31 X - Wioska Przeklętych [Antologia]

414
1 H A L L O W E E N P O P O L S K U — W I O S K A P R Z E K L Ę T Y C H 650056

description

31 X - Wioska przeklętych [antologia]

Transcript of 31 X - Wioska Przeklętych [Antologia]

  • 1

    H A L L O W E E N P O P O L S K U W I O S K A P R Z E K L T Y C H

    650056

  • 650056

  • H A L L O W E E N P O P O L S K U

    Wydawnictwo WRCW2012

    650056

  • Alfabetyczny spis autorw:Szymon AdamusEwa BauerKamil CzepielGrzegorz GajekMarek GrzywaczChepcher JonesAnna KlejzerowiczAntonina KostrzewaDaniel KoziarskiTomasz KrzywikKrzysztof MaciejewskiPawe MatejaPiter MurphyKinga OchendowskaAndrzej PaczkowskiThomas Percy, Marcin JaniszewskiMarcin PodlewskiTymoteusz RaffinettiKornelia RomanowskaMarek RosowskiAnna RybkowskaArkadiusz SiedleckiSylwia SkorstadMicha StonawskiMarek cieszekKarolina WilczyskaMagdalena Witkiewicz

    Redaktor zbioru: Kinga OchendowskaIlustracje: Magdalena MikoProjekt okadki: Micha OlejarskiSkad komputerowy: babental.com

    Wydawnictwo WRCWPrawa autorskie do poszczeglnych opowiada s wasnoci ich autorw.Wszystkie prawa zastrzeone

    PDF: 978-83-272-3190-1EPUB: 978-83-272-3192-5MOBI: 978-83-272-3194-9

    650056

  • WstpZ nieba zstpienie Kinga OchendowskaWurdaak Grzegorz GajekZbkana dusza Andrzej PaczkowskiWioska przekltych Micha StonawskiObok Marcin PodlewskiWywiad z Wiedm Chepcher JonesWielkie powroty mistrza Gottentota Pawe MatejaSkrzypce... Anna RybkowskaRachunek nie do spacenia Tomasz KrzywikO jedn noc za duo Piter MurphyPielgrzymka Ewa BauerTransparentni Arkadiusz SiedleckiKorepetytorka Karolina WilczyskaNoc Anna KlejzerowiczA co, jeli zo wyglda jak ja? Sylwia SkorstadKwestia smaku Daniel KoziarskiDuga noc w Strzyewie Tymoteusz Raffinettiaknienie Kornelia RomanowskaKrypta Thomas Percy i Marcin JaniszewskiWitaj w domu Kamil CzepielSekret lenej sadzawki Marek cieszekUtylizacja Marek GrzywaczPrzyjaciel z dziecistwa Szymon AdamusRzenik Antonina KostrzewaNoc Trzynastego Marek RosowskiKoty ze Strzyewa Krzysztof MaciejewskiVoodoo Magdalena Witkiewicz

    Spis treci

    61024455172

    114121141161184197221231245254268283295304319324332354370390395401

    650056

  • 6

    H A L L O W E E N P O P O L S K U W I O S K A P R Z E K L T Y C H

    Wstp

    Drodzy Czytelnicy,Na wstpie, chciaabym podzikowa serdecznie wszyst-

    kim za fantastyczne przyjcie zeszorocznego wydania 31.10. Halloween po polsku. Wasza spontaniczna reakcja zasko-czya zarwno autorw zaangaowanych w tworzenie tej an-tologii, jak i sam rynek wydawniczy. Od tego czasu wiele si zmienio. Jak zapewne zauwaylicie, nasz zbir udowodni, e Internet otwiera nowe moliwoci wydawniczo-dystrybu-cyjne, udostpniajc rodki, dziki ktrym moemy szybciej i skuteczniej dociera do czytelnikw. W cigu ostatnie-go roku, na rynku pojawio si wiele wspaniaych e-antolo-gii opowiada i cieszymy si niezmiernie, e mielimy swj udzia w tej przemianie, ktra dokonaa si nie tylko w umy-sach czytelnikw, ale rwnie w samym podejciu autorw. Ksika drugiej kategorii, zwana e-bookiem, staa si rwno-prawn publikacj i zyskuje sobie coraz szersze rzesze zwo-lennikw. Stao si tak gwnie ze wzgldu na nisze ceny, szybko dystrybucji i stale zwikszajc si dostpno czyt-nikw elektronicznych.

    W zeszym roku, jeden z gwnych patronw medial-nych serwis Virtualo.pl, specjalnie dla nas wprowadzi do swojej oferty dugo oczekiwany format .mobi, z ktrego ko-rzystaj przede wszystkim uytkownicy czytnikw Amazon Kindle. To wanie nasza antologia, 31.10. Halloween po polsku jako pierwsza zostaa udostpniona w tym formacie. Dzi moemy cieszy si znacznie szerszym zakresem usug mamy moliwo zakupienia ksiki w multiformacie, automatycznego wysania e-booka na czytnik czy te otrzy-mania kodu, pozwalajcego na pobranie zakupionej, papiero-wej ksiki w formacie elektronicznym. Spore udogodnienia

    650056

  • 7

    H A L L O W E E N P O P O L S K U W I O S K A P R Z E K L T Y C H

    otrzymay rwnie wydawnictwa i serwisy promujce czytel-nictwo elektroniczne, ktre dziki wspomnianym ju kodom mog przekazywa legalne kopie ksiek w konkursach, jako materia recenzencki lub reklamowy.

    Wracajc jednak do naszej antologii. 31.10. Halloween po polsku jest projektem majcym na celu z jednej strony akty-wizacj rodowiska autorw, z drugiej strony umoliwienie nawizania bezporedniego kontaktu z naszymi czytelnika-mi. Nie jest dziaaniem komercyjnym, lecz form zabawy, ma-jcej przynie rado i rozrywk wszystkim uczestniczcym w niej stronom. Dlatego te, w tym roku zdecydowalimy si na przyjcie do grona autorw nie tylko ju znanych pisarzy, lecz rwnie debiutantw, fascynatw sowa lub po prostu naszych zeszorocznych czytelnikw.

    Przed wszystkimi uczestnikami Halloweenowej zabawy postawilimy zadanie: mieli napisa opowiadanie, ktrego akcja rozgrywa si w Strzyewie, niewielkiej wsi na poudniu Polski. Wsi znanej szerzej pod nazw Wioska przekltych, w ktrej magia, horror i zbrodnia znajduj si na porzdku dziennym. Autorzy mieli ograniczon wiedz na temat tego, o czym pisz pozostali uczestnicy mogli co najwyej wchodzi w interakcje z postaciami, ktre przypady w udziale innym. W ten sposb powstaa ksika, ktr wanie czytacie. I ju za chwil bdziecie mogli sprawdzi, jak nasi autorzy poradzili sobie z tym nieatwym, ale zarazem inspirujcym zadaniem.

    Podobnie jak w zeszym roku, chciaabym serdecznie podzikowa zarwno patronom medialnym, jak i wszyst-kim, ktrzy przyczyniaj si do sukcesu naszej antologii. To wspaniae dowiadczenie mc pracowa z grup zaanga-owanych, kreatywnych umysw. Bo ksik tworz nie tyl-ko sami autorzy, ale rwnie ci, ktrzy wykonuj zupenie inne, rwnie wakie zadania. Jest to midzy innymi Chris Babental, ktry odpowiedzialny jest za profesjonalny skad naszej

    650056

  • 8

    H A L L O W E E N P O P O L S K U W I O S K A P R Z E K L T Y C H

    publikacji. Kolejne podzikowania nale si Michaowi Ole-jarskiemu, ktry zaprojektowa okadk tegorocznej edycji. Nie zapomianjmy rwnie o Magdalenie Miko, ktrej ilu-stracje zabieraj Was do magicznego wiata wsi Strzyewo.

    Wszystkim, ktrzy przyoyli rce do postania naszej antologii, nale si serdeczne podzikowania. To zaszczyt i przywilej mc z Wami pracowa.

    Bardzo si ciesz, e zeszoroczne konkursy i zabawy, kt-re dla Was przygotowalimy, spotkay si z tak szerokim za-interesowaniem. W tym roku postanowilimy kontynuowa t tradycj. Na naszej stronie internetowej oraz w serwisach spoecznociowych znajdziecie informacje o tym, jak przy-czy si do Halloweenowej zabawy. Zdradz Wam tylko, e w ramach nagrd, jakie czekaj na Was w tym roku, znajduj si midzy innymi papierowe egzemplarze naszej zeszorocz-nej antologii! Zapraszamy zatem na: http://www.facebook.com/halloween.po.polsku, gdzie moecie rwnie spotka si i porozmawia z autorami opowiada. Czekamy nie tylko na Wasze gorce komentarze, ale i na na Wasze okolicznociowe zdjcia, muzyk i przepisy kulinarne. Zabaw zakoczymy o pnocy, 31 padziernika, zapalajc na naszej cianie symbo-liczne wieczki, koczc tym samym Halloween i upamitnia-jc nadejcie typowo polskiego wita Zmarych.

    Nie pozostaje mi ju nic innego, jak tylko pozwoli Wam przewrci stron i wybra si w podr do Strzyewa, gdzie czekaj na Was nasi autorzy i wykreowany przez nich wiat. Niech prowadz Was ich bdne cieki! Tylko uwaajcie, by nie straci gdzie po drodze gowy.

    Happy Halloween!

    Redaktor wydania,Kinga Ochendowska

    650056

  • 9

    H A L L O W E E N P O P O L S K U W I O S K A P R Z E K L T Y C H

    650056

  • 10

    H A L L O W E E N P O P O L S K U W I O S K A P R Z E K L T Y C H

    Z nieba zstpienie

    Kinga Ochendowska

    rdo mocy znajdowao si dokadnie pod domem sotysa. Oczywicie, nie byo w tym nic niezwykego, poniewa naj-okazalsze domostwo we wsi zbudowane zostao na ruinach starego zamku, za stary zamek wznosi si w miejscu, gdzie znajdoway si piekielne wrota. Histori zamku i otaczajcej go osady znao kade dziecko w Strzyewie. Nawet, gdyby mode matki nie szeptay tej opowieci do ucha ju niemow-ltom w koysce, niezwyko wsi i tak byaby nie do ukrycia. W kocu, trudno y spokojnie na wrotach piekie, zwaszcza, gdy raz w roku otwieraj si one z hukiem i nad osad szalej tajfuny rozsierdzonych demonw.

    Tak, ycie w Strzyewie nigdy nie byo proste.

    ***

    Dawno, dawno temu, w czasach gdy rycerze i smoki chodziy jeszcze po ziemi, pewien dobrze urodzony m po-drowa wskimi, lenymi duktami, wraz ze swoj mod maonk i wiernym sug Janem. Bya pna jesie, chodne wiatry zapowiaday ryche nadejcie zimy. Drzewa straciy kolorowe wiece lici, ktre teraz wiroway i taczyy w rytm uderze koskich kopyt. W drodze byli ju od dawna. wietne kiedy ubrania poszarzay i zblady, halki modej szlachcianki pokryy si grub warstw bota. Zmczone konie z trudem wycigay kopyta, rozgldajc si tsknie za poaci soczystej, zielonej trawy. Natura bya jednak nieubagana i jedynym, na co liczy mogy konie, byy poke kpki, wystajce tu i w-dzie spod lenego poszycia. Zarwno ludziom jak i zwierz-

    650056

  • 11

    H A L L O W E E N P O P O L S K U W I O S K A P R Z E K L T Y C H

    tom grozi gd i doskwierao zimno. Zdawali sobie spraw, e schronienie musz znale szybko, w przeciwnym bowiem razie, ktry z porankw zastanie ich martwych, pokrytych pierwszym szronem nadchodzcej zimy. Tote ucieszyli si niezmiernie, gdy pomidzy drzewami zamajaczyy im ka-mienne mury okazaego zamku. Szlachcic mia nadziej, e zo-stawiwszy mod on pod opiek mieszkacw ruszy szybko w drog, dotrze do stolicy i pokoni si przed krlem, ktry w uznaniu jego bitewnych zasug, obieca mu zamek i poa ziemi. Jeli wic obrci wystarczajco szybko, zanim przyjd pierwsze niegi, niebawem zamieszka z on w nowym domo-stwie. Popdzili zatem konie i w niedugim czasie stanli przed opuszczonym zwodzonym mostem. Niewiele mylc, z na-dziej na odpoczynek, trjka wdrowcw wjechaa do zamku.

    Szare mury zdaway si wznosi do samego nieba, za odgos kopyt, uderzajcych o kamienny dziedziniec, roznosi si guchym echem. Nikt nie wyszed im na spotkanie, wic szlachcic posa sucego Jana, by ten odszuka mieszkacw i da im zna o przyjedzie niespodziewanych goci. Jednak mimo tego, e wierny suga przemierzy cay zamek wzdu i wszerz, nie znalaz ywej duszy. Jednak sam zamek nie wy-glda na opuszczony. Na cikich kotarach i zoconych me-blach nie wida byo ani ladu kurzu, kuchnia okazaa si by w najlepszym porzdku, z cakiem niele zaopatrzon spi-arni, za w kominkach czekay szczapy drewna, gotowe do podpalenia i ogrzania zimnych, kamiennych komnat.

    Chcc nie chcc, postanowili zosta w zamku i poczeka na powrt jego wacicieli. Sucy Jan przygotowa im obfi-ty posiek z zapasw znalezionych w spiarni, zasa wielkie oe w jednej z sypialni. Po raz pierwszy od wielu tygodni, zasnli spokojnym snem.

