biomat.plbiomat.pl/szkolanr1/aktualnosci/2013_2014/turniej_o puchar_dyr/tekst/do...Created Date:...

13
Podziemna orlica Gdzieś w nieznanym kraj u żyli trzej bra_ cia. Ich ojciec zaniemó$ cięzko i z dnia na dzien czuł się coraz gorzej. Najstarszy z braci, Ahmed, zb|iżyłsię do łoŻa i pyta: _ D|aczego tak opadasz z sił,. tatusiu? - Bo jestem bardza chory, syneczku... Wówczas średni, Mehmed, zbliżył się do łoŻa i pyta: _ Dlaczego tak opadasz z sił' tatusiu? _-Bo jestem bardzo ciężko chory, sy- neczku... Zbliżył się wreszcie najmłodszy, Kerrial, i pyta:

Transcript of biomat.plbiomat.pl/szkolanr1/aktualnosci/2013_2014/turniej_o puchar_dyr/tekst/do...Created Date:...

Podziemna orlicaGdzieś w nieznanym kraj u żyli trzej bra_

cia. Ich ojciec zaniemó$ cięzko i z dnia nadzien czuł się coraz gorzej.

Najstarszy z braci, Ahmed, zb|iżył się dołoŻa i pyta:

_ D|aczego tak opadasz z sił,. tatusiu?

- Bo jestem bardza chory, syneczku...Wówczas średni, Mehmed, zbliżył się do

łoŻa i pyta:_ Dlaczego tak opadasz z sił' tatusiu?_-Bo jestem bardzo ciężko chory, sy-

neczku...Zbliżył się wreszcie najmłodszy, Kerrial,

i pyta:

Podziemna orlicaGdzieś w nieznanym kraj u żyli trzej bra-

cia. Ich ojciec zaniemógł ciężko i z dnia nadzier.r czuł się cotaz gorzej.

Najstarszy z brąci, Ahmed, zbliżyŁ się dołoŻa i pyta:

_ Dlaczego tak opadasz z sił,' tatusiu?

- Bo jestem bardzo chory, syneczku...Wówczas średni, Mehmed, zbliŻył się do

łoŻa i pyta:_ Dlaczego tak opadasz z sił, tatusiu?

-'Bo jestem bardzo ciężko chory, sy_neczku...

ZbliŻył się wreszcie najmłodszy, Kemal,i pyta:

- Dlaczego z dnia na dzień opadasz z sił, tatusiu?

- Jeśli powiem dlaczegoo czy zdołasz mnie uzdrowić, syneczku?_ Zrobię wszystko, bylebyś tylko, tatusiu, wyzdrowiał! - zawołał Kemal.ojciec westchnął ciężko i rzecze:

- Jest na tej ziemi kraj, którym rządzi padyszach imieniem oguz... Ukradłmi trzy czarodziejskie słowiki. Dlatego jestem chory.'Kemal natychmiast pobiegł do braci i powtórzył im słowa ojca. Bracia zawołali:

_ Wiemy już, dlaczego ojciec co dzień słabszy i słabszy! Ruszmy na poszu_kiwanie czarodziejskich słowików!

Wyruszyl i nazajutrz.Jadą, jadą, aż dojechali do miejsca, w którym gościniec rozchodził się na trzy

strony świata. Na .skraju każdej z dróg lezał wielki kamień.Na jednym było napisane: ,,Pójdziesz tą drogą _ wrócisz zdrów i cały".Na drugim było napisane: ',Pójdziesz tą drogą _ wrócisz albo nie".Na trzecim było napisane: ,,Pójdziesz tą drogą _ nie wrócisz do domu!"Najmłodszy z braci rzekł najstarszemu:_ Pójdziesz tą drogą, wrócisz zdrów i cały! _ A do średniego: _ Pójdziesz

tą drogą, wrócisz albo nie. Ja zaś, moi mili, pójdę tą ostatnią!To rzekłszy pożegnał braci i ruszył tam, skąd nikt już nie wraca.Jed,zie, jedzie, galopuje, aż pewnego ranka trafił na rozległe pastwisko. Był tam

wielki kół wbity w ziemię, więc Kemal uwiązał wierzchowca' położył się na mu-rawie i zasnął.

