208 ZWIERCIADŁO MAJ
PRZYGODY CIAŁA BIOENERGETYKA
Słońce zachęca do ruszenia naprzód, do wydatkowania energii, której nie mamy, bo organizm zmęczony zimą pra-cuje na resztkach mocy. Wiosna to czas, w którym to, co słabe, choruje…
…to, co zablokowane – boli, a co stłumione – woła o wysłucha-
nie. Twórca nurtu psychoterapii przez ciało – bioenergetyki
– Alexander Lowen uważał, że psyche i fizis to dwie strony
jednej monety. Nawracające objawy łączył ze stłumionymi
w przeszłości emocjami, które zapisały się w ciele w postaci
napięć. Ciało to w dużej części nieuświadomione archiwum
naszego życia, gdzie skurczone mięśnie czy zablokowa-
ne stawy niczym kartoteki przechowują dawne zranienia,
o których wolelibyśmy zapomnieć. I których kiedyś nie
potrafiliśmy unieść. Można powiedzieć, że napięcia w ciele
„trzymają” zranienia, chroniąc nas przed ponownym bólem.
Paradoksalnie jednak właśnie to nie pozwala emocjonalnym
ranom na wyleczenie. Powstają objawy, a później choroba.
Traktując je jako źródło informacji, zyskujemy ważne ogni-
wo w kontakcie ze sobą. Łącznik między wypartymi w ciało
uczuciami a naszą świadomością, dzięki której mogłyby być
wyrażone. Niestety, zwykle obwiniamy ciało za chorobę, nie
dostrzegając związku przyczynowo-skutkowego między nią
a naszym zachowaniem.
Jak wsłuchać się w ciało?Zaczęłabym od uznania, że ciało to „ja”. Ono nie występuje
przeciwko mnie, ale w mojej sprawie. Rozpowszechnił się
dualizm fizyczności i ducha: „Oto ja, Marzena, mam się zna-
komicie, jestem bystra, zdolna, wrażliwa. Ale moje ciało już
nie za bardzo”. Często pielęgnujemy agresywne rozdzielenie
między „ja” duchowo-rozumowym a ciałem, które staje się
powodem wszelkich dyskomfortów. I co najgorsze – nijak
nie daje się skontrolować ani podporządkować.
Żyjemy w kulturze przekonującej, że z ciałem można zrobić wszystko. Jak chore – wyleczyć. Brzydkie? Zoperować.Na takim przekonaniu opiera się medycyna estetyczna, moda,
dietetyka. Przy okazji ciało stawiane jest przeciwko nam i ob-
winiane. Szykanowane w takim sensie, że trudno nam uznać,
że to ja podupadam na zdrowiu, a nie, że kolano chore. We
współczesnej narcystycznej kulturze musisz być doskonały,
tryskać energią. Koszt tej maski zagnieździ się w ciele. Jeśli
czujemy się słabo w środku i wkładamy siłę w to, by świetnie
się prezentować, choroba murowana.
Jak traktować swoje przypadłości, by powstrzymać chorobę i nie rozsypać się do reszty?Zgodzić się na to, że jesteśmy chorzy i… właśnie się rozsypać.
Zapytać siebie: „Kiedy ostatnio leżałem trzy dni w domu?”.
W chorobie na ogół się zbieramy. A to stan wyjątkowy, który
wymaga raczej rozbierania… Nikt już nie bierze zwolnień,
aplikujemy sobie leki i idziemy do pracy chorzy. Tymczasem
pozwolić objawom wybrzmieć oznacza uszanować siebie.
I nie chodzi tu tylko o przeziębienie. Jeśli uda nam się mieć
G D Y C I A Ł O M Ó W I
S T P !T W I E R D Z I S I Ę , Ż E C H O R O B A T O D A R . Drzwi do świadomości tego, co mamy do zrobienia, by odzyskać
poczucie bycia przyjemnie płynącą pełnią. Dolegliwości są znakami ciała tęskniącego za utraconą żywotnością. Warto
usłyszeć, co ono chce nam powiedzieć – radzi psychoterapeutka pracująca z ciałem Marzena Barszcz.
Rozmawia DOROTA MIERZEJEWSKA
NEXTO : OrderID: 1772238 : Dorota Mierzejewska : [email protected]
MAJ ZWIERCIADŁO 209
życzliwy stosunek do siebie w chorobie, to też czule się sobą wtedy zaopiekujemy. Jakość tej opieki jest miarą tego, jakiego opiekuna mamy w sobie uwewnętrznionego.
Jeśli udajemy, że nie chorujemy, jesteśmy dla siebie surowi?
Prawdopodobnie tak opiekowano się nami w dzieciństwie, gdy byliśmy słabi. Zmiana takiej postawy wobec siebie chorującego wymaga czasu. To dobry punkt wyjścia do rozpoczęcia psychoterapii, której siła oddziaływania oparta jest na budowaniu więzi z terapeutą. Dobre doświadczenie terapeutyczne może znacząco wpływać na przeżywanie siebie i możliwość samokojenia. Potem możemy tę więź przekładać na relacje z innymi, wybierając też takie osoby, które zostaną przy nas w słabości. To, jacy jesteśmy dla siebie w sytuacjach trudnych, pokazuje, co się zmienia i czy się zmienia. Chorując, możemy zaobserwować, czy więź z naszym wewnętrznym rodzicem jest silniejsza niż dawniej. Jakie uczucia żywimy do siebie w chorobie. Wracając do zdrowia, możemy kształcić w sobie umiejętność bycia dla siebie łagodnym, zdolność do proszenia o pomoc.
