Gombrowicz Witold - Trans-Atlantyk

download Gombrowicz Witold - Trans-Atlantyk

of 119

Transcript of Gombrowicz Witold - Trans-Atlantyk

Witold Gombrowicz

TRANS-ATLANTYK

Witold Gombrowicz

Trans-Atlantyk

Przedmowa

Jak si zdaje, mog ju nie obawia si ryku oburzenia pierwsze zderzenie Trans-Atlantyku z czytelnikiem nastpio przed paru laty, na emigracji, i jest ju poza mn. Teraz wic czas zaegna inne niebezpieczestwo, to mianowicie, eby utwr nie by zbyt wsko i pytko czytany. Musz domaga si dzisiaj, w przededniu krajowego wydania, gbszego i wszechstronniejszego odczytania tekstu. Musz poniewa ten utwr dotyczy w pewnej mierze narodu, a umysowo nasza, tyle na emigracji, co w kraju, nie jest jeszcze na tym punkcie do swobodna, jest wci kurczowa i nawet

zmanierowana... Ksiek na ten temat nie umiemy czyta po prostu. Zbyt silny jest w nas dotd ten kompleks polski i zbyt obcieni jestemy tradycj. Jedni (do nich naleaem) nieomal boj si sowa ojczyzna", jakby ono cofao ich o 30 lat w rozwoju. Innych wprowadza natychmiast na tory obowizujcych w naszej literaturze szablonw. Czybym przesadza? Ale poczta przynosi mi rozmaite gosy z kraju o Trans-Atlantyku i dowiaduj si, e to pamflet na frazes bogoojczyniany" czy te satyra na przedwojenn Polsk"... Znalaz si nawet kto, kto go zakwalifikowa jako... pamflet na sanacj. W tej skali maksymalna ocena, do jakiej mgbym pretendowa, to ta, ktra widzi w utworze narodowy rachunek sumienia" tudzie krytyk naszych wad narodowych". Ale na c mnie jakie boje z umar Polsk przedwojenn czy te z przebrzmiaym stylem dawniejszego patriotyzmu, gdy mam inne i bardziej uniwersalne kopoty? Czy tracibym czas na te przeczasiae drobiazgi? Jestem z tych ambitnych strzelcw, ktrzy, jeli puduj, to tylko do grubszej zwierzyny. Nie przecz; Trans-Atlantyk jest midzy innymi satyr. I jest take, midzy innymi, do nawet intensywnym porachunkiem... me z adn poszczegln Polsk, rzecz jasna, ale z Polsk tak, jak stworzyy warunki jej historycznego bytowania i jej umieszczenia w wiecie (to znaczy z Polsk s a b ). I zgadzam si, e to statek korsarski, ktry przemyca sporo dynamitu, aby rozsadzi nasze dotychczasowe -2-

Witold Gombrowicz

Trans-Atlantyk

uczucia narodowe. A nawet ukrywa w swym wntrzu pewien wyrany postulat odnonie do tego uczucia; przezwyciy polsko. Rozluni to nasze oddanie si Polsce! Oderwa si cho troch! Powsta z klczek! Ujawni, zalegalizowa ten drugi biegun odczuwania, ktry kae jednostce broni si przed narodem, jak przed kad zbiorow przemoc. Uzyska to najwaniejsze swobod wobec formy polskiej, bdc Polakiem by jednak kim obszerniejszym i wyszym od Polaka! Oto kontrabanda ideowa Trans-Atlantyku. Szaby tu zatem o bardzo daleko posunit rewizj naszego stosunku do narodu tak kracow, e mogaby zupenie przeinaczy nasze samopoczucie i wyzwoli energie, ktre by moe w ostatecznym rezultacie i narodowi si przyday. Rewizj, notabene, o charakterze uniwersalnym gdy to samo zaproponowabym ludziom innych narodw, bo problem dotyczy nie stosunku Polaka do Polski, ale czowieka do narodu. I wreszcie rewizj, ktra czy si jak najcilej z cala problematyk wspczesn, gdy mam na oku (jak zawsze) wzmocnienie, wzbogacenie ycia indywidualnego, uczynienie go odporniejszym na gniotc przewag masy. W takiej tonacji ideowej napisany jest Trans-Atlantyk. Omawiaem kilkakrotnie te idee w moim dzienniku, drukowanym w paryskiej Kulturze". Teraz on ukazuje si w ksice, w Paryu. Nie wszed do tego tomu fragment z Kultury" z marca 1957 r., ktry rwnie stanowi komentarz do mej herezji. . Czy jednak myl powysza jest tematem utworu? Czy sztuka jest w ogle wypracowaniem na temat? Pytania chyba na czasie, gdy, obawiam si, nie ze wszystkim jeszcze otrzsna si krytyka krajowa z socrealistycznej manii domagania si sztuki na temat". Nie, Trans-Atlantyk nie ma adnego tematu poza histori, jak opowiada. To tylko opowiadanie, to nic wicej, jak tylko pewien wiat opowiedziany ktry o tyle moe by co wart, o ile okae si ucieszny, barwny, odkrywczy i pobudzajcy to co lnicego i migotliwego, mienicego si mnstwem znacze. Trans-Atlantyk jest po trosze wszystkim, co chcecie; satyr, krytyk, traktatem, zabaw, absurdem, dramatem ale niczym nie jest wycznie, poniewa jest tylko mn, moj wibracj", moim wyldowaniem, moj egzystencj. Czy to o Polsce? Ale ja nigdy nie napisaem jednego sowa o czym innym, jak tylko o sobie nie czuj si do tego upowaniony. Ja w roku 1939 znalazem si w Buenos Aires, wyrzucony z Polski i z dotychczasowego mego ycia, w sytuacji niezwykle gronej. Przeszo zbankrutowana. Teraniejszo jak noc. Przyszo

-3-

Witold Gombrowicz

Trans-Atlantyk

nie dajca si odgadn. W niczym oparcia. Zaamuje si i pka Forma pod ciosami powszechnego Stawania si... Co dawne, jest ju tylko impotencj, co nowe i nadchodzce, jest gwatem. Ja, na tych bezdroach anarchii, pord strconych bogw, zdany jedynie na siebie. C chcecie, abym czu w takiej chwili? Zniszczy w sobie przeszo?... Odda si przyszoci?... Tak... ale ja ju niczemu nie chciaem si oddawa sam istot moj, adnemu ksztatowi nadchodzcemu ja chciaem by czym wyszym i bogatszym od ksztatu. Std si bierze miech w Trans-Atlantyku. Taka mniej wicej bya ta przygoda moja, z ktrej powstao dzieo groteskowe, rozpite midzy przeszoci a przyszoci. Trzeba doda dla porzdku, cho to moe niepotrzebne; Trans-Atlantyk jest fantazj. Wszystko wymylone w bardzo lunym tylko zwizku z prawdziw Argentyn i prawdziw koloni polsk w Buenos Aires. Moja dezercja" take inaczej przedstawia si w rzeczywistoci; szperaczy odsyam do mego dziennika.

Odczuwam potrzeb przekazania Rodzinie, krewnym i przyjacioom moim tego oto zacztku przygd moich, ju dziesicioletnich, w argentyskiej stolicy. Nikogo ja na te kluski stare moje, na rzep moe i surow, nie zapraszam, bo w cynowej misie Chude, Kiepskie, i do tego podobnie Wstydliwe, na oleju Grzechw moich, Wstydw moich, te krupy cikie moje, Ciemne, z kasz czarn moj, ach, e i lepiej do ust nie wzi, bo chyba na wieczne przeklestwo, ponienie moje, na drodze nieustajcej ycia mojego i pod t cik, mudn Gr moj. Dwudziestego pierwszego sierpnia 1939 roku ja na statku Chrobry" do Buenos Aires przybijaem. egluga z Gdyni do Buenos Aires nadzwyczaj rozkoszna... i nawet niechtnie mnie si na ld wysiadao, bo przez dni dwadziecia czowiek midzy niebem i wod, niczego nie pamitny, w powietrzu skpany, w fali roztopiony i wiatrem przewiany. Ze mn Czesaw Straszewicz, towarzysz mj, kajut dzieli, bo obaj jako literatki al si Boe mao co opierzone na t pierwsz nowego okrtu podr zaproszeni zostalimy; oprcz niego Rembieliski senator, Mazurkiewicz minister i wiele innych osb, z ktrymi si poznajomiem. Dwie te panienki adne, zgrabne, pochopne, z ktrymi ja w wolnych chwilach bajdurzyem i baraszkowaem, gwki zawracaem i tak, powtarzam, midzy Niebem i Wod, a wci przed siebie, spokojnie...

-4-

Witold Gombrowicz

Trans-Atlantyk

Ot, jakemy do ldu dobili, ja z panem Czesawem i Rembieliskim senatorem w miasto zapucilimy si, a cakiem na olep, jak w rogu, bo aden z nas tu nigdy nog nie stpi. Zgiek, py i szaro ziemi niemile poraziy po owym czystym, sonym fal racu, comy go na wodzie odmawiali. Niemniej, przez plac Retiro, na ktrym wiea stoi przez Anglikw zbudowana, przeszedszy, wawo w ulic Florida wstpilimy, a tam sklepy luksusowe, nadzwyczajna Artykuw, towarw obfito i publicznoci kwiat dystyngowanej, tam Magazyny wielkie, i cukiernie. Tam Rembieliski senator sakiewki oglda, a ja afisz, na ktrym sowo CARAVANAS" wypisane, zobaczyem i mwi do pana Czesawa w ten dzie jasny, Zgiekliwy, gdymy to tak sobie chodzili, chodzili: Ii... widzisz pan, panie Czesaw, te Caravanas? Ale zaraz na statek wraca musielimy, gdzie kapitan si tych Prezesw Prezesw i i

Przedstawicieli

tutejszej

Polonii

podejmowa.

Zesza

Przedstawicieli dua kupa, a ja zaraz sobie jak w lesie, zgubiony, w godnociach i tytuach si gubiem, ludzi, sprawy i rzeczy mieszaem, to wdk piem, to znowu nie piem i jak omackiem po polu chodziem. Take i JW. minister Kosiubidzki Feliks, pose nasz w tym kraju, obecnoci swoj Przyjcie zaszczyca i, szklaneczk w doni trzymajc, sta ze dwie godziny, to tego to tamtego najuprzejmiej staniem swoim zaszczycajc. W mw, rozmw odmcie, w lamp nieywym lnieniu, ja jak przez teleskop na wszystko patrzaem i wszdzie Obco widzc, Nowo i Zagadk, jak nikoci i szaroci zdjty, domu mego, Przyjaci i Towarzyszw wzywaem. Owo i mao co z tego. Ale co niedobrze. Bo ju tam, panie, gdzie tam co tam si kiebasi, a cho i pusto jak w nocy na polu, tam za Lasem, za Gumnem, trwoga i skaranie boe i jakby si na co zanosio; ale kaden myla, e moe rozejdzie si po kociach, a z duej chmury may deszcz i tak to jak z bab, co tarza si, ryczy, jczy z Brzuchem wielkim, Czarnym ach Niemiosiernym, e chyba Szatana porodzi, a to j tylko kolki spary; wic po strachu. Ale co niedobrze i co niedobrze chyba, oj, niedobrze. W ostatnich tych dniach przed wojny wybuchem ja z panem Czesawem, Rembieliskim senatorem i Mazurkiewiczem ministrem na wielu Przyjciach bylimy, bo to i JW. pose Kosiubidzki i Konsul i Markiza jaka w hotelu Alvear i Bg raczy wiedzie kto i co i gdzie i z jakiej przyczyny, a z czym do czego i po co; ale gdymy z tych przyj wychodzili, to na ulicach o uszy nam si obija gazet

-5-

Witold Gombrowicz

Trans-Atlantyk

krzyk Polonia, Polonia" uprzykrzony. Ju tedy coraz nam ciej, coraz markotniej, a kaden uszy po sobie, jak struty chodzi, tyle Troskami, co Frykasami wypeniony. A tu Czesaw do kajuty naszej (bo wci na statku mieszkalimy) z gazet wpada; Wojna dzi, jutro wybuchn musi, nie ma rady! Owo kapitan rozkaz wyda, aby jutro statek nasz wypyn, bo cho do Polski ju si nie przedostaniemy, to pewnie gdzie do Anglii, Szkocji brzegw dobijemy". Gdy to wyrzek, ze zami w objcia sobie padlimy i zaraz na kolana padlimy, pomocy Boej wzywajc i Panu Bogu si ofiarowujc. A tak klczc, powiadam do Czesawa Pycie, pycie z Bogiem. Czesaw do mnie: Jake to, przecie z nami pyniesz! Powiadam wic (a umylnie z kolan nie wstawaem): Pycie i obycie szczliwie dopynli. Mwi: Co ty ty mwisz ? To ty nie popyniesz? Powiadam: Ja bym do Polski popyn? Tu zostan. Tak jemu pgbkiem mwi (bo caej prawdy powiedzie nie mogem), a on patrzy si na mnie i patrzy. Ozwa si, a ju bardzo zafrasowany: Nie chcesz z nami? Tu wolisz si zosta? Ale ty do Poselstwa naszego pjd, tam si zamelduj, eby ci za dezertera albo i co gorszego nie ogoszono. Pjdziesz do Poselstwa, pjdziesz? Odpowiedziaem: Co sobie mylisz, pewnie e pjd, przecie wiem co jako obywatel powinienem, ju si o mnie nie bj. Ale lepiej nikomu nie mw, moe jeszcze zamiar swj odmieni i z wami odpyn. Dopiero wtenczas z klczek powstaem, bo ju najgorsze przeszo, a Czesaw poczciwy, ale i zafrasowany, nadal serdeczn mnie darzy przyjani (cho jakby tajemnica jaka midzy nami bya). Ja czowiekowi temu, Rodakowi, prawdy caej nie chciaem wyjawi, ani ty innym Rodakom i Swojakom moim... bo chybaby mnie za ni ywcem na stosie palono, komi albo kleszczami rozrywano, a od czci i wiary odsdzono. Trudno za najwiksza moja taka, e, na statku mieszkajc, adn miar potajemnie jego opuci nie mogem. Dlatego to, jak najusilniej si przed wszystkimi majc na

