w Poszukiwaniu Samego Siebie

17
UROCZYSTE ZEBRANIE PLENARNE INSTYTUTU JĘZYKOZNAWSTWA W DNIU 28 PAŹDZIERNIKA 2008 Z OKAZJI 70 URODZIN PROF. DR. HAB. JERZEGO BAŃCZEROWSKIEGO W POSZUKIWANIU SAMEGO SIEBIE Garść refleksji z podróży w nieznane * Jerzy Bańczerowski Insaengŭn nagŭne kil, Ŏdisŏ wattaga, ŏdiro kanŭnya. Życie człowieka jest drogą tułacza. Skąd przychodzimy? Dokąd idziemy? (z pieśni koreańskiej Hasuksaeng) Zamiast wstępu Zanim cokolwiek powiem, chciałbym dać wyraz mojej radości, że tak wiele osób z naszego Instytutu znalazło chęć i czas, by przyjść na dzisiejsze nasze spotkanie. Jest to tym bardziej zastanawiające, by nie rzec zdumiewające, ponieważ nie mając już władzy, nie mogłem uciec się do żadnych środków przymusu, chociaż nigdy bym przecież tego nie uczynił. Również, o ile wiem, pani prof. Piotra Łobacz, obecna dyrektor Instytutu Językoznawstwa, takowych środków absolutnie stosować nie zamierzała. Dzień dzisiejszy ma dla mnie szczególne znaczenie. Sygnalizuje bowiem, że już niebawem nadejdzie koniec mojej czynnej służby w strukturach UAM. Gdy dowiedziałem się od prof. Łobacz o planowanej na dziś uroczystości, zapytałem, czy powinienem coś powiedzieć. Otrzymawszy twierdzącą odpowiedź, zacząłem się nad tym zastanawiać. Na usta cisnęło się wiele rzeczy i spraw, o których warto byłoby przy tej okazji przynajmniej wspomnieć. Ale przecież czasu nie da się ani rozciągnąć, ani oszukać. Poza tym podejrzewam, że Państwo chcielibyście usłyszeć ode mnie wreszcie coś interesującego. A to z kolei jest dla mnie * Poniższy tekst został wygłoszony na spotkaniu pracowników Instytutu Językoznawstwa UAM w dniu 28.10.2008 z okazji 70-lecia autora.

Transcript of w Poszukiwaniu Samego Siebie

Page 1: w Poszukiwaniu Samego Siebie

UROCZYSTE ZEBRANIE PLENARNE INSTYTUTU JĘZYKOZNAWSTWA

W DNIU 28 PAŹDZIERNIKA 2008 Z OKAZJI 70 URODZIN PROF. DR. HAB. JERZEGO BAŃCZEROWSKIEGO

W POSZUKIWANIU SAMEGO SIEBIE Garść refleksji z podróży w nieznane*

Jerzy Bańczerowski

Insaengŭn nagŭne kil, Ŏdisŏ wattaga, ŏdiro kanŭnya.

Życie człowieka jest drogą tułacza. Skąd przychodzimy? Dokąd idziemy?

(z pieśni koreańskiej Hasuksaeng)

Zamiast wstępu

Zanim cokolwiek powiem, chciałbym dać wyraz mojej radości, że

tak wiele osób z naszego Instytutu znalazło chęć i czas, by przyjść na

dzisiejsze nasze spotkanie. Jest to tym bardziej zastanawiające, by nie

rzec zdumiewające, ponieważ nie mając już władzy, nie mogłem uciec się

do żadnych środków przymusu, chociaż nigdy bym przecież tego nie

uczynił. Również, o ile wiem, pani prof. Piotra Łobacz, obecna dyrektor

Instytutu Językoznawstwa, takowych środków absolutnie stosować nie

zamierzała.

Dzień dzisiejszy ma dla mnie szczególne znaczenie. Sygnalizuje

bowiem, że już niebawem nadejdzie koniec mojej czynnej służby w

strukturach UAM. Gdy dowiedziałem się od prof. Łobacz o planowanej na

dziś uroczystości, zapytałem, czy powinienem coś powiedzieć.

Otrzymawszy twierdzącą odpowiedź, zacząłem się nad tym zastanawiać.

Na usta cisnęło się wiele rzeczy i spraw, o których warto byłoby przy tej

okazji przynajmniej wspomnieć. Ale przecież czasu nie da się ani

rozciągnąć, ani oszukać. Poza tym podejrzewam, że Państwo chcielibyście

usłyszeć ode mnie wreszcie coś interesującego. A to z kolei jest dla mnie

* Poniższy tekst został wygłoszony na spotkaniu pracowników Instytutu Językoznawstwa UAM w

dniu 28.10.2008 z okazji 70-lecia autora.

Page 2: w Poszukiwaniu Samego Siebie

JERZY BAŃCZEROWSKI: W POSZUKIWANIU SAMEGO SIEBIE Garść refleksji z podróży w nieznane

2

dodatkowym wyzwaniem. Nie wiem więc, czy sprostam wymogom chwili

i czy dokonam właściwego wyboru. Sami będziecie musieli to osądzić.

