Syn Neptuna 1-2
-
Upload
mateusz-sopinski -
Category
Documents
-
view
239 -
download
11
description
Transcript of Syn Neptuna 1-2
1
By Will
The Son Of
Neptune
2
By Will
I
PERCY Wężo-włose Panie zaczynały drażnić Percy’ego. Powinny zginąć trzy
dni temu, kiedy upuścił na nie skrzynkę pełną kuli do kręgli w Napa
Bargain Mart. Powinny zginąć dwa dni temu, kiedy rozjechał je
policyjnym wozem w Martinez. Z całą pewnością powinny zginąć
dziś rano, kiedy odciął im głowy w parku Tilden.
Nie ważne ile razy Percy je zabijał i obserwował jak rozsypują się w
proch, One po prostu ciągle formowały się z powrotem jak olbrzymie
i złe kulki kurzu. Nie był nawet w stanie im uciec.
Wdrapał się na szczyt wzgórza i złapał oddech. Ile czasu minęło, od
kiedy ostatnio je zabił? Może dwie godziny. Jakoś nigdy nie
pozostawały martwe na dłużej.
Przez ostatnie kilka dni prawie nie spał. Jadł wszystko, co tylko udało
mu się zdobyć – gumowe misie z automatu, czerstwe bajgle czy nawet
burrito z Fast-foodu, które było dla niego nowym poziomem
upokorzenia.
3
By Will
Jego ubrania były podarte, przypalone i ochlapane szlamem
potworów.
Udało mu się przetrwać tak długo tylko, dlatego, że dwie wężo-włose-
Gorgony, jak same siebie nazywały – także nie były w stanie go zabić.
Ich szpony nie potrafiły przeciąć jego skóry. Ich zęby łamały się za
każdym razem, kiedy tylko spróbowały go ugryźć.
Ale Percy nie był już w stanie dłużej tego ciągnąć. Wkrótce padnie z
wycieczenia i wtedy – był pewien, że nie ważne jak ciężko jest go
zabić gorgony w końcu znalazłyby sposób.
Gdzie uciekać?
Rozejrzał się dookoła analizując otoczenie. W innych okolicznościach
widok mógłby mu się naprawdę spodobać. Po jego lewej złote
wzgórza ciągnęły się w głąb kraju, usiane jeziorami, lasami i kilkoma
stadami krów. Po jego prawej, równiny Berkeley i Oakland
rozciągały się na zachód – rozległa szachownica dzielnic z kilkoma
milionami ludzi, którzy prawdopodobnie nie chcieli, aby ich poranek
został zakłócony przez dwa potwory i brudnego pół-boga.
Dalej na zachód zatoka San Francisco lśniła się pod srebrną mgiełką.
Zaraz za nią ściana mgły przykryła większość San Francisco
pozostawiając widoczne jedynie szczyty wieżowców i wieże mostu
Golden Gate.
Niejasne poczucie smutku obciążyło klatkę piersiową Percy’ego.
Coś mówiło mu, że już kiedyś był w San Francisco. Miasto było w
jakiś sposób połączone z Annabeth, jedyną osobą, którą pamiętał ze
swojej przeszłości. Jego wspomnienie o niej było frustrująco
niewyraźne.
Wilczyca obiecała, że ponownie ją zobaczy i odzyska swoje
wspomnienia, jeśli odniesie sukces w swojej wyprawie.
4
By Will
Powinien spróbować przekroczyć zatokę?
To było kuszące. Wyczuwał potęgę oceanu zaraz za horyzontem.
Woda zawsze go wzmacniała. Słona woda była najlepsza. Odkrył to
dwa dni temu, kiedy udusił morskiego potwora w cieśnienie
Carquinez. Jeśli byłby w stanie dotrzeć do zatoki może mógłby
stoczyć tam ostateczną walkę. Może nawet udałoby mu się utopić
gorgony. Ale brzeg był oddalony przynajmniej o 3 kilometry.
Musiałby przejść przez całe miasto.