    Dni mijay powoli, a wacicieli zamku ani widu, ani sy-chu. Szlachcic wysa wic sug, by rozejrza si po okolicy,

    650056

  • 12

    H A L L O W E E N P O P O L S K U W I O S K A P R Z E K L T Y C H

    odnalaz ludzi i by moe dowiedzia si czego o tajemni-czych mieszkacach fortecy. Jan wyruszy bladym witem i powrciwszy wieczorem mia do przekazania swemu panu interesujce nowiny. Ot, cakiem niedaleko, p godziny drogi od zamku, znajdowaa si niewielka, przytulona do zbocza gry wie. Jej mieszkacy przyjli Jana przyjanie, jednak gdy dowiedzieli si skd przybywa, zaczli rzuca niespokojne spojrzenia w stron, gdzie znajdowa si zamek. Na pocztku nie chcieli rozmawia o ukrytej w lesie fortecy, jednak gdy Jan zacz nalega, wyjanili, e zamek jest bar-dzo stary, znajduje si w lesie od dawna i najbardziej wieko-wi wieniacy nie pamitaj, kiedy zosta zbudowany. Ostatni jego mieszkacy opucili go w rodku nocy, zaadowawszy na furmanki i bryczki cay ruchomy majtek i oddalili si w nieznanym kierunku. Nikt ich wicej nie widzia. Jako, e wie naleaa do posiadoci, wieniacy nie przejmowali si tym zbytnio, poniewa pod nieobecno wacicieli zamku nie musieli oddawa daniny, dziki czemu ich ycie, zwaszcza w trudnych, zimowych miesicach, stao si atwiejsze. Sudze wydawao si, e wieniacy nie mwi mu wszystkiego na temat zamku, jednak aden z nich nie powiedzia nic wicej. Waciciele zniknli i nikt o nich wicej nie sysza. Z takimi wanie nowinami Jan powrci do swego pana.

    Szlachcic zamyli si nad opowieci sugi. Skoro miesz-kacy zamku wyjechali, pozostawiajc wspania posiado sam sobie, a krl obieca mu dwr, moe mgby poprosi o ten wanie zamek? Z opowieci Jana wynikao, e pola ota-czajce wie wyglday na yzne, obory pene byy zwierzt a stodoy zboa. W otaczajcych zamek lasach z pewnoci znajdzie si wystarczajco dzikiej zwierzyny, by utrzyma dwr, za same zabudowania byy imponujce i dobrze utrzymane. Jak pomyla, tak zrobi. Kilka dni pniej ucao-wa maonk, dosiad wypocztego konia i pogna jak wiatr

    650056

  • 13

    H A L L O W E E N P O P O L S K U W I O S K A P R Z E K L T Y C H

    w kierunku stolicy, by prosi krla ofiarowanie mu zamku.Mia nadziej, e powrci szybko, zanim nadejdzie zima i zdy jeszcze poczyni odpowiednie przygotowania.

    Stao si jednak inaczej. Do stolicy dotar szybko a na miej-scu okazao si, e krl wanie rusza na wojn i potrzebuje kadego miecza. Zanim zdy wyuszczy swoj spraw, ju zosta przydzielony do oddziau zbrojnych, ktry wyruszy na pnoc oddalajc si zarwno od zamku, jak i oczekujcej jego powrotu modej maonki.

    Miny dwa lata i skoczya si wojna. W uznaniu kolej-nych zasug szlachcica, krl bez wahania przyzna mu zamek, o ktry prosi, zwaszcza e nikt nie mg tej posiadoci od-nale w adnych rejestrach. Szczliwy szlachcic pogna co ko wyskoczy na poudnie, gdzie jak mia nadziej, oczekiwa-a go wytskniona maonka oraz nowe, spokojne i dostatnie ycie.

    Bya pna jesie, deszcz uderza zimnymi strugami w korony drzew. Ziemia rozmoka i kopyta konia zanurza-y si gboko w botnistej mazi. Rycerz pogania konia bez ustanku. W kocu zmczone zwierz polizgno si na wy-stajcym, oblepionym botem liskim korzeniu i padajc na ziemi przygnioto szlachcica swoim ciarem tak, e ten stra-ci przytomno.

    Ockn si pod wpywem strug zimnego deszczu, ktre spyway mu po twarzy. Ko nadal lea na boku, raz na jaki czas prbujc si podnie i natychmiast opadajc z powro-tem na ziemi. Szlachcic przysun si do zwierzcia, ostro-nie ogldajc jego nogi i kopyta. Niestety, jak si okazao, noga konia by zamana. Oznaczao to, e aden z nich, ani ko, ani rycerz nie dotr do zamku. Co gorsze, wjechali ju w niezamieszkany, leny obszar, na ktrym trudno byo spo-dziewa si ywej duszy, a co za tym idzie kogo, kto mg-by udzieli szlachcicowi pomocy. Rycerz ciko zwali si na

    650056

  • 14

    H A L L O W E E N P O P O L S K U W I O S K A P R Z E K L T Y C H

    plecy, pozwalajc by strugi marzncego deszczu spyway mu po twarzy. Nagle, do jego uszu dobieg niewyrany, odlegy ttent koskich kopyt i oczy rozszerzyy mu si ze zdumienia. Saby i zzibnity poczoga si w kierunku cieki, wzywajc pomocy ile tchu w piersiach. Ttent kopyt przyblia si i w niedugim czasie usysza pokrzykiwania wonicy. Z ciemno-ci, na lenym dukcie wyoni si czarny powz, zaprzgni-ty w cztery czarne konie. Wysoko na kole siedzia wonica, ktry ujrzawszy szlachcica gwatownie cign lejce i konie zahamoway, zapadajc si kopytami w gstym bocie.

    Na lenej ciece zapanowaa cisza, przerywana tylko par-skaniem koni. Drzwi powozu otworzyy si i wysiad z niego wysoki, przystojny i dobrze ubrany mczyzna, wygldajcy na dworzanina lub dobrze prosperujcego szlachcica. Spod karmazynowej, aksamitnej narzutki wystaway nieskazitelnie biae koronki konierza i mankietw. W rce trzyma jasn, haftowan chust, kontrastujc z kaskad ciemnych, gstych lokw, ktre swobodn fal opaday mu na ramiona. Postpi kilka krokw i zatrzyma si tu przed wci lecym na zie-mi rycerzem, rzucajc przy tym spojrzenie na spoczywajcego w niedalekiej odlegoci, niespokojnego, wyranie cierpicego konia.

    Rycerz wymamrota kilka sw, prbujc unie gow, by spojrze na nieznajomego, zabrako mu jednak si i opad z powrotem na ziemi. Przed oczami wiroway mu ciemne plamy i czu, jak opuszczaj go siy. Z ciemnoci dobieg go gos nieznajomego, dziwnie dudnicy i odlegy. Nieznajomy w zaoferowa rycerzowi pomoc, stawiajc jednak przy tym warunek szlachcic mia odda mu pierwsz rzecz, o ktrej dowie si w domu, a o ktrej nie wie i ktrej si nie spodziewa zasta. Stojc w obliczu mierci, szlachcic przyj propozycj nieznajomego, mimo e od razu rozpozna prawo niespo-dzianki. W owych czasach, kiedy jeszcze mistyczne stworze-

    650056

  • 15

    H A L L O W E E N P O P O L S K U W I O S K A P R Z E K L T Y C H

    nia wdroway po ziemi, stosowanie prawa niespodzianki byo do powszechne. W wikszoci przypadkw chodzio o dzieci, o ktrych ojcowie nie zdyli si dowiedzie, wy-jedajc na wojny i dugie wyprawy. W ten wanie sposb czarodzieje i wiedmy zyskiway nowych uczniw, ktrym przekazyway tajemn wiedz. Zadra rycerz na sam myl o oddaniu swego dziecka nieznajomemu, jednak strach i zm-czenie wziy gr nad zdrowym rozsdkiem. W kocu tu-maczy sobie nawet jeli bdzie zmuszony odda dziecko na sub mistrzowi magii, to zawsze mog z on postara si o kolejne. Jeli za przyjdzie mu umrze gdzie przy drodze, tak niedaleko domu, jego ona na zawsze pozostanie sama, bez ywiciela i obrocy.

    Jak pomyla, tak zrobi i obieca nieznajomemu to, o czym nie wie, czego si nie spodziewa i o czym dowie si zaraz po przyjedzie do domu. Nieznajomy zbliy si do szlachcica i przyoy bia chust do jego rozpalonego czoa. Ten za poczu, jak gorczka znika i myli staj si janiejsze. Wspiera-ny ramieniem swego wybawiciela pokutyka w stron powo-zu, z najwyszym trudem wspi si po trzech niestabilnych schodkach i opad na siedzenia. Nieznajomy przytkn mu do ust pucharek z gorzkawym w smaku napojem, ktry jed-nak natychmiast doda mu si i niezwykle orzewi zmczone ciao. Kilka chwil wystarczyo, by poczu si na tyle silny, e wychyli gow przez okienko powozu, by zobaczy, co robi tajemniczy przybysz. Ten za podszed do konia, nadal le-cego na boku i rcego niespokojnie. Nastpnie nachyli si nad nim i nucc cich pie pooy chust na zranionej nodze zwierzcia. Zaklina przez chwil z pprzymknitymi ocza-mi, potem uj konia za uzd, a ten przyklkn podnoszc si i w kocu stan pewnie na nogach. Nieznajomy przywi-za konia z tyu powozu, sam za wsiad do rodka i z kufra wycign ciepe ubranie i peleryn, ktre poleci szlachcicowi

    650056

  • 16

    H A L L O W E E N P O P O L S K U W I O S K A P R Z E K L T Y C H

    zaoy. Potem pstrykn palcami na wonic, a ten cign lejce i cztery czarne konie pognay przez las, unoszc ze sob powz, nieznajomego i szlachcica.

    Nie ujechali daleko, gdy pomidzy drzewami zamajaczy-y szare mury zamku. Powz zatrzyma si w pewnym odda-leniu, nieznajomy nakaza szlachcicowi dosi konia i jecha dalej samemu, a nade wszystko pamita o danej obietnicy. Szlachcic obieca ponownie, podzikowa za pomoc i co ko wyskoczy, pogna do zamku zastanawiajc si, czy dziecko to chopiec, czy dziewczynka. Z dziewczynk byoby atwiej, bo wydanie panny za m wie si z koniecznoci wyoe-nia duego posagu, za chopiec moe wnie posag ony do rodzinnego majtku. Poza tym, chopiec byby prawowitym dziedzicem wieo nadanych mu przez krla woci. Tak czy owak, bdzie musia stan przed trudnym zadaniem przeka-zania wiadomoci onie. Jednak, czego by nie myle o prawie niespodzianki, zachowanie ycia byo duo bardziej istotne ni co, do czego jeszcze nawet przywiza si nie zdy.

    Dojedajc do zwodzonego mostu zauway ze zdumie-niem, e w okolicy co si zmienio. Ot, niespodziewanie, jego oczom ukazaa si niewielka, dobrze utrzymana osada, przyklejona prawie do murw zamku. Okazao si bowiem, e ona rycerza bya kobiet wygodn i przedsibiorcz. Uznaa ona, e pgodzinna wycieczka do wsi to za duo. Potrzebo-waa te suby, bowiem mimo tego, e wierny Jan by bardzo zaradnym czowiekiem, nie mg wystpowa w roli praczki, pokojwki i kucharki. Udaa si do wsi i nakazaa modym mczyznom wybudowa pierwsze, skromne domy na pod-zamczu. Z czasem pojawiy si kolejne, bowiem rodziny nie chciay by rozdzielane. Nie mona byo powiedzie, by do nowych domw przenosili si chtnie, bowiem zamek cieszy si we wsi z saw. Opowiadano o nim straszne i dziwne historie. Sami wieniacy skaryli si, e w nocy co nie daje

    650056

  • 17

    H A L L O W E E N P O P O L S K U W I O S K A P R Z E K L T Y C H

    im spa. Zdawao im si, e co cikiego spoczywa na ich piersiach sprawiajc, e trudno im by zapa oddech. Starsi mieszkacy orzekli, e ani chybi musi to by jaka strzyga, ktra nocami wdruje po osadzie. Mdra baba, ktrej nikt nie way si nazwa czarownic, chocia ni wanie bya, daa im zi zebranych przy peni ksiyca i kazaa wrzuca ich po trochu do poncego w chaupie ognia, by strzyg odegna. W kocu nocne duszenia si skoczyy i mieszkacy mogli spa spokojnie. Z czasem stara wie cakiem opustoszaa, po-zostay po niej tylko samotne chaupy. Wszyscy mieszkacy przenieli si w okolice zamku. Na pamitk owej pierwszej strzygi wioska ochrzczona zostaa Strzygowem.

    O tym wanie szlachcic dowiedzia si, gdy tylko do-jecha do bramy, a ona wybiega mu na spotkanie. Rycerz maonk utuli w ramionach, nastpnie za zacz rozglda si za dzieckiem-niespodziank. Gdy zapyta o nie on, ta ze zdziwieniem odpowiedziaa, e aden potomek jeszcze si nie narodzi, jednak jeli rycerzowi bardzo zaley, mog rozpo-cz starania ju najbliszej nocy. Z dum za to opowiedziaa mowi histori nowo powstaej osady, oczekujc e bdzie zachwycony jej zaradnoci. I wtedy wanie szlachcic zro-zumia, jak przewrotne bywa prawo niespodzianki. Przecie nieznajomy wyranie powiedzia, e ma to by co, o czym nie wie i czego si nie spodziewa. A poniewa spodziewa si dziecka, od razu powinien zrozumie, e nie tego dotyczy ukad z tajemniczym wybawicielem. Tak oto szlachcic poj, e oto musi odda we wadanie tajemnym mocom nowo po-wsta osad, o ktr z pewnoci nieznajomy upomni si nie-bawem.

    Po prawdzie, rycerz odetchn z ulg. Jeli wybawiciel chce rzdzi t gupi osad, niech mu bdzie! Uzna, e oku-pi swoje ycie niebywale niskim kosztem. Chce Strzygowo? Prosz bardzo, wie naley do niego!

    650056

  • 18

    H A L L O W E E N P O P O L S K U W I O S K A P R Z E K L T Y C H

    Ostatni dzie padziernika powita wszystkich desz-czem. Od samego rana na niebie kbiy si gniewne, burzo-we chmury. Wicher szarpa konarami drzew, ktre trzeszczc uginay si przed jego moc. Mieszkacy uszczelniali szpary w oknach i drzwiach suchym mchem, by nie straci resztek ciepa. Jeszcze przed poudniem, rozlego si pukanie do bram zamku. Wierny Jan wyszed na dziedziniec, zobaczy kog to niesie w tak straszn pogod. Ze zdziwieniem zauway drobn, blondwos dziewczyn, odzian w stare achmany. Dziewczyna wyjania, e niedawno stracia rodzicw i w-drowaa w poszukiwaniu suby, a w tak wspaniaym zamku z pewnoci znajdzie si jaka praca. Jan, wzruszony losem dziewczyny, zaprowadzi j do kuchni. Tam poleci kucharce, by nakarmia j i pozwolia si ogrza, za nastpnie znalaza jakie drobne prace, na przykad rozpalanie ognia w komin-kach, czy wynoszenie ziarna ptactwu. Dziewczyna podziko-waa Janowi i z wdzicznoci zaja miejsce przy piecu.