Ptzez sen słyszy jakiś hałas piekielny, jakby dury waliły się z nieba. Patrzy,a tu dew, wielgachny jak góra, zbliża się do niego.

Bo chcecie _ wierzcie, chcecie _ nie wierzcie: w owych czasach żyły na świecieolbrzymy zwane dewami.

24

olbrzym tuż-tuż. Jeszcze chwila, a rozdepcze go! Lecz rnłodzieniecczepem' przebił mU Czaszkę i dew runął martwy na ziernię.

_ Kemal skoczył na siodło i pojechał dalej. W południe znalazł się ukiego zamczyska. Wszedł na bogate schody i puka do drzwi. otwieradziewczyna.

_ JakŻeś tu dojechał, miłyl To dwór króla wężów, szacha Marana. Nadejdzietu niebawem i zabije cię. Zab1e natychmiast!

Nie martw się - odparł Kemal. - Nic mi się złego nie stanie. Powiedzlepiej, jak ci na imię.

Nazywam się Różana Wrózka - Giulperi - rzekła dziewczyna'Siadaj na konia! Zabiorę cię stąd _ powiedział._ Pojechałabym chętnie, lecz boję się dewa. Gdy nas napadnie.Nie bój siQ' dew juz nie żyjr. Z innynli potworam i tez da11. sobie radę.

Zresztą, poczekaj tu na rnnie. Zabiorę cię wracając'

- Dobrze. Będę czekała.Kemal pozegnał dziewczynę.Jechał miesiąc cały, aż zajechał o świcie przed piękne zamczysko. Mieszkałatam młodsza siostra Giulperi, śliczna Giulizar _ Rózan a Buzia. Młodzieniec

obiecał Giulizar, że wracając zabierze ją Ze sobą, czemu Ftóżana Buzia byłabardzo rada.

Jedzie- Kemal dalej, jedzie miesiąc cały, aż zajechał o świcie przed wspaniałezamczysko. Mieszkała tu najmłodsza z sióstr, Giulbahar - Różaia Wiosna. Mło-dzieniec obiecał, że zabierze ją wracając, a ona - tak jak siostr y - zgodziŁasię chętnie.

Jedzie Kemal dalej, jedzie drogą, z której nikt nie wraca) aż po miesiącu na-potkał staruszka, zwijającego i rozwijającego kłębek nici.

rzuc|ł osz-

stóp wiel-mu piękna

25

_ Ozemu tak ciągle zw\jasz i rozrł,iiasz ten kłębek, staruszku? - zapytał mło-

dzieniec.

- Widzis z, 111ó.1Synu - oclrzekł starzec _ zwl.jan, by przyblizl'ć' to, co dalekie,

a rozwi3am, lly oddalić bliskie._ Starurzku, powiedz mi, proszę' tll, w te.j okolicy, mieszka poclollrro padyszach

oguz. Cry nie wiesz, .i.k go cldnaleźći'

- Słucha.j, co powietn, synkrr - oclparł Starzec. - Ten padyszach zwykŁ z'a-

padac w oguzy.jski sen. l'aki sen trwa C'ztcrdzieśt:i dni i t:ztcrdzieśt:i nocy. Dziś*łuśrri. og"' położył się spać. Gd1,llyś Leraz u,szcclł dtl pałat:rt, z.obac.zyŁl>yś

wszvstkich i wszystko rł, trśpierriu. Lwły i tt'gr1'sl', rt,rljsko i kat:i, straż.'t' llrtlrrią tr l>tlktr,

psy Z powywieszanymi ozoralni - vvszystktl lczv i ś1>i .jak zallitt'. Nie r;t'klią sit',

aż za'dni czterdzieści. MoŻes'l' swolltldrrit' t:llclclzić' 1lo sarajrr.

Kemal całą dusz'ą chłorrął słow,a Star(]a. I Tt:ałrlrł,ał mtl ł'((:(](] i ptl'icchał daltlj.

Jechał, .jechał, aŻ za.jec.hał przecl pała<: ()gtlza. Wszt:rlł clo śrr;dka, a tLl l\Ą'1',

tygrysy' 'straże, dwór cały IeŻą pokotem, .jaklly skarrrit:niali. Śpią, t:htlć oczy mąją

otwarle.Kemal minął jedną, drugą, potem Lrzecią salę, a'Ż rł'szedł (l() tronowe.i. Spał

tam Sam oguz. Nacl jego głową u, złote.i klatce śpiewał1' Il'z1' 1'rorrldzie.jskie słowiki.