Zawahał się z innego powodu. Wilczyca Lupa nauczyła go jak
wyostrzyć jego zmysły – zaufać instynktom, które prowadziły go na
południe. Jego samonaprowadzający wewnętrzny radar wibrował jak
szalony. Koniec jego podróży był blisko –zaraz pod jego stopami. Ale
jak to możliwe?
Nie było niczego na szczycie wzgórza.
Wiatr zmienił kierunek. Percy wyczuł kwaśny zapach gadów.
90 metrów w dół zbocza, coś przedzierało się przez las – łamiąc
gałęzie, szeleszcząc liśćmi, sycząc.
Gorgony.
Prawdopodobnie po raz milionowy Percy żałował, że mają tak dobry
węch.
Zawsze powtarzały, że potrafią go wyczuć, ponieważ jest pół-bogiem
– pół-krwi synem jakiegoś starego rzymskiego boga.
Percy próbował już toczenia się w błocie, pluskania w strumieniach,
nawet samochodowych odświeżaczy powietrza, które trzymał w
kieszeniach swoich spodni tak, aby mieć zapach nowego samochodu;
najwidoczniej jednak smród pół-boga był nie do zamaskowania.
Wdrapał się na zachodnią stronę szczytu. Było zbyt stromo aby zejść.
5
By Will
Zbocze opadało 25 metrów w dół, prosto na dach bloku mieszkalnego
wbudowanego w zbocze wzgórza. 15 metrów niżej z podnóża
wzniesienia wyłaniała się autostrada i wiła się w stronę Berkley.
Wspaniale. Żadnej innej drogi na dół. Udało mu się zapędzić samego
siebie w ślepy zaułek.
Zerknął na sznur pojazdów poruszających się na zachód w stronę San
Francisco i zamarzył, aby być w jednym z nich.
W tym momencie zdał sobie sprawę, że autostrada musi przecinać
wnętrze wzgórza. Tam musi być tunel ….Zaraz pod nim.
Jego wewnętrzny radar kompletnie oszalał. Był we właściwym
miejscu tylko trochę za wysoko.
Musiał sprawdzić ten tunel. Potrzebował sposobu aby dostać się na
dół, do autostrady – szybko. Zdjął plecak z ramion. Udało mu się
zdobyć sporo zaopatrzenia w Napa Bargain Mart: przenośny GPS,
taśmę izolacyjną, zapalniczkę, superglue, karimatę, wygodną
poduszko-maskotkę w kształcie pandy(taką samą jak reklamują w TV)
i szwedzki nóż wojskowy – właściwie każde narzędzie jakie chciałby
mieć współczesny pół-bóg.
Ale nie miał nic co mogłoby posłużyć jako spadochron lub sanki.
Pozostawały mu dwie opcje:
Skoczyć 25 metrów w dół na pewną śmierć albo zostać i walczyć.
Obie opcje nie brzmiały zbyt dobrze. Zaklął i wyjął z kieszeni swój
długopis. Długopis nie wyróżniał się niczym niezwykłym, po prostu
zwykły kulkowy długopis, który można dostać w prawie każdym
sklepie ale kiedy Percy zdjął zatyczkę natychmiast przeobraził się w
błyszczący śpiżowy miecz. Perfekcyjne wywarzone ostrze. Skórzana
rękojeść pasowała do jego dłoni jakby została wykonana specjalnie
6
By Will
dla niego. Wygrawerowane wzdłuż gardy było greckie słowo:
Anaklusmos – Wzburzona fala.
Obudził się z tym mieczem pierwszej nocy w Wilczym domu – dwa
miesiące temu? Więcej?
Stracił poczucie czasu.
Znalazł się na dziedzińcu spalonej posiadłości w środku lasu, ubrany
w szorty, pomarańczowy T-shirt i skórzany naszyjnik z kilkoma
dziwnymi glinianymi paciorkami. Riptide1 by w jego dłoni ale Percy
nie wiedział jak się tam dostał i miał tylko mgliste pojęcie kim jest.
Był bosy, zmarznięty i zdezorientowany. Wtedy nadeszły wilki….
Zaraz obok niego znajomy głos przywrócił go do rzeczywistości:
„Tutaj jesteś!”
