Witold Gombrowicz - Kosmos

108
Witold Gombrowicz Kosmos 1

Transcript of Witold Gombrowicz - Kosmos

Page 1: Witold Gombrowicz - Kosmos

7/27/2019 Witold Gombrowicz - Kosmos

http://slidepdf.com/reader/full/witold-gombrowicz-kosmos 1/108

Witold Gombrowicz

Kosmos

1

Page 2: Witold Gombrowicz - Kosmos

7/27/2019 Witold Gombrowicz - Kosmos

http://slidepdf.com/reader/full/witold-gombrowicz-kosmos 2/108

I

Opowiem inną przygodę dziwniejszą…

Pot, idzie Fuks, ja za nim, nogawki, obcasy, piach, wleczemy się, wleczemy, ziemia,koleiny, gruda, byski ze szklistych kamyczk!w, blask, upa brzęczy, gorąco drgające,czarno od so"ca, domki, poty, pola, lasy, ta droga, ten marsz, skąd, jak, du#o by gada$,prawdę m!wiąc byem zmęczony ojcem i matką, w og!le rodziną, zresztą chciaemodwali$ przynajmniej jeden egzamin, a te# zaczerpną$ zmiany, wyrwa$ się, poby$ gdzie%daleko& 'yjechaem do (akopanego, idę )rup!wkami, zastanawiam się jaki bypensjonacik niedrogi wytrzasną$ i spotykam Fuksa, ry#a morda wyblaka blond,wyupiasta, spojrzenie wysmarowane apatią, ale ucieszy się, i ja się ucieszyem, jak sięmasz, co tu robisz, szukam pokoju, ja tak#e, mam adres * powiedzia * dworku, gdzie itaniej, bo daleko, prawie ju# na goej wsi& Idziemy więc, nogawki, obcasy w piachu, drogai gorąc, patrzę w d!, ziemia i piasek, iskrzą się kamyczki, raz, dwa, raz, dwa, nogawki,obcasy, pot, %pik w oczach niewyspanych z pociągu i nic pr!cz kroczenia tegooddolnego& +taną&

 — 'ypoczniemy -aleko jeszcze

 — .iedaleko&

/ozejrzaem się i zobaczyem to, co byo do zobaczenia i czego nie chciao mi sięwidzie$, bo tyle razy widziaem0 sosny i poty, %wierki i domki, zielska i trawa, r!w, %cie#ki igrządki, pola i komin… powietrze… i byszczao od so"ca, ale czarne, czer" drzew,szaro%$ ziemi, przyziemna ziele" ro%lin, wszystko do%$ czarne& Pies zaszczeka, Fuksskręci w krzaki&

 — 1hodniej&

 — 1hod2my&

 — (araz& 3o#na by sobie przysią%$ chwileczkę& (apu%ci się trochę gębiej w krzaki,gdzie otwieray się wnęki, wgębienia, zaciemnione splecioną u g!ry leszczyną i konarami%wierk!w, zapu%ciem wzrok w rozgardiasz li%ci, gaązek, plam %wietlnych, zagęszcze",rozziew!w, par$, skos!w, uchyle", zaokrągle", diabli wiedzą, w przestrze" plamistą, kt!ranacieraa i umykaa, ucichaa, narastaa, bo ja wiem co, utrącaa, rozwieraa… zgubiony izlany potem czuem ziemię czarną i goą, od dou& 4am między gaązkami co% tkwio *co% sterczao odrębnego i obcego, cho$ niewyra2nego… i temu przygląda się te# m!jkompan&

 — 'r!bel&

2

Page 3: Witold Gombrowicz - Kosmos

7/27/2019 Witold Gombrowicz - Kosmos

http://slidepdf.com/reader/full/witold-gombrowicz-kosmos 3/108

 — 5cha&

6y to wr!bel& 'r!bel wisia na drucie& Powieszony& ( przechylonym ebkiem i rozwartymdzi!bkiem& 'isia na kawaku cienkiego drutu, zahaczonego o gaą2&

+zczeg!lne& Powieszony ptak& Powieszony wr!bel& 4a ekscentryczno%$ krzyczaa tutajwielkim gosem i wskazywaa na rękę ludzką, kt!ra wdara się w gąszcz * ale kto )topowiesi, po co, jaki m!g by$ pow!d… my%laem w gmatwaninie, w tym rozro%nięciuob7itującym w milion kombinacji, a trzęsąca jazda koleją, noc hucząca pociągiem,niewyspanie, powietrze, so"ce, marsz tutaj z tym Fuksem i 8asia, matka, chryja z listem,moje 9zamra#anie: starego, /oman, zresztą i kopoty Fuksa z sze7em w biurze ;o kt!rychopowiada<, koleiny, grudy, obcasy, nogawki, kamyczki, li%cie, wszystko w og!le przypadonaraz do tego wr!bla, jak tum na kolanach, a on zakr!lowa, ekscentryk… i kr!lowa wtym zakątku&

 — )to by go m!g powiesi$

 — 8aki% dzieciak&

 — .ie& (a wysoko&

 — 1hod2my&

5le nie rusza się& 'r!bel wisia& (iemia bya goa, ale miejscami nachodzia ją trawa

kr!tka, rzadka, walao się tu sporo rzeczy, kawaek zgiętej blachy, patyk, drugi patyk,tektura podarta, patyczek, by te# #uk, mr!wka, druga mr!wka, robak nieznany, szczapa itak dalej i dalej, a# ku zaro%lom u korzeni krzak!w * on przygląda się temu, podobnie jak ja& * 1hod2my& 5le jeszcze sta, patrzy, wr!bel wisia, ja staem, patrzyem& *1hod2my& * 1hod2my& .ie ruszali%my się jednak, mo#e dlatego, #e ju# za dugo tustali%my i upyną moment stosowny do odej%cia… a teraz to stawao się ju# cię#sze,bardziej nieporęczne… my z tym wr!blem, powieszonym w krzakach… i zamajaczyo misię co% w rodzaju naruszenia proporcji, czy nietaktu, niestosowno%ci z naszej strony…byem %piący&

 — .o, w drogę= * powiedziaem i odeszli%my… pozostawiając w krzakach wr!bla,samego&

5 dalszy poch!d po drodze, pod so"cem, sparzy nas, znudzi, po kilkunastu krokachustali%my, niezadowoleni, i znowu pytaem 9daleko:, Fuks za% odrzek wskazując palcemtabliczkę, wywieszoną na pocie0 * 4u tak#e mają pokoje do wynajęcia& +pojrzaem&Ogr!dek& -om w ogr!dku, za parkanem, bez ozd!b, balkon!w, nudne i mizerne,oszczędno%ciowe, z gankiem skąpym, sterczące, z drzewa, zakopia"skie, z dwomarzędami okien, parter i piętro po pię$, co za% do ogr!dka, to kilka karowatych drzewek,trochę bratk!w mdlejących na grządkach, parę #wirowanych %cie#ek& 5le on by zdania,#e trzeba by zobaczy$, co szkodzi, czasem w takiej budzie zdarza się wy#erka palceliza$, a mo#e by$ tanio& 8a te# byem got!w zaj%$, zobaczy$, cho$ poprzednio minęli%my

3

Page 4: Witold Gombrowicz - Kosmos

7/27/2019 Witold Gombrowicz - Kosmos

http://slidepdf.com/reader/full/witold-gombrowicz-kosmos 4/108

kilka takich tabliczek nie zwracając na nie uwagi * ale lao się ze mnie& +kwar& Otworzy7urtkę i podeszli%my po #wirowanej %cie#ce ku poyskującym szybom& .acisną dzwonek,postali%my chwilę na ganku i otworzyy się drzwi, pojawia się kobieta niemoda ju#, okooczterdziestki, co% jak gospodyni, z biustem i pulchnawa&

 — 1hcieliby%my zobaczy$ pokoje&

 — 1hwileczkę, zaraz poproszę panią&

1zekali%my na ganku, ja miaem w gowie huk pociągu, podr!#, wypadki dniapoprzedniego, r!j, opar, szum& )askada, szum oszaamiający& 1o mnie zastanowio w tejkobiecie, to dziwne zeszpecenie ust na tej twarzy poczciwej gosposi o jasnych oczkach* usta miaa z jednej strony jak gdyby nadcięte i to ich przedu#enie, o odrobinę, omilimetr, powodowao wywinięcie wargi g!rnej, uskakujące, czy wy%lizgujące się, prawie

 jak paz, ta za% o%lizgo%$ uboczna, umykająca, odstręczaa zimnem pazowatym, #abim,a jednak mnie z miejsca rozgrzaa i rozpalia będąc ciemnym przej%ciem, wiodącym dogrzechu z nią pciowego, %liskiego i %luzowatego& I zdziwi mnie jej gos * bospodziewaem się nie wiedzie$ jakiego gosu w takich ustach, a tu odezwaa się, jakzwyka gospodyni, starszawa, za#ywna& 4eraz syszaem ją z wnętrza domu0 * 1iocia=Panowie przyszli o pok!j=

4a ciotka, kt!ra po chwili wytoczya się na kr!tkich n!#kach, jak na waku, bya okrąga *kilka zda" wymienili%my, tak, owszem, jest pok!j dwuosobowy z utrzymaniem, panowiepozwolą= (aleciao mieloną kawą, may korytarzyk, sionka, schody drewniane, panowie

na dugo, a, studia, u nas spok!j, cisza… na g!rze zn!w korytarz i kilka drzwi, dom byciasny& Otworzya ostatni pok!j z korytarza, kt!ry obejrzaem od jednego rzutu oka, gdy#by, jak wszystkie pokoje do wynajęcia, ciemnawy, z zapuszczoną roletą, z dwoma!#kami i z sza7ą, z wieszakiem, z kara7ką na spodku, z dwiema lampkami przy !#kach,bez #ar!wek, z lustrem w zabrudzonej ramie, brzydkiej& 4rochę so"ca, zza rolety osiadona pododze w jednym miejscu i dolatywa zapach bluszczu wraz z brzęczeniem bąka&4ylko #e… a jednak zdarzya się niespodzianka, gdy# jedno z !#ek byo zajęte i le#a nanim kto%, kobieta, i nawet mogoby się zdawa$, #e nie le#aa zupenie tak, jak bynale#ao, cho$ nie wiedziaem na czym polegaa ta, powiedzmy, odrębno%$ * czy, #e!#ko byo bez po%cieli, z materacem jedynie * czy, #e jej noga, le#ąca czę%ciowo na#elaznej siatce !#ka ;gdy# materac trochę się przesuną<, #e poączenie nogi i metaluzaskoczyo mnie w tym dniu gorącym, brzęczącym, męczącym& +paa >jrzawszy nas,siada na !#ku i poprawia wosy&

 — ?ena, co ty robisz, zotko 4ak#e co%= Panowie pozwolą, moja c!rka&

)iwnęa gową odpowiadając na nasze ukony, wstaa i wysza cicho * cisza ta u%pia wemnie my%l o czym% niezwykym&

Pokazano nam jeszcze sąsiedni pok!j, taki sam, ale nieco ta"szy, gdy# nie ączy siębezpo%rednio z azienką& Fuks usiad na !#ku, pani dyrektorowa 'ojtysowa na krzeseku

4

Page 5: Witold Gombrowicz - Kosmos

7/27/2019 Witold Gombrowicz - Kosmos

http://slidepdf.com/reader/full/witold-gombrowicz-kosmos 5/108

i w rezultacie ten ta"szy pok!j zosta przez nas wynajęty, z utrzymaniem, o kt!rymdyrektorowa m!wia 9panowie sami zobaczą:&

@niadanie i obiad mieli%my spo#ywa$ u siebie, a kolację na dole, z rodziną& * 'racajciepanowie po rzeczy, a ja tu z )atasią przygotuję wszystko&

Pojechali%my po rzeczy&

'r!cili%my z rzeczami&

/ozpakowali%my się, a Fuks tumaczy, #e się udao, pok!j niedrogi, tamten, co mupolecono, na pewno dro#szy… a do tego dalej… 'y#erka będzie dobra, zobaczysz= 3niecoraz bardziej nu#ya jego twarz rybia i… spa$… spa$… podszedem do okna,wyjrzaem, pra#y się tam ten mizerny ogr!dek, dalej pot i droga, a za nią dwa %wierki,

kt!re wyznaczay miejsce w zaro%lach, gdzie wisia wr!bel& /zuciem się na !#ko,zawirowaem, zasnąem, usta wy%liznięte z ust, wargi będące bardziej wargami dlatego,#e mniej byy wargami… ale ju# nie spaem& 6yem obudzony& .ade mną staa tagospodyni& 6y ranek, ale ciemny, nocny& 4ylko, #e nie by to ranek& Ona budzia mnie0 *Pa"stwo proszą na kolację& 'staem& Fuks ju# buty nakada& )olacja& ' stoowym,ciasnej klitce z kredensem lustrzanym, kwa%ne mleko, rzodkiewki, i wymowa pana'ojtysa, eA dyrektora banku, z sygnetem, ze zotymi spinkami0

 — 8a, uwa#a pan kochanie"ki, przydzieliem się teraz wasnej poowicy mojej dodyspozycji i u#ywany jestem do posug szczeg!lnych, jak kran nawali, albo radio…

'ięcej maseka do rzodkiewek radzibym, maseko prima…

 — -ziękuję&

 — Borąc, burzą sko"czy$ się musi, przysięgam na naj%więtszą %więto%$, na jaką mniesta$, mnie i grenadier!w moich=

 — +yszae% papa grzmoty, za lasem, daleko ;4o ?ena, jeszcze nie do%$ przeze mniezobaczona, w og!le mao co widziaem, w ka#dym razie eA dyrektor, czy te# eA sze7wyra#a się malowniczo<& * +ugerowabym jeszcze odrobinusię mleka kwaskowatego,

moja #ona spec specy7iczny od kwa%nego mlimli, a cay cymes, proszę ja panoczkamojego, w czym ' garnku= -obro$ skwaszenia się mlecznego zale#y bezpo%rednio odwa%ciwo%ci mlekowatych garnka& * 1o ty tam wies, ?eon= ;4o pani sze7owa wtrącia<& *8am brid#ysta, panoczkowie moi, eA bankowiec, obecnie brid#ysta, za specjalnymzezwoleniem #onowatym w godzinach popoudniowych, a w niedzielę, nocnych= 5,panowie z my%lą o studiach ' sam raz, jak ula, akuratnie spok!j i cisza, intelekt mo#esię pawi$ jak w kompocie… 5le niezbyt suchaem, pan ?eon mia gowę baniowatą,krasnoludkowatą, ysina naje#d#aa st!, wzmocniona byskiem binokli sarkastycznym,obok ?ena, jezioro, grzeczna pani ?eonowa siedząca na okrągo%ci swojej i wynurzającasię z niej aby zawiadywa$ kolacją z rodzajem po%więcenia, kt!rego jeszcze nieuchwyciem, Fuks co% m!wi blado, biao, z 7legmą, jadem pier!g, czuem się nadal

5

Page 6: Witold Gombrowicz - Kosmos

7/27/2019 Witold Gombrowicz - Kosmos

http://slidepdf.com/reader/full/witold-gombrowicz-kosmos 6/108

sennie, m!wiono, #e kurz, #e sezon jeszcze się nie zaczą, pytaem, czy nocechodniejsze, sko"czyli%my pier!g, pojawi się kompot i, po kompocie, )atasia podsunęa?enie popielniczkę, kt!ra pokryta bya siatką z drucik!w, ni to echo, sabowite echo,tamtej siatki ;!#ka<, na kt!rej noga, gdym wszed do pokoju, kiedy to stopa, trochę ydki,na siatce !#ka etc& etc& 'y%lizgująca się warga )atasina znalaza się w pobli#u ustek?eny&

(awisem nad tym, ja, po opuszczeniu tamtego tam, w 'arszawie, wsadzony w to tutaj,rozpoczynający… zawisem na chwilę jedną, ale odesza )atasia, ?ena przesunęapopielniczkę na %rodek stou * i zapalaem papierosa * nastawiono radio * pan 'ojtyszabębni palcami po stole i zanuci melodyjkę, co% jak tiCriCri, ale urwa * znowupobębni, znowu zanuci i urwa& 6yo ciasno& Pok!j by za may& >sta ?eny stulone irozchylone, ich nie%miao%$… i ju# nic więcej, dobranoc, idziemy na g!rę&

/ozbierali%my się i Fuks powr!ci do swoich skarg na -rozdowskiego, na sze7a, zkoszulą w rękach #ali się biao i blado, ryzo, #e -rozdowski, #e z początku byli ze sobąidealnie, #e jako% to się zepsuo, siak, owak, zacząem mu dziaa$ na nerwy, wyobra2sobie, bracie, dziaam mu na nerwy i niech palcem ruszę dziaam mu na nerwy, czy tyrozumiesz, dziaa$ na nerwy sze7owi, siedem godzin, znie%$ mnie nie mo#e, wida$, #estara się na mnie nie patrzy$, siedem godzin, jak przypadkiem spojrzy odskakuje oczami, jakby się sparzy, siedem godzin= +am nie wiem * m!wi zapatrzony w swoje buty *mnie czasem chce się na kolana pa%$ i zawoa$, panie -rozdowski, przepraszam,przepraszam= 5le za co 5 przecie i on nie ze zej woli, ja jego naprawdę denerwuję,mnie koledzy radzą, #ebym cicho sza, jak najmniej mu w oczy wazi, ale * wybauszy

się na mnie rybio, z melancholią * ale co ja mogę wazi$, albo nie wazi$, jak w tymsamym pokoju siedem godzin jeste%my razem, chrząknę, ręką ruszę, a on ju# wysypkidostaje& 5 mo#e ja %mierdzę I te biadolenia Fuksa odepchniętego ączyy mi się z moimwyjazdem z 'arszawy, niechętnym, gardzącym, obaj, on i ja, wyzuci z… niechę$… i wtym pokoju podnajętym, nieznanym, w domu przygodnym, przypadkowym, rozbierali%mysię jak odepchnięci, odtrąceni& 8eszcze m!wili%my o 'ojtysach, #e 7amilijny nastr!j,zasnąem& Obudziem się& .oc& 1iemno& I upynęo z parę minut zanim, zaszyty podprze%cieradem, odnalazem siebie w pokoju z sza7ą, ze stolikiem, z kara7ką i pojąemmoje poo#enie względem okien i drzwi * co mi się udao dzięki wytrwaemu a cichemu

wysikowi m!zgowemu& -ugo wahaem się, co robi$, spa$, czy nie spa$… nie chciao misię spa$, nie chciao mi się i wstawa$, więc gowiem się, wstawa$, spa$, le#e$, wreszciewysunąem nogę i siadem na !#ku, a kiedy siadem, zamajaczya mi się biaawa plamaokna zasoniętego i, zbli#ywszy się boso, uchyliem rolety0 tam, za ogr!dkiem, za potem,za drogą, tam byo miejsce gdzie wisia wr!bel powieszony w%r!d gaęzi pogmatwanych,z ziemią czarną u dou, na kt!rej byy tekturka, blaszka, szczapa, tam gdzie czuby%wierk!w pawiy się w nocy rozgwie#d#onej& (asoniem okno, ale nie odszedem, gdy#przyszo mi na my%l, #e Fuks mo#e mi się przypatrywa$&

/zeczywi%cie, nie sycha$ byo jego oddechu… a je%li nie spa, to widzia, #e ja przez

okno wyglądaem… co nie byoby niczym zdro#nym, gdyby nie noc i ptak, ptak w nocy,ptak z nocą& Bdy# moje wyglądanie przez okno musiao dotyczy$ ptaka… i to mnie

6

Page 7: Witold Gombrowicz - Kosmos

7/27/2019 Witold Gombrowicz - Kosmos

http://slidepdf.com/reader/full/witold-gombrowicz-kosmos 7/108

zawstydzio… ale cisza przedu#ająca się zanadto i zbyt zupena przemienia mi sięszybko w pewno%$, #e jego nie ma, tak, nie byo go, na jego !#ku nikt nie le#a&Odsoniem okno i w po%wiacie gwia2dzistych roj!w ukazaa mi się pustka tam, gdzie miaby$ Fuks& -okąd poszed

-o azienki .ie, szmer wody, dochodzący stamtąd, by samotny& 5le# w takim razie… a je%li on poszed do wr!bla .ie wiadomo skąd przyszo mi to do gowy, ale od razuwydao się nie niemo#liwe, m!g p!j%$, jego wr!bel zainteresowa, on w krzakachrozgląda się szukając jakiego% wytumaczenia i ta ry#a, 7legmatyczna gęba nadawaa siędo takich bada", to byo podobne do niego… zastanawia$ się, kombinowa$, kto powiesi,dlaczego powiesi… ba, a je%li ten dom wybra, to mo#e, między innymi, i ze względu nawr!bla ;ta my%l bya ju# trochę naciągnięta, ale utrzymywaa się, jako dodatkowa, na&drugim planie<, do%$, #e obudzi się, albo mo#e w og!le nie spa, ciekawo%$ go wzięa,wsta, poszed, mo#e #eby sprawdzi$ jaki% szczeg! i #eby rozejrze$ się po nocy… bawi

się w detektywa… 6yem skonny w to uwierzy$& 1oraz bardziej byem skonny w touwierzy$& .ic mi to nie szkodzio, ostatecznie, ale wolabym #eby pobyt u 'ojtys!w niezaczyna się od takich buszowa" nocnych, a, druga rzecz, irytowao mnie trochę, #ewr!bel znowu się nasuwa, wchodzi nam w paradę, i jakby się puszy, nadyma, udawawa#niejszego, ni# jest * i gdyby rzeczywi%cie ten gupiec poszed do niego, to wr!belstanie się ju# personatem, odbierającym wizyty= >%miechnąem się& 5le co teraz .iewiedziaem, co robi$, ale nie chciao mi się wraca$ do !#ka, nao#yem spodnie,otworzyem drzwi na korytarz, wychyliem gowę& Pusto i chodniej, na lewo ciemno%$blada w miejscu, gdzie zaczynay się schody, byo tam mae okienko, nasuchiwaem, alenic… 'yszedem na korytarz i jako% mi się nie spodobao, #e on niedawno po cichu

wychodzi, a teraz ja po cichu wychodzę… w sumie te dwa wyj%cia byy czym% nie takniewinnym… I, gdy opu%ciem pok!j, odtworzyem sobie w my%li rozkad domu,rozgaęzienia pokoj!w, kombinacje %cian, sionek, przej%$, sprzęt!w i nawet os!b… czegonie znaem, z czym ledwie się zapoznawaem&

5le znajdowaem się na korytarzu obcego domu w nocy, w spodniach tylko i w koszuli *to zerkao ku zmysowo%ci i byo mo#e wy%lizgujące się ku niej wy%liznięciem tym samym,co na katasinej wardze… gdzie ona spaa +paa Bdy zapytaem siebie o to, od razustaem się na tym korytarzu idącym do niej w nocy, boso, w koszuli i spodniach, jej

wywichnięcie wargowoC%liskie, pazowate, ciut, ciut, ledwie, ledwie, w poączeniu z moimodepchnięciem, odstręczeniem się od nich tam, w 'arszawie, zimnym, nieprzyjemnym,popchnęo mnie zimno ku jej %wi"stwu, kt!re tu gdzie%, w %piącym domu… Bdzie onaspaa Posunąem się kilka krok!w, doszedem do schod!w i wyjrzaem przez maeokienko, jedyne na korytarzu, kt!re wychodzio na drugą stronę domu, przeciwlegądrodze i wr!blo * wi, na sporą przestrze", okoloną murem i o%wietlaną przez chmary iroje gwiazd, gdzie wida$ byo taki sam ogr!dek ze #wirowanymi %cie#kami i wątymidrzewkami, przechodzący w dalszej czę%ci w teren pusty, z kupą cegie, z budką… .alewo, tu# przy domu, by rodzaj przybud!wki, pewnie kuchnia, pralnia, mo#e i )atasia tamkoysaa do snu 7igiel swych usteczek…

7

Page 8: Witold Gombrowicz - Kosmos

7/27/2019 Witold Gombrowicz - Kosmos

http://slidepdf.com/reader/full/witold-gombrowicz-kosmos 8/108

Bwia2dzisto%$ nieba bezksię#ycowego * niesychana * w tych wyrojeniach wybijay siękonstelacje, niekt!re znaem, 'ielki '!z, .ied2wiedzica, odnajdywaem je, ale inne,mnie nie wiadome, te# czaiy się jakby wpisane w rozmieszczenie g!wniejszych gwiazd,pr!bowaem ustala$ linie, wią#ące w 7igury… i to rozr!#nianie, narzucanie tej mapy,zmęczyo mnie nagle, przerzuciem się na ogr!dek, ale i tutaj zmęczya mnie zarazwielo%$ przedmiot!w, takich jak komin, rura, zaamanie rynny, gzyms muru, drzewko, alboi trudniejszych, będących kombinacją, jak na przykad skręt i niknięcie %cie#ki, rytmcieni!w… i niechętnie zaczynaem te# tutaj szuka$ 7igur, ukad!w, nie chciao mi się,byem i znudzony i niecierpliwy i kapry%ny a# uprzytomniem sobie, #e to, co w tychprzedmiotach mnie przykuwa, bo ja wiem, przyciąga, to 9za: 9poza:, to to, #e jedenprzedmiot by 9za: drugim, rura za kominem, mur za rogiem kuchni, jak… jak… jak…katasine wargi za usteczkami ?eny, gdy )atasia podsuwaa popielniczkę z siatkądrucianą przy kolacji nachylając się nad ?eną, zni#ając wargi wy%lizgnięte i zbli#ając je…(dumiaem się bardziej, ni#by nale#ao, w og!le jaki% skonny byem do przesady, poza

tym konstelacje, ten tam 'ielki '!z etc, przydaway mi czego% m!zgowego, męczącego,pomy%laem 9co, usta, razem i co mnie w szczeg!lno%ci zadziwiao, to i# te usta, jednej idrugiej, teraz, w wyobra2ni, we wspomnieniu, byy bardziej ze sobą związane, ni# wtedy,przy stole, nawet potrząsnąem gową, jakbym się otrząsa, ale od tego związek warg?eny z wargami )atasi sta się wyra2niejszy, więc u%miechnąem się, bo przecie#wywichnięta rozwiązo%$ katasina, ten jej umyk w %wi"stwo, nie mia nic, ale to nicwsp!lnego ze %wie#ym rozchyleniem dziewiczego stulenia wargowego ?eny, tyle tylko, #e jedno byo 9względem drugiego: * jak na mapie * jak na mapie jedno miasto względemdrugiego miasta * w og!le mapa wmieszaa mi się do gowy, mapa nieba, czy mapazwyka z miastami etc& 4en cay 9związek: nie by wa%ciwie związkiem, byy to po prostu jedne usta rozpatrywane w odniesieniu do drugich ust, w sensie odlego%ci na przykad,kierunku, poo#enia… nic więcej… ale byo 7aktem, #e ja kalkulując teraz i# usta )atasiznajdują się zapewne gdzie% w pobli#u kuchni ;tam spaa< zastanawiaem się gdzie, w jakiej stronie, w jakiej odlego%ci od nich mogą znajdowa$ się usteczka ?eny& I mojezimnoClubie#ne dą#enie do )atasi na tym korytarzu ulego zwichnięciu wskutek tegodomieszania się ubocznego ?eny&

5 temu towarzyszyo wzrastające roztargnienie& 1!# dziwnego, nadmierne skupienieuwagi na jednym przedmiocie prowadzi do roztargnienia, ten jeden przedmiot przesania

caą resztę, wpatrując się w jeden punkt na mapie wiemy jednak, #e wymykają się namwszystkie inne punkty& 8a, zapatrzony w ogr!dek, w niebo, w dwoisto%$ ust 9poza:wiedziaem, wiedziaem, #e co% mi się wymyka… co% wa#nego… Fuks= Bdzie siępodziewa 1zy 9bawi się w detektywa: Oby nie sko"czyo się jaką% chryją=.iezadowolenie, #e zamieszkaem z tym Fuksem rybim, mao mi znanym… ale przedemną ogr!dek, drzewka, %cie#ki, przechodzące w plac z kupą cegie a# po mur,niepomiernie biay, tylko #e tym razem wszystko to ukazao mi się jako znak widomy tego,czego nie widziaem, tamtej strony domu, gdzie te# byo trochę ogr!dka, potem pot,droga, za nią gąszcz… i natę#enie %wiata gwia2dzistego zbiego mi się z natę#eniemptaka powieszonego& 1zy Fuks tam by, przy wr!blu

8

Page 9: Witold Gombrowicz - Kosmos

7/27/2019 Witold Gombrowicz - Kosmos

http://slidepdf.com/reader/full/witold-gombrowicz-kosmos 9/108

'r!bel= 'r!bel= 'a%ciwie ani Fuks, ani wr!bel, nie wzbudzay mego zainteresowania,usta, rzecz prosta, byy bardziej zaciekawiające… tak mi się my%lao w roztargnieniu…więc porzucam wr!bla #eby na ustach się skupi$ i wytworzya się jaka% męcząca gra wtennis, bo wr!bel odsya mnie do ust, usta do wr!bla, znalazem się pomiędzy wr!blem iustami, jedno drugim się zasania, gdy tylko dopadaem ust, skwapliwie, jak gdybym jezgubi, ju# wiedziaem, #e poza tą stroną domu jest tamta strona, poza ustami wr!belsamotnie wiszący… 5 najprzykrzejsze, i# wr!bel nie dawa się umie%ci$ z ustami nawsp!lnej mapie, by on zupenie poza, z innej dziedziny, i zresztą przypadkowy,niedorzeczny nawet, więc po co mi się napatacza, nie mia prawa=… Och, och, nie miaprawa= .ie mia prawa Im mniej uzasadnione, tym silniej się narzucao i bardziej byonatrętne i trudniej byo się odczepi$ * je%li nie mia prawa, to tym bardziej znaczące, #esię mnie czepia=

8eszcze chwilę staem na korytarzu, pomiędzy wr!blem a ustami& 'r!ciem do pokoju,

poo#yem się i, prędzej, ni#by mo#na byo oczekiwa$, zasnąem&

.azajutrz, wydobywszy ksią#ki i papiery, zabrali%my się do roboty * nie pytaem go, corobi w nocy * niechętnie te# wspominaem wasne przygody na korytarzu, byem jakkto%, * kto popad w przesadę, i teraz czuje się nieswojo, tak, byem niesw!j, ale Fuksr!wnie# mia minę niewyra2ną, milkliwie zabra się do swoich oblicze", kt!re byypracowite, na wielu papierkach, z logarytmami nawet, a miay na celu opracowaniesystemu gry w ruletę, systemu, co do kt!rego on nie mia najmniejszej wątpliwo%ci, #e jest bujdą, zawracaniem gowy, kt!remu jednak oddawa wszystkie swoje energie, gdy#wa%ciwie nie mia co robi$, nic lepszego nie mia do roboty, sytuacja bya beznadziejna,

za dwa tygodnie ko"czy mu się urlop, czeka go powr!t do biura i -rozdowski, kt!rybędzie robi nadludzkie wysiki #eby na niego nie patrzy$, a na to nie byo rady, bo cho$bynajpilniej spenia swoje obowiązki, to i to byoby nie do zniesienia dla -rozdowskiego…(ia ziewaniem, z oczu zrobiy mu się szparki i ju# nawet nie skar#y się, tylko by, jaki by,obojętnie, i co najwy#ej dogadywa mi na temat moich utrapie" z rodziną, #e ano wa%nie,widzisz, ka#dy ma swoje, do ciebie te# się przyczepili, cholera, m!wię ci, rozpacz,wszystko do pucu=

Po poudniu pojechali%my na )rup!wki autobusem, zaatwili%my kilka sprawunk!w&.adesza kolacja, niecierpliwie przeze mnie oczekiwana, gdy# chciaem ?enę zobaczy$ i)atasię, )atasię z ?eną po wczorajszej nocy& P!ki co, wstrzymywaem w sobie wszystkieo nich my%li, naprz!d jeszcze raz zobaczy$, potem my%le$&

5le c!# za niespodziewane pomieszanie szyk!w=

6ya mę#atką= 3ą# zjawi się, gdy%my ju# byli w trakcie jedzenia i teraz schyla nadtalerzem nos podugowaty, a ja przyglądaem się z niesmaczną ciekawo%cią temu jejerotycznemu wsp!lnikowi& (amęt * nie #eby mnie zazdro%$ braa, a tylko #e ona staa misię inna, zupenie odmieniona tym mę#czyzną, tak mi obcym a tak wprowadzonym w

najtajniejsze stulenia tych ustek * byo widoczne, #e pobrali się bardzo niedawno, rękąnakrywa jej rękę i w oczy zagląda& 8aki by +pory, nie2le zbudowany, trochę ocię#ay,

9

Page 10: Witold Gombrowicz - Kosmos

7/27/2019 Witold Gombrowicz - Kosmos

http://slidepdf.com/reader/full/witold-gombrowicz-kosmos 10/108

do%$ inteligentny, architekt, zatrudniony przy budowie hotelu& 3!wi niewiele, sięga porzodkiewkę * ale jaki by 8aki by I jak oni byli ze sobą, sami, co on z nią, co ona znim, co oni we dwoje… t7y, tak natkną$ się na mę#czyznę u boku kobiety, kt!ra nasinteresuje, to ju# #adna przyjemno%$… ale gorzej jeszcze, #e taki mę#czyzna, obcyzupenie, staje się naraz przedmiotem naszej * przymusowej * ciekawo%ci i musimyodgadywa$ jego najskrytsze gusta i upodobania… cho$ to nas mierzi… musimy czu$ gopoprzez tę kobietę& .ie wiem, co bym wola0 czy, #eby ona, będąc ponętna sobą, okazaasię nim odpychająca, czy te# #eby stalą się te# pociągająca poprzez mę#czyznę, kt!regosobie wybraa * obie mo#liwo%ci byy 7atalne=

)ochali się 3io%$ namiętna /ozsądna /omantyczna Datwa 4rudna .ie kochalisię 4u, przy stole, w obecno%ci rodziny, bya to zdawkowa czuo%$ modego ma#e"stwai przecie# trudno się przygląda$, mo#na tylko prze%lizgiwa$ się spojrzeniem, trzebazastosowa$ ten cay system manewr!w 9na pograniczu:, nie naruszających linii

demarkacyjnej… ' oczy nie bardzo mogem mu zagląda$, moje dociekania, namiętne awstrętnawe, musiay ograniczy$ się do ręki, kt!ra le#aa przede mną na stole, w pobli#u jej doni, widziaem tę rękę, du#ą, schludną, z palcami nie nieprzyjemnymi, o kr!tkichpaznokciach… przyglądaem się i coraz bardziej mnie rozw%cieczao, #e muszę wnika$ werotyczne mo#liwo%ci tej ręki ;jakbym by nią, ?eną<& .iczego się nie dowiedziaem& 4ak,ręka wyglądaa dosy$ przyzwoicie, ale c!# znaczy sam wygląd, wszystko zale#y oddotyku ;my%laem< od tego, jak dotyka, i mogem doskonale wyobrazi$ sobie dotykmiędzy nimi przyzwoity, lub nieprzyzwoity, lub rozwiązy, dziki, w%cieky, albo zwyczajniema#e"ski * i nic, nic nie byo wiadomo, nic, bo dlaczeg!# by ręce ksztatne nie mogydotyka$ siebie w spos!b pokraczny, nawet rozkraczony, gdzie# byą gwarancja 4rudno

przypu%ci$, #eby ręka zdrowa, przyzwoita, dopuszczaa się takich wyskok!w Pewnie,ale wystarczy wyobrazi$ sobie, #e 9jednak: się dopuszcza, a to 9jednak: stanie się wtedy jedną rozwiązo%cią więcej& 5 je%li nie mogem mie$ #adnej pewno%ci co do rąk, c!#dopiero m!wi$ o osobach, kt!re przebyway na dalszym planie, tam, gdzie ja prawiebaem się sięgną$ wzrokiem I wiedziaem, #e wystarczyoby jednego kryjomego i ledwiewidocznego zahaczenia jego palca o jej palec aby ich osoby stay się niesko"czeniewyuzdane, cho$ on, ?udwik, akurat m!wi, #e przywi!z 7otogra7ie i #e bardzo , się uday,po kolacji poka#e…

 — )omiczny 7enomen * ko"czy Fuks opowiadanie, jak to idąc tutaj znale2li%my wkrzakach wr!bla& * 'r!bel powieszony= 'r!bla wiesza$= 4o jakby dwa grzyby wbarszcz=

 — -wa grzyby, rzeczywi%cie dwa grzyby= * przytakną uprzejmie pan ?eon i, #e to byzgodny, z przyjemno%cią& * -wa grzyby, proszę sobie wyobraziuchny, tere7ere, ale co zasadyzm=

 — Dobuzeria * zawyrokowaa kr!tko i węzowato pani )ulka zdejmując mu nitkę zrękawa i potwierdzi zaraz z przyjemno%cią0 * Dobuzeria& .a co )ulka0 * 4y zawsze

musisz przeczy$= * 5le# tak, 3a"ciu, wa%nie m!wię, #e obuzeria=

10

Page 11: Witold Gombrowicz - Kosmos

7/27/2019 Witold Gombrowicz - Kosmos

http://slidepdf.com/reader/full/witold-gombrowicz-kosmos 11/108

 — 5 ja m!wię, #e ubuzeria= * wykrzyknęa, jakby on co% innego powiedzia&

 — Ot!# to, obuzeria, m!wię, obuzeria…

 — +am nie wiesz, co m!wisz=

Poprawia mu rąbek chusteczki, wystającej z kieszonki& )atasia wynurzya się z kredensu#eby posprząta$ talerze, a jej warga wywichnięta, %liska, umykowa, pojawia się w pobli#uust, naprzeciwko mnie będących * tego momentu oczekiwaem z napięciem, aletumiem je, odwracaem się od tego w inną stronę, byle nie wpywa$ na nic, nie miesza$się… #eby eksperyment wypad obiektywnie& >sta natychmiast zaczęy 9odnosi$ się: doust… i widziaem, jak jednocze%nie mą# do niej co% m!wi, i pan ?eon się wtrąca, i)atasia chodzia zakrzątnięta, a usta odnosiy się do ust, jak gwiazda do gwiazdy, i owakonstelacja ustna potwierdzaa nocne moje awantury, kt!re ja ju# chciaem precz

wyrzuci$… ale usta z ustami, owa wy%lizgująca się obrzydliwo%$ wywichnięciaumykającego ze stuleniem * * rozchyleniem miękkim, czystym… jakby naprawdę miayco% wsp!lnego= Popadem w rodzaj dr#ącego zdziwienia, #e usta nie mające nicwsp!lnego, mają jednak co% wsp!lnego, ten 7akt mnie oszaamia i zwaszcza pogrą#a wniewiarygodnym jakim% roztargnieniu * i to byo przesycone nocą, jakby skąpane wewczorajszym, mroczne&

?udwik obtar usta serwetką i odo#ywszy ją metodycznie ;wygląda na bardzoporządnego i czystego, tylko #e ta czysto%$ moga by$, jednak, brudna…< powiedziaswoim basemCbarytonem, #e i on przed tygodniem mniej więcej zauwa#y na jednym z

przydro#nych %wierk!w powieszone kurczę * ale nie zwr!ci na to szczeg!lnej uwagi,zresztą po paru dniach kurczę zniknęo& * 1ude"ka * dziwi się Fuks * wr!blepowieszone, kurczęta wiszące, a mo#e to koniec %wiata zwiastuje .a jakiej wysoko%ciwisiao to kurczę -aleko od drogi

Pyta, bo -rozdowski go nie znosi, bo on nienawidzi -rozdowskiego, bo nie wiedzia corobi$… (jad rzodkiewkę&

 — Dobuzeria * powt!rzya pani )ulka& Poprawia chleb w koszyku gestem dobrejgospodyni i rozdawczyni posik!w& (dmuchnęa okruszynki& * Dobuzy= -zieciak!w peno,

robią co chcą=

 — Proszę= * zgodzi się ?eon&

 — ' tym witz * zauwa#y Fuks blado * #e i wr!bel i kurczę powieszone zostay nawysoko%ci ręki dorosego&

 — 1o 8e%li nie obuzy, to kto Panoczek my%li, #e jaki% maniaczyna .ie syszaem o#adnym maniaku w tej okolicy&

(anuci 4iCriCri i z wielką uwagą odda się robieniu gaek z chleba * ukada je rzędem naobrusie, przygląda się&

11

Page 12: Witold Gombrowicz - Kosmos

7/27/2019 Witold Gombrowicz - Kosmos

http://slidepdf.com/reader/full/witold-gombrowicz-kosmos 12/108

)atasia podsunęa ?enie popielniczkę z siatką z drucik!w& ?ena strząsnęa popi!, wemnie noga jej odezwaa się na siatce !#ka, ale roztargnienie, usta nad ustami, ptasi drut,kurczę i wr!bel, mą# i ona, komin za rynną, wargi za wargami, usta i usta, drzewka i%cie#ki, drzewa i droga, za du#o, za du#o, bez skadu ni adu, 7ala za 7alą, bezmiar wroztargnieniu, rozproszeniu& /oztargnienie& 3ęczące zagubienie, tam w kącie staabutelka na p!ce i wida$ byo kawaek czego%, mo#e korka, przyklejonego do szyjki…

…wlepiem się w ten korek i tak z nim wypoczywaem p!ki nie poszli%my spa$, sen,spanie, przez kilka następnych dni nic, nic, mu czynno%ci, s!w, jedze", schodze" poschodach i wchodze", tyle tylko, #e dowiedziaem się tego i owego primo #e ?ena byanauczycielką język!w, zaledwie dwa miesiące temu wzięa %lub z ?udwikiem, na Eelpojechali, teraz tu mieszkają p!ki on domku swojego nie wyko"czy * to wszystkoopowiedziaa )atasia, ze %ciereczką, od mebla, do mebla, poczciwie, chętnie, secundo;to )ulka m!wia< 9trzeba by jeszcze raz rozcią$, zaszy$, chirurg mi m!wi, dawny

przyjaciel ?eona, ile razy jej m!wiam, #e koszta pokryję, bo wie pan, ona jest mojasiostrzenica, cho$ chopka ze wsi, spod Br!jca, ale ja się biednych krewnych niewypieram a do tego przecie# nieestetyczne, obra#a zmys estetyki, pewnie, a# ra#ące, ilerazy jej m!wiam przez te lata, bo to ju# z pię$ lat temu, wie pan, wypadek, omnibus nadrzewo wjecha, dobrze #e nic gorszego, ile razy jej m!wię )ata, nie le" się, nie b!j się,id2 do chirurga, zoperuj, jak ty wyglądasz, ureguluj sobie ten wygląd, ale gdzie tam, ot,leni się, boi się, dzie" za dniem schodzi, coraz m!wi ju#, ciocia, ju# p!jdę, i nie idzie, myte# ju#e%my się przyzwyczaili i dopiero, jak nam kto inny przypomni, znowu się na oczynasuwa, ale cho$ ja na punkcie estetycznym do%$ jestem dra#liwa, mo#e pan sobiewyobrazi$, harowanie, sprzątanie, pranie, a to ?eonowi to, a to tamto, a to ?ena, a to

?udwikowi, od rana do wieczora, za jedno, za drugie, a tamto czeka, gdzie czas na to, jak?udwik z ?eną do domku się przeprowadzą, mo#e wtedy, ale p!ki co dobrze chocia# #e?ena czowieka znalaza uczciwego, no, niechby ją unieszczę%liwi, przysięgam,zabiabym, wzięabym no#a i zabia, ale 6ogu dziękowa$ p!ki co nic zego, tylko #e nicsami nie zrobią, ani on, ani ona, zupenie jak ?eon, po ojcu to wzięa, ja muszę owszystko zadba$, spamięta$, a to woda gorąca, a to kawa, bielizna do prania, skarpetki,obszy$, prasowanie, guziki, chusteczki, sznytki, papier, zawoskowa$, sklei$, sami nic,sznycelki, saatki, od rana do p!2nej nocy i do tego jeszcze lokatorzy, sam pan wie, ja nicnie m!wię, racja, pacą, wynajmują, ale te# trzeba spamięta$, to temu, to tamtemu, #eby

wszystko na czas, jedno drugie…: …mn!stwo innych zdarze", wypeniających,pochaniających, i co wiecz!r nieunikniona, jak księ#yc, kolacja, siedzenie naprzeciwko?eny z ustami )atasi krą#ącymi& ?eon 7abrykowa galeczki z chleba i ustawia je rzędem,bardzo starannie * przygląda się z wielką uwagą * po chwili namysu nadziewa nawykaaczkę jedną z gaek& Po du#szej medytacji, bywao, nabra no#em odrobinę soli iposypa nią gakę, przyglądając się przez binokle z powątpiewaniem&

 — 4iCriCri=

 — Bra#yno moja= 1zemu#by% papusiu swojmsusiu nie podpapcia papupapu

rzodkiewskagowego /zu$=

12

Page 13: Witold Gombrowicz - Kosmos

7/27/2019 Witold Gombrowicz - Kosmos

http://slidepdf.com/reader/full/witold-gombrowicz-kosmos 13/108

4o jest, #e prosi ?enę o rzodkiewki& 4rudno byo ten bekot zrozumie$& 9Bra#yna% ty moja,kwiecie ojci moja gra#a=: 9)ulaszka, co ty tam ciumciawisz, nie widzisz, #e cucu: .iezawsze 9dziwolą#y się ze sowostworem:, czasem zaczyna po wariacku, a ko"czynormalnie, lub na odwr!t * byszcząca okrągo%$ jego ysej bani z doczepioną u doutwarzą, z doczepionymi pinceCnez, unosia się nad stoem jak balon * często wpada wdobry humor i sypa anegdotami, matusie"ku, pomale"ku, znasz ten bicykl o trycyklu, co jak Icykl wsiad na bicykl, to by trycykl, hej#e ha=… )ulka za% poprawiaa mu co% wokolicy ucha, albo na konierzu& (apada w zamy%lenie i zaplata w warkocz 7rędzleserwetki, albo wpycha wykaaczkę w obrus * nie we wszystkie miejsca, w pewne tylko,do kt!rych powraca, po du#szym namy%le, z brwią zmarszczoną&

 — 4iCriCri&

3nie to denerwowao ze względu na Fuksa, bo wiedziaem, #e to woda na jego myn

drozdowski, myn, kt!ry go me od rana do wieczora, jego, mającego za trzy tygodnienieuchronnie powr!ci$ do biura aby zn!w -rozdowski w piec się wpatrywa z minąmęczennika, gdy#, m!wi Fuks, on nawet od mojej marynarki dostaje wysypki, zrazi się,trudno, zrazi się… i manie ?eona byy jako% na rękę Fuksowi, kt!ry przypatrywa się im#!to, blado, ryzo… i to bardziej jeszcze wpychao mnie w moją niechę$ do rodzic!w, wmoje odepchnięcie tego tam wszystkiego, warszawskiego, i siedziaem niechętnie, wrogo,przypatrując się od niechcenia ręce ?udwika, kt!ra nic mnie nie obchodzia, kt!ra mnieodpychaa, kt!ra mnie przykuwaa, w kt!rej erotyczne mo#liwo%ci dotykowe musiaemwnika$… a zn!w )ulka, wiedziaem, pena jest czynno%ci, pranie, zamiatanie, cerowanie,obrządzanie, prasowanie etc& etc& itd& itd& /oztargnienie& +zum i wir& Odnajdywaem m!j

kawaek korka na butelce, przyglądaem się szyjce i korkowi po to chyba, zęby sięwszystkiemu nie przygląda$, korek ten sta się poniekąd !dką moją na oceanie, cho$ zoceanu dochodzi mnie tylko szum, daleki, szum zbyt powszechny, zbyt og!lny, abynaprawdę dawa się sysze$& I nic& )ilka dni wypenionych po trosze wszystkim&

