Wrocławska Anna

1
2–3 maja 2013 Polska Gazeta Wrocławska | www.gazetawroclawska.pl | MAGAZYN 19 P rzyszła słynna piosen- karka nie przepadała jednak za matematyką, której było sporo na studiach geologicznych. Przystała więc z chęcią na propozycję Bogu- sława Litwińca, reżysera i dyrek- tora wrocławskiego klubu Ka- lambur, który chciał, by przyłą- czyła się do zespołu. W Kalam- burze zadebiutowała w latach 60. Nie zabawiła tam jednak długo. „Śpiewałam tam dwie ballady, chyba ze słowami Litwińca i – jak sobie dzisiaj ze zdziwieniem przypominam – z moją muzyką. Nie bardzo mogłam połączyć nocne, dosyć intensywne i męczące próby z pracą magisterską, którą wtedy kończyłam.Musiałam,niestety, zrezygnować z pracy w zespole” – opowiadała German w jednym z wywiadów. Nieco później, pod presją swojej przyjaciółki, „zaciągnięta niemal za uszy”, udała się na przesłuchanie do Estrady Wroc- ławskiej, gdzie na okres wakacji została przyjęta do tworzącego się programu. Z nim ruszyła w Polskę. Później, ale dopiero po ukończeniu studiów magi- sterskich, zdobyła uprawnienia estradowe, zdając przed Ko- misją Weryfikacyjną Minister- stwa Kultury i Sztuki. „Wstyd się przyznać, ale pierwszy egzamin oblałam – zjadła mnie trema. Na szczęście drugi raz poszło mi świetnie” – opowiadała Anna. Chociaż artystka w Kalambu- rze gościła krótko, nie ukrywała, że pobyt w nim to była dosko- nała szkoła. „Po wstąpieniu do zespołu trafiłam do ludzi o odmiennych zainteresowa- niach niż zainteresowania prze- ciętnego geologa, nawet o innej mentalności” tłumaczyła Anna. „Trzeba było tych ludzi zrozumieć, przystosować się do nich, polubić i umieć współ- żyć, a to jest bardzo ważne”. – Żałuję, że nie mogę teraz za- śpiewać – stwierdził Zbigniew Jędrychowski, przyjaciel artystki podczas wywieszania tablicy jej pamięci na kamienicy przy ul. Trzebnickiej we Wrocławiu. – Tak chyba najlepiej byłoby ucz- cić jej pamięć. Jerzy Ficowski, po- eta, nazwał kiedyś Annę „naj- większym elfem świata”. Inni określali ją jako „białego anioła polskiej piosenki”albo wręcz przyrównywali do bogini Tety- dy. Jej głos działał na podświado- mość słuchaczy – w tym też tkwił sekret jej sukcesu. Warto przypomnieć, że jeden z najpiękniejszych duetów, pio- senkę „Byle tylko ze mną”, na- grała z piosenkarzem i kompo- zytorem Krzysztofem Cwy- narem. – Gdy śpiewałem z Anią, by- łem pewien, że tak już będzie zawsze – opowiadał Cwynar. – Chyba nikt nie planuje rozstań w ten sposób. Tak bardzo bym chciał, by mogła tu stanąć z nami i patrzeć, jak odsłaniamy tab- licę... Cudnie śpiewała, ale była też wspaniałą mediatorką. Poli- tycy mogliby się od niej uczyć – mówił piosenkarz, który po- prowadził kilka wieczorów wspominkowych o Annie właś- nie w Kalamburze. C hociaż geologia była uznawana za męski kie- runek, Anna German wybrała właśnie ten. „Po głęb- szym zastanowieniu ustaliłyśmy z mamą, że trzeba wybrać zawód bardziej »konkretny«, który w przyszłości zapewniłby byt... Tym bardziej że nie mam ro- dzeństwa ani krewnych, na któ- rych mogłabym liczyć w nie- przewidzianych, trudnych sytu- acjach życiowych” – tłumaczyła w swojej autobiografii „Wróć do Sorrento?” z 1970 roku. Chociaż ani dnia nie praco- wała w swoim zawodzie, lat stu- diów nie traktowała jako czasu straconego. Twierdziła nawet, że inne studia nie wzbogaciłyby jej światopoglądu tak jak geologia. „Jestem wprawdzie magistrem geologii, ale najlepsze rezultaty w kartowaniu terenu osiągałam tylko wtedy, gdy zamieniając młotek na instrument perku- syjny, podśpiewywałam sobie różne melodie i piosenki” – opo- wiadała w jednym z wywiadów. „Charakter piosenek uzależ- niony był najczęściej od ciężaru torby geologicznej wypełnionej próbkami skał – mówiła”. German przyznawała, że gnę- biły ją nieco wyrzuty sumienia, gdy miała zrezygnować z geolo- gii na rzecz piosenki. „Geologia niedużo straci, a piosenka może zyskać” – powiedział jej jednak profesor Bardini i to wystarczyło, by przestać się martwić. – Była rzetelną studentką – wspominał Stanisław Staśko, dziekan Wydziału Nauk o Ziemi i Kształtowania Środowiska Uni- wersytetu