Młodzieniec wziął klatkę i wyszeclł z pała<''lt..Jrrż parq rllil tr.jt:t:iiał" gdy nagle

zatrzyrutaŁ konia' Przypomniał sollic, 'Że śpiąt:y padyszat:h rrliał L\^Iarł-- przykrytą

zasłoną.Przecież mógłllvm zoiłłac'zy('.,.jak terr ()guz rł,ygląda - rzekł sam do siellie

i zawróc'ił konia.Wszcclł do tronowe.j sali, trt:lrylił 'zasłony i coŻ zo|>ac'zył, Sp\'tacie... Dziewczynę.

Prześliczn ą dziewczynę.

26

Przyglądał się długo, zachwycony. Potem znów zakrył jej twarz i opuścił pałac.o słowikach, oczywiście, nie zapornniał.

Jechał miesiąc' dojechał, zabrał Giulbahar. Posadził ją nu konia, za siodłem.Jechał miesiąc, dojechał, zabrał Giulizar. Posadził ją nu konia, za siodłem.Jechał miesiąc' dojechał, zabrał Giulperi. Posadził ją nu konia, za siodłem.Judą, judą, dojechali na rozstajne drogi. Patrzą, a tu bracia galopują!R'óżaną Wróżkę dał Kemal najstarszelT}u' Ahmedowi, F.óżaną Buzię dał śred_

niemu bratu, Mehmedowi' sam się z'aręcr.ył z RóŻaną Wiosną.Trzej bracia i trzy siostry judą, jadą drogą, napotkali studnię. Byli spragnieni'

więc najstarszy rzecze:

-Bracia obwiązali go Sznurem i spuszczają do studni. Jeszcze się na dwa łokcienie opuścił, gdy przeraźliwie wrzasnął:

_ och, bracia moi, ciągnijcie mnie w górę!Wyciągnęli najstarszego ze studni, spuszczają Średniego, Jeszcze go na dwa łok-

cie nie spuścili, gdy przeraźliwie wrzasnął:

- och' bracia moi, ciągnijcie mnie y, górę!Wyciągnęli Średnie go ze 't"o"i. Teraz .ru;-łodr' y przewiązał się Sznurem. po-

chylił nad studnią i mówi:_ Gdybyrn krzyczał: ,,och, bracia moi!" - nie zważajcie. Nie ciągnijcie w górę,

tylko jeszcze popuśćcie sznura' Żebyrnjak na.jprędręj dosięgnął dna!Wtedy Giulbahar zaczęła go prosić i błagac:

- Nie schrldź do studni, nie schodź, ukochany, lro .już więcej na ziemię niewrócisz!

Ale młodzieniec nie słucha.

- Skoro tak się upierasz - rzekła Giulbahar - posłucha.j chociaż mej rady.

28

Gdy .|uz będziesz na dnie studni, wybiegną dwa lrarany: Czarny .iak smclła i lliałyjak śnieg. Będą krążyc wokół ciebie z szybkością liłyskawicy. .Jeśli skoczysz na lliałee<l,wyniesie cię na powierzchnię, .jeśli na Czarnego - poniesie cię w głębinę, hen, dośrodka ziemi.

Keinal opuścił'się na dno i wszystko się stało weclług słćlvv dzien,c.Zyny. ()zarrrr'

i biały baran krążą wokół nieco, ai im kudły lirrkrlt:zą. ()ht:ą<' closiąśt( lliałt'gtl. rllłłl-dzieniec znalazł się na c.zarnym. 'Ien poniósł g() \Ą/ qłąll Stl'asztlą' aŻ' <l<l ślrltl-ka ziemi...

W podziemnym kra.jtr Kemal zapukaŁ clo drzrł,i rnaltlrikit'grl dtlrnkrr. Wt'szłastaruszka.

Dajcie mi, babuleńko, kubek wody poprosił.Staruszka podała mu wodę, ale.jaką! Cierpką i zatęcllłą. ('Zer\Ą/oną.iak krcrł,...