>pay w dalszym ciągu silne& 3ęczące lato= 4ak to się wloko, z mę#em, z rękami, zustami, z Fuksem, z ?eonem, wloko się jak w upa, kiedy czowiek idzie drogą… .aczwarty czy piąty dzie" wzrok mi zabądzi, nie pierwszy raz zresztą, w gąb pokoju,popijaem herbatę, paliem, porzuciwszy korek zahaczyem oczami o gw!2d2 na %cianie,obok p!ki, i od gwo2dzia posunąem się do sza7y, policzyem listwy, zmęczony i sennyzapu%ciem się w miejsca nad sza7ą mniej dostępne, tam gdzie wystrzępienia tapety, izabrnąem a# na su7it, biaą pustynię ale nudna biao%$ przemieniaa się nieco dalej, wpobli#u okna, w obszar chropowaty, ciemniejszy, zaka#ony wilgocią, o zawiej geogra7iikontynent!w, zatok, wysp, p!wysp!w i dziwnych koncentrycznych kręg!w,przypominających kratery księ#yca, i innych linii sko%nych, umykających * byo tomiejscami, chore, niby liszaj, gdzieniegdzie zn!w dzikie i nieokieznane, to zn!wrozkapryszone zawijasami, zakrętami, oddychao grozą ostateczno%ci, gubio się wzawrotnej dali& I kropki, nie wiem z czego, chyba nie z much, w og!le genezy te byynieodgadnione… 'patrzony, zatopiony w tym, i we wasnych zawio%ciach, wpatrywaem

się i wpatrywaem bez specjalnego wysiku a jednak uparcie, a# w ko"cu byo to jakbym

13

Page 14: Witold Gombrowicz - Kosmos

7/27/2019 Witold Gombrowicz - Kosmos

http://slidepdf.com/reader/full/witold-gombrowicz-kosmos 14/108

 jaki% pr!g przekracza * i ju# po trosze byem 9po tamtej stronie: * wypiem yk herbaty* Fuks zapyta0

 — 1o się tak wgapiasz

.ie chciao mi się m!wi$, duszno, herbata& Odpowiedziaem0

 — 4a kresa, tam, w rogu, za wyspą, i ten jakby tr!jkąt… Obok przesmyku&

 — 1o

 — .ic&

 — .o to co

 — 4ak…

Po du#szej chwili zapytaem0

 — 1o ci przypomina

 — 4a smu#ka i kreska * podją chętnie, i wiedziaem, dlaczego chętnie, wiedziaem, #eto go odrywa od -rozdowskiego& * 4o (araz ci powiem& Brabie&

 — 3o#e i grabie&

?ena wmieszaa się do rozmowy, a to dlatego, #e bawili%my się w odgadywanie, gratowarzyska, rodzaj nietrudny, w sam raz dla jej nie%miao%ci&

 — 8akie tam grabie= +trzaka&

Fuks zaprotestowa0 * 8aka tam strzaka=

Parę minut wypenionych czym% innym, ?udwik zapyta ?eona 9chce ojciec w szachy:, jamiaem paznokie$ pęknięty, kt!ry mi przeszkadza, gazeta spada, psy zaszczekay zaoknem ;dwa pieski mae, mode, zabawne, spuszczano je na noc, by te# kot<, ?eonpowiedzia 9jedna:, Fuks powiedzia0

 — 3o#e i strzaka&

 — +trzaka, albo i nie strzaka * zauwa#yem, podniosem gazetę, ?udwik wsta,przejecha omnibus po drodze, )ulka zapytaa 9tele7onowae%:

14

Page 15: Witold Gombrowicz - Kosmos

7/27/2019 Witold Gombrowicz - Kosmos

http://slidepdf.com/reader/full/witold-gombrowicz-kosmos 15/108

II

.ie potra7ię tego opowiedzie$… tej historii… poniewa# opowiadam eA post& +trzaka, naprzykad… 4a strzaka, na przykad… 4a strzaka, wtedy, przy kolacji, nie bya wcalewa#niejsza od szach!w ?eona, gazety, lub herbaty, wszystko * r!wnorzędne, wszystko* skadające się na daną chwilę, rodzaj wsp!brzmienia, brzęczenie roju& 5le dzisiaj, eApost, wiem, #e strzaka bya najwa#niejsza, więc opowiadając wysuwam ją na czoo, zmasy niezr!#nicowanej 7akt!w wydobywam kon7igurację przyszo%ci& 5 jak opowiada$ nieeA post 1zy więc nic nigdy nie mo#e zosta$ naprawdę wyra#one, oddane w swoimstawaniu się anonimowym, nikt nigdy nie zdoa odda$ bekotu rodzącej się chwili, jak to jest, #e, urodzeni z chaosu, nie mo#emy nigdy z nim się zetkną$, zaledwie spojrzymy, a ju# pod naszym spojrzeniem rodzi się porządek… i ksztat… 'szystko jedno& .iech i takbędzie& )atasia budzia mnie co rano ze %niadaniem, oczami prosto ze snuwychwytywaem nad sobą jej niewa%ciwo%$ ustną, ten %liski umyk nao#ony na jejwiejskie policzki o niebieskim, poczciwym wejrzeniu& 1zy nie mogaby o $wier$ sekundywcze%niej co7ną$ się znad mojego !#ka 1zy nie przedu#aa swego pochylenia nademną o uamek sekundy… 3o#e tak… mo#e nie… niepewno%$… mo#liwo%$, kt!rawwiercaa mi się na wspomnienie moich z nią nocnych kombinacji& ( drugiej strony… a je%li staa nade mną z czystej poczciwo%ci 3nie trudno byo co% zobaczy$, przyglądaniesię osobom natra7ia na znaczne przeszkody, to nie jak z martwymi przedmiotami, tylko naprzedmioty mo#na naprawdę patrzy$& ?ecz w ka#dym razie le#enie pod jej ustami wbijao

się we mnie co ranek i pozostawao mi przez cay dzie" utrzymując kombinację ustną, wkt!rej się zaplątaem tak uporczywie& Borąco nie sprzyjao mojej i Fuksa robocie, byli%myzmęczeni, on się nudzi, kis, sta się nędzarzem i by jak pies wyjący, cho$ nie wy, a tylkosię nudzi& +u7it& )t!rego% popoudnia le#eli%my na wznak na !#kach, okna byyprzysonięte, popoudnie brzęczao muchami * i usyszaem jego gos&

 — 3ajziewicz by mi co mo#e da u siebie, ale rzuci$ tego, co mam, nie mogę, zalicza misię jako praktyka, stracibym p!tora roku, szkoda gada$, nie mogę… Popatrz no tam, nasu7it…

 — 1o

 — .a su7icie& 4am, koo pieca&

 — 1o

 — 1o widzisz

 — .ic&

15

Page 16: Witold Gombrowicz - Kosmos

7/27/2019 Witold Gombrowicz - Kosmos

http://slidepdf.com/reader/full/witold-gombrowicz-kosmos 16/108

 — Gebym ja m!g jemu pluną$ w mordę& 5le nie mogę& I za co On nie ze zej woli, ja jemu naprawdę gram na nerwach, wyazi mu szczęka, jak mnie widzi… Przypatrz sięlepiej temu na su7icie& .ic nie widzisz

 — 1o

 — 1o% jak ta strzaka, co%my ją w stoowym na su7icie wypatrzyli& .awet wyra2niejsza&

.ie odpowiedziaem, minuta, dwie, znowu się odezwa0 * ' tym cymes, #e tego wczorajnie byo& 3ilczenie, gorąco, gowa cią#y na poduszce, osabienie, ale odezwa się znowu jakby czepiając się wasnych s!w, kt!re pyway w sosie popoudnia& * 4ego wczoraj niebyo, wczoraj z tego miejsca pająk się spuszcza i ja mu się przypatrywaem, bybymzauwa#y tego wczoraj nie byo& 'idzisz kresę g!wną, sam trzon, tego nie byo, reszta,dzi!b, rozgaęzienie u podstawy to, zgadzam się, stare popryszczenia, ale trzon, sam

trzon… tego nie byo… Odetchną, podni!s się nieco, opar na okciu, kurz wirowa wpęku promieni z dziury w rolecie0 * 4ego trzona nie byo& >syszaem, #e się gramoli z!#ka i zobaczyem go w majtkach, z zadartą gową, badającego su7it * zdziwiem się *ta pracowito%$= 'yupiasto%$= 'yupiastą twarz wlepia w su7it i zawyrokowa0 * Fi7ty,7i7ty& 4ak, lub nie& -iabli wiedzą& I wr!ci na !#ko, ale stamtąd, wiedziaem, wcią#przypatrywa się, co mnie nudzio&

Po chwili usyszaem, #e znowu wstaje i idzie ogląda$ su7it, niechby przesta sięczepia$… ale się czepia&

 — 4a rysa, co %rodkiem idzie, sam trzon, uwa#asz… 1o% mi zalatuje, jakby %wie#ozrobiona bya szpikulcem& 4roszkę się wybija& 'czoraj jej nie byo… bybym zauwa#y… Iona jest akurat w tym samym kierunku, co tamta, w stoowym&

?e#aem&

 — 8e%li strzaka, to na co% wskazuje&

Odpowiedziaem0 * 5 je%li nie strzaka, to nie wskazuje&

'czoraj, przy kolacji, rozpatrując z moją wstrętnawą ciekawo%cią rękę ?udwika *znowu= * przerzuciem się wzrokiem na rękę ?eny, te# na stole, i wtedy rączka bodajdrgnęa, czy stulia się odrobineczkę, wcale nie byem pewny, ale 7i7ty, 7i7ty… 5 co doFuksa, to nie podobao mi się, mo#e doprowadzao do pasji, #e co robi, co m!wi,wywodzio się z -rozdowskiego, z tej niechęci, tego nie znoszenia, nie tolerowania…tego nie… ba, gdybym sam nie mia tej sprawy z rodzicami w 'arszawie, ale jedno zdrugim, jedno #erowao na drugim& (n!w m!wi&

+ta w majtkach, na %rodku pokoju, i m!wi& (aproponowa #eby%my zbadali, czy strzakana co% wskazuje * #e, niby, co szkodzi sprawdzi$, jak się przekonamy, #e nie, to

przynajmniej %więty spok!j, wiadomo, nie #adna strzaka przez kogo% umy%lnie zrobiona,a tylko iluzja * nie ma innego sposobu na uzyskanie pewno%ci, strzaka, czy nie strzaka&

16

Page 17: Witold Gombrowicz - Kosmos

7/27/2019 Witold Gombrowicz - Kosmos

http://slidepdf.com/reader/full/witold-gombrowicz-kosmos 17/108

+uchaem cicho, zastanawiaem się, jak mu odm!wi$, nalega do%$ sabo, ale ja te#byem saby i w og!le sabo%$ przenikaa wszystko& Poradziem, #eby sam sprawdzi, je%limu na tym zale#y * zaczą nalega$, #e będę mu koniecznie potrzebny dla dokadnegoustalenia kierunku, bo trzeba wyj%$, wyznaczy$ kierunek w korytarzu, w ogrodzie * wko"cu powiedzia 9co dw!ch, to nie jeden:& I nagle zgodziem się i nawet od razu wstaemz !#ka, gdy# my%l o ruchu po ustalonej linii, przeszywającym, stanowczym, wydaa mi sięrozkoszniejsza od szklanki zimnej wody=

.akadali%my spodnie&

Pok!j wypeni się teraz czynno%ciami zdecydowanymi i okre%lonymi, kt!re jednak będącpoczęte z nud!w, z nier!bstwa, z kaprysu, kryy w sobie jakie% krety"stwo&

(adanie nie byo atwe&

+trzaka nie wskazywaa na nic w naszym pokoju, to od razu rzucao się w oczy, nale#aowięc przedu#y$ jej kierunek poprzez %cianę, zbada$ czy nie odnosi się do czego% nakorytarzu i potem z korytarza przenie%$ jak naj%ci%lej tę linię w ogr!d * to wymagaodosy$ skomplikowanych zabieg!w, kt!rym rzeczywi%cie nie podoaby bez megowsp!udziau& (eszedem do ogrodu i wyciągnąem z sionki grabie aby ich & drą#kiemwyznaczy$ na trawniku linię, odpowiadającą tej, kt!rą Fuks sygnalizowa z okienka klatkischodowej drą#kiem szczotki& -ochodzia ju# piąta * rozpalenie #wiru, wysychanie trawwok! drzewek modych, nie dających cienia * to byo na dole * a w g!rze biaeskębienia obok!w du#ych, okrągawych, w niemiosiernej niebiesko%ci& -om spogląda

dwoma rzędami okien, parteru i pierwszego piętra * szyby się szkliy…

1zy kt!ra% z szyb spoglądaa na mnie ludzkim wzrokiem Oddawali się jeszczepopoudniowej drzemce * wnosząc z ciszy * ale byo te# niewykluczone, #e za szybąkto% się nam przygląda * ?eon )ulka )atasia * i byo do pomy%lenia, #e ten kto%patrzący by tym kim%, kto zakrad się do naszego pokoju, najpewniej w godzinachporannych, i wy#obi ową linię stwarzającą strzakę * po co 5by zakpi$ -la hecy 5byco% da$ do zrozumienia .ie, to nie byo dorzeczne= .o tak, owszem, tylko #eniedorzeczno%$, to taki kij, co ma dwa ko"ce, i my z Fuksem od drugiego ko"ca tejniedorzeczno%ci ruszali%my się i dziaali zupenie dorzecznie * i ja, oddany pracowitym

zabiegom, musiaem jednak ;je%li nie chciaem sprzeniewierzy$ się memu dziaaniu<liczy$ się z mo#liwo%cią spojrzenia, czyhającego spoza tych szyb męcząco byszczącychi o%lepiających&

6raem więc to pod uwagę& I wzrok Fuksa, spoglądający na mnie z g!ry, by mi w tympomocny& Poruszaem się ostro#nie, #eby nie wzbudzi$ podejrze", pograbiem niecotrawnik, niby zmęczony upaem rzuciem grabie i nogą nadaem im nieznacznie wa%ciwykierunek& 5 te ostro#no%ci przysparzay mojej wsp!pracy z Fuksem większejintensywno%ci, ni# le#ao w moich zamierzeniach, poruszaem się tutaj prawie jak jego

niewolnik& ' ko"cu ustalili%my kierunek strzaki * linia ta prowadzia a# za budkę znarzędziami przy murze, tam gdzie ko"czy, się teren, gruzem i cegami czę%ciowo

17

Page 18: Witold Gombrowicz - Kosmos

7/27/2019 Witold Gombrowicz - Kosmos

http://slidepdf.com/reader/full/witold-gombrowicz-kosmos 18/108

zarzucony, będący przedu#eniem ogr!dka& Posuwali%my się w tamtą stronę powoli,zbaczając, niby to zajęci rozpatrywaniem kwiat!w, zi!, rozmawiając, czasemgestykulując, i pilnie bacząc, czy co% nie nasunie się nam znaczącego& Od grządki dogrządki, od patyczka do kamyczka, ze wzrokiem opuszczonym, pochonięci ziemią, kt!raukazywaa się nam popielata, #!tawa, ciemno rdzawa, nudna, zawia, ospaa,monotonna, pustynna ale i twarda& 4warz z potu otarem& 4o wszystko byo stratą czasu=

-otarli%my w pobli#e muru… ale tu zatrzymali%my się, bezradni… pokonanie tychdziesięciu brakujących krok!w wydawao się trudne, zanadto ra#ące= -otychczasowynasz poch!d przez ogr!dek pod spojrzeniem szyb by względnie atwy * kilkadziesiątmetr!w po r!wninie * ale i trudny jaką% utajoną trudno%cią, kt!ra czynia ze" wspinaczkęprawie * a oto teraz trudno%$, wywoana wspinaczką coraz bardziej pionową i zawrotną,wzmoga się dotkliwie, byo to jakby%my dochodzili do szczytu& 1o za wysoko%$= )ucnąudając, #e się przygląda robaczkowi, i tak, w kucki, niby za robakiem, dobi do muru ja

zboczyem i pokręciem się na boku aby poączy$ się z nim ok!lną drogą& 6yli%my przymurze, na samym ko"cu, w kącie wytworzonym przez budkę&

Borąco& 4rawy niekt!re bardziej wybujae, koyszące się na powiewie, po ziemi kroczy#uk, pod murem ptasie ajno * gorąco, ale inne, i zapach inny, jakby szczyn, przy%nia misię odlego%$, byo to odlege, jakby%my miesiące cae wędrowali, miejsce o sto tysięcymil, na kra"cach * zaleciao ciepą zgnilizną, nie opodal bya kupa %mieci, deszcze podmurem wytworzyy %ciek * badyle, odygi, gruz * grudki, kamyczki, * #!cizny jakie%…(n!w gorąco, odmienne, nieznane… tak, tak… dotarcie do tego kąta, #yjącego osobno,nawiązywao do tamtego gąszczu ciemno * chodnego z tekturką i blaszką * z wr!blem

* mocą jak gdyby odlego%ci tamto w tym się odezwao * i szukanie nasze tutaj jakgdyby o#yo&

1ię#kie zadanie… bo, je%li nawet co% tutaj mogo kry$H się, wskazanego przez strzakętam, na su7icie, w naszym pokoju, jak#e to odnale2$ w gmatwaninie, po%r!d zielsk,drobin, %mieci, przewy#szających ilo%cią wszystko co się mogo dzia$ na %cianach, czysu7itach& Przytaczająca ob7ito%$ powiąza", skojarze"… Ile# zda" mo#na utworzy$ zdwudziestu czterech liter al7abetu Ile# znacze" mo#na wyprowadzi$ z setek chwast!w,grudek i innych drobiazg!w ( desek budki, z muru, te# tryska bezlik i nawa& (nudziomi się& 'yprostowaem się i spojrzaem na dom i ogr!dek * te wielkie ksztatysyntetyczne, olbrzymie mastodonty %wiata rzeczy, przywracay lad * wypoczywaem&'raca$& 3iaem to powiedzie$ Fuksowi, ale twarz jego, wlepiona w jeden punkt, mniezahamowaa&

4roszkę powy#ej naszych g!w mur rozharatany tworzy wnękę, skadającą się jak gdybyz trzech jaski", coraz mniejszych * w jednej z nich co% wisiao& Patyk& Patyczek, ze dwacentymetry dugo%ci& 'isia na nitce biaej, niewiele du#szej& (ahaczony owyszczerbienie cegy&

.ic więcej& Przeszukali%my jeszcze raz wszystko naokoo& .ic& 8a się odwr!ciem ipopatrzyem na dom, l%niący szybami& 8u# owiewaa %wie#o%$, zwiastująca wiecz!r,

18

Page 19: Witold Gombrowicz - Kosmos

7/27/2019 Witold Gombrowicz - Kosmos

http://slidepdf.com/reader/full/witold-gombrowicz-kosmos 19/108

oddech wyprowadzający li%cie i trawy z zastygnięcia w spiekocie& -rgnęy listki drzewek,stojących rzędem, podpartych palikami, pomalowanych wapnem&

'r!cili%my do pokoju&

/zuci się na !#ko& * 8ak by nie byo, strzaka do czego% doprowadzia * wyrzekostro#nie, a ja z nie mniejszą ostro#no%cią odmruknąem0 * .iby do czego

5 jednak trudno byo udawa$, #e się nie wie0 powieszony wr!bel * powieszony patyk *to powieszenie patyka na murze powtarzające tamto powieszenie w gąszczu * rezultatdziwaczny, wskutek kt!rego intensywno%$ wr!bla wzmoga się naraz ;ujawniając jakbardzo tkwi on w nas mimo pozor!w niepamiętania<& Patyk i wr!bel, wr!bel wzmocnionypatykiem= 4rudno byo nie my%le$, #e kto% tą strzaką doprowadzi nas do patyka bynawiąza$ do wr!bla… po co na co Gart )awa )to% nam wypata psikusa, zadrwi,

zabawi się… czuem się niepewnie, a on r!wnie#, i to nas skaniao do ostro#no%ci& — .ie dabym trzech groszy, czy kto% się z nas nie nabija&

 — )to

 — )to% z nich… ( tych, co byli obecni jak opowiadaem o wr!blu i jake%my rozpoznalistrzakę na su7icie w stoowym& 4en kto% wy#obi strzakę w naszym pokoju, kt!radoprowadza do czego -o patyka na nitce& )awa& .abieranie go%ci&

4o jednak nie trzymao się kupy& )omu# by się chciao uprawia$ tak skomplikowane#arty Po co )t!# m!g wiedzie$, #e odkryjemy strzakę i zainteresujemy się nią a# takbardzo .ie, to by czysty przypadek * ta pewna, niewielka zresztą, zbie#no%$ międzypatykiem na nitce a wr!blem na drucie& (goda, patyk na nitce, tego nie widuje się codzie"… ale przecie ten patyk m!g wisie$ z tysiąca przyczyn, nie mających nic wsp!lnegoz wr!blem, wyolbrzymili%my jego znaczenie, poniewa# ukaza się nam u samego kresunaszych poszukiwa", jako ich rezultat * naprawdę nie by #adnym rezultatem, by tylkopatykiem na nitce… Przypadek zatem Owszem… ale jaka% skonno%$ do skadno%ci,co% jak gdyby mgli%cie zahaczającego, dawaa się wyczuwa$ w szeregu tych zdarze" *powieszony wr!bel * powieszone kurczę * strzaka w stoowym * strzaka w naszym

pokoju * patyk wiszący na nitce * przebijao się w nich jakie% parcie ku sensowi, jak wszaradach, gdy litery zaczynają zmierza$ do uo#enia się w sowo& 8akie sowo 4ak,wydawao się jednak, #e wszystko chciaoby sprawowa$ się w my%l jakiej% my%li…8akiej

8aka my%l 1zyja my%l 8e%li bya to my%l, to kto% musia by$ za nią * ale kto )omu#by się chciao 5 gdyby… a je%li Fuks mi wypata psikusa, bo ja wiem, z nud!w… ale nie,gdzie#by tam Fuks… tyle wysiku wkada$ w gupi 7igiel… nie, to te# nie trzymao siękupy& Przypadek zatem 6ybym się zgodzi mo#e w ko"cu, #e czysty przypadek gdybynie inna anormalno%$, kt!ra poniekąd miaa skonno%$ do zahaczenia o tę

19

Page 20: Witold Gombrowicz - Kosmos

7/27/2019 Witold Gombrowicz - Kosmos

http://slidepdf.com/reader/full/witold-gombrowicz-kosmos 20/108

anormalno%$… gdyby ta dziwno%$ z patykiem nie bya poparta inną dziwno%cią, o kt!rejwolaem nie m!wi$ Fuksowi&

 — )atasia&

'ida$ i jemu nasunęo się przynajmniej jedno oblicze +7inksa * siedzia na !#ku zgową pochyloną koysząc z wolna zwisającymi nogami&

 — 1o * zapytaem&

 — 8ak się ma taki dzi!bek zmanierowany… * zamy%li się i doda chytrze& * +w!j doswego po swoje=… 4o mu się podobao, powt!rzy z przekonaniem& * 3!wię ci, mo#eszmi wierzy$, sw!j do swego po swoje&

/zeczywi%cie… warga i patyk wydaway się na oko spowinowacone, a tak#e warga iwr!bel, chocia#by dlatego, #e warga bya taka niesamowita… ale co 5le przyją$, #e)atasia bawia się w tak wyra7inowane intrygi .onsens& 5 jednak istniao jakie%pokrewie"stwo… i te pokrewie"stwa, te skojarzenia, otwieray się przede mną, jakciemna jama, ciemna, ale wciągająca, wsysająca, gdy# za wargą )ata%ki majaczyo sięrozchylenie * stulenie ?eny i nawet doznaem gorącego wstrząsu, bo jednak ten patyk,odnoszący się do wr!bla w krzakach, by niejako pierwszym ;och, bladym, niejasnym<znakiem w %wiecie obiektywnym, kt!ry poniekąd potwierdza moje majaki odno%nie do ust?eny 9odnoszących się: do ust )atasi * analogia nika, 7antastyczna, ale przecie#wchodzio w grę to samo 9odnoszenie się:, ustalające jakby ukad jaki%& 1zy wiedzia co%

o tym związaniu, czy skojarzeniu, ustnym pomiędzy ?eną i )atasia * czy co% takiego musię uwidziao * czy te# to byo tylko i wyącznie moje… (a nic bym się nie zapyta…tylko ze wstydu& (a nic bym nie odda tej sprawy jego gosowi i wyupiastym oczom, kt!re-rozdowskiego wyprowadzay z r!wnowagi, mnie osabiao, tumio, dręczyo, #e on z-rozdowskim, ja z rodzicami, nie chciaem go ani na powiernika, ani na kolegę= .iechciaem * i w og!le 9nie: byo kluczowym sowem naszego stosunku& .ie i nie& 5 jednakpodniecio mnie, gdy powiedzia 9)atasia: * ucieszyem się prawie, #e kto% inny, nie ja,dojrza jaką% mo#liwo%$ wsp!lno%ci między jej wargą a patykiem i ptakiem&

 — )atasia * m!wi z wolna, z namysem * )atasia… 5le ju# wida$ byo, #e po

niedugiej eu7orii wraca mu blado%$ biaawa spojrzenia, -rozdowski jawi się nahoryzoncie, i ju# tylko dla zabicia czasu snu niezdarne wywody0 * 3nie od razu to jej…to co ona ma z ustami, wydao się… ale… i tak siak… wewtę i wewtę… 8ak uwa#asz

20

Page 21: Witold Gombrowicz - Kosmos

7/27/2019 Witold Gombrowicz - Kosmos

http://slidepdf.com/reader/full/witold-gombrowicz-kosmos 21/108

III

.iko%$, nieuchwytno%$, zmusiy nas do odwrotu, zabrali%my się, ja do moich skrypt!w,on do notatek, ale roztargnienie mnie nie opuszczao i roso w miarę zapadania wieczoru, jasno%$ naszej lampy przewierca wrastający mrok tamtych miejsc, za drogą, na skrajuogrodu& Inna jeszcze nawiedzaa mo#liwo%$& )t!# m!gby zaręczy$, #e opr!cz strzakiodkrytej przez nas, jakie% inne znaki nie kryją się na %cianach, lub gdzie indziej, naprzykad, w kombinacji plamy nad umywalnią z kokiem, le#ącym na sza7ie, wpoharataniach podogi… .a jeden znak, przypadkiem odcy7rowany, ile# mogo by$niezauwa#onych, zaszytych w naturalnym porządku rzeczy 1o pewien czas wzrokodrywa mi się od papier!w i zapuszcza w gębie pokoju ;w sekrecie przed Fuksem,kt!remu pewnie te# wybiegay oczy<& 5le ja się tym nie przejmowaem zanadto,zwiewno%$ 7antastyczna tej historii z patykiem, rozpraszającej się nieustannie, niezezwalaa na nic, co by nie byo takie, jak ona, znikome&

' ka#dym razie rzeczywisto%$ otaczająca bya ju# jak zaka#ona mo#liwo%cią znacze" i tomnie odrywao, ciągle od wszystkiego mnie odrywao, przy czym wydawao się komiczne,ze takie co%, jak patyk, zdoao w tym stopniu mnie poruszy$& )olacja, nieunikniona jakksię#yc * zn!w miaem ?enę przed sobą& Przed zej%ciem na kolację Fuks zauwa#y, #e9nie warto o tym wszystkim opowiada$:, i susznie, dyskrecja bya wskazana, je%li niechcieli%my by nas wzięto za parę dudk!w i lunatyk!w& )olacja tedy& Pan ?eon zajadając

rzodkiewki opowiada, jak to przed laty dyrektor )rysi"ski, jego zwierzchnik w banku,uczy go sztuki zwanej przez niego 9smykaką:, albo 9kontrastem:, kt!rą * jak twierdzi *powinien mie$ w pięciu palcach ka#dy szanujący się kandydat na wy#szego urzędnika&

.a%ladowa gardowy, %ciszony, gos dyrektora )rysi"skiego, nieboszczyka0 * ?eon, we2do serca, co m!wię, zauwa#, to kwestia takiej smykaki, rozumiesz 8e%li, we2my takiprzypadek, musisz skarci$ urzędnika, co ci wypada zrobi$ jednocze%nie .o, naturalnie,chopie, wyciągasz papiero%nicę i częstujesz go papierosem& -la kontrastu, uwa#asz, dlasmykaki& 8e%li z klientem wypadnie ci by$ szorstkim, nieprzyjemnym, trzeba aby% sięu%miechną je%li nie do niego, to do sekretarki& 6ez takiej smykaki on ci się zanadto

zamknie, stwardnieje& 5 jak z klientem, na odwr!t, jeste% sodki, podpu%$ od czasu doczasu s!wko grubsze, #eby go wysmyczy$ z ewentualnego zastygnięcia, bo jak cistwardnieje i zastygnie, to co .o, proszę ja pan!w * opowiada z serwetą uwiązanąpod brodą i z wyciągniętym palcem * i kiedy% przypyla się na inspekcję prezes banku, ja ju# wtedy byem dyrektorem 7ilii, podejmuję go +zczytnie, z honorami, ale podczas obiadupo%liznęa mi się noga i wylaem na niego p! kara7ki wina czerwonego& 5 on na to0 *'idzę, #e pan ze szkoy dyrektora )rysi"skiego=

>%mia się przycinając sobie rzodkiewkę, smarując masekiem, posypując solą… zanimwsadzi w usta przygląda się jej przez chwilę z uwagą& * Eej= Oj= Oj, #ebym ja o banku,na rok byoby gadania, trudno wyrazi$, wysupa$, sam jak my%lą się zapuszczę, nie wiem

21

Page 22: Witold Gombrowicz - Kosmos

7/27/2019 Witold Gombrowicz - Kosmos

http://slidepdf.com/reader/full/witold-gombrowicz-kosmos 22/108

za co się zapa$, tyle, tyle tego, dni, godzin& 6o#e, 6o#uniu m!j, 6o#uniu %więty, miesięcy,lat, sekund, #arem się i gryzem z sekretarką prezesa, gupia, #al się 6o#e m!j mio%ciwyi donosicielka, raz poleciaa do dyrektora, #e ja do kosza napluem, ja m!wię, czy% panizgupiaa… ale co tu gada$, du#o do gadania, skąd, dlaczego o te plwociny poszo, a jak, a co, jak narastao z miesięcy, z lat…

)to by spamięta 1o tam gaduchnum powielachnum mmme=… (astyg w zamy%leniu iwyszepta dodatkowo0 * 5 jaką ona miaa wtedy bluzkę 5ni rusz nie mogę sobie… jaką… 4ę z wyszywkami… Przerwa sobie zamy%lenie i wykrzykną rze%ko do )ulki0 *)ukuchny, co tam, byo nie byo, kukuku )ulaszka= * )onierz masz zawinięty *powiedziaa )ulka, odstawia soik i zabraa się do konierza& * 4rzydzie%ci siedem latpo#ycia ma#e"skiego, proszę paniusi!w moich, byo nie byo w ka#dym razie, sodusium,pamiętuchy )uluchy, my nad 'isą, modrą 'iseką, raz w deszcz, ba, ba, co tam, ile tolat, landrynki landrykusie, kupiem landrynk!w, z dozorcą, dozorca, a z dachu cieko, hej,

hej, hejuchna, matuchna, ile to lat, w ka7ejce, ale jaka to ka7ejka, gdzie, wywietrzao,poszoooo, 7iut, 7iut… 8u# nie skleję… 4rzydzie%ci siedem= 1o tam… Eej, ha= * ucieszysię i zamilk, zamkną się w sobie, wyciągną rękę, sięgną po chleb i z wolna robigaeczkę, przygląda się, ucich, zanuci 4iCriCri&

Odkroi kawaek chleba, obcią z boku, #eby by kwadratowy, nasmarowa masem,zr!wna maso, poklepa no#em, obejrza, posypa solą i wsuną do ust * zjad& I jakbystwierdza, #e zjad& Patrzyem na strzakę, kt!ra na su7icie rozlaa się, rozpynęa, co zastrzaka, jak mogli%my dopatrzy$ się w tym strzaki= Patrzyem te# na st!, na obrus,trzeba przyzna$, #e mo#liwo%ci widzenia są ograniczone * ot!# na obrusie ręka ?eny

spoczywająca, rozlu2niona, niewielka, kawowa, ciepo chodna, wyrastająca przegubem zdalszych biao%ci ramienia ;kt!rych raczej domy%laem się, bo ju# tam wzrokiem się niezaganiaem< ot!# ta do" bya cicha i bezczynna, ale przy bli#szym wejrzeniu dostrzegaosię w niej dr#enia, byo to, na przykad, dr#enie sk!ry u nasady czwartego palca, albodotykanie się dw!ch palc!w, trzeciego i czwartego * raczej embriony ruchu, ale czasemprzechodzące w ruch rzeczywisty, w dotykanie wskazującym obrusa, w ocieranie siępaznokcia o 7adę… byo to tak dalekie od samej ?eny, #e wyczuwaem ją, jak wielkiepa"stwo, pene ruch!w wewnętrznych, nie * skontrolowanych, poddanych zapewneprawom statystyki… w liczbie tych ruch!w by jeden, mianowicie powolne stulanie doni,

%ciąganie leniwe palc!w w gar%$, ruch wtulający, wstydliwy… ju# poprzednio wpad mi woko… ale#, czy on by tak zupenie bez związku ze mną… )t!# m!g wiedzie$, ciekawe,#e to na og! zdarzao się wraz z opuszczeniem oczu ;tych prawie nie widziaem<, anirazu nie podniosa ich przy tej okazji& /ęka mę#owska, ta obrzydliwo%$ erotoCnieerotoCerotycznieCnieerotyczna, cudactwo obarczone erotyzmem przymusowym 9poprzez nią: iw związku z jej rączką, ta ręka zresztą przyzwoicie się prezentująca… te# tutaj, naobrusie, w pobli#u… I, naturalnie, owe stulenia jej doni mogy odnosi$ się do jego ręki,ale te# mogy pozostawa$ w lekkim*leciutkim związku z moim przypatrywaniem się spodpowiek zmru#onych, cho$, przyzna$ trzeba, prawdopodobie"stwo byo prawie #adne, jeden na milion, ale hipoteza, przy caej niko%ci swojej, bya wybuchowa, jak iskra

zapalająca i jak tchnienie wywoujące powietrzną trąbę=… 6o i, kto wie, ona moga nawetnienawidzie$ tego mę#czyzny, kt!remu nie chciaem się dobrze przyjrze$, bo się baem,

22

Page 23: Witold Gombrowicz - Kosmos

7/27/2019 Witold Gombrowicz - Kosmos

http://slidepdf.com/reader/full/witold-gombrowicz-kosmos 23/108

kt!remu bąkaem się zawsze gdzie% na pery7eriach i kt!ry by nie wiedzie$ jaki, podobniezresztą jak i ona… bo, gdyby na przykad okazao się, #e ona u mę#owskiego bokuoddaje się stuleniom pod moim spojrzeniem, no to c!#, moga by$ taka, ten grzeszekm!g by$ doczepiony do jej niewinno%ci i trusiowato%ci, kt!re ;niewinno%$ i trusiowato%$<stayby się w tym wypadku wy#szym szczeblem perwersji& -zika potęgo my%li wątej=4chnienie wybuchające= )olacja bya w penym toku, ?udwikowi co% się przypomniao,wyją notes, Fuks ględzi, m!wi do ?eona 9to ona bya taka jędza: albo 9tyle lat w banku,no, no=: a ?eon z brwią zmarszczoną, z twarzą yska w binoklach rozpowiada, co i jak,dlaczego 9a bo niech pan sobie wyobrazium:… 9nie, bo ona tej bibuki nie u#ywaa:…9tam by taki blat:… i Fuks przysuchiwa się byle nie my%le$ o -rozdowskim& 8a my%laem9a je%li z mojego powodu się tuli: i wiedziaem, #e ta my%l jest do niczego, ale co to, skręt,wstrząs, kataklizm, )ulka nagym zrywem swej tusto%ci daje nura pod st!, jest podstoem, przez jeden moment st! szaleje z )ulką… co to 4o by kot& 'yciągnęa go spodstou z myszą w paszczy&

Po rozmaitych bąblach, wytryskach, wypryskach sownych, kt!re zapieniy się wgwatownym kotle katarakty, wody naszego przebywania przy stole, ta rzeka szumiąca,pynąca, wr!ciy do swojego koryta, kota wyrzucono, znowu st!, obrus, lampa, szklanki,)ulka wygadza jakie% tam schropowacenia serwety, ?eon wyciągniętym palcemzapowiada nadchodzący dowcip, Fuks poruszy się, otwierają się drzwi, )atasia, )ulka do?eny 9daj no salaterkę:, nico%$, wieczno%$, #adno%$, spok!j, ja znowu kocha gonienawidzi rozczarowana oczarowana szczę%liwa nieszczę%liwa, ale moga by$ tymwszystkim naraz, ale najpewniej nie bya niczym z tego wszystkiego, a to z tej po prostuprzyczyny, #e rączka bya za maa, to nie ręka, tylko rączka, więc czym tam ona moga *

by$ z taką rączką, nie moga by$ niczym, ona bya… bya… potę#na w swoim e7ekcie, alew sobie #adna… odmęt… odmęt… odmęt… zapaki, okulary, zatrzask, koszyk, cebula,pierniki… pierniki… #ebym ja musia tak tylko bokiem, na boku, spode ba, tam gdzieręce, rękawy, ramiona, szyja, zawsze na pery7eriach, a twarzą w twarz tylko od czasu doczasu, przy %więcie, gdy nadarzy się pretekst #eby spojrze$, w tych warunkach c!#mo#na wiedzie$, ale, gdybym m!g się patrze$ do woli, tak#e nie… ha, ha, ha, %miech, i ja się %mieję, anegdota, anegdota ?eona, )ulka piszczy, Fuks w drgawkach… ?eon zpalcem wyciągniętym krzyczy 9sowo honoru:… ona te# się %mieje, ale to tak tylko, #eby%miechem ozdobi$ og!lny %miech, ona to wszystko tak tylko… #eby ozdobi$… ale,

gdybym m!g patrze$ do woli, tak#e nie wiedziabym, nie, nie wiedziabym, bo międzynimi mogo by$ wszystko…

 — Potrzebna mi nitka i patyczek&

1!# to znowu Fuks do mnie& Odpowiedziaem0

 — -o czego

1yrkla zapomniaem przywie2$… psiako%$… a muszę narysowa$ k!ko, potrzebne mi do

wykresu& 8akbym mia nitkę i patyczek, to by wystarczyo… 3ay patyczek i odrobinę nitki&

23

Page 24: Witold Gombrowicz - Kosmos

7/27/2019 Witold Gombrowicz - Kosmos

http://slidepdf.com/reader/full/witold-gombrowicz-kosmos 24/108

?udwik grzecznie 9mam zdaje się cyrkiel na g!rze, będę m!g panu su#y$:, Fuksdziękowa ;butelka i korek, ten kawaek korka< tak, acha, rozumiem, spryciarz, acha…

4o byo, #eby powiadomi$ sekretnie ewentualnego kawalarza, #e zauwa#yli%my strzakęna naszym su7icie i odkryli%my patyk na nitce& 4o byo na wszelki wypadek * je%lirzeczywi%cie kto% zabawia się w intrygowanie nas znakami, niechaj wie, #e do nasdoszy… i #e oczekujemy dalszego ciągu& +zansa bya minimalna, ale c!# go kosztowaowypowiedzie$ tych kilka s!wek >jrzaem ich naraz w dziwnym %wietle tej mo#liwo%ci *#e sprawca jest między nimi * a jednocze%nie patyk i ptak się nasunęy, ptak w gąszczu,patyk na samym ko"cu ogrodu, w tej swojej grocie maej& Poczuem się między ptakiem ipatykiem, jak pomiędzy dwoma biegunami i cae nasze zgromadzenie, przy stole, podlampą, ukazao mi się jako szczeg!lna 7unkcja tamtego ukadu, będąca 9względem: ptakai patyka * czemu nie byem niechętny, gdy# ta niesamowito%$ torowaa drogę innejniesamowito%ci, kt!ra mnie męczya, ale i 7ascynowaa& 6o#e= 8e#eli ptak, je#eli patyk, to

mo#e i dowiem się w ko"cu, co z ustami& ;+kąd 8ak .iedorzeczno%$=<

.atę#enie uwagi wiodo w roztargnienie… czemu te# byem powolny, gdy# to pozwalaomi by$ tutaj i gdzie indziej jednocze%nie, dostarczao rozlu2nienia… 'zej%cie )atasinejperwersji i jej krą#enie, to tu, to tam, bli#ej, dalej, nad ?eną, za ?eną, powitaem rodzajemguchego wewnętrznego 9aaach:, jak kto% zachy%nięty& (nowu i jeszcze bardziej, ledwieuchwytne zepsucie uboczne owych warg nadpsutych związao mi się * nachalnie= * zestuleniem zwyczajnym i uwodzącym ustek mojego isCJCis i ta kombinacja, sabnącalub nasilająca się zale#nie od kon7iguracji, wprowadzaa w sprzeczno%ci takie, jakdziewiczo%$ wyuzdana, nie%miao%$ brutalna, stulenie wybauszone, bezwstydny wstyd,

zimny #ar, trze2we pija"stwo…

 — Ojciec tego nie rozumie&

 — 1zego nie rozumiem 1zego=

 — Organizacji&

 — 8aka tam organizacja= 1o za organizacja=

 — /acjonalna organizacja spoecze"stwa i %wiata&

?eon atakowa ?udwika przez st! ysiną0 * 1o ty chcesz organizowa$ 8akorganizowa$

 — .aukowo&

 — .aukowo= * oczami, binoklami, zmarszczkami, czaszką, przesa mu adunekpolitowania, zni#y gos do szeptu& * 1zlowieczuniu * pyta kon7idencjonalnie * czy% zg!wką poszed po rozumek do mak!wki Organizowa$= 4o ty sobie wymarzasz,

wysma#asz, #e tak tum tak pak zapie się wszystko w gar%$, co I palcami drapie#niezagiętymi ta"czy przed nim, a potem je rozo#y i dmuchną w nie0 * Fiuuut= Py7= >cieko&

24

Page 25: Witold Gombrowicz - Kosmos

7/27/2019 Witold Gombrowicz - Kosmos

http://slidepdf.com/reader/full/witold-gombrowicz-kosmos 25/108

Fyyyy, pum, pum, pum, papapa, eeeee… rozumiesz… pua, pua, i co ty tam, czego tytam, jak ty, co ty… >cieko& Przecieko& .ie ma&

(apatrzy się w salaterkę&

 — .ie mogę o tym z ojcem dyskutowa$&

 — .ie Proszę= -laczego

 — 6o ojcu brak przygotowania&

 — 8akiego

 — .aukowego&

 — .aukowczuniu * m!wi z wolna * zwierz#e mi, proszę, zwierz#e memu %nie#nodziewiczemu onu jak ty z tym naukowym przygotowaniem będziesz orCgaCniCzoCwa, w jaki dese", pytam, jak, jak ty to tam z tym do czego, pytam, jak z czym i po co i ku czemui gdzie, jak ty, pytam, to z tym, tamto z tamtym, owo z owym, gwoli czemu, jak… *ugrząz i spogląda niemo, a ?udwik nabra na talerz trochę karto7li i to ?eona wyrwao zniemoty& * 1o ty wiesz= * wybuchną gorzko& * +tudia= +tudia= 8a ta nie studiowa, alelata my%la… my%lę i my%lę… odkąd z banku wyszedem nic tylko my%lę, mnie gowapęka od my%lenia, co ty tam, czego ty tam, co tam tobie do… daj spok!j, daj spok!j=…5le ?udwik zajada listek saaty i ?eon opad, uspokoio się, )atasia zamykaa kredens,&

Fuks zapyta ile stopni, oj, upa, pani 3a"cia podsuwaa )atasi naczynia, kr!l szwedzki,p!wysep skandynawski, a zaraz potem gru2lica, zastrzyki& +t! by teraz o wieleprzestronniejszy, tylko 7ili#anki z kawą, lub herbatą, koszyk z chlebem i kilka serwetek,zwiniętych ju# * jedna, ?eona, bya rozo#ona& Piem herbatę, senno%$, nikt się nierusza, siedziano swobodniej na krzesach nieco odsuniętych, ?udwik sięgną po gazetę,)ropka zastyga& Od czasu do czasu zdarzay jej się tak#e zastygnięcia, zupenie puste,bez wyrazu, ko"czące się ocknięciem nagym, jak plusk, gdy do wody wrzuci$ kamie"&?eon mia na ręce brodawkę z kilkoma woskami, przygląda się jej, wzią wykaaczkę izaczepia nią o te woski * zn!w się przyjrza * wpu%ci pomiędzy woski odrobinę soli zobrusa i patrzy& >%miechną się& 4iCriCri&

-o" ?eny pojawia się na obrusie, obok 7ili#anki& 'ielki rozhowor zdarze", nieustających7akcik!w, jak rechot #abi w stawie, r!j komar!w, r!j gwiazd, chmura mnie zawierająca,mnie zacierająca, ze mną pynąca, su7it z archipelagiem i p!wyspami, z punkcikami izaciekami, a# po nudną biao%$ nad roletą… bogactwo drobiazg!w, kt!re mo#e i byopokrewne moim i Fuksa grudkom, patyczkom etc… a mo#e i z drobiazgami ?eona jako%to się ączyo… bo ja wiem, mo#e dlatego tylko tak my%laem #e byem nastawiony nadrobiazgi… rozdrobniony… och, ja byem taki rozdrobniony=…

)atasia podsunęa ?enie popielniczkę&

25

Page 26: Witold Gombrowicz - Kosmos

7/27/2019 Witold Gombrowicz - Kosmos

http://slidepdf.com/reader/full/witold-gombrowicz-kosmos 26/108

3nie uderzyo wy%lizgującym się zimnym nie7oremnym usta buch w usta precz wonsiatka z nogą skręcone wykręcone i cisza gucha cisza jama nic… a z zamętu, zrozbetania ;gdy )atasia ju# odstąpia< jawi się konstelacja ustna byszcząca nieodparcie, ja%niejąca& I ponad wszelką wątpliwo%$0 usta odnoszą się do ust=

+pu%ciem oczy, zn!w tylko rączkę widziaem na obrusie, podw!jnoustądwoi%ciewargową i tak i siak dwoistą niewinnie zepsutą czystą o%lizgą wlepiem sięoczami w rączkę oczekując, wtem st! zaroi się rękami, co to, rączka ?eona, rączkaFuksa, ręce )ulki, ręce ?udwika, tyle rąk w powietrzu… a to osa= Osa wleciaa do pokoju&'yleciaa& /ęce się uspokoiy& (nowu * opadająca 7ala, spok!j wraca, ja my%lę jak to ztymi rękami, co to takiego, ?eon odezwa się do ?eny0 * /ozliczna przygodo&

„/ozliczna przygodo, daj no tatce zapalający się 7os7or: ;zapaki<& 9/ozliczna przygodo:mawia do niej, albo 9tusioku osioku: albo 9zachwyte"ku pomale"ku:, lub jeszcze

inaczej& )ulka zaparza zi!ka, ?udwik czyta, Fuks dopija herbatę= ?udwik odkada gazetę,?eon spogląda, ja my%laem, jak to, niby, czy ręce zaroiy się, zawrzay, dlatego, #e osa,czy dlatego, #e ręka na stole… bo, 7ormalnie biorąc byo niewątpliwe, #e ręce zaroiy się zpowodu osy… ale kt!# m!g zaręczy$, czy osa nie bya tylko pretekstem dla wezbraniarąk w związku z jej rączką… Podw!jny sens… a to rozdwojenie ączyo się mo#e ;kt!#m!g wiedzie$< z rozdwojeniem ust )ata%ka * ?ena… z rozdwojeniem wr!bel * patyk…6ądziem& +pacerowaem sobie na pery7eriach& ' %wietle lampy bya ciemno%$ krzak!wza drogą& +pa$& )orek na 7laszce& )awaek korka, przylepiony do szyjki tej butelki,wyania się i nasuwa…

