Zapomniany wywiad Krall z Geremkiem tygodnia! GŁOS 6.2016_S.pdf · Na razie nie jesteśmy w stanie...

24
GŁOS Tygodnik dla osób myślących Wojna: Komputery będą decydowały, kto zginie $ 877 mln Sorosa na krach na giełdzie Zapomniany wywiad Krall z Geremkiem Robert Kościelny W Filadelfii podczas cztero- dniowej Narodowej Kon- wencji Demokratów Hil- lary Clinton otrzymała oficjalną no- minację kandydata partii na prezy- denta USA. Jak zauważył Curtis Ellis w artykule zamieszczonym w „World Net Daily” („WND”), po konwencji w Filadelfii demokraci mają poważny problem, bowiem ich kandydatka Hil- lary Clinton jest oderwana od proble- mów, którymi żyje znaczna część jej potencjalnych wyborców. Zarówno Hillary, jak i Obama wyśmiali hasło Trumpa, który obiecuje, że „uczyni na powrót Amerykę wielką”, stwier- dzając, że Ameryka już jest wielka, ale optymizm ten trudno się sprzedaje w stanach, w których byli pracownicy fabryk nie mieli od dziesięcioleci godziwych zarobków - pisze autor te- kstu w „WND”. Prezydent Obama swym optymiz- mem dzielił się również podczas niedawno udzielonego wywiadu, któ- rego treść opublikował magazyn Bloomberg Businessweek”. Stwier- dził, że jest urodzonym optymistą, jeżeli chodzi o perspektywy amery- kańskiej i światowej ekonomii. Ame- rykańska gospodarka nie tylko się rozwija, ale stać ją na to, aby wzrastać jeszcze szybciej”. Jednak dobre samopoczucie Hillary i Baracka okazuje się nie mieć związ- ku z rzeczywistym stanem gospodarki amerykańskiej. Jak pisze Ellis, już następnego dnia rano po konwencji demokratów De- partament Handlu zadał kłam optymis- tycznym deklaracjom padającym ze sceny w Filadelfii, ogłaszając, że ame- rykańska ekonomia jest właściwie w stagnacji. Wzrost w drugim kwar- tale był bardzo anemiczny i wyniósł dok. na str. 5 CZY BIALI ROBOTNICY USA ZATOPI¥ KRYPÊ GLOBALIZMU? Zaprenumeruj do domu GŁOS ! Uwaga Polacy w Chicago: Od nr 7 GŁOS w Chicago będzie dostępny tylko w prenumeracie SPECJALNA ZNIŻKA za 1 rok! Adres i szczegóły na str. 2 na dole BÓG Rodzina Ojczyzna No. 6 Toronto 23-31.08.2016 Cena 1.50 tel. 416.993.3143 Najlepsze komentarze tygodnia! Benjamin H. Freedman żydowski historyk “Common Sense” (Zdrowy rozsądek) 2.1.53 i 5.1.59 Tzw. Żydzi oszukali chrze- ścijan w najbardziej bezbożny sposób w historii, uważany za najskuteczniejszą broń. Ta technika ‘wielkiego kłamstwa’ pierze mózgi ame- rykańskich chrześcijan, by wierzyli, że Jezus Chrystus był „Królem Żydowskim,” w tym sensie, że tzw. dzisiejsi ‘Żydzi’ nazywają się ‘Żydami.’ Okre- ślenia tego użyto po raz pierwszy w angielskim tłumaczeniu Starego i Nowego Testamentu, setki lat zanim tzw. Żydzi porwali wyraz ‘Żyd’ w XVIII w., by przy- podobać się chrze- ścijanom, że wiąże ich pokrewieństwo z Jezusem Chrys- tusem. To rzekome pokrewieństwo bierze się z mitu o ich wspólnym pochodzeniu z tzw. ‘Żydami’ z ziemi świętej historii Starego Testamen- tu, fikcji opartej na legendzie. Amerykańscy chrześcijanie mało podejrzewają, że pierze im się mózgi przez 24 godziny każdego dnia w radio i telewizji, gazetach i czasopismach, w filmach i sztukach, w książkach, robią to przywódcy polityczni już na stanowiskach i ich szukający, przy- wódcy religijni z ambon i na zewnątrz kościołów, liderzy w dziedzinie edu- kacji i poza zajęciami programowymi, oraz wszyscy liderzy w biznesie, profesjach i finansach, dbający o bez- pieczeństwo ekonomiczne, którzy wysługują się tzw. „Żydom” history- cznie pochodzenia chazarskiego. Niczego nie podejrzewających chrześcijan ustawia się po drugiej stronie zapory, utrudniającej im dostęp Jezus Chrystus nie był Żydem cd. na str. 12 Niedawno pisał o tym były publicysta „Wall Street Journal” Thomas Frank, ujawniając w swej nowej książce “Listen, Liberal” - jak lewactwo, z rodziną Clintonów i Wall Street na czele, od lat wyniszcza białą klasę robotniczą w USA, obawiając się jej determinacji w walce z globalizmem.

Transcript of Zapomniany wywiad Krall z Geremkiem tygodnia! GŁOS 6.2016_S.pdf · Na razie nie jesteśmy w stanie...

Page 1: Zapomniany wywiad Krall z Geremkiem tygodnia! GŁOS 6.2016_S.pdf · Na razie nie jesteśmy w stanie dostarczać co tydzień tygodnika GŁOS z Toronto do Chicago. Prawdopodobnie wrócimy

GŁOSTygodnik dla osób myślących

Wojna: Komputery będą decydowały, kto zginie

$ 877 mln Sorosa na krach na giełdzieZapomniany wywiad Krall z Geremkiem

Robert Kościelny

W Filadelfii podczas cztero-dniowej Narodowej Kon-wencji Demokratów Hil-

lary Clinton otrzymała oficjalną no-minację kandydata partii na prezy-denta USA. Jak zauważył Curtis Ellisw artykule zamieszczonym w „WorldNet Daily” („WND”), po konwencji w Filadelfii demokraci mają poważnyproblem, bowiem ich kandydatka Hil-lary Clinton jest oderwana od proble-mów, którymi żyje znaczna część jejpotencjalnych wyborców. ZarównoHillary, jak i Obama wyśmiali hasłoTrumpa, który obiecuje, że „uczyni napowrót Amerykę wielką”, stwier-dzając, że Ameryka już jest wielka, aleoptymizm ten trudno się sprzedaje wstanach, w których byli pracownicyfabryk nie mieli od dziesięciolecigodziwych zarobków - pisze autor te-kstu w „WND”.

Prezydent Obama swym optymiz-mem dzielił się również podczasniedawno udzielonego wywiadu, któ-rego treść opublikował magazyn„Bloomberg Businessweek”. Stwier-dził, że jest urodzonym optymistą,jeżeli chodzi o perspektywy amery-kańskiej i światowej ekonomii. Ame-rykańska gospodarka nie tylko sięrozwija, ale stać ją na to, aby„wzrastać jeszcze szybciej”.

Jednak dobre samopoczucie Hillary i Baracka okazuje się nie mieć związ-ku z rzeczywistym stanem gospodarkiamerykańskiej.

Jak pisze Ellis, już następnego dniarano po konwencji demokratów De-partament Handlu zadał kłam optymis-tycznym deklaracjom padającym zesceny w Filadelfii, ogłaszając, że ame-rykańska ekonomia jest właściwie w stagnacji. Wzrost w drugim kwar-tale był bardzo anemiczny i wyniósł

dok. na str. 5

CZY BIALI ROBOTNICY USA ZATOPI¥ KRYPÊ GLOBALIZMU?

Zaprenumeruj do domu GŁOS!

Uwaga Polacy w Chicago:Od nr 7 GŁOS w Chicago będzie

dostępny tylko w prenumeracieSPECJALNA ZNIŻKA za 1 rok!

Adres i szczegóły na str. 2 na dole

BÓGRodzinaOjczyznaNo. 6 Toronto

23-31.08.2016

Cena 1.50

tel. 416.993.3143

Najlepsze komentarzetygodnia!

Benjamin H. Freedmanżydowski historyk“Common Sense”

(Zdrowy rozsądek) 2.1.53 i 5.1.59

Tzw. Żydzi oszukali chrze-ścijan w najbardziej bezbożnysposób w historii, uważany zanajskuteczniejszą broń.

Ta technika ‘wielkiegokłamstwa’ pierze mózgi ame-rykańskich chrześcijan, bywierzyli, że Jezus Chrystusbył „Królem Żydowskim,” w tym sensie, że tzw. dzisiejsi‘Żydzi’ nazywają się ‘Żydami.’ Okre-ślenia tego użyto po raz pierwszy

w angielskim tłumaczeniu Starego i Nowego Testamentu, setki lat zanim

tzw. Żydzi porwaliwyraz ‘Żyd’ wXVIII w., by przy-podobać się chrze-ścijanom, że wiążeich pokrewieństwo z Jezusem Chrys-tusem. To rzekomep o k r e w i e ń s t w obierze się z mitu o ich wspólnympochodzeniu z tzw.‘Żydami’ z ziemiświętej historiiStarego Testamen-tu, fikcji opartej na

legendzie.Amerykańscy chrześcijanie mało

podejrzewają, że pierze im się mózgiprzez 24 godziny każdego dnia w radioi telewizji, gazetach i czasopismach, w filmach i sztukach, w książkach,robią to przywódcy polityczni już nastanowiskach i ich szukający, przy-wódcy religijni z ambon i na zewnątrzkościołów, liderzy w dziedzinie edu-kacji i poza zajęciami programowymi,oraz wszyscy liderzy w biznesie,profesjach i finansach, dbający o bez-pieczeństwo ekonomiczne, którzywysługują się tzw. „Żydom” history-cznie pochodzenia chazarskiego.

Niczego nie podejrzewającychchrześcijan ustawia się po drugiejstronie zapory, utrudniającej im dostęp

Jezus Chrystus nie był Żydem

cd. na str. 12

Niedawno pisał o tym były publicysta „Wall Street Journal” Thomas Frank,

ujawniając w swej nowej książce “Listen, Liberal” - jak lewactwo, z rodziną

Clintonów i Wall Street na czele, od lat wyniszczabiałą klasę robotniczą w USA, obawiając się jej

determinacji w walce z globalizmem.

Page 2: Zapomniany wywiad Krall z Geremkiem tygodnia! GŁOS 6.2016_S.pdf · Na razie nie jesteśmy w stanie dostarczać co tydzień tygodnika GŁOS z Toronto do Chicago. Prawdopodobnie wrócimy

POLSKA - ŚWIATSTRONA 2 G£OS nr 623-31.08.2016

Wydawca: Głos Publishing

Redaktor naczelny:Wiesław Magiera

Publicyści:Grzegorz Braun, Stefan Skulski, Aleksan-der Szycht, Piotr Jakucki, Maria Pyż,Stanisław Michalkiewicz, MałgorzataTodd, Edward Dusza, Wiesław Cypryś,Jan Ciechanowicz, Jerzy Dąbrowski,Władysław Korowajczyk, AleksanderSzumański.

Publikowane teksty niekoniecznie odzwierciedlają stanowisko

redakcji.

Nie odpowiadamy za treść ogłoszeń i publikowanych listów do redakcji.

Nie wszystkie nadesłane listy są publikowane.

Nie zwracamy materiałów nie zamówionych.

Materiały własne oraz agencyjne i internetowe.

GŁOSTygodnik - Weekly Magazine

52 Mabelle Ave. Unit 612 Toronto, Ontario M9A 4X9

tel. 416.993.3143

[email protected]

Prenumerata do USASpecjalne ceny w 1 roku!Ekspresowo (w dużej kopercie)do USA na 3 miesiące $60, teraz: $45,pół roku - $115, teraz: $851 rok - $220, teraz: $160Internetem pdf 1 rok - tylko $35 Proszę przesłać czek lub Money Order na: Glos PublishingAdres: 52 Mabelle Ave. Unit 612 Toronto, Ontario M9A 4X9 Canada

Igrzyska XXXI Olimpiady w Rio de Janeiro zakończonePrzewodniczący MKOl Thomas

Bach oficjalnie zamknął na stadionieMaracana w Rio de Janeiro IgrzyskaXXXI Olimpiady. Następne odbędąsię za cztery lata w Tokio. Zgasł znicz,który podczas trwających 16 dni zawo-dów znajdował się w centrum miasta.

"To były cudowne igrzyska w cudow-nym mieście" - oświadczył Bach. Nieużył jednak tradycyjnej formuły o zamknięciu "najlepszych igrzysk w historii". Nie padła ona także w Atenach, Pekinie i Londynie.

Na trybunie honorowej zasiadłoośmiu szefów państw, w tym premierJaponii Shinzo Abe. Zabrakło pełnią-cego obowiązki prezydenta BrazyliiMichela Temera, wygwizdanego pod-czas ceremonii otwarcia imprezy,który "spędza weekend w Brasilii".

Przy dźwiękach samby i przy pada-jącym deszczu sportowcy weszli nastadion nie w delegacjach państw, jak

podczas ceremonii otwarcia, alewszyscy razem. Poprzedzili ich niosącflagi swoich państw chorążowie. Bia-ło-czerwoną trzymała srebrna meda-listka olimpijska w kajakarstwie MartaWalczykiewicz.

Maratończycy startują ostatniegodnia igrzysk i tradycją staje się deko-rowanie ich podczas uroczystościzamknięcia. Złoty medal zawisł naszyi Eliuda Kipchoge, dla któregozagrano hymn Kenii.

W igrzyskach w Rio de Janeiro, któ-re po raz pierwszy odbyły się w Ame-ryce Południowej, startowało około10,5 tysiąca sportowców z rekordowejliczby 206 krajów. Rywalizację zdomi-nowali reprezentanci trzech krajów:USA, Wielkiej Brytanii i Chin. Razemzdobyli 99 z 306 złotych medali.

Polacy wywalczyli 11 medali, o je-den więcej niż w Atenach, Pekinie i Londynie. W tym dorobku były jed-

nak tylko dwa złote (Anita Włodar-czyk w rzucie młotem oraz MagdalenaFularczyk-Kozłowska i Natalia Madajw wioślarskiej dwójce podwójnej), co

przesądziło o odległym, 33. miejscu w klasyfikacji medalowej - najgor-szym od igrzysk w 1948 roku w Lon-dynie.

Włoski premier Matteo Renzi,prezydent Francji Francois Hollandeoraz kanclerz Niemiec Angela Merkelspotkali się na wyspie na MorzuŚródziemnym, by rozmawiać o przy-szłości Unii Europejskiej po brytyj-skim referendum ws. Brexitu w czerwcu br.

“Łatwo jest obwiniać Europę o wszystkie problemy. Trudnej jestposzukiwać sposobu budowy Europy,która będzie zwracać więcej uwagi nawartości niż na finanse” - napisałRenzi na Facebooku, wyjaśniającpowody zwołania miniszczytu.

Zorganizowano go na niewielkiejwyspie Ventotene na Morzu Tyreń-skim, między Rzymem a Neapolem.

Miejsce wybrano nieprzy-padkowo: to tam, w faszy-stowskim więzieniu, dziennikarz Altiero Spine-lli został w 1941 r. współ-autorem “Manifestu narzecz Europy wolnej i zje-dnoczonej”, który stał sięjednym z dokumentówideowych integracji euro-pejskiej, sam zaś Spinellijest uważany za jednego

z ojców Unii Europejskiej.Po spotkaniu zorganizowano konfe-

rencję prasową na włoskim lotniskow-

cu “Giuseppe Garibaldi”.Spotkanie w podobnym formacie

przywódców Niemiec, Francji i Włochodbyło się już 27 czerwca, tuż po re-ferendum ws. Brexitu. Politycy wez-wali wówczas do “nowego impulsu” w Unii Europejskiej. By stawić czołowyzwaniom Brexitu, Francja i Włochyopowiadają się za dalszym zacieśnie-niem integracji zwłaszcza w dziedziniebezpieczeństwa i obrony - pisze AFP,podkreślając, że Niemcy wspierają np.zamiar powołania wspólnej strażygranicznej UE.

Renzi, Hollande i Merkel rozmawiają o przyszłości UE

Na razie nie jesteśmy w stanie dostarczać co tydzień tygodnika GŁOS z Toronto do Chicago. Prawdopodobnie wrócimy do tego na wiosnę 2017 r.

Dziękuję bardzo za liczne telefony i słowa uznania za nasz profil i komentarzeoraz punkty widzenia (różne, kontrowersyjne, ale zawsze “z prawej”), których -jak zauważali nasi rozmówcy - nigdzie indziej nie można znaleźć. Kilku rodakówz Chicago zadeklarowało pomoc przy rozpowszechnianiu GŁOSU na rynku“Wietrznego Miasta”.

Tymczasem zachęcamy Państwa do zaprenumerowania tygodnika GŁOS dodomu. Niestety przesyłka pocztą z Kanady do USA jest droższa niż wewnątrz tychkrajów (znaczek za jeden numer w dużej kopercie kosztuje $3).

Jednak przez 1 rok oferujemy specjalną zniżkę i opłatę za 3 miesiące, pół rokulub rok, która pokryje głównie tę wysyłkę. Proszę spojrzeć na cennik poniżej.

Wszystkim Rodakom w Chicago życzymy “Szczęść Boże” i liczymy na Waszepoparcie w publikowaniu treści, które służą Bogu, naszej Rodzinie najbliższej i tej której na imię Polska!

Wiesław Magiera

Uwaga Czytelnicy z Chicago!

Nie milkną echa olimpijskiegofinału biegu kobiet na 800 metrów, poktórym polska zawodniczka JoannaJóźwik skrytykowała bierność mię-dzynarodowej federacji lekkoatlety-cznej wobec podejrzeń afrykańskichmedalistek o niedozwolone praktyki.

- Używanie testosteronu przez ko-biety może być perfidną formą dopingu- przyznał w wywiadzie telewizyjnymlekarz, prof. Paweł Januszewicz.

- Testosteron jest hormonem walki.Wpływa na siłę mięśniową i "męską"psychikę, agresję, która pcha do osią-

gnięcia pierwszego miejsca - powie-dział lekarz.

Joanna Jóźwik po biegu stwierdziła,iż, że „trzy zawodniczki, które były napodium, wzbudzają bardzo dużo kon-trowersji”. Co jest przyczyną tych nie-jasności? „Mają po prostu bardzowysoki poziom testosteronu, podobnydo męskiego, dlatego wyglądają jakwyglądają i biegają tak jak biegają”.Reprezentantka Polski miała teżstwierdzić, iż czuje się srebrną meda-listką wyścigu. Zwyciężczyni, repre-

zentantka RPA, Caster Semenya, zano-towała znacznie wyższy poziom testo-steronu niż występujący przeciętnie u kobiet. - Jeśli jest go trzy razy

więcej, nagle się okazuje, że kobietamoże mieć poziom tego hormonu nawysokości najniższych wartości wystę-pujących u mężczyzn - powiedziałprof. Januszewicz. - Możemy mieć doczynienia z bardzo perfidnym dopin-giem - ocenił.

Atmosfery wokół afrykańskich me-dalistek nie poprawiły rozpowszech-niane w mediach społecznościowychfotografie mające przedstawiać CasterSemenyę w tradycyjnym męskimstroju afrykańskim i z… żoną.

Hormonalny doping, a może jeszcze większe oszustwo? Czy Joanna Jóźwik na pewno rywalizowała tylko z kobietami?

Page 3: Zapomniany wywiad Krall z Geremkiem tygodnia! GŁOS 6.2016_S.pdf · Na razie nie jesteśmy w stanie dostarczać co tydzień tygodnika GŁOS z Toronto do Chicago. Prawdopodobnie wrócimy

POLSKA - ŚWIAT STRONA 3G£OS nr 623-31.08.2016

Prawdziwe poruszenie wśród oby-wateli wywołał dramatyczny apelniemieckich władz. Rząd wzywaNiemców do robienia zapasów jedze-nia i wody pitnej, na wypadek ewen-tualnego kryzysu. Każda niemieckarodzina ma być w stanie przetrwać conajmniej 10 dni dzięki zgromadzonymwcześniej produktom.

Rząd zachęca Niemców do robieniazapasów. Na wypadek kryzysu. Z usta-leń „Frankfurter Allgemeine Sonn-tagszeitung” (niedzielnego wydaniadziennika „Frankfurter AllgemeineZeitung”) po raz pierwszy od czasuzakończenia zimnej wojny niemieckiewładze wystąpiły z oficjalnym apelemdo obywateli o gromadzenie żywnościna wypadek poważnego kryzysu.

Rząd federalny planuje wdrożenieodpowiednich przepisów związanych

z koncepcją obrony cywilnej. Programma zostać przyjęty już w najbliższą

środę. Dokument zakłada możliwośćzamknięcia poszczególnych ulic i wprowadzenia znacznych restrykcji i ograniczenia w ruchu drogowym,gdyby konieczny był transport wojskawraz ze sprzętem.

Ponadto władze Niemiec po razpierwszy od zakończenia zimnej woj-ny mówią o konieczności gromadzeniażywności i robienia zapasów składa-jących się przede wszystkim z pro-duktów o długim terminie przydat-ności do spożycia i wody, na wypadekewentualnego zagrożenia oraz dużegokryzysu.

Stosowne regulacje w tej sprawieopracował niemiecki resort sprawwewnętrznych.

„Róbcie zapasy jedzenia i wody pitnej”. W Niemczech panika. Rząd każe gromadzić żywność

Wojsko tureckie ostrzelało w Syrii pozycje Kurdów i dżihadystów

Władze Iranu oświadczyły, żeRosja przestała używać irańskiejbazy do nalotów w Syrii. Nastąpiło totydzień po ogłoszeniu przez Moskwę,że jej bombowce korzystają z bazy w Iranie do rażenia bojowników w Syrii.

– Rosja nie ma bazy w Iranie i niestacjonuje tu. Rosjanie przeprowadzilioperację i została ona zakończona –powiedział rzecznik irańskiego MSZ

Bahram Gasemi.Wiadomość o wycofaniu rosyjskich

samolotów z bazy w Iranie potwierdziłcytowany przez rosyjską agencję Inter-fax rosyjski ambasador w TeheranieLewan Dżagarian. – Obecnie w Ha-madanie nie ma nikogo z naszych –podkreślił.

Ambasador Rosji w Iranie zaznaczył

w odpowiedzi na pytanie dziennikarzy,że nie widzi żadnych powodów doniepokoju i jeśli władze obu państwauznają to za konieczne, celowe i zawrąstosowne porozumienia, to będziemożliwe wznowienie wykorzystaniaprzez Rosjan bazy irańskiej.

Wcześniej minister obrony IranuDehkan wypomniał Rosji sposób

informowania o używaniu irań-skiej bazy do ataków na syryjs-

kich bojowników. Określił to jako „ro-dzaj popisywania się i niedżentelmeń-skiego zachowania”. Wg ministra,„Rosjanie chcą pokazać, że są super-mocarstwem i krajem aktywnie zaan-gażowanym w sprawy bezpieczeństwaw regionie i na świecie”. Zaznaczył,że szerokie informowanie o atakach z bazy irańskiej to „popisywanie się”.

Tureckie wojsko ostrzelało pozycjekurdyjskich bojowników i dżihady-stów z Państwa Islamskiego (IS) w Sy-rii - podała turecka telewizja NTV.Zdaniem anonimowego przedstawicie-la władz ma to pomóc w “otwarciukorytarza” dla przyszłej operacji.

Turecka artyleria ostrzelała 20 razyobszary zajmowane przez kurdyjskichbojowników w mieście Manbidż w północnej Syrii. Wojsko atakujetakże punkty obrony IS w mieścieDżarabulus w północno-zachodniejSyrii. Do ataku na IS wykorzystanohaubice.

“Celem (ostrzału artyleryjskiego)jest otwarcie korytarza dla operacji” –

powiedział rozmówca agencji Reutera.Przedstawiciel kurdyjskich bojowni-

ków powiedział Reuterowi, że wspie-rani przez Ankarę syryjscy rebelianciplanowali odbić z rąk IS Dżarabulus,zamykając tym samym Kurdom drogę

na te obszary. Szacuje się, że atak na tomiasto nastąpi z terytorium Turcji w najbliższych dniach. Przeprowadzićgo mają oddziały Wolnej Armii Sy-ryjskiej. Wcześniej tego dnia ministerspraw zagranicznych Turcji MevlutCavusoglu zapowiadał, że Ankarazapewni wszelką możliwą pomoc wcelu “wyczyszczenia” turecko-syryj-skiej granicy z ekstremistów.

Natomiast w zeszłym tygodniu szeftureckiej dyplomacji wyrażał oczeki-wanie, że po odbiciu wcześniej w tymmiesiącu z rąk IS syryjskiego miastaManbidż kurdyjscy rebelianci wyco-fają się na wschód od rzeki Eufrat.

Odpowiedzialne za zdobycie miasta

Syryjskie Siły Demokratyczne (SDF),w których skład wchodzi kurdyjskamilicja YPG (Ludowe JednostkiSamoobrony), były wspierane z po-wietrza przez międzynarodową ko-alicję dowodzoną przez USA.

Władze w Ankarze uważają YPG zaformację terrorystyczną z powoduzwiązków z zakazaną w Turcji PartiąPracujących Kurdystanu (PKK). Nato-miast USA uważają tych kurdyjskichbojowników za jednych z najbardziejskutecznych w walce z dżihadystamiIS. Ta różnica zdań była wielokrotnieźródłem napięć na linii Ankara -Waszyngton.

- W obliczu medialnego szumu zwią-zanego z moimi wypowiedziami jestemwinny Polakom komentarz zarówno w sprawie donosicielstwa posłankiJoanny Scheuring-Wielgus, prokuratu-ry dla Tomasza Lisa, jak i mojej aktyw-ności w przestrzeni medialnej - piszena łamach tygodnika WarszawskaGazeta ks. Jacek Międlar.

Prezentujemy fragment tekstu du-chownego z najnowszego numeru:

Posłowie Nowoczesnej oraz usługu-jący im dziennikarze dostali szału,ponieważ posłankę Joannę Scheuring-Wielgus, słynącą z błazenady w parla-mencie, oskarżającą Jezusa o „okru-cieństwo”, śmiałem określić mianem„konfidentki, zwolenniczki zabijania(aborcji) i islamizacji” oraz przypom-nieć, że w czasach okupacji takim jakona golono głowy. Niestety, pod dyk-tando wystukiwanego przez main-stream rytmu zatańczyli hierarchowie.

Konfidentka, zwolenniczkazabijania i islamizacji

Wciąż w III RP mówienie prawdybez światłocieni jest określane mianem„mowy nienawiści”. Scheuring-Wiel-gus nazwałem konfidentką, ponieważnie dość że bezpodstawnie doniosła namnie do białostockiej prokuratury zato że stawałem w obronie Kościoła i Ojczyzny, to również wraz z kolegami

i koleżankami z Parlamentu donosiłaBrukseli na polski rząd i PrezydentaRP, jakoby ci nie respektowali Kons-tytucji. Po Brexicie na wizji TVP Infobezczelnie plotła, jakoby „malutka” i „nic nieznacząca” Polska winnapodporządkować się woli Niemiec.Natomiast na początku lipca ustawęwołyńską uznała za niepotrzebną.Wobec tych okoliczności wydaje się, żenazwanie ją „konfidentką” jest wyjąt-kowo delikatne.

KS. JACEK MIĘDLAR: PRAWDA O PSEUDOELITACH JEST NAZYWANA „MOWĄ NIENAWIŚCI”

Rosyjskie bombowce opuszczają Iran

Page 4: Zapomniany wywiad Krall z Geremkiem tygodnia! GŁOS 6.2016_S.pdf · Na razie nie jesteśmy w stanie dostarczać co tydzień tygodnika GŁOS z Toronto do Chicago. Prawdopodobnie wrócimy

FELIETONSTRONA 4 G£OS nr 623-31.08.2016

Stanisław Michalkiewicz

Z akończył się szczyt NATO w Warszawie, zakończyły sięteż Światowe Dni Młodzieży,

no i zgodnie ze złożoną jeszcze w maju zapowiedzią byłego prezy-denta naszego nieszczęśliwego krajuBronisława Komorowskiego, rozpo-częły się przygotowania do otwarcia„nowych frontów”.

Nawiasem mówiąc, ten BronisławKomorowski albo ma zdolności profe-tyczne, albo jest wykorzystywanyprzez swoich protektorów, którzy w 2010 roku wystrugali go z banana naprezydenta do wysyłania tak zwanychbalonów próbnych. Pamiętamy prze-cież, jak to ówczesny marszałek SejmuBronisław Komorowski jeszcze w kwietniu 2009 roku zapowiadał, żewszystko się zmieni jak będą wybory,albo prezydent Kaczyński „gdzieśpoleci”.

Czy wspierały go proroctwa, czy teżmoże oficer prowadzący z WSI powie-dział mu, jakie decyzje zapadły w tejsprawie? Na tę drugą możliwośćwskazuje okoliczność, że na skuteksprytnie skonstruowanej inicjatywyustawodawczej prezydenta Kaczyń-skiego,„Aneks” do „Raportu o rozwią-zaniu Wojskowych Służb Informacyj-nych”, nie został opublikowany, tylkostał się rodzajem wyłącznej własnościprezydenta.

Nawiasem mówiąc, sądzę, że auto-rem tego pomysłu był Jan Olszewski,który wkalkulował również to, żeTrybunał Konstytucyjny tę noweliza-cję zmasakruje, w następstwie czegoupadnie podstawa prawna publikacji„Aneksu”.