    Padziernikowe dni bywaj krtkie, tote szybko nad-szed zmierzch. Zerwaa si olbrzymia ulewa, byskawice raz po raz rozdzieray niebo. Mieszkacy wsi, przeraeni gwa-townoci burzy, wystawili przed domy zapalone wiece, ktre dla ochrony przed wiatrem umiecili w wydronych rzepach. Miay one odegna demony, upiory i zagubione du-sze. Z daleka zdawa si mogo, e caa osada usiana jest drob-nymi pomykami, ktre taczyy i migotay na wietrze.

    Szlachcic i jego ona siedzieli przy kominku w komnacie rycerskiej, gdzie na cianach wisiay trofea w postaci wypra-wionych skr i gw upolowanych przez szlachcica jeleni oraz dzikw. W kcie, na drewnianym krzyu wisiaa zbroja z hemem, mieczem i tarcz ozdobion nieznanym, rodowym herbem. Pod cian przemykaa jasnowosa, drobna dziew-czyna, z zamiarem dooenia kilku szczap do trzaskajcego w kominku ognia. Wanie przyklka, by wymie nadmiar

    650056

  • 19

    H A L L O W E E N P O P O L S K U W I O S K A P R Z E K L T Y C H

    popiou, gdy rozlego si donone puknie do bram zamku, ktre gonym echem roznioso si po pustych korytarzach. Szlachcic i jego ona popatrzyli po sobie zastanawiajc si, kt to podruje w tak pogod. Wierny Jan pobieg otwo-rzy bram i po niedugiej chwili powrci w towarzystwie gocia. Szlachcicowi zimny dreszcz przebieg po plecach, od razu bowiem rozpozna tajemniczego nieznajomego, ktry pomg mu w drodze powrotnej do domu. Niczego niewia-doma ona umiechna si niepewnie, zapraszajc gocia by usiad i wysyajc Jana by przynis wicej wina i dodatkowy puchar.

    Nieznajomy rozsiad si wygodnie w pobliu kominka. Szlachcianka zauwaya dziwne zachowanie ma i rzucia mowi pytajce spojrzenie. Ten za bez sowa przypatry-wa si swojemu wybawcy, ktrego karmazynowy surdut wydawa si jednym z pomieniami taczcymi w palenisku. W kocu szlachcic zapyta nieznajomego z czym przybywa, ten za odrzek, e przychodzi po to, co mu si naley, to cze-go szlachcic si nie spodziewa, a o czym dowiedzia si po po-wrocie do domu. Zdumiona szlachcianka spojrzaa na ma, za on opowiedzia jej o przygodzie, ktra przydarzya mu si w drodze powrotnej i przyzna, e prawem niespodzianki, w zamian za uratowanie mu ycia, wie Strzygowo musz od-da tajemniczemu wybawcy. onie nie w smak byo oddawa swoj wie, rozumiaa jednak, e nie maj wyjcia. W owych czasach, wszyscy okazywali respekt dla magicznych zasad. Prawo niespodzianki za byo najwaniejsz z nich.

    Nieznajomy strzepn nienobia chusteczk trzyman w doni i na ziemi poleciay z komina drobne iskierki, ktre opady na kamienn posadzk, by po chwili zgasn, pozosta-wiajc po sobie drobne patki popiou. Na zewntrz przeto-czy si grzmot. Mieszkacy wsi zadreli ze strachu w swoich chatach przeczuwajc, e oto zdecydoway si ich losy.

    650056

  • 20

    H A L L O W E E N P O P O L S K U W I O S K A P R Z E K L T Y C H

    Nieznajomy powsta, klasn w donie i na ten znak otwar-y si drzwi komnaty. Puste korytarze zaroiy si od dziwnych stworw strzyg, duchw i demonw. Przestraszona szlach-cianka uniosa si na krzele i zemdlaa, za szlachcic pode-rwa si na rwne nogi. W kandelabrach, jasnym pomieniem rozjarzyy si tysice woskowych wiec a mieszkacom wsi zdao si, e nad zamkiem rozbysa ognista una. Na gowie nieznajomego zapona ciemnym wiatem korona, na ktrej przedzie widnia herb, taki sam, jak na ozdobnej zbroi stojcej w rogu komnaty. Niezwyka gra wiate jeszcze si jednak nie skoczya. W rogu komnaty pojawia si agodna, jasna una. Gdy szlachcic odwrci si w tamt stron dostrzeg po raz pierwszy drobn dziewczyn w achmanach, stojc spokoj-nie obok sterty suchych szczap drewna, spoczywajcych na pododze przy palenisku. Na ten widok, w oczach nieznajo-mego pojawi si wyraz gbokiego niezadowolenia. Dziew-czyna, nie zwaajc na wyran niech czarnego ksicia, wykonaa drobny gest doni i drzwi komnaty zatrzasny si z hukiem, pozostawiajc po drugiej stronie wszystkie kbice si tam demony. Nastpnie postpia kilka krokw w kierun-ku szlachcica i agodnym gosem przemwia do wszystkich obecnych w komnacie. Oznajmia, e siy ciemnoci prbowa-y naduy prawa niespodzianki, ktre powinno by stosowa-ne tylko w wyjtkowych przypadkach. Jednak umowa zostaa zawarta i nic jej zmieni nie zdoa. Siy dobra mog jedynie zagodzi skutki owej umowy tak, by dusze mieszkacw zamku i wioski mogy kiedy zazna spokoju. Ot, kade-go roku, ostatniego dnia padziernika, gdy zasona pomidzy wiatem ywych i umarych jest najciesza, odbywa si b-dzie bitwa, do ktrej piekielne i niebieskie moce przedstawi swoich wysannikw. Bitwa ta zwana bdzie Z nieba zst-pieniem, poniewa tylko w tym dniu jasne moce bd mogy postawi stop na wrotach piekie. W zalenoci od wyniku

    650056

  • 21

    H A L L O W E E N P O P O L S K U W I O S K A P R Z E K L T Y C H

    bitwy, przez kolejny rok, zamek i wie pozostawa bd we wadaniu zwycizcy, a mieszkacy czyni bd tak, jak naka-e im obecnie panujca sia. aden z mieszkacw nie moe, do koca swojego ycia, ani po jego zakoczeniu, opuci wsi. Pozosta w niej musz rwnie wszyscy przyjezdni, ktrzy przybd do niej z wasnej woli i pozostan przez trzy noce z rzdu. Szlachcic dowiedzia si, e zamek, w ktrym tak nieopatrznie si zatrzyma, od wiekw nalea do czarnego ksicia, ktry zbudowa go na samych wrotach piekie. Ponie-wa jednak wie zostaa stworzona przez czowiecz on, nie podlegaa pod wadz si za. Dlatego wanie piekielne siy sprawiy, e szlachcic w drodze powrotnej uleg wypadkowi i zmusiy go podstpem, by wypeni prawo niespodzianki. Rycerz zrozumia, e cena, ktra zrazu wydaa mu si niska i bez wikszego znaczenia, ostatecznie okazaa si najwysz z moliwych. Ani on, ani jego dzieci, za ycia i po mierci, nie bd mogy opuci Strzygowa a wie stanie si polem wiecz-nej walki pomidzy siami dobra i za. Jeszcze przez wiele lat przeklina dzie, w ktrym on, jego moda ona i wierny su-cy Jan dostrzegli pomidzy drzewami szare, dostojne mury piekielnego zamczyska.

    Ulewa ustaa nad ranem. Znikny demony, strzygi i upiory. Nigdzie nie mona byo znale ani tajemniczego czarnego ksicia, ani jasnowosej sucej. Szlachcic wsiad na konia i popdzi przed siebie by sprawdzi, czy to wszystko mu si aby nie przynio. Jednak okazao si, e pomimo i zdawao mu si, e oddala si od zamku, za kadym razem bdne cieki sprowadzay go z powrotem w okolice szarych murw. Wiele razy prbowa i nie mg opuci Strzygowa. Ani on, ani aden z mieszkacw wioski. Pozostawao czeka i wierzy, e kiedy granica pomidzy wiatami bdzie naj-ciesza i nadejdzie czas wielkiej bitwy, siy dobra zwyci i uwolni potpione dusze.

    650056

  • 22

    H A L L O W E E N P O P O L S K U W I O S K A P R Z E K L T Y C H

    ***

    Blisko wrt piekie i rda mocy, znajdujcego si pod domem sotysa, emanowaa na ca wie. Zatruwaa wod, zmieniaa roliny i zwierzta. W kocu, nie pozosta ani je-den nienaznaczony przez zo kamie, ani jedno drzewo, ani nawet najmniejsza drobina piasku. Wioska pulsowaa ukryt moc, wabic do siebie niczego niewiadomych podrni-kw, wycigajc swoje zatrute, lepkie macki. Drzewa prze-mieszczay si z miejsca na miejsce, cieki znikay nagle pozostawiajc wdrowca w dzikiej guszy, gdzie czyhay na niego zmiennoksztatne zwierzta. Wie trwaa, zawieszona w czasie i przestrzeni. Mijay wieki i wszystko wok zmie-niao si powoli. Wygodne, asfaltowe drogi zastpiy lene dukty. Pojawiy si zdobycze cywilizacji takie jak prd, te-lefony, komputery i codzienna prasa. Wszystko to przeni-kao rwnie do Strzygowa, ktrego nazwa zostaa w kocu zapisana na mapach administracyjnych jako Strzyew, za nastpnie Strzyewo. Z prostych chaup wyrosy gospodar-skie budynki. Powsta i sklep, i szkoa, a nawet murowany koci. Z pozoru zwyka wie, jak wiele innych w tym regionie kraju. Pod powierzchni za, do szpiku przearta przez krlujce tu od wiekw zo. Wiedzieli o tym, a moe przeczuwali, mieszkacy okolicznych osad i zamiast uywa nazwy Strzyewo, szeptali o niej Wioska Przekltych. Nikt o zdrowych zmysach nie wybiera si noc w jej poblie, a jeli zbkany wdrowiec zmuszony by do przemknicia si obok wieczorow por, niejednokrotnie uczyni znak krzya lub wysun may i wskazujcy palec prawej doni na ksztat rogw, by odegna czyhajce na niewinne dusze zo. Odnale Strzyewo byo trudno i atwo. Ci ktrzy go rozmylnie szukali, bdzili w okolicznych lasach i jedyny poytek miay z nich wilki, caymi watahami krce po okolicy. Jeli starali si je omin, bdne cieki prowadziy

    650056

  • 23

    H A L L O W E E N P O P O L S K U W I O S K A P R Z E K L T Y C H

    ich wprost na polan, na ktrej stoj, przysonite mglistymi oparami, stare, podupade budynki.

    Straszne kryy opowieci o zamieszkujcej tam czarow-nicy. Prawdziwej wiedmie z pieka rodem. Pisali nawet o niej w gazetach. Na jzykach znalaz si rwnie sotys i caa jego rodzina, cznie ze liczn jak obrazek, malutk creczk. Ko-ci i znajdujca si nieopodal krypta, nawet w rodku dnia sprawiaa, e przechodniom dreszcze chodziy po plecach. A pisarz? Ten ktry pojawi si nagle w Strzyewie i nigdy go ju nie opuci? Pisarz, to zupenie inna historia. Nie mniej straszna ni ta, o wioskowej nauczycielce.

    Co tu kry zo toczyo wszystkich i wszystko w Strzy-ewie. I co wicej, mieszkacy tracili ju nadziej na ratu-nek. Nauczyli si y w ssiedztwie za. W zasadzie, gdy si przyzwyczai, wcale nie byo najgorzej. Raz w roku zbierali si wic na placu przed domem sotysa, by z umiarkowanym zainteresowaniem obserwowa wielk bitw, ktrej wynik zdawa si by z gry przesdzony. Zo w Strzyewie miao gbokie korzenie.

    A pomidzy jednym zstpieniem a drugim, przemieszcza-jc si w czasie i przestrzeni, wioska przekltych zdobywaa coraz to nowe dusze. Od czasu do czasu, w samym rodku nocy, uchylay si wrota piekie i na wiat wypezay straszli-we kreatury, by drczy, kusi i sprowadza na ciemn stron kadego, kto znalaz si w ich pobliu.

    ***

    Witajcie w Strzyewie, wiosce przekltych. Czy odwaycie si przenocowa tu trzy noce z rzdu?

    650056

  • 24

    H A L L O W E E N P O P O L S K U W I O S K A P R Z E K L T Y C H

    Wurdaak

    Grzegorz Gajek

    Cracovia, 27 Novembris mensis, A.D. 1517

    Marcus Monescius ad suum patrem Iulium

    Czcigodny Ojcze,Wielce jestem wdziczny za ksig, ktr przesalicie, ale

    bardziej jeszcze za opowie zawart w doczonym do niej licie. Bya mi ona gwn ekscytacj ku temu, abym Wam opisa peny przebieg wypadkw towarzyszcych memu zranieniu. Wybaczcie tylko, jeli mym sowom zbraknie cy-ceroniaskiej gracji Waszego pira. Blisz mi zawsze bya cezariaska zwizo, a i opowie moja tak jest dziwn i nie-pokojc, e jedynie suche przedstawienie faktw moe mnie utrzyma w przekonaniu, e nie ulegem zudzeniu.

    Jak wiecie, pan mj, Ludwik, z Boej aski krl Wgier i Czech, nieledwie jeszcze pacholciem jest odumartym przez ojca zeszej zimy. Do opieki nad nim zobowizao si dwch wielkich mw, jako to Maksymilian, cesarz rzymski, oraz Zygmunt, krl Polski, a Ludwika stryj. Celem umocnienia ro-dzinnej zayoci pan mj z pocztkiem lata tego roku zosta za-proszony na dwr Zygmunta. Musz przy tym pochwali si, e i ja w owym zaproszeniu byem imiennie wymieniony, gdy krl wielk atencj darzy Itali. Chodz pogoski, e poszukuje ony spord naszych wielmow, moe nawet z Medicich.

