Trójka z dżemem - palce lizać! Biografia pewnego radia

20

description

Marcin Gutowski: Trójka z dżemem - palce lizać! Biografia pewnego radia Jej pierwszy krzyk w prima aprilis roku 1962 słyszy cała Polska. Już w wieku przedszkolnym niepokornym charakterem zjednuje sobie tysiące przyjaciół. Egzamin dojrzałości zdaje ze świetnymi wynikami wiosną 1981 roku, ale prawdziwy test czeka ją dopiero kilka miesięcy później. Bój o niezależność i rzetelność toczy także po przełomie roku 1989. Dzięki rozmowom z ponad setką byłych i obecnych współpracowników oraz kilometrom taśm archiwalnych Marcin Gutowski stworzył niezwykły portret rodzinny. Biografia Trójki to nie tylko historia radiostacji. To także opowieść o znanych i kochanych dziennikarzach, którzy każdego dnia udowadniają milionom wielbicieli Trójki, że w zmieniającym się świecie jej jednej mogą być pewni.

Transcript of Trójka z dżemem - palce lizać! Biografia pewnego radia

Page 1: Trójka z dżemem - palce lizać! Biografia pewnego radia

POTRÓJNA dawka humoru, anegdot i wspomnień

Jej pierwszy krzyk w prima aprilis roku 1962 słyszy cała Polska. Już w wieku

przedszkolnym niepokornym charakterem zjednuje sobie tysiące przyjaciół.

Egzamin dojrzałości zdaje ze świetnymi wynikami wiosną 1981 roku, ale praw-

dziwy test czeka ją dopiero kilka miesięcy później. Bój o niezależność i rzetel-

ność toczy także po przełomie roku 1989.

Dzięki rozmowom z ponad setką byłych i obecnych współpracowników oraz

kilometrom taśm archiwalnych Marcin Gutowski stworzył niezwykły portret ro-

dzinny. Biografi a Trójki to nie tylko historia radiostacji. To także opowieść o zna-

nych i kochanych dziennikarzach, którzy każdego dnia udowadniają milionom

wielbicieli Trójki, że w zmieniającym się świecie jej jednej mogą być pewni.

To, że dzisiaj nazywają mnie człowiekiem dowcipnym, tolerancyjnym i czasem inteligentnym, w połowie zawdzięczam mamie i tacie, a w połowie Trójce. Ta książka mi o tym przypomina.

Trójka była muzyczną biblią mojej młodości. Dla audycji Kaczkowskiego, Gaszyńskiego, Manna uciekało się ze szkoły. Bez Trójki nie byłoby muzycznego mnie.

Całe Polskie Radio jest skarbem, a Trójka jego najoryginalniejszą, najcenniejszą częścią.

Jerzy Stuhr

Muniek Staszczyk

Agnieszka Holland

Cena detal. 39,90 złKSIĄŻKI Z DOBREJ STRONY

Page 2: Trójka z dżemem - palce lizać! Biografia pewnego radia
Page 3: Trójka z dżemem - palce lizać! Biografia pewnego radia

Wydawnictwo ZnakKraków 2012

Page 4: Trójka z dżemem - palce lizać! Biografia pewnego radia
Page 5: Trójka z dżemem - palce lizać! Biografia pewnego radia

Czyli o tym, jak brzmiały pierwsze

wypowiedziane w Trójce słowa,

kto je wypowiedział i o której godzinie.

Kto wymyślił festiwal opolski,

dlaczego redaktorzy szczególnie cenili

kanadyjskie piosenki i jaką władzę miały

w Polskim Radiu sekretarki.

Rozdział 1

„Proszę przygotować

magnetofony… Start!”

Page 6: Trójka z dżemem - palce lizać! Biografia pewnego radia
Page 7: Trójka z dżemem - palce lizać! Biografia pewnego radia

7

„Proszę przygotować

magneto fony... Start!”

