The Red Bulletin_0710_PL

100
PRAWIE NIEZALEżNY MAGAZYN / LIPIEC 2010 www.redbulletin.com Odkryj Print 2.0 CLINT EASTWOOD JAK PO OSIEMDZIESIąTCE ODNALEźć SIę NA NOWO, ZAPISUJąC SIę PRZY TYM W HISTORII KINA M.I.A. O nowej płycie, dosadnych rymach i kreatywnym flow Mégavalanche Lawina rowerów górskich schodzi na Alpe d’Huez Red Bull Street Style Futbol w RPA bez bramek, bez trąbek

description

Clint Eastwood: Jak po osiemdziesiątce odnaleźć się na nowo, Zapisując się przy tym w historii kina M.I.A.: O nowej płycie, dosadnych rymach i kreatywnym flow Mégavalanche: Lawina rowerów górskich schodzi na Alpe d’Huez Red Bull Street Style: Futbol w RPA bez bramek, bez trąbek

Transcript of The Red Bulletin_0710_PL

Page 1: The Red Bulletin_0710_PL

prawie niezależny magazyn / lipieC 2010

www.redbulletin.com

Odkryj Print 2.0

Clint EastwoodJak po osiemdziesiątce odnaleźć się na nowo, zapisuJąc się przy tym w historii kina

M.I.A.O nowej płycie,

dosadnych rymach i kreatywnym flow

Mégavalanche Lawina rowerów górskich

schodzi na Alpe d’Huez

Red Bull Street Style

Futbol w RPA bez bramek, bez trąbek

Page 2: The Red Bulletin_0710_PL

0

5

25

75

95

100

WWF_REDBULL_210x284

11 czerwca 2010 10:23:33

Page 3: The Red Bulletin_0710_PL

Jeden z najciekawszych twórców filmowych naszych czasów w maju skończył 80 lat. Mowa o Clincie Eastwoodzie. Artystom urodzonym po 1930 roku trudno w Hollywood nadążyć za konkurencją, ale on łączy w sobie podszytą autoironią mądrość życiową i młodzieńczy power.

Tajemnica sukcesu pana Eastwooda? Nie dał się zniewolić wyróżnieniami, które otrzymywał w młodym wieku. „Nie wolno przestać się rozwijać” – mówi. Niezwykły biograf, Richard Schickel, daje się zaskakiwać Eastwoodowi od dziesięcioleci i jest na bieżąco ze wszystkimi jego dowcipami, co skrupulatnie odnotowuje w książkach i filmach. Prawdopodobnie nikt inny nie zna Eastwooda lepiej – ani jako człowieka, ani jako artysty. Wyłącznie dla Red Bulletina (jesteśmy dumni i zaszczyceni) Richard sportretował naszego okładkowego bohatera – s. 32.

„Nikt nie zaginął, nie zamarzł, nie uległ wycieńczeniu” – co za ulga, przeczytać coś takiego na temat Mégavalanche. Na marginesie, to typowo męskie wydarzenie – siłą rzeczy osiemdziesięciu startującym kobietom podnosi się poziom testosteronu.

W Mégavalanche chodzi o to, by zjechać na rowerze z wysokości 2500 metrów. Na trasie jest więcej kamieni niż gałęzi, z góry widać granicę lasu. Na plecach czuć oddech 1800 innych facetów i tych 80 odważnych kobiet. Wszyscy oni biorą udział w tym najbardziej „pierwotnym” ze wszystkich wyścigów rowerów górskich: „gdy już dotrzesz do celu i poczujesz się tak, jakbyś umierał i przysięgniesz sobie, że nigdy, ale to nigdy nie weźmiesz więcej udziału w Mégavalanche – możesz być pewien, że wykonałeś zadanie jak należy”.

Mégavalanche można przeżyć na dwa sposoby: od 9 do 11 lipca w Alpe d’Huez lub na s. 66-73 tego numeru.

Futbol i RPA 2010? Można inaczej. Bez bramek, bez wuwuzeli. Z gwiazdami, które wśród widzów na ulicy dowodzą swojej wyjątkowości. Red Bull Street Style – światowy finał dla sportowców nie podlegających międzynarodowym organizacjom – zebrał w Kapsztadzie najlepszych freestyle’owców świata, którzy mieli przyjemność wystąpić ze sobą i przeciwko sobie. Niezwykłe, że akurat trzykrotny „Around the World” zadecydował o zwycięstwie w rywalizacji, w której chodzi o otwartość na świat. Reportaż z RPA czeka na Państwa na s. 54.

Miłej lektury!

Redakcja

ZDJĘ

CIE

NA

OKŁ

AD

CE:

MA

RTI

N S

CH

OEL

LER

/AU

GU

ST; Z

DJĘ

CIE

: GET

Ty

IMAG

ES

DROGI CZYTELNIKU,

3

R o g i e m z B y k a

To on nakłonił najbardziej skrytego aktora-reżysera do rozmowy z Red Bulletinem. Richard Schickel – pisarz, twórca filmowy i krytyk w magazynie „Time”. W pracy pomagała mu wieloletnia przyjaźń z Clintem Eastwoodem

Red Bulletin podbija USA: z okazji premiery Red Bull Air Race w Nowym Jorku ukazała się wraz z „New York Times” jego specjalna edycja. Numer ten można ściągnąć na: www.redbull.com

Page 4: The Red Bulletin_0710_PL

Print 2.0 – dodatkowy wymiar w Red Bulletinie. W tym numerze kolejne historie.

10

38

92

40

14

54

16

Filmy, Dźwięki, Animacje

Ten Red Bulletin potrafi więcej, niż myślisz.

Jak to działa? Więcej informacji na s. 7 albo w internecie: pl.redbulletin.com/print2.0

Page 5: The Red Bulletin_0710_PL

Print 2.0 Całkiem nowe emocje multimedialne. Wszędzie tam, gdzie oko byka!

Page 6: The Red Bulletin_0710_PL

Bullwar08 Kalendarz Pana Kainratha 10 Galeria zdJĘĆ MieSiĄCa Cztery najlepsze foty ze świata i okolic. Burzliwy wybór redakcji.18 bullwarDodaje skrzydeł w małych dawkach.21 Co Ci Siedzi w Głowie Przyglądamy się kosmatym myślom Slasha – podobno najlepszego gitarzysty wszechczasów.22 ewoluCJa SPrzĘtuPrzyglądamy się jakiej ewolucji uległ sprzęt alpinistyczny.26 triKi FizYKiTo nie my toniemy, czyli jak to się dzieje, że pływak pływa.28 MoJe Ciało i JaChciałoby się powiedzieć: „Penélope! Twoje Ciało i Ja!”.29 liCzbY MieSiĄCa Dziwne fakty ze świata wyścigów motocyklowych.

Herosi32 Clint eaStwoodWielkim sukcesem Clinta było przejście od aktorstwa do reżyserii. Teraz robi tylko to, na co ma ochotę.38 MaYa Gabeira Piękna pogromczyni wielkich fal.40 traViS PaStrana Nie czuje się pewnie, kiedy się nie boi.44 elhaM al-QaSiMiPierwsza Arabka, która samodzielnie zdobyła Biegun Północny.

6

S P I S T R E Ś C I

Świat Red Bulla w liPCuClint Eastwood jest bezpretensjonalnie największym mistrzem tego numeru... ale żeby było jeszcze ciekawiej, dorzucamy kilku innych

82

60

54

66

Page 7: The Red Bulletin_0710_PL

7

S P I S T R E Ś C I

akcja50 Jonathan wYattTen 37-latek jest najlepszym górskim biegaczem i wcale nie ma zamiaru iść na emeryturę.54 red bull Street StYle Relacja z finałów Mistrzostw Świata w futbolu freestylowym.60 M.i.a.Wywiad z artystką w Red Bull Studio.66 MÉGaValanChe1800 uczestników, 2500 metrów w dół, zero wymówek. 74 JaQueS PiCCardPierwsze lądowanie na dnie Rowu Mariańskiego.

więcej dla Ciała i umysłu 80 braCia huber O dwóch takich, co zdobywają ścianki.82 zabawKi robbY’eGo naiShaCo potrzeba do wielkiej przygody.84 roCKowe FeStiwale Jakie gwiazdy ciężkiego brzmienia rozgrzewają atmosferę tego lata? 85 taJeMniCe KuChniSuperkucharz Joan Roca, zdradza nam trzy ze swoich sekretów.86 zrÓb SiĘ na GwiazdĘKto ubiera i stylizuje gwiazdy?88 hot SPotSNajgorętsze wydarzenia sportowe w lipcu.90 PotĘGa noCY Co się dzieje w wielkim świecie nocą?98 duSza i CiałoFelieton Mikołaja Lizuta.ZD

JęC

iA: B

RiA

N B

ieLM

AN

N/R

eD B

uLL

Ph

OTO

FiLe

S, D

eAN

TR

eML/

ReD

Bu

LL P

hO

TOFi

LeS,

eR

iK A

eDeR

/ReD

Bu

LL P

hO

TOFi

LeS,

FLO

hAg

eNA

.CO

M/R

eDBu

LL-P

hO

TOFi

LeS.

CO

M,

gA

RTh

MiL

AN

,ReD

Bu

LL M

uSi

C A

CA

DeM

y, R

uTg

eRPA

uW

.CO

M/R

eD B

uLL

Ph

OTO

FiLe

S, S

éBA

STie

N B

Ou

é/R

eD B

uLL

Ph

OTO

FiLe

S, iL

uST

RAC

JA: A

LBeR

T ex

eRg

iAN

16

38

40

the red Bulletin Print 2.0 Filmy, dźwięki, animacje w Twoim Red Bulletinie.Zawsze tam, gdzie znak oka z rogami.

W okienku pl.red- bulletin.com/print2.0

przeglądarki znajdziesz okładkę magazynu. Kliknij

„Startuj Bull’s Eye!”.

Potrzebna jest kamerka internetowa.

Jeśli otworzy się okienko, kliknij

„Akceptuj”.

Ustaw Red Bulletina przed kamerką. Oglądaj treści

multimedialne – filmy, pliki dźwiękowe

i animacje.

1 2 3

44

Page 8: The Red Bulletin_0710_PL

8

k a r t k a z k a l e n d a r z a p a n a k a i n r a t h a

Page 9: The Red Bulletin_0710_PL

kunde

„Nie ma rzeczy ‘niemożliwych’.”Felix Baumgartner.Skoczek BASE, pilot śmigłowców, donator „Wings for Life”.

Twój wkład ma ogromne znaczenie. Przekaż go na www.wingsforlife.com

Post´p i nieustanny rozwój sà cechà naszych czasów. ˚yjemy w erze myÊlenia wizjonerskiego. Najnowsza historia ludzkoÊci obfituje w nowe kroki milowe w dziedzinie osiàgni´ç techniki i medycyny. Najd∏u˝ej panowało przekonanie o niemo˝noÊci leczenia urazów rdzenia kr´gowego. Jednak w drodze badaƒ laboratoryjnych udało si´ doprowadziç do regeneracji uszkodzonych komórek nerwowych.Najnowsze wyniki badaƒ medycznych i naukowych dowodzà, ˝e tak˝e w tej skomplikowanej dziedzinie post´p jest mo˝liwy. Lekarze i naukowcy zgodnie potwierdzajà, ˝e leczenie urazów rdzenia kr´gowego stanie si´ kiedyÊ rzeczywistoÊcià. WłaÊnie ten cel przyÊwieca działalnoÊci fundacji na rzecz badaƒ nad rdzeniem kr´gowym „Wings for Life”. Wspierajàc konkretne, najbardziej zaawansowane projekty badawcze, fundacja „Wings for Life” inwestuje w post´p na rzecz przyszłoÊci, w której leczenie pora˝eƒ spowodowanych urazami rdzenia kr´gowego b´dzie mo˝liwe.

WFL055_100511_AnzeigeBulletin_PL.indd 1 6/11/10 1:19 PM

Page 10: The Red Bulletin_0710_PL

U Izydy I Ozyrysa!Takiej jazdy nie było tu od czterech i pół tysiąca lat: jeden z przystanków World Tour Red Bull X-Fighters został zorganizowany przed samym posągiem Wielkiego Sfinksa w Gizie. Tego wieczoru uwaga zwiedzających nie była skierowana na jedyny istniejący cud świata – 10 000 fanów podziwiało freestyle motocross na naprawdę ozyryjskim poziomie. W tej niewiarygodnej lokalizacji nie wszyscy faworyci zachowali zimną krew. Nawet legendy FMX, takie jak Robbie Maddison czy Eigo Sato, nie zdobyły laurów zwycięstwa. Triumfatorem i czarnym koniem okazał się Adam Jones z USA.Red Bull X-Fighters: 22–23 lipca 2010, Madryt (Hiszpania): www.redbullxfighters.com

GIZA (EGIpt)

Print 2.0 pl.redbulletin.com/print2.0 Najlepsze triki przed obliczem sfinksa

Page 11: The Red Bulletin_0710_PL

Zdję

cie

: jö

rg

Mit

ter

/red

Bu

ll P

ho

tofi

les

Uskrzydla w małych dawkach.

Bullwar

Page 12: The Red Bulletin_0710_PL

Zdję

cie

: cr

aig

Ko

lesK

y/r

ed B

ull

Ph

oto

file

s

12

Page 13: The Red Bulletin_0710_PL

WOLNE WyBOryO tym, że w RPA dobrze się kopie piłkę, mówią wszyscy

na całym świecie. Ale o tym, że południowy kraniec Afryki nadaje się także świetnie do jazdy na deskorolce, mało kto

jeszcze słyszał. Były opiekun przedszkolny z Niemiec, aktualnie student i profesjonalny skejter, Mack McKelton,

postanowił to zmienić – sam właśnie dorastał w Afryce. Zanim osiadł w Berlinie, mieszkał w Botswanie, Kamerunie i RPA. Bez wątpienia „Mr. Unbreakable” – jak go nazywają

w środowisku – coś już w swoim życiu zobaczył (chociaż pseudonim o wiele lepiej pasowałby do człowieka, przed którego wizerunkiem Mack skacze na zdjęciu – Nelsona

Mandeli). W każdym razie warto to zapamiętać: skateboarding i RPA świetnie do siebie pasują.

www.redbullskateboarding.com

KApSZtAD (RpA)

Page 14: The Red Bulletin_0710_PL

sK

OK

I W p

rz

Ep

ćLe

gend

arne

mos

ty, m

onum

enta

lne

skał

y, ro

zpoz

naw

alne

na

cały

m

świe

cie

budo

wle

, his

tory

czne

dźw

igi p

orto

we:

Red

Bul

l Clif

f Div

ing

Wor

ld S

erie

s ba

rdzo

sta

rann

ie w

ybie

ra lo

kaliz

acje

, w k

tóry

ch

skac

zą d

o w

ody

najle

psi c

liff d

iver

zy n

a św

ieci

e. N

ową

pozy

cją

w re

pert

uarz

e są

mek

syka

ński

e Ce

noty

. Cen

ota

to o

twór

w p

odło

żu,

najc

zęśc

iej k

raso

wym

i na

jczę

ście

j poł

ożon

ym w

pus

zczy

, któ

ry s

ięga

do

wód

gru

ntow

ych.

Cen

oty

pow

staj

ą po

prze

z za

pada

nie

się

jask

iń i

częs

to s

ą po

łącz

one

ze s

obą

podz

iem

nym

i kor

ytar

zam

i. M

ajow

ie u

waż

ali,

że s

ą to

wej

ścia

do

zaśw

iató

w i

skła

dali

w n

ich

ofia

ry b

ogom

. Tym

raze

m d

o w

ody

tylk

o sk

akan

o i o

było

się

bez

of

iar.

Zwyc

ięży

ł Bry

tyjc

zyk

Gar

y H

unt,

poko

nują

c Ro

sjan

ina

Arte

ma

Silc

zenk

ę i O

rland

o Du

que’

a, le

gend

arne

go

kolu

mbi

jski

ego

cliff

div

era.

Re

d Bu

ll Cl

iff D

ivin

g: 2

4 lip

ca 2

010,

Kra

gerø

(NO

R):

ww

w.re

dbul

lclif

fdiv

ing.

com

CH

ICH

EN

ItZ

A (M

EK

SyK

)

P

rin

t 2.0

pl.r

edbu

lletin

.com

/prin

t2.0

C

liff D

iver

zy n

a tr

opie

Maj

ów

Page 15: The Red Bulletin_0710_PL

15

Zdję

cie

: ra

y d

eMsK

i/r

ed B

ull

Ph

oto

file

s

Page 16: The Red Bulletin_0710_PL

16

GÓra BÓLUFaceci, którzy chcą na poważnie podokazywać na motocyklach, spotykają się latem każdego roku, już od 16 lat, w styryjskiej miejscowości Eisenerz z okazji Red Bull Hare Scramble. Z 500 startujących w tegorocznych zawodach osób tylko 15 zaliczyło wszystkie punkty kontrolne i dotarło do szczytu Erzbergu – to całkiem standardowy wynik. Jednemu z nich, Tadkowi Błażusiakowi, towarzyszyliśmy podczas jazdy. Polak zwyciężył, pokonując Andreasa Lettenbichlera (Niemcy) i dwunastokrotnego mistrza świata w trialu, Dougie Lampkina (Anglia). Jednak tym ra-zem nawet seryjny zwycięzca ostatnich 4 lat musiał ustąpić pola: podczas Red Bull Motorclash wyprzedził go Kimi Räikkönen w citroënie C4 WRC o całe 38 sekund. WRC Rally Bułgaria, Borovets: 9–11 lipca 2010 www.citroen-wrc.com

E I S E N E R Z (AU St R I A)

Print 2.0 pl.redbulletin.com/print2.0 Taddy rzuca wyzywanie Kimiemu a następnie pokonuje Erzberg (po raz czwarty!)

Page 17: The Red Bulletin_0710_PL

17

Zdję

cie

: Ph

iliP

Pla

tZer

/red

Bu

ll P

ho

tofi

les

Page 18: The Red Bulletin_0710_PL

Nastrojowa atmosfera gali: Paramount Studios w Hollywood

KasKa-dersKie OscaryNa gali Taurus World Stunt Awards doceniono spektakularne sceny kinowe

Pracę tych, którzy stają w ogniu, rozbijają się samo-chodami i staczają efektowne walki, doceniono na gali roz-dania nagród Taurus World Stunt Awards w Hollywood. Ponad 800 zawodowych kaskaderów spotkało się na terenie Paramount Pictures pod koniec maja. Prym wiodły filmy: „Szybko i wściekle”, „Ninja zabójca”, „Sherlock Holmes” oraz „Terminator: Ocalenie”.

Wydarzenie to poświęcone było jednemu z głównych sektorów produkcji filmowej, który dostosował się do poja- wienia się komputerowych efektów specjalnych. Obecnie widz może spostrzec, że po-stać bohatera wyrzuconego w powietrze siłą eksplozji zos- tała odtworzona cyfrowo. Pra-gniemy powrotu do realizmu, a kaskaderzy są w stanie nam to zapewnić... Na szczególne uznanie zasługuje Glenn Foster, któremu skok przez okno wprost na powóz konny

w filmie „Sherlock Holmes” zapewnił wygraną w kategorii Najlepsza scena z ogniem.

Niesamowita scena przejęcia cysterny paliwowej w „Szybko i wściekle” zdobyła nagrodę za Najlepszą akcję z udziałem pojazdu.

Szacunek należy się także Robowi Hayterowi, który od-bierając nagrodę za Najlepszy numer kaskaderski stwierdził, że podczas kręcenia „Kocham Cię, Beth Cooper” nie był w stanie uniknąć pędzącego w jego stronę samochodu i nie użyto w tej scenie żadnych lin.

Nagroda za Całokształt twórczości powędrowała do Jophery’ego Browna, który pojawił się w ponad czterystu produkcjach. Nikt nie kojarzy go ze skokiem autobusem nad przepaścią w filmie „Speed”, ponieważ magia kina sprawiła, że myślimy, iż to Sandra Bullock siedziała za kierownicą...Więcej akcji i historia nagród na: www.taurusworldstuntawards.com

„Szybcy i Wściekli”: Tad Griffith, Heidi Moneyma-ker, Kenny Alexander

TeK

ST: P

Aul

Wil

SON

. Zd

JęC

iA: R

ed B

ull

uSA

(6)

, JO

PHeR

y BR

OW

N (

1), S

um

miT

eN

TeR

TAiN

meN

T N

.V. (

1), u

NiV

eRSA

l Pi

CTu

ReS

(1)

, WA

RN

eR B

ROS

eNTe

RTA

iNm

eNT

iNC

. (1)

, TH

e H

AlC

yON

CO

mPA

Ny

(1)

18

Salzburg Ostatnie klasyfikacje punktowe w rajdzie oldtimerów odbyły się na Slazburgring. Albert Moser

UŚMIECH PROSZĘ!Zdjęcie miesiąca

Niezwykłe sceny z życia naszych Czytelników dostępne są tu: www.redbulletin.pl

Spośród osób, które nadeślą nam najciekawsze zdjęcia, rozlosujemy po dwie półgodzinne wejściówki na tor gokartowy. Lista torów biorących udział w akcji znajduje się na stronie zawodów: www.redbullaswkarcie.pl Wyślij zdjęcia na email: [email protected]

b u l l w a r

Page 19: The Red Bulletin_0710_PL

Hiroo Minami odbiera nagrodę za Najlepszą Akcję na Wysokości

Rick MIller i „Terminator: Ocalenie”, Najlepsza Scena Specjalistyczna

NAJLEPSZA SCENA WALKI„NiNja Zabójca” Kim Do, jonathan Eusebio, jackson Spidell, jon Valera, Damien WaltersNAJLEPSZA SCENA Z OGNIEM„ShErlOcK hOlmES” Glenn FosterNAJLEPSZA AKCJA NA WYSOKOŚCI „PuSh” hiroo minami i jeffery OngNAJLEPSZA AKCJA Z UDZIAŁEM POJAZDU„SZybKO i WściEKlE” Kenny alexander, Troy brown, Tad Griffith, Gene hartline, heidi moneymaker, NAJLEPSZY SCENA SPECJALISTYCZNA„TErmiNaTOr: OcalENiE” rick millerNAJLEPSZY NUMER KASKADERSKI„KOcham cię, bETh cOOPEr” rob hayterNAJLEPSZA KOBIETA KASKADER„ObSESja” angela meryl i heather Vendrell arthurNAJLEPSZY KASKADER KOORDYNATOR I/LUB REŻYSER II EKIPY„SZybKO i WściEKlE” mike Gunther, Freddie hice, Terry leonard, mic rodgersNAJLEPSZA AKCJA W FILMIE ZAGRANICZNYM„ZaKaZaNa rZEcZyWiSTOść” (rosja), Vladimir Orlov

ZWyciĘZcy

Jackson Spidell przyjmuje nagrodę za Najlepszą Scenę Walki

Jophery Brown. Po prawej: na planie filmu „Trzech bezlitosnych”

19

Bratysława Na sucho: jana Dukatova, Vavrinec Hradilek i Peter Kauzer. Mistrzostwa Europy w kajakarstwie górskim odwołane. Mat Rendet

Lima Nie potrzeba dużej fali. Zawodowa australijska surferka Sally Fitzgibbons podczas treningu trików. Agostin Munoz, Red Bull Surfing Girls Only

Los Angeles beaty Dibia$ego podgrzewały atmosferę 850 fanów zebranych w teatrze El rey. Carlo Cruz, Red Bull Big Tune

Page 20: The Red Bulletin_0710_PL

São Paulo Zespół Cia Paulista koronował się na zwycięzców w nowym formacie gry w piłkę nożną. Marcelo Maragni, Red Bull Rebatida

Istambuł Uwaga, boarding zakończony! Tutaj ewidętnie drugi pilot przegapił start swojego samolotu. Emre Ermin, Konkurs Lotów Red Bull

Jordania Podczas rajdu Allgäu-Orient pozwoliliśmy nie tylko sobie ale i naszemu środkowi lokomocji (temu na czterech kołach) na małą przerwę. Markus Preimel

20

B u l l w a r

Trening indywidualny i naukowe know- -how będą w wielkich klubach jeszcze ści-ślej ze sobą powiązane. W Realu już wiele lat temu Davorem Šukerem (chorwacki „król strzelców” na MŚ 1998) zajmowało się trzech trenerów fitnessu. Dzisiaj podczas treningu u „Królewskich” liczba wyspecjalizowanych w poszczególnych elementach gry trenerów dorównuje na boisku liczbie zawodników. Cristiano Ronaldo, najdroższy piłkarz wszechczasów (94 mln euro), zasięga konsultacji u Usaina Bolta, najszybszego człowieka na świecie, żeby móc jeszcze skuteczniej trenować sprint. Ronaldo jest przy tym – jak na piłkarza – i tak fantastycznym sprinterem.

W Milanie Kaká (grający dziś w Realu) został wysłany do słynnego klubowego laboratorium, gdzie po każdym treningu lekarze i fizjolodzy badają pracę mózgu rossoneri i analizują każdy mięsień zawodowców. Światowej sławy trener

kondycyjny, Roger Spry mówi: „Kaká powinien być bardziej agresywny, aby móc radzić sobie z grającymi twardo przeciwni-kami o mocniejszej budowie ciała. Zawie-siliśmy więc worek z piaskiem, na którym musiał trenować kick-boxing”.

Aly Cissokho, obecnie gracz Olympique Lyon i uczestnik Champions League, nie przeszedł kiedyś testów do Serie A.

W przeddzień badania w Milan Lab uśmiechał się jeszcze do kamer podczas posiłku z wiceprezesem Adriano Gallia-nim, pewny swego. Jednak jego warty 15 mln euro transfer z Porto do Milanu nie doszedł do skutku, ponieważ lekarze spor-towi w Milanello bardzo poważnie traktują prewencję kontuzji. Znany chiropraktyk Jean-Pierre Meersseman zajrzał 22-latkowi w zęby i stwierdził nieprawidłowe ułożenie szczęki…Co słychać w najważniejszej organizacji piłkarskiej świata: www.fifa.com

Futbol 2020Jak świat zmienia piłkę nożną: sześć tez na temat przyszłości światowego sportu nr 1 Teza nr 4: piłkarz naukowy

TeK

ST: f

USS

BALL

201

0 A

nD

ReA

S JA

ROS;

ZD

JęC

ie: M

ARC

in K

in; i

LUST

RAC

JA: h

eRi i

RAW

An

WSPARCIE NA PARty

Ronaldo, Kaká, Šuker: Ich sukces ma także korzenie naukowe

Teza 4CYKL

Jak ulepszyć swoją imprezę osiemnastkową?

Wejście w pełnoletniość to okazja do pierwszej (przynajmniej oficjalnie) wiel-kiej imprezy, i nic dziwnego, że każdy chce sprawić by była ona niezapomniana.

Red Bull 1992 jest projektem, który pomaga osiemnastkowiczom wybić się ponad przeciętność i zorganizować im-prezę, o której goście i ci którym nie uda się dotrzeć będą mówić latami.

Do tej pory projekt Red Bull 1992 od-wiedził ponad 200 balang, wśród których trafiło się już kilka naprawdę konkretnych. Kto twierdzi, że dzisiejsza młodzież, zapa-trzona w MTV i seriale, nie błyszczy pomy-słami, byłby naprawdę mocno zdziwiony, wchodząc na przykład na domówkę, któ-rej uczestnicy paradują w strojach staro-żytnych Rzymian, a w ogrodzie relaksuje się oddział rodem z antycznej Sparty!

Lub organizuje imprezę na szczycie Sea Towers w Gdyni albo dla swoich przyja-ciół załatwia koncert w plenerze, o któ-rym jest głośno w całym mieście.

Takie urodziny obchodzą tylko nieliczni.Jak ściągnąć wsparcie na swoją imprezę, relacje z osiemnastek, które już się odbyły i wiele więcej na: www.redbull1992.pl

Page 21: The Red Bulletin_0710_PL

SlaShCO CI SIEDZI W GŁOWIE

Uosobienie luzu, ostatni rycerz rock’n’-and-rolla: Slash. Zaglądamy pod cylinder zdobywcy drugiego miejsca w rankingu gitarzystów wszechczasów.

OSESEK W ŚWIATŁACH WYBIEGU

Saul Hudson urodził się w 1965 r. w Stoke-on-

-Trent w Anglii. Poznał świat showbiznesu jeszcze

zanim nauczył się chodzić. Matka, Ola Hudson,

projektowała kostiumy dla takich gwiazd jak

David Bowie, a ojciec – okładki płyt Neila

Younga i Joni Mitchell. Ksywkę „Slash”

wymyślił aktor Seymour Cassel.

WHATEvEr, dUdEW 1992 roku Guns N’ Roses byli najsłynniejszą rockową kapelą na świecie. Ponad 70 milionów sprzedanych płyt, 28-miesięczna trasa koncerto-wa, Axl Rose i Slash jako piekielny duet rock’n’rolla. W 1996 roku Slash opuszcza zespół – od tamtej pory obaj front-meni GNR nie odzywa-ją się do siebie. Ostatnio Axl nazwał swojego daw-nego gitarzystę „nowotwo-rem, który trzeba wyciąć”. Lakoniczna odpowiedź Slasha brzmiała: „Whatever, dude”.

dZIECI I WĘŻE

Pytony birmańskie, boa z połu-

dniowego Madagaskaru,

anakondy – Slash, miłośnik

gadów, mieszkał w swoim

domu w Los Angeles z ok. 80

wężami. Pasja, dzięki której

w 1995 r. znalazł się na okładce

magazynu „Reptiles” i która

skłoniła go do nazwania swojego

nowego (po GNR) zespołu

Slash’s Snakepit, wygasła

w 2002 roku w związku

z narodzinami syna, Londona.

Z FErGIE NA SOLOWYCH ŚCIEŻKACH

Swój pierwszy prawdziwie solowy album Slash wydał w kwietniu 2010 roku. Towarzyszą mu

znani goście: Iggy Pop, Chris Cornell, Kid Rock, Ozzy Osbourne. A dodatkowo gwiazdka popu, Fergie. Czyżby niedopatrzenie? Skądże!

„Podczas wspólnej jam session zaśpiewała kiedyś Black Dog Led Zeppelin i po prostu

odjechałem. Ma fantastyczny głos, który niestety nie w pełni wykorzystuje

w Black Eyed Peas”.

rOCK’N’rOLLOWE INSYGNIADługa grzywa z kręconych włosów, okulary przeciwsłoneczne, papieros w kąciku ust i cylinder – wygląd Slasha jest równie legen-darny, jak jego szybkie palce. Swój pierwszy cylinder gitarzysta ukradł z butiku Retail Slut w Los Angeles. Jako wstążki kapelusza użył kawałka srebrnego paska do spodni. W takim kapeluszu został uwieczniony na tylnej okład-ce debiutanckiego albumu GNR „Appetite for Destruction” i od tamtej pory rzadko pokazuje się bez tego nakrycia głowy.

Najnowszy album: „Slash” (Roadrunner Rec.)Te

ksT

: flo

ria

n o

bkir

ch

er; i

lusT

rac

ja: l

ie-i

ns

an

d T

iger

s

PIELGrZYMKA W KIErUNKU TĘCZY Tym, czym dla fanów Elvisa jest Graceland, tym dla fanów GNR jest Rainbow Bar w LA. Nie tylko dlatego, że kręcono tu klipy do „Estranged” i „November Rain”, lecz także dlatego, że Slash ma tu swój stolik,

nad którym wisi należąca do muzyka gitara Les Paul

i jego zdjęcia z autografami. Czy Slash tu zagląda?

Właściciel mówi, że tak.

dZIEŃ BOGA GITArYOd sierpnia 2009

to już oficjalne: wg magazynu „Time”

Slash zajmuje dru-gie – po Hendriksie

– miejsce w rankingu gitarzystów

wszechczasów. Już wcześniej miał

swoją gwiazdę w Rockowej Alei

Sław i własny model Gibsona

Les Paul. Jednak fakt, że 26 sierpnia 2010 został

w Hollywood oficjalnie ogło-

szony „Dniem Slasha”, może

pochlebić nawet bogowi gitary.

dZIKIE LATA„Odkryłem alkohol jako dwunastolatek”

– powiedział Slash w 1988 roku. „Uwielbiam pić. Przynajmniej jedną butelkę Danielsa dzien-

nie”. Widzowie mogli się o tym przeko-nać w 1990 roku podczas wręczenia

nagród American Music Awards. Slash odbierał wtedy trofeum – łagodnie rzecz ujmując – ze zbyt wielkim animuszem.

Od tamtego czasu ceremonie są transmitowane z niewielkim poślizgiem.

Z LENNYM NA SZKOLNYM POdWÓrKU

Slash chodził do szkoły z Lennym Kravitzem. Chociaż obaj już wtedy zajmowali się muzyką, prawie się nie znali. „Slash był gościem, który snuł się zawsze z luzacką miną po korytarzu” – mówi Lenny. Obaj zawarli bliższą znajomość

muzyczną dopiero w 1991 roku, gdy Slash zagrał w hicie Kravitza „Always on the Run”.

21

B U L L W A R

Page 22: The Red Bulletin_0710_PL

22

B u l l w a r

Tek

sT: r

ob

erT

sper

l

EWOLUCJA SPRZĘTU

GDY GÓRA WZYWAHeca nadal polega na zdobywaniu szczytów, ale środki, dzięki którym alpiniści je zdobywają, stały się w ostatnich latach dużo bardziej wyrafinowane.

