· Web viewKultura a Seniorzy. M. oderator Maciej . Zdzierski: Będę również w dalszej części...
Transcript of · Web viewKultura a Seniorzy. M. oderator Maciej . Zdzierski: Będę również w dalszej części...
Kultura a Seniorzy
Moderator Maciej Zdzierski:
Będę również w dalszej części naszego spotkania moderował dwa panele dyskusyjne o
których opowiem państwu za moment. Ale zanim to wszystko nastąpi, kiedy już wszyscy,
albo niemal wszyscy jesteśmy na miejscu, z prawdziwą radością powitam gospodarzy tego
spotkania. Tego spotkania międzyresortowego, takiego, które buduje znacznie szerszy
wymiar polityki senioralnej, o czym powiemy za chwilę. Jest z nami pani prof. Małgorzata
Omilanowska, minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego, dzień dobry. Witamy panią
minister. Jest z Nami również gospodarz tego miejsca, minister pracy i polityki społecznej,
pan Władysław Kosiniak-Kamysz, dzień dobry panie ministrze. Myślę, że wszyscy obecni na
tej sali, mamy świadomość, że spotkanie podczas którego, spotkanie w bardzo prosty sposób
zatytułowany „Kultura a seniorzy” podczas, którego będziemy mówić o aktywności
kulturalnej osób starszych ma ogromne znaczenie, dlatego, że nie ma chyba żadnej innej
dziedziny aktywności ludzkiej w tak pełny sposób, jak kultura, wyrażającej godność i
podmiotowość człowieka. I nie ma chyba żadnego innego czasu w życiu człowieka, kiedy
poczucie podmiotowości i godności tak bardzo przesądza o jakości życia jak dzieje się to w
przypadku starości. Gerontolodzy społeczni mówią, że starość jest okresem życia najbardziej
niejednorodnym, najbardziej zróżnicowanym. Można starzec się na rozmaite sposoby, ale
gdyby szukać wspólnego mianownika starzenia się i starości, to z całą pewnością takim
wspólnym mianownikiem jest pewna refleksja nad sobą jako człowiekiem, próba
podsumowania tego co nam się w życiu wydarzyło. Próba zrozumienia i zdefiniowania
swojego miejsca w świecie. Od jakości tej próby bardzo często zależy jakoś starzenia się. A
przecież kultura jest niczym innym jak dialogiem człowieka ze samym sobą i światem na
temat tego kim jesteśmy skąd przychodzimy i dokąd zmierzamy, dlatego to spotkanie wydaje
mi się niezwykle ważne i cieszę się, że przed tak znakomitą publicznością i dzięki aktywności
tak znakomitych gospodarzy możemy się tutaj dzisiaj zobaczyć.
Szanowni państwo, bardzo proszę na początek o zabranie głosu panią minister Kultury i
Dziedzictwa Narodowego, panią prof. Małgorzatę Omilanowską.
Prof. Małgorzata Omilanowska, Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego:
Panie Ministrze, szanowni państwo, witam bardzo serdecznie. Szczerze powiedziawszy jest to
dla mnie prawdziwa radość, że mogę gościć tutaj w Ministerstwie Pracy, na naszym
wspólnym przedsięwzięciu, które poza wszystkim innym daje dowód na to, że współpraca
między resortami potrafi się układać naprawdę bardzo dobrze. Ja zacznę od słów
podziękowania dla ministra Władysława Kosiniaka-Kamysza, bo program „Kultura a
Seniorzy” to nie jedyne nasze wspólne działanie. Mieliśmy okazję w ciągu ostatniego roku
wiele robić wspólnych spraw i projektów. Wiele spraw udało nam się załatwić. Wiedzą
państwo o Karcie Dużej Rodziny, którą ministerstwo prowadzi. Coraz większa grupa
zdrowych, silnych, świetnie jeszcze radzących sobie w przestrzeniach publicznych ludzi jest
już wyłączana z aktywności zawodowej i może tą swoją aktywność życiową, przeznaczyć
jeszcze na wiele różnych rzeczy, a na pewno na kulturę. I to nie tylko biernie, oglądając
obrazy w galeriach słuchając dobrych koncertów, ale także czynnie uczestnicząc w wielu
projektach, a choćby udzielając się jako wolontariusze w wielu instytucjach kultury. Ja z
wielkim podziwem obserwowałam np. w Wielkiej Brytanii takie sytuacje, że zwiedza się
jakąś rezydencję gdzieś na wsi i w każdej sali tej rezydencji siedzi starsza pani, albo starszy
pan i wstaje na widok gościa wchodzącego i mówi: Przepraszam, jeżeli potrzebuje Pan
jakiejś informacji to ja jestem tu po to, aby państwu ich udzielić No i wdawałam się w
rozmowę z tymi ludźmi, okazywało się, że nie są to etatowi pracownicy tych miejsc, tylko po
prostu ludzie z okolicy, którzy mają przyjemność w tym, że wchodzą w kontakt z
zwiedzającymi z całego świata. Opowiadając o zabytku, o muzeum, o wnętrzach, o
problemach takich, które znamy. Nam się tez to czasem udaje już. Muzeum Powstania
Warszawskiego jest takim przykładem aktywizacji w czynnej pracy ze zwiedzającymi
naszych seniorów. Takim przykładem jest też Europejskie Centrum Solidarności i takim
przykładem staje się Muzeum Śląskie w Katowicach, które zaprasza wolontariuszy do
opowiadania swoich historii po prostu. Tam w miejscu, które opowiada o historii Śląska,
można opowiedzieć swoją historię młodym ludziom. Ja myślę, że tych pól aktywności
seniorów jest na pewno bardzo wiele i nie jestem w stanie teraz w tej chwili wszystkich ich
omówić. Chciałabym, żebyście państwo zwrócili uwagę na ten baner tutaj: Kultura Dostępna.
To jest taki projekt, który realizuje Ministerstwo Kultury we współpracy z Ministerstwem
Pracy i Ministerstwem Edukacji, który służy temu, aby przybliżyć ludziom kulturę. My
najpierw bardzo poważnie podeszliśmy do zadania. Zdiagnozowaliśmy przyczyny. Jedną z
pierwszych i podstawowych to są oczywiście ograniczenia dostępu do kultury wynikające z
barier finansowych, ale także odległości od ważnego miejsca kultury, ale także z pewnych
ułomności, które powodują, że ten dostęp jest taki wprost. I nie opowiem państwu o tym
projekcie, bo musiałabym państwu zająć następną godzinę. Myśmy podjęli kilkadziesiąt
różnych działań, żeby spowodować znoszenie tych barier. Ale jednym z pomysłów, który się
tam znalazł w tym priorytecie, to jest dla mnie szczególnie ważne, dzisiaj jest to, że
zaczęliśmy popularyzować dostępność kultury w sieci. No i zazwyczaj jest tak, że jeżeli
mówimy o seniorach, to wszyscy mówią, że jest to pokolenie wykluczone z narzędzi
elektronicznych i że po prostu ponieważ nie wychowało się z komputerem, w związku z tym
podchodzi jak pies to jeża i te wszystkie rzeczy, które my wkładamy w internet dla nich nie są
przeznaczone. Ale ja w to nie wierzę. Mój ojciec się urodził w 1929 roku i do końca życia
umierał z klawiaturą komputera na kolanach naprawdę. Do końca życia siedział przy
komputerze, nauczył się świetnie informatyki i świetnie sobie radził. I to, że jest to mit
uświadomił mi kombatant, bohater Bitwy o Narwik, którego poznałam w tym roku wiosną na
uroczystościach Jubileuszu tej bitwy. Który jak państwo się domyślają musi mieć odpowiedni
wiek, skoro w Bitwie o Narwik brał udział jako dorosły mężczyzna. I miałam okazję z Nim
rozmawiać i powiedział mi: Wie pani co, założyłem sobie stronę na Facebooku, ale takie
dranie czasami tam wchodzą, że muszę ich banować i pilnować tej strony bez przerwy. I
pomyślałam, sobie, że jeżeli bohater spod Narwiku może mieć stronę na Facebooku i
banować trolle, to myślę, że to jest też narzędzie, które nie ma ograniczeń, niezależnie od
wieku, a rzeczywiście jest narzędziem które przynosi do domu bardzo wiele tego co nie jest
już osiągalne dla osób z ograniczeniami ruchowymi i co też słabo jest odnajdywalne w ofercie
telewizyjnej. Na portalu i na TKPL mamy setki filmów, nagranych seriali, filmów
animowanych, spektakli teatralnych, świetnych koncertów, wszystkich gatunków muzyki,
także błagam zachęcajcie państwo seniorów, do przynajmniej w najprostszym systemie
nauczenia się obsługi tych narzędzi. Komputery stoją w polskich bibliotekach, w każdej
gminie. Komputery są osiągalne w domach kultury. Nie trzeba ich mieć na własność, a można
naprawdę bardzo bogata ofertę kulturalną tam znaleźć. I ona jest szczególnie ważna dla tych,
dla których inne formy są trudno dostępne. Ja myślę, że dotykamy sprawy szalenie też ważnej
ze względu też na taką aktywność i sens życia. Podzielę się z Państwem jeszcze jednym
doświadczeniem, miałam dwa miesiące temu okazje zwiedzać Muzeum w Elblągu. I
spotkałam tam wycieczkę, była to wycieczka Uniwersytetu Trzeciego Wieku z Ćmielowa,
która wybrała się w kilkudniową podróż na Pomorze i zwiedzała wszystkie możliwe zabytki.
To, że oni tam byli, to nie jest nic dziwnego. Ale to, że jak oni mnie dopadli i zaczęli Mnie
odpytywać na różne okoliczności, i zorientowali się, że ja się trochę znam na historii sztuki,
no bo to jest mój zawód, i zaczęli mnie odpytywać na temat różnych obiektów, które były tam
na wystawie, ja powiem państwu szczerze, że mimo iż mam duże doświadczenie, bo kiedyś w
młodości też pracowałam jako pilot wycieczek i umiem być odpytywana, to tak zajadłego,
zespołu ludzi, gotowego wycisnąć ze mnie każdą kroplę krwi i każdą ostatnią wiadomość, to
chyba w życiu nie spotkałam. Mam świadomość w związku z tym, też jako osoba, która
wielokrotnie wykładała na Uniwersytetach Trzeciego wieku, że publiczność senioralna, jeżeli
już dojdzie do tego momentu, że warto, że wyjdzie z tego domu, że się zaktywizuje to jest z
punktu widzenia wszystkich ludzi zwanych animatorami kultury czy menadżerami kultury tak
naprawdę najwdzięczniejszą publicznością, która ma czas, ciekawość, zainteresowanie. I to
jest ogromna przyjemność dla wszystkich tych, którzy stoją po stronie wszystkich
organizatorów, że mogą z takimi ludźmi pracować. I myślę, że dzisiejsza konferencja to także
miejsce i czas na to, żeby z państwa strony padły pod naszym adresem: uwagi, propozycje,
krytyka, recenzja tego co do tej pory robimy, i rady co robić dalej. Choć brzmi to jak truizm,
ale ja bardzo wierzę w społeczeństwo obywatelskie i bardzo wierzę w inicjatywę obywatelską
i obywatelską kulturę. I wierzę w to, że jesteśmy w stanie tak skonstruować budżety zarówno
samorządowe jak i budżet państwa, aby udział budżetu partycypacyjnego, w którym będą
powstałaby projekty inicjowane przez was, nie przez nas, będzie coraz większe miejsce.
Dziękuję bardzo.
Moderator Maciej Zdzierski:
Dziękujemy pani minister za to piękne wystąpienie, które też w pewnym sensie wprowadziło
główne wątki dwóch dyskusji, które odbędą się po państwa wystąpieniach i po podpisaniu
wspólnego listu, o którym za moment, po wystąpieniu ministra Władysława Kosiniaka-
Kamysza opowiem. Ten wstęp pokazuje, że dyskusja o aktywności kulturalnej seniorów,
musi wziąć pod uwagę kilka bardzo ważnych wątków. Te specyfikę uczestnictwa w kulturze
osób starszych, i też ogromny potencjał, który się tą specyfiką tak barwnie opisaną przez
panią minister wiąże. Teraz bardzo proszę o wystąpienie ministra pracy i polityki społecznej,
powiem pompatycznie takiego architekta polskiej polityki senioralnej. Bo to co przez ostatnie
4 lata działo się w tym resorcie było jednak budowaniem pewnej spójnej i rozwijającej się
polityki. Nie tylko ASOS jest tego przykładem, ale także właśnie taka zdolność do
współpracy z innymi resortami, próba zarażenia ideą polityki senioralnej, nie tylko
organizacji pozarządowych, nie tylko innych resortów, ale także wprowadzenia tego tematu
do szerokiej debaty publicznej. Pan doktor Władysław Kosiniak-Kamysz bardzo proszę.
Władysław Kosiniak-Kamysz:
Dziękuje bardzo. Pani minister, wielcy szanowni państwo, to jest zawsze najprzyjemniejszy
temat w którym mam okazje się poruszać. Polityka senioralna, którą wspólnie tworzymy,
razem. Wiele osób na tej sali ma nieoceniony wkład w tworzenie strategii, tworzenie
programu i jego realizacji. Bo to nie są już tylko założenia tylko i wyłącznie Długofalowej
Polityki Senioralnej, które symbolicznie przyjęliśmy w Wigilię Bożego Narodzenia 2013
roku. Ale to jest właśnie wspólne działanie w takim ujęciu horyzontalnym, różnych osób,
różnych instytucji. Dziękuję dzisiaj szczególnie Ministerstwu Kultury na czele z panią
minister Omilanowską, na czele z całym zespołem. Dziękuję tym wszystkim, którzy potrafili
zrozumieć, że to co powiedział pan redaktor w pierwszej wypowiedzi godność, godność
osoby starszej musi być w centrum, tak jak w centrach Senior Wigor, i w tym skrócie Wigor
wiedza, integracja, godność, opieka, rehabilitacja, godność jest w centrum, tak w całych i
wszystkich naszych działaniach godność seniora od tego zabezpieczenia społecznego przez
aktywność zawodową przez partycypacje społeczną, przez kulturę, zdrowie, edukacje to
godność zawsze musi stać na pierwszym miejscu. Dziś możemy uruchomić kolejny program.
Jest ta partycypacja społeczna o której mówiła pani minister i budżet partycypacyjny, bo
czym innym jest program aktywności społecznej osób starszych. To są mikrogranty lub
większe od 20 do 200 tys. dla organizacji pozarządowych, które same decydują jak będą
aktywizować seniorów. I w Polsce mamy ogromny potencjał osób starszych i już jest on
wykorzystywany właśnie w solidarności międzypokoleniowej, bo jak mówi pan senator
Augustyn, obecny dzisiaj z nami na sali przewodniczący Senackiej komisji, która już też ma
w nazwie seniorów, nie ma polityki senioralnej bez solidarności międzypokoleniowej i bez
solidarności, która jest dwukierunkowa.
Dzisiaj chcemy przekonać i zaprosić wszystkie instytucje kultury, wszystkie teatry, muzea,
wszystkie ośrodki do jeszcze szerszego włączenia i zapraszania seniorów na spotkania, na
wykłady, na zwiedzanie, na udział w spektaklach. Skąd się to wzięło, skąd się wziął ten
pomysł? Pamiętam przed kilkoma miesiącami z obecnym również na sali panem profesorem
Mikołajem Spodarykiem pediatrą z Instytutu Pediatrii w Krakowie, to jest ta solidarność też
różnych zawodów, która skupia się nie tylko na swoim działaniu na rzecz zdrowia dzieci, ale
właśnie wychodzi w tą przestrzeń solidarności międzypokoleniowej. Zorganizował udział
seniorów w próbie generalnej w Krakowie w jednym z teatrów. Dwieście, trzysta osób na
sali. Niektórzy pierwszy raz w teatrze. Sześćdziesięcioletnie, siedemdziesięcioletnie osoby nie
tylko z Krakowa, ale i okolicznych miejscowości, z wsi, z małych miejscowości przyszły na
prośbę generalną czyli na prawdziwy spektakl, prawdziwe wystąpienie. Bo ona musi być
dopięta na ostatni guzik. Jak widzę pana prezesa Olgierda Łukaszewicza, to jestem
przekonany o tym, że próba generalna zawsze stanowi, czasem nawet lepszy spektakl, bo jest
prawdziwą prapremierą. Więc ci seniorzy byli wzruszeni, oni płakali, oni mieli poczucie, że
ktoś zauważył, że nie mogli przez wiele lat skorzystać z dostępności do tej kultury. A dziś
ktoś im zorganizował, przywiózł, zaprosił, porozmawiał. Trzeba to kontynuować w całej
Polsce. O to państwa dzisiaj bardzo serdecznie proszę. Proszę instytucje kultury, ale proszę
też tych którzy nas reprezentują - parlamentarzystów, jest poseł Elżbieta Achinger, która jest
wielką animatorką ruchu WTW, są inni animatorzy i liderzy ruchu polityki senioralnej w
Polsce. On musi być na wszystkich poziomach. Rządowym - horyzontalnie. W różnych
dziedzinach życia, bo polityka rodzinna nie może być realizowana tylko i wyłącznie w
jednym obszarze czy w jednym resorcie. Nie zamkniemy Polski w szufladkach resortu, bo tak
nie można. Ona musi być horyzontalna i dotykać wszystkich dziedzin życia – zdrowia,
edukacji, kultury, sportu, turystyki, polityki społecznej szeroko rozumianej. Mam nadzieję,
że ten kolejny etap, bo to nie jest początek, to nie jest inicjatywa, która rozpoczyna coś. Ona
stanowi też jakiś moment podsumowania. Bo tak jak powiedział pan redaktor - cztery ostatnie
lata, to jest budowanie strategii polityki senioralnej w Polsce. Pierwszy raz w historii. Nie
było ani departamentu, ani nie było takiego pojęcia w naszej świadomości i w debacie
publicznej. To dzięki państwu, dzięki organizacjom pozarządowym udało się stworzyć, udało
się przekonać też samorządy do tego, że warto zajmować się polityką rodzinną od urodzenia,
poprzez aktywność zawodową, do dostojnego wieku. A tych osób mamy coraz więcej. Bo
jeżeli jest milion pięćset tysięcy osób w wieku 80 lat lub więcej. Jeżeli jest ponad 5 tysięcy
osób powyżej 100 lat życia, a jeszcze osiem, sześć lat temu to było 1500. Jest ogromny
potencjał grupy wiekowej, która daje nadzieje. Bo historia żołnierza spod Narwiku, który
dzisiaj na komputerze, może nawet na tablecie, bo jest jeszcze bardziej intuicyjny i łatwiejszy
w obsłudze, kontynuuje głoszenie swojej dobrej wizji świata i tego co zrobił i pochwalenia
się, dociera do drugiego człowieka - jest możliwe. Cieszę się, że na sali są również ci, którzy
przyczynili się do stworzenia godnych warunków i stabilnych warunków dla Domu Artysty
Weterana w Skolimowie. Jeszcze raz panie prezesie dziękuję za to. To nasza wspólna
inicjatywa z panią minister z prezydent Warszawy Hanną Gronkiewicz - Waltz. I po wielu
latach chyba ze spokojem możemy wszyscy spojrzeć sobie prosto w oczy, a szczególnie tym
aktorom, tym twórcom kultury i powiedzieć: zadanie w tym obszarze zostało zrealizowane;
dopięliśmy swego, jest to finansowanie zabezpieczone. Polityka senioralna wymaga
wrażliwości, ale wymaga również determinacji. Dzisiejsza konferencja i państwa liczny
udział jest potwierdzeniem, że warto wierzyć w możliwość przejścia z kraju marzeń, naszych
pragnień, do rzeczywistości. Do tej rzeczywistości, którą teraz wspólnie zmieniamy. Dziękuję
bardzo!
Prowadzący:
Dziękujemy bardzo. Minister Pracy i Polityki Społecznej Władysław Kosiniak – Kamysz,
trochę wyręczył mnie w przyjemnym obowiązku, który jednak wykonam zgodnie z tym co
sobie zanotowałem w scenariuszu, aby po tych wystąpieniach ministerialnych przywitać raz
jeszcze wszystkich gości z wielką serdecznością, ale w sposób szczególny tych gości
dzisiejszego spotkania, którzy aktywnie wpływają na politykę senioralną w parlamencie,
współtworzą ją. Jest z nami Elżbieta Achinger - dzień dobry, witamy panią poseł. Jest senator
Mieczysław Augustyn. Miał być Michał Szczerba, nie widzę go ale być może dotrze do nas
również. I spodziewaliśmy się również przewodniczącego Rady do Spraw Polityki
Senioralnej profesora Samolińskiego, którego też nie mogę wypatrzeć, ale zakładam że dzisiaj
pojawi się w trakcie naszego spotkania, które jest przewidziane aż do godziny 16.00. Proszę
państwa. Zanim dwie debaty, o których opowiem za moment, to przed nami bardzo uroczysty
i podniosły moment podpisania wspólnego listu minister kultury i dziedzictwa narodowego i
ministra pracy i polityki społecznej. Ja pozwolę sobie odczytać treść tego listu. Jest on
adresowany do dyrektorów instytucji artystycznych.
Odczytywanie listu przez prowadzącego:
To, że coraz dłużej żyjemy, słusznie uznaje się za jedno z największych osiągnięć
współczesnej cywilizacji. Stanowi to jednocześnie źródło wyzwań w różnorodnych obszarach
życia publicznego i skłania do stwarzania warunków, do jak największej aktywności
seniorów, przy jednoczesnym zapobieganiu wykluczenia ich z korzystania z najnowszych
osiągnięć techniki. Wśród kluczowych obszarów życia publicznego, które czekają na jeszcze
wszechstronniejsze otwarcie na potrzeby seniorów, są szeroko rozumiane kultura i sztuka.