Prezydent Kaczyński już w paź-dzierniku 2008 roku dał do zrozumie-nia, że informacje z „Aneksu” zna i niezawaha się przed ich wykorzystaniem.Jak pamiętamy, zwrócił się do panired. Moniki Olejnik jej pseudonimemoperacyjnym „Stokrotka”. Zaskoczona„Stokrotka” dostała spazmów, więcnastępnego dnia, gwoli zatarcia nie-miłego wrażenia, prezydent Kaczyńskiposłał jej bukiet 11 czerwonych róż zestosownym bilecikiem, ale okupującanasz nieszczęśliwy kraj soldateskazrozumiała, ze nie jest bezpiecznie i podjęła jakieś decyzje zaradcze.

Jakimś sposobem musiał się o nichdowiedzieć marszałek Komorowski,no i wypaplał te swoje „proroctwa”.Myślę tedy, że również o „nowychfrontach” musiał dowiedzieć się w tensam sposób, a skoro tak, to nieomylnyto znak, iż stare kiejkuty, których nanasze nieszczęście CIA wpisała nalistę „swoich sukinsynów”, przystąpiłydo przygotowań.

Warto w związku z tym przypom-nieć wizytę, jaką w naszym nieszczę-

śliwym kraju złożył w styczniu br., a więc akurat gdy Komisja Europejskawszczęła wobec Polski bezpreceden-sową procedurę sprawdzania stanudemokracji, urzędnik amerykańskiegoDepartamentu Stanu Daniel Fried.Pretekstem były rozmowy z polskimiwładzami o sankcjach wobec Rosji,ale Główny Cadyk III Rzeczypos-politej Aleksander Smolar wiedziałswoje - że mianowicie Daniel Friedmiał przestrzec rząd przed wchodze-niem w konflikt z Unią Europejską.

Konflikt z Unią Europejską zaśrozgorzał z tego powodu, że NaszaZłota Pani z Berlina nie może pogo-dzić się z zepchnięciem politycznejekspozytury Stronnictwa Pruskiego w naszym nieszczęśliwym kraju naplan drugi przez polityczną ekspozy-turę Stronnictwa Amerykańsko-Ży-dowskiego.

W związku z tym stare kiejkutyotrzymały rozkaz politycznego desta-bilizowania naszego nieszczęśliwegokraju, by „przywrócić równowagę”.Tak w każdym razie określili misjęDaniela Frieda dwaj autorzy artykułuw „Foreign Policy”: Bruce Ackermanz uniwersytetu Yale i Maciej Kisi-lowski z Central European University– że mianowicie w Polsce „kruszą sięfundamenty systemu kontroli i rów-nowagi”. A któż lepiej nadawałby siędo przywrócenia w naszym nieszczę-śliwym kraju „równowagi”, jak wła-śnie nie Daniel Fried, który nie tylkoma pierwszorzędne „korzenie”, dziękiczemu może nawet na migi dogadaćsię z „filantropem”, czyli finansowymgrandziarzem Jerzym Sorosem, którywobec naszego nieszczęśliwego krajuma swoje projekty, ale w dodatku w latach 1987-1989, jako urzędnikDepartamentu Stanu, projektował, a potem - jako ambasador USA w War-szawie w latach 1997-2000 - nad-zorował realizację naszej sławnej„transformacji ustrojowej”, więc najle-piej wie, jak się umówiliśmy, jak mabyć i na czym polega „równowaga”.

Ponieważ prezes Jarosław Kaczyń-ski doszedł do wniosku, że realizacjitrzech swoich politycznych prioryte-tów, to znaczy – wytarzania w smole i pierzu Donalda Tuska, ozdobienianaszego nieszczęśliwego kraju pom-nikami swego brata i ugruntowaniajego kultu w stopniu podobnym dokultu Matki Boskiej oraz, przy pomo-cy szczodrego przekupywania oby-wateli ich własnymi pieniędzmi,zaszczepienia w sercach Polakównostalgii za swoimi rządami na podo-bieństwo nostalgii za Edwardem Gier-kiem - nie może odkładać na później,w związku z tym również Nasza ZłotaPani musiała dojść do przekonania, żena przywrócenie „równowagi” nie ma

co liczyć.W tej sytuacji Komisja Europejska

1 czerwca br. sformułowała na tematsytuacji w naszym nieszczęśliwymkraju „opinię”, która wprawdzie była„poufna”, ale pojawiło się wystarcza-jąco dużo różnych przecieków, bynabrać niezachwianej pewności, żesiekiera została już do pnia przyłożonai rozpoczęło się odliczanie. W rezul-tacie tuż przed rozpoczęciem Świato-wych Dni Młodzieży w Krakowie, naktóre przybył papież Franciszek,Komisja Europejska przedstawiłaPolsce ultimatum w postaci „zaleceń”,które rząd ma wykonać w ciągu trzechmiesięcy, bo jeśli nie, to…

Ano właśnie! W razie odmowyspełnienia ultymatywnych żądańNaszej Złotej Pani, Komisja Euro-pejska przeniesie die polnische Fragena wyższy stopień eskalacji, do RadyEuropejskiej, która dysponuje jużśrodkami dyscyplinującymi nieposłu-szne bantustany w postaci pozbawie-nia prawa głosu w unijnych instytu-cjach, a nawet w postaci sankcji.

Rząd, ustami pana ministra Wa-szczykowskiego ultimatum odrzucił,zwracając nawet Komisji Europejskiejuwagę, że podejmując takie kroki,naraża na szwank swój autorytet.Najwyraźniej rząd w Warszawie liczyna to, że Rada Europejska niepodejmie żadnych decyzji, bo w takichsprawach wymagana jest tam jedno-myślność, a węgierski premier WiktorOrban z góry wykluczył możliwośćpoparcia przez Węgry jakiegokolwiekwrogiego wobec Polski posunięcia.

Bardzo możliwe, że i Nasza ZłotaPani też przyjęła to do wiadomości, boniemieckie niezależne media głów-nego nurtu ani przez chwilę nie prze-rwały propagandowego ostrzałuPolski, zgodnie z najlepszymi wzora-mi Propaganda Abteilung. W tejsytuacji również stare kiejkuty musia-ły otrzymać harmonogram godzinowyna najbliższe trzy miesiące, by w odpowiednim momencie dokonać -jakby to powiedział Adolf Hitler -„miażdżącego uderzenia”. Bo o tym,że Komisja Europejska nie możestracić autorytetu w żadnym przypad-ku, chyba nikt nie wątpi.

Zatem jeśli nie uda się zdyscypli-nować naszego bantustanu przy pomo-cy Rady Europejskiej, to nietrudno siędomyślić, że Nasza Złota Pani sięgniepo inną metodę, która w traktacie liz-bońskim przyjęła postać tzw. „klauzulisolidarności”.

I rzeczywiście. Jeszcze nie ucichłyecha hałaśliwej radości, jaką „mło-dzież świata” reagowała na widokpapieża Franciszka, a już odezwał sięKukuniek, czyli były prezydent na-szego nieszczęśliwego kraju LechWałęsa. Wprawdzie od dawna pow-

tarzam, że kto słucha Lecha Wałęsyten sam sobie szkodzi, ale - podobniejak od wszystkich innych reguł -również i od tej są wyjątki. Uważambowiem Lecha Wałęsę za obdarzonegopewnym sprytem kretyna, ale właśnietaki był i jest potrzebny starym kiejku-tom w charakterze parawanu, za któramogliby się schować i z ukryciasterować przebiegiem wydarzeń.

Toteż, pamiętając o nieśmiertelnychprzykazaniach Włodzimierza Lenina o organizatorskiej funkcji prasy, starekiejkuty rozpoczęły właśnie tak. Nainternetowym portalu „Studio Opinii”,kierowanym przez weterana różnychPRL-owskich „odnów” Stefana Brat-kowskiego, Krzysztof £oziński zapro-ponował utworzenie Komitetu ObronyDemokracji.

Natychmiast zgłosił się filut „nautrzymaniu żony” czyli Mateusz Ki-jowski i niczym „Bolek” naszych cza-sów, nie tylko od razu stanął na jegoczele, ale został w tych charakterzeentuzjastycznie i bez zastrzeżeń za-akceptowany przez „osoby publiczne”,w większości te same, które wcześniejnie tylko wykrzesały z siebie niesły-chany entuzjazm dla Kukuńka, alenawet się z nim fotografowały. 2 gru-dnia odbyło się spotkanie założyciel-skie, a jednocześnie jak grzyby podeszczu powstawały struktury regio-nalne.

Jeśli chodzi o szmalec, to w ciągupierwszej doby w kasie pojawiło się 20tys. złotych. To stachanowskie tempowzbudza we mnie podejrzenia, iżWojskowe Służby Informacyjne prze-prowadziły mobilizację agentury. Bowprawdzie WSI oficjalnie „nie ma”,ale agentura, którą sobie rozbudowy-wały przez całe dziesięciolecia, prze-cież się nie rozpłynęła. Przeciwnie -nie tylko jest, ale została starannieuplasowana w kluczowych miejscachżycia politycznego, gospodarczego,społecznego i kulturalnego, a cowięcej - doskonale wie, że swoją po-zycję społeczną i materialną zaw-dzięcza przetrwaniu fundamentu, naktórym cała ta subtelna konstrukcja sięopiera. Toteż kiedy pada rozkazmobilizacji, nikt się nie wyłamuje,motywowany świadomą dyscypliną.

Dlaczego stare kiejkuty zdecydo-wały się na utworzenie KOD-u? My-ślę, że z dwóch powodów. Po pierwsze- by pokazać Amerykanom, że wartowciągnąć WSI na listę „naszych sukin-synów”. Kiedy bowiem w drugiejpołowie 2013 roku prezydent Obamazresetował swój poprzedni reset w sto-sunkach amerykańsko-rosyjskich, sta-ło się jasne, że nasz nieszczęśliwy kraj,spod kurateli strategicznych par-tnerów, czyli Naszej Złotej Pani i zim-nego ruskiego czekisty Putina, znowuprzechodzi pod kuratelę amerykańską.

Rozpoczęło się odliczanie

Page 5: Zapomniany wywiad Krall z Geremkiem tygodnia! GŁOS 6.2016_S.pdf · Na razie nie jesteśmy w stanie dostarczać co tydzień tygodnika GŁOS z Toronto do Chicago. Prawdopodobnie wrócimy

G£OS nr 623-31.08.2016 OPINIE STRONA 5

1,2 proc., co oznacza niewielki przy-rost w porównaniu z 1 proc. zwyżki z pierwszego kwartału. Poza tym po-ziom inwestycji gospodarstw domo-wych i biznesu zanotował najwyższyod siedmiu lat spadek. Odnotowanonatomiast wzrost wydatków we wszel-kich dziedzinach gospodarki i to aż o ¼, licząc od końca 2014 r.

Nie trzeba patrzeć dalej niż napółnocno-wschodnią Filadelfię, abyzauważyć powagę problemów. Wielkafirma Nabisco, zajmująca się produ-kcją słodyczy i przekąsek, zamknęłaznajdującą się tam firmową piekarnię,zwalniając setki ludzi, którzy robilisłynne ciastka Oreo i inne produktydla firmy. Teraz globalny koncern,właściciel Nabisco, przeniósł produ-kcję ciastek Oreo do Meksyku, cozresztą skłoniło Trumpa do ostenta-cyjnego bojkotu Oreo.

A to już jest wina Clintonów, odpo-wiedzialnych za działalność NAFTA(Północnoamerykańskie PorozumienieWolnego Handlu), która umożliwiatakim firmom jak Nabisco, Carrieri inne przeniesienie produkcji doMeksyku, pozbawiając w ten sposóbwielu Amerykanów źródeł utrzymania.

Głosy tych obywateli USA będąstracone dla demokratów. Podobniejak zwolenników Sandersa i członkówzwiązków zawodowych, którzy sprze-ciwiają się umowom handlowym o zasięgu globalnym, takim jak Trans-Pacific Partnership, obawiając się, że

mogą one pozbawić ich pracy. Ludzi ciwiedzą, że Clintonowie wspierająglobalne przedsięwzięcia. Można byłozobaczyć w hali, w której odbywałasię konwencja demokratów, jak orga-nizatorzy musieli zmagać się z dele-gatami, wymachującymi transparenta-mi z napisem „No TPP” (Trans-Pacific Partnership) za każdym ra-zem, gdy na scenę wchodziła Clin-tonowa, Obama lub inni „prokorpora-cyjni” demokraci.

Partia Demokratyczna jest bardziejpodzielona niż Republikańska, choćmedia robią wszystko, aby to ukryć.Hillary deklaruje, że jest przeciwnaTPP, ale są to tylko słowa, mająceuspokoić zwolenników Sandersa. Mó-wił o tym wieloletni zaufany Clin-tonów, biznesmen i gubernator stanuVirginia Terry McAuliffe: Hillarybędzie naciskać na powstanie TPP,ponieważ „mamy zbudować globalnągospodarkę”.

Natomiast Donald Trump i jegozwolennicy wolą budować amerykań-ską ekonomię niż ekonomię globalną.

I tu w sposób szczególnie dramaty-czny ujawnia się rozdźwięk międzyHillary i jej potencjalnymi wyborcami,bowiem demokraci wybrali „dziew-czynę z plakatu globalizmu” (postergirl of globalizm) jako kandydatkę naprezydenta w momencie, gdy Ame-rykanie właśnie odrzucili tę zdyskre-dytowaną ideologię - kontynuuje swo-je rozważania Curtis Ellis na stronie„WND”.

Z kolei Donald Trump ślubowałzastąpić globalizm międzynarodo-wych elit polityką „amerykanizmu”,która stawia interesy USA i obywatelina pierwszym miejscu. Do Ame-rykanów, którzy zostali daleko w tyleforsownego marszu w kierunku globa-lizacji, Trump mówi: Jestem Waszymgłosem.

Natomiast Hillary jest członkiemglobalnej elity. Jej metodą walki z Trumpem będzie przeto odwrócenieuwagi wyborców od swych własnychułomności, dyskwalifikujących ją jakokandydatkę na stanowisko prezydentaUSA, poprzez stosowanie kampanii„spalonej ziemi” oszczerstw i kalum-nii rzucanych pod adresem Trumpa.Nie ma takiego absurdu, w który nieuwierzyliby ludzie, jeśli powtórzonyzostanie odpowiednią ilość razy - po-wiedział William James, ojciec współ-czesnej psychologii. Hillary Clintonopiera swoją kampanię na tej mą-drości, aby zwyciężyć - konkludujeCurtis Ellis, który jest dyrektorem wy-konawczym American Jobs Alliance,organizacji, łączącej ludzi ponad po-działami politycznymi i ideologicz-nymi w przekonaniu, że praca musibyć najważniejszym priorytetemAmeryki. Nasza gospodarka działa,kiedy wyprodukujemy więcej tego cokupujemy i kupujemy więcej tego cowyprodukujemy. Musimy eksporto-wać nasze wartości, a nie miejscapracy.

Curtis Ellis napisał niedawno arty-

kuł, który odbił się szerokim echem w Stanach Zjednoczonych. Tekst nosiwymowny tytuł Lewackie czystkietniczne w Ameryce. Autor stawia tammocną tezę, że poglądy Clintonów,Obamy i innych lewaków, którzystarają się przekonać Amerykanów, iżzanik amerykańskich miejsc pracy w „nowej globalnej ekonomii” jestnieuchronny jak zachód słońca, są w gruncie rzeczy zapowiedzią realiza-cji lewackiego planu likwidacji ame-rykańskich białych robotniczychrodzin. Stoją one bowiem na prze-szkodzie do „fundamentalnej przebu-dowy” Ameryki. Niedawno pisał o tym były publicysta „Wall StreetJournal” Thomas Frank, ujawniając w swej nowej książce Listen, Liberal,jak lewactwo, z rodziną Clintonów i Wall Street na czele, od lat wyniszczabiałą klasę robotniczą w StanachZjednoczonych, obawiając się jejdeterminacji w walce z globalizmem.

Czy zwyciężą interesy klasy robot-niczej, czy międzynarodowego kapi-tału? W USA na początku XXI w.znów okazało się aktualne leninow-skie: kto kogo? Dlaczego zatem na-śmiewaliśmy się niegdyś z pierwszo-majowych haseł, głoszących wiecznążywotność idei Lenina?

cd. ze str. 1

W tej sytuacji wciągnięcie na listę„naszych sukinsynów” stało się spra-wą pierwszorzędnej wagi, a żebydostarczyć argumentów, stare kiejkutymusiały Amerykanom pokazać, jakiemajstersztyki na scenie politycznejnaszego bantustanu potrafią wykonaćna poczekaniu. Toteż kiedy 18 czerwca2015 roku interes został ubity w asy-ście izraelskich ubeków jako żyran-tów, stare kiejkuty tytułem premii dotamtego majstersztyku dołożyły nowyw postaci Nowoczesnej RyszardaPetru.

Jak informowali mnie moi honor-able correspondants, pan Ryszarddość regularnie spotykał się z panemgenerałem Markiem Dukaczewskim,który najwyraźniej i ojcuje mu i byćmoże nawet matkuje. Drugim powo-dem jest wychodzenie naprzeciw ży-czeniom Naszej Złotej Pani, dla którejKomitet Obrony Demokracji w na-szym bantustanie jest ważnym ele-mentem planów operacyjnych.

Naturalnie z wszystkiego Nasza Zło-ta Pani się starym kiejkutom nie zwie-rza, bo wystarczy, że będą wiedziały

tyle, ile trzeba. Podobnie i Stare Kiej-kuty informują swoich konfidentów natyle, na ile jest to konieczne. Za ichpośrednictwem te wiadomości docie-rają również do opinii publicznej.

Oto po niedawnym spotkaniu KOD-u w Toruniu Kukuniek, który już doKOD-u ostatecznie doszlusował oz-najmił, że wkrótce „na ulice” wyjdzie„dwa miliony Polaków”, no a wtedystare kiejkuty postawią rządowi „ulti-matum, że albo referendum, albo opu-szczą stanowiska w podskokach”.

Widać wyraźnie, że Nasza ZłotaPani, podobnie jak Adolf Hitler,wolałaby do końca zachować pozorypokojowej zmiany warty, no ale nawypadek gdyby się nie dało, to wariantB „Fall Weiss” najwyraźniej dopusz-cza rozwiązanie siłowe - no bo jakżeinaczej rozumieć te „podskoki”?

Skoro tak, to wydaje się oczywiste,że i kadra naszej niezwyciężonej armiijuż zdecydowała, że w decydującymmomencie stanie po nieubłaganej stro-nie demokracji i praworządności taksamo, jak 13 grudnia 1981 roku sta-

nęła na nieubłaganym gruncie socja-lizmu i sojuszu ze Związkiem Ra-dzieckim. Będzie miała za sobą popar-cie instytucji Unii Europejskiej, więcnikt nie ośmieli się nawet pisnąćsłówka protestu tym bardziej, żewszyscy będą małodusznie zado-woleni, iż pokazówka w ramach przy-wracania pruskiej dyscypliny w IVRzeszy dokona się w Polsce, a nie u nich.

Nasza niezwyciężona armia zapewnisiłową osłonę cywilnej agenturze WSI,zorganizowanej w Komitecie ObronyDemokracji, która odegra przedsta-wienie „sądu zagniewanego ludu”, w następstwie którego w naszymbantustanie dokona się politycznazmiana warty. Będzie to wskazanejeszcze z jednego powodu, że miano-wicie zapadła decyzja o komisji śled-czej w sprawie Amber Gold. Wpraw-dzie wiele wskazuje na to, iż inicja-torzy tego przedstawienia chcielibyzademonstrować wolę kopania się pokostkach, ale nie wyżej, jednak starekiejkuty musiały dojść do wniosku, że

lepiej dmuchać na zimne.Nasz Najważniejszy Sojusznik, któ-

rego muskuły rząd naszego bantustanuz lubością sobie napręża, zostanieuspokojony i udelektowany spełnie-niem przez nową ekipę żydowskichroszczeń majątkowych - bo w końcu z jego punktu widzenia nie ma żadnejróżnicy, jaka ekipa udostępni mu pol-skie terytorium dla potrzeb globalnejrozgrywki z Moskalikami. Taki obrótsprawy byłby idealny również z pun-ktu widzenia Naszej Złotej Pani, bo - po pierwsze - brudną robotę wykon-aliby tubylczy askarisi, a po drugie - w tym zamieszaniu można by wreszciepozałatwiać zaległości, oczekujące nato już ponad 70 lat. Stare kiejkutyprzecież nie będą się sprzeciwiały, bow zamian za obietnicę dalszego paso-żytowania na mniej wartościowymnarodzie tubylczym, zgodzą się nawszystko tak samo, jak godziły się zaczasów kurateli sowieckiej. Nadcho-dzą ciekawe czasy.

Stanisław Michalkiewicz

CZY BIALI ROBOTNICY USA ZATOPI¥ KRYPÊ GLOBALIZMU?

Głos - różne punktywidzenia, ale z PRAWEJ

Page 6: Zapomniany wywiad Krall z Geremkiem tygodnia! GŁOS 6.2016_S.pdf · Na razie nie jesteśmy w stanie dostarczać co tydzień tygodnika GŁOS z Toronto do Chicago. Prawdopodobnie wrócimy

KOMENTARZESTRONA 6 G£OS nr 623-31.08.2016

A merykanie bardziej boją sięTrumpa niż kochają Hillarię.I właśnie dlatego to ją wy-

biorą na prezydenta. Grupa trzymającawładzę nie popuści…

Gdyby sądzić tylko po atmosferzeniemrawych wieców i chaotycznejkampanii politycznej ostatnich tygo-dni, można być zaskoczonym, że paniHillary Clinton jest zdecydowaną fa-worytką wyborów prezydenckich w Ameryce.

A jednak. Jej przewaga nad Donal-dem Trumpem według ostatnich son-daży wynosi średnio osiem punktówprocentowych i rośnie. Grupy, które oddziesiątków lat nie głosowały na de-mokratów, jak np. biała amerykańska„inteligencja” (cokolwiek to znaczy w USA), deklarują się po jej stronie.Podobne deklaracje składa wielutradycyjnych wyborców republikań-skich, w tym wielu z tych 50+ dzia-łaczy (w tym 31 Żydów), którzy od-rzucili Trumpa słynnym listem z 8sierpnia. Swoją arogancją zraża on dosiebie coraz więcej ludzi. W prze-mówieniu, jakie wygłosił w PółnocnejKarolinie 9 sierpnia znalazły się nawetaluzje do zamordowania Clintonowej.

Mimo to zdziwienie musi budzić to,jak bardzo Hillaria jest w Amerycenielubiana. W powszechnej opinii jestto klasyczny wybór mniejszego zła, o czym swiadczą cytaty zamieszczanew amerykańskich mediach. „She’sgonna be elected not ‘cause she’s bet-ter, but ‘cause Trump is inacceptable”(Wybiorą ją nie dlatego, że jest lepsza,tylko dlatego, że Trump jest nie doprzyjęcia). „She isn’t a good candi-date.But I can live with her”. (To niejest dobra kandydatka, ale da się z niążyć).

Nadzieję pokłada się w porówna-niach: „Her husband was one of thebest presidents we’ve had. Let’s hopeshe won’t be much worse” (Jej mąż byłjednym z najlepszych prezydentówjakich mieliśmy. Ufajmy, że nie będziedużo gorsza). Niektórzy odczuwająswój wybór jako konieczność: “I wasraised a Republican. But I’m a woman,I’m young, I’m gay. How can I not votefor her?” (Według rodzinnych tradycjijestem za republikanami. Ale jestemkobietą, jestem młoda i jestem lesbij-ką. Jak mogę nie głosować na nią?)

Jeśli zajrzeć do sondaży głębiej, tojest tam coś więcej niż tylko ambiwa-lencja. Prawie 60% wyborców twier-dzi, że nie są zadowoleni z żadnego z dwojga kandydatów. 56% białych z wyższym wykształceniem reagujeniepokojem na myśl o Hillarii jako o prezydencie kraju. Prawie 70% wy-borców nie ma do niej zaufania. Przy

urnach może to nie mieć znaczenia, boTrumpa wyborcy lubią jeszcze mniej.

Jednak taki brak sympatii i niepopu-larność pani Clinton oznacza, że naj-bliższe trzy miesiące będą jeszczebardziej nerwowe, niż gdyby chodziłotylko o Trumpa i obawy przed jegozwycięstwem. Jest to również słabalegitymacja dla przyszłej prezyden-tury. Ameryka utkwiła w politycznymklinczu.

Ona sama tłumaczy tę sytuację swo-ją nieporadnością jako działacza pu-blicznego: “Through all these years of

public service, the ‘service’ part hasalways come easier to me than the‘public’ part,” (Przez wszystkie te latasłużby publicznej, część ‘służebna’zawsze przychodziła mi łatwiej niżczęść ‘wiecowa’) - powiedziała w swoim wystąpieniu konferencyjnymw zeszłym miesiącu.

To było co najmniej trochę nieszcze-re. Gdyby mniej ostatnio kręciła w sprawie nieszczęsnych e-maili, napewno miałaby lepsze notowania.Jednakże jest faktem, że jej niezgrabnezachowanie i brak umiejętności polity-cznych na pewno jej nie pomogą.

Jak na prawnika, a także biorąc poduwagę jej długą karierę i pewienkobiecy urok osobisty w kontaktachprywatnych, jest ona niezwykle kiep-skim mówcą. Owszem, ma w repertu-arze kilka standardowych odzywek, w tym entuzjastyczne okrzyki, alebrzmią one sztucznie i są wydawane w niewłaściwych momentach i miej-scach: “It’s so exciting to have thischance to talk to all of YOOOO!”(Jakież to ekscytujące, mieć tu okazjęporozmawiać z WAMI wszystkimi!) -wrzasnęła na powitanie w Kissimmeeudając niezrozumiały dla widownientuzjazm.

Mając mało talentu do wielkiej nar-racji, może być podobnie słaba w prze-konywaniu wyborców, że rozumie ichzmartwienia i będzie im przeciw-działać. Jej reakcją na niemal każdy

problem jest ucieczka w gadanie o polityce, co jest pragmatyczne, ale,jak w przypadku dyskusji o gospodar-czym programie w Kissimmee, możebrzmieć nie na temat. Nie ma przecieższybkiej możliwości poprawy płac,których stagnacja wynika ze zmiantechnologicznych i innych, i więk-szość wyborców to wie. Opis życia za-wodowego jej ojca sprzed pół wieku, a potem wyrecytowanie klasycznychformuł o inwestycjach w infrastru-kturę, szkolenia zawodowe itp, tożałośnie mało, aby kogoś przekonać,

że pani Clinton sprosta zadaniomprzed którymi staje w tej dziedzinie.

Przekonać wyborców będzie jej tymtrudniej, że staje do wyborów w oko-licznościach dużo trudniejszych niż jejpoprzednicy. Wszyscy wiedzą, że i Barack Obama i Bill Clinton bylilepszymi mówcami i mieli większącharyzmę niż ona. Ponadto byli mło-dzi, mieli nowe twarze i wzywali dozakończenia niepopularnych rządówrepublikańskich.

Pani Clinton to postać już mocnoograna i występuje jako weterankaestablishmentu w czasach, gdy panujeatmosfera anty-establishmentowa.Walczy o trzecią kadencję dla swejpartii, co w Ameryce zdarza się rzad-ko, a program tej kadencji nie możebyć ani kontynuacją Obamy, bardzojuż niepopularnego, ani też jegoodrzuceniem, bo w samej partii ma onnadal mocną pozycję.

Choć brzmi to dziwnie, wydaje się,że przekonywanie wyborców nie majednak większego znaczenia. W naj-bliższych trzech miesiącach jej sztab z pewnością skupi się na eksponowa-niu jej mocnych stron, przynajmniejtak jak są one postrzegane w Ameryce.Ma ona bardzo zasobnych sponsorów -co u nas byłoby zapewne gorzejwidziane, ale w USA jest to liczone naplus - i jej kampania jest dobrze fi-nansowana, świetnie zorganizowana

i sprawna w przeciąganiu na swojąstronę głosów osób niezdecydowa-nych, czyli najbardziej zdezoriento-wanych.

Wydała dotąd 52 miliony dol. na re-klamy telewizyjne, podczas gdyTrump nie wydał nic. Jej partia, w odróżnieniu od republikańskiej, jestzjednoczona, w dużej części dziękizręcznemu spacyfikowaniu żydow-skiego kandydata Bernie Sandersa.

Wszystkie te argumenty są jednak -przynajmniej z polskiej perspektywy -puste i bałamutne, bo tak naprawdęliczy się tylko to, że to ona ma za-grodzić drogę Trumpowi, którym w Ameryce straszy się już dzieci.

Poprzeczka wcale nie jest wysoko.W praktyce zadanie dla Hillarii jestwłaściwie takie, jak w scenariuszu ży-dowskiego pisarza Jerzego Kosińs-kiego pt. „Wystarczy być” (który jestzresztą bezczelnym plagiatem znanejksiążki Dołęgi-Mostowicza „KarieraNikodema Dyzmy”).

W tej kampanii Hillarii też „wystar-czy być”. Nie może niczym szokowaći w niczym się wychylać. Jeśli tylkobędzie rozsądna i zdoła powstrzymaćsię od publicznej pyskówki na po-ziomie swego rywala, to bez wielkiegotrudu wygra te wybory. Prawie wszys-tkie jej najlepsze fragmenty i naj-większe oklaski w Kissimmee zebraławtedy, gdy nawiązywała do swojegorywala. Mamy przed sobą, powie-działa wtedy „a choice between twodifferent views of who we are asAmericans” (wybór między dwiemaróżnymi wizjami tego, kim jesteśmyjako Amerykanie).

Sondaże wskazują, że niezależnie odwad jej charakteru, mizernych osiąg-nięć, miałkości jej programu, wiado-mych powiązań i oddania koszernejsprawie, także wynik tych wyborówjest pod kontrolą i nie sprawi nie-spodzianki.

