Post on 11-Jan-2017
ZESZYTY
JAGIELLOŃSKIE P I S M O U C Z N I Ó W , N A U C Z Y C I E L I I P R Z Y J A C I Ó Ł
L O i m . K R Ó L A W Ł A D Y S Ł A W A J A G I E Ł Ł Y W P Ł O C K U
N R 54 • KW IE C IE Ń 20 11 • P IS M O UK A ZUJ E S IĘ O D RO K U 2 00 0
Urodzeni w niewoli – dzieciom Niepodległej
POLSCY HISTORYCY LITERATURY
Pamięci Ryszarda Matuszewskiego (1914 - 2010)
w pierwszą rocznicę śmierci
Ostatni co tak podręczniki pisał...
2
Ryszard Matuszewski zmarł 29 kwietnia 2010 roku
"Zeszyty" przygotowane z udziałem Pani dr Agnieszki Zielińskiej, nauczyciela języka polskiego w Zespole Szkół Centrum Edukacji Grupa Orlen, konsultanta
w Mazowieckim Samorządowym Centrum Doskonalenia Nauczycieli.
Materiały do biografii uczonego i zdjęcia ze strony "ryszardmatuszewski.blox.pl" za zgodą
administratora strony.
Zeszyty Jagiellońskie. Pismo Uczniów, Nauczycieli i Przyjaciół Liceum Ogólnokształcącego
im. Króla Władysława Jagiełły w Płocku
Redakcja: ul. 3 Maja 4, 09 – 402 Płock; http: // www.jagiel lonka.plock.pl ; (024) 364-59-20
lwjszkola@jagiellonka.plock.pl;
Opiekun merytoryczny projektu: Tomasz Zbrzezny. Opiekun zespołu: Wiesław Kopeć, wkopec1@wp.pl
Zespół redakcyjny: członkowie Międzyszkolnego Klubu Myśli Polskiej.
3
Ryszard Matuszewski (1914 - 2010) krytyk literacki, autor podręczników szkolnych, tłumacz literatury pięknej
(http://ryszardmatuszewski.blox.pl)
Ryszard Matuszewski (ur. 18 sierpnia 1914 r.
w Warszawie, zm. 29 kwietnia 2010 r.
w Warszawie) - eseista, krytyk literacki, autor
podręczników szkolnych, tłumacz literatury
pięknej (m.in. Louisa Aragona, André
Chamsona i in.).
Syn Marii z Żórawskich (1882-1987) i Witolda
Matuszewskiego (1879-1950). Uczeń Gimnazjum
im. Adama Mickiewicza w Warszawie (matura w 1932 r.), kolega klasowy krytyka
literackiego i eseisty Jana Kotta oraz Jana Nowaka-Jeziorańskiego. Ukończył następnie
Wydział Prawa Uniwersytetu im. Józefa Piłsudskiego w Warszawie (1936 r.).
Debiutował wierszami i artykułami na łamach międzyszkolnego pisma licealistów polskich
"Kuźnia Młodych" (1931 r.). Z tego czasu datuje się jego znajomość z redagującym dział poezji
"Kuźni Młodych” ks. Janem Twardowskim. Współzałożyciel Klubu Artystycznego "S", działającego
w latach 1932-1936.
W latach 1936-1937 ukończył szkołę podchorążych łączności w Zegrzu, następnie pracował
w Wagons-Lits/Cook oraz był aplikantem w Prokuratorii Generalnej Skarbu Państwa. W lipcu 1938 r.
poślubił Beatę Sobolewską (1915-2005). Był uczestnikiem kampanii wrześniowej 1939 (m.in.
w oblężonym Modlinie) a w latach 1940-1944 działaczem podziemia kulturalnego, związany
z podziemną PPS – WRN. Pracował w Zarządzie Miejskim w Warszawie. W 1942 r. urodziła się jego
córka Małgorzata. W 1945 r. zmobilizowany do wojska pracował do 1947 r. w dzienniku "Polska
Zbrojna”. W 1946 r. urodził się jego syn, Piotr, obecnie architekt.
Po zakończeniu wojny był sekretarzem redakcji tygodnika "Kuźnica" (Łódź 1946-1950),
gdzie rozpoczął systematyczną działalność jako krytyk i recenzent. Pracował następnie w tygodniku
"Nowa Kultura", gdzie był kierownikiem działu krytyki (1950-1960), oraz zastępcą redaktora
naczelnego (1952-1956).
Kierownik pracowni literatury współczesnej Instytutu Badań Literackich Polskiej Akademii
Nauk (1954-1958), w latach 1956-1985 pisał stałe sprawozdania z ruchu poetyckiego
w wydawnictwie "Rocznik Literacki". Kierownik działu literatury współczesnej Spółdzielni
Wydawniczej "Czytelnik" (1960-1977).
W 1961 r. ożenił się ponownie z Ireną Szymańską (1921-1999), tłumaczką, edytorem i wydawcą
(m.in. opiekunką serii wydawniczej "Nike" wydawnictwa "Czytelnik"). W latach 1973-1975 był
kierownikiem działu krytyki w tygodniku "Literatura". Współzałożyciel i w latach 1969-2003 jeden
z wiceprezesów Międzynarodowego Stowarzyszenia Krytyków Literackich z siedzibą w Paryżu.
W 1988 r. zorganizował kongres Stowarzyszenia w Polsce (w Toruniu), a w 2003 r. Stowarzyszenie to
przyznało mu tytuł prezesa honorowego.
Członek Związku Literatów Polskich (1944-1983), Stowarzyszenia Pisarzy Polskich (1989-2010)
oraz Polskiego PEN Clubu (do 2010 r.). Mieszkał w Warszawie przy ul. Nowowiejskiej 1/3.
Pochowany 10 maja 2010 r. na Cmentarzu Powązkowskim w Warszawie.
Ordery, odznaczenia i wyróżnienia: * Nagroda Państwowa III stopnia za książkę "Literatura na przełomie" (1951).
* Nagroda "Życia Literackiego" za książkę "Powroty i pożegnania" (1987).
* Dyplom Honorowy i Medal "Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata" (na wniosek Jana Nowaka-
Jeziorańskiego; 11 maja 1993 r.).
* Krzyż Komandorski z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski (2007).
4
Twórczość (wybór): „S” (poezje; F. Hoesick 1933; wespół z Janem Kottem i Włodzimierzem Pietrzakiem);
„Gospoda pod wesołą kukułką” (utwór sceniczny; wespół z Janem Rojewskim; Biblioteka
Teatralna Domu Wojska Polskiego, Tom I; Wydawnictwo "Prasa Wojskowa", Warszawa
1948); „Literatura po wojnie” (szkice literackie; Spółdzielnia Wydawnicza Książka 1948,
Książka i Wiedza 1950) „Literatura na przełomie” (szkice literackie; Spółdzielnia
Wydawnicza "Czytelnik" 1951); „Literatura międzywojenna” (szkice literackie; Wiedza
Powszechna 1953); „Szkice krytyczne” (Spółdzielnia Wydawnicza "Czytelnik" 1954).
„Historia literatury polskiej. Materiały do nauczania klasy XI. Zeszyt I – Antologia” (Państwowe Zakłady Wydawnictw Szkolnych 1955); jako „Literatura współczesna:
antologia i opracowanie”, Wyd. 5: "Państwowe Zakłady Wydawnictw Szkolnych" 1963,
1968; „O poezji Władysława Broniewskiego (szkice literackie; Państwowy Instytut
Wydawniczy 1955); „Doświadczenia i mity” (szkice literackie; Państwowy Instytut
Wydawniczy 1964); „Iwaszkiewicz” (szkic literacki; Agencja Autorska 1965, seria „Sylwetki
Współczesnych Pisarzy"; tłum. ang.: Authors' Agency, "Czytelnik", 1976, w tłumaczeniu
Marshy Brochwicz); „Człowiek i pisarz ludziom przyjazny (O Wilhelmie Machu)” (szkice
literackie; Rzeszów 1968)
„Polska literatura współczesna: antologia do użytku szkolnego” (wyd. 4: Wydawnictwa
Szkolne i Pedagogiczne 1973, 1974, 1975)
„Literatura polska lat 1918-1939” (podręcznik szkolny; Państwowe Zakłady Wydawnictw
Szkolnych 1970, wydanie 7: 1974, wydanie 7 dodruk: 1975, wydanie 8 i 9: 1976, 1977,
wyd. 11 i 12: 1979, 1982, 1983, 1984, 1985, 1986, 1987, 1988, 1989; Wyd. 21 poprawione:
1990; Wyd. 22 i 23: 1992; Wyd. 24 zmienione: Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne 1993;
Wyd. 25: Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne 1994).
„Polska literatura współczesna. Podręcznik pomocniczy dla klasy IV liceum
ogólnokształcącego oraz dla klasy V techników i liceów zawodowych” (Wydawnictwa
Szkolne i Pedagogiczne 1976, 1977, wydanie III i IV: 1978, 1980, wyd. VI poprawione:
1981, 1982, 1983, 1984, 1985, wydanie XI i XII: 1986; wydanie XIII poprawione i wyd.
XIV: 1988; wydanie XV poprawione: 1990).
„Z bliska” (szkice literackie; Wydawnictwo Literackie 1981); „Powroty i pożegnania” (szkice
literackie; Spółdzielnia Wydawnicza "Czytelnik" 1987); „Żółte dzioby, zielone lata”
(wspomnienia autobiograficzne; Alfa 1990).
„Literatura polska 1939-1991” (podręcznik uzupełniający; Wydawnictwa Szkolne
i Pedagogiczne 1992, Wyd. 2 popr. i uzup.: 1995, Wyd. 3 popr. i uzup.: 1999).
„Poezja polska 1939-1991” (antologia; Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne 1994;
wydanie rozszerzone jako: „Poezja polska 1939-1996” - 1998).
„Olśnienia i świadectwa. Od Leśmiana do Barańczaka” (szkice literackie; Graf – Punkt 1995).
„Przyleciał anioł cały malinowy” (szkic literacki o twórczości włoskiej Jarosława
Iwaszkiewicza; Ten – Ten 1995); „Chmury na pogodnym niebie” (wspomnienia
autobiograficzne; Vipart 1998); „Alfabet. Wybór z pamięci 90-latka” (szkice
wspomnieniowe; Iskry 2004); „Moje spotkania z Czesławem Miłoszem” (szkice literackie;
Wydawnictwo Literackie 2004); „Zapiski świadka epoki” (szkice literackie; Biblioteka
Narodowa 2004); „Wisławy Szymborskiej dary przyjaźni i dowcipu” (szkice literacko-
wspomnieniowe; Wydawnictwo Auriga 2008).
Przekłady: Louis Aragon, Kom ni ci L - e ie ) (wespół z Arturem Sandauerem
i in. ; Wiedza 1950); André Chamson, S dnia c dó (Spółdzielnia Wydawnicza "Czytelnik"
1950); Roger Garaudy, Realizm bez granic: Picasso, Saint-John Perse, Kafka (przedmowa
Louis Aragon; Spółdzielnia Wydawnicza "Czytelnik" 1967).
5
Ryszard Matuszewski [POD PRESJĄ CENZURY]
Polska literatura współczesna Warszawa 1972, wydanie III, Książka zatwierdzona przez Ministerstwo Oświaty i Szkolnictwa Wyższego jako
materiały pomocnicze dla uczniów klasy IV liceum ogólnokształcącego, techników i liceów zawodowych.
L I T E R A T U R A P O L S K A
W L A T A C H I I W O J N Y Ś W I A T O W E J
CHARAKTERYSTYKA OGÓLNA
Losy literatury polskiej w latach drugiej wojny światowej związane były ściśle
z sytuacją historyczną narodu. Mimo bohaterskiego oporu, jaki Polska, pierwsza spośród
państw zaatakowanych przez hitlerowskie Niemcy, stawiła we wrześniu 1939 najeźdźcy,
kraj nasz znalazł się pod okupacją, w warunkach terroru o skali nie notowanej w dziejach.
Ofiarą tego terroru, działań wojennych i podziemnej walki z okupantem padło około sześciu
milionów obywateli polskich. Procentowo, w stosunku do liczby ludności, żaden kraj nie
poniósł w ostatniej wojnie strat tak wielkich.
Władze hitlerowskie nie ukrywały nawet swego programowego dążenia, by uczynić
z Polaków naród niewolniczo zależny i pozbawiony wszystkiego, co stanowi o jego
duchowej sile i wartości. Toteż ze szczególną zaciekłością tępiły na terenach okupowanych
wszelkie przejawy polskiego życia kulturalnego, a materialny dorobek polskiej kultury
niszczyły lub przywłaszczały.
Ta dewastacja, planowa i programowa , w nie mniejszym stopniu niż zniszczenia
wynikłe z samego przebiegu działań wojennych, przyczyniła się — znamienny jest tu
przykład zburzenia Warszawy — do bezpowrotnej utraty wielu dzieł sztuki, zabytków
architektury, pomników i pamiątek narodowych. Systematycznie wywożono zbiory
muzealne. Pastwą płomieni i świadomej akcji niszczycielskiej okupanta padło w Polsce
około 85% zbiorów bibliotecznych.
Groźniejsze od materialnych były jednak straty w potencjale ludzkim . Wśród ofiar
hitleryzmu ogromny odsetek stanowili ludzie szczególnie dla kultury zasłużeni. Okupant
świadomie zamykał też przed społeczeństwem polskim drogi do oświaty i nauki ,
likwidując — nawet na terenie tzw. Generalnej Guberni, oficjalnie przeznaczonym
na obszar mieszkalny dla polskiej ludności — nie tylko wyższe uczelnie, ale także szkoły
średnie. Warto przy tym zaznaczyć, że na zachodnich terenach Polski, włączonych do tzw.
Rzeszy, ludność polska nie miała nawet takich i w ogóle żadnych praw: z niektórych
rejonów większa jej część została wysiedlona, na innych (Śląsk, Pomorze) wpisywano
Polaków bez ich zgody na niemiecką listę narodową.
Swój stosunek do przedstawicieli polskiej nauki władze hitlerowskie zademonstrowały
już w pierwszych tygodniach okupacji: z zuchwałym cynizmem zwabiono podstępnie
w listopadzie 1939 kilkudziesięciu profesorów Uniwersytetu Jagiellońskiego na odczyt
w gmachu uczelni, gdzie wszystkich aresztowano i wywieziono do obozu koncentracyjnego
w Sachsenhausen. Wielu z nich pobyt w obozie przypłaciło śmiercią, jak np. wybitni
historycy literatury Ignacy Chrzanowski i Stefan Kołaczkowski.
Likwidacji na terenach okupowanych uległy wszelkie polskie instytucje i placówki
kulturalne: wydawnictwa, prasa, teatry, stowarzyszenia i związki artystyczne. Prasę
Niemcy zastąpili kilkoma gazetami w polskim języku, będącymi bezpośrednim narzę-
dziem hitlerowskiej propagandy . Nikt z uczciwych Polaków z nimi nie współpracował.
Bojkotowane przez świadomy ogół społeczeństwa były też — z podobnych powodów —
6
kina oraz dozwolone przez okupanta publikacje i teatrzyki, prezentujące produkcję
artystyczną na najniższym poziomie, obliczoną na sianie demora lizacji.
Rzeczywiste życie kulturalne narodu rozwijało się natomiast w warunkach ścisłej
konspiracji. Związane było z działalnością patriotycznych organizacji walki podziemnej.
Powstał szeroko rozbudowany system tajnego nauczania, obejmujący zarówno szkolnictwo
średnie, jak trzy tajne uniwersytety (Warszawski, Jagielloński w Krakowie
oraz Uniwersytet Ziem Zachodnich, działający w Warszawie). Wśród ponad tysiąca
nielegalnych — zwykle zmieniających się po kilku numerach — czasopism wychodziło
w czasie okupacji około 40 pism kulturalnych i literackich. Nie brakło też pozycji
literackich wśród konspiracyjnych publikacji książkowych: ukazało się m. in. kilka
antologii poetyckich (np.: Pie niepodległa, Sło o p a d i e) oraz sporo odbitych na
powielaczu zbiorów wierszy poszczególnych poetów. Jedną z najpowszechniejszych form
kulturalnej działalności były konspiracyjne wieczory literackie . Urządzano też nielegalne
spektakle teatralne.
W tym podziemnym życiu kulturalnym czynny udział brał oczywiście ogół
przebywających w kraju pisarzy. Większość spośród nich nie rezygnowała z pracy twórczej.
Czasem gromadziła materiały do dzieł, które na razie nie mogły się ukazać i dopiero po
wojnie miały stać się świadectwem przeżyć narodu. W innych wypadkach — a dotyczy to
zwłaszcza poetów — dostarczała materiału konspiracyjnej prasie i publikacjom. Utwory ich
docierały do czytelników, krążąc poza tym w setkach odpisów, były recy towane na
wieczorach poetyckich, zebraniach podziemnych organizacji, kompletach tajnego nauczania.
W tych latach śmierci i zniszczenia szczególnej wagi nabierały słowa poetów —
wzywające do walki, niosące nadzieję, otuchę, zapowiedź lepszej przyszłości. Na prze kór
grozie, cierpieniom i niebezpieczeństwom rodził się w społeczeństwie wielki głód
porywającego do czynu słowa, głód poezji. Krążyły z rąk do rąk utwory poetów pisane
w okupowanej Polsce i wiersze tych, których los rzucił z dala od kraju. Uczono się ich na
pamięć, często nie wiedząc, kto jest ich autorem. W ten sposób funkcjonowały anonimowo
w latach okupacji takie np. utwory, jak Pierwsza przechadzka Staffa, Żołnierz polski
lub Co mi tam troski Broniewskiego, fragmenty Kwiatów polskich Tuwima, Pieśń
o żołnierzach z Westerplatte Gałczyńskiego i wiele, wiele innych.
Ale rola, jaka przypadła pisarzom w tych trudnych latach , nie zawsze ograniczała się
do zadań związanych z ich zawodem. Wielu z nich walczyło z bronią w ręku, wielu padło
w walce lub zginęło w niemieckich akcjach eksterminacyjnych. Już w kampanii
wrześniowej poległ np. zabity w czasie bombardowania w Lublinie poeta Józef
Czechowicz, a dramaturg i filozof Stanisław Ignacy Witkiewicz z rozpaczy w chwili klęski
popełnił samobójstwo. Rozstrzelani, pomordowani w więzieniach i obozach zginęli w latach
okupacji m. in. poeci Mieczysław Braun, Zuzanna Ginczanka, Tadeusz Hollender, Witold
Hulewicz, Stefan Napierski, Jerzy Paczkowski, Lech Piwowar, Władysław Sebyła, Edward
Szymański. Z prozaików: Halina Górska, Gustawa Jarecka, Halina Krahelska, Bruno
Schulz. Pedagog i pisarz dla dzieci Janusz Korczak oddał swe życie nie chcąc opuścić
prowadzonych na śmierć dzieci z sierocińca, którym kierował. Rozstrzelany został wraz
z grupą profesorów Uniwersytetu Lwowskiego znany nam wybitny krytyk, eseista i tłumacz,
Tadeusz Boy-Żeleński. Inny czołowy krytyk lat międzywojennych, Karol Irzykowski,
zmarł na skutek ran odniesionych w powstaniu warszawskim. Jeszcze inny krytyk, Ignacy
Fik, aresztowany został i rozstrzelany jako sekretarz Miejskiego Komitetu podziemnej PPR
w Krakowie. W powstaniu warszawskim zginęli m. in. wybitny powieściopisarz Juliusz
Kaden-Bandrowski, para prozaików — Wanda i Stanisław Miłaszewscy, poeta i krytyk
Włodzimierz Pietrzak. Szczególnie tragicznie zdziesiątkowani zostali najmłodsi pisarze,
których debiuty przypadły na lata okupacji. Cała grupa młodych poetów warszawskich,
często zapowiadających nieprzeciętne talenty, poniosła śmierć w akcjach bojowych
i w powstaniu warszawskim, jak np. Krzysztof Kamil Baczyński i Tadeusz Gajcy. Jako
żołnierz I Armii Wojska Polskiego zginął w roku 1944 poeta Lucjan Szenwald.
7
Spora grupa pisarzy, np. Pola Gojawiczyńska, Zofia Kossak-Szczucka, Gustaw
Morcinek, Michał Rusinek, Tadeusz Hołuj, a z pokolenia wojennych debiutantów —
Tadeusz Borowski, przeszła w latach okupacji przez piekło hitlerowskich więzień i obozów
koncentracyjnych, pozostawiając wstrząsające świadectwa tych przeżyć w późniejszej
twórczości. Niektórzy przetrwali lata te w obozach jenieckich (Leon Kruczkowski,
Konstanty Ildefons Gałczyński).
Ze znanych nam już najwybitniejszych pisarzy, którzy okres okupacji przeżyli w Polsce,
dzieląc swe losy z losami cierpiącego i walczącego narodu, wymieńmy Leopolda Staffa,
Zofię Nałkowską, Marię Dąbrowską, Jerzego Szaniawskiego, Jarosława Iwaszkiewicza,
Jana Parandowskiego, Juliana Przybosia, Mieczysława Jastruna .
W pierwszych latach wojny (1939—1941) znaczne grono pisarzy, wśród nich wielu
związanych w latach międzywojennych z ruchem rewolucyjnym, skupiło się we włączonym
do Związku Radzieckiego Lwowie. Powstało tam polskie czasopismo literackie "Nowe
Widnokręgi" (pod red. Wandy Wasilewskiej), działał polski teatr, wychodziły polskie
książki.
Istnienie ośrodka lwowskiego unicestwił w czerwcu 1941 roku napad Hitlera na Związek
Radziecki. Część skupionych we Lwowie pisarzy pozostała na terenach okupowanych przez
Niemców, niekiedy przypłacając to życiem (T. Boy-Żeleński), inna część znalazła się w
głębi ZSRR, współuczestnicząc następnie w działalności powstałego tam Związku Patriotów
Polskich (jedną z jego organizatorek była Wanda Wasilewska) i wstępując w szeregi
I Armii Wojska Polskiego (Janina Broniewska, Leon Pasternak, Jerzy Putrament, Lucjan
Szenwald, Adam Ważyk).
W twórczości ich doszły do głosu hasła walki o Polskę Ludową, które w tym samym
czasie w kraju propagowała działająca w konspiracji Polska Partia Robotnicza, powstała
w styczniu 1942 roku i jednocząca w swych szeregach liczne, już wcześniej utworzone,
ugrupowania antyfaszystowskie. PPR skupiała również wokół siebie znaczną grupę
intelektualistów i pisarzy, którym bliski był program Polski Ludowej.
W momencie wyzwolenia znaczna większość przebywających w kraju pisarzy —
niezależnie od różnic poglądów — opowiedziała się za tym programem, włączając się
czynnie do pracy i działalności kulturalnej w odrodzonym państwie.
W bardziej konfliktowej sytuacji znaleźli się w owym momencie pisarze, których
wojenne losy rzuciły do krajów zachodnich . Twórczość niektórych spośród nich odegrała
znaczną rolę w latach wojny, wyrażając patriotyczne nastroje i wykorzystując warunki
swobodnej publikacji, jakich nie mieli pisarze w okupowanej Polsce. Spora grupa tych
autorów działała w Anglii (m. in. Maria Kuncewiczowa, Maria Pawlikowska-Jasnorzewska,
Ksawery Pruszyński, Antoni Słonimski, autorzy popularnych powieści o walkach polskich
lotników — Arkady Fiedler i Janusz Meissner). W Londynie wychodziło parę polskich pism
literackich, ukazywały się polskie książki. Kilku pisarzy znalazło się w Ameryce, np. Julian
Tuwim, który tam pisał swój wielki poemat Kwiaty polskie, poeci Jan Lechoń i Kazimierz
Wierzyński, reportażysta Melchior Wańkowicz. Wreszcie na Bliskim Wschodzie przebywał
w latach 1942—1945 Władysław Broniewski .
Powstanie Polski Ludowej postawiło tych pisarzy wobec konieczności wyboru między powrotem
do Polski a pozostaniem na obczyźnie, zgodnie z sugestiami emigracyjnych polityków. Decyzję
powrotu — obok Broniewskiego, związanego całą swą przeszłością i całym dorobkiem z ideą Polski
socjalistycznej — podjęli m. in. Tuwim, Słonimski, Pruszyński, Meissner, Fiedler. Niektórzy pisarze
— jak Kuncewiczowa, Wańkowicz czy też powieściopisarz historyczny Teodor Parnicki wrócili
do Polski w późniejszych latach. Na decyzjach ich ważyły różne, często bardzo skomplikowane
czynniki. Tylko niewielka grupa pisarzy opowiedziała się zdecydowanie przeciw powrotowi, a nawet
współpracy z prasą i wydawnictwami w Polsce Ludowej, wiążąc się z zachodnimi ośrodkami
działalności antykomunistycznej.
8
K R Z Y S Z T O F K A M I L B A C Z Y Ń S K I
Krzysztof Kamil Baczyński był najbardziej utalentowanym spośród młodych poetów, którzy
debiutowali w okresie wojny. Urodził się on w roku 1921 w Warszawie i tu w roku 1939 zdał maturę
w gimnazjum im. Stefana Batorego. W czasie okupacji należał do Armii Krajowej i studiował
polonistykę na tajnym Uniwersytecie Warszawskim. Był członkiem redakcji konspiracyjnego
miesięcznika literackiego "Droga". Opublikował też konspiracyjnie kilka tomików poetyckich. Zginął
w powstaniu warszawskim w dniu 4 VIII 1944 jako dowódca plutonu w batalionie "Parasol".
Po wojnie wiersze Baczyńskiego ukazały się w licznych wyborach, z których pierwszy nosił tytuł
Śpiew z pożogi (1947). Wydaniem najpełniejszym są Utwory zebrane (1961, wyd. II — 1970). Oba
wspomniane zbiory poprzedzone zostały przedmowami pióra Kazimierza Wyki, który poświęcił
również Baczyńskiemu oddzielne studium krytyczne (Krzysztof Baczyński 1921— 1944, 1961).
Ukazał się też wybór wspomnień o Baczyńskim pt. Żołnierz, poeta, czasu kurz... pod red. Zbigniewa
Wasilewskiego (1967).
Wartość artystyczną wierszy Baczyńskiego oceniła wysoko krytyka powojenna. Kazimierz Wyka
w napisanym jeszcze w latach okupacji Liście do Jana Bugaja (taki był konspiracyjny pseudonim
poety), wydrukowanym następnie jako przedmowa do wierszy Baczyńskiego, wskazywał m. in. na
romantyczny rodowód jego liryki, wymieniając jako jej głównych patronów — Słowackiego
i Norwida. Jako dwie zasadnicze cechy poezji Baczyńskiego wyróżniał w i z y j n o ś ć
oraz i n t e l e k t u a l i z m prowadzący do skrótów myślowych, kontrastów i niespodzianek
znaczeniowych. Groza lat okupacji i klimat walki, w której poeta sam brał udział, stanowi
w wierszach Baczyńskiego tylko jeden z elementów przetworzonych przez poetycką fantazję.
Wyobraźnią sięgał w inny świat, świat własnego marzenia, który pozwalał poecie duchowo
przezwyciężyć otaczającą go tragiczną rzeczywistość.
TADEUSZ GAJCY
Tadeusz Gajcy należał — podobnie jak Baczyński — do najciekawiej zapowiadających się
młodych poetów okresu okupacji. Urodzony w roku 1922 w Warszawie, maturę zdał już w czasie
wojny, po czym studiował polonistykę na tajnych kompletach Uniwersytetu Warszawskiego.
Debiutował w roku 1942 wierszami zamieszczonymi w konspiracyjnym piśmie "Sztuka i Naród". Był
ostatnim z redaktorów tego pisma, skupiającego wokół siebie kilkuosobową grupę młodych poetów
warszawskich. Większość spośród nich (Wacław Bojarski, Andrzej Trzebiński, Zdzisław
Stroiński) zginęła w walce. Gajcy poległ w powstaniu warszawskim 16 sierpnia 1944 roku. W czasie
okupacji wydał konspiracyjnie dwa zbiorki poetyckie (pod pseudonimem Karol Topornicki): Widma
(1943) i Grom powszedni (1944). Obok wierszy pozostawił m. in. sztukę pt. Homer i orchidea,
wystawianą na paru scenach po wojnie. Najkompletniejszy zbiór jego prac poetyckich zawierają
Utwory wybrane (Wyd. Literackie, Kraków 1988. Opracowanie i wstęp L. Bartelskiego). Najbardziej
wyczerpującą analizę wierszy Gajcego przynosi szkic Jerzego Kwiatkowskiego pt. Ciemny dialog
w zbiorze Klucze do wyobraźni (PIW, 1964).
Gajcy był poetą o bogatej i niespokojnej wyobraźni, dążącym w swoich wierszach nie tyle
do zobrazowania świata, który go otaczał (stąd np. obraz wojennej rzeczywistości w jego utworach
czyni czasem wrażenie wizji jak gdyby odrealnionej, przeniesionej w strefę fantastyki),
ile do wyrażenia własnej prawdy wewnętrznej, moralnej: do rozrachunku z własną epoką, do dialogu
z tradycją i potomnością.
Charakterystyczny pod tym względem jest m. in. poemat pt. Do potomnego, w którym Gajcy —
w pełni świadom grożącej mu w każdej chwili śmierci — nawiązuje taki właśnie poetycki dialog
z przyszłym czytelnikiem; tym, który nadejdzie, gdy poety już nie będzie.
9
L I T E R A T U R A P O L S K I L U D O W E J
CHARAKTERYSTYKA OGÓLNA
L i t e r a t u r a p i e r w s z y c h l a t p o w o j e n n y c h . P r o b l e m a t y k a
w o j n y i o k u p a c j i . W dziale antologii obejmującym literaturę okresu wojny
i okupacji zamieściliśmy wiersze, które w owym czasie powstały i były drukowane bądź
w konspiracyjnie wydawanych tomikach i antologiach, bądź w zbiorach, które ukazywały
się w tym czasie na emigracji. Oczywiście w warunkach okupacyjnych tylko niewielka
część utworów wówczas pisanych mogła ukazać się w druku. Zwłaszcza prace prozaików,
powstałe w latach wojny powieści i opowiadania, czekać musiały czasów, kiedy już w
wolnej Polsce rozwinie się normalny ruch wydawniczy. Toteż na literaturę pierwszych lat
powojennych składa się w dużej mierze również dorobek pisarzy z czasów okupacji. Wtedy np. powstała większość opowiadań Jerzego Andrzejewskiego, zebranych następnie
w tomie Noc (1945), niektóre powieści wydane dopiero po wojnie, jak Węzły życia
Nałkowskiej, Mury Jerycha Tadeusza Brezy, Jezioro Bodeńskie Stanisława Dygata i inne.
Nie tylko jednak czas powstania wielu utworów wiąże litera turę pierwszych lat
powojennych z okresem okupacji. Wiąże ją z tym okresem także tematyka większości
dzieł powstałych już po wojnie . Głęboki wstrząs, jakim była wojna i okupacja dla całego
społeczeństwa, ogrom tragicznych doświadczeń będących udziałem wszystkich, którzy ją
przeżyli, sprawił, że większość pisarzy odczuwała jeszcze przez długie lata po wojnie
wewnętrzną konieczność pisania o niej, dania świadectwa cierpieniom i walce narodu
oraz napiętnowania okrucieństw i zbrodni najeźdźcy.
Do takich utworów, stanowiących po dziś dzień wstrząsający dokument zbrodni epoki,
należą m. in. liczne wspomnienia i relacje z hitlerowskich więzień i obozów
koncentracyjnych (np. Krata Poli Gojawiczyńskiej, Dymy nad Birkenau Seweryny
Szmaglewskiej). W sposób najbardziej dojrzały artystycznie ujęli ten temat — Zofia
Nałkowska w zbiorze szkiców pt. Medaliony (1946) oraz młody pisarz Tadeusz Borowski
w kilku opowiadaniach, będących relacją z obozu w Oświęcimiu (Dzień na Harmenzach,
Proszę państwa do gazu), wydanych następnie w zbiorze pt. Pożegnanie z Marią (1948).
Równie głębokie i dojrzałe artystycznie ujęcie innych fragmentów okupacyjnej
rzeczywistości dali w zbiorach swoich opowiadań wspomniany już Jerzy Andrzejewski
(Noc, 1945) oraz Adolf Rudnicki, który szczególnie przejmująco zobrazował martyrologię
ludności żydowskiej w Polsce. Wiele uwagi poświęcił on także sprawie przemian
świadomości artysty (zbiory opowiadań Szekspir, 1948, Ucieczka z Jasnej Polany, 1949), który
po doświadczeniach wojny i okupacji inaczej rozumieć zaczął swe zadania, głębiej
pojmować ciążącą na nim odpowiedzialność wobec czytelnika.
Tematyka okupacyjna przeważała też w utworach ciekawie zapowiadających się
młodych prozaików, jak Kazimierz Brandys (Miasto niepokonane, 1946), Stanisław Dygat
(Jezioro Bodeńskie), Wojciech Żukrowski (Z kraju milczenia, 1946). Obraz wojny widzianej
z perspektywy emigracji oraz przeżyć i przemyśleń żołnierzy walczących na obczyźnie
znajdujemy w opowiadaniach Ksawerego Pruszyńskiego (Trzynaście opowieści, 1946
i Karabela z Meschedu, 1948). Sprawom okupacji poświęca kilka opowiadań Jarosław
Iwaszkiewicz (Ikar, Stara cegielnia, Młyn nad Lutynią).
Również i twórczość poetycka pierwszych lat powojennych pełna jest reminiscencji
świeżo i boleśnie przeżytego okresu dziejów. Mówią o tym m. in. utwory takich poetów, jak
Władysław Broniewski (por. w antologii wiersz Pięćdziesięciu), Mieczysław Jastrun (por.
wiersz Pieśń gminna), z najmłodszych zaś przede wszystkim Tadeusz Różewicz, na którego
twórczości przeżycia okupacji wycisnęły równie przemożne piętno, co na prozie Tadeusza
Borowskiego.
R o z r a c h u n e k z p r z e s z ł o ś c i ą i o b r a z n o w y c h czasów. Niezależnie
jednak od scharakteryzowanego wyżej zjawiska — wyraźnej przewagi problematyki
wojenno-okupacyjnej w twórczości pierwszych lat Polski Ludowej — w orbitę
zainteresowali pisarzy zaczynają też wkraczać inne zagadnienia, związane z nową sytuacją
w kraju, z dokonującymi się w nim przemianami społecznymi. Już okres wojny skłonił
10
wielu z nich do refleksji na temat przyczyn poniesionej w roku 1939 klęski
i do wyciągnięcia określonych wniosków z doświadczeń historycznych narodu. Mówi o tym
nie tylko postawa pisarzy związanych już dawniej z ruchem rewolucyjnym i walczących
o Polskę socjalistyczną, ale także nowe akcenty w twórczości autorów, którzy teraz właśnie
dochodzą do przekonania o konieczności budowy odrodzonej Polski na innych,
sprawiedliwszych zasadach niż podstawy ustroju Polski międzywojennej. Kilka powstałych
jeszcze w latach wojny, a wydanych w latach powojennych powieści stanowi rodzaj
krytycznego rozrachunku z Polską przedwrześniową (Mury Jerycha Tadeusza Brezy, 1948,
Węzły życia Zofii Nałkowskiej, 1948). Już po wojnie powstaje powieść Jerzego Putramenta
Rzeczywistość (1947), obrazująca walkę jednej z lewicowych grup młodzieży
w przedwojennej Polsce. Analizą stosunków i różnych postaw ludzkich w okresie wojny są
też kolejne tomy cyklu powieściowego Kazimierza Brandysa Między wojnami (Samson,
Antygona, Troja miasto otwarte).
Obok tego krytycznego rozrachunku z przeszłością pojawiać się zaczęły utwory, będące
pierwszą radosną, pełną nadziei reakcją pisarzy witających nową Polskę, opiewających jej
odbudowę z wojennych ruin, akcentujących wiarę w lepszą przyszłość. Znaj dujemy te
akcenty w całej prawie liryce tego okresu.
Nie mogą one oczywiście przesłonić poważnych i trudnych problemów, które wyłania
nowa rzeczywistość, tocząca się w kraju walka polityczna i proces społecznych przemian.
Tę nową, na gorąco przeżywaną, problematykę pierwszych lat powojennych rzadko jeszcze
na razie udaje się pisarzom ogarnąć i zamknąć w dziele literackim. Pierwszym większym
utworem, który cel ten sobie stawia i pełnię artystycznego sukcesu osiąga, jest powieść
Jerzego Andrzejewskiego Popiół i diament (1948), w której zobrazowane zostają
najdramatyczniejsze konflikty pierwszych dni Polski Ludowej.
