The Red Bulletin_0910_PL

100
PRAWIE NIEZALEżNY MAGAZYN / WRZESIEń 2010 www.redbulletin.com Największy na świecie konkurs fotografii sportowej Red Bull Illume Dusza Nowego Orleanu Czyli jak muzyka ocaliła miasto Gary Fisher Człowiek, który stworzył pierwszego górala Upadły anioł Formuły 1 Po 40 latach wspominamy jedynego pośmiertnego mistrza świata Odkryj Print 2.0 W oku cyklonu

description

W oku cyklonu Największy na świecie konkurs fotografii sportowej Red Bull Illume Dusza Nowego OrleanuCzyli jak muzyka ocaliła miasto Upadły anioł Formuły 1Po 40 latach wspominamy jedynego pośmiertnego mistrza świataGary FisherCzłowiek, który stworzył pierwszego górala

Transcript of The Red Bulletin_0910_PL

Page 1: The Red Bulletin_0910_PL

prawie niezależny magazyn / wrzesień 2010

www.redbulletin.com

Największy na świecie konkurs fotografii

sportowej Red Bull Illume

Dusza Nowego Orleanu Czyli jak muzyka ocaliła miasto

Gary FisherCzłowiek, który stworzył pierwszego górala

Upadły anioł Formuły 1Po 40 latach wspominamy jedynego pośmiertnego mistrza świata

Odkryj Print 2.0

W oku cyklonu

Page 2: The Red Bulletin_0910_PL

C

M

Y

CM

MY

CY

CMY

K

PEU0C2604-01 RedBulletin 202x276.pdf 1 10-07-08 15:26

Page 3: The Red Bulletin_0910_PL

w świecie Red Bulla fotografia to coś więcej niż tylko spektakularna dokumentacja danego zdarzenia. I nie chodzi tu tylko o charakter podejmowanych tematów. Fotografowanie osób skaczących z klifu, zawodników freestyle motocrossu, big wave surferów i im podobnych to wyzwanie pod względem technicznym, kreacyjnym, a także – jak się często zdarza – sprawnościowym. Czasem trzeba wspiąć się na szczyt ze skoczkiem B.A.S.E., zjechać z góry z narciarzem ekstremalnym lub przebiec z plecakiem wypakowanym sprzętem fotograficznym przez arenę, nad którą skaczą zawodnicy FMX.

Stąd pomysł, by tych niezwykłych artystów przedstawić trochę szerzej. Projekt ten został zrealizowany pod nazwą Red Bull Illume, i to wielkim formacie: do znanego na całym świecie konkursu fotografii akcji zgłosiło się w tym roku 4337 fotografów ze 112 krajów, którzy nadesłali 22 764 prace. Zaszczyt ogłoszenia wyników w dziesięciu kategoriach przypadł w udziale „Red Bulletinowi”, z czego jesteśmy bardzo dumni. W tym wydaniu udostępniliśmy zwycięzcom nasze strony; 14 niezwykłych fotografii czeka na was od strony 42.

Gdyby genealogów wysłać do przeszłości z kodem genetycznym dzisiejszych sportowców Red Bulla, szybko natrafiliby na wspólnego przodka – Jochena Rindta. Był zabawny, sprytny, nieustraszony, nieco zwariowany i niezwykle utalentowany. Nazywano go pierwszą popową gwiazdą F1 – „Pop-Star Formuły 1”; tak zatytułowany jest nasz tekst o nim oraz książka, która właśnie ukazała się na rynku. Tak nazwał go w obu publikacjach Herbert Völker, jeden z najbliższych towarzyszy Rindta, zawodnika, który zginął tragicznie 5 września 1970 r. na torze Monza. Jedyny pośmiertny mistrz Formuły 1 do dziś nie traci siły oddziaływania, dowód na stronie 56.

À propos siły oddziaływania: tegoroczny festiwal Audioriver w Płocku przyciągnął już ponad 14 000 fanów muzyki elektronicznej. Oprócz plażowej atmosfery, pięciu scen i topowego line-upu były także niespodzianki takie jak np. występ brytyjskiego The Qemists – ich muzyczny miks drum’n’bass i dubstepu oraz ostre gitarowe riffy sprawiły, że na Hybrid Scene zawrzało – wszystko na oczach naszego redaktora, relacja na stronie 92.

Dobrej zabawy!

Wasz zespół redakcyjny

ZDJĘ

CIE

NA

OKŁ

AD

CE:

AlE

SSIO

BA

RBA

NTI

, DEA

N T

REM

l, J

EREM

y KO

RES

KI, J

OSH

lET

CH

WO

RTH

ZAPRASZAMY,

3

R o g i e m z B y k a

Polski bohater międzynarodowego konkursu Adam Kokot – zwycięzca Red Bull Illume w kategorii spirit (duch). Ten 29-letni zakopiańczyk jako sposób na życie wybrał połączenie fotografii z podróżowaniem. Jak widać, jest to recepta na sukces. Adamie, gratulujemy

Page 4: The Red Bulletin_0910_PL

Print 2.0 – dodatkowy wymiar w Red Bulletinie. W tym numerze kolejne historie.

Filmy, Dźwięki, Animacje

Ten Red Bulletin potrafi więcej, niż myślisz.

Jak to działa? Więcej informacji na s. 7 albo w internecie: pl.redbulletin.com/print2.0

28

48 56 86

42

08 10

Print 2.0 Całkiem nowe emocje multimedialne. Wszędzie tam, gdzie oko byka!

Page 5: The Red Bulletin_0910_PL

5

k a r t k a z k a l e n d a r z a p a n a k a i n r a t h a

Page 6: The Red Bulletin_0910_PL

Bullwar08 Galeria zdjęć miesiąca Redakcja wybiera, czytelnik podziwia.14 WeB TVInternetowo-komórkowa telewizja w stylu Red Bulla. Lepiej już chyba być nie może.16 zWycięzca red Bull air racePaul Bonhomme ponownie na łamach i ponownie jako mistrz świata!17 co ci siedzi W GłoWiePrzyszła baba do lekarza, a tu George Clooney.18 GoGle Na lodoWiecHistoria ewolucji małej, aczkolwiek ważnej części sprzętu wspinaczkowego.20 KTo, co i Gdzie WyGrał?Zwycięzcy ostatniego miesiąca wraz z laureatami konkursu Red Bull Tourbus.21 NauKa spadaNiaWzloty i upadki Nicky’ego Haydena.22 sTań Na GłoWie i TańczCzyli jak b-boye przeciwstawiają się prawom fizyki.24 liczBy miesiącaTym razem tylko o golfie.

Herosi28 aWolNaTioN Ten muzyk robi karierę, mimo że nie poznał jeszcze Madonny.30 aNNa sTÖHr & KiliaN FiscHHuBer Jak nie odpaść od ściany w austriackim stylu.34 Gary FisHerHistoria ojca roweru górskiego, czyli od grupki pasjonatów do najpopularniejszego sportu ekstremalnego na świecie.38 maKode liNdeArtysta wszechstronny wykorzystuje swój talent do zwalczania uprzedzeń rasowych.

6

S P I S T R E Ś C I

WITAMY W ŚWIECIE REd BullA Zwiedzamy głębiny i zatopione miasta, poznajemy konstruktorów, wspominamy prekursorów. Dostarczając pozytywną energię, życzymy wszystkim dobrych jesiennych humorów.

30

70

56

Page 7: The Red Bulletin_0910_PL

7

S P I S T R E Ś C I

Akcja42 red Bull illume Przedstawiamy prace laureatów największego na świecie konkursu fotografii sportowej.56 jocHeN riNdT Przybliżamy postać legendarnego mistrza Formuły 1.64 HerBerT NiTscHEkstremalne nurkowanie to nie bułka z masłem. Dla tego faceta to chleb powszedni.70 GoToWi Na odrodzeNieNowy Orlean z brass bandami na dobre i na złe.

Więcej dla Ciała i umysłu 82 WyWiad W HaNGarze-7Šarka Pančochova – kolejny, tym razem snowboardowy towar eksportowy naszych południowych sąsiadów.84 zdoBądź sprzęTKilka praktycznych gadżetów, dla tych co lubią wspinać się szybko i bez asekuracji, i niekoniecznie po szczeblach kariery.86 NauKa BieGaNia po GóracH Jogging w wersji ekstremalnej.88 HoT spoTsWszystko, czego zapragniesz, aby nie nudzić się w najbliższe weekendy.90 poTęGa NocyPrzewodnik po koncertach, festiwalach i wszelkiego typu melanżach.98 FelieToN lizuTaKto wpuścił konia do metra?ZD

JęC

IA: B

RA

Dy

FON

TEN

OT/

RED

Bu

LL P

HO

TOFI

LEs

(2),

PH

ILIP

P H

OR

AK,

ARC

HIW

uM

HER

BER

TA N

ITsC

HA

, sC

HLE

GEL

MIL

CH

PH

OTO

GR

APH

y, E

MIL

y sH

uR

, KEv

IN W

INTE

R/G

ETT

y IM

AGEs

64

34

the red Bulletin Print 2.0 Filmy, dźwięki, animacje w twoim „Red Bulletinie”.Zawsze tam, gdzie znak oka z rogami.

W okienku pl.red- bulletin.com/print2.0

przeglądarki znajdziesz okładkę magazynu. Kliknij Startuj Bull’s Eye!

Potrzebna jest kamerka internetowa.

Jeśli otworzy się okienko, kliknij

Akceptuj.

Ustaw „Red Bulletin” przed kamerką. Oglądaj treści

multimedialne – filmy, pliki dźwiękowe

i animacje.

1 2 3

17

Page 8: The Red Bulletin_0910_PL

TeaTr na wysokościKolumbijczyk Orlando Duque oddaje próbny skok podczas sesji treningowej czwartej rundy Red Bull Cliff Diving World Series 2010. Duque, aktualny mistrz, ostatecznie zajął drugie miejsce. Brytyjczyk Gary Hunt, zwycięzca trzech pierwszych rund, uplasował się na trzeciej pozycji z powodu nie do końca udanego wejścia do wody przy wykonywaniu triple quada, skomplikowanego skoku oddawanego z rozbiegu (platforma umieszczona 26,5 m nad wodami Adriatyku była przedłużeniem prywatnego tarasu). Na treningu Hunt zaliczył ten skok bezbłędnie, ale podczas wykonywania tego, który oceniali sędziowie, „prawdopodobnie przeszkodziła mu fala” – jak stwierdził Duque. Triumfował Rosjanin Artem Silchenko, zapewniając sobie drugą pozycję w klasyfikacji generalnej – za Huntem i przed Duque’em. Cała trójka z nadziejami na tytuł mistrza przechodzi do dwóch rund finałowych w Sisikon w Szwajcarii oraz Hilo na Hawajach.Finał światowej serii Red Bull Cliff Diving 2010: 12 września, Hilo, Hawaje; www.redbullcliffdiving.com

Polignano a Mare, WŁochy

BullwarŚwieża energia w małych dawkach.

Page 9: The Red Bulletin_0910_PL

Zdję

cie

: Pr

edr

ag V

uc

ko

Vic

/red

Bu

ll c

liff

diV

ing

Print 2.0 pl.redbulletin.com/print2.0 Lot z „balkonu” nad klifem

Page 10: The Red Bulletin_0910_PL

10

Zdję

cie

: ru

tger

Pa

uw

/red

Bu

ll P

ho

tofi

les

Pole PosiTionNajgorszy koszmar gondoliera i zarazem podstawa „fierljeppen” – tyczka wbita w rzekę to jedyny sprzęt potrzebny do uprawiania jednej z najstarszych dyscyplin sportowych Europy. Już w XII wieku holenderscy farmerzy używali tyczek do pokonywania bagien. Od 1972 roku Holendrzy oddają „skoki w dal o tyczce” w ramach narodowych mistrzostw. Zawodnicy biegną w stronę brzegu rzeki, wskakują na tyczkę i wspinają się w górę z nadzieją na dotarcie na szczyt, zanim zadziała grawitacja, zmuszając ich do powrotu na ziemię. Skoczkowie lądują na piasku jak przy skoku w dal. Najlepsi wspinają się na sam szczyt i zeskakują z tyczki, lądując na drugim brzegu rzeki i starając się zostawić ślad najdalej, jak to możliwe. Zawody Red Bull Fierste Ljepper zgromadziły 13-tysięczny tłum – triumf holenderskiego sportu na otarcie łez po przegranej z Hiszpanią w finale mistrzostw świata...Więcej zdjęć z eventu: pl.redbulletin.com/fierljeppen

U t r ec h t, h o l a n d i a

10

Page 11: The Red Bulletin_0910_PL

11

Print 2.0 pl.redbulletin.com/print2.0 ...o suchej tyczce

Page 12: The Red Bulletin_0910_PL

12

Zdję

cie

: ch

ris

tia

n P

on

del

la/r

ed B

ull

Ph

oto

file

s

Page 13: The Red Bulletin_0910_PL

Headline_02 Foto d e s M o n at s (2)

cudowny uśmiecHNa twarzy Ryana Shecklera widnieje uśmiech od ucha do ucha, ponieważ wie, że właśnie wygrał X Games, choć omal nie „poległ” na torze. Kilka sekund przed zrobieniem tego zdjęcia i zarazem kilka sekund przed końcem finałowego przejazdu Skateboarding Street na X Games 16 zaliczył niefortunne lądowanie kończące trik na metalowej poręczy przy schodach („cab lipslide” – dla obeznanych w temacie). Dzięki natychmiastowej reakcji i silnemu lewemu ramieniu, na którym oparł się przez ułamek sekundy, Sheckler zażegnał chwilowy kryzys i wygrał trzeci złoty medal X Games (ma na koncie także srebro z 2006 roku). Amerykanin wspiął się na szczyt podium X Games latem 2003 roku w wieku zaledwie 13 lat. Niewielu 20-letnich sportowców można nazwać weteranami, ale Sheckler zdecydowanie jest jednym z nich.Z rampy do biura, czyli jeden dzień z życia Ryana Shecklera: pl.redbulletin.com/sheckler

lo s a n g e l e s, U s a

Page 14: The Red Bulletin_0910_PL

14

Rohr im Gebirge Pięć zwycięstw z rzędu zagwarantowało Raimundowi Baumschlagerowi dziewiąty tytuł mistrza kraju. Josef Bollwein

UŚMIECH, PROSZĘ!Zdjęcie miesiąca

Niezwykłe sceny z życia naszych czytelników dostępne są tu: www.redbulletin.pl

Wśród osób, które nadeślą nam najciekawsze zdjęcia, rozlosujemy czapki teamu Red Bull Racing.Więcej gadżetów, ciuchów i pamiątek ze świata Red Bulla można zdobyć w sklepie Red Bulla: www.redbullshop.com Wysyłaj zdjęcia na e-mail: [email protected]

Ze sklepu Red Bulla: czapka teamu Red Bull Racing

Zdję

cia

: Ray

aRc

heR

/Red

Bu

ll P

ho

tofi

les,

imag

o s

toc

k&Pe

oPl

e, j

öRg

mit

teR

/Red

Bu

ll P

ho

tofi

les,

Ru

tgeR

Pa

uw

/Red

Bu

ll P

ho

tofi

les,

ch

Ris

tia

n P

on

del

la/R

ed B

ull

Ph

oto

file

s

AKCJA! Proszę wchodzić i zajmować miejsca. Tajne laboratorium animacyjne Shauna White’a: co widzi kamera na kasku Felixa Baumgartnera? Co czuje Sebastian Vettel? Oraz prawdopodobnie najbardziej zakręcony gaming show wszechświata. Witamy w nowej stacji – Red Bull Web TV.

Legendy o herosach MoMentuM

Sebastian Vettel, Mick Fanning czy Sebastien Loeb – „Momentum” pokazuje najwięk-sze gwiazdy sportu prywatnie. Poruszające, osobiste, zaskakująco inne.

szkoła gwiazd tRicktionaRy

Snowboardowy guru Shaun White objaśnia trik, dzięki któremu wygrał olimpijskie złoto, a król skateboardu Ryan Sheckler pokazuje swój firmowy trik „wallride blunt”.

Freaki i kLipy Red BuLL cLiPtoManiacS

Są freakami freestyle’u i profesjo-nalnymi snowboarderami: tim Warwood & adam Gendle prezen-tują najlepsze pod słońcem spor-towe klipy takie jak crashed ice action z Monachium.

Buntownicy PiRate tV

akcja do przyjazdu policji. duncan Zuur szaleje na zalanym wodą placu w Wenecji. Brian Vickers w swoim samochodzie naScaR urządza sobie pitstop na time Square. Surowo zabronione!

show na żywo LiVe WeB caStS

Best of Sport na żywo: rozpędzeni zawodnicy Red Bull Rookies cup, legendarni Red Bull X-Fighters oraz motocrossowe mistrzostwa świata (najbliższa relacja: 12 września z Fermo, Włochy).

duet na adrenaLinie Red BuLL RiVaLS

Brakujące ogniwo pomiędzy kana-powcami i sportowcami: Littler & Jeffries skaczą z 26-metrowych skał i szaleją na motorach przy okazji trudnego wyścigu enduro. ostatecznie chodzi o honor.

red BuLL weB tV

ZapoWiedZi pRogRamoWe

W noWeJ

b u l l w a r

Page 15: The Red Bulletin_0910_PL

b u l l w a r

15

Hangar-7 neil armstrong, pierwszy człowiek na księżycu, popiera projekt „Stratos” Felixa Baumgartnera. Serwus TV

Silverstone „jrX” uczelni Joanneum zapunktował w konkursie Formuła Studentów niskim zużyciem paliwa, designem i wytrwałością. Julia Feirer

Kair Wszystko na miejscu: kabel po prawej, deska po lewej. Startujemy z akcją wakeboardową w egipcie. Ramy el-Shakry, Red Bull Wake it Up

Zdję

cia

: ch

Ris

tia

n B

lac

k/R

ed B

ull

Ph

oto

file

s, j

on

ath

an

BR

ad

y/eP

a/P

ictu

Red

esk.

co

m, j

oh

n g

iBso

n/R

ed B

ull

Ph

oto

file

s, g

old

an

d g

oo

se/R

ed B

ull

Ph

oto

file

s, f

lo h

agen

a

pop-storysWatch it Loud

Lady Gaga, eminem czy Rolling Stones z bliska. codziennie nowy klip muzyczny – i do tego interesująca historia o kulisach przeboju lub życiu prywatnym poszczególnych gwiazd.

zespoły rodzinne the atheRton PRoJect

coś dla zaawansowanych – serial dokumentalny z udziałem rodziny najlepszych mountainbikerów: dan, Gee i Rachel atherton. Braterska i siostrzana miłość, codzienne kłopoty, zwycięstwa i porażki.

hicior PLay!

Wielu ludzi go nienawidzi, jeszcze więcej go uwielbia, nikt nie pozo-staje obojętny. kultowy moderator uke Bosse demonstruje najnowsze gry komputerowe. Przede wszyst-kim pokazuje, jak można się bawić.

Młodzi gniewni younG GunS RiSinG

Serial dokumentalny o przyszłych czempionach MotoGP, którzy teraz są jeszcze dziećmi – danny kent & co. Rywalizują podczas Red Bull Rookies cup, a potem pakują swoje pluszaki do walizek.

ekstreMiści Red BuLL toPS

Szybciej, wyżej: gdy Felix Baum-gartner skacze w ciemną przepaść, helikopter kręci salta i wydaje się, że sportowcy przekraczają granice fizyki – właściwe osoby znalazły się na właściwym miejscu.

highFLyeron the LooSe

dziennik podróży aarona hadlowa i Rubena Lentena: kitesurferzy zabierają nas w podróż do najpięk-niejszych spotów wszechświata i pokazują triki, których nie da się właściwie powtórzyć.

Jak odBierać red BuLL weB tV codZiennie noWy GodZinny PRoGRaM W koMóRce LuB na MonitoRZe. akcja, rozrywka, gwiazdy sportu i popu, relacje na żywo i cały lifestyle: nowa stacja Red Bull Web tV to telewizja dla nowej generacji. codziennie jedna godzina programu przez całą dobę, codziennie inna. Red Bull Web tV można odbierać na każdym komputerze, który ma dostęp do internetu, na Red Bull Mobile lub na iPhonie – wystarczy pobrać Red Bull Web tV app z itunes – i zacznie się akcja!Bezpłatne kliknięcie na Red Bull Web TV: www.redbull.com/TV

Page 16: The Red Bulletin_0910_PL

16

b u l l w a r

Budapeszt Szef teamu Red Bulla horner i gwiazda hokeja Lubomir Visnovski celebrują zwycięstwo Red Bulla na GP Węgier. martin Trenkler

Rok obfitujący w trofea. Konsekwentnie stawałeś na podium, Royal Automobile Club przyznał ci wyróżnienie Seagrave Trophy, kolejne dostałeś od Royal Aero Club. Gdzie trzymasz te wszystkie nagrody?nie jestem najlepiej zorganizowany, jeśli chodzi o moje trofea. tak naprawdę to nie wiem, gdzie one wszystkie są. Przydałby mi się na nie specjalny pokój, ale do tej pory byłem zbyt zajęty ich zdobywaniem.Dlaczego to ty zostałeś Mistrzem Świata 2010, a nie Hannes Arch?to zasługa konsekwencji. Zabawne, że w tym roku hannes wygrał cztery wyścigi, ja tylko dwa, a i tak wygrałem mistrzostwa.

dwa lata temu sytuacja była odwrotna. ja miałem na koncie cztery zwycięstwa, a on, mając dwa, zgarnął tytuł mistrza. wyciągnąłem wnioski z 2008 roku. wspa-niale jest wygrywać wyścigi, ale musisz konsekwentnie stawać na podium za każ-dym razem – albo przynajmniej być tuż za najlepszą trójką – i zbierać punkty.Czy twój styl latania bardzo się zmienił?w połowie sezonu przeczytałem artykuł o greamie mcdowellu, irlandzkim golfi-ście, który wygrał us Pga tour. w artyku-łach o tematyce sportowej można znaleźć wiele aspektów psychologicznych, co bar-dzo się przydaje. możesz dowiedzieć się,

Paul BonhommeTen zrzędliwy, niecierpliwy, marudny dżentelmen z Cambridgeshire podsumowuje swój znakomity sezon.

co zawodnicy myślą o swojej dyscyplinie. w artykule o mcdowellu komentator stwierdzi, że on wygrał, ponieważ nie miał nic do stracenia, nie spodziewał się zwycięstwa, więc mógł wyjść na pole i po prostu się dobrze bawić. genialne. wygrał, bo był zrelaksowany. Pomyślałem więc, że nie ma znaczenia, czy wygram, jeśli tylko wszyscy przeżyjemy tę niedzielę. to jest dobre nastawienie przed wyścigiem. Jak ci się podobał wyścig w Nowym Jorku?nowy jork był wyjątkowy. lotnictwo w tym mieście to delikatny temat, biorąc pod uwagę zamach na wtc, lądowanie airbusa na wodzie – na szczęście wszyscy przeżyli – oraz tragiczne zderzenie helikopterów w powietrzu. wspaniale, że zorganizowano tam wyścig. Po pierw-sze, ponieważ mieszkańcy nowego jorku się na to zgodzili, a po drugie – bo mogli-śmy się tam pojawić. Rozegraliśmy fanta-styczny wyścig. Bez obaw i w zdrowej atmosferze wygrałem, co oczywiście jest najlepszym aspektem. Jakie jest usposobienie Paula Bonhomme’a sportowca?Zrzędliwy, niecierpliwy, marudny... Przed wyścigiem każdy obawia się porażki, wypadku i tego, że strach go sparaliżuje. te ostatnie obawy powinny być najpoważ-niejsze. strach przed przegraną nie powi-nien dominować. to jest ważne. latanie może być bardzo niebezpieczne, musisz być ciągle skoncentrowany. gdy coś rano rozproszy moją uwagę w dniu wyścigu, robię się zrzędliwy. Czym zajmujesz się poza sezonem?tak naprawdę to do tej pory nie mieliśmy konkretnych przerw między sezonami, ponieważ zajęci byliśmy przygotowywa-niem samolotu o sezon. w tym roku będzie przerwa. myślę, że spędzę trochę czasu w domu, biegając w kółko za 18-miesięcznym dzieckiem. www.redbullairrace.com

Bonhomme proponuje nowe lokalizacje wyścigów: port w Hongkongu, Silverstone oraz Brands Hatch

Zdję

cie

: ha

mis

h B

laiR

/get

ty

imag

es/R

ed B

ull

aiR

Rac

e

Chicago uczestnicy „camp hesters” słuchają w skupieniu, jak Wide Receiver drużyny chicago Bears zdradza kilka swoich trików. John Kringas

Jałta Z trudem, ale się udało. ten zawodnik na szczęście nie zaplątał się siatkę w trakcie wykonywania triku. Sergey illin, Red Bull Big duel

Page 17: The Red Bulletin_0910_PL

GeorGe ClooneyCO CI SIEDZI W GŁOWIE

Ma charyzmę i nienaganny wygląd, jest bystry i seksowny – co do tego żeńska część mieszkańców Ziemi jest zgodna. To tylko fajny facet, który

zrobił kilka porządnych filmów – oponują mężczyźni. Kto ma rację?

RODZINNY KLANGeorge Timothy Clooney urodził się 6 maja

1961 r. w Kentucky. Cała rodzina była

związana w jakimś stopniu z show-

-biznesem. Ojciec – dziennikarz TV.

Ciotka – piosenkarka, a jej mąż – aktor. Ich syn Miguel także chciał

udzielać się w branży filmowej i zaangażował kuzyna George’a w 1981 roku do małej roli w nisko-

budżetowym filmie. Clooney szybko

porzucił studia i postanowił poszu-

kać szczęścia w LA. Potrzebował dziesięciu lat, żeby je znaleźć.

ZABAWY W DOKTORAW latach 80. kariera Clooneya rozwijała się opornie. Występował w teleturniejach i dostawał rólki w dziwnych produkcjach, np. „Powrót zabójczych pomidorów”. Sytuacja uległa zmianie w 1994 r., gdy na ekrany wszedł serial „Ostry dyżur” („ER”). Co ciekawe, już w 1984 r. grał on doktora w serialu, którego emisję jednak szybko wstrzymano. Tytuł tego serialu? „E/R”!

DOZORCA GEORGEW 2006 r. Clooney wykazał się talentem dozorcy i złotej rączki. Podczas prywatnej kolacji w domu dziennikarza „Time’a” wdrapał się na tzw. ślepy pułap (przestrzeń pod stro-pem), żeby wykryć źródło głośnego pisku. Wrócił z uszkodzonym czujnikiem wykrywacza czadu i zapanowała cisza. Tę akcję George’a przebił chyba dopiero tytuł w prasie kolorowej: „Matt Damon: Tak czyszczę klatkę dla chomika”.

O BOŻE, ON URATOWAŁ KENNY’EGO!W 1995 r. wśród hollywoodzkiej elity krążyła animowana kartka bo-żonarodzeniowa z czterema wulgar-nymi chłopczykami – zalążek później- szego kultowego serialu rysunkowego „South Park”. Plotka głosiła, że to wła-śnie Clooney należał do osób najczę-ściej rozsyłających tę kartkę. „Prawda” – potwierdził w „Esquire”. I podobno byłby gotowy powtórzyć tę akcję, cho-ciaż twórcy kreskówki wykpili George’a w swoim filmie „Ekipa Ameryka: Poli-cjanci z jajami”. To jest wdzięczność!

ROZŚMIESZACZ W ostatnim filmie pt. „The American” Clooney gra zawodowego zabójcę przyjmującego ostat-

nie zlecenie. Oczywiście sprawy się komplikują. Reżyser Anton Corbijn – znany z „Control” (filmu o wokaliście Joy Division) – tak mówi o słynnym aktorze: „Podczas przerw w kręceniu umie roz-bawić całą ekipę, ale jest zawsze gotowy, gdy

rusza kamera. To naprawdę zadziwiające”.

DOBRODZIEJAmerykańska prawica chętnie atakuje kobie-

ciarza Clooneya za jego lewicowe poglądy.

Gdy jednak aktor w coś wierzy, bierze się ostro

do roboty. W 1992 r. zgłosił się na ochotnika

do prac porządkowych po zamieszkach w LA;

w 2006 r. odwiedził Darfur, żeby nagłośnić

sprawę ludobójstwa; pomagał w organizacji

zbiórki pieniędzy dla ofiar trzęsienia ziemi

na Haiti i jest Posłańcem Pokoju ONZ. Światowa premiera „The American” 1 września 2010Te

ksT

: Pau

l W

ilso

n; i

lusT

rac

ja: l

ie-i

ns

an

d T

iger

s

SZPADEL: AKCJA!Na planie „Złota pustyni” atmosfera

od początku nie była zbyt dobra. Konflikt między reżyserem Davidem O. Russellem i jego gwiazdą Clooneyem osiągnął punkt kulminacyjny, gdy ten pierwszy dosłownie

rzucił się George’owi do gardła. Aktor użył do skutecznej obrony szpadla.

Po zawarciu rozejmu udało się w końcu nakręcić film.

UWIĘZIONY W SIECIKinomaniak Clooney uwielbia filmy

z lat 60. i 70. „Sieć” (1976) z Faye Dunaway oglądał „50 razy.

Nie przesadzam. 50 razy!”. Jak wielki wpływ te filmy miały na pracę

reżyserską George’a, widać choćby w „Niebezpiecznym umyśle”

i „Good Night, and Good Luck” – na pewno jednak nie w słabiut-

kich „Miłosnych gierkach”.

DELIKATNY BOHATERPodczas zdjęć do thrillera

politycznego „Syriana” (Oscar 2006 dla

Clooneya za najlepszą rolę drugoplanową)

aktor uszkodził kręgosłup. Skutki: straszne bóle głowy,

zaniki pamięci i wycieki płynu mózgowo-rdzeniowego z nosa.

„To był najgorszy ból, jaki kiedy-kolwiek odczuwałem” – przyznał

Clooney. I powiedział to człowiek, który wcześniej

musiał czytać recenzje swojego filmu „Batman i Robin”.

17

B U L L W A R

Page 18: The Red Bulletin_0910_PL

EWOLUCJA SPRZĘTU

OKULARY LODOWCOWEW wiecznych lodach ośmiotysięczników należy działać bezbłędnie: jeden niewłaściwy krok albo zły chwyt i wspinacz ryzykuje życiem. Należy więc zachować jasny pogląd na sprawy.