26

Page 27: Witold Gombrowicz - Kosmos

7/27/2019 Witold Gombrowicz - Kosmos

http://slidepdf.com/reader/full/witold-gombrowicz-kosmos 27/108

IK

.astępny dzionek pojawi się roztargniony, suchy i byszczący, w l%nieniu, niepodobnabyo skupi$ uwagi, z niebiesko%ci niebios wytaczay się kuliste oboczki, pulchne iniepokalane& (anurzyem się w skryptach, gdy# po wczorajszych nadu#yciachzapanowaa we mnie surowo%$, odraza do dziwactw, asceza& P!j%$ do patyka(obaczy$, czy co% nowego nie zaszo, zwaszcza po dyskretnym powiadomieniu wczoraj,przy kolacji, przez Fuksa, #e patyk i nitka zostay przez nas wykryte… 'strzymywamnie niesmak do tej historii, potworkowatej jak p!d niedonoszony& 'sadziwszy gowę wręce, wkuwaem, a zresztą wiedziaem, #e w p!j%ciu do patyka Fuks mnie wyręczy, cho$nie pr!bowa ze mną m!wi$ o tym * bo temat ju# się nam wyczerpa * ale wiedziaem,#e z wewnętrznej pr!#ni p!jdzie tam, do muru& +kupiem się na skryptach, a on kręci siępo pokoju, w ko"cu poszed& I wr!ci, zjedli%my, jak zawsze, drugie %niadanie w naszympokoju ;przyniosa )atasia<, ale nic nie m!wi… a# dopiero okoo czwartej, po drzemce,odezwa się z !#ka0 * 1hod2 no, co% ci poka#ę&

.ie odpowiedziaem * miaem ochotę upokorzy$ go * brak odpowiedzi bynajdotkliwszą odpowiedzią& >pokorzony, milcza, nie o%mieli się nalega$, ale mijayminuty, zacząem się goli$, w ko"cu zapytaem0 * 8est co% nowego Odpowiedzia0 * Itak, i nie& )iedy sko"czyem z goleniem, rzek0 * .o, chod2, poka#ę ci& 'yszli%my zzachowaniem zwykych ostro#no%ci wobec domu, kt!ry spogląda szybami, dotarli%my do

patyka& Powiao rozpaleniem muru i wonią szczyn, czy jabek, tu# obok by %ciek i #!te2d2ba… daleko%$, kraniec, #ycie osobne w ciszy gorącej, brzęczenie& Patyk by, jake%mygo zostawili, wisia na nitce&

 — Przyjrzyj się temu * wskaza kupę rupieci w otwartych drzwiczkach budki& * 'idziszco%

 — .ic&

 — .ic

 — .ic&

 — (upenie nic

 — .ic&

+ta przede mną i nudzi * mnie, siebie&

 — Popatrz na ten dyszel&

 — 1o

27

Page 28: Witold Gombrowicz - Kosmos

7/27/2019 Witold Gombrowicz - Kosmos

http://slidepdf.com/reader/full/witold-gombrowicz-kosmos 28/108

 — (auwa#ye% go wczoraj

 — 3o#liwe&

 — 1zy le#a akurat tak samo 1zy od wczoraj nie zmieni poo#enia

.udzi * i nie mia co do tego zudze" * zia 7atalizmem czowieka, kt!ry musi nudzi$,sta pod murem i to wszystko byo jaowe do ostateczno%ci, czcze& .aciska0 *Przypomnij sobie… ale wiedziaem, #e naciska z nud!w, i to mnie nudzio& 3r!wka #!tamaszerowaa po dyszlu zamanym& .a szczycie muru ody#ki jakiego% ziela rysoway sięczysto w przestworzu, nie pamiętaem, skąd miaem pamięta$, mo#e dyszel zmienipoo#enie, mo#e nie zmieni poo#enia… )wiatek #!ty&

.ie dawa za wygraną& +ta nade mną& 1o byo przykre, to i# w tym miejscu oddalonym

pustka naszego znudzenia spotykaa się z pustką tych tam rzekomych znak!w, poszlak,nie będących poszlakami, z caą tą bzdurą * dwie pustki, a my między nimi& (iewnąem&Powiedzia& Przypatrz się, w co ten dyszel celuje&

 — ' co

 — ' pokoik )atasi&

 — 4ak& -yszel by wycelowany wprost w jej pokoik przy kuchni, w tej przybud!wce, obokdomu&

 — 5a…

 — 'a%nie& 8e%li dyszel nie zosta ruszony, no to nic, rzecz jest bez znaczenia& 5le je%lizosta ruszony, to po to #eby nas na )atasię naprowadzi$… )to%, uwa#asz, kto skapowaz tego, co ja o patyku i nitce napomknąem wczoraj przy kolacji, #e my ju# jeste%my natropie, przychodzi tutaj w nocy i dyszel nastawia na pokoik )atasi& 4o jakby nowastrzaka& 'iedzia, #e jeszcze raz przyjdziemy popatrze$, czy nie ma nowego znaku&

 — 5le skąd#e ty wiesz, #e dyszel zosta ruszony

 — Pewno%ci nie mam& 5le co% mi tak wygląda& .a trocinach jest %lad, jakby przedteminaczej le#a… 5 te# popatrz na te trzy kamyki… i te trzy koki… i te trzy trawki wyrwane…i te trzy guziki, od sioda chyba… .ic nie widzisz

 — 1o

 — Formują jakby tr!jkąty, wskazujące na dyszel, jakby kto% chcia zwr!ci$ naszą uwagęna dyszel… taki, uwa#asz, rym ku dyszlowi wytwarzają& 4o jest… chyba… jak uwa#asz

Oderwaem się od mr!wki #!tej, kt!ra raz po raz pojawiaa się między rzemieniamipędząc w lewo, w prawo, w ty, naprz!d, prawie go nie suchaem, suchaem piąte przez

28

Page 29: Witold Gombrowicz - Kosmos

7/27/2019 Witold Gombrowicz - Kosmos

http://slidepdf.com/reader/full/witold-gombrowicz-kosmos 29/108

dziesiąte, jakie# idiotyczne, nędza, bieda z nędzą, upokorzenie, caa ta zgaga nasza,niesmak, bzdura, unoszące się nad kupą gruzu i rupieci, pod tym murem, i gęba jegory#a, wyupiasta, wzgardzona& (acząem zn!w wywodzi$, #e komu by się chciao, kto bytam 7abrykowa znaki tak nieznaczne, #e prawie niewidoczne, kt!# m!gby kalkulowa$, #emy się poapiemy w zmianie kierunku dyszla… przecie nikt z klepkami w porządku… 5lemi przerwa0 * 5 kto ci powiedzia, #e ten kto% ma klepki w porządku 5 druga rzecz0skąd wiesz, ile on znak!w 7abrykuje 3o#e my%my tylko jeden z wielu odkryli… Objąruchem ręki ogr!d i dom0 * 4u mo#e roi się od znak!w…

+tali%my * gruda, pajęczyna * i ju# byo wiadomo, #e tego tak nie zostawimy& 1!#innego mieli%my do roboty

'ziąem do ręki kawaek cegy, obejrzaem, odo#yem i powiedziaem0 * .o co6ędziemy %ledzi$ po linii dyszla /oze%mia się wstydliwie&

 — .ie ma rady& +am rozumiesz& -la %więtego spokoju& 8utro niedziela& Ona mawychodne& 4rzeba będzie zrobi$ rewizję w jej pokoiku, zobaczy się, czy tam czego się niezobaczy… 5 jak nie, przynajmniej sko"czy się zawracanie gowy= 'patrywaem się wgruz, on tak#e * jakbym chcia odczyta$ z niego nieznaczny a %wi"ski umyk boczący sięwargi i, rzeczywi%cie, zdawao się, #e gruz, orczyki, rzemienie, %miecie jęy pulsowa$atmos7erą wy%lizgnięcia krą#ącego, zarysem tego wypaczenia… wraz z popielniczką,siatką !#ka, stuleniem i rozchyleniem… i wszystko to ju# wibrowao, wrzao, dosięgając?eny, co mnie przera#ao, bo, pomy%laem, jak#e# to, znowu będziemy dziaa$ i dziaającurzeczywistnia$… wprowadzimy w akcję cay ten dyszel, ja będę dobiera się do ust od

strony, teraz, tego gruzu * co mnie zachwycao * gdy#, my%laem, och, zaczniemydziaa$, wedrzemy się dziaaniem w zagadkę, ba, ba, przedosta$ się do pokoiku )atasi,rewidowa$, zobaczy$, sprawdzi$= +prawdzi$= Och, dziaanie wyja%niające= I, och,dziaanie zaciemniające, w noc, w chimerę wprowadzające=

.ie, mimo wszystko, poczuem się lepiej * powr!t nasz #wirowaną %cie#ką by jakpowr!t dw!ch detektyw!w * opracowywanie naszych plan!w we wszystkichszczeg!ach pozwolio mi przetrwa$ z honorem do dnia następnego& )olacja przeszaspokojnie, moje pole widzenia ograniczao się coraz bardziej do obrusa, coraz trudniejprzychodzio mi podnosi$ wzrok na nich, patrzyem na obrus, gdzie rączka ?eny… dzi%spokojniejsza, bez drgnie" wyra2niejszych ;ale to mogo by$ wa%nie dowodem, #e to onadyszel nastawia=<… i inne ręce, na przykad ręka ?eona, ospaa, lub do" ?udwika erotoCnieeroto i rączyna )ulki, jak karto7el na buraku, piąsteczka wystająca z babsztylowategoramienia, rozo#ystego, co wywoywao nieprzyjemno%$ cicho wzrastającą… kt!rastawaa się jeszcze nieprzyjemniejsza w okolicach okcia, gdzie czerwono%$spierzchnięta przechodzia w sine i 7ioletowe zatoczki, będące wprowadzeniem w innezakamarki& )ombinacje, zawie, męczące, rąk, podobne do kombinacji na su7icie, na%cianach… wszędzie… /ęka ?eona przestaa bębni$, ują on dwoma palcami ręki prawejpalec ręki lewej i tak go trzyma przypatrując się z uwagą, zastygą w u%miechu

marzącym& Oczywi%cie rozmowa tam, w g!rze, nad rękami, nie ustawaa, ale ledwie to iowo mnie dochodzio, zahaczano o rozmaite tematy, a w pewnej chwili ?udwik

29

Page 30: Witold Gombrowicz - Kosmos

7/27/2019 Witold Gombrowicz - Kosmos

http://slidepdf.com/reader/full/witold-gombrowicz-kosmos 30/108

powiedzia, #e jak ojciec my%li, niech ojciec wyobrazi sobie dziesięciu #onierzy, idącychgęsiego jeden za drugim, jak ojciec my%li, ile czasu potrzeba by na zu#ycie wszystkichmo#liwych kombinacji w uszeregowaniu tych #onierzy, przestawiając na przykadtrzeciego na miejsce pierwszego i tak dalej… gdyby%my przyjęli, #e co dzie" dokonujemy jednej zmiany ?eon zastanowi się0 * za trzy miesiącusium ?udwik powiedzia0

 — -ziesię$ tysięcy lat& 4o zostao obliczone&

 — 1zowieku * powiedzia ?eon& * 1zowieku… 1zowieku… (amilk, siedzianastroszony& 3ogoby się zdawa$, #e u#yte przez ?udwika sowo 9kombinacja: pozostajew pewnym związku z 9kombinacjami:, kt!re mnie się nasuway, mogoby wyda$ siępewnym do%$ szczeg!lnym zbiegiem okoliczno%ci, #e on napomkną o kombinacjach#onierzy akurat, gdy ja tonąem w tylu kombinacjach * czy# to prawie nie wyglądao nago%ne s7ormuowanie moich niepokoj!w * och 9prawie:, ile# razy ju# to 9prawie: dao

mi się we znaki * ale trzeba te# wzią$ pod uwagę, #e mnie uderzya ta powiastka o#onierzach poniewa# ączya się z moimi niepokojami i wydobyem ją z tego powodu zwielu innych rzeczy, kt!re te# m!wiono& 4ak to !w zbieg okoliczno%ci by w czę%ci ;och, wczę%ci=< przeze mnie spowodowany * i to wa%nie byo trudne, okropne, mylące, to #e janie mogem nigdy wiedzie$ w jakim stopniu jestem sam sprawcą kombinujących sięwok! mnie kombinacji, och, na zodzieju czapka gore= Bdy się zwa#y, jak olbrzymia ilo%$d2więk!w, ksztat!w, dochodzi nas w ka#dym momencie istnienia… r!j, szum, rzeka…c!# atwiejszego, jak kombinowa$= )ombinowa$= 4o sowo zaskoczyo mnie przezsekundę, jak dzikie zwierzę w ciemnym lesie, ale zaraz utonęo w rozgardiaszu siedmiuos!b siedzących, m!wiących, jedzących, kolacja odbywaa się nadal, )atasia podaa

?enie popielniczkę…

„4rzeba będzie to wszystko wy%wietli$, wyja%ni$, doj%$ do sedna:… ale nie wierzyemaby inspekcja pokoiku cokolwiek wy%wietlia, tyle tylko, #e ten nasz projekt na jutropozwala jako% lepiej wytrzymywa$ tę dziwną zale#no%$ ust od ust, miasta od miasta,gwiazdy od gwiazdy… i ostatecznie c!# takiego dziwnego, #e usta odsyają do ust, gdyciągle, bez przerwy, jedno odsyao mnie do drugiego, za jednym drugie się czaio, zaręką ?udwika ręka ?eny, za 7ili#anką szklanką za smugą na su7icie wyspa, %wiat bydoprawdy rodzajem parawanu i nie udziela się inaczej jak tylko przekazując mnie wcią#dalej * rzeczy bawiy się mną w pikę= .agle co% stuknęo&

Odgos jakby kto% kijem stukną w kij * kr!tko, sucho, nie mocno, * cho$ by to odgososobny, tak bardzo osobny, #e wybi się z cao%ci gos!w& )to stukną 1o stuknęo@cierpem& 1o% w rodzaju 9zaczyna się: za%witao mi w gowie, zamarem, nu#e, zjawo,wya2=… ale d2więk zaprzepa%ci się w czasie, nic nie nastąpio, mo#e by to trzaskkt!rego% z krzese… nic wa#nego…

.ic wa#nego& .azajutrz niedziela, kt!ra wprowadzaa zak!cenia w nasz tryb #ycia,wprawdzie, jak co dzie", obudzia mnie )atasia i troszkę postaa nade mną z czystej

#yczliwo%ci, ale sprzątaniem pokoju zajęa się sama pani 3a"cia, kt!ra tocząc się nawsze strony ze %ciereczką opowiadaa, jak to w -rohobyczu mieli 9adny parter willi z

30

Page 31: Witold Gombrowicz - Kosmos

7/27/2019 Witold Gombrowicz - Kosmos

http://slidepdf.com/reader/full/witold-gombrowicz-kosmos 31/108

wygodami: i wynajmowaa pokoje z utrzymaniem, lub bez, potem sze%$ lat w Putusku 9wwygodnym apartamencie na trzecim piętrze: ale opr!cz staych lokator!w miaa na karkunieraz i sze%ciu stoownik!w 9z miasta:, ludzi przewa#nie starszych, z chorobami, a totemu papkę, temu zupkę, a to nic kwa%nego, a# powiadam sobie, nie, tak dalej nie, do%$,nie mogę, i m!wię to moim dziadom, trzeba byo widzie$ tę rozpacz, paniusiu nasza, ktoo nas zadba, ja im na to, a widzicie, za du#o serca wkadam, zdzieram się, co to, mamsię zabija$ i tym bardziej, #e ?eona cae #ycie musiaam dogląda$, pan nie ma pojęcia, ato, a tamto, wiecznie co%, ja wprost nie wiem jak by ten czowiek beze mnie, kawę mu do!#ka cae #ycie, cae #ycie, na szczę%cie ja ju# taka, nier!bstwa nie znoszę, od rana dowieczora, od wieczora do rana, zresztą jak i co, to i zabawi$ się, z wizytą, albo go%ciprzyją$, wie pan, ?eona siostra cioteczna jest za hrabią )oziebrodzkim, a jak#e, i kiedy jaza ?eona wychodziam to jego 7amilia nosem kręcia, a i sam ?eon tak się ba cioci, panihrabiny, #e dwa lata mnie nie prezentowa, ja m!wię ?eon, ty się nie b!j, ja ci tę ciocięzakasuję i raz w gazecie przeczytaam #e bal na cel dobroczynny, a w komisji

organizacyjnej pani hrabina )oziebrodzka, nic ?eonowi nie m!wię, tylko m!wię ?eonp!jdziemy na ba, to, m!wię panu, ze dwa tygodnie w sekrecie się przygotowywaam,dwie krawczynie, 7ryzjerka, masa#e, pedikurę nawet zrobiam dla kura#u, bi#uterie od 4elipo#yczyam, ?eon jak mnie zobaczy zdębia, ja nic, wchodzimy na salę, muzyka, ja ?eonapod pachę wprost na panią hrabinę, to ona, wie pan, odwr!cia się tyem= 57ront mniezrobia= 8a do ?eona, ?eon, twoja ciotka jest arogantka i splunęam, on, wie pan, anisowa, on ju# taki, gada, gada, a jak co do czego, to nic, albo zacznie kręci$, wykręca$,ale potem, jake%my w )ielcach mieszkali, a ja kon7itury sma#yam, niejeden obywatelokoliczny u nas bywa, te kon7itury na miesiące z g!ry zamawiali, zamilka, %cieraa kurze,milczaa, jakby w og!le się nie odzywaa, a# Fuks zapyta0 * .o i co

'tedy powiedziaa, #e jeden z lokator!w, co go miaa w Putusku, by suchotnik i trzebamu byo dawa$ %mietanę trzy razy dziennie 9a# do odbrzydliwo%ci:… i wysza& 1o towszystko znaczyo 8aki by sens 1o się kryo za tym 5 szklanka -laczego wczorajzwr!ciem uwagę na szklankę w saloniku, pod oknem, na stole, wraz z dwiema szpulkamile#ącymi obok * dlaczego spojrzaem na to przechodząc * czy to byo co% godnegouwagi * czy nie zej%$ na d!, jeszcze raz przyjrze$ się, sprawdzi$ Fuks tak#e musia wsekrecie sprawdza$, bada$, przygląda$ się i przemy%liwa$, on tak#e by wielcerozdrobniony * gupio rozdrobniony& Fuks, tak… ale on ani w setnej czę%ci nie mia tych,

co ja, powod!w…?ena, jak krew, krą#ąca w tej bzdurze=

.ie mogem oprze$ się wra#eniu, #e za wszystkim kryje się ?ena, dą#ąca do mnie,wytę#ona w przedzieraniu się wstydliwym, sekretnym… Prawie widziaem ją0 bądzi podomu, rysuje na su7itach, nastawia dyszel, wiesza patyk, ukada 7igury z przedmiot!wprzemykając się wzdu# %cian, za węgami… ?ena… ?ena… przedzierająca się domnie… bagająca mo#e o pomoc= .onsens= 4ak, nonsens, ale z drugiej strony, czy mogotak by$ #eby dwie anomalie * !w 9związek: ust i owe znaki * nie miay ze sobą nic

wsp!lnego .onsens& 4ak, nonsens, ale mogo# by$ cakowicie urojeniem co% taknatę#onego we mnie, jak to ska#enie ?eny wargami )atasij )olację zjedli%my z )ulką

31

Page 32: Witold Gombrowicz - Kosmos

7/27/2019 Witold Gombrowicz - Kosmos

http://slidepdf.com/reader/full/witold-gombrowicz-kosmos 32/108

tylko, gdy# ?ena wybraa się z mę#em & do znajomych, ?eon by na brid#u, )atasia przyniedzieli miaa wychodne, wysza zaraz po obiedzie&

)olacja, okraszona gosem )ulki nieustającym * to ją napadao wida$ z dala od ?eona* i dopiero, #e lokatorzy, #e z lokatorami, #e cae #ycie, panowie nie mają pojęcia, a totemu je%$, temu po%ciel, temu lewatywa, tamten z piecykiem, o piecyk… ledwiesuchaem, co% tam #e 9z dziwkami:… 9butelka za !#kiem, ju# prawie na skonaniu, zbutelkami:… 9mu m!wię, grymasy, grymasy, ale szalik tam gdzie pan wie:… 9nau#eraamsię, naharowaam, nie z kamienia:… 9ajdactwo, #e niech ręka boska:… 9skaranie bo#e zbrudactwem, 8ezus:… jej oczka %ledziy nasze spo#ywanie, jej biust opiera się o st!, ana okciu sk!ra zuszczona przechodzia w r!#owy 7iolet, jak na su7icie popryszczeniąg!wnej zatoki w bladawą wysypkę #!tawą… 9Bdyby nie ja, to by pomarli:… 9nieraz wnocy, jak stęka:… 9to ?eona przetranslokowali i wynajęli%my:… 6ya jak su7it, za uchemmiaa co% w rodzaju bąbla stwardniaego i zaczyna się las, wosy, z początku dwa, czy

trzy, jakby pier%cienie woskowate, potem las, czarno * siwawe, gęste, zwijające się,skręcone, miejscami pukle, miejscami kaki, dalej gadko, spada, sk!ra na karku naglebardzo delikatna, biaa, a zaraz tu# rysa, jak od paznokcia i zaczerwienienie, niby plamapotem nad ramieniem, u skraju bluzki, zaczynaa się nie%wie#o%$, jakby zu#ycie, ginącepod bluzką i tam, pod bluzką, ciągnące się, a# po inne krosty, przygody… 6ya, jal su7it…98ake%my mieszkali w -rohobyczu:… 9angina, dale reumatyzm, kamienie w wątrobie:…6ya, jak su7it, nie dc objęcia, nie do wyczerpania, niezmierzona w swoich wyspach,archipelagach, krainach… Po kolacji odczekali%my, a# posza spa$ i, okoo dziesiątej,przystąpili%my do dziaania& (jawiska, kt!re%my rozpętali dziaaniem +7orsowanie drzwido pokoiku )atasi nie nastręczao trudno%ci, wiedzieli%my, #e klucz zostawia zawsze na

oknie, zaro%niętym bluszczem& 4rudno%$ polegaa na tym, #e nie mieli%my #adnejgwarancji, i# ten kto%, kto nas za nos wodzi * przypu%ciwszy, i# kto% nas wodzi za nos* nie zaczai się i nie %ledzi z ukrycia… i nawet m!g narobi$ gwatu, c!# mo#na byowiedzie$ +poro czasu zajęo nam waęsanie się w pobli#u kuchni i obserwacja, czy niktnie wypatruje * ale dom, okna, ogr!dek, przebyway sobie spokojnie w nocy, najechanejobokami gęstymi i rozczapierzonymi, spomiędzy kt!rych wypywa sierp księ#yca,rozpędzony& Psy uganiay się między drzewkami& 6ali%my się %mieszno%ci& Fuks pokazami pudeeczko, kt!re trzyma w ręce&

 — 1o to jest  — Gaba& Gywa& -zi% ją zapaem&

 — 5 to co znowu

 — 8akby nas kto% przyapa, powiemy, #e%my się zakradli #eby jej #abę w !#kopodpu%ci$… -la witza=

4warz jego biaoCry#oCrybia, odpalona przez -rozdowskiego& Gaba, owszem, to sprytne=

I #aba, trzeba przyzna$, nie bya nie na miejscu, jej o%lizgo%$, wok! o%lizgo%ci katasinejkrą#ąca… a# to mnie zdziwio, zaniepokoio… i tym bardziej, #e nie bya te# tak daleka

32

Page 33: Witold Gombrowicz - Kosmos

7/27/2019 Witold Gombrowicz - Kosmos

http://slidepdf.com/reader/full/witold-gombrowicz-kosmos 33/108

wr!blowi * wr!bel i #aba * #aba i wr!bel… czy za tym co% się nie kryje 1zy to nic nieznaczy Fuks powiedzia0

 — 1hod2my zobaczy$, co z wr!blem& I tak trzeba jeszcze odczeka$&

Poszli%my& Pod drzwiami, w krzakach, wiadomy mrok,

wiadomy zapach, zbli#yli%my się do miejsca wiadomego, ale o wzrok daremnie tuk się oczer", raczej o wielo%$ rozmaitych

czerni, zacierających * byy tam czarne jamy, zapadające się, obok innych dziur, s7er,warstw, zatrutych p!istnieniem i to zlewao się w rodzaj mikstury hamującej, opornej&3iaem latarkę, ale nie wolno byo jej u#y$& 'r!bel musia by$ przed nami, o dwa kroki,wiedzieli%my gdzie, ale nie mogli%my dosięgną$ go wzrokiem, po#eranym przez to co%

zaprzeczającego, ciemno%$& 'reszcie… zamajaczy jak gdyby o%rodek ksztatu,zagęszczenie nie większe od gruszki… wisia…

 — 8est&

' cichej ciemno%ci #aba, z nami będąca, się odezwaa… nie, #eby gos wydaa, ale jejistnienie, pobudzone istnieniem wr!bla, dao zna$ o sobie& 6yli%my z #abą… ona tu bya,wraz z nami, wobec wr!bla, pokumana z nim w s7erze #abioCwr!blowej, i sprowadzaa mitu wy%lizg wargowy umyk… i tercet wr!belC#abaC)atasiutka pchną mnie w tę jej jamęustną i z jamy czarnej krzak!w uczyni jamę jej otworu gębowego, opatrzoną tym jej

zmanierowanym 7igielkiem wargowym… uskakującą& Gądza& @wi"stwo& +taem bezruchu, Fuks ju# wyco7ywa się z krzak!w, 9nic nowego: szepną, a, kiedy wyszli%my nadrogę, noc z niebem, z księ#ycem, z nawaą obok!w o brzegach wysrebrzonych,zaja%niaa& -ziaa$= +zalone tuko się we mnie pragnienie dziaania, wiatruoczyszczającego, got!w byem rzuci$ się na wszystko=

5le biedne byo to nasze dziaanie, #al się 6o#e * dwaj spiskowcy z #abą i po liniidyszla& 8eszcze raz ogarnęli%my spojrzeniem scenę0 dom i cienko majaczące się pniedrzewek, biae od wapna, i zagęszczenia wielkich drzew w gębi i roztaczająca sięprzestrze" ogr!dka * namacaem klucz na oknie, w bluszczu, wsadziwszy go w zamek

uniosem nieco drzwi w zawiasach, aby nie skrzypiay& ' tym czasie #aba w pudekuprzestaa by$ wa#na, przesunęa się na dalszy plan& .atomiast, gdy otworzyy się drzwi, jama pokoiku, maego, niskiego, zalatująca gorzkim i dusznym zapachem, ni to z pralni, zchleba, z zi!ek, ta jama katasina podniecia mnie, usta spartaczone rozssay mi się,wsysające, i musiaem uwa#a$ #eby Fuks nie poapa się w zaburzeniach mojegooddechu&

'szed z latarką i #abą, a ja stanąem w drzwiach uchylonych, #eby str!#owa$&

+tumione %wiato latarki, owiniętej chustką, przemykao się po !#ku, sza7ie, stoliku,koszu, p!ce, wyaniając kolejno coraz inne miejsca, kąty, 7ragmenty, bieliznę, szmatki,grzebie" zamany, lusterko, talerzyk z monetami, mydo szare, rzeczy i rzeczy

33

Page 34: Witold Gombrowicz - Kosmos

7/27/2019 Witold Gombrowicz - Kosmos

http://slidepdf.com/reader/full/witold-gombrowicz-kosmos 34/108

występujące jedna po drugiej, jak na 7ilmie, gdy na zewnątrz oboki szy za obokami * jaw drzwiach, byem między tymi dwoma pochodami0 rzeczy i obok!w& I cho$ ka#da z tychrzeczy w pokoiku bya jej, )atasi, one uzyskiway co% z niej dopiero w zespole, stwarzającnamiastkę jej obecno%ci, obecno%ci wt!rnej, kt!rą gwaciem poprzez Fuksa * jegolatarką * sam umieszczony z boku, na stra#y& Bwaciem powoli& Plama %wietlnaprzesuwająca się, przeskakująca, chwilami zatrzymywaa się na czym%, jakby wzamy%leniu, aby znowu szpera$, myszkowa$, dobiera$ się i wymacywa$ w poszukiwaniuuporczywym %wi"stwa * tego szukali%my, za tym węszyli%my& @wi"stwo= @wi"stwo= 5#aba bya w pudeku, kt!re poo#y na stole&

Podrzędno%$ sugowata, rodem z grzebyka brudnego i wyszczerbionego, lusterkazatuszczonego, ręcznika cienkiego, wilgotnego * dobytek su#ącej, miejski ju#, a jeszcze wsioski, prostoduszny, kt!ry obmacywali%my aby się dobra$ do grzeszno%ciwywichniętej %lisko, kt!ra tu, w tej jamie bez maa ustnej, taia się zacierając %lady…

'ymacywali%my zepsucie, zboczenie, nikczemno%$& Bdzie% to musiao tutaj by$= 'temlatarka napotkaa du#ą 7otogra7ię w kącie za sza7ą, i wyjrzaa z ramek )atasia… z ustamibez zmazy= O dziwo= 1zyste, uczciwe usta, poczciwie wiejskie= .a twarzy o wielemodszej, okrąglejszej= )atasia od%więtna, z uroczystym dekoltem, na awce pod palmą,za kt!rą widnia dzi!b odzi, trzymana za rączkę przez tęgiego majstra, wąsacza, wsztywnym konierzyku… )atasia u%miechająca się przyjemnie…

Bdy, zbudziwszy się w nocy, mogliby%my przysięga$, #e okno jest po prawej stronie,drzwi za naszą gową, wystarczy jeden jedyny znak orientacyjny, po%wiata z okna, szmerzegarka, aby od razu i w spos!b ostateczny wszystko umeblowao się nam w gowie, jak

trzeba& 1o teraz /zeczywisto%$ narzucia się piorunująco * wszystko wr!cio do normy, jak przywoane do porządku& )atasia0 zacna gospodyni, kt!ra w wypadkusamochodowym uszkodzia sobie g!rną wargę my0 para lunatyk!w…

+trapiony, spojrzaem na Fuksa& On mimo wszystko wcią# szuka, latarka znowumyszkowaa, rachunki na stole, po"czochy, %więte obrazki, 1hrystus i 3atka 6oska zbukietem * ale c!# z tego szukania 4o byo ju# tylko nadrabianie miną&

 — (abieraj się * szepnąem& * 1hod2my&

'szelka mo#liwo%$ %wi"stwa ulotnia się z o%wietlanych rzeczy, natomiast samoo%wietlanie stao się %wi"skie * macanie, węszenie, przybrao samob!jczy charakter *my dwaj w tym pokoiku, jak dwie lubie#ne mapy& ( u%miechem nieprzytomnymodwzajemni mi spojrzenie i nadal bądzi latarką po pokoju, wida$ byo, #e w gowie mazupenie pusto, nic, nic, nic, jak kto%, kto spostrzega, #e zgubi wszystko, co ni!s, a mimoto idzie dalej… i jego klapa z -rozdowskim pokumaa się z tą klapą, zlao się wszystko w jedną klapę… z u%miechem ju# nieprzyzwoitym, z burdelu, podgląda )ata%ce jejtasiemki, watę, brudne po"czochy, p!ki, 7iraneczki, widziaem, sam będąc w cieniu, jakon to robi… ju# tylko z zemsty i dla 7asonu, wasną lubie#no%cią mszcząc się za to, #e

ona przestaa by$ lubie#na& Obmacywanie, plama %wietlna ta"cząca wok! grzebienia,obcasa… 5le na nic= .a darmo= 'szystko to ju# nie miao sensu i powoli rozpadao się

34

Page 35: Witold Gombrowicz - Kosmos

7/27/2019 Witold Gombrowicz - Kosmos

http://slidepdf.com/reader/full/witold-gombrowicz-kosmos 35/108

 jak paczka po przecięciu sznurka, przedmioty obojętniay, nasza zmysowo%$ konaa& I ju#zbli#aa się gro2na minuta, w kt!rej nie wiadomo co robi$& '!wczas co% zauwa#yem&

4o co% mogo by$ niczym, ale mogo i nie by$ niczym& .ajprawdopodobniej niewa#ne…ale w ka#dym razie…

Idzie o to, #e o%wietli igę, tym szczeg!lną, #e wbitą w blat stou&

/zecz nie byaby godna uwagi, gdyby nie to, #e ja ju# poprzednio zauwa#yem rzecznieco dziwniejszą, mianowicie stal!wkę wbitą w sk!rkę od cytryny& 'ięc, kiedy wymacatę igę wbitą, ująem go za rękę i naprowadziem latarkę na stal!wkę * po to jedynie,#eby przywr!ci$ naszemu tutaj przebywaniu pozory %ledzenia&

5le wtedy latarka zaczęa porusza$ się #wawo i po chwili odszukaa co% * mianowicie

pilnik od paznokci na komodzie& Pilnik by wbity w pudeeczko tekturowe& 4ego pilnikaprzedtem nie dostrzegem, latarka mi go pokazywaa, jak gdyby m!wiąc 9co ty na to:

Pilnik * stal!wka * iga… latarka bya teraz, jak pies, kt!ry wpad na trop, przeskakiwaaz przedmiotu na przedmiot i odkryli%my jeszcze dwa 9wbicia:0 dwie agra7ki, wbite wtekturkę& .ie byo to wiele& .ie byo to wiele, a jednak w nędzy naszej stwarzao nowykierunek dziaania, latarka pracowaa skacząc, rozpatrując… i oto jeszcze co%… jeszczegw!2d2 wbity w %cianę i o tyle dziwny, #e o parę centymetr!w nad podogą& 5le dziwno%$gwo2dzia nie bya ju# wa%ciwie dostateczna, byo poniekąd nadu#yciem z naszej strony#e%my tak gw!2d2 o%wietlali… I nic więcej… nic… wcią# szukali%my, ale ju# szukanie się

wyczerpywao, w jamie dusznej pokoiku dokonywa się rozkad… i w ko"cu ustaalatarka… co dalej

Otworzy drzwi, zaczęli%my się wyco7ywa$& Przed samym odej%ciem za%wieci kr!ciutkowprost w usta )atasi& 8a opierając się o wnękę okna poczuem pod ręką motek iszepnąem 9motek:, pewnie dlatego, #e motek wiąza się z gwo2dziem, wbitym w %cianę&6ez znaczenia& 1hod2my& (amknęli%my drzwi, klucz zosta umieszczony na swoimmiejscu, jaki wiatr idzie g!rą * szepną pod kopuą pędzących obok!w, on, niedojda,odpalony, irytujący, po co mnie z nim, sam sobie jestem winien, wszystko jedno, domstercza przed nami, za drogą wysokie %wierki te# sterczay, drzewka mae w ogr!dku

sterczay, przypomnia mi się bal, gdy muzyka urywa i pary sterczą, byo gupio&

I co 'raca$ i spa$ Okrą#ony byem jakim% wyka"czaniem się zupenym i osabieniemwszystkiego& .awet uczu$ nie miaem&

(wr!ci się do mnie, #eby co% powiedzie$, a# tu spok!j rozsadzony zosta waleniem * zcaej siy, rozgo%nym=

@cierpem * to zza domu, od strony drogi, stamtąd te w%cieke uderzenia, kto% wali= 8akmotem= /ozw%cieczone razy mota, cię#kie, #elazne, walące raz za razem, buch, buch,zajadle i z caych si= Euk tego #elaza w nocy bezszelestnej tak zdumiewający, #e prawie

35

Page 36: Witold Gombrowicz - Kosmos

7/27/2019 Witold Gombrowicz - Kosmos

http://slidepdf.com/reader/full/witold-gombrowicz-kosmos 36/108

nie z tego %wiata… Przeciw nam >skoczyli%my pod %cianę, jakby te razy, niezgodne zewszystkim wok!, musiay by$ w nas wymierzone&

.ie ustawao& 'yjrzaem za r!g i zapaem go za rękaw& Pani 3a"cia&

Pani )ulka= ' szla7roku z szerokimi rękawami i, po%r!d tych rękaw!w rozwianych,dysząca i waląca, wznosząca do g!ry mot, czy siekierę, i waląca w pie" drzewa z gowąoszalaą& 'bijająca 1o ona wbijaa +kąd to wbijanie, rozpaczliwe i zajade… kt!re…kt!re… kt!re my%my pozostawili w pokoiku )atasi… a teraz ono szalao olbrzymio tutaj ihuk #elaza kr!lowa=

4amten motek, na kt!ry okciem natra7iem, gdy%my wychodzili z pokoiku, przetwarzającysię w mot, szpilki, igy, stal!wki i gwo2dzie wbite, osiągające maksimum w nagymrozpętaniu& (aledwiem to pomy%la, odepchnąem my%l niedorzeczną, precz, ale w tej#e

chwili inne wbijanie, co% jak omot, rozlego się… z wnętrza domu… Bdzie% z g!ry, zpierwszego piętra, szybsze, gęstsze, towarzyszące tamtym razom, potwierdzającewbijanie, rozsadzając mi m!zg, panika miotaa się w nocy, szale"stwo, to byo jaktrzęsienie ziemi= 1zy nie z pokoju ?eny 'yrwaem się Fuksowi i wpadem do domu,pędziem schodami na g!rę… czy to ?ena

5le, gdym bieg po schodach, wszystko naraz oniemiao * ja, ju# na piętrze,zatrzymaem się dysząc, bo huk, kt!ry mnie gna, sko"czy się& 1isza& .awiedzia mnienawet my%l, zupenie spokojna, czyby nie uspokoi$ się i nie p!j%$ po prostu do naszegopokoju& 5le drzwi ?eny, trzecie z korytarza, byy przede mną, a we mnie dziao się jeszcze

walenie, wbijanie, huk, mot, motek, igy, gwo2dzie, wbijanie, wbijanie, dobi$ się do ?eny,dobija$ się do niej… i w konsekwencji, rzuciwszy się na jej drzwi z pię%ciami, zacząemwali$ i tuc= ( caej siy=

1isza&

3nie przemknęo przez gowę, #e je%li otworzą drzwi, krzyknę 9zodzieje=:, #eby się jako%usprawiedliwi$& 5le nic * i zaleg spok!j, nic nie byo sycha$, nic, nic, oddaliem się cichoi prędko, zeszedem na d!& 5le na dole te# spok!j& Pustka& Gywej duszy& 5ni Fuksa, ani)ulki& 4o #e z pokoju ?eny nikt się nie odezwa, atwo się tumaczyo, nie byo ich, jeszcze

nie wr!cili z wizyty, to nie stamtąd dobiega omot * ale gdzie się podzia Fuks Bdzie)ulka Okrą#yem dom, tu# przy %cianie, #eby mnie z okien nie widziano * sza znik bez%ladu, drzewa, %cie#ki, #wir pod księ#ycem pędzącym, nic więcej& Bdzie Fuks .a paczmi się zbierao, niewiele brakowao #ebym siad i paka& L

'tem widzę, na pierwszym piętrze jedno okno bije %wiatem * pok!j ich, ?eny i ?udwika&

5cha, więc jednak są, syszeli moje dobijanie= -laczego więc nie otworzyli drzwi 1orobi$ (n!w nie miaem nic do roboty, nic, byem bezrobotny& 1o 1o I%$ do pokojunaszego, rozebra$ się, spa$ (aczai$ się gdzie tutaj 1o 1o Paka$ Okno ich napierwszym piętrze byo nie zasonięte, %wiato bio… i… i… akurat naprzeciwko, za

36

Page 37: Witold Gombrowicz - Kosmos

7/27/2019 Witold Gombrowicz - Kosmos

http://slidepdf.com/reader/full/witold-gombrowicz-kosmos 37/108

potem, sta chojar gęsty, rozo#ysty… Bdybym się wdrapa, m!gbym zajrze$… 4enpomys by nieco dziki, ale dziko%$ jego nawiązywaa do dziko%ci, kt!ra przeminęa… ic!# innego miaem robi$

 Doskot, zamęt tego, co się stao, umo#liwia mi tę ideę i miaem ją przed sobą, jak todrzewo, i nic innego przed sobą nie miaem& 'yszedem na drogę, przedarem się dopnia chojarowego i jąem pią$ się pracowicie po tym stworze szorstkim i kującym&-obija$ się do ?eny= -ociera$ do ?eny… resztki tamtego dobijania koatay się we mnie iznowu dobijaem się… i tamto wszystko, pok!j )atasi, 7otogra7ia, szpilki, walenie )ulki,wszystko ustąpio naczelnemu i jedynemu dobijaniu się do ?eny& Ostro#nie piąem się, zgaęzi na gaą2, coraz wy#ej&

.ie byo atwo, trwao dugo, a ciekawo%$ stawaa się gorączkowa0 zobaczy$ ją, zobaczy$ ją * zobaczy$ ją z nim * co zobaczę… Po tym omotaniu, waleniu * co zobaczę

-r#ao we mnie niedawne dr#enie moje przed jej drzwiami, rozjuszone&1o zobaczę 8u# ogarniaem wzrokiem su7it i g!rną czę%$ %ciany, wraz z lampą&

'reszcie ujrzaem&

(baraniaem&

On jej czajnik pokazywa&

1zajnik&+iedziaa na krzeseku, przy stole, z ręcznikiem kąpielowym zarzuconym na plecy, jakszal& On stojąc, w kamizelce, czajnik mia w ręce i jej pokazywa& Ona spoglądaa naczajnik& 1o% m!wia& On m!wi&

1zajnik&

.a wszystko byem przygotowany& 5le nie na czajnik& 4rzeba zrozumie$, co to jest kroplaprzepeniająca czarę& 1o to jest 9za du#o:& Istnieje co% jak nadmiar rzeczywisto%ci, jej

spęcznienie ju# nie do zniesienia&0 Po tylu przedmiotach, kt!rych i wyliczy$ bym nie m!g,igach, #abach, wr!blu, patyku, dyszlu, stal!wce, sk!rce, tekturce etcetera, komin, korek,rysa, rynna, ręka, gaki itd& itd& grudki, siatka, drut, !#ko, kamyki, wykaaczka, kurczę,pryszcze, zatoki, wyspy, iga i tak dalej i dalej i dalej, do znudzenia, do przesytu, teraz tenczajnik, jak Filip z )onopi, ni to od +asa, ni od Dasa, osobno, gratis, jak luksus bezadu,przepych chaosu& -o%$& @cisnęa mi się krta"& 8a go nie przeknę& .ie dam rady& -o%$ ju#& (awraca$& -o domu&

(djęa z siebie ręcznik& 6ya bez bluzki& .ago%cią mnie uderzyo z piersi, ramion& 4ąg!rną nago%cią zaczęa zzuwa$ po"czochy, mą# znowu się odezwa, odpowiedziaa,

zdjęa drugą po"czochę, on opar nogę na krze%le i rozsznurowywa bucik&'strzymywaem się z odwrotem, pomy%laem, #e dowiem się teraz, jaka jest, jak jest z

37

Page 38: Witold Gombrowicz - Kosmos

7/27/2019 Witold Gombrowicz - Kosmos

http://slidepdf.com/reader/full/witold-gombrowicz-kosmos 38/108

nim na goo, nikczemna, poda, brudna, o%lizga, zmysowa, %więta, czua, czysta, wierna,%wie#a, powabna, a mo#e kokietka 3o#e tylko atwa Bęboka 5 mo#e zacięta tylko,lub rozczarowana, znudzona, obojętna, gorąca, chytra, za, anielska, nie%miaa,bezczelna, w ko"cu zobaczę= 8u# uda ukazay się, raz, drugi, zaraz będę wiedzia, nakoniec dowiem się czego%, w ko"cu co% mi się uka#e…

1zajnik&

'zią, przestawi czajnik ze stou na p!kę, i podszed do drzwi&

@wiato zgaso&

'patrywaem się, cho$ nic nie widziaem, ze wzrokiem niewidzącym, wbitym w ciemno%$ jamy, wcią# jeszcze się patrzyem, co mogli robi$ 1o robili I jak robili 4am teraz

wszystko mogo się dzia$& .ie byo gestu, dotknięcia, kt!re by byo niemo#liwe, ciemno%$naprawdę bya nieodgadniona, wia się, albo nie wia, albo wstydzia, albo kochaa, albo wog!le nic, albo co% innego, albo podo%$, zgroza, nigdy niczego się nie dowiem&(acząem zazi$ i opuszczając się powoli my%laem, #e gdyby bya dzieckiem z bardzoniebieskimi oczyma te# mogaby by$ potworem * niebieskookim i dziecinnym& 'ięc como#na wiedzie$

.igdy niczego o niej nie będę wiedzia& (eskoczyem na ziemię, otrzepywaem się,szedem z wolna do domu, na niebie pęd panowa, stada cae gnay rozwichrzone,biao%$ ich %wietlistych zręb!w, czer" jąder, wszystko gnao pod księ#ycem, kt!ry te#

pędzi, wypywa, suną, ciemnia, gas i wyania się niepokalanie, niebiosa ogarnięte byydwoma ruchami sprzecznymi, rozpędzonymi, cichymi * ja idąc zastanawiaem się, czynie wyrzuci$ do diaba wszystkiego, czy nie wyzby$ się tego caego balastu, powiedzie$9pas:, bo, ostatecznie, ta warga )atasina bya, jak z 7otogra7ii wynikao, skazą czystomechaniczną& 'ięc po co mi to I jeszcze do tego czajnik…

Po co mnie kojarzenie ust * jej ust z )atasinymi .ie będę więcej tego robi& (ostawięto&

-ochodziem ju# do ganku& .a balustradzie siedzia kot ?eny, -awidek, i na m!j widok

wsta i wyprę#y się, abym go poaskota& (apaem kota mocno za gardo, zacząemdusi$, przemknęo mi, jak byskawica, #e co to ja robię, ale pomy%laem, ju# trudno, ju# zap!2no, z caej siy zaciskaem ręce& >dusiem& (wis&

1o teraz, co dalej, byem na ganku z kotem uduszonym w rękach, trzeba byo co% począ$z kotem, zo#y$ go gdzie%, ukry$ 4ylko, #e pojęcia nie miaem, gdzie& 3o#e zakopa$

5le kto by tam kopal po nocy= 'yrzuci$ na drogę, #e niby samoch!d przejecha * albomo#e w krzaki, gdzie wr!bel (astanawiaem się, kot mi cią#y, nie mogem sięzdecydowa$, byo cicho, ale wpad mi w oko mocny sznurek, kt!rym przywiązane byodrzewko do palika, jedno z tych biaych od wapna, odwiązaem sznurek, zrobiem pętlę,rozejrzaem się, czy nikt nie widzi ;dom spa, nikt by nie uwierzy, #e tu niedawno huk taki

38

Page 39: Witold Gombrowicz - Kosmos

7/27/2019 Witold Gombrowicz - Kosmos

http://slidepdf.com/reader/full/witold-gombrowicz-kosmos 39/108

grasowa<, przypomniaem sobie, #e w murze by hak, nie wiem po co, chyba dlawieszania bielizny, zaniosem tam kota, niedaleko, ze dwadzie%cia krok!w od ganku,powiesiem na haku& 'isia, jak wr!bel, jak patyk, do kompletu& 1o teraz ?edwie #yemze zmęczenia, baem się trochę wraca$ do pokoju, a nu# Fuks tam jest, nie %pi, będziemnie wypytywa… 5le gdy tylko cicho otworzyem drzwi, okazao się, #e %pi gęboko& 8ate# zasnąem&

39

Page 40: Witold Gombrowicz - Kosmos

7/27/2019 Witold Gombrowicz - Kosmos

http://slidepdf.com/reader/full/witold-gombrowicz-kosmos 40/108

K

.ade mną )atasia rozpowiadająca, ajdactwo takie, -awidka powiesili, -awidek na hakupowieszony w ogrodzie, kto powiesi, skaranie bo#e, dra"stwo, #eby kota ?enie wiesza$=4o mnie zbudzio gwatownie& )ot by powieszony& Powiesiem kota& /zuciem niepewnieokiem na !#ko Fuksa, byo puste, wida$ by ju# przy kocie, to mi udzielao odrobinysamotno%ci, by zda$ sobie sprawę…

