Weekend z Ostermanem

download Weekend z Ostermanem

of 129

Transcript of Weekend z Ostermanem

Powie ci ROBERTA LUDLUMA w Wydawnictwie Amber DOKUMENT MATLOCKA DROGA DO OMAHA DZIEDZICTWO SCARLATTICH ILUZJA SKORPIONA KL TWA PROMETEUSZA KRUCJATA BOURNe'A MANUSKRYPT CHANCELLORA MOZAIKA PARSIFALA OPCJA PARYSKA PAKT HOLCROFTA PLAN IKAR PROGRAM HADES PROTOK SIGMY PRZESY KA Z SALONIK PRZYMIERZE KASANDRY SPADKOBIERCY MATARESEA SPISEK AKWITANII STRA NICY APOKALIPSY TESTAMENT MATARESE'A TO SAMO BOURNE'A TRANSAKCJA RHINEMANNA TREVAYNE ULTIMATUM BOURNE'A WEEKEND Z OSTERMANEM ZDRADA TRISTANA ZEW HALIDONU ZLECENIE JANSONA ROBERT LUDLUM WEEKEND Z OSTERMANEM Przek ad ANDRZEJ SZULC AMBER Tytu orygina u THE OSTERMAN WEEKEND Redaktorzy serii MA GORZATA CEBO-FONIOK ZBIGNIEW FONIOK Redakcja stylistyczna KRYSTYNA GRZESIK Redakcja techniczna ANDRZEJ WITKOWSKI Korekta JOLANTA KUCHARSKA MONIKA TUREK Ilustracja na okladce ARCHIWUM WYDAWNICTWA AMBER Opracowanie graficzne ok adki STUDIO GRAFICZNE WYDAWNICTWA AMBER Sk ad WYDAWNICTWO AMBER Wydawnictwo Amber zaprasza na stron Internetu http://www.amber.sm.pl http://www.wydawnictwoamber.pl Copyright 1972 by Robert Ludlum. All rights reserved For the Polish edition Copyright 2004 by Wydawnictwo Amber Sp z o.o. ISBN 83-241-1541-2 Cz 1 Niedzielne popo udnie

Rozdzia

1

Saddle Valley w stanie New Jersey to miasteczko przez du e M. Takie przynajmniej w ra enie odnie li przedsi biorcy budowlani, kt rzy -zaalarmowani g osami podupadaj cej wy szej klasy redniej z Manhattanu - najechali tutejsze lasy w ko cu lat trzydziestych. WITA WAS SADDLE VALLEY RADA MIEJSKA ZA O ONA W 1862 Tak g osi napis umieszczony na podobnej do tarczy bia ej tablicy przy Valley Road. Wita Was" napisane jest mniejszymi literami ni ca a reszta, poniewa tak naprawd Saddle Valley wcale nie wita ch tnie ludzi z zewn trz - zw aszcza niedzielnych kierowc w, kt rzy chcieliby pogapi si na strzyg cych traw mieszka c w miasteczka. W niedzielne popo udnie ulice patroluj na og dwa wozy miejscowej policji. Charakterystyczne jest r wnie , e znak przy Valley Road nie g osi wcale: SADDLE VALLEY, NEW JERSEY, ani nawet: SADDLE VALLEY, N.J., ale po prostu: SADDLE VALLEY. Miasteczko nie uznaje nad sob wy szej w adzy; rz dzi si w asnymi prawami. Odizolowane, bez pieczne, nieskalane brudem tego wiata. Tego niedzielnego popo udnia, w ostatni niedziel lipca, jeden z dw ch woz w miejscowej po licji wydawa si patrolowa okolic z wyj tkow skrupulatno ci . Bia y, pomalowany w niebies asy samoch d kr y po uliczkach miasteczka szybciej ni zwykle. Przejecha z jednego ko ca S ddle Yalley na drugi, zahaczaj c po drodze o dzielnic willow . Objecha 7

ze wszystkich stron rozleg e, urz dzone ze smakiem p hektarowe rezydencje. Ten konkretny w z patrolowy zauwa y o w t konkretn niedziel kilku mieszka c w miasteczka. I o to w a nie chodzi o. Taki by plan. John Tanner sprz ta sw j mieszcz cy dwa samochody gara , nas uchuj c jednym uchem g os w doc ch od strony basenu. Mia na sobie stare wytarte szorty, wczorajsz koszul i za o one na go e nogi tenis wki. Jego dwunastoletni syn Raymond go ci w a nie kilku koleg w i Tanner wyc odzi co jaki czas na podjazd, i rzuca okiem na mieszcz ce si za domem patio, chc c si up wni , e dzieciakom nic si nie sta o. Dok adnie rzecz bior c, wychodzi tam tylko wtedy, kie y poziom krzyk w obni a si do tonu normalnej rozmowy - albo kiedy zapada a cisza. ona Tannera, Alice, zachodzi a do niego z irytuj c regularno ci z mieszcz cej si obok pra , eby powiedzie , co ma wyrzuci w nast pnej kolejno ci. John nienawidzi pozbywa si czegokolwiek i gromadz ca si w rezultacie jego manii sterta bezu ytecznych grat w dzia a a jej na nerwy. Tym razem wskaza a r k zepsuty roztrz sacz naw , kt ry od kilku tygodni sta z ty u gara u. John zauwa y jej gest. -M g bym postawi go na eliwnym postumencie i sprzeda Muzeum Sztuki Nowoczesnej - powied zia . - Pami tka minionych krzywd. Okres przed nastaniem epoki ogrodnik w. Alice Tanner roze mia a si . Jej m po raz kt ry z rz du stwierdzi -tak jak czyni to od w t - e Alice adnie si mieje. Zostawi go przy kraw niku. W poniedzia ek zabieraj mieci powiedzia a, si gaj c r k po roztrz sacz. W porz dku. Sam to zrobi . -Nie, nie zrobisz. Rozmy lisz si w po owie podjazdu. Tanner z apa roztrz sacz i przeni s go nad kosiark firmy Briggs and Stratton, a Alice prz e lizgn a si bokiem obok ma ego triumpha, kt ry uwa a a z dum za symbol swego statusu. Kied ytoczy a roztrz sacz na podjazd, odpad o od niego prawe ko o. Oboje si roze mieli. To przemawia za dobiciem targu z muzeum. Po prostu nie spos b tego wyrzuci . 8

Alice podnios a wzrok i przesta a si mia . W odleg o ci oko o trzydziestu metr w od ich dom eje d a powoli Orchard Drive bia y policyjny samoch d. -Gestapo nie spuszcza dzisiaj po po udniu z oka swoich podopiecznych - powiedzia a.

Co m wisz? - zapyta Tanner, podnosz c k ko i wrzucaj c je do rodka roztrz sacza. Obro cy adu i porz dku nie maj wolnego dnia. Drugi albo trzeci raz przeje d aj obok naszego domu. Tanner rzuci okiem na przeje d aj cy samoch d. Siedz cy za kierownic policjant, Jenkins, od zajemni jego spojrzenie. Nie podni s jednak r ki ani nie skin g ow na powitanie. Tak jak si w og le nie znali. A przecie byli dobrymi znajomymi, prawie przyjaci mi. Mo e pies za g o no szczeka wczorajszej nocy? Opiekunka nic nie m wi a. Za p tora dolara za godzin te bym nic nie m wi . Zajmij si lepiej tym roztrz saczem, kochanie - poprosi a Alice, za pominaj c o wozie patrolowym. - Teraz, kiedy odpad o ko o, to typowa m ska robota. Ja zobacz , co s ycha u dzieci. Tanner powl k roztrz sacz do kraw nika i zmru y oczy, o lepiony odbitym promieniem s o ca. a na zach d Orchard Drive skr ca a w lewo, mijaj c ma y zagajnik, za kt rym w odleg o ci kilk iesi ciu jard w mieszkali najbli si s siedzi Tanner w, Scanlanowie. S o ce odbija o si od wypolerowanej karoserii bia ego samochodu. Sta zaparkowany na pobocz u, nie dalej jak sze dziesi t jard w od Tan-nera. Dwaj policjanci wygl dali przez tyln szyb , wlepiaj c oczy, by tego pewien, dok adnie w ni ego. Przez sekund albo dwie sta bez ruchu, a potem ruszy w stron samochodu. W tej sa mej chwili policjanci odwr cili si i samoch d odjecha . Tanner, zbity z tropu, patrzy przez moment za nimi, a potem wr ci powoli do domu. Samoch d policyjny ruszy ostro w stron Peachtree Lane, a z powrotem zwolni do czterdz iestu kilku kilometr w na godzin . Richard Tremayne siedzia w klimatyzowanym salonie, ogl daj c Met-s w, kt rzy tracili w a nie zdobyt wcze niej sze ciopunktow przewag . Zas ony przy wielkim panoramicznym oknie by y sze oko rozsuni te. 9 Nagle Tremayne wsta z fotela i podszed do okna. Na drodze zn w pojawi si policyjny sam och d. Tyle e tym razem ledwie si toczy . Hej, Ginny! - zawo a do ony. - Pozw l na chwil . - Virginia Tre mayne zbieg a z gracj po trzech prowadz cych do salonu schodkach. O co chodzi? Nie powiesz chyba, e zawo a e mnie, bo twoi Metsi czy Jetsi strzelili gola. Wczoraj, kiedy odwiedzili nas John i Alice... chyba specjalnie nie rozrabiali my? To znaczy, nie zachowywali my si zbyt g o no, praw da? Ur n li cie si obaj w trupa. Ale zachowywali cie si sympatycznie. Dlaczego pytasz? Wiem, e my si zalali. To by ci ki tydzie . Ale nie robili my ad nych g upstw? Oczywi cie, e nie. Adwokaci i dziennikarze to wz r wszelkich cn t. Dlaczego pytasz? Ta cholerna policja pi ty raz przejecha a obok domu. O! - Virginia poczu a nag y ucisk w o dku. - Jeste pewien? W takim s o cu nie spos b pomyli ich samochodu z innym. Tak, chyba nie spos b... Powiedzia e , e to by paskudny tydzie . Czy ten okropny cz owiek m g by pr bowa ...? Och, Jezu, nie. M wi em, eby o tym zapomnia a. To zwyk y krzykacz. Traktuje t spraw zbyt osobi cie. Tremayne wci wygl da przez okno. Policyjny samoch d powoli si oddala . Ale troch ci przestraszy , prawda? Sam si do tego przyzna e . Twierdzi , e ma koneksje. Tremayne odwr ci si powoli i zmierzy uwa nym wzrokiem on . Wszyscy mamy jakie koneksje, prawda? Niekt rzy a w Szwajcarii. Prosz ci , Dick. To absurd. Oczywi cie. Policja odjecha a... najprawdopodobniej nic si nie sta o. Szykuj si pewnie do nast pnej zwy ki cen w pa dzierniku. Spraw dzaj , jakie domy nadaj si na sprzeda . Sukinsyny! Zarabiaj wi cej

-

ni ja w pi lat po uko czeniu Wydzia u Prawa. Za du o wczoraj wypi e i wszystko ci dra ni. Tak mi si przynaj mniej wydaje. Chyba masz racj . Virginia obserwowa a m a. Znowu wygl da przez okno. Pokoj wka chce mie w rod wychodne - powiedzia a. - Zjemy co na mie cie, dobrze? Oczywi cie - odpar , nie odwracaj c si . 10

Ruszy a w stron holu. W po owie drogi obejrza a si i zobaczy a, e si w ni wpatruje. Czo oszone potem. A w pokoju by o ca kiem ch odno. Policyjny samoch d skierowa si na wsch d, w kierunku Route Five, autostrady numer 5, s tanowi cej g wne po czenie Saddle Valley z odleg ym o czterdzie ci kilometr w Manhattanem. rzyma si na poboczu drogi w miejscu, z kt rego rozci ga si widok na zjazd numer 10A. Pol icjant siedz cy obok kierowcy wyj ze schowka lornetk i zacz obserwowa zje d aj ce z aut samochody. Na lornetce widnia znak firmy Zeiss-Ikon. Po kilku minutach dotkn r kawa Jenkinsa. Ten wyjrza przez otwarte okienko, da znak s sia dowi, eby odda mu lornetk , i przystawi j do oczu, ledz c samoch d wskazany przez koleg Zgadza si - powiedzia . Zapali silnik i ruszy na po udnie. Po chwili podni s mikrofon radiotelefonu. Zg asza si w z numer 2 - powiedzia . - Jedziemy na po udnie Regi ster Road. Przed nami zielony ford, limuzyna. Rejestracja nowojorska. W rodku czarnuchy albo Portoryka czycy. S ysz ci , numer 2 - zaskrzypia o w g o niku. - Przep d cie ich, gdzie pieprz ro nie. Nie ma problemu. Roz czam si . Skr ci w lewo i wjecha powoli d ug drog wjazdow na Route Five. Znalaz szy si na autostr , wcisn gaz do dechy i samoch d skoczy do przodu na g adkiej nawierzchni. Po sze dziesi c sekundach na liczniku pokaza y si sto czterdzie ci dwa kilometry. Po czterech minutach samoch d zwolni , wchodz c w d ugi zakr t. Kilkaset metr w dalej sta y n poboczu dwie budki telefoniczne. Od aluminium i szk a odbija y si jaskrawe promienie lipcowego s o ca. Samoch d zatrzyma si . Towarzysz Jenkinsa otworzy drzwi i wysiad . Masz dziesi taka? - zapyta . O Jezu, McDermott! - zawo a , miej c si , Jenkins. - Po pi tnastu latach s u by nie nosisz przy sobie dziesi ciu cent w na telefon. Nie b d taki cwany. Mam dziesi tki, ale na jednej z nich jest g owa Indianina. Masz. - Jenkins wyj z kieszeni monet i wr czy McDermottowi. M g by si zepsu pocisk anty bali styczny, a ty nie zawiadomi by Penta gonu, bo by oby ci al dziesi tki z wizerunkiem Roosevelta. -No nie wiem... 11

McDermott zbli y si do budki, pchn skrzypi ce drzwi, wszed do rodka i wykr ci zero. W y o tak duszno, e musia przytrzymywa nog drzwi. Jad do najbli szego zjazdu - zawo a z samochodu Jenkins. - Zabio r ci , przeje d aj c z powrotem. W porz dku... Centrala? Zamawiam rozmow na koszt rozm wcy ze stanem New Hampshire. Kierunkowy trzysta dwana cie. Numer 65-401. Nazywam si Leather. Nie by o mowy o pomy ce. McDermott zam wi rozmow ze stanem New Hampshire i telefonistka po czy a go zgodnie z jego yczeniem. Nie mog a jednak wiedzie , e po wybraniu tego konkret ego numeru w stanie New Hampshire nie zadzwoni aden telefon, poniewa w pewnej podz iemnej centrali, w miejscu gdzie zbiegaj si tysi ce linii, uaktywni si ma y przeka nik i rzesun a niewielka namagnetyzowana blaszka, dokonuj c zupe nie innego po czenia. Ca a ta sk omplikowana procedura spowodowa a, e w pewnym pomieszczeniu, czterysta dwadzie cia ki lometr w na po udnie od Saddle Valley, rozleg si nie dzwonek, lecz ciche brz czenie tele fonu.