. – nowego programu Pol-

skiego Radia. A w nim wszystko też pierwsze: pierwsze słowa, pierwsze

piosenki, pierwsi słuchacze. Pierwszą audycję – Mój magnetofon – przygoto-

wał pierwszy szef redakcji muzycznej stacji Mateusz Święcicki. Tak przy-

najmniej podaje ustna tradycja przekazywana w rozgłośni od lat, choć

w archiwalnych dokumentach z tamtego dnia nie ma tego nazwiska. Jak

z nich wynika, pierwszą trójkową audycję opracowali Juliusz Głowacki

i Tadeusz Kubiak. Jak było, już się chyba nie dowiemy, bo próżno szukać

nagrania w radiowych archiwach, a i z pamięci domniemanego autora au-

dycja prędko uleciała. Kilkanaście lat po jej nadaniu Święcicki wspominał:

„Wszystko, co pierwsze, powinno się pamiętać, ale w tym wypadku tych

pierwszych rzeczy było wiele”.

Trójka powstała, jak to przeważnie w mediach publicznych bywa, dzięki

decyzji politycznej. Decyzję o powołaniu nowego programu radiowego pod-

jęła w 1958 roku sama wierchuszka: Biuro Polityczne Polskiej Zjednoczo-

nej Partii Robotniczej. Na początku stacja nadawała powtórki programów

z pozostałych anten Polskiego Radia: Jedynki i Dwójki. Program powstał, by

wykorzystać nowy wówczas sposób nadawania poprzez fale ultrakrótkie,

w skrócie UKF. Eksperymentalne audycje emitowano przez ponad cztery

lata, od 1 marca 1958 do 31 marca 1962 roku. A w prima aprilis roku 1962

Page 8: Trójka z dżemem - palce lizać! Biografia pewnego radia

8

„Proszę przygotować magneto fony... Start!”

pod dokumentem powołującym Naczelną Redakcję Programu III podpisał

się ówczesny prezes Komitetu do spraw Radia i Telewizji Włodzimierz So-

korski. Nowy program zyskał organizacyjną niezależność.

„To był okres, w którym szukaliśmy nowych form dotarcia do spo-

łeczeństwa. Pomysł na nowy program pochodził głównie od Stacha

Stampf’la” – mówił po latach Sokorski.

Stanisław Stampf’l – wówczas dyrektor programowy Polskiego Radia –

gorączkowo kompletował zespół nowej rozgłośni. Do Trójki trafi ali głów-

nie młodzi, zdolni ludzie. „Zesłańcy” z naczelnych redakcji Polskiego Radia,

którzy nie do końca dawali się wtłaczać w tryby propagandowej machiny,

oraz „spadochroniarze”, którzy w macierzystych zespołach mieli słabą po-

zycję. „On wyciągał poszczególne osoby z różnych redakcji” – wspomina

Wanda Wolańska, jedna z pierwszych pracownic programu, która zosta-

ła sekretarzem Trójki. Sama trafi ła tam dlatego, że w Radiu redukowano

etaty i trzydziestokilkuletnia wówczas urzędniczka znalazła się na liście

do zwolnienia.

„Pewnego dnia wezwała mnie mająca ogromne wpływy dyrektor kadro-

wa Blanka Hakmanowa” – opowiada Wanda Wolańska. Historie o towarzy-

sko-zawodowych powiązaniach pani dyrektor i sposobach zatrudniania

przez nią serdecznych przyjaciół, pociotków i innych protegowanych były

powszechnie znane. „Hakmanowa zadzwoniła do prezesa Sokorskiego. »To-

warzyszu, mam dla pana cud, nie dziewczynę!« A on lubił dziewczyny, choć

zdaje mi się, że bardziej słownie niż faktycznie. Dyrektor kadrowa ciągnęła

dalej: »Inteligentna, mądra, wykształcona...«. No, tra ta ta ta! Sokorski od-

powiedział: »Proszę, towarzyszko, dajcie!«. Więc się wystroiłam i poszłam

do niego. Skwitował tylko: »Nieźle wybrała, nieźle!«. I zaczęłam urzędolić”.