4en 7akt mnie zaskoczy, jak gdybym to nie ja by dusicielem& (e snu jednym susemznale2$ się w czym% tak niewiarygodnym, po c!#, na 6oga, go dusiem Przypomniaemsobie teraz, #e w czasie duszenia do%wiadczyem tego samego dobijania się do ?eny, cogdym szturmowa do jej drzwi * ha, dobieraem się do niej poprzez zaduszenie kotaulubionego * i w 7urii, #e inaczej nie mogę= 5le po c!# ja jego na haku wieszaem, jakalekkomy%lno%$, jakie zamroczenie= I, co więcej, rozpatrując to zamroczenie, na p!ubrany, z wątpliwym u%mieszkiem na twarzy skurczonej, kt!rą widziaem w lustrze,do%wiadczyem tyle# satys7akcji, co kon7uzji * niczym z wyplatanego 7igla& I nawetszepnąem 9wisi:, z rado%cią, z rozkoszą& 1o robi$ 8ak wybrną$ Oni tam na dole napewno ju# rozwodzą się nad tym na wszystkie sposoby * czy nikt mnie nie widzia(adusiem kota&

4en 7akt mnie przewraca& )ot by zaduszony i wisia na haku, i mnie nie pozostawao nic

innego, jak zej%$ i udawa$, #e nie wiem o niczym& Proszę, dlaczeg!# jednak gozadusiem 4yle spraw nagromadzonych, tyle wątk!w krzy#ujących się, ?ena, )atasia,znaki, walenie, etcetera, #aba chocia#by, lub popielniczka, etcetera, gubiem się wrozgardiaszu i nawet przyszo mi na my%l, #e to mo#e z powodu czajnika, a nu# zabiem znadmiaru, na dodatek, na przyprzą#kę, czyli zaduszenie, jak czajnik, nadetatowe& .ie,nieprawda= )ota nie zadusiem w związku z czajnikiem& ( czym zatem związa$, do czegoodnie%$ kota .ie miaem czasu na my%lenie, trzeba byo schodzi$ i stawi$ czoo sytuacji,kt!ra zresztą bya i bez tego niesamowita, wypeniona cude"kami nocy…

(szedem& .a dole * pustki, domy%liem się, #e wszyscy w ogr!dku& 5le zanim ukazaem

się im w drzwiach ganku, spojrzaem przez okno zza 7iranki& 3ur& .a murze koci trup& .ahaku& Przed murem stojące osoby, w%r!d nich ?ena * z daleka, w zmniejszeniu,wyglądao to na symbol& 3oje ukazanie się na ganku nie nale#ao do atwych, miaowszystkie cechy skoku w nieznane… a je%li mnie kto widzia, je%li za chwilę będę musiabekota$, nieprzytomny ze wstydu +zedem z wolna #wirowaną %cie#ką, niebo jak sos,so"ce rozpuszczone w biaawym przestworze, zn!w zapowiada się upa, co za lato=(bli#aem się i kot stawa się coraz wyra2niejszy, oz!r wyazi bokiem z paszczy, %lepiawywalone z orbit… wisia& 3y%laem, #e gdyby to nie by kot, byoby lepiej, kot jestokropny z natury, w kocie miękko%$, puszysto%$, są jak osadzone na w%ciekymskrzeczeniu, drapaniu, na przera2liwym skwierczeniu, tak, skwierczeniu, kot nadaje siędo gaskania, ale i do tortury, jest koteczkiem, ale i kocurem… +zedem powoli, #eby

40

Page 41: Witold Gombrowicz - Kosmos

7/27/2019 Witold Gombrowicz - Kosmos

http://slidepdf.com/reader/full/witold-gombrowicz-kosmos 41/108

zyska$ na czasie, gdy# zadziwia mnie widok po dniu mego czynu ponocnego, w!wczasmao widocznego i wro%niętego w dziwy owej nocy& 'ydawao się zresztą, #e powolno%$udzielia się wszystkim, oni te# zaledwie się ruszali, Fuks, schylony, rozpatrywa mur iziemię przed nim, co mnie roz%mieszao& 5le zastanowia mnie piękno%$ ?eny, naga,niesychana, i pomy%laem, przera#ony0 o, jak ona wypiękniaa po wczorajszym=

?eon zapyta z rękami w kieszeniach0 * 1o pan na to Pęczek wypomadowanychwos!w stercza mu nad ysiną, jak pilot okrętu&

Odetchnąem& .ie wiedzieli, #e to ja& .ikt mnie nie widzia&

(wr!ciem się do ?eny0 * 8aka przykro%$ dla pani= +pojrzaem na nią, w miękkiej bluzcekawowej, w granatowej sp!dnicy, wtulona w siebie, miękka w ustach, z rękami wzdu#ciaa, jak ręce rekruta… i donie, stopy, nosek, uszka, male"kie, za drobne& 4o w

pierwszej chwili mnie zirytowao& 8a jej kota zakatrupiem, wyrządziem jej to brutalnie,masywnie, a te stopki, tymczasem, byy takie drobne=

5le moja w%cieko%$ przetoczya się w rozkosz& Bdy# ona, proszę mnie zrozumie$, byate# za drobna wobec kota i z tego powodu wstydzia się, ju# byem tego pewny, wstydziasię kota= 5ch= (a drobna dla wszystkiego, odrobinę mniejsza, ni# trzeba, nadawaa siętylko do mio%ci, do niczego więcej, i dlatego wstydzia się kota… gdy# wiedziaa, #ecokolwiek by się do niej odnosio, musiao mie$ sens miosny… i cho$ nie domy%laa się,kto, to przecie# wstydzia się kota, bo kot by jej kotem, i jej dotyczący…

5le kot jej by kotem moim, przeze mnie zaduszonym… 6y nasz wsp!lny&

/ozkoszowa$ się 'ymiotowa$ ?eon zapyta&

 — .ic pan nie wie )to, jak .ic pan nie zauwa#y .ie, nic nie wiedziaem, wczorajspacerowaem do p!2na, wr!ciem dobrze po dwunastej, wszedem wprost przez ganek,pojęcia nie mam, czy kot ju# wtedy wisia * w miarę tych zezna" kamliwych rosa wemnie uciecha, #e w bąd wprowadzam i nie jestem ju# z nimi, a przeciw nim, po 4amtejstronie& 8ak gdyby kot przesuną mnie z jednej strony medalu na drugą, w tamtą s7erę,gdzie dziay się tajemnice, w s7erę hierogli7u& .ie, nie byem ju# z nimi& @miech mnie

echta na widok Fuksa, szukającego pracowicie %lad!w pod murem i wysuchującegomoich kamstw&

8a znalem tajemnicę kota& 8a byem sprawcą&

 — Powiesi$= Geby kto kota wiesza= * z pasją wykrzyknęa )ulka i zahamowaa, jakby jejsię co% stao&

)atasia wynurzya się z kuchni i sza ku nam przez grządki& 8ej usteczka 9zmanierowane:zbli#ay się do paszczy kociej * poczuem, #e ona, idąc, czuje, #e niesie na sobie co%

pokrewnego tej paszczy, to mi dostarczyo nagej satys7akcji, jakby m!j kot osadza sięsolidniej po tamtej stronie& 'arga zbli#aa się do kocura, ulotniy mi się wszelkie

41

Page 42: Witold Gombrowicz - Kosmos

7/27/2019 Witold Gombrowicz - Kosmos

http://slidepdf.com/reader/full/witold-gombrowicz-kosmos 42/108

wątpliwo%ci w związku z jej 7otogra7ią, tak niewinną, zbli#aa się z o%lizgym umykiem,wywichnięta i nikczemna, zachodzio dziwne podobie"stwo w %wi"stwie * i rodzajnocnego dreszczu ciemnego przebieg mnie po krzy#ach& .ie spuszczaem jednocze%niewzroku z ?eny * i moje zdziwienie, m!j wstrząs tajemny, bo ja wiem, czy zachwycony,moje wzruszenie, gdym odczu, #e wstyd ?eny się wzmaga wraz z wzej%ciem nad kotemtego zepsucia ustnego& 'styd dziwną ma naturę, przekorną, broniąc się przed czym%wciąga to co% w s7erę najgębiej wasną i pou7ną * i tak ?ena, wstydząc się kota i wargi zkotem, wprowadzaa to w tajemniczo%$ swoich prywatnych sekret!w& I dzięki jej wstydowikot zączy się z wargą, jakby jeden tryb zahacza o drugi= 5le m!j bezgo%ny okrzyktrium7u poączy się z jękiem, jakim#e cudem diabelskim ta uroda %wie#a i naiwna mogachoną$ ohydę… i wstydem swoim potwierdza$ moje urojenia= )atasia miaa w rękachpudeko * byo to nasze pudeko z #abą * ach, Fuks najwidoczniej zapomnia gozabra$, gdy%my wychodzili=

 — 4o ja znalazam u siebie, w pokoiku, le#ao na oknie&

 — 1o jest w tym pudeku * zapyta ?eon& )atasia uchylia pokrywki&

 — Gaba&

?eon zamacha rękami, ale Fuks wmiesza się z niespodziewaną energią& *Przepraszam * rzek odbierając )atasi pudeko& * 4o na potem& 4o się wyja%ni& 5 narazie ja bym prosi pa"stwa do stoowego& 1hciabym pom!wi$& )ota zostawmy, jak jest, ja to jeszcze raz spokojnie obejrzę&

1zy ten osio zamierza odstawia$ detektywa

+kierowali%my się powoli w stronę domu, ja, pani )ulka, nic nie m!wiąca, nieprzyjemna,obra#ona, ?eon ze sterczącym kosmykiem, zmięty& ?udwika nie byo, wraca z biuradopiero wieczorem& )atasia zawr!cia do kuchni&

 — Proszę pa"stwa * zagai Fuks w stoowym * trzeba by szczerze& Fakt, #e tu się co%wyrabia&

-rozdowski, wszystko #eby zapomnie$ o -rozdowskim, ale wida$ byo, #e się uczepi ibędzie pcha, jak się da& * 1o się wyrabia& 3y z 'itoldem ju# od przybycia naszego towymiarkowali%my, ale nijako nam byo gada$, bo nic pewnego, takie tam impresje… 5lew ko"cu trzeba szczerze&

 — 8a wa%nie * zaczą ?eon& * (a pozwoleniem * przerwa Fuks i przypomnia, jak toidąc tutaj po raz pierwszy natra7ili%my na wr!bla powieszonego… 7enomen niewątpliwiezastanawiający& Opowiedzia, jak potem rozeznali%my co%, jak , strzakę, na su7icie wnaszym pokoju& +trzaka, nie strzaka, mogo by$ zudzenie, tym bardziej, #epoprzedniego wieczoru te# nam się uwidziaa strzaka, tu, na su7icie, pa"stwo sobieprzypominają… strzaka, albo mo#e grabie… do%$, #e autosugestia nie wykluczona,atenti= 5le my z samej ciekawo%ci, uwa#ają pa"stwo, dla sportu, postanowili%my zbada$&

42

Page 43: Witold Gombrowicz - Kosmos

7/27/2019 Witold Gombrowicz - Kosmos

http://slidepdf.com/reader/full/witold-gombrowicz-kosmos 43/108

Opisa nasze odkrycie, poo#enie patyczka, wyrwę w murze i zamkną oczy& * Emmm…zg!d2my się… wiszący wr!bel… wiszący patyk… co% jakby w tym… Bdyby jeszcze tonie byo akurat tam gdzie strzaka wskazywaa…

>cieszyem się naraz my%lą o kocie wiszącym * jak patyk * jak wr!bel * ucieszyamnie ta skadno%$= ?eon wsta, chcia zaraz i%$ do patyka, ale Fuks go wstrzyma& *.iech pan poczeka& .aprz!d opowiem wszystko&

8ednakowo# opowiadanie przychodzio mu #mudnie, pajęczyna rozlicznych domys!w ianalogii spowijaa go, widziaem, jak sabną, roze%mia się nawet w pewnej chwili z siebiei ze mnie, spowa#nia, ze zmęczeniem pielgrzyma wywodzi o dyszlu, #e dyszel celowa…Proszę pa"stwa, co szkodzi sprawdzi$ 8e%li strzakę sprawdzili%my, to i dyszel mo#na&3y tylko tak… dla sprawdzenia& .a wszelki wypadek& .ie #eby%my jaką% nieu7no%$ do)atasi… dla sprawdzenia tylko= I, na wszelki wypadek, #abę w pudeku miaem, #eby #art

upozorowa$, jakby nas kto% przyapa& (apomniaem o niej wychodząc, dlatego )atasiaprzyniosa&

 — Gaba * powiedziaa )ulka&

Opowiada o rewizji, #e badali%my i badali bez skutku, i nic, nic, ale, proszę sobiewyobrazi$, natra7ili%my w ko"cu, pewien szczeg!, bagatelny, owszem, cakiemtrzecioplanowy, zgoda, tak, ale powtarzający się większą ilo%$ razy, ni#by nale#ao,pa"stwo wiedzą, jak co% się powtarza bardziej, ni# jest dozwolone… proszę niechpa"stwo sami ocenią, ja po prostu wyliczę… I zaczą recytowa$, ale bez przekonania, za

sabo=

Iga wbita w blat stou&

+tal!wka wbita w sk!rkę od cytryny&

Pilnik wbity w pudeeczko&

5gra7ka wbita w tekturkę&

-ruga agra7ka wbita w tekturkę&

Bw!2d2 wbity w %cianę, tu# nad podogą& Och, jak go osabia ta litania, zmęczony,znudzony, zaczerpną powietrza, przetar kąciki wyupiastych oczu i usta, jak pielgrzym,kt!remu wiary zabrako, a ?eon zao#y nogę na nogę i to nabrao od razu cechzniecierpliwienia, Fuks wtedy zląk się, on w og!le za mao mia pewno%ci siebie,-rozdowski mu ją zlikwidowa& 3nie zn!w w%cieko%$ ogarnęa, #e ja z nim razem7iguruję, ja, mający zresztą tamto z rodziną w 'arszawie, odstręczające, odpychające, coza pech, no, trudno…

 — Igy, sk!rki… * burkną ?eon& .ie doko"czy, ale wystarczyo0 igy, sk!rki, czylibzdura, bzdura, kupa %mieci, a my na niej, jak dwaj %mieciarze&

43

Page 44: Witold Gombrowicz - Kosmos

7/27/2019 Witold Gombrowicz - Kosmos

http://slidepdf.com/reader/full/witold-gombrowicz-kosmos 44/108

 — .iech pan czeka= * wykrzykną& * ' tym cymes, #e jake%my wyszli stamtąd, pani *zwr!ci się do )ulki * te# wbijaa= 3otem= ' ten pie", koo 7urtki& I na caego=

+pojrza w bok& Poprawi krawat&

 — 8a wbijaam

 — Pani&

 — .o to co

 — 8ak to co, tamto wszystko wbite, a pani te# wbija=

 — 8a niczego nie wbijaam, ja tylko w pie" biam&

Pani 3a"cia wydobywaa sowa z zasob!w niesko"czonej, a męcze"skiej, cierpliwo%ci&

 — ?ena, zotko, wytumacz, dlaczego ja w pie" biam& Bos jej by nieosobisty, kamienny,a wzrok opatrzony dewizą 9wytrzymam:&

?ena co7nęa się w siebie * bardziej poz!r ruchu, ni# ruch, podobna do %limaka,niekt!rych krzew!w, wszystkiego, co co7a się, lub tuli, przed dotknięciem&

Przeknęa %linę&

 — 3!w, ?ena, prawdę=

 — 3ama co pewien czas… 4o jest taki kryzys& .erwy& (darza się od czasu do czasu&'tedy apie za co bąd2… #eby się wyadowa$& 'ali& 5lbo tucze, je%li szko&

)amaa& .ie, nie kamaa= 4o bya prawda i kamstwo jednocze%nie& Prawda, boodpowiadao rzeczywisto%ci& 5 kamstwo, bo jej sowa ;o czym ju# wiedziaem< nie byywa#ne ze względu na swoją prawdę, a tylko, #e z niej, ?eny, się poczynay * jakspojrzenie, zapach& 8ej m!wienie byo poowiczne, skompromitowane powabem, trwo#nei jakby zawisające w powietrzu… )t!#, je%li nie matka, m!g uchwyci$ ten kopot Pani)ulka po%pieszya z przetumaczeniem jej zezna" na język bardziej rzeczowy starejkobiety&

 — 8a, proszę pan!w, dzie" za dniem& /ok za rokiem& Od rana do wieczora& Earowanie&Panowie mnie znają, #e jestem spokojna i taktowna, z wychowaniem& 5le jak mnie się tenspok!j urwie… 'tedy apię za co bąd2&

(astanowia się i powiedziaa z rozwagą&

 — Dapię za co bąd2…

44

Page 45: Witold Gombrowicz - Kosmos

7/27/2019 Witold Gombrowicz - Kosmos

http://slidepdf.com/reader/full/witold-gombrowicz-kosmos 45/108

.ie wytrzymaa, wrzasnęa, rozczapierzona&

 — (a co bąd2=

 — (otko * powiedzia ?eon i krzyknęa mu0 * (a co bąd2=

 — (a co bąd2 * powiedzia ?eon, na co ona krzyknęa0 * .ie za co bąd2= (a co bąd2= Iuciszya się&

8a te# siedziaem cicho&

 — (rozumiae * Fuks rozpywa się w uprzejmo%ciach& * (upenie naturalne… Przytakiej pracy i kopotach… .erwy=

4ak, tak=… .o, wyja%nia się… ale zaraz potem rozleg się inny oskot, jak gdyby z domu,z piętra…

 — 4o ja * wym!wia ?ena&

 — Ona * poin7ormowaa pani 3a"cia z cierpliwo%cią, nie znającą granic& * 8ak usyszy,#e mnie takie co% napada, albo przybiegnie i za ramię zapie, albo sama haasu narobi&

Gebym otrze2wiaa&

'yja%niao się& ?ena doo#ya jeszcze kilka szczeg!!w& Ge akurat wr!cili z ?udwikiem, #eona sysząc omotanie matki zapaa za but mę#owski ;mą# by w azience< i bębnia nimw st!, potem w walizkę… 'szystko się wyja%nio, zagadki tej nocy osiaday na suchympiasku wytumaczenia * to mnie nie zaskoczyo, byem na to przygotowany, a jednakbyo to tragiczne, wypadki prze#yte wylatyway nam z rąk, jak %miecie, jak %miecie, le#aoto u naszych st!p, igy, gwo2dzie, moty, omoty… +pojrzaem na st! i zobaczyemkara7kę na spodku, szczoteczkę do okruch!w w ksztacie p!księ#yca, okulary ?eona;u#ywa ich do czytania< i inne rzeczy * niemrawe, jakby wyzionęy ostatnie tchnienie& Iobojętne&

Obojętno%ci przedmiot!w towarzyszya obojętno%$ os!b, ju# niechętna i wkraczająca wsurowo%$ * #e, niby, zawracamy gowę& 5le uprzytomniem sobie kota i to mniepocieszyo * tam, na murze, pozostao jednak trochę grozy, ten pysk tam zia& Ikombinowaem, #e cho$ dwa nasze omoty le#ay na ziemi bezsilnie, miaem w zanadrzu jeszcze jeden omot, mniej atwy do wytumaczenia, a nawet zo%liwy, naprawdę dosy$kopotliwy omot… 8ak ona da sobie rady z moim dobijaniem się do jej drzwi

(apytaem ?eny… tego haasu z g!ry byy dwie serie, nieprawda#… 8edna po drugiej&'iem na pewno, byem blisko drzwi wej%ciowych * kamaem * gdy ta druga seria sięrozpoczęa& I ten drugi haas by odmienny&

45

Page 46: Witold Gombrowicz - Kosmos

7/27/2019 Witold Gombrowicz - Kosmos

http://slidepdf.com/reader/full/witold-gombrowicz-kosmos 46/108

-obija$ się= -obija$ się do niej= 8ak w nocy, do jej drzwi= Przeciągaem strunę 1oodpowie 8akbym znowu sta przy jej drzwiach i wali… 1zy domy%la się, kto wali w jejdrzwi -laczego dotąd o tym ani pary z ust nie pu%cia

 — -rugi haas… 5, tak, po chwili znowu zaczęam tuc… pię%cią w okiennicę… 6yamzdenerwowana& .ie byam pewna, czy mama się uspokoia& +kamaa&

(e wstydu, domy%lając się, #e to ja… -obrze, ale ?udwik…, przecie ?udwik by z nią,sysza moje dobijanie, dlaczego= on nie otworzy drzwi (apytaem0 * 5 pan ?udwik6y, z panią

 — ?udwik by wtedy w azience&

5, ?udwik by w azience, ona bya sama w pokoju, ja zaczynam się dobija$, nie otwiera

* mo#e domy%la się, #e to ja, mo#e nie * w ka#dym razie wie, #e ktokolwiek by siędobija, dobija się do niej& .ie otwiera, przera#ona& 5 teraz kamie, #e to ona walia= O,szczę%cie, trium7, #e moje kamstwo dobio się do jej kamstwa i oboje zespalali%my się wkamstwie i kamstwem ja wzrastaem w jej kamstwo= ?eon powr!ci do pytania0

 — )to powiesi kota

(auwa#y grzecznie, #e nie ma co zajmowa$ się haasami * to ju# wyja%nione, zresztąon nic nie mo#e na ten temat powiedzie$, brid# sko"czy się o trzeciej rano * ale ktopowiesi kota, dlaczego kota powieszono… I pyta z naciskiem, kt!ry, cho$ w nikogo nie

wymierzony, zawis w powietrzu0 * )to powiesi 8a się pytam, kto>p!r %lepy rozsiad mu się na twarzy, ukoronowanej ysiną&

 — )to kota powiesi * pyta z dobrą wiarą i w susznym prawie& .aciska, a mniezaczynao to niepokoi$& 'tem pani 3a"cia wypowiedziaa przed siebie, bez drgnienia&

 — ?eon&

5 je%li to ona 8e%li ona zamordowaa kota 'iedziaem przecie#, kto zamordowa, ja

zamordowaem * ale tym swoim 9?eon: skierowaa na siebie spojrzenia, a nacisk ?eona jakby odnalaz wa%ciwy kierunek i na nią runą& 3nie, mimo wszystko, zdawao się, #eona moga, #e je%li walia motem w 7urii to moga z tej samej 7urii i kota… i to stao siępodobne do niej, do jej kr!tkich ko"czyn i grubych przebug!w, tuowia kr!tkiego, arozo#ystego, i ob7itego w matczyne aski * tak, ona moga * to wszystko razem, tu!w,ko"czyny etc, to mogo udusi$ i powiesi$ kota=

 — 4i, ri, ri=

?eon zanuci&

46

Page 47: Witold Gombrowicz - Kosmos

7/27/2019 Witold Gombrowicz - Kosmos

http://slidepdf.com/reader/full/witold-gombrowicz-kosmos 47/108

…i tajona uciecha zabrzmiaa w melodyjce, kt!ra natychmiast ucicha… wypadozo%liwie… ta zo%liwo%$…

>ciecha, #e 9kukuku, )ulaszka: nie wytrzymaa pod jego pytaniem i #e nacisk na nią pad,#e skierowaa na siebie spojrzenia… 'ięc co, więc mo#e on, nie kto inny, owszem, onm!g, dlaczeg!#by nie… a gaki z chleba, a pieszczenie się nimi, i bawienie, iprzesuwanie za pomocą wykaaczki, przy%piewywanie sobie, nacinanie paznokciemsk!rki od jabek, 9my%lenie: i kombinowanie… dlaczego więc nie miaby kota udusi$,powiesi$ 8a udusiem& 4ak, ja powiesiem& 8a powiesiem, udusiem, ale on m!g… 3!gpowiesi$ i m!g teraz cieszy$ się zo%liwie, #e #ona w opaach= 5 je%li nie powiesi kota ;bo ja powiesiem<, to w ka#dym razie m!g wr!bla powiesi$… i patyk=

Przecie, na 6oga, wr!bel i patyk nie przestay by$ zagadką dlatego, #e ja kotapowiesiem= I wisiay one tam, na kra"cach, jak dwa o%rodki ciemno%ci=

1iemno%$= Potrzebowaem jej= 6ya mi konieczna jako przedu#enie nocy, w kt!rej do?eny się dobijaem= I ?eon wączy mi się w ciemno%$, nasuwając mo#liwo%$ lubie#negosybarytyzmu, 7rajdy zamaskowanej i hermetycznej, hasającej na -zikich Polach tegozacnego domu * co%, co byoby mniej prawdopodobne, gdyby on nie urwa teraz swojej%piewki w strachu, #e się zdradza… 4o 4iCriCri miao charakter obuzerskiego, radosnegogwizdu, #e #onie powinęa się noga… 1zy i Fuksowi za%witao, #e zacny tatu% ima#onek, emeryt przesiadujący w domu, kt!ry wydala się tylko na brid#ika, m!g mie$przy stole 7amilijnym, pod okiem #ony, wasne prywatne zabawy… 5 je%li bawi sięgakami, dlaczeg!#by strzaek nie mia insynuowa$ po su7itach I inne miewa$ uciechy na

boczku&

3y%liciel=… 4o by przecie# my%liciel… on my%la i my%la * i m!g nie byle co wymy%li$…

(aszumiao, zatrzęso, huk, w!z cię#arowy, wielki, z doczepką, droga, przejecha, krzaki,znika, szyby się uspokoiy, odwr!cili%my wzrok od okna, ale to wywoao ocknięcie 9caejreszty:, tego tam poza, poza naszym kręgiem, i ja na przykad dosyszaem szczekaniepiesk!w w sąsiednim ogrodzie, dostrzegem kara7kę z wodą na maym stoliku, nicwa#nego, nie, nic, ale wtargnięcie, wtargnięcie tego z zewnątrz, caego %wiata, tozmieniao nam jako% szyki i zaczęto m!wi$ bardziej nieporządnie, #e nikt obcy nie m!g,

bo psy, boby go napady, a w zeszym roku grasowali zodzieje, tak#e inne rzeczy etc& etc&trwao do%$ dugo, byo przypadkowe, ja wcią# wyawiaem tamte odgosy 9z gębi:, jakbykto% gdzie% plaskal, packa, i odgos miedzi skąd%, jakby z samowara… zn!w szczekanie,byem zmęczony i zniechęcony, wtem wydao mi się, #e co% znowu jakby zaczynao sięwyra2niej zarysowywa$… * )to ci to zrobi Po co ci zrobi )ochanie= )ulka objęa?enę& >%ciskay się& 4en u%cisk wyda mi się nieprzyjemny, jaki% przeciw mnie, iodzyskaem czujno%$, ale dopiero przedu#enie u%cisku o jaką% miliardową odrobinę ;cowywoao w nim nadmiar, przeciągnięcie, przesadę< kazao mi na dobre mie$ się nabaczno%ci= 1o, dlaczego )ulka uwolnia ?enę z obję$ swoich, kr!tkich& * )to ci to

zrobi

47

Page 48: Witold Gombrowicz - Kosmos

7/27/2019 Witold Gombrowicz - Kosmos

http://slidepdf.com/reader/full/witold-gombrowicz-kosmos 48/108

1o ona 1eluje ' ?eona nie… więc we mnie 4ak, we mnie i w Fuksa, ona tymu%ciskiem z ?eną wywabiaa na %wiato dzienne caą ciemną namiętno%$ tego kociegomordu, no jak#e, 9kto ci to zrobi: czyli 9tobie to zrobiono, a je%li tobie, to tylko namiętnie,kog!# więc posądza$, jak nie dw!ch przybyych niedawno, modych ludzi: /ozkosz=/ozkosz, #e kot staje się miosny=… ale uwaga, niebezpiecze"stwo= (achybotaem, co bytu powiedzie$, impas, luka, dziura, nic, a# usyszaem Fuksa m!wiącego, Fuks m!wispokojnie, jakby bez związku z )ulką, jakby go%no się zastanawia0 9.aprz!dpowieszono kurczę& Potem wr!bla& Potem patyk& 1iągle to samo wieszanie w rozmaitychwariantach& I to trwa ju# dugo, wr!bel ju# nie2le cuchną, jake%my go znale2li,pierwszego dnia…: +usznie, Fuks nie by jednak taki gupi, to by dobry argument,wieszanie zaczęo grasowa$ jeszcze przed naszym przybyciem, więc byli%my pozawszelkim podejrzeniem… niestety… jaka szkoda=

 — /acja * mrukną ?eon i pomy%laem, #e on r!wnie# przez chwilę musia mie$ nas na

oku&

(agadano z naga& 9)atasia: m!wia )ulka& 9'ykluczone= Bdzie#by tam )atasia= 1o%podobnego= Ona chora ze zmartwienia, tak tego -awidka lubia, jak struta chodzi, oddziecka ją znam, 6o#e ty m!j, #eby nie moje po%więcenie, moja opieka=…: 3!wia, alem!wia za ob7icie, jak zwykle te paniusie, wa%cicielki pensjonat!w, i my%laem, czy ona jest nie zanadto taka, jaka jest, ale szum wody z kranu zalecia i jak gdyby gdzie% ruszasamoch!d… 9)to% się zakrad: m!wi ?eon 9ale kota wiesza$… )to by się zakrada #ebykota wiesza$ I psy sąsiad!w przecie… nie dayby…: (abolao mnie ramię& +pojrzaemprzez okno, krzaki, %wierk, niebo, upa, rama okna miaa wstawioną listewkę z innego

drzewa& Potem ?eon, #e chciaby patyk obejrze$ i te inne znaki…

 — (naki I stąd mo#e pan je widzi& ;4o Fuks powiedzia<&

 — Przepraszam& 1o, proszę

 — )to panu zaręczy, #e innych znak!w nie ma, tu nawet, w tym pokoju… kt!rych niezauwa#yli%my dotąd

 — 5 pani 1zy pani nikogo nie podejrzewa * zapytaem ?eny&

+tulia się… * .ikt chyba mi 2le nie #yczy… ;' tej#e sekundzie pojąem, #e ja jej 2le nie#yczę… och, umrze$= .ie by$= 8aki cię#ar, jaki kamie"= @mier$=<

?eon zwr!ci się ku nam z jękliwą skargą& * 8akie to… 8akie to… nieprzyjemne, proszępan!w, niemie… 8akie… zo%liwe= 6o #eby cho$ byo wiadomo z jakiego ko"cazahaczy$, ale c!#, nie wiadomo, bo to przez pot nie, od %rodka te# nie, bo i kto, ani zprawa, ani z lewa, cudactwo, ja bym policję wezwa, ale po co, #eby na języki wzięli,%miechu warte, %mieliby się i tyle, nawet policji nie mo#na wzywa$, a jednak proszępan!w… a jednak kot nie kot, nie chodzi o kota, chodzi o to, #e sam 7akt jestnienormalny, s7iksowany, aberracja jaka%, czy co, do%$ na tym, #e tu otwiera się pole do

48

Page 49: Witold Gombrowicz - Kosmos

7/27/2019 Witold Gombrowicz - Kosmos

http://slidepdf.com/reader/full/witold-gombrowicz-kosmos 49/108

my%lenia i mo#na my%le$, wymy%la$, co się komu podoba, ka#demu nie dowierza$,ka#dego podejrzewa$, bo i kto mi zaręczy, czy kto% z nas, jak tu siedzimy, przecieszale"stwo, zboczenie, aberracja, no więc, jak#e, ka#demu mo#e się zdarzy$, i mnie, imojej #onie, i )atasi, i panom, i c!rce, je%li aberracja, to w og!le nie ma gwarancji,aberracja 7iat ubi ult, ha, ha, ha, jak to się m!wi, mo#e się zdarzy$ wszędziuchnum, wka#dym, w ka#dej osobie i w ka#dej postaci, ha, ha, hum, hum= 4aka nikczemno%$= 4akieto… %wi"tusium, za%winiowatowanko… #ebym ja na stare lata mia dom, rodzinę, i #ebymnawet pewno%ci nie mia, z kim obcuję, gdzie jestem, #ebym we wasnym domu by, jakpies bezdomny, #ebym nie m!g zau7a$, #eby mnie dom m!j by domem wariat!w… po to ja cae #ycie… po to te wszystkie prace moje, wysiki, troski, wysilenia, boje caego #yciamojego, kt!rych ani zliczy$, ani spamięta$, lata cae, b!jcie się 6oga, lata, a w nichmiesiące, tygodnie, dnie, godziny, minuty, sekundy niezliczone, niezapamiętane, g!rasekund moich, trudem przepojona… po to, #ebym ja nikomu nie m!g zawierzy$ (a co-laczego 6o i mo#na by powiedzie$, #e dramatyzuję, a kot nic wielkiego, ale proszę

pan!w sprawa jest przykra, przykra, bo kt!# mi zaręczy, #e na kocie się sko"czy, #e pokocie nie przyjdzie kolej na grubszą zwierzynę, je%li wariat jest w domu, co mo#nawiedzie$, naturalnie nie chcę wyolbrzymia$, ale o spokoju ju# mowy nie ma, p!ki się niewyja%ni czowiek we wasnym domu jest na asce… na asce, m!wię…

 — 3ilcz=

+pojrza bole%nie na )ulkę0 * 3ilcze$, milcze$, dobrze, ale my%le$… 3y%le$, to ja nieprzestanę=

?ena wycedzia na boku 9przestaby%: i zdao mi się, #e w tym jej wycedzeniu dostrzegam jaką% nowo%$, co%, czego dotąd w niej nie byo, ale… co mo#na wiedzie$ Pytam się, como#na wiedzie$ Przejecha drogą w!z roztrzęsiony z lud2mi, ujrzaem tylko gowy zaostatnim krzakiem, psy szczekay, okiennica na g!rze, dziecko się mazgai, szum w gębigeneralny, og!lny, powszechny, ch!ralny, a na sza7ie butelka, korek… 1zy onamogaby zabi$ mae dziecko ( takim, agodnym spojrzeniem 5le, gdyby zabia, od razuby się to stopio z jej spojrzeniem w jedno%$ doskonaą, okazaoby się, #e dzieciob!jczynimo#e mie$ agodne spojrzenie… 1o mo#na wiedzie$ )orek& 6utelka&

 — 1o wy tam znowu… * zaperzy się ?eon& * 3o#e pan co doradzi * zapytapokornie Fuksa& * 1hod2my obejrze$ strzakę i patyk…

6yo gorąco, bya to jedna z tych godzin w maych pokojach na parterze, kiedy jestduszno i kurz wida$ w powietrzu i ogarnia zmęczenie, mnie nogi bolay, dom by otwarty iciągle co% tam, gdzie% tam, ptak przelecia, w og!le brzęczao, Fuks m!wi 9…tu sięzgadzam z panem dyrektorem, w ka#dym razie dobrze, #e%my się rozm!wili, a jakby ktoco nowego zauwa#y, zaraz musimy sobie, proszę pa"stwa, komunikowa$…:-rozdowski& -rozdowski& 'szystko to * cię#ko wygrzebujące się z mazi oblepiającej,zgubione w chmarze, jak kto%, kto zdoa ju# wygramoli$ się do poowy, ju# jest na

kolanach, ale zaraz zapadnie się znowu, tyle, tyle szczeg!!w do wzięcia pod uwagę…Przypomniaem sobie, #e jestem bez %niadania& Bowa mnie bolaa& 1hciaem zapali$

49

Page 50: Witold Gombrowicz - Kosmos

7/27/2019 Witold Gombrowicz - Kosmos

http://slidepdf.com/reader/full/witold-gombrowicz-kosmos 50/108

papierosa, wsadziem rękę w kiesze", zapaek nie byo, zapaki byy po drugiej stroniestou, obok ?eona, prosi$, czy nie prosi$, wreszcie pokazaem mu papierosa, kiwnągową, wyciągną rękę, popchną pudeko w moją stronę, ja rękę wyciągnąem&

50

Page 51: Witold Gombrowicz - Kosmos

7/27/2019 Witold Gombrowicz - Kosmos

http://slidepdf.com/reader/full/witold-gombrowicz-kosmos 51/108

KI

Pochowano go za potem, przy drodze& (ają się tym ?udwik gdy, powr!ciwszy z biura,dowiedzia się o wszystkim& Odni!s się do tego z niesmakiem, mrukną 9barbarzy"stwo:,przycisną ?enę do siebie i zabra się do zakopania kota w rowie& 8a waęsaem się… onauce, oczywi%cie ani mowy, wyszedem na drogę, wr!ciem, chodziem po ogr!dku& (daleka, ostro#nie, #eby nikt nie zmiarkowa obejrzaem chojara i pie", w kt!ry walia3a"cia, drzwi pokoju )atasi, miejsce za rogiem domu, gdzie staem gdym usysza omotz piętra… w tych miejscach i rzeczach, w zestawieniu tych rzeczy i miejsc, krya się%cie#ka, kt!ra zawioda mnie do zaduszenia, gdybym zdoa wa%ciwie odczyta$ zesp!tych rzeczy i miejsc, dowiedziabym się mo#e prawdy o mym zaduszeniu& (aszedemnawet do kuchni pod byle jakim pozorem, #eby jeszcze raz sprawdzi$ usta )atasi& 5lebieda, #e tego byo tak du#o, labirynt rozrasta się, mn!stwo przedmiot!w, mn!stwomiejsc, mn!stwo zdarze", czy nie jest tak, #e ka#da pulsacja naszego #ycia skada się zmiliard!w drobin, co robi$ Ot!# to, nie wiedziaem co robi$ .ie miaem nic zupenie doroboty& 6yem bezrobotny&

(aszedem nawet do pustego, go%cinnego, pokoju, gdzie po raz pierwszy zobaczyem?enę i jej nogę na #elazie !#ka, wracając zatrzymaem się na korytarzu, #ebyprzypomnie$ sobie skrzypienie podogi, gdy, owej pierwszej nocy, wyszedem szukającFuksa& /ozpoznaem strzakę na su7icie, przyjrzaem się popielniczce i odszukaem

spojrzeniem odrobinkę korka na szyjce butelki * jednak#e to moje oglądanie byobezmy%lne, przyglądaem się i nic więcej, czuem się w%r!d tych drobiazg!w sabo,niczym rekonwalescent po cię#kiej chorobie, kt!remu %wiat streszcza się do #uczka, lubplamki sonecznej… i jednocze%nie jak kto%, kto po dugim czasie usiuje odtworzy$ swojąhistorię niezgębioną, niepojętą ;u%miechnąem się, bo ?eon mi się przypomnia zeswoimi minutami, sekundami<… czeg!# ja szukaem, czeg!# szukaem 4onupodstawowego .aczelnej melodii, trzonu jakiego%, wok! kt!rego m!gbym sobie mojedzieje tutaj odtworzy$, uo#y$ 5le roztargnienie, nie tylko moje, wewnętrzne, ale inapywające z zewnątrz, z wielorako%ci i nadmiaru, z plątaniny, nie pozwalao skupi$ sięna niczym, jeden drobiazg odrywa od drugiego, wszystko byo r!wnie wa#ne i niewa#ne,

podchodziem i odchodziem… )ot& -laczeg!# ja jej kota zadusiem /ozpatrując grudkiw ogr!dku, jedne z tych co%my badali z Fuksem podczas owego posuwania się po linii,wskazanej przez strzakę ;gdy ja szczotką kierunek wytyczaem<, pomy%laem, #e byobyatwiej na to odpowiedzie$, gdyby moje uczucia względem niej byy dla mnie mniejzagadkowe& 5le co * zastanawiaem się rozgarniając trawki, te same, co wtedy * aleco 3io%$, jaka tam mio%$, pasja, tak, ale jaka Od tego się zaczynao, #e ja niewiedziaem i nie wiedziaem, kto zacz ona, jaka jest, bya zawia, zamazana, nieczytelna;my%laem wpatrując się w lądy, archipelagi, mgawice su7itu<, bya nieuchwytna imęcząca, mogem wyobra#a$ ją sobie i tak, i siak, w stu tysiącach sytuacji, ujmowa$ ją

od tej i od tamtej strony, gubi$ ją i odnajdywa$, wykręca$ na wszystkie sposoby, ale;snuem dalej m!j wątek rozglądając się uwa#nie po terenie między domem a kuchnią i

51

Page 52: Witold Gombrowicz - Kosmos

7/27/2019 Witold Gombrowicz - Kosmos

http://slidepdf.com/reader/full/witold-gombrowicz-kosmos 52/108

obserwując drzewka biae, przywiązane do palik!w mocnym sznurkiem< ale, nie ulegaowątpliwo%ci, ta jej pr!#nia wsysaa mnie i wchaniaa, ona i tylko ona, tak, tak, ale,zastanawiaem się gubiąc oczy w zawijasach rynny wygiętej, uszkodzonej, ale czego jaod niej chciaem Pie%ci$ -ręczy$ Poni#a$ 'ielbi$ 1zy chciabym z nią %wi"stwa,czy anielstwa 6yo dla mnie wa#ne, #eby tarza$ się w niej czy #eby ją obją$ ramieniem,przytuli$ 6o ja wiem, bo ja wiem, w tym sęk, nie wiem… 3!gbym wzią$ ją pod brodę izajrze$ w oczy, bo ja wiem, bo ja wiem… I pluną$ w usta& 5 przecie# cią#ya mi nasumieniu, wyaniaa się, jak ze snu, z cię#ką, wlokącą się, jak wosy rozpuszczone,rozpaczą… I wtedy kot wydawa się straszniejszy…

' rozwaęsaniu zaszedem do wr!bla * mimo i# coraz bardziej mi doskwierao, #ewr!bel gra rolę niewsp!mierną ze swoim znaczeniem i, cho$ z niczym nie mo#na gozwiąza$, ciągle się nasuwa, na marginesie cią#y nieruchomo& 8ednakowo# ;my%laemprzechodząc powoli drogę rozpaloną i zagębiając się w wyschnięte trawy< nie dawao się

zaprzeczy$, istniay pewne zbie#no%ci, cho$by ta, #e kot, wr!bel, to dosy$ pokrewne,zresztą kot jada wr!ble, ha, ha, jaka lepka, ta pajęczyna związk!w= -laczego jest sięwydanym na askę i nieaskę skojarze" 4o jednak byo drugorzędnej natomiastrzeczywi%cie wyglądao, #e co% wybija się powoli na plan pierwszy, coraz bardziejznaczące, ju# do%$ natrętne… i wywodzące się z 7aktu, #e ja kota nie tylko udusiem, ale ipowiesiem& (goda, powiesiem, bo nie wiedziaem co robi$ ze %cierwem, wieszanienasunęo mi się mechanicznie, po tylu naszych hecach z wr!blem z patykiem… ze zo%cipowiesiem, z 7urii nawet, #e daem się wciągną$ w gupią awanturę, więc #eby sięzem%ci$, tak#e #eby wypata$ psikusa, u%mia$ się i jednocze%nie skierowa$ podejrzeniew inną stronę * zgoda, owszem, zgoda * ale w ka#dym razie powiesiem i to

powieszenie ;cho$ moje wasne, ze mnie pochodzące< przyączyo się jednak dopowieszenia wr!blowatego i patykowatego * trzy powieszenia, to ju# nie dwapowieszenia, oto 7akt& Boy 7akt& 4rzy powieszenia& +tąd więc wieszanie zaczynaowzbiera$ w tym upale, bez jednej chmurki, i nie byo to tak zupenie od rzeczy i%$ wgąszcz, do wr!bla, #eby zobaczy$, jak wisi * to samo z siebie się nasuwao, mniebąkającemu się przecie# w oczekiwaniu na co%, co by w ko"cu nasunęo się,zapanowao& (obaczy$, jak wisi… (atrzymaem się u samego wej%cia do krzak!w istaem z nogą wysuniętą, w trawie, lepiej nie, da$ spok!j, je%li tam p!jdę to od tegowieszanie przybierze na sile, wiadomo, trzeba uwa#a$… kto wie, ba, prawie na pewno,

gdyby%my do wr!bla nie zachodzili, nie staby się on tak… z tym lepiej ostro#nie= I staemw miejscu wiedząc doskonale, #e te wszystkie wahania tylko wzmogą wagę megoruszenia naprz!d, w krzaki… kt!re nastąpio& 'szedem& 1ie" i przyjemnie& (erwa sięmotyl& 8u# jestem * kopua z krzak!w i wnęka, ciemniej, tam wisi na drucie… jest&

(awsze zajęty tym samym, robiący to samo * wisia, jak wtedy, gdy%my z Fuksem tuweszli * wisia i wisia& Przypatrywaem się kulce zeschej, coraz mniej podobnej dowr!bla, zabawne, %mia$ się, nie, lepiej nie, ale z drugiej strony nie bardzo wiedziaem co,gdy# ostatecznie, je%li ju# tu byem, to chyba nie po to tylko #eby patrzy$… brakowao mistosownego gestu, mo#e pozdrowi$ ręką, co% powiedzie$… nie, lepiej nie, przesada…

8ak %cielą się plamy soneczne na ziemi czarnej= 5 ten robak= Pie", %wierk okrągy= Ot!#pewne, #e je%li tu przyszedem i tu jemu przyniosem moje powieszenie kota, to to nie jest

52

Page 53: Witold Gombrowicz - Kosmos

7/27/2019 Witold Gombrowicz - Kosmos

http://slidepdf.com/reader/full/witold-gombrowicz-kosmos 53/108

wcale bagatela, a czyn, kt!rego dokonaem na sobie, amen& 5men& 5men& ?istki zwijająsię na brzegach, to z upau& 1o mogo by$ w tej puszce porzuconej, kto ją porzuci O,mr!wki, nie zauwa#yem& 1hod2my ju#& 8ak dobrze, #e zączye% swoje powieszenie kotaz powieszeniem wr!bla, teraz to zupenie co innego= -laczego co innego .ie pytaj&1hod2my, co to za szmata 8u# otwieraem 7urtkę do ogr!dka i so"ce mnie przypiekao znieba rozrzedzonego, drgającego& )olacja& 5kurat, jak zawsze, ?eon dowcipusium,piero#asiaaa kulkasiaaa papum, a jednak sztuczno%$ i naprę#enie kocie zara#ay i, cho$ka#dy dokada stara", aby zachowywa$ się z caą swobodą, ta naturalno%$ wa%niezalatywaa teatrem& .ie #eby oni siebie wzajem podejrzewali, nie, skąd, ale byli w sieciposzlak, ju# zaplątani w %ledzenie, nieuchwytno%$ napieraa powodując rodzajchwytno%ci w powietrzu… nie, nikt nikogo nie podejrzewa, ale te# nikt nie m!g ręczy$,czy inni go nie podejrzewają, więc na wszelki wypadek traktowano się uprzejmie,#yczliwie… trochę zawstydzeni, #e mimo wszystko nie byli do%$ sobą i #e ta rzecznajatwiejsza w %wiecie stawaa się im trudna, wysilona& 5le bo te# cae ich zachowanie

ulego jak gdyby skrzywieniu, zaczynao odnosi$ się, chcieli, czy nie chcieli, do kota i dowszystkich związanych z nim dziwnych rewelacji, )ulka na przykad wystąpia zpretensjami do ?eona, czy do ?eny, mo#e do obojga, #e zapomnieli jej czego%przypomnie$, a to z jej strony byo poniekąd kocie, jakby ona to tak z powodu kota…?eona gadusium te# zawieray w sobie z lekka chorobliwe spaczenie, zerkające w tamtąstronę… (naem to, wstępowali w moje %lady, wzrok stawa się pracowity, zaczynaunika$ spotkania wprost z cudzą twarzą, myszkowa po kątach, wybiega w gąb, szuka,sprawdza, na p!ce, za sza7ą… i ta doskonale znana tapeta, owa 7iranka 7amilijna,staway się puszczą lub osiągay zawrotne odlego%ci owych archipelag!w, ląd!w nasu7icie& 5 nu#… 5 je%li… Och, byy to na razie lekkie manie, tiki, nieznacznezmanierowanie, jeszcze niewinne, daleko im byo do stanu, w kt!rym, jak w gorączce,dokonuje się obędnych kalkulacji obliczając stosunek kwadrat!w podogi do barwnychpas!w na kilimie, bo a nu#, a je%li… I, naturalnie, nie unikali kociego tematu, owszem,rozmawiali i o kocie ale rozmawiali o kocie ju# dlatego, #e nierozmawianie o kocie byobygorsze ni# rozmowa o kocie itd& itd& etc& etc& etc&