Dlatego z tym większym uznaniem przyjęliśmy inicjatywę profesora Mikołaja Spodaryka i
dyrektorów instytucji artystycznych w Krakowie, aby uczynić z prób generalnych w tych
placówkach bezpłatne dla seniorów pokazy spektakli teatralnych, oper, operetek i innych
form scenicznych. Trwająca już od jakiegoś czasu akcja cieszy się ogromnym
zainteresowaniem wśród osób w starszym wieku. Serdecznie zachęcamy, aby idąc za
krakowskim przykładem podjęli państwo w kierowanych przez siebie instytucjach
artystycznych podobne inicjatywy. Wierzymy, że instytucje artystyczne, nie ponosząc
przecież dodatkowych nakładów finansowych, wpiszą się w ogólnopolską misję aktywizacji
kulturalnej seniorów, idei stanowiącej przedmiot szczególnej troski i zainteresowania naszych
resortów. Jednocześnie zachęcamy do podejmowania innych inicjatyw kulturalnych, które
pozwolą na wykorzystanie ogromnego potencjału twórczego osób starszych. Realizacja takich
projektów kulturalnych z pewnością stanie się dla państwa źródłem inspiracji oraz satysfakcji
zawodowej i osobistej.
Prowadzący:
Pod tym listem widnieją, a właściwie za chwilę będą widniały podpisy minister kultury i
dziedzictwa prof. Małgorzaty Omilanowskiej i ministra pracy i polityki społecznej
Władysława Kosiniaka- Kamysza. Bardzo proszę o uwiecznienie tej uroczystości podpisania
wspólnego listu. Połowa planu, można powiedzieć, została wykonana. Teraz ruch należy do
Władysława Kosiniaka-Kamysza. Bardzo dziękuję. Dziękuję państwu! Wielkie brawa!
Wspólna prezentacja listu, chwila dla fotoreporterów. Bardzo państwu dziękujemy!
Widziałem, że prezes Łukaszewicz uśmiechał się, kiedy minister Kosiniak- Kamysz mówił o
tych próbach generalnych, bo nie ma bardziej stresującego momentu dla aktora, niż próba
generalna, więc można powiedzieć, że obecność tak wymagającej publiczności może
paradoksalnie ten stres jakoś załagodzić. Miejmy nadzieję, że tak jest w krakowskich teatrach,
które na inicjatywę pana profesora odpowiedziały bardzo szybko i bardzo ciepło.
Szanowni państwo, teraz ja muszę dokonać maleńkiej manipulacji. Kiedy człowiek ma zbyt
wiele papierów to istnieje obawa, że się w nich pogubi. Jeśli państwo mi wybaczą tę drobną
niezręczność. O właśnie. To już będę mógł płynnie przejść do kolejnego punktu naszego
spotkania. Udajmy wszyscy, że tego nie było, dobrze?
Powiem państwu jak wygląda program naszej dzisiejszej konferencji. On jest dość prosty bo
składa się z dwóch debat. Za chwilę pierwsza z tych debat zatytułowana: „Aktywność
edukacyjna, kulturalna i społeczna osób starszych” przed nami. Dyskusja potrwa tak
zakładamy, do godziny 13.20. A więc przez najbliższą godzinę i 50 minut będziemy
dyskutować w gronie 6 osób, które za moment zaproszę do zajęcia miejsc. Techniczna, ale
ważna uwaga organizacyjna, o godzinie 13.20 zrobimy sobie przerwę mniej więcej 40
minutową, taką przerwę na lunch i wtedy zapraszam państwa na dół tego znakomitego,
odnowionego niedawno budynku. Bo tam właśnie będzie ta przerwa lunchowa. Będziemy
mogli się posilić, aby powrócić na spotkanie tutaj ok. godziny 14.00 na drugą dyskusję, która
zakończy się tuż przed godziną 16.00. Tak, proszę państwa, wygląda plan naszego
dzisiejszego spotkania.
Przed nami pierwsza dyskusja zatytułowana „Aktywność edukacyjna, kulturalna i społeczna
osób starszych”. Pozwolę sobie zaprosić, prosząc o zajęcie tych 6 miejsc przygotowanych dla
dyskutantów panią Zuzannę Grabusińską zastępcę dyrektora departamentu polityki
senioralnej, ministerstwo pracy i polityki społecznej - dzień dobry pani dyrektor. Ta polityka
senioralna o której mówił pan minister musi być wykonywana przez właściwy departament,
którym kieruje właśnie pani dyrektor Grabusińska. No i o tym m.in. będziemy rozmawiać.
Jest dla mnie zaszczytem i przyjemnością zaprosić panią Barbarę Imiołczyk, dyrektora
zespołu do spraw równego traktowania i ochrony praw osób z niepełnosprawnościami w
Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich - dzień dobry. Przyjemność to tym większa, że
miałem zaszczyt współpracować z panią dyrektor w ramach prac Rzecznika Praw
Obywatelskich, która to pani rzecznik profesor Lipowicz bardzo mocno w swojej kończącej
się właśnie kadencji zwróciła uwagę na problem dyskryminacji osób starszych.
Także pewnie dzisiaj porozmawiamy czy takie formy dyskryminacji w życiu kulturalnym
miewają miejsce. I co robić by im zapobiegać. Jest też dla mnie wielką przyjemnością..
realizując otwieramy drzwi muzyki w ramach programu ASOS… bardzo,…bardzo serdecznie
zapraszamy. Pani Halino bardzo prosimy o zajęcia miejsca tam jest dla mnie niemal w
centrum wydarzeń. Bardzo, bardzo proszę w takim razie troszeczkę później. O czym będzie
dzisiaj okazja porozmawiać.
I proszę państwa powinien być z nami również pan Przemysław Wiśniewski, prezes Fundacji
Zaczyn. Zapraszamy. Przedstawiciel Instytucji, która wyrasta na jedną z istotniejszych
organizacji zajmujących się polityką senioralną, refleksją nad polityką senioralną, ale także
takim aktywnym, praktycznym działaniem o którym będziemy rozmawiać.
Proszę państwa, techniczna uwaga, są trzy mikrofony, i one leżą na stolikach, można z nich
korzystać. Będę o to prosił kiedy będę państwa zapraszał do dyskusji. Mam nadzieję że
wszystkie są włączone. Będę chciał również prosić państwa, naszą publiczność, abyście od
samego początku byli aktywnymi uczestnikami tej debaty. Wystarczy podnieść rękę, żeby
włączyć się do któregoś z wątków, tak żeby nasza rozmowa miała charakter, tak jak pani
profesor Omilanowska powiedziała, takiej bliskiej debaty obywatelskiej, w której jest miejsce
na podpowiedź, a wszyscy państwo reprezentujecie instytucje aktywne w polityce senioralnej.
Liczę na to, że zechcecie włączyć się do naszej debaty.
Zuzanna Grabusińska:
Witam państwa serdeczni jeszcze raz i jeśli państwo pozwolą chciałabym się pewnymi
refleksjami z państwem podzielić. Przede wszystkim dziękuje mojemu szefowi. To tylko
dzięki niemu tak naprawdę możemy realizować politykę senioralną.
Prowadzący:
Czy to może być tak, że sformułowanie uczestnictwo w kulturze stawia na poziomie odbioru
intuicyjnego takie zbyt może wysokie wymagania. To znaczy myślimy sobie, że przecież to
co ja robię wcale nie jest uczestnictwem w kulturze…
Krzysztof Dudek:
To nie tylko program ma inicjatywy lokalne, bo wszystkie programy, które Narodowe
Centrum Kultury prowadzi, zawierają w sobie elementy związane z ofertą kulturalną dla
seniorów. My świadomie nie otwieramy programów skierowanego tylko do seniorów, bo
właśnie zależy nam na tym, żeby łączyć pokolenia. Bardzo uważnie przyglądamy się
wnioskom, które wpływają do programów i szczególnie dla nas ważne i premiowane są dla
nas właśnie te projekty, które łączą pokolenia, aktywizują seniorów. Przyglądamy się też
takim ogólnym zjawiskom, bo programy grantowe są pewnego rodzaju narzędziem, ale
chodzi nam o pewien cel ogólny i to co wynika z naszych badań i z wieloletniego
obserwowania kwestii związanej z kulturą a seniorami. Myślę, że mamy do czynienia z
dwoma bardzo niedobrymi stereotypami. Pierwszy stereotyp, to jest kult młodości, który ma
bardzo poważne konsekwencje socjologiczne i drugi taki stereotyp kulturowy to jest polski
model starzenia się. I ten polski model starzenia się też zawiera w sobie taki element
pejoratywny. My właśnie instrumentami kulturowymi starami się zwalczać te niedobre
konsekwencje tych dwóch zjawisk kulturowych. I chciałbym Państwu podać kilka bardzo
konkretnych przykładów negatywnych konsekwencji takiego kultu młodości.
Przewodniczący:
Bardzo prosimy.
Krzysztof Dudek:
Kiedyś czytałem rozmowę z pani Danutą Szaflarską, która skarżyła się, że od momentu kiedy
skończyła 50 lat wszyscy ją pytają jak sobie radzi ze starością. Od kilku lat mamy bardzo
poważny projekt związany z rewitalizacją naszej przestrzeni publicznej. I tam, w parkach, w
miejscach rekreacyjnych buduje się zjeżdżalnie, miejsca do ćwiczeń - natomiast seniorom
pozostaje ławeczka, która dla mnie jest bardzo stygmatyzująca. Na pewno Państwo
słyszeliście o bulwersujących wydarzeniach związanych z mediami, gdzie w stacjach BBC i
w amerykańskich stacjach telewizyjnych zwalniano prezenterki tylko dlatego, że ukończyły
50 lat. I tak dalej, tak dalej, tak dalej. Tych zjawisk jest całe mnóstwo. Dlatego wydaje mi się,
że trzeba z takim kultem mocno walczyć i ja proponuję zastąpienie kultu młodości kultem
doświadczenia i kompetencji.
Przewodniczący:
Może w trybie pewnej polemiki. Wielkie brawa. To jednak w Polsce mieliśmy do czynienia z
kampanią reklamową, której współbohaterka jest dzisiaj, tutaj z nami. I gdzie na jednym
zdjęciu, w jednej sesji, wystąpiła modelka 80- letnia i 21-letnia.
Krzysztof Dudek:
Ale takie zjawiska można policzyć na palcach jednej ręki. Ciągle mówi się o reklamach, o
jednej sesji tak i tak dalej i o filmie Mamma Mia, gdzie mieliśmy aktorów starszych: Meryl
Streep, Pierca Brosnana i ciągle tymi samymi przykładami, od kilku lat się posługujemy.
Przewodniczący:
Od czegoś trzeba zacząć. Ale oczywiście. Bardzo proszę. A właśnie, w takim razie zapytajmy
bohaterkę tego przełamania tych stereotypów panią Helenę Norowicz. Czy ma Pani takie
poczucie, że starość w Polsce jest stygmatyzowana?
Helena Norowicz:
Oczywiście, że miałam. Właściwie do początku ubiegłego roku. Miałam, ponieważ po
ukończeniu wieku, w którym już powinnam lat powiedzmy - ja skończyłam co prawda lat 67,
to już było ho ho! Dużo po tym jak powinnam odejść na emeryturę, ale ja i tak czułam się
absolutnie jeszcze nieprzygotowana na to, że odchodzę na emeryturę. A kiedy odeszłam na tę
emeryturę poczułam się po prostu niepotrzebna. Teatr o mnie zapomniał, nawet nie raczył
mnie poinformować o swoich premierach i po prostu wyjechałam na wieś. Zaczęłam grzebać
w ziemi i tak pomału zagrzebywałam siebie. Potem przypadek zdarzył się, ja nie miałam
swojej strony internetowej. Koleżanka zamieściła moje zdjęcie. Projektantom przyszło do
głowy, żeby a nuż spróbować z wiekową osobą. Już mieli, zobaczyli moje zdjęcia -
zrezygnowali z tamtej osoby, z którą już byli umówieni i zaproponowali mnie. I zdaje się, że
odnieśliśmy sukces obopólny - bo i instytucja i ja. Ja już w tej chwili jestem tam po raz trzeci
wykorzystywana i ostatnia sesja - wydaje mi się, że jest bardzo piękna i przynosi bardzo,
bardzo wiele ocen pochlebnych. Zarówno dla projektantów, dla pomysłu, ale także i dla mnie
co jest bardzo istotne. Bo przecież ja miałam ogromną tremę, kiedy podejmowałam tę decyzję
ale pomyślałam sobie: Chwileczkę! Mam pretensje do życia, że jestem zapomniana, że czuję
się niepotrzebna. No to spróbuj przekonać innych, że możesz być potrzebna. W związku z
tym nie rezygnuj z tej szansy, która ci się zdarzyła. I oczywiście wykorzystałam tę szanse i do
tej chwili ją wykorzystuję, bo dzięki temu jestem wśród państwa z czego się bardzo cieszę. I
zanim jeszcze skończę chciałabym jeszcze ze swojej aktywności zawodowej skorzystać i
powiedzieć Państwu króciutki fragment z „Pieśni” Gałczyńskiego.
Prowadzący: Będziemy pani niezwykle wdzięczni. Bardzo prosimy!
Helena Norowicz:
Nie jesteśmy, by spożywać
urok świata, ale po to,
by go tworzyć i przetaczać
przez czasy jak skałę złotą.
Choćby i po razy tysiąc
osaczyły nas trudności,
my idziemy blaskiem bijąc
w urodę maszyn i roślin.
W poczekalni kin srebrzystych,
gdy zadymka śnieżna bredzi,
nieraz siadamy strudzeni,
strudzonych ludzi sąsiedzi.
Dnie i noce z nami biegną,
a my z nimi ku przodowi,
w trudzie tworząc piękno, piękno,
które znów służy trudowi.
Z chmury zwisa śnieg z ukosa,
twarz twoją w srebro przemienia.
Chciałbym śnieg na twoich włosach
ocalić od zapomnienia.
Prowadzący:
Wielkie brawa, dziękujemy! Wspaniała aktorka Józefa Szajny, wieloletnia aktorka Studio.
Będziemy mówić jeszcze o teatrze i o aktorkach w teatrze. Takich aktorkach już z dużym
doświadczeniem. Pan dyrektor wspomniał o dwóch stereotypach: o kulcie młodości i o takim
- jak on powiedział - polskim modelu starzenia. I jakby elementem też pewnych kulturowych
przeszkód w dobrym mówieniu o starości jest taki dylemat, czy o wieku, kogoś to już jest
dość wiekowy, wypada mówić. Nawet jako świadkami byli państwo, wtedy kiedy ja starałem
się zapowiedzieć panią Helenę Norowicz, nie mówiąc o jej 80 latach a pani zaprotestowała.
Ale z kolei znam pani znakomitą koleżankę, z którą mam zaszczyt się dość dobrze znać w
Krakowie, Annę Polony, która nie lubi kiedy mówi się o jej wieku.
A inna wybitna aktorka Krystyna Feldman, jak pani być może wie, pozwoliła sobie na taką
sztuczkę wobec świata, że w pewnym momencie zmieniła datę urodzin w całej swojej
komunikacji ze światem i dopiero kiedy odeszła, okazało się, że była sześć lat starsza, niż
podawała. Mówiła że jest z rocznika dwudziestego, a była z piętnastego.
Więc jak widać, różne są stosunki do tego, żeby mówić o swoim wieku. I właśnie chciałem tą
anegdotą, tym żartem, płynnie przejść do pani Barbary Imiołczyk, dlatego, że pani się
zajmowała i zajmuje ciągle u Rzecznika Praw Obywatelskich, u odchodzącego rzecznika -
pani Profesor Lipowicz, problemem dyskryminacji osób starszych. Więc pewnie kwestia tego
polskiego modelu starzenia się i pewnych obyczajów panujących w zakresie tego co mówić a
czego nie mówić o wieku i o starzeniu, na pewno była czym, czym była przedmiotem
państwa refleksji. Jakby pani miała troszkę podsumować bo Rzecznik Praw Obywatelskich
kończy kadencję więc w tym sensie jest to dość dobry moment. To czy te wątki
dyskryminacyjne, które pojawiły się w państwa pracy w jakimś stopniu dotyczyły też
aktywności kulturalnej osób starszych, a jeśli tak to jakie były przykłady tej dyskryminacji.
Bardzo proszę.
Barbara Imiołczyk:
Proszę państwa: dyskryminacja dotyka bardzo wiele osób, dotyka również ze względu na
wiek, ale nie tylko na wiek. I myślę, że kiedy mówimy na przykład o dyskryminacji w
dostępie do kultury, czy w barierach dostępu do kultury, to ta największa bariera, która jest
barierą ekonomiczną jak wskazała na to pani minister, dotyczy oczywiście osób starszych ale
dotyczy nie tylko osób starszych tak. Dotyczy również rodzin wielodzietnych, dotyczy
również osób z niepełnosprawnościami. Również młody, niepełnosprawny ma kłopot w
korzystaniu z dóbr kultury wysokiej często, ponieważ często nie jest w stanie się, nie jest w
stanie do niej dostać. Natomiast to, co jest specyfiką dyskryminacji ze względu na wiek, to są
stereotypy na które wskazał już pan dyrektor. Otóż na szczęście to się zmienia. Starszy wiek
staje się coraz bardziej modny. Przestajemy się go wstydzić. I bardzo dziękuję tym
wszystkim, którzy przestają się wstydzić swojego wieku. Tutaj chyle się przed panią, kłaniam
się nisko. Ale też kłaniam się nisko przed panią minister, Pełnomocniczką Rządu do Spraw
Równego Traktowania, która sfotografowała się z taką planszą - Jestem 60 +. I to jest dla
mnie najfajniejsze, najcieplejsze. Próba przełamania stereotypu za pomocą własnego
przykładu. Bo my bardzo często mówimy: no tak, oczywiście należy się szacunek seniorom,
ale rozejrzyjmy się. Ja bardzo często widzę osoby, które są 60 + i są seniorami, które mówią o
seniorach tak, jakby to dotyczyło wszystkich innych, ale nie ich właśnie. Więc wydaje mi się,
że i to samo dotyczy kultury. Ilu wśród twórców kultury jest seniorów? Czy my patrzymy na
nich jak na seniorów? Nie, patrzymy na nich jak na artystów. Jak na wybitnych ludzi i
szanujemy ich za to, co zrobili a nie ich wiek. Ja wiem, że to co seniorów wybitnych drażni
szczególnie, myślę, że i też panią Danutę Szaflarską, to jest to, że mówi się o nich przede
wszystkim jako o seniorach, a nie o nich jako o osobach wybitnych.
Prowadzący:
Ale w tym jest zawarta, zgodzi się ze mną pani dyrektor, pewna sprzeczność. Że z jednej
strony mamy skierować reflektory na osoby starsze, a z drugiej - i rzeczywiście zauważa się
taką tendencję - trudno nam mówić o Andrzeju Wajdzie, który prezentuje kino senioralne
tylko dlatego, że jest w okolicach dziewięćdziesiątki, prawda? Bo zawsze był częścią Polskiej
Kultury Narodowej.
Barbara Imiołczyk:
Ale pani Danuta Szaflarska też chciałaby jedną ze swoich wybitnych ról traktować jako
wybitną rolę. Nie tylko jako osoby starszej, staruszki, która świetnie się zaprezentowała, ale
też wybitną role aktorską. Ale wracając do stereotypów i skąd się bierze to złe traktowanie
osób starszych. Ja przytoczę państwu taki fakt, bo to tkwi jakby w naszych głowach i może
tkwić w głowie naprawdę każdego z nas. Nie powiem nazwiska, ale bardzo ceniony redaktor
prowadził debatę na temat godności osób starszych w kancelarii prezydenta i bardzo pięknie
mówił na temat osób starszych i jakie powinno być ich miejsce w życiu społecznym. Po czym
znalazłam w gazecie jego komentarz, że pewien polityk zachował się tak, jak dziadek na
obiedzie rodzinnym, który siedzi gdzieś w końcu stołu i mamrocze pod nosem, a nikt nie
zwraca na niego uwagi. To była ta sama osoba. Proszę zobaczcie jak głęboko w nas tkwią
stereotypy. Człowiek potrafi mówić rzeczy godne, a jednocześnie sam używa tych
stereotypów, żeby źle ocenić kogoś. Ja myślę, że to co jest szczególnie istotne - i chciałabym
panu dyrektorowi za to podziękować - to jest to, że w programach kultury kładziecie państwo
nacisk na działania wielopokoleniowe. Wydaje mi się, że oczywiście dbając o aktywność
seniorów, należy unikać, powiem krótko, segregacji. Tam gdzie jest potrzebna, potrzebne są
programy adresowane tylko dla seniorów - w porządku. Ale jeśli chodzi o kulturę, to
powinny być jednak programy wielopokoleniowe. Ludzie starsi tego potrzebują, ludzie starsi
potrzebują w kontaktach dzieci, osób młodych. Potrzebny jest im dialog. Wbrew temu co się
myśli, że osoby starsze najlepiej czują się w spokoju i ciszy, to nie prawda. One potrzebują tej
energii, tej awantury, tego hałasu, który niosą dzieci i dialogu, który niosą ze sobą ludzie
młodzi czy w średnim wieku. I wydaje mi się, że warto pod tym kątem przejrzeć programy
ministra, bo być może nie tylko w tych programach i nie tylko w edukacji kulturalnej, ale
może w innych programach Ministra też byłoby możliwe znalezienie takiego kryterium. Nie
tylko dla dorosłych i dzieci, ale również dla wielopokoleniowych działań. Ale jeszcze o jednej
rzeczy chciałabym wspomnieć. Państwo mówiliście o tym. Pani powiedziała bardzo pięknie,
że w momencie kiedy przeszła na emeryturę, poczuła się opuszczona. I to jest właśnie ten
moment krytyczny, będzie decydował o tym na ile osoby starsze będą aktywne same z siebie,
na ile będą twórcze, czy będą również uczestnikami pewnych działań. Ten moment przejścia.
