Ten dodatkowy chromosom J · się kocha ć za darmo – mimo wszystko. ... Spróbujmy jednak...

28

Transcript of Ten dodatkowy chromosom J · się kocha ć za darmo – mimo wszystko. ... Spróbujmy jednak...

Page 1: Ten dodatkowy chromosom J · się kocha ć za darmo – mimo wszystko. ... Spróbujmy jednak przyjrzeć się ... dy utrwali się jeszcze bardziej.
Page 2: Ten dodatkowy chromosom J · się kocha ć za darmo – mimo wszystko. ... Spróbujmy jednak przyjrzeć się ... dy utrwali się jeszcze bardziej.
Page 3: Ten dodatkowy chromosom J · się kocha ć za darmo – mimo wszystko. ... Spróbujmy jednak przyjrzeć się ... dy utrwali się jeszcze bardziej.

1

Jesteśmy małżeństwem 22 lata i mamy dziewięcioro dzieci. Męża poznałam na spotkaniu młodzieży

z Janem Pawłem II w Santiago de Compostela w 1989 r. Po krótkim narzeczeństwie wzięliśmy ślub. Nasz pierworodny syn Mateusz urodził się w styczniu 1991 r., potem Ola, Domi-nik, Ania, Jaś, Paweł, Maksymilian, Grzegorz i Michał, który przyszedł na świat z dobrą wagą 3 kg (10 p Agar) i z zespołem Downa. Nie mogłam pojąć, jak to się stało, zwłaszcza że wszystkie wcześniejsze dzieci okazały się w pełni zdrowe. Jak to możliwe, że ten straszny układ genów spowodował nieuleczalną i tak bezwzględną chorobę.

Myślałam: dlaczego natura dla nie-których jest taka okrutna. W ogóle dużo było pytań: „dlaczego?” Jedyna sensowna odpowiedź na te natarczywe pytania to stwierdzenie faktu, że histo-ria każdego człowieka, a więc i naszego dziecka, jest święta, czyli przewidziana i prowadzona przez Boga. To linie papi-larne Stwórcy. Na każdym Bóg zostawia swój odcisk. Tę prawdę prorok Izajasz wyraża słowami: „A jednak Boże, Tyś naszym ojcem, myśmy gliną, a Ty na-szym twórcą” (Iz 64,7).

Historia dziecka z wadą genetyczną jest po to, by naprawdę rodzina uczyła się kochać za darmo – mimo wszystko. Wbrew wszelkiej logice, która każe kalkulować i wybierać najłatwiejsze scenariusze. Teraz Michał ma dziewięć miesięcy, wadę serca, zmiany w mózgu, poważny niedosłuch, wadę wzroku, bardzo dużą wiotkość mięśni. Nasz syn potrzebuje też operacji na wędrujące jądra, założenia specjalnych drenów do uszu i korekcyjnych okularów. Obecnie zaplanowaliśmy rehabilitację, która potrwa ok. 10 miesięcy. Jej koszt to astronomiczna dla nas kwota ok. 12 tys. złotych, których jako rodzina wielodzietna nie jesteśmy w stanie zaoszczędzić.

Dlatego szukamy pomocy, zwłaszcza że pracodawcy nie mają skrupułów, gdy powodem nagłego spóźnienia lub godzinnej absencji jest chore dziecko. Ośmielamy się prosić wszystkich nie-obojętnych na los rodziny wielodzietnej, której Bóg dał chore dziecko, o wsparcie Zespół Downa, trisomia 21 (ang.

Down syndrome, trisomy 21), dawniej nazywany mongolizmem – zespół wad wrodzonych spowodowany obecnością dodatkowego chromosomu 21. Nazwa pochodzi od nazwiska brytyjskiego lekarza Johna L. Downa, który opisał go w 1866 roku. W 1959 roku Jérôme Lejeune odkrył, że u podstaw zespołu wad wrodzonych leży trisomia 21. chro-mosomu. Osoby z zespołem Downa mają mniejsze zdolności poznawcze niż średnia w populacji zdrowej. Wahają się one od lekkiej do umiarkowanej niepełnosprawności intelektualnej. Zaburzenia rozwojowe manifestują się głównie jako skłonność do zawężonego myślenia lub naiwność. Niewiele osób wykazuje niepełnosprawność intelek-tualną w stopniu głębokim. Częstość występowania zespołu Downa szacuje się na 1 przypadek na 800–1000 żywych urodzeń. Ostateczny stopień rozwoju i komfort życia dziecka z zespołem Downa mogą poprawić działania za-inicjowane już we wczesnym dzieciń-stwie, tj. prawidłowa opieka lekarska i pełna akceptacja. Pierwszy Światowy Dzień Osób z Zespołem Downa (World Downsyndrome Awareness Day), ogłoszony przez Down Syndrome In-ternational, odbył się 21 III 2006 roku. Dzień i miesiąc zostały tak wybrane, aby odpowiadały kolejno genowi 21 i trisomii. W Stanach Zjednoczonych każdego roku w październiku organizo-wany jest Miesiąc Zespołu Downa jako „forum dla zniszczenia stereotypów, zapewnienia prawdziwej informacji i rosnącej świadomości o potencjale osób z zespołem Downa”.

red.

Ten dodatkowy chromosomRozliczając się z podatku,

możecie wpisać numer:KRS 0000037904

Michał Mazur – 16038 [nr ewid.]

Opowiadano o pewnym pustelni-ku, że pościł przez siedemdzie-siąt tygodni, jedząc tylko raz na

tydzień. Prosił on Boga o zrozumienie pewnego wersetu Pisma Świętego, lecz Bóg nie objawił mu. Rzekł więc do siebie:

„Oto podjąłem się takiego trudu, lecz nic nie osiągnąłem. Udam się do mego brata i jego o to spytam”. Gdy wychodząc za-mykał drzwi, oto został posłany do niego anioł Pański i rzekł: „Siedemdziesiąt tygodni, w których pościłeś, nie przy-

Prawdziwa pokora pytającychbliżyły cie do Boga. Teraz jednak, kiedy się uniżyłeś, by udać się do swego brata, zostałem posłany, by objaśnić ci ów werset”. Objaśniwszy mu zagadnienie, o które mnich pytał, odszedł od niego.

Apoftegmaty ojców pustyni, Kraków 1995

na jego rehabilitację. Nasz syn Michał jest naszą radością – nie najłatwiejszą z możliwych, ale prawdziwą. Kochamy go, ale brakuje nam środków, by zaspo-koić jego potrzeby i zapewnić mu rozwój na tyle, na ile pozwala dodatkowy 21. chromosom – ten niespodziewany gość naszej rodziny. Możecie podarować jeden procent swojego podatku rodzi-nie, której nie znacie, ale która istnieje naprawdę i z wdzięczności będzie się za Was modlić. Zostańcie z Bogiem.

Małgorzata i Piotr Mazurowie

Miłość braterska sprawdza się w najbardziej powszednie dni z możliwych

© r

kw

Page 4: Ten dodatkowy chromosom J · się kocha ć za darmo – mimo wszystko. ... Spróbujmy jednak przyjrzeć się ... dy utrwali się jeszcze bardziej.

2

Wielu artystów i wiele kon-certów lansowanych jako dobroczynne niewiele ma

wspólnego z dobroczynnością. Sugestia, że wszyscy są Owsiakami lub że cały naród może się stać Wielką Orkiestrą Świątecznej Pomocy, jest od początku do końca nieprawdziwa i niepoważna. Przytłaczająca większość z nas najpierw i przede wszystkim, by nie powiedzieć – wyłącznie, pomaga samym sobie. Fundacja J. Owsiaka, mimo ogromnych kosztów własnych, ma zielone światło niemal wszędzie. Jakakolwiek krytyka odbierana jest jako atak na największe-go z możliwych dobroczyńców. Jedyne, co wypada, to chwalić i współuczestni-czyć. Spróbujmy jednak przyjrzeć się chociaż niektórym faktom.

Warto zauważyć, że wolontariusze zasadniczo ustawiają się przy świąty-niach, wiedząc, że właśnie tam spotkają najwięcej ludzi, którzy w dodatku wy-słuchali Dobrej Nowiny i w większości przyjęli Komunię Świętą. Uwzględnia-jąc statystyki Kościoła, młodzi wolon-tariusze mają szansę w całym kraju spotkać ok. 12 milionów ludzi, którzy obowiązkiem sumienia zostali wezwani do uczestnictwa w niedzielnej Mszy Świętej. Ze smutkiem trzeba zaznaczyć, że wielu młodych ludzi tej niedzieli nie uczestniczy we Mszy Świętej, uznając zaangażowanie za wystarczające alibi.

Choćby ze względu na samych ofiaro-dawców, młodzież ta powinna pojawić się w kościele.

Caritas Polska zebrała w 2008 roku 452 miliony złotych (!). W 2010 r. Ca-ritas przekazała dla samych powodzian 46 mln, czyli więcej niż WOŚP uzyskała brutto. Według oficjalnych informacji WOŚP zebrała w latach 2009 i 2010 po około 42 mln złotych (w niedzielę 9 I br. – ponad 47 mln złotych). Z tego na koszty administracji wydawała rocz-nie 1,3 mln, na organizację następnego finału 2,2 mln i na Przystanek Wood-stock 2,6 mln. Trzeba więc od samej kwoty odliczyć każdego roku ponad 6 mln złotych.

Przychylność wszelkich władz dla WOŚP jest we wszystkim wyjątkowa. Nikt inny nie może na taką łaskawość liczyć. Do kosztów przygotowania finału WOŚP nie wlicza się np. czasu antenowego w TVP (według wyspecja-lizowanych agencji jest to koszt ponad 10 mln zł), każdy inny musiałby za ten czas zapłacić. Jako ciekawostkę można podać, że w roku 2009 J. Owsiak dys-ponował 50-osobowym odrzutowym Embraerem, użyczonym przez LOT. Wydatków samorządów i administra-cji państwowej na organizację imprez, promocję, logistykę, bezpieczeństwo, transport itd. nikt nie liczy. Te wydatki w skali kraju są praktycznie nie do

obliczenia. Z pewnością jednak idą w miliony złotych.

Może kilka przykładów. Artyści, którzy wystąpili na krakowskim Rynku z okazji 19. Finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, czyli Maciej Ma-leńczuk, grupa PIN i Biff, otrzymali za swój występ zakontraktowane gaże. Krakowskie Biuro Festiwalowe, orga-nizator koncertowych wydarzeń, nie chciało jednak zdradzić kwoty, jaką zainkasowali artyści. Samo przygoto-wanie koncertu na Rynku kosztowało 200 tys. zł, ale to suma, która została przeznaczona m.in. na instalację sceny i inne rzeczy związane z organizacją muzycznego finału WOŚP. W skład tej sumy wchodzą także gaże dla mu-zyków– potwierdziła Aleksandra Na-lepa z działu promocji Krakowskiego Biura Festiwalowego. Podajemy kilka przykładów żerowania wykonawców na emocjach tłumów. Okazuje się, że o wiele łatwiej wydobyć informacje poufne z różnych agend rządowych, niż uzyskać wiadomości co do organizacji koncertów, które przedstawia się jako gest artystów. W rzeczywistości jest to zwykła komercja, tyle że przy lekko zmniejszonych gażach. Oto przykłady, które udało się nam odszukać w Inter-necie w ciągu jednego popołudnia:

• Elektryczne Gitary w Jeleniej Górze – 20 tys. zł

• Arka Noego we Wrocławiu – 12 tys. zł (standardowa stawka 18 tys. zł)

• Bracia Cugowscy – 17 tys. zł• Zespół Rezerwat w Jeleniej Górze

– 12 tys. zł• Lady Pank we Wrocławiu – 7 tys. zł• L.U.C. w Oławie – 6 tys. zł• Afromental w Białymstoku – 18

tys. zł.Dla porównania, Dżem czy Feel nie

dostali za swój występ (8 I ) ani złotów-ki. Organizacja białostockiego koncertu kosztuje 60 tys. złotych, z czego blisko jedna trzecia to koszty związane z wy-nagrodzeniem dla zespołów. Urząd Mar-szałkowski na imprezę dał 20 tysięcy, reszta pochodzi z budżetu Białostockie-go Ośrodka Kultury. Takich koncertów w dniu 9 stycznia br. zorganizowano w Polsce aż 800. Czy ktokolwiek poli-czył ich rzeczywiste koszty?

Przy tej okazji warto zapytać: ile kosztują nas tzw. „gwiazdy” i ich ka-pryśne życie? Ile życzą sobie za jeden koncert, którego poziom artystyczny pozostawia często wiele do życzenia? Najnowsze przykłady są podane na portalu wynagrodzenia.pl:

Kosztowna dobroczynność

Nie wszystkie zbiórki są jednakowo traktowane przez ludzi i media. Jedne krzykliwe, inne dyskretne zostawiają więcej wolności przechodniom

© A

. Woj

tow

icz

Page 5: Ten dodatkowy chromosom J · się kocha ć za darmo – mimo wszystko. ... Spróbujmy jednak przyjrzeć się ... dy utrwali się jeszcze bardziej.

3

• Wilki – 45 tys. zł• Kaja Paschalska – 7 tys. zł• Kazik z Kultem – 30 tys. zł• Szymon Wydra – 30 tys. zł• T. Love od 10 do 50 tys., średnia

– 40 tys. zł• Tymon Tymański kilka – kilkana-

ście tys. zł• Budka Suflera – nie podaje kwot –

ok. 80 tys. zł• Maryla Rodowicz – nie podaje kwot

– od 30 do 50 tys. zł• Doda – 60 tys. zł za granicą,

44 tys. zł za plener i zamkniętą imprezę, 30 tys. za imprezę disco

• Big Cyc – 25 tys. zł za plener, 20 tys. zł za występ w klubie, 30 tys. za zamkniętą imprezę

• Zakopower 35 tys. zł. za koncert w plenerze i klubie.

Inni krezusi to:• Borys Szyc (33 l.) – Jerzy w „Przepi-

sie na życie”, 25 tys. zł za dzień zdjęciowy. Wpływy serialu: 20 mln zł.

• Małgorzata Kożuchowska (40 l.) – Hanka w „M jak miłość”, 14 tys. zł za dzień zdjęciowy. Wpływy serialu: 141 mln zł.

• Joanna Brodzik (37 l.) – Małgo-rzata w „Miłości nad rozlewiskiem”, 14 tys. zł za dzień zdjęciowy. Wpływy serialu: 19 mln zł.

• Anna Mucha (31 l.) – Monika w „Pro-sto w serce”, 8 tys. zł za dzień zdjęciowy.Wpływy serialu: 104 mln zł.

• Małgorzata Socha (31 l.) – Zuza w „Na Wspólnej”, 6 tys. zł za dzień zdjęciowy. Wpływy serialu: 207 mln zł.

Dla porównania: etatowy muzyk mający pełne wykształcenie muzyczne w Orkiestrze Symfonicznej w Zamo-ściu zarabia 1700 złotych miesięcznie.Równie drogie są kabarety. Najdroższy – Kabaret Moralnego Niepokoju – żąda 30 tys. złotych za jeden występ.

Zastanawia, co w naszym kraju jest kryterium wynagrodzenia. Dlaczego np. ratownik WOPR-u, który ratuje ludzkie życie, działa czasem w ekstre-malnych warunkach, musi pracować przez cały rok, aby zarobić tyle, ile przeciętny w sumie aktor zarabia za jeden dzień zdjęciowy? To wszystko jest chore w punkcie wyjścia i jeśli się nie zmieni, to rozwarstwienie wśród ludzi związanych z kulturą i poczucie krzyw-dy utrwali się jeszcze bardziej. Media w tej grze nie są biernym świadkiem, lecz pełnoprawnym graczem. W którym miejscu należałoby przerwać to błędne koło, czy na etapie wydawania pieniędzy (gaże, premie, kontrakty) czy na etapie gromadzenia pieniędzy (abonament, sponsoring)? Przypomina mi się ży-dowskie powiedzenie: „Przez pierwsze pół życia traci się zdrowie, żeby zdobyć

pieniądze. Przez drugie pół życia traci się pieniądze, by odzyskać zdrowie.” I tak działa duża część mediów zarówno publicznych, jak i komercyjnych.

Wynagrodzenie w wybranych zawo-dach (zł brutto)1200–1800 sprzątaczka1300–1900 kasjer sprzedawca1300–2100 opiekunka do dzieci1300–2400 barman1300–2500 fryzjer1400–2600 kucharka1425 kapelan szpitala w Puławach1500–2100 ratownik WOPR1500–2200 nauczyciel przedszkolny1500–3000 mechanik samochodowy1500–3700 fotograf z redakcji1700–2400 listonosz1700–2800 magazynier1700–2800 pedagog szkolny1700–3200 kurier przesyłek1750–2750 operator wózka widłowego1750–3000 ratownik medyczny1750–3700 lektor języka obcego1800–2800 pielęgniarka1800–3000 położna1900–2900 strażnik miejski1900–3200 technik farmacji2000–2500 kustosz muzeum2000–2500 optyk2000–3500 glazurnik2000–3700 elektryk2000–3900 lekarz weterynarii2000–4000 murarz2100–3000 nauczyciel mianowany2100–3300 strażak2100–4100 kierowca TIR-a2200–4300 asystent bankowy2400–3700 dyrektor szkoły2500–4200 agent celny2800–5500 kierownik hotelu2850 dzielnicowy3000–17 000 rzecznik prasowy3000–5500 inżynier budowy3000–5800 leśniczy3100–5200 górnik3500–5300 stewardessa3700–5000 konstruktor4000–5500 profesor4000–6500 lekarz rodzinny4200–5200 oficer wojskowy4500–12 000 adwokat4500–12 000 ordynator oddziału5400–15 000 pilot samolotu6000–8000 sędzia6350 komendant powiatowy policji.

Kupując bilet na koncert, płaci-my: 44% – wynagrodzenie artystów, 22% – koszt produkcji koncertu, 9% – koszt sali koncertowej, 7% – koszty transportu, 7% – marketing koncertu, 5% – prowizja organizatora, 4% – koszt dystrybucji biletów, 2% – inne koszty.Źródło: wynagrodzenia.pl i Agencji

Sadlak &Sadlakred.

Humor żydowski

Przebywając między ludźmi dowia-dujesz się, co słychać u ciebie w domu.

* * *Pesymista twierdzi, że wszystko ko-

biety są łatwe. Optymista zaprzecza, ale ma nadzieję.

* * *– Rebe, mówią, że służąca zaszła

w ciążę!– A co to mnie obchodzi?– Ale mówią, że z tobą!– A co to ciebie obchodzi?

* * *Pewien człowiek przechodząc dro-

gą, ujrzał sforę psów. Ogarnął go taki strach, że się do nich przyłączył.

* * *Są trzy rodzaje kobiet: te, bez któ-

rych nie możemy żyć, te z którymi nie możemy żyć i te, z którymi musimy żyć.

* * *Kobiety lubią giełdę próżności nie

dlatego, aby się sprzedawać, ale żeby znać aktualny kurs

* * *Lepiej rozmawiać z ładną kobietą,

myśląc o błogosławieństwach bożych, niż modląc się do Boga, myśleć o ładnej kobiecie.

* * *Mieć pieniądze, to nie zawsze takie:

aj – aj – aj!Ale nie mieć pieniędzy, to już na

pewno: Oj – oj – oj!* * *

Mężczyzna różni się od kobiety tym, że to, co dla mężczyzny jest celem, dla kobiety jest najczęściej środkiem.