LEN i fiLc OK. 1930 rOKu

Lniany plecak, konopna lina wspinaczkowa, skórzane buty z podbijaną gwoździami pode-szwą, czekan z prostym drewnianym styli-skiem, kostki z drewna, do tego często własnoręcznie wykute karabinki, haki i igły lodowe, lampa karbidowa na noc i filcowy kapelusz zamiast kasku. Zadziwiające, z jak mizernym ekwipunkiem – w porównaniu

z dzisiejszym sprzętem – nasi dziadkowie chodzili w góry i zdobywali ściany i szczyty. Jeżeli aura sprzyjała, ryzyko było jeszcze przewidywalne, ale przy załamaniu pogody górskie wyprawy zmieniały się w walkę o przeżycie: konopne liny zamarzały i traciły giętkość, przemoczone buty traciły przyczep-ność w fakturze skały, a prowiant w rozmię-

kającym od deszczu i śniegu plecaku prze-kształcał się w mało apetyczną papkę. Mimo to pierwszy ośmiotysięcznik – Annapurna w Nepalu – został zdobyty w 1950 roku, czyli w czasach „przedgoreteksowych”.Dawny sprzęt wspinaczkowy można oglądać w Muzeum Sportu i Turystki w Warszawie: www.muzeumsportu.waw.pl

Page 23: The Red Bulletin_0710_PL

23

zdję

ciA

: ku

rT

kei

nr

ATh

TEcHNOLOGiA i TEfLON 2010

Współczesne wyposażenie zdobywcy szczytów standardowo obejmuje wodoszczelny nylonowy plecak ze zintegrowanym stelażem (masa: tylko 2,46 kg), impregnowane teflo-nem liny, czekan przypominający narzędzie chirurgiczne, składający się ze styliska ze stopów lekkich i głowicy z kutej na gorąco stali, a także kostki, karabinki i ósemki ze

stopów metali lekkich, latarkę – czołówkę LED świecącą do 450 godzin i ultralekki kask z tworzyw sztucznych z pochłaniającym energię rdzeniem EPS. Dobrym przykładem dopasowania sprzętu do potrzeb wspinaczy są buty Mamook GTx firmy Mammut. Dzięki przemyślanej kombinacji sztywnych materia-łów na zewnątrz i miękkich wewnątrz buta

uzyskano – przy masie tylko 1,6 kg – opty-malne połączenie trudnych do pogodzenia właściwości: komfortu fizycznego użytkowa-nia i twardości podeszwy (możliwości pod-pięcia raków). Bardzo sprytnym rozwiązaniem są trzy strefy sznurowania, zapobiegające powstawaniu otarć i pęcherzy.www.mammut.com.pl

Page 24: The Red Bulletin_0710_PL

24

Zdję

cia

: Seb

aSt

ian

Wo

lny/

Red

bu

ll P

ho

tofi

leS

(3),

Mic

ha

el c

laR

k/R

ed b

ull

Ph

oto

file

S (1

)

koniec dominacji dj-ów, którzy od zara-nia dziejów narzucali nam swe muzyczne typy do parkietowych pląsów. 11 czerwca rozpoczęła się rewolucja w świecie klubo-wych imprez, która przybrała miano Red bull ibattle! na specjalnie przygotowanym ringu w klubie 1500 m2 w Warszawie spot- kali się zawodnicy reprezentujący różne dziedziny „życia coolturalnego”. W sumie powstało dziewięć dwuosobowych drużyn, składających się z breakdance’rów, dzien-nikarzy muzycznych, dj-ów, a nawet sportowców freestylowych. każda drużyna próbowała pokonać przeciwników poprzez odpowiedni dobór utworów muzycznych – o tym, kto lepiej sprawdził się w roli mistrza ciętej riposty, decydowała publicz-ność. doping mierzony w decybelach

wyłonił liderów tej muzycznej rewolucji: duet „junior and Senior” pokonał w walce finałowej chłopaków z „Rocka fellaz”, zdobywając tym samym nagrodę główną – wyjazd na hiszpańską edycję zawodów Red bull X-fighters 2010. jednak tego wieczoru najważniejszym zwycięzcą była uwolniona muzyka. Repertuar uczestników imprezy obejmował szeroki przedział: od „Łabędziego jeziora” Michała figurskiego z ekipy „Wyciory Piekieł”, poprzez hity czesława niemena serwowane przez „juniora and Seniora”, aż do utworów z najnowszej płyty crystal castles pusz-czanych przez narciarza freestylowego, Marka dońca z „kidultsów”. Więcej informacji na temat zawodów znajdziecie na stronie: www.redbullibattle.pl

Muzyczne ciosyTakie imprezy powinny być zakazane, albo powinny odbywać się wszędzie, w każdym klubie. Ludzie po prostu za dobrze się bawią…

Na odwiedzających międzynarodowe targi rowerowe Bike Expo w Monachium 22-25 lipca czeka spektakularny pro-gram atrakcji, zwłaszcza na terenie otwartym. Podczas jedynego występu w Niemczech trialowiec Danny MacAskill (na zdjęciu) zaprezentuje swoje niezwy-kłe umiejętności i opanowanie roweru.

24-letni Szkot zaistniał w środowisku trialowym w ubiegłym roku. Światową sławę przyniosło mu nagranie video pt. „Inspired Bicycles” na YouTube – efekt: nominacja do nagrody Laureus Award w kategorii „Action Sports Person of the year” i 18 milionów „wejść” na jego klip. W filmie MacAskill przemieszcza się po mieście na dwóch kołach w spo-sób zapierający dech w piersiach.

Jesienią nastąpi kolejny punkt zwrotny w jego karierze – MacAskilla będzie można zobaczyć w hollywoodzkim filmie „Premium Rush”. W tym roku w programie Bike Expo znalazła się także konfrontacja Dirt-Bike Contest BIG IN BAVARIA. Każdorazowo dziesięciu amatorów z różnych dyscyplin ma możliwość zakwalifikować się do finału, ale wcześniej muszą zmierzyć się z takimi profesjonalistami, jak Martin Söderström, Darren Berrecloth, Benny Korthaus czy Andreu Lacondeguy, w selektywnym dirt-parkurze z ostrymi zakrętami i sekcjami pump track. Bike Expo: 22-25 lipca 2010 Targi Monachium: www.bike-expo.com

TARGI ROWEROWE Freestylowy trialowiec, Danny MacAskill, pokaże swoje umiejętności na żywo na Bike Expo.

B u l l w a r

Zwycięski duet: Junior and Senior

Groźna ekipa Detroit Zdrój

Kidults vs. Panowie i Panie

Page 25: The Red Bulletin_0710_PL

25

B u l l w a rZd

jęc

ia: j

oh

n c

ar

ter

, FiV

B, S

Ven

Ma

rti

n, a

da

M r

aga

Listy czytelników Odpowiedzi redakcji

Przy czytaniu red Bulletina dostrzegłem niedosyt związany z brakiem artykułów o free- skiingu. Myślę, że w dobie rozwijającego się zaintereso-wania narciarstwem freestylo-wym byłoby dobrym pomy-słem umieszczenie artykułów o np. jonie olssonie. Proszę o rozpatrzenie tego podania. Krzysztof Karp

Temat freeskiingu nie jest nam wcale obcy. Poczekajmy tylko do jesieni i na pewno ruszymy z dobrymi tekstami. Podanie rozpatrzone pozytywnie.

czytam red Bulletina, od kiedy ukazuje się w Polsce. Bardzo bym chciała, abyście napisali coś o skoczkach narciarskich z austrii, o thomasie Morgen-sternie i gregorze Schlieren-zauerze, ponieważ o Małyszu już coś było w pierwszym nu-merze, a ja jestem wielką fanką skoków narciarskich.Cobyeta

My też lubimy skoki narciarskie i austriaccy mistrzowie na pewno niebawem zawitają na nasze łamy, ale tak samo jak w poprzednim przypadku – poczekajmy na odpowiedni moment.

W majowym felietonie Lizuta widzę drobną omyłeczkę. autor pisze: „albo osiągnąć wyższy stan skupienia – ni-czym gaz, rozproszyć się w powietrzu”. gaz jest najniż-szym stanem skupienia mate-rii. Wyższym stanem skupie-nia jest ciecz, a najwyższym – ciało stałe. Warto to sprosto-wać, zwłaszcza, że macie inte-resujący dział triki Fizyki. Eugeniusz T. Knypl

Ach, ten Mikołaj i jego próby zmieniania świata. Dzięki za uznanie dla Trików Fizyki.

Kto, gdzie i dlaczego ostatnio stanął na mistrzowskim podium.

KRÓtKo i Na temat

Listy prosimy wysyłać e-mailem: [email protected] Redakcja zastrzega sobie prawo do dokonywania skrótów.

Na oczach 18 000 fanów Gee Atherton (UK) wywalczył zwycięstwo podczas PŚ Mountain- bike Downhill w Fort William (USA). Jego siostra Rachel także stanęła na podium, zajmując drugie miejsce.

Legenda widsurfingu, Björn Dunker-beck (Dania), zwyciężył przy pomyśl-nym wietrze PWA Slalom World Cup na hiszpańskiej Costa Brava.

Rowerzysta trialowy Adam Raga (Hiszpania) miał udany weekend – zajął I i III miejsce podczas MŚ Outdoor Trial w Montegi (Japonia). Amerykański duet siatkówki plażowej, Phil Dalhausser i Todd Rogers, okazał się niezwyciężony pod-czas wielkoszlemowe-go turnieju w Rzymie.

Francuz Sébastien Ogier (Citroen Junior Team) w rajdzie Portu-galii zdobył swoje pierwsze zwycięstwo w MŚ – 7,9 s. przed Sébastienem Loebem.

Page 26: The Red Bulletin_0710_PL

26

Gdy chodzimy lub biegamy, wykorzystujemy tarcie w kontakcie z podłożem, aby móc się przemieszczać. Opór powietrza można przy niskich prędkościach pominąć. Gdy sportowiec płynie, sytuacja wygląda podobnie, ale mniej tarcia można wykorzystać w celach napędowych, a jednocześnie w wyniku większego tarcia w kontakcie z wodą (niż z powietrzem) powstaje większy opór czołowy.

Szczegóły tego procesu wyglądają tak: dynamiczna siła nośna („ciąg”) powstaje w wyniku wzajemnego oddziaływania pływaka i ruchomego ośrodka (wody). Pływacy wykorzystują siłę wyporu oraz tarcie, żeby przemieszczać się do przodu. Suma siły wyporu L i siła tarcia D stanowi siłę napędową Fp. Podczas ruchu pływak zmienia prędkość i kąt natarcia dłoni w taki sposób, że siła napę-dowa jest skierowana zawsze do przodu.

RUCH ZA RUCHEM

TRIKI FIZYKI

Dlaczego właściwie pływak może płynąć? Dlaczego bez tarcia ani rusz – i dlaczego mimo to warto zmniejszyć tarcie? Nasz fizyk* dzieli się spostrzeżeniami na temat siły wyporu, siły napędowej i oderwania przepływu.

Jan Frodeno, światowej sławy niemiecki triathlonista i Mistrz Olimpijski z 2008 roku, zgodził się wystąpić jako obiekt doświadczalny w ramach naszej lekcji fizyki

B u l l w a R

Page 27: The Red Bulletin_0710_PL

Zdję

cie

: ber

nh

ar

d S

Pött

el; i

luSt

rac

ja: m

an

dy

FiSc

her

tarcie jest więc z jednej strony niezbędne, aby wytworzyć dyna-miczną siłę nośną, z drugiej zaś hamuje ruch do przodu. Przy stałej prędkości dynamiczna siła nośna i siła tarcia pozostają w równowadze. Siła tarcia jest wprost proporcjonalna do współ-czynnika tarcia, gęstości wody, powierzchni przekroju pływaka (a) oraz kwadratu prędkości v2.

dlaczego kostiumy pływackie zwane skórami rekina pozwalają zawodnikom pływać szybciej (i to o ok. 2%, jak zgodnie twierdzą doświadczeni trenerzy pływania)? Fizyka zna odpowiedź także na to pytanie.

aby zrozumieć, jak taki kostium redukuje tarcie, należy przyj-rzeć się wodzie opływającej jakieś ciało. Zakładamy, że ciało się nie porusza i analizujemy prędkość opływającej je wody. cząsteczki wody znajdujące się blisko powierzchni ciała są

wyhamowywane wskutek tarcia. cząsteczki, które są od ciała bardziej oddalone, przepływają szybciej i po torze bardziej pro-stoliniowym, a nie wzdłuż obrysu ciała. W określonym punkcie następuje oderwanie przepływu. Po minięciu tego punktu czą-steczki zmieniają kierunek, w wyniku czego powstaje różnica ciśnień między przednią a tylną częścią ciała (opór ciśnieniowy). Specjalna powierzchnia kostiumu z „ząbkami” w kształcie litery V oraz małymi „generatorami zawirowań” miesza bardziej odda-lone od ciała (szybsze) cząsteczki wody z wolniejszymi, znajdu-jącymi się bliżej ciała. dzięki temu ogranicza się oderwanie przepływu oraz redukuje tarcie – i nic już nie przeszkadza w biciu nowych rekordów.*Prof. Thomas Schrefl wykłada i zajmuje się badaniami w Wyższej Szkole Zawodowej w St. Pölten (Dolna Austria) oraz na Uniwersytecie w Sheffield w Wielkiej Brytanii.

27

Page 28: The Red Bulletin_0710_PL

Tek

sT: k

ar

in L

ehn

er, z

dję

cie

: reU

Ter

s/Th

e W

ein

sTei

n c

o.

„Seks w wielkim mieście 2”: już w kinach!

SEN DLA URODY

Penélope Cruz może spokojnie obejść się bez

cudownych środków. Dla zachowania świeżości

cery wystarczy jej dużo snu (dziewięć godzin)

i dużo wody: „Kiedyś pewien trener wbił mi do

głowy, że codziennie trzeba pić przynajmniej

1,5 litra. Wtedy człowiek nie jest taki głodny i ma

dużo energii przez cały dzień. Woda to potęga”.

TANIEC ZNACZY WOLNOŚĆ„Rodzice posłali mnie do szkoły baletowej, bo jako dziecko rozsadzała mnie energia.

Po dwóch godzinach lekcji byłam porządnie zmęczona i łatwiej było nade mną zapanować”.

Sport stał się dla Hiszpanki rodzajem uzależnienia. Cruz studiowała później taniec

w hiszpańskim Conservatorio Nacional.

ŁÓDŹ JEST PEŁNA Sport Penélope uprawia w towarzystwie: „Lubię jeździć z przyjaciółmi na rowerach wzdłuż plaży. Samotne pedałowanie jest wkurzające. Aktywny sportowo dzień uznaję za udany, gdy mogę w trakcie jazdy pogadać z ludźmi”. Jako Hiszpanka kocha oczywiście morze – z przyjaciółmi uwielbia pływać kajakami.

BURgER QUEENPiękna Hiszpanka nie lubi się głodzić:

„Gdybym mogła, pozamykałabym te wszystkie przeznaczone dla nastolatek pisemka, które zachęcają dziewczyny

do diet. Kto powiedział, że aby być ładnym, trzeba być chudym?”. Przed

otrzymaniem Oscara 2009 Cruz posta-nowiła się więc wzmocnić podwójnym burgerem w sieci In-N-Out. „Co w tym

takiego dziwnego?” – powiedziała dziennikarzom, którzy z zachwytem rzucili się na ten medialny wątek.

TA FRYZU-RA SIĘ TRZYMA

„Nie uważam się za piękność” – bagatelizuje sprawę

Cruz. Logiczne jest więc, że niechętnie udziela porad w kwestii urody. „Pytacie niewłaściwą

osobę. Prywatnie nigdy nie noszę makijażu. Ponadto uwielbiam potargane włosy, dżinsy i luźne t-shirty.

Gdybym mogła, chodziłabym codziennie boso”. Próżności nie okazuje także w filmach: „Piękny wygląd nie jest dla mnie ważny. Dzięki Bogu mam bardzo plastyczne ciało,

które można łatwo zmieniać i formować”.

AŻ DO KRWINa planie „Dziewięciu” trzeba było wytrzymać, chociaż bolało. Cruz musiała długo ćwiczyć z linami i nabawiła się krwawych otarć. Dla aktorki było to wręcz swego rodzaju wyróżnie-nie: „Nie chciałam, żeby te ślady treningu zniknęły – to były moje małe trofea! Bólu już w ogóle nie czułam”.

8-8-3Penélope Cruz ma na prawej kostce wytatuowaną tajemniczą liczbę „883”. Czyżby na cześć Harleya Davidsona Sportster 883? A może hiszpańskiej ka-peli z okresu młodości aktorki? Nic z tych rzeczy! Rozwiązanie zagadki jest proste: ósemka i trójka to po prostu ulubione liczby Penélope.

PIN-UP-gIRL

Penélope Cruz uwielbia być

sexy, ale ma problem z rozbieranymi

rolami. Wyjątek zrobiła tylko jako nastolatka:

w filmie „Szynka, szynka” popełniła grzech

młodości i pokazała bardzo dużo nagiego

ciała. „Wcale nie wyszło mi to na dobre.

Wtedy jeszcze do tego nie dojrzałam i przez

długi czas miałam problem z oglądaniem tego

filmu. Producenci zaszufladkowali mnie

po nim do kategorii, w której nie chciałam się

znaleźć. Nie chciałam przecież zostać

dziewczyną z rozkładówek, tylko aktorką”.

EN VOgUEW majowym wydaniu francuskiego

magazynu „Vogue” Cruz spróbowała swych sił jako autorka. W ramach podzięko- wania wydrukowano równolegle trzy różne

okładki, na których Penélope pozuje – także topless – z przyjaciółmi, m.in. z Bono i Meryl Streep. Czytelnicy mogli zadecydować, którą

wersję Cruz chcą mieć na stoliku.

PenéloPe Cruz

W „Seksie w wielkim mieście 2” ta słynna Hiszpanka jest przyczyną kilku scen zazdrości, co w sumie nikogo nie dziwi – ma przecież naprawdę wspaniałe ciało. Recepta jego

właścicielki na dobrą kondycję jest bardzo prosta: dużo tańca, snu i wody.

MOJE CIAŁO I JA

28

B u l l w a r

Page 29: The Red Bulletin_0710_PL

W łącznej statystyce zdobytych tytu-łów MŚ Rossi (9 tytułów) nie wyprze-

dził jeszcze Hiszpana Angelo Nieto (13 tytułów). Sześciu zwycięstw bra-kuje mu także do wyniku włoskiego maestro, Giacomo Agostini. „Ago”

rządził w sporcie motorowym od poł. lat 60. do poł. lat 70. W 1968 roku sezon udał mu się perfekcyjnie: 10 zwycięstw na 10 wyścigów w klasie

500 cm3. Pod koniec miał on na koncie 122 zwycięstwa GP w klasach: 500 cm3 i 350

cm3. W tym zestawieniu Agostini ma przewagę

18 zwycięstw w porównaniu do Rossiego (104).

122

217,37Najszybszy w historii przejazd na motocyklu w trakcie MŚ miał miejsce 33 lata temu. Barry Sheene (UK) osiągnął średnią prędkość 217,37 km/h na odcinku o długości 12,9 km w Spa-Franchor-champs (BEL) na motocyklu Suzuki RG500. Obecnie średnie prędkości podczas wyścigów MotoGP to ok. 180 km/h. Najwyższą prędkość 349,288 km/h osiągnął Dani Pedrosa podczas MotoGP na Mugello Circuit (ITA).

MotoGP Niemiec: 18 lipca 2010, Sachsenring: www.motogp.com

W dniu 31 sierpnia 2008 r., 18 dni po swoich 15 urodzinach, Bawarczyk Jonas Folger zdo- był pierwszy punkt na MŚ podczas swojego drugiego GP (125 cm3) w San Marino, gdzie wystąpił jako najmłodszy kierowca w historii. Niewiele starszy (15 lat, 70 dni) był Brytyj-czyk Scott Redding, gdy zdobył swoje pierwsze zwycięstwo w klasie 125 cm3 podczas wyścigu na własnym torze w Do-nington 2008. Najmłodszym mistrzem świata we wszystkich klasach jest Loris Capirossi. Włoch koronował się na MŚ w sezonie 1990 w wieku 17 lat i 165 dni w klasie 125 cm3.

18

0,014Shin’ya Nakano na długo zapamięta ostatni zakręt na Philipp Island 2000. Japończyk przyjechał do Australii na ostatni wyścig jako lider Mistrzostw Świata w klasie

250 cm3. Jechał jako pierwszy po ostatniej prostej i już miał zwycięstwo przed oczami. Wtedy z cienia wyszedł

jego kolega z teamu i pretendent do zwycięstwa, Olivier Jacque, wyprzedził go o 0,014 sekundy

i w końcowej klasyfikacji zdobył 279 w porównaniu do 272 punktów rywala. Tym gorzej dla Nakano:

w kolejnych latach swojej kariery nigdy już nie był tak blisko tytułu Mistrza Świata.

W MotoGP przykład Valentino Rossi jest najbardziej miarodajny. Włoch nazywany jest „Il Dottore” z powodu chirurgicz-nie precyzyjnej jazdy. Startuje z legendarnym numerem 46 i jest jedynym zawodnikiem, który zdo- był tytuł mistrza świata w czterech klasach (125 cm3, 250 cm3, 500 cm3, MotoGP). Szuka on szczęścia także w innych sportach. Rozmawiał z Ferrari o F1, wygrał Monza Rallye Show, testował bolid DTM i wystąpił w GT3. Obecnie przechodzi rekonwalescencję po złamaniu piszczeli podczas treningu.

46

Motocyklowe Mistrzostwa Świata

Liczby miesiąca

Zbyt młody na prawo jazdy, ale wystarczająco dorosły, aby zdobyć mistrzostwo świata. To tylko jeden z kuriozalnych faktów świata liczb

wyścigów na dwóch kółkach.

Johnowi Surteesowi udało się coś, czego nie zrobił ani nikt przed nim, ani nikt po nim.

Legendarny brytyjski kierowca wyścigowy urodził się w 1934 roku w Tatsfield i jest jedynym mistrzem świata na

dwóch, jak i na czterech kołach. W latach 1956 i 1960 odniósł 38 zwycięstw w Grand Prix i zdobył siedem tytułów mistrzowskich w klasie 350 cm3 i 500 cm3. W roku 1960 Surtees świętował w Lotusie swój debiut w F1 podczas GP

Monaco. W 1964 roku zdobył Mistrzostwo Świata.

1SURTEES

ROSSI

NAKANO

SHEENE

FOLGER

AGOSTINI

29

B u l l w a rTe

ksT

: ulr

ich

co

ra

zza

, pau

l w

islo

n; z

dję

cia

: im

ago

spo

rTf

oTo

die

nsT

(5)

, sa

mo

Vid

ic/r

ed B

ull

ph

oTo

file

s

Page 30: The Red Bulletin_0710_PL

Zdję

cie

: Br

ian

Bie

lma

nn

/red

Bu

ll P

ho

tofi

les

Page 31: The Red Bulletin_0710_PL

Maya Gabeira w swoim żywiole. Brazylijska surfer-ka big wave jest tak dobra,

że nawet jej „męscy” koledzy się jej boją

(aczkolwiek wizualnie nie mają ku temu podstaw)

32 clint eastwood 38 Maya Gabeira 40 travis pastrana 44 elhaM al-qasiMi

HerosiBohaterowie i ich wyczyny: kto nas kręci w tym miesiącu.

Page 32: The Red Bulletin_0710_PL

32

h e r o s i

Imię i nazwiskoClinton Elias Eastwood Jr.Data urodzenia31 maja 1930 r.Pierwsza rolaLaborant w filmie „Zemsta potwora” z 1955 rokuA teraz pierwsza znacząca rolaKowboj w serialu TV „Rawhide” emitowa-nym w latach 60.OscaryDziesięć nominacji i cztery zwycięstwa od 1993 rokuMuzykaUtalentowany pianista i zagorzały miłośnik jazzu, sam skompono-wał fragmenty muzyki do swoich filmówPolitykaOd lat 50. jest republi-kaninem, w 1986 roku piastował stanowisko burmistrza kalifornij-skiego miasta Carmel, w latach 2001–2008 walczył o ochronę środowiska, pracując dla California State Park and Recreation Commission

Clint Eastwood

Blacka – zdobywcę Oscara za film „Obywatel Milk” – przedstawiająca 40 lat urzędowania „najlepszego gliny Ameryki”. Zatytułowana po prostu „Hoover”, przedstawia w złośliwy, momentami pełny czarnego humoru sposób biurokratyczną mentalność: Hoover to mężczyzna dosłownie zakochany w swoim zbiorze akt zawierających kompromitujące informacje o człon-kach politycznej elity Ameryki, który daje mu władzę nad ich karierami, nie mówiąc już o sławie, którą umiejętnie wykorzystuje.

W pewnym sensie jest to dla Clinta projekt nieby-wały, biorąc pod uwagę fakt, że w całej swojej karierze (64 filmy, z których 29 sam wyreżyserował) nakręcił tylko jeden dramat biograficzny – „Bird” w 1988 roku – i nigdy wcześniej nie zajmował się filmem tak otwarcie poruszającym kwestie polityczne. Z drugiej strony fakt ten w ogóle nie dziwi, ponieważ od 2003 roku, kiedy to wyreżyserował doskonały dramat kryminalny „Rzeka tajemnic”, Clint angażował się w projekty zupełnie odbiegające od tematyki, na któ-rej skupiał się w poprzednich latach. Wiele z filmów nakręconych w późniejszych latach jego kariery łączą z ich poprzednikami te same korzenie gatunkowe. Jeśli chodzi o tematykę, „Za wszelką cenę” nie ma nic wspólnego z „Listami z Iwo Jimy”, które z kolei nie łączy nic z „Oszukaną” czy „Gran Torino”. Jednak przez całą jego karierę – zaczynając od zapomnianego, ale wybitnego „Oszukanego” z 1971 roku – wykazy-wał zainteresowanie filmami o prawie, przestępcach i kowbojach. Nawet po przełomowym sukcesie filmu „Bez przebaczenia” z 1992 roku, wciąż wracał do tego gatunku, a jeden z jego obrazów – „Prawdziwa zbrodnia” z 1999 roku – uważam za niemal idealny przykład tego typu filmów: trzymający w napięciu, a jednak poważny; interesująco zabawny, a jednak z elementami tragicznymi.

Niedawno siedzieliśmy razem, rozmawiając o jego karierze, w studiu mieszczącym się w jego domu w Los Angeles (posiada jeszcze pięć innych rezydencji i choć większość czasu spędza w Carmelu, odwiedza je wszystkie dość często). W domu panuje półmrok

„Osiemdziesiątka to nowe siedemdziesiąt dziewięć i trzy czwarte” – mówi Clint Eastwood. To jeden z jego typowych żartów. Sugeruje, że w jego życiu wydarzy się coś ważnego – trzydziestego maja kończy okrągłe osiemdziesiąt lat – i jednocześnie daje do zrozumienia, że urodziny, które dla większości mężczyzn (zwłaszcza reżyserów filmowych) oznaczają przytłaczającą starość i nieuchronny koniec wszystkiego, w jego przypadku niewiele zmienią. W końcu jest u szczytu kariery. On i jego aktorzy wciąż zdobywają nominacje i Oscary, a on wzbudza podziw i szacunek całego świata.

A to jeszcze nie koniec. Clint kończy właśnie post- produkcję filmu „Hereafter”, opartego na niezwykle zawiłym scenariuszu Petera Morgana („The Queen, Frost/Nixon”).

Jak sam Eastwood stwierdza, film ten to „bardzo romantyczna historia” ludzi, którzy na skutek do-świadczenia śmierci otrzymali mistyczną moc rozu-mienia życia pozagrobowego. Matt Damon gra w nim główną rolę mężczyzny zmagającego się z tym darem. Partneruje mu belgijska aktorka, Cécile De France, wcielająca się w postać dziennikarki, która sama spojrzała śmierci w oczy podczas tsunami i od tamtej pory próbuje zrozumieć to, czego doświadczyła. Jak na prawdziwego realistę przystało, Eastwood nieko-niecznie wierzy w życie po śmierci i filmem tym ata-kuje szarlatanów, opowiadających zmyślone historie z tym związane. Jednak ciekawość reżysera przyczy-nia się do przeprowadzenia wnikliwej analizy ludzkiej świadomości w tym stanie. „To bardzo ciekawy temat” – mówi. A ciekawe niekonwencjonalne tematy to jego specjalność.

Weźmy na przykład jego następny film. Po planowanej kilkumiesięcznej przerwie – nakręci

trzy filmy w ciągu dwóch lat – Clint rozpocznie pracę nad produkcją, która okazać się może jego najbar-dziej elektryzującym projektem. Będzie to wyjątkowo obiektywny, a w związku z tym wyjątkowo druzgocący film biograficzny, opowiadający historię J. Edgara Hoovera – niesławnego szefa amerykańskiego FBI. Jest to historia genialnie napisana przez Dustina Lance

*Autor jest przyjacielem i biografem Eastwooda (patrz także s. 37).

Jeden z najważniejszych filmowców Hollywood. Podczas gdy reszta już dawno przeszła na emeryturę, 80-letni reżyser i aktor nadal zachwyca swą pracą.Tekst: Richard Schickel*, Zdjęcia: Martin Schoeller/August

Page 33: The Red Bulletin_0710_PL

Spryciarz za milion dolarów: Clint Eastwood zgrabnie zamienił karierę aktorską na reżyserską. O innych jego talentach nawet nie wspominamy

Page 34: The Red Bulletin_0710_PL

CR

EDIT

S

Etapy niezwykłej kariery: jako aktor w:

„Za garść dolarów” (1) i „Brudny Harry” (3).

Jako aktor i reżyser w: „Co się wydarzyło

w Madison County” (2), „Gran Torino” (7), „Bronco Billy” (4)

oraz w swoim debiucie reżyserskim, thrillerze

„Sadistico” (8). Reżyserował także

„Bird” (5) i „Invictus – Niepokonany” (6)

1

2

3

4 7

8

5

6

Page 35: The Red Bulletin_0710_PL

35

h e r o s iFO

TOSY

: DD

P IM

AGES

(1)

, CIN

ETEx

T BI

LDA

RCH

Iv (

5 ),

WA

RN

ER B

ROS.

/CIN

ETEx

T (2

)

(Clint jest niezwykle wrażliwy na jasne światło), na półkach widnieją dziesiątki trofeów zdobytych przez lata. Jest to zbiór poważnych nagród, takich jak Oscary, oraz tych mniej ważnych, jak nagroda „brass balls” (miedziane jaja), cokolwiek to jest. Podczas naszej rozmowy skupiamy się nie tylko na nim – poja-wiają się też liczne nazwiska innych reżyserów.

„Zawsze zastanawiałem się, dlaczego Billy Wilder i Frank Capra wypalili się po sześćdziesiątce” – mówi, sugerując, że obydwoje skupili się na tematyce, która przyniosła im kiedyś wielki sukces, ale obecnie stała się już lekko nieświeża, a w przypadku Wildera – wręcz ciężkostrawna dla widowni. „Zdarzył im się jeden lub dwa słabsze filmy. Ale wiesz, u szczytu sławy też im się zdarzały. Trzeba iść naprzód, kontynuować”.

Tak jak zrobił to John Huston. Clint zagrał go w filmie „Biały myśliwy, czarne serce” i od zawsze podziwiał jego zdolności reżyserskie. Ale nie o to cho-dzi. W już dość podeszłym wieku, kiedy tak jak Clint skończył 80 lat, stworzył niezwykle różnorodne filmy: musical, dwie adaptacje klasycznych powieści, a także sardoniczną opowieść kryminalną. Zakończył karierę ekranizacją opowiadania Jamesa Joyce’a, „The Dead”. W przeciwieństwie do Wildera i Capra oraz wielu innych – „do samego końca nie zatrzymał się i kręcił dobre filmy, nawet przykuty do wózka inwalidzkiego i z maską tlenową na twarzy”. Clint jest przekonany, że to dzięki temu, że nie ograniczał on własnych możliwości próbami powtórzenia odniesionego wcze-śniej sukcesu. Większość z tych obrazów poruszała tematy zupełnie świeże.

Właśnie do tego dąży Clint – oczywiście bez ko-nieczności stosowania maski tlenowej, ponieważ jego forma jest imponująca. I pewnie bez „chusteczek higienicznych za kołnierzem”, jak to często powtarza, odnosząc się do chusteczek, które aktorzy muszą umieszczać wokół szyi, aby chronić kostiumy przez makijażem. Nie zrozumcie go źle – aktorstwo było dla niego ogromną przyjemnością, ale patrząc w przeszłość, uważa je za odcinek ewolucji prowa-dzącej do reżyserowania. Po siedmiu latach spędzo-nych na planie telewizyjnej produkcji „Rawhide” poprosił producentów o możliwość pracy po drugiej stronie kamery, ponieważ „to łączyło w sobie wszyst-kie elementy produkcji filmowej, a aktor to tylko jeden z jej składników”.

Od samego początku – jego debiutem reżyserskim był film „Zagraj dla mnie, Misty” z 1971 roku – wy-pracował wyjątkowe metody działania: na jego planie zdjęciowym zawsze panuje cisza, pozytywna atmos-fera, spokój i zorganizowanie. Słynie z produkcji niskobudżetowych, realizowanych zgodnie z planem. Styl ten ma korzenie w jego dzieciństwie. Eastwoodo-wie poważnie odczuli skutki wielkiego kryzysu i przez kilka lat przemierzali drogi zachodniego wybrzeża, podążając za ojcem poszukującym pracy. Nieśmiałemu Clintowi nie było łatwo – wciąż był „tym nowym” w kolejnych szkołach. Ale byli oni dobrymi, ciężko pracującymi, zżytymi ze sobą ludźmi, których wartości i zasady ukształtowały Clinta i towarzyszyły mu przez całe późniejsze życie. Do dnia dzisiejszego jest

dokładnie takim człowiekiem, jakiego poznałem 34 lata temu.

Myślę, że jego osobowość, zarówno prywatna, jak i zawodowa, jest w dużym stopniu rezultatem jego pasji do jazzu. Jest prawie profesjonalnym pianistą (a ostatnio nawet kompozytorem ścieżek dźwiękowych do swoich filmów). To jego matka zapoznała go z muzyką. Według niego „muzycy jazzowi grali dla siebie. Jeśli chciałeś posłuchać, nie było sprawy, ale jeśli nie miałeś na to ochoty, też nie był to żaden problem. Oni po prostu grali”. A kiedy gusta muzyczne zaczęły się zmieniać – mniej więcej w okresie dojrze-wania Clinta w latach 40. – a tradycyjne brzmienia ustąpiły miejsca Bebop’owi, niektórzy z najlepszych muzyków stwierdzili po prostu: „Chcę tak grać. Chcę grać coś innego, coś, czego nie grał mój ojciec”. I tak być powinno.

To przynajmniej częściowo wyjaśnia jego wykra-czanie poza utarte schematy gatunkowe. Ale nie do końca. Należy jeszcze wspomnieć o jego stanowczości i zdecydowaniu. Rzadko zdarzało się, aby Clint miał pomysł na film. Jest zbyt niecierpliwy („Jedyne co masz, to czas” – jak często mawia). Częściej niż inni reżyserzy opiera się na gotowych scenariuszach. Niektóre z nich pojawiają się na jego biurku w postaci „próbek tekstowych” – najlepszym przykładem jest „Bez przebaczenia” – a na inne trafia przypadkiem. Scenariusz „Bronco Billy” leżał na biurku jego asy-stenta, ale zaciekawiony tytułem Clint sam go prze-czytał. Jeszcze zanim skończył lekturę, wciąż stojąc za biurkiem, zadecydował, że chce nakręcić ten film. Obecnie ma grupę ludzi w jego imieniu bacznie ob-serwujących pojawiające się materiały. Tekst „Gran Torino” przesłał mu dyrektor wytwórni Warner. Brian Grazer, producent „Oszukanej”, zwrócił jego uwagę na „Hoovera”.

