Zeszyt 7 Pracowni Struktur Mentalnych

22
PRACOWNIA STRUKTUR MENTALNYCH zeszyt 7 lipiec 2012 Warszawa

description

Tematem zeszytu jest duchowość.

Transcript of Zeszyt 7 Pracowni Struktur Mentalnych

Page 1: Zeszyt 7 Pracowni Struktur Mentalnych

PRACOWniAStRuktuR

MentAlnyCh—

—zeszyt 7

lipiec 2012Warszawa

Page 2: Zeszyt 7 Pracowni Struktur Mentalnych
Page 3: Zeszyt 7 Pracowni Struktur Mentalnych

Siódmy zeszyt Pracowni Struktur Mentalnych jest dla nas zeszytem wyjątkowym. Zaczynając od znaku na okładce, który w tym numerze został wypalony przez słońce, dzięki właściwościom światłoczułym naszej okładkowej tektury. Krzyż, jako symbol najbardziej odpowiedni do oznaczenia duchowości w naszej kulturze stał się punktem wyjścia dla tekstów i prac publikowanych w zeszycie. Jest to ostatni tematycz-ny zeszyt PSM. Temat duchowości, tak rzadko podej-mowany w dyskusji, spotkał się z dużym zaintereso-waniem, dzięki czemu numer siódmy jest zeszytem najobszerniejszym.

—medytacji doznałem czegoś niesamowitego. Najpierw pojawił się wrażenie opuszczania ciała. Medytowałem z zamkniętymi oczami, a mimo to widziałem swoje splecione dłonie które otoczone ciemnością oddalały się ode mnie. Całe moje ciało zaczęło drżeć. Był to inny rodzaj drżenia niż ten jaki sobie wyobrażałem, kiedy mistrz opowiadał o możliwym doświadczaniu łagodnego przepływu energii. W moim przypadku nie było nic łagodnego, już po chwili rzucało mną tak, że z trudem mogłem zachować równowagę. Do-datkowo pojawiło się mocne uczucie skrętu w brzu-chu. Pomyślałem wtedy – Tak, to jest to! Doświad-czam doznania mistycznego. Osiągnąłem to szybciej niż inni. Po skończonej medytacji poszedłem jak naj-szybciej podzielić się tą nowiną z jedyną osobą do której mogłem się odezwać – do mistrza. Opowiedzia-łem Mu o wszystkim. On uśmiechnął się i powiedział że to raczej od bólu nóg.

Miałem kiedyś doznanie mistyczne. Pojechałem na obóz medytacyjny – Vipassana. W odciętym od świata ośrodku razem z innymi obcymi sobie ludźmi, przez kilkanaście dni nie opuszczając terenu ośrodka i z obowiązkiem zachowania milczenia medytowa-łem 10 godzin dziennie. Plan był taki: wstawaliśmy o 4, dwie godziny medytacji skromne śniadanie, po-tem chyba 5 godzin, obiad potem jeszcze 3 godziny. Ostatni posiłek o 17, choć właściwie trudno nazwać posiłkiem jabłko. Medytowaliśmy w wielkiej sali. Podczas medytacji klęczeliśmy na matach z poduszką pomiędzy udami, na której się siedziało. Po kilku go-dzinach takiego siedzenia nogi bolały niemiłosiernie, ale wizja osiągnięcia oczyszczenia ducha, wyleczenia ciała, a nawet doznań mistycznych wzmacniała moją siłę woli. Po wielu tak spędzonych dniach, podczas jednej z wielogodzinnych, bolesnych dla nóg, sesji

DOZnAniA MiStyCZne

WStęP

Łukasz Izertlipiec 2012

izert.gablotakrytyki.pl/155

Łukasz Izert i Kuba Maria Mazurkiewicz

Page 4: Zeszyt 7 Pracowni Struktur Mentalnych

(…) nad mieszkańcami kraju mroków zabłysło światło(Księga proroka Izajasza)

W jednej z kaplic kościoła, przy użyciu kilku belek siana, upletliśmy kopułę, która z zewnątrz wygląda jak stóg siana od środka. Ciemność i zwyczajny, słaby materiał użyty do zrobienia stogu są tak samo mar-ne jak otaczająca nas rzeczywistość. Z jednego tylko miejsca wydobywa się światło. Początkowo nie wia-domo, co znajduje się w jasnym punkcie. Dopiero po uklęknięciu widać dokładnie Dziecię. Nowonarodzo-ny jest jedynym ważnym i jasnym punktem w przy-tłaczającej ciemności.

Hanna Owsińska i Kuba Maria Mazurkiewicz

***Kiedy kupowałem prezenty spotkałem przyjaciela i powiedziałem mu, że właśnie skończyliśmy z Han-ną budować szopkę bożonarodzeniową w kościele św. Anny, skwitował – „czyli sztuka katolicka…”. Określenie to jest trafne, o ile mamy z tyłu głowy drugą możli-wość rozegrania się tej rozmowy: Kiedy kupowałem prezenty spotkałem przyjaciela i powiedziałem mu, że właśnie skończyliśmy z Hanną montować naszą insta-lację w galerii X, skwitował – „czyli sztuka galeryjna…”.

Rozmowa ta pokazuje, jak określone miejsce nadaje etykietę wytworom, albo działaniom tam prezento-wanym. Praca wystawiona w galerii mimo niedużej różnicy jakościowej będzie odczytywana jako sztuka, o której warto rozmawiać i poddawać ją krytycznemu osądowi, prezentowana w innym miejscu – w tym przypadku, w kościele – zyskuje etykietę katolickiej. Etykietę umniejszającą jej znaczenie. Bo nie jest to sztuka w ogóle, sztuka po prostu, tylko wąska nisza przeznaczona dla określonego odbiorcy, odbiorcy--doktrynera.

W takim rozumowaniu pojęcie „sztuka” staje się czymś nadrzędnym, wartością samą w sobie. Przestaje

być narzędziem do przekazywania treści spoza swo-jej dziedziny. Autonomizuje się powoli tracąc zacze-pienie w rzeczywistości. Wytwarza wewnętrzny, kruchy i niepodparty niczym istotnym iluzoryczny świat. „Świat sztuki” – jest to świat w świecie, ze swo-ją wewnętrzną mitologią, „religią” sztuki, która w tym wypadku staje się nową wiarą. Najprościej rzecz uj-mując: sztuka w kościele, nazwana wcześniej katolic-ką, jest narzędziem w stosunku do wiary, zaś sztuka w galerii, nazwana sztuką galeryjną jest sama obiek-tem wiary. Wycięty zostaje ważny szczebel w opisa-nej tu drabinie pomiędzy sztuką a wiarą. Poważne uproszczenie może prowadzić do załamania się całej drabiny. Wydaje mi się, że sztuka może mieć, co naj-wyżej, funkcję służebną wobec każdego przejawu ży-cia, w tym jego najważniejszego elementu, jakim jest wiara. W sztukę się nie wierzy, tylko się ją robi (może być, że dla wiary).

Na pierwszy rzut oka wydaje się, że współcześni artyści nie boją się metafizyki, czy religii. Często doty-kają tych płaszczyzn, jednak zwykle w sposób skraj-nie abstrakcyjny, albo banalnie krytyczny. Obrazy, instalacje mają duchowy charakter, ale nie wiadomo, o którego ducha chodzi. Wystawy dotykające pro-blemu metafizyki, duchowości, czy wiary nie poka-zują prac, które są wprost katolickie, prawosławne, muzułmańskie (tutaj przykład). Nie chodzi oczywi-ście o to, żeby wszystko było dosłowne i całkowicie konkretne, ale pokazywanie wyłącznie wyabstraho-wanej religijności jest poważnym zakłamaniem, za-mknięciem oczu na otoczenie. Przyzwoitością wydaje się zwrócenie uwagi na fundamentalne znaczenie dla kultury jej rodowodu. Na przykład dla sztuki europej-skiej, również współczesnej (czyli tworzonej bieżąco), fundamentem jest osadzenie w kulturze chrześcijań-skiej. Nawet negacja opiera się na jakiejś podstawie. Bez określenia podstawy wszelkie działania stają się wyjątkowo puste.