Dlaczego woda u Was Czerwona.jak krewi' _ z'apx'Iał, a staruszka na to:Ach, nieszczęście, mó.i synu! Żróclłęn, z któregtl płr'rlie woda dtr naszt:grl

miasta, zawładnął zły o|br?'yllrr - clt:u,. ()odzienrrie daiemy' lntl pannę na pcrzart:ie,by choć przez godzinę pozlł,olił llrat1 woclę. l)lategtl taka, .jak kre',ł', (]Zerwona...Dziś kolej na królewską crir'kę. (iclr' .ią pożl'c, nie llEtlzit' .ittz rł, rnieśt:ie ani .jt:dnejdr,iewczyny...

- A gdzie to źrodło'!

- Nie pyta.j! Nie.jeden poryrł,ał sięi zjadł" Z tobą też tak będzie...

na potwora. Wszystkich rols7a,rpał na strzępy

Pokażcie, gdzie źrodło. A o mnie się nie kłclpo<:z<:it'! - zawoŁaŁ Kt:rnal.Pobiegł do źrodła. Skrył się opodal i wr,patrzył potwrlra. ktćlrv zaty,kał.it: 1-ltl-

kraczną łupą.Właśnie mieszkańcy rniasta szli tłutnnie, śpielrł,a.iąt: załtllltre trenv i pl'tlu'aclząt'

zapŁakaną królewnę.

21ł

Gdy dew przyglądał się swej oflerze, Kemal wyskoczył z ukrycia i dzidą przebiłmu czaszkę. Potwór padł martwy na ziemię.

Wówczas królewna umoczyła palce w posoce olbrzyma i ukradkiem zrobiłana plecach młodzieńca krwawy znak.

Kemal wrócił do staruszki i znów poprosił o wodę. Zaczerpnęła z tego wiadraco przedtem i podała mu kubek zatęchłej czerwonej cieczy.

Na to młodzieniec:

- Idźcie' babuleńko' do źródła, przynieście świeżej wody. Nie będzie juz takajak krew...

Gdy władca podziemnego państwa zobaczył swą córkę ży*'ą'i zdrową, ucieszyłsię bardzo.

- Kto zabił dewal zapytał, lecz nikt nie umiał mu odpowiedzieć.Rozkazał więc heroldom ogłosić na mieście: ,,oddam córki temu, kto zabił

potwora".I zbiegły się do pałacu tłumy oszustów' którzy wrzeszczeli jeden przez drugiego:

- To ja zabiŁem potwora!

- To ja uratowałem królewnę!

- To ja! To ja! To ja!Kto mówi prawdęl Kto kłamie? Słudzy królewscy potracili głowy...Wówczas królewna powiedziała; że pozna swego wybawcę. obejrzała plecy wszyst-

kich oszustów, lecz nie znalazła znaku. Poprosiła ojca, by karił sprowadżić mło-dzieńców z całego kraju.

Kemal, rad nierad' ńusiał się stawić w pałacu. Królewna poznała go natychmiastpo krwawym odcisku swych palców.

Władca podziemi zwrócił się do młodzieńca:

30

_ D'ję ci córkę za żonę|

- Niczego od ciebie nie żądarn o panie! Chcę tylko wrócić na ziemię.Władcę ogarnął gniew. Przybłęda wzgardzlł królewną!.,. Nie mógł jednak uczynić

mu zadnej krzywdy, gdyż cały lud okrzyknął młodzieńca bohaterem i wiwatowałna jego cześć.

Gdy się tak wszyscy cieszyli, śpiewali' podszedł do Kemala białobrody derwiszi rzecze:

- Na wysokiej górze gnieździła się kiedyś orlica. Czy dziś ją jeszcze zastaniesz,nie wiem. Lecz wiem, że tylko ona mogłaby cię wynieść na powierzchnię ziemi'

Młodzieniec podziękował i poszedł na poszukiwanie orlicy. Wkrótce na olbrzymimdrzewie zobaczył gniazdo, z którego zwisało coś, niby gruba |ina. Zb|iżył się i poznaŁżarłocznego węża, który Swym ciałem oplatał pień drzewa i łeb wyciągał ku gniazdu.orlęta drŻały ze strachu.