Tyle że już wtedy wszyscy wiedzieli, że w Trójce nie da się wyłącznie

urzędolić. Powstający program potrzebował redaktorów i nie mógł to być

byle kto. Stampf’lowi zależało na robieniu dobrych audycji, a jednocześ-

nie chciał, żeby je tworzyli ludzie młodzi. Padło między innymi na dwu-

dziestotrzyletniego wówczas Marka Gaszyńskiego. „Dyrektor Stampf’l do-

wiedział się prywatnymi kanałami, że w Rozgłośni Harcerskiej są dwaj

Page 9: Trójka z dżemem - palce lizać! Biografia pewnego radia

9

„Proszę przygotować

magneto fony... Start!”

młodzieńcy: Pograniczny i Gaszyński – wspomina ten drugi – którzy trochę

inaczej niż Lucjan Kydryński zapowiadają muzykę i puszczają ją tro-

chę inną. Miałem zawsze wielki szacunek do pana Lucjana, ale myśmy

nie chcieli być tacy jak on. W Trójce nam na to pozwolono”.

Kolega Gaszyńskiego Witold Pograniczny przez wiele lat przechowy-

wał list z 20 października 1961 roku. „Nadawałem wtedy w Rozgłośni Har-

cerskiej rock and rolle – wspominał. – Nagle dostałem taki list: »Bardzo

Pana proszę o skontaktowanie się ze mną w sprawach programowych. Je-

żeli to Panu odpowiada, proszę o telefoniczne uzgodnienie naszej rozmo-

wy z moim sekretariatem pod numerem 8 31 61. Łączę ukłony Stanisław

Stampf’l«. Pokazałem ten list moim szefom. Powiedzieli: »Prawdopodobnie

będzie chciał cię mocno ochrzanić za to, że nadajesz tego szalonego rock

and rolla. Może go na wszelki wypadek zdejmijmy z anteny? Rezygnujmy

z tego całego interesu«”.

Marek Gaszyński

i Witold Pograniczny

Page 10: Trójka z dżemem - palce lizać! Biografia pewnego radia

10

„Proszę przygotować magneto fony... Start!”

Pograniczny zadzwonił, a sekretarka dyrektora Szczęsna Milli umówiła

go na spotkanie. „Do gabinetu Stampf’la mógł wejść każdy i o każdej po-

rze, taki był zwyczaj – wspomina dziś Szczęsna Milli. – Gdy tam przyszłam,

powiedziałam sobie: »Nie może być tak, żeby mój szef nie miał chwili od-

dechu«. Nigdy nie zapomnę Władysława Szpilmana, który kiedyś pewnym

krokiem wszedł i złapał za klamkę do gabinetu. »Hola! Dokąd to!?«, zawo-

łałam. Zdębiał i zaczął wrzeszczeć, że nie będzie mu żadna młódka prze-

szkadzała w wejściu do dyrektora. Odpaliłam, że będzie, bo jest jego sekre-

tarką. Nieźle się wtedy starliśmy” – śmieje się. Kilka lat później rezolutna

sekretarka, jako jedna ze „spadochroniarzy”, też trafi ła do redakcji Trójki.

Została dziennikarką, a z czasem szefową redakcji reportażu.

Przygotowywanie i nagrywanie materiałów przed startem nowego pro-

gramu trwało kilka miesięcy. Pewnie niejedna taśma z kolejnymi wydania-

mi Mojego magnetofonu czekała już w kolejce, gotowa do emisji. Podobnie

jak inne audycje, wszystkie opatrzone hasłem: „Rezerwa na Program III”.