/ęka ?eny& .a obrusie, jak zawsze, obok talerza i tu# przy widelcu, w %wietle lampyo%wietlającym * widziaem ją, jak niedawno widziaem wr!bla, le#aa tu, na stole, jak tamna gaęzi on wisia… ona tu, on tam… i pr!bowaem z wielkim trudem, jakby od tego du#o

zale#ao, pr!bowaem dobrze uprzytomni$ sobie, #e gdy ona tutaj jest, on tam jest… jest, jak patyk i jak kot… jest w swoim gąszczu, w wieczorze ju# nocnym po drugiej stroniedrogi, w krzakach, gdy ona, ręka, tu, na obrusie, pod lampą… robiem to, by$ mo#e,tytuem eksperymentu, przez ciekawo%$ nawet, ale ze wszystkich si, naprawdę w pocieczoa, cię#ko pracowaem, c!# jednak, on tam, ona tu, i natę#ania się moje, wysilenia, niemogy wyj%$ poza to, byo to ubogie, nie, nie chciao się zączy$ * i ręka le#aa spokojniena biaym obrusie& .a nic& .a nic& Och, och,

ręka ujmuje widelec, ujmuje * nie ujmuje * zbli#a palce, nakrywa palcami widelec…3oja ręka, obok mego widelca, przysuwa się bli#ej, ujmuje * nie ujmuje * raczej

nakrywa go palcami& Prze#ywaem po cichu ekstazę tego porozumienia, cho$7aszywego, cho$ jednostronnego, przeze mnie przyrządzanego… 5le, tu# obok bya

53

Page 54: Witold Gombrowicz - Kosmos

7/27/2019 Witold Gombrowicz - Kosmos

http://slidepdf.com/reader/full/witold-gombrowicz-kosmos 54/108

y#ka, o p! centymetra od mojej ręki i, akurat tak samo, o p! centymetra od jej rękiznajdowaa się y#ka * czy oprze$ się bokiem doni o y#kę 3ogę to zrobi$ niezwracając niczyjej uwagi, dystans jest male"ki& /obię * ju# osunęa się moja ręka idotyka y#ki * i widzę, #e jej ręka te# się osunęa i te# dotyka tamtej y#ki&

' czasie rozbrzmiewającym, jak gong, wypenionym po brzegi, kaskada, wir, szara"cza,chmura, droga mleczna, py, d2więki, zdarzenia, to to, to tamto, etc& etc& etc… 4akidrobiazg na granicy samej przypadku i nieprzypadku, co mo#na wiedzie$, mo#e tak, amo#e siak, osunęa się jej ręka, a mo#e umy%lnie, a mo#e na p!l umy%lnie, na p!bezmy%lnie, 7i7ty, 7i7ty& )ulka zdejmuje pokrywkę, Fuks wyciąga sobie mankiet…

.astępnego rana wczesnym rankiem wyruszyli%my na wycieczkę w g!ry&

6y to pomys ?eona, nienowy, od dawna ju# ględzi, #e ja wam zadam co% nowego,

podpuszczę wam w g!rach ojczystych dziwną sodycz, wy7urczę istny smakoyk yku *sie"kowaty, co tam 4urnie, )o%cieliska, 3orskie Oko, apcie za przeproszeniemstare"kowate, poczt!wkowate, chy, chy, wylizane, wymiętoszone, turystyka ze starejpo"czochy guano * wata, ja wam wysupam z g!rskiej panoramy gęd2bę nad gęd2bami,gar%$, m!wię, widok!w 7irst klas prima #e dusza kic na cae #ycie skarb i sen, cudumcudowatum, w cudenkowato%ci swojej jedynum marzennie marzonum urokowatum&(apytacie, skąd Odpowiem, #em przypadkowo zabądzi, ile lat temu… dwadzie%ciasiedem… w lipcu, jak dzi% pamiętam, zabądziem w )o%cieliskiej i zalazem * znalazemtaką ci panoramę kotlinowatą w bok, ze cztery kilometry, 7urką mo#na i tam jest nawetschronisko, ale opuszczone, bank kupi, owszem, in7ormowaem się, mają re7ormy

przeprowadza$, powiadam, kto tego nie widzia=… (jawiskowo%$, rzekbym, w poączeniuz girlandą natury, marzycielsko%$ trawusi, kwiatusi, drzewusi i jakie% zestrumienienie zpoezją szemrze wraz z wyg!rzeniem się rozg!rskim i rozdoowatym w duchu ciemnejzieleni ale z wynioso%cią wzniosą i jedyną, oj, dana, 6o#e, tutti 7rutti, palusium lizusium=3o#na by na dzie", dwa, się wybra$ 7urkami, z po%cielą i 7rykasem podr!#nym, sowohonorowe, na cae #ycie, na cae #ycie, kto raz oczy tym rozmarzy, ha, ha, ha= 8a dotądtym #yję, przysiągem sobie, jeszcze raz przed %miercią, 6o#e, 6o#e, lata mijają,przysięgi dotrzymam=… -opiero jednak po kocie perspektywa takiego przewietrzenia się,rozrywki, zmiany, staa się o tyle kusząca, o ile w domu stawao się nam duszno… i )ulkapo rozmaitych 9my%lae% a# wymy%lie%: i 9nie gadaj, ?eon, nie gadaj: zaczęa #yczliwiejodnosi$ się do tego pomysu, zwaszcza gdy ?eon zauwa#y, #e byaby to dogodna 7ormatowarzyskiego rewan#u wobec dw!ch przyjaci!ek ?eny, przebywających w (akopanem&' ko"cu tedy naleganiom ?eona, #eby 9wynurzy$ się knurem z nory:, odpowiedziaydziaania )ulki, kulinarne i inne, i#by !w towarzyski rewan# wypad jak się patrzy&

4ak więc, podczas gdy ukad patyk * wr!bel * kot * usta * ręka itd& itd& ;ze wszystkimiodnogami, rozgaęzieniami, mackami<, gdy, m!wię, ten ukad trwa, %wie#y nurt,zdrowszy, zawita, wszyscy chętnie zgodzili się, )ulka w przystępie dobrego humoruostrzegaa mnie i Fuksa, #e 9będzie sodko:, gdy# obie te przyjaci!ki ?eny byy %wie#o po

%lubie, w wycieczce wezmą więc udzia a# trzy parki 9w miodowym stanie: i to będzieprzyjemna towarzyska rozrywka, o ile# bardziej oryginalna ni# zwyke wycieczki do miejsc

54

Page 55: Witold Gombrowicz - Kosmos

7/27/2019 Witold Gombrowicz - Kosmos

http://slidepdf.com/reader/full/witold-gombrowicz-kosmos 55/108

 ju# 9zbanalizowanych:& .aturalnie i to dziao się względem kota& )ot by spiritus moens,gdyby nie kot nikt by się nie kwapi do tej wycieczki… ale w ka#dym razie to zarazem nasodrywao od kota… przynosio ulgę… w ostatnich dniach zapanowaa jaka%nieruchawo%$, nic nie chciao się dzia$, kolacje, jedna za drugą, jak conocny księ#yc, bezzmian, a konstelacje, zespoy, 7igury, ulegy pewnemu zu#yciu, blady… zaczynaem sięobawia$, #e to ?ak ju# za%limaczy się na zawsze, niczym chroniczna choroba, chroniczne jakie% powikanie… 'ięc lepiej #eby co zaszo, cho$by ta wycieczka& I jednocze%niedziwi mnie nieco 7erwor ?eona, kt!ry ciągle wraca do owego dnia sprzed dwudziestusiedmiu laty, kiedy to zabądzi i odkry tak wspaniay widok ;wal, bij, męcz, nie skleję,miaem wtedy koszulinę, uwa#asz pan, kawkowatej ma%ci, tę samą co na 7otce, ale jakieporteliansy… 6ozia, ta wiesz, ja nie wiem, przepadupcium, zapadupcium, tam co% tak jako% tego gdzie% i nogi, nogi myem, gdzie myem, w czym myem, 6ozia, 6ozia, niby co%tam mi wraca, nie wraca, 8ezusiek, 3ary%ka, bidna moja epete, my%lę i my%lę…< to więcmnie dziwio, a tak#e wydawaa mi się coraz bardziej znamienna ta zbie#no%$, #e on i ja

tonęli%my, ka#dy w swoim, na sw!j spos!b, on w przeszo%ci, ja w tych tamdrobia#d#kach&

.ie m!wiąc ju#, #e znowu rosy moje podejrzenia, czy to nie on, czy nie on palcemacza… we wr!blu… w patyku… Ile# razy ju# powiedziaem sobie, #e nonsens= 5przecie# byo w nim co%, tak, co% w nim byo, jego twarz ysa i kulista z binoklami krzywiasię bole%nie, ale i akomie, akomstwo byo oczywiste i byo to akomstwo chytre… wtemzrywa się od stou i zaraz wraca z zasuszonym badylem0 * 4o oto stamtusium= -o dzi%przechowusium= +tamtąd, z miejsca tego cudowniukowategomusium, tylko #e diabliwiedzą… z ąki zerwaem… czy z drogi…

+toi z badylem w ręce, ysogowy, mnie za% się roi0 * 6adyl… badyl… patyk… i nic&

4ak przeszy dwa, trzy dni& 'reszcie, gdy o si!dmej rano adowali%my się na 7urki,mogoby się zdawa$ i# rzeczywi%cie bierzemy rozbrat0 przed nami dom, ale ju# w stadiumporzucenia, naznaczony piętnem rychej samotno%ci, pozostający pod opieką )atasi,kt!rej wydano instrukcje tyczące rozmaitych ostro#no%ci, #eby na wszystko baczya,drzwi nie zostawiaa otworem * w razie czego niech )atasia do sąsiad!w zastuka * te jednak dyspozycje dotyczyy ju# czego%, co za chwilę miao pozosta$ poza nami, w tyk,tak się stao& /uszyy szkapy w brzasku obojętnym, po drodze piaszczystej, dum znikną,para srokatych koby kusowaa, g!ral przed nami, 7urka trzęsa i skrzypiaa, nawymoszczonych siedzeniach ?udwik, ?ena i ja ;?eonowie z Fuksem jechali pierwszą7urką< z oczami nie wyspanymi… po zniknięciu domu pozosta ju# tylko sam ruch,podskakiwanie na wybojach, senne haasy jazdy, oraz przesuwanie się rzeczy… alewycieczka jeszcze się nie rozpoczęa, mieli%my naprz!d zajecha$ do pensjonatu #ebyzabra$ jedno z modych ma#e"stw& 4rzęsienie& (aje#d#amy, moda para z pakuneczkamirozmaitymi wazi na 7urkę, %miechy, causy z ?eną nie do%$ rozbudzone, rozmowa, aleniemrawa, nike wszystko…

'ynurzyli%my się na szosę i zapadli w otwierający się kraj, jedziemy& Powolnekusowanie koni& -rzewo& (bli#a się, mija, przepada& Pot i dom& P!lko czym% zasadzone&

55

Page 56: Witold Gombrowicz - Kosmos

7/27/2019 Witold Gombrowicz - Kosmos

http://slidepdf.com/reader/full/witold-gombrowicz-kosmos 56/108

Pochye ąki i krąge wzg!rki& '!z drabiniasty& +zyld na beczce& +amoch!d mija,rozpędzony& 8azdę wypeniao trzęsienie, skrzypienie, koysanie, kus, zady ko"skie iogony, g!ral z batem, a nad tym niebo wczesnego poranka i so"ce, ju# nudne, ju#zaczynające szczypa$ w szyję& ?ena podskakiwaa i chwiaa się wraz z 7urką, ale nie byoto wa#ne, w og!le nic nie byo wa#ne w powolnym znikaniu jakim jest jazda, byempochonięty, ale czym% innym, to co% nie miao ciaa, byo stosunkiem szybko%ci z jakąprzewijay się przedmioty bli#sze do powolniejszego przesuwania się przedmiot!wdalszych, a tak#e tych, bardzo dalekich, prawie stojących w miejscu * to mniepochaniao& 3y%laem, #e w czasie jazdy rzeczy ukazują się tylko, #eby znikną$, rzeczysą niewa#ne, a te# niewa#ny krajobraz, jedyne co pozostaje, to ukazywanie się iprzepadanie& -rzewo& Pole& .owe drzewo& 3ija&

6yem nieobecny& (resztą ;my%laem< prawie zawsze jest się nieobecnym, lub raczej niew peni obecnym, a to wskutek naszego uamkowego, chaotycznego i prze%lizgującego

się, niecnego i podego obcowania z otoczeniem a ju# ludzie biorący udzia wtowarzyskiej zabawie, dajmy na to w wycieczce ;kombinowaem< bodaj i w dziesięciuprocentach nie są obecni& 5 ju# w naszym wypadku napierająca 7ala rzeczy i rzeczy,widok!w i widok!w, taka rozlego%$ po tak niedawnym, wczorajszym zaledwie,zamknięciu w obrębie ciasnych grudek, pyk!w, zeschnię$, szpar etc& etc& popryszcze" iszklanek, butelek, w!czek, kork!w etc& etc& oraz 7igur, z nich powstających etc& etc& byawprost roztapiająca, rzeka olbrzymia, zalew, pow!d2, wody niezmierzone& Binąem, obokmnie ginęa ?ena& 4rzęsienie& )usowanie& +kąpe rozm!wki senne z nową parą& .icwa%ciwie, tylko to, #e oddalam się z ?eną od domu, w kt!rym pozostaa )atasia, i #e zka#dą chwilą jeste%my dalej i za chwilę będziemy jeszcze dalej i #e tam dom, 7urtka,

drzewka obielone i przywiązane do palik!w, i #e tam jest dom, my coraz dalej&

5le powoli 7urka nasza nabieraa animuszu, nowa parka, on, ?ulu%, ona, ?ulusia,zaczynaa się o#ywia$ i wkr!tce, po wstępnych 9oj, ?ulu, czy ja termosu niezapomniaam: oraz 9?ula, zabierz ten plecak, uwiera mnie:, oddali się lulusiowaniu nacaego&

?ulusia, modsza od ?eny, pulchniutka i r!#owiutka, z doeczkami cacy, z paluszkami akuku, z torebką, z chusteczką, z parasolką, z rouge, z zapalniczką, wiercia się w tymwszystkim i paplaa hiChiChi, to ta szosa do )o%cieliskiej, trzęsie, lubię, dawno się nietrzęsam, ty ?ulu, kiedy się trząse%, co za ganeczek, ?ena, popatrz, ja bym tu sobiesalonik, a ?ulu tam, gdzie du#e okno, gabinet, tylko karzeki bym wyrzucia, nie znoszękarzek!w, ?ena, lubisz karzeki .ie zapomniae% 7ilm!w 5 lornetka ?ulo, ojej, jak tadecha wrzyna mi się w pupkę, aj, aj, co robisz, co to za g!ra 5 ?ulu% by akurat, jak?ulusia, cho$ krępy, z grubymi ydami… ale pucuowaty, roztrzęsiony, zaokrąglony wbioderkach, z zadartym noskiem, z wzorzystymi po"czochami, z kapelusikiem tyrolskim, zaparatem 7otogra7icznym, z oczkami niebieskimi, z neseserem, z tustymi rączkami, wpumpach& >pojeni tym, #e stanowią parkę ?ulusi!w * on, ?ulu%, ona, ?ulusia, *oddawali się lulusiowaniu i jedno drugiemu podbijao bębenka, tak więc, gdy ?ulusia

ujrzawszy adną willę zaznaczya, #e jej mama przyzwyczajona jest do wyg!d, ?ulu%napomkną, #e jego mama co roku wyje#d#a do w!d za granicę i doda, #e jego mama

56

Page 57: Witold Gombrowicz - Kosmos

7/27/2019 Witold Gombrowicz - Kosmos

http://slidepdf.com/reader/full/witold-gombrowicz-kosmos 57/108

ma kolekcję chi"skich aba#ur!w, a wtedy ?ulusia, #e jej mama ma siedem soni z ko%cisoniowej& Paplaniu temu niepodobna byo odm!wi$ u%mieszku, ten za% u%mieszekdodawa im werwy i znowu paplali, i paplanie ączyo się z nieistotno%cią, przesuwającąsię monotonnie w kusie koni, w ruchu oddalającym, kt!ry rozkada krainę nakoncentryczne kręgi, krą#ące szybciej lub wolniej& ?udwik wyciągną zegarek&

 — 'p! do dziesiątej&

+o"ce& >pa& 5le powietrze %wie#e&

 — Przekąsimy sobie&

'ięc jednak ja z ?eną naprawdę oddalam się * wa#ne, dziwne, doniose, jak mogemnie poapa$ się dotąd w tej donioso%ci, wszystko przecie tam w domu zostao, lub przed

domem, tyle, tyle, od !#ka do drzewka i nawet a# do ostatniego dotykania y#ki… a tuteraz bezdomni… gdzie indziej… a dom oddala się z konstelacjami i z 7igurami, z caą tąhistorią i ju#, ju# jest 9tam:, jest 9tam: i wr!bel jest 9tam:, w krzakach, z plamamisonecznymi na czarnej ziemi, kt!re te# są 9tam:… o, doniose, tylko #e my%l moja o tejdonioso%ci te# jaka% oddalająca się bez przerwy i w oddalaniu sabnąca… pod napywemkrajobraz!w& ;5le jednocze%nie i z caą trze2wo%cią, cho$ niejako kącikami oczu,dostrzegaem 7akt, godny uwagi0 wr!bel oddala się, ale istnienie jego nie osabo, staosię jedynie istnieniem oddalającym się, oto wszystko<&

 — +znytki, gdzie masz termos, daj ten papier, ?ulo, odczep się, gdzie kubki co nam daa

mama, uwa#aj= Bupi%= Bupia%= Ea, ha, ha=

4amto byo ju# nieaktualne ale byo aktualne, jako nieaktualne& 4warzyczka ?eny byadrobna, nika, ale twarz ?udwika te# bya, jakby nie #y, zniweczona przestrzenią, kt!rarozciągaa się po zaporę a"cucha g!rskiego, kt!ry z kolei rozciąga się, zako"czony usamego kra"ca odlego%ci g!rą o nieznanej nazwie& ' og!le nie znaem większo%cinazw, co najmniej poowa rzeczy oglądanych bya nie nazwana, g!ry, drzewa, chwasty,warzywa, narzędzia, osiedla& 6yli%my na wy#ynie&

1o )atasia ' kuchni (e swoją war… i zerknąem na usteczka, co z nimi z dala od

tamtej insynuacji, jak miewają się oderwane od… ale nic, byy to usta jadące 7urką nawycieczkę, zjadem kawaek indyka, )ulka smaczne przygotowaa prowianty&

Powoli zaczynao wytwarza$ się na 7urce nowe #ycie, jakby na odlegej planecie, i tak,?ena, a nawet ?udwik, dawali się wciąga$ ?ulusiom w lulusiowanie i 9co ty wyrabiasz,?udwik=: zawoaa ?ena, on za% 9ucisz się, maa=:… podglądaem z cicha, nie douwierzenia, a więc tacy te# mogli by$ 5 więc tacy byli -ziwna jazda, nieoczekiwana,zaczęli%my zje#d#a$ z wy#yny, rozlego%ci jęy się skraca$, wzdęcia ziemi zaaziy z obustron, ?ena grozia mu paluszkiem, on mru#y oczy… lekkomy%lna, powierzchowna,wesoo%$, ale w ka#dym razie byli do niej zdolni… ciekawe… ale ostatecznie oddalenie

57

Page 58: Witold Gombrowicz - Kosmos

7/27/2019 Witold Gombrowicz - Kosmos

http://slidepdf.com/reader/full/witold-gombrowicz-kosmos 58/108

miao swoje prawa i w ko"cu ja sam zdobyem się na parę #arcik!w, do licha, byli%myprzecie# na wycieczce=

B!ry, nadciągające ju# od dawna, wywaliy się nagle z zewsząd, wjechali%my w dolinę, tuprzynajmniej cie" bogosawiony zalega a# po zbocza, kwitnące na wysoko%ciachrozsonecznioną zielenią * cisza nie wiadomo skąd, z zewsząd, i chodek strumieniempynący, przyjemnie= (akręt, piętrzą się %ciany i szczyty, byy to wyrwy gwatowne,#mudne usypiska, zaokrąglenia zielono * spokojne, czuby, lub szpice, poszarpanegrzbiety i piony stromo spadające, kt!rych czepiay się krzaki, * dalej gazy nawysoko%ciach, ąki obsuwające się w ciszy, kt!ra wylęgaa, niepojęta, powszechna,nieruchoma, rozlegająca się i tak przemo#na, #e turkot naszej 7urki i jej toczenie sięmale"kie, byy jak gdyby osobno& Panoramy utrzymyway się czas jaki%, po czymwystępowao co% nowego napierając, nagie to byo, albo pogmatwane, lub poyskujące,czasem bohaterskie, czelu%cie, stwardnienia, rysy, wariacje kamieni zwisających, po

czym w rytmach wstępujących, zstępujących, zrobionych z krzak!w, drzew, ran,uszkodze", zawale", nadpyway, na przykad, idylle, nieraz sodkie, nieraz koronkowe&/ozmaite rzeczy * rozmaite rzeczy * dziwne dystanse, oszaamiające skręty,przestrze" uwięziona i naprę#ona, nacierająca lub ustępująca, zwijająca się i skręcająca,uderzająca w g!rę lub w d!& /uch ogromny nieruchomy&

 — ?ula, ojej=

 — ?ulo, ja się boję… 8a się boję sama spa$= .agromadzenie, odmęt, zamęt… za du#o,za du#o, za du#o, tok, ruch, spiętrzanie, wywalanie, pchanie, rozgardiasz generalny,

wielkie mastodonty wypeniające, kt!re w mgnieniu oka rozpaday się na tysiąceszczeg!!w, zespo!w, bry, awantur, w niezgrabnym chaosie, i nagle te szczeg!ywszystkie zn!w skupiay się w przemo#nym ksztacie= 5kurat, jak wtedy, w krzakach, jakprzed murem, wobec su7itu, jak przed kupą %mieci z dyszlem, jak w pokoiku )atasi, jakwobec %cian, sza7, p!ek, 7iranek, gdzie przecie# tak#e 7ormoway się ksztaty * tylko #etam drobiazgi, tu bya burza rycząca materii& 5 ja takim ju# staem się czytelnikiemmartwej natury, #e mimo woli badaem, szukaem i rozpatrywaem, jakby tu co byo doodczytania i sięgaem po coraz nowe kombinacje, kt!re 7urka nasza male"ka wytaczaa,turkocząc, z ona g!rskiego& 5le nic, ale nic& Ptak ukaza się podniebny * najwy#szy inieruchomy * sęp, jastrząb, orze .ie, nie by to wr!bel, ale przez to samo, #e nie bywr!blem, by jednak nie * wr!blem, a będąc nie * wr!blem, by cokolwiek wr!blem…

6o#e= 8ak#e# mnie uraczy widok tego ptaka jedynego, wzbitego ponad wszystko,naczelnego= Punkt najwy#szy, punkt kr!lujący& 1zy#by 4ak bardzo więc byem zmęczonynieadem, tam, w domu, tamtą mieszaniną, chaosem ust, wieszania, kot, czajnik, ?udwik,patyk, rynna, ?eon, walenie, dobijanie, ręka, wbijanie, szpilka, ?ena, dyszel, wzrok Fuksaitd& itd& etc& etc& etc& jak we mgle, jak w rogu ob7ito%ci, zamęt… 5 tu w lazurze ptakkr!lujący * hosanna= * i jakim cudem ten punkcik daleki zapanowa, jak wystrzaarmatni, a odmęty, zamęty, legy mu u st!p +pojrzaem na ?enę& 'patrywaa się w

ptaka&

58

Page 59: Witold Gombrowicz - Kosmos

7/27/2019 Witold Gombrowicz - Kosmos

http://slidepdf.com/reader/full/witold-gombrowicz-kosmos 59/108

)t!ry ukiem w bok się uchyli, pozostawiając nas znowu z rozjuszonym rejwachem g!r,za kt!rymi byy inne g!ry, ka#da zo#ona z miejsc rozmaitych, ob7itych w kamyczki * ile#kamyczk!w * i tak to co byo 9za: naje#d#ao na pierwsze szeregi armii napierającej, wciszy dziwnej, poniekąd tumaczącej się bezruchem wszechruchu, ?ulo, ojej, patrz tenkamie"= ?ula, widzisz, zupenie nos= ?ulusio, patrz, a tam dziadek z 7ajką= +p!jrz się nalewo, widzisz, kopie nogą w bucie z cholewami= )ogo kopie, gdzie kopie, komin= .owyzakręt zagęszczający, balkon nadpywający, to zn!w tr!jkąt * i drzewo, kt!re narazprzykuwa, gdzie% tam uczepione * jedno z wielu * przykuo, ale rozpu%cio się, zniko&)siądz&

' sutannie& +iedzia na drodze, na kamieniu& )siądz w sutannie, siedzący na kamieniu,w g!rach 1zajnik mi się przypomnia, bo ten ksiądz by jak czajnik, tam& 4a sutanna te#bya eAtra&

+tanęli%my& — Podwieziemy księdza

Pucoowaty i mody, z nosem kaczym, twarz z chopska okrąga wystawaa z księ#egokonierzyka * spu%ci wzrok& * 6!g zapa$ * powiedzia& 5le nie ruszy się& 'osy kleiymu się od potu& Bdy ?udwik zapyta dokąd mamy go podwie2$, jakby nie dosysza,wsiad na 7urkę mamrocząc podziękowanie&

)us, turkot, jazda&

 — 1hodziem po g!rach… 4rochę zboczyem z drogi&

 — )siądz zmęczony&

 — 5 tak… 3ieszkam w (akopanem&

+utannę mia u dou zabrudzoną, buty strudzone, oczy jakie% czerwone * czy i nocspędzi w g!rach 4umaczy powoli0 wybra się na wycieczkę, zmyli drogę… ale jak#e#w sutannie na wycieczkę (abądzi$ w terenie przer#niętym doliną )iedy wyszed na

wycieczkę .o, wa%ciwie, wczoraj po poudniu& Po poudniu na wycieczkę .ierozpytując zanadto dali%my mu tego i owego z naszych prowiant!w, jad wstydliwie,potem ju# tylko siedzia bezradny, a 7urka nim trzęsa, so"ce pra#yo, ju# nie byo cienia,pi$ się chciao, ale nie chciao się wyciąga$ butelek, jazda tylko i jazda& 1ienie gaz!w iska wystających biy pionowo w sam d! po bokach i ozwa się szum kaskady&8echali%my& 3nie jak dotąd niezbyt zaciekawia 7akt, przecie# ciekawy, #e od wiek!wpewien procent ludzi wyobcowany zostaje sutanną i przydzielony su#bie boskiej *bran#a specjalist!w od 6oga, 7unkcjonariuszy niebieskich, urzędnik!w duchowych& 4uwszak#e, w g!rach, ten czarny go%$ domieszany do naszej jazdy, kt!ry nie mie%ci się wg!rskim chaosie będąc eAtra… rozsadzający, przepeniający… prawie jak czajnik

59

Page 60: Witold Gombrowicz - Kosmos

7/27/2019 Witold Gombrowicz - Kosmos

http://slidepdf.com/reader/full/witold-gombrowicz-kosmos 60/108

4o mnie zniechęcio& 1iekawe, gdy ten orze, czy jastrząb, wystrzeli ponad wszystko,nabraem animuszu * a to dlatego chyba ;my%laem< #e będąc ptakiem odnosi się dowr!bla * ale i dlatego, mo#e przede wszystkim dlatego, #e zawis ącząc w sobie wr!blaz wieszaniem i pozwalając poączy$ w idei wieszania kota powieszonego z wr!blempowieszonym, tak, tak, ;coraz wyra2niej to widziaem< nadawa on nawet tej ideiwieszania cechę dominującą, zawisającą nad wszystkim, kr!lewską… a je%li zdoam;my%laem< odcy7rowa$ ideę, odkry$ g!wny wątek, poją$ czy cho$by wyczu$ do czego toprze, przynajmniej na tym jednym odcinku wr!bla, patyka, kota, to ju# atwiej mi przyjdzieda$ sobie radę z ustami i z tym wszystkim, co wok! nich się kręci& 5lbowiem;pr!bowaem odczyta$ szaradę< nie ulega kwestii ;i bya to bolesna zagadka<, #esekretem związku ustno * wargowego jestem ja sam, on we mnie się dokona, ja, nie ktoinny, stworzyem ten związek * ale ;uwaga=< ja wieszając kota wączyem się ;chyba dopewnego stopnia< w tamtą grupę wr!bla i patyka, nale#aem więc do obu grup * czy#więc nie wynika z tego, #e poączenie ?eny i )ata%ki z wr!blem i z patykiem mo#e się

dokona$ tylko poprzez mnie * i czy rzeczywi%cie ja, wieszając kota, nie ustanowiempomostu ączącego wszystko… w jakim sensie Och, nie byo jasne, ale w ka#dym razieco% tu zaczynao się 7ormowa$, rodzi się embrion jakiej% cao%ci i oto ptak olbrzymizawisa nade mną * wiszący& -obrze& 5le do diaba, po c!# ten ksiądz wazi w paradę, zzewnątrz, z innej beczki, niespodziewany, zbędny, idiotyczny…

8ak czajnik tamten, tam= I moje rozdra#nienie nie byo wcale mniejsze, ni# tamto… kt!rerzucio mnie na kota… ;tak, ja wcale nie byem taki pewny, czy wtedy nie rzuciem się nakota z powodu czajnika, nie mogąc znie%$ tej kropli przepeniającej czarę… i chyba, #ebydokonaniem byle czego zmusi$ rzeczywisto%$ do wyonienia siej tak wa%nie jak ciskamy

byle co w krzaki, gdzie co% niewyra2nego się rusza<… tak, tak, zaduszenie kota byorozw%cieczoną odpowiedzią moją na prowokację, zawartą w bezsensie czajnika…= 5lew takim razie ostro#nie, klecho, bo kt!# zaręczy, #e i w ciebie czym% nie rzucę i nie zrobięz tobą czego%… czego%… +iedzia nie domy%lając się mojej zo%ci, jechali%my, g!ry ig!ry, kus ko"ski, gorąco… 'pad mi w oko pewien szczeg!lik… rusza palcami…6ezwiednie rozczapierza grube palce obu rąk i splata, ta praca palc!w, robaczkowa, wdole, między kolanami, bya uparta i przykra&

/ozmowa&

 — Pa"stwo pierwszy raz w )o%cieliskiej .a co ?ulusia gosem zawstydzonejpensjonarki0 * 4ak, proszę księdza, my w podr!#y po%lubnej, pobrali%my się w zeszymmiesiącu&

?ulu% zaraz doskoczy z minką nie mniej wstydliwie rozkoszną0 * 8este%my parką odniedawna=

)siądz chrząkną, stropiony& 'ięc ?ulusia wcią# po pensjonarsku i jakby skadaaprzeo#onej donos na kole#ankę0 * Oni * wystawia paluszek na ?enę i ?udwika * oni,

proszę księdza, te#=

60

Page 61: Witold Gombrowicz - Kosmos

7/27/2019 Witold Gombrowicz - Kosmos

http://slidepdf.com/reader/full/witold-gombrowicz-kosmos 61/108

 — .iedawno uzyskali pozwolenie na…= * wykrzykną ?ulo&

?udwik powiedzia0 * Emmmrnm= gębokim basem, u%mieszek ?eny, milczenie księdza,ach, ?ulusiowie, jaki to tonik sobie wynale2li na tego kapana=… kt!ry wcią# gmeranerwowo paluchami, byo to biedne, nieporadne, chopskie, i co% mi tak wyglądao, jakbymia jaką% sprawkę na sumieniu, co on zrobi tymi paluchami I… i… ach… ach… tepalce w dole ruszające się… i moje palce… i ?eny… na obrusie& 'idelec& Dy#ka&

?ulo, nie czepiaj się mnie, co sobie pomy%li ksiądz kanonik=

?ula, co% ty, przecie nie będzie mia zych my%li ksiądz kanonik= ?ulo, oj, #eby% ty wiedzia jak tobie się trzęsie policzek= I nagle… +kręcamy w bok& Przecinamy dolinę, nieatwą imao widoczną dr!#ką wje#d#amy g!rom w bok= 6yli%my w wąwozie, kt!ry się zacie%nia,ale za nim otworzy się boczny, uboczny, jar i kusowali%my w%r!d nowych szczyt!w i

zboczy, odcięci ju# zupenie… i byo to uboczne… i nowe drzewa, trawy, skay, takiesame, a jednak zupenie inne, nowe, i wcią# napiętnowane uboczno%cią, tym skrętemnaszym z g!wnej drogi& 4ak, tak, my%laem, m!g co% zrobi$, mia co% na sumieniu&

1o Brzech& 1o za grzech (aduszenie kota& Bupstwo, c!# to za grzech zakatrupi$kota… ale ten czowiek w sutannie i rodem z kon7esjonau, z ko%cioa, z modlitwy, wyazina drogę, wazi na 7urkę i naturalnie zaraz grzech sumienie zbrodnia pokuta tra, la, la, tra,la, la, jakie to tiCriCri… wyazi na 7urkę i grzech&

Brzech, czyli wa%ciwie kolega, ksiądz kolega, paluchami przebiera mając co% na

sumieniu& 8ak ja= )ole#e"stwo i braterstwo, jak to jemu się przebiera i przebiera tymipaluchami, co te# te paluszki, mo#e te# zadusiy .ajazd nowych zupenie spiętrze",rozwale", nowego wrzenia cudnie zielonego, spokojnego, ciemno modrzewiowego,sosnowego, sennego z lazurem, ?ena przede mną, z rękami i cay ten ukad rąk * ręcemoje, ręce ?eny, ręce ?udwika * dozna zastrzyku w postaci rąk księ#ychpaluchowatych, czemu nie mogem po%więci$ do%$ uwagi, bo jazda, g!ry, uboczno%$,6o#e %więty, 6o#e miosierny, dlaczego niczemu nie mo#na po%więci$ uwagi, %wiat jeststo milion!w razy za ob7ity i co ja pocznę z moją nieuwagą, hej, gazda, ta"cujeciezb!jnickiego, ?ula, daj mu #y$, ?ulu%, odczep się, ?ula, ojej, %cierpa mi noga, jedziemy, jedziemy, jazda, dobrze, jedno jasne, ten ptak wisia za wysoko, i dobrze, #e ksiądz *

kolega gmera w dole, jedziemy, jedziemy, ruch monotonny, rzeka olbrzymia, napywa,przepywa, turkot, kus, gorąco, skwar, doje#d#amy&

Bodzina druga po poudniu& 3iejsce obszerniejsze, rodzaj kotliny, ąka, sosny i %wierki,sporo gaz!w wystających z ąki, dom& -rewniany z werandą& ' cieniu, za domem, 7urka,kt!rą przyjechali 'ojtysowie z Fuksem i z tamtą parą oblubie"c!w& >kazali się wedrzwiach, gwar, powitania, wysiadanie, dobrze się jechao, dawno przyjechali%cie, zaraz,ta torebka tutaj, ju# się robi, ?eon, we2 butelki&&

5le byli jak z innej planety& I my tak#e& .asze przebywanie tutaj byo przebywaniem9gdzie indziej: * i ten dom by po prostu domem nie tamtym… tamtym, kt!ry tam by&

61

Page 62: Witold Gombrowicz - Kosmos

7/27/2019 Witold Gombrowicz - Kosmos

http://slidepdf.com/reader/full/witold-gombrowicz-kosmos 62/108

KII

'szystko dziao się w oddaleniu& 4o nie dom tamten oddali się od nas, to my%my się odniego oddalili… i ten nowy dom w guszy przera2liwej i zgubionej, na kt!rą daremnieporyway się nasze haasy, nie mia wasnego istnienia, istnia o tyle tylko, #e nie bytamtym… +padla na mnie ta rewelacja, gdy tylko wysiadem z 7urki&

 — Pu%ciusie"ko tutaj, #ywej duszy, cay domu% dla nas, #y$ nie umiera$, g!wniezajada$, hej bracia sokoy dodajcie mi si, a co, nie m!wiusium, pejza#u% jak sok!, potemzobaczycie, naprz!d co na zębusia kąsim, kąsim, kąsim, marsz, marsz, allons en7ants dela patrie=

 — ?eon, y#eczki z saku, ?ena, serwetki, prosimy, proszę się rozgo%ci$, ka#dy niechsiada, gdzie wygodniej, ksiądz dobrodziej tutaj, proszę bardzo& .a co odpowiadano0 ju#się robi /ozkaz, pani generaowo= .o, siada$= 8eszcze ze dwa krzeseka& 1o za 7estyn=Proszę, pani tutaj… -awa$ tu serwetki=

/ozsadzano się przy du#ym stole w sieni, skąd kilkoro drzwi wiodo do sąsiednichpokoj!w, a schody na g!rę& 4e drzwi byy otwarte i ukazyway pokoiki nagie zupenie, z!#kami tylko i krzesami, du#o dosy$ krzese& +t! zastawiony jadem, humory doskonale* komu jeszcze wina * ale bya to ta wesoo%$ wytwarzana na zabawach, kiedy ka#dy

się weseli #eby innym nie zepsu$ humoru, a naprawdę wszyscy są cokolwiek nieobecni, jak na stacji, jak kiedy czeka się na pociąg * i ta nieobecno%$ ączya się z ub!stwemdomu przypadkowego, goego, bez 7iranek, sza7, po%cieli, rycin, p!ek, z oknami jedynie,!#kami, krzesami& ' tej za% pustce nie tylko sowa, ale i osoby rozlegay się go%niej&(waszcza )ulka i ?eon byli jak rozdęci w pr!#ni i huczeli swymi osobami, a huczeniutowarzyszy gwar go%ci zajadających, w kt!rym wybijay się chichoty ?ulusi!w izbereze"stwa Fuksa, ju# nie2le pijanego, kt!ry pi, wiedziaem, #eby zapi$-rozdowskiego i swoją nędzę z nim, to odstrychnięcie podobne do mojego z rodzicami…on, pechowiec, o7iara, urzędnik denerwujący, zmuszający do zamykania oczu, lubpatrzenia w inną stronę& )ulka, wspaniaa rozdawczyni saatek i wędlin, ugaszczająca,

zapraszająca, ale# proszę, niech#e pa"stwo skosztują, nie zabraknie, godu nie będzie, ju# ja gwarantuję itd&, itd& * zakrzątnięta aby wszystko wypado tip top, elegancko, ottaka sobie oryginalna wyprawa i towarzyska rozrywka, ale nikt nie powie, #e się nienajad, nie napi& 4ak#e dwojenie się i trojenie ?eona, am7itriona, wodza, inicjatora, hej,hej, wszyscy wraz, nie byo nas, by las, za kr!la pasa popuszczaj sasa, allons, allons= 5 jednak szastanie się i wykrzykniki, rozhowor uczty, wszystko byo nie do%$ obecne i jakpodcięte poowiczno%cią jaką%, rachityczną, bladą i kaleką, kt!ra osabiaa… a# miaemchwilami wra#enie, i# siebie i innych widzę przez lunetę, z oddalenia& 'szystko jak naksię#ycu… 'ięc ta wycieczka * ucieczka nie doprowadzia do niczego, 9tamto: tymsilniej byo im bardziej my%my usiowali się oderwa$… do%$, niech tam, mimo wszystko

62

Page 63: Witold Gombrowicz - Kosmos

7/27/2019 Witold Gombrowicz - Kosmos

http://slidepdf.com/reader/full/witold-gombrowicz-kosmos 63/108

co% się dzieje, zaczynaem rozr!#nia$ to i owo, dostrzegem te# szczeg!lną ekstazę,kt!ra ogarnęa ?ulusi!w na widok miodowej pary .r M, przybyej z 'ojtysami&

@wie#o upieczonego #onkosia nazywano 4olem, lub rotmistrzem, rotmistrzuniem&/zeczywi%cie, kawalerzysta w ka#dym calu, wysoki, barczysty, o rumianej jakby naiwnejcerze, jasny wąsik, rotmistrz jak ta lala= ?eon mu %piewa 9stoi uan na pikiecie: ale tuurywa i mia rację, gdy# dalszy ciąg brzmi 9a dziewczyna, jak malina, niesie koszyk r!#:* tymczasem %wie#o upieczona #onusia, 8adziucha, 8adeczka, bya z gatunku kobietzrezygnowanych, kt!re nie chcą się podoba$, bo wiedzą, #e to nie dla nich& 6!g raczywiedzie$, dlaczego& .ie bya szpetna, cho$ ciao jej byo trochę nudne, bo ja wiem, jednostajne, mimo to mniej więcej wszystko miaa 9na swoim miejscu:, jak mi szepnąFuks trącając okciem, c!# kiedy czowiek cierp na samą my%l pogaskania jej w karczek,tak bardzo się do tego nie nadawaa& 8aki% egoizm cielesny Ngocentryzm 7izyczny'yczuwao się, #e jej ręce, nogi, nos, uszy, są tylko dla niej, byy to jej narządy i nic

więcej, brako jej zupenie hojno%ci, kt!ra umie podszepną$ kobiecie, #e jej rączka jestdarem powabnym i podniecającym& +urowo%$ moralna… .ie, nie, raczej dziwnasamotno%$ cielesna… ale to sprawio, #e ?ulusia skręcając się z tumionego chichuszepnęa do ?ula 9ona jak siebie wącha, to jej nie szkodzi:, tak, na tym polegaa jejobrzydliwo%$, bya wstrętnawa, jak te zapachy ciaa, kt!re są zno%ne tylko dla tego, kto jewytwarza& 5le ani ?ulu%, ani ?ulusia, nie doznaliby takiego szoku duszącego iskręcającego hihihi, gdyby mę#u% * rotmistrz nie by chopem na schwa, stworzonym dopocaunk!w, kt!re sadowiy mu się pod jasnym wąsikiem, na czerwonych wargach * ika#demu nasuwao się pytanie, co mogo skoni$ go do po%lubienia tej wa%nie kobiety *i pytanie nabierao zo%liwo%ci, gdy stawao się wiadomo ;o czym mnie szeptem

poin7ormowaa ?ulusia< i# 8adeczka bya c!rką bogatego przemysowca& Eihihi= +kandal jednak na tym się nie ko"czy, owszem, tu na dobre się rozpoczyna, gdy#, co najgorsze,oni ;to te# widziao się na pierwszy rzut oka< nie mieli zudze" co do e7ektu, jaki wywierali,i zo%liwo%ci ludzkiej przeciwstawiali jedynie czysto%$ swoich intencji i suszno%$ swojegoprawa& 1zy# nie mam prawa * zdawaa się m!wi$ ona& * 3am prawo= 'iem, on jestpiękny, nie ja… ale czy nie wolno mi kocha$ 'olno= .ie zabronicie mi tego= )a#demuwolno= 'ięc kocham= )ocham i moja mio%$ czysta i piękna, patrzcie, więc mam prawonie wstydzi$ się jej * i nie wstydzę się= .a uboczu, nie uczestnicząc w zabawie,piastowaa to swoje uczucie, jak skarb, skupiona, cicha, z oczami zapatrzonymi w mę#a,

lub wchaniającymi przez okno piękno zielone ąk rosnących i jej biust od czasu do czasuwzdyma się westchnieniem prawie modlitewnym& I, poniewa# miaa prawo, wymawiaapo cichu co% jak 94olek: ustami, będącymi jedynie jej narządem& Eihihi=

?ula, ojej, pęknę= ?eon z nogą indyczą na widelcu i z gową w binoklach krzycza, #e nieumyka od indyka, patataj, patataj, ksiądz siedzia w kącie& Fuks szuka czego%, )ulkawnosia wi%nie 9proszę, proszę, co% owocowego do smaku:, ale haas nie zagusza ciszyzupenej, osobnej, odludnej, zapadej& Piem wino czerwone&

4olo, rotmistrzunio, te# pi& ( podniesionym czoem& ' og!le wszystko robi z

podniesionym czoem, dając do poznania, #e nikt nie ma prawa poddawa$ w wątpliwo%$ jego mio%ci, c!# u licha, jak gdyby on nie mia prawa się zakocha$ w tej akurat, nie w

63

Page 64: Witold Gombrowicz - Kosmos

7/27/2019 Witold Gombrowicz - Kosmos

http://slidepdf.com/reader/full/witold-gombrowicz-kosmos 64/108

innej, jak gdyby ta mio%$ nie bya r!wnie dobra, co ka#da inna=… i otacza swoją 8adusięczuo%ciami0 zotu%, jak tam, nie zmęczona… i usiowa by$ na wysoko%ci jej ekstazyodpowiadając mio%cią na mio%$& 5le byo w tym co% męcze"skiego i… 9?ulo, trzymajmnie, pęknę=: ?ulusiowie z minami niewiniątek czyhali na ka#dą ich czuo%$, jak paratygrys!w #ądnych krwi, je%li na 7urce księ#yna dostarczy im niemaych rozkoszy, to c!#dopiero ta parka, mode ma#e"stwo, jak oni, niby specjalnie zam!wione aby mieli na kimpolulusiowa$ do woli=

)ulka z torcikiem, proszę, proszę skosztowa$, wprost w ustach się rozpywa, proszę *ale kot, kot, och, och, kot pogrzebany pod drzewem, naprz!d powieszony, ha, ha, to podadresem kota, cae to przyjęcie, #eby kota zamaza$, dlatego tacy towarzyscy, ona i ?eon=5le kot tkwi w tym& (rozumiaem0 pomys tej jazdy by 7atalny, nie mogli wymy%li$ nicgorszego, dystans nie tylko niczego nie zaciera, ale wręcz przeciwnie, zamra#a jako% iutwierdza, #e a#, zdawaoby się, my%my tam lata prze#yli z wr!blem, z kotem, po latach

tutaj przyjechali, och, och, jadem torcik& 4rzeba by na dobrą sprawę siada$ na 7urkę iwraca$, to jedynie byo do zrobienia… 8e%li bowiem pozostaniemy tutaj w odniesieniudo tamtego…

8adem torcik& /ozmawiaem z ?udwikiem i z 4olem& 6yem roztargniony, jak#e męczącata ob7ito%$, wcią# wywalająca nowe osoby, zdarzenia, rzeczy, #eby# raz przerwa się tencay strumie", ?ena za stoem, te# chyba znu#ona z agodnie %miejącymi się ustami ioczami do ?ulusi ;obie %wie#o po%lubione<, ta ?ena tutaj będąca wiernym odbiciem tamtej?eny, ?ena kt!ra 9odnosia się: do ?eny ;to 9odnoszenie się: mi pęczniao, jak niegdy%,wtedy, walenie<, Fuks kt!ry topi w alkoholu -rozdowskiego i by #!toCczerwony z

wyupiasto%cią nabrzmiaą, ?udwik przy ?enie towarzysko przyjemny, spokojny, ksiądz wrogu… /ęka ?eny na stole, obok widelca, ta sama, co tam, wtedy, i m!gbym poo#y$ nastole moją rękę… ale nie chciaem& 8ednak#e, mimo wszystko, zaczynay się 7ormowa$nowe wątki, niezale#nie od tamtego, narastaa nowa dynamika, lokalna… tylko, #e jakbychora, osabiona… Funkcjonowanie trzech modych ma#e"stw * %wie#o po%lubionych* przyczyniao wagi i znaczenia księdzu, a zn!w sutanna przyczyniaa %lubnegocharakteru parkom i to wytwarzao szczeg!lnie silny nacisk ma#e"ski, miao sięwra#enie, #e cae przyjęcie jest po%lubnym przyjęciem, tak, %lub zapanowa& I ksiądz&)siądz, co prawda, gmerający paluchami ;trzyma ręce pod stoem, wyciąga je tylko do

 jedzenia< ale w ka#dym razie ksiądz, kt!ry jako ksiądz musia sta$ się naturalną ostoją4ol!w przeciw lulusiowatej 7ircykowato%ci a trzeba te# doda$, #e sutanna podziaaa i napanią )ulkę, przejawiającą ;po kocie< wybitną skonno%$ do przyzwoito%ci * )ulkarzucaa na ?ulusi!w okiem coraz mniej #yczliwym i wydobywaa z siebie chrząknięcia,kt!re staway się coraz dosadniejsze w miarę, jak rosy %miechy ?eona, wsparte%miechami podpitymi Fuksa ;wskutek -rozdowskiego< i innymi wygupianiami sięnaszymi w pustce, w pr!#ni, na kra"cach odlego%ci, w ciszy %miertelnej ona g!r, gdzieco% jak gdyby znowu zaczynao się nawiązywa$, ączy$, tworzy$, ale jeszcze niewiadomo byo, za co się chwyta$ * i chwytaem się tego, lub tamtego, szedem po linii,kt!ra mi się nasuwaa, pozostawiając na boku resztę olbrzymią, zachanną * podczas

gdy tam, w domu, istniao nieruchomo tamto&

64

Page 65: Witold Gombrowicz - Kosmos

7/27/2019 Witold Gombrowicz - Kosmos

http://slidepdf.com/reader/full/witold-gombrowicz-kosmos 65/108

I naraz wytworzya się scena, kt!ra mnie z kotem związaa… poprzez księdza…

I, jak pierwsza byskawica chmur ciemnych po nocy, ukazaa nas, ju# z caąwyrazisto%cią, wobec tamtego& Powstanie tej sceny poprzedzone byo kilkomaodezwaniami )ulki w rodzaju ;do 4ola, bardzo uprzejmie< 9Panie 4olu, proszę 8adeczcestrzepną$ z bluzeczki tę troszkę cukru: ;do ?eona, #eby wszyscy syszeli< 9'idzisz, ?eon,droga nie taka za, mo#na byo %miao samochodem jecha$, a m!wiam #eby% poprosi4adka o samoch!d, na pewno by ci nie odm!wi, przecie# tyle razy proponowa, #e donaszej dyspozycji…: ;do ?ulusi, kwaskowato< 9Oj, %michy, chichy, ale torcika to ?ulusianie je:& 4ymczasem Fuks sprząta talerze * nie będąc pewny, czy nam nie dziaa nanerwy ;jak -rozdowskiemu<, stara się przynajmniej wkupi$ w nasze aski sprzątaniemtalerzy * ale w pewnej chwili wsta, wykrzywi swoją rybio podpitą twarz ziewnięciem, ipowiedzia0