Percy odskoczył od Gorgony o mało co nie spadając ze zbocza
wzgórza.
To była ta wesoła – Beano.
Dobra, nie nazywała się tak naprawdę Beano. Jak udało mu się
wywnioskować, był dyslektykiem ponieważ słowa zaczynały wirować
mu przed oczami kiedy tylko próbował czytać. Pierwszy raz kiedy
spotkał Gorgonę udawała greeter’a2 w Bargain Mart z wielką zieloną
plakietką: Witam! Mam na imię STHENO odczytał to jako Beano.
Wciąż miała na sobie zieloną kamizelkę pracownika Bargain Mart
nałożoną na sukienkę w kwiaty. Jeśli spojrzałbyś tylko na jej ciało
mógłbyś odnieść wrażenie, że była po prostu przysadzistą babcią –
dopóki nie spojrzałbyś w dół aby zdać sobie sprawę, że miała kogucie
stopy. Lub zerknąłbyś w górę aby zobaczyć kły jak u dzika wystające
z kącików jej ust. Jej oczy lśniły czerwienią, a włosy były gniazdem
wijących się jasnozielonych węży.
7
By Will
Co było w niej najgorsze?
Ciągle trzymała wielką srebrną tace darmowych próbek: Crispy
Cheese Wieners3.
Taca była cała pogięta od tych wszystkich walk jakie stoczył z
Gorgoną ale te małe próbki były w doskonałym stanie. Stheno po
prostu targała je ze sobą przez całą Californię tylko po to aby
zaoferować mu przekąskę zanim go zabije. Percy nie miał pojęcia
dlaczego ciągle to robi ale jeśli kiedykolwiek będzie potrzebował
zbroi zrobi ją z Crispy Cheese ‘n’ Wieners. Były niezniszczalne.
„Poczęstujesz się?” – zaoferowała Stheno.
Percy odgonił ją swoim mieczem. „Gdzie twoja siostra?”
„Oh, odłóż miecz”, zbeształa go Stheno. „Dobrze wiesz, że nawet
niebiański spiż nie jest w stanie zabić nas na długo. Spróbuj Cheese
‘n’ Wiener! Są w tym tygodniu na promocji, a ja nie chciałabym Cię
zabijać z pustym żołądkiem”.
„Stheno!” Druga gorgona pojawiła się po prawej stronie Percy’ego
tak szybko, że nie miał czasu na jakąkolwiek reakcje. Na szczęście
całą swoją uwagę skupiła na swojej siostrze, której rzuciła piorunujące
spojrzenie.
„Powiedziałam Ci abyś się zakradła i go zabiła!”
Uśmiech Stheno załamał się. „Ale, Euryale..” Powiedziała to tak, że
zrymowało się z Muriel. „Nie mogę najpierw go poczęstować?”
„Nie, idiotko!” Euryale obróciła się w stronę Percy’ego i pokazała
kły. Poza włosami, które były gniazdem koralowych węży zamiast
zielonych żmij wyglądała dokładnie tak samo jak jej siostra.
8
By Will
Jej kamizelka Bargain Mar, sukienka w kwiaty, nawet jej kły
udekorowany były nalepkami „Obniżka 50%”. Na jej plakietce z
imieniem były słowa: Witam! Mam na imię GIŃ, PÓŁ-BOSKA
SZUMOWINO!
„Zgotowałeś nam niezły pościg, Percy Jackson’ie” powiedziała
Euryale. „Ale teraz jesteś w pułapce, a my nareszcie się zemścimy!”
„The Cheese ‘n’ Wieners kosztują tylko $2.99,” Dodała pomocnie
Stheno. „Dział spożywczy, trzecia alejka4.”
Euryale warknęła. „Stheno, Bargina Mart było tylko przykrywką!
Zaczynasz się zadamawiać5! Teraz odłóż tą komiczną tacę i pomóż mi
zabić tego pół-boga. A może zapomniałaś, że to On jest
odpowiedzialny za śmierć Meduzy?”
Percy cofnął się. Kilkanaście centymetrów dalej i spadnie w dół.