Nikt wówczas nawet nie myślał o nadawaniu programów na żywo. Kolej-

ne pozycje z ramówki zapowiadał spiker, odczytując teksty z zostawio-

nych przez redaktorów kartek. W pierwszym dniu programu był to Ste-

fan Popoff. To on wypowiedział pierwsze nadane przez Trójkę zdanie: „Tu

Program III z Warszawy”. Imponujące, prawda? Tak jak imponujący, we-

dług zapowiedzi spikera, miał być nadany tego dnia program. Trudno się

z tym nie zgodzić, wszak trwał aż… trzy godziny. Jego twórcom wydawało

się, że to niezwykle długo. I rzeczywiście tak było, zważywszy na okolicz-

ności. Musiał go przygotować trzydziestoosobowy, niewielki w porówna-

niu z innymi rozgłośniami zespół. Audycje składające się na program były

krótkie i było ich wiele. A czas nadawania zwiększył się dwukrotnie, bo

wcześniej eksperymentalne audycje Trójki nadawano zaledwie przez pół-

torej godziny dziennie.

Władysław Szpilman, szef naczelnej redakcji muzycznej Polskiego Ra-

dia, gdy usłyszał próbne nagrania audycji do powstającego programu, zażą-

dał, by je oddać radiowej Jedynce. Napotkał jednak twardy opór, a już nie-

bawem sam musiał ustąpić pola. „Szpilman miał swój gabinet przy studiu

Page 11: Trójka z dżemem - palce lizać! Biografia pewnego radia

11

„Proszę przygotować

magneto fony... Start!”

na Myśliwieckiej – opowiada Wanda Wolańska. – Nic w tym dziwnego:

w latach sześćdziesiątych cała rozgłośnia Polskiego Radia, wszystkie pro-

gramy i wszystkie gabinety mieściły się właśnie przy Myśliwieckiej. Szefo-

stwo przefl ancowało go stamtąd, a myśmy ten jeden pokój dostali po nim

na pierwszą siedzibę redakcji. Ach, jacy byliśmy szczęśliwi! Jeden pokój!”

Co było w wyemitowanym 1 kwietnia 1962 roku programie, nie spo-

sób dziś sprawdzić. Nawet jego autorzy tego nie pamiętają, może dlate-

go że w stacji wiele się działo. Mateusz Święcicki nie pamiętał nawet, kto

był pomysłodawcą prowadzonego przez niego Mojego magnetofonu, który

po latach przerodził się w nadawaną do dziś Muzyczną pocztę UKF. „Tę au-

dycję, którą teraz należałoby nazwać piracką, wymyślił Stampf’l, dyrektor

programowy Polskiego Radia – twierdził Witold Pograniczny, który przy-

gotowywał ją na zmianę ze Święcickim. – Zgrywałem dwadzieścia minut

najnowszych przebojów i zapowiadałem: »W dzisiejszej audycji usłyszą

państwo Bobby Darina i… coś tam jeszcze. Uwaga, proszę przygotować

magnetofony... Start!«. I ludzie sobie to nagrywali”.

Pierwszym szefem „grupy inicjatywnej” przygotowującej start Trójki

był Jan Piasecki. Ale pierwszym dyrektorem – wtedy jeszcze redaktorem

naczelnym – został Edward Fiszer, znany literat i autor tekstów piosenek.

Twórca strof tak doniosłych jak:

Gdzie strumyk płynie z wolna,

Rozsiewa zioła maj,

Stokrotka rosła polna,

A nad nią szumiał gaj.

Albo:

Przyjedź, mamo, na przysięgę,

zaproszenie wysłał szef.

Syn ci wyrósł na potęgę,

przyjedź, zobacz, twoja krew!

Page 12: Trójka z dżemem - palce lizać! Biografia pewnego radia

12

„Proszę przygotować magneto fony... Start!”