Zapytałem go, czy kiedykolwiek wahał się przed dokonaniem wyboru. „Pewnie” – padła szybka odpo-wiedź. Weźmy na przykład film „Na linii ognia”, któ-rego producenci chcieli, aby Clint jednocześnie reży-serował i występował. Właśnie zakończył pracę nad „Bez przebaczenia” i nie miał ochoty na powtórzenie

„Nie potrzebuję adrenaliny do pracy”Eastwood z reguły kończy pracę nad swoimi filmami wcześniej niż uzgodniono, a ich koszty są niższe niż planowano.

Page 36: The Red Bulletin_0710_PL

Meloman: Eastwood jest wyjątkowym pianistą, a w jego filmach muzyka odgrywa ważną rolę, jak np. w mniej znanym „Honkytonk Man” czy sławnym „Bird” – biografii legendy jazzu Charlie Parkera

Page 37: The Red Bulletin_0710_PL

37

h e r o s i

co, gdy wcale nie chcesz skupiać na sobie uwagi wszystkich wokół? Gdy, jak mawiają nowicjusze biorący udział w programie dla młodych talentów, nie masz ochoty łykać tabletek na męskość?” – powiedział mi ostatnio.

A oto historia, którą naprawdę lubi opowiadać, o spotkaniu z Rockym Marciano, emerytowanym mistrzem boksu: „Jest prawdziwie męskim facetem, największym twardzielem świata, który nie przegrał nawet jednej walki. Nie złamał mi ręki przy powitaniu ani nic w tym stylu. To był bardzo delikatny uścisk dłoni – nie musiał mi nic udowadniać. Wie, kim jest. I pomyślałem, że to mówi samo za siebie”.

Może nie do końca. Twój uścisk dłoni może być delikatny, możesz być na pozór spokojny. Ale nie staniesz się ikoną czy żyjącą legendą – sam zadecyduj jaki termin bardziej ci odpowiada – siedząc cicho w kącie i czekając, aż ktoś cię zauważy. Musisz jakoś zaistnieć w tym krnąbrnym, a czasem złowrogim śro-dowisku. Do tego potrzebna jest ambicja i plan – na-wet jeśli udajesz, że nie masz żadnego z tych dwóch. Clint jest typem osoby, która lubi przeć do przodu, nawet niepozornie, ale skutecznie torować sobie dro-gę do celu. Zeszłego lata, gdy zbierałem materiały do najnowszego filmu o nim, zaskoczył mnie dziarskim, logicznym planem na przyszłość: „Zawsze wykraczam poza utarte granice i dzięki temu nie zatrzymuję się na stwierdzeniu, że westerny wychodzą mi całkiem nieźle, więc będę kręcił tylko westerny. Opowieści o policjantach w moim wykonaniu też są dobre, więc na nich się skupię, stworzę własny serial, poczekam na wynagrodzenie, kupię kilka piw i będę prowadził spokojne, miłe życie. Ale nie o to chodzi. Mnie to nigdy nie satysfakcjonowało”.

Nie wypowiadał tych słów ze złością, tylko stanow-czo. Nigdy nie słyszałem czegoś takiego z ust Clinta. Następnie, już łagodniej, kontynuował: „Jestem na takim etapie życia, że kiedy coś nie zapowiada się miło, nie chcę mieć z tym nic wspólnego”. I wtedy uśmiechnął się przyjaźnie i dodał: „Oczywiście przez ostatnie lata idzie mi całkiem nieźle”.

Delikatnie mówiąc...Więcej o Eastwoodzie i jego najnowszym filmie „Hereafter” i „Hoover”: www.warnerbros.com

tej podwójnej roli. Ile czasu zajęło mu rozwiązanie tego problemu? „Co najmniej tydzień” – powiedział. Tydzień? W Hollywood tyle czasu zajmuje otworze-nie koperty ze scenariuszem, nie mówiąc już o całym zamieszaniu, jakie następuje potem.

Ale gdy już podejmie decyzję, nie wprowadza żad-nych zmian do scenariusza. „Siedem moich ostatnich dzieł nie miało niebieskich stron” – powiedział mi kie-dyś (na tego koloru stronach wprowadzane są pierw-sze poprawki i uzupełnienia, kolejnym przypisane są inne kolory, więc czasem końcowa wersja przypomina tęczę). Następnie przedstawia gotowy projekt szefom studia. Zazwyczaj jego cześć dialogu wygląda tak: „Nie mogę wam zagwarantować hitu kasowego. Ale mogę się postarać nakręcić film, pod którym podpi-szecie się z dumą (umieszczając logo Warner Bros)”.

Dwa razy w ciągu ostatnich lat wytwórnia wahała się i Clint musiał szukać wsparcia finansowego gdzie indziej. Jednak obydwa te filmy stały się głośnymi hitami, a na dodatek zdobyły Oscary. Wyciągnięto wnioski i przeproszono. Koniec końców dzieła tego faceta zarobiły dla Warner Bros ponad 4 miliardy dolarów.

Jednak o tego typu problemach nikt nie wspomina na planie Eastwooda. Nie nawołuje on do walki „my kontra oni”, jak robią to niektórzy reżyserzy. „Niepo-trzebny mi tego typu zastrzyk adrenaliny” – mówi. Nie marnuje też czasu na ustawianie kamery w ideal-nej pozycji. Clint twierdzi, że miał momenty, w których zastanawiał się, gdzie umieścić kamerę, ale niezbyt często. Jak sam mówi: „Wszystkie miejsca są dobre, więc po prostu wybierzmy jedno z nich. Twoja ekipa chce widzieć, jak szybko podejmujesz decyzje. Nie chcą widzieć kogoś, kto w nieskończoność nad tym rozmyśla lub siedzi przed ekranami i opiera się na opinii innych. Nigdy tego nie robię. Jeśli nie potrafię podjąć takiej decyzji, w ogóle nie powinienem się tym zajmować”.

Od czasu do czasu zdarza mu się korzystać ze storyboardów, gdy pracuje nad skomplikowanymi scenami wymagającymi efektów specjalnych. I przy-znaje, że czasem kręci się po planie w poszukiwaniu odpowiedniej perspektywy. „Ale generalnie lubię znaleźć się w odpowiednim miejscu i po prostu na-kręcić daną scenę”. Według współczesnych standar-dów jest to dość nieostrożny sposób kręcenia, jednak Clint nie jest mężczyzną nieostrożnym.

Na pewno za to jest zdecydowany – co dla mnie jest sporym zaskoczeniem. Napisałem o nim dwie książki i nakręciłem trzy filmy i postrzegałem go jako osobę swobodną, dowcipną i pozytywnie nastawioną, której jakoś udaje się kręcić więcej filmów (średnio jeden rocznie), niż komukolwiek innemu. Zawsze powtarzałem, że najbardziej musiał się starać, grając małomówne postacie, jak Brudny Harry. Clint, którego znam, bardziej pasuje do roli typu Bronco Billy – ironiczny, czujny, tolerancyjny i wyluzowany. I wyda- wało mi się, że on sam się ze mną w tej kwestii zgadza. Podczas szkolenia w studiu Universal w latach 50. uważano – czasem niesłusznie – że jest osobą, która stale musi znajdować się w centrum uwagi. „OK. Ale

Clint Eastwood spotkał się po raz pierwszy z legendar-nym amerykańskim krytykiem filmowym i pisarzem Richardem Schickelem latem 1976. Schickel, który był autorem biografii m.in. Elia Kazana i Marlona Brando, w 1996 roku zajął się opracowaniem historii życia swojego przyjaciela. Jego najnowsze dzieło jest typowo „eastwoodowskie”: szczegółowa doku-mentacja kariery Eastwooda jako akto-ra i jako reżysera. Warner Home Video wydaje największą serię filmów, jaką kiedykolwiek stworzył jakiś artysta: „Clint Eastwood 35 Films 35 Years AT Warner Bros”. Obejmuje ona najważniejsze filmy: od „Agenci umierają w samotności”, po „Gran Torino”. Autorem 35 filmu jest Schickel. Pokazuje Eastwooda takiego, jakiego nikt nie zna. Więcej: www.clint- -eastwooddvds.com

„Co, gdy nie chcesz skupiać na sobie uwagi wszystkich wokół?” Prywatnie Clint ma niewiele wspólnego ze swoimi bohaterami.

Page 38: The Red Bulletin_0710_PL

wielu nie potrafi sobie nawet wyobrazić. „Myślałam, że byłoby świetnie, gdyby pojawiła się dziewczyna ujarzmiająca fale tak dobrze, jak faceci” – mówi. „Wiedziałam, że byłabym pod wrażeniem, gdybym zobaczyła surfującą w ten sposób dziewczynę. Teraz w mojej wizji tą dziewczyna jestem ja”.

Córka projektantki mody i jednego z najpopular-niejszych polityków Brazylii zaczęła surfować w wieku 14 lat. Przez rok uczyła się w szkole śred-niej na australijskim Złotym Wybrzeżu, po czym jako 17-latka zamieszkała na Hawajach.

Jej angielski kwalifikował ją do pracy kelnerki, czytała więc klientom pozycje z menu, rzucając tęskne spojrzenia w stronę fal rozbijających się o brzeg Waimea Bay. Kiedy tylko mogła, wskakiwała na deskę i zaczynała walkę z żywiołem, przy okazji podziwiając weteranów, takich jak Andrew Marr czy Clark Abbey. „Myślisz sobie: OK, dam radę” – mówi. „Jeśli przetrwasz początki, możesz zacząć surfować, a potem już tylko przechodzić na wyższe poziomy”.

W 2006 roku zdjęcia Gabeiry surfującej na 12-metrowych falach Waimea Bay, Mavericks i Tod Santos w Meksyku uświadomiły męskiej elicie big wave surfingu, że nie jest ona już intruzem, ale jedną z nich. „To świat mężczyzn i jeśli chcesz być jego częścią, musisz być gotowa na wszystko. A cza-sem bywa niemiło” – mówi, ściszając głos.

Zaczęło być o niej głośno i najwięksi idole Gabeiry wzięli młodą Brazylijkę pod swoje skrzydła. Podczas tegorocznego rozdania nagród Billabong, Shane Dorian, jeden z idoli Gabeiry, odbierając swoją nagrodę w kategorii Ride of the Year, nazwał ją inspiracją.

„Byłam w szoku” – przyznaje Gabeira. „Zawsze go podziwiałam. Moment, w którym usłyszałam te słowa właśnie od niego, był najważniejszym w moim życiu. Ważniejszym niż moja nagroda”.

A z pewnością czeka ją więcej takich momentów. Przynajmniej na falach. Niekoniecznie na stoku. Maya jako modelka na pl.redbulletin.com/mayagabeira

Podczas surfowania na falach, które większość woli tylko oglądać z brzegu, Maya Gabeira przeżyła zderzenie ze skuterem, który złamał jej nos w 12 miejscach.

Teoretycznie snowboarding powinien być dla niej bułką z masłem. Ale przy pierwszych próbach na oślej łączce w górach Kalifornii cztery miesiące temu, przejechała zaledwie kilka metrów i upadła. „Każdy powtarzał: Będziesz świetna, przecież to jest jak surfing” – mówi, a jej zaraźliwy śmiech zwiastuje zaskakującą pointę – „Złamałam rękę!”.

Ostatnie miesiące Gabeira spędziła, dochodząc do siebie w domu na Hawajach. W kwietniu wróciła do formy i do Kalifornii, w samą porę na odebranie czwartej nagrody Billabong XXL Global Big Wave za całokształt osiągnięć. Nagroda była ukoronowaniem świetnego sezonu. Skutkiem działania prądu El Niño były wielkie fale w najlepszych spotach surfingowych świata: od lodowatych wód Mavericks w Kalifornii, przez nawiedzane przez rekiny Dungeons w RPA, aż do Teahupoo na Tahiti. W grudniu zeszłego roku 15-metrowe kolosy zaczęły rozbijać się o brzeg Waimea Bay, więc zorganizowano tam legendarne już zawody w big wave surfingu im. Eddiego Aikau.

„To był pracowity rok” – mówi Maya. „Szybko wbiłam się w rytm. Czułam się coraz pewniej, dzięki tak częstemu surfowaniu na dużych falach”.

Żadna inna dama surfingu nie ściga wielkich fal po całej kuli ziemskiej tak, jak robi to Gabeira. „Maya myśli sobie: Chcę tego” – mówi Carlos Burle, mentor Gabeiry. „I ona naprawdę tego chce, jest wojowniczką. To się da wyczuć”.

Ale nie od samego początku. O ile opalona skóra i rozjaśnione słońcem włosy Gabeiry są cechami charakterystycznymi dla brazylijskich piękności, to jej umięśnione ramiona, mocne nogi, liczne zadra-pania i siniaki na całym ciele świadczą o czymś zupełnie innym. Jej głos jest wyjątkowo gruby i jak każdy Cariorca, Maya delikatnie zaciąga. Pod fasadą luzaka kryje się kobieta, którą rządzi pasja, jakiej

Imię i nazwiskoMaya GabeiraData i miejsce urodzenia10 kwietnia 1987 r., Rio de Janeiro, BrazyliaMiejsce zamieszkania Encinitas, KaliforniaRodzeństwoMa jedną siostręRodziceNa podstawie poli- tycznego pamiętnika jej ojca nakręcono nominowany do Oskara film pt. „Four Days in September”, matka Yame Reis jest projektantką modyDziewicze terenyPierwszą dużą falę poskromiła w lutym 2006 roku w zatoce Waimea BayNagrodyCztery razy z rzędu zdobyła nagrodę Billabong XXL w kategorii Girls Best Overall PerformanceNagroda ESPY dla Sportsmenki Roku 2009 w dziedzinie Sportów Akcji Siećmayagabeira.com.br oraz www.twitter.com/mgabeira

MayaGabeiraMając zaledwie 23 lata, zabłysnęła na scenie światowego surfingu. Teraz czas na snowbording. A to już zupełnie inna bajka... Tekst: Andreas Tzortzis, Zdjęcia: Carlos Serrao

h e r o s i

38

Page 39: The Red Bulletin_0710_PL

Pogromczyni dużych fal, Maya Gabriela, spędza w Rio zaledwie kilka tygodni w roku, jej kalendarz wypełniony jest eventami i spontanicznymi pościgami za najlepszymi falami na całym świecie

Print 2.0 pl.redbulletin.com/print2.0 Wskocz na plan sesji zdjęciowej Red Bulletina i pięknej surferki

Page 40: The Red Bulletin_0710_PL

backflipa, później kolejnego, a następnie łapie się skoczka spadochronowego, z którym bezpiecznie wraca na ziemię. Jak chyba każdy, kto właśnie to zobaczył, pomyślałem: „Co z mózgiem tego faceta jest nie tak?”.

W moim przypadku pytanie to nie tylko zwykła ciekawość. Jestem dziennikarzem naukowym specja-lizującym się w próbach zrozumienia funkcjonowania ludzkiego mózgu w sytuacjach śmiertelnego zagroże-nia. Moje badania opierają się między innymi na roz-mowach z pilotami, którym udało się wylądować, mimo utraty skrzydła, wędrowcami, którzy rozegrali nierówne walki z niedźwiedzicami grizzly oraz miło-śnikami skuterów śnieżnych, którzy przetrwali śmier-cionośne lawiny. Ale nigdy, aż do teraz, nie spotkałem się z kimś, kto dobrowolnie wyskoczyłby z samolotu bez spadochronu.

W ciągu ostatniej dekady Pastrana wykazał się niezwykłą pomysłowością, dokonując spektakularnych wyczynów, które przyniosły mu reputację najwięk-szego śmiałka od czasu Evela Knievela. Udowodnił, że zasługuje na to miano, wykręcając pierwszego w historii FMX podwójnego backflipa podczas igrzysk X Games 2006. Później przyszła kolej na backflipa na dziecięcym rowerku trójkołowym oraz skok na motocyklu w otchłań Wielkiego Kanionu. I tak bez końca.

Tym, co najbardziej zdumiewa – biorąc pod uwagę jego dokonania – nie są umiejętności czy świetna for-ma, ale fakt, że Pastrana trzyma strach na wodzy tak długo, jak wymaga tego osiągnięcie wytyczonego celu.

Udało mi się porozmawiać z Pastraną telefonicz-nie tuż przed jego wyjazdem na sześciotygodniowe tournée po Australii w towarzystwie uwielbiających kaskaderskie popisy kolegów z MTV – Nitro Circus. Przyparty do muru przyznał, że wyróżnia go umiejęt-ność zachowania trzeźwości umysłu w obliczu strachu – cecha charakterystyczna wszystkich najlepszych sportowców.

„Kiedy wszystko idzie nie tak, musisz uświadomić sobie, co się dzieje i podjąć najlepszą decyzję”

31 grudnia 2009 roku, godz. 21:00, Long Beach, Kalifornia. Travis Pastrana siedzi za kierownicą usprawnionej Subaru Imprezy STi, trzyma nogę na gazie, a rękę na dźwigni zmiany biegów. Światła licz-nych reflektorów odbijają się od powierzchni długiego na 305 metrów rozbiegu. Na jego końcu wyłania się z ciemności stroma rampa. A dalej za nią, na zacumo-wanej w przystani barce, spoczywa lądowisko.

Już czas. Pastrana daje znak, że jest gotowy. Tech-nik trzymający w ręku walkie-talkie spogląda przez okno. „Armatki wodne z przepływającej łodzi pożar-niczej spryskały rampę” – przekazuje Pastranie. „Będzie ślisko”.

Pastrana dokładnie wie, co to oznacza. Spędził trzy dni na pustyni, ćwicząc ten skok. Rozbił jeden samochód, koziołkując kilkakrotnie z prędkością 105 km/h. Na własnej skórze odczuł działanie praw fizyki. Zdaje sobie więc sprawę, że śliskie lądowisko pozbawi go przyczepności i będzie problem z hamo-waniem. Zakładając, że w ogóle doleci do lądowiska. Jeśli barka przesunie się choćby o metr, Pastrana przeleci obok i wyląduje na dnie zatoki – uwięziony wewnątrz zgniecionego Subaru ze złamanym kręgosłupem.

Tak czy owak, wypadek murowany.Pastrana dobrze pamięta radę, której dawno temu

udzielił mu ojciec: „Kiedy już powiesz, że coś zrobisz, przygotuj się najlepiej jak możesz i spróbuj ograniczyć szkody” – mówił jego „staruszek”.

Odpala silnik. Samochód gwałtownie wyrywa, a uwolniona moc wciska Pastranę w fotel. Gdy licznik pokazuje 160 km/h, Subaru dociera do rampy. Potem wznosi się w powietrze i w stanie nieważkości szybuje po czarnym nocnym niebie.

O istnieniu Travisa dowiedziałem się – tak jak miliony ludzi – dzięki YouTube. Jedno kliknięcie i zobaczyłem zaspanego, pozbawionego koszulki mężczyznę, który niby dopiero co przebudził się z drzemki. Mężczyzna otwiera puszkę Red Bulla, wypija napój i wyskakuje z... samolotu. Gwałtownie spadając, wykonuje Zd

JęC

IE: P

OLA

RIS

IMAG

ES/E

YEV

INE

Imię i nazwiskoTravis PastranaData i miejsce urodzenia 8 października 1983 r., Annapolis, Maryland, USAPoczątkiJuż jako 4-latek jeździł na jednobiegowej HondzieGeniuszW szkolnej ławce też odnosił sukcesy – ukończył liceum w wieku 15 lat Król X GamesW roku 2006 wykonał pierwszego w historii podwójnego backflipa na letnich X Games. Łącznie ma na koncie 9 złotych medali zdobytych na X GamesWyczynyW 2009 r. w ramach Red Bull New Year: No Limits pobił rekord w długości skoku samochodem wynoszący 52,1 m. Ma swój program w MTV – Nitro CircusUlubione jedzenie Lody

Travis PasTranaNaczelny śmiałek Ameryki, 26-latek z Maryland, regularnie daje popisy odwagi i zręczności, których pozazdrościłby mu sam Evel Knievel. Ale jak się okazuje – w tym szaleństwie jest metoda.Tekst: Jeff Wise

h e r o s i

40

Page 41: The Red Bulletin_0710_PL

Co siedzi w głowie tego faceta? Dzięki umiejętno-ści pozytywnego myślenia w mrożących krew w żyłach sytuacjach, Pastrana potrafi skoncentrować się jak nikt inny

Print 2.0 pl.redbulletin.com/print2.0 Zobacz co napędza Pastranę

Page 42: The Red Bulletin_0710_PL

CR

EdIT

S

h e r o s i

42

ZdJę

CIA

: CA

RLO

CR

UZ/

REd

BU

LL P

hO

TOFI

LES,

WIL

LIA

M h

ALS

EY, G

ETT

Y IM

AGES

(2)

, Ch

RIS

TIA

N P

ON

dEL

LA

– wyjaśnia. „Niektórych ludzi strach dosłownie para-liżuje, ale innych motywuje do działania”.

dla większości z nas silny strach jest niezwykle dezorientującym uczuciem. Ale nie dla Pastrany. Według rodzinnych opowieści zaledwie 3-letni Travis wykonywał już pierwsze triki na gokarcie. „Moi rodzice pozwalali mi robić rzeczy, o których więk-szość rodziców nie chciała nawet słyszeć” – mówi.

Jego ojciec, były żołnierz piechoty morskiej, miał pięciu synów. Wszyscy lubili szybką jazdę i skakanie z mostów. „W takiej właśnie rodzinie dorastałem i z pewnością to popchnęło mnie w tym kierunku” – mówi Pastrana. „Na swoim pierwszym crossie jeździłem, mając trzy lata. dla mnie było to coś normalnego”.

Jim deChamp, przyjaciel Pastrany z dzieciństwa, dzielił jego pasję do motocykli i BMX-ów. „Większość rodziców wścieka się i wariuje, gdy ich dzieci budują własne rampy lub niebezpiecznie wyglądające kon-strukcje” – mówi. „Tata Travisa reagował zupełnie inaczej – mówił coś w stylu: może wezmę koparkę i zbudujemy coś nieco większego?”.

Zanim skończył 7 lat, Pastrana wykazał się już wyjątkowym talentem i został sponsorowanym zawodnikiem Suzuki. Posypały się pierwsze tytuły. W wieku 14 lat został Mistrzem Świata we Freestyle’u. Rok później ambicje zaprowadziły go przed znacznie większą publikę – zadebiutował na X Games 1999. Był urodzonym showmanem, a dzięki kombinacji do-skonałej formy sportowej i zwariowanej osobowości, stał się gwiazdą. Choć był najmłodszym ze sportowców eventu MotoX Freestyle, zgarnął złoty medal.

Ale jego ambicje mają swoją cenę. „Każdego dnia zdarzały mi się wypadki” – wspomina Pastrana. „Nie-które były naprawdę poważne”. Już nawet nie liczy złamanych kości. W wieku 14 lat miał wyjątkowo tra-giczny w skutkach wypadek – przy prędkości 80 km/h nie trafił w lądowisko i złamał kręgosłup, który do-datkowo oderwał się od miednicy. Przez trzy dni na zmianę tracił i odzyskiwał przytomność, co skończyło się trzema miesiącami na wózku inwalidzkim.

Ale nawet fizyczna agonia go nie zatrzymała. „Travis nie jest nieustraszony” – mówi deChamp, który obecnie jeździ w Nitro Circus. „Potrafi skupić się na pozytywnym myśleniu: Na pewno dam radę. Wystarczy się skoncentrować. Wie, jak pozbyć się negatywnych myśli i skupić na tym, co robi. Sprawia mu to przyjemność”.

dla Pastrany strach jest najtrudniejszy do opano-wania, kiedy wie, że jest nieprzygotowany. Jego pierwszego backflipa poprzedził dzień pełen strachu. Miał 16 lat i występował na X Games po raz drugi. „Nie można było się do tego przygotować” – mówi. „Nie było żadnej próby – po prostu: OK, zrobię to. Za pierwszym razem na pewno się rozbiję, ale może chociaż się nie połamię i spróbuję ponownie, wycią-gając wnioski z własnych błędów”.

dokładnie pamięta rezultat: spadł z motoru i złamał stopę. Ale doszedł do tego, jakie ruchy trzeba wykonać i jako jeden z pierwszych opanował ten trik. Pastrana zdobył łącznie dziewięć złotych medali X Games. Zajął się także rajdami samochodowymi i wygrał Rally America cztery razy. W tym roku skraca rajdowy sezon, by móc oddać się innej pasji

W GŁOWiE Travisa PasTranYW B R E W P OW S Z EC H N E M U P R Z E KO N A N I U, PA ST R A N A N I E J E ST O D P O R N Y N A ST R AC H. JA K W I ĘC Z AC H OW UJ E Z I M N Ą K R E W, G DY W G R Ę WC H O DZ I J EG O Ż YC I E?

1. PRZYGOTUJ SIĘ „Najbardziej boję się, gdy robię coś bez przygotowania. Backflip na rowerku trójko-łowym na megarampie był przerażający. Nie wiedziałem, czy rowerek wytrzyma. W końcu nie jest przeznaczony do jazdy z prędkością 90 km/h przy przeciążeniu 4G”.

2. WYKORZYSTAJ STRACH „Gdy się nie denerwuję, nie skupiam się na danej rzeczy w 100 procentach. Gdy wysko-czyłem z samolotu bez spadochronu, najbar-dziej przerażało mnie to, że nie bałem się wystarczająco. Musiałem przeprogramować swój umysł: OK Travis, masz resztę życia na odnalezienie pozostałych (asekurujących) skoczków i sprawienie, by się udało”.

3. ZAUFAJ SWOJEJ EKIPIE „Przy planowaniu tego skoku najtrudniej było znaleźć ludzi, którzy byliby a) na tyle dobrzy i b) chętni do podjęcia takiego ryzyka. Ale gdy już skompletowałem ekipę, natych-miast sobie zaufaliśmy. Każdy z towarzyszą-cych mi chłopaków miał na koncie 10 000 skoków”.

4. ZAANGAŻUJ SIĘ „Przed wykręceniem podwójnego backflipa przez cały dzień byłem przerażony. Nie wie-działem, czy się na to zdecyduję. Ruszyłem i w tym samym momencie zrozumiałem, że to zrobię – strach po prostu zniknął. Pomy-ślałem: OK, już nie ma odwrotu – teraz tylko spraw, by się udało”.

Page 43: The Red Bulletin_0710_PL

CR

EdIT

S

43

h e r o s i

– „showmeństwu”. Razem z dwoma kolegami stworzył Nitro Circus: objazdowe show prezentujące zadziwia-jące, spektakularne pokazy motocrossowe i BMX-owe. „Naprawdę dajemy z siebie wszystko” – mówi Pastrana. „I dobrze się przy tym bawimy”.

Nie przestaje planować kolejnych wyczynów, na widok których użytkownikom YouTube opadną szczęki. Choć nie mówi o tym, co ma jeszcze w zanadrzu, deChamp zdradza, że przeszedł im przez myśl pomysł połączenia nart wodnych i samolotu. „Byliśmy już blisko zrealizowania tego pomysłu” – mówi. „Niestety samolot, z którego mieliśmy skorzystać, rozbił się kilka dni wcześniej. Pomyśleliśmy, że to może zły znak”.

Wracamy do Long Beach. Lot Pastrany trwał zaled-wie dwie sekundy, ale wydawało mu się, że znacznie dłużej dryfował po czarnym niebie. „Adrenalina i świadomość, że możesz zginąć sprawiają, że czas się zatrzymuje” – mówi.

Wylądował poprawnie – 3 metry za krawędzią lądowiska. Tak jak się spodziewał, rampa była śliska. Samochód sunął bokiem, a on czekał na zderzenie. BUUM! Siła kolizji wybiła szyby, ale chroniony klatką zabezpieczającą Pastrana wyszedł z tego bez szwanku. Wdrapał się przez okno i pobiegł w stronę wiwatują-cego tłumu. Pomachał widzom zebranym na brzegu, po czym podbiegł do krawędzi i wykonał backflipa prosto do wody.

dalsze komentarze są zbędne, można to wszystko zobaczyć na YouTube.

Jeff Wise jest autorem książki pt. „Extreme Fear: The Science of Your Mind in Danger”. Odwiedź jego blog: jeffwise.wordpress.com Profil Pastrany: pl.redbulletin.com/print2.0 Skok bez spadochronu na pl.redbulletin.com/skoktravisa

(Od góry zgodnie z ruchem wskazówek zegara) Pastrana spraw-dza, czy Red Bull dodaje skrzydeł; Prezentując złoty medal zdobyty na X Games 2008; Jego rekordowy skok nowo-roczny w Long Beach w tym roku; Gwiazda FMX odwzajemnia uwielbienie fanów po wykręceniu pierwszego w historii podwójnego backflipa na X Games 2006

Page 44: The Red Bulletin_0710_PL

44

h e r o s i

44

Arabskich – nakazującej kobiecie być przede wszyst-kim dobrą żoną i matką. „W dzieciństwie nie miałam kobiecych wzorów do naśladowania z ZEA” – przy-znaje. „Wielu ludzi w Emiratach wciąż nie może po-jąć, co kobieta miałaby robić na Arktyce, dlatego było to dla mnie tak ważne. Pochodzę z konserwatywnej rodziny – z pewnością woleliby, żebym siedziała w domu i robiła na drutach, ale udało mi się ich przekonać. Kochają mnie i są ze mnie dumni. Swoimi czynami staram się uświadomić ludziom, że tylko od nich zależy autentyczność kulturowych stereotypów dotyczących roli kobiet”.

Wraz ze złożeniem wymówienia Elham zdecydo-wała się na wyprawę samodzielną, co oznaczało, że bez niczyjej pomocy będzie ciągnąć za sobą sanie z potrzebnymi do przeżycia zapasami, które ważą prawie tyle, co ona sama. Do kolejnego okna pogodo-wego na Biegunie Północnym miała zaledwie pięć miesięcy – rozpoczął się wyścig z czasem. Wcale jej to nie zniechęciło – wręcz przeciwnie, znalazła się w swoim żywiole. „Czułam się wspaniale” – mówi. „To było jak zakładanie własnej firmy”. Przygotowa-nia stały się jej pełnoetatową pracą. Wykorzystała swoje umiejętności, sporządzając projekt i przedsta-wiając go potencjalnym sponsorom. Zdobyła potrzebne fundusze i zarezerwowała termin w profesjonalnej agencji organizującej ekspedycje polarne.

Odrzuciła w kąt szpilki, nocne imprezy i życie towarzyskie. Rozpoczęła niezwykle wymagający trening przygotowawczy pod okiem zespołu trenerów, trwający czasem nawet do pięciu godzin dziennie. Musiała przygotować każdy mięsień, ścięgno i więza-dło na niewyobrażalne trudy tej podróży. Do dosko-nalenia techniki propulsji używała nart na kółkach. Trenowała także w komorze wysokościowej i przy-zwyczaiła mieszkańców zachodniego Londynu do widoku biegnącej kobiety, ciągnącej za sobą oponę od Land Rovera – w ten sposób oswajała się z ciężarem, jakim miały być sanie. Pod czujnym okiem dietetyka, który dbał o to, by spożywała 3024 kalorie dziennie, zwiększyła masę mięśniową i tłuszczową. „Musiałam

Prowizoryczny most to jedyne, co dzieli Elham Al-Qasimi od skutego lodem Oceanu Arktycznego. Powoli czołga się na rękach i kolanach, starając się osłaniać twarz przed lodowatym wiatrem. Ta rzeczy-wistość jest całkowitym przeciwieństwem gorących, pustynnych piasków w jej rodzinnym Dubaju. Walcząc z temperaturą sięgającą –30ºC, po omacku pokonuje niestabilny pomost. Jeszcze kilka miesięcy temu 27-latka spędzała większość czasu w domu, siedząc za biurkiem. Na przemarzniętej twarzy Elham pojawia się uśmiech. Bierze udział w ekspedycji polarnej na geograficzny Biegun Północny – cel, który zdominował jej myśli i dzięki któremu zostanie pierwszą Arabką, która postawiła stopę na najbar-dziej wysuniętym na północ punkcie Ziemi. Z każdym niepewnym krokiem jest coraz bliżej zrealizowania marzenia.

Jesienią 2009 roku Elham na pozór miała wszystko: udaną karierę, ładne mieszkanie, dobrych znajo-mych... a jednak właśnie wtedy zrezygnowała z ambitnego stanowiska kierownika ds. inwestycji w Londynie na rzecz wędrowania po jałowej prze-strzeni Arktyki. Decyzja ta oczywiście zaskoczyła przyjaciół i rodzinę, ale dla samej Elham wszystko było jasne: ta potencjalnie śmiercionośna przygoda oznaczała dla niej przetrwanie. „Przez wiele lat moim życiem rządziła praca” – mówi.

„Poświęcałam jej wszystko. Musiałam w końcu uwolnić swoją duszę. Wiedziałam, że aby to zrobić, muszę dokonać czegoś prawie niemożliwego. Prze-czytałam kiedyś artykuł o kimś, kto dotarł do Bieguna Północnego na nartach. Zawsze myślałam, że nie istnieje bardziej ekstremalna podróż niż ta – wyprawa dosłownie na sam koniec świata. Pomyślałam sobie: Jeśli chcesz się dowiedzieć, kim naprawdę jesteś, musisz opuścić swoją strefę bezpieczeństwa”.

Gdy Elham dowiedziała się, że będzie pierwszą Arabką, która zdobyła Biegun Północny, jej plan na-brał jeszcze większego znaczenia. Jako niezamężna arabska kobieta żyjąca w Londynie była przykładem odrzucenia tradycji Zjednoczonych Emiratów

Elham al-QasimiKażdemu z nas wyprawa na Biegun Północny wydaje sięrzeczą niewykonalną. Pewna arabska kobieta uwierzyła,że mimo wszystko jest w stanie tego dokonać.Tekst: Ruth Morgan, Portret: Thomas Butler

Imię i nazwisko Elham Al-QasimiData i miejsce urodzenia 22 lipca 1982 r., Dubaj, ZEA Miejsce zamieszkania Londyn, AngliaUwielbia Salami z renifera RekordzistkaJest pierwszą arabską kobietą, która samodzielnie zdobyła Biegun PółnocnyStęskniona za......aromatyczną kąpielą z pianą. Była to pierw-sza rzecz, którą zrobiła po powrocie z Arktyki do cywilizacji

Page 45: The Red Bulletin_0710_PL

Choć Elham trenowała zawzięcie przed wyprawą, zimno, którego doświadczyła przemierzając lodową krainę, okazało się „niezwykle bolesne”

Page 46: The Red Bulletin_0710_PL

codziennie zapisywać każdą najmniejszą rzecz, którą zjadłam” – mówi Elham. Aby wiedzieć, co ją czeka, musiała także zaliczyć dwa obozy przetrwania: „wycieczki” pod namiot do miejsc, w których panowały bardzo niskie temperatury – pierwszy w Minnesocie w USA, a drugi w Alpach. Więcej w ciągu tych pięciu miesięcy już nie można było zrobić.

