Zygmunt Czarnecki - pressje.pl · się trzeciej wojnie światowej. W ciągu ubiegłej wojny często...

18
168 Polska wojna w trzeciej – światowej 1 Zygmunt Czarnecki T rzeba przerwać milczenie na temat naszej roli wojskowej w zbliżającej się trzeciej wojnie światowej. W ciągu ubiegłej wojny często wypowia- dano argumenty, zresztą niejednokrotnie słuszne, przeciwko polskiemu wysiłkowi zbrojnemu na terenie kraju, odkąd Rosja Sowiecka znalazła się, obok Polski, w obo- zie narodów sprzymierzonych. Wskazywa- no zwłaszcza na niecelowość dalszej walki z Niemcami, odkąd Armia Czerwona, nie- wątpliwy wróg niszczący oddziały Armii Krajowej, ponownie wkroczyła w 1943 roku na ziemie Rzeczypospolitej. Nie znaczy to jednak, że w przyszłej woj- nie zagrają te same argumenty dla unikania walki przez Polaków, ponieważ sytuacja bę- dzie odmienna. Zobaczmy, dlaczego. W drugiej wojnie światowej dwie rów- norzędne i równie wrogie Polsce potęgi Niemiec i Rosji Sowieckiej zmagały się na naszych ziemiach, podczas gdy sprzymie- rzeńcy Polski, państwa zachodnie, prak- tycznie dla zbrojnego wysiłku Polaków w kraju były czynnikiem trzecim i odległym. Do trzeciej wojny natomiast świat podzielił się wyraźnie na dwa przeciwstawne obozy: zachodni, wolności i demokracji, w którym rozstrzygającą rolę grają już dzisiaj Stany Zjednoczone, oraz totalitarny, czyli impe- rium sowieckie rządzone z Moskwy i wła- dające olbrzymimi obszarami podbitych krajów Europy i Azji. Niemcy będą, na razie przynajmniej, czynnikiem drugorzędnym i niesamodzielnym, podobnie jak i nasz kraj. W takim układzie sił i w takim świato- wym pojedynku miejsce Polski jest oczy- wiste, a czyn zbrojny po stronie cywilizacji zachodnio-chrześcijańskiej powinien na- szemu narodowi przynieść bezpośrednio korzystne wyniki. To czyn zbrojny, a nie co innego, rozstrzygnie w ostatecznym roz- rachunku między narodami o naszej roli i znaczeniu w przyszłym świecie wolności i trwałego pokoju. Dlatego wszelkie argumenty przeciw polskiej myśli wojskowej, o których obecnie często słyszy się i czyta, są przestarzałe, są stosowaniem starych argumentów do no- wej sytuacji, są skutkiem naszego zmęcze- nia psychicznego, które albo samo przemi- nie, albo które musimy przezwyciężyć. Nie wolno bowiem myśleć o wojnie przyszłej kategoriami należącymi już do przeszłości. Wojna, rozpoczęta w 1939 roku, dla nas nie jest zresztą dotąd zakończona. Wyrzekać Pressje 2012, teka 30/31

Transcript of Zygmunt Czarnecki - pressje.pl · się trzeciej wojnie światowej. W ciągu ubiegłej wojny często...

168

Polska wojna w trzeciej – światowej1

Zygmunt Czarnecki

Trzeba przerwać milczenie na temat naszej roli wojskowej w zbliżającej się trzeciej wojnie światowej.

W ciągu ubiegłej wojny często wypowia-dano argumenty, zresztą niejednokrotnie słuszne, przeciwko polskiemu wysiłkowi zbrojnemu na terenie kraju, odkąd Rosja Sowiecka znalazła się, obok Polski, w obo-zie narodów sprzymierzonych. Wskazywa-no zwłaszcza na niecelowość dalszej walki z Niemcami, odkąd Armia Czerwona, nie-wątpliwy wróg niszczący oddziały Armii Krajowej, ponownie wkroczyła w 1943 roku na ziemie Rzeczypospolitej.

Nie znaczy to jednak, że w przyszłej woj-nie zagrają te same argumenty dla unikania walki przez Polaków, ponieważ sytuacja bę-dzie odmienna. Zobaczmy, dlaczego.

W drugiej wojnie światowej dwie rów-norzędne i równie wrogie Polsce potęgi Niemiec i Rosji Sowieckiej zmagały się na naszych ziemiach, podczas gdy sprzymie-rzeńcy Polski, państwa zachodnie, prak-tycznie dla zbrojnego wysiłku Polaków w kraju były czynnikiem trzecim i odległym. Do trzeciej wojny natomiast świat podzielił się wyraźnie na dwa przeciwstawne obozy: zachodni, wolności i demokracji, w którym

rozstrzygającą rolę grają już dzisiaj Stany Zjednoczone, oraz totalitarny, czyli impe-rium sowieckie rządzone z Moskwy i wła-dające olbrzymimi obszarami podbitych krajów Europy i Azji. Niemcy będą, na razie przynajmniej, czynnikiem drugorzędnym i niesamodzielnym, podobnie jak i nasz kraj.

W takim układzie sił i w takim świato-wym pojedynku miejsce Polski jest oczy-wiste, a czyn zbrojny po stronie cywilizacji zachodnio-chrześcijańskiej powinien na-szemu narodowi przynieść bezpośrednio korzystne wyniki. To czyn zbrojny, a nie co innego, rozstrzygnie w ostatecznym roz-rachunku między narodami o naszej roli i znaczeniu w przyszłym świecie wolności i trwałego pokoju.

Dlatego wszelkie argumenty przeciw polskiej myśli wojskowej, o których obecnie często słyszy się i czyta, są przestarzałe, są stosowaniem starych argumentów do no-wej sytuacji, są skutkiem naszego zmęcze-nia psychicznego, które albo samo przemi-nie, albo które musimy przezwyciężyć. Nie wolno bowiem myśleć o wojnie przyszłej kategoriami należącymi już do przeszłości. Wojna, rozpoczęta w 1939 roku, dla nas nie jest zresztą dotąd zakończona. Wyrzekać

Pressje 2012, teka 30/31

169

się myśli o czynie zbrojnym w tej końcowej i rozstrzygającej fazie, którą mamy jesz-cze przed sobą, a którą stanowi zbliżający się konflikt, byłoby z naszej strony samo-bójstwem, byłoby to tonąć na kilka metrów przed brzegiem, kapitulować w przededniu zwycięstwa, marnować straszliwą i boha-terską ofiarę dziesięcioletniej walki narodu, gdy trzeba jeszcze tylko zdobyć się na ostat-

ni wysiłek. A żadne, najbardziej rewolucyjne zmiany w technice wojennej nie obalą tej prawdy odwiecznej, że ostatecznie decyduje człowiek i jego wola, która środkami tech-nicznymi rozporządza.

Naród przeto, dążący do niepodległości, musi zawsze myśleć o zachowaniu lub wy-tworzeniu możliwie największej siły zbroj-nej dla poparcia swoich dążeń. W sytuacji naszej, czyli z dala od kraju okupowanego przez wroga, przygotowanie kampanii wo-jennej wymaga szczególnego, samodzielne-go i twórczego wysiłku myśli. Dawne wzo-ry i doświadczenia muszą być sumiennie przestudiowane, ale będą niewystarczające, a stare szablony, leniwie i bezkrytycznie za-stosowane, po prostu szkodliwe.

Wychodząc z takich założeń, niniejsza praca formułuje zadania polskich sił zbroj-nych w nadchodzącym konflikcie trzeciej wojny światowej. Jest to próba, za którą odpowiedzialność wyłączną bierze jedynie i osobiście autor. Plan działań wojskowych będzie tylko fragmentem całości doktryny polskiej, która na wypadek trzeciej wojny, powszechnie zresztą przewidywanej, winna być wszechstronnie opracowana.

Studium niniejsze dotyczy czynnika mi-litarnego tej doktryny, w języku wojskowym dzielonym na strategię, działania operacyjne i taktykę. Ponieważ strategia łączy się z poli-

tyką, a wojna przenika nie tylko fizyczną, ale i psychiczną stronę natury ludzkiej, przeto rozważania strategiczne będą musiały się-gać i do polityki, i do psychologii. Natomiast ograniczając swój temat jeszcze bardziej, autor pozostawi na boku dziedzinę mate-rialną zagadnienia, a więc to, co nazywa się w języku wojskowym częścią kwatermi-strzowską. Warto tylko zaznaczyć, że – zda-niem autora – znajdzie się dostateczna ilość środków na terenie Kraju do przeprowadze-nia wojny polskiej od momentu załamania się reżymu komunistycznego na kontynen-cie europejskim.

Autor wychodzi z założenia, że Zachód wojnę wygra i że nastąpi załamanie reżymu komunistycznego.

Nowoczesne pojęcie strategii

Strategia jest działaniem dla osiągnię-cia celu wojny przez narzucenie swojej woli przeciwnikom, czyli przez złamanie woli walki tychże przeciwników.

W działaniu tym Słowo waży co najmniej tyle, ile Siła.