Do podjęcia kluczowych problemów chwili bieżącej i dni niedawno minionych dążyli też
autorzy pierwszych po wojnie utworów dramatycznych. Leon Kruczkowski w sztuce Odwety
i Tadeusz Hołuj w Domu pod Oświęcimiem wysuwali zagadnienia polityczne i moralne tego
samego rodzaju co Andrzejewski w Popiele i diamencie, a najwybitniejszy z dramaturgów
starszego pokolenia, Jerzy Szaniawski, sztuką Dwa teatry (1948) włączył się w nurt
aktualnych polemik na temat roli realizmu w sztuce.
Oczywiście niecała twórczość owego okresu problematyką swoją wiązała się
bezpośrednio z chwilą bieżącą, choć doświadczenia lat wojny sprawiły, że większość
pisarzy wyraźnie oceniała rzeczywistość z historycznej perspektywy tych właśnie doświad -
czeń i samorzutnie odwracała się od ujęć tzw. "ponadczasowych", to znaczy traktujących
wielkie zagadnienia filozoficzne czy moralne w sposób uogólniony, odrywający je
od historycznego czy społecznego konkretu. Nawet powieściopisarze sięgający do odle głej
tematyki czasów piastowskich, jak Antoni Gołubiew , autor wielotomowej powieści
Bole ła Ch ob , Teodor Parnicki (Srebrne o ł ), Jan Władysław Grabski czy Karol
Bunsch — wyrażali tym zwrotem ku epokom formowania się państwowości polskiej i jej
walki z naporem germańskim — jak gdyby odpowiedź ludzi pióra na hitlerowski program
zagłady naszego narodu i naszych historycznych tradycji.
Ż y c i e k u l t u r a l n e w p i e r w s z y c h l a t a c h p o w o j n i e . Konsekwencją
zburzenia Warszawy była w pierwszych latach po wojnie pewna decentralizacja życia
kulturalnego w Polsce. Jego pierwszym ośrodkiem, jeszcze w czasie działań wojennych —
od lipca 1944 do stycznia 1945, był Lublin, gdzie — zaraz po ogłoszeniu manifestu
Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego powstały pie rwsze instytucje kulturalne
(m. in. tygodnik literacki "Odrodzenie"), ukazały się jako jedne z pierwszych publikacji
książkowych po wyzwoleniu — tomiki wierszy polskich poetów.
W roku 1945 życie literackie i teatralne zaczęło organizować się przede wszystkim
w miastach ocalałych z pożogi wojennej: w Krakowie, dokąd m. in, przeniosło się
"Odrodzenie", gdzie powstał miesięcznik literacki "Twórczość" oraz katolicki "Tygodnik
Powszechny", i w Łodzi, gdzie działała przez kilka lat duża część wydawnictw, wychodziły
tygodniki literacko-społeczne "Kuźnica" i "Wieś". Ośrodkiem promieniowania
kulturalnego na zachodnie ziemie Polski stały się — obok Katowic, Poznania i Gdańska —
Wrocław i Szczecin, gdzie już w parę lat po wojnie powstały żywe środowiska naukowe
i artystyczne.
11
Ale odbudowująca się Warszawa nie zrezygnowała ze swych kulturalnych tradycji
i funkcji stolicy. Już w pierwszych latach po wojnie miała swoje środowisko pisarskie, kilka
wychodzących w owym okresie czasopism kulturalnych ("Warszawa", "Tygodnik
Warszawski", "Dziś i Jutro", "Nowiny Literackie"). Wkrótce przeniosły się do niej
wszystkie instytucje kulturalne o charakterze ogólnokrajowym, redakcje "Odrodzenia"
i "Kuźnicy" (w roku 1950 połączone w jeden tygodnik "Nową Kulturę"), a także — w roku
1950 — redakcja "Twórczości".
Czasopismom kulturalnym przypadła w owym pierwszym okresie po wojnie doniosła
rola: na ich łamach toczyły się liczne i często gwałtowne polemiki światopoglądowe
i literackie, których potrzebę odczuwał ogół zarówno twórców, j ak odbiorców literatury.
W kraju dokonały się bowiem głębokie przeobrażenia, wiele poglądów domagało się
przewartościowania. Dyskutowano takie sprawy, jak ocena postaw politycznych
społeczeństwa w okresie okupacji i w latach powojennych, jak rola marksizmu jako kierunku
uzasadniającego teoretycznie rewolucyjne przemiany w Pol sce, jak stosunek marksizmu do
innych postaw filozoficzno-światopoglądowych. Na podstawie przyjętych założeń
filozoficznych formułowano też poglądy na rolę i kierunek rozwoju literatury i sztuki.
Spierano się w szczególności na temat roli literatury w odzwierciedlaniu wielkich
konfliktów życia współczesnego, na temat żywotności tradycji realizmu oraz kierunków
awangardowych w sztuce XX wieku. Okazji do polemik dostarczała często publi cystyka
owych lat, wiele z ukazujących się po wojnie utworów, zjazdy pisarzy.
Z m i a n y w p o l i t y c e k u l t u r a l n e j p o r o k u 1949 i i c h
k o n s e k w e n c j e w l i t e r a t u r z e . Rok 1949 przyniósł znaczne zmiany w polityce
kulturalnej, wynikłe częściowo z dogmatycznych wypaczeń, jakie w tym czasie nastąpiły w
polityce wewnętrznej bloku krajów socjalistycznych (tzw. "walka z odchyleniem
prawicowo-nacjonalistycznym"). Chcąc skłonić pisarzy i artystów do silniejszego
politycznego zaangażowania i podejmowania w twórczości aktualnych problemów
budownictwa socjalizmu zaczęto w wielu wypadkach zapominać o tym, jak subtelne prawa
rządzą dziełem sztuki, rozwojem indywidualnego talentu artysty, kształtowaniem się stylu
jego wypowiedzi.
Postulaty i zadania, jakie zaczęto przed pisarzami stawiać od zjazdu Związku
Literatów w Szczecinie w roku 1949 , nie zdawały się kryć w sobie tych niebezpieczeństw,
jakie później wynikły przy ich realizacji. Chodziło o skłonienie artystów i lud zi pióra do
wyjścia z kręgu własnych, przeważnie inteligenckich środowisk, o zainteresowanie ich
życiem środowisk robotniczych i chłopskich. Dla pisarzy pełnych wiary w sens przemian
socjalistycznych, które winny także dotyczyć ich samych i ich pracy, był to program,
któremu gotowi byli chętnie się podporządkować. Symbolem tego zainteresowania
twórczością wprowadzającą do literatury nowego, ludowego bohatera stało się m. in.
przyznanie w roku 1949 pierwszej literackiej nagrody państwowej Lucjanowi
Rudnickiemu, pisarzowi-samoukowi, autorowi doskonale napisanego pamiętnika pt. Stare
i nowe (1943), obrazującego drogę robotnika do ideologii rewolucyjnej w ustroju
kapitalistycznym i jego niełatwy podówczas awans społeczny.
Oczywiście wartość dokumentalna i literacka Starego i nowego polegała w dużej mierze
na autentyzmie przeżyć i doświadczeń jej autora. Pisarzom nie mającym za sobą tej drogi
życiowej trudniej było o doświadczenia tego rodzaju. Toteż zapał wielu młodych autorów
wyjeżdżających "w teren" i przywożących jako plon tych wyjazdów powieści i cykle
reportaży o odbudowie kraju, dźwiganiu z ruin przemysłu, walce o wzmożenie socjalistycz -
nej produkcji, o stworzenie podstaw spółdzielczości produkcyjnej na wsi — nie zawsze
uwieńczony bywał najpomyślniejszymi rezultatami artystycznymi. Wysunięte w roku 1949
po raz pierwszy na zjazdach różnych związków artystycznych (literatów, plastyków,
muzyków) hasło walki o sztukę realizmu socjalistycznego nie zawsze rozumiane było
w sposób właściwy i szeroki. Powodowało to raz po raz ostrą krytykę rzekomych błędów
i niedociągnięć literatury, krytykę, która z czasem, po kilku latach , wywołać miała równie
ostrą reakcję i zniechęcenie ze strony niektórych pisarzy.
Błędy popełnione w owych latach w polityce kulturalnej , takie, jak niedocenianie
indywidualnych cech talentu artysty, roli eksperymentu w sztuce, powierzchowne
12
rozumienie realizmu czy też ograniczania wielu przejawów krytyki społecznej, odbiły się
niekorzystnie na poziomie części literatury.
Błędy te jednak nie powinny nam przesłaniać bez reszty wartości dorobku literackiego
tego okresu. Zwrot ku aktualnej, społecznej problematyce zmobilizował wielu pisarzy
młodych i pełnych zapału, których utwory, nawet nosząc znamiona pewnej artystycznej
niedojrzałości, są ciekawym dokumentem procesów budowy socjalizmu w Polsce.
Okres ten przyniósł również wybitne osiągnięcia pisarzy dojrzałych, zaangażowanych ideowo w sprawę socjalizmu i poszukujących samodzielnie problematyki
najlepiej odpowiadającej ich talentowi i zainteresowaniom. Nadal żywo nurtują pisarzy
zagadnienia związane z okresem wojny i okupacji. Zasłużony sukces międzynarodowy
zdobywa sztuka Kruczkowskiego Niemcy (1949). Ukazują się powieści o klęsce wrześniowej
Jerzego Putramenta (Wrzesień, 1952) i Wojciecha Żukrowskiego (Dni klęski, 1952), powieść
młodego pisarza Bohdana Czeszki o walce młodzieży w latach okupacji (Pokolenie, 1951).
Adolf Rudnicki, wierny swojej okupacyjnej tematyce, dorzuca garść nowych opowiadań do
swego cyklu Żywe i martwe morze (1953). Utworem cieszącym się dużą poczytnością,
a zarazem podejmującym doniosłą problematykę ideową jest powieść Igora Newerlego
Pamiątka z Celulozy (1952).
P o c z ą t k i p r z e z w y c i ę ża n i a u pr o s z c z o n e go p o j m o w a n i a
l i t e r a t u r y . Nie jest zapewne przypadkiem, że właśnie utwory poświęcone
współczesnym problemom przemian społecznych i życia politycznego w Polsce pierwsze
stały się w owych latach przedmiotem żywych polemik. Na nie zwrócona była bowiem
przede wszystkim uwaga krytyki, do nich przywiązywano szczególną wagę, uznając,
że zadaniem literatury w kraju budującym socjalizm jest bezpośrednie odzwierciedlanie
procesów zachodzących w życiu społeczeństwa.
Wiele czynników, o których już wspominaliśmy wyżej, złożyło się jednak na to,
że właśnie w owym okresie, na początku lat pięćdziesiątych, prawdę o współczesnym życiu
było pisarzom wyrazić najtrudniej, mimo zachęty, a nawet nacisku, aby podejmowali oni
w swych utworach zagadnienia aktualne. Toteż już począwszy od lat 1953—1954 zaczyna
wśród pisarzy i działaczy kierujących życiem kulturalnym zwyciężać przekonanie,
że rezultatem owej polityki, lansującej tylko pewien określony model literatury,
bezpośrednio zaangażowanej politycznie, a przy tym tradycyjnej formalnie, jest ogólne
zubożenie twórczości literackiej. Rośnie zrozumienie, że warunkiem swobodnego rozwoju
tej twórczości jest szacunek dla indywidualnych predyspozycji pisa rza, pozostawienie mu
możności wypowiadania się na każdy temat w dowolnej formie, a ograniczenia wypowiedzi
dotyczyć mogą jedynie treści wyraźnie wrogich i spraw politycznie niebezpiecznych.
Stopniowo uznane zostają za przeżytek minionych lat stosowane dawniej oskarżenia
pisarzy o "formalizm" w wypadkach, kiedy ich główny wysiłek skupiał się w jakimś
utworze na poszukiwaniu formy nowej i jeszcze nie upowszechnionej, czy też o "estetyzm",
kiedy zamiast ukazywać np. bezpośrednio zjawiska walki klasowej — wyrażali oni swój
zachwyt dla świata, piękna przyrody czy sztuki.
W tej sytuacji już około roku 1953 budzą np. żywy odpór pretensje, jakie uprzednio
zgłaszano w stosunku do głęboko ideowo zaangażowanych, ale zarazem bardzo
indywidualnie ujętych, przesyconych żywiołową wyobraźnią wierszy Konstantego
Ildefonsa Gałczyńskiego. Jego utwory dawne i nowe, pisane pod koniec życia (np. poematy
Niobe, Wit Stwosz, cykl Pieśni, satyry z cyklu Zielona gęś lub Listy z fiołkiem), zyskują ogromną
popularność, budzą entuzjazm, zwłaszcza wśród młodzieży, i stosunek do ni ch staje się
w połowie lat pięćdziesiątych wykładnikiem powszechnych tęsknot do twórczości
swobodnej i nie skrępowanej dogma tycznymi przepisami.
Podobnie poetom dyskutującym nad kryzysem liryki uświadamia istotę jej
autonomicznych praw rozwoju pojawienie się pięknego zbioru wierszy Leopolda Staffa
pt. Wiklina (1954). Sędziwy poeta był bowiem właśnie wielką indywidualnością, pozostał
nią w owych trudnych latach, reprezentował własny styl i własną filozofię poetycką, budząc
równocześnie podziw dla swej żywotności i zdolności dotrzymywania kroku nowej epoce.
Inaczej zaczęto też ustosunkowywać się do nega tywnie dawniej ocenianego
przez niektórych krytyków nurtu awangardy poetyckiej, czy to w ujęciu reprezentowanym
13
przez jej klasyka, Juliana Przybosia, czy też młodszych poetów, nawiązujących do szkoły
awangardy.
Tak samo w prozie zaczęto dostrzegać walory bardziej indywidualnego ujęcia
rzeczywistości, np. w opowiadaniach Jarosława Iwaszkiewicza, osnutych przeważnie
wokół problemów psychologicznych, lub eseistyce Jana Parandowskiego, odległej
od spraw aktualnych, ale krzewiącej kult wielkich tradycji kultury i pięknej, wypracowanej
formy. Również i na ujęcie doniosłych problemów życia współczesnego zaczęto patrzeć
inaczej. Zdawano już sobie sprawę, że przyjęty z góry przez pisarza schemat politycznej
oceny wydarzeń daje najczęściej w rezultacie utwory dalekie od prawdy życia
i za wydarzenie literackie uznano np. pojawienie się opartych na wnikliwej obserwacji
pełnych troski obywatelskiej opowiadań Marii Dąbrowskiej z tomu Gwiazda zaranna
(1955), zwłaszcza opowiadań Na wsi wesele i Trzecia jesień.
W rezultacie swobodniejszych kryteriów polityki wydawniczej pojawia się w latach 1954
—1957 sporo cennych utworów, odbiegających bądź w treści, bądź w formie od wąskiego
kanonu z lat poprzednich. Ukazuje się np. I tom powieści Sława i chwała Iwaszkiewicza
(1956, tom II — 1958, tom III — 1962), dzieła łączącego szeroki epicki rozmach w ujęciu
całej przeżytej przez pisarza epoki z bardzo osobistym potraktowaniem wielu dotyczących
jej problemów. W kilku powieściach w nowy sposób ujęte zostają wciąż żywe w ludzkiej
pamięci przeżycia lat wojny i okupacji. Dramat młodzieży walczącej w Armii Krajowej,
ukazany swego czasu przez Andrzejewskiego w Popiele i diamencie, a później przez wiele lat
pomijany, zyskuje nowe ujęcie w dużym cyklu Romana Bratnego Kolumbowie — rocznik 20
(1957). Bardzo indywidualny charakter ma też groźna, pełna splątanych i niejasnych
wątków wizja okupacyjnego koszmaru w powieści Leopolda Buczkowskiego Czarny potok.
Interesujące, ostre spojrzenie na lata wojny dają utwory Jana Józefa Szczepańskiego
(opowiadania w tomie Buty, powieść Polska jesień). Egzotykę nieistniejącego już środowiska
żydowskiego w Polsce sugestywnie oddaje powieść Juliana Stryjkowskiego Głosy
w ciemności.
S y t u a c j a l i t e r a t u r y p o r o k u 1956. Przemiany polityczne, które nastąpiły
w Polsce w październiku 1956 roku, pozwoliły na wyciągnięcie pewnych wniosków
z doświadczeń polityki kulturalnej poprzedniego okresu. Uznano, że droga do twórczości
odpowiadającej potrzebom socjalistycznego społeczeństwa wiedzie nie przez ustalanie
sztywnych reguł i kanonów artystycznych, ale przez rozmaitość form, uwzględniających
zarówno najszersze potrzeby mas czytelniczych, jak i prawo artysty do eksperymentu
i szukania nowych dróg. Nie oznaczało to oczywiście rezygnacji ze szczególnego popierania
twórczości ideowo zaangażowanej i o masowym zasięgu.
Odrzucenie dogmatycznych poglądów na rolę sztuki, niewątpliwie korzystne dla jej
rozwoju, nie zawsze, co prawda, szło w parze z praktyczną umiejętnością stworzenia
przychylnego klimatu dla poczynań pisarzy, rozładowywania doraźnych konfliktów
środowisk artystycznych, co sprawiało, że życie literackie w Polsce lat 1956—1970 toczyło
się dość burzliwie, obfitowało w momenty pełne napięć. Decydujące były jednak
przeobrażenia korzystne w stosunku do lat poprzednich.
I tak np. charakterystyczna dla okresu po roku 1956 była wyraźna zmiana polityki
wydawniczej w dziedzinie przekładów z literatur obcych. W ciągu kilku lat pojawiły się
na półkach księgarskich tłumaczenia większości najwybitniejszych i najgłośniejszych dzieł
literatury światowej ostatniego półwiecza, nie wznawiane od czasów wojny lub ukazujące
się po raz pierwszy w polskim języku. Dzięki temu czytelnik polski otrzymał np. nowe wy-
danie cyklu Prousta, dzieła Kafki, Sartre'a, Camusa, prozaików amerykańskich
z Hemingwayem i Faulknerem na czele , mógł zacząć śledzić na bieżąco rozwój nowych
tendencji w literaturze całego świata. Ten szeroki kontakt z literaturą światową zmienił
w dużej mierze perspektywy rozwoju nowej literatury polskiej . Dał pisarzom możność
swobodnego wyboru wzorów, możność porównań i przeciwstawień, jakie daje nie tylko
znajomość tego, co dzieje się na świecie, ale i świadomość, że czytelnik, dla którego piszą,
ma — oceniając ich — szeroką skalę porównawczą.
14
Ryszard Matuszewski [BEZ INGERENCJI CENZURY]
L I T E R A T U R A P O L S K A 1939 - 1991 (podręcznik uzupełniający; Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne, Warszawa 1992)
O d a u t o r a
Decyzję napisania na nowo zarysu dziejów literatury polskiej po 1939 r., tym razem
obejmującego już całe półwiecze, podjąłem w poczuciu obowiązku dostarczenia nauczycielom
i maturzystom książki uwzględniającej przemiany, jakie nastąpiły w naszym kraju i w całym świecie.
Książkę tę pisałem w poczuciu nieoczekiwanej szansy pokazania dziejów literatury lat
1939—1991 bez ingerencji cenzury, bez konieczności ustawicznych kompromisów pomiędzy
własnymi przekonaniami a tym, co w danej chwili dopuszczalne i możliwe do przeforsowania.
Takiej szansy — ze względu na mój wiek może już niepowtarzalnej — nie chciałem stracić.
Pisałem ją z radością, że mogę wreszcie zaprezentować własny punkt widzenia na literaturę
i życie literackie epoki, której początki mają dziś we mnie jednego z nielicznych już żyjących
świadków.
Ta rola bezpośredniego świadka i uczestnika wielu wydarzeń w jakiś sposób określa charakter
książki. Jest ona — niezależnie od wszelkich moich starań o obiektywizm spojrzenia — książką
bardzo osobistą. Przede wszystkim wykracza poza zakres informacji, które powinien wynieść
ze szkoły maturzysta: jest pod tym względem pisana niewątpliwie "na wyrost". Jest to założenie
przyjęte przeze mnie świadomie. Adresuję ją bowiem głównie do tych, których pogłębienie wiedzy
o przedmiocie może zainteresować, do wszystkich młodych ludzi, którzy lubią literaturę i pragną
dowiedzieć się o niej czegoś więcej, niż to wynika ze szkolnego programu. Wiem od nauczycieli,
z którymi mam kontakt, że taka książka jest potrzebna, a sprawą nauczyciela właśnie pozostaje
wskazanie uczniowi, co z niej powinien sobie przyswoić.
Zresztą dostosowanie książki do jakiegokolwiek — dzisiejszego czy jutrzejszego — programu
nauczania jest sprawą trudną do rozwiązania i do przewidzenia. Wiem z trzydziestopięcioletniego
doświadczenia, jak bardzo programy te są zmienne. Myślę zresztą, że odmienność czasów, w które
wstąpiliśmy, polega m.in. na tym, że nauczyciele zyskają znacznie większą niż w PRL swobodę
w sposobie nauczania literatury i żywię nadzieję, że moja książka będzie — przy takim założeniu —
nie tyle "obowiązująca", ile po prostu przydatna.
L a t a w o j n y i o k u p a c j i
Dwie okupacje. Planowe niszczenie kultury polskiej przez hitlerowców.
Losy literatury polskiej w latach II wojny światowej związane były ściśle z sytuacją historyczną
narodu. Pomimo bohaterskiego oporu, jaki Polska stawiła we wrześniu 1939 r. najeźdźcy, kraj nasz
znalazł się pod podwójną okupacją: niemiecką (obszar Polski zachodniej i centralnej) oraz
sowiecką (wschodnie tereny Polski przedwrześniowej). W wyniku układu między Hitlerem i Stalinem
(tajny aneks do paktu Ribbentrop — Mołotow z 23 sierpnia 1939 r.) na tereny wschodnie w dniu
17 września 1939 r. wkroczyła Armia Czerwona.
Los Polaków na obu obszarach okupowanych przedstawiał się odmiennie, lecz jednako
tragicznie. Terror hitlerowski był jawny, nie maskowany, połączony z eksterminacją narodu oraz
świadomym, planowym niszczeniem jego kultury. Był to terror o skali nie notowanej dotąd w dziejach
nowożytnej Europy. Ofiarą lego terroru, działań wojennych i podziemnej walki z okupantem padło
około sześciu milionów obywateli polskich. Procentowo, w stosunku do liczby ludności, żaden kraj
nie poniósł w ostatniej wojnie strat tak wielkich.
Władze hitlerowskie nie ukrywały swego programowego dążenia, by uczynić z Polaków naród
zależny i pozbawiony wszystkiego, co stanowi o jego duchowej sile i wartości. Toteż z zaciekłością
tępiły na terenach okupowanych wszelkie przejawy polskiego życia kulturalnego, a materialny
dorobek polskiej kultury niszczyły lub przywłaszczały.
15
Ta dewastacja, planowa i programowa, w stopniu nie mniejszym niż zniszczenia wynikłe
z samego przebiegu działań wojennych, przyczyniła się — znamienny jest tu przykład zburzenia
Warszawy — do bezpowrotnej utraty wielu dzieł sztuki, zabytków architektury, pomników i innych
pamiątek narodowych. Systematycznie wywożono zbiory muzealne. Pastwą płomieni i świadomej
akcji niszczycielskiej okupanta padło w Polsce około 85% zbiorów bibliotecznych.
Groźniejsze od materialnych były jednak straty w potencjale ludzkim. Wśród ofiar hitleryzmu
ogromny odsetek stanowili ludzie szczególnie dla kultury zasłużeni. Okupant świadomie zamykał
też przed społeczeństwem polskim drogi do oświaty i nauki, likwidując nawet w tzw. Generalnym
Gubernatorstwie, oficjalnie przeznaczonym na obszar mieszkalny dla polskiej ludności, nie tylko
wyższe uczelnie, ale także szkoły średnie. Na zachodnich terenach Polski, włączonych do
tzw. Rzeszy, ludność polska nie miała w ogóle żadnych praw. Z niektórych rejonów większa
jej część została wysiedlona, na innych (Śląsk, Pomorze) wpi sywano Polaków bez ich zgody
na niemiecką listę narodową.
Swój stosunek do przedstawicieli polskiej nauki władze hitlerowskie zademonstrowały
już w pierwszych tygodniach okupacji. Z zuchwałym cynizmem zwabiono podstępnie
w listopadzie 1939 r. kilkudziesięciu profesorów Uniwersytetu Jagiellońskiego
na odczyt w gmachu uczelni , gdzie wszystkich aresztowano i wywieziono do obozu
koncentracyjnego w Sachsenhausen. Czternastu spośród nich pobyt w obozie przypłaciło
życiem, m.in. rektor UJ, historyk prawa, Stanisław Estreicher, wybitni historycy literatury
Ignacy Chrzanowski i Stefan Kołaczkowski, przyrodnik Kazimierz Kostanecki, geograf
Jerzy Smoleński.
Likwidacji na terenach okupowanych uległy wszelkie polskie instytucje i placówki
kulturalne: wydawnictwa, prasa, teatry, stowarzyszenia i związki artystyczne. Prasę
Niemcy zastąpili kilkoma gazetami w polskim języku, będącymi bezpośrednim narzędziem
hitlerowskiej propagandy. Nikt z uczciwych Polaków z nimi nie współpracował.
Bojkotowane przez ogół społeczeństwa były też — na wyraźne zalecenie konspiracyjnych
władz Polski podziemnej — kina oraz dozwolone przez okupanta publikacje i teatrzyki,
prezentujące produkcję artystyczną na najniższym poziomie, obliczoną na sianie
demoralizacji.
K o n s p i r a c y j n a d z i a ł a l n o ś ć k u l t u r a l n a .
Rzeczywiste życie kulturalne narodu rozwijało się w warunkach ścisłej konspiracji. Związane było z działalnością organizacji walki podziemnej. Powstał rozbudowany system
tajnego nauczania, obejmujący szkolnictwo średnie oraz trzy tajne uniwersytety
(Uniwersytet Warszawski, Uniwersytet Jagielloński oraz Uniwersytet Ziem Zachodnich
działający w Warszawie). Wśród ponad tysiąca nielegalnych czasopism (zgodnie z zasadami
konspiracji zmieniały one często tytuły) wychodzących w czasie okupacji było około
czterdziestu pism kulturalnych i literackich. Nie brakło też pozycji literackich wśród
konspiracyjnych publikacji książkowych: ukazało się m.in. kilka an tologii poetyckich (np.
Pieśń niepodległa, Słowo prawdziwe) oraz sporo odbitych na powielaczach zbiorów wierszy
poszczególnych poetów. Jedną z najpowszechniejszych form kulturalnej działalności były
konspiracyjne wieczory literackie . Urządzano też nielegalne spektakle teatralne .
W tym podziemnym życiu kulturalnym czynny udział brał ogół przebywających w kraju
pisarzy. Większość z nich nie rezygnowała z pracy twórczej. Gromadzili materiały do dzieł,
które na razie nie mogły się ukazać i dopiero po wojnie miały stać się świadectwem przeżyć
narodu. Współpracowali, a dotyczy to zwłaszcza poetów, z konspiracyjną prasą. Utwory
ich docierały do czytelników, krążąc w setkach odpisów, były recytowane na wieczorach
poetyckich, zebraniach podziemnych organizacji, kompletach taj nego nauczania. Uczono się
ich na pamięć, często nie wiedząc, kto jest ich autorem.
W latach śmierci i zniszczenia szczególnej wagi nabierały słowa poetów wzywające
do walki, niosące nadzieję, otuchę, zapowiedź lepszej przyszłości. Na przekór grozie,
cierpieniom i niebezpieczeństwu rodził się w społeczeństwie wielki głód porywającego
do czynu słowa, głód poezji .
16
P r o g r a m o w a z a g ł a d a l u d n o ś c i ż y d o w s k i e j i j e j k o n s e k w e n c j e
d l a p o l s k i e j k u l t u r y .
Najhaniebniejszym przejawem zbrodniczej działalności hitlerowców za równo w samych
Niemczech, jak we wszystkich krajach okupowanych, a na terenie Polski przede wszystkim,
był bezwzględnie realizowany (i teoretycznie wyłożony w dziele Hitlera Mein Kampf)
program zagłady ludności żydowskiej. W Polsce przed 1939 r. mieszkało około trzech
milionów Żydów (około 10% ludności) i zarówno ich liczba, jak struktura społeczna
stanowiła trudny problem polityczny i ekonomiczny. Skupienie dużej czę ści handlu,
przemysłu i rzemiosła w rękach ludności żydowskiej leżało u podstaw szerzących się
w niektórych kręgach polskiego społeczeństwa nastrojów an tysemickich, podsycanych
przez polskie ugrupowania nacjonalistyczne, głoszące bojkot ekonomiczny Żydów
i popierające wszelkie ruchy, które zmierzały do zorganizowania ich emigracji z Polski.
Część ludności żydowskiej planowała zresztą emigrację. Ruchem, który ją propagował, był
przede wszystkim żydowski ruch syjonistyczny, dążący do stworzenia przez Żydów
własnego państwa na terenie Palestyny, co zostało zrealizowane wkrótce po II wojnie
światowej. Natomiast hitlerowski program "ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej"
był w pierwszych latach okupacji jedynie oszukańczą maską: brutalna akcja
przymusowego przesiedlenia Żydów do zamkniętych dzielnic, tzw. gett, wkrótce
okazała się wstępem do masowego ich mordowania w obozach zagłady .
Akcja zagłady Żydów miała przy tym szczególnie perfidną motywację
psychologiczną: połączona z podsycaniem nastrojów antysemickich przy pomocy
niewybrednej propagandy miała na celu również oddziaływanie na najniższe instynkty
ludności nieżydowskiej krajów okupowanych, dając jej poczucie, że wśród
dyskryminowanych nie jest ona na pierwszym, lecz dopiero na drugim miejscu i może się
wkupić w łaski okupanta, pomagając mu np. w tropieniu ukrywających się Żydów. Należy
podkreślić, że w społeczeństwie polskim prowokacja ta spotkała się z pewnym odzewem
tylko w kręgach, które można by określić jako tzw. męty społeczne. Natomiast
demoralizacja spowodowana możnością wzbogacenia się poprzez zaga rnięcie mienia
pomordowanych stanowiła fakt, którego skutki dały o sobie znać w okresie powojennym,
współtworząc zjawisko antysemityzmu wtórnego. Jego ofiarą padały jednostki ocalałe
z hitlerowskiej akcji zagłady. Z drugiej strony podkreślić należy liczne wypadki niesienia
— nieraz z narażeniem życia — pomocy ukrywającym się Żydom i to zarówno przez poje -
dyncze osoby, jak przez organizacje podziemne, a także przez Kościół katoli cki i klasztory.
Bezwzględny i precyzyjny system hitlerowskiego terroru sprawił jednak, że tylko nikły
odsetek ludności żydowskiej z terenów niemieckiej okupacji zdołał się uratować. Ludność
żydowska masowo ginęła w komorach gazowych Oświęcimia, Treblinki, Bełżca i innych
obozów zagłady.
Manifestowanie przez polskich pisarzy ich stanowiska w sprawie hit lerowskiej akcji
zagłady Żydów było w czasach okupacji aktem o dużym znaczeniu moralnym. Wspomnieć
tu trzeba o podejmujących już w czasie wojny ów temat poetach, jak Władysław Broniewski
(Ballady i romanse, Żydom polskim), Czesław Miłosz (Campo di Fiori), o prozie Jerzego
Andrzejewskiego (opowiadanie Wielki Tydzień), o wydanej w latach okupacji konspiracyjnej
antologii wierszy poświęconych zagładzie Żydów (Z otchłani, Warszawa 1944).
Trzeba też zaznaczyć, że akcja zagłady Żydów godziła nie tylko w osoby narodowości
żydowskiej, lecz również w wielu Polaków pochodzenia żydowskiego. Przez cały bowiem
wiek XIX i początki XX dokonywał się proces asymilacji zamieszkałych w Polsce Żydów,
obejmujący zwłaszcza bardziej oświecone warstwy żydowskiego społeczeństwa. I właśnie
w Polsce niepodległej, po 1918 r., proces ten przyniósł wspaniałe owoce. Twórczość
polskich pisarzy, malarzy, muzyków jest potwierdzeniem atrakcyjności i siły przyciągania
polskiej kultury. Wybór polskości w epoce, kiedy Polska była krajem w niewoli, krajem
uciemiężonym, musiał być bowiem wyborem całkowicie bezinteresownym. Polska kultura
przyciągała tych ludzi podobnie, jak już dawniej, od kilku wieków, przyciągała całe
pokolenia osiadłych w Polsce niemieckich mieszczan czy innych cudzoziemców , jak
włączyła w orbitę polskiej kultury Wita Stwosza, Kopernika czy Chopina . Toteż o ile już
przed wojną rumieniec wstydu u każdego kulturalnego Polaka wywoływać musiały wypadki
wytykania żydowskiego pochodzenia tak znakomitym polskim poetom, jak Leśmian, Tuwim
czy Słonimski, którzy się zresztą swego pochodzenia nigdy nie wypierali, o tyle w czasie
17
wojny takie wytykanie komuś żydostwa miało po prostu charakter donosu do władz
okupacyjnych. Nic dziwnego, że w latach powojennych głęboki uraz niektórych Polaków
żydowskiego pochodzenia wyrażał się w niechęci ujawniania go i ten fakt psycho logiczny
wymaga respektowania dopóty, dopóki przejawy antysemityzmu odradzają si ę i wiodą do
dyskryminacji osób, w które antysemityzm godzi.
O k u p a c j a s o w i e c k a
Inaczej niż pod okupacją niemiecką kształtował się los Polaków na terenach zajętych
przez Związek Radziecki. W przeciwstawieniu do jawnie antypolskiego programu
hitlerowców, tu oficjalnie potępiano tylko rzekomych "burżuazyjnych ciemiężycieli"
polskiego, ukraińskiego i białoruskiego ludu, do ciemiężycieli tych zaliczając jednak
w praktyce większość Polaków zamieszkałych na tzw. wschodnich kresach. Byli oni
w latach 1939—1941 masowo wywożeni w głąb Rosji , aresztowani przez NKWD, a także
— jak się z czasem miało okazać — masowo mordowani. Wymienić tu trzeba przede
wszystkim kilkanaście tysięcy polskich oficerów internowanych w obozach w Kozielsku,
Starobielsku i Ostaszkowie, a wiosną 1940 r. zamordowanych w lesie katyńskim i paru
innych miejscach zagłady.
O ile przy tym jawnie antypolski charakter ideologii hitlerowskiej wykluczał jakiekolwiek dla niej
sympatie ze strony Polaków, o tyle ideologia komunistyczna, głosząca wzniosłe cele wyzwolenia
ludzkości z jarzma kapitalistycznego wyzysku, miała w latach międzywojennych sporo zwolenników
wśród tych obywateli przedwojennego państwa polskiego, którzy bądź żyli w poczuciu krzywdy
i dyskryminacji (wielu przedstawicieli warstw robotniczych i chłopskich, a także mniejszości
narodowych), bądź reagowali emocjonalnie na krzywdę innych, jak pewne odłamy lewicowej
inteligencji. Prawda o systemie stalinowskim docierała poza Związek Radziecki w bardzo
ograniczonym zakresie, a mit rewolucji działał często z potężną siłą. W tej sytuacji dla wielu ludzi,
w tym m.in. dla wielu zafascynowanych komunistyczną ideologią pisarzy, dopiero osobiste zetknięcie
się z rzeczywistością sowiecką stanowiło przesłankę do rewizji poglądów, a i to nie zawsze. Czasem
kontrast między teorią a praktyką ówcześni komuniści tłumaczyli szczególnymi trudnościami
tworzenia nowego ustroju "w warunkach kapitalistycznego okrążenia" lub toczącej się wojny, często
również działaniem "ukrytych wrogów sowieckiej władzy", którzy umieli wprowadzić w błąd samego
Stalina, otaczanego wówczas przez wielu komunistów z całego świata bezkrytycznym kultem. Działo
się tak, mimo że represje godziły często właśnie w nich, w komunistów. Stalin, który w 1938 r.
zdecydował o rozwiązaniu Komunistycznej Partii Polski, sprawił, że do polskich komunistów
NKWD odnosiło się czasem bardziej nieufnie niż do politycznie niezaangażowanych. Los
aresztowanego już w styczniu 1940 r. rewolucyjnego poety Władysława Broniewskiego może być
dobitnym tego przykładem.
Wojenne losy pisarzy.
Losy pisarzy, tak jak losy ogółu Polaków, kształtowały się w latach wojny bardzo różnie.
Niektórym z nich udało się już w momencie wrześniowej klęski przedostać na zachód Europy,
np. Tuwimowi, Wierzyńskiemu, Słonimskiemu. Kilku pisarzy w momencie wybuchu wojny
przebywało za granicą, np. Jan Lechoń, pracownik polskiej ambasady w Paryżu, czy Witold
Gombrowicz, którego wojna zaskoczyła na wycieczce do Argentyny, gdzie pozostał do 1963 r. Kilku
innych zginęło podczas kampanii wrześniowej, np. poeta Józef Czechowicz, zabity w czasie
bombardowania Lublina, czy Stanisław Ignacy Witkiewicz, pisarz, filozof, malarz i teoretyk sztuki,
który na wieść o wkroczeniu Armii Czerwonej w granice Polski popełnił samobójstwo.