16 kwietnia Elham poleciała wraz ze swoją ekipą z Norwegii do rosyjskiej stacji polarnej Borneo. Tego dnia rozpoczęła swą wyprawę na 89º szerokości geograficznej północnej, w towarzystwie pięciu męż-czyzn. Do zespołu należeli: doświadczeni przewodnicy polarni – Rick Sweitzer i Keith Heger, włoski chirurg, brytyjski amator wspinaczek górskich oraz 15-letni syn Ricka, Taylor.

„To niesamowite uczucie, w końcu się tam znaleźć po miesiącach wyobrażania sobie, jak to będzie” – wspomina. „Zobaczenie Arktyki po raz pierwszy było przeżyciem magicznym. Momentami wyglądała jak pustynia pełna śniegu i lodu, uformowanych w nienaturalne kształty. Ma się surrealistyczne wra-żenie, że słońce obraca się wokół ciebie. Wszystko to sprawia, że czujesz przed tym miejscem respekt”. Na pokonanie 100 mil morskich (185 km) mieli zaledwie 11 dni. Oznaczało to jazdę na nartach przez ponad osiem godzin dziennie, z przerwami ograniczonymi z powodu niskiej temperatury do dwóch, trzech minut.

„Szybko się przekonujesz, że trzeba docenić i sza-nować potęgę Arktyki” – mówi Elham. „Masz dwie opcje: walczyć z nią lub podporządkować się”. Musiała obrać odpowiednia taktykę już pierwszego dnia mar-szu i walki z lodowatym wiatrem, kiedy to nadszedł pierwszy psychiczny kryzys. „Myślałam, że najwięk-szym wyzwaniem będzie nieustający ból mięśni” – mówi. „Ale okazało się, że większym problemem był niska temperatura. W życiu nie pomyślałam, że będzie aż tak źle. Zimno powoduje fizyczny ból. Przy –30ºC nie jesteś w stanie myśleć o niczym innym”.

Aby sięgnąć po zapasy, Elham musiała zdjąć zewnętrzną warstwę rękawiczek, więc kiedy jej ręce zaczęły zamarzać, przestała jeść. „Nie rozumiałam, co robię źle i to mnie zdołowało” – przyznaje.

„Myślałam, że nie dam rady. Nie wiedziałam, że będzie aż tak ciężko. Co ja tu robię? Gdy dotarłam do obozu, mój przewodnik powiedział mi, że w ciągu sześciu godzin zjadłam tylko dwa batony proteinowe i stąd złe samopoczucie. Zrozumiałam to, gdy się już rozgrzałam. Wciąż musiałam się wiele nauczyć”.

Po próbie, jaką przyniósł pierwszy dzień, było już lepiej i wróciły siły. „Następnego dnia stwierdziłam, że będę się uśmiechać i to będzie dobry dzień. Pogoda była fantastyczna i osiem godzin minęło w mgnieniu oka” – mówi. „Wtedy uświadomiłam sobie, że moje marzenie może się spełnić”.

Każdy dzień zaczynał się o 6 rano miską owsianki, po czym grupa ruszała gęsiego, z przewodnikiem wy-posażonym w nawigację GPS na czele. Lód znajdował się w stałym ruchu, co powodowało pojawianie się na ich drodze wałów lodowych (powstałych na skutek silnego parcia i wypiętrzeń lodu). Poza tym drogę na północ utrudniały im także góry połamanego lodu i Ocean Arktyczny. Ominięcie przeszkód oznaczało czasem nawet 12 dodatkowych mil morskich, a tym samym tylko 6 mil na północ.

„Już wcześniej wiedziałam, że lód jest w ciągłym ruchu” – mówi Elham. „Ale sytuacja zmienia się tak szybko, że wydaje ci się, że ta jałowa kraina tętni życiem. Były sytuacje, w których znaleźliśmy się na cienkim lodzie i dosłownie słyszeliśmy skrzypienie i trzaski – zupełnie jakby nadpływał jakiś statek. Zapytałam: Co to?, a przewodnik powiedział: Lód przemieszcza się pod tobą, więc radzę się ruszać!”.

Ciepłe posiłki gotowali na kuchence w małych na-miotach, rozkładanych w pośpiechu pod koniec dnia. Każdy członek ekipy musiał pochłaniać od 4000 do 6000 kalorii dziennie, aby poradzić sobie z wysiłkiem fizycznym i ciągnięciem ważących 42 kg sań. Wysoko- kaloryczne posiłki składały się z owsianki, bajgli smażonych na maśle, gotowych dań z wołowiny i ma-karonu, gęstej zupy z owoców morza oraz wynalazku Elham – Polarnej Pizzy zrobionej z tortilli, sera i salami z renifera. „Nasze gorące posiłki smakowały jak królewskie jedzenie!” – mówi. „Nie było to jedzenie najlepszej jakości, ale tam smakowało niesamowicie.

h e r o s i

46

Wygodnie, choć zimno: wszyscy członkowie załogi mieli sanie wypełnione zapasami i sprzętem, które ciągnęli za sobą, przemierzając skutą lodem Arktykę

Page 47: The Red Bulletin_0710_PL

ZDJę

CiA

: PO

LAR

ExP

LOR

ERS

(4)

h e r o s i

47

Wystarczyło 15 minut. Naprawdę łatwo jest zrobić coś tak głupiego – coś, co w niektórych wypadkach może nawet przerwać ekspedycję. Na szczęście szybko zajęliśmy się odmrożeniem. Przewodnik ogrzał mój nos ciepłem własnego ciała i po 30 minutach znów się uśmiechałam”.

Dzięki dobrej pogodzie siódmego dnia wyprawy Elham dowiedziała się, że grupa znajduje się jedynie sześć mil od Bieguna Północnego – dwa dni przed czasem. Mieli dotrzeć do celu następnego dnia. Niedługo potem otrzymali wiadomość ze stacji Borneo o nadciągającej burzy. Gdyby nie udało im się dotrzeć do bieguna przed godz. 13, wyprawa zostałaby prze-rwana. Grupa zerwała się na nogi o 5 rano i o 7 byli gotowi do dalszej drogi. „Musieliśmy poruszać się znacznie szybciej niż wcześniej” – mówi Elham. „Było ciężko. Wszyscy się pociliśmy, ale nagle pomyślałam: To prawie koniec. Jeszcze dziś wezmę kąpiel! i nastrój od razu mi się poprawił. Zaczęłam zdawać sobie spra-wę z tego, czego dokonałam, z błędów, które popełni-łam i wniosków, które z nich wyciągnęłam i z tego, że nawet gdy moje kolana bolały tak, że nie mogłam ich zginać, wciąż się śmiałam. Myślałam o znaczeniu mojego dokonania dla ZEA. Zwolniłam, by móc cieszyć się tą chwilą i docenić jej piękno”.

Gdy Elham dotarła do Bieguna Północnego do-kładnie o 13.00, podniosła flagę ZEA i na zawsze zapisała się w historii. „Zamarzałam z zimna” – mówi. „Moja twarz była spuchnięta z powodu zatrzymania wody w organizmie, na policzkach miałam wysypkę i oparzenia, ale to był wspaniały moment”.

Później, jeszcze zanim zadzwoniła do zdenerwo-wanych rodziców, rozsypała wokół piasek z Dubaju, który przez cały czas trzymała przy sobie w buteleczce. Był to symbol początku i końca jej przygody oraz zwycięstwa, które odniosła. „Przez całą podróż w głowie miałam cytat T.S. Eliota, który naprawdę mi pomógł” – mówi. „Tylko ci, którzy ryzykują pójście za daleko, dowiedzą się, jak daleko mogą zajść. Udało mi się coś, co w mojej głowie wydawało się niemożliwe. Zdałam swój własny test”. Podążaj śladami Elham na: www.elhamalqasimi.com

Wszyscy kochali osobę, która gotowała danego wieczoru”. Wieczorami Elham miała chwilę na prze-myślenia, spojrzenie na motywacyjne hasła wypisane markerem na sznurówkach i butelce wody: „Wytrwa-łość!”, „Pamiętaj o swoim celu!” – oraz na przeczytanie dopingujących wiadomości od przyjaciół i rodziny. Wszystko to pomagało jej radzić sobie z olbrzymim napięciem psychicznym.

Ubrana w swój arktyczny uniform, składający się z bielizny z merynosowej wełny, polarowej kamizelki, obszytej futrem kurtki, rękawiczek, a na nich wodo-odpornych rękawic bez palców, ciężkich butów i trzech par skarpetek, Elham rozpoczynała kolejny niekończący się dzień w jej nowym białym świecie. Dzięki treningom czuła się silna i rezygnowała z ofe-rowanej jej pomocy, samodzielnie czołgając się po moście, pokonując lodowate wody oceanu i wszelkie inne utrudnienia. „Jako uparta dziewczyna na oferty pomocy odpowiadałam: Dzięki, dam radę. Rick był bardzo podekscytowany, gdy widział jak bez niczyjej pomocy i bez upadania pokonuję przeszkody, a ja odwracałam się do niego z miną mówiącą: Udało się! Słyszałam jak mówił: Widzieliście to? Ona jest jak Wonder Woman! Wyprawa stała się swego rodzaju sportem, a ja miałam swoją drużynę”.

Ale w Arktyce najmniejszy błąd przypomina ci, w jak bezlitosnym środowisku się znajdujesz. Elham była zazwyczaj gdzieś na końcu grupy, więc zaczęła pracować jeszcze ciężej, aby podgonić tempo. Pod koniec dnia zauważyła, że zaczęła się nadmiernie pocić, mocząc podstawową warstwę ubrania, która następnie zamarzła. „Tak bardzo chciałam dogonić resztę, że nie zauważyłam, jak jest mi gorąco” – mówi. „Nie można sobie pozwolić na pocenie się. Niezależ-nie od wysiłku, czułam chłód w okolicach klatki pier-siowej, a ręce przypominały bryły lodu. Gdy dotarliśmy do obozu, rozpięłam swój anorak i spojrzałam w dół – pierwsza warstwa była biała, przymarznięta do skó-ry. Wtedy mój przewodnik zauważył odmrożenie na nosie. Pokonując ostatnią milę byłam zła, ponieważ było mi zimno, więc gdy z nosa zsunęła mi się osłona, nie chciałam się zatrzymywać, by ją poprawić.

Na Biegunie Północnym nie można marnować czasu – Elham dotarła do celu tuż przed otrzymaniem komunikatu o nadciągającej burzy

Page 48: The Red Bulletin_0710_PL

Zdję

cie

: Red

Bu

ll M

usi

c a

ca

deM

y

Page 49: The Red Bulletin_0710_PL

Sceniczne brzmienia: M.I.A. prezentuje charakterystyczny

dosadny rap publiczności w Toronto. Na s. 60 zdradza

szczegóły swojego życia muzycznego i nie tylko

50 jonathan wyatt – górski biegacz 54 red bull street style 60 w l.a z m.i.a. 66 megavalanche 74 jaques piccard

AkcjaW tym numerze mamy dużo akcji. O tym, co nas ostatnio kręci.

Page 50: The Red Bulletin_0710_PL

Cr

edit

BIEGANIE DLA

DRESZCZYKU EMOCJI

Siedmiokrotny mistrz świata w biegach górskich Jonathan Wyatt i jego żona Antonella Confortola

są parą wprost stworzoną dla siebie.Tekst: Robert Tighe, Zdjęcia: Graeme Murray

„Zawsze biegamy dla tego dreszczyku emocji, dreszczyku emocjiNieustannie pędząc w górę w poszukiwaniu dreszczyku emocji...Nigdy nie patrząc w dół, jestem zachwyconyTym, co przede mną”.EMPIRE OF THE SUN, „WALKING ON A DREAM”

Na szczycie góry Campbell szaleje silny wiatr. Meta narodowych Mistrzostw Nowej Zelandii w Biegach Górskich 2010 jest już blisko. Wydawać by się mogło, że Jonathan Wyatt jest nieświadomy zimna. W czarnym podkoszulku, szortach i czerwonych butach wyłania się zza ostatniego zakrętu i rytmicznie poruszając ramionami, poko-nuje ostatnie 100 metrów trasy o łącznej długości 14,2 km. Nie widać po nim zmę-czenia – wygląda dokładnie tak, jak na starcie, jakieś 1300 metrów niżej.

Na szczycie czeka jego włoska żona – olimpijska biegaczka narciarska, Antonella Confortola, która zwyciężyła w wyścigu kobiet wcześniej tego samego dnia. Król Gór bierze w ramiona swoją Królową, za-kłada górę od dresu i miłościwie czeka na powrót śmiertelników, biegnących daleko za nim. Niektórzy biegacze wpadają na metę i bezwiednie osuwają się na ziemię. innym udaje się utrzymać na nogach i ostatkiem sił doczłapać do bezpiecznego miejsca, w którym mogą w końcu polec wśród wrzosów, między kamieniami.

Jednego z debiutantów wita kolega, pytając: „Jak było?”.

„Cholernie ciężko” – wysapuje po zła-paniu oddechu delikwent. „Ale założę się, że Jono biegł tyłem na rękach”.

Phil Costley, który był trzeci za Wyattem, nie widział, aby ten stawał na rękach w drodze na górę, ale za to zauważył coś innego:

„Biegnąc w górę, widziałem wyraźne ślady stóp i jestem przekonany, że zosta-wił je Jono” – mówi. „Były wyjątkowe. Pomyślałem, że za każdym razem, gdy się odpycha, dosłownie wgniata ziemię. Ge-neruje taką moc. Między innymi dlatego jest takim dobrym biegaczem górskim”.

Wyatt jest nie tylko dobrym biegaczem górskim. Jest najlepszy! Od czasu pierw-szego trofeum Świata w Biegach Górskich w 1985 roku, ten szczupły, drobny, skromny Kiwi zdobył aż siedem tytułów. Pobił rekord biegu na niemal każdej większej (i mniej-szej) trasie górskiej w europie i wiele z jego rekordów (według ostatnich obli-czeń – 35) wciąż pozostaje niepobitych. Nie tylko zdominował tę dyscyplinę – do-minuje w niej od 12 lat, wygrywając wyścigi z ogromną przewagą.

Wyatt przypisuje swój sukces i swoją długowieczność ciężkiej pracy i pierwszym, kształtującym latom biegania po wzgó-rzach i terenach uprawnych w dolinie Hutt w okolicach Wellington. trenowanie na łagodniejszym, różnorodnym terenie pomogło 37-latkowi uniknąć poważnych kontuzji przez większą część jego kariery. Jego ojciec, Gordon, entuzjastyczny ama-tor biegania, zachęcił Jono, jego starszego

50

a k c j a

W ciągu ostatnich 12 lat Jonathan Wyatt zdominował świat biegów górskich, zdobywając siedem tytułów mistrzowskich i ustanawiając 35 rekordów biegów

Page 51: The Red Bulletin_0710_PL

Cr

edit

„Nigdy nie przejdę na emeryturę. Już zawsze będę biegaczem górskim, nawet jeśli będę daleko w tyle za innymi”.

Page 52: The Red Bulletin_0710_PL

brata i siostrę do uprawiania tego sportu. Bieganie stało się rodzinną pasją. tę dzie-dziczną tradycję sportową Wyatt konty-nuuje ze swoją żoną.

Antonella Confortola pochodzi z Ziano di Fieme w dolomitach. Jej dziadek, Silvio, wystartował w biegach narciarskich na Zimowych igrzyskach Olimpijskich 1948. W 1998 roku Antonella poszła w jego ślady, startując w swych pierwszych zimowych igrzyskach. Olimpiada 2010 w Vancouver była jej czwartą. Najlepszy rezultat osią-gnęła w turynie w 2006, zdobywając brąz w sztafecie 4 × 5 km.

Nikogo chyba nie dziwi, że para poznała się w górach. We wrześniu 2002 roku w austriackim innsbrucku Confortola obserwowała ostatni etap Mistrzostw Świata Mężczyzn w Biegach Górskich, zaledwie kilka godzin po zajęciu drugiego miejsca w pierwszych w jej karierze mistrzostwach świata.

„Zobaczyłam mężczyznę wyłaniającego się z mgły, biegł naprawdę szybko i zdecy-dowanie wyprzedzał pozostałych” – mówi Confortola z uwielbieniem wypisanym na twarzy. „Pomyślałam: Kim jest ten facet?”.

„tym facetem” był Wyatt i rok później ten facet i ta dziewczyna ponownie spo-tkali się na wyścigu we Włoszech. Pobrali się w zeszłym roku. Obecnie para odnawia 250-letni budynek w Ziano. Może nie są tamtejszymi Beckhamami, ale mieszkańcy miasteczka przyzwyczajeni są do widoku zapamiętale biegnącego Wyatta i Confor-toli podążającej w stronę trasy narciarskiej.

Antonella ma na swoim koncie sukcesy także w biegach górskich. Zdobyła srebrny medal na Mistrzostwach Świata w 2002 roku, a był to zaledwie jej drugi wyścig. Poświęciła jednak obiecującą karierę na rzecz narciarstwa. Od czasu do czasu para trenuje razem, ale jak wyjaśnia Confortola, jest to trudne.

„On biega za szybko, a na nartach jest za wolny. Ale jego umiejętności narciarskie są coraz lepsze” – mówi. „Zjeżdżanie go męczy, bo brakuje mu techniki, ale gdy sunie na nartach pod górę, świetnie mu idzie”.

Pod górę jest bardzo, bardzo dobry. Od 1983 roku mistrzostwa świata w biegach górskich w latach nieparzystych oferowały wybór między downhillem i uphillem, a w latach parzystych organizowano jedy-nie uphill. W uphillu Wyatt był praktycz-nie nie do pokonania, wygrywając pięć z sześciu tytułów od 1998 roku. W 2006 roku dobiegł na metę drugi i to jedyna „plama” w jego CV. W 2005 roku wygrał zarówno uphill, jak i downhill w rodzin-nym Wellington, tym samym stając się jedynym zdobywcą tytułu mistrzowskiego

w obydwu dyscyplinach. W roku 2007 do swej kolekcji dodał jeszcze zwycięstwo w maratonie (przebiegł ponad 42 km; dla porównania trasa trofeum Świata mierzy od 12 do 15 km).

Wyatt zaczynał od biegów przełajo-wych, ale na Olimpiadzie w 1996 roku przeniósł się na bieżnię i reprezentował Nową Zelandię w biegu na 5000 m. Jego przyjaciel, Aaron Strong, na Mistrzostwach Świata w Biegach Górskich w 1997 roku był czwarty i wierzył, że Wyatt może być najlepszy w tej dyscyplinie. Nie mylił się. Wyatt zadebiutował w biegu górskim w 1998 roku i wygrał swój pierwszy wyścig, zdobywając mistrzostwo Nowej Zelandii.

Jego drugim wyścigiem były Mistrzo-stwa Świata na wyspie La reunion na Oceanie indyjskim. Antonio Molinari był

wtedy gwiazdą biegów górskich. Włochowi udało się zostawić resztę w tyle i już my-ślał, że ma zwycięstwo w kieszeni, kiedy niespodziewanie, na ostatnim etapie, wyprzedził go Wyatt.

„On (Molinari) nadal nie może zapo-mnieć o tym wyścigu” – śmieje się Confor-tola. „Mieszka jakieś 40 minut od nas i wciąż powtarza: To ja miałem wygrać ten wyścig”.

„Myślę, że był w szoku” – mówi Wyatt. „Nikt nie wiedział, kim jestem”.

Może i był nikim w 1998 roku, ale jego dokonania od tamtej pory zapewniły mu status legendy. Weźmy na przykład rok 2004. Ustanowił 11 rekordów tras w europie i w USA, których do tej pory nie udało się pobić. Następnie w odstępie 3 tygodni ukończył maraton na

52

a k c j a

Serce na dłoniFenomen Wyatta lub:spotkanie ciała z umysłem.

Wykres prezentujący puls Jonathana Wyatta podczas Maratonu Graubünden po-twierdza jego imponującą formę. Bieg rozpoczyna się 600 m n.p.m., a kończy 2600 m n.p.m., a jednak puls Wyatta był wyższy na starcie (175/min.) niż w ciągu pierwszych dwóch godzin biegu. Po wyścigu (zwycięski czas to 3:30.33) bicie serca uspokoiło się do 90/min. – puls niewysportowanej osoby leżącej na słońcu. Pewność siebie Wyatta jest równie imponująca: podczas sztafety Red Bull Dolomitenmann 2004, wygrał sekcję biegów gór-skich z zapasem czterech minut do najbliższego rywala i na wysokości 2441 m n.p.m. zapytał dyrektora wyścigu „To dokąd teraz biegniemy?”.

Tętno180

2600

90 600

Wysokość (m)

„Patrząc wstecz na rok 2004, stwierdzam, że musiałem być w naprawdę niezłej formie”.

ZdJę

Cie

: Ber

NH

Ar

d S

Pött

eL/r

ed B

ULL

PH

OtO

FiLe

S

Page 53: The Red Bulletin_0710_PL

53

Olimpiadzie w Atenach na 21 pozycji, zdobył czwarty tytuł Mistrza Świata w Biegach Górskich i był członkiem zwy-cięskiej ekipy na zawodach red Bull dolomitenmann w Austrii (jedno z czte-rech zwycięstw w najtrudniejszym wyścigu sztafetowym świata).

„Wtedy nie wydawało się to takie trud-ne” – mówi Wyatt. „Ale patrząc wstecz na rok 2004, stwierdzam, że musiałem być w naprawdę niezłej formie”.

Biegacze mają tendencję do przypisy-wania mistycznych, niemal duchowych właściwości do ich sportu. Weźmy pod uwagę ten cytat pojawiających się na wielu stronach dotyczących biegania: Tylko nieliczni, którzy dążą do celu, mogą tego doświadczyć... Poczuć co to piekło, biegnąc tak blisko nieba. Oto niebo biegaczy. Oto uczucie, dla którego żyję.

Wyatt nie wygłasza podniosłych sloga-nów. Biega, ponieważ jest to coś, co robił zawsze. „Uwielbiam być na powietrzu, a bieganie jest dobre dla ciała i dla umysłu. Bieganie po górach zaprowadziło mnie do wielu wspaniałych miejsc i jest to niezwy-kle prosty sport. Zaczynasz na dole, a koń-czysz na górze i jak już tam dotrzesz, otrzymujesz nagrodę w postaci niezapo-mnianych widoków”.

Wyatt miał wiele wspaniałych momen-tów w karierze. Zdobycie tytułu mistrzow-

skiego w Wellington na oczach 10 000 widzów było jednym z najlepszych. Ale miał też gorsze chwile. Na dwa dni przed mistrzostwami w turcji w 2006 roku, w trakcie biegu treningowego zaatakowały go dwa psy. dosłownie odgryzły mu kawałek pośladków i powaliły na ziemię. Z krwawiącymi pośladkami został zniesio-ny na dół i zawieziony do szpitala, gdzie zaaplikowano mu zastrzyk przeciwtężcowy i przeciw wściekliźnie. Pomimo nafaszero-wania lekami Wyattowi niemal udało się odnieść mało prawdopodobne zwycięstwo. Zaledwie 200 m przed metą wyprzedził go Kolumbijczyk i Wyatt przegrał o zaledwie 0,06 sekundy.

„to dokonanie Jono wywarło z pewno-ścią największe wrażenie” – stwierdza Phil Costley, który był wtedy członkiem reprezentacji Nowej Zelandii w turcji. „Sam start, już nie mówiąc o zajęciu drugiego miejsca, był dokonaniem napraw-dę niezwykłym”.

Miło, że ktoś chwali jego wyczyny, po-nieważ na samego Wyatta w tej kwestii nie ma co liczyć. Gdyby przyznawano medal dla najskromniejszego mistrza świata, z całą pewnością otrzymałby go Wyatt. „Nie lubię rozmawiać o moim sporcie i zawsze staram się patrzeć na siebie krytycznym okiem” – mówi. „Może i nie było zbyt wielu wyścigów, po których

pomyślałem: Lepiej być już nie mogło. Ale w końcu dochodzisz do punktu, w którym musisz czuć się dobrze z własnymi doko-naniami, a ja jestem całkiem zadowolony z własnych osiągnięć”.

Zerkając w najbliższą przyszłość, Wyatt nie potwierdził jeszcze udziału w Mistrzo-stwach Świata 2010 w Słowenii na począt-ku września. „Jest taka szansa, jeśli będę ostro trenować i jeśli dotrwam do ostat-niego kilometra, będę biegł jak najszybciej po kolejne zwycięstwo” – mówi.

Podczas gdy jego zawodowa kariera zmierza ku końcowi, Wyatt przyjął rolę ambasadora firmy Salomon produkującej wyposażenie sportowe i promuje bieganie po naturalnych ścieżkach. Wykorzystuje też swój talent do chodzenia po śniegu w specjalnym obuwiu. W przyszłości chciałby zobaczyć biegi górskie na olim-piadzie oraz chodzenie po śniegu na zimo-wych igrzyskach. Niezależnie od tego, jak potoczy się jego życie i kariera, nigdy się nie zatrzyma.

„Nigdy nie przejdę na emeryturę” – za-pewnia. „Już zawsze będę biegaczem gór-skim, nawet jeśli będę daleko w tyle za in-nymi”. Wciąż biegnąc dla tego dreszczyku emocji, dreszczyku emocji... Więcej o karierze Jonathana Wyatta oraz planach na rok 2010 na: www.jonospulse.com

Duet idealny: Żona Wyatta, Antonella Confortola, jest światowej klasy narciarką biegową i utalentowaną biegaczką górską

Page 54: The Red Bulletin_0710_PL

Print 2.0 pl.redbulletin.com/print2.0 Zobacz, co działo się podczas finału Red Bull Street Style 2010 w Kapsztadzie

Page 55: The Red Bulletin_0710_PL

Futbol Freestylowy

Wraca do domuŚwiatowy finał Red Bull Street Style w Kapsztadzie był wyjątkowy z dwóch powodów. Po pierwsze, nigdy wcześniej wydarzenie to nie wywołało tylu emocji i tak pozytywnych reakcji. A po drugie, w porównaniu do zeszłorocznego finału w São Paulo, poziom uczestników poszybował w górę. Wysoko w górę.Tekst: Steve Smith, Zdjęcia: Dean Treml

a k c j a

55

Page 56: The Red Bulletin_0710_PL

56

Zdję

cie

: Ko

lesK

y/sa

nd

isK/

Red

Bu

ll p

ho

tofi

les

la tłumu po brzegi wypełniającego plac, na którym odbywa się finał Red Bull street style 2010, jest to wy-darzenie wyjątkowe. na trybunach panuje

odświętna atmosfera. Zupełnie jak po powrocie do domu syna marnotrawnego. po latach podróżowania wrócił odmienio-ny – wydoroślał i spoważniał – ale nie ma wątpliwości co do tego, gdzie znajdują się jego korzenie. Wrócił do domu, by podzielić się zdobytą wiedzą i stąd ta energia, którą emanuje publiczność.

innymi słowy, podczas finału publicz-ność po prostu oszalała.

przed tłumem, na podwyższonej okrągłej scenie stoi drobny nigeryjski chłopiec. skończył dopiero 11 lat. poza piłką zachowującą idealną równowagę na czubku głowy, ma na sobie jedynie slipki. ale nie wyszedł na scenę w takim właśnie stroju. na początku rozgrywek młody habib Makanjuola miał na sobie spodenki, koszulkę, skarpetki i trampki. części jego garderoby systematycznie

znikały podczas występu – bez utraty kontroli nad piłką, spokojnie balansującą na czubku głowy lub na dużym palcu u stopy. spróbujcie ściągnąć but i skarpetę z tej samej stopy, na której akurat znajdu-je się piłka.

Widowni ten pokaz najwyraźniej się spodobał. po pierwsze – habib ma około 1,20 m wzrostu, co stwarza mylne pozory, że jest dużo słabszy od innych. po drugie – jego triki są niezwykle oryginalne. i po trzecie – reprezentuje on to, z czego pu-bliczność doskonale zdaje sobie sprawę: organizacja zawodów street style w afry-ce oznacza powrót tego sportu do rodzin- nego domu. Może i ma nową supernazwę, ale jego esencja – wykonywanie trików przy użyciu piłki – nie jest dla afrykań-czyków niczym nowym. a zwłaszcza dla mieszkańców Rpa, którzy od wielu, wie-lu lat rozgrywają tak zwane diski, czyli mecze piłkarskie w każdym możliwym miejscu: od obszarów, gdzie czerwonej afrykańskiej ziemi nie pokrywa ani jedno źdźbło trawy, do betonowych boisk szkolnych. Zazwyczaj używają do tego piłki tenisowej, ale właściwie każdy

w miarę okrągły przedmiot jest dobry – i tak bardziej liczą się umiejętności za-wodników, niż strzelenie gola. Wszyscy na takim boisku umieją żonglować, prze-rzucać i chwytać piłkę – to podstawa. liczy się przede wszystkim styl. tak można tu zdobyć szacunek i uznanie.

publiczność w Kapsztadzie po zaled-wie trzech sekundach inauguracyjnego występu zawodów rozpoznała, doceniła i uznała street style za swój rodzimy sport. Wielu z nich nigdy wcześniej nie widziało tego typu wydarzenia, ale wszyscy jednogłośnie stwierdzili, że dna i korzenie są te same. Reguły nie są skomplikowane – trzy minuty, dwóch za-wodników; każdy ma 20 sekund z piłką, a następnie podaje ją przeciwnikowi. Re-asumując, każdy ma 90 sekund na zro-bienie wrażenia na sędziach. proste. tak jak sam sport. i to się właśnie podoba.

podoba się także muzyka grana przez legendarnego dj-a z Rpa – Ready d. niskie brzmienia, wibracje i dudnienie w tle potęgują atmosferę oczekiwania i ekscytacji. nie chodzi już tylko o zoba-czenie nowego wydarzenia. liczy się

Punkt obserwacyjny: zawodnicy podziwiali Kapsztad z Głowy Lwa

D

a k c j a

Page 57: The Red Bulletin_0710_PL

a c t i o n

57

Zdję

cia

: dea

n t

ReM

l/R

ed B

ull

ph

oto

file

s (2

)

wrażenie robią na mnie ludzie” – mówi. „Wciąż słyszy się straszne historie o Rpa, ale ja bardzo chciałem zobaczyć to miej-sce na własne oczy. i niespodzianka – nic mi się nie stało”.

ale to nie do końca prawda. poległ już w ćwierćfinałach, co nie jest najlepszą rzeczą, jaka mogła mu się przytrafić, ale biorąc pod uwagę poziom rywalizacji na Mistrzostwach 2010, dotrzeć tak daleko to już wielki sukces.

„Moja przygoda z freestylem zaczęła się 20 lat temu i od tamtej pory poziom umiejętności zawodników znacznie wzrósł” – mówi mistrz ceremonii street style 2010 i pionier piłkarskiego freestylu, steve „eli freeze” elias. „od ostatniego światowego finału street style w 2008 roku ten sport naprawdę się zmienił. Byłem pod wrażeniem tego, co prezento-wali zawodnicy dwa lata temu w sao paulo, ale w Rpa poziom drastycznie wystrzelił w górę. oglądając pokazy w internecie lub na zawodach takich jak ten, widzę kreatywnych ludzi nieustan-nie wymyślających nowe triki. poziom ciągle rośnie”.

jednym z najbardziej kreatywnych piłkarzy freestylu jest duma Rpa – Kamal „Kamalio” Ranchod. Kamalio i jego znak rozpoznawczy – spodnie dresowe– są tak wyluzowani, że wyglądają, jakby dopiero co wygrzebali się z łóżka. teoretycznie Kamalio ma powody do zmartwienia – spoczywa na nim przytłaczający ciężar oczekiwań rodaków. W końcu jest ich faworytem. podczas eliminacji Kamalio dosłownie niszczył rywali, z uśmiechem na twarzy i przyjaznym uściskiem na zakończenie. pozostała piętnastka miała się czym martwić. Ktoś tak dobry nie powinien być tak miły.

nawet gdy niemal zmuszano go do odpowiedzi na pytanie, jakie jego zda-niem ma szanse na finał, Kamalio odpo-wiadał: „Moi rywale są naprawdę dobrzy. nie, nie jestem jednym z faworytów. po prostu cieszę się, że jestem w najlepszej szesnastce”. ale street style nie widział jeszcze szczytu jego możliwości... i to nie- pokoi pozostałych zawodników. W pięk-nym stylu wygrał kwalifikacje, a nawet nie wykonał jeszcze swojego popisowego triku. Wszyscy słyszeli o „Kung fu Kum

prezentacja czegoś, co publiczność zna, ale w zupełnie nowy sposób. Ziarno zostało zasiane – młodzi chłopcy podzi-wiający zawodników na scenie już marzą o wymyślaniu własnych trików.

na scenie widać ruchy rodem z Kung fu. „Mistrz stabilnej stopy” powrócił, by przekazać swoim uczniom całą wiedzę zdobytą podczas dalekich podróży. Kilka dni wcześniej niektórzy zawodnicy od-wiedzili lokalne szkoły, w których zade-monstrowali, jak tradycyjne diski przero-dziło się w street style. aktualny mistrz świata, arnaud „séan” Garnier, wprawił w osłupienie szkolne dzieciaki swoim b-boy’owym występem, pokazując, co można zrobić z piłką futbolową.

ale nie tylko zawodnicy pozytywnie szokowali. ich samych zachwyciło natu-ralne piękno i wyjątkowa energia miasta. Widniejący na liście światowego dzie-dzictwa unesco Kapsztad to miejsce wyjątkowe. jeśli Rpa jest klejnotem afryki, to Kapsztad jest diamentem zde-cydowanie wyróżniającym się na tle pozostałych. przypomnijmy sobie afrykę pokazywaną na dicovery channel. Kap- sztad w niczym jej nie przypomina. panuje tu atmosfera relaksu i iście śród-ziemnomorski klimat. plaże są tu lepsze niż na lazurowym Wybrzeżu, a w pobliżu znaleźć można liczne winnice.