Fiszer słynął z łagodnego usposobienia i wstrętu, jaki odczuwał do

wszelkich przejawów biurokracji. Najdotkliwiej przekonała się o tym

jego nieformalna zastępczyni, szefowa redakcji literackiej Aniela Jasiń-

ska. „Niestety, dał mi prawo podpisywania dokumentów – wspominała

przed laty – i między nami działy się sceny typu: ja przychodzę, on siedzi

w pustym studiu, pisze coś zamaszyście. Mówię: »Edek, przejrzyj te audy-

cje i podpisz«. On na to: »Idź do cholery! Masz taki sam staż jak ja!«”. Co

prawda, nie był to staż za długi i nigdy nie miał taki się stać. Już w 1963

roku łagodnego Edwarda Fiszera, który dawał podwładnym tyle swobody,

ile tylko było możliwe w PRL-u na początku lat sześćdziesiątych, na stano-

wisku redaktora naczelnego zastąpił inny literat – Jerzy Jesionowski. Przez

pracowników Trójki niezbyt lubiany, nazwany bywał Blaszanym Krokody-

lem. „Jak przyszedł pacyfi kator, to dziewięcioro nas odeszło z programu” –

wspominała Aniela Jasińska. „Naczelny trzymał nas krótko, ale miało to

swoje zalety” – zauważa jednak Wanda Wolańska. „Żeby scalić całe to to-

warzystwo, trzeba było mieć… Powiedziałabym, że coś innego, ale niech

będzie, że silną rękę”.

Okazało się jednak, że nawet najbardziej zasadniczy szef nie był w sta-

nie w pełni ograniczyć młodzieńczej fantazji przedstawicieli nowej redak-

cji. Poza tym, choć w zespole kierowanym przez Jesionowskiego panował

rygor, na antenie stawiano na kontrolowany luz. Coraz mniej było muzyki

klasycznej, a coraz więcej rock and rolla. Nowa rozgłośnia z Myśliwieckiej

od początku istnienia chciała dawać słuchaczom coś, czego dotąd próż-

no było szukać w reżimowych stacjach: muzykę młodzieżową. Przebojów

zza żelaznej kurtyny wcześniej słuchało się właściwie wyłącznie w Radiu

Luxemburg. Władze chciały, by młodzież miała do nich dostęp w sposób

przez nie kontrolowany.

O muzycznej stronie Programu III decydowali wówczas Mateusz Świę-

cicki, muzykolog i kierownik Redakcji Muzycznej, oraz jego przyjaciel Je-

rzy Grygolunas. Święcicki, jak wspomina realizator dźwięku Sławomir

Pietrzykowski, był człowiekiem misiowatym, dość wysokiego wzrostu i ob-

fi tej tuszy, ale zdolny był niesłychanie. To do skomponowanej przez niego

Page 13: Trójka z dżemem - palce lizać! Biografia pewnego radia

13

„Proszę przygotować

magneto fony... Start!”

melodii Karin Stanek śpiewała, że jadąc autostopem, „możesz bracie prze-

jechać Europę”, a Czesław Niemen, że „Pod Papugami jest szeroko niklo-

wany bar”. Tę drugą piosenkę po raz pierwszy nagrano właśnie w studiu

muzycznym Trójki w listopadzie 1963 roku.

„Kojarzyłem Trójkę z nazwiskami, a nie z wykonawcami. Nazwisko Je-

rzy Grygolunas było dla mnie magiczne” – wspomina dziś wieloletni re-

daktor rozgłośni z Myśliwieckiej, a wtedy jej młodociany słuchacz Woj-

ciech Mann. Na pierwsze urodziny Trójki Grygolunas zaprosił do studia

artystów z Piwnicy pod Baranami. Zjawili się z niezwykłym upominkiem:

prawdziwą „Fenomenalną Atrakcją Światową”, absurdalnym monologiem

urodzinowo-akademiowym „na cześć”:

Mateusz Święcicki

Page 14: Trójka z dżemem - palce lizać! Biografia pewnego radia

14

„Proszę przygotować magneto fony... Start!”

