odparł: „Wziąłby je tylko z jednego ze swoich rozlicznych składów iprawie nic by mu z niego nie ubyło.”

Tymczasem gdy tak siedzieli, żebrak począł wśród kupców krążyć. Niektórzy dawali mupół dirhema, inni miedziaka mu ofiarowali, a najwięcej było takich, co mu nic nie dali.Wreszcie żebrak podszedł do Maarufa, a ten garść złota wydobył i wręczył mu ją całą. Żebrakpodziękował mu i błogosławił, a kupcy się dziwowali i mówili: „Zaprawdę, był to królewskidatek”, i: „Zaiste, skoro on żebrakowi złoto bez odliczania daje, musi należeć do panów,którzy niezmierzone bogactwa posiadają. Wszak gdyby ich nie miał, nie dawałby żebrakowipełnej garści złota!” Po pewnym czasie podeszła jeszcze do Maarufa uboga kobieta, a onznowu wydobył i dał jej garść złota. I odeszła od niego, błogosławiąc mu, rozpowiedziała onim nędzarzom, tak że jeden po drugim stawali przed nim, a on każdemu złoto garścią dawał,póki nie wydał tysiąca denarów. Wtedy dłonią o dłoń uderzył i powiedział: „Zaprawdę,Allach jest naszą ostoją, On najskuteczniej ochrania!” Szachbandar kupców spytał wówczas:„Co ci jest, kupcze Maarufie?” Odrzekł: „Wygląda na to, że najwięcej w tym mieście jestnędzarzy i ubogich. Gdybym wiedział, że tylu ich tu się znajduje, byłbym w sakwie przysiodle więcej pieniędzy przywiózł i dałbym je wszystkim tym biedakom jako jałmużnę.Poczynam się teraz obawiać, że mój pobyt na obczyźnie przeciągnie się, a tymczasem niczłota mi już nie zostało. Nie leży zaś w mojej naturze odmawiać żebrakowi, bo cóż mupowiem, kiedy do mnie podejdzie?” Odparli mu: „Powiesz: «Niech cię Allach wspomoże.»”Odrzekł Maaruf: „Nie jest to moim zwyczajem i już sama myśl o tym napełnia mnie troską.Chciałbym mieć jeszcze tysiąc denarów, abym z nich mógł jałmużnę rozdawać do czasu, gdyprzybędą tu moje juki.”

Szachbandar kupców zawołał: „Nic prostszego!”, i jednego ze swoich podwładnych posłałpo tysiąc denarów, po czym dał je Maarufowi, ów zaś każdego biedaka, który do niegopodszedł, obdarowywał sowicie, aż wreszcie rozległo się wezwanie na południową modlitwę.Wtedy wszyscy pospieszyli do głównego meczetu i modły południowe odprawiali, a Maaruftymczasem rozsypał całą resztę, co pozostała mu z tysiąca denarów, na głowy modlących się.Ludzie odwrócili się ku niemu, poczęli mu błogosławić, kupcy zaś byli zdumieni jego wielkąhojnością i szczodrobliwością. Potem Maaruf poprosił innego kupca i pożyczył od niegotysiąc denarów, i znowu je rozdał. Kupiec Ali widział, co jego przyjaciel czyni, ale nie mógłnic na to powiedzieć, a Maaruf bez przerwy robił to samo, aż rozległo się wezwanie na modływieczorne. I znowu wszedł Maaruf do meczetu, a tam odprawił modły i resztą pieniędzy ludziobsypał. W ten sposób do chwili zamknięcia bram bazaru pożyczył pięć tysięcy denarów irozdzielił je między biedaków, mówiąc każdemu, od kogo brał pieniądze: „Gdy tylko mojakarawana nadjedzie, oddam ci wszystko. Jeśli zechcesz złota, dam ci złoto, a gdybyś tkaninżądał, dam ci tkaniny, zaprawdę bowiem wszystkiego mam mnóstwo.”

Wieczorem kupiec Ali zaprosił go do siebie, a wraz z nim zaprosił wszystkich kupców iMaaruf a usadowił na honorowym miejscu pośrodku, a ów o niczym innym nie rozprawiał,tylko o tkaninach i klejnotach, gdy zaś ktokolwiek mu o czymś napomknął, mówił: „Mam itego mnóstwo.” Następnego dnia znowu się na bazar udał, brał od kupców pieniądze ibiedakom je rozdawał, i czynił tak przez dwadzieścia dni. W ten sposób pożyczył od ludzisześćdziesiąt tysięcy denarów, a tymczasem nie nadchodziły ani jego towary, ani żadnazaraza. Wreszcie ludzie o swoje pieniądze awanturę wszczęli i mówili: „Towary kupcaMaarufa nie nadchodzą. Jakże długo będzie on jeszcze od ludzi brał pieniądze po to, aby jebiednym rozdawać?!” I rzekł jeden z nich; „Sądzę, że powinniśmy pomówić o tym z jegokrajanem, kupcem Alim.” I poszli do niego, i powiedzieli mu: „Kupcze Ali, towarów kupcaMaarufa jak nie było, tak i nie ma!” Ali odrzekł; „Bądźcie cierpliwi, na pewno niedługonadejdą.”

Potem na osobności Ali powiedział do Maarufa: „Co ty wyprawiasz, Maarufie?! Co ci

Page 317: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

316

radziłem: «Upiecz chleb» czy: «Spal go»? Zaiste, kupcy wrzawę o swoje pieniądze jużwszczęli i powiadają mi, że mają u ciebie sześćdziesiąt tysięcy denarów, które wziąłeś odnich i pomiędzy biednych rozdzieliłeś. Skądże weźmiesz pieniądze, by tym ludziom długipooddawać, ty, który ani nie sprzedajesz, ani nie kupujesz?” Odrzekł mu na to Maaruf: „Nicto! Cóż to jest sześćdziesiąt tysięcy denarów? Wszakże gdy moje towary nadejdą, oddam imwszystko. Gdy zechcą tkanin – dostaną tkaniny, gdy ich nie zechcą – otrzymają złoto isrebro.” Kupiec Ali zawołał: „Allach jest Wielki! Czy ty masz w ogóle jakieś towary?!”Odrzekł: „Mam ich mnóstwo.” Ali krzyknął: „Niech Allach i tajemni mężowie wspomogą nasprzeciw tobie i twej przewrotności! Czy nauczyłem cię tych słów po to, abyś je mniepowtarzał?! Poczekaj – już ja ludziom otworzę oczy na ciebie!” Ale Maaruf powiedział: „Idź,nie gadaj tyle! Czyż ja jestem biedakiem?! Naprawdę, w tobołach moich jest mnóstwo rzeczyi gdy tylko nadejdą, będą mogli sobie należność w dwójnasób odebrać. Ja przecież niczego odnich nie potrzebuję!” Wtedy kupiec Ali się rozsierdził i zawołał: „Ty gburze, już ja ci pokażę,co to znaczy tak mnie bezwstydnie oszukać!” Maaruf odrzekł: „Czyń, co jesteś w stanieuczynić. Oni i tak poczekać muszą, aż nadejdą moje towary. A wtedy odbiorą to, co im sięnależy, albo nawet więcej.”

Ali odszedł wówczas, a oddalając się mówił sobie w duszy: „Skoro go przedtemchwaliłem, nie mogę go teraz ganić, bo wyjdę na kłamcę i sprawdziłoby się na mnieprzysłowie, które mówi: «Kto najpierw chwali, a potem gani, ten po dwakroć kłamie.»” Icałkiem nie wiedział, co dalej czynić. I przyszli doń kupcy z zapytaniem: „O kupcze Ali, czyrozmawiałeś z nim?” Odpowiedział: „O ludzie! Ja sam się boję, gdyż i ja mam u niego tysiącdenarów, przeto nie mogę z nim o pieniądzach mówić. Nie pytaliście mnie o radę, kiedyzawierzaliście mu pieniądze swoje, teraz tedy nie macie się co przede mną żalić. Sami sięupominajcie u niego, a jeśli wam nie odda, skargę na niego przed króla miasta zanieście ipowiedzcie mu: «Jest oszustem, oszukał nas», a król na pewno wam poradzi na to.” Poszliwięc do króla i opowiedziawszy mu o tym, co zaszło, rzekli: „O królu czasu, zaprawdę, niewiemy zupełnie, co mamy w tej sprawie począć z owym kupcem, którego hojność jest takwielka. On tak a tak postępuje, a wszystko, co weźmie, między nędzarzy pełnymi garściamirozdziela. Gdyby nic nie miał, nie pozwalałby sobie chyba złota pełnymi garściami rozdawać,gdyby zaś był możnym panem, nadejście towarów powinno by o jego prawdomównościświadczyć. Wszelako nie widzieliśmy, by miał jakiekolwiek juki, a tymczasem zapewnia nasstale, że je posiada, tylko je w drodze wyprzedził, i ilekroć napomkniemy przy nim ojakiejkolwiek tkaninie, powiada: «Mam tego mnóstwo.» A sporo już czasu upłynęło, lecz ojukach jego jakoś nie słychać i dziś winien nam już jest sześćdziesiąt tysięcy denarów, którepomiędzy biedaków porozdawał, oni zaś błogosławią mu i szczodrobliwość jego chwalą.”

A król ten był niezwykle chciwy na bogactwa, bardziej niż Aszab. Skoro więc posłyszał oszczodrobliwości i wspaniałomyślności Maarufa, ogarnęła go chciwość i rzekł do swojegowezyra: „Gdyby ten kupiec nie miał wielkiego majątku, z pewnością nie byłby aż tak hojny,przeto niewątpliwie juki jego nadejdą, a wówczas kupcy przyjdą do niego i on ich pieniędzmiobsypie. A przecież ja mam większe prawo do jego bogactw aniżeli wszyscy kupcy.Chciałbym więc zbliżyć się do tego kupca, a kiedy sobie pozyskam jego przyjaźń, samzagarnę to, co on posiada w tobołach, gdy przybędą, nim się do tego dobiorą kupcy. A potemgo z moją córką ożenię i w ten sposób już całe jego bogactwo do mojego majątku dodam.”Ale wezyr odrzekł: „O królu czasu, ja mam go za oszusta jedynie, oszust zaś snadnie domchciwca zniszczyć może.” A król odrzekł mu na to: „Już ja go, o wezyrze, na próbę wystawięi poznam, czy jest oszustem, czy człowiekiem prawdomównym, dowiem się również, czy jestbogaczem, czy też nie.” Wezyr spytał: „Jakiej próbie go poddasz?”, i król odpowiedział:„Mam ja pewien klejnot. Otóż poślę po tego Maarufa, sprowadzę go do siebie, a gdyzasiądzie u mnie, przyjmę go z szacunkiem, godnie i pokażę mu ów klejnot. Jeśli się na nimpozna i będzie wiedział, jaka jest jego cena, będzie to oznaczało, że jest bogatym, majętnym

Page 318: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

317

panem. A jeśli nie pozna się na nim, będzie to dowód na to, iż jest oszustem i szalbierzem, aja każę go wtedy stracić najstraszliwszym jakimś sposobem.”

To rzekłszy król posłał po Maarufa i do siebie go sprowadził. Maaruf przyszedł ipozdrowił króla, król odwzajemnił mu pozdrowienie i sadzając go u boku swojego, zapytał:„Czy to ty jesteś kupcem Maarufem?” Odpowiedział Maaruf: „Tak.” Król mówił więc dalej:„Byli tu u mnie kupcy, którzy utrzymują, że winien im jesteś sześćdziesiąt tysięcy denarów.Czy mówią prawdę?” Odrzekł Maaruf: „Tak.” Król zapytał: „Czemu w takim razie nieoddajesz im ich pieniędzy?” Odrzekł Maaruf: „Muszą poczekać, aż moje toboły nadejdą, awtedy oddam im wszystko w dwójnasób. Jeśli będą chcieli złota, dam im złoto, jeśli srebrazażądają, dam im srebro, a jeśli w towarach zechcą zwrotu należności, dam im towary. I ten,któremu jestem winien tysiąc denarów, dwa tysiące ode mnie otrzyma w nagrodę za to, żeswym tysiącem poratował mnie i osłonił moje dobre imię wśród biedaków, bo zaprawdę mamja bogactw mnóstwo.”

I rzekł król do niego: „Weź to, kupcze, sprawdź, co to za kamień i jaką wartość posiada.” Ipodał mu drogocenny kamień wielkości orzecha laskowego, który kupił był za cenę tysiącadenarów i który cenił sobie bardzo wysoko, gdyż nie posiadał drugiego podobnego. Maarufwziął kamień do ręki i ścisnąwszy kciukiem i palcem wskazującym, skruszył go, był tobowiem klejnot delikatny i nie znoszący nacisku. Król zawołał: „Dlaczego skruszyłeś tendrogi kamień?” Maaruf roześmiał się na to i rzekł: „O królu czasu, przecież to nie był klejnotżaden, jeno kawałek minerału wart zaledwie tysiąc denarów. Jakże mogłeś choćby nazywaćgo drogim kamieniem?! Zaprawdę, cena drogiego kamienia wynosi siedemdziesiąt tysięcydenarów, a to można nazwać tylko kawałkiem minerału! Szlachetny kamień, który nie mawielkości orzecha włoskiego, żadnej wartości w moich oczach nie przedstawia i w ogóle naniego nie zwracam uwagi, jakże więc ty, który jesteś królem, możesz uważać za klejnot coś,co jest jeno kawałkiem minerału wartości tysiąca denarów?! Usprawiedliwia cię tylko to, żewszyscy jesteście biedakami i nie ma u was bezcennych skarbów.” I rzekł do niego król:„Kupcze, czy posiadasz takie drogie kamienie, o jakich wspomniałeś?” Odrzekł Maaruf:„Mnóstwo!” I opanowała króla chciwość, i zapytał: „Czy dasz mi prawdziwe drogiekamienie?” Odrzekł: „Gdy moje rzeczy nadejdą, dam ci ich mnóstwo i dam ci mnóstwowszystkiego, czego tylko zapragniesz, bo wszystkiego mam w bród. I dam ci to za darmo.”Król ucieszył się wtedy i powiedział kupcom: „Odejdźcie swoimi drogami i poczekajcie, ażnadejdą jego toboły, a potem przyjdźcie do mnie odbierać to, co się wam należy.” I odeszlikupcy. Oto co było z Maarufem i z kupcami.

Co się zaś tyczy króla, to zwrócił się on do wezyra i rzekł mu tak: „Bądź uprzejmy dlakupca Maarufa i porozmawiaj z nim o tym i owym, a wreszcie napomknij mu, że mam córkę.Spraw, aby się z nią ożenił i byśmy się stali przez to posiadaczami jego bogactw.” Wezyrodrzekł: „O królu czasu, zaprawdę postępowanie tego człowieka nie podoba mi się, uważamgo za kłamcę i oszusta, porzuć więc myśl o tym, o czym rzekłeś, abyś swej córki nie stracił zadarmo.” A wezyr prosił niegdyś króla o rękę jego córki, pragnąc się z nią ożenić, ale niedoszło do tego, bo królewna nie chciała przystać na to. I rzekł do niego król: „Typrzeniewierco! Nie życzysz mi tego dobra, bo sam się o nią dawniej starałeś, tylko ona niezgodziła się ciebie poślubić, teraz przeto chciałbyś drogę jej do innego małżeństwa zagrodzić,aby moja córka niezamężną pozostała tak długo, aż ty nie weźmiesz jej za żonę. A terazposłuchaj, co powiem: Nie masz w tej sprawie już nic do gadania! A co do kupca, to jakżemoże on być oszustem lub kłamcą, skoro odgadł cenę, za jaką ów kamień kupiłem, i skruszyłgo, ponieważ mu się nie spodobał. Ma on mnóstwo prawdziwych drogich kamieni, a gdypoślubi moją córkę i ujrzy, jak bardzo jest urodziwa, postrada rozum i rozmiłuje się w niej, iobsypie ją drogocennymi klejnotami i skarbami. Czyżbyś chciał moją córę i mnie takichbogactw pozbawić?!” Wezyr milczał, bojąc się królewski gniew ściągnąć na siebie, rzekłsobie tylko w duszy: „Szczuj bydło psami!”

Page 319: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

318

Potem, okazując uprzejmość Maarufowi, odezwał się do niego: „Zaiste, jego wysokośćkról pokochał cię, a że ma córę niezwykle piękną i urodziwą, chciałby ci ją za żonę oddać.Cóż ty na to powiesz?” Maaruf odrzekł: „Rad jestem temu, ale król musi poczekać, ażnadejdą moje toboły, bo wykup za królewskie córy jest bardzo wielki i stan królewnygodnego daru wymaga, ja zaś nie mam w tej chwili pieniędzy. Wszelako gdy król poczeka donadejścia karawany z moimi rzeczami, będę miał bogactwa nieprzeliczone i w ślubnym darzezłożę wtedy pięć tysięcy kies. Chciałbym ponadto mieć wówczas jeszcze tysiąc kies, któremógłbym w noc zaślubin rozdać pomiędzy biednych i ubogich, a tysiąc kies chciałbymrozdzielić pomiędzy tych, co będą szli w weselnym orszaku, i tysiąc innych kies jeszczepotrzebuję, aby wyprawić ucztę dla wojska i wszystkich innych. Muszę też mieć stodrogocennych kamieni, które podaruję królewnie rankiem, nazajutrz po weselnej nocy, i stoinnych drogich kamieni, aby je rozdać niewolnicom i rzezańcom – każdy otrzyma jeden takikamień, gdyż chcę oblubienicy w ten sposób cześć okazać. Chcę też przyodziać tysiąc nagichnędzarzy i mieć na jałmużnę dla wszystkich potrzebujących. A wszystko to jest niemożliweprzed nadejściem tu moich juków, a że posiadam krocie, przeto wszystkie te wydatki nie będąmiały dla mnie znaczenia.”