Nie ukrywam, że chciałbym dzisiaj powiedzieć coś niecoś o sobie,

ale w taki sposób, żeby o sobie nic nie mówić albo mówić jak najmniej.

Obawiam się jednak, że urzeczywistnienie takiego zamiaru może mi się

nie powieść.

Kłopoty z czasem

Do niedawna zwykłem patrzeć głównie przed siebie. Teraz coraz

częściej mi się zdarza, że spoglądam wstecz na życie, które minęło i mija.

I właśnie takie retrospektywne spojrzenia prowadzą do refleksji, również

nad samym sobą. Co gorsza, wydaje mi się, że nawet najbardziej odległe

zdarzenia w czasie miały miejsce dopiero wczoraj, ale nie przesadzajmy i

powiedzmy nieco ściślej, że dopiero przedwczoraj.

Jak więc z perspektywy 70 lat widzi się życie i świat? Jest to dość

długi okres czasu. Nigdy nie przypuszczałem, że przyjdzie mi tak długo

żyć. Muszę jednak wyznać, że ostatnio czas u mnie gwałtownie

przyśpieszył, po prostu pędzi, nie wiadomo dokąd. Zauważyłem, że z

mojego słownictwa słowo dopiero zostało prawie całkowicie wyparte

przez słowo już. Nie mówię więc beznamiętnie to przecież dopiero ósma,

ale ze zdumieniem i niedowierzaniem stwierdzam: co, to już ósma.

Inny kłopot z czasem to uczucie jak bym w ogóle nie przystawał do

XXI wieku. Moja intelektualna przygoda, jak i moje poglądy na świat i

rzeczywistość języka ukształtowały się głównie w drugiej połowie XX

wieku, wskutek czego uważam się całkowicie za jego produkt. Ponieważ

moja wizyta na tym świecie zahaczyła również o obecne stulecie, czuję się

czasami jak dinozaur, który nie wymarł na czas i przestaje nowe czasy

rozumieć, nie mogąc znaleźć do nich odpowiedniego klucza. Porównania

Page 3: w Poszukiwaniu Samego Siebie

JERZY BAŃCZEROWSKI: W POSZUKIWANIU SAMEGO SIEBIE Garść refleksji z podróży w nieznane

3

tego nie używam, aby wywołać u Państwa wesołość, ale dlatego, że

odzwierciedla ono dość adekwatnie stan mojego umysłu.

W mej świadomości wyłania się jakiś nieznany dotąd rodzaj

teraźniejszości, który zaczyna się rozciągać na przeszłość i przyszłość.

Zdarzenia, które zachodziły w różnym czasie, zaczynają jak gdyby

współwystępować, a jedyną rzeczywistą chwilą staje się chwila obecna,

która też przemija. Trudno więc przewidzieć, jakie jeszcze paradoksy

czasowe mogą mi się przydarzyć.

Coraz bardziej czuję, że i do mnie odnoszą się słowa poniższego,

znanego Wam zapewne wiersza:

Wierzchołki wzgórz Spowite w ciszę Drzew żaden już

Wiew nie kołysze. Śpi las

I ptactwo w gęstwinie I tobie ninie

Spocząć już czas.

Zauroczenie językami i językoznawstwem

Do głowy przychodzą mi różne dziwne myśli, które kiedyś nie

przychodziły. Zastanawiam się, skąd one przychodzą i dokąd odchodzą.

Czasami zadaję sobie pytanie, czasami ktoś pyta: dlaczego, po co zająłem

się językami i językoznawstwem, co chciałem przez to osiągnąć,

dlaczego uległem fascynacji światem języków i lingwistyki.

Zadowalającej odpowiedzi na takie pytania niestety nie znam. W każdym

bądź razie muszę wyznać, że poznawanie języków, możliwość

komunikowania się za ich pomocą, były dla mnie źródłem jakichś prawie

metafizycznych przeżyć. Uprawianie językoznawstwa stawało się

stopniowo sposobem na życie, dawało poczucie spełnienia, nie mówiąc

już o głębokiej satysfakcji, jaką sprawiało. Ale jednocześnie wymagało

nieraz, abym o życiu zapominał. Oczywiście, miało to również pewne

Page 4: w Poszukiwaniu Samego Siebie

JERZY BAŃCZEROWSKI: W POSZUKIWANIU SAMEGO SIEBIE Garść refleksji z podróży w nieznane

4

negatywne konsekwencje dla mnie i dla osób bezpośrednio ze mną

związanych.

Uczenie się języków wymagało pokonywania własnej słabości.

Poddawało próbie wytrwałość w dążeniu do celu. Obcowanie z

majestatem języka zapierało czasami dech w piersiach, uczyło też pokory

wobec jego złożoności i ogromu, by nie rzec nieskończoności. Działało jak

oczyszczenie dla ducha, jak swojego rodzaju katharsis. Czasami

wywoływało euforię, która pozwalała zapominać o wszystkim innym i

doznawać ukojenia.

Każdy język, z którym się zetknąłem, to odrębny świat. Każdy

przedkłada nam coś niepowtarzalnego, coś niezwykłego. Każdy odsłania

nieco inny aspekt rzeczywistości, promieniując jakimś ponadczasowym,

niewypowiadalnym pięknem. Wszystkie języki są wobec siebie

komplementarne. A to oznacza, że żaden z nich, w pojedynkę, nie jest w

stanie sygnifikacyjnie wyczerpać jakościowej nieskończoności świata.