SZOPA

Kuba Maria Mazurkiewiczstyczeń 2012

mazurkiewicz.gablotakrytyki.pl/815

Page 5: Zeszyt 7 Pracowni Struktur Mentalnych

fot. 1-3, SZOPA w warszawskim kościele św. Anny, w grudniu 2011 roku, HO i KMMrys. 1, jeszcze myślenie, Hanna Owsińska

rys. 2, już robienie, Hanna Owsińskarys. 1, jeszcze myślenie, Hanna Owsińska

rys. 2, już robienie, Hanna Owsińska

Page 6: Zeszyt 7 Pracowni Struktur Mentalnych

(…) nad mieszkańcami kraju mroków zabłysło świa-tło

(Księga proroka Izajasza)

W jednej z kaplic kościoła, przy użyciu kilku belek siana, upletliśmy kopułę, która z zewnątrz wygląda jak stóg siana od środka. Ciemność i zwyczajny, słaby materiał użyty do zrobienia stogu są tak samo mar-ne jak otaczająca nas rzeczywistość. Z jednego tylko miejsca wydobywa się światło. Początkowo nie wia-domo, co znajduje się w jasnym punkcie. Dopiero po uklęknięciu widać dokładnie Dziecię. Nowonarodzo-ny jest jedynym ważnym i jasnym punktem w przy-tłaczającej ciemności.

Hanna Owsińska i Kuba Maria Mazurkiewicz

***Kiedy kupowałem prezenty spotkałem przyjaciela i powiedziałem mu, że właśnie skończyliśmy z Han-ną budować szopkę bożonarodzeniową w kościele św. Anny, skwitował – „czyli sztuka katolicka…”. Określenie to jest trafne, o ile mamy z tyłu głowy drugą możli-wość rozegrania się tej rozmowy: Kiedy kupowałem prezenty spotkałem przyjaciela i powiedziałem mu, że właśnie skończyliśmy z Hanną montować naszą insta-lację w galerii X, skwitował – „czyli sztuka galeryjna…”.

Rozmowa ta pokazuje, jak określone miejsce nada-je etykietę wytworom, albo działaniom tam prezen-towanym. Praca wystawiona w galerii mimo niedużej różnicy jakościowej będzie odczytywana jako sztuka, o której warto rozmawiać i poddawać ją krytycznemu osądowi, prezentowana w innym miejscu – w tym przypadku, w kościele – zyskuje etykietę katolickiej. Etykietę umniejszającą jej znaczenie. Bo nie jest to sztuka w ogóle, sztuka po prostu, tylko wąska nisza przeznaczona dla określonego odbiorcy, odbiorcy--doktrynera.

W takim rozumowaniu pojęcie „sztuka” staje się

czymś nadrzędnym, wartością samą w sobie. Przestaje być narzędziem do przekazywania treści spoza swo-jej dziedziny. Autonomizuje się powoli tracąc zacze-pienie w rzeczywistości. Wytwarza wewnętrzny, kruchy i niepodparty niczym istotnym iluzoryczny świat. „Świat sztuki” – jest to świat w świecie, ze swo-ją wewnętrzną mitologią, „religią” sztuki, która w tym wypadku staje się nową wiarą. Najprościej rzecz uj-mując: sztuka w kościele, nazwana wcześniej katolic-ką, jest narzędziem w stosunku do wiary, zaś sztuka w galerii, nazwana sztuką galeryjną jest sama obiek-tem wiary. Wycięty zostaje ważny szczebel w opisa-nej tu drabinie pomiędzy sztuką a wiarą. Poważne uproszczenie może prowadzić do załamania się ca-łej drabiny. Wydaje mi się, że sztuka może mieć, co najwyżej, funkcję służebną wobec każdego przejawu życia, w tym jego najważniejszego elementu, jakim jest wiara. W sztukę się nie wierzy, tylko się ją robi (może być, że dla wiary).

Na pierwszy rzut oka wydaje się, że współcześni artyści nie boją się metafizyki, czy religii. Często doty-kają tych płaszczyzn, jednak zwykle w sposób skraj-nie abstrakcyjny, albo banalnie krytyczny. Obrazy, instalacje mają duchowy charakter, ale nie wiadomo, o którego ducha chodzi. Wystawy dotykające pro-blemu metafizyki, duchowości, czy wiary nie poka-zują prac, które są wprost katolickie, prawosławne, muzułmańskie (tutaj przykład). Nie chodzi oczywi-ście o to, żeby wszystko było dosłowne i całkowicie konkretne, ale pokazywanie wyłącznie wyabstraho-wanej religijności jest poważnym zakłamaniem, za-mknięciem oczu na otoczenie. Przyzwoitością wydaje się zwrócenie uwagi na fundamentalne znaczenie dla kultury jej rodowodu. Na przykład dla sztuki europej-skiej, również współczesnej (czyli tworzonej bieżąco), fundamentem jest osadzenie w kulturze chrześcijań-skiej. Nawet negacja opiera się na jakiejś podstawie. Bez określenia podstawy wszelkie działania stają się

SZOPA

Kuba Maria Mazurkiewiczstyczeń 2012

mazurkiewicz.gablotakrytyki.pl/815

—rys. 1, jeszcze myślenie, Hanna Owsińska

rys. 2, już robienie, Hanna Owsińskarys. 1, jeszcze myślenie, Hanna Owsińska

rys. 2, już robienie, Hanna Owsińska

Page 7: Zeszyt 7 Pracowni Struktur Mentalnych

fot. 1-3, SZOPA w warszawskim kościele św. Anny, w grudniu 2011 roku, HO i KMM

Page 8: Zeszyt 7 Pracowni Struktur Mentalnych

1.Poprzez szczerość rozumiem mówienie zawsze dokład-nie tego co chcę powiedzieć. Co znaczy mniej więcej tyle, że jeśli mamy ochotę kłamać to nadal jesteśmy szczerzy. Prawda i fałsz nie mają znaczenia, ponieważ od zawsze tworzyły nierozłączną parę. Biegunowość to podział stworzony przez ludzi i to oni wartościują nała-dowując elementy dodatnim lub ujemnym ładunkiem. Niewykluczanie współistnienia sprzeczności to jedyna droga do jasnego postrzegania problemu.

2.System wartości

logika = dobro lubię = dobro

boli = zło słodkie = dobro

podoba mi się = dobro (mądre)nie podoba mi się = zło (głupie)

Ja lubię a on nie = zły (głupi) Ja lubię to co on = dobry (mądry)

lubię (wierzący) = dobro (pan bóg) lubię (ateista) = dobro (jestem mądry)

lubię (ortodoks) = zło (szatan)

*mając do czynienia z taką, a może i większą liczbą kombinacji ciężko powiedzieć czym jest dobro i zło.

3.Nasza intymność to najwyższa i jednocześnie jedyna cena jaką musi ponieść człowiek aby mógł siebie na-zywać artystą. Jedynie wtedy o rzeczach można mówić szczerze jeśli mówimy intymnie.

4.Wszechświat to ruch, przyciąganie i odpychanie. Przy-kładowo Miłość to przyciąganie a nienawiść odpycha-nie. Chęć odkrycia tajemnicy to przyciąganie z kolei brak ekscytacji rzeczami, do których mamy nieogra-niczony dostęp na co dzień można nazwać odpycha-niem (psychologia reguły niedostępności). Głód można zakwalifikować jako przyciąganie, a strach jako odpy-chanie itd. Celem powinno być dążenie do równowagi psychofizycznej, a równowagę może zapewnić ulega-nie pragnieniom. Nie chodzi mi o anarchię ale o próbę poradzenia sobie z manipulacyjnym oddziaływaniem otoczenia. Myślę o pewnej drodze, która jak poprzez trans przeprowadzałaby przez kolejne etapy dążenia do bycia sobą.