-6-

Witold Gombrowicz

Trans-Atlantyk

bacznoci, ja niby to w tym rozgardiaszu powszechnoci caej, w biciu serc, w zapau wykrzykach i piewkach, w cichych lku i troski westchnieniach ty za innymi woam albo piewam, albo biegam, albo wzdycham... ale gdy ju liny odwizuj, gdy statek ludmi rozkoatany, od ludzi Rodakw czarny, ju ju odbija ma, odpywa, ja z czowiekiem, ktry za mn dwie walizki moje nis, po schodkach na ld zstpuje i oddala si zaczynam. Owo tak si oddalam. A wcale za siebie si nie ogldam. Oddalam si, a nic nie wiem, co tam za mn. Ale oddalam si po wirowanej alei i ju do daleko jestem. Dopiero, gdym ju dobrze si oddali, przystanem i za siebie spojrzaem, a tam okrt od brzegu odbi, na wodzie stoi, a ciki, pkaty. Wtenczas na kolana pa chciaem! Jednakowo wcale nie padem, a tylko tak z cicha Bluni, Wyklina silnie, ale do siebie samego, zaczem: A pycie wy, pycie Rodacy do Narodu swego! Pycie wy do Narodu waszego witego chyba Przekltego! Pycie do Stwora tego w. Ciemnego, co od wiekw zdycha, a zdechn nie moe! Pycie do Cudaka waszego w., od Natury caej przekltego, co wci si rodzi, a przecie wci Nieurodzony! Pycie, pycie, eby on wam ani y, ani Zdechn nie pozwala, a na zawsze was midzy Bytem i Niebytem trzyma. Pycie do lamazary waszy w. eby was ona dali limaczya! Okrt ju skosem si zwrci i odpywa, wic jeszcze to mwi: Pycie do Szaleca, Wariata waszego w. ach chyba Przekltego, eby on was skokami, szaami swoimi Mczy, Drczy, was krwi zalewa, was Rykiem swym rycza, wyrykiwa, was Mk zamcza, Dzieci wasze, ony, na mier, na Skonanie sam konajc w konaniu swoim Szau swojego was Szala, Rozszala! Z takim wiec Przeklestwem od okrtu si odwrciwszy, do miasta wstpiem. Miaem wszystkiego 96 dolarw, ktre mnie co najwyej na dwa miesice najskromniejszego ycia starczy mogy, wic zaraz trzeba byo si pogowi, co i jak uczyni. Umyliem najprzd do pana Cieciszowskiego si skierowa, ktrego jeszcze z dawnych lat znaem, bo matka jego, owdowiawszy, pod Kielcami u Adasiw Krzywnickich zamieszkaa, o mil dwie od Kuzynw moich, Szymuskich, do ktrych ja czasem z bratem moim i z bratow zajedaem, a gwnie na kaczki. Ten wic Cieciszowski, od kilku lat tu przebywajcy, mg mnie suy rad i pomoc. Z tumokami zaraz do niego pojechaem i tak szczliwie si zoyo, em go w domu zasta. Najdziwniejszy to chyba czowiek by, jakiego ja w yciu spotkaem, bo chudy, drobny, od Bladaczki, ktrej w dziecistwie si nabawi, bardzo Blady, przy caej

-7-

Witold Gombrowicz

Trans-Atlantyk

grzecznoci, ukadnoci swojej, jak zajc pod miedz suchami strzye, wiatr apie, a nieraz apu capu Krzyknie albo i Ucichnie. Ujrzawszy mnie zawoa: Kogo widz! I ciska, siada prosi, stokw przystawia, a w czym by poyteczny mg by, zapytuje. Prawdziwej, a cikiej Blunierczej przyczyny zostania mego jemu wyjawi nie mogem, bo, Rodakiem bdc, mg mnie wyda. Powiadam wiec tylko, e siak, owak, widzc, e od kraju odcity jestem, z wielkim Blem, alem moim tu zosta postanowiem, zamiast do Anglii lub do Szkocji na tuaczk pyn. Z rwn mnie odpowiedzia ostronoci, e ju to pewnie w tej potrzebie Matki naszej serce poczciwe Syna kadego do niej, do niej ptakiem si wyrywa, ale, powiada, trudna Rada, rozumiem Bole twoje, ale przecie przez ocean nie przeskoczysz, wic ty postanowienie twoje pochwalam albo nie\ pochwalam, i dobrze zrobi, e si tu zosta, cho moe niedobrze. Tak mwi, a palcami mynka krci. Widzc tedy, e on tak temi palcami krci, krci, pomylaem co ty tak krcisz, to moe i ja ci pokrc" i ty jemu mynka zakrciem, a zarazem mwi: Tak pan mniemasz ? Nie jestem ja na tyle szalonym, ebym w Dzisiejszych Czasach co mniema albo i nie mniema. Ale gdy tu si zosta, to ide zaraz do Poselstwa, albo nie id, i tam si zamelduj, albo nie zamelduj, bo jeli si zameldujesz lub nie zameldujesz, na znaczn przykro moesz by naraonym, lub nie naraonym. Tak sdzisz pan? Sdz, albo i nie sdz. Rbe co sam uwaasz (tu palcami krci), albo nie uwaasz (i palcami krci), bo ju gowa twoja w tym (znw palcami krci), eby ci co Zego nie spotkao, albo i spotkao (i znw krci). Dopiero ja jemu zakrciem i mwi: Taka rada twoja? Krci, krci, a tu do mnie przyskakuje: Nieszczsny Czowieku, a to ty lepiej Zgi, Przepadnij i cicho sza, a do nich nie chod, bo jak si do ciebie przyczepi, to si nie odczepi! Suchaj rady mojej, lepiej ty z obcemi, z cudzoziemcami si trzymaj, w cudzoziemcach zgi, rozpy si, a nieche ciebie Bg broni od Poselstwa, a ty od Rodakw, bo li, Niedobrzy, skaranie boe, tylko ciebie gry bd i tak ci zagryz! Dopiro powiadam: Tak uwaasz ? Na to wykrzykn:

-8-

Witold Gombrowicz

Trans-Atlantyk

A nieche ci rka Boska broni, eby ty Poselstwa albo Rodakw tutaj bdcych unika, bo jak ich unika bdziesz to gry ciebie bd, a tak ci zagryz! Palcami krci, krci, ja ty krc, a ju od tego krcenia mnie si w gowie zakrcio, ale przecie co pocz trzeba, bo pusta sakiewka, wic w te sowa ozwaem si: Nie wiem czybym jakiego zajcia nie dosta, eby to przynajmniej pierwsze miesice przetrzyma... Gdzie by tu co znale? W ramiona mnie zapa: Nie bj si, zaraz co uradziemy, ju ja ciebie z Rodakami poznam, to ci dopomog lub nie dopomog! Tu zasobnych naszych kupcw, przemysowcw, finansistw nie brak, a ju ciebie jako wkrc, wkrc lub nie wkrc... I palcami krci. Rada w rad. Owo, powiada, tu trzech wsplnikw jest, ktrzy Spk maj i Interes Koski ty i Psi Dywidendowy zaoyli a oni by tobie pomogli albo nie pomogli i moe na urzdnika albo pomocnika zgodzili z pensj 100 albo 150 Pezw, bo najzacniejszemi, najpoczciwszemi lub nienajpoczciwszemi s ludmi, Spka za Komandytowa, Subhastowa lub nie Subhastowa; ale w tym sk, eby kadego z nich na osobnoci zdyba i na osobnoci Prywatnie si rozmwi, bo tam z dawnych czasw duo Jadu, Swaru i tak ju jeden drugiemu obmirzy, e jeden przy drugim obmirzy i tylko by mierzi. Ale w tym sk, e jeden drugiego na krok nie odstpuje. Owo ja bym ciebie Baronowi przedstawi, bo to czek hojny, wspaniay i aski ci swojej nie odmwi; ale c kiedy Pyckal wtenczas ciebie skinie i Baronowi ci wyzwie od Jasnej Cholery, Baron ciebie Pyckalowi ofuknie, zadmie si, z fumami na ciebie Pyckalowi wjedzie, Ciumkaa za Baronowi, Pyckalowi ciebie okantuje, moe osmaruje. Owo w tem sk, eby ciebie Baronowi przeciw Pyckalowi, Pyckalowi przeciw Baronowi (tu palcami krci). Dugo jeszcze gadalimy o tem i owem, a te przyjaci z dawnych czasw wspominalimy, a w kocu (a moe ju druga po poudniu bya), do pensjonatu, ktry mnie wskaza by, z pakunkami memi pojechaem i w nim pokoik may za pezw 4 dziennie wynajem. Miasto jak miasto. Domy jedne wysokie bardzo, drugi niski stoi. Na uliczkach ciasnych tok duy, e ledwie przecisn si mona, a pojazdw mnstwo. Huk, stuk, trbienie, ryczenie, powietrza nieznona wilgotno. Nigdy tych pierwszych dni moich w Argentynie nie zapomn. Nazajutrz, jakem tylko w moim pokoiku zbudzi si, doszed mnie przez cian Staruszka pacz, jki i biadolenie, a ze skarg jego to tylko zrozumiaem guerra, guerra, guerra". Jako

-9-

Witold Gombrowicz

Trans-Atlantyk

gazety krzykliwym gosem wybuch wojny obwieszczay, ale i co tam kto wiedzia, bo jeden mwi e tak, drugi, e siak, a rozejdzie si po kociach, nie rozejdzie, bij si, nie bij i tak nic, a Szaro, Gucho, jak w polu na deszczu. Dzie by jasny, pogodny. Ja w tumie zgubiony, mojem zgubieniem si cieszyem i nawet do siebie na gos powiadam: Nic piskorzowi kiedy raka bij". A tam bij! Przed Redakcjami gazet wielkie ludzi mrowie. Do taniej garkuchni wstpiem, eby co przeksi i Bife za 30 ctvs. zjadem, ale powiadam (a wci do siebie): Zdrw czyyk cho tam barana sztorcuj". A tam i sztorcuj! Potem wiec nad rzek poszedem, gdzie pusto, cicho, wietrzyk Wieje i mwi do siebie: Ot to makolgwa czyrka, a borsuk w potrzasku, mao co ze skry nie wyskoczy". A tam ze skry mao co nie wyskakuj... i za Gumnem, za Stawem, za Lasem niemiosierny Wrzask, Ryk, Bij, Morduj, o zmiowanie prosz, Pardonu nie daj i Diabli wiedz co, a pewnie i Diabli! Powiadam tedy: Na co mnie do Poselstwa i, do Poselstwa ja wcale nie pjd, a e Chuda Szkapa bya, to niech zdycha". A tam i Zdychaj. Powiadam wic: Na wszystko moje zaklinam si i przysigam, nie bd ja si w to miesza, bo nie moja sprawa i, jeli kona maj, niech konaj", ale wzrok mj na maym Robaczku spocz, ktry po dble trawy do gry si wspina i widz, e Robaczek ten w tem miejscu i czasie, w tej wanie chwili i na tem brzegu, za tem oceanem, wspina si i wspina, wspina si i wspina, a wwczas najokropniejsza mn owadna trwoga i myl, e lepiej do Poselstwa pjd, o pjd, tak, pjd, pjd, Jezus Maria, pjd, lepiej pjd... i poszedem. Poselstwo okazay gmach na jednej z bardziej dystyngowanych ulic zajmowao. Doszedszy do gmachu tego, przystanem i myl, i, czy nie i, bo po co ja bd do Biskupa chodzi, gdym kacerz, od Wiary odstpca, blunierca. I zaraz najokropniejsza Pycha, Duma moja, ktra od lat dziecinnych mnie przeciw Kocioowi memu kierowaa! Bo przecie nie na to mnie Matka urodzia, nie na to Rozum mj, Wznioso, Twrczo moja i lot Natury mojej niezrwnany, nie na to Wzrok przenikliwy, Czoo dumne, Myl ostra gwatowna, abym ja w kociku swojskim gorszym, mniejszym od Mszy ach chyba gorszej, taszej, w chrze taszym, marniejszym, kadzidem miernem, marnem si odurza wraz tam z innemi swojskiemi Swojakami swemi! O, nie, nie, nie na to ja Gombrowicz, abym przed Otarzem ciemnym, niejasnym, a moe nawet Szalonym uklka (ale Bij), nie, nie, nie pjd, kto wie co mi zrobi (ale Strzelaj), nie, nie chc tam i, kiepska, marna

- 10 -

Witold Gombrowicz

Trans-Atlantyk

Sprawa (ale Morduj, Morduj!). I w Mordzie, we krwi, w Bitwie, do gmachu wstpiem. A tam cicho i schody due, dywanem wysane. Przy wejciu wony pokonem mnie przyj i do sekretarza po wschodach prowadzi. Na pierwszem pitrze sala dua, kolumnowa, a w niej dosy mroczno, chodno, i tylko przez okien kolorowe szybki pki promieni wpadaj, na gzymsach, cikich sztukateriach i zoceniach przysiadaj. Wyszed do mnie Podsrocki radca w ciemnogranatowym czarnym garniturze, w cylindrze, oraz w rkawiczkach, a z lekka cylindra uchyliwszy pgono o powd mej wizyty wypytywa. Gdym mu powiedzia, e z JW. Posem pragn si rozmwi, zapyta: Z JW. Posem? Powiadam wic, e z JW. Ministrem, on za mwi: Z Ministrem, z samym pan mwi chcesz Panem Ministrem? Gdy wic mwi, e, owszem, z JW. Posem chciabym rozmwi si, w te sowa mi odpowiedzia, gow na pier chylc: Powiadasz pan, e z Posem, z samym Panem Posem? Mwi wic, e owszem, z Panem Ministrem, bo wan mam spraw, on za powiada: A! Nie z Radc, nie z Attache, nie z Konsulem, z samym pan pragniesz widzie si Ministrem? A po co? A w jakim celu? A kogo pan znasz tutaj? A kim pan jeste? Z kim si przyjanisz? Do kogo chodzisz? Tak to on zacz wybadywa i coraz ostrzej do mnie Doskakiwa, przyskakiwa, a wreszcie z tego wszystkiego rewizj zacz robi i sznurek mnie z kieszeni wycign. Wtem drzwi si w gbi otwieraj i JW. Pose wyjrza, a e to ju znany mu byem, na mnie kiwn; za spraw kiwnicia tego Radca, w ukonach si rozpywajc i kuprem wiercc, a cylindrem wymachujc, do gabinetu mnie wprowadzi.