Mówi się, że choroba zatrzymuje nas, kiedy nie potrafimy
zrobić tego sami.
Nigdy nie słyszałam od pacjentów, żeby zachorowali w do-brym czasie. Nawet jeśli w wakacje, to też niedobrze, no bo wakacje. Choroba miewa przewrotną naturę. Daje objawy, gdy nadużywamy sił, ślepniemy na samych siebie. Powierz-chownie mamy zgodę na chorowanie, ale gdy trzeba położyć się do łóżka, rzadko kto nie jest rozżalony.
Według GUS-u zdrowie w okresie przedwiośnia szwankuje
najbardziej. Statystycznie najczęściej cierpimy z powodu
dolegliwości serca. Dlaczego jest tak słabym ogniwem?
Bo jest złamane. Osłabione ranami, które często nie są zagojo-ne. Reakcje ciała są mądre. Powstałe napięcia mają ochronić to, co boli. Tak powstaje zbroja mięśniowa. Złamane serce chowamy między ramionami pod zapadniętym mostkiem. Sygnalizujemy w ten sposób światu: „Więcej mnie nie zranisz, nie dotkniesz już mojego serca”. Możemy też nadmiernie obudować klatkę piersiową mięśniami i wysunąć mostek niczym tarczę, tworząc nieprzepuszczalny pancerz.
Od czego zależy to, czy się skulimy, czy wypchniemy tors?
Od tego, w jaki sposób nauczyliśmy się radzić sobie ze zranie-niem w przeszłości i jak reagowało na nas otoczenie. Można
powiedzieć, że są to dwa skrajne ustawienia. Albo butnie zaprzeczamy, że coś nas dotknęło, przerysowując wypięcie piersi, albo przeciwnie – trzymamy je lękliwie w ukryciu. Wszystko zależy od tego, czy zadana kiedyś rana bardziej nas upokorzyła, czy przeraziła, i w jakim okresie została zadana.
Więcej niż połowa Polaków umiera z powodu chorób serca.
W jaki sposób romantyzm się temu przysłużył?
W mediach i kulturze wzmacniany jest kult miłości roman-tycznej, pełnej poświęceń i bólu. Dobrze jest dla niej cierpieć, bo zyskuje na prawdziwości. Nasza narodowa historia i religia stworzyły tradycję mocnego trzymania się tragicznej miłości jako wartości. Takie kochanie przeżywamy jako szlachetne, człowiek może liczyć na przychylność otoczenia, oczekuje współczucia i je dostaje. To, że żyje w permanentnym stresie, schodzi na dalszy plan.
Wiosną szpilki nie można wetknąć do gabinetów fizjoterapii.
Dlaczego mamy tak wątłe kręgosłupy?
Och, jest pewnie wiele powodów. Żyjemy w czasach, które wymagają bezwzględnie mocnych kręgosłupów. Na całe godziny przyjmujemy bardzo niefizjologiczne pozycje. A przy tym nie mamy wystarczających możliwości, by odreagować, puścić napięcia. To musi rodzić objawy. Zanim zajęłam się bioenergetyką, jako terapeutka manualna pracowałam przez wiele lat z ludźmi cierpiącymi z powodu bólu kręgosłupa. Myślę, że ma on w sobie taką jakość, która każe człowiekowi bezwzględnie się zatrzymać. A właściwie zatrzymuje go. Ból lędźwiowy czy szyjny przestrasza. Pobudza do refleksji. Na-wet ci nieszukający szczególnych połączeń między objawem w ciele a samopoczuciem czy zachowaniem podejmują jakieś kroki, by nie spotkać się więcej z takim bólem. I oby to nie była przewlekle stosowana farmakologia.
Rozumiem, że bóle krzyżowe nie muszą być skutkiem dźwi-
gania ciężkich zakupów?
Nie muszą. Odcinek lędźwiowo-krzyżowy to ważna oko-lica. Kość krzyżowa tworzy tylną ścianę miednicy, a to na niej właśnie opiera się tułów. Z tego miejsca wyrastają nogi. To nasze centrum niezależnie od tego, czy myślimy anatomicznie, energetycznie czy mechanicznie. Jest to obszar wyjątkowo narażony na przeciążenia zarówno psychiczne, jak i fizyczne, od dźwigania zaczynając. To obszar nacechowany winą i karą. Reagujący na utratę po-czucia bezpieczeństwa. Związany z biciem i nadużyciami.
NIGDY NIE SŁYSZ AŁAM OD PACJENTÓW, ŻEBY CHOROWALI W DOBRYM CZASIE. NAWET JEŚLI SĄ TO WAKACJE.
NEXTO : OrderID: 1772238 : Dorota Mierzejewska : [email protected]
NEXTO : OrderID: 1772238 : Dorota Mierzejewska : [email protected]
NEXTO : OrderID: 1772238 : Dorota Mierzejewska : [email protected]
Top Related