OKULARY LODOWCOWE 1924

Był na szczycie czy nie? Przez kilkadziesiąt lat historycy wspinaczek analizowali tę kwestię, gdy pojawiał się temat George’a Mallory’ego. Od 8 czerwca 1924 roku Anglik uznany był za zaginionego w Himalajach. On i jego part-ner Andrew Irvine mieli prawdopodobnie wy-padek podczas próby wejścia na Mount Eve-rest. Zwłoki Mallory’ego odnaleziono 1 maja

1999 roku na wysokości 8150 m. Nie można niestety ustalić, czy Mallory wszedł na naj-wyższy szczyt świata 29 lat przed Edmundem Hillarym. Przy Mallorym nie znaleziono apa-ratu ze zdjęciami, które mogłyby stanowić dowód. Nie miał też jednak przy sobie zdjęcia żony, które zamierzał zostawić na szczycie. Ekipa odnalazła natomiast okulary

lodowcowe Mallory’ego – model z lekką, ale już wentylowaną aluminiową oprawką, przyciemnianymi, ciemnozielonymi szkłami i regulowanym gumowym paskiem. Proste wzornictwo i konstrukcja zapewniająca już wtedy funkcjonalność – podstawowa koncepcja nie odbiegała zbytnio od tego, co oferują dzisiejsze modele.

18

B u l l w a r

zdję

cie

: jim

Fag

iolo

/ma

llo

ry

& ir

vin

e/g

ett

y im

ages

Page 19: The Red Bulletin_0910_PL

ADIDAS TERREX PRO 2010

Podczas organizowanych obecnie ekspedycji wspinacze wysokogórscy używają takich okularów lodowcowych jak na przykład model oferowany przez firmę Adidas. Używa ich także Austriaczka Gerlinde Kaltenbrun-ner, której (jako pierwszej kobiecie) brakuje jeszcze tylko szczytu K2 do zdobycia wszystkich 14 ośmiotysięczników bez butli

tlenowej. Najważniejsze elementy Terrex Pro to specjalnie przyciemniane szkła (zapewniające całkowitą ochronę przed szkodliwym promieniowaniem UV) oraz sys-tem wentylacji o nazwie ClimaCool. System ten zapobiega pokrywaniu się szkieł parą i lodem nawet przy ekstremalnych różnicach temperatur między twarzą a otoczeniem.

Jeżeli akurat nie wspinamy się na ośmio- tysięcznik i okularów nie trzeba nosić pod kaskiem, można z nich szybko zrobić „normalne” okulary przeciwsłoneczne. W tym celu należy tylko zastąpić pasek (z izolacyjną wkładką sylikonową) dwoma zausznikami oraz zdjąć osłonę na nos. www.adidas.com

19

zdję

cie

: ku

rt

kei

nr

ath

Page 20: The Red Bulletin_0910_PL

B U L L W A R

Zdję

cia

: ch

ris

tia

n P

on

del

la/r

ed B

ull

Ph

oto

file

s, f

iVB,

iMo

n M

ain

a/a

fP/G

ett

y iM

aGes

, j.r

.Ken

wo

rth

y, l

uKa

s n

aZd

rac

Zew

/red

Bu

ll P

ho

tofi

les

20

NIEWOLNICY WEEKENDUZwycięzcy konkursu Red Bull Tourbus zapowiadają się naprawdę nieźle.

Złoto na X Games w LA. Ashley Fiolek wygrała w Super X. Inni zwycięzcy: Travis Pastrana, Daniel Dhers, Pedro Barros i Ryan Sheckler.

W finale US Open of Surfing na Huntington

Beach – w najwyżej dotowanym konkursie

w historii – Carissa Moore pokonała Sally

Fitzgibbons.

Złote czasy dla młodych kobiet i dla idealnej siatkarskiej pary.

Amerykańska para siatkówki plażowej Rogers/Dalhauser wygrałai Grand Slam w Starych Jabłonkach, tym samym zapewniając sobie miejsce w PŚ.

KRÓtKo i Na temat

MOKrO I DzIKONajlepsi riderzy FMX stoczyli bitwę pod elektrownią Battersea w Londynie

levi sherwood zdominował zawody pod elektrownią Battersea w londynie. nate adams zaliczył świetny występ i uplaso-wał się na drugiej pozycji, zostawiając ostatnie miejsce na podium hiszpanowi dany’emu torresowi. obfity deszcz w iście brytyjskim stylu sprawił, że tor stał się

Nowozelandczyk Levi był ulubieńcem publiczności

Muzyczne odkrycie roku? Pewnie tak. Z pewnością to gotowy materiał na dużą ogólnopolską gwiazdę. wrocławskie neony to współistnienie przenikających się wzajemnie gatunków z pogranicza britrocka, post-punku, garage’u i indie- popu. są na tyle zaawansowani, że sami zarejestrowali już debiutancką płytę, czekają tylko na wydawcę… no i właśnie w cuglach wygrali legendarny konkurs debiutantów na festiwalu w jarocinie. jak sami twierdzą, robią małe zwarcia, ale bez większego spięcia. jesteśmy oczywiście zainteresowani rozwojem tej kapeli i będziemy pilnie śledzić dalsze losy świetnie zapowiadających się debiutantów. wy w międzyczasie czuj-nie śledźcie inne media, już wkrótce zapewne rozbłysną w nich głośne, kolo-rowe, oślepiające i przyciągające jak lampa na owady – neony!Muzyka i informacje o zespole: www.myspace.com/neony

miękki i śliski. „tego wieczoru nie mogli-śmy pokazać, na co naprawdę nas stać” – wyjaśnił nate adams. w rezultacie pod-jęto decyzję o uznaniu wyników popołu-dniowej suchej sesji kwalifikacyjnej jako wyników ostatecznych. oznaczało to, że lider klasyfikacji andré Villa musiał zadowolić się dziewiątą pozycją. teraz światowa seria zmierza w stronę finału w rzymie, gdzie bitwę o tytuł stoczy trzech riderów. Przewaga Villi skurczyła się do 5 punktów: ma ich na koncie 310, a siedzą-cy mu na ogonie adams – 305. sherwood (290) wskoczył na trzecie miejsce. „to czyste szaleństwo” – mówi levi, któremu zwycięstwo i związane z tym 100 punktów zagwarantowałoby także triumf w serii światowej. „Podczas ostatniego przystanku serii dam z siebie absolutnie wszystko i spróbuję zdetronizować Villę”.Nie przegap żadnych trików: www.redbullxfighters.com

Page 21: The Red Bulletin_0910_PL

tek

st: G

ün

ther

Wie

sin

Ger

; zd

jęc

ie: c

on

tou

r/M

ax&

do

uG

las

Informacje o Nickym Haydenie: www.nickyhayden.com

INSTYNKT

To bardzo ważny czynnik w sporcie motocyklowym.

Jeżeli myślisz o hamowaniu czy biegach podczas

jazdy – jedziesz wolniej. Te rzeczy muszą wejść

w krew i odbywać się automatycznie. Zanim tak

się stanie, trzeba ćwiczyć i analizować nagrania

wideo, żeby w końcu osiągnąć stan, w którym

to wszystko po prostu dzieje się samo.

NAZNACZONYNie mam tatuaży. Żadnego atramentu – moje ciało zdobią za to niezliczone blizny.

ODPORNOŚĆ NA BÓL Mam dopiero 29 lat, ale czasami kuleję przez jakiś czas po wstaniu rano z łóżka. Jestem także dość wrażliwy na ból, kiedy jest zimno. No, ale jeżeli jesteś zawodow-cem, musisz nauczyć się radzić sobie z kontuzjami i przyzwyczaić się do bólu. Jeździłem już z kontuzjami w wyścigach – podczas Grand Prix w rodzinnych stronach stałem nawet na podium o kulach. Duch jest znacznie silniejszy od ciała, co nie zawsze jest zaletą, bo czasami prowadzi tylko do pogorszenia kontuzji.

BEZPIECZEŃSTWO RUCHU Wyposażenie mam świetne. Buty, rękawice,

kask – wszystko robione od początku do końca na zamówienie. Poza tym szybko rozwija się technika. Następną rzeczą,

która się pojawi, będą motocyklowe poduszki powietrzne.

„NA CZTERY ŁAPY” Możesz być strachliwy, jeżeli grasz na forte-pianie... Motocykliści muszą być odważni. Skoro decydujesz się ścigać, musisz mieć

świadomość, że upadki bolą i nierzadko zostają blizny. Jeżeli za długo trzymasz się

kurczowo motocykla, będziesz miał otarcia na rękach. Gdy przy wywrotce będziesz próbo-

wał wstać, chociaż jeszcze poruszasz się siłą wyrzutu, tylko pogorszysz sprawę. Upadki to

sprawa przypadku. Niektórzy kierowcy wiedzą, jak upadać, i po groźnie wyglądającej kraksie po prostu wstają. Niektórzy upadają, jadąc na

drugim biegu, i odnoszą przy tym kontuzje.LISTA KONTUZJI Miałem uszkodzoną kostkę i stłuczoną piętę – długo trwało, zanim doszedłem do siebie. Oprócz tego miałem sporo kontuzji barków i pleców, ale na szczęście nic naprawdę poważnego na razie mi się nie przytrafiło. Kontuzje to trudna sprawa. Musisz zaczy- nać od nowa – potrzebujesz dużo terapii i treningu. Niezależnie od tego skutki odczuwasz także w głowie.

MOCNE STRONY Podczas jazdy mocno pracują mięśnie po wewnętrznej stronie nóg, którymi ściskasz motocykl. Można te ruchy ćwiczyć w siłowni, ale nie trzeba być jakimś He-Manem ani mieć dużej masy. Musisz mieć na żebrach wystarczająco dużo ciała, żeby wytrzymać upadek. Jeżeli jesteś za chudy i za mały, to odlatujesz przy próbie złożenia maszyny.

JADŁOSPIS Bardzo uważam na to, co jem. W końcu do motocykli też nie lejemy byle czego.

Jestem dość konsekwentny: po osiągnię-ciu przewidzianego dziennego poziomu

kalorii mówię sobie: „Stop! Jesteś motocyklistą jeżdżącym w wyścigach”.

POD NAPIĘCIEM Zawsze jestem spięty. Nawet nie próbuję

udawać luzaka i mówić, że nic mnie nie rusza – MotoGP to dla mnie zbyt ważna sprawa.

Nerwy to dobra rzecz: jeżeli się nie spinasz, to znaczy, że coś nie jest dla ciebie naprawdę ważne. Serio: im większe odczuwam pobudze-

nie, tym jestem lepszy. Na przykład moim ulubionym wyścigiem jest od zawsze Daytona

i tam odczuwam największe napięcie.

ZESTAWY ĆWICZEŃTrudno powiedzieć, ile trenuję – codziennie

od trzech do czterech godzin. Poza sezonem pracuję

głównie nad wytrzymałością, ale jak tylko sezon się

zacznie i praktycznie co tydzień mam wyścig,

zwracam po prostu uwagę na zachowanie formy.

Spędzam dużo czasu na maszynach supermoto

i innych dwukołowcach. Trenuję umysł, bo jeżeli

na motocyklu nie będziesz skoncentrowany i prze-

gapisz punkt hamowania, zrobi się nieciekawie.

Wypróbowałem już kilka technik wizualizacji,

ale jakoś mnie one nie przekonały. Wiąże się

z nimi ryzyko, że zatracisz się w treningu.

Nicky HaydeNMOJE CIAŁO I JA

Mistrz świata w klasie MotoGP z 2006 roku i kierowca Ducati wie wszystko o niebezpieczeństwach wyścigów motocyklowych. „Kentucky Kid” nie potrzebuje tatuaży – jego ciało pokryte jest bliznami.

21

b u l l w a r

Page 22: The Red Bulletin_0910_PL

tek

st: t

om

Ha

ll, D

r a

xel

sc

fer

. ZD

jęc

ie: r

ayD

emsk

i.c

om

/reD

bu

ll p

Ho

tofi

les;

ilu

str

acja

: ma

nD

y fi

scH

er

Page 23: The Red Bulletin_0910_PL

23

ZAWROTY GŁOWY

NA GŁOWIE B-BOYA„Nowy Jork jest mekką breakdance’u. To tutaj wszystko się zaczęło” – mówi 27-letni b-boy Kid Glyde. „Breakdancing jest jak każdy sport: wymaga dyscy-pliny i chęci. Ale podstawa to muzyka. Od niej zależy, jak zaprezentujesz się na parkiecie. Zaczynasz od do-skonalenia toprocka – w ten sposób przedstawiasz się rywalom. Opowiadasz pewną historię i musisz okre-ślić swój styl, zanim przejdziesz do głównego punktu programu. Następnie kolej na footworki, freezy i powery”.

„Mój ojciec Glyde był b-boyem i nauczył mnie pra-cować nad każdym elementem. Stawałem na rękach i kręciłem się w tej pozycji w kółko i robiłem pompki na jednej ręce! A to wszystko dlatego, że podczas bitwy musisz pokazać pewność siebie. Pozbawienie przeciwnika pewności siebie zagwarantuje ci zwycię-stwo. Oglądając walkę bokserską, nie chcesz widzieć dwóch facetów, którzy woleliby być gdzie indziej. Chcesz widzieć dwóch facetów, którzy chcą się poza-bijać”. „Reprezentowanie Nowego Jorku w zawodach Red Bull BC One w 2009 roku było wspaniałe, ale podszedłem do tego zbyt poważnie i na scenie nie byłem sobą. Czułem ogromną presję, ponieważ oczy całego miasta były zwrócone na mnie, a jest tu wielu dobrych b-boyów”.

W GŁOWIE FIZYKA „Ruchami b-boya rządzą prawa fizyki” – mówi fizyk dr Axel Schäfer. „Wykonując na przykład handstand freeze, tancerz kończy pełny obrót na rękach, zastyga-jąc ze skrzyżowanymi w powietrzu nogami. W ciągu zaledwie ułamka sekundy kalkuluje i osiąga moment pędu konieczny do utrzymania równowagi”.

„Innymi słowy, równowaga sił działających w chwili wykonywania przez breakdancera danego manewru zależy od grawitacji wynikającej z masy tancerza (m) i przyśpieszenia grawitacyjnego na Ziemi (g) oraz jednocześnie od wysokości jego środka ciężkości nad ziemią (hcm) oraz kąta nachylenia ciała ( tilt). Wynikiem tej zmiany kierunku jest równowaga”.

„Aby zachować jak najmniejszą prędkość pochyla-nia (d tilt/dt), trzeba zawsze brać pod uwagę właści-wą prędkość kątową ( ) rotacji oraz moment bezwładności względem osi obrotu (z-axis). A zawodowcy robią to wszystko w mgnieniu oka”. Obejrzyj najlepsze bitwy b-boyów nagrane podczas mistrzostw Red Bull BC One na: www.redbullbcone.com

Do kręcenia się na głowie b-boy potrzebuje szeregu niezwykłych umiejętności... Oto dwa spojrzenia na sprawę: zawodowca i naukowca.

b u l l w a r

TRIKI FIZYKI

Page 24: The Red Bulletin_0910_PL

Dołki zaliczone przez Bena Crenshawa z USA bez użycia puttera w indywidualnym meczu przeciwko

Emonnowi Darcy’emu w 1987 r. Amerykanin po mistrzowsku operujący putterem, o nieadekwatnym

do jego gry przydomku „Łagodny Ben”, złamał ten najważniejszy kij na szóstym greenie, po usłyszeniu werdyktu 2-0 dla Irlandczyka. Zgodnie z zasadami

nie mógł wymienić kija, więc do końca wybijał piłkę, używając 1-iron, sand-wedge i przy 18. dołku

– 3-iron. Na koniec Darcy z odległości 1,5 m posłał piłkę do celu i wygrał o zaledwie jeden dołek.

12

Ryder Cup 2010: 1–3 października, Celtic Manor Resort, Newport, Walia; www.rydercup.com

RYDER CUPLICZBY MIESIĄCA

Ten niegdyś towarzyski transatlantycki turniej golfowy zamieniłsię w jeden z najpopularniejszych konkursów sportowych świata.Ale czy słyszeliście o zawodniku, który grał bez swojego puttera?

Handicap Samuela Rydera, gdy w 1909 roku dołączał do Verulam Golf Club w St Albans w Anglii. 51-letni ówczas Ryder golfem zajął się rok wcześniej. Przed rokiem 1911 został kapitanem klubu, a nim nadeszły lata 20., sponsorował już turnieje. W 1926 r., po obejrzeniu nieoficjalnego meczu Brytania – Ameryka, wyszedł z inicjatywą zorganizowania za rok prawdziwego turnieju. Ufundował złoty puchar i pierwszy nazwany jego imieniem Ryder Cup odbył się w Worcester Country Club w Massachusetts w dniach 2–4 czerwca 1927 r. Stany Zjednoczone pokonały Wielką Brytanię 9,5 do 2,5.

6

Przewidywana liczba widzów podczas turnieju Ryder Cup 2010 w przyszłym

miesiącu w Walii. Publiczność odgrywa ważną rolę w tym sportowym dramacie

– Europejczycy narzekają na amery-kańskich fanów, a drużyna USA musi radzić sobie z wrogim nastawieniem

lokalnych kibiców. Jeśli wybieracie się na Ryder Cup 2010 warto będzie

sprawdzić w internetowym słowniku jak po Walijsku mówi się: „Celuj między

drzewa!” – będzie to jeden z bardziej kulturalnych zwrotów na tym turnieju.

135 000

Dystans w metrach, jaki pokonała piłka uderzona przez Justina Leonarda

w 1999 r. Natychmiast po zaliczeniu 17. dołka podczas ostatniego dnia

turnieju w Brookline Country Club Leonardowi pogratulowali koledzy

z drużyny USA – niektórzy z nich wbiegli na green, zanim jego rywal José

María Olazábal miał szansę uderzyć kijem. Nie złamano żadnych reguł, ale

jak to często bywa podczas Ryder Cup, zawodnicy zapomnieli o dżentelmeń-

skim zachowaniu. Jednak Puchar Rydera poszczycić się może także licznymi momentami wzorowego

sportowego postępowania.

14

Procent pucharów wygranych przez Stany Zjednoczone (na 37 rozegranych turniejów wygrały 25). Podczas pierw-szych 19 przegrały dwa razy i jeden raz zremisowały. W 1973 r. do Brytyjczyków dołączyli Irlandczycy. Trzy porażki później, w 1979 r., zespół z USA po raz pierwszy stawił czoła zjednoczonej europejskiej drużynie. Z pomocą Niemca Langera oraz Hiszpana Ballesterosa los się odwrócił – w 1985 r. Europa odnio-sła pierwsze zwycięstwo, z ostatnich 12 pucharów wygrała siedem i jeden raz zremisowała. Nie pomógł nawet Tiger Woods – jego rekord podczas Ryder Cup wynosi zaledwie 10-13-2.

68

Punkty zdobyte przez Nicka Faldo, gracza Ryder Cup z największą liczbą zwycięstw na koncie dzięki wynikowi 23-19-4. Anglik rozegrał rekordową licz-bę turniejów (11 w latach 1977–97) i 46 meczy. Był niegrającym kapitanem drużyny europejskiej w Louisville w stanie Kentucky w 2008 r. – według wielu krytyków przyczynił się do wygranej USA. W 1993 r. jednym uderzeniem zaliczył 14. dołek na polu Belfry (był to jeden z sześciu zaliczonych w ten sposób dołków w historii Ryder Cup).

25

24

B U L L W A R

Tek

sT: p

aul

wil

son

; Zd

jęc

ia: a

cTi

on

imag

es (

2), B

eTTm

an

n/c

oR

Bis,

geT

Ty

imag

es (

3), p

a

Page 25: The Red Bulletin_0910_PL
Page 26: The Red Bulletin_0910_PL

Zdję

cie

: em

ily

Shu

r

Page 27: The Red Bulletin_0910_PL

Panie i panowie zdobywający szczyty – w sporcie, muzyce i sztuce.

Bez tego wesołego pana świat byłby smutniejszy: Gary Fisher

wynalazł – w sumie można tak powiedzieć – rower górski

28 AWOLNATION 30 ANNA sTöhr I kILIAN fIschhuber 34 gAry fIsher 38 mAkOde LINde

Herosi

Page 28: The Red Bulletin_0910_PL

„Jeśli potrzebujesz dostać cios w twarz, to po tu jestem” – wyśpiewuje chropowatym głosem w energetycznym, otwierającym album utworze „Burn It Down”. „O to właśnie w życiu chodzi” – stwierdza. „O wyrzucanie z siebie wszystkich emocji. Niezależnie od tego, czy jest to euforia, czy gniew, życie zawodowe czy miło-sne”. Pozostałe utwory z albumu prezentują szeroki zakres muzycznych zainteresowań AWOLNATION. W „Guilty Filthy Soul” ukazuje on swoją wrażliwą na-turę, a brzęczące syntezatory w „Sail” brzmią niczym blues rock prosto z Marsa. Całość przenika niesamo-wita energia. Debiut AWOLNATION to emocjonalna beczka prochu grożąca niespodziewaną eksplozją.

Poza sceną AWOL jest zrelaksowanym facetem. Podczas wywiadu spokojnie i z zastanowieniem odpowiada na pytania. Uwielbia surfing, ocean i kali-fornijskie plaże. Podczas imprez lubi naśladować freestyle’owych raperów. To właśnie jego nawyki imprezowe zapewniły mu przezwisko i zarazem pseudonim, pod którym występuje do dziś. „Często wstaję i wychodzę bez słowa. Stąd wziął się AWOL: Absent Without Official Leave (znika bez oficjalnego pożegnania)” – wyjaśnia. Na twórczość AWOL-a wpły-nęły głównie trzy osoby. Po pierwsze, jego ojciec, który nauczył go grać na gitarze „La Bambę”, gdy miał osiem lat. Następnie Kurt Cobain, którego zespół Nirvana zainspirował go do pisania piosenek. I wresz-cie Jeff Buckley, którego muzyczne arcydzieło „Grace” uświadomiło mu, że śpiewający mężczyzna nie ma się czego wstydzić. „Kiedy grałem w zespole w liceum, więcej krzyczałem, niż śpiewałem, ponieważ nie chciałem pokazać prawdziwych uczuć – zwłaszcza przed dziewczynami. Wkrótce graliśmy już tylko dla pijaków” – mówi, pokazując tatuaż na ramieniu: płonący napis „Grace”.

Kto wie, może wkrótce wytatuowane słowo AWOLNATION pojawi się na ramionach młodych muzyków. W końcu i tak jego muzyka zaszła już wielu za skórę. AWOLNATION udostępnia swoje klipy, sample i aplikację na iPhone’a: www.redbullrecords.com

Ostatnie trzy tygodnie życia AWOL-a były niezwykle ekscytujące. Wypełnione były taką ilością emocji, jaka innym muzykom nie zdarza się w ciągu trwania całej kariery. Razem z zespołem Weezer, jednym z idoli z dzieciństwa, zagrał koncert w Brooklynie. Przed nim rozpościerało się morze fanów, a za nim – panorama Manhattanu. Był DJ-em na przyjęciu promującym nowy album M.I.A. Zagrał dla imponu-jącego tłumu w rodzinnym Los Angeles, dał swój pierwszy europejski koncert w Londynie, a w Chicago wystąpił na jednej scenie z MGMT, najpopularniej-szymi obecnie przedstawicielami indie rocka. Pozostały czas to wywiady, lotniska, hotele. „To stre-sujące” – mówi AWOL – „ale zarazem to najlepszy stres na świecie”.

Ten kalifornijski piosenkarz powołał do życia AWOLNATION zaledwie dwa lata temu i była to dla niego zbawienna decyzja – w końcu mógł zapomnieć o kompromisach i robić to, o czym marzył. „W dwóch zespołach, których byłem członkiem, toczyły się bez-ustanne dyskusje” – mówi. „Tak powinniśmy to zrobić, a tak być nie może. Nareszcie zrzuciłem z siebie te kajdany. AWOLNATION to w 100 procentach moja wizja”. Zespoły, w których wcześniej grał, to Home Town Hero oraz Under the Influence of Giants. Oby-dwa odniosły sukces i podpisały kontrakty z ważnymi wytwórniami. Home Town Hero współpracował nawet z Maverick Records, wytwórnią Madonny. „Niestety, nie miałem okazji jej spotkać” – wyjaśnia AWOL – „ale gdy podpisywaliśmy kontrakt, obiecano nam, że na pewno do tego dojdzie”. Jednak nie nastąpił spodziewany przełom. Dwa lata temu AWOL musiał podjąć decyzję: kontynuować przygodę z muzyką czy zostać prawnikiem? „Podjąłem słuszną decyzję, zresztą i tak było już raczej za późno na zostanie prawnikiem” – stwierdza z uśmiechem. „W tamtym czasie napisałem swoje najlepsze piosenki”.

Możesz usłyszeć te utwory na debiutanckim albumie AWOLNATION – Back from Earth. Nie można przeoczyć gniewu i zwątpienia, które wtedy odczuwał.

Pseudonim AWOLMiejsce urodzenia Westlake Village, Kalifornia, USA Miejsce zamieszkaniaThousand Oaks, małe miasteczko na północ od Los AngelesZawódMuzyk Album W maju ukazała się jego debiutancka EP Back from Earth (Red Bull Records)Siećawolnationmusic.com

AwolnAtionnigdy nie poznał Madonny, choć to ona zapewniła mu pierwszy muzyczny kontrakt. Obecnie i tak dzieli scenę z największymi gwiazdami indie rocka.Tekst: Florian Obkircher, zdjęcie: Mark Glassner

H E R O S I

28

Page 29: The Red Bulletin_0910_PL

AWOLNATION uwielbia wodę. Nieważne, czy to górskie jezioro,

czy Pacyfik. „Czego nie lubię podczas bycia w trasie? Tego,

że nie mogę surfować” – mówi. „No i jeszcze środkowych miejsc

w samolocie”

Print 2.0 pl.redbulletin.com/print2.0 Zobacz Kalifornijczyka na jeziorze i dużo więcej

Page 30: The Red Bulletin_0910_PL

Na deptak w Innsbrucku wjeżdża para na rowerach. Oboje wysportowani i opaleni, wyglądają na stu- dentów wychowania fizycznego (w rzeczywistości studiują na AWF i anglistyce). On skończył niedawno 27 lat. Ciemne włosy, pociągła twarz. Stawia swojego rumaka przy ogródku tradycyjnej śródmiejskiej kawiarenki. Obok rower parkuje ona – 22 lata, długie włosy spięte w koński ogon, duża torba uszyta z sa-mochodowej plandeki oraz radosny uśmiech na twarzy. Wręcz klasyczna scena z życia mieszczańskiej cyganerii (tzw. bobo) – brakuje tylko nieśmiertel- nego latte macchiato. Ale nic z tego, i on, i ona zamawiają wodę.

Niewtajemniczony obserwator nie może wiedzieć, że ta para to światowa czołówka boulderingu – wspi-naczki sportowej bez liny. Niewielka wysokość ścianek i niesamowity poziom trudności przyciągają tysiące widzów do Arco nad jeziorem Garda, Wiednia, Moskwy i innych miejsc na całym świecie, od Chin po Amerykę. Bouldering można określić mianem naj-bardziej miejskiej formy wspinaczki, przybliżającej ludziom góry i wprawiającej ich w podziw.

O ile wspinaczkę alpejską da się porównać z wie-logodzinnym koncertem rockowym, gdy z każdą długością liny wymagania zmieniają się jak refreny w poszczególnych utworach, bouldering jest raczej podobny do improwizacji jazzowej – zawsze pojawia się coś nowego i niepowtarzalnego. Kilianowi Fisch-huberowi właściwie podoba się to porównanie, ale zastrzega, że „nie lubi jazzu”. Z muzyki preferuje indie i brzmienia alternatywne, a dodatkowo drum’n’bass. Anna ma podobny gust, ale zamiast tego ostatniego gatunku woli reggae.

Kilian Fischhuber ma już w swoim sportowym CV cztery zwycięstwa w łącznej kwalifikacji Pucharu Świata, a nad piątym właśnie pracuje. Trzy razy zwy-ciężał też w prestiżowych zawodach Rock Master w Arco – do kolekcji brakuje jeszcze tylko tytułów mistrza świata i Europy. Anna Stöhr była już mistrzy-nią świata i ma na swoim koncie pierwsze miejsca w ogólnej klasyfikacji PŚ 2008 i Rock Master.

Osiągnięte przez tę parę sukcesy mówią jednak o Annie i Kilianie mniej niż sposób, w jaki oboje się wspinają. Dziewczyna z Tyrolu pochodząca z rodziny przewodników górskich i chłopak z Dolnej Austrii (a więc przyjezdny) są w tym zakresie bardzo do siebie podobni: szybcy, silni i skuteczni. W tych miej-scach, gdzie inni boulderowcy wiszą na ściance, balansują ciałem, planują przechwyty, w wymyślnych pozach dają odpocząć „zbułowanym” rękom przed dalszą walką, improwizują i myślą tak intensywnie, że wyraźnie widać wysiłek umysłowy – Anna i Kili szybko wspinają się do topu jak Spider woman i Spider man.

Ta charakterystyczna dla obojga szybkość rodzi się w głowie: żeby wspinać się tak szybko i pewnie, do-świadczenie i przygotowanie fizyczne nie wystarczą. „W boulderingu trzeba pogłówkować” – stwierdzają zgodnie. A Kilian logicznie to stwierdzenie uzasad-nia: „Każde zawody są inne. Najsilniejszy mięśniak może w naszej dyscyplinie przegrać z żylastym chu-dzielcem. Różnica polega na boulderach, chwytach. Hermann Maier był najlepszym narciarzem, ale na niektórych trasach nie miał szans. W boulderingu są dwie klasyfikacje: za oznaczony bonusem chwyt mniej więcej w połowie problemu i za top na samej górze. Reszta się nie liczy. Jeden boulder więcej lub mniej to w Pucharze Świata często dziesięć miejsc w klasyfikacji. Każdy ruch jest unikalny i nie da się go powtórzyć, nawet jeżeli – jak my – spędzasz 200 dni w roku w hali. Każdy ma swój sposób na bouldery. Uczysz się strategii rozwiązywania problemów. Naj-pierw trzeba się zastanowić, a im bardziej się zasta-nawiasz i im większe masz doświadczenie, tym więcej znajdujesz rozwiązań. Z drugiej strony musisz być jednak na tyle elastyczny, żeby zmienić decyzję już na ściance”.