Wezyr odszedł usłyszawszy to i udał się do króla, aby go powiadomić o tym, co Maarufpowiedział. I rzekł król: „I jak możesz mówić, że człowiek ten jest kłamcą i oszustem, skoroma takie zamiary?!” Ale wezyr odparł: „A jednak wciąż mam go za takiego!” I rozsierdził siękról, skrzyczał wezyra i zagroził: „Na moją głowę! Jeśli nie przestaniesz tak gadać, zabiję cię!A teraz wracaj do niego i przyprowadź go tu do mnie, abym sam się z nim mógł ugodzić.”Poszedł więc wezyr do Maarufa i rzekł mu: „Chodź pomówić z królem!” Maarufodpowiedział: „Słyszę i jestem posłuszny”, po czym do króla się udał. I rzekł mu król: „Niewymawiaj się przede mną tak jak przed wezyrem, bo, zaiste, skarbiec mój jest pełen. Weźsobie tylko klucze od niego i wydawaj zeń, na co potrzebujesz i ile zapragniesz. Odziewajbiednych i czyń tak, jak tylko uznasz za stosowne. Nie trap się również z powodu mej córkiczy jej niewolnic. Gdy tylko przybędzie twoja karawana, okażesz swej żonie szczodrobliwośćwedle uznania. Poczekamy cierpliwie na wykup do czasu, aż twoje rzeczy nadejdą, gdyż niema i nie będzie różnicy między mną a tobą.” To powiedziawszy król kazał szejchowi al-islamspisać ślubną umowę, gdy więc szejch al-islam przybył, spełnił polecenie króla i spisał ślubnąumowę pomiędzy córką królewską a kupcem Maarufem.

Król dał wtedy znak, aby rozpoczęto weselne obchody – przystrojono więc miasto,uderzano w bębny, zastawiono stoły przeróżnym jadłem i pojawili się kuglarze. KupiecMaaruf zasiadł na tronie w sali posiedzeń, a przed nim popisywali się kuglarze, magicy,mistrzowie w tańcach i ludzie biegli w sztukach przeróżnych i błazeństwach, byli imuzykanci, a Maaruf tylko rozkazywał skarbnikowi mówiąc: „Dawaj złoto i srebro!”, iskarbnik mu złoto i srebro przynosił, a Maaruf krążył wśród gości, grajków i tancerzy igarściami bogactwo rozdawał, obdzielał jałmużną biedaków i nędzarzy i nagichprzyodziewał. A że wesele było huczne, przeto skarbnik prawie nie mógł nadążyć zprzynoszeniem pieniędzy ze skarbca. Serce wezyra o mało nie pękło ze złości, lecz nicpowiedzieć nie śmiał, tylko kupiec Ali, zdumiony tym trwonieniem dóbr wszelakich, kupcaMaarufa napominał: „Allach i mężowie tajemni oby cię do opamiętania przywiedli! Czy niedość ci, żeś majątek kupców roztrwonił, że jeszcze teraz pieniądze królewskie rozrzucasz?!”Ale kupiec Maaruf tylko mu odpowiadał: „Nic ci do tego! Kiedy moja karawana nadejdzie,wszystko oddam królowi w dwójnasób.” I dalej trwonił pieniądze nie swoje, w duszy sobiemówiąc: „Przeklęta zaraza! Ale stanie się, co ma się stać, nie ma bowiem ucieczki przedprzeznaczeniem!”

Gody weselne trwały przez dni czterdzieści, a dnia czterdziestego pierwszego orszakweselny ruszył po oblubienicę i pod jej pałac przybyli wszyscy emirowie i wojownicy. Askoro ją przywiedli do Maarufa, ów zaczął znowu złoto sypać na głowy zebranych. Panna

Page 320: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

319

młoda miała więc wspaniały weselny pochód, a pan młody rozrzucał pieniądze w ilościachogromnych. Dopiero kiedy wprowadzono go do królewny i siadł na wysokim łożu, kiedyopuszczono zasłony, zamknięto drzwi i wszyscy wyszli pozostawiając go samego zoblubienicą, uderzył dłonią o dłoń i siedział pogrążony w smutku, co jakiś czas dłonią o dłońbijąc. Wreszcie rzekł: „Nie ma potęgi ni siły poza Allachem Wielkim i Mocnym!” Królewnazapytała: „Panie mój, niechaj cię Allach zachowa! Co się stało, że tak posmutniałeś?”Odrzekł: „Jakże nie mam być zasmucony, kiedy ojciec twój wpędził mnie w kłopot taki ipostąpił ze mną tak, jakbym zielone ziarno prażył?” Zapytała znowu: „Co ci wyrządził mójojciec? Powiedz mi!” Odrzekł tedy: „Wprowadził mnie do ciebie, zanim przybyła mojakarawana, a ja tak bardzo – chciałem co najmniej sto drogich kamieni pomiędzy twojeniewolnice rozdzielić, każdej darować jeden kamień, aby się z niego cieszyła i mówiła:«Zaiste, mój pan podarował mi ten klejnot owej nocy, kiedy się z moją panią połączył.» Imarzyłem, aby tak było ze względu na wielką godność twoją i chcąc przysporzyć ci blasku.Zaprawdę bowiem, stać mnie na rozdawanie klejnotów do woli, gdyż mam ich mnóstwo.”

I odrzekła mu: „Nie troskaj się tym i z błahego powodu nie trap duszy swojej. Co do mnie,to poczekam, aż karawana twoja przybędzie, przeto się nie zadręczaj z mojej przyczyny, a codo moich niewolnic, to nie kłopocz się nimi. Wstań lepiej, rozdziej się z szat i rozkoszy zemną zaznaj już teraz, nie zwlekając. A gdy twoje juki nadejdą, dostaniemy klejnoty wszelkie iinne rzeczy drogocenne.” I zdjął Maaruf szaty swoje, i siadłszy na posłaniu, zapragnąłpieszczot i miłosne igraszki rozpoczął. Położył jej swą dłoń na udach, a ona mu siadła nakolanach i usta swoje w jego usta zanurzyła. I nastała między nimi owa godzina, w którejkażdy człowiek o swoim ojcu i matce zapomina. On ją w ramiona wziął, przygarnął do siebiei tuląc w objęciach, przyciskał do piersi i, ssał jej wargi tak, aż z jej ust począł miód spływać.Potem swą rękę wsunął pod jej lewe ramię, a wtedy ciało jego i jej rozpłomieniło siępożądaniem. Potem poklepał ją dłonią pomiędzy krągłymi, pełnymi piersiami, aż dreszczpoczuła między oboma udami, przeto się jej nogami otoczył i spróbował, jak się obie częścijednoczy. Zakrzyknął: „Ojcze obu zasłon!”, i podsypał prochu, lont zapalił, nastawił kompas,dał ognia i zburzył twierdzę całą ze wszystkich czterech rogów jednocześnie, i rzeczuwieńczona została tym, o co nikt nie ma prawa pytać, królewna zasię krzyknęła, czego sięnie da uniknąć, gdyż kupiec Maaruf dziewictwa ją pozbawił. I nastała noc, jakich się więcej wżyciu nie liczy, jako że zawiera w sobie taką moc rozkosznych zjednoczeń, uścisków,miłosnego igrania, pocałunków i najrozmaitszych pieszczot kochanka ciągnących się aż dosamego ranka. A później Maaruf wyszedł od swej żony i wstąpił do łaźni, po czym wdział nasiebie strój królewski i udał się do królewskiego dywanu. Wszyscy, którzy tam byli, powstaliprzed nim i powitali go ze czcią i poważaniem, życzyli mu szczęścia i błogosławili mu, on zaśusiadł u boku króla i zapytał: „Gdzie jest skarbnik?” Odrzekli: „Oto stoi przed tobą.” WtedyMaaruf rozkazał mu: „Przynieś szaty honorowe i odziej w nie wszystkich wezyrów, emirów iwysokich dostojników!” Skarbnik zaraz przyniósł wszystko, czego Maaruf żądał, a onsiedział i obdarowywał każdego, kto do niego przyszedł, i dawał każdemu tyle, ile wypadało,zależnie od zajmowanego przezeń stanowiska. I w ten sposób Maaruf dwadzieścia dniprzepędził, a juki ani żadne inne jego rzeczy ciągle się nie pojawiały.

Aż wreszcie skarbnik, wprowadzony przez Maarufa w tarapaty srogie, przyszedł do królaw chwili, kiedy zięć jego był nieobecny, a przy królu nikt inny jeno wezyr się znajdował.Ucałowawszy ziemię przed władcą, skarbnik powiedział: „O królu czasu, chcę ciępowiadomić o pewnej sprawie, której nie mogę taić dłużej z obawy przed twoją naganą.Wiedz tedy, że skarbiec nasz jest już prawie pusty i pieniędzy zostało w nim jeszcze tylkoodrobinę, tak że za dni dziesięć przyjdzie go nam zawrzeć, ponieważ będzie już całkiempusty.” I rzekł król: „Zaiste, o wezyrze, nadejście rzeczy mojego zięcia się przedłuża i żadnejwieści o nich nie ma.” Wezyr zaśmiał się na to i rzekł do króla: „Niechaj ci Allach sprzyja, okrólu czasu! Byłeś zbyt łatwowierny i zawierzyłeś kłamcy i oszustowi, który – na twoją

Page 321: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

320

głowę! – w rzeczywistości nie posiada żadnych juków, a i zaraza żadna nie przychodzi, któraby nas od niego uwolniła. Przecież on cię oszukiwał bez ustanku, aż bogactwa twojeroztrwonił i posiadł córkę twoją, żadnego wykupu nie dając. A ty? Jak długo jeszczepobłażliwość kłamcy będziesz okazywał?!”

I król zapytał: „O wezyrze, co mamy robić, aby się prawdy o nim dowiedzieć?” Odrzekł:„O królu czasu, nikt nie jest w stanie przejrzeć tajemnicy mężczyzny tak, jak jego żona.Wezwij więc córkę swoją, aby za zasłonę przyszła, a wtedy dowiemy się prawdy o nim.Nakłonię ją bowiem, aby go sprytnie wypytała o wszystko i potem nas powiadomiła, jak sięrzeczy mają.” Król rzekł: „Doskonale, wszelako – na mą głowę! – jeśli okaże się, że w istociejest on kłamcą i szalbierzem, najstraszniejszą śmierć mu zadam!” To powiedziawszy królrazem z wezyrem udał się do mieszkalnej komnaty i posłał po córkę. I przyszła za zasłonę – adziało się to pod nieobecność jej męża – stanęła za nią i zapytała: „Czego pragniesz, mójojcze?” Odrzekł: „Pomów z wezyrem.” Zapytała tedy: „Czego pragniesz, wezyrze?” Odrzekł:„Wiedz, o pani moja, że mąż twój majątek twojego ojca roztrwonił, co więcej, pojął cię zażonę wykupu żadnego nie złożywszy, i choć nieustannie karmi nas obietnicami, obietnicswoich nie dotrzymuje, a o nadejściu jego juków jak nie słychać, tak nie słychać. Krótkomówiąc, chcielibyśmy, abyś nam opowiedziała o nim.” Odrzekła: „Zaiste, obfite są jegosłowa i choć zawsze, przychodząc do mnie, obiecuje mi klejnoty, skarby i cenne tkaniny,przecież nic z tego do tej pory nie oglądałam.” I rzekł wezyr: „O pani, zechciej tej nocy z nimporozmawiać i starannie słów dobierając, ozwij się do niego: «Pomów ze mną szczerze i nieobawiaj się mnie, bo, zaprawdę, skoro się mężem moim stałeś, nie będę ci nigdy wrogiem, ipowiedz mi o wszystkim całą prawdę, a ja obmyślę plan, który ci spokój zapewni.» Potemjeszcze tak i owak z nim rozmawiaj i okazując mu miłość, skłoń go, aby się ze wszystkiegozwierzył, po czym nam o całej sprawie powiedz.” Odrzekła: „Ojcze mój, już ja znajdę sposób,aby się od niego wszystkiego dowiedzieć”, i odeszła.

Po wieczerzy, jak zwykle, wszedł do niej mąż jej, Maaruf. Wstała na jego powitanie, ujęłago pod rękę i poczęła przymilać się doń w sposób najbardziej uwodzicielski – a jakżewspaniale umieją się przymilać kobiety, gdy im od mężczyzny czegoś trzeba i gdy coś chcąprzeprowadzić! Czarowała go więc i pieściła, używając przy tym słów słodszych nad miódtak długo, aż mu rozum skradła. A kiedy ujrzała, że go wystarczająco ku sobie skłoniła i że goczarem swoim całkiem omotała, rzekła do niego: „O ukochany mój, radości moich oczu,serca mojego owocu, oby Allach przenigdy nie odebrał mi ciebie i oby los nam nigdyrozstania nie przyniósł, zaprawdę bowiem miłość do ciebie zamieszkała w moim sercu i ogieńpożądania ciało moje wiecznie pali! Nigdy przeciw tobie nie zgrzeszę, ale chciałabym, abyś ity był w stosunku do mnie całkiem szczery, bo, zaiste, kłamliwe podstępy pożytku nieprzynoszą i nie można nimi stale zwodzić. Powiedz, jak długo jeszcze będziesz oszukiwał iokłamywał mego ojca?! Powiedz, boję się bowiem, że prawda wyjdzie na jaw, zanim jakiśpodstęp zdołamy wymyśleć, a wtedy on cię uwięzić każe. Lepiej więc opowiedz mi owszystkim szczerze, a nie spotka cię nic prócz tego, co ci ulgę może sprawić. Gdy mi prawdęcałą wyjawisz, będziesz mógł być spokojny, że żadna krzywda cię nie spotka. Ileż razybędziesz mi jeszcze powtarzał, że jesteś kupcem bogatym i że posiadasz niezliczone juki,skoro czas długi już minął, a ty wciąż tylko mówisz: «Moje towary, moje towary.»Tymczasem o tych twoich zapowiedzianych tobołach żadnej wieści nie ma, za to na twoimobliczu coraz widoczniejsza troska z tego powodu się maluje. Jeśli więc słowa twoje o tymwszystkim nie były prawdą, opowiedz mi teraz o tym szczerą prawdę, a ja obmyślę jakiśsposób, aby cię z tarapatów twoich ratować, jeśli taka jest wola Allacha.”

I rzekł do niej Maaruf: „O pani moja, opowiem ci wszystko szczerze, a potem czyń, cozechcesz.” I żona mu powiedziała: „Mów więc, tylko zaklinam cię, powiedz prawdę, bo,zaiste, prawda jest łodzią ocalenia, kłamstwa zaś się wystrzegaj, bo, zaiste, ono hańbą okrywatego, kto kłamie. Ileż słuszności miał ten, co mówił:

Page 322: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

321

Niechaj będzie z tobą prawda, ty miej nad nią pieczę,Choćby spalić miała ciebie ogniem niebezpieczeństw.Zyskaj mir Allacha, bowiem głupcem jest najczęściejTen, co pana gniewem darzy, zaś poddanych – szczęściem.”

Rzekł tedy: „O pani moja, wiedz, że nie jestem wcale kupcem i nie posiadam żadnychtowarów ani niczego innego, a w mym rodzinnym kraju byłem szewcem i miałem żonęimieniem Fatima, zwaną al-Urra. I za jej sprawą to a to mi się przydarzyło.” I opowiedział jejcałą swoją historię od początku do końca. Skoro królewna wysłuchała tej opowieści,roześmiała się i rzekła: „Zaiste, biegły jesteś w kłamstwie i szalbierstwie!” Odrzekł: „O panimoja, niechaj Allach Najwyższy jak najdłużej cię przy życiu zachowa dla naprawianiabłędów i rozpraszania trosk!” I rzekła: „Wiedz, że oszukałeś mojego ojca i zwiódłszy gotysiącem przechwałek, doprowadziłeś go do tego, że przez chciwość swoją oddał ci mnie zażonę. Potem roztrwoniłeś majątek mego ojca, mimo że wezyr podejrzewał cię o nieuczciwośći ile razy z moim ojcem rozmawiał o tobie, mówił: «Zaiste, jest on kłamcą i oszustem», leczojciec mój nie dawał jego słowom wiary, ponieważ ów wezyr sam się kiedyś o moją rękęstarał, ale ja się sprzeciwiłam temu, nie chcąc, aby on był moim małżonkiem, a ja jego żoną.Wszelako czas już długi teraz minął i ojciec mój, przejęty niepokojem, rzekł do mnie: «ZmuśMaarufa, aby ci się do wszystkiego przyznał», przeto cię skłoniłam do wyznań i na jawwyszła tajemnica twoja. Ojciec mój postanowił ukarać cię za to, ja jednak, skoro już mężemmoim się stałeś, nie stanę przeciwko tobie. Gdybym mu powiedziała, jak się sprawy mają,utwierdziłby się w przekonaniu, żeś jest kłamcą i oszustem, co córy królewskie wyprowadzaw pole i trwoni pieniądze królów. Wina twoja nigdy nie znalazłaby u niego przebaczenia i zpewnością kazałby cię zabić, a wśród ludzi rozeszłaby się wnet wieść, że ja poślubiłamkłamcę i szalbierza. Mnie hańbą by to okryło, ciebie zaś ojciec mój kazałby stracić, a potemjeszcze być może innemu oddałby mnie za żonę, na co nie przystanę nigdy, choćbym nawetzginąć miała. Wstawaj więc, za mameluka się przebierz, weź z moich pieniędzy pięćdziesiąttysięcy denarów i dosiadłszy rumaka uciekaj do jakiegoś kraju, gdzie władza mojego ojca niesięga, a tam zostań kupcem, po czym napisz do mnie – lecz pismo swoje przez posłańcaprzyślij mi po kryjomu – abym wiedziała, w jakiej się znajdujesz krainie. Będę ci wtedyposyłała wszystko, co mi wpadnie w rękę, przez co majątek twój się pomnoży. A kiedy ojciecmój zemrze, poślę po ciebie i wrócisz do mnie w dostojeństwie i poważaniu, jeśli zaśwcześniej ty albo ja do Miłosierdzia Allacha powołani zostaniemy, to złączy naszmartwychwstanie. Tak będzie najlepiej i pokąd nam zdrowie będzie sprzyjać, i póki żyćbędę, nie przestanę pisać do ciebie i stale będę pieniądze ci posyłała. Wstawaj więc i uciekaj,nim dzień zaświta po mroku, zanim owładnie tobą niepokój i zagłada cię osaczy wokół.”