Minister Kosiubidzki Feliks jednym z najdziwniejszych by ludzi, na jakich ja w yciu mojem natrafiem. Cienki grubawy, cokolwiek tustawy, nos ty mia do Cienki Grubawy, oko niewyrane, palce wskie grubawe i tak nog wsk i grubaw, lub tustaw, a ysinka jemu jak mosina, na ktr woski czarne rye zaczesywa; lubi za okiem ypa i coraz to ypnie. Zachowaniem i ukadem swoim niezwyky wzgld na wysok godno swoj wykazywa i kadem swem poruszeniem honor sobie wiadczy, a ty i tego z kim mwi sob silnie bez przerwy zaszczyca, e ju to prawie na kolanach z nim si rozmawiao. Zaraz wic, paczem wybuchnwszy, jemu

- 11 -

Witold Gombrowicz

Trans-Atlantyk

do ng padem i do caowaem; a suby swoje, krew, mienie ofiarowujc, o to upraszaem, aby mnie w takiej chwili w., wedle woli w., rozumienia swego, uy i moj rozporzdza osob. Najaskawiej mnie a siebie suchaniem w. swojem zaszczycajc, pobogosawi i okiem ypn, a potem mwi: Ju tobie wicej jak 50 pezw (sakiewk wyj) da nie mog. Wicej nie dam, bo nie mam. Ale jakby chcia do Rio de Janeiro pojecha i tamtejszego Poselstwa si czepia to, owszem, na podr dam i nawet co na odczepne doo, bo literatw nie chc tutaj mie; bo tylko doj a i obszczekuj. Jede tedy do Rio de Janeiro, dobrze ci radz. Owo Zdumienie, Zdziwienie moje! Znw tedy mu do ng padem i (sdzc, e niedobrze mnie zrozumia) osob swoj ofiarowywaem. Powiada wic: Dobrze ju, dobrze, masz tu 70 pezw i wicej nie dj, bom nie krowa. Widz wic, e on mnie pinidzmi zbywa; a ju nie tylko pinidzmi, ale Drobniakami! Na tak cik obraz moj mnie krew do gowy uderza, ale nic nie mwi. Dopiro mwi: Widz, e JW. Panu bardzo drobnym by musz, bo mnie Drobniakami podobnie JW. Pan zbywasz, a pewnie mnie midzy Dziesi Tysicy literatw zaliczasz; a ja nie tylko literat, ale i Gombrowicz! Zapyta: A jaki Gombrowicz? Powiadam: Gombrowicz, Gombrowicz. ypn i powiada: Ano, jak Gombrowicz, to masze tu 80 pezw i wicej nie przychod, bo Wojna i Pan Minister zajty. Ja powiadam: Wojna. On mwi: Wojna. Ja mwi: Wojna.

- 12 -

Witold Gombrowicz

Trans-Atlantyk

On mnie na to: Wojna. To ja jemu: Wojna, wojna. Przestraszy si nie na arty, a mu jagody zbielay, ypn na mnie okiem: A co? Masze wiadomo jak? Mwiono ci co? Nowiny jakie?... ale si pomiarkowa, chrzka, kaszle, za uchem si drapie i mnie klepn: Nic to, nic, nie bj si, ju my wroga pokonamy! A zaraz goniej krzykn: Ju my wroga pokonamy! Wtedy wic jeszcze goniej krzykn: Ju my wroga pokonamy! Pokonamy! Powsta i krzyczy: Pokonamy! Pokonamy! Syszc te wykrzyki jego, a widzc, e z fotela wsta i Celebruje, a nawet Zaklina, ja na kolana padem i, w tej Celebracji w. si stowarzyszajc, krzycz: Pokonamy, pokonamy, pokonamy! Odsapn. Okiem ypn. Mwi: Pokonamy, psia jego ma, ju ja ci to mwi, a to ci mwi, eby nie mwi, e ja ci mwiem, e nie Pokonamy, bo ty ci mwi, e Pokonamy, Zwyciymy, bo w proch zetrzemy doni mocarn najjaniejsz nasz, w proch, py rozstrzaskamy, rozbijemy, na Paaszach, Lancach rozniesiemy a zgnieciemy i pod Sztandarem naszym a w Majestacie naszym o Jezus Maria, o, Jezus, o, Jezus, rozmiademy, Zabijemy! O, zabijemy, rozniesiemy, zdruzgoczemy! A co si tak patrzysz ? A przecie ci mwi, e zgnieciemy! A przecie widzisz, syszysz, e ci sam Minister, Pose Najjaniejszy mwi, e Zgnieciemy, widzisz chyba, e sam Pose, Minister tu przed tob chodzi, rkami macha i ci mwi, e Zgnieciemy! A eby nie szczeka, e ja przed tob nie Chodziem, nie Mwiem, bo przecie widzisz, e Chodz i Mwi! Tu si zdziwi, baraniem okiem na mnie spojrza i powiada: A to ja przed tob Chodz, Mwi! Potem powiada:

- 13 -

Witold Gombrowicz

Trans-Atlantyk

A to sam Pose, Minister przed tob Chodzi, Mwi... To ty chyba nie byle ptelka jeeli sam JW. Pose tyle czasu z tob siedzi, a i Chodzi przed tob, Mwi, nawet wykrzykuje... Siada j e Pan Redaktor, siadaj. A jak godno, prosz? Powiadam, e Gombrowicz. Powiada: Owszem, owszem, syszaem, syszaem... Jakebym nie sysza, jeeli

przed tob Chodz, Mwi... Trzeba Panu Dobrodziejowi jako z pomoc przyj, bo ja obowizek swj wobec Pimiennictwa naszego Narodowego znam i jako minister tobie z pomoc przyj musz. Owo, e to pisarzem jeste, ja bym tobie pisanie artykuw do gazet tutejszych wychwalajce, wysawiajce Wielkich Pisarzw i Geniuszw naszych zleci, a za to krakowskim targiem 75 pezw na miesic zapac... bo wicej nie mog. Tak krawiec kraje, jak materii staje. Wedle stawu grobla! Kopernika, Szopena lub Mickiewicza ty wychwala moesz... Bje si Boga, przecie my Swoje wychwala musiemy, bo nas zjedz! Tu si ucieszy i mwi: Ot to dobrze mnie si powiedziao i Najwaciwsze to dla mnie, jako Ministra, a ty i dla ciebie, jako Pisarza. Ale powiadam: Bg zapa, nie, nie. Zapyta: Jake to? Nie chcesz wychwala? Rzekem: Kiedy mnie wstydno. Krzyknie: Jak to ci wstydno? Mwi: Wstyd, bo swoje! ypn, ypn, ypn! Co si wstydzisz g...! wrzasn. Jeli Swojego nie bdziesz chwali, to kto ci pochwali? Ale odsapn i mwi: Nie wiesz to, e kada liszka swj ogon chwali? Rzekem tedy: Dopraszam si aski JW. Panie, ale bardzo mnie wstydno. Mwi: Ce ty zbarania, zgupia ze szcztem, czy ty nie widzisz, e wojna, a teraz w ty chwili Mw Wielkich na gwat potrzeba bo bez nich Diabli wiedz co moe by, i ja tu od tego Minister, eby Wielkoci Narodowi naszemu przysparza, o, co ja z tob zrobi, ja chyba tobie pysk zbij.., Ale urwa, znw ypn i mwi: Czekaj e. To ty Literatem jeste? Ce ty tam wyskroba, co? Ksiki jakie? Zawoa:

- 14 -

Witold Gombrowicz

Trans-Atlantyk

Sroczka, Sroczka, chod no tu... gdy za pan Radca Podsrocki przybieg, okiem na niego ypn, a potem z nim po cichu gada, na mnie Okiem ypie. Owo sysz tylko, e mwi: G...rz! Potem znowu: G...rz! Dalej Radca do Ministra mwi: G...rz! Minister do Radcy: G... rz pewnie musi by, ale Oko, nos dobry! Mwi Radca: Oko, nos niczego, 20 cho g...rz, ty i czoo dobre! Mwi Mrnister: G...rz to, nic innego, bo wszyscy wy g...rze jestecie, ja ty g...rz, g...rz, ale oni ty g...rze i co tam kto si pozna, kto tam co wie, nikt nic nie wie, kto si na czem rozumie, g... g... G... powiada Radca. No to dali go! powiada Minister. Ja tu zara trochi Pochodz, a potem lu! I patrz, a to on Chodzi zacz i Chodzi, Chodzi po salonie, brew marszczy, gow schyla, sapie, szumi, puszy si, a Hukn i ypn: Zaszczyt to dla nasi Zaszczyt, bo my Wielkiego Pisarza Polskiego gocimy, moe Najwikszego! Wielki to Pisarz nasz, moe i Geniusz! Co si gapisz, Sroka? Powitaj wielkiego g..., to jest te... Geniusza naszego! Tu mnie Radca niski ukon skada. Tu mnie JW. Minister si kania! Tu ja, widzc, e szydz, arty odprawuj, chc w cikiej obrazie mojej bi czowieka tego! Ale Minister mnie na fotel sadza! Podsrocki Radca bucik wylizuje! Sam Minister Pose o zdrowie moje wypytuje! Radca za suby swe ofiarowuje! Wiec JW. Pose o moje yczenia i rozkazy pyta! Wic Radca o wpisanie do Ksigi Pamitkowej prosi! Wic Minister pod rami bierze, po salonie oprowadza, a Radca dookoa mnie skacze, doskakuje! I Minister: wito bo Gombrowicza gociemy! A Podsrocki Radca: Gombrowicz gociem jest naszym, sam Geniusz Gombrowicz! Minister: Geniusz to Narodu naszego Sawnego! Podsrocki: Wielki M Narodu naszego wielkiego!

- 15 -

Witold Gombrowicz

Trans-Atlantyk

Owo to dziwny, najdziwniejszy Przypadek mj i Sprawa moja! Bo wiedziaem przecie, e to g...rze s, ktrzy mnie za g...rza maj i to wszystko g..., g..., a ja bym g...ry tych po bie pobi... A przecie nie kto inny to by, tylko sam Pose, Minister, ty i Radca... a std Niemiao moja, lk mj, gdy mnie tak wane Osoby czcz i honoruj. I gdy w tem salonie Minister z Radc na mnie naskakuj, Honoruj, gdy za mn biegaj, ja, znajc wysoki Urzd, godno, wag tych g...rzw, nie mogem zby, pozby si Honorw owych! A te to ja jak liwka w g... wpadem! A odsapn Pose i ozwa si, a ju bardziej dobrotliwie: No pamitaj g...rzu, e tu przez Poselstwo jak naley uhonorowanym zosta, a tera o to dbaj eby nam wstydu przed ludmi nie zrobi, bo my ciebie ludziom Cudzoziemcom jako Wielkiego G. Geniusza Gombrowicza pokaemy. Tego Propaganda wymaga i trzeba by wiedziano, e Nard nasz w geniuszw obfity. A co, pokaemy, Sroczko? Pokaemy powiedzia Radca pokaemy; g...rze to i na niczem si nie poznaj! Dopiero na ulicy folg daem wzburzonemu uczuciu mojemu! O, co to, jak to, skd to, o, co to si stao?! O, a to podobnie znw mnie zapano, zapano! O Jezus, o Boe, znowu mnie w yciu mojem przyapano, a jak liszk w potrzask! Nigdy tedy ja si z Losu mego nie wyzwol? Czy znowu powtarza musz Wieczny Los mj i Wizienie moje?! A gdy Przeszo moja mn jak somk miota, gdy przepade wracaj odmty, ja jak ko si wspinam, jak lew dr, Rycz, w furii apami wybijam i o krat nowego rzucam si wizienia! O, po cem ja do tego Poselstwa przekltego chodzi?! Ot to g...rzom si Wielkoci zachciao, Wielkoci im trzeba, Geniuszw wielkich Bohaterw, eby to przed ludmi si pokaza, a e to niby Geniusza Gombrowicza mamy, wic co to znaczymy, jaka chwaa nasza, a jaka zasuga, jaki to Paac nasz, jakie mebelki, szory, pychy, szychy; i, bjcie si Boga, nie dajcie eby nam poladkw zbito, bo my Geniusza Gombrowicza mamy! Tyme to chamskim szwurclem chcia JW. Pose g... g... oczy ludziom Cudzoziemcom mydli, susznie uwaajc, e w Amerykanw owych atwo swoje wmwi, a jeli mnie si nisko kania bdzie, to ja jemu jak ciasto przed Ludmi urosn. Nie moe to by! Nic z tego! I dopiro w gniewie okropnym moim ja raz po razie tego Ministra g... g... g... wyrzucaem, odprawiaem, pa, kijem przeganiaem, wyganiaem! Przeklty Minister g... co Narodu swego nie szanuje! Przeklty nard, co Synw swoich nie szanuje! Przeklty czowiek i Nard, ktrzy siebie wzajem nie szanuj! I, w

- 16 -

Witold Gombrowicz

Trans-Atlantyk

zapamitaniu, ja Ministra, urzdy wszelkie, godnoci, zaszczyty, czasy nasze, ycie nasze, Nard, Pastwo g... g... g... rozganiajc, przeganiajc, kijem, pal kropic, znowu Ministra tego g...rza patnego zwalniaem; a gdy ju z 50 lub 60 razy 22 go zwolniem, przegoniem, jeszcze i znowu go zwalniaem, wyganiaem! spostrzegem, spogldali. Naglcy stan finansw moich do dziaania mnie zniewala; i trzeba mnie byo zaraz na ulic Florida i, gdzie z Cieciszowskim byem umwiony. Florida ulica, jak ju wspomniaem, ze wszystkich miasta ulic najbardziej luksusowa; tam A tu

e miech przechodniw wzbudzam, ktrzy na mnie spod oka

sklepy, tam gustowne Zakady wszelkiego rodzaju, kawiarnie, cukiernie; a dla pojazdw wzbroniona, spacerowiczw rojem skrzy si, wypeniona, socem rozjaniona,

mieni, pawim ogonem si puszy. Wrodzona niemiao, moe i jaka, nie pozwalay mnie dokadniejszej zda