Regulamin stanowi, że trzeba utrzymać najwyższy chwyt (top) obiema rękami przez trzy sekundy, żeby przejście zostało zaliczone. Nierzadko zawodnicy rzucają się na ten ostatni chwyt z okrzykiem – jak amerykańscy futboliści podczas przyłożenia.

Imię i nazwiskoAnna StöhrData i miejsce urodzenia25 kwietnia 1988 r., Reith w Alpbachtal, AustriaZawódBoulderowiec, studentkaSukcesyMistrzostwo Świata 2007, zwycięstwo w łącznej klasyfikacji Pucharu Świata 2008 oraz w Rock Master Internet www.anna-stoehr.at

Imię i nazwiskoKilian FischhuberData i miejsce urodzenia1 sierpnia 1983 r., Waidhofen nad Ybbs, AustriaZawódBoulderowiec, studentSukcesyczterokrotne zwycię-stwo w łącznej klasyfi-kacji PŚ 2005, 2007, 2008, 2009; trzykrotne w Rock Master (2005, 2008–2009). Internet www.kilian-fischhuber.at

Anna Stöhr i Kilian FiSchhuberto najlepsi boulderowcy na świecie. Poza tym są parą, a to – jak twierdzą – najlepsza z możliwych kombinacji.Tekst: Werner Jessner, zdjęcia: Philipp Horak

H e r o s i

30

Page 31: The Red Bulletin_0910_PL

Duet światowej klasy na czterech ścianach

świata: Anna Stöhr i Kilian Fischhuber

Page 32: The Red Bulletin_0910_PL

32

„Po trudnym boulderze masz ochotę wyrwać ten chwyt ze ściany. Opada z ciebie napięcie, jesteś najlepszy, na dole tłum, naprawdę super. Jest w tym dużo agresji, bo przedtem trzeba iść na maksa. Gdy jesteś na górze, możesz to wszystko z siebie wyrzucić” – przyznaje zachowujący się na co dzień rozważnie i starannie dobierający słowa Fischhuber.

Jeszcze gorsze niż wspinanie się – twierdzą oboje zgodnie – jest stanie wśród publiczności i obserwo-wanie na ściance akcji swojego partnera. Anna: „Problemy wydają się z pewnego dystansu bardziej logiczne niż z bliska. Czasem masz ochotę podejść i powiedzieć: Zobacz, tak to trzeba zrobić!”. Kilian: „Z większej odległości każdy doświadczony obserwa-tor zauważy rozwiązanie szybciej niż zawodnik na ściance. Do tego dochodzi upór wyczynowca – coś ci mówi, że musi dać się to zrobić tak, jak właśnie próbujesz”.

Zaczynamy stąpać po cienkim lodzie: dwoje ludzi (oboje w światowej czołówce swojej dyscypliny) ob-serwujących swojego życiowego partnera przy wyko-nywaniu tej samej czynności. Czy udaje im się po-wstrzymywać od rad – udzielanych w dobrej wierze, ale mogących zostać odebranymi zupełnie inaczej? „Próbuję coś doradzać Annie, ale tylko na treningach. No, ale wskazówki często i tak nic nie dają”. Jest to związane ze specyfiką tego sportu: swoje treningowe bouldery każdy ustawia sam. Technika to jedna stro-na medalu – druga to warunki fizyczne. Nawet wspi-nacze gorsi technicznie mogą pokonać zawodowców takich jak Anna, jeżeli rozmieszczą chwyty poza jej zasięgiem. Dowiadujemy się, że idealny bouldero-wiec powinien mieć od 1,70 do 1,75 m wzrostu, ważyć od 60 do 65 kg i być mężczyzną (zupełnie przypadkowo profil ten pasuje dość dokładnie do Kiliana Fischhubera). Kili nie ma jednak proble-mów z przyznaniem, że „kobiety wspinają się często ładniej i mają opanowany większy repertuar ruchów, bo w mniejszym stopniu mogą polegać na swojej sile”. Oczywiście nie ma reguły bez wyjątku: „Naj-większy konkurent Kiliego, Czech Adam Ondra, ma bardzo nietypową budowę ciała: mało mięśni i nienaturalnie długie kończyny”.

Bouldering to nie siatkówka plażowa. Co to znaczy z punktu widzenia estetyki ciała? Anna: „U facetów ZD

JęC

IE: R

EIN

HA

RD

FIC

HTI

NG

ER

Pasują mi moje muskuły. Uważam, że są OK. Anna Stöhr

Wspomnienie z urlopu: Anna i Kilian na południu Afryki

Page 33: The Red Bulletin_0910_PL

33

W takiej sytuacji oczywiście nie chce się kończyć stu-diów. No, ale z drugiej strony sam płacę za mieszkanie, mam samochód, wyjeżdżam wiele razy w roku, upra-wiam swój ukochany sport i jeszcze na tym zarabiam. Co może być piękniejszego?”. Anna potwierdza: „Uniwerek bywa męczący, ale bez niego byłoby nudno. Potrzebujemy zmiany perspektywy. Ludzie, którzy się nie wspinają, mają zupełnie inne wartości. Pozwala to zrelatywizować sport”.

Chociaż jako zawodowcy żyją głównie swoją dyscypliną, oboje planują w trochę dłuższej perspek-tywie więcej niż tylko jeden ruch naprzód. Kilian od ośmiu lat nie ma telewizora, ale zastanawia się nad jego kupnem, żeby „móc oglądać wieczorne wiado-mości” po powrocie z treningu: „Chcę wiedzieć, co się dzieje na świecie”. Anna czyta obecnie „U nas wszyst-ko dobrze”, powieść obyczajową Arno Geigera, pisarza z Vorarlbergu. Kilian czyta nawet przed zawodami, ale raczej po to, żeby mieć potem świeży umysł, bo „o treść to nawet nie ma sensu pytać – nic wtedy nie zapamiętuję”.

Właśnie, przygotowania do startu: Anna słucha muzyki z odtwarzacza MP3; Kilian twierdzi, że chyba doprowadziłoby go to do szału: „Próbuję zaakcepto-wać pewien poziom nerwowości. Jeżeli ktoś startuje w zawodach, nie może mu to być obojętne. Lepiej so-bie z tym radzę w samotności”. W takich momentach pomaga doskonałe zrozumienie i szacunek dla kariery partnera. Na ściance i tak każdy jest sam. „Nie można wtedy sobie pomagać, nie mam możliwości komuni-kacji z Anną. Często nie dociera do mnie nawet, że źle jej idzie. Wiem natomiast, kiedy wchodzi do finału – słyszę wiwatującą publiczność i domyślam się,

że Annie poszło dobrze. Jeżeli chcesz, żeby związek był harmonijny pod względem sportowym i ludzkim, ważna jest umiejętność zrozumienia drugiej strony i wczucia się w jej położenie. U nas to działa. Naj- gorsze byłyby chyba nieszczere słowa pociechy po spieprzonych zawodach: No, nie było tak źle, następnym razem dasz radę. Oboje umiemy ocenić dokonania partnera w danym dniu i nie musimy przed sobą udawać”.

Dotyczy to także samooceny: „W tym roku w Rosji zająłem trzecie miejsce i byłem wściekły. Na następ-nych zawodach, w Holandii, byłem też trzeci – ale bardzo happy. Dla ludzi z zewnątrz może to być nie-zrozumiałe – trzecie miejsce tu i trzecie tam. Nikt nie potrafi tego ocenić tak, jak ktoś, kto robi to samo”. Anna potakuje.ME 2010 we wspinaczce sportowej: 15–18 września 2010, Innsbruck i Imst, Austria; www.euro-2010.at

za piękne uważa się dobrze zaznaczone mięśnie, u kobiet – nie. Potrzebuję swoich muskułów i uwa-żam, że są OK”. Kilian nie zaprzecza: „Ani Anna, ani ja nie chodzimy na zajęcia z fitnessu. W porównaniu z innymi wyczynowymi sportowcami nasza wytrzy-małość podstawowa jest raczej niska, ale nie o nią chodzi w boulderingu. Jeżeli idę pojeździć na MTB, to robię to, bo lubię rower, a nie dlatego, że muszę trenować. Sporo naszej sprawności wiąże się z tym, że często udzielamy się sportowo w różnych dyscypli-nach”. Narty (Anna – snowboard, od ukończenia 10. roku życia), wspinaczka skałkowa; „czy dziewczyny z Tyrolu umieją w ogóle pływać?” – podśmiewa się Kilian i robi aluzję do niewielkiej liczby basenów w Innsbrucku, raju dla sportowców innych dyscyplin.

Zaczynają się znowu przekomarzać jak dobrana para połączona wspólnym doświadczeniem. Ich drogi do boulderingu były jednak zupełnie inne. Kilian zaczął trenować znacznie później niż Anna: „Mieliśmy w szkole sportowej w Waidhofen świetnego wuefistę. Nazywał się Herbert Lettner i wszyscy darzyliśmy go wielkim szacunkiem”. Wspomniany nauczyciel – obecnie już „poważny” 40-latek, który powrócił do swojej młodzieńczej pasji, czyli jeżdżenia na bosaka za motorówką – niechętnie przyjmuje te pochwały: „Kili miał niesamowity talent. Obojętnie, jaki sport mu pokazałeś – we wszystkim był dobry. W jego przypadku po prostu nie dało się niczego zepsuć. Ponadto bez mrugnięcia okiem podciągał się 40 razy na drążku”.

Za karierę Kiliego w sporcie profesjonalnym odpowiadają inni trenerzy – pierwszym był Martin Kerscher, a potem przyszedł Rupert Messner, który trenuje także Annę: „Bez Rupiego jako trenera i do-radcy oraz Reinholda Scherera, który załatwia nam dosłownie wszystko w hali, nasze sukcesy nie byłyby możliwe”.

Anna Stöhr urodziła się w podobnie inspirującym otoczeniu – jej rodzice wspinali się i zabierali córkę na skałki do Francji. Wychowywała się w Innsbrucku w środowisku wspinaczy. Trening nigdy nie był przy-musem, tylko chęcią spotkania się z przyjaciółmi i po-robienia razem czegoś, co się lubi: „Wspinanie się jest sportem bardzo prospołecznym. Wspinałam się, bo to był fun. Otoczenie społeczne i towarzystwo są dla mnie bardzo ważne. Wiele moich konkurentek musi trenować w samotności. To nie dla mnie”. Wspinaczka to w Innsbrucku bardzo popularny sport. W hali sportowej przy Tivoli zawsze kłębią się tłumy, a dobre skałki można znaleźć w najbliższej okolicy – Mayrho-fen w Zillertal albo Ötztal. Gdybyśmy szukali świato-wej stolicy wspinaczki, wylądowalibyśmy pewnie właśnie w Innsbrucku.

Bycie ze znanym od dawna i także wspinającym się kolegą to dla Anny coś w rodzaju przeznaczenia: „Trudno byłoby mi związać się z facetem, który się nie wspina. Cieszę się, że tyle czasu spędzamy razem – na zawodach, na treningach. I że zawsze ktoś przy mnie jest – na dobre i na złe. Gdyby mój facet się nie wspinał, miałabym poczucie, że muszę chodzić na treningi, a to wszystko by utrudniało”.

Życie pary Fischhuber/Stöhr wygląda na bardzo szczęśliwe. Nikomu się nie nudzi. Kili: „Możemy robić to, o czym marzymy, i żyć z tych marzeń.

Przy boulderingu trzeba pomyśleć. Uczysz się rozwiązy-wać problemy. Kilian Fischhuber

H e r o s i

Page 34: The Red Bulletin_0910_PL

34

H e r o s i

34

zakończyła się nagle w 1968 roku. Nie potrwała długo, ponieważ jego włosy były takie, jakie były. Po czterech latach zapewniania świetlnego show dla muzycznej sceny San Francisco – którą stanowiły grupy takie jak Grateful Dead, Big Brother czy Holding Company – powrócił do wyścigów i pomógł założyć klub rowe-rowy Vélo-Club Tamalpais, w którym zamiast garnitu-rów rządziły jeansy i T-shirty. Członkowie klubu, którego nazwa wywodziła się od pobliskiej góry, byli szybcy i równie dziwaczni. Marc Vendetti i Joe Breeze przyjeżdżali na spotkania na wartych marne grosze, wyposażonych w grube opony jednobiegowych rowe-rach Schwinn, będących symbolem lat 40. Nadawali im różne nazwy, między innymi klunker (trzaskacz). Mimo wszystko pomysł się spodobał – pierwszym rowerem Fishera był stary Shelby Traveler – i niedługo potem podbił rowerowy świat.

„W Ameryce w latach 50 i 60. ludzie usilnie próbo-wali oddalić się od natury i żyć w miastach” – mówi Fisher. „Władzom nie przypadli do gustu hipisi i ich życie na łonie natury, więc pozamykali bramy miast. Wtedy właśnie rowery stały się magicznymi kluczami do tych bram. Władze nie miały o nas pojęcia. Byliśmy niewidzialni. Mieliśmy niekończącą się prywatną imprezę w lesie. To było nasze antidotum. Wyrusza-łem w długie trasy, ciężko trenowałem, wracałem i po południu znów wsiadałem na klunkera. Było wspaniale i pomogło mi to w wyścigach. Nieza- pomniane emocje zapewniane przez naturalną kolejkę górską... Byłem gotowy na wszystko. Jak nikt radziłem sobie z prowadzeniem roweru i to dawało mi przewagę nad innymi”.

Ach, ten instynkt rywalizacji. Nawet okolice hrabstwa Marin, zwane także Haight-Ashbury North, nie były na niego odporne. „Mój klunker jest szybszy niż twój!” – słychać było na ulicach. „Wystarczy zamontować zegarek i wszystko się zmienia” – śmieje się Fisher.

Biorąc pod uwagę ciężar ich sprzętów (19 kg), dla właścicieli klunkerów downhill był jedyną opcją. Urwiste, kręte, żwirowe ścieżki wysokiego na 426 m

Nie do końca wiadomo, jak to się dokładnie zaczęło. Zasługi przypisują sobie Francuzi oraz Brytyjczycy. Jednak mówiąc o kolebce rowerów górskich, nie można nie wspomnieć o hrabstwie Marin. W latach 70. ewi-dentnie coś wisiało tam w powietrzu: pojawił się genialny pomysł.

Ale nawet rowerowe punki z północnej Kalifornii, nazywani „ojcami założycielami” kolarstwa off-roado-wego – a jest ich wielu – przyznają, że rowerowe wyna- lazki mają wiele źródeł. Zaczęło się od amerykańskiego profesora socjologii Johna Finleya Scotta, który jeździł na swoich przerobionych rowerach po off-roadowych trasach już na początku lat 50. Później pojawili się uzależnieni od downhillu i marihuany Larkspur Canyon Gang, a po nich Pale Riders z Morrow Dirt Club. Wszyscy oni odegrali ważne role, ale i tak nie mogą się równać z Garym Fisherem.

Fisher, buntowniczy fan wyścigów, od chwili naro-dzin trzymał w ramionach rowerowe dziecko – karmił je, przeprowadził przez okres dojrzewania i do dziś, ponad 30 lat później, pozostaje jego gorliwym orędow-nikiem i najmądrzejszym doradcą. Nawet na chwilę nie osłabła jego miłość i choć rodziców jest wielu, on bezsprzecznie jest przodkiem wszystkich „ojców założycieli”.

„Wiedziałem, że mój pomysł zawojuje świat rowe-rów” – mówi. „Choć w życiu nie przypuszczałem, że aż na taką skalę, że moje nazwisko pojawi się w pod-ręcznikach. To akurat niezłe wariactwo. Ja po prostu chciałem stworzyć rower i dobrze się na nim bawić. Myślałem: zobaczymy, co z tego wyjdzie – takie było nasze założenie. Wielu ludzi miało rowery dokładnie takie jak nasze i robiło dokładnie to, co my – ale nic im z tego nie wychodziło. Nie było plonów z ich ziarna. My natomiast wyhodowaliśmy drzewo. Udało nam się wymyślić rzecz zwaną rowerem górskim. I wyprodu-kowaliśmy ich tyle, że już na zawsze pozostanie po nich ślad”.

„My” – czyli grupa podobnie myślących riderów z północnego końca mostu Golden Gate. Fisher był punkiem, którego obiecująca rowerowa kariera

Gary FisherJego korzenie sięgają kultury kalifornijskich hipisów, ale z czasem rower górski stał się niezwykle zaawansowaną technicznie maszyną. A to wszystko na oczach i przy udziale pewnego mężczyzny. Tekst: Paul Fearnley, zdjęcia: Emily Shur

Imię i nazwiskoGary Christopher FisherData urodzenia 5 listopada 1950 r.Miejsce zamieszkania San Francisco, Kalifornia, USABig DaddyZnalazł się w Mountain Bike Hall of Fame w 1988; w 1994 magazyn „Smithsonian” nadał mu tytuł „ojca założyciela” roweru górskiegoKiepska fryzuraW 1968 r. wyrzucono go ze związku kolarskiego z powodu zbyt długich włosów, niedługo potem odzyskał członkostwo

Pionier

Page 35: The Red Bulletin_0910_PL

Fisher w swoim domu w San Francisco

nadal projektuje, jeździ i ściga się

na rowerach

Page 36: The Red Bulletin_0910_PL

Techniczny postęp: klunker Fishera z modyfikacjami, które obciążyły rower, ale zwiększyły jego prędkość

Przecieranie szlaków: wyścigi downhillowe w Fairfax w hrabstwie Marin inspirowały pierwszych rowerzystów górskich

Biuletyn „The Fat Tire Flyer” pojawił się w 1980 roku i stał się podstawową lekturą entuzjastów rowerów górskich. Ostatni numer wydano w 1987 roku

kanionu Cascade zapewniały im 3 km trasy, na których mogli testować swoje umiejętności. W październiku 1976 roku zorganizowany tam wyścig wygrał Alan Bonds – współlokator Fishera i organizatora wyścigów Charliego Kelly z Klunker Kamelot, z 32 Humboldt Avenue, San Anselmo. Był jedynym zawodnikiem, któremu udało się uniknąć spektakularnej wywrotki.

Rezultat ten miał być rezultatem ostatecznym, ale zażądano rewanżu i od tamtej pory przez trzy lata organizowano kolejne wyścigi pod nazwą Repack. Były one coraz szybsze i coraz trudniejsze, w miarę wprowadzania innowacji technicznych.

Fisher, genialny konstruktor – spawający, lutujący, brązujący, korzystający z tokarki i szlifierki – był pierwszym Marinerem, który wyposażył swój klunker, Schwinna z 1938 roku, w przerzutki. Jako purysta chciał nie tylko zjeżdżać na dół, ale także wjeżdżać na górę. Chciał też mieć możliwość zatrzymania się na żądanie, więc zamontował hamulce bębnowe na obu kołach – ten na tylnym pochodził ze zniszczonego tandemu – oraz motocyklowe dźwignie hamulców z linkami.

Prawdopodobnie zainspirowali go tajemniczy riderzy z Morrow Dirt Club. W grudniu 1974 roku niezapowiedziani przybyli z Cupertino położonego 120 km na południe, aby spróbować kolarstwa przełajo-wego w Mill Valley w Marin – i szybko zniknęli na następne 20 lat. Fisher mówi, że był tego dnia tak sku-piony na wyścigu, że nawet nie zauważył przybycia gości ani ich udoskonalonych klunkerów. Ale na zdję-ciu ze startu widać, jak ukradkiem spogląda na rywali. Był zbyt sprytny, by ich nie zauważyć.

To dzięki tego typu spotkaniom powstawały nowe maszyny, a wyścigi Repack były miejscem, w którym rodziły się najlepsze pomysły. Nikt nie pytał Fishera o jego wyprawy za miasto, ale wszyscy chcieli wie-dzieć, czy pojawi się na kolejnym Repacku i czy zdoła pokonać przybyszy z innego miasta. W grudniu 1977 roku postawił wszystko na jedną kartę i ustanowił rekord – 4 minuty 22 sekundy – którego do tej pory nikomu nie udało się pobić.

„Pierwszą nagrodą były różne części do roweru, a nie, jak niektórzy sądzą, worek marihuany. To byłoby

zbyt piękne. Charlie (Kelly) i tak już zbyt wiele ryzy-kował: nie było ubezpieczenia ani pozwoleń. Prawdziwie nielegalny wyścig”.

„Kiedy ludzie widzą dziś to miejsce, myślą sobie: ale stromo. Jeździło się tam dobrze, ale żeby wygrać, trzeba było unikać kraks. Od czasu do czasu ludzie próbują pobić mój rekord, ale nawet najlepszy rezultat był za długi o 6 sekund. Rekord ten nie został pobity, ponieważ jeździliśmy tak często, że znaliśmy trasę na pamięć, a ponadto tego dnia warunki były wprost idealne. Jednak na pewno zostanie pobity, jeśli zorganizowane zostaną tam zawody UCI Mountain Bike World Cup Downhill”.

Zapasy części do klunkerów skończyły się jeszcze przed 1977 rokiem, a te, które nadal nadawały się do użytku, nie sprawdzały się w tak ciężkich warunkach. Dlatego Kelly zlecił wykonanie lekkiej ramy na zamó-wienie. Nie był usatysfakcjonowany pierwszą wersją, ale druga, zaprojektowana i wykonana w ciągu ośmiu miesięcy przez Breeze’a, przypadła mu do gustu. Twórca ramy miał taką samą i dzięki niej od razu wygrał Repack w październiku 1977 roku. Liczba klunkerów natychmiast wzrosła.

Fisher przegapił dostawę pierwszych dziesięciu Breezerów. Chcąc wprowadzić w życie własne pomy-sły, na początku 1979 roku skontaktował się z Tomem Ritcheyem z Redwood City leżącego 80 km na południe. Młody gwiazdor wyścigów Ritchey także wiedział, jak szybko i dokładnie budować ramy. Jego umiejętności zmusiły Fishera do myślenia. Był cwany i dużo wiedział na temat rynku rowerowego i jego potrzeb, a to dawało mu przewagę nad kolegami z Repack. W 1978 roku znajomi z Marin spakowali swe rowery i udali się do Kolorado, gdzie dołączyli do mieszkańców miasta Crested Butte i wzięli udział w corocznej przeprawie przez przełęcz Pearl (3901 m). Fisher, który już wtedy regularnie pisał dla magazynu „Bicycling”, doleciał do nich z Nowego Jorku. Był z nimi duszą i ciałem, ale jego myśli wędrowały zupełnie gdzie indziej.

Kiedy w 1979 roku trener powiedział mu, że nigdy nie będzie numerem jeden na szosie, Fisher z Kellym jako partnerem postanowił spróbować sił w biznesie. ZD

JęC

IA: S

TeV

e Be

HR

/STO

CKF

ILe

H e r o s i

36

Page 37: The Red Bulletin_0910_PL

ZDJę

CIe

: WeN

De

CR

AGG

H e r o s i

37

na rowerze, zawsze możesz poznać nowych ludzi”. Jednak spotkanie hipisa z przedsiębiorcą to już inna sprawa. „Kiedy kilka osób z grupy odnosi spory sukces, zawsze znajdzie się ktoś, kto powie: Też mogłem to osiągnąć, ale on zrobił wiele złych rzeczy i nie chcę być taki jak on. Taka jest ludzka natura. Nie stronię od krytyki, chciałbym ją spokojnie przyjmować i analizować, ale jestem dość porywczy, działam bez zastanowienia. Często tak robię. Zbyt często”.

Fisher chwilowo stracił równowagę, ale nie prze-wrócił się. Wykupił część spółki należącą do Kelly’ego i w 1983 roku macierzysta, choć zadłużona firma przekształcona została w Gary Fisher Bicycles. W tym czasie marka Specialized z San Jose w Kalifornii z pomocą Japończyków wypuściła na rynek swój przyszły znak rozpoznawczy, model Stumpjumper – masowo produkowany rower górski.

Przed rokiem 1991 – w okresie szczytowej popu-larności rowerów górskich – firma Fishera, jak sam twierdził, była „za duża, by być małą, i za mała, by być dużą”, więc sprzedał ją tajwańskiej firmie Anlen. Nie był to najszczęśliwszy okres dla prezesa Fishera, którego traktowano jak marionetkę. Na szczęście w 1993 roku na ratunek przyszła mu firma Trek z Winsconsin, która wykupiła biznes Fishera i pozwo-liła mu realizować innowacyjne pomysły. Od tamtej pory Fisher jest szczęśliwy: ściga się i jeździ spokojnie, na drodze i poza nią, w górach i w mieście, uważnie słuchając i zachęcająco mówiąc – a to ostatnie wycho-dzi mu świetnie, choć pewnie jest nieświadomy swo-jego sarkastycznego dowcipu w stylu Billa Hicksa – i wciąż wprowadzając innowacje. W tle działa Trek, ale na pierwszym planie jest Fisher – układ idealny dla obydwu stron.

Zbliżając się do sześćdziesiątki, nie może już posza-leć z fryzurą, ale nadal kreuje się na hardcore’owego ridera. Jest obecnie punkowym mężem stanu. Wie, że miłość Ameryki do samochodów jest niezniszczalna, ale wierzy, że można nią zachwiać. Dąży także do po-pularyzacji ligi rowerów górskich w szkołach średnich i tworzenia sieci wąskich, naturalnych szlaków, które wywołały w Ameryce ponowne zainteresowanie kolar-stwem górskim. Udało mu się nawet przekonać polity-ków San Francisco do elektrycznie wspomaganych rowerów.

W końcu nawet George „Dablju” uwielbiał swój rower górski. Nad jego następcą w Białym Domu trzeba jeszcze popracować, ale jeśli ktoś jest w stanie przekonać Obamę do przełożenia nogi nad ramą klunkera, to tylko hipisowski przedsiębiorca – Gary Fisher.Więcej na temat Gary’ego Fishera na: www.fisherbikes.com

Ich firma nie była pierwszą masowo produkującą rowery górskie – wyprzedził ich były motocyklista wyścigowy Mert Lawwill – ale za to jedyną specjalistyczną. Nadali jej jakże oryginalną nazwę – Mountain Bikes. Fisher zaczął dokonywać cudów.

„Pierwszy rower kosztował 1320 dolarów. Wszyst-ko było wykonywane na zamówienie, wszystko było doskonałe. Doskonałość była w standardzie. Można było kupić rower górski za 900 dolarów, ale jak często powtarzaliśmy – nie kupuje się przecież taniego spa-dochronu. W pierwszym roku sprzedaliśmy 160 sztuk. W kolejnym – już blisko tysiąc”.

Nagle biznes nabrał tempa. W styczniu 1979 roku lokalna stacja telewizyjna rozpowszechniła artykuły prasowe dotyczące Repack i rowery górskie stały się popularne w całym kraju.

Lata 80. przyniosły pewne problemy. Kelly nie miał serca do pozwoleń i legalizacji wymaganych przez władze sportowe i wielki biznes. Natomiast znający się na rzeczy Ritchey chciał (i udało mu się to) utrzy-mać znaczącą pozycję na rynku. Sam Fisher pragnął obniżyć ceny i przyciągnąć uwagę nowych klientów.

„Sprzedawanie rowerów sprawia mi przyjemność” – mówi Fisher. „Nikogo tym nie krzywdzę. Gdy jeździsz

Fisher wyłania się zza zakrętu na modelu Schwinn Excelsior z 1941 roku

„Sprzedawanie rowerów sprawia mi przyjemność”.Dla Fishera jazda na rowerze to religia.

Page 38: The Red Bulletin_0910_PL

„Właśnie wróciłem z Indii. Byłem na południe od Goa. To był spontan. Chciałem się odnaleźć”.

„I jak? Pomogło?”.„Pewnie! Odnalazłem się, potem zagubiłem,

znowu odnalazłem i ponownie zagubiłem – a potem przestałem liczyć. Wychodzi na to, że jestem teraz tą samą osobą, tylko bardziej opaloną”.

Niewinne uniesienie brwi i pozornie poważna mina – przez chwilę szwedzki artysta najwyraźniej sprawdza, czy rozmówca zrozumiał dowcip. Bez obaw, skarbie – zrozumiał. Jeżeli ktoś od dziecka tak bardzo rzuca się w oczy, potrafi zwykle trafiać w punkt swoimi nacechowanymi sarkazmem dowcipami.

Makode twierdzi, że już w szkole podstawowej uświadomił sobie, iż jego jedyną szansą na przetrwa-nie jest dowcipna stylizacja na artystyczny multitalent. Niezależnie od perspektywy zawsze był outsiderem. Jego ojciec, czarnoskóry afrykański muzyk z trady-cyjnie islamskiego Wybrzeża Kości Słoniowej wyemi-grował w latach 60. do Sztokholmu. Matka to szwedzka aktorka pochodzenia żydowskiego.

„Jestem ciemnoskóry, ale nie całkiem czarny. Nie jestem muzułmaninem ani żydem. A do tego jestem Szwedem, chociaż wcale na Szweda nie wyglądam – stanowię wręcz idealny obiekt prowokacji i przesą-dów”. Ekscentryczny 29-latek postanowił więc, że wykorzysta swoje pochodzenie i uczyni zeń cnotę. I to na wielu płaszczyznach. Najpierw optycznie – dzięki odpowiednio ekscentrycznej stylizacji. Spa-cerując z Makode po Sztokholmie, możemy zapo-mnieć o anonimowości. Prawie 1,90 m wzrostu robi swoje, a upięte wysoko dredy sprawiają, że artysta wydaje się jeszcze wyższy – nawet na tle wysokich Szwedów. Odpowiednio dobrane detale – np. poma-rańczowa naklejka „Aktas” – uzupełniają oryginalny image. „Aktas to delikatność, kruchość. Tak właśnie czułem się dzisiaj rano w głębi serca”.

Już jako dziecko Makode wiedział, że nie nadaje się do normalnej pracy w określonych godzinach. Postanowił więc spróbować aktorstwa. „Kiepsko

mi to szło. Umiem ściemniać, ale nie nadaję się na scenę” (w tym momencie trzeba sobie wyobrazić charakterystyczne uniesienie brwi). Nic nie szkodzi – Linde ma we krwi także muzykę. Studiował w reno-mowanej Adolf-Frederiks-Musikskola w Sztokholmie (m.in. inżynierię dźwięku i produkcję muzyki), kom-ponował utwory na fortepian i syntezator oraz zało-żył kilka zespołów, w których występował jako woka-lista. Realizował dźwięk dla Royal Dramatic Theatre i szwedzkiej telewizji.