W hitlerowskich więzieniach i obozach zginęli m.in. poeci: Mieczysław Braun, Zuzanna Ginczanka,
Tadeusz Hollender, Witold Hulewicz, Stefan Napierski, Edward Szymański; prozaicy — Halina
Górska, Gustawa Jarecka, Halina Krahelska; poeta i krytyk Ignacy Fik, krytycy — Rafał Blüth, Leon
Pomirowski. W getcie w rodzinnym Drohobyczu zginął Bruno Schulz. Nimb wielkiego heroizmu
opromienia męczeńską śmierć Janusza Korczaka (Henryka Goldszmita): ten wielki pedagog, autor
książek dla młodzieży odrzucił ofiarowywaną mu pomoc i szansę uratowania własnego życia,
by zginąć w komorze gazowej w Treblince razem z żydowskim dziećmi z sierocińca,
których nie chciał opuścić.
Jako czynny uczestnik francuskiego ruchu oporu zginął w hitlerowskim obozie poeta
i satyryk Jerzy Paczkowski. Wybitny krytyk, eseista i tłumacz Tadeusz Boy-Żeleński został
4 lipca 1941 r. wraz z gronem profesorów Uniwersytetu Lwowskiego rozstrzelany przez
18
hitlerowców po ich wkroczeniu do Lwowa. Inny czołowy krytyk lat międzywojennych,
Karol Irzykowski, umarł na skutek komplikacji spowodowanych przez rany odniesione
w powstaniu warszawskim. W powstaniu warszawskim zginęli również m.in.: wybitny
powieściopisarz Juliusz Kaden-Bandrowski, para prozaików — Wanda i Stanisław
Miłaszewscy, poeta i krytyk Włodzimierz Pietrzak. Szczególnie tragicznie zdziesiątkowani
zostali najmłodsi, których debiuty przypadły na lata okupacji. Wielu młodych chłopców,
często zapowiadających nieprzeciętne talenty, poniosło śmierć w akcjach bojowych
i w powstaniu warszawskim, jak np. Krzysztof Kamil Baczyński i Tadeusz Gajcy.
Spora grupa pisarzy (m.in. Pola Gojawiczyńska, Zofia Kossak-Szczucka, Gustaw
Morcinek, Michał Rusinek, Tadeusz Hołuj, Igor Newerly, a z pokolenia wojennych
i powojennych debiutantów — Tadeusz Borowski, Kornel Filipowicz, Seweryna
Szmaglewska, Wanda Żółkiewska, Krystyna Żywulska) przeszła w latach okupacji
przez piekło hitlerowskich więzień i obozów koncentracyjnych . Pozostawili wstrząsające
świadectwo tych przeżyć w późniejszej twórczości. Niektórzy, np. Leon Kruczkowski,
Konstanty I. Gałczyński, Marian Brandys, przetrwali te lata w niemieckich obozach
jeńców.
Ze znanych nam już pisarzy, którzy cały okres wojny lub jego część przeżyli
pod niemiecką okupacją, dzieląc los cierpiącego i walczącego narodu, wymieńmy
Leopolda Staffa, Zofię Nałkowską, Marię Dąbrowską (pamięć tych lat utrwaliły one
w swoich systematycznie prowadzonych dziennikach), Jerzego Szaniawskiego, Jarosława
Iwaszkiewicza, Jana Parandowskiego. Maria Dąbrowska, Julian Przyboś, Mieczysław
Jastrun, Adolf Rudnicki początki okupacji przeżyli w radzieckim Lwowie, następne lata pod
okupacją niemiecką. Z pisarzy młodszej generacji dodać tu można prozaików Jerzego
Andrzejewskiego i Tadeusza Brezę, poetów Czesława Miłosza i Je rzego Zagórskiego,
których wojenne losy związane są z okupowaną Warszawą. Świadectwo swoich przeżyć
w owym "mieście niepokonanym" zostawili też m.in. debiutujący po wojnie Kazimierz
Brandys i Jan Dobraczyński.
Skomplikowane, a często tragiczne okazały się również — jak już wspomnieliśmy
— losy pisarzy, którzy po wrześniu 1939 r. znaleźli się pod okupacją radziecką. Uwięzienie wybitnego polskiego poety rewolucyjnego, Władysława Broniewskiego,
nie było wyjątkiem. Pobyt w więzieniach i obozach stalinowskich stał się udziałem także
wielu innych, jak poeta Aleksander Wat, w latach międzywojennych przez pewien czas
wyznawca komunistycznej ideologii i jeden z redaktorów inspirowanego przez KPP
"Miesięcznika Literackiego", jak radykalni poeci chłopscy — Marian Czuchnowski
i Wojciech Skuza, czy też jak współtwórcy ruchu awangardowego w polskiej poezji z lat
międzywojennych — Tadeusz Peiper i Anatol Stern.
Wśród tych, którzy przeszli przez więzienia i obozy stalinowskie, znaleźli się autorzy
pierwszych po wojnie relacji o nich: malarz i eseista Józef Czapski, szczęśliwym trafem
ocalony więzień Starobielska, którego koledzy zginęli w Katyniu, autor m.in. Wspomnień
starobielskich (1944) i tomu Na nieludzkiej ziemi (1949) oraz przedstawiciel najmłodszej
wówczas generacji ludzi pióra, późniejszy wybitny prozaik, eseista i krytyk Gustaw
Herling-Grudziński. Jego Inny świat to obraz życia w obozie sowieckim na Dalekiej
Północy. Książka została wydana w 1951 r. z przedmową Bertranda Russela i przełożona na
wiele języków. Inny świat uznany został za jedno z najznakomitszych świadectw zbrodni
stalinowskiej epoki.
Tragiczny los spotkał poetów Lecha Piwowara i Władysława Sebyłę, którzy jako
oficerowie polscy, uczestnicy kampanii wrześniowej, wywiezieni zostali do obozów
jenieckich na terenie Rosji i wraz z tysiącami swych kolegów zamordowani wiosną 1940 r.
w Katyniu.
Napad Hitlera w czerwcu 1941 r. na Związek Radziecki zmienił w dużym stopniu
sytuację przebywających w owym kraju więźniów i zesłańców polskich. Ukł ad rządu
radzieckiego z emigracyjnym rządem polskim gen. Władysława Sikorskiego umożliwił
zwolnienie wielu z nich oraz utworzenie w Rosji armii polskiej pod dowództwem gen.
Władysława Andersa. Armia ta — przerzucona na Bliski Wschód (Iran, Irak, Palestyna) —
wzięła udział, wraz z wojskami zachodnich aliantów, w walkach na terenie Włoch
19
(m.in. w bitwie pod Monte Cassino). Z armią tą opuścili Związek Radziecki wspo mniani już
pisarze: Władysław Broniewski, Józef Czapski, Gustaw Herling-Grudziński, Marian
Czuchnowski, a także inni, których losy były podobne.
N
iektórzy z nich po wojnie spisali swe przeżycia w stalinowskich więzieniach
i obozach, np. popularny przed wojną dramaturg i nowelista Wacław Grabiński (Między
miotem a sierpem, 1948), poetka Beata Obertyńska ( W domu niewoli, 1946), powieściopisarka
Herminia Naglerowa (opowiadania Ludzie sponiewierani, 1945, zmieniona wersja pt.
Kazachstańskie noce, 1958). Niektóre cenne relacje o wojennych losach Polaków w Związku
Radzieckim powstały wiele lat później, np. "pamiętnik mówiony" Aleksandra Wata,
opracowany i wydany już po śmierci pisarza (Mój wiek, Londyn 1978) czy też wspomnienia
prof. Stanisława Swianiewicza pt. W cieniu Katynia, (Paryż 1976), których autor, wybitny
ekonomista i więzień Kozielska, podobnie jak Józef Czapski cudem zdołał uniknąć losu
pomordowanych w katyńskim lesie.
W 1943 r., po zerwaniu stosunków między rządem radzieckim a rządem
gen. Sikorskiego (w związku m.in. ze sprawą Katynia) powstała w Rosji armia polska
pod dowództwem gen. Zygmunta Berlinga. Do armii tej wstąpiło wielu Polaków, którzy
nie zdołali dostać się do armii gen. Andersa i dla których była to często jedyna szansa
powrotu do kraju. Kadrę tej formacji, której zalążkiem była I dywizja im. Tadeusza
Kościuszki, przekształcona następnie w I Armię WP, stanowili w większości oficerowie
odkomenderowani z Armii Czerwonej (najczęściej polskiego pochodzenia) i polscy
komuniści. Znalazło się wśród nich kilku pisarzy: Janina Broniewska, Leon Pasternak, Jerzy
Putrament, Lucjan Szenwald, Adam Ważyk. Armia ta powstała pod patronatem
stworzonego w Moskwie w 1943 r. Związku Patriotów Polskich , na którego czele stała
popularna, zwłaszcza w Związku Radzieckim, pisarka Wanda Wasilewska, związana już
przed wojną z nielegalnym ruchem komunistycznym.
Również i wówczas, na terenach zajmowanych przez Armię Czerwoną podczas ofensywy
w 1944 r., zginęło tragicznie kilku polskich pisarzy: wspomniany wyżej poeta Lucjan
Szenwald stracił życie w wypadku samochodowym na Lubelszczyźnie, wkrótce potem w
wyniku podobnego wypadku zginął pod Garwolinem ciekawie zapowiadający się poeta —
żołnierz Armii Krajowej Józef Stachowski (1913—1944), wreszcie Teodor Bujnicki
(1907—1944), poeta z przedwojennej grupy "Żagary", współpracujący w Wilnie
z prokomunistycznym Związkiem Patriotów Polskich, zginął zabity z wy roku konspiracyjnej
komórki wileńskiej AK.
Dla pisarzy, którzy po 1939 r. znaleźli się na zachodzie Europy, pierw szym punktem
oparcia była przeważnie Francja , gdzie powstał rząd polski na uchodźstwie i gdzie przed
atakiem Hitlera na Francję zaczęły się tworzyć pierwsze po klęsce wrześniowej kadry
wojska polskiego (podchorążówka w Coëtquidan). Po upadku Francji pisarze ci starali się
przedostać bądź do Wielkiej Brytanii, bądź do Ameryki.
W Londynie powstał najżywszy ośrodek polskiego życia kulturalnego w latach
wojny. Zasłużony redaktor przedwojennych "Wiadomości Literackich", Mieczysław
Grydzewski, już w marcu 1940 r. wznawia w Paryżu, a później do 1944 r. kontynuuje
w Londynie wydawanie "Wiadomości" pod zmienionym tytułem "Wiadomości Polskie
Polityczne i Literackie", odpowiadającym rozszerzonej formule pisma. Rozłam polityczny
w środowisku emigracyjnym, powstały po 1941 r. na tle stosunku do Związku Radzieckiego,
spowodował też podział w opiniach przebywających w Wielkiej Brytanii i Ameryce pisarzy.
Grydzewski i "Wiadomości" zajęły od początku stanowisko antysowieckie , utwierdzone
po sprawie katyńskiej i zerwaniu stosunków z Rosją. Skupili się wokół nich pisarze, którzy
po zakończeniu wojny pozostali na emigracji (m.in. poeci Lechoń, Wierzyński, Marian
Hemar, Józef Łobodowski, prozaicy Herminia Naglerowa i Zygmunt Nowakowski, krytycy
Tymon Terlecki, Stefania Zahorska).
Natomiast powstały w Londynie w 1942 r. i redagowany przez Antoniego
Słonimskiego miesięcznik "Nowa Polska" skupiać zaczął pisarzy, spośród których
znaczna część po wojnie wróciła do kraju lub opowiedziała się — przynajmniej początkowo
— za współpracą z Polską powojenną (m.in. poeci Julian Tuwim, Antoni Słonimski
i Władysław Broniewski, publicysta i prozaik Ksawery Pruszyński).
20
Lata nadziei i złudzeń (1945—1948)
Narodziny PRL. Uwarunkowania polityczne.
Wyzwolenie Polski spod okupacji hitlerowskiej dokonało się — wbrew oczekiwaniom
(mało realistycznym) przytłaczającej większości Polaków — nie w wyniku ofensywy aliantów
zachodnich i walczących na zachodzie polskich oddziałów, lecz od wschodu — przez Armię
Czerwoną. W myśl porozumienia w Teheranie (grudzień 1943) i w Jałcie (luty 1945) powstała po
wojnie Polska miała być państwem niepodległym i demokratycznym, z sejmem i rządem
wyłonionym w wolnych wyborach. Miała co prawda utracić swoje przedwojenne tereny na wschodzie,
zamieszkałe w większości przez ludność ukraińską i białoruską, uzyskując jednak rekompensatę
w postaci ziem poniemieckich na zachodzie.
Jednakże realizacja tych postanowień została pozostawiona siłom faktycznie decydującym
o obliczu polskiej rzeczywistości powojennej, czyli władzom radzieckim. Te z kolei nie uznawały
rządu emigracyjnego w Londynie, domagającego się pertraktacji w sprawie granic i zarzucającego
władzom radzieckim zbrodnię katyńską. Za zalążek legalnego rządu polskiego uważały stworzony
w Moskwie Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego, w którym siłę decydującą stanowili komuniści.
Wszczętemu w Warszawie w momencie wycofywania się Niemców powstaniu Armia Czerwona nie
udzieliła militarnej pomocy, uważając je — nie bez własnych racji zresztą — za skierowane
politycznie przeciw sobie. Dopuściła w ten sposób do bezprzykładnego zniszczenia Warszawy przez
likwidujące powstanie oddziały niemieckie.
W miarę postępów ofensywy Armii Czerwonej władze radzieckie przystępowały też
do systematycznego rozbrajania i likwidowania działających na terenie Polski oddziałów Armii
Krajowej. W kwietniu 1945 r. NKWD pod pretekstem zgody na pertraktacje władz radzieckich
z kierownictwem polskiego ruchu podziemnego zwabiło podstępnie i zaaresztowało szesnastu
członków tego kierownictwa z delegatem rządu Stanisławem Jankowskim i dowódcą AK gen.
Leopoldem Okulickim na czele. W Moskwie odbył się potajemnie proces owych działaczy,
których wojskowy sąd radziecki skazał na wieloletnie więzienie za rzekomą działalność dywersyjną
skierowaną przeciw Armii Czerwonej. Kilku z nich już z tych więzień nie wyszło (Okulicki
i Jankowski, a przewodniczący Rady Jedności Narodowej Kazimierz Pużak zmarł po powrocie
do Polski w więzieniu polskiego UB).
Proces "szesnastu" odbywał się w czerwcu 1945 r., w tym samym czasie, gdy były premier
polskiego rządu w Londynie, Stanisław Mikołajczyk, pertraktował na Kremlu w sprawie swego
współudziału w koalicyjnym Rządzie Tymczasowym PRL. W wyniku tych pertraktacji wszedł
do rządu jako wicepremier. Podkreślenia wymaga przy tym fakt, że władze zachodnich państw
alianckich, nie chcąc zrażać sobie potężnego sojusznika, jakim był Stalin, już od 1943 r. nakłaniały
emigracyjny rząd polski w Londynie do porozumienia z ZSRR. Równocześnie, jak świadczy choćby
relacja ówczesnego kuriera Polski podziemnej, Jana Nowaka-Jeziorańskiego, unikały wszelkich
rozmów na temat faktycznej sytuacji w Polsce.
W ten sposób Polska przez zgodne działania aliantów została w istocie skazana na byt
państwa niesuwerennego, w dużej mierze — jak wkrótce wykazała praktyka — zależnego
od radzieckiego imperium. Szermowanie pojęciem demokracji było czystą fikcją. Wykazały
to wkrótce zarówno sfałszowane w styczniu 1947 r. wybory do sejmu, jak inne liczne fakty łamania
praworządności (oparte na fikcyjnych zarzutach procesy, w których polskich patriotów skazywano na
śmierć lub wieloletnie więzienie). Podkreślić trzeba jednak, że większość spośród tych aktów
bezprawia, dokonywanych przez polskie władze bezpieczeństwa za wiedzą i na zlecenie
najwyższych władz partyjnych (Bolesława Bieruta, Jakuba Bermana), odbywało się całkowicie
poza wiedzą społeczeństwa. Prasa krajowa bądź o nich wcale nie informowała, bądź informowała
w sposób kłamliwy i tendencyjny.
Równocześnie władze czyniły wszystko, by zmobilizować patriotyzm znękanej wojną ludności,
natchnąć ją entuzjazmem do dzieła odbudowy kraju z wojennych ruin i kształtowania nowego ustroju.
W rezultacie reakcja dużej części ludności była wypadkową świadomej akceptacji tych elementów
owej propagandy, które były zbieżne z jej nadziejami, oraz przeświadczenia, że żaden cud nie nastąpi,
trzecia wojna światowa nie wybuchnie, Polska zaś została skazana na ten rodzaj bytu państwowego,
jaki został jej wyznaczony przez układy mocarstw.
21
Początki życia literackiego w PRL.
Reakcje znajdujących się w kraju pisarzy na powstałą w chwili zakończenia wojny sytuację były
różne. Na ogół jednak dominowało przeświadczenie o konieczności pogodzenia się z rzeczywistością
i dostosowania do istniejących warunków. Polityka władz szła zresztą początkowo wyraźnie
w kierunku pozyskania sobie pisarzy.
Już we wrześniu 1944 r. w Lublinie reaktywowano przedwojenną organizację pisarzy (niegdyś,
po I wojnie światowej, powołaną z inicjatywy Żeromskiego) — Związek Zawodowy Literatów
Polskich. Pierwszym jego powojennym prezesem został Julian Przyboś. Od tej chwili Związkowi
Literatów władze zaczęły przypisywać znaczenie, jakiego nie miał on nigdy przed wojną. Zjazdy
ZZLP z roku na rok stawały się coraz pilniej obserwowanym wydarzeniem publicznym, trybuną
politycznych wystąpień i dyskusji. Na początku 1949 r. z nazwy związku usunięto słowo
"zawodowy", nadając mu, podobnie jak innym związkom artystów z rożnych dziedzin, oblicze
tzw. związku twórczego, którego głównym zadaniem miała być ideologizacja działalności
artystycznej, traktowanej jako narzędzie oddziaływania na społeczeństwo. Wzorem zarówno
dla polskiego Związku Literatów, jak dla analogicznych związków twórczych w innych krajach tzw.
demokracji ludowej stał się Związek Pisarzy Radzieckich, posłuszne narzędzie władz, gdy chodziło
o rozdział nagród i upomnień, pouczeń i łask między pisarzy. Miało to ich należycie przysposobić
do "szczytnego powołania", uczynienia z nich — według często cytowanego określenia Stalina —
"inżynierów dusz ludzkich".
Do realizacji tego zadania podchodzono wszakże bez pośpiechu. Na razie nie chodziło bynajmniej
o zwykłe podporządkowanie sobie pisarzy, ale o ich rzeczywiste zjednanie i przekonanie. Ogromną
rolę odegrał w wykonaniu tych zadań zespół pisarzy i działaczy komunistycznych, realizujących
założenia polityki kulturalnej pierwszych lat powojennych. Do czołowych realizatorów tej polityki
należał Jerzy B o r e j s z a (1905—1952), przed wojną lewicowy publicysta, w radzieckim Lwowie
w latach 1939—1940 dyrektor "Ossolineum", potem oficer Armii Czerwonej i I Armii Polskiej
w ZSRR, wreszcie po wojnie niezwykle operatywny organizator prasy i wydawnictw (m.in. twórca
i pierwszy prezes Spółdzielni Wydawniczej "Czytelnik", z której zamierzał początkowo uczynić
wielki koncern prasowo-wydawniczy).
Prasa kulturalna. "Odrodzenie" i "Kuźnica".
Wydawnictwo "Czytelnik" pierwsze podjęło akcję wydawania powstałych w czasie wojny i zaraz
po niej książek współczesnych polskich pisarzy, w ślad za nim poszły inne nowo powstałe
wydawnictwa — państwowe, spółdzielcze lub funkcjonujące pod patronatem ugrupowań
politycznych. Prywatne firmy wydawnicze, odradzające się w pierwszych latach po wojnie, stopniowo
ograniczano w działalności i wreszcie zmuszono do likwidacji. "Czytelnik" funkcjonował początkowo
jako koncern prasowy, sprawując pieczę nad licznymi czasopismami, m.in. nad dwoma tygodnikami
społeczno-literackimi, które w życiu kulturalnym pierwszych lat powojennych odegrały ważną rolę.
Jednym z nich był wychodzący już w 1944 r. w Lublinie tygodnik " O d r o d z e n i e", którym
kierował przedwojenny redaktor lwowskich "Sygnałów", Karol K u r y l u k (1910—1966), drugim
powstały w 1945 r. w Łodzi tygodnik "K u ź n i c a", redagowany przez polonistę i krytyka, działacza
podziemnej PPR z lat okupacji, Stefana Ż ó ł k i e w s k i e g o (1911—1991).
Między "Odrodzeniem" a "Kuźnicą", choć współpracowali z nimi niekiedy ci sami autorzy, istniał
określony, a nawet — można powiedzieć — narzucony z góry przez ówczesnych sterników polityki
kulturalnej podział ról: "Odrodzenie" miało za zadanie skupić wokół siebie pisarzy o jak najbardziej
zróżnicowanych poglądach, o ile tylko dawali wyraz najogólniejszej akceptacji istniejącej w Polsce
rzeczywistości politycznej. "Kuźnica" deklarowała się natomiast jako organ pisarzy bliskich
tradycjom polskiej lewicy. Tytuł pisma nawiązywał do Kuźnicy Kołłątajowskiej, w deklaracji
programowej padały nazwiska takich przedstawicieli polskiej myśli postępowej z początków XX
wieku, jak Ludwik Krzywicki czy Wacław Nałkowski.
"Odrodzenie", które po ofensywnie styczniowej 1945 r. przeniosło się do Krakowa,
już w lutym 1945 r. rozpoczęło druk pisanej w czasie wojny powieści Zofii Nałkowskiej pt. Węzły
życia. W 1947 r. drukowało w odcinkach powojenną powieść Jerzego Andrzejewskiego
pod prowizorycznym tytułem "Zaraz po wojnie" (w wydaniu książkowym wyszła ona jako Popiół
i diament). Działem poezji "Odrodzenia" kierował Julian Przyboś. Jego zasługą był m.in. druk już
w pierwszych miesiącach istnienia pisma wierszy najbardziej utalentowanego z powojennych
debiutantów — Tadeusza Różewicza. Spośród współpracujących z pismem krytyków i publicystów
wymienić trzeba Kazimierza Wykę, Wacława Kubackiego, Edmunda Osmańczyka. W felietonach
22
toczyli ze sobą cięte polemiki Artur Sandauer i Jan Kott, krytyk będący równocześnie jednym
z filarów redakcji "Kuźnicy".
W zespole "Kuźnicy" znaleźli się zarówno pisarze o pewnym dorobku z lat międzywojennych
(poeci — Adam Ważyk i Mieczysław Jastrun, prozaik Adolf Rudnicki), jak autorzy powojennych już
debiutów prozatorskich — Kazimierz Brandys i Stanisław Dygat. Systematyczną działalność
krytyczno-publicystyczną uprawiali Stefan Żółkiewski, Adam Ważyk, Jan Kott, Mieczysław Jastrun,
Ryszard Matuszewski. Stale felietony prowadzili — z początku Adam Ważyk, później poeta Paweł
Hertz (przegląd prasy). Te dwa nazwiska wyznaczają — można by powiedzieć — charakter zmian,
jakie w miarę czasu w "Kuźnicy" się dokonywały. W pierwszym okresie wypowiedzi autorów pisma
były ostre i agresywne. Założeniem ich była ofensywność ideologiczna. W okresie późniejszym
"Kuźnica" straciła swój impet, stała się coraz ostrzej krytykowanym przez partię pismem grupy
lewicowych inteligentów.
"Tygodnik Powszechny".
Najczęstszym adresatem ataków "Kuźnicy", zwłaszcza w jej pierwszym okresie, był
" T y g o d n i k P o w s z e c h n y " , pierwsze, a jak się później okazało, najtrwalej egzystujące
społeczno-kulturalne pismo opozycyjne w powojennej Polsce. Wychodziło ono od marca 1945 r.
w Krakowie, pod patronatem krakowskiej Kurii Metropolitalnej. Już w pierwszych miesiącach swego
istnienia toczyło w cyklu artykułów swego pierwszego redaktora, ks. Jana Piwowarczyka, polemikę
z tezą o wyższości teorii marksizmu nad innymi kierunkami filozofii. Z artykułami tymi podjęli
oczywiście od razu dyskusję publicyści "Odrodzenia" i "Kuźnicy".
Od października 1945 r. redaktorem naczelnym "Tygodnika Powszechnego" został Jerzy
T u r o w i c z (ur. 1912), przedwojenny działacz katolickiej organizacji młodzieżowej "Odrodzenie".
Z wybitniejszych pisarzy skupionych w tym początkowym okresie wokół "Tygodnika Powszechnego"
wymienić trzeba autorów powieści historycznych Hannę Malewską i Antoniego Gołubiewa,
historyków literatury Juliusza Kleinera i Stanisława Pigonia, prozaika i dramaturga Jerzego
Zawieyskiego, ciętego felietonistę, a później również i prozaika, Stefana Kisielewskiego, eseistów
Zofię Starowieyską-Morstinową i Pawła Jasienicę. W "Tygodniku Powszechnym" debiutował też w
1947 r., a od 1949 r. wszedł w skład jego zespołu późniejszy wybitny prozaik Jan Józef Szczepański.
Rola "Tygodnika Powszechnego" w życiu kulturalnym powojennej Polski okazała się o tyle
wyjątkowa, że przy całkowitym unicestwieniu swobodnego życia politycznego, niedopuszczeniu
do działania żadnego z reprezentatywnych przed wojną stronnictw, Kościół katolicki był jedyną siłą,
na której całkowitą likwidację komuniści się nie zdecydowali. W tej sytuacji "Tygodnik Powszechny"
formalnie mający charakter periodyku raczej elitarnego, społeczno-kulturalnego, stanowił jedyną
praktycznie możliwą i trwałą platformę również politycznej opozycji i krytyki. Przez cały czas swego
istnienia "Tygodnik" musiał walczyć z niezliczonymi ingerencjami cenzuralnymi nie oszczędzającymi
wprawdzie i innych pism, tu jednak szczególnie uciążliwymi. Pismo głosiło konsekwentnie zasady
światłego katolicyzmu, opartego na założeniach filozofii personalistycznej, podejmując
z marksistami z "Kuźnicy" polemiki raczej na gruncie filozoficznym niż politycznym, nie unikając
jednak aktualnej problematyki życia intelektualnego i kulturalnego, a niekiedy i politycznego
współczesnej Polski. Dopuszczalnych z punktu widzenia władz granic krytyki udawało się przy tym
— dzięki rozwadze redakcji — przez dłuższy czas nie przekroczyć, co zapewniło pismu długotrwałe
istnienie i — jeśli pominąć krótki okres lat 1953—1956 — funkcjonowanie pod niezmienionym
kierownictwem. Przyjętą przez pismo zasadą była wierność własnym ideowym założeniom, ale też —
w miarę możliwości — nieprzerwana obecność we współczesnym życiu kraju, trwająca po dziś dzień.
Nie udało się to paru innym pismom społeczno-kulturalnym, usiłującym rozwijać w pierwszych
latach po wojnie działalność opozycyjną, np. wychodzącemu od listopada 1945 r. w Warszawie
"Tygodnikowi Warszawskiemu". We wrześniu 1948 r. pismo zostało przez władze zamknięte, a kilku
członków jego zespołu aresztowano, m.in. poetę Antoniego Madeja (1899—1989). Już wcześniej,
w 1947 r., aresztowany został inny członek tejże redakcji Jerzy Braun (1901—1975), także znany
przed wojną poeta, w czasie okupacji bardzo aktywny działacz konspiracyjny, współzałożyciel
katolickiej organizacji "Unia". Od marca 1945 r. był on — po Kazimierzu Pużaku —
przewodniczącym podziemnej, prolondyńskiej Rady Jedności Narodu. Obaj wyszli z więzienia
dopiero w 1956 r.
23
"Twórczość". Drugim — obok "Tygodnika Powszechnego" — czasopismem literackim, które zaczęło ukazywać
się już w 1945 r. i przetrwało aż do dziś, jest miesięcznik " T w ó r c z o ś ć " . Do maja 1950 r.
"Twórczość" wychodziła w Krakowie pod redakcją znakomitego krytyka Kazimierza W y k i
(1910—1974) i odgrywała, zwłaszcza do 1948 r., nie mniej ważną rolę opiniotwórczą niż wspomniane
tygodniki — "Odrodzenie", "Kuźnica" i "Tygodnik Powszechny". "Twórczość" prezentowała na
swych łamach pisarzy wszystkich orientacji. W pierwszym roku istnienia publikowała utwory takich
prozaików i poetów, jak: Maria Dąbrowska i Jarosław Iwaszkiewicz, Jan Parandowski i Hanna
Malewska, Jerzy Andrzejewski, Tadeusz Breza i Ksawery Pruszyński, Leopold Staff i Antoni
Słonimski, Czesław Miłosz, Mieczysław Jastrun i Julian Przyboś, z krytyków: Karol Wiktor
Zawodziński, Wacław Kubacki i Kazimierz Wyka. Na łamach ówczesnej krakowskiej "Twórczości"
prezentowali też w owym czasie swoje utwory najbardziej utalentowani debiutanci tamtych lat:
Stanisław Dygat, Kazimierz Brandys, Wojciech Żukrowski i Wilhelm Mach. W „Twórczości"
publikował pierwsze swoje wstrząsające opowiadania Tadeusz Borowski, drukował też fragmenty
świetnych S kicó pió kiem jeden z najlepiej się wówczas zapowiadających prozaików
emigracyjnych Andrzej Bobkowski. Drukując wiersze, opowiadania i fragmenty powieści owych
autorów "Twórczość", podobnie zresztą jak wymienione wyżej tygodniki, anonsowała budzące
powszechne zaciekawienie, pierwsze po wojnie książki polskich pisarzy, owoc doświadczeń trudnych
lat okupacji lub emigracyjnej tułaczki.
Pierwsze książki: zbiory poezji. W pierwszych latach po wojnie ukazały się tomy wierszy takich m.in. czołowych poetów, jak
Leopold Staff (Martwa pogoda, 1946), Antoni Słonimski (Wiek klę ki, 1946), Władysław
Broniewski (krajowe wydanie wojennych zbiorów Bagne na b o i Drzewo o pac ające, 1946),
Julian Przyboś (Póki m ż jem , 1944 i Miejsce na ziemi, 1945), Mieczysław Jastrun (Godzina
eżona 1944, Rzecz ludzka, 1946, Sezon w Alpach, 1947), Czesław Miłosz (Ocalenie, 1945),
Konstanty I. Gałczyński (Wiersze, wybór, 1946, Zac a o ana do ożka, 1948). W 1949 r. Julian
Tuwim publikuje pisany w latach wojny i drukowany przedtem tylko we fragmentach poemat Kwiaty
polskie. Znaczącą pozycją jest też wydany zaraz po wojnie oryginalny tom wierszy Zbigniewa
Bieńkowskiego Sp a a ob aźni, 1945. Rok 1947 przynosi właściwy powojenny debiut poetycki
Tadeusza Różewicza, jakim jest jego tom Niepokój, a rok następny drugi zbiór, ustalający wysoką
pozycję tego poety — C e oną ęka ic kę. W 1947 r. ukazuje się też pierwszy powojenny wybór
wierszy Krzysztofa Kamila Baczyńskiego pt. Śpie pożogi.
Proza: przewaga tematyki wojenno-okupacyjnej. W prozie pierwszych lat powojennych uderza wyraźna i zrozumiała przewaga tematyki
wojenno-okupacyjnej. Ma ona w części charakter wyraźnie dokumentarny, np. relacja więźniarki
Oświęcimia Seweryny Szmaglewskiej w książce Dymy nad Birkenau (1945), utwór, który posłużył
jako materiał dowodowy w procesie przywódców hitlerowskich w Norymberdze. Beletryzowanym
wspomnieniem z więzienia na Pawiaku jest Krata (1945) pióra Poli Gojawiczyńskiej. Swoje
wspomnienia z niemieckich obozów publikują m.in. Michał Rusinek (Z ba kad dolinę głod ,
1946), Wanda Żółkiewska (Kobiety z Limbach, 1946), Krystyna Żywulska (P eż łam
O ięcim, 1946). Jako krajowe przedruki książek wydanych nieco wcześniej na emigracji ukazują
się relacje obozowe Zofii Kossak-Szczuckiej (Z o chłani, wyd. krajowe 1946) i Gustawa Morcinka
(Listy spod morwy, wyd. krajowe 1946).
Jest jednak znamienne, że największe wrażenie i najgwałtowniejsze dyskusje wywołała w owym
czasie proza obozowa pisarza, który bynajmniej nie poprzestał na dokumentarnym zapisie,
lecz skomponował cykl opowiadań z bohaterem i narratorem, będącym — pomimo pozorów
tożsamości — świadomie skonstruowaną kreacją literacką. Autorem tych opowiadań, które częściowo
ukazały się w zbiorowym tomie trzech byłych więźniów (B li m O ięcimi , Monachium 1946),
a następnie weszły w skład tomu Pożegnanie z Marią (1948), był wspomniany już parokrotnie
Tadeusz Borowski, przedstawiciel najmłodszego pokolenia poetów warszawskich z lat okupacji,
rówieśnik Baczyńskiego i Gajcego. Do opowiadań jego jeszcze powrócimy, stanowią bowiem jedno
z najciekawszych osiągnięć polskiej prozy po wojnie.
Oddzielnie omówimy też inny utwór o wymowie wstrząsającego dokumentu hitlerowskich
zbrodni, jakim jest cykl opowiadań Zofii Nałkowskiej pt. Medaliony (1946). Relacja Nałkowskiej
różni się tym od poprzednio wspomnianych, że jest pośrednia: pisarka oparła się w swej książce
24
na materiałach, które jako członek Głównej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich zebrała już po
wojnie. Stworzyła jednak z tego materiału dzieło wyjątkowej wagi pod względem moralnym
i artystycznym.
Szczególne znaczenie literatury o tematyce obozowej, tak w Polsce, jak i poza Polską
(pamiętajmy, że w hitlerowskich obozach koncentracyjnych znaleźli się przedstawiciele wszystkich
niemal krajów Europy), polegało na tym, że dotykała ona najciemniejszych stron i zarazem
najbardziej niezbadanych otchłani natury ludzkiej, usiłując znaleźć odpowiedź na pytanie, jak to było
możliwe, że — mówiąc słowami Nałkowskiej — "ludzie ludziom zgotowali ten los".
Podobnego typu pytania stawiali sobie i inni pisarze, ukazujący w swoich książkach różne strony
wojennej i okupacyjnej rzeczywistości. Na uwagę zasługują tu zwłaszcza niektóre zbiory opowiadań
o wysokiej randze artystycznej. Należy do nich np. zbiór Jerzego Andrzejewskiego Noc (1945),
w którym autor położył główny akcent na dramatyczne konflikty sumienia bohaterów, znajdujących
się — jak to często bywało w latach okupacji — w sytuacjach, które wymagały od nich szczególnego
hartu i siły duchowej, wykraczającej poza przeciętną ludzką miarę. Adolf Rudnicki natomiast stał się
w swych opowiadaniach ze zbiorów Szekspir (1948) i Ucieczka z Jasnej Polany (1949) przede
wszystkim żałobnym piewcą i pierwszym literackim kronikarzem tragicznych losów ludności
żydowskiej w Polsce w latach okupacji. Niektóre jego utwory pozostaną zapewne w literaturze
polskiej nieprześcignionym w swej lirycznej i dramatycznej sile wyrazu dokumentem owej tragedii.
Tejże tematyki dotyczą opowiadania Artura Sandauera zamieszczone w tomie Śmierć liberała
(1946). Autor próbuje w nich odpowiedzieć na pytanie, jakie psychologiczne przyczyny
spowodowały, że hitlerowska akcja zagłady mogła jej ofiary do tego stopnia zaskoczyć i zastać nie
przygotowane do oporu. Wskazuje też na załamanie się w dobie faszyzmu formacji duchowej ludzi
ukształtowanych w świecie opartym na wierze w tradycyjną demokratyczną praworządność.
Spontanicznym hołdem dla patriotyzmu, brawury i cnót żołnierskich był zbiór barwnych
opowiadań Wojciecha Żukrowskiego pt. Z kraju milczenia (1946). Oceny, z którymi spotkał się
w krytyce, były jednak rozbieżne. Obok zachwytu (m.in. recenzja Kazimierza Wyki) pisarz spotkał się
ze strony krytyków "Kuźnicy" (S. Żółkiewski, R. Matuszewski) z zarzutami antyintelektualizmu,
ulegania tradycjom "sarmackim". Żukrowski wykazał zresztą równocześnie, iż dysponuje szeroką
skalą pisarskich możliwości. Wzbudził zachwyt baśnią dla dzieci Przygoda w Tiutiurlistanie (1946)
i tomem fantastyczno-groteskowych opowiadań Piórkiem flaminga (1947).