5.Cały czas od kiedy istniejemy staramy się wyrażać sie-bie. Na początku chodziło o przedłużenie gatunku potem o dobra materialne, obok nich po jakimś czasie pojawiły się inne potrzeby. Wyobraźnia – tak nazywamy nasze zdolności do syntetyzowania rzeczywistości. Dzięki niej powstała kultura, a w niej dla mnie najbardziej interesu-jąca gałąź, religia. Jak do tego doszło, że stworzyliśmy po-nad realną rzeczywistość, w której niewidzialni bogowie sterują naszymi mizernymi życiami? Dziś zarysowuje się granica pomiędzy ludźmi, dla których odpowiedzialna za to jest nasza wyobraźnia i ludźmi którzy widzą w tym natchnienie płynące z wyższych poziomów rzeczywisto-ści, jeśli można to tak nazwać. Bez względu na to, po której staniemy stronie tym co nas łączy będzie zawsze głód. Myślę, że to co najbardziej pociąga (przyciąga) to ta-jemnica, coś czego nie widzimy ale mamy silne poczucie, że jest i, że musimy to zdobyć, zobaczyć, dotknąć, zjeść.

nOtAtki Z OkReSuDOjRZeWAniAczęść 1

Page 9: Zeszyt 7 Pracowni Struktur Mentalnych

6.Pragnienia to najsilniejszy motor motywujący nas do działania. Co dzieje się z nami jeśli zaczynamy dążyć do cudzych pragnień? Co jeśli społeczeństwo zbyt sil-nie narzuca nam swój model wartości? Czy w takiej sytuacji nasze osobiste potrzeby znikają? Co się z nimi dzieje? Potrzeby wynikające z korzeni, mieszanki ge-nów i spektrum wydarzeń zarejestrowanych w pa-mięci poprzez nasze zmysły. Kształtują nas miliardy czynników wewnętrznych i zewnętrznych dlatego żadna maska nie jest w stanie zastąpić szczerej ekspre-sji. Maska to wrażenie człowieka, a ekspresja maski to wrażenie ekspresji, imitacja.

7.Proces twórczy

Zmaterializowany obraz z mojej głowy.Obraz jako zmaterializowana wersja iluzji, która jest w mojej gło-wie. Iluzja z mojej głowy wędruje na zewnątrz. Na ze-wnątrz jest czymś w rodzaju iluzji z mojej głowy z tym, że mogą zobaczyć ją inni. Iluzje z mojej głowy są oglą-dane przez innych. Inni patrzą co mam w głowie. Moja głowa jest pełna myśli o innych. Brakuje mi głosu in-nych w mojej głowie. Inni w mojej głowie są niemi. Jeśli pokażę co mam w głowie na zewnątrz wtedy inni z poza niej przestaną być niemi. Inni w mojej głowie przestaną być niemi.

Obraz jest jak materializowanie snów, jest iluzją, materialnym snem, rzeczywistością i wyobrażeniem zarazem. W śnie można najeść się do syta i obudzić się głodnym. Z obrazem jest taki problem, że nie zniknie więc w pewnym sensie jest się sytym i głodnym zara-zem. Obraz nie wypełni żołądka ale w pewnym sensie pokaże gdzie szukać jedzenia.

8.Więcej głosów w głowie.

Kiedy jeden coś robi, jak pies goniący samochody, dru-gi patrzy i ocenia. Trzeci głos zaprzecza, czwarty nie docenia, a piąty mówi, że jeszcze nie wszystko straco-ne. Szósty głos każe mi kogoś zabić.

Zawsze czułem się jakbym był tym z tyłu głowy. Drugim wycofanym. Nie czuję się jakbym był dwoma naraz tylko tym głębszym, wewnętrznym. Nie czuję się

jakbym kierował swoim ciałem, raczej wszystko dzieje się po prostu, a ja to nieustannie analizuję i oceniam.

Czasem czuję się jakbym był tym, który jest we-wnątrz mnie i nie wiedział jak się zachowa ciało. To jest tak jakbym był mózgiem i nie wykraczał poza czaszkę, analizował ciało ale nie miał nad nim kontroli. Ten podział wydaje mi się wyraźny, wyraźniejszy niż podział na świadomość i podświadomość.

„Dwoistość natury Chrystusa – jego pragnienie, tak ludzkie i nadludzkie zarazem, by stać się podobnym Bogu... stanowiło dla mnie zawsze głęboką, nieprze-niknioną tajemnicę. Nieustanna, bezlitosna walka między ciałem a duchem była dla mnie od młodości głównym powodem udręki, źródłem wszystkich rado-ści i smutków a moja dusza jest polem bitwy, na któ-rym walczą ze sobą i łączą się te dwie armie”.

NIKOS KAZANTZAKIS

z powieści „Ostatnie kuszenie Chrystusa”

9.Świat nie ma granic. Za to ma swoje mikroświaty, które nie wykluczają istnienia innych. Po co dzielić, rozcinać i wmawiać sobie i innym że to już wszyst-ko, „sens wszystkiego”. Jeśli spojrzę z daleka na zeszyt w którym teraz piszę i powiem, że to czarny prostokąt, to zdradzę wam tym samym z czego jest zbudowany? O czym właśnie piszę i dlaczego? Taki ma sens szu-kanie wzorów które mają określać skomplikowane struktury. Rzeczywistość to wszystko co można o niej powiedzieć, wszystko co można poczuć, dotknąć, zo-baczyć. Nie da się od niej oddzielić pamięci, wyobraź-ni i snów. Pomnóżmy to o czym piszę przez wszystko, wszystkich, zawsze i wszędzie, a zyskamy pojęcie czym jest rzeczywistość.

10.Jakie wartości w sztuce przetrwałyby gdyby wybu-chła wojna, silne wspólne zagrożenie, w tym momen-cie w dwudziestym pierwszym wieku? Na to pytanie chyba nikt nie zna dokładnej odpowiedzi. Wyobraźnia podpowiada mi, że w jakimś stopniu poszukiwania by-łyby kompletną odwrotnością cierpienia, strachu, bólu i zwątpienia a z drugiej strony emocjonalną dokumen-tacją teraźniejszości. Ten przykład pomaga w zrozu-mieniu jaki jest cel sztuki w ogóle. Sztuka odpowiada

Page 10: Zeszyt 7 Pracowni Struktur Mentalnych

na potrzeby ludzi, jednostek jak i grup. Dziś, w czasie pokoju, kiedy nic nam nie grozi, nic nas nie jednoczy, jesteśmy świadkami wielkiego indywidualizmu ale i początku poszukiwań tego pierwiastka, który mógłby być jakimś wspólnym mianownikiem. Dostrzegam, że wokół mnie ludzie coraz częściej postrzegają świat jako całość. Coraz rzadziej spotykam się z patriotyzmem a coraz częściej z kosmopolityzmem. Coraz rzadziej spotykam się ze sztuką egocentryczną jeśli mogę tak to nazwać a coraz częściej sztuka dotyczy tej: wieloplano-wej i wielowymiarowej; kalejdoskopowej; mikroskopij-nej i makroskopijnej; fraktalnej natury wszechświata. Równowaga, porządek, wyższa konieczność; nie ma jednostek, są tylko części całości, jednego organizmu.

11.Na co dzień podejmujemy wiele decyzji, a tak na praw-dę nieustannie mamy do czynienia z tymi samymi schematami, na które mamy gotowe rozwiązania. Wy-daje mi się, że potrzeba odejścia od powtarzalności nie jest do końca możliwa jednak świadczy o świadomości i odwadze w realizowaniu pragnień.

Co świadczy o słuszności naszych decyzji? Korzy-ści z nich płynące? Co jest ważniejsze, korzyść wła-sna, innych czy wspólna? Co jeśli moje potrzeby kłócą się z potrzebami innych lub co gorsza wykluczają się nawzajem?

,,Myślałeś, będąc chłopcem, że mag to ktoś, kto potra-fi uczynić wszystko. Tak i ja niegdyś myślałem. Tak myśleliśmy wszyscy. A prawda jest taka, że im bar-dziej rośnie prawdziwa moc człowieka, im bardziej poszerza się jego wiedza, tym bardziej zwęża się dro-ga, którą może on kroczyć; aż wreszcie niczego już nie wybiera, lecz czyni tylko i wyłącznie to, co musi czynić...”

URSUlA K. lE GUIN

„Czarnoksiężnik z Archipelagu”

12.Kiedy stoisz przed obrazem musisz zadać sobie trzy fundamentalne pytania:

1. Czy tworzysz obraz dla korzyści materialnych?2. Czy chcesz powiedzieć innym coś ważnego?3. Czy tworzysz obraz bo chcesz poznać siebie?

Z pewnością żaden z powodów nie jest lepszy od pozo-stałych. Możliwe, że wszystkie trzy mogą współistnieć. Z pewnością w przypadku każdej z kombinacji jeden z powodów będzie determinował pozostałe. Ostatni z powodów stwarza ciekawą sytuację. Te chirurgiczne zabiegi kiedy odcinamy nasze myśli od ciała są bardzo zdradliwe. Potrzeba dużej wprawy aby nawet w naj-mniejszym stopniu kontrolować ten proces. Podczas operacji mnoży się nieokreślona ilość potencjalnych błędów, które zniekształcają obraz. Tym samym dzie-lą osobowość na tą niezwykle złożoną, pełną gene-tycznych uwarunkowań, życiowych doświadczeń i tą krótkotrwałą będącą w gruncie rzeczy aktem kreacji.