Obserwując tę kampanię, trudno misię oprzeć wrażeniu, że od początkumamy w niej do czynienia z wielkąmanipulacją. Ktoś to nieźle obmyślił i to działa. Trumpowi dano nominacjęcelowo po to, by swoim chamstwem i nieobliczalnością zraził do siebiewyborców na tyle, aby poszli do urnprzede wszystkim wiedząc na kogoNIE głosować i pragnąc zagrodzić mudrogę.

To, że dla Ameryki i dla świata alter-natywa w postaci Hillarii jest równiekiepska, albo nawet gorsza, ale mniejbijąca po oczach, jest przez ludzi o wiele mniej uświadamiane. Grupatrzymająca władzę w Ameryce wieprzecież, że „władzy raz zdobytejoddać nie wolno nigdy”.

Bogusław Jeznach

Hillaria pewna zwyciêstwa

Page 7: Zapomniany wywiad Krall z Geremkiem tygodnia! GŁOS 6.2016_S.pdf · Na razie nie jesteśmy w stanie dostarczać co tydzień tygodnika GŁOS z Toronto do Chicago. Prawdopodobnie wrócimy

G£OS nr 623-31.08.2016 OD REDAKCJI STRONA 7

Nie pierwszy raz sięgnąłem polekturę książki ks. prof.Michała Poradowskiego pod

takim właśnie tytułem: “Palimpsest”.Niewtajemniczonym wyjaśniam, iżterminem tym określa się stary doku-ment papirusowy lub pergaminowy,zapisany pierwotnie, lecz użyty pow-tórnie (gdy oryginalne pismo już wy-blakło) do zapisywania nowych treści.Z takiego taniego sposobu zapisywa-nia Ewangelii (kupno nowego pa-pirusu było kosztowne) korzystalipierwsi chrześcijanie.

Ksiądz profesor Poradowski - toznakomity filozof i antropolog, aletakże niesłychanie oryginalny autor,który przekazuje nam swe własne,czerpane z wszechstronnej wiedzy,koncepcje dotyczące sensu i celu życiaczłowieka.

Powiada on, iż współczesny czło-wiek jest jak tenże palimpsest, gdyż naduszach nas - ludzi, dotkniętych grze-chem pierworodnym, potomkachKaina, przez tysiąclecia, a może i miliony lat, wyryta została mental-ność pogańska, a więc sprzeciwiającasię woli Jedynego Boga.

Dopiero objawienie Chrystusa spo-wodowało, iż na zniekształconą bez-bożnością duszę człowieka, zaczętonakładać sztancę Prawdy, która po-chodzi od Boga, Jego zasad, któreczynią ludzi na powrót wielkimi isto-tami, podobnymi do naszego Stwórcy.

Autor nawiązuje do świetnych dziełhistoriozoficznych prof. Feliksa Kone-cznego, którego liczne książki natemat ścierania się różnych cywilizacjii kultur, są - jak sądzę - naszymCzytelnikom znane.

Poradowski dowodzi jednak, iż w ostatnich zwłaszcza czasach nastąpiłznaczny regres w duchowym rozwojuczłowieka. Agresywna aktywność nie-ludzkich ideologii, intensyfikowanaprzez uosobienie zła - Szatana, spowo-dowała, iż nawet w duszach chrześ-cijan dają o sobie znać dawne przy-zwyczajenia przodków, nie zniszczonecałkowicie w naszych charakterach i duszach.

Nie to jednak stanowi clou mojegodzisiejszego komentarza. Nie pamię-tałem już z lektury “Palimpsestu”sprzed lat, konstatacji na temat dłu-gości życia ludzkości na Ziemi.

Ks. prof. Poradowski rozprawia sięszybko z rzymską rachubą czasu (po-czątek w roku 753 p.n.e.), a także oba-la mit początków człowieka, skonfa-bulowany przez Żydów (do dziś sto-

sowany przez masonerię), próbującyutwierdzić nas w przekonaniu, żeludzkość liczy zaledwie sześć tysięcylat. Jak dowodzi uczony kapłanprzyjąć można wiek ludzkości na kilka- uwaga! - milionów lat.

Co to oznacza? Otóż skłania to dopoważnego potraktowania tez niektó-rych antropologów i historyków, któ-rzy (jak jeden z Kanadyjczyków, któ-rego pracę nabyłem ostatnio) przyta-czają wiele dowodów na to, iż każdy z nas (czarny czy biały) wywodzi sięod... Adama i Ewy, którzy oryginalniemieli mieszkać w dzisiejszej Afryce.Tezę tę potwierdza także podobień-stwo DNA we wszystkich rasach i narodach na świecie.

Temat - “rzeka” i brak tu miejsca nagłębsze go dotknięcie. Wkrótce wszakdo niego powrócę.

PALIMPSEST, czyli... cz³owiekCaritas Christi urget nosWiesław Magiera

A merykańska piechota morskaw czerwcu 2016 testowałagąsienicowego robota bojo-

wego MAARS z karabinem M240.TrackingPoint stworzyło XS1, elementautomatycznego celowania dla bronisnajperskiej. Po raz pierwszy w histo-rii policja w Dallas 7 lipca 2016 użyłarobota do zabicia przestępcy. Trwa w USA dyskusja o zasadach użyciamaszyn-zabójców.

Dyrektywa Departamentu Obrony3000.09 z 21 listopada 2012 rozpoczę-ła wdrażanie nowego rodzaju broni.Zapoczątkowała ona rozwój robotów-zabójców. Zakłada bowiem, że syste-my uzbrojenia uzyskają możliwośćdecydowania bez udziału człowieka,co zaatakują. Wstępny projekt zakładarozwój możliwości decyzyjnych broni,czyli automatycznego otwierania og-nia na platformach sterowanych przezludzi oraz samodzielnych, kierowa-nych przez komputery.

Na łamach Defense One sekretarzobrony Robert Work w grudniu 2015ostrzegał, że nad robotami-zabójcamipracują już Rosja i Chiny. ProjektAmerykanów zakładał, że autonomi-czne maszyny będą wykorzystywałydwa rodzaje broni - śmiercionośne i obezwładniające. Zakładał takżemożliwość tworzenia systemów pół-autonomicznych, w których częśćdecyzji podejmują ludzie. Z projektuwyłączono miny, pociski sterowanelaserowo i za pomocą kabla, nieuzbro-jone drony i systemy do walki w cyberprzestrzeni.

Trzeci załącznik do dyrektywy3000.09 zakłada, że będą one zabez-pieczone przed atakiem hakerów i utratą kontroli przez człowieka. Już31 maja 2013 ONZ wydało memo-randum odnośnie maszyn-zabójców,czyli LAR (Lethal autonomous robots).Zdaniem profesora praw człowiekaChristofa Heynsa użycie technologiirodem z Terminatora powoduje „nowezagrożenie dla prawa do życia”, boodczłowieczają one pole walki: „Ma-szyny są pozbawione moralności i śmiertelności i wiele osób wierzy, że

nie powinny w wyniku tego miećprawa do decydowania o życiu i śmierci wśród ludzi”.

Redaktorka Katie Lange z organuprasowego Departamentu ObronyUSA DoD Social Media 30 marca

2016 zauważyła, że użycie robotówautonomicznych jest elementem stra-tegii tzw. trzeciego offsetu. Zakładaona rozwój wojny asymetrycznejtakiej jak np. działania Rosji naKrymie. W ramach trzeciego offesetuwykorzystywane są systemy głębo-kiego uczenia się, czyli automatycznejanalizy treści, działań współpracyczłowiek-maszyna (np. system Aegis),szkolenia z użyciem maszyn (np. GrayEagle UAV), asysta komputerów w trakcie operacji (np. elektronikaubieralna pola walki, biosensory)

i oręż cyberwojny (np. bomby stero-wane bez GPS, hacking).

Zdaniem specjalistki od praw czło-wieka profesor Garbielli Blum, autorki„The Future of Violence” robotyka i cybertechnologia, taka jak haktywis-

tyczna idea Open Source, spowodują,że maszyny do zabijania staną siępowszechnie dostępne.

Prawnik Lucas Bento zauważa, żewizja robotów z „Terminatora” przy-bliża się. Nie pojawią się w kształcieznanym z filmu, bo wymagają testówpolowych. Jego zdaniem będą miałyzastosowanie w misjach pokojowychtakich jak ochrona uchodźców, czyodbijanie zakładników.

Generał David Perkins z Traingin &Doctrine Command zauważył, żeRosjanie masowo używają na Krymiedronów do kierowania ogniem arty-lerii, co odpowiada za 85% ofiarwśród Ukraińców (wedle szacunkówPhillipa Karbera, prezydenta PotomacFoundation).

Walerij Gierasimow, szef SztabuGeneralnego Sił Zbrojnych Rosji,zapowiedział, że armia Putina szykujesię do stworzenia jednostki złożonejcałkowicie z robotów bojowych. We-dle zapowiedzi szefa firmy zbrojenio-wej Uralvagonzavod WiaczesławaKalitowa pozbawione załogi prototypyprzedsiębiorstwo zaprezentuje w oko-licach 2017 roku. Wstępnie będzie tozdalnie sterowany czołg. Uralvago-nzavod stworzył już dla Putina trzy-osobowy T-14. Jest to czołg z armatą125 mm.

Profesor Stuart Russell z Uniwersy-tetu Kalifornijskiego w Berkeleyocenia, że maszyny-zabójcy na poluwalki pojawią się w 2025 roku. Prze-widuje, że najpierw będą to autono-miczne drony latające.

Jacek Skrzypacz

Nadchodzi Skynet: Komputerybędą decydowały, kto zginie...

Pod hasłem broni autonomicznej USA rozwija projekt znany z kina SF. Maszyny-zabójcy stają się rzeczywistością.

Page 8: Zapomniany wywiad Krall z Geremkiem tygodnia! GŁOS 6.2016_S.pdf · Na razie nie jesteśmy w stanie dostarczać co tydzień tygodnika GŁOS z Toronto do Chicago. Prawdopodobnie wrócimy

WAŻNE SPRAWYSTRONA 8 G£OS nr 623-31.08.2016

Ewa Kurek

Przyznam szczerze, że rozpoczy-nając zbieranie podpisów podpetycją żądającą od władz Pol-

ski zgody na przeprowadzenie w Jed-wabnem ekshumacji, która rozpocznierzetelne badania historyczne nad tym,co w roku 1941 wydarzyło się w tymmiasteczku, nie przypuszczałam, żezainteresowanie akcją tak szybkoprzekroczy granice Polski i stanie sięproblemem ogólnoświatowym. Jakopierwszy zareagował Ronald S. Lau-der, prezes Światowego KongresuŻydów i zażądał ni mniej ni więcejtylko przeprosin od pana burmistrzaJedwabnego za to, że wydał przy-zwolenie na zbiórkę podpisów podustawą nakazującą ekshumację zamor-dowanych.

Szanowny panie prezesie Ronaldzie S. Lauder, Po pierwsze chcę pana prosić, aby

nie przeceniał pan swoich możliwości.Zarówno pan burmistrz Jedwabnegojak i ja, inicjatorka projektu o eks-humacji w Jedwabnem, jesteśmy oby-watelami Rzeczypospolitej Polski,posiadamy pełnię praw obywatelskichi nawet rząd Polski - nie naruszającnaszych konstytucyjnych praw - niejest w stanie zabronić nam zbieraniapodpisów pod projektem obywatelskimtakim, który uznamy za ważny, z eks-humacją w Jedwabnem włącznie.

Po drugie, proszę także zważyć, żewładza Światowego Kongresu Żydówrozciąga się wprawdzie nad mieszka-jącymi w różnych zakątkach ziemiŻydami, ale nie rozciąga się na tery-torium całego świata. Nie wiem jak w kwestii innych krajów, ale na pewno

nie sięga terytorium Polski. Polacy nie będą zatem przepraszali

pana za to, co robią we własnymsuwerennym kraju. Nie muszę doda-wać, że wobec powyższego, żądaniepana prezesa Laudera urąga wszelkimzasadom współżycia między narodami.

Po ostatnie jednak i najważniejsze,o czym pan, prezesując światowemużydostwu wiedzieć powinien, pańskieżądanie sprzeciwia się prawu żydow-skiemu i nakazom żydowskiej religii.Ekshumacja bowiem szczątków zamor-dowanych w 1941 roku w Jedwabnempańskich przodków jest działaniem,które sprawi, że po blisko osiem-dziesięciu latach, szczątki pomordo-wanych Żydów spoczną wreszcie tam,gdzie według żydowskiego prawa i religii dawno spocząć powinny, czylina pobliskim żydowskim cmentarzulub na cmentarzu w Izraelu. Wybórmiejsca spoczynku szczątków zamor-dowanych w Jedwabnem Żydów jestjedynym tematem, w którym zgodnie z polskim i żydowskim prawem, głosprezesa Światowego Kongresu Żydówwinien być uszanowany.

Zbieraniem podpisów pod moimprojektem żądającym przeprowa-dzenia rzetelnych badań historycznychw Jedwabnem z ekshumacją ciałwłącznie zainteresował się także Izraelw osobie dziennikarza pana NissanaTzur, który poprosił mnie o udzieleniewywiadu. W odróżnieniu od prezesaŚwiatowego Kongresu Żydów z No-

wego Jorku, dziennikarz z Izraelaniczego nie domaga się ani niczego nieżąda, lecz próbuje dowiedzieć się, o cochodzi i skąd cały pomysł, czyli zada-je normalne pytania, które zwyklizadawać w takich sytuacjach dzienni-karze całego świata. W wypadku panaprezesa Laudera i dziennikarza panaNissana Tzur widać zasadniczą róż-nicę: dziennikarz jest obywatelemsuwerennego państwa Izrael i zdoby-wa od Polaków informacje, zaś panprezes przedstawicielem amerykań-skiej żydowskiej diaspory i usiłujezarządzać Polakami. Z całym sza-cunkiem i zaufaniem dla izraelskiegodziennikarza, ale ponieważ tekstwywiadu w języku hebrajskim będziedla czytelników polskich niedostępny i istnieje obawa, że niektóre mediazechcą przetłumaczyć w sposóbdowolny moje słowa, wywiad udzie-lony izraelskiemu dziennikarzowipublikuję w całości:

Pełna treść wywiadu:Nissan Tzur: - Czego właściwie

dotyczy pani projekt związany z ofiara-mi z Jedwabnego? Czy chodzi o ekshu-mację i badanie ciał? Proszę powie-dzieć więcej o pani projekcie.

Ewa Kurek: - Jestem historykiem.Od ponad 30 lat zajmuję się badaniemstosunków polsko-żydowskich. Nigdynie zajmowałam się Jedwabnem.Współpracowałam zawsze z history-kami żydowskimi (m.in. zmarłymiprof. Lucjanem Dobroszyckim, prof.Chone Szmerukiem i prof. JakubemGolbergiem), a obecnie współpracujęz dziennikarzami i historykami zwią-zanymi z Gminą Żydowską w Warsza-wie. Właśnie od tych młodych pols-kich Żydów otrzymałam rok temu"Kolbojnik" z zimy 2014, w którymprzedstawiona została wykładnia ży-dowskiego prawa i żydowskiej religiiwzględem ekshumacji. Uświadomiłamsobie wówczas, że rabin Michel Schu-drich kłamał lub nie zna żydowskiegoprawa i religii gdy mówi, że ekshu-macja w Jedwabnem jest niezgodna z żydowskim prawem i religią.Bardziej w tym względzie ufać trzebaznawcy żydowskiego prawa rabinowiJosephowi Pollakowi, przewodniczą-cemu Rady Halachicznej bostońskiegosądu rabinicznego, więźniowi Bergen-Belsen, który mówi, że zgodnie z hala-chą [prawem - EK] i religią żydowską:"Ofiary z Jedwabnego powinny zostaćekshumowane i pochowane ponownie,czy to na terenie pobliskiego cmen-tarza żydowskiego, czy to w państwieIzrael". Uzasadnienie halachicznewywodów rabina Pollaka, popartedecyzją rabina Waltera Homolki,wykładowcy prawa żydowskiego na

Ewa Kurek: EKSHUMACJA W JEDWABNEM- REAKCJA ŚWIATOWEGO KONGRESU

ŻYDÓW I IZRAELA

Nie przypuszczałam, żezainteresowanie akcją tak szybko

przekroczy granice Polski - pisze drEwa Kurek we wstępie do wywiadu

udzielonego dziennikarzowi z Izraela.Całość tej ważnej i ciekawej

rozmowy została opublikowania wWarszawskiej Gazecie. Poprzedza jąodpowiedź udzielona przez dr Ewę

Kurek Ronaldowi S. Lauderowiprezesowi Światowego KongresuŻydów, który poucza burmistrzaJedwabnego w kwestii zbierania

podpisów pod żądaniem ekshumacjiw Jedwabnem.

Page 9: Zapomniany wywiad Krall z Geremkiem tygodnia! GŁOS 6.2016_S.pdf · Na razie nie jesteśmy w stanie dostarczać co tydzień tygodnika GŁOS z Toronto do Chicago. Prawdopodobnie wrócimy

POLACY STRONA 9G£OS nr 623-31.08.2016

uniwersytecie w Poczdamie, znajdziepan we wspomnianym wyżej "Kol-bojniku".

Zgodnie z wykładnią żydowskiegoprawa, po ekshumacji, zgodnie z woląŻydów i żydowskim prawem, ciałapomordowanych powinny zostać po-chowane na pobliskim cmentarzu w Jedwabnem lub przewiezione nacmentarz w Izraelu.

Nissan Tzur: - Dlaczego pani doma-ga się ekshumacji ciał zamordowa-nych? Dlaczego pani wierzy, że eks-humacja pomoże znaleźć odpowiedźna pytanie o odpowiedzialność zazbrodnię?

Ewa Kurek: - Ekshumacja ofiar z Jedwabnego jest wymogiem prawa i religii żydowskiej. Ekshumacja ofiarz Jedwabnego jest także podstawą doprzeprowadzenia rzetelnych badańhistorycznych. Ekshumacja ciał po-mordowanych jest wreszcie podsta-wowym działaniem przewidzianymprzez oparte na prawie rzymskimprawo polskie. Zarówno według prawapolskiego, jak i zgodnie z metodą ba-dań historycznych, w wypadku zbro-dni należy przede wszystkim znaleźćciała zamordowanych, zbadać je, a potem wyciągać z tego faktu wnioskii wydawać osądy.

Ekshumacja w Jedwabnem jest takżezgodna z żydowską i polską tradycjąprawną. W wieku XIV król KazimierzWielki wydał w latach 1334 i 1364dwa przywileje dla osiedlającej się w Polsce ludności żydowskiej. Zostałow nich zapisane, że mieszkający wPolsce Żydzi w sprawach cywilnychpodlegają sądom rabinackim, zaś w sprawach karnych (np. o rozbój i morderstwo), podlegają sądom pol-skim. Ustanowione przez króla Ka-zimierza Wielkiego zasady prawneobowiązywały do czasów rozbiorów.Przywrócone zostały w roku 1918 i obowiązywały do roku 1939.

Jedwabne jest sprawą karną i zgo-dnie z odwieczną polsko-żydowskątradycją prawną, podlega polskimsądom. Dotyczy rozboju i zabójstwa i musi być poddane śledztwu prokura-

torskiemu i badaniom historycznym.Metody prokuratorów i historyków w tym wypadku zaczynać muszą sięod podstawy, którą jest ekshumacja.

Pyta mnie pan, w co wierzę. Wierzęjedynie w Boga. Jeśli chodzi o historię,to w nic nie wierzę. Wiedza o prze-szłości nie może być dla historykaprzedmiotem wiary lub niewiary, leczmusi być oparta na rzetelnych bada-niach. Jestem historykiem. Historykustala wszelkimi dostępnymi metoda-mi minioną rzeczywistość i ogłaszawyniki swoich badań. Nikt dotychczasnie przeprowadził rzetelnych badańhistorycznych w Jedwabnem, a mimoto napisano już na temat Jedwabnegokilometry bzdur w Polsce, w Izraelu i na całym świecie.

Trzeba wreszcie przerwać ten cho-choli taniec i przeprowadzić rzetelnebadania historyczne. Inspiracją dorozpoczęcia zbierania podpisów podżądaniem przeprowadzenia w Jedwab-nem ekshumacji było więc dla mniewołanie o prawo do wolnych i rzetel-nych badań historycznych w Polsce.

Nie wiem dziś, na jakie pytania od-powie ekshumacja. Na pewno pozwoliustalić liczbę, płeć i wiek ofiar.Prawdopodobnie pozwoli także ustalićrodzaj zadanej im śmierci. Ziemiazawsze kryje wiele tajemnic. Byćmoże odpowie na jeszcze jakieś pyta-nia, ale w tej chwili trudno je oczy-wiście określić. Historyk nigdy niewie, jakie tajemnice odsłoni badaneźródło historyczne.

Nissan Tzur: - Czy pani rozmawiałana ten temat z przedstawicielamipolskiego rządu? Czy otrzymała panijakiś komentarz ze strony przedsta-wicieli organizacji żydowskich?

Ewa Kurek: - Politycy w Polsce, takjak politycy na całym świecie i w Izra-elu, nie mają z reguły pojęcia o his-torii. Traktują historię instrumentalniei wykorzystują ją do osiągnięcia do-raźnych celów politycznych. W Polscepolitycy boją się mówić o ekshumacjiw Jedwabnem, bo decyzję o jejwstrzymaniu podjął w 2001 roku - nawniosek wspomnianego wyżej amery-

kańskiego rabina Michaela Schudricha- ś.p. Prezydent Lech Kaczyński.

Rozmawiałam z polskimi polityka-mi, ale oni nic nie rozumieją. O eks-humacji rozmawiałam oczywiście z przedstawicielami Gminy Żydows-kiej w Warszawie. Od polskich religij-nych Żydów otrzymałam rok temu"Kolbojnik" z wykładnią żydowskiegoprawa i żydowskiej religii względemekshumacji. Religijni Żydzi polscypodzielają stanowisko wspomnianychwcześniej rabinów Pollaka i Homolkioraz uważają, że ekshumacja w Jed-wabnem uczyni zadość żydowskiemuprawu i religii oraz oczyści panującąwokół Jedwabnego atmosferękłamstw, nieporozumień i bzdur.

Nissan Tzur: - Czy pani wierzy w to,że sprawcami zbrodni w Jedwabnembyli Niemcy, a nie Polacy?

Ewa Kurek: - Powiedziałam już.Poza Bogiem, nie wierzę w nic. His-toria nie jest przedmiotem wiary, lecznauką badającą przeszłość. Na dzieńdzisiejszy moja wiedza ogranicza siędo tego, że we wrześniu 1939 rokuPaństwo Polskie przestało istnieć, żedo czerwca 1941 Jedwabne było podokupacją Sowietów, zaś w czerwcu1941 znalazło się pod okupacją czylizarządem III Rzeszy Niemieckiej, a wJedwabnem mieszkali Polacy i Żydzi,których część w nieznanej dotychczasliczbie w lipcu 1941 została zamor-dowana. To są ustalone na dzień dzi-siejszy fakty. Resztę trzeba zbadać i wtedy wszyscy, Polacy i Żydzi,otrzymamy odpowiedź na pytanie, ktojest odpowiedzialny za ewentualnemorderstwo.

Nissan Tzur: - Czy nie boi się pani,że ekshumacja - zwłaszcza krótko posłowach zaprzeczenia pani ministeredukacji, że w masakrze w Jedwabnembrali udział Polacy - może zepsućrelacje izraelsko-żydowsko-polskie?Czy nie boi się pani, że może też za-ważyć na reputacji Polski w świecie?

Ewa Kurek: - O reputację Polski sięnie boję. Cokolwiek okaże się w spra-wie Jedwabnego, będzie to PRAWDA,a nawet najgorsza prawda nie będzie

w stanie zaważyć na fakcie, że przeztysiąc lat Polska była dla Żydów jedy-nym bezpiecznym europejskim do-mem. W ocenie tego wspólnego pol-sko-żydowskiego tysiąclecia wierzężydowskiemu historykowi MajerowiBałabanowi, a nie polskim, żydow-skim i światowym pismakom, którzyjuż co najmniej od stu lat zarabiają nachleb powszedni wypisywaniem bzduro Polakach i Żydach.

Jak już wspomniałam, politycycałego świata nie mają z reguły pojęciao historii i niepotrzebnie wypowiadająsię na temat historii. Podobnie z polskąpanią minister. Powinna była wysłaćpytającego dziennikarza do history-ków. A ponieważ dziennikarze też z zasady nie mają pojęcia o historii,więc wychodzą z tego banialuki i dmuchane afery. Ale politycy całegoświata o czymś mówić muszą, a dzien-nikarze o czymś przecież muszą pisać,więc aktualnie na tapecie w Polsce i wIzraelu jest polska pani minister i Jedwabne. Wie pan lepiej niż ja, żepolitycy w Izraelu też plotą bzdury.

Gdyby świat uwierzył w słowa posłaKnessetu, zmarłego już rabina JosephaOwadii, który kilka lat temu w tymżeizraelskim Knessecie powiedział, żedla Żydów wartość goja jest równawartości osła, bo goje rodzą się tylkopo to, żeby służyć Żydom, to reputacjaIzraela na świecie byłaby równa zeru,a stosunki między Izraelem a gojskąPolską dawno przestałyby istnieć.Mają się jednak póki co dobrze, więcnie ma sensu rozwodzić się ani nadsłowami polskiej minister ni słowamiizraelskiego parlamentarzysty. Szkodatylko, że od 15 lat głos na tematJedwabnego zabierają niedouczenidziennikarze i niedouczeni politycyzainspirowani przez niedouczonegosocjologa Tomasza Grossa. Pora poz-wolić swobodnie popracować histo-rykom. Wtedy po pewnym czasie po-rozmawiamy o tym, co naprawdęzdarzyło się w lipcu 1941 roku w Jed-wabnem.

Nissan Tzur: - Dziękuję za rozmowę.

W roku 2015/2016 w Wiel-kiej Brytanii odnotowano148 przypadków wykorzy-

stywania Polaków jako współczesnychniewolników. Ofiary to 17 kobiet i 131mężczyzn.

Jeśli chodzi o liczebność grup etni-cznych wykorzystywanych na Wys-pach Brytyjskich, to wyprzedzają nasjedynie Albańczycy - w przypadku tejgrupy stwierdzono 269 przypadkówwykorzystywania jako niewolników.Najmniejsze grupy stanowią Chiń-czycy i Litwini (28 przypadków wyko-rzystywania).

Dane te pochodzą ze statystyk

prowadzonychprzez ArmięZ b a w i e n i a ,pomagającą ofi-arom niewol-nictwa w pra-wie 100 krajachna całym świe-cie.

Z informacjizgromadzonychprzez tę organi-zację wynika,że 44 proc. toofiary wykorzy-stywania seksu-

alnego, 42 proc. - ofiary wykorzysty-wania jako siły roboczej, głównie w obszarach rolnictwa i budownictwa,13 proc. to ludzie sprowadzeni doWielkiej Brytanii w charakterze służbydomowej.

Z szacunków brytyjskiego Mini-sterstwa Spraw Wewnętrznych wy-nika, że w Wielkiej Brytanii 10-13 tys.osób to współcześni niewolnicy. W skali świata liczba ta wynosi 45milionów.

Polacy drugą co do liczebności grupą wykorzystywanąw Wielkiej Brytanii jako niewolnicy

Zaprenumeruj G£OS!

Page 10: Zapomniany wywiad Krall z Geremkiem tygodnia! GŁOS 6.2016_S.pdf · Na razie nie jesteśmy w stanie dostarczać co tydzień tygodnika GŁOS z Toronto do Chicago. Prawdopodobnie wrócimy

PAMIĘĆ POLSKASTRONA 10 G£OS nr 623-31.08.2016

Robert Wit Wyrostkiewicz

WPolsce, na Mazowszu, w Forcie III w Pomiechów-ku istniał obóz koncentra-

cyjny, w którym zginęło ok. 65 tys.osób. Tym razem głównie Polaków, a nie Żydów. To także szczególnemiejsce martyrologii polskiego ducho-wieństwa. Owszem, byli tu takżebestialsko mordowani Żydzi z gettanowodworskiego czy warszawskiego,a ich głównym oprawcą był kapo, Żyd,o nazwisku Majloch, ale tym razem tonie oni byli główną nacją zgładzonąprzez Niemców.

Skala terroru była tu podobna dotakich obozów jak KL Majdanek,jednak o miejscu kaźni w Forcie III wPomiechówku przez lata nikt niemówił, co idealnie wpisywało się w zawłaszczanie zagłady przez jedentylko naród.

Anonimowość miejsca ma jeszczeinne źródła. Po wojnie obiekt forte-czny wchodzący w skład TwierdzyModlin należał do wojska i był objętytajemnicą wojskową. Nie bez znacze-nia jest też fakt, że poza nielicznąobsadą gestapowców, na forcie tortu-rami, gwałtami (był tam osobny barakgwałtów) i eksterminacją zajmowalisię volksdeutsche z Nowego DworuMazowieckiego, kolonii Modlin i okolic, których rodziny do dzisiajtam zamieszkują.