Maaruf odrzekł: „O pani moja, zawierzę twojej dobroci, wszelako przedtem, proszę cię,abyś pozwoliła jeszcze raz zaznać mi z tobą miłosnej rozkoszy.” Odrzekła: „Zprzyjemnością!” Obcował więc z nią, potem obmył się i dopiero wtedy wdział na siebie strójmameluka, a koniuszym kazał, by mu osiodłali konia spośród najszlachetniejszych rumaków,a kiedy mu wierzchowca podprowadzili pożegnał królewnę i zanim nastał koniec nocy,opuścił miasto. A każdy, kto go widział po drodze, jak jechał, myślał sobie, że to jeden zmameluków sułtańskich, którego w podróż z jakimś poruczeniem wysłano. Tymczasem kiedyświt nastał, ojciec królewny z wezyrem weszli do komnaty i król swą córę zawezwał.Przybyła tedy za zasłonę, a ojciec ją zapytał: „Co powiesz, córko moja?” Odrzekła: „Oto copowiem: Oby Allach uczynił twarz twego wezyra czarną, chciał on bowiem moją twarzoczernić przed moim mężem.” Król spytał: „Jakże to?” I królewna powiedziała: „Zaiste,małżonek mój przyszedł do mnie wczoraj, lecz zanim zdołałam mu napomknąć o wiadomejsprawie, nagle rzezaniec Faradż stanął przede mną z listem w ręku i rzekł: «Dziesięciu

Page 323: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

322

mameluków pod pałacowym oknem stoi; wręczyli mi ten list i rzekli: Ucałuj od nas ręcenaszego pana, kupca Maarufa, i przekaż mu owo pismo. Należymy do grupy mamelukówstrzegących jego karawany i kiedy do uszu naszych doszło, że zaślubił on córkę królewską,przybywamy do niego, aby mu rzec, co nam się w drodze przydarzyło.» Wzięłam więc list iprzeczytałam w nim te słowa: «Od pięciuset mameluków do jego wysokości, naszego pana,kupca Maarufa, co następuje: Powiadamiamy cię, że gdy nas opuściłeś, napadli na nasbeduini i zaatakowali nas. Było ich dwa tysiące jeźdźców, a nas – pięciuset mameluków. Irozgorzał pomiędzy nami a owymi beduinami zacięty bój, który trwał nieprzerwanie przezdni trzydzieści, oni przeszkodzili nam w drodze i to stało się przyczyną opóźnienia naszegoprzybycia. Zrabowali nam dwieście ładunków tkanin i zabili spośród nas pięćdziesięciumameluków.» Maaruf wysłuchał tej wiadomości i rzekł: «Niechaj ich Allach pokarze! Jakżemogli z beduinami się potykać z powodu dwustu ładunków towaru?! Cóż to za ilość dwieścieładunków?! Nie powinni byli swego przybycia opóźniać z tak błahego powodu! Przecieżwartość tych dwustu ładunków siedmiu tysięcy denarów nawet nie przekracza! Trzeba mi siękoniecznie teraz tam udać, aby ich ponaglić, a to, co beduini zabrali, nie uszczupli wcalemoich zasobów i jest dla mnie bez znaczenia. Uznam, że dałem to jako jałmużnę.» Torzekłszy odszedł ode mnie uśmiechnięty i nie troskając się wcale ani o to, co ubyło z jegomajątku, ani o stratę mameluków, którzy polegli. Gdy odszedł, wyjrzałam przez pałacoweokno za nim i widziałam owych dziesięciu mameluków, którzy z listem do niego przybyli.Byli piękni jak księżyce, a każdy z nich strojny był w szaty warte tysiąc denarów. A nie mawśród mameluków mojego ojca ani jednego, który by mógł się porównywać z tamtymi. Iodjechał Maaruf ze swymi mamelukami, co do niego z listem przybyli, gdyż chciał samprzywozu swych towarów dopilnować, przeto chwała niechaj będzie Allachowi za to, iż niedozwolił mi wyrzec czegoś z tych słów, jakie mi do niego skierować rozkazałeś, zaistebowiem, małżonek mój mógłby tylko zacząć szydzić ze mnie i z ciebie i mógłby odtąd namnie pogardliwym okiem spoglądać albo nawet znienawidzić za to. A wszystko to stałoby sięz winy twojego wezyra, który naopowiadał ci o moim mężu rzeczy całkiem niestosownych.”

I rzekł na to król: „Córko moja, zaiste, nieprzeliczone są bogactwa twojego męża, a on niedba o nie i od kiedy przybył do naszego kraju, nic jeno jałmużnę biednym rozdaje. Lecz teraz,jeśli Allach zezwoli, wnet już przybędzie do nas razem ze swymi towarami i wtedy i mywiele majątku od niego otrzymamy.” To rzekłszy król córce swojej czułość okazał, a wezyraswojego zganił. Oto jak córka podstępem zwiodła króla, swojego ojca. I tyle było sprawkróla. Co się zaś tyczy kupca Maarufa, to dosiadł on rumaka i jechał bezradny przez pustynię,nie wiedząc całkiem, do jakiego kraju się udać, rozpaczał znękany bólem rozstania, anamiętnością dotkliwą i miłosnymi cierpieniami dotknięty, począł mówić wierszami:

Zdradziecki los mnie oddalił od twej postaci drogiejI serce boli w cierpieniu, i serce pożera ogień,Gdy nad rozstaniem z najmilszą łzy z ócz spływają gorące.Oto rozłąki jest pora. Czy wrócisz znów po rozłące?Wiedz, księżycowi w pełni podobna jest twa uroda,Tom ja, miłując cię, serce swoje na sztuki podarł.Niechaj już nawet na chwilę nie spotkam mej ukochanej,Niechaj po chwilach szczęsnych cierpienia będą mi dane!Nigdy miłować Dunji nie zaprzestanie Maaruf,A choćby miłość umarła, niech życie nie skąpi jej darów!Tyle ma blasku, że jeno słońce porównam do niej,Kiedy jest blisko, serce miłością i dobrem płonie.Ach! Czy nas losy połączą, marzeniom mym czyniąc zadość?I czy się spotkać pozwolą, by znowu wrócić nam radość?

Page 324: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

323

Czyli najmilszy nasz pałac powita znowu nasz związekI czy dosięgnę znów do niej, najwynioślejszej z gałązek?O ty, co jesteś jak pełnia albo promienne słońce,Niechaj oblicze twoje będzie przez wiek jaśniejące!Cieszę się z mojej miłości, z jej cierpień i upokorzeń,Albowiem szczęście w miłości – w nieszczęściu miewa swój korzeń.

A kiedy skończył swe wiersze, zapłakał gorzko, gdyż nie widział z tego wszystkiegożadnego wyjścia i śmierć by wybrać wolał niźli żyć tak dalej. I podążał przed siebie jakpijany od wielkiego niepokoju, i jechał tak aż do południa, aż wreszcie zbliżył się do jakiejśmałej osady.

Ujrzał tam jakiegoś człowieka, który orał dwoma wołami, a że Maarufowi głód już zacząłdoskwierać, podjechał do niego i powiedział: „Pokój niech będzie z wami!” Oracz oddał mupozdrowienie i rzekł: „Witaj, panie mój! Czy należysz do mameluków sułtana?”Odpowiedział Maaruf: „Tak.” I oracz rzekł: „Pozostań u mnie w gościnie!” I poznał Maarufwspaniałomyślność oracza, i rzekł do niego: „Bracie mój, nie widzę u ciebie nic, czymmógłbyś mnie nakarmić, do czegóż więc mnie zapraszasz?” Oracz odrzekł: „Panie mój, dobroznaleźć można wszędzie, zsiądź tylko z konia, a ja się do pobliskiej wioski udam i przyniosędla ciebie obiad i obrok dla twojego konia.” Na to rzekł Maaruf: „Skoro osada jest blisko,sam równie szybko jak ty mogę się udać do niej i tam na bazarze kupię to, czego mi potrzeba,i pożywię się.” Ale oracz odrzekł: „O panie mój, zaprawdę miejscowość ta jest bardzo małąwioską i wcale w niej bazaru nie ma. I nie sprzedają tam niczego ani nie kupują. Na Allacha,uczyń mi tę łaskę, zostań u mnie, a ja szybko pójdę do owej osady i nie mieszkając wrócę tudo ciebie.”

Zeskoczył tedy Maaruf z konia, a oracz zostawił go i odszedł do wioski, aby mu jadłostamtąd przynieść. Maaruf siedział czekając, po czym w duszy sobie powiedział: „Otooderwałem tego biedaka od jego pracy, wstanę więc i będę orał zamiast niego, póki nienadejdzie, aby mu wynagrodzić to, że mu w jego zajęciu przeszkodziłem.” I ujął pług, ipopędził woły lecz ledwo trochę poorał, gdy pług zawadził o coś i zwierzęta stanęły wmiejscu. Próbował popędzić je dalej, ale one nie mogły ruszyć. Spojrzał przeto na pług izauważył, że zaczepił się on o złoty pierścień. Wówczas Maaruf rozgarnął ziemię i ujrzał, żeów pierścień przytwierdzony był na środku marmurowej płyty wielkości dolnego młyńskiegokamienia. Natrudził się niemało, aż płytę z miejsca ruszył, a wtedy pod nią ukazał mu sięotwór ze schodami. Zszedł po nich w dół i znalazł się w pomieszczeniu podobnym do łaźni zczterema liwanami. Pierwszy liwan od ziemi do stropu wypełniony był złotem, drugiszmaragdami, perłami i koralami, trzeci – szafirami, badachszańskimi rubinami i turkusami, aczwarty liwan pełny był diamentów i innych kamieni drogocennych spośródnajprzeróżniejszych klejnotów. Pośrodku zaś stała skrzynia z przeźroczystego kryształu,pełna drogich kamieni jedynych w swoim rodzaju, z których każdy miał wielkość włoskiegoorzecha. A na wieku skrzyni leżało złote puzderko niewielkie jak cytryna.

Ujrzawszy to wszystko Maaruf był zdziwiony i uradowany wielce i zapytywał się wduchu: „Co też może to puzderko zawierać?” Otworzył je i we wnętrzu spostrzegł złotysygnet z wypisanymi na nim imionami i zaklęciami, które wyglądały niczym mrówcze ślady.Mimochodem potarł ów sygnet i nagle jakiś głos się odezwał do niego: „Służę, służę ci, opanie mój! Żądaj, a będzie ci dane! Czy chcesz jakiś kraj zaludnić, czy może miastospustoszyć, króla zabić, rzekę zasypać czy jeszcze może coś innego? Cokolwiek zechcesz,stanie się za pozwoleniem Króla Wszechmocy, Stworzyciela dnia i nocy.” Maaruf zapytał: „Ostworzenie Boże, kim i czym jesteś?” Odrzekł: „Jestem sługą tego pierścienia i wypełniamwszystko, czego żąda ten, kto go posiada. Spełniam wszystko, czego pragnie, i nie mogęwymówić się nigdy od tego, co mi każe. Jestem sułtanem dżinnów, a moje wojska to

Page 325: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

324

siedemdziesiąt dwa szczepy, każdy zaś szczep liczy siedemdziesiąt dwa tysiące demonów.Każdy z owych tysięcy włada tysiącem maridów, każdy marid tysiąc aunów posiada, każdyaun zasię ma tysiąc szejtanów na swoje rozkazy, a szejtan każdy tysiącem dżinnów rządzi iwszyscy razem mnie są winni posłuszeństwo, nie mogą mi się sprzeciwić. Ja zaś czaramijestem do tego pierścienia przywiązany i nie mam prawa opierać się żądaniom tego, co goposiada, skoro więc go posiadłeś, twoim sługą się stałem. Żądaj tedy, czego pragniesz, awysłucham twych słów i okażę posłuszeństwo twoim rozkazom, gdziekolwiek i kiedykolwiekbędziesz mnie potrzebował. Potrzyj tylko pierścień, a wtedy ujrzysz mnie zaraz przy sobie.Strzeż się jeno potrzeć go dwa razy pod rząd, bo wówczas mnie spalisz ogniem tajemnychimion, wyrytych na owym pierścieniu, stracisz mnie i potem będziesz tego żałował. Tak więcpoznałeś mnie, i to już wszystko!” Gdy sługa pierścienia powiadomił Maarufa, na czym jegomoc polega, ów go zapytał jeszcze: „Jakie jest twoje imię?” Odrzekł: „Imię moje jest Abu’s-Saadat.” Maaruf pytał dalej: „O Abu as-Saadat, co to za miejsce, w którym przebywasz? Ktozaczarował cię i zamknął w tym puzderku?” Odrzekł: „Panie mój, to jest skarbiec, zwanyskarbcem Szaddada ibn Aad, tego, co Iram, Miasto Kolumn wybudował. Był to gród,któremu równego nie stworzono na ziemi, ja zaś za życia Szaddada byłem jego sługą, apierścień ten należał do niego. Potem on sam go do tego skarbca złożył i oto teraz tobieprzypadł w udziale.” I spytał go Maaruf: „Czy mógłbyś wynieść na powierzchnię ziemi to, cosię w tym skarbcu znajduje?” Odrzekł: „Nie ma nic łatwiejszego!” Przeto Maaruf rozkazał:„Wynieś tedy wszystko, co w nim jest, nic nie zostawiając!” I Abu as-Saadat skinął ręką kuziemi, a gdy się rozstąpiła przed nim, zszedł w jej głąb i zniknął na krótką chwilę. A zarazpotem zaczęli stamtąd wychodzić młodzi urodziwi chłopcy o twarzach niezwykle pięknych, akażdy z nich dźwigał kosz ze złota złotem wypełniony. Opróżnili je, po czym w głąb ziemi ponastępne się udali i bez przerwy przenosili złoto i drogocenne kamienie, aż wreszcie pogodzinie rzekli: „Nic już w skarbcu nie zostało.”

Wówczas pojawił się Abu as-Saadat i powiedział do Maarufa: „Spójrz, panie mój, otowynieśliśmy wszystko, co się w skarbcu znajdowało.” I zapytał Maaruf: „Co to za pięknichłopcy?” Odrzekł: „Są to moi synowie. Do pracy takiej jak ta nie opłacało mi się aunówzwoływać, przeto synowie moi spełnili to, czego żądałeś, i czuli się zaszczyceni tym, że mogąci służyć. A teraz mów, czego jeszcze żądasz?” Rzekł doń Maaruf: „Czy mógłbyś mi muły iskrzynie sprowadzić i owe bogactwa wszystkie do tych skrzyń załadować, by potemi nimimuły objuczyć?” Odrzekł: „Nie ma nic łatwiejszego!” I zakrzyknął wielkim głosem, i stanęliprzed nim jego synowie w liczbie ośmiuset. Abu as-Saadat powiedział do nich: „Niechajjedni z was przemienią się w muły, inni zaś niechaj postać pięknych mameluków na siebieprzybiorą, aby najmarniejszy z was był taki, żeby nie można było znaleźć u żadnego spośródkrólów piękniejszego. Inni zaś niechaj się staną poganiaczami mułów, a jeszcze inni niechajsię w służbę zamienią!” I wnet uczynili tak, jak im ojciec rozkazał. Wówczas Abu as-Saadatprzywołał aunów, a kiedy się przed nim stawili, rozkazał, by niektórzy z nich przeobrazili sięw konie ze złotymi siodłami, wysadzanymi drogimi kamieniami. Kiedy Maaruf to ujrzał,zapytał: „A gdzie są skrzynie?” Skoro je przed nim postawili, rozkazał: „Napełnijcie jezłotem i drogimi kamieniami, uważając tylko, aby każdy rodzaj kosztowności był osobnoumieszczony.” I uczynili tak, i trzysta mułów skrzyniami wnet objuczyli. Wtedy Maarufrzekł: „O Abu as-Saadat, czy możesz mi dostarczyć jeszcze kosztownych tkanin?” Spytał:„Czy chcesz mieć tkaniny egipskie, syryjskie, perskie, indyjskie czy rumijskie?” Odrzekł:„Daj na sto mułów po sto ładunków, zawierających tkaniny ze wszystkich krain.”

Na to Abu as-Saadat poprosił: „Panie mój, daj mi trochę czasu, abym aunom mógł topolecenie przekazać – każdemu szczepowi rozkażę, by do innej krainy się udał i spośród jejtkanin sto ładunków dostarczył. Aunowie postać mułów na siebie przyjmą i wkrótceobładowani towarem powrócą.” Maaruf spytał: „Ile ci na to wszystko czasu trzeba?” Odrzekł:„Tyle, ile trwa ciemność nocy tylko. Nim wzejdzie dzień, będziesz miał już wszystko, czego

Page 326: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

325

pragniesz.” I rzekł Maaruf: „Daję ci więc tyle czasu.” I rozkazał, aby mu tymczasem namiotpostawiono. Gdy rozkaz został spełniony, Maaruf zasiadł w namiocie, po czym zastawionystół mu przyniesiono. Abu as-Saadat zaś rzekł: „O panie mój, odpoczywaj w namiocie, a moisynowie, stojąc przy tobie, będą cię strzegli, przeto się niczego nie obawiaj. A ja udam siętymczasem do moich aunów i roześlę ich, aby twoje życzenie spełnili.” To rzekłszy Abu as-Saadat udał się w drogę swoją, a Maaruf pozostał w namiocie, siedząc przy zastawionymstole, przed nim zaś stali synowie Abu as-Saadata, tworząc świtę mameluków i służbę.