„Poczekajcie, przecież już to przerabialiśmy. Nawet nie pamiętam
zabicia Meduzy. Nic nie pamiętam! Nie możemy po prostu zawrzeć
rozejmu i porozmawiać o waszych promocjach tygodnia?”
Stheno zrobiła do swojej siostry kwaśną minę, co nie było takie proste
z jej olbrzymimi spiżowymi kłami. „Możemy?”
„Nie!” Czerwone oczy Euryale’y utkwione były w Percy’m.
„Nie interesuje mnie co pamiętasz, synu władcy mórz. Wyczuwam na
tobie zapach krwi Meduzy. Jest słaby, to fakt, sprzed wielu lat ale Ty
byłeś ostatnim, który ją pokonał. Ona wciąż nie powróciła z Tartaru.
To twoja wina!”
Percy nie potrafił tego zrozumieć. Ten cały biznes z „umieraniem i
powracaniem z Tartaru” przyprawiał go tylko o ból głowy.
9
By Will
Oczywiście, podobnie jak kulkowy długopis, który może zamienić się
w miecz, potwory kamuflujące się przy pomocy czegoś co nazywa się
Mgłą czy fakt, że Percy jest dzieckiem jakiegoś inkrustowanego
skorupiakami Boga sprzed kilku tysięcy lat.
Ale wierzył w to wszystko.
Nawet jeśli jego wspomnienia zostały mu odebrane wiedział, że był
pół-bogiem tak samo jak wiedział, że nazywa się Percy Jackson.
Od jego pierwszej rozmowy z wilczycą Lupą zaakceptował, że ten
pokręcony świat bogów i potworów był prawdziwy.
Prawdziwy i do bani.
„Może ogłosimy remis?” powiedział.
„Ja nie mogę was zabić. Wy nie możecie zabić mnie. Jeśli jesteście
siostrami Meduzy – TEJ, która zamieniała ludzi w kamień – nie
powinienem być już dawno skamieniały?”
„Herosi!” Euryale powiedziała z niesmakiem.
„Zawsze drążą ten temat tak jak nasza matka! ‘Dlaczego nie potrafisz
zamienić ludzi w kamień? Twoja siostra to potrafi.’ No cóż chłopcze,
przykro mi ale muszę Cię rozczarować! Ta klątwa dotyczyła samej
Meduzy. Ona była najohydniejszą w rodzinie. Tylko ona miała takie
szczęście!”
Stheno wyglądała na zranioną. „Mama powiedziała, że to ja byłam
najohydniejsza”
„Cicho!” warknęła Euryale.
„Co do Ciebie Percy Jackson’ie, to prawda, że nosisz na sobie znamię
Achillesa. To sprawia, że jesteś trochę trudniejszy do zabicia ale nie
martw się. Znajdziemy sposób.”
10
By Will
„Znamię czego?”
„Achilles,” wtrąciła radośnie Stheno. „Oh, On był cudowny!
Zanurzony w Styksie jako dziecko, wiesz, więc był niewrażliwy na
żadne ataki poza drobnym miejscem na jego kostce. Ktoś musiał
wrzucić Cię do Styksu i sprawił, że twoja skóra jest twarda jak żelazo.
Ale nie martw się. Herosi tacy jak Ty zawsze mają słaby punkt. Po
prostu będziemy musieli go znaleźć a wtedy będziemy mogli Cię zabić.
Czy to nie uroczę? Poczęstuj się Cheese ‘n’ Wiener!”
Percy próbował myśleć. Nie pamiętał żadnego zanurzania w Styksie.
W sumie, z drugiej strony nie pamiętaj zbyt dobrze czegokolwiek.
Jego skóra nie sprawiała wrażenia żelaznej, ale to tłumaczyłoby jakim
cudem udało mi się opierać Gorgoną tak długo.
Może jeśli po prostu skoczy w dół.... przeżyłby?
Nie chciał ryzykować – nie bez czegoś co mogło by spowolnić
upadek, albo jakieś sanki, albo…
Zerknął na olbrzymią srebrną tace trzymaną przez Stheno.