    Pod koniec czerwca stanlimy na zamku w Krakowie. Krl podj nas godnie, nie szczdzc pienidza na uczty, on-

    650056

  • 25

    H A L L O W E E N P O P O L S K U W I O S K A P R Z E K L T Y C H

    glerw i piewakw. Owe krotochwile szybko mi spowsze-dniay, jednak tyle z nich wynikno dobrego, e wszedem w zayo z pewnym uczonym mem imieniem Wawrzy-niec Choroszewski herbu Jastrzbiec. (Osobliwe jego imi, jak mi eksplikowa, bliskim jest naszemu Lorenzo i naley je kojarzy z laurowymi wiecami poetw). Odnalazszy w nim pokrewny umys, zyskaem przewodnika, ktry wielce mi by pomocnym w moich studiach nad wschodnimi krajami, za-rwno w materii ich fauny i flory, jak i obyczajw i wierze.

    Z kocem lipca zbrzydo i krlowi ucztowanie, wic uda-limy si ku przepastnym borom przy wschodnich rubie-ach Rzeczypospolitej na owy. Przy okazji stryj mego pana chcia mu pokaza siedliska polskiego wou lenego, ktrego w miejscowej mowie zw ubrem. Zwierzta owe wyda-y mi si wielce interesujcymi ze wzgldu na swe rozmiary i si. Z zaciekawieniem przyjem rwnie informacj, e s one chronione specjalnym krlewskim nakazem i nie wolno nikomu na nie polowa pod kar gardow. Szersze ich opi-sanie zamieszcz w traktacie, nad ktrym pracuj, tymczasem wracam do opowieci.

    W pierwszych dniach sierpnia dotarlimy do miejscowo-ci Strzyewo-Wie, nalecej do zamieszkaego w odlego-ci kilku staja Hieronima Strzygowa herbu Sulima. Krl z wiksz czci dworu osiedli w pobliskim paacyku my-liwskim, reszta musiaa stan we wsi rozlokowana po r-nych tabernach. W tej drugiej grupie znalelimy si rwnie ja i pan Wawrzyniec, co byo nam na rk, gdy zamiarowali-my przed udaniem si na owy rozpyta si wrd szlachec-kiej drobnicy i chopstwa o lokalne wierzenia.

    Aborigini nie przyjli nas yczliwie. atwo byo zmiarko-wa, e tameczny lud jest ponury i radziej trzyma sam ze sob nili z obcymi. Przechadzajc si po osadzie od taberny do ta-berny zauwaylimy te, e jakowy niepokj wisi nad chau-

    650056

  • 26

    H A L L O W E E N P O P O L S K U W I O S K A P R Z E K L T Y C H

    pami jakby cie mrocznej tajemnicy. Kto mia okiennice, trzy-ma je zatrzanitymi, a na wielu drzwiach wisiay krzye.

    Aby wyjani to zjawisko, zaszlimy do farny. Tameczny proboszcz powiedzia nam, e zeszej zimy do wsi zawitaa zaraza, a wygodniali wilcy mnstwo byda poszarpali. Goo-ta, chopstwo i insza ciemnota, eksplikowa, boi si, e i tego roku si to powtrzy.

    Czowiek ten nie pojmowa prawdziwej istoty goszczce-go wrd prostego ludu strachu, czego mielimy si wkrtce dowiedzie. Polak, choby niewiadomo jak skryty w sobie, to urodzony gawdziarz, trzeba mu tylko pgarnca miodu lub kwaterki wdki. Majc to na uwadze, wrcilimy do jednej z tabern i powtrzylimy swoje zapytania, hojnie sigajc do kiesy. Okazao si, i zdaniem wielu aboriginw za zaraz i stra-ty wrd byda i trzody winny jest stwr zwany vurdalacus.

    w vurdalacus, p-czowiek, p-bestia, to upir zrodzony z kazirodczego zwizku, poywiajcy si ludzk krwi lub misem, duszcy dziecitka w koyskach, przynoszcy ze sob mr i nieuro-dzaj. Ten i w, podochociwszy sobie wicej niby wypadao, prze-bkiwa, e tak besti jest pan miejscowy, Hieronim Strzygw, jednak insi zaraz ich uciszali. Zapewne bali si gniewu pana.

    Parobcze gadanie, rzek nam karczmarz, mody ydowin. Pniej j tumaczy, e moe pan Strzygw i dusi dzieci, ale podatkami, a krowy porywa jako danin. Surowy w pan nie cieszy si wielk mioci, gdy niezalenie od urodzaju trzyma si cile litery prawa, a przy tym wielki by orygina i odludek. Jak wielki, miaem si przekona. Jak rwnie o tym, ile prawdy jest w gadaniu prostaczkw, a ju teraz mog rzec, e wicej nili si onemu karczmarzowi zdawao. Tymczasem jednak oburzaa mnie ciemnota, z ktr si spotkaem.

    Nastpnego ranka ruszylimy wreszcie na owy.Przez trzy dni musiaem znosi niewygody spania na twar-

    dej ziemi i przyglda si, jak md rycerska ciska oszczepem

    650056

  • 27

    H A L L O W E E N P O P O L S K U W I O S K A P R Z E K L T Y C H

    lub strzela z uku, cho radziej zaszybym si w ciepej komo-rze z jak ksig. Za to pan mj Ludwik bawi si znakomicie. Trzeba Wam wiedzie, Ojcze, e od koyski nieomal zdradza cigoty ku sprawom rycerskim, cho jako dzieci by sabe-go zdrowia. Stryj jego, mimo i posunity wiekiem i tusz, rwnie wielk przyjemno znajdowa w owach. Sam byem wiadkiem jak przy pomocy wczni powali sporego dzika.

    Czwartego dnia, bardziej z nudy ni jakowej gbszej po-trzeby, daem si namwi na udzia w nagonce na knura. Na swoje nieszczcie.

    Ucieka nam przez wiksz cz dnia, kluczc po ba-gnach, gdzie konie nie mogy pewnie stpa. Zwodzi nas, drani, raz nawet napad na naganiacza i miertelnie poha-rata dwa psy. Zanim zagnalimy go w jar, z ktrego nie mia dogodnego wyjcia, zaczo si ju ciemnia.

    Pamitajc, jaki los spotka owe psy, ktre wczeniej we-szy mu w drog, nie byem bardzo prdki, by pody za nim. Widzc moje niezdecydowanie, przodem ruszy pan De-ciusz herbu Topr, aby zakoczy spraw. Prawdopodobnie, niewiadom, odda swoje ycie za moje.

    Z jaru wypada na nas jaka bestia. Czy by to w dzik, ktrego tropilimy? Nie wiem. Usyszaem kwik koni, krzyk. Bardzo wyranie poczuem ohydny smrd, ktrego nie potra-fi nazwa inaczej ni smrodem mierci. Kojarzy mi si z gni-jcym misem, krwi i mokr sierci. Potem mj ko upad, a ja straciem zmysy.

    Co zaszo, wiem z opowieci. Wedle nich dzik, wyjtkowo potna bestia, wypad z jaru, powali pana Deciusza, tratu-jc go miertelnie, a potem uderzy kami mego wierzchow-ca, rozpruwajc mu brzuch i wywlekajc wntrznoci. Konie reszty naszego towarzystwa poposzyy si tak, jakby sam diabe na nie napad, wic mao kto widzia, co dokadnie si dzieje. Zanim udao im si nad nimi zapanowa, bestia znika.

    650056

  • 28

    H A L L O W E E N P O P O L S K U W I O S K A P R Z E K L T Y C H

    Mnie znaleli nieprzytomnego ze strzaskan nog, przygnie-cionego truchem wasnego wierzchowca. Zabrali mnie czym prdzej do krlewskiego obozu, gdzie cyrulik stwierdzi, e naley mnie przenie do oa i porzdnie opatrzy.

    Najbliszym dworem w okolicy okazao si Strzyewo, sadyba pana Strzygowa herbu Sulima.

    Ocknem si dopiero po tygodniu, wychudy i blady. Miaem paskudnie zaman nog, pknita ko przebia sk-r i minie. Cyrulik ba si, e zabierze mnie zakaenie krwi; gorczka dugo nie ustpowaa. Ostatniego dnia byli pewni, e nie wyyj, ale po przesileniu przysza poprawa. Rankiem otworzyem oczy. Nadal wzdrygam si na wspomnienie czowieka, ktrego wwczas ujrzaem.

    Zdawao mi si, e cigle majacz. W komorze panowaa duchota, mierdziao star krwi i przepocon pociel. Mo-ich przyjaci nie byo w pobliu. Tylko on jeden odcina si czarn plam na tle roziskrzonych od soca bielonych cian, bardziej cie ni czowiek. Mj gospodarz.

    Sam jego wygld budzi niepokj. Niewysoki, chudy, -tawy, mia w sobie co chorobliwego, jakby dawno nie ogl-da soca. Jego rzadkie wosy byy kruczoczarne. W odr-nieniu od innych Polakw policzki mia gadko wygolone, wic ws nie zasania nadmiernie misistych ust. Oszczdny w ruchach, zawsze mwi cichym gosem. Jeli, jak powiadaj, oczy s zwierciadem duszy, to czowiek w najwyraniej du-szy nie posiada, gdy jego oczy zdaway si martwe.

    Tego dnia, ktregomy si po raz pierwszy ujrzeli, nie zamienilimy ani sowa. Pan Strzygw przypatrywa mi si dusz chwil. Cie umiechu bka mu si po ustach. W kocu wyszed, a ja poczuem si tak, jakbym dopiero w tej chwili obudzi si z koszmaru. Pniej zaszed do komory mj przyjaciel pan Choroszewski wraz z kilkoma serdecznymi mi dworzanami Ludwika. Na m prob roztworzyli wszystkie

    650056

  • 29

    H A L L O W E E N P O P O L S K U W I O S K A P R Z E K L T Y C H

    okna. Chd poranka, wesoe gosy kompanw i wrychle po-dane wino przepdziy cienie z mojej duszy.

    Niestety nastpnego dnia towarzystwo musiao doczy do bawicych si owami krlw, jednak do tego czasu na tyle si mi wrcio, e byem w stanie moje wczeniejsze niepokoje zrzuci na karb choroby i zasyszanych w tabernie baja pija-nego chopstwa. Nie powiem, eby przymusowa gocina wi-dziaa mi si mi, ale c byo czyni?

    Nastpny tydzie min jak tydzie katorgi. Sen mczy mnie wicej ni odpra. Bl i nawracajca czasami gorczka przynosiy koszmary. Budziem si pno, z piekcymi oczyma i sztywnym karkiem, tylko po to by ujrze mojego ponurego gospodarza i ponownie nie zamieni z nim sowa. Dni spdza-em w ou, bez ruchu, z utsknieniem wygldajc wizyt cyru-lika lub przynoszcego mi jedzenie olbrzymiego, gburowatego sugi. Byy to jedyne okazje do tego, by z kim sowo zamieni i przerwa nieznon nud. Wiadomo, e mog sprbowa stan na nogi, przyjem jak bogosawiestwo.

    W dniu, w ktrym wreszcie opuciem oe, zostaem poproszony na wieczerz do gospodarza. Przy dugim stole w sali bawialnej poza nim samym zastaem rwnie jak dam. W pierwszej chwili zaoyem, e musi by jego sio-str. Po pierwsze, dlatego e pan Strzygw nie wyglda mi na kogo, komu mogoby zalee na niewiecich wdzikach. Po drugie, dama poza jedn posiadaa wszystkie te same co on cechy urody, jako to kruczoczarne wosy, kontrastujce z nimi jasne oczy, blad cer i drobn budow koci. Rnio ich to, e, podczas gdy mj gospodarz straszy odraajc wrcz szpetot, ona zachwycaa rzadkim, delikatnym piknem.

    Pan Strzygw nie spieszy si z prezentacj, zatem przed-stawiem si sam i w zamian dowiedziaem, e dama jednak jest jego on. Katarzyna Strzygw, tak si nazywaa.

    Siedlimy. Suba wniosa dania.

    650056

  • 30

    H A L L O W E E N P O P O L S K U W I O S K A P R Z E K L T Y C H

    Ku memu zdziwieniu, zostaem usadzony na jednym ko-cu dugiego stou z pani Katarzyn po prawicy, podczas gdy pan Strzygw zasiad na kocu przeciwnym samotny. Nie powiem, ebym nie cieszy si tym stanem rzeczy. ona go-spodarza okazaa si o wiele lepszym kompanem do rozmw nili on sam. Szybko zmiarkowaem, e jest to dama wielkiej ogady i do tego uczona. acin wadaa z pen swobod. Cho nie wiatowa, z lektur wiele wiedziaa o obcych krajach i zachcaa mnie, abym opowiada o osobliwociach Italii. In-telektualna ekscytacja, jak i nie ukrywam kilka kielichw wina sprawiy, e poczuem si na tyle kontent, aby popr-bowa konwersacji rwnie z panem Strzygowem. Uderzyo mnie, e, podczas gdy ja i jego maonka zajadamy w najlep-sze, on tylko obraca w palcach kielich z winem i przyglda nam si, samemu nie tykajc potraw. Zagadnem go o to.

    Nie odpowiada tak dugo, e przyszo mi do gowy, i mnie nie dosysza lub zignorowa. Zmieszany, nie powta-rzaem zapytania. On jednak po jakim czasie drgn, jakby dopiero co si przeckn. Popatrzy na mnie. Zamia si, zakrywajc doni usta. Wreszcie rzek: Miy panie, prosz o wybaczenie, jadam tylko specjalnie przygotowane potra-wy. Pniej zapatrzy si na swj kielich. Mylaem, e jego zainteresowanie moim pytaniem ju mino, lecz myliem si ponownie. Nie odrywajc wzroku od kielicha zacz mwi cichym, aksamitnym gosem.

    Rozwodzi si szeroko nad starym zranieniem, ktre otrzy-ma podczas wojny moskiewskiej. Bet z kuszy, powiedzia, ugodzi go prosto w wtpia. Cudem wyy, ale organy jego dotd nie odzyskay dawnej sprawnoci, dlatego jada jedy-nie delikatne, dugo gotowane misiwa. Z jakiego zwierzcia, nie powiem, skwitowa. A na zakoczenie, ku mej najwyszej odrazie, wda si w rozwaania nad trudnociami wydalni-czymi, ktre miewa.