* * *Nie czyń bliźniemu tego, co tobie

niemiłe. Oto całe Prawo. Reszta to tylko komentarz. Idź i ucz się!

* * *Nie pluj do studni – może jeszcze

będziesz musiał się z niej napić!Wielki kawalarz żydowski,

wybór i opracowanie M. RychlewskiVESPER, Poznań 2006

Page 6: Ten dodatkowy chromosom J · się kocha ć za darmo – mimo wszystko. ... Spróbujmy jednak przyjrzeć się ... dy utrwali się jeszcze bardziej.

4

W przykatedralnej kaplicy św. Kazimierza w Wilnie, nad tabernakulum ołtarzowym,

a pod trumną z relikwiami Patrona, znajduje się niewielki obraz: jego portret przedstawiający go w całej postaci.Święty stoi na szachownicowej po-

sadzce o prostokątnych płytach w kolo-rze sepii i stonowanej nią bieli. Za nim, od wysokości przedramienia jego prawej ręki, zwisa ozdobna zielona tkanina, stanowiąca tło, pokryta stylizowanym, zgeometryzowanym ornamentem ro-ślinnym z motywem owoców granatu, wypełnionych ciemniejszymi i ja-śniejszymi kwadracikami i prosto-kącikami, tworzącymi szachownicę układającą się w drobne krzyżyki. Tkanina kończy się nad posadzką frędzelkami. Ramiona i głowa świę-tego mają w tle błękit pokrywający płaszczyznę obrazu ponad tkaniną.

W układzie płyt posadzki też można doszukać się krzyży: to bar-dzo ważne w sferze wymowy ideowej tego obrazu. Święty Królewicz bo-wiem, inaczej niż w późniejszej jego ikonografii, nie ma w ręce krzyża, ale krzyż, i to zwielokrotniony, jest fundamentem jego życia: na nim stoi, ma go za sobą – wkomponowa-ny w owoc granatu. Ten uproszczo-ny i zgeometryzowany owoc został ukazany w przekroju ukazującym jego zawartość: w naturze jest nią mnóstwo drobnych owoców; stano-wi przeto symbol obfitości.

„Właściwą ojczyzną granatu jest ziemia Kanaan” (Dorothea Forstner, Świat symboliki chrześcijańskiej, przekład i opracowanie Wanda Zakrzewska, Paweł Pachciarek, Ryszard Turzyński, wybór ilustracji i komentarz Tamara Łozińska, War-szawa, Instytut Wydawniczy Pax, 1990 r. s. 164). „W Palestynie jabłko granatu należy do najwybitniejszych owoców ziemi i często mówi się o nim w pismach Starego Testamentu” (tamże, s. 165)

W ikonografii chrześcijańskiej owoc granatu symbolizuje kościół (tamże, s. 165); „[...] symbol jabłka granatu z ascetycznego punktu widzenia: po-dobnie jak jabłko granatu kryje swoje skarby w niejadalnej łupinie, tak w doskonałym chrześcijaninie pozo-staje ukryta jego wewnętrzna piękność, której strzeże cierpkość surowego stylu życia” (tamże, s. 165). Tak więc w tym motywie została zawarta idea ascezy

w życiu św. Kazimierza i bogactwa jego duchowego wnętrza, ukształtowanego przez Kościół.

Zgeometryzowana posadzka wyraża porządek i zorganizowanie jego życia ziemskiego, tkanina jest aluzją do ogro-du rajskiego i jego obfitości, błękit uznać należy za symbol niebios, do których został powołany. Kotara oddziela go od wszystkiego, co światowe w doczesno-ści, choć równocześnie eksponuje jego monarszą książęcość. Stoi na posadzce ziemskiej, ale należy do nieba. Ma na sobie purpurowy płaszcz królewski z fu-

trzanym kołnierzem, takimi obrzeżami mankietów i wykończeniami brzegów każdej poły. Głowę zdobi mitra książęca, a na jej złotym otoku, na jego czole widać piękny eliptyczny, szlachetny kamień i rytowane ozdoby. Ów kamień o barwie ciemnego błękitu zajmuje miejsce na środku jego czoła, na osi twarzy. Jest to szafir – biblijny symbol nieba, „szczegól-nej piękności i drogocenności” (tamże, s. 141) i tak jak w Apokalipsie (21, 19) czy w Księdze Izajasza (54, 11) i w Księdze Tobiasza (13, 17) „szafir może wskazy-

wać na szczególną świętość doskonałego Królestwa Bożego” (tamże, s. 141), które przecież ma urzeczywistniać monarcha.

Symbolika chrześcijańska upatrywała w szafirze symbolu tych wszystkich, których umysł jest zwrócony ku rzeczom niebieskim, „których wędrowanie w nie-bie”, stałość są niezłomne [...]. Wszystkie te przymioty powinny w wybitnym stop-niu wyróżniać prałatów i książąt, dlatego szafiry zdobią ich pierścienie (tamże, s. 141), a tu – mitrę książęcą.Św. Kazimierz nie ma na palcach

pierścieni, a przez lewą dłoń został prze-wieszony różaniec z czerwonych kulek koralowych, zakończony nie krzyżykiem, a czymś zbliżonym do złotego kwiatu – róży (?). Swoją czer-wienią różaniec łączy się z płasz-czem. Jeżeli to kwiat, jeśli róża, to staje się tu różą mistyczną – różą życia duchowego i może odnosić się, wraz z kolorem paciorków, do Jezusa i Jego Męki oraz do Maryi, która „jest prawdziwą różą wśród cierni” (tamże, s. 192). Złota róża symbolizuje Jezusa: jej „złoto wyra-ża więc królestwo Chrystusa, czer-wień – Jego cierpienie, woń – chwałę zmartwychwstania” (tamże, 193). XVI-wieczna modlitwa „[...] widzi w symbolu róży znak duchowej radości” (tamże, 193). Różaniec jest zaś rekwizytem pobożności maryj-nej św. Kazimierza i jego oddania się modlitwie na duchowej drodze do świętości.

Na ramionach, pod kołnierzem, ma św. Kazimierz złoty łańcuch z zawieszonym na nim barankiem. Jest to symbol Złotego Runa, antycz-nego, mitologicznego celu wyprawy Argonautów do Kolchidy, przyjętego w emblematyce rycerskiej zakonu Złotego Runa, do którego należeli ostatni Jagiellonowie i który działał jako zakon dynastii Habsburgów (matką św. Kazimierza była królo-

wa Elżbieta Rakuszanka (Austriaczka) z Habsburgów. Baranek Złotego Runa na piersi św. Kazimierza reprezentuje także cnoty władcy: mądrość, spra-wiedliwość, łagodność, cierpliwość i przede wszystkim – duchowość (Vy-tautas Alisauskas, Mindaugas Paknys, Kaplica św. Kazimierza w wileńskiej katedrze. Przewodnik, zdjęcia Tomas Vysnieuskas, tłum. z litewskiego Da-riusz Malinowski, Vilnius, aidaimmiv, 2004, s.75). Jako baranek kojarzy się z Jezusem – Barankiem Bożym.

Królewicz Kazimierz – trójręki święty© Kazimierz Parfianowicz

Page 7: Ten dodatkowy chromosom J · się kocha ć za darmo – mimo wszystko. ... Spróbujmy jednak przyjrzeć się ... dy utrwali się jeszcze bardziej.

5

W prawej ręce, podwojonej – a więc w dwóch prawych rękach, święty trzyma gałązkę kwiatów lilii, która jest symbolem czystości, dziewic-twa, a także kwiatem królewskości i książęcości. „Lilią jest także święty Kościół [...], jest olśniewająco biała i lśni dzięki wierze” (D. Forstner, oc., s. 188). „Podobny liliom jest [...] stan dziewiczy i każda dusza, która [...] »od śmiertelności wznosi się do niebieskiej piękności i zachowuje blask czystości w sercu i ciele«„ (św. Grzegorz Wielki (ok. 540–604), tamże, s. 188). Na gałązkach w rękach św. Kazimierza są pełne, rozwinięte kwiaty i pąki. W su-mie jest ich dziesięć: siedem kwiatów i trzy pąki. Jeżeli ich liczba była zamierzona, to wówczas mieliby-śmy jeszcze jedno ich znaczenie: święty ma przed oczami dziesięć dekalogowych przykazań, jest wpa-trzony w ich Boże piękno. Króle-wicz Kazimierz spogląda wprost na kwiaty bliższej gałązki, jego druga prawa ręka wysuwa się zza rękawa. Została z pewnością domalowana później. Jej rola jest szczególna: otóż trzymana w niej gałązka lilii znajduje się tuż pod kartuszem z Orłem Białym i na jego osi, Kazimierz tym gestem ofiarowuje swoją książęcość, czystość intencji i uczuć Państwu.

Po lewej stronie Królewicza, na tym samym poziomie i na tle nieba, została namalowana Pogoń Litew-ska – godło Wielkiego Księstwa Li-tewskiego. Umieszczenie obu godeł na tle nieba eksponuje ich godność i wręcz niebiańską wartość. Przed-stawienie godła Korony po prawej ręce świętego mówi równocześnie o hierarchii tych wartości. Koro-na jest pierwsza w tej równości. Obecność godeł Korony i Wielkiego Księstwa Litewskiego ze specjalnym uhonorowaniem Orła Białego staje się wyrazem wspólnoty państwowej Rzeczypospolitej Obojga Narodów – w trzydziestą piątą rocznicę Unii Lubel-skiej. Czas wprowadzenia obu herbów i domalowania drugiej ręki z liliami jest zapisany na domalowanym, stojącym na posadzce kartuszu inskrypcyjnym: 1594 renovatum. Oznacza to, że obraz został namalowany wcześniej. Przez niektórych jest datowany na połowę wieku XVI z przypuszczeniem, że powtarza wcześniejszą kompozycję, inni podają czas około roku 1520. I ten czas powstania pierwowzoru (je-żeli nasz obraz jest wtórny) wydaje się najprawdopodobniejszy. Otóż proces kanonizacyjny królewicza Kazimierza rozpoczęto w roku 1516. W roku 1521

w Krakowie wydano książkę o cu-dach św. Kazimierza, spisanych przez przewodniczącego papieskiej komisji kanonizacyjnej, nuncjusza papieskiego Z. Ferreriego, który ułożył także teksty mszalne i brewiarzowe przeznaczone na dzień wspomnienia liturgicznego Kazimierza. Akta procesu przeprowa-dzonego w Wilnie zostały przekazane do Watykanu. Kazimierz Królewicz został w roku 1521 kanonizowany, ale bulla zaginęła wraz z dokumentami procesu wileńskiego w roku 1527 podczas zaję-cia i spalenia Rzymu przez Niemców.

Dlaczego jednak nie przewieziono tego tak ważnego i cennego dokumentu do Polski natychmiast po kanonizacji?

Otóż, według innej wersji, bullę kano-nizacyjną miał otrzymać z zadaniem dostarczenia do Polski Erazm Ciołek (+1474), biskup płocki, wybitny hu-manista i dyplomata, ale grasująca za-raza udaremniła jego wykonanie: zmarł w Rzymie 9 września 1522 roku, a bulla przepadła. Nie wprowadzono więc wów-czas oficjalnego kultu św. Kazimierza, a omawiany tu obraz jest świadec-twem roku 1521 i tamtych działań. Po powtórnych staraniach kanonizację zatwierdził dopiero w roku 1603 papież Klemens VIII. Domalowanie w roku 1594 herbów państwowych, wyciągnię-tej ręki z lilią i kartusza z inskrypcją

wskazuje na zaawansowane wówczas powtórne czynności zakończone w roku 1603. Rok 1594 nie jest przypadkowy: była to 110 rocznica śmierci Królewicza Kazimierza, a także (kulminacja działań kanonizacyjnych Jacka Odrowąża (ok. 1200, +15VIII 1257 w Krakowie) – do-minikanina, którego współpracownicy prowadzili misję chrystianizacyjną na Litwie, kanonizowanego właśnie w roku 1594. Miało to miejsce za czasów sprawowania od roku 1591 biskupstwa krakowskiego przez kardynała Jerzego Radziwiłła (+1556–1600), biskupa wileńskiego (objął urząd w 1579 r.), nadal administrującego diecezją wileń-ską. Kardynał J. Radziwiłł uczestniczył

wtedy w przywróceniu kultu bł. Wita (+ok. 1269 w Krakowie), pierwszego biskupa litewskiego, do-minikanina krakowskiego, współ-towarzysza św. Jacka, chrzciciela i w 1253 r. współkoronatora Men-doga (ok. 1200 + 1263), jedynego króla Litwy. Z 1594 roku pochodzi uzupełnienie obrazu Kazimierza Królewicza, którego potwierdzenie kanonizacji było przedmiotem działania kardynała Radziwiłła, pochodzącego ze znakomitego rodu litewskiego, kuzyna królowej Barbary Radziwiłłówny. Wtedy też, zapewne na jego zlecenie, wyko-nujący te prace artysta namalował nowe elementy.

Legenda mówi, że zamalowywał wcześniejszy układ ręki z lilią, ale ta nie dała się zakryć, mimo trzykrot-nych prób. I tak oto pozostał na ob-razie święty o dwóch prawych rękach i jednej lewej – trójręki. Łaciński napis na kartuszu z 1594 r., będący cytatem ze starotestamentowej Księ-gi Psalmów (92,13) Sprawiedliwy, jak palma zakwitnie, rozmnoży się jak cedr na Libanie, mówi o sprawie-dliwości, prawości św. Kazimierza, o jego zwycięstwie. Na kamienicach Przybyłowskich z roku 1615 w Ka-zimierzu Dolnym pierwsza część

tego wersetu, Justus ut palma florebit (na kamienicy pod św. Mikołajem), ko-responduje z sentencją Seneki Bis vincit, qui Se vincit (na kamienicy pod św. Krzysztofem) – „Dwakroć zwycięża, kto zwycięża siebie” – każdy przejaw swojej słabości. Dwie gałązki lilii w dwóch prawych rękach św. Kazimierza niech więc będą dla nas znakiem tego zadania w całej rozciągłości Dekalogu, a trzy ręce tego świętego niech mówią o aspekcie doskonałości w dążeniu do niej (gdy nam dwóch rąk wciąż za mało) jako że omne trinum perfectum – wszystko, co potrójne – doskonałe.

Kazimierz Parfianowicz

Page 8: Ten dodatkowy chromosom J · się kocha ć za darmo – mimo wszystko. ... Spróbujmy jednak przyjrzeć się ... dy utrwali się jeszcze bardziej.

6

Panie,czy zawsze musze nosić żałobępo życiu?Uciekając od zamętuna przezroczystych skrzydełkach,brzęczę Zdrowaśkii lekka jak powietrzeprzebieram łapkami,działając wszystkim na nerwy.To prawda,uparta i nieustępliwa,wracam raz po razna to samo miejsce,jak mnie coś podkusi,ale taką mnie stworzyłeś.Boże, jeśli się kiedyś dam złapać,znienacka,nie pozwól, aby mnie zabili,to małe „nic”,niepotrzebne nikomu...

Amen.Carmen Bernos de Gasztold,

Modlitwy zwierząt, „W drodze” Poznań 1989

Modlitwa Muchy Michał Bajor śpiewał kiedyś: „Memu ciału wystarczy trzy-dzieści sześć i sześć, mojej

duszy trzeba znacznie więcej”. Krzyk udręczonego mężczyzny, krzyk udręczo-nego człowieka, wołanie o miłość wy-rażone refrenem: „Ogrzej mnie”. Warto pomyśleć nad temperaturą małżeńskich uczuć, zanim chłód nie skuje lodem re-lacji, które nie tylko mają uszczęśliwiać małżonków, ale powinny też kodować w dzieciach obraz więzi małżeńsko-ro-dzinnych, które pragnie się powtórzyć w późniejszym, dorosłym życiu. Szczę-śliwi mają być nie tylko małżonkowie ze sobą, ale także dzieci z rodzicami. Spróbujmy więc prześledzić ścieżkę kryzysu małżeńskiego.

Pierwsze objawy kryzysu małżeń-skiego, podobnie jak pierwsze symp-tomy każdej choroby, są trudne do za-uważenia, dlatego łatwo je zignorować.

nie wychodzić z domu, nie spotykać się z kimś innym – tylko czekać! Daje wtedy sygnał, że nic i nikt nie jest ważniejszy niż powracający do domu własny mąż czy własna żona. Rozumie całą złożoność jego zobowiązań w pra-cy, ale niezmiennie akcentuje ważność wspólnoty małżeńskiej. Uznaje, że mąż dla żony i żona dla męża są najważniej-szymi ludźmi na ziemi. Nie rodzice i nie dzieci. Powrót do domu musi oznaczać powrót do tego, co najważniej-sze i pierwotne! Wycofanie się z pola dobrze pojętej walki o małżeństwo oznacza poddanie się i przyzwolenie, by jeden współmałżonek, nie licząc się z drugim, arbitralnie wyznaczał kieru-nek, w którym będą podążać oboje i ich dom. Wielu mężów i wiele żon wycofało się, myśląc, że w ten sposób osiąga lub ocala jakieś dobro. Nie osiągnęło i nie ocaliło! Co więcej, stało się współod-

Kryzys małżeński w pigułcepowiedzialnym za małżeński kryzys, a nawet rozpad rodziny.

W tym momencie warto zaznaczyć, że wielu małżonków bardzo szybko przestaje widzieć i przeżywać małżeń-stwo jako sakrament, czyli znak święty, znak samego Chrystusa. Podniosła li-turgia się skończyła, a zaczęła się proza życia, a tu obowiązują twarde reguły gry, wymuszone przez trzy mechanizmy: pożądliwości oczu, pożądliwości ciała i pychy życia, czyli przez pieniądz, seks i osobistą wolność posuniętą aż do ab-surdu. Bardzo szybko to, co miało być ołtarzem, staje się stołem zjadliwych demonów, które inteligentnie niszczą oboje poślubionych. Desakralizacja sa-kramentu jest zabójcza dla małżeństwa. Jeśli małżonkowie szybko utracą stan łaski np. poprzez nałóg antykoncepcji (czasem coś, co nazywane jest antykon-cepcją, w istocie jest działaniem wcze-snoporonnym, czyli mikroaborcją, np. pigułka RU – 486 czy pigułka „Dzień po”), a potem długo nie odzyskują go, ponieważ całymi miesiącami lub lata-mi nie spowiadają się i nie przyjmują Eucharystii, małżeństwo traci relacje z Jezusem Chrystusem. Zostaje samo w obliczu własnych słabości, dalszych pokus i problemów. Właśnie grzechy męża i żony są największym źródłem infekcji, która niszczy sakramentalny wymiar domu i rodziny!

Równie zabójczy dla małżeństwa jest pracoholizm, napędzany rosnącym sztucznie apetytem na życie i wymyślną konsumpcją. Małżonkowie albo w ogóle

ZDECYDUJ!POMÓŻ - PRZEKAŻ

„Jest taka cierpienia granica,za którą się uśmiech pogodny zaczyna”

Czesław Miłosz

1% Twojego podatkumoże pomóc ciężko chorym

Puławskie Towarzystwo Przyjaciół Chorych HOSPICJUM24-100 Puławy, ul. Niemcewicza 2a, tel. 81 886 62 89

KRS Nr 0000024272

© h

ttp:

//ww

w.a

vrilm

ania

.fw.h

u

Niewielu sobie uświadamia, że zarówno mąż, jak i żona, wnoszą do małżeństwa nie tylko chwalebne wiano, czyli cnoty, zalety, talenty, ale także zadłużoną hi-potekę w postaci wad, słabości, nałogów i zranień. Poślubienie oznacza przyjęcie człowieka ze wszystkim. W przypadku małżeństwa pierwszą oznaką kryzysu jest to, że któreś z małżonków, a czasem oboje, przestaje traktować małżeństwo jako pierwsze i najważniejsze swoje powołanie. Małżeństwo staje się pewną oczywistością, której już nie trzeba ani zdobywać, ani współtworzyć, ani ocalać. Można ją za to bez żadnych ograniczeń i bezkarnie konsumować, sycąc bezre-fleksyjnie zwłaszcza swoje zmysły.