Językoznawstwo umożliwiało doznawanie tego swoistego piękna

języków etnicznych oraz dawało nadzieję na chociaż przelotne wejrzenie

w ostateczną, tajemniczą rzeczywistość języka jako takiego, rzeczywistość

prześwitującą przez mgłę owych języków. Warto się więc uczyć języków

również dla nich samych, bo przez to otwiera się możliwość znalezienia

się w zaczarowanym kręgu Języka. A gdy już się w tym kręgu znajdziemy,

chcielibyśmy pozostać w nim na zawsze. Język nas nigdy nie zdradzi.

W podróży bez powrotu

Zaczynając naukę języka obcego rozpoczynamy podróż w nieznane.

Czasami może to być podróż bez możliwości zawrócenia z drogi. W moim

przypadku okazała się ona również wędrówką w poszukiwaniu samego

siebie, wędrówką bez kresu.

Page 5: w Poszukiwaniu Samego Siebie

JERZY BAŃCZEROWSKI: W POSZUKIWANIU SAMEGO SIEBIE Garść refleksji z podróży w nieznane

5

Fakt ciągłego podróżowania, ustawicznej wędrówki uświadomiłem

sobie stosunkowo późno. Dopiero podczas pobytów na Dalekim

Wschodzie dotarło do mojej świadomości, że w podróż wyruszyłem już

dawno, i że wcale nie musi być ona związana z przemieszczaniem się w

przestrzeni z jednego miejsca w drugie. To właśnie na Dalekim

Wschodzie doszedłem ostatecznie do wniosku, że właściwa podróż, w

którą się udałem, to podróż do wnętrza samego siebie, by do samego

siebie dotrzeć.

Niewątpliwie, odmienność azjatyckich języków i kultur, obcowanie

z którymi testuje nie tylko naszą tolerancję, ale również otwartość i

szacunek dla inności, przyśpieszały proces rozpoznawania charakteru tej

podróży. Podróży o posmaku wprost metafizycznym, po drodze bez

jakichkolwiek drogowskazów, po drodze o nieprzewidywalnych skutkach.

Wprawdzie na jednym ze stopni kamiennych schodów wiodących do

posągu Buddy (Haesugwaneumsang), w pobliżu świątyni Naksan na

wschodnim wybrzeżu Korei wyryto napis: Kireseo kireul mutta, co

znaczy „w drodze pytać o drogę”, to w tej podróży do wnętrza samego

siebie nie ma przewodników. Przy drodze, po której tu się wędruje, nie

ma nikogo, by w chwilach rozterek i zwątpienia zapytać o radę. Człowiek

jest ostatecznie skazany wyłącznie na samego siebie i na swoją

samotność. Na szczęście jest to samotność w pojedynkę. Nikogo ze sobą

w tę podróż zabrać nie można.

Ale to właśnie w tym wnętrzu, gdzie przecinają się wszystkie światy

i gdzie spotykają się wszystkie ścieżki, i tylko tam, należy szukać

odpowiedzi na dręczące nas pytania o sens wędrówki zwanej

eufemistycznie życiem. Odpowiedzi tej tylko sami sobie możemy udzielić.

Nie ma jednej jedynej drogi, która by tam wiodła. Wręcz przeciwnie,

skazani jesteśmy na tułaczkę po różnych drogach i rozdrożach, i nic nie

gwarantuje, że nie zejdziemy na manowce rozpaczy.

Page 6: w Poszukiwaniu Samego Siebie

JERZY BAŃCZEROWSKI: W POSZUKIWANIU SAMEGO SIEBIE Garść refleksji z podróży w nieznane

6

Nie chciałbym też utwierdzać nikogo w przekonaniu, że swoją drogę

już całkowicie odnalazłem, że jest przestronna i umożliwia poruszanie się

po niej bez przeszkód. Niestety ciągle na nowo muszę ją odnajdywać,

walcząc z samym sobą. Przypomina ona raczej krętą, górską ścieżynkę,

którą samemu trzeba ciągle wydeptywać, by nie zarosła chaszczami

nieświadomości. Echa tego ciężkiego boju, bo z samym sobą, o drogę,

można usłyszeć w Balladzie o miłorząbi, z której przytoczę trzy

następujące zwrotki:

. . .

Liść twój niejeden jakby się rozdwajał Jakby niósł nam prawdę oczywistą, Że wszystko, co w jedność się spaja,

Naturę ma jednak dwoistą.

Wszystko dwie strony w sobie zawiera Coś, co daleko, wydaje się blisko, a przed bliskim dal się rozwiera,

Niby to nic, a jednak to wszystko.

Dwoistość również i mnie rozrywa Duch zawzięcie z przyziemnym walczy

I w nieskończoność się wyrywa, Ale czy siły mu wystarczy?

. . .