Pomieszczenie znajdowa o si na pierwszym pi trze budynku z czerwonej ceg y, kt ry razem z dziewi cioma innymi tworzy po czony korytarzami kompleks. W odleg o ci pi dziesi ciu metr za o go wysokie na oko o trzy i p metra ogrodzenie z naelektryzowanego drutu, po kt reg o drugiej stronie r s g sty li ciasty las. Kompleks nale a do Centralnej Agencji Wywiadowc zej. Odizolowany, bezpieczny, nieskalany brudem tego wiata. M czyzna siedz cy za biurkiem w gabinecie na pierwszym pi trze rozgni t z ulg papierosa. N iecierpliwie czeka na ten telefon. Zauwa y z satysfakcj , e automatycznie uruchomi o si u z dzenie nagrywaj ce. Podni s s uchawk . M wi Andrews. Tak, zap ac za rozmow . M wi Leather - odezwa si g os biegn cy z New Jersey przez stan New Hampshire. S ysz ci , Leather. Ta ma si kr ci. Potwierdzam obecno wszystkich trzech podejrzanych. Pa stwo Cardone w a nie przyjechali z lotniska Kennedy'ego. Wiemy, e wyl dowali. To po jak choler kazali cie nam na nich czeka ? Route Five to paskudna autostrada. Mogli mie po drodze jaki wy padek. W niedzielne popo udnie? 12

Pora nie gra roli. Chcesz, eby ci poda statystyk wypadk w na tej drodze? Wracaj lepiej do swoich cholernych komputer w... Andrews wzruszy ramionami. Ludzi pracuj cych w terenie wszystko wyprowadza o z r wnowag i. Wszyscy trzej podejrzani s zatem na miejscu. Zgadza si ? Zgadza si . Tannerowie, Tremayne'owie i Cardone'owie. Wszyscy, kt rych kazano nam obserwowa . Wszyscy czekaj . Tannerowie i Tremayne'owie s ju uprzedzeni. U Cardone' w b dziemy za kilka minut. -Co jeszcze? -Na razie nic. Jak si miewa ma onka? Jenkins to prawdziwy szcz ciarz. Jest kawalerem. Lilian wci ogl da okoliczne rezydencje i chce mie tak sam . -Nie przy naszej pensji, McDermott. To samo jej powtarzam. Chce, ebym przeszed na cudzy o d. - Przez u amek sekundy Andrews poczu si ura ony artem McDermotta. S ysza em, e p ac gorzej od nas. -Niemo liwe... Jest ju Jenkins. B d w kontakcie. Joseph Cardone skr ci na p kolisty podjazd i zatrzyma cadillaca tu przed kamiennymi sch odami prowadz cymi ku wielkim d bowym drzwiom. Zgasi silnik i przeci gn si w fotelu, po c ym westchn i obudzi swoich dw ch licz cych sobie sze i siedem lat syn w. Jego dziesi cio a c rka czyta a komiks. W fotelu obok siedzia a jego ona, Betty. Wsz dzie dobrze, ale w domu najlepiej - stwierdzi a, wygl daj c przez okno samochodu. Cardone roze mia si i po o y swoj wielk d o na ramieniu ony. Chyba naprawd tak my lisz. Oczywi cie. Jasne. Powtarzasz to za ka dym razem, kiedy wracamy do domu. Dok adnie te same s owa. Mamy mi y dom. Cardone otworzy drzwiczki samochodu. Hej, ksi niczko... zaopiekuj si m odszymi bra mi i pom matce zabra mniejsze torby. - Wyj kluczyki ze stacyjki, wysiad i ruszy w stro n baga nika. - Gdzie jest Louise? -Nie b dzie jej chyba a do wtorku. Pami taj, e przyjechali my trzy dni wcze niej. Da am jej wolne do naszego spodziewanego powrotu. 13 Cardone skrzywi si . My l, e obowi zki kucharki przejmie ona, nie by a zbyt przyjemna.

Zjemy co na mie cie. B dziemy musieli, przynajmniej dzisiaj. Za d ugo by trwa o rozmraanie produkt w - odpar a Betty Cardone, wchodz c po kamiennych schodkach i wyci gaj c z torebki klucze do drzwi wej ciowych. Joe pu ci mimo uszu jej s owa. Lubi dobrze zje , ale niestety nie smakowa y mu posi ki prz zone przez w asn on . Trudno by o si zreszt spodziewa po panience z dobrego domu, e b d owa jak w oskie gospodynie z Filadelfii. Godzin p niej klimatyzatory usun y zaduch z niewietrzonego od dw ch tygodni domu i mo na by o nareszcie swobodnie odetchn . Cardone przywi zywa wielkie znaczenie do takich rzecz y. By by ym sportowcem i cz owiekiem sukcesu - zar wno towarzyskiego, jak i finansowego . Wyszed na werand i spojrza na du wierzb rosn c po rodku otoczonego p kolistym podjaz wnika. Ogr d utrzymany by w doskona ym stanie. Nic dziwnego, wzi wszy pod uwag pieni dze, jakie p aci ogrodnikom. Pieni dze nie stanowi y ju dla niego problemu. Nagle pojawi si ponownie. Samoch d policyjny. Widzia go po raz trzeci, odk d zjecha z au tostrady. Hej, wy tam! Zaczekajcie! Dwaj siedz cy w samochodzie policjanci wymienili mi dzy sob kr tkie spojrzenia, zastana wiaj c si , czy zosta , czy odjecha . Ale Cardone dobieg ju do kraw nika. -Hej! Samoch d zatrzyma si . S ucham, panie Cardone? Dlaczego kr ycie po okolicy? Wydarzy o si co z ego? Nic szczeg lnego, panie Cardone. Jest czas wakacji. Sprawdzamy po prostu, na podstawie naszych danych, kiedy wracaj poszczeg lni mieszka cy. Mia pan wr ci do domu dzisiaj po po udniu, wi c chcieli my si po prostu upewni , czy ju pan jest. Mo emy skre li pana z na szej listy. Joe zmierzy uwa nym wzrokiem policjanta. Wiedzia , e k amie, a policjant wiedzia , e on wi . Bardzo si staracie. Robimy, co mo emy. Jestem o tym przekonany. Do widzenia panu. 14

Joe popatrzy za odje d aj cym samochodem. Mia zamiar zjawi si w kancelarii dopiero w po o tygodnia, ale teraz zmieni zdanie. Pojedzie do Nowego Jorku ju jutro. W niedzielne popo udnie mi dzy godzin pi t a sz st Tanner zwyk zamyka si w swoim wy o o w boazeri gabinecie, w cza trzy stoj ce tam telewizory i ogl da jednocze nie trzy telewi programy. Alice wiedzia a, e dla jej m a to twardy obowi zek. B d c dyrektorem program w informacyjnyc Standard Mutual, musia wiedzie , co w trawie piszczy. Mimo to nie ukrywa a, e siedz cy samotnie w zaciemnionym pokoju i wpatruj cy si jednocze nie w trzy telewizyjne ekrany facet sprawia do niesamowite wra enie i stale si z niego w zwi zku z tym na miewa a. Wcze niej tego samego dnia Tanner przypomnia onie, e w przysz niedziel nie b dzie m g telewizorami, w przysz niedziel bowiem mieli przyjecha do nich Bernie i Leila, a ni c nie mog o zak ci weekendu z Ostermanem. Siedzia wi c w zaciemnionym pokoju, wiedz c dosk nale, co zobaczy. Ka dy dyrektor programu informacyjnego dowolnej sieci telewizyjnej ma sw j ulubiony program, taki, kt remu po wi ca najwi cej uwagi. Dla Tannera by to program Woodwarda, p god zinny, emitowany w niedzielne popo udnie show, podczas kt rego najlepszy w swoim fac hu publicysta przeprowadza wywiad z jedn osob , na og kim kontrowersyjnym, kto znalaz s i w ostatnim tygodniu na czo wkach gazet. Dzisiejszy rozm wca Woodwarda, podsekretarz Ralph Ashton z Departamentu Stanu, wys t powa niejako w zast pstwie. Sam sekretarz okaza si nagle nieosi galny, na er rzucono wi Ashtona. By a to ze strony Departamentu Stanu gigantyczna wpadka. Ashton to t py, pozbawiony polotu by y biznesmen, kt rego g wny atut stanowi a umiej tno robienia pieni dzy. Samo uzn i taki facet mo e reprezentowa rz d, by o z czyjej strony powa nym b dem. Chyba e kto pecjalnie.

Woodward nie powinien zostawi na nim suchej nitki. Przys uchuj c si wykr tnym, pustym odpowiedziom Ashtona, Tanner zda sobie spraw , e za par hwil zacznie telefonowa do siebie w Waszyngtonie wielu ludzi. Grzeczny ton Woodwa rda nie by w stanie ukry rosn cej niech ci, jak budzi w nim podsekretarz. Ura ony zosta o honor dziennikarza; wkr tce ton Woodwarda stanie si lodowaty i Ashton 15

po o y g ow pod top r. Kat b dzie uprzedzaj co grzeczny, to pewne, ale nic nie odwlecze egze ucji. Takie w a nie rzeczy Tanner ogl da z zak opotaniem. W czy foni drugiego telewizora. Moderator przedstawia akurat pom-patycznym nosowym ton em ekspert w, kt rzy mieli zadawa pytania przedstawicielowi Ghany w ONZ. Czarny dyplo mata wygl da , jakby w a nie prowadzono go na gilotyn , a eksperci co do jednego podobni b yli kubek w kubek do madame Defarges. Do bardzo bia ej i dobrze op acanej madame Def arges. Program nie umywa si do Woodwarda. Program na trzecim kanale by lepszy, ale nie do tego stopnia, eby stanowi konkurenc j dla pierwszego. Tanner uzna , e zobaczy ju dosy . Za wcze nie by o, eby si martwi - pu ci sobie ta m z utro rano. Zegar wskazywa dopiero dwadzie cia po pi tej i basen wci jeszcze sk pany by w u. S ysza krzyki swojej c rki, kt ra wr ci a w a nie z klubu, i g osy niech tnie egnaj cych dem jego koleg w. Rodzina by a w komplecie. Ca a tr jka siedzia a najprawdopodobniej na dw orze, czekaj c, a on sko czy ogl da telewizj i rozpali ogie , w kt rym upiek si steki. Tym razem ich zaskoczy. Wy czy telewizory i od o y na biurko o wek i blok do pisania. Nadszed czas na drinka. Otworzy drzwi i przeszed do salonu. Przez okno zobaczy Alice, bawi c si z dzie mi na skr ju trampoliny w r b to, co przewodnik". Wszyscy si mieli i byli wyj tkowo odpr eni. Alice zas u y a sobie na to. Chryste! Naprawd sobie na to zas u y a. Obserwowa przez d u sz chwil swoj on . Skoczy a, obci gaj c palce n g, do wody i szybko by sprawdzi , czy o mioletnia Janet poradzi a sobie ze skokiem. Zadziwiaj ce! Po wszystkich tych latach kocha on bardziej ni kiedykolwiek. Przypomnia sobie policyjny samoch d, a potem odsun od siebie irracjonaln obaw . Policjan ci szukali po prostu jakiego odosobnionego miejsca, eby odpocz albo pos ucha spokojnie meczu. S ysza , e robi takie rzeczy w Nowym Jorku. Wi c dlaczego nie w Saddle Valley? W Saddle Valley by o znacznie bezpieczniej ni w Nowym Jorku. Saddle Valley by o chyba najbezpieczniejszym miejscem na ziemi. Tak w ka dym razie w ydawa o si tego niedzielnego popo udnia Johnowi Tan-nerowi. 16

Richard Tremayne wy czy telewizor dziesi sekund po tym, jak John Tanner zgasi trzy swoj e. Metsi mimo wszystko wygrali. N kaj cy go b l g owy ust pi i razem z nim zdenerwowanie. Ginny mia a racj , pomy la . By p przewra liwiony. Nie ma powodu niepokoi rodziny. o dek ju go nie bola . Lekki posi ek pos i go na nogi. Mo e zadzwoni do Johnny'ego i A lice i pojad razem z Ginny pop ywa w bas enie Tanner w. Ginny wci dopomina a si o w asny. Publiczn tajemnic by o, e maj doch d kilkakrotnie wy ner w. Ale Tremayne dobrze wiedzia , dlaczego nie chce ulec onie. Basen to by aby po prostu przesada. Za du o na faceta, kt ry ma tylko czterdzie ci czter y lata. Wystarczy o, e przenie li si do Saddle Valley, kiedy mia zaledwie trzydzie ci osi em. Dom za siedemdziesi t cztery tysi ce w wieku trzydziestu o miu lat. Z pi dziesi cioma t ysi cami rocznego dochodu. Z basenem zaczeka do swoich czterdziestych pi tych urodzi n. Wtedy nie powinno to nikogo razi . Oczywi cie ludzie - jego klienci - nie pami tali o tym, e uko czy Wydzia Prawa w Yale, mi eszcz c si w pi ciu procentach najlepszych absolwent w roku, e potem by aplikantem i e pr ez trzy lata pracowa na najni szych stanowiskach w swojej obecnej firmie. Dopiero p n iej zacz y do niego p yn prawdziwe pieni dze, i to szerokim strumieniem. Tremayne wyszed na patio. Ginny, razem z ich trzynastoletni c rk Peg, przycina a r e obok bia ej altanki. Na ca ym licz cym prawie dwa tysi ce metr w kwadratowych terenie za domem rozci ga si wspania y, zadbany ogr d. Wsz dzie ros y kwiaty. Ogr d by dla Ginny rozrywk , i powo aniem - zaraz po seksie, kt ry stanowi jej pasj . Tak naprawd nic nie zast pi seksu