I gdy tak Maaruf siedział, powrócił wtem oracz, niosąc przed sobą duże drewnianenaczynie soczewicy i torbę pełną jęczmienia. Nagle ujrzał otwarty namiot i mamelukówstojących przed Maarufem z rękami skrzyżowanymi na piersiach i pomyślał sobie, że tosułtan przyjechał i w tym miejscu obóz rozbił. Stanął oniemiały i rzekł w duszy swojej:„Żebym był choć dwie kury zarżnął i upiekł je na wołowym tłuszczu dla sułtana!” I już chciałzawrócić, aby te dwie kury zarżnąć na poczęstunek dla sułtana, ale Maaruf go spostrzegł,zawołał nań i rzekł do swoich mameluków: „Przyprowadźcie go tutaj!” Przywiedli go tedy i zdrewnianym naczyniem soczewicy postawili go przed obliczem Maarufa. Ów zapytał: „Cotam niesiesz?” I oracz odrzekł: „Obiad dla ciebie i obrok dla twojego konia. Nie gań mnie zato, zaiste bowiem nie myślałem, że sam sułtan tutaj obozem stanie. Gdybym był o tymwiedział, zarżnąłbym dla niego dwie kury i poczęstowałbym go tym smacznym daniem.”Maaruf rzekł: „Sułtan nie przyjechał tutaj, lecz ja jestem jego zięciem. Pogniewałem się nasułtana, przeto on tych mameluków do mnie przysłał, by mnie ułagodzili, teraz więc pragnęjuż do miasta wrócić. Tymczasem jednak, skoro przygotowałeś dla mnie ten posiłek gościnnynie znając mnie wcale, przyjmę chętnie twój poczęstunek i choć jest to tylko soczewica, nicinnego jeść nie będę poza tym, czym mnie przyjąć chciałeś.” I rozkazał, aby swą misędrewnianą postawił na środku stołu, i jadł z niej do syta, oracz zaś brzuch swój wyszukanymismakołykami napełnił. Maaruf umył potem dłonie i mamelukom jeść pozwolił. Zasiedli więcdo tego, co pozostało na stole i pożywiali się, a kiedy skończyli, Maaruf nasypał w misę złotai rzekł oraczowi: „Zanieś to do swego mieszkania i odwiedź mnie w mieście, a przyjmę ciętam godnie.” Wtedy oracz wziął naczynie pełne złota, pognał woły i wrócił do swego domu,czując się tak, jakby sam był zięciem króla. Maaruf zaś spędził tę noc w szczęściu i weselu.Przyprowadzono mu dziewczęta spośród stróżek ukrytych skarbów, a one grały mu nainstrumentach i tańczyły przed nim tak, że przeżył noc, jakiej nie przeżywają śmiertelnicy.Kiedy zaś poranek zaświtał, ani się spostrzegł, a chmura pyłu jakaś pokazała się, a potemopadła, odsłaniając muły objuczone ładunkami. Było to siedemset mułów, obładowanychtkaninami, a wokół nich uwijali się młodzi poganiacze, ładownicy i służba z pochodniami,sam Abu as-Saadat zaś jechał na grzbiecie muła jako przywódca karawany, a przed nim szedłmuł z lektyką ozdobioną w czterech rogach gałkami z czerwonego, połyskliwego złota, całąwysadzoną drogimi kamieniami. Gdy Abu as-Saadat zbliżył się do namiotu, zsiadł zeswojego muła, ziemię przed Maarufem ucałował i rzekł: „O panie mój, oto wszystko, czegośpotrzebował, spełniono dokładnie tak, jak zażądałeś, a oto lektyka, w której znajdziesz szatykosztowne, jakich nie ma nawet wśród ubiorów króla. Odziej się w nie, wsiądź do lektyki irozkazuj nam dalej wedle swojej woli.” Maaruf odrzekł: „O Abu as-Saadat, chciałbymnapisać jeszcze list, i pragnę, abyś się z nim udał do miasta Chitan al-Chutan i zaniósł go domego teścia, tamtejszego króla. Wszelako nie wchodź do niego inaczej, jak tylko pod ludzkąpostacią.” Odrzekł: „Słyszę i jestem posłuszny!”

Wówczas Maaruf sporządził pismo i opieczętował, Abu as-Saadat zaś wziął je i pojechał znim do króla. Gdy wszedł do królewskiej komnaty, król właśnie mówił: „O mój wezyrze,zaiste, serce me niepokoi się o mojego zięcia i boję się, że go beduini uśmiercili. Ach!Gdybym był wiedział, dokąd odjechał, pośpieszyłbym z moim wojskiem za nim! Ach,czemuż mnie o niczym przed swoim odjazdem nie powiadomił?!” I rzekł doń wezyr:„Niechaj Allach Najwyższy chroni cię od nieostrożności, w którą popadłeś! Na twą głowę!

Page 327: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

326

Człowiek ten pojął przecież, że go podejrzewamy, przeto umknął bojąc się śmieszności, niejest on bowiem niczym innym, jeno kłamcą i oszustem.” W tej chwili stanął przed królemposłaniec i ziemię przed nim ucałował, po czym życzył mu długiego żywota, szczęścia ipoważania. Król go zapytał: „Kim jesteś i czego sobie życzysz?” Odrzekł: „Jestem posłańcemi od twojego zięcia przybywam. On sam nadjedzie tu wkrótce ze swoją karawaną, mnie zaśnaprzód wysłał, abym ci jego list podał. Oto list.” Król odebrał pismo i ujrzał w nim napisanete słowa: „Najlepsze pozdrowienia dla teścia naszego, króla sławnego! Zaiste, nadjeżdżam jużz karawaną, przeto wyjdź z wojskiem na moje spotkanie.” I rzekł król: „Oby Allach uczyniłtwarz twoją czarną, o wezyrze! Ileż to razy kalumnie na mojego zięcia rzucałeś, zdrajcę ioszusta z niego czyniąc, a on tymczasem nadciąga z karawaną! To ty niczym innym, jenozdrajcą jesteś!” I wezyr, zawstydzony i zmieszany, spuścił głowę do ziemi, i rzekł: „O króluczasu, nie byłbym słów owych mówił, gdyby nie to, żeśmy tak długo bezskutecznie owejkarawany jego wyglądali i bałem się straty pieniędzy, które twój zięć wydał.” Lecz królzawołał: „Ty zdrajco! Cóż znaczą dla mnie moje pieniądze wobec tego mnóstwa, które da miw zamian mój zięć, gdy nadjedzie jego karawana.”

To rzekłszy król rozkazał, by przystrojono miasto, po czym udał się do swojej córki i rzekłjej: „Przynoszę ci dobrą nowinę! Twój mąż nadjeżdża i wkrótce tu będzie ze swoją karawaną!Powiadomił mnie o tym w swym liście, przeto na jego spotkanie idę!” I zdumiała siękrólewna tą odmianą, i rzekła w duszy swojej: „Zaiste, to bardzo dziwna sprawa! Czyżbysobie żartował ze mnie dla zabawy, czy też chciał mnie na próbę wystawić, mówiąc mi osobie, że jest biedakiem?! Wszelako chwała Allachowi za to, żem w niczym mężowiswojemu nie uchybiła!” Tyle było spraw Maarufa. Co się zaś tyczy Alego, kairskiego kupca,to skoro on ujrzał, jak miasto przyozdabiają, zapytał o przyczynę tego. Odpowiedziano mu:„Nadciąga karawana kupca Maarufa, zięcia króla.” I rzekł sobie w duchu Ali: „Allach jestWielki! Cóż to za nowa niegodziwość? Wszakże Maaruf przybył do mnie jako biedakukrywający się przed swoją żoną, skądże więc mógłby teraz jechać z karawaną?! Możekrólewna z obawy przed hańbą jakiegoś podstępu użyła, aby go ratować, boć przecie dlakrólów nie ma rzeczy niemożliwych. Oby więc Allach Najwyższy ustrzegł go i nie dopuściłdo sromoty.” A wszyscy inni kupcy cieszyli się i weselili w nadziei, że swoje pieniądzeodzyskają. Tymczasem król wojsko zebrał i na spotkanie swego zięcia wyjechał, Abu as-Saadat zaś powrócił już do Maarufa i powiadomił go, że wypełnił swoje zadanie. Maarufrzekł: „Ładujcie!” I poczęli juki na muły ładować, a Maaruf przystroił się w swoje szatykosztowne, wsiadł do lektyki i wyglądał tysiąc razy wspanialej i dostojniej niźli sam król. Iujechał zaledwie pół drogi, gdy z przeciwnej strony zbliżył się do niego król z wojskiemswoim i ujrzał Maarufa odzianego w strój kosztowny, siedzącego w lektyce. I rzucił się królku niemu, i pozdrowił go, życząc mu długiego żywota i gratulując powrotu w pokoju.Pozdrowili go także wszyscy wielmoże królestwa i pewne się dla wszystkich stało, że Maarufmówił prawdę i że kłamstwa w jego opowiadaniu nie było.

I wjechał do miasta w orszaku takim, że nawet lwu by się żółć z zazdrości wylała. Ispieszyli do niego kupcy wszyscy, i ziemię przed nim całowali, a kupiec Ali do Maarufapowiedział: „Stanęło więc na twoim i poszczęściło ci się w końcu, ty łotrze podwójny. Alezasłużyłeś na to, oby więc Allach Najwyższy pomnożył dla ciebie dobrodziejstwa swoje!”Zaśmiał się na to Maaruf, po czym wszedł do pałacu, a tam zasiadł na tronie i rzekł:„Skrzynie ze złotem wnieście do skarbca teścia mojego, a ładunki tkanin tutaj wnoście!” Iwnosili skrzynię za skrzynią i ładunek za ładunkiem, i poczęli je otwierać, i wyjmowali, co wnich było, aż siedemset ładunków przed Maarufem otworzyli. A on wybrał najlepsze z tkanini rozkazał: „Zanieście je królewnie, aby je pomiędzy swoje niewolnice rozdzieliła. Weźcierównież tę skrzynię klejnotów i zanieście do niej, aby nimi niewolnice i rzezańcówobdarowała.” A potem kupcom, u których miał długi, począł tkaniny dawać, wyrównując to,co od nich pożyczył, i każdemu, komu był tysiąc denarów winien, dawał tkanin wartych dwa

Page 328: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

327

albo i więcej tysięcy, po czym zaczął dary między biedaków i nędzarzy rzucać, a król patrzyłna to własnymi oczyma i nie mógł mu się sprzeciwić. A Maaruf nie przestawał darowywać, irozdawał wszystko tak długo, aż siedemset ładunków rozdzielił, a potem jeszcze się kuwojsku zwrócił i począł im dawać szlachetne kamienie, szmaragdy, rubiny perły, korale i inneklejnoty, a nie wręczał im tego inaczej jak tylko pełną garścią, bez żadnej rachuby.

W końcu król odezwał się do niego: „Synu mój, dosyć owego dawania, już niewielebowiem zostało z całej twojej karawany!” Ale Maaruf odrzekł: „Mam przecież mnóstwobogactw!” I oczywista była prawda jego słów, i nikt już więcej mu zarzucić kłamstwa niemógł, więc dalej nie baczył, ile komu czego daje, pewien, że sługa jego pierścienia przyniesiemu wszystko, czego tylko zażąda. I przyszedł do króla skarbnik, i rzekł: „O królu czasu,zaiste, skarbiec twój jest już pełny i reszty z tego, co przywieziono, w nim już zmieścić niemożemy. Gdzie w takim razie złożyć mamy nadmiar złota i drogocennych kamieni?” I królwskazał skarbnikowi inne pomieszczenie. A kiedy żona Maarufa ujrzała, co się dzieje, radośćw niej wzrosła i zdumiona mówiła w duszy swojej: „Ach, chciałabym wiedzieć, skąd on wziąłto całe bogactwo?” I kupcy wszyscy radowali się z tego, co dostali, i modły za niegowznosili, a kupiec Ali zdumiony powtarzał: „Patrzaj! Jakżeż się naoszukiwać i nakłamaćmusiał, aby te wszystkie skarby posiąść, zaiste bowiem, gdyby od córki króla pochodziły, niemógłby ich wszystkich między biednych rozdzielać. Ach, jakże piękne są słowa tego, ktorzekł:

Gdy królowie rozdają bogactwa,Ty nie próbuj dociekać przyczyn.Allach daje też wedle swej woli,Bądź układny i nie trap się niczym.”

I tyle było jego spraw. Co się zaś tyczy króla, to zaiste, dziwował się on najwyższymzdziwieniem temu, na co patrzył, i nie mógł się nadziwić postępkom Maarufa, jegowspaniałomyślności i szczodrości w rozdawaniu pieniędzy. Po tym wszystkim Maarufposzedł do swojej żony. Wyszła mu na spotkanie radosna, uśmiechnięta i uszczęśliwiona icałując jego dłoń zapytała: „Czyżbyś się bawił moim kosztem, czy też mnie na próbęwystawiałeś, kiedy mówiłeś: «Biedny jestem i uciekłem przed moją żoną?» Ale chwałaAllachowi, żem ci w niczym nie uchybiła! Tyś mój ukochany i nikogo innego droższegoponad ciebie dla mnie nie ma, czyliś bogaty, czy ubogi. Chciałabym tylko wiedzieć, cozamierzałeś osiągnąć wtedy, kiedy mi te dziwne rzeczy opowiadałeś?” Odrzekł: „Chciałemwystawić cię na próbę i chciałem sprawdzić, czy twoja miłość do mnie jest szczera, czy teżpolega tylko na pożądaniu bogactw i dóbr tego świata. A teraz już pewien jestem, że twojamiłość jest prawdziwa i szczera, przeto witaj mi! Poznałem wartość twoją!” To rzekłszyprzeszedł do innej komnaty i potarł pierścień. I zjawił się przed nim Abu as-Saadat, i rzekł doniego: „Jestem do usług, żądaj, czego pragniesz.” I Maaruf powiedział: „Chcę, abyś miprzyniósł kosztowne szaty dla mojej małżonki i chcę oprócz tego klejnotów bezcennych,wśród których niechaj będzie naszyjnik z czterdziestu drogich kamieni nie mających równychsobie!” Odpowiedział Abu as-Saadat: „Słyszę i jestem posłuszny”, i zaraz przyniósł to, co muMaaruf rozkazał. Wtedy on wziął szaty i klejnoty i zwolniwszy sługę, wrócił do swojej żony iskładając przed nią swoje dary, powiedział: „Weź to i przywdziej na siebie na powitanie!”Spojrzała na ów dar i z radości omal zmysłów nie postradała. Pośród kosztowności zauważyładwie bransolety na nogi wysadzane drogimi kamieniami cudownej roboty i naramienniki, ikolczyki, i pas – a ceny tego wszystkiego przeliczyć na żadne pieniądze by się nie dało. Iubrała się w owe szaty i w klejnoty owe, i rzekła do Maarufa: „Panie mój, chciałabym tenstrój zachować na dni świąteczne i nadzwyczajne uroczystości.” Ale on odrzekł: „Noś go naco dzień, zaprawdę bowiem mam jeszcze mnóstwo innych dla ciebie.”

Page 329: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

328

A kiedy ustrojoną żonę Maarufa ujrzały niewolnice, wszystkie się cieszyły i ręce poczęłymu całować, przeto opuścił je, i znalazłszy się na osobności, potarł znowu swój sygnet. Sługapierścienia stanął przed nim, a Maaruf rzekł: „Przynieś mi jeszcze sto strojów z wszystkimiprzynależnymi ozdobami.” Odrzekł: „Słyszę i jestem posłuszny,” i zaraz mu stroje podał, a wkażdym z nich były zawinięte przynależne mu ozdoby. Wziął je Maaruf i niewolniceprzywołał, a kiedy przyszły do niego, każdej taki strój darował. Przywdziały je i stały się jakhurysy z raju, królewna zaś jaśniała pomiędzy nimi jak księżyc między gwiazdami. A potemjedna z niewolnic powiadomiła o tym króla, przeto przyszedł do córki i zdumiał się jejwidokiem jak też i wyglądem niewolnic, i przejęło go najwyższe zdumienie. I odszedł, awezwawszy do siebie wezyra, powiedział do niego: „Wezyrze, dzieje się tak a tak. I cóż otym powiesz?” Odrzekł: „O królu czasu, jest to rzecz, która się wśród kupców nie zdarza,kupiec bowiem latami u siebie kawałek tkaniny trzyma i bez zysku go nigdy nie sprzedaje.Skądże by się u kupców mogła wziąć wspaniałomyślność aż taka jak u Maarufa?! Skądmógłby zdobyć tyle pieniędzy i klejnoty takie, jakie on posiada?! Wszakże takich nie mająnawet królowie, a jeśli, to bardzo niewiele, skąd więc u jednego z kupców byłyby ich całeskrzynie?! Rzecz taka musi mieć jakąś niezwykłą przyczynę! Posłuchaj mnie, a odkryję przedtobą, jak naprawdę wygląda ta cała dziwna sprawa.”

Król odrzekł: „Posłucham cię, wezyrze.” I wezyr rzekł: „Spotkaj się z Maarufem i udajączażyłość, porozmawiaj z nim przyjaźnie, a potem mu powiedz: «Zięciu mój, chciałbym,abyśmy razem, tylko ja i ty, i wezyr, i nikt więcej, przeszli się nieco po ogrodzie, abyrozrywki zażyć.» Potem, gdy już wyjdziemy do ogrodu, każemy w nim stół zastawić winem iwówczas namówię go, aby począł pić, i upoję go. Kiedy napije się winka, straci świadomość iprzytomne rozeznanie, a my wtedy go wypytamy o wszystko i niechybnie nam swojątajemnicę zdradzi, wino bowiem sekrety odkrywa, jak nie bez słuszności zauważył ten, comówił:

Skorośmy ją upoili i podpełzła ku tej stronie,Gdzie się kryła tajemnica, wówczas: «Dosyć!», rzekłem do niejPrzelękniony, że jej światło może mnie porazić błyskiemI współbiesiadnicy zgadną moje tajemnice wszystkie.