By to wszystko Państwu wyznać, musiałem sięgnąć dziś do

ostatnich, nadwątlonych już zapasów mojej odwagi. Charakter

dzisiejszego spotkania zachęcał mnie do tego, aż się w końcu

przemogłem. Współpracowaliśmy przecież dość długo i macie prawo

dowiedzieć się czegoś o moim świecie pozajęzykoznawczym, chociaż być

może jest on jedynie cieniem mojego obrazu rzeczywistości językowej.

Page 7: w Poszukiwaniu Samego Siebie

JERZY BAŃCZEROWSKI: W POSZUKIWANIU SAMEGO SIEBIE Garść refleksji z podróży w nieznane

7

Macie więc prawo wiedzieć, z kim mieliście do czynienia. Ale wiedzę tę

zachowajcie raczej tylko dla siebie. Innym nie jest ona do niczego

potrzebna.

Jeden z moich artykułów napisanych z okazji jubileuszu 20-letniego

istnienia polonistyki na Hanguk University of Foreign Studies

zatytułowałem: Cóż byłby wart bez Korei mój świat. Chociaż do tego

czasu przebywałem w czterech krajach azjatyckich, to jednak Korea,

chyba na dość długo, zajęła szczególne miejsce w podróży, o której tu

wspominam. Wędrówki po Azji pozwoliły mi doświadczać zadziwiającej

rzeczywistości, której bym nie podejrzewał o realne istnienie.

Niezwykłość zwykłości

Czasami jestem pytany o zdarzenia, które mi najbardziej utkwiły w

pamięci ze względu na swoją niezwykłość. Chodzi tu o te dobre i o te złe.

Wiele takich zdarzeń w życiu doświadczyłem, być może również dlatego,

że często staram się doszukiwać czegoś niezwykłego w jak najbardziej

zwykłym.

Zacznę może od mojej przygody z wałkami woskowymi Bronisława

Piłsudskiego, na których nagrywał on fonograficznie folklor Ajnów w

latach 1902–1903 na Sachalinie i Hokkaido. Wałki te jeszcze przed

wybuchem I wojny światowej Piłsudski przywiózł do Polski i przez

pewien czas były one zdeponowane w Muzeum Tatrzańskim w

Zakopanem. W niewyjaśniony do końca sposób trafiły do Poznania. W

1961 r., zainspirowany przez prof. Ludwika Zabrockiego, udało mi się

odnaleźć kolekcję 90 wałków na strychu Collegium Philosophicum przy

ulicy Matejki. Mój pierwszy artykuł naukowy poświęciłem opisowi treści

tych wałków oraz próbie rekonstrukcji ich historii. Z pomocą inż.

Konrada Dukiewicza z Politechniki Poznańskiej starałem się również

dokonać odczytu kilku wałków, które były w lepszym stanie. Jednakowoż

Page 8: w Poszukiwaniu Samego Siebie

JERZY BAŃCZEROWSKI: W POSZUKIWANIU SAMEGO SIEBIE Garść refleksji z podróży w nieznane

8

jakość tych odczytów była niezadowalająca. Następnie dzięki wysiłkom

prof. Majewicza kolekcja wałków została przesłana do Japonii, gdyż była

uzasadniona nadzieja, że uda się je tam odczytać, stosując zaawansowane

technologie, co się ostatecznie w dużej mierze powiodło.

W 1985 r. wziąłem udział w międzynarodowym sympozjum

poświęconym fonograficznym nagraniom Piłsudskiego i kulturze Ajnów

na uniwersytecie Hokkaido w Sapporo. Po sympozjum prof. Kan Wada

zaprosił mnie na kolację do swego domu, gdzie obejrzeliśmy film

wyprodukowany przez rozgłośnię NHK, a poświęcony właśnie

Piłsudskiemu i jego wałkom. W jednej ze scen tegoż filmu kobieta w

podeszłym wieku słucha głosu nagranego na wałku i nagle zaczyna

płakać, ponieważ rozpoznała głos swojej zmarłej matki. Widok ten

wstrząsnął mną do głębi. Poczułem, że opuściły mnie wszystkie siły. Z

największym trudem opanowałem wzruszenie, które mnie ogarnęło.

Pojąłem wówczas, że udało mi się, całkowicie bezinteresownie, uczynić

coś pożytecznego dla zwykłego człowieka. Poczułem, że moje wnętrze

szaleje z radości. Chciało mi się krzyknąć: Chwilo trwaj, chwilo jesteś

piękna! Mogą Państwo mi wierzyć lub nie, ale była to jedna z

najpiękniejszych i niedających się zapomnieć chwil w mojej naukowej

karierze. Odpłynęła jednak i ona bezpowrotnie w przeszłość,

pozostawiając jedynie ślady na piachu pamięci.