Temat zapomnianego obozu wciążwydaje się dla wielu niewygodny, jed-nak napisy martyrologiczne wyryte naścianach nie zostały zatarte i krzyczą o pamięć…

Fort nie jest miejscem turystycznym.Przez lata stacjonowało tu w PRL-uLudowe Wojsko Polskie. Późniejzorganizowano na rozległym tereniefortyfikacji magazyny wojskowe.Zabytek (wpisany do rejestru dopierow 2006 r.!) do dzisiaj należy do Agen-cji Mienia Wojskowego. Tajemniczemiejsce okala drut kolczasty. Niewidać tu pielgrzymek turystów, nie mabiletów wstępu, sklepu z publikacjamii pamiątkami. Kilku pracownikówochrony strzeże zapomnianego obozuzagłady, którego historia mogłabystanowić pomnik polskiej marty-rologii, jednak nie stanowi… Od lattrwają rozmowy pomiędzy Agencją i gminą Pomiechówek na temat prze-jęcia miejsca przez samorząd.

Pozostaje pytanie, czy władzelokalne posiadają środki na urządzenieterenu zgodne z duchem tego miejscaoraz czy mają taki program i jakie sąszczegóły planów, takich jak otworze-nie na forcie współczesnego cmen-

tarza komunalnego? - pytał StefanFuglewicz, wieloletni pracownik BiuraStołecznego Konserwatora Zabytków i ekspert zabudowy fortecznej Twier-dzy Modlin podczas niedawnej wizjilokalnej w forcie Mazowieckiego Sto-warzyszenia Historycznego „Explora-torzy.pl”.

Tego dnia pasjonaci z Mazowsza i ich goście za zgodą AMW w towa-rzystwie m.in. wójta gminy Pomie-chówek Dariusza Bieleckiego i dr.Piotra Oleńczaka z Urzędu Wojewó-dzkiego, historyka, który zajmuje siękwerendą dotyczącą obozu w ForcieIII w Pomiechówku, zapowiedzieli

przed kamerami MSHE, że zapom-niane miejsce powinno stać się obsza-rem misji archeologicznej, programuupamiętniającego, wspartego nie tylkoprzez samorząd, ale również przez jed-nostki centralne. Chyba dzisiaj jestnajlepszy ku temu czas.

Obóz koncentracyjny w Pomie-chówku to historycznie jeden z fortówTwierdzy Modlin, wzniesiony w ra-mach budowy pierwszego pierścieniafortów w latach 80. XIX w. To naj-większy tego typu fort wśród licznychmodlińskich budowli fortecznych. Fortw kształcie trapezu posiada koszaryszyjowe, dziedzińce, kazamaty, po-terny (przejścia podziemne), fosy, a całość okolona jest dzisiaj drutemkolczastym. Obiektu strzeże ochrona(wcześniej wojsko) i pewnie dlategotylko tu zachowała się krata fortecznai wszystkie pancerne drzwi, na którychdo dzisiaj widać ślady po kulach. Naścianach, zwłaszcza jednej, widocznesą ślady egzekucji, a pociski dalejtkwią w murach. W roku 1915 fortznajdował się na głównym kierunkuniemieckiego natarcia, walki o niegoprzypadły już na okres wygasaniarosyjskiego oporu, jednak druga wojna

wycisnęła na miejscu swoje wyjątko-wo krwawe piętno. We wrześniu 1939r. fort obsadzali żołnierze 32. PułkuPiechoty, wspierani przez działa po-ciągu pancernego „Śmierć”. Atakowa-ny przez Niemców obiekt, wspartyżołnierzami gen. Thomme z Armii£ódź, bronił się do końca, czyli dokapitulacji Twierdzy Modlin.

W 1940 r. Niemcy zaczęli ściągać tuwysiedlanych mieszkańców północne-go Mazowsza. Nie wiadomo, jaka byłaskala śmiertelności w pierwszym eta-pie zbrodniczej działalności hitlerow-ców. Według Michała Grynberga,zajmującego się zawodowo marty-

rologią żydowską, więzieni tu bylitakże Żydzi, przez 2 miesiące, a celemich izolacji była eksterminacja. Póź-niej to tu nowodworskie Gestapourządziło więzienie karno-śledcze.Następnie, w 1942 r. zorganizowanyzostał na miejscu obóz koncentracyjnyna dużą skalę. Ostrożny w analizachróżnych przytaczanych liczb dr Oleń-czak pisał: Według szacunków specjal-istów przez mury katowni przewinęłosię w czasie wojny około 100 tys. ludzi.Zginęło prawdopodobnie 50 tys., w tym kilkanaście tysięcy Żydów.

W obozie mordowano główniePolaków, a czynili to najczęściej nieNiemcy, ale okoliczni volksdeutsche.Za to w przypadku Żydów niechlubnąrolą zasłynął żydowski kat o nazwiskuMajloch. Z początkowej fazy funk-cjonowania mechanizmu śmierci w forcie przytaczane są też często mar-tyrologiczne obrazy prześladowaniaduchowieństwa. Widziałem, jak pew-nego dnia przywieziono grupę księżykatolickich - zeznawał po wojnie Fe-liks Skolasiński. Wkrótce usłyszałempotworne jęki i ujadania sfory psów.Następnego dnia palono strzępy ka-płańskich szat - mówił.

Z kolei Wiktoria Karaszewska opo-wiadała po wojnie, że na dziesięć celjedna była kobieca. Przywożonorównież do obozu dzieci razem z zakonnicami. Co się z tymi dziećmistało? Nie wiem. Zakonnice zostałyzamordowane. Dzieci pewnie też, gdyżzwyczajowo topiono je w dołach klo-acznych - wspominała po wojnie.

Warunki w obozie były przerażające,a maltretować więźniów mógł każdy.W zatłoczonych koszarach pamiętają-cych czasy cara Mikołaja II, na ziemilub w wodzie ludzie leżeli bokiem,jeden obok drugiego (inaczej nie wy-starczyłoby dla nich miejsca); „odpo-czywali”, zalegając na betonie w całkowitej ciemności. Osobny barakprzeznaczono do gwałcenia kobiet.Egzekucje wykonywano w różnysposób. Niektórzy umierali na skutektortur, inni z głodu, najczęściej jednakrozstrzeliwano i wieszano naszubienicy.

Obóz w Pomiechówku mogę krótkookreślić jako jedną z największychkatowni i najbardziej ohydne miejscezbrodni, jakie istniało podczas oku-pacji na terenie III Rzeszy i terenachzagarniętych przez wojska niemieckie.Stwierdzam to z całą odpowiedzial-nością. Podczas okupacji przeszedłemaż przez 5 obozów hitlerowskich -Pomiechówek, Oświęcim, Mautha-usen, obóz w Jugosławii i Neumark.Katownia w Pomiechówku pod każ-dym względem była najgorsza. W naj-bardziej zwyrodniały sposób faszyściniemieccy znęcali się nad więźniami -wspominał Władysław Grylak, byływięzień obozu.

- Więźniów mordowano masowo, bezjakichkolwiek podstaw, w sposóbszczególnie wyrafinowany i zwyrod-niały. W Pomiechówku było równieżnajgorsze wyżywienie i najgorsze wa-runki sanitarne - dodawał były wię-zień. Przeżyłem Pomiechówek, Stut-thof i roboty na terenie Niemiec. W Po-miechówku były najcięższe warunki -zeznawał Kazimierz Baniak.

Po Powstaniu Warszawskim maso-wo przywożono tu żołnierzy ArmiiKrajowej. Jednak po wkroczeniu Ar-mii Czerwonej Niemcy zacierali śladyzbrodni. Zwłoki palono i zalewanowapnem. Do dzisiaj widać na tereniefortu długie zagłębienia - masowemogiły, które tylko częściowo były powojnie ekshumowane. Ile szczątków i ton prochów skrywa do dzisiajmiejsce, które powinno nazywać siętak, jak na to zasługuje - KL Pomie-chówek? Nie wiadomo. Mieszkańcywspominali, że przed wycofaniem sięhitlerowców smród palonych ciał i kłęby popiołu były tak duże, że osa-dzały się na okolicznych domostwach

MIEJSCE OBOZU KRZYCZY O PAMIĘĆ!!!

Page 11: Zapomniany wywiad Krall z Geremkiem tygodnia! GŁOS 6.2016_S.pdf · Na razie nie jesteśmy w stanie dostarczać co tydzień tygodnika GŁOS z Toronto do Chicago. Prawdopodobnie wrócimy

KULISY STRONA 11G£OS nr 623-31.08.2016

Krzysztof Baliński

część 2

Kiedy przejrzano ankiety oso-bowe funkcjonariuszy kontr-wywiadu pracujących na kie-

runku rosyjskim, ponad 80 proc. z nichmiało krewnych w komunistycznejSłużbie Bezpieczeństwa. Dziś, refor-mując służby, należy zaglądać głębokow metryki i pytać o rodziców. Tym-czasem główny doradca prezydenta ds.bezpieczeństwa, pisząc o potrzebiereformowania służb, rzuca taką otomyśl: „Izraelski Mossad dlatego jestjedną z najlepszych tajnych służb, gdyżw swoich międzynarodowych akcjachmoże liczyć na współpracę osóbpochodzenia żydowskiego na całymświecie”.

Wśród funkcjonariuszy służb ciągledominują wzory zachowań wpajane zaPRL. „Wiedzy i umiejętności z zakresupozyskiwania i prowadzenia najcen-niejszej agentury wraz z całym arse-nałem psycho- i socjotechniki należysię uczyć na kursach w Moskwie i TelAwiwie” - to cytat z opracowania dot.planu reform służb specjalnych. Odra-dza on także przyjmowanie do pracyosób identyfikujących się z „jaką-kolwiek grupą wyznaniową”.

Do dziś adeptów do pracy w służ-bach nie szuka się w środowiskachpatriotycznych, ale wśród rodzin z czekistowską tradycją rodzinną.Kandydat wywodzący się z takiegośrodowiska spokojnie przechodzi pro-cedurę naboru, natomiast ten, którydziałał w organizacji o profilu narodo-wym, jest postrzegany jako politycznyekstremista.

Cudowne uzdrowienie służb

Pierwsze publikacje mediów przedpowołaniem rządu dotyczyły potrzebyzmian w służbach. Brzmiały optymis-tycznie, bo potrzeba była oczywista.Mariusz Kamiński, przymierzany do

stanowiska ministra-koordynatora,mówił: „na jesieni posprzątamy tensyf”. A w służbach „syfu” rzeczywiś-cie było sporo. Po 8 latach rządów POich zapaść była katastrofalna. Tenoptymizm kolidował jednak rażąco z rzeczywistą sytuacją. W listopadzie2015 r. premier zapewniła: Polacymogą się czuć bezpiecznie, zaś szefMSWiA: polskie służby są przygoto-wane do tego, by sprostać wyzwaniomi zapewnić bezpieczeństwo Polakom.

Nikt nie zapytał, jak to możliwe, żew ciągu kilku dni od objęcia rządówdokonała się sanacja służb i kim jestcudotwórca, który sprawił, że funkcjo-nariusze służb, słusznie oskarżani o nieudolność, stali się nagle straż-nikami bezpieczeństwa Polski? Naiw-ność rządzących potwierdziła serianiepokojących wydarzeń: odwołaniekomendanta głównego policji, uszkod-zona opona w samochodzie prezyden-ta, próby zamachów terrorystycznych,cyberataki na banki i urzędy, alarmybombowe. Prosta konkluzja „GazetyPolskiej” - stoją za tym Rosjanie i ichagentura - nie wyjaśniła problemu.

Wytworzona atmosfera zagrożeniasugerowała niedwuznacznie, że mamydo czynienia z pewnym scenariuszem,że ktoś ma interes w prowokowaniupaniki, i że w polskich realiach jedynieludzie służb mogą inspirować takiewydarzenia. Upłynęło 9 miesięcy, o zapowiadanej „wielkiej reformiesłużb cywilnych” zapanowała cisza. W jej miejsce wysyłano bzdurne syg-nały, że zbyt radykalne zmiany w służ-bach zagroziłyby bezpieczeństwuszczytu NATO. W czasach PRL służbynieprzerwanie udowadniały władzompartyjno-rządowym swą przydatność(na pierwszej linii walki z imperializ-mem). Popisywały się oddaniem i ciężką służbą (dla PZPR). Dziś,zagrożone rozliczeniami, oskarżane o niechlubną działalność, też chcą po-twierdzić swą przydatność. Ich prze-słanie jest jasne: jedynie oni mogąobronić kraj przed rosyjską agenturą.

Nie od rzeczy będzie przypomnieć,

że z podobną próbą uwiarygodnieniaw oczach decydentów już mieliśmy doczynienia. Bo czymże była sprawaBrunona K., „osoby motywowanejwzględami narodowościowymi, nacjo-nalistycznymi i ksenofobicznymi”,którego do terroryzmu namówili orazpodsunęli cele ataków agenci ABW, a którego jedynym terrorystycznymczynem było nazwanie Tuska „rudymbandytą”?

Komunizm w Polsce wprowadziliczłonkowie KPP, przybyli w taboracharmii sowieckiej. Stalin przysłał donas tysiące agentów o duszy obcej,rosyjskiej, ukraińskiej, żydowskiej,aby zajęli miejsce wyniszczonych pol-skich elit. W ich tradycji i nawykachbyło donoszenie w ambasadzie so-wieckiej przy Belwederskiej na pol-skich „nacjonalistów” i oskarżanieoponentów politycznych o faszyzm.Tradycje te kultywują do dziś. Przy-pomnijmy tylko, jak to ludzie JanuszaPalikota poczłapali do ambasady Rosjiz donosem na „grupę bandytów inspi-rowanych przez środowisko związane z PiS i Radiem Maryja, o skrajnychpoglądach narodowo-katolickich”.Niewiele od donosu Palikota różniłysię żenujące przeprosiny Sikorskiegoza podpaloną budkę przed ambasadąRosji.

Nawiasem mówiąc w podsłuchanejrozmowie Sienkiewicza z Belką nt.Marszu Niepodległości pojawia się

dziwne zdanie: „Czy jest to moment nauruchomienie tego rodzaju rozwiąza-nia, czy nie? Bo ja mam poczucie, żejest to wariant ok, World Tradescenario."

Czy chciał coś wysadzić w powie-trze w centrum Warszawy, czy mon-tował coś na kształt podpalenia Reich-stagu, tj. pretekst do spacyfikowania„ekstremistycznej” opozycji? Na do-bry początek, w Białymstoku antyter-roryści, na polecenie dzisiejszegoszefa ABW, zatrzymali kibiców ter-roryzujących tamtejszą ludność za-wołaniem - „Polska dla Polaków”.Wtargnęli też do mieszkań uczniakówprotestujących przed islamizacją Pol-ski.

Polska jest umiejętnie rozgrywanaprzez Rosję, państwo w którym fakty-cznie rządzą służby specjalne szkolonedo manipulowania przeciwnikiem.

Mądrzy ludzie w służbach (bo są i tacy) mówią, że groźniejszym agen-tem jest ten, który wnosi tajemnice(czyli inspiruje pewne działania), niżten, który je wynosi. Ponieważ w Polsce tajemnic praktycznie nie ma,to w sprawie medialnej akcji wyła-pywania rosyjskich szpiegów chodzićtylko może o akcję „wnoszenia”, tymrazem prowadzoną przez „GazetęWyborczą” pospołu z „Niezależną”.

Przez 8 lat trwał rozkład państwa.Tymczasem słuchając wypowiedzipolityka odpowiedzialnego dziś zajego bezpieczeństwo, można odnieśćwrażenie, że największym zagroże-niem dla Polski jest facet, który zni-szczył pomnik Bandery i wymachiwałplastikowym krzesłem. Jeżeli w tensposób zaspokoi się „popyt” na rosyj-skich szpiegów, to kto będzie szukałtych prawdziwych? W dodatku nar-rację w tej materii narzuca Polakomdziennikarz „Wyborczej” o prowe-niencji klasycznej agentury wpływu i drugi z „Gazety Polskiej”, któryprzyjął medal od szefa ukraińskiejbezpieki, która - jak wiadomo - jestjeszcze bardziej przesiąknięta rosyjskąagenturą niż polska.

ILU POLITYKÓW JEST NAŻOŁDZIE OBCYCH WYWIADÓW?

w Pomiechówku.Członkowie MSH „Exploratorzy.pl”

apelują do środowisk akademickich o objęcie fortu programem badawczo-ekshumacyjnym. Po latach w końcumoże i obóz koncentracyjny, gdziemordowano głównie Polaków doczekasię wieloletnich badań archeologi-cznych, jakie np. prowadzone są oddawna w Treblince.

- Apelujemy do środowisk archeolo-gicznych - zainteresujcie się Fortem IIIw Pomiechówku - mówi Piotr Pałys z MSHE. - Pytaniem otwartympozostaje też podnoszona czasamikwestia późniejszej katowni na terenie

obozu, którą dla członków podziemiaantykomunistycznego miało zorganizo-wać tu NKWD. Ten trop będziemyweryfikować - dodaje Pałys.

Dr Piotr Oleńczak przypomina, żewiększość niemieckich katów obozo-wych dożyła późnej starości, nie nę-kana wyrokami sądowymi. Co cieka-we, okoliczni pół-Niemcy po wojniemieli często służyć nowym, czerwo-nym panom, a nawyk kolaboracjiwyćwiczyli już w II Rzeczpospolitej(w Nowym Dworze Mazowieckim naskrzyżowaniu obecnych ulic Sukien-nej i Wybickiego od początku lat 30.odbywały się spotkania mieszkańców

należących do V kolumny). Dlalokalnych rodzin, których nazwiskazapisały się na czarnych kartach ka-towni, temat podnoszenia masowychzbrodni w Forcie III wciąż jest wiszą-cym w powietrzu wyrzutem sumienia.Obóz koncentracyjny w Pomiechówkuswoim rozmiarem terroru, a zwłaszczajego wyjątkowo perfidną formą, sta-wia go w jednym szeregu z innymiobozami koncentracyjnymi, z tą róż-nicą, że tu ginęli głównie Polacy i tylko ten obóz jest tak bardzozapomniany i anonimowy. Czasamimyślę też o pewnej pozornie niezna-cznej różnicy...

W Oświęcimiu czy Treblince więź-niowie byli osadzeni w barakach;czasami spoglądali na wolność przezdrut kolczasty; innym razem się naniego rzucali… Tu, poza dwoma mi-nutami wyjścia na wrzącą zupę zezgniłych liści kapusty, osadzeni,stłoczeni do granic możliwości, leżelijeden obok drugiego na betonie w cał-kowitych ciemnościach. Wyprowa-dzeni na śmierć, mogli co najwyżejpodbiec do wysokiego muru Carnotta i czekać na pocisk… - mówi SławomirKaliński, regionalista z NowegoDworu Mazowieckiego.

Page 12: Zapomniany wywiad Krall z Geremkiem tygodnia! GŁOS 6.2016_S.pdf · Na razie nie jesteśmy w stanie dostarczać co tydzień tygodnika GŁOS z Toronto do Chicago. Prawdopodobnie wrócimy

NASZE SPRAWYSTRONA 12 G£OS nr 623-31.08.2016

Damian Szymański

George Soros, znany speku-lant i miliarder przeczuwakrach na amerykańskiej gieł-

dzie?Kupił akcje Agory, wywołał burzę.

Czemu George Soros budzi takieemocje? Miliarder straszy Brytyj-czyków. "Funt zrówna się z euro.Czeka ich Czarny Piątek" - mówi.

Kiedy George Soros mówi, ludziesłuchają. Znany miliarder i spekulantjuż nieraz zaskakiwał swoim spoj-rzeniem makroekonomicznym, dziękiktóremu raczej zyskiwał, niż tracił.

Tym razem jego fundusz postawił 877mln dol. na spadki na amerykańskiejgiełdzie. Soros przewiduje krach zaOceanem? Na to wygląda.

Strategia biznesowa Amerykaninajest prosta. Soros Fund Management,którym zarządza, postanowił w drugimkwartale kupić 1,9 mln opcji na fun-dusz ETF, który naśladuje głównyamerykański indeks największychspółek S&P 500. Co to dokładnieoznacza?

Słynny spekulant zakupił do tej porywarte już ponad 877 mln dol. tzw.opcje put, czyli opcje sprzedaży. W największym skrócie polegają one

na tym, że Soros zarobi wtedy, kiedyindeks zanotuje spadki.

Co ciekawe, 86-letni miliarder wy-konuje taki ruch w momencie, kiedyamerykańska giełda notuje szczyt zaszczytem. W ciągu ostatnich 3 mie-sięcy S&P 500 urosło o 6,3 proc.

Soros ma rację?

Czy miliarder wie coś, czego my niewiemy? Bolesław Michalski, dyrektorzarządzający Patron FX tłumaczy, żedo strategii Sorosa trzeba podchodzić z rezerwą:

Na przestrzeni ostatnich kilku latbyło głośno o jego rynkowych speku-lacjach w zakresie zwiększenia pozycjisprzedaży na wskazanym indeksie.

Soros słynie z niekonwencjonalnychruchów inwestycyjnych, ale nie mamonopolu na nieomylność. Równieczęsto gra z trendem, a ostatnia depre-cjacja dolara tylko potwierdza, że mo-że realizować strategię hedgingową.

Co więcej, zmiana strategii możewiązać się z coraz większym niepoko-jem analityków, co do przyczynywzrostów za Oceanem. Akcje pompująprzede wszystkim banki centralne,które skupują aktywa w celu rozrusza-nia gospodarki, co na razie daje nie-wielkie rezultaty.

Wskaźniki pokazują, że hossa naWall Street się kończy.

George Soros sprzedaje

udziały w złocie

Kilka dni temu dowiedzieliśmy sięrównież, że George Soros zrealizowałzyski z największej kopalni złota naświecie - Barrick Gold. Przez pierwszemiesiące 2016 r. była to prawdziważyła złota. Akcje spółki podrożałyblisko trzykrotnie.

Przypomnijmy, że Soros Fund Ma-nagement zainwestował w udziałykopalni w I kwartale 263,7 mln dol.Obecnie fundusz zredukował swojepozycje o 94 proc.

Michalskiego takie posunięciedziwi. - Jego instytucja zmniejszyławielkość pozycji w funduszu ETF,mimo że surowiec zanotował najlepszepółrocze od 30 lat - mówi nam ekspertPatron FX i spekuluje:

- Być może inwestor zakłada rady-kalny zwrot w amerykańskiej polityce?Można jedynie spekulować, że DonaldTrump w roli prezydenta mógłbywywrócić rynki za oceanem do górynogami. Na chwilę obecną, taki scena-riusz wydaje się jednak mało realny.

W kilku punktach:- George Soros stawia na krach na

amerykańskiej giełdzie.- Znany spekulant sprzedał także 94

proc. udziałów w kopalni złota, któraod początku roku urosła prawie trzy-krotnie.

- Według eksperta miliarder możespodziewać się zmiany w polityceUSA.

Jezus Chrystus nie był Żydemdo źródeł, których nie mają powodówpodejrzewać. Niepodważalne faktydostarczają niepodważalny dowóduczciwości historycznej, że tzw. „Ży-dzi” na całym świecie, pochodzący z Europy wschodniej są niewątpliwiehistorycznymi potomkami Chazarów,pogańskiego turecko-fińskiego staro-żytnego, mongoloidalnego narodugłęboko w sercu Azji, jak mówi histo-ria, którzy walczyli w krwawych woj-nach od I w. pne w Europie wschod-niej, gdzie założyli swoje chazarskiekrólestwo.

Z jakiegoś tajemniczego powoduhistoria królestwa Chazarów rzuca sięw oczy na skutek jej nieobecności w programach w szkołach i na uczel-niach.

Historyczne istnienie królestwachazarskiego tzw. „Żydów,” ich wzrosti upadek, zniknięcie na stałe królestwaChazarów jako narodu z mapy Europy,oraz jak król Bulan i naród chazarski

ok. 740 AD stali się tzw. „Żydami” po-przez konwersję, ukrywała przed ame-rykańskimi chrześcijanami cenzuranałożona przez tzw. „Żydów,” histo-rycznie pochodzenia chazarskiego, wewszystkich mediach USA i masowejkomunikacji przez nich kierowanych.Później w 1945 r. ten autor podawał„fakty z życia” Chazarów do publi-cznej wiadomości na terenie całegokraju, publikował wyniki wielu latintensywnych badań tej sprawy.

Publikacje te były sensacyjne i bar-dzo skuteczne, ale widocznie gniewałytzw. „Żydów,” którzy nadal szkalowalitego autora wyłącznie z tego powodu.Od 1946 roku, przeprowadzali prze-ciwko niemu brutalną kampanię, dążąctym samym do dalszego ukrycia fak-tów, z oczywistych powodów. Dla-czego obawiają się prawdy?

W oryginalnym wydaniu z 1903 ro-ku ‘Encyklopedii żydowskiej’ w nowo-jorskiej bibliotece publicznej, oraz w bibliotece Kongresu, t. 4, s. 1-5, jestnajbardziej wszechstronna historiaChazarów. Również w nowojorskiej

bibliotece publicznej jest 327 książeknajwiększych na świecie historykóworaz inne źródła, poza ‘Encyklopediążydowską’ na temat historii Chazarów,napisane pomiędzy III i XX w. przezówczesnych Chazarów i przez współ-czesnych historyków.”

Jezus był ‘Judejczykiem’ a nie Żydem

Za Jego życia, żaden człowiek i wżadnym miejscu nie był opisywanyjako „Żyd”. Fakt ten popierają teolo-gia, historia i nauka. Kiedy Jezus był w Judei, nie była ona „ojczyzną”przodków tych, którzy obecnie styli-zują się na „Żydów.” Ich przodkowienigdy nie postawili stopy w Judei. Żylioni w tym czasie w Azji, ich „ojczyź-nie,” i byli znani jako Chazarowie.

W żadnym z rękopisów oryginal-nych Starego czy Nowego Testamentu,Jezusa nie nazywano „Żydem”. Ter-min ten powstał w końcu XVIII w.jako skrót terminu Judejczyk i odnosi

się do mieszkańca Judei, bez względuna rasę czy religię, podobnie jaktermin Teksańczyk oznacza osobężyjącą w Teksasie.

Pomimo potężnych wysiłków propa-gandowych tzw. „Żydów,” nie byli w stanie udowodnić na podstawieźródeł historycznych, że jest choćbyjeden zapis, sprzed tego okresu, o ra-sie, religii czy narodowości, odnoszą-cych się do „Żyda.” Sekta religijna w Judei, w czasach Jezusa, do którejsamozwańczy „Żydzi” obecnie odno-szą się jako do „Żydów,” były znanijako „faryzeusze.” Współczesny „ju-daizm” i „faryzeizm” w czasach Jezu-sa oznaczają to samo..

Jezus brzydził się i potępił „fary-zeizm,” stąd słowa: „Biada wam ucze-ni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy,węże, pokolenie żmij.”

http://www.biblebelievers.org.au/jesusjew.htm

tłum. Ola Gordon

cd. ze str. 1

Znany miliarder postawił 877 mln dol. na krachna giełdzie. Wie coś, czego my nie wiemy?

Ksiądz Kazimierz Brzozowski, proboszcz Parafii kościoła pw. NajświętszejMaryi Panny przy 1996 Davenport Rd. (ponad 100-letniej, wzniesionej przezPolaków świątyni w Toronto), który został “w polskich rękach” dzięki ofiarnościparafian (dojeżdżających nieraz specjalnie z odległych zakątków GTA) -obchodził 60-te urodziny. “Szósta kopa - nie ma chłopa” - żartuje lubiany przezwiernych kapłan. Naszym zdaniem, taki wiek to jeszcze całkiem dziarski“chłop”, co potwierdza energia naszego proboszcza... Jubilatowi życzyliśmysetki, a sobie, by współ z Nim ją świętować. WM

Page 13: Zapomniany wywiad Krall z Geremkiem tygodnia! GŁOS 6.2016_S.pdf · Na razie nie jesteśmy w stanie dostarczać co tydzień tygodnika GŁOS z Toronto do Chicago. Prawdopodobnie wrócimy

G£OS nr 623-31.08.2016 NASZA HISTORIA STRONA 13

O statnią wypowiedź o Rosjitak zakończyła pani Tiamat:„Rosjanie zareagowali wo-

bec Erdogana tak, jak kiedyś Ale-ksander I wobec polskich żołnierzy,którzy po klęsce Napoleona jakniepyszni wrócili do kraju.

Szkoda, że tak mało wiemy o naszejhistorii. Naszych nauczycieli historiinie interesuje, co powiedział car Ale-ksander I Tadeuszowi Kościuszce”.

- Jak zachował się Aleksander Iwobec polskich żołnierzy? Co po-wiedział car Tadeuszowi Kościuszce?- O tym będzie w dzisiejszej notce.

Po wojnie 1812 roku Aleksander Imarzył o powstaniu Królestwa Pols-kiego, zjednoczonego z Rosją uniąpersonalną, odcinał się od politykiswej babki Katarzyny II i chciał byćpostrzegany jako dobroczyńca, którypuścił w niepamięć udział Polaków w wojnach napoleońskich.

Objęcie władzy na ziemiach pol-skich oznaczało, iż w roku 1815 toRosja zwyciężyła w wielowiekowejpolsko - rosyjskiej walce o dominacjęw Europie.

Król polski - taki tytuł przyjął Ale-ksander I po Kongresie Wiedeńskim;dbał o dobrobyt nowych poddanych; w okresie konstytucyjnym (1815-1830) w królestwie nastąpił wzrostgospodarczy, a wiele polskich miast -przede wszystkim Warszawa - wy-piękniało. Ale car nie dotrzymał wieluzłożonych obietnic, bo w ostatnichlatach życia był już zgorzkniałym i zrezygnowanym człowiekiem.

Cesarz Napoleon w akcie abdyka-cyjnym, podpisanym w Fontainebleauw dniu 11 kwietnia 1814 roku, wyraziłtroskę o lojalnych mu Polaków:„Wojska polskie wszelkiej broni,pozostające na służbie Francji, będąmiały wolność powrotu do domów,zachowując broń i bagaże, a to dowódich zaszczytnej służby”.