Małżonkowie, myśląc tylko o sobie, nie zastanawiają się, co czuje osoba, którą wybrali spośród tylu możliwych i z którą związali się przysięgą aż do śmierci. Nawet nie są ciekawi, co przeżywa, co myśli, czego się boi. Nie rozmawiają ze sobą o swoich głodach, pragnieniach, tęsknotach, co najwyżej informują się, wydając krótkie komuni-katy w stylu: „Zapłać rachunek”, „Od-bierz dziecko”, „Zjem coś na mieście”, „Muszę dłużej popracować”, „Mam dodatkowy dyżur lub zlecenie”, „Nie teraz, później” itp.

Wśród wielu komunikatów, co naj-mniej dwa powinny doczekać się zde-cydowanej, ale czułej riposty: „Wrócę później” i „Nie czekaj na mnie”. Współ-małżonek, który to słyszy, powinien powiedzieć: „Będę czekał!” i rzeczy-wiście powinien czekać. Nie zasypiać,

Page 9: Ten dodatkowy chromosom J · się kocha ć za darmo – mimo wszystko. ... Spróbujmy jednak przyjrzeć się ... dy utrwali się jeszcze bardziej.

7

nieobecni, albo zmęczeni, a więc także w jakimś sensie nieobecni, nie są w sta-nie współtworzyć dojrzałych relacji. Zaczyna ginąć czułość. Na skutek złych emocji pojawia się strategia uników. Zmienia się język: w miejsce dawnych czułych słów pojawią się słowa ostre, złośliwe, które ranią mocniej i głębiej niż jakiekolwiek rękoczyny. Po prostu wielu zapomina, że słowa znaczą i to nie tylko wtedy, gdy wyznajemy miłość, ale także gdy gardzimy, znieważamy lub dręczymy psychicznie. W takiej atmosferze nie ma nawet ochoty na seks. Osoba zlekceważona lub poniżona w ciągu dnia, nie jest potem w stanie oddać się nocą komuś, kto poniża. Seks wtedy oznaczałby urzeczowienie, przed którym broni się każdy normalny czło-wiek. Powoływanie się na swoje prawa i cudze obowiązki w tym względzie jest, delikatnie mówiąc – nieporozumie-

swojej szansy. Pewną pomocą byłby sta-ły, wspólny dla obojga spowiednik, któ-ry poznając obydwie narracje, mógłby mieć bardziej obiektywne spojrzenie na małżeństwo. Ale ten postulat wydaje się małżonkom, zwłaszcza mężczyznom, wręcz z innej planety. Więc jak Bóg ma ich ocalać, skoro polegają wyłącznie na samych sobie?

Zupełnie odrębnym problemem dla małżeństwa mogą być wszelkiego rodza-ju ciała obce. Ciałem obcym może być zarówno ktoś trzeci: kochanka (kocha-nek), tzw. przyjaciółka (tzw. przyjaciel), ale także używki i związane z nimi na-łogi. Niewolnicza pasja bywa nazywana niewinnym hobby, do którego każdy ma prawo. Namiętne oglądanie tele-wizji bywa nie mniej męczące i trudne do akceptacji jak nikotynizm. Coś, co sprawia komuś przyjemność, może być jarzmem wręcz nie do zniesienia dla innych. Jeśli przywiązanie do nałogu jest ważniejsze niż prawdziwa więź z mężem lub żoną, źle to wróży. Warto więc, by małżonkowie zrobili sobie ra-chunek sumienia ze swoich trudnych przyzwyczajeń, nałogów i uzależnień. Zdrada psychiczna lub fizyczna jest oczywistym złamaniem przymierza małżeńskiego, jednak zanim do niej dojdzie, wcześniej wydarzą się setki małych zranień i urazów małżeńskich.

Gdy małżonkowie zabrną w ślepy zaułek, nawet obecność dzieci, którym dali życie, nie jest w stanie przekonać ich do szukania ewangelicznych roz-wiązań. Próby czynione przez rodzinę, znajomych lub duszpasterza odbierane są jako atak na ich prawo do szczę-ścia albo mieszanie się do cudzych spraw. Dzieci wtedy stają się reliktem nieudanego związku, pomnikiem mał-żeńskiej klęski, dowodem życiowego bankructwa. Ich podobieństwo do ojca lub matki odbierane jest jako podobizna krzywdziciela, z którym pozostaje się jeszcze związanym, ale już tylko for-malnie, prawnie, bo w sercu niejeden małżonek jest już dawno rozwiedzioną ofiarą. A jakby tego było mało, prawni-cy wymyślili demoniczną konstrukcję prawną, która pozwala na rozwód bez orzekania o winie stron. Jest skutek, ale nie ma przyczyny. A jeśli jest, to gdzieś pomiędzy mężczyzną i kobietą, którzy dla dobra dzieci nie powinni się nigdy rozstać, tylko uznając tę część winy, która przypada na każdego z nich, prosić o wybaczenie i wybaczyć. Nie ma takiego kryzysu, nie ma takiego grzechu, którego Bóg nie byłby w stanie przebaczyć i pokonać. Jeśli ktoś uważa inaczej, znaczy, że wierzy, ale w kogoś innego.

Ks. Ryszard Winiarski

Pewien nomada, złapany na przeszu-kiwaniu grobów, został przyprowadzony do abba Sisoesa.

– Nie wstyd ci okradać umarłych? – zapytał starzec.

– Ale nigdy nie uczyniłem nic złego żywej duszy!

* * *Pewien starzec powiedział: „Trzeba

uśmiercić pychę nie raniąc jej. Jeśli ją zranisz, nie umiera”.

* * *Pewien antiocheński kupiec przybył

do abba Sisoesa.– Abba, myślę, że popełniłem oszu-

stwo...– Myślisz czy jesteś tego pewien? –

zapytał starzec.– Udało mi się sprzedać dwie kaczki

chłopu, który miał krowę. A ponieważ nie miał pieniędzy, udało mi się go na-kłonić, by dał mi krowę jako zadatek...

* * *Abba Antoni powiedział kiedyś:

„Ludzie dzielą się na trzy rodzaje: na zazdrosnych, pysznych i innych. Innych prawie nigdy nie spotkałem...”

* * *„Dzisiaj wszyscy tak robią”, powie-

dział młody mnich do starca o pewnej sprawie. Starzec odrzekł: „Wszystkie przywary i wady, odkąd stają się modne, uchodzą za cnoty...”

* * *Abba Eulogiusz rzekł: „Nie mówcie

mi o mnichach, którzy nigdy się nie śmieją. Nie są dość poważni!”.

* * *W związku z cnotami mawiał bło-

gosławiony Jan: „Cnota polegająca na tym, że nie ma pokusy, nie jest cnotą a zaledwie hipotezą!”.

* * *– Abba, jaką mam twarz? – zapytał

pewien brat abba Palladiusza.– Swoją – odpowiedział starzec. –

Dlaczego mnie o to pytasz?– Ponieważ zauważyłem, że wielu

ludzi ma twarz wszystkich, z wyjątkiem własnej.

Cytaty z książki:R. Kern, Humor ojców pustyni,

KERYGMA, Lublin, 1991

Humor ojców pustyni

niem. I tak coś, co w planie Boga miało małżonków łączyć, najwyraźniej dzieli.

Bywa, że osoby poniżone traktują seks małżeński jako pole własnej do-minacji. Wymierzają własną sprawie-dliwość krzywdzicielom, powtarzając swoje stanowcze: „Nie!”, „Nie, bo nie”, „Nie teraz!” „W ogóle – nie”. Demon, używając egoizmu, zamienia łoże mał-żeńskie w najprawdziwsze więzienie. Małżonkowie tkwią między pragnie-niem a strachem. Wtedy pojawia się istotny deficyt czułości oraz intymno-ści, z którym wielu, zwłaszcza męż-czyzn, w ogóle sobie nie radzi. I tak, jak wcześniej ktoś nie wyobrażał sobie życia bez tej osoby, tak teraz nie wyobraża sobie z nią dalszego życia! Oczarowany przepoczwarza się w rozczarowanego. Niestety, jeśli oboje mają naturę i na-stawienie konsumenckie, zawsze będą głodni i spragnieni, bez możliwości zaspokojenia swoich oczekiwań.

Ratunkiem byłaby wspólna modli-twa, ale, niestety, ani jako narzeczeni, ani jako małżonkowie nigdy tego nie robili. Niezbyt gorliwa żona i mało po-bożny mąż nie dostrzegają w modlitwie

© r

kw

Page 10: Ten dodatkowy chromosom J · się kocha ć za darmo – mimo wszystko. ... Spróbujmy jednak przyjrzeć się ... dy utrwali się jeszcze bardziej.

8

Wyłożony misiem bucik w roz-miarze 25 opiera beztrosko swój nosek o kozaki na niebo-

tycznych obcasach. Na wersalce piętrzy się kolejny stos za małych ubranek i czeka na upchnięcie w czeluściach gar-deroby. Dźwięk niezmordowanie pracu-jącej pralki rozbrzmiewa jak nieustająca mantra medytującego mieszkania. Po wyczerpującym dniu z kwadransa na kwadrans stygnie woda w wannie wypełnionej rodzicem z kiwającą się sennie głową. Pod rosnącą z dnia na dzień kołderką z kurzu podrzemuje lutownica i pudełko z modeliną, coraz mniejszy żywiąc zapał w oczekiwaniu na realizację pasji i marzeń.

Nie musi tak być. Mały bucik nie przyprawi o niepokój związany z obec-nością życiowego intruza, pranie może stać się wytchnieniem i odskocznią, a zestaw do majsterkowania i zbiór skarbów plastyczki mogą z powodze-niem służyć godzeniu obowiązków z przyjemnościami. Czas przecież dzieli się na tak wiele części... Dostrzeganie rysów małżonka w wesołej twarzy dziecka ma taką moc, aby przywrócić poczucie sensu i skłonić do intensyw-niejszego dziękowania Stwórcy. Spo-kojny oddech w pokoju z zabawkami wycisza i uczy trwania na modlitwie – życiem, zawierzeniem, ufnością i niemą prośbą o błogosławieństwo. Trzeba tylko sknocić pewien przepis...

Obecność małego wymagającego czło-wieczka, wywracająca do góry nogami poukładaną i przewidywalną codzien-ność, może być – i często jest – źródłem kryzysu małżeńskiego. Nie będąc w tej dziedzinie autorytetem, powołując się jedynie na roczne doświadczenie w byciu żoną i mamą, pokuszę się o stworzenie przepisu na kryzys idealny.

Na początek wiadomość o rychłym rodzicielstwie zmieszajcie ze szczyptą internetowych plotek i anegdot oraz z kilogramem „fachowej” literatury pełnej absolutnie niezawodnych teorii. Dodajcie do tego co czwarty wieczór spędzony w towarzystwie poradnika na temat idealnego rodzicielstwa. Na tak przygotowanej bazie dobrnijcie do Mo-mentu Kulminacyjnego – absorbującego już na zawsze czas i uwagę pierwszego krzyku, i następnych, i następnych...

Rozmowy o sprawach wyłącznie dziecięco-rodzicielskich oddzielcie od rozmów pozostałych. Te pierwsze od-smażajcie codziennie w sosie własnym do czerwoności, pozostałe wykreślcie z małżeńskich dialogów.

Odstawcie do ostygnięcia randki, kino i książkowe nowości. Wspólną modlitwę, spacery i wycieczki przełóż-cie do garnka z napisem „Na później”, przykryjcie szczelnie. Dbajcie, by do dni wypełnionych obowiązkami i do wie-czorów bezmyślnego gapienia się w te-lewizor nie przeciekała ani jedna kropla

Czy dziecko może być źródłem kryzysu?Słowa z błyszczącego od nieużywania Pisma Świętego. Chwile sam na sam ze sobą przyprawiajcie aromatycznymi uwagami o pieluszkach, marchewko-wych papkach i wizytach u pediatry. Zignorujcie urodziny, imieniny i rocz-nice znajomych i przyjaciół, zamknijcie kalendarz, poluzujcie więzy z bliskimi, zrezygnujcie z wyjazdów i wizyt. Nie-chętnie przyjmujcie gości, bawcie ich rozmowami o trudach nieprzespanych nocy i skutecznych środkach na kolkę.

Obserwujcie ludzi, wierzcie ich za-pewnieniom o bezproblemowej egzy-stencji i porównujcie się, koniecznie się porównujcie... Nie szczędźcie sobie fru-stracji, nie żałujcie pretensji i wyrzutów. Idealizujcie wspomnienia, wracajcie do nich z poczuciem straty i rozgoryczenia.

Traktujcie dziecko jak przeszkodę, balast, komplikację, jak fusy w pachną-cej herbacie i jak ość w pysznej rybie. Skupcie się w oczekiwaniu niecier-pliwym, aż dzieciństwo i dorastanie wygotuje się i wyparuje ku dojrzałości, uwalniając Was i uszczęśliwiając.

Gotowy kryzys idealny podzielcie na kawałki, kosztujcie co dzień po trochu i przeżuwajcie w skupieniu. Zaleca się konsumpcję wspólną z podawaniem iskrzącej papki łyżeczką do ust małżonka.

Teraz już tylko pozostaje mi życzyć wszystkim ogromnego kryzysowego... zakalca.

Justyna Szychowska

Stanąć w prawdzie, to stanąć nieja-ko nagim – nie tyle przed innymi, co przede wszystkim przed sobą

samym. O ile cielesna nagość w takiej sytuacji nie jest dla nas z natury krę-pująca, to duchowe obnażenie budzi lęk i tej nagości boimy się najbardziej.

Dlaczego tak bardzo paraliżuje nas strach przed prawdą? Bo prawda często boli, zawstydza, burzy nasze wyideali-zowane widzenie siebie, ale ma ona przedziwną moc katharsis – oczyszcza, wyzwala, uzdrawia, pozwala iść dalej, czyni relacje międzyludzkie głębokimi i pełnymi we wszystkich wymiarach. Tak bardzo potrzeba jej szczególnie w naszych domach, gdzie często króluje siejąca spustoszenie „dulszczyzna”.

Animatorzy kultury, chcąc zachęcić wypoczywające w Łebie w czasie te-

gorocznych wakacji dzieci do udziału w spotkaniach z cyklu działań kreatyw-nych, opowiedzieli taką oto historię.

Na pustkowiu siedziała naga praw-da i z tęsknotą spoglądała na dalekie domostwa. Pomyślała, że odwiedzi mieszkających w nich ludzi, którzy z pewnością bardzo jej potrzebują. Zapukała do drzwi pierwszego z napo-tkanych domów: „trrrrach” – zamknięto je natychmiast, gdy domownicy ujrzeli nagą prawdę na swoim progu.

Owo „trrrrach” jeszcze wielokrot-nie przeszyło serce poczciwej prawdy, która spieszyła do ludzi, ale za każdym razem spotykała się z bezpardonowym odrzuceniem.

Siadła więc znowu na pustyni i gorz-ko zapłakała. Nagle w oddali zobaczyła postać w kolorowych szatach, której

ludzie otwierali szeroko drzwi, witali ją serdecznie i zapraszali w swoje pro-gi. Osoba ta niespodziewanie ujrzała szlochającą nagą prawdę i pospieszyła jej z pomocą.

– Dlaczego płaczesz? – spytała.– Nikt mnie nie chce, bo jestem naga

– odparła prawda. – A ty kim jesteś?– Jestem bajka. Chodź ze mną.

Użyczę ci moich kolorowych szat i lu-dzie będą chętnie nas gościć w swoich domach.

I odtąd bajka i prawda wędrują razem po świecie i pomagają ludziom poznać to, co ważne, a wszystkie drzwi stoją przed nimi otworem.

Słuchajmy zatem przynajmniej ba-jek, bo przed nagą prawdą i nasze drzwi zatrzaskują się wielokrotnie.

Joanna Kurlej

Naga prawda

Page 11: Ten dodatkowy chromosom J · się kocha ć za darmo – mimo wszystko. ... Spróbujmy jednak przyjrzeć się ... dy utrwali się jeszcze bardziej.

9

Spróbujemy przybliżyć symbolikę roślin biblijnych, zwłaszcza że rząd Izraela postanowił na miejscu

spotkania Jana Pawła II z młodzieżą nad Jeziorem Galilejskim utworzyć park, w którym będą rosły wszystkie rośliny obecne w Biblii. Rzecz bez precedensu – ogród ma nosić imię polskiego papieża.

Dla starożytnych drzewo było obra-zem kosmosu, uniwersum, symbolem życia, alegorią ciągle odradzającej się natury. Historia ludzka zaczyna się przy drzewie poznania dobra i zła, a kończy przy drzewie życia wiecznego. W kra-jobrazie pustynnym drzewo stanowi punkt odniesienia. Jedno z przysłów arabskich mówi, że na pustyni są trzy największe zbrodnie: wyciąć drzewo, zatruć źródło i błądzącemu wskazać złą drogę.

Pierwszym drzewem, które spróbu-jemy odkryć, będzie oliwka. Pewnie pamiętamy białego gołąbka z gałązką oliwną. Motyw na wskroś biblijny, iko-na pokoju z czasów Noego, ukradziona żydom i chrześcijanom przez komuni-stów – był replikowany co roku w mi-lionach egzemplarzy przed świętem1 Maja. To, że komuniści potrafili kraść, nie dziwi, ale że chrześcijanie na to pozwalali, to powinno dać do myślenia.

Pośród flory biblijnej drzewo oliw-ne zajmuje miejsce szczególne obok krzewu winnej latorośli i pszenicy. Ich owoce bowiem służą za materię sakra-mentalną w Eucharystii, bierzmowaniu i namaszczeniu chorych. Zewnętrznie drzewo oliwne nie ma tego piękna, co palma czy cedr, ale mimo to kryje w so-bie niezwykłe dostojeństwo. Jego stary, pełny szczelin pień świadczy o dłu-gowieczności. W Ogrodzie Oliwnym rosną najstarsze oliwki świata, liczące kilkaset lat. Niektórzy przewodnicy po Ziemi Świętej, puszczając wodze fantazji, mówią, że pochodzą z czasów Jezusa i słyszały Jego modlitwę.

Z oliwek w kamiennych tłoczniach wytłacza się oliwę, która ma wiele cennych właściwości. Według źródeł w czasach Jezusa najczystsza oliwa, używana do zapalania wielkiej świą-tynnej menory (świecznika siedmio-ramiennego), powstawała w ogrodzie Getsemani z oliwek zawieszonych

w gigantycznych koszach, w których owoców nie wygniatano mechanicznie. Oliwa pojawiała się bez ingerencji ludzi pod ciężarem własnym owoców. Oliwa daje więc światło, które w każdej liturgii odgrywa doniosłą rolę. Lampki i ogarki oliwne znajdowano w grobowcach, piramidach, katakumbach, ruinach świątyń i domów. Są jednym z najczęst-szych znalezisk i świadczą, że oliwne lampy towarzyszyły najważniejszym ceremoniom rodzinnym i religijnym (przypowieść o pannach mądrych i głu-pich – por. Mt 25, 1–13).