„Jeden trochę bardziej, drugi trochę mniej, ale każdy człowiek jest zależny od opowiadań, od powieści, któ-re objawiają mu złożoną prawdę życia. Jedynie takie opowiadania, odczytywane nieraz w transie, stawiają go w obliczu przeznaczenia”.

GEORGES BATAIllE

„Błękit nieba”

13.Nie powinno się traktować dzieł ludzi jako wzoru po-stępowania w prawdziwym życiu. Dzieła to odrębne światy; kompletne i zamknięte, są zwieńczeniem pracy artysty. Dzieła nic nie powiedzą ci o twoim życiu jeśli będziesz naśladował ich treść.

Dzieło ma swoje prawa i siły, które są nieprzekła-dalne na życie codzienne. Można próbować przecho-dzić przez życie wedle praw z innego świata, ale dzie-ło jest po to by popychać do odkrywania własnych prawd i praw, które rządzą w twoim świecie.

Dzieło ma być dla nas, istnieć w teraźniejszości. Dzieło żyje tylko w teraźniejszości. Najpierw kształtują je decyzje twórcy, a potem subiektywne umysły innych.

14.Problemy z czasem

Na naturę przeszłości patrzymy z perspektywy arty-stów. To dlatego na przeszłość patrzymy jak na idyllę, stare dobre czasy. To nie znaczy, że nie było dobrych i złych chwil, to raczej świadczy o tym, że artyści prze-nikają rzeczywistość i destylują z niej to co najczystsze.

Przyszłość i przeszłość ma swój początek w teraźniej-szości, to oczywiste. Teraźniejszość ma na nie największy

Page 11: Zeszyt 7 Pracowni Struktur Mentalnych

wpływ. Ciekawsze jest to, że teraźniejszość, przeszłość i przyszłość, które znamy i opisujemy stanowią jed-ność. Przyszłość, to tak naprawdę przyszłość z per-spektywy teraźniejszości i tak samo jest z przeszłością.

Przeszłość jest dla historyków, przyszłość dla wróżbitów, teraźniejszość jest dla żywych. Z chaosu wyłania się teraźniejszość, pozostawiając niewielkie spektrum możliwości. Ścieżki prowadzą do niedale-kiej przyszłości skąd możemy obrać kolejny kierunek.

Nie możemy się cofnąć i obrać innej ścieżki. Cofanie się jest pozorne, dlatego że nadal kroczymy ku przyszło-ści. Jesteśmy wtedy już innymi ludźmi a błędne wybo-ry to również ścieżki, przez które musimy przebrnąć.

Materia powstaje w przyszłości, przybiera swoje kształty w teraźniejszości i rozpada się w przeszło-ści. Oparcie w teraźniejszości, prognozy na podstawie przeszłości i wróżenie z fusów odgadując przyszłość.

Co jeśli źle interpretujemy czas? Może wielki wy-buch nastąpił w przyszłości, a my jesteśmy nieustan-nie bombardowani jego podmuchem. Idąc pod wiatr staramy się dotrzeć do źródła.

„Człowiek jest strumieniem którego źródło jest ukryte.”EMERSON

„Myśli”

15.Czyń to, co chcesz czynić, bez względu na konsekwen-cje, strach i opinię innych. Zrób to co uważasz za słusz-ne albo rań i krzywdź bliskich za swoją słabość. Giń jako przedmiot w rękach osób, które tobą manipulują.

Jeśli nie zrobisz tego co podpowiada ci pożąda-nie, uczynisz to co wszyscy czynią, staniesz się jed-nym z tych co naśladują innych. Zamknięty w pętli naśladownictwa, nigdy nie zrozumiesz samego siebie.

„We wszystkich rzeczach przejawia się motyw będący częścią naszego wszechświata. Jest w nim symetria, elegancja i wdzięk, owe przymioty, które zawsze od-najdujemy w tym co wychwytują prawdziwi artyści”.

FRANK HERBERT

„Diuna”

16.Kundel jest Arcydziełem

To co tutaj piszę jest efektem chwilowych uniesień, które były zapisywane, następnie przeredagowywane

i układane. Kiedy czytam te teksty jeden po drugim przychodzi mi do głowy myśl, że świat jest nieustannie w ruchu. Jednego dnia coś zapisuje wydaje mi się to interesujące, ciekawe warte zacytowania , następnego dnia już nie... Co ciekawe ten sam fragment po kilku miesiącach jakby w jakimś bliżej nieokreślonym cyklu na nowo staje się interesujący i warty uwagi. Wszel-kie poszukiwania skazane są na płynność, takie dzieło jest w ruchu, to najważniejsza jego cecha. Takie dzieło musi być mądre i naiwne zarazem, poważne i śmiesz-ne. Co mogę powiedzieć na pewno, to że jest prawdzi-we, a realizm na tym poziomie przypomina mi życie samo w sobie. Jest to pewnego rodzaju naśladownic-two natury człowieka. Człowieka który popełnia błędy i szuka prawdy na własną rękę. Historia człowieka, który bredzi ale w tych bredniach jeśli uruchomimy wyobraźnie pojawia się światło. Tak jakby nadzieja, że może to jest właśnie jakaś droga poprzez popełnianie błędów, poprzez świadomość niedoskonałości, poprzez intuicje. Szukanie wzorów pośród błędów, zdrowi i chorzy, czystość krwi kontra wady genetyczne, schi-zofrenia i matematyka, zespół downa i sztuki piękne, równanie zainspirowane błędem.

„Niech będzie tak, jak miało być. Niech uwierzą. I niech się śmieją ze swoich namiętności. Ponieważ to, co nazywają namiętnością tak naprawdę nie jest emocjonalną energią, lecz tylko tarciem między ich duszami, a światem zewnętrznym. I co najważniejsze, niech uwierzą w siebie samych. Niech będą bezradni jak dzieci, bowiem słabość jest wielka, a siła jest ni-czym. Kiedy człowiek się rodzi, jest słaby i podatny, kiedy umiera, jest twardy i nieczuły. Kiedy drzewo rośnie, jest delikatne i wiotkie, lecz kiedy wyschnie i stwardnieje, umiera. Twardość i siła to towarzysze śmierci. Gibkość i słabość to przejawy żywotności. Bo to, co zatwardziałe, nigdy nie wygra”.

Cytat z filmu A.A.TARKOWSKIEGO,

„Stalker”

17.Euforia

Obserwuje małego chłopca, który ogląda serial w tele-wizji. Widzę jak zaciska piąstki i uśmiecha się kiedy jego ulubiony bohater z filmu kolejny raz pokonał potwory.

rys. 3, Bartosz Gregorek

rys. 3, Bartosz Gregorek

Page 12: Zeszyt 7 Pracowni Struktur Mentalnych

na potrzeby ludzi, jednostek jak i grup. Dziś, w czasie pokoju, kiedy nic nam nie grozi, nic nas nie jednoczy, jesteśmy świadkami wielkiego indywidualizmu ale i początku poszukiwań tego pierwiastka, który mógłby być jakimś wspólnym mianownikiem. Dostrzegam, że wokół mnie ludzie coraz częściej postrzegają świat jako całość. Coraz rzadziej spotykam się z patriotyzmem a coraz częściej z kosmopolityzmem. Coraz rzadziej spotykam się ze sztuką egocentryczną jeśli mogę tak to nazwać a coraz częściej sztuka dotyczy tej: wieloplano-wej i wielowymiarowej; kalejdoskopowej; mikroskopij-nej i makroskopijnej; fraktalnej natury wszechświata. Równowaga, porządek, wyższa konieczność; nie ma jednostek, są tylko części całości, jednego organizmu.

11.Na co dzień podejmujemy wiele decyzji, a tak na praw-dę nieustannie mamy do czynienia z tymi samymi schematami, na które mamy gotowe rozwiązania. Wy-daje mi się, że potrzeba odejścia od powtarzalności nie jest do końca możliwa jednak świadczy o świadomości i odwadze w realizowaniu pragnień.

Co świadczy o słuszności naszych decyzji? Korzy-ści z nich płynące? Co jest ważniejsze, korzyść wła-sna, innych czy wspólna? Co jeśli moje potrzeby kłócą się z potrzebami innych lub co gorsza wykluczają się nawzajem?