Otóż ja przypominam taki postulat Pani Rzecznik, który jest cały czas aktualny. Ale tym
razem adresuje go do instytucji kulturalnych. Otóż, jest tak, że w innych krajach do tego
momentu przejścia na emeryturę, ludzie się przygotowują się przez rok, przez ten ostatni czas.
I wtedy też rolą samorządu i rolą instytucji jest składanie oferty, zapraszanie do współpracy.
To może być, o czym pani minister pięknie powiedziała, to są społeczni kuratorzy czy
społeczni przewodnicy. Ale to mogą być wszystkie aktywne formy, w których osoby starsze
chcę uczestniczyć i przyzwyczajają się do tego, zanim przejdą na emeryturę.
Prowadzący:
Bardzo dziękujemy Pani dyrektor. Na pewno wrócimy do tego wątku.
Alicja Węgorzewska–Whiskerd:
W projekcie, w którym uczestniczyła moja fundacja, zdecydowaliśmy się, że wybierzemy dla
projektów koncertowo-operowych małą miejscowość. Wybraliśmy Orzysz. Ze względu na to,
że jest tam wielka hala sportowa. Wiem, że dla państwa może być dziwnym zdarzenie
koncertu czy propozycji operowej z wielką halą sportową. Natomiast oczekiwania przerosły
moje przypuszczenia, jak to może wyglądać. Przez trzy dni na każdym wieczorze mieliśmy
około tysiąca osób.
Prowadzący:
Pani śpiewała?
Alicja Węgorzewska – Whiskerd:
Tak, śpiewałam. Wystawiłam jednego wieczoru swój monogram operowy „Diva for Rent”,
który jest monodramem komediowym, ale proponującym wycieczkę po świecie opery.
Poruszającym zagadnienia zarówno librett operowych, wyjaśniającym zawiłości świata
teatralnego. Także dlaczego mezzosoprany śpiewają rolę męskie. Dlaczego tyle jest śmierci w
operze. I dużo, dużo innych zagadnień na temat kompozytorów, na temat świata, na temat
tajników sztuki wokalnej. Ale właśnie nie koncerty były najbardziej interesujące.
Prowadzący: A co?
Alicja Węgorzewska–Whiskerd:
Najbardziej interesujące były te spotkania międzypokoleniowe. Ja wymyśliłam ten projekt w
ten sposób, że spotkam się z seniorami w przedszkolu. Spotkam się z nimi na mieście w takiej
sali. I będzie razem śpiewać i rozmawiać. Zaproponowałam wystawę plakatu operowego
Rafała Olbińskiego – wielkiego polskiego plakacisty nagrodzonego ponad 150 nagrodami na
całym świecie. I myślę, że przywiezienie takiej wystawy do małej miejscowości sprawiło
niemałą radość. Natomiast właśnie wspólne spotkania i takie rozmowy. Okazało się, że
można było odrzeć tę operę z koturnowości. I aktywność osób starszych była na niezmiernie
wysokim poziomie. Oni chcieli wiedzieć wszystko i na każdy temat. Nawet te spotkania w
ogóle trwały prawie dwa razy dłużej niż były założenia. Co się okazało, że ci ludzie są bardzo
aktywni.
Prowadzący:
Może niech wyjaśni nam pani wszystkim, bo ludzie się wstydzą zapytać. I ja do końca nie
wiem. Dlaczego te mezzosopranistki śpiewają te męskie role?
Alicja Węgorzewska–Whiskerd:
Wynika to po prostu z tego, że kontrabas jest wyższy niż skrzypce, więc mezzosoprany są
zazwyczaj z budowy wysokimi kobietami, posiadającymi niższy rejestr głosowy. I bardziej
pasują do męskich ról. I tak były wykorzystywane przez kompozytorów - zarówno Rossinego,
Mozarta jak i współczesnych: Ryszard Straussa i współczesnych oper. I właśnie takie
ciekawostki budziły największy zachwyt i myślę że osoby, które uczestniczyły w naszych
trzydniowych spotkaniach, od rana do nocy bo kończyły się późnym wieczorem, są świetnie
przygotowane według konwencji operowej. To piękna lekcja prawda, nie wolno podnieść nut
bo położysz rolę. Przydepnąć.
Prowadzący:
Ale to jest lekcja, że stereotyp jest rzeczą silną i ważną.
Przemysław Wiśniewski:
Mamy na zewnątrz remont elewacji, nie wiem jak mógł się kto s z kimś o cokolwiek szarpać,
że uszkodzone zostało rusztowanie, na którym robotnicy remontują elewacje. Sytuacja jest
dla nas, ale świadczy o czymś co jest mniej ciekawe, to znaczy jak gigantyczne jest - jak
Państwo widzicie - zapotrzebowanie na dobre jakości ofertę kulturalną. Nawet jeśli mówimy
tu o takiej popularnej popkulturze dobrej klasy. 150 biletów, okazało się tak naprawdę niczym
w porównaniu do realnych potrzeb, jakie mają stołeczni, warszawscy seniorzy. My się tym
problem zajmujemy dosyć obszernie, to znaczy uczestnictwem w kulturze, barierami,
którymi seniorzy napotykają w uczestnictwie czy kulturze.
Prowadzący:
Czy pieniądze są barierą?
Przemysław Wiśniewski:
Pieniądze są pierwszą, podstawową barierą. Jak państwo być może wiecie, fundacja też która
organizuję tzw. „Paradę Seniorów”, która jest takim największym zgromadzeniem
senioralnym w kraju. W czasie tegorocznej parady, na której było 7 tys. osób my też
przeprowadzaliśmy takie badanie ankietowe, częściowo pogłębione jeszcze zrobione jeszcze
później w grupach fokusowych. One też dotyczyły właśnie aktywności kulturalnych. I co się
dzieje? No oczywiście ta aktywność rośnie w stosunku na przykład do sprzed kilku lat. Dzieje
się tak, dzięki między innymi ASOS-owi, ale cały czas są te same bariery, które dotykają
może tylko troszeczkę mniejsze ilości osób, niż na przykład kilka lat wstecz.
Pierwsza bariera to oczywiście bariera finansowa. Jeżeli ponad 60% seniorów nam zaznacza
mówić wprost, że jest w stanie przeznaczyć na wszelkie rodzaje aktywności kulturalnej mniej
niż 100 zł miesięcznie, ale wlicza pewnie ta osoba wszystkie różnego rodzaju aktywności,
łącznie na przykład z zakupem gazety. Być może rachunkiem za Internet, którym pomaga jej
przecież funkcjonować społecznie i korzystać z treści kultury. No to mamy sytuację
drastyczną. Jest jeszcze kilka innych barier. Pierwsza jest ta bariera, o której była tutaj mowa:
bariera kulturowa, związana z pewnego rodzajem modelem starzenia się. Seniorzy z którymi
my mamy okazje pracować, współtworzyć wydarzenia takie jak „Parada Seniorów” - od
samych podstaw, bo to jest wspólny twór, każde hasło, każdy szczegół merytoryczny
tworzymy razem - mówią nam, że oni się właściwie próbują wyzwolić z tych okowów, tych
ograniczeń, które na przykład nie narzucili im oczywiście rodzice ale ich rodzice
funkcjonowali jednak wokół jakiegoś takiego modelu.
Prowadzący:
Bardzo dziękuję.
Mieczysław Augustyn:
Jest bardzo potrzebne dla rozwoju indywidualnego, jest potrzebne dla seniorów, kultura nie
tylko poprzez uczestnictwo jako widzowie, ale jako twórcy jest niesłychanie potrzebne. I to
jest przepiękne, że wciąż tylu ludzi próbując dokonać tego bilansu o którym pan mówił,
pokazać swoją godność, chce to wyrazić poprzez kulturę. Poprzez twórczość i w tym widzi
szanse na rozwój. Często nawet przede wszystkim w tym. Zaryzykuję takie twierdzenie, że
oprócz dzieci, oprócz wnuków być może te ostatnie dzieła, wyrażać będą to, co ci seniorzy
mieli najpiękniejszego i co chcieli nam dać. Wkład seniorów w rozwój kultury niekoniecznie
tej wielkiej, ale tej która cieszy te zupełnie małe środowiska lokalne, która być może popycha
ku większym aspiracjom kulturalnym, jest przeogromny i warto poprzez ASOS-a, wiem że to
się dzieje, i w każdej innej formie nie tylko zadbać o uczestnictwo seniorów w kulturze
wysokiej, ale także o to, żeby ten wielki ruch artystyczny, który rozwija się w środowiskach
seniorskich, mógł rozkwitać jeszcze piękniej. I jeszcze tylko jedno zadnie powiem.
Prowadzący:
Będę jak Marszałek Senatu za chwilę.
Mieczysław Augustyn:
Ja oczywiście zawsze mówię, że nie da się dokonać przełomu, także i w tym wycinku
aktywności seniorskiej, jeśli nie zapewnimy możliwości partycypacji. Tak na prawdę dla
uczestnictwa w kulturze i dla rozwoju amatorskiego ruchu kulturalnego wśród seniorów,
bardzo ważne jest abyśmy tworzyli radę seniorów, gminne programy polityki senioralne. I by
kultura miała tam i zajmowała poczesne miejsce. Wtedy to, co się zdarzało się z rzadka,
stanie się udziałem setek tysięcy seniorów i oby tak było
Prowadzący:
Dziękuję bardzo. Mieczysław Augustyn. Oddaje już głos Panu Krzysztofowi Dudkowi -
bardzo proszę. Dziękujemy senatorze, wszystkiego dobrego. Do zobaczenia.
Krzysztof Dudek:
Pan Senator wylał miód na moje serce. Myślę, że to temat na wielogodzinną debatę. Ja
powiem Państwu tylko jedną rzecz. Forbes kilka tygodni temu podał informację, że
skapitalizowana wartość gry „Wiedźmin” jest większa niż Jastrzębskiej Spółki Węglowej.
Tam jest zatrudnionych ponad 20 tys. osób dla „Wiedźmina” pracuje 200 osób.
Prowadzący:
Minister Pracy i Polityki Społecznej nie ucieszyłby się tym porównaniem. Jako ktoś kto
zajmuje się rynkiem pracy, ale oczywiście odnotowujemy to, bo to jest sukces polskiej
kultury.
Krzysztof Dudek:
Myślę, że minister by się ucieszył, bo państwo polskie niewiele włożyło do projektu
„Wiedźmin”, a dużo podatków wyciągnęło. Mówię o tym dlatego, że to myślenie jest bardzo
ważne i to się zmienia. Kultura jako rozwój nasz ogólny całego społeczeństwa i kultura jako
rozwój nasz indywidualny. Poprzez kulturę mamy lepszą samoocenę, dzięki kulturze
wychodzimy z pewnego rodzaju takich stygmatyzowanych sytuacji. Dzięki kulturze wreszcie
podnosi się wskaźnik satysfakcji życiowej. To jest wskaźnik, który jest brany pod uwagę przy
analizach ekonomicznych. A teraz wrócę do anegdoty mojej mamy, garnek - łącze się z
panem redaktorem w bólu bo w piwnicy mam garnki właśnie kupione przez mojego teścia
podczas występu jednego z kabaretów. U mnie w piwnicy są te garnki, z których ani razu nie
skorzystałem ale to jest przykład siły kultury tak.
Prowadzący:
Siły kultury - paradoksalnie oczywiście.
Krzysztof Dudek:
Powiem tak. Taki projekt sprzedaży garnków czy kołder nigdy nie dostanie dofinansowania z
Narodowego centrum Kultury. Nie ma szans na to.
Prowadzący:
Z tej deklaracji cieszymy się wszyscy.
Krzysztof Dudek:
Tak, natomiast jest odpowiedź, bo to świadczy o pewnym, o pewnym zapotrzebowaniu na
działania kulturalne i odpowiedzialny jest program „Kultura Dostępna”. Czy państwo sobie
zdajecie sprawę, że miesięcznie w Polsce jest 7 tys. wydarzeń do 20 zł. Te 20 zł wyszło nam z
badań, że ta jest granica akceptowalna. Z czego połowa jest za darmo. Czyli mamy 3,5 tys.
wydarzeń nieodpłatnych Polsce co miesiąc! A są miesiące, że jest tych wydarzeń więcej. Cały
ten projekt ma właśnie zachęcać do tego, żeby korzystać z tej nieodpłatnej.
Prowadzący:
To może problem jest z komunikacją?
Krzysztof Dudek:
Tak, jest problem z komunikacją. I to jest pytanie. Media jakoś nie są zainteresowane
promowaniem projektu „Kultura Dostępna”, jeżeli puszczamy spoty, chcemy reklamować,
musimy za to płacić. No więc też nie mamy takiej siły oddziaływania, jaką byśmy chcieli.
Natomiast jest to projekt młody, ja mam nadzieje, że dzięki takim spotkaniom osoby które
mają chęć z korzystania tej kultury, będą miały dostęp, informację.
Prowadzący:
Czy jest tak, że ta dostępność ekonomiczna kultury, właśnie ma dla seniorów szczególne
znaczenie?
Krzysztof Dudek:
Natomiast, jedna rzecz. Bo tu zapędzamy się w kozi róg. Nie jest tak prosto, że główną
barierą w dostępie do kultury są finanse.
Prowadzący:
O to chciałem zapytać. Badania dotyczące poziomu zamożności różnych grup społecznych -
można oczywiście dyskutować na temat tych badań, ale to są badania CBOS -pokazują, że
seniorzy wcale nie należą do najuboższych grup.
Krzysztof Dudek:
Jak wytłumaczyć w takim razie Panie Redaktorze, że wśród osób powyżej sześćdziesiątego
roku życia jest najniższe czytelnictwo? Skoro biblioteki od kilku lat mają potężne zasilenie w
nowości. To nie jest taka prosta odpowiedź, że bariery finansowe. Odpowiedź jest niestety
bardziej skomplikowana. To jest kwestia kompetencji kulturowych i potrzeb kulturowych,
które muszą być kształtowane właściwie od dziecka i te potrzeby trzeba wpajać i tutaj jest
główny problem.
Prowadzący:
To zapytajmy panią Helenę Norowicz. Czy Pani po przejściu na tę teatralną emeryturę, trochę
rozczarowana, może nawet bardziej niż trochę, że teatr o Pani zapomniał, miała ochotę w
kulturze uczestniczyć. Czy jest też tak, że nawet ktoś tak bardzo zanurzony w aktywności
kulturalnej, jak aktorka teatralna, trochę usuwa się na bok, kiedy przechodzi na emeryturę?
Helena Norowicz:
Muszę państwu powiedzieć rzecz właściwie nawet niepopularną. Otóż w tym okresie kiedy
byłam młodą i w zamierzchłych i przez nas źle wspominanych czasach, była ogromna
aktywność seniorów. Ja z programami poetyckimi co niedziela jeździłam do parku do
Powsina, gdzie siedzieli przeważnie ludzie starsi. Jeździłam po całej Polsce.
Prowadzący:
Dziękuję bardzo, Zuzanna Grabusińska, kontynuując.
Zuzanna Grabusińska:
Pani mówi o czasach zamierzchłych, słusznie minionych, ale ja bym powiedziała, że zaczął
naszym życiem dominować głównie pieniądz. I ten pieniądz powoduje, że mało jest takich
osób jak siedząca obok mnie pani Alicja, która robi wiele rzeczy woluntarystycznie. Nie tylko
rynkowych, ale i komercyjnym. Dlatego, że czasami kiedy prosimy artystów, szczególnie
tych z górnej półki, żeby coś zrobili na rzecz swojej społeczności czy na rzecz określonej
grupy społecznej to bariery finansowe są tak ogromne - nie do pokonania, że nie jesteśmy w
stanie tego zrobić. I tak jak mówił pan Prezes, jak pojawia się kilka biletów na koncert Ireny
Santor, to dzieją się straszne rzeczy. Jeśli mówimy o partycypacji społecznej, jeśli mówimy o
integrowaniu społecznym, jeśli mówimy o tym, że chcemy być razem, chcemy żeby osoby
starsze były aktywnymi uczestnikami życia społecznego. To musimy tak naprawdę też dawać
coś od siebie. I dawać na rzecz innych i to dotyczy wszystkich grup. I tych osób prostych i
tych, które skupiają się przede wszystkim na rodzinie, ale i tych które funkcjonują w różnych
obszarach kultury i sztuki. Mówię to, bo skupiliśmy się głównie na artystach, ale przede
wszystkim chciałabym zwrócić uwagę jeśli już schodzimy do tego innego poziomu.
Chciałabym zwrócić uwagę na różnego rodzaju warsztaty, które są realizowane: malarskie,
plastyczne. Takie, które wyzwalają inwencję, której wcześniej ci ludzie nie posiadali w sobie.
I po raz pierwszy dostarczają siebie, czasem swoich zdolności. Mam kilka takich przykładów,
łącznie z wernisażami zagranicznymi w Paryżu, że ktoś, kto zaczął w bardzo późnym wieku,
odkrywa w sobie ogromny potencjał. Więc tak naprawdę to jest kwestia również tego jak my
będziemy działać na rzecz innych i jak włączać różne osoby. I przekonywać do tego żeby
tylko za pieniądze, ale również w ramach działań woluntarystycznych takie działania mogły
być realizowane.
Prowadzący:
Bardzo dziękuję. Chciałem zwrócić państwu uwagę na coś co mogło umknąć. Pani Barbara
Imiołczyk zgłosiła się do dyskusji, ale jak tylko zobaczyła, że jest publiczność to natychmiast
powiedziała, że tam są zgłoszenia. Więc idea partycypacji publiczności . Ogromnie
dziękujemy! To dostać mikrofon z rąk tak wspaniałej artystki to zaszczyt. Elżbieta Achinger
jako pierwsza.
Elżbieta Achinger:
Dziękuję bardzo pani Barbaro, tym bardziej, że spotykamy się wielokrotnie
Prowadzący:
Alicja Węgorzewska
Elżbieta Achinger:
Proszę państwa. Ja muszę powiedzieć, że z ogromną radością jestem na tej sali i słucham
tego co wszyscy państwo przekazujecie. Dlaczego z radością, bo ja reprezentuję Małopolskę.
Małopolskę aktywną i mogę powiedzieć, że trochę dającą przykład zresztą tutaj chylę też
czoła do pana doktora, bo rozpoczął coś co na pewno będzie mocno promieniować. I bardzo
się cieszę z tego podpisu zarówno i jednego Pana Ministra jak i naszej pani Minister do spraw
Kultury. Andrzej Kosowski z Instytutu Muzyki i Tańca w Warszawie, który zresztą jest
krakowianem z pochodzenia, przygotował program taki, myślę, że bardzo pilotażowy. Ale
okazał się fantastyczny. A mianowicie raz w miesiącu krakowska filharmonia za 10 zł od
jednego biletu płaconego przez seniora, a za dopłatą z Ministerstwa miała piękny koncert dla
seniorów. To był koncert wysokiej klasy wykonawców, poprzedzony pięknym wykładem i do
tego jeszcze z możliwością otrzymania bardzo ciekawego programu. Proszę państwa sześć
koncertów, na które przyjeżdżało z małopolski 400 seniorów, parę osób widziałam o laskach,
parę pań, które przyjechały gdzieś z pod Limanowej, które w życiu nie były w filharmonii.
Piękny program. Będziemy go kontynuować jeszcze w tym roku. Ale po końcówce tego
programu, w czerwcu mieliśmy spotkanie i pytałam tych seniorów, czego oni by chcieli dalej
z tą muzyką. No oni by chcieli czegoś takiego, żeby ta muzyka przyjechała też do ich
miejscowości. Czy czterech, pięć wykonawców, doskonale funkcjonujących w filharmoniach,
w akademiach muzycznych mamy tam wspaniałych, młodych ludzi, którzy muszą, powinni
mieć jak najwięcej kontaktów z publicznością. I oni powinni ruszyć teraz w te mniejsze. No i
też właśnie to są też pakty dla kultury. Instytucje kultury zaczynają dostrzegać to, że są
niezbędne właśnie w tych miejscach, gdzie ci ludzie kultury potrzebują. Proszę państwa,
kolejny przykład, króciutki. Dąbrowa Tarnowska i pani powiedziała pani właśnie o
koncertach z Metropolitan Opera. Ja właśnie byłam kiedyś na spotkaniu Uniwersytetu
Trzeciego wieku w Dąbrowie Tarnowskiej, gdzie dowiedziałam się, że pani seniorki uprosiły
dyrektora, który znalazł środki i raz w miesiącu mają w swoim domu kultury transmisje
prosto z Metropolitan. W takiej Dąbrowie Tarnowskiej. Dało się? Dało się! To jest takie
ogólne porozumienie. Więc ja myślę ,że doszliśmy już do tego po czterech latach bardzo
mądrej, przygotowanej właśnie tu przez pana ministra Kosiniaka polityki senioralnej.
Doszliśmy do tego etapu, kiedy kultura musi już być niezbędnym elementem życia nas
wszystkich. A seniorów myślę, że w 100 %. Także ja będę bardzo optować zarówno
Parlamencie i na wszystkich forach związanych z seniorami nad tym, żeby taki pakt kultury
senioralnej między innymi powstał jak najszybciej. Dziękuję.
Prowadzący:
Bardzo dziękujemy. Jest jeszcze zgłoszenie z tyłu, jeśli mogę prosić nadal o uprzejmą pomoc
naszą znakomitą panelistkę. Wyraźnie zadowoloną ze swojej roli.