Oliwa ma też własności lecznicze, łagodzi ból i goi rany, dlatego miło-sierny samarytanin używa jej wobec napotkanej ofiary (por. Łk 10, 30–37). Oliwą namaszczano ciała noworodków i zmarłych, upraszając w ten sposób błogosławieństwa na początku i na koń-cu życia. Poganie przypisywali oliwie działanie boskie, dlatego namaszczali swoich królów, wodzów, sędziów, ka-płanów oraz inne ważne osobistości, aby je w szczególny sposób związać z bóstwem. To dlatego mówiono o nich pomazańcy Boży.

Starożytni Grecy uważali drzewo oliwne za święte oraz za symbol po-koju, przebaczenia i pojednania. Izrael przejął rytuał namaszczania wybrańców Bożych. Jednym z najpiękniejszych biblijnych świadectw jest namaszcze-nie Dawida na króla, którego dokonał prorok Samuel w Betlejem (por. 1 Sm 16,1–13). Szczególnym pomazańcem jest Mesjasz – Jezus Chrystus, który w synagodze w Nazarecie, odczytując proroctwo Izajasza: „Duch Pański

spoczywa na Mnie, ponieważ Mnie namaścił i posłał Mnie, abym ubogim niósł dobrą nowinę” (por. Iz 61,1n), uroczyście stwierdza: „Dziś spełniły się te słowa Pisma, któreście słyszeli” (por. Łk 4,21).

Księga Mądrości Syracha (24,14) wy-mienia oliwkę wśród innych wybranych roślin, będących symbolem odwiecznej mądrości (zdaniem ojców Kościoła ten tekst w liturgii odnosi się do Maryi). Oliwa zostaje poświęcona przez biskupa w liturgii Wielkiego Czwartku, by stać się znakiem Ducha Świętego, radości i błogosławieństwa. Będzie używana w czasie udzielania czterech sakramen-tów: chrztu, bierzmowania, kapłaństwa i chorych. Krzyżmo przeniknięte Du-chem Świętym uzbraja chrześcijanina do walki duchowej. Św. Cyryl Jerozolim-ski w trzeciej katechezie mistagogicznej mówi tak: „Widzialną oliwą namaszcza się ciało – świętym i żywotnym Duchem uświęca się dusza”.

Warto też pamiętać, że w Kościele pierwotnym namaszczano pokutników i apostatów przy powtórnym przyjmo-waniu ich do wspólnoty. W sztuce staro-chrześcijańskiej bardzo często pojawiały się ornamenty z gałązkami oliwnymi, a drzewa oliwne często otaczają Do-brego Pasterza lub orantów (modlących się) jako znak wiecznego spokoju. W symbolicznym wieńcu czterech pór roku gałązki oliwne symbolizują zimę, gdyż ich owoce dojrzewają jako ostatnie i najpóźniej się je zbiera. Drzewo poko-ju wymaga więc od wszystkich dużej cierpliwości.

ks. Ryszard Winiarski

Biblijny ogród

Drzewo pokoju

W Ogrodzie Oliwnym rosną najstarsze oliwki świata

© r

kw

© r

kw

Page 12: Ten dodatkowy chromosom J · się kocha ć za darmo – mimo wszystko. ... Spróbujmy jednak przyjrzeć się ... dy utrwali się jeszcze bardziej.

10

Wszyscy wszystkim lubimy radzić, jednak ostatnio nasza pomysłowość w udzielaniu

życiowych wskazówek zaczyna ograni-czać się do prostego, modnego i bardzo wygodnego: „olej to”. Mamy zatem niczym się nie przejmować, lekceważyć przykrości i zło, które nas spotyka, aby żyć miło, bezstresowo i przyjemnie. Powstaje więc swoista sztuka, która wypiera starożytną ars amandi (sztukę kochania) czy średniowieczną ars bene moriendi (sztukę dobrego umierania), fundując nam współczesną „ars olevan-di”. Groteskowość tego sformułowania o charakterze przewrotnego neologizmu łacińskiego niech będzie znakiem na-szych czasów, zdolnych do wszelakiej profanacji i degradacji wszystkiego – głównie naszego człowieczeństwa.

wanie, że nic się nie stało, tworzenie ochronnego pancerza obojętności sta-nowi niewątpliwie część integralną „ars olevandi”. Nie zdajemy sobie jednak sprawy z negatywnych konsekwencji takiej postawy, wobec której protestuje też nasza psychika, domagająca się wyrażenia swojego bólu i buntu wobec krzywdy. Co innego pokorne przyjęcie cierpienia w duchu wiary i zaufania Bogu oraz wyzwolenie się z niego na drodze modlitwy i przebaczenia, a czym innym jest zlekceważenie problemu, jakby w ogóle nie zaistniał. Z takiego podejścia do życia rodzą się, po pierw-sze, głęboko ukryte w podświadomości frustracje, które nie poddane zostały ka-tharsis (oczyszczeniu) i będą z ukrycia niszczyć psychikę człowieka, a po dru-gie – życiowa stagnacja, gdyż „olewanie”

dzy, pieniactwo partyjne i „stołkoma-nię” reagujemy unikiem, wycofaniem się, rezygnacją z uczestniczenia w wy-borach, w myśl zasady: „i tak się nic nie zmieni”. W ten sposób przyznajemy się do bezradności, która jest tylko wygod-ną pozą, gdyż tak naprawdę wiele od nas zależy. Zmiana społecznych postaw, po-wszechne wspieranie ludzi autentycznie zatroskanych o dobro wspólne, ale nie-obecnych w mediach, czyli medialnie nieistniejących, mogłoby powoli zrodzić dobre owoce. Taka „przebudowa” pol-skiej mentalności, postawienie veta żądnym władzy, splendoru i pieniędzy politykom, rozsądna analiza progra-mów wyborczych i uważne przyglądanie się ludziom kandydującym na wysokie stanowiska, aż wreszcie kontrola nad realizacją postulatów wyborczych i kon-

Ars olevandi

Lekceważenie coraz bardziej określa nasze życie w wielu jego aspektach, wkrada się jak złodziej, aby ogołocić człowieka z jego rozumu i godności. Nieprzejmowanie się niczym to styl życia oparty na unikach, ucieczce, bierności i nieodpowiedzialności, tak zwane luzactwo. Nie ma ono nic wspól-nego ze spokojem ducha, który osiąga się, żyjąc w zgodzie ze sobą i własnym sumieniem, a wymagającym życiowej aktywności człowieka – reagującego, działającego, zaangażowanego.

Współczesny świat, w którym kon-fesjonał zastąpiły kozetki pseudopsy-choterapeutów, daje proste lekarstwo na wszelkie problemy – dystans wobec doświadczanego zła. Brak reakcji, uda-

Kuba Wojewódzki sprawia wrażenie człowieka zaan-gażowanego, w istocie na oczach milionów przełamuje

wszelkie tabu

problemów, zamiast ich rozwiązywania i wyciągania wniosków, blokuje drogi naszego rozwoju, nie pozwala ubogacać się wewnętrznie. Każdy nierozwiązany problem w pewnym momencie powróci i to ze zwielokrotnioną siłą, a wtedy może zniszczyć człowieka biegłego je-dynie w sztuce życiowego „luzactwa”.

Podobną postawę widać również we współczesnym podejściu do śmierci, usuwanej ze świadomości jednostki i zbiorowości. Jest to bardzo groźne zja-wisko, gdyż w obliczu spraw ostatecz-nych przestajemy sobie radzić. Śmierć powinna być oswajana jak wszystko, co ludzkie i ludzkość czyniła tak przez wieki. Tkwiła w tym niewątpliwie mą-drość naszych przodków, malujących chociażby słynne tańce śmierci (danse macabre), wywołujące dziś pobłażliwy uśmiech pod adresem jakoby naiw-nych antenatów. Rezygnujemy zatem z owej mądrości, bo wydaje się nam, że znaleźliśmy łatwiejszą i wygodniejszą drogę udawania, że śmierć nie istnieje, a piękno i młodość trwają wiecznie. To wielkie cywilizacyjne kłamstwo! Fałszu-je ono naturę i trudne przeznaczenie człowieka, który w obliczu takiego oszu-stwa słabnie duchowo z pokolenia na pokolenie. Gaśnie hart ducha, stajemy się psychicznymi słabeuszami, dlatego zjadają nas żywcem depresje, bo strach, który nie znalazł ujścia, zrozumienia i wytłumaczenia, odreaguje w nas po cichu, atakując znienacka i odbierając niejednokrotnie zdolność do życia z po-zoru szczęśliwym ludziom.

Lekceważenie staje się też metodą ra-dzenia sobie Polaków z rozczarowaniem natury politycznej. Na nieudolność wła-

sekwencja w kolejnych wyborach byłyby miarą społecznej dojrzałości Polaków. „Olewanie” polityki to lekceważenie dobra własnego kraju, który chyba w naszych dziejach nigdy nie był tak obojętny narodowi, jak obecnie.

Na potęgę lekceważymy także pro-blemy natury społecznej. Nie intere-sują nas sprawy środowisk, w których przyszło nam żyć. Banalnym przykła-dem – pierwszym z brzegu – może być chociażby bardzo niska frekwencja na spotkaniach członków spółdzielni mieszkaniowych. Nikogo nie intere-sują też problemy dzielnic, w których mieszkamy. Wszędzie funkcjonujemy jak goście, a nie jak gospodarze, a prze-cież już wieszcz głosił prostą prawdę, iż „pańskie oko konia tuczy”. Samorząd-ność jest piętą achillesową Polaków, gdyż wymaga właśnie aktywności i przedsiębiorczości.

Myślę, że bardzo celną pozostaje diagnoza postawiona w XIX w. nasze-mu społeczeństwu przez genialnego obserwatora rzeczywistości – Bolesława Prusa, według którego Polska przypo-mina zarastającą sadzawkę z psującą się wodą. Pływają w niej tylko płotki, a brakuje wielkich ryb, które spowo-dowałyby oddolny ruch wody i ożywiły „bajorko”. Nie trzeba chyba dodawać, że jakiekolwiek pojawienie się „oka-załego gatunku” zostanie natychmiast skontestowane przez ogół i uznane za podejrzane, głupie, a człowiek czynu stanie się w opinii publicznej kolejnym wariatem w stylu Stanisława Wokul-skiego. Dla społeczników i idealistów nie ma miejsca wśród nas, a sami też nie garniemy się do takiej działalności.

© r

kw

Page 13: Ten dodatkowy chromosom J · się kocha ć za darmo – mimo wszystko. ... Spróbujmy jednak przyjrzeć się ... dy utrwali się jeszcze bardziej.

11

„Ars olevandi” króluje też w życiu ro-dzinnym, a wyraża się w nieobecności. Dzisiejsza rodzina istnieje na papierze, łącznie z aktem własności mieszkania, które zaczyna pomału przypominać hotel. Dlatego później stajemy bez od-powiedzi wobec pytań typu: „Jak to się stało, że on mnie zdradził?”, „Dlaczego nasze dziecko zaczęło brać narkotyki?”, „Co mam zrobić, jeśli syn nie chce się uczyć?”. Jedna wielka niewiadoma! Dobre funkcjonowanie rodziny wymaga wielkiego zaangażowania, o lekceważe-niu nawet najdrobniejszych spraw nie może być mowy, bo runie wszystko, ale mówiąc złośliwie: „no problem!”, w końcu po co się przejmować, można przecież zbudować (czytaj: spartaczyć) nową rodzinę.

Na koniec kilka słów o beztrosce natury moralnej i religijnej. Współ-czesna tendencja do „uwolnienia” człowieka od wszelkich nakazów i zakazów kładzie kres moralności i religii. „Jest przecież jakaś granica, za którą nie wolno przejść, za którą przestaje się być sobą”. Ten znany z lat szkolnych cytat z powieści Zofii Nałkowskiej wskazuje, że jakaś granica zawsze musi być! Nie można podążać w nieznane, a takim jest życie każ-dego człowieka, bez drogowskazów. Ogołocenie ulic ze znaków drogowych może ułatwiłoby zdanie egzaminu na prawo jazdy, ale tylko w teorii, bo w praktyce już samo włączenie się do ruchu ulicznego mogłoby okazać się niemożliwe. Po drogach naszego ży-cia możemy poruszać się bezpiecznie tylko wtedy, gdy pokierują nami zna-ki zakazów, nakazów, ostrzeżeń, nie po to, by zniewalać, ale żeby pomóc. Ich lekceważenie na pewno okaże się zgubne w skutkach i grozi wielką katastrofą naszej cywilizacji. Tadeusz Konwicki pisał w, nota bene, „Małej Apokalipsie”, iż ludzkość „[…] zdru-zgotała niechcący i przypadkowo wielki pałac europejskiej moralności, estetyki i obyczaju. W rolls-royce’ach, merce-desach i moskwiczach […] wjechała z powrotem do mrocznych pieczar i lodowatych jaskiń”. Nastaje zatem epoka cywilizowanych troglodytów. Smutne, że przodują tu chrześcijanie, gdyż tylko my doszliśmy już do takiego momentu w naszej historii, kiedy nie tylko znieczulamy nasze sumienia, ale pozwalamy lekceważyć, a nawet sami lekceważymy swoją religię.

Obojętność religijno-moralna przy-pieczętowuje nasze wszystkie życiowe „luzactwa”, ale zanim wyluzujesz, pamiętaj – jazda na luzie niszczy silnik i grozi wypadkiem!

Joanna Kurlej

Jeśli nie ulega wątpliwości, że ro-dzina wychowuje, a szkoła kształci i wychowuje, to równocześnie tak

działanie rodziny, jak i szkoły pozo-stanie niekompletne, (a może nawet zostać wręcz zniweczone) – jeżeli każ-dy i każdy z was, Młodych, sam nie podejmie dzieł swojego wychowania. Wychowanie rodzinne i szkolne może tylko dostarczyć Wam elementów do dzieła samowychowania. I w tej dzie-dzinie Chrystusowe słowa „Poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli” stają się istotnym programem. Młodzi mają – jeśli tak można się wyrazić – wrodzony „zmysł prawdy”. Prawda ma zaś służyć wolności: młodzi mają także sponta-niczne pragnienie wolności. A co to

znaczy być wolnym? To znaczy: umieć używać swej wolności w prawdzie – być – „prawdziwie” wolnym. Być prawdzi-wie wolnym – to nie znaczy, stanowczo nie znaczy: czynić wszystko, na co mam ochotę. Wolność zawiera w sobie kryterium prawdy, dyscyplinę prawdy. Bez tego nie jest prawdziwą wolnością. Jest zakłamaniem wolności. Być praw-dziwie wolnym – to znaczy: używać swej wolności dla tego, co jest prawdzi-wym dobrem. W dalszym ciągu więc: być prawdziwie wolnym – to znaczy: być człowiekiem prawego sumienia, być odpowiedzialnym, być człowiekiem „dla drugich”.

Bł. Jan Paweł II, List do Młodych,Pallotinum, 1985

Nauczanie papieskie bł. Jana Pawła II

Dyscyplina prawdy

Rada Stała, w oparciu o analizę sytuacji dotyczącej działalności suspendowanego ks. Piotra Na-

tanka, stanowczo przestrzega katolików przed gromadzeniem się wokół jego osoby i popierania głoszonych przez niego idei. Mimo wyraźnego zakazu biskupa miejsca i nałożonej kary kano-nicznej, ks. Natanek nie zaprzestał nie-stety swojej działalności. Rada zwraca uwagę, że Msze św. sprawowane przez suspendowanego kapłana są niegodziwe i świętokradzkie, a udzielane rozgrze-szenia – nieważne.

Rada Stała Episkopatu Polski po raz kolejny stanowczo przestrzega też kato-lików przed błędnym nauczaniem tego duchownego i prosi wiernych, by nie ko-rzystali z posługi duszpasterskiej ks. Na-

tanka, nie kierowali się jego nauką, nie wierzyli w jego bezpodstawne zapewnie-nia o jej zgodności z nauczaniem papieży i biskupów oraz nie przystępowali do tworzonych przez niego grup.

Osoby współpracujące z suspendo-wanym ks. Piotrem Natankiem przy-czyniają się do rozłamu wspólnoty wie-rzących. Współdziałając w niszczeniu jedności Kościoła, popełniają grzech, z którego mają obowiązek oczyścić się w sakramencie pokuty. Warunkiem natomiast otrzymania rozgrzeszenia jest odstąpienie od wspierania rozłamu w Kościele i gotowość naprawienia wy-rządzonego zła.

Członkowie Rady StałejKonferencji Episkopatu PolskiWarszawa, 16 stycznia 2012 r.

Oświadczenie Rady Stałej Konferencji Episkopatu Polskiw sprawie ks. Piotra Natanka i jego zwolenników

Ks. prob. A. Sternik prezentuje nowy konfesjonał dla spowiedzi osób, które mają problemy ze słuchem

© r

kw

Page 14: Ten dodatkowy chromosom J · się kocha ć za darmo – mimo wszystko. ... Spróbujmy jednak przyjrzeć się ... dy utrwali się jeszcze bardziej.

12

W dniu 17 stycznia 1944 r. Niemcy rozstrzelali na wi-ślanym wale 35 Polaków

przywiezionych na miejsce egzekucji z zamku lubelskiego. W większości byli to mieszkańcy powiatu puławskiego, związani z AK i BCh. Hitlerowcy korzy-stając z faktu, że był to dzień targowy, spędzili na egzekucję ludzi z ulic całego miasta. Większość stanowili okoliczni chłopi, przybyli tego dnia do Puław. Cała skarpa nasypu drogi prowadzącej do mostu obstawiona została „własow-cami”, uzbrojonymi w karabiny ręczne i maszynowe.

matów w Kazimierzu. Po ciężkim śledz-twie Łopatek zostaje najpierw wysłany do obozu na Majdanku, a następnie przebywa w obozach koncentracyjnych Gross-Rosen i Flossenburg. Po powrocie do domu angażuje się w pracę powsta-jącego w Puławach oddziału Związku Byłych Więźniów Politycznych Obozów Koncentracyjnych. Przewodniczącym oddziału został Wacław Stępkowski, sekretarzem – Józef Furtak, a skarbni-kiem – Antoni Łopatek.

To właśnie w tym środowisku rodzi się myśl upamiętnienia zbrodni doko-nanej przez Niemców na wale wiśla-

skiego w jego zakładzie stolarskim, mieszczącym się przy ulicy Lubelskiej.

15 sierpnia 1947 r. w kościele garni-zonowym ks. Zygmunt Adamczewski w czasie uroczystej Mszy Św. dokonał poświęcenia krzyża, który następnie na ramionach wiernych przeniesiony został na miejsce egzekucji. Na krzyżu umiesz-czono tabliczkę z napisem: „W tym miejscu 17 stycznia 1944 roku oku-panci hitlerowscy rozstrzelali publicznie 35 Polaków, uczestników ruchu oporu”.

Dwa pomnikiNadszedł rok 1956, czas odwilży

i wielkich nadziei. Antoni Łopatek po-nownie rozpoczął starania, zmierzające do postawienia pomnika ku czci pomor-dowanych Polaków. Znalazł wielkiego sojusznika w osobie swojego praco-dawcy, dyrektora Rejonu Dróg Wod-nych, Antoniego Suchockiego, który w swoim przedsiębiorstwie zatrudniał wielu byłych żołnierzy AK. Mówiono o nim, że był jedynym w owym czasie bezpartyjnym dyrektorem w Puławach – prawdziwy Polak o wielkiej kulturze bycia, patriota, chrześcijanin, oficer Armii Krajowej.