Nieporczno

Cieciszowskiemu relacji o tem, co z Ministrem byo, i tykom nadmieni, e w gniewie mymy si rozstali. Oj, zawoa, mynka palcami krcc, po co ty tam chodzi, przecie ci mwiem, eby tam nie chodzi, cho moe dobrze zrobie e chodzi! I dobre to, e mu nosa utar, cho moe Niedobre, bo, oj, on teraz tobie, niebo, utrze, utrze, utrze! Ukryj si, skryj w mysi jam, bo jeli si nie skryjesz, to ci znajd! Ale nie skrywaj si, nie skrywaj, mwi, bo jeli si skryjesz to ci szuka bd, a jak ci poszukaj to ci znajd. Lecz my w rozmowie ulic Florida idziemy! Tam za szybami bogactwo lni i oko wabi i szumny gwar, przechodniw rj, ukony, pozdrowienia. Raz wraz Cieciszowski mj znajomkom umiech, lub rki gest, lub pokon niski zasya, a do mnie z cicha mwi: Patrz, patrz, czy widzisz pan Rotfederow? A to dyrektor Pindzel, to prezes Kotarzycki, hej, ola ola, Prezesie! To Mazik jest, a to Bumcik, to Kulaski, a to Polaski! Ja, obok niego idc, ty grzecznie kaniam si, umiechy moje w prawo, w lewo rzucam i mieni si Floridy w, paraduj Seniority! Patrz, tam Klejnowa stoi! A to jest Lubek, urzdnik. Lecz coraz gstsze ludzi mrowie i przed wystawami przystaj, na nie spogldaj, a jak od jednej wystawy odchodz, to zaraz do drugiej podchodz, i dopiro kaden a to na Krawaty to-szare, modne za 5,75, a znowu Trzeci z on na dywan bordo z Drbk za 350, czwarty na Klamry Angielskie za 99, pity na maszynki albo wentylator, tamta na dezabil jedwabny z spiczaste podwjne Nelsoskie, piank, owa Buciki

w Tytu Fajkowy Perski Astrachaski, albo

- 17 -

Witold Gombrowicz

Trans-Atlantyk

Serwis,

albo ty Cynamon. Wic na walizk t gemzowan za 320 patrz i

mwi; co za walizka! Ale te Kube za 85, take niczego, albo ty ten Szlafrok, albo tamten Szpadel. Ja bym te mycyne kupi za 7,20. A ja ten sweater. Mnie by si ten Termometr nada, albo ten Barometr. Zmiuj si pan, a to parasol ten z rczk zagit 42 kosztuje, gdy ja lepszy, angielski za 38 wczoraj ogldaem! I tak od sklepu do sklepu, to na to, to na tamto, Spogldali i Mwili, a potem znowu do innego sklepu i znowu Mwi i Spoglda. Wtem Cieciszowski za rk mnie zapa: W czepku si rodzie! Widzisz Barona? Baron stoi, Barona samego zdybae, on to przed t wystaw, a sam, bez Wsplnikw, chodmy do niego albo i nie chodmy, to o posadzie twojej pomwimy lub nie pomwimy! Witam, witam Barona drogiego, jak zdrowie, powodzenie, lub niepowodzenie, a to pan Gombrowicz, ktry wskutek odcicia od kraju tu si zosta i z nami niepewno nasze i trwog przeywa, a te jakiego zatrudnienia szuka! Spojrza na mnie Baron. I najserdeczniej porwa mnie w ramiona! Dopiro uradowany, odskakuje, znowu przyskakuje, do piersi tuli, a moe by co przeksi, a moe by wypi, do domu swego mnie zaprasza i szuka ony, ktra jemu gdzie si zapodziaa, bo onie swojej przedstawi mnie pragn. Zajde Pan do nas we wtorek! Bdziemy radzi! Ale rzek Cieciszowski: Jemu by si jakie zajcie zdao, bo w potrzebie, a ja jego jak w dym do Barona askawego; gdzie suto zastawiaj, suto podawaj. Co tam! krzykn Baron. W potrzebie ? Ju wszystko zaatwione! Ju si Pan nie kopocz! Zaraz dzisiaj ka, eby Pana drogiego na sekretarza mego do Wspki przyjto z pensj 1000 lub 1500 pezw! Co tam! Zaatwione! Godziny pracy sam sobie wyznaczysz! Zaatwione tedy, a teraz czym zapi, przeksi potrzeba! Idziemy wic z

Baronem na jednego, a w blasku soca ju wszystko zda si uadzone i ja chyba Opiekuna, Ojca i Krla znalazem wspaniaego o, dziki ci, Boe, ju mnie atwiej y bdzie, ju przepady, znikny troski i zgryzoty, ale co to, Boe, Boe mj, co ty to si dzieje, dlaczego to Krl, Baron mj, przygas, ucich i mnie markotnieje, mizernieje, czemu sonko moje za chmur zachodzi?... A to Pyckal, Pyckal doskakuje!

- 18 -

Witold Gombrowicz

Trans-Atlantyk

Pyckal, Barona wsplnik, niszy od niego by, bardziej krpawy, a o ile tamten wietnym, wspaniaym, rosym, dumnym by mczyzn, o tyle ten, jak psu z garda, albo zza stodoy. Na prno Baron jemu rozkazuje i owiadcza, e to mnie, przyjaciela swego, na urzdnika przyj; Pyckal za ca odpowied tylko wypi si, najprzd na mnie, potem na Barona, a splunwszy rzek: Coe pan z byka spad, eby bez porozumienia ze mn Urzdnikw nowych do Interesu bra, a c pan kretynem jeste, no to ja tobie tego urzdnika twojego przepdz, won, won, won! Chamstwem tak okropnem oburzony, Baron w pierwszej chwili sowa przemwi nie mg, potem za Zabraniam! krzykn Zakazuj!... na co Pyckal rozdziawi si jemu: Sobie a nie mnie zabraniaj! Komu ty zabraniasz?! Krzykn Baron: Prosz nie robi skandalw! Krzykn Pyckal: Delikacik, delikacik, ju ja ci go zbij delikacika twojego, ja ci go pobij!... i do mnie z piciami, a ju chyba mnie Zbije, zabije, moe mnie pobije, ju ten zwierz, ten kat mnie zakatrupi, wic Zguba, Zagada moja, ale co to, czemu ktownik mj si zatrzymuje, czemu mnie nie bije?... A to Ciumkaa, trzeci Barona wsplnik, skdsi, z boku si nadarzy! Ciumkaa, kocisty, blondyn wyupiasty, ryy, kaszkiet zdj i do mnie rk du czerwon wyciga: Ciumkaa jestem! Gzem Pyckala w nage osupienie wprawi. Ratujcie mnie wrzasn Pyckal to ja go tu bij, a ten si z ap pcha, a przecie ja wikszego Kretyna, Bawana na oczy swoje nie widziaem, co si pchasz, co si wtrcasz? Zabraniam krzykn Baron. Zakazuj! Ciumkaa, krzykiem przestraszony, zawstydzi si, rk du do kieszeni wsadzi i w kieszeni rk grzeba zaczai; ale zaraz zawstydzi si grzebania swego i ze wstydu swego uda, e czego po kieszeniach szuka; czem jeszcze bardziej Barona, Pyckala rozwcieczy. Czego tam szukasz, gamoniu krzyknli czego szukasz, gapie, czego

szukasz!... a Ciumkaa, od wstydu ledwie ywy, jak burak czerwony, z kieszeni nie tylko rk, a i korek od butelki, papirki jakie zgniecione, yeczk, sznurowado i rybki suszone wycign. Ale gdy rybki zoczyli zaraz cisza nastaa... bo jako im si od tych rybek markotno zrobio. Ja przypomniaem sobie, co mnie Ciecisz mwi, e tam midzy nimi, jak to midzy Wsplnikami, dawne Zadry, Kwasy, Jady byy, podobnie o Myn jaki,

- 19 -

Witold Gombrowicz

Trans-Atlantyk

Zastaw; wanie z tej przyczyny Pyckala, na widok rybek owych, a zaparo i Karasie moje, karasie" wrzasn ju ty mnie za to zapacisz, ja ciebie z torbami puszcz"; ale Baron tylko grdyk ruszy, przekn, konierza poprawi i powiada

Rejestr", Na co odrzek Ciumkaa: Stodoa si spalia od ty gryki", wiec Pyckal koso spojrza, Woda bya" mrukn i tak stali, stali, a Ciumkaa za uchem si podrapa; gdy za on za uchem si drapie, Baron w kostk u nogi si poskroba, Pyckal zasie w prawe podudzie. Powiada Baron: Nie drap si. Mwi Pyckal: Ja si nie drapie. Ciumkaa rzek: Ja si drapaem. Rzek Pyckal: Ja ciebie podrapie. Mwi Baron: A podrap, podrap, bo od tego. Mwi Pyckal: Ja ciebie drapa nie bd, niech ciebie Sekretarz podrapie. Powiada Baron: Sekretarz mj mnie drapa bdzie, jak ja mu kae. Rzek Pyckal: Ja twojego Sekretarza do siebie zgodz i tobie sobie go wezm, a mnie bdzie drapa, gdy zechce, bo cho ty Pan z Panw, a ja Cham z Chamw, on tobie mnie drapa bdzie gdy zachce si mnie albo i nie zachce. Drapa bdzie. Mwi Baron: Kto Cham z Chamw, a kto Pan z Panw, a ty mi tego Sekretarza nie zgodzisz, ja jego sobie tobie zgodz i mnie nie ciebie on podrapie. Zawoa Ciumkaa, paczem rzewnym, wielkim wybuchajc: O, Rety, Rety, o, co to wszystko dla siebie sobie chcecie drapa z moj krzywd, z moj Strat, Bid, o, to ja jego wam sobie zgodz, ja jego zgodz! Dopiro cign mnie, szarpi, jeden drugiemu wyrywa, cign, cign, i tak a do domu jakiego zacignli, tam schodki, po tych schodkach cign, szarpi, jeden

- 20 -

Witold Gombrowicz

Trans-Atlantyk

drugiemu wydziera, tam drzwi mae z boku, na ktrych tabliczka Baron, Ciumkaa, Pyckal, Koski Psi Interes", a za drzwiami przedpokj duy, ciemnawy, w nim krzeseka. Na krzeseku Baron Ciumkale, Ciumkaa Baronowi, Pyckalowi, Pyckal Ciumkale, Baronowi mnie posadzili, a najuprzejmiej poprosiwszy bym troch poczeka, do innego pokoju odeszli, na ktrego drzwiach napis by Dbr i Interesw Zarzd, Wstp wzbroniony". Sam zostawszy (bo Ciecisz dawno ju by zemkn) w cichoci, ktra nastpia po rozgonem nadejciu naszem, naokoo z ciekawoci si rozgldnem. Ludzi tych dziwno (a trudno bym dziwniejszych odszuka w caem yciu mojem) oraz burda, jak midzy sob wiedli, bardzo mnie do wszelkiej z nimi stycznoci zniechcay; ale nadzieja staego, a moe wikszego, zarobku zmuszaa mnie do pozostania. Przedpokj, jak powiadam, by ciemnawy, ciemnym papierem wyklejony, ale papir bardzo wystrzpiony... to znw tusta plama... albo dziura i znw naddarte, ale zaatane, muchami popstrzone i lichtarz ze wic, stearyn wszdzie nakapane. Deski podogi wystrzpione, od chodzenia wywichtane, a tam w kcie stara gazeta, tu szpicrzga tajemnie gaworzy, gdy gazeta rusza si z szelestem, bo pewnie myszki pod ni siedz. Zaraz te but rusza si zacz i do tabaki si przyblia, a robaczek may, ze szpary w pododze wylazszy, do cukru pracowicie zmierza. Wrd tych szelestw drzwi uchyliem, ktre do nastpnej sali prowadziy. Sala dua, duga a ciemnawa, i stow rzd, za ktrymi urzdnicy siedz, pilnie nad Skryptami, Rejestrami, Foliaami pochyleni, a ju papirw tyle, tak nawalone, zawalone, e prawie rusza si nie mona, bo i na ziemi wszdzie papirw mnstwo i szpargaw; a Rejestry z szafy wystaj i nawet pod sufit wya, na okna zachodz, cae biuro zawalaj. Jeli wic ktry z urzdnikw si ruszy, to szeleci jak mysz w tych papirach. Wszelako wrd papirw wiele innych przedmiotw, jak flaszki, albo blacha zgita, dalej spodek stuczony, yka, szalika kawaek, szczotka wyysiaa, dalej cegy kawa, obok tyrbuszon, ogryzek chleba, duo bucikw, te syr, pierze, imbryk i parasol. Najbliej mnie stary, chudy urzdnik siedzia i stalwk pod wiato oglda, palcem jej prbujc, a jakby fluksj mia, bo w uchu wata; za nim drugi urzdnik, modszy i rumiany, na szczotach rachowa, a razem kiebas gryzie, dalej urzdniczka wyfiokowana, wyczupirowana w lusterku si przeglda i loczkw

poprawia, a dalej inni urzdnicy, ktrych moe omiu lub dziesiciu byo. Tamten pisze; ten w Rejestrze szuka. Wtem przedwieczorek wniesiono, wic kubki z kaw i

- 21 -

Witold Gombrowicz

Trans-Atlantyk

buki na tacy, a wwczas urzdniki wszystkie, przerwawszy czynno swoj, do jedzenia si zabray, i zaraz te, jak zwyczajnie, rozmowa zabrzmiaa. miech mnie zdj na widok Picia Kawy urzdniczkw owych! Bo od pierwszego wejrzenia wida byo e, od lat ze sob razem w tem biurze przesiadujc, co dzie t sam wieczyst kaw pijc i wieczn buk swoj zagryzajc, temi samemi arcikami swojemi staremi si raczc, w lot wszystko swoje rozumieli. Wic urzdniczka loczkw odgarna i plum" powiedziaa (a pewnie ju i z tysic razy to mwia) na co gruby kasjer, ktry za ni siedzia, tak zawoa: A to kotka w kotka u Mamy Zawijas! Z czego rado nadzwyczajna, miej si wszystkie urzdniki, za brzuchy si api! Zaledwie miech gdzie w papiry wsik, Rachmistrz stary palcem pogrozi... i ju wszyscy za brzuchy si api, bo wiedz co powie... on za powiada Zawijas, podbijas, bum cyk cyk Kopijas!" wic jeszcze bardziej si ciesz urzdniczki, w papirach szeleszcz. Ale urzdniczka maym paluszkiem rki lewej prawy policzek podpara! Ale urzdniczka maym paluszkiem policzek podpara!... a wtenczas Rachmistrz silnie po plecach modszego, rumianego urzdnika klepn i szepcze jemu Szkoda ez, ez szkoda, Jzef, Jzef, bo przecie scyzoryk, talerzyk, mucha, mucha bya!..." Zrozumie nie mogem, czemu Rachmistrz o zach jemu mwi, gdy wcale nie paka... ale wanie w teje chwili rumiany Ksigowy ten szlochem stumionym si zanis na widok paluszka owego! Znw tedy miech mnie zapa; bo wida od lat moe caych, a od wiekw, paluszek ten, razem z policzkiem, ksigowemu rany serca jego stare jtrzce rozdrapywa i od lat pewnie ten towarzysz jego go pociesza; ale zamiast eby najprzd Ksigowy zapaka, a potem dopiero Rachmistrz go pocieszy, im si kolejno dziaa pomylia i co na kocu byo, na pocztek przeszo! Wyrzucia w gr chusteczk swoj urzdniczka! Kasjer kichn! A buchalter stary nosa utar! Wtem mnie zobaczyli i, najokropniej si zawstydziwszy, w papirach si swoich jak myszy zaszyli. Ale zaraz do Pryncypaw wezwany zostaem. Ciemnawy pokoik, do ktrego mnie wprowadzono, rwnie papirami, szpargaami wypeniony, a do tego ko stare, elazne, pod cian stao, ty i wiadro, ty i miednica, dubeltwka na oknie, buty, lep na muchy. Pyckal Baronowi skrzynk jak trzyma, Ciumkaa za z Rejestru kwity odczytywa. I wszyscy trzej do mnie: Mnie podrap! Mnie podrap! Mnie podrap!