,,Myślałeś, będąc chłopcem, że mag to ktoś, kto potra-fi uczynić wszystko. Tak i ja niegdyś myślałem. Tak myśleliśmy wszyscy. A prawda jest taka, że im bar-dziej rośnie prawdziwa moc człowieka, im bardziej poszerza się jego wiedza, tym bardziej zwęża się dro-ga, którą może on kroczyć; aż wreszcie niczego już nie wybiera, lecz czyni tylko i wyłącznie to, co musi czynić...”

URSUlA K. lE GUIN

„Czarnoksiężnik z Archipelagu”

12.Kiedy stoisz przed obrazem musisz zadać sobie trzy fundamentalne pytania:

1. Czy tworzysz obraz dla korzyści materialnych?2. Czy chcesz powiedzieć innym coś ważnego?3. Czy tworzysz obraz bo chcesz poznać siebie?

Z pewnością żaden z powodów nie jest lepszy od pozo-stałych. Możliwe, że wszystkie trzy mogą współistnieć. Z pewnością w przypadku każdej z kombinacji jeden z powodów będzie determinował pozostałe. Ostatni z powodów stwarza ciekawą sytuację. Te chirurgiczne zabiegi kiedy odcinamy nasze myśli od ciała są bardzo zdradliwe. Potrzeba dużej wprawy aby nawet w naj-mniejszym stopniu kontrolować ten proces. Podczas operacji mnoży się nieokreślona ilość potencjalnych błędów, które zniekształcają obraz. Tym samym dzie-lą osobowość na tą niezwykle złożoną, pełną gene-tycznych uwarunkowań, życiowych doświadczeń i tą krótkotrwałą będącą w gruncie rzeczy aktem kreacji.

„Jeden trochę bardziej, drugi trochę mniej, ale każdy człowiek jest zależny od opowiadań, od powieści, któ-re objawiają mu złożoną prawdę życia. Jedynie takie opowiadania, odczytywane nieraz w transie, stawiają go w obliczu przeznaczenia”.

GEORGES BATAIllE

„Błękit nieba”

13.Nie powinno się traktować dzieł ludzi jako wzoru po-stępowania w prawdziwym życiu. Dzieła to odrębne światy; kompletne i zamknięte, są zwieńczeniem pracy artysty. Dzieła nic nie powiedzą ci o twoim życiu jeśli będziesz naśladował ich treść.

Dzieło ma swoje prawa i siły, które są nieprzekła-dalne na życie codzienne. Można próbować przecho-dzić przez życie wedle praw z innego świata, ale dzie-ło jest po to by popychać do odkrywania własnych prawd i praw, które rządzą w twoim świecie.

Dzieło ma być dla nas, istnieć w teraźniejszości. Dzieło żyje tylko w teraźniejszości. Najpierw kształtują je decyzje twórcy, a potem subiektywne umysły innych.

14.Problemy z czasem

Na naturę przeszłości patrzymy z perspektywy arty-stów. To dlatego na przeszłość patrzymy jak na idyllę, stare dobre czasy. To nie znaczy, że nie było dobrych i złych chwil, to raczej świadczy o tym, że artyści prze-nikają rzeczywistość i destylują z niej to co najczystsze.

Przyszłość i przeszłość ma swój początek w teraźniej-szości, to oczywiste. Teraźniejszość ma na nie największy

rys. 3, Bartosz Gregorek

rys. 3, Bartosz Gregorek

Page 13: Zeszyt 7 Pracowni Struktur Mentalnych

wpływ. Ciekawsze jest to, że teraźniejszość, prze-szłość i przyszłość, które znamy i opisujemy stanowią jedność. Przyszłość, to tak naprawdę przyszłość z per-spektywy teraźniejszości i tak samo jest z przeszłością.

Przeszłość jest dla historyków, przyszłość dla wróżbitów, teraźniejszość jest dla żywych. Z chaosu wyłania się teraźniejszość, pozostawiając niewielkie spektrum możliwości. Ścieżki prowadzą do niedale-kiej przyszłości skąd możemy obrać kolejny kierunek.

Nie możemy się cofnąć i obrać innej ścieżki. Cofanie się jest pozorne, dlatego że nadal kroczymy ku przyszło-ści. Jesteśmy wtedy już innymi ludźmi a błędne wybo-ry to również ścieżki, przez które musimy przebrnąć.

Materia powstaje w przyszłości, przybiera swoje kształty w teraźniejszości i rozpada się w przeszło-ści. Oparcie w teraźniejszości, prognozy na podstawie przeszłości i wróżenie z fusów odgadując przyszłość.

Co jeśli źle interpretujemy czas? Może wielki wy-buch nastąpił w przyszłości, a my jesteśmy nieustan-nie bombardowani jego podmuchem. Idąc pod wiatr staramy się dotrzeć do źródła.

„Człowiek jest strumieniem którego źródło jest ukryte.”EMERSON

„Myśli”

15.Czyń to, co chcesz czynić, bez względu na konsekwen-cje, strach i opinię innych. Zrób to co uważasz za słusz-ne albo rań i krzywdź bliskich za swoją słabość. Giń jako przedmiot w rękach osób, które tobą manipulują.

Jeśli nie zrobisz tego co podpowiada ci pożądanie, uczynisz to co wszyscy czynią, staniesz się jednym z tych co naśladują innych. Zamknięty w pętli na-śladownictwa, nigdy nie zrozumiesz samego siebie.

„We wszystkich rzeczach przejawia się motyw będący częścią naszego wszechświata. Jest w nim symetria, elegancja i wdzięk, owe przymioty, które zawsze od-najdujemy w tym co wychwytują prawdziwi artyści”.

FRANK HERBERT

„Diuna”

16.Kundel jest Arcydziełem

To co tutaj piszę jest efektem chwilowych uniesień, które były zapisywane, następnie przeredagowywane

i układane. Kiedy czytam te teksty jeden po drugim przychodzi mi do głowy myśl, że świat jest nieustannie w ruchu. Jednego dnia coś zapisuje wydaje mi się to interesujące, ciekawe warte zacytowania , następnego dnia już nie... Co ciekawe ten sam fragment po kilku miesiącach jakby w jakimś bliżej nieokreślonym cyklu na nowo staje się interesujący i warty uwagi. Wszel-kie poszukiwania skazane są na płynność, takie dzieło jest w ruchu, to najważniejsza jego cecha. Takie dzieło musi być mądre i naiwne zarazem, poważne i śmiesz-ne. Co mogę powiedzieć na pewno, to że jest prawdzi-we, a realizm na tym poziomie przypomina mi życie samo w sobie. Jest to pewnego rodzaju naśladownic-two natury człowieka. Człowieka który popełnia błędy i szuka prawdy na własną rękę. Historia człowieka, który bredzi ale w tych bredniach jeśli uruchomimy wyobraźnie pojawia się światło. Tak jakby nadzieja, że może to jest właśnie jakaś droga poprzez popełnianie błędów, poprzez świadomość niedoskonałości, poprzez intuicje. Szukanie wzorów pośród błędów, zdrowi i chorzy, czystość krwi kontra wady genetyczne, schi-zofrenia i matematyka, zespół downa i sztuki piękne, równanie zainspirowane błędem.

„Niech będzie tak, jak miało być. Niech uwierzą. I niech się śmieją ze swoich namiętności. Ponieważ to, co nazywają namiętnością tak naprawdę nie jest emocjonalną energią, lecz tylko tarciem między ich duszami, a światem zewnętrznym. I co najważniej-sze, niech uwierzą w siebie samych. Niech będą bez-radni jak dzieci, bowiem słabość jest wielka, a siła jest niczym. Kiedy człowiek się rodzi, jest słaby i podatny, kiedy umiera, jest twardy i nieczuły. Kiedy drzewo rośnie, jest delikatne i wiotkie, lecz kiedy wyschnie i stwardnieje, umiera. Twardość i siła to towarzysze śmierci. Gibkość i słabość to przejawy żywotności. Bo to, co zatwardziałe, nigdy nie wygra”.

Cytat z filmu A.A.TARKOWSKIEGO,

„Stalker”

17.Euforia

Obserwuje małego chłopca, który ogląda serial w tele-wizji. Widzę jak zaciska piąstki i uśmiecha się kiedy jego ulubiony bohater z filmu kolejny raz pokonał potwory.