Iza Natasza Czapska:
Ja może przejdę do przodu. Dzień dobry. Nazywam się Iza Natasza Czapska i jestem
kierownikiem literackim Teatru Syrena i odpowiadam w teatrze również za udostępnianie
kultury osobom niepełnosprawnym. W ogóle zajmuję się udostępnianiem kultury i chciałam
podać przykład właśnie takiej dobrej praktyki. Dzięki Narodowemu Centrum Kultury, za co
chciałam podziękować panu dyrektorowi Krzysztofowi Dudkowi, otrzymaliśmy wsparcie na
udostępnienie wszystkich naszych spektakli do końca roku dla osób niepełnosprawnych. Nie
tylko dla osób na wózkach, ale również niepełnosprawnych sensorycznie, czyli niewidzących
i niesłyszących. Jesteśmy pierwszym teatrem w Polsce.
Prowadzący:
Gratulujemy! Dyrektorowi Malajkatowi i całemu zespołowi w takim razie.
Iza Natasza Czapska:
Jesteśmy pierwszym teatrem w Polsce, który cały repertuar będzie dostępny dla osób
niepełnosprawnych. Chodzi o napisy dla osób niesłyszących i o rzecz zupełnie innowacyjną w
Polsce, która tak naprawdę ciągle raczkuje, a wiec audiodeskrypcja. Audiodeskrypcja to jest
opis spektaklu dla osób niewidomych, czyli podczas spektaklu lektor czyta co dzieje się na
scenie, dzięki czemu spektakl jest zrozumiały dla osoby, która nie korzysta w ten sposób
tylko z dialogów, z tego co słyszy ale również wyobraża sobie ten świat, który jest opisany
przez audiodeskryptora. A mówię o tym dlatego, że audiodeskrypcja i napisy mogą też mieć
charakter wspierający. To znaczy, ze nie muszą dotyczyć tylko osób niepełnosprawnych,
mających taką stwierdzoną niepełnosprawność, ale również tych, których już ze względu na
wiek czasem się wręcz krępują, żeby pójść do teatru, bo już nie słyszą, bo już gorzej widzą.
Prowadzący:
Taki pomysł się pojawił.
Janina Sojka:
Ośrodek Pomocy Społecznej. Ja jestem specjalistą pracy socjalnej, na Śląsku i jestem w
terenie. I tu są różne takie tematy telewizji . W ośrodkach wiejskich przez cały czas mają
swoje własne programy.
Prowadzący:
A powiem przewrotnie, może to jest rodzaj wyboru aktywności kulturalnej, może mało
wymagającej, ale dostosowanej do potrzeb. Czyli to, o czym mówiła Pani poprzednio.
Krzysztof Dudek:
Jest bardzo mało rad seniorów w Polsce. Bo też nie ma takiego narzędzia by je tak budować,
wzorców. W województwie mazowieckim powstaje pierwszy taki wzorzec dla gmin,
właściwie jak to robić. Dystrybuujmy te dokumenty, wymieniajmy się informacjami ale
zawsze z państwem. Nie mają sensu konsultacje społeczne między urzędnikiem, a
urzędnikiem, między dyrektorem a prezesem. Tylko trzeba to robić razem.
Zuzanna Grabusińska:
Moja rola jest dosyć trudna, dlatego, że robimy już sporo, a chcielibyśmy robić dużo, dużo
więcej. I możemy obiecać, że będziemy robić wszystko.
Prowadzący:
Bardzo, bardzo dziękujemy. To bardzo proszę o ostatni głos.
Ewa Zwolińska:
Polityka Senioralna, no może być w takim dużym zakresie. Reprezentuję Bydgoszcz. I ja po
prostu chciałam państwu powiedzieć, że mamy piękne przykłady, że można robić wiele
imprez. Ale takich naprawdę też z wysokiej półki i za darmo. Tutaj między innymi jest
koleżanka, która też organizuje te imprezy. Jest też z Bydgoszczy. Proszę Państwa, wiec tak:
wiadomo - Bydgoszcz. Dwie rzeki- Brda i Wisła.
Prowadzący:
Co najmniej dwie! Bo Noteć płynie przez Bydgoszcz.
Ewa Zwolińska:
Przez cały czas, no tak ale pozostajemy przy dwóch. I jest takie założenie, że miasto zwraca
się ku rzece. Jest taka piękna impreza, to się nazywa: Rzeka muzyki. Przez całe lato
organizowane są koncerty darmowe. Przychodzą nie tylko seniorzy, to są całe rodziny. To są
różne koncerty- muzyka poważna, muzyka koncertowa, jazz itd. Dla seniorów proszę państwa
jest ….To są naprawdę piękne.. wydarzenie, organizatorzy naprawdę się starają żeby
zachęcić ludzi i na pewno jest dobre to, że to się odbywa się w nieograniczonej przestrzeni.
Mogą przyjść tysiące ludzi.
Następny taki projekt to mamy odbudowany pomnik Potop. Odbywają się również tam co
tydzień koncerty. Mamy dwa pałace pod Bydgoszczą: Ostromecko lub Ustroń i wszystko
odbywa się za darmo i mówię, to jest dla wielu pokoleń. Haniu pokaż się, bo Ty to
organizujesz częściowo. Haniu no nie.
Hanna:
Robię to już od 10 lat. Bydgoszcz to w ogóle nazwijmy to częściowo kolebka seniorów, ale
problem moim zdaniem jest w zupełnie czymś innym. W dotarciu. Nie możemy dotrzeć do
tych, którzy siedzą w domu. Naprawdę mamy z tym wielki problem. Pomagają nam w tym
radio, pomaga nam w tym prasa, nie pomaga telewizja. To jest taki jedna z takich głównych
przyczyn, bo jest masa imprez za darmo. W związku z czym te pieniądze na kulturę są, nie
ma tyle ile byśmy chcieli, ale są. Tu bardzo bym chciała prosić o pomoc. O to w jaki sposób
można czy w jakimś programie jest pan z fundacji Zaczyn, którą bardzo cenimy u nas w
Bydgoszczy. Chcielibyśmy właśnie jakiejś takiej konkretnej pomocy. Jak trafić do telewizji,
żeby nie płacić za to, że jest tam program o seniorach. Nie tylko o kulturze. Po prostu o tym
wszystkim co nas boli.
Prowadzący:
Bardzo dziękuję za ten głos. Ja chciałabym tylko paniom powiedzieć, że z perspektywy
Krakowa gdzie mieszkam, te wydarzenia, które przecież tam odbywają się 500 km od
Krakowa są zauważalne i to, że Bydgoszcz, to miasto które zwróciło się ku swoim rzekom i
taki piękny koncert, jak koncert szesnastolatki na platformie w centrum miasta się odbył, to
również odnotowujemy.
Hanna:
I jeszcze chciałam powiedzieć na zakończenie tak, że nie pytamy skąd są te pieniądze. My po
prostu dziękujemy władzom miasta i organizatorom za to co dla nas robią. Dziękuję bardzo.
Prowadzący:
Bardzo dziękuję. Żałuje właściwie, przy tak znakomitej publiczności, że ktoś kto prowadzi
debatę, nie ma żadnej roboty i ta robota pojawi się dopiero wtedy kiedy zegar mówi
nieubłaganie, że trzeba kończyć. Więc na mnie ciąży nieprzyjemny obowiązek. No właśnie
pani dyrektor podpowiada, że trzeba słusznie już za 40 min następny panel. Kiedy wszyscy
państwo będziecie mogli jeszcze zabrać głos. A zostały nam jeszcze dwie rozmówczynie,
które nie brały udziału w podsumowaniu. pani Alicjo bardzo proszę.
Alicja Węgorzewska-Whiskerd:
Chciałabym zaznaczyć, żebyśmy zmienili myślenie. Nie my, wam senior, tylko seniorzy są
integralną częścią nasze społeczeństwa. I to jest, pierwsza zmiana toku myślenia. Drugie, i to
absolutnie co powiedział pan dyrektor Dudek - kult młodości. Wszechogarniający, czasami
infantylnej młodości. Natomiast sama młodość jest największą wartością. Mówmy temu nie.
Przykład pani Norowicz jest przepięknym przykładem, ale żeby też nie wypływał z tak
zwanego szoku mediowego, który chcieliśmy przeprowadzić na społeczeństwie, a z jakiejś
głębszej myśli, głębokiej troski. A trzeci, to jest to tylko co po nas zostanie to jest kultura.
Cywilizacją nie są tysiące kilometrów autostrad tylko po wielkich kulturach, po wielkich
cywilizacjach zostały osiągnięcia kulturalne dzisiaj wraca.
Prowadzący:
Ale budowanie autostrad też popieramy oczywiście. Bardzo dziękuję
Alicja Węgorzewska-Whiskerd:
Została nam Starożytny Egipt: autostrad nie mieli tak, do dzisiaj.
Prowadzący:
Do dzisiaj korzystamy z dorobku kulturowego starożytności. Bardzo proszę pani Barbara
Imiołczyk.
Barbara Imiołczyk:
Proszę państwa, kultura jest dla ducha i dla całego człowieka. To czym jest dla zdrowia, tym
co jest dla nas nordic walking. I myślę, że tyle ile poświęcamy czasu na przykład w
Uniwersytetach Trzeciego Wieku na nordic walking i olimpiady sportowe, to tyle samo, a
może nawet więcej możemy poświęcać na kulturę. Jest bardzo trudno dotrzeć do osób, które
są osamotnione, i które jak państwo powiedzieliście, są zamknięte w domu. To jest bardzo
trudny wyczyn. Dlatego tym bardziej powinniśmy zapobiegać zamykaniu się w domach,
przed telewizorem i pojawianiu się depresji, z której bardzo trudno jest później wyjść.
Facebook, telewizja, to nie jest wszystko co człowiekowi jest potrzebne do zdrowego i
szczęśliwego życia. Kontakt z drugim człowiekiem również w kulturze. Dlatego wracam
jeszcze raz, z apelem do wszystkich instytucji, do samorządów: pomyślcie państwo i
wyciągnijcie rękę do tych, którzy teraz pracują w waszych teatrach, waszych muzeach, ale też
innych instytucjach. I zaproście ich do współpracy teraz, zanim ten wyż demograficzny, który
teraz mamy z miesiąca na miesiąc będzie przechodził na emeryturę i pogrążał się w
samotności. Wtedy będzie znacznie trudniej znaleźć również odbiorców. Będzie jeszcze
trudniej. Ja chciałam zakończyć akcentem takim osobistym. Ja mam też 60 plus i teraz
realizuję od roku swoje marzenie. Wspólnie z moją wnuczką uczę się grać na pianinie. I
proszę państwa, myślę, że przede mną jest pierwszy koncert w życiu. Jeszcze nie wiem kiedy
to nastąpi. I obiecałam, sobie.
Prowadzący:
Proszę nie zapomnieć Nas zaprosić.
Barbara Imiołczyk:
Ach, oczywiście! I obiecałam sobie, że będzie to ostatnia aktywność z której zrezygnuję,
wtedy kiedy zabraknie mi pieniędzy, sił itd. Będę musiała coraz więcej wydać na lekarstwa,
będę bronić pieniędzy na lekcje nauki gry na pianinie, ponieważ w ten sposób realizuję
marzenie swojego dziedzictwa. I daje mi to tyle radości, i tak wspaniale mnie to rozwija, że
po prostu jest to piękne!
Prowadzący:
Bardzo dziękujemy, wielkie brawa. Proszę państwa bardzo dziękuje, wszystkim którzy w tej
dyskusji uczestniczyli, bo wydaje mi się, że tradycyjny podział ról między prelegentów czy
dyskutantów, a publiczność został w tej rozmowie jaką odbyliśmy wspólnie korzystnie
zatarty. I powiem tak, tym czym dobra jest rozmowa dla ducha, dobry posiłek jest dla ciała.
Zapraszam Państwa na lunch, który jak mnie poinformowano jest piętro niżej. I zapraszam na
drugą dyskusję o godzinie 14.00 ją rozpoczniemy, a więc za 35/40 min. Do zobaczenia!
Przerwa.
Prowadzący:
Drodzy Państwo, wielką przyjemnością jest dla nas gościć Profesora. Za chwilę będę
prezentował naszych gości obszernie, ale to za chwilę. Powiem, że profesor jest wybitnym
pediatrą. Proszę, aby Pan profesor zechciał spocząć.
Profesor Mikołaj Spodaryk:
Jeden z moich uczestników projektu powiedział mi tak: Nic mi to nie przeszkadza, że Pan jest
pediatrą.
Prowadzący: Mnie również nie.
Profesor Mikołaj Spodaryk:
Bo geriatra i pediatra mają pampersa, i to jest na pewno wspólne. Ja temu nikomu nie życzę,
ale rzeczywiście problem osamotnienia zarówno dziecka jak i dorosłego.
Prowadzący:
W chorobie zwłaszcza.
Profesor Mikołaj Spodaryk:
W chorobie zawsze jest olbrzymi. Z tym, że łatwiej litujemy się nad dzieckiem.
Prowadzący:
I to jest ciekawy wątek, o którym porozmawiamy na pewno. Ale oczywiście profesor jest
naszym gościem nie dlatego, że jest wybitnym pediatrą, chociaż jak powiedzieliśmy, nam to
nie przeszkadza, ale dlatego, że zrobił coś niezwykle ważnego w Krakowie, choć bardzo
prostego jeśli chodzi o osoby starsze. Zawsze jest dla mnie największą przyjemnością i teraz
też tak będzie, zaprosić do dyskusji profesora Piotra Błędowskiego. Który nie jest wybitnym
pediatrą, ale jest wybitnym badaczem problemów starzenia się społeczeństwa, zwłaszcza
ekonomicznego wymiaru starzenia się społeczeństwa, szefem projektu badawczego
PolSenior. Znakomitego przedsięwzięcia, które bardzo wiele nam o polskim starzeniu się i o
starości powiedziało. Panie profesorze dzień dobry.
Szkoła Główna Handlowa, Uniwersytet Jagielloński i proszę Państwa znakomite, znakomite
afiliacje. Jest z nami również, mam nadzieję pan doktor habilitowany Rafał Zimny z
Uniwersytetu Kaźmierza Wielkiego w Bydgoszczy. Zapraszamy. W Krakowie do doktorów
habilitowanych mówimy: Panie profesorze także nie będzie inaczej, tutaj.
Proszę Państwa, po tych trzech profesorskich powitaniach, tutaj trochę zadziałem politycznie
nie poprawnie, ale tak mi się lista ułożyła. Więc muszę przeprosić panie, że nie zostały
wywołane zgodnie z zasadami dobrego obyczaju. Jest z nami pani Barbara Kucharska,
zastępca dyrektora Mazowieckiego Centrum Polityki Społecznej, dzień dobry. Witamy panią
dyrektor serdecznie. Bardzo prosimy o zajęcie miejsca.
Barbara Kucharska:
Chciałam tylko uzupełnić: ja jestem pełnomocnikiem Zarządu Województwa Mazowieckiego
do spraw Polityki Senioralnej.
Prowadzący:
Witamy panią bardzo ciepło. Proszę zająć miejsce, o właśnie tutaj. Panowie będą zachwyceni
tak znakomitym towarzystwem. I teraz zapraszam panią Joannę Dolińska- Dobek, zastępcę
dyrektora Biura Pomocy i Projektów Społecznych Urzędu Miasta Stołecznego Warszawy.
Pani Beata Tokarz-Kamińska, członkini Zarządu Towarzystwa Inicjatyw Twórczych „ę”.
Beato, miło Cię, panią widzieć. No teraz inaczej być nie może. Zapraszamy. Proszę państwa
prawdziwy wersal. Wspaniale. I pan Jakub Zasada, który przyjechał do Nas z Wrocławia,
przedstawiciel Wrocławskiego Towarzystwa Gitarowego jest z nami również. Dzień dobry,
zapraszamy, proszę o zajęcie miejsca.
Proszę Państwa, dziękuje wszystkim którzy po przerwie zechcieli powrócić na sale. Państwa
liczna obecność przekonuje i mnie i Panią dyrektor departament Polityki Społecznej i
organizatorów, że impreza musi być udana skoro wróciliście do nas po obiedzie. Bardzo za to
dziękujemy.
W pierwszej części jak, Państwo wiedzą, a być może wiedzą wszyscy nasi rozmówcy, bo nie
wszyscy może w naszej pierwszej części uczestniczyli, w dużym stopniu skupiliśmy się na
zdefiniowaniu sytuacji tu i teraz jeśli chodzi o uczestnictwo osób starszych w kulturze o
bariery, które nasi rozmówcy diagnozowali jako istotne dla zbyt mało niż byśmy oczekiwali
uczestnictwa. Myślę też, że pojawiło się wiele wątków ze strony publiczności jak i ze strony
dyskutantów, które próbowały ten stan bieżący, tą rzeczywistość opisać i jakoś ją wstępnie
zinterpretować. Panel drugi, którego poprowadzeniem miał zająć się mój znakomity kolega
Edwin Bendyk, który niestety z powodów osobistych nie mógł podjąć się tego zadania i w
ostatniej chwili poproszono mnie o zastępstwo. Mam nadzieję, że sprostam oczekiwaniom
publiczności jak i Państwa jeśli chodzi o tę dyskusję. Otóż mam wrażenie, że założenie tej
drugiej debaty, jest jak rozumiem zainteresowaniem też samego redaktora Bendyka, była
próba pewnej futurologii senioralnej. Jeśli tak mogę powiedzieć. Czyli wyobrażenia sobie
przyszłości, aktywności kulturalnej seniorów w Polsce, określenia wyzwań dla tej polityki
senioralnej, która miała być adresowana do tych osób starszych i opowiedzenia o pewnych
okolicznościach, które będę opowiadały o tym jak owa polityka będzie wyglądać. I jeśli
państwo pozwolą to trochę chciałbym od takiego przewidywania przyszłości zacząć naszą
rozmowę. I zacząć ją od profesora Błędowskiego, który dość często w ostatnich latach
przestrzega moje pokolenie, trzydziestokilkulatków, że starość jest sprawą na tyle poważną,
że trzeba się nią zainteresować odpowiednio wcześniej. Także od strony ekonomicznej,
pewnego zabezpieczenia siebie samego na starość. I chciałem zapytać jak w perspektywie
tych ostrzeżeń, które pan formułuje jawi się taki wątek, który mogło by się wydawać, że
zgodnie z piramidą potrzeb znaną nam wszystkim może nie jest tak najważniejszy skoro
starość za 20 czy 30 lat będzie musiała troszczyć się i ludzie starzy będą musieli troszczyć się
o bardzo podstawowe rzeczy ze względu na to, że system zabezpieczenia społecznego stawia
przed Nami takie wyzwania. To czy będziemy mieli w ogóle czas, ochotę i potrzebę
dyskutowania o tym jak realizować swoje potrzeby kulturalne panie profesorze. Oto jest
pytanie.
Profesor Piotr Błędowski:
Tak, to jest pytanie. Ja jestem zaskoczony, ale nie pierwszy raz Pan mnie zaskakuje.
Prowadzący:
Zawsze z przyjemnością ogromną.
Profesor Piotr Błędowski:
I wzajemnie. W związku z tym. No cóż, ja bym powiedział wszystkim o tym, że jeżeli
patrzymy na potrzeby kulturalne, to mnie zaspokajanie potrzeb kulturalnych z perspektywy
tej piramidy potrzeb, o której pan wspomniał, kojarzą się z tym, że bardzo blisko sąsiadują z
potrzebami akceptacji, z potrzebami uczestnictwa. Kultura ma to do siebie, że jest bardzo
często zjawiskiem ja bym powiedział grupowym. Przeżywamy udział w jakiś imprezach
kulturalnych najczęściej w jakiejś grupie. W związku z czym sama aktywność kulturalna
połączona jest także z pewnym poczuciem przynależności do grupy. No i wśród potrzeb
hierarchii piramidzie potrzeb Maslowa to potrzeby przynależności znajdują się stosunkowo
nisko w porównaniu z potrzebami tymi kulturowymi, wyższego rzędu. Ale jeżeli to połączyć,
no to okaże się, że między innymi po to, by móc zrealizować swoją potrzebę przynależności.
Będziemy używali także instytucji kultury do tego, żeby tą potrzebę można było w jakiś
sposób zrealizować. Chociaż, jeżeli mówi o aktywności kulturalnej to ja myślę, że mówimy o
czymś co do końca nie jest zdefiniowane. Dlatego, że z jednej strony to jest aktywność, która
ma charakter bym powiedział bierny, bierny o tyle, że jesteśmy odbiorcami, słuchaczami,
widzami. Chodzimy do teatru, do kina, do filharmonii, do opery i to jest pewna forma
aktywności kulturalnej. A z drugiej strony mówimy o aktywności kulturalnej, która polega na
udziale w pewnym procesie twórczym. Jeżeli popatrzymy na tę pierwszą stronę, która jest w
gruncie rzecz łatwiejsza do zaspokojenia, no i biorąc pod uwagę tytuł tej konferencji, gdzie
pojawia się słowo „wyzwania”, to ja myślę, że w przyszłości w perspektywie 5, 10, 15 czy
nawet więcej lat, ten udział w różnego rodzaju formach aktywności kulturalnej będzie
udziałem coraz bardziej powszechnym. Między innymi dlatego, że za 5, 10, 15 lat część z nas
będzie w tej grupie, która w różnych firnach będzie korzystała. No i pewne nawyki
wyniesione z naszego dzisiejszego życia będą kultowość także wtedy kiedy będziemy na
emeryturze.