Kilka dni po tej abdykacji polscygenerałowie udali się do Aleksandra I,by poznać zamiary monarchy co dolosów wojska. Cesarz Wszechrusiwyraził szacunek dla odwagi i wale-czności Polaków, zapewniając swoichgości, że „pragnie zapomnieć o prze-szłości, bo dwa narody sąsiedzkie,bliskie obyczajami i mową, raz złą-czone, powinny się pokochać nazawsze” (1).

Na pytanie pytanie, czy wojskamogą zatrzymać kokardę narodową,Aleksander odpowiedział: „Owszem, i mam nadzieje, że wkrótce będziecieją nosić z pewnością zatrzymania jejna zawsze” (2). Zarządził defiladę pol-skiej armii, po której cesarzewicz

Konstanty (tytuł cesarzewicza nada-wano następcy tronu, którym byłwówczas właśnie Konstanty, ponieważAleksander nie miał syna. Konstantybardzo cenił sobie ten tytuł nadany muprzez ojca Pawła I i nosił go do końcażycia) w imieniu brata przekazałPolakom, iż cesarz podziwia odwagęoraz lojalność wobec Napoleona.

We Francji, przy obiedzie u generała

Krasińskiego, Aleksander pije zdrowie„dzielnego narodu polskiego” (3), nabalu u księżnej Jabłonowskiej roz-mawia z Kościuszką, którego bardzosobie ceni i z którym od pewnegoczasu koresponduje. Po triumfalnymwstąpieniu do Paryża cesarz otrzymałod Kościuszki list, w którym Polakpytał o los swej ojczyzny.

W odpowiedzi cesarz zadeklarował:”Z Bożą pomocą mam nadziejewskrzesić naród odważny, do któregoPan należy. Dałem uroczystą obiet-nicę, a dobro narodu polskiego bardzo

leży mi na sercu. Okoliczności poli-tyczne stanęły na przeszkodzie ku real-izacji moich zamiarów. Przeszkodyzostały usunięte w wyniku strasznej,ale zwycięskiej dwuletniej wojny.Wkrótce Polacy będą mieli Ojczyznę[…], a ja będę rad udowodnić, że czło-wiek, którego oni uważali za wroga,zapomniał o przeszłości i [….] realizu-je ich marzenia” (4).

Podczas pewnego balu cesarz za-pytał Kościuszkę, czy nie chciałbywrócić do kraju. W odpowiedzi usły-szał, iż słynny wódz nie wróci, pókiPolska nie zostanie wyzwolona. Wte-dy cesarz rzekł do otaczających gooficerów: „Panowie, trzeba sprawęzałatwić w ten sposób, aby ten dzielnyczłowiek mógł wrócić do ojczyzny”(5).

W geście dobrej woli Aleksanderzezwolił również na połączenie wszys-tkich rozproszonych legionów pols-kich. Formacja ta, nazwana wojskiemKsięstwa Warszawskiego, miała staćsię zalążkiem armii przyszłego Kró-lestwa Polskiego. W geście przychyl-ności do Polaków cesarz zapowiedział,że wojskiem Księstwa będzie dowo-dził jego brat, wielki książę Konstanty.

Wiara Polaków w Napoleona

Polacy niepokoili się, jak Aleksan-der potraktuje ich po tym, jak wojskopolskie walczyło u boku Napoleona.Gdy w maju 1812 roku cesarz Fran-cuzów opuścił Paryż i pomaszerowałna wschód, pod jego sztandaramizgromadziło się pół miliona osób:Sasi, Włosi, Niemcy, Holendrzy.Wśród nich było 90 tysięcy Polaków,

stanowiących najsilniejszy kontyngentze wszystkich sojuszników Francji.Wielka Armia przetoczyła się przezNiemcy i Prusy, zahaczając także o Księstwo Warszawskie.

Właśnie w Warszawie Napoleonmiał powiedzieć pewnemu francus-kiemu dyplomacie, iż na jednej drodzedo panowania nad całym światem stoi

Rosja, którą on zamierzaunicestwić. 22 czerwca wWilkowyszkach, na północnyzachód od Kowna, Napoleonpodpisał rozkaz dzienny,skierowany do żołnierzy, aleszeroko rozpowszechnionytakże wśród mieszkańcówziem koronnych i litewskich,w którym Bonaparte zade-klarował, iż rozpoczyna‚drugą wojnę polską’, któraskończy się pokonaniemRosji i sprowadzeniem jej doroli nic nie znaczącego pio-nka na europejskiej szacho-wnicy.

Czy mówiąc o ‚drugiej pol-skiej wojnie’, cesarz Fran-cuzów naprawdę planowałodbudowę państwa polskie-go? Czy tylko zamierzał użyćpolskich aspiracji do ostate-cznego rozstrzygnięcia sporuz Rosją?

Oczywiście, przygotowu-jąc się do starcia z wojskiem

cesarza Aleksandra, Bonaparte brałpod uwagę kwestię polska, bo Księ-stwo Warszawskie okazało się ‚real-nym bastionem systemu napoleońs-kiego’. Umocnienie tego ‚państewka’leżało w interesie Napoleona. Jedynądrogą do osiągnięcia tego celu byłoprzyłączenie dawnych ziem Rzeczy-pospolitej i utworzenie silnego pań-stwa polskiego. Polacy zaczęli marzyćo granicach co najmniej takich, jakiemiała Polska w dobie Konstytucji 3-gomaja. Należało więc wygrać wojnę z Imperium Rosyjskim.

Przypisy:(1) B. Gembarzewski, Wojsko

Polskie 1815-1830, Konstanty Trepte,1903

(2) ibid, s.I(3) H. Troyat, Aleksander I. Pogrom-

ca Napoleona, Amber, 2007, s. 203(4) Szylder H.K, Imperator Ale-

ksandr i jevi zhizn i carstvovanie(5) H. Troyat, op. cit, s. 203

Violetta Wiernicka

Rosjanie w Polsce. Czas zaborów 1795-1915(Bellona Warszawa 2015)

Czy nauczyła nas czegoś historia?

Aleksander I Romanow

Page 14: Zapomniany wywiad Krall z Geremkiem tygodnia! GŁOS 6.2016_S.pdf · Na razie nie jesteśmy w stanie dostarczać co tydzień tygodnika GŁOS z Toronto do Chicago. Prawdopodobnie wrócimy

NASZE POLSKIE SPRAWYSTRONA 14 G£OS nr 623-31.08.2016

prof. Andrzej Waśko

część 2

W przedmowach do masowowówczas wznawianychprzekładów Tadeusza Bo-

ya-Żeleńskiego z literatury francuskiejXVIII wieku oświecenie było postę-powe, racjonalistyczne i antyklery-kalne - prawie jak PZPR. StanisławAugust, król postępowy, a zarazemkorzystający z rosyjskiej protekcji, z kart popularnych monografii doda-wał splendoru równie jak on postę-powym i protegowanym ze Wschodukomunistom. Do całości obrazu po-trzebna była jeszcze historyczna figurawroga klasowego i zaplutego karłareakcji - i w tej roli obsadzone zostaływ podręcznikach i publicystyce histo-rycznej "ciemne masy szlacheckie".

Gdy ostatnim niedobitkom ziemiań-stwa odbierano majątki, dwory i parki,w szkole straszono dzieci widmemzłego pana i rozśmieszano satyrą"Pijaństwo" Ignacego Krasickiego.

Nikomu nie przychodziło do głowy,że cały ten obraz, oparty na wysele-kcjonowanych źródłach literackichjest w gruncie rzeczy krwawą, maso-chistyczną satyrą na polską przeszłość.Generacje inteligencji karmione w PRL tą satyrą wyrastały w prze-konaniu, że swobodne działania poli-tyczne Polaków, bez kurateli z zew-nątrz, prowadzą zawsze do anarchii, a przez anarchię do klęski, co byłonauką wpisaną w propagandowąprzypowieść o Polsce szlacheckiej.

W przekonaniu, że aby cokolwiek w tym naprawić, trzeba najpierw wy-kończyć jakiegoś wroga wewnętrzne-go, który tkwi wśród nas lub w nassamych. Pierwsze z tych przekonańodbierało wiarę we własne siły. Drugie- rodziło gotowość do wewnętrznejkrucjaty przeciwko "spadkobiercomnajgorszych polskich tradycji". Obie tewyniesione z PRL dyspozycje ujaw-niły się również w okresie ostatniegodwudziestolecia. Pierwsza jako zdaniesię na obcą kuratelę w reformach;druga jako permanentna krucjata prze-ciwko ciemnogrodowi i moherom.

Jednak oprócz tych negatywnychskutków wynikających z permanen-tnego zohydzania polskiej przeszłości,w centrum czego tkwi czarna legendasarmatyzmu, od upadku PRL daje sięzauważyć także swego rodzaju reakcjęobronną, którą można by określić jakoodrodzenie sentymentalnej tradycjidomowej. Ze wspomnień rodzinnychtych, którzy takie tradycje przecho-wali, wydobywa się zupełnie innywizerunek przodków. Z pamiętników i starych fotografii wyłania się światprzedwojenny i dziewiętnastowieczny,zrośnięty i z dawniejszymi czasami

przez rodowody, wspomnienia ode-branych domostw i bliższych ojczyzn.

I nie jest to świat prymitywnychwarchołów, ale ludzi pracowitych i rozumnych, życzliwych dla siebie,serio i po prostu oddanych Bogu i Ojczyźnie - bez ironicznych póz i grymasów. Oprócz strużki wspom-nień, prywatna, dworkowa forma kul-tury narodowej o szlacheckiej prowe-niencji odciska pewien zauważalnyślad na obyczajach i modach współ-czesnych. Tu i ówdzie, w serialu tele-wizyjnym o Złotopolskich, w budow-nictwie "dworkowym", w aspiracjachdo własnego stylu życia - pobrzmie-wają jakieś echa i marzenia rodem z ziemiańskiej sielanki.

Stosunek Polaków do szlacheckich

wzorów kultury jest więc niekonse-kwentny. Wzory obowiązujące w ży-ciu prywatnym wydają się znacznietrwalsze i wyżej cenione niż kojarzonez tradycją szlachecką postawy w życiupublicznym. Czy zatem sentymentalnatradycja dworkowa egzystująca pocichu na obrzeżach współczesnej kul-tury jest wszystkim, co nam pozostałow spadku po dawnych Polakach?Niekoniecznie.

Reintegracja polskości

Oczywistym punktem wyjścia rein-tegracji naszego obrazu samych siebiewydaje się dla mnie odrzucenie kary-katuralnego stereotypu szlachetczyznynadal pokutującego w polskich gło-wach. Nie chodzi o to, aby czarnąlegendę zastępować jakimś nowymmitem, tym razem na odmianę idea-lizującym sarmatyzm. Nie ma podstawdo tworzenia takiego mitu ani w dawniejszej, ani w najnowszej histo-riografii. Ale nawet z najbardziej kry-tycznych charakterystyk etosu szla-checkiego, jeśli tylko są oparte naźródłach, wyłania się jego obraz takzłożony i odmienny od szkolno-medialnej karykatury, że z samego ich

studiowania można wyciągnąć wielewniosków całkiem różnych niż te,które są w obiegu.

Tworzymy dziś Naród bardzo jużprzemieszany i zhomogenizowanyspołecznie. Ale oznacza to, że historiąpolskiej szlachty powinniśmy sięinteresować nie tylko przez pryzmatheraldyki, lecz przede wszystkim z tejracji, że wartości i wzory szlacheckiestanowią niejako kapitał zakładowynaszej nowoczesnej kultury narodoweji w znacznej mierze ukształtowały jejcharakter. Wychowanie w tej kulturzesprawia, że te wartości i wzory szla-checkie określają nas na różne sposo-by i że musimy się sami wobec nichokreślać. Stąd zasadne jest pytanie, coze spadku sarmackiego w jakiejkol-

wiek formie w nas przetrwało, a cozostało odrzucone lub uległo zatracie?Zasadne jest też pytanie, co mogło sięstać z tożsamością i samopoczuciemPolaków, którym przez długie dziesię-ciolecia przedstawiano podstawowysymbol charakteru narodowego jakowychowawczy antywzór, sumę sa-mych wad i przywar, które w prze-szłości doprowadziły Naród do zguby?

Porównując kulturę szlachty pol-skiej i kulturę współczesnych Pola-ków, można w odpowiedzi na tepytania stwierdzić, że istnieją międzynimi pewne rysy rodzinnego podo-bieństwa, ale wśród współczesnychPolaków zatraceniu uległa świado-mość szlacheckiego pochodzenia tychrysów. W czasach niewoli i komu-nizmu utraciliśmy też dawny nasz styl,staropolską nobilitas.

Skutki pedagogiki społecznej pole-gającej na eksponowaniu wyłączniehistorycznych wad narodowychszlachty przy całkowitym pominięciuzalet sprawiły, że ostatnie generacjePolaków nie wyrobiły w sobie daw-nych polskich zalet, natomiast wadyodziedziczyły jak najbardziej, gdyż,jak wiadomo, chwasty rozsiewają sięsame, podczas gdy pożyteczne roślinywymagają troskliwej uprawy.

Szlachta polska kultywowała dwapodstawowe ideały: rycersko-republi-kański i ziemiański. Ten pierwszyzaborcy podbitego Narodu, a późniejkomuniści, intensywnie zohydzalimłodzieży, sprowadzili do obrazówsejmikowej anarchii i walki o prywatę.Tym samym celowo tłumiono obecnew polskiej tradycji pozytywne wzoryaktywnego życia obywatelskiego, z czego wynika po części dzisiejszabierność polityczna kilkudziesięciuprocent elektoratu. (Skądinąd przy-czyną tej bierności może też byćdługie trwanie w części społeczeństwamentalności pańszczyźnianej.) Nato-miast wzorzec ziemiański ewoluowałteż często w stronę pacyfistycznego,idyllicznego kwietyzmu - który uczyłżycia nie czynnego, a wygodnego, w rodzinnej wiosce, na zagrodzie, z dala od spraw większej wagi. I tenwłaśnie kwietyzm staropolski odbijanam się dziś czkawką w nowomod-nym samolubstwie tych, których nieinteresuje nic poza własnym wygod-nym życiem i od których zawszemożna usłyszeć, że interesuje ich"tylko rodzina", a "na polityce się nieznają", z czego są dumni, bo politykato rzecz brudna. Jest to właśnie sarma-cki kwietyzm w nowym, gorszymwydaniu.

£ączy się z tym polskie upodobaniedo "złotej przeciętności" - aurea me-diocritas. Polega to na niezrozumieniui braku ambicji wyższych niż spokojneżycie w domu z ogródkiem. Kiedyśbracia Golcowie śpiewali: "Tu na raziejest ściernisko, ale będzie San Fran-cisco. A tam gdzie to kretowisko,będzie stał mój bank".

Niestety, jak dotąd Polacy niezakładają własnych banków i robiąwrażenie, jakby unikali wszelkich wię-kszych i nieco bardziej ryzykownychprzedsięwzięć. Bo dla nas - jak przedwiekami - spokój liczy się przedewszystkim, a nawet jeszcze bardziej.

A przecież ten średnioszlacheckiideał umiarkowania mógłby dziśznaleźć o wiele lepsze zastosowanie,gdybyśmy owo umiarkowanie chcieliodnieść np. do sposobu i zakresu ko-rzystania z pokus konsumpcyjnegostylu życia. Świadome ograniczeniepogoni za konsumpcją na rzecz życiaw miarę prostego za to w liczniejszejrodzinie, jest przykładem tego, co z sarmatyzmu bardzo by się dziśprzydało naszej młodej klasie średniej.

Misja podnoszenia z kolan

Wśród sarmackich cnót, szczególnienarażonych na zatratę w czasachniewoli i okupacji, trzeba wymienić:umiłowanie wolności i gotowośćponoszenia za nią ofiar, rycerskość,godność i poczucie własnej wartości.

O utraconym szlachectwie Polaków

Page 15: Zapomniany wywiad Krall z Geremkiem tygodnia! GŁOS 6.2016_S.pdf · Na razie nie jesteśmy w stanie dostarczać co tydzień tygodnika GŁOS z Toronto do Chicago. Prawdopodobnie wrócimy

G£OS nr 623-31.08.2016 KONFRONTACJE STRONA 15

Lata niewoli narodowej, w tym zwła-szcza czasy komunizmu, były dlamilionów zwykłych Polaków czasemróżnorodnych upokorzeń, łamaniakręgosłupów i podcinania skrzydeł.Kondycja moralna wspólnoty musiaław takich warunkach marnieć - i mar-niała. Z historii szlacheckiej propa-ganda wybierała więc to, co z takimstanem rzeczy jakoś korespondowało.Powtarzano, że szlachcic czapką i papką płaszczył się przed magnatem,ale poza bohaterami "Trylogii" (którejkrytyka była zresztą modna) nie dopu-szczano do świadomości społecznejżadnych pozytywnych skojarzeń z wojnami Rzeczpospolitej, z wysił-kiem i bohaterstwem czasów staropol-skich. Po heroicznym pokoleniu AKpojawiali się jeszcze "ludzie z żelaza"w ruchu "Solidarności", poczuciegodności budziły w nas papieskie piel-grzymki. Ale z komunizmu wycho-dziliśmy jako Naród ludzi dotkniętych,także mentalnie, skutkami wieloletniejniewoli, niemających o samych sobiewysokiego mniemania.

Misja, jeśli już nie podniesieniaPolaków z kolan, to wyprostowania imkręgosłupów, zdjęcia z barków bagażuniewoli była głównym zadaniemniekomunistycznych elit po roku 1989.Żeby to jednak uczynić, trzeba było -między innymi - uwolnić świadomośćdzieci PRL od tych jakże negatywnychi niesprawiedliwych stereotypów his-

torycznych, którymi zatruwano nas i moralnie tłamszono przez lata.Trzeba było przywołać pozytywnyobraz polskiego charakteru i polskiejwspólnoty, kończąc raz na zawsze z paszkwilanckim traktowaniem prze-szłości narodowej. Tymczasem właś-nie ze strony inteligenckich, huma-nistycznych i artystycznych elit spot-kało nas pod tym względem najwię-ksze rozczarowanie, a właściwie zdra-da. W latach III RP "czarna legendadziejów Polski" odżyła z nową siłą i znalazła nowe zastosowanie polity-czne. W myśl tej nowej ideologiiNaród tak zacofany i nietolerancyjnyjak Polacy nie dorósł do demokracji,muszą więc nim rządzić lewicowo-liberalne elity Okrągłego Stołu.

Modernizują one Polskę, to znaczyzacierają jej związek z tym, co byłonajważniejsze w jej dziejach. Konota-cje antysarmackie musiały się poja-wiać we wszystkich kontekstach i pod-tekstach tej ideologii, gdyż sarma-tyzm, choć dalszy od nas niż historianajnowsza, nadal ucieleśnia symbo-licznie to, co wspólne wszystkimPolakom: typ i charakter narodowy,swojskość oraz polskie zadowolenie z bycia sobą. A to, co ma być zamor-dowane w procesie kulturowej mo-dernizacji, musi być przede wszystkimzamordowane jako symbol.

Z drugiej strony lata 90. przyniosłyteż w życiu intelektualnym pewną

nową orientację, którą można byumownie nazwać orientacją prosar-macką. W historiografii zapoczątko-wały ją prace nad dziejami ustrojuRzeczypospolitej szlacheckiej podjętew środowisku wybitnych specjalistówskupionych wokół prof. Anny Su-cheni-Grabowskiej czy prof. JanuszaEkesa. Rehabilitacją literackich trady-cji sarmackich zajął się KrzysztofKoehler i środowisko dwumiesięczni-ka "Arcana" (w tym m. in. także niżejpodpisany). Jako osobny rozdział trze-ba tu też wymienić twórczość literackąi muzyczną Jacka Kowalskiego z Poz-nania. W naukach politycznych poja-wia się coraz większa grupa młodychbadaczy ustroju staropolskiego orazidei republikańskich.

Cały widoczny dziś na różnychpolach wysiłek w przywracaniu Pola-kom rzeczywistego obrazu naszegosarmackiego dziedzictwa jest jednakwciąż dalece niewystarczający w sto-sunku do znaczenia, jakie ma dzisiajdla Polski ta sprawa i wszystko, co sięz nią wiąże.

III Rzeczpospolita przyjęła za spra-wą swych elit pewien model rozwoju,który - za prof. Zdzisławem Krasno-dębskim - należy określić jako modelimitacyjny. Założeniem imitacyjnejmodernizacji kraju jest całkowitarezygnacja z poszukiwania własnychdróg i zerwanie z rodzimymi doświad-czeniami w polityce, ekonomii, orga-

nizacji życia społecznego. Skutkiemtakiego wyboru jest jednak pełneuzależnienie kraju-biorcy od dostar-czycieli imitowanych rozwiązań orazjego trwałe zepchnięcie na cywiliza-cyjne peryferie. Oznacza to przegraną,w obliczu której musimy sobie zada-wać pytanie, czy Polska dysponujejakimś potencjałem lub jakąś ideą, naktórej mógłby się oprzeć alternatywny,nieimitacyjny projekt jej rozwoju? Niewiem, czy ktokolwiek formułuje dziśto pytanie, ale jeśli mimo swej pilnościnie jest ono przedmiotem szerokiejdyskusji, to chyba tylko w wynikuzałożenia, że odpowiedź na nie musibyć negatywna. Być może jednakodpowiedzi na nie szukamy zbyt płyt-ko? Być może dałoby się wypracowaćdla Polski jakiś program organiczny,harmonizujący nasze działanie z na-szym myśleniem i naszą drogę doprzyszłości, z naszą tradycją? Pewnewydaje się to, że zapoczątkowany jużpowrót do pozytywnego postrzeganiadoświadczeń Polski przedrozbiorowejbyłby właściwą inspiracją tego rodzajuprogramu, a współczesna rehabilitacjasarmatyzmu mogłaby stać się jegoadekwatnym, choć nieco przekornymsymbolem.

prof. Andrzej WaśkoHistoryk literatury, publicysta, pra-

cownik naukowy Uniwersytetu Jagiel-lońskiego i Wyższej Szkoły Filozofi-czno-Pedagogicznej "Ignatianum".

W łoski historyk i publicystaRoberto de Mattei zwracauwagę na ciekawą prawi-

dłowość w planowanych wizytachpapieża Franciszka - są to inicjatywyzwiązane z ekumenizmem i dialogiemmiędzyreligijnym. Zdaniem uczonegomogą one przyczyniać się do powsta-nia synkretycznej super-religii.

Tymczasem panoszące się na świe-cie zło, w tym odprawiane w publicz-nych miejscach czarne msze, wołają o interwencję Rzymu. Doktrynalnajasność - oto czego, zdaniem publicy-sty oczekują wierni od Ojca Świętegowierni w dzisiejszych czasach.

Wśród zaplanowanych na najbliższyczas wizyt papieża Franciszka napierwszy plan wysuwa się podróż doAsyżu zaplanowana na 19 sierpnia.Odbędą się tam obchody 30. rocznicyspotkania przedstawicieli różnychreligii, w którym uczestniczył papieżJan Paweł II.

Na pierwsze spotkanie międzyreli-gijne 27 października 1986 r. do miej-scowości Asyż przybyło 47 delegacjireprezentujących 13 religii. Opróczchrześcijan obecni byli wyznawcy ju-

daizmu, islamu, hinduizmu, buddyz-mu, zaratusztrianizmu, dźinizmu, sik-hizmu oraz tak zwanych religii tra-dycyjnych. Kościół katolicki opróczpapieża Jana Pawła II reprezentowałotakże 14 hierarchów. Modlono się oso-bno, by uniknąć wrażenia synkretyz-mu. Celem było sprzeciwienie sięwojnie i prośba do Nieba o pokój.Mimo to spotkanie, a także późniejszy(wytworzony przez komentatorów)„duch Asyżu” spotkał się z krytykąwśród konserwatywnych katolików.

Duch ten zdaje się bowiem byćobecny także w obecnej aktywnościpapieża Franciszka. Między 30 wrze-śnia a 2 października papież spotka sięz muzułmanami i prawosławnymi w Gruzji i Azerbejdżanie. Z kolei 31października w szwedzkim Lund weź-mie udział w obchodach 500-lecia takzwanej Reformacji.

"Ekumeniczne inicjatywy to kompasobecnego pontyfikatu, co zdaje sięgrozić (…) pozbawieniem katolicyzmutreści i przyczynieniem się do stwo-rzenia synkretycznej super-religii" -pisze Roberto de Mattei na łamach „IlTempo”.

Włoski historyk twierdzi, że można

wręcz mówić o opcji preferencyjnej narzecz niekatolików, na wzór opcji pre-ferencyjnej na rzecz ubogich obecnejw katolickiej nauce społecznej. Jakjednak zauważa, tego typu opcja wiążesię z zapomnieniem wojnach religij-nych i prześladowaniach chrześcijanprzez wyznawców innej religii. Wartoprzypomnieć, że w 8 na 10 krajów,gdzie chrześcijanie cierpią największeprześladowania, główną religia toislam. W dziewiątym, jest ona jedną z dwóch głównych. Te dane z prowa-dzonego przez Open Doors “Świato-wego Indeksu Prześladowań” niepozwalają żywić nadziei na łatwe po-rozumienie islamsko-chrześcijańskie.Pomimo to 11 sierpnia papież Franci-szek zdecydował się na spożycieposiłku z grupką imigrantów z Syrii.

Jedną z ofiar islamistów jest fran-cuski ksiądz, Jacques Hamel. Arcy-biskup Rouen wniósł o beatyfikacjęzabitego przez czcicieli Allacha ka-płana. Czy jednak Rzym poprze tęinicjatywę? - zastanawia się włoskihistoryk. Trudno nie zauważyć, żebyłby to czytelny znak potępieniaislamskiego fundamentalizmu.

De Mattei wspomina także o pro-blemie trzech hiszpańskich biskupówoczekujących na proces sądowy. Po-wód? Krytyka nowoprzyjętego w Hi-szpanii prawa broniącego homose-ksualistów. We współczesnym świeciezdarzają się też przypadki bardziejbezpośredniego ujawniania się zła. Tocasus Oklahoma City, gdzie w dzieńWniebowzięcia Najświętszej MaryiPanny, w publicznym City Civic Cen-ter Music Hall zorganizowano "czarnąmszę". Wszystko za aprobatą lokal-nych władz.

Czas pokaże czy Ojciec Święty od-niesie się do tych i innych kwestii czyteż zostanie całkiem pochłonięty przezdialog międzyreligijny. To pierwszejest według historyka pragnieniemwielu katolików. "Zdezorientowaniwierni zwracają się do WikariuszaChrystusa, prosząc go by okazał swąojcowską dobroć nie tylko wobec tychoddalonych, lecz również mu najbliż-szych. W obecnym burzliwym okresiehistorii bardziej, niż kiedykolwiekpotrzebują oni jasności i zachęty”.

pch24.pl

„Potrzeba nam doktrynalnej jasnoœci, a nie ducha Asy¿u”

Page 16: Zapomniany wywiad Krall z Geremkiem tygodnia! GŁOS 6.2016_S.pdf · Na razie nie jesteśmy w stanie dostarczać co tydzień tygodnika GŁOS z Toronto do Chicago. Prawdopodobnie wrócimy

IDEE ZŁA W DZIAŁANIUSTRONA 16 G£OS nr 623-31.08.2016

część 21

Oriana Fallaci:“Muzułamanie żyją w samym sercu

naszego społeczeństwa, które ich goś-ci, nie kwestionując ich inności, niesprawdzając ich złych intencji, nieskarżąc za posępny fanatyzm. Społe-czeństwo, które przyjmuje ich w duchuswojej liberalnej demokracji, nieograniczonej tolerancji, chrześcijań-skiej litości, liberalnych zasad, cywili-zowanych praw. ( ... ) I właśnie dlategoowi Krzyżowcy są coraz liczniejsi,żądają coraz więcej, panoszą się corazbardziej. Także dlatego właśnie (jeślinadal pozostaniemy bezczynni) będzieich coraz więcej. Będą żądać corazwięcej, będą nas drażnić i dyrygowaćnami coraz bardziej. Aż nas sobiepodporządkują. A zatem pertrakto-wanie z nimi jest niemożliwe. Próbadialogu - nie do pomyślenia. Okazy-wanie pobłażliwości - samobójcze. A ten, kto myśli inaczej, jest głupcem”.

Egzekucja na stadionie

Fallaci zwraca uwagę na manipula-cje, których dokonuje się na świado-mości społecznej w Europie, zwracauwagę na to jak przemilcza się pewnefakty i upowszechnia pewne opinie,które mają tę świadomość nastawiać w taki sposób, by społeczeństwo niedostrzegało pewnych prawd.

Media i politycy wciąż powtarzają,że jest w islamie pewien ekstremizm,który jest marginesem, że generalniejest to religia, kultura i cywilizacjawręcz miłości, pozytywnych odniesieńdo człowieka i inaczej myślących.

Falłaci prezentuje świat islamu przezpryzmat zbrodni, które on dokonuje,ale również przez pryzmat codzien-nych zachowań, które sprzeczne są z naszymi podstawowymi cywilizacyj-nymi normami, pokazując dziesiątkiprzykładów na to, jaka to jest mental-ność i sposób postrzegania człowiekajako takiego i inaczej myślących.

Jeden z jej przykładów to wyda-

rzenia, które miały miejsce w 1975 r.w Dakce w Bangladeszu. Dokonanotam na stadionie masowej egzekucji w obecności 20 tys. wiernych. Była toegzekucja 12 nieczystych mężczyzn(Fallaci nigdy nie dowiedziała się, jakąnieczystość popełnili) pchnięciamibagnetów w piersi. Do tych mężczyzndołączono jeszcze w ostatniej chwilidwunastoletniego chłopca, która stanąłw obronie jednego z nich - swojegobrata rzucając się na oprawców i krzycząc: "Zostawcie go, zostawciego". Egzekucję tę i to, co po niejnastąpiło śledzili dziennikarze z wielukrajów zachodniej Europy.