Atrakcja w światowej wojnie stawała kilka razy przed zgromadzo-

nymi lekarzami jako pokaz naukowy (…). Plecy i lewa łopatka Atrakcji

są ciemno brunatne i porośnięte dwu- do trzycentymetrowymi biały-

mi i czarnymi włosami. Od urodzenia. Matka Atrakcji była rolniczką

i wegetarianką. Owego czasu poszła do chlewa, by przekonać się, czy

bydło zostało nakarmione i napojone. Przy tej okazji matka pochyli-

ła się nad krypą i w tym momencie skoczyła na matkę jedna krowa

i swą lewą nogę położyła na lewej łopatce matki, a swym ciężarem

pokryła matkę. Matka okropnie się przeraziła, a za sześć miesięcy po-

wiła normalne, zdrowe atrakcje z ciemnobrunatnymi włosami i dwu-

do trzycentymetrowymi różowymi i białymi, i czarnymi, i zielonymi

włosami. Od urodzenia.

Taka atrakcja pozwala chyba zrozumieć gęsią skórkę, jakiej młody

Wojciech Mann dostawał na dźwięk padającego z głośnika nazwiska Gry-

golunas.

Młodzi redaktorzy Programu III, lansując nową muzykę, często posu-

wali się do działań, które władzy się nie podobały. Tak było w czerwcu 1962

roku, zaledwie kilka tygodni od rozpoczęcia nadawania, gdy Trójka puś-

ciła relację z pierwszego Festiwalu Młodych Talentów w Szczecinie. De-

biutowali tam na estradzie Helena Majdaniec, Karin Stanek czy Czesław

Wydrzycki (wtedy jeszcze nie Niemen). Za najlepszy zespół uznano tak-

że debiutujących Niebiesko-Czarnych, a wśród duetów zwyciężyło dwóch

słuchaczy Studium Nauczycielskiego Wychowania Fizycznego w Gdańsku-

-Oliwie: Karol Wargin i Krzysztof Klenczon. Laureaci niebawem mieli na

długo zawojować polską scenę muzyczną, ale wtedy, dzięki Trójce, Polacy

usłyszeli o nich po raz pierwszy.

Tę nową muzykę Trójka szybko zaczęła serwować w zupełnie nowa-

torski jak na polskie warunki sposób, bo w audycjach autorskich. Program

jak magnes przyciągał różne osobowości, niezwykłych ludzi, którzy z kolei

ściągali na Myśliwiecką płyty niezwykłych wykonawców zza żelaznej kur-

tyny i puszczali w eter ich piosenki.

Page 15: Trójka z dżemem - palce lizać! Biografia pewnego radia

15

„Proszę przygotować

magneto fony... Start!”

W styczniu 1963 roku na antenie Trójki pojawiła się nowa, awangardo-

wa audycja o zaskakującym tytule Roman Waschko i jego płyty. Prowadzą-

cego zwerbował Mateusz Święcicki. Powód był prosty: Roman Waschko,

publicysta, konferansjer i znawca jazzu, właśnie wrócił ze Stanów Zjed-

noczonych. „Po tej podróży przywiozłem olbrzymią liczbę płyt, czterysta

longplayów – opowiadał po latach. – Na ówczesne realia było to coś nie-

wyobrażalnego. Święcicki wiedział, że jeśli da mi stałe audycje, cały ten

materiał znajdzie się w taśmotece Programu III”.

Już wtedy zatem dała o sobie znać legendarna przebiegłość i kreatyw-

ność w tworzeniu programu trójkowych kierowników. „Takie były czasy –

mówi Marek Gaszyński. – Bez kombinowania nie mogło się obyć. Wtedy

w katalogu radiowym właściwie nic nie było. Dużo piosenek radzieckich

i muzyki ludowej. Ale nasi słuchacze szukali czegoś innego. Elvis nieko-

niecznie musiał być wydany wczoraj, ale to był Elvis. Żeby móc nadawać

nowe, młodzieżowe utwory, trzeba je było zdobywać prywatnymi kanała-

mi”. Każdy radiowiec zajmujący się muzyką miał więc swoją siatkę „dono-

sicieli płyt”: stewardesy, pilotów albo przyjaciół sportowców, którzy wra-

cając z zawodów za granicą, przywozili czarne krążki.