Prowadzący:
Jeśli dzisiaj korzystamy z otwartych źródeł kultury, potrafimy poruszać się w rzeczywistości
cyfrowej, to mówiąc kolokwialnie będziemy sobie w stanie zorganizować życie kulturalne za
20 czy 20 kilka lat w sposób prostszy niż to się dzieje w przypadku dzisiejszych seniorów,
którzy żeby się wybrać na przykład do teatru potrzebna jest akcja pana profesora, by na próbę
generalną tych seniorów zaprosić tam.
Profesor Piotr Błędowski:
Tak. Chociaż przy całej mojej sympatii dla informatyki, dla komputerów, nawet najlepszy
komputer z najlepszym monitorem, z największej rozdzielczości nie zastąpi udziału w
prawdziwym spektaklu.
Prowadzący:
A bezpośrednim spotkaniu?
Profesor Piotr Błędowski:
Tego się nie da po prostu zastąpić. To jest pewna atmosfera, której przez komputer nie da się
przenieść. Ale z drugiej strony mówimy bardzo często o tym, że przysłowia są mądrością
narodu. Tym czasem, tak jak szybko zmienia się życie, zmienia się także pewnie podejście do
przysłowi. Takie przysłowie: „Czego Jaś się nie nauczył, tego Jan nie będzie umiał”, pewnie
nie jedna osoba z pośród nas, nie raz to swoim dzieciom mówiła motywując ich do nauki. A
dzisiaj wcale tak nie jest. Dzisiaj jest tak, że ten Jaś dorastający Janek, a potem Jan, muszą się
uczyć i mają szanse się uczyć w przyszłości. I jednym z tych obszarów możemy się uczyć,
poznawać świat, to właśnie jest kultura. I sądzę, że udział w imprezach kulturalnych, nawet
jeżeli nie będzie takim zjawiskiem wyniesionym z domu, wyuczonym wcześniej jest czymś
co jesteśmy w stanie w przyszłości, w wieku starszym w jakiś sposób nadrobić. Pod
warunkiem, że będą do tego stworzone odpowiednie warunki. I wśród tych warunków ja bym
wymienił przede wszystkim wykształcenie, a jesteśmy społeczeństwem, które jest
wykształcone coraz lepiej. Ja nieraz już powtarzałem, że właściwie każdy kolejny rocznik
wchodzący w granice wieku emerytalnego jest lepiej wyedukowany. Nie koniecznie musi to
się charakteryzować jakimś nowym cenzusem, jakimś nowym dyplomem, ale jest lepiej
wyedukowanym niż poprzednie roczniki. W związku z tym też ta potrzeba kontaktu z kulturą,
będzie moim zdaniem znacznie większym. Ale to drugie, jeśli mogę jeszcze coś powiedzieć.
Prowadzący:
Bardzo prosimy.
Profesor Piotr Błędowski:
To drugie podejście do definicji aktywności kulturalnej rozumianej jako udział w pewnym
procesie twórczym, wiąże się z czymś: tutaj jestem laikiem. Ja nie jestem twórcą, w związku
z tym trudno mi powiedzieć czy nie mylę się, ale wydaje mi się, że każda aktywność w
charakterze twórczym zasadza się na tym, że potrzebny jest pewien odbiorca, że jest pewna
akcja i że ta akcja rodzi pewną reakcje. W związku z tym, to co jest moim zdaniem
szczególnie istotne w tym przypadku, to jest unikanie wszelkiego rodzaju form. Nie
chciałbym użyć zbyt mocnego słowa, ale powiedzmy unikania takich form, form aktywności
kulturalnych, które będą prowadziły do tego, że o to osoby starsze będą zamykały się, ale niej
boże będą zamykane w swojej grupie wiekowej. Kultura jest zjawiskiem
międzypokoleniowym i to generacyjnym. Rozumianym zarówno w ten sposób, że z pokolenia
na pokolenie przenosi się pewne wyobrażenia i pewne opinie. I tak jak 20 pokoleń wstecz tak
pewnie za 20 kolejnych pokoleń będziemy uważali, że Mona Liza jest wielkim dziełem
sztuki, że Katedra Notre-Dame jest jednym ze szczytów ludzkich umiejętności. Być może
dojdą do tego jakieś inne jeszcze wzory, ale z pokolenia na pokolenie przenosimy pewne
wartości, pewne podejście do kultury, ale jednocześnie kultura powinna być czymś.
Podejrzewam, że o tym wszystkim powie pani Tokarz, która będzie mówiła z punktu
widzenia dobrych praktyk i doświadczeń jej fundacji. Jest czymś co powinno odbywać się
międzypokoleniowo. Niekoniecznie starsi dla młodszych czy młodsi dla starszych, to taka
najprostsza forma, ale przede wszystkim wspólnie. I to jest moim zdaniem pewna przyszłość
w kontekście tego pytania, które się pojawiło i w kontekście wyzwań, które pojawiają się w
tytule. To jest jedno z największych wyzwań. W jaki sposób traktować kulturę jako pewne
dobro wspólne, a wspólne nie z punktu widzenia narodu, tylko wspólne z punktu widzenia
różnych generacji, które się mogą bardzo różnić podejściem do jakiś dóbr kulturalnych.
Ważne jest to, aby to dobro, takie czy inne wszystko jedno, wzbudzało w każdej z tych
generacji pewne emocje.
Prowadzący:
To co pan profesor powiedział, bardzo dziękuję. Właściwie każe przywołać takie pytanie o
definicję wspólnoty, która jest przecież międzypokoleniowa. Być może w pewnej opozycji do
konfliktu pokoleń, który również w debacie publicznej jest od czasu do czasu przywoływany.
To, że mamy starzejące się społeczeństwo miałoby wywoływać konflikt między tą coraz
większa - mówiąc językiem nauki, coraz większymi kohortami wchodzącymi w okres
starzenia, a tymi które są na samym początku drogi, uczestniczą w tym samym życiu
społecznym, ale w jakimś sensie ich praca ma wnosić do budżetu to, czego będą potrzebować
Ci, którzy już w zawodowym życiu nie uczestniczą. To jest taka refleksja na marginesie. Być
może do powrotu. Właściwie pan profesor wykonał za mnie kawałek zadania. I wskazał
kolejną rozmówczynie Beatę Tokarz-Kamińską, która ma ogromne doświadczenie w
animowaniu takiej współpracy kulturalnej międzypokoleniowej. Właściwie Towarzystwo od
Inicjatyw twórczych „ę” już od lat można powiedzieć zajmuje się dokładnie realizowaniem
idei, która tak ważna wydaję się w wypowiedzi profesora Błędowskiego. Jak to wygląda?
Beata Tokarz-Kamińska:
Tak, nasze Stowarzyszenie działa dla różnych grup wiekowych. I pracujemy z dziećmi, i z
dorosłymi i z osobami starszymi. I w tej różnorodności grup, które znamy, które łączymy, bo
w naszych działaniach spotykamy i osoby z dużych, średnich, małych miejscowości, to
potwierdzam, że taki potencjał różnorodności w wszelkich działaniach, a przede wszystkim w
kulturze jest źródłem kreatywności stymulowania procesów twórczych. I z naszych
doświadczeń, a wsparliśmy w ramach konkursu „Seniorzy w akcji” ogólnospołecznego,
takiego inkubatora działań międzypokoleniowych ponad 260 inicjatyw kulturalnych, które są
z resztą realizowane przez pary międzypokoleniowe. Czyli można powiedzieć, że
pomysłem…
Prowadzący:
Musi być ktoś starszy i ktoś młodszy i razem występują do was , do Inicjatyw Twórczych.
Beata Tokarz-Kamińska:
Tak, przyjeżdżają na warsztaty. Omawiają swoje pomysły, zresztą tutaj Jakub także jest
uczestnikiem razem ze swoją starszą koleżanką w „Seniorach w akcji”. Więc wprowadzenie
tej międzypokoleniowości nie tylko w takich grupach, które już w czymś uczestniczą, ale na
etapie wymyślania działań i ich kreowania i wpływu na kształt tych, czy przedsięwzięć
teatralnych czy działań sąsiedzkich ma niesamowite znaczenie. Dlatego, że młodzi
wprowadzają rozpoznanie potrzeb młodszego pokolenia, starsi swoją perspektywę i my
bardzo często na warsztatach doświadczamy takich sytuacji, wtedy kiedy młodzi mówią: „Ej
słuchajcie, ale jak będziecie mówić tak o tym działaniu to młodzi nie przyjdą”. A starsi
mówią: „Chwileczkę, chwileczkę. My mamy swoje lata, krzesła muszą być wygodne”. Więc
w takim dialogu i możliwości poznania i rozmowy powstają takie realne międzypokoleniowe
działania.
Prowadzący:
Ten dialog pokazuje jednak tą różnice w podejściu do konsumowania dóbr kultury do
uczestnictwa w kulturze między młodymi a seniorami?
Beata Tokarz-Kamińska:
To znaczy ja obserwuje bardzo dużą ciekawość ludzi młodych, doświadczenia rozmowy i
poznawania doświadczeń starszego pokolenia. Natomiast taką rzeczywistą barierą w kontakt
jest po pierwsze brak takich przestrzeni, gdzie młodzi i starsi mogliby się spotkać w swoich
środowiskach lokalnych. Bo zazwyczaj tak jest, że młodzi stoją pod blokiem i są głośno, a
starsi z boku komentują: „Ach ta dzisiejsza młodzież, oni rozrabiają”. Brak takiej przestrzeni
czy takiej kawiarni lokalnej, gdzie nagle te dwie grupy zaczęłyby ze sobą rozmawiać o
swoich potrzebach.
Prowadzący:
Każde sobie rzepkę skrobie, żeby Krakowskiego poetę zacytować.
Beata Tokarz-Kamińska:
Trochę tak. I może ja dodam coś takiego, że z jednej strony brak tej przestrzeni, brak
moderatora, który by pomógł tym dwóm grupom rozmawiać. I myślę, że tutaj czy to jest sfera
działań kulturalnych czy społecznych, niezwykle ważne jest takie nastawienie na bycie razem,
doświadczanie czegoś razem co ma przede wszystkim duże znaczenie w kulturze, a nie
wzajemne pouczanie czy wychowywanie. Bo to blokuje bardzo młodzież w tym kontakcie.
Prowadzący:
O tych barierach i ich przełamywaniu we wspólnym uczestnictwie w kulturze jeszcze
będziemy mówić. To był taki postulat, który pojawia się w pierwszej części ze strony
publiczności, że już samo mówienie o włączaniu osób starszych do aktywności kulturalnej
jest trochę zbudowaniem takiej sytuacji, w której nagle odkrywamy, że istnieje starość jako
zjawisko i musimy sobie jakoś z tym poradzić, że może samo to założenie zawiera w sobie
element dyskryminacji. To może za mocno powiedziane, ale pewnej interpretacji
rzeczywistości.
Beata Tokarz-Kamińska:
Tutaj mogę powiedzieć o takim doświadczeniu. Kilka lat temu przyglądając się jaka jest w
ogóle oferta działań dla osób starszych w Warszawie uruchomiliśmy takie działanie:
„Archipelag pokoleń” wprost komunikując, że to jest dla tych wszystkich, którzy się nie
odnajdują w obecnie funkcjonujących grupach czy klubach seniora, Uniwersytetach III
wieku. Szukają czegoś bardziej eksperymentalnego, innego. I trafiła do Nas taka grupa
właśnie można powiedzieć, trochę przyszli seniorzy, którzy szukają takich działań, których
nie są tylko odbiorcami, ale aktywnie uczestniczą w życiu społeczności lokalnej, którzy chcą
dyskutować w kawiarniach z młodymi. I teraz z tymi grupami, archipelagowiczami,
weszliśmy do trzech warszawskich instytucji kultury, Muzeów Sztuki Nowoczesnej, Teatru
Teren Warszawa i Muzeum Narodowego, które zgłosiły się do nas i odpowiedziały na nasz
apel przeprowadzenia trochę audytu, jak te działania instytucji postrzegane są przez osoby
starsze, jak mogą komunikować swoją ofertę. W ogóle zapytanie, nie tylko oferowanie
starszym, przychodźcie, tylko trochę łączenie ich w życie tych instytucji i danie tego zadania
osobom starszym.
Prowadzący:
To też bardzo ciekawe, bo profesor Teresa Omilanowska na samym początku naszego
spotkania mówiła o swoim doświadczeniu spotykania w muzeach, różnych częściach Europy
osób starszych, które jako wolontariusze uczestniczą w życiu.
Beata Tokarz-Kamińska:
Wolontariat w kulturze to jest coś, co się rodzi. Jak my robimy takie różne wizyty w
instytucjach kultury z grupami osób starszych to Ci pracownicy działów edukacji, którzy
głównie pracują z dziećmi i młodzieżą nagle tak mówią: No tutaj są tłumacze, redaktorzy jaki
tu jest w ogóle potencjał, by włączać na przykład osoby starsze jako wolontariuszy przy
festiwalach filmowych, teatralnych.
Prowadzący:
Do czego ja się tu przydam, tak?
Beata Tokarz-Kamińska:
Tak. Ja doświadczam takiej ogólnej fascynacji pomiędzy osobami starszymi, którzy chcą
współtworzyć kulturę. Myślę, że korzystając z tego, że mam jeszcze mikrofon i będę musiała
zaraz go oddać, to chciałam podkreślić, że w Polsce kultura to nie jest tylko taka sztuka
wysoka, której możemy doświadczyć, dotknąć w teatrze, na wystawie. Ale to są działania
twórcze naszych mieszkańców, którzy nagle poprzez kulturę zajmują się swoją historią
lokalną, tożsamością, poprzez teatr.
Prowadzący:
Sobą? Odczytywaniem siebie? Bardzo często.
Beata Tokarz-Kamińska:
Budowaniem takiej ciągłości pokoleniowej poprzez kulturę. I to jest ważne.
Prowadzący:
Może, żeby trochę zmienić nastrój, chociaż może moja supozycja w tej sprawie jest
niesłuszna taki zimny prysznic. Bo profesor Zimny jest językoznawcą. I zajmował się
badaniem jakby percepcji osób starszych w świadomości społecznej przez pryzmat języka.
Dobrze powiedziałem? Tak?
Dr hab. Rafał Zimny:
Można to tak określić.
Prowadzący:
I jeśli ja zrozumiałem konkluzje pańskich dociekań w tej sprawie. Proszę mnie poprawić jeśli
się mylę, to pan sformował takie wnioski, że osoby starsze w świadomości społecznej są
pokrzywdzone wiekiem. I wymienił pan takie powody: że musiały te osoby żyć w trudnych
czasach, nie korzystają z dogodności współczesności i ich doświadczenie nie może dziś
służyć młodym, bo świat bardzo zmienił się pod względem kulturowym, społecznym i
ekonomicznym. No, nie wygląda to najlepiej.
Dr hab. Rafał Zimny:
Dodam może na początek, że te konkluzje, które pan przytoczył pochodzą z moich badań nad
obrazowaniem najstarszych seniorów w tekstach prasowych czy szerzej w dyskursie
publicznym.
Prowadzący:
Stulatków?
Dr hab. Rafał Zimny:
Tak, dokładnie stulatków. Mianowicie osób stuletnich. I okazuję się, że językowo oni są
praktycznie niewidoczni. Mówi się, o nich tylko wtedy gdy osiągają ten wiek.
Prowadzący:
Co to znaczy, że są językowo nie widoczni?
Dr hab. Rafał Zimny:
To znaczy, że jeśli mówimy o obrazie starości i starego człowieka w języku utrwalonym, to
tej kategorii najstarszych seniorów już nie ma właściwie. Pani profesor Marcjanik swojego
czasu, mam z resztą ze sobą aplikacje wydaną przez Rzecznika Praw Obywatelskich tam
właśnie jest taki krótki szkic pani profesor. Pani profesor wyróżniła trzy obecne, wyraźne,
wyraźnie wyodrębnione językowo grupy ludzi o których możemy mówić, że są starzy.
Pierwsza z nich to są ludzie w średnim wieku, czyli Ci, którzy zaczynają się starzeć. Grupa
druga to są osoby, które mają już cechy starości. I grupa trzecia to ta w której mieszczą się
określenia nazywające osoby już zniedołężniane, chore, cierpiące. I ta kategoria obejmowała
by również owych stulatków. Przy czym stulatkowie są widoczni tylko w tedy, gdy osiągają
ten wiek, bo to jest fakt statystycznie rzadki. Ja dotarłem do kilku danych na ten temat. W
roku 2007 chyba może 2008 było w Polsce ok. 1800 osób stuletnich, kilka lat później ta
liczba wzrosła do kilku tysięcy - 4 tyś z kawałkiem. Mniej więcej stu lat dożywa jedna osoba
na powiedzmy 15/20 tysięcy.
Prowadzący:
Wróćmy jeszcze do tego obrazu językowego. Bo mnie to zafrapowało. Czy to jest pewna
przeszkoda, bo mówimy o pewnych uczestnictwie osób starszych w kulturze. Taką
podstawową formą kultury czy jakby uczestnictwa w kulturze jest to jakimi kodami, jakimi
językami się między sobą porozumiewamy i jak o sobie mówimy, myślimy. Od tego też
zaczyna się definiowanie i próba ulepienia wspólnoty. I zarówno to co mówi profesor
Marcjanik jak i pan trochę mnie zasmuciło. Bo to by oznaczało, że mamy jakąś przeszkodę w
języku. Gdyby pan tak chciał plastycznie opowiedzieć o tym jaką.
Dr hab. Rafał Zimny:
Spróbuje krótko powiedzieć. Otóż zasadniczo w języku i kulturze, można powiedzieć, że
funkcjonują dwa stereotypy starości: negatywne i pozytywne. Ten pozytywny wiąże się z
myślą Platońską, ten negatywny wywodzi się z myśli Arystotelowskiej. Natomiast
obserwując te określenia, które są w języku, których ludzie używają w różnych oczywiście
sytuacjach komunikacyjnych, w różnych kontekstach z różnymi intencjami, można
sprowadzić do czterech detencji mówienia o starości. I dwie z nich są pozytywne i dwie z
nich są negatywne. Przy czym ta jedna pozytywna jest ambiwalentna. Pierwsza z nich.
Prowadzący:
Dawkuje pan napięcie jak Chipotle.
Dr hab. Rafał Zimny:
Pierwsza z tych tendencji to oczywiście infantylizacja starości.
Prowadzący:
O taki sympatyczny dziadek.
Dr hab. Rafał Zimny:
Nie tylko, ale to jest również problem, którego doświadczają seniorzy jeśli zdarzy im się
trafić do domów opieki społecznej do szpitali. Wtedy sformułowania typu: „babcia połóż się,
odwróć się babcia, dziadek czy już zrobiłeś dzisiaj siusiu” itp.
Prowadzący:
Każdy kto był w szpitalu myślę, że musiał się spotkać z tym, że takie zjawisko istnieje.
Dr hab. Rafał Zimny:
Tak, tak naturalnie. To może oczywiście być wyrazem swoiście pojmowanym troski, ciepła
itd. natomiast bywa również , niestety mocno negatywne i myślę, że bardzo dotkliwe.
Prowadzący:
Intencja może być pozytywna, a odbiór negatywny.
Dr hab. Rafał Zimny:
No tak, tu mówimy o faktach językowych nie zawsze łatwo.
Prowadzący:
Ok, to taka pierwsza kategoria, a kolejna?
Dr hab. Rafał Zimny:
Druga z nich to jest eufemizacja. Czyli po prostu łagodzenie, mówienie, ukrywanie tych
przykrych aspektów starości. No i tutaj mamy taką eufemizację pozytywną zasadniczą kiedy
eliminujemy z pola widzenia te właśnie negatywne aspekty. Kiedy mówimy: starsza pani,
staruszek itd. Ale dlatego mówiłam, że to taka ambiwalentna kategoria jest też eufemizacja
negatywna. Czyli pojawia się ona wtedy, kiedy punktem odniesienia czynimy pozytywnie,
waloryzowaną, ocenianą młodość. I to bardzo wyraźne jest w tych tekstach, które ja badałem.
Prowadzący:
Przykład?
Dr hab. Rafał Zimny:
Już daje mnóstwo przykładów. Jak na swój wiek jest jakiś. Jak na swoje lata, jeszcze coś tam
robi itd. Także, to jest odnoszone do normy, którą ustanawiają młodzi.
Prowadzący:
Młodzi, jako punkt odniesienia. To bardzo ciekawe. Trzecia kategoria.
Dr hab. Rafał Zimny:
Trzecia cecha, trzecia kategoria, trzecia tendencja - przeciwieństwo eufemizacji i fachowo
powiem to jest kako feminizacja, czyli uwypuklanie tego co w starości negatywne. I to są
określenia bardzo często pejoratywne: „staruch, raszpla, prukwa, stara pudernica” itd.
mógłbym cytować, wszyscy je znamy.
Prowadzący:
I ten język stał się okropny. I wreszcie czwarta kategoria.
Dr hab. Rafał Zimny:
Czwarta kategoria to jest kategoria obecna stosunkowo rzadko, nazywam ją honorytyfakacją.
To jest oddawanie szacunku osobie starej ze względu na jej wiek, na jej doświadczenie. I
takie określenia stosunkowe nowe w publicznej polszczyźnie jak: senior, nestor, również
wcześniejsze nieco: weteran, sybirak. One z definicji konotują pewien szacunek. Ten senior
jest tak na pograniczu eufemizmu i powiedzmy tej intencji honorytyfkatywnej. No, ale bez
wątpienia jest to wyraz jakiejś dobrej intencji.