Fallaci uważa, że nie tylko sama taegzekucja, ale przede wszystkim to, copo niej nastąpiło powinno Europie daćdo myślenia (ale nie dało). Pisze:

"W każdym razie chcę podkreślić, żegdy tylko egzekucja dobiegła końca,dwadzieścia tysięcy wiernych (wielekobiet) opuściło trybuny i zeszło namurawę. Ale nie w bezładzie i wzbu-rzeniu - w sposób uporządkowany i uroczysty. W porządku uformowalikondukt, procesję. Uroczyście dotarlido miejsca rzezi. I powtarzając w kół-ko swoją obsesyjną litanię Allach-akbar, Bóg jest-wielki, Alllach-akbar,przeszli po ciałach. Zrobili z nich dy-wan zgniecionych kości”.

Fallaci opowiada też między innymio tym, co sfilmowała jedna z angiels-kich reporterek (film utajniono). "Są tosceny - pisze - egzekucji trzech kobietw burkach, winnych nie wiadomoczego (bardzo prawdopodobne, jakpóźniej twierdzi Fallaci, że chodziło o ich wizytę u fryzjera, który wtedybył w Afganistanie nielegalny - dop. S.K.). Egzekucja, która odbywa się nakabulskim placu, obok pustego par-kingu. I na ten pusty parking zajeżdżanagle samochód. Furgonetka, z którejone zostają wypchnięte na zewnątrz.Burka pierwszej kobiety jest brązowa.Burka drugiej kobiety jest biała. Burkatrzeciej kobiety jest jasnoniebieska.Kobieta w brązowej burce jest najwy-raźniej przerażona. Nie może ustać nanogach, chwieje się, kobieta w białejburce wygląda na oszołomiona. Posu-wa się ostrożnymi kroczkami, jakby siębała, że upadnie i zrobi sobie krzywdę.Kobieta w jasnoniebieskiej burce,bardzo niska i drobna, idzie natomiastzdecydowanym krokiem i w pewnymmomencie zatrzymuje się. Robi takigest, jakby chciała pomóc swoimtowarzyszkom, dodać im odwagi. Alebrodaty zbir w spódnicy i turbanieinterweniuje, gwałtownymi szturchnię-ciami rozdziela je, zmusza do klęknię-cia na asfalcie.

Scena rozgrywa się na tle ludzi,którzy przechodzą obok, jedzą daktyleczy dłubią w nosie - tak beztrosko

i obojętnie, jakby nadchodząca śmierćnie miała najmniejszego znaczenia.Tylko młody człowiek stojący na skrajuplacu patrzy z pewnym zaintereso-waniem.

Co do egzekucji przebiega ona bar-dzo sprawnie. Żadnych plutonów egze-kucyjnych. Żadnych bębnów, żadnegoodczytywanie wyroku. To znaczy żad-nej ceremonii czy choćby pozorówceremonii. Trzy kobiety klęczą naasfalcie, kiedy ich morderca, kolejnybrodaty zbir w spódnicy i turbanie,pojawia się znikąd z karabinem ma-szynowym w prawej ręce. Niesie gotak, jakby to była torba z zakupami.Idzie znudzony, leniwym krokiem,jakby zabijanie kobiet było zwykłymskładnikiem jego codziennego życia,podchodzi do trzech znieruchomiałychpostaci. Tak nieruchomych, że niewyglądają już jak trzy ludzkie istoty -przypominają raczej pakunki porzu-cone na ziemi. Podchodzi do nich odtyłu jak złodziej, który chyłkiem dopa-da swojej ofiary. Zbliża się i bezwahania, zaskakując nas, strzelaprosto w kark tej w brązowej burce,która natychmiast pada do przodu.Zupełnie martwa. Potem nadal poru-szając się niespiesznym krokiem, zeznudzeniem przesuwa się w lewo i strzela w kark tej w białej burce,która pada w ten sam sposób. Natwarz. Potem przesuwa się jeszczetrochę w lewo. Zatrzymuje się nachwilę, żeby podrapać się w jaja i strzela w kark tej małej w jasno-niebieskiej burce, która zamiast paśćdo przodu przez długą chwilę klęczy.Wyprostowana z biustem do przodu.Buntowniczo do przodu. W końcu padana bok i w ostatnim odruchu buntuunosi rąbek burki, odsłaniając gołąnogę. Ale onz lodowatym spokojemzakrywają i woła grabarzy.

Pozostawiając za sobą trzy dużewstęgi krwi, grabarze chwytają ciałaza nogi i zaczynają je ciągnąć".

W wstępie do książki "Wywiad z sobą samą. Apokalipsa", któraukazała się w 2004 r. Fallaci opisujedziesiątki podobnych przypadków,wymienia nazwiska setek ludzi, takarabów jak i Europejczyków zamor-dowanych w imię islamu i pisze:

"Z każdym dniem wydłuża się listaporwanych, którym obcięto głowy lubpoderżnięto gardła, i tych, co mieli toszczęście, że zabito ich strzałem z broni w potylicę. Zadedykowanie imksiążki staje się coraz trudniejsze".

Czy te wszystkie wypadki, czy fakt,że jest ich coraz więcej, czy fakt, żemogą się one stać codziennościąEuropy coś zmienia w komentarzachmediów i polityków? Nie. Wciąż tylkomówią o tolerancji, prawach czło-wieka, które musimy respektować,

o prawie do emigracji i wyborumiejsca zamieszkania, o tym, że islamjest religią... pokoju.

Omawiane książki Fallaci ukazałysię w początkach XXI w., zostały prze-tłumaczone na wiele języków i sprze-dane zostały w wielkich nakładach.Wielu ludzi w Europie (nie tak jednakwielu by zmienić sytuację) zostało w ten sposób uczulonych na zagroże-nie ze strony islamu. Czy jednakFallaci powiedziała wszystko, czyujawniła największe zbrodnie muzuł-manów? Pisze ona o zbrodniachpopełnionych przez wyznawców isla-mu na wyznawcach islamu. Pisze o mordowaniu zagranicznych dzienni-karzy i inżynierów. Pisze nawet o zabi-janiu wyznawców Buddy. Niewielejednak mówi o męczeństwie chrześci-jan. Wspomina niekiedy tylko o ni-szczeniu przez wyznawców islamukościołów i dokonywaniu przez nichprofanacji. Dlaczego? Czy nie wie-działa? Czy może "cenzura" jej tegonie przepuściła? A może świadomie, z jakichś względów pominęła tenproblem? Z jakich względów? Możeuznała, że informacja o prześlado-waniu chrześcijan nie będzie dobrymargumentem za tym, że islamu trzebasię strzec?

Feministki i islam

Fallaci - kosmopolitka, ateistka,zwolenniczka liberalizmu powodo-wana poczuciem sprawiedliwościnapisała książkę pt. "List do nienaro-dzonego dziecka". Feministki nazy-wały ją po tym fakcie "podłą.. męską,szowinistyczną świnią" i mówiły:"Ona ma mózg w macicy"

W książce „Wściekłość i duma"Fallaci zwraca się do nich: "Czy może-cie mi powiedzieć, dlaczego kiedychodzi o wasze muzułmańskie siostry,kobiety, które są torturowane i poniża-ne, i mordowane przez prawdziwemęskie szowinistyczne świnie, naśla-dujecie milczenie swoich małych męż-czyzn? Czy możecie mi wytłumaczyć,dlaczego nigdy nie zorganizujeciekrótkiego ujadania pod ambasadąAfganistanu czy Arabii Saudyjskiej,dlaczego nigdy nie wypowiecie sięprzeciw okropnościom, o którychmówię, dlaczego milczycie, nawet jeślidzieją się na waszych oczach?".

Feministki wciąż krzyczą o prawachkobiet, wciąż oskarżają Kościółkatolicki o to, że je łamie i namawia doich łamania. Z jakiego powodu, z czyjego rozkazu milczą, gdy chodzio kobiety i islam?

ciąg dalszy w następnym numerze

Masoneria, islam, uchodŸcy - czy czeka nas wielka apokalipsa?

dr Stanisław Krajski - polski historyk filozofii,

nauczyciel akademicki, publicysta.

Page 17: Zapomniany wywiad Krall z Geremkiem tygodnia! GŁOS 6.2016_S.pdf · Na razie nie jesteśmy w stanie dostarczać co tydzień tygodnika GŁOS z Toronto do Chicago. Prawdopodobnie wrócimy

G£OS nr 623-31.08.2016 KONTROWERSJE STRONA 17

ks. Marian Kowalski

Referat wygłoszony w Toronto z okazji 1050 rocznicy

Chrztu Polski

część 5

A kcja, która nie jest poprze-dzona medytacją, przynosizłe skutki. Medytacja zaś

upodabnia człowieka do jej przed-miotu. Jeśli więc człowiek medytujenad tajemnicą Boga, nad pięknemnatury, nad wzniosłością prawa mo-ralnego to się uszlachetnia, wznosiwzwyż. A medytację można określićjako „umiejętność dogłębnego docie-kania, dopatrywania się, rozumienia,wpatrywania się w rzeczywistość”. I co ważne, poznana prawda nie tylema służyć do odniesienia jakiejśkorzyści, ile ma radować umysł ludzkisobą samą. Należy więc szukać jejprzede wszystkim dla niej samej, a niedla osobistej korzyści.

Konsumpcjonizm czyli kult materialnego dobrobytu

W tym wypadku twierdzi się, żeszczęście człowieka zależy od posia-dania materialnych dóbr i jest wprostproporcjonalne do wielkości konsum-pcji. Im więcej człowiek ma i kon-sumuje (w sensie używa), tym ma byćbardziej szczęśliwy.

Tymczasem greckie słowo eudai-monia oznacza szczęście rozumianejako zaspokajanie przede wszystkimpotrzeb duchowych. Heraklit pisał, żegdyby szczęście polegało na zaspoka-janiu potrzeb materialnych, to naj-szczęśliwszy były wół przy pełnymżłobie. Sokrates nauczał: „Jeżelichcesz być szczęśliwy, to dbaj o duszę”czyli w tym wypadku, zabiegaj o cno-ty. Grecy od Sokratesa stawiali znakrówności między szczęściem a cnota-mi. Szczęście więc nie polega na tymco posiadamy, tylko na tym kimjesteśmy. Święta Teresa od Jezusa pi-sała: „Radość tkwi nie w rzeczach, alew głębi naszej duszy”.

Konsumpcjonizmowi należy prze-ciwstawić grecką enkrateia czyli pa-nowanie nad sobą i chrześcijańskąwstrzemięźliwość, umiarkowanie,powściągliwość. Człowiek powinienswoim potrzebom wyznaczyć rozsąd-ne granice i nie mylić ich z zach-ciankami. Zaspokajanie wszystkichzachcianek spycha nas w studnię bezdna, właśnie w wir konsumpcjonizmu.

Rewolucjonizm czyli podważanie,osłabianie i zrywanie więzi społecz-

nych w imię rzekomo jakichś zagro-żonych praw. Skutkuje to atomizacjąspołeczności. Członkowie danej spo-łeczności, w normalnych chrześcijań-skich warunkach, żyli w jakiejś har-monii z pewną dozą wzajemnego zau-fania. Teraz w zlaicyzowanej Europiepatrzą na siebie podejrzliwie i rozcho-dzą się w różne strony.

Najpierw przeciwstawiono lud kró-lowi, potem naród narodowi, rasęrasie, klasę społeczną klasie społe-cznej. Dziś atomizacja poszła naprzód:męża przeciwstawia się żonie a żonęmężowi (feminizm); płeć przeciwsta-wia się płci (także poprzez ideologięgender, która granicę między płciamirelatywizuje); dzieci przeciwstawia sięrodzicom (którzy nie mogą swoimpociechom nawet dać klapsa); mło-dych ludzi - starszym, zdrowych -chorym (eutanazja), narodzonych -nienarodzonym (aborcja)…

To są różne oblicza rewolucji!Innym wyrazem rewolucjonizmu jestnegacja istniejących autorytetów (pozaswoim własnym naturalnie). Jeden z komunistów francuskich, LouisBlanqui wydawał u schyłku XIX w.gazetę pod tytułem „Ni dieu, nimaître” (czyli „Ani boga, ani pana”).Oto klasyczny wyraz rewolucjonizmu.

Tymczasem miejsce rewolucjoniz-mu winien zastąpić reformizm rozu-miany jako wprowadzanie stopnio-wych zmian na lepsze i tylko tam,gdzie jest rzeczywista potrzeba ulep-szenia istniejącego stanu. Zmiana dlazmiany, zmieniać aby zmieniać - tobłędna postawa! Życie społeczne,wspólnotowe domaga się porządku i ładu, a porządek i ład są niemożliwebez dwóch rzeczy: autorytetu i hierar-chii. Jakiekolwiek zmiany nie powin-ny ani niszczyć autorytetu, ani obalaćhierarchii.

Formalizm z kolei to oderwanie for-my od treści; to uniezależnieniekształtu i kompozycji barw lub dźwię-ków od kanonu piękna. Jak wygląda? -to jest zasadnicze pytanie formalizmu,a nie: co oznacza? Przy czym, tymlepiej wygląda, im jest bardziej no-watorskie. W sztukach największąszansę na sukces mają te formy, któresą niepodobne do czegokolwiek wcze-śniej znanego. Jeden z artystów napi-sał: „Współczesna sztuka stała się sy-nonimem wolności bezgranicznej, niepodporządkowując się żadnym kano-nom. Nad dziełem sztuki przestałaczuwać norma, poczucie smaku, pięk-na, dobra, harmonii i doskonałości” .Kryterium więc talentu artystycznegojest oryginalność, a nie zdolnośćuwiecznienia w dziele sztuki jakiegośobiektywnego piękna. Tak można

scharakteryzować formalizm.

Tymczasem sztuka powinna być ma-nifestacją piękna zawartego w naturze;winna wyrażać piękno obecne w rze-czywistości. Tak więc forma nie możebyć oderwana, niezależna od treści.

Erotyzm to jedna z najbardziejzłośliwych i niebezpiecznych, bo za-kamuflowanych, postaci nihilizmu.Trzy lata temu wydano Polsce bardzociekawą książkę na ten temat: E. Mi-chael Jones, Libido dominandi. Seksjako narzędzie kontroli społecznej(Wyd. Wektory Wrocław 2013). Ory-ginalny tytuł brzmi: Sexual Liberationand Political Control. To bardzociekawa i pouczająca książka jakdestrukcyjne jest utożsamienie miłościz zaspokajaniem popędu płciowego.Zniszczeniu ulega wówczas nie tylkoinstytucja małżeństwa i rodzina, alecałe społeczeństwo ulega dezintegracjii staje się bezwolne w rękach manipu-latorów. Dziś erotyzm już nie tylkołamie szóste przykazanie, ale promujewynaturzone czyny godzące w samoprawo natury.

Tymczasem miłość w relacjach mię-dzy ludzkich jest przede wszystkimświadomym i dobrowolnym działa-niem na rzecz dobra kochanej osoby.Element erotyczny jest obecny w mi-łości małżeńskiej, ale nawet i na tymgruncie musi być poddany zdrowemurozsądkowi, prawu moralnemu, po-czuciu odpowiedzialności i przyzwo-itości bo w przeciwnym razie staje sięsiłą destrukcyjną.

Sensualizm to redukcja człowiekado wymiaru zmysłowego, a rzeczy-wistości do wrażeń zmysłowych,innymi słowy, negacja duchowości i samego pojęcia „dusza”.

Tymczasem rzeczywistość nie jestzbiorem zmysłowych wrażeń, czy ja-kichś fenomenów (jak twierdzilizwolennicy fenomenologii), tylkozbiorem realnych bytów. Grecy zaświdzieli w człowieku nie tylko zmysłyprzynależące do ciała, ale i duszę jakopodstawę aktów racjonalnych i wolity-wnych. Sokrates nawet mylnie utoż-samiał człowieka z duszą, ciało uwa-żając jedynie za narzędzie duszy.Platon jako pierwszy mówił o nie-śmiertelności duszy odwołując się doargumentów filozoficznych. Jakopierwszy też wyjaśnił na czym polegagodność człowieka: „na relacji podo-bieństwa duszy do Boga i tego coboskie. Najwyższa doskonałość czło-wieka polega na upodobnieniu się doBoga, na ile to jest dla człowiekmożliwe”. Arystoteles zaś zalecał, że„należy ile możności dbać o nie-śmiertelność”. Tak pisali najwybitniej-

si z pogan w starożytności. Pisarzechrześcijańscy zagadnienie duszy i nieśmiertelności ujęli w świetleobjawienia Bożego, a więc o wieległębiej i lepiej.

Chaotyczność to zanegowanie dzia-łania zmierzającego w sposób upo-rządkowany do jakiegoś określonegocelu, a pochwała działań nieprzewi-dywalnych i zależnych tylko od przy-padku. A wszystko to w imię jakiejśabstrakcyjnej spontaniczności, impro-wizacji, samorealizacji. Całą rzeczy-wistość pojmuje się w tym ujęciu niejako kosmos (to greckie słowo znaczypo polsku porządek), tylko jako chaos(to greckie słowo znaczy po polskuzbiór nieprzewidywalnych przypad-ków). W ten sposób odebrano materiinawet wymiar mechanizmu, bo w me-chanizmie są jakieś prawidłowości,regularności. Również w ten sposóbprzestano widzieć w człowieku orga-nizm. I wszechświat i człowiek sątraktowane jako zbiory nieprzewidy-walnych przypadków. Chaos jest rów-noznaczny z absurdem, z utratą poczu-cia sensu. W tym duchu Heideggerpisał: „człowiek bytuje ku śmierci”.

Tymczasem Arystoteles uważał, żenatura nie czyni niczego na próżno,czyli że powszechnie widzimy jakposzczególne byty zmierzają do okre-ślonych celów. A celów tych nie wy-znaczają one same, tylko je otrzymałyz zewnątrz. Tam gdzie jest celowośćtam musi być też ktoś, kto cele wyz-nacza. Tam gdzie jest ład i porządektam musi być ktoś, kto ów ład i porządek ustanowił i utrzymuje.

W ten sposób krytyka chaotycznościi ślepego przypadku kieruje ludzkirozum ku Bogu jako ostatecznego celuczłowieka i przyczynie porządku wewszechświecie.

Materializm też jest maską za którąkryje się nihilizm. Jednym z najwię-kszych materialistów i jednocześnienihilistów był Lenin. Jego osobistąnienawiść do tego, co duchowe z Bo-giem na czele trudno porównać doczegokolwiek innego. Materialistommateria zastąpiła Boga.

Tymczasem Platon był pierwotniezafascynowany przyrodą, ale gdyzaczął się jej dokładniej przyglądać, touznał, że „to wszystko co jest fizyczne,zmysłowe i materialne, nie jest w sta-nie wytłumaczyć siebie samo. Potrze-bne było coś więcej, coś czego to, cozmysłowe było jakby odbiciem”. Jeślibyśmy z filozofii greckiej usunęli takiepojęcia jak: duch, dusza, duchowość,to doprawdy niewiele by z niej zostało.

część 6 za tydzień

ROZWAŻANIA O KRYZYSIE W KOŚCIELE I ŚWIECIE

Page 18: Zapomniany wywiad Krall z Geremkiem tygodnia! GŁOS 6.2016_S.pdf · Na razie nie jesteśmy w stanie dostarczać co tydzień tygodnika GŁOS z Toronto do Chicago. Prawdopodobnie wrócimy

KRONIKA KATOLICKASTRONA 18 G£OS nr 623-31.08.2016

Renata Chrzanowska

Wroku 1991 w Częstochowieodbyły się po raz pierwszyw Polsce Światowe Dni

Młodzieży. W 2016 roku, w dwudzie-stopięciolecie tego wydarzenia, po razdrugi, w naszym kraju odbyło sięspotkanie młodzieży z całego świata,tym razem w Krakowie.

Dlaczego odwołuję się do wydarzeńsprzed 25 lat? Nie tylko dlatego, żemiałam dwadzieścia lat, gdy pełnaentuzjazmu, radości, nadziei na przy-szłość uczestniczyłam w spotkaniu z Ojcem Świętym Janem Pawłem II naJasnej Górze, ale także dlatego, żewiększości ludzi towarzyszyła wów-czas niepewność, obawy, lęk związanez organizacją tego wielkiego wyda-rzenia, ważnego szczególnie dla Euro-py Wschodniej, która budziła się w świecie wyzwalającym się z komu-nizmu.

Dziś, po 25 latach Światowe DniMłodzieży w Krakowie wywoływałypodobne uczucia. Wielu, zwłaszczamłodym Polakom udzielała się radość,entuzjazm, nadzieja, ciekawość spot-kania z innymi chrześcijanami z ca-łego świata. U części, zwłaszcza star-szych rodaków pojawiał się lęk.

W czasie przygotowań do ŚDMmożna było usłyszeć pytania dotyczą-ce bezpieczeństwa młodzieży. Niebyły one jednak zakorzenione, jakdwadzieścia pięć lat temu w kiełku-jącej we Wschodniej Europie wol-ności, ale związane z obecną sytuacją -przede wszystkim w krajach EuropyZachodniej - przez którą przelewa sięfala terroryzmu wywołana przez

skrajne ugrupowania islamskie. Pojawiały się także inne refleksje.

Kiedy w sierpniu 1991 roku młodzieżspotkała się z Janem Pawłem II, pod-kreślał on zgodnie z hasłem szóstychŚwiatowych Dni Młodzieży, że „otrzy-maliśmy Ducha przybrania za synów”(Rz 8,15). Dziś, kiedy część z nas nachwilę wraca myślami do tamtegoczasu, musi zderzyć się z licznymipytaniami: Co my, wówczas młodziludzie, zrobiliśmy z tym przesłaniem,iż nie jesteśmy niewolnikami syste-mu, układów panujących w świecie,ale dziećmi Boga? Czy potrafiliśmywykorzystać dar wolności i synostwaBożego w rozwoju osobistym i spo-łecznym? Czy dziś Polska, Europa,

świat odwołując się do spotkaniamłodzieży z 1991 r. na Jasnej Górze,może powiedzieć, że pracowali nad„budowaniem braterskiego współży-cia pośród wszystkich narodów” 1, żebudowaliśmy „społeczność bardziejsprawiedliwą i bardziej solidarną” 2?

25 lat później znów na polską ziemięprzyjechali młodzi pielgrzymi z całegoświata. Tym razem spotkali się w Kra-kowie, by wraz ze świętymi: siostrąFaustyną Kowalską oraz Janem Pa-

włem II, odkrywać w swoim życiumiłosierdzie Boże, w oparciu o hasłotrzydziestych pierwszych ŚwiatowychDni Młodzieży „Błogosławieni miło-sierni, albowiem oni miłosierdzia dos-tąpią” (Mt 5,7). Czas ten stał się wy-jątkowy dla Krakowa. Część miesz-kańców narzekała na utrudnienia w poruszaniu się po mieście, część z radością witała pielgrzymów, alechyba wszyscy byli pod wrażeniemradości, którą młodzi pielgrzymi ema-nowali w środkach komunikacji miej-skiej, na ulicach, w restauracjach, w parkach. Nie potrzebna była znajo-mość języków obcych. Czasami prostegesty i uśmiech wystarczały w porozu-miewaniu się. Nawet ci narzekający

nagle zaczynali się uśmiechać, gdyprzy wysiadania z tramwaju, czy auto-busu, od różnojęzycznej młodzieżysłyszeli słowa wypowiadane w językupolskim: „dziękujemy”, „do widze-nia”.

Co Światowe Dni Młodzieży przy-niosły współczesnym Polakom? Za-pytałam o to kilka osób, które w różnysposób zaangażowały się w spotkaniemłodych.

Ewelina wraz z rodziną goszcząca w swoim domu dwie dziewczyny z Paragwaju, mówiła o nich: „Przeuro-cze! Przekochane!”. Wspominając te,lipcowe dni podzieliła się historiąukazującą wyjątkowe spotkanie, tychuczestniczek ŚDM-u z sąsiadką jejrodziny. Ta kobieta była więźniarkąniemieckiego obozu koncentracyjnegow Oświęcimiu. Podarowała ona goś-ciom z Paragwaju drobne upominki -ściereczki z polskimi emblematami.Prezenty z pozoru proste i niepozorne,bardzo je wzruszyły, zwłaszcza, gdypoznały historię darczyńcy. Wzruszyłasię także była więźniarka, oraz rodzinagoszcząca Paragwajki, widząc zainte-resowanie tych dziewczyn historiąPolski.

Radek, będący wolontariuszem orazczłonkiem Ochotniczej Straży Pożar-nej, opowiadając o ŚDM zwrócił uwa-gę na dwie rzeczy. Po pierwsze naświadectwo pielgrzymów, którzy pod-kreślali, że krakowskie spotkanie byłodużo lepiej zorganizowane niż, te w poprzednich latach w Rio de Janeiroi Madrycie. Po drugie stwierdził, żeon, jako strażak, był pod ogromnymwrażeniem atmosfery życzliwości i wzajemnej pomocy, panujących w czasie tego tygodnia w Krakowie.Nie tylko wśród pielgrzymów, ale

także mieszkańców Małopolski, któ-rzy dzielili się z nimi dosłowniewszystkim co mieli: pieczywem, owo-cami, warzywami, czy wodą.

Asia i Adam - małżeństwo śpiewa-jące w scholi podczas koncertu uwiel-bienia Miłosierdzia Bożego, zatytuło-wanego: „Stworzeni, by wielbić”w Krakowskich £agiewnikach, w swo-im świadectwie podzielili się doświad-czeniem zarówno podczas adoracjiNajświętszego Sakramentu, w czasiektórej po raz kolejny mogli zawierzyćswoje, wspólne życie MiłosiernemuOjcu, jak i podczas trwającego prawiedwie godziny koncertu, gdzie, jakoboje mówią, doświadczyli wielonaro-dowościowej i wielokulturowej „No-wej Wieży Babel”. Jednoczył ją Duchi jedna wiara, szczególnie w chwili,gdy siostry ze zgromadzenia MatkiBożej Miłosierdzia przekazały w kilkujęzykach młodzieży przybyłej na ŚDMorędzie Miłosierdzia. Różne koloryskóry, flagi, radość, wspólne wielbie-nie śpiewem, wspólnota wiary, ro-dzinna atmosfera na długo pozostanąobecne w ich życiu.

Filip, uczeń jednego z krakowskichtechników śpiewał w chórze Świato-wych Dni Młodzieży. Zapytany o to,co go najbardziej ujęło podczas tegowydarzenia, bez wahania odrzekł, żeilość ludzi, nie tylko pielgrzymów, aleprzede wszystkim wolontariuszy pra-cujących na rzecz innych, którzy sta-rali się nie tylko pomagać uczestnikomŚDM-u, ale także przeżywać tenniezwykły czas w bliskości z Bogiem.Podkreślił, że dla niego to było wiel-kie, duchowe doświadczenie spotkaniaz drugim człowiekiem, z mądrymi ka-płanami, ale przede wszystkim z Chrystusem, które mu pozostanie nacałe życie.

Na koniec warto odnieść się doświadectwa młodego informatyka,który sceptycznie podchodził do tegowydarzenia, ale kiedy zobaczył w jakradosnej atmosferze przebiegało spot-kanie stwierdził, że chyba wybierze sięna kolejne ŚDM w Panamie.

Czym zatem były Światowe DniMłodzieży w Krakowie? Na pewnowielkim świętem „młodego Kościoła”,który nie tylko udowodnił, że jestżywy, radosny, dynamiczny, który nieuległ lękowi wywołanym doniesienia-mi o terroryzmie, ale przede wszys-tkim dał świadectwo ludziom, ukazu-jące rolę Chrystusa we współczesnejEuropie, we współczesnym świecie,próbującym usunąć Go z przestrzenipublicznej. Dwadzieścia pięć lat pospotkaniu na Jasnej Górze z JanemPawłem II, patrząc na młodych ludzi,wciąż można mieć nadzieję, że jeszczenie wszystko przegrane, że jeszcze niewszystko stracone w budowaniu„społeczności bardziej sprawiedliwej ibardziej solidarnej”, która nie tylko nieodrzuci chrześcijańskich korzeni, alewłaśnie na nich będzie wzrastać.

Renata Chrzanowska - Kraków

Światowe Dni Młodzieży - dziś i 25 lat temu

Słowo Pańskie na Niedzielę

Ewangelia wg św. Łukasza Łk 14, 1. 7-14

Kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się uniża, będzie wywyższony

Gdy Jezus przyszedł do domu pewnego przywódcy faryzeuszów, abyw szabat spożyć posiłek, oni Go śledzili. Potem opowiedziałzaproszonym przypowieść, gdy zauważył, jak sobie pierwsze miejscawybierali. Tak mówił do nich:

«Jeśli cię ktoś zaprosi na ucztę, nie zajmuj pierwszego miejsca, byprzypadkiem ktoś znamienitszy od ciebie nie był zaproszony przezniego. Wówczas przyjdzie ten, kto was obu zaprosił, i powie ci: „Ustąptemu miejsca”, a wtedy musiałbyś ze wstydem zająć ostatnie miejsce.Lecz gdy będziesz zaproszony, idź i usiądź na ostatnim miejscu. A gdyprzyjdzie ten, który cię zaprosił, powie ci: „Przyjacielu, przesiądź sięwyżej”. I spotka cię zaszczyt wobec wszystkich współbiesiadników.Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się uniża,będzie wywyższony».