Wrocławskiego przy okazji odsłonięcia tablicy imie- nia Anny German przy ulicy Trzebnickiej 5 we Wrocławiu. – Anna jak każdy student mu- siała wykonywać prace tere- nowe – kontynuował profesor. – Jednym z jej zadań było robie- nie szurfów, czyli tworzenie pio- nowych wykopów, dzięki któ- rym poznaje się strukturę gleby. Jak każdy geolog wie, taki dół musi mieć przynajmniej dwa metry głębokości. A Ania była przystojną kobietą, metr osiem- dziesiąt! I gdy tylko czubek jej głowy znikał w dole, wszyscy wiedzieli, że praca skończona i mogą dostać już swoje diety. Anna w styczniu 1962 r. uzy- skała tytuł magistra geologii naUniwersytecieWrocławskim. Studia ukończyła z wyróżnie- niem. U przejma, wysoka, ładna... wymienia atrybuty Anny jeden z jej sąsiadów, pan Marek spod 11. – Przede wszystkim niesamo- wicie wysoka! Mój syn mierzy teraz tyle, ile ona wtedy – śmieje się. – Mieszkała dokładnie nade mną, więc siłą rzeczy czasem wpadaliśmy na siebie na klatce schodowej i przystawaliśmy na małe gadu–gadu. Muszę jed- nak przyznać, że rzadko ją tutaj widywałem. Inny z jej sąsiadów, pan Maciej spod 3, był dzieckiem, gdy Anna mieszkała w jego kamienicy. – Miałem może 10 lat – wspo- mina. – Wszystkie dzieciaki z tej kamienicy były dumne, że taka sława jak Anna German jest ich sąsiadką. Kiedy bawiliśmy się na podwórku, zawsze któreś z nas chwaliło się tym dzieciom z innych domów. Pan Maciej najmocniej jednak zapamiętał moment, gdy Anna pojawiła się na Trzebnickiej tuż po wypadku we Włoszech – wracając z jednego z koncer- tów, miała wypadek samocho- dowy na słynnej Autostradzie Słońca. – Zrobił się rumor. Sta- łem wtedy w drzwiach i patrzy- łem, jak wnoszą ją leżącą na no- szach... – mówi pan Maciej. We Wrocławiu Anna spędziła swoją młodość. Jej mąż, którego zresztą poznała na szóstym roku studiów właśnie tam, uważa, że to miasto dawało jej energię. – Wrocław ma w sobie coś szczególnego – mówił Zbigniew Tucholski podczas uroczystości odłonięcia tablicy pamięci ar- tystki. – Wydaje mi się, że właś- nie z tego „czegoś” czerpała Anna, tworząc swoją sztukę. Nowa siedziba VIII LO we Wrocławiu .Anna German uczyła się jeszcze w budynku przy ul.Trzebnickiej FOT.JANUSZWÓJTOWICZ Po wielu perypetiach wojenno-rodzinnych udało jej się znaleźć chwilę wytchnienia. Młodość spędziła we Wrocławiu. Anna German, słynna śpiewaczka, w naszym mieście chodziła do liceum, na studia i zaczynała swoją karierę. Pisze Marta Bigda Wrocławska Anna K obieta, która śpiewała głosem na tyle pięk- nym, by jej nazwisko nosiła główna ulica uzbeki- stańskiego miasta i jedna z od- krytych przez Rosjan asteroid. Śpiewała w siedmiu językach. Była laureatką festiwali między innymi w Monte Carlo, Wiesba- den, Bratysławie, San Remo, Neapolu, Cannes, Ostendzie, Sopocie, Opolu i Kołobrzegu. Zdobyła Złotą Płytę za longplay „Człowieczy los” z 1972 roku. Ze swoimi piosenkami zjeździła pół świata – od Europy, przez Azję po Amerykę. Anna German urodziła się w Urgenczu i stamtąd, po wielu rodzinnych perypetiach, przy- wędrowała do Polski razem z matką i babką. Najpierw trafiły do Szczecina, następnie do No- wej Rudy na Dolnym Śląsku (tu Ania uczęszczała do podsta- wówki), a potem do Wrocławia, wktórymspędziłacałąmłodość. Skorzystały z prawa do repatria- cji – w końcu ojciec Anny był Po- lakiem. Zamieszkały przy ulicy Trzebnickiej 5, numer mieszka- nia – 15. Swoją wrocławską przy- godę rozpoczęła w Liceum Ogól- nokształcącym im. Bolesława Krzywoustego nr VIII, które ukończyła w 1955 roku. Trudne początki i pierwsze kroki we Wrocławiu Tablica na budynku, gdzie Anna mieszkała z matką i babką FOT.FILIPSPRINGER Trzebnicka, czyli gdzie znaleźć Annę German Wrocławska geologia po wielu remontach i renowacjach FOT.JANUSZWÓJTOWICZ Męski kierunek wybrany przez największego elfa Kawiarnia Kalambur,Anna debiutowała na scenie teatru Kalambur FOT.PAWEŁRELIKOWSKI W „Kalamburze” szło jej śpiewająco Pisząc artykuł, korzystałam m.in. z archiwalnych wydań czasopism „Jazz”, „Scena” i „Gospodyni” oraz z autobiografii Anny German „Wróć do Sorrento?”. A już w sobotę historia ojca Anny German.