Światowy finał Red Bull street style 2010 odbywa się na tle imponującej Góry stołowej. „jak już będzie po wszystkim, od razu się tam wdrapuję” – zapewnia, wskazując palcem na szczyt, hoai-nam „nam the Man” nguyen – piłkarz free- stylowy z irlandii . tak jak pozostali za-wodnicy, nam był już na szczycie Głowy lwa – formacji zlokalizowanej po zachod-niej stronie Góry stołowej, gdzie zorga-nizowano spektakularną sesję zdjęciową – ale energia tej spłaszczonej góry w ma-giczny sposób przyciąga ludzi. naprawdę nie warto słuchać stacji informacyjnych zapewniających o „niebezpieczeństwie” czyhającym w tym kraju na turystów. nam najwyraźniej nie został napadnięty, gdy tylko się tu znalazł. „największe

Życie ulicy: Arnaud ‘Séan’ Garnier (na górze) i Andrew Henderson otoczeni tubylcami

Liczy się przede wszystkim styl. Tak można tu zdobyć szacunek i uznanie

Page 58: The Red Bulletin_0710_PL

58

a k c j a

Zdję

cia

: dea

n t

ReM

l/R

ed B

ull

ph

oto

file

s (3

),

Kole

sKy/

san

dis

K/R

ed B

ull

ph

oto

file

s, R

ayd

eMsK

i.co

M/R

ed B

ull

ph

oto

file

s

Gwiazdy wieczoru: runda Top 16 – Norweg Anders Solum przygotowuje się do walki ze Szwedem Rickardem Sjolanderem

Anders ‘Azun’ SolumZwycięzca Red Bull Street Style 2010 zachwycił publiczność potrójnym trikiem Around The World – pierwszym udanym w historii zawodów. „To najtrudniejszy trik świata” – przyznaje.

Kamal ‘Kamalio’ RanchodUmiejętności tego lokalnego bohatera są nie-samowite. Z łatwością wygrał kwalifikacje bez konieczności prezentacji popisowego triku Kung Fu Cum Down. Przegrał w finale z Azunem.

Arnaud ‘Séan’ GarnierBroniący tytułu mistrzowskiego Séan przymie-rzał się do kolejnego zwycięstwa, ale tym razem imponujące breakdance’owe umiejętności nie wystarczyły i odpadł z najlepszej szesnastki.

Page 59: The Red Bulletin_0710_PL

59

mówi Brizze. „nie sądzę, by była to część street style’u. to zupełnie nie mój styl. Widowni może i spodoba się stanie na rękach i tego typu sztuczki, ale to nie to”.

sędziowie chyba zgadzają się z duń-czykiem, bo do finału awansuje jego wy-soki skandynawski kolega azun, a razem z nim lokalny faworyt – Kamalio. azun trzyma piłkę blisko siebie, nie tracąc kontroli nawet na moment – strategia ta sprawdza się przy wietrze – a Kamalio, zgodnie z obietnicą, na każdym etapie prezentuje nowy trik.

przez pierwsze dwie minuty idą łeb w łeb – może Kamalio minimalnie wysuwa się na prowadzenie – ale ostatnie 30 sek. zmienia wszystko. Reprezentant Rpa traci kontrolę podczas słynnego „Kung fu Kum down”... Za to azunowi idealnie wychodzi potrójny „around the World”. trik „around the World” polega na podbija-niu piłki stopą, którą jednocześnie wyko-nuje się obrót wokół piłki przed ponow-nym jej podbiciem. podwójny obrót jest ciężki. potrójny nie udał się do tej pory w tym konkursie nikomu.

Raz, dwa, trzy i zwycięża azun. „Biorąc pod uwagę poziom zawodów w Kapsztadzie, w ogóle się tego nie spo-dziewałem” – mówi po fakcie. „jest tu kilku genialnych zawodników i miałem jedynie nadzieję na finałową szesnastkę – cała reszta to wyjątkowy bonus. przed moim potrójnym trikiem byłem przeko-nany, że Kamalio wygrał – pokazał nie-samowite rzeczy, ale po nim wiedziałem, że mam dużą szansę. to najtrudniejszy trik na świecie. Ćwiczyłem przez cztery lata i udało mi się go wykonać zaledwie dwa razy – to był ten drugi”.

publiczność jest nieco rozczarowana, ale w chwili, gdy wszyscy zawodnicy wdrapują się na scenę, by uściskać zwy-cięzcę, rozlega się gromki aplauz. Red Bull street style 2010 postawił poprzeczkę na- prawdę wysoko. Kolejny światowy finał w 2012 roku zapowiada się sensacyjnie. Triki zobacz na: pl.redbulletin.com/print2.0 Freestyle w Kapsztadzie na: pl.redbulletin.com/trening

down” – niektórzy nawet podziwiali ten trik w interncie, ale nikt nie widział Kamalio wykonującego go na zawodach. polega on na przejściu z pozycji stojącej do siedzącej, bez utraty kontroli nad piłką. „podbijam piłkę w górę, pozwalam jej się odbić dwa razy od ziemi, pomiędzy tymi odbiciami nurkuję pod piłkę i wykonuję dwa obroty z wykopem w stylu kung-fu. Z każdym obrotem zniżam się do ziemi, aż w końcu siadam i po raz trzeci piłka odbija się już od moich kolan”.

Gdy w finałową noc rozpoczyna się runda top 16, wyraźnie odznacza się kil-ku pretendentów do zwycięstwa: broniący tytułu séan z francji, Kamalio z Rpa, kolejny pupil publiczności – christian „Rocky” Mayorga z Kolumbii oraz skan-dynawski duet – anders „azun” solum i Brian „Brizze” Mengel z danii. Młodziut-kiemu habibowi niestety się nie udało. jego czas w końcu nadejdzie.

podczas rundy finałowej w gronie sędziów zasiadły legendy futbolu: edgar davidtz i George Weah, a obok nich były mistrz street stylu z Rpa, chris njokwa-na. choć ani Weah, ani davidtz, nie są freestylerami, sędziowali już na tych za-wodach i wiedzą dokładnie, czego szukać. Każdy ma przydzieloną kategorię: Weah – „kontrola”, davidtz – „kreatywność”, njokwana – „styl”.

„Grałem w piłkę nożną na najwyż-szym poziomie, a nie mam nawet połowy umiejętności” – mówi Weah. „skupiam się na kontroli. chcę widzieć, czy zawod-nicy kontrolują piłkę, a nie ona ich. Mój głos powędruje do tych, którzy potrafią utrzymać piłkę w bliskiej odległości od własnego ciała, przy zachowaniu jedno-cześnie dużej prędkości”.

prędkość i kontrola okażą się tej nocy niezwykle ważne w związku z jeszcze jedną cechą charakterystyczną dla Kap- sztadu: właśnie tej nocy postanowił za-atakować wściekły południowo-wschodni wiatr. choć arena jest przed nim zabez-pieczona, podmuchy przedostają się do środka. W całym tym zamieszaniu sensa-cję wzbudził austriak faruk onmaz, pokonując séana i jego b-boy’owe umie-jętności. Z „pomocą” wiatru z wygraną pożegnał się też Rocky i reprezentant polski Łukasz chwieduk, który stał się jednym z faworytówe pokonując w wal-kach grupowych samego azuna.

od samego początku zawodów można było rozróżnić dwie szkoły piłkarskiego freestylu. na jedną wpłynął hip-hop – jej zwolennicy są przede wszystkim b-boy’a-mi, którzy do swej choreografii dodali piłkę. ta druga – preferowana przez azuna i Brizze’a – skupia się na futbolu. „nie rozumiem, po co ten breakdance” –

a k c j a

Sędzia idealny: były holenderski

piłkarz Edgar Davids skupiał

się na kreatywno-ści zawodników

Podczas zawodów jasne było, że rozróżnić można dwie szkoły freestylu

Page 60: The Red Bulletin_0710_PL

60

a k c j a

Wyrazista gwiazda muzyki pop zamieniła pochmurny Londyn na słoneczną Kalifornię, gdzie nagrywa swój najnowszy album. Z Red Bulletinem rozmawia o teksańskim rave, macierzyństwie i o tym, czy uważa się za muzyka.Tekst: Tom Hall, Zdjęcia: Brigitte Sire

ZWIERZENIA M. I. A.

Eric Stenman to uprzejmy pracownik Red Bull Studios w Los Angeles. Spokojnie siedzi za stołem mikser-skim i z zadumą gapi się w pustą przestrzeń pokoju nagraniowego za szklaną szybą – wydawać by się mogło, że dryfuje w przestrzeni kosmicznej. Nagle ekrany rozbłyskują, dziwna konsola cyfrowa budzi się do życia i... ponownie zapada w sen. Potencjał tego miejsca jest wyraźnie wyczuwalny. Pijemy kawę. Czekamy.

„Studia tego kalibru nie powstają zbyt często, głównie z powodu problemów ekonomicznych, z jakimi walczy przemysł fonograficzny” – wyjaśnia Eric. „Gdyby chodziło tylko o pieniądze, szybko prze-gralibyśmy tę bitwę. Wiele młodych zespołów nie byłoby na to stać. Red Bull wykorzystując ten niezwy-kle nowoczesny obiekt, pomaga ludziom będącym u progu kariery”.

Nagle ktoś mu przerywa:„…to brzuch skrzata!”.Gangsterski akcent z południowego Londynu bru-

talnie przerywa ciszę – przez podwójne drzwi wcho-dzą roześmiane i pogrążone w rozmowie M.I.A. i jej asystentka. Artystka uświadamia sobie, że nie są same, odwraca się i wyciąga rękę.

„Cześć. Jestem M.I.A.”.Przed jej wejściem cisza panująca w studiu dosłow-

nie ogłuszała. Otaczają nas wytłumione niebieskie ściany i brązowe skórzane kanapy. Nie ma okien, ale

jest klimatyzacja. Na zewnątrz – zaledwie kilka metrów dalej, a wydawać by się mogło, że na drugim końcu świata – poranne słońce jasno świeci nad Los Angeles.

Wygląd zewnętrzny nie zdradza wyjątkowości kompleksu wartego miliony dolarów – jest on częścią biurowca ze zwykłym parkingiem. Samochody pędzą autostradą do Santa Monica. W tle rozciąga się impo-nujący widok na plażę oraz nieco mniej imponujące sklepy 7-Eleven i podniszczone meksykańskie restau-racje. W Los Angeles możesz spotkać swoich amery-kańskich idoli, ale metro jadące w stronę Hollywood Boulevard „mówi” po hiszpańsku. A jednak to zaku-rzone miasto, od lat będące stolicą rozrywki, wciąż niczym magnes przyciąga utalentowanych outsiderów z całego świata.

Maya Arulpragasam, lepiej znana jako M.I.A., jest jednym z tych outsiderów. Ubrana jest dziś dość zwy-czajnie – w czarne spodnie i koszulkę. Jedynymi ele-mentami przypominającymi o jej charakterystycznym stylu są ogromne złote kolczyki i białe szpilki, które na każdej innej stopie wyglądałyby kiczowato.

„Od teraz kupuję ubrania tylko w supermarketach Wal-Mart” – mówi, siadając. „Buntuję się przeciwko buntowi, przeciwko wszystkim Lady Gagom. Będę wyglądać nudnawo, ale coś z tym zrobię: przerobię na swój własny styl”.

Page 61: The Red Bulletin_0710_PL
Page 62: The Red Bulletin_0710_PL

Inne spojrzenie na świat: M.I.A. zajmowała się sztuką wizualną, muzyka była dla niej wyzwaniem. „Chciałam zająć się czymś, w czym nie byłam najlepsza” – mówi

Page 63: The Red Bulletin_0710_PL

63

a k c j a

Uśmiecha się, jakby sama rzucała sobie wyzwanie. Do takiego wyrazu twarzy przyzwyczaiła swoich fanów.

W ciągu ostatnich pięciu lat M.I.A. z outsiderki zamieniła się w wyjątkową indywidualność świata muzyki pop. W dzisiejszych czasach wiele osób nazy-wanych jest ryzykantami czy odludkami. Wszyscy wiemy, że Britney zdarza się popaść w szaleństwo, a na widok zdjęć Lady Gagi budowlańcy dławią się kanapkami. Ale czy te gwiazdy potrafią powiedzieć coś, co sprawi, że jedzenie nagle stanie ci w gardle? M.I.A. potrafi. Taki efekt wywiera zarówno jej muzy-ka, jak i osobowość. Najlepszym tego przykładem jest teledysk do piosenki „Born Free”, który tuż po pre-mierze w maju wzbudził ogromne kontrowersje i sprawił, że zdenerwowani pracownicy biur na całym świecie gwałtownie zamykali okienka YouTube’a. Jest to pierwszy klip z jej nowego albumu o niekonwen-cjonalnym tytule /\/\/\\//\, który ma się ukazać w połowie lipca. Będzie to trzeci, po „Arular” z 2005 i „Kala” z 2007 roku, album artystki. Urodziła się w Londynie, a wychowywała na Sri Lance. Muzykę z poprzednich albumów określono jako zmutowany dance, łączący w sobie pożyczone, a czasem nawet skradzione elementy twórczości artystów z całego świata. Krótko mówiąc – artystyczna mieszanka imprezowa.

Można powiedzieć, że M.I.A. wykorzystuje wszyst-kie brzmienia, które jej wpadną w rękę – a raczej ucho – ale docenić trzeba także gust i temperament byłej studentki St Martin’s College of Art and Design w Londynie. Regularnie współpracując z Wesem „Diplo” Pentzem oraz Dave’em „Switch” Taylorem, przypomina nam o dawno zapomnianych gatunkach (na przykład o tradycyjnej muzyce tamilskiej) oraz o artystach takich jak zespół The Wilcannia Mob, który tworzy piątka rdzennych mieszkańców Australii. Jednocześnie cały czas bazuje na awangardowej muzyce dance i hip-hop.

„Wywodzę się ze środowiska sztuk wizualnych. Pierwsze dwa albumy powstały, ponieważ rzuciłam sobie wyzwanie, by zająć się czymś, w czym nie byłam najlepsza” – mówi M.I.A., która zanim zajęła się mu-zyką, była cenioną artystką. Jej prowokujące projekty zdobyły w 2002 roku nominację do Nagrody Turnera.

„W tamtym czasie rządził Bush, więc nie można było mówić tego, co się chciało. Płynięcie z głównym nurtem było wręcz hiperbezpieczne i nudne. Pragnę-łam czegoś innego”.

Przerywa na chwilę, myśląc intensywnie. Jej zachowanie jest dość deprymujące, ale po chwili zastanowienia kończy zdanie czymś tak zwięzłym i oczywistym, że zaczynasz się zastanawiać, dlaczego sam na to nie wpadłeś.

„Chciałam, żeby ludzie czuli się na tyle pewnie, by wprowadzić zamieszanie do ogólnego porządku” – kończy myśl. Album numer trzy uważa za punkt zwrotny w swojej karierze, z powodów trudnych do zrozumienia. „Tym razem chcę, by mój głos był wyraźnie słyszalny. Żadnych sztuczek. W końcu muszę się z tym zmierzyć. Jestem muzykiem, czy nie? A jeśli nie – to spadaj!”.

Czy nie jest już za późno na zadanie tego pytania? Od czasu wydania płyty „Kala” na koncie M.I.A.

pojawiły się nominacje do Oskara i Grammy oraz światowy hit – piosenka „Paper Planes”. Producenci tego singla, Diplo i Switch, znów pojawili się w studiu, by pomóc M.I.A. z nowym albumem. Ta trójka przyja-ciół ma bardzo podobne podejście do muzyki, łączy ich wyjątkowa więź. Tak wyjątkowa, że kilka dni wcześniej przeskoczyli razem przez ogrodzenie na teren sąsiedniego parkingu i „pożyczyli” sobie zespół country.

„Wyszliśmy na papierosa” – mówi Switch. „Nagle usłyszeliśmy owacje, oklaski i głos piosenkarza rocka-billy i po prostu ciekawość wzięła górę. Skończyło się na tym, że porwaliśmy zespół”.

„Potrzebowałam ich do piosenki w stylu teksań-skiego rave” – dodaje M.I.A., jakby było to coś zupeł-nie normalnego.

„Ona znajduje inspirację w dziwacznych miejscach. Kiedy ja, Wes i ona znajdziemy się w jednym pokoju, zaczynają się dziać niezwykłe rzeczy” – mówi Switch.

Diplo dalej analizuje chemię miedzy nimi: „Mamy dobry układ. Staramy się, żeby nie było nudno. Na początek M.I.A. daje jakiś beat, potem może ja dorzucę jakiś tekst, a następnie razem porwiemy jakiś zespół. To nasza największa zaleta. Nie możemy się doczekać kolejnych problemów”.

A problemy się zdarzają. M.I.A. sama przyznaje, że nie jest najlepszym materiałem na supergwiazdę. Wywodzi się ze środowiska oddalonego od main- streamu o miliony lat świetlnych. Twierdzi, że nawet nie potrafi śpiewać.

„Na studiach byłam znana z braku słuchu muzycz-nego” – mówi, wspominając czas spędzony w Central St Martins. „Często śpiewałam radiowe hity, np. Wonderwall, idąc korytarzem i wierzcie mi, nie brzmiałam dobrze. Wszyscy o tym wiedzieli”.

Utwór „Wonderwall” dla brytyjskich popowych ewangelistów może być tekstem świętym, ale co na to Jay-Z, który wystąpił z M.I.A. na gali rozdania nagród Grammy w 2009 roku? W USA muzyczną religią są imprezy, pieniądze i przede wszystkim hip-hop. M.I.A. chce doświadczyć w życiu wszystkiego, więc opuściła uprzedzoną do alternatywnych brzmień Wielką Brytanię i teraz zdobywa akceptację na konkurencyjnym, amerykańskim rynku muzycznym.

„To takie dziwne – ja się nawet nie staram” – mówi, śmiejąc się. „Amerykanie nie stwarzają ci problemów. Mają mniej uprzedzeń niż Anglicy. Daw-niej próbowałam wyjaśnić ludziom w Anglii swoje poglądy, ale nie rozumieli ich. Teraz mam swoje pięć minut na scenie międzynarodowej, dlatego tak ważne jest, abym głośno wyrażała swoje zdanie. Tak rzadko możemy mówić to, co myślimy”.

Własne zdanie, o którym mówi, dotyczy rządu na Sri Lance. Niektórzy raperzy wychowali się w gettach, ale M.I.A. pierwsze 10 lat życia spędziła w strefie wojny domowej. Ponieważ jej ojciec był tamilskim wojownikiem, jej rodzina musiała uciekać ze Sri Lanki do Wielkiej Brytanii na początku lat 80. M.I.A. regu-larnie porusza temat uprzedzeń, jakich doświadcza jej mniejszość narodowa, Tamilijczycy, ze strony syn-galeskiego rządu Sri Lanki. „Uważam, że mentalność uciekiniera ma w moim przypadku ogromne znacze-nie. Nawet jako dorosła kobieta w Londynie sypiałam

Page 64: The Red Bulletin_0710_PL

64

Mój syn jest pół-Amerykaninem, a ze względu na przeszłość mojej rodziny nie mogę opuścić USA, po-nieważ mogę nie mieć możliwości powrotu” – mówi M.I.A. „Niestety miejsce, z którego pochodzimy, uznawane jest za kontrowersyjne. To straszne stwier-dzenie, bo nieprawdziwe”.

Jest to paradoks, z którym M.I.A. będzie musiała sobie poradzić – w końcu jest gwiazdą coraz większe-go formatu, której głośno wyrażane poglądy przedo-stają się do głównego nurtu. Ona sama nie czuje potrzeby dążenia do czyjejś wersji sukcesu.

„Nie sądzę, abym tworzyła pop. W piosence Paper Planes słychać strzały i kasę sklepową, a i tak można było usłyszeć ją w radiu” – mówi. „Ludzie wciąż mnie pytają: Co robisz? Zarabiaj! Nagraj jakiś skoczny hit!...”.

Ponownie następuje deprymująca pauza, a potem uśmiech.

„Ja po prostu nie myślę w ten sposób” – wyznaje M.I.A. „Nie wiem, co to popowa piosenka...”. Posłuchaj M.I.A. na: redbullmusicacademyradio.com

na kanapach znajomych, nie płacąc czynszu i starając się jakoś przeżyć. Wszystkie moje ubrania zrobione były z części garderoby innych osób. Dla niektórych to styl eklektyczny, ale nie wiedzą, że jest on wyni-kiem mojej ówczesnej sytuacji. Teraz wszystko, co na siebie zakładam, dwa tygodnie później pojawia się w American Apparel” – mówi, śmiejąc się. „Oni robią to lepiej, taniej i szybciej!”.

Obecnie mieszka w Los Angeles. Narodziny jej pierwszego dziecka w 2009 roku sprawiły, że zaczęła traktować muzykę poważniej.

„Gdybym nie miała dziecka, pewnie wciąż uzna-wałabym tę pracę za rzecz oczywistą. Nadal chcę tworzyć. Znajduję na to czas” – mówi. „W muzyce chodzi o doświadczenia życiowe, a tego nie można udawać. Niemożliwym jest powtarzanie się, bo za każdym razem, gdy tworzysz piosenkę, coś nowego dzieje się w twoim życiu”.

Robocza wersja listy utworów na tablicy w studiu zdradza, że M.I.A., Diplo i Switch dobrze się bawią. „Mam nadzieję, że mój album odzwierciedli Amerykę.

NOWE BRZMIENIA Red Bull Studios w Santa Monica to światowej klasy obiekt, który gościł w swych murach naj-różniejszych artystów, m.in. supergwiazdę hip-hopu Nasa (wyżej) oraz obiecujący zespół The Cab. Nigdy nie słyszałeś o The Cab? I o to chodzi. Studio odkrywa świeże brzmienia, a nadchodzą one ze wszystkich stron.

a k c j a

Wyrazić siebie (poniżej): M.I.A. zostawia po sobie ślad na ścianie Red Bull Studios

ZDJę

CIE

: RO

BER

T D

OW

NS/

RED

BU

LL P

HO

TOFI

LES

(1)

Page 65: The Red Bulletin_0710_PL

RB biuletin_202x276-Shot.indd 1 6/11/10 1:20 PM

Page 66: The Red Bulletin_0710_PL

66

vala nche

Mégai najlepszy wyścig rowerowy na świecie:

To będzie najdłuższa godzina lata

Tekst: Werner Jessner, Zdjęcia: Jozef Kubica

Page 67: The Red Bulletin_0710_PL

67

ala nche

a k c j a

1800 zawodników, 2500 metrów w dół. Zero wymówek

maraton downhill w Alpe d’Huez.

Page 68: The Red Bulletin_0710_PL

68

Kto nie widział, nie uwierzy: niewiarygodny tłok, przepy-chanki, ścisk – jakby lodowiec został opanowany przez armię dziwacznych mrówek z dodatkowymi odnóżami. Kiedy się lepiej przyjrzycie, zauważycie, że to ludzie wyglądają jak mrówki, a odnóża to rowery. Próbują różnymi drogami zjechać do doliny. Trwa kilka minut, zanim ostatnia „mrówka” zniknie za zakrętem. Wreszcie Pic Blanc wygląda jak wcześniej, z wyjątkiem rozjeż-dżonych przez 400 rowerów śladów kół.

Grupa pierwszych czterystu rowerzystów, którzy jako pierwsi wyruszyli w drogę, to tylko jedna czwarta wszystkich uczestni-ków. Grupa, która wystartowała punktualnie o godz. 9.00, była najszybsza w kwalifikacjach – łącznie zgłosiło się 1800 mężczyzn (nie wydawano więcej numerów startowych). W zawodach bierze także udział 80 kobiet, ale mają własny wyścig.

Mégavalanche jest w swoim gatunku najważniejszą ekstre-malną imprezą na świecie: jest tu najwięcej startujących, najwięcej mistrzów świata, są najdziksze góry i największa wysokość nad poziomem morza. Jest również najbardziej opłacalna: za mniej niż 100 euro opłaty startowej bierzesz udział w trzech wyścigach w tygodniu (w cenę wliczone są bilety wjazdowe na cały teren, przejazdy lokalne, bufet i masaż). Zwycięstwo w Mégavalanche to gwarancja otrzymania nieoficjalnego tytułu mistrza świata w maratonie downhill (nie ma tu tytułów oficjalnych). Można na-wet pokusić się o to, by triumfatora Mégavalanche nazwać naj-lepszym mountainbikerem na świecie: tutaj zawodnik musi wy-kazać się szerokim spektrum umiejętności. Obecnie tylko Mégavalanche odpowiada pierwotnym założeniom mountainbikingu.

czego można nauczyć się w wojsku, a przynajmniej w wojsku austriackim? W przypadku wybuchu bomby atomo-wej należy paść na ziemię w taki sposób, by głowa była skierowana w stronę miejsca eksplozji. Prawidłowo założony hełm powinien uchronić głowę przed odłamkami. Jeśli w odpowiednim mo-mencie otworzymy usta, fala podmuchu nie uszkodzi błony bębenkowej. Zanim

zamkniemy usta, powinniśmy odczekać do chwili, aż ustanie promieniowanie radioaktywne. „Bombaaaa atomowaaaa – deto-nacja!” – i znowu wszyscy leżą na ziemi. W realnej sytuacji ekstremalnej to także musi zadziałać!

Tu, wysoko na szczycie Pic Blanc we francuskich Alpach Zachodnich, wszystko wygląda podobnie, z wyjątkiem paru szczegółów. Helikopter, który unosi się 3500 metrów nad pozio-mem morza, niewiele ponad polem startowym, bombarduje euro-trashem – bardzo słabej jakości muzyką, która o poranku brzmi wyjątkowo fatalnie, gdyż rozrywa majestatyczną ciszę po-nad chmurami. Zespół nazywa się „666”, a utwór – „Alarma!” i kiedy słychać ryk szaleńca: „La Bomba!”, już wiadomo co robić: otworzyć usta. A potem całą zgrają: Atak! Do boju!

Tę scenkę można później zobaczyć na bezcennych nagraniach na YouTube, w dirt.tv albo na innym kanale telewizyjnym, który zada sobie trud, by zrealizować nagranie z wyścigu. Zaczyna się on na 3330 metrze, a kończy „godzinę i dwie doliny” później, na 650 metrze nad poziomem morza.

Page 69: The Red Bulletin_0710_PL

a k c j a

Po zewnętrznej, po wewnętrznej, górą, dołem, prosto, w poprzek, na przełaj; zjeżdżając, tocząc się, podpierając nogą albo dwiema: jest wiele sposobów jazdy w dół i to od ciebie zależy, który z nich w danym momencie uznasz za najbardziej odpowiedni. Szczerze? Tak naprawdę nie masz zbyt wielkiego wyboru

Page 70: The Red Bulletin_0710_PL

70

Dyscyplina powstała w górach, pod koniec lat 70. w Kalifornii. Kto chce dobrze wypaść podczas tego wyścigu, musi być wytrzy-mały jak zawodnik cross-country – przez całą godzinę być na peł-nych obrotach. Jednocześnie powinien jeździć jak wyczynowiec downhill, gdyż przy najmniejszym błędzie podczas jazdy, na jego miejsce wejdzie zawodnik z tyłu. Poza tym trzeba umieć czytać teren, orientować się w ruchu i ciągle improwizować. Jak filozo-ficznie podsumował wielokrotny mistrz świata w downhillu i ubiegłoroczny debiutant w Mégavalanche, Fabien Barel: „Na wiele czynników nie masz żadnego wpływu, dlatego wyścig jest taki trudny”. Po perfekcyjnej jeździe zabrakło mu – wielokrotnemu mistrzowi świata w downhillu – czterech minut do zwycięstwa. Tyle na ten temat. Sprinterzy w Pucharze Świata, tacy jak Kovarik czy Fairclough, którzy mieli zamiar szybko znaleźć się na starcie, nie dali rady zakwalifikować się do pierwszej linii z 25 zawodni-kami. Podczas wyścigu wpadli pod koła albo sami zrezygnowali.

Mégavalanche to typowo francuska impreza, co jest dużym plusem, gdy weź-miemy pod uwagę organi-zację tego dość awanturni- czego wydarzenia. Zawo- dy to dziecko George’a Edwardsa, wielokrotnego francuskiego mistrza enduro, który ducha

mountinbikingu poznał bardzo wcześnie – był prawdziwym pionierem, doskonale wyczuł trend i konsekwentnie realizował plan. Dzięki temu Mégavalanche odbywa się obecnie po raz szes-nasty. Z dużą korzyścią dla zawodników. Kontuzje zdarzają się tu rzadko, mimo że trasa nie ma dobrej widoczności. Nikt nigdy nie zaginął, nie zamarzł ani nie uległ wycieńczeniu. Sprawnie oraz

Page 71: The Red Bulletin_0710_PL

a k c j a

Cr

EDiT

Ustawienie startowe jest uzależnione od piątkowych kwalifikacji. Najszybsza czwórka zawodników w każdym z dziewięciu wyścigów na 200 metrów otrzymuje literę A przed numerem startowym. To elita. Ponieważ nie starczyłoby znaków, aby każdemu przypisać kolejną literę alfabetu w zależności od osiągniętego wyniku, od litery Z rozpoczyna się dodatkowa numeracja. Bez względu na to, czy wystartujesz z przodu czy z tyłu: ten wyścig odciśnie piętno na twoim ciele i twojej psychice

Page 72: The Red Bulletin_0710_PL

a k c j a

Najważniejsze jest zajęcie dobrej pozycji startowej. Jeśli jeszcze przed startem znajdziesz się na początku całej grupy, to istnieje szansa na walkę o pozycję lidera w ciągu pierwszych dziesięciu minut

Page 73: The Red Bulletin_0710_PL

Research w terenie: oto autor tekstu

3000 m

2000

1000

5 10 15 20 25 km

PIC BLANC3350 m

ALPE D’HUEZ1800 m

ALLEMOND625 m

LYLYONYON

GGGGRENORENNOBLEOBLLEGGGRENORENOBLEOBLEE

WWWALENALENCJANCJAAA

GEGGEENEWNNEEWWWAAA

TTTTURYNURYYNNTTURYNN

Park NarodowyVanoise

Park NarodowyEcrins

Park NarodowyGran Paradiso

SzwSzwajcarwajcariaia

ncjancjacjFraanFraraancnncj

WłocW ochyhyALPE

D’HUEZ

iLLu

STr

ACJA

: AN

Dr

EAS

POSS

ELT

73

w eleganckiej i przyjaznej atmosferze przebiega wydawanie numerów i inne uciążliwe sprawy organizacyjne, które zazwyczaj związane są z męką czekania w gigantycznych kolejkach. W ka-tegoriach jakościowych dominują Francuzi, liczbowo przeważają Brytyjczycy, którzy setkami opuszczają swoje Wyspy i stanowią prawie połowę uczestników. W ostatnich latach odczuwalny jest napływ Niemców, którzy jeszcze nie wiedzą, że na wysokości powyżej 1000 metrów n.p.m. należy pozdrawiać także nieznajo-mych, a w lesie można mówić sobie na „ty”. Wkrótce to pewnie nadrobią.

człowiek, który wzbudza u wszystkich największy respekt, pochodzi z niewiel-kiej górskiej miejscowości w kraju na wschód od Francji. rené Wildhaber z Flumser Berg w Szwajcarii to praw-dziwy „Le Mégaman”. Do tej pory dwukrotnie wygrał zawody, dwukrotnie zajął też drugie miejsce. Wildhaber – specjalista od „lawinowych zjazdów” – jest gigantem wielkich wyścigów.

W jego przypadku liczy się doświadczenie, ale nie bez znaczenia jest też rowerowy geniusz. rené jest urzędującym szwajcarskim mistrzem XC w klasie Master od ponad trzydziestu lat. O wiele bardziej znaczący jest jednak inny fakt z jego życiorysu: rené to góral, który czuje naturę.

Mégavalanche wynagradza pokornych – tych, którzy czują re-spekt. W 2008 roku bardzo długo utrzymywała się niesprzyjająca pogoda. Do ostatniego momentu nie było wiadomo, czy zawod-nicy w ogóle wystartują. 400 osób, które zakwalifikowało się do wyścigu, od 6 do 10 rano siedziało w kucki w śniegu na przy-stanku kolejki linowej na 2000 metrze n.p.m. jak wielkie stado kolorowych owiec. Najlepszym zawodnikom zaproponowano osobny dojazd kolejką na start: sucho, ciepło i szybko. rené nie skorzystał, podziękował. Na górze, jak powiedział, wszyscy są równi. „rené został z ludem” – skomentował jego szwajcarski kolega, Fridoin Engler, siedząc w suchym wagoniku. Łatwo zgadnąć, że rené wygrał wyścig. Decydujący jest dobry start. Gdy przed tobą kilkaset rowerów zjechało w dół, trudno znaleźć dobry tor do zjazdu. Dlatego każdy jedzie jak najszybciej, tak jakby był to wyścig sprinterski, który za chwilę się skończy. i tu należy wziąć pod uwagę często zapominane prawo fizyki, które brzmi: tam, gdzie znajduje się jeden człowiek, nie może znaleźć się jednocześnie drugi. Jest to także świetny materiał wyjściowy do rozważań na temat takich zagadnień, jak: rozłożenie punktu ciężkości, przekroczenie granicy odpowiedzialności lub równania wektorowe, które nagle stają się nierównościami. Legendarna jest scena, gdy jeden z zawodników traci rower na długim singletrailu – niby nic wielkiego, zrobił tylko jeden błąd: wypuścił z rąk kierownicę. Nagranie z helikoptera ukazuje, jak bezpański rower stacza się w przepaść bez końca. Nagranie trwa 23 sekundy, roweru nie odnaleziono do tej pory.

Niewiele rzeczy boli tak jak Mégavalanche – dotyczy to za-równo ciała, jak i sprzętu.