Dużą siłą wyrazu i zacięciem demaskatorskim odznaczały się opowiadania Jerzego Putramenta
z tomu Święta kulo (1946) i Jerzego Pytlakowskiego (Wielki cie , 1946). Wspomnieć tu trzeba także
o opowiadaniach Kornela Filipowicza (Krajobraz niewzruszony, 1947), analizującego okupacyjne
i obozowe doświadczenia swoich bohaterów z uczuciowym dystansem i skrupulatnością czujnego
obserwatora i moralisty.
Wkroczyła też okupacyjna tematyka ze swoją groźną aurą w odrębny poetycki świat prozy
Jarosława Iwaszkiewicza (opowiadania Ikar, Stara cegielnia, Młyn nad Lutynią). Szeroką
panoramę przygód i ciekawe świadectwo refleksji młodych Polaków walczących na obczyźnie dał
Ksawery Pruszyński w swej opowieści D oga iodła p e Na vik (1945), a następnie w zbiorach
opowiadań Trzynaście opowieści (1946) i Karabela z Meschedu (1949). Opowieścią o latach
okupacyjnych w Warszawie jest Miasto niepokonane (1946) Kazimierza Brandysa. Czas nieludzki
(1946) Stefana Otwinowskiego oraz Oczekiwanie (1948), obiecujący debiut Jerzego Broszkiewicza
— to powieści, w których problematyka lat okupacji ukazana jest przede wszystkim od strony
psychologicznych przeżyć bohaterów: pierwsza daje obraz stanów duchowych człowieka osaczonego
przez lęk i grozę owego czasu, druga jest próbą oddania klimatu przeżyć ludzi zamkniętych w getcie
i oczekujących na śmierć. Walka oddziałów harcerskich w powstaniu warszawskim stanowi temat
powieści Jana Dobraczyńskiego W rozwalonym domu (1946).
Ukazały się krajowe wydania opublikowanych w czasie wojny w Anglii popularnych książek
o walkach polskich lotników pióra Janusza Meissnera (Żądło Genowefy, L jak Lucy, 1946)
i Arkadego Fiedlera (Dywizjon 303, 1946). Ten ostatni opisał również wyczyny jednostek polskiej
marynarki (Dziękuję ci, kapitanie, 1946). Na uwagę zasługuje wreszcie młodzieńczy debiut
popularnego później pisarza, Józefa Hena, pt. Kijów — Taszkient — Berlin. Dzieje włóczęgi (1947),
pierwsza pamiętnikarska relacja z przeżyć żołnierza armii Berlinga, spisana bez sztampowej
oficjalności i poprzedzona przedmową Ksawerego Pruszyńskiego.
Pojawiły się też książki, w których sceneria wojenna była raczej przypadkowym tłem dla nieco
innej problematyki, np. debiut powieściowy Stanisława Dygata Jezioro Bodeńskie (1946).
Ta powieść o perypetiach Polaka z obcym obywatelstwem, który znalazł się w obozie wśród osób
25
różnych narodowości, pokazuje niemożność wyrwania się z kręgu stereotypowych wyobrażeń
o Polsce i Polakach, w jakich umiejscawiają go jego obozowi towarzysze. Autora interesują nie
historyczne fakty, lecz pewne mechanizmy psychologiczne. Bohater jest tu jak gdyby zdeterminowany
swą polskością, mimo iż stara się to sam przed sobą ukryć, zamaskować spojrzeniem autoironicznym.
Do powieści, w których sceneria kampanii wrześniowej, choć żywo zarysowana, jest również
czymś raczej przypadkowym, zaliczyć należy Sprzysiężenie (1947) Stefana Kisielewskiego, książkę
o problematyce przede wszystkim psychologicznej, która wywołała mały skandal w redakcji
"Tygodnika Powszechnego", podejmowała m.in. problem impotencji młodego bohatera, co w piśmie
katolickim, którego Kisielewski był czołowym współpracownikiem, uznano za temat na owe czasy
zbyt drażliwy. Sprawę dodatkowo nagłośniła recenzja Jana Kotta w "Kuźnicy" (pt. Nieoczekiwany
sojusznik).
Powieściopisarstwo historyczne. Odrębną grupę książek z pierwszych lat powojennych stanowiły powieści historyczne.
Na czoło wysuwa się tu początek wielotomowego cyklu powieściowego Antoniego
Gołubiewa pt. Bolesław Chrobry (P c a, S ło no e, 1947), zarysowujący sugestywną
wizję okresu kształtowania się państwa polskiego w dobie pierwszych Piastów (polemiki
w krytyce wywołała zastosowana przez autora śmiała stylizacja językowa utworu). Ku tej
samej epoce zwracał się przebywający od 1945 r. w Meksyku Teodor Parnicki, malujący
w powieści Srebrne orły (Jerozolima 1943, wyd. krajowe 1949) obraz tej samej co
Gołubiew epoki, ale w sposób zupełnie inny, akcentujący rozliczne powiązania Polski
czasów Chrobrego ze średniowieczem europejskim. Do europejskiego średniowiecza, ale już
bez powiązań z Polską, sięgnęła Hanna Malewska w powieści Kamienie wołać będą
(1946), której bohaterami są budowniczowie trzynastowiecznej katedry w Beauvais (czyt.
bowe) we Francji. Polska tematyka piastowska dominuje natomiast w popularnych
powieściach Karola Bunscha i Jana Władysława Grabskiego. Ten wzrost zainteresowania
epoką początków państwa polskiego i jego walką z naporem germańskim miał niewątpliwie
swoje źródło jeszcze w latach wojny — stanowił próbę odpowiedzi na hitlerowski program
zagłady naszego narodu przez zaakcentowanie momentów jego historycznej prężności.
W latach powojennych utwory te zyskiwały szczególną aktualność ze względu
na przesunięcie granic Polski na ziemie o historycznych tradycjach piastowskich.
Inny sens miała historyczna sceneria dwu powstałych też w latach wojny opowiadań
Jarosława Iwaszkiewicza: Matka Joanna od Aniołów i Bitwa na równinie Sedgemoor.
Oba te opowiadania, opublikowane w tomie Nowa miłość (1947), o charakterze
filozoficznej metafory mówiącej o losie człowieka, ukazywały jego tragizm i bezradność
wobec oddziaływania bądź wielkich zbiorowych mitów, bądź przerastających go sił historii.
Również inne opowiadania Iwaszkiewicza z tego zbioru oraz te, które weszły do tomu
Nowele włoskie (1947), a napisane zostały przeważnie jeszcze przed wojną, wskazywały
na bardziej uniwersalny, nie związany z bieżącą aktualnością charakter zainteresowań
pisarza. Odznaczały się one wysokim stopniem artyzmu, zyskując pisarzowi prestiżową
nagrodę tygodnika "Odrodzenie".
Problem realizmu ["Popiół i diament" Jerzego Andrzejewskiego]. Proza pierwszych lat powojennych była zapowiedzią bujnego rozwoju. Świadczyła
przede wszystkim o tym, że pisarze odczuwali na ogół potrzebę przekazania czytelnikom niezwykłych, często wstrząsających doświadczeń, jakie były ich udziałem w latach wojny, a także i w powojennym okresie. Krytyka, a zwłaszcza krytyka marksistowska spod znaku "Kuźnicy", nieustannie zachęcała pisarzy do podejmowania współczesnych
tematów, kreśląc przed nimi wizję "wielkiego realizmu" . Mimo to stwierdzić trzeba, że książki, które się wówczas pojawiały, niekiedy bardzo wartościowe i ciekawe, niezbyt owym postulatom "wielkiego realizmu" odpowiadały.
Z dzisiejszej perspektywy nietrudno zdać sobie sprawę, dlaczego tak było. A prześledzić rozmijanie się postulatów krytyki z tym, co literatura przynosiła, najłatwiej na p rzykładzie tych nielicznych jeszcze w pierwszych latach po wojnie książek, których autorzy usiłowali wyjść naprzeciw owym postulatom.
Postulat zmierzenia się z kluczowym współczesnym tematem pierwszy ambitnie podjął Jerzy Andrzejewski, przystępując już w 1947 r. do pisania powieści, której akcja — jak
26
głosił prowizoryczny tytuł w czasie druku utworu w odcinkach w tygodniku "Odrodzenie" — rozgrywała się "zaraz po wojnie", a która w wydaniu książkowym otrzymała tytuł Popiół
i diament (1948). Zgodnie z pojmowaniem realizmu w sposób zalecany przez krytyków "Kuźnicy" autor podjął w niej sprawę, która istotnie stanowiła główny konflikt polityczno -społeczny i zarazem psychologiczny owych lat: konflikt pomiędzy społeczeństwem, które w przytłaczającej większości niechętnie przyjmowało nowy ustrój i rządy komunistów,
a władzą, którą właśnie komuniści tworzyli . By osiągnąć w powieści postulowany przez krytyków model "realizmu", nie wystarczało jednak — ich zdaniem — samo podjęcie współczesnego tematu i kluczowego konfliktu epoki. Utwór miał także uzasadniać konieczność i nieuniknioność "praw historycznego rozwoju" , którym podlegało społeczeństwo, a więc — w wypadku losów powojennej Polski — konieczność i nieuniknioność dokonujących się przemian ustrojowych i zwycięstwa komunizmu.
Andrzejewski debiutował przed wojną jako pisarz daleki od ideologii komunistycznej, choć w młodości wykazujący skłonność do poszukiwania jakichś prawd ostatecznych i światopoglądu, który by takie prawdy głosił. Zaczął od szukania ich w katolicyzmie. Kiedy pisał Popiół i diament, od katolicyzmu się oddalił, ale przeżywszy okres wojny w Warszawie głęboko rozumiał racje tych, co się komunizmowi w Polsce przeciwstawiali. Bliskie mu były więc sprawy młodzieży uczestniczącej w walce
konspiracyjnej z Niemcami, w powstaniu warszawskim, w szeregach Armii Krajowej . Po wojnie ci młodzi ludzie ciężko przeżywali dylemat własnej teraźniejszości i przyszłości. Ich zapał, ich patriotyzm nie tylko nie doczekał się uznania, ale stał się przyczyną dyskryminacji, otoczenia atmosferą podejrzliwości, absurdalnych oskarżeń o rzekomą "reakcyjność" (słynny rozlepiany na początku 1945 r. przez władze PKWN plakat: "AK — zaplute karły reakcji", budzący zarówno śmiech, jak zgrozę). Co robić? Ujawnić się i złożyć broń — jak wzywały nie tylko nowe władze, ale w pewnych momentach sami dowódcy AK rozumiejący beznadziejność sytuacji? Ujawnić się pozornie, a równocześnie stworzyć nową, tylko głębiej zakonspirowaną sieć podziemia? Takie wnioski wyciągali ci, co wierzyli w rychły konflikt państw zachodnich ze Związkiem Radzieckim i w wybuch trzeciej wojny światowej. Nie ujawniać się wcale, skoro ujawniających się czekały niekiedy wię zienia i deportacje, jak wskazywał choćby przykład wileńskiej AK? Andrzejewski trafnie
wyczuwał, że konflikt ma wymiar tragiczny , ale wszystkich jego stron ujawnić nie mógł nie tylko dlatego, że niektórych faktów zapewne jeszcze nie znał (wiadomości o aresztowaniach i procesach, o likwidacji całych oddziałów prasa nie zawsze podawała), ale przede wszystkim dlatego, że dla pisarza, który taki temat podejmował, wiele faktów stanowiło strzeżone przez cenzurę "tabu": żadne słowo krytyki nie mogło np. dotyczyć Związku Radzieckiego czy też Armii Czerwonej. Pojedynczy komuniści mogli się czasem mylić lub wykazywać ludzkie słabości, ale nie mogła się mylić pisana z dużej litery Partia, a i tzw. pozytywny bohater, najlepiej komunista, członek partii (wzorowany na literaturze radzieckiej) budził uznanie, jeśli był "człowiekiem ze spiżu".
W momencie, gdy powstawał Popiół i diament sugestie takie nie były jeszcze całkiem wyraźne. Przeciwnie, niektórzy pisarze i krytycy "Kuźnicy" nie bez obaw patrzyli na ów wzór radziecki, przynoszący w rezultacie powieści martwe i schematyczne. Toteż szukal i sobie wzorów bliższych ich inteligenckiej mentalności w twórczości klasyków realizmu dziewiętnastowiecznego, który krytyka marksistowska nazywała "realizmem krytycznym", tj. krytycznie przedstawiającym "burżuazyjną" rzeczywistość społeczną. Chodziło o takich wielkich pisarzy XIX wieku, jak Balzac, Stendhal, Dickens, Tołstoj, Prus czy Żeromski. Ale sposób zastosowania tych wzorów w powieści współczesnej musiał być szczególny.
Komunizm w wyniku II wojny światowej wyraźnie zwyciężał , wyraźnie rozszerzał swe wpływy na całą środkowo-wschodnią Europę, zwyciężał też w Chinach i w innych krajach Azji, a więc do niego należała "historyczna słuszność": tak ongiś uczył Hegel, głoszący, że "to, co rzeczywiste, jest konieczne", od niego zaś tezę tę przejął Marks. Zwyciężając, komuniści głosili zarazem, że tworzą lepszy, sprawiedliwszy ustrój, a więc należało przyznać im słuszność. Pisarze i krytycy "Kuźnicy" bardzo silnie ten motyw nieuniknionych praw historii akcentowali, dowodząc, że bohaterowie współczesnych powieści czynią słusznie, jeśli opowiadają się po stronie "zwycięskich sił historii".
Uznał to i Andrzejewski, sugerując w Popiele i diamencie, że młodzież, wciąż uwikłana w moralne nakazy związane z przynależnością do niekomunistycznych organizacji podziemnych, powinna wyjść z podziemia, włączyć się w nowe życie. Krytycy "Kuźnicy" nie szczędzili mu zachęt do takiego ujęcia sprawy. Aktywnie uczestniczyli
27
w zdemaskowaniu fałszywej ich zdaniem ideologii młodzieży akowskiej . Jan Kott w głośnym szkicu O laickim tragizmie (Conrad i Malraux, 1945) atakował conradowskie pojęcia honoru i wierności podjętym zobowiązaniom, o ile dotyczyły one spraw społecznie wątpliwych. Młodzież akowska w okupowanej Warszawie rozczytywała się w książkach Conrada. Tymczasem Conrad , jak zauważał Kott, tworzył bohaterów, którzy poczytywali sobie za honor dotrzymywanie wierności zobowiązaniom nawet wobec ludzi, których pobudki działania były moralnie czy społecznie wątpliwe, np. wobec "burżua zyjnych" armatorów zainteresowanych wyłącznie robieniem interesów. Podobnie młodzież akowska — sugerował Kott w poświęconym procesom żołnierzy AK politycznym artykule Dzieje Anny (1946) — z najszlachetniejszych pobudek dotrzymywała wierności swemu przegranemu dowództwu i ekspozyturom emigracyjnego rządu, choć ich moco dawcy z kolei, rządy zachodnie, kartą polską grały wyłącznie w imię własnych interesów. Ze szkicem Kotta o Conradzie podjęła polemikę Maria Dąbrowska , zwalczając tak utylitarne rozumienie zasad conradowskiej moralności.
Wysuwany przez ówczesną krytykę marksistowską postulat realizmu wzbudził liczne polemiki i był w gruncie rzeczy w ówczesnej polskiej literaturze nie do urzeczywistnienia z wielu powodów. I tak np. krytycy "Tygodnika Powszechnego", stojąc na gruncie katolickiego personalizmu, dowodzili, że prawdziwy realizm nie może abstrahować od tego, co ludzie naprawdę czują i myślą, czyli od prawdy psychologicznej, bez której postulowane "wielkie społeczne uogólnienia" pozostaną jedynie zbeletryzowaną publicystyką, wyrazem płytkiej tendencji politycznej. Inni krytycy, np. Artu r Sandauer w swoich polemikach z Kottem na łamach "Odrodzenia", oponowali przeciw dziewiętnastowiecznym wzorcom realizmu, od których odeszła w wieku XX twórczość awangardowa, poszukująca dla sztuki nowych form wyrazu, m.in. w strefach fantastyki i swobodnej wyobraźni. Na celowość znacznego rozszerzenia kryteriów realizmu zwracał wreszcie uwagę Kazimierz Wyka w szkicu Tragiczność, drwina i realizm ("Twórczość" 1945, przedruk w tomie Pogranicze powieści, 1948).
Przede wszystkim jednak przeszkodą w urzeczywistnieniu postulatu realizmu
w ówczesnej polskiej literaturze była podyktowana sytuacją polityczną niemożność mówienia pełnej prawdy o rzeczywistości , czasem jej nieznajomość, częściej konieczność daleko idącego ograniczenia jej obrazu przez zakazy cenzur y, i to zwłaszcza tam, gdzie pisarz porzucał względnie bezpieczne rejony fantazji, analizy indywidualnych przeżyć duchowych czy też obrazy historycznej przeszłości, a kierował się ku sprawom, problemom i dziejom współczesnym. I tak np. drukujący w "Kuźnicy" swe doskonałe opowiadania o okupacyjnej tragedii i zagładzie polskich Żydów Adolf Rudnicki wpadł w sidła tragicznej pomyłki, kiedy prototypem jednego ze swych bohaterów uczynił wspomnianego już wyżej świetnego malarza i eseistę, Józefa Czapskiego (opowiadanie Major Hubert z Armii Andersa). Czapski, jak już wiemy, był jednym z pierwszych autorów, którzy opisali wojenne losy Polaków w Związku Radzieckim, znali je z własnego doświadczenia wraz z prawdą o sowieckich obozach i o Katyniu. Natomiast wzorowany na Czapskim i malowany zresztą z sympatią bohater opowiadania Rudnickiego jest według niego ofiarą fałszywej, antykomunistycznej propagandy, postacią budzącą żal i litość. Tymczasem to właśnie Adolf Rudnicki stał się we wspomnianym opowiadaniu ofiarą stalinowskich kłamstw, przerzucających odpowiedzialność za Katyń na hitlerowców.
Typowym przykładem fałszywych uogólnień w obrazie epoki był też ambitny czterotomowy cykl powieściowy Kazimierza Brandysa Międ ojnami, w którym w całej jaskrawości dochodzi do głosu teza, iż słuszne cele stawiają sobie ludzie wiążący się z ruchem komunistycznym, podczas gdy tych, co nie odnaleźli tej drogi, życie wiedzie z reguły na manowce i to nie tylko polityczne, ale i moralne. Dziełu przyświecała wspomniana już teza o rzekomych "prawach historii", nadających sens życiu tych ludzi, którzy potrafią owe prawa odkryć i im się podporządkować.
Problem realizmu budził wątpliwości także i w innego typu utworach. Realizm okazywał
się bowiem pojęciem wieloznacznym również jako konwencja literacka. Kiedy np. w 1946 r.
pierwszy raz przyznaną nagrodę "Odrodzenia" otrzymała powieść Tadeusza Brezy Mury
Jerycha, Jan Kott, zachwycony tym, że powieść podejmuje ciekawą polityczną
problematykę i czyni to z dużym artystycznym kunsztem, uznał ją za t riumf realizmu. Ale
ze strony bardziej dogmatycznej krytyki, zapatrzonej we wzory lansowane w ZSRR,
powieść została zaatakowana jako typowy przykład psychologizmu w duchu Prousta , co
równało się oskarżeniu autora o uleganie schyłkowym i dekadenckim wpływom
28
"literatury burżuazyjnej doby imperializmu" . Kiedy indziej krytykowana była nie
artystyczna konwencja, ale postawa filozoficzna. Znamienny jest tu przykład wspomn ianych
już tomów opowiadań Jarosława Iwaszkiewicza, a zwłaszcza historycznego opowiadania
Bit a na ó ninie Sedgemoo z tomu No a miło ć. Sformułowanym wobec niego przez
Adama Ważyka zarzutem było występujące u Iwaszkiewicza stwierdzenie, że człowiek jest
bezradny wobec przerastających go sił historii, że wszelkie działania ludzkie są daremne
wobec nieprzewidzianych wyroków losu. Marksista Ważyk jedynie w działaniu widział
wzór postępowania godny człowieka.
Stalinizm. Socrealizm. „Odwilż" (1949 — 1956)
Polityczne tło zmian w życiu kulturalnym i w literaturze.
Literatura od początku uważana była przez władze komunistyczne za narzędzie
oddziaływania ideologicznego; pisarze, zarówno nastawieni prokomunistycznie, jak
opozycyjnie, byli tego świadomi. Można powiedzieć, że gra toczyła się jednak od początku
o stopień tego uzależnienia i o zakres swobód kulturalnych. W pierwszych latach po wojnie,
pomimo ostrej i nie przebierającej w środkach walki politycznej w kraju i w podzielonym
coraz wyraźniej na dwa ideologiczne bloki świecie, zakres tych swobód b ył np. w Polsce
wciąż jeszcze o wiele większy niż w całkowicie już w dziedzinie kultury zuniformizowanym
Związku Radzieckim. Dogmatycy stalinizmu skłonni byli uważać ten stan rzeczy za wyraz
"niższego etapu w rozwoju socjalizmu", stadium, w którym "jeszcze nie dorośliśmy"
do przyjęcia np. obowiązującej w Związku Radzieckim doktryny "realizmu
socjalistycznego".
Odgórne dyrektywy władz wiodły jednak w kierunku zrównania naszej literatury
i sztuki z tym, co miało w całym komunistycznym obozie obowiązujący charakter.
Etapy "dorastania" wyznaczały zmiany polityczne: w latach 1946—1947 likwidacja
opozycji poprzez sfałszowanie wyborów i terror policyjny. Równocześnie następowała
likwidacja resztek struktur Polski podziemnej, toczyły się procesy byłych akowców,
członków organizacji, takich jak WiN ("Wolność i Niepodległość") i innych. Następnym
etapem była realizacja haseł tzw. jedności ruchu robotniczego: połączenie pod koniec 1948
r. partii komunistycznej (PPR) z legalną PPS, połączenie polegające na całkowitym
podporządkowaniu PPS-u PPR-owi. Jeszcze wcześniej, bo już w połowie 1948 r.,
dokonano połączenia organizacji młodzieżowych pod wspólną etykietą ZMP (Związek
Młodzieży Polskiej). Wreszcie — też od połowy 1948 r. — rozpoczął się proces likwidacji
podziałów wewnętrznych wśród samych komunistów w postaci tzw. walki z prawicowo-
nacjonalistycznym odchyleniem w partii: proces, którego przejawem było odsunięcie od
władzy, a później, w 1951 r., aresztowanie Gomułki, Spychalskiego i innych.
Charakter tej rozgrywki i jej równoległość z analogicznymi rozgrywkami w innych
podporządkowanych Związkowi Radzieckiemu krajach Europy środkowo-wschodniej
(procesy: Rajka na Węgrzech, Kostowa w Bułgarii, Slansky'ego w Czechosłowacji)
pozwalał wnioskować, że rzecz była z góry ukartowana i wyreżyserowana przez Stalina.
Tito, który nie chciał się podporządkować Moskwie, został potępiony i uznany za wroga;
próbujący jeszcze przedtem tworzyć niepokojącą Rosjan "federację bałkańską" Dymitrow
zmarł w 1949 r. w Moskwie w podejrzanych okolicznościach. Stosunki ZSRR i jej sateli tów
z krajami zachodnimi już od pierwszych miesięcy po wojnie ulegały stopniowemu
pogorszeniu. Zbliżał się okres tzw. zimnej wojny. Wzajemna nieufność byłych aliantów
z II wojny światowej szybko przeobrażała się we wrogość i dążenie — ze strony Związku
Radzieckiego — do całkowitej izolacji. Zwrotu o "żelaznej kurtynie", która odgrodziła
zachód i wschód Europy, użył Winston Churchill już w przemówieniu wygłoszonym w USA
5 marca 1946 r.
Literatura polska — zgodnie ze swą wielowiekową tradycją — zwracała się wciąż
chętniej ku zachodowi niż ku wschodowi. W prasie literackiej, również lewicowej, chętnie
dyskutowano o modnym w Paryżu egzystencjalizmie. Literatura francuska była bliższa niż
rosyjska zainteresowaniom polskich pisarzy, nawet jeśli to byli "marksiści" z „Kuźnicy",
29
jak Jan Kott, Kazimierz Brandys czy Adam Ważyk, autor wydanej w 1947 r. obszernej
An ologii półc e nej poe ji f anc kiej . Natomiast u zainteresowanych literaturą rosyjską
dominowało nastawienie na klasykę (antologia Mieczysława Jastruna i Seweryna Pollaka
Dwa wieki poezji rosyjskiej , 1947) i krytyczno-wybiórczy stosunek do prymitywnie
upolitycznionej współczesnej poezji radzieckiej. A pamiętać trzeba, że był to okres,
w którym nie wolno było nawet wspomnieć nazwisk pisarzy radzieckich ofic jalnie
wykreślonych z historii literatury Rosji i ZSRR, jak pomordowani w obozach — poeta Osip
Mandelsztam, prozaicy Izaak Babel czy Borys Pilniak, jak autorzy skazani za życia
na milczenie — Michaił Bułhakow czy Andriej Płatonow , pisarze emigranci — Dymitr
Mereżkowski, Jewgenij Zamiatin czy Aleksiej Remizów . Dotyczyło to również
pomordowanych w sowieckich obozach polskich pisarzy-komunistów, jak Bruno Jasieński,
jak towarzysze poetyckiego startu Broniewskiego — Stande i Wandurski. Niechętnie
widziano podnoszenie artystycznych walorów twórczości pisarzy ostro w ZSRR
krytykowanych i od czasu do czasu oficjalnie karconych za niedostateczne upolitycznienie,
jak Borys Pasternak, Anna Achmatowa czy satyryk Michaił Zoszczenko.
Pisanie o literaturze zachodniej bywało niekiedy bezpieczniejsze niż do tykanie spraw
literatury radzieckiej, w której obowiązywał oficjalny protokół pochwał i nagan. Bardziej
też interesowały polskich pisarzy możliwości wyjazdów za Zachód: a był to jeszcze okres,
w którym — ze względów propagandowych — dość chętnie wysyłano ich np. na placówki
zagraniczne. Putrament był ambasadorem w Paryżu , Przyboś — posłem w Szwajcarii,
mniej politycznie zaangażowani pełnili funkcje attache kulturalnych, np. Jerzy Zagórski
w Paryżu, Czesław Miłosz w Waszyngtonie. Młodzież literacka wyjeżdżała w latach 1946
— 1947 na stypendia do Francji (Zbigniew Bieńkowski, Julia Hartwig, Wilhelm Mach,
Zygmunt Kałużyński).
Ostatnim mirażem swobodnych kontaktów z Zachodem był zorganizo wany przez Jerzego
Borejszę w sierpniu 1948 r. we Wrocławiu okazały Kongres Intelektualistów w Obronie
Pokoju, na który przyjechały największe sławy artystyczne i naukowe: Pablo Picasso, Irena
i Fryderyk Joliot-Curie, wybitny biolog Julian Huxley, głośni francuscy pisarze — Vercors,
Eluard i wielu innych. Polska była pierwszy raz organizatorem tego typu między narodowej
imprezy, mającej pokazać światu, jak bardzo my, ofiary tylko co minionej wojny,
pragniemy przyczynić się do tego, by jej okropności nigdy się nie powtórzyły. Ale
równocześnie Związek Radziecki już zabiegał o przechwycenie sekretu bomby atomowej,
a zorganizowany kongres został wykorzystany nie do akcji międzynarodowego zbliżenia,
lecz do politycznej manifestacji siły i podkreślenia przez Rosjan "zaostrzającej się walki
klasowej". Wystąpienie prezesa Związku Pisarzy Radzieckich, Aleksandra Fadiejewa ,
który wielkiego angielskiego poetę Thomasa S. Eliota nazwał faszystą, a niechętnego
wówczas komunistom Jeana P. Sartre'a "hieną piszącą na maszynie" — zmroziło delegatów
i sprawiło, że niektórzy z nich demonstracyjnie opuścili obrady.
Usztywnienie polityczne już w okresie poprzedzającym kongres zjednoczeniowy PPR
i PPS przejawiało się we wzmożonej fali aresztowań i procesów. Zdarzało się, że dotykały
one ludzi pióra. Wspominaliśmy już o aresztowaniach pisarzy — członków redakcji
zamkniętego we wrześniu 1948 r. "Tygodnika Warszawskiego", Jerzego Brauna
i Antoniego Madeja. Wkrótce po nich, w grudniu 1948 r., uwięziony został członek tejże
konspiracyjnej organizacji katolickiej "Unia", pisarz i krytyk teatralny, współpracownik
"Tygodnika Powszechnego", Tadeusz Kudliński (1898—1990). Parokrotnie aresztowany był
czynny działacz z lat okupacji, członek Rady Pomocy Żydom, żołnierz AK i więzień
Oświęcimia, historyk Władysław Bartoszewski (ur. 1922). Więziony był przez wiele lat
późniejszy pisarz Janusz Krasiński (ur. 1928). Do literatury przeszło wreszcie nazwisko
aresztowanego już w 1945 r. oficera AK, Kazimierza Moczarskiego, skazanego na śmierć,
z późniejszą zmianą wyroku na dożywocie, poddawanego wyjątkowo okru tnym torturom
i trzymanego dziewięć miesięcy w jednej celi ze zbrodniarzem hitlerowskim Jurgenem
Stroopem. Po latach Moczarski opisał swe przeżycia w książce Rozmowy z katem . Wszyscy
wymienieni, sądzeni i skazani na wieloletnie wyroki, wyszli z więzień w latach 1954—
1956, wszyscy zostali następnie zrehabilitowani, a stawiane im zarzuty okazały się
całkowicie fikcyjne.
30
Losy ich przed wyjściem z więzienia nie były jednak szerszemu ogółowi znane. Najbliższe środowiska o aresztowaniach oczywiście wiedziały, rozpowszechnianie
wiadomości o nich ograniczały jednak strach i troska o los aresztowanych, a także brak
konkretnych informacji o zarzutach i wyrokach. Wszystko to tłumaczy, dlaczego wstrząs
spowodowany dotarciem do opinii publicznej wiedzy o losach ofiar polskich służb
bezpieczeństwa nastąpił dopiero później, a na razie nic nie mąciło spokoju sumień pisarzy,
coraz głębiej, a często coraz bezkrytyczniej angażujących się w działalność twórczą, której
cele oraz ideowy kierunek z każdym miesiącem ostrzej i bardziej jednoznacznie
formułowali ideologowie "frontu kulturalnego" PZPR.
"Realizm socjalistyczny"
Groźny — jak się wkrótce przekonano — w swych konsekwencjach kongres
zjednoczeniowy dwóch partii robotniczych w grudniu 1948 r. najwybitniejsi pisarze
witali entuzjastycznym oświadczeniem na temat doniosłości tej dziejowej przemiany,
a pisma literackie wydały z tej okazji specjalne numery. W związku z kongresem przyznano
po raz pierwszy państwowe nagrody artystyczne . Otrzymali je: w dziedzinie teatru —
Leon Schiller, w dziedzinie plastyki — Xawery Dunikowski, natomiast w dziedzinie
literatury — robotnik-samouk Lucjan Rudnicki (1882—1968), autor żywo i barwnie
napisanego pamiętnika (Stare i nowe, 1948), w którym opisywał, jak na przełomie XIX
31
i XX wieku ze skromnego szewskiego terminatora w małym miasteczku stał się — jako
robotnik łódzkich fabryk włókienniczych — świadomym działaczem i rewolucjonistą. Cel
pedagogiczny nagrody, przy której przyznawaniu pominięto "pisarzy z nazwiskami",
a wyróżniono autora robotniczego życiorysu, był widoczny.
W styczniu 1949 r. na zjeździe Związku Literatów w Szczecinie "metodę realizmu
socjalistycznego", przyjętą oficjalnie i stosowaną już od 1934 r. w literaturze radzieckiej,
uznano za obowiązującą również pisarzy polskich. Lansujące ów kierunek referaty
na zjeździe wygłosili — ówczesny wiceminister kultury Włodzimierz Sokorski oraz
Stefan Żółkiewski, miesiąc wcześniej odwołany ze stanowiska redaktora "Kuźnicy"
i mianowany kierownikiem wydziału kultury KC PZPR .
Referat Żółkiewskiego pt. Aktualne zagadnienia powojennej prozy polskiej był
stosunkowo łagodny w tonie, niemniej większą część dzieł powstałych w pierwszych latach
po wojnie określał jako wyraz kierunków, które t rzeba przezwyciężyć (katolicki "fideizm",
psychologizm i estetyzm, naturalizm i "mały realizm"). Lansował (bez — jak można wyczuć
z tekstu — nadmiernego przekonania) twórczość pisarzy "rewolucyjnych", jak Kruczkowski
czy Wasilewska, jak świeżo nagrodzony pamiętnikarz Lucjan Rudnicki. Chwalił — pomimo
"zbytniego obciążenia techniką reportażową" powieści Jerzego Putramenta i Jerzego
Pytlakowskiego (Fundamenty, pierwsza po wojnie powieść o środowisku robotniczym),
wiązał nadzieje z nie skończonym jeszcze cyklem Kazimierza Brandysa Międ ojnami.
Referaty wywołały dyskusję i sprzeciwy, zwłaszcza ze strony pisarzy katolickich. Prezesem
Związku Literatów został na miejsce bezpartyjnego Jarosława Iwaszkiewicza sztandarowy
pisarz partyjny, Leon Kruczkowski.
Po zjeździe zaniepokojenie narzuconym programem wyraził bodaj jedy nie Jerzy
Turowicz, stwierdzając w "Tygodniku Powszechnym":
Po a iono k opkę nad „i", ając po la eali m ocjali c nego [...]. Tego
po la pi a e ka olicc nie mogą p jąć [. ..]. U ażam, że ko je po ądk ,
gd Żółkie ki oła, że ia opogląd marksistowski jest prawdziwy i że tylko realizm
ocjali c n da nam ielką li e a ę, na omia nie mogę ażać, że ko je
po ądk , gd mó i on, że eali m ocjali c n je obo ią jąc .
Przez cały rok 1949 trwała akcja zalecania "metody realizmu socjalistycznego"
przedstawicielom różnych dziedzin sztuki. W lutym usiłowano przekonać do niej
plastyków na zjeździe w Nieborowie, w czerwcu ludzi teatru na naradzie
w podwarszawskich Oborach i architektów, w których zjeździe wzięło udział samo
najwyższe kierownictwo PZPR — Bierut, Berman, Cyrankiewicz. Chodziło przecież o styl
budownictwa, który miał nadać oblicze zniszczonej Warszawie. 22 lipca obchodzono
pięciolecie Manifestu Lipcowego PKWN radosnym akcentem zakończenia budowy Trasy
W-Z i Mostu Śląsko-Dąbrowskiego, odsłonięciem odrestaurowanej Kolumny Zygmunta
i pomnika Kopernika. Tu zwrot ku tradycji budził pełny aplauz.
"Wid iałem Wa a ę k ó ce po jej olnieni — pisał w artykule Humanizm naszego
czasu Mieczysław Jastrun — i nie ob ażałem obie, że może b ć p enie iona ied iba
No ej Pol ki. W da ało ię o ale em [...]. Bli ka p ło ć poka ała, że ł no ć
b ła po onie » o mn ch ałem«. Jak gd b a je c e hi o ia chciała po ie d ić
ło a Od do młodo ci."
Do postulatów realizmu, zupełnie niejasnych, gdy chodzi o architekturę czy muzykę,
dołączono w owym czasie przeniesione z analogicznych narad, zjazdów pisarzy i artys tów
w Związku Radzieckim hasła "walki z formalizmem i kosmopolityzmem".
Co do architektury, wiadomo było, że chodzi o przeciwstawienie panującemu na Zachodzie
nowoczesnemu konstruktywizmowi bliżej nieokreślonego "stylu narodowego": w kilka lat
później wmawiano Polakom, że jego przykładem jest ofiarowany Warszawie przez Zwią zek
Radziecki Pałac Kultury, bliźniaczo podobny do budowanych nieco wcześniej wieżowców
moskiewskich. W muzyce tępiono rzekomy "forma lizm" i "kosmopolityzm", nadając
utworom współczesnych kompozytorów odpowiednie nazwy (np. Kan a a na c e ć S alina)
lub głosząc powrót muzyki "do źródeł ludowych". Kpiący z tych oszustw i broniący
autonomii muzyki pisarz i kompozytor Stefan Kisielewski opłacił swój upór zakazem
wykładania w szkole muzycznej.