    650056

  • 31

    H A L L O W E E N P O P O L S K U W I O S K A P R Z E K L T Y C H

    Do tego czasu aowaem ju, em si w ogle do niego zwr-ci. Sprbowaem przeprosi si blem w nodze, ktry zreszt na-prawd od jakiego czasu mi doskwiera, ale pan Strzygw upie-ra si, ebym poczeka, a wnios jego danie. Chcia mi pokaza owo cudo, ktre z tak atwoci przechodzio przez jego jelita.

    Rad nierad musiaem wytrwa. Odrobin pociechy odna-lazem w tym, e gospodarz umilk, pozwalajc onie przej zadanie zabawiania mnie. Pomimo blu i spowodowanego wzburzeniem nawrotu gorczki odpowiadaem grzecznie, starajc si wykrzesa z siebie wczeniejszy entuzjazm.

    Nareszcie wniesiono danie dla pana Strzygowa. Nie wygl-dao imponujco. Ot, podugowaty kawa szarego misa. Najwy-raniej gotowany. Bez sosu. Nie zwrcio wwczas mej uwagi, e wcale nie wydaje si delikatny, odpowiedni dla kogo cierpicego na wtpliwe schorzenia. Nie zastanowiem si te, pomimo wcze-niejszej uwagi pana Strzygowa, z jakiego moe by zwierzcia.

    Radowaem si tylko, e dane mi bdzie wreszcie oddali si do swej komory. Wstaem. Zakrcio mi si nieco w gowie. Pani Katarzyna przyzwaa znanego mi ju potnego sug, aby mnie podtrzyma i odprowadzi. Przeprosia, e tak dugo mnie trzymali, a potem zacza chwali m ogad.

    Wtem pan Strzygw ponownie si odezwa, nie patrzc na nas, nie odrywajc si od posiku, cakiem jakby mwi do siebie. Jego sowa wprawiy mnie w osupienie i zaenowanie tak wielkie, e sponiem si jak panna. Zachwyca si bowiem m urod, chwalc zwaszcza me wyranie silne achillejskie, jak rzek ydki oraz ksztatne uda.

    Nie byem pewien, czy wzi t wypowied za afront, zreszt nie bardzo wypadao, abym gani swego gospodarza, wic wycofaem si pospiesznie z sali.

    Pooywszy si, dugo nie mogem zasn. Rozbolaa mnie gowa i czuem si sabo. Noga dawaa mi si we znaki nie mniej ni pierwszego dnia po przebudzeniu. Wypenia-

    650056

  • 32

    H A L L O W E E N P O P O L S K U W I O S K A P R Z E K L T Y C H

    a mnie odraza wobec dworu, w ktrym byem uwiziony, i siedzcego na nim pana. Zastanawiaem si, ile jeszcze bd musia czeka, nim kto mnie stamtd zabierze. Wspczuem te biednej damie, ktra w tym ponurym miejscu spdzia pewnikiem wiksz cz ywota.

    Zdarza si tak czasem, e gdy intensywnie o kim myli-my, sam si umysu sprowadzamy tego kogo do siebie. Dla mnie pewnie lepiej by byo, gdyby wtenczas tym kim okaza si pan Wawrzyniec, miast niego jednak jeszcze tej samej nocy do drzwi mojej komory zapukaa pani Katarzyna.

    Jej wizyta nie wydaa mi si niczym niestosownym, tym bardziej, e przysza wraz ze sug. Nie ma zreszt nic zdro-nego w tym, e dama odwiedza mczyzn, gdy ten zaleg zmoony chorob. Ponadto godzina nie bya wcale pn, gdy, zmczony wieczerz, szybko si pooyem. I prosz, Ojcze, nie mylcie, e si Wam tumacz, jak to robi win-ni. Daleki jestem od tego, by ukrywa swoje grzechy. Tam-tej nocy moje spotkanie z pani Katarzyn, przynajmniej dla mnie, byo zupenie pozbawione grzesznych intencji.

    Przysza, aby przeprosi mnie, jeli poczuem si dotknity zachowaniem jej ma. Nalegaa, abym mu wybaczy, gdy ze wzgldu na sabe zdrowie sta si zgorzkniaym i nieraz nie ca-kiem wadnym nad sowy i czyny. Przyniosa mi te ksig, abym mia czym si zaj w cigu nastpnych dni rekonwalescencji.

    Od tamtej chwili widywalimy si regularnie. Przychodzi-a miast cyrulika zmienia mi opatrunki, a czasami po prostu zobaczy jak si mam. Wieczerzalimy razem kadego dnia, rozmawiajc przy tym z sob i unikajc uwagi pana Strzygo-wa. Przy adniejszej pogodzie prowadzaa mnie po podwr-cu, cho z koniecznoci te spacery musiay by krtkimi. Kie-dy skoczyem ksik, ktr mi daa, przyniosa nastpn. Nie byo to nic wartego wspomnienia, ale pozwalao wypeni czym nud chwil spdzanych bez niej.

    650056

  • 33

    H A L L O W E E N P O P O L S K U W I O S K A P R Z E K L T Y C H

    Przez jaki czas rosem w si, ale potem pogoda si zmie-nia. Nadszed okres sotny, zapowied coraz bliszej jesieni. Wraz ze wzburzeniem elementw najwyraniej wzburzyy si rwnie humory w moim ciele. Bl w nodze sta si silniej-szym, coraz czciej cierpiaem na nawroty gorczki.

    W tym okresie pani Katarzyna jeszcze czulsz otoczya mnie opiek i jeszcze wicej czasu spdzalimy wsplnie. A pewnej nocy odwiedzia mnie w onicy i niech Bg mnie osdzi nie opieraem si jej. Bl i gorczka zamiast ostu-dzi mj zapa tylko go zwikszyy. Nie wiem, skd wzia si we mnie ta grzeszna cigota, czy bya wynikiem choroby, czy zwizanego z brakiem aktywnoci niepokoju ducha, czy moe wreszcie wynika z niesamowitej aury miejsca, w kt-rym si znalazem. Pisz Wam o tym, Ojcze, zanim powierz moje grzechy Bogu przez spowied, gdy wiem, e mnie nie potpicie, a potrzebuj z kim podzieli si brzemieniem, by lepiej zrozumie szalestwo wasnej natury. Odraz napawa mnie to, co uczyniem, ale nie tak wielk jak to, co nastpio potem.

    Przez dwa albo trzy dni moje kontakty z pani Katarzyn straciy na czstotliwoci, co jest naturalne, biorc pod uwag sytuacj. Nie czuem si jednak winny. Dlatego, kiedy przysza znowu noc, przyjem j ochoczo. Dopiero gdymy si zbli-yli, spostrzegem, e w jaki czas po niej do komory wkrad si jej m. Byem wstrznity, baem si, e przyapa nas i zareaguje w jedyny moliwy dla mczyzny sposb si-gajc po elazo. Tymczasem on siedzia tylko i przyglda si nam tymi swoimi nieludzkimi, wyupiastymi oczyma.

    Pani Katarzyna wyczua moj nag drtwot. Rozejrzaa si po pokoju, a ujrzawszy go, rozemiaa w sposb wyuz-dany. Miast przerwa, zachcaa mnie do dalszych igraszek. Lecz ja straciem po temu wszelk ochot. Obrzydzony, ode-pchnem j od siebie. Krzykna co po polsku, po czym wy-

    650056

  • 34

    H A L L O W E E N P O P O L S K U W I O S K A P R Z E K L T Y C H

    sza w stanie najwyszego oburzenia. Pozostaem sam na sam z jej mem.

    Wtenczas zacz mnie ogarnia strach. Absurd sytuacji i jej kontradykcja wobec naturalnego porzdku rzeczy sprawi-y, e - kolejny ju raz - poczuem si jak w koszmarze. Oto ja, w ciemnej komorze, w ou splamionym grzeszn rozpust, a naprzeciw mnie para pustych zwierzcych oczu.

    Jeli przeyj t noc, wyjad postanowiem sobie.Pan Strzygw po duszym czasie poruszy si wresz-

    cie. Wsta i podszed do mnie. Wycign do. Cofnem si odruchowo. Co gboko we mnie podpowiadao mi, e jego dotyk jest nieczysty. Jednak jak dugie jest oe? Nie miaem gdzie ucieka.

    Dotkn mnie. Delikatnie musn palcami mj policzek. Umiecha si przy tym. Potem, rwnie delikatnie, musn moj usztywnion, obandaowan nog. Zakuo lekko. Wyszed.

    T noc spdziem bezsennie, a o pierwszym brzasku za-braem si za wykonanie swego postanowienia. Sprawa oka-zaa si trudna. O jedzie konnej nie byo mowy, wic zaczepi-em parobka z wozowni. Ten nie do, e nie rozumia aciny, to jeszcze okaza si niemow. Prbowaem wabi go obiet-nicami zapaty, pokazujc mu sakiewk i powtarzajc na-zw Strzyewo-Wie. On pokaza tylko, jak jego but grznie w bocie i wzruszy ramionami. Zrozumiaem.

    Myl o spdzeniu kolejnego dnia w tak nienaturalnych okolicznociach wydaa mi si wstrtn, wic w odruchu desperacji postanowiem skonfrontowa mego gospodarza. Przyj mnie yczliwie, jakby nic nigdy nie zaszo. Informa-cj o moim wyjedzie zby machniciem rki. Nastawa, abym dokoczy kuracji. Lka si o moje zdrowie.

    Nie uspokoia mnie ta rozmowa. Reszt dnia spdziem na gorczkowych modach o popraw pogody, a noc nie ka-dem si spa pomimo znuenia.

    650056

  • 35

    H A L L O W E E N P O P O L S K U W I O S K A P R Z E K L T Y C H

    Niewiele to zmienio. Tym razem odwiedzi mnie gospo-darz wraz z samsonowatym sug. Z pocztku, podobnie jak poprzednio, obaj siedzieli tylko i przygldali mi si. Prbowa-em ich zagadywa, ale ignorowali mnie. Pniej pan Strzy-gw wsta, podszed do mnie i sprbowa znowu dotkn mojej twarzy. Odtrciem jego rk i w gniewie chciaem ze-rwa si z ka i wynie chobym mia kusztyka ca drog przez las, lecz nim zdyem si podnie, dopad do mnie suga i oburcz przycisn do oa. Zaczlimy si szamota. Uderzyem wielkoluda w twarz, amic mu nos i ju zrywa-em si do nieporadnej ucieczki, gdy naga eksplozja blu osa-dzia mnie na miejscu. Pan Strzygw otwart doni uderzy mnie w zranion nog.

    Zakrcio mi si w gowie, podesza do ust. Zrozumia-em, e w obecnym stanie jestem cakowicie bezradny, zdany na ask zwyrodnialca, ktry przyj mnie w gocin. Jego su-ga otar krew z twarzy i ponownie skrpowa mi ramiona.

    Pan Strzygw umiechn si. Jego spojrzenie wyranie pado na moje wstydliwe czci. Wycign do i dotkn ich. Pniej powoli powid palcami wzdu uda a do pkni-tej piszczeli. Nacisn na ni lekko. Ponownie zakrcio mi si w gowie. Krzyknem.

    Spoliczkowa mnie.Potem wyszed nie uroniwszy ani sowa, a suga pody

    za nim. Zostaem sam. Obrzydzenie i strach przelay si prze-ze mnie obezwadniajc fal i musiaem da im upust, kalajc podog podle oa. Humory uszy ze mnie z tak gwatow-noci, e straciem zmysy i na kilka godzin popadem w go-rczkowe majaczenia.

    Ocknem si nad ranem; osabiony, lecz zdeterminowa-ny opuci to obkane miejsce.

    Pomylaem o wymkniciu si oknem, lecz po bliszych ogldzinach zorientowaem si, e w moim stanie byoby to

    650056

  • 36

    H A L L O W E E N P O P O L S K U W I O S K A P R Z E K L T Y C H

    po pierwsze niebezpieczne, po drugie haaliwe. Podsze-dem zatem do drzwi. Na poy spodziewaem si, e bd za-mknite. Nacisnem klamk ustpiy bez oporu. Wyjrzaem do izby. Pusto.

    Ostronie ruszyem do wyjcia na podwrzec. Niestety po obejciu krci si ju ten sam potny parobek, ktry nawiedzi mnie w nocy. Gdyby nie moja noga pewnikiem dabym rad przemkn si kole niego, pki by zajty. Chtnie zaryzykowa-bym nawet kradziey koni byle tylko si wydosta. Tymczasem byem winiem, cho nikt nie trzyma nade mn stray.

    Cofnem si do izby. Powoli dochodzio do mnie, e jeli mam si uratowa to tylko jednym sposobem i cho jestem mem pira i kaamarza, a nie miecza, gotowaem si do walki. Na pocztek trzeba mi byo znale bro. Fechtunek nie wchodzi w gr, wic zaczem si rozglda za jakim pistoletem. Polacy maj w zwyczaju trzyma mnstwo wsze-lakiego ora pod rk, gdy w razie wojny krl mocny jest wszystkich ich powoa do wojska. Trzymaj take liczne tro-fea jako znak dawnych wojennych przewag. Jednak ku memu zdziwieniu nie udao mi si niczego znale ani w sieni, ani w izbie, ani w wieczerniku.

    Postanowiem zakra si do prywatnej komory pana Strzygowa. Jego samego na szczcie tam nie zastaem. W ogle dwr wyda mi si dziwnie cichy i wyludy; jedynie z kuchni dochodziy dwiki jakiej krztaniny.

    Zabraem si za przeszukiwanie sekretarzyka. Znalazem tam mnstwo papierw, ale niczego, co mogoby mi by pomoc-nym w ucieczce. Ju miaem porzuci bezowocne wysiki, kiedy spojrzenie moje pado na potny, oprawny w skr wolumen, spoczywajcy w jednej z szuflad. Na obwolucie widnia eleganc-ki, cho nieco ju zatarty, inkrustowany napis: Silva Rerum.