Wspomnę też o niezwykłym zdarzeniu, które miało miejsce podczas

mojego pobytu w Seulu w 2001 r., a o którym opowiedział mi wykładowca

filozofii indyjskiej prof. Caran Singh Cauhan, mieszkający z dwójką dzieci

w wieku 8 –10 lat, w tym samym budynku, co ja. Żona profesora Singha

zginęła w wypadku. Zaszedłszy do niego pewnego razu, by o coś zapytać,

zobaczyłem, że mają dwa psy, a do tego czasu mieli tylko jednego. Widząc

moje pytające spojrzenie, powiedział, że dzieci przyprowadziły drugiego

psa, bo był bezdomny. Gdy zaczął je przekonywać, że w domu nie ma

Page 9: w Poszukiwaniu Samego Siebie

JERZY BAŃCZEROWSKI: W POSZUKIWANIU SAMEGO SIEBIE Garść refleksji z podróży w nieznane

9

przecież miejsca dla dwóch psów, odrzekły, że tu nie chodzi o miejsce w

domu, ale w sercu. Przyznam, że nie usłyszałem lepszej lekcji etyki, w

której przypadkowo przyszło mi wziąć udział. Po powrocie do swego

mieszkania, praca tego wieczoru jakoś mi się nie kleiła.

W kwietniu 2004 r. udałem się po raz drugi do Seulu celem wzięcia

udziału w konferencji na temat Europy Środkowo-Wschodniej oraz

przedyskutowania niektórych problemów naszej współpracy. Na lotnisko

w Incheon wyszli po mnie prof. Cheong i dr Oh. Po przybyciu do

kampusu uniwersyteckiego w Yongin prof. Cheong zaprosił nas do swego

gabinetu, gdzie podczas rozmowy przy czarce zielonej herbaty wręczył mi

kartkę w formacie A4 z tekstem z Konfucjusza. Treść tego tekstu można

by oddać następująco: Przyjaciel przybył z daleka, jakże się nie cieszyć.

Poniżej widniało sześć podpisów pracowników seulskiej polonistyki.

Wpatrując się w znaki na wręczonej mi kartce, nie mogłem oprzeć się

wzruszeniu. Uświadomiłem sobie również, że przyjaźń nie potrzebuje

wielu słów, może nawet żadnych.

I oto dzisiaj, proszę Państwa, jesteśmy świadkami również

niezwykłego zdarzenia. Naszymi gośćmi są bowiem prof. Dennis Preston i

jego żona Carol Preston, których obecna wizyta w Poznaniu zbiegła się w

jakiś tajemniczy sposób z naszym dzisiejszym spotkaniem, o którym oni

absolutnie wiedzieć nie mogli, przybywając do Europy z Ameryki w

zupełnie innym celu. Prof. Preston należy do grona moich najlepszych

przyjaciół. To właśnie z jego inicjatywy mogłem pracować w Ameryce

przez jeden rok jako profesor wizytujący w State University of New York

at Fredonia, w latach 1976/77. Jestem niezmiernie wdzięczny prof.

Łobacz, że zaprosiła Państwa Prestonów na dzisiejszą uroczystość. Im

dzisiaj powinienem wręczyć kartkę ze wspomnianym powyżej tekstem z

Konfucjusza.

Page 10: w Poszukiwaniu Samego Siebie

JERZY BAŃCZEROWSKI: W POSZUKIWANIU SAMEGO SIEBIE Garść refleksji z podróży w nieznane

10

Jako ostatnie wymienię jeszcze jedno dziwne zdarzenie o nieco

innym charakterze, które jest swego rodzaju recenzją moich prac,

powstałych w nurcie aksjomatyzacji, a którego głównym aktorem jest

prof. Tadao Shimomiya z Uniwersytetu Gakushuin w Tokyo. W sierpniu

2000 r. brał on udział w kongresie Societas Linguistica Europaea w

Poznaniu. Po zakończeniu obrad poprosił mnie, abym pokazał mu naszą

Uczelnię i nasz Instytut, którego publikacjami był bardzo zainteresowany

i kilka z nich zabrał ze sobą. Wśród tych publikacji znalazł się tom VI

Investigationes Linguisticae z 1999 r. z moim artykułem Towards a

grammar of flection, w którym zaproponowałem pewną teorię fleksji w

wersji aksjomatycznej. Po kilku dniach otrzymałem od niego list

informujący mnie, że lekturę naszych publikacji rozpoczął właśnie od

tomu VI wspomnianego czasopisma. Jednak mój artykuł o fleksji okazał

się dla niego na tyle nieprzyjazny w odbiorze z powodu aparatu

formalnego, że starając się go zrozumieć czuł jakby ktoś pałował mu

mózg. Natomiast zamieszczone w tym tomie moje wiersze w formie haiku

wywołały u niego entuzjazm do tego stopnia, że postanowił w przyszłości

napisać o tym artykuł. Czytając ten list, myślałem, że prof. Shimomiya ma

dość duże poczucie humoru. Jednak przypuszczenie takie okazało się

błędne.

W sierpniu 2008 r., tj. po 8 latach od naszego spotkania w

Poznaniu, otrzymałem niespodziewany list od prof. Shimomiyi, w którym

pisał, że w dniach 21–26 lipca 2008 r. uczestniczył w 18

Międzynarodowym Kongresie Lingwistów w Seulu, gdzie wygłosił referat

pt. Haiku and linguistics. Oczywiście w referacie tym przywołuje mnie

jako inspiratora tegoż zdarzenia i przytacza dwa z moich haiku. Nigdy

bym nie przypuszczał, że ktoś potraktuje tak poważnie coś, co napisałem

przy okazji, dla higieny psychicznej, a uprawianą przeze mnie twardą

lingwistykę porówna do pałowania mózgu. Prof. Shimomiya uczynił to

Page 11: w Poszukiwaniu Samego Siebie

JERZY BAŃCZEROWSKI: W POSZUKIWANIU SAMEGO SIEBIE Garść refleksji z podróży w nieznane

11

jednak w tak sympatyczny sposób, że nawet choćbym bardzo chciał, nie

byłbym w stanie się na niego obrazić.