 — 'ykąpabym się&5 kąpiel, to by jeden z ulubionych temat!w ?ulusia, bardziej jeszcze ?ulusi * prawie jak9mama: * i ju# na 7urce dowiedzieli%my się, #e 9ja bez prysznica #y$ bym nie moga: i9nie wiem jak mo#na wytrzyma$ w mie%cie nie kąpiąc się dwa razy na dzie": i 9mojamama kąpaa się w wodzie z sokiem cytrynowym: i 9a moja mama co rok je2dzia do)arlsbadu:& Bdy więc Fuks zatrąci o kąpiel, #e chętnie by się wykąpa, zaraz ?ulusiazaczęa lulusiowa$, #e ona i na +aharze wymyaby się w ostatniej szklance wody 9bowoda do mycia wa#niejsza, ni# woda do picia, a ty, ?ulo, nie wymyby% się: itd… ale wmiarę szczebiotania zmiarkowaa chyba, co i ja zmiarkowaem, #e sowo 9kąpiel: jakby

zaczynao zerka$ niemile w pewnym kierunku, w stronę 8adeczki, i nie, #eby ona byanieschludna, a tylko #e miaa tę specjalną wa%ciwo%$ jakiego% cielesnego sobkostwa,kt!ra przypominaa mi powiedzenie Fuksa przy innej okazji 9sw!j do swego po swoje:&Odnosia się do swego ciaa tak jako%, jakby ono byo zno%ne tylko dla niej, wa%cicielki;jak niekt!re zapachy< i wskutek tego robia wra#enie osoby niezainteresowancj kąpielą&?ulusia, pociągnąwszy noskiem i spostrzegszy, #e co% z tamtej strony zaleciao, dalej#eswoje, a bo ja bez kąpieli czuję się chora itd& a ?ulo te# doo#y swoje, i ?eon, i Fuks,?udwik, ?ena, jak to zwykle w takich razach, #eby unikną$ posądzenia o obojętno%$wobec wody& .atomiast 8adeczka i 4olek milczeli&

I pod wpywem m!wienia jednych, milczenia drugich, powstao co% takiego, jakmo#liwo%$, #e 8adeczka się nie kąpie… po co, sw!j do swego po swoje…

(aleciao tedy silniej z tamtej strony * nie zapachem #adnym, ale czym%niesympatycznie osobistym, jak wasny sos * i ?ulusia, jak wy#e na tropie, znajniewinniejszą minką cacy, cacy * i ?ulu% sekundowa, gadu, gadu& 6ogiem a prawdą,8adeczka zachowywaa się, jak zawsze, milcząc, nie biorąc udziau * tylko, #e teraz to jej zamknięcie się w sobie nabierao cech wykąpania * ale gorszym od jej milczeniastao się milczenie 4ola, albowiem 4olo by, to się widziao, z wodą za pan brat i na pewno

pywak wy%mienity, więc dlaczego pary z ust nie puszcza 1zy #eby nie zostawi$ jejsamej w milczeniu * 5 bo to z tym…

65

Page 66: Witold Gombrowicz - Kosmos

7/27/2019 Witold Gombrowicz - Kosmos

http://slidepdf.com/reader/full/witold-gombrowicz-kosmos 66/108

Poruszy się, jakby mu byo niewygodnie, wr!ci do poprzedniego cichego siedzenia nakrzeseku * ale to wystąpienie, kt!rego nikt się nie spodziewa, miao e7ekt niebywayprzedaro się przez lulusiowanie ?ulusi!w, wszyscy na niego spojrzeli& I nie wiem, czywszyscy odnie%li to samo wra#enie * #e te tam paluchy, sk!ra na szyi czerwona odkonierzyka, nieokrzesanie cielesne, te jego kopoty, zadry, zajady, wszystko, wraz zkrostą u nasady nosa, zespala go z 8adeczka& 8adeczka z księdzem& 1zarno%$ sutanny,gmeranie palcami, jej oczy zapatrzone, jej u7no%$, jej prawo do mio%ci, jegoniezgrabno%$, jej udręka, jego udręczenie, jej prawo, jego rozpacz, wszystko, wszystko,zmieszao się we wsp!lnocie jasnej, a niejasnej, uchwytnej i nie, we wsp!lnym sosiewasnym 9sw!j do swego po swoje:&

8adem torcik& Przestaem je%$, gardo mi się %cisnęo, z penymi ustami przyglądaemsię… temu… temu… jak to nazwa$ (wrot do wewnątrz, okropno%$ wasna, wasny brud,wasne zbrodnie, zamknięcie w sobie, skazanie na siebie, och, wsobno%$= +woje= I

byskawicznie0 to musi doprowadzi$ do kota, kot tu#, tu#… i zaraz kot mi wylaz,doznaem kota& -oznaem kota pogrzebanego, kota zaduszonego * powieszonegomiędzy wr!blem i patykiem, kt!re tam byy nieruchome i narastay swoim bytem, natę#aysię wasnym bezruchem w miejscu pozostawionym, opuszczonym& -iabelska przekora=Im dalej, tym bli#ej= Im bardziej bahe, niedorzeczne, tym natrętniejsze, potę#niejsze= 1!#za puapka, co za urządzenie piekielnie zo%liwe= 1o za potrzask=

)ot, kot uduszony * powieszony=

66

Page 67: Witold Gombrowicz - Kosmos

7/27/2019 Witold Gombrowicz - Kosmos

http://slidepdf.com/reader/full/witold-gombrowicz-kosmos 67/108

KIII

?udwik powiedzia ospale do ?eny, #e trzeba by się trochę zdrzemną$& +usznie&-rzemka nale#aa się nam po je2dzie od %witu& 'stawano, rozglądano się za kocami&

 — 4i, ri, ri=

3elodyjka ?eona& 5le go%niejsza, ni# zwykle i wyzywająca&

)ulka zapytaa, zdziwiona&

 — 5 tobie, ?eon, co

+iedzia sam przy stole, zawalonym naczyniami i resztkami bankietu, ysina i binoklebyszczay, na czole kropelki potu&

 — 6erg=

 — 1o

 — 6erg=

 — 8aki berg

 — 6erg=

5ni %ladu dobroduszno%ci& Faun, 1ezar, 6achus, Eeliogabal, 5tylla& Po czym ?eonpoczciwie u%miechną się zza binokli& * .iczewo, staruniu ty ma, to tak dw!ch Gydas!wrozmawia… taki szpas… )iedy indziej opowiem…

)o"czyo się, rozpadao… +t! opuszczony, chaotyczny, przenoszenie krzese, koce,!#ka w pustych pokoikach, ocię#ao%$, wino, etc&

Okoo piątej, po drzemce, wyszedem przed dom& 'iększo%$ naszej kompanii jeszczespaa * nikogo& Dąka usiana %wierkami, smrekami, gazami, soneczna, gorąca, za mnądom nabrzmiay spaniem, muchami, przede mną ta ąka i dalej te g!ry, g!ry naokoo, takg!rzyste i zaro%nięte lasami, niemo#liwie le%ne w guszy& 3iejsce nie moje, po co mi ono, je%li tu byem, to mogem by$ i gdzie indziej, wszystko jedno, wiedziaem, #e za %cianąg!rską są inne, nieznane okolice, ale nie byy mi bardziej obce, pomiędzy mną akrajobrazem ustali się ten rodzaj obojętno%ci, kt!ry mo#e przetworzy$ się w surowo%$ inawet w co% gorszego& ' co ' u%pieniu odrębnym tych ąk, las!w, wznoszących się wgębi, nieznanych i niezaciekawiających, osobnych, istniaa mo#liwo%$ nagego & uchwytu,skręcenia, zaduszenia i, ha, ha, powieszenia * ale mo#liwo%$ ta bya 9poza:, 9poza tym:&

67

Page 68: Witold Gombrowicz - Kosmos

7/27/2019 Witold Gombrowicz - Kosmos

http://slidepdf.com/reader/full/witold-gombrowicz-kosmos 68/108

+taem w cieniu, tu# przed domem, w%r!d drzew& -ubaem w zębach korzonkiem trawy&Borąco, ale powietrze rze2we&

Obejrzaem się& O pię$ krok!w ode mnie ?ena& +taa& Bdy ją tak znienacka zobaczyem,wydaa mi się przede wszystkim maa * dziecinna * i rzucia mi się w oczy jej bluzkazielonkawa, bez rękaw!w& 5le to by moment& Odwr!ciem gowę, spojrzaem w innąstronę& * Dadnie& Prawda

Powiedziaa, bo musiaa co% powiedzie$ będąc o pię$ krok!w& 1iągle nie patrzyem nanią, niepatrzenie mnie zabijao, czy przysza do mnie * do mnie * czy ona chce zaczą$ze mną * to mnie przera#ao, nie patrzyem i pojęcia nie miaem, co począ$, nie byo nicdo zrobienia, staem, nie patrzyem&

 — 1o pan tak zaniem!wi ( zachwytu

Och, tonik nieco lulusiowaty, od nich się nauczya…

 — Bdzie jest ta panorama pana ?eona

4o ja powiedziaem #eby co% powiedzie$… 8ej %miech cichy, delikatny0 * +kąd ja mogęwiedzie$= (n!w milczenie, ale ju# niezbyt ra#ące, zwa#ywszy, #e wszystko dziao się auralenti, gorąco, wiecz!r nadchodzący, kamyk, #uczek, mucha, ziemia& Bdy ju#wyczerpywa mi się czas na odpowied2, 9niebawem się dowiemy: powiedziaem&

I ona odpowiedziaa zaraz0 * 4ak, papa nas zaprowadzi po kolacji&(n!w nic nie m!wiem, patrzyem na ziemię przede mną&

8a i ziemia * a ona z boku& 6yo mi niewygodnie, byem nawet znudzony, wolabym #ebysobie posza… (n!w wypadao co% powiedzie$, ale zanim powiedziaem, zerknąem kuniej ciut, ciut, i zobaczyem w tym mignięciu ledwie, ledwie, #e ona te# na mnie nie patrzy,ze wzrokiem gdzie indziej, jak ja * i niepatrzenie wzajemne moje, i jej, zaleciao mi owym jakim% przykrym osabieniem, wywodzącym się z oddalenia, nie byli%my do%$ tutaj, ja iona, ona i ja, byli%my jak rzutowani skąd%, stamtąd, chorzy, nie do%$ będący, jak we %nie

owe zjawy niepatrzące, związane z czym% innym& 1zy jednak jej usta wcią# byy9względem: obrzydliwego umyku wargi, tam będącej, w kuchni, albo w pokoiku 4rzebasprawdzi$& (erknąem i nie dojrzaem dobrze ust, ale dojrzaem natychmiast, #e tak, #e wrzeczy samej, #e usta są z tamtymi ustami, jak dwa miasta na mapie, dwie gwiazdy wkonstelacji i bardziej jeszcze teraz, na odlego%$&

 — O kt!rej godzinie mamy wyruszy$

 — 1hyba koo wp! do dwunastej& .ie wiem& -laczego ja jej to zrobiem

4ak skazi$ sobie… Po co mnie byo wtedy, pierwszej nocy, na korytarzu… zaczyna$…;6a, postępki nasze są z początku poche i kapry%ne, jak konik polny, dopiero powolutku,

68

Page 69: Witold Gombrowicz - Kosmos

7/27/2019 Witold Gombrowicz - Kosmos

http://slidepdf.com/reader/full/witold-gombrowicz-kosmos 69/108

w miarę powracania do nich, przybierają naturę konwulsyjną, chwytającą, jak kleszczami,nie popuszczającą * więc c!# mo#na wiedzie$ * tam, wtedy, w nocy, na korytarzukiedy po raz pierwszy poączyy mi się jej usta z ustami )atasi, och, kaprys, 7antazja,drobiazg, przelotne takie skojarzenie= -zi% 1o mo#na zrobi$ teraz, 6o#e wielki, corobi$ 4eraz, kiedy ja ją ju# miaem sobie zepsutą i to tak dalece, #e podej%$, zapa$,naplu$ w usta * dlaczego ja ją sobie tak zepsuem 6yo to gorsze, ni# zgwaci$ maądziewczynkę i by to gwat mnie wyrządzony, ja ją zgwaciem 9sobie:, to sowo ukazao misię na tle księdza, zaleciao grzechem, domy%liem się, #e jestem w stanie ko%cielnegogrzechu %miertelnego, to za% nasunęo mi kota i kot się pojawi<&

(iemia… grudki… dwie grudki w odlego%ci kilku centymetr!w… ilu… dwa, trzy…4rzeba się przej%$ trochę… 4rzeba przyzna$, #e powietrze… Inna grudka… ilecentymetr!w

 — (drzemnęam się po obiedzie&Powiedziaa ustami, o kt!rych wiedziaem ;i ju# nie mogem nie wiedzie$< #e są zepsutetamtymi ustami, miaa te usta…

 — 8a te# się zdrzemnąem&

4o nie bya ona& Ona bya tam, w domu, w ogrodzie z maymi drzewkami ubielonymi,przywiązanymi do palik!w& 3nie te# tu nie byo& 5le, wskutek tego wa%nie, byli%my tutajstokro$ donio%lejsi& 8akby%my byli symbolami nas samych& (iemia… grudki… trawa…

wiedziaem, #e, wskutek oddalenia, trzeba się przej%$, co ja tu stoję, #e wskutekoddalenia, waga dzisiejszego tutaj staje się olbrzymia& I decydująca& I ta olbrzymio%$, ta jej potęga, och, dajmy temu spok!j, chod2my ju#= Olbrzymio%$, co to za ptaszek,olbrzymio%$, so"ce ju# się zni#a, spacerek… 8e%li kota zadusiem * powiesiem, to i jątrzeba będzie zadusi$ * powiesi$… +obie&

' krzakach przy drodze, on, wr!bel, wisi, i wisi te# patyk we wnęce muru, wiszą, alenieruchomo%$ w tej nieruchomo%ci przekracza wszystkie granice nieruchomo%ci, jednągranicę, drugą granicę, trzecią granicę, przekracza czwartą, piątą, sz!sty kamyk, si!dmykamyk, trawki… ju# chodniej… Obejrzaem się, jej ju# nie byo, odesza ze swoimi ustami

rozpustnymi i gdzie% tam bya z ustami& Odszedem tj& odszedem od miejsca, w kt!rymbyem, i szedem po ące, w so"cu, ale ju# mniej dokuczliwym * i w ciszy ona g!r&Pochonęy moją uwagę drobne przypado%ci terenu, g!wnie kamyki w trawie,utrudniające chodzenie, jaka szkoda, #e ona mi nie stawia oporu, ale, z drugiej strony, jakmo#e stawia$ op!r kto% komu m!wienie su#y tylko za pretekst dla gosu, ha, ha, ha, jakto ona 9zeznawaa: wtedy, po zabiciu kota, no, c!#, nie stawia oporu, nie będzie oporu&8akie przykre byo to spotkanie nasze, bokiem, bez patrzenia, jakby %lepe * coraz więcejkwiecia w trawie, niebieskiego i #!tego, kępy %wierk!w, jode, grunt zni#a się i byemdo%$ daleko, niepojęta substancja inno%ci i daleko%ci, w ciszy motyle 7ruwające, wietrzyk

muskający, ziemia i trawa, lasy przemieniające się w szczyty, a pod drzewem ysina,binokle * ?eon&

69

Page 70: Witold Gombrowicz - Kosmos

7/27/2019 Witold Gombrowicz - Kosmos

http://slidepdf.com/reader/full/witold-gombrowicz-kosmos 70/108

+iedzia na pniu i pali papierosa&

 — 1o pan tu robi

 — .ic, nic, nic, nic, nic, nic * odpar i u%miechną się bogo&

 — 1o pana tak cieszy

 — 1o .ic= 'a%nie to0 nic= Ee, kalambur, proszę, hm… 1ieszy mnie 9nic:, uwa#adobrodziejuchna, czcigodny kompan i birbant i doro#ka, bo 9nic: to jest wa%nie to co%, cosię robi przez cae #ycie& 1zowieku% stoi, siedzi, m!wi, pisze… i nic&

1zowieku% kupuje, sprzedaje, #eni się, nie #eni się * i nic&

1zek siedzium na pniusium * i nic& 'oda sodowa&

1edzi z wolna, z nonszalancją, jak z aski& Powiedziaem0 * 3!wi pan, jakby pan nigdynie pracowa& * Pracowa$ 5 ju%ci= 5 jak#e= 5 owszem= 6ankuniu%= 6anczek= 6ankuchnoguche z 7irypay do brzucha= 'ieloryb& Em& 4rzydzie%ci dwa lata= 5le co .ic= (astanowisię i dmuchną na rękę&

 — Przecieko=

 — 1o panu przecieko

Odpar przez nos, monotonnie0 * ?ata rozpadają się na miesiące, miesiące na dni, dnina godziny, minuty na sekundy, a sekundy przeciekają& .ie zapie pan& Przecieka&>cieka& 1zym jestem 8estem pewną ilo%cią sekund * kt!re przecieky&

/ezultat0 nic& .ic&

(aperzy się i wykrzykną0 * (odziejstwo= (dją binokle i trząs się, staruszkowaty,podobny do oburzonych starszych pan!w, co to protestują czasem na rogach * ulic, wtramwaju, przed kinem& 3!wi$ do niego 3!wi$ 5le co 8a wcią# bąkaem się nie

wiedząc, czy w prawo, czy w lewo, tyle, tyle wątk!w, powiąza", insynuacji, gdybym chciawylicza$ wszystkie od samego początku, korek, spodek, dr#enie doni, komin, zgubibymsię, tuman rzeczy i spraw niedorysowanych, nie do%$ trzymających się kupy, coraz ten i!w szczeg! wiąza się z drugim, zazębia, ale inne zaraz narastay powiązania, innekierunki * oto czym #yem, jakbym nie #y, chaos, kupa %mieci, miazga * wsadzaemrękę w worek wypeniony %mieciem, wyciągaem co popado, oglądaem czy mi się nadajedo budowy…

domku mojego… kt!ry, biedak, 7antastyczne przybiera ksztaty… i tak bez ko"ca… 5leten ?eon 8u# od dawna mnie zastanawiao, #e on jak gdyby krą#y w moim pobli#u i

nawet wt!ruje, istniao jakie% podobie"stwo, chocia#by to, #e on się gubi w sekundach, jak jaw drobiazgach, ba, ba, byy i inne poszlaki, dające do my%lenia, te gaiki z chleba

70

Page 71: Witold Gombrowicz - Kosmos

7/27/2019 Witold Gombrowicz - Kosmos

http://slidepdf.com/reader/full/witold-gombrowicz-kosmos 71/108

podczas kolacji i inne drobiazgi, to 4iCriCri, a ostatnio znowu, nie wiedziaem dlaczego,zamajaczyo mi, #e owa wstrętnawa 9wsobno%$: ;9sw!j do swego po swoje:< poda#ącado mnie od strony 4ol!w i księdza, tak#e tak jako% jakby co% ku niemu się miaa& 1o miszkodzio zatrąci$ teraz o wr!bla i o wszystkie tamte dziwno%ci w domu Przyo#y$ to doniego i zobaczy$, czy czego nie zobaczę, byem przecie, jak wr!#ka, wpatrzona wszklaną kulę, w dym&

 — Pan jest zdenerwowany, nic dziwnego… Po tych historiach z ostatnich dni& ( kotemi… .iby drobiazgi, ale amig!wki, trudno się odczepi$, jakby robactwo oblazo…

 — )ocium -etal, kto by się przejmowa kociotrupem kociokwika= +p!jrz, brate"ku, co zabąk i jak trąbi, szelma= )ocio%cierw jeszcze wczoraj askota mnie system unerwieniadrą#ącą askotką * ale dzi% -zi% w niebotycznym zapatrzeniu się moim na g!ry * c!ry,hej, hej, hej, jedyne= (godzę się, mam w nerwach rodzaj napięcia, ale %więtującego

tumtupuli, narabuli, od%więtnego, uroczo uroczysto%ciowego, uroczy%cie uroczego, hej#eha, %więto, %więto= @więto= 1zy panu% kochu% kochanie"ki niczego nie zauwa#ymu%

 — 1zego

Pokaza mi palcem kwiatek w butonierce& * I proszę skoni$ ku mnie askawy nosek,pociągną$&

'ącha$ go 4o mnie zaniepokoio chyba bardziej, ni# powinno… * Po co *zapytaem&

 — 8estem z lekka uper7umowany&

 — >per7umowa się pan do go%ci

>siadem na pniu, troszkę dalej& Dysina jego tworzya z binoklami cao%$ szklisto *kopulastą& (apytaem, czy zna nazwy g!r, nie, nie zna, zapytaem, jak się nazywa dolina,odburkną #e wiedzia, ale zapomnia&

 — 1o pan z g!rami ( nazwami& .ie o nazwę chodzi&

8u# miaem zapyta$ 9a o co:, ale się wstrzymaem& ?epiej niech sam powie& 4u, w tejodlego%ci 9za g!rami, za lasami, ta"cowaa 3agorzatka z g!ralami=: 5ch, ach, a jake%mydoszli z Fuksem wtedy do muru, gdzie%my patyk odkryli, to te# czowiek czu się, jak nako"cu %wiata * zapachy, szczyn chyba, gorąco, mur * a teraz, tutaj, po co pyta$, lepiejniech samo się zacznie… gdy#, nie ulega kwestii, osacza mnie jaka% nowa kombinacja ico% tu zacznie wysnuwa$ się, wiąza$… 5le lepiej cicho& +iedziaem, jakby mnie nie byo&

 — 4i, ri, ri&

8a nic& +iedziaem&

71

Page 72: Witold Gombrowicz - Kosmos

7/27/2019 Witold Gombrowicz - Kosmos

http://slidepdf.com/reader/full/witold-gombrowicz-kosmos 72/108

 — 4i, ri, ri&

(n!w milczenie, ąka, lazur, so"ce ju# ni#ej, %cielące się cienie&

 — 4i, ri, ri=

5le tym razem ju# na caego, dobitne jak sygna ataku& I naraz pado0

 — 6erg=

'yrazi%cie, go%no… #ebym nie m!g nie zapyta$, co to znaczy&

 — 1o

 — 6erg=

 — 1o, berg

 — 6erg=

 — 5 tak, pan m!wi, #e dw!ch Gyd!w… Gydowski witz&

 — 8aki tam witz= 6erg= 6ergowanie bergiem w berg * uwa#a pan * bembergowaniebembergiem… 4i, ri, ri, * doda chytrze&

(atrzepota rękami i nawet nogami * jakby zata"czy w sobie * trium7alnie& 3achinalniei gucho powt!rzy gdzie% z ledwie dostrzegalnej gębi0 berg… berg& >ciszy się& 1zeka&

 — .o, dobrze& Przejdę się trochę…

 — +ied2 pan, co pan będziesz w so"cu spacerowa& ' cieniu przyjemniej& Przyjemnie&4akie mae przyjemnostki * najlepsze& +maczne& +makują&

 — (auwa#yem, #e pan lubi mae przyjemnostki&

 — 8ak 1o (a przeproszeniem

(abulgota rodzajem wewnętrznego %miechu0 * +owo honoru, racja 7izyka, pan my%li otych tam zabawusium mojum na obrusie, na oczach poowicy -yskretnie, jak przystao,#eby skandal!w mnie nie robiono 4ylko, #e ona nie wie…

 — 1o

 — Ge to berg& 6ergowanie moje bembergiem moim z caą bembergowato%cią bembergamojego=

 — .o, dobrze… .iech pan wypoczywa, przejdę się…

72

Page 73: Witold Gombrowicz - Kosmos

7/27/2019 Witold Gombrowicz - Kosmos

http://slidepdf.com/reader/full/witold-gombrowicz-kosmos 73/108

 — -okąd panu tak się spieszy .iech pan się wstrzyma chwilusię maą, mo#e powiem…

 — 1o

 — 4o, co pana interesuje& 1zego pan ciekawy…

 — Pan jest %winia& 6rudas&

1isza& -rzewa& 1ie"& Polanka& 1isza& Powiedziaem to ciszej * co mi grozio 'najgorszym wypadku obrazi się i wym!wi mi dom& .o, c!#, przerwie się, urwie, przeniosęsię do innego pensjonatu, albo wr!cę do 'arszawy, #eby denerwowa$ ojca idoprowadzi$ do rozpaczy matkę osobą moją nie do wytrzymania… 6a, nie obrazi się…* Pan jest brudna %winia * doo#yem& Polanka& 1isza& 3nie wa%ciwie na jednymzale#ao0 #eby mi nie zwariowa& Bdy# zachodzia obawa, #e to maniak, mente captus, a

w takim razie straciby po prostu znaczenie, on i wszystkie jego ewentualne czyny iwszystkie wyznania, a wtedy i moja historia moga okaza$ się czym% u7undowanym naniewybrednych szale"stwach biednego idioty * baha& 5le wtrącając go w %wi"stwo…och, tam mogem go u#y$, tam on m!g mi się zączy$ jako% z 8adeczką, z księdzem, zkotem moim, z )atasią… tam m!g mi by$ po#yteczny, jako jedna więcej cegieka domumojego, na kra"cach pracowicie budowanego&

 — 1o pan się rzuca * zapyta marginesowo&

 — 8a się nie rzucam& +pok!j natury…

I zresztą, je%li go obraziem, bya to obraza gdzie%, w oddaleniu… prawie przez teleskop&

 — 3!gbym zapyta$0 jakim prawem

 — Pan jest lubie#nik&

 — -o%$= -o%$= (a pozwoleniem, ale# upraszam, ale# proszę, ale# proszę wysokiegosądu, ja, ?eon 'ojtys przykadny ojciec rodziny, sądownie nie karany, cae #ycie harujący,zarabiający, dzionek w dzionek z wyjątkiem niedziel, z domciu do banczku, z banczku do

domciu, dzi% emerytowany, ale niemniej przykadny, sz!sta piętna%cie wstaję, wp! dodwunastej zasypiam ;chyba, #e brid#yk za zezwoleniem poowicy<, panie m!j, ja poowicymojej przez trzydzie%ci siedem lat ma#e"skiego po#ycia ani razu z #adną inną tegotam… hm, hm… .ie zdradziem& 5ni razu& 4rzydzie%ci siedem& 5ni razu= Proszę= 3ą# jestem dobry, czuy, wyrozumiay, uprzejmy, pogodny, ojciec najlepszy, czule kochający,dla ludzi przyjemny, chętny, #yczliwy, pomocny, proszę, niech#e pan powie, co pana w#yciu moim upowa#nia do takich tam, #e ja co% tam, na boczku, czy jak, psim swędem,zupenie jakbym ja nielegalnie, pija"stwo, kabaret, orgia, rozpusta, ajdactwo iwszetecze"stwo z la7iryndami, mo#e przy lampionach bachanalie z odaliska * mi, alepan sam widzi, spokojnie sobie siedzę, gawędzę i, * krzykną mi trium7alnie w samą

twarz * jestem correct i tutti 7rutti=

73

Page 74: Witold Gombrowicz - Kosmos

7/27/2019 Witold Gombrowicz - Kosmos

http://slidepdf.com/reader/full/witold-gombrowicz-kosmos 74/108

4utti 7rutti= 5 to dra"=

 — Pan jest onanista&

 — Proszę Przepraszam 8ak mam rozumie$

 — +w!j do swego po swoje=

 — 1o znaczy

Przysunąem twarz do jego twarzy i powiedziaem0

 — 6erg=

Poskutkowao& .aprz!d zachybota zdziwiony, #e to sowo z zewnątrz mu przychodzi&

(dziwi się, a nawet spojrzawszy na mnie z irytacją, odburkną0

 — 1o pan tam wie

5le zaraz zatrząs się od %miechu wewnętrznego, zdawao się, #e spuch od tego%miechu0 * Ea, ha, ha, owszem racja, bergowanie bergiem podw!jne i potr!jne,specy7ikalnym systemem pocichumberg i dyskretumberg o ka#dej porze dnia i nocy, anajchętniej przy stole jadalno * 7amilijnym, podbembergowywanie sobie pod okiem#onusium i c!rkusium= 6erg= 6erg=

Pan dobrodziej ma oko= 8ednakowo#, proszę ja pana szanownego…

+powa#nia, zamy%li się, wtem jakby sobie co% przypomnia, sięgną do kieszeni ipokaza mi na doni0 cukier w papierku * dwa czy trzy landrynki * kolec uamany odwidelca * dwie nieprzyzwoite 7otki * zapalniczkę&

-robiazgi=… -robiazgi, jak tamte grudki, strzaki, patyki, wr!ble= ' jednej chwili nabraempewno%ci, #e to on=

 — 1o to

 — 4o Dakociumbergi i karalumbergi w instancji 4rybunau .ajwy#szego& )aralumbergi'ydziau )arnego Okręgowego i akociumbergi 'ydziau -elikates!w * )ares!w& )ara inagroda&

 — )ogo pan tak karze i nagradza

 — )ogo

+iedzia sztywno z ręką wyciągniętą i patrzy 9sobie: na rękę * jak ksiądz, kt!ry 9sobie:gmera palcami, jak 8adeczka, kt!ra 9sobie: kochaa… i… i… i jak ja, kt!ry 9sobie:

74

Page 75: Witold Gombrowicz - Kosmos

7/27/2019 Witold Gombrowicz - Kosmos

http://slidepdf.com/reader/full/witold-gombrowicz-kosmos 75/108

skaziem… Obawa, #e się oka#e wariatem, znika, mnie raczej zdawao się teraz, #e obajnad czym% pracujemy * i cię#ko& 4ak, cię#ka praca, praca na dystans, otarem 9sobie:suche zresztą czoo&

Borąco, ale nie takie zn!w dotkliwe…

Po%lini palec i maza nim pracowicie po ręce, a potem z namysem przyjrza siępaznokciowi&

 — Pan sobie rzepkę skrobie * zauwa#yem&

>cieszy się rozgo%nie i jakby na wszystkie strony, i prawie zata"czy siedząc0 * 5j, tak,aj tak, sowo honoru, ja sobie rzepkę skrobię=

 — 4o pan tego wr!bla powiesi

 — 1o )ogo 'r!bla .ie& Bdzie tam=

 — 4o kto

 — 5 skąd ja mogę wiedzie$

/ozmowa urwaa się, nie wiedziaem, czy ją podsyci$, tu, w krajobrazie zastygym&(acząem zdrapywa$ ze spodni przyschniętą ziemię& +iedzieli%my na tym pniu jak dw!chrajc!w, tylko #e nie wiadomo byo co mamy do rajcowania&

(n!w powiedziaem mu0 * 6erg…, ale ciszej, ale spokojniej, i nie omyliy mnieprzeczucia, spojrza na mnie z uznaniem, strzepną, mrukną0

 — 6ergum, bergum, z pana, widzę, bembergowiec= (apyta rzeczowo0

 — Pan bemberguje

I roze%mia się0 * Panu% kochanie"ki m!j= 5zali kocha% m!j wie, dlaczego ja jego dobemberga przypu%ciem Pan kochanie"ki co sobie duma ebkiem swoim Ge ?eo%'ojtysowy taki zn!w guptas, #eby ot tak byle kogo do bergumCbergCbergumdopuszcza$ 'olne #arty= Pana przypu%ciem, bo…

 — 6o co

 — 8aki pan ciekawski= 5le, owszem, powiem&

(apa mnie z lekka za ucho * i dmuchną mi w ucho& * 5 powiem= -laczego bym niemia powiedzie$ 6o pan sobie c!rę moją, 'ojtys!wnę z 'ojtysa zrodzoną Eelenę *

?enę berg berg bemberguje sobie w berg= 6ergiem& Po cichu& 3y%li pan, #e oczu niemam 'isus=

75

Page 76: Witold Gombrowicz - Kosmos

7/27/2019 Witold Gombrowicz - Kosmos

http://slidepdf.com/reader/full/witold-gombrowicz-kosmos 76/108

 — 1o

 — Dobuz=

 — 1o pan chce

 — @cichapęk= Panoczek sobie c!rę moją berg= 4ajnusiumbergiem, lubusiumbergiem ichciaoby się panu kochasiowi wbembergowa$ się jej pod sp!dniczkę w sam maria# jakokachasiumberg numer jeden= 4iCriCri= 4iCriCri=

)ora na drzewie, sęki, #yki, a wiec wiedzia, domy%la się w ka#dym razie… ju# więc tensekret m!j nie by sekretem… ale co wiedzia 8ak z nim m!wi$ .ormalnie, czy te#…prywatnie

 — 6erg * powiedziaem&

+pojrza na mnie z uznaniem& 1hmara biaych motylk!w, rodzaj kębiącej się kuli,przeleciaa nad ąką, zniknęa za modrzewiami strumienia ;tam by strumie"<&

 — Pan zabergowa Ea, pan nie w ciemię bity= 8a te# berguję& /azem będziemy sobiebembergowa$= ( gwarancją, ha, #e obywatel buzię na k!dkę, nikomu ani mrumru, bo jakby panoczek mrumrumną na ten przykad #onasowi memu ukochanemu, kultym7lorzemojej, to won, won z domu, na zbity eb, za zakusy na lo#e ma#e"skie ukochanej c!rkimojej= (rozumiano& -latego to, uznając #e z pana czowiek godny zau7ania, postanawia

się -ekretem b… b… numer QR& QMS przypuszczenie do bergbembergowegodzisiejszego %więtowania mego naj%ci%lej tajnego, do berguroczysto%ci mojej z kwiatem iz per7umą& Innymi sowy0 pan dobrodziejaszek my%li, #e ja was tu dla podziwianiawidok!w staszczyem

 — 5 dlaczego

 — -la %więtowania&

 — 1zego

 — /ocznicy&

 — 1zego

+pojrza na mnie i rzek pobo#nie, z dziwną jaką% troskliwo%cią0 * 1zego .ajwiększej7rajdy #ycia mego& ?at temu dwadzie%cia siedem&

(n!w spojrza na mnie i by to wzrok mistyczny %więtego, czy nawet męczennika& -oda&

 — ( kuchtą&

76

Page 77: Witold Gombrowicz - Kosmos

7/27/2019 Witold Gombrowicz - Kosmos

http://slidepdf.com/reader/full/witold-gombrowicz-kosmos 77/108

 — ( jaką kuchtą&

 — ( tą co tu wtedy bya& Panie= /az w #yciu mi się udao, ale dobrze= 8a tę 7rajdę moją jak przenaj%więtszy sakrament w sobie noszę& /az w #yciu=

>cich, podczas gdy ja rozpatrywaem g!ry okrą#ające, g!ry i g!ry, skay i skay, las i las,drzewa i drzewa& Po%lini sobie palec, pomaza nim rękę, przyjrza się& (aczą z wolna,zwyczajnie, pracowicie0 * 6o to, trzeba panu wiedzie$, ja modo%$ taką sobie miaem&3y%my w maym miasteczku, w +okoowie mieszkali, m!j ojciec by kierownikiemsp!dzielni, pan wie, trzeba ostro#nie, ludzie zaraz o wszystkich wiedzą, pan wie, wmaym miasteczku #yje się, jak za szybą szklaną, ka#dy krok, ruch, ka#de spojrzenie,wszystko jak na tapecie, 6o#e %więty, i ja się tak na widoku uchowaem, a do tego,przyznam, nigdy zbyt wielką %miao%cią się nie odznaczaem, ha, c!#, nie%miay, cichy…bo ja wiem… co% tam naturalnie sobie uszczknąem, jak się okazja nadarzya, czowiek

sobie radzi, jak m!g, ale nie powiem& 3ao co& 'cią# na widoku& 5 potem, wie pan, c!#, jak tylko do banku wstąpiem, o#eniem się i, bo ja wiem, trochę tam, owszem, ale zn!wnie za bardzo, tak sobie, my%my te# przewa#nie w miasteczkach mieszkali, jak za szybąszklaną, wszystko wida$, a nawet, powiem, więcej jeszcze byo przyglądania, bo wma#e"stwie, wie pan, jedno drugiemu się przygląda od rana do wieczora, od wieczorado rana, i pan mo#e sobie wyobrazi$ jak to mi byo pod okiem przenikliwym #ony mojej ipotem dziecka mojego, ha, c!#, w banku te# się przyglądają, ja taką przyjemno%$ wczasie urzędowania sobie wymy%liem, #e paznokciem jedną rysę na biurku pogębiaem,no c!#, przychodzi sze7 sekcji, co pan paznokciem wyrabia, ano, trudno, ale w ka#dymrazie i w konsekwencji ja, pan rozumie, musiaem coraz bardziej do drobnych

przyjemno%ci się ucieka$, takich na boczku, prawie niewidocznych, kiedy%, panie, my%myw -rohobyczu mieszkali, przyjechaa jedna aktorka na go%cinne występy, nadzwyczajluksusowa, wprost lwica, i ja przypadkowo jej rączki dotknąem w omnibusie, to, panie,sza, obęd, ekscytacja dzika, #eby jeszcze raz, ale c!# mowy nie ma, nie da się, a# wko"cu, w tej goryczy mojej, ja po rozum do gowy, my%lę sobie, co ty będziesz cudzej rękiszuka, przecie sam masz dwie i, czy pan uwierzy, przy pewnym treningu mo#na tak sięwyspecjalizowa$, #e jedna ręka drugą rękę maca, pod stoem, na przykad, nikt nie widzi,a cho$by i zobaczy, to co, mo#na się dotyka$ i nie tylko rękami, tak#e udami na przykad,albo palcem ucha, bo, jak się okazuje, wie pan, rozkosz to kwestia intencji, jak pan się

uprze to i na wasnym ciele mo#e pan u#ywa$, nie powiem du#o, ale zawsze lepszy rydz,ni# nic, naturalnie chętniej bym odaliskę * huryskę jaką… ale jak nie ma…

'sta, ukoni się i za%piewa0

Bdy się nie ma, co się lubi

4o się lubi, co się ma&

77

Page 78: Witold Gombrowicz - Kosmos

7/27/2019 Witold Gombrowicz - Kosmos

http://slidepdf.com/reader/full/witold-gombrowicz-kosmos 78/108

>koni się i usiad& * .ie mogę więc się skar#y$, jednak co% z #ycia wyciągnąem, a #einni więcej, no c!#, zresztą kto ich wie, ka#dy tylko trajluje, przechwala się, #e z tą, #e ztamtą, a naprawdę bida z nędzą, wraca do domu, siada, buty zdejmuje, do !#ka siękadzie sam z sobą, więc po co tyle gadania, ja przynajmniej, wie pan, jak czowiek tak nasobie się skupi i zacznie sobie mae, nieznaczne przyjemnostki %wiadczy$, nie tylkozresztą erotyczne, bo na przykad, mo#e się pan jak basza zabawi$ kuleczkami z chleba,przecieraniem binokli, ze dwa lata to uprawiaem, tu mnie gowę suszą sprawamirodzinnymi, biurowymi, polityką, a ja sobie binokle… ot!#, m!wię, co to ja chciaem,acha, pan nie ma pojęcia jak się od takich drobnostek ogromnieje, wprost nie do wiary,czowiek się rozrasta, swędzi pana pięta to jakby gdzie% daleko na 'oyniu, na kresach,zresztą ze swędzenia pięty te# mo#na mie$ trochę satys7akcji, wszystko zale#y odpodej%cia, ujęcia intencji, panie, je%li odcisk mo#e bole$, to dlaczego#by nie mia irozkoszy przysporzy$ 5 wsadzenie języka w zakamarki zęb!w 1o chciaempowiedzie$ Npikureizm, czyli rozkosznisium, mo#e by$ dwojakie, bo primum dzik, baw!,

lew, secundum pcheka, muszka, ergo w skali wielkiej i w skali maej, ale, je%li w maej, topotrzebna jest zdolno%$ mikroskopowania, dozy7ikowania i wa%ciwego podzielenia, lubrozczonkowania, bo jedzenie karmelka mo#esz pan rozo#y$ na etapy primum wąchaniesecundum lizanie, tertium wsadzanie, Tuartum zabawki z językiem, ze %linką, Tuintumwyplucie na rękę, przypatrzenie się, seAtum rozpęknięcie za pomocą zęba, #epoprzestanę na tych kilku etapach, ale, jak pan widzi, mo#na ju# sobie jako tako poradzi$i bez dancing!w, szampana, kolacyjek, kawioru, dekolt!w, 7ru7ru, po"czoszek, majteczek,biust!w, wyprę#e", skotek hi, hi, hi, ojej, co pan, jak pan %mie, hihihi, hahaha, hochoch,yych, yych, z karczkiem& 8a przy kolacji sobie siedzę, z rodziną gawędzę, z lokatorami, aprzecie i tak trochę paryskiego szantanu sobie po cichu wyskrobię& I niech mnieprzyapią= 4le, he, he, nie przyapią= 1aa rzecz polega na pewnego rodzaju wewnętrznymwymoszczeniu się rozkosznisiowym i przyjemno%ciowym z wachlarzami, z pi!ropuszami,w rodzaju +utana +elima 'spaniaego& 'a#ne są wystrzay artylerii& Oraz bicie wdzwony&

'sta, ukoni się, za%piewa0

Bdy się nie ma, co się lubi

4o się lubi, co się ma=

>koni się& >siad&

 — Pan na pewno mnie o wariantunium my%lowo pomawia

 — 1okolwiek&

78

Page 79: Witold Gombrowicz - Kosmos

7/27/2019 Witold Gombrowicz - Kosmos

http://slidepdf.com/reader/full/witold-gombrowicz-kosmos 79/108

 — Owszem, niech pan pomawia, to uatwia& 8a sam trochę wariata stroję, #eby uatwi$&6o, jakbym nie uatwi, to by to stao się za trudne& Pan lubi przyjemno%ci

 — ?ubię&

 — .o widzi panoczek, jako% się dogadali%my& Prosta rzecz& 1zowiek… lubi… co ?ubi&?ubcium& ?ubusiumberg&

 — 6erg&

 — 1o

 — 6erg=

 — 8akto

 — 6erg&

 — -o%$= -o%$= .ie…

 — 6erg=

 — Ea, ha, ha, ha, to mnie pan wybembergowa z pana sęk %cichapęk= )to by pomy%la=( pana bergCbergowiec& 6ergumberg= 8azda= .a caego= Eajda= Eajdasiumberg=

'patrywaem się w ziemię * znowu wpatrywanie się w ziemię, z trawkami… zgrudkami… Ile# miliard!w=

 — Poliza$=

 — 1o

 — Poliza$, m!wię, polizusiumberg… albo wplu$ się=

 — 1o pan= 1o pan= * krzyknąem&

 — 'plu$ się bembergiem w bergum=

 Dąka& -rzewa& Pie"& (bieg okoliczno%ci& Przypadek& .ie alarmowa$ się= Przypadek, #e ono tym 9wpluciu się:… ale przecie# nie w usta… +pok!j= .ie o mnie mowa=

 — -zi% w nocy %więto&

 — 8akie

 — -zi% w nocy pielgrzymka&

79

Page 80: Witold Gombrowicz - Kosmos

7/27/2019 Witold Gombrowicz - Kosmos

http://slidepdf.com/reader/full/witold-gombrowicz-kosmos 80/108

 — Pan jest pobo#ny * zauwa#yem, a on spojrza na mnie z tą samą dziwnątroskliwo%cią, co poprzednio, i rzek #arliwie a skromnie0 * 8ak#ebym ja nie by pobo#ny,przecie# pobo#no%$ jest abCsoClutCnie i nieCuCbaCgaCnie wymagana, przecie nawetnajmniejsza przyjemnostka nie mo#e obej%$ się bez pobo#no%ci, oj, co to ja, sam niewiem, nieraz się gubię jak w wielkim klasztorze, ale przecie niech pan zrozumie, #e tozakon i msza %w& rozkoszy mojej, amen, amen, amen& 'sta& >koni się& (aintonowa&

Ite missa est=

>koni się& >siad& * 1ay cymes w tym * wyja%ni rzeczowo * #e ?eo% 'ojtysowiec wszarym #yciu tylko jednej zazna 7rajdy, rzekbym, absolutnej… i to byo dwadzie%ciasiedem lat temu z tą kuchtą, z tego schroniska& -wadzie%cia siedem lat temu& /ocznica&.o, rocznica niezupenie, brakuje miesiąca i trzech dni& Ot!# * nachyli się ku mnie *oni my%lą, #e ja ich tu dla podziwiania widok!w staszczyem& 5 ja ich tu z pielgrzymką domiejsca gdzie ja tę kuchtę… dwadzie%cia siedem lat temu, bez jednego miesiąca i trzechdni… ( pielgrzymką& Gona, dziecko, zię$, ksiądz, ?olusie, 4olusie, wszystko zpielgrzymką do rozkoszy mojej, do berg bergum 7rajdusiumberg i ja o p!nocywbemberguję ich a# pod ten kamie", gdzie ja wtedy z nią berg berg bergum berg i wberg= .iech uczestniczą= Pielgrzymkumberg rozkoszumberg, ha, ha, oni nie wiedzą= Panwie&

>%miechną się&

 — 5le pan nie powie= >%miechną się&

 — Pan bemberguje 8a te# bemberguję& /azem będziemy sobie bembergowa$=

>%miechną się&

 — Id2 pan, id2 pan, sam chcę by$, #eby się do mszy mojej przysposobi$ w skupieniu

nabo#nymH, w uroczystym rozpamiętywaniu i odtwarzaniu, %więto, %więto, hej, %więtonajwy#sze, zostaw mnie pan #ebym w po%cie, modlitwie oczy%ci się i przysposobi donabo#e"stwa rozkoszy mojej, do %więtej 7rajdy #ycia mojego w owym dniu pamiętnym…id2 pan= 5 riederci=

 Dąka, drzewa, g!ry, niebo ze so"cem zapadającym&

 — I nie my%l pan, #e ja kuku na muniu… 8a wariata stroję tylko dla uatwienia… 5naprawdę jestem mnich i biskup& )t!ra godzina