Słowo, czyli ideologie i programy, hasła polityczne, społeczne i gospodarcze, po pro-stu cała psychika narodów, biorących udział w wojnie. Być czynnym w całym tym zakre-sie, oddziaływać na psychikę przeciwnika, wziąwszy pod uwagę dobrze rozpoznaną duszę jego narodu, charakter jego ustro-ju oraz plany opozycji, czyli wewnętrznych wrogów reżymu przeciwnika, pretendują-cych do uchwycenia władzy przy sposob-ności klęski wojennej, jest co najmniej tak samo istotne dla wyniku wojny, jak siła mili-tarna i jej umiejętne użycie.

Dawno minęły czasy, kiedy strategia była jedynie sztuką „zastosowania środ-ków militarnych dla osiągnięcia celów woj-ny” (klasyczna encyklopedyczna formułka brytyjska). Nawet konserwatywni w tym

Wojna, rozpoczęta w 1939 roku, dla nas nie jest zakończona

Polska wojna w trzeciej – światowej

170

zakresie Brytyjczycy odbiegli od tradycji i wprowadzili pojęcie „wielkiej strategii”, którą określają jako „politykę w wykonaniu” (policy in execution), a definiują jej rolę jako „koordynację i kierownictwo wszystkimi za-sobami narodu ku osiągnięciu politycznego celu wojny – celu, określonego przez naro-dową politykę” (Fuller 1926: 106). Toteż już w ciągu minionej, ostatniej wojny najściślej-szy związek pomiędzy polityką a wojskowo-ścią zaznaczył się jaskrawo na najwyższych szczeblach hierarchii państwowych. Chur-chill, niesporny autorytet w tym zakresie, napisał w swoich pamiętnikach: „W czasie wielkich wojen nie można oddzielać spraw militarnych od politycznych. U samego szczytu oba te aspekty zlewają się w jed-no” (Churchill 1995: 26). Po obu walczących stronach szefowie rządów byli zarazem na-czelnymi wodzami i to bynajmniej nie tylko w teorii czy na papierze, ale właśnie w prak-tyce i rzeczywistości. Hitler, Stalin, Churchill i Roosevelt byli zarówno politycznymi, jak wojskowymi kierownikami wysiłku wojen-nego narodów.

Ten ścisły związek polityki i wojsko-wości może ulec tylko jeszcze większemu zacieśnieniu w wojnie, która obecnie wisi nad głowami ludzkości. Z tego też założenia musi wychodzić również polska doktryna, przygotowywana w obliczu nadchodzących nieuchronnie wypadków.

Polska skazana jest na wielkość

Jaki jest polski cel wojny? Formułują go znane, popularne wypowiedzi, które wciąż sły-szymy i czytamy, znajdujemy je w programach większości polskich stronnictw politycznych: Polska cała, wolna, niepodległa, oparta na wschodzie o granice Traktatu Ryskiego, a na zachodzie o Odrę i Nysę Łużycką.

Czy tak pojęty cel wojny jest wystarcza-jący? Zdaniem autora z całą stanowczością

należy odpowiedzieć – nie. Po zakończeniu pierwszej wojny światowej i wojny 1918– –1920 z Rosją Sowiecką, Polska zrealizo-wała na wschodzie podobny cel wojny, po to, by niespełna dwadzieścia lat później stra-cić ponownie Państwo i Niepodległość. Dla-tego też celem przyszłej wojny polskiej po-winno być nie tylko terytorium w granicach wyżej określonych, ale również zabezpie-

czenie osiągniętego obszaru państwowego na szereg pokoleń. A więc współdziałanie w tworzeniu koncepcji politycznej, która by dawała gwarancję trwałego pokoju na na-szym kontynencie, w szerszej organizacji tego „jednego świata”, którego powstanie po następnej wojnie można realnie prze-widywać. Ów jeden świat przyszłości musi przynieść Polsce zwycięstwo o trwałych owocach. Nie ma rzeczy, której potrzebo-walibyśmy bardziej jak pokoju ciągłego, bezpiecznej pracy szeregu następujących po sobie pokoleń, po tych zmaganiach, któ-re naród polski jeszcze czekają.

Nasuwa się jednak od razu i przede wszystkim pytanie, jak wygląda wstęp-ny warunek tego zabezpieczenia? Wypada sięgnąć do wypowiedzi naszych wielkich ludzi, którzy byli niewątpliwie najlepszymi wyrazicielami narodowych dążeń swego pokolenia.

Józef Piłsudski: „Polska, jeżeli ma ist-nieć – skazana jest na wielkość”.

Roman Dmowski: „Między Rosją a Niem-cami może ostać się tylko silne Państwo Polskie”.

To poczucie, że warunkiem samego ist-nienia Polski w jej położeniu jest wielkość, spotykamy również u najwybitniejszych umysłów ludzkich, życzliwych naszemu narodowi, a rozumiejących jego położenie

Polska, jeżeli ma istnieć – ska-zana jest na wielkość

Zygmunt Czarnecki

171

w Europie. Ojciec Święty, papież Pius XII, oświadczył kiedyś: „To jest wasza chwała, to znamię waszej szlachetności: działać zde-cydowanie, cierpieć mężnie, nadzieję mieć niezachwianą i sięgać po rzeczy wielkie”.

Otóż jest jasne, że wielkość oznacza szerokie horyzonty i zainteresowania, ozna-cza prężność cywilizacyjną we wszystkich dziedzinach i kierunkach, oznacza niesienie swojej idei innym i obronę zasad międzyna-rodowych, które uważa się za słuszne, nie tylko, kiedy chodzi o własny naród, ale także wówczas, gdy są one zagrożone u innych. Zamknięcie się w ciasnym kręgu własnego

podwórka, postawa bierności psychicznej musi prowadzić naród do poddawania się ekspansji obcych, do zastoju cywilizacyj-nego, ostatecznie do załamania się i klę-ski. Doskonale ilustruje to – jeśli chodzi o obcych – znany przykład Linii Maginota, za której bezpieczną osłoną miał spokojnie i bez wysiłku trwać naród francuski. Ta dok-tryna biernej obronności, sformułowana po wojnie 1914–1918, jako wyraz wykrwawie-nia i zmęczenia narodu, okazała się w swo-ich rezultatach fatalna i nie tylko nie uchro-niła Francji przed nową wojną, ale rozbroiła faktycznie naród i doprowadziła do nowej klęski, nie zaoszczędzając mu bynajmniej upustu krwi ani nowych ofiar.

Podobnie bierna była nasza polska po-stawa, i to zarówno w ciągu dwudziestolecia Niepodległości, jak i jest nią obecnie. Rów-nież i dzisiaj mówimy tylko o obronie tego, co posiadamy, względnie tego, co posiadali-śmy. I jesteśmy gotowi bić się jedynie o War-szawę, o Wilno, o Lwów, a przecież trzeba, żebyśmy wojnę umieli przenieść na teren przeciwnika i bić się o Berlin, o Moskwę, o Kijów.

Czy to jest coś nowego w polskiej dok-trynie?

Czyż nie pamiętamy działań pierwszych Piastów na terenach późniejszego Berlina, zdobycia Kijowa i jego przynależności do Polski przez stulecia? Czy nic nam nie mówi, że z trzech wypraw na Moskwę (nie licząc wojsk mongolskich Tamerlana i działań rewolucyjnych w 1917 roku), a mianowicie Żółkiewskiego, Napoleona i Hitlera, zwycię-ska była wyłącznie wyprawa polska?

Czyż działania Piłsudskiego na Kijów i Mińsk nie mówią nam, jak zabezpieczyć Państwo Polskie? Prawda, załamały się one na Ukrainie i Białorusi na skutek niezrozu-mienia historycznych zadań przez współ-czesne pokolenie polskie, reprezentowane w ówczesnych stronnictwach politycznych, oraz przez brak woli walki u narodu ukra-ińskiego. Nie znaczy to jednak, że szlak Pił-sudskiego był błędny i że pójście Jego śla-dami ma się załamać po raz wtóry. Przecież po bitwach nad Wisłą i Niemnem w 1920 ro- ku, po rozgromie Armii Czerwonej, Rosja praktycznie stała otworem przed polskim pochodem. Niestety, zabrakło wtedy w Na-rodzie Polskim woli do dalszej walki.

Tę wole walki o realne i trwałe zabezpie-czenie bytu na szerszej arenie geopolitycz-nej musimy z siebie wykrzesać – pomimo wyczerpania minioną wojną i ciężkich ofiar w niej poniesionych – w trzeciej wojnie świa-towej. Wygramy ją, jeśli przyjmiemy pro-gram wielkości i przestawimy naszą dok-trynę z postawy biernej na czynną. Wbrew pozorom i płytkim rachubom nie sprowadzi to na nas większych ofiar, natomiast przy-niesie większe rezultaty i zapewni bezpie-czeństwo przyszłych pokoleń, które po nas przyjdą.