Talent rysownika odkrył w sobie raczej przypad-kiem, gdy zaczął tworzyć animacje do swojej muzyki. W wieku 25 lat rozpoczął studia na sztokholmskiej ASP (Konstfack), gdzie do dziś ma do dyspozycji nie-wielką pracownię. „Wtedy stałem się pełnoetatowym artystą i zacząłem utrzymywać się ze sztuki” – mówi Makode.

Kierunek poszukiwań artystycznych Makode Lindego nie jest zaskoczeniem, jeśli wziąć pod uwagę jego pochodzenie. „Koncentruję się na uprzedzeniach – wobec czarnoskórych i innych mniejszości etnicz-nych”. Podchodzi do tego zagadnienia ze specyficz-nym, slapstickowym humorem, ponieważ wie, że na poważnie da się brać tylko te rzeczy, z których można się także pośmiać. To właśnie dlatego stworzył m.in. mop z dredów. Teraz pracuje nad przedstawianiem popartowych ikon białej rasy (np. bohaterki kreskówek Betty Boop) jako czarnoskórych. Bez nabożnego respektu Makode traktuje również historię – niedawno stworzył znaną instalację, w ramach której prezento-wał Adolfa Hitlera z brodami innych znanych postaci ze świata polityki, m.in. Che Guevary. Szwedzki artysta pokonuje wszelkie stereotypy i łamie liczne tematy tabu – także osobiste.

„Czyli twoja wyprawa do Indii była udana?”.„Tak. I wyobraź sobie: doszedłem tam do wniosku,

że jestem rasistą. Hindusi ciągle mnie dotykali. W końcu nakrzyczałem na jakieś dziecko, które ciągnęło mnie za dredy. Po prostu szok! Czułem się potem naprawdę paskudnie!”.Wystawa: Galeria Pantocrátor w Berlinie, od października 2010

Imię i nazwiskoMakode LindeData i miejsce urodzenia28 czerwca 1981 r., Sztokholm, SzwecjaMiejsce zamieszkaniaSztokholm i BerlinZawódArtystaJak się postrzega?Jako wszechstronnie utalentowanego człowieka renesansu. Produkuje i komponuje muzykę teatralną i filmową, zajmuje się sztuką VJ, performance (m.in. z Klarą Liden) i instalacjami, projek-tuje okładki płyt (np. dla zespołu Kent), rozświetlił fluorescen-cyjnymi tapetami klub Berns w Sztokholmie. Webwww.makodelinde.com

H e r o s i

38

Makode Lindeto chodząca synteza różnych dziedzin sztuki. Obdarzony talentem muzycznym i plastycznym, bawi się stereotypami, żeby w pełen humoru sposób zwalczać rasizm i uprzedzenia. Tekst: Uschi Korda, zdjęcie: Thomas Karlsson

Page 39: The Red Bulletin_0910_PL

Bildtext im Bild ut velesto ercin utatum zzrit lut ea alisi exer sisim dipisl ulla-orperos ad euis raesent am deliquipsum dolore te commy num aute dolortie faccum ver at lutpat.Ro od dolorer alis nummodo

Zitat Head:Zitat.Velis exer su-scipsusto dion ut lo-borer ostiniamet in henisse vero exero odigna facipsusto corero

Czarnoskóra Betty Boop? (w maszynie drukarskiej

w tle) „Dlaczego nie?” – pyta szwedzki artysta

Makode Linde. „Wygląda przecież nieźle, prawda?”

Page 40: The Red Bulletin_0910_PL

40

Zdję

cie

: Br

ad

y Fo

nte

no

t/r

ed B

ull

Ph

oto

File

sMuzyka we krwi: program Roots of Music organizuje zajęcia dla perkusistów w budynku Cabildo przy Jackson Square w Nowym Orleanie. Więcej o brzmieniu tego miasta na s. 70

Page 41: The Red Bulletin_0910_PL

41

42 KONKUrs fOtOgraficzNy red BUll illUme 56 Pierwsza gwiazda POP w fOrmUle 1 64 wielKi BłęKit herBerta Nitscha

70 mUzyKa dUszą NOwegO OrleaNU

Nowinki z bezkresnego świata niezwykłych wyczynów...

Akcja

Page 42: The Red Bulletin_0910_PL

42

ZAWODNIK: Peter Mendia LOKALIZACJA PLANU: Buchupureo, Chile

„Światło, wiatr, fala – wszystko było perfekcyjne. Jakby cała natura połączyła się w tej chwili w idealnej harmonii. A w środku tego wszystkiego – Peter…”. To zdjęcie zostało przez jurorów Red Bull Illume okrzyknięte najlepszym zdjęciem sportowym i najlepszym zdjęciem akcji

KATEGORIAILLUMINATION

Chris Burkard

USA

Page 43: The Red Bulletin_0910_PL

WIZJEZwycięskie

Red Bull Illume 2010 to 22 764 nadesłane zdjęcia 4377 fotografów ze 112 krajów. To jury składające się z 53 jurorów. I ostatecznie dziesięć zdjęć, które zwyciężyły

w poszczególnych kategoriach. Ladies and gentlemen, oto oficjalne wyniki konkursu na najlepsze zdjęcie sportowe i zdjęcie akcji.

Print 2.0 pl.redbulletin.com/print2.0 Co łączy twórcę i tworzywo

A K C J A

Page 44: The Red Bulletin_0910_PL

ZAWODNIK: Stefan Lantschner LOKALIZACJA PLANU: Krefeld, Niemcy

„Warunki były już perfekcyjne, gdy dotarliśmy na miejsce. Stefan był pochłonięty jazdą, więc miałem czas, żeby wypróbować różne ustawienia”.

KATEGORIAPLAYGROUND

Tim Korb macher

NIEMCY

44

Page 45: The Red Bulletin_0910_PL

A K C J A

Page 46: The Red Bulletin_0910_PL

46

ZAWODNIK: Michał Król LOKALIZACJA PLANU: Spišské Tomášovce, Słowacja

„Najtrudniej było namówić wspinaczy na sesję w Spišskich Tomášovcach, bo to region znany z niebezpiecznych tras. Pomysł na zdjęcie przyszedł mi do głowy już na miejscu, gdy Michał wspinał się i właśnie odpoczywał przed jakimś wyjątkowo trudnym odcinkiem. Poprosiłem, żeby oparł się o skałę i podziwiał widoki”.

KATEGORIAsPIRIT

Adam Kokot

POLSKA

Page 47: The Red Bulletin_0910_PL

A K C J A

Page 48: The Red Bulletin_0910_PL

ZAWODNIK: Alfredo Salcido LOKALIZACJA PLANU: Guadalajara, Jalisco, Meksyk

„Zaczynałem się już trochę niepokoić, bo zbliżał się termin nadsyłania prac na Red Bull Illume, a ja nie miałem jeszcze żadnego zdjęcia. W końcu wpadłem na pomysł sfotografowania na deskorolkach kilku swoich kumpli, a właściwie ich cieni…”.

KATEGORIAsEqUENcE

Miguel Ángel López Virgen

MEKSYK

48

Page 49: The Red Bulletin_0910_PL

Print 2.0 pl.redbulletin.com/print2.0 Jak skomponować zdjęcie sekwencyjne

A K C J A

Page 50: The Red Bulletin_0910_PL

50

ZAWODNIK: Ryan Hipwood LOKALIZACJA PLANU: Shipstern Bluff, Tasmania, Australia

„Gdy fale w Shipstern Bluff są takie wysokie jak wtedy, trzeba korzystać ze skutera wodnego, bo o własnych siłach nie da się na desce wypłynąć w morze. Ryan miał już tego dnia za sobą kilka wipeoutów. Powiedział: Jeszcze ten ostatni raz! I wtedy na horyzoncie pojawiła się ta wielka czarna bestia…”.

KATEGORIAENERGYStuart

GibsonAUSTRALIA

Page 51: The Red Bulletin_0910_PL

A K C J A

Page 52: The Red Bulletin_0910_PL

52

ZAWODNICY: Alex Baret i przyjacieleLOKALIZACJA PLANU: Tallinn, Estonia

„Zdjęcie powstało w ramach Simpel Session, jednej z największych międzynarodowych imprez BMX, po męczącym lutowym dniu z temperaturą –10°C. Wszyscy byli wykończeni i chcieli jak najszybciej wrócić do hotelu. Na dworze, jak mówiłem, –10°C. Coraz więcej ludzi wchodziło do autobusu, a on ciągle nie ruszał”.

KATEGORIAcULTUREVincent Perraud

FRANCJA

A K C J A

Page 53: The Red Bulletin_0910_PL

ZAWODNIK: José Eber Pava Ordoñez LOKALIZACJA PLANU: Hamburg, Niemcy

„Impreza Red Bull Cliff Diving odbywała się w Hamburgu przez cztery dni w trzech różnych miejscach. Pierwszym była dzielnica spichlerzy, największy na świecie kompleks dawnych magazynów stojących w wodzie na dębowych palach. Było już późno, około 16, i fotografowałem pod zachodzące słońce”.

KATEGORIAWINGs

Marcel Lämmerhirt

NIEMCY

Page 54: The Red Bulletin_0910_PL

54

ZAWODNIK: Andrew Mooney LOKALIZACJA PLANU: Wamberal, Nowa Południowa Walia, Australia

„Mój kumpel Andrew potrafi zrobić z deską wszystko. To ujęcie powstało wieczorem, gdy było już dość ciemno. Andrew czuje się w Wamberal jak w domu, a ja mieszkam o 20 minut drogi dalej. W fotografii surferskiej chodzi moim zdaniem właśnie o takie perfekcyjne chwile”.

ZAWODNICY: Alejandro Maclean, Nicolas Ivanoff LOKALIZACJA PLANU: Monument Valley, Utah, USA

„Alex i Nicolas odwalili kawał świetnej roboty, to był doskonale zgrany smoke on. Potem wszystko działo się niesamowicie szybko: samoloty leciały z prędkością 350 km/h prosto na mój helikopter. Żeby zobaczyć to zdjęcie w 3D, trzeba przysłonić lewe oko czerwoną, a prawe niebieską soczewką”.

KATEGORIAExPERIMENTAL

Daniel Grund

NIEMCY

KATEGORIAcLOsE UPNathan

SmithAUSTRALIA

A K C J A

Page 55: The Red Bulletin_0910_PL

ZAWODNIK: Dan Treadway LOKALIZACJA PLANU: Whistler, Kolumbia Brytyjska, Kanada

„Byliśmy w miejscu, do którego można dojechać tylko skuterem śnieżnym, gdzieś na południe od Whistler. Usadowiłem się w szczelinie lodowej i fotografowałem do góry. Zacząłem się porządnie denerwować, gdy zobaczyłem, jaki to świetny kąt i na jakie fantastyczne ujęcia mogę liczyć…”.

Wystawa zdjęć Red Bull Illume 2010: Trinity College, Dublin

www.redbullillume.com

KATEGORIANEW cREATIvITY

Eric Berger

KANADA

Page 56: The Red Bulletin_0910_PL

Zdję

cie

: Bil

dag

entu

r K

lin

g

PIERWSZA GWIAZDA POP W FORMULE 1

Zmarł w wieku 28 lat, gdy dopiero odkrywał drogę do innego wymiaru. Oprócz niesamowitego talentu wniósł do Grand Prix

niespotykany dotąd blask sławy, humor i lekkość.

Tekst: Herbert Völker

56

jako wyrostek rindt miał w Styrii taką samą opinię jak jego (prawie) równolatek Helmut Marko – dziś doradca red Bulla ds. sportów motorowych.

liceum w grazu złożyło obu młodzieńcom w trakcie roku szkolnego kuszącą propozycję: niezależnie od swoich słabiutkich wyników dostaną świadectwa z pozytywnymi ocenami na semestr – pod warunkiem że potem natychmiast przeniosą się do szkoły w jakimś innym mieście (najlepiej odpowiednio oddalonym), gdzie już na pewno na nich czekają.

„internat ostatniej szansy” w Bad aussee (160 km od grazu) wydawał się idealnym miejscem. nikt nie prześle tam pliku man-datów, które jochen rindt „zarobił” na motorowerze, i nikt nie będzie już dociekał, dlaczego Helmut Marko – jadąc nocą bez prawa jazdy – rozwalił chevroleta impalę swojego ojca. Helmut chciał przecież dobrze, ponieważ – zgodnie z kodeksem honorowym całej paczki – podczas ulicznego wyścigu (impala kontra Simca Mothléry) szybsze auto nie mogło wyprze-dzać wolniejszego na prostych, ale jedynie na zakrętach.

jochen już jako nastolatek nie zostawiał wiele miejsca próbującym go wyprzedzać młodym talentom, a że dodatkowo z na-przeciwka nadjechała właśnie ciężarówka, więc zrobiło się po prostu za ciasno. impala podskoczyła jeszcze kilka razy na zboczu, zanim Marko zdecydował się wyskoczyć – i przewróciła się (szczęśliwie

JOCHEN RINDT ZMARŁ PRZED 40 LATY NA skuTEk RAN ODNIEsIONYCH w wYPADku

NA TORZE MONZA, A MIMO TO ZOsTAŁ MIsTRZEM

Imię i nazwiskoKarl Jochen RindtData i miejsce

urodzenia18 kwietnia 1942 r.,

MoguncjaŚmierć na skutek wypadku podczas

treningu 5 września 1970 r. na torze MonzaMiejsca zamieszkaniaGraz, Wiedeń, Paryż, Begnins k. Genewy

ZawódKierowca wyścigowy

SukcesyMŚ F1 1970

(pośmiertnie), sześć zwycięstw w GP,

10 razy pole positionInternet

www.jochen-rindt.at

A K C J A

w przeciwnym kierunku). rygory trudnego życia bez samochodu w internacie na odległej prowincji złago-dził trochę wypadek narciarski rindta – noga w gipsie. Firma, którą miał odziedziczyć po osiągnięciu pełno-letności (wytwórnia przypraw w Moguncji, rodzice zginęli w 1943 roku podczas nalotu na Hamburg), przysłała Volkswagena „garbusa” z kierowcą, który miał wozić rekonwalescenta. Kierowca został szybko spławiony – powiedziano mu, że jest przecież sporo uczniów, którzy mają już prawo jazdy. W rzeczywi-stości „garbusa” prowadzili oczywiście tylko koledzy

bez prawka, zaś odpowiednio wsparta na pedale gazu noga w gipsie nie stanowiła żadnej przeszkody. jeździło się w czwórkę – zawsze kierowca i trzech świadków, którzy mierzyli czas, sprawdzali, czy silnik utrzy-muje najwyższe obroty i przyznawali oceny za pokonywanie zakrętów. jeżeli były uwagi, za kierownicą siadała następna osoba.

jakiś czas po powrocie do grazu ekipa rozwaliła – podczas poważnej „jazdy testo-wej” – także Simcę, którą aż do przedniej osi rozpruł pług śnieżny. ciągnięty za sa-mochodem na trzymetrowej linie narciarz odniósł wtedy jedynie lekkie obrażenia. Helmut Marko: „dzisiaj wszystkie młode talenty mają za sobą wyścigi gokartowe. My mieliśmy kręte ulice i samochody kra-dzione ojcom. nasze podmiejskie wyścigi były jak dwa sezony w Formule 3. teraz mielibyśmy pewnie za to sprawę w sądzie jako młodociani”.

Page 57: The Red Bulletin_0910_PL

Print 2.0 pl.redbulletin.com/print2.0 Zdjęcia legendarnego kierowcy F1

Page 58: The Red Bulletin_0910_PL

5858

Page 59: The Red Bulletin_0910_PL

59

Zdję

cia

: alo

iS r

ott

enSt

ein

er/a

rcH

iV K

lein

(2)

, Mil

an

Sc

Hij

atSc

HKy

, Sc

Hle

gel

Mil

cH

PH

oto

gr

aPH

y (2

)

PoBudZajĄca ZucHWaŁoŚĆJochen Rindt pozostanie w pamięci jako jeden z najodważniejszych i najbardziej spektakularnie jeżdżących kierowców w historii GP. Pozwalał sobie na drifty nawet na najszybszych odcinkach. Król Formuły 2 (1968), pokonywanie oporu materii w ciężkim Cooperze-Maserati (1967), zwycięski rok 1970 (dolne zdjęcie: na Lotusie 49 w Monako), duże zdjęcie: na Lotusie 72 w Brands Hatch

Minęło pięć, sześć lat. niefabryczny kierowca rindt wygrywa w Ferrari w 1965 r. wyścig le Mans – pokonując fabryczne zespoły Ferrari i Forda. jego nazwisko zaczyna coś znaczyć. Podpisuje kontrakty w F1 z cooperem, a potem Brab- hamem, ale ich auta są słabe – wypadają dobrze tylko w albumach ze zdjęciami, na których widać niesamowity kąt zno-szenia, gdy rindt próbuje dogonić Ferrari i lotusy jima clarka albo jackiego Stewarta. Wielkie zdolności jochena ob-jawiły się jeszcze wyraźniej w Formule 2, w której startowały wtedy wszystkie gwiazdy gP – został w niej zwycięzcą serii.

Helmut Marko może najlepiej po-świadczyć talent jochena: „on po prostu latał – i to tak niesamowicie, że w ramach porównań przychodzą mi do głowy tylko ronnie Peterson i gilles Villeneuve. no, może jeszcze gerhard Berger ze swo-ich najlepszych wyścigów.

do fantastycznej kontroli nad bolidem dochodziła niesamowita odwaga. Widać to było na najszybszych odcinkach – np. na zakrętach, w które wchodził przy 250 km/h, jak na słynnym zakręcie w prawo przy linii startu/mety w Silver-stone (jeszcze przed złagodzeniem geo-metrii). to był zakręt, na którym trzeba było się wewnętrznie przełamać, żeby wejść w niego na maksymalnej prędkości, a rindt robił to w pełnym drifcie – to była jego specjalność: wchodził w kontrolowa-ny poślizg i zarzucał tyłem tam, gdzie poza nim nikt się na to nie odważył”.

nie było praktycznie bolidów neutralnych ani podsterownych – chyba że w wyniku błędów konstrukcyjnych.

zdjęcie reklamowe dla Forda z jochenem w najbardziej obciachowym futrze, jakie można sobie tylko wyobrazić. na każdym innym facecie wyglądałoby to przekomicz-nie, a na jochenie – super. aż człowieka przechodziły ciarki”.

nie do podrobienia był też jego głos – taki nosowy, jak z dowcipów o pacjen-tach z polipami, a jednocześnie metaliczny i z lekko „szczekającym” styryjskim akcen-tem. do tego bardzo dobry angielski, z licznymi inteligentnymi skrótami i po-wiedzonkami – pole do wielu żartów słownych. to była cała kultura konwersacji wypełnionej lekkimi, niewymuszonymi dowcipami.

Szczególny wpływ na karierę rindta miała jego znajomość z Berniem ecclesto-nem. Bernie był o 11 lat starszy od rindta, próbował się wcześniej ścigać, ale po wy- padku zakończył karierę i w wieku trzy-dziestu kilku lat wchodził właśnie ostro w biznes związany z wyścigami. cieszył się świetną opinią, a umowy zawierał zwykle ustnie i potwierdzał je tylko uściskiem dłoni.

Miał wrodzony urok i postrzegał sport wyścigowy jako dziedzicznie brytyjskie terytorium. Pozwoliło to ecclestone’owi szybko nabyć umiejętność poruszania się w wielkim stylu po świecie tego sportu, a przyjaźń z zupełnym outsiderem, urodzonym w niemczech austriakiem, otworzyła przed oboma panami nowe perspektywy.

W przypadku dwóch postaci takiego kalibru do sukcesu wystarczyłby właści-wie układ doradca – kierowca, ale siła ich wzajemnego przyciągania stworzyła także nową jakość życia, do której należała słynna szkoła practical jokes, które chło-pak z prowincji mógł słusznie postrzegać jako „zdany egzamin” na członka pewnego ekskluzywnego towarzystwa.

dopiero kilka lat później ulubioną grą głównych aktorów „wyścigowego cyrku” miał się stać backgammon (tryktrak) – w połowie lat 60. (przynajmniej w kręgu znajomych ecclestone’a) grywało się w remika (w wersji gin), oczywiście na pieniądze, ale w rozsądnych granicach. rindt kochał tę grę i potrafił rozegrać par-tyjkę z Berniem nawet między dwiema sesjami treningowymi. taki był czar i urok ówczesnych padoków – spróbujmy sobie wyobrazić coś takiego dzisiaj!

obaj panowie mieli też spory – jeżeli można to tak wyrazić – szacunek dla pie-niędzy, co prowadziło do konstruowania przez nich modeli biznesowych, o których wtedy nikomu się nawet nie śniło. dlatego bardzo często powraca w rozmowach temat, jak to Bernie i jochen opanowaliby prawdopodobnie całą F1.

„Samochody były wtedy niesamowicie szybkie, ale słabo

trzymały się toru – skrzydła dopiero projektowano, podwozie

nie miało porządnej aerodynamiki, a opony były węższe”.

Helmut Marko: „W niebezpiecznych momentach zawsze pojawiała się nadste-rowność. tylko odjeżdżający tył sygnali-zował, że więcej z samochodu już nie wyciśniesz. auta były wtedy niesamowicie szybkie, ale słabo trzymały się toru – skrzy-dła dopiero projektowano, podwozie nie miało porządnej aerodynamiki, a opony były węższe. Była to więc niewiarygodnie niebezpieczna generacja samochodów wyścigowych, z którymi nikt nie radził sobie tak genialnie jak jochen”.

Mniej spektakularne sukcesy jochen osiągał w początkowej fazie rozwijania znajomości z fińską pięknością niną, która zerwała z nim kontakty na dwa lata, a dopiero potem dostrzegła w młodym i trochę bezczelnym człowieku poważne-go kandydata na partnera. Para pobrała się w 1967 roku, a wygląd „śmiesznego faceta”, który spodobał się ninie prawie od pierwszego wejrzenia, stał się moty-wem znanych na całym świecie zdjęć.

tak pojawiła się gwiazda pop, której narodziny zbiegły się przypadkiem z pierwszą fazą popularności amerykań-skiej mody na plakaty i t-shirty w europie.

rindt po prostu zawsze dobrze wyglą-dał. imponowało to wówczas bardzo np. młodemu nikiemu laudzie: „Było takie

A K C J A

Mógł robić ze sobą, co chciał, a mimo to zawsze wyglądał OK

Page 60: The Red Bulletin_0910_PL
Page 61: The Red Bulletin_0910_PL

Zdję

cia

: get

ty

iMag

eS, g

ra

nd

Pr

ix P

Ho

to, B

ild

agen

tur

Kr

äli

ng

(2)

, M

ila

n S

cH

ijat

ScH

Ky, S

cH

leg

elM

ilc

H P

Ho

tog

ra

PHy

(3),

Su

tto

n M

oto

rSP

or

t iM

ageS

(2)

61

Faktem jest, że najpóźniej w 1968 roku jochen doszedł do przekonania, iż w For-mule 1 jest mnóstwo miejsca na fantazje biznesowe, i że planował po bezpiecznym zakończeniu kariery założenie z Berniem joint venture.

jaki miałoby to wpływ na obecny kształt światowego imperium ecclestone’a w Formule 1 i jego 30-letnich rządów? długo po śmierci rindta ecclestone stwierdził: „nie musiałbym się obawiać konfliktu charakterów... jochen był prze-cież łagodny jak baranek”.

Po ogłoszeniu transferu do lotusa (jesie-nią 1968 roku) zainteresowanie rindtem niesłychanie wzrosło. lotus budził zainte-resowanie, a colin chapman uchodził za świetnego konstruktora i szefa zespołu – to był przecież jedyny w swoim rodzaju „Mister lotus”. jego najważniejszym do-konaniem było skonstruowanie kilka lat wcześniej klatki bezpieczeństwa (mono-coque) dla sportu wyścigowego.

a potem nadeszło to wspaniałe lato 1970 roku: jochen rindt na lotusie kontra reszta świata i niesamowity finał w Monako, gdzie jochen zmusił na ostat-nim zakręcie prowadzącego wtedy jacka Brabhama do popełnienia błędu.

umocniło to wizerunek rindta jako nieustraszonego wojownika. Wreszcie seria zwycięstw: Zandvoort, clermont- -Ferrand, Brands Hatch i Hockenheim-ring. jochen prowadził z dużą przewagą w klasyfikacji ogólnej MŚ, a w tym czasie w niemczech i austrii ludzie zaczęli wręcz wariować na punkcie rodaka i wyścigów Formuły 1 – nastąpił wybuch „rindtomanii”.

W pojawiających się później pogłoskach o tym, że rindt wiedział o grożącym mu niebezpieczeństwie oraz że chciał się

ZrÓŻnicoWane toWarZyStWoStosunki wśród kierowców charakteryzował znacznie większy luz niż dziś. Z Jackym Ickxem i Piersem Courage’em; z Jackiem Stewartem. Start w Brands Hatch 1970: Rindt (Lotus), Brabham (Brabham), Ickx (Ferrari) na pierwszej linii. Ciekawy szkielet: silnik Repco w Brabhamie F1 1968. Dekoracja zwycięzców w Monako 1970: Gracja Patrycja, Stefania, książę Rainier, Karolina

wycofać i tęsknił za „prawdziwym” życiem, jest sporo prawdy.

Po pierwsze: jochen był wystarczająco inteligentny, żeby wyliczyć sobie czysto statystycznie, że w końcu i jemu może przydarzyć się wypadek. Wyścigi przypo-minały wtedy rzeczywiście rosyjską ruletkę, zwłaszcza w lotusie. Kierowcy odnosili obrażenia i ginęli nawet w mniej innowa-cyjnych konstrukcjach. W ciągu sześciu lat startów rindta w F1 zmarło 12 kierow-ców gP – najbardziej znani to: jim clark, Bruce Mclaren, lorenzo Bandini, gerhard Mitter oraz bliski przyjaciel jochena Piers courage.

Po drugie: rindt bardzo spoważniał przez kilka lat międzynarodowych startów i dojrzał jako człowiek do myśli, że może prowadzić też życie bez dużej dawki sza-leństwa. Kochał swoją żonę ninę, kochał córkę nataschę i chciał sprawdzić, jak to jest być „normalnym ojcem”. ale jasne jest też, że dalej był szalony, czuł się nie-śmiertelny i zachwycał się opowieściami chapmana o bolidach z turbodoładowa-niem oraz o tym, że po pierwszym tytule MŚ zdobędą kolejny i że jeszcze pokażą całemu światu, na co ich stać. całkiem pragmatycznie należy stwierdzić, że obaj geniusze byli po połączeniu sił rzeczywi-ście niepokonani – w zakresie przewidy-wania rozwoju techniki, sztuki jej wyko-rzystania i śmiałości wizji.

Wygląd „śmiesznego faceta”, który spodobał się Ninie od pierwszego

wejrzenia, stał się motywem znanych na całym świecie zdjęć.

Tak narodziła się gwiazda pop.

A K C J A

Jochen Rindt na początku swojej kariery w Grand Prix (1965)

wsPOMNIENIA O RINDCIE

Jacky IckxBE, FerrariUlżyło mi, gdy nie wygrałem na torze Watkins Glen. Jak można pokonać kogoś, kto nie ma szans na uczciwą walkę? [Po

tragedii na torze Monza Ickx był jedyną osobą, która miała szansę na pokonanie wyniku Rindta, ale podczas GP Ameryki Ickx zajął czwartą pozycję. Po przedostatniej rundzie sezonu Rindt był już pewnym mistrzem]. Zwycięstwo Jochena było idealnym rozwiąza-niem. Myśl o tym napawa mnie smutkiem.

JackIe STewarTGB, TyrrellTo było niezwykle traumatyczne przeżycie. Helen pojechała do szpitala z Niną, a dla żony opiekowanie się inną żoną jest

zawsze ciężkim zadaniem. Po wypadku byłem z Jochenem i wróciłem do Niny, która zniknęła gdzieś z Helen. Później, podczas kwalifikacji, z oczu płynęły mi łzy. Ale gdy założyłem kask, dałem z siebie wszystko i czas uzyskany w kwalifikacjach był moim najlepszym wyni-kiem na torze Monza. Nie igrałem ze śmier-cią, ale po zakończonej jeździe mój najlepszy przyjaciel John Lindsay podał mi coca-colę, a ja byłem tak rozwścieczony, że rozbiłem butelkę o betonową ścianę oddzielającą aleję serwisową od toru.

JoHn MIleSGB, Lotus (kolega z zespołu)Jochen żył niewiarygodnie szybko i równie szybko oceniał sytuacje, w których się znalazł. Lotus 72 (zwycięski bolid, nad

którym prace nadzorował Miles) był dziec-kiem sprawiającym wiele kłopotów – za każ-dym razem, gdy do niego wsiadałem, coś się psuło. Jochen w pewnym sensie nie chciał jeździć dla Lotusa, ponieważ wiedział, że ich bolidy mogą go zawieść, a model 72 był przykładem inżynieryjnej brawury. Gdybyśmy nie przeprowadzali głupich eksperymentów – jak usuwanie skrzydeł bez potrzebnych danych dotyczących aerodynamiki – i gdyby mechanicy nie pracowali całą noc, by tego dokonać, Jochen wciąż byłby wśród nas.

eMerSon FITTIpaldIBR, Rob Walker Lotus (kolega z zespołu)Do czasu wyścigu na torze Monza byłem trzecim, po

Jochenie i Milesie, kierowcą Lotusa. Jedząc śniadanie przed treningiem, rozmawialiśmy o moim kontrakcie na rok 1971. Później roze-grała się tragedia. To było straszne. Miałem 22 lata i on był dla mnie wzorem do naślado-wania, idolem. Po mojej przeprowadzce z Brazylii do Europy zawsze był dla mnie bar-dzo dobry. Jego śmierć była szokiem. Spra-wiał wrażenie osoby chłodnej, ale w rzeczywi-stości był naprawdę serdeczny. Był niezwykle utalentowanym i fantastycznym facetem.