Projekt pomnika wykonali: inż. Zyg-munt Węgorzewski i Aleksander Brühl. Pomnik, zrobiony z betonu, ustawiono przed wałem na specjalnie uformowa-nym nasypie. U stóp pomnika umiesz-czono lastrykową tablicę z napisem informującym o wydarzeniach z 1944 roku.

Uroczystość odsłonięcia i poświęce-nia pomnika odbyła się 1 lipca 1957 r. Po raz kolejny na wale zgromadziły się setki puławian. W obecności władz różnego szczebla, wojska, harcerzy,

Pomnik rozstrzelanych na wiślanym wale

Po godzinie oczekiwania milczący tłum zobaczył żandarmów niemiec-kich, prowadzących więźniów skutych kajdankami po dwóch. Kazano im kłaść się czwórkami twarzą do ziemi, a następnie mordowano ich strzałami w tył głowy. Tych, którzy dawali jeszcze oznaki życia, dobijał z pistoletu stojący opodal hitlerowiec. W czasie tej ponurej egzekucji słychać było suche wystrzały karabinów i pistoletów. Nikt ze ska-zańców nie wydał głosu, gdyż Niemcy wcześniej zagipsowali im usta.

Dębowy krzyżKapitulacja Niemiec i zakończenie

wojny umożliwiły powrót do rodzin-nych domów tysiącom więźniów z nie-mieckich obozów koncentracyjnych. Do Puław wraca Antoni Łopatek – żoł-nierz AK, aresztowany przez Niemców w 1943 r. i osadzony w więzieniu gesta-po, mieszczącym się w klasztorze refor-

nym. Zawiązał się komitet budowy pomnika, ale z uwagi na napotykane trudności postanowiono na razie posta-wić w miejscu egzekucji dębowy krzyż, wykonany z inicjatywy Józefa Zakrzew-

15 VIII 1947 r. dębowy krzyż przyniesiony na ramionach wiernych stanął w miejscu egzekucji

Zdemontowany pomnik i krzyż powrócą na wał w czerwcu 2012 roku

© Robert Och

Page 15: Ten dodatkowy chromosom J · się kocha ć za darmo – mimo wszystko. ... Spróbujmy jednak przyjrzeć się ... dy utrwali się jeszcze bardziej.

13

W sobotnie przedpołudnie 19 li-stopada 2011 roku zgroma-dziliśmy się w Archikatedrze

Lubelskiej na uroczystości obłóczyn i przyjęcia posługi lektoratu przez 11 alumnów Metropolitalnego Semi-narium Duchownego. Uroczystej Eu-charystii przewodniczył biskup Artur Miziński, który w homilii powiedział, że sutanna jest zewnętrznym znakiem przynależności do Chrystusa, ale jedno-cześnie jest ona znakiem sprzeciwu dla współczesnego świata, w którym pró-buje się usunąć z przestrzeni publicznej wszelkie oznaki religijności. Celebrans podkreślił, że poprzez noszenie sutanny i proklamowanie Słowa Bożego klerycy

mają dawać świadectwo swojej wiary i przynależności do Kościoła. Źródłem siły i odwagi do realizacji powołania ma być dla nich doświadczenie Bożej miłości i całkowite przylgnięcie do Chrystusa.

Uroczystość obłóczyn ukazała potrze-bę modlitwy zarówno za młodych kan-dydatów do kapłaństwa, jak i o nowe, święte powołania do służby Bogu. Szcze-gólnie cieszy fakt, ze strój duchowny otrzymało dwóch kleryków z dekanatu Puławy: Mirosław Kozioł z Parafii św. Brata Alberta i Grzegorz Kruk z Parafii św. Apostołów Piotra i Pawła w Żyrzynie. Życzymy naszym klerykom głębokiej wiary i wytrwałości w powołaniu.

A.M.

Pierwsze obłóczyny

młodzieży szkolnej i załogi Rejonu Dróg Wodnych Mszę odprawił ksiądz Adam-czewski, a poświęcenia dokonał ksiądz Marciniewicz. Pomnik przekazano pod opiekę harcerzom.

Minęło kilkadziesiąt lat. Widoczny wcześniej z mostu pomnik zarósł krza-kami, zatarł się napis na lastrykowej tablicy, a sam pomnik nadgryzł ząb czasu. Również krzyż wymagał pilnej konserwacji. Taki stan trwał do 2004 r.

W środowisku działaczy Puławskie-go Towarzystwa Tradycji Narodowych powstała inicjatywa, aby z okazji 60. rocznicy zbrodni umieścić na pomniku tablice z nazwiskami zamordowanych mieszkańców Ziemi Puławskiej. W lo-kalnej prasie pojawił się apel, w którym Towarzystwo zwraca się z prośbą do wszystkich, którzy posiadają jakie-kolwiek informacje na temat tego tragicznego wydarzenia i osób z nimi związanych. W wyniku podjętych dzia-łań na 35 zamordowanych osób udało się ustalić 28 nazwisk.

W trakcie dokładnych oględzin podjęto także decyzję o wymianie ist-niejącego betonowego pomnika na gra-nitowy. Dzięki inicjatywie PTTN, przy finansowym wsparciu Urzędu Miasta Puławy i społecznej pracy pracowników zakładu kamieniarskiego ROMB z Mły-nek, stary betonowy pomnik został rozebrany, a na jego miejscu postawiono identyczny z granitu. Uporządkowano otoczenie, a na granitowych blokach umieszczono nazwiska zamordowa-nych osób.

1 września 2004 r., w 60. rocznicę mordu na wale wiślanym i 65. rocznicę wybuchu II wojny światowej, ks. dzie-kan Józef Brodaczewski dokonał uro-czystego poświęcenia nowego pomnika, nad którym opiekę przejęła młodzież z Publicznego Gimnazjum nr 1 im. Jana Pawła II w Puławach.

Od tego momentu, rokrocznie 17 stycznia, delegacje PTTN, Urzędu Miasta, Stowarzyszenia Byłych Żoł-nierzy BCh i młodzież PG1 składają wiązanki kwiatów pod pomnikiem.

Ostatni rozdziałW 2011 roku rozpoczął się nowy roz-

dział historii pomnika. Z powodu roz-poczęcia budowy portu na Wiśle krzyż i pomnik zostały zdemontowane. Po zakończeniu budowy mają być umiesz-czone na poszerzonej koronie wału, tuż obok planowanego ciągu spacerowego. Pomnik zostanie podświetlony i każdy będzie miał do niego swobodny dostęp. Zakończenie realizacji projektu zapla-nowano na czerwiec 2012 r.

Robert Och Za chwilę klerycy wrócą do zakrystii i zostawią świeckie ubrania, by po raz pierwszy założyć strój duchowny

© M

ariu

sz M

arek

Św. Teresa z Avila mówiła do współ-sióstr:

– Pomyślcie, że Pan Bóg jest także wśród kuchennych garnków.

* * *Św. Jan Vianey pijakowi, który go

uderzył w twarz, powiedział:– Mój drugi policzek jest zazdrosny!

* * *Św. Franciszek z Asyżu kochał

wszystkie stworzenia z wyjątkiem mrówek. Pytany dlaczego odpowiadał:

– Ich nieustanny ruch przypomina krzątaninę ludzi, która swoje źródło ma w chciwości.

* * *Św. Jan od Krzyża odbył swoją

ostatnią podróż na osiołku, udając się do klasztoru w Ubedzie, gdzie zmarł. Gangrena atakowała nogę. Brat towa-

Miłość, humor i cierpienie w życiu świętych

rzyszący Janowi, widząc, że święty się męczy, zaproponował po trzech milach krótki odpoczynek.

– Wasza Wielebność odpocznie w cieniu mostu, a widok wody doda mu apetytu do spożycia posiłku.

Jan odpowiedział:– Chętnie odpocznę, czuję potrzebę

odpoczynku. Co do jedzenia jednak nie jestem w stanie, gdyż ze wszystkich rze-czy, jakie Bóg stworzył, miałbym ochotę na szparagi, ale niestety nie pora na nie.

* * *Arcybiskup Claret nie lubił pochleb-

ców, którzy otaczali królową Izabelę. Z obrzydzeniem patrząc na pospolitych lizusów, powtarzał stare hiszpańskie przysłowie: „Twój pies kręci ogonem nie dla ciebie, ale z powodu kości”.

Fragmenty za: Święci nieświęci, Karków, 2002

Page 16: Ten dodatkowy chromosom J · się kocha ć za darmo – mimo wszystko. ... Spróbujmy jednak przyjrzeć się ... dy utrwali się jeszcze bardziej.

14

Jej czułemu przywiązaniu...

Miej dar łaskawy dla każdego, kto żyje, nawet umarłym nie odmawiaj oznak przywiąza-

nia! (Syr 7,33).Drogę wskazuje kamienna strzałka

ustawiona przed dzwonnicą z krótką informacją o obiekcie i fundatorze. Idąc krętą ścieżką, prowadzącą obok zabytkowego kościoła pw. Niepokala-nego Poczęcia NMP, pośród szpaleru grabów i dębów, których rozłożyste korony zasłaniają niebo, zagłębiamy się w XVII-wieczny, nieco zaniedbany park. W odległości kilkunastu metrów wyłania się zadrzewione wzniesienie okolone fosą, którą zasila woda z se-zonowego strumyka. Nad fosą stylowy mostek z łupanego wapienia koloru ochry, a za nim takież stopnie schodów wkomponowane w zbocze, prowadzące do pomnika cenotafu, czyli pustego grobu. Opodal stoi zdobna ławeczka z granitu oraz znajduje się zagłębiony w ziemi kamień z wyrytym napisem. Sceneria miejsca nieodparcie nasuwa skojarzenie z samotną wyspą w parko-wym krajobrazie, tworząc szczególną atmosferę odosobnienia, a treści napi-sów na ściankach cenotafu przenoszą nas do innej rzeczywistości – na granicę życia i śmierci. Ten unikatowy, piękny architektonicznie i bogaty niekonwen-cjonalnym przesłaniem obiekt znajduje się 30 km od Puław, w miejscowości Jasieniec Solecki, sąsiadującej ze znaną Sycyną Kochanowskich. Wybudowany został w 1800 r. przez ówczesnego wła-ściciela wsi, Tadeusza Matuszewicza, w rok po śmierci żony, Marianny.

„Jey czułemu przywiązaniu, łagod-ney cnocie i niezmienney słodyczy winienem, żem skosztował rozkoszy nayczystszey, którą ścisły tylko zgod-nych serc związek daie...”. Tak w orygi-nalnym XVIII-wiecznym języku brzmią pierwsze wersety epitafium na czołowej tablicy. „Jey dopiero utrata dała poznać duszy moiey całą ostrość boleści, całą gorycz smutku i całą trudność zno-szenia podobnego ciosu cierpliwością i męstwem” – czytamy w zakończeniu. Pomimo nekrologicznej treści całość epitafium stanowi przejmujące swoim liryzmem podziękowanie, adorację, wyraża szacunek i uwielbienie, a tak-że próbę pogodzenia się z wyrokiem Opatrzności. Ułożył je i kazał wyryć w kamieniu mąż strapiony.

Tablice są cztery. Ich treść to kwin-tesencja życia dwojga ludzi. Odczytując napisy, dowiadujemy się, że Marianna

była jedynym dzieckiem swoich rodzi-ców, poznajemy datę zaślubin, kiedy to „anioł cnoty i słodyczy stał się ży-cia i losu” jego wspólnikiem, a także godzinę śmierci w wieku zaledwie 34 lat, która „szczęściu moiemu położyła koniec”. Kolejny napis jest refleksją nad osobowością zmarłej, wyrażoną za pomocą poetyckich metafor i odniesień do zjawisk przyrody: „Zdrój czysty i cichy, co chłodem rzeźwi powietrze, co nie rwie brzegów, ale ich zieloność żywi, co go mróz nie skrzepi, upał nie wysuszy, wicher niełatwo wzburzy, co szumem nie ostrzega o sobie, ale przy którym przechodzień zastanowi się z ochotą i chwil upływaiących liczyć zapomni, zdrój taki być może nieiakim iey charakteru obrazem”.

Wreszcie dopełniający urokliwości tego miejsca kamień, na którym wyryte jest czułe z żalów Orfeusza naśladowa-nie: „Koiąc rzewną tęsknotę słodkich lutni brzmieniem, sam w tey ustroni tkliwem zaklęty wspomnieniem, czy mrok uśpił naturę, czy ią świat ocucił, ciebie, kochana żono, ciebiem zawsze nucił”.

Fundator pomnika, Tadeusz Matu-szewicz (1765–1819) – w pisowni także: Matuszewic, Matusiewicz – urodził się na Podlasiu, w bogatej rodzinie szla-checkiej. Był właścicielem rozległych dóbr w Wielkopolsce i Małopolsce. Ukończył słynne Kolegium Konarskiego w Warszawie. Bardzo wcześnie rozpo-czął działalność polityczną, wiążąc się z grupą zwolenników Adama Jerzego

Czartoryskiego. W 1784 r. został posłem na sejm. Słynął z treściwych przemówień wygłaszanych ładną pol-szczyzną, był współtwórcą Konstytucji 3 Maja. W okresie napoleońskim został mianowany ministrem skarbu Księ-stwa Warszawskiego. Urząd ten pełni również początkowo po utworzeniu Królestwa Polskiego. Wobec czynionych przez rosyjskiego zaborcę trudności w reformowaniu bankowości zrezygno-wał ze stanowiska.

Mariannę, córkę byłego wojewody pomorskiego, Ignacego Przebendow-skiego, poznał w Puławach, gdzie czę-sto gościła na dworze Czartoryskich z racji rodowego powiązania z księżną Izabelą. Była to miłość od pierwszego wejrzenia. Wybranka była niskiego, ale kształtnego wzrostu blondynką o błękit-nych oczach i okrągłej twarzy, łagodną, wesołą, odznaczającą się jasnością umysłu i otwartym sercem – jak potem o niej pisał. Majątek jasieniecki okazał się jej posagiem ślubnym. Młoda para zamieszkała w pięknym pałacu, który nie dotrwał do czasów współczesnych. Małżeństwo z Marianną, na co dzień oparte na wzajemnym zaufaniu i sza-cunku, zaowocowało urodzeniem trojga dzieci, z których dorosłość osiągnęło dwoje. „Dom nasz był domem pokoju, niekochaną być nie mogła, serce jej nie znało wzburzeń gwałtownych, dla rodziny nie było ofiary, której nie była rada uczynić” – pisał o żonie. Stałym zmartwieniem Matuszewicza było słabe zdrowie Marianny, chorującej

© W

łady

sław

Bar

a-K

apci

ak

Pomnik – cenotaf w Jasieńcu

Page 17: Ten dodatkowy chromosom J · się kocha ć za darmo – mimo wszystko. ... Spróbujmy jednak przyjrzeć się ... dy utrwali się jeszcze bardziej.

15

na nieuleczalną wówczas gruźlicę. Nie pomogły wyjazdy do sanatoriów i opieka najlepszych lekarzy. „Oporna choroba gwałtownie i widocznie jej siły niszczyła; cierpliwości tylko i słodyczy anielskiej nadwerężyć nie potrafiła” – zanotował z rozrzewnieniem w pamięt-niku córki Zofii. Śmierć kładzie kres ich szczęściu w 9. roku małżeństwa.

Marianna pochowana została w ko-ściele ojców reformatów w Solcu nad Wisłą, w którym urząd starosty pełnił jej ojciec. „Tu spoczywają zwłoki Mar-janny z Przebendowskich Matuszewi-czowej, chrześcijanki, pobożnej żony, matki, przyjaciółki najlepszej. Zeszła w r. 1799” – głosi napis na marmuro-wej tablicy. Natomiast w jasienieckim parku Matuszewicz wznosi pomnik niegasnącej pamięci. Jego serdeczny przyjaciel, Stanisław Kostka Potocki (1755–1821), który często go odwie-dzał, tak opisał jedno ze spotkań: „Po-mimo upływu czasu, nie spędził dnia w Jasieńcu, w którym by pobożność jego nie zaniosła przy tym pomniku modłów za wieczne szczęście tej, która mu go na tym świecie zakosztować dała. Gdy ujęty smętną przyjemnością miejsca i pomnika tego nad nim dumałem, rzekł do mnie rozczulony Matuszewicz, przytulając rękę moją do serca – Tu jej pomnik prawdziwy”. Do końca życia pozostał wierny tej miłości, nie związał się z żadną kobietą.

Po śmierci żony jasieniecki pałac stał się dla Matuszewicza warsztatem pracy literackiej. Zrezygnował z uprawiania polityki i zajął się przekładami Horacju-sza i Wergiliusza. Jako pierwszy w kraju zbierał i komentował synonimy. Był jednym z organizatorów i pierwszych członków Towarzystwa Przyjaciół Nauk. W uznaniu jego zasług odznaczono go orderem św. Stanisława i Orła Białego. Pod koniec życia ten dawny wolnomu-larz powrócił do praktyk religijnych. Przetłumaczył na język polski dzieło najbardziej po Biblii rozpowszechnione – O naśladowaniu Chrystusa Tomasza a Kempis. Książka, po pierwszym wy-daniu w 1820 roku, wznawiana była potem wielokrotnie, zyskując dużą popularność w społeczeństwie polskim w trudnych czasach pod zaborami i po przegranych powstaniach narodowych. Rozpoczął także budowę murowanej kaplicy w stylu rotundowym, którą dokończył po jego śmierci syn, hrabia Adam, dyplomata Królestwa Polskiego. Kaplica ta po 100 latach stała się zaląż-kiem – kruchtą kościoła parafialnego. Materiały porównawcze i przekazy historyczne jednoznacznie wskazują, że zarówno pomnik, jak i rotundowa kaplica powstały według projektu Ch.

P. Aignera (1756–1841), znakomitego architekta na dworze Czartoryskich, twórcy większości zabytkowych budow-li puławskich.

Piękna i uzdolniona artystycznie córka Zofia, wychowywana po śmierci matki na puławskim dworze, pozowała znanemu malarzowi K. Wojniakow-skiemu (1771–1812), który uczył ją rysunku, do postaci Matki Bożej na obrazie Świętej Rodziny, który znajdu-je się w ołtarzu głównym kościoła we Włostowicach. Jej autorstwa są dwa piękne obrazy wykonane sepią – Matki Bożej Karmiącej i Chrystusa dźwigają-cego krzyż, umieszczone w ołtarzach bocznych tego kościoła. Wydana za gen. L. Kickiego, po urodzeniu dwóch córek zmarła w wieku 26 lat. To na jej cześć i przedwcześnie zmarłych dzieci z polecenia księżnej Izabeli postawiono na kredowych wzgórzach w Parchatce trzy krzyże, odnowione w roku 2006.

Matuszewicz, nękany chorobą płuc, wyjechał w 1819 r. na leczenie do Bo-lonii i tam zmarł, dokładnie 20 lat po śmierci żony. Współcześni przyznawali mu wysokie zalety umysłu i charakteru, umiejętność i praktyczność w działal-ności politycznej i urzędowej na naj-wyższych szczeblach, a nade wszystko niespożytą energię i uczciwość. Dla nas może być wzorem ponadczasowej, wiernej pamięci i miłości do drugiego człowieka, o którą, w swoim czasie, zapyta nas Bóg. Znane porzekadło memento mori, należałoby uzupełnić o – memento amor, co w tłumaczeniu znaczyłoby: „Pamiętając o śmierci, pa-miętaj o miłości”. Taki napis powinien znajdować się na bramach cmentarzy dla refleksji i zastanowienia się, póki czas, aby coś w naszym życiu zmienić, uporządkować, naprawić w stosunku do tych, którzy są jeszcze z nami, jeśli zabrakło czasu na miłość do tych, któ-rzy już odeszli...