Program wielkości to: (1) granica ry-ska na wschodzie i otrzymanie Pomorza Wschodniego (Prus Wschodnich) oraz całe-go Śląska, (2) rozbiór imperium rosyjskie-

Trzeba bić się o Berlin, o Mo-skwę, o Kijów

Polska wojna w trzeciej – światowej

172

go, (3) unia lub federacje z Litwą, Białoru-sią, Łotwą, Estonią i Ukrainą, (4) sojusze co najmniej z Czechami, Słowakami, Węgrami i Rumunami, (5) ewentualne objęcie władzy przez Polaków w Rosji.

Program taki da nam bezpieczną grani-cę na zachodzie, likwidację jednolitego im-perium, które przez stulecia zagrażało nam od wschodu, a prócz tego zespół państw związanych z nami, obejmujący rozległe terytoria Środkowej Europy, czyli wystar-czający nowoczesny potencjał i obszar stra-tegiczny – wszystkiego tego brak nam było w 1939 roku.

Kim są nasi przeciwnicy?

Na drodze do osiągnięcia naszych celów napotkamy sprzeczne z naszymi dążenia przeciwników, których wola walki zmie-rzy się z naszą. Którzy to będą? Ich lista jest długa i obejmuje zarówno sąsiadów, jak niektóre czynniki zachodnie, a wresz-cie nawet pewne koła naszych własnych rodaków. I tak napotkamy w realizacji na-szych zamierzeń na opór Niemiec i Rosji Sowieckiej, na przeciwdziałanie emigracji rosyjskiej, i tej „białej”, dawnej, i tej czasów ostatnich, czyli komunistów opozycyjnych wobec Stalina. Będziemy musieli zwalczyć plany emigracji ukraińskiej i może czę-ści narodu ukraińskiego; zmierzymy się z emigracją litewską. Natrafimy na wrogą sobie postawę niektórych ważnych kół po-litycznych na Zachodzie, wśród mocarstw z nami sprzymierzonych, na wrogość czę-sto zamaskowaną i tajemniczą, działającą z ukrycia. I wreszcie jako przeciwników polskiego celu wojny określić musimy nie-które elementy własne, rodzime – w kraju około pięć procent ludzi związanych z re-żymem, a na uchodźctwie środowisko ota-czające Stanisława Mikołajczyka. Żądania terytorialne, wysunięte pod adresem Pol-

ski przez sąsiadów-przeciwników wskazu-je Załącznik nr 1.

Warto scharakteryzować w najogólniej-szych choćby zarysach każdego z wymie-nionych przeciwników naszego wysiłku wo-jennego.

Niemcy nie zarzuciły swoich planów imperialistycznych wobec Polski, nie stra-ciły woli walki z nami. Tak, jak po Trakta-cie Wersalskim granicę ówczesną z Polską

uczyniły ośrodkiem swojej rewizjonistycz-nej kampanii wojennej, tak samo obecnie i ponownie właśnie granica nowa z Polską jest przedstawiana przez niemiecką propa-gandę jako przyczyna wszystkich trudności niemieckich oraz zarzewie nowej wojny. Dawniej mobilizowali opinię świata prze-ciw rzekomemu absurdowi geograficznemu „korytarza”, dziś w stosunku do naturalnej geograficznie granicy Odra – Nysa Łużycka, inne oczywiście wysuwają argumenty. I sta-rają się karmić nimi opinię zachodnią oraz podtrzymywać bynajmniej nie wygasłą le-gendę hitlerowską w masach niemieckiego narodu. Będą stanowili czynnik w polityce światowej drugoplanowy i nierozstrzygają-cy, ale na obszarze naszych bezpośrednich interesów – ważny.

Rosja Sowiecka będzie zasadniczym przeciwnikiem w pierwszej fazie wojny, kie-dy główna rola przypadnie siłom wielkich mocarstw zachodnich, ze Stanami Zjedno-czonymi na czele. Temat niniejszego stu-dium rozpoczyna się od momentu załama-nia się sowieckiej władzy – którego to faktu nadejście zakładamy – oraz wejścia do woj-ny Polskich Sił Zbrojnych, jako czynnika sa-modzielnego, pozostającego w dyspozycji wyłącznie polskiego rządu i pod polskim

Większa część emigracji ukra-ińskiej jest nastawiona niesły-chanie zaborczo

Zygmunt Czarnecki

173

naczelnym dowództwem. Będziemy mieli wówczas do czynienia jedynie z pozostało-ściami bolszewickiej dyktatury. Z wojsko-wego punktu widzenia będą to cofające się i zdemoralizowane resztki Armii Czerwonej, z politycznego – bezgraniczny chaos ustro-jowy, bellum omnium contra omnes (wojna wszystkich przeciw wszystkim). Pozostało-ściami natury trwalszej, które trzeba będzie wziąć pod uwagę, będą poważne przesunię-cia ludnościowe i narodowościowe, które w ciągu dziesięcioleci sowieckich rządów zostały przeprowadzone przez władców Kremla planowo i z okrutną bezwzględno-

ścią. Mają one znaczenie tym większe, że ponieważ polegały – zwłaszcza na europej-skich terenach ZSSR – głównie na rusyfika-cji, zostaną niewątpliwie przejęte jako miłe i cenne dziedzictwo przez rosyjską emigra-cję wszelkich odcieni.

Najważniejsze przykłady owego dzie-dzictwa, które znajdzie obrońców nowych i na pewno żarliwych, choć słabszych, są następujące: (a) rusyfikacja Ukrainy Sowiec-kiej, gdzie obecnie znajduje się tylko około 50 procent Ukraińców, przy czym takie obsza-ry jak Krym (po ludobójstwie Tatarów) albo Donbas aż po ujście Donu, są już całkowicie

Polska wojna w trzeciej – światowej

174

rosyjskie etnicznie; (b) rusyfikacja obsza-ru Królewca, który tworzy dziś integralną część Federacyjnej Republiki Rosyjskiej; (c) rusyfikacja ziem nadbałtyckich, połączona z biologicznym wyniszczeniem tamtejszych narodów – litewskiego, estońskiego i łotew-skiego – w celu trwałego umocnienia swo-ich pozycji w bałtyckich portach.

Choć naród rosyjski nie będzie chciał, po piekle sowieckim, walki z innymi narodami, to jednak emigracja rosyjska podchwytuje hasło Rosji jedinoj i niedelimoj i niewątpliwie skieruje cały swój wysiłek polityczny ku ura-towaniu całości imperium rosyjskiego.

Można sądzić, że znajdzie dla tych zamy-słów raczej poparcie polityków zachodnich, niż zdoła porwać za sobą naród rosyjski.

Jeśli chodzi o czynnik ukraiński należy rozróżnić emigrację i naród, pozostający od dziesięcioleci pod sowiecką niszczycielską okupacją i oddzielony podwójną żelazną kurtyną od świata zachodniego i zarazem od swojej emigracji. Większa część emigra-cji ukraińskiej jest nastawiona niesłychanie zaborczo, chce wojny ze wszystkimi, a jej terytorialne ambicje sięgają jeszcze dalej na zachód niż na wschód. Zachodzi rażąca i oczywista dysproporcja między tym im-perializmem emigracji a słabością wynisz-czonego narodu ukraińskiego, szczególnie na rdzennych obszarach Ukrainy naddnie-przańskiej. Emigracja ukraińska marzy o państwie, które by nie tylko obejmowało całą dzisiejszą Ukrainę Sowiecką, ale sięga-ło na wschód Kaukazu, ogarniało na zachód całą Łemkowszczyznę po Nowy Sącz, Chełm i Białystok, a ku północy dorzecze Prypeci. Rozmiar tego obszaru wyraża się w olbrzy-miej cyfrze około 950 tysięcy kilometrów kwadratowych. Na obszarze tym miesz-ka dzisiaj przeszło 50 milionów ludności, w czym tylko 23 miliony Ukraińców. A jaka się okaże postawa tej ludności wo-bec ukraińskiego programu państwowego?

Czy objawi ona dość woli walki, ambicji i sił społeczno-politycznych do stworzenia tak olbrzymiego państwa? Doświadczenia przeszłości nie uzasadniają takich wygóro-wanych nadziei. Fakt istnienia wśród Ukra-ińców również koncepcji sfederowania się z Rosją musi być także wzięty pod uwagę.

Jeśli chodzi o zagadnienie litewskie, mu-simy również stwierdzić z jednej strony nie-chętną Polsce emigrację, a z drugiej wielką niewiadomą szczątków narodu na ziemiach Litwy. Trzeba mieć nadzieję, że po dziesięciu latach straszliwych cierpień i prześladowań ludność litewska zrozumie, jak silnie jej los jest związany z istnieniem niepodległego i potężnego Państwa Polskiego.