Hmm….
„Zmieniłeś zdanie?” zapytała Stheno. „Bardzo mądra decyzja mój
drogi. Dodałam do nich trochę własnej krwi więc twoja śmierć będzie
szybka i bezbolesna.”
Percy’ego ścisnęło w gardle. „Dodałaś własnej krwi do Cheese ‘n’
Wieners?”
„Tylko odrobinkę.” Odparła z uśmiechem Stheno. „Malutkie nacięcie
na moim ramieniu, ale to słodko, że się o mnie martwisz. Krew z
naszej prawej strony wyleczy Cię z każdej choroby, krew z naszego
lewego ramienia jest zabójcza— ”
11
By Will
„Ty młotku!” Wrzasnęła Euryale. „Miałaś mu tego nie mówić! Nie zje
winers’ów jeśli mu powiesz, że są otrute!”
Stheno wyglądała na zszokowaną. „Nie zje? Ale przecież go
zapewniłam, że umrze szybko i bezboleśnie.”
„Nie szkodzi!” Paznokcie Euryale’i zamieniły się w pazury.
„Zabijemy go starym, trudniejszym sposobem! – po prostu będziemy
siekać dopóki nie natrafimy na słaby punkt. Jak tylko pokonamy Percy
Jackson’a będziemy sławniejsze niż Meduza! Nasz patron sowicie nas
za to wynagrodzi!”
Percy ścisnął swój miecz. Będzie musiał wszystko perfekcyjnie zgrać
w czasie – kilka sekund zamieszania, złapanie tacy lewą ręką..
Utrzymuj rozmowę, pomyślał.
„Zanim posiekacie mnie na kawałki,” powiedział, „Kto jest tym
patronem o, którym wspomniałaś?”
Euryale uśmiechnęła się pogardliwie. „Bogini Gaja, to oczywiste!
Ta, która wyrwała nas z zapomnienia! Nie pożyjesz wystarczająco
długo aby ją spotkać ale już wkrótce twoi przyjaciela poczują jej
gniew. Nawet w tym momencie jej armie maszerują na południe.
Obudzi się w Feast Of Fortune6
a wtedy wszyscy pół-bogowie zostaną
ścięci jak – jak—”
„Jak nasze ceny w Bargain Mart!” Podsunęła pomocnie Stheno.
„Gah!” Euryale ruszyła w stronę swojej siostry.
W tym momencie Percy ruszył do akcji. Chwycił tace Stheno
rozsypując zatrute Cheese ‘n’ Wieners i ciął Euryale mieczem wzdłuż
tali przecinając ją na pół.
Podniósł tace i Stheno zerknęła na jej własne zatłuszczone odbicie.
12
By Will
„Meduza!” krzyknęła.
Jej siostra zamieniła się w proszek ale już zaczynała ponownie
formować swoje ciało jak odtapiający się bałwan.
„Stheno, Ty idiotko!” zabulgotała kiedy jej w połowie uformowana
twarz wyrosła z małego pagórka popiołu.
„To twoje własne odbicie! Bierz go!”
Percy trzasnął Stheno tacą w głowę tak, że ta natychmiast traciła
przytomność.
Podłożył tace pod tyłek, pomodlił się cicho do jakiegokolwiek
rzymskiego boga, który zajmował się idiotycznymi saneczkowymi
trikami i zeskoczył z krawędzi wzgórza.
13
By Will
II
PERCY
Jedna sprawa jeśli o zjeżdżanie w dół z prędkością 80 kilometrów na
godzinę na tacy od przekąsek- jeśli zdasz sobie sprawę, że nie jest to
zbyt dobry pomysł w połowie drogi na dół, jest już za późno.
Percy’emu ledwo co udało się minąć drzewo, odbił się od głazu7 i
wystrzelił w stronę autostrady obracając się o 360 stopni.
Głupim półmiskiem nie można było w żaden sposób sterować.
Usłyszał wrzeszczące gorgony i dostrzegł wężowe włosy Euryale’i na
szczycie wzgórza ale nie miał czasu aby się tym przejmować.