Władysław Kapciak

PS. Wybudowany w 1800 r. pomnik, z upływem czasu i z powodu braku należytej opieki zaczął obracać się w ruinę. Po zaginięciu trzech tablic na przełomie XIX/XX w. stał się całkowi-cie anonimowy, zapomniano nawet, kto i kiedy go postawił na parkowym wzgórzu. Jego ponowne odkrycie i ustalenie treści brakujących napisów nastąpiło w 2009 r. podczas zbierania przez autora artykułu materiałów do monografii miejscowości. Dzięki fun-duszom unijnym pomnik w roku 2011 został pieczołowicie odrestaurowany przez pracownię kamieniarsko-rzeź-biarską „Katanga” i wpisany do rejestru zabytków.

KryzysW powój miłościzakazanejwplątał swojegożycia badylnie wraca w ogólelub nad ranempróbując zatrzećwszelkie ślady

szminkę o którejwłasna żonamoże najwyżejtylko marzyći zapach którygo pokonałgdy w delegacjisię odważył

włosy w koszulachdziwnie zmiętychbrokat i tuszudziwne kreskiciągle zmęczonywciąż zajętygra pierwsze skrzypcetej groteski

nie znosi pytańcierpkich przykrychkrzykiem przerywakażde zdaniezdążył nauczyć sięmimikryi wie jak uciecw udawanie

może się wstydziale co tamdzieci dorosłyniemal samehurtownianiczym żyła złotawszystkim daszczęście pozłacane

żona zaczęłatyć i palićnerwica ją pożeradzikadawno ze sobąjuż nie spaliw końcuzaczęli się unikać

kolacje soloi śniadaniazjadane w biegualbo wcależadnych uśmiechówpożądaniażadnych czułościi tak dalej...

w tym związkuw sobie zaplątanilecz co ich łączyi dlaczegostworzyli układz samych granicale bez przejściagranicznego

Ks. Ryszard Winiarski

Page 18: Ten dodatkowy chromosom J · się kocha ć za darmo – mimo wszystko. ... Spróbujmy jednak przyjrzeć się ... dy utrwali się jeszcze bardziej.

16

Biblia to prawdziwe źródło i auten-tyczne Słowo, które żyje, sycąc od stuleci dusze każdego pokolenia.

Doskonałość Świętej Księgi ujawnia się nawet w najbardziej prozaicznym fakcie – na poziomie języka, w którym na zawsze zostawiła ona ślad w posta-ci biblizmów, nie zamieniających się w archaizmy mimo wielowiekowego użytkowania. Są one wciąż żywe i po-zwalają precyzyjnie i trafnie nazywać oraz wyrażać także świat współczesny.

Dziś to chyba najbardziej aktualny związek frazeologiczny rodem z Biblii. Cały nasz współczesny świat przypo-mina trochę ową wieżę. Pycha ludzka znajduje bowiem różne budulce – nie tylko kamień, który obecnie zastąpić mogą elektroniczne środki przekazu, pozwalające triumfować człowiekowi nad czasem i przestrzenią, aby pokonać ją z prędkością światła czy też prawo-dawstwo dające ludziom możliwość decydowania w sprawach, w których

Biblizmy wciąż żywe

pozawirtualnej – pakiety ustaw, kodeksy praw interpretowane przez specjalistów na różne sposoby, niekończące się procesy, dyskusje, a w konsekwencji kontrowersyjne kary śmierci, eutana-zje, aborcje, legalizacje narkotyków. Krzyk, hałas, bezład i mętlik w głowie niejednego z nas. Aż wreszcie nauka eksperymentująca na człowieku, który wyposażony w potężną wiedzę prze-staje jednak rozumieć, kim jest i ku czemu został stworzony. Czeka już na

Pierwowzorem poloneza był taniec pieszy pochodzenia ludowego, tańczony wśród ludu, znany w swym pierwowzorze – chmielowym z przełomu XVI–XVII wieku. Z czasem przyjął się na dworach magnackich. Na dworach królów polskich polonez stanowił element ceremoniału dworskiego, będąc paradą szlachty przed monarchą. W zależności od regionu, polonez zwany był też: tańcem polskim, chodzonym, pieszym, łażonym, wolnym, powolnym, okrągłym, starodawnym, staroświeckim, gęsim, wielkim

Maturzyści z I Liceum Ogól-nokształcącego im. Ks. A. J. Czartoryskiego w Puławach

studniówkę mają już za sobą. Bal odbył się 21 stycznia, tradycyjnie w budynku szkoły. Studniówkową galę rozpoczęły uroczyste przemówienia i przedstawie-nie żartobliwych scenek z życia szkoły. Później nadszedł czas na poloneza. Po wykonaniu tańca wszyscy zasiedli za stołami, by nabrać sił do walca. W mię-dzyczasie odbywały się sesje zdjęciowe upamiętniające szampańską zabawę. Młodzież szalała na parkiecie do białego rana. W ramach ponadprogramowych rozrywek przeprowadzono także wybory Miss Obiektywu. W szranki stanęło wiele pięknych uczennic oraz przedsta-wicieli kadry pedagogicznej. Tegoroczna studniówka zostanie na pewno nieza-pomnianym przeżyciem dla wszystkich, którzy wzięli w niej udział. Teraz już tylko matura...

Karolina III g

Studniówka u Czartoryskiego

jedynym arbitrem powinien pozostawać tylko Bóg albo naukowy postęp, wyna-lazki i odkrycia stanowiące źródło takiej dominacji nad naturą, jakiej to ludzkość nigdy wcześniej nie doświadczyła.

Wszystkie wymienione tu osiągnię-cia ludzkiej myśli w momencie, kiedy przekroczona została granica człowie-czej pokory i posłuszeństwa wobec Najwyższego, stają się istną wieżą Babel z całym jej chaosem, zgiełkiem i brakiem możliwości porozumienia się jej budowniczych. W internecie i mediach – niczym nieskrępowany oraz niekontrolowany żadną normą moralną wielogłos, z którego często nic nie wynika, a ich odbiorca żyje w to-talnej dezorientacji. W rzeczywistości

Poszukajmy wokół nas desygnatów biblijnych związków frazeologicznych. Ich istnienie może poświadczyć ciągłą aktualność Bożego Słowa i niezmien-ność pewnych ludzkich doświadczeń oraz umiejscowić i nas w dawnym świecie starotestamentowych patriar-chów, proroków czy Chrystusa i Jego apostołów, otwierających Nowym Te-stamentem – nowe przymierze Boga z całą ludzkością.

Najpierw wieża Babel – symbol ludz-kiej pychy, ale i kary Stwórcy, który uda-remnił szatańskie zamysły ludzkości, zamierzającej przewyższyć Pana i Jego dzieła, sięgnąć nieba i zatriumfować, pokazując potęgę stworzenia, jednak, jak się szybko okazało, tylko pozorną.

swoją kolej, dając się na razie jeszcze wyprzedzić zmutowanym roślinom i zwierzętom.

Jeżeli zatem cały świat przypomina dziś biblijną wieżę Babel, to w kosmosie słychać wielki bełkot ludzkości coraz bardziej hałaśliwy i niezrozumiały, a my bezrozumnie stawiamy kolejne piętro budowli, nie dostrzegając, że nasze języ-ki zostały już całkowicie pomieszane…

Joanna Kurlej

© r

kw

© L

ucy

na

Leka

n-K

ozak

Page 19: Ten dodatkowy chromosom J · się kocha ć za darmo – mimo wszystko. ... Spróbujmy jednak przyjrzeć się ... dy utrwali się jeszcze bardziej.

17

Nasz rodzinno-domowy kod informacji oraz sposób wza-jemnego porozumiewania się

stanowią na ogół proste komunikaty typu:

– Co tak późno?– Lekcje odrobione?– Wyrzuć śmieci!– Wychodzę! Jak wrócę, to będę,

nara!...Trudne relacje: dzieci – rodzice, rodzi-

ce – dzieci. Czasem się nawet nie widzą, chociaż w jednym domu, jedynie słyszą: polecenia, zakazy, nakazy, równoważniki zdań, wykrzyknienia. No i gdzie w zasa-dzie tu problem? – ktoś skwituje. Takie czasy. Pośpiech, nerwy, stres, praca, praca, praca. Człowiek po powrocie do domu nie pamięta, jak się nazywa. Kie-dyś może było inaczej. Kiedyś...

Jakie są te nasze rodziny? Czy rzeczy-wiście bezosobowe formy gramatyczne stanowią podstawę komunikacji? Może czasem przypominają Dulskich, gdzie fałsz, obłuda przy jednoczesnym kosz-marnym ograniczeniu umysłowym; a może są postępowe, takie nowocze-sne, coś jak z „Tanga” Mrożka, gdzie normą jest brak jakichkolwiek norm i nawet buntować nie ma się już prze-ciw czemu... Obce, choć jeszcze obok

siebie, milczące, choć miałyby tyle do powiedzenia. Wspólne posiłki, space-ry, pogaduchy, wypady do kina, tylko razem, razem, nie z kolegą, koleżanką, zakładem pracy.

Zastanawiam się czasem, jak to jest, że im mniejszy wysiłek, by stworzyć taki ciepły, rodzinny dom, gdzie każdy czuje się ważny, wyjątkowy, doceniony, gdzie wymieniamy swe uwagi, rozma-wiamy, śmiejemy się, otwieramy na siebie, spieramy, nawet kłócimy, tym większa chłonność na telewizyjną, serialową papkę, gdzie bohaterami są rodziny właśnie. To nam odpowiada. To oglądamy. Miałkość, bylejakość, prymi-tywna fabuła wciąga nas bez reszty na tyle, że czasem rzucimy z fotela: „Nie ma dziś nic na obiad! Coś tam sobie zróbcie!” – i wracamy do krainy ułudy... „Najważniejsze jest, by gdzieś istniało to, czym się żyło: i zwyczaje, i święta rodzinne. I dom pełen wspomnień...” (A. de Saint-Exupery)

A my? Czym żyjemy? Hanką Mosto-wiak, Kiepskimi, Rodzinką.pl? A może podobnymi arcydziełami. To nasze normy, wzorce, punkty odniesienia, wy-rocznie. Problemy z dziećmi rozwiąże Super Niania, rodzinne rozmowy – pilot telewizyjny, komputer. Każdy przed

Jutro bez obaw • Lubelszczyzna po-nad wszystko • Polityka bez kantów • Wybieraj rzetelnych • PO-mocna

siódemka • Lepsze prawo, lepsza Polska • Buduj z nami silną Polskę • Państwo bez korupcji cdn... • Po prostu służyć ludziom • Skuteczny. Odpowiedzialny. Dla ludzi • Uczci-wie. Bez kantów • Dziewczyna z cha-rakterem • Jestem tam, gdzie mnie potrzebują • Nowa nadzieja • Buduj z nami • Człowiek z charyzmą • Lu-belszczyzna wejdzie do gry • Człowiek jest najważniejszy • Polacy zasługują na więcej • Polska w budowie • Polska jest najważniejsza • Moja pasja – Wasz sukces • Jutro bez obaw • Czas na zmiany – Nowa Prawica • Wybierz przyszłość • Wracamy do normalności • Już czas, byś sam zaczął decydować o swoich pieniądzach • Nic wam nie damy: Po prostu przestaniemy od was brać • By żyło się lepiej – wszystkim.

• Każdy człowiek jest ważny • Tanie państwo • Zasady zobowiązują • Zgo-da buduje • Razem zmienimy Polskę • Wybierz swój dobrobyt • Jestem jednym z was • Kandydat zwykłych ludzi • Razem • Najważniejsza jest wiarygodność • Prawy człowiek lewicy • Polska równych szans • Jedną mamy Polskę • Bądźmy razem • Bądźcie ze mną • Bezpieczna przyszłość • Rodzina na swoim • Kandydat zwykłych ludzi...także Twój • Polska. Prosty wybór • Za-wsze w słusznej sprawie. • Przejdźmy do konkretów • Polska dla Polaków • Czarne jest czarne. Białe jest białe • Silny człowiek na trudne czasy • Pol-ska równych szans • Prawda zamiast haseł • Wszystko jest możliwe itp.

W sumie w całej Polsce – 7,5 tysiąca takich lub podobnych haseł wylądowa-ło ostatecznie na śmietniku, tak jak większość ich autorów i kandydatów. A ci, którzy wygrali, też oryginalnością

Prawda zamiast haseł

Z notatnika belfra.....

Rodzinka, ach... rodzinka!swoim komputerem, każdy w swoim pokoju, każdy w swoim świecie, nawet wirtualnym, ale każdy sam. Efekt? Na-tychmiastowy. Dzieci, które nie mając dobrych wzorców, same sobie jakieś stworzą, nie mając oparcia, wsparcia, akceptacji – za chwilę się o jakieś po-starają. Istoty dalekie, coraz bardziej odległe. To jest moje dziecko? Tak pa-trzę i zupełnie nie poznaję! (Może nie miałeś okazji, by je poznać?) Rodzice – coraz bardziej bezradni, zagubieni, zestresowani, zdziecinniali, jeszcze chcą odgrywać jakąś rolę, jeszcze coś by się chciało zrobić w tym domu, ale już nie mam siły, może jutro, w weekend, po urlopie, po serialu, po meczu, byle później, później. Zdążysz?

Czy pani ma dobry kontakt z dziec-kiem? – spytałam kiedyś jednego z ro-dziców. Ależ oczywiście, pani Profesor, solennie zapewniała mnie mama – jest cały czas pod komórką! Nie wiedziałam, co odpowiedzieć, bo opadły mi ręce.

Rodzina, rodzice, dzieci, miłość, odpowiedzialność, przykład – mądry przykład, wymagania, konsekwencja w działaniu. „Myśl sobie, co chcesz, ale rodzina jest wieczna! Tak jak Bóg. Na szczęście...” (Anonim)

Renata Miłosz

i twórczością nie grzeszyli. A teraz nie grzeszą ani kompetencjami, ani uczci-wością! Zapomnieli o nas – adresatach swoich sloganów i o słowach Jezusa: „Z każdego bezużytecznego słowa, któ-re wypowiedzą ludzie, zdadzą sprawę w dzień sądu” – (Mt 12,36).

red.

Krótki jest żywot haseł i plakatów wyborczych

© r

kw

Page 20: Ten dodatkowy chromosom J · się kocha ć za darmo – mimo wszystko. ... Spróbujmy jednak przyjrzeć się ... dy utrwali się jeszcze bardziej.

18

Świetlica socjoterapeutyczna „Barka” powstała dzięki Stowarzyszeniu „Rodzina”, które działa przy Parafii

pw. Świętej Rodziny.Ania Różycka: Przy parafii pw

Świętej Rodziny w Puławach działa grupa osób, parafian, zgromadzonych w stowarzyszeniu „Rodzina”. Co takie-go szczególnego zorganizowało wasze stowarzyszenie?

uczy też znoszenia porażek (kiedy ktoś przegrywa w grze)

AR: Jakie korzyści płyną dla dzieci z pobytu w świetlicy?

RSz: „Barka” to miejsce szczególne pod każdym względem. Spotykają się tu dzieci, które potrzebują pomocy, akcep-tacji, prawidłowych wzorów zachowań. Każdy jest tu akceptowany, każdy ma prawo być sobą, każdy ma prawo do sza-

animatorami zabaw. Dzieci uczestni-czą w grach i zabawach terenowych, uczą się orientacji w terenie, rozwijają swoją sprawność fizyczną. Organizu-jemy w okresie letnim także spacery do parku, na lody, do obserwatorium astronomicznego, na basen. Zorgani-zowane zostały wycieczki do Bałtowa, do Kazimierza Dolnego. W tym roku w czasie wakacji chcemy pojechać do

Z Agnieszką Kawką, wiceprezesem Stowarzysze-nia i Renatą Szczypą rozmawiała Ania Różycka

Renata Szczypa: Wśród wielu dzia-łań, które podejmujemy jako stowa-rzyszenie, na szczególne wyróżnienie zasługuje prowadzenie przez nas świe-tlicy socjoterapeutycznej. Utworzono ją po to, aby pomagać dzieciom z rodzin, w których ujawniły się różne problemy i dysfunkcje. Powstała 18 maja 2011 r. i wtedy to rozpoczęto rekrutację dzieci. Wywiesiliśmy ogłoszenia, nawiązaliśmy współpracę z PCPR, MOPS i szkołami. Do świetlicy trafiło 14 dzieci w wieku od 6 do 12 lat. Na pierwsze spotkanie, organizacyjne, zaprosiliśmy dzieci wraz z rodzicami. Wtedy dzieci otrzymały wyprawki świetlicowe: kredki, farby, bloki rysunkowe, ołówki itp. papierni-cze rzeczy. Świetlica funkcjonuje pod nazwą „Barka”.

AR: Jaką funkcję pełni świetlica?Agnieszka Kawka: Dzieci, które tu

przychodzą, mają zapewnioną opiekę wychowawców i pomoc specjalistów, m.in. logopedy, psychoterapeuty, surdo-pedagoga oraz mają zajęcia z j. angiel-skiego. Zajęcia odbywają się codziennie od poniedziałku do piątku w godzinach popołudniowych. Podczas pobytu w świetlicy dzieci odrabiają lekcje, mają zajęcia muzyczne, plastyczne, teatralne, integracyjne, logopedyczne. Mają także dostęp do Internetu. Pojawiająca się „Ciociabajka” układa bajki i bajeczki, które potem dzieci inscenizują, bawiąc się w teatr. Jest to rodzaj bajkoterapii, która pomaga rozładować nagroma-dzone emocje, pomaga przełamywać nieśmiałość, daje dystans do samego siebie, podnosi samoocenę naszych wychowanków, uczy prawidłowych postaw społecznych. Dzieci mogą tu także swobodnie się bawić, układają układanki, puzzle, grają w „kalambu-ry”, zabawy słowne, matematyczne i wiele innych, w zależności od pomy-słów samych dzieci oraz ich opiekunów. Jest to także swego rodzaju nauka, bo pozwala na przeżywanie sukcesów, ale

cunku, ale każdy także musi przestrze-gać ustalonych zasad i reguł, które są tak ważne w codziennym życiu. Dzieci mają tu także okazję do nawiązywania bliższych relacji ze swoimi rodzicami. Takie zajęcia również się tu odbywają, głównie w soboty, wtedy rodzice mają więcej czasu. Rodzice, najczęściej mamy naszych wychowanków, mają okazję popatrzeć na swoje dzieci z innej, lepszej strony. Same też uczą się, jak postępować ze swoimi dziećmi, poznają właściwe metody wychowawcze, są to swego rodzaju zajęcia terapeutyczne. Okazją do takiego spotkania były zaję-cia plastyczne, gdzie dzieci ze swoimi mamami wykonywały bombki cho-inkowe. Dzieci wzięły udział w XVII Festiwalu Kolęd jako zespół „Świetliki” i nazwę tę same sobie wymyśliły.

AR: Dzieci uczą się tu także zacho-wań społecznych. W jaki sposób?