 — Po sz!stej&

80

Page 81: Witold Gombrowicz - Kosmos

7/27/2019 Witold Gombrowicz - Kosmos

http://slidepdf.com/reader/full/witold-gombrowicz-kosmos 81/108

Oczywi%cie to z tym 9wpluciem się: to by zbieg okoliczno%ci, o ustach ?eny we mnie niem!g wiedzie$, nie wiedzia, ciekawe jednak, #e zbiegi okoliczno%ci zdarzają się czę%ciej,ni#by mo#na byo przypuszcza$, lepko%$, jak jedno z drugim się zlepia, zdarzenia,zjawiska, są jak te kulki namagnetyzowane, szukają siebie, gdy znajdą się blisko, pa7…ączą się… byle jak, najczę%ciej… ale #e wykry moje zapay do ?eny, no, nic dziwnego,musi by$ spec nielada, czy więc on powiesi wr!bla, jego ta sprawka ze strzaką, zpatykiem, mo#e z dyszlem… chyba jego… tak, to on… ale ciekawe, niezwykle ciekaweto, #e on, czy nie on, to ju# wszystko jedno, to ju# niczego nie zmienia, tak czy owakwr!bel, patyk są tam… są z r!wną sią, ani trochę nie osabione, 6o#e, czy#by więc ju#nie byo ratunku 1iekawe jednak, niezwykle ciekawe, ta jaka% zbie#no%$ między nami,to dziwne zazębianie się, czasem prawie wyra2ne, jak na przykad #e i on… hodujedrobiazgom, jego sprawki jak gdyby zahaczay o moje, czy#by więc byo między nami co%wsp!lnego * ale co * czy on jako% mi towarzyszy, pcha mnie, nawet uprowadza…1hwilami rzeczywi%cie miaem wra#enie, #e z nim wsp!pracuję, jak w cię#kim porodzie

* jakby%my obaj mieli co% urodzi$ * zaraz, zaraz, ale, z drugiej strony, ;z trzeciejstrony ile tych stron< nie zapominajmy o tej 9wsobno%ci:, czyli 9sw!j do swego poswoje:, czy#by w tym zawiera się klucz zagadki, klucz do tego, co tutaj się miesi, pietrasi,och, to 9sw!j do swego: to jak 7ala narastająca od jego strony i księdza i 4ol!w * i co% wtym okropnie męczącego * i to co% zbli#a się ku mnie jak las, och, las, m!wimy 9las:, alec!# to znaczy, z ilu# szczeg!lik!w, drobiazg!w, drobin, skada się jeden listek jednegodrzewa, m!wimy 9las: ale to sowo zrobione jest z niewiadomego, nieznanego,nieobjętego& (iemia& Brudki& )amyczki& 'ypoczywasz w jasnym dniu, po%r!d rzeczyzwykych, codziennych, z kt!rymi się znasz od dzieci"stwa, trawa, krzaki, pies ;albo kot<,krzeso, ale tylko p!ki nie pojmiesz, #e ka#dy przedmiot jest armią olbrzymią, chmarąniewyczerpaną& +iedziaem na tym pniu jak na walizce, czekaem na pociąg&

 — -zi% w nocy pielgrzymka do miejsca najwy#szej i jedynej rozkoszy mojej, sprzeddwudziestu siedmiu laty, bez jednego miesiąca i czterech dni& * 'staem& 5le wida$ niechcia mnie pu%ci$ bez dokadnej in7ormacji, spieszy się& * -zi% w nocy bembergumtajnie %więtujące= 'idoki= 8akie tam widoki= 'szyscy%cie tu po to, #eby %więtowa$%więtowanie 'ielkiej Frajdy mojej z tą kuchtą, co to m!wiem, z kuchtą, ze schroniska…krzycza, ja się oddalaem, ąka, drzewa, g!ry, cienie jak sępy… +zedem, trawa wonna,roz#!cona, rozczerwieniona kwiatuszkami, zapach, zapach, kt!ry by i nie by jak ten

zapach tam wtedy ogr!dek mur my dochodzimy z Fuksem po linii, po linii owej z drą#kaszczotki, dochodzimy, kres oddalenia po przebyciu krainy drzewek biaych z palikami ikrainy od!g ug!r z chwastami i gruzem… i zapach szczyn, czy czego, w gorącu szczynyi patyk kt!ry ju# czeka na nas w tym mdlącym i rozpra#ającym zapachu by skombinowa$się potem, nie zaraz, potem, z dyszlem, z dyszlem, po%r!d rupieci w tej budzie nagrzanejrzemieniami, ze %mieciami, drzwiczki uchylone, i ten dyszel kt!ry nas pchną na pokoik)atasi, kuchnia, klucz, okno, bluszcz gdzie wbicia te r!#norodne doprowadziy do bicia wpie" )ulki bicia w st! ?eny i to mnie pchnęo na cho * jara, gaęzie, kucie, konary, jawya#ę, a tam czajnik, czajnik, czajnik i ten czajnik rzuci mnie na kota… kot, kot= 8a kota, ja z kotem, wtedy, tam brrr, %wi"stwo, zrzucę… my%laem o tym agodnie i sennie, ąka

usypiaa, szedem wolno, patrzyem pod nogi, widziaem te kwiatki, a# tu dostaem się wpotrzask na r!wnej drodze&

81

Page 82: Witold Gombrowicz - Kosmos

7/27/2019 Witold Gombrowicz - Kosmos

http://slidepdf.com/reader/full/witold-gombrowicz-kosmos 82/108

6y to potrzask z niczego, gupi… Przede mną ukazay się dwa niedu#e kamienie, jedenna prawo, drugi na lewo, a troszkę dalej na lewo przebijaa kawowa plama ziemispulchnionej przez mr!wki, dalej jeszcze na lewo by spory korze", czarny, zgniy *wszystko w jednej linii, utajone w so"cu, zaszyte w blasku, ukryte w %wietle * ja ju#miaem przej%$ QQU pomiędzy kamieniami, ale w ostatniej chwili zboczyem troszeczkę#eby przej%$ między kamieniem a ziemią spulchnioną, byo to odchylenie minimalne, ciut,ciut, mo#na byo i tak i tak… a jednak to odchylenie male"kie byo nieuzasadnione i to,zdaje się, mnie stropio… więc machinalnie zn!w zbaczam troszeczkę #eby przej%$, jakna początku chciaem, między kamieniami, ale wtedy doznaem pewnego utrudnienia,och, minimalnego, kt!re stąd się wzięo, #e po tym dwukrotnym zboczeniu zamiar m!j#eby przej%$ między kamieniami przybra ju# charakter decyzji, drobnej naturalnie, ale wka#dym razie decyzji& 1o nie byo uzasadnione, albowiem doskonaa obojętno%$ tychrzeczy w trawie nie uprawniaa do decydowania, c!# za r!#nica przej%$ tędy czy tamtędy,zresztą dolina, u%piona lasami, drętwa, bya jak %nięta ryba lub brzęczenie muchy,

odurzona, zabalsamowana& +pok!j& (atopienie, zapatrzenie, zasuchanie& 'obec tegopostanawiam przej%$ między kamieniami… ale decyzja od tych paru sekund, kt!reupynęy, staa się bardziej decyzją, a jak#e decydowa$, przecie wszystko jedno… więcznowu wstrzymaem się& I, rozzoszczony, znowu wysuwam nogę #eby przej%$, jak ju#chciaem, między kamieniem a ziemią, ale widzę, #e je%li przejdę między kamieniem aziemią po trzykrotnym starcie, to to ju# nie będzie zwyke przej%cie, tylko co%powa#niejszego… więc wybieram drogę między korzeniem a ziemią… ale spostrzegam#e to byoby, jakbym się zląk, więc znowu chcę przej%$ między kamieniem a ziemią, ale,do licha, co się dzieje, co to jest, przecie nie będę tu sta na r!wnej drodze, c!# to, czy jaz widmami walczę, na 6oga #ywego=… 1o to jest 1o to jest +odki sen sonecznie *gorący spowija zioa, kwiaty, g!ry, #adne 2d2bo nie drgnęo& 8a się nie ruszaem& +taem&5le stanie moje robio się coraz bardziej niepoczytalne i nawet szalone, nie miaem prawasta$, to .IN3OG?I'N, 3>+(V I@W… ale staem& I wtedy, w tej nieruchomo%ci, mojanieruchomo%$ uto#samia się z nieruchomo%cią tam wr!bla w krzakach, z nieruchomo%ciąukadu, kt!ry tam nieruchomo nieruchomia wr!bel * patyk * kot, z owym martwymnieustającym ukadem, gdzie nieruchomo%$ piętrzya się, jak ja się piętrzyem tutaj, naące, w mojej nieruchomo%ci rosnącej, nie mogąc się ruszy$… 'tedy ruszyem& .arazutrąciem w sobie wszystko, caą niemo#liwo%$, i przeszedem gadziutko nie wiedzącnawet kt!rędy, bo to nie miao znaczenia, i my%ląc o czym% innym, #e tu wcze%nie so"ce

zachodzi, bo g!ry& 8ako# so"ce byo ju# nisko& +zedem po ące ku domowi,pogwizdywaem, zapaliem papierosa i tylko pozostao, jak osad czego% niezaatwionego,blade wspomnienie tej hecy& 8u# dom& .ikogo& Okna, drzwi, otwarte na przestrza, pusto,poo#yem się, wypoczywaem, kiedy zn!w zeszedem na d! )ulka kręcia się po sieni&

 — Bdzie są wszyscy

 — .a spacerze& 1hce pan kruszonu

.alaa mi i wywiązao się milczenie * smutne, czy zmęczone, czy zrezygnowane *

oboje nie ukrywali%my, #e nie chce nam się, czy te# nie mo#emy, m!wi$& Piem kruszonwolnymi ykami, ona opara się o 7ramugę, patrzya przez okno, wyglądaa, jak kto% kto

82

Page 83: Witold Gombrowicz - Kosmos

7/27/2019 Witold Gombrowicz - Kosmos

http://slidepdf.com/reader/full/witold-gombrowicz-kosmos 83/108

usta po dugim marszu& * Panie 'itol * rzeka nie wymawiając ko"cowego 9d:, co jejsię zdarzao w momentach zdenerwowania * pan widzia kiedy takie co% z tą la7iryndąGeby# ta zdzira nawet osobie duchownej spokoju nie dawaa= 1o oni my%lą, #e ja burdel* mama= * krzyknęa rozczapierzona& * 8a sobie wypraszam= 8a ich nauczęzachowania na wizycie= 5 ten 7ircyk w pumpach jeszcze gorszy, zgroza %wiata, panie'itol, przecie #eby to ona sama kokietowaa, ale to on z nią razem kokietuje, czy ktokiedy widzia #eby mą# z #oną kokietowa innego mę#czyznę, wprost nie do wiary,przecie on ją na kolana jemu wpycha, skandal, #eby mą# wasną #onę komu wpycha i jeszcze w miodowym miesiącu, ani mnie w gowie postao, #e moja c!rka takie makole#anki bez morale i edukacji, wszystko na zo%$ 8adeczce, uwzięli się #eby jej miesiącmiodowy zepsu$, panie 'itol, du#o widziaam, takiego czego% nie widziaam, jakurwiszonerii nie będę tolerowa$&

(apytaa0

 — Pan widzia ?eona

 — 4ak spotkaem go niedawno, siedzia na pniu… -opijaem wolno kruszonu i chciaem jeszcze co% powiedzie$, ale nie chciao się i jej, i mnie, niemoc, po co m!wi$, byo sięprzecie#… za daleko… za g!rami, za lasami… byli%my… byli%my gdzie indziej…

5le i to uczucie byo dotknięte nieobecno%cią, jakby nie odczute… Odstawiem szklankę,co% tam powiedziaem jeszcze, odszedem&

(nowu posuwaem się po ące, ale tym razem w przeciwną stronę * szukaem ich& (rękami w kieszeniach, z gową opuszczoną, rozmy%lając najgębiej, ale bez jednej my%li* jakby kto% mi je zabra& -olina * kotlina z pi!ropuszami drzew, z paszczami las!w, zgarbami g!r, dosięgaa mnie, ale z tyu raczej, jak rumor, jak szum odlegej kaskady, jakzdarzenie ze +tarego 4estamentu, lub %wiato gwiazdy& Przede mną niezliczona trawa&Podniosem gowę * %mieszki lulusiowate obiy się o moje uszy * towarzystwo wysypaosię zza drzew, ?ulo, sztama, ?ula pu%$, bo kolnę, bluzki, szaliki, chusteczki, pumpy, szoto w nieadzie, a kiedy mnie zobaczyli, zaczęli wymachiwa$, ja te# wymachiwaem&

„Bdzie pan się podziewa Bdzie się zawieruszye% 3y%my doszli a# tam, do

pag!rka…: Przyączyem się i szedem z nimi wprost na so"ce, kt!rego jednak ju# niebyo * pozostawio ono za sobą tylko wielkie soneczne nic, rodzaj sonecznej pr!#ni,zaznaczającej się natę#eniem blasku bijącego zza g!ry, jak z ukrytego 2r!da *rozpalając niebo liliowe, wewnętrznie promienne, ju# nie udzielające się ziemi&/ozejrzaem się, wszystko tu na dole ulego zmianie, cho$ jeszcze byo jasno * alepojawi się zaczątek zobojętnienia, zagęstnienia i opuszczenia, co% jak przekręcenieklucza w zamku, g!ry, pag!rki, drzewa, kamienie, byy sobie ju# tylko i pod znakiemko"ca& 5 wesoo%$ naszej gromadki bya kako7oniczna… d2więk, jak z pękniętej szyby,nikt nie szed z nikim, ka#dy osobno, ?ulusiowie z boku, ona, pierwsza, on za nią, z

minkami rozkosznymi, ale #ądeko wyazio z minek… 1entrum stanowia ?ena z

83

Page 84: Witold Gombrowicz - Kosmos

7/27/2019 Witold Gombrowicz - Kosmos

http://slidepdf.com/reader/full/witold-gombrowicz-kosmos 84/108

?udwikiem i Fuksem, dalej nieco 4olo z 8adeczką, za nimi ksiądz * rozproszeni&Pomy%laem, #e ich za du#o& 1o począ$, pomy%laem zalękniony, z nimi wszystkimi

…i dziwi mnie Fuks podskakujący, uradowany, krzyczący0 *Pani ?enko, proszę mniebroni$= 5 ?ulusia0 * ?ena, ty jemu nie pomagaj, on nie jest w miodowym miesiącu= 5Fuks0 * 8a zawsze jestem w miodowym miesiącu, dla mnie zawsze miodowy miesiąc=?ulu%0 * 1o ten zn!w ze swoją miesiączką, uszy puchną=

?ena, %miejąca się cokolwiek…

Och mi!d… mi!d lepki miodowego miesiąca trzech parek… przemieniający się po stronie8adeczki w mi!d 9swojski:, czy 9swoisty:, jak niekt!re zapachy, bo przecie# ona 9jaksiebie wącha, to jej nie szkodzi: i w og!le nie kąpie się, po co, a je%liby nawet się kąpaa,to tak na powa#nie, dla siebie, dla higieny, nie dla kogo%& ?ulusiowie atakowali Fuksa, ale

oczywi%cie chodzio o 8adeczkę, on by tylko bilardową bandą… o czym wiedzia, ale,zachwycony, #e w ko"cu kto% go bombarduje #arcikami, ta"czy prawie w ry#ej ekstazie,on, o7iara -rozdowskiego, mizdrzący się teraz w tej nędznej rado%ci& Podczas gdy ta"czysobie na boku, od strony 4ol!w, miesio się milczenie wsobne i wstrętnawe& > n!g moichtrawa * i trawa * skadająca się z odyg, 2d2be, kt!rych poszczeg!lne sytuacje *skręcenia, pochylenia, zaamania, osamotnienia, zgniecenia, zeschnięcia * majaczyy misię migające, uciekające, pochonięte cao%cią trawy rozpo%cierającej się bez wytchnieniaa# po g!ry, ale ju# na klucz zamkniętej, osowiaej, skazanej na siebie…

+zli%my powoli& @miechy Fuksa byy gupsze od lulusiowych chich!w= (astanawiao mnie

 jego krety"stwo, niespodziewane crescendo jego krety"stwa, ale bardziej jeszcze mi!d&3i!d wzmaga się& 4o się zaczęo od 9miodowego miesiąca:& 5le teraz 9mi!d: ;dzięki8adeczce< stawa się coraz bardziej 9wsobny:… coraz obrzydliwszy… -o czego i ksiądzsię przyczynia… swoim gmeraniem…

4en mi!d miosny, a wstrętnawy, to przecie# i ze mną trochę się ączyo& 6a, poączenia&Przesta$ ączy$ * kojarzy$ *&

)roki nasze, niespieszne i brodzące, doprowadziy nas do idyllicznego strumyczka& Fukspodbieg, wypatrzy najdogodniejsze do przej%cia miejsce i krzycza 9tędy:& 6rak %wiata

wnika coraz bardziej w %wiato, obramowane lasami na zboczach& ?ulusia zawoaa0 *?olek, zmiuj się nad panto7elkami, we2 mnie na plecy, przenie%= Ojej=

?ulu% na to bezczelnie0 * Panie 4olo, niech pan ją przeniesie=

Bdy 4olek odpowiedzia kaszlnięciem, ?olu% zakrygowa bioderkami i doo#y znajniewinniejszą powagą pensjonarki0 * +owo daję, niech pan mi zrobi tę grzeczno%$, zsi opadem, jestem trup w koszu=

4o się rozwijao jak następuje0 ?ulusia krzyknęa pod adresem ?ulusia0 9pody=: Podbiegado 4ola i zata"czya prawie 9panie 4olo, ja nieszczę%liwa, mą# mnie rzuci, niech pan sięulituje nad panto7elkami=: I wystawiaa n!#kę& ?ulo0 * sowo daję, panie 4olo, raz, dwa,

84

Page 85: Witold Gombrowicz - Kosmos

7/27/2019 Witold Gombrowicz - Kosmos

http://slidepdf.com/reader/full/witold-gombrowicz-kosmos 85/108

trzy, byo nie byo= ?ulusia0 * raz, dwa, trzy= I prosia mu się do ramion& ?ulo0 * jazda,byo nie byo& /az, dwa, trzy=

.ie przyglądaem się zanadto, pochonięty będąc raczej otoczeniem, tym, co otaczao ispowijao, naciskiem chocia#by g!r, kt!re z daleka obejmoway i ujmoway z niejaką ju#skonno%cią do surowo%ci, powa#niejąc lasami saniającymi się, zapadającymi ;cho$ nadnami wysoko blask by * ale oderwany<& 3imo to dobrze widziaem, #e ?ulusiowie ta"cząwojenny taniec, rotmistrz nic, Fuks w si!dmym niebie, ?udwik nic, ksiądz stoi, ?ena…dlaczego ja ją sobie skaziem, wtedy, pierwszej nocy, na korytarzu, wargą )atasi, idlaczego, zamiast nazajutrz zapomnie$, powr!ciem do tego, utrwaliem to… 8ednegobyem ciekawy, jedno mnie interesowao, czy, mianowicie, to skojarzenie byo kaprysem zmej strony, czy te# istnia rzeczywi%cie jaki% związek pomiędzy jej ustami a tą wargą,kt!ry pod%wiadomie wyczuwaem * ale jaki 8aki

'ielkopa"ski kaprys 5kt rozkapryszonej dowolno%ci .ie& .ie poczuwaem się do winy&3nie to się zdarzyo, ale to nie ja… +kąd#eby, gdzie#bym ja ją sobie umy%lnieuwstrętnia, przecie# bez niej moje #ycie ju# nie mogo by$ d2więczne, %wie#e, #ywe, atylko zdeche, zgnie, wynaturzone, zohydzone, bez niej, tu stojącej w ponętach, kt!rymwolaem się nie przygląda$& 'olaem patrze$ w trawę, w gowie mie$ dolinę& .ie, to nieto, #e ja nie mogem jej kocha$ wskutek tej %wi"skiej asocjacji z )atasią, nie w tym rzecz,gorzej, #e ja nie chciaem jej kocha$, nie miaem ochoty, a nie miaem ochoty dlatego, #egdybym mia wysypkę na ciele i gdybym z tą wysypką ujrza najwspanialszą 'enus, te#nie miabym ochoty& I nie przyglądabym się& 1zuem się 2le, więc nie chciao mi się…(araz… zaraz… czy więc to ja byem wstrętny, nie ona 'ięc jednak to ja byem sprawcą

wstrętu, moja wina& .ie dojdę& .ie domy%le… (araz, zaraz, 9bierz pan:, ydy ?ulusia wpo"czochach wzorzystych 9bierz pan, panie 4olu, po kole#e"sku, pan te# w miodowymmiesiącu=:…

I gos 8adeczki, gęboki, z penej piersi, u7ny, szlachetny=

 — 4olu, proszę, przenie%#e panią=

+pojrzaem& 4olo ju# skada ?ulusię na trawie po drugiej stronie strumyka, hecasko"czona, zn!w idziemy, idziemy powoli tą trawą, mi!d, dlaczego mi!d, mi!d z palcami

księdza, szedem jak w nocy przez las gdzie szelesty i cienie i ksztaty pierzchające,niedocieczone, a zlewające się męcząco, napierają okrą#ając na granicy samej skoku inapa%ci… a ?eon, c!# ?eon ze swoim bembergiem w berg 8ak dugo to będzie czai$ sięi okrą#a$ +kąd wyskoczy zwierz .a ące, okrą#onej g!rami wprowadzającymi sięniemo w opuszczenie i pozostawienie, adującymi wielkie zo#a niewidzenia, gniazdaniebytu, twierdze %lepoty i niemoty, na tej ące ukaza się zza drzew dom, kt!ry nie bydomem i istnia o tyle tylko, #e nie by… #e nie by tamtym, tam, z zawartym w sobieukadem * systematem wr!bel powieszony * patyk wiszący * kot uduszony *powieszony * zagrzebany, wszystko pod nadzorem i pieczą ustek )atasi

9zmanierowanych:, kt!re przebyway mo#e w kuchni, mo#e w ogr!dku, mo#e na ganku&

85

Page 86: Witold Gombrowicz - Kosmos

7/27/2019 Witold Gombrowicz - Kosmos

http://slidepdf.com/reader/full/witold-gombrowicz-kosmos 86/108

Przebijanie się tamtego domu poprzez ten dom byo natrętne * ale byo te# chore,doszczętnie i okropnie chore * nie tylko jednak chore, ale i zaborcze * i zastanawiaemsię, #e nie ma co, trudno, ta konstelacja, ta 7igura, ten ukad i system, są ju# nie doprzeamania, ani nie mo#na się oderwa$, ani nie mo#na się z tego wydoby$, to ju#zanadto jest& 8est& 5 ja tu szedem sobie po ące i wa%nie ?udwik mnie pyta, czybym niepo#yczy mu #yletki * ale# naturalnie, proszę bardzo= * i ;my%laem< to jest nie doprzezwycię#enia poniewa# wszelka przed tym obrona, czy ucieczka, tym bardziej wika,zupenie jakby się wpado w jedną z tych puapek, gdzie ruch ka#dy bardziej jeszczeomotuje… i ba, kto wie, a nu# to mnie napado tylko dlatego, #e ja się broniem, tak, ktowie, mo#e ja zanadto się zląkem, gdy po raz pierwszy )atasina warga do ?eny mi sięprzyplątaa i to spowodowao skurcz, ten pierwszy skurcz przyapujący, od kt!regowszystko się zaczęo… 1zy#by obrona moja wyprzedzia atak… ale nie byem pewny…' ka#dym razie teraz ju# byo za p!2no, polip u7ormowa się gdzie% na pograniczu moim iwytworzya się pomiędzy nami ta opaczno%$, #e im bardziej go unicestwiaem, tym

bardziej by&

-om przed nami wydawa się ju# nie2le nadgryziony zmierzchem, w samej materii swojej,nadwątlonej… i kotlina bya jak kielich 7aszywy, bukiet trujący, wypeniona niemocą,niebo zanikao, zaciągay się i zasnuway kotary, wzrasta op!r, rzeczy nie chciay sięudziela$, waziy do nory, zanik, rozpad, koniec * cho$ jeszcze byo do%$ widno * aledawao się we znaki zjadliwe rozprzę#enie samego widzenia& >%miechnąem się, bopomy%laem, #e ciemno%$ bywa dogodna, w niewidzeniu mo#na zbli#y$ się, podej%$,dotkną$, ują$, obją$ i kocha$ się do obąkania, ale c!#, nie chciao mi się, nic mi się niechciao, ja miaem egzemę, byem chory, nic, nic, naplu$ tylko, naplu$ jej w usta i nic&

3nie się nie chciao&

 — +p!jrz= * usyszaem, #e m!wi ta %winia do swojego >kochanego i 8edynego, cicho,ale #arliwie ;i cho$ nie patrzyem na nich, byem pewny, #e to się odnosi do liliowych barwna nieboskonie< * +p!jrz * powiedziaa szczerze i podnio%le, narządem swoim ustnymi zaraz usyszaem 9widzę: gęboko barytonowe, szczere& 5le co ksiądz 1o ksiądz ten zeswoimi apami= 1o się dzieje w tamtej stronie

Przed samym domem Fuks z ?ulusiem urządzili wy%cig, kto pierwszy dopadnie drzwi&

'chodzili%my& )ulka bya w kuchni& ?eon wyskoczy z sąsiedniego pokoju, z ręcznikiem&

 — +zykowusium do man#usium, pucem go do glansu tere7ere hej man#usium usiumusium, nie siusium, ale do brzusium, hej, ha, hej bracia g!rale dajcie mi rogala, yk, yk,yk, do %rodka i daj 6ozia, pryk=

?udwik jeszcze raz poprosi o #yletkę * a zaraz potem ?eon mnie szturchną, czybym muzegarka nie po#yczy, bo swojego nie jest pewny& -aem mu i zapytaem czy tak bardzozale#y mu na dokadno%ci, odszepną, #e to musi by$ co do minuty= ?udwik wr!ci pochwili, chcia jeszcze #ebym mu trochę sznurka da, ale nie miaem& Pomy%laem0

86

Page 87: Witold Gombrowicz - Kosmos

7/27/2019 Witold Gombrowicz - Kosmos

http://slidepdf.com/reader/full/witold-gombrowicz-kosmos 87/108

zegarek, #yletka, sznurek, jeden prosi, drugi prosi, co to, czy#by co% zaczynao się od tejstrony… Ile# wątk!w mogo u7ormowa$ się jednocze%nie z moim, ile sens!w dojrzewa$niezale#nie od mojego * ledwie wyaniających się, larwalnych, albo znieksztaconych,lub zamaskowanych I co, na przykad, z tym księdzem

+t! ju# by czę%ciowo zastawiony, mrok z domu wyazi o wiele gęstszy, na schodachbya noc, ale w naszym pokoiku na g!rze, gdzie Fuks się czesa przed kieszonkowymlusterkiem opartym o 7ramugę, pozostay jeszcze resztki %wiata * natomiast czer" las!wna zboczach, o jakie% dwa kilometry, wazia przez okno, zb!jecka& 5 drzewa przy domuzaszele%ciy, zerwa się wietrzyk * Eeca, bracie= * Fuks tymczasem opowiada& *>wzięli się, nie ma co, sam widziae%, ale nie masz pojęcia co się na spacerze dziao,chryja, boki zrywa$, ju# jak sobie kogo upatrzą, nie daj 6o#e, ale co prawda, trzebaprzyzna$, nie dziwię się… najgorzej, #e ona taka… natchniona… bąd2 askaw potrzyma$lusterko… zresztą nie dziwię się ?ulusi, ostatecznie takiego chopa sobie za7undowa$ za

ojcowskie pieniądze to poniekąd irytujące, ale #eby w dodatku do drugiego siędobiera$… -la ?eny to trochę peszące, bąd2 co bąd2 jej go%cie, i jedna i drugaprzyjaci!ki, w dodatku ona nie umie da$ sobie z tym rady, za cichutka, a zn!w ?udwikzupene zero, dziwny go%$, typowy, powiedziabym, do odrabiania roboty, 7unkcjonariuszporządnie ubrany, skąd jemu taka ?ena, te# dziwne, no ale ludzie dobierają sięprzypadkiem, a niech to diabli, trzy parki miodowe, daj spok!j, trudno #eby zbereze"stwanie byo, z drugiej strony jednak trzeba przyzna$, #e co za du#o, to niezdrowo, nie dziwięsię ?ulusi #e jej się zemsty zachciao… Ona, wiesz, przyapaa ją z ?ulusiem…

 — 8ak to, przyapaa

 — 'idziaem na wasne oczy& 4o byo podczas %niadania& +chyliem się, #eby zapakipodnie%$ i zobaczyem& On mia rękę pod stoem na kolanie, a ręka 8adusi tu# obok, ocentymetr, i w pozycji niezbyt naturalnej& 3o#esz sobie dopowiedzie$&

 — Przywidziao ci się&

 — Fakt= 8a mam nosa do takich rzeczy& 5 ?ulusia te# to musiaa wymiarkowa$…zauwa#yem po minie… 'ięc teraz i ona i ?ulu% w%ciekli na nią…

.ie chciao mi się spiera$, doznaem nadmiaru, czy mogo to by$, dlaczego#by nie, czy8adeczka moga by$ taka, dlaczego# 8adeczka nie mogaby by$ taka, och, na pewno wrazie czego znalazoby się tysiące przyczyn na uzasadnienie, #e ona jest wa%nie taka…ale dlaczego Fuks nie miaby się myli$, przywidziao mu się… a mo#e zresztą zmy%la dla jakich% racji mnie nie znanych… byem chory, byem chory, byem chory& I lęk, #e ręce sięodezway i zaczynają napiera$, lek kt!ry mnie skoni do zaci%nięcia mojej ręki& Ileniebezpiecze"stw= 4ymczasem on gada, zmienia koszulę, wynurza ry#ą gowę, ryzogada, niebo wsiąkao w nic, z dou ?eon 9#onusium papusium dla papum pum pum=:(apytaem ostro&

 — 5 -rozdowski (markotnia&

87

Page 88: Witold Gombrowicz - Kosmos

7/27/2019 Witold Gombrowicz - Kosmos

http://slidepdf.com/reader/full/witold-gombrowicz-kosmos 88/108

 — 1holera= Przypominasz mi, draniu= 8ak sobie uprzytomnię, #e za kilka dni będę miatego nieszczęsnego -rozda przed sobą, osiem godzin, osiem godzin z tą niedojdą,rzyga$ się chce od tego czowieka, nie rozumiem co za talent #eby mnie denerwowa$…#eby% ty widzia jak on nogę wystawia… /zyga$= 5le co tam, carpe diem, hulajusium p!kipstryk, jak m!wi ?eonusium, tyle mojego, co się ubawię, racja czy nie racja

( dou gos )ulki 9prosimy do stou, co% do przekąszenia: * gos drewniany, a nawetkamienny& @ciana koo okna, kt!rą miaem przed sobą, bya jak wszystkie %cianyurozmaicona… #yki i okrąga kropka czerwona, dwa zadrapania, odprysk, niteczkiginące, byo tego niewiele, ale jednak byo, uzbierao się z poprzednich lat, i zagębiającsię w tę siatkę zapytaem o )atasię, ciekawym co tam )atasia i czy nic się nie wydarzyonowego, jak my%lisz 'suchaem się przez moment w moje pytanie…

 — 1o by tam miao się wydarzy$= 1hcesz wiedzie$ 3oje zdanie, #e gdyby%my się tak

nie zanudzali u pa"stwa 'ojtys!w na wilegiaturze, toby w og!le nic się nie wydarzyo&.uda, bracie, ma jeszcze większe oczy ni# strach= 8ak się nudzisz, to 6!g wie co sobiewyobra#asz= 1hod2my=… .a dole byo czarniawo, ale przede wszystkim ciasno, sionkabya nieporęczna a w dodatku st! musia sta$ 9w samym kącie * ze względu na dwieawki wpuszczone w %ciany, gdzie ju# umieszczaa się czę%$ towarzystwa * naturalnieze %mieszkami, #e 9ciemno i ciasno, w sam raz dla miodowych parek:, wtem )ulkawniosa dwie latarnie na7towe, wytwarzające co% w rodzaju męt!w %wietlnych& Po chwili,gdy postawiono jedną na p!ce, drugą na sza7ie, rozpaliy się lepiej i wtedy blaski uko%newywoay zogromnienie cielesno%ci naszej wok! stou, u7antastycznienie, oboki dr#ącecieni!w olbrzymich omiatay %cianę, blask wydobywa ostro na wierzch wycinki twarzy i

tors!w, reszta bya zatracona, tok się wzm!g od tego i ciasnota, by to gąszcz, tak, gęstoi jeszcze gę%ciej, w rozprzestrzenieniu i spotę#nieniu rąk, rękaw!w, szyj, sięgano pomięso, nalewano w!dki i zarysowaa się mo#liwo%$ 7antasmagorii z hipopotamami& (mastodontami& ?ampy wywoay te# zagęszczenie ciemno%ci na dworze i jej zdziczenie&>siadem obok ?ulusi, ?ena siedziaa między 8adziulą i Fuksem, do%$ daleko, po drugiejstronie, w 7antastyczno%ci, ączyy się gowy, zleway się rozgaęzienia %ciennewyciągniętych do p!miska rąk& 5petytu nie brakowao, nakadano porcje szynki,cielęcinki, rozbi7u, musztarda krą#ya& 8a byem te# przy apetycie, ale naplu$ w usta,plucie wazio mi w jedzenie& I mi!d& 6yem zatruty wraz z apetytem moim& 8adeczka

pozwalaa ekstatycznie aby jej 4olu% nakada saatki i ja gowę sobie amaem, czy i jakmo#liwe #eby ona bya nie tylko taka, jak ja my%laem, ale te# taka, jak m!wi Fuks, iwcale nie byo to niemo#liwe, i ona moga by$ taka ze swoim narządem ustnym i ze swojąekstazą, albowiem wszystko zawsze jest mo#liwe i w miliardach ewentualnych przyczynzawsze znajdzie się uzasadnienie ka#dej kombinacji, ale ksiądz, c!# wa%ciwie ten ksiądznic nie m!wiący, kt!ry jad co% tam, zupenie jakby kluski, albo kaszę, jad niemrawo i tocae od#ywianie się jego byo chopskie, chude i jakie% rozdeptane, jakby robak ;ale niewiedziaem, ja niczego dobrze nie wiedziaem, patrzyem ja na su7it<, c!# ten ksiądz, czyco% się 7ormuje z tej strony 8ado mi się nie2le, ale i wstrętnie, ale to ja byem wstrętny,nie cielęcina, jaka szkoda, #e zepsuciem zepsuem sobie, zepsuem sobie wszystko… ale

zanadto mnie to nie niepokoio, c!# ostatecznie mogo mnie niepokoi$ w oddaleniu ?eonte# jad w oddaleniu& +iedzia w samym kącie, tam, gdzie zbiegay się awki, binokle

88

Page 89: Witold Gombrowicz - Kosmos

7/27/2019 Witold Gombrowicz - Kosmos

http://slidepdf.com/reader/full/witold-gombrowicz-kosmos 89/108

uwypuklay się byszcząco, jak krople, pod kopuą czaszki, oblicze zawieszone byo nadtalerzem, kraja chleb z szynką na male"kie kawaeczki i rozpoczynaa się procedura,wbijanie na widelec, podnoszenie do ust, wsuwanie, smakowanie, prze#uwanie,przeykanie, trwao dugo zanim w ustach zaatwi się z kąskiem& /zecz niezwyka,milcza, i chyba dlatego mao kto się odzywa przy stole, zajadano& 8edząc zaspokaja się&Onanizowa się jedząc, co byo dosy$ męczące, tym bardziej #e nasycanie się 8adeczkiobok rotmistrza cho$ niepodobne byo podobne ;9sw!j do swego po swoje:<, a za jej jedzeniem byo jeszcze jedzenie księdza, chopskie i prze#uwające, czym%zapaskudzone& I 9jedzenie: wiązao się z 9ustami: i mimo wszystko 9usta: zaczynayznowu, naplu$ w usta, naplu$ w usta… 8adem, nawet nie bez apetytu, a ten apetyt bydo%$ okropnym %wiadectwem, #e zadomowiem się w napluciu moim, ale przera#eniemnie nie przera#ao, byo oddalone… 8adem cielęcinę na zimno i saatkę& '!dka&

 — 8edenastego&

 — 8edenastego wypada we wtorek&

 — …pseudosrebrne okucia od dou, mo#na wytrzyma$…

 — …do 1zerwonego )rzy#a, ale powiedzieli… /ozm!wki& +owa r!#norodne, tu, tam9albo orzeszki, te takie sonawe:, 9jeszcze by nie, we2 pan i spok!j:, 9prawo, jedzie, nieustępuje:, 9czyj:, 9wczoraj wieczorem: …narasta gąszcz i my%laem, #e gąszcz toczy sięnieprzerwanie, byem w toczącej się chmarze, gdzie wcią# co innego na wierzchu, kt!#byspamięta, obją, tyle, tyle, od samego początku, !#ko #elazne, ale !#ko to, na kt!rym

le#aa z nogami, jakby się zapodziao, zgubio po drodze, dalej na przykad korek,kawaeczek korka w stoowym, ten korek te# jako% znikną, a dalej walenie, albo np&hrabina, kurczak, o kt!rym ?udwik wspomina, popielniczka z siatką, albo chocia#byschody, tak, schody, okienko, komin i rynna, 6o#e m!j, rupiecie pod dyszlem i obok, 6o#ewielki, widelec, n!# z ręką, z rękami, ręka jej, ręka moja, lub tiriri, wielki 6o#e, Fuks, zFuksem to wszystko, so"ce na przykad przez dziurkę w rolecie, albo na przykad naszeposuwanie się po linii drą#ka i paliki, albo posuwanie się po drodze w upa, wtedy, 6o#e,6o#e, zmęczenia, zapachy, herbata dopijana… i jak to )ulka m!wia 9moja c!rka:, 6o#e,zagębianie za tym korzeniem, bo ja wiem, mydo w pokoiku )atasi, kawaek myda, alboczajnik, te jej spojrzenia co7ające się, mimozowate, 7urtka, szczeg!y 7urtki z zamkiem, zk!dką, 6o#e wielki, 6o#e miosierny, tamto wszystko na oknie, w bluszczu, albo naprzykad zgaszenie %wiata wtedy w jej pokoju, gaęzie, moje za#enie, albo chocia#byksiądz na drodze i linie owe imaginacyjne, te przedu#enia, 6o#e, 6o#e, ptak zawisający,Fuksa zdejmowanie but!w i cae to jego przesuchiwanie nas w stoowym, gupie, gupie,oraz odjazd, dom z )atasią, na przykad ganek i drzwi po raz pierwszy, upa, i to #e?udwik chodzi do biura, albo poo#enie kuchni względem domu, kamyk jeden #!tawy iklucz do pokoiku, albo #aba, co z tą #abą, gdzie się zapodziaa, kawaek su7itupoharatanego i te mr!wki tam, przy drugim drzewie, na drodze, i r!g, za kt!rym byli%my,6o#e, 6o#e, )yrie Nlejson, 1hryste Nlejson, tam, drzewo, na tym cyplu i miejsce tamto za

sza7ą, a ojciec, moje z ojcem przykro%ci, druty potu rozgrzanego, )yrie Nlejson… ?eonpodni!s do ust kruszynkę soli na palcu, umie%ci ją na języku, wciągną język… 9…

89

Page 90: Witold Gombrowicz - Kosmos

7/27/2019 Witold Gombrowicz - Kosmos

http://slidepdf.com/reader/full/witold-gombrowicz-kosmos 90/108

odgarniali z musu a# do nich:… 9nadbystrzyckie okolice:… 9na drugim piętrze, proszę jakogo:… (agęszczenie s!w, jak na brudnej tapecie… na su7icie…

+ko"czy z jedzeniem i siedzia z twarzą przytwierdzoną do czaszki kopulastej… jakbyzwisaa z czaszki ta twarz… 3!wiono tyle pewnie dlatego, #e milcza& 8ego milczeniewytwarzao lukę&

Przycisną palcem kruszynkę soli aby się przylepia i podni!s palec * przypatrywa się* wysuną język * dotkną językiem palca * zamkną usta, * smakowa&

8adeczka nabijaa na widelec plasterki og!rka& .ic nie m!wia&

)siądz pochylony, z rękami pod stoem& +utanna&

?ena& +iedzi spokojnie, w tym nawiedza ją 7aza drobnych czynno%ci, poprawia serwetkę,poruszya szklankę, strzepnęa co%, podstawia szklankę Fuksowi i u%miechnęa się&

?ulu% podskoczy0 * Pac=

)ulka wchodzi, postaa chwilkę, krępa, popatrzya na st!, zawr!cia do kuchni&

.otuję 7akty& 4e, nie inne& -laczego te Patrzę na %cianę& Punkciki, liszaje. Coś się

wya!ia, jak"y #i$%&a. 'ie, #i$%&a $i!ie, z$i!ęa, jes( c)aos i "&%*!y !a*+ia&, co(e! ksi*z, co z -%kse+, +i* i /a*eczka, $*zie jes( %*wik "o %*wika !ie

 "yo, !ie &zysze* !a kolację, +yślae+, e się $oli, +iae+ e!y zay(a$, niezapytaem< a co z g!ralami, kt!rzy nas przywie2li Plątanina& 1o mo#na wiedzie$ .aglebum uderza na mnie to co tam, na zewnątrz, na dworze, teren ze wszystkimi wariantamia# po g!ry i dalej, za g!rami, szosa wijąca się w nocy, bolesna, gniotąca, po co kotazadusiem Po co kota zadusiem

?eon podni!s powieki, spojrza na mnie zamy%lony, ale bardzo uwa#nie, nawetpracowicie * i sięgną po szklankę z winem, podni!s do ust&

4a praca jego, ta jego uwaga, mnie się udzieliy& Podniosem szklankę do ust& 'ypiem&

-rgnęy mu brwi&

8a opu%ciem powieki&

 — .asze kawalerskie= * Potw!r, jak %miesz, co za kawalerskie w miodowym miesiącu=* .o to nasze ekskawalerskie= * -a$ mu, niech zaleje robaka= * ?ulo, co ty= * ?ula,co ty=

?eon w l%nieniu binokli pod czaszką wyciągną palec, przylepi kruszynkę soli, wsadzi do

ust * mia w ustach&

90

Page 91: Witold Gombrowicz - Kosmos

7/27/2019 Witold Gombrowicz - Kosmos

http://slidepdf.com/reader/full/witold-gombrowicz-kosmos 91/108

8adeczka podniosa szklankę do ust&

)siądz wyda z siebie d2więk do%$ dziwny, gulgoczący& Poruszy się&

Okienko mae… z haczykiem&

.apiem się&

-rgnęy mu brwi&

8a opu%ciem powieki&

 — Panie ?eonie, co pan taki zamy%lony

 — Panie ?eonie, o czym pan my%li ?ulusiowie&

'tedy )ulka zapytaa0

 — ?eon, o czym ty my%lisz

(apytaa przera#ająco stojąc w drzwiach kuchni z rękami opuszczonymi, nie chciaaukrywa$ grozy, zapytaa tak jako% jakby przera#enie zastrzykiwaa nam szprycą, a jamy%laem, my%laem, najgębiej, najsilniej, ale bez jakiejkolwiek my%li&

?eon skomentowa jak gdyby na stronie0 * Ona pyta, o czym ja my%lę&

3i!d&

)oniuszek języka ukaza się w rowku jego cienkich warg, r!#owy, ten język pozostamiędzy wargami, język starszego pana w binoklach, język, naplu$ w usta, w odmęcie iwirze piorunującym usta ?eny z ustami )atasi wydobyy się na wierzch, by to moment,ujrzaem je na wierzchu samym, jak się widzi kawaki papieru we wrącym kotlewodospadu… przeminęo&

(apaem się ręką za nogę krzesa #eby mnie gwatowno%cią swoją nie porwao& Bestsp!2niony& /etoryczny, zresztą& 6laga&

)siądz&

)ulka nic& ?eon& ?ulusia zagadnęa trochę paczliwie, panie ?eonie, co to z tą wycieczkąPo co ' nocy, po ciemku 1o my za krajobrazy mamy ogląda$

 — Po ciemku niewiele wida$ * wtrąci Fuks niecierpliwie i niezbyt grzecznie&

 — 3oja #ona, powiedzia ;on to wymawia, a ptak i patyk tam są=<, moja #ona, doda;8ezus, 3aria=<, moja #ona ;zapaem się ręką za rękę=<…

91

Page 92: Witold Gombrowicz - Kosmos

7/27/2019 Witold Gombrowicz - Kosmos

http://slidepdf.com/reader/full/witold-gombrowicz-kosmos 92/108

 — 5le# proszę się nie denerwusium= * wykrzykną jowialnie& * .ie ma powod!w donerwsiusium= 'szystkosium en ordre, bitte, proszę, siedzimy sobie jak 6!g przykaza,ka#dy na pupli swojej, wgryzamy się w dary bo#e, gul gul gul do tego sznapsem iwiniusium, a za godzinkę maą marszusium pod przewodem moim ku delektacji jedynejtam gdzie cud panoramusium otwiera się wskutek, jak powiedziaem, cudu księ#ycowegorozpląsanego oj dana w%r!d pag!rk!w, g!rek, g!r, rozog!w, dolin, hejha, hej#eha… jakmnie się to zobaczyo lat temu dwadzie%cia i siedem, bez jednego miesiąca i czterechdzionk!w, proszę panoczkostwa mego, kiedym to przypadkiem o tej wa%nie godzinienocnej zabąka się w to miejsce jedyne i ujrza…

 — +sa$ * doda i zblad& (abrako mu oddechu&

 — 1hmury idą * powiedzia ?ulu% szorstko, niechętnie * nic nie będzie wida$, chmury,noc będzie ciemna, niczego nie zobaczymy&

 — 1hmury * mrukną * chmury… 4o i dobrze& 'tedy te#… trochę chmur& Pamiętam&(auwa#yem wracając& Pamiętam= * wykrzykną niecierpliwie, jakby się %pieszy, i zarazzamy%li się…

1o do mnie, te# my%laem… bez przerwy, ze wszystkich si& )ulka ;kt!ra poprzednioodesza do kuchni< zn!w stanęa we drzwiach&

 — Ostro#nie, rękaw=

>skoczyem na te sowa jego, przestraszony * rękaw, rękaw= * ale on to do Fuksa,kt!rego rękaw zawadza o sosjerkę z sosem majonezowym& .ic wielkiego& +pok!j&-laczego nie ma ?udwika, gdzie on się podziewa, dlaczego ona jest bez ?udwika

'r!bel&

Patyk&

)ot&

 — 3oja #ona nie ma do mnie zau7ania&Obejrza po kolei trzy palce ręki prawej, począwszy od wskazującego&

 — Proszę pa" i pan!w, moja #ona chciaaby wiedzie$, co ja my%lę&

Poruszy w powietrzu tymi trzema palcami, a ja splotem gwatownie palce obu rąk&

 — Proszę pa"stwa, mnie cokolwiek mo#e, hm, boli, #e moja #ona po trzydziestu siedmiulatach ma#e"skiego po#ycia nieskalanego, dopytuje się tak nerwowo o moje my%li&

92

Page 93: Witold Gombrowicz - Kosmos

7/27/2019 Witold Gombrowicz - Kosmos

http://slidepdf.com/reader/full/witold-gombrowicz-kosmos 93/108

)siądz się odezwa 9proszę o ser:, spojrzano na niego, powt!rzy 9proszę o ser:, ?ulu%poda mu sera, ale zamiast ukraja$ sobie kawaek powiedzia jeszcze 9mo#e by troszkęst! odsuną$, ciasno:&

 — +t! mo#na by odsuną$ * powiedzia ?eon& * 1o to ja, o czym 5cha, m!wiem, #enie zasu#yem sobie po latach po#ycia nieskazitelnego

nieposzlakowanego

przykadnego

obowiązkowego

lojalnego…

6o to tyle lat= ?at, miesięcy, tygodni, dni, godzin, minut, sekund… 1zy wiecie, panowie, jaz o!wkiem w ręku obliczyem ile mam sekund ma#e"skiego po#ycia z uwzględnieniemlat przestępnych i wypado sto czterna%cie milion!w, dziewię$set dwana%cie tysięcy,dziewię$set osiemdziesiąt cztery, ni mniej ni więcej, do wp! do !smej wiecz!r dniadzisiejszego& 5 teraz od !smej przybyo jeszcze z kilka tysięcy&