, pomy la , miej c si w duchu. Hej! Id wam pom c! - krzykn , podchodz c do c rki i ony. Poczu e si lepiej - stwierdzi a, u miechaj c si , Virginia. Popatrz na te r e, tato! Czy nie s przepi kne? - zapyta a Peg, wy ci gaj c ku niemu bukiet czerwonych i tych kwiat w. S urocze, m j skarbie. -Nie m wi am ci, Dick? W przysz ym tygodniu przylatuj Bernie i Le-ila. B d tutaj w pi tek. Wiem od Johnny'ego. Czeka nas kolejny weekend z Ostermanem. Musz szybko wr ci do formy. Wydawa o mi si , e ostro nad tym pracowa e zesz ej nocy. Tremayne roze mia si . Nigdy nie przeprasza za to, e si upi , zdarza o si to niezbyt cz sto i nigdy nie by szczeg lnie k opotliwy. A poza tym zesz ej nocy napraw d tego potrzebowa . Mia za sob paskudny tydzie . 17

Ca a tr jka ruszy a z powrotem w stron patio. Virginia wzi a pod r k m a. Peggy u miechn a ennie. Robi si ca kiem wysoka, pomy la jej ojciec. Zadzwoni stoj cy na patio telefon. Ja odbior ! - zawo a a Peg, skacz c do przodu. Oczywi cie - odpar ojciec, udaj c rozdra nienie. - Do nas nigdy nikt nie dzwoni. Musimy jej po prostu kupi w asny telefon - odpar a Virginia Tremayne, szczypi c artobliwie m a w rami . Wyl duj przez was na zasi ku. To do ciebie, mamo. Pani Cardone - powiedzia a Peggy i zas oni a d oni mikrofon. - Prosz , nie rozmawiaj zbyt d ugo. Carol Brown obie ca a, e zadzwoni do mnie, gdy tylko wr ci do domu. Wiesz, m wi am ci. Chodzi o tego ch opaka Choate' w. Virginia Tremayne u miechn a si ze zrozumieniem. Wymieni y z c rk konspiracyjne spojrzenia . Carol nie ucieknie ze swoim ukochanym, wpierw ci o tym nie m wi c. Nie wiem zreszt , czy starczy jej kieszonkowego. Och, mamo! Richard przygl da si im z rozbawieniem. Widok ony i c rki sprawia mu jednocze nie rado awa otuchy. Virginia umia a post powa z dzie mi. Nikt nie m g temu zaprzeczy . Wiedzia , zy krytykuj Ginny, m wi c, e ubiera si troch zbyt... ekstrawagancko. S ysza to s owo, oz j ce jeszcze co innego. Ale dzieci by y wszystkie w Ginny zakochane. W tych czasach t o bardzo wa ne. Mo e jego ona wiedzia a co , o czym nie mia y poj cia inne kobiety. Sprawy uk ada y si pomy lnie. Nawet ta, od kt rej zale a o ich pe ne bezpiecze stwo -je li m ierzy Berniemu Ostermanowi. ycie by o pi kne. Je eli Ginny i Betty sko cz kiedykolwiek t rozmow , podejdzie do telefonu, eby zamieni pa s w z Joem. A potem zadzwoni do Johna i Alice, kiedy Tanner przestanie ogl da swoje pr ogramy. Mo e wybior si ca sz stk na kolacj do klubu. Pomy la o policyjnym samochodzie, ale ju po chwili odsun od siebie wszelkie obawy. By z denerwowany, przewra liwiony i skacowany. Sp jrzmy prawdzie w oczy, pomy la . Jest niedz ielne popo udnie, a rada miejska zaleci a, eby w niedzielne popo udnia policja skrupula tnie patrolowa a dzielnic willow . Zabawne. Nie s dzi , e Cardone'owie wr c tak wcze nie. Na pewno Joe dosta wezwanie z biura eby stawi si do roboty ju w poniedzia18

ek. W tych dniach ceny na gie dzie skaka y jak oszala e. Zw aszcza na rynku towarowym, w kt rym specjalizowa si Cardone. Betty kiwn a twierdz co g ow w odpowiedzi na pytanie zadane jej przez rozmawiaj cego prze z telefon m a. Problem kolacji wydawa si rozwi zany. Kuchnia w klubie by a ca kiem niez a, imo e nie mieli tam poj cia, jak si robi dobre spaghetti. Joe ci gle powtarza kierownik owi, e powinni u ywa oryginalnego genue skiego salami, a nie tego produkowanego przez firm Hebrew National, ale kucharz zawar ju wcze niej umow z ydowskim dostawc , wi c c m sytuacji pocz skromny cz onek klubu? Nawet taki cz onek jak Joe, kt ry by prawdopodobnie najbogatszy z nich wszystkich. Nie nale a o jednak zapomina , e by W ochem - nie katoliki

em co prawda, lecz mimo to W ochem - a up yn o dopiero dziesi lat, odk d do Saddle Valley Country Club przyj to pierwszego makaroniarza. Kt rego dnia zaczn przyjmowa i yd w - trze a b dzie to jako uczci . To w a nie ta cicha, nigdy niewypowiedziana na g os nietolerancja sprawia a, e Cardone'om , Tannerom i Tremayne'om specjalnie zale a o, eby pokaza si w klubie razem z Berniem i Leil Ostermanami za ka dym razem, kiedy ci ostatni przyje d ali na wsch d. Jedn rzecz mo na by o o ca ej sz stce powiedzie na pewno: nie byli bigotami. To dziwne, pomy la Cardone, odk adaj c s uchawk telefonu i ruszaj c w stron ma ej, przyleg do domu salki gimnastycznej, dziwne, e poznali si wszyscy przez Tanner w. To w a nie Joh n i Alice Tannero-wie przyja nili si z Ostermanami w Los Angeles w czasach, kiedy J ohn rozpoczyna swoj karier . A teraz... Joe zastanawia si , czy John i Alice zdaj sobie s praw z powi za , jakie cz z nim i Dickiem Tremayne'em Berniego Ostermana. By y to powi za , o kt rych nie m wi o si przy obcych. Stopniowo uzyskali dzi ki nim rodzaj niezale no ci, kt rej szuka ka dy cz owiek i o kt r mod si ka dy zatroskany obywatel. Zdawali sobie oczywi cie spraw z ryzyka i zagro e , ale jemu i Betty to odpowiada o. Odpowiada o r wnie Tremayne'om i Ostermanom. Przedyskutowali t o mi dzy sob , przeanalizowali, dok adnie przemy leli i podj li wsp lnie decyzj . By mo e odpowiada oby to r wnie Tannerom. Ale Joe, Dick i Bernie uzgodnili, e pierwszy sy gna powinien wyj od samego Johna. To by o konieczne. Do ju skierowali pod jego adresem luzji, kt re pozostawi bez odpowiedzi. 19

Joe zamkn za sob ci kie, wy cie ane skajem drzwi do si owni, przekr ci kurki z par i roze a o y spodnie od dresu i zdj z chromowanego wieszaka bluz . U miechn si , rzucaj c okiem te na flaneli inicja y. Tylko panienka z dobrego domu mog a wyszy monogram na bluzie od dresu. J.A.C. Joseph Ambruzzio Cardone. Giuseppe Ambruzzio Cardione. Drugi z o miorga dzieci Angeli i Umber-ta Cardione, z amieszka ych niegdy na Sycylii, potem w po udniowej Filadelfii. Pod koniec ycia obywat eli USA. Ameryka skie flagi po r d niezliczonych landrynkowych obrazk w "Naj wi tszej Panien ki trzymaj cej w ramionach pulchnego jak anio ek, niebieskookiego Jezusa o karminowy ch ustach. Giuseppe Ambruzzio Cardione wyr s na wysokiego, niezwykle silnego m odzie ca i najlepsz ego sportowca w swoim liceum. By gospodarzem klasy i dwa razy wybrano go do miejs kiej rady samorz d w szkolnych. Z wielu oferowanych stypendi w przyj to najbardziej presti owe, Uniwersytetu Princeton , z kt rego mia tak e najbli ej do rodzinnej Filadelfii. Jako obro cy uniwersyteckiej dru y ny uda o mu si dokona rzeczy, o kt rej nie nili nawet ojcowie jego Alma Mater. Wybrany do reprezentacji Ali-American, zosta pierwszym od wielu lat pi karzem z Princeton, kt ry dost pi tego zaszczytu. Kilku wdzi cznych absolwent w wprowadzi o go w tajniki Wall Street. Skr ci nazwisko do Ca rdone, prawie nie wymawiaj c ostatniej samog oski. Uwa a , e brzmi odpowiednio godnie - n iczym Cardozo. Nikogo oczywi cie nie oszuka , ale wkr tce przesta o go to obchodzi . Rynek by ch onny - do tego stopnia, e w ko cu wszyscy zacz li kupowa papiery warto ciowe. Z poc ku by po prostu zaufanym cz owiekiem dobrych klient w. W oski ch opak, kt remu si uda o, fa , kt ry potrafi rozmawia z maj cymi do wydania grub fors nowobogackimi; rozmawia w spos kt ry wci obawiaj cy si wi kszych inwestycji nowobogaccy byli po prostu w stanie zrozumie No i sta o si to, co atwo mo na by o przewidzie . W osi to bardzo delikatni ludzie. Wol za atwia interesy z krajanami. Kilku przedsi biorc w budowlanych, kt rzy zbili fortun , pracuj c na rzecz rozbudowuj cego si przemys u - Castel one, Latrona, Batella -nawi za o bli sze kontakty z Josephem Cardone. Nazywali go Joe Cardone - tylko trzy sylaby. A Joe m wi im, jak w legalny spos b unika podatk w, jakie t ransakcje przynios im du y zysk i jakie papiery warto ciowe kupowa . 20

Zacz y p yn pieni dze. Dzi ki przyjacio om Joego doch d domu maklerskiego prawie si podwoi iowana przy nowojorskiej gie dzie firma Worthington & Bennett rych o przekszta ci a si w Worthington, Bennett & Cardone. A st d ju tylko by ma y krok do Bennett-Cardone Ltd. Cardone mia powody, eby by wdzi cznym krajanom. Ale te same powody sprawia y, e dr a , ki

zbyt cz sto pojawia si w pobli u jego domu policyjny patrol. Poniewa kilku jego compar es mia o kontakty - a mo e nawet wi cej ni kontakty - z podziemiem. Sko czy podnosi ci ary i usiad w maszynie do wios owania. Pot la si z niego teraz strumi ami i poczu si lepiej. Poczucie zagro enia, jakie wywo a w nim widok policji, zacz o mija W ko cu dziewi dziesi t dziewi procent mieszka c w Saddle Valley wraca z wakacji w niedzi Czy kto kiedy s ysza , eby jaka rodzina przyjecha a z powrotem w rod ? Nawet je eli zapi w ten spos b, to sumienny oficer dy urny musia stwierdzi , e zasz a pomy ka, i zmieni dat niedziel . Nikt nie wraca w rod . roda to dzie roboczy. A poza tym kt potraktowa by powa nie podejrzenie, e Joseph Cardone ma co wsp lnego z Cosa Nostra? By ywym dowodem na to, e ci ka praca pop aca. Wcieleniem ameryka skiego sukcesu. Cz onkiem dru yny AU- American. Zdj dres i przeszed do a ni, w kt rej unosi a si teraz g sta para. Usiad na awce i zac ha . Gor ca para oczyszcza a go. Po prawie dw ch tygodniach francusko-kanadyjskiej kuchn i jego cia o wymaga o oczyszczenia. Siedz c w a ni, g o no si roze mia . Dobrze by o znale si z powrotem w domu; jego ona m Tremayne'a dowiedzia si , e w pi tek rano przylatuj Ostennanowie. Mi o b dzie zobaczy si z Berniem i Leil . Od ostatniego spotkania up yn y cztery miesi ce. Ale przez ca y czas b yli w kontakcie. Trzysta osiemdziesi t kilometr w na po udnie od Saddle Valley - w mie cie, w kt rym znajdu j si najwa niejsze instytucje Ameryki - le y dzielnica, znana pod nazw Georgetown. W Geor getown ludzie zmieniaj krok codziennie o wp do sz stej wieczorem. Zanim wybije ta god zina, st paj z dostoje stwem, spokojem, prawie delikatno ci . Potem ich krok staje si szyb szy i bardziej nerwowy - nie od razu jednak, lecz stopniowo. Mieszka cy - w wi kszo ci ludzie, kt rzy posiadaj pieni dze i w adz , kt rzy umi owali i jedno, i drugie -wyruszaj z u, eby popisa si swoimi wp ywami. 21 O wp do sz stej zaczyna si wielka gra. O wp do sz stej w Georgetown zaczynaj si podchody. Kto jest gdzie? I dlaczego tam, a nie gdzie indziej? Tak jest zawsze, z wyj tkiem niedzielnego popo udnia. Wielcy tego wiata przygl daj si wte dy temu, co uda o im si stworzy przez ubieg y tydzie . Odpoczywaj i zbieraj si y na nast ze dni strategii. O tej porze w oknach pali si wiat o. Ta pora powinna sta si por odpoczynku - i rzeczywi ie ludzie odpoczywaj . Chocia , znowu, nie wszyscy. Nie odpoczywa na przyk ad Alexander Danforth, asystent prezydenta Stan w Zjednoczony ch. Asystent bez teki i bez sprecyzowanego zakresu obowi zk w. Danforth jest cznikiem mi dzy dwoma tajnymi o rodkami czno ci, z kt rych jeden mie ci si iemiach Bia ego Domu, a drugi w kompleksie gmach w Centralnej Agencji Wywiadowczej w McLean, w stanie Wirginia. Jest prawdziw szar eminencj - chocia rzadko pokazuje si pu blicznie, podejmowane przez niego decyzje nale do najwa niejszych w Waszyngtonie. Ni ezale nie, jakie kto zajmuje stanowisko, wszyscy zwracaj uwag na jego cichy g os. Tak jest od lat. Tego konkretnego niedzielnego popo udnia Danforth siedzia w cieniu drzewa na niewie lkim patio za swoim domem, ogl daj c telewizj razem z zast pc szefa administracyjnego CI A, George'em Groverem. Dwaj panowie doszli w a nie do tego samego wniosku, co oddalo ny od nich o trzysta osiemdziesi t kilometr w na p noc John Tanner: jutro rano Charles Woodward b dzie na ustach wszystkich. W Departamencie Stanu zu yj chyba miesi czny przydzia papieru toaletowego - stwierdzi Danforth. Powinni. Kto w og le pozwoli wyst pi Ashtonowi? Jest nie tylko g upi, ale wygl da na g upca. Oble nego g upca. To John Tanner jest sze fem tego programu, prawda? Zgadza si . Sprytny sukinsyn. Dobrze by oby wiedzie , e na pewno jest po na szej stronie - powiedzia Grover. Fassett zapewni nas, e jest. - Dwaj m czy ni wymienili spojrze nia. - Widzia e jego dossier. Nie jeste tego samego zdania? Tak. Tak, jestem. Fassett ma racj .