- 22 -

Witold Gombrowicz

Trans-Atlantyk

W yciu moim wiele miejsc dziwnych, a dziwniejszych jeszcze osb mnie si nastrczyo, ale pord miejsc tych i osb adne tak dziwaczne, jak obecny ycia mojego przypadek. Zadawniona midzy Baronem, Pyckalem i Ciumkaa zwada w Mynie miaa pocztek, ktry myn im z eksdywizji przypad w rwnym dziale; potem w karczmach trzech dzierawnych silniej jeszcze si rozagwia, a gdy Gorzelni z propinacji na subhacie wzito, e to na spaty, podobnie wicej jeszcze swaru, jadu narobiono. Funduszw rozdzia prawie niepodobnym by do przeprowadzenia, bo wyrok sdu dwukrotnie a z trzech stron apelowany, w prawnym rozpatrzeniu szekro odraczany, a wreszcie z braku pisemnych dowodw do Wizji odesany, ktra Wizja sprzeczno oczywist pomidzy pierwszym a drugim Subhasty rejestrem wykazaa. Do tego za pozew wzajemny o Zabr Mienia, pogrki i ch morderstwa, Zabjstwa, a dwa pozwy o Najazd i jeden o przywaszczenie szeciu perowych spinek i Piercienia... a tak to pozwy, najazdy, gwaty, swary, jady, ch Umiercenia, z Mienia wyzucia, wyniszczenia, z Torbami puszczenia. Wic gdy z powodu Zabezpieczenia Subhasty interes Handlu komi, psami, z Rejestru objtym by musia, wszyscy trzej w rwnym dziale do interesu tego przystpili, a psy, konie po ludziach skupujc, z duym zyskiem sprzedawali na Szpront lub na Ganacj. Wszelako, pomimo nadzwyczaj powanych z tego Interesu zyskw, spka

bankructwem bya zagroona, gdy, panie, tyle ty to Gnieww dawnych, Gwatw, tyle uerania, arcia wzajemnego, tyle goryczy, Kwasw, piekowania si zaciekego, nieustajcego. Ta za swarliwo nie tyle moe z finansowych rozrachunkw, ile z natur sprzecznoci. A bo Baron jak bk huczy, buczy i tacuje, jak paw ogon puszy, jak sok w gr polatuje; a Pyckal, jak byk, wrzaskiem krzykiem swojem chamskiem chamskiem si nawala; a Ciumkaa gmyrze; a Baron jakby w karecie jecha, w cztery konie, rozkazy wydaje i na trbce trbi; a Pyckal chamstwem nadziany tylko si rozdziawia; a Ciumkaa z czapk w garci, bo mu si limaczy; wic Baron fumami, humorami, kaprysami, fantazjami, wic Pyckal w mord chce albo portki zdejmuje, wic Ciumkaa lie si albo i guzdrze... Ow jeden drugiego by w yce wody utopi, ale w Procesw, pozww, swarw nieustannym cigu, w nieprzerwanem wiec owem zaartem obcowaniu, tak jedno z drugiem jak bigos, jak kapusta i z grochem zmieszane, zduszone, e chyba jeden bez drugiego y nie moe, a w Syrze starym, w Bucie zadawnionym swoim, jak Palce u Ng krzywe, straszne i ze sob tylko!

- 23 -

Witold Gombrowicz

Trans-Atlantyk

Ow oni! z sob! Ow midzy sob! I o wiecie boym zapomnieli, ze sob tylko, midzy sob, wsobnie, a tyle im z dawnych czasw si starzyzny nazbierao, tyle to wspominkw, uraz, sw rozmaitych, korkw, flaszek starych, dubeltwek, puszek, szmat najprzerniejszych, koci, sztyftw, garnkw, blaszek,' puklw, e ju i kto obcy, jeli do nich przystpowa, wcale nie mg przeczu co jemu powiedz lub zrobi; bo korek, ] lub flaszka, albo swko jakie niebacznie rzucone, zaraz im i co Dawniejsze a Zapieke przypomina i jak kurkiem na kociele krci. Ow, gdyby nie rybki stare, co Ciumkale wtenczas z kieszeni wypady, gdyby nie Rejestr i Nogi drapanie, ja bym pewnie przez nich na urzdnika zgodzony nie zosta. Ale podobnie z przyczyny flaszeczki maej, czy te skrzynki, zamiast 1000 lub 1500 Pezw, ktre przez Barona przyrzeczone byy, tylko 85 Pezw pensji mnie przyznano. A ty najstarsi 30 Urzdnicy, gdy do Pryncypaw z aktami, sprawami szli, nigdy nie wiedzieli co tam, panie, si wysmay, jakie postanowienie Pyckal Baronowi, Baron Ciumkale, Ciumkaa Baronowi Pyckalowi wyda. Ow duo zarzdze, rozkazw, spraw duo, a to Konie z cesji, a to hipoteczne przepisanie, dalej porka, rozdzia dywidendy, Psy pod zastaw, same Buldogi, propinacja, egzekucja; wiec akta pisz, smaruj, Rachunki, pozwy wydaj, egzekwuj, licytuj, dalej Hipotekuj, albo Subhastuj; ale c, panie, kiedy za tym, pod tym, ledzik bardzo dawny, albo buka co j siedemnacie lat temu Baron Pyckalowi wygryz. Gdym nastpnego ranka do pracy si zgosi i pord Urzdnikw, teraz Kolegw, zasiadem, trudno nowego obowizku mego wyranie mi si objawia. Urzdniki w swoich zagbione szpargaach, swoim oddane rachunkom, w swoich czynnociach, dziaaniach zapamitae na mnie, obcego, ani patrze chciay; mnie za ich szczypki, ich dawne soiki, niezrozumiaemi i niepojtemi byy. Popacki, Rachmistrz stary, mnie Akta da do wcigania, ale diabli tam wiedz czy jaka potrzeba tego wcigania zachodzia, bo czowiek ten wzrostu niewielkiego, bardzo chudy, w okularach ciemnych, rogowych, a jak mumia wysuszony, wosy mia rzadkie, ktre jemu wiankiem dokoa czaszki duej ysej si obwijay; do tego za palce dugie, chude. Przygldajc si robocie mojej, coraz mnie jak literk poprawi, a za uchem si drapie, albo nos uciera, pyek sobie jaki z ubrania strzepuje; a ju najchtniej wrbelkom kruszynki za okno wyrzuca. Oj, wida e Rachmistrz poczciwota, poczciwota z kociami, a cho guzdralstwo jego i nadzwyczajna we wszystkiem drobnostkowo nieraz do miechu mnie pobudzay, wystrzegaem si

- 24 -

Witold Gombrowicz

Trans-Atlantyk

wszystkiego co by staruszka miego urazi mogo; a nawet tabak jego zaywaem, ktra, myszka przed laty wylgnita, a nie wiadomo jakim grzybkiem przyprawiona, kamizelki jego kaszmirowej zapach miaa. Ale, prawd mwic, nie do miechu mnie byo. Bo cho tam jakie takie zabezpieczenie bytu uzyskaem, zesp wszystkich warunkw i okolicznoci, jako to; Kraj Nieznany, obco miasta, brak przyjaci, lub towarzyszw zaufanych, dziwaczno pracy mojej... jakim lkiem mnie wypeniay; do tego za Bj silny za wod i z krwi rozlewem, a wiele osb, przyjaci moich lub krewnych ju tam nie wiadomo gdzie byy, co robiy, moe i Bogu dusz oddaway. Cho tedy i daleko, za wod to byo, przecie czowiek jakby ostroniejszy, ciszej mwi, spokojniej si rusza, eby to jeszcze czego zego nie wywoa i jak zajc pod miedza by przycupn. Dlatego to, kruszynk ma z chleba na kaamarzu zauwaywszy, czstokro na t kruszynk spogldaem, a nawet jej kocem pira dotykaem. Najbardziej jednak mnie moja z Poselstwem sprawa doskwieraa. Nie po to chyba JW. Pose Celebracj ze mn odprawowa,; eby to tak po kociach rozej si miao; i gdy ja tu za biurkiem| siedz, Akta wcigam, to oni tam pewnie swoje i kto wie, czyi dalej czego tam ze mn, cho bez wiedzy mojej, nie wyrabiaj. Siedz tedy, pisz, a myl co ty tam oni ze mn, jak ty to tam mnie zaywaj i do czego uywaj. Jako nie omyliy mnie przeczucia moje, bo gdym na wieczr do pensjonatu; powrci, duy bukiet fluksji biao-czerwonych od Ministra mi wrczono, a z nim list od Pana Radcy. Powiadamia wic Radca w najuprzejmiejszych sowach, e jutro po mnie zajedzie, aby do malarza Ficinati mnie zabra na wieczr, ktry przez Pisarzw i Artystw tutejszych bdzie zaszczycony. Prcz tego listu i kwiatw, jeszcze dwa bukiety mnie wrczono, ktre od tutejszych swojskich Prezesw pochodziy, oba za ze wstgami i stosownymi napisami. Prcz tego mae dzieci podobnie przybyy i przed mojem oknem kantyczk pieway,, A niech ci diabli! To gdy ja przycupn chc, oni mniej na wiecznik! Hodw obfitoci zadziwiona wacicielka Pensjonatu mego sysze nawet nie chciaa, abym dalej w maej mojej ciupce mieszka i do najlepszego pokoju mnie przeniosa; a tak w tym czasie trudnym, niebezpiecznym moim ja, zamiast w maym pokoiku by, w duym salonie z dwoma oknami si znalazem. Ju te wiadomo o nadzwyczajnej, al si Boe, wybitnoci, wielkoci mojej, lotem strzay po wszystkich Rodakach si rozesza;

- 25 -

Witold Gombrowicz

Trans-Atlantyk

nazajutrz w biurze niskimi bardzo pokonami mnie przyjto i nawet wszelkich rozmw, artw; 32 w przytomnoci mojej zaniechano. A niech to Diabli, Diabli! Coraz tedy silniejsza powstawaa Celebracja, a wida JW. Pose wbrew woli mojej i nie baczc na gwatown niech moj, swoje robi i Celebracj na wszystkie rozprzestrzenia strony. A nieche go, a po c ja jemu na oczy si pokazywaem! A do tego niebezpieczna rzecz! Mona w zwykym czasie takie szprynce urzdza, ale gdy tam Mordowanie, Zarzynanie, to ju lepiej cicho siedzie i przeczeka, a o to dba, eby czego zego na siebie nie cign. Przysigaem wiec i postanawiaem, e ja na to przyjcie wcale nie pjd, ani na adn dalsz Celebracj w. ach Gupi chyba, Marn, osoby mojej nie pozwol. Wszelako w tem sk; bo, jakbym teraz wyranemu yczeniu JW. Posa si opar, to ju chyba przez wszystkich za zdrajc bybym poczytany, co w obecnym stosunkw ukadzie nadzwyczaj niebezpiecznem byo. A przecie i sodki hod wspziomkw czowiekowi, ktry od najwczeniejszych dni dziecistwa swego tylko wzgardy dozna... tu za, jakby za spraw dobrej wrki jakiej, gowy przed nim chyli zaczynaj i jemu czapkuj. Przeklty tedy, kamliwy hod i marny jak diabli! Ale wity, bogosawiony, prawdziwy hod bo Czoo moje, Oko moje, Myl moja i prawda moja i szczero serca mojego i piew mj i dostojno Moja! To wic prawo moje, to paszcz mj, to korona moja! A co ja darowanemu koniowi w zby patrza bd! Oj, wic chyba pjd na zebranie owe i pozwol aby to ze mn na niem uczyniono, bo przysigam na Boga i na Matk moj przed Bogiem, Otarzem, e ten kto przede mn czapkuje wcale le nie czyni, owszem, najlepiej on, najsuszniej postpuje! Ow wy tam g...rze Chytrkujcie, Mdrkujcie a za swoj korzyci jak kury dziubajcie. Ja, co z waszej Natury tpej a chytrej poczte, wedle Natury mojej przyjm i gdy mnie g... karmicie ja to jak Chleb i Wino jad bd i si najem. Gdy za mistrzem prawdziwym na owem przyjciu zabysn, gdy jako Mistrz przez cudzoziemcw uznany obwoany bd, ju mnie niestraszne JW. Posa gupstwo a on mnie take uszanowa musi... Siadaje tedy, siadaj, na tego konia, co ci daj, a na nim daleko zajedziesz! Pjd, pjd tedy! Jako, powrciwszy do pensjonatu mego, zaraz kufer otworzyem. O, czemu siebie samych nie szanujemy i nie zaszczycamy! O, dlaczego tak pasko, tak pasko?! Wic do siebie wzaja przyskakuj, jeden drugiemu Honor wiadczy, jeden do drugiego Maestro, maestro"

- 26 -

Witold Gombrowicz

Trans-Atlantyk

a Gran Escritor" a Que Obri a Que Gloria", c kiedy zaraz im si rozlazo i w roztargnieni znw Skarpetki ogldaj. Czekaje rzek Radca czekaje... Ju my im pokaemy! Ale stojemy. Szepn do mnie Radca blady i spotniay: Pokae co, g...rzu, tym g...rzom, bo wstyd bdzie Mwi jemu: G...rzu, co ja im poka? A za mn Mi stoj i widzc, e nikt na mnie uwagi nie zwraca chyba mnie za g...rza maj, li jak diabli, chybaby mnie w yce wd utopili! Diaba tam, diaba tam, diaba tam! Ki diabe! G chyba Niedobrze! A tu widz, e nowe osoby wchodz, a n byle jakie, bo zaraz ku nim Ukony, Honory powiay. Owo pierwsza sza dama w gronostajowej pelerynie z pirami strusiemi, pawiemi i z du sakiewk, tu obok kilku Lizusw, a za Lizusami kilku Sekretarzw, dalej kilku Skryba i kilku Bazenkw, ktrzy w bbenki uderzali. Ty midzy niemi czek Czarno Ubrany, a wida znaczniejszy, bo gdy wszed, gosy sysze si day: Gran escritor, maestro", Mi estro, maestro"... i z tego podziwu chybaby na kolana pad lecz ciasteczka jedli. Zaraz ty koo suchaczw si wytoczy on za porodku silnie Celebrowa zacz. Czowiek ten (a pewnie tak dziwnego czowieka ja pierwsi raz w yciu ogldaem) nadzwyczaj by wydelikacony, a do tego jeszcze siebie delikaci. W sakpalcie, za duemi czarnemi okularami, jak za potem, od wszelkiego wiata odgrodzeni wok szyi szalik jedwabny w groszki pperowe, na rkach rkawiczki czarne, zefirowe, ppalcowe, na gowie kapelusz czarny prondowy. Tak opatulony i odosobniony, coraz z wskiego pociga flakonu, albo chusteczk czarn si ociera i wachlowa. W kieszeniach papirw peno, skrypta ktre nieustannie gubi, a pod pach ksiki. Inteligeni nadzwyczaj subtelnej, ktr w sobie wci subtylizowa, destilowa, w kadem odezwaniu si swojem tak inteligentnie inteligentnym, i kobit i mczyzn zachwycone cmoki wywoywa (cho to Skarpetki, krawaty sobie ogldaj). Gos swj nieustannie cisza, ale, im ciszy, tym wanie dononiej, bo inni, ciszajc si, jeszcze bardziej go nasuchiwali (cho i nie suchaj); i tak on w Czarnem Kapeluszu zdawa si w Cisz Wieczn swoj czered prowadzi. Do ksiek, notat swoich zagldajc, je gubic, w nich si tarzajc, nurzajc, on cytatami rzadkiemi myl swoj okrasza i z ni tam sobie dokazywa, a ju do siebie, jakby na odludziu. I tak w sobie papirem i myl kapryszc si, coraz inteligentniej by inteligentnym i ta