I kiedy nam wyzna prawdę, dowiemy się o nim wszystkiego, i uczynimy z nim wtedy, conam się będzie podobało, tak jak uznamy, że trzeba. Zaiste bowiem, to, co on teraz wyczynia,budzi obawy, że gotów wnet po władzę zechcieć sięgnąć, a przedtem wojsko na swoją stronęprzeciągnie, co przyszłoby mu łatwo przy jego wspaniałomyślności i dzięki szczodremuwydawaniu pieniędzy. I wówczas twoje miejsce zajmie, i wydrze z twoich rąk panowanie.” Irzekł do niego król: „Prawdę rzeczesz”, i całą noc strawili zastanawiając się nad sprawą ową.A kiedy wstał ranek, udał się król do swojej komnaty, lecz zaledwie zasiadł na tronie,przybiegli nagle do niego słudzy i koniuszowie pełni niepokoju. Król zapytał: „Co wam sięstało?”, a oni rzekli: „O królu czasu, koniuchowie zgrzebłami konie oczyścili wieczorem iobrok dali mułom, które przyniosły ciężary, a gdy przyszliśmy do stajni rano, ujrzeliśmy, że imamelucy, konie, i muły, wszystko zostało skradzione. Przeszukaliśmy stajnie, ale nieznaleźliśmy ani konia, ani muła, a gdyśmy poszli do komnaty, gdzie mamelucy byliumieszczeni, nie znaleźliśmy tam również nikogo i nie wiemy, jak umknąć zdołali.” Królzdumiał się, myślał bowiem, że aunowie byli rzeczywiście końmi, mułami i mamelukami inie mógł przypuścić, że byli to aunowie, słudzy talizmanu. I rzekł do swojej służby: „Oprzeklęci, jakże mogliście nie zauważyć ucieczki tysiąca zwierząt, pięciuset mameluków itylu a tylu innych sług?!” Odparli: „Nie wiemy naprawdę, jak to się stało, że uciekli.” Wtedykról rozkazał: „Odejdźcie teraz precz, a skoro pan wasz wyjdzie z haremu, zdajcie mu sprawęz tego!”

Page 330: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

329

Odeszli więc sprzed oblicza króla i siedli bezradni. I gdy tak siedzieli, wyszedł Maaruf zharemu, kiedy zaś zobaczył, jacy są zatroskani, spytał: „Co się stało?”, i rzekli mu, co sięprzytrafiło. Na to on powiedział: „Cóż oni byli warci, że tak się o nich trapicie?! Idźcie doswoich zajęć!” To rzekłszy usiadł z uśmiechem, ani zagniewany, ani zasmucony tą całąprzygodą. Król zaś spojrzał w twarz wezyrowi i rzekł do niego: „Cóż to za człowiek, dlaktórego majątek znaczenia żadnego nie ma?! Coś się za tym kryć musi!” I zamieniwszyjeszcze parę słów z wezyrem, ozwał się do Maarufa: „Zięciu mój, chciałbym, abyśmy wetrójkę – ja, ty i wezyr – udali się na przechadzkę do ogrodu. Co ty na to?” Maaruf odrzekł:„Chętnie”, i wyszli razem, i udali się do ogrodu, w którym wszystkie owocowe drzewaparami stały, ich gałęzie wysoko sięgały, ptaki śpiewały i strumienie słodko szemrały. I zaszlido pawilonu, którego widok już troski rozpraszał, i tam siedli rozmawiając, a wezyr począłjak z rękawa sypać rozmaitymi historiami, śmiesznymi powiastkami i uciesznymi gadkami, aMaaruf słuchał tych gawęd, aż nadeszła pora obiadowa. Wówczas przyniesiono stół jadłemzastawiony i dzban winem napełniony, zjedli więc i dłonie obmyli, po czym wezyr napełniłkielich i podał go królowi. Król wychylił kielich, a wtedy wezyr nalał drugi raz i podał goMaarufowi ze słowami: „Weź kielich tego napoju, przed którym nawet mędrzec z zachwytemchyli głowę swoją!” Maaruf zapytał: „Co to jest, wezyrze?” Odrzekł: „To siwowłosadziewica, stara panna, co cnotą zachwyca, słodka dla serc obietnica, coś, o czym poeta rzecze:

Depczą stopy niewiernych winne soki gęste,By na głowach Arabów wywarły swą zemstę.Księżyc mroków, syn pogan tym winem napoiI do grzechu nakłoni cię spojrzeniem swoim.

A ileż prawdy jest w słowach tego, kto tak mówił:

Wino i ten, co je niesie w pucharach pełnych po brzegi,Kiedy się zbliża z napojem do ucztujących gości,Są jako słońce wczesne o zdobnym obliczu, tańcząceWraz z gwiazdozbiorem Bliźniąt oraz księżycem ciemności;Jest ono tak delikatne, że jego istota tak prawiePrzenika ciebie, jak dusza ciało przenika i kości.

A jakże piękne są słowa pewnego poety:

Księżyc w pełni noc całą spędził na moim łonie,Gdy słońce na niebie pucharów krążyło równie wspaniałe.Spędziłem noc, patrząc w ogień, który nam w dzbanach płonie,Przed którym klękali magowie, któremu ja się kłaniałem.

I słowa innego:

Wchodzi we wszystkie człowiecze kościJak zdrowie – w ciało pełne słabości.

I słowa innego:

Zmarli wino tłoczący, rzecz to niesłychana,Boć przecie wodę życia zostawili dla nas.

Page 331: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

330

A jeszcze piękniejsze są słowa Abu Nuwasa:

Przestań mnie ganić, albowiem zaiste, sen ma swój powab.Ale mnie ulecz tą rzeczą, w której się słabość chowa,Napojem barwy złocistej, który jest smutków odejściem.I gdyby dotknął kamienia, kamień zapłonąłby szczęściem.Gdy w ciemną noc się pojawi we dzbanach na twoich stołach,Światłością jego dom cały rozjarza się dookoła.Gdy krąży pośród młodzieńców, losy swe mają za nicI jeno z tym się spotkają, czego zapragną sami –Z winem, niesionym w dłoni dziewczyny w męskim ubiorze,Którą miłośnik chłopców swym sercem obdarzyć może.Przeto mów temu, co zowie mądrość żywota ozdobą:Jednąś rzecz poznał, lecz inne są utajone przed tobą.

Lecz najpiękniejsze ze wszystkich są słowa Ibn al-Mutazza;

Deszcz poi Mezopotamię, obfitą w cienie i drzewa,I deszcz na klasztor Dajr Abdun strumienie wody swej zlewa.Jak często mnie tam budzili, bym wina napił się wcześnie,O pierwszym brzasku, gdy ptaki są pogrążone we śnie.Głos mnichów budził mnie wtedy, modlitwa ich zawodząca,Którą w swych czarnych kapturach śpiewali o wschodzie słońca.Ileż to razy mnich jeden, co czernią oczu zachwycał,Przymykał wdzięczne powieki na swych smolistych źrenicach,W habicie o barwie nocy do mnie przybywał w gości,A lęku pełen był jego pośpieszny krok i czujności.W pokorze lica chyliłem ku niemu jako podnóżekI szatą ślad osłaniałem, idąc wraz z tym, co mnie urzekł.Księżyca sierp świecił jasno, a jego blaski sineMogły nas łatwo zdradzić. Był jak paznokcia obrzynek.I stało się, co się stało, o czym nie wspomnę ci, aleBądź dobrej myśli i wieści nie żądaj ode mnie wcale!

Wszelako słuszność miał i ten, co mówił:

Jestem spośród najmożniejszych śmiertelników,Wielkie szczęście napełniło mnie radością.Mam ja w dzbanie szczere złoto roztopione,Kielichami je odmierzam moim gościom.

I równie piękne są słowa innego:

Na Allacha, nie znajdę ja innej alchemii,Wszystko, co prawią o niej, jest kłamstwem jedynie,Lecz jeden kirat wina – kantar smutku zmieniW samą radość, moc bowiem zawarta jest w winie.

I słowa innego poety:

Page 332: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

331

Kielich i wino czerwone mają ogromną sławę,Praw wina niszczyć nie wolno, to właśnie jest jego prawem.Gdy umrę, wy mnie pogrzebcie u winnej stóp latorośli,Ażeby korzeniem swoim po śmierci poiła me kości.Lecz nie chowajcie mnie, proszę, na tych bezwodnych pustyniach,Gdyż lękam się, że już nigdy nie zaznam po śmierci wina!”

I wezyr nieustannie Maarufa do picia nakłaniał, i prawił mu o wina wspaniałej naturze,którego smak słodki go urzekł, i mówił o winie wiersze pięknej treści i ucieszne opowieści, ażgo zachęcił do picia z puchara i już się tylko dalej o to starał. I nalewał nieprzerwanie, aMaaruf pił, weselił się i radował, aż mu się zamąciło w głowie i stracił całkiem rozeznanie, irozróżnić nie był w stanie niegodziwości od słuszności. A gdy wezyr spostrzegł, że Maarufupił się na nic i że stan upojenia jego sięgnął już ostatecznych granic, rzekł do niego: „Okupcze Maarufie, zaprawdę, ciekaw jestem, skąd wziąłeś te klejnoty wszystkie, zaistebowiem, równych im nie znajdziesz nawet u królów perskich. W życiu swoim niewidzieliśmy jeszcze kupca, który by takie jak ty bogactwa posiadał, ani nie spotkaliśmy nigdynikogo nad ciebie wspaniałomyślniejszego. Twoje postępowanie jest królewskie, a niekupieckie, przeto zaklinam cię na Allacha, opowiedz mi coś więcej o sobie, bym poznał twągodność i stanowisko.” I rzekłszy to tak począł wokół Maarufa zabiegać i tak podszedł go,spojonego, że Maaruf wyznał: „Anim ja kupiec, ani syn królewski” – i opowiedział całąswoją historię od początku do końca.

Wezyr poprosił wówczas. „Na Allacha, panie mój, zaklinam cię, pokaż nam ów pierścień,abyśmy mogli zobaczyć, jak jest zrobiony.” I Maaruf upojony zdjął sygnet, i rzekł: „Masz,obejrzyj go sobie.” Wziął tedy wezyr pierścień, obrócił go na wszystkie strony i zapytałwreszcie: „Czy gdybym go potarł, zjawiłby się przede mną jego sługa?” Odrzekł Maaruf:„Tak, potrzyj go, a zjawi się przed tobą sługa i będziesz mógł sam go zobaczyć.” I potarłwezyr pierścień, i oto usłyszeli głos, który mówił: „Służę mój panie, żądaj, a będzie ci dane!Czy zburzyć mam jakieś miasto, czy może nowe jakieś zbudować, czy króla jakiegośzgładzić! Zaprawdę, co zechcesz, spełnię zaraz bez sprzeciwu.” I wezyr wskazał na Maarufa irzekł do sługi pierścienia: „Weź i wynieś stąd tego łotra, i rzuć go na pustynną jakąś ziemię,najdzikszą ze wszystkich ziem, tam gdzie nie znajdzie ni jadła, ni napoju. Niechaj zginie zgłodu, pragnienia i smutku i niechaj się już więcej o nim nikt nie dowie!” I porwał sługaMaarufa, i poleciał z nim między niebem a ziemią. A skoro Maaruf to zauważył, pewny byłswej zagłady w tejże godzinie, uwierzył też, że zły los go nie minie, i zapłakał, i spytał: „OAbu as-Saadat, dokąd podążasz ze mną?!” Odrzekł: „Lecę porzucić cię na Pustynnej ĆwierciŚwiata, głupcze! Któż posiadając talizman taki daje go ludziom do oglądania?! Samzasłużyłeś sobie na to, i zaiste, gdybym nie bał się gniewu Allacha, rzuciłbym cię zwysokości tysiąca sążni i nie doleciałbyś nawet do ziemi, gdyż po drodze wichry by cię nakawałki poszarpały.” Maaruf milczał przeto i więcej się nie odezwał słowem, aż dżinn Abuas-Saadat przybył z nim nad Pustynną Ćwierć Świata i porzucił go tam, a sam zawróciłpozostawiając Maarufa samego na dzikiej ziemi. Tyle było spraw Maarufa. Co się zaś tyczywezyra, to gdy posiadł on sygnet, rzekł do króla: „No i cóż? Czy nie mówiłem ci, że jest onkłamcą i oszustem, a ty mi nie wierzyłeś?!” Król odrzekł: „Miałeś słuszność, wezyrze, iniechaj Allach nagrodzi cię za to zdrowiem! A teraz daj mi ów sygnet, abym go sobie mógłobejrzeć.” Ale wezyr popatrzył na niego ze złością i splunąwszy mu w twarz, powiedział: „Ogłupcze bezrozumny! Po cóż miałbym ci go dawać? Czy po to, aby twoim sługą pozostaćteraz, gdy stałem się twoim panem?! I tobie także nie myślę życia darować!” To rzekłszypotarł pierścień, a gdy stawił się przed nim sługa Abu as-Saadat, ozwał się do niego: „Weźtego gbura i rzuć go w to samo miejsce, gdzie rzuciłeś jego zięcia-oszusta!” Wziął go tedy iodleciał. I zapytał król sługę talizmanu: „O stworzenie boże, czymże ci zawiniłem?!”

Page 333: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

332

Odrzekł: „Nie wiem, lecz pan mój mi tak rozkazał, a ja sprzeciwiać się nie mogę temu, ktoposiada pierścień z talizmanem.” I leciał aż do miejsca, w którym był już Maaruf, i tam gorzucił, pozostawił samego i zaraz zawrócił. I posłyszał król płacz Maarufa, podszedł więc doniego i opowiedział mu wszystko, co się stało, po czym siedzieli już razem, rozpaczając nadtym, co ich spotkało. Nie mieli też żadnej nadziei, by znaleźć mogli jakieś jadło czy też napój.Tyle było ich spraw.

Co się zaś tyczy wezyra, to gdy tylko pozbył się Maarufa i króla, opuścił ogród, a potemcałe wojsko do siebie wezwał, zwołał posiedzenie dywanu i powiadomił wszystkich, jak zMaarufem i królem postąpił, po czym moc pierścienia im wyjawił, na koniec zaś rzekł donich: „Jeśli mnie sułtanem i władcą waszym nie wybierzecie, rozkażę słudze talizmanu, abywas wszystkich zabrał i na Pustynnej Ćwierci Świata porzucił, gdzie niechybnie pomrzecie zgłodu i pragnienia.” Odrzekli na to: „Nie czyń nam krzywdy, bo, zaiste, jesteśmy radzi, żestałeś się naszym sułtanem i twoim rozkazom sprzeciwiać się nie myślimy.” I takprzymuszeni uznali jego panowanie nad sobą. On za to obdarował ich honorowymi szatami iod Abu as-Saadata jął żądać przeróżnych rzeczy, czego tylko zapragnął, a on wszystkiego mudostarczał zaraz. I zasiadł wezyr na tronie, i całe wojsko było mu posłuszne.

A potem posłał do córki króla takie oto słowa: „Bądź gotowa, tej nocy bowiem przybędędo ciebie, gdyż cię pożądam.” Poczęła tedy płakać i rozpaczając nad losem swego ojca imęża, posłała do wezyra kogoś z tymi słowy: „Zechciej się wstrzymać, aż minie okresmojego wdowieństwa, a wtedy umowę ślubną pomiędzy nami każesz spisać i posiądzieszmnie w sposób prawem dozwolony.” Ale wezyr polecił zanieść jej te słowa: „Nie chcę znaćżadnego okresu wdowieństwa ani żadnego innego powodu do zwłoki nie widzę. Na nic miślubna umowa i nie ma dla mnie różnic pomiędzy tym, co prawo dozwala, a tym, co siębezprawiem zowie! Dziś w nocy już muszę cię posiąść!” Przeto posłała doń mówiąc: „Witajmi więc i niechaj będzie, jak chcesz.” Wszelako to, co rzekła, było podstępem jedynie. Wezyrzaś, otrzymawszy tę odpowiedź od królewskiej córki, ucieszył się i serce mu ze szczęściapoczęło w piersiach kołatać, szalał bowiem z miłości do niej. Rozkazał więc, by wszystkimjadło podano, i ozwał się: „Jedzcie potrawy owe, gdyż jest to moja uczta godowa, jako że tejnocy posiąść królewnę zamierzam.” I rzekł szejch al-islam: „Nie godzi ci się wchodzić doniej, nim okres wdowieństwa nie minie i zanim nie spiszesz z nią umowy ślubnej!” Odrzekłwezyr: „Nie chcę nic wiedzieć o okresie wdowieństwa ani żadnej innej zwłoki nie będęuznawał, ty zaś nie gadaj zbyt wiele!” Zamilkł więc szejch al-islam bojąc się niegodziwościwezyra, rzekł tylko do żołnierzy: „Zaiste, jest to poganin nie posiadający zasad ani wiary!” Askoro zapadł wieczór, wezyr wszedł do komnaty królewskiej córki. Ujrzał ją wystrojoną wnajwspanialsze szaty z tych, które posiadała, i najpiękniejsze ozdoby. Gdy go spostrzegła, zuśmiechem wyszła mu na spotkanie i powiedziała: „Błogosławiona to noc! Wszelako gdybyśbył uśmiercił mojego ojca i męża, byłoby jeszcze lepiej.” Odpowiedział: „Wnet zabiję ichobu!” Wtedy poprosiła go, aby usiadł, i poczęła go bawić i miłość mu okazywać, a gdy się takdo niego zalecała i uśmiechem swoim go oczarowała, rozum mu się zmącił i rozsądek odniego odbiegł. A ona dalej się do niego przymilała, jedynie po to, aby pierścień zdobyć iradość jego w rozpacz przemienić przy pomocy zamysłu, który się zrodził w jej głowiezdobnej lokami. I uczyniła z nim tak, jak ktoś, kto mówił wierszami:

Osiągnęłam podstępem jeno,Czego mieczem człek zdobyć niemocen.I wróciłam ze swoją zdobycząSłodkich płodów, z soczystym owocem.