Dopiero gdy po godzinnej jeździe dotrzesz do celu, jesteś pewien, że umierasz i przysięgasz sobie, że nigdy, ale to nigdy nie weźmiesz więcej udziału w Mégavalanche, możesz być pewien, ze wykonałeś zadanie jak należy. Bez obaw: dokładnie za rok, w styczniu, gdy rozpoczną się zapisy, wspomnisz tę chorą jazdę jako najwspanialszy wyścig na naszej planecie. Mégavalanche Alpe d’Huez: 9–11 lipca 2010: www.avalanchecup.com

Bohaterowie: René Wildhaber (l. 33), zdobywca największej liczby rekordów wśród mężczyzn; 12-krotna mistrzyni świata DH Anne-Caroline Chausson w ciągu ostatnich trzech lat wygrała dwa razy (w 2008 była kontuzjowana i w zamian zdobyła złoto olimpijskie na BMX)

Pierwsze dziesięć minut to lodowiec, potem zaczyna się wysoki alpejski singletrail, na którym wyprzedzanie jest prawie niemożliwe. Po kwadransie ostrego zjazdu rozpoczyna się piaszczysta, a pod koniec błotnista trasa. Kto dojedzie do celu w mniej niż godzinę, może spróbować zarabiać na życie, jeżdżąc na rowerze

Page 74: The Red Bulletin_0710_PL

Niezwykła podróż kapitana

Piccarda 50 lat temu Jacques Piccard w swoim bastyskafie „Trieste” zszedł

na głębokość 10 916 metrów, docierając do dna Rowu Mariańskiego. Siła napędowa: marzenia jego ojca. Ubezpieczenie na życie: wiara w prawa natury. Głębinowy rekord: wciąż niepobity.

Tekst: Andreas Rottenschlager

74

a k c j a

Zdję

cie

: Sü

dd

eutS

ch

e Ze

itu

ng

Ph

oto

/SZ

Pho

to

Page 75: The Red Bulletin_0710_PL

pierwszy prototyp współczesnego hełmu ochraniającego pilotów myśliwców.

czy z takim ojcem jacques Piccard mógłby nie przeżyć wiel-kiej przygody?

Misję „nekton” umożliwił batyskaf, statek podwodny do podróży głębokomorskich autorstwa Auguste’a Piccarda. nazwa pochodzi od dwóch greckich słów: bathys – głęboki i skáphos

– statek. Zasada działania jest prosta: funkcję napędu przejął pływak – olbrzymie, napełnione benzyną i wodą ciało pływające. Zanurzenie i wynurzenie regulowane jest poprzez zmniejszenie lub zwiększenie ba-lastu. dlatego na pokładzie łodzi znalazły się dwa silosy z 16 tonami żelaznego złomu, które otwierają się lub zamykają poprzez wciśnięcie odpowiedniego przy-cisku. na spodniej stronie potężnego pły-waka znajduje się odporna na ciśnienie kula zanurzeniowa – kabina, w której jest miejsce dla dwuosobowej załogi.

„trieste” zanurza się coraz głębiej i głę-biej, schodząc w kierunku dna oceanu. Mija już ponad godzina od chwili rozpo-częcia ekspedycji. tu, niedaleko wyspy guam, w wygiętym w kształcie sierpa Rowie Mariańskim zaznaczono najgłębszy punkt na Ziemi. Z każdym metrem zanu-rzenia zmniejsza się temperatura w kabi-nie. Piccard i Walsh przebierają się – po przesiadce z łodzi do „trieste” ich ubranie było całkiem mokre. Mają na to tylko 90 cm miejsca. Szwajcar staje przed kolej-nym wyzwaniem: jako sternik jacques Piccard musi wykazać się dużą zręcznością, aby w prawidłowy sposób zwiększać szyb-kość zanurzania. jeśli naukowcy nie zdążą wrócić przed zapadnięciem zmroku, będą musieli przesiadać się z „trieste” do łodzi w całkowitej ciemności, co wiąże się z do-datkowym ryzykiem na niespokojnych wodach Pacyfiku. jednak zbyt szybkie za-nurzenie wiązałoby się z ryzykiem kolizji ze ścianą Rowu Mariańskiego w tym jakże nieznanym zakątku świata.

na głębokości 1280 metrów z plano-wanych 11 000 metrów zanurzenia do-chodzi do pierwszej niespodziewanej awarii: drobna nieszczelność powoduje wnikanie wody po otoczce przewodu do kabiny zanurzeniowej. Piccard nie zamie-rza zawracać. W trakcie 64 udanych zanu-rzeń batyskaf nigdy go nie zawiódł. „dla

mnie był on jak żywy organizm, który za wszelką cenę chciał wytrzymać napierające ciśnienie” – napisze kilka lat później.

na głębokości 6000 metrów pod powierzchnią wody Walsh i Piccard opuszczają abisalną i wchodzą do hadalnej strefy oceanu, do tych głębin, które stanowią zaledwie dwa procenty całej powierzchni dna oceanu. hadal swoją nazwę wziął od hadesu – antycznego świata zmarłych w greckiej mitologii. Łódź głębi-nowa schodzi coraz niżej, mijając kolejne punkty kontrolne:

Potężna rufa batyskafu „trieste” zanurza się i schodzi coraz niżej w kierunku dna morza. Silne podmuchy wiatru wywołują na po-wierzchni potężne fale. jednak załoga tego nie odczuwa – dwaj mężczyźni siedzą w ciasnej kuli zanurzeniowej w dolnej części statku. tu, w Pacyfiku, 380 km na południowy zachód od guam, największej wyspy archipelagu Marianów, panuje ciemność.

na pokładzie batyskafu gasną światła. W matowym blasku lampy z trudem można roz-szyfrować wskazania instru-mentów pokładowych. Podró-żujący muszą przyzwyczaić wzrok do ciemności, aby zba-dać nieznany świat, który wła-śnie się przed nimi otwiera. don Walsh, porucznik mary-narki uSA, znalazł się w szere-gach załogi jako ekspert od ło-dzi podwodnych i obserwator. Szwajcar jacques Piccard siedzi za sterami i manewruje prawie 20-metrowym pojaz-dem głębinowym, ustawiając kurs na Rów Mariański. Bada-cze nazwali swoją misję „nek-ton” – takim mianem określa się zwierzęta, które poruszają się wbrew prądom wodnym.

Piccard jest tu po to, by udowodnić, że jego batyskaf poradzi sobie także na dnie oceanu i przy ekstremalnym ciśnieniu.

jest sobota, 23 stycznia 1960 roku. to sześćdziesiąta piąta podróż „trieste” – histo-ryczny dzień, w którym czło-wiek zanurzy się w największą głębinę.

Aby zrozumieć, dlaczego dyplomowany ekonom, jacques Piccard, wybrał się w podróż na dno Rowu Ma-riańskiego, należy zagłębić się w fascynujący rozdział z historii nauki. Przygotowania do misji „nekton” zaczynają się bo-wiem od przygód ojca jaquesa – profesora fizyki ekspery-mentalnej, Auguste’a Piccarda. Piccard senior, pionierski na-ukowiec, był dla dorastającego jacquesa niezwykłym autory-tetem. By otrzymać nowe dane na temat promieniowania z kosmosu, naukowiec wzniósł się w 1931 roku do stratosfery w napełnionym gazem balonie. Po osiągnięciu wysokości 15 940 metrów zaliczył przymusowe lądo-wanie na gurgler Ferner, lodowcu tyrolskim. niezrażony tą awarią profesor poprawił swój rekord rok później, osiągając wysokość 16 940 metra. Zachowały się zdjęcia Piccarda seniora, na których naukowiec pozuje w dziwnym kasku, który wygląda jak wywró-cona wnętrzem metalowa łubianka własnej roboty – był to

Batyskaf schodzi coraz głębiej. Osiąga

7025 m poniżej poziomu morza – nowy rekord

zanurzenia z załogą na pokładzie.

a k c j a

75

Zdję

cie

: A

P Ph

oto

/Wil

liA

M j

SM

ith

Page 76: The Red Bulletin_0710_PL

76

a k c j a

Przystanki na drodze do dna morza: pomysłowy baloniarz i wynalazca, Auguste Piccard (na górze, po lewej z synem Jacquesem) opracował podstawowe założenia konstrukcji batyskafu – statku podwodnego, który odkryć miał tajemnice niezbadanej do tej pory głębi. Jacques odziedziczył po ojcu dociekliwy umysł i ducha przygody i zbudował „Trieste” (powyżej). Batyskaf ten wykonał koncern Krupp. 23 stycznia 1960 roku Piccard Jr i porucznik Don Walsh (małe zdjęcie, drugi rząd, drugie od lewej, z prezydentem Eisenhowerem – na zdjęciu po lewej) zapisali się w historii

Zdję

ciA

: AP

Pho

to/u

.S. n

Avy,

AP-

Pho

to, i

nte

RFo

to/l

P, K

eySt

on

e/Ke

ySto

ne

PReS

Sed

ien

St, S

üd

deu

tSc

he

Zeit

un

g P

ho

to/S

Z Ph

oto

(4)

, uPP

A/P

ho

toSh

ot

(2)

Page 77: The Red Bulletin_0710_PL

77

a k c j aZd

jęc

ie: S

üd

deu

tSc

he

Zeit

un

g P

ho

to/S

Z Ph

oto

Za kilka chwil „trieste” dotrze do celu. Właśnie teraz sterują-cemu statkiem Piccardowi przychodzi do głowy niepokojąca myśl: jeśli dno Rowu Mariańskiego okaże się niestabilne, łódź głębo- komorska może utonąć w błocie. Szwajcar zmniejsza prędkość, na ostatnim odcinku batyskaf powoli opada. o godz. 13.06 czasu lokalnego załoga dociera do celu. Wynaleziony w 1905 roku przez Auguste’a Piccarda, a zbudowany w 1953 roku we włoskim porcie batyskaf „trieste”, zatrzymuje się na głębokości 10 916 m.

Sternik zapisuje swoje pierwsze wrażenia w dzienniku okrętowym: „dno wydało się jasne i czyste, jak pustynia w kolorze ja-snego cynamonu. Wylądowaliśmy na płaszczyźnie mułu okrzemkowego”. Po raz pierwszy dno Rowu Mariańskiego ukazało się ludzkim oczom.

Pobyt na rekordowej głębokości trwa prawie pół godziny. Piccard i Walsh doko-nują pomiarów promieniowania radioak-tywnego i obserwują dno morza. tempe-ratura w kabinie spada do 10 stopni. Zewnętrzne ciśnienie jest niewyobrażalne: 1,1 tony na centymetr kwadratowy. Piccard chce trzymać się planu i przygoto-wuje łódź do powrotu na powierzchnię: ostatnie spojrzenie na nowo zdobyty ka-wałek Ziemi i silosy balastowe zaczynają się opróżniać. tony złomu opuszczają statek. Łódź podwodna unosi się.

godzina 16.56: niezwykła radość na to- warzyszącym ekspedycji statku „Wandak”. dziennikarze błyskają fleszami i wołają Piccarda. naukowiec po artykułach o olbrzymiej ośmiornicy zachowuje dy-stans w stosunku do prasy, jednak na jego szczupłej twarzy pojawia uśmiech. udo-wodnił, że „trieste” wytrzyma najbardziej ekstremalne warunki. Zgodnie z umową, „trieste” przechodzi na własność Amery-kanów. Piccard sam wraca do europy.

do dziś żaden człowiek nie zszedł po raz drugi na głębokość 10 916 metrów, jak wtedy podczas misji „nekton”. Koszty głębokomorskich podróży okazały się zbyt wysokie w zestawieniu z niewielką nauko-wą wartością badawczą. jednak pionier i oceanograf Piccard pozostał wierny swo-jej namiętności nawet po zakończeniu podróży na dno Rowu Mariańskiego.

W 1969 roku na pokładzie swojego autorskiego statku „Ben Franklin” badał przez miesiąc Prąd Zatokowy. Aż do póź-nego wieku 82 lat brał udział w podmor-skich podróżach. W każdym z nas drzemie

siła, która nie pozwala nam spocząć, nim nie wykonamy następne-go kroku – napisał w jednej ze swoich książek. jacques Piccard, któremu ta siła kazała dotrzeć aż do dna oceanu, zmarł 1 listopada 2008 roku w wieku 86 lat w la tourde-Peilz nad jeziorem genewskim. Historia Piccardów – rodziny słynnych odkrywców – trwa dalej. Syn Jacquesa, Bertrand, planuje okrążyć Ziemię samolotem solarnym: www.bertrandpiccard.com

7025 metrów pod poziomem morza – nowy rekord dla załogowej łodzi podwodnej, 8848 m – tyle samo mierzy Mount everest.

na głębokości 9875 m ciszę w kuli ciśnieniowej przerywa tępy odgłos trzasku. Pojawia się niewielka rysa na pleksiglasie w ob-rębie włazu. Piccard zachowuje spokój, sprawdza instrumenty pomiarowe, które nie wykazują żadnej awarii. Pamięta obliczenia, które robił razem z ojcem. Zgodnie z nimi łódź powinna zejść na 20 000 metrów. to, co na papierze jest zgodne z zasadami fizyki, musi potwierdzić się w rzeczy-wistości. tego jest pewny.

Piccard i Walsh muszą po-konać jeszcze ponad 1000 m, nim dotkną dna Rowu Mariań-skiego.

Pytanie, dlaczego Szwajcar jacques Piccard wybrał się w podróż właśnie z poruczni-kiem marynarki uSA i za ame-rykańskie pieniądze, wyja-śniają dwa fenomeny lat 50.: fascynacja głębokomorskimi badaniami i mechanizm zim-nej wojny. Kiedy jacques Pic-card i jego ojciec Auguste za-kończyli we Włoszech swoje pierwsze testy z batyskafem, ich podmorskie wędrówki wzbudziły w europie wielkie uznanie. gazety rozpowszech-niały sensację, że „trieste” został pochwycony na dnie przez olbrzymią ośmiornicę. Piccardom przyznano wów-czas kredyt z belgijskiego fun-duszu naukowego FnRS. gdy w 1955 roku fundusze zaczęły się kończyć i w europie zma-lało zainteresowanie kosztow-nymi podróżami głębokomor-skimi, z pomocą przyszła marynarka uSA. oficjalnie „trieste” miał posłużyć amery-kańskiemu wojsku do badań zatopionych u-Bootów i wy-znaczania podwodnych kory-tarzy. jednak wiadomo było, że w wyścigu naukowym ze Związkiem Radzieckim Ame-rykanie liczyli na prestiżowe i rekordowe osiągnięcia. do-datkowo publikacje naukowe z końca lat 50. na temat nie-ograniczonych zasobów natu-ralnych na dnie oceanu rozbudzały zainteresowanie inżynierów, poszukiwaczy przygód i inwestorów.

gdy więc Szwajcar Piccard obiecał, że dotrze do największej znanej głębokości – prawie 11 000 metrów pod poziomem morza – został formalnie przydzielony do misji „nekton”. Firma Krupp z essen wykuła nową, grubszą kabinę. niemiecka precyzja i sta-lowe 12-centymetrowe ściany miały ochronić załogę przed zabój-czym ciśnieniem na dnie Rowu Mariańskiego.

Nie istnieją dane empiryczne

dotyczące hadalu. Piccard jako pionier zapewne odczuwa sporą satysfakcję.

Page 78: The Red Bulletin_0710_PL

Oto Robby Naish. Mieszka na Hawajach, ale dobrze czuje się także w innych miejscach, o ile jest tam woda, na której można uprawiać sport. Niekoniecznie muszą to być wielkie fale. Na zdjęciu: podczas przechadzki w Wenecji

Page 79: The Red Bulletin_0710_PL

Więcej dla Ciała i Umysłu

Ożywiamy ciało i umysł.

80 Braterski duet wspinaczkowy w Hangarze-7 82 zaBawki roBBy’ego naisHa 84 ciĘŻkie BrzMienie LetnicH FestiwaLi

85 tajeMnice kucHarzy 86 zróB siĘ na gwiazdĘ 88 dzień i noc 98 FeLieton Lizuta

Zdję

cie

: da

mia

no

Lev

ati

/Red

Bu

LL P

ho

tofi

Les

Page 80: The Red Bulletin_0710_PL

Zdję

cie

: ww

w.H

ube

rbu

am

.de

Pierwsze wrażenie: nierówna para – tak można sobie pomyśleć, spotykając po raz pierwszy pochodzących z bawarii braci, którzy znani są jako Huber-buam (chłopcy Huber). Thomas ma 44 lata i jest wyższy od alexandra (l. 42) o ponad głowę. mimo że jeden z nich mieszka w bawar-skiej miejscowości berchtesgaden, a drugi – w austriackim Traunstein, przyjeżdżają do Hangaru-7 w Salzburgu razem, jednym minibusem. w czasie wspinaczek i na wykładach – zawsze występują razem. Huber-buam to już rozpoznawalna marka. Zachwyceni konstrukcją Hangaru-7 prze-chodzimy po rampie do sky-baru. Zadaję pytanie: „można byłoby się po tym wspiąć?”. alexander bez chwili namysłu wskakuje na poręcz, balansuje niepewnie, aż do następnej poprzecznej barierki. Trudno na to spokojnie patrzeć. Thomas jednak czuje się już całkiem pewnie na rampie, asekuruje go brat. drugie wrażenie: zgrana para.

red bulletin: Thomas, zacząłeś wspinać się w wieku 10 lat. Czy Twoi synowie idą w Twoje ślady? Thomas Huber: Obaj synowie – siedmio-letni amadeus i jedenastoletni elias bywają ze mną na skałkach. A jak było wtedy, gdy po raz pierwszy zabrałeś ze sobą młodszego brata?TH: Pierwszy raz wspinaliśmy się po drzewie. Odgrywaliśmy scenki, które nasz ojciec przeżył w górach. ja pierwszy po-szedłem z ojcem jako asekurujący, później dołączył do nas alexander. i wtedy zaczęły się kłótnie, bo byłem zazdrosny, gdy ojciec wyruszał sam z bratam.Bardzo się kłóciliście?TH: Tak. To samo obserwuję u moich synów. Zawsze im powtarzam: jesteście braćmi, musicie się nawzajem wspierać. ale to nic nie daje. Obecnie także się kłócicie?TH: Tak, ale najlepsze w tym jest to, że my – jako bracia – potrafimy się bardzo dobrze kłócić. dochodzi do szybkiej wy-miany zdań, gdy coś nam nie pasuje i dzię-ki temu możemy ze sobą wytrzymać.

Alexander Huber: Oczywiście najczę-ściej chodzi o wspinaczkę, ale udało nam się rozwinąć coś takiego, jak cywilizowana kultura kłótni.Czy po dłuższych ekspedycjach potrze-bujecie chwili odpoczynku od siebie?AH: Podczas ekspedycji spędzamy ze sobą bardzo dużo czasu. Kiedy Thomas jest w domu, zajmuje się swoją rodziną. On mieszka w berchtesgaden, ja – w Traun-stein. To zdrowy dystans, szczególnie, że jesteśmy rodzeństwem, a nie małżeństwem. TH: To ważne, aby każdy z nas mógł samodzielnie spędzać wolny czas, chodzić własnymi ścieżkami, aby trochę odpocząć od znaku firmowego Huber-buam.Na czym polega Wasz trening siłowy?AH: Trenujemy w halach wspinaczko-wych. Najchętniej bez liny, na wysokości zeskoku .

Czy ścianki w halach istniały w czasach, kiedy zaczynaliście?AH: w 1982 roku pierwszą ściankę wspi-naczkową zbudowaliśmy u nas w domu. To było 10 lat wcześniej, zanim w Niem-czech powstała pierwsza hala. TH: w piwnicy zainstalowaliśmy pochyłe ściany, przykręciliśmy do nich uchwyty. w wieku 15 lat trenowaliśmy już systema-tycznie i dość ostro, byliśmy fanatykami.Czy dzięki halom wspinaczka ma szansę stać się sportem masowym? AH: To jasne. Liczba wspinaczy jest dziś dziesięciokrotnie większa, hal jest pięć razy więcej. TH: wspinaczka halowe nie ma nic wspólnego z wspinaniem się po górach, to jest oddzielna dyscyplina. wcześniej chodziło się na siłownię, a teraz wspi-naczka jest nowoczesnym treningiem ogólnorozwojowym. w bawarii można zaliczyć wychowanie fizyczne na poziomie matury, trenując wspinaczkę!Czy w górach zrobi się teraz tłok? AH: Najwięcej osób zajmuje się wspinacz-ką halową. wyjście z hali i przejście do sportowej wspinaczki górskiej to bardzo duży krok. Tym większy, jeśli od razu wystartujesz w alpach. Jesteście „starymi wyjadaczami”; czy obserwujecie u młodych zawodników jakieś nowe trendy? TH: To, że bardzo wcześnie zaczynają zajmować się tym sportem i że dzieciaki w wieku 13 lat potrafią przejść najwyższe stopnie trudności. AH: To, co my wytrenowaliśmy w wieku 30 lat, ich uczy się w wieku 8 lat, a jako 16-latkowie mogą być w światowej czołówce. Rywalizujecie ze sobą?TH: Tylko we wczesnej młodości.AH: Zawody były wówczas fatalnie orga-nizowane. Teraz nie mielibyśmy już szans. wspinaczka sportowa to definitywnie część górskiej wspinaczki, w której najwyż-szą sprawność osiągasz w wieku 26 lat. Czy potrzebujecie przygotowania psychologicznego?AH: wspinaczka w niewielkim stopniu zależy od siły fizycznej. To oczywiście sport siłowy, ale siłę trzeba umieć prze-nieść na skałę. Nerwy działają hamująco. Najlepsi zawodnicy przy ścianie to ci, którzy potrafią zachować jasność umysłu w trudnych sytuacjach, kiedy trzeba się liczyć z odpadnięciem od skały. Czy wycofaliście się kiedyś ze skały? AH: wiele razy!TH: jeśli już gdzieś jedziemy, to znaczy, że szanse na wygraną są małe. Tylko takie wyzwania mają sens. Gdybyśmy z góry wiedzieli, że na pewno nam się uda, to przestałoby być interesujące.

80

Thomas i Alexander Huber są powszechnie znani w środowisku skałkowych i górskich wspinaczy. Wszystko robią razem. No, prawie wszystko – są przecież rodzeństwem, a nie małżeństwem. Tekst: Uschi Korda

Praca zespołowa: Huberowie uwielbiają góry

W I Ę C E J D L A C I A Ł A I U M Y S Ł U

Wywiad w Hangarze-7

Bracia Huber

Page 81: The Red Bulletin_0710_PL

Zdję

cie

: va

Ler

ie r

OSe

Nbu

rG

Czy istnieje takie wyzwanie, któremu wcześniej nie udało Wam się sprostać i do którego chcielibyście podejść jeszcze jeden raz? TH: wiele było takich gór: Latok ii. Naj-pierw nie powiodło się tam alexandrowi, pojechaliśmy tam razem dwa lata później i się udało. To samo było z Ogre. dwa razy powinęła mi się tam noga, raz z alexandrem. Pojechałem tam z moją szwajcarską załogą i wreszcie się udało. do dużych gór często potrzebne są dwa podejścia. w Patagonii, przy pewnej upartej skale, odpadliśmy już cztery razy. To nas gryzie, chętnie zrobilibyśmy kolejne podejście. Przede wszystkim w Karakorum są nasze największe marzenia. Przymie-rzano się do nich wiele razy i nigdy nie udało się znaleźć przejścia. Czy można żyć ze wspinaczki?AH: Najbardziej znani wspinacze żyją nie ze sportu, tylko z tego, co proponują w swo-jej zewnętrznej działalności. Najlepszy spo-sób dla nas to podpisywanie kontraktów, z tego rzeczywiście można dobrze żyć. Alexander, czy jesteś muzykiem rockowym?TH: No tak, to pytanie to klasyk!

81

Zawsze w górę: Thomas Huber (po lewej) asekuruje brata Alexandra, który w niekonwencjonalny sposób eksploruje Hangar-7, jednocześnie pozując do zdjęć

AH: Nie, nie.TH: To ja gram w kapeli! Podoba Ci się muzyka Thomasa?AH: Tak, pełen czad! może nie mamy identycznego gustu muzycznego, ale nasze upodobania są bardzo zbliżone. różnice są takie: ja uczyłem się grać klasycznie na fortepianie, Thomas na gitarze. uważam, że muzyka jego grupy „Plastic Surgery desaster” jest genialna. Właśnie wracasz z urlopu. Czy mogliby-ście spędzić urlop na płaskim terenie?AH: To był mój drugi urlop w życiu. byłem w Toskanii: to raj dla rowerów górskich. 10 lat temu pojechałem na mykonos, miałem wtedy kontuzję palca. całkiem szczerze: leżenie cały dzień na plaży to nie jest mój styl. TH: ja raz w roku wyjeżdżam z dziećmi na urlop, który nie ma nic wspólnego ze

wspinaczką, czyli na plażę. Kiedy będziesz mieć dziecko – on wkrótce zostanie ojcem! – będziesz umiał docenić plażę. Czy Wasze żony jeżdżą z Wami na ekspedycje? TH: Nie. Kiedy wyjeżdżamy na ekstremal-ne ekspedycje, musimy mieć jasny umysł. O rodzinie cały czas się pamięta, ale w chwili, gdy działasz, trzeba się skupić tylko na tym. Ile miesięcy w roku spędzacie w górach? TH: właściwie wszystkie. ekspedycje trwają średnio trzy, cztery miesiące. Poza tym co drugi dzień wspinamy się w alpach, w dolomitach, albo tylko spor-towo w Karlstein.Czy moglibyście wyobrazić sobie swoje życie bez wspinania? TH: Nie! AH: Nawet nie chcę próbować. jest genialnie tak, jak jest teraz.TH: wiem, że jestem nałogowcem. Po dwóch tygodniach w domu wpadam w stan grypowy, fizycznie źle się czuję. dopiero podczas wspinaczki wracam do formy. Czy możecie opisać co to jest prawdziwe przeżycie? AH: Satysfakcja – tym większa, im moc-niej biło ci serce, kiedy chciałeś dojść do celu. To uczucie zna każdy, kto długo przygotowywał się do egzaminu. Po długich przygotowaniach, wychodzisz i wiesz, że ci się uda. Nic innego się wtedy na świecie nie liczy. Nieważne, co przeży-łeś do tej pory. To co się dzieje teraz, odczuwasz tak intensywnie, że nie da się tego z niczym porównać. To jest właśnie szczęście, prawdziwe życie, przeżycie chwili. Tak samo jest podczas wspinaczki. jesteś całkowicie wyłączony, gdy powoli podchodzisz pod szczyt. Potem jesteś na górze i nie myślisz o dniu wczorajszym, ani o tym, co będzie jutro. jesteś ponad wszystkim – nie tylko w przenośnym sensie. Ostatnie pytanie: Alexander, jakie jest ulubione jedzenie Thomasa?AH: eee...Pieczeń wieprzowa? TH: To nie jest moje ulubione danie. AH: To jakie?TH: Gulasz z jelenia!AH: Nie wiedziałem!Thomas, znasz ulubione danie Alexandra?TH: To chyba coś rybnego.AH: Sam nie wiem. jeśli istnieje coś, co w szerszym znaczeniu ma coś wspólnego z odżywianiem i co naprawdę kocham...TH: ...to jest to piwo! Po piwo mógłby iść całe kilometry piechotą. Więcej o braciach Huber (włącznie z datami wykła-dów), można znaleźć się na: www.huberbuam.de

„Wspinaczka halowa nie ma nic wspólnego ze wspinaniem się po górach, to oddzielna dyscyplina”.

W I Ę C E J D L A C I A Ł A I U M Y S Ł U

Page 82: The Red Bulletin_0710_PL

82

Niezbędnik Robby’ego NaishaJest królem pogromców fal. Rządzi światem sportów deskowych – do tego potrzebny jest sprzęt. „Do zabawy konieczne są zabawki” – mówi.

Robby Naish nieprzerwanie ujeżdża fale już od 30 lat

1

2

6

7

8

zdję

ciA

: Ko

lesK

y/sA

nd

isK

/Red

Bu

ll P

ho

tofi

les,

MA

Rie

Wel

ton

82

Page 83: The Red Bulletin_0710_PL

3

4

5

1. Deska Naish do wiosłowania na stojąco, wiosło węglowe Naish www.naishsurfing.com„Ten komplet nada się idealnie zarówno na spokojne wody, jak i do prostego surfingu. Wiosło to jest lekkie, mocne i ma świetne odbicie”.

2. Boardshorty Robby Naish Quiksilverwww.quiksilver.com „Zaprojektowałem je, wykorzystując motyw moro i czaszkę. Dostępne tylko w Europie!”.

3. Ostre sosy Naish„Mamy Flaming Skull – najostrzejszy, Black Label – ostry, Mean Green – najłagodniejszy. Uwielbiam pikantne jedzenie, więc powstała seria zabójczo ostrych sosów”.

4. Plecak Quiksilverwww.quiksilver.com „Trzymam w nim całe swoje życie – paszport, prawo jazdy, karty kredytowe, gotówkę”.

5. Witaminy z grupy B, Aleve i Advil „Witamina B1 na koncentrację, B-Comlex na uspokojenie. Aleve na ból pleców. Advil na każdy inny ból”.

6. Ochrona przed słońcem „Dużo tego – minimum SPF30”.

Akcja na spokojnej wodzie w Wenecji: pl.redbulletin.com/naishwenecja

W I Ę C E J D L A C I A Ł A I U M Y S Ł U

7. Neosporin, plastry z opatrunkiem, bandaże„Ciągle się kaleczę!”

8. Apple iPhonewww.apple.com„Mam go głównie dla zdjęć i filmików mojej rodziny. Oczywiście jest to też telefon i mogę sprawdzić pocztę. Po-dróżuję bez komputera, to wystarcza”.

Page 84: The Red Bulletin_0710_PL

84

Iggy & The SToogeS Now I waNNa be your PoP Że niby Sex Pistols wymyślili punk? Żałosne. Przy młodym Iggym Popie i jego kapeli The Stooges, Johnny Rotten i spółka brzmieli, jakby przy- grywali w knajpie do kotleta. Już w latach 60. Pop rozbierał się na scenie, smarował sobie klatkę piersiową masłem kakaowym i ciął się odłamkami potłuczonego szkła, podczas gdy jego koledzy na drugim planie celebrowali nihilizm. „No fun, my babe, no fun”. Mimo, że Iggy’emu stuknęło już 60 lat, potrafi swoim performance’m na scenie zdeklaso-wać większość młodych zespołów. Najnowszy album: „The Weirdness” Poza tym: Sonisphere Szwecja, Sonisphere Finlandia

FamIly Force 5 NIechrześcIjańscy

chrześcIjaNIe FF5 sami nazywają się kapelą chrześ- cijańską. Nie znaczy to jednak, że kwintet z Atlanty (Georgia, USA) mógłby zagrać podczas niedzielnej sumy. Ich muzyka z elementami hip-hopu i grzmiącymi gitarami jest cza-sami za ciężka nawet dla fanów me-talu. Najnowsza płyta FF5 brzmi tak, jakby Marilyn Manson spędził w stu-diu noc z Kanye West. 30 miejsce na regularnych listach przebojów (w USA), 1 miejsce – na chrześcijań-skim Top-10.

Najnowszy album: „Dance Or Die”

Hard Rock rządzi!300 000 fanów, ponad 80 kapel, 6 scen, jedno wyznanie: metal. Sonisphere Festival jest najważniejszym zjazdem długowłosych fanów metalu w roku. Od 31 lipca do 1 sierpnia w brytyjskim Knebworth znów zadudnią wzmacniacze Marshalla. Na te gorąco zapowiadają-ce się godziny Red Bulletin poleca siedem kapel.

BrIng me The horIzon MIlchbubIsy Metalu Wyglądają tak, jakby mamusie robiły im kanapki do szkoły – brzmią tak, jakby na sumieniu mieli życie tych właśnie mam. Oli Sykes – wokalista tej młodej brytyjskiej kapeli death metalowej – krzyczy, pluje, zdziera sobie gardło do krwi, podczas gdy jego koledzy wydobywają ze swoich instrumentów najgorszy hałas. Bez-kompromisowi, ostrzy i wspaniali – pisze brytyjski magazyn rockowy „Kerrang!” i mianuje BMTH „najlep-szym brytyjskim debiutantem roku”. Najnowszy album: „Suicide Season”

Iron maIden lIczba bestII Iron Maiden to „Rolling Stonesi heavy metalu”: bogowie, ojcowie, guru. Debiutancki album grupy ukazał się 30 lat temu, a założyciel zespołu Steve Harris skończył już 50 lat. Nawet trupia maskotka Eddie, która znajduje się na okładce każdego z 15 albumów, nie wygląda już tak... świeżo jak wcześniej. Mimo to brytyjski kwartet wciąż cieszy się respektem ogromnych rzesz fanów. Nadal tysiące młodych ludzi odkry-wają w zbiorach starszych braci na-grania Iron Maiden, nadal gitarowy riff w „Killers“ jest jednym z najlep-szych riffów w historii metalu. Najnowszy album: „The Final Frontier” Poza tym: Sonisphere Szwecja, Sonisphere Finlandia, Pukkelpop

W i ę c e j d l a c i a ł a i U m y s ł U

PLACEBO

BRING ME THE HORIZON

IRON MAIDEN

GALLOWS

Więcej potu i jeszcze więcej metalu...Ready to Rock? Gdzie tego lata koniecznie powinno się headbangować...

Trasa soNisphere9-10.07. Madryt 7.08. Sztokholm 7-8.08. Pori (Finlandia)impreza metalowa podróżuje po europie: W tourbusie siedzą Mötley Crüe, alice Cooper i alice in Chains.

pukkelpop19-21.08. Kempische Steenweg, Hasselt (Belgia) Na pierwszym kon-cercie w 1985 grało 7 zespołów, od tam-tego czasu ich liczba wzrosła do 200 (m.in. Blink 182, soulwax).

IGGY POP

Page 85: The Red Bulletin_0710_PL

Zdję

cia

: an

dy

buc

ha

na

n, G

ett

y im

aGes

(3)

, ju

an

La

fita

/Red

bu

LL h

an

Ga

R 7

(3)

, jo

hn

mc

mu

RtR

ie, s

on

isph

eRe

fest

iva

L (3

)

85

Trzy pytania do szefa kuchni Joana Roca z „El Celler de Can Roca” w Gironde i trzy interesujące odpowiedzi.

Czego nigdy nie może zabraknąć w kuchni? „naszym kluczowym produktem jest oliwa z oliwek” – mówi szef kuchni, joan – najstarszy z braci Roca z restauracji „el celler de can Roca”. najmłodszy, jordi, jest cukiernikiem; średni, josep, pełni w biznesie rodzinnym funkcję sommeliera. całą kreatywność bracia wkładają w udo- skonalanie sosów, które składają się z soków warzywnych i owocowych, a cha-rakterystyczną nutę smakową otrzymują dzięki dodatkowi własnej, tłoczonej na zimno oliwy z oliwek. Wszyscy producenci oliwy chętnie poznaliby jej recepturę...