Do tego zaś, który Go zaprosił, mówił także: «Gdy wydajesz obiadalbo wieczerzę, nie zapraszaj swoich przyjaciół ani braci, anikrewnych, ani zamożnych sąsiadów, aby cię i oni nawzajem niezaprosili, i miałbyś odpłatę. Lecz kiedy urządzasz przyjęcie, zaprośubogich, ułomnych, chromych i niewidomych. A będziesz szczęśliwy,ponieważ nie mają czym tobie się odwdzięczyć; odpłatę bowiem otrzy-masz przy zmartwychwstaniu sprawiedliwych».

Page 19: Zapomniany wywiad Krall z Geremkiem tygodnia! GŁOS 6.2016_S.pdf · Na razie nie jesteśmy w stanie dostarczać co tydzień tygodnika GŁOS z Toronto do Chicago. Prawdopodobnie wrócimy

G£OS nr 623-31.08.2016 KRONIKA KATOLICKA STRONA 19

Ks. Stanisław Małkowski

P okój fałszywy tym różni się odprawdziwego, że karmi się złu-dzeniem, pozbawiony jest ro-

zumu i wiary. Wiara w siebie nie możezastąpić wiary w Boga. Powtarzaniehasła „Zwyciężymy!” nie zastąpi zwy-cięstwa. Zwycięski pokój jest owocemwspółdziałania z Bogiem.

Słowo Boże mówi o pokoju, któregowarunkiem jest nawrócenie, posłu-szeństwo Bogu, poddanie się Jegowoli, władzy i prawu. Prorok Jere-miasz głosi pokój oparty na prawdzie i sprzeciwia się fałszywemu spokojo-wi w poczuciu własnej siły w drodzeku rzekomemu zwycięstwu. Gdyprorok mówi: ludzka siła nie wystar-czy do pokonania przeciwnika, on samspotyka się z prześladowaniem i oskar-żeniem: obezwładnia on ręce żołnierzy(...), nie szuka przecież pomyślnościdla tego ludu (...) niech umrze (Jr38,4).

Zwycięski pokój jest owocemwspółdziałania z Bogiem. Autor Listudo Hebrajczyków mówi: Patrzmy naJezusa, który nam w wierze przewodzii ją wydoskonala; On to zamiast ra-dości, którą Mu obiecywano, przecier-piał krzyż (Hbr 12,2). Pokój płyniewięc z krzyża. Słowa Jezusa: Czymyślicie, że przyszedłem dać ziemi po-kój? Nie, powiadam wam, lecz rozłam(£k 12,51) trzeba czytać i rozumieć w kontekście: Pokój zostawiam wam,pokój mój daję wam; nie tak jak dajeświat, ja wam daję (J 14,27). Tekst bezkontekstu staje się pretekstem doapatii, zniechęcenia lub żywienia fał-szywych nadziei.

Mówi Matka Boża Królowa Pokoju:Moje kochane dzieci, żyjecie w czasieduchowej walki, która staje się corazbardziej otwarta; Szatan (...) wystawiawierne i odważne dzieci Kościoła napośmiewisko i prześladowanie orazwznieca bunt przeciwko wszystkiemu,co pochodzi od Boga (...); [ale] bądź-cie pewni, że wasze świadectwo przy-niesie owoce. (Adam Człowiek, Otoczynię wszystko nowe. Orędzia, s. 248

i nast.). Przeżywaliśmy uroczystości Wnie-

bowzięcia Najświętszej Maryi Panny.Przeniesienie przez Dawida Arki Panana jej miejsce (1 Krl 15,3) jest zapo-wiedzią zwycięstwa Maryi - Arki No-wego Przymierza, uczestniczącej w pełni w Chrystusowym zwycięs-twie, które „pochłonęło śmierć” (1Kor 15, 54). W Ewangelii błogosła-wieństwo wobec Maryi wypowiedzia-ne przez kobietę z tłumu rozszerzaJezus na tych, którzy słuchają słowaBożego i zachowują je (£k 11,28),czyli na nas. Słuchać słowa Bożego, to

zarazem przyjąć słowo Boże, czyliChrystusa, tak jak Maryja.

W dniu Wniebowzięcia widzimyoczami św. Jana otwarte niebo, a wnim Arkę Przymierza, czyli Maryję, a następnie jesteśmy świadkami uko-ronowania Niewiasty obleczonej w słońce koroną z gwiazd dwunastu.Apokaliptyczny smok, czyli Szatanchce pożreć Dziecko Niewiasty -Chrystusa, odbierając Mu władzę, ale

to okazuje się nie-możliwe, Chrystusżyje i króluje wniebie i na ziemi,nie tylko w niebie,bo Niewiasta Ma-ryja zbiegła na pu-stynię, gdzie mamiejsce przygoto-wane przez Boga i teraz, już w życiudoczesnym, które-go obrazem jestpustynia, nastałozbawienie, potęga i królowanie Boga

naszego i władza Jego Chrystusa (Ap12, 6.10).

Chrystus jest więc Królem w niebie i na ziemi. Życie i zbawienie miesz-kańców ziemi zależy od uznaniaChrystusowej władzy. Oby to się stałoprzez uroczysty, publiczny akt introni-zacji Jezusa Chrystusa na Króla Polskidokonany przez obie władze - kościel-ną i państwową, zgodnie z Jezusowymorędziem do Polaków, przyjętym przezsługę Bożą Rozalię Celakównę. Tegodzieła orędownikiem i świadkiem zacenę cierpienia był i jest z nieba ks.Tadeusz Kiersztyn.

Czytamy o Chrystusie: „trzeba, aże-by królował” (1 Kor 15, 25). To„trzeba” ma się dopełnić przy naszymwspółdziałaniu i posłuszeństwie.

Obrazy apokaliptyczne ukazują wal-kę prowadzącą do pokoju na Bożychwarunkach. Przypomnę słowa ks.Antoniego Szlagowskiego, wypowie-dziane w czasie mszy pogrzebowej ks.Ignacego Skorupki w kościele garni-zonowym w Warszawie przy ul. Dłu-giej 17 sierpnia 1920: Ważą się losyPolski, losy Europy się ważą, czyPolska będzie, czy Europa będzie? Bójto z pogaństwem nowożytnym, bój to z szatanem samym.

Nic dodać, nic ująć.W Ewangelii Maryja wielbi Boga

słowami wypowiedzianymi w czasieNawiedzenia. Oto Wszechmocny„strącił władców z tronu” (£k 1, 52),bo On sam godzien jest sprawowaćwładzę.

5 sierpnia odprawiałem mszę świętąza Ojczyznę w Nowej Osuchowej, w kościele Świętych Apostołów Piotrai Pawła we wspólnocie kilkudziesięciuosób, koło miejsca objawień MatkiBożej Częstochowskiej, w akcie in-tronizacji Jezusa Chrystusa na KrólaPolski wg roty zatwierdzonej przezEpiskopat Polski i przewidzianej dowygłoszenia w £agiewnikach 19 lis-topada. Odczytany tekst roty połączo-ny był z wprowadzeniem i zakończe-niem wyrażającym poddanie się wła-dzy Jezusa Chrystusa Króla Polski dlaocalenia Ojczyzny i na znak dla innychnarodów, zwłaszcza sąsiednich. Ma-ryja Królowa Polski chce, aby JezusChrystus jako Król Polski królowałwraz z Nią.

PRAWO BO¯E PRAWEM CZ£OWIEKA DLA POKOJU NA ZIEMI

N ajnowszy sondaż Pew Re-search Center wskazuje, żewedług 64 proc. ankietowa-

nych katolików, kazania wygłaszanepodczas niedzielnych Mszy św. doty-czą problemów politycznych i społe-cznych. Najczęściej poruszana jestkwestia wolności religijnej, homosek-sualizmu i aborcji. Niestety, księża niezawsze omawiają te zagadnienia zgod-nie z nauczaniem moralnym Magi-sterium Kościoła.

32 procent katolików co niedzielębiorących udział we Mszy św. stwier-dziło, że duchowni bardzo częstomówią o potrzebie ochrony wolnościreligijnej. Zaledwie 2 procent przy-znało, że ich duchowni nie wierzą, bywolność religijna była faktycznieatakowana.

39 procent praktykujących katoli-ków potwierdziło, że słyszało kazania

dot. homoseksualizmu. Jednak tylko20 proc. duchownych miało wypowia-dać się przeciwko akceptacji sodomii,a aż 12 proc. pytanych potwierdziło, żeduchowni opowiedzieli się za akce-ptacją stosunków homoseksualnych.

W kwestii aborcji, 22 procent stwier-dziło, że słyszało kazania potępiająceuśmiercanie dzieci poczętych. 3 proc.ankietowanych mówiło, że słyszałokazania, w których księża wspieralitzw. prawo dostępu kobiet do zabijaniadzieci poczętych. 29 procent pytanychkatolików potwierdziło, że problemaborcji był w ogóle podnoszony w nauczaniu duchownych.

64 proc. tych, którzy stwierdzili, żeco najmniej raz lub dwa razy w mie-siącu uczestniczy we Mszy św. mó-wiło, że słyszeli, jak duchowni z ichkościołów lub innych miejsc kultupodczas kazań poruszali także kwestie

imigracji, ochrony środowiska i nie-równości ekonomicznych.

W sprawie imigracji, 19 procentkatolików donosiło, że ich duchownipodkreślali potrzebę gościny i udziele-nia pomocy przybyszom z innychpaństw. 4 procent donosiło, że du-chowni opowiadali się za surowsząpolityką egzekwowania przepisówimigracyjnych.

16 procent katolików poinformo-wało, że ich księża opowiedzieli się zaochroną środowiska i tylko 1 procentwiernych słyszało kazania, w którychduchowni krytykowali przepisy dot.polityki o ochronie środowiska.

Ogólnie rzecz biorąc, respondenciwskazywali, że dyskusja na tematypolityczne nie jest aż tak powszechna,jak się sądzi. 29 procent pytanychmówiło, że kwestie polityczne i spo-łeczne omawiane są tylko czasami,

a 49 procent stwierdziło, że omawianesą one rzadko lub nigdy. Tylko 7 proc.potwierdziło, iż duchowni „często”głoszą kazania w kwestiach społecz-nych i politycznych.

Badanie zostało przeprowadzoneprzez Pew online i za pośrednictwempoczty w dniach od 5 czerwca do 7lipca na reprezentatywnej próbie 4 tys.602 dorosłych.

Źródło: cns.news.com

O tym mówią księża w amerykańskich kościołach

GŁOS- Szukamy Prawdy

- Wierzymy w Boga Trójjedynego

- Walczymy o wolną Polskę

Red. naczelny Wiesław Magiera

Page 20: Zapomniany wywiad Krall z Geremkiem tygodnia! GŁOS 6.2016_S.pdf · Na razie nie jesteśmy w stanie dostarczać co tydzień tygodnika GŁOS z Toronto do Chicago. Prawdopodobnie wrócimy

SYLWETKISTRONA 20 G£OS nr 623-31.08.2016

21 lipca 2016 r. w w Sarasota naFlorydzie zmarł w wieku 94 lat prof.Iwo Cyprian Pogonowski. Posiadał ontak wiele zdolności, że nie sposób je tuwszystkie wymienić: inżynier przemy-słu naftowego, nauczyciel akademic-ki, architekt, artysta, językoznawca -autor słowników, publicysta i pisarzpolonijny, autor wielu atlasów histo-rycznych, znakomity historyk Polski i świata.

Urodził się 3 września 1921 roku weLwowie, w Polsce. Był to człowiekwyjątkowo zdolny, utrzymujący szero-kie kontakty z ludżmi nauki i sztuki naświecie. Rodzina Jego to patriotycznapolska arystokracja II Rzeczypos-politej. Jego ojciec był adwokatem i dyplomatą z dwoma doktoratami w dziedzinie prawa i literatury sło-wiańskiej, matka - malarką, rzeźbiarkąi pianistką. Pogonowscy - mężczyżnisłużyli w wojsku. Podczas walk o odrodzenie Polski w latach 1918-1921 wielu z nich zginęło.

Iwo od dzieciństwa wyrastał w du-chu patriotycznym. Miał siedemnaścielat, gdy Niemcy i Sowieci najechali naPolskę we wrześniu 1939 roku. Iwozgłosił się na ochotnika do wojska i brał udział w walce. W grudniu 1939roku, próbował przedostać się naZachód, by walczyć dalej, ale zostałzłapany przez Niemców i uwięziony w Tarnowie. W czerwcu 1940 roku,wraz z innymi polskimi więźniami,został wysłany do niemieckiego obozuzagłady w Sachsenhausen - Oranien-burg. Przez 5 lat pobytu w obozie za-głady ciężko pracował i ciągle żył w stałym zagrożeniu utraty życia.Organizował nawet w obozie ruchoporu sabotujący niemiecką produkcjęzbrojeniową. Wytrwał zwycięsko i doczekał wyzwolenia obozu przezAmerykanów w kwietniu 1945 r.

Po wyzwoleniu dowiedział się, żejego ojciec ledwo przeżył więzieniegestapo w Polsce, jego ciotka dr MariaPogonowska zginęła zamordowanaprzez sowieckich oprawców we Lwo-wie. Jego kuzyn Janusz Pogonowskizostał stracony w Oświęcimiu, a jegonastoletni brat zginął walcząc w Pow-staniu Warszawskim w szeregach AK.w sierpniu 1944. Cały majątek rodziny

Pogonowskich zostały utracony, a domrodzinny zburzony. Były to straty do-konane zarówno przez nazistów jak i sowietów oraz przez ustanowioneprzez sowietów komunistyczne wła-dze w Polsce. Te ostatnie kontynuowa-ły w Polsce terror wobec niepodległo-ściowych elit wiele jeszcze lat pozakończeniu II wojny światowej.

Iwo po zakończeniu wojny posta-nowił nie wracać do okupowanej przezsowietów Polski. Chciał wstąpić doPolskich Sił Zbrojnych na Zachodzie,ale po zakończeniu wojny nie było tojuż możliwe, bo „alianci” raczej dążylido rozwiązania tego polskiego wojska.

Podjął studia na Uniwersytecie St.Ignatius w Antwerpii. Ze względu natrudne warunki materialne, ubogi emi-grant polityczny z Polski zmuszonybył opuścić Europę i wyjechać doWenezueli, gdzie pracował jako kre-ślarz. Następnie wyemigrował doStanów Zjednoczonych, sponsorowa-ny przez swego znajomego pisarzaClarence Pendeltona i senatora Willia-ma Fulbrighta. Rozpoczął studia naUniversity of Tenessee, gdzie zdobyłBS i MS w sprawach cywilnych orazw inżynierii mechanicznej. Po ukoń-czeniu studiów w 1955 roku został wy-brany przez koncern naftowy Shell,aby pracować jako inżynier budo-wlany w Nowym Orleanie. Późniejprzeniósł się do Houston w Teksasiedo pracy w Departamencie Badań i Rozwoju Texaco. Jednym z jego naj-większych wynalazków była platfor-

ma wiertnicza, która była praktyczniebezpieczna przed przewróceniem pod-czas burz i huraganów.

W 1957 roku wrócił do Polski, byodwiedzić swoich rodziców (po 17latach nieobecności) i poślubić młodąlekarkę Magdalenę Czarnek. Ich mał-żeństwo trwało 59 szczęśliwych lat.

Od 1972 uczył inżynierii oceanic-znej na Virginia Polytechnic Institute i State University (Virginia Tech) w Blacksburg, VA, gdzie przeniósł sięwraz z żoną i córką Dorotą.

Jednocześnie wykonywał swojąpasję w naukach humanistycznych, w szczególności do-tyczących Polski

i jej kultury i his-torii. Na poczatkuswojej działalnościpisarskiej opraco-wał i wydał polsko-angielski słownik,który okazał się byćabsolutnym best-sellerem i był wy-dany w co najmniejpięciu edycjach.

W 1987 r. opu-blikowano Pogo-nowskiego atlashistoryczny, zwieloma mapami io b f i t y m iadnotacjami, a w

1993 roku, wydał dzieło „Żydzi wPolsce”. Był oddanym zwolennikiemż y d o w s k o - c h r z e ś c i j a ń s k i e g opojednania. Był przyjacielem słynnegoJana Karskiego oraz OskaraHaleckiego. Wraz z żoną Magdaleną,Iwo Pogonowski był za-gorzałymzwolennikiem Katedry Polo-nistyki wInstitute of World Politics. Razemsponsorowli wiele projektów i fundowali stypendia. W 2010 rokuotrzymał srebrny medal ze SpołecznejFundacji Pamięci Narodu Polskiegoprzez Polonia Mater Nostra Est.Ponadto, w 2014 w Miami, otrzymałzłoty medal od Amerykańskiego In-stytutu Kultury Polskiej Inc. za osią-gnięcia w dziedzinie inżynierii orazpromowania polskiej historii.

Mieszkając od lat na zachodniej Flo-rydzie, miałem okazję dobrze poznaćprof. Iwo Pogonowskiego i Jego wspa-

niałą Małżonkę Magdalenę. W czasienaszych polonijnych i towarzyskichdyskusji dużo się nauczyłem od prof.Pogonowskiego. Do końca życia Jegopamięć i swieżość umysłu zadziwiałanas wszystkich. Do ostatnich latpodejmował działania zmierzające donauczania Polaków, Polonii i Amery-kanów polskiej historii i kultury.

Interesował się naszym Stowarzy-szeniem tj. Światową Radą Badań nadPolonią, co pozwoliło nam wspólnieorganizować tu na Florydzie w Sara-socie konferencje i spotkania history-czne głównie dla licznego tu polonij-nego środowiska oraz Amerykanówpolskiego pochodzenia. Iwo Pogonow-ski nie obawiał się trudnych tematówhistorycznych i dyskusji. Upierał się,że prawda powinna zawsze zwyciężać,a odkrywanie jej to nasz naukowy obo-wiązek. W swoim zyciu nie stosowałsię do zasad tzw. „poprawności polity-cznej” Nie obawiał się wygłaszaćczęsto kontrowersyjne opinie, broniącprawdy opartej na faktach i analizie.Cierpliwość nie była jego cnotą, a prędkość jego genialnego umysłuczęsto stwarzała wiele kontrowersji.

Nie przejmował się tym zbytnio.Pozostawił żonę Magdalenę, córkę

Dorotę i jej mąża Johna Henne, wnu-czkę Ewę, i wnuka Christophera. Wrazz Rodziną zmarłego my wszyscy z grona przyjaciół jesteśmy bardzozasmuceni śmiercią Wielkiego Polakai genialnego naukowca i naszego przy-jaciela.

Wieczny odpoczynek racz mu daćPanie, a światłość wiekuista niech Muświeci na wieki wieków Amen.

CZEŚĆ JEGO PAMIĘCI.

Walter Wiesław GołębiewskiPrezes Światowej Rady Badań

nad Polonią

ZAKŁAD POGRZEBOWY świadczy usługi dla TORONTO, ETOBICOKE I MISSISSAUGA

PEEL CHAPEL 2180 Hurontario Street (Hwy, 10 North of Q.E.W)Mississauga, ON Tel.: (905) 279-7663

BUTLER CHAPEL4933 Dundas Street West (at Burnhamthorpe)Etobicoke, ON Tel.: (416) 231-2283

YORKE CHAPEL2357 Bloor Street West (at Windermere)Toronto, ON Tel.: (416) 767-3153

dr Lucyna PoloczekGABINET

DENTYSTYCZNY35 King Street East, Unit 21

Mississauga (Hurontario & Dundas)

tel. 905. 896.1148

Żegnamy wybitnego Polaka - patriotę Śp. prof. Iwo Cypriana Pogonowskiego

prof. Iwo Pogonowski /z prawej/ oraz autor tego„Pożegnania” Walter Wiesław Gołębiewski

Proszę o kontakt osoby, które potrafią sprzedawać reklamę

(drukowaną, internetową, kalendarzeitp.) Sprzedajemy w całej Kanadzie,

USA i Polsce, kontaktując się z klientami internetem

lub telefonicznie. Wyślij email: [email protected]

Page 21: Zapomniany wywiad Krall z Geremkiem tygodnia! GŁOS 6.2016_S.pdf · Na razie nie jesteśmy w stanie dostarczać co tydzień tygodnika GŁOS z Toronto do Chicago. Prawdopodobnie wrócimy

G£OS nr 623-31.08.2016 POWIEŚĆ STRONA 21

Kazimierz Braun

część 2

M iał za sobą próby dramatur-giczne, które rozpoczął odpisania adaptacji prozy,

które stawały się scenariuszami przed-stawień, które sam reżyserował, a gdyto się udawało, zaczął pisać dramaty,najpierw do szuflady, i te pierwsze w szufladzie pozostały, ale ośmieliłygo do napisania kolejnych, a potem ichwystawiania - z coraz większymi opo-rami cenzorów i nadzorców pereelow-skiej kultury.

Tradycja rodzinna, święci rodzice,uczestnictwo w życiu Kościoła, prze-konania polityczne ubezpieczyły gokiedyś od przyjęcia ponawianychwobec niego propozycji wstąpienia dopartii komunistycznej, co, jak kusicie-le obiecywali, przyspieszyło by jegokarierę teatralną.

Poszedł w odwrotnym kierunku.Radykalizował się stopniowo corazbardziej. Coraz częściej wchodził w coraz ostrzejsze konflikty z władza-mi. W czasach stanu wojennego, kiedywybory moralne, polityczne i artysty-czne musiały stać się jeszcze bardziejniż poporzednio jednoznaczne i zde-cydowane - zdecydowanie przeszedłna stronę opozycji, działał w polity-cznym podziemu, robił podziemneprzedstawienia, pisał do podziemnychgazet. Po szeregu kłótni i starć z patyj-nymi urzędnikami i z cenzorami, poukazaniu się na jego temat kolejnychrecenzji - donosów w prasie, po kilka-krotnym wreszcie aresztowaniu, zostałwyrzucony z pracy, pozbawiony stano-wiska dyrektora teatru i, praktycznie,środków do życia i utrzymania, jużpięcioosobowej wtedy, rodziny.

Była to oczywiście represja za jegodziałalność opozycyjną, za treść i wy-raz jego przedstawień, za ich rosnącyrozgłos i rozszerzający się wpływ napubliczność i na całe środowiskoartystyczne. Reżim nie chciał do tegodopuścić. Więc jego kariera zostałaprzecięta, złamana. Reżim go znisz-czył. Stracił możliwość pracy w kraju.To prawda. Tak było.

Ale zamiast kontynuować walkę z reżimem, no, raczej działania nazłość reżimowi, dał sobie urlop bez-terminowy - od nękania przez komu-nistycznych urzędników i skorumpo-wanych recenzentów, od chamskichmilicjantów i śledczych. Jak Hamlet -kiedyś reżyserował tę tragedię - nie

mógł już znosić „zniewag świata” i „upokorzeń, których miernota nieszczędzi zasługom”, obelg, lekcewa-żenia, bezprawia. Więc skorzystał z nadarzającej się oferty pracy zagranica. Długo nie mógł uzyskać pasz-portu - kolejne upokorzenie i bezpra-wie. Gdy go wreszcie dostał i wyjechałdo Stanów, a jego amerykańscy przy-jaciele wywiązali się ze swej obietncyzatrudnienia go, przekwalifikował sięz reżysera na nauczyciela akademic-kiego. Wracał jednak do teatru po-przez reżyserowanie na uniwersyte-tach, czasem teatrach zawodowych,oraz pisanie i wystawianie swoich dra-matów. Podejmował następnie kilkarazy próby powrotu do pracy teatralnejw kraju, ale za każdym razem jegostarania były utrącane przez władze,które wciąż traktowały go jako wroga.Zaś po zmianie sytuacji w Polsce, jegopowrót uniemożliwiali ludzie „staregoreżimu”, jak się okazało, wciąż wpły-wowi i wciąż „trzymający władzę”.

Sprowadził więc do Ameryki rodzi-nę. Zadomowił się, osiadł.

Po co teraz przyleciał? - Jego dramato świętym Maksymilianie Kolbewystawili franciszkanie w klasztorzew Rozdole. Przyleciał, aby podzięko-wać tym dobrym zakonnikom i ichgwardianowi, a zarazem reżyserowiprzedstawienia, za podjęcie truduwystawienia jego sztuki. Może takżebędzie trzeba udzielić im jakichś za-wodowych wskazówek, na które pew-nie czekają reżyser-amator i jegoaktorzy-amatorzy. Zapewne po przed-stawieniu będzie jakieś spotkanie z zespołem, może nawet z całą wspól-notą zakonną. Zapewne, o, nawet napewno, będą mu zadawali pytania.

Będzie się starał odpowiadać na niewyczerpująco i poważnie, a zarazembędzie w nim rósł zawód, że rozmo-wadotyczy aktorskich środków wyrazo-wych, kontaktów między postaciami,ruchu scenicznego, dykcji i tegowszystkiego co na zewnątrz, a nietego, co najważniejsze. Czego więc?Skoro ta rozmowa odbędzie się jednakpo teatralnym przedstawieniu? Trzeba-by postawić zasadnicze pytanie: Jakteatrem zmierzać do Boga?

Pytanie zasadnicze, jasne, jednozna-czne. Ale jak na nie odpowiedzieć?Jakich użyć słów do sformułowaniaodpowiedzi? Czy w ogóle da się jąznaleźć? Przecież to największa tajem-nica teatru. I nie tylko tajemnica - ale,równocześnie, kolejne pytanie, całabania z pytaniami; próba odpowiedzi

na jedno pytanie prowadzi do konie-czności postawienia nowych, następ-nych. O sensy, powody, motywacje,cele, owoce teatralnej pracy, twór-czości, roboty, po prostu. Trzeba bymówić o szamotaniu się, błądzeniupodziemnymi korytarzami, rozbijaniusię o zamknięte furtki, przeciskaniu sięprzez zbyt wąskie szczeliny, by wre-szcie na krótką chwilę wychynąć, jakna powierzchnię wody po zbyt głębo-kim nurkowaniu, ku światłu spełnie-nia, radości pełnego oddechu, pew-ności, że ten, ten właśnie mrocznysceniczny obraz odesłał wyobraźnięwidza ku obrazom krystalicznie jas-nym i ostro zarysowanym, a zarazempełnym światłocienia i falującym; żeakurat to działanie aktora jest trafne,nośne i ekspresyjne; ten gest budujemost kontaktu sceny z widownią; tosłowo rani widza, a zarazem koi.

Więc jak będzie z tymi zakonnikamirozmawiał? Oni na godziny prób i przedstawień odchodzą od swojejcodziennej, odmierzanej zakonną re-gułą rutyny modlitwy, medytacji, le-ktury, nauki, prac gospodarczych.Zawieszają codzienny rytm zbierającsię na próby. Zakłócają ten rytm?Więc źle robią. A może właśnie do-brze? Bo włączają w swoją modlitwęobszary życia zazwyczaj leżące odło-giem, jakże często zastrzeżone dladiabła. Diabła, który hula teraz poteatrach, po całym teatrze świato-wym i mało kto stara się go powstrzy-mać, w ogóle mało kto go rozpoznaje,demaskuje. Diabła, który podpowiadauwagi i decyzje reżyserom, mieszapłci i języki aktorów, obnaża ich i upokarza, a widzów poniża i obra-ża, no, i dyktuje recezncje z przedsta-wień krytykom teatralnym. Każącchwalić zło, a ganić, bezlitośnie nisz-czyć, nawet małe ziarenka dobra.

Zaprosili mnie - myślał - aby poka-zać mi swoje przedstawienie, pochwa-lić się nim przede mną, otrzymać odemnie jakieś zawodowe wkazówki. Aleprzecież moim zadaniem nie będzieuczenie ich teatru, prowadzenie ich kulepszemu teatrowi. Nie. To by byładroga teatralna. Trzeba z nimi pójśćdrogą duchową. Trzeba im uświado-mić, że prawdziwą motywacją w pracynad tym przedstawieniem jest, przy-najmniej powinno być, zbliżanie się doChrystusa - poprzez teatralną pracę.Ona ma sens i wartość nie jako taka,nie dla siebie samej, ale tylko właśniejako doskonalenie służby Chrystuso-wi, jako prostowanie ścieżek prowa-dzących do niego. A równocześnieudział w przedstawieniu ma dopo- ma-gać widzom w prostowaniu ich włas-nych ścieżek. Teatrem? Jak o tymmówić?

Z rozmyślania wyrwał go telefon.- Mamy kłopot, panie profeso-

rze - usłyszał głos ojca gwardiana. - Ruch na autostradzie prowadzącej

na lotnisko jest zupełnie zastopowany.Już od kwadransa po prostu stoimy.Widzę jak kierowcy wysiadają z samo-chodów. O, akurat ktoś się do mniezbliża. Otwieram okno. - Co panmówi? Lotnisko jest zamknięte? Radiopodało? Zamach? Loty wstrzymane?Pasażerowie ewakuowani? Do termi-nalu A wdarli się teroryści? Czy dopana profesora żadna wiadomość niedotarła?

Rozejrzał się i zobaczył, że siedzi w poczekalni sam, a gromada pasaże-rów pospieszenie przeciska się przezdrzwi wyjściowe na podjazd.

- Och, musiałem się zagapić. Mu-siałem nie usłyszeć jakiegoś komuni-katu. Najwyraźniej wszyscy wycho-dzą z dworca lotniczego. I ja muszę sięzbierać. Zdzwońmy się za chwilę.