description

Anna German, słynna śpiewaczka, spędziła we Wrocławiu swoją młodość. W tekście podążam jej śladami w tym własnie mieście.

Transcript of Wrocławska Anna

Page 1: Wrocławska Anna

2–3 maja 2013Polska Gazeta Wrocławska | www.gazetawroclawska.pl | MAGAZYN 19

Przyszła słynna piosen-karka nie przepadałajednak za matematyką,

której było sporo na studiachgeologicznych. Przystała więcz chęcią na propozycję Bogu-sławaLitwińca,reżyseraidyrek-tora wrocławskiego klubu Ka-lambur, który chciał, by przyłą-czyła się do zespołu. W Kalam-burze zadebiutowała w latach60. Nie zabawiła tam jednakdługo. „Śpiewałam tam dwieballady, chyba ze słowamiLitwińca i – jak sobie dzisiaj zezdziwieniem przypominam– z moją muzyką. Nie bardzomogłam połączyć nocne, dosyćintensywne i męczące próbyzpracąmagisterską,którąwtedykończyłam.Musiałam,niestety,zrezygnowaćzpracywzespole”–opowiadałaGermanwjednymz wywiadów.

Nieco później, pod presjąswojejprzyjaciółki,„zaciągniętaniemal za uszy”, udała się naprzesłuchaniedoEstradyWroc-ławskiej, gdzie na okres wakacjizostała przyjęta do tworzącegosię programu. Z nim ruszyław Polskę. Później, ale dopieropo ukończeniu studiów magi-sterskich, zdobyła uprawnieniaestradowe, zdając przed Ko-misją Weryfikacyjną Minister-stwaKulturyiSztuki.„Wstydsięprzyznać,alepierwszyegzaminoblałam – zjadła mnie trema.Naszczęściedrugirazposzłomiświetnie” – opowiadała Anna.

ChociażartystkawKalambu-rzegościłakrótko,nieukrywała,że pobyt w nim to była dosko-

nała szkoła. „Po wstąpieniudo zespołu trafiłam do ludzio odmiennych zainteresowa-niachniżzainteresowaniaprze-ciętnego geologa, nawet o innejmentalności” – tłumaczyłaAnna. „Trzeba było tych ludzizrozumieć, przystosować siędo nich, polubić i umieć współ-żyć, a to jest bardzo ważne”.