Page 14: Zeszyt 7 Pracowni Struktur Mentalnych

I wtedy to do mnie dotarło, że w jego wieku ogląda-łem te filmy, w których bohater wygrywa bo dawało mi to poczucie satysfakcji, wygrywałem razem z nim. Teraz ogarnia mnie przerażenie, że może już od naj-młodszych lat byłem ofiarą, jak narkoman dostawa-łem swoją dawkę euforii, na którą w żaden sposób so-bie nie zasłużyłem ani nie zapracowałem. Praca jaką wykonujemy jest o tyle ważna, że kiedy ją wykonamy możemy cieszyć się z nagrody świadomie i podświa-domie. Mały chłopiec nie wie, że radość, którą odczu-wa, kompensuje w podświadomości (zaraz po literach końcowych) uczucie głębokiego nieszczęścia. Odry-wamy oczy od ekranu, nieświadomie porównujemy i oceniamy naszą rzeczywistość, zawiedzeni realnym nie możemy się już cieszyć czyimś zwycięstwem więc sięgamy po następną dawkę. To co na ekranie staje się rzeczywistością, a rzeczywistość staje się koszma-rem do którego nie chcemy wracać, ale to nie możliwe.

18.Artysta się pomylił

Realizm, surrealizm, relatywizm, Corbusier, demokracja i kapitalizm. Sny, majaki i odpadki radioaktywne. Filmy, telewizja i viagra. Poczucie odrzucenia, konformizm, im-pulsywność, dzieciństwo i paranoje. Kościół, Państwo watykańskie, Bank Watykański, żandarmeria watykań-ska, nadstawianie policzka i konfesjonał. Ocieramy się o upadek za każdym razem kiedy zaczynamy widzieć.

19.Granice

Kiedy osiągamy głębie własnego istnienia zdajemy so-bie raptem sprawę, że znaleźliśmy się w jeszcze więk-szym świecie. Świat ten rządzi się swoimi prawami, a język jest w nim niewykształcony i zmienny. Ale nie tylko, jest też językiem wszystkich zmysłów. Tego świata tak samo nie można ogarnąć myślą jak i świa-ta zewnętrznego, pozostaje jedynie świadomość jego istnienia. Kiedy spoglądasz na świat z perspektywy najgłębszych zakamarków swojego umysłu kontakty z innymi ludźmi na poziomie codzienności stają się trudniejsze niż pertraktacje między zwaśnionymi pań-stwami. Umysł to królestwo, twierdza z armią głosów i jednym uśpionym królem na czele.

20.Wolność

Myślę, że w pewnym sensie każdy człowiek powinien czuć się współwinny istnienia morderców, gwałcicieli, sadystów wszelkiego rodzaju i zła w ogóle. Tworzy-my ich każdego dnia: krytykując, będąc lepszym, za-możniejszym, silniejszym, zbyt wymagającym, będąc konformistą, ignorantem, tchórzem, matką lub ojcem, prezydentem, księdzem, nauczycielem, kolegą, kochan-ką, będąc pięknym, wartościując, mając oczekiwania.

21.Któregoś popołudnia przyszło mi do głowy, że nie można niczego powiedzieć jeśli to nie jest szczere, nie wynika z intymności, autobiografii bez cenzury. Począwszy od tematu poprzez narzędzia jakimi się będziemy posługiwać, kończąc na języku. Kiedy wy-bieram kolor, to on zawsze jest odzwierciedleniem teraźniejszej potrzeby. W innym wypadku byłby to zimny cytat a nie gorąca wypowiedź.

Tekst ten to praca magisterska, którą Bartosz Gregorek obronił na ASP w Warszawie w 2012 roku.

Bartosz Gregorek2011-2012

teksty.gablotakrytyki.pl/488

Plansza 1 (następna strona), proj. Tymek Borowski

Page 15: Zeszyt 7 Pracowni Struktur Mentalnych

DUCHOWOŚĆDuchowość to poczucie, że jesteśmy częścią czegoś większego, niż my sami. To warunek dobrego i szczęśliwego życia. Określmy na początek trzy umowne „poziomy” duchowości:

JANa tym poziomie czujemy się niezależną od świata jednost-ką, wolną i unikatową.

Moralność: Dobre jest to, co jest korzystne dla mnie.

MYNa tym poziomie czujemy się częścią grupy ludzi (najczę-ściej wielu różnych grup naraz). Grupy to np. rodzina, krewni, ekipa przyjaciół, orga-nizacja, firma, dobrzy ludzie, grupa zawodowa, Kościół, kibice określonej drużyny, klasa średnia, inteligentni ludzie, naród, etc.

Moralność: Dobre jest to, co jest korzystne dla mojej grupy.

ŻYCIENa tym poziomie czujemy się częścią Życia. Widzimy siebie - ludzkość - jako jeden (bynaj-mniej nie ostatni!) z odcinków telenoweli opowiadającej historię złożonych, myślących systemów. Jesteśmy Czło-wiekiem: (póki co) najbardziej wszechstronnie wielozada-niowym komandosem Armii Życia walczącej o rozprze-strzenienie się w ogromnym Kosmosie.

Moralność: Dobre jest to, co jest korzystne dla całościowo rozumianego Życia.

TYPY LUDZKIE:

WIĘC JAK ŻYĆ?

Egoista - czuje się centrum wszech-świata. Nikt go nie lubi. Egoista „w sta-nie czystym” to tzw. psychopata.

Normalni ludzie - wielu z nich dręczy podskórny brak satysfakcji z życia wynikający z braku poczucia sensu.

Fanatyk - walczy ze światem o intere-sy swojej grupy. Podświadomie czuje pustkę. Najczęściej ponurak.

Święty - poświęca się dla innych i dla Ważnych Rzeczy - a to często rodzi w nim zgorzknienie i frustrację.

Metafizyk - ucieka w stratosferyczne spekulacje przed prozą życia. Dużo gada, mało robi. W sumie frustrat.

Oświecony Indywidualista - czasem cierpi przez społeczne wyalienowa-nie, czasem jest megalomanem.

Jeżeli w danej sytuacji żaden z możliwych wyborów nie spraw-dza się na wszystkich 3 pozio-mach ( jesteś pewien? to się rzadko zdarza ), wybierz ten, który zahacza o możliwie najwyższe poziomy.

Nihilista - nie dba o nic. Prawdopo-dobnie ofiara depresji lub współcze-snej, przesubtelnionej kultury.

Mądry człowiek.

Po pierwsze, aby wiedzieć, co jest rzeczywiście (nie pozornie)korzystne, dużo czytaj, intere-suj się nauką i używaj mózgu. Jednocześnie działaj tak, żeby każ-da Twoja decyzja sprawdzała się na

wszystkich trzech poziomach - była korzystna jednocześnie dla Ciebie, dla grup z którymi się utożsamiasz i dla całości Życia. W ten sposób przeżyjesz życie dobrze i szczęśli-wie.

*) dylematy moralne?

Page 16: Zeszyt 7 Pracowni Struktur Mentalnych

Robimy wszystko by nie czuć – czuć jest przecież bardzo trudno, to ciągła świadomość życia i śmierci, świętości i grozy – lepiej jest może zapomnieć. Ateizm praktyczny jest jednak oparty na niedoinformowaniu,  kwestionuje potrzebę poznania i doświadczenia źró-dła życia. Zakłada, że bóg i religia nie maja znaczenia dla życia, ale upraszcza on boga i religię do form i in-stytucji. Ten sposób postrzegania człowieka i świata to utopia. Nie unikniemy przecież naturalnej potrzeby – nie przestaniemy być religijni – nie rytuał w swej formie lub instytucja rozwijają nas duchowo, ale nie-ustanna fascynacja życiem i opowieść z tym związana.