Page 62: The Red Bulletin_0910_PL

Zdję

cia

: Pau

l-H

enr

i ca

Hie

r/t

He

ca

Hie

r a

rcH

iVe,

Mil

an

Sc

Hij

atSc

HKy

(3)

,Su

tto

n M

oto

rSP

or

t iM

ageS

(4)

62

Jean-pIerre BelToISeFR, MatraW tamtych czasach nie zasta-nawialiśmy się, czy możemy zginąć w bolidzie, ale raczej

kiedy. Więc gdy dowiedziałem się o śmierci Jochena, nie byłem bardzo zaskoczony. Zawsze uważałem go za sympatycznego faceta. Dobrze go znałem i byliśmy przyja- ciółmi. Po śmierci stał się legendą.

peTer GeTHInGB, McLarenPrezentował wyjątkowe umie-jętności w każdej maszynie, którą prowadził. Na początku kariery w F1 startował w bar-

wach Coopera. Wtedy nie był to najlepszy bolid, ale on sam był niezwykłym kierowcą, którego przeznaczeniem było mistrzostwo świata. Byłem na torze podczas jego wypad-ku, zaraz za nim. Pamiętam, jak Jackie Stewart podbiegł do mnie i zapytał, czy widziałem, co się stało. To był bardzo smutny i traumatyczny dzień, ale nie mogliśmy za dużo o tym myśleć – musieliśmy dalej jeździć.

oStatnie MinutySobotni trening na torze Monza, 5 września 1970 roku. Rutynowe czynności, Nina jak zwykle w boksie... Nagle nad torem zapada straszna cisza. Jackie Stewart podchodzi do Niny i mówi, że coś się stało...

Wypadek podczas sobotniego treningu na torze Monza z 5 września 1970 roku wydaje się z perspektywy 40 lat równie banalny jak wtedy: na odcinku przed Parabolicą pęka wałek hamulcowy (kon-sekwencja ryzykownego obniżania masy w konstrukcjach lotusa) i jochen nie ma żadnych szans. uderzenie w barierkę (wtedy przypominającą poręcz drogową) doprowadziłoby także dzisiaj do poważ-nego uszkodzenia bolidu, ale na żwirze

wsPOMNIENIA O RINDCIE

A K C J A

kierowca zdjąłby kierownicę, wysiadł, ponownie ją założył, a służby zepchnęłyby bolid z toru. Może na jakiś czas wyjechałby samochód bezpieczeństwa, a zdenerwo-wany kierowca pomaszerowałby w tym czasie z kaskiem w ręku do boksów.

rindt miał świadomość, że trzeba pod-nieść poziom bezpieczeństwa wyścigów – już choćby dlatego, że w przeciwnym razie zakłamani politycy kiedyś w ogóle zabroniliby ich organizacji (jak to się stało w Szwajcarii). czasy jochena i jego przy-jaciela jackiego Stewarta były okresem pierwszych działań na rzecz zracjonalizo-wania poziomu ryzyka – działań, które po wypadkach nikiego laudy i ayrtona Senny nabrały intensywności i doprowadziły do powszechnego stosowania klatek

cHrIS aMonNZ, MarchRozmawiałem z Jochenem na torze Monza tuż przed jego ostatnim okrążeniem treningo-wym. Był bardzo pewny siebie.

Dążył do wygrania mistrzostw świata i był przekonany, że uzyska świetny wynik. Kilka minut później wsiadł do bolidu i już nie wrócił. Nie wiem, czy zdążył pokazać wszystko, na co było go stać. W tamtym okresie najbardziej ceniłem właśnie jego i Jackiego Stewarta. Zawsze pozostanie jednym z najlepszych.

JoHn SurTeeSGB, Team SurteesW tamtym czasie wielu kierow-ców miało potencjał i szansę na tytuł mistrza świata – jeśli tylko w odpowiednim czasie

znaleźli się w odpowiednim bolidzie. Rindt zdecydowanie był jednym z nich. Przyczyną wypadku były prawdopodobnie usterki tech-niczne. Uświadomił nam, że nie jesteśmy w stanie wszystkiego kontrolować. Kierowcy musieli przypomnieć sobie, dlaczego się tam znaleźli, jakie mają zadanie do wykonania.

SIr Jack BraBHaMAUS, Team BrabhamWyścig na torze Monza w 1970 roku był dla mnie bardzo smutnym wydarzeniem. Jochen był moim bliskim przy-

jacielem i razem przeżyliśmy wiele znakomi-tych wyścigów. Ceniłem go jako kierowcę i rywala. Był wspaniałym człowiekiem i do tego jednym z najlepszych kierowców tamte-go okresu. Na zawsze pozostanie w pamięci fanów wyścigów.

Page 63: The Red Bulletin_0910_PL

63

nannI GallIIT, Ecurie BonnierFakt, że Jochen jest jedynym pośmiertnym mistrzem świata, świadczy o tym, jak dobrym był kierowcą. Byliśmy bliskimi

przyjaciółmi. Smutek wyparł z pamięci wiele wspomnień, ale na początku myślałem, że wypadek nie był poważny, ponieważ nie było ognia. Nieszczęśliwe wypadki są częścią ży-cia, ale wydarzenie to także zbliżyło do siebie ludzi i doprowadziło do ulepszenia przepisów.

HenrI peScaroloFR, MatraJochen był nadzwyczaj szybki, a jego styl spektakularny i agresywny. Zapewniał fanom wspaniałe widowisko. W Mo-

nako przez większą część wyścigu jechałem przed nim, ale dosłownie na ostatnim zakrę-cie minął Jacka Brabhama i wygrał. Wiedzia-łem, że utrzymanie przewagi nad Jochenem oznaczałoby, że świetnie mi poszło.

wsPOMNIENIA O RINDCIE

bezpieczeństwa z włókna węglowego oraz szerokich stref bezpieczeństwa.

Przed Monzą jochen rindt miał w klasyfikacji MŚ ponad dwa razy więcej punktów niż zajmujący drugą pozycję jacky ickx w Ferrari. ale do rozegrania były jeszcze gP Kanady, uSa i Meksyku. jochen nie miał już jak się bronić, więc ickx przynajmniej teoretycznie mógł

TIM ScHenkenAUS, WilliamsPodczas tego pamiętnego weekendu startowałem w GP po raz drugi. Przedtem zajmo-wałem się F2, więc ścigałem

się już z Jochenem. Był moim bohaterem. Gdy przebywałeś z nim, wiedziałeś, że znajdu-jesz się w towarzystwie osoby wyjątkowej. Nagle twój autorytet ginie, a ty czujesz się zagubiony. Musisz jakoś wyrzucić z pamięci śmierć kierowcy. Nie myślałem więc o tym podczas kolejnego wyścigu, miałem wrażenie, że wszyscy już o nim zapomnieli. Było to bar-dzo dziwne i przede wszystkim smutne.

andrea de adaMIcHIT, McLarenPrzed wyścigiem na torze Monza w 1970 roku jedyne problemy, z jakimi borykał się

Jochen, związane były z jego Lotusem, który był szybki, ale kruchy. Bolid opuścił warsztat tuż przed wypadkiem. Jestem przekonany, że jego pasy nie były odpowiednio zapięte i przez to zsunął się pod nie, a sprzączka zmiażdżyła jego szyję. Nigdy nie będziemy mieli pewności, ale myślę, że gdyby jego pasy były zapięte, jak należy, miałby szansę przeżyć.

Chociaż uderzenie było potężne, przy dzisiejszych standardach

bezpieczeństwa kierowca wyszedłby z tego bez szwanku.

A K C J A

jeszcze zdobyć MŚ. gdy jednak jacky ickx zajął w Watkins glen dopiero czwarte miejsce, wyliczenia przestały mieć sens. jochen rindt został pośmiertnie mistrzem świata. dobrze, że tak się stało, powie-dział wtedy ickx z ulgą – i twierdzi tak do dziś. Więcej zdjęć: pl.redbulletin.com/print2.0 Świat Grand Prix: www.redbullracing.com

JackIe olIVerGB, BRMBył to bardzo niebezpieczny okres w historii wyścigów. Wielu z nas dążyło do zwycię-stwa, a w takiej sytuacji nie

rozpamiętujesz wypadków. Zupełnie się od tego odciąłem. Bez wyrzutów sumienia. Bez łez. Dla mnie Jochena po prostu nie było. Gdy teraz o tym myślę, stwierdzam, że nie było to odpowiednie zachowanie, ale wydaje mi się, że wiele osób tak właśnie postąpiło.

Zdję

cia

: cr

aSH

Med

ia g

rou

P, M

ila

n S

cH

ijat

ScH

Ky (

2),

Sutt

on

Mo

tor

SPo

rt

iMag

eS (

4)

Page 64: The Red Bulletin_0910_PL
Page 65: The Red Bulletin_0910_PL

65

NA BEZDECHU

Wstrzymuje oddech i nurkuje na głębokość 214 metrów. O 54 metry głębiej niż jego obecni konkurenci. Jego ambicją

jest zejście na 300 metrów. Tekst: Werner Jessner, zdjęcia: archiwum Herberta Nitscha

a k c j a

65

Page 66: The Red Bulletin_0910_PL

66

Stop. Zanim zaczniecie czytać, chciałbym was o coś poprosić. Spróbujcie się zrelaksować – to istotne dla dalszej lektury. Proszę zająć wygodną pozycję i spokojnie oddychać. Coraz wolniej. Teraz proszę wstrzymać oddech i… czytać dalej.

Czy wiecie, gdzie jest wasza śledziona? Po lewej stronie, obok żołądka; z kształtu przypomina puszkę Red Bulla. Kiedy się kurczy, wyrzuca zmagazynowaną natlenioną krew, a kurczy się, gdy wstrzymujemy po-wietrze. Ssaki morskie mają śledziony z dużymi rezer-wami natlenionej krwi. Jeśli więc ktoś chce lepiej nur-kować, w stylu zwanym apnoe, powinien pracować nad swoją śledzioną. Czy to jest w ogóle możliwe?

Witamy w świecie wiedeńczyka Herberta Nitscha, najlepszego nurka świata. Słowo „apnoe” wywodzi się z greki i znaczy dosłownie „brak oddechu” – stan, w którym człowiekowi musi wystarczyć zaczerpnięte do płuc powietrze. Siedem z ośmiu ustanowionych światowych rekordów należy do Nitscha. Najbardziej spektakularny padł podczas zawodów „no limits”, gdzie nurek zanurzył się w głębinę przy pomocy spe-cjalnej windy. W tej dyscyplinie Nitsch zaliczył kolejno cztery najlepsze wyniki, jakie udało się osiągnąć czło-wiekowi. Piąty wynik należał do Loïca Leferme’a – legendarnego, nieżyjącego od dwóch lat francuskiego nurka. Swój najnowszy światowy rekord Nitsch ustanowił w kwietniu ubiegłego roku. Uczynił to po raz 25.!

Nurkowanie na głębokość 702 stóp, czyli 214 m – szczurom lądowym trudno sobie w ogóle wyobrazić, na czym to polega. Jeszcze trudniej w to uwierzyć lekarzom, a nawet samym nurkom. Nitsch mówi, że dobrze się czuje tam, na dole, i że jego kolejnym celem będzie zejście na głębokość 1000 stóp, czyli 305 m. Jak to w ogóle możliwe?

Stare dorzecze Dunaju, piękny wiosenny dzień, idealny na spotkanie z „Flying Fishem” (Latającą Rybą). Nitsch jest z zawodu pilotem samolotowym, a przezwisko to aluzja do jego zawodu. Wysoki, z ogo-loną na gładko głową i niezbyt rozbudowaną klatką piersiową. Zaskakujące jak na człowieka, który ma płuca o pojemności 15 litrów. Niski głos. Podaje mi dłoń. Jest bardzo zimna. To przez krążenie, które podczas nurkowania zwalnia tempo. Gdy się odpręża, jego puls spada poniżej 40 uderzeń na minutę.

Jak funkcjonuje jego organizm? By to wyjaśnić, można użyć porównania. Ekstremalni nurkowie dzia-łają jak wysokoprężne silniki – bardzo oszczędne na jałowym biegu, ale efektywne na wysokich obrotach. Na ich tle przeciętni ludzie wypadają jak stare amery-kańskie samochody z czasów, gdy paliwo kosztowało grosze. „Gdy człowiekowi brakuje powietrza, odru-chowo oddycha głębiej lub częściej” – tłumaczy Nitsch. „Nurkowie wykształcają inne nawyki...”.

Proszę jeszcze wytrzymać bez oddechu. Drży przepo-na? Bez wcześniejszego treningu po minucie pojawia się odruch, by zaczerpnąć powietrza. Spróbujcie jednak wytrzymać dłużej. Trzeba tylko się odprężyć i czytać dalej, bo spinanie się powoduje utratę tlenu, a nie macie go już zbyt wiele.

Herbert Nitsch trenuje w domu. Wygląda, jakby zapadał w relaksacyjny półsen. Nitsch leży na łóżku, najpierw oddycha przez trzy minuty, potem na kolejne trzy zatrzymuje oddech. Potem oddycha przez dwie

i pół minuty, a nie oddycha przez następne trzy i pół – aż dojdzie do półminutowej fazy oddychania. Panuje nad odruchem, by zaczerpnąć powietrza (brzmi zna-jomo?), tak jak my kontrolujemy ręce i nogi.

Po rozpoczęciu ćwiczeń na ergometrze w ciągu pół minuty jego puls wzrasta z 60 do 120 uderzeń. Gdy wstrzymuje oddech, puls ponownie opada. Nitsch świadomie kontroluje przeponę. Sprawia, że krew z kończyn odpływa do tułowia. Taki proces nazywa się bloodshift. Krtań pracuje jak wentyl, aby wpompo-wać dodatkowe powietrze do płuc. W celu wyrówna-nia ciśnienia powietrze przesuwa się w jamach czasz-ki. Empirycznie o istnieniu tych procesów można się przekonać, będąc przeziębionym.

Ssak morski potwal potrafi zanurkować na głębo-kość 3000 metrów. W głębinie zwierzę „wyłącza” nieużywane organy. Osobnik, który stoi naprzeciwko, wykazuje jednak ludzkie cechy. Ma telefon komórko-wy, jeździ smartem i zamawia pierś z indyka z sałatką. Tuż za nim widać płaskie lustro wody starego Dunaju. Rowery wodne kołyszą się przy pomoście, a łabędzie czyszczą pióra, wyginając szyje. Podmiejscy filozofo-wie przy sąsiednim stoliku naprawiają świat. Banał kartoflanych krokietów i słyszalne w tle Radio Wiedeń nie pasują do niesamowitej opowieści, która płynie z ust Herberta Nitscha. Bez ekscytacji, spokojnym gło-sem, Nitsch opowiada o tym, jak redukuje się pojem-ność rezydentną płuc, czyli to powietrze, którego nie można wydobyć z płuc, chociaż ciśnienie zewnętrzne sprawiło, że skurczyły się one do wielkości pięści (tlen na takich głębokościach jest trujący). Jak zwiększa się tolerancję organizmu na dwutlenek węgla. Jak pod wodą potrafi wdmuchnąć część powietrza do butelki, aby tam, na dole, gdy płuca są kompletnie zamknięte, spowodować wyrównanie ciśnień. O tym, dlaczego praktyki niektórych nurków ekstremalnych – zalewa-nie trąbek usznych wodą morską – nie są godne naśla-dowania („Do ucha środkowego nie powinna się dostać woda”). O tym, jak czuje, że jego serce bije tylko 10 razy/min, choć nie może tego udowodnić, gdyż ciśnie-niomierze nie funkcjonują przy ciśnieniu 22 barów.

Te niewyobrażalne rzeczy Nitsch przedstawia w techniczno-medyczny sposób, tak jakby nie chodziło o jego ciało, jego odczucia. Teraz z innej strony: co w nurkowaniu jest fascynujące?

„Bezwład, nieważkość, ruch, zabawa w wodzie” – odpowiada Nitsch. „Wrażenia, ryby, rafy. Wraki. Jestem bardziej mobilny niż nurek z butlą tlenową. Rekordy, wyścigi w nurkowaniu to tylko powierzchow-na część tego sportu”. Nitsch opowiada, jak z rybami bawi się w chowanego („Chyba wydaje im się, że czło-wiek się ich boi, dopiero po chwili się zbliżają”), jak straszy rekiny, by nie stały się zbyt ciekawskie, gdy poluje z harpunem na ryby i mogłyby wyczuć krew. Nitsch chętnie je ryby i lubi spędzać czas nad morzem. „Urlop zawsze miał coś wspólnego z wodą” – wspomi-na. Choć swoją przygodę z wodą rozpoczął od nurko-wania z butlą, nie jest fanem tego sprzętu. „Sprężone powietrze pod wodą jest bardzo głośne” – tłumaczy. Myśliwy, który biegnie z bronią przez las i strzela, do-strzega mniej niż ten, kto potrafi zgrać się z otocze-niem i porusza się razem ze zwierzęciem”. Dopiero dziesięć lat temu, gdy przewoźnik zagubił jego ekwi-punek do nurkowania, Nitsch zorientował się,

Nazwisko: Herbert Nitsch

Data i miejsce urodzenia: 20 kwietnia 1970 r., WiedeńMiejsce zamieszkania: WiedeńZawód: kapitan linii lotniczych Austrian ArrowsOsiągający sukcesy mistrz świata, 25 rekordów w nurkowaniu ekstremalnym

a k c j a

Page 67: The Red Bulletin_0910_PL

67

Człowiek to jedno, sprzęt to drugie.

Windę do zawodów „no limits” Nitsch

zbudował sam. Lina potrzebna

jest dla orientacji, bezpieczeństwa

i na dowód pobicia rekordu

Page 68: The Red Bulletin_0910_PL

68

że potrafi zejść bez obcego powietrza na głębokości, których właściwie nie powinien był osiągnąć – 30 m poniżej zera. Było to wówczas niewiele mniej (lub więcej) niż ówczesny austriacki rekord. Herbert Nitsch odnalazł sport, do którego najwyraźniej miał predyspozycje. Jak bardzo jest w nim dobry? To się dopiero okaże. Przy nurkowaniu ze sprzętem świat kończy się 40 metrów pod powierzchnią wody. Do tej głębokości Nitsch schodzi bez obcego powietrza. Gdy ma dobry dzień, nurkuje 200 razy i za każdym razem pozostaje pod wodą trzy, cztery minuty.

Trzy minuty. Tak długo wytrzymaliście do tej pory bez nowego tlenu. Trzy minuty – każdy może się tego nauczyć, jak mówi Herbert Nitsch. Najbardziej intere-sujący etap właśnie się zaczyna. Tylko wytrzymajcie!

Pilot liniowy to nie jest zawód, który można wyko-nywać dorywczo. Przy pierwszych zawodach Nitsch pojawiał się już w trakcie ich trwania. Schodził pod wodę, wygrywał i podczas dekorowania zwycięzców był już w drodze powrotnej. Obowiązki wzywały. To Loïc Leferme wymyślił dla Nitscha przezwisko „robot” – ktoś, kto jak za dotknięciem guzika potrafi wykonać zadanie. Przezwisko miało być komplementem. Nitsch stał się dla nurkowania ekstremalnego tym, kim Ayrton Senna czy Michael Schumacher dla Formuły 1.

Latanie to redundancja, czyli nadprogramowy – w stosunku do tego, co niezbędne – sprzęt. Każdy ratujący życie system jest w samolocie podwójnie wy-konany. Latanie to planowanie. Przed każdym startem zdefiniowane są wszystkie ewentualności i scenariu-sze lądowania. Latanie to myślenie. Te zasady Herbert Nitsch stosuje także w nurkowaniu. W jego wykonaniu ten sport nie jest aż tak przygodowy jak w kultowym filmie Luca Bessona „Wielki błękit”. Aby czuć się pew-niej pod wodą, Nitsch wymyśla własne systemy zabez-pieczeń. W kategorii „no limits” zawodnika w dół ścią-ga winda. Do góry wznosi się przy pomocy dźwigni z pojemnikiem, który w odpowiednim momencie napełnia się powietrzem. „To było dla mnie zbyt ryzy-kowne” – tłumaczy. „Wiedziałem, że jeśli powstanie nieszczelność albo zepsuje się wentyl, to będę miał problem. Dlatego przy pierwszym zjeździe w dół za-brałem dwa zbiorniki na powietrze. Moja nowa winda wyposażona jest w twardą piankę i balast, który po zjeździe na dół zostaje odpięty”. Dokładność i drobia-zgowość opóźniała często pracę zespołu Nitscha. Winda przez to wolniej opuszczała się w dół i wolniej wznosiła. „Gdy zauważyliśmy, że pracuje coraz wol-niej” – kontynuuje Nitsch – „stało się jasne: teraz albo nigdy. Następna próba musi okazać się rekordem”.

Regulacje dotyczące apnoe są restrykcyjne. Istnieją kontrole antydopingowe. Ktoś mógłby wpaść na po-mysł, by w sztuczny sposób natlenić sobie krew, co jest oczywiście zabronione. Jak w przypadku skoków narciarskich istnieje „okienko”, w którym musisz za-nurkować – z reguły 3 sekundy. Wcześniej, zazwyczaj dzień przed zawodami, trzeba oficjalnie zgłosić pułap głębokości, który chcesz osiągnąć. Potem opuszczany jest na tę głębokość marker na linie. Jeśli go przynie-siesz z dołu, próba się liczy. Jeśli nie, różnica jest odpi-sywana od uzyskanego wyniku. Kto więc zadeklaruje 100 metrów, ale zawróci na głębokości 80, ma uznane 60 metrów. Ten system zapobiega ryzykanctwu. Cho-dzi o to, by nurek nie wykraczał poza swoje możliwości,

a sport ze względu na rywalizację nie stał się ponad miarę niebezpieczny. „Podczas zawodów nigdy wła-ściwie nie nurkujesz do swoich maksymalnych możli-wości” – podsumowuje Nitsch.

Rekordy poprawia się zazwyczaj o symboliczny metr, w najlepszym wypadku o 5 metrów. Podkreślić należy słowo „zazwyczaj”, gdyż Herbert Nitsch swój własny styl wygrywania. Deklaruje duże głębokości, bo jest pewien: to się uda, bo ostatnio łatwo poszło.

„Podczas treningu nigdy nie dochodzę do swojego limitu. Nurkuję na 80 proc., dopóki te 80 proc. jest dla mnie odczuwane jak 60 proc. Kiedy faktycznie docho-dzę do granicy, to znaczy, że jestem na wyczuwalnych 80 proc., czyli mam jeszcze rezerwę”. Typowa dla Nitscha logika.

Jesteście tam jeszcze? Odprężeni? Cały czas wstrzymujecie oddech? Wytrzymajcie, zaraz kończymy ćwiczenie.

Wyuczone wzorce, które przyswajają sobie spor-towcy innych dyscyplin, nie działają w nurkowaniu apnoe. Nurkowie nie muszą być silni, zwinni, wytrzy-mali i szybcy w reakcjach. Nurkowie ekstremalni muszą być za to odporni na stres i wydajni. „Na pierwszych metrach, gdy trzeba wniknąć w głębię, zanim stanę się nieważki, moje ruchy wyglądają na ociężałe i słabe technicznie” – mówi Nitsch. „Takie przynajmniej można odnieść wrażenie po obejrzeniu moich filmów wideo. Za tym kryje się jednak zamiar: bezruch jest bardziej ekonomiczny. Jasne, im bardziej napnę mięśnie, tym szybciej zejdę w dół. Ale napięcie mięśni to wydatkowanie energii”.

Myślenie, patrzenie, słuchanie, odczuwanie także zużywa energię. Jak więc odczuwa się głębię? „Z po-wodu wysokiej zawartości CO² we krwi czuję się tak, jakbym rano zasnął pijany, obudził się na dźwięk budzika i nie wiedział, czy to jawa, czy sen” – stara się wytłumaczyć Nitsch. Jak brzmi głębia? „W czasie zawodów no limits słyszę odgłos opuszczającej się na linie windy” – zastanawia się. A sama głębia jak brzmi? „Nie wiem, nie słucham”. Masz otwarte oczy? „Czasami. Często macam tylko na oślep”. Co myślisz? „Próbuję nie myśleć. Tam na dole stajesz się zwierzę-ciem, gadem” – odpowiada w swoim stylu. „Masz tylko o trzy szare komórki więcej. Jedna jest odpowiedzial-na za plan A, druga za plan B. A trzecia informuje, czy wchodzi w grę plan A, czy plan B”. Ale jak jest tam na dole? Proszę o informację o świecie, który nam wszystkim jest obcy i pewnie taki pozostanie. „Świat jest krążkiem, a my, nurkowie ekstremalni, zagląda-my nieco poza jego krawędź” – ucina Herbert Nitsch i nie chce być już bardziej poetycki. Jeśli jemu – wytrenowanemu i myślącemu racjonalnie nurkowi – głębia wydaje się obcą sferą, to my możemy sobie tylko wyobrażać, jak niebezpieczna jest to materia. Być może tylko dla społeczności nurków ekstremal-nych, która na całym świecie liczy zaledwie kilka tysięcy osób, jest jasne, co dzieje się w głowie tego człowieka. Co już widział, co czuł i co przeżył. „Herbert, chciałbyś być rybą?” – pytam na koniec i słyszę odpowiedź: „Nie, jako człowiek czuję się OK”.

Teraz możecie już odetchnąć. Gratulacje! Wytrzy-maliście bez powietrza ponad 6 minut. Rekord Herberta Nitscha wynosi 9 minut i 4 sekundy. Więcej zdjęć: www.herbertnitsch.com

APNOE: zasadyMiędzynarodowy zwią-zek AIDA (Association Internationale pour le Développement de l’Apnée) rozróżnia osiem dyscyplin: 1. Constant Weight Without Fins (CNF): nurkowanie bez środ-ków pomocniczych. Rekord: 88 m 2. Constant Weight (CWT): nurkowanie z płetwami. Rekord: 122 m3. Dynamic Without Fins (DNF): nurkowanie odcinkowe bez płetw. Rekord: 213 m4. Dynamic With Fins (DYN): nurkowanie odcinkowe z płetwami. Rekord: 250 m5. Static Apnea (STA):przebywanie pod wodą bez powietrza. Rekord: 10 min 12 s6. Free Immersion (FIM): nurkowanie na linie. Rekord: 110 m7. Variable Weight (VWT): nurkowanie z bala-stem, wynurzenie o własnych siłach. Rekord: 140 m8. No Limits (NLT): wszystko dozwolone, poza zaczerpnięciem powietrza. Rekord: 214 maida-international.org

a k c j a

Page 69: The Red Bulletin_0910_PL

69

Ostatnie metry wynurzania

najbardziej męczą. Nitsch zalicza ostatni przed wynurzeniem

przystanek dekom-presyjny – tylko

wtedy dozwolona jest eskorta

Page 70: The Red Bulletin_0910_PL

A k c j A

70

Brass band Free Agents próbuje w nieco podwyższonym salonie jednego ze współcze-snych domów odbudo-wanych przez fundację Habitat for Humanity

Page 71: The Red Bulletin_0910_PL

illu

str

atio

n: s

ErG

Ei s

Via

tCH

EnKo

Gotowi na odrodzenie

W chwilach triumfu i tragedii Nowy Orlean może liczyć na ukochane brass bandy.

Tekst: Andreas Tzortzis, zdjęcia: Brady Fontenot

Page 72: The Red Bulletin_0910_PL

entylatory sufitowe leniwie zataczają koła na głowami gości, wykazując niewielkie zaangażowanie w rozwiewanie ciężkiego powietrza i dymu papierosowego unoszą-cego się pod blaszanym sufitem klubu Maple leaf. Mieszanka białych i czarnych twarzy oraz nierównomiernie przepoco-nych koszulek i topów szczelnie wypełnia podłużną salę, na końcu której dziewięcio- osobowa grupa muzyków bez pośpiechu rozgaszcza się na scenie. Zajmują swoje pozycje, a niskiego wzrostu mężczyzna w białej podkoszulce bez ramion, z puzo-

okrzyki aprobaty wydawane przez żywiołowych studentów korzystających z wakacji, marudnych turystów i doświad- czonych tubylców, las rąk w powietrzu, biodra miarowo poruszające się zgodnie z ruchem wskazówki metronomu bębna basowego, słowa piosenek zespołu rebirth Brass Band echem odbijające się od ścian i melodyjne dźwięki płynące z rogów.

tak wygląda każdy wtorkowy wieczór w Maple leaf.

tak wygląda każdy wieczór w nowym orleanie.

A k c j A

nem w ręku, chwyta jeden z mikrofonów.„Gotowi na rebirth (ang. odrodzenie)?!” – wykrzykuje słowa, które w nowym orleanie nabierają wyjątkowego znaczenia.

na tyłach sceny rozbrzmiewają próbne dźwięki – wielki Derric tabb testuje bęben mały i basowy, a tuba Phil zaczyna grać pierwsze energiczne i łagodne zara-zem takty piosenki otwierającej koncert, będącej natchnionym funkiem i r&B, hołdem dla muzyki brass bandów, która od ponad 100 lat jest znakiem firmowym tego miasta.

w72

Page 73: The Red Bulletin_0910_PL

wały przeciwpowodziowe, zalewając 80 proc. nowego orleanu.

„Ciągle musimy stawiać czoła proble-mom, brachu, tutaj na dole mapy stanów” – mówi muzyk Ellis Joseph. „ale muzyka tu nie cichnie i to nas motywuje do dzia-łania, trzyma nas przy życiu”.

Żaden inny gatunek muzyczny nie odzwierciedla odpływów i przypływów pomyślności tego miasta tak dobitnie jak muzyka brass bandów będąca nieodłącz-ną częścią tamtejszej kultury od schyłku XiX wieku. Muzycy z nowego orleanu przekształcili struktury melodii wywo- dzących się z wojskowych orkiestr dętych w podnoszące na duchu improwizowane utwory, które wkrótce stały się znane na całym świecie pod nazwą jazz. twórczość zespołów zwanych brass bands – czyli dosłownie: orkiestry dęte – stała się swoistym poligonem doświadczalnym dla louisa armstronga oraz Jelly’ego roll „Żaby” Mortona (grającego na puzonie), a następnie ich muzyka odegrała tę samą rolę dla młodszego pokolenia legend nowego orleanu, od zdobywcy nagrody Grammy trębacza Wyntona Marsalisa do wschodzącej gwiazdy troya „trombone shorty” andrewsa.