A gdy on ujrzał jej wdzięk i czarowne uśmiechy, namiętność nim zawładnęła i zapragnął jąposiąść. Ale gdy tylko zbliżył się do niej, ona odsunęła się od niego, poczęła płakać i

Page 334: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

333

powiedziała: „O panie mój, czy nie widzisz tego człowieka, który spogląda na nas? NaAllacha, zaklinam cię, zasłoń mnie przed jego spojrzeniem! Niech nie patrzy na nas w chwilinaszego połączenia!” Wezyr rozgniewał się wtedy i spytał: „Gdzie jest ten człowiek?!”Odrzekła: „Tutaj, w kamieniu pierścienia! Oto wystawił głowę i spogląda na nas!” Wezyrzrozumiał, że chodzi jej o sługę pierścienia, roześmiał się i rzekł: „Nie bój się! To przecieżtylko sługa talizmanu, który winien mi posłuszeństwo!” Ale ona powiedziała: „Ja się bojęifritów! Zdejm i odrzuć ten sygnet daleko ode mnie!” Zdjął go przeto, położył na poduszce,po czym się do niej zbliżył, a ona go wtedy w brzuch kopnęła, tak że się na wznak przewróciłi leżał bez przytomności. Wówczas królewska córka skrzyknęła swe służebne, a skoro zbiegłysię do niej spiesznie, rzekła: „Pojmajcie go!”, i czterdzieści niewolnic go pochwyciło, ona zaśrównocześnie pierścień z poduszki podjęła i potarła go.

I oto Abu as-Saadat zaraz się pojawił przed nią, i rzekł: „Służę ci, o pani moja!”Rozkazała: „Weź tego poganina i wrzuć w ciężkich kajdanach do więzienia!” Zabrał go tedy izamknął w więzieniu srogim, po czym wrócił do niej i rzekł: „Już go uwięziłem.” Na to onazapytała: „Dokąd zaniosłeś mojego ojca i męża?” Odrzekł: „Porzuciłem ich na PustynnejĆwierci Świata.” Ozwała się: „Rozkazuję ci, abyś ich przyniósł stamtąd natychmiast!” Abuas-Saadat odrzekł: „Słyszę i jestem posłuszny”, i odleciał, pofrunął i unosić się wprzestworzach nie przestawał, aż przybył do Pustynnej Ćwierci Świata i opuścił się kutamtym dwóm. Ujrzał ich siedzących w tym samym jeszcze miejscu, łkających i skarżącychsię jeden do drugiego. I rzekł do nich: „Nie lękajcie się, oto wam ocalenie przynoszę!” Iopowiedział im o tym, co się stało z wezyrem, dodając na zakończenie: „Uwięziłem gowłasnoręcznie, okazując tym posłuszeństwo królewnie, teraz zaś na jej rozkaz was zpowrotem zabieram!” Uradowali się posłyszawszy wieść ową, a sługa pierścienia uniósł ich,pofrunął z nimi i przed upływem godziny do królewskiej córy ich przywiódł. Królewnawstała na ich widok, pozdrowiła swego ojca i męża, a potem im spocząć kazała i stół pełenjadła i słodyczy przed nimi postawiła. I tak spędzili resztę nocy.

Nazajutrz zaś królewna swojego ojca we wspaniałe szaty przyodziała i również małżonkaswojego w przepyszny strój oblekła, i powiedziała: „Ojcze mój, zasiądź na tronie i bądźkrólem tak jak dawniej, wszelako zięcia swojego wezyrem uczyń i niechaj on teraz stoi potwojej prawicy. Powiadom wojsko o tym, co się stało, a potem każ wezyra z więzieniaprzywieść i rozkaż go zabić i spalić po śmierci. Zaprawdę bowiem, jest on poganinem, którychciał gwałt mi zadać, by mnie posiąść nierządnie, umowy ślubnej ze mną nie zawierając inie będąc moim mężem. Sam to powiedział, iż jest poganinem, i chlubił się tym, iż żadnejwiary nie uznaje. Dbałością więc teraz zięcia swojego otocz jako tego, którego wezyremswojej prawicy uczynisz!” Król odrzekł: „Wysłuchałem cię, córko moja, i będę tobieposłuszny, zwróć tylko ów sygnet albo mnie, albo mężowi twemu!”

Ale królewna odpowiedziała: „Zaprawdę, właściwe miejsce tego pierścienia nie jest uciebie ani u niego i lepiej będzie, gdy w moim posiadaniu pozostanie, gdyż ja strzec go będęlepiej niźli wy obaj. Mówcie mi tylko, gdy czegoś będziecie chcieli od niego, a ja waszeżądania słudze sygnetu przekażę i nie spotka was już nic złego, póki się zdrowiem cieszyćbędę, a kiedy zemrę, to już wasza rzecz, co uczynicie z pierścieniem.” I rzekł ojciec:„Rozumny to zamysł, córko moja!” Potem zabrał ze sobą swojego zięcia i udał się z nim dodywanu. Tymczasem wojsko całe noc w wielkiej trosce przeżyło, smucąc się krzywdą, jakąwezyr wyrządził ich królowi i jego zięciowi, a także tym, co z królewską córą uczynił –myśleli bowiem, że zmusił ją do nierządu i posiadł nie będąc jej mężem. Przejęci więcrozpaczą, iż święte prawo islamu zhańbione zostało przez tego, który się poganinem okazał,zgromadzili się wszyscy w dywanie i ostrym słowem szejcha al-islam ganiąc, mówili:„Czemuś nie powstrzymał go, kiedy szedł do królewny, by ją nierządem splamić?!” Odrzekł:„O ludzie, zaiste, ów człowiek jest poganinem, ale gdy taki sygnet ma w swoim posiadaniu,ani ja, ani wy nic swoim sprzeciwem sprawić nie jesteśmy w stanie! Allach Najwyższy

Page 335: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

334

zapłaci mu za czyny jego, wy zaś milczcie, aby was nie zabił!” I oto gdy wojsko w dywaniezebrane tymi słowy między sobą rozprawiało, nagle stanął przed nimi król i jego zięć Maaruf.Skoro ich żołnierze ujrzeli, uradowali się, na równe nogi się poderwali, by ich powitać, poczym ziemię przed nimi wszyscy ucałowali. Król spoczął na królewskim swym tronie iopowiedział im całą historię, wnet więc odbiegło od nich całe strapienie. I kazał królprzystroić miasto, i wezyra przywieść z więzienia. A gdy wezyr koło żołnierzy przechodził,przeklinali go, wymyślali mu i złorzeczyli, póki nie dotarł do króla. A skoro przed nim stanął,król kazał mu najstraszniejszy rodzaj śmierci zadać. Zabili go tedy i spalili, i poszedł dopiekieł na męki najgorsze, o czym celnie mówią wiersze:

Niechaj nie zazna litości grób, w którym go pogrzebano.Anieli Munkar i Nakir niech dręczyć go nie przestaną!

I uczynił król Maarufa wezyrem swej prawicy, i od tej pory los im szczęścia nie skąpił aniim radości niczym nie mącił, i tak minęło pięć lat. W szóstym roku zaś umarł król i córkakrólewska w miejsce ojca sułtanem uczyniła małżonka swojego, pierścienia mu jednak dalejnie powierzała. W tym też czasie brzemienną się odeń stała, i powiła chłopca, który byłniezwykle urodziwy, a swą pięknością podziw budził. I bez przerwy był przez niańkistrzeżony, i w ich objęciach troskliwie tulony, aż doszedł do wieku lat pięciu. Wówczasmatka jego zaniemogła śmiertelnie i przywoławszy Maarufa do siebie, powiedziała mu:„Jestem chora.” Odrzekł: „Allach cię ocali, o ukochanie serca mego!” Ale odrzekła: „Chybazemrę. Twego syna nie muszę pieczy twojej polecać, proszę cię tylko usilnie: strzeż tegopierścienia, martwię się bowiem o ciebie i o tego chłopca!” Odrzekł Maaruf: „Nic złego sięnie stanie temu, kogo Allach strzeże!” Wtedy zdjęła sygnet z palca i wręczyła go Maarufowi,nazajutrz zaś odeszła do Miłosierdzia Allacha Najwyższego, a jej mąż pozostał władcą i nadalrządy sprawował.

Wszelako pewnego dnia zdarzyło się, że zamachał chustką na znak zakończenia obraddywanu i żołnierze opuścili salę obrad, oddalili się i odeszli do swoich domów, on zaś udałsię do swojej komnaty i cały dzień tam siedział, póki noc nie nadeszła ze swymiciemnościami. A wtedy jak zwykle odwiedzili go towarzysze biesiad, ludzie najdostojniejsi, ido północy czas na pogawędkach i innych rozrywkach u niego spędzili. Potem poprosili, abyim odejść pozwolił, a gdy wyraził na to zgodę, odeszli od niego do swoich domów. Wtedyweszła do jego komnaty niewolnica, której powinnością było przygotowanie mu posłania nanoc. Rozesłała mu łoże, zdjęła z Maarufa odzienie i szaty jego poskładała, a kiedy spoczął,nogi mu masowała, dopóki w sen nie zapadł. Wtedy wyszła od niego i sama się w swoimłóżku położyła, i zasnęła. Tyle było jej spraw.

Co się zaś tyczy króla Maarufa, to we śnie spoczywając, poczuł on nagle, że coś kołoniego leży na posłaniu. Obudził się przerażony i zawołał: „Uciekam się do Allacha przedszejtanem przeklętym!” A gdy otworzył oczy, ujrzał obok siebie kobietę ohydniewyglądającą. Zapytał: „Kim jesteś?” Odrzekła: „Nie lękaj się! Jestem żoną twoją Fatimązwaną al-Urra.” Maaruf zajrzał jej w twarz i poznał ją po wstrętnym wyglądzie i długich,wystających kłach. Zapytał: „Skąd do mnie przybywasz i kto cię do tego kraju przywiódł?”Odpowiedziała pytaniem: „A w jakim ty się znajdujesz kraju?” Odrzekł: „W mieście Ichtijanal-Chutan. A ty kiedy opuściłaś. Kair?” Odpowiedziała: „Przed chwilą.” Na to on: „Jak to byćmoże?!” Odrzekła: „Wiedz, że gdym się pokłóciła z tobą wtedy, kiedy szejtan mniepodjudzał, abym cię skrzywdziła i przed sądem oskarżyła, szukałam cię, ale nie mogłam cięznaleźć. I dowiadywali się o ciebie sędziowie, ale i oni nie mogli zdobyć wieści o tobie.Wreszcie po dwu dniach ogarnął mnie żal i poznałam, że byłam winna, ale mój żal był jużdaremny, przez czas pewien siedziałam więc i rozpaczałam nad rozłąką z tobą. A skorozużyłam wszystko, co posiadałam, zdana byłam już tylko na jałmużnę i poczęłam żebrać

Page 336: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

335

zarówno u godnych zazdrości, jak u godnych politowania, i zbierałam datki różne. Od kiedymnie opuściłeś, jadłam tylko dzięki poniżającej żebraninie i żyłam w nędzy, od której sięzwykle ginie. I co noc we łzach tonęłam, płacząc nad rozstaniem z tobą i nad tym, comprzeszła po twoim zniknięciu, nad poniżeniem i wzgardą, nad nieszczęściem owym i mojądolą twardą.”

I poczęła mu opowiadać wszystko, co się jej przygodziło, a on na nią patrzył z ogromnymzdumieniem. Na koniec rzekła: „Aż wreszcie wczoraj, gdy cały dzień żebrząc chodziłam, alenikt mi już nic nie chciał dać – do kogokolwiek podeszłam prosząc o kawałek chleba, każdylżył mnie tylko i nic mi nie dawał – po zapadnięciu nocy poszłam spać wieczerzy nie jedząc,przeto palił mnie głód i utrapienia, których tyle doświadczyłam. I kiedy tak płaczącsiedziałam, nagle stanęła przede mną postać jakowaś i zapytała: «Kobieto, czemu płaczesz?»Odrzekłam: «Zaprawdę, miałam męża, który dbał o mnie i spełniał wszystkie moje życzenia,ale straciłam go i nie wiem, gdzie się udał, a po zniknięciu jego samych cierpień doznaję.» Izapytała mnie postać owa: «Jak się nazywał twój mąż?» Odpowiedziałam: «Miał na imięMaaruf.» I postać na to rzekła do mnie: «Znam go i wiedz, że mąż twój jest teraz sułtanem wpewnym mieście, a jeśli tylko zechcesz spotkać się z nim, dokonam tego.» Zawołałam:«Ulituj się nade mną i zanieś mnie do niego!” I stwór ów uniósł mnie i lecąc między niebem aziemią frunął, aż przyniósł mnie do tego pałacu i rzekł: «Wejdź do tej komnaty, a ujrzysz tammęża swojego śpiącego na łożu.» Weszłam więc i znalazłam ciebie tutaj pośród tychwszystkich wspaniałości i myślę sobie, że już mnie teraz nie opuścisz, jako że byłam przecieżżycia twojego towarzyszką. Przeto chwała Allachowi, który dziś mnie z tobą znów połączył!”

I rzekł do niej Maaruf: „Czy to ja cię opuściłem, czy ty byłaś tą, która mnie odtrąciła?!Wszakżeś od kadiego do kadiego chodziła ze skargami na mnie, aż wreszcie uwieńczyłaśpoczynania swoje skargą wniesioną aż przed Wysoką Portę i Abu Tabaka z twierdzy na mniesprowadziłaś! Wbrew własnej woli przeto przed nim umknąłem!” I jął opowiadać jej o tymwszystkim, co mu się przydarzyło, zanim został sułtanem, i powiedział jej, że się był ożenił zcórką króla, która zmarła, pozostawiając mu po sobie siedmioletniego syna. Fatimawysłuchawszy tego rzekła: „To, co się stało, było nam przez Allacha Najwyższego pisane ijuż to wszystko odpokutowałam, teraz zaś całą nadzieję w wielkoduszności twojej pokładam iwierzę, że mnie od siebie nie wygnasz, jeno jako jałmużnę chleb powszedni jeść u siebie mipozwolisz.”

I z taką pokorą go prosiła, aż Maarufowi serce zmiękło, ulitował się nad nią i rzekł do niej:„Odwróć się ze skruchą od zła i pozostań przy mnie, a nie spotka cię nic oprócz radości,wszelako gdy tylko zrobisz coś złego, każę cię zabić i nie będę się już więcej nikogo obawiał,przeto niech ci do głowy nie przychodzi, że mogłabyś mnie znowu skarżyć przed WysokąPortą i że z twierdzy mógłby wyjść po mnie Abu Tabak. Od kiedy bowiem jestem sułtanem,ludzie mnie się boją, ja zaś nie boję się nikogo, jeno Allacha Najwyższego. Mam poza tympierścień, który mi służy i kiedy go potrę, staje przede mną sługa, który zwie się Abu as-Saadat, i czegokolwiek od niego zażądam, przynosi mi zaraz. Jeśli więc chcesz powrócić dotwojego kraju, dam ci wszystkiego tyle, że starczy ci na całe życie i szybko odeślę cię wtwoje strony. Jeśli natomiast wolisz u mnie pozostać, rozkażę jeden z pałaców opróżnić dlaciebie, wyścielę go jedwabiami, dwadzieścia niewolnic dam ci na usługi, zażądam dla ciebiejadła i szat wspaniałych i będziesz sobie żyła otoczona największym zbytkiem, niczymkrólowa, aż do twojej albo mojej śmierci. Co powiesz na to? „Odrzekła: „Chciałabym zostaću ciebie”, i ucałowała jego dłoń, i ze skruchą się od zła odżegnała. Maaruf przeznaczył więcdla niej osobny pałac, niewolnice jej dał i rzezańców wielu i była niczym prawdziwa królowa.

Chłopiec, syn Maarufa, odwiedzał ją i ojca swego, lecz Fatima go znienawidziła, gdyż niebył jej synem. Skoro więc chłopiec ujrzał jej oko rozjarzone złością i nienawiścią, uciekł odniej i również począł ją nienawidzić. Tymczasem Maaruf oddawał się miłostkom z pięknyminiewolnicami i zapomniał o swojej żonie Fatimie zwanej al-Urra, była bowiem staruchą,

Page 337: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

336

włosy miała siwe i członki obrzydliwe, była niby małpa wyleniała, brzydsza niż żmijacętkowana, nie mówiąc już o tym, że kiedyś była dla niego niedobra ponad wszelką miarę, aprzysłowie mówi: „Zło korzenie uczucia może podciąć snadnie i nienawiść zasiewa w serculudzkim na dnie”, o czym zgrabnie ktoś wierszami mówił nawet:

Staraj się ustrzec serce przed wszelką niezgodą,Bowiem krzywdy od szczęścia zawsze cię odwiodą.Jeśli serca swą miłość skłócą bez nadziei,Są jak szkło: gdy się stłucze, nic go już nie sklei.

Nie przyjął jej bowiem do siebie Maaruf dla jej chwalebnych przymiotów, jeno zlitowałsię nad nią, by swoim dobrym uczynkiem Allacha Najwyższego uradować...

Tu zaskoczył Szeherezadę poranek i przerwała dozwoloną jej opowieść. I ozwała sięDunjazada do swej siostry Szeherezady: „Jakże piękne są twe opowieści – więcej w nichwdzięku, niźli spojrzenie czarowne pomieści! Jak piękna jest ta księga cudowna historiiprzedziwnych!” I rzekła Szeherezada: „Czymże jest to wobec tego, co wam w następną nocopowiem, jeśli żyć będę i król mnie zachowa!”

I skoro poranek zaświtał oczom, zalśnił swym blaskiem i świecić począł, wstał król zradosnym sercem w oczekiwaniu końca opowieści i rzekł w duszy swojej; „Na Allacha, niezabiję jej, dopóki końca opowiadania nie usłyszę!” I udał się do komnaty, w której rządyswoje sprawował, i jak zwykle wszedł tam również wezyr z całunem pod pachą. I król wdywanie cały dzień przepędził, i cały czas w nim ludzi sądził, po czym powrócił do haremu iwedle swego zwyczaju wszedł do swojej żony Szeherezady, córki wezyra.