Widząc to, Kemal posiekał mieczem węża, ułożył się pod drzewem i zasnął.Gdy orlica wróciła do gnia'zda, jeszcze spał głęboko.orlica była nieszczęś|iwą matką. Ilekroć wysiedziała pisklęta, jakiś tajernniczy

wróg je pożerał. Widząc śpiącego człowieka, pomyślała, że to właśnie jest mor_derca jej dzieci, i runęła na niego jak kamień. Byłaby go rozerwała na strzępy'gdyby nie pisklęta, które zaskrzeczaŁy przeraźliwie:

_ Nie zabijaj go' mamo, nie zabijaj! Uratował nar.rr życie|. Zasiekł wstrętnegowęża, który chciał nas połknąć!

orlica dowiedziała się nareszcie, kto rokrocznie pożerał jej dzieci. Rozpięłaskrzydła nad' Kemalem _ gdyż słońce padało mu na twarz - by wypoczywałspokojnie w ich cieniu. A gdy się przebudził, orlica powiedziała.

_ Żądaj ode mnie' czego ,echcesr, młodziencze!

3l

Zanieś mnie z powrotem 'na ziemię. Niczego więcej nie pragnę.orlica podumała chwilę i rzekła:

- Nie wiem' czy rni sił wystarczy. Ale cóż| Spróbuję... Przygotuj czterdzieścibukłaków wody _ muszą być ze skóry bawołu _ i mięso z czterdziestu bawołów.Załaduj to wszystko na mój grzbiet i sam się na nim usadow.

Kemal zrobił, jak kazała. Czterdzieści bukłaków wody i mięso z czterdziestubawołów uwiązał na grzbiecie orlicy, sam usiadł pomiędzy skrzydłami. Nim zetwałasię do lotu, przykazaŁa:

Gdy pó-ie- ',lak", duj mi kawał mięsa. Gdy powiem ,,luk", nalej wodyw dziób!

Poszybowali w górę.orlica mówiła ,,lak" - podawał jej mięso, mówiła ,'luk" - nalewał wody do

dztoba. Tak przez dni czterdzieści i czterdzieści nocy, az dolecieli do kresu podzie-mia. orlica zwolniła lotu, jakby osłabła, i raz jeszcze zakrakała ,,lak". Ale mięsajrż nie było. Niewiele myśląc Kemal wyciął sobie kawał łydki i podał orlicy.

Wlecieli w światło słoneczne, spoczęli na ziemi. orlica kazała mu zejść i rzekła:Idź da\ej o własnej sile.

Kemal jednak nie chciał ruszyć się z miejsca, by ptak nie zobaczył, że kuleje.Więc prosi:

- Wróć do dzieci, orlico. Ja tu odpocznę trochę.''Nie - odparła. _ Nie odlecę, dopóki nie wyruszysz w drogę...

Nie było rady. Musiał wstać i iść. Starał się nie kuleć, na próżno. orlica Zauwa-żył'a, że brak mu kawałka łydki, więc wypluła ostatni kęs, który trzyrnała w dziobie,i rzekła:

Masz, przyłóż na właściwe miejsce i maszeruj swobodnie, mój zuchu!Łydka zrosła się natychmiast i Kemal spiesznie ruszył dalej.

32

Szczęśliwej drogi, synu! - wołała za nirn orlica. _ Uwolniłeś miasto od

nieszczęścia, moim dzieciom uratowałe ś Życie... Szczęśliwej drogi, synku... Niech cisię wiedzie, boś szlachetny i dzielny!

'I wrócił najmłodszy do braci.Zajechali przed ojcowskie wrota' każdy z l7arzeczoną na łęku, a Kemal wiózŁ

jesrc)e słowiili. Na ich widok ojciec poczuł się lepiej, a wkrótce wyzdrowiał zupełnie.Wyprawił więc synom wesele.

Najstarszy poślubił Giulperi - R.óŻaną Wróżkę.Średni pośIubił Giulizar _ Ftóżaną Buzię.A najmłodszy poślubił Giulbahar.Przez dni czterdzieści trwało. weselisko. I ja tam byłem, słodki sorbet* piłem,

potem wszystko ładnie-pięknie w bajkę ułożyłem.

* Sorbet _ napój chLodzący, sporządzony z wody i soków owocowych.