Mocarstwa zachodnie z Ameryką na czele będą naszymi sojusznikami, jako przeciwni-cy Związku Sowieckiego w nadchodzącym konflikcie światowym, ale gdy chodzi o po-zytywny program polityki polskiej po przy-szłym zwycięstwie, natrafimy niewątpliwie w zachodnich kołach politycznych na licz-nych i możnych przedstawicieli zwalczają-cych nasze dążenia. Będą oni oczywiście za niepodległością Polski, ale zrobią wszystko, by ta niepodległość nie spoczęła na moc-nych i trwałych podstawach rzeczywistej samodzielności i siły państwowej. Istniejące w państwach zachodnich koła wrogie Polsce są dobrze zorganizowane i działają spraw-nie, a z ukrycia. Ukoronowaniem ich dzie-ła w ciągu wojny minionej była Jałta, czyli zdrada polskiego sojusznika na rzecz liche-go kompromisu z bolszewizmem. Epilogiem odsłaniającym ponure kulisy tej sprawy sta-ła się ostatnio rozprawa sądowa w Stanach Zjednoczonych i wyrok, skazujący Algera Hissa, byłego wysokiego urzędnika amery-kańskiego Departamentu Stanu i główne-go doradcy Roosevelta do spraw polskich w Jałcie. Okazało się, że był on szpiegiem sowieckim, ale musiał on być też zarazem mężem zaufania potężnej, wrogiej nam ma-

Zygmunt Czarnecki

175

fii w Stanach, która na pewno nie przestała istnieć. Nasza polityka musi się więc liczyć z istnieniem tego czynnika na terenie za-chodnich sojuszników, a knowania z tej strony umiejętnie zwalczać, mobilizując szczerze nam życzliwe siły.

Ze strony tych wrogich sile polskiej kół należy się też liczyć z dywersyjną akcją na naszym terenie wewnętrznym. Głównym tego wyrazem był już poprzednio i pozosta-je nadal Mikołajczyk. Oddał on się kiedyś na usługi jałtańskiego spisku przeciw prawom narodu, podpisał rozbiór Polski, a dzisiejsza jego polityka idzie po tych samych liniach. Od zdrady i od wszelkich agentur obcych musimy się z całą bezwzględnością odciąć.

Działanie polskie: Siła i Słowo

Działania polskie, mające na celu złama-nie woli przeciwników, powinny być zróżni-cowane w zależności od jakości i charakteru ich woli walki. Tutaj trzeba więc rozróżnić przede wszystkim między naszym sąsia-dem zachodnim a Wschodem.

Wobec Niemiec pozostaje nam tylko siła. Będziemy bowiem mieli do czynienia z jed-nolicie wrogą postawą narodu niemieckiego, napierającego na naszą zachodnią granicę, której będziemy musieli siłą obronić. Dyplo-matyczną walkę stoczymy o nią w stolicach mocarstw angloamerykańskich, ale przed Niemcami samymi musi stanąć nieprzebity mur polskiej siły militarnej.

Jeśli chodzi natomiast o cały Wschód, wytyczną polityki polskiej powinno być przede wszystkim Słowo poparte siłą.

Na wschód winniśmy iść, nawiązując do świetnych tradycji dawnej przedrozbiorowej Rzeczypospolitej, która niosła wolność i cy-wilizację przeciw azjatyckiej tyranii i barba-rzyństwu. Do Matki Boskiej Ostrobramskiej i Wszechnicy Batorowej mają równe prawa wszystkie narody sąsiedzkie wchodzące

kiedyś w skład Rzeczypospolitej: Polacy, Litwini, Białorusini, ludność Kurlandii i Inf-lant. Idąc tam z tymi hasłami, z ideą unii czy federacji, wzywając do współdziałania wolnych z wolnymi Litwę, Białoruś, Estonię i Łotwę, Polska nieznacznych jedynie sił własnych będzie musiała użyć, by zaprowa-dzić na tych obszarach pokój i zapewnić lud-

ności wolność. Ludy te poprą nasze dążenia swoim własnym wysiłkiem.

Na południowym wschodzie postulatem polskim jest zasadniczo idea niepodległej Ukrainy, powstałej na ziemiach naddnie-przańskiej Ukrainy sowieckiej. Gdyby jedna-kowoż idea ta miała jeszcze raz w dziejach zawieść, gdyby słabość liczebna i bierność narodowa mas ukraińskich nie sprostała wielkiemu zadaniu stworzenia państwa, ideą polską winno być podjęcie tego posłan-nictwa własnymi siłami. Chodziłoby w ta-kim wypadku o organizację w każdym razie Ukrainy Zachodniej, obejmującej co najmniej ziemie ukraińskie z okresu przed pierwszym rozbiorem Rzeczpospolitej. W skład takiej Ukrainy, mocnymi węzłami z nami związa-nej, wejść wino województwo stanisławow-skie i część tarnopolskiego. Należałoby dą-żyć, by stolicą takiego państwa został Kijów, a Odessa jego portem czarnomorskim.

Właściwą Rosję po załamaniu się wła-dzy sowieckiej ogarnie chaos. Nie zdążą tam w szybkim czasie dotrzeć, a tym bar-dziej opanować sytuacji ludzie „białej emi-gracji”, ani też ich hasła nie utorują sobie drogi do serc i dusz ludności, która przez dziesięciolecia była poddana procesom so-wietyzacji. Prawdopodobnie nie będą się też ani kwapić do tych zadań, ani umiejętnie do nich zabierać Amerykanie, którzy zdołali już wykazać w Europie po klęsce Niemiec

Nie bójmy się myśleć o ujęciu w swoje ręce władzy w Rosji

Polska wojna w trzeciej – światowej

176

hitlerowskich, że nie posiadają talentu po-litycznego kształtowania krajów militarnie przez siebie złamanych.

Również tajna organizacja antysowiecka, czynna na terenie Rosji pod nazwą Narodna Wola, w warunkach bolszewickiego terroru nie zdoła rozwinąć siły potrzebnej do owład-nięcia chaosem, a będąc jedynie wytworem nienawiści do dzisiejszego komunistyczne-go reżymu, nie będzie potrafiła nic zbudo-wać na pozostałych gruzach i ruinach.

Trudno sobie wyobrazić przywrócenie ładu na ziemiach rosyjskich bez rozumnej i opartej na znajomości terenu interwen-cji zewnętrznej. Powstaną wtedy warunki, kiedy śmiała inicjatywa polska może się okazać jedynym wyjściem i koniecznym współczynnikiem organizacji eurazjatyckiej centrali moskiewskiej. Znajomość Rosji, a w szczególności sowieckiego ustroju, jego skutków i metod rządzenia, rzeczywistych nastrojów ludności terytorium sowieckiego – co wszystko liczne rzesze Polaków po-znały osobiście, a zespoły specjalne grun-townie przestudiowały – to niemały kapitał w naszych rękach, który mamy obowiązek wyzyskać. Drugim kapitałem są dla nas na-sze doświadczenia i tradycje historyczne. I bodźcem dla Polski może być pamięć o prośbie bojarów ruskich, którzy chcieli osadzić na tronie moskiewskim królewicza polskiego, syna Zygmunta III Wazy – Wła-dysława. Było to następstwem świetnych zwycięstw hetmana Stanisława Żółkiew-skiego nad połączonymi armiami rosyjsko-szwedzkimi w 1610 roku pod Kłuszynem, o 200 kilometrów od Moskwy, a po tym pod-danie się zgrupowania wojsk rosyjskich wojewody Wołujewa pod miastem Carewo Zajmiszcze. Zwycięstwa te zaprowadziły hetmana na Kreml i oddały losy carstwa moskiewskiego w ręce polskie.

Polska Jagiellonów, Batorego i Wazów, Rzeczpospolita wieku szesnastego i siedem-

nastego, niosła na wschód ideały wolności, prawa i cywilizacji, gdy w Moskwie Iwana Groźnego i jego następców gnieździł się bar-barzyński despotyzm i ciemnota, nieograni-czona samowola władców i okrutna niewola upodlonych poddanych. Podobny ustrój przy-wrócili ludowi rosyjskiemu bolszewicy, a du-sza rosyjska również dzisiaj spragniona jest Boga, wolności od strachu, ziemi na własność i władzy surowej, zdolnej zaprowadzić porzą-dek i dobrobyt, ale sprawiedliwej i ludzkiej. Tych wszystkich wartości ludność obszarów sowieckich sama sobie wywalczyć nie potrafi i będzie oczekiwać pomocy z zewnątrz, na-wet po zawaleniu reżymu komunistycznego. W tym zakresie my, Polacy, będziemy mieli swoją rolę do odegrania: nie bójmy się myśleć o ujęciu w swoje ręce władzy w Rosji.

Ogólnie mówiąc, o rzeczywistości pol-skiej w wyniku przyszłej wojny zadecydują fakty dokonane na obszarze naszego Kraju oraz na obszarach z naszym sąsiadujących, te fakty, które zostaną stworzone po klęsce i załamaniu się reżymu komunistycznego. Przez to wbrew rozmaitym nastrojom znie-chęcenia i niewiary we własne siły musimy być gotowi moralnie, myślowo i organiza-cyjnie do stworzenia tych faktów zgodnych z naszymi interesami, zarówno na terenie samego Kraju naszego, jako też na obsza-rach sąsiednich, których losy nie mogą nam być obojętne, bo wcześniej czy później będą musiały wpłynąć nawzajem również i na na-sze losy.