Nie czekając na odpowiedź zerwałsię, wsunął telefon do kieszeni, zarzu-cił na ramię torbę, chwycił rączkęwalizki i ciągnąc ją, szybkim krokiemskierował się ku wyjściu. Teraz słyszałnadawane przez głośniki gorączkowekomunikaty i polecenia w kilku języ-kach. Przez szklane ściany widać byłona zewnątrz biegnących ludzi w mun-durach. Niektórzy trzymali pistoletymaszynowe. Mrowili się tam pasaże-rowie obciążeni bagażami. Niektórzyciągnęli dzieci za ręce. Widać było ichruch, ale przez grube szyby nie słychaćbyło żadnego dźwięku. Och, akuratkomuś otwarła się wielka waliza i do-bytek ubrań, kosmetyków, butów,paczuszek wysypał się na chodnik.Mężczyzna schylił się, aby rzeczyzbierać, jakiś mundurowy zaczął mupomagać, ale gdy trwało to długo,ostro nakazał mu zostawić wszystko -to wyraziły jego gesty i wyraz twarzy,bo przecież słów nie było słychać - i podążać w tym jakimś kierunku, w którym kierowani byli inni. Wy-wiązała się krótka szamotanina, w któ-rej mundurowy szybko zwyciężył, a zrezygnowany mężczyzna pobiegł zainnymi. Dalej za szybą, na podjeździe,poruszali się żołnierze, policjanci i strażnicy, dyrygując pasażerami.

część 3 za tydzień

DZWON NA TRWOGÊ

prof. Kazimierz Braun - polski reżyser teatralny, pisarz, profesor nauk humanistycznych.(Ojciec Grzegorza Brauna - red.)

PROTEZY DENTYSTYCZNEKasia Dorman, DD

280 The Queensway, Etobicoketel. (416) 251-6147

Page 22: Zapomniany wywiad Krall z Geremkiem tygodnia! GŁOS 6.2016_S.pdf · Na razie nie jesteśmy w stanie dostarczać co tydzień tygodnika GŁOS z Toronto do Chicago. Prawdopodobnie wrócimy

FORUMSTRONA 22 G£OS nr 623-31.08.2016

My i Rosjanie

Na łamach najnowszegonumeru kwartalnika “Opcja na Pra-wo”, opublikowano wywiad jakiegoudzielił mi Ambasador Federacji Ro-syjskich w Polsce, JE Siergiej An-driejew. Z rosyjskim dyplomatą Agnie-szka Piwar rozmawiała m.in. o tarczyantyrakietowej, pomnikach żołnierzyarmii czerwonej, rządach PiS-u, itp...

Pana Ambasadora zapytałam wprost- czy Polacy powinni obawiać sięRosji?

Piszę także o słynnym motocyklo-wym klubie “Nocne Wilki”. W przeci-wieństwie do polskojęzycznych "dzien-nikarzy" i "publicystów" (wykonują-cych polecenia swoich sponsorów) niedoszukałam się wśród rosyjskich mo-tocyklistów żadnej gangsterki, nato-miast odkryłam ich zaangażowanie w dialog międzynarodowy, szerzeniepostawy patriotyzmu i wartości chrze-ścijańskich.

I wreszcie, w wywiadzie jakiegoudzielił mi prof. Dmitrij Karnauchow,historyk pochodzący z Nowosybirska -odkrywamy przed polskim Czytelni-kiem piękno i bogactwo Syberii. Ufam,że między innymi dzięki naszej roz-mowie, już wkrótce Syberia okaże siędla Polaków niezwykle atrakcyjnymkierunkiem na wakacje i inne podróże.

Agnieszka Piwar

ŚWIĘTUJMY CUDNAD WISŁĄ BEZPIŁSUDSKIEGO...

Bitwę warszawską wygrał Piłsudski,bo tak napisał w broszurze „Rok1920”. Chciałam zmierzyć się z tymmitem i odpowiedzieć na zasadniczepytanie - gdzie był Piłsudski w dniach12-15 sierpnia, kiedy decydowały sięlosy Polski?

12 sierpnia udał się do kwatery

w Puławach i tam na ręce premieraWitosa złożył dymisję z funkcji Na-czelnika Państwa i Naczelnego Wodza.Zdezorientowany i przerażony Witosdymisji nie przyjął i włożył dokumentdo szuflady! Upublicznienie tego faktumogło podkopać morale obrońców!Faktycznym dowódcą polskiej armiizostał generał Rozwadowski, który niewiedział o dymisji Naczelnika, stądjego lojalność. A jakie były dalsze po-czynania marszałka? Jeszcze tegosamego dnia wieczorem wyjechał z Prystorem do konkubiny i dwóchcórek do Bobowej. To 140 km napołudniowy wschód od Krakowa,prawie przy granicy czechosłowackiej.Do tych 140 km dodać należy odle-głość Warszawa - Kraków, liczącąokoło 300 km. To 440 km ówczesnychdróg. Jeździło się z szybkością po-dróżną ok. 25 km/h. Dla porównania:zwycięzca prestiżowego rajdu między-narodowego Meregalli, pokonał trasęrajdu z przeciętną 31,74 km. Piłsudskiwyjechał wieczorem, a kierowca pro-wadził z szybkością nie większą niż 25km. Musieli więc zużyć na trasę (wli-czając postoje) około 17 godzin. Dro-ga powrotna podobnie. Razem niemalpółtorej doby w drodze - licząc doWarszawy, a do Puław - Dęblina, doarmii odwodowej - około 30 godzin.Piłsudski musiałby mieć niewiary-godną kondycję, aby po takim mara-tonie stanąć do dowodzenia kontrofen-sywą. Dotarł do Szczerbińskiej i córeknie wcześniej niż późną nocą z 13 na14 sierpnia. Przebywał tam nie mniejniż kilka godzin, o czym pisała póź-niejsza żona w swoich Pamiętnikach -"gdy żegnał się z nami - był zmęczony

i posępny. Pożegnał się z dziećmi i zemną, jakby szedł na śmierć."

Sam Piłsudski kompromituje się w "Roku 1920", s. 216: “Dnia 16 sier-pnia rozpocząłem atak... Dzień 17.08nie przyniósł mi żadnego wyjaśnieniatych zagadek..." A 16 sierpnia - jakpisał gen. Haller w pamiętnikach - w kościele w Radzyminie odbywało siędziękczynne uroczyste nabożeństwo w obecności kardynała Kakowskiego,arcybiskupa Warszawy w intencji"cudu nad Wisłą".

Bolszewicy byli już w pełnym odwro-cie! Południowe wydania gazet war-szawskich z 16 sierpnia zdążyły jużopisać szczegóły tej mszy dziękczynnej.Tymczasem Piłsudski rozpoczyna"atak" z okolic Dęblina, z odległości100 km od Warszawy!... Ot, takie kar-kołomne wyliczenia dla klakierów de-

zertera...

Bogna Polcyn

Huzia na Moskwę

“Federacja Rosyjska tworzyłasytuacje sprzyjające popeł-nianiuzbrodni wojennych” - mówi w rozmowie z Onetem MałgorzataGosiewska, z której inicjatywy powstałraport dotyczący rosyjskich zbrodni naUkrainie. Posłanka PiS tłumaczy, dla-czego Ukraińcy walczą pod malinowo-czarną flagą UPA, komentuje zamie-szanie wokół upamiętnienia ofiarludobójstwa wołyńskiego oraz atakiks. Isakowicza-Zaleskiego...

Po przeczytaniu tego wywiadu na-suwa się tylko jeden komentarz-„kobyła dorożkarska” (widzi tylko toco jej klapki intelektualne odsłaniają).Widzi zbrodnie separatystów a ukraiń-skich już nie (bo sama była wolonta-riuszką w batalionach których człon-kowie są oskarżani o mordy). Mówi

o agresji Rosji, która bez problemu w 2015 roku w ciągu dwóch tygodnimogła zająć Kijów, a tego nie zrobiłabo ma inne cele strategiczne. Polskama być nadal ambasadorem Ukrainyza „bezduro”. Nie widzi upadku pań-stwa ukraińskiego i widma głoduwśród społeczeństwa. Tłumaczy zna-czenie flagi „malinowo-czarnej” jakoantyrosyjskiej a nie też jako antypol-skiej i antywęgierskiej. Dla niej na-cjonalizm i szowinizm ukraiński tonormalne zjawisko. Senatorów POktórzy chcieli porozmawiać o współ-czesnej zbrodni nacjonalistów w Odes-sie krytykuje, a czy w sowim raporciema coś napisane o tej zbrodni? Skalęgłupoty określa stwierdzenie, iż wDonbasie „…wojna ta ma też znamio-na religijnej. Wiele pocisków uderza-jących w ludność cywilną było błogo-sławionych przez popów cerkwi mos-kiewskiej”. A popi po drugiej stronienie błogosławią pocisków spadającychna Donbas. Nic nie mówi, iż po obustronach walczą także kryminaliści a wukraińskich batalionach ochotniczychich liczbę szacuje się na 30 procent.Ten wywiad ma jeden dobry cel, a mia-nowicie wielu ludzi przejrzy na oczy w kwestii polityki wschodniej PiS-u.

Andrzej Zapałowski

LISTY DO REDAKCJI

Podziękowania dla CzytelnikówSerdecznie dziękuję za kolejne wpłaty na Fundusz Wydawniczy na “G£OS

Publishing”: Grażyna Kotowska $100, Marian Wyka $100, Maria Dziembow-ska $50, M. Leonard Bona $100, Zygmunt Kulina $20.

Bóg zapłać za wsparcie!

ADWOKACIKRZYSZTOF

PREOBRAŻEÑSKIANITA KOCUŁASPECJALIŚCI W SPRAWACH

KRYMINALNYCH I RODZINNYCH

Sheraton Centre, Suite 414Richmond Tower

100 Richmond Street WestToronto, ON M5H 3K6

416.964 -1717tel. samochodowy416.580-1408

Małgorzata Todd

T rybunał Konstytucyjny orzekłwłaśnie niezgodność konsty-tucji z konstytucją i tego się

trzymajmy. Skoro to co najważniejszemamy ustalone, zajmijmy się sprawa-mi nieco błahszymi.

Zanim zaczęła obowiązywać po-prawność polityczna pospołu z niepo-prawnością obyczajową, uczono dzie-ci odróżniać dobro od zła i zapew-niano, że lepiej być dobrym, niż złym.Kiedy młody człowiek zaczynał po-

Plecydejmować własne decyzje przekony-wał się często o rozmijaniu się pra-ktyki z teorią. Teraz praktyka odniosładruzgocące zwycięstwo nad niegdy-siejszą teorią.

Czy to znaczy, że zaczęły obowią-zywać nowe reguły? Czy rzeczywiścieo sukcesie zawodowym decyduje

wyłącznie podły charakter i głupota?Tak, ale tylko w kręgach mafijnych.

Nie oznacza to jednak, że uczci-wemu człowiekowi plecy nie sąpotrzebne. Przeciwnie, dla osiągnięciasukcesu są niezbędne. A najlepiej,żeby do tego jeszcze posiadał dwiezdolności: upatrywania dobrych stron

w każdej sytuacji i silną wolę. Te trzyczynniki zapewniają powodzenie w dowolnej dziedzinie życia.

Czy sukces dla każdego jest osią-galny? Owszem. Plecy, czy jak ktowoli znajomości, można odziedziczyćprzychodząc na świat w ustosunko-wanej rodzinie, albo zdobyć w sposóbsobie właściwy. Upatrywanie dobrychstron w każdej sytuacji, to nawyk dowyrobienia i jakże przyjemny. Nadsiłą woli trzeba popracować, ale siłamięśni też sama nie przychodzi.

Małgorzata Todd

Page 23: Zapomniany wywiad Krall z Geremkiem tygodnia! GŁOS 6.2016_S.pdf · Na razie nie jesteśmy w stanie dostarczać co tydzień tygodnika GŁOS z Toronto do Chicago. Prawdopodobnie wrócimy

SZLACHETNE ZDROWIE STRONA 23G£OS nr 623-31.08.2016

How to CURE Almost Any CANCER at Home for $5.15 a Day

część 5

Bill Henderson Andrew Scholberg

Spis treści:Rozdział 1 Dzień który na zawsze

zmienił moje życieRozdział 2 Mało znany związekmiędzy korzeniami kanałowymi

zębów [KKZ] i rakiemRozdział 3 Ukryty powód wielu

raków: szok emocjonalny lub stress

Rozdział 4 Zmień dietę i uratuj swoje życie

Rozdział 5 Co zrobiłbym gdybymzachorował na raka

Rozdział 6 Czy powinienemkorzystać

z alternatywnej kliniki raka?Rozdział 7 Kim jest doradca

nowotworowy, czy jest ci potrzebny?

Kalifornijczyk, który powiedział “NIE”

operacji PROSTATYciąg dalszy rozdziału

Mówi, że EFT (Emotional FreedomTechnique) rozładowała jego niera-cjonalne doświadczenia emocjonalne,ułatwiając mu swobodnie żyć i czućsię wygodnie we własnej skórze.Wynajął także hipnoterapeutę w PalmSprings, co okazało się pomocne.Oprócz kierowania stresem, Tom od-krył, że potrzebował usunąć korzeniekanałowe zębów [KKZ]. Znalazłbiologicznego dentystę w regionie LosAngeles, dr Harolda W. Ravensa, i poprosił go o wykonanie niezbędnejpracy.

Adres:Dr Ravens - 12381 Wilshire Blvd# 103, Los Angeles, CA 90025. Telefon do gabinetu: 310-207-4617.Ale Tom wymagał więcej niż

usunięcie KKZ. Dr Ravens usunąłrównież rtęciowe plomby (tzw. wy-pełnienia „amalgamatem srebra”) i za-stąpił je biologicznie kompatybilnymiplombami. Dowiedział się, że wiedzajest potęgą. Mówi, że samo poznaniealternatyw do chemioterapii i operacjibyło najważniejszą pomocną murzeczą. Teraz rozumie charakter raka,który jest tylko symptomem niepra-widłowego funkcjonowania organiz-mu. Tom jest przekonany, że załat-wienie sprawy KKZ pomogło mu

wzmocnić system odpornościowy, i dalej wzmocnił go zmieniając od-żywianie. Stosuje się do moich zaleceńodnośnie suplementów opisanych w rozdziale 5 tego raportu. Stosujerównież zalecany przeze mnie planżywieniowy z rozdziału 4, łącznie z mieszanką twarożku / oleju lnianegodr Budwig. Kiedy zbadał go lekarz,mógł tylko zgodzić się z tym, że Tombył na dobrej drodze. Powiedział mu:„Rób dalej to co robisz”. Tom dajetaką radę pacjentom z rakiem: „Bądźotwarty na wszystko. Dobrze wybrałeś.I znajdź doradcę nowotworowego”.

Na pewno przyjemne było doradza-nie Tomowi. W ostatniej rozmowiepowiedział: „Moje zdrowie jest nie-wiarygodne. Jestem pełen nadziei”.

Ten rozdział zakończę twier-dzeniem, że najprostszym i najtań-szym sposobem na poprawienie sprawemocjonalnych jest przeczytanie i zas-tosowanie pomysłów w książce „Kodemocjonalny” dr Bradleya B Nelsona.

Książka ta kosztuje mniej niż $20, i żeby skorzystać z tych pomysłów niemusisz pracować z profesjonalistą.Sam możesz to zrobić, mimo że EFTzwykle wymaga profesjonalisty. A tojest dużo kosztowniejsze. I dlategopolecam najpierw przeczytanie „Koduemocjonalnego”. Jeśli to nie pomoże,spróbuj EFT.

Więcej tutaj: www.emofree.com.

Zbyt wielu Amerykanów kopie so-bie groby własnymi zębami. Jest takdlatego, że typowo amerykańska dietapraktycznie gwarantuje choroby, łą-cznie z rakiem. Oczywistymi wino-wajcami są takie produkty jak rafino-wany cukier, syrop kukurydziany o wysokiej zawartości fruktozy, nała-dowane hormonami mięso, wzboga-cone pestycydami owoce i warzywa,oraz przetwarzana żywność z ciąglewydłużającą się listą sztucznych kon-serwantów i "wzbogacaczy".

Nie powinno dziwić to, że codziennespożywanie takiej żywności daje to-ksyczny ładunek organizmowi. Kilkaorganów ma na celu pomagać orga-nizmowi w pozbywaniu się toksyn. Dotych czyszczących organów należą:wątroba, nerki, płuca, skóra i okręż-nica. Ale organizm ma problem - kiedytrucizny przyjmuje szybciej niż się ichpozbywa. Żeby naprawić tę nierów-nowagę i zapobiec gromadzeniu siętoksyn, pacjent z rakiem we współ-czesnej Ameryce musi zrobić dwierzeczy: zredukować tak dużo jak mo-żliwe przyjmowanie toksyn, i pozbyćsię tych, które zgromadziły się naprzestrzeni lat. I tu jest zaskakującoprosty sposób zrobienia tego. Zmieńplan żywieniowy. Praktycznie wszys-cy moi klienci to zrobili, i rezultaty sązdumiewające.

Przemyślmy to co stało się z jednymz nich, Sandrą G. z Little Rock. Sandrabyła na IV etapie raka piersi, który

według lekarzy jest śmiertelny. AleSandra odrzuciła wyrok śmierci wy-dany przez lekarza i zajęła się swoimzdrowieniem. Dzisiaj jej zdrowie jestw bardzo dobrym stanie, bez śladuraka. Mówi, że tajemnicą jej sukcesujest nowy plan żywieniowy, konsumu-je odpowiednie produkty i to pomogłojej pozbyć się w całości zgromadzo-nego na przestrzeni lat zła.

Sandra mówi: „Ten nowy plan ży-wieniowy odtruje cię. Prawie żenującejest mówienie o tym, ale kiedy gorozpoczęłam, było to tak jakby poramiskóry wychodziły ze mnie toksyny.Mogłam je czuć nosem”. Walka San-dry z rakiem rozpoczęła się w 1994,kiedy usłyszała diagnozę. Nic wtedynie wiedziała o alternatywach, więcpoddała się standardowej terapii takiejjak chemo. Ale rak powrócił. Zaczęłaszukać alternatyw, żeby nie musiałaponownie poddać się agonii chemio-terapii. Natknęła się na moją książkę,zmieniła swój plan żywieniowy i poz-była się raka. Dwa lata żyła bez raka,następnie straciła czujność i wróciłado wcześniejszego sposobu odży-wiania. W okrutny sposób przekonałasię, że to był błąd. W kwietniu 2008roku lekarz powiedział jej: „Masz 2miesiące życia”. A kiedy zobaczył jąponownie we wrześniu, powtórzył:„Masz 2 miesiące życia”. Widoczniezapomniał, że to samo powiedział jej 5 miesięcy wcześniej. Jak pękniętapłyta, powtórzył swoje proroctwo:„Masz 2 miesiące życia”.

Zbyt wielu lekarzy robi dokładnie tosamo. Zakładają swoje białe kitle, i zachowując się jak mini-bogowie,wydają wyroki śmierci na pacjentów.Niestety, jeśli pacjent poważnie pod-chodzi do lekarza-proroka, zwykle tosię sprawdza. Ale Sandra miała jednąnogę w grobie: wiedziała, że śmierć

zagląda jej w twarz.

Rozdział 4

Zmień plan żywieniowy i ratuj swoje życie!

I umarłaby gdyby nie wprowadziłapewnych zmian. Więc wtedy podjęłazobowiązanie, że wróci do zdrowegoplanu żywienia i będzie go stosowaćdo końca życia! Kiedy wróciła dolekarza, tego samego, który mówił jej„masz 2 miesiące życia” - nawet onbył zdumiony zanikiem wszelkichśladów raka! Nie mógł temu zaprze-czyć. Sandra była zachwycona. Byłaprzekonana, że rak nigdy nie wróci, je-śli będzie przestrzegać planu żywie-niowego. Rozważając swoje wyzdro-wienie, Sandra mówi: „Życie jestdobre. Pan Bóg jest wspaniały. Mojaskrzynka pocztowa jest pełna, a natelefonie zawsze ktoś ciekawy tego cozrobiłam. To fantastyczne uczucie”.

Poniżej sześć moich zaleceń dlapacjentów z rakiem, kamień węgielnyjej planu żywieniowego:

• Żadnego cukru • Żadnej mąki • Żadnych przetwarzanych produ-

któw: jeśli nie są w stworzonej przezBoga formie, nie jedz ich!

• Żadnego mięsa i ryb. Kiedy po-konałeś raka, możesz jeść tylko orga-niczne mięso I ryby, ale unikaj czer-wonego mięsa

• Żadnych produktów mlecznychpoza twarożkiem w mieszance z ole-jem lnianym

• Duże ilości organicznych owocówi warzyw - zwłaszcza warzyw. Bardzozalecane surowe warzywa.

Znalezienie organicznych owoców i warzyw może być trudne, ale wartospróbować.

Nieodłączną częścią tego planużywieniowego, Sandra praktycznieprzysięga, jest metoda dr Budwig -mieszanka twarożku z olejem lnianym.

W rozdziale 1 wspomniałem o drJohannie Budwig i jej odkryciu, żemieszanka twarożku z olejem lnianymmoże wyleczyć z raka. Możesz pomy-śleć: „Ale czy twarożek nie należy doproduktów mlecznych, i czy nie mó-wisz, że pacjenci z rakiem powinni ichunikać?”

ciąg dalszy za tydzień

Jak wyleczyć prawie każdy nowotwór

“Jak wyleczyć prawie każdy nowotwór”„How to CURE Almost Any CANCER”

Bill Henderson, Andrew ScholbergNajważniejsze części książki po polsku - 30 str. maszynopisu, cena $10

plus $3 koszty przesyłki (razem $13) można zamawiać w wydawnictwie G£OS Publishing, 614-52 Mabelle Ave., Toronto, Ontario, M9A 4X9, Canada

Page 24: Zapomniany wywiad Krall z Geremkiem tygodnia! GŁOS 6.2016_S.pdf · Na razie nie jesteśmy w stanie dostarczać co tydzień tygodnika GŁOS z Toronto do Chicago. Prawdopodobnie wrócimy

FORUMSTRONA 24 G£OS nr 623-31.08.2016

- Panie doktorze, czy operacja sięudała?

- Tak. Jest pan od wczoraj 100%kobietą.

- Ale ja miałem mieć wyrostekrobaczkowy usunięty!

- No masz. Babie nigdy nie dogo-dzisz!

Stoi dziennikarz pod budką Lotto i robi wywiady. Podjeżdża facet tra-

bantem, dziennikarz przys-kakuje i pyta:

- Co Pan zrobiłby z głównąwygraną?

Facet myśli i mówi:- No to większe mieszkanie

i Hondę.- A reszta?- Reszta na konto.Podjeżdża facet Matizem.

Dziennikarz znów pyta:- Co Pan zrobiłby z główną

wygraną?- No to jakiś dom, Mer-

cedes.- A reszta?- Reszta na konto.Podjeżdża innt gość Merce-

desem 600 SEL. Dziennikarzponawia pytanie.

- Taaak, no to spłaciłbymskarbówkę, potem ZUS.

- A reszta?- A reszta niech czeka!

W polskich przedsiębiorstwach za-częła się reforma gospodarcza. Dyre-ktor poucza na zebraniu załogę:

- Musimy oszczędzać, oszczędzać i jeszcze raz oszczędzać, choćby niewiem ile to kosztowało!

Jeżeli spotkałeś kobietę swoichmarzeń, to... o pozostałych marze-niach możesz śmiało zapomnieć.

Dziennikarz przeprowadza wywiadze starym góralem, pięciokrotnymwdowcem:

- A swoją drogą, to zastanawiające,że pochował pan już pięć żon.

- A co tu się zastanowiać? Po prostuscynście od Boga i tyle!

Siedzi sobie baca i pilnuje wyciągukrzesełkowego. Siedzi, turyści jeżdżą,wszystko pod kontrolą. Nagle bacawstał i wyłączył wyciąg. Turystamibujnęło. Wiszą. Co sprytniejsi zleźli z wyciągu po słupach i lecą do bacy:

- Baco, baco, co robicie? Zimno

jest, tamci pozamarzają, puśćcie tenwyciąg!

- Nie pusce!!!- Dlaczego?- Ktoś pedzioł do mnie wyraz na

"ch...u"!- Baco, niemożliwe, tu jest dużo

turystów z zagranicy, pewnie ktośpowiedział do was "How do You do",czyli "Jak się macie"!

- A moze. Dobze, pusce wyciąg.Baca puścił wyciąg i siedzi. Myśli

i mruczy pod nosem:- Chałdujudu. Chałdujudu. Chałdu-

judu. Moze i tok, ale dlacego dodoł“złamany”?

Turysta do górala:- Ale macie tu piękne widoki. Ehh!Na to góral, spoglądając:- Eee tam, nie widzem, bo mi góry

zasłoniają...

Czas na... uœmiech!

Wywiad z BronisławemGeremkiem, przewodniczącym Rady

Programowej przy KKP„Solidarność” z czerwca 1981 roku.

Podajemy w całości fragmentwywiadu wyłączony z druku przez

„Politykę”, a wydrukowany w powielaczowym periodycznym

wydawnictwie pod tytułem„Solidarność Radia i Telewizji”.

Wycięty przez „Politykę” zapis swo-bodnej rozmowy między BronisławemGeremkiem a Hanną Krall został opu-blikowany na łamach wydawnictwa„Polskich Spraw” oraz „DziennikaPoznańskiego” dnia 7. I. 1997 r. Za-równo B. Geremek jak i redaktor H.Krall nie postawili przed sądem reda-kcji za publikacje, nie wniesionożadnej skargi w związku z publikacjąnagrania, co uwiarygodnia autenty-czność zapisu.

Hanna Krall: - Panie Profesorze…B. Geremek: - Ten tytuł należy mi się

od dawna, ale niech go pani nieużywa, ciągle jestem tylko docentem.

H.K. - Ale przecież otrzyma pan god-ność profesora, musi pan ją otrzymać.

B.G. - To prawda i chyba już nie-długo. Teraz, kiedy Gieysztor jest pre-zesem PAN Madajczyk nie odważy sięprzeciwstawiać wnioskowi o wystąpie-nie do Rady Państwa o profesurę dlamnie.

H.K. - No to ja będę mówiła „panieprofesorze”, a w tym, co będzie szło dodruku zmienimy na „panie docencie”.A więc panie profesorze muszę powie-dzieć, że mojemu szefowi redakcyjne-

mu ogromnie zależy na tym wywiadzie,a ściślej mówiąc na tym, aby zapewnićpanu wybór do Komisji Krajowej nazjeździe w Gdańsku.

B.G. - Wiem sam dobrze, że corazwięcej delegatów patrzy nam z corazwiększą nieufnością na ręce, ale muszęprzyznać, że nie wiem czy Rakowski

dobrze robi inspirując ten wywiad.Mogą się ludzie zorientować, że ja i Rakowski gramy tę samą melodię,tylko na innych fortepianach i w in-nych salach koncertowych… Przepra-szam, kto tutaj zagląda?

H.K. - Nikt ważny, to Bijak, zastępcaRakowskiego.

B.G. - Musicie go trzymać? Przecieżto…

H.K. - Jeden Polak musi być. Zdarzasię, że przychodzi do redakcji ksiądz.Kto ma z nim rozmawiać? MożePassent? Jeżeli taki ksiądz pamiętalata 1949-56 to może się zdarzyć, że w

areszcie lub na hołdowniczym zebra-niu księży patriotów przesłuchiwał goRoman Zambrowski. A przecież Danekjest kubek w kubek podobny do swegowujka. Jego matka, to rodzona siostraRomana.

B.G. - Wszystko jedno, w takiej reda-kcji jak „Polityka” to ja bym był bar-

dziej ostrożny. Pokłóci się o wierszów-kę, a potem opisze was w „Rzeczywis-tości”.

H.K. - Niech pan wypluje to słowo…B.G. - O samym zjeździe gdańskim

nie będę mówił, bo Marta Wesołowskarobi to genialnie. Ostatecznie oddawna siedzi w KOR-ze i zna wszystkieniuanse. Ale trzeba dać całe wsparcieogniowe kilku niezwykle ważnymsprawom: ustawie o samorządzie orazspołecznej kontroli nad radiem i tele-wizją, a i prasą także. Ustawa o sa-morządzie przedsiębiorstw, otwierają-ca możliwości tworzenia spółek pol-

sko-zagranicznych, socjalistyczno-ka-pitalistycznych, ma tutaj węzłoweznaczenie.

To jest wprawdzie głównie zadaniedla Andrzeja Krzysztofa Wróblew-skiego, który ten problem postawiłmocno po Nadzwyczajnym ZjeździeDelegatów Stowarzyszenia Dzienni-karzy Polskich w październiku ubie-głego roku, ale na to musicie wszyscy -to jest nakaz Gminy - położyć najwię-kszy nacisk. Równocześnie wysunąćtrzeba także na główny plan projekt o podwójnym obywatelstwie dlawszystkich, którzy kiedykolwiek naterytorium Polski mieszkali i obojęt-nie, gdzie przebywają dziś, a ichprawni następcy również.

H.K. - Nie chwyciłam jeszcze czemuto staje się takie ważne już w tej chwili.

B.G. - Bo kuć trzeba żelazo pókigorące. A historia nie zwalnia biegu,kiedy się ją kijem pogania. Znała paniprof. Wykę?

H.K. - Tak, poznałam go osobiście w Krakowie, a poza tym czytałamwszystko co napisał: w książkach i pe-riodykach.

B.G. - Wszystko? Naprawdę wszy-stko? A jego rozprawę historyczno-socjologiczną pod tytułem „Gospodar-ka wyłączona” też pani zna?

H.K. - „Gospodarka wyłączona?”Przecież on nie zajmował się nigdyhistorią gospodarczą!

B.G. - Ale się na tym znał, a rozmo-wę napisał z osobistej inspiracjiJakuba Bermana i Romana Zambrow-skiego.

część 2 w numerze 7

Zapomniany wywiad z Geremkiem