Uczestniczyłem też w zdarzeniach mało przyjemnych, o których

nigdy nie pomyślałbym, że mogą mi się przydarzyć. Ich niezwykłość

wynika z tego, że były dla mnie zupełnie nieoczekiwane. O nich dzisiaj nie

chciałbym wspominać. Może przy innej okazji. Nie uskarżam się jednak,

że los mi ich nie oszczędził. Wręcz przeciwnie, uważam je za naturalne

uzupełnienie zdarzeń przyjemnych. Gdybym ich nie doświadczył, moja

wiedza o życiu i o naturze ludzkiej byłaby uboższa.

Czy znajdą się chętni?

Za Państwa przyzwoleniem chciałbym zwrócić się do tych, którzy

uważają, że czegoś się ode mnie nauczyli, a nawet, być może, byliby

skłonni uważać się za moich uczniów. Pod ich adres chciałbym skierować

pewne oczekiwania z mojej strony. Uczynię to teraz, bo może nie być już

ku temu nadarzającej się okazji. Aby wyrazić się jak najbardziej

lakonicznie, sparafrazuję tu w sposób dość swobodny jednego z mędrców.

O kogo chodzi, łatwo się będzie domyśleć. Oczywiście dodam też coś od

siebie. Powiem więc tak:

Całą wiedzę, jaką udało mi się zdobyć, starałem się Wam przekazać,

co nie oznacza, że udało mi się przekazać wszystko. Nigdy nie miałem

zamiaru zachowywać czegoś wyłącznie dla siebie. Ale nie wierzcie ani

jednemu mojemu słowu tylko dlatego, że byłem profesorem, promotorem

w Waszych przewodach doktorskich, konsultantem przy habilitacjach itp.

Bądźcie dociekliwi i sprawdzajcie wszystko sami. Sami bądźcie swoim

przewodnim światłem. Ciągle poszukujcie swego krytycznego umysłu, bo

ostatecznie tylko on okaże się Waszym sprzymierzeńcem w dochodzeniu

do tego, co zwykle nazywają prawdą. Powtarzam w dochodzeniu,

ponieważ nie znam nikogo, kto by do niej, nieuchwytnej i milczącej,

Page 12: w Poszukiwaniu Samego Siebie

JERZY BAŃCZEROWSKI: W POSZUKIWANIU SAMEGO SIEBIE Garść refleksji z podróży w nieznane

12

dotarł. Nie wierzcie więc w kogokolwiek lub w cokolwiek, bo zatracicie

coś nadzwyczaj cennego, a mianowicie zdolność do samodzielnego

myślenia, współkształtującą Waszą niepowtarzalną, unikalną

inteligencję. Wątpienie jest przecież jedną z sił napędowych poznania.

Wiele rzeczy w życiu otrzymałem darmo. Starałem się je również

darmo przekazywać innym. Chciałbym, byście i Wy pozostali wierni

zasadzie: darmo otrzymaliście, darmo dajcie. Nie oczekujcie też

odwzajemnienia za pomoc, której udzieliliście innym. Znajdujcie

zadowolenie w tym, że mogliście innym pomóc i że inni Waszą pomoc

przyjęli. Troszczyłem się o Wasz awans intelektualny. Niech Waszym

niezbywalnym obowiązkiem będzie zatroszczyć się w tym względzie o

innych. Nie ceńcie się zbyt wysoko, lecz pozostawcie innym, by Was

wycenili. Pamiętajcie, że chwila, w której uwierzycie w swoją wielkość,

oznaczać będzie początek Waszego intelektualnego obumierania. Od

wielkości do śmieszności jest podobno tylko jeden krok. Nie wiadomo

nawet, czy cały. Szanujcie Waszych intelektualnych przeciwników i nie

strońcie od nich. Bez ustawicznej polemiki z nimi nie rozwiniecie

skrzydeł. Albowiem marcet virtus sine adversario. Jeśli poświęciliście się

czemuś, dążcie do osiągnięcia w tym doskonałości jak samuraj we

władaniu mieczem lub jak Wojski w grze na rogu.

Starajcie się więc, by nic nie przesłoniło Wam drogi, na którą tu

wskazałem. Zaufajcie jej, a ona sama Was poprowadzi. Dokąd? Właśnie

do odnalezienia Waszej własnej drogi do Was samych, do Waszego

najgłębszego wnętrza, gdzie samych siebie wreszcie odnajdziecie. Każdy z

Was, jako niepowtarzalne w swej istocie, unikalne indywiduum musi

samodzielnie wydeptać sobie własną ścieżkę, po której tylko on będzie

mógł wędrować, i która będzie różna od wszystkich innych, gdyż jego

relacje ze światem są niepowtarzalne, są unikalne.