Czego nie da się zrobić? „Wszystko się da” – mówi joan. „Wszystkie- go można użyć. my jednak bazujemy na produktach regionalnych i unikamy składników transportowanych”. Najważniejsze urządzenie w kuchni? „po pierwsze – otwarty grill, w którym palimy drewnem dębu korkowego lub portugalskiego, dzięki czemu uzyskujemy interesujący aromat. po drugie – termostat Roner d, który pierwotnie przeznaczony był do laboratoriów chemicznych. dosto- sowałem go jednak do użytku kuchen-nego i zaczął być produkowany seryjnie. Zasada jego działania bazuje na kąpieli wodnej, dzięki której można precyzyjnie kontrolować temperaturę. to bardzo ważne – można tak sterować procesem gotowania, by zachować w potrawie najlepszy smak i aromat”. Dowiedz się, kto w lipcu gotuje w hangarze-7: www.hangar-7.com

Rzecz gustu: Tajemnice topowych kucharzy

Z laboratorium do kuchni

Joan i Jordi roca są dumnymi katalończykami i chętnie eksperymentują z nowymi technologiami. Termostat roner D (na górze po lewej) Joan dostosował do użytku kuchennego

gallowS bezczelNI I NIebezPIeczNI Debiutanci z tej brytyjskiej kapeli hardcore’owej lubią się fotografować w nietypowych strojach, na przykład w szykownych czarnych garniturach lub przebrani za Droogs – niebez-pieczny gang z filmu Stanleya Kubricka „Mechaniczna pomarańcza”. Wokalista Frank Carter – wychudzony, maniakalny i bardzo energetyczny – wypruwa sobie żyły, podczas gdy jego towarzysze szarpią struny w stylu wielkich legend hardcore’u, takich jak Minor Threat czy Black Flag.Najnowszy album: „Grey Britain” poza tym: Jarocin

anThrax Metalowa PIęść Scott Ian jest zawsze uśmiechniętym uprzejmym nowojorczykiem z gładko ogoloną głową. Kimś takim, komu leciwi sąsiedzi powierzyliby opiekę nad kotem podczas wakacji. O ile nie słyszeliby wcześniej jego kapeli Anthrax – bogów thrash metalu. Na okładce ich debiutanckiego albumu „Fistful of Metal” (1984) widać głowę, otrzymującą cios w twarz pięścią uzbrojoną w łańcuch z kastetem. Tak właśnie brzmi Anthrax: szybkie riffy, żadnych esów floresów, czysta moc.Najnowszy album: „Anthrology: No Hit Wonders (1985–1991)”

PlaceBo delIkatNI hardcore’owcy W repertuarze Soniphere Festivals zespół Placebo wygląda tak, jakby spadł z kosmosu. Androginiczna pos- tura frontmana Briana Molko nie pa- suje do naładowanych testosteronem wokalistów metalowych zespołów. Odkryci w 1996 roku przez Davida Bowiego, są uważani za jedną z naj- bardziej popularnych rockowych ka- pel na świecie. Dlatego ich obecność na Soniphere wydaje się być uspra-wiedliwiona. Po łacinie Placebo znaczy przecież: będę się podobać.Najnowszy album: „Battle for the Sun” Poza tym: Pukkelpop

W i ę c e j d l a c i a ł a i U m y s ł U

ANTHRAX

FAMILY FORCE 5

BilBao BBk live8-10.08. Kobetamendi, Bilbao (Hiszpania)rammstein, slayer, alice in Chains: Ten festiwal ma niektóre wspólne gwiazdy z festiwalem sonisphere.

FesTiWal JaroCiN16-18.08. Jarocin (Polska) Zespoły The Gossip i Gallows zaszczycą polskę swoją obecno-ścią, tak samo jak pidżama porno i scena red Bull Tourbus.

IGGY POP

Page 86: The Red Bulletin_0710_PL

Emma BEll Projektantka mody

Data i miejsce urodzenia: Newcastle Upon Tyne, 1982Pierwsza kreacja: Uwielbiałam bajkę „Czarnoksiężnik z Krainy Oz” i gdy miałam 6 lat, uszy-

łam z babcią suknię Dorothy. Chcia-łyśmy zrobić coś bardziej oryginalnego niż niebiesko-biała bawełna. Użyłyśmy zielonej koronki w kwiatowy wzór. Najlepszy obecnie materiał: Lubię pracować z włóknami syntetycznymi. To wyzwanie, którego efektem są często nieoczekiwane rozwiązania. Nowością są u mnie printy na baweł-nianym dżerseju. Jako aplikacji używam ostatnio miniptaków i blaszanych serc z mojej kolekcji. Modowy „must have” latem 2010? Nie śledzę trendów. Podobają mi się azteckie hafty, wybarwiane kwasem wzory i printy. Pani kolor sezonu: Pastelowe odcie-nie żółtego, zielonego, różowego i niebieskiego. Którą znaną osobę chciałaby Pani wystylizować? Na pierwszym miejscu jest Paris Hilton, ale świetna byłaby też Dolly Parton!

Guy Hills / DasHinG TwEEDs Projektant mody

Data i miejsce urodzenia: Londyn, 1967Pierwsza kreacja: Toga ze sztucznego królika uszyta z po-mocą krawca, który pracował na zlece-nie John Lewis

Store oraz napędzana gazem maszyna, którą skonstruowałem, by uszyć ten króliczy fraczek ze sztucznego futra.

Najlepsza obecnie tkanina: Tweed! To najlepsza tkanina na ubrania sportowe, świetnie przyjmuje kolor. Modowy „must have” latem 2010? Oczywiście aktualna letnia kolekcja Dashing Tweeds z bawełnianych żakardów.Pana kolor sezonu: Purpurę z kroplą żółci lubię od dawna. Obecnie podoba mi się dla odmiany także jasnozielony turkus. Którą znaną osobę chciałby Pan wystylizować? Johnny’ego Deppa! Wyglądałby po prostu doskonale w naszej stylistyce „dandy”!

Zrób się na gwiazdęCzeszą Lady Gagę, ubierają Björk, stylizują M.I.A. – najlepsi styliści Wielkiej Brytanii zdradzają swoje sposoby na stylowe lato. Tekst: Uschi Korda

W I Ę C E J D L A C I A Ł A I U M Y S Ł U

Ebony Bones

agyness Deyn

alExis Knox StyliStka

Data i miejsce urodzenia: W maju, w Oksfor-dzie – mieście, z którego jestem bardzo dumna. Gdy z niego wyjeż-dżam na dłużej niż na minutę (oczywi-

ście zdarza mi się to bardzo rzadko!), to zaczynam od razu opowiadać o Oksfordzie. Pierwsza kreacja: Uczyłam się w klasztornej szkole dla dziewcząt, w której obowiązywały „niewybaczalne” uniformy. Cały rok czekałam na Home Dressing Day, kiedy mogłam paradować w ekstra-waganckim stroju. Najlepsza obecnie tkanina: Uwielbiam batik! Zarówno w wersji psychodelicznej, jak i grunge’owej, prezentuje się fantastycznie i modnie. W dzień i wieczorem! Modowy „must have” latem 2010? Wszystko, co jest inspirowane Buffalo Fashion Movement z wczesnych lat 90., czyli geometryczne czarno-białe wzory. Mój ideał faceta założyłby rozpinany t-shirt w białym kolorze i flyersa – kultową kurtkę pilota. Uwielbiam też stylizację ze spodnia-mi wioślarza, topem odsłaniającym brzuch i butami Brothel Creepers (na kauczukowej podeszwie w stylu lat 50.).

Pani kolor sezonu: Technicznie niepoprawnie, ale wciąż najbar-dziej lubię czerń i biel. Którą znaną osobę chciałaby Pani wystylizować? Może to stereotypowe, ale najchętniej wystylizowałabym Madonnę i ubrałabym ją w sensowne spodnie. A skoro o tym mowa, to do tego grona zaprosiłabym także Lady Gagę.

Beth Jeans Houghton

Gwiazdy, które noszą ubrania Emmy Bell:

Gwiazdy, które noszą Dashing Tweeds:

m.i.a. VV Brown

Gwiazdy, które stylizuje alexis Knox:

Charlie le MiNDu

eMMa bell

Piers atKiNsoN

Kreacje młodej brytyjskiej sceny fashion na wystawie „Fish and Chips, twice Please?!” od 11 czerwca 2010 w quartier21 w Museumsquartier, Wiedeń: www.quartier21.at

Pharrell williams

86

Page 87: The Red Bulletin_0710_PL

scoTT Ramsay KylEProjektant mody i tkanin

Data i miejsce urodzenia: Glasgow, 1982Pierwsza kreacja: Pomagałem ojcu, który przygotowy-wał dla mnie kostium „Bertie Bassett”. Miałem

wtedy może dziesięć lat i wybrałem się w tym stroju na dyskotekę szkolną. Wygrałem wówczas nagrodę i była to moja pierwsza koprodukcja. Najlepszy obecnie materiał: Pracuję właśnie z perłami i błyszczącymi kamieniami. Z pewnego projektu zostało mi dużo kryształów Swaro-vskiego – wyglądają superluksusowo! Niebawem zajmę się zabawnymi kompozycjami na dżerseju. Modowy „must have” latem 2010? Przez całe lato noszę szorty z denimu, kamizelkę i sznurowane buty, tak długo, jak tylko londyńskie słońce i pogoda na to pozwolą. Pana kolor sezonu: W wielu pracach używam koloru niebieskiego. Chociaż zwykło się mówić, że ten kolor niesie w sobie smutek, to nigdy w życiu nie byłem bardziej szczęśliwy niż teraz. Niebieski przyciąga mnie więc z nie-znanego powodu. Jeśli ktoś go zna, to proszę przysłać pocztówkę z odpo-wiedzią.Którą znaną osobę chciałby Pan wystylizować? Tą, co każdy: Beyoncé, Lady Gagę, Madonnę z wczesnych lat 90....

W I Ę C E J D L A C I A Ł A I U M Y S Ł U

KiRsTy mcDouGall / DasHinG TwEEDs Projektantka mody

Data i miejsce urodzenia: Wyspa Lewis, He-brydy Zewnętrzne, Szkocja, 1978Pierwsza kreacja: Podczas pochodu w szkole podsta-wowej wygrałam

nagrodę za mój kostium robota. Był wykonany z worka na śmieci, który ozdobiłam rozetkami z kolorowego papieru prezentowego, naklejkami i kulkami ze styropianu. Na głowę założyłam papierowy karton z wycię-ciami na oczy i anteną ze słomek. Miałam jeszcze pazury z cynfolii.

cHaRliE lE minDuStyliSta włoSów

Data i miejsce urodzenia: Nie pamiętam. Może w burdelu? Pierwsza kreacja: Owłosiona prezer-watywa, której nigdy nie mogłem użyć. Zgadnijcie,

dlaczego. Świetnie się prezentuje na moim kominku. Najlepszy obecnie materiał: Włosy, oczywiście. Wszystko można z nimi zrobić: koloryzować, wolumizo-wać – po prostu wszystko.Modowy „must have” latem 2010? Krzyże i róże – podobają mi się pokazy Jean Paul Gaultiera! Pana kolor sezonu: Marynarski granat i głęboki granat – szykowny, ale interesujący.Którą znaną osobę chciałby Pan wystylizować? Kocham Cher. Jeszcze nie wiem, co zrobiłbym z jej włosami, gdybym naprawdę ją spotkał, ale z pewnością znalazłbym wiele pomysłów.

PiERs aTKinson Projektant kaPeluSzy

Data i miejsce urodzenia: Surrey – nazwa miła dla ucha, ale to miasto jest wy-sypiskiem, spuść-my więc nad nim kurtynę milczenia. To było około 7.10

rano, jak mówi mama i siostra. Kiedy pewna astrolożka obliczała mój horo-skop, zachwiała się z wrażenia. Jestem Lwem, w wersji hardcore’owej. Mam w Lwie ascendent, mój księżyc jest w znaku Lwa, mam Lwa w znaku Strzelca – po prostu wszędzie. Pierwsza kreacja: Moja mama, także z zawodu kape-lusznik, miała za dużo czerwonego filcu. Kiedy byłem sześciolatkiem, położyłem moją słodką siostrzyczkę Lucy (miała wówczas cztery lata) w ogrodzie na filcu i wyciąłem z niego jej sylwetkę. Uszyłem dobrze spaso-wany kitel z dużym wyczuciem mody, ponieważ szwy obrębiłem zszywkami – w stylu małej Indianki. Najlepszy obecnie materiał: Pajetki w kształcie kłów, ponieważ wyglądają jak małe szabelki. Modowy „must have” latem 2010? Kurtka Davida Komy.Pana kolor sezonu: Limonkowy – kolor młodych wiosennych liści. Wspaniała barwa, którą w przyrodzie możemy się cieszyć bardzo krótko.Którą znaną osobę chciałby Pan wystylizować? Judi Dench.

Bill nighy

ian Bruce

Gwiazdy, które noszą Dashing Tweeds:

lady Gaga

Peaches Geldorf

le mindu już raz stylizował:

lily allen

cate Blanchett

Kapelusze Piersa noszą:

alexis KNox

DashiNg tWeeDsCharlie le MiNDu

sCott raMsay Kyle

Björk

Gwiazdy w ubraniach od scotta Ramsaya Kyle’a:

angelina Jolie

Najlepszy obecnie materiał: Wełna, przędza odbijająca światło i modne wątki, które wytwarzane są dzięki nanotechnologii z jeszcze większej ilości wełny.Modowy „must have” latem 2010? Hmmmm… trudne – wolę kolekcje jesienne. Brak rajstop, to byłby nie-zły start. Filtr przeciwsłoneczny 50! I może coś z letnich żakardów. Pani kolor sezonu: Koralowy. Którą znaną osobę chciałaby Pani wystylizować? Josha Homme’a (wcześniej Queen of the Stone Age, obecnie Them Crooked Vultures). Ubrałabym go w jedną z naszych kurtek „Grey Raver Reflective Modern” z tweedu Harrington.

Zdję

cia

: aP

Pho

to (

3), P

ier

s at

kin

son

, da

shin

g t

wee

ds

(2),

em

ma

Bel

l (2

), a

my

gw

atki

n,

kir

sty

mc

do

ug

all

, kim

ja

koBs

en t

o, g

ett

y im

ages

(2)

, gu

y h

ills

tw

eed

, ale

xis

kno

x (2

),c

ha

rli

e le

min

du

(2)

, Pic

tur

edes

k.c

om

(8)

, sc

ott

ra

msa

y ky

le, m

org

an

wh

ite

87

Page 88: The Red Bulletin_0710_PL

hot SPotSNajlepsze imprezy miesiąca na całym świecie.

Red Bull ConqueR the CoaSt11.07.2010Zawodnicy biegu adventure na orientację wyposażeni są tylko w mapę i kompas. Muszą odna-leźć drogę, przemierzając gęste lasy, rzeki i piaszczyste plaże.Auckland, Nowa Zelandia

FIM SuPeRBIke GP CzeCh 11.07.2010W klasie Superbike Jonathan- owi Rea chodzi o miejsce w czołówce w klasyfikacji MŚ. To samo dotyczy Kenana Sofuoglu i Eugene’a Laverty’ego w klasie Supersport. Brünn, Czechy

the oPen ChaMPIonShIP15–18.07.2010Międzynarodowa elita golfa zbiera się na najstarszym turnieju golfowym świata na szkockim Links Course w St. Andrews. W ubiegłym roku zwyciężył Amerykanin – Stewart Cink.Old Course, St. Andrews, Wielka Brytania

aSP WoRld touR15–25.07.2010Po ponad dwumiesięcznej przerwie w trasie „plażowi chłopcy” mogą udać się do kolejnego surferskiego spotu.Jeffreys Bay, RPA

lake JuMP ChallenGe16–18.07.2010Wielka akcja: osiem zespołów spadochronowych siedmiu narodowości wyląduje dokład-nie o tej samej porze na ośmiu różnych kąpieliskach. Wörthersee, Klagenfurt, Austria

MuSIC PaRade9.07.2010Można się spodziewać nawet 150 000 widzów, gdy między-narodowi DJ-e zagrają swoje numery z ciężarówek: punk, metal, rock, trance, house, club, reggae i latin.Tel Aviv, Izrael

neW YoRk Red BullS – d.C. unIted10.07.2010Obie drużyny Major League Soccer Wschodniej Konferencji łączy głównie… rywalizacja. Zwycięzca bezpośrednich pojedynków wygra cały „Atlantic Cup”.Red Bull Arena, Nowy Jork, USA

konkuRS lotóW Red Bull 10.07.2010Po sześciu latach Konkurs Lotów powraca na Florydę. 34 drużyny w oryginalnych, samodzielnie wymyślonych ma-szynach, będą startować prosto z rampy nad sam Atlantyk w Bay Bayfront Park.Miami, Floryda, USA

dIVeRSe doWnhIll ConteSt10–11.07.2010Trwająca już piąty rok seria zawodów cieszy się dużą popu- larnością. Tym razem organiza- torzy trzeciego w tym roku wyścigu zapraszają na znany dobrze narciarzom i snowboar-dzistom stok Palenicy.Szczawnica, Polska

FoRMuła 1 GP WIelkIeJ BRYtanII11.07.2010W ubiegłym roku był to bajkowy weekend dla Red Bull Racing. Sebastian Vettel wystartował z pole position, przejechał naj-szybciej okrążenie i wygrał tuż przed swoim kolegą z teamu Markiem Webberem.Silverstone Circuit, UKZd

jęc

ia: i

mag

o S

Por

tfo

to, j

ör

g m

itte

r/r

ed B

ull

Ph

oto

file

S, d

am

ian

o l

eva

ti/r

ed B

ull

Ph

oto

file

S, d

om

da

her

/red

Bu

ll P

ho

tofi

leS

88

naSCaR SPRInt CuPSeRIeS25.07.2010

Indianapolis Motor Speedway jest największym amerykańskim

obiektem sportowym. Długość: 2,5 mili oraz miejsca

dla 300 000 widzów.Indianapolis, USA

Red Bull X-FIGhteRS 23.07.2010

W ubiegłym roku na arenie corridy swoje pierwsze zwycięstwo na ojczystej ziemi święcił lokalny

matador – Dany Torres. Las Ventas, Madryt,

Hiszpania

W i ę c e j d l a c i a ł a i U m y s ł U

Page 89: The Red Bulletin_0710_PL

89

ŚWIatoWa SeRIa Red Bull ClIFF dIVInG

24.07.2010 Jako faworyt MŚ do południowo- -norweskiego portu na Wybrzeżu Skagerrak przyjedzie Brytyjczyk

– Gary Hunt. Kragero, Norwegia

W i ę c e j d l a c i a ł a i U m y s ł U

PuChaR aMatoRóW Red Bull 17–18.07.2010Na torze Sachsenring o długości 3671 metrów, naj-bardziej utalentowani w jeździe na dwóch kołach kierowcy rozpoczną drugą połowę sezonu.Sachsenring, Niemcy

PuChaR PolSkI WakeBoaRdInGu17.07.2010Druga w tym roku edycja Pucharu Polski wodnych deska-rzy będzie miała miejsce na wy-ciągu w Szczecinku. Zawodnicy powinni wcześniej postarać się o odpowiednią licencję. Szczecinek, Polska

SeBaStIan Vettel hoMeRun18.07.2010Kierowca F1 Sebastian Vettel, kierowca DTM Mattias Ekström, Stunt-Biker Chris Pfeiffer, jak również wokalista Fanta4 i kierowca samochodów wyścigowych DTM Smudo, będą mogli palić gumy podczas pierwszego wyścigu pokazowego poza torem.Heppenheim, Niemcy

Moto GP uSa25.07.2010Wręczenie przyznawanej wyłącznie w Moto GP nagrody Red Bull U.S. Grand Prix odbędzie się na jednym z naj-ważniejszych torów – Laguna Seca Raceway o długości 3601 metrów. Laguna Seca, USA

FoRMuła 1 GP nIeMIeC25.07.2010W tym roku GP Niemiec znowu zmieniło miejsce z Nürburgring na Hockenheimring. To tajna przewaga Sebastiana Vettela, który dorastał niedaleko stąd – w Heppenheim.Hockenheim, Niemcy

o’neIll ColdWateR ClaSSIC26–30.07.2010W lipcu temperatury w RPA mogą spaść poniżej punktu zamarzania wody. Do tego dojdzie ostry wiatr – jednak dla odpornych na pogodę surferów to żaden problem. Kapsztad, RPA

Me W lekkoatletYCe 27.07–1.08.2010Sabrina Mockenhaupt, Nelson Evora, Yevgeniy Lukyanenko i Roland Schwarzl będą walczyć o medale podczas 20 Lekko- atletycznych Mistrzostw Europy na Estadi Olimpic Lluis Companys.Barcelona, Hiszpania

WRC RallYe FInlandIa29–31.07.2010W ubiegłym roku na szutrowej trasie Mikko Hirvonen zapewnił sobie zwycięstwo na własnym terenie przed 6-krotnym mistrzem świata Sébastienem Loebem. Na trzecim miejscu znalazł się kolejny Fin – Jari-Matti Latvala.Jyväskylä, Finlandia

letnIe IGRzYSka X-GaMeS 1629.07–1.08.2010Podczas najważniejszej ekstremalnej imprezy sportowej najlepszym rowerzystom BMX, zawodnikom FMX i skateboard- erom chodzi o medale, nagrody pieniężne, a także aplauz setek tysięcy fanów.Los Angeles, USA

MaSteR oF the hIll30–31.07.2010Na te zawody czekała cała pol-ska moutainboardowa gawiedź.Nie zabraknie emocji, kamieni ani błota. Wysoki poziom adre-naliny – gwarantowany.Białka Tatrzańska, Polska

uCI RoWeRY GóRSkIe PuChaR ŚWIata31.07–1.08.2010Elisabeth Osl podczas przed-ostatniego przystanku Pucharu Świata Cross Country Mountain- biker musiała zebrać ważne punkty, by obronić tytuł. Do tego odbywają się jeszcze zawody dla kobiet i mężczyzn w klasie downhill i 4-Cross.Val di Sole, Włochy

MIStRzoStWa ŚWIata RoWe-RóW GóRSkICh31. 07-01. 08. 2010

Przedostatni przystanek pucharu świata i przy okazji rozstrzygający wyścig obrończyni tytułu Elisabeth Osl.

Val di Sole, Włochy

Page 90: The Red Bulletin_0710_PL

Garden Festival2–11.07.2010Mały, ale mocny: w chorwackiej miejscowości Petrcane podczas pierwszych dwóch weekendów lipca urlopowicze będą musieli ustąpić miejsce 3000 fanów muzyki. Soulowe koncerty od- będą się na plaży, a po zacho-dzie słońca usłyszymy zainspi-rowane funkiem sety DJ-skie w wykonaniu m.in.: Henrika Schwarza, Hercules & Love Affair, Mayera Hawthorne’a, DJ-a Ty.Petrcane, Chorwacja

the edGe Winter Jam8.07.2010„Najlepsze koncerty zazwyczaj odbywają się latem” – mówi organizator Leon Wratt. Dobry powód, by także zimą nastraszyć ptaki kiwi – swój udział będą mieć w tym nowozelandzcy artyści, np. J. Williams, Kidz in Space, Ivy Lies czy szturmujący listy przebojów Dane Rumble. TSB Bank Arena, Wellington,Nowa Zelandia

exit Festival8–11.07.2010Największy popowy festiwal na Bałkanach zamienia się w małe państewko. Odwiedza go 60 000 osób, które mieszkają na polach namiotowych. W 2007 roku otrzymał nagrodę „UK Festival Awards” za najlep- szą imprezę w swoim gatunku. Tytuł jest jak najbardziej za-służony, zwłaszcza przy takim repertuarze, jak: LCD Soundsys-tem, Faith No More, Missy Elliott czy lider Ed Banger Busy P.Twierdza Petrovaradin,Novi Sad, Serbia

Pohoda Festival8–10.07.2010Myślisz, że dobrze zaplanowałeś lato i masz na oku najlepsze festiwale, a tu nagle pojawia się słowacki open-air, przy którym wysiadają imprezy u zachodnich sąsiadów: od Crystal Castles, The XX, Metronomy, po starych idoli, jak Ian Brown czy Leftfield.Lotnisko Trencin,Republika Słowacka

BilBao BBK live8–10.07.2010Jeśli jesteś rockmanem i już dawno chciałeś zobaczyć Muzeum Guggenheima w Bilbao, tylko szukałeś dobrego powodu, by tam pojechać, to już go masz: BBK Live Festival. Nie chodzi o to, że sama sztuka to za mało – w towarzystwie takich tuzów, jak: Slayer, Pearl Jam, Rammstein, Alice In Chains, to jest dopiero coś!Kobetamendi, Bilbao, Hiszpania

t in the ParK Festival9–11.07.2010Od 2001 roku na żadnym innym europejskim festiwalu nie dało się zobaczyć więcej: Eminem, wielki raper z Detroit, właśnie tutaj pokazał, że biały muzyk też potrafi mieć cięty język. Obecnie świętuje swój come-back w otoczeniu takich sław, jak: Muse, Kasabian czy Hot Chip i „młodych bogów”, jak np.: Delphic, Mystery Jets czy Gossip. Oni także koncertu-ją wraz z debiutantami na Red Bull Bedroom Jam Futures Stage.Balado Airfield, Kinross, Wielka BrytaniaZd

jęc

ia: R

ay

dem

ski/

Red

bu

ll p

ho

tofi

les,

th

om

as

ka

Rls

son

, lia

m l

ync

h, d

an

Wil

ton

90

hercules and love aFFair

Przyczynili się do powrotu popu-larności disco i konkurują nawet z Lady Gagą. Niebawem ukaże

się ich nowa płyta (s. 95).Nowy Jork, USA

turn it loose Film dokumentalny o b-boyach pt. „Turn It Loose” miał premierę

w Paryżu. Za kulisami rozma- wiamy z reżyserem i dwoma

kultowymi zawodnikami breakdance (s. 92).

Paryż, Francja

PotęGa nocy Okrążamy świat więcej niż jeden raz. Dla wszystkich, którzy nigdy nie mają dość zabawy.

W i ę c e j d l a c i a ł a i U m y s ł U

Page 91: The Red Bulletin_0710_PL

91

Kenny nzamaTen DJ i menedżer klubu pokazał nam swoje miasto. Dodatkowo

wytłumaczył nam, dlaczego w Joburgu należy bać się bar-dziej niż gdzie indziej (s. 96).

Johannesburg, RPA

BernsTa miejscówka jest uznawana

za najbardziej kultową w Skandynawii. Kiedy na sce-

nie głównej koncertują gwiazdy światowego formatu, na dole klubu płyty miksują najlepsi

DJ-e na świecie (s. 94).Sztokholm, Szwecja

W i ę c e j d l a c i a ł a i U m y s ł U

oxeGen music Festival9–11.07.2010Irlandzki festiwal Oxegen jest bliźniakiem szkockiego T in the Park i młodszym bratem Glaston- bury. Z pierwszym dzieli się takimi gwiazdami, jak: Eminem, The Black Eyed Peas czy Jay-Z, z drugim – podobnym otocze-niem. Wyjątkowa jest scena Red Bull Music Academy Stage, na której występują: The Drums, Broken Social Scene, Dirty Projectors, Hudson Mohawke.Punchestown, Co Kildare, Irlandia

dJ tiesto10.07.2010Lud zbierze się tym razem nie w celu wyrażenia swojego nieza- dowolenia, lecz w celu balan-gowania do rana przy okazji drugiej już wizyty króla trance DJ-a Tiesto.Plac Zebrań Ludowych, Gdańsk

electrovenice Festival10.07.2010San Remo już nie jest festiwalo-wym numerem 1 we Włoszech: po drugiej stronie włoskiego „buta” zbierają się tuzy elektro-nicznej muzyki tanecznej. Richie Hawtin, 2manydjs, Steve Aoki, Mr Oizo dbają o to, by gondole w Wenecji wesoło się kołysały. Parco San Giuliano, Wenecja, Włochy

traFF ic Free Festival14–17.07.2010Znajdujemy się w Europie w 2010 roku naszej ery. Cała Europa opanowana jest przez mafię biletową… Cała Europa? Nie! Jedno niezłomne włoskie miasto wciąż stawia opór i orga-nizuje gratisowy festiwal z wyso-kogatunkowym repertuarem – od Afrika Bambaataa, poprzez The Specials, aż po Charlotte Gainsbourg. Mało tego, Turyn funduje odwiedzającym bilety autobusowe!Zamek Venaria, Turyn, Włochy

dour-Festival15–18.07.2010Podczas rozdania nagród European Festival Awards Dour został nazwany najlepszym festi-walem „medium-sized” w Euro-pie. To tylko kwestia czasu, nim belgijski open-air przejdzie do klasy „royal”. W ubiegłym roku odwiedziło go 144 000 widzów. W tym roku może przyjechać jeszcze więcej fanów ze względu na topowy skład: mistrzowie gitarowego brzmienia – The Sonics i Dum Dum Girls, guru elektroniki – Carl Craig i Daeda-lus oraz prorocy dub – od Lee Perry’ego, po Benga.La Plaine de la Machine á Feu, Dour, Belgia

Benicŕssim Festival15.07–18.07.2010Prawdopodobnie najlepszy hiszpański festiwal niezależny: słońce, morze, paella i kapele. Od independent disco w wyko-naniu Cut Copy czy Yacht, po komiksowych Gorillaz. Do tego kilka reanimowanych evergreen- ów, jak PIL, The Prodigy czy Echo & The Bunnymen.Teren festiwalowy, Benicàssim, Hiszpania

camP Bisco 915–17.07.2010W Europie są zupełnie nieznani, ale za oceanem zespół Disco Biskuits z Filadelfii to numer jeden, w niekończącej się trasie koncertowej. Są na tyle znani, że od dziewięciu lat co roku wokół nich organizowany jest gigantyczny festiwal z takim kapelami, jak: LCD Soundsys-tem, Major Lazer, Ween czy Thievery Corporation.Indian Lookout Country Club, St Pattersonville, USA

Jarocin FestiWal16-18.07.2010Kolejna, tym razem jubileuszowa 30. edycja rockowego centrum Polski zapowiada się bardzo ciekawie. Maksymalne skupie- nie gwiazd zapewni trzy nie-zapomniane dni ubawu po pachy. Wystąpią m.in.: Gallows, Gossip, Biffy Clyro, Kora, TSA, Dezerter... Dodatkową atrakcją będzie wyjątkowa scena Red Bull Tourbus, na której zobaczyć (i usłyszeć) będzie można finali-stów tegorocznego konkursu młodych zespołów.Jarocin, Polska

Page 92: The Red Bulletin_0710_PL

Runda 1 Red Bull BC One w RPA: Ben-J z Senegalu, w ringu naprzeciwko Francuza Lilou (na górze).Bohaterowie filmu zagrze-wają publiczność do kibi-cowania (po lewej). W filmie napięcie jest wyraźnie wyczuwalne.

92

Niewielka ekipa filmowa z Francji przeprowa-dza nad Sekwaną wywiad z parą stylowych braci. Ubrani w obcisłe koszule na guziki i sportowe ciemne okulary, Rich i Tone Talauega wyróżniają się na tle prezentują-cych wymyślne ewolucje b-boy’ów w koszy-karskich koszulkach i luźnych spodniach. A jednak łączy ich z nimi bardzo wiele. Jak większość tancerzy, bracia Talauega zaczy- nali swoją karierę na domówkach, w klubach i na ulicach Richmond w Kalifornii. Po tym jak Travis Payne, choreograf Michaela Jacksona, odkrył nastoletnich wtedy braci tańczących na imprezie promującej pewną płytę, duet wywołał spore zamieszanie w przemyśle muzycznym. Zaczęło się od tournée z Michaelem Jacksonem. Później były występy w teledyskach takich gwiazd, jak Chris Brown czy Black Eyed Peas, aż w końcu zeszłej jesieni zaprezentowali swoje umiejętności podczas trasy koncertowej Madonny „Sticky and Sweet”.

W pewien czerwcowy czwartek bracia Talauega pojawili się w MK2 Cinema w Paryżu na widowni składającej się z tancerzy, dzien-nikarzy i miłośników hip-hopu, aby obejrzeć światową premierę filmu dokumentalnego pt. „Turn It Loose”, którego bohaterem jest taniec breakdance. Wyreżyserowany przez Alastaira Siddonsa film opowiada historię sześciu breakdance’rów biorących udział w zawodach Red Bull BC One 2006 – jednej z najbardziej prestiżowych bitew b-boy’owych świata. Zorganizowano je w opuszczonej elektrowni w Soweto w RPA, gdzie Siddons poświęcał wiele uwagi światłu i padającym na zawodników cieniom. Jednocześnie skupiał się na skomplikowanych figurach i ewolucjach prezentowanych na ringu, otoczony przez żądną wrażeń publiczność i sędziów bacznie obserwujących każdy ruch zawodników.

Turn It LooseW Paryżu odbyła się premiera wyjątkowego filmu dokumental-nego o breakdance. Andreas Tzortzis obejrzał go w towarzy-stwie dwóch spośród najlepszych choreografów świata.

Siddons wraz ze swoją ekipą podróżował po Senegalu, Korei, Japonii, Algierii, Francji i Ameryce, badając korzenie i ana- lizując drogę ewolucji wspomnianej szóstki tancerzy, prowadzącą do tego fascynującego finału.