Jak zwykle. Na wyk adanym kafelkami stole sta y przed Danforthem dwa telefony. Czarny by pod czony d o zamontowanej na podw rku wtyczki, czerwony za do czerwonego kabla, kt ry bieg do wn tr za domu. Czerwony 22

telefon cicho zabrz cza - by to jedyny d wi k, jaki wydawa . Danforth podni s s uchawk . Tak... tak, Andrews. Dobrze... Znakomicie. Zadzwo do Fassetta i powiedz mu, eby si do mnie zg osi . Czy w Los Angeles sprawdzili Osterman w? Nic si nie zmieni o? Wspaniale. Wszystko idzie zgodnie z planem. Bernard Osterman, absolwent nowojorskiego Community College, rocznik 1946, wyci gn z maszyny kartk i rzuci na ni okiem. Po chwili wsun j pod pozosta e i wsta . Obszed prz naj cy kszta tem nerk basen i poda maszynopis swojej onie, Leili, kt ra siedzia a naga na e aku. Osterman by r wnie ca kiem nagi. Rozebrana kobieta nie wygl da szczeg lnie atrakcyjnie w promieniach s o ca. A ty pewnie uwa asz si za portret w be u...? Daj. - Wzi a od niego plik kartek i si gn a po swoje du e ciemne okulary. - Czy to ju koniec? Bernie kiwn g ow . Kiedy wracaj dzieci? - zapyta . Maj zadzwoni z pla y, zanim wyrusz z powrotem. Powiedzia am Marie, eby o tym nie zapomnia a. Nie chcia abym, eby Merwyn ogl da w swoim wieku wyleguj ce si na s o cu nagie kobiety. W tym mie cie ludzie i tak maj na tym punkcie fio a. Trafi a w dziesi tk . Przeczytaj. Bernie skoczy do basenu. P ywa szybko w t i z powrotem przez trzy minuty, a zabrak o mu tchu. By dobrym p ywakiem. W wojsku zosta instruktorem p ywackim w Fort Dix. Szybki ydek ", m wili o nim na wojskowej p ywalni. Ale nigdy prosto w oczy. By szczup y i ylasty. Gd yby w Community College mieli dru yn pi karsk z prawdziwego zdarzenia, on zosta by jej k apitanem. Gra by w obronie. Joe Cardone powiedzia kiedy , e ch tnie widzia by go w swojej prince-to skiej dru ynie. S ysz c to, Bernie wybuchn wtedy miechem. Mimo powierzchownej demokratyzacji, kt rej zako sztowa w wojsku - a by a ona naprawd powierzchowna- Bernardowi Ostermanowi, synowi O sterman w z Tremont Avenue w Bronksie, w Nowym Jorku, nigdy nie przysz o do g owy, by przekracza u wi cone tradycj granice i stara si o przyj cie do Ivy League. Na pewno by so ie poradzi by inteligentny i sprzyja a mu specjalna ustawa o naborze absolwent w z woj ska - ale w og le o tym nie pomy la . Wtedy - w roku 1946 - le by si tam po prostu czu . Teraz czasy si zmieni y. 23

Osterman wyszed po drabince z basenu. Dobrze, e wybieraj si z Leil do Saddle Valley, e wracaj na kilka dni na wschodnie wybrze e. By o co o ywczego w tych kilkudniowych wyjaz dach, podczas kt rych oddychali pe n piersi , za ywaj c wszelkich mo liwych przyjemno ci. Ws cy zawsze twierdzili, e ycie na wschodzie jest nie do zniesienia, gdy cz owiek znajdu je si tam pod ci g presj , o wiele wi ksz ni w Los Angeles - ale to nie by a prawda. Mog lko tak wydawa , poniewa na wschodzie wi cej rzeczy dzia o si w jednym miejscu. To Los Angeles, jego Los Angeles, kt re obejmowa o Burbank, Hollywood i Beverly Hill s, by o miejscem, w kt rym ludzie dostawali prawdziwego hyzia. Ubrani w psychodelicz ne koszule i pomara czowe spodnie m czy ni i kobiety k bili si wok otoczonego palmami supe marketu. Wszystko by o na sprzeda , wszystko mia o swoj cen . By y chwile, kiedy Bemie marzy , eby zobaczy kogo ubranego w garnitur od Brooks Brother s i zapi t pod szyj koszul . Tak naprawd nie mia o to jednak wi kszego znaczenia; nie obch dzi o go przecie , w jakie kostiumy ubiera y si zamieszkuj ce Los Angeles plemiona. Mo e ch odzi o tylko o b l oczu, jaki odczuwa na widok agresywnych pstrokatych barw. A mo e wchodzi w a nie w jeden ze swoich okres w depresji. Mia tego wszystkiego dosy . Nie by o to z jego strony uczciwe. W otoczonym palmami supermarkecie traktowano go z wyj tkow atencj . No i jak? - zapyta , zwracaj c si do ony. Ca kiem nie le. Mo esz nawet mie z tym k opoty.

Jakie? - zapyta Bernie, bior c r cznik z le cego na stole stosu ubra . - Jakie k opoty? Mo e za bardzo si ods aniasz. Chyba naprawd ci dopiekli. Bernie u miechn si , a Leila odwr ci a kartk . B d przez chwil cicho i pozw l mi sko czy . Mo e uda si co z tego uratowa . Bernie Osterman siad na p ciennym krze le, czuj c na ca ym ciele gor ce promienie kaliforni skiego s o ca. Wci si u miecha ; wiedzia , co mia a na my li jego ona, i sprawi o mu to p d ugich latach wypisywania bana w nadal potrafi zagra w otwarte karty - kiedy tylko teg o chcia . I zdarza y si chwile, gdy nie by o dla niego niczego wa niejszego od tego pragnienia. P ragnienia, eby udowodni samemu sobie, e wci jest w stanie naprawd pisa . Pisa rzeczy p bne do tych, kt re wychodzi y spod jego pi ra, kiedy yli w Nowym Jorku. 24

To by y wspania e czasy. Prowokuj ce i ekscytuj ce, czasy, w kt rych ludzie byli zaanga owan i i wiadomi celu. Ale na tym si wtedy ko czy o - na zaanga owaniu i wiadomo ci celu. Kilka pochlebnych recenzji pi ra innych zapale c w. Uznano go w wczas za interesuj cego i spostr zegawczego; kto zauwa y , e ma ci te pi ro. Raz pojawi o si nawet okre lenie nadzwyczajny ". To mu nie wystarczy o. I dlatego razem z Leil weszli do otoczonego palmami supermar ketu i przez nikogo niezmuszani oddali swoje talenty w s u b rozwijaj cego si ywio owo wi telewizji. Ale kt rego dnia... kt rego dnia, pomy la Bernard Osterman, b dzie mia tyle czasu, ile du zapragnie. Usi dzie przy biurku i napisze w ko cu to, co zechce. Wiedzia , e robi c to, pope ni oczywi cie powa ny b d. Ale dobrze by o czasami pomarzy . Bemie? -Tak? Leila owin a si r cznikiem i zmieni a regulacj le aka. Oparcie podnios o si samo. To jest pi kne, kochanie. Naprawd bardzo pi kne. Ale chyba zda jesz sobie spraw , e ci tego nie przyjm . Przyjm . -Nie prze kn tego. Mam ich w dupie. Zap acono nam trzydzie ci tysi cy za godzinny dramat obyczajowy. Nie za dwugodzinne egzorcyzmy, kt re ko cz si w domu pogrzebowym. To nie s adne egzorcyzmy. Tak si sk ada, e ta historia osadzona jest w realiach, a reali w nie da si zmieni . Chcesz si przejecha do barrio i zobaczy , jak yj tam ludzie? -Nie kupi tego. Za daj poprawek. -Nie zmieni ani s owa! A oni wstrzymaj wyp at . S nam jeszcze winni pi tna cie tysi cy. Sukinsyny! Wiesz, e mam racj . Gadanie! Cholerne gadanie! W tym sezonie mieli my p j na ca o ! Mieli my porusza sprawy kontrowersyjne! Oni patrz na cyfry. Facet, kt rego wynosi pod niebiosa The Times", nie sprzedaje dezodorant w w Kansas. Mam ich w dupie. Uspok j si . Pop ywaj jeszcze troch . To du y basen. - Leila Oster man pos a a m owi d ugie spojrzenie. Wiedzia , co ono oznacza, i nie potrafi powstrzyma u miechu. Troch smutnego u miechu. 25 W porz dku, mo esz to poprawi . Leila si gn a po le cy na stoliku o wek i ty blok do pisania. Bernie wsta basenu. Nie s dzisz, e Tanner m g by si do nas przy czy ? Mo e powinie nem z nim porozmawia ? - zapyta . Leila od o y a o wek i spojrza a na m a. Nie wiem. Johnny r ni si od nas... i podszed do

R ni si od Josepha i Betty? Od Dicka i Ginny? Nie widz , czym mia by si r ni . Ja bym z nim uwa a a. To rasowy dziennikarz; wci poluje na temat. Nazywali go s pem, pami tasz? S pem z San Diego. Poza tym to facet z kr gos upem. Wola abym go za bardzo nie naciska , eby si nie sp oszy . My li podobnie jak my. Jak Joe i jak Dick. Lepiej go nie naciska , powtarzam. Nazwij to wrodzon kobiec in tuicj , ale nie naciskaj go... Mo emy si sparzy . Osterman skoczy do basenu i przep yn pod wod ca jego d ugo -dziesi metr w. Leila ma t racj , pomy la . Tanner by bezkompromisowym dziennikarzem, to prawda, ale przecie tak e ro zs dnym i wra liwym cz owiekiem. Nie by g upcem, widzia , do czego to wszystko zmierza. Wid zia to, co by o nieuniknione. Ca a sztuka sprowadza a si do tego, eby prze y . Sprowadza a si do tego, eby robi to, na co ma si ochot . Na przyk ad -je li si potrafi scenariusz egzorcyzm w". Nie martwi c si , jak idzie sprzeda dezodorant w w stanie Kansas. Bernie wynurzy g ow i przytrzyma si , g boko oddychaj c, skraju basenu. A potem odepchn woli pop yn z powrotem w stron ony. Czy zap dzi em ci w lepy zau ek? Nigdy ci si to nie uda - odpar a Leila, notuj c co w tym bloku. By w moim yciu okres, kiedy suma trzydziestu tysi cy dolar w wyda wa a mi si astronomiczna. Weintraubowie z Brooklynu nie byli najpo wa niejszymi klientami Chase Manhattan Bank. - Oddar a kolejn kart k i wsun a j pod butelk pepsi-coli. Nigdy nie mia em takich problem w - odpar Bernie, dotykaj c sto pami dna. - Nikomu tego nie powtarzaj, ale Ostermanowie s w rzeczy wisto ci kuzynami Rothschild w. Wiem. Twoje konie wy cigowe startuj w barwach dyni i fio k w. Hej! - Bernie przytrzyma si skraju basenu. - Nie m wi em ci? zapyta podniecony. - Dzisiaj rano zadzwoni z Palm Springs nasz trener. 26

Ten dwulatek, kt rego kupili my, przebieg sze set metr w w czterdzie ci jeden sekund! Leila Osterman rzuci a ze miechem blok na kolana. Zastaw si , a postaw si . I ty chcesz si zabiera za Dostojewskiego? Wiem, co masz na my li... Mo e kt rego dnia. Jasne. A tymczasem pilnuj Kansas i tych swoich kucyk w. Osterman zachichota i pop yn w stron przeciwnego brzegu. Pomy la znowu o Tannerach. John i Alice Tannerowie. Wymieni ich nazwiska w Szwajcarii. W Zurychu byli zachwyceni. Barnard Osterman podj decyzj . Przekona jako on . Podczas tego weekendu mia zamiar powa nie porozmawia z Johnem Tannerem. Danforth min w ski korytarz swego domu w Georgetown i otworzy frontowe drzwi. Stoj cy w progu Laurence Fassett z Centralnej Agencji Wywiadowczej u miechn si i wyci gn r k . Dzie dobry, panie Danforth. Zadzwoni do mnie Andrews z McLean. Spotkali my si ju kiedy ... jestem pewien, e pan nie pami ta. To dla mnie prawdziwy zaszczyt. Danforth przyjrza si swemu niezwyk emu go ciowi i odwzajemni u miech. Z tego, co wyczyta jego dossier, Fassett mia czterdzie ci siedem lat, ale wygl da o wiele m odziej. Szerok ie ramiona, muskularny kark, kr tko ostrzy one blond w osy i pozbawiona zmarszczek twa rz -wszystko to przypomina o Danforthowi o w asnych zbli aj cych si siedemdziesi tych urodz inach. Oczywi cie, e pami tam. Prosz , niech pan wejdzie. Fassett wszed do rodka i jego wzrok pad na wisz ce na cianie akwarele Degasa. Przyjrza si im uwa niej. Pi kne. Te jestem tego zdania. Zna si pan na malarstwie, panie Fassett? Och, nie. Jestem tylko pe nym entuzjazmu amatorem. Moja ona by a malark . Mn stwo czasu sp dzili my razem w Luwrze. Danforth wiedzia , e nie powinien pyta go o on . By a Niemk i mia a powi zania w Berlinie odnim. Tam te zgin a.