Page 13: w Poszukiwaniu Samego Siebie

JERZY BAŃCZEROWSKI: W POSZUKIWANIU SAMEGO SIEBIE Garść refleksji z podróży w nieznane

13

Postępując zgodnie z powyższymi wskazówkami, dojdziecie na

pewno kiedyś do przekonania, że nie tylko obcowaliście ze mną, ale żeście

się ze mną spotkali. Może wyraziłem się zbyt górnolotnie, może nie

dobrałem właściwych słów, by się jasno wyrazić i trafić do Waszych

umysłów, ale w tej chwili nic lepszego mi do głowy nie przychodzi. Co mi

jednak do głowy przychodzi, a raczej wpełza jak wąż, to zwątpienie, czy

aby ma to jakiś sens, że o tych sprawach mówię. Czy aby kogoś to w ogóle

zainteresuje, a tym bardziej, czy ktoś będzie chciał to zrozumieć. Przecież

aby zrozumieć, trzeba by się nad tym zastanowić, pomyśleć, przemyśleć.

A kto ma dzisiaj na taki luksus czas, pędząc na oślep od jednego zajęcia

do drugiego, by nie wypaść z rytmu surrealistycznej rzeczywistości.

Czy wystarczy podziękować i przeprosić?

Zmierzając do zakończenia, chciałbym zaznaczyć, że w dzisiejszym

moim wystąpieniu nie mogą nie pojawić się dwa słowa, a mianowicie

dziękuję i przepraszam. Podziękować chciałbym wszystkim tym, którzy

mnie na różne sposoby wspierali, którzy poważnie ustosunkowywali się

do moich nieraz karkołomnych propozycji i poczynań, darzyli kredytem

zaufania i udzielali niezbędnej pomocy. Bez nich niewiele mógłbym

zdziałać, powiedzmy sobie to jasno.

Chciałbym więc szczególnie serdecznie podziękować obu

Magnificencjom Rektorom, tj. obecnemu Rektorowi prof. Bronisławowi

Marciniakowi oraz Rektorowi dwu poprzednich kadencji prof.

Stanisławowi Lorencowi, jak również Rektorowi prof. Bogusławowi

Mrozowi. Doprawdy brak mi słów, by adekwatnie wyrazić moją dla Nich

wdzięczność.

Na ręce Pani Dziekan prof. Teresy Tomaszkiewicz składam wyrazy

podziękowania za długoletnią, harmonijną współpracę z Władzami

Page 14: w Poszukiwaniu Samego Siebie

JERZY BAŃCZEROWSKI: W POSZUKIWANIU SAMEGO SIEBIE Garść refleksji z podróży w nieznane

14

Dziekańskimi Wydziału Neofilologii. Sadzę, że współpraca ta dobrze

służyła tak Wydziałowi, jak i Instytutowi.

Dziękuję prof. Dennisowi Prestonowi za przyjaźń, która nas

złączyła, za przybliżanie mi Ameryki i oczywiście za owiane tajemnicą

jego pojawienie się dzisiaj wśród nas.

Słowa szczególnej podzięki kieruję również do Pani Dyrektor

Instytutu Językoznawstwa prof. Piotry Łobacz, która podjęła się trudu

zorganizowania dzisiejszej uroczystości i stworzyła odpowiednią

atmosferę, przystającą do charakteru mojej osoby, tzn. atmosferę

bezpośredniości i względnej swobody. Zawsze bowiem chciałem pozostać

zwykłym, normalnym człowiekiem, co wcale nie jest takie łatwe. Łatwiej

bowiem grać rolę zwykłego człowieka, niż nim faktycznie być.

Oczywiście na słowa podzięki zasługują też wszyscy pracownicy

naszego Instytutu. Wspólnie udało się nam wiele osiągnąć w aspekcie

naukowym, dydaktycznym i w dziedzinie współpracy międzynarodowej.

Nie chciałbym też absolutnie pominąć Pani Marii Królskiej. Pragnę

wyrazić Jej głęboką wdzięczność za to, że od dawna troszczy się o nasz

Instytut i jego gości od strony kulinarnej, czyli dba o nasze ciała, a to

przekłada się również na ducha, zgodnie z łacińską sentencją mens sana

in corpore sano.

Chciałbym również przeprosić wszystkich tych, którzy uważają, że

się na mnie zawiedli, że nie spełniłem pokładanych we mnie nadziei i

oczekiwań. Człowiek jest niestety ułomny i zawodny. Nie tylko potrafi się

wznosić na wyżyny rozsądku, ale również może popadać w bezdenną

głupotę. Samoocena mojej działalności i moich dokonań nie jest zbyt

wysoka i to, co teraz mówię, wypływa z mego przekonania, a nie z

fałszywej skromności dopominającej się nie wprost o uznanie i

komplementy.