Prowadzący:
Przepytałem pana z tych kategorii językowych. Ja bardzo przepraszam, bo to raczej profesor
przepytuje studentów, a ja trochę z takich pozycji odmiennych to zrobiłem. Ale dlatego, że
wydaje mi się to niezmiernie ważne dla jakości naszej rozmowy. Bo jeśli rozmawiamy o
uczestnictwie w kulturze w sposób międzypokoleniowy, to chciałbym abyśmy w tej
rozmowie rozważyli właśnie te wszystkie różnice, te wszystkie szkody językowe, które mogą
utrudniać relację między pokoleniami. I tutaj już wywołany pan Jakub Zasada. Wrocławie
Towarzystwo Gitarowe jeśli dobrze rozumiem prowadzi projekt, w którym Państwo
stworzyliście portal, i ten portal informuje o różnych inicjatywach związanych z seniorami ale
pracują w tym portalu właśnie, język nas określa. Seniorzy, osoby starsze, dobrze rozumiem?
Tak?
Jakub Zasada:
Tak, dobrze pan powiedział.
Prowadzący:
To młodzi zaprosili starszych żeby robili ten portal? Jak to było?
Jakub Zasada:
Już tłumacze. Ja tylko zanim odpowiem dokładnie na to pytanie jeszcze bardziej przybliżę to
na czym polega ten projekt. Ta strona o której pan mówi jest właściwie pozostałością po
projekcie, który trwał w zeszłym roku. Projekt polegał na wydawaniu biuletynu, który był
papierowy i strony, która była elektroniczną wersją tego biuletynu. Biuletynu już nie ma,
strona jest w tej chwili redagowana właśnie przez seniorów, którzy uczestniczyli w
wydawaniu tego biuletynu, a teraz to robią zupełnie wolontariacko tzn. wtedy też robili
wolontariacko.
Prowadzący:
O co chodziło w tych wydawnictwach? Kogo i o czym chcieliście informować. I dlaczego?
Jakub Zasada:
Dlaczego, dlatego, bo chcemy cały czas zwiększyć dostęp do kultury osobom starszym, które
mieszkają we Wrocławiu. Polegało to na tym, że zorganizowaliśmy redakcje seniorów,
amatorów, tzn. wszystkich tych, którzy chcieli się zgłosić i wydawać i informować innych
ludzi we Wrocławiu o tym co się dzieje w mieście. Układ jest bardzo prosty. Każda strona to
jest jeden dzień miesiąca, stron jest około 30 i można było zobaczyć co się dzieje wtedy w
mieście, co dotyczy imprez kulturalnych. Myślę, że esencją tego było między innymi to, że to
seniorzy wybierali wydarzenia kulturalne, które tam się znajdywały. Tak to wyglądało w
wielkim skrócie. Myślę, że o tym biuletynie też mógłbym mówić więcej, ale też nie też nie w
tej chwili, żeby się nie wgłębiać w jego pełną treść.
Prowadzący:
Bardziej interesuje mnie relacja, która się zawiązała między jakby stronami tego spotkania.
Na pierwszy rzut oka nazwa instytucji, którą pan reprezentuje: Wrocławskie Towarzystwo
Gitarowe, nie skłania Nas do takiego przypuszczenia, że jest to organizacja której chodzi o
tworzenie dialogu międzypokoleniowego.
Jakub Zasada:
Jasne, generalnie to pytanie pojawia się często. Z tym, że to Wrocławskie Towarzystwo
Gitarowe było raczej schowane, bo większość osób, które dostawało ten biuletyn nie miały
pojęcia co wydaje. Wrocławskie Towarzystwo Gitarowe jako stowarzyszenie, które na co
dzień organizuje Festiwal Gitarowy i koncerty przede wszystkim złożyło po prostu ten
projekt, przede wszystkim mówimy tu o ASOSie i na 2015 wymyśliliśmy taki projekt, który
jest skierowany do osób starszych, których znamy między innymi stąd, że jest to duża część
publiczności naszej.
Prowadzący:
Jak duża?
Jakub Zasada:
Akurat jeżeli chodzi o ten rodzaj twórczości, to jest dosyć duża, jeżeli mówimy o koncertach
muzyki, one na pograniczu muzyki już takiej akademickiej, bo już to są koncerty najczęściej
gitary klasycznej. Repertuar jest taki mocno, można powiedzieć sterylny dla młodszych osób.
Więc tam akurat jest tych osób starszych wiele, i nie chciałbym też w jakiś większy stereotyp
teraz popadać, bo teraz to zabrzmiało tak dosyć topornie. Aczkolwiek wydawało nam się, że
podczas tego jak te osoby przychodziły na nasze koncerty, że one chciałyby więcej
przychodzić na inne wydarzenie, ale problem jest i o tym była mowa o tej barierze, która
pojawiła się w pierwszej części, jest to bariera informacyjna, że te osoby rzeczywiście były
trochę pogubione. Teraz pewnie dłuższa dyskusja czy tych informacji jest za dużo, czy za
mało, czy łatwo do nich dotrzeć. I jakby z tej idei bardzo z grubsza próbowaliśmy stworzyć
właśnie ten projekt, który nie jest to ładne, że akurat ja tak mówię, bo też byłem redaktorem
tego biuletynu, ale wydaje się mam, że bardzo fajnie się przyjął.
Prowadzący:
Proszę chwalić bez ograniczeń. Na prawdę to jest coś, czego nie musimy się wstydzić. Jeśli
ktoś robi coś dobrego. Prawda Beato? Deficytowa cecha, którą można by z pożytkiem
wprowadzić do dyskursu polskiego.
Jakub Zasada:
Postaram się bardzo delikatnie. Jakby sam fakt, że zostaliśmy tu zaproszeni do Państwa za co
bardzo dziękujemy. Już zupełnie po fakcie, bo ten projekt już powinien już nie istnieć. Jakby
ta strona, dzięki temu, że redakcja jest zupełnie przypadkowo zebrana udało się jej tak
zaprzyjaźnić, stworzyć taką grupę, która w zasadzie potrafiła się spotykać nie tylko na tych
wtorkowych.
Prowadzący:
Okazało się, że jesteście sobie potrzebni, jakoś wzajemnie.
Jakub Zasada:
Tak, tak.
Prowadzący:
Wrócimy jeszcze do tej opowieści, bardzo dziękuję. Teraz chciałbym profesora Spodaryka
zapytać o jego pomysł. Prosty, a zarazem na tyle powiedziałbym widowiskowy, że aż
Ministrowie w swoim liście przywołują go jako taki, przykład tego jak można ciekawie,
osobom starszym zafundować możliwość udziału w kulturze. To chyba trochę też jest tak, jak
pan powiedział, że może informacji jest za mało, a może jest ich za dużo. Wyobrażam sobie,
że w pewnym natłoku informacji próba znalezienia czegoś co może być potencjalnie
interesujące nie jest łatwa. I miasto w którym obaj z profesorem mieszkamy, słynące kulturą
nie jest wcale bogate tak w teatry, jak Warszawa. Więc troszeczkę zazdrościmy i raczej z
wypełnionymi teatrami, gdzie wykupienie biletu zorganizowanie pewnej grupy to jest już taka
działalność, która wymaga powiedziałbym działania z wyprzedzeniem. Tym czasem pan
zaproponował, proszę powiedzieć dlaczego, pan na to wpadł, żeby teatry udostępniły swoje
widownie w czasie prób generalnych i żeby tą wymagającą publicznością w czasie próby
generalnej, ale i wdzięczną myślę były osoby starsze, które pan jakby wokół niej organizuje.
To teraz w pańskie ręce i w pańskie gardło panie profesorze oddaje los tej dyskusji.
Profesor Mikołaj Spodaryk:
Nawiązując do całej tej rozmowy w której uczestniczę jako słuchacz, a teraz jako mówny. A
chciałbym powiedzieć myśmy uczestnicząc w rozwoju cywilizacyjnym zgubili jedną rzecz:
wielopokoleniowość domów i rodzin. Często to jest jedno, dwa pokolenie żyjące ze sobą i
automatycznie to najmłodsze często nie wie co to jest ta starość. Nie widzi tej starości. Nie
widzi tego dialogu, przez dwa, trzy czasami i cztery pokolenia, myśmy to zgubili. I pomysł,
który realizowałem łączył się także z ty, że mamy nauczyć się wrażliwości. Mamy nauczyć
się wrażliwości, a z drugiej strony nauczyć się dawać coś o określonej jakości. Bo jasełka
organizowane w remizie są świetne, festyn jarmarczny jest świetny, ale on czasami nie
przynosi tego wspomnienia, tego wzruszenia dla starego człowieka, który też był młody i był
piękny, był rozrywany towarzysko. Chodził do teatru, a teraz i chory i czasami niezbyt ładnie
pachnie, a nie wytrzymuje całego spektaklu i musi w trakcie seansu czy nie dotrwa do
antraktu.
Prowadzący:
Teraz pojawiła się też taka moda wśród młodych reżyserów tu do pana prezesa te słowa, żeby
robić spektakle bez przerw. Trzy godziny na przykład. Może jest pewna profilaktyka wśród
młodych reżyserów, aby publiczność nie wychodziła w czasie przerwy, ale to jest
rzeczywiście problem. Ja często, tak sto razy bywam w teatrach w ciągu roku, czyli co trzeci,
czwarty wieczór, to widzę że ludzie chcieliby wyjść na chwilę, ale nie wiedzą czy wypada.
Profesor Mikołaj Spodaryk:
Mało tego my chcąc zrobić dobrze, często terroryzujemy tych starych ludzi. I mówiliśmy tutaj
o różnych aspektach i o szpitalach także, ale przecież my w domu terroryzujemy tych starych
ludzi, których mamy. Bo w imię dobra damy mu czy damy seniorowi herbatę lipową albo
słaby napar z herbaty, żeby się przypadkiem nie podniecił. A posiłek słabo przyprawiony, bo
ten też może spowodować bicie serca i podniecenie niezdrowe w tym wieku. A zapominamy
o fizjologii, że zanikły kubki smakowe, zanikła poczucie łaknienia i trzeba je czymś
spowodować. A mówimy bez soli, bo babcia ma nadciśnienie, to ona ma do luftu lekarza. Bo
jeżeli ona ma dobrego lekarza to niech sobie posoli ten posiłek przecież leki są od tego. A nie
może zjeść przyprawionego, bo ciśnienie, to ma złego lekarza. Bo ciśnienie mu złe dobrał i
wyregulował. I w szpitalu robimy jeszcze bardziej. Wygotowana taka ścierka serwowana jest,
bo to jest oddział geriatryczny i on tego nie zje. Stary człowiek ma określoną filozofię i
określone nawyki. Jeżeli mam coś tak byle jakie zjeść, to nie zjem w ogóle. Jeżeli mam w
czymś byle jakim uczestniczyć to nie pójdę w ogóle.
Prowadzący:
Pan wywnioskował z tej reguły, że czymś nie byle jakim jest chodzenie do teatru.
Profesor Mikołaj Spodaryk:
Będzie chodzenie do teatru, ale na bardzo prostej zasadzie. Nie teatr przyjedzie do zakładu
opiekuńczo-leczniczego, nie aktor da spektakl, bo to daje poczucie: jest już takim starym
gratem, że nie mogę wyjechać do teatru. A przecież ta cała otoczka wyjścia do teatru jest
istotna. A więc przejście do teatru, poczucie tego zapachu, poczucie tego momentu, gdzie
kurtyna idzie do górę. Druga rzecz. Nie możemy dać biletu za 5 zł, bo też upokarza i mnie
krew zalewa jak ktoś, przepraszam, ja jestem profesorem co ma, straszny ze mnie chachar
jestem. Jeżeli ktoś mówi: to jest za darmo, a w między czasie tak jak mieliśmy na poprzednim
panelu, zwracają się do pana dyrektora o zwiększenie dotacji. To nie jest za darmo, bo ktoś
dał pieniądze. Za darmo będzie wtedy, jeżeli damy spektakl za darmo, Ja nie zarobię na tym i
nikt nie zarobi i nikt nie zapłaci. W związku z tym prosty pomysł: nie mogę upokorzyć
nikogo dotowanym biletem. Bo za 5 zł to nawet najbardziej zdemenciały staruszek wie, że 35
chociaż dopłacił panie redaktorze. W związku z tym ma dostać za darmo, bo to jest dar serca,
a więc uczenie wrażliwości. I teraz próba generalna jest momentem, który się musi przed
każdym spektaklem odbyć. W pełnym scenografii, aktorzy grają na maksa, bo następnego
dnia jest premiera. Biletów się nie sprzedaje. Trzeba zabrać grupę, posadzić i zobaczyć jak
zareagują. Aktorzy po spektaklu mówią: w dniu dzisiejszym była premiera, w dniu
dzisiejszym mieliśmy wspaniałą publiczność.
Prowadzący:
Na tych próbach generalnych?
Profesor Mikołaj Spodaryk:
Tak, mieliśmy wspaniałą publiczność. Nikt nie żuł gumy balonowej, nikt się nie wiercił.
Wszyscy przyszli odświętnie ubrani. Panie w biżuterii, panowie w najlepszych co mieli
marynarkach nie dopinających się, bo są z pierwszej młodości. I to jest przeżycie, pytałem się
dyrektora z Tramy z Teatru Ludowego: zrobiłem Ci kłopot, bo sprowadziłem 350 seniorów,
ale takich, których trzeba było przywieźć. I Ty musiałeś zabezpieczyć szatniarkę, hostessy i
osoby, które podprowadzą i usadzą na miejscu Trzeba im zapłacić. A on mówi: nikt z nich nie
wyciągnie ręki i nie poprosi o pieniądze, dlatego, że to jest coś w czym uczestniczy i coś co
jest wielkiego za darmo: dar serca. I to jest cel ważniejszy nawet czasami niż wyjście do tego
teatru. To jest edukowanie społeczeństwa jeszcze aktywnego zawodowo i jeszcze zdrowego i
jeszcze aktywnego, które nauczone jest dać. Dać nie oczekując nic za to. A nagrodę, którą
dostają jest ten uśmiech i te łzy wzruszenia. bo często były to osoby, które pierwszy raz od
wielu lat szły do teatru, czy były zawożone do teatru. Pierwszy raz w życiu bywały w teatrze
ale także mam takie przemyślenia, że niektóre były i ostatni raz.
Prowadzący:
Dziękuję panie profesorze. Za chwilę oddam też głos państwu, jeśli będziecie chcieli włączyć
się do dyskusji. Na sam koniec zostawiłem sobie tej pierwszej rundy przedstawicielki
samorządów. Dlatego, że w pierwszej dyskusji, w podsumowaniu był i Krzysztof Dudek,
dyrektor Narodowego Centrum Kultury i inni rozmówcy zwracali uwagę na to, że w tym
animowaniu działań kulturalnych w których mogą uczestniczyć seniorzy rola samorządu jest
niezwykle ważna. W tym takim przeglądzie różnych głosów, może troszeczkę nie
układających się w taką jakby oczywistą dyskusję i jakby oczywistą całość, dlatego, że
państwo reprezentują różną perspektywę i myślę, że dla naszych słuchaczy istotne jest, żeby
te różne perspektywy można by poznać. Chciałbym teraz do tej perspektywy samorządowej
przejść. Zacznijmy od pani Barbary Kucharskiej, która jest wicedyrektorem Mazowieckiego
Centrum Polityki Społecznej, ale jak sama zaznaczyła również pełnomocnikiem Marszałka do
spraw Polityki Senioralnej.
Pamiętam jedno z takich spotkań, na których pani, bodajże to było w biurze Polityki
Społecznej, miasta stołecznego Warszawa, opowiadała o tym, że jako obejmuje to stanowisko
i tak troszeczeczkę partyzancko, bo bez zespołu. Z tej perspektywy niecałego roku, który ma
pani za sobą, co się pani wydaje istotne jeśli chodzi o rolą jaką Marszałek odbywa i powinien
odgrywać w animowaniu aktywności kulturalnej osób starszych?
Barbara Kucharska:
Przede wszystkim kultura dzisiaj jest w rękach samorządu, bo to zarówno samorząd
wojewódzki jak i rejonowy, gminny ma zadania w obszarze wykonawczym kultury.
Ministerstwa kreują, a samorządy wykonują, albo same albo przy pomocy organizacji
pozarządowych, które są aktywne i korzystają z środków finansowych. Ale żeby mówić o
kulturze w skali województwa mazowieckiego to 420 samorządów, każdy z nich rozwija
jakąś kulturę, wspiera te działania. I dzieje się bardzo dużo, bo w zasadzie każda placówka
kulturalna coś robi dla seniorów, albo bez wiedzy albo świadomie. Wiele robią organizacje
pozarządowe i nie można powiedzieć, że nic się nie dzieje. To jest bardzo bardzo dużo
przykładów, że coś się dzieje. Tylko jak zebrać te informacje. Ja myślę, że z punktu widzenia
samorządów województw, to zapewnienie tego przepływu informacji to jest jedna z bardzo
ważnych funkcji. I do tego się przymierzamy. Mamy już stronę internetową, informator, ale
na razie w sferze takiej społecznej. I powiem dlaczego w tej sferze społecznej. Dlatego, że
proszę państwa tak naprawdę my widzimy mówiąc o kulturze i seniorach, to trochę widzimy
Polskę resortową. Ona w samorządzie już nie jest resorowana, bo w samorządzie, to jest
mieszkaniec, i wszystko co się dzieje w obszarze samorządu, to jest wspieranie ludzi, po to,
aby żyli szczęśliwie. I ze swego doświadczenia, doświadczenia z resztą z projektu, który
robiliśmy z profesorem Błędowskim, to się nazywa kalkulator kosztów zaniechania.
Zaczynaliśmy się zastanawiać, szukaliśmy przyczyny, dlaczego tak mało środków
finansowych jest przeznaczanych w samorządach, polityce państwa na działania społeczne tak
to nazwę. Kulturę też zaliczam, do takiego działania społecznego. I pogłębiając kontakty z
przedstawicielami z samorządów innych krajów zorientowaliśmy się, że tak naprawdę
przyczyna leży między innymi trochę w słownictwie. Ale i w tym, że wyszliśmy troszkę z
takiego systemu, który po wojnie mówił o równości, a państwo udostępniało do kultury. I
dzisiejsi seniorzy są przyzwyczajeni do tego, że chcieliby coś otrzymać. Mówię o tych
seniorach wiekowych, bo tu już była mowa o różnicy wieku. I to jest zdefiniowane i często
osoby w wieku 60+ mówią: my nie jesteśmy jeszcze seniorami. Słusznie, bo seniorzy to
osoby powyżej 85 lat jak już wszyscy mówią: „uff to jeszcze trochę albo aż bo już jestem”.
Więc w tym używaniu języka też jest ważne, aby mówić o polityce senioralnej jako procesie.
Żeby być seniorem to trzeba sobie zasłużyć. Żeby być seniorem aktywnym trzeba być, po
prostu się do tego przygotować. I wrócę do sedna tego mojego wywodu. Tak naprawdę
zatraciliśmy trochę w Polsce taką świadomość, że w wzrastaniu od dzieciństwa do późnej
starości naszą największą wartością jest samodzielność. Samodzielność wyborów, wolność
wyborów, myśmy to gdzieś pogubili. I myślę, że kultura jest tym miejscem, która skupia tą
samodzielność poprzez wrażliwość jaka buduje się w obcowaniu z kulturą, sztuką. I jak się
mówi, że to jest takie działanie wielopokoleniowe, to tak naprawdę uczymy się tego od
dzieciństwa, obcowania z kulturą, ale i rozwijania się do samodzielności. Ale o ile
dziedzictwo jest przyjazne aktywizowaniu, bo ma wzrastać do rozwoju. Wiek senioralny ma
tą cechę, że uczy nas odchodzenia.
Prowadzący:
Bardzo się cieszę, że pani o tym powiedziała, bo to jest wątek, który po tym jak zakończymy
tą pierwszą rundę bardzo chciałbym silnie wyeksponować pytając o to profesora
Błędowskiego. Żeby zadać takie kolokwialne pytanie: czy nie jest tak, że kultura nam się
opłaca jeśli chodzi o osoby starsze, bo być może jest jednym z narzędzi przedłużania życia w
zdrowiu w samodzielności. I to bardzo ciekawe, że ten wątek się pokazał.
Barbara Kucharska:
I wtedy, jeśli mówimy o samodzielności, to wiadomo, że w samodzielności trzeba być
aktywnym. I to, że należy utrzymać aktywności przez całe życie.
Prowadzący:
To profesor mi powiedział, że jeden ze spektakli, które najżywiołowsze reakcje wzbudził
wśród publiczności, którą zaprasza się na próby generalne był spektakl: Any Winehouse klub
28. Takie przedstawienie o młodych, tragicznie umierających artystach,
dwudziestoośmioletnich. Bo rzeczywiście oprócz wspomnianej piosenkarski sporo było już
takich przykładów.
Barbara Kucharska:
I ja myślę sobie, że to jest wielka rola kultury i obcowania w kulturze. Taka funkcja
profilaktyki taką też pamiętania, że proces odchodzenia istnieje i mówienia o nim poprzez
dzieła sztuki, przez artystów, przez oglądanie, przez obcowanie.
Prowadzący:
Podsumowując, jako pewne narzędzie obcowania także jest nieuchronne. Bardzo pani
dziękuję. I Pani Joanna Dolinska-Dobek, zastępca dyrektora biura Promocji i Projektów
Społecznych Urzędu miasta stołecznego Warszawy. Może to być może stereotyp, ale myślę
sobie także, że Warszawa jest takim miastem młodości. Ludzie przyjeżdżają tu po szanse, po
rozwój, po karierę, po lepsze życie z całej Polski. Podobno nawet, ale wydaje mi się, że jest to
nie uprawniona złośliwość, niektórych spośród tych przyjeżdżających nazywa się słoikami. I
czy jest w tym myśleniu o Warszawie miejsce na myślenie o starości o czymś co jest jeśli
awersem tej opowieści jest właśnie ta witalności Warszawy i młodość.