A skoro nastała noc tysięczna pierwsza, która ostatnią jest nocą w tej księdze, król zaś udałsię do haremu i wszedł do swojej żony Szeherezady, córki wezyra, powiedziała do niej siostraDunjazada: „Dokończ nam opowieść o Maarufie.” Odrzekła: „Z wielką przyjemnością, jeślimi król na opowiadanie zezwoli.” I rzekł do niej król: „Zezwalam ci, abyś dalej opowiadała,tęsknię bowiem do tego, by poznać zakończenie opowieści.” I Szeherezada podjęła:

Wieść niesie, o królu szczęśliwy, że Maaruf nie zważał na więzy małżeńskie łączące go zżoną Fatimą, a troszczył się o nią tylko dlatego, że liczył na nagrodę Allacha Najwyższego.Gdy zaś ona spostrzegła, że jemu nie zależy, by się z nią połączyć, bo wciąż innymi sięzajmował, znienawidziła go i dała się ponieść zazdrości, a szejtan jej podszeptywał, abywzięła Maarufowi pierścień i życie mu odebrała, a potem sama, na jego miejscu, królową sięstała. Pewnej nocy wyszła więc ze swoich komnat i udała się do pałacu, w którym mieszkałjej mąż Maaruf. I stało się za sprawą przeznaczenia i losem przepisanego zrządzenia, żeMaaruf spał wówczas z nałożnicą piękną, zgrabną i nader powabną w kształtach. A że byłbogobojny niezwykle, zdejmował z palca swój sygnet na czas, kiedy z jakąś nałożnicą spaćzamierzał, a czynił tak przez szacunek dla szlachetnych imion, które były na nim wypisane. Inie wkładał go na powrót wcześniej, aż po obowiązkowej ablucji.

A żona Maarufa Fatima zwana al-Urra nie wcześniej opuściła swą komnatę, niż kiedy siędowiedziała, że król mając zamiar spędzenia miłosnej nocy z jakąś nałożnicą, zawszezdejmuje sygnet z palca i kładzie go na poduszce, i z powrotem nakłada go dopiero, gdy sięoczyści. A niezmienny jego zwyczaj był taki, że gdy zaznał już miłosnych rozkoszy,rozkazywał nałożnicy, by odeszła do swej komnaty, sam zaś do łaźni wchodził, lękając sięjednak o sygnet, drzwi od komnaty za sobą na zasuwę zamykał, a gdy wracał z kąpieli, brałpierścień i na powrót go na swój palec nakładał, po czym dopiero drzwi odmykał. Od tejchwili każdy, kto chciał wejść do komnaty, mógł to już czynić bez przeszkód. Fatima się o

Page 338: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

337

tym wszystkim dowiedziała i wyszła ze swego pałacu nocą, aby wejść na komnaty króla, gdybędzie we śnie pogrążony, chcąc mu wtedy skraść sygnet niepostrzeżenie. Lecz gdy Fatimaze swojego pałacu wychodziła, syn króla do ustronnego miejsca za potrzebą bez światła sięudawał i przykucnąwszy w ciemności nad otworem marmurowej płyty, drzwi od owegomiejsca otwarte zostawił.

Skoro więc Fatima wyszła ze swych komnat, ujrzał ją syn królewski, jak w stronę komnatojcowskich swoje kroki skierowała, i rzekł do siebie: „Ciekaw jestem, po co ta jędza wyszłaze swego pałacu i wśród nocnych ciemności do pałacu mojego ojca zdąża? Musi w tym byćjakaś przyczyna!” To rzekłszy udał się jej śladem niepostrzeżony. A miał przy sobie krótkimiecz z damasceńskiej stali i zawsze, gdy wchodził do dywanu swego ojca, nosił go u pasa,gdyż tak bardzo miecz ów był mu drogi. Ojciec, widząc go z mieczem śmiał się zawsze imawiał do niego: „Świetnie! Zaiste, wspaniały jest twój miecz, synu mój, wszelako niepójdziesz z nim na wojnę i nigdy nie zetniesz nim żadnej głowy!” A syn mu na toodpowiadał: „Z pewnością zetnę nim głowę temu, kto zasłuży na ścięcie!” I król śmiał się zjego słów. Gdy więc teraz ruszył za żoną swego ojca, wyciągnął miecz z pochwy ipostępował za Fatimą, aż weszła ona do pałacu króla. Tam stanął u drzwi komnaty iprzypatrując się Fatimie ujrzał, że szuka czegoś gorączkowo i mówi do siebie: „Gdzież onpołożył ten pierścień?” I pojął królewicz, że sygnetu poszukuje. Czekał tedy cierpliwie dochwili, gdy go znalazła. Aż wreszcie zawołała: „Oto on!”, chwyciła pierścień i już odejśćchciała – a królewicz przez cały czas stał za drzwiami. I przestąpiła próg, oglądając sygnet iobracając go w palcach, lecz kiedy go potrzeć w końcu miała, syn króla uniósł rękę zmieczem i ciął ją po szyi. Fatima wydała jeden okrzyk i upadła zabita.

Wówczas przebudził się Maaruf i ujrzał żonę swą leżącą na podłodze i zalaną krwią, aprzy niej zobaczył syna swego z obnażonym mieczem w dłoni. Krzyknął więc doń: „Cóż toznaczy, synu mój?!” Odrzekł: „Ojcze, ileż razy mówiłeś do mnie: «Wspaniały jest twójmiecz, wszelako na wojnę z nim nie pójdziesz i żadnej głowy nim nie zetniesz.» A jaodpowiadałem: «Z pewnością zetnę nim głowę temu, kto sobie zasłuży na ścięcie.» I otościąłem za ciebie mym mieczem głowę, która na ścięcie zasłużyła!” I opowiedział królowi,jak to wszystko było. Wtedy Maaruf począł szukać pierścienia, lecz nigdzie go nie mógłznaleźć. Przystąpił tedy król do ciała Fatimy i obszukiwał je, aż odnalazł pierścień w jejzaciśniętej dłoni. Odebrał go jej i rzekł do swojego syna: „Jesteś moim prawym synem bezwątpienia i bezsprzecznie i niechaj Allach darzy cię pokojem na tym i na tamtym świecie, jaktyś mnie pokojem obdarzył, uwalniając od tej niecnej kobiety! Nie dążyła ona do niczegoinnego, jeno do unicestwienia swego, o czym słusznie rzekł ten, co mówił:

Życie sprzyja poczynaniom i spełnia pragnienia,Kiedy Allach swą pomocą obdarzy człowieka.Ale jeśli Allach oczy od niego odwróci,Wtedy człowiek na pomyślność nadaremnie czeka.”

Potem zakrzyknął król Maaruf na kogoś ze swojej świty, a oni przybyli doń pośpiesznie.Wtedy powiadomił ich o tym, co uczyniła jego żona Fatima, zwana al-Urra, i rozkazał, abyzabrali jej ciało i złożyli gdzieś, gdzie mogłoby przeleżeć do rana. I uczynili tak, jak imnakazał. Rano powierzył ją ludziom ze służby, a oni umyli ją, owinęli w całun, wynieśli wpogrzebowym orszaku i pochowali ją. Tak tedy jej przybycie z Kairu nie było niczym innym,jak tylko drogą do grobu, o czym słusznie rzekł ten, kto mówił:

Idziemy tą drogą, która nam przeznaczona została,Komu los dał ją, ten po niej posłusznie kroczy.Ten, komu śmierć jest pisana tu, nie gdzie indziej

Page 339: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

338

Nie w innej ziemi, lecz jeno tu zamknie oczy.

A jeszcze piękniejsze są słowa innego poety:

Ruszając do obcych krain, jeszcze wcale nie wiedziałem,Co mi osiągnąć się uda, co będzie moim udziałem:Czy dobro, którego pragnę, bowiem jest rzeczą bezcenną,Czy może zło, co tak przecie pragnie połączyć się ze mną?

Później Maaruf posłał kogoś, wzywając do siebie oracza, który kiedyś go ugościł, gdy zmiasta przed królem umknął, a kiedy oracz się zjawił, uczynił go swoim doradcą i wezyremprawicy. A potem dowiedział się, że oracz ma córkę zadziwiająco piękną i urodziwą, oszlachetnym usposobieniu, posiadającą wielkie zalety i wspaniałe obyczaje. Ożenił się z niąprzeto i niedługo potem ożenił również syna swego. I żyli najrozkoszniej przez długie lata,losy ich były nie zmącone niczym, mieli w życiu wiele słodyczy, aż przyszła do nich ta, cogani zbytek wesela i wszystkie związki rozdziela, pustoszy ludne domostwa, synów zaś icórki wiedzie do sieroctwa.

Niech pochwalony będzie Żywy, który nigdy nie umiera i w którego ręku są kluczekrólestwa ziemi i niebios!

Zamknięcie opowieści o królu Szachrijarze i jego bracie króluSzachzamanie, i o Szeherezadzie.

W ciągu całego tego czasu Szeherezada powiła królowi trzech chłopców. A gdy skończyłaostatnią swą opowieść, powstała i ziemię przed królem ucałowawszy, ozwała się: „O króluczasu, człowieku, któryś jedyny jest w stuleciu naszym i wieku, zaprawdę, jestem niewolnicątwoją. Oto przeminęło tysiąc nocy i jedna, jak opowiadam ci z dawnych czasów opowieści inauk starożytnych wykładam treści. Czy wolno mi zatem przed twym obliczem wyrazićpragnienie, by mi dozwolono mieć pewne gorące życzenie?” I rzekł do niej król: „Proś, abędzie ci dane, Szeherezado!” Przywołała tedy piastunki i rzezańców i poleciła: „Przynieściemi moje dzieci!” Sprowadzili więc do niej czym prędzej trzech chłopców – jeden z nich szedł,drugi raczkował, trzeci zaś był dziecięciem przy piersi. I skoro dzieci jej przynieśli,Szeherezada złożyła je przed królem, ucałowała przed nim ziemię i ozwała się: „O króluczasu, oto dzieci twoje! Proszę cię, byś mnie wybawił od śmierci przez litość nad tymidziećmi, zaprawdę bowiem, jeśli mnie zabić każesz, pozostaną one bez matki, a ty nieznajdziesz niewiasty, która by je wychowała lepiej ode mnie.”

Król zapłakał wówczas, dzieci swoje do piersi przycisnął i rzekł: „O Szeherezado, naAllacha, zaiste, jam cię już ułaskawił, zanim dzieci przyszły na świat, widziałem bowiem, żejesteś prawa, pobożna, szlachetna i cnotliwa. Niechaj Allach błogosławi tobie, twojemu ojcu imatce, korzeniowi twemu i gałęzi twojej! Allach niech będzie mi świadkiem, żem ułaskawiłcię już od wszystkiego, co by ci krzywdę wyrządzić miało!” I ucałowała mu dłonie i stopy, iradowała się wielką radością, a potem rzekła: „Niechaj Allach długie życie ci ofiaruje, niechpodniesie godność twoją i dostojeństwo!” Wesołość wypełniła wówczas pałac królewski iradość rozeszła się też po mieście, a noc owa była taka, że w życiu ziemskim nie mapodobnych, jej kolor zaś był jaśniejszy niźli jasne oblicze dnia.

Rankiem król wstał w radości i blask szczęścia w sercu jego gościł, i zawezwał wszystkie

Page 340: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

339

wojska, a kiedy stawiły się przed nim, obdarował wezyra, ojca Szeherezady, wspaniałą ikosztowną szatą honorową mówiąc do niego: „Niechaj cię Allach osłania za to, żeś dał mi zażonę córkę twoją szlachetną, która sprawiła, iż zaniechałem uśmiercania cór mojego ludu.Przekonałem się, że jest szlachetna, prawa, czysta i cnotliwa, Allach zaś trojgiem dzieci płcimęskiej mnie przez nią obdarzył. Chwała więc niech będzie Allachowi za ten dar wspaniały!”I obdarował też szatami honorowymi innych swych wezyrów, emirów i możnych królestwa ipolecił, by miasto przystrojone było przez dni trzydzieści. I nikt spośród mieszkańców miastanie miał prawa wydawać swoich pieniędzy, gdyż wszystkie zakupy i wydatki czynione były zzasobów królewskiego skarbca. I ustrojono miasto tak wspaniałymi ozdobami, jak nigdydawniej nie bywało, bito w bębny, grano na fletach i przygrywali rozmaici grajkowie, a królobdzielił ich sowicie darami i upominkami, rozdawał jałmużnę nędzarzom, a wszczodrobliwości swojej nie pominął żadnego z poddanych i mieszkańców swojegokrólestwa. I trwał wraz z państwem swoim w szczęściu i radościach, weselu iprzyjemnościach, aż przyszła do nich ta, co gani zbytek wesela i wszystkie związki rozdziela.

Niech błogosławiony będzie Ten, którego bieg czasów zniszczyć nie jest w stanie, Ten, cożadnej nie ulega przemianie, którego przypadek jeden od innych przypadków nie odwiedzie zżadnej przyczyny, który w doskonałości swojej jest jedyny! Błogosławieństwo i pokój nadZwiastunem Jego obecności, nad wybranym z całej ludzkości, panem naszym Muhammadem,panem ludzi, przez którego zanosimy modły do Allacha o koniec szczęśliwy!

Page 341: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

340

Słownik*

Aad – legendarny lud olbrzymów wygubiony w zamierzchłych czasach przez Allacha zanieposłuszeństwo.

Abbasydzi – dynastia kalifów; panowali od 750 do 1258 r.Ablucja – rytualne oczyszczenie. Należy do muzułmańskich powinności religijnych.

Obowiązuje przed czynnościami o charakterze religijnym, jak np. modlitwa, i po dokonaniuczynności uważanych za nieczyste.

Abu Isa – syn Haruna ar-Raszida, zob. też Harun ar-Raszid.Abu Kir – miejscowość w Egipcie, kilkanaście kilometrów na wschód od Aleksandrii.Abu Nuwas – jeden z największych poetów arabskich; żył na przełomie VIII i IX w.Abu Tabak – przezwisko nadawane w Egipcie siepaczowi, który na rozkaz władz

(zwłaszcza w czasie okupacji tureckiej) dokonywał aresztowań itp.Adnan – legendarny protoplasta plemion północnoarabskich.Ajjub – arabska forma biblijnego imienia Hiob.Akka (niekiedy Akkon) – miasto portowe na wybrzeżu Palestyny. W czasie Wypraw

Krzyżowych jeden z głównych portów.Ali ibn Hiszam – dostojnik w czasach kalifa al-Mamuna.Alif – pierwsza litera alfabetu arabskiego w kształcie wydłużonej pałeczki. Ze względu na

jej kształt często porównywano do niej smukłą postać dziewczyny lub młodzieńca.Aloes – żywica drzew aloesowych przywożona z krajów południowej Azji. Używano jej

jako kadzidła.Amalekici – starożytny, półlegendarny lud wojowników, znany również z Biblii.Ambra – częsty i zarazem bardzo kosztowny składnik pachnideł orientalnych, w stanie

pierwotnym będący wydzieliną pewnego gatunku wielorybów.Amin (zwykle al-Amin) – syn Haruna ar-Raszida. Kalif w latach 809–813.Amr ibn Madikarib az-Zabidi – poeta działający w Arabii na pograniczu dwu epok –

pogańskiej i muzułmańskiej. Zmarł w r. 643.Anbar – starożytne miasto nad Eufratem.Anis al-Dżalis – po arabsku znaczy powiernica biesiadnika.Anuszirwan – przydomek sasanidzkiego króla Chosroesa I. Panował w latach 531–579.Arif – starszy uczeń pełniący funkcję pomocnika nauczyciela.Askalon – miasto na wybrzeżu Palestyny. Znaczny port w czasie Wypraw Krzyżowych.Aszab – przysłowiowa postać skąpca.Aun – dosł. pomocnik, strażnik. Nazwy używano na oznaczenie jednego z rodzajów

dżinnów. Zob. też dżinn.Badr Basim – uśmiechnięty księżyc.Baklawa – popularny na Wschodzie rodzaj ciasta, przypominający ciasto francuskie.

Przyrządza się je z migdałami, pistacją i miodem lub syropem.Balch – ważne w starożytności i średniowieczu miasto w północnej części dzisiejszego

* Objaśniono w nim występujące w wyborze trudniejsze wyrazy orientalne, głównie arabskie, oraz mniej

znane nazwy geograficzne, ważniejsze postacie historyczne i niektóre znaczące imiona własne.Dla ułatwienia korzystania ze słownika opuszczono w nim arabski rodzajnik określony al - (występujący

również w formie asz -, ad -, ar -, at -), który niekiedy poprzedza dany wyraz.

Page 342: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

341

Afganistanu.Ban – rodzaj egipskiej wierzby. W poezji często porównywano smukłą postać dziewczyny

lub młodzieńca do jej wiotkich gałązek.Bandż – często występujący w Księdze tysiąca i jednej nocy środek usypiający. Była to

zapewne mieszanina haszyszu z opium.Barmakidzi – ród irańskiego pochodzenia, odgrywający ważną rolę w centralnej

administracji państwa wczesnych Abbasydów. Ich wszechwładzę ocalił kalif Harun ar-Raszid.