–Żałuję,żeniemogęterazza-śpiewać – stwierdził ZbigniewJędrychowski,przyjacielartystkipodczas wywieszania tablicy jejpamięci na kamienicy przy ul.Trzebnickiej we Wrocławiu.–Takchybanajlepiejbyłobyucz-cićjejpamięć.JerzyFicowski,po-eta, nazwał kiedyś Annę „naj-większym elfem świata”. Inniokreślali ją jako „białego aniołapolskiej piosenki”albo wręczprzyrównywali do bogini Tety-

dy.Jejgłosdziałałnapodświado-mość słuchaczy – w tym teżtkwił sekret jej sukcesu.

Wartoprzypomnieć,żejedenz najpiękniejszych duetów, pio-senkę „Byle tylko ze mną”, na-grała z piosenkarzem i kompo-zytorem Krzysztofem Cwy-narem.

– Gdy śpiewałem z Anią, by-łem pewien, że tak już będziezawsze – opowiadał Cwynar.–Chybaniktnieplanujerozstańw ten sposób. Tak bardzo bymchciał,bymogłatustanąćznamii patrzeć, jak odsłaniamy tab-licę... Cudnie śpiewała, ale byłateż wspaniałą mediatorką. Poli-tycy mogliby się od niej uczyć– mówił piosenkarz, który po-prowadził kilka wieczorówwspominkowych o Annie właś-nie w Kalamburze.

Chociaż geologia byłauznawanazamęskikie-runek, Anna German

wybrała właśnie ten. „Po głęb-szymzastanowieniuustaliłyśmyzmamą,żetrzebawybraćzawódbardziej »konkretny«, któryw przyszłości zapewniłby byt...Tym bardziej że nie mam ro-dzeństwaanikrewnych,naktó-rych mogłabym liczyć w nie-przewidzianych,trudnychsytu-acjachżyciowych”–tłumaczyław swojej autobiografii „Wróćdo Sorrento?” z 1970 roku.

Chociaż ani dnia nie praco-waławswoimzawodzie, latstu-diów nie traktowała jako czasustraconego.Twierdziłanawet,żeinnestudianiewzbogaciłybyjejświatopoglądu tak jak geologia.„Jestem wprawdzie magistremgeologii, ale najlepsze rezultatyw kartowaniu terenu osiągałamtylko wtedy, gdy zamieniającmłotek na instrument perku-syjny, podśpiewywałam sobieróżnemelodieipiosenki”–opo-wiadała w jednym z wywiadów.„Charakter piosenek uzależ-niony był najczęściej od ciężarutorby geologicznej wypełnionejpróbkami skał – mówiła”.

Germanprzyznawała,żegnę-biły ją nieco wyrzuty sumienia,gdy miała zrezygnować zgeolo-gii na rzecz piosenki. „Geologianiedużostraci,apiosenkamożezyskać” – powiedział jej jednak

profesorBardiniitowystarczyło,by przestać się martwić.

– Była rzetelną studentką– wspominał Stanisław Staśko,dziekanWydziałuNaukoZiemiiKształtowaniaŚrodowiskaUni-wersytetu Wrocławskiego przyokazji odsłonięcia tablicy imie-nia Anny German przy ulicyTrzebnickiej 5 we Wrocławiu.– Anna jak każdy student mu-siała wykonywać prace tere-nowe – kontynuował profesor.– Jednym z jej zadań było robie-nieszurfów,czylitworzeniepio-

nowych wykopów, dzięki któ-rympoznajesięstrukturęgleby.Jak każdy geolog wie, taki dółmusi mieć przynajmniej dwametry głębokości. A Ania byłaprzystojnąkobietą,metrosiem-dziesiąt! I gdy tylko czubek jejgłowy znikał w dole, wszyscywiedzieli, że praca skończonai mogą dostać już swoje diety.

Anna w styczniu 1962 r. uzy-skała tytuł magistra geologiinaUniwersytecieWrocławskim.Studia ukończyła z wyróżnie-niem.

Uprzejma, wysoka,ładna... – wymieniaatrybuty Anny jeden

z jej sąsiadów, pan Marek spod11.–Przedewszystkimniesamo-wicie wysoka! Mój syn mierzyteraztyle, ileonawtedy–śmiejesię. – Mieszkała dokładnie nademną, więc siłą rzeczy czasemwpadaliśmy na siebie na klatceschodowej i przystawaliśmyna małe gadu–gadu. Muszę jed-nak przyznać, że rzadko ją tutajwidywałem.