32
Graniczny rok 1949 w literaturze. Gdy chodzi o ukazujące się książki, to duża część tych, które przyniósł graniczny rok
1949, powstała wcześniej i charakteryzowała omówiony, tuż powojenny klimat w literaturze. Ale sposób ich przyjęcia przez krytykę mówił już nieco o zmianie tego klimatu. I tak np. dopiero w początkach 1949 r. ukazał się pisany w latach okupacji poemat
Juliana Tuwima Kwiaty polskie, spopularyzowany przez liczne, wcześniej drukowane fragmenty i oczekiwany z zaciekawieniem przez czytelników. Poeta, spodziewający się entuzjastycznych głosów krytyki, zważywszy, że i od strony politycznej poemat zawierał deklaracje zbieżne z tymi, które zadecydowały o jego powrocie do kraju, doznał jednak zawodu. Zarówno stosunkowo najżyczliwsza recenzja Wyki, jak omówienia Sandauera i Matuszewskiego zwracały uwagę na swoisty anachronizm przyjętej przez poetę
konwencji postromantycznego poematu dygresyjnego i formułowały wiele mniej lub bardziej dotkliwych dla poety pretensji, często wysuwanych z pozycji prymitywnie
dogmatycznych (Matuszewski) . Dodajmy do tego, że również i inny, mniejszy rozmiarami, ale za to reprezentujący doskonałą całość i do perfekcji doprowadzoną formę utwór Tuwima, jego przedwojenny poemat satyryczny Bal w Operze, powstały w 1936 r. i nie drukowany przed wojną ze względów cenzuralnych, po wojnie też trafiał do czytelnika jakby "bocznymi drzwiami": był drukowany w 1946 r. w czterech kolejnych n umerach satyrycznego tygodnika "Szpilki", natomiast pierwszą jego publikację książkową miał przynieść dopiero w 1951 r. okrojony przez cenzurę tom satyr poety pt. Piórem i piórkiem.
Z innych książek, związanych jeszcze z klimatem lat poprzednich, wymienić trzeba zbiór
nowel i szkiców Jana Parandowskiego Godzina śródziemnomorska oraz podwójny debiut Stanisława Zielińskiego: tomy opowiadań Dno miski i P ed i em, należące do obfitej w poprzednich latach fali relacji z przeżyć żołnierskich i jenieckich, świadczące o dużym zmyśle obserwacyjnym i zacięciu satyrycznym autora. Klimat sprzyjający nawrotom do tradycji były nowe opowieści biograficzne o wielkich poetach: Mickiewicz Mieczysława
Jastruna oraz Portret Słowackiego Pawła Hertza. Równocześnie pojawiają się pierwsze książki stanowiące przejaw politycznej żarliwości
najmłodszych adeptów komunizmu: tom opowiadań Bohdana Czeszki Poc ą ek edukacji, zbiór szkiców publicystycznych Tadeusza Borowskiego Opo iadania k iążek i ga e , poetycki debiut Wiktora Woroszylskiego — tomik Śmie ci nie ma!. Ukazują się też debiuty książkowe innych poetów najmłodszej generacji, jak Mieczysława Buczkówna, Jerzy Ficowski, Anna Kamieńska, Tadeusz Kubiak, Witold Wirpsza. Występują na razie jako jedno pokolenie, choć wkrótce ich drogi się rozejdą, a oblicza artystyczne zróżnicują.
Niebawem krytyka wyławia kilka debiutów prozatorskich stanowiących próby
realizacji postulatów realizmu socjalistycznego . Żółkiewski w miarę przychylnie recenzuje np. powieść Jana Wilczka pt. Nr 16 produkuje, prototyp tego, co wkrótce potem nazwano "powieścią produkcyjną": podkreśla "nowatorski temat", krytykuje uproszczenia psychologiczne. "Rozdział opisowy, jak wyrobiono pierwszą porcję karmelków, należy do najciekawszych" — stwierdza. Przychylny dla nowych debiutów artykuł pt. Pom ln wiatr zamieszcza w "Kuźnicy" Kazimierz Brandys. Obu im odpowiada w "Odrodzeniu" Artur Sandauer, przestrzegając przed "niebezpieczeństwami wulgaryzacji": Nie jest — pisze — li e a ą l do ą bele o an opi echnic n [...] p od kcja
ka melkó , odb do a mia a c ę ienie iemi — może b ć po ie ci lko łem,
na k ó m albo d ięki k ó em dokon ją ię p emian l d iach [ ...]. Dydaktyczna rola
literatu ocjali c nej leż odk c o ci [...] od ad e fo m ło ania no ch
agadnie .
Paroksyzm zniewolenia. Dyskusje o poezji.
Na 21 grudnia 1949 r. przypadły obchody siedemdziesiątych urodzin Stalina. Pisma
wydały z tej okazji specjalne numery, wiersze licznych poetów złożyły się na antologię
Strofy o Stalinie — plon konkursu, w którym konkurentów prześcignął niewątpliwie
rozmachem swego poematu Słowo o Stalinie Władysław Broniewski, zaledwie osiem lat
wcześniej więzień Stalina. W kilka lat później toczono polemiki, co skłoniło znakomitego
poetę, w czasie wojny barda żołnierzy spod Narviku i Monte Cassino, do jego napisania.
Poetycka próżność czy naiwna wielkoduszność? W końcu właśnie Broniewski mógł o sobie
33
powiedzieć, że został wierny idei, której oddał całą młodość. Czy jednak naprawdę mógł
jeszcze wierzyć, że to ta sama idea? W reakcjach swoich nie był jednak wyjątkiem. Wśród
piszących wówczas o Stalinie nie on jeden był ofiarą stalinizmu.
Niektórzy spośród rządzących wówczas Polską działaczy komunistycznych mieli za sobą
lata łagrów na Kołymie i nie powinni byli żywić złudzeń. Co nimi powodowało? Strach,
oportunizm czy przeświadczenie o szczególnej roli jednostki, której przypad ło nadawać bieg
historii? Marszałkiem Polski i ministrem obrony narodowej był Konstanty
Rokossowski, którego też Stalin przez kilka lat więził, nim w czasie II wojny światowej
wprost z więzienia posłał go na front. I też poeci polscy pisali o nim wiersze, ciesząc się,
że jeszcze jeden "rodak" wrócił do ojczyzny (Rokossowski był polskiego pochodzenia).
Przedtem pisali je z zapałem o generale Walterze-Świerczewskim, "synu robotniczej Woli",
dowódcy polskich ochotników, walczących w latach trzydziestych w "czerwonej" Hiszpanii.
A po latach okazało się, że obaj — Świerczewski przed swą śmiercią w 1947 r.,
Rokossowski w latach pięćdziesiątych podpisywali wyroki śmierci na polskich oficerów
z AK i formacji zachodnich, sądzonych na podstawie "wyssanych z palca" zarzutów
przez sterowane z Moskwy trybunały wojskowe PRL.
Rok 1950 rozpoczął się w prasie literackiej od polemik na temat poezji
oraz zdumiewających, fanatycznych i samokrytycznych deklaracji kilku pisarzy.
Dyskusję o poezji zapoczątkował pełen zatroskania artykuł Czesława Miłosza O stanie
poezji polskiej ("Kuźnica", 22 I 1950).
Młod i poeci — pisał Miłosz — jeżeli nie a iają obie ami o ch maga , jak
np. naj ięk alen , jaki poja ił ię po ojnie — Tade Róże ic , mają a ła e ż cie.
Wys a c , że podbio ą odpo iedni ema i ą p najmniej 50% o miali [...]. Młod
poe a ie, że po inien b ć eali ą. Jak o amanife o ać? Włoż ć c apkę obo nic ą,
pl nąć p e ęb i ogóle acho ać ię po ób o i pełen k ep . Ponie aż
jednak p oblem l p o ad ają ię poe do o namen acji, ka o ó c ególnie
b aln ch, i k, b knięć, ok cie a mo a po oc na je dla niego nieo iągaln m
szczytem).
Cały artykuł był katalogiem kuriozalnych potknięć językowych wybranych z wierszy
najmłodszych poetów.
Prawie równocześnie Wiktor Woroszylski w szkicu Batalia o Majakowskiego
("Odrodzenie", 29 I 1950) ponawiał wszczęty dwa lata wcześniej Nieborowie atak
na poetów starszej generacji:
Czego tylko nie bronili przeciwnicy majakowszczyzn ! B onili dob ego emio ła
i ad cji k l alnej p ed nie kami i ba ba cami. B onili do konałej fo m kla c nej
przed brutalami, rozbijając mi o kę. B onili ję ka "poetyckiego" misternie utkanego
z Led, Endymionó i Pe efon p ed a gnięciem ż ioł niepoe ckiego, jak pepe a,
pół a odnictwo, Pstrowski, ZWM. Bronili "oryginalno ci" p ed na lado cami "obcych
o ó " [...]. W i ocie b onili ła nego ec nic a, ła nej kon e ol c jnej po a
[...]
W tymże numerze "Odrodzenia" Jerzy Andrzejewski przeprowadzał szokujący wielu
czytelników rozrachunek z samym sobą i własną twórczością. Jego felieton był wręcz
masochistycznym aktem samokrytyki kajającego się inteligenta, uznającego wyższy
rozum i stopień doświadczenia klasy robotniczej, partii i polityków nad pisarzem —
chwiejnym, skłonnym do hamletyzowania i niepewnym własnej racji. Andrzejewski
stwierdzał, że wyrazem tej chwiejności były wszystkie jego dotychczasowe utwory
z powieścią Popiół i diamen włącznie. Samokrytyka kończyła się apelem do polityków,
by dla inteligenckich artystów nie byli zbyt pobłażliwi: "demaskujcie ich, jeżeli sami nie
potrafią się demaskować. Popędzajcie ich, jeśli sami nie potrafią kroku przyspieszyć [...].
Stawiajcie im wymagania największe."
Po kilku tygodniach zawtórował Andrzejewskiemu Tadeusz Borowski ("Odrodzenie",
19 II 1950). Szyderczo odniósł się do własnej postawy "antyfaszystowskiej", w tym także
do swoich znakomitych opowiadań obozowych. Przeciwstawiał im fanatyczny komunizm
34
i partyjność. W sposób trudny do pojęcia u byłego więźnia hitlerowskiego obozu przesunął
w swym monologu akcenty wrogości na "amerykańskich imperialistów". W całym tekście
czuło się wręcz chorobliwy paroksyzm nienawistnych emocji, nie kontrolowanych
rozumem. Tekst mógłby przerazić przyjaciół pisarza, urzeczonych dotychczas jego talentem
i bystrą inteligencją, gdyby zjawisko miało tylko charakter indywidualnej psychozy,
w końcu zrozumiałej u człowieka, który przeżył piekło Oświęcimia.
Podłoże zjawiska było jednak szersze i głębsze. Równolegle z kajaniem się
Andrzejewskiego i Borowskiego, z egzaltacją wierszy i wypowiedzi mło dych poetów
toczyły się poświęcone współczesnej literaturze bezustanne dyskusje, a wyznaczeni przez
partię dygnitarze, pisarze i krytycy wygłaszali na nich pouczające i strofujące referaty,
formułowali oceny, z którymi musiały liczyć się wydawnictwa i redakcje. Tak tworzył się
równocześnie klimat sztucznie podniecanego zapału i entuzjazmu "twórców
socjalistycznej literatury" i klimat zastraszenia, jaki wywoływały głoszone w imieniu
partii wyroki. W ten sposób występujący np. w roli superarbitra w toczącej się dyskusji
o poezji Adam Ważyk w referacie na V Zjeździe ZLP (czerwiec 1950) wezwał wybitnego
i niezwykle popularnego poetę, jakim był Konstanty I. Gałczyński, by oczyścił swoją
lirykę "ze smaczków i pięknostek burżuazyjnej estetyki z czasów imperializmu"
i ze "skłonności formalistycznych", co dziś brzmi tylko śmiesznie, ale wtedy brzmiało
groźnie. Przestraszony Gałczyński, poeta do tej pory dobrze widziany przez władze i gotów
do wszelkich pochwalnych dytyrambów, nagle stracił na jakiś czas prote ktorów i też ogłosił
na łamach "Odrodzenia" żałosną i żenującą samokrytykę.
Zmiany organizacyjne. Literatura odgórnie sterowana Zjawiskom tym towarzyszyły posunięcia organizacyjne, których ogólny sens był
jednoznaczny, prowadził do całkowitej uniformizacji życia literackiego. Od 1 kwietnia
1950 r. połączono dwa konkurujące dotąd ze sobą pisma: "Kuźnicę" i "Odrodzenie".
Zastąpiono je jednym pt. "Nowa Kultura". Połączenie tych dwu czasopism, już wcześniej
przeniesionych do centralizującej teraz w coraz większym stopniu życie literackie
Warszawy, było zarazem ostateczną likwidacją zarówno już dość dawno roz bitego zespołu
"Kuźnicy", jak pokoleniowego sporu, jaki toczyli z nim przedstawiciele młodszego
pokolenia pisarzy. Nazwiska członków nowej redakcji, jak również i redaktora naczelnego
nie były nawet uwidocznione w stopce pisma. Były jednak oczywiście w ś rodowisku
literackim znane. "Kuźnicę" prowadził w ciągu ostatnich dwóch lat, po Żółkiewskim, stary
działacz partyjny, Paweł Hoffman; on też został redaktorem "Nowej Kultury". Likwidacja
"Odrodzenia" była natomiast końcem kariery politycznej Jerzego Borejszy. Czas barwnych
postaci minął. Anonimowe były odgórne polityczne decyzje , coraz bardziej
bezosobowego charakteru nabierały wypowiedzi krytyków , co wyrażało się już w ich
języku — bezbarwnym, oficjalnym, drętwym. Paweł Hoffman jako redaktor także strzegł
pilnie swej anonimowości.
Do redakcji "Nowej Kultury" weszło kilku członków zespołu "Kuźnicy" (m.in.
Kazimierz Brandys, Wanda Leopold, Ryszard Matuszewski, początkowo Seweryn Pollak
i Juliusz Żuławski), równocześnie jednak coraz aktywniejszą rolę zaczęli w nim odgrywać
młodzi: przede wszystkim Tadeusz Borowski, który rozwinął od razu na łamach pisma
niezwykle intensywną działalność publicystyczną, prowadził stały felieton, nadający pismu
bojowe, pełne fanatycznej żarliwości oblicze. Poza nim do zespołu weszli: Andrzej Br aun,
Tadeusz Konwicki, Wilhelm Mach, Jerzy Pomianowski, Tadeusz Drewnowski i Andrzej
Wasilewski, po jakimś czasie Anna Kamieńska i Zygmunt Kałużyński. Skład zespołu
w ciągu lat ulegał zresztą zmianom.
W połowie 1950 r. przeniesiono również do Warszawy miesięcznik "Twórczość",
a jego redaktorem naczelnym został Adam Ważyk. Sekretarzem generalnym Związku
Literatów na kolejnym zjeździe w czerwcu 1951 r. wybrano Jerzego Putramenta. Z okazji
święta 22 lipca 1950 r. pisarzom i artystom przyznano po raz drugi nagr ody państwowe, tym
razem bardzo liczne. Nagrody I stopnia otrzymali Broniewski, Kruczkowski i Jastrun
za książkę o Mickiewiczu, nagrody II i III stopnia przypadły m.in. pisarzom najmłodszym
i debiutantom. Niektórzy z nich, jak Tadeusz Konwicki, nagrodzony za reportaż z budowy
Howej Huty (Przy budowie, 1950), Witold Zalewski, autor reportażu o przemianach
35
współczesnej wsi (T ak o dobędą io nę, 1950) czy też Wiktor Woroszylski (tom
wierszy Śmie ci nie ma!), zostali z czasem wybitnymi pisarzami, inni natomiast (m.in.
wspomniany autor jednej z pierwszych "powieści produkcyjnych" Jan Wilczek) niczego już
więcej nie napisali.
Apele do pisarzy, by poznawali "życie klasy robotniczej" i przedstawiali je w swych
utworach, dały rezultat w postaci dość licznych książek, stanowiących jednak na ogól —
gdy się patrzy na nie z perspektywy lat — pozycje, które sami autorzy niezbyt chętnie
wspominają. I dzieje się tak na ogół nie dlatego, że były to książki słabe wars ztatowo,
obciążone wadami "schematyzmu" czy też " lakiernictwa", które to wady zaczęto w nich
zauważać i krytykować dość wcześnie (pierwsze dyskusje o tzw. schematyzmie zaczęły się
już w 1951 r.), ale po prostu dlatego, że ich autorzy, nawet jeśli byli najbardziej
utalentowani i doświadczeni w swoim rzemioś le, obrazowali w nich rzeczywistość
w sposób uwłaczający prawdzie . Mówienie pełnej prawdy o ówczesnej rzeczywistości
stawało się bowiem w owych latach dla pisarzy rzeczą coraz mniej możliwą ze względu na
brak lub fałsz informacji oraz zakazy cenzury.
W strefie spraw społecznych i polityki kłamstwa lub niedomówienia stanowiły regułę
i były nie do uniknięcia. Wystarczy sobie uprzytomnić, że o toczących się od lat procesach
politycznych pisano jako o procesach wrogów Polski, przestępców i szpiegów, podczas gdy
rzecz dotyczyła bądź najlepszych patriotów, bądź niewinnych ofiar , cynicznie w te procesy
wplątanych przez władze bezpieczeństwa. Traktowanie wszystkich inaczej myślących jako
"wrogów", slogany o "wrogu klasowym", o potrzebie "wzmożenia czujności", o intrygach
"amerykańskich imperialistów" oczywiście ośmieszały tylko tych, którzy w to wierzyli.
Jak dalece niektórzy przynajmniej pisarze zdawali sobie z tego już wówczas sprawę?
Zdawali ją sobie na pewno w dużym stopniu ci, którzy — nie wierząc oficjalnej
propagandzie — pomijali, wbrew apelom partii, współczesną tematykę, zwłaszcza
polityczną. Trzeba sobie jednak uświadomić, że był taki, na szczęście w Polsce krótki okres,
w którym nawet wydanie tomiku wierszy złożonego wyłącznie z osobistych liryków było
niemożliwe. Nakaz politycznego "zaangażowania" traktowano serio i większość pisarzy
starała się w jakiś sposób to swoje zaangażowanie wykazać. Niekoniecznie trzeba było pisać
peany na cześć partii czy Stalina, można było ograniczyć się do radości z powodu
odbudowy Warszawy czy wzrostu powszechnej oświaty, choć poeci stosujący ten
łagodniejszy wariant z czasem też znielubili optymistyczną dydaktykę owych wierszy , pod
którą niejednokrotnie kryły się półprawdy. Jastrun protestował np. w latach późniejszych
stanowczo przeciw zamieszczaniu w szkolnych antologiach jego wiersza Li Ann Ż ioł,
o chłopce, która dziękowała "Ludowej Władzy" za to, że stworzyła jej możliwość nauczenia
się czytania i pisania.
Nie domagano się natomiast podejmowania współczesne j tematyki od pisarzy, których
"ideologiczna obcość" nie ulegała wątpliwości, np. od autorów związanych z "Tygodnikiem
Powszechnym". W ich wypadku wygodniejsza była dla władz sytuacja, w której tacy
np. prozaicy, jak Gołubiew czy Malewska uprawiali nadal powieściopisarstwo
o tematyce historycznej, tym bardziej, że jedynym wydawnictwem, które na początku lat
pięćdziesiątych książki ich publikowało, był politycznie uzależniony i kontrolowany PAX .
W wydawnictwie PAX ukazywały się też powieści Jana Dobraczyńskiego o tematyce
historycznej i religijnej. Pomimo bardzo nierównej wartości artys tycznej cieszyły się one
znaczną poczytnością, a najlepsza z nich, Listy Nikodema (1952), rzecz o Chrystusie
przedstawionym w apokryficznych relacjach epistolarnych skłaniającego się
ku chrześcijaństwu faryzeusza-intelektualisty, doczekała się licznych przekładów na różne
języki.
Utwory pisarzy katolickich ówczesna krytyka oficjalna raczej ignorowa ła, natomiast
wychodzące w owym okresie książki innych autorów były na ogół surowo oceniane, jeżeli
od zaangażowania politycznego stroniły. Dotyczyło to np. Pałec ki Adolfa Rudnickiego
(1950), opowieści o wątkach lirycznych i akcji rozgrywającej się w elita rnym środowisku
pisarzy i artystów. Warunkiem zwolnienia przez cenzurę świetnej Alchemii słowa Jana
Parandowskiego (1951), której treścią są problemy warsztatu pisarskiego, było
zobowiązanie się jednego z recenzentów do zamieszczenia w "Nowej Kulturze" krytycznej
oceny książki po jej publikacji.
36
Swoistej formie ucieczki od ówczesnych niebezpieczeństw współczesnej tematyki
zawdzięczamy też zresztą np. późniejszy rozwój talentu Stanisława Lema, niezrównanego
autora książek z dziedziny science fiction. Wprawdzie jego książkowy debiut w tej
dziedzinie, powieść Astronauci wydana właśnie w latach socrealizmu (1951), wskazuje
na to, że pewnych serwitutów propagandowo-politycznych i tu nie dawało się uniknąć,
jednakże z przedmowy Lema do jego później wydanego, rzeczywistego debiutu (powieść
Szpital Przemienienia, o tematyce z czasów okupacji), dowiadujemy się, że na początku lat
pięćdziesiątych zrezygnował on z publikacji tego utworu w wyniku niezliczonych ingerencji
cenzuralnych i żądań poprawek ze strony wydawnictwa.
Wśród utworów tzw. zaangażowanych do rzadkości należały te, których autorzy
osiągnęli sukces artystyczny, łącząc talent i sprawność pisarską ze zręcznym omijaniem raf
podjętego tematu. Tak przedstawiała się np. sprawa z powszechnie wówczas chwaloną
powieścią Igora Newerlego (1903—1987) pt. Pamią ka Cel lo , a także z powieścią
Juliana Stryjkowskiego Bieg do Fragala (obie wydane w 1952 r. i w tymże roku
wyróżnione nagrodami państwowymi I stopnia; piszemy o nich szerzej w rozdziałach
poświęconych ich autorom).
Wiele krytycznych refleksji wzbudziły natomiast dwie wydane wówczas powieści
o wojnie polsko-niemieckiej 1939 roku: Wrzesień Jerzego Putramenta (1952) i Dni klęski
Wojciecha Żukrowskiego (1952). W powieści Putramenta, napisanej z dużą pasją
demaskatorsko-satyryczną, gdy chodzi o ludzi rządzących Polską przedwrześniową
i wyższych wojskowych, mniej plastycznie wypadł obraz dramatycznego przeżycia klęski
przez polskie społeczeństwo i stawianego przez polskie oddziały heroicznego oporu. Autor
urwał jednak zręcznie akcję przed 17 września 1939 r ., tj. przed momentem wkroczenia
Armii Czerwonej na ziemie polskie, zdając sobie zapewne sprawę, że o tych późniejszych
dniach nie mógłby napisać nawet tej cząstki prawdy, z jaką przedstawił pierwszy etap
wrześniowej klęski. Nie zdobył się na podobny unik Żukrowski w Dniach klę ki, dobry w
scenach batalistycznych, ale nieprzekonujący w rozmowach bohaterów na aktualne,
polityczne tematy. Do tematyki z lat okupacji sięgnął Bohdan Czeszko w powieści
Pokolenie (1951), której tematem jest konspiracyjna działalność i epizody walk z dni
warszawskiego powstania, a bohaterami są młodzi żołnierze z kręgu Armii Ludowej.
Najwięcej jednak polemik i krytycznych uwag wywoływały już w czasie ich publikacji
powieści podejmujące tematykę współczesną. Pisane przeważnie przez młodych autorów,
muszą dziś budzić jeszcze więcej krytycznych refleksji. Wymienić tu można przykładowo
takie utwory, jak Węgiel Aleksandra Ścibora-Rylskiego (1950), Piątka z ulicy Barskiej
Kazimierza Koźniewskiego (1952), Lewanty Andrzeja Brauna (1953), Władza Tadeusza
Konwickiego (1954). Niektóre z tych książek, zwłaszcza pisane wcześniej, niezależnie od
zastrzeżeń chwalono i nagradzano, dziś jednak stanowią one jedynie znamienny dokument
czasu, w którym powstały. To samo dotyczy podobnych książek starszych pisarzy: Uczty
Baltazara Tadeusza Brezy (1952), Obywateli Kazimierza Brandysa (1954). W jeszcze
większym stopniu odnosi się to do zbiorów krytycznych zawierających oceny literatury
z tamtych lat (np. książek Ryszarda Matuszewskiego Li e a a na p ełomie, 1951,
Li e a a międ ojenna, 1953, Szkice krytyczne, 1954).
Wydaje się, że jedyną, skromną formą "obrony prawdy" w twórczości owych lat
mógł być rzetelny empiryzm, reporterska uczciwość i upór w trzymaniu się faktów
osobiście dostrzeżonych, a nieufność wobec narzucanych przez teorię uogólnień. Stąd
walory takich książek, jak Przy budowie Konwickiego, L d ie, k ó m nie a ia ię
pomnikó Marii Jarochowskiej (1947) czy tom opowiadań Józefa Kuśmierka Uwaga!
C ło iek (1951), zapowiedź owocującego w wiele lat później talentu reporterskiego,
a zarazem książka ostro wówczas krytykowana za "czarnowidztwo".
Dokumentem czasu pozostała również twórczość poetycka z tamtego okresu .
Niezależnie od panegiryków na cześć władców, np. na sześćdziesięciolecie Bieruta (1952)
i śmierć Stalina (1953), twórczość ta wyrażała wówczas rzeczywiste intencje służenia temu,
co nazywano "budową socjalizmu". Najmłodsi poeci z zapałem uprawiali m.in. wierszowane
reportaże związane tematycznie z zachodzącymi w Polsce przemianami, np. w zbiorowym
tomie Brauna, Mandaliana i Woroszylskiego Wio na e ciola ki (1951). Równie
37
fanatyczne, co kalekie językowo, były one już wówczas krytykowane (por. cytowany
artykuł Miłosza) i parodiowane (Tuwim). Jednakże nieporównanie sprawniejsze poetycko
wiersze tegoż Tuwima, Gałczyńskiego, Iwaszkiewicza czy Jastruna budzą dziś niekiedy
także uśmiech niedowierzania jako wyraz naiwnej afirmacji spraw, które obecnie nietrudno
nam ocenić krytycznie. Wystarczy choćby przykład niewinnej coca-coli z wiersza Ważyka
pod tym tytułem: znana wówczas w Polsce jedynie z gazet, została potraktowana przez
poetę jako oszałamiający narkotyk, perfidny środek obezwładniania umysłów stosowany
przez imperialistów amerykańskich. Propagandowe chwyty radzieckiej prasy, mówiące
o gigantycznych poczynaniach w dziedzinie przeobrażania przyrody, o odwracaniu b iegu
rzek, zwielokrotnianiu plonów, pobudzały też wyobraźnię poetów, którzy nie wiedzieli
jeszcze o znanych nam dziś, groźnych często ekologicznych skutkach owych
eksperymentów.
Oczywiście nie dotyczy to wszystkich ówczesnych utworów poetyckich i nie wydaje się,
by wyłącznie stosunek prześmiewczy był zawsze właściwą wobec nich postawą. Jeśli
przejrzeć np. wydaną w 1955 r. antologię Ryszarda Matuszewskiego i Seweryna Pollaka
pt. Poezja Polski Ludowej, łatwo stwierdzić, że nie tylko fałsz, oportunizm i naiwność,
że równie często niekłamany entuzjazm i uzasadniona dobra wiara leżały u podstaw
ówczesnego zaangażowania poetów, zresztą w miarę lat coraz bardziej oględnego
i krytycznego.
Warto też podkreślić, że byli pisarze, u których atmosfera owych lat powodowała
absolutną niemożność sprostania stawianym wtedy przed literaturą wymaganiom. Niektórzy
z nich w owych latach po prostu niczego nie publikowali (np. Stanisław Dygat),
nie próbowali debiutować (Miron Białoszewski, Zbigniew Herbert). Zdarzało się też,
że nawet pisarz ostentacyjnie deklarujący swą gotowość poddania się ideowym dyrektywom
partii nie potrafił dać wyrazu tym intencjom w dziele literackim. Tak było z Jerzym
Andrzejewskim. Pomimo wyżej przytoczonych kajań się i samokrytyk nie zdołał on
w latach socrealizmu napisać żadnego utworu, który odpowiadałby obowiązującym
receptom. Wyładował swą ówczesną żarliwość partyjnego katechumena w dwu
publicystycznych broszurach (O c ło iek ad ieckim, 1951, Partia i ó c o ć pi a a,
1952). Potem próbował napisać powieść w konwencji satyry na "wrogów ustroju" (Wojna
skuteczna albo opis potyczek i bitew z Zadufkami , 1953), ale jej nie dokończył. Był za to
jednym z pierwszych pisarzy, którzy się z zaczadzenia ideologicznym amokiem socrealizmu
otrząsnęli.
Emigracja Czesława Miłosza. Samobójstwo Tadeusza Borowskiego 15 maja 1951 r. Czesław Miłosz, attache kulturalny przy ambasadzie polskiej w Paryżu,
ogłosił swą decyzję o pozostaniu na Zachodzie. Fakt ów wzbudził wielkie poruszenie
i wywołał dwie fale oburzenia — jedną w kraju, drugą na emigracji. Jako dyplomata —
Miłosz popełnił przestępstwo dość częste w owych czasach, zwłaszcza w systemach
totalitarnych (co go jednak z owego przestępstwa nie rozgrzeszało). Poeta to wiedział
i czytając jego liczne późniejsze wypowiedzi na ten temat możemy stwierdzić, że sam
bynajmniej lekko nad tym faktem nie przeszedł. Na usprawiedliwienie swoje miał jedno:
wiedział, dlaczego tę decyzję podjął, ile na tym tracił, a ile zyskiwał. Był świadom, co go
czeka jako pisarza w zniewolonym kraju. Miał poczucie, że tylko znalezieni e się poza nim
pozwoli mu pozostać pisarzem całkowicie wolnym, co więcej, opisać fenomen zniewolenia
tak, jak go sam widział.
Mało kto mu to prawo od razu przyznał. Ataki pisarzy krajowych były w jakimś sensie
zrozumiałe. Obok kilku wypowiedzi publicystycznych rzecz stała się motywem literackim
utworów, w których nazwisko poety nie występowało, ale wszyscy wiedzieli, o kogo chodzi
(np. Poemat dla zdrajcy Gałczyńskiego). Inne były motywy potępień na emigracji.
Pan C e ła Miło — pisał w londyńskich "Wiadomościach" Mieczysław Grydzewski
— p e e ć la lojalnie " ł ż ł" ojej "l do ej ojc źnie" jako a ache k l aln p
ek po ach o ieckich pod pol ką flagą, c li . amba adach Wa ng onie i Pa ż
[...] Je li po e ci la ach ie nej ł żb nie oli p. Miło b ał olno ć, po inien b ł
a olno cią b ać co najmniej e ciole nie milc enie.
Inaczej zareagował na decyzję poety Jerzy Giedroyć: otworzył Miłoszowi łamy
paryskiej "Kultury", rozumiejąc, że opuścił on PRL nie po to, aby milczeć, lecz właśnie
38
po to, aby swobodnie mówić i pisać.
W dniu 3 lipca 1951 r. Tadeusz Borowski popełnił samobójstwo. Dla przyjaciół
pisarza jego śmierć była wielkim wstrząsem, ale fakt samobójstwa nie został publicznie
ujawniony. Jak napisał w dwadzieścia lat później Witold Wirpsza ("Kultura" 1972 nr 4)
"samobójstwo było dobrze strzeżoną tajemnicą państwową", nic bowiem nie powinno rzucać
cienia na oddanego sprawie "wiernego towarzysza". Czesław Miłosz w przejmującym
wierszu Na mie ć Tade a Bo o kiego pisał:
Bo o ki d ad ił. Uciekł am, gd ie mógł.
P ed obą id iał gładką cianę W chod .
Za obą m pol kie Ciemnog od .
Co może ed c ło iek?
Związek między samobójstwem utalentowanego pisarza a jego otrząśnięciem się
z komunistycznego zaczadzenia, z niepokoju, który usi łował przekrzyczeć w tekstach
w rodzaju W żej an pa en , koled , nie ulegał dla Miłosza wątpliwości. Wiersz
wydrukował w 1952 r. w tejże paryskiej "Kulturze", która udzieliła mu swoich łamów.
W rok później wydał książkę pt. Zniewolony umysł (1953), która przez wielu mogła być
uznana na uzasadnienie jego decyzji pozostania za granicą, ponieważ była jedną z tych, co
próbowały wyjaśniać fenomen zafascynowania polskich intelektualistów komunizmem
w stalinowskim wydaniu.
Pierwsze zmiany w klimacie życia kulturalnego w Polsce Pierwsze, nieśmiałe jeszcze sygnały przemian w życiu kulturalnym w Polsce da się
zauważyć jeszcze przed śmiercią Stalina. W dyskusjach na temat stanu literatury już od
początków 1952 r. pojawiają się akcenty krytyczne. Utworom pisanym według
obowiązujących dyrektyw wytyka się coraz częściej schematyzm, deklaratywność,
"lakiernictwo", braki warsztatowe. Jest to zresztą na razie typowe dreptanie w miejscu:
podobne dyskusje toczą się i w ZSRR bez widoczniejszych rezultatów. U nas mają one
miejsce zrazu na zamkniętych zebraniach tzw. sekcji twórczych Związku Literatów,
powołanych wzorem radzieckim jako rodzaj "szkółki" dla pisarzy mającej im pomóc
w "dojrzewaniu ideologicznym". Szybko jednak stają się terenem sporów wyostrzających
krytycyzm autorów poddanych tej swoistej edukacji. Wkrótce też niektóre dyskusje
przenoszą się na łamy literackiej prasy.
Monopol urzędowo drętwej "Nowej Kultury" i nie lepszej w owym czasie "Twórczości"
pod redakcją Ważyka przełamuje powstanie nowych pism literackich: "Życia
Literackiego" w Krakowie (1951) oraz tygodnika "Przegląd Kulturalny" w Warszawie
(1952). W "Życiu Literackim" zamieszcza m.in. swe pierwsze wypowiedzi grupa
utalentowanych młodych krytyków, uczniów profesora Kazimierza Wyki : Ludwik Flaszen,
Andrzej Kijowski, Jan Błoński. Frontalny atak na ową "grupę krytyków krakowskich"
przypuszcza niebawem Jerzy Putrament (artykuł Przemytnictwo ideologiczne w krytyce,
"Nowa Kultura", 15 II 1953), alarmując, że artykuły ich sygnalizują "poważne
niebezpieczeństwo przenikania obcej nam ideologii".
Inną okazję do sporu dala w grudniu 1952 r. wizyta głośnego teatru Bertolta Brechta
w Warszawie. Brecht, niemiecki pisarz-komunista, stworzył w Berlinie teatr, w którym
polityczne zaangażowanie łączył z osobiście wypracowanym stylem dramaturgii i gry
aktorskiej. Dla ugrzęzłego w martwym akademizmie teatru radzieckiego z końca lat
stalinowskich ta swoistość teatru Brechta była nie do przyjęcia — pomimo politycznego
zaangażowania pisarza, który marzył o wyjeździe ze swym sławnym w świecie zespołem
do Moskwy i traktował występy w Warszawie jako krok na drodze do tego wymarzonego
sukcesu. Czynniki partyjne otrzymały jednak specjalne dyrektywy, aby ton recenzji
o spektaklach teatru Brechta był odpowiednio krytyczny. Niepodporządkowanie się paru
krytyków (m.in. Jerzego Pomianowskiego w "Nowej Kulturze") tym sugestiom dało okazję
do kolejnych partyjnych monitów i wypowiedzi "ustawiających" zagadnienie zgodnie
z partyjną linią.
Jedną z pierwszych prób wycofania się z likwidatorskich zapędów dogmatycznej krytyki
stała się dyskusja nad poezją Gałczyńskiego. Okazji do wzięcia w obronę jego liryki
39
dostarczyło ukazanie się poematu Niobe (1951), jeszcze atakowanego za "formalizm",
ale już spotykającego się z głosami obrony, podkreślającymi kunszt poety i jego
oddziaływanie na szeroki krąg czytelników. Akcentuje się też coraz bardziej klarowne
środki wyrazu w jego późniejszych utworach (Wit Stwosz, 1952, cykl Pie ni, 1953). Śmierć
Gałczyńskiego (6 XII 1953) otworzyła nowy okres fascynacji zarówno jego liryką, jak
i groteską. Jego teksty były wykorzystywane przez teatry estradowe, rosła ich popularność
wśród młodzieży, pojawiło się kilka wyborów jego wierszy w latach 1954—1955.