Brama Zwycięstwa – jedna z północnych bram Kairu.Burnus – szeroki i długi płaszcz, zwykle wełniany, używany zwłaszcza przez

koczowników Afryki Północnej.Chandżar – kindżał orientalny, mocno zakrzywiony nóż, noszony w bardzo ozdobnej

pochwie zatkniętej za pasem na brzuchu.Chanka (al-Chanka) – miasteczko na północny wschód od Kairu.Chattyjska włócznia – wyrabiano je z indyjskiego bambusu na wybrzeżu Chatt w

Bahrejnie. Przenośnie: włócznia wysokiej klasy.Cieni widowisko – inaczej teatr cieni.Córka stryja – zgodnie ze zwyczajowym prawem patriarchalnego rodu arabskiego była

pierwszą kandydatką na żonę swojego kuzyna. Małżeństwa tego typu były bardzo częste.Czciciele ognia – mazdaiści, wyznawcy Zaratustry.Danijal – Daniel. Biblijny ten prorok uznany był też przez islam.Darab (częściej Dara) – od Dariusza. Persowie niekiedy nazywali tak Aleksandra

Wielkiego.Darbal-Ahmar – ulica Czerwona. Jedna z głównych ulic średniowiecznego Kairu.Daud – Dawid.Dauda Pancerz – zob. Pancerz Dauda.Denar (lub dinar) – złota moneta wagi ok. 4,25 g.Dirhem – srebrna moneta wartości ok. 1/12 dinara.Dywan – zespół wysokich dostojników i doradców władcy, także centralny urząd,

kancelaria, sala posiedzeń.Dżafar – W Księdze najczęściej chodzi o Dżafara Barmakidę, wezyra i przyjaciela Haruna

ar-Raszida, straconego przezeń w r. 803. Zob. też Barmakidzi.Dżamil – znany poeta z plemienia Uzra. Żył w VII w. Zob. też Uzra.Dżarir ibn Atija – jeden z najsławniejszych poetów epoki Omajjadów; zmarł w r. 732. Zob.

też Omajjadowie.Dżazira – wyspa. Tak nazywano jedną z wysp na Nilu koło Kairu, a także prowincję

Górnej Mezopotamii.Dżilbab – bardzo suta szata noszona jako wierzchnie okrycie.Dżinn – demon. Nadprzyrodzona istota według muzułmańskiej demonologii nie będąca ani

diabłem, ani aniołem. Dżinny jak ludzie były śmiertelne, mogły być żeńskiego lub męskiegorodzaju, wyznawać islam lub nie. Były potężniejsze od ludzi, lecz nie dorównywały imrozumem.

Dżubba (lub dżuba) – rodzaj szerokiego płaszcza, zwykle z wełny.Dżulannar – kwiat granatu.Emir – dowódca wojskowy, książę.Faradżija – długi płaszcz z rękawami, zwykle z kosztownej tkaniny.Fars – starożytne Parsis, prowincja w południowej Persji.Fas (Fez) – miasto w Maroku.Fatiha – otwierająca. Pierwsza sura (rozdział) Koranu. Zob. też Koran.Fels – miedziana moneta, wartości ok. 1/48 dirhema. Zob. również dirhem.

Page 343: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

342

Gagat – czarny bursztyn albo rodzaj szlachetnego węgla, łatwy do obróbki i polerowania.Ghul, Ghula – rodzaj złych demonów żywiących się ludzkim mięsem.Habasz – Etiopia, Etiopczycy.Hadżdż (Hadżi) – pielgrzym. Ci, którzy odbyli pielgrzymkę do Mekki, używali tego

określenia przed nazwiskiem jako zaszczytnego przydomka.Hakim – lekarz, uczony.Hakim (al-Hakim) – kalif z dynastii Fatymidów; panował w Egipcie i krajach przyległych

w latach 996-1021.Halfa – rodzaj pustynnej trawy. Używano jej do wyplatania różnego rodzaju przedmiotów,

zwłaszcza mat i koszy.Hamid at-Tawil – wysoki dowódca wojskowy w czasach kalifa al-Mamuna.Harun ar-Raszid – kalif abbasydzki. Panował w latach 786-809. Był jedną z

najpopularniejszych postaci w dziejach Arabów.Harut – jeden z aniołów, które w Babilonie nauczyły ludzi czarów.Haszysz – znany środek oszałamiający otrzymywany z konopi indyjskich.Hind – Indie.Hurysy – wiecznie młode, o nieprzemijającej urodzie dziewice, które będą zbawionym

muzułmanom uprzyjemniać życie w raju.Ibn Surajdż Ubajdallah – śpiewak i muzyk mekkański działający na przełomie VII i VIII

w.Ibrahim ibn al-Chawwas – znany asceta z IX w.Ifrit (Afrit) – rodzaj dżinna. Zwykle był to demon złośliwy, nieprzyjazny ludziom.Imam – przełożony gminy religijnej, który przewodniczy wspólnej modlitwie. W szerszym

znaczeniu także panujący, zwłaszcza kalif.Iram – starożytne miasto legend staroarabskich zniszczone przez Allacha za pychę jego

budowniczego Szaddada syna Aada.Izar – wierzchnia szata zakrywająca całą postać, noszona przez kobiety.Jachni – potrawa z mięsa duszonego z jarzynami i przyprawami.Jujuby owoców kolor – czerwono-brązowy.Jusuf – Józef. Częste wzmianki w Księdze odnoszą się zazwyczaj do biblijnego Józefa

syna Jakuba.Kaaba – główna świętość islamu w Mekce i cel corocznych pielgrzymek wyznawców

islamu. Jest to budowla w kształcie prostopadłościanu, okryta, co roku zmienianą, czarnązasłoną. W kierunku Kaaby zwracają się w czasie modlitwy muzułmanie z całego świata i wjej kierunku są też zorientowane wszystkie meczety.

Kadi – sędzia. Pełni on także funkcję urzędnika stanu cywilnego.Kaf – góra, a ściślej łańcuch górski, który według średniowiecznych wschodnich wierzeń

stanowił kraniec świata. Zamieszkiwały go dżinny.Kahina – pierwotnie natchniona wieszczka, potem – potocznie – wróżka, czarownica.Kalif – z arab. chalifa – zastępca. Nazwa panujących w pierwotnych państwach arabskich.

Byli oni jednocześnie zwierzchnikami religijnymi. W późniejszym średniowieczu tytułu tegoużywali również inni muzułmanie, nie Arabowie.

Karun – człowiek legendarnie bogaty, rodzaj arabskiego krezusa. Identyfikuje się go zbiblijnym Korahem.

Karuna Staw – nie istniejące już jeziorko w Kairze.Kausar (Kausaryjska krynica) – jedna z rzek muzułmańskiego raju.Kebab – popularna na Wschodzie potrawa z mięsa baraniego, rodzaj szaszłyku.Kintar – jednostka wagi równa 100 funtom, ca 45 kg.Kirat – karat.Kisra – zniekształcone imię Chosru (Chosroes) jednego z największych władców

Page 344: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

343

sasanidzkich. Stało się synonimem perskiego panującego.Koran – święta księga islamu objawiona prorokowi Muhammadowi. Jest to najstarszy

zbiór przepisów prawnych i religijnych, legend, przypowieści itd. stanowiący podstawę religiiislamu.

Kufa – miasto w Iraku. Jedno z głównych centrów wczesnego islamu.Kunafa – popularna, zwłaszcza w Egipcie, słodka potrawa, składa się z ciasta

przyrządzanego w postaci nitek, zapieczonego i przyprawionego tłuszczem i syropem lubmiodem.

Kurrat al-Ajn – uciecha dla oka.Kusz – legendarny protoplasta ludów chamickich.Kutajt – kotek.Lab – skrót wyrazu asturlab – astrolabium, użyty jako imię własne.Liwan – rodzaj sklepionej komnaty w kształcie otwartej na dziedziniec alkowy, często

bardzo znacznych rozmiarówMabad – jeden z najsławniejszych śpiewaków, muzyków i kompozytorów epoki

Omajjadów.Madinat As-Sin – po arabsku znaczy Chińskie Miasto.Mahradżan – nazwa kraju utworzona od tytułu indyjskiego władcy – Maharadży. Zapewne

oznaczała indonezyjskie państwo Śriwidżaja.Malik An-Nasir – Król Zwycięski. Częsty przydomek władców muzułmańskich. M.in.

nosił go sławny w czasie wojen z Krzyżowcami sułtan Egiptu i Syrii Saladyn.Malluta – luźna, zwykle jedwabna szata noszona przez osoby wysokiego stanu.Mameluk – biały niewolnik. Od tego słowa utworzono nazwę 2 linii sułtanów panujących

w Egipcie w latach 1250–1517.Mamun (al-Mamun) – syn Haruna ar Raszida. Kalif w latach 813–833.Maridy – rodzaj bardzo potężnych dżinnów.Merwan ibn al-Hakam – kalif z domu Omajjadów. Panował w latach 683–685.Masrur – znaczy zadowolony. Był to wysoki dygnitarz pełniący funkcję szefa eunuchów

na dworze Haruna ar-Raszida. W Księdze występuje zwykle jako przyboczny strażnik i kattego kalifa.

Maszlach – długi płaszcz bez rękawów, zwykle z wielbłądziej wełny.Meknes – jedno z głównych miast Maroka. W XVII–XVIII w. stolica państwa.Mihrab – niewielka nisza w tylnej ścianie meczetu pokazująca kierunek Kaaby, zwykle

bardzo bogato dekorowana.Mim – jedna z liter alfabetu arabskiego w kształcie małego kółeczka.Miskal – jednostka wagi ca 4,25 g. W dinarze był 1 miskal złota, stąd często denary

nazywano miskalami. Zob. też denar.Miszk – jeden z mniej znanych rodzajów kaligraficznego pisma arabskiego.Mudarris – nauczyciel; najczęściej w średniej szkole religijnej.Muezzin – funkcjonariusz w meczecie, do którego obowiązków należy zwoływanie

wiernych na modlitwę, co czynił zwykle z wysokości minaretu.Muluchija – roślina uprawiana w Egipcie, z której liści i łodyg przyrządza się ulubioną w

tym kraju potrawę.Munkar i Nakir – dwaj aniołowie, do których obowiązków należy zadawanie grzesznikom

mąk w grobach.Musa ibn Nusajr – sławny namiestnik prowincji północno-wschodniej Afryki (Maghrebu).

On to ostatecznie zdobył te ziemie dla Arabów, jego też wojska podbiły w latach 711–712Hiszpanię.

Nabigha (an-Nabigha) az-Zubjani – sławny przedmuzułmański poeta arabski.Nadd – gatunek kadzidła złożony z aloesu, ambry i piżma.

Page 345: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

344

Nimrud – legendarny założyciel Babilonu i budowniczy wieży Babel. Znany jest także zBiblii.

Nowy – po arabsku Dżadid – zdawkowa moneta miedziana, wybijana w Egipcie od XV w.Nuh – Noe.Nun – litera alfabetu arabskiego w kształcie bardzo wygiętego łuku.Obrzezanie – powszechny zwyczaj w krajach muzułmańskich. Połączone było z

uroczystymi obchodami, przyjęciami itp.Omajjadowie – pierwsza dynastia kalifów. Panowali na wschodzie w latach 661–750, w

Hiszpanii zaś od początku XI w.Pancerz Dauda – przenośnie: pancerz doskonały. Daud – biblijny Dawid – posiadł sztukę

wyrobu stalowych pancerzy od samego Allacha.Piżmo – częsty składnik orientalnych pachnideł. Jest to wydzielina samicy środkowo

azjatyckiego jelenia piżmowego.Ramadan – miesiąc muzułmańskiego postu.Ratl – jednostka wagi równa mniej więcej l funtowi.Rihani – jedna z odmian pisma arabskiego.Rika – odmiana pisma arabskiego.Run – Bizancjum, Bizantyńczycy.Said (As-Said) al-Aala – południowy górny Egipt.Salsabil – źródło w muzułmańskim raju.Samharyjska włócznia – prawdopodobnie z kraju Samhar w Arabii – znaczy włócznia

przedniego gatunku.Sarid – staroarabska potrawa z chleba rozmoczonego w rosole.Sasanidzi – dynastia panująca w Iranie przed zdobyciem tego kraju przez Arabów (226–

661).Sawik – rodzaj pszennego lub jęczmiennego ciasta z daktylami i miodem.Sind – tak Arabowie nazywali zdobytą przez siebie krainę nad dolnym Indusem.Sorbet – każdy bezalkoholowy napój. Przyrządzano je o najrozmaitszych smakach,

słodzono cukrem lub miodem.Sulejman – Salomon.Sulus – rodzaj arabskiego pisma.Sułtan – po arabsku sultan – władca.Szahbandar – starszy cechu kupców.Szakirija – zniekształcona nazwa indyjskiej kasty wojowników, tj. Kszatriów.Szejch al-islam – pierwotnie zaszczytny tytuł, w późniejszych czasach, zwłaszcza w

Turcji, urząd naczelnego teologa i znawcy prawa religijnego.Szejtan – szatan.Święta wojna – wojna z niewiernymi należała do obowiązków religijnych każdego

mężczyzny wyznającego islam.Tabarija – miasto w Palestynie, starożytna Tyberiada.Tajji – jedno z ważniejszych beduińskich plemion arabskich. Główne swoje koczowisko

miało ono na pograniczu Arabii i Iraku.Urra (al-Urra) – jędza, sekutnica.Utbi (al-Utbi) – filolog i poeta z IX w.Uzra – niezbyt znaczne plemię arabskie. Uzryci znani byli z romantycznego usposobienia i

głębokich uczuć, stąd uzryjska miłość stała się synonimem wielkiej, niespełnionej miłości,nieraz kończącej się śmiercią z tęsknoty. Plemię wydało kilku sławnych poetów, którzyopiewali taki rodzaj miłości.

Wali – w Księdze najczęściej w znaczeniu komendanta straży miejskiej.Wezyr – najwyższy rangą urzędnik, rodzaj pierwszego ministra.

Page 346: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

345

Władca Wiernych – oficjalny tytuł kalifów.Wysoka Porta – najwyższa władza turecka. W Kairze oznaczała urząd paszy, czyli

tureckiego gubernatora.Zajbak – rtęć, żywe srebro.Zakkum – straszliwe drzewo rosnące w piekle, rodzące głowy potworów zamiast owoców.Zandżowie – Murzyni.Zarda – słodka potrawa z ryżu przyprawiona szafranem.Zarzur – muzyk z czasów Haruna ar-Raszida.Zauija – niewielkie hospicjum dla ubogich usytuowane w narożniku jakiegoś większego

kompleksu.Zu’ł-Autad – jedno z określeń faraona.Zumurrud – szmaragd.

Page 347: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

346

Spis rzeczy

WstępWładysław KubiakOpowieść o królu Szachrijarze i jego bracie królu SzachzamaniePrzeł. Władysław KubiakOpowieść o rybaku i dżinniePrzeł. Władysław KubiakOpowieść o tragarzu i dziewczętachPrzeł. Anna KmietowiczOpowieść o dwu wezyrach i o Anis al-DżalisPrzeł. Władysław KubiakOpowiadanie o lisie, wilku i człowiekuPrzeł. Anna KmietowiczOpowiadanie o myszy i łasicyPrzeł. Anna KmietowiczOpowiadanie o pawiu i wróbluPrzeł. Anna KmietowiczOpowiadanie o sprzątaczu rzeźni i małżonce pewnego dostojnikaPrzeł. Krystyna Skarżyńska-BocheńskaOpowiadanie o Harunie ar-Raszidzie, Persie Alim i o tym, co się wiąże ze sprawą sakwy i

KurdaPrzeł. Władysław KubiakOpowieść o Alim Szar i niewolnicy ZumurrudPrzeł. Krystyna Skarżyńska-BocheńskaOpowieść o niewolnicach różnych kolorówPrzeł. Krystyna Skarżyńska-BocheńskaOpowiadanie o biedaku i jego szlachetnym przyjacieluPrzeł. Anna KmietowiczOpowiadanie o Wardanie-rzeźnikuPrzeł. Andrzej CzapkiewiczOpowieść o hebanowym koniuPrzeł. Anna KmietowiczO Harunie ar-Raszidzie i Zubejdzie w kąpieliPrzeł. Władysław KubiakO złodzieju i głupcuPrzeł. Andrzej CzapkiewiczO Anuszirwanie i kobieciePrzeł. Andrzej CzapkiewiczO kobiecie i kłamliwych starcachPrzeł. Andrzej CzapkiewiczO trojgu nieszczęśliwie zakochanychPrzeł. Andrzej CzapkiewiczO miłości Abu Isy do Kurrat al-AjnPrzeł. Andrzej Czapkiewicz

Page 348: Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ...biblioteka.kijowski.pl/basnie 1001/1001.pdf · opowiadania z takich gatunków jak: typowe baśnie, o podkreślonym

347

Opowiadanie o AnuszirwaniePrzeł. Andrzej CzapkiewiczOpowiadanie o kowalu i cnotliwej dziewczyniePrzeł. Andrzej CzapkiewiczOpowiadanie o bogobojnym Izraelicie i chmurzePrzeł. Andrzej CzapkiewiczOpowiadanie o chrześcijańskiej księżniczce nawróconej na islamPrzeł. Andrzej CzapkiewiczOpowiadanie o sprawiedliwości AllachaPrzeł. Andrzej CzapkiewiczOpowieść o Sindbadzie ŻeglarzuPrzeł. Władysław KubiakOpowieść o Miedzianym MieściePrzeł. Andrzej CzapkiewiczOpowieść o Dżaudarze, synu kupca Omara i jego dwóch braciachPrzeł. Andrzej CzapkiewiczOpowiadanie o Harunie ar-Raszidzie i młodej beduincePrzeł. Andrzej CzapkiewiczOpowiadanie o zakochanych z plemienia UzraPrzeł. Andrzej CzapkiewiczOpowiadanie o beduinie i jego wiernej żoniePrzeł. Andrzej CzapkiewiczOpowieść o przygodach Alego az-Zajbak z KairuPrzeł. Anna KmietowiczOpowieść o zaślubinach Badr Basima, syna króla Szachrimana, z córką króla SamandalaPrzeł. Władysław KubiakOpowieść o mieszkańcu Górnego Egiptu i jego żonie FrankijcePrzeł. Władysław KubiakOpowieść o Abu Kirze i Abu SirzePrzeł. Władysław KubiakOpowieść o szewcu MaarufiePrzeł. Władysław KubiakZamknięcie opowieści o królu Szachrijarze i jego bracie królu Szachzamanie, o

SzecherezadziePrzeł. Władysław KubiakSłownikOprac. Władysław Kubiak