Trębacz ratuszowy

8
„Trębacz ratuszowy i król kruków” Czesław Kędzierski

Transcript of Trębacz ratuszowy

Page 1: Trębacz  ratuszowy

„Trębacz ratuszowy i król kruków”

Czesław Kędzierski

Page 2: Trębacz  ratuszowy

Opowiem ci dzisiaj piękną historię o Ratuszu poznańskim. Wznosi się on na Starym Rynku od sześciuset lat, a jego dumna i wysoka wieża pamięta jeszcze chwały pełne czasy Jagiellońskie.

Z wieży rozlega się piękny widok na całe miasto i okolicę. W wieży tej , tuż pod wielkim zegarem, od dawien dawna znajduje się izba trębacza ratuszowego. Był on miejskim wartownikiem, który czuwał stale we dnie i w nocy nad bezpieczeństwem miasta.

Przed wielu laty takim strażnikiem ratuszowym był zacny Przemko. Miał on syna Bolka, dla którego największą radością było przebywanie w izdebce pod zegarem.

Page 3: Trębacz  ratuszowy

Jednego razu, gdy Bolko przez ratuszowe okno patrzył w dal, nagle coś czarnego, runęło u jego nóg. Bolko przeraził się ogromnie. Na podłodze leżał czarny kruk z obwisłym i skrwawionym skrzydłem.

Bolko nie namyślając się długo podniósł ostrożnie rannego ptaka, pogłaskał czule po łebku, a potem wymył zranione . Ranę posmarował gojącym tłuszczem i ułożył ptaka na miękkim wełniaku obok swojego łóżeczka. Całymi dniami Bolko siadywał przy kruku i pielęgnował go z serdeczną litością. I jakaż była jego radość, gdy po kilku dniach kruk wyzdrowiał na tyle, że mógł się ruszać. Od tej chwili, skacząc zabawnie, kruk chodził wszędzie za Bolkiem niby piesek wierny za swoim panem.

Page 4: Trębacz  ratuszowy

Po tygodniu kruk zupełnie wyzdrowiał i wtedy zdarzyło się coś niezwykłego. Kruk wskoczył na łóżeczko i dziobem uderzył Bolka kilka razy w rękę. Bolko zbudził się. Otworzył szeroko oczy i nagle kruk zamienił się w małego karzełka, w długim płaszczu purpurowym i ze złotą koroną na głowie. Bolko oniemiał z przerażenia. Ale w tej chwili karzełek przemówił do niego głosem smutnym a pełnym miłości:

- Nie lękaj się Bolku. Ja jestem królem kruków, któremu uratowałeś życie. Ale teraz nadeszła chwila, kiedy musimy się rozstać. Muszę już wracać do mego ludu kruczego. W podzięce za okazaną mi litość i miłość pozostawiam ci ten oto mały upominek.

Powiedziawszy to, wręczył Bolkowi małą srebrną trąbkę, po czym rzekł jeszcze:

- Gdy będziesz kiedy w potrzebie, zatrąb na tej trąbce z wieży ratuszowej na cztery strony świata i czekaj na mnie z ufnością. A teraz żegnaj mi!

I karzełek zamienił się z powrotem w kruka, skoczył na okno, rozpostarł skrzydła i zniknął w przestrzeni, wśród ciemnej nocy…

Page 5: Trębacz  ratuszowy

Po odlocie kruka Bolko posmutniał bardzo. Żal mu było ptaka, który stał się mu towarzyszem najmilszym i zabawką, do którego przywiązał się całym sercem. Nazajutrz przywiązał do trąbki tasiemkę i zawiesił prezent od kruka na piersi. Odtąd już nie rozłączał się z trąbką ani na chwilę.

Minęły lata i Bolko wyrósł na dzielnego młodzieńca. I wtedy to nastały ciężkie czasy dla Poznania. Wróg stał u bram miasta. Kobiety , dzieci i starcy w popłochu chronili się w kościołach, a mężczyźni walczyli jak lwy, ale szeregi ich malały coraz bardziej. Bolko widząc dookoła siebie tak straszne spustoszenie, szalał z rozpaczy na myśl, że ukochane miasto padnie ofiarą wroga. Ale wtedy właśnie przypomniał sobie z lat dziecięcych słowa kruka i trąbkę. Zawołał więc do swoich towarzyszy:

- Wytrwajcie bracia na stanowisku! Nie dajcie się! Ja śpieszę na pomoc! – wykrzyknął i pobiegł co tchu na ratuszową wieżę, po czym zagrał na trąbce z całych sił na wszystkie cztery strony świata.

Page 6: Trębacz  ratuszowy

Gdy przebrzmiał ostatni dźwięk trąbki, Bolko wytężył wzrok i słuch. Niecierpliwił się coraz bardziej, a każda chwila oczekiwania wydawała mu się wiecznością. Wojska nieprzyjacielskie zaczęły przełamywać opór walczących obrońców. Bolko już miał zbiec z ratuszowej wieży by pomóc mieszkańcom, gdy wtem ktoś przytrzymał go za kurtkę. Bolko spojrzał za siebie i ujrzał króla kruków .

- Przywołałeś mnie- rzekł do Bolka. – Uspokój się, pomoc już bliska. – A powiedziawszy to, przyłożył do ust maleńką złotą trąbkę i zatrąbił swój sygnał królewski.

I w tejże chwili na krańcach nieba pokazały się czarne chmury, które zbliżały się z błyskawiczną szybkością. Były to olbrzymie, niezliczone stada kruków, nadlatujące ze wszystkich stron. Zafurkotało w powietrzu, załomotało, jakby grzmot szalejącej burzy i tysiące kruków, kracząc złowieszczo, runęło z góry wprost na wojska nieprzyjacielskie.

Page 7: Trębacz  ratuszowy

I wtedy stało się coś nieoczekiwanego. Wrogowie, sądząc, że to sam diabeł wystąpił przeciwko nim na czele swych wojsk piekielnych, rzucili broń i uciekli w popłochu. Ale kruki nie zaprzestały walki, a przeciwnie – rzuciły się w pogoń za uciekającymi i zabijały ich swoimi dziobami.

Bolko nie posiadał się z radości. A kiedy ostatni wróg legł pod ciosami potężnych kruków, wtedy dopiero ocknął się, ażeby podziękować swojemu wybawcy. Ale króla kruków już nie było. Bolko dojrzał go w oddali, lecącego wysoko na czele swych zwycięskich wojsk kruczych. Zerwał więc czapkę z głowy i krzyknął za odlatującym:

- Żegnaj mi, królu kruków!. Dzięki ci stokrotnie za zwycięstwo!

Page 8: Trębacz  ratuszowy

Radość wielka zapanowała w Poznaniu. A dla uczczenia tego niezwykłego zwycięstwa postanowiono, ażeby trębacz ratuszowy od tej pory grał hejnał zwycięski króla kruków stale, co godzinę, z czterech narożników wieży. Hejnał ten słyszymy po dziś dzień.

Warszawa, 01.2017 r.