Innyzjejsąsiadów,panMaciejspod3,byłdzieckiem,gdyAnnamieszkała w jego kamienicy.– Miałem może 10 lat – wspo-mina.–Wszystkiedzieciakiztejkamienicy były dumne, że takasława jak Anna German jest ichsąsiadką. Kiedy bawiliśmy sięna podwórku, zawsze któreśz nas chwaliło się tym dzieciomz innych domów.

PanMaciejnajmocniejjednakzapamiętał moment, gdy Annapojawiła się na Trzebnickiejtuż po wypadku we Włoszech– wracając z jednego z koncer-

tów, miała wypadek samocho-dowy na słynnej AutostradzieSłońca. – Zrobił się rumor. Sta-łem wtedy w drzwiach i patrzy-łem, jak wnoszą ją leżącą na no-szach... – mówi pan Maciej.

WeWrocławiuAnnaspędziłaswoją młodość. Jej mąż, któregozresztąpoznałanaszóstymroku

studiów właśnie tam, uważa, żeto miasto dawało jej energię.

– Wrocław ma w sobie cośszczególnego–mówiłZbigniewTucholskipodczasuroczystościodłonięcia tablicy pamięci ar-tystki. – Wydaje mi się, że właś-nie z tego „czegoś” czerpałaAnna, tworząc swoją sztukę.

Nowa siedzibaVIII LO weWrocławiu .Anna German uczyła się jeszcze w budynku przy ul.Trzebnickiej

FOT.

JAN

USZ

JTO

WIC

Z

Po wielu perypetiach wojenno-rodzinnych udało jej się znaleźć chwilę wytchnienia. Młodość spędziła we Wrocławiu. AnnaGerman, słynna śpiewaczka, w naszym mieście chodziła do liceum, na studia i zaczynała swoją karierę. PiszeMarta Bigda

Wrocławska Anna

Kobieta, która śpiewałagłosem na tyle pięk-nym, by jej nazwisko

nosiła główna ulica uzbeki-stańskiego miasta i jedna z od-krytych przez Rosjan asteroid.Śpiewała w siedmiu językach.Była laureatką festiwali międzyinnymiw Monte Carlo, Wiesba-den, Bratysławie, San Remo,Neapolu, Cannes, Ostendzie,Sopocie, Opolu i Kołobrzegu.

Zdobyła Złotą Płytę za longplay„Człowieczylos”z1972roku.Zeswoimipiosenkamizjeździłapółświata – od Europy, przez Azjępo Amerykę.

Anna German urodziła sięw Urgenczu i stamtąd, po wielurodzinnych perypetiach, przy-wędrowała do Polski razemzmatkąibabką.Najpierwtrafiłydo Szczecina, następnie do No-wej Rudy na Dolnym Śląsku (tu

Ania uczęszczała do podsta-wówki), a potem do Wrocławia,wktórymspędziłacałąmłodość.Skorzystałyzprawadorepatria-cji–wkońcuojciecAnnybyłPo-lakiem. Zamieszkały przy ulicyTrzebnickiej 5, numer mieszka-nia–15.Swojąwrocławskąprzy-godęrozpoczęławLiceumOgól-nokształcącym im. BolesławaKrzywoustego nr VIII, któreukończyław1955roku.

Trudne początki i pierwsze kroki we Wrocławiu

Tablica na budynku,gdzieAnna mieszkała z matką i babką FOT.

FILI

PS

PRIN

GER

Trzebnicka, czyli gdzie znaleźć Annę German

Wrocławska geologia po wielu remontach i renowacjach

FOT.

JAN

USZ

JTO

WIC

Z

Męski kierunek wybrany przez największego elfa

Kawiarnia Kalambur,Anna debiutowała na scenie teatru KalamburFO

T.PA

WEŁ

REL

IKO

WS

KI

W „Kalamburze” szło jej śpiewająco

Pisząc artykuł, korzystałam m.in. z archiwalnych wydań czasopism „Jazz”, „Scena” i „Gospodyni”oraz z autobiografii Anny German „Wróć do Sorrento?”. A już w sobotę historia ojca Anny German.