AK: Najlepszą nauką są samodziel-ne działania i nasze dzieci chętnie je podejmują. Codzienne przygotowują sobie same posiłek, podwieczorek. Są to najczęściej kanapki, nawet urzą-dzane są konkursy na najładniejszą i najciekawszą kanapkę. Ale także czasami gotują lub pieką, np. pizzę lub szarlotkę. Dzieci same dbają o porządek i dlatego wyznaczone są dyżury, których pilnie przestrzegają. Na wiosnę i latem wychodzimy z dzieciakami na plac, na świeże powietrze. Wtedy często się zda-rza, że dołączają do nas dzieci z osiedla i z grupy 14 osób robi się ich dużo więcej a opiekunowie stają się osiedlowymi

„Wojciechowskiej zagrody” na lekcje historyczne. Chcemy też, aby dzieci brały udział w zajęciach edukacyjnych.

AR: Świetlica, chociaż działa przy parafii, jest instytucją świecką. Czy dbacie także o rozwój duchowy dzieci?

RSz: Dzieci uczestniczą w nabo-żeństwach okresowych: w październi-ku w nabożeństwie różańcowym, na wiosnę w nabożeństwach majowych, ostatnio w grudniu chodziły na roraty, a także biorą udział w nabożeństwach pierwszopiątkowych. Organizujemy im pogadanki, dzięki którym poznały życie św. Franciszka, błogosławionego Brata Alberta, św. Teresy od Dzieciątka Jezus. Zachęcane są także do wykonywania dobrych uczynków i w domu, i w szkole, i tu w świetlicy.

AR: Prowadzenie świetlicy wyma-ga posiadania środków finansowych. Skąd macie pieniądze na wszystkie te działania?

AK: W ubiegłym roku – pieniądze z jednego procenta podatku dochodo-wego od podatników. Udało się w ten sposób zebrać fundusze na wyposażenie świetlicy. Pomieszczenie przeznaczo-ne na świetlicę zostało odmalowane, odświeżone, odpowiednio zagospoda-rowane. Dziś pieniądze na utrzymanie i prowadzenie świetlicy i wszystkich z nią związanych działań mamy z Urzę-du Miasta w Puławach. Chcemy, aby świetlica była stałym elementem naszej parafii i o to będziemy się starać.

„Barka”– świetlica socjoterapeutyczna

© M

irosła

w F

ran

czak

Page 21: Ten dodatkowy chromosom J · się kocha ć za darmo – mimo wszystko. ... Spróbujmy jednak przyjrzeć się ... dy utrwali się jeszcze bardziej.

19

© K

. Jan

iuk

Siedem grzechów głównych

Gniew – ogień zabójstwa

29 IV–7 V – pielgrzymka w długi weekend majowy: „Śladami bł. Jana Pawła II w rocznicę beatyfikacji”29 VI–9 VIII – ziemie biblijne po obu stronach Jordanu – Izrael, Palestyna, Jordania: „Tropami tradycji, religii i krajobrazów Orientu”Pielgrzymki organizowane są we współpracy z Wydział Duszpasterstwa Kurii Metropolitalnej w Lublinie i z parafiami Archidiecezji LubelskiejKontakt: Egeria sp. z o.o., 20-109 Lublin, ul. Królewska 9; tel. 510 398 373; [email protected]

Na samym początku należy jasno rozgraniczyć gniew Boga od gniewu człowie-

ka, który może być grzeszny. Kompu-terowa wyszukiwarka odnajduje 431 miejsc w całej Biblii, gdzie występuje słowo „gniew”, z czego 53 przypada na Nowy Testament. To całkiem spora licz-ba i okazuje się, że zdecydowana więk-szość przykładów dotyczy gniewu Boga. Trzeba to wyraźnie podkreślić, aby mieć świadomość, że może być słuszny gniew i wtedy jawi się jako coś koniecznego; trudnego, ale zmierzającego ku realiza-cji jakiegoś dobra. Boży gniew zawsze jest odpowiedzią na grzech człowieka, wyrazem sprzeciwu wobec pogwałcenia sprawiedliwości, „albowiem gniew Boży objawia się z nieba na wszelką bezboż-ność i nieprawość” (Rz 1,18). Przywo-łajmy tu scenę wypędzania kupczących ze świątyni przez Jezusa przy pomocy bicza (J 2,13-17) czy też Jego spojrzenie z gniewem na faryzeuszy w synagodze, gdy dokonywał uzdrowień w czas sza-batu (Mk 3,1-6). Gdy czytamy z kolei Dzienniczek św. Faustyny, możemy doświadczać pełnej powagi słów Jezusa, który wyrażał sprzeciw wobec oziębłości u kapłanów i zakonnic: „Znieść ich nie mogę, bo są ani dobrzy, ani źli [...]. Jeżeli się nie nawrócą i nie zapalą pierwotną miłością, podam ich w zagładę świata tego [...]. Dopuszczę, aby były zniszczo-ne klasztory i kościoły” (nr 1702).

Gniew Boga jest jednak zawsze w służbie dobra i znika tam, gdzie na-stępuje nawrócenie. Prorok przekazuje: „Nie chcę, aby wybuchnął płomień mego gniewu, [...], albowiem Bogiem jestem, nie człowiekiem” (Oz 11, 9). Przypomnijmy też sobie jakże wymow-ną rozmowę Abrahama z Panem, któ-rego stopniowo upraszał o miłosierdzie dla mieszkańców Sodomy, jeśli znajdą się w niej sprawiedliwi (najpierw miało ich być przynajmniej pięćdziesięciu, ostatecznie nawet dziesięciu) – Rdz 18, 22-33. Odnosząc się także do przywoły-

wanego wcześniej fragmentu Mk 3,1-6, należy stwierdzić, że oburzenie Jezusa jest spowodowane zatwardziałością serc faryzeuszy. Analogicznie, człowiek ma prawo, więcej – obowiązek, reagować na zło sprzeciwem. Stale aktualnym pozo-staje wezwanie do upominania grzeszą-cych w ramach uczynków miłosiernych co do duszy, jak podaje katechizm.

Jest jednak wielka różnica pomiędzy słusznym oporem wobec jakiegoś zła, wyrażającym się przysłowiowym ude-rzeniem pięścią w stół, a grzesznym gniewem, będącym wręcz przeciwnie – uległością wobec zła, detonującym pokój i pojednanie. „Gniew bowiem męża nie wykonuje sprawiedliwości Bożej” (Jk 1,20). Tam, gdzie pojawia się gniew, tam dochodzi nawet do zbrodni. I tak było od początku świata. Kain rzu-ca się na swego brata Abla i zabija go (Rdz 4,3-8). Gniew Heroda prowadzi do prawdziwej rzezi niemowląt w Betlejem i okolicy (por. Mt 2,16). Jezus wprost mówi: „Słyszeliście, że powiedziano przodkom: »Nie zabijaj!« [...]. A Ja wam powiadam: Każdy, kto się gniewa na swego brata, podlega sądowi” (Mt 5,21-22). Św. Faustyna opisuje zachowanie szatana, który wpadał w wielką złość, chciał ją raz poszarpać na kawałki, kiedy indziej próbował z furią łamać sprzęty stojące w jej celi. Zawsze przy tego typu odwiedzinach groził, złorze-czył, krzyczał (por. Dzienniczek, nr 320, 323, 412, 418, 713).

Gniew może być wyrazem bezsilno-ści, gdy określona sytuacja kogoś prze-rasta. Innym razem odsłania niepoha-mowaną żądzę górowania, posiadania lub panowania nad kimś. Zasadza się na totalnym i bezkrytycznym egoizmie. Jest jak bomba zawsze gotowa wybuch-nąć i zmieść wszystkich w pobliżu. Za-ślepia przy tym umysł, wolę i uczucia; chce hałasem zagłuszyć wszystko inne. Mówi się, że człowiek w imię swojego zdrowia, winien od czasu do czasu się wyładować. A co wówczas ze zdrowiem

innych? Istota walki z gniewem nie może polegać ani na wyładowywaniu się (opróżnianiu śmietnika), ani też na hamowaniu się (tłumieniu wulkanu). Agresja i tłumienie jej to skrajności. Gniew jest grzechem i jako taki może i musi być pokonany w procesie nawró-cenia. Nie odbędzie się bez łaski Jezusa Chrystusa. Tu psychologia niewiele może, zaś Duch Zmartwychwstałego stwarza nowego człowieka.

Szczególną trudność stanowią sy-tuacje, w których człowiek gniewa się z powodu doznanej rzeczywiście krzywdy i nie może przebaczyć. Albo nie potrafi, choć chciałby, albo zapra-wiony goryczą świadomie nie chce. Zwłaszcza ten drugi przypadek jest niepokojący. Gniew jest tutaj chęcią odwetu i prowadzi do czynów mających na celu wyrządzenie komuś krzywdy. Motyw zemsty jaskrawo sprzeciwia się przykazaniu miłości. Warto uświa-domić sobie, że słowa Chrystusa o ko-nieczności przebaczania nie muszą być traktowane tylko w kategoriach wezwania (wydają się wtedy przymu-sem), ale przychodzą jako pewien dar (łaska „z góry” darmo dana) i stają się szansą na uwolnienie od miażdżącego poczucia przegranej. Św. Paweł – ten, który doświadczył biczowania, kamie-nowania, wygnania, uwięzienia itp.; ten, który był stanowczy, energiczny, ostry i gwałtowny – śmiało mówi: „Bło-gosławcie, a nie złorzeczcie” oraz „Nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj” (Rz 12,14.21). W kontekście tych słów chcę zacytować myśl Sługi Bożego Prymasa S. Wyszyńskiego: „Ten zwycięża – choćby był powalony i zdep-tany – kto miłuje. Kto nienawidzi, już przegrał”. Wielkość i świętość Prymasa wyraziła się też w spontanicznej reak-cji na wiadomość o śmierci Bieruta. Prymas zaczął się modlić i odprawił Mszę Św. za swojego prześladowcę ku zdziwieniu wielu.

ks. W. Rebeta

„Miłość nie unosi się gniewem” (1 Kor 13,5c)

Pielgrzymki do Ziemi Świętej 2012 www.egeria.lublin.pl

Page 22: Ten dodatkowy chromosom J · się kocha ć za darmo – mimo wszystko. ... Spróbujmy jednak przyjrzeć się ... dy utrwali się jeszcze bardziej.

20

Informacje kancelaryjne

Parafia św. Jana Chrzcicielai św. Bartłomieja Apostoła (Fara)

24-120 Kazimierz Dolny, ul. Zamkowa 6tel. (81) 881 08 70

email: [email protected], www.kazimierz-fara.pl

Kancelaria parafialna• godziny przyjęć: codziennie 900–1000, 1600–1730 (w sprawie rejestracji grobów: wtorek i pią-tek 900–1100 i 1600–1730).

Z powodu planowanych misji nie będzie rekolekcji, tylko dzień spowiedzi 31 III 2012 r.

Parafia pw. Wniebowzięcia NMP24-100 Puławy, ul. Aignera 1

tel. (81) 887 45 33e-mail: [email protected]

www.parafiawnmppulawy.republika.pl

Kancelaria parafialna• godziny przyjęć: codziennie (oprócz środy i świąt) 900–1100 i 1600–1800.

Rekolekcje wielkopostne16–18 III 2012 r.

prowadzi ks. kan. dr Zbigniew Krzyszowski

Parafia św. Józefa24-100 Puławy, ul. Włostowicka 61

tel. (81) 888 47 27www.pulawy-jozef.diecezja.lublin.pl

Kancelaria parafialna• godziny przyjęć: poniedziałek–sobota 800–900, 1700–1800.

Rekolekcje wielkopostne15–18 III 2012 r.

prowadzi ks. Dariusz Maciejewski• 15 III – 18.00;• 16 III – 9.00, 12.15, 16.00 (Skowieszyn) 18.00;• 17 III – 16.00 (Skowieszyn), 18.00;Spowiedzi: 9.00–13.00, 15.00–18.00, 15.00 (Skowieszyn);• 18 III – 7.30, 9.00, 10.30 (dzieci), 12.15, 16.00 (Skowieszyn), 18.00,Spowiedź: 15.00 (Skowieszyn).

Zapraszamy na sumę odpustową ku czci św. Józefa 19 III 2012 r. o 12.15.

Parafia św. Brata Alberta Chmielowskiego24-100 Puławy, ul. Słowackiego 32

tel. (81) 887 93 53email: [email protected], www.albert.pulawy.pl

Kancelaria parafialna• godziny przyjęć: codziennie z wyjątkiem śro-dy, niedzieli i świąt 9.00–10.00, 16.00–17.45 (w okresie wakacji 7.30–8.00 i 16.00–17.45).

Rekolekcje wielkopostne18–21 III 2012 r.

prowadzi ks. dr Andrzej Krasowski• 18 III – 7.30, 9.00, 10.30 (dzieci), 12.00, 18.00, 16.00 (młodzież);• 19–21 III – 7.30, 9.00 (kl. IV–VI), 10.00 (kl. 0–III), 11.00 (licealiści), 12.00 (gimnazja-liści), 16.00, 18.00;• spowiedź: 19–20 III.Rekolekcje wielkopostne dla uzależnionych i ich rodzin

23–25 III 2012 r. (kaplica św. Siostry Faustyny)prowadzi ks. Bartosz Krzos

• 23–24 III – 19.00; 25 III –17.00;• spowiedź: 24 III – 19.00.

Parafia Św. Rodziny24-100 Puławy, ul. Saperów Kaniowskich 2

tel. (81) 887 20 30e-mail: [email protected]

www.pulawy-swrodziny.kuria.lublin.pl

Kancelaria parafialna• godziny przyjęć: poniedziałek–sobota 7.30–8.00 i 17.30–18.30 (oprócz świąt).

Rekolekcje wielkopostne14–18 III 2012 r.

prowadzą: o. dr Piotr Koźlak (dla dzieci i dorosłych),ks. Michał Zybała (dla młodzieży)

• 14 III – 8.00 (gimnazjaliści w szkole), 10.00 – (kl. IV–VI), 11.00 – (kl. I–III), 17.00, 19.00;• 15 III – 7.00, 8.00 (gimnazjaliści w szkole), 10.00 – (kl. IV–VI), 11.00 – (kl. I–III), 12.00, 17.00, 19.00;• 16 III – 7.00, 8.00 (gimnazjaliści), 10.00 – (kl. IV–VI), 11.00 – (kl. I–III), 12.00, 17.00, 19.00;• 17 III – 7.00, 12.00, 17.00, 19.00;• 18 III – 7.00. 8.30, 10.00, 11.30, 13.00, 18.00;Spowiedzi:• 16 III – 8.00–9.00 (młodzież), 9.00–10.00 (dzieci);• 17 III – 8.00–12.00, 15.30–19.00.

Parafia Matki Bożej Różańcowej24-100 Puławy, ul. Lubelska 7a

tel. (81) 88 83 414

Kancelaria parafialna• godziny przyjęć: wtorek–piątek 830–1000 i 1600–1745, sobota 830–1000.

Rekolekcje wielkopostne28–31 XII 2011 r.

prowadzi ks. Tadeusz Samorek• 28 III – 18.00;• 29 III – 8.00, 10.00, 12.00, 16.00, 18.00;• 30 III – 8.00, 10.00, 12.00, 16.00, 18.00;Spowiedź: 8.00–13.00, 15.00–19.00;• 31 III – 8.00, 10.00, 12.00, 16.00, 18.00;Spowiedź: 8.00–13.00, 15.00–19.00.

© rkw

Page 23: Ten dodatkowy chromosom J · się kocha ć za darmo – mimo wszystko. ... Spróbujmy jednak przyjrzeć się ... dy utrwali się jeszcze bardziej.

21

KAPELAN SZPITALA SPECJALISTYCZNEGOW PUŁAWACH

Ks. Ryszard Winiarskitel. 605-242-671

e-mail: [email protected] kapelan.pulawy.pl

Dyżur duszpasterski w pokoju 111(parter), poniedziałek 1000–1200.

Wizyty na oddziałachPoniedziałek, wtorek, środa, piątek: 1000–1230 i 1500–1700

W zagrożeniu życia – na wezwanie telefo-niczne.

Msza Święta w Kaplicy św. Karola Boromeusza• poniedziałek, wtorek, środa, piątek: 1900.• czwartek 1000

• niedziele i święta:– wrzesień–czerwiec 1100,– lipiec–sierpień 1900.

Hospicjum im. Bł. Matki Teresy z KalkutyMsza Św. w kaplicy:– w niedziele i święta 1500.

Parafia Miłosierdzia Bożego24-100 Puławy, ul. M. Kowalskiego 1

tel. (81) 886 80 94email: [email protected]

www.pulawy-milosierdzia.kuria.lublin.pl

Kancelaria parafialna• godziny przyjęć: codziennie 900–1100,1600–1800, z wyjątkiem środy, niedzieli i uroczystości kościelnych.

Rekolekcje wielkopostne25–28 III 2012 r.

prowadzi ks. Bartłomiej Krzos• 25 III – 7.00, 9.00, 10.00 (przedszkolaki), 10.30, 12.00 (dzieci), 13.15, 16.00, 18.00• 26–28 III – 7.00, 9.00, 10.30 (kl. 0–III), 12.00 (kl. IV–VI), 16.00, 18.00, 19.15 (dla młodzieży w kaplicy św. Faustyny) • 28 III 2012 r. – dzień posługi chorym.

Parafii Miłosierdzia BożegoDroga krzyżowa – środa 17.00 (dzieci), piątek 17.00, sobota 17.00 (młodzież)Gorzkie Żale – niedziela 17.00

Parafia św. Józefa – WłostowiceDroga Krzyżowa – piątek, 17:00, 19:00 (mło-dzieży), sobota 16:00 (dzieci)Gorzkie Żale – niedziela, g. 17:30

Parafia Św. RodzinyDroga krzyżowa – piątek 18.00, 16.00 (dzieci)Gorzkie Żale – niedziela 17.30Dzień posługi chorym – piątek 30 III

Parafia MB RóżańcowejDroga krzyżowa – piątek 16.00 (dzieci), 17.00.Gorzkie Żale – niedziela 17.30.

Parafia Św. Brata AlbertaDroga Krzyżowa – piątek 16.00 (dzieci), 17.00. 19.00 (młodzież)Gorzkie Żale – niedziela 17.30

Parafia Św. Jana Chrzciciela i św. Bartłomiejaw Kazimierzu n. Wisłą

Droga Krzyżowa – piątek 15.00, 17.00Gorzkie Żale – wtorek, czwartek, sobota 17.30.

NABOŻEŃSTWA W WIELKIM POŚCIE

Tego dnia następuje wielkie zrównanie wszystkich. Tego dnia wszyscy słyszą to samo

wezwanie; „Prochem jesteś!”. Wszyscy przyjmują ten sam znak popiołu: wielcy i mali, bogaci i ubodzy, wykształciuchy i mohery, mniej i bardziej pobożni. Dla wszystkich popiół znaczy to samo – upokorzenie. Przez całe wieki przed prochem królowie zdejmowali korony, a biskupi mitry. Nie wypadało nawet w Popielec przyjść na nabożeństwo w aksamitach czy gronostajach. Święty Tomasz Morus, nawet jako lord Kanc-lerz nosił włosienicę każdego dnia. Przez całe wieki, po wyborze kolejnego papieża, ucinano mu pukiel włosów i na jego oczach spalano, mówiąc: „Tak przemija postać tego świata, żyj tak, abyś z nim nie przeminął”. W godzinie najwyższej chwały i ziemskiego wynie-sienia była chwila pokory. W jednych zostawała na resztę życia, inni szybko o niej zapominali. Od dwóch wieków wszyscy papieże schodzą do grot wa-tykańskich, by tam uczyć się pokory w obliczu rzeczy ostatecznych. Ich wielcy i mali poprzednicy świadczą bo-wiem o skończoności i nieskończoności zarazem. W podziemiach Bazyliki Św. Piotra przebiega cienka granica światów.