Tworzymy tysiące opowieści. Powstają one od cza-sów, gdy jako ludzie osiągnęliśmy samoświadomość. W tych opowieściach, niezależnie od kultury, życie to, to co człowiecze i pozaczłowiecze, świeckie i świę-te, profanum i sacrum. Naturalnie towarzyszy nam chęć poznania źródła życia, siły, która jest fundamen-tem świata, to poczucie buduje w nas potrzebę religij-ności. Określenie źródło życia pomaga uwolnić Boga i Naturę od nadużyć znaczeniowych. Przecież Bóg bądź bóg jako słowo jest przez nas wręcz molesto-wany – w jego imieniu lub pod tym hasłem – zmie-nia się „te gorsze” kultury, karze, zabija, manipuluje i straszy – smutny B\bóg. Co więcej, z samej potrze-by religijnej zrobiliśmy użytek by posiąść władzę – z B\bogiem stworzono systemy władzy duchowej i państwo bez granic (najlepszym przykładem jest du-chowa władza katolicka). By opowiadać o życiu, stwo-rzyliśmy rytuały – zlepek zachowań, które cyklicznie powtarzamy. Rytuały są obecne w każdej społeczno-ści i kulturze człowieka, one także wypływają z na-szej ludzkiej natury. Rytuał to recepta na pamiętanie o życiu. Osiągnęliśmy samoświadomość nie jako stan permanentny, ale raczej jako przebłysk umysłu i do-świadczenia życia. Rytuał poświęcony sacrum pełni szczególną rolę, jest to rola fundamentalna, bo przy-pomina nam o tym, czego właściwie doświadczamy żyjąc – przypomina o początku, o tym co porusza do głębi, co święte i przeklęte, co jest wpisane w rytm naszego życia. Często upraszczamy życie do procesów organizmu, do gromadzenia wiedzy i rozwoju nauki, rozmów czy planów na niedzielne popołudnie. Ale gdybyśmy pamiętali o naturalnej potrzebie poznania siły życia, o naszej naturalnej religijności, czy wtedy życie mogłoby w nas przetrwać? Zachodnia kultura współczesna to kultura ateistów praktycznych, gdzie rytuał uproszczony jest do nawykowych czynności. Rytuały sakralne stały się naszą współczesną bo-lączka, a nawet przeszkodą dla rozwoju duchowego.

Michalina Dąbrowskalipiec 2012

teksty.gablotakrytyki.pl/501

rytuał

Plansza 2 (wszywka), proj. Paweł Sysiak

Page 17: Zeszyt 7 Pracowni Struktur Mentalnych

Popularne stają się ostatnio inicjatywy artystyczne, w ramach których organizuje się ekspedycje czy też pobyty w odległych, opuszczonych miejscach, jak nie-zamieszkałe wyspy czy dziewicze parki przyrodnicze. Przedsięwzięcia te podyktowane są założeniem, że bez autentycznego doświadczenia, zaznania esencjonalnego tu i teraz, niemożliwym pozostaje kształtowanie świa-domości swojej i innych. Żadne nowoczesne narzędzia komunikacji nie zagwarantują tego, co podróż, czyli bezpośredniego przeżycia fizycznego. Stąd zapewne pomysł podobnych projektów artystyczno-badaw-czych, które za podstawę dalszych działań traktują właśnie ekspedycje – działania w terenie, a może po-szukiwania emocjonującej przygody?

Podróż rozdzielić można na: przebywanie dro-gi (dążenie) oraz docieranie do celu. Oba etapy są znaczące. Droga kształtuje się poprzez oczekiwania, wybory, mijający czas oraz obserwacje dziejące się w wymiarze horyzontalnym (związane z ruchem do przodu). Z kolei cel, wieńczący podróż, to odkrywa-nie, konfrontacja, możliwość spełnienia. Przemiesz-czanie się jest bardzo angażującym procesem percy-powania przestrzeni naturalnej.

Możliwie intensywny wysiłek cielesny wzmacnia empiryczne doświadczenie krajobrazu. Nie wystarczy postrzeganie wzrokowe, by dane miejsce poznać. Przy-kładowa pocztówka z danej lokalizacji w żaden sposób nie umożliwia jej poznania, jest jedynie wizualną na-miastką, symbolem, kiczowatą opowieścią (jakkolwiek forma widokówki wydaje mi się fascynująca jako kom-pleksowa forma wyrazu). Wędrówka, przemieszczanie się po lądzie czy wodzie gwarantuje dosadniejsze prze-życie otoczenia. Okupiona wysiłkiem w naturalny spo-sób ustosunkowuje emocjonalnie, a zatem ugruntowuje

subiektywne obserwacje. Trud fizyczny nie tylko inten-syfikuje postrzeganie pejzażu, ale też powoduje zawią-zanie relacji między światem zewnętrznym a odczucia-mi wewnętrznymi.

John Brinckerhoff Jackson* zauważa, jak bardzo myślenie o otoczeniu zmienia postępująca mobilność oraz możliwości szybkiego poruszania się po całym świecie. Coraz mniej jest miejsc trudno dostępnych, coraz szybciej do nich docieramy, a także – coraz mniej przemieszczamy się po gruncie/wodzie, czyli etap drogi zaczyna zanikać. A ruch horyzontalny, możliwie bezpo-średnio przeżywany jest bardzo ważny i wzbogacają-cy. Wartościowy jest chociażby dlatego, bo zmusza do większej uważności – prowokuje zwracanie uwagi na czynniki atmosferyczne oraz pozwala na wymierzenie dystansu w skali ludzkich możliwości. Dziś wędrówka, pokonywanie odległości czy przeszkód stają się czyn-nościami sportowymi. Turystyka górska, alpinizm, że-glarstwo, jazda konna to dyscypliny, które dziś kojarzo-ne są z rekreacją, a de facto są pochodnymi dawnych metod transportu. J. B. Jackson, zgodnie ze swoim pragmatycznym nastawieniem, określa sport nowym sposobem doświadczania pejzażu, stojącym w opozycji wobec tradycyjnej kontemplacji.

Jackson pisze: […] Gdy ludzie decydują się na prak-tykowanie pewnych aktywności na świeżym powie-trzu, przypuszać należy, że przebywanie na dworze jest w jakiś sposób istotne dla tej aktywności. W moim mniemaniu ci, którzy zajęli się sportami tego typu, uczynili to, ponieważ mieli już dość kontemplacji oraz niegdysiejszych wzniosłości, które w wieku poetów i malarzy i muzyków nieustająco były reinterpreto-wane. Zatem aktywność sportowa jest równoprawna wobec natchnionej obserwacji (ruchowo pasywnej).

PODRÓŻ:doświadczenie fizyczne/

przeżycie duchowe

Page 18: Zeszyt 7 Pracowni Struktur Mentalnych

dą dla rozwoju duchowego. Robimy wszystko by nie czuć – czuć jest przecież bardzo trudno, to cią-gła świadomość życia i śmierci, świętości i grozy – lepiej jest może zapomnieć. Ateizm praktyczny jest jednak oparty na niedoinformowaniu,  kwestionuje potrzebę poznania i doświadczenia źródła życia. Za-kłada, że bóg i religia nie maja znaczenia dla życia, ale upraszcza on boga i religię do form i instytucji. Ten sposób postrzegania człowieka i świata to uto-pia. Nie unikniemy przecież naturalnej potrzeby – nie przestaniemy być religijni – nie rytuał w swej formie lub instytucja rozwijają nas duchowo, ale nieustan-na fascynacja życiem i opowieść z tym związana.

Tworzymy tysiące opowieści. Powstają one od cza-sów, gdy jako ludzie osiągnęliśmy samoświadomość. W tych opowieściach, niezależnie od kultury, życie to, to co człowiecze i pozaczłowiecze, świeckie i świę-te, profanum i sacrum. Naturalnie towarzyszy nam chęć poznania źródła życia, siły, która jest fundamen-tem świata, to poczucie buduje w nas potrzebę religij-ności. Określenie źródło życia pomaga uwolnić Boga i Naturę od nadużyć znaczeniowych. Przecież Bóg bądź bóg jako słowo jest przez nas wręcz molesto-wany – w jego imieniu lub pod tym hasłem – zmie-nia się „te gorsze” kultury, karze, zabija, manipuluje i straszy – smutny B\bóg. Co więcej, z samej potrze-by religijnej zrobiliśmy użytek by posiąść władzę – z B\bogiem stworzono systemy władzy duchowej i państwo bez granic (najlepszym przykładem jest duchowa władza katolicka). By opowiadać o życiu, stworzyliśmy rytuały – zlepek zachowań, które cy-klicznie powtarzamy. Rytuały są obecne w każdej społeczności i kulturze człowieka, one także wypły-wają z naszej ludzkiej natury. Rytuał to recepta na pamiętanie o życiu. Osiągnęliśmy samoświadomość nie jako stan permanentny, ale raczej jako przebłysk umysłu i doświadczenia życia. Rytuał poświęcony sacrum pełni szczególną rolę, jest to rola fundamen-talna, bo przypomina nam o tym, czego właściwie doświadczamy żyjąc – przypomina o początku, o tym co porusza do głębi, co święte i przeklęte, co jest wpi-sane w rytm naszego życia. Często upraszczamy ży-cie do procesów organizmu, do gromadzenia wiedzy i rozwoju nauki, rozmów czy planów na niedzielne popołudnie. Ale gdybyśmy pamiętali o naturalnej potrzebie poznania siły życia, o naszej naturalnej religijności, czy wtedy życie mogłoby w nas prze-trwać? Zachodnia kultura współczesna to kultura ateistów praktycznych, gdzie rytuał uproszczony jest do nawykowych czynności. Rytuały sakralne stały się naszą współczesną bolączka, a nawet przeszko-