Nie miał tego szczęścia zmarły w kilka tygodni po Gałczyńskim (27 XII 1953 ) Julian
Tuwim. Ten najpopularniejszy w międzywojennym dwudziestoleciu liryk, od momentu
publikacji K ia ó pol kich bardzo mało już poetycko aktywny, nie doczekał czasów, które
— być może — pomogłyby mu przezwyciężyć złą passę. Z pewnych jego wypowiedzi
można wnosić, że entuzjazm, z jakim witał powojenne zmiany w Polsce, dające mu poczucie
bezpieczeństwa przed atakami, których mu nie szczędzili przedwojenni nacjonaliści
i antysemici, ustępował miejsca głębokiemu zawodowi. Pomimo pewnego odcięcia
od świata przez chorobę, Tuwim, ze swą wrażliwością na krzywdę ludzką, już wyczuwał
w panującym systemie fałsz. Przebieg późniejszych wydarzeń w Polsce pozwala
przypuszczać, że ewolucja jego postawy przebiegałaby zupełnie inaczej, gdyby żył o kilka
lub kilkanaście lat dłużej.
Śmierć Stalina i jej bezpośrednie konsekwencje 5 marca 1953 r. umarł Stalin . Kilka ostatnich lat jego życia było zarówno w dziejach
ZSRR, jak państw satelickich okresem zasnutym cieniem tej złowrogiej postaci, jego tyranii
i chorobliwej podejrzliwości.
Najbliższe otoczenie Stalina miało zapewne większą świadomość mechanizmów
wytwarzających kult jego postaci i silniej — ze względu na własne bezpieczeństwo —
odczuwało potrzebę likwidacji owego kultu, niż otumanione przez wieloletnią propagandę
masy i przejęci strachem przywódcy państw satelickich. Rozprawa z szefem NKWD Berią
i przetasowania wśród członków Biura Politycznego KPZR, na którego czele stanął Nikita
Chruszczow, dokonały się już w ciągu pierwszego półrocza po śmierci Stalina. W tymże
czasie pojawiły się sygnały dążenia do zmian w krajach satelickich, np. strajk powszechny
i demonstracje robotników w NRD w czerwcu 1953 r. Zostały one jednak krwawo
stłumione przez czołgi radzieckie (kilkaset osób zabitych, około tysiąca rannych). Linia
polityczna przywódców owych krajów nie uległa na razie żadnej zmianie, przeciwnie, nawet
się zaostrzyła.
Walka z Kościołem Przykładem tego może być walka z Kościołem w Polsce. Uległa ona wyraźnemu
zaostrzeniu już pod koniec 1952 r. Zaczęła się od wysiedlenia poza diecezję na okres pięciu
lat biskupów katowickich w związku z wyłożeniem przez nich w kościołach apeli
o przywrócenie nauki religii w szkołach. W styczniu 1953 r. odbył się proces kilku księży
z krakowskiej Kurii Metropolitalnej, oskarżonych o szpiegostwo na rzecz wywiadu
amerykańskiego i przynależność do tajnej organizacji. Zapadły w nim wyroki śmierci.
9 lutego 1953 r. został ogłoszony dekret o obsadzaniu stanowisk kościelnych za uprzednią
zgodą właściwych organów państwowych z obowiązkiem ślubowania na wierność PRL, co
wywołało sprzeciw kardynała Stefana Wyszyńskiego. Następnym etapem było
zawieszenie działalności "Tygodnika Powszechnego" w dniu 8 marca 1953 r. za odmowę
zamieszczenia odpowiednio czołobitnego nekrologu Stalina oraz jego fotografii w żałobnej
ramce. 8 maja Episkopat złożył na ręce Bieruta list w sprawie nieprzestrzegania przez rząd
zasad porozumienia z Kościołem z 1950 r. 12 lipca nastąpiło przejęcie "Tygodnika
Powszechnego" przez powstałe w 1947 r. Stowarzyszenie Katolików Świeckich PAX ,
z zachowaniem dotychczasowego tytułu, szaty graficznej i numeracji, ale z całkowitą
zmianą zespołu redakcyjnego. Fakt ten wywołał natychmiastowy protest kardynała
Wyszyńskiego, który przesłał do nowego kolegium tygodnika list "o bezprawnym przejęciu
tytułu pisma i próbie wykorzystania jego kredytu w społeczeństwie katolickim".
Działalność Stowarzyszenia PAX budziła zresztą już wcześniej sprzeciw władz
kościelnych. Stowarzyszenie założone zostało bowiem w porozumiem z władzami jako
40
organizacja stawiająca sobie za cel przejęcie i zneutralizowanie na rzecz tychże władz
wpływów Kościoła w społeczeństwie. Przewodniczącym PAX-u był Bolesław Piasecki,
polityk i publicysta kierujący przed wojną skrajnie nacjonalistyczną, antysemicką
i antykomunistyczną organizacją ONR-Falanga. W czasie okupacji kierował organizacją
podziemną Konfederacja Narodu, której podporządkowane były partyzanckie oddziały
walczące m.in. na Wileńszczyźnie. W listopadzie 1944 r. Piasecki został aresztowany przez
NKWD, ale już w lipcu 1945 r. wyszedł na wolność i wkrótce uzyskał od władz PRL
zezwolenie na wydawanie tygodnika społeczno-literackiego "Dziś i jutro", w którym
odciął się od niektórych swych przedwojennych poglądów. Pismo, redagowane przez duży
zespół dawnych i nowych współpracowników Piaseckiego, deklarowało pozytywny stosunek
do Związku Radzieckiego i do przemian politycznych w Polsce przy jednoczesnym
zachowaniu katolickiego światopoglądu. Stosunek władz kościelnych do PAX-u,
początkowo życzliwie wyczekujący, zmieniał się jednak w miarę politycznej aktywizacji
i ugodowej postawy członków stowarzyszenia, wyraźnie popierających dywersyjne
posunięcia rządu wobec Kościoła, jak np. ruch "księży-patriotów". Już w 1949 r. kardynał
Wyszyński wydał w liście pasterskim zakaz prenumerowania "Dziś i jutro"
przez duchowieństwo, nazywając jego redaktorów "katolickimi odszczepieńcami".
Pewne natomiast posunięcia Piaseckiego i przejawy kulturalnej działalności
Stowarzyszenia PAX wymagają bardziej szczegółowej i zróżnicowanej oceny. W 1948 r.
dzięki osobistej interwencji Piaseckiego wyszedł np. po dwu miesiącach z więzienia
wybitny publicysta "Tygodnika Powszechnego", Paweł Jasienica (właśc. nazwisko Lech
Beynar, 1909—1970), aresztowany w związku z przygotowywanym procesem Zygmunta
Szendzielarza (pseud. Łupaszka), dowódcy oddziału AK na Wileńszczyźnie, w którym
Jasienica walczył. Uwzględnienie przez UB interwencji Piaseckiego było oczywiście
chwytem obliczonym na zjednanie mu opini i publicznej, podobnie jak stworzenie PAX-owi
warunków umożliwiających prowadzenie szerokiej i cennej działalności wydawniczej,
publikację wielu wartościowych książek pisarzy z PAX -em nie związanych, jak Gołubiew,
Kossak-Szczucka, Malewska czy Parnicki . Przychylność opinii miały też zyskać PAX-owi
przyznawane licznym pisarzom i uczonym doroczne nagrody im. Włodzimierza Pietrzaka
(wspomnianego już przez nas poety i krytyka, poległego w powstaniu warszawskim, członka
Konfederacji Narodu) oraz różne formy opieki nad młodzieżą literacką.
Niemniej rola PAX-u, zwłaszcza od chwili przejęcia "Tygodnika Powszechnego",
musiała budzić tym większe sprzeciwy, że przejawy brutalnej walki z Kościołem nadal się
nasilały. We wrześniu 1953 r. przed Wojskowym Sądem Rejonowym w Warszawie odbył się
proces biskupa kieleckiego Kaczmarka i kilku księży z jego diecezji , oskarżonych
o dywersję, szpiegostwo, kontakty z podziemiem, działalność antyradziecką. Zapadł y
wyroki od pięciu do dziewięciu lat więzienia. W trzy lata później wszyscy oskarżeni zostali
zrehabilitowani, a zarzuty uznano za fikcyjne. W proces wmieszany był kardynał
Wyszyński. Prezydium rządu ogłosiło komunikat stwierdzający, że "na skutek uporczywego
[...] nadużywania przez ks. arcybiskupa Stefana Wyszyńskiego piastowanych przez niego
funkcji kościelnych [...] i wytwarzania atmosfery jątrzenia, sprzyjającej — jak to wykazał
proces biskupa Kaczmarka — wrogiej działalności [...] Prezydium Rządu [...] w trosce
o pełną normalizację stosunków między Rządem a hierarchią kościelną — zakazało
arcybiskupowi wykonywania funkcji związanych z dotychczasowymi jego stanowiskami
kościelnymi". Na "prośbę Episkopatu" rząd wyraził zgodę, aby arcybiskup Wyszyński
"mógł zamieszkać w jednym z klasztorów".
"Odwilż" Wszystkie poczynania polityczne rządu Bieruta nie mogły już jednak powstrzymać
rozpoczętego procesu przemian. Po serii rewelacji Józefa Światły w Radiu "Wolna
Europa" o zbrodniach polskiego aparatu bezpieczeństwa Biuro Polityczne PZPR odbyło
w listopadzie 1954 r. tajne posiedzenie poświęcone sprawom "naruszania praworządności".
W jego wyniku już w grudniu 1954 r. przeprowadzono w służbie bezpieczeństwa
reformy i zmiany personalne. 13 XII 1954 r. zwolniono z więzienia Gomułkę, czego
jednak na razie nie ogłoszono publicznie.
Wydarzenia polityczne wpływały z kolei — bezpośrednio lub pośrednio —
na sytuację w dziedzinie kultury , gdzie zresztą — jak pisaliśmy — zmiana ogólnego
41
klimatu zaczęła się dokonywać już wcześniej. I tak np. "Nowa Kultura" już od początku
1954 r. zaczęła druk głosów w ankiecie "Pisarze wobec 10-lecia" (chodziło o 10-lecie
PRL). Głos zabierali m.in. tacy pisarze, jak Zofia Nałkowska, Jarosław Iwaszkiewicz,
Kazimiera Iłłakowiczówna, Hanna Malewska, Julian Przyboś, Mieczysław Jastrun, Jerzy
Zawieyski, Igor Newerly, Paweł Jasienica, Adam Ważyk, Kazimierz Brandys, Jan Kott.
W odpowiedziach przeważały zdecydowanie głosy krytyczne , niechętne praktykom
okresu socrealizmu.
W lutym 1954 r. na sesji Rady Kultury poświęconej przygotowaniom do Roku
Mickiewiczowskiego (stulecie śmierci poety przypadało na rok 1955) powzięto decyzję
o wystawieniu D iadó . Tragiczna była co prawda nieomal zbieżność tej decyzji
ze śmiercią Leona Schillera (25 III 1954) , realizatora pamiętnej, wspaniałej inscenizacji
Dziadów w okresie międzywojennym, lecz decyzję o wystawieniu Mickiewiczowskiego
arcydzieła można było uważać za pośmiertne zwycięstwo tego upartego szermie rza idei
trwałej obecności wielkiego romantycznego repertuaru na naszych scenach. Dziady
w półtora roku później wystawione zostały w Teatrze Polskim w Warszawie w reżyserii
Aleksandra Bardiniego. Mnożyły się też oznaki przemian w różnych dziedzinach twórczości
literackiej. I tak np. za wydarzenie uznany został nowy tom wierszy Leopolda Staffa pt.
Wiklina (1954). Był on wielką niespodzianką jako przejaw świeżości i oryginalności
widzenia świata przez sędziwego poetę, jego zdolności nawiązania do stylu poetyckiego
epoki, w której młodzi lirycy należeli już do pokolenia jego wnuków (sam poeta przyznawał
się do wpływu, jaki nań wywarła twórczość Tadeusza Różewicza). Ale powszechny zachwyt
dla Wikliny świadczył też o rezygnacji z postulatów poezji politycznie zaangażowanej,
o tęsknocie za czystą liryką. Na razie tolerancja dla niej dotyczyła głównie starszych
poetów (w tymże 1954 r. ukazał się np. świadczący o niej tom liryków Jarosława
Iwaszkiewicza Warkocz jesieni), niemniej zarysowywać się zaczęła również jako tendenc ja
ogólniejsza. Autorytet Juliana Przybosia (zbiory Rzut pionowy, 1952, wybór Najmniej
łó , 1955) torował stopniowo drogę liryce awangardowej, rezygnującej z tradycyjnych
form wiersza, które w pierwszych latach socreal izmu obowiązywały jako przejaw "formy
zrozumiałej dla szerokich rzesz czytelniczych". W dyskusji o podręcznikach szkolnych
wytykano jednostronność wyboru tekstów według wyłącznie politycznych kryteriów, po raz
pierwszy upomniano się o wiersze takich poetów międzywojennego dwudziesto lecia, jak
Bolesław Leśmian, Maria Pawlikowska-Jasnorzewska, Józef Czechowicz. Pierwsze po
wojnie wybory ich wierszy ukazały się właśnie w owych latach (1953—1955). Nawet poeci
programowo od lat uprawiający poezję politycznej walki, np. Władysław Broniewski,
wyczuwali, że czas takiej poezji przeminął, że w gloryfikacji ustroju już wywalczonego,
który okazał się pełen skaz, kryje się fałsz: w poematach takich jak Mazowsze (1951), Wi ła
(1954) Broniewski wracał do liryki krajobrazowej, do wspomnień dzieciństwa. Odrębną
pozycję stanowił też cykl jego wierszy powstałych po tragicznej śmierci córki (Anka,
1956).
Mieczysław Jastrun także z wolna odchodzi od poezji politycznej i okolicznościowej,
jakiej pełno jeszcze w tomach Rok urodzaju (1950) i Barwy ziemi (1951): w Poemacie
o mowie polskiej (1952) dominuje już liryka osobista i refleksja historyczna (wiersz
tytułowy), co prawda jeszcze zespolona z wiarą w tradycyjne ideały socjalistyczne, ale już
bez euforii cechującej wcześniejsze wiersze poety.
Zmianę tonacji daje się zauważyć również u młodszych poetów . Wiersze Tadeusza
Różewicza, na początku lat pięćdziesiątych atakowane przez co bardziej fanatycznych jego
rówieśników za dystans, określany przez nich jako "uleganie burżuazyjnej ideologii",
brzmią teraz po prostu jako łagodniejsza, a przez to artystycznie dojrzalsza wersja poezji,
której autor chce się dopatrzeć dobrych stron w zachodzących w kraju przemianach, ale
nigdy nie uderza w ton agitacji ani nie rezygnuje z bardzo osobistego sposobu patrzenia na
świat. Wśród debiutantów początku lat pięćdziesiątych pojawia się wielki talent
Wisławy Szymborskiej (zbiory Dla ego ż jem , 1952, Pytania zadawane sobie, 1954).
Po latach łatwo co prawda dostrzec we wczesnych wierszach poetki symptomy ulegania
powszechnym tendencjom uprawiania poezji o nutach politycznych i dydaktyczn ych,
niemniej pod względem artystycznym uderza już wtedy ich wysoka jakość.
W prozie entuzjazm krytyków budzą dwa opublikowane w prasie opowiadania rzadko
przypominającej się po wojnie czytelnikom Marii Dąbrowskiej: T ecia je ie (1954) i
42
Na wsi wesele (1955). Na tle prozy okresu socrealizmu ich stosunek do współczesnej
rzeczywistości, nie pozbawiony wyraźnych akcentów krytycznych przy równo czesnej
dyskretnej tonacji afirmatywnej, jest czymś świeżym i nowym.
Inny rodzaj krytycznej refleksji nad współczesną rzeczywistością zaczyna uprawiać
Jerzy Andrzejewski. W tytułowym opowiadaniu zbioru Złoty lis (1955) zastanawia się nad
mechanizmem dziecięcej fantazji oraz nieuchronnym procesem jej tłumienia i zaniku
pod naciskiem konieczności współżycia z otoczeniem. Ze względu na realia opowiadania,
ściśle związane z aurą "budowy socjalizmu", w tle czysto psychologicznej problematyki
utworu zarysowuje się aluzja do ograniczenia praw indywidualnych człowieka w tych
właśnie warunkach. Podobną funkcję pełni z pozoru błahe, satyryczne opowiadanie
Pantofelek: jest dyskretnie zaznaczonym buntem przeciw przystosowywaniu się
do otaczającego nas w życiu codziennym absurdu. Jeszcze dobitniej obnaża ów absurd
napisane już we wrześniu 1953 r. i w ciągu wielu lat zatrzymywane przez cenzurę
opowiadanie Wielki lament papierowej głowy. Kryje się w nim wyraźny akcent samokrytyki
autora związany z wcześniejszymi publicystycznymi broszurami: drwina z łatwości pisania
banałów i oficjalnych gazetowych kłamstw . Do tomu Złoty lis włączył też Andrzejewski
trzy satyryczne opowiadania z lat okupacji: K k łka, Pa po o a żona i Przebudzenie lwa.
W przeciwstawieniu do tragicznej tonacji opowiadań z tomu Noc, ukazują one inny rodzaj
reakcji autora na ową tragiczną okupacyjną aurę, podobnie jak równocześnie z nimi
powstała sztuka Święto Winkelrida.
Szczególną, na poły baśniową wizję współczesnej rzeczywistości przynoszą w owych
latach utwory Wilhelma Macha: tom opowiadań Do iadc enia i p padki (1954)
oraz powieść Jaworowy dom (1954). Ta baśniowa wizja świata wiąże się u Macha
ze spojrzeniem nań oczyma wrażliwego wiejskiego dziecka, co ma swe źródło w biografii
pisarza. Jest to świat walki dobra ze złem, "nowego" ze "starym", gdyż autor świadom jest
wagi takiego zjawiska, jak awans społeczny wsi, ale widzi je w sposób wolny
od schematyzmu.
Cenzura nie wstrzymuje już utworów dalekich od doraźnie aktualnej problematyki.
Niespodziankę na tle ówczesnej prozy "osadzonej w realiach epoki" stanowi np. zbiór
krótkich opowiadań seniora polskiej dramaturgii Jerzego Szaniawskiego pt. Profesor Tutka
(1954). Pełne subtelnego humoru opowiastki filozoficzne zaskakiwały przypomnieniem,
że proza może mieć również charakter poetyckiej metafory o ponadczasowym wymiarze.
Pojawia się nasycona refleksją na temat sensu dziejów historyczna proza Hanny
Malewskiej: jej dwutomowa powieść Przemija postać świata (1954), której akcja rozgrywa
się w epoce rozpadu imperium rzymskiego, oraz nie mniej ważny jako wyraz moralnych
przekonań autorki tom opowiadań Sir Tomasz More odmawia (1956). Jan Parandowski
publikuje tom wspomnień z dzieciństwa Zegar słoneczny (1953) i opowieść biograficzną
Petrarka (1956), Jarosław Iwaszkiewicz — Opowieści zasłyszane (1954), nowe
opracowanie biografii Chopina (Chopin, 1955), K iążkę o S c lii (1956). Łamie się bariera,
jaką w poprzednich latach usiłowano odgrodzić czytelnika od tematów czy punktów
widzenia uznanych za "niebezpieczne". I tak np. w 1956 r. ukazuje się pierwszy tom
czekającej od kilku lat na druk trylogii Iwaszkiewicza pt. Sława i chwała. Jej początek
rozgrywa się na Ukrainie w okresie I wojny światowej i rewolucji. Powieść nie jest
bynajmniej utworem politycznie zaangażowanym, lecz szerokim, epicko zakrojonym
epitafium przeszłości i nie istniejącego już świata. Bohater Iwaszkiewicza "z jednakowo
lękliwym zadziwieniem — jak pisał krytyk Andrzej Kijowski — spogląda na rewolucję
rosyjską, na wojnę 1920 roku, na szaleństwa Paryża lat dwudziestych..."
Zdecydowano się też na druk długo wstrzymywanej powieści Juliana Stryjkowskiego
Głosy w ciemności (1956), stanowiącej jego właściwy debiut. W utworze tym ukazany
został obraz życia w zamkniętym, skostniałym w ortodoksyjnej tradycji religijno -
obyczajowej małomiasteczkowym getcie żydowskim w Galicji początków XX wieku i dzieje
bohatera wyłamującego się z tego środowiska i tej tradycji. W pierwszych latach po wojnie,
zaraz po zagładzie Żydów, uważano za pewien nietakt wydawanie książki przynoszącej
krytyczne spojrzenie na ów umarły świat — może i słusznie.
Z innych długo zatrzymywanych książek puszczono Czarny potok Leopolda
Buczkowskiego (1955). Buczkowski debiutował —jak już pisaliśmy — w 1947 r. powieścią
Wertepy, napisaną jeszcze przed wojną. W Czarnym potoku mamy obraz tych samych okolic
43
objętych pożogą, chaosem wojny, partyzantką, grozą masowej śmierci i zagłady Żydów.
Tym, co odróżnia tę książkę od innych, wcześniej wydanych, na podobne tematy jest
odpowiadający chaosowi zdarzeń — i zapewne świadomie zachowany jako konstrukcyjne
założenie — chaos obrazów, dysharmonijny tok opowieści i brak jakiegokolwiek stanowiska
wobec przedstawianych zdarzeń. To zapewne sprawiło, że książka czekała siedem lat na
wydanie.
Opóźnioną o sześć lat publikacją była również powieść Jana Józefa Szczepańskiego
Polska jesień (1955). Zawierała ona nowe — w zestawieniu z dotychczasowymi —
spojrzenie na przebieg kampanii wrześniowej 1939 r. Autor akcentował nie błędy
popełnione przez polityków i dowódców, jak to czynił w swoim W e ni Putrament,
ale patriotyzm i poczucie żołnierskiego obowiązku walczących, kanon etyczny
podchorążego — inteligenta ukształtowanego w latach Polski niepodległej.
W tomie opowiadań tegoż autora pt. Buty (1956), podobnie jak w wydanym również
z opóźnieniem właściwym debiucie Tadeusza Konwickiego — powieści Rojsty (1956),
podjęty został z dużą odwagą gorzki problem wojennej demoralizacji i tzw. zarażenia
śmiercią.
Innym przejawem liberalizacji kryteriów wydawniczych stał się zmieniony stosunek
do surowo uprzednio tępionej literatury sensacyjno-rozrywkowej. Świadczyła o tym
publikacja rozchwytywanej i parokrotnie wznawianej (choć miernej artystycznie) powieści
Leopolda Tyrmanda pt. Zły (1955), łączącej wątki sensacyjno-kryminalne z bogactwem
obserwacji socjologiczno-obyczajowych z życia współczesnej Warszawy ukazanego
"od podszewki". Tu warto zaznaczyć, że autor Złego był równie ciekawym zjawiskiem jako
barwna postać w środowisku literackim i młodzieżowym. Związany z magazynem
"Przekrój", propagował demonstracyjnie wśród młodzieży nonkonformizm w dziedzinie
stroju i obyczajowości, lansując oficjalnie potępiane wówczas formy młodzieżowego stylu
(muzyka jazzowa i amerykańska moda). Równocześnie jako publicysta "Tygodnika
Powszechnego" pozostał po 1953 r. solidarny z pozbawionym pisma zespołem. Swoje
związane z tym okresem przeżycia opisał w późniejszym apokryfie pt. Dziennik 1954,
(Londyn 1980, Warszawa 1989). Analiza tekstu pozwala stwierdzić, że utwór powstał
dopiero w latach siedemdziesiątych.
Zmianę klimatu sygnalizowały wreszcie niektóre utwory pisarzy najmłodszego
pokolenia. Na czołową postać wyrastał młody prozaik Marek Hłasko (1934—1969),
pierwszy wyraziciel nurtującego młodzież buntu przeciw załganej ZMP -owskiej sztampie,
a zwłaszcza przeciw naiwnie optymistycznej tonacji, w jakiej ukazywano obraz życia tej
młodzieży w pierwszej połowie lat pięćdziesiątych. W opowiadaniach Hłaski, trochę
samouka, trochę młodzieżowo-literackiego "cygana", dominuje nuta przekory i buntu,
ironii, gniewu i rozpaczy. Jego bohaterami są młodzi ludzie wytrąceni z normalnych kolein
życia, ocierający się o świat ciężkiej, fizycznej, źle płatnej pracy i świat przestępstwa,
ubodzy kochankowie bez mieszkań i szans na realizację swych życiowych marzeń.
W okresie, który tu charakteryzujemy, Hłasko zdążył wydać tylko swój debiutancki zbiór
opowiadań pt. Pierwszy krok w chmurach (1956). Dramatycznie potoczyły się też dalsze
losy jego życia i pisarstwa, do których jeszcze powrócimy.
Wiosną 1955 r. ukazała się w polskim przekładzie książka , której tytuł stał się
w Związku Radzieckim popularnym określeniem przemian, jakie zaszły w polityce
i kulturze po śmierci Stalina: Odwilż Ilii Erenburga.
Odwilż obiegła całą Ro ję o a efę pł ó o ieckich. Sło o "od ilż" nala ło ię
na wszystkich ustach jako e min o nac ając o l źnienie go ó eż m
komunistycznego — pisał w paryskiej "Kulturze" Jerzy Stempowski.
Aura "odwilży" wywarła — jak już świadczyły zjawiska typu Tyrmanda czy Hłaski —
wpływ na nastroje polskich pisarzy i artystów, rodząc nie tyle jeszcze zresztą klimat buntu,
co nieśmiałe nadzieje i oczekiwania. Na atmosferę tę szybko reagowała artystyczna
młodzież. Już od maja 1954 r. działał np. w Warszawie i co kilka miesięcy występował
z nowym programem głośny z początku tylko w środowisku młodzieżowym, później w
znacznie szerszych kręgach Studencki Teatr Satyryków (STS). Jego założycielami byli
Jerzy Markuszewski (reżyser), Andrzej Drawicz, Marek Lusztig (muzyka), au torami tekstów
— Jarosław Abramow, Witold Dąbrowski, Andrzej Jarecki, Agnieszka Osiecka. Tytuły
niektórych składanek z lat 1954—1955 (T id ie młodo ć, M lenie ma kolo alną
44
p ło ć) sygnalizowały klimat, w jakim teatr działał. Teksty były pełne zetempowskiego
jeszcze zapału, ale i prześmiewczej drwiny z nonsensów aktualnej rzeczywistości. W końcu
1954 r. rozpoczął działalność studencki teatr satyryczny "Bim-Bom" w Gdańsku (w nim
rozpoczął m.in. swoją aktorską karierę Zbigniew Cybulski). W kwietniu 1955 r miała
miejsce inauguracja prywatnego Teatru na Tarczyńskiej, którego współtwórcami byli:
poeta Miron Białoszewski oraz Lech Emfazy Stefański i Ludwik Hering. "Wid ieć nim
trzeba oryginalne laboratorium nowych form teatralnych" — pisał Jan Błoński
w "Przekroju". Wkrótce do Teatru na Tarczyńskiej, podobnie jak do STS -u, uczęszczać
zaczęła elita widzów teatralnych Warszawy. Kazimierz Dejmek w grudniu 1954 r.
wystąpił z pierwszą w Polsce inscenizacją sztuki Majakowskiego Łaźnia, na której
wystawienie władze poprzednio się nie zgadzały, gdyż ostrze satyry poety godziło w niej
nie we "wroga klasowego", lecz w radziecką biurokrację.
Młody filozof marksista Leszek Kołakowski w "Nowej Kulturze" z 16 I 1955 w artykule
pt. Ś ia opogląd i k ka ie d ał:
Dogmatyzm w marksistowskiej praktyce filozoficznej [ ...] polega przede wszystkim
na og anic eni a ob ka ego ii, k ó mi ię ope je, i ią k m na og anic eni
problema ki, k ó ą ię ogóle do ega [...]. Jedną cha ak e c n ch cech ego
dogma m je eż ia a, że d iełach kla kó ma k i m a ie ają ię potencjalne
odpo ied i na kie możli e k e ie filo ofic ne — ąd o ój filo ofii ma ię
ła ci ie og anic ać do ada eg ege c n ch .
Latem 1955 r. odbył się w Warszawie Światowy Festiwal Młodzieży . Z tej okazji
otwarto w sierpniu Wystawę Młodej Plastyki, która przeszła do historii jako "wystawa
w Arsenale". Była ona pokazem twórczości takich m.in. młodych wówczas, a dziś głośnych
i sławnych artystów, jak Andrzej Wróblewski, Marek Oberländer, Waldemar Cwenarski, Jan
Tarasin, Jerzy Cwiertnia, Tadeusz Dominik, Jan Lebenstein, Jerzy Tchorzewski, Walerian
Borowczyk, Jan Lenica, Franciszek Starowieyski. "Młod i pojęli na chmia najba d iej
i o ną dla nich cechę awy — ż o ć, óżno odno ć i obodę po iadania ła n ch
wizji" — pisał krytyk Andrzej Osęka na łamach tygodnika "Po prostu", który właśnie
w tym czasie przekształcił się z pisma czysto studenckiego w "tygodnik studentów i młodej
inteligencji", ściągając do współpracy takich m.in. autorów, jak Marek Hłasko, Tadeusz
Konwicki, Leszek Kołakowski, Jan Józef Lipski, Wiktor Woroszylski.
W tymże czasie zaszło w życiu literackim wydarzenie, które nabrało szczególnie
dużego rozgłosu. 21 VIII 1955 r. tygodnik "Nowa Kultura" zamieścił utwór poetycki
Adama Ważyka pt. Poemat dla dorosłych. Ważyk należał — jak pamiętamy — do tych
pisarzy, którzy jeszcze parę lat wcześniej manifestowali swą szczególną wiarę
w nieomylność partii, ciesząc się zarazem najwyższym zaufaniem jej kierownic twa. Dopiero
w 1954 r. na fali "odwilży" przestał być redaktorem naczelnym "Twórczości", zastąpiony
przez Jarosława Iwaszkiewicza. Otóż Poema dla do o ł ch (sam tytuł sugerował
przeciwstawienie się czemuś, co zasługiwało raczej na miano "literatury dla dzieci") był
nagłą woltą w poglądach poety, który jeszcze kilka lat wcześniej gloryfikował społeczne
przemiany w Polsce, opiewał piękno odbudowywanej Warszawy i wielką inwestycję planu
sześcioletniego — Nową Hutę. Teraz zaś jak gdyby na nowo zobaczył te same fakty, pisał
z goryczą, sarkazmem i oburzeniem o nędzy, męce, zaniedbaniu i demoralizacji tej
samej ludzkiej masy, w której przedtem widział dumną klasę robotniczą .
Poemat wywołał oburzenie kierownictwa PZPR . Ale nie ulega wątpliwości, że pisząc
go Ważyk kierował się świadomie strategią skandalu, który pragnął wywołać i w ten sposób
zwrócić uwagę na swoją przemianę. W chęci odcięcia się od poglądów, które przedtem
głosił, nie był odosobniony, wykazał przy tym błyskawiczny refleks i orientację.
W podobnie świadomy sposób działali zapewne niekiedy i inni starzy ko muniści,
np. redaktor naczelny "Nowej Kultury", Paweł Hoffman, który zadecydował o druku
poematu, zdając sobie sprawę, jakie będą tego konsekwencje. Istotnie, kierownictwo PZPR
nie tylko zwolniło go ze stanowiska, ale zorganizowało specjalną, poświęconą poematowi
naradę z udziałem dwóch członków Biura Politycznego, rozpętało też wielką akcję
protestów w prasie i na wiecach robotniczych, m.in. w Nowej Hucie.
45
Inna rzecz, że ten tak znamienny dla owych czasów spór polityczny wokół utworu
literackiego dość mało obchodził szerszą opinię publiczną, bardziej przejętą choćby tym, że
właśnie zaczęto zwalniać ludzi z więzień, że zanosiło się na to, iż sprawiedliwość dosięg nie
przynajmniej niektórych najbardziej skompromitowanych funkcjonariuszy aparatu
bezpieczeństwa. Natomiast spór o Poemat dla dorosłych toczył się wśród przedstawicieli
tego samego komunistycznego obozu , którego jedna część zajmowała nadal stanowisko
ortodoksyjne i dogmatyczne, druga zaś postawiła już wtedy na daleko idące przemiany.
Ważne jest jednak, że Ważyk — podobnie jak w jakiś czas po nim także niektórzy inni
pisarze będący członkami partii — ujawniał w swoim utworze konflikty, które politycy
jeszcze przez czas pewien starali się ukryć, a które wkrótce stać się miały podłożem takich
wydarzeń, jak tzw. przełom październikowy i powrót do władzy Gomułki: przełom, który
z kolei zarówno społeczeństwu, jak intelektualistom i pisarzom miał przynieść zawód.
Na razie jednak wszyscy zwolennicy przemian, zarówno ci, którzy okres polskiego
stalinizmu przetrwali w milczącej opozycji, jak i ci, co przedtem angażowali się jako mniej
lub bardziej żarliwi zwolennicy ustroju, byli pełni nadziei. Gdy chodzi o tych drugich,
ujawniali oni teraz coraz częściej, tak jak Ważyk, swe rozczarowanie i moralne oburzenie,
np. Mieczysław Jastrun w wierszach z tomów Poezja i prawda (1955) oraz Go ąc popiół
(1956) czy Wiktor Woroszylski w wierszach z cyklu Z o mó 1955 (1956).
Pojawiały się też utwory z tzw. fali rozrachunkowej budzące liczne polemiki,
jak opowiadanie Kazimierza Brandysa Obrona Grenady ("Twórczość", styczeń 1956),
w którym autor zaatakował zarówno partyjnych dygnitarzy manipulujących szczerą wiarą
oddanych sprawie socjalizmu i pełnych zapału młodych artystów, jak też środo wisko
opozycyjne ("panów z bródkami"), którzy do dramatu komunistów mieli drwiący i obojętny
stosunek. Polemizował z tym opowiadaniem m.in. Artur Sandauer, widząc w nim ten typ
samokrytyki pisarza zaangażowanego uprzednio w procesie tworzenia literatury
socrealistycznej, który jest raczej wyrazem samozadowolenia i bicia się w cudze piers i.
Nazwawszy tę postawę mianem "bohaterskiego oportunizmu", określił ją w innej
wypowiedzi jako zasadę, że "prawo do naprawienia maszyny ma tylko ten, co ją zepsuł".
Przełomowy rok 1956. Zmiany polityczne W lutym 1956 r. odbył się w Moskwie XX zjazd KPZR , na którym Chruszczow
wygłosił tzw. tajny referat O k lcie jedno ki i jego na ępstwach — po raz pierwszy
oskarżający wyraźnie Stalina o zbrodnie. 12 marca zmarł w Moskwie obecny na tym
zjeździe Bolesław Bierut. W tydzień później plenum KC PZPR wybrało Edwarda Ochaba
na I sekretarza. Przybyły na to plenum Chruszczow streścił swój referat z XX zjazdu KPZR.
Ujawniły się już wówczas frakcyjne rozbieżności w kierownictwie PZPR. Dwie konkurujące
ze sobą grupy pretendentów do objęcia władzy określono później mianem grupy:
"puławskiej" (od ulicy Puławskiej w Warszawie, gdzie zbierali się jej uczestnicy)
i "natolińskiej" (analogiczne zebrania w pałacyku w Natolinie pod Warszawą).
Jest znamienne, że obie grupy brały w rachubę utorowanie powrotu do władzy
zwolnionemu już przeszło rok wcześniej z więzienia Gomułce. Przygotowaniem do tego
były zwolnienia innych więźniów (m.in. Mariana Spychalskiego oraz skazanych
w procesach generałów: Tatara, Kirchmayera, Komara, Kuropieski i in.), uznanie ich
aresztowań za niesłuszne, przeprowadzenie rehabilitacji więzionych i skazanych, a także
aresztowanie lub zwolnienie ze stanowisk najbardziej skompromitowanych funkcjonariuszy
aparatu bezpieczeństwa.
Posunięcia te nie zapobiegły jednak narastającym w okresie tego odprężenia ruchom
społecznym. 27 czerwca 1956 r. wybuchł strajk w zakładach naprawczych taboru
kolejowego w Poznaniu (dawna fabryka Cegielskiego), dając początek masowym
manifestacjom, krwawo stłumionym przez wojsko i określonym z początku przez władze
jako "prowokacja agentury imperialistycznej i reakcyjnego podziemia" (głośne wystąpienie
J. Cyrankiewicza o "odrąbywaniu rąk podniesionych na Władzę Ludową").
Ale już na plenum KC w lipcu stwierdzono, że " tragiczne wypadki w Poznaniu [...]
rzuciły nowe światło na sytuację polityczną i społeczną w kraju" i poddano działalność
dotychczasowego kierownictwa partii ostrej krytyce, co z kolei wywołało niepokój Rosjan
(przemówienie Bułganina w czasie święta 22 lipca w Warszawie). W sierpniu i wrześniu
sterowanie nastrojami społecznymi w Polsce wyraźnie zaczęło wymykać się z rąk
46
partyjnego kierownictwa, w którym trwała ukryta walka między frakcją "puławską"
i "natolińską". Bardziej liberalni "puławianie" wkrótce zyskali przewagę i dogadali się
z Gomułką.