Page 15: w Poszukiwaniu Samego Siebie

JERZY BAŃCZEROWSKI: W POSZUKIWANIU SAMEGO SIEBIE Garść refleksji z podróży w nieznane

15

Ex diversitate unum, unum in diversitate

Moim życzeniem było, byście Państwo dzisiaj nie przynosili mi ani

żadnych kwiatów, ani żadnych prezentów. Jednak nie posłuchaliście

mnie. Przynieśliście mi bowiem wspólnie jeden wielki niesamowity

prezent. Stawiliście się mianowicie tak licznie, że jak powiedziałem na

samym początku mego wystąpienia, wprawiło mnie to nawet w

zdumienie. Prawie wszyscy pracownicy Instytutu, z własnej woli, zjawili

się na tej ważnej dla mnie uroczystości. Świadczy to nie tylko o znacznej

wewnętrznej spójności naszej instytutowej wspólnoty, ale i o tym, że jako

byłemu dyrektorowi nie udało mi się całkowicie z tej wspólnoty

wyobcować, że nie postrzega ona mnie wyłącznie negatywnie, mimo

różnych moich błędów i niedociągnięć, których nie zawsze udawało się

uniknąć. Takie przynajmniej odnoszę wrażenie.

Instytut nasz, jak wszyscy doskonale wiemy, jest znacznie

zróżnicowany, tak pod względem prowadzonych badań naukowych, jak i

uprawianej dydaktyki. Ilość nauczanych języków odzwierciedla również

znaczny fragment językowej różnorodności świata. Tworzymy więc

wielojęzykową i wielokulturową wspólnotę. Jedność wyrosła z

różnorodności i w różnorodności się przejawia. W takiej zróżnicowanej

pod wieloma względami wspólnocie w sposób naturalny rodzą się i będą

się rodzić pewne sprzeczności i konflikty. Należy je rozwiązywać w

interesie całej wspólnoty i w poczuciu wyższej konieczności. Co konieczne

jest podobno prawdziwe. Funkcjonowanie w luksusie chluby nie

przynosi.

Zwartość instytutowej wspólnoty powinna czynić ją odporną na

zewnętrzne zakłócenia i czynniki dezintegracyjne. Należy bowiem

pamiętać, że małe jest piękne, ale słabe. Niepowodzenia instytutu

przełożą się szybko na niepowodzenia każdego pracownika. Ta oczywista

prawda nie zawsze do nas dociera w okresach świetności. Tu warto sobie

Page 16: w Poszukiwaniu Samego Siebie

JERZY BAŃCZEROWSKI: W POSZUKIWANIU SAMEGO SIEBIE Garść refleksji z podróży w nieznane

16

przypomnieć początek Pana Tadeusza. W świecie, w którym żyjemy nic

nie jest stałe. Każdy dzień wymaga sumiennego spełniania swych

obowiązków, by uzasadnić swoją przydatność dla instytutu. Jeśli ktoś w

sposób zamierzony zakłócałby rytm wspólnoty, nie należy się tym zbytnio

przejmować, lecz robić, co do nas należy. Taka osoba powinna się raczej

obawiać, że z czasem może się przeistoczyć w synonim, w retoryczną

figurę dla określenia postępowania o nieakceptowanym charakterze i pod

taką postacią zaistnieć na długo w zbiorowej pamięci.

Chciałbym więc odejść w przekonaniu, że udało mi się tchnąć w

naszą instytutową wspólnotę ducha współpracy, wewnętrznej spójności i

zrozumienia dla zwiększonego poczucia jedności, i nie tylko w chwilach

próby. Chciałbym również by przyszłość naszego Instytutu wyznaczały

tak kontynuacja jak i dalszy rozwój, wynikający z kreatywnego

reagowania na zmieniający się świat i na nowe wyzwania, których

absolutnie unikać nie wolno. Kto nie idzie do przodu, automatycznie się

cofa.

Nikt nie może czuć się zwolniony od pytania samego siebie o własny

wkład w rozwój Instytutu. Nie wolno pozostawać zakładnikiem utartych

schematów myślenia, ograniczających często naszą podatność na nowe

koncepcje, nowe prawdy i na doskonalenie naszych działań. Nie oznacza

to jednak, że to, co okrzyczane jako nowe, musi nim faktycznie być. W

nauce nie wolno niczego przyjmować na wiarę. Wasz krytyczny umysł

powinien tu Was chronić przed producentami i administratorami

rzekomych prawd. Nauka, podobnie do innych sfer ludzkiej działalności,

nie jest i nie będzie wolna od manipulacji i patologii. Wielu naukowców,

szczególnie dzisiejszych, często myśli zbyt rynkowo. Nie tylko chcą wejść

za wszelką cenę na rynek nauki ze swoim towarem, ale dążą nierzadko do

zdominowania tegoż rynku lub nawet do monopolizacji.

Page 17: w Poszukiwaniu Samego Siebie

JERZY BAŃCZEROWSKI: W POSZUKIWANIU SAMEGO SIEBIE Garść refleksji z podróży w nieznane

17

*

Wydaje mi się jednak, że gawędzę już bez umiaru. Wiem, że znowu

zdobyłem się na odwagę i zaryzykowałem przypomnieć Wam szereg

rzeczy chyba nader oczywistych. Ale oczywistość ma to do siebie, że nie

zawsze jest oczywista. Chociaż tematu nie wyczerpałem, nie chciałbym

absolutnie wyczerpać Waszej cierpliwości i pozwolę sobie zakończyć moje

wystąpienie następująco: dłużej klasztora niźli przeora.