„Grać można przy każdej okazji” – mówi tabb, który dorastał w dzielnicy treme w okresie, kiedy brass bandy para-dowały po okolicy każdego wieczora. „Muzyki brass bandów można słuchać od kołyski aż po grób”.

MĘŻCZYZna z siwymi baczkami i białą czapeczką na głowie siedzi na werandzie drewnianego domu pogrzebowego w treme i patrzy na pędzący do przodu świat. Jest to jedna z najstarszych dzielnic ameryki, która była niepowtarzalną mie-szanką etniczną w czasach, kiedy na połu-dniu stanów Zjednoczonych panowały jeszcze głębokie podziały.

W zeszłym roku kulturowa mieszanka treme wraz z jej osobliwymi osobowo-ściami muzycznymi – od trębacza Kermita ruffinsa do troya andrewsa – pojawiła się w amerykańskich salonach. sąsiedztwo to dostało główną rolę w nowym serialu stacji HBo. ale w przeciwieństwie do dzielnicy lower ninth Ward, w której Brad Pitt dzielnie pomaga odbudowywać znisz-czone domy, autokary wypełnione tury-stami nie dotarły jeszcze na ulice treme.

na werandzie domu pogrzebowego, gdzie siedzi sylvester Francis, rozbrzmie-wa płynący ze starego boomboxa głos DJ-a lokalnej jazzowej radiostacji WWoZ zapowiadającego kolejny utwór. Wewnątrz w dwóch klimatyzowanych pokojach znajduje się wyjątkowa kolekcja pamiątek z Mardi Gras oraz jazzowych pogrzebów,

A k c j A

w Garden District płynie szeroka gama dźwięków pianina.

na Jackson square, gdzie dokonywano kiedyś egzekucji niewolników, a obecnie tarociści chwytają w swe sidła turystów, ospałe, stłumione dźwięki suzafonu odbi-jają się echem od kamiennych elewacji kolonialnych budynków ozdobionych kutymi balustradami balkonów oraz męt-nych wód Missisipi.

29 sierpnia minie pięć lat od czasu, kiedy huragan „Katrina” przypuścił sku-teczny atak na rozpaczliwie budowane

W upalnym powietrzu unoszącym się nad Frenchman street bluesowe melodie wygrywane na harmonijce mieszają się z dźwiękami muzyki Cajunów – zydeco. sekcje instrumentów dętych drewnianych i blaszanych okazałej grupy muzycznej Preservation Hall Jazz Band stanowią elegancką ripostę dla hip-hopu z Bourbon street. Z wybudowanej przez organizację Habitat for Humanity chaty w południo-wej części nowego orleanu niesie się stłu-mione brzmienie puzonów, a z otwartego okna przedwojennej posiadłości

W salonie skromnego domu odbudowanego przez organizację Humanity for Habitat Free Agents doskonalą swoje brzmienie. Założony przez perkusistę Ellisa Josepha (pośrodku, na krześle) zespół odnosi pewne sukcesy, ale wciąż czeka na przełom.

FREE AGENTS BRASS BAND

73

Page 74: The Red Bulletin_0910_PL

A k c j A

Będąc w Nowym Orleanie, muzykę czuje się całym sobą

a także liczne zdjęcia opowiadające histo-rię ostatnich 30 lat. tragiczna powódź oszczędziła wyjątkową kolekcję będącą dumą Back street Cultural Museum. W sierpniu 2005 roku Francis powrócił na miejsce jako jeden z pierwszych i po-nownie otworzył muzeum. „Mój powrót był znakiem dla innych, że też mogą wrócić” – mówi Francis.

7 października 2005 roku w muzeum Francisa rozpoczął się jazzowy pogrzeb i jednocześnie swoista parada przyjaciół i sąsiadów. Zmarł austin leslie, słynny mistrz kuchni kreolskiej z nowego orleanu, i członkowie zespołu Hot 8 Brass Band zorganizowali należyte ostatnie pożegna-nie. Był to pierwszy po powodzi pogrzeb w nowym orleanie. Pierwsza oznaka życia.

tYPoWE Dla nowego orleanu jazzowe pogrzeby i barwne parady to tradycje, które narodziły się pod koniec XViii wieku. Zgodnie z tradycją, podobnie jak w afry-kańskich plemionach, członkowie organi-zacji społecznych i różnych klubów poma-gają biednym rodzinom uporać się ze stratą bliskich. od ponad 100 lat organi-zacje te tworzą podstawę czarnego społe-czeństwa w nowym orleanie. Przyjmują barwne nazwy, takie jak uptown swingers, Money Wasters czy Black Men of leisure. od września do lipca w każdą niedzielę ulicami nowego orleanu kroczą uroczyste parady.

W połowie czerwca kilka przecznic od przedwojennych korynckich kolumn Garden District uptown swingers masze-rują przedmieściami w promieniach let-niego słońca. około 20 członków przy-odzianych w błękitne i białe stroje uszyte specjalnie na tę okazję podąża tuż za grupą

Cierpiąc na cukrzycę, pięć lat temu Hines schronił się przed powodzią w Baton rouge. Z powodu stresu poziom cukru w jego krwi drastycznie wzrósł. „Praktycznie stracił wzrok” – mówi jego żona.

„Musiałem usłyszeć tę muzykę” – mówi. „Wróciłem do domu i poziom cukru natychmiast zaczął spadać”.

Przerywa na chwilę. „to parada spra-wiła, że wszyscy wrócili” – mówi gardło-wym głosem z charakterystycznym południowym akcentem. „Miasto legło w gruzach. Było źle. naprawdę źle...”.

PoŚrÓD sEtEK tysięcy osób, które straciły dach nad głową, znaleźli się także utalen-towani muzycy dbający o reputację nowego orleanu jako kolebki jazzu. Fats Domino, słynący z aranżacji piosenki „Blueberry Hill”, musiał opuścić swoją żółto-czarną posiadłość w dzielnicy lower ninth Ward przy pomocy helikoptera. tysiące muzyków musiało szukać schro-nienia w teksasie i Missisipi. Bezlitosna woda pochłonęła ich płyty, zapisy nutowe i instrumenty.

Ellis Joseph opuścił miasto przed ude-rzeniem huraganu i udał się do shreve-port, następnie do Baton rouge, a w końcu do atlanty. „Mieszkałem w hotelu, nie mając nic do roboty, i wtedy nastąpiła niespodziewana eksplozja kreatywności” – mówi. „Dzwonili do mnie ludzie proszący o pomoc w zdobyciu instrumentów i po-myślałem, że trzeba coś z tym zrobić”.

Joseph, spokojny, sympatyczny młody mężczyzna o chropowatym głosie, jak wielu innych mieszkańców nowego orleanu pochodzi z muzykalnej rodziny. Jego kuzyni śpiewali w chórkach smo-keya robinsona, a inny kuzyn to Derrick tabb z rebirth. Joseph grał na klarnecie, dopóki tabb nie zapoznał go z bębnem basowym i talerzami.

stopniowo muzycy zaczęli powracać do na zawsze już odmienionego miasta. Joseph kursował w tę i z powrotem przez ponad rok, ale w sierpniu 2006 roku wrócił na stałe. „ludzie potrzebowali zespołów, a my potrzebowaliśmy pracy” – mówi Joseph. „Co tydzień w każdy weekend dzwoniłem do tych samych osób”. Wkrótce oficjalnie nadał zespołowi nazwę Free agents.

Zespół podróżował po Europie, wystę-pując cztery lub nawet pięć razy w tygo-dniu i zgarniając 450 dol. za pół godziny grania. to i tak mniej niż w czasach przed „Katriną”, kiedy to brass bandy mogły liczyć na niemal codzienne występy dla biznesmenów spoza miasta, w klubach, na przyjęciach urodzinowych i podczas parad.

three stooges Brass Band. ich śladami kroczą setki ludzi. orszak mija zaniedbane domy typu shotgun z trawnikami zdomi-nowanymi przez chwasty. Panuje zdecy-dowanie radosna atmosfera. Werandy przejmują beztrosko tańczący młodzi czarni mężczyźni ubrani w t-shirty, szorty i nieskazitelnie czyste trampki. ich stopy nawet przez chwilę nie stoją w miejscu. ich tułowia pozostają bez ruchu, ale nogi wyginają się w każdą stronę. na ich skro-niach widnieją krople potu. Dzieci i surowe matki dołączają do parady. to samo robią osoby ciągnące za sobą chłodziarki na kółkach wypełnione piwem.

„Jeśli jesteś z nowego orleanu, to z pewnością czujesz muzykę” – mówi trisha Ellsworth, maszerując bez pośpie-chu. „nieważne, czy pada deszcz, czy śnieg – to nasze dziedzictwo. nawet jeśli nie dogadujemy się każdego innego dnia, w niedzielę żyjemy w zgodzie”.

Potężny mężczyzna w ciemnych okula-rach, białej czapce i błękitnym garniturze dba o zachowanie szyku osób trzymają-cych banery uptown swingers i tych tańczących na czele kolumny. Ezell Hines bierze udział w paradach od szóstego roku życia. obecnie ten 50-latek jest prze-wodniczącym uptown swingers. Jego od-danie tradycji pomaga mu przezwyciężyć chorobę, a możliwe, że nawet śmierć.

74

RADIO OLD SCHOOLProwadzący poranną audycję

radiową Lebron Joseph dba o to, by słuchacze mieli możliwość

posłuchania lokalnych kawałków

Page 75: The Red Bulletin_0910_PL

baru przechodzi na parkiet i zlewa się w jednolitą, spoconą, skaczącą i tańczącą masę.

ich brzmienie jest oczywistym hołdem dla energetycznych, funkowych aranżacji zespołu Dirty Dozen, który w latach 70. zrewolucjonizował tradycyjną muzykę brass bandów, włączając do swego reper-tuaru utwory Jamesa Browna. Grupa rebirth, która w tym roku obchodziła 27. urodziny, rozpowszechniła to brzmienie, stając się najpopularniejszym brass ban-dem nowego orleanu z największą liczbą płyt na koncie. sławę bez wątpienia zawdzięczają rytmicznym, tanecznym piosenkom z łatwymi do zapamiętania i wykrzyczenia słowami. „Chcieliśmy młodszych odbiorców, a oni chcieli nas” – mówi tabb. „Zaczęliśmy grać bardziej energicznie, bardziej współcześnie. Musimy tworzyć dla ludzi, w końcu to oni płacą nasze rachunki”.

ich sukces sprawił, że na ulicach i paradach nowego orleanu jak grzyby po deszczu pojawili się liczni naśladowcy, ale jakość ich muzyki pozostawia wiele do życzenia. niektórzy weterani twierdzą, że nowym zespołom brakuje techniki i umie-jętności improwizowania, jakie prezento-wały poprzednie pokolenia muzyków. „Grają, jak najgłośniej mogą, nieustannie rywalizując ze sobą... Zdecydowanie za głośno” – mówi „uncle” Benny Jones

Po klęsce hojni ofiarodawcy zapewnili im instrumenty. lokalna fundacja mu-zyczna tipitina’s zbierała datki od mię-dzynarodowych dobroczyńców, także z Europy i Japonii, pragnących wspomóc muzyczne dziedzictwo miasta.

ale wiele barów było wciąż zniszczo-nych i zamkniętych, a biorąc pod uwagę to, że huragan zmniejszył populację miasta o prawie 40 proc., liczba potencjalnych klientów także spadła. Ciężko było o regularne występy.

W niedzielny wieczór Joseph siedzi w swoim samochodzie zaparkowanym przed barem Green room. ogarnął go refleksyjny nastrój. „naprawdę chcę, aby mojemu zespołowi dobrze się wiodło, żeby dobrze zarabiał i mógł podróżować po świecie” – mówi. „ale w międzyczasie musimy jakoś żyć. nie chcę się poddawać, ale czasem bywa ciężko”.

Green room, bar nieco zbyt prostacki dla turystów z French Quarter, ale uwiel-biany przez tubylców, zapewniał członkom Free agents stałe dochody. Po drugiej

stronie ulicy mężczyzna zwany Bittles with the Vittles grilluje kiełbaski i skrzy-dełka kurczaka, pozdrawiając przejeżdża-jących znajomych. Ma na sobie koszulkę z napisem: „Hot Meat for Your Mouth” na plecach. Jak widać, interes się kręci.

Parking zapełniają noszące wielkie torby kobiety, których okazałe kształty wciśnięte zostały w obcisłe sukienki. Męż-czyźni mają na sobie koszule z krótkimi rękawami i luźne szorty, niektórzy na no-sach mają ciemne okulary, a na głowach dredy, które stały się modne dzięki lokal-nej gwieździe rapu lil’ Wayne’owi.

Jeden po drugim członkowie zespołu ze swoimi instrumentami mijają dwóch bramkarzy i przekraczają próg baru. Joseph wita niektórych z nich już na zewnątrz. następnie udaje się na zaplecze, gdzie muzycy przygotowują się do wyjścia na parkiet i zagrania trzech półgodzin-nych setów.

o godz. 11.23 pierwsze dźwięki suzafonu oznajmiają początek występu. Publiczność gromadząca się w okolicach

A c t i o n

75

Rebirth Brass Band, założony w 1982 roku przez braci Phila (z tyłu, po prawej) i Keitha Frazierów (drugi od lewej) oraz Kermita Ruffinsa (nie jest już członkiem), jest zespołem odnoszącym sukcesy za granicą. Nagrali 12 własnych albumów i często współpracują z innymi artystami. Współczesne brass bandy wzorują się na ich funkowo-hiphopowym brzmieniu.

REBIRTH BRASS BAND

Page 76: The Red Bulletin_0910_PL

76

m o r e b o d y & m i n d

Kontynuując tradycje wywodzące się z kultury plemion afrykańskich oraz czar-nych dzielnic miasta, organizacje społeczne i kluby co tydzień organizują na ulicach Nowego Orleanu parady. Inwestują spore sumy pieniędzy oraz czas w organizację odpowiedniej oprawy kolorystycznej i banerów – w końcu przewodzi najlepiej wyglądająca ekipa. W czerwcu na paradzie Uptown Swingers zagrał lokalny brass band The Stoogers.

UPTOWN SWINGERS

Page 77: The Red Bulletin_0910_PL
Page 78: The Red Bulletin_0910_PL

senior, 67-letni lider grupy treme Brass Band, poważany przedstawiciel kultury brass bandów. „nie słuchają, gdy mówisz im, co robią źle. Podczas grania trzeba stale kontrolować głośność”.

tabb, technicznie genialny perkusista, lamentuje nad brakiem zainteresowania młodych zespołów tradycją, ale lekcewa-żenie ich uważa za hipokryzję. „nie można krytykować ich za próbowanie różnych rzeczy, bo właśnie testowaniu nowości rebirth zawdzięcza swój sukces” – mówi. „ich nowatorskie podejście może dużo wnieść do tej muzyki”.

Członkowie Free agents zaczęli naukę gry na instrumentach w wieku 11 lat w szkole podstawowej. Jednak większość młodych ludzi nie kontynuowała tej pasji w szkole średniej, a to właśnie wtedy młodzi muzycy zaczynają rozumieć, czego mogą dokonać, używając swoich instrumentów.

„Muszę przyznać, że nie traktowałem gry tak poważnie jak inni” – mówi 24-letni puzonista larry Brown, który nie ukończył szkoły średniej. „ale gdy na swej drodze spotkałem muzykę brass bandów, zaczą-łem grać prosto z serca”.

Grupa spotyka się na próbach w każdy wtorek w domu trębacza Chada Browna, który odbudowany został dzięki organi- zacji Habitat for Humanity, po tym jak pobliskie jezioro Pontchartrain zalało wschodnią część nowego orleanu. Brown przyniósł na próbę książkę pt. Music Theory for Dummies. leży ona spokojnie na stole, podczas gdy Free agents stroją instrumenty, kątem oka spoglądając na finałowy mecz nBa w tV. Po mniej więcej godzinie Joseph przywołuje ich do porządku i zespół zaczyna grać kolejne utwory z listy bez konieczności korzystania z zapisów nutowych. tradycyjne melodie paradowe przeplatają się z nowymi utwo-rami, które mają niewiele wspólnego z żałobnymi pieśniami granymi na jazzo-wych pogrzebach.

nie ma miejsca na przerwy czy poprawki. Grają równo i harmonijnie, a suzafon i bęben rytmicznie wybijają takt. Zespół kończy próbę wspólną modli-twą, po czym Brown chwyta w ręce wcze-śniej wspomnianą książkę. „Każdy członek zespołu potrzebuje tej książki” – mówi Josephowi. „Musisz przeczytać ją od deski do deski” – zapewnia 19-letniego Johna Perkinsa, utalentowanego trębacza, najmłodszego członka zespołu. „Możesz ją wszędzie zabrać ze sobą”.

WiĘKsZoŚĆ artYstÓW z nowego orleanu wynosi miłość do muzyki z domu. instrumenty i umiejętności przekazywane są z pokolenia na pokolenie. Dynastyczne rodziny muzyczne zamieszkują te okolice od początku XX wieku – od potomków

A k c j A

W skład zespołu Treme Brass Band, szanowanych weteranów sceny muzycznej, wchodzą lokalne legendy, m.in. „Uncle” Benny Jones senior (trzeci od lewej) oraz zawsze elegancki Lionel Batiste (drugi od lewej) – wizerunki obydwu muzyków

widnieją na ścianie Candelight Lounge w dzielnicy Treme. Tradycjonalista Jones senior chciałby, aby współczesne pokolenie brass bandów zwracało większą uwagę na technikę i muzyczne dziedzictwo miasta.

TREME BRASS BAND

Page 79: The Red Bulletin_0910_PL

mu bęben” – mówi tabb. „Zaczął grać już wcześniej. Zupełnie jak ja...”.

organizacja lekcji muzyki na tym samym placu, na którym on sam zaczynał, napełnia tabba dumą. W przerwie wycho-dzi z Maple leaf na zewnątrz i z uśmie-chem wspomina mentorów z jego młodo-ści. Ciężko jest spotkać tabba i jego zespół w nowym orleanie. Większość czasu są w trasie, grając na jazzowych i funkowych festiwalach w usa i w Europie. Podróżo-wanie interesująco wpłynęło na brzmienie rebirth. „Czasem miksujemy rockową piosenkę z utworem country i wychodzi z tego, jak mawiamy, junk (ang. śmieć) – jazz i funk” – mówi, śmiejąc się. „na tym właśnie polega tworzenie muzyki”. spędza na ulicy dłuższą chwilę, kiwając głową i rozmawiając z miejscowymi, którzy do-skonale go znają. następnie wraca do klu-bu – pora na drugi z trzech półgodzinnych setów. Klub wypełniony jest po brzegi, a tabb i spółka nadal z niepowtarzalną pasją ożywiają swe instrumenty, z których płyną kolejne energetyczne melodie.Więcej info na: www.redbullusa.com/streetkings

wirtuoza rogu altowego i klarnetu louisa Barbarina do braci neville’ów i Marsalisów. Dzieciaki spędzają czas na ulicach, słu-chając występów braci, sióstr i kuzynów, aż w końcu same sięgają po instrumenty.

trębacz Kermit ruffins oraz „uncle” Benny Jones senior uczyli się na ulicach treme. trombone shorty i tabb poznawa-li tradycyjny jazz na Jackson square, po-dziwiając tuba Fats, który aż do śmierci w 2004 roku szczycił się mianem najlep-szego tubisty w mieście.

„na Jackson square zawsze grało wielu muzyków” – mówi Jeffrey Mills senior, suzafonista i nauczyciel muzyki. „80 proc. mojej wiedzy o muzyce tradycyjnej zdobyłem właśnie w tym miejscu”.

ale wielu z muzyków występujących na tym placu nigdy nie powróciło po „Katrinie” lub zmarło. Powódź zniszczyła także większość szkół i w ramach oszczę-dzania i cięcia kosztów zlikwidowano zajęcia muzyczne.

W związku z tym w 2007 roku tabb rozpoczął akcję roots of Music, w ramach której dzieci w wieku od 11 do 14 lat mogły pobierać darmowe lekcje muzyki.

Każdego dnia około 125 dzieci prze-kraczało prób Cabildo, starego ratusza przy Jackson square. Budynek z hiszpań-skimi łukami i francuskim mansardowym dachem reprezentuje dwie europejskie potęgi walczące niegdyś o miasto.

na najwyższym piętrze perkusiści i cymbaliści ubrani w żółte koszulki z logo roots of Music ustawili się w czterech równych rzędach. W pomieszczeniu panuje kompletna cisza, którą sporadycznie prze-rywają polecenia nauczyciela shoana ruffina. Jeden ruch mistrza i sekcja bęb-nów – cztery bębny basowe, cztery bębny tenorowe, rząd cymbalistów i cztery bębny małe – uwalnia dynamiczne marszowe takty. Plecy muzyków są wyprostowane, wzrok skupiony na jednym punkcie. Z hukiem kończą grę, pałeczki wznoszą się w górę i ponownie zalega cisza.

„okres uczęszczania do podstawówki to najlepszy czas na zainteresowanie dzieciaków muzyką” – zapewnia tabb. „Właśnie wtedy trzeba się nimi zająć, bo mają przed sobą sporo nauki”.

W pokoju zebrała się reprezentacja dorastających nastolatków, ale jedna po-stać zdecydowanie wyróżnia się z tłumu – trzyletni chłopiec, pod nogami którego spoczywa jego bęben mały. lawrence „tuda” Honore jest najmłodszy w grupie, ale bez wątpienia ma talent – zdumiewa-jąco zwinnie operuje pałeczkami, które w jego maleńkich dłoniach wyglądają jak masywne drewniane belki.

Wujem „tudy” jest nie kto inny tylko tabb. „natychmiast płacze, gdy zabierzesz

Akcję Roots of Music rozpoczął perkusista Derrick Tabb. Zapełniła ona pustkę powstałą po likwidacji zajęć muzycznych w szkołach. Trzyletni popołudniowy program zapewnia 125 młodym muzykom nauczycieli, muzyczne korepetycje oraz gorący posiłek. Choć jest oficjalnie uznany przez władze, nadal szuka sponsorów, a na liście oczekujących na przyjęcie widnieją setki chętnych.

RED BULL STREET KINGS

79

Dzięki Roots of Music z ratusza przy Jackson Square płyną dźwięki

bębnów i instrumentów dętych

Page 80: The Red Bulletin_0910_PL

Zdję

cie

: Sim

on

cu

dby

/Red

bu

ll P

ho

tofi

leS

Jedno z głośniejszych wydarzeń w Hot Spotach zaczynających się na s. 88: finał Motocrossowych Mistrzostw Świata FIM. Na zdjęciu lider klasy MX2 Marvin Musquin (Francja)

Page 81: The Red Bulletin_0910_PL

82 Šarka PanČochova w hangarze-7 84 sPrzęt Boulderingowca 86 Jak lePieJ Biegać Po górach 88 naJciekawsze wydarzenia na świecie

92 the quemists na audioriver 98 mieJska legenda mikołaJa lizuta

Więcej dla Ciała i Umysłu

Życie na pełnych obrotach.

Page 82: The Red Bulletin_0910_PL

Bild

er: S

wen

Ca

rli

n/r

ed B

ull

Ph

oto

file

S, M

on

ika

Sau

liC

h

„o nie! ale wypasiona miejscówka!” – wykrzykuje uśmiechnięta, pełna energii Šarka Pančochova, przekraczając próg hangaru-7. każdy, kto zna to cudowne dziecko snowboardingu, potwierdzi, że to jej typowe zachowanie: ekscytacja rządzi życiem Šarki i choć wciąż nie wróciła do pełni sił po operacji kolana, ma wiele po-wodów do uśmiechu. ta 20-latka z Czech swym bezkompromisowym stylem zmie-nia wizerunek damskiego snowboardingu. „Snowboarder Magazine” nazwał ją debiutantką roku 2010, wygrała pierwsze mistrzostwa świata kobiet w quarter pipe i obecnie znajduje się na trzeciej pozycji w klasyfikacji generalnej ttr world Snowboard tour. nieźle jak na kogoś, kto niedługo rozpocznie dopiero trzeci zawodowy sezon. Red Bulletin: A więc kilka najbliższych tygodni spędzisz w Red Bull Diagnostics and Training Centre (DTC) tutaj,

w Salzburgu, by wrócić do formy po operacji?Šarka PanČochova: tak, zerwałam więzadło krzyżowe przednie w lewym kolanie. nie jeżdżę już od trzech miesięcy, a muszą minąć kolejne trzy, zanim wezmę udział w zawodach. nie wiem nawet do końca, jak do tego doszło, ale dzięki temu będę miała większą motywację w tym sezonie. dtC jest świetnym miejscem zapewniającym komfortowe warunki oraz pomoc fizjoterapeutów, psychologów i trenerów, którzy skupiają się na tym, co dla ciebie najlepsze. Czyli jak zawsze jesteś pozytywnie nastawiona?Mogło być gorzej. Sama operacja była bardzo dobrze przeprowadzona. dostałam tylko miejscowe znieczulenie, więc mo-głam oglądać na monitorze jej przebieg. Podziwiałam, jak chirurg rekonstruuje moje więzadła. i jestem dumna z blizny.

Redaktor „Snowboard Magazine” powiedział ostatnio, że jesteś obecnie najlepszą snowboarderką na świecie. Czy też tak uważasz?Przecież on żartował (śmiech). nie. Sama nie wiem. Może. Chcę być najlepsza. ale jeszcze dużo pracy przede mną. nauka nowych rzeczy jest dla mnie niezwykle ekscytująca, więc gdy tylko mam do dys-pozycji śnieg i deskę, jestem szczęśliwa. Zgadzasz się ze stwierdzeniem, że damski snowboarding wkracza na nowy poziom?tak, snowboarding kobiet rozwija się nie-samowicie szybko. Męski snowboarding jest już na imponującym poziomie, jeśli chodzi o triki: wykręcają podwójne, a nawet potrójne flipy. ale powoli różnica się zaciera. Główną rolę gra sprawność fi-zyczna, ale nastawienie też ma znaczenie. obecnie wiele dziewczyn chce się rozwi-jać, próbować nowych rzeczy. Jestem

W I Ę C E J D L A C I A Ł A I U M Y S Ł U

82

Utalentowana Czeszka, która niedawno zadebiutowała na snowboardowej scenie, przypisuje swoje sukcesy słuchaniu Queen i Abby. Wywiad: Ruth Morgan

Wywiad w Hangarze-7

Šarka Pančochova

Page 83: The Red Bulletin_0910_PL

podekscytowana nadchodzącym sezo-nem. od razu zacznę ćwiczyć podwójne backside rodeo. Wygląda na to, że jesteś nieustraszona i niestrudzona w próbowaniu nowych rzeczy. Czy naprawdę tak jest?Już jako dziecko chętnie stawiałam czoła wyzwaniom i chciałam wszystkiego spró-bować. w Czechach mieszkałam w małej wiosce i miałam samych kolegów. Biegali-śmy po lesie, wspinaliśmy się, próbowali-śmy różnych sportów. Myślę, że to mi pomogło, gdy w wieku 11 lat zajęłam się snowboardingiem. ale oczywiście czasem się boję. trzeba tylko nauczyć się, jak sobie radzić ze strachem.Wciąż jesteś wschodzącą gwiazdą zawodowej sceny, nadal wygrywasz nagrody dla debiutantów. Czy wiesz, że zaliczasz się do grona najlepszych?na początku było dziwnie. wzięłam udział w zawodach european roxy

Chicken Jam, następnie european open, otoczona zawodowcami, których do tej pory podziwiałam w tV. rywalizowałam z moimi idolami i chciałam się popisać, więc oczywiście upadłam (śmiech). teraz spędzanie z nimi czasu to normalka. Masz reputację niezłej balangowiczki...raczej. Ciężko jest nie imprezować, kiedy podróżujesz z riderkami takimi jak Jamie anderson czy kjersti Buaas. Zawsze choć jedna z nas staje na podium, więc jest co świętować. ale uwielbiam też spać. Czasem ucinam sobie drzemkę po lunchu i jest wspaniale. Spanie także mnie ekscytuje.Co znalazłoby się na twojej idealnej playliście do słuchania podczas konkursów?Zawsze jeżdżę, słuchając muzyki. Świetna piosenka motywuje cię i zapominasz o strachu. lubię oldschoolowe brzmienie – abba, Queen, the Beatles. „dancing

Queen” to utwór idealny do słuchania przed dużym skokiem. Myślę, że gdzieś głęboko siedzi we mnie gwiazda rocka. wraz z kilkoma innymi zawodowymi riderkami założyłyśmy zespół. Jest nas pięć, dwie gitary, harmonijka, ukulele i ja na perkusji. Spędzamy razem czas, dla zabawy grając na przykład kawałki Beatlesów. W tym roku dotarłaś do półfinału zimowych Igrzysk Olimpijskich. Czy zdobycie medalu w przyszłości jest jednym z twoich celów?tak, po prostu nie wyszło mi ostatnie lądowanie. Byłam trochę przybita tym, że nie dotarłam do finału, ale wiem, że jesz-cze będę miała na to szansę. wspaniale byłoby zdobyć medal, ale nie można o tym zbyt dużo myśleć, żeby nie zape-szyć. na razie skupiam się na przygotowa-niach do sezonu – będą intensywne.Więcej o Šarce: www.sarkapancochova.cz/en

Zerwanie więzadło zmusiło Šarkę Pančochovą do trzymiesięcznej przerwy w treningach, ale zawodniczka nie może się już doczekać powrotu do rywalizacji. „Po powrocie na śnieg od razu zacznę ćwiczyć podwójne backside rodeo” – zapewnia

Bild

: Mo

nik

a S

auli

Ch

83

Page 84: The Red Bulletin_0910_PL

1

2

7

89

10

11

1213

6

W I Ę C E J D L A C I A Ł A I U M Y S Ł U

84

Page 85: The Red Bulletin_0910_PL

Anny i KilianaCo Stöhr i Fischhuber zabierają ze sobą w podróż, by poczuć się jak w domu.

Kilian Fischhuber, Anna Stöhr: boulderowcy klasy światowej

1. Słuchawki Sonywww.sony.comMuzyka relaksuje i motywuje Annę przed zawodami.

2. Magnezja Mammut BasicChalkbag Triowww.mammut.chBez magnezji nie ma wspinania – proste.

3. Latarka Mammut Lucidowww.mammut.chUmożliwia wspinaczkę o późniejszej porze i czytanie na zewnątrz.

4. Makaron Recheis www.recheis.atMakaron z mąki z pełnego przemiału dodaje sił.

5. Uprząż Mammut Venuswww.mammut.chUprząż do wspinaczki. Bezpieczeństwo przede wszystkim. Ten pas jest dostosowany do kobiecej anatomii.