Tak, oczywi cie. Prosz , t dy. Z ty u czeka na nas Grover. Ogl damy na patio program Woodwarda. Dwaj m czy ni wyszli na wy o ony p ytami i ceg taras. George Gro-ver wsta s a. Cze , Lany. Sprawy zaczynaj i do przodu. 27

na ich widok z k

Na to wygl da. Je li o mnie chodzi, powinni my za atwi to jak naj szybciej. Nie s dz , eby komukolwiek z nas zale a o na zw oce - stwierdzi Danforth. - Napije si pan czego ? -Nie, dzi kuj bardzo. Je li to panom nie przeszkadza, chcia bym od razu przyst pi do rzecz y. Trzej m czy ni usiedli wok wy o onego kaflami stolika. Ustalmy zatem, w jakim miejscu stoimy - powiedzia Danforth. Jaki mamy plan dzia ania? Fassett spojrza na niego zdumionym wzrokiem. My la em, e wszystko zosta o z panem uzgodnione? Czyta em oczywi cie raporty. Chc po prostu uzyska informacj z pierwszej r ki. Od cz owieka, kt ry prowadzi operacj . Tak jest. Zako czona zosta a pierwsza faza. Tannerowie, Tremayne'owie i Cardone'owie s w Saddle Valley. W najbli szym czasie nie planuj adnych wakacji ani innych wyjazd w. Potwierdzili to wszyscy nasi informatorzy. W mie cie mamy trzynastu agent w. Te trzy rodziny znajduj si pod sta ym nadzorem... Telefony s na pods uchu. Nie do wykrycia. Nasi ludzie w Los Angeles ustalili, e Ostermanowie wykupili bilety na pi tek na rejs numer 509 i spodziewani s na lotnisku Kennedy'ego o szesnastej pi dziesi t czasu wschodniego. Po przylocie bior na og taks wk i jad bezpo rednio do Saddle Valley. Taks wka b dzie oczywi cie ledzona... Je eli Ostermanowie b d si trzymali swoich starych przyzwyczaje - wtr ci Grover. W przeciwnym przypadku w og le nie znajd si na pok adzie tego samolotu... Jutro wezwiemy Tannera do Waszyngtonu. Niczego w tej chwili nie podejrzewa? - zapyta Danforth. -Niczego, je li nie bra pod uwag policyjnego samochodu, o kt rym mo emy mu przypomnie , je li b dzie si jutro opiera . Jak, pana zdaniem, to przyjmie? - zapyta , pochylaj c si do przodu, Grover. Wed ug mnie b dzie to dla niego prawdziwy szok. Mo e odm wi wsp pracy - stwierdzi Danforth. To ma o prawdopodobne. Je eli w a ciwie wykonam to, co do mnie nale y, nie b dzie mia wyboru. Danforth spojrza na muskularnego, silnego m czyzn , kt ry m wi z tak pewno ci siebie. Zale y panu na tym, eby my zwyci yli w tej grze, prawda? Dzia a pan z wielkim zaanga owaniem. 28 Mam swoje powody - odpar Fassett, odwzajemniaj c spojrzenie Danfortha. - Oni zabili moj on . Dopadli j o drugiej w nocy na Kurfurstendamm, podczas gdy ja by em zatrzymany". Pr bowa a mnie odszuka . Wiedzia pan o tym? Przeczyta em pa skie akta. G boko panu wsp czuj ... Nie chc , eby pan mi wsp czu . Otrzymywane przez nich rozkazy pochodz z Moskwy. Chc ich dosta w swoje r ce. Chc zneutralizowa Omeg . Cz 2 Poniedzia ek, wtorek, roda, czwartek

Rozdzia 2 Poniedzia ek, godzina 10.15

Tanner wyszed z windy i ruszy po g stym, t umi cym kroki dywanie w stron swojego gabinetu . Poprzednie dwadzie cia pi minut sp dzi w sali projekcyjnej, ogl daj c ta m z Woodwardem wierdzi a to, co napisa y gazety: Charles Woodward udowodni , e podsekretarz Ashton jes t politycznym zerem. Wielu ludzi w Waszyngtonie b dzie mia o dzisiaj k opoty, pomy la . Uda nam si show, prawda? - zapyta a jego sekretarka. -Nie do ogl dania, jak powiedzia by m j syn. Nie wydaje mi si , eby my w najbli szym czasie ostali zaproszenie na kolacj w Bia ym Domu. By y jakie telefony? Zewsz d. W wi kszo ci gratulacje. Notatk z nazwiskami zostawi am panu na biurku. To pocieszaj ce. Mo e b d ich jeszcze potrzebowa . Co poza tym? Tak jest, prosz pana. Dwa razy dzwoniono z Federalnej Komisji rodk w Przekazu. Facet o nazwisku Fassett. -Jak? Pan Laurence Fassett. Zawsze za atwiali my z nimi wszystko za po rednictwem Cranstona. Tak te s dzi am, ale powiedzia , e to pilne. Mo e Departament Stanu chce nas wszystkich aresztowa jeszcze przed zachodem s o ca. Nie wydaje mi si . Z takimi rzeczami wol na og poczeka dzie albo dwa; nie mo na ich wtedy oskar y o prze ladowania polityczne. 3 - Weekend z Ostermanem 33

-Nast pnym razem niech go pani lepiej po czy. Dla Komisji Federalnej wszystko jest pi lne. Tanner wszed do gabinetu, usiad za biurkiem i przeczyta notatk . U miechn si ; nawet kon encja by a pod wra eniem. Zabrz cza dzwonek interkomu. Pan Fassett na jedynce, prosz pana. Dzi kuj . - Tanner nacisn odpowiedni przycisk. - Pan Fassett? Prze praszam, e nie by o mnie w biurze, kiedy pan dzwoni . To ja powinienem przeprosi - odezwa si grzeczny g os z drugiej strony linii. - Po prostu mam dzisiaj mn stwo spraw do za atwienia, a pa ska jest najwa niejsza. O co chodzi? Sprawa jest rutynowa, ale bardzo pilna, je li mog si tak wyrazi . Dokumenty, kt re przes a nam pan w maju na temat program w infor macyjnych Standard Mutual, s niekompletne. Co takiego? - John przypomnia sobie, co m wi mu przed kilkoma tygodniami Cranston. Pami ta r wnie , e wed ug Cranstona chodzi o o sprawy drugorz dne. - Czego konkretnie brakuje? Po pierwsze, dw ch pa skich podpis w. Na stronach siedemnastej i osiemnastej. Po drugie, informacji na temat program w o dzia alno ci s u b publicznych, kt re planujecie wyemitowa w okresie sze ciu mie si cy, poczynaj c od stycznia. John Tanner przypomnia sobie teraz dok adnie. To by a wina Cranstona. Strony siedemna stej i osiemnastej nie by o w formularzu przys anym Tannerowi do podpisu z Waszyngto nu - na co zwr ci mu uwag dzia prawny - a decyzje na temat program w mia y zosta podj te iero w przysz ym miesi cu. Cranston nie mia w tej sprawie adnych obiekcji. Je li rzuci pan okiem na te dokumenty, przekona si pan, e to Cran ston zapomnia przys a strony, o kt rych mowa. Co si tyczy progra m w, decyzje zosta y od o one na p niej. Cranston wyrazi na to zgod . Po drugiej stronie linii zapad a na chwil cisza. Kiedy Fassett odezwa si ponownie, je go g os nie by ju tak uprzedzaj co grzeczny jak poprzednio.

Z ca ym szacunkiem dla Cranstona, nie mia prawa podj takiej de cyzji. Przekazuj panu w tej chwili oficjalne stanowisko. To by o stwierdzenie niepodlegaj ce dyskusji. Rozumiem. Prze l to panu poczt kuriersk . Obawiam si , e to nie wystarczy. Musimy pana prosi , eby pofaty gowa si pan do nas osobi cie. Dzisiaj po po udniu. Troch si wam spieszy, nie uwa a pan? 34 -Nie ja ustanawiam przepisy. Ja je tylko egzekwuj . Od dw ch miesi cy Standard Mutual dzia a niezgodnie z regulaminem komisji. Nie mo emy pozwoli , eby ten stan rzeczy trwa d alej. Niezale nie od tego, kto jest za to odpowiedzialny, fakt pozostaje faktem. N aruszacie prawo. Wyja nijmy to ju dzisiaj. W porz dku. Ale ostrzegam pana, e je li ten telefon stanowi pr b szykany ze strony Departamentu Stanu, ka zaj si t spraw naszym adwokatom i nie zawahamy si nazwa rzeczy po imieniu. Nie tylko nie podoba mi si pa ska insynuacja, ale nie wiem, o czym pan m wi. Wydaje mi si , e pan wie. Mam na my li wczorajszy wywiad Wbodwarda. Fassett roze mia si . Ach, s ysza em. Post" zrobi z tego wielk afer ... Ale nie powinien si pan niepokoi . Pr bowa em pana dwukrotnie z apa ju w pi tek. Czy by? -Tak. Prosz chwil zaczeka . - Tanner wcisn przycisk wstrzymuj cy roz mow i po czy si z sekretark . - Norma? Czy ten Fassett pr bowa si ze mn skontaktowa ju w pi tek? Zapad o kr tkie milczenie, podczas kt rego sekretarka Tannera sprawdza a pi tkowe notatki. Mo liwe. Mam tu dwa telefony z Waszyngtonu, numer centrali trzy dzie ci sze , z pro b o kontakt do godziny czwartej. Do wp do sz stej by pan w studiu. Nie zapyta a , kto dzwoni? Oczywi cie, e to zrobi am. W odpowiedzi us ysza am, e sprawa mo e poczeka do poniedzia ku. Dzi kuj . - Tanner odblokowa po czenie z Fassettem. - Zostawi pan numer centrali? Trzydzie ci sze . Z pro b o skontaktowanie si do godziny czwar tejNie poda pan swojego nazwiska ani nazwy instytucji. By pi tek. Chcia em wcze niej wyj . Czy poczu by si pan lepiej, gdybym zostawi pro b o pilny telefon, kt rego nie m g by pan wyko na ? Dobrze, dobrze. A teraz naprawd nie mo na tego za atwi przez pocz t ? Przykro mi, panie Tanner. Naprawd bardzo mi przykro, ale takie otrzyma em polecenie. Standard Mutual nie jest ma lokaln stacj . Te 35

formularze powinny zosta wype nione przed kilkoma tygodniami. A poza tym... - Fasse tt ponownie si roze mia - teraz, kiedy nadepn pan paru ludziom na odcisk, nie chcia bym by w pana sk rze, je li kto w Departamencie Stanu dowie si , e ca a ta wasza cholerna dyre cja program w informacyjnych dzia a na wariackich papierach... To nie jest gro ba. Nie mia bym panu grozi . Obydwaj ponosimy win za to, co si sta o. John Tanner u miechn si . Fassett mia racj . Rzeczywi cie sp nili si z tymi dokumentami. az nie by o sensu nara a si na biurokratyczne represje. Westchn . Z api samolot o pierwszej i b d u was o trzeciej. Gdzie mo na pana znale ? B d u Cranstona. Papiery zostan przygotowane i niech pan nie za pomni przywie informacji na temat tych program w. To ma by tylko

og lny projekt, nie musicie si go potem trzyma . W porz dku. Do zobaczenia. Tanner nacisn inny przycisk i wykr ci sw j numer domowy. Cze , kochanie. B d musia dzi po po udniu pojecha do Waszyngtonu. Jakie problemy? Nie. Sprawa rutynowa, ale bardzo pilna. Tak to okre lono. Federalna Komisja rodk w Przekazu. Postaram si z apa samolot do Newark o si d mej. Chcia em ci po prostu uprzedzi , e troch si dzisiaj sp ni . Dobrze, kochanie. Chcesz, ebym po ciebie wyjecha a? Nie, wezm taks wk . Na pewno? Na pewno. Fakt, e Standard Mutual zap aci za mnie dwadzie cia dolc w, sprawi mi prawdziw przyjemno . Jeste tego wart. Przeczyta am recenzje programu Woodwarda. To wielki sukces. To w a nie wypisa em sobie na marynarce. Tanner - Cz owiek Suk cesu". Chcia abym, eby nim zosta - odpar a cicho Alice. Nawet w artach nie dawa a mu spokoju. Nie mieli, co prawda, problem w finansowych, ale Alice Tanner zawsze uwa a a, e jej m otrzymuje za ma e wynagro dzenie. Stanowi o to jedyny pow d ich powa nych k tni. Nie potrafi jej nigdy wyt umaczy , e daj c wi cej pieni dzy od korporacji takiej jak Standard Mutual, uzale ni by si jeszcze bardziej od anonimowego gi ganta. Do zobaczenia wieczorem, Ali. Pa. Kocham ci . 36