- 27 -

Witold Gombrowicz

Trans-Atlantyk

inteligencja jego, sama sob pomnoona i sama na sobie okrakiem, tak ju Inteligentna stawaa si, e Jezus Maria! A tu Pyckal, Baron mnie do ucha: A hu, huzia! Ty i Radca z drugiej strony: Hu, huzia, bierz go, huzia! Powiadam: Ja nie pies. Szepn Radca: Bierz go, bo wstyd, bo to ich Najsawniejszy Pisarz i nie moe by, eby tu z nim Celebrowali gdy Wielki Pisarz Polski Geniusz jest na sali! Ugry go, g...rzu, geniuszu ugry, bo jak nie, my ciebie ugryziemy!... Jako za mn caa moja czereda stoi... Poznaem, e innej rady nie ma, tylko ja jego ugry musz, bo mnie Swojacy spokoju nie dadz; a ju, jelibym ja tego Bawou ugryz, sam bym Lwem na placu osta. Ale jak ugry, gdy bestia jak z ksiki marcypani, marcypani, e a mglio, i coraz inteligentniej jest inteligentnym, subtelniej subtelnym... Odezwaem si tedy do ssiada, a dosy gono, eby to mnie sysza. Nie lubi ja gdy Maso zbyt Malane, Kluski zbyt Kluskowe, Jagy zbyt Jaglane, a Krupy zbyt Krupne. Odezwanie si moje w powszechnym ciszeniu jak trba zabrzmiao i na mnie powszechn uwag zwrcio, a w Rabin celebracj swoj przerwa i na mnie okulary nastawiwszy, niemi spoglda z ciemni swojej; potem za zagadn po cichu ssiada, kto zacz... Powiada ssiad, e Cudzoziemski Pisarz, wic troch si stropi i pyta, czy Anglik, Francuz, lub moe Holender; ale ssiad jemu powiada, e Polak. Polak zawoa Polak, Polak, Polak... i dopiro, kapelusza poprawiwszy, nog sobie silnie rozgrymasi, a potem w notatkach rzecze, ale nie do mnie, tylko tam do Swoich: Tu powiadaj, e maso malane... Myl, owszem, ciekawa... ciekawa myl... Szkoda e niezbyt jest nowa, bo to ju Sartoriusz powiedzia w swoich Bukolikach. Cmoka poczto, odpowied jego smakujc, jakby to najprzedniejsze marcepany byy. Wszelako, cmokajc, jak gdyby wasnem cmokaniem gardzili i z tego powodu im si cmokanie j rozazi. Gdy on do Swoich si zwrci, ja w gniewie do Moich si zwrciem i powiadam: A mnie po diaba co Sartoriusz powiedzia, gdy Ja Mwi?! Ow moi mnie zaraz poklask dali: swoich, w papirach pogrzeba i

- 28 -

Witold Gombrowicz

Trans-Atlantyk

Cze, cze Mistrzowi naszemu! Dobrze mu si odci! Niech yje Gombrowicz Geniusz! Ale przyklaskuj, a jakby przyklaskiem swojem pogardzali... i zaraz si rozlaz. Wtenczas tamten w ksikach, papirach pogmera, kiebaszc silnie nog, a wci tylko do Swoich si zwracajc: Tu powiadaj, e co mnie Sartoriusz gdy Ja Mwi. A to wcale nieza myl i mona by j z rodzenkowem sosem poda, ale z tem bida, e ju Madame de Lespinasse co podobnego powiedziaa w jednym z Listw swoich, i Znowu cmokaj, smakuj, cho Cmokiem, Smakiem swoim pogardzaj... i w roztargnieniu on im si rozazi. Ja wic do Swoich si zwracam, eby jemu co dobrze powiedzie a tak ugry, eby ju si jemu szczeka odechciao! A tu widz: moi jak ogie czerwoni; czerwony wic, jak burak, Radca, czerwony Pyckal wraz z Baronem, a Cieciszowski silnym rumiecem po uszy si obla i tak stoi! O Boe, co to, dlaczego tak nagle sponli, przecie przed chwil jeszcze Uwielbiali, skd taka przemiana... ale nic, stoj, czerwieni si... Mnie jakby kto w pysk strzeli od Rumieca Swojakw, ktry te tak mnie Zarumieni, e z naga przed ludmi cay czerwony si staem jak w Koszuli! A diaba, diaba tam! Ju nawet mnie si uszy sczerwieniy! Ow to Mka moja, e ja, jak g...rz, czerwony, i jakbym z czapk w garci pod potem boso sta; a ju najgorsze, e nie z przyczyny jakiego wstydu mojego, a tylko Rumieca cudzego, cho to i Swojskiego. W strachu wiec e ja za spraw tych to g...rzw moich co mnie za g...rza maja, g...rzem przed g...rzami tamtemi

wypadn, a ju chcc tego g...rza pogry, krzyknem: Ci... g... g... Odpowiedzia: Ow to wcale nieza Myl i z grzybkami dobra, tylko ja nieco przysmay i mietanki podla; ale c kiedy ju przez Cambronne'a powiedziana... i, w sakpalcie swoim si zamknwszy, nog rozkaprysi. Ja si bez sowa zostaem! A bo ju jzyka w gbie zapomniaem! A ajdak, tak mnie oniemi, e i sw nie miaem, bo co moje nie Moje, podobnie Kradzione! Stoj wic przed ludmi wszystkimi, a tam z tyu moi mnie kuksy daj, cign, odcigaj i chyba czerwoni, czerwoni... Tu za, przede mn, tamci oklask cudakowi swemu daj, cho zarazem, jakby oklask swj lekcewayli, skarpetki, koszule, spinki sobie ogldaj. Ju na nic nie baczc, wszystko porzucajc, od haby mojej, wstydu uciekajc, ja do drzwi przez ca sal i zaczem i Uchodz! Uchodz, bo do diaba

- 29 -

Witold Gombrowicz

Trans-Atlantyk

wszystko i diabli, diabli, wszystko diabli wzili! Uciekam, uchodz! A tu, gdym w jawnej ucieczce mojej prawie do drzwi doszed, , , znw diabli mnie bior, diabli, i myl, e co ty bdziesz do diaba ucieka, co bdziesz ucieka! Zawrciem i wracam, id przez cay salon, a wszyscy si przede mn rozstpuj! A diabli, diabli, a niech to diabli, Szatani! Id tedy, a bybym pyskw porozbija! Ale, jakem ju do ciany doszed, znowu zawrciem i z powrotem do drzwi i zaczem, bo myl sobie: lepiej nie bi. Gdy za ju prawie do drzwi dochodziem, znowu zawrciem (bo ju mnie si Chd w przechadzk jak po tym salonie przemienia) i znw przez sal id... Powszechne wic osupienie, gby porozdziawiano, patrz, a moe mnie za pgwka maj, ale diabli, diabli, o nic nie dbam, a Chodz, jakbym tu sam by, jakby nikogo nie byo! A chd coraz silniejszy, Potniejszy... i tak ju diabli, diabli, Chodz i Chodz i Chodz, a ju Chodz, Chodz, i Chodz i Chodz... A to ju tak Chodz! Z trwog spogldano, bo chyba nikt nigdy na adnem przyjciu tak nie Chodzi... ot tam pod cianami, a jak trusie, przycupnli, siaki taki i pod mebel wlaz, albo si meblem odgrodzi... a ju Chodz, Chodz; i ju nie tylko Chodz, a tak Chodz, e a Chd jak diabli, e wszystko chyba porozbijam... O, Jezus, Maria! To ju Moi nie moi ogon pod siebie, dudy w miech, patrz, a ja Chodz i wci Chodz, Chodz, a ju Chd mj jak po mocie dudni, diabli, diabli, i ja nie wiem, co z tym Chodem poczn, bo to, Chodz, Chodz, a ju jak pod gr Chodz, Chodz i ciko,i ciko, pod gr, pod gr, o, co to za Chd, o, co ja robi, o, ju chyba jak Szaleniec jaki Chodz i Chodz i Chodz, a to przecie za Wariata mnie bd mieli... ale Chodz, Chodz... i diabli, diabli, Chodz, Chodz... A tu patrz, a tam jeden kole pieca ty chodzi zaczai i Chodzi i Chodzi, a ju tak Chodzi, Chodzi, e gdy ja Chodz to ty i on Chodzi. Dopiro ja od ciany do ciany, a on tam pobok od pieca do okna... i gdy ja chodz to ty i on Chodzi... Mnie diabli bior: a co on si przyczepi, czego chce, moe przedrzenia?... czemu ze mn Chodzi? Alem Chodu mego przerwa nie mg. Ow ze strachu samego oni by pewnie i jego i mnie za eb, za drzwi!... Ale, cho to si boj, a ty i gniewaj, przecie i gniew i strach wasny lekce sobie wa, wic im si rozazi... i dopiro, cho to jeden zblad, drugi brew zmarszczy, trzeci nawet zarazem ciasteczka, buki z szynk j jedz i jeden do drugiego: kuak wystawi,

- 30 -

Witold Gombrowicz

Trans-Atlantyk

Wysza ta rewista? A ja sobie Kafelki sprawiem... Ja tom nowy Poezji wydaj... Ow tak gadaj, gadaj, cho to si gniewaj, moe i strachaj, ale ty widz, e si wymiewaj i, cho tam jeden z buk, drugi moe z kieliszkiem, a za stokami, pod stokami, gniewaj si; gadaj, strachaj, ale ty chyba si i wymiewaj... a ja Chodz, Chodz i on ty obok Chodzi, Chodzi, a diabli, a diabli!... Myl tedy, a co to, a jak, a dlaczego do mnie ten czowiek si przyplta?... i baczniej jemu si przyjrzaem... Przyjrzaem v si i widz: czek susznego wzrostu, Brunet silny, a nawet nietpego, owszem, do szlachetnego oblicza... Ale czerwone ma wargi! Wargi ma, powiadam, Czerwone, Uczerwienione, Karminowe! I tak z

Wargami Czerwonymi chodzi, Chodzi, Chodzi! A to ju jakby mnie kto w pysk strzeli! A to jak rak sczerwieniaem ! Dopiro ja, jak oparzony, czerwony, Chd mj, diabli, diabli, do drzwi skierowaem i przez te drzwi, o ju nie Chodz, Chodz, a tylko Uchodz... Uchodz, jakby mnie diabli, szatani gonili ! Przeklte Ludzkoci spaczenie! Przeklta ta winia nasza w bocie utytana! Przeklte to bajoro nasze! A to ten co tam Chodzi, chodzi, z ktrym ja Chodziem, nie Bykiem by, a tylko krow ! Mczyzn co, mczyzna bdc, mczyzn by nie chce, a za mczyznami si ugania i za nimi Lata jak w Koszuli, ich uwielbia ach kocha, do nich si zapala, ich poda, na nich si akomi, do nich si wdziczy, mizdrzy, im si podlizuje, lud tutejszy wzgardliw darzy nazwa: puto". Wargi te ujrzawszy, ktre rem kobiecym, cho Mskie, krwawiy, ani cienia wtpliwoci mie nie mogem, e los mj Puto takiego mnie zdarzy. Z nim to ja wobec wszystkich Chodziem, Chodziem, jak w parze jakiej na zawsze sparzony! Nic dziwnego przeto, e jak Szalony po schodach od wstydu mego uciekaem. Ale gdy tak przez ulic biegn, czyj bieg za sob posyszaem i tak biegnc, sysz, e kto za mn biegnie ; a nie kto inny to by, jeno Puto, ktry za rkaw mnie zapa. O! zawoa. Wiem ja wzgard twoje i wiem, e ty tajemnic moje odkry (a jemu si wargi czerwieniy) ale wiedz, e we mnie Przyjaciela masz i Wielbiciela, bo ty chodem swoim wszystkich przemg... A ty ja razem z tob tam Chodzi zaczem, eby tobie jak tak pomoc da i aby sam przeciwko wszystkim nie by... Chodmy tedy, Chodmy! (To mwic, mnie pod rami uj i oddechem swoim mskim a kobiecym mnie przysmala.) Ja mu si umknem, a bo i nie wiedziaem ju w pomieszaniu i oszoomieniu mojem czego chce ode mnie i czego da, a moe

- 31 -

Witold Gombrowicz

Trans-Atlantyk

Poda, do tego za przed ludmi wstyd mnie byo (cho pusta ulica). Lecz miechem wybucha i jak kobita cienko, piskliwie zawoa: Nie bj si, ty ju za stary dla mnie jeste, ja z Modymi tylko zadaj si Chopcami! Tak wzgardzony, ja z gniewem jego odepchnem, ale on czule si przycisn}; Chodmy, chodmy, chode ze mn, razem troch sobie Pochodziemy!... Ja nic na to. Ale, e to razem swoje opowiada po ulicy szlimy, on mnie

zacz. Ow szeptem mnie wszystko swoje opowiada, a ja

sucham, Ow czowiek ten, Metys chyba, Portugalczyk, z perskiej tureckiej matki w Libii urodzony, Gonzalem zwa si; a bardzo Bogaty, okoo 11-tej lub 12-tej z rana z ka wstaje i kaw wypija, a potem na ulic wychodzi i tam po niej chodzi, a za Chopcami albo Chopakami. Gdy sobie jakiego upatrzy, zaraz do niego

podchodzi i jego o jak ulic zapyta; a tak z nim zapoczwszy, gawdzi zaczyna o tym a o owym, eby tylko wymiarkowa czy Chopca owego namwi do grzechu mona za 2, 5 albo i 10 Pezw. Przewanie tedy w strachu, trwodze mwi o tym si nie way i go tam zbywali, jak zmyty odchodzi. Wic tedy za innym Chopcem, Modziecem albo i Chopakiem, ktry mu w oko wpad... i tam, panie, znowu o ulice rozpytywanie, rozmawianie, to znowu o Grach jakich, albo Tacach, zagadywanie, a wszystko eby jego za 5 lub 10 pezw skusi; ale mu Chopiec ten co ostro powiedzia, albo splun, On tedy ucieka, ale rozogniony. Wic znowu za innym Brunetem albo Blondynem, zagadywa, rozpytywa. Gdy tedy j si

zmczy, do domu wypoczywa wraca, i tam, na szezlongu nieco wypoczawszy, znowu na ulic szuka, chodzi, zagadywa, rozpytywa, a to Rzemielnika jakiego, a to Robotnika, albo Pomocnika, albo Pomywacza, albo onierza, albo Marynarza. Przewanie jednak w lku, strachu, co przystpi, to zaraz Odstpi; albo ty, panie, idzie za jakim, to tamten gdzie. do sklepu wszed, albo z oczu zgina, i nic z tego. Znowu wic do domu swego zmczony, znuony, cho w ogniach

powraca, a przeksiwszy co i wypoczawszy na szezlongu znowu na ulic biey, aby jakiego Chopca, byle zgrabnego, upatrzy,, przygada. Jeli wic takiego zdyba, a z nim za 2, 5 lub 10 Pezw si ugodzi, zaraz jego do mieszkania swojego prowadzi i tam, na klucz drzwi zamknwszy, kurtk, krawat, spodnie zdejmuje, na podog rzuca, do Koszuli si rozbiera i wiato przyciemnia, Perfum rozpyla. A tu dopiro Chopak go w mord i do szafy jemu bielizn wybiera, albo pinidze wydziera!