6. Szczoteczki do czyszczenia chwytów. Podczas wspinaczki właśnie nimi oczyszcza się chwyty z magnezji, którą zostawili poprzednicy.

3

4

5

Zdobądź sprzęt

7. Kubek asekuracyjnywww.edelrid.deŁadny w kształcie i lekki. Ten kolor nazywa się oasis.

8. „Zillertal. Wspinanie i bouldering”Przewodnik wspinaczkowy MarkusaSchwaigera wydany nakładem wydawnictwa Lochner-Verlag. Właściwie wszyscy jesteśmy stąd…

9. Okulary przeciwsłonecznewww.smithoptics.com Na słoneczne dni.

10. Mała apteczka Drobny papier ścierny do rąk, plaster opatrun-kowy, plaster w taśmie, środki przeciwbólowe.

11. „W 80 dni dookoła świata” www.amazon.deKlasyk Jules’a Verne’a.Udałoby nam się bez trudu.

12. Dezodorant www.dove.comPrysznic w opakowaniu.

13. Buty sportowe La Sportiva Solution www.lasportiva.comMiękkie i precyzyjne.www.kilian-fischhuber.at www.anna-stoehr.at

85

W I Ę C E J D L A C I A Ł A I U M Y S Ł U

Zdję

cia

: ku

rt

kein

rat

h, P

hil

iPP

ho

ra

k

Page 86: The Red Bulletin_0910_PL

Jak radzić sobie w biegu górskim Red Bull Dolomitenmann 2010? Przydadzą się dobra taktyka, właściwa postawa i kilka trików psychologicznych – twierdzi czterokrotny zwycięzca Jonathan Wyatt. Poniżej jego wskazówki.

Tajniki stromizn

POCZUJ RYTMW biegach górskich najważniejszy jest odpowiedni rytm. Zawodnicy przyzwyczajeni do biegów ulicznych często robią zbyt długie kroki i szybciej się w górach męczą. Pod-stawowa zasada brzmi: im bardziej strome zbocze, tym krótszy krok.

OTWÓRZ OCZYKto biega w trochę trudniejszym terenie, powinien patrzeć do przodu dalej niż na płaskich trasach. Warto wiedzieć, jakie przeszkody będziemy mieć do pokonania. Zawsze staram się „skanować” wzrokiem jakiś dłuż-szy odcinek, a potem koncentrować się na najbliższych 5–6 metrach.

MOCNE PALCE U NÓG

Im bardziej stroma góra, w tym większym stopniu przenoszę ciężar ciała na czubki palców. Zawsze tak

robiłem. Opieram się na palcach, wbijam się nimi w nawierzchnię

i całą siłą nóg odpycham od podłoża.

LEPIEJ ŁATWIEJ NIŻ KRÓCEJ

Często wybieram dłuższą trasę, jeżeli uznam ją za mniej stromą

i łatwiejszą do pokonania. Poza tym próbuję przebiec całość bez przerw. Nie lubię się zatrzymywać po poko-

naniu poszczególnych odcinków.

Góra wzywa: Red Bull Dolomitenmann,

11 września 2010, Lienz, Austriawww.redbulldolomitenmann.com

GÓRA JAKO PODPORA

Im bardziej stroma trasa, tym bar-

dziej musisz podczas biegu pochylać się do przodu. Prawa fizyki są nie-ubłagane: jeżeli twoje ciało będzie

nachylone do zbocza pod kątem prostym, polecisz do tyłu. Zawsze pochylam się w kierunku góry, by

przenieść do przodu cały swój pęd.

LEKCJE POKORYNikt nie chce marnować energii

na niepotrzebne ruchy. Ktoś, kto wystartuje zbyt szybko i przeceni

swoje siły, nie będzie w stanie utrzymać wysokiego tempa. Droga

na szczyt polega na zużywaniu podczas przemieszczania się

możliwie najmniejszej ilości energii.

SZTUKA DZIELENIA

Jeżeli podczas biegu patrzysz tylko w kierunku szczytu, szybko pojawia

się frustracja. Człowiek myśli sobie: „Nigdy tam nie dobiegnę!”. W takich

sytuacjach pomaga trochę psycho-logii: koncentruj się na najbliższym

drzewie albo skale i dziel w ten sposób trasę na krótsze odcinki.

Na bardzo stromych trasach mówię sobie zawsze: „Teraz ostro popracuję, żeby przebiec ten kawałek i spróbo-

wać odpocząć na następnym”.

PRACUJ NAD SZYBKOŚCIĄPodczas treningów przed szczególnie długimi trasami próbuję biegać bez przerwy przez 30 minut. Żeby poprawić szybkość, aplikuję sobie trzyminutowe biegi pod górę na prze-mian z dwuminutowymi przerwami wypełnionymi truchtem. Pierwsza minuta przerwy to spokojny trucht pod górę, a druga – z góry.

TEORIA WYSKOKU W POWIETRZEJeżeli przyjrzycie się najlepszym biegaczom downhillowym świata, zauważycie, jak bardzo „latają” ich ramiona podczas biegu. Jednak od pasa w dół wszystko wygląda sta-bilnie i spokojnie. Zawodowcy nie bez powodu hamują bardzo rzadko – przy nagłym zatrzymaniu się pod-czas biegu z góry można uszkodzić stawy. Jedna z teorii głosi, że w przy-padku utraty kontroli nad prędkością podczas biegu w dół powinno się wyskoczyć w powietrze. Ten manewr pozwala podobno wyhamować, ale jeszcze nigdy go nie wypróbowałem.

Print 2.0 pl.redbulletin.com/print2.0 Najlepsze zdjęcia z zeszłoro- cznego biegu

Zdję

cie

: GR

AeM

e M

UR

RA

Y

W I Ę C E J D L A C I A Ł A I U M Y S Ł U

86

Page 87: The Red Bulletin_0910_PL

SUPLEMENT DIETY

RUSZA PEŁNYM GAZEM,POKONUJE DŁUGIE TRASY.

SKONCENTROWANA ENERGIA RED BULLA. JEDYNY SHOT, KTÓRY DODA CI SKRZYDEŁ.

Page 88: The Red Bulletin_0910_PL

Red Bull Cliff diving WoRld SeRieS12.09.2010Ostatnie zawody w tegorocznym sezonie odbędą się w ojczyźnie cliff divingu. Miejscem akcji będzie Hilo, największe miasto na Big Island.Hilo, Hawaje

foRmuła 1 – gP WłoCh12.09.2010Na odcinku, na którym Ferrari czuje się jak w domu, w ubie-głym roku dwukrotnie zwyciężył team Brawn-Mercedes. Dla ekipy Red Bulla nie był to szczęśliwy weekend. Mark Webber zderzył się z Robertem Kubicą i wypadł z gry. Sebastian Vettel zajął ósme miejsce.Autodromo Nazionale di Monza, Włochy

motoCRoSSoWe miStRzoStWa śWiata – fim 12.09.2010Antonio Cairoli obronił tytuł mistrza świata podczas ostat-niego weekendowego wyścigu roku przed własną publicznością.Fermo, Włochy

aSP WoRld touR12–18.09.2010Wstęp do drugiej części sezonu Profi Surf Tour odbędzie się w Kalifornii. Sezon jest obecnie bardzo wyrównany – zawodnik RPA Jordy Smith wciąż walczy o tytuł.Trestles, USA

Red Bull undeR my WingS15.09.2010Dziesięciu utalentowanych młodych zawodników z Holandii otrzymuje możliwość brania lekcji u mistrzów motocrossu Marca de Reuvera i Jeffreya Herlingsa.Veldhoven, Holandia

ehC BlaCk WingS linz – eC Red Bull SalzBuRg10.09.2010W dniu rozpoczęcia austriackiej ligi hokejowej dojdzie do pierwszej rywalizacji pomiędzy ubiegłorocznymi finalistami play-offów.Linz, Austria

WaRSaW SkateBoaRd Challenge 11.09.2010Po lecie spędzonym na nauce i doskonaleniu nowych trików skejterzy będą mieli okazję sprawdzić się na streetowym skateparku w centrum stolicy. Pl. Defilad, obok metra Centrum, Warszawa

Red Bull dolomitenmann11.09.2010Motto 23. edycji ekstremalnego turnieju zespołowego (wspi-naczka, paragliding, kajakarstwo w stylu wolnym, rowery górskie) brzmi: „Jeszcze mocniej, bardziej stromo i dziko”.Lienz, Austria

Red Bull 5000 doWn11–12.09.2010Stevie Smith z 300 innymi zawodnikami downhillu pomknie w dół Whistler Mountain na rowerze górskim podczas najważniejszych zawodów w Kanadzie, na któ-rych zawodników obowiązuje start wspólny. Whistler, Kanada

Red Bull BeaCh BoyS11–12.09.2010Zostały już rozegrane 32 turnieje kwalifikacyjne. Teraz zwycięskie zespoły siatkówki plażowej mają możliwość zmierzyć się z urzędującymi niemieckimi mistrzami świata – duetem Brink/Reckermann.Düsseldorf, Niemcy

88

Red Bull RamPage1 –3.10.2010

Gee Atherton, Darren Berrecloth, Andreu Lacondeguy

i spółka w wyjątkowym Mountain-Bike-Downhill-

-Challenge.Virgin, Utah, USA

Red Bull latitude zeRo

23.09.2010 Podczas równonocy na równiku zagrają w pojedynku zespołów

siatkówki plażowej m.in. Salgado/Salgado czy Brink/Reckermann.

Macapá, Brazylia

hot SPotSNajlepsze imprezy miesiąca na całym świecie.

Zdję

cia

: Ra

y d

emsk

i/R

ed B

ull

Ph

oto

file

s, G

aR

th m

ila

n/R

ed B

ull

Ph

oto

file

s, e

Rw

in P

ola

nc

/Red

Bu

ll P

ho

tofi

les,

ch

Ris

tia

n P

on

del

la/R

ed B

ull

Ph

oto

file

s

W i ę c e j d l a c i a ł a i U m y s ł U

Page 89: The Red Bulletin_0910_PL

89

Red Bull BoxCaRt RaCe

24.09.2010Po raz czwarty odbędzie się w RPA spektakularny wyścig bezsilnikowych konstrukcji

indywidualnych.Johannesburg, RPA

gP SkokóW naRCiaRSkiCh fiS

3. 10.2010Ostatnie skakanie na maty.

Skoczkowie narciarscy przygotowują się do sezonu

zimowego!Klingenthal, Niemcy

me We WSPinaCzCe SPoRtoWej 15–18.9.2010300 sportowców z 30 europej-skich krajów walczy w Imst i Innsbrucku o tytuły i medale ze szlachetnych metali. Innsbruck i Imst, Austria

Red Bull king of the RoCk18.09.201064 koszykarzy zakwalifikowało się podczas sześciu turniejów do finału, który zostanie roze-grany w niezwykłej lokalizacji – na wyspie-więzieniu Alcatraz. Gwiazda NBA Rajon Rondo ukoronuje na koniec zwycięzcę gry „one to one” tytułem „King of the Rock”.Alcatraz, USA

konkuRS lotóW Red Bull 19.09.2010Podczas Konkursu Lotów Red Bull, który odbędzie się po raz trzeci w stolicy Rumunii, organizatorzy spodziewają się w centrum Bukaresztu ponad 100 tys. widzów.Bukareszt, Rumunia

naSCaR SPRint CuP SeRieS19.09.2010Sylvania 300 na trasie 510,8 km to preludium do Chase for the Sprint Cup – rozstrzygnięcia mistrzostw NASCAR.New Hampshire Motor Speedway, USA

extReme Sailing SeRieS23–26.09.2010Czwarty przystanek zawodów rozgrywanych w klasie Extreme 40 odbywa się u brzegów Sycylii, gdzie przybędzie ekipa Red Bull Extreme Sailing Team.Trapani, Włochy

foRmuła 1 gP SingaPuRu26.09.2010Najważniejszy wyścig Singapuru od 2008 roku odbywa się nocą. Oświetlenie zapewnia 1,5 tys. reflektorów o średnim natężeniu 3 tys. luksów.Marina Bay Street Circuit, Singapur

joy Ride oPen SeRieS25.09.2010 Podczas tego ostatniego w sezonie oficjalnego spotkania rowerzyści będą walczyć o punkty w klasyfikacji końcowej. Tym razem Joy Ride Open odbędzie się po zmroku, przy sztucznym oświetleniu. Impreza, tak jak miało to miejsce poprzednio, zbierze całe polskie środowisko MTB i downhill. Harenda, Zakopane

Red Bull motoCRoSS of nationS25–26.09.2010Czy niezwyciężeni od pięciu lat Amerykanie wreszcie zostaną pokonani w zespołowym wyścigu motocrossowym, który rozgry-wany jest od 1947 roku?Denver, USA

Red Bull x-fighteRS2.10.2010Wszystkie drogi prowadzą do Rzymu – także zawodników freestyle motocrossu. World Tour 2010 odbędzie się w Wiecznym Mieście.Stadio Flaminio, Rzym

fim SuPeRBike gP fRanCji3.10.2010Dla Jonathana Rea i jego kolegów na superbike’ach sezon już się kończy. Ostatni wyścig odbędzie się we francuskim Magny-Cours.Magny-Cours, Francja

motogP jaPonii3.10.2010Dominującą postacią w klasie MotoGP jest obecnie Jorge Lorenzo. W pierwszej połowie sezonu Hiszpan nie zajął jeszcze gorszego miejsca niż drugie, a w ubiegłym roku wygrał wyścig w Japonii.Motegi, Japonia

Red Bull Roof toPS5–8.10.2010Freerunning w malowniczej scenerii. Ryan Doyle będzie spacerować po dachach i balkonach greckiej wyspy Santorini w artystycznym stylu.Santorini, Grecja

W i ę c e j d l a c i a ł a i U m y s ł U

Page 90: The Red Bulletin_0910_PL

La Bâtie FestivaL3–18.09.2010Bois de la Bâtie – park w sercu Genewy. Właśnie tu narodził się w 1977 roku La Bâtie Festival – interdyscyplinarny festiwal z pokazami tańca, spektaklami teatralnymi i koncertami. W tym roku wystąpią Hudson Mohawke, Braiden, Jackmaster i inni.Różne lokalizacje, Genewa, Szwajcaria

Numusic FestivaL8–18.09.2010Ten festiwal z dalekiej Północy oferuje muzykę elektroniczną we wszystkich odmianach. Starą szkołę reprezentują: pio-nier minimalizmu Steve Reich, mistrz dubu Lee Perry z Jamajki oraz weterani krautrocka – szwabskiego rocka progre-sywnego – Neu!, a futurystyczne dźwięki pod dyskotekową kulą zaserwują mistrzowie dubste-powego basu Loefah i ekspery-mentalni hiphopowcy z Anti-Pop Consortium.Stavanger, Norwegia

BestivaL9–12.09.2010„Bestival jest jednym z najszyb-ciej rozwijających się festiwali w Wielkiej Brytanii. Liczba odwiedzających wzrosła w ciągu siedmiu lat z 4 tys. do 45 tys. Nazywają nas nawet mini-Gla-stonbury” – opowiada z dumą o swoim dziecku Rob Da Bank, kurator imprezy i jednocześnie DJ BBC. Tendencja wzrostowa z pewnością się utrzyma, biorąc pod uwagę tegoroczny skład: LCD Soundsystem, Roxy Music, The Antlers czy Neon Indian.Robin Hill Country Park, Newport, Wielka Brytania

eLektroNikka FestivaL10.09.2010Organizowanie festiwalu dance’owego w fabryce tytoniu można odebrać jako ironię – zwłaszcza mając na względzie panujące obecnie zakazy palenia. Maszyny dymowe i tak zrobią swoje, zasłaniając wszystko gęstą mgłą. Zadbają o to wykonawcy: house’owy Moonbootica z Hamburga, wirtuoz electro Stephan Bodzin czy Fritz Kalkbrenner.Tabakfabrik, Linz, Austria

BerLiN FestivaL10–11.09.2010W dniu otwarcia w 1923 roku Tempelhof był jednym z pierw-szych dworców lotniczych w Niemczech. W 2008 roku hangary zamknięto i wyłączono taśmy bagażowe. Od tego czasu po pasie startowym kołują wózki ze sprzętem muzycznym. Tak się stanie również w tym roku – na berlińskim festiwalu wystąpią: Hot Chip, The Editors, Caribou czy Fever Ray. Berlin Festival spodoba się nawet tym osobom – jak pisze „Frankfurter Allgemeine Zeitung” – które nie przepadają za festiwalami”. Tempelhofer Park, Berlin, NiemcyZd

jęc

ia: T

ho

ma

s B

uTl

er, m

iko

laj

dlu

go

sZ, l

uk

as

ga

nsT

erer

, un

iver

sal

mu

sic

90

Potęga Nocy W jakimkolwiek guście, gdziekolwiek na świecie. Na pewno znajdziesz coś dla siebie.

W i ę c e j d l a c i a ł a i U m y s ł U

mistrZ gramoFoNuJeden z najlepszych beat-

makerów USA, słynny DJ J.Rocc przyleciał do Dublina,

aby pokazać, jak się gra. Więcej na s. 94. Dublin, Irlandia

tom BarmaNLider zespołu dEUS opuszcza studio, by zabrać nas na prze-jażdżkę po Antwerpii i pokazać

swoje ulubione restauracje, bary i kafejki – s. 96.

Antwerpia, Belgia

Page 91: The Red Bulletin_0910_PL

the QuemistsWraz z mistrzami mocnego

beatu uznawanymi za następ-ców Prodigy bierzmy udział

w najbardziej renomowanym festiwalem electro w Polsce.Audioriver Festival, Płock

91

PratersauNaJeśli wierzyć plotkom, to kiedyś robiono tam szmerane interesy.

Teraz miejsce to oferuje mix muzyki, sztuki, mody i...

pływanie. Szczegóły na s. 95. Wiedeń, Austria

souNdedit FestivaL10–12.09.2010„Theo, wir fahr’n nach Lodz” (pol. Theo, jedziemy do Łodzi), śpiewał Anno Domini 1974 Vicky Leandros, „dann feiern wir ein großes Fest, das uns die Welt vergessen lässt” (pol. a potem będziemy bawić się na wielkim party i zapomni-my o całym świecie). Słowa piosenki kiedyś były dobrze znane, a dziś są wciąż aktualne. Zwłaszcza na początku września, gdy do Łodzi przyjedzie Mad Professor z charakterystyczną echokamerą, Peter Hook będzie reprezentować swój zespół New Order, a Johan Agebjörn zadba o comeback stylu italo disco. Klub Wytwórnia, Łódź, Polska

greeN & BLue12.09.2010Imprezowe zakończenie sezonu techno party. Co roku DJ-scy mistrzowie pływania Sven Väth i Ricardo Villalobos zapraszają na kameralny basen w lasach Obertshausen. W tym roku pożegnają tu lato tacy artyści jak: Joris Voorn, Steve Bug, Guy Gerber czy Johannes Heil. Waldsee, Langen, Niemcy

scoPitoNe FestivaL15–19.09.2010W latach 70. działały scopitone – szafy grające, które odtwarzały nie tylko muzykę, ale także wideoklipy. Festiwal o tej nazwie kultywuje tradycję i dzięki takim znako-mitym artystom, jak Carl Craig, Busy P, Jamaica czy Chloé, zadba zarówno o program muzyczny, jak i o sztukę wizualną. Friche Numérique, Nantes, Francja

amadeus – austriaN music awards16.09.2010Skero czy Anna F? Elektro Guzzi czy Bauchklang? Andy Borg czy Udo Jürgens? Jeszcze nie wiadomo, kto w tym roku otrzyma austriacką nagrodę muzyczną Amadeus. Niemal pewne jest, że na końcu i tak będzie cieszył się Falco i kolejną statuetkę zabierze do grobu. To byłaby piąta, która została mu przyznana pośmiertnie. To dość wymownie świadczy o poziomie austriackiej muzyki pop, prawda? Stadthalle, Wiedeń, Austria

seeme16–18.09.2010Wytwórnie fonograficzne, labele, muzycy, dziennikarze. We wrześniu branża muzyczna spotka się przy kawie w Sofii podczas SeeMe, wschodnio- europejskiego odpowiednika Popkomm. Także w Bułgarii fani muzyki mogą się cieszyć, że konferencji towarzyszy festiwal. Sofia, Bułgaria

aLPha-viLLe FestivaL17–18.09.2010Namiot i puszkowane ravioli lepiej zostawić w domu. Warto za to zabrać okulary w rogowej oprawie i czarny golf. Festiwal Alpha-Ville odbywa się w White-chapel Art Gallery, renomowanej galerii sztuki współczesnej w Londynie. Oprócz oprawy znakomita jest także obsada artystów elektronicznej muzyki eksperymentalnej: Actress, Scanner, Subeena i inni.Whitechapel Art Gallery, Londyn, Wielka Brytania

reworks FestivaL17–18.09.2010Także w czasach kryzysu można się świetnie bawić, Berlin daje przykład. Grecy nie pozostają w tyle i zapraszają na parkiet: Sven Väth, Heidi, Moderat i Autechre – to nie wszyscy artyści, którzy wezmą udział w największym wydarze-niu muzycznym w Salonikach.Vilka Complex, Saloniki, Grecja

W i ę c e j d l a c i a ł a i U m y s ł U

Page 92: The Red Bulletin_0910_PL

text

: Stu

ar

t C

od

lin

g; f

oto

S: t

ho

ma

S Bu

tler

Przed bramkami gromadziły się pierwsze grupki ludzi, gdy nad terenem festiwalu zebrały się burzowe chmury. Płocka plaża nasiąkała wodą, drugi brzeg Wisły majaczył w oddali, a szare niebo raz po raz rozświe-tlały pioruny. Ekipa nagłośnieniowa walczyła jeszcze z powodzią, kiedy na scenę wkroczyli The Qemists, by skontrolować sprzęt. Opóźniony przez warszawskie korki sound-check sprowadził pod głośniki spory tłumek wygłodniałych melomanów. Dwa dźwięki, pół taktu, uderzenie bębnów, bas. Ludzie proszą o więcej, a ja słyszę w telefonie, że za dwie sekundy możemy się spotkać, bo Liam Black i spółka skończyli właśnie wszystko sprawdzać.

„Soundcheck to dla nas formalność. Ustawiamy poziomy, głośność i... z czystym sumieniem idziemy zrelaksować się przed graniem. Zwykle nie zajmuje nam to więcej niż pięć minut. Oczywiście dotyczy to tylko naszego soundsystemowego wcielenia” – chwilę później w strefie VIP Leon Harris tłu-maczy zaskakująco krótki czas próby. Przy-wodzący na myśl bohaterów „Porachunków” Guya Ritchiego trzej chemicy siedzą wygod-nie rozparci na skórzanych pufach, kiedy wspierający ich na mikrofonie Bruno MC skręca kolejnego papierosa. Płock odwiedzili na dwa miesiące przed premierą ich nowego live-actu. Improwizowane, eklektyczne sety pozwalają im nie stracić kontaktu z publiką podczas wytężonych prac studyjnych. „Gramy wszystko, na co mamy ochotę, i gramy to w sposób, w jaki nikt inny by za nas tego nie zrobił. Zmieniamy gatunki jak rękawiczki. Z drum’n’bassu przechodzimy w dubstep, reggae łączymy z electro. Wydaje mi się, że ludzie to łapią. Czują energię. Słyszą, że mamy na to pomysł” – mówi Dan Arnold.

Przekrzykując się, członkowie The Qemi-sts na zmianę wspominają dawne lata: „Kie-dy scena soundsystemowa przeżywała okres świetności, byliśmy zbyt młodzi, by legalnie się upić. Gdy wreszcie mogliśmy wchodzić do klubów, w Wielkiej Brytanii weszły już w życie prawa antyrave’owe. Zresztą nasze miasto ma w tej sprawie dość poważne

Bruno MC dyryguje tłumem, który na Hybrid Scene ściągnęły dźwięki The Qemists Soundsystem. U góry po prawej: centrum dowodzenia bębnami i basem

Letni festiwal

Anger ManagementThe Qemists nie należeli do grona headlinerów tegorocznej edycji festiwalu Audioriver. Jungle’owe perkusje, dubstepowy bas i gitarowe riffy prędko jednak ulokowały ich w energetycznej czołówce line-upu.

W i ę c e j d l a c i a ł a i U m y s ł U

92

The QemisTs

AUDIORIVER

Page 93: The Red Bulletin_0910_PL

Niecałe dwa tygodnie po Audioriver, 16 sierpnia, nakładem Ninja Tune ukazał się drugi krążek zespołu „Spirit in the System”

N.a.m.e FestivaL17–18.09.2010Muzyka elektroniczna i sztuka cyfrowa świetnie do siebie pasują. Podobnie jak Francja i festiwale wysokiej klasy. N.A.M.E to jeden z nich. W ciągu dnia działają wystawy i warsztaty software’owe, wieczorami rozbłyskuje na parkie-cie dyskotekowa kula do rytmów artystów electro (Busy P i Uffie) oraz DJ-ów techno (Radio Slave i Damien Lazarus).La Tossée, Tourcoing, Francja

hiPNotik FestivaL18.09.2010„Hip-hop jest jak stół” – powiedział kiedyś legendarny grandmaster Caz – „ponieważ kultura stoi na czterech nogach”. Miał na myśli rap, DJ-ing, breakdance i graffiti. W tym duchu trwa hiszpański Hipnotik Festival, który łączy te elementy (SFDK, Morodo i inni), warsztaty i bitwy na rymy. Mercat de les Flors, Barcelona, Hiszpania

L’ososPhère FestivaL22–25.09.2010Zamknięto cały blok mieszkalny. Jego wystrój stanowią kolorowe dywany światła, wizuale i gigan-tyczne głośniki. We wnętrzach urządza się L’Ososphère Festival z sześcioma scenami. Zaprezen-tuje wszystko, co ma do zaofero-wania współczesna elektronika – wystąpią m.in.: Birdy Nam Nam, Chloe, Alva Noto & Blixa Bargeld.Laiterie, Strasburg, Francja

PygmaLioN music FestivaL 22–25.09.2010Do wszystkich, którzy nie uważali na lekcji łaciny: Pigmalion to gość, który według Owidiusza ożywił pocałunkiem kobiecy posąg z kości słoniowej. Dlaczego został patronem właśnie tego festiwalu? Nie wiadomo – może dlatego, że artyści tacy jak Built To Spill, Caribou czy Cut Chemist budzą publiczność do tańca? Koncertów można wysłuchać także na: redbullmusicacademyradio.comRóżne lokalizacje, Chicago, USA

reePerBahN FestivaL23–25.09.2010129 zespołów na 930 najbardziej osławionych w Hamburgu metrach: znany z czerwonych neonów rewir Reeperbahn zamieni się na trzy noce w eldorado independent rocka za sprawą Wulf Parade, Saalschutz, Blood Red Shoes czy Schlachthofbronx.Reeperbahn, Hamburg, Niemcy

93

W i ę c e j d l a c i a ł a i U m y s ł U

zasługi. Podczas jednej z darmowych imprez tłum zepchnął z urwiska radiowóz, który przyjechał rozgonić zbiegowisko. Po tym incydencie rozpętało się prawdziwe piekło. DJ-om odbierano sprzęt, taborom zakazy-wano poruszania się po kraju, rozpędzano nawet domówki. Jedynymi miejscami, gdzie można było się spokojnie bawić, były kluby. Tam właśnie po raz pierwszy usłyszeliśmy drum’n’bass”.

Bębny i bas były też pierwszym, co skło-niło ludzi do pozostania na wypchanej do granic możliwości Hybrid Stage. Otwierający występ „chemików” pierwszy singiel z ich ostatniego albumu rozpoczyna grunge’owa zwrotka Matta Rocka. Niezaznajomieni z twórczością brytyjskiego kolektywu imprezowicze zaczęli przepychać się przez tłum w poszukiwaniu bardziej ekstremalnych wrażeń dźwiękowych. Jak wryci stanęli jednak, gdy do ich uszu dotarły pierwsze uderzenia bębnów i przeszy-wający ciało niski bas. W trakcie trwania godzinnego setu nowy materiał przeplatał się z fragmentami „Join the Q”, a dubowy edit Subscape’a szedł stopa w stopę z opar-tym na hicie Maxa Romeo numerem „Iron Shirt”. Tylko charyzma i energia dyrygującego tłumem MC sprawiły, że występ „chemików” nie przerodził się w zamieszki. Tytuł fono-graficznego debiutu The Qemists – remiksu „Everything Is Under Control” duetu Coldcut – w obliczu szaleństw odbywających się pod sceną wydawał się mizernym zapewnieniem. Uśmiech na twarzach opuszczających namiot balangowiczów, niesione w rękach koszulki i długo jeszcze skandowana nazwa zespołu uzmysłowiły mi jednak, że byłem w błędzie.

Chwilę po zejściu ze sceny, przybijając jeszcze piątki z resztą rozradowanego składu, Dan wytłumaczył mi, że „jeśli ludzie na par- kiecie wyrzucają z siebie wszystkie złości i frustracje, przy energetycznej muzyce tańczą do upadłego, to po wyjściu z klubu są spo-kojni. To w miejscach, w których puszczają nudne, cukierkowe house’y, częściej wszczy-nane są bójki. Na drum’n’bassowe imprezy większość przychodzi dla muzyki. DJ jest najważniejszy. Nawet jeśli ktoś, rzucając się jak opętany, uderzy cię czy przewróci, zaraz poda ci rękę, podniesie cię i przeprosi. Na co ty odpowiesz pewnie, że nie ma sprawy... Bo zaraz możesz mu zrobić to samo”.