Na 19 października wyznaczone zostało plenum KC PZPR, na którym planowano
powołanie Gomułki na I sekretarza w miejsce mającego ustąpić Ochaba . Na plenum tym
zjawiła się nieoczekiwanie grupa najwyższych przywódców Związku Radzieckiego:
Chruszczow, Mołotow, Kaganowicz, Mikojan. Sygnalizowano ruchy pancernych dywizji
radzieckich ze Śląska i Pomorza w kierunku Warszawy. W ciągu dramatycznej nocy z 19
na 20 października 1956 r. przywódcy radzieccy i polscy, z Gomułką jako faktycznym już
liderem partii na czele, doszli do porozumienia, które uchroniło nasz kraj od zbrojnej
radzieckiej interwencji. 22 października Gomułka został oficjalnie wybrany I sekretarzem
PZPR. Zwolnienie kardynała Wyszyńskiego , który ponownie objął swój urząd (29 X),
odwołanie marszałka Rokossowskiego z funkcji ministra obrony narodowej (7 XI) oraz
doradców radzieckich z wojska i bezpieczeństwa, powrót na uniwersytety profesorów
usuniętych z katedr w latach 1949—1950, wznowienie dawnego "Tygodnika
Powszechnego" (25 XII) — to pierwsze najważniejsze posunięcia nowych władz,
sygnalizujące odcięcie się od niektórych praktyk poprzedniego okresu.
Przemówienie Gomułki na wiecu w Warszawie 24 X 1956 roku.
Rozwój wydarzeń w życiu kulturalnym Wśród wydarzeń kulturalnych tego przełomowego roku zasygnalizować trzeba przede
wszystkim te, które charakteryzowały klimat owego gorącego czasu wyzwalania się spod
dotychczasowej presji systemu. I tak np. zaraz po XX Zjeździe KPZR, na sesji Rady
Kultury i Sztuki (24—25 marca 1956 r.), liczni pisarze i artyści poddali ostrej krytyce ogół
zjawisk znamionujących sytuację polityczną i kulturalną poprzednich siedmiu lat. Jan Kott
w referacie Re ol c jno ć i no oc e no ć stwierdził, że w okresie stalinowskim "literatura
i sztuka przestały mówić prawdę, przestały rozumieć proces historyczny, stały się
mitologizacją rzeczywistości". Powszechnie już mówiono o szkodliwej roli, jaką odegrała
narzucona koncepcja socjalistycznego realizmu . Antoni Słonimski przeciwstawił się też
łagodzącej formule Chruszczowa, mówiącej o "kulcie jednostki", stwierdzając, że chodziło
nie o "kult jednostki", ale o "system, który umożliwiał takie działanie jednostki". Podkreślił,
że — niezależnie od tego, iż ludzie w ów system wierzyli, "a c ę ciej ie ć chcieli, gd ż
je cechą l d ką do abianie dla ła nej god nadb do ideologic nej [...], ażn m
c nnikiem b ł [...] strach". Gustaw Herling-Grudziński, komentując przebieg sesji
w paryskiej "Kulturze", dostrzegł w niej przede wszystkim dowód, "że ach, ach i lko
ach k ił ź ódła acho ania ię in elek ali ó pol kich" .
Ważnym zjawiskiem tego okresu były nowe, oddolne inicjatywy społeczne w dziedzinie
kultury. W tym czasie np. rozpoczęło swoją działalność forum dyskusyjne pod nazwą "Klub
Krzywego Koła". Klub ów istniał w Warszawie aż do początków 1962 r., organizując
dyskusje na tematy społeczne, polityczne, naukowe, filozoficzne i artystyczne. Klub
47
prowadzili kolejno od maja 1956 r. socjolog Jan Strzelecki, krytyk i działacz Jan Józef
Lipski, publicysta Aleksander Małachowski oraz historyk i pisarz Paweł Jasienica.
Spośród prelegentów trzeba wymienić takie postaci, jak profesorowie Tadeusz Kotarbiński,
Edward Lipiński, Marian Falski, Maria i Stanisław Ossowscy, Leszek Kołakowski, Klemens
Szaniawski, Krzysztof Pomian, Paweł Beylin. Klub Krzywego Koła oraz redakcja tygodnika
"Po prostu" stanowiły oparcie dla powstających terenowych Klubów Młodej Inteligencji .
Pod koniec roku, w związku z umożliwieniem działalności kołom katolickim z kręgu
"Tygodnika Powszechnego", zaczęły formować się też odrębne Kluby Inteligencji
Katolickiej. Trwały przygotowania do wznowienia działalności katolickiego pisma "Znak"
i powołania wydawnictwa pod tą nazwą.
W tymże czasie doszło natomiast do rozłamu w PAX-ie, którego przewodniczący,
Bolesław Piasecki, w przeddzień przełomu październikowego ogłosił w "Słowie
Powszechnym" artykuł o zgubnych konsekwencjach nadmiernej wolności politycznej,
wyraźnie współbrzmiący z ówczesnymi ostrzegawczymi głosami prasy radzieckiej
i konserwatywnych kół w partii. Skutkiem tego artykułu pt. In nk pa o było
wystąpienie z PAX-u wielu jego działaczy, a także O iadc enie pi a i d iałac
katolickich odcinające się od tej organizacji, wreszcie ostry atak prasowy na Piaseckiego
pióra Leopolda Tyrmanda, po którym Urząd Kontroli Prasy otrzymał nakaz konfiskaty
dalszych ataków, co świadczyło, że osoba Piaseckiego, pomimo daleko idących zmian
politycznych, pozostała nadal pod ochroną.
Warto odnotować pewne nowe zjawiska w prasie literackiej. W połowie roku zaczął
wychodzić pod redakcją Adama Tarna istniejący do dziś miesięcznik "Dialog", poświęcony
problemom dramaturgii. Powstało również pismo "grupy młodych literatów" pn.
"Współczesność", istniejące do 1972 r. Miało ono z czasem odegrać pewną rolę jako głos
młodego pokolenia pisarzy. Wreszcie bardzo w owym czasie aktywna "Nowa Kultura",
formalnie stanowiąca od 1952 r. organ Związku Literatów Polskich, ogłos iła swe
uniezależnienie się od tej organizacji; jej redaktorem naczelnym został wybrany przez
zespół Wiktor Woroszylski. Osoba redaktora, który po kilkuletnim pobycie w Związku
Radzieckim dał w owym czasie wyraz swej daleko idącej przemianie światopoglądow ej,
określała pozycję pisma, korzystającego w momencie przejmowania władzy przez Gomułkę
— jak cała zresztą prasa w tym krótkim okresie — z dość dużej swobody (Urząd Kontroli
Prasy sam występował wówczas z wnioskami o ograniczenie swoich funkcji). Zespół
"Nowej Kultury", podobnie jak zespół "Po prostu", opowiadał się zdecydowanie po stronie
radykalnych przemian w kraju. Wyrazem tego był m.in. wyjazd Woroszylskiego na Węgry
w czasie rozgrywających się tam dramatycznych wydarzeń i jego reportaż drukowany
w "Nowej Kulturze" w listopadzie i dopiero w dalszych partiach zatrzymany przez cenzurę.
Innym przejawem swobodnego rozwoju życia artystycznego w owym czasie było
powstanie w Krakowie teatru Tadeusza Kantora (1915—1991), który z czasem zyskał
międzynarodową sławę, a także inauguracja głośnego później krakowskiego kabaretu
"Piwnica" pod kierownictwem Piotra Skrzyneckiego. We wrześniu 1956 r. teatr Dejmka
w Łodzi dał prapremierę napisanej w 1944 r. sztuki Andrzejewskiego i Zagórskiego Ś ię o
Winkelrida, odebranej jako znakomita satyra na stosunek władzy do społeczeństwa.
W publicystyce roku 1956 niemałą rolę odegrała problematyka rehabilitacji Armii
Krajowej. Artykuły na ten temat zamieszczały "Po prostu" i "Nowa Kultura", wywołując
zresztą niekiedy odzew pełen goryczy, jak np. opublikowany w "Twórczości" wiersz
Tadeusza Chrzanowskiego, w którym autor dawał do zrozumienia, że wyrządzonych
akowcom krzywd nie da się wymazać artykułami stanowiącymi jedynie przejaw nowej
taktyki wobec pokrzywdzonych ("nie wychodźcie — krzywdziciele — nam naprzeciw" —
Ci z AK, "Twórczość" 1956 nr 9).
Na przełomie listopada i grudnia 1956 odbył się w Warszawie walny zjazd Związku
Literatów Polskich, na którym prezesem organizacji pisarzy został — po ostrej krytyce
ustępującego zarządu — Antoni Słonimski. Referat z oceną sytuacji literatury w latach
1948—1954 wygłosił Kazimierz Wyka. Zgłoszono postulaty nawiązania stosunków
z literaturą emigracyjną, zniesienia barier dzielących polską literaturę od literatur
zachodnich, przegłosowano uchwały w sprawie zniesienia cenzury , prohibitów
w bibliotekach oraz naprawienia krzywd pisarzom represjonowanym z przyczyn
politycznych. Dano też wyraz poparcia wolnościowych dążeń narodu węgierskiego
48
i opracowano list z wyrazami solidarności do pisarzy węgierskich. Niestety, jak pokazała
najbliższa przyszłość, prawie wszystkie te uchwały i postulaty pozostały na papierze.
Nowy klimat w poezji W literaturze roku 1956 — obok zjawisk już opisanych — najciekawszy był nowy
klimat, jaki dał się zauważyć w poezji . Uwzględniając to, co już zostało powiedziane
o nowych akcentach w twórczości pisarzy starszego i średniego pokolenia, można by
stwierdzić, że ów nowy klimat współtworzyły dwa nurty: nurt, który moglibyśmy nazwać
"rozrachunkowym", reprezentowany przez sygnalizowane już przez nas pozycje, takie jak
Poema dla do o ł ch Ważyka, nowe wiersze Jastruna, Pawła Hertza (wydany już w 1957 r.
tom Pie ni nk — cykl tradycyjnych w formie liryków, pełnych zadumy, pisanych
wyraźnie z pozycji wewnętrznego emigranta), Wiktora Woroszylskiego i in., oraz nurt,
który reprezentowało przede wszystkim kilku wybitnie utalentowanych debiutantów i który
wprawdzie tylko w pierwszej chwili mógł wydać się krytyce zjawiskiem jednolitym,
niemniej jako takie zjawisko został postrzeżony i określony mianem "nurtu nowej
wyobraźni".
Takim zjawiskiem wydały się przede wszystkim cztery najwybitniejsze debiuty roku:
Obroty rzeczy Mirona Białoszewskiego, S na ia ła Zbigniewa Herberta, Ballada
rycerska Stanisława Grochowiaka i Cuda Jerzego Harasymowicza. Wszystkie one
zwróciły na siebie natychmiast uwagę i wszystkie uznane zostały za bezpośredni rezultat
wyzwolenia się polskiej poezji z gorsetu narzuconych jej rygorów poprzedniego okresu.
Przyjrzawszy się tym debiutom bliżej, nietrudno było zauważyć, że w gruncie rzeczy
reprezentowały one tendencje dość różne. Najbardzie j chyba oryginalna poezja
Białoszewskiego obracała się w kręgu eksperymentów językowych oraz poetyckiego
przetwarzania elementów najpotoczniejszej codzienności wraz z całą wywiedzioną stąd
nadbudową filozoficzną, potraktowaną z humorem oraz ironicznym dystansem. Poezja
Herberta wydawała się najsilniej zakorzeniona w humanistycznej i klasycznej tradycji,
przepuszczonej jednak przez filtr warsztatu współczesnego ucznia poetów awangardy,
z właściwym jej upodobaniem do skrótu i elipsy. Grochowiak lubił operować ostrymi,
dysonansowymi środkami, nawiązując do tradycji ekspresjonizmu i baroku. Harasymowicz
zaś prezentował się jako poeta przewrotnej sielanki i fantazjotwórstwa pomieszanego
z groteską, w czym nieco przypominał Gałczyńskiego.
W czwórce tej zresztą tylko Harasymowicz i Grochowiak należeli rzeczywiście
do najmłodszego pokolenia. Białoszewski i Herbert przekroczyli już trzydziestkę,
a przyczyną ich opóźnionych debiutów była właśnie nieprzystawalność ich poetyckiej
postawy do rygorów obowiązujących w poprzednich latach. Poza jednak Herbertem,
w którego twórczości akcenty rozrachunku z minionym okresem miały się z czasem pojawić
i odegrać pewną rolę, trzej pozostali od problematyki lat minionych po prostu się odwracali,
niedawna przeszłość zdawała się ich po prostu nie obchodzić. Najbliższe lata miały zresztą
pokazać, że ów nowy klimat w najmłodszej poezji zaczął jakoś rzutować na nową twórczość
poetów aktywnych w okresie socrealizmu. Ich nowe zbiory zaczęto nazywać niekiedy
"powtórnymi debiutami". Takim nowym zjawiskiem miały się wkrótce okazać wydane po
1956 r. zbiory Wisławy Szymborskiej, Tymoteusza Karpowicza, Artura
Międzyrzeckiego, Jerzego Ficowskiego, Anny Kamieńskiej, Witolda Wirpszy i wielu
innych. Do tych przemian w poezji po 1956 r. jeszcze będziemy mieli okazję powrócić.
Recepcja literatury obcej oraz polskiej twórczości emigracyjnej Zjawiskiem, którego nie można pominąć, omawiając przemiany w polskim życiu
literackim okresu po październiku, jest faktyczne zniesienie bariery dzielącej w ciągu
siedmiu poprzednich lat polskiego czytelnika od literatury zachodniej. Właśnie w latach
1956—1957 zaczęły ukazywać się przekłady głośnych, a dotąd niedostępnych szerszym
kręgom czytelników, pisarzy francuskich, jak Sartre i Camus, amerykańskich, jak
Hemingway, Steinbeck czy Faulkner, albo znanych już tylko z dawnych przekładów
starszemu pokoleniu, jak Thomas Mann, Marcel Proust czy Franz Kafka.
Nie mniej ważne były inicjatywy wydawnicze mające na celu udostępnienie nowemu
czytelnikowi nie wznawianych dotychczas książek polskich z okresu międzywojennego ,
49
takich jak np. Ferdydurke Gombrowicza, proza Brunona Schulza, dramaty i powieści
Stanisława Ignacego Witkiewicza, książki Juliusza Kadena-Bandrowskiego i wielu innych.
Rok 1956 dał początek tym inicjatywom, niekiedy odznaczającym się dużym rozmachem
(np. zbiorowe dwudziestokilkutomowe wydanie dzieł Tadeusza Boya-Żeleńskiego). W
krótkim popaździernikowym okresie doszło też w kilku wypadkach do krajowych
wznowień książek autorów emigracyjnych (np. w 1957 r. wydano w Polsce Trans-
Atlantyk i Śl b Gombrowicza, a także Koniec "Zgody Narodó " Parnickiego i Monte
Cassino Wańkowicza — dwaj ostatni pisarze zresztą niebawem powrócili do kraju).
POWOJENNA LITERATURA POLSKA NA EMIGRACJI DO ROKU 1956
Literatura na emigracji w latach 40.
Sytuacja polskich pisarzy, którzy po wojnie zdecydowali się zostać na emigracji, nie była
łatwa. Autorów wracających do kraju władze PRL witały w tym czasie na ogół z honorami i stwarzały
im, zwłaszcza jeśli byli to luminarze pióra, wyraźnie deklarujący się za nową polską rzeczywistością
(Tuwim, Broniewski), luksusowe warunki pracy i egzystencji, natomiast decyzja pozostania za granicą
i wybór statusu politycznego emigranta łączył się z perspektywą życia w obcym środowisku,
w warunkach anonimowości, bez szerszego czytelniczego zaplecza i z ryzykiem ciężkiej walki o byt.
Niektórzy pisarze podejmujący taką decyzję czynili to z głębokim przekonaniem, że inaczej uczynić
nie mogą i nie powinni, że zadaniem ich jest zachowanie pozycji niezależnej od sił aktualnie w Polsce
rządzących, nie bacząc na to, iż perspektywy zmiany politycznej sytuacji w Polsce były właściwie
żadne.
Czynnikiem decydującym była tu na ogół głęboka nieufność wobec deklaracji Związku
Radzieckiego i nowych władz PRL, jak wkrótce się miało okazać — nie pozbawiona podstaw. Wielu
spośród decydujących się zostać za granicą miało zresztą za sobą pobyt w ZSRR, ciężkie przeżycia
w więzieniach i obozach.
Co prawda władze państw alianckich pomimo cofnięcia uznania rządu emigracyjnego
w Londynie, zorientowane, że Polska — wbrew postanowieniom jałtańskim — nie jest krajem ani
wolnym, ani demokratycznym, nie odmawiały emigrantom azylu i pewnej pomocy w urządzaniu się,
ale na pewno nie w sposób umożliwiający np. pisarzom pracę w ich zawodzie. Czynnikiem
utrudniającym działalność kulturalną wychodźstwa było też grożące mu rozproszenie. Choć
największym skupiskiem polskiej emigracji po wojnie pozostawał nadal Londyn, ludzi pióra los rzucił
na wszystkie kontynenty. W tej sytuacji szczególnie ważne były wszelkie ośrodki integrujące. Takim
ośrodkiem był powstały w listopadzie 1945 r. Związek Pisarzy Polskich na Obczyźnie, a także
wznowione w kwietniu 1946 r. przez Mieczysława Grydzewskiego "Wiadomości", pismo, które
już osoba redaktora naczelnego czyniła poniekąd kontynuacją popularnych przedwojennych
"Wiadomości Literackich".
W pierwszym okresie pismo zasilali faktycznie swymi utworami dawni poeci "Skamandra" —
Wierzyński, Lechoń, Baliński, współpracował z nim popularny przed wojną prozaik, dramaturg
i felietonista Zygmunt Tempka-Nowakowski, krytyk i teatrolog Tymon Terlecki. Stałe rubryki
prowadzili w nim m.in. Maria Danilewiczowa, Stefania Kossowska, Stefania Zahorska, Juliusz
Sakowski. Pismo przetrwało trzydzieści pięć lat (do 1981 r.), przeżyło swego redaktora
(Grydzewski zmarł w 1970 r.). Już pod koniec jego życia, kiedy zachorował, redakcję przejął po nim
Michał Chmielowiec (1918—1974), a po jego śmierci Stefania Kossowska. W ciągu lat jego łamy
stały otworem dla całej plejady emigracyjnych pisarzy i publicystów. "Wiadomości" miały opinię
pisma eklektycznego, drukującego wiele materiałów historycznych i wspomnieniowych, zwróconego
raczej ku przeszłości. Jako trybuna pisarzy na wychodźstwie odegrało jednak niewątpliwie ważną rolę.
Instytut Literacki i miesięcznik "Kultura".
Znacznie donioślejszą inicjatywą kulturalną okazało się jednak stworzenie na początku 1946 r.
w Rzymie polskiego wydawnictwa pod nazwą I n s t y t u t L i t e r a c k i . Jego założycielem był
Jerzy G i e d r o y ć (ur. 1906), w latach 1929—1939 redaktor poczytnych i żywo prowadzonych
pism kulturalno-politycznych: "Bunt Młodych" i "Polityka". Skupiały one wokół siebie grono
młodych intelektualistów o orientacji zachowawczej, ale propiłsudczykowskiej, antyendeckiej;
50
drukowały m.in. takich utalentowanych młodych publicystów, jak Ksawery Pruszyński czy poległy
później w bitwie pod Ankoną Adolf Bocheński (1909—1944).
Jako założyciel Instytutu Literackiego,
a wkrótce potem miesięcznika "Kultura", Jerzy
Giedroyć okazał się postacią niezwykłą,
człowiekiem-instytucją, politykiem, któremu dziś
przyznaje się w Polsce tyleż zasług kulturalnych, ile
przedtem, przez lat czterdzieści kilka, okazywały mu
wrogości władze komunistyczne. Giedroyć był
bowiem i pozostał do dziś politykiem o określonej
wizji przyszłej niepodległej Polski. Zajmując
stanowisko zdecydowanie antykomunistyczne,
akcentował zarazem zawsze konieczność
zainteresowania ze strony Polski jej wschodnimi
sąsiadami: Rosją, ale także Ukrainą, Litwą, Białorusią, możliwościami ich uniezależnienia się od
radzieckiego imperium. Na długo przed obecnym rozpadem systemu komunistycznego przewidywał
taką możliwość i zalecał Polakom liczenie się z nią.
Niezależnie od tego rozwinął w ciągu lat intensywną
działalność wydawniczą, której znaczenia nie sposób przecenić.
Po roku przeniósł Instytut Literacki z Rzymu do Maisons-
Laffitte (czyt. mezą lafit) pod Paryżem, gdzie „Kultura" zaczęła
ukazywać się regularnie jako miesięcznik. Instytut zaś zaczął od
1953 r. wydawać Bibliotekę "Kultury", której dorobek w ciągu
przeszło czterdziestu lat jej istnienia wyraża się dziś liczbą ponad
500 wydanych książek, w tym wszystkich powstałych w tym
czasie dzieł takich najwybitniejszych pisarzy emigracyjnych, jak
Witold Gombrowicz, Czesław Miłosz, Gustaw Herling-
Grudziński, Jerzy Stempowski (pseud. Paweł Hostowiec),
Stanisław Vincenz. Wszyscy oni byli zarazem stałymi
współpracownikami lub nawet, jak Czapski i Herling-Grudziński,
współredaktorami miesięcznika "Kultura". W pewnym okresie
(od połowy lat sześćdziesiątych) w bibliotece "Kultury", a także
w miesięczniku "Kultura", zaczęli wydawać swe prace również
pisarze mieszkający w kraju. Chodziło oczywiście o utwory nie
kwalifikujące się do wydania w Polsce ze względów cenzuralnych lub wręcz przez cenzurę odrzucone.
Publikowali je początkowo pod pseudonimami, począwszy od lat siedemdziesiątych niekiedy również
pod własnymi nazwiskami. Aż do 1990 r. miesięcznik "Kultura" był pismem nie dopuszczanym na
teren PRL, książki Biblioteki "Kultury" konfiskowały na granicy władze celne, a ich posiadanie było
karalne. Mimo to już niemal od początku istnienia "Kultury" i jej Biblioteki docierały one do kraju,
przyczyniając się — początkowo w dość wąskim, później w coraz szerszym kręgu odbiorców —
do kształtowania krytycznych opinii o rzeczywistości politycznej w Polsce pod komunistycznymi
rządami. Pierwsze lata po wojnie, na których tu się koncentrujemy, to dopiero początek działalności
Instytutu Literackiego i "Kultury": w miarę lat ich rola będzie wzrastać.
Poezja i proza na emigracji.
Mimo że ów pierwszy okres był — jak już zaznaczyliśmy — dla pisarzy czynnych na emigracji
wyjątkowo trudny, to jednak dorobek ich z tych lat nie jest mały i już w tym czasie stanowi jak gdyby
naturalne dopełnienie tego, co wychodziło w kraju. Wśród wydanych w owych latach tomów wierszy
najpopularniejszych na emigracji poetów (Jan Lechoń — Aria z kurantem, Nowy Jork 1945,
Stanisław Baliński — Trzy poematy o Warszawie, Londyn 1945, Kazimierz Wierzyński — K że
i miecze, Londyn 1946) — obok tonacji ogólnopatriotycznej i nostalgicznej — wybija się, zwłaszcza
u Wierzyńskiego, bezpośrednia, gniewna reakcja na pojałtańskie losy Polski, upadek powstania
warszawskiego, likwidację AK, proces szesnastu przywódców Polski podziemnej.
51
W prozie przeważają relacje wspomnieniowo-dokumentarne — również będące jakby
dopełnieniem obfitej w tej materii literatury krajowej: w kraju dotyczy ona wyłącznie okupacji
niemieckiej i zbrodni hitlerowskich, na emigracji — losów i przeżyć Polaków w ZSRR (wspomniane
już książki Czapskiego Wspomnienia starobielskie i Na nieludzkiej ziemi, Obertyńskiej — W domu
niewoli, Grubińskiego — Międ mło em a ie pem, Naglerowej — Ludzie sponiewierani i inne).
Odrębny charakter ma obszerne, trzytomowe studium reportażowe Melchiora Wańkowicza
Bitwa pod Monte Cassino (Rzym 1945—1947). W nostalgiczny klimat wspomnień młodości
wprowadza piękny esej Józefa Wittlina Mój L ó (Nowy Jork 1946). Maria Kuncewiczowa wydała
pierwszy tom powieści Zmowa nieobecnych (Londyn 1946), której akcja toczy się w okupowanej
Polsce. Teodor Parnicki jeszcze w okresie wojny, w czasie pobytu na Bliskim Wschodzie,
opublikował historyczną powieść S eb ne o ł (Jerozolima 1944), w kilka lat później przedrukowaną
w kraju. Z eseistyki na uwagę zasługuje Jerzego Stempowskiego D iennik pod óż do A ii
i Niemiec (1946) — pierwsze spojrzenie na Niemcy po klęsce Hitlera i na przemiany w świadomości
Niemców po wojnie. Wart odnotowania jest też pierwszy powojenny tom szkiców krytycznych
Herlinga-Grudzińskiego Ż i i ma li (Rzym 1945) i debiut prozatorski wybitnego później pisarza
emigracyjnego, Tadeusza Nowakowskiego S opa a ja minami (Londyn 1948).
Poczytny przed wojną konserwatywny publicysta, redaktor wileńskiego dziennika "Słowo",
Stanisław Cat-Mackiewicz, wydał jeszcze w latach wojny w Londynie subiektywnie i bardzo
osobiście potraktowaną historię Polski okresu międzywojennego (Londyn 1941), esej pt. Klucz
do Pił d kiego (Londyn 1943) oraz publicystykę z lat wojny (Lata nadziei, Londyn 1945). Popularny
w okresie międzywojennym reporter Aleksander Janta-Połczyński w 1948 r. przyjechał do Polski
i wrażenia swe opisał w reportażu Wracam z Polski (Paryż 1949). Jako odwiedzający Polskę pisarz
emigracyjny należał wówczas do wyjątków. Nie mógł już bowiem wówczas uchodzić za pisarza
emigracyjnego Antoni Słonimski, który z nową polską rzeczywistością związał wówczas swe
nadzieje i polityczne decyzje. Dawał tym nadziejom wyraz w pierwszych powojennych wierszach,
często polemizujących z obozem emigracji, pozostawał zaś aż do 1951 r. w Londynie: do 1946 r. jako
redaktor "Nowej Polski", w latach 1946—1948 jako kierownik sekcji literatury UNESCO, wreszcie
w latach 1948—1951 jako dyrektor londyńskiego Instytutu Kultury Polskiej.
Tymczasem w sierpniu 1947 r. Związek Polskich Pisarzy na Obczyźnie podjął uchwałę,
w której stwierdzał, że "umieszczanie utworów w prasie krajowej byłoby niegodne pisarza
polskiego, wiernego prawdzie i wolności myśli". Uchwałę tę podpisało około czterdziestu pisarzy,
m.in. Stanisław Baliński, Maria Danilewiczowa, Jan Lechoń, Kazimierz Wierzyński, Tymon Terlecki.
Prasa krajowa przedrukowała tekst tej uchwały, opatrując go nagłówkiem Dokument obłędu. Był to
jeszcze okres, w którym pisarzy emigracyjnych zachęcano do powrotu do Polski. Później sytuacja się
odwróciła. Od końca lat czterdziestych nie uchwała Związku Pisarzy na Obczyźnie, z którą
bynajmniej nie wszyscy emigracyjni pisarze się solidaryzowali, ale krajowe zakazy cenzury
uniemożliwiały im dostęp do krajowej prasy i wydawnictw.
Z pisarzy emigracyjnych czynnie angażujących się w owych latach w walkę polityczną z rządami
komunistycznymi w Polsce wymienić należy również poetę Józefa Łobodowskiego (1909—1988),
od 1944 r. współpracownika rozgłośni "Radio Madryt", a także "Wiadomości" i "Kultury", oraz
Mariana Hemara (1901—1972), satyryka i autora tekstów estradowych (przed wojną świetny tom
satyr Ko oja ki, 1936). W 1946 r. prowadził on w Londynie kabaret "Biały Orzeł", później
własny "Teatr Hemara", uprawiając głównie satyrę polityczną i rymowaną publicystykę. Niekiedy
jednak uderzał też w tony liryczne, m.in. w tekstach sentymentalnych wierszy i piosenek o rodzinnym
Lwowie.
W 1945 r. zmarła w Manchesterze jedna z najznakomitszych polskich poetek, Maria
z Kossaków Pawlikowska-Jasnorzewska (1891—1945). Ostatnie wydane za jej życia zbiory liryków
ukazały się jeszcze w latach wojny (Róże i la płonące, 1940, Gołąb ofia n , 1941). Jej Ostatnie
utwory zebrał i wydał w Londynie Tymon Terlecki (1956). W Polsce duży, dwutomowy zbiór jej
poezji ukazał się w 1958 r. (drugie wydanie dopełnione, 1974).
Spośród pisarzy polskich tworzących za granicą wymienić też trzeba dwóch, którzy wyjechali
z kraju jeszcze przed wojną: awangardowego poetę Jana Brzękowskiego (1903—1983) oraz prozaika
i eseistę Stefana Themersona (1910—1988). Zamieszkały od 1928 r. w Paryżu Jan Brzękowski
wydał w pierwszych latach po wojnie zbiory wierszy Razowy epos (Nicea 1946) i Odyseje (Paryż
1948). Stefan Themerson, przed wojną autor sześciu filmów eksperymentalnych oraz wysoko
cenionych książek dla dzieci, w momencie wybuchu wojny przebywał we Francji, gdzie wstąpił
52
do Armii Polskiej, a w 1942 r. przedostał się do Anglii. Współpracował z "Nową Polską"
Słonimskiego, wydał tom wierszy, założył bibliofilskie wydawnictwo, po czym — wciąż jeszcze
w czasie wojny — napisał w języku angielskim pierwszą ze swych powieści, Wykład profesora
Mmaa (wydanie angielskie z przedmową Bertranda Russela, Londyn 1953, przekład polski 1958).
Ta i następne powieści oraz opowiadania Themersona są rodzajem powiastek filozoficznych opartych
zazwyczaj na przemieszaniu fantastyczno-groteskowych pomysłów fabularnych z oryginalną refleksją
racjonalisty i sceptyka.
Lata 1945—1948 to dla wielu rozsianych po świecie pisarzy polskich okres, w którym ich trud nie
zdążył jeszcze zaowocować nowymi publikacjami książkowymi, by wspomnieć tylko
o przebywającym w Argentynie Gombrowiczu. Jest to też okres pierwszych po wojnie powrotów
do kraju (z dotąd nie wymienionych wspomnieć trzeba np. o Kazimierze Iłłakowiczównie, która
okres okupacji przemieszkała w Siedmiogrodzie i wróciła do Polski w 1947 r.), ale i ucieczek przez
"zieloną granicę" z Polski, jak Ferdynanda G o e t l a (1890—1960), który czuł się w PRL
zagrożony m.in. w związku z wytoczonym mu śledztwem z powodu udziału (jednak za zgodą
delegatury rządu londyńskiego) w zorganizowanych przez Niemców oględzinach grobów katyńskich.
Do zjawisk godnych odnotowania w życiu kulturalnym emigracji należy też powstanie w 1949 r.
prywatnego wydawnictwa polskiego w Londynie, prowadzonego przez Krystynę i Czesława
Bednarczyków pod nazwą "Oficyna Poetów i Malarzy". W ciągu czterdziestu lat istnienia oficyna ta
wydała ponad trzysta tytułów książek zarówno autorów emigracyjnych, jak krajowych.
Literatura polska w początkach lat pięćdziesiątych na emigracji.
Miłosz przeprowadził w Zniewolonym umyśle analizę psychicznych mechanizmów obronnych,
które wiodły w owych latach wielu pisarzy do wyrzeczenia się prawdy: nie sprowadzał wszystkiego
do strachu i oportunizmu, jak Gustaw Herling-Grudziński, mający za sobą doświadczenia sowieckich
łagrów. Wskazywał na bardzo złożoną rolę, jaką odgrywał w powojennej Polsce mickiewiczowski
motyw "łudzenia despoty" czy też swoistego "dwójmyślenia", które kazało wielu ludziom pióra głosić
na zewnątrz slogany oficjalnej propagandy, a starannie ukrywać swe prawdziwe myśli i uczucia.
Analizę takiej postawy zawarł m.in. w rozdziale Zniewolonego umysłu pt. "Ketman", powołując się
w nim na analogiczne praktyki w starożytnej Persji. Ciekawą egzemplifikacją tez Miłosza była też
jego próba ukazania ewolucji czterech współczesnych polskich pisarzy, których postaci ukrył pod
przejrzystymi kryptonimami: Alfa (Jerzy Andrzejewski), Beta (Tadeusz Borowski), Gamma
(Jerzy Putrament) i Delta (Konstanty I. Gałczyński). W tymże roku wyszła polityczna powieść
Miłosza Zdob cie ład , wydana uprzednio w języku francuskim, której akcja toczy się w 1945 r.
w Polsce. Pisarz konfrontuje losy bohatera, oficera oświatowego armii gen. Berlinga, z tragicznymi
losami powstańców warszawskich. Niektórzy uważali Zdobycie władzy za rodzaj literackiej polemiki
z Popiołem i diamen em Andrzejewskiego.
Zniewolony umysł ukazał się w stworzonej przez Giedroycia Bibliotece "Kultury", w której jako
pierwsza pozycja wyszła w tymże roku nowa powieść Witolda Gombrowicza, Trans-Atlantyk,
wydana razem z utworem scenicznym pt. Śl b. Lansując Miłosza i Gombrowicza, Giedroyć wyraźnie
przeciwstawiał się opiniom większości środowiska emigracyjnego: opiniom zarówno literackim, jak
politycznym. Trans-Atlantyk pozostającego w dalekiej Argentynie Gombrowicza był bowiem totalną
drwiną ze sposobu myślenia emigracyjnych Polonusów, drwiną z patriotycznej sztampy, więcej,
był manifestem pisarskiej indywidualności, świadomie przeciwstawianej pojmowaniu literatury jako
jakiejkolwiek "służby społecznej". Jeśli postawa Miłosza godziła w emigracyjne ambicje
"niezłomnych" i "nieskazitelnych", to stanowisko Gombrowicza było lansowaniem modelu literatury
wolnej od wszelkich zaangażowań, zarówno tych, które dyktowały nakazy "budowniczych
socjalizmu", jak i tych, które wynikały z nakazu patriotycznej służby w rozumieniu emigracyjnych
polityków.
Niezależnie jednak od tego szerokiego otwarcia na świat i perspektywy literatury wolnej
od jakichkolwiek zobowiązań, należy też docenić ówczesną rolę Biblioteki "Kultury" w zakresie
wydawania książek demaskujących komunizm i system stalinowski. W tym wypadku publikację
Zniewolonego umysłu trzeba zestawić z równoczesnym ukazaniem się po polsku Innego świata
Herlinga-Grudzińskiego, a także z wydaniem polskiego przekładu głośnej książki angielskiego
pisarza George'a Orwella pt. Rok 1984 (przekład J. Mieroszewskiego, 1953). Pozycje bowiem takie,
jak Inny świat mówiły prawdę o sowieckich obozach na kilkanaście lat przed pierwszymi utworami
Sołżenicyna, w okresie, kiedy w zachodniej Europie w istnienie tych obozów w ogóle nie wierzono;
podobnie Zniewolony umysł Miłosza był pierwszą próbą analizy działania systemu stalinowskiego
53
w Polsce, a Rok 1984 dawał satyryczną wizję totalitaryzmu. Książki miały więc w owym czasie
szczególne znaczenie. Ich pojedyncze egzemplarze zaczęły docierać do Polski w latach jej
kompletnego odcięcia od Zachodu i w ogóle od świata niezależnej myśli. Docierały one co prawda
na razie do wąskiego kręgu odbiorców, ale ich zaczytane i postrzępione egzemplarze świadczyły,
że trafiały do wielu czytelników.
Warto też podkreślić, że w tych właśnie latach polska emigracja polityczna otrzymała do swej
dyspozycji potężne narzędzie wpływu na polską opinię publiczną. Była nim otwarta w dniu 3 maja
1952 r. rozgłośnia polska Radia "Wolna Europa". Na jej czele stanął Jan Nowak (Zdzisław
Jeziorański), w czasie okupacji jeden z wybitnych działaczy konspiracyjnych, który po latach barwnie
opisał dzieje swoich politycznych misji w głośnej książce pt. Kurier z Warszawy (1978). Opisał
również w dwu książkach późniejszych, Wojna w eterze (1985) i Polska z oddali (1987), ćwierćwiecze
swojej pracy w Radiu "Wolna Europa". Pierwszą wielką misją polityczną, którą radiostacji tej — poza
normalnym serwisem codziennych informacji — przyszło wypełnić, były nadawane codziennie
w czwartym kwartale 1954 r. relacje zbiegłego rok wcześniej z Polski funkcjonariusza UB, Józefa
Światły, ujawniające nie znaną społeczeństwu prawdę o działalności bezpieki w latach stalinowskich.