Ulegaj c jakby cichym wym wkom ony, Tanner poleci , eby na lotnisko La Guardia odwi z go z godzin jeden z samochod w firmy. Nikt si nie sprzeciwi . Naprawd by tego ranka cz owieki m sukcesu. W ci gu nast pnych czterdziestu pi ciu minut uda o mu si rozwi za wiele administracyjnych p oblem w. Ostatni spraw urz dow by telefon do dzia u prawnego Standard Mutual. Prosz z panem Harrisonem... To ty, Andy? John Tanner. Troch si spiesz , Andy; zaraz jad na lotnisko. Chcia em si tylko czego dowie dzie . Czy nie zalegamy w Komisji rodk w Przekazu z czym , o czym bym nie wiedzia ? Czy nie mamy z nimi na pie ku? Wiem o informacji na temat program w, ale Cranston powiedzia , e si nie pali... Jasne, zaczekam. -Tanner ciska palcami przew d telefonu, rozmy laj c o Fassetcie. - Tak, Andy, jestem przy telefonie... Strony siedemnasta i osiem nasta. Podpisy... Rozumiem. W porz dku. Dzi ki. Nie, nic si nie sta o. Jeszcze raz dzi kuj . Tanner od o y s uchawk i podni s si powoli z fotela. Harrison dola oliwy do ognia. Ca a wyda a mu si szyt grubymi ni mi prowokacj . Wszystkie kwestionariusze komisji zosta y wype ione; wszystkie opr cz dw ch ostatnich stron czwartej i pi tej kopii. By y to zwyczajne duplikaty, kt re nie mia y dla nikogo znaczenia i kt re mo na by o w ka dej chwili skopiowa . A jednak w dokumencie zabrak o tych dw ch kartek. Dobrze to sobie przypominam - skomentowa przed chwil Harrison. - Wys a em ci na ten temat notatk . Odnios em wra enie, jakby kto ce lowo wyj te dwie strony. Nie potrafi zgadn dlaczego... Nie potrafi tego tak e zgadn Tanner. Rozdzia 3 Poniedzia ek, godzina 15.25 Ku zdumieniu Tannera komisja wys a a po niego na lotnisko limuzyn . Biuro Cranstona mie ci o si na pi tym pi trze gmachu komisji; wcze niej czy p niej go ci ektor program w informacyjnych ka dej wi kszej sieci. Cranston by prawdziwym profesjona list - szanowali go zar wno dziennikarze, jak i zmieniaj ce si administracje - i Tanner

ta

poczu nag y przyp yw niech ci wobec nieznanego mu pana Fassetta, kt ry 37 '

bez adnej enady stwierdzi , e jego kolega nie mia prawa podj takiej decyzji". Nigdy nie s ysza o Laurensie Fassetcie. Pchn drzwi do poczekalni Cranstona. By a pusta. Puste by o te biurko sekretarki - nie l e a y na nim adne przybory do pisania i w og le adne papiery. Jedyne wiat o wydostawa o si d uchylonych drzwi do gabinetu Cranstona. S ysza zza nich cichy szmer klimatyzatora . aluzje w gabinecie by y spuszczone, najprawdopodobniej z powodu ostrego letniego s o ca. Zobaczy odrywaj cy si od przeciwleg ej ciany cie . -Dzie dobry-powiedzia m czyzna, podchodz c do drzwi. By o kilka centymetr w ni szy od Tanne a. M g mie oko o stu siedemdziesi ciu centymetr w, ale by bardzo szeroki w barach. Mia kr ostrzy one blond w osy i szeroko rozstawione pod krzaczastymi jasnobr zowymi brwiami o czy. By prawdopodobnie w wieku Tannera, ale bez w tpienia znajdowa si w lepszej formi e fizycznej. Nawet kiedy sta bez ruchu, wyczuwa o si drzemi c w nim si . Pan Fassett? Zgadza si . Mo e wejdzie pan do rodka? - zapyta Fassett, ale za miast wej samemu do gabinetu, min Tannera i zamkn na klucz drzwi do poczekalni. - Lepiej, eby nam nikt nie przeszkadza . Dlaczego ma nam kto przeszkadza ? - spyta zdumiony Tanner. Laurence Fassett rozejrza si po poczekalni. Tak. Tak. Rozumiem, co ma pan na my li. Ca kiem s usznie. Prosz , niech pan wejdzie. Fassett wszed , ponownie mijaj c Tannera, do gabinetu. aluzje dw ch wychodz cych na ulic o kien by y spuszczone do ko ca, a biurko Cranstona tak samo puste jak biurko jego sek retarki z wyj tkiem dw ch popielniczek i jeszcze jednego przedmiotu, kt rym by le cy po rod u blatu ma y magnetofon firmy Wollensak. Bieg y od niego dwa przewody -jeden w stron fotela Cranstona, drugi w kierunku krzes a stoj cego naprzeciw biurka. Czy to jest magnetofon? - zapyta dyrektor program w informacyj nych, wchodz c za Fassettem do gabinetu. Zgadza si . Zechce pan usi ? John Tanner nie skorzysta z zaproszenia. Kiedy si odezwa , w jego g osie brzmia z trude m skrywany gniew. -Nie, nie usi d . Wszystko to bardzo mi si nie podoba. Pa skie metody s bardzo niejasne, a mo e odwrotnie: a nadto jasne. Je li chce pan cokolwiek nagrywa , wie pan doskonale, e nie powiem ani s owa, dop ki nie znajdzie si tutaj adwokat mojej firmy. 38

Fassett stan za biurkiem Cranstona. Ta sprawa nie ma nic wsp lnego z komisj . Je li pozwoli mi pan wyja ni , zrozumie pan moje metody. -Niech pan lepiej wyja ni je szybko, bo mam zamiar zaraz st d wyj . Zosta em tutaj wezwan y przez Federaln Komisj rodk w Przekazu, aby dostarczy projekt program w na temat s u by licznej, kt ry znajduje si w tej oto teczce, oraz podpisa dwie kopie waszego kwestio nariusza, kt re to wy zapomnieli cie nam wys a . Zapewni mnie pan, e podczas naszego spotk ania b dzie obecny Cranston. Zamiast tego widz opuszczony gabinet, w kt rym najwyra nie j nikt nie urz duje... Co panu powiem: pa skie wyja nienie powinno trzyma si kupy, w prze ciwnym razie w ci gu godziny zg osz si do pana nasi adwokaci. A je li ca a ta historia jes t wymierzon przeciwko Standard Mutual szykan , jutro us yszy o panu ca y kraj. Przykro mi... te sprawy nigdy nie s atwe. - I wcale nie powinny. Niech pan mi da doj do s owa. Cranston jest na wakacjach. U yli my jego nazwiska, poniewa mia pan z nim do czynienia ju poprzed nio. Twierdzi pan, e ok ama mnie z ca premedytacj ? Tak. Istota sprawy le y, panie Tanner, w sformu owaniu, kt rego u y pan przed chwil : Zosta em tutaj wezwany przez Federaln Komisj rodk w Przekazu". Tak, zdaje si , pan powiedzia . Pozwoli pan, e przed stawi panu moj legitymacj . Laurence Fassett si gn do kieszeni na piersi, wyj stamt d niewielk czarn plastikow kos

po o y j na biurku. Tanner otworzy j . Z g rnej legitymacji wynika o, e Laurence C. Fassett jest pracownikiem Centralnej Age ncji Wywiadowczej. Drug legitymacj by a przepustka, uprawniaj ca Fassetta do wst pu o ka dej porze dnia i nocy na teren kompleksu agencji w McLean. O co w tym wszystkim chodzi? Dlaczego zosta em tutaj wezwany? zapyta Tanner, wr czaj c Fassettowi z powrotem jego legitymacje. Po to w a nie umie cili my tutaj magnetofon. Pozwoli pan, e mu co poka . Zanim wyja ni , o co chodzi, musz zada panu kilka pyta . S dwa przyciski, za pomoc kt rych mo na zatrzyma to urz dzenie. Jeden trzymam ja, drugi znajduje si przy panu. Kiedy tylko zadam panu pyta nie, na kt re nie ma pan ochoty odpowiada , naciska pan przycisk STOP 1 ta ma staje. I odwrotnie: je li dojd do wniosku, e zwierza nam si pan ze swoich spraw prywatnych, spraw, kt re nie powinny nas obchodzi , to 39

ja wy czam magnetofon. I w jednym, i w drugim przypadku chodzi wy cznie o pa skie bezpie cze stwo. Fassett uruchomi magnetofon, po czym si gn przez biurko do przycisku le cego przed Tanne rem i zatrzyma go. Widzi pan? Ca kiem proste. Przeprowadza em ju setki takich roz m w. Nie ma si pan czego obawia . Wygl da to na przes uchanie wst pne bez mo liwo ci skontaktowania si z adwokatem i bez oficjalnego wezwania do s du. Po co ta ca a szop ka? Je li wydaje si panu, e zdo a mnie zastraszy , to jest pan niespe na rozumu. Ca a szopka potrzebna jest, eby ustali ponad wszelk w tpliwo , e mamy do czynienia z w a ciw osob . Poza tym ma pan ca kowit racj . Gdybym chcia pana zastraszy , r wnie dobrze m g bym tego pr bowa wobec Edgara Hoovera. A nawet on nie kontroluje program w informacyjnych wielkiej sieci telewizyjnej. Tanner spojrza na stoj cego grzecznie po drugiej stronie biurka agenta CIA. Fassett mia racj . Centralna Agencja Wywiadowcza nie pr bowa aby nigdy tego rodzaju ordynarnyc h sztuczek wobec cz owieka na jego stanowisku. Co pan rozumie, m wi c, e chce ustali , czy jestem w a ciw oso b ? Wie pan przecie , kim jestem. To powinno da panu pewne poj cie o rodzaju informacji, kt re mam panu zamiar przedstawi . Potrzebne s nadzwyczajne rodki ostro no ci... W czasie drugiej wojny wiatowej pewien aktor, dok adnie rzecz bior c brytyjski kapral, udawa marsza ka Montgomery'ego podczas konferencji wysokiego szczebla w Afryce. Na oszustwie nie poznali si nawet niekt rzy szkolni koledzy Montgomery'ego z Sandhurst. Wiedzia pan o tym? Tanner dotkn palcem prze cznika i nacisn kolejno przyciski ON i STOP. Ta ma ruszy a do p du i zatrzyma a si . Poczu , jak wzbiera w nim przemieszana ze strachem ciekawo . Usiad . Zaczynajmy. Niech pan tylko pami ta, e w ka dej chwili mog za trzyma ta m i wyj . Rozumiem. Taki ma pan przywilej... do czasu. Co to ma znaczy ? Nie ycz sobie adnych warunk w. Niech pan mi zaufa. Zrozumie pan - zapewni Fassett. Jego uspokaja j ce spojrzenie odnios o spodziewany skutek. Niech pan zaczyna. Agent CIA wyj kopert w kolorze manili, otworzy j , po czym uruchomi magnetofon. Pa skie pe ne nazwisko brzmi John Raymond Tanner? 40 B d. Z punktu widzenia prawa nazywam si John Tanner. Imi Raymond nadano mi przy chrzcie i nie zosta o zapisane w wiadectwie uro dzenia. Fassett u miechn si .

Bardzo dobrze. Dzi kuj . Obecnie mieszka pan przy Orchard Drive 22, w Saddle Valley, w sta nie New Jersey? -Tak. Urodzi si pan 21 maja 1924 roku w Springfleld, w stanie Illinois, jako syn Lucasa i Margaret Tanner w? -Tak. Kiedy mia pan siedem lat, pa ska rodzina wyjecha a do San Mateo w Kalifornii? -Tak. Z jakiego powodu? Firma mojego ojca przenios a go do p nocnej Kalifornii. By szefem kadr sieci dom w towarowych Bryant Stores. Wychowywa si pan w dostatnich warunkach? W miar . Kszta ci si pan w szko ach publicznych San Mateo? -Niezupe nie. Po uko czeniu drugiej klasy liceum w San Mateo przenios em si przed rozpocz ciem studi w do szko y prywatnej w Winston. Po maturze rozpocz pan studia na Uniwersytecie Stanforda? -Tak. By pan cz onkiem jakich stowarzysze albo klub w? Tak. Stowarzyszenia Alpha Kappa, Klubu Prasowego Trylona i kilku innych, kt rych nie pami tam. Jaki czas by em chyba w k ku fotogra ficznym, lecz niezbyt d ugo. Pracowa em te w gazetce uniwersyteckiej, ale odszed em stamt d. Jakie konkretne powody? Tanner popatrzy uwa nie na agenta CIA. Tak. Nie podoba mi si spos b, w jaki po wybuchu wojny rz d po traktowa ludno pochodzenia japo skiego. Mam na my li obozy pracy. Moja gazeta popiera a je. Nie zmieni em zdania do dzisiaj. Fassett ponownie si u miechn . Przerwa pan studia? Jak wi kszo . Zg osi em si do armii pod koniec drugiego roku. Gdzie przeszed pan szkolenie? 41

na dwa lata

W Fort Benning w Georgii. Dosta em przydzia do piechoty. Trzecia Armia? Czternasta Dywizja? -Tak. Walczy pan w Europie? -Tak. Dos u y si pan stopnia porucznika? -Tak. Sko czy pan szko oficersk w Fort Benning? Nie. Nadano mi stopie we Francji. Widz , e otrzyma pan r wnie kilka odznacze . To nie by y odznaczenia nadawane indywidualnie. Otrzyma je ca y batalion. Przez trzy tygodnie le a pan w szpitalu w St. Lo. Czy w wyniku odniesionych ran? Przez chwil Tanner sprawia wra enie zawstydzonego. Wie pan doskonale, e nie zosta em ranny na polu bitwy. Nie nadano mi odznaki Purple Heart* - powiedzia cicho. Mo e pan to wyja ni ? Wypad em z d ipa na drodze do St. Lo. Zwichni cie stawu biodrowego. Obaj m czy ni u miechn li si . -Zwolniono pana do cywila w lipcu 1945 roku i we wrze niu powr ci pan na Uniwersytet Stanforda. Tak... Uprzedzaj c pa skie nast pne pytanie, panie Fassett, powiem,

e zmieni em kierunek z literatury angielskiej na dziennikarstwo. Uko czy em studia w roku 1947 z tytu em magistra. Laurence Fassett nie odrywa oczu od le cych przed nim papier w. Na trzecim roku o eni si pan z niejak Alice McCall? Tanner nacisn przycisk i wy czy magnetofon. To jest moment, w kt rym powinienem st d wyj . Niech pan si uspokoi, panie Tanner. Chodzi tylko o ustalenie to sa mo ci.. . Nie podzielamy przekonania, e grzechy ojc w przenosz si na c rki. Wystarczy nam proste tak albo nie. Tanner ponownie uruchomi magnetofon. -Tak. Teraz Laurence Fassett wzi do r ki wy cznik i zatrzyma ta m . Tanner spogl da przez chwi tyg e w bezruchu szpule, a potem podni s wzrok, wpatruj c si w agenta CIA. * Dos ownie Purpurowe Serce, ameryka skie odznaczenie nadawane rannym na polu bitwy (przyp. t um.). 42

-Moje nast pne pytania dotycz okoliczno ci, kt re doprowadzi y pana do tego ma e stwa. Domy si , e nie ma pan ochoty odpowiada . Pa skie domys y s ca kowicie s uszne. Prosz mi wierzy , to nic wa nego. Gdyby o wiadczy pan co przeciwnego, ju by mnie tu nie by o. Alice do si wycierpia a. Tanner nie zamierza pozwoli , by ktokol wiek wywleka ponownie na wiat o dzienne tragedi jego ony. Fassett ponownie uruchomi magnetofon. Pan i Alice Mc... Tanner macie dwoje dzieci. Ch opca, Raymonda, teraz w wieku trzynastu lat, i dziewczynk , Janet, lat osiem. M j syn ma dwana cie lat. Pojutrze przypadaj jego trzynaste urodziny. Ale cofnijmy si jeszcze na chwil w przesz o . Pierwsz prac po uko czeniu studi w dosta pan w The Sacramento Daily News". Jako reporter. A tak e goniec, akwizytor reklam i kiedy tylko pozwa la na to czas, krytyk filmowy. Pracowa pan w tej gazecie przez trzy i p roku. Potem otrzyma pan posad w The Los Angeles Times"? -Nie. Sp dzi em w Sacramento" dwa i p roku, a potem przez mniej wi cej rok pracowa em w Sa Francisco Chronicie". Dopiero p niej przenios em si do Timesa". W The Los Angeles Times" zdoby pan sobie opini zdolnego repor tera... Mia em troch szcz cia. Domy lam si , e ma pan na my li moje reporta e z dok w w San Diego. Zgadza si . Otrzyma pan, zdaje si , nominacj do nagrody Pulitzera. Ale nie dosta em jej. Potem awansowano pana na stanowisko redaktora. Zast pcy redaktora. Nic nadzwyczajnego. Pozosta pan jeszcze w Timesie" przez pi lat. Chyba sze . A do stycznia 1958 roku, kiedy rozpocz pan prac w Standard Mutual w Los Angeles. Zgadza si . Pozosta pan w Los Angeles a do marca 1963 roku. Otrzyma pan wtedy przeniesienie do Nowego Jorku. Od tego czasu wielokrotnie pana awansowano. Przenios em si na wsch d jako redaktor wydania wiadomo ci o si d mej. Zarz dza em potem dzia em dokumentacji i dzia em wyda specjal nych. W ko cu doszed em do mego obecnego stanowiska. 43 To znaczy? Dyrektora program w informacyjnych Standard Mutual.