- 32 -

Witold Gombrowicz

Trans-Atlantyk

Zmartwiay od strachu okropnego Puto krzycze si nie way, wszystko jemu zabiera pozwala i bolesne razy jego znosi. Od Razw tych, Kuksw, jeszcze wikszy ogie jego! Gdy wic wyszed Chopak, on znowu na ulic rozogniony, rozpalony, zachwycony, a te wystraszony, umczony, i daleje za Czeladnikami, Rzemielnikami modymi, onierzami lub Marynarzami; ale co przystpi to odstpi, bo cho dza wielka, strach wikszy od dzy. A ju noc pna i coraz puciejsze ulice: do domu wiec swojego Puto wraca, do koszuli si rozbiera i koci zmczone na ku samotnie utula, a to eby nazajutrz znw wsta, kaw wypija i za Modymi ugania chopcami. I dnia nastpnego znowu wstaje, spodnie, kurtk przywdziewa i znowu za Modymi ugania chopcami. A dnia nastpnego z ka swego wstawszy, znw na ulic, eby za Chopcami si ugania. Dopiro powiadam: Jeste to moliwe, czowieku nieszczsny, eby pokusie twojej Rzemielnik, lub Czeladnik, lub onierz ulega, gdy ty w nim tylko wstrt, odraz wzbudzi moesz wdzikami swoimi? Zaledwiem to wyrzek, zawoa, a bardzo, wida, uraony: Mylisz si, bo ja oczy mam due, paace, a rk bia, stop delikatna! I zaraz kilka krokw naprzd wybieg, mnie figur swoj w przegibach i szarmantach pokazujc i silnie ni drobic. Ale potem mwi: Zreszt w potrzebie s, grosza potrzebuj. Dlaczeg jednak powiadam dlaczeg ty wicej im pienidzy nie dasz, a tylko 2, 5 lub 10 Pezw, skoro bogatym jeste, a tyle trudu ciebie kosztuje ktrego namwi? Odpowie: Spjrz pan na ubranie moje. Ja jak zwyky Subiekt, albo Fryzjer ubrany chodz i koszul mam za 3 Pezy, a to eby z Bogactwem si moim nie zdradzi; bo ju do tej pory pewnie dziesi razy bybym uduszony, albo Noem, albo eb rozkiebaszony; i jelibym ja Chopcu jakiemu wicej da Pezw to zaraz o wicej by prosi i dopiro domu nachodzenie, Groenie, Przeladowanie, eby tylko wicej jeszcze wydusi, wyudzi. Dlatego ja, cho paac mam, wasnego lokaja udaj. I wasnym swoim lokajem jestem w mym paacu! Tu zakrzykn rozpaczliwym gosem, ale cienko: Przeklty, przeklty Los mj! Lecz zaraz, wznoszc ku niebu rece, czy te raczki, zawoa cienko, przeraliwie:

- 33 -

Witold Gombrowicz

Trans-Atlantyk

Bogosawiony, ach, sodki, cudowny mj los i ja innego nie pragn! Drobnymi kroczkami naprzd przez powietrze sadzi, a ja obok kusem jak na bryczce. Okiem duym, wilgotnym, omdlaym na prawo, na lewo oczkuje, a ja obok jak Ko przy Kobyle! To mieszkiem perlistym wybucha, to zy due i kobice roni, a ja, panie, jak na tatarskim weselu! Wtem w boczn uliczk skoczy i ni goni, a bo onierza zobaczy... lecz zaraz przystaje, za wgem si chroni, bo jaki Czeladnik przechodzi... to znowu zza wga tego wyskakuje za jednym Subiektem i znowu przystaje, wypatruje, opotkami kluczy, a bo Pomywacz przeszed rosy, mody... tak, modymi Chopcami miotany, przez I

nich, jak przez Psw, na wszystkie

strony rozrywany, to w prawo, to w lewo pdzi, goni a ja za nim... bo ju mnie ponosi! A grzech jego Ciemny, Czarny mnie ulg jak sprawia w tym okropnym wstydzie moim, ktrego ja na przyjciu si najadem. I w nocy, w grzechu, na plac wypadlimy, na ktrym wiea przez Anglikw zbudowana: tam wic wzgrze ku rzece opada, a miasto do portu zstpuje i cichy wody wiew jak piew jaki

wrd placu drzew... Tam wielu byo modych Marynarzy. Lecz ona, ktra za jednym z nich wanie gonia, ni to piorunem raona, przystana. Czy widzisz Chopaka tego Blondyna, co przed nami ? Cud to chyba, a moe i szczliwa wrba! Jego to nade wszystkich kocham, za nim ju kilka, razy si uganiaem, goniem, ale zawsze mnie z oczu gin. O szczcie, rado e znw jego widz, znw za nim, za nim, ach, za nim biec mog! I, ju na nic nie baczc, za tym Modziecem pomkn; a ja za nim! Z dala niewiele te z tego Chopca Blondynka widziaem, a tylko jego kurtka, gowa mnie si miga... ale widz, e on do wrt parku taniej, ludowej zabawy zmierza, ktry Parkiem Japoskim" nazwany i po jednej placu stronie t krzykliwymi lampami si jarzy, a tam przystan w wietle migoccym latar, ktrymi deski, supy byy obwieszone.: Owo on tam stoi, jakby czeka. A ona midzy drzewa, co na placu byy jak asica wbiega i, w ich cie si schroniwszy, stamtd tskni do niego i wzdycha zacza. Ow myl sobie: a co to, gdzie ja jestem, co ja robi? I dawno bym ju jego odbieg, ale mnie al byo jedynego towarzysza mojego porzuca. Bo to Towarzysz by. Tylko e, gdy on tak pod drzewem ze mn razem, mnie dziwno troch, bo ni pies ni wydra. Ow woski czarne mskie mia na rku,, ale rka Rczka Pulchna,

- 34 -

Witold Gombrowicz

Trans-Atlantyk

Biaa... a pewnie i stopa... a cho policzek ciemny od zarostu zgolonego, przecie policzek ten jemu si wdziczy, przymila, jakby nie ciemny by, a wanie biay... a ty cho Noga Mska, ona jakby Nk by chciaa i w dziwacznych si wdziczy podrygach... i cho gowa mczyzny w sile wieku na skroniach wyysiaa, pomarszczona, gowa jemu jakby z gowy si wymyka i gwka by pragnie... On wic jakby siebie nie chce i siebie przemienia w ciszy nocnej, a ju i nie wiadomo czy to On czy Ona... i chyba, ni tym ni ". owym bdc, Stworzenia a nie czowieka ma pozr... Przyczai si, szelma, stoi, nic nie mwi, a tylko na Chopca swojego milkliwie spoglda. Myl tedy ki diabe Wilkoak i po co ja tu z nim, gdy on mnie wstydu przysparza, a za spraw jego haba moja na Przyjciu owym, ale diabli, szatani, nieche ju i Diabe, a ja jego i tak nie porzuc, bo przecie ze mn chodzi i razem Chodziemy. Wtem mczyzna starszy, szpakowaty do chopca owego przystpi; co widzc Puto okropnie si wzburzy, mnie znaki , dawa zacz i powiada: Przeklestwo i Nieszczcie moje! Co to za dziad, czego on chce od niego, a pewnie oni si tu umwili i on jemu fundowa bdzie!... Ide, posuchaj, co mwi ze sob... ide, posuchaj, bo ju z zazdroci umieram... ide, ide... Szept jego gorcy omal mnie ucha nie osmali. Spod drzew wyszedszy, zbliyem si do modzieca, ktry redniego wzrostu, jasny wos, stopa, rka redniej miary, a tak jemu oczy, tak zby, czupryna, e szelma, szelma, o, szelma Gonzalo! Ale co ja sysz! Przecie Swojska Mowa! Jak oparzony od nich prdko odskoczyem i do Gonzala przyskoczyem: Rb co chcesz, ale ja odchodz i nie cha nic z tym mie, bo to Rodacy s moi, a pewnie Syn z Ojcem! Nic ja z tym nie chc mie i do domu pjd! Za rk mnie zapa.O! zawoa. Bg mi ciebie zdarzy, przyjacielu mj, i ty mnie pomocy swojej nie odmwisz! A gdy rodakami twoimi s, atwo ci przyjdzie z nimi poznajomi si! A wtenczas i mnie poznajomisz i ja przyjacielem twoim serdecznym po wsze czasy bd, a nawet 10,20,30 tysicy tobie dam, albo i wicej! Chodmy, chodmy za nimi, ju do parku wchodz! Ja bi jego chciaem! Ale przysuwa si, przytula: Chodmy, chodmy, przecie ju razem chodziemy, chod, chod, chodmy, chodmy! I tak mwic, naprzd ruszy, a ja do Chodu mego, w Chd mj uderzyem i Chodmy, Chodmy, Chodmy! Do parku wbiegamy! A tam kolejki z

- 35 -

Witold Gombrowicz

Trans-Atlantyk

hukiem zza skay, wdzie pajace lub prne butelki, to znowu karuzele, albo hutawki, albo trampolina, dalej za na koniach drewnianych krcenie, do celu strzelanie, grota sztuczna, lub krzywe zwierciada i tak wszystko, panie, krci si, lata, strzela w oskocie zabawy, a pord lampionw, rac i fajerwerkw! A ludzie chodz i sami nie wiedz, jeden na hutawk patrzy si, drugi na pajaca i tak od zwierciada do butelki chodzi i pogapuje si na to lub na owo; wszystko za rozpdzone, rozedrgane, tu wic Potwr, a tam Magnetyzer! Dopiro tedy zabawa wre, Hutawki bujaj, karuzele krc si za wasnym ogonem, a ludzie chodz, chodz i chodz i chodz i chodz, a ju od Hutawki do Karuzeli, lub ty od Karuzeli do Hutawki. Krc si tedy Karuzele. Bujaj Hutawki. A ludzie tak Chodz. I tylko Zwierciada lampionami wabi, Butelki gosem zachwalacza krzycz i tak, jeli nie Butelki, to Kolejka co z hukiem wypada, lub Jezioro w sztucznej grocie, albo Pajac; od czego blask i huk i wszelkich zabaw, Rozrywek krcenie si i wiercenie i latanie. Gdy za Rozrywki si bawi, ludzie chodz, chodz! Gonzalo pdem bieg z obawy, eby tamci jemu w tumie nie zginli i, odnalazszy ich, mnie znaki dawa bym popiesza. I do mnie: Oni do Sali Tacw poszli! Ja mwi: Lepiej Karuzelem si pokrmy. Powiada: Nie, nie, do Sali Tacw! My tedy do Sali Tacw. Tam dwie orkiestry, co na przemian graj. Tam na bezmiernej przestrzeni tysic moe stolikw ludmi obsidzionych, a porodku wielka podogi tafla jeziorem si mieni. Ow muzyka zagraa, a wtenczas pary wychodz, krc si; gdy za muzyka przestaa, to i pary krci si przestaj. Tak za przestronna ta sala, tak wielki jej bezmiar, e od kraca do kraca, jak w grach, gdy z wysokoci, z wyyny, a tam dolina i oko ginie, tonie, a ludzie jak mrwki... z dala za szum i gos muzyki toncy dobiega. Ow robotnicy, suce, subiekci albo praktykanci, marynarzw duo i onierzw, take urzdnicy, szwaczki albo Sprzedawczynie i przy stolikach siedz, albo na rodku si krc w takt muzyki; gdy za muzyka urwie to ustaj. Sala bardzo biaa. Mody z ojcem swoim (bo to ojciec by) przy stoliku siedzieli i piwo pili; my z Gonzalem przy ssiednim stoliku usiedlimy i Gonzalo do mnie, ebym ja si z nimi poznajomi. Id do nich, przepij, jak to z Rodakami, a ja ty przepij i w kompanii sobie popijemy!