Joanna Dolinska-Dobek:
Warszawa to witalność, to kariera, to rodziny z małymi dziećmi. ale głównie na obrzeżach
miasta, bo Centrum miasta: Śródmieście, Żoliborz to często ..
Prowadzący:
Zasiedziałe warszawskie rodziny?!
Joanna Dolinska-Dobek:
Nawet nie, też jest różnie. Ale jak patrzymy na specyfikę demograficzną poszczególnych
dzielnic Warszawy, to ona jest naprawdę różna i one się różnią. Inaczej wygląda sytuacja na
Białołęce w Ursusie, Wilanowie. Tak, to są młode obrzeżne dzielnice, a inaczej sytuacja
wygląda na Śródmieściu, na Bielanach, Żoliborzu czy na Ochocie. Gdzie ten udział osób
starszych całej populacji mieszkańców jest znacznie większy i przekracza nawet 30 %.
Prowadzący:
To wpływa na geografie propozycji kulturalnych w Warszawie?
Joanna Dolinska-Dobek:
Ta propozycja jest w miarę równomiernie rozłożona, ponieważ jak tu pani dyrektor
powiedziała: rola samorządów jest ogromna i każdy samorząd, ale i patrząc na Warszawę i jej
specyfikę osiemnastu dzielnic. Każda dzielnica stara się posiadać też swoją instytucje kultury,
gdzie mogłaby oferować każdej grupie społecznej dostęp do różnych aktywności
kulturalnych. Natomiast to co chce powiedzieć, bo zaczęliśmy o tej witalności Warszawy i o
tym, że kojarzy się z osobami młodymi, to jest też troszeczkę złudne, ponieważ Warszawa
jest takim miastem o nasilonym procesie starzenia. Uśmiecham się do pana profesora. Ponad
25% populacje to ludzie ponad 60 roku życia. I to jest więcej niż średnia ogólnopolska. Więc
Warszawa, jako samorząd musi odpowiedzieć na te wyzwania demograficzne, które całą
Polskę, ale przede wszystkim nasze miasto.
Prowadzący:
Jak odpowiada w sferze kultury?
Joanna Dolinska-Dobek:
W sferze kultury odpowiada przede wszystkim w ten sposób by łączyć resorty, by ze sobą
współpracować. Ponieważ my opracowaliśmy program „Warszawa przyjazna Seniorom”. Ten
program, który został uchwalony 2013 roku obowiązuje do 2020 roku. Natomiast my nad tym
programem wspólnie rozmawialiśmy dość długo i działania były realizowane wcześniej.
Natomiast to, że ten program został napisany, to nie jest dzieło urzędników. To nie jest tak, że
urzędnicy usiedli sobie za biurkami, stwierdzili: „O! To my teraz wiemy co dla osób starszych
powinniśmy zaprojektować”. To była pełna partycypacja, było wiele spotkań, konsultacji w
większym gronie, w mniejszym gronie, gdzie po kolei ustalaliśmy jakie powinny być cele
takiego programu i jakie działania powinny towarzyszyć temu programowi by te cele
zrealizować.
Prowadzący:
Myślę też, że Warszawa ma sporo spontanicznych i ciekawych inicjatyw, może nie ze sfery
kultury wysokiej, ale z kultury na przykład dansingi międzypokoleniowe.
Joanna Dolinska-Dobek:
Tango nad Wisłą.
Prowadzący:
I to jest oczywiście, bardzo interesujący sposób pokazywania relacji między pokoleniami. Już
za chwilę, publiczność. Będę chciał się włączyć do dyskusji jeśli mi państwo pozwolicie jak
w pierwszej części. Chciałabym domknąć pewną myśl, która nie daje mi spokoju. I zapytać
Piotra Błędowskiego, bo pan bardzo często mówi o tym, że koszt zaniechań jest znacznie
wyższy, mądre inwestowanie w to, żeby opóźniać starzenie, żeby utrzymywać to starzenie w
zdrowiu w samodzielności. Czy o kulturze można myśleć w taki sam sposób jako o pewnym
narzędziu opóźniania starości czy wydłużania samodzielności. Czy dało by się taki związek
między uczestnictwem w kulturze, a między problem samodzielności wykazać i czy myślenie
w tych kategoriach ekonomicznych byłoby sensowne?
Prof. Piotr Błędowski:
Oczywiście. Mówię tu jako polityk społeczny, ale też jako ekonomista. I wiem, że w uszach
nie jednego z państwa może to zabrzmieć bardzo źle, ale wydatki na kulturę też mogą być
traktowane jak swego rodzaju inwestycje. Inwestycja lokalno-społeczna. Inwestycja, której
okres zwrotu może być niekiedy bardzo bardzo długi. Ale taka inwestycja bez której szeroka
społeczność czy też naród zaczyna tracić swoje dotychczasowe cechy. A zatem to jest ta jedna
z tych inwestycji, które są absolutnie niezbędne. Natomiast pani dyrektor Kucharska mówiła
wcześniej o tej samodzielności, o tym pewnym warunku aktywności. Ja sądzę, że tu jest taki
związek, takie sprzęgniecie wzajemne. Bez samodzielności trudno o aktywność, ale bez
aktywności ta samodzielność jest o wiele bardziej zagrożona. W związku z tym, jeżeli
możemy być samodzielni, możemy być aktywni. W pewnym obszarze, który nam sprawia
przyjemność. Dla jednego to będzie taka, dla drugiego to będzie inna forma aktywności
kulturalnej. No to, chyba nie ma czegoś lepszego, jak właśnie wykazać aktywność i robić coś
co lubimy.
Prowadzący:
Czy Państwo chcieliby się włączyć do dyskusji podobnie jak w pierwszej części? O właśnie,
wielokrotnie przywoływany Olgierd Łukaszewicz. Bardzo proszę, panie prezesie, to zaszczyt
dla mnie wręczyć panu mikrofon.
Olgierd Łukaszewicz:
Skoro przywoływane, to zabrać głos to choćby w imieniu tej delegacji naszego związku, które
tutaj zasiada w tym rzędzie. Jest nas rzeczywiście sporo w naszym Związku Artystów Scen
Polskich Seniorów. Pierwsza informacja nawiązująca do wystąpienia pana Ministra Kamysza.
To rzeczywiście jego dobrej energii zawdzięczamy takie spotkanie tutaj, z panią Gronkiewicz
Waltz z panią Omilanowską i starostą piaseczyńskim, że znalazł się ratunek dla Domu
Artysty Weterana w Skolimowie. Nie było to łatwe dla Ministra, ponieważ nasz Dom
jakkolwiek zarejestrowany jako Dom Opieki Społecznej zachował swój środowiskowy, a
więc jakoś tam zamknięty charakter, jako jedyny spośród domów w Polsce. Wprowadziliśmy
co prawda także kategorie osób, które są pod opieką. Pozwala nam też troszkę różnicować
charakter tych osób pod względem środowiska jakie reprezentują więc jeszcze raz bardzo,
bardzo dziękuję. To była trudna, ośmiomiesięczna walka, aby uznać ten Dom, że on jest taki
sam jak inne domy na terenie Warszawy. Chodzi o pieniądze. Ale jest taka druga rzecz, że
trzeba wobec tego na zasadzie porozumienia, zarobić na ten Dom. Pani prezydent wyraźnie
powiedziała, że będziecie musieli dopłacać mimo, że kosztuje tyle samo co Dom Kombatanta,
4200 zł. Wy będziecie na poziomie Domu Matysiaków, no więc musicie dorobić do jakiś 400
zł. I mamy Fundacje Artystów Weteranów. I to pokazuje, tę więź międzypokoleniową w
naszym środowisku, że oto młodzi muszą jakoś wymyślać akcje różne i promować ten Dom,
żeby móc dopłacać do pojedynczych osób, które tam są kierowane. Nie jest też tak rozkosznie
jak nas się traktuje, że to jest zagłębie gwiazd, zmierzłych gwiazd które chcą nadal błyszczeć i
dzielić się swoim talentem. No, to pomaga oczywiście medialnie nagłaśniać ten Dom jeżeli
jest ktoś tam znany. Ale wcale tak łatwo artystów nie jest zaanimować, ruszyć jeszcze.
Myśmy tam założyli samorząd na początku zgodnie z ustawą. I ten samorząd się rozleciał.
Tam jest 50 osób. Więc okazuję się, że ten związek jakby z kulturą poprzez zawód z czasem
się też rozluźnia w tym środowisku. Ale ja mam tu tutaj taki postulat, który by można powoli
siać. To jest pod adresem samorządów. My nie mamy w Polsce organizacji widzów
abonamentowych. No, a cała Europa ma. Ja byłem w Bon aktorem. Widziałem jak
środowisko zdominowane przez seniorów tworzyło tą podstawę dla tego Teatru ekonomiczną,
że te miejsca, ulgowe miejsca na co dzień były zajęte. Więc trzeba by tylko takiego gestu
przyjdzie na próbę generalną, bo będziemy mogli to łatwo rozliczyć. Tak nawiasem mówiąc,
kiedyś teatry mogły grać żeby część dochodu mogła być przekazana na Dom Artystów
Weteranów, ale prawo się tak zmieniło, że my nie możemy się tak organizować. W całej
Polsce mamy 58 teatrów dramatycznych, 26 lalkowych, mamy 11 oper i 9 teatrów
muzycznych. Więc widz abonamentowy to jest jedno, a drugie na wzór też niemiecki wzór,
Organizacja Inthega. To jest organizacja, która robi jakby ruch teatralny, uprawia dla miast,
których nie ma stałych teatrów. Dla 400 mniej więcej miast. Więc uważam, że to jest tak
samo pole fantastyczne, gdyby specjalizować tu pewne grupy seniorów, że wy dbacie o to aby
był ruch wokół waszego teatru i żeby teatr przyjeżdżał do Waszego miasta.
Prowadzący:
Jak w praktyce te środowiska widzów abonamentowych, czy tej drugiej inicjatywy, której
dzisiaj pan mówi funkcjonują. Co one robią gdyby ciągłość współpracy z teatrami utrzymać?
Olgierd Łukaszewicz:
Potrafią zastopować bieżącą działalność teatru. W teatrze w Bon, widzowie zbuntowali się
przeciwko nowoczesnym inscenizacjom. Powiedzieli: „odejdziemy jeżeli nie zaczniecie z
nami rozmawiać, że teatr jest dla nas, dla widzów”. Więc jeżeli mówimy o tym, że
przedstawienie nie ma przerw, a Kazimierz Dejmek mówi co to jest za przedstawienie, muszą
być przerwy, no to znaczy, że trzeba poważnie porozmawiać też z artystami, że artyści też są
dla tej widowni. Więc tam, po tygodniu plejty w teatrze pustej widowni okazało się, że trzeba
było wypreparować: leasing, który był inscenizowany klasycznie i mniej klasycznie i
eksperymentalnie. I co poniedziałek dyskusje o teatrze, o tym co widzimy. I to jest też szalone
pole dla ciągłości właściwie kultury. Bo przychodzą nowe pokolenia, które nie umieją już
odczytać znaczeń teatralnych, tekstu literackich, całego dziedzictwa kulturalnego. To mogliby
zrobić rzeczywiście zapaleni seniorzy.
Prowadzący:
To byłoby interesujące, bo mogłoby taki prawdziwy ruch animować wokół teatrów, o których
dzisiaj się dyskutuje, że są może zbyt nowoczesne. No my w Krakowie mamy takie
doświadczenie.
Olgierd Łukaszewicz:
Ale bez pewnych zmian w naszym całym porządku. Myśmy poszli za daleko, że te instytucje
stały się rzeczywiście dla siebie, a z drugiej strony my artyści nie mamy organizacji
pracodawców, nie ma związków scen polskich tak jak jest związek scen niemieckich. Ja
postuluje łączcie się organizatorzy działalności kulturalnej w Polsce.
Prowadzący:
To odważne słowa w ustach artysty. Bardzo dziękujemy. Wielkie brawa dla pana prezesa.
Dziękujemy, że jest pan z nami wraz z delegacją Związku Artystów Scen Polskich. Czy ktoś z
Państwa jeszcze chciałby zabrać głos? Zachęcam. W pierwszej części było tak, że aktywność
właściwie zdominowała w pewnej momencie dyskusje, teraz pora jest troszeczkę późniejsza,
zostało nam już niewiele czasu do rozmowy. Ale jeżeli ktoś z Państwa chciałby mieć takie
poczucie, że to z czym tutaj przyjechał wybrzmiało w trakcie dyskusji, to może ostatni dobry
moment, żeby podnieść rękę. Do tego zachęcam. Bardzo proszę, gdyby tylko pan zechciał. Tu
prośba do pana Jakuba by przekazał mikrofon.
Krzysztof Łebkowski:
Z Zielonki. Jak się państwo orientują, Warszawa leży koło Zielonki. Właśnie pan redaktor
mnie zahipnotyzował tym wezwaniem i odważyłem się. Proszę państwa, bo mówimy o wizji,
ja zacznę od końca. Mam właśnie fantastyczne wsparcie koleżanki, która jest psychologiem i
po doświadczeniach radzenia sobie takiego wspólnego, społecznego z różnymi przypadkami
osób, które wpadły w pułapkę, tego, że my nie umiemy sobie projektować tej przyszłości i
zachować ciągłości i systemu wsparcia. Stwierdziliśmy, że to całkiem nie od rzeczy będzie tą
naszą koleżankę nominować, a może zachęcać jeszcze, aby osiągnęła taką specjalizację, która
nazwaliśmy terapeutą do spraw wiecznego odpoczynku.
Prowadzący:
Intrygujące. Gdyby pan nam wyjaśnił.
Krzysztof Łepkowski:
Tak od końca właśnie zacząłem, ale teraz przeskoczę na początek. Proszę państwa ja mogę
powiedzieć, że tak: panom profesorom chętnie poddam się jako królik doświadczalny, abyście
mnie przebadali jakie geny są potrzebne do tego, aby być takim seniorem jakim ja jestem. Za
chwilę będę miał papiery na to. Otóż ja ze swojego życia zawodowego, jestem inżynierem
kilku specjalności, w tym jakieś studia w Stanach skończyłem itd., przedsiębiorcą, działaczem
społecznym od lat, ale jakiś czas temu dotknęło mnie wykluczenie zawodowe. Okazało się, że
w tej mojej instytucji nie podam jej nazwy, to jest blisko tutaj. Okazało się, że pewien bardzo
ważny projekt europejski za 6 milionów euro przestraszył nowy zarząd i powiedział: „nie,
Polska nie da rady”. Ale już nic o tym więcej nie powiem. W związku z tym po 3 miesiącach
stwierdziłem, że to nie jest miejsce dla mnie i zacząłem się rozglądać, a co by tu jeszcze. I
proszę Państwa w tajemniczych okolicznościach dotarł do mnie taki mail, że jest ostatnie
szkolenie na latarników Polski cyfrowej czyli tych, edukatorów po kolei 50+.
Prowadzący:
I został Pan latarnikiem
Krzysztof Łepkowski:
Ponieważ jestem amerykańskich informatykiem między innymi praktykiem w Polsce, a
mówię a co mi tam, zobaczę czy to wykształcenie do czegoś komuś się przyda. Zostałem
latarnikiem Polski cyfrowej i w tejże Zielonce zrealizowałem pierwszy etap tego programu.
200 spotkań, 350 osób jako absolwentów. Nie wydawałem dyplomów żadnych, ponieważ to
bywałoby stresujące może. W związku z tym odkryłem, że są pasjonaci, są osoby które mają
zakurzone marzenia z przyszłości. W szufladach mają, w komórkach pamięci gdzieś
pochowane.
Prowadzący:
Czego dotyczyły te marzenia?
Krzysztof Łepkowski:
One były bardzo różne ale na przykład. Jeden prawnik, z wykształcenia by się wydawało jest
kosmologiem w związku z czym zorganizowałem mu na zajęciach prezentację. Miała mieć 20
min, trwała dwie godziny i nikt nie chciał wyjść. Następnie okazało się, że jest grono pań,
które mają fantastyczne umiejętności do rękodzieła i stworzyły taki klub „Bławatek”, a za
chwile się okazało na moje hasło, że młodość w każdym wieku dojrzałym, to jest cecha
immamentna. To jest cecha genów Polskich.
Prowadzący:
Czy te 350 osób wyłoniło się jakieś środowisko w Zielonce?
Krzysztof Łepkowski:
A no właśnie.
Prowadzący:
A no właśnie. To bardzo ciekawe.
Krzysztof Łepkowski:
A no właśnie założyliśmy klub: Młodzi Duchem. Dyskusja była burzliwa. Dwadzieścia parę
propozycji jak myśmy się mamy nazywać. Ale zwyciężyła ta, właśnie najlepsza.
Prowadzący:
Kult młodości, można powiedzieć, trochę w tym nazewnictwie się ujawnia.
Krzysztof Łepkowski:
Tak, tak ale taki oddolny. Nienarzucony i proszę państwa burmistrz się zorientował, gdy
urządziliśmy wielki bal na koniec karnawału, i przysyłał mi maila: „słuchaj, a może to już
czas, że dojrzeliście do tego, aby miejską radę powołać”. No a ja wiesz na trzy czwarte chyba
tak na mniej i wrobili mnie w to. Jestem przewodniczącym miejskiej seniorów.
Prowadzący:
To już wiemy, o pańskim mandacie. To teraz przejedźmy do tego, co nas ciekawi, czyli do tej
aktywności kulturalnej. Czy panu z tej perspektywy wydaje się, że istnieją jakieś poważne
przeszkody w tym, żeby ludzie młodzi duchem, będę używał tego sformułowania, mogli być
aktywnymi uczestnikami kultury? Bo o tym rozmawiamy trochę.
Krzysztof Łepkowski:
Proszę państwa ja wierzę w taki paradygmat, że jednak między potrzebami, a możliwościami,
barierami jest gdzieś ten cudowny czynnik animatorów. Bez animatorów niestety te trzy, czy
więcej tych czynników kluczowych się nigdy nie zadziała w efekcie synergii. W związku z
tym system powinien polubić animatorów, powinien ich wspierać. Bo latarnicy to jest taki
jeden z fantastycznych przykładów. W Polsce takie animacje były ledwie wspierane. Mam
dwoje przyjaciół też latarników. Jeden jest nawet bardziej sędziwy niż ja. tzn. sędziwy teraz
używamy tak? Ja jestem sędziwy, a on młody duchem, Krzysztof z resztą też. I w skrócie
powiem tak: jeżeli animator skupi się na tym, aby prześwietlić te dusze, które są trochę
zakurzone i te marzenia się trochę obudzą i pomoże im dorosnąć do funkcji pasji to stanie się
coś takiego jak biorące. Otóż nagle się odważyliśmy powołać Szkołę Super Babci Super
Dziadka. Nagle się okazało, że powołaliśmy Teatr Trzeciego Wieku, który ma taki patronat
Prowadzący:
Macie teatr?
Krzysztof Łepkowski:
Nie, no za dużo powiedziane, no ale.
Prowadzący:
Już coś wystawiliście?
Krzysztof Łepkowski:
Tak, no i właśnie chce o tym powiedzieć. Otóż, nie powiem takie przestawienia, ale
happeningi międzypokoleniowe robią fantastyczną robotę w tym zakresie o którym państwu
tutaj mówiliśmy. To przekazywanie wartości, dobrych praktyk itd. Niektóre się nie bronią tak,
bo jest nowoczesność ona ma swoje prawa. To robi fantastyczną robotę, no i tak się zaczęło,
że na tych ćwiczeniach aktorskich, żeśmy dostali lokomotywę i że jednym się wydawało:
gdzie tam, to za łatwe może. Ale z tego akurat wymyśliłem dwa scenariusze, które
wdrożyliśmy. I okazało się, że wszyscy się genialnie bawili. A w ostatnią sobotę zrobiliśmy
wyprawę Afrykańską, śladami Leopolda Janikowskiego, w prawdziwej dżungli, którą mamy
też w Zielonce. Więc konkludując, jeżeli samorząd będzie miał wsparcie systemowe, jeżeli
samorząd rzeczywiście będzie oddawał dużą część aktywności swoim mieszkańcom tak jak to
się rzeczywiście dzieje w Zielonce, ponieważ teraz program współpracy z organizacjami
pozarządowymi i część tych zadań, duża część jest oddawania w formie grantów. Oczywiście
są one wiecie państwo bardzo skromne. Na pewno na pewne rzeczy nas nie stać. To ja myślę,
że uratujemy ten proces dochodzenia do wiecznego odpoczynku w godny sposób, na
wysokim poziomie, a jednocześnie będzie fan. Nie będzie to, że tak powiem, sztucznie
wylakierowana rzeczywistość, będzie to coś co będzie wypływało z duszy i serca tych ludzi.
Prowadzący:
Czyli prawdziwa, dobra zabawa. Bardzo dziękujemy za ten cenny głos. Wielkie brawa dla
pana. Właśnie spontanicznie się pojawiły, a ja je chętnie wesprze. Aby mikrofon trafił do
pana Jakuba. Proponuję, żebyśmy odwrotnie do ruchu wskazówek zegara, tak odwrotnie
spróbowali taką rundę podsumowującą przeprowadzić trochę odnosząc się do głosów które
padły. Na przykład ta funkcja animatora jak coś mogło być praktyczną próbą na pytania
przyszłość aktywności kulturalnej seniorów w Polsce panie Kubo bardzo proszę.