14
By Will
Dach jednego z budynków wynurzył się przed nim jak dziób okrętu
wojennego. Czołowe zderzenie za dziesięć, dziewięć, osiem…
Udało mu się obrócić na bok aby uniknąć złamania nóg przy
zderzeniu. Taca od przekąsek prześlizgnęła się po dachu i
poszybowała w powietrze. Półmisek w jedną stronę a Percy w drugą.
Spadając w stronę autostrady przemknął mu przez myśl straszliwy
scenariusz: jego ciało rozbijające się o przednią szybę suwa, jakiś
zirytowany kierowca w drodze do pracy próbujący zrzucić go przy
pomocy wycieraczek. Głupi szesnastoletni dzieciak spadający z nieba!
Jestem spóźniony!
Jakimś cudem nagły poryw wiatru zdmuchnął go w bok – na tyle aby
ominąć autostradę i przywalić w gęstą kępę krzaków. To z całą
pewnością nie było miękkie lądowanie ale na pewno lepsze niż asfalt.
Percy jęknął. Chciał tam zostać i stracić przytomność ale musiał
pozostać w ruchu.
Podźwignął się na nogi. Jego ręce były zadrapane ale wyglądało na
to, że żadna kość nie była złamana. Ciągle miał swój plecak. Podczas
przejażdżki zgubił gdzieś swój miecz ale Percy wiedział, że w końcu
pojawi się w jego kieszeni jako długopis. To cześć jego magii.
Spojrzał w górę wzniesienia. Trudno było nie zauważyć gorgony z ich
kolorowymi wężowymi włosami i jasnozielonymi kamizelkami
Bargain Mart. Schodziły w dół zbocza, poruszając się wolniej niż
Percy ale z znacznie większą kontrolą. Te kurze stopy musiały być
naprawdę dobre do wspinaczki. Percy zdał sobie sprawę, że miał
może pięć minut zanim do niego dotrą.
Zaraz obok niego wysoka siatka odgradzała autostradę od pobliskich
krętych uliczek, przytulnych domów i wysokich eukaliptusów.
Ogrodzenie było prawdopodobnie po to aby powstrzymać ludzi od
wchodzenia na autostradę i robienia jakiś idiotycznych rzeczy – jak
15
By Will
zjeżdżanie na tacy od przekąsek prosto na pas szybkiego ruchu – ale
siatka była pełna wielkich dziur. Percy mógł bez problemu
prześlizgnąć się przez jedną z nich aby dostać się do zamieszkanej
okolicy.
Może udałoby mu się znaleźć samochód i ruszyć na zachód do
oceanu. Nie lubił kraść aut ale przez kilka ostatnich tygodni gdy
chodziło o sprawę życia i śmierci „pożyczył” kilka pojazdów m.in
policyjny radiowóz.
Zamierzał je zwrócić ale jakoś nigdy nie wytrzymywały zbyt długo.
Zerknął na wschód. Tak jak się spodziewał 90 metrów w góre
autostrada przecinała podstawę klifu. Dwa wejścia do tunelu
wpatrywały się w niego jak oczodoły wielkiej czaszki. Pośrodku gdzie
powinien znajdować się nos, ze stoku wystawała cementowa ściana z
metalowymi drzwiami przypominającymi wejście do bunkra.
Możliwe, że był to tunel konserwacyjny. Prawdopodobnie tak myśleli
śmiertelnicy, jeśli w ogóle zauważyli drzwi. Ale oni nie potrafili
widzieć przez mgłę. Percy wiedział, że drzwi były czymś więcej.
Dwa dzieciaki w zbroi stały przy wejściu. Miały na sobie dziwaczną
kombinacje Rzymskich hełmów z piórami, pancerzy, błękitnych
dżinsów, purpurowych podkoszulków i białych butów sportowych.
Wartownik po prawej stronie wyglądał na dziewczynę choć trudno
było stwierdzić to z całą pewnością z tym całym opancerzeniem. Ten
po lewej był krępym chłopakiem z łukiem i kołczanem na plecach.