Był to — jak zobaczymy — fakt dużej wagi, który w sposób decydujący przyspieszył proces
politycznych przemian w Polsce po śmierci Stalina.
Literatura lat 1954—1956 na emigracji.
Zmieniająca się sytuacja w kraju wywoływała różne reakcje w prasie emigracyjnej. Jerzy
Stempowski w październiku 1955 r. pisał w paryskiej "Kulturze":
Nigd je c e nie c ali m l pi m i k iążek k ajo ch, a ając
ię niknąć sens tamtejszych p a i padkó . Dł gie la a
nieobecno ci oddalił na od k aj , d i ac ęli m ię do bliżać.
W grudniu 1955 r. w Londynie zaczęło wychodzić pismo "Merkuriusz Polski", redagowane
przez grupę młodych emigracyjnych poetów (Danutę J. Bieńkowską, Andrzeja Buszę, Bogdana
Czaykowskiego, Adama Czerniawskiego, Janusza Ihnatowicza, Jerzego Niemojowskiego, Jerzego
S. Sito, Floriana Śmieję, Bolesława Taborskiego). Pismo głosiło program współpracy z krajem.
Powstała londyńska Biblioteka Literacka, wydawnictwo pod kierunkiem Bolesława Świderskiego,
które opublikowało m.in. książki Marii Czapskiej, Wita Tarnawskiego, Tymona Terleckiego, Stefanii
Zahorskiej, Józefa Mackiewicza.
W kwietniu 1956 r. Juliusz Mieroszewski, czołowy publicysta paryskiej "Kultury", w artykule
Karty na stół przeciwstawił się rozpowszechnionemu na emigracji przekonaniu, że w kraju nic się nie
zmieniło i że "na ód a pod klo em ok pacji o ieckiej nie mieniony i ten sam. Wystarczy ten
klo o bić, b łonił ię kład bliżon do . ". Mieroszewski zarzucał większości ugrupowań
emigracyjnych konserwatyzm i hołdowanie zasadzie, że w kraju "im gorzej, tym lepiej". W ogóle
w "Kulturze" pojawiają się w owym czasie coraz częściej rozważania poświęcone sytuacji w kraju,
np. artykuł Zbigniewa Jordana Genealogia i pe pek od ilż . Drukuje tez "Kultura" fragmenty
Dziennika Gombrowicza na tenże temat. Zarysowuje się wyraźna różnica postaw między londyńskim
środowiskiem skupionym wokół Związku Pisarzy Polskich a paryską "Kulturą", gdy chodzi
o współpracę z Polską i z prasą krajową. Londyńczycy podejmują nową uchwałę przeciw tej
współpracy, "Kultura" odpowiada ankietą "Emigracja a kraj", w której zdecydowana
większość wypowiedzi jest przeciwstawieniem się uchwale londyńskiej (m.in. głosy Witolda
Gombrowicza, Gustawa Herlinga-Grudzińskiego, Konstantego Jeleńskiego, Marii Kuncewiczowej,
Czesława Miłosza, Tadeusza Nowakowskiego, Juliusza Mieroszewskiego).
8 czerwca 1956 r. popełnił w Nowym Jorku samobójstwo Jan Lechoń. Do końca życia był
pełen głębokiej nieufności do tego, co działo się w Polsce. Przyczyny samobójstwa nie miały jednak,
sądząc ze wspomnień przyjaciół poety, tła politycznego, wiązały się z od dawna przeżywanymi przez
Lechonia stanami depresyjnymi. W rok po śmierci poety pojawił się w Polsce wybór jego wierszy,
niestety dotkliwie ocenzurowany: każdy zorientowany czytelnik wierszy Lechonia musiał zauważyć
brak w tym wyborze poematu Pił d ki, usuwanego później przez cenzurę w wydaniach wierszy poety
aż do początku lat osiemdziesiątych.
Z ważniejszych książek wydanych w latach 1954—1956 na emigracji wymienić trzeba: osnutą na
autobiograficznych wątkach powieść Czesława Miłosza Dolina Issy; dwa tomy wierszy Józefa
Łobodowskiego — Uc a adż mion ch i Zło a h amo a (1954) oraz pierwszy tom autobiograficznej
54
trylogii powieściowej tegoż autora pt. Komysze; powieść historyczną Teodora Parnickiego Koniec
"Zgod Na odó " — wkrótce, jak już wspomnieliśmy, opublikowaną również w kraju; ciekawy
debiut powieściowy Zofii Romanowiczowej pt. Ba ka i Ba ba a (1956), podejmujący trudny
problem zachowania polskości przez dziecko rodziców emigrantów, kształcące się w obcej szkole.
Książka wyszła w paryskim wydawnictwie "Libella", najbardziej — obok Instytutu Literackiego
i Biblioteki "Kultury" — zasłużonej polskiej placówce wydawniczej we Francji. Do odnotowania jest
również pierwsza z kilku głośnych powieści Józefa Mackiewicza Droga donikąd (1955). Jej autor,
młodszy brat wybitnego publicysty i polityka Stanisława Cata-Mackiewicza, ukazał w niej
beznadziejność i tragizm egzystencji Polaków na Wileńszczyźnie w latach okupacji sowieckiej
1940—1941. Pisarz ten zyskał rozgłos w latach późniejszych, kiedy był już autorem następnych
powieści, takich m.in. jak Kontra (1957), Nie eba gło no mó ić (1969). Rozgłos ów połączony był
jednak z niesłychanie rozbieżnymi ocenami, dotyczącymi nie tyle beletrystycznej twórczości
Mackiewicza, nacechowanej dużym realizmem i darem obserwacji, co jego skrajnie
antykomunistycznych poglądów, wiodących aż do postawy, która nie przeszkodziła mu w latach
okupacji niemieckiej współpracować w Wilnie z tzw. prasą gadzinową (pisma w języku polskim
wydawane przez Niemców). Do sprawy oceny postawy patriotycznej Józefa Mackiewicza, która
wywołała w 1971 r. polemikę na łamach wydawanych przez Bibliotekę "Kultury" (paryskiej)
"Zeszytów Historycznych", a pod koniec lat osiemdziesiątych w licznych pismach w Polsce ("Puls",
"Kultura Niezależna", "Tygodnik Powszechny"), jeszcze powrócimy.
R y s z a r d M a t u s z e w s k i
Z t o m u s z k i c ó w : " D o ś w i a d c z e n i a i m i t y " [ W a r s z a w a 1 9 6 4 ]
O B R O N IEWS K IM - TR O C H Ę IN A C ZEJ
Było to może trzydzieści lat temu. Grupka przyjaciół, świeżo upieczonych studentów kilku uczelni
warszawskich, o zamiłowaniach literacko-artystycznych, założyła klub dyskusyjny. Dzięki memu ojcu
uzyskaliśmy od Towarzystwa Opieki nad Zabytkami prawo korzystania z pięknej, sklepionej salki
w kamienicy Baryczków na Rynku Starego Miasta. Tak powstał klub artystyczny „S", którego
członkami było kilku pisarzy o siwiejących już dziś skroniach, jeden kompozytor światowej sławy
i kilkanaście osób, które, spotkane przypadkiem po latach, zaczynają rozmowę od pytania: "Czy
pamiętasz, jak..."
Do poważniejszych imprez klubu należały prelekcje lub wieczory autorskie znanych pisarzy.
Czytał i interpretował swoje wiersze Julian Przyboś, wykładał teorie awangardy Tadeusz Peiper,
o filozofii i estetyce Stanisława Ignacego Witkiewicza mówił Bolesław Miciński, w dyskusjach brał
częsty udział Irzykowski oraz młodzi "poloniści" — Ludwik Fryde, Dawid Hoppensztand, Stefan
55
Żółkiewski i inni. Na zebraniach bywało 20, czasem 30 osób. Jeśli przyszło 40, stwierdzano,
że zebranie miało dużą frekwencję.
Któregoś dnia Jan Kott zgłosił propozycję urządzenia w lokalu klubu "wieczoru poetów
proletariackich". W programie widniało — obok innych — nazwisko Władysława Broniewskiego.
Przyszedłem, jak zwykle, na kilka minut przed oznaczoną godziną. Już idąc przez Rynek zobaczyłem
coś, czego w krótkich dziejach klubu dotąd nie notowano. U wejścia stał zbity tłum, daremnie
usiłujący wcisnąć się w wąską sień kamieniczki. Była to zupełnie inna publiczność niż zazwyczaj
na naszych wieczorach. Znikły gdzieś w masie ludzkiej znajome twarze stałych bywalców klubu.
Dominowała młodzież, ale tylko z rzadka dostrzegało się wśród niej sylwetki spotykane w salach
uniwersyteckich. Byli i starsi: ludzie, z których twarzy daremnie usiłowałem wyczytać, kim są.
Wiedziałem, że mogę ich spotkać w tramwaju, na ulicy, może w bibliotece na Koszykowej.
Wiedziałem, że nie spotkam ich na pewno w "Ziemiańskiej" czy w IPS-ie.
Z trudem przedarłem się do hallu: o przejściu dalej nie było mowy. Stałem przyduszony
przez sąsiadów, przez tłum słuchający w skupionej ciszy. Z sąsiedniej sali dochodził tylko z trudem
głos recytatora. Potem rozległy się umiarkowane oklaski, ktoś zapowiedział nazwisko i oklaski nagle
się wzmogły. Z ust do ust biegł szept informujący: "Broniewski..." Gdy uciszyło się, doszedł mnie
głos dobitny, choć trochę jakby stłumiony, recytujący dobrze mi znane strofy:
Ciąż e c o ka i pie ,
o kę e c k j i nie ,
pie jak kamie podnie i ć.
W d mach c a n ch b d i ię Łódź...
Nawet nie zobaczyłem wtedy autora. Wyszedłem z wieczoru unoszony przez ciżbę ludzką.
Jak liczną? — trudno to było określić. W salce mieściło się najwyżej 80 osób, ale chyba z pięć razy
tyle stało przed drzwiami i na ulicy. Autor Komuny Paryskiej miewał na pewno większe audytorium,
w dziejach naszego klubu był to jednak rekord przez nikogo nigdy nie pobity.
*
Czym były wtedy dla nas wiersze Broniewskiego? Dla nas — to znaczy dla środowiska
młodzieży, zainteresowanej literaturą, dyskutującej o nowej poezji, młodzieży o poglądach
ulegających stopniowej radykalizacji, ale dalekich od postawy rewolucyjnej. Wspomniałem,
że interesowała nas poezja awangardowa, że wykładali nam swe teorie Peiper i Przyboś. Tak jak
i dzisiejsza młodzież literacka pasjonowaliśmy się nowymi kierunkami w liryce, niektórzy z nas
usiłowali po swojemu realizować ich założenia we własnej twórczości.
Ale naszym dziewczynom czytywaliśmy raczej Leśmiana i Tuwima. Poza tym zaś — byliśmy
pokoleniem, dla którego nie mniej ważny niż wzruszenia czystą liryką i niż eksperymenty formalne
był stosunek do problemów ideowych epoki, i to stosunek emocjonalny: nie to, co wyczytało się
z broszur i artykułów, ale właśnie to, co niosła ze sobą poezja walcząca o nowe idee społeczne.
Nie mówiło się wtedy o poezji "zaangażowanej" i nikt nas właściwie do "zaangażowania"
nie nakłaniał. Sami, z własnej i nieprzymuszonej woli, popełnialiśmy — obok liryków — wierszydła,
których tematem były bądź nieskonkretyzowane nastroje marzenia i buntu, bądź poruszające opinię
aktualne wydarzenia, jak proces brzeski czy jakiś strajk robotniczy, o którym doniosły w skąpej
notatce gazety. Byliśmy na pewno mało w tych sprawach zorientowani, ale chcieliśmy się orientować.
Odpowiedzi na nurtujące nas pytania oczekiwaliśmy od organizacji młodzieżowych, szukaliśmy ich
w prasie i książkach, ale najsilniej przemawiały do nas słowa poetów. Nawet u Przybosia
reagowaliśmy przede wszystkim na wiersze o treści społecznej. Wiedzieliśmy, że nasze własne utwory
na te tematy są bardzo niedobre, gorsze niż liryki. I wiedzieliśmy dobrze, że jedynym poetą, który
t a k i e wiersze potrafi pisać jak nikt inny, jest poeta-komunista Władysław Broniewski.
Poza tym w głowach mieliśmy straszną kaszę. Były to lata 1931—1933, kiedy sanacja usiłowała
kaptować sobie jeszcze młodzież nastrojoną radykalnie. Nie jest przypadkiem, że studenci z ZPMD
i Legionu Młodych deklamowali z emfazą wiersz, w którym dzisiejszy współpracownik radia Madryt
wołał: "Towarzyszu Piłsudski, w przeddzień polskiej rewolucji trupy zagasłych dni salutujemy
na tarczach."
Mieliśmy po 18 lat. Nikt z nas nie czytał Marksa ani Lenina, a jeśli mówił, że czytał, to była to
przeważnie blaga. "Ideologowie" wspominanych wyżej "lewosanacyjnych" organizacji nakłaniali nas
do lektury Sorela i Brzozowskiego. Nasi koledzy związani z prawdziwym ruchem lewicy (mówiło się
56
o tym szeptem, informacja stanowiła dowód zaufania) budzili w nas szacunek na odległość, ale jeśli
przyszło do agitowania nas — nie bardzo umieli to robić. Ich młodzieńczy fanatyzm i światoburczy
sarkazm wobec wszystkiego, co dla nas, młodzieży z mieszczańskich domów, było jeszcze
patriotyczną świętością, bardziej zrażał, niż przekonywał. Jedynym bodaj człowiekiem w Polsce,
którego publiczna działalność stanowiła dla nas prawdziwy i trafiający do serc argument
rewolucyjny, był autor Troski i pieśni.
Jego wiersz zwarty, męski, nie wydawał się żadnemu z nas, tak jak niektórym z dzisiejszych
młodych adeptów sztuki poetyckiej — "passeistyczny". Kiedy pisał:
Nic ludzkiego nie jest mi obce,
ból i ado ć o daję kim,
c ło iek pie ni mojej o cem,
pie ni pełnej k i, a nie mi ki
— to czuliśmy w tym i wagę każdego słowa, i energię strofy i prawdę przeżycia.
Dziś każdy uczeń V klasy szkoły podstawowej wie, kim był Ludwik Waryński, w szkołach
dwudziestolecia mało który z nauczycieli napomknął na lekcji o przywódcy Wielkiego Proletariatu.
Od Broniewskiego dowiadywaliśmy się o Waryńskim, z jego wiersza. Broniewski uczył nas, czym
była Komuna Paryska, nie podręcznik historii. Broniewski uprzytamniał nam, czym były, jaką rolę
odgrywały strajki w Zagłębiu i Łodzi. Strofami Broniewskiego myśleliśmy o Magnitogorsku,
a później — nawet o wojnie hiszpańskiej, oczywiście już tylko w sensie emocjonalnym, bo od strony
poznawczej choćby Ksawery Pruszyński orientował swymi świetnymi reportażami. Zresztą to już
późniejsze lata. Chcę podkreślić, że poezja Broniewskiego była dla nas w każdym razie pierwszym
podręcznikiem dziejów i pierwszym zbiorem zasad ruchu rewolucyjnego, wcześniejszym niż
lewicowe czasopisma, broszury, niż Marks i "uczeni towarzysze".
Był to okres, kiedy uzbrojeni w pierwsze własne rękopisy, z ciekawością i nieśmiałym podziwem
składaliśmy wizyty różnym wybitnym pisarzom, by móc później zaimponować rówieśnikom
znajomością zawartą z Nałkowską, Tuwimem, Słonimskim czy Irzykowskim. Broniewskiego otaczał
jednak nimb szczególny. Wszystko w nim było bardziej tajemnicze i bardziej romantyczne niż
u kogokolwiek ze współczesnych autorów. W samej biografii poety było coś, co podniecało
wyobraźnię: młodzieńcze lata na froncie i aktualna postawa ideowa, Virtuti Militari i KPP. Coś,
co stanowiło nieodparty argument przeciw gadaniem o "miazmatach ze wschodu" i o "żydokomunie".
Zetknięcie się z Broniewskim nie było trudne. Wystarczyło pójść w odpowiednich godzinach
na Złotą 8, do redakcji "Wiadomości Literackich", gdzie był jedynym stale urzędującym
pracownikiem. Jako redakcja lokal ten zaczął nas interesować oczywiście dopiero w kilka lat później,
kiedy i trochę dojrzeliśmy, i reaktywowany został "Skamander", gdzie można było liczyć na druk
jakiegoś wiersza. O dostaniu się na łamy "Wiadomości" nie mógł oczywiście marzyć 18-letni
żółtodziób, ale czyż sam fakt, że można tam było "na własne oczy" zobaczyć autora Elegii
o Wa kim, nie uzasadniał wyprawy? Wiedzieliśmy przy tym doskonale, jaka jest funkcja
Broniewskiego w redakcji, a jaka poza tym pismem, i nigdy nie łączyliśmy jego roli właściwej z jego
"posadą". Wiedzieliśmy, że o zamieszczeniu wiersza w "Skamandrze" decyduje nie on,
ale Grydzewski, natomiast Broniewski decyduje o czymś o wiele istotniejszym: o tym, czym jest
rewolucyjna poezja w Polsce.
A na tym firmamencie był on gwiazdą, której lśnienia nic nie było w stanie przyćmić. Nie tylko
nikt nie umiał mu dorównać, ale nikt go nawet nie potrafił naśladować. Miał Broniewski swoją strunę
dźwięczącą najczyściej i wydawał się nam, kiedy w nią uderzał, bardziej "inny", samoswój
i niepowtarzalny, niż każdy z "wielkiej piątki" skamandryckiej, którą — mimo różnic — łączyły nie
tylko pewne cechy formalne, ale i gatunek nastrojowości. Również i "awangardziści" szli ławą i mieli
zawsze wielu udatnych naśladowców.
Dziś, z perspektywy, inaczej to może wygląda: niektóre różnice się zaostrzyły, niektóre
podobieństwa okazały pozorne. O każdym z poetów dwudziestolecia można napisać studium,
wykazujące, w czym był odrębny, a co wziął od innych. U Broniewskiego filiacje
historycznoliterackie da się oczywiście wykazać równie dobrze jak u każdego innego poety.
Jakże to jednak było mało ważne wówczas, przy pierwszej lekturze jego wierszy! Ważne było
tylko to, że otwierał on przed nami swą poezją inny świat niż ten, który znaliśmy: świat — nie
z poetyckiej baśni, lecz z gorzkiej rzeczywistości, świat prawdziwy, bolesny i kategoryczny. Nie
wystarczało powiedzieć: te wiersze są piękne. Trzeba było ustosunkować się do ich treści, trzeba było
zająć wobec nich stanowisko. Żaden poeta, prócz może Słonimskiego, nie był wtedy dla nas — w tym
57
sensie — poetą równie poważnym, równie bezpośrednio sięgającym w sferę świata wartości
zobiektywizowanych. Cóż znaczyły najkunsztowniejsze metafory, największe przekształcenia języka
wobec faktu, że oto poeta wierszem podpalał świat, w którym żyliśmy, i wierzył w inny, lepszy, który
nadejdzie.
Jeśli nawet nas samych nie stać było jeszcze na tę wiarę, to na pewno stać nas było na odczucie,
że chodzi o rzecz największą i najważniejszą, jakiej służyć może literatura. I stać nas było
na zrozumienie, że ten, kto wówczas takie wiersze pisał, angażował się nie tylko jako artysta, ale także
jako człowiek — całym życiem.
Napisał kiedyś o Broniewskim Tuwim, że posiadł on "niezwykłą tajemnicę nasycania życia i walki
poezją, a poezji życiem i walką, jak nikt inny w jego pokoleniu i jak paru zaledwie wielkich poetów
dawniejszych". To ważne stwierdzenie. Nikt chyba z naszych poetów nie zamknął równie
bezpośrednio w swoich wierszach własnej biografii historycznej, niczego w niej nie przemilczając.
Śmieszni są ci, którzy mają doń pretensję bądź o niektóre wiersze emigracyjne, bądź o Sło o
o Stalinie. U tego poety nigdy nie było strofy nie poświadczonej autentyczną prawdą wewnętrznego
przeżycia. Nikt mniej od niego nie był sztukmistrzem, poetą nadwornym, a nawet poetą zmiennych
nastrojów. To tylko wielki wiatr historii targał żaglami jego łodzi, płynącej środkiem przez burze
epoki. I nie mają te burze epoki, którą pożegnaliśmy wraz z naszą młodością, godniejszego
poetyckiego świadectwa niż to, które im dał autor T o ki i pie ni.
1961
Chwała w cierpieniu i sława w słońcu (O "Sławie i chwale" Jarosława Iwaszkiewicza, t. 1 - 1956, t. 2 - 1958, t. 3 - 1962)
Najbardziej zdumiewa mnie zawsze u Iwaszkiewicza ów podwójny triumf wielkiego pisarza:
pogodzenie ciągłości dzieła (w sensie konsekwentnej manifestacji własnego "ja") z darem
zaskakiwania wręcz niewyczerpanymi — zda się — niespodziankami.
Mówić o niespodziance w wypadku Sła i ch ał , dzieła ukazującego się latami, czy to nie
przesada? Chyba nie. Myślę tylko, że pewną niedogodnością dla ksiąg wielotomowych, zwłaszcza w
naszych czasach wartkiego tempa, jest fakt, iż ów ostry ładunek niespodzianki nie wybucha od razu,
iż wybuch następuje jak gdyby "na raty" i w konsekwencji — dla leniwych, dla mniej uważnych
i roztargnionych czytelników — umyka w wieloechowym pogłosie rozerwanych kilkuletnią przerwą
lektur, zamiast stać się ową ogłuszającą bombą wielkiego dzieła, na które przecież czekaliśmy i które
właśnie jest.
Ale to niedogodność na krótką metę. Takie utwory jak Iwaszkiewiczowska trylogia liczyć się
zaczynają naprawdę dopiero od chwili, kiedy są nam dane w całości, i dopiero od tej chwili zaczyna
rosnąć ich "sława" i "chwała". Dopiero od teraz rachować się będzie czas dla krytyki, która w swoich
przekrojach obnaży rozliczne warstwy i plany tej bogatej książki: książki obrazującej kilka epok,
doświadczenia kilku pokoleń, a zarazem będącej manifestacją jednej przemożnej osobowości, jej
dialogu ze światem, z prawdami jej czasu.
Akcja Sławy i chwały rozpoczyna się w roku 1914, kończy jesienią 1947. Obejmuje czasy
dwóch wielkich wojen, dwu społecznych rewolucji — rosyjskiej i polskiej. Ukazuje losy wielu
przedstawicieli warstwy społecznej dwa razy wydziedziczonej, rozbitej, odartej ze złudzeń.
Ale do tego się bynajmniej nie ogranicza, to tylko pusty schemat, upraszczające spłaszczenie,
bo powieść Iwaszkiewicza ma także inne plany, dla jej wewnętrznej struktury o wiele ważniejsze. Jest
przede wszystkim — jak każda zresztą z próz Iwaszkiewiczowskich — powieścią, w której dominuje
nurt filozoficznego dialogu o sensie życia, ściślej — sensie kilku możliwych wobec niego postaw
generalnych. Jeśli powiem, że chodzi o konfrontację i konflikt postawy czynnej i biernej, ufnej w świadome
działanie i receptywnej — będzie to niewątpliwie wskazaniem na ową zasygnalizowaną na wstępie ciągłość problematyki filozoficznej w twórczości pisarza, na rodowód myślowy dzieła, w którym wciąż powracają te same motywy co w wielu jego poprzednich utworach, co w urzekającej, młodzieńczej powieści K ięż c chod i, co w Czerwonych tarczach, co w Bi ie na ó ninie Sedgemoor i tylu innych opowiadaniach. Ale będzie to także ogromne uproszczenie.
Bo elementem niespodzianki w Sła ie i ch ale jest osadzenie tego filozoficznego dialogu — w skali dotąd u pisarza niespotykanej — w nurcie wielkich historycznych wydarzeń, uczynienie zeń klucza dla zrozumienia postaw najściślej historycznych, a nie abstrakcyjnych czy metaforycznie tylko
58
do rzeczywistości historycznej przypasowanych. Będzie zadaniem dla — oby najrychlejszych — analitycznych studiów, które tej książce powinny
być poświęcone, ukazanie, jak ów model Iwaszkiewiczowskiej filozofii życia przeobrażał się od tamtych wcieleń "abstrakcyjnych" i "ponadczasowych" do obecnego, uhistorycznionego. Nad wyraz interesująca byłaby też zapewne jakaś sumienna analiza porównawcza dzieł Iwaszkiewicza ustawionych, że tak powiem, według skali ich metaforyzacji. Od utworów pamiętnikarsko-biograficznych, jak K iążka moich pomnie czy Spotkania z Szymanowskim, poprzez transpozycje cząstkowe motywów autobiograficznych czy z autobiografią duchową autora związanych, do wielkiej
panoramy z setką kluczy i kluczyków otwierających sekrety wyobraźni i pamięci pisarza, jaką stanowi Sła a i ch ała.
Oczywiście byłoby potężną symplifikacją tego krytycznego szkicu dopatrywanie się w epopei Iwaszkiewiczowskiej jakiegoś roman à clef. Ani fakt, że oczywistym prototypem Edgara Szyllera
jest postać Karola Szymanowskiego, ani to, że kilku postaciom, przede wszystkim postaci Janusza Myszyńskiego, przypisane zostały liczne myśli i sytuacje, o których można by sądzić, iż są transpozycją myśli i sytuacji bliskich życiu duchowemu autora, do takich wniosków nie upoważnia. Więcej. Powiedziałbym, że jeżeli można powieściopisarzy dzielić na takich, którym trudno oderwać się od realiów, i takich, którzy tasują je w sposób bardzo swobodny i zanurzają w transformującym roztworze lirycznym, nadając im zupełnie nową i odległą od sytuacyjnych prototypów jakość, to Iwaszkiewicz na pewno właśnie do tych drugich należy. Zdaje się on posiadać niewyczerpane zgoła zasoby możliwości kreacyjnych, możliwości rozpisywania na wiele głosów swoich kwestii tak bardzo niekiedy "lirycznych", ukazywania we wciąż nowym świetle tych samych — genetycznie — motywów krajobrazowych, środowiskowych, nastrojowych, że w końcu — pozostając w jakimś sensie tym samym, ową ciągłością i tożsamą emanacją wielkiej osobowości twórczej — stają się one równocześnie i czymś absolutnie nowym, właśnie tą oszałamiającą niespodzianką, o której była mowa na początku.
Do czego to jest podobne? Jaki to właściwie gatunek powieści? — pytał mnie kilka dni temu czechosłowacki historyk literatury, któremu sygnalizowałem pojawienie się zakończenia Iwaszkiewiczowskiej trylogii. Do Tołstoja? Do Manna? Do Prousta? Powiedziałem bez wahań: to jest
na pewno z tradycji Tołstojowskiej. I uświadomiłem sobie, że może nigdy dotąd obecność tej tradycji w dziele Iwaszkiewicza nie była tak ewidentna — i w sposobie komponowania wielkiego epickiego obrazu, i w tym nawet, co z filozoficznej postawy wielkiego samotnika z Jasnej Polany przeniknęło do Iwaszkiewiczowskiej wizji świata, do jej sposobu przyjmowania i rozumienia historii przede wszystkim.
I wydaje mi się, że byłoby także pasjonującym zadaniem dla krytyki przeanalizowanie, czym stała się owa tradycja Tołstojowska, przepuszczona u Iwaszkiewicza przez wiele filtrów: przez filtr filozofii modernizmu, przez inną aurę obyczajowo-środowiskową i inne doświadczenia historyczne, przez cały skomplikowany sposób recepcji kultury Zachodu, sposób, który jednak tego pisarza, zrośniętego z klimatem własnych miejsc na ziemi, z kresowym dziedzictwem, pejzażem podwarszawskim i histerią swego kraju, pozostawia w jakiejś mierze opancerzonym, szczelnie odpornym nawet na fascynujące go najbardziej "europeizmy".
Ten piekielny rozmach! Trzydzieści kilka lat najburzliwszych wydarzeń w dziejach narodu i świata, zamkniętych w powieściową całość, dotykającą spraw najbardziej dramatycznych, prześlizgującą się wśród nich, przerzucającą nad nimi tak lekkie mosty konstrukcyjnych powiązań, tak swobodnie budującą syntezę z epizodów świadomie dobranych i jakże sugestywnych! Czasem przypomina mi to akcję Popiołó , ale o ileż Żeromski bardziej był odległy w swojej wizji napoleońskiej epoki od czasów, które opisywał!
I oczywiście, jak każde wielkie malowidło, tak i tu nie każdy z fragmentów należy oglądać z perspektywy zbyt bliskiej. Jest typ obrazów, w których pióro Iwaszkiewicza jest niezawodne, są sceny, które urzekają i pozostają na długo w pamięci, i są też inne, o których wiemy, że stanowią jedynie rzut sytuacyjny, konieczny dla pełni wielkiego historycznego obrazu, lecz hipotetyczny i — jak często w dużych powieściowych freskach, najwyższej nawet klasy — mało prawdopodobny w szczegółach.
Jestem pod świeżym wrażeniem lektury trzeciego, ostatniego tomu epopei. Czytelnicy tomów poprzednich pamiętają, że pierwszy wiódł plejadę bohaterów powieści przez wydarzenia pierwszej
wojny światowej i rewolucji, przez Kijów i Odessę — do Warszawy lat międzywojennych, doprowadzał do lat trzydziestych. Wiódł tych bohaterów również i na zachód Europy, do Paryża, Palermo i Heidelbergu, tych miejsc, które nie po raz pierwszy odgrywają rolę ulubionej scenerii w utworach pisarza. W tomie drugim była śmierć Edgara Szyllera, był epizod wojny w Hiszpanii, był początek epopei wrześniowej. Tom trzeci to opowieść o latach okupacji, to zamykające dzieło
59
"epilogi i dalsze ciągi", rozgrywające się już w powojennych latach. Wydaje mi się, że ów trzeci tom, sam w sobie wzięty, to jedna z najlepszych, zwłaszcza gdy
chodzi o oddanie ogólnego klimatu, powieści, jakie napisano u nas o latach okupacji. Najlepszych dlatego między innymi, że pisanych nie tylko z pewnej perspektywy czasowej, ale i — do pewnego stopnia psychologicznej. Jest może paradoksem, że perspektywy takiej nie daje, moim skromnym zdaniem, widzenie okupacji od strony osobiście przeżytej konspiracyjnej batalistyki z całą fascynacją jej lokalnym kolorytem, obyczajowym i językowym. Z zapleczem tamtych doświadczeń można było stworzyć obrazy brutalne i prawdziwe, ale o wiele mniej uogólniające, i — czego mi w prozie okupacyjnej nie dostawało przede wszystkim — pozbawione elementu tej ogólniejszej refleksji, jaką — mimo swoich częstych sytuacyjnych nieprawdopodobieństw — wprowadzają dialogi i monologi bohaterów Sła i ch ał .
Są w tym tomie skupione obrazy syntetyczne, które po latach — dzięki niezwykłym narracyjnym walorom tej książki — pozostaną sugestywniejszym dokumentem okupacyjnej atmosfery niż wiele scen, kreślonych z większą dozą reportażowej wierności. Do takich obrazów zaliczam cały znakomity rozdział Pie d ie , ów pierwszy dzień powstania, w którym, jak w soczewce, skoncentrowany został klimat dramatycznej chwili dziejowej. Takim obrazem jest scena spotkania kilku grup partyzanckich w dworze pod Puławami, zakończona likwidacją kolaboranta Walerka Royskiego i dokonaną przez Niemców masakrą. Jest nim śmierć i pogrzeb Lilka, jest wizyta Janusza Myszyńskiego u partyzantów w lesie, jego dziwna dysputa z tajemniczą "przewodniczką" we wsi Lucyna i jego śmierć, ku której gna niby ćma w ogień, wbrew psychologicznemu prawdopodobieństwu ludzi "normalnie" w tym czasie reagujących.
Nie ma na pewno potrzeby dowodzić, ile sytuacyjnej fantastyki jest w spotkaniu młodego Andrzeja Gołąbka z własnym stryjem-komunistą na statku, płynącym do Puław, i w ich rozmowie, ale klimat tej wiślanej żeglugi w latach okupacji jakżeż jest za to prawdziwy! W ogóle jak prawdziwy jest klimat okupacyjnej Warszawy, klimat postaw Andrzeja, Janusza, Lilka, Bronka Złotego, Ala Bilińskiego. Jest w tych różnych wariantach postaw szeroka skala odmiennych odczuwań własnej roli wobec historii, sensu brania w niej aktywnego udziału, jest zaduma nad sensem historii, którą wyraża wieloznaczna metafora tytułu, zmiennie interpretowana w mottach do poszczególnych tomów i w wypowiedziach bohaterów powieści.
"Nie p a iedli o ć może i mfo ać ła ie, ale ch ała je a e po onie p a iedli o ci" — mówi w pierwszym tomie motto z Gaetano di Gaeta, a wtóruje mu cytat z Norwida: „— I g a , m licie, że je g omem d iejó , a ła p on — że o óg na knieje?..." . Jednakże już w tomie trzecim znajdujemy inne motto z Jean-Jacques Mayoux: "C ło iek fa c n najd je ch ałę cie pienia, jak ła nie c ło iek ma k i o ki i c ło iek f e do ki, każd e ej strony, pragnie p óbo ać odb do c ę cia." A jeden z bohaterów, świadek wojennych nieszczęść, snuje takie, z owego motta — zda się — wywiedzione refleksje: "To lud ie fa c ni ięli ię, aby o ć cie pienia ch ałę. Ch ała l d ko ci nie cie pieni , na pewno nie w cierpieniu, nie w m a li m cie pieni bi i anó po bi ie. Ch ała po inna b ć o iągani c ę cia, pokoj , łonec nej ła . Na i ą ied i e chod ma ą o m o ądnie, ale i oni najd ją ch ałę — ch ałę cię a i ch ałę pokorzenia — w cierpieniu."
A więc — "chwała w cierpieniu" czy "słoneczna sława"? Tragiczny heroizm czy dionizyjska szczęśliwość? Nie ma wątpliwości, ku czemu skłania się autor, ale nie ma też wątpliwości, że sprawy tej nie upraszcza, ukazując klęskę mitów i marzeń o oderwaniu się od glorii cierpienia, na którą skazana jest ludzkość. Klęskę ponosi powstrzymujący się od działania, nie wierzący w jego sens marzyciel Janusz Myszyński, gorycz klęski nie jest oszczędzona żadnemu z bohaterów, którzy się przeciw niej i przeciw cierpieniom zadawanym ludziom przez ludzi buntują. A jednak zwycięża
ukochanie życia, tym ostrzejsze, im bardziej zagrożone w swoich podstawach. Ten ostry smak życia i jego piękna, wiary w to, że jest ono wartością jedyną i ostateczną, przemawia przede
wszystkim z kart książki Iwaszkiewicza, uderza w dojmujących odczuciach Myszyńskiego właśnie w chwili, gdy życie jego dobiega końca.
W dyskusji nad sienkiewiczowskim i "antysienkiewiczwskim" pojmowaniem historii, w wyborze między apoteozą heroizmu i gorzką akceptacją jego tragicznej konieczności Iwaszkiewicz wypowiada się zdecydowanie po stronie "antysienkiewiczowskiej". "Ten sadysta Sienkiewicz" — rzuca na którejś z kart swojej książki. Z grozą maluje klimat "zarażenia śmiercią", z odrazą zwraca się przeciw
cierpieniu, brutalności, szorstkości partyzancko-żołnierskiej. Ku innym przeznaczeniom, ku "słonecznej sławie" chciałby wieść swoich pięknych, subtelnych, zafascynowanych kulturą
bohaterów. Trudno nie dzielić z autorem tych uczuć, trudno nie sprzyjać temu buntowi humanisty. 1963
60
W Liceum Ogólnokształcącym im. Wł. Jagiełły realizowany jest eksperyment dydaktyczny
pod nazwą
Urodzeni w niewoli – dzieciom Niepodległej
POLSCY HISTORYCY LITERATURY
POD HONOROWYM PATRONATEM
MUZEUM LITERATURY
im. Adama Mickiewicza w Warszawie
szczegóły na internetowej stronie szkoły w dziale:
tam dostępny jest:
INTERNETOWY RETRO-PODRĘCZNIK DO JĘZYKA POLSKIEGO
________________________________________________________________________
MIĘDZYSZKOLNY KLUB MYŚLI POLSKIEJ
– zajęcia zawsze w środę o godz. 16.15 w sali nr 17. Prowadzi Tomasz Zbrzezny
wykładowca akademicki Politechniki Warszawskiej.