W czerwcu 1963, rok i dwa miesiące po starcie Programu III, w Opolu

po raz pierwszy odbył się Krajowy Festiwal Piosenki Polskiej. „Wymyślili go

Święcicki i Grygolunas” – wspomina Wojciech Młynarski. Po drugiej edycji

władze zamknęły szczeciński Festiwal Młodych Talentów, bo jego młodzie-

żowy, wywrotowy charakter nie przypadł im do gustu. Opole miało być in-

nym festiwalem, ale było też poniekąd ripostą redaktorów na decyzję partii.

Bo w nowo wybudowanym opolskim amfi teatrze i tak wystąpili laureaci ze

Szczecina. Doświadczona już, dwudziestoletnia, ciemnowłosa Karin Stanek

wzbudziła niebywały entuzjazm, szalejąc z gitarą na scenie. Niebiesko-Czar-

ni z gitarzystą Klenczonem zdobyli wyróżnienie zespołowe. Wyróżniono tak-

że Ewę Demarczyk, Bohdana Łazukę, Urszulę Dudziak i innych. Ale pierw-

szą nagrodę zgarnęli kompozytor Jarosław Abramow i pracująca na co dzień

w Naczelnej Redakcji Muzycznej Polskiego Radia przy Myśliwieckiej autorka

tekstów Agnieszka Osiecka. Nagrodzono ich za Piosenkę o okularnikach.

Page 16: Trójka z dżemem - palce lizać! Biografia pewnego radia

16

Marek Gaszyński

Page 17: Trójka z dżemem - palce lizać! Biografia pewnego radia

„Proszę przygotować

magneto fony... Start!”

„Potem koledzy Święcicki i Grygolunas wymyślili imprezę, która nazy-

wała się Giełda Piosenki i miała selekcjonować materiał do następnego

festiwalu” – mówi Wojciech Młynarski. Giełdy odbywały się raz w miesią-

cu w Warszawie, w niedużej kawiarni U Ewy, między pierwszym a drugim

festiwalem w Opolu, i były przeglądem wykonawców z całej Polski. „To

były właściwie imprezy towarzyskie, podczas których panowała wspaniała

atmosfera” – wspomina Młynarski. To dzięki nim odkryto między innymi

Annę German, Marka Grechutę i Piotra Szczepanika.

Szalone inicjatywy trójkowych redaktorów wynikały nie tylko z ich

bujnej wyobraźni i talentu, ale także z tego, że choć mieli pełno pomy-

słów, jednocześnie nie mieli zbyt wielkiego pojęcia o radiowym warszta-

cie. Umiejętności zdobywali na bieżąco, pod kontrolą kierownictwa stacji.

„Oczywiście wszystkie audycje były nagrywane. Nie było mowy o wystę-

pach na żywo. Cyzelowano każde słowo. Także dlatego, że kierownictwo

obawiało się, iż ktoś może powiedzieć coś wbrew linii partii – wyjaśnia Ma-

rek Gaszyński. – Ale do zatwierdzenia dawaliśmy także wszystkie piosen-

ki. Dyktowano nam proporcje. Na dziesięć piosenek emitowanych w ciągu

godziny mogły być nie więcej niż cztery angloamerykańskie. Musiały być

trzy polskie. Trzy pozostałe to albo kadeele, czyli pochodzące z krajów de-

mokracji ludowej, albo utwory włoskie, hiszpańskie czy francuskie. Prze-

strzegano tego bardzo”. Wprowadzano też zapisy na konkretne nazwiska,

a jeśli między Związkiem Radzieckim a Stanami Zjednoczonymi była na-

pięta sytuacja, dokręcano śrubę. „Była albo pełna blokada na angloame-

rykańską muzykę, albo tylko na amerykańską, a angielską można było

nadawać” – mówi Gaszyński. I dodaje: „Myśmy wiedzieli, że Cliff Richards

i The Shadows są Anglikami, a Paul Anka Kanadyjczykiem, ale słuchaczy

to nie obchodziło. Oni chcieli mieć w domu nową muzykę”.