Zdję

cia

: mik

oła

j d

ług

osZ

(3)

Page 94: The Red Bulletin_0910_PL

W i ę c e j d l a c i a ł a i U m y s ł U

Zdję

cie

: Th

om

as

Bu

Tler

deciBeL FestivaL23–26.09.2010Scuba, Modeselektor, Carl Craig, Gold Panda, Samyiam, Fennesz – zestawienie wygląda jak list do św. Mikołaja, który napisał fan muzyki electro. To jednak tylko lista urzędujących bogów dubstepu, electro i techno, którzy spotkają się na muzycznym olimpie na wielkim jammowaniu – Decibel Festival. Św. Mikołajem jest w tym przypadku Red Bull Music Academy Radio – stacja udostępni koncerty online.Neumos, Seattle, USA

daNce k.o24.09.2010Nie trudno zgadnąć, że kultura mło- dzieżowa na Bliskim Wschodzie nie ma łatwo. Na przykład breakdance – powstał w latach 70. w Bronksie – w Jordanii znany jest od około dziesięciu lat. B-boye nie dają jednak za wygraną i startują do rywalizacji na corocznej imprezie Dance K.O.Tempo Dance Center, Amman, Jordania

the Notorious iBe24–26.09.2010Od 12 lat we wrześniu Rotterdam działa na b-boyów z całego świata jak magnes. The Notorious IBE to battle extraordinaire, gdyż obok zwykłych pojedynków na rymy dochodzi do bitew typu „all vs. all”, podczas których b-boye spontanicz-nie łączą się w ekipy, czy longest powermove battles, kiedy tancerze walczą na wytrzymałość.Różne lokalizacje, Rotterdam, Holandia

eLemeNts FestivaL25.09.2010Red Bull Electropedia to cyfrowe archiwum, które dokumentuje dorobek belgijskiej sceny elektro-nicznej od samego początku, czyli od pionierów electro popu, takich jak Telex, poprzez industrialnych herosów jak Front 242, po nowych bohaterów – Aeroplane. Red Bull Electropedia gości podczas Elements Festival na scenie z takimi artystami jak Tiefschwarz i DJ Godfather.Tillegem, Brugia, Belgia

ParkLiFe goLd coast FestivaL25.09.2010Podczas gdy u nas krótkie spodenki powoli zapadają w zimowy sen, w Australii rozpoczyna się sezon festiwalowy. Parklife Gold Coast – festiwal, w ramach którego wiosnę zapowiedzą tacy artyści jak Brodinski, Groove Armada czy Mehdi.Parklands Showgrounds, Gold Coast, Australia

94

się spuścić tej wirtuozerii ze smyczy na niczego niespodziewającą się publiczność, dla której gra w klubach na całym świecie.

„Nie możesz dać się ponieść całkowicie” – mówi Jackson.

Reakcja publiczności świadczy o tym, że J.Rocc zna się na rzeczy. Zdążył podbić ich serca „Jamrockiem”, jeszcze zanim przeszedł płynnie do „Passing Me By” grupy The Pharcyde. Ściany drżą, gdy J.Rocc podkręca basy, a publiczność wyraża aprobatę głośnym zbiorowym jękiem. Podczas dwugodzinnego setu J.Rocc prezentuje wyjątkowy muzyczny arsenał – od bluesa do Notoriousa B.I.G. – i przeplatając basowe bity z wysokimi tona- mi, drażni odbiorców oczekujących na punkt kulminacyjny, który nie zawsze nadchodzi.

Czy mają coś przeciwko? Na parkiecie nadal komplet. Ręce wysoko w górze. Butelki z piwem spadają na ziemię. Natężenie dźwięku czasem wręcz ogłusza. A ten koleś? Cóż, jest po prostu zachwycony.

J.Rocc opuszcza igłę na płytę z coverem piosenki „Welcome to Jamrock” Damiana Marleya, którym rozpoczyna set, co ewidentnie zachwyca tego kolesia. Wiecie, o jakiego kolesia chodzi. Stoi pod samą sceną i wymachuje rękami, wykonując ruchy rodem z karate. Ma czerwone policzki i ocieka alkoholowym potem, a całości dopełnia idiotyczny wyraz twarzy.

Ten koleś ma na sobie biały T-shirt, a na szyi krawat w niebiesko-żółte paski. Krawat ma świadczyć o tym, że prawdziwy z niego biznesmen. A biały T-shirt? Że czas na imprezowe szaleństwo! Cóż, najwyraźniej taki właśnie ma plan na ten sobotni wieczór w klubie Twisted Pepper w Dublinie.

„Nieważne” – mówi Jason Jackson, aka J.Rocc, do znajomych. Od ponad 20 lat jest producentem muzycznym i staje za gra- mofonami z kolegami z ekipy Beat Junkies z Los Angeles, co zapewnia mu stały kontakt z ludźmi pokroju naszego kolegi spod sceny. Najważniejsze, że tej nocy podczas imprezy zorganizowanej przez irlandzką agencję promocji muzyki Choicecuts parkiet wypełniony jest po brzegi – jak każdej nocy, gdy muzykę zapewnia J.Rocc.

„Nie zależy mi na tym, żeby ludzie krzyczeli i szaleli podczas każdego utworu” – stwierdza Jackson w niewielkim po- mieszczeniu na tyłach klubu, gdzie relaksuje się przed występem. Zupełnie jak jego sety rozmowa płynnie przechodzi od tematu do tematu, poruszając kwestie takie jak rów- nowaga między graniem dla publiczności a dla własnej przyjemności, twórczość kolegów z branży, takich jak DJ Shadow czy J Dilla, walka Manny’ego Pacquiao, a nawet konspiracyjne teorie dotyczące Obamy.

„Zaczynałem na domówkach, podczas których nikt nie skakał w górę i w dół” – mówi Jackson. „Wszyscy wczuwali się w muzykę”.

Te domówki ukształtowały go jako DJ-a, wpływając na jego występy (tej nocy odchodzi od gramofonów, by chwilę potańczyć, lub wykonuje solówkę na wyimaginowanym saksofonie) i wpajając mu niezwykłą umiejętność zapełniania parkietu na długi czas. Ale z drugiej strony Jackson, muzyczna sroka podkradająca sample i backbeaty z brazylijskiej bossa novy, soulu lat 60., a nawet polskiego jazzu, nigdy nie ośmieliłby

Ulubione sety, twórczość jego idoli i przemyślenia J.Rocca można znaleźć na jego blogu: stoneyjackson.blogspot.com

„Welcome to Jamrock” – ten kawałek elektryzował publiczność

Green Room

Mistrz gramofonuJeden z najlepszych amerykańskich beatmakerów, legendarny DJ J.Rocc zawitał do Dublina ze swą receptą na udaną imprezę. Andreas Tzortzis zdaje sprawozdanie.

j.rocc DUblIn

Page 95: The Red Bulletin_0910_PL

95

Położony we wschodniej części miasta Prater należy do ulubionych terenów wypoczynkowych wiedeńczyków. Południowa część Prateru to nadrzeczne łąki, jeziorka i trasy spacerowe, a północna – diabelski młyn (Riesenrad), kiczowate karuzele, kolejki górskie, langosze (placki), wata cukrowa i ogródki piwne. Oto Prater – wiedeński oryginał i od 1766 roku klasyczny cel week-endowych wypraw rodzinnych.

Kilka lat temu okolice placu Praterstern odkryli dla siebie miłośnicy nocnych rozrywek – i przemianowali go szybko na Partystern. To wszystko dzięki klubom, np. Fluc Wanne (utworzonemu w przebudowanym przejściu podziemnym), Planetarium (imponującej kopule zmieniającej się nocą w świątynię tańca) oraz najnowszej atrakcji dzielnicy, czyli Saunie na Praterze.

„Prawie nikt z naszego pokolenia nie zna historii tej sauny, ale wystarczy porozmawiać ze starszymi mieszkańcami, żeby usłyszeć niewiarygodne historie” – mówią Hennes Weiss i Stefan Hiess, dwaj trzydziestokilkuletni wiedeńczycy, którzy zaadaptowali dawną

łaźnię parową do nowych celów i tchnęli w nią drugie życie.

Pratersauna, otwarta w 1965 roku, była początkowo – jak głoszą tzw. miejskie legendy – miejscem spotkań polityków z półświat-kiem. Wśród kłębów pary interesy załatwiali tu podczas „rosyjskich wieczorów” handlarze diamentów.

Dziś zamiast diamentów w eleganckim dwupiętrowym budynku z lat 60. pobłyskują dyskotekowe kule. Zamiast podejrzanych typów dawną saunę wypełniają fashioniści i hipsterzy. Jak dawni bywalcy także się pocą, ale nie na ławeczce w saunie, tylko na par-kiecie. Weiss i Hiess określają swoją miej-scówkę jako „Social Life & Art Space”, gdzie przekracza się interdyscyplinarne granice. Mieszanka sztuki, muzyki, mody i stylu życia na 3 tys. metrów kwadratowych.

Perłą Sauny na Praterze jest basen w ogrodzie. Brzmi ekskluzywnie, ale to tylko pozory. Otoczony dzikim żywopłotem trawnik przypomina raczej pełne leniwego uroku kąpielisko. Taką funkcję pełni zresztą w gorące popołudnia, oferując dodatkowo

grill i występy DJ-ów. Nocą położona na zewnątrz część klubu przekształca się w oazę spokoju skąpaną w księżycowym świetle. Na drewnianym tarasie imprezowicze leżą rozłożeni na kanapach albo siedzą przy basenie, rozmawiając, odpoczywając lub flirtując. Z wnętrza dobiega pulsujący bit: techno, soul albo indie rock. Chociaż Weiss i Hiess urządzili na piętrze galerię, a po połu-dniu w ogrodzie działa bistro, Pratersauna to przede wszystkim klub – i to przypuszczal-nie najlepszy w mieście.

Nocne życie rozkwita na czterech parkie-tach. Na największym zmieniają się DJ-e tacy jak Steve Bug, Chez Damier czy Simian Mobile Disco. W pozostałych pomieszcze-niach zachowano prawie oryginalny wystrój wnętrz sauny, z pożółkłymi tabliczkami: „Czy wziąłeś już prysznic?”. Nierzadko imprezy klubowe zmieniają się w party przy basenie, więc zabranie ze sobą bikini czy kąpielówek do Sauny na Praterze na pewno nie będzie błędem.Pratersauna, Waldsteingartenstrasse 135, 1020 Wiedeń; www.pratersauna.tv

Gdy ostatni goście Sauny na Praterze około 6 rano udają się do domów, do akcji wkracza

od razu ekipa sprzątająca, bo już o 11 pierwsi klienci przychodzą się wykąpać

PraTer - saUna

WIEDEŃ

Zdję

cia

: lu

ka

s g

an

sTer

er (

3)

Najlepsze kluby świata

Pełną parąBasen, galeria, bistro. Sauna na Praterze jest wszystkim po trochu, ale przede wszystkim – najlepszym klubem Wiednia. Łączy w sobie tradycję sauny, postmoder-nizmu, grilla i party przy basenie.

Page 96: The Red Bulletin_0910_PL

96

Zdję

cie

: dav

id l

egr

eve

Marzenia na tarasieAntwerpia nie jest może największym miastem Belgii, ale ma za to najwięcej uroku i jest najbardziej cool. Tak twierdzi Tom Barman, frontman indierockowej kapeli dEUS.

Resident Artist

Antwerpia od zawsze funkcjonowała niejako w cieniu Brukseli i była traktowana jak jej młodsza siostra. Wypracowała jednak swój własny styl i ma lokalne dynamicznie działające kluby i knajpki. Sądzę, że jest to związane z nastawieniem antwerpijczyków do życia. Ludzie są tutaj inni. Trudno ich za-dowolić i zachwycić. Zawsze, kiedy tu gramy, musimy być lepsi niż w innych miastach – antwerpska publiczność jest bezlitosna. To niezwykle wymagający krytycy: zdystanso- wani, aroganccy, bardzo bezpośredni, a do tego obdarzeni brutalnym poczuciem humoru.

Mimo to mieszkam tu, w żydowskiej dzielnicy w pobliżu głównego dworca kolejo-wego. Wychowałem się w tej części miasta i znam ją jak własną kieszeń. Mam bardzo spokojnych sąsiadów, wręcz nienaturalnie spokojnych – ortodoksyjnych Żydów i hand- larzy diamentów. Perfekcyjne środowisko dla

kogoś, kogo – jak mnie – na co dzień otacza najczęściej głośna muzyka.

Gdy kilka lat temu rozglądaliśmy się za jakimś studiem w Belgii, od razu zdecydo-waliśmy się na Antwerpię zamiast Brukseli. Naszemu skrzypkowi Klaasowi udało się kupić w dzielnicy Borgenhout stary wielki budynek, który służy nam teraz jako „kwatera główna”. Tutaj odbywają się nasze próby, tu mamy swoje studio, a na parterze Klaas urządza cykliczne imprezy zwane De Pekka-briek. Niezbyt często, mniej więcej raz na miesiąc albo dwa, ale za to zawsze jest ostra jazda – odlotowa, nie do końca legalna i bardzo undergroundowa.

Jeżeli chodzi o wieczorne wyjścia, to Antwerpia jest raczej łatwa do ogarnięcia. Gdy wieczór dobrze się rozwija, człowiek włó-czy się po różnych dzielnicach i przy okazji poznaje miasto. Zwykle najpierw udajemy się

do centrum, do mojego ulubionego baru – małej knajpy Kassa 4 przy Ossenmarkt, w sercu dzielnicy studenckiej. Ponadto chętnie zaglądamy do Zeezicht (1) przy Dageraadplaats, w pobliżu naszego studia.

Ktoś, kto chce spędzić wieczór w trochę bardziej ekskluzywnym otoczeniu, znajdzie odpowiednie miejsca w południowej części Antwerpii (gdzie jest dużo niezłych koktajl- barów) albo w północnych dzielnicach miasta, w okolicach portu, gdzie mieszczą się świetne restauracje – takie jak Bart-a-Vin (2) albo Den Artist (3) – serwujące tradycyjną kuchnię belgijską.

Coraz popularniejsze robią się w mieście imprezy typu „zrób to sam” – w piwnicach, halach fabrycznych lub przeznaczonych do wyburzenia budynkach, adaptowanych ad hoc na potrzeby takich spotkań – spon-tanicznych, z tanim wjazdem i młodymi

Ulubiona knajpa Toma Barmana w Antwerpii: Kassa 4 przy Ossenmarkt

Tom Barman

AntWERpIA

W i ę c e j d l a c i a ł a i U m y s ł U

Page 97: The Red Bulletin_0910_PL

W i ę c e j d l a c i a ł a i U m y s ł U

wieNer meLaNge FestivaL25.09.2010Otwartość, równouprawnienie i akceptacja. Wiedeński Dom Integracyjny pracuje nad tym od początku lat 90., troszcząc się o azylantów, uchodźców i imigran-tów w mieście. Raz w roku odbywa się tu multikulturalna impreza Wiener Melange, bez której Wiedeń nie byłby takim miastem, jakim jest. Charytatywny cel i lokalni DJ-e – jak Functionist i Pulsinger.Ottakringer Brauerei, Wiedeń, Austria

kuchNia.tv Food FiLm Fest1–2.10.2010Czym jest wielka kuchnia? Czy jedzenie może być codzienną przyjemnością? Co jeść, by zacho-wać zdrowie? I jak będzie wyglądać jedzenie przyszłości? Odpowiedzi na te pytania znajdą wszyscy, którzy w dniach 1–3 października odwiedzą warszawskie kino Kultura. Tam odbędzie się Kuchnia.tv Food Film Fest – to już druga edycja jedynego w Polsce przeglądu filmów doku-mentalnych o tematyce kulinarnej. Pokazom filmowym będą towarzyszyły spotkania z bohaterami i twórcami filmów, znawcami i miłośnikami sztuki kulinarnej, a także poczęstunki dla widzów związane z tematyką filmów. W programie znalazło się dziesięć filmów z Europy, Kanady i Stanów Zjednoczonych. Wśród nich będzie można zobaczyć m.in. „Krew, pot i wino” (Blood into Wine) (2010) z Maynardem Jamesem Keenanem, frontmanem zespołów Tool, A Perfect Circle i Puscifer, którego drugą pasją po muzyce jest uprawa winorośli w Arizonie.Kino Kultura, Warszawa

aLoe BLacc2–5.10.2010Jego soulowy hymn „I Need a Dollar” jest motywem przewodnim kultowego amerykańskiego serialu „How to Make it in America”. Kalifornijski absolwent Red Bull Music Academy wyrusza w euro-pejską trasę ze swoim najnowszym albumem „Good Things”.2.10. Bohannon, Berlin, Niemcy5.10. Porgy & Bess, Wiedeń, Austria

97

Ostatni album dEUS: „Vantage Point” (Universal),plan koncertów i filmy: www.deus.be

1 Zeezicht, Dageraadplaats 7 2 Bart-a-Vin, Lange Slachterijstraat 3 3 Den Artist, Museumstraat 45 4 Café Capital, Rubenslei 37 5 Café Chat Le Roi, Leopold de Waelplaats

antwerpijskimi DJ-ami. Na przykład imprezy „The Kelly Splinter” są naprawdę super. Mają urok dawnych rave’ów – są takie trochę toporne i opierają się na improwi-zacji. Świetny jest też squat Scheld’apen, zamknięty ostatnio przez policję. Odbywają się tu teraz najlepsze melanże w mieście. Noce hardcore electro, kapele rockowe, wystawy – naprawdę cool. Trochę mniejszą fantastyczną imprezownią jest Café Capital (4) w parku miejskim. Mieści maksymalnie ok. 400 osób, ale dzięki temu czuje się tam niesamowitą, skondensowaną energię.

Dzień po gigu albo jakiejś intensywnej nocy spędzam zwykle w śródmieściu. Zwłasz-cza słoneczne dni najlepiej zaczynać przy Leopold de Waelplaats – np. na tarasie Café Chat Le Roi (5), skąd można spoglądać z góry na budzącą się do życia Antwerpię. Gdy na dworze robi się cieplej, cały ten plac jest wypełniony ogródkami różnych knajpek. Można się powłóczyć, spotkać znajomych, przysiąść się do nich i wypić piwo – mamy na to w Belgii nawet specjalne określenie: „een terrasje doen”.

Jeżeli ktoś chce jeszcze lepiej poznać miasto, powinien udać się na plażę. Tak, tak – to nie pomyłka. Jest tu plaża Sint Annastrand na południowym brzegu Skaldy – sporo przytulnych lokali i promenada. Nie można raczej powiedzieć, że to najbardziej reprezentacyjna dzielnica, ale zdecydowanie coś w sobie ma. Sytuacja jest bardzo dziwna – plaża nad rzeką, w której nie wolno się kąpać. Leżysz sobie, słońce przygrzewa, a przed oczyma masz wielki przemysłowy port na drugim brzegu. Widok zaskakujący, ale typowy dla tego miasta – trochę to wszystko zapuszczone, ale ma swój urok. Myślę, że to ostatnie określenie można spokojnie odnieść do całej Antwerpii.

1 Zeezicht2 Bart A Vin3 Den Artist4 Café Capital5 Cafés Chat Le Roi

Waaslandtunnel

Amerik

alei

Italielei

Carnot

Van Eycklei

straat

SINT-AMANDUS

STUIFENBERG

BORGERHOUT

WAALSEKAAI

1

2

345

Zdję

cia

: dav

id l

egr

eve

(3),

un

iver

sal

mu

sic

, ilu

sTr

acja

: an

dr

eas

poss

elT

Bart-a-Vin w okolicach portu serwuje belgijskie specjały...

...podobnie jak tradycyjna knajpka Den Artist

Tom Barman (drugi od prawej) i jego kapela dEUS

Page 98: The Red Bulletin_0910_PL

Twórca mitów

Polska, ISSN 2079-4266: Wydawca Red Bulletin GmbH Redaktor naczelny Szymon Gruszecki Redaktor naczelny wydania międzynarodowego Robert Sperl, Stefan Wagner (z-ca) Dyrektor kreatywny Erik Turek Dyrektor artystyczny Markus Kietreiber Szef fotoedycji Susie Forman, Fritz Schuster (z-ca) Sekretarz redakcji Marion Wildmann Redaktorzy prowadzący Werner Jessner, Uschi Korda, Nadja Žele Redakcja Ulrich Corazza, Florian Obkircher, Arkadiusz Piątek, Andreas

Rottenschlager Graficy Miles English, Judit Fortelny, Esther Straganz, Dominik Uhl Fotoedycja Markus Kučera, Valerie Rosenburg, Catherine Shaw Starszy ilustrator Dietmar Kainrath Współpracownicy Filip Kalinowski, Paul Fearnley, Ruth Morgan, Andreas Tzortzis, Herbert Völker, Paul Wilson Ilustratorzy Mandy Fischer, Lie-Ins and Tigers PRINT 2.0 Martin Herz, www.imagination.at Korekta polskiej edycji Karol Weber, Katarzyna Wasilewska Litografia Clemens Ragotzky (Ltg.), Christian Graf-Simpson Przygotowanie do druku Michael Bergmeister Produkcja Wolfgang Stecher, Walter Omar Sádaba Druk Prinovis Ltd. & Co. KG, D-90471 Norymberga, Niemcy Zarząd Karl Abentheuer, Rudolf Theierl Kierownictwo projektu międzynarodowego Bernd Fisa Kierownictwo wydania polskiego Anna Czerniecka, Aleksandra Zarychta Projekty specjalne Boro Petric Finanse Siegmar Hofstetter Dyrektor wydawniczy Joachim Zieger Marketing Barbara Kaiser (Ltg.), Regina Köstler, Johanna Schöberl Project management Jan Cremer, Dagmar Kiefer Reklama Biuro reklamy Agora SA, ul. Czerska 8/10, 00-732 Warszawa, Joanna Kmiecicka, tel.: +48 22 555 63 39, [email protected] Siedziba redakcji wydania polskiego Al. Wyścigowa 8a Warszawa 02-681 Telefon +48 22 331 95 50 Fax +48 22 331 95 60 E-mail: [email protected] Siedziba firmy Red Bulletin GmbH, Am Brunnen 1, A-5330 Fuschl am See, FN 287869 m, ATU 63087028 Siedziba redakcji Wiedeń Heinrich-Collin-Straße 1, A-1140 Wien Biuro redakcji Londyn 155-171 Tooley Street, SE1 2JP, UK Internet www.redbulletin.pl Cykl wydawniczy The Red Bulletin ukazuje się zawsze w pierwszy wtorek miesiąca jako wydanie niezależne lub we współpracy z następującymi gazetami partnerskimi – w Polsce: Gazeta Wyborcza; w Austrii: Kleine Zeitung, Kurier, Oberösterreichische Nachrichten, Die Presse, Salzburger Nachrichten, Tiroler Tageszeitung, Vorarlberger Nachrichten; Burgenländische Volkszeitung, Niederösterreichische Nachrichten; w Niemczech: Frankfurter Allgemeine Zeitung, Münchner Merkur; w Wielkiej Brytanii: The Independent; w Irlandii: Irish Independent; w Irlandii Północnej: Belfast Telegraph; w RPA: Cape Times, Capre Argus, Daily News, Pretoria News, The Star; w Nowej Zelandii: The New Zealand Herald Nakład łączny 3,6 miliona Listy czytelników: [email protected] Wydanie 06 Warszawa, wrzesień 2010

NastępNY NUMER UKaŻE się wE wtoREK 5 paŹDZiERNiKa

f e l i e t o n

Znacie to? Mój znajomy (każdy narrator urban legend twierdzi, że chodzi o znajomego) uczestniczył

z kolegami w libacji. Lato, duszne miesz-kanie w bloku na dziesiątym piętrze. W uczestnikach zabawy odezwała się nie-odparta tęsknota za górami, za zimą, za śniegiem, za białym szaleństwem. A może był to efekt grubego zakładu? Czy po pro-stu ułańskiej fantazji? Dość powiedzieć, że ów mój znajomy postanowił zjechać na dół po schodach na nartach. Przypiął dechy, w ręce chwycił kije, na oczy wcisnął gogle i… ruszył. Szło nieźle, aż nagle na ósmym potrącił kobietę idącą wyrzucić śmieci, po czym zbiegł z miejsca wypadku. Nieszczęsna sąsiadka trafiła na pogotowie, a następnie na obserwację psychiatryczną, bo twierdziła uparcie, że przy zsypie wpadł na nią narciarz.

Miejskie legendy funkcjonują na całym świecie. W Polsce przełomu lat 60. i 70. czarna wołga porywała dzieci, by spuścić z nich krew, a w Nowym Jorku niemal każdy słyszał o białych krokodylach żyjących w miejskiej kanalizacji.

Starą opowieść o upalonych marihuaną kolesiach w samochodzie, których zatrzy-mał policyjny patrol, Mikołaj Korzyński wykorzystał w scenariuszu do filmu „Chłopaki nie płaczą”. Wszyscy w aucie czekają jak na ścięcie. Wiadomo, narkotyki to nie przelewki. Do tego jeszcze za kół-kiem? Ale policjant mówi błagalnym gło-sem: „Panowie, zepsuł się nam samochód. Czy możecie nas podholować do komisa-riatu?”. Młodzież oddycha z ulgą i przy-mocowuje linkę holowniczą do radiowozu. Jadą. W samochodzie ciągnącym radio-wóz zapanowała błoga atmosfera, z radia leci delikatne reggae, a głowy pasażerów podrygują w rytm muzyki. Nagle jeden patrzy przez tylną szybę. „O rany, policja za nami! Przyspiesz, żeby się nie przychrza- nili”. Kierowca przyspiesza, ale policjanci również. Radiowóz daje znaki światłami. Palacze jeszcze bardziej dodają gazu.

Nie chcą spotkania z władzą po maryśce. Przy 120 km na godzinę hol się urywa, a policja ląduje w rowie.

Czy którakolwiek z tych opowieści ma w sobie choć ziarnko prawdy?

Niedawno w jednej z telewizji widzia-łem reportaż o warszawskim metrze. Chyba ktoś z kierownictwa podziemnej kolejki opowiadał anegdotę, jak w 1999 r. w tunelach pojawił się ni stąd, ni zowąd żywy koń! A ja dostałem ataku śmiechu!

Proszę państwa, niniejszym oświad-czam, że tego konia w metrze wymyśliłem z Wojtkiem Staszewskim podczas nużące-go dyżuru dziennikarskiego w „Gazecie Wyborczej”.

– Słuchaj, a może napiszemy coś tak dla jaj do „Stołecznej”? – zaproponowałem. – Np. o motocykliście, który tak się roz- pędził w Alejach Jerozolimskich, że mu przymarzły ręce do kierownicy, albo

o porwanym mokotowskim gangsterze, którego kosmici badali przez odbyt. Sta-nęło jednak na koniu w metrze na stacji Wilanowska. Tekst był sensacyjny i koń-czył się dość surrealistycznie: „Tylko mały chłopczyk upierał się bez przerwy, że koń przybiegł tunelem od strony Ursynowa, świecąc ślepiami…”.

Podrzucając to anonimowe, absurdalne do granic wyobraźni dzieło naszym kole-gom z działu miejskiego, liczyliśmy, że się uśmieją. Ale do głowy nam nie przyszło, że… Telefon obudził mnie o szóstej rano. – Ale przegięliście pałę! – wrzeszczała moja redakcyjna koleżanka Kasia Montgomery, która akurat wtedy leciała z prezydentem Kwaśniewskim w zagraniczną podróż i przeczytała prasę wcześnie rano. Naj-pierw pomyślałem, że mnie wkęca. Ale zwlokłem się i zszedłem po gazetę. Oblał mnie zimny pot. Koń w metrze wyrąbany na pół strony, słowem – mam kłopoty.

Około południa zadzwonił Jacek Żakowski, wówczas mój redakcyjny kolega:

– Nie chcę cię martwić, ale z tym koniem to poważna sprawa. Słucham radia w samochodzie i ciągle o tym mówią…

– Że to nieprawda? – pytam załamany.– Nie, nie. Mówią, że koń w metrze

może być niebezpieczny.Minął tydzień. Dwa tygodnie, miesiąc.

Nic. Żadnego telefonu do redakcji, sprosto-wania, dementi, awantury. Cisza. A prze-cież w naszym artykule występowała policja, straż pożarna, zarząd metra, a nawet schronisko dla zwierząt fundacji Animals, które według tekstu przygarnęło konia z metra. Nikt się nie odezwał.

Po wielu latach któryś z miejskich reporterów opowiedział mi, że w dyrekcji metra jest gablota dokumentująca historię kolejki. Wisi tam nasz artykuł. I tak narodziła się kolejna urban legend.

ILU

STR

ACJA

: ALb

eRT

exeR

GIA

N

Felieton Lizuta.

Kto odpowiada za powstawanie miejskich legend? Cała prawda

o deprawacji dziennikarzy.

Mikołaj Lizut (l. 37), dyr. nacz. i progra-mowy Radia Roxy, publicysta Gazety Wyborczej, dyr. art. Teatru Radia TOK FM

Page 99: The Red Bulletin_0910_PL

kunde

Postęp i nieustanny rozwój są cechą naszych czasów. Żyjemy w erze myślenia wizjonerskiego. Najnowsza historia ludzkości obfi tuje w kroki milowe w zakresie rozwoju techniki i medycyny. Najdłużej panowało przekonanie o niemożności leczenia urazów rdzenia kręgowego. Jednak w drodze badań laboratoryjnych udało się doprowadzić do regeneracji uszkodzonych komórek nerwowych. Najnowsze wyniki badań medycznych i naukowych dowodzą, że także w tej skomplikowanej dziedzinie postęp jest możliwy. Lekarze i naukowcy są zgodni, iż leczenie urazów rdzenia kręgowego staniesię kiedyś rzeczywistością. Właśnie ten cel przyświeca działalności Fundacji na Rzecz Badań nad Rdzeniem Kręgowym „Wings for Life”. Wspierając konkretne, najbardziej zaawansowane projekty badawcze, Fundacja „Wings for Life”inwestuje w postęp na rzecz przyszłości, w której leczenie porażeń spowo-dowanych urazami rdzenia kręgowego stanie się możliwe.

„Możliwości chodzenia nie należy przyjmować za oczywistość.”David Coulthard.Trzynastokrotny zwycięzca Grand Prix Formuły 1 i orędownik „Wings for Life”.

Twój wkład ma ogromne znaczenie. Przekaż go na www.wingsforlife.com

WFL055_100512_AnzeigeBulletin_PL.indd 1 8/12/10 4:50 PMProcess CyanProcess MagentaProcess YellowProcess Black

Page 100: The Red Bulletin_0910_PL

AS_Redbulletin_202x276.indd 1 8/13/10 11:07 AM