    W tym miejscu pozwol sobie na krtk dygresj, gdy owe Silvae Rerum s ciekaw osobliwoci polskiego obyczaju,

    650056

  • 37

    H A L L O W E E N P O P O L S K U W I O S K A P R Z E K L T Y C H

    ktr przyszo mi pozna za spraw pana Choroszewskiego, a ktra zupenie jest nieznan w naszych stronach. Polscy panowie prowadz ksigi, w ktrych spisuj rozmaite wy-darzenia swojego ywota jako i kurioza, na ktre zdarza im si natrafi. Wrd ich notatek znale mona wersety poezyj,opisy podry, wspomnienia z wojen, przepisy na smakowite potrawy, a take informacje o narodzinach, chrzcinach, lu-bach, zgonach i innych codziennych sprawach. Ksigi takie przekazuje si z pokolenia na pokolenie, niektre z nich siga-j nawet czasw piastowskich.

    Gdym natrafi na Silva Rerum pana Strzygowa, wielka i zgubna mnie zdja ciekawo. Niebaczny na niebezpiecze-stwo, zaczem czyta, liczc na to, e znajd wzmianki, ktre pozwol mi lepiej zrozumie zwyrodnia natur mego go-spodarza.

    Notatki czynione jego wasn rk byy nieliczne i mao czytelne, jakby cierpia na jakowy niedowad, acina wul-garna. Kryy si w nich sugestie najmroczniejszej natury. Niektre zdania wryy mi si w pami tak silnie, e pewnie do koca ycia bd zmuszony odczytywa je znw i znw w najgorszych koszmarach.

    Sabuj, upuszczanie krwie na nic, potrzeba mi ywotaDziewka jest mi wstrtn, odesabym j, eby nie krew, nie wola ojca.Znw porodzia martwePorodzia szkaradztwo, ywota w nim nie stao na nic.Sabuj, cigle sabuj.ywot bydlcy na nic. Przeklta dziewka, jej ono ju chyba cakiem uscho. Trzeba je wzmoc-

    ni, tylko nie wiem, jak. Pije krwie i wywar z wtroby, ale to na nic.Puco i serce, i srom, z rnych Czci mskie i kobiece. Bez

    krwie. Nie tak jak radzi ojciec.Porodzia. Tym razem yo duej, ale byo sabym i odraajcym.Pomaro.

    650056

  • 38

    H A L L O W E E N P O P O L S K U W I O S K A P R Z E K L T Y C H

    Sabuj. Upuszczanie krwie i ywot w odpowiednich propor-cjach. Puco i serce, i srom. Tak.

    Czytajc, zdaem sobie spraw, e pan Strzygw nie tylko podatny jest przeciwnym naturze cigotom ciaa, ale rwnie zaprzeda si sztuce alchemicznej i mrocznym praktykom. Jego perwersje bynajmniej si na tym nie koczyy. W pisa-nych pewniejsz rk jego ojca notatkach natrafiem na zapis,ktry rzuca cie ohydnego plugastwa na oe maeskie mego gospodarza.

    ona moja porodzia znw, pisa starszy Strzygw, tym ra-zem dziecko ywie, ale przyszo przed czasem i bardzo sabym jest i uomnym. Pewnikiem nie wyyje. Dalimy mu Hieronim. A po-tem: Porodzia crk. Ta jest silna. Damy jej Katarzyna.

    Dalej przerzucaem kartki, nie mogc zapanowa na zdro-n ciekawoci, mimo i odraza rosa we mnie z kad chwil. W gorczkowych poszukiwaniach natrafiem na kolejne su-gestie kazirodczego spkowania, wiele pokole wstecz. Rd Strzygoww stary jest, herb Sulima jeszcze piastowscy krle mu nadali. Od jak wielu wiekw krzyowali si tylko sami z sob, boj si myle. Deformacje i inne zesane przez Boga zna-miona blunierczych zwizkw dotykay ich przynajmniej od czasw krla Kazimierza, dziada mego pana Ludwika. Obecnie wygldao na to, e sama natura postanowia przeciwdziaa ich dalszemu rozmnaaniu, wyjaawiajc ono pani Katarzyny.

    Pochonity perwersyjn fascynacj musiaem spdzi na czytaniu przynajmniej godzin, gdy na dworze rozedniao ju w peni. Dopiero, gdy poczuem soce na skrze, otrzsnem si i zamknem ksig, ale wtenczas byo ju za pno, straci-em szans na to, by niepostrzeenie wymkn si i zapomnie o caej sprawie, jakby bya zaledwie dusznym snem.

    Pan Strzygw sta o dwa kroki ode mnie.Musia zakra si swoim zwyczajem, korzystajc z mojej

    nieuwagi. Cho mikrej postury, zaj mi drog do drzwi. Jego

    650056

  • 39

    H A L L O W E E N P O P O L S K U W I O S K A P R Z E K L T Y C H

    misiste wargi rozciga bezmylny umiech, a blade, wyu-piaste oczy wpatryway si we mnie. Albo moe raczej w jaki punkt tu nad mym ramieniem, bo miaem wraenie, e wcale mnie nie widzi.

    Chwil trwalimy w milczeniu i bezruchu. W kocu on zapyta, co robi w jego prywatnej komorze. Zupenie jakby nic dziwnego midzy nami nie zaszo, tylko to moe, e przy-apa mnie, jak naduywajc jego gociny myszkuj po domu. Wtenczas co we mnie pko. Poczuem jak gotuj si we mnie krew i , sprowadzajc bachiczne szalestwo. Cisnem w niego ksig.

    Prbowa si zasoni, lecz nie zdoa. Ciki wolumen uderzy go w twarz i powali, zalanego krwi, na podog. Za-cz wy. By to niezwykle wysoki, nieludzi wrzask przypo-minajcy po trosze skowyt psa, a po trosze zawodzenie dziec-ka. Nie prbowa zatamowa krwotoku. Wpatrywa si tylko w swe zbroczone donie i wy.

    Nie wiem czemu, ale ten jego krzyk rozwcieczy mnie jeszcze bardziej. Pomylaem, e chc, aby si zamkn, cho-bym mia go do tego zmusi wtaczajc mu jego wasne zby do garda. Nie panujc na buzujcymi w yach humorami, pochwyciem swe kule i, podskoczywszy na jednej nodze do pana Strzygowa, z caych si uderzyem go w gow.

    Pad i ucich. Byem pewien, e go zabiem.Przeskoczyem ciao i ruszyem do kuchni. Syszaem, e

    suga rzuci to, co robi w podwrcu i wpad ju by do sieni, wic chciaem mu stawi czoa choby z noem kucharskim w doni. Nie przewidziaem tylko, e kto inny stanie mi na drodze pani Katarzyna.

    Wpadem na ni, przekraczajc prg kuchni. Dgna mnie kilka razy na olep, ranic w rami i plecy, ale potem krtkie ostrze ugrzzo w fadach mego grubego kubraka. Mimo dezorientacji udao mi si chwyci j nieporadnie. Ra-

    650056

  • 40

    H A L L O W E E N P O P O L S K U W I O S K A P R Z E K L T Y C H

    zem upadlimy i przetoczyli si w poprzek kuchni. Od ude-rzenia straszliwy bl przeszy m nog i poczuem, e krew na nowo pocieka z rany. Nie zdoaem utrzyma chwytu. Pani Katarzyna wpada na ceglan kuchni, przewracajc garnki. Zalaa j wrzca woda. Krzykna krtko, przejmujco, a po-tem z blu omdlaa.

    Ja tymczasem rzuciem si, aby chwyci n, ktry upu-cia. Dopadem go i sprbowaem si podnie, balansujc na zdrowej nodze. Wtedy ujrzaem, co poza wod wydostao si z garnka. Pod mymi stopami leaa na poy obgotowana z misa ludzka gowa.

    Odkrycie to tak mn wstrzsno, e nie zdyem si przygotowa na wejcie parobka, ktry rzuci si na mnie, szybko wyuska mi n z doni i przygnit mnie do ziemi.

    Tymczasem pan Strzygw musia si by ockn, bo wszed wrychle do kuchni. By jeszcze bardziej bladym ni zazwyczaj, a krew okrya jego twarz ponur mask, upo-dabniajc go do jakiego nieludzkiego stworu. Trzyma si za gow i krok jego chwia si nieco, lecz poza tym zdawao si, e doszed ju do zmysw. Bezczuym wzrokiem obrzu-ci pomieszczenie, po czym nakaza parobkowi spta mnie, a nastpnie zaj si pani Katarzyn. Uczyniwszy to, na na-stpne polecenie swego pana, suga wynis mnie do stajni, gdzie osioda trzy konie. Usadzono mnie w wysokim, dam-skim siodle, tak, abym mg siedzie z usztywnion nog wy-prostowan i przywizano postronkiem, bym nie spad. Poje-chalimy w las.

    Z naszej trasy pamitam niewiele, gdy mroczyo mi si w gowie z blu i gorczki. Gdymy pniej z panem Choro-szewskim i ludmi krla jegomoci prbowali odnale miej-sce, do ktrego mnie wywieziono, Bg mi wiadkiem nie daem rady go wskaza. Pamitam, e byo to w jakiej sta-rej czci lasu, gdzie drzewa byy grube i pokryte wiekowym

    650056

  • 41

    H A L L O W E E N P O P O L S K U W I O S K A P R Z E K L T Y C H

    mchem. Sta tam krg uczyniony z postawionych na sztorc, zgrubnie ciosanych kamieni. Porodku znajdowa si poga-ski otarz, splamiony zbrzowia krwi blunierczych ofiar.Na nim wanie mnie zoono.

    Powiadaj filozofowie, e spojrze w oko mierci i nie za-dre jest najwiksz cnot. Ksia nauczaj, e nie bdzie wy-dany na zatracenie ten, ktrego pogaska rka powali, a kto ochoczo zbdzie ywota w imi Pana Naszego i Zbawcy, Jezusa Chrystusa, sawic je w gos w ostatnich swych chwilach, temu nawet czycowe mki bd oszczdzone. Ja jednak, patrzc w pustk oczu dobywajcego noa pana Strzygowa, zdobyem si na szloch zaledwie. Jeli modliem si do Boga, to o to tylko, aby wybawi moje grzeszne ciao z niebezpieczestwa.

    Chciabym myle, e moje mody zostay wysuchane. Dr jednak na wspomnienie o tym, gdy, jeli tak si stao, ryzykujc blunierstwem musz zapyta: przez kogo? A je-li nie przez litociwego Pana, to c uczyniem ze sw dusz w tamtej chwili tchrzostwa?

    Pozostaje mi tylko wierzy, e strach i bl sprowadziy na mnie pomieszanie zmysw, a wiadectwo mych oczu jest fa-szywym.

    Pan Strzygw kaza parobkowi przytrzyma mnie, gdy on sam mia zada cios. Nim ten jednak pad, krew zbroczya m twarz. Usyszaem krtkie chrzknicie. Z brzucha pot-nego sugi wyrs dugi, pokryty lisk czerwieni rg. Zaraz potem zwalisty m pad martwy, a mnie ukazao si stwo-rzenie bardziej przeraajce ni podobizny diabw z dzie flamandzkich mistrzw.

    Rg wyrasta z podbrdka niemal ludzkiej twarzy osa-dzonej na nienaturalnie dugiej szyi, wyrastajcej spomidzy opatek bestii o ksztacie dzika, ale rozmiarach ubra. Para-doksalnie twarz ta wygldaa cakiem agodnie, miaa due oczy o ksztacie migdaw, brwi ciemne, wygite w subtel-

    650056

  • 42

    H A L L O W E E N P O P O L S K U W I O S K A P R Z E K L T Y C H

    ne uki, usta delikatne. Zawisa na chwil nade mn. Potem stwr wycign szyj i zbliy swe oblicze ku zmartwiaemu z przeraenia panu Strzygowowi.

    Tamten zdy wyrzec tylko jedno sowo. Nie dosyszaem dobrze, lecz zdao mi si, e byo to polskie sowo ojcze.

    Gdy si odezwa, twarz stwora rozwara si niemal na p, odsaniajc garnitur wilczych kw. Jednym kapniciem be-stia zerwaa gow pana Strzygowa z ramion.

    Bryzna na mnie posoka. Krzyknem. Sprbowaem rzuci si do ucieczki, ale udao mi si tylko stoczy z otarza. Uderzyem nog o kamie. Po krtkim przebysku blu ogar-na mnie dobrotliwa ciemno.

    Ocknem si w jaki czas potem. Cia pana Strzygowa i jego sugi nie byo nigdzie w pobliu. Tylko wiea krew plamica otarz pozostaa jako wiadectwo ich gwatownej mierci. Martwe byy te ich konie, i na poy poarte. Mj za to - ocala. Pas si spokojnie nieopodal, cho dawno powinien sposzy go smrd mierci.

    Dosiadszy go, odjechaem, byle dalej od tamtego pluga-wego miejsca.

    W dwa dni pniej odnaleli mnie osabego pan Choro-szewski i krlewscy myliwcy. Zabrali mnie do obozu, gdzie mogem wypocz. Z ich opowieci dowiedziaem si, e po-jechali po mnie na dwr w Strzyewie, sdzc, e do ju na-braem si, bym mg doczy do reszty towarzystwa, jednak dom i gospodarstwo zastali wyludym. Cae szczcie ogary odnalazy mnie bez trudu. Jak si okazao, ko mj, gdym w przebyskach przytomnoci nie prbowa zwrci go gdzie indziej, do rodzimej zawraca stajni.

    W zamian opowiedziaem im histori mej przymusowej niewoli, nie szczdzc przy tym opisw perwersyj gospoda-rza. Zarzut czarnoksistwa i kazirodztwa nie mniej cikim jest w Rzeczypospolitej ni w Rzymie, jednak wrciwszy na

    650056

  • 43

    H A L L O W E E N P O P O L S K U W I O S K A P R Z E K L T Y C H

    miejsce nie znalelimy adnych ladw mogcych potwier-dzi moj histori. Znika nawet Silva Rerum Strzygoww.