Co roku papież z Kurią Rzymską w Popielec zaczyna rekolekcje wiel-kopostne. Watykan przestawia tory. Zawsze mówi, ale jest czas gdy tylko słucha. Na czas rekolekcji zawieszone zostają wszystkie tradycyjne zajęcia papieża, włącznie ze środową audiencją generalną. Ubiegłoroczne rekolekcje wielkopostne dla papieża i jego współ-pracowników były poświęcone Janowi Pawłowi II – w związku z jego beaty-fikacją. Tytuł rozważań, które głosił francuski karmelita bosy, ojciec Fran-cois-Marie Lethel, brzmiał: „Światłość

Chrystusa w sercu Kościoła – Jan Pa-weł II i teologia świętych”. W tym roku rekolekcje w Watykanie będą w dniach 26 lutego – 3 marca.

Popielec – liturgia wielkiego zrównania

Wspominamy o rekolekcjach w Wa-tykanie po to, by każdy parafianin poczuł się wezwany do uczestnictwa w rekolekcjach wielkopostnych. Mamy wiele spraw na głowie, dosłownie i w przenośni, może już czas pousta-wiać je zgodnie z porządkiem wiary albo przynajmniej zgodnie z ich naturą. Mamy wiele problemów, które niczym śnieżne kule toczymy przed sobą, a potem, zdziwieni, odkrywamy praw-dziwe góry lodowe. Popełniliśmy wiele różnych grzechów samotnie, czasem wspólnie, dopuściliśmy się grzechów cudzych, czyli naszych w kimś, warto je z siebie wydalić, inaczej pojawią się nerwice, tłumione poczucie winy lub rozpaczliwy gniew.

Popielec zrównuje nas przed Bogiem, choć zapewne będą i tacy, którzy mając o sobie całkiem dobre mniemanie, po-wiedzą, że to jakaś archaiczna głupota każe umieszczać na szczycie głowy to co inni chętnie wyrzucą na podeptanie lub do śmietnika.

red.

Rekolekcje dla młodzieży w tym roku odbywają się w szkołach – prowadzi grupa ewangelizacyjna ks. Michała Zybały

© r

kw

Page 24: Ten dodatkowy chromosom J · się kocha ć za darmo – mimo wszystko. ... Spróbujmy jednak przyjrzeć się ... dy utrwali się jeszcze bardziej.

22

Adres redakcji: ul. Kowalskiego 1, 24-100 Puławy, tel. 605 242 671, [email protected],[email protected]ół redakcyjny: ks. Ryszard Winiarski (red. prowadzący), Jolanta Frycz, ks. Jacek Jakubiec, Anna Kiełpsz, ks. Mariusz Kamiński, Agnieszka Kawka, Wojciech Kostecki, Daniel Krawczyk, Joanna Kurlej, Stanisława Marek, Elżbieta Mech, Renata Miłosz, Agnieszka Moniuszko, Robert Och, Wojciech Olech (grafika), Kazimierz Parfianowicz, Jacek Prończuk, Marek Remiszewski (korekta), Anna Różycka, Krzysztof Szczepaniak, Anna Szewczyk (korekta), Andrzej Wojtowicz, ks. Michał Zybała.Rada programowa: ks. prob. Tomasz Lewniewski, ks. prob. Henryk Olech, ks. prob. Andrzej Sternik, ks. prob. Adam Szponar, ks. prob. Piotr Trela, ks. kapelan Ryszard Winiarski, ks. prob. Aleksander Zeń, ks. prob. Waldemar Żyszkiewicz.

Możliwe, że podczas okupacji Rzymu przez wojska niemiec-kie papież Pius XII potajemnie

opuścił Watykan i odwiedził getto, chcąc pomóc w ratowaniu prześladowanych Żydów. Dowód na to przedstawił ostat-nio Gary Krupp, Żyd z Nowego Jorku.

Krupp natknął się na list, w którym żyjąca obecnie w północnych Włoszech kobieta opisuje, że w 1947 roku była na audiencji u papieża Piusa XII wraz ze swoją matką, wujem i kilkorgiem krew-nych. Obok papieża stał substytut w Se-kretariacie Stanu Stolicy Apostolskiej, ksiądz Giovanni Battista Montini – póź-niejszy papież Paweł VI. W swoim liście kobieta opisuje, że jej wuj spojrzawszy na papieża nagle powiedział: „Pan był w stroju franciszkanina”, a Pan – po-wiedział do Montiniego – przyszedł jako zwyczajny ksiądz. Wyprowadziliście mnie z getta i wzięliście do Watykanu.

Na to ks. Montini odpowiedział: „Ci-cho, proszę nie powtarzać tego dalej”.

Magnat finansowy Gary Krupp wspólnie z żoną Meredith założyli w 2002 roku fundację „Pave the Way“, której celem jest usuwanie nieteolo-gicznych przeszkód między religiami i torowanie drogi dialogowi między-religijnemu. W 2006 roku zwrócił się zarówno do strony żydowskiej, jak i katolickiej z prośbą o bliższe naświe-tlenie roli Piusa XII podczas drugiej wojny światowej. Dotychczas fundacja zgromadziła ponad 46 tys. stron ma-teriałów dotyczących Piusa XII i Ży-dów. Podejmuje też różne inicjatywy zbliżenia z Kościołem katolickim. We wrześniu 2008 r. urządziła w Rzymie międzynarodowe sympozjum o Piusie XII z udziałem Żydów uważających, że jemu zawdzięczają ocalenie. Gary Krupp jest jednym z kilku Żydów,

odznaczonych papieskim Orderem św. Grzegorza Wielkiego; otrzymał go od Jana Pawła II w 2000 roku.

red.

Pius XII odwiedził potajemnie rzymskie getto

Przebywający od kilku tygodni w Polsce ks. Wincenty Pawło-wicz, proboszcz parafii św. Ojca

Pio w Odessie, kwestował w kilku pu-

ławskich kościołach na budowę swojej świątyni. Odessa ma zaledwie kilka parafii, choć jest ponad milionowym miastem nad Morzem Czarnym i naj-większym portem morskim Ukrainy. Po kilkudziesięciu latach prześladowań i planowego ateizmu Kościół katolicki odradza się powoli. Bez wsparcia katoli-ków z Polski i innych krajów ten proces będzie trwał bardzo długo lub w ogóle nie będzie możliwy. Tym cenniejsze są wszystkie ofiary złożone przez puław-skich wiernych. Wszystkim serdeczne podziękowania przekazujemy w imie-niu tutejszych proboszczów. Miasto stanowi duże centrum wypoczynkowe, uzdrowiskowe, kulturalne i naukowe. Z Odessy pochodzi wiele ważnych po-staci kultury i nauki, m.in. poetka Anna Achmatowa, pisarz Izaak Babel, twórca układu okresowego pierwiastków Dmi-trij Mendelejew, Ilia Miecznikow, który

za prace nad odpornością wraz z P. Ehr-lichem otrzymał Nagrodę Nobla z me-dycyny w 1908 r., Igor Tamm w 1937 r. wspólnie z Ilją M. Frankiem, opracował teorię promieniowania Czerenkowa, za co też w 1958 r. Nagroda Nobla wspólnie z Czerenkowem i Frankiem. W latach 50. i 60. pracował wspólnie z A. Sacharowem w tajnym instytucie nad zagadnieniami broni nuklearnej, Selman Waksman – mikrobiolog po-chodzenia żydowskiego. W 1944 roku odkrył antybiotyk, streptomycynę, wy-izolowany ze szczepu bakterii, pięć lat później – neomycynę. Laureat Nagrody Nobla z medycyny w 1952 r. Odessa utrzymuje kontakty z 40 miastami partnerskimi na całym świecie w tym także z Łodzią. Tamtejsze lotnisko ma codzienne połączenia ze Stambułem, Wiedniem, Moskwą i Warszawą.

red.

Pomoc dla Kościoła w Odessie

Książka P. Bleta SJ należy do nielicznych rzetelnych, bo źródłowych opracowań pontyfikatu Piusa XII

Ks. Wincenty Pawłowicz wygłasza kazanie w Kościele Miłosierdzia Bożego w Puławach 22 I 2012 r.

© A

. Woj

tow

icz

Page 25: Ten dodatkowy chromosom J · się kocha ć za darmo – mimo wszystko. ... Spróbujmy jednak przyjrzeć się ... dy utrwali się jeszcze bardziej.

23

RES SACRA MISER Człowiek cierpiący jest świętościąDodatek Duszpasterstwa Chorych

Nie wszyscy pacjenci i odwiedza-jący ich bliscy wiedzą o moż-liwości wypożyczenia książki

w szpitalu. Od ponad dwudziestu lat na poziomie umownie nazwanym „–1”, na tym samym, na którym pracuje Szpitalny Oddział Ratunkowy oraz ga-binety rehabilitacyjne, znajduje się Filia nr 6 Miejskiej Biblioteki w Puławach.

Od 2002 roku księgozbiorem liczącym ponad 3,5 tys. woluminów opiekuje się instruktor oświaty zdrowotnej – Marze-na Kotowska – z zawodu dietetyk. Bi-blioteka odnotowuje ok. 250 odwiedzin miesięcznie. Wśród wypożyczających są zarówno pacjenci, jak i personel.

Pacjenci leżący mogą złożyć zamó-wienie i jeśli tylko wskazana książka

znajduje się w zbiorach biblioteki, zo-stanie dowieziona choremu do łóżka. Książki w języku Braille’a mogą być dostarczone z Biblioteki Miejskiej przy ul. Głębokiej. W bibliotece szpitalnej istnieje też punkt darmowego dostępu do Internetu. Chorzy mogą komu-nikować się, załatwiać swoje sprawy, odbierać korespondencję elektroniczną,

Kulturalne podziemie szpitala

Marzena Kotowska przygotowuje kolejną porcję książek zamówionych przez pacjentów

W dniu 22 stycznia br. w koście-le św. Brata Alberta odbyły się uroczystości upamiętnia-

jące 149. rocznicę wybuchu powstania styczniowego.

Jak co roku w cokole pomnika, upamiętniającego powstańców stycz-niowych i Brata Alberta, umieszczone zostały urny z ziemią uświęconą krwią powstańców.

Do tej pory w pomniku znalazło swoje miejsce 13 urn z ziemią z na-stępujących miejscowości: Baranów, Chruślina, Fajsławice, Józefów, Kra-snobród, Łukawica, Łukowa, Nałęczów,

Opole Lubelskie, Panasówka, Słupcza, Tarnogród, Żyrzyn.

W czasie Mszy Świętej ks. proboszcz A. Zeń, w obecności sztandarów PTTN i Publicznego Gimnazjum nr 1 im. Jana Pawła II, poświęcił dwie kolejne urny.

Pierwsza zawiera ziemię przywiezio-ną z Sobolewa, małej wioski znajdującej się w powiecie lubartowskim. Na skraju wsi znajduje się cmentarz, na którym pochowano ponad 50 powstańców z partii Koskowskiego i Krysińskiego.

24 V 1863 r. pod Sobolewem doszło do starcia oddziałów powstańczych liczących ok. 700 ludzi, z wojskiem ro-

syjskim. W zaciętej walce poległo 57 po-wstańców i ponad 100 Rosjan. Powstań-ców pochowano w dwóch wspólnych mogiłach. W bitwie pod Sobolewem brał udział Aleksander Głowacki (Bolesław Prus). Bitwę tę i przeżycia z powstania opisał w utworze „Omyłka”.

Drugie miejsce, z którego pobrana zo-stała ziemia, znajduje się na cmentarzu w Lubartowie. Jest to zbiorowa mogiła powstańców, którzy polegli w walkach o Lubartów, toczonych 23 I 1863 r.

Chwała tym, którzy złożyli wówczas swe życie na ołtarzu Ojczyzny.

Robert Och

Ojczyźnie oddali życie,a ziemi najdroższej ciało…

sprawdzać stan konta, a nawet robić za-kupy w sklepach internetowych. Wielu o tym nie myśli, ale są tacy, którzy także w chorobie prowadzą swoje interesy i pozostają aktywni zawodowo.

Trzeba przyznać, że księgozbiór jest dość leciwy i wymagałby uzupełnienia oraz poszerzenia. Być może znajdą się ofiarodawcy, którzy część swoich rodzinnych zbiorów mogliby nieod-płatnie przekazać bibliotece szpitalnej. Dobrze byłoby też odmalować pokój biblioteczny i wymienić wykładzinę. To tylko 36 metrów kwadratowych. Re-dakcja „Wspólnoty Puławskiej” szuka sponsora kultury dla pacjentów, wszak człowiek jest nie tylko ciałem. Jego duchowa kondycja pozostaje równie ważna. Chętnie będziemy pośredniczyć w przekazywaniu pomocy dla szpitalnej biblioteki.

red.

© r

kw

Page 26: Ten dodatkowy chromosom J · się kocha ć za darmo – mimo wszystko. ... Spróbujmy jednak przyjrzeć się ... dy utrwali się jeszcze bardziej.

24

Pani Jadwigo, jest Pani inicjatorką peregrynacji obrazu Ecce Homo. Skąd wziął się pomysł, aby w takiej formie obchodzić 30-lecie Towarzystwa i jak powstała kopia tego obrazu?

czas adoracje. W Kazimierzu w modli-twę włączyła się dodatkowo przejezdna pielgrzymka.

Brat Albert wciąż inspirujeRozmowa z Jadwigą Podstawek, wieloletnim prezesem i działaczką Puławskiego Koła Towarzystwa Pomocy im. św. Brata Alberta

nemu miejsce, a nagiemu odzież. Jak nie można dużo, to mało...”

Celem peregrynacji jest kon-templacja, medytacja oblicza Chrystusa, zbliżenie do Boga,

rozbudzenie w nas na nowo i utrwa-

cierniem ukoronowanego, jesteśmy wezwani do wdzięczności i uwielbienia cierpiącego za nas Zbawcy, odnajduje-my także przesłanie brata Alberta, by

osobisty zapis długiej drogi duchowej brata Alberta, w którym jak w lustrze odbijają się ważne i kluczowe dla arty-sty wartości. W tym obrazie odbija się i nasze poznanie Boga w udręczonym Chrystusie. Medytacja wizerunku cierpiącego Zbawiciela skłania nas do głębszych przemyśleń, do poszukiwania odpowiedzi na pytanie, które postawił sobie brat Albert: „Co więcej mogę uczynić dla Ciebie w bliźnich”? I w ob-liczu ubiczowanego i znieważonego Syna Bożego artysta odkrywa piękno bezgranicznego poświęcenia się bliźnie-mu, piękno najwyższej ofiary własnego życia, piękno miłości. Medytując obraz Ecce Homo, musimy zapytać o wartość człowieka, każdego człowieka, ile wart jest człowiek? Kochani, popatrzmy na ten obraz, a poznamy odpowiedź. Chry-stus wyniszczony to odpowiedź, jak cenny jest człowiek, Chrystus solidarny z ludźmi grzesznymi aż do końca, to On bierze na swe ramiona konsekwencje ludzkiego grzechu i przywraca nam Boże dziecięctwo, to On jest pomostem łączącym nas z Bogiem Ojcem.

Fragmenty homilii biskupa A. Mizińskiegooprac. J. Prończuk, dzięki uprzejmości

agencji informacyjno-reklamowej KWANTwww.studio-kwant.pl

Odnajdywanie Chrystusa w człowieku

lenie wrażliwości na ludzką biedę oraz szukanie dróg dotarcia do serc ludzi zranionych, zranionych przez grzech, ludzką obojętność, brak sensu w życiu, wartości życia. Osnową tej duchowej wędrówki jest dzieło Ecce Homo św. Brata Alberta – patrona Towarzystwa. Św. Brat Albert w tym obrazie wyraził tajemnicę Bożego serca pełnego miłości i to miłości miłosiernej. Wpatrując się w ten wizerunek Króla

Jadwiga Podstawek przekazuje kopię Ecce Homo biskupowi Arturowi Mizińskiemu

W 2009 roku, na spotkaniu ka-pelanów Towarzystwa w Krakowie, przedstawiony został obraz Ecce Homo, jego historia i interpretacja. Wszyscy byliśmy bardzo poruszeni. Kiedy więc powstało pytanie, jak uczcimy 30-lecie działalności Towarzystwa, poddałam pod rozwagę pomysł peregrynacji ob-razu. Propozycja ta została przyjęta, a siostry ze Zgromadzenia Albertynek w Krakowie wykonały jego kopię.

Owoce nawiedzenia są trudne do opisania, gdyż rodzą się w sferze ducha, ale i w czasie. Chcę jednak zapytać o to, co dla nas widoczne. Jak przyjmowano obraz w poszczególnych ośrodkach?

Obraz był przyjmowany z wielką czcią i nabożeństwem, uczczono też relikwie. W niektórych parafiach odby-wały się przygotowane specjalnie na ten

Nawiedzenie odbywa się w 30. rocznicę powstania Towarzy-stwa Pomocy im. św. Brata Alberta. Jak ocenia Pani te lata jego działalności?

Towarzystwo jest katolicką organi-zacją dobroczynną, która za cel stawia sobie pomoc osobom bezdomnym i ubogim –w duchu Patrona. Działają 63 Koła na terenie całego kraju, zrzeszając około 2800 członków i zatrudniając 643 pracowników. Prowadzimy 42 schro-niska, 7 mieszkań readaptacyjnych dla mężczyzn, 8 domów i 3 mieszka-nia readaptacyjne dla kobiet i matek z dziećmi, 8 domów dla osób starszych i chorych, 10 noclegowni dla mężczyzn. To najważniejsze, ale nie wszystkie formy naszej działalności. W pracy kie-rujemy się słowami św. Brata Alberta: „każdemu głodnemu dać jeść, bezdom-

Jaką rolę w życiu waszych podopiecznych – bezdomnych mężczyzn – odgrywa postać św. Patrona?

– Wielu naszych podopiecznych ma problem z uzależnieniem. Jeżeli w ciągu roku udaje nam się z niego wyrwać 2–3 osoby, uznajemy to za wielką łaskę za przyczyną Brata ubogich. Za wszelkie dobro, które się u nas dzieje, jesteśmy wdzięczni naszemu Patronowi. Wciąż doświadczamy, że nam pomaga, jest „albo przed nami, albo za nami”.

– W naszym schronisku mieści się również kaplica św. Brata Alberta, w której znajdują się relikwie Świętego. Każdy z nas może tam oddać się pod Jego opiekę. Podopieczni chętnie biorą udział we mszach świętych i okoliczno-ściowych modlitwach, takich jak róża-niec i Koronka do Miłosierdzia Bożego.

Rozmawiał J. Prończuk

odkrywać w każdym człowieku, nawet najbardziej poniżonym i dotkniętym przez grzech, znieważone oblicze Bo-żego Syna...

Obraz ten nie jest zwykłym przeży-ciem estetycznym, bo nie po to ten ob-raz został namalowany, aby cieszyć oczy czy zdobić ściany świątyni. Ecce Homo to pytanie poszukującego człowieka o swoją duchową drogę, swoje życiowe powołanie. Jest to także „niesłychanie

Page 27: Ten dodatkowy chromosom J · się kocha ć za darmo – mimo wszystko. ... Spróbujmy jednak przyjrzeć się ... dy utrwali się jeszcze bardziej.
Page 28: Ten dodatkowy chromosom J · się kocha ć za darmo – mimo wszystko. ... Spróbujmy jednak przyjrzeć się ... dy utrwali się jeszcze bardziej.