Oboje trzymali długie drewniane laski z żelaznym ostrzem na końcu
jak staroświeckie harpuny.
Wewnętrzny radar Percy’ego brzęczał jak szalony. Po tylu okropnych
dniach nareszcie dotarł do celu. Jego instynkty mówiły mu, że jeśli
uda mu się dostać za te drzwi to możliwe, że po raz pierwszy od czasu
16
By Will
kiedy wilki wysłały go na południe znajdzie się w bezpiecznym
miejscu.
Dlaczego więc czuł strach?
W wyższej części wzgórza gorgony gramoliły się przez dach bloku.
Zostało trzy minuty – może mniej.
Jakaś jego część chciała biec do drzwi. Musiałby przedostać się na
środek autostrady ale potem zostałby już mu tylko krótki sprint. Byłby
w stanie to zrobić zanim dogoniłyby go gorgony.
Jakaś jego część pragnęła kierować się na zachód w stronę oceanu.
Tam byłby bezpieczny. To miejsce gdzie miałby największą moc.
Niepokoili go Ci Rzymscy strażnicy przy drzwiach. Coś wewnątrz
niego powiedziało: To nie jest moje terytorium. To niebezpieczne.
„Oczywiście masz racje,” powiedział nieznajomy głos zaraz obok
niego.
Percy podskoczył. Z początku myślał, że Beano znów udało się do
niego zakraść ale starsza pani siedząca w krzakach była jeszcze
bardziej odrażająca niż gorgony. Wyglądała jak hipiska wyrzucona na
pobocze drogi jakieś czterdzieści lat temu, gdzie od tamtego czasu
zbierała śmieci i szmaty. Miała na sobie suknie zrobioną z farbowanej
tkaniny, porwanych narzut i plastikowych reklamówek. Jej
poskręcane włosy przypominające końcówkę od miotły były szaro-
brązowe jak piana korzennego piwa, związane z tyłu przy pomocy
opaski z symbolem wolności8. Jej twarz była pokryta brodawkami i
znamionami. Kiedy się uśmiechnęła pokazała dokładnie trzy zęby.
„To nie jest tunel konserwacyjny,” wyznała. „To wejście do obozu.”
Ciarki przeszły wzdłuż kręgosłupa Percy’ego. Obóz. Tak, to stamtąd
pochodził. Z obozu. Może to był jego dom. Może Annabeth była w
pobliżu.
17
By Will
Ale czuł, że coś jest nie tak.
Gorgony ciągle znajdowały się na dachu bloku. Wtedy Stheno
wrzasnęła z zachwytu i wskazała w kierunku Percy’ego.
Stara hipiska podniosła brwi. „Nie ma wiele czasu, dziecko. Musisz
zdecydować.”
„Kim jesteś?” Zapytał Percy, choć nie był pewien czy chciał znać
odpowiedź. Ostatnio rzeczą jaką potrzebował był kolejny
nieszkodliwy śmiertelnik, który okaże się być potworem.
„Oh, Możesz mnie nazywać Junona(June).” Oczy staruszki zaiskrzyły
jakby właśnie opowiedziała świetny dowcip. „Teraz mamy
czerwiec(June), czyż nie? Nazwa tego miesiąca pochodzi od mojego
imienia!”
„Ok… słuchaj, powinienem już iść. Dwie gorgony nadchodzą. Nie
chcę aby Cię skrzywdziły.”
Junona ułożyła swoje ręce na sercu. „Jak słodko! Ale jest to częścią
twojego wyboru!”
„Mojego wyboru…” Percy zerknął nerwowo w stronę wzgórza.
Gorgony zdjęły swoje zielone kamizelki. Skrzydła wyrosły z ich
pleców – małe skrzydła nietoperzy, mieniące się jak mosiądz. Od
kiedy One mają skrzydła? Może miały tylko funkcje dekoracyjną.
Może były zbyt małe aby gorgony wzbiły się w powietrze. Wtedy
dwie siostry zeskoczyły z budynku i poszybowały w jego kierunku.
Świetnie. Po prostu świetnie.
„Tak, wybór,” powiedziała Junona tak jakby wcale