Wyzwaniem podczas kręcenia tego typu filmów jest wiarygodne przedstawienie ducha

danej subkultury w sposób przystępny dla szerokiego grona odbiorców. Siddons, który na koncie ma teledyski nakręcone dla The Roots i Roots Manuva, dołożył wszelkich starań, aby film prezentował coś więcej niż tylko techniczną stronę tańca. „Należy się skupić na uniwersalnych motywach” – mówi Siddons, paląc papierosa w towarzystwie

Backstage

W i ę c e j d l a c i a ł a i U m y s ł U

Print 2.0 pl.redbulletin.com/print2.0 Trailer wyjątkowego filmy dokumentalnego

TUrn iT looseParyŻ

Page 93: The Red Bulletin_0710_PL

traFF ic Jam oPen air16–17.07.2010Pomysł, by dać mikrofony młodym wykonawcom, zawsze się spraw-dza. Zwłaszcza wtedy, gdy rockowi debiutanci nazywają się Shellycoat czy The Bottrops i hałasują obok starszych braci: Evergreen Terrace, Russkaj czy The Ghost of a Thousand z Brighton.Am Bauhof, Dieburg, Niemcy

red Bull emsee16.07.2010Tu nie chodzi o to, by spontanicz-nie nawijać na dowolny temat. Freestyle’owi MC mają jeszcze trudniej: raperzy musza reagować na obrazy i hasła i wplatać je w swoje improwizowane teksty. Tłumaczenie symultaniczne to przy tym bułka z masłem.103 Harriet, San Francisco, USA

melt! Festival16–18.07.2010Wydawcy popkulturowego magazynu „INTRO” testują swoje wybory nie tylko w teorii na papierze, ale tak-że w praktyce – live na scenie. Do wspólnego legendarnego występu zaprosili Modeselektora i Bona-parte z Berlina, a także takich artystów, jak Jamie Lidell, Broken Bells, Carl Craig & Mike Banks.Ferropolis, Gräfenhainichen, Niemcy

hard la17.07.2010DJ Destructo, ojciec serii eventów „Hard”, od lat zapewnia Amery-kanom festiwale elektroniczne, które są równie spektakularne, jak wielkie rockowe koncerty. Obecnie porażenie prądem zagwarantują: M.I.A., N*E*R*D, Flying Lotus i południowo-afrykańskie trio Andwoord. Sety będzie można usłyszeć na redbullmusicacademy- radio.comState Historic Park, Los Angeles, USA

sPlash! 23.07.2010Niekwestionowany numer 1 wśród niemieckich hip-hopowych festi-wali, i to od 13 lat. Dawny rewir, idylliczny Półwysep Pouch, traci publiczność na rzecz Ferropolic, ale jego klimat pozostał bez zmian. Hip-hop we wszystkich odmianach: b-boying, graffiti, beatboxing i naturalnie rap. Tym razem w roli głównej takie gwiazdy jak: Nas, Missy Elliott, Blumentopf oraz inni artyści z Red Bull Music Academy Stage.Ferropolis, Gräfenhainichen, Niemcy

93

Zdję

cia

: am

eRic

an

bR

oa

dc

ast

ing

co

mpa

nie

s, R

ay

dem

ski/

Red

bu

ll p

ho

tofi

les

(2),

tu

Rn

it l

oo

se

„Turn It Loose” ukaże się niebawem na DVD w wybranych krajach. Nowości i informacje na temat filmu na stronie: www.turnitloose.com

braci Talauega na pokładzie pływającego baru Batofa. „Jeśli tworzysz film o ludziach, liczy się coś więcej niż tylko taniec...”. „Musisz to wszystko jakoś połączyć” – mówi Tone Talauega, wtrącając się do rozmowy.

„W końcu nie każdy jest b-boy’em” – dodaje Rich Talauega. „Nie każdy jest tancerzem”.

Bracia doskonale rozumieją konieczność znalezienia równowagi między autentyczno-ścią a oczekiwaniami odbiorców. Poza reklamami dla firm takich jak GAP czy Apple, duet ma na koncie współpracę z fotografem Davidem LaChapelle przy pro-dukcji filmu będącego kroniką krumpingu i clowningu – stylów tańca wywodzących się z Los Angeles. Dzięki prowokacyjnym i barwnym ujęciom – znak rozpoznawczy LaChapelle’a – „Rize” w wyjątkowo taktowny i dokładny sposób przedstawia sylwetki bohaterów. Bracia wierzą, że Siddons osiąg- nął ten sam efekt w „Turn it Loose”. „Udało mu się uchwycić ducha tej kultury” – mówi Tone Talauega. „Alastair naprawdę szczegół- owo przedstawił b-boying, taniec sam w sobie. Zarówno dziewięcioletnie dziecko, jak i 75-latek, z łatwością zrozumieją, o co w nim chodzi”.

Oprócz osobistych historii, często chwy-tających za serce, „Turn it Loose” prezentuje zachwycające akrobacje i umiejętności b-boy’ów na najwyższym światowym pozio-mie. Kamera obraca się wokół tancerzy, a najbardziej efektowne pozycje pokazane są w zwolnionym tempie. „To wbrew prawom grawitacji” – mówi Rich Talauega. „Widzisz kolesi robiących na parkiecie rzeczy, które trudno wyjaśnić. Na twoich oczach przepro-wadzają projekty naukowe”. W przeciwień-stwie do – od lat – niezmiennego baletu i jazzu, breakdance od czasu swych począt-ków w latach 70. w Bronxie i Brooklynie nieustannie ewoluuje. Ciężko stwierdzić, gdzie leżą i czy w ogóle jeszcze istnieją jakieś granice, a zachwycający styl prezen-towany zarówno na podwórkowych scenach, jak i w świetle reflektorów zawodów typu BC One, świadczy o tym, że możemy liczyć na jeszcze więcej. Oby tylko był tam Siddons ze swoją kamerą.

„Stworzył on dzieło, a nie film” – stwier-dza Rich Talauega, po czym wyjaśnia róż- nicę: „Film oglądasz, siedząc wygodnie i zajadając się popcornem. Przez chwilę dobrze się bawisz, a po zakończeniu wracasz do szarej rzeczywistości i zapominasz o tym, co widziałeś. A dzieło? Oglądasz, skupiasz się całkowicie i coś z niego wynosisz. Dzieło dostarcza informacji, które zostają w twojej głowie już na zawsze i co najważniejsze – inspiruje cię jak cholera!”.

Rich i Tone Talauega podczas premiery

(na dole) są zachwyceni

tańcem Taisukiego

w filmie

W i ę c e j d l a c i a ł a i U m y s ł U

Page 94: The Red Bulletin_0710_PL

W i ę c e j d l a c i a ł a i U m y s ł U

Zdję

cia

: th

om

as

ka

Rls

son

(2)

Odjazdowe imprezy ze śmietanką między-narodowych DJ-ów w dostojnych murach z 1863 roku? Brzmi jak sprzeczność, ale ma swój urok – zwłaszcza wtedy, gdy w tej najbardziej kultowej klubowej „świątyni” Sztokholmu zaczyna grać muzyka. Historyczny budynek, położony w samym centrum stolicy Szwecji, od samego początku był jednym wielkim dziełem sztuki koncepcyjnej. Sala teatralna, wielka jadalnia, salon, hotel – wszystko pod jednym dachem. Pierwotna koncepcja utrzymała się do dziś, chociaż tu i tam trzeba było wprowadzić trochę poprawek. W końcu goście nie powinni czuć się przeniesieni w czasie. Większość zabytkowych wnętrz zachowano, ale dodano przemyślane nowoczesne elementy wystroju. Na górze kryształowe żyrandole, na dole ciemne, drewniane stoły, na ścianie olbrzy-mia współczesna instalacja artystyczna – tak wygląda dziś sala jadalna, w której dodatkowo serwuje się nowoczesną kuchnię azjatycką. Obok – w sali, w której kiedyś zabawiali publiczność aktorzy – na wyposażonej w najnowszą technikę scenie koncertowej występują dziś międzynarodowe gwiazdy: Erykah Badu, Lily Allen, MGMT, White Lies, Editors albo Juliette Lewis. Natomiast w małych salonach – „Czerwony pokój” został nawet uwieczniony w literaturze przez Augusta Strindberga – można organizować w świeżo odrestaurowanych wnętrzach prywatne imprezy. Z nowego tysiąclecia pochodzi natomiast zadaszony outside bar, do którego wchodzi się po krętych schodach (na nich spotykają się także klubowicze uzależnieni od nikotyny).

Główną częścią całego kompleksu jest „2.35:1” – najmodniejszy nocny klub Sztokholmu. „Kochamy taniec i dekadencję” – przyznają menedżer Martin Kling i jego zastępca, Payman Dehdezi. Dlatego rozejrzeli się po najlepszych światowych klubach – od Nowego Jorku, poprzez Ibizę, po Londyn – i nie tylko zainstalowali zaawansowane systemy nagłośnienia, lecz także przywieźli wiele pomysłów na długie klubowe noce. Wnętrze wypełnia zsynchronizowany z setami DJ-a VJ-ski pokaz z ekranów na ścianach, a goście zapominają o czasie i przestrzeni. Miksowała tu już cała DJ-ska elita: Goldie, 2ManyDJs, Pete Rock i Booka Shade.

Świetna muzyka potrafi wywabić na par-kiet także gości VIP-roomu, sączących drinki we własnym towarzystwie w otoczeniu osza-łamiających fluorescencyjnych tapet – dzieł sztuki autorstwa Makode Lindego. Przez dziesięć chłodnych miesięcy klubowe życie toczy się pod ziemią, ale w lipcu i sierpniu wszyscy przenoszą się na dach. Wtedy także Szwedzi chcą cieszyć się letnim powietrzem i białymi nocami.

sunrise FestiWal23-25.07.2010Doroczne święto klubowiczów po raz kolejny ściągnie nad morze rzesze fanów muzyki dance. Jak sama na-zwa wskazuje, imprezy będą trwały do wschodu słońca. Pośród dziesią-tek herosów sceny klubowej zagrają m.in. Armin Van Buuren, Sasha, Pete Tong...Amfiteatr, Kołobrzeg, Polska BooGie Brain interna-tional music Festival22–24.07.2010Mroczne muzyczne światy między dubstep i nieziemską elektroniką: artyści produkują na scenie dźwięki nie z tej ziemi, przy których twój mózg zatańczy boogie. Nazwa dobrze dopasowana do festiwalu, na którym były brytyjski piłkarz i producent studyjny Roy Keane, zaprezentuje swoje brzmienie obok takich artystów, jak Dixon, Jahcoozi, Zed Bias czy Benji B.Nabrzeże Starówka, Szczecin, Polska hard nyc24.07.2010A Hard Day’s Night: po pierwszym spektaklu Hard w LA organizator DJ Destructo pojechał na Wschod-nie Wybrzeże. Na pokładzie znów są: ikona popu M.I.A. i Die Andwoord oraz dubstepowy duet Skream oraz Benga. Na miejscu wszystko rejestruje ekipa Red Bull Music Academy Radio.South Island Field, Nowy Jork, USA heimsPiel24.07.2010„Bring It Back The Old Stuttgart Rap” – można było usłyszeć na ostatnim albumie Die Fantastischen Vier pt. „Heimspiel”. Nagranie zostało zare-jestrowane live w ich rodzinnym mie-ście z okazji 20-letniego jubileuszu. Na koncert przyszło 60 000 fanów. Obecnie dinozaury rapu kontynuują ideę festiwalową i zapraszają zaprzy-jaźnionych artystów: Ich + Ich, Milow, Camouflage i Matt Bianco, do energetycznego grania. Cannstatter Wasen, Stuttgart, Niemcy

nova Jazz & Blues niGht24.07.2010Tyle samo, co muzyka rockowa zawdzięcza Bobowi Dylanowi, soul jest dłużny Gilowi Scott-Heronowi. Upolitycznił sztukę i poprzez swoje melodeklamacje już na początku lat 70. był prekursorem hip-hopu. Obec-nie koncertuje ze swoim najnowszym albumem „I’m New Here” – obok Gotan Project i Jamiroquai.Wiesen, Austria

Berns Salonger, Berzelii Park, SztokholmTel.: +46(0)8 566 322 00, www.berns.se

94

Ani śladu IKEI: sceneria Berns to wygięte balustrady, kryształowe żyrandole i najnowocześniejsza technika

Najlepsze kluby świata

Gorące noceCiemne albo białe: tak czy inaczej – noce na dalekiej Północy są długie. Także w kultowym skandynawskim klubie Berns.

bernssztokholm

Page 95: The Red Bulletin_0710_PL

Zdję

cie

: heR

cu

les

an

d l

ov

e a

ffa

iR

RED BULLETIN: Właśnie skończyłeś swój nowy album. Komu pierwszemu dałeś go posłuchać?ANDY BUTLER: Jeżeli nie liczyć ludzi, którzy nad nim pracowali, to tylko dwóm kumplom z Tel Awiwu – inżynierowi dźwięku i montażyście. Byłem trochę zdenerwowany, bo cenię sobie ich opinię. Ale mogłem odetchnąć z ulgą: obaj byli pod wrażeniem.Twój hit „Blind” wywołał dwa lata temu mały renesans disco. Jak do tego doszło?Disco było wtedy ważną częścią mojego życia. Szukałem na pchlich targach płyt z lat 70. i dużo czytałem na temat disco i ruchu gejowskiego. Czymś naturalnym było więc dla mnie zajęcie się w studiu nagraniowym tym gatunkiem. I ponowne ożywienie go z ludźmi takimi jak Antony Hegarty (wokalista grupy

Antony and the Johnsons; wystąpił gościnnie w debiutanckim albumie Hercules and Love Affair).Czy jest to kierunek, w którym dalej podążasz w swoim nowym albumie?I tak, i nie. Tym razem poszedłem w stronę muzyki, na której się wychowałem, czyli raczej w kierunku classic house i techno. Sensownym posunięciem było więc nawią-zanie współpracy z producentem Patrickiem Pulsingerem. Ale bez obaw, moja namiętność w zakresie disco nadal płonie – na płycie są dwa klasyczne kawałki, które nawiązują do typowego disco w jeszcze większym stopniu niż „Blind”.Jak trafiłeś na wiedeńskiego producenta techno Patricka Pulsingera?Polecił mi go nasz wspólny przyjaciel. Patrick ma fantastyczne studio w Wiedniu, cały arse-nał analogowych syntezatorów. Jego muzykę znam już od dłuższego czasu. Kiedyś praco-wałem jako dziennikarz muzyczny w Nowym Jorku i napisałem recenzję pewnej płyty z jego labelu, Cheap Records.Czy poza pracą w studiu miałeś też czas, żeby obejrzeć miasto? Trochę tak, ale niewiele. Spore wrażenie wywarły na mnie kościoły: Kościół Wotywny, Katedra św. Szczepana i inne. Ponadto obejrzałem chyba najlepszą w swoim życiu wystawę: „Edvard Munch a niesamowitość”. Uwielbiam mistykę i surrealizm jego obrazów. Są bardzo inspirujące. A skąd czerpałeś inspiracje muzyczne?Podczas pisania kawałków do nowego albumu słuchałem dużo Cocteau Twins, ale także sporo folku. Fascynuje mnie prosta, łagodna

muzyka – piosenki takie jak „The Golden Apples of the Sun” Terry’ego Calliersa albo niektóre z albumu Sinéad O’Connor „I Do Not Want What I Haven’t Got”, zredukowane do dźwięku gitary i wspaniałego głosu.Czy to znaczy, że tym razem możemy się spodziewać więcej gitar?Nie, gitary stosuję tylko jako element rytmu. Ale jasne, że słucham dużo muzyki gitarowej. Ostatnio byłem nawet na koncercie Metalliki.Czy to prawda, że nagrałeś coś z Kele Okereke, wokalistą brytyjskiej kapeli indierockowej Bloc Party?Tak, poznaliśmy się przez swoich menedżerów, którzy byli zdania, że będziemy się dobrze rozumieć. Kele wpadł kiedyś do Nowego Jorku i poszliśmy na lunch – od razu wiedzie-liśmy, że coś z tego będzie. Postanowiliśmy spróbować czegoś razem. Potem spotkaliśmy się w Wiedniu i nagraliśmy jeden niezły kawałek dance’owy. Masz już jakiś tytuł dla swojego nowego albumu?Chodzi mi po głowie „Blue Songs” – od jednego utworu z tej płyty, który napisałem pięć lat temu. Ale jeszcze zobaczymy.Dzisiaj twój ostatni dzień w Wiedniu. Jak chcesz się pożegnać z miastem?W Wiedniu są teraz akurat moi przyjaciele z Barcelony, Berlina i Paryża. Zrobili mi wczoraj niespodziankę na urodziny i razem poimprezowalismy. Dlatego dzisiaj podzia-łamy trochę spokojniej. Ale na pewno chcę jeszcze przed wyjazdem zobaczyć Klimta.Nowy album grupy Hercules and Love Affair ukaże się we wrześniu. Wywiad z Andym Butlerem: redbulmusicacademyradio.com/shows/1291/

95

On the Record

Bye-bye, ViennaDwa lata temu Andy Butler – wraz ze swoją grupą Hercules and Love Affair – wprowadził disco ponownie na salony. Po remiksach dla Lady Gagi nowojorczyk nagrał właśnie w Wiedniu swoją nową płytę.

HercUles and love

affairNoWy Jork

Kim Ann Foxmann i Andy Butler, czyli Hercules

and Love Affair

Page 96: The Red Bulletin_0710_PL

Zdję

cia

: lia

m l

ync

h (

4)

prowadzę klub O.S.T. Interes nazywa się Ritual Store (4) i mieści się przy Bree Street 111. Świetny hip-hopowy sklep z płytami i ciucha-mi z całego regionu.

Jeżeli dostaję zlecenie jako DJ, zostaję rano w domu, żeby zgrać bity i dobrać kawał-ki z płyt, a dopiero potem jadę na resztę dnia do dzielnicy Newtown. Musiało minąć trochę czasu, zanim przyzwyczaiłem się do atmosfery tej okolicy. Na ulicach panuje niesamowity ruch, ciągle coś się dzieje. Zupełnie inaczej niż w tej spokojnej dzielnicy, w Strydom Park gdzie mieszkam. Newtown to tygiel różnych kultur Johannesburga: galerie, teatry, kluby, restauracje i bary – całą dobę coś się tutaj dzieje. I jest tu głośno, bardzo głośno. Wyso-ko nad głowami zawieszona jest dwupozio-mowa trasa szybkiego ruchu z nieustającym wielkomiejskim dźwiękiem w tle. Kakofonia wielkiego miasta potrafi być ogłuszająca.

Na obiad wpadam często do Sophiatown (3) – najlepszej knajpki w Newtown, jeżeli chodzi o afrykańskie jedzenie. Najbardziej lubię stampo, grysik kukurydziany z fasolą, do którego polecam wołowinę. I flaki albo owcze żołądki. Pyszne… dokładnie takie

klub, O.S.T. (1), to miejscówka gdzie domi-nuje czarna młodzież z najbliższych dzielnic. Gdy słyszysz, jak ta młodzież docenia to, co robisz, wtedy dopiero rozumiesz, że to nie tylko klub i że prowadzisz coś więcej niż zwykły bar i zwykłą dyskotekę.

Dzień zaczynam zazwyczaj o ósmej rano, ale wszystkim znajomym i współpracownikom mówię, że wstaję dopiero o dziesiątej, żeby przedtem nikt do mnie nie dzwonił (no to chyba właśnie się wydałem). Mieszkam w dzielnicy Strydom Park, na północnych obrzeżach miasta. Rozkład mojego dnia zależy od tego, na które z moich kilka wykonywa-nych zawodów jest akurat zapotrzebowanie. Jeżeli trzeba popracować jako właściciel klubu, jadę od razu do biura i przy okazji wpadam na śniadanie – herbatę i tramezzino z fetą i szpinakiem – do Kaldi’s Coffee Shop (2) przy Mary Fitzgerald Square w dzielnicy Newtown. Jestem tam stałym gościem i wszystkich tam znam. Jedzenie jest świetne i mogę tam coś przekąsić, nawet gdy nie mam akurat przy sobie pieniędzy – to za-leta bycia stałym klientem. Potem zaglądam do sklepu Osmica, wspólnika z którym

To zdanie brzmiało zawsze dla mnie jak banał: „Yeah, I represent Jozi” (Jozi to Johannesburg w lokalnym slangu – przyp. red). Ludzie lubią tak mówić. W ostatnich latach ten krótki tekst zyskał dla mnie na znaczeniu. Nagle poczułem się odpowiedzialny za to miasto, poczułem się częścią Johannesburga. Mój

Kenny Nzama w swoim hip-hopowym mateczniku, klubie O.S.T. w Newtown.

Kenny występuje tu regularnie jako DJ Kenzhero

96

Resident Artist

Nowiny z NewtownPrzestępczość i bieda – z tym właśnie kojarzy się głównie Johannesburg. Najwyższy więc czas, żeby prowadzący własny klub. DJ Kenny Nzama pokazał nam swoje miasto od innej strony.

Kenny nZama

JohaNNes-burg

Page 97: The Red Bulletin_0710_PL

same, jak w wykonaniu mojej babci. Nie jestem wielkim fanem zakupów – zwłaszcza, jeżeli chodzi o ciuchy. I tak dostaję w pre-zencie sporo rzeczy firmy Nike w ich sklepie „Gallery on 4th”. Po różne rzeczy second hand jeżdżę do centrum: Bree Street, Jeppe Street, End Street. W którymś z tamtejszych sklepów zawsze coś się znajdzie. Najlepszy jest chyba ten na rogu End Street i Com-missioner Street – nazywa się Collectors Treasury (5). Mają w nim prawdziwe skarby: od mebli po płyty. Ale radzę założyć przedtem kombinezon i maskę, bo jest tam bardzo, bardzo dużo kurzu.

Kilka lat temu szukałem bezskutecznie we wszystkich sklepach płyty „Love Cats” grupy The Cure, ze względu na wspaniałą linię basową. Wreszcie trafiłem na tę płytę w Collectors Treasury. Zakochałem się w tym singlu w Mystic-Boer-Club w Bloemfontein, gdzie miksowałem z DJ Bobem. Gość to zagrał i ludzie oszaleli. Od razu wiedziałem, że też potrzebuję tego kawałka.

Oprócz muzyki uwielbiam piłkę nożną. Oglądam mecze lig angielskiej i hiszpańskiej, jestem kibicem naszej lokalnej drużyny Kaizer

Chiefs i oczywiście sam trochę gram. Najczę-ściej na boisku przy 9th Avenue w Melville – od piątej po południu do zmroku. Jak więk-szość mieszkańców RPA cieszę się bardzo na Mistrzostwa Świata. Jako biznesmen bardzo wcześnie musiałem spełnić różne wymogi FIFA, ale jako osoba prywatna dostrzegam w tej imprezie długoterminowe korzyści dla Johannesburga, chociaż odczuwam trochę frustracji, bo wiele z zaplanowanych nowych dróg nie jest jeszcze gotowych.

Znam wielu ludzi, którzy boją się Jozi. Oczywiście z powodu przestępczości. I skła-małbym twierdząc, że to bezpieczne miasto. Jak w każdej metropolii są tu po prostu miejsca, których trzeba unikać. Obowiązują podstawowe zasady: nie ubieraj się zbyt elegancko, nie noś markowych ciuchów i nie okazuj strachu. Ludzie to czują. Ale bez obaw: dzięki licznym kamerom monitoringu miasto stało się bezpieczniejsze. Sam przeży-łem w RPA jeden napad – i to w Kapsztadzie, a nie w Johannesburgu.

DJ kończy dzień wieczorną imprezką w Melville (górne zdjęcie po lewej). Przedtem wyszukuje płyty w Ritual Store (górne zdjęcie po prawej) albo ciuchy w Nike Store (dolne zdjęcie po lewej)

Kenne Nzama (DJ Kenzheros): jego muzyka, wideoklipy i spotkania na żywo: www.myspace.com/djkenzhero

W i ę c e j d l a c i a ł a i U m y s ł U

aPle cart Festival25.07.2010Niedzielne popołudnie, słońce, park, wycieczka rodzinna - organizatorzy Apple Cart chcą, aby ta tradycja była żywa. Dla dzieci – Magic Circle, dla rodziców – scena literacka, komik-sowa i artystyczna oraz takie kapele, jak Saint Etienne, Lambchop czy Clinic, aby można było namówić na rodzinny wypad także rodzeństwo w wieku nastoletnim.Shoreditch Park, Londyn, UK nachtdiGital30.07–1.08.20103000 widzów to nie jest porażka, tylko założenie festiwalu – mówią organizatorzy. „Dzięki wyrafinowane-mu programowi Nachtdigital wyrobił sobie markę, jest alternatywą dla masowych imprez”. Pod tym pro-gramem może podpisać się każdy pasjonat elektroniki: przyjeżdża Ada, królowa minimal z Kolonii oraz Floating Points, Luisine, Chateau Flight, Scuba czy Frickel-Romantiker F.S. Blumm.Wioska campingowa Olganitz, Cavertitz, Niemcy

nature one Festival30.07–1.08.2010Na terenie bazy rakietowej w Wüsch-heim Air Station można obecnie znaleźć tylko gotowe do detonacji bomby bassu. Przynajmniej raz w roku – na największym dance’owym festiwalu Europy: 60 000 raverów, wykonawcy: Felix Kröcher, Paul Van Dyk, Carl Cox czy Tocadisco.Baza rakietowa Pydna, Kastellaun, Niemcy Field day31.07.2010Jeśli jesteś londyńczykiem, który podąża za trendami, to chwilowo przeniesiesz się do Hackney, by posłuchać takich kapel independent, jak Caribou, Atlas Sound, No Age czy basowego elektronicznego mixu, jak Ramadanman, Fake Blood czy Joker. To nie przypadek, że na scenie festi-walu Field Day w Victoria Park w Hackney zagrają akurat takie ka-pele. A nawet jeśli jest to przypadek, to i tak bardzo szczęśliwy. Victoria Park, London, Wielka Brytania

97

1 O.S.T., na rogu Henry Nxumalo i Bree Street 2 Kaldi’s Coffee, Central Place 1, Jeppe Street 3 Sophiatown, Central Place 1, róg Jeppe Street I Henry Nxumalo Street 4 Ritual Store, Bree Street 111 5 Collectors Treasury, Commissioner Street 244

NEWTOWN

MARSHALSTOWN

JOUBERTPARK

CITY ANDSUBURBAN

5

4

3 21

Bree Street

Smit Street

Commissioner Street

Marshal Street

M 1

M 2M 2

Sauer Street

1 The Ost2 Kaldi´s Coffee3 Sophiatown4 Ritual Store5 Collectors Treasury

Page 98: The Red Bulletin_0710_PL

Polska, ISSN 2079-4266: Wydawca Red Bulletin GmbH Redaktor naczelny Szymon Gruszecki Redaktor naczelny wydania międzynarodowego Robert Sperl, Stefan Wagner (z-ca) Dyrektor kreatywny Erik Turek Dyrektor artystyczny Markus Kietreiber Szef fotoedycji Susie Forman, Fritz Schuster (z-ca) Sekretarz redakcji Marion Wildmann Redaktorzy prowadzący Werner Jessner, Uschi Korda, Nadja Žele Redakcja Ulrich Corazza, Florian Obkircher, Arkadiusz Piątek, Christoph Rietner

Graficy Claudia Drechsler, Miles English, Judit Fortelny, Esther Straganz, Dominik Uhl Fotoedycja Markus Kučera, Valerie Rosenburg, Catherine Shaw Starszy ilustrator Dietmar Kainrath Współpracownicy Piotr Gatys, Tom Hall, Simon Kuper, Ruth Morgan, Andreas Rottenschlager, Richard Schickel, Steve Smith, Adam Szostek, Robert Tighe, Andreas Tzortzis, Jeff Wise Ilustratorzy Mandy Fischer, Heri Irawan, Lie-Ins and Tigers PRINT 2.0 www.imagination.at Korekta polskiej edycji Judyta Wajszczak, Katarzyna Wasilewska Litografia Clemens Ragotzky (Ltg.), Christian Graf-Simpson Przygotowanie do druku Michael Bergmeister Produkcja Wolfgang Stecher, Walter Omar Sádaba Druk Prinovis Ltd. & Co. KG, D-90471 Norymberga, Niemcy Zarząd Karl Abentheuer, Rudolf Theierl Kierownictwo projektu międzynarodowego Bernd Fisa Kierownictwo wydania polskiego Ania Czerniecka, Aleksandra Zarychta Projekty specjalne Boro Petric Finanse Siegmar Hofstetter Dyrektor wydawniczy Joachim Zieger Marketing Barbara Kaiser (Ltg.), Regina Köstler Project management Jan Cremer, Dagmar Kiefer, Johanna Schöberl, Sara Varming Reklama Biuro reklamy Agora SA, ul. Czerska 8/10, 00-732 Warszawa, Joanna Kmiecicka, tel.: +48 22 555 63 39, [email protected] Siedziba redakcji wydania polskiego Al. Wyścigowa 8a Warszawa 02-681 Telefon +48 22 331 95 50 Fax +48 22 331 95 60 Email: [email protected] Siedziba firmy Red Bulletin GmbH, Am Brunnen 1, A-5330 Fuschl am See, FN 287869 m, ATU 63087028 Siedziba redakcji Wiedeń Heinrich-Collin-Straße 1, A-1140 Wien Biuro redakcji Londyn155-171 Tooley Street, SE1 2JP, UK Internet www.redbulletin.pl Cykl wydawniczy The Red Bulletin ukazuje się zawsze w pierwszy wtorek miesiąca jako wydanie niezależne lub we współpracy z następującymi gazetami partnerskimi – w Polsce: Gazeta Wyborcza; w Austrii: Kleine Zeitung, Kurier, Oberösterreichische Nachrichten, Die Presse, Salzburger Nachrichten, Tiroler Tageszeitung, Vorarlberger Nachrichten; Burgenländische Volkszeitung, Niederösterreichische Nachrichten; w Niemczech: Frankfurter Allgemeinen Zeitung, Münchner Merkur; w Wielkiej Brytanii: The Independent; w Irlandii: Irish Independent; w Irlandii Północnej: Belfast Telegraph; w RPA: Cape Times, Capre Argus, Daily News, Pretoria News, The Star; w Nowej Zelandii: The New Zealand Herald Nakład łączny 3,6 miliona Listy Czytelników: [email protected] Wydanie 04 Warszawa, lipiec 2010

NastępNY NUMER dostępNY wE wtoREk 3 siERpNia 2010

f e l i e t o n

W ciągu ostatnich 15 lat przytyłem ponad 20 kg. Skąd to wiem? Otóż latem 1995, by zmiękczyć

serca koleżanek, zaimponować kolegom i dowiedzieć się czegoś o własnym męstwie, skoczyłem na bungiee z 50-metrowego dźwigu. Moja waga – 64 kg – potrzebna była do wymierzenia liny w odpowiedniej długości. Wychodzi na to, że gdybym dziś powtórzył skok na tej samej linie, z pew-nością zaryłbym łbem w beton.

To znak czasu oraz… wagi problemu, że coraz częściej ze znajomymi rozma-wiam o dietach. Podejrzewam, że nie jesteśmy w tych rozmowach osamotnieni. Współczesny mężczyzna żyje problemami z dziennika Bridget Jones i w ogóle się tego nie wstydzi.

W odchudzaniu miałem sukcesy mniej więcej takie, jak w rzucaniu palenia. Ow-szem, udawało mi się zrzucić czasem nawet i 10 kg, katując się kuracjami: Cambridge, kopenhaską, prezydencką kapuścianą, Montigniaca, dr Dukana. Wstawałem wcześnie rano, wskakiwałem w dres, by w strugach przeszywającego deszczu uprawiać jogging, wypluwałem płuca na siłowniach i podczas grupowych, moty-wujących ćwiczeń aerobowych. Cierpia-łem w restauracjach zamawiając kawałki gotowanego kurczaka bez skóry i smaku, z listkiem sałaty. I co najgorsze – z głup-kowatym uśmiechem znosiłem szampań-skie bankiety, sącząc wodę bez gazu, bo wiadomo, że największym wrogiem od-chudzania jest alko. Wszystko jak krew w piach. Upadałem w moich solennych postanowieniach, nie mogąc znieść obozu koncentracyjnego diety i ćwiczeń. Jestem królem „efektu jojo”.

Trudno byłoby mi pewnie po tym wszystkim spojrzeć sobie w oczy w lustrze, gdyby nie wsparcie znajomych. Bo zarówno w odchudzaniu, jak i w tyciu, można na nich liczyć. Frakcja sybarytów mówi: człowie-ku, miej coś z życia! Trzeba żyć w zgodzie z własną przemianą. Przyznaję im rację!

Ale jest też grupa szczuplaków neofi-tów, która motywuje: szkoda zdrowia, man! Zdrowe życie też jest przyjemne. Nie można się zaniedbywać. I też się z nimi zgadzam.

Zdarzają się też argumenty poniżej pasa i wysoce niesprawiedliwe. Wysportowani koledzy straszą na przykład, że gdy opalam się na plaży, Greenpeace może mnie zepchnąć do morza, żebym się nie męczył. A malutka córeczka znajomego, którego odwiedziłem, wyznała, że poznała mnie przez okno, bo mam taką kulistą twarz.Nie tak dawno o mękach z dietą opowie-działem znajomemu pisarzowi. Zmierzył mnie spojrzeniem pełnym rozbawienia. „Powinieneś wreszcie skończyć z inwesto-

waniem w urodę” – westchnął. „W twoim przypadku to i tak nie ma większego sensu. Ile ty masz lat? Komu chcesz zaimpono-wać? Może raczej spróbuj poczytać”.

Właśnie! Pod koniec XX wieku na ame-rykańskich uczelniach ukształtowała się nowa kultura języka, określana złośliwie mianem poprawności politycznej. Jedna z reguł tej kultury głosi, że wyśmiewanie ludzi za cechy, które od nich nie zależą, jest przejawem dyskryminacji, antyspo-łecznych uprzedzeń i zwykłego chamstwa. W przypadku otyłości sprawa jest złożona. Bo są przecież tacy, których tusza jest wy-nikiem choroby. Należy im się współczucie i prawo do godności, a wszelkie żarty są co najmniej niestosowne. Ale są też tacy jak ja – ludzie, których sagan to efekt wyłącznie słabego charakteru, lenistwa i obżarstwa. Z nich można jajcować bez-karnie. Któż nie ma kolegów nazywanych pieszczotliwie: gruby, spaślak, słoniowe dupsko, bambaryła, Jabba the Hutt. Sam czasem myślę tak o sobie i to działa motywująco.

Z moich doświadczeń wynika, że naj-gorsze jest odchudzanie kompulsywne i obsesyjne. Ponieważ duży rygor diety i ćwiczeń jest trudny do utrzymania, na ogół te próby kończą się klęską, a następ-nie tarzaniem się w klęsce. Dlatego na te wakacje mam bardziej delikatny plan: biegnie trzy razy w tygodniu i nie opycha-nie się po godzinie 20. Resztę odpusz-czam, bo z urodą nie należy przesadzać. W końcu Iggy Pop, Mick Jagger czy David Bowie nie prowadzili ascetycznego życia. A chciałbym tak wyglądać po sześćdzie-siątce.

IlU

STR

ACJA

: AlB

eRT

eXeR

GIA

N

Felieton Lizuta, czyli coś dla umysłu i coś dla duszy.

Król efektu

jojo.Mężczyźni w pewnym wieku

zaczynają interesować się dietami. Mikołaj Lizut rozważa

czy jest to dobry trop.

Mikołaj Lizut, lat 37, naczelny i programowy Radia Roxy, publicysta Wyborczej, dyrektor artystyczny Teatru Radia TOK FM. Jako publicysta zajmuje się głównie sprawami polskiej sceny politycznej, religii, teatru, a także kultury popularnej.

Page 99: The Red Bulletin_0710_PL

kunde

Page 100: The Red Bulletin_0710_PL

RBulletin_As_202x276.ai 1 6/11/10 1:16 PM