Najogólniejszą więc wytyczną polskie-go działania w stosunku do sąsiadów win-no być, jak poprzednio wskazano, Siła na zachodzie, czyli wobec Niemców, i Słowo, jako główny współczynnik interwencji na wschodzie.

W Kraju, w stosunku do całej grupy opor-tunistycznej Polaków, która współpracuje z reżymem, ażeby nie wzmacniać w niej chęci obrony tego, co posiada ona z łaski

Zygmunt Czarnecki

177

sowieckich mocodawców, należy zastoso-wać surowość, lecz połączoną z nadzieją przebaczenia po wykazaniu szczerej skru-chy i udowodnieniu jej czynami. Natomiast tych pięć procent aparatu kierowniczego, będącego zespołem zaprzedanym Moskwie duszą i ciałem, należy zlikwidować z całą bezwzględnością.

Improwizacja jako metoda organi-zacji i walki

Czym będzie rozporządzało polskie do-wództwo naczelne w chwili załamania się komunistycznej władzy na kontynencie?

Zapewne nie będzie ono miało żadnych poważniejszych, zorganizowanych sił na swoje usługi. W Kraju i na innych sąsiednich obszarach pojawią się takie czy inne luźne oddziały wojskowe, samorzutne i doraźnie wyłonione spośród miejscowej ludności dla samoobrony. Na emigracji znajdują się polscy wojskowi w dużej nawet ilości, ale w rozproszeniu i na poziomie wiedzy woj-skowej bądź z końca drugiej wojny świa-towej (mniejszość), bądź z września 1939 (większość).

W takiej sytuacji, gdy trzeba będzie działać możliwie najszybciej i bez zwłoki, moment organizacji będzie niemal równo-czesny z momentem już prowadzonej wal-ki. Organizacja będzie się więc odbywała w ostatniej chwili i dopiero w obliczu nie-przyjaciela, czyli zasadniczą metodą działa-nia będzie improwizacja. Nie jest to w historii polskiej nowością. Poczynając od powstania kościuszkowskiego, Polacy improwizu-ją. Improwizują następnie w powstaniach z lat 1830 i 1863, improwizują w wojnie 1918–1920.

Jedyną improwizacją, uwieńczoną zwy-cięstwem, była improwizacja kierowana przez Józefa Piłsudskiego. Dlaczego się udała? Złożyły się na to z jednej strony do-

godne warunki zewnętrzne, mianowicie klę-ska wojenna wszystkich trzech mocarstw zaborczych, których dawna potęga militarna legła w gruzach, a po wtóre pewne elementy po naszej stronie, bez których jednakże nie bylibyśmy zdolni tych dogodnych warunków zewnętrznych wyzyskać. Istniał mianowi-cie Człowiek, dysponujący grupą oddanych bezinteresownych ludzi, który miał plan działania, wypracowany w swoim umyśle w czasach więzienia magdeburskiego i który przygotował kadry Wojska Polskiego w po-

staci Legionów i POW, jako cement spajający wojskowych Polaków, rozmaicie wyszko-lonych w różnych armiach, w jedną całość.

Otóż, należy przyjąć, że warunki ze-wnętrzne będą dla Polski pod koniec trze-ciej wojny światowej podobne do warunków z 1918 roku. Rosja sparaliżowana, Niemcy niezorganizowane, poziom techniczny Pol-ski i jej wrogów mniej więcej równy. Stosu-nek sił liczebny na naszą niekorzyść, ale tak było w ciągu dziejów Polski niejednokrotnie, a przecież żołnierz polski zwyciężał.

Wobec takich przewidywań i perspektyw chodzi więc przede wszystkim o to, by nasz ośrodek kierowniczy, Prezydent Rzeczpo-spolitej i Rząd wraz z Naczelnym Wodzem, mieli przygotowane odpowiednie plany dzia-łania oraz rozporządzali na ten moment taką grupą ludzi, pod względem organizacyjnym i jakościowym, jaką miał Józef Piłsudski w 1918 roku, gdy po powrocie z Magdeburga opanował sytuację militarną w Polsce i po-prowadził młodą, zaimprowizowaną armię polską do zwycięstwa. Materiału ludzkiego na ten cel na emigracji nie brak. Trzeba na-tomiast odpowiedniej jego selekcji, wysokiej atmosfery moralnej i poczucia wspólnego

Każde większe miasto lub las powinny być zamienione w re-dutę bronioną do końca

Polska wojna w trzeciej – światowej

178

celu, jasno sformułowanego. Choć klimat duchowy emigracji nie sprzyja zasadniczo takiej pracy, jest ona wykonalna.

Bezpośrednie środki strategiczne w zna- czeniu militarnym w ręku Naczelnego Wo-dza to (a) całość wojsk, zgrupowana na po-szczególnych frontach i (b) centralny odwód Naczelnego Wodza.

Tak wygląda organizacja i działanie powyższych czynników w formach kla-sycznych. Zanim jednak Polska na swoim terytorium wytworzy te klasyczne formy i przejdzie w nich do działania, nastąpi okres przejściowy, kiedy trzeba będzie działać ina-czej, stosować inne formy – improwizować. Otóż ten okres przejściowy, być może roz-strzygający dla wyniku walki, okres stwa-rzania faktów dokonanych, będzie polegał na działaniach militarnych o charakterze rewolucyjnym i masowym, podobnie jak to przebiegało we Francji na początku Wielkiej Rewolucji, gdy Carnot organizował armie, które boso, o chłodzie i głodzie biły równo-cześnie wrogów zewnętrznych i oddziały królewskie.

Przybliżony podział tych polskich zaim-prowizowanych sił zbrojnych do działania bojowego mógłby wyglądać, jak następuje: (a) całość sił na zachód od Wisły skierowa-na przeciw Niemcom; (b) siły na wschód od Wisły swoją większością organizują odwód Naczelnego Wodza do działań klasycznych; (c) pozostała mniejszość tych sił, podzielo-na na dwie grupy w stosunku liczebnym 1/3 oraz 2/3 winna, być użyta: 1/3 na kierunku północno-wschodnim, na Moskwę, a 2/3 na kierunku południowo-wschodnim, na Kijów.

Na kierunku Moskwa powinno nastą-pić wzmocnienie Sił Polskich przez siły litewskie, łotewskie, estońskie i białoruskie. Komendę nad nimi obejmują Polacy w zna-czeniu: „na mój rozkaz”. Na kierunku Kijowa powinni wystąpić również Rumuni, działając na Odessę i Kijów.

Przeciw Niemcom zaangażują się nie-wątpliwie również Czesi.

Ze wszystkich przesłanek, których przy-jęcie wydaje się koniecznością, a które zo-stały w niniejszym rozdziale zawarte i roz-winięte, wynika szereg wniosków doniosłej wagi. Rysują się więc przede wszystkim zadania stojące przed emigracją i strate-giczne metody działania na obszarach Kra-ju. Zadaniem emigracji będzie przygotować plany, sztab i kadry dla tych sił, które wyłoni w ostatniej chwili Kraj. Na jego zaś obsza-rach czeka nas improwizacja, rewolucyjność działania szerokich mas ludności i ogromny wysiłek końcowy narodu.

Doktryna działań operacyjnych

Doktryną operacyjną, pojętą rewolu-cyjnie, będzie działanie ludności cywilnej pod kierunkiem wojskowych i ewentualnie przy pomocy oddziałów wojskowych. Głów-ną więc i przeważającą ilościowo masę walczącą będzie tworzyć ludność cywilna, a wojskowi będą dowódcami, prócz tego będą czynne, początkowo nieliczne, czysto wojskowe jednostki.

Pierwsza fazę działania na Niemcy, czy-li w zachodniej połaci Polski, musimy sobie wyobrazić w ten sposób, że każdy rejon dogodny z punktu widzenia obrony prze-ciwpancernej, mianowicie każde większe miasto lub las, powinien być zamieniony w szaniec, w redutę bronioną do końca, to jest – do zwycięstwa lub śmierci. Historia wojskowości polskiej, zarówno dawniejsza, jak czasów ostatnich, zna dosyć przykła-dów tego rodzaju. Walki pierwszych Piastów z Niemcami, obrona Częstochowy w czasie potopu szwedzkiego, a w bieżącym stuleciu Lwów w 1918 roku i podczas minionej woj-ny Warszawa i Lwów w 1939 roku, a potem wiele innych miast. Jeśli chodzi o dzieje in-nych narodów, przykładem całej wojny, pro-

Zygmunt Czarnecki

179

wadzonej w taki sposób, jest opór Hiszpa-nów przeciw Napoleonowi. Termin guerilla, spolszczony jako „gerylasówka”, odpowiada działaniom operacyjnym tego rodzaju.