    Od tego czasu powstaa na dworze pewna nieufno wobec mnie. Nikt nie mia wtpliwoci, e jakowe mroczne sprawy zaszy na Strzyewie, jednak jak rol w nich odegraem nikt nie by pewien. Zauwayem, e dworacy unikaj kontaktw ze mn, a niejeden odegnuje si od zego po spotkaniu. Po-prosiem zatem pana mego o zwolnienie z obowizkw na czas rekonwalescencji i wrciem z panem Wawrzycem do Krakowa. Przez jaki czas radowaem si, e chocia ten jeden przyjaciel pozosta mi wiernym, ale z czasem spostrzegem, e i on odwiedza mnie coraz rzadziej i jakby jest zakopotanym.

    W tym mniej wicej czasie wysaem Ci mj poprzedni list. Obecnie czuj si ju duo silniejszym, cho nadal kulej i bl mi dokucza. Niemniej za kilka dni ruszam ladami krla Lu-dwika z powrotem do Budy, coby zdy przed nadejciem najsroszych mrozw.

    Ostatni tylko rzecz chciabym Ci jeszcze opowiedzie, nim zapiecztuj ten list. Kiedy przechadzam si czasami po rynku, zdaje mi si, e widuj okutan wielkim szalem kobiet, ktra mi si przypatruje. Jest ona ciarn, cho niedugo s-dzc po rozmiarach jej brzucha. Kilka razy chciaem przyjrze si jej dokadniej, ale zawsze niknie mi w tumie, nim zd na dobre rozrni rysy jej twarzy. Zeszej nocy przynio mi si, e zachodzi do mojej komory. Obudziem si z przeczuciem, e ujrz pana Strzygowa, jak siedzi w kcie i wlepia we mnie swoje dziwne oczy. Oczywicie nic takiego nie zaszo.

    Czy sdzisz, e to z napicia nerww? Mylisz, e moe i ta kobieta mi si przywiduje?

    Cura ut valeas,Marco

    650056

  • 44

    H A L L O W E E N P O P O L S K U W I O S K A P R Z E K L T Y C H

    650056

  • 45

    H A L L O W E E N P O P O L S K U W I O S K A P R Z E K L T Y C H

    Zbkana dusza

    Andrzej Paczkowski

    Wydarzyo si to w roku paskim 1920 w przekltej wsi Strzye-wo, o ktrej nie mwi si dzisiaj za wiele. Mao kto pamita tam-to wydarzenie, poniewa wioska wymara a jedynie stare mury, wyaniajce si jeszcze podczas ksiycowych nocy z wybujae-go zielska, opowiadaj smtnie o minionych dziejach, ktre pit-nem strachu naznaczay osad i yjcych w niej ludzi.

    Wiadomo byo, e wiosk zamieszkiwa szalony ksidz. Pewnej nocy przydarzya mu si jaka dziwna historia, po ktrej ju nigdy nie odzyska zmysw, a okolica zostaa przez niego dosownie zasypana krzyami, by, jak to mwi, odp-dzi czajce si na kadym kroku zo.

    Wiele mwio si o topielicy, paczcej nad maym ba-gnem, w ktrym sama biedaczka stracia ycie. Bkaa si po lesie szukajc swojego zagubionego dziecka, gdy przez nie-uwag zapltaa si w krzewy i wesza na pobliskie moczary. Ciaa nieszcznicy, jak rwnie zwok dziecka, nigdy nie od-naleziono. Jej pacz i zawodzenie syszy kady, kto przypad-kiem zawdruje w poblie dawnej wioski...

    Bya te rodzina, ktr rankiem znaleziono martw i nikt nie wiedzia, kto by za to odpowiedzialny. Ludzie widzieli cienie i rogi dziwnych stworw, ale czy to naprawd samo zo przyszo tamtej nocy z piekie i dokonao tej zbrodni?

    We wsi znikay dzieci, nocami nawiedza j sam szatan, przedmioty dziwnie si zachowyway a ludzie nie przyjanili si, poniewa nikt nie wierzy nikomu. Po zmroku rodziny siadyway w domach, przy dokadnie zamknitych drzwiach. Dreli, odmawiajc modlitwy, ktre nigdy nie pomagay, ale

    650056

  • 46

    H A L L O W E E N P O P O L S K U W I O S K A P R Z E K L T Y C H

    przynajmniej daway jak zudn nadziej. Kadej nocy co si przecie dziao...

    Pewne maestwo z wytsknieniem oczekiwao na-rodzin dziecka. Cho moe si to wydawa dziwne, byli to ludzie wielce zamoni. Osiadli w Wiosce Przekltych, gdy potrzebowali schronienia. Rodzina kobiety nie potrafia pogo-dzi si z mezaliansem crki. Kiedy maonkowie zupenym przypadkiem dotarli do wioski, lad po nich zagin, a oni odetchnli w spokoju, wierzc, e od teraz bd wie spokoj-ne i dostatnie ycie.

    Ich marzeniem byo dziecko zrodzone z mioci. Nieste-ty mijay lata, a kobieta nie zachodzia w ci. Na nic zday si rady mdrych bab, ktrych w wiosce nie brakowao, ani nawet modlitwy, ktrych, zdawao si, Bg tam nie sysza. W kocu wybrali si do miejscowej czarownicy, okropnej i starej jak wiat jdzy z wielkim nosem. Niestety i ona odpra-wia ich z kwitkiem, nie chcc wchodzi z nimi w konszachty. Nad wiosk wisiao przeklestwo.

    Po wielu latach kobieta stracia rado ycia, poronia bo-wiem sze razy. Niewiele brakowao, aby oszalaa ze smut-ku, bezsilnoci i rozpaczy.

    Lecz oto sta si cud: nieoczekiwanie zasza w ci i urodzia zotowos dzieweczk. Na imi dali jej Annuszka. Dziewczynka obdarzona zostaa piknymi bkitnymi oczami i wesoym umiechem, dlatego ojciec od razu nazwa j swo-im anioem.

    Nie wszystko jednak uoyo si tak, jak powinno. Cie-niem na yciu rodziny pooya si choroba Annuszki. Dziew-czynka od urodzenia bya sabowita, zwyky podmuch wiatru doprowadza j do najciszej choroby. Dlatego maa nigdy nie opuszczaa domu. Moga wyglda na wiat jedynie przez mae okienko swojego pokoiku, gdzie bawia si klejnotami rodzinnymi matki.

    650056

  • 47

    H A L L O W E E N P O P O L S K U W I O S K A P R Z E K L T Y C H

    Matka prbowaa wszystkiego, aby pomc crce. Dowia-dywaa si jak j uleczy, ale chocia prosia i bagaa, mdre baby krciy gowami.

    Ona nie narodzia si dla ycia powiaday tylko i od-chodziy.

    Mijay lata, Annuszka nigdy nie wysza za prg domu. Ro-dzice niezwykle j kochali, dawali jej wszystko, czego moga-by zapragn, cho dziewczynka nigdy nie miewaa zachcia-nek, a najwiksz rado znajdowaa w objciach rodzicw.

    Gdy Annuszka miaa pi lat, zdarzyo si najgorsze: dziewczynka, pchana ciekawoci, wysza na zimne po-wietrze, bo widziaa bawice si i miejce dzieci ssiadw. Znowu ciko zachorowaa. Od tego czasu ju nie wstawaa z ka. Kadego dnia jej oczy coraz bardziej gasy i ciemniay. Rodzice siedzieli przy ku i nie odchodzili na krok.

    Tatusiu, czy nadal jestem twoim anioem? kadego dnia pytaa ojca sabym gosikiem.

    Tak, nadal jeste i bdziesz moim anioem. Na zawsze? Na zawsze...Umara po paru kolejnych dniach. Ich rozpacz signa ze-

    nitu. Opakiwali crk oboje przez dwa kolejne dni i nie chcieli dopuci do siebie myli, e Annuszka odesza, e ju jej nie ma midzy ywymi. Oboje posiwieli, pochudli na twarzy i ciele, zmarnieli jeszcze bardziej. Czy takie ycie byo im pisane?

    Wreszcie zrozumieli, e dziecko naley pochowa, e nie mog jej zostawi w takim stanie. Ubrali j w biae szaty, do wosw wpili drogie spinki, na maej szyi zawis diamen-towy naszyjnik, na rkach zote piercienie i bransolety. Bo-gactwo dawno stracio dla nich sens i blask, niech wic crka zabierze wszystko ze sob.

    Pewnego zimowego dnia ma uoono do trumny, za-mknito wieko i wyniesiono na rkach z domu. Pada nieg

    650056

  • 48

    H A L L O W E E N P O P O L S K U W I O S K A P R Z E K L T Y C H

    i szara wioska wygldaa jeszcze gorzej ni zazwyczaj: martwe konary drzew wycigajce macki w stron ciemnego nieba, czarne kamieniste drogi, zasypane niegiem domy, dym ucie-kajcy z kominw ku mglistym przestworom. Tak naprawd tylko ten szary dym ulotna dusza spalonych drzew by wolny. Czowiek nie moe za ycia zazna takiego szczcia, zawsze pozostaje sptany przez jakie ograniczenia.

    Maonkowie mogli pociesza si jedynie tym, e ich An-nuszka bya ju rwnie wolna, co szare smugi wijce si nad domami.

    Idc przez wie widzieli ludzi chowajcych si za firan-kami w domach. Ciekawskie spojrzenia a paliy, nikt jednak nie wyszed i nie odprowadzi ich dziecka w ostatniej drodze. Ludzie nie paali do siebie ciepymi uczuciami. Kady by kowalem swego losu w tej dziwnej, opuszczonej przez Boga wiosce.

    Na cmentarzu ju czeka ksidz w swej czarnej sutannie. Wyglda jak ciemna zjawa pord biaych zasypanych nie-giem grobw. Obok niego ziaa pytka dziura, wykopana na szybko, w ktrej zostay zoone zwoki Annuszki. Raz dwa zakopano trumn, ksidz odmwi pospiesznie jakie formu-ki i znikn. Rodzice po godzinie wrcili do domu...

    Nastaa noc. Wieniacy mieszkajcy w Wiosce Przekl-tych nie yczyli swoim ssiadom dobrze. Kady zazdroci, ile mg, obserwowa, a jak tylko nadarzya si okazja, zabiera jeden drugiemu nawet spod nosa. Dwch odwanych zgadao si tej samej nocy. Spotkali si na cmentarzu o pnocy, kiedy ju mieszkacy wioski spali. Panowa przeraliwy zib, mrz sku ziemi i ciko byo z powrotem wykopa ma trumn pen klejnotw. Bogactwo jednak tak bardzo kusio, e obcie-raj donie do krwi, wykopali wreszcie to, czego podali.

    Zadowoleni otworzyli wieko trumny i spojrzeli na ma blad dziewczynk lec spokojnie jakby we nie na jasnej

    650056

  • 49

    H A L L O W E E N P O P O L S K U W I O S K A P R Z E K L T Y C H

    poduszce. Wygldaa jak anio, wic z pocztku przestraszyli si, e niebiosa ich pokaraj, ale blask klejnotw zrobi swoje. Poczli w szale zdejmowa z niej wiecideka, a pozostay tylko piercienie na palcach. Chwycili jej zimn do i szarpa-li, ale zoto nie chciao zej z napuchnitych po mierci pal-cw. Cignli tak mocno, a wreszcie dziewczynka usiada w trumnie i wydao im si, e otworzya oczy. Oboje uciekli z krzykiem zabierajc ze sob worek z kosztownociami.

    Rodzice tej nocy nie potrafili zasn. Matka wylewaa mo-rze ez. Oboje wspominali na swojego anioa, bya przecie wszystkim, czego pragnli, spenieniem ich marze, darem od losu, a nagle jej zabrako. ycie przestao mie dla nich ja-kikolwiek sens. W kocu zasnli.

    Przebudzili si syszc, e kto dobija si do drzwi wej-ciowych. Opucili ciepe posania, podeszli oboje do okna i spojrzeli przed ganek. Tu pod drzwiami staa ich crka i rozpaczliwie szlochajc bagaa o wpuszczenie do rodka. Ro-dzice si wystraszyli. Wiele razy syszeli takie opowieci o du-szach zmarych bkajcych si po mierci. Dusze te mogy by bardzo niebezpieczne, sprowadzay zo, chorob i wszelkiego rodzaju nieszczcia. Dlatego opucili zasonki i nie zwaajc na krzyki dochodzce zza drzwi, zamknli si w pokoju.

    Po jakim czasie krzyki ustay i zapada cisza. A wic zb-kana dusza, chcca im wyrzdzi jak krzywd, odesza, zo-stawia ich w spokoju.

    Nad rankiem, po otwarciu drzwi, znaleli ciao swej crki, zimne i sztywne, skulone, nadal prbujce maymi zacinity-mi piciami dosta si do rodka.

    Tej nocy bowiem gdy rabusie wykopali trumn, Annusz-ka pod wpywem silnego szarpania oya naprawd, serce jej zaczo bi i krew na powrt zacza pyn w yach. Pa-trzc na miejsce, w ktrym si znalaza, zacza paka. Byo jej niesamowicie zimno, i nie wiedziaa, co robi na cmentarzu

    650056

  • 50

    H A L L O W E E N P O P O L S K U W I O S K A P R Z E K L T Y C H

    w nocy, bez rodzicw, zupenie opuszczona. Wstaa i posza po ladach w stron zabudowa. Dwa lady butw prowa-dziy do jej domu, do ktrego dotara raz dwa, chocia nigdy wczeniej nie widziaa go z zewntrz. Zacza ze szlochem wali w drzwi i prosi by jej otworzono. Niestety, kiedy ro-dzice si pojawili, nie wpucili jej do rodka. Annuszka upa-da na kolana i paczc coraz sabiej walia maymi pistkami w drzwi. Mrz nad ranem nadszed jeszcze silniejszy i powoli dziewczynka zamarza na mier. Tym razem ju umara na-prawd...

    Od tamtego czasu dusza Annuszki chodzi po wiosce i prbuje dosta si do domw przeraonych mieszkacw. Nieustannie sycha jej pacz...

    Historia ta wydarzya si w Wiosce Przekltych, ale nie bya jedyn, bowiem kadego dnia i kadej nocy zdarzay si tam niezwyke ludzkie tragedie, o ktrych do dzi opowiadaj stare mury. Jeeli zabdzisz w miejsce dawnego Strzyewa, strze si podrniku, bo ju nie wyjdziesz stamtd ywy...