Laurence Fassett od o y na bok papiery i wy czy magnetofon. Od chyli si do ty u i pos a Johnowi Tannerowi szeroki u miech. Nie by o to takie straszne, przyzna pan? -Toju koniec? Nie, nie... ustalili my na razie ponad wszelk w tpliwo pa sk to samo . Zda pan. Pope ni pan wystarczaj co du o drobnych pomy ek, eby zda test. Co takiego? Te pytania - o wiadczy Fassett, dotykaj c papier w - przygotowuje nasz dzia przes ucha . Najpierw w jednej sali zamykaj si jajog owi razem z brodaczami, a potem przepuszczaj wszystko to, co wymy l , przez komputer. Nie powinien pan odpowiedzie na wszystkie pytania prawid owo. Gdyby pan to zrobi , oznacza oby to, e wyku si pan wszyst kiego na pami . Na przyk ad, w The Sacramento Daily News" praco wa pan trzy lata, prawie co do dnia. A nie przez dwa i p ani trzy i p roku. Pa ska rodzina przenios a si do San Mateo, kiedy mia pan osiem lat i dwa miesi ce, a nie siedem. Niech mnie diabli... Szczerze m wi c, zda by pan, nawet gdyby wszystkie odpowiedzi by y prawid owe. Ale mi o jest wiedzie , e nie odbiega pan od normy. W pa skim przypadku musimy to wszystko mie na ta mie... Teraz, oba wiam si , nast pi mniej przyjemna cz naszej rozmowy. Mniej przyjemna w por wnaniu z czym? Po prostu nieprzyjemna. Musz ponownie uruchomi magnetofon. Fassett wcisn przycisk i wzi do r ki kartk . - Johnie Tanner, musz pana uprzedzi , e informacje, kt re stan si przedmiotem naszej roz mowy, stanowi cis tajemnic pa stwow . Przysi gam, e nie dotycz one w najmniejszym stopniu pana i pa skiej rodziny. Ujawnienie tych informacji jakiejkolwiek osobie trzeciej stanowi ci kie naruszenie inte res w rz du Stan w Zjednoczonych. Wobec os b zatrudnionych w s u bie rz dowej, kt re dopuszcz si tego wykroczenia, przewidziane s sank cje karne na mocy ustawy o bezpiecze stwie narodowym, rozdzia osiemnasty, paragraf 793. Czy wszystko to, co dotychczas powiedzia em, jest dla pana ca kowicie jasne? Tak. Ale na razie nie jestem w posiadaniu adnych tajemnic i nie mog odpowiada za ich ujawnienie. Zdaj sobie z tego spraw . Mam zamiar przekaza panu te informacje w trzech etapach. Na etapach pierwszym i drugim mo e pan w ka dej 44

chwili przerwa nasz rozmow i to, czy nie ujawni pan nikomu jej tre ci, zale y wy cznie od pa skiej inteligencji i lojalno ci wobec rz du. W momencie jednak, gdy wyrazi pan zgod na przej cie do trzeciego etapu, kiedy to ujawnione zostan przed panem nazwiska, b dz ie pan podlega tym samym sankcjom karnym co pracownicy rz dowi i je li naruszy pan ta jemnic , mo e pan zosta os dzony i skazany na mocy ustawy o bezpiecze stwie narodowym. Cz y to jest jasne, panie Tanner? Tanner poruszy si niespokojnie. Spojrza na kr c ce si szp ule magnetofonu, a potem na Fassetta. Rozumiem to, ale nie s dzi pan chyba, e si na to zgodz . Nie mia pan adnego prawa wzywa mnie tu pod fa szywym pretekstem, a tym bardziej stawia w sytuacji potencjalnego oskar onego. Nie pyta em, czy pan si godzi, lecz tylko, czy zrozumia pan to, co powiedzia em. A je li to ma by gro ba, mo e pan i do diab a. Wyliczam jedynie warunki, pod kt rymi mog ujawni przed panem pewne informacje. Czy to jest gro ba? Czy nie tego samego wymaga si od pana na co dzie przy podpisywaniu kontrakt w? Mo e pan wyj z tego gabinetu, kiedy tylko pan zechce, chyba e zgodzi si pan us ysze ode mnie nazwiska. Czy to a takie nielogiczne? Tanner przyzna mu w duchu racj . Poza tym musia zaspokoi teraz swoj ciekawo . Powiedzia pan przedtem, e ta sprawa, o cokolwiek w niej chodzi, nie

ma nic wsp lnego z moj rodzin ?Nic wsp lnego z moj on ? Ani ze mn ? Przysi g em to i ma pan to zarejestrowane na ta mie. - Fassett zda sobie spraw , e Tanner doda ostatnie pytanie, eby zatrze wra enie, e chroni przede wszystkim swoj on . -Niech pan m wi dalej. Fassett podni s si z krzes a i podszed do okna. Swoj drog , nie musi pan przez ca y czas siedzie przy biurku. Na sze mikrofony s bardzo czu e. I oczywi cie zminiaturyzowane. Dzi kuj , posiedz . Jak pan sobie yczy. Ju przed kilku laty dosz y nas plotki o monto wanej przez sowiecki NKWD operacji, kt ra, gdyby dosz a do skutku, przynios aby olbrzymie straty naszej gospodarce. Pr bowali my dowie dzie si czego wi cej. Nie uda o si nam. Wszystko, czym dysponowa li my, to by a plotka. Rosjanie strzegli tej tajemnicy lepiej ni danych dotycz cych swojego programu kosmicznego. A potem, w sze dziesi tym sz stym roku, przeszed na Zach d agent wschodnioniemieckiego wywiadu. Przekaza nam pierwsze konkretne informacje. Powiedzia , e 45 wschodnioniemiecki wywiad utrzymywa na Zachodzie kontakty z agentami.. . a raczej z ca ich siatk , kt rej kryptonim brzmia Omega. Kryptonim geograficzny podam panu za c hwil ... albo nie zrobi tego. To nale y do drugiego etapu. Zale y od pana. Omega wysy a a r egularnie do wschodnioniemieckiego wywiadu zapiecz towane koperty. Dw ch uzbrojonych kurier w przewozi o je w najg bszej tajemnicy do Moskwy. Metoda dzia ania siatki jest st ara jak samo szpiegostwo i wyj tkowo skuteczna w czasach wielkich korporacji i kon cern w... Omega sporz dza po prostu ksi g katastraln . Co takiego? Ksi g katastraln . List zawieraj c setki, a by mo e ju tysi ce os b, kt rych ma dotkn nieszcz cie. W tym przypadku nie czarna fe bra, ale szanta . Ludzie umieszczeni na tej li cie zajmuj kluczowe pozy cje w wielu olbrzymich firmach. Wielu z nich dysponuje pot n w adz ekonomiczn . To oni podejmuj decyzj o tym, czy kupowa , czy sprze dawa . Dzia aj c w skoordynowany spos b, czterdzie ci lub pi dziesi t takich os b mo e doprowadzi do gospodarczego chaosu. -Nie rozumiem. Dlaczego mieliby to zrobi ? Pod wp ywem czego? Ju panu powiedzia em. Pod wp ywem szanta u. Ka da z tych os b ma jaki s aby punkt, ka d mo na w zwi zku z tym przycisn do muru. Powod w s tysi ce: dewiacje seksualne i seks pozama e ski, sk adanie fa szywych zezna , manipulacje cenowe i gie dowe, przest pstwa podat kowe. Ksi ga obejmuje wielu ludzi. Ludzi, kt rych reputacja, kariera i szcz cie osobiste mog lec w gruzach. Chyba e ulegn szanta owi. Stawiaj c spraw w ten spos b, przedstawia pan w fatalnym wietle wiat biznesu i nie jestem wcale pewien czy s usznie. Nie jest a tak le, jak pan sugeruje. Nie do tego stopnia, eby mo na by o spowodowa totalny chaos. Czy by? Fundacja Crawforda przeprowadzi a dok adne badania na temat ameryka skich rekin w przemys u dzia aj cych w dwudziestoleciu 1925-1945. Rezultaty s wci utajnione, wier wieku p niej. Z opra cowania wynika, i w ci gu tego okresu trzydzie ci dwa procent wp y w w finansowych zosta o uzyskane w spos b, kt ry mo na zakwestio nowa , b d po prostu sprzeczny z prawem. Trzydzie ci dwa procent! -Nie wierz panu. Gdyby to by a prawda, nale a oby to og osi wszem wobec. Niemo liwe. Po owa s dzi w musia aby pope ni harakiri. S dy nie s ju nieczu e na urok pieni dzy. Dzisiaj wszystko si przenika. Niech pan we mie pierwsz lepsz gazet . Otworzy na stronie, na kt rej mowa o finansach, i przeczyta sobie o kolejnych aferach. Niech pan przyjrzy si 46 zarzutom i kontrzarzutom. To wszystko stanowi y z ota dla Omegi. Spis kandydat w. Nikt nie yje dzisiaj w zamra alniku. Udziela si niezabezpieczonej po yczki, zwi ksza na jaki c

zas mar , dostarcza dziewczynki dobremu klientowi. Omega obserwuje po prostu baczni e w a ciwych ludzi i po kr tkim czasie wiadro wype nia si szambem. To wcale nie jest trud ne. Trzeba by po prostu dok adnym. W wystarczaj cym stopniu, eby zastraszy . Tanner odwr ci si od blondyna, kt ry przemawia z tak precyzj . I tak spokojn pewno ci Wol nie my le , e ma pan racj . Nagle Fassett wr ci do biurka i wy czy magnetofon. Szpule zatrzyma y si . Dlaczego nie? Nie chodzi tylko o ujawnion informacj ... ona sama mo e by wzgl dnie nieszkodliwa... ale o spos b, w jaki si to robi. We my na przyk ad pana. Przypu my, tylko przypu my, e w lokalnej ga zecie Saddle Valley uka e si artyku przypominaj cy pewne fakty: zda rzenia, kt re mia y miejsce przed dwudziestu kilku laty pod Los Angeles. Pa skie dzieci chodz do miejscowej szko y, pa ska ona przyja ni si z s siadami. Jak d ugo, pa skim zdaniem, zagrzaliby cie tam miejsca po czym takim? Tanner zerwa si z krzes a i zmierzy w ciek ym wzrokiem stoj cego za biurkiem m czyzn . Ze rwowania trz s y mu si r ce. To obrzydliwe - powiedzia ledwo s yszalnym g osem. Tak w a nie dzia a Omega, panie Tanner. Niech pan si uspokoi, to by tylko przyk ad. - Fassett w czy magnetofon, a Tanner niech tnie usiad z powrotem na krze le. - Omega istnieje. I w tym miejscu docho dzimy do ostatniej cz ci pierwszego etapu. Kt ra dotyczy czego? Laurence Fassett usiad za biurkiem. Rozkruszy trzymanego w palcach papierosa, a Ta nner si gn do kieszeni i wyj w asn paczk . Wiemy ju , e Omega dzia a wed ug ustalonego z g ry kalendarza. Dzie , kiedy ma doj do chaosu, zosta ju wyznaczony... Nie powiem panu niczego, czego by pan i tak nie wiedzia , przyznaj c, e moja agen cja przeprowadza cz sto wymian personelu z Sowietami. Nic, o czym bym nie wiedzia . Wymieniamy na og dw ch albo trzech Sowiet w za jednego z na szych. O tym r wnie wiem. Przed dwunastu miesi cami dosz o przy granicy z Albani do jednej z takich wymian. Targowali my si przez czterdzie ci pi dni. By em 47

tam w wczas i dlatego w a nie jestem dzisiaj tutaj. Podczas negocjacji skontaktowa o si z nasz ekip kilku pracownik w radzieckiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Najlepie j by oby ich opisa , u ywaj c okre lenia umiarkowani". Podobni do naszych umiarkowanych. Wiem, przeciwko czemu wyst puj nasi umiarkowani. Przeciwko czemu walcz tamci? Przeciwko temu samemu. Tyle e zamiast Pentagonu i nieuchwytnego kompleksu wojskowo-przemys owego maj do czynienia z jastrz biami w prezydium. Z militarystami. Rozumiem. Poinformowano nas, e sowieccy military ci wyznaczyli docelow dat rozpocz cia ostatniej fazy operacji Omega. Tego dnia plan zostanie wcielony w ycie. Agenci skontaktuj si z setkami nieznanych nam kie rownik w ycia gospodarczego Ameryki i zagro im kompromitacj , je li ci nie wykonaj okre lonych polece , w efekcie dojdzie do wielkie go kryzysu finansowego. Niewykluczone, e do prawdziwej katastrofy gospodarczej. Taka jest prawda. Tanner wsta z krzes a, zaci gaj c si papierosem. Przespacerowa si wzd u biurka. - I dowi wszy si tego wszystkiego, mam prawo st d wyj ? Tak jest. Za du o pan sobie pozwala. Na Boga, za du o pan sobie pozwala! Kr ci si ta ma. Niech pan m wi dalej. Doskonale. Przechodzimy zatem do drugiego etapu. Wiemy, e ludzie Omegi obrac j si w tych samych kr gach, co osoby b d ce przedmiotem ich zainteresowania. To oczywiste, w przeciwnym razie nigdy nie dosz o

by do zawarcia znajomo ci i wykrycia s abych punkt w. W zasadzie wie my, gdzie ich szuka . S to osoby infiltruj ce wielkie firmy, w kt rych sami pracuj albo z kt rymi kooperuj , a tak e ciesz ce si przyja ni ludzi na wieczniku... Jak ju wspomnia em, kryptonim Omega oznacza siatk albo grup agent w. Jest r wnie kryptonim geograficzny; oznacza miejsce, do kt rego przychodz informacje, gdzie sprawdza si ich autentyczno i sk d, przy zachowaniu pe nej tajemnicy, wysy a sieje dalej. Nie atwo jest prze t umaczy ten kryptonim, ale najbli sze orygina u wydaje si okre lenie Sk rzana Przepa albo Ko la Sk ra. Ko la Sk ra? - zapyta Tanner, wyjmuj c z ust papierosa. Tak. Niech pan pami ta, e dowiedzieli my si tego przesz o trzy lata temu. Po osiemnastu miesi cach zakrojonego na szerok skal docho dzenia zaw zili my lokalizacj Ko lej Sk ry do jedenastu miejscowo ci rozrzuconych na terenie ca ego kraju. 48