Jakub Zasada:
Naturalnie, akurat tak się też złożyło, nawiąże znów do tego z czym tutaj przyjechałem, czyli
do informatora kabel, że w gruncie rzeczy pisząc, bo my wybieraliśmy wydarzania, które są w
Wrocławiu i następnie w krótkich notkach zamieszczaliśmy je w biuletynie. Ale w pewnym
momencie odczuliśmy brak czegoś. Okazało się, że nie ma w danym miesiącu wydarzenia
literackiego, które moglibyśmy tam opisać. To były wtedy wakacje. I stwierdziliśmy, że sami
zorganizujemy takie wydarzenie. No i tym sposobem pojawił się cały szereg czynności, które
trzeba było jako taki powiedzmy sobie animator wykonać.
Prowadzący:
I jakie to było zdarzenie?
Jakub Zasada:
To były spotkania z pisarzami akurat z Wrocławia. Udało nam się doprowadzić do takich
trzech spotkań. Najpierw zapraszaliśmy danego pisarza trochę sobie dyskutowaliśmy. Za
każdym razem ktoś przygotował i opisywał danego gościa. Potem wpadliśmy na formę, że
można potem zrobić „PrtScn” spotkania i każdy wtedy przynosił jeden tytuł, który czytał w
jednym miesiącu. Ja myślę, że to nie jest ważne, ale ta funkcja tej osoby starszej, która jest nie
tylko odbiorcą, ale w zasadzie potrafi trochę przejść w drugą stronę. I kabel trochę tak
funkcjonował, że to był informator dla seniorów z nazwy i projektu, aczkolwiek czytali ten
biuletyn w dużej mierze ludzie, którzy nie są seniorami. Ludzie, którzy mają 20 lat, 19, 13. I
w gruncie rzeczy to seniorzy byli gospodarzami tych wydarzeń i oni zapraszali osoby
młodsze.
Prowadzący:
Dziękuję bardzo. To z Wrocławia, teraz znowu do Warszawy. Właściwie moje pytanie jest
takie, może trochę lizusowskie: Czy nie jest tak, że Towarzystwo Inicjatyw Twórczych czuje
się trochę prekursorem pewnych działań, które stają się coraz bardziej modne. No właśnie,
aktywizacje osób starszych przez kulturę. Bo pamiętam, że robiliście to wtedy jeszcze jakby
w ogóle w tych ruchu organizacji pozarządowej niewielkim zainteresowaniem cieszyły się
inicjatywy na rzecz osób starszych. Czy organizowane przez osoby starsze, kiedy jeszcze nie
było 500 Uniwersytetów III wieku, a być może 50, 100.
Beata Tokarz-Kamińska:
Dziękuję, dziękuję za miłe słowa. My zawsze mamy w sobie dużą wiarę we własne metody
działania, ale też taką dużą pokorę, bo też widzimy, że dużo możemy się uczyć od innych i z
takiej różnorodności metod działania uważamy, że to jest taki potencjał. Natomiast ja powiem
tak. Przez to, że my pracujemy z różnymi grupami wiekowymi i uważamy właśnie, że pasje i
chęć realizowania własnych marzeń, dzielenia się tym co się kocha, co się potrafi, że jest
niezależna od wieku. I to co jest esencją działań społecznych, czy to jest na styku kultury czy
na styku wspierania innych, jest zawsze chęć robienia tego co się kocha, dzielenia się tym co
się potrafi z innymi. I mieliśmy takie poczucie, że metody które praktykujemy z młodymi, z
dorosłymi są przekładalne na prace międzypokoleniową, na prace ze starszymi. I przyznam
szczerze, że dla nas to było takie raczej spojrzenie po iluś latach działania, dlaczego my nie
pracujemy ze starszymi? Przecież pasje, pomysły mają wszyscy i tutaj wiek nie ma
znaczenia. Natomiast to prawda, że kiedy w roku 2008 ogłosiliśmy, że szukamy osób
starszych w roli liderów jeszcze postawiliśmy wyzwanie: przyjedźcie do nas z młodych
partnerem najchętniej partnerką i ze swoim pomysłem, bądźcie animatorem kultury,
menedżerem swojego pomysłu. My Was wesprzemy w tym, jak w swojej społeczności być
takim animatorem, takim trochę innowatorem. To my byliśmy trochę w strachu. Nie
wiedzieliśmy czy ci starsi się zgłoszą, czy są te pomysły i w pierwszym roku dostaliśmy
ponad 500 listów z całej Polskie z pomysłami i co roku tych zgłoszeń jest bardzo dużo. Jest
trudno wybrać. Wiele też wspaniałych pomysłów musimy odrzucić. Natomiast ja się bardzo
cieszę, że tutaj padły te słowa doceniające animacje. Teraz bardzo dużo się mówi o
innowacjach. A tak naprawdę to co się dzieję oddolnie, ten układ sił, który jest na bardzo
takim terenie sąsiedzkim, bliskim potrzebom i osobom na rzecz których różne rozwiązania się
projektuje, to zarządzenie, tym potencjałem czasami połączenie dwóch instytucji, które ze
sobą nie współpracowały, czy przesłanie jeszcze jednej osoby, która szerzą inną perspektywę.
Właśnie z takich małych działań często tworzą się nowe rozwiązania. Oczywiście muszą być
ramy systemowe, które dają taką wolność i to jest duża rola samorządów, aby takie ramy
tworzyć, ale ta oddolność jest ważna. W Niemczech funkcjonują menedżerowie dzielnic,
którzy są takimi obserwatorami. Bardzo w to wierzę, że czasem wystarczy zaprosić ludzi na
szkolenie komputerowe i z tego wynikną pasjonaci, pomysły.
Prowadzący:
Czy jest miejsce na to w Polskich warunkach? Czy na przykład miasto Warszawa myśli w
podobny sposób o budowaniu ofert nie tylko dla seniorów ale, ale to nas dzisiaj szczególnie
interesuje?
Joanna Dolinska-Dobek:
Tak, jeśli chodzi o seniorów, to jak najbardziej, bo tak naprawdę mamy takie obserwacje, że
jeden projekt rodzi kolejny projekt. Że wiąże się grupa, która zaczyna ze sobą
współpracować, zaczyna mieć nowe pomysły, nowe idee i wtedy można tworzyć kolejny
projekt, kolejne zadanie. I uważam, że to jest bardzo ważne. Bardzo ważne, żeby samorząd
słuchał takich głosów i ważne jest to, by słuchać organów, które się tworzą i już nawet takich
ukonstytuowanych prawnie jak Warszawska Rada Seniorów w przypadku naszego miasta czy
dzielnicowe, które tu były co do niektórych pewne zastrzeżenia. To jest dla nas bardzo ważny
partner do współpracy, ponieważ miasto jest dość duże. Dlatego takie rady seniorów, takie
komisję dialogu społecznego, takie które już w mieście maja już bardzo długą dosyć historię.
Prowadzący:
Taką rolę, takich kuchmenów mówiąc przykładem Beaty. Rozumiem, że wypełniają tak?
Joanna Dolinska-Dobek:
To znaczy, to nie chodzi o wypełnianie, to chodzi o współprace z samorządem, o to, by
przekazywać te informacje, wzniecać jakieś nowe pomysły np. na dotacje, na przekazywanie
grantu.
Prowadzący:
Bardzo dziękuję. Teraz poproszę panią Beatę Kucharską, profesora pominę ale tu nie będzie
żadnej dyskryminacji, tylko pewnej koncepcji jaką mam zarządzaniem dyskusją i będę chciał
na końcu panie profesorze jeszcze o coś zapytać.
Barbara Kucharska:
O ile samorządy gminne i powiatowe bezpośrednio działają lokalnie i to jest ich wielka rola i
zasługa, że tyle tych inicjatyw powstaje, o tyle samo województwa mają tą płaszczyznę
działania bardziej regionalną. I na pewno ważną jego funkcją jest zarówno patrzenie na to co
się dzieje lokalnie i na wspieranie. Wspieranie tych instytucji, które działają regularnie, o tym
co przed chwilą mówił pan Olgierd Łukaszewicz. Są takie problemy, które wychodzą poza
zakres możliwości jednej instytucji i jednego samorządu. Nie mieszczą się w prawie, więc
pewnie wymaga to dużego obserwowania No i łączenia o czym wcześniej powiedziałam tej
polityki antyresortowej, czyli nie każdy osobno. To jest trudne. Nawet na poziomie
wojewódzkim z mojego doświadczenia, że tak powiem do obszaru kultury nie doszłam
jeszcze w analizie wszystkiego co jest na Mazowszu, ale wcale nie obiecuję, że już
nawiązałam kontakty. Żeśmy się połączyli w tych działaniach. No i taka też podstawowa
funkcja, ponieważ mówimy o pieniądzach. No to dzisiaj mamy regionalne programy
operacyjne i nowe środki europejskie. Ostatnia taka duża fala, które będą ogłaszane w
konkursach i to się już zaczyna. Na różne działania animacyjne, o których poprzednicy
mówili. Właśnie takie indywidualne, ale w partnerstwach. I teraz partnerstwo z kulturą w
obszarze wsparcia osób z różnymi deficytami, albo takimi, które powinny być aktywne, to
jest ten obszar, który można łączyć a tam tez jest mowa o wielopokoleniowości o partycypacji
o godności o wpieraniu do ludzi do samodzielności.
Prowadzący:
A na jakim etapie są te programy. Czy można już o nich więcej powiedzieć?
Barbara Kucharska:
Już pierwsze ogłoszenia są, ale też w obszarze kultury one też się znajdują, choć bardziej za te
wielkie pieniądze na szczeblu rządowym w programie, ale regionalne programy operacyjne
tez maja tam środki w różnych miejscach. Dla tych działań dla organizacji pozarządowych,
dla lokalnych samorządów. Ja myślę, że to jest rola samorządu, jak to zbudować, by w tym
wszystkim byli seniorzy jako partnerzy.
Prowadzący:
Bardzo dziękuję, i teraz chciałbym w ramach tej akcji domykania naszej rozmowy
wielowątkowej, takiej wielobarwnej przez różnorodność doświadczeń naszych gości, nie tak
uporządkowane jak pierwsza dyskusja, ale może przez to innej i również ciekawej. Tu
chciałem zapytać profesora Spodarka. No, bo nikt nie zadał tego pytania. Trochę sobie
pożartowaliśmy z tego pana bycia pediatrą, ale jednak żeby pediatra starszych ludzi do teatru
to taka intrygująca historia. Zgodzi się Pan?
Profesor Mikołaj Spodaryk:
Tak, pediatrzy to zupełnie inna grupa lekarzy, zupełnie. My musimy mieć trochę inną
wrażliwość. I mamy do czynienia z człowiekiem wyjątkowo nieporadnym. Od urodzenia
musi być przewinięty, nakarmiony, edukowany. I my mu dajemy to życie, ale biologia jest
nieuchronna. Prowadzi do schyłku tego życia i znowu stajemy się nieporadni, zagubieni
czasami odarci z godności. Bo pamiętajmy o jednym i to będzie konkluzja moja. Pamiętajmy
o jednym, że choroba, a w starości występuję polichorobowość. niepełnosprawność.
Prowadzący:
Czyli wiele chorób na raz.
Profesor Mikołaj Spodaryk:
Tak, wiele chorób na raz. Niepełnosprawność inne niż przyjęty piękny model z solarium, z
wybielonymi zębami i utrafionymi włoskami. Senior czasami na zęby czeka 10 lat, bo 5 lat na
górę i 5 lat na dół. To jest 10. I one będą białe szczególnie jeżeli się na nie tak długo poczeka.
Ale niepełnosprawność i wiek często wykluczają ludzi, seniorów. A my mamy do tego także
olbrzymią zdolność. Nie chcemy w naszej przestrzeni czasami widzieć. I starzy ludzie nie
rzadko słyszą: „idź z stąd berecie moherowy, odsuń się staruchu, masz siłę siedzieć w
tramwaju, a w kościele stoi całą mszę. A tutaj zajmuje mi miejsce”. Starość nie może
eliminować, a my musimy uczyć się wrażliwość. Ale wrażliwości, żeby widzieć tą starość,
nie jako zrządzenia losu, ale jako coś w czym także będziemy za chwilę uczestniczyć i
będziemy chcieli być godnie traktowany. Nauczmy się wrażliwości, że chcąc pomóc
drugiemu człowiekowi, nie można go upokorzyć, nie można go w żaden sposób upokorzyć,
tylko traktować jak takiego samego człowieka. Bo pamiętajmy, że starość nie stępia
wrażliwości. Starość ją uwypukla i rzeczy o których młody nie pomyśli dla starszego
człowieka są wyjątkowe bolesne. W związku z tym uczmy się wrażliwości i uczmy się tego,
że nie zawsze o pieniądze chodzi. Uczmy się pomóc i uczynić gest bez pieniędzy, bez
sponsorów i bez niczego dodatkowego. Bo to jest dar serca i to jest dar wrażliwego człowieka
dla drugiego, który także jest wrażliwy i który tego wymaga bo zasłużył na to. To on
wycierał nam nos i cztery litery, to on nas prowadził do szkoły, to on nas karmił, to on nas
wyprawiał do szkoły, to on przejmował się naszym życiem. I zasłużył na to, żeby mieć
szacunek do końca swoich dni, niezależnie od tego czy jest naszym ojcem czy naszą matką.
To jest ktoś, kto był kochany, to jest ktoś, kto kochał, to jest ktoś, kto ma potężną wrażliwość,
wyostrzoną przez lata obserwacji świata, ale także i przeżywania upokorzeń.
Prowadzący:
Dziękuję panie profesorze. Ja chciałem tylko powiedzieć, że w Krakowie profesor jest znany
z tego, że w swoim szpitalu, Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym zadbał o ogrody, żeby
dzieci, które chorują mogły w sposób przyjemny spędzać w nich czas latem.
Profesor Mikołaj Spodaryk:
Także i ogród, aby rodzice mogli w intymnych warunkach popłakać sobie czasami. Bo
szpital, to nie tylko miejsce, gdzie się leczy chorobę, ale i także gdzie odchodzi się, i do tego
też potrzebujemy intymności. A to także wynika z wrażliwości. Bądźmy ludźmi wrażliwymi.
Polacy nie są ludźmi bogatymi. A dajmy przykład, że mamy autentycznie wielkie serca,
olbrzymią wrażliwość, bo to w naszej tradycji jest. W naszej tradycji, nie odkrywamy niczego
nowego.
Prowadzący:
Dziękuję bardzo panie profesorze i trochę, nad czym ubolewam te wątki językowe, no tak
znalazły się na marginesie naszej dyskusji, a szkoda, bo język wiele o nas mówi. A
widziałem, to mnie zaintrygowało, mam nadzieję, ze nie notował pan czegoś, czego nie da się
ujawnić, ale że prowadził pan przez całe to spotkanie notatki i tak nie mogę się oprzeć takiej
pokusie, żeby zapytać co pan tam sobie zapisał?
Dok. Hab. Rafał Zimny:
Mogę to oczywiście ujawnić, ale kilka myśli, które usłyszałem są dla mnie niezwykle cenne.
Natomiast chciałem powiedzieć, że przyjechałem tu z nastawianiem, żeby mówić nie tylko o
języku, ile bardziej o kulturze, czy być może o pewnym dyskursie publicznym, którym się
zajmuje i który obserwuję. Tu miałbym dwie refleksje. Jako specjalista od języka czy od
komunikacji, a nie jako specjalista od aktywizacji kulturalnej seniorów, choć mam pewne
doświadczenia na tym polu. Ale już powiem tak, żeby już przejść do rzeczy. Jest w Naszym
kraju na pewno bardzo wielu seniorów, którzy chcieliby być aktywni, ale nie maja takich
możliwości. Wszyscy jak tu siedzimy reprezentujemy duże miasta metropolitalne w takim
mieście łatwo.
Prowadzący:
W tym Zielonkę też.
Dok. Hab. Rafał Zimny:
Oczywiście, Zielonka. Bardzo mnie wzruszyła pańska prezentacja. Natomiast jest mnóstwo
ludzi, którzy mieszkają po prostu na obszarach nie metropolitalnych, którzy są wykluczeni
kulturalnie z tego powodu, że po prostu nie mają możliwości z różnego powodu. I tutaj jest
szczególnie ważna rola jak myślę polityki kulturalnej państwa. Media publiczne, to jest kanał
przez który ludzie mogą mieć aktywny kontakt z kulturą. Także Internet, więc oczywiście te
wszystkie działania promujące czy zachęcające do korzystania z narzędzi cyfrowych są
niezwykle cenne, bo służą po prostu aktywizacji seniorów na tym polu kultury. Jeszcze jedna
rzecz chciałbym dopowiedzieć o tym dyskursie publicznym. Z mojego punktu widzenia. Otóż
jesteśmy wszyscy świadomi, że w XX wieku dokonało się odwrócenie ról, że kult
młodości, czyli pop kultura jest tym narzędziem, którym może kształtować postawy i które
może promować aktywność seniorów. Media, z różnych powodów kierują się logiką
pajdokratyczną, stąd bardzo często wiele akcji skierowanych do seniorów jest obliczonych na
to, czy ma na celu aby starzy zachowali się trochę jak młodzi. Trochę jest to oczywiście
potrzebne, ale postulowałbym również do wyrównania tej perspektywy wyrównania tej
perspektywy.
Prowadzący:
Bardzo dziękuję. Pan profesor Piotr Błędowski zgodnie z taką dobra kompozycją dzieła
artystycznego pan zaczynał i pan kończy tą dyskusję 5 minut przed 16. I znowu powiem tak:
co jest interesującego jest w dyskusji o kulturze i o uczestnictwie w kulturze dla kogoś kto
obserwuje problematykę starzenia się społeczeństwa. Jednak głównie z perspektywy, no
takich redystrybucji dóbr i tego obrotu dóbr w społeczeństwie i tego jak się nawzajem
poukładamy od strony takiej powiedziałbym gospodarstwa, w którym wspólnie jesteśmy. To
po tej dyskusji, pan właściwie zaczął od tego na moją prośbę i chciałbym, aby pan troszeczkę
skończył, bo to leży mi gdzieś na sercu i w głowie, żeby próbować te przestrzenie ze sobą
łączyć. By pokazywać taki praktyczny i pragmatyczny wymiar uczestnictwa w kulturze. Jako
czegoś czego nie możemy spychać na boczny margines zajmując się starzeniem
społeczeństwa jak o zjawiskiem, które konsekwencje ekonomiczne stawiamy na pierwszym
planie, a chyba tak często jest, prawda?
Profesor Piotr Błędowski:
Ja nie robiłem żadnych notatek, ale mogę powiedzieć, że w trakcie całej dyskusji trzykrotnie
padło słowo: system. I ja mam wrażenie, że to jest pewien taki kluczowy termin ze względu
na pytanie, które pan postawił. Mianowicie mieliśmy wypowiedzi przedstawicieli
samorządów z różnego szczebla, przedstawicieli organizacji samorządowych. Pojawił się
bardzo ważny wątek o animatorach, w ogóle o całym wolontariacie no i w końcu nie można
zapominać o tym, że jesteśmy w budynku w którym znajduję się ważny urząd administracji
państwowej. Zatem mamy wszystkie elementy, które składają się właśnie na pewien system.
System, który może działać na rzecz stworzenia odpowiednich warunków dla aktywności
kulturalnej osób starszych. Stworzenia pewnych warunków. To chce wyraźnie podkreślić
dlatego, że jeżeli patrzeć na inną formę aktywności na aktywności kulturalnej tylko
aktywności społecznej, to jak słucham niektórych wypowiedzi, to mam niekiedy wrażenie, że
ta aktywność społeczna staje się wręcz obowiązkiem. Ani aktywność społeczna, ani z góry
przepraszam, może nie wszyscy się z tym zgodzą, aktywność kulturalna nie jest
obowiązkiem. To jest pewna, dobrowolna forma aktywności, tyle tylko że jeżeli będą
stworzone odpowiednie warunki, to ta aktywność stanie się pewną naturalną potrzebną.
Niezależnie od poziomu naszej sprawności, na co zwraca uwagę pan profesor. Wydaje mi się,
że tu musimy także doceniać. Ale ten system zwłaszcza na szczeblu samorządowym, na
szczeblu państwowym musi tak funkcjonować, żebyśmy zdawali sobie sprawę z tego, że
potrzeby kulturalne, niezależnie od tego o jaką kulturę i czy ten bardziej bierny, czy ten
bardziej aktywny udział w niej chodzi, są tak samo bardzo ważne jak wszystkie inne. Dotąd
jest tak, i nie tylko w naszym kraju, że administracja publiczna skupia się na przede
wszystkim zaspokajaniu innych potrzeb. Tych o których się mówi, że są ważniejsze. Ale
każdy z nas ma przecież bardzo indywidualny system tej hierarchii potrzeb. Od tego wątku
pan redaktor rozpoczął. Więc na tym skończmy. Każdy z nas ma inny system i dla wielu z nas
te wartości kulturalne są lokowane znacznie wyżej niż wiele innych potrzeb. A zatem
stworzenie pewnych warunków umożliwienie począwszy od dostępności zupełne fizycznej,
pokonanie pewnych barier architektonicznych poprzez dostępność o charakterze finansowym
poprzez tworzenie odpowiednich warunków i tutaj jest przede wszystkim to jest zadanie dla
administracji samorządowej, ale także dla administracji państwowej. No i wreszcie tworzenie
takich warunków, żebyśmy umieli, mogli przyznać się do tych naszych wewnętrznych
potrzeb to jest w dużej mierze zadanie, które bardzo ładnie wyeksponowali latarnicy. Bo oni
stali się po części takimi przewodnikami. To znaczy nie tylko pilnują tej latarni, ale sami
gdzieś tam podążają. I to wszystko ma zmierzać w tym kierunku, żebyśmy przestali się
wstydzić na starość tego, że mamy niekiedy potrzeby kulturalne związane z bardzo odległymi
obszarami. Odległymi od tych, które są traktowane jako pewne typowe dla osób starszych.