'sta i za%piewa0

Bdy się nie ma, co się lubi 4o się lubi, co się ma=

>siad& (amy%li się&

 — 8e%li chcecie odsuną$ st!… 1o to ja O czym 5cha& 4yle sekund pod okiem #ony ic!rki, a jednak, niestety, kto by pomy%la

kto by pomy%la

kto by pomy%la

kto by pomy%la

#ona moja zdaje się nie u7a$ my%lom moim=

(amy%li się znowu, urwa& 4e zamy%lenia byy nie w porę, w og!le gwatowny zamęt, czynieporządek, czy co% w tym rodzaju, daway się odczuwa$, ale mo#e nie w tej jegoprzemowie, mo#e we wszystkim, w cao%ci wszystkiego… znowu… znowu… on za%celebrowa& 'r!bel& Patyk& )ot& .ie o to chodzi& 'ięc o to chodzi& .ie o to chodzi& 'ięc oto chodzi& 1elebrowa, jakby litanię, nabo#e"stwo, jakby 9patrzcie z jaką uwagą oddajęsię nieuwadze:…

93

Page 94: Witold Gombrowicz - Kosmos

7/27/2019 Witold Gombrowicz - Kosmos

http://slidepdf.com/reader/full/witold-gombrowicz-kosmos 94/108

 — Gona nie u7a moim my%lom, proszę, proszę, czy ja na to zasu#yem 1hyba nie,przyznajmy, tylko #e, co prawda ;odsu"cie st!, mnie te# uwiera, w og!le twardo sięsiedzi, trudna rada<, tylko #e, co prawda, trzeba przyzna$, rzeczywi%cie w takichwypadkach nic nie wiadomo, bo i kto tam mo#e wiedzie$ jakie kto ma my%li w gowie…'e2my taki przykad& 8a, na przykad, mą# i ojciec przykadny, do ręki biorę, dajmy na to,tę skorupkę od jajka…

'zią w palce skorupkę&

 — I tak ja będę ją mia w palcach… i tak ja będę ją obraca… powolutku… przedoczami… 1o% niewinnego

nieszkodliwego

nikomu nie wadzącego&-robne passeCtemps, sowem& .o tak, ale powstaje pytanie0 jak ja ją obracam… 6o ja,ostatecznie, uwa#acie, mogę ją obraca$ niewinnie, cnotliwie… ale, jak by mi sięspodobao, mogę te#… co… 8akbym chcia, mogę tak trochę obraca$ ją bardziej…hm… 1o 4ak trochę& 3!wię, naturalnie, dla przekadu, #eby wykaza$ i# najzacniejszyma#onek m!gby ewentualnie pod okiem poowicy taką skorupkę obraca$ w spos!b…

(aczerwieni się& .ie do wiary0 spurpurowia= .iesychane= 'iedzia o tym, nawetprzymkną oczy, ale nie ukrywa, owszem, uroczy%cie wystawia sw!j wstyd na widok

publiczny& 8ak monstrancję&1zeka a# przejdzie mu rumieniec& 'cią# obraca skorupkę& ' ko"cu otworzy oczy iodetchną& Powiedzia0

 — 4ak sobie tego&

.astąpio odprę#enie… cho$ co prawda ich zagęszczenie w tym kącie naszym, zlatarkami, wcią# byo pochliwe… ale ju# jak gdyby ocię#ae… Przyglądali mu się, zpewno%cią my%leli, #e trochę wariat… ' ka#dym razie nikt się nie odzywa&

( zewnątrz, gdzie% za domem, co% stuknęo, jak gdyby co% spado… co 6y to d2więkekstra, nadetatowy, kt!ry mnie pochoną, nad kt!rym zamy%liem się dugo, gęboko *ale nie wiedziaem co my%le$, jak my%le$&

 — 6erg&

Powiedzia to spokojnie i bardzo grzecznie, starannie& 8a powiedziaem nie mniejgrzecznie i wyra2nie&

 — 6erg&

94

Page 95: Witold Gombrowicz - Kosmos

7/27/2019 Witold Gombrowicz - Kosmos

http://slidepdf.com/reader/full/witold-gombrowicz-kosmos 95/108

+pojrza na mnie kr!ciutko, opu%ci powieki& Obaj siedzieli%my cicho przysuchując sięsowu 9berg:… jakby to by paz podziemny, z tych co to nigdy nie wydostają się na%wiato… a teraz by tu, przed wszystkimi& Przyglądali się, przypuszczam… .agle wydaomi się, #e wszystko ruszyo naprz!d, jak pow!d2, lawina, marsz ze sztandarami, #e padcios decydujący, pchnięcie nadające kierunek= Pa7= 3arsz= .aprz!d= /uszamy= Bdyby ontylko powiedzia 9berg:, no, nic takiego& 5le ja te# powiedziaem 9berg:& I m!j berg ączącsię z jego bergiem ;pou7nym, prywatnym< wydobywa jego berg z pou7no%ci& 4o ju# niebyo prywatne s!wko dziwaka& 4o ju# byo * co% naprawdę… to byo co% istniejącego=Przed nami, tu& I naraz z potęgą wystrzelao ponad, pchao w, poddawao sobie…

>jrzaem przez moment wr!bla, patyk, kota, wraz z ustami… jak %miecie we wrącymkotle wodospadu * ginące& Oczekiwaem, #e wszystko ruszy naprz!d w sensie berga&6yem o7icerem sztabu generalnego& 1hopcem su#ącym do mszy& )ornym i karnymakolitą i wykonawcą& .aprz!d= /uszamy= 3arsz=

5le ?ulusia wykrzyknęa0 * 6rawo, panie ?eonie=

3nie pominęa& 5le byem pewny, #e wykrzyknęa po prostu ze strachu, nie mogąc znie%$wsp!pracy z nim& .agle wszystko rozleciao się, oklapo, powsta %mieszek, zagadano i?eon roze%mia się hucznie hohohoho, gdzie 7laszusia mamusia, dajno musia siusi, doi$koniaka, putumu bataklana= 8akie przykre i zniechęcające, gdy po takiej chwili doniosej,kiedy to bieg zdarze" wspina się do skoku, następuje rozpad, rozprzę#enie, wracabrzęczenie roju, roju, dajcie i mnie w!dki, pani nie pije, kropla koniaczku, ksiądz, 8adusia,4olo, ?ulu%, ?ulusia, Fuks i ?ena z usteczkami %licznie wykrojonymi, %wie#ymi, grono

wycieczkowicz!w& 'szystko opado& .ic& 'szystko zn!w jak brudna %ciana& (amęt&

'r!bel&

Patyk&

)ot&

Przypomniaem sobie o nich, poniewa# byem w trakcie zapominania o nich& Powr!ciy domnie, poniewa# oddalay się& Binęy& 4ak jest, musiaem szuka$ w sobie wr!bla i patyka i

kota, ju# ginących, szuka$ i podtrzymywa$ w sobie= I musiaem wysili$ się #eby znowuzajrze$ my%lą tam, do gąszczu, za drogą, do muru&

)siądz zaczą się gramoli$ z awki mamrocząc przeproszenia, przesuną się wzdu# stou,sutanna wylaza na pok!j& Otworzy drzwi& 'yszed na ganek&

8a, bez berga, gupio się czuem& .ie wiedziaem, co… Pomy%laem0 te# wyjdę&Odetchną$ %wie#ym powietrzem& 'staem& Postąpiem kilka krok!w ku drzwiom&'yszedem&

.a ganku * %wie#o%$& )się#yc& 1hmura piętrząca się, byszcząca, %wietlistoCskalista,ni#ej ciemniejsza o wiele 7ontanna g!r skamieniaych w wytryskiwaniu& 5 wok! 7eeria,

95

Page 96: Witold Gombrowicz - Kosmos

7/27/2019 Witold Gombrowicz - Kosmos

http://slidepdf.com/reader/full/witold-gombrowicz-kosmos 96/108

ąki, kobierce, gazony rojne bukietami drzew, orszaki, 7estyny, niby park gdzie odbywaysię korowody, pochody, zabawy, wszystko utopione, na samym dnie księ#ycowejpo%wiaty& 4u# przy schodach, oparty o poręcz, sta ksiądz& +ta i wyrabia z ustami co%dziwnego&

96

Page 97: Witold Gombrowicz - Kosmos

7/27/2019 Witold Gombrowicz - Kosmos

http://slidepdf.com/reader/full/witold-gombrowicz-kosmos 97/108

IX

4rudno będzie opowiedzie$ dalszy ciąg tej mojej historii& ' og!le nie wiem, czy to jesthistoria& 4rudno nazwa$ historią takie ciągle… skupianie się i rozpadanie… element!w…

Bdy, wyszedszy na ganek, zobaczyem księdza wyrabiającego z ustami co% dziwnego,skoowaciaem= 1o 1o 6ardziej skoowaciaem, ni# gdyby pęka skorupa ziemi i larwypodziemne wydostay się na powierzchnię& 6ez #artu= 8a jeden znaem sekret ust& .iktpoza mną nie by wprowadzony w awanturę sekretną ust ?eny& On nie mia prawa o tymwiedzie$= 4o byo moje= 8akim prawem pakowa w ten sekret swoje usta=

5le zaraz okazao się, #e wymiotuje& 'ymiotowa& 'ymiotowanie jego, szpetne, biedne,byo usprawiedliwione&

>pi się&

6a= .ic takiego=

(obaczy mnie i u%miechną się, zasromany& 1hciaem powiedzie$, #eby się poo#y iprzespa, gdy jeszcze kto% wyszed na ganek&

8adeczka& Przesza obok mnie, oddalia się po ące kilka krok!w, przystanęa, podniosarękę do ust i po księ#ycu zobaczyem jej usta wymiotujące, wymiotowaa&

'ymiotowaa& >sta jej, widziane przeze mnie, usprawiedliwione byy wymiotowaniem *dlatego patrzyem na nie * je%li ksiądz wymiotowa, dlaczeg!#by ona nie miaawymiotowa$ 4ak Proszę& -obrze& 5le& 5le, ale, ale, je%li ksiądz wymiotowa, to ona niepowinna bya wymiotowa$= I te jej usta, wzmacniające usta księ#owskie… jakpowieszenie patyka wzmogo powieszenie wr!bla * jak powieszenie kota wzmogopowieszenie patyka * jak wbijanie doprowadzio do walenia * jak ja berga wzmogemmoim bergiem&

-laczego wymiotujące ich usta mnie opady 1o tym ustom byo wiadomo o ustach, kt!rekryem w sobie +kąd ten paz ustny, wypezający 3o#e najlepiej byo * odej%$&Odszedem& .ie do domu, oddaliem się po ące, do%$ tego wszystkiego, noc bya zatrutaksię#ycem, kt!ry pyną przez nią, umary, czuby drzew byy w glorii i mn!stwo naokoozespo!w, pochod!w, zgromadze", szept!w, narad, zabaw * noc rzeczywi%cierozmarzająca& .ie wraca$, nie wraca$, najchętniej nie wr!cibym wcale, mo#e wsią%$ na7urkę, da$ koniom po bacie, odjecha$ na zawsze… .o nie… Przepyszna noc& 3imowszystko nie2le się bawię& 'spaniaa noc& 8ednak#e przeciąganie tego te# byoniemo#liwe, ja naprawdę jestem chory& 'spaniaa noc& 1hory, chory, ale nie tak bardzo&

-om znikną za pag!rkiem, szedem po murawie, kt!ra tutaj, w pobli#u strumienia, byamięciutka, ale co z tym drzewem, co to za drzewo, co jest z tym drzewem…

97

Page 98: Witold Gombrowicz - Kosmos

7/27/2019 Witold Gombrowicz - Kosmos

http://slidepdf.com/reader/full/witold-gombrowicz-kosmos 98/108

+tanąem& 6ya tam kępa drzew i w niej jedno drzewo nie takie, jak inne, to jest,wa%ciwie, takie samo, ale musia by$ jaki% pow!d dla kt!rego ono zwr!cio moją uwagę&4o drzewo nie byo dobrze widoczne, wewnątrz kępy, przesonięte innymi, a jednakzwr!cio moją uwagę, co, co takiego, gęsto%$, czy cię#ar, obcią#enie, mijaem je zuczuciem, #e mijam drzewo 9za cię#kie:, okropnie 9cię#kie:… +tanąem, zawr!ciem&

I wszedem w kępę, ju# pewny, #e tam co% jest& 4a kępa zaczynaa się od kilku brz!zrozrzuconych, a zaraz potem byo skupienie sosen, gę%ciejsze, ciemniejsze& 'ra#enie,#e idę do jakiego% 9cię#aru: przygniatającego nie opuszczao mnie&

/ozejrzaem się&

6ut&

.oga zwisaa z sosny& Pomy%laem 9noga:, ale nie byem pewny… -ruga noga& 1zowiekby… powieszony… przyglądaem się, czowiek… nogi, buciki, wy#ej gowa dawaa sięrozezna$, przekrzywiona, reszta wsiąkaa w pie", w ciemno%$ gaęzi…

/ozejrzaem się naokoo, nic, cicho, spok!j, zn!w się przyglądaem& 1zowiek wiszący&4en #!ty but by mi znany, przypomina buciki ?udwika& /ozchyliem gaęzie, zobaczyemkurtkę ?udwika i jego twarz& ?udwik& ?udwik&

?udwik, wiszący na pasku& .a wasnym, wyjętym ze spodni&

?udwik ?udwik& 'isia& Przez jaki% czas przyzwyczajaem się… 'isia& 8eszcze sięprzyzwyczajaem * wisia& 8e#eli wisia, no to jako% to musiao się sta$ i zacząem zwolna szuka$, kalkulowa$, powieszony, kto go powiesi, czy sam siebie, kiedy, widziaemgo przed samą kolacją, prosi o #yletkę, by spokojny, na spacerze zachowywa się, jakzwykle… a jednak wisia… a jednak w ciągu tej godziny z okadem to się stao… wisia… ito jako% musiao się sta$, jakie% przyczyny na to się zo#yy, tylko #e ja nie mogem ichznale2$, nic, nic, a jednak musia nastąpi$ jaki% wir w rzece przepywającej wszystkiego,o kt!rym ja nic nie wiedziaem, widocznie zator jaki% powsta, musiay się wytworzy$związki, zazębienia… ?udwik= +kąd#e ?udwik /aczej ju# ?eon, ksiądz, 8adeczkaniechby, ?ena nawet * ale ?udwik= 5 jednak ten F5)4 wisia, wiszący 7akt, 7akt

ludwikowaty wiszący, w eb walący, wielki, cię#ki, zwisający, co% w rodzaju bykapatającego się luzem, olbrzymi 7akt na so%nie i z butami…

3nie kiedy% dentysta ząb mia wyrwa$, ale nie m!g go zapa$ szczypcami, nie wiemdlaczego ze%lizgiway się… z tym 7aktem cię#ko wiszącym to samo, nie mogem gozapa$, wy%lizgiwa się, byem bezsilny, nie miaem dostępu, pewnie, to jako% 9się stao, je%li się stao… /ozejrzaem się bardzo uwa#nie na wszystkie strony& >spokoiem się&Pewnie dlatego, #e zrozumiaem…

?udwik&

'r!bel&

98

Page 99: Witold Gombrowicz - Kosmos

7/27/2019 Witold Gombrowicz - Kosmos

http://slidepdf.com/reader/full/witold-gombrowicz-kosmos 99/108

Przecie# patrzyem na tego wisielca akurat tak samo, jak w tamtych krzakach patrzyemna wr!bla&

I pum, pum, pum, pum= /az, dwa, trzy, cztery= 'r!bel powieszony, patyk wiszący, kotuduszony * powieszony, ?udwik powieszony& 8ak skadnie= 8aka konsekwencja= 4rupidiotyczny stawa się trupem logicznym * tylko #e logika bya i cię#ka… i zanadto moja…osobista… taka… osobna… prywatna&

.ic mi nie pozostawao, pr!cz my%lenia& 3y%laem& 'ysilaem się #eby, mimo wszystko,zrobi$ z tego czytelną historię i * my%laem * a nu# to on powiesi wr!bla On rysowastrzaki, patyk wiesza, oddawa się tym psikusom… mania jaka%, mania wieszania, kt!radoprowadzia go tutaj, by siebie powiesi$… maniak= Przypomniaem sobie, co ?eon mim!wi, gdy%my na pniu siedzieli, raczej chyba szczerze0 #e on, ?eon, nie mia z tym nicwsp!lnego& 'ięc ?udwik 3ania, obsesja, obęd…

5lbo inna mo#liwo%$, te# po linii normalnej logiki * #e pad o7iarą szanta#u, zemstymo#e, kto% go prze%laduje, kto% otacza go tymi znakami, podsuwa my%l o powieszeniu…ale kto w takim razie )to% z domu )ulka ?eon ?ena )atasia

8eszcze inna mo#liwo%$, te# 9normalna:0 mo#e nie on się powiesi (amordowano go3o#e uduszono, potem powieszono 4en kto%, kto zabawia się wieszaniem drobiazg!w,maniak, obąkany, zapragną w ko"cu powiesi$ co% cię#szego, ni# patyczek… )to?eon )atasia 5le# )atasia pozostaa tam… 1o z tego 3oga tu przyby$H po kryjomu, ztysiąca powod!w, tysiącem sposob!w, dlaczego nie, mogo się zdarzy$, mo#liwo%ci

skojarze", kombinacji byy nieograniczone… 5 Fuks 1zy# Fuks nie m!g zarazi$ sięwieszaniem, przyswoi$ je sobie… i… i… 3!g& 5le# by przecie przez cay czas z nami&1o z tego .iechby tylko okazao się, #e to on * wtedy ju# znalazaby się luka w czasie,wszystko znale2$ mo#na w kotle bezdennym stających się zdarze"= 5 ksiądz 3iliony imiliony nitek mogy poączy$ jego paluchy z tym wisielcem…

3ogy… 5 g!rale Bdzie są g!rale, kt!rzy nas przywie2li >%miechnąem się przyksię#ycu na my%l agodną o bezsilno%ci umysu wobec rzeczywisto%ci przerastającej,zatracającej, spowijającej… .ie ma kombinacji niemo#liwej… )a#da kombinacja jestmo#liwa…

4ak… 4ylko, #e nitki związk!w byy nike… nike… a tu wisielec wisia, trup brutalny= I jegobrutalno%$ wisząca, pum, pum, pum, pum, ączya się skadnie z pum, pum, pum, pum,wr!bel * patyk * kot, to byo jak a, b, c, d, jak raz, dwa, trzy, cztery= 1o za skadno%$=8aka skwapliwo%$ logiki, ale podziemnej= Oczywisto%$, bijąca w oczy, ale podziemna&

5le ta w oczy bijąca, pum, pum, pum, pum, podziemna logika roztapiaa się w niko%ci, jakwe mgle ;my%laem< gdy się chciao ują$ ją w karby zwyczajnej logiki& Ile# razydyskutowali%my nad tym z Fuksem= 1zy mo#na m!wi$ o jakim% logicznym związkupomiędzy wr!blem i patykiem, poączonymi tą ledwie widoczną strzaką na su7icie wnaszym pokoju * tak niewyra2ną, #e my%my tylko przypadkiem ją zauwa#yli * tak

99

Page 100: Witold Gombrowicz - Kosmos

7/27/2019 Witold Gombrowicz - Kosmos

http://slidepdf.com/reader/full/witold-gombrowicz-kosmos 100/108

niewyra2ną, #e na dobrą sprawę musieli%my ją sobie uzupeni$, dorysowa$ w wyobra2niOdkry$ tę strzakę, doj%$ do patyka * przecie# to byo, jak znale2$ igę w stogu siana=)t!# * ?udwik, czy kto inny * m!gby %wiadomie 7abrykowa$ sie$ znak!w tak nikych

5 jaki# by związek wrębią i patyka z kotem, je%li kota ja sam powiesiem Pum, pum,pum, wr!bel, patyk, kot trzy powieszenia Owszem, trzy ale to trzecie ode mniepochodzio, ten trzeci rym ja sam ustanowiem&

1himera& >rojenie& 4ak= * ale wisielec wisia pum, pum, pum, pum, a, b, c, d, raz, dwa,trzy, cztery= 1hciaem się zbli#y$ i mo#e dotkną$, ale co7nąem się z lekka& 4en ruchniewielki przestraszy mnie, jak gdyby ruszanie się w obecno%ci trupa byo czym%niewskazanym i niepo#ądanym& Okropno%$ mojej sytuacji * bo jednak bya okropna *polegaa na tym, #e ja tu wobec niego byem akurat tak samo, jak tam wobec wr!bla&)rzaki i krzaki& 'isielec i wisielec& /ozejrzaem się… 'idowisko= B!ry wyrzucające się

martwo w ta7lę nieba, powleczoną w sporej czę%ci centaurami, abędziami, statkami,lwami o grzywach %wietlistych, w dole +zeherezada ąk i bukiet!w usidlonych dr#ącabielą, och, glob umary, ja%niejący %wiatem po#yczonym * a to ja%nienie wt!rne,osabione, nocne, kazio i zatruwao, jak choroba& I konstelacje gwiazd, nieprawdziwe,wymy%lone, narzucone, obsesja byszczących niebios=

5le nie księ#yc by centralnym trupem, tylko ?udwik * trup na drzewie, jak %cierwo kociena murze= Pum, pum, pum, pum, pum… ;wzmo#one odlegym pulsowaniem tamtej nocy,kiedy to wbijanie igie przechodzio w walenie motem<& Poruszyem się jakbym miaodej%$ * nie tak atwo= * to jeszcze nie byo na czasie…

1o robi$ .ajmądrzej… uda$, #e się niczego nie widziao, zostawi$ sprawę jej wasnemubiegowi… po co miabym się miesza$ .ad tym my%laem, gdy nasunęy mi się usta&>sta nasunęy mi się niezbyt wyra2nie, mlaskające usta ?eny, usta wymiotujące, )atasia,?ena, wszystkie te usta, nie bardzo, tak trochę& 5le opady mnie& Poruszyem ustami&

Poruszyem ustami, jakbym się opędza& 5le pomy%laem ze zo%cią co% niewyra2nego,co% w rodzaju 9nie ruszaj ustami… tutaj…: /zeczywi%cie, po co mi byo rusza$ ustamiprzy tym trupie, ruszanie przy trupie nie jest zwykym ruszaniem& (alękniony, pomy%laem#e odejdę&

)iedy pomy%laem, #e odejdę, stao się to, czego się baem ju# od minuty0 pomy%laem,#e zajrzabym trupowi w usta& 3o#e nie baem się akurat tej my%li, ale domy%laem sięczego% w tym rodzaju… #e moja chę$ oderwania się od trupa musi wywoa$ chę$zaczepienia trupa&

(ląkem się tego, a wtedy nataro na mnie silniej… naturalnie…

4ylko, #e nie byoby takie atwe * rozchyli$ gaęzie, obr!ci$ go twarzą do księ#yca,zajrze$ mu& I nawet pytanie, czy m!gbym zajrze$ nie wya#ąc na drzewo&+komplikowane& I lepiej nie dotyka$&

100

Page 101: Witold Gombrowicz - Kosmos

7/27/2019 Witold Gombrowicz - Kosmos

http://slidepdf.com/reader/full/witold-gombrowicz-kosmos 101/108

-otknąem, obr!ciem mu gowę, zajrzaem&

'argi wygląday jak szczerniae, g!rną wargę mia silnie podciągniętą, wida$ byo zęby0dziura, jama& 8a oczywi%cie ju# od du#szego czasu zaglądaem sobie do takiej my%li,takiej hipotezy, #e ewentualnie będę musia powiesi$… albo siebie, albo ją& Powieszeniez wielu stron do mnie zaglądao i inne tam byy kombinacje w związku z tym… częstoniezdarne… Przecie ju# kota powiesiem& 5le kot to kot& 5 tu po raz pierwszy zaglądaem%mierci ludzkiej w usta& ' jamę ludzką ustną * powieszoną& Em&

Odej%$& (ostawi$&

Odej%$& (ostawi$ to tutaj, tak jak jest& .ie moja rzecz, co ja z tym mam wsp!lnego0 wcalenie jestem obowiązany wiedzie$, jak to się stao, czowiek trochę piasku we2mie na do"a ju# gubi się bez ratunku w kupie nieobjętej, nieogarnionej, niezmierzonej, niezliczonej…

gdzie mnie tam do odkrycia wszystkich związk!w, mo#e powiesi się np& dlatego, #e ?enasypia z ?eonem… 1o mo#na wiedzie$, nic nie mo#na wiedzie$, nic nie wiadomo…odejdę i zostawię& 5le nie ruszaem się i nawet pomy%laem co% w tym rodzaju 9jakaszkoda, #e ja jemu w usta zajrzaem, teraz nie będę m!g odej%$:&

4a my%l zdziwia mnie po nocy widnej… jednak#e bya do%$ uzasadniona0 gdybymzachowa się zwyczajnie wobec trupa, m!gbym odej%$ ale po tym, co z moimi ustamizrobiem i co z jego ustami… ju# nie bardzo mogem odej%$& 4o jest, odej%$ mogem, ale ju# nie mogem powiedzie$, #e nie jestem w to zamieszany… osobi%cie…

(astanawiaem się i bardzo gęboko my%laem, bez wytchnienia, ale bez #adnej my%li, iteraz ju# zacząem się ba$, ale to ba$, ja z tym trupem, trup i ja, ja i trup, nie mogem sięwywika$, rzeczywi%cie, po tym zajrzeniu w usta…

'ysunąem rękę& 'sadziem mu palec w usta&

.ie poszo tak atwo, szczęki ju# trochę zesztywniay * ale rozsunęy się * wsadziempalec, napotkaem język obcy, dziwny i podniebienie, kt!re wydao mi się niskie jak stropza niskiego pokoju, chodne, wyciągnąem palec…

'ycieraem palec chusteczką&

/ozejrzaem się& .ikt nie widzia .ie& Przywr!ciem wisielca do poprzedniej pozycji,zasoniem, ile się dao, gaęziami, zacieraem moje %lady na trawie, prędzej, corazprędzej, strach, nerwy, strach, ucieka$, przedarem się przez kępę i widząc #e nic pr!czksię#ycowego dr#enia upartego zacząem się oddala$, prędzej, prędzej, prędzej= 5le niebiegem& +zedem ku domowi& (wolniem& 1o ja im powiem 8ak powiem 4eraz tostawao się trudne& 8a nie powiesiem& .ie powiesiem, ale po palcu w ustach ten wisielecby tak#e m!j…

5 przy tym zadowolenie gębokie, #e na koniec 9usta: poączyy się z 9wieszaniem:& 8a jepoączyem= .areszcie& 8akbym speni sw!j obowiązek&

101

Page 102: Witold Gombrowicz - Kosmos

7/27/2019 Witold Gombrowicz - Kosmos

http://slidepdf.com/reader/full/witold-gombrowicz-kosmos 102/108

I teraz trzeba będzie powiesi$ ?enę&

(dziwienie nie odstępowao mnie na krok, byem szczerze zdziwiony, bo ta my%l, #ebypowiesi$, bya jak dotąd we mnie czym% teoretycznym, nieobowiązującym i wa%ciwie popalcu w ustach nie zmienia swego charakteru, bya wcią# ekscentryczno%cią… czy nawet7razesem… 5 jednak sia, z jaką ten olbrzymi wisielec wjecha we mnie i z jaką jawjechaem w wisielca, druzgotaa wszystko& 'r!bel wisia& Patyk wisia& )ot wisia ;p!kigo nie zakopano<& ?udwik wisia& Powiesi$& 8a byem wieszaniem& Przystanąem nawet,#eby pomy%le$, #e przecie# ka#dy chce by$ sobą, więc i ja chcę by$ sobą, kt!# by, naprzykad, lubi sy7ilis, oczywi%cie nikt nie lubi sy7ilisu, ale przecie# i sy7ilityk chce by$ sobą,sy7ilitykiem, atwo się m!wi 9chcę wyzdrowie$:, a jednak to brzmi obco, to jakby siępowiedziao 9nie chcę by$, kim jestem:&

'r!bel&

Patyk&

)ot&

?udwik&

5 teraz trzeba będzie powiesi$ ?enę&

>sta ?eny&

>sta )atasi&

;>sta księdza i 8adeczki, wymiotujące<&

>sta ?udwika&

5 teraz trzeba będzie powiesi$ ?enę&

-ziwna rzecz& ( jednej strony to wszystko byo bahe, nike, nieprawdziwe nawet, tu, w

oddaleniu, za g!rami, za lasami, w %wietle księ#yca& 5 z drugiej strony natę#eniewieszania i natę#enie ust byo… 4rudno& 4rzeba&

+zedem z rękami w kieszeniach&

6yem na wy#ynie spadającej ku domowi& Bosy, %piewy…

>jrzaem, o jaki% kilometr, na przeciwlegym wzg!rzu, byski latarek * to oni& +zli podprzewodem ?eona dodając sobie animuszu %piewkami i #arcikami& 4am bya ?ena&

+tąd, ze wzg!rza, krajobraz le#a przede mną i dr#a, jak zachloro7ormowany&>miejscowienie nage ?eny tam byo akurat takie jak gdybym, wyszedszy na pole z

102

Page 103: Witold Gombrowicz - Kosmos

7/27/2019 Witold Gombrowicz - Kosmos

http://slidepdf.com/reader/full/witold-gombrowicz-kosmos 103/108

dubelt!wką, zająca z daleka zobaczy& 5# się roze%miaem& (acząem i%$ do nich naprzeaj& 'r!bel wisi, a ja idę& Patyk wisi, a ja idę& )ota powiesiem i idę& ?udwik wisi i idę&

-oączyem się do nich, gdy zaczęli schodzi$ z ledwie widocznej dr!#ki w zaro%la& 6yo tudu#o krzak!w i ostrych kamyk!w& Posuwali się ostro#nie, ?eon na czele z latarką&Pokrzykiwali, przekomarzali się, 9'odzu, prowad2=: 9' d!, zamiast w g!rę: 9'idoki wdole: 9+iadam= -alej nie idę:&

 — +pokojniusium, cierpliwusium talaj talaj cotam tam tego, niedaleczko, hej#e ha= (ara,zaraaa…a, tędy… za mną wiara, prosimy, ju# się robi= 3oje uszanowanie=

+zedem za nimi, nie zauwa#yli mnie& Ona sza trochę z boku i nie byoby trudno zbli#y$się do niej& (bli#ybym się, oczywi%cie, w charakterze duszącego i wieszającego& .iebyoby trudno odciągną$ ją na bok ;bo my ju# byli%my w sobie zakochani, ona te# mnie

kochaa, kt!# m!g wątpi$, je%li ja chciaem ją zabi$, to ona musiaa mnie kocha$<, awtedy będzie mo#na i zadusi$ i powiesi$& (aczynaem rozumie$, jak to jest, gdy się jestmordercą& 3orduje się, gdy morderstwo staje się atwe, gdy nie ma nic lepszego dozrobienia& 'yka"czają się po prostu inne mo#liwo%ci& 'r!bel wisi, patyk wisi, ?udwikwisi, ja ją wieszam jak kota powiesiem& 3!gbym, naturalnie, nie wiesza$, ale… takizaw!d sprawia$ 4akie pomieszanie szyk!w Po tylu zachodach, kombinacjach,wieszanie wyonio się w peni i ja je z ustami zączyem * miabym teraz skrewi$, niewiesza$

'ykluczone& +zedem za nimi& 6awili się latarkami& ' kinie czasem oglądamy na

komicznym seansie my%liwca posuwającego się ostro#nie z bronią gotową do strzau,gdy krok w krok za nim stąpa potworny zwierz, nied2wied2 olbrzymi, gigantyczny goryl&6y to ksiądz& +zed tu# za mną, trochę z boku, widocznie wl!k się na samym ko"cu, niewiedząc po co i na co, mo#e ba się zosta$ sam z sobą w domu * ja go z początku niezauwa#yem, przypląta się do mnie * z paluchami swoimi chopskimi, przebierającymi& (sutanną& .iebo i pieko& Brzech& @więty )o%ci! )atolicki, matka nasza& 1h!dkon7esjonau& Brzech& In saecula saeculorum& )o%ci!& 1h!d kon7esjonau& )o%ci! ipapie#& Brzech& Potępienie& +utanna& .iebo i pieko& Ite, missa est& Brzech& 1nota&Brzech& 1h!d kon7esjonau& +eTuentia sancti… )o%ci!& Pieko& +utanna& Brzech…1h!d kon7esjonau&

Pchnąem go silnie, a# się zatoczy&

' samym momencie pchnięcia przestraszyem się * co ja wyrabiam= 'yskok, wybryk=.arobi krzyku=

Ot!# nie& 3oja ręka natra7ia na taką nieszczę%liwą bierno%$, #e od razu się uspokoiem&(atrzyma się i nie patrzy na mnie& +tali%my& 'idziaem dobrze jego twarz& I usta&Podniosem rękę, chciaem mu wsadzi$ palec w usta& 5le zęby mia zaci%nięte& ?ewą rękąwziąem go za podbr!dek, otworzyem usta, wsadziem palec&

103

Page 104: Witold Gombrowicz - Kosmos

7/27/2019 Witold Gombrowicz - Kosmos

http://slidepdf.com/reader/full/witold-gombrowicz-kosmos 104/108

'yciągnąem palec i wycieraem chusteczką&

4rzeba byo teraz i%$ szybciej, #eby dogoni$ poch!d& 'sadzenie palca w usta temuksiędzu dobrze mi zrobio, co innego jednak ;my%laem< wsadzi$ palec trupowi, a komu%#ywemu, i to byo tak jakbym majaki moje wprowadzi w %wiat rzeczywisty& Poczuem sięra2niej& Przypomniaem sobie, #e z tym wszystkim, zapomniaem chwilowo o wr!blu etc&więc zn!w uprzytomniem sobie jak to, tam, o jakie MY km, wr!bel by * i patyk by * ikot& 5 te# )atasia&

 — Proszę szanownych spacerowicz!w, paniusium i panusium, tutaj spoczusium=+pocznij= 1hwilowe odetchniusium&

+ta pod wielkim gazem, kt!ry stercza nad wąwozem, gęsto zaro%niętym& Przed gazemniewielka polanka, to miejsce musiao by$ uczęszczane, zdawao mi się, #e dostrzegam

 jakie% koleiny… 4rochę chrustu, trawa& 9?ulo, nie chcę tutaj, te# miejsce wynalaz=: 9Paniepukowniku, nawet usią%$ na czym nie ma: 9Panie prezes, na goej ziemi:

 — -obrze, dobrze * gos ?eona by jękliwy * tylko #e tatu% spinkę zgubi& +pinka mi,psiama$… +pinka& Proszę tu kogo z latareczką&

'r!bel&

Patyk&

)ot&?udwik&

)siądz&

?eon, pochylony, szuka tej spinki, ?ulu% mu przy%wieca latarką, przypomniaem sobiepokoik )atasi i nasze, z Fuksem, o%wiecanie latarką& 8ak to dawno& Pokoik tam by& ()atasią& On szuka spinki, w ko"cu wzią od ?ulusia latarkę, ale po chwili spostrzegem,#e %wiato, zamiast trzyma$ się ziemi, omiata ukradkiem gaz i inne kamienie, zupenie jak

my, z Fuksem, omiatali%my %wiatem %ciany pokoiku& 1zy on spinki szuka 3o#e niespinki wcale, mo#e to byo miejsce, do kt!rego nas prowadzi, owo miejsce sprzed latdwudziestu trzech… 5le nie by pewny& .ie m!g dobrze rozpozna$& Od tego czasuwyrosy nowe drzewa, grunt się obsuną, gaz m!g się ruszy$, bada tą swoją latarkącoraz bardziej gorączkowo, zupenie jak my, wtedy, widząc go tak, niepewnego,zgubionego, prawie tonącego, z wodą ju# na wysoko%ci ust, musiaem pomy%le$, jak tomy, Fuks i ja, gubili%my się w su7itach, %cianach, grządkach& -awne czasy= 'szyscyczekali& .ikt się nie odzywa, z ciekawo%ci chyba, #eby w ko"cu dowiedzie$ się, co wtrawie piszczy& ?enę widziaem& 6ya delikatna, koronkowa z ustami patyk wr!bel kot,)atasia, ?udwik i ksiądz&

104

Page 105: Witold Gombrowicz - Kosmos

7/27/2019 Witold Gombrowicz - Kosmos

http://slidepdf.com/reader/full/witold-gombrowicz-kosmos 105/108

.ie m!g sobie da$ rady& (gubi się& 6ada teraz sam d! kamienia& 6yo cicho&'yprostowa się&

 — 4o tutaj&

?ulusia zaszczebiotaa 9co tutaj, panie ?eonie, co tutaj:

>su#nie&

+ta skromnie, spokojnie& * 1o za zbieg okoliczno%ci… Przypadek, proszę ja was, jedyny w swoim rodzaju= 8a spinki szukam, a widzę, #e ten kamie"… 8a ju# tu byem…Przecie ja tutaj przed dwudziestu trzema laty… 4utaj=

(amy%li się z naga, jak na obstalunek, i to się przedu#ao& ?atarka zgasa& Przedu#aosię i przedu#ao& .ikt mu nie przerywa i dopiero po kilku minutach ?ulusia odezwaa sięmiękko, troskliwie 9co się panu zdarzyo, panie ?eonie: Odpowiedzia 9nic:&

(auwa#yem, #e )ulki nie byo& (ostaa w domu 5 nu# to ona powiesia ?udwika.onsens& +am się powiesi& -laczego 8eszcze nikt nie wie& 1o będzie, jak siędowiedzą

'r!bel&

Patyk&

)ot&

?udwik&

6yo bardzo trudne, pracowite, uprzytomni$ sobie, #e to tutaj, teraz, odbywa się wobectamtego wtedy tam, o MY km& I byem zy na ?eona, #e gra pierwsze skrzypce, a wszyscy;mnie nie wyączając< stali się jego… widzami… my%my byli po to, #eby widzie$…

3rukną niewyra2nie&

 — 4u& ( jedną…

(n!w kilka minut niemych, cichych, te dugie minuty ociekay %wi"stwem i byywyznaniem, bo je%li nikt nie m!wi, to znaczyo, #e my jeste%my tu po to tylko, #eby on sięprzy nas zaatwi… z tym swoim… wsobnym… sw!j do swego… 1zekali%my a# sko"czy&1zas upywa&

.iespodziewanie o%wietli latarką wasną twarz& 6inokle, ysina, usta, wszystko&(amknięte oczy& ?ubie#nik& 3ęczennik& Powiedzia0

 — Innych widok!w nie ma&

105

Page 106: Witold Gombrowicz - Kosmos

7/27/2019 Witold Gombrowicz - Kosmos

http://slidepdf.com/reader/full/witold-gombrowicz-kosmos 106/108

(gasi& (askoczya mnie ciemno%$, stao się ciemniej ni#by mo#na byo przypuszcza$, tochyba chmury byy ju# nad nami& Pod gazem by prawie niewidoczny& 1o robi 3usiatam wyrabia$ jakie% swoje obrzydliwo%ci, podnieca się, rozpamiętywa dawną dziwkę jedyną, wysila się, pracowa, celebrowa %wi"stwo swoje& 5le… a je%li nie by pewny, #eto tutaj I celebrowa na chybi tra7i (dziwio mnie, #e nikt nie odchodzi, wszak ju#zmiarkowali po co ich sprowadza, #eby asystowali, #eby przyglądali się, #eby gopodniecali przyglądaniem& 4ak atwo byo odej%$& 5le nikt nie odchodzi& ?ena np& mogabyodej%$, a nie odchodzia& .ie ruszaa się& (aczą dysze$& -ysza rytmicznie& .ikt nie m!gdojrze$, co on, jak& 5le nie odchodzili& (ajęcza& 8ęk by lubie#ny, ale, wa%ciwie,pracowity, by #eby siebie rozlubie#ni$& (ajęcza i zaskowyta& +kowyt, zduszony,gardowy, by #eby się uwszeteczni$, jak on pracowa, jak się wysila, jak się %wini z sobą, jak %więci i celebrowa… Pracowa& 'ysila się& -ysza& +kowycza& 'ysila się& Pracuje&1zekali%my& ' tym powiedzia0

 — 6erg& Odpowiedziaem0

 — 6erg&

 — 6embergowanie bembergiem w berg= * wykrzykną, a ja wykrzyknąem0 *6erbergowanie bembergiem w berg=

>ciszy się zupenie i nic nie byo sycha$, ja my%laem wr!bel ?ena patyk ?ena kot w ustami!d warga wywichną$ %ciana grudka rysa palec ?udwik krzaki wisi wiszą usta ?ena samtam czajnik kot patyk pot droga ?udwik ksiądz mur kot patyk wr!bel kot ?udwik wisi patyk

wisi wr!bel wisi

?udwik kot powieszę * * * ?unęo& ?u2ne, gęste krople, podnosimy gowy, lunęo,woda zaczęa wali$, wiatr się zerwa, popoch, ka#dy pędzi pod najbli#sze drzewo, alechojary przeciekają, ociekają, kapie, woda, woda, woda, wosy mokre, plecy, uda, a tu#przed nami w ciemno%ci ciemnej, przerywanej tylko byskami zrozpaczonych latarek,%ciana prostopada wody spadającej i wtedy, w %wietle tych latarek, widziao się jak leje,spada, i strumienie, kaskady, jeziora, ciurka, sika, chlupie, jeziora, morza, prądy wodygulgoczącej i somka, patyk, li%$, niesione wodą, znikające, ączenie się strumieni,powstawanie rzek, wysepki, przeszkody, zatory i esy 7loresy, a g!rą z g!ry w g!rze potop,

leje, leci, a doem pędzący li%$, znikający kawaek kory, z tego wszystkiego dreszcze,katar, gorączka, a ?ena dostaa anginy, trzeba byo taks!wkę sprowadza$ z (akopanego,choroba, doktorzy, w og!le co% innego, wr!ciem do 'arszawy, rodzice, zn!w wojna zojcem, inne tam rzeczy, problemy, komplikacje, trudno%ci& -zi% na obiad bya potrawka zkury&

106

Page 107: Witold Gombrowicz - Kosmos

7/27/2019 Witold Gombrowicz - Kosmos

http://slidepdf.com/reader/full/witold-gombrowicz-kosmos 107/108

.ota wydawcy

)osmos jest bez wątpienia najbardziej mrocznym i wieloznacznym spo%r!d utwor!wBombrowicza& -zieo schyku #ycia artysty, )osmos niejako podsumowuje wątkidotychczasowej jego tw!rczo%ci& (najdziemy tam klasyczny u Bombrowicza motyw buntuprzeciw /odzinie, kt!ry tu staje się wprędce niezwykle pojemną meta7orą& 6ohater,'itold, uciekając z rodzinnego domu na zakopia"skie letnisko, pozostawia za sobą tak#etradycyjne kodeksy postępowania oraz cay zesp! sąd!w i prze%wiadcze" potocznych natemat rzeczywisto%ci& 'skutek tego przez cay czas trwania powie%ciowej akcji oglądamynajpierw leniwe, a potem coraz bardziej desperackie pr!by 'itolda, aby z natoku wra#e"i 7akt!w, kt!re go osaczają, zbudowa$ na powr!t * teraz ju# na wasny rachunek *sensowny %wiat, domenę porządku& 'itold nie potra7i dokona$ tego w pojedynkę, zwr!ci$więc się musi do postaci ze swego otoczenia i nawiązuje z nimi szereg subtelnychinterakcji * gier, pr!bując na tej drodze doj%$ do zrozumienia wydarze" dziejących sięwok! i wasnej w nich roli&

I tak z Fuksem bohater prowadzi$ będzie 9%ledztwo:, podejrzewając poza tkanką 7akt!wdziaanie czyjej% %wiadomej intencji z ?eonem oddawa$ się będzie zmysowymperwersjom, traktując %wiat jako teren ekspansji wasnej podmiotowo%ci, porządkującejdoznania w my%l naj%ci%lej prywatnej 9zasady rozkoszy: na koniec z ?eną wie%$ będziedziwaczny, ska#ony u 2r!de romans, uzgadniając nie%miao kody porozumienia i

konstruując 9kosmos: w interakcji& .iestety, ka#da z tych postaci mo#e mu udzieli$ jedynie rąbka wasnych obsesji, 'itoldowi udaje się zatem jego konstrukcja tylko dopewnego momentu, za kt!rym wyonione ksztaty zapadają się ponownie w chaos&>parte dą#enie bohatera, by te rozpierzche wątki poączy$ w konsekwentną cao%$, jegosamego prowadzą do osobliwego 9gwatu na rzeczywisto%ci:, na kt!rej wymusi$ pragnieskadno%$ i przynajmniej strukturalną symetrię, je%li ju# nie racjonalny sens& (o#enieuporządkowanego 9kosmosu: z chaosu rzeczywisto%ci okazuje się dla samotnej jednostkizadaniem niewykonalnym lub wiodącym wprost w szale"stwo&

)osmos w największej spo%r!d Bombrowiczowskich utwor!w mierze nawiązuje do

do%wiadcze" awangardowej powie%ci z polowy XX wieku& 4o jednak, co np& we7rancuskim noueau roman byo problemem powie%ciowej techniki ;zawikanie lub zgoapozorno%$ 7abuy, paradoksy narracji i powie%ciowego %wiata etc<, u Bombrowicza su#yekspresji tre%ci meta7izycznych& ' )osmosie jednostka, kt!ra wyzbya się wiary w 6oga iwszelki 9przedustawny porządek:, staje naprzeciw wszech%wiata i pr!buje sprosta$ muwasną my%lą i dziaaniem, ale usiowania te ko"czą się klęską& Podjęcie takiej pr!by wpowie%ci pozostaje jednak bodaj najambitniejszym spo%r!d artystycznych zamierze"Bombrowicza, kt!remu udaje się 7ilozo7iczne lęki wsp!czesnego czowieka wcieli$precyzyjnie w 7ormę narracji i ksztat przedstawionego %wiata&

107

Page 108: Witold Gombrowicz - Kosmos

7/27/2019 Witold Gombrowicz - Kosmos

http://slidepdf.com/reader/full/witold-gombrowicz-kosmos 108/108

)osmos za #ycia autora ukaza się w 7ormie ksią#kowej tylko raz nakadem Instytutu?iterackiego w Pary#u w maju QUZ roku&

4rzy lata przed ogoszeniem pierwszego wydania ksią#kowego Bombrowicz opublikowana amach miesięcznika 9)ultura: ;Pary# QUR, nr S ;QSS<, lipiec * sierpie", s& M * ZU<pierwotną wersję 7ragmentu I rozdziau powie%ci, bardzo znacznie r!#niącą się odostatecznej, zamieszczonej w pierwodruku ksią#kowym& Po tytule 7ragment !w byopatrzony w czasopi%mie następującą in7ormacją0 9Początek powie%ci będącej wopracowaniu:&

-wa lata po wydaniu powie%ci, w maju QUS, przyznano pisarzowi za )osmosmiędzynarodową nagrodę wydawc!w PriA Formentor&

8ak i inne utwory Bombrowicza )osmos by wiele razy tumaczony i wydawany w obcych

 językach0 7rancuskim, niemieckim, woskim, angielskim, norweskim, japo"skim,holenderskim, portugalskim, hiszpa"skim i serbsko * chorwackim&

Ndycja niniejsza za podstawę obiera pierwodruk z QUZ r& jako jedyne wydanie ogoszoneza #ycia pisarza, pozostawiając bez zmian intonacyjną interpunkcję autora, a tak#epewne jego przeoczenia w tek%cie ;np&0 9.o, rocznica niezupenie, brakuje miesiąca itrzech dni: * s& QQ, w& QM 9…sprzed dwudziestu siedmiu laty, bez jednego miesiąca iczterech dni: * s& QQU, w& Z * zdania te stanowią wypowied2 jednej osoby, kt!ra m!wi otej samej 9rocznicy:<, poprawiając natomiast będy literowe&