Michalina Dąbrowskalipiec 2012

teksty.gablotakrytyki.pl/501

rytuał

Plansza 2 (wszywka), proj. Paweł Sysiak

Page 19: Zeszyt 7 Pracowni Struktur Mentalnych

Popularne stają się ostatnio inicjatywy artystyczne, w ra-mach których organizuje się ekspedycje czy też pobyty w odległych, opuszczonych miejscach, jak niezamieszka-łe wyspy czy dziewicze parki przyrodnicze. Przedsięwzię-cia te podyktowane są założeniem, że bez autentycznego doświadczenia, zaznania esencjonalnego tu i teraz, nie-możliwym pozostaje kształtowanie świadomości swo-jej i innych. Żadne nowoczesne narzędzia komunikacji nie zagwarantują tego, co podróż, czyli bezpośredniego przeżycia fizycznego. Stąd zapewne pomysł podobnych projektów artystyczno-badawczych, które za podstawę dalszych działań traktują właśnie ekspedycje – działania w terenie, a może poszukiwania emocjonującej przygody?

Podróż rozdzielić można na: przebywanie drogi (dąże-nie) oraz docieranie do celu. Oba etapy są znaczące. Dro-ga kształtuje się poprzez oczekiwania, wybory, mijający czas oraz obserwacje dziejące się w wymiarze horyzon-talnym (związane z ruchem do przodu). Z kolei cel, wień-czący podróż, to odkrywanie, konfrontacja, możliwość spełnienia. Przemieszczanie się jest bardzo angażującym procesem percypowania przestrzeni naturalnej.

Możliwie intensywny wysiłek cielesny wzmacnia empiryczne doświadczenie krajobrazu. Nie wystarczy postrzeganie wzrokowe, by dane miejsce poznać. Przy-kładowa pocztówka z danej lokalizacji w żaden sposób nie umożliwia jej poznania, jest jedynie wizualną na-miastką, symbolem, kiczowatą opowieścią (jakkolwiek forma widokówki wydaje mi się fascynująca jako kom-pleksowa forma wyrazu). Wędrówka, przemieszczanie się po lądzie czy wodzie gwarantuje dosadniejsze prze-życie otoczenia. Okupiona wysiłkiem w naturalny spo-sób ustosunkowuje emocjonalnie, a zatem ugruntowuje subiektywne obserwacje. Trud fizyczny nie tylko intensy-fikuje postrzeganie pejzażu, ale też powoduje zawiąza-

nie relacji między światem zewnętrznym a odczuciami wewnętrznymi.

John Brinckerhoff Jackson* zauważa, jak bardzo myślenie o otoczeniu zmienia postępująca mobilność oraz możliwości szybkiego poruszania się po całym świecie. Coraz mniej jest miejsc trudno dostępnych, coraz szybciej do nich docieramy, a także – coraz mniej przemieszczamy się po gruncie/wodzie, czy-li etap drogi zaczyna zanikać. A ruch horyzontalny, możliwie bezpośrednio przeżywany jest bardzo waż-ny i wzbogacający. Wartościowy jest chociażby dla-tego, bo zmusza do większej uważności – prowoku-je zwracanie uwagi na czynniki atmosferyczne oraz pozwala na wymierzenie dystansu w skali ludzkich możliwości. Dziś wędrówka, pokonywanie odległości czy przeszkód stają się czynnościami sportowymi. Tu-rystyka górska, alpinizm, żeglarstwo, jazda konna to dyscypliny, które dziś kojarzone są z rekreacją, a de facto są pochodnymi dawnych metod tr ansportu. J. B. Jackson, zgodnie ze swoim pragmatycznym nastawie-niem, określa sport nowym sposobem doświadczania pejzażu, stojącym w opozycji wobec tradycyjnej kon-templacji.

Jackson pisze: […] Gdy ludzie decydują się na praktykowanie pewnych aktywności na świeżym powietrzu, przypuszać należy, że przebywanie na dworze jest w jakiś sposób istotne dla tej aktyw-ności. W moim mniemaniu ci, którzy zajęli się sportami tego typu, uczynili to, ponieważ mieli już dość kontemplacji oraz niegdysiejszych wznio-słości, które w wieku poetów i malarzy i muzy-ków nieustająco były reinterpretowane. Zatem aktywność sportowa jest równoprawna wobec natchnionej obserwacji (ruchowo pasywnej).

PODRÓŻ:doświadczenie fizyczne/

przeżycie duchowe

Page 20: Zeszyt 7 Pracowni Struktur Mentalnych

To, co warto poddać pod rozwagę, to pytanie, na ile doświadczenie pejzażu jest aktem fizycznym, a na ile czysto duchowym. Otaczająca natura jest przecież rze-czywistością poznawalną zmysłowo, materią postrze-ganą poprzez receptory fizjologiczne. Jednocześnie pejzaż jest konstruktem mentalnym czy kulturowym, wobec którego kontemplacja przez rekreację może być odbierana jako spłycenie tej kwestii, tj. zjawiskiem na tyle praktycznym, że wykluczającym wszelką transcen-dencję natury. A jednak, relacje alpinistyczne (literac-kie czy fotograficzne) są bardzo poruszające. Rzeczywi-ście, często w takich opowieściach wiele rozgrywa się wokół osiągniętych wyników, ale jeśli tylko odcedzić tę zawodniczą część, pozostaje wyjątkowa wartość sportu: wyczynowa wspinaczka umożliwia przecież dotarcie w miejsca odizolowane, na swój sposób dzikie (tj. nieuczęszczane, czyste, oddalone – są to zazwyczaj lokalizacje wcześniej już odkryte, a zatem nie są cał-kiem dziewicze), podróżując samotnie lub w niewiel-kiej grupie. Jako że towarzyszą im intensywne emocje, wynikające z warunków, w jakich funkcjonują lub ryzykiem, jakim są obarczone sporty ekstremalne, mają szansę przeżyć piękno natury w sposób bardziej dosadny, a w rezultacie zaznać poczucia harmonii z otoczeniem (które stawia wyzwania, ale też wyna-gradza). Interakcja z naturą na tle sportowym znów

zawiera w sobie pewien aspekt walki o dominację. Droga do góry, przejście w pionie nie jest naturalnym dla człowieka sposobem przemieszczania się, a jedy-nym pozwalającym dotrzeć do celu. Ukształtowanie terenu wymusza technikę poruszania się. Jednocze-śnie, w języku potocznym, mówi się, że szczyt górski się zdobywa. Czy miałoby to świadczyć o wygranej walce z przeciwnościami przyrody lub samozwańczym zawłaszczeniu miejsca, podyktowanym zuchwalczą wyobraźnią zdobywającego?

*John Brinckerhoff Jackson – pisarz i antropolog, historyk pejzażu amerykańskiego, wykładowca na Harvard Univer-sity oraz University of California w Berkeley

Tekst ten jest fragmentem pracy magisterskiej, którą Olga Micińska obroniła na ASP w Warszawie w 2012 roku.

rys. 4, Antek Sieczkowski

Olga Micińska2012

Page 21: Zeszyt 7 Pracowni Struktur Mentalnych

Zeszyt 7 wydany przez Pracownię Struktur Mentalnychlipiec 2012, Warszawa

Redakcja:Kuba Maria Mazurkiewicz ([email protected])Łukasz Izert ([email protected])

Współpraca:Tymek Borowski, Michalina Dąbrowska, Bartosz Gregorek, Olga Micińska, Hanna Owsińska, Antoni Sieczkowski, Paweł Sysiak, Gablota Krytyki (www.GablotaKrytyki.pl)

Opracowanie graficzne, skład i łamanie:Kuba Maria Mazurkiewicz

Znak krzyża na okładce został wyświetlony na słońcu dzięki właściwościomświatłoczułym papieru.

Oprawa:Michalina Dąbrowska i Łukasz Izert

Wydanie 1

Nakład:70 egzemplarzy

Tekst główny złożono krojem Antykwa Półtawskiego 10 pt (www.jmn.pl)

Page 22: Zeszyt 7 Pracowni Struktur Mentalnych