A jedn z nich jest Saddle Valley w stanie New Jersey? Nie wybiegajmy zanadto do przodu. To znaczy, e mam racj ? Umie cili my w tych miejscowo ciach naszych agent w - ci gn dalej Fassett, puszczaj c mimo uszu pytanie Tannera. - Prze wietlili my tysi ce mieszka c w... operacja by a bardzo kosztowna... Im wi cej gromadzili my danych, tym wi cej by o dowod w na to, e Ko la Sk ra to Saddle Valley. Praca by a wyj tkowo mudna. Sprawdzali my znaki wodne na papeterii, analizowali my cz steczki kurzu, kt re w zapiecz towanych kopertach dostarczy nam po swojej ucieczce na Zach d wspo mniany przeze mnie pracownik wschodnioniemieckiego wywiadu, bada li my wielokrotnie tysi ce przedmiot w. Ale im wi cej gromadzili my fakt w, tym w szy stawa si kr g podejrzanych. S dz , e powinien pan przej do rzeczy. Decyzja nale y do pana. Zbli amy si do ko ca drugiego etapu. Fassett przerwa na chwil i, nie doczekawszy si odpowiedzi, ci gn dalej: - Mo e pan dostarczy nam nieocenionej pomocy. W jednej z naj wa niejszych operacji w historii stosunk w ameryka sko-sowieckich mo e pan odegra rol , kt rej nie potrafi spe ni nikt poza panem. Dodat kowym argumentem mo e by fakt, e w tym przypadku umiarkowane si y po obu stronach id ze sob r ka w r k . Ju o tym zreszt m wi em. Prosz , niech pan to bli ej wyja ni. Tylko fanatycy decyduj si na tego rodzaju operacje. A te s zbyt niebezpieczne dla obu kraj w. W sowieckim prezydium trwa walka o w a dz . Dla naszego dobra musz j wygra umiarkowani. Umo liwi to mo na tylko poprzez zdemaskowanie cho by cz ci siatki i op nienie daty rozpocz cia operacji. Jaka jest w tym wszystkim moja rola? Pan zna Omeg , panie Tanner. Zna pan Omeg bardzo dobrze. Tanner wstrzyma oddech. Przez chwil mia wra enie, e przesta o mu bi serce. Poczu szum w uszach, a potem zrobi o mu si niedobrze. Uwa am pa skie stwierdzenie za bezpodstawne - powiedzia . Na pana miejscu te bym tak uwa a . Ale to prawda. Domy lam si tak e, e na tym stwierdzeniu zako czyli my etap dru gi? Ty draniu! Ty sukinsynu! - G os Tannera zni y si niemal do szeptu. Mo e mnie pan nazywa , jak pan chce. Mo e mnie pan nawet ude rzy . Nie oddam panu... M wi em ju , mam za sob setki takich roz m w... Tanner wsta z krzes a i przycisn palce do czo a. Stan plecami do Fassetta, a potem nagle odwr ci si do niego z powrotem. 49 A je li pope nili cie b d? - wyszepta . - Przypu lejny pope nili cie jaki idiotyczny b d? my, e po raz ko

To niemo liwe... Nie twierdzimy, e ca kowicie zdemaskowali my Omeg . Ale namierzyli my jej cz onk w. Nikt nie utrzymuje z nimi tak bliskich stosunk w jak pan. Tanner podszed do okna i zacz podnosi aluzje. Niech pan tego nie dotyka! Niech pan to zostawi! Fassett zerwa si z krzes a i podbieg do dziennikarza. Jedn r k z apa go za nadgarstek, g za sznur podnosz cy aluzje. - I pan uwa a, e mog teraz st d wyj i y z tym, co mi pan powiedzia ? - zapyta dyrektor m w informacyjnych. - Nie wiedz c, kogo goszcz w domu i z kim rozmawiam na ulicy? y ze w iadomo ci , e gdybym tylko podni s aluzje w tym pokoju, kto m g by mnie zastrzeli ? -Niech pan nie dramatyzuje. To zwyk e rodki ostro no ci. Tanner odszed od okna. Zatrzyma si przy skraju biurka, ale nie siada . Niech pana diabli wezm - powiedzia cicho. - Wie pan dobrze, e nie mog st d teraz wyj . Przyjmuje pan moje warunki? -Tak. W takim razie musz pana prosi o podpisanie tego o wiadczenia. Fassett wyj z br zowej koperty kartk i podsun j Tannerowi. Wid nia a na niej kr tka informacja na temat ustawy o bezpiecze stwie naro dowym i przewidywanych przez ni sankcjach karnych. O Omedze mowa by a w spos b po redni - okre lano j jako Obiekt A, sprecyzowany bli ej na ta mie. Tannner nagryzmoli pod spodem swoje nazwisko i nadal sta po drugiej stronie biurka, nie spuszczaj c oczu z Fassetta. Musz panu teraz zada kilka pyta - o wiadczy agent CIA, przerzu caj c kartki. - Czy zna pan Richarda Tremayne'a i jego on , Virgini ? Prosz odpowiedzie . Tak - odpar cicho oszo omiony Tanner. Czy zna pan Josepha Cardone'a, urodzonego jako Giuseppe Ambruzzio Cardione, oraz jego on , Elizabeth? -Tak. Bernarda Ostermana i jego on , Leil ? -Tak. Prosz g o niej, panie Tanner. Powiedzia em, tak. Informuje pana niniejszym, e wszystkie wymienione przeze mnie ma e stwa stanowi j dro siatki okre lonej kryptonimem Omega. Pan nie wie, co pan m wi! Zwariowa pan! 50 Nie, nie zwariowa em. M wi em ju panu o wymianie przy alba skiej granicy. Poinformowano nas wtedy, e centrum operacyjne Omegi, albo jak pan woli Ko lej Sk ry, znajduje si na jednym z przedmie Manhattanu. To samo potwierdzi o nasze dochodzenie. Omega sk ada si z ludzi b d cych fanatycznymi zwolennikami militarystycznej polityki prowadzonej przez sowieckich ekspansjonist w. Ludzie ci s bardzo do brze op acani za swoje us ugi. Tak si sk ada, e wszystkie wymienione przeze mnie pary: Tremayne'owie, Cardone'owie i Ostermanowie posia daj zakodowane konta bankowe w Zurychu w Szwajcarii. Ich wysoko daleko przekracza zadeklarowane dochody. -Nie m wi pan chyba tego serio! Prze wietlili my dok adnie ka de ma e stwo i doszli my do wnio sku, e nawet je li dosz o do tego w wyniku czystego przypadku, s u y pan wszystkim parom za doskona os on . Jest pan wietnym dziennika rzem, cz owiekiem, kt ry pozostaje poza wszelkim podejrzeniem. Nie twierdzimy, e wszystkie trzy ma e stwa nale na pewno do Omegi. Mo liwe, e jedna albo nawet dwie pary s u za wabik, tak jak to jest w pa skim przypadku. Mo liwe, ale ma o prawdopodobne. Szwajcarskie konta, wykonywane przez nich zawody i niezwyk e okoliczno ci, w kt rych si poznali cie - wszystko to wskazuje, e mamy do czynienia z za kamuflowan siatk .

A w jaki spos b wyeliminowali cie mnie? - zapyta s abym g osem Tanner. Pa skie ycie od dnia urodzenia a po dzie dzisiejszy zosta o zbada ne pod mikroskopem przez najlepszych zawodowc w. Gdyby my nie mieli co do pana pewno ci, nie dosz oby w og le do tej rozmowy. Wyczerpany Tanner usiad z trudem na krze le. Co chcecie, ebym zrobi ? Je eli nasze informacje s dok adne, Ostermanowie przylatuj w pi tek do Nowego Jorku i przez ca y weekend b d pa skimi go mi. Chyba si nie myl ? Mieli by moimi go mi. Prosz tego nie odwo ywa . Niech pan niczego nie zmienia. Teraz to niemo liwe... Tylko w ten spos b mo e pan nam pom c. Nam wszystkim. Dlaczego? Naszym zdaniem w a nie podczas nadchodz cego weekendu mo e my z apa Omeg w pu apk . Je li zapewnimy sobie pa sk wsp prac . Bez niej nam si to nie uda. Dlaczego? 51 Do przyjazdu Osterman w zosta y cztery dni. W ci gu tych czterech dni nasi podejrzani: Ostermanowie, Tremayne'owie i Cardone'owie b d poddawani systematycznym szykanom. Ka da para otrzyma zagadkowe telefony i telegramy wys ane z Zurychu. W restauracjach, barach i na ulicy b d ich zaczepia r ni nieznajomi. Cel tych wszystkich dzia a jest jeden: przekazanie wiadomo ci. Wiadomo ci o tym, e John Tanner nie jest tym, za kogo si podaje. Jest pan kim innym. Podw jnym agen tem, informatorem Politbiura, a mo e nawet dzia aj cym w dobrej wie rze cz onkiem naszej organizacji. Otrzymywane przez nich informacje b d sprzeczne i maj wytr ci ich z r wnowagi. - I uczyni z mojej rodziny tarcz strzelnicz . Nie pozwol na to. Wszystkich nas powybi jaj . To jest akurat to, czego na pewno nie zrobi . Dlaczego nie, je li za o ymy, e cokolwiek z tego, co pan tu powie dzia , jest prawd ... o czym zreszt nie jestem wcale przekonany. Znam tych ludzi. Nie mog w to uwierzy ! W takim razie nie grozi panu adne ryzyko. A to dlaczego? Je li kt rekolwiek z ma e stw nie wchodzi w sk ad Omegi, zrobi to, co nakazuje mu rozs dek. Zawiadomi o wszystkich incydentach policj albo FBI. Damy mu wtedy spok j. Je li jedni to zrobi , a inni nie, b dzie my wiedzieli, kto bierze udzia w operacji. A je li za o ymy, e ma pan racj ? Co wtedy? Jakie s wtedy pa skie gwarancje bezpiecze stwa? Decyduje o nich kilka czynnik w. Bardzo prostych. Powiedzia em ju panu, e informacje na temat pa skiej osoby b d fa szywe. Agenci Omegi, niezale nie od tego, kim s , b d si starali na w asn r k skon taktowa z Kremlem i uzyska potwierdzenie. Na to tylko czekaj nasi sowieccy wsp lnicy, kt rzy przechwyc kontakt. Informacja, kt r Omega otrzyma z powrotem z Moskwy, b dzie zgodna ze stanem faktycznym. Stanem faktycznym takim, jaki mia miejsce do dzisiejszego popo udnia. Wynika z niej b dzie, e jest pan po prostu Johnem Tannerem, dyrekto rem program w informacyjnych, i nie uczestniczy pan w adnym spisku. W informacji zwrotnej zawarta r wnie b dzie dodatkowa pu apka. Ka dy, kto nawi e kontakt z Moskw , otrzyma stamt d wskaz wk , eby uwa a na pozosta czw rk . To oni s zdrajcami. Podzielimy ich i wkro czymy, kiedy zaczn si wzajemnie podejrzewa . Wi c gdzie tkwi ca a trudno ? Brzmi to zbyt g adko. Gdyby dokonano zamachu na pa skie ycie albo ycie kogo z pa

skiej rodziny, pod znakiem zapytania stan aby ca a operacja. Nie podej52 m takiego ryzyka. Zbyt ci ko pracowali nad stworzeniem ca ej siatki. Powiedzia em panu, to fanatycy. Od daty rozpocz cia operacji dzieli nas mniej ni miesi c. To mi nie wystarcza. Jest co jeszcze. Co najmniej dw ch uzbrojonych agent w b dzie towarzyszy o bez przerwy ka demu cz onkowi pa skiej rodziny. Przez dwadzie cia cztery godziny na dob . W odleg o ci nie wi kszej ni pi dziesi t metr w. O ka dej porze dnia i nocy. Teraz widz , e rzeczywi cie pan zwariowa . Nie zna pan Saddle Valley. Ludzie szybko zauwa i przep dz ka dego kr c cego si po okoli cy obcego. A my b dziemy tam tkwi niczym kaczki na strzelnicy. Fassett u miechn si . W obecnej chwili mamy w Saddle Valley trzynastu ludzi. Trzynastu. Wszyscy s sta ymi mieszka cami miasteczka. S odki Jezu! -j kn cicho Tanner. - K ania si nam rok osiemdzie si ty czwarty, nie s dzi pan? Czasy, w kt rych yjemy, cz sto tego wymagaj . Wygl da na to, e nie mam wyboru, prawda? Nie mam adnego wy boru - doda Tanner, wskazuj c magnetofon i podpisa