    650056

  • 51

    H A L L O W E E N P O P O L S K U W I O S K A P R Z E K L T Y C H

    Wioska przekltych

    Micha Stonawski

    Robert zacisn donie mocniej na kierownicy, po to tylko, by za chwil oderwa jedn z nich i otrze pot z czoa. Wytar j szybko o spodnie, i zmieni bieg. Zerkn na siedzc obok on, zapatrzon z obojtn min w krajobraz za oknem.

    Nie pomagasz mi Zakomunikowa. Nie odpowiedziaa. Rwnie dobrze mogaby krzycze.

    Szczerze mwic, wolaby ju ten wariant, ale Aga, w sytu-acjach, kiedy zdawali si by skazani na siebie, potrafia mil-cze dugie godziny. Wymownie, widowiskowo i z najwysz pogard malujc si na twarzy. Pewne byo, e w kocu kt-re z nich nie wytrzyma i wybuchnie. W wikszoci przepad-kw, bya to ona.

    Westchn poirytowany i sprbowa skupi si na dro-dze, jednak jej monotonia zaczynaa go ju nuy. Asfalto-wa, mocno podziurawiona szosa biega prosto przez las od ponad godziny, czasem tylko lekko skrcajc. adnych roz-gazie, odng, polnych drek nikncych w gstwinie czy choby jakiejkolwiek wioski. To ostatnie martwio Roberta najbardziej. Jeszcze raz spojrza na tablic rozdzielcz, jakby chcc si upewni, jakby tym razem kontrolka rezerwy pali-wa przestaa miga, a wczeniejsze spostrzeenia byy tylko pomyk. Migaa dalej dajc bolenie do zrozumienia, e jeli szybko nie znajdzie si ani jedna stacja benzynowa, stary, po-nad dziesicioletni Opel Astra zatrzyma si porodku lasu, na cholernie rzadko uczszczanej drodze prowadzcej bg jeden raczy wiedzie gdzie. Robert doskonale wiedzia, co si wtedy stanie.

    650056

  • 52

    H A L L O W E E N P O P O L S K U W I O S K A P R Z E K L T Y C H

    Wtedy twoja kochana ona zacznie wreszcie mwi szepn mu w duchu wewntrzny gos. Ale raczej nie bdzie to nic przyjemnego, prawda?

    Musia si z nim zgodzi. To wanie midzy innymi z po-wodu jej humorw byli teraz tutaj.

    Znw otar pot z czoa. Nawet na zacienionej drodze dao si odczu niesamowity, nawet jak na koniec sierpnia, upa. Byo te duszno, zbierao si na burz. Sdzc po intensywno-ci duchoty, tak z gradem wielkoci kurzych jajek, siekcym deszczem i co najmniej dwoma trbami powietrznymi.

    Zniecierpliwiony klepn w zamontowany na rodku de-ski rozdzielczej GPS. Urzdzenie zepsuo si jakie trzy go-dziny temu. Ekran po prostu zamigota i zgas. Prbowali z Agnieszk jako go naprawi, mieli nawet przygotowane zapasowe baterie, jednak wygldao na to, e sprzt nadaje si na zom. To chyba chwil pniej, kiedy przyzna, e nie wie, gdzie jest, postanowia si na niego obrazi. Wczeniej rzuca-jc par przeklestw i inwektyw pod adresem jego osoby. Co o byciu yciowym nieudacznikiem, idiot i prawdopodobnie najbardziej aosnym mczyzn na wiecie.

    Przydaaby mi si mapa ze schowka rzuci w prze-strze.

    Cakowity brak reakcji. Zme w ustach przeklestwo. Nie mg, prowadzc, sign na drug stron samochodu. Jed-nak, pki droga bya prosta, mapa moga jeszcze poczeka, wic nie dry dalej.

    Mylami wrci do Krakowa. Wyjedali w duo lepszych nastrojach. Ona, z ciekawoci, on z nadziej. Ta podr miaa da im czas na oddech, pomc wyranie sypicemu si ma-estwu. Dziao si midzy nimi le ju od jakiego czasu, Ro-bert sam nie wiedzia, czy byo to osiem miesicy, czy rok. By za to zdziwiony, e wystarczyy tylko dwa lata od lubu, by tak si od siebie oddalili. Kade zajo si wasn karier. On

    650056

  • 53

    H A L L O W E E N P O P O L S K U W I O S K A P R Z E K L T Y C H

    by dziennikarzem, ona uczya w szkole. Oboje mieli smyka-k do swoich zawodw. W efekcie, mijali si jedynie w domu, bdc bardziej wsplokatorami, ni maestwem. Co jaki czas tylko udao si znale chwil na szybki, mechaniczny seks. Nie tak to miao wyglda.

    Myle o wyjedzie zacz ju dwa miesice wczeniej. Nie szuka kurortu, ani hotelu. Zaleao mu na jak najbardziej od-osobnionym miejscu, gdzie bd si mogli skupi tylko na so-bie. Aga, kiedy tylko o tym usyszaa, sama podchwycia ten pomys. To ona znalaza Strzyewo. Jedna z internetowych zna-jomych poradzia jej t wie. Podobno koleanka znajomej bya tam z mem, niele wypoczli. To miaa by taka polska uto-pia, gdzie prd jest tylko w paru domostwach, a ludzie wci yj jak za dawnych lat. Aga zapucia swoje internetowe wici i, cho nie znalaza adnej informacji o samej wsi (ktrej nie byo nawet na mapach), udao jej si dowiedzie, jak tam dojecha.

    Szybko dograli terminy, wzili urlop, zmienili swoje sta-tusy na Facebooku. Wczyli alarm w mieszkaniu i wyjechali, suchajc na przemian pyt AC/DC i Abby.

    A po szeciu godzinach jazdy, podskakiwali na nierw-nym asfalcie jakiego zadupia, bdc coraz bardziej na siebie wciekli.

    ***

    Pierwsze powane oznaki ubytku benzyny samochd za-cz dawa tu przed tym, jak wyjechali z lasu, w pene soce, na dosy spor polan. Wyschnita trawa i wrzosy cigny si na dobre dwa kilometry w kad stron, w oddali maja-czyo pojedyncze, rozlatujce si domostwo z maym polet-kiem uprawnym zaraz za nim. Z naprzeciwka, od strony lasu, wolno jecha rozklekotany traktor, na ktrego widok Robert poczu nadziej. Nie baczc ju na oszczdn jazd, przyci-sn peda gazu.

    650056

  • 54

    H A L L O W E E N P O P O L S K U W I O S K A P R Z E K L T Y C H

    To by bd. Parnacie metrw pniej, toczyli si ju tylko si rozpdu. Agnieszka prawdopodobnie podejrzewa-a kopoty ju od jakiego czasu widzc napicie na twarzy ma. Ignorowaa to, jak dugo moga. W momencie, kiedy Opel zatrzyma si w szczerym polu, nie moga ju duej milcze.

    Co si stao? Rzucia ostro. Czemu stane? Benzyna si skoczya mrukn Robert. OCZYWICIE zapomniae zatankowa powiedziaa

    jeszcze spokojnie, wyjtkowo powoli wymawiajc niektre sowa, smakujc wrcz ich brzmienie - OCZYWICIE. I co te-raz, moesz mi powiedzie?

    Bdziemy sta, idiotko. Sprbuj poprosi o pomoc tego faceta w traktorze. Patrzy, na w p wcieky, na w p zafascynowany na jej

    twarz. Zo potrafia zrobi na niej prawdziwe spustoszenie,jak gdyby bya artyst, za oblicze jego ony tylko glin czeka-jc na cigle to now form. Zwykle okrga, mia i umiech-nita w pewien lekko dziecinny, naiwny sposb zdawaa si zmienia w groteskow mask, zimn, tward, odpychajc. Usta wykrzywiay si w nierwny sposb, jakby jeden kcik by wyej, od drugiego, brwi zsuway ku sobie, nos marszczy. W przecigu p sekundy stawaa si odpychajca i brzydka, nie bya ju sob.

    Jeste najwiksz porak, jak widziaam! Jak, kurwa, mona nie zatankowa?! Nienawidz ci! Gnoju! Jebany gnoju!

    Par razy uderzya go w pier pici. Z oczu pocieky zy. Dawniej, w tym momencie prbowaby j przytuli, zapewne by si szarpaa, jednak w kocu uspokoia w jego ramionach. To byo dawniej, kiedy jeszcze mia na to si. Teraz po prostu wypi si z pasw, wyszed z samochodu, zatrzasn drzwi. Z kieszeni spodni wyj pudeko papierosw i zapalniczk. Opar si o mask. Zapali. Zacign si gboko, z ulg wy-

    650056

  • 55

    H A L L O W E E N P O P O L S K U W I O S K A P R Z E K L T Y C H

    puci dym. Zapatrzy na wolno zmierzajcy w ich stron traktor.

    Pod koniec pierwszego papierosa usysza trzanicie drzwi od strony pasaera. Westchn. Podesza do niego, lek-ko szurajc nogami po wirze na poboczu. Opuszczona gowa, lekko wygite w podkwk usta. Donie zacinite w pistki. Jak maa dziewczynka, przepraszajca za ze zachowanie.

    Uderzya go znw w pier, delikatnie, otwart doni. Pchna bardziej. Potem wtulia si w niego. Zrozumia. Skie-powowa ostatni raz na asfalt, odrzuci peta na pobocze. Oto-czy ramionami. Stali tak przez par chwil bez sowa.

    Te mog jednego? Poprosia wreszcie. Pewnie. Przysiada obok na masce. Razem zapatrzyli si na wiod-

    c cigle prosto drog i widoczn dalej cian lasu.

    ***

    Widziany z daleka traktor podjecha do nich po pitnastu minutach. Jednak, kiedy si przybliy, stao si jasne, e pier-wotny plan Roberta, by poprosi o holowanie samochodu, nie moe doj do skutku. Pojazd musia nadawa si na zom ju pi lat temu, w tej chwili mg spokojnie aspirowa do miana ciekawostki technicznej. Ju z trzystu metrw dao si dojrze pogite, zardzewiae blachy karoserii, niektre zast-pione przez przycite na oko kawaki innego koloru. W kabi-nie kierowcy brakowao przedniej szyby, pozostae byy albo zbyt brudne, by nadawa si do uytku, albo powybijane, za zamiast zwyczajowego pyrkania silnika, zdawao si, i ten cigle si krztusi. Pojazd posuwa si naprzd w tempie szyb-kiego marszu czowieka.

    Kierowca, stary rolnik mikrej postury z nierwnym, si-wym zarostem na twarzy wychyli si do nich przez rozbit szyb.

    650056

  • 56

    H A L L O W E E N P O P O L S K U W I O S K A P R Z E K L T Y C H

    A co to si stao? Zagadn. Mia akcent, z jakim ani Aga, ani Robert wczeniej si nie spotkali. W rzeczywistoci brzmiao to jak; Ea coo toou si staoo? Mwi przy tym bar-dzo nosowo, jak gdyby cierpia na najgorszy rodzaj kataru zatykajcy cakowicie zatoki. Agnieszka dopiero po pewnej chwili zrozumiaa, co waciwie stary powiedzia.

    Potrzeba pewnie podwzki, a? Nie wie pan, gdzie mona tu dosta paliwo? Zapyta

    Robert. Jego akcent musia si wyda tamtemu tak samo dziw-ny, bo ten milcza przez chwil, wpatrujc si w nich szeroko otwartymi niebieskimi, ale wyblakymi jakby oczami.

    Jak martwe, rybie lepia Pomylaa Agnieszka. Mimowol-nie poczua dreszcz.

    Paliwo, ha? Paliwo? Umiechn si wreszcie. Ben-zyny pan tutaj w nie znajdziesz, daleko by szuka, oj daleko. Mamy troch na zbyciu w chaupie podrapa si po ysinie w zamyleniu. Troch i bym da mg. A ka jad? H?

    Do Strzyewa. Pan wie gdzie to? Stary odgi si nagle do tyu, zamar przez chwil z ni to

    umiechem, ni grymasem na twarzy. Trwao to moe z p sekundy, potem znw wychyli si przez szybk z szerokim umiechem, odsaniajc par pokych zbw.

    Strirevo, tak si w okolicznych wsiach mwi. U miasto-wych inaczej nazywaj, ale u miastowych wszystko inne a to tu, za lasem wskaza rk kierunek, z ktrego przyje-cha. Ale samochodem niech nie jad, to nie dla samochodu jest trasa. W poowie drogi ju tylko bagniska i maka na oko-o, to i boto i woda. Nie przejad!

    E, ja mam dobry samochd, nie takie drogi przejeda machn rk Robert.

    Nie przejad! Upar si stary. A i benzyny mao, bdzie na drog tam, nie bdzie na powrt. Wraca nie chc? Ja wiem, co mwi. Ale wy, miastowe, niech si nie martwi. Podwioz

    650056

  • 57

    H A L L O W E E N P O P O L S K U W I O S K A P R Z E K L T Y C H

    do chaupy, bierzemy konie, zawioz kawaek. Konie przeja-d, nawet tym gratem nie da rady, o! Zakoczy swj wywd i zapatrzy si na nich oczekujco rybim wzrokiem.

    Po krtkiej naradzie uznali, e mog przysta na propo-zycj. Bagay nie mieli wiele, zdoali spakowa si w dwa turystyczne plecaki. Jako wepchnli si do kabiny, wikszej, ni w standardowym typie tego pojazdu. Robert mia niejasne przeczucie, e stary macza w tym palce, przy jednym z re-montw swojego traktora.

    Dzikujemy! Rzucia Aga, gdy wsiadali. Eeee, tam machn tamten rk. Traktor z wolna zawrci i potoczy si powoli drog. Ro-

    bert raz tylko obejrza si na stojcy na poboczu samochd.Ju nigdy wicej nie mia go zobaczy.

    ***

    Mino ponad dziesi minut, nim zatrzymali si przed domem. Jeli traktor widziany z oddali zdawa si jecha wol-no, to z dodatkowym obcieniem i z perspektywy pasae-ra ciasnej kabiny bardziej pez, ni jecha po coraz bardziej dziurawej nawierzchni. Upa, cho byo ju po poudniu, wzmg si jeszcze, dodatkowo zacz im dokucza obrzy-dliwy smrd, ktrego rdem zdawa si b