Mimo tych barier i ograniczeń Trójka stała się dowodem na to, że na-

wet najgorszej władzy może przez przypadek wyjść coś dobrego.

Page 18: Trójka z dżemem - palce lizać! Biografia pewnego radia
Page 19: Trójka z dżemem - palce lizać! Biografia pewnego radia

Spis treści

Rozdział 1„Proszę przygotować magnetofony… Start!” 5Rozdział 2„Tu UKaeF, muzyka i śpiew” 19Rozdział 3„Dla dorosłych i dla dzieci zaczynamy Program III” 35Rozdział 4„He, he, he, mniam, mniam, palce lizać!” 51Rozdział 5„Będzie dobrze albo źle. Bad or well” 69Rozdział 6„Wyższa szkoła jazdy bez trzymanki” 87Rozdział 7„Halo, halo, tu rządówka” 103Rozdział 8„Czego mniej? O tym się głośno na razie nie mówi” 115Rozdział 9„A co mamy robić? Złe radio?” 129Rozdział 10„Musieliśmy poprzestawiać sobie klapki w głowie” 149Rozdział 11„Odrobina poczucia wyższości” 163Rozdział 12„Niech ten kubek będzie moim drzewem” 179Rozdział 13„Może to być ostatnie nasze spotkanie…” 199Rozdział 14„Trójka wymagała zmian i przystąpiliśmy do działania” 215Rozdział 15„Jestem znów tutaj i jest dobrze” 233

Podziękowania 251Audycje cytowane w książce 252Źródła fotografi i 253

Page 20: Trójka z dżemem - palce lizać! Biografia pewnego radia

POTRÓJNA dawka humoru, anegdot i wspomnień

Jej pierwszy krzyk w prima aprilis roku 1962 słyszy cała Polska. Już w wieku

przedszkolnym niepokornym charakterem zjednuje sobie tysiące przyjaciół.

Egzamin dojrzałości zdaje ze świetnymi wynikami wiosną 1981 roku, ale praw-

dziwy test czeka ją dopiero kilka miesięcy później. Bój o niezależność i rzetel-

ność toczy także po przełomie roku 1989.

Dzięki rozmowom z ponad setką byłych i obecnych współpracowników oraz

kilometrom taśm archiwalnych Marcin Gutowski stworzył niezwykły portret ro-

dzinny. Biografi a Trójki to nie tylko historia radiostacji. To także opowieść o zna-

nych i kochanych dziennikarzach, którzy każdego dnia udowadniają milionom

wielbicieli Trójki, że w zmieniającym się świecie jej jednej mogą być pewni.

To, że dzisiaj nazywają mnie człowiekiem dowcipnym, tolerancyjnym i czasem inteligentnym, w połowie zawdzięczam mamie i tacie, a w połowie Trójce. Ta książka mi o tym przypomina.

Trójka była muzyczną biblią mojej młodości. Dla audycji Kaczkowskiego, Gaszyńskiego, Manna uciekało się ze szkoły. Bez Trójki nie byłoby muzycznego mnie.

Całe Polskie Radio jest skarbem, a Trójka jego najoryginalniejszą, najcenniejszą częścią.

Jerzy Stuhr

Muniek Staszczyk

Agnieszka Holland

Cena detal. 39,90 złKSIĄŻKI Z DOBREJ STRONY