- 36 -

Witold Gombrowicz

Trans-Atlantyk

Ale sala dua, wiate mnstwo i ludzie si patrz, wic mnie znw nijako si zrobio i powiadam: Tak nie mona, bo zbyt obcesowo... a ju tylko w mylach jakiego powodu szukaem, eby odej, bo nawet mnie Wstyd z czowiekiem takim przy stoliku siedzie. On na mnie nastaje. Ja si wzdragam. Wino popijamy, a muzyka przygrywa i pary si krc. Gonzalo tedy znowu, ebym to ja do nich szed, a jak upojony na wybranka swojego spoglda i chcc jemu si przypodoba, a w oko wpa, Oczko przymrua, rk Rczk rusza, chichocze, a na siedzeniu podskakuje... i dopiro na kelnera, jemu sjk w bok, jeszcze wina woa, a take gaki z chleba robi i nimi wystrzela, miechem hucznym witajc te Figielki swoje! Mnie wstyd coraz wikszy, bo ju i ludzie si patrz; wic powiadam, e za potrzeb swoj musz si oddali i do ustpu poszedem; a w tej intencji, eby to jemu z oczu zej i przepa. Id do ustpu, id... Ale kto mnie za rk w tumie zapa, a kto? Pyckal! Za Pyckalem Baron, a obok Ciumkala! Dopiro zdumienie moje. Skd tu oni?! A ty patrz, czy burdy jakiej nie

szukaj, bo moe tu za mn po to przylecieli; i za ten wstyd, ktrego si przeze mnie na Przyjciu najedli mnie co zrobi pragn... Ale gdzie tam! A, panie Witoldzie drogi, Szanowny! A to znowu si spotykamy! A

chodmy si Napi! Na jednego! Na jednego! Chodmy, ja funduj! Nie, nie, ja funduj! Nie, nie, ja funduj! Pyckal zaraz wrzasn: Co ty kpie fundowa bdziesz! Widzielicie woka! Ja funduj! Ale Baron pod rk mnie bierze, na bok odprowadza, a silnie furczy, jak bk jaki bzyczy: Nie suchaje Pan ich, ju od chamstwa tego uszy puchn, my si czego razem napijemy, prosz, prosz Pana mego! Ale Pyckal mnie za rkaw zapa i odciga, a do ucha mwi: Co ciebie ten francuski Piesek Mopsik nudzi fumami swoimi gupimi kretynicznymi, chode ze mn, my si napijemy, a bez ceregieli! Powiadam wic: Bg zapa, Bg zapa, wikszego dla mnie honoru nie moe by jak z Panami przyjacielami moimi popi, alem w kompanii. Jakem to powiedzia, oni okciami si trcaj, jeden drugiego a ty oczy mru, gowami kiwaj:

- 37 -

Witold Gombrowicz

Trans-Atlantyk

W kompanii, w kompanii! A wanie e to w kompanii! Owszem, podobnie to z Gonzalem jeste, a niech ci diabli! Z Gonzalem si zaprzyjanie, z Gonzalem chodzisz, a niech ci kaczka! Przecie ten czowiek; na milionach siedzi! Ju ty nie taki wariat, jak tam ludzie mwi. Chodmy na jednego, na jednego! Napijmy si! Ja funduj! Nie, nie, ja funduj! Coraz wic serdeczniej, poufaej nastpuj, a e to mnie okciem trca si nie powaaj, siebie wzajem pod ebro trcaj, kuksy sobie daj, tam midzy sob dokazuj i ju jeden do drugiego: chodmy, napijmy si! Ja widz, e oni! tak niby ze sob, ale chyba do mnie... i ju ciska, caowa si z sob zaczli (bo ze mn tej miaoci nie mieli) i Chodmy, Chodmy, ja funduj, nie nie, ja funduj! Sakiewk potrzsa Pyckal, ty i Baron swoj, Ciumkaa pinidze z papira wyjmuje, dopiro jeden drugiemu pokazuje, jeden drugiemu pinidze pod nos pcha. I krzykn Pyckal: Co ty mnie bdziesz fundowa, ja tobie zafunduj, a jeszcze ci moe ze 100 pezw dam, jak mnie si zechce! Baron zawoa: Ja tobie dam i 200! A Ciumkaa: Ja tu 300 mam, tu mam 300 i jeszcze 15 drobnymi! Widz, e cho oni tak sobie funduj, siebie zapraszaj, i sobie te pinidze pokazuj, mnie by chyba fundowali i mnie by chyba je pokazywali... tyle tylko e nie miej... a ju chyba mnie o romans jaki z arcybogatym Puto posdzaj... i z tej przyczyny chybaby mi zote gry dali, a ju sami nie wiedz czym raczy, jak prosi! Na tak cik obraz moj, a te w tym wstydzie, e oni mnie wida za kochanka jego maj, maom w mord ktrego nie strzeli; alem tylko krzykn, eby mnie gowy nie zawraca, bo czasu nie mam!... i prdko odszedem, do ustpu wchodz, oni za mn. Tam jeden by czowiek, ktry si do urynau zaatwia. Ja do urynau, oni do urynau. Ale gdy ten czowiek, co si zaatwia, wyszed, oni hurmem do mnie i krzykn Baron do Pyckala masz tu 500 Pezw", a Ciumkaa do Barona masz tu 600", a Pyckal do Ciumkay tu 700, 700 masz, bierz, kiedy ci daj!". Pinidze wycigaj, nimi sobie, mnie, przed nosem wytrzsaj i sobie wtykaj! Szaleni chyba! Rozumiaem wic, e cho oni sobie tak te pinidze midzy sob daj, mnie by ich chtniej dali, eby to sobie ask moj kupi... tyle tylko, e im niezrcznie byo, bo ze mn miaoci nie mieli. Ow powiadam: Nie gorczkujcie si Panowie, z wolna, z wolna. Ale oni tylko szukali, ktrdy to mnie te Pinidze wcisn i w kocu Baron za gow si zapa:

- 38 -

Witold Gombrowicz

Trans-Atlantyk

A to ja dziuraw mam kiesze, ot, lepiej tobie Pinidze moje dam, bo jeszcze zgubi!... i zacz mnie Pinidze wciska, co widzc, tamci ty mnie swoje wtykaj: Wee i moje, i moje, bo u mnie kiesze ty dziurawa. Ja powiadam: Bjcie si Boga, panowie, po co mnie dajecie?... ale w teje chwili wszed kto za potrzeb, wic oni do urynau, portki rozpinaj, pogwizduj, e to niby nic, e za potrzeb... Dopiro gdy ten! co by wszed, wyszed, oni znw do mnie, a e ju wiksze miaoci nabrali, nue mnie Pinidze wciska i bierz, bierz" woaj. Ja powiadam: W imi Ojca i Syna, panowie, po c wy mnie to dajecie, na co mnie pinidze wasze? W tej chwili jednak kto wszed, za potrzeb, wic oni do urynau, pogwizduj... ale jak tylko sami zostalimy, znowu przyskoczyli i krzykn Pyckal: Bierz, bierz, gdy ci daj, a bierze, bierz, bo on 300 albo 400 ma Milionw! Nie bierz od Pyckala, ode mnie we krzykn Baron, furczc i bzyczc jak osa ode mnie bierz, bo, bje si Boga, on moe i 400 albo 500 Milionw! Ciumkaa za jcza, paka, wzdycha: Dopraszam aski, a moe i 600 Milionw, wee Pan Wielmony i mj grosik! Gdy tak nastaj rozczerwienieni, rozpaleni i Pinidzrnj tymi wymachuj, mnie je tkaj, pchaj, a jeden z drugim i z trzecim, jeden przez drugiego, trzeciego, i tak Razem Midzy sob na mnie, na mnie, nie chciaem ju duej wstrtw czynili i pozwoliem, eby mnie Pinidze wetknli. Wtenczas wszyscy do urynau: bo wanie kto wchodzi. Ja z pinidzmi tymi we drzwi i z ustpu na sal wybiegem; a tam muzyka gra, pary si krc. Przystanem z pinidzmi i widz, e Gonzal mj przy stoliku wci figluje i figluje i figluje... A to wic Rczk machnie; a to oczkiem strzeli; to znw gaki z chleba podrzuca, to szklaneczk brzczy, to paluszkiem drobi, a tak pord tych figielkw swoich jak Indor midzy Wrbelkami... i miechem hucznym wita wasne figle swoje!; Ow ci co tam bliej siedzieli pewnie myleli, e zawieruszony, ale ja wiedziaem jakie to wino jego i do kogo on owe figielki; kieruje. Cho wic, zbrzydzony, do domu chciaem wraca, umyka, a wszystko to rzuci, widok ten jakby mnie noem pchn (a tu pit do gry zadziera) bo przecie to towarzysz mj (a tu chusteczk zamacha), to mj poplecznik (w donie klaska, kolanami strzela) z ktrym ja chodziem (daleje palcami przebiera) wic na to pozwoli nie mog aby on mnie

- 39 -

Witold Gombrowicz

Trans-Atlantyk

przed ludmi takie hece robi (na trbce papierowej trbi). Do stolika tedy na powrt si skierowaem. On, zobaczywszy mnie, z figlw macha, kiwa na mnie zacz. Dopiro, gdy si zbliyem, zawoa: Hej ha, siadaj, siadaj, to si zabawimy! Hej ha, hej ha, sasanka, cacanka! Cacy cacy jest Pankracy, Cho i gadki ty Ignacy! I gak w nos mnie ciska, w papir trbi, a po cichu mwi: Zdrajco, gdzie bye, co robie, tobie Nudna moja sprawa! Zaraz ty szklank wina ze mn si trca, bibuki rozrzuca i mnie wino do szklanki nalewa. Napijmy si! Napijmy si! Mama tacw zakazuje, A ja Skoczkiem dokazuj Oj, bawmy si! Oj, uywajmy! Wina mnie nalewa. Mnie trudno odmwi, bo hucznie zaprasza. Pijemy. Ale obok, przy drugim stoliku, Baron, Pyckal, Ciumkaa zasiedli i wina woaj! Nieche to diabli! Wida e, gdy mnie pinidzy dali, ju mielsi si czuli, a gdy Gonzalo popija, oni ty do kuflw, do kieliszkw, kuflami, kieliszkami, kubkami si trcaj, pij, wychylaj, wykrzykuj, a heje ha, a hoc hoc, a byo nie byo! Jednakowo tyle miaoci nie mieli, eby do nas przepija, wic tylko midzy sob przepijali. My te z Gonzalem do siebie przepijamy. Oczko moje co tak strzelasz Ubij, zabij, idzie Grzela! A po cichu mwi: Ide do Starego, popro ich do kompanii. Poznajomimy si. Powiadam: Nie mona. Mnie do rki pod stoem co pcha i mwi: We to, we to, masz to, trzymaj to... a to Pinidze byy. We, mwi, w potrzebie jeste, poznaj Przyjaciela, Wielbiciela, a bye mnie Przyjacielem by ju ja ci Przyjacielem bd! Ja bra nie chc, ale mnie si pcha i wepcha. Ow bybym mu te pinidze na ziemi cisn; ale, e to ju tamte pinidze miaem, a tera do tamtych nowe mnie dooono, sam nie wiem co robi; bo chyba ju razem ze cztery tysice si zebrao. Tymczasem Baron z towarzyszami swymi midzy sob popijaj; ale i di mnie przepija zaczli. Z pinidzmi ich w kieszeni, ju tego im nie mogem zrobi ebym do nich nie przepi; oni wie znowu do mnie; Gonzalo do mnie; ja do Gonzala; oni do Gonzala; Gonzalo do nich! Pijemy, popijamy. Dopiro zabawa Buziak, buziak, ojejjziak, Nie dla Jzia moja buzia !

- 40 -

Witold Gombrowicz

Trans-Atlantyk

Trbi w papir, rczk, nk macha! Hoc, hoc, hoc! Ju tedy my wszyscy razem do siebie od stolika do stolika przepijamy, ale prawd mwic nie do nich a do tamtych Gonzalo pi, to jest do Starego i do syna. Powiada ty do mnie: Id popro do kompanii! Dopiro wstaj i, do starego si zbliywszy, w te sowa ozwaem si: Wybacz pan natrtno, ale mow nasz posyszaem wic Swojaka pozdrowi pragn. Zaraz, najuprzejmiej powstawszy, przedstawi si jako Kobrzycki Tomasz, dawniej Major, teraz Emeryt, a i syna swojego Ignacego przedstawi. Potem siada prosi. Przysiadem si, on piwem czstuje, ale wida byo e mu niezbyt do smaku kompania moja bya, a to z przyczyny tamtych Kompanw moich. A gwnie, e tam Rycz, Pij, Haasuj! Widzc wic, e nadzwyczaj porzdny, przyzwoity czowiek w te sowa odzywam si: Ja w kompanii, ale podobnie troch sobie podkurzyli; a ju to Panu Szanownemu wiadomo, e nikt tutaj znajomoci nie wybiera; nieraz i lepiej byoby, eby si Znajomi w Nieznajomych przemienili. A tam haasuj. Ale powiada: Rozumiem przymusowi Pana pooenie i, jeli wola, prosz z nami spokojniejszej zay zabawy. Dalej tedy rozmawiamy. Czowiek ten nadzwyczajnie zacnym, przyzwoitym by, rysw suchych, regularnych, silnie szpakowaty, oko jasne, siwe i bardzo krzaczaste, twarz sucha, ale omszaa, gos take omszay, rka sucha a rwnie omszaa, nos orli, ale krzaczasty i bardzo omszay i tako uszy, kpkami wosw siwych, starych zaronite. Syn z bliska do zrcznym, skadnym mnie si wydal, a tak jemu rka, noga, tak zby, czupryna, e szelma, szelma, o, szelma Gonzalo! A tam krzycz, pokrzykuj! Dopiro Stary do mnie, e Syna Jedynego do wojska wyprawia, a jeli on do Kraju si nie przedostanie, to w Anglii lub we Francji si zacignie, eby cho z tej strony wrogw szarpa. Ow, mwi, my do Parku tego zaszlimy, eby mj lgnc przed odjazdem troch si rozerwa i jemu Ludowe Zabawy pokaza pragn. Mwi, a tam pij. Co wic w tym czowieku uwag zwracao, to nadzwyczajna jaka w mowie i w caym zachowaniu si roztropno, a ju tak roztropnym, tak to ostronym by w kadem sowie i uczynku swoim, e jak Astronom jaki wci tam w sobie bada, nasuchuje. Nadzwyczaj ty grzeczny.

- 41 -

Witold Gombrowicz

Trans-Atlantyk

Wobec takiej Grzecznoci, a we wszystkim Roztropnoci, Honorowoci jakiej, wobec widomej nadzwyczajnej czystoci, prawoci wszystkich spraw, zamysw, mnie coraz wikszy wstyd za Kompanw moich i sprawy a sprawinki moje. Ale, nie chcc si jemu z tych kopotw moich wyznawa, to tylko mwi: Najlepiej ja ycz zacnej W. Pana intencji, a niech i z Synem jego za pomylno zamiarw zacnych, szlachetnych wypij. Tomy si stuknli. Ale, gdy ja z Synem si stuknem, tam Gonzalo do mnie przepi i tako Baron, Pyckal, Ciumkaa do mnie przepili. Hoc, hoc, hoc, pijmy, uywajmy! Musiaem tedy do nich przepi; oni do mnie. Dopiro Stary: A to, widz, pij. Owszem, pij. Do pana ty przepijaj. Przepijaj bo po znajomoci. Zamyli si, zaalterowa... a wreszcie mwi, troszki ciszej: Oj, chyba nie pora na zabawy takie... nie pora... Mnie wstyd! Dopiro, nachyliwszy si, jemu do ucha w te sowa po cichu ozwaem si: Na rany Chrystusa, odejd pan lepiej std razem z synem swoim i po przyjani ja tobie to mwi, a bo Pij, ale nie do mnie! Naburmuszy si Stary: A do kogo pij? Powiadam: Oni tam do tego Cudzoziemca, Kompana mego pij, ale on nie do nich, ani do mnie, tylko do Syna twojego. Nasroy si, zdbia: Do Ignasia pije? Jake to? A do Ignasia, do Ignasia i uchod ty z Ignasiem swoim, bo on za Ignasiem si ugania! Uchod, uchod, mwi! A tu Hucz, Doj, Trbi, Haasuj, raz wraz szklanki kufle, kieliszki wychylaj! A hoc, a hoc, a Jasio Magosia Rejwach, huk jak na jarmarku! Sczerwienia stary jak pomidor: Ja ty zmiarkowaem, e co on tu na Syna mi zerka, ale nie wiedziaem z jakiej przyczyny. Uchod, uchod z Synem, bo tylko na miec