Zastanawiając się nad obrazem tej przy-szłej wojny końcowej na naszych ziemiach, należy sobie wyobrazić, jaki charakter bę-dzie nosiło działanie przeciwnika. Nieprzyja-ciel może atakować teren Polski w każdym punkcie od zewnątrz i obejściem pionowym z powietrza od wewnątrz. Również od we-wnątrz będzie mógł atakować tymi oddziała-mi obcych narodów, które w chwili załamania się reżymu komunistycznego na kontynencie będą ewentualnie – co musi się wziąć pod uwagę – stacjonowane na obszarze naszego kraju. Wobec takich możliwości i prawdopo-dobieństw zasada szańców bronionych na śmierć i życie, redut otoczonych ze wszyst-kich stron i bronionych „na jeża” przez całą miejscową ludność, stanie się oczywistą koniecznością. Trzeba będzie realizować dosłownie hasło z Roty Marii Konopnickiej: „Twierdzą nam będzie każdy próg…”.

Trzeba też odpowiedzieć negatywnie na nasuwające się pytanie, czy walka będzie prowadzona „humanitarnie”, po rycersku. Na pewno nie. Żołnierz tej końcowej fazy wojny nie będzie na pewno średniowiecz-nym rycerzem, wychowanym w surowej dyscyplinie moralnej i na chrześcijańskim kodeksie moralnym. Musimy pamiętać, że okres, o którym mowa, będzie zamknię-ciem epoki następującego zdziczenia oby-czajów wojennych, czyli należy przewidy-wać, że wystąpi ono wtedy z największym, szczytowym natężeniem. Tak, jak wiek dziewiętnasty uważamy dzisiaj za erę kul-tury i humanitaryzmu, jak podczas wojny lat 1939–1945 myśleliśmy o wojnie europejskiej 1914–1918 i 1920 jako o rycerskiej i huma-nitarnej, tak, niestety, trzecia wojna świato-wa wieku dwudziestego, ku której idziemy, zmusi nas może z kolei do wspominania

z rozczuleniem łagodności i humanitaryzmu tej drugiej, poprzedniej. Dopóki istnieje bol-szewizm i występuje jako partner wojenny, nie może być mowy o powrocie do jakichś zasad moralnych w wojnie, do jakichś ogra-niczeń wyuzdania wojennego i nadużyć siły. Albowiem moralność bolszewicka, sformu-łowana przez Lenina, polega właśnie na od-rzuceniu wszelkich moralnych więzów, co następnie przejęli również hitlerowcy. Tak w dwudziestym stuleciu powróciły obycza-je łupieżczych wypraw Wikingów, najazdów Hunów czy Tatarów: mordy bezbronnych, barbarzyńskie niszczycielstwo i pożoga.

Przeciwdziałaniem ze strony polskiej musi być sposób walki, stosowany w dzie-jach naszych niejednokrotnie: bezbronni kryją się w lasach, wszyscy zdolni do udźwi-gnięcia broni – walczą. Ten wniosek jest cał-kowicie zgodny z poprzednio postawioną tezą o masowym udziale ludności cywilnej, czyli mężczyzn, kobiet i dzieci w walkach. Ewentualny zarzut, że przez zastosowanie takiego sposobu walki najlepsza część na-rodu ulegnie biologicznemu wyniszczeniu, byłby pozbawiony uzasadnienia i niepoważ-ny. Wręcz odwrotnie, znając doświadczenia wojny totalnej, można raczej przyjąć, że właśnie zaniechawszy walki, pozostając bierna i bezbronna, nasza ludność cywilna poniosłaby znacznie większe straty.

Trzy kierunki walki

Już w poprzedniej części o strategii wy-odrębniono trzy zasadnicze kierunki pol-skich działań: (1) front niemiecki, zachodni, (2) front północno-wschodni na Moskwę, (3) front południowo-wschodni na Kijów.

Na wschodzie, na obu frontach należy przystąpić od razu i bez wahania do natarcia

Polska wojna w trzeciej – światowej

180

Na czym owe działania winny w pierw-szej fazie polegać? Ktoś mógłby nazwać sza-leństwem myśl o ataku na innym kierunku, kiedy na przykład na zachodzie, na granicy niemieckiej przewidywana jest w początko-wym okresie obrona. Niemniej taką właśnie zasadniczą różnicę pomiędzy działaniami polskimi na zachodzie i na wschodzie nale-ży przewidywać. Na froncie niemieckim po-winno się myśleć – początkowo i do czasu zorganizowania sił odpowiednich do natar-cia – przede wszystkim o obronie, ponieważ Niemcy – według wszelkiego prawdopodo-bieństwa – będą wcześniej gotowe do natar-cia niż siły polskie.

Przeciwnie, na wschodzie, na obu fron-tach, północno- i południowo-wschodnim, należy przystąpić od razu i bez wahania do natarcia. Obszary wschodnie bowiem będą pogrążoną w chaosie „ziemią niczy-ją”, gdzie trzeba będzie poprowadzić akcję pośpiesznych faktów dokonanych, niosąc tamtejszej ludności ochronę i mobilizując ją do walki o wolność przeciw pozosta-łościom władzy centralizmu sowieckiego lub przeciw zakusom imperialistycznym jakiejś nowej Rosji. Akcja ta da nieodzow-ne zabezpieczenie państwa na wschodzie, dokonane w okresie, kiedy będzie to jesz-cze łatwe i najmniej kosztowne, najmniej wymagające ofiar. Akcja ta, dokładnie przygotowana i poprowadzona przez ka-dry rozumiejące dobrze zadanie oraz od-dane tej idei, dowodzona przez wybrany zespół dowódców, nie jest bynajmniej szaleństwem i powinna być uwieńczona całkowitym powodzeniem.

Jednostki i ich organizacja

Jednostki operacyjne w formie klasycz-nej to armie albo grupy armii. Jak wynika z poprzednich rozumowań, tego rodzaju jednostek w postaci gotowej w chwili roz-

poczęcia działań na terenie Kraju nie bę-dzie i być nie może. Będzie surowy mate-riał ludności cywilnej, niezorganizowanej i nieuzbrojonej, a jedynie ożywionej du-chem samoobrony i walki o Niepodległość. Będzie więc materiał do stworzenia tych jednostek operacyjnych, ale ich kadra, do-wództwo, sztaby – wszystko to musi być zorganizowane poza Krajem i przygotowa-ne do z góry rozdzielonych zadań na tere-nie Kraju.

Spełnienie tego zadania należy oczywi-ście do naszych naczelnych Władz Państwo-wych przebywających na emigracji.

Dowództwa te z małą ochroną kom-panii szturmowych powinny być po za-łamaniu się reżymu komunistycznego natychmiast wysadzone z samolotów w poszczególnych punktach Kraju dla nadania planowości działaniu improwizo-wanemu i pokierowania walką na operacyj-nym szczeblu. Na miejscu bowiem w Kraju nie będzie ludzi odpowiednich na wyższe stanowiska dowódcze, pomijając wyjątko-we, które pozwolą na jakieś uzupełnienie. Dla przykładu podam, że na kierunku pół-nocno-wschodnim na razie i początkowo wystarczy jedno dowództwo operacyjne, będące równocześnie dowództwem tego frontu, wyładowane z samolotów w Wilnie i oparte na komunikacji morskiej w portach Królewca lub Kłajpedy.

Tyle można powiedzieć o pierwszym okresie działań operacyjnych: improwi-zacja i sposoby rewolucyjne, główną siłę walczącą stanowi ludność cywilna, dowo-dzona na szczeblach operacyjnych przez wojskowych, przybyłych w ostatnim mo-mencie z poza granic Kraju; równocze-śnie organizuje się w trybie najśpiesz-niejszym, przy pomocy i pod kierunkiem, zrzuconych na teren Kraju sztabów, jed-nostki wojskowe o formach klasycznych dla natarć.

Zygmunt Czarnecki

181

Zagadnienia taktyki

Wojna ubiegła, a niewątpliwie również wojna następna – jak podkreślono już po-przednio – będzie miała charakter totalny, czyli będzie w niej zaangażowany cały naród i nie zaznaczy się pod tym względem wyraź-na granica między wojskiem a ludnością cy-wilną. Uczestnikami walki, walczącymi będą więc wszyscy, których wysiłek skierowany jest dla celów wojny: Naczelny Wódz, oficer łącznikowy, wiozący rozkazy lub meldunki, robotnik w fabryce amunicji czy konserw, żołnierz łączności, ciągnący telefon, kano-nier, oddający strzał przy dziale, załoga sa-molotu bombardującego, siostra w szpitalu i tak dalej.

W ramach takiego pojęcia słowa wal-czyć trzeba jednak rozróżnić ściślejsze pojęcie bić się. Bić się to znaczy prowa-dzić walkę bezpośrednią, walkę wręcz, a więc: uderzać samolotem szturmowym lub czołgiem, ale przede wszystkim wal-czyć z karabinem, granatem lub ładunkiem wybuchowym w ręku, iść na nieprzyjaciela bez jakiejkolwiek osłony, zabijać lub wy-ciągać za łeb nieprzyjacielskiego żołnierza z jego schronu.

Otóż to bicie się należy przede wszyst-kim do zakresu taktyki i będzie głównym tematem dalszej części. Organizowanie bowiem walki taktycznej lub współdzia-łanie poszczególnych broni nie wymagają specjalnych rozważań. Te formy taktyki będą zresztą podobne do form klasycz-nych ostatniej wojny, a modyfikacje i mo-dernizacja, zmiany i unowocześnienie taktyki będzie mogło nastąpić dopiero po rozpoczęciu wojny i jej pierwszych do-

świadczeniach. Będzie to mianowicie po-dyktowane przez nowe środki walki, które każda ze stron wprowadzi na scenę wo-jenną w ostatniej chwili jako zaskoczenie. I wtedy będzie pora właściwa na obmyśla-nie odpowiednich przeciwśrodków. Obec-nie byłoby to wysiłkiem jałowym i przed-wczesnym.

Partyzantka

Naszą polską taktyką w trzeciej wojnie światowej będzie – do czasu zorganizo-wania klasycznego wojska – taktyka, którą krótko można nazwać partyzantką.

Na taki charakter walk pierwszej linii złożą się te wszystkie okoliczności po-czątkowego okresu działań, o których była mowa obszernie w poprzedniej części: brak gotowych pełnych jednostek wojskowych na miejscu w Kraju, prawdopodobna obec-ność wojsk nieprzyjacielskich, konieczny współudział ludności cywilnej jako masy uderzeniowej, wreszcie improwizacja, którą podyktuje ostatnia chwila konkretna oraz sytuacja, w której obliczu staną poszczegól-ne tereny.

Jakie cechy charakterystyczne nosić bę-dzie owa taktyka walk pierwszej linii?

Zaskoczenie i działanie szturmowe – oto niewątpliwe właściwości, które wysuną się na czoło.

Zaskoczenie, czyli działanie znienacka, napad na przeciwnika nieprzygotowanego, nie wymaga obszerniejszych komentarzy ani objaśnień. Jest jasne i oczywiste, że ludność terenu okupowanego przez wojska nieprzyjacielskie dla ich pobicia i wypędze-nia musi wyzyskać w pierwszym rzędzie czynnik niespodzianki i zaskoczenia.

Co to jest i na czym polega działanie szturmowe? Jest to walka na najbliższe od-ległości, rozpoczynająca się na około 200 metrów od przeciwnika, a więc w momencie,

Typem takiego człowieka bę-dzie szturmowiec, spadochro-niarz, traper

Polska wojna w trzeciej – światowej

182

kiedy artyleria lekka przenosi ogień, aby nie razić własnej piechoty. Istotę tego ro-dzaju walki stanowią: (a) działanie niewiel-kimi grupkami, począwszy od trzech ludzi do drużyny, wzmocnionej działem na czoł-gu, obserwatorem moździerzy lub artyle-rii i potrzebnymi środkami do zniszczenia punktu, obsadzonego przez nieprzyjaciela, jak schron, wieżyczka pancerna, miny i tym podobne; (b) dokładne rozdanie zadań po-szczególnym grupkom, poprzedzone spe-cjalnie starannym rozpoznaniem stanowisk nieprzyjaciela.

Działania szturmowe będą więc przede wszystkim walką nieosłoniętych ludzi, pie-churów w małych grupkach.

Tego rodzaju taktyka – zaskoczenie i dzia- łanie szturmowe – będzie obowiązująca następnie w działaniach klasycznie sformo-wanych jednostek wojskowych.

Potrzebny typ żołnierza

Regularną walkę tego rodzaju, jak wyżej scharakteryzowana, może wytrzymać jedy-nie człowiek o odpowiednich siłach fizycz-nych i duchowych. Dlatego przy doborze lu-dzi piechota, na którą spadnie główny ciężar tych zadań i która pozostanie niewątpliwie królową przyszłej walki przed wszystkimi innymi broniami na lądzie, musi otrzymać wyborowy materiał ludzki. Typem takiego człowieka w lapidarnym ujęciu będzie sztur-mowiec, spadochroniarz, traper lub żołnierz policji na dalekich obszarach kanadyjskiej północy, jak go widzimy w powieściach Jacka Londona czy Jamesa Olivera Cur-wooda. Żołnierz, zdolny do walki nie tylko w szeregu i pod bezpośrednim dowództwem, ale samotnie, na własną odpowiedzialność i z własnej inicjatywy.

Obok piechoty będzie także potrzebna w pewnej ilości dragonia, czyli taki rodzaj ka-walerii, w której koń odgrywa tylko i wyłącznie

rolę środka transportowego, a żołnierz bije się w szyku pieszym. Zwłaszcza na ziemiach wschodnich, gdzie użycie pojazdów mecha-nicznych może być ograniczone przez zły stan dróg, znaczenie kawalerii będzie duże.

Jednostki i ich organizacja

Jednostki taktyczne w wielkim stylu to korpusy piechoty, pancerne lub mieszane, da-lej dywizje piechoty i dywizje pancerne. Jed-nostki te – w przeciwieństwie do dowództw jednostek operacyjnych – wraz z swoimi dowództwami zostaną wyłonione w przewa-żającej ilości siłami Kraju. Jeśli chodzi nato-miast o ziemie wschodnie, udział emigracji w formowaniu tych jednostek na ich obsza-rze musi być większy, ponieważ Polacy zo-stali stamtąd w wielkim odsetku wywiezieni. Obowiązkiem tedy emigracji będzie sformo-wać dla tych terenów również dowództwa dywizji i brygad piechoty. Podobnie jak szta-by jednostek operacyjnych, dowództwa te, pod osłoną kompanii szturmowych, powinny być wyładowane z samolotów w potrzebnych punktach Kraju, natychmiast po załamaniu się reżymu komunistycznego na kontynencie europejskim.

Na terenie Wilna, prócz dowództwa ar-mii (zarazem i północno-wschodniego fron-tu) – o czym mowa w wyżej – powinno być wysadzone jedno dowództwo dywizji i co najmniej trzy dowództwa brygad.

Zakończenie: Trzy szkoły polskiej myśli politycznej

W polskiej doktrynie politycznej należy – zdaniem autora – rozróżnić dwie główne i odwieczne tradycyjne szkoły myślenia oraz trzecią, pośrednią, będącą wynikiem czasów ostatnich. Pierwsza z nich to szkoła romantyzmu realistycznego, a druga – prze-

Zygmunt Czarnecki

183

ciwstawienie pierwszej – szkoła realizmu kapitulacyjnego. Jako trzecią, zajmującą stanowisko pośrednie pomiędzy obiema poprzednio wymienionymi, uwzględnić trzeba szkołę Romana Dmowskiego, po-wstałą w pierwszym dziesięcioleciu dwu-dziestego wieku.

Romantyzm realistyczny to szkoła, której dziełem była walka na śmierć i życie przeciw wszelkiemu najeźdźcy ziem Rzeczypospoli-tej, walka własnymi siłami przeciw wszyst-

kim zaborcom, odkąd niepodległości polskiej zagrażać poczęli. Z ducha tej szkoły wyszły powstania i cała epopeja polskiej walki zbrojnej od pierwszego rozbioru i konfede-racji barskiej po czasy ostatnie, po wojnę lat 1939–1945. Z tego ducha byli Tadeusz Rey-tan i Kazimierz Pułaski, Tadeusz Kościuszko i Henryk Dąbrowski, ks. Józef Poniatowski, Walerian Łukasiński, Roman Sanguszko, Artur Zawisza, Szymon Konarski, Teofil Wi-śniewski, Romuald Traugutt, Stefan Okrzeja i wreszcie – największy z nich i zwycięski – Józef Piłsudski, a potem niezliczeni żołnierze i przywódcy wojny ostatniej, aż po niezłom-nych więźniów hitlerowskich lub sowieckich kaźni, jak Stefan Starzyński czy niedawno Wacław Lipiński. Romantyzm tej szkoły to piękno walki i ofiary, pogarda śmierci i wy-rzeczenie się osobistego szczęścia, a jej re-alizm wynika z tej prawdy, że w położeniu Polski wyłącznie na takiej drodze można skutecznie bronić narodowego bytu, niezawi-słego rozwoju i bezpiecznej przyszłości.

Realizm kapitulacyjny to szkoła ugody z po-tężnym najeźdźcą, szkoła prób współdziałania z nim, minimalnych ambicji narodowych, szko-ła obrony narodu przez samoumniejszenie się i dobrowolne poddawanie się przemocy w na-dziei uzyskania od niej koncesji na istnienie.

Z jej ducha była Targowica i następnie polity-ka margrabiego Wielopolskiego, potem trój-lojalizm niektórych stronnictw na przełomie XIX i XX wieku i wreszcie odosobnione próby w czasach ostatnich (Mikołajczyk). Ten realizm kapitulacyjny w gruncie rzeczy nie miał nigdy za sobą poparcia narodu polskiego. Prowadzi-ły politykę w jego duchu niezliczone grupy lub znienawidzone jednostki. Instynkt narodowy odczuwał, że jej skuteczność jest pozorna, że pozostaje z niej zawsze kapitulacja, ale bez realnych korzyści.

W pierwszych latach XX stulecia pojawiła się trzecia szkoła – szkoła Dmowskiego, coś pośredniego między dwiema pierwszymi. Jego koncepcja narodowego Państwa Pol-skiego między Niemcami a jednolitą Rosją, w granicach Traktatu Wersalskiego z jednej i Ryskiego z drugiej strony, w oparciu o sym-patie prorosyjskie i prozachodnie, w świetle faktów historycznych nie zdała egzaminu. Była to jednostka polityczna zbyt słaba na to by samotnie i samodzielnie oprzeć się naporowi sąsiadów. Jeszcze dzisiaj publi-cyści ze Stronnictwa Narodowego z dumą stwierdzają, że federacyjne koncepcje Józe-fa Piłsudskiego zmarły zaraz po urodzeniu, a zwyciężyła idea Dmowskiego. Było to zwy-cięstwo pyrrusowe! Publicyści ci zapominają, że Państwo Polskie typu Dmowskiego, dzieło paryskiej konferencji pokojowej i traktatu w Rydze, żyło zaledwie dwadzieścia lat, bo nie mogło się oprzeć samotnie blisko trzystu milionom Niemiec i Związku Sowieckiego, bo jego niepodległość w obliczu tak potężnych i jednolitych mocarstw ościennych spoczy-wała na wątłych i kruchych podstawach. Jest jasne, że dwadzieścia kilka milionów Polaków nie wytrzyma samotnie nacisku olbrzymich, jednolitych mas niemiecko-ro-syjskich i zostaną naprzód pozbawieni pań-stwowej niezawisłości, a potem zamienieni w Niemców lub Moskali polskiego pochodze-nia bądź zlikwidowani. O ile więc koncepcja

Zwyciężyła idea Dmowskiego. Było to zwycięstwo pyrrusowe!

Polska wojna w trzeciej – światowej

184

Dmowskiego w odpowiedniej postaci może stanowić pierwszą część polskiego celu Trze-ciej Wojny Światowej, dotyczącą zachodniej granicy i stosunku do Niemiec, to na wscho-dzie musimy realizować idee odmienne.

Konieczność federacji

Do pełnego jednak zwycięstwa potrzebna jest realizacja na ziemiach wschodnich idei unijnej czy federacyjnej, opartej o tereny i ludy Rzeczypospolitej sprzed pierwszego rozbioru, albo o koncepcję federacyjną Międzymorza, jeśli ta ostatnia dałaby w rezultacie silniejszą formację polityczną. Zadania te musimy wy-konać przede wszystkim my sami. Musimy liczyć na własne siły i na własną, konstrukcyj-ną, dynamiczną, ofensywną doktrynę ideolo-giczną, polityczną, ekonomiczną, społeczną i militarną, opartą o naszą własną narodową przeszłość i wysnutą z Ducha Dziejów Polski.

Wypływa stąd wniosek jasny, że należy przyjąć szkołę romantyczno-realistyczną, wpoić ją w duszę każdego Polaka i prowadzić walkę aż do zwycięstwa lub śmierci, wzorem wielkich poprzedników, których dziełu, odra-dzającemu się w każdym niemal kolejnym pokoleniu od półtora stulecia, naród polski zawdzięcza, że – wbrew przemocy i nad-ludzkim ofiarom – w ciągu długiego okresu historii żyje, rozwija się i może patrzeć ufnie w swoją wielką przyszłość.

Polskie cele Trzeciej Wojny Światowej muszą być postawione kategorycznie i ka-tegorycznie podane do wiadomości zarówno narodowi polskiemu, jak i wszystkim ludom sąsiadującym z Polską. Jeżeli przywódcy tych ludów znajdujący się na emigracji nie potrafią dojść do porozumienia z polskim ośrodkiem kierowniczym, Polacy powinni się zwrócić ponad głowami tych przywódców bezpośrednio do ich narodów.

Są wszelkie podstawy do przyjęcia, że polskie cele trzeciej wojny światowej, tak jak

zostały sformułowane w niniejszym szkicu, trafią do przekonania nie tylko ogromnej większości Polaków, ale również narodom z naszą Ojczyzną sąsiadującym, które dzięki temu będą dobrowolnie współdziałały z czy-nami polskimi. Doznawszy zarówno ze stro-ny niemieckiej, jak i sowieckiej jedynie tyranii i niewoli, okrutnych prześladowań i tępienia swojej indywidualności narodowej, ludy te niewątpliwie zrozumiały, że wyłącznie istnie-nie potężnego Państwa Polskiego, jako ich oparcia i możnego sojusznika zabezpiecza im prawdziwą wolność i spokojną przyszłość.

Ludność wszystkich obszarów Wscho-du Europy po latach totalistycznej niewoli, naprzód Niemiec hitlerowskich, a następnie komunizmu moskiewskiego, znajduje się w stanie psychicznym, który nie jest dla nas obcą niewiadomą. Znamy ten nastrój, bo wie-lu spośród nas – autor tego szkicu również – przeżywało go osobiście. Wszystkie nadzieje tych ludzi są zwrócone na Zachód, wszystkie myśli obracają się dokoła tego zagadnienia, kiedy i w jakich okolicznościach nadejdzie wybawienie od potwornego jarzma, które spadło na ich życie.

Główne dobra, jakie chcieliby oni odzy-skać i których zasadniczą wartość poznali po ich utracie, to wiara, swobodnie wyznawana i przez władzę państwową szanowana, pra-wo, ceniące osobowość człowieka i jego wła-sność, wreszcie poczucie wolności i bezpie-czeństwa. Bóg, wolność od strachu, spokój i ziemia – oto podstawowe hasła, zawierające rdzeń pragnień ludzi, skutych w kajdany so-wieckiego totalizmu. Kto z tymi hasłami na-dejdzie i będzie je urzeczywistniał, ten może liczyć na ich zaufanie i czynną pomoc.

Warunki zwycięstwa

Polska wygra trzecią wojnę światową, jeżeli przyjmie program Wielkości, oparty na świetnej tradycji realizmu romantycznego

Zygmunt Czarnecki

185

i przestawi swoją doktrynę z postawy biernej na czynną.

Program wielkości – jak zaznaczono już poprzednio – to: (1) granica ryska, Prusy Wschodnie, Pomorze wschodnie i cały Śląsk, (2) rozbiór imperium rosyjskiego oraz ewen-tualnie ujęcie władzy w Rosji, (3) unia lub fe-deracja z Litwą, Białorusią, Łotwą, Ukrainą, Estonią i sojusze z Czechami, Słowakami, Wę-grami i Rumunami, co zapewni temu blokowi wolnych narodów nowoczesny potencjał i ob-szar strategiczny, zapewniający bezpieczeń-stwo, czego im brak było w 1939 roku.

Polską doktrynę militarną, służącą wyżej sformułowanym celom, musi cechować po-czątkowo improwizacja, rewolucyjność me-tod i partyzantka. Walka w swojej pierwszej fazie przyjmie na zachodzie charakter obrony na miejscu i przeciwuderzeń partyzanckich. Na wschodzie będą to działania partyzanckie i dalekie zagony ofensywne. Prócz tego zróż-nicowanie metod będzie polegało na tym, że na zachodzie główną bronią będzie Siła, a na wschodzie przede wszystkich Słowo, po-

parte siłą jedynie w ostateczności. Szybkość działania musi stać się zasadą bezwzględnie obowiązującą, albowiem rozstrzygną fakty dokonane, natychmiast po załamaniu się re-żymu sowieckiego.

Wojskowym zadaniem emigracji będzie organizacja Naczelnego Dowództwa, do-wództw frontów, dowództw wielkich jedno-stek operacyjnych oraz możliwie najwięk-szej ilości oddziałów do natychmiastowego zrzucenia na obszary Kraju i prowadzenia pierwszych walk, czyli oddziałów uprzednio przygotowanych i wyszkolonych.

Czekający nas wysiłek trzeciej wojny światowej wymaga wytrwałego i mądrego przygotowania, wymaga mobilizacji najlep-szych sił moralnych i umysłowych. Autor jest głęboko przekonany, że Naród Polski, aczkol-wiek tak niewymownie zmęczony psychicz-nie, zdobędzie się na ten ostatni konieczny zryw, wymagający napięcia woli i sił fizycz-nych do granic ostatecznych, ażeby odnieść prawdziwe zwycięstwo i utrwalić je w spoko-ju i pokoju na długie dziesiątki lat.

Przypisy:1. Zygmunt Czarnecki, Polska wojna w trzeciej – światowej, Londyn: Biblioteczka Pogoni 1951. Usunięto rozbudowany podział na rozdziały i podrozdziały, wprowadzono śródtytuły, nawiązu-jące niekiedy do tytułów podrozdziałów, ujednolicono i uwspółcześniono pisownię, uzupełniono i zaktualizowano odniesienia bibliograficzne. Podstawą przedruku był egzemplarz ze zbiorów Pawła Chojnackiego.

Co dalej?Zygmunt Czarnecki wyraźnie nawiązuje do tradycji polskiego prometeizmu. Pisaliśmy o niej w 22–23. tece „Pressji” Polska ejde-tyczna, uznając misję niesienia wolności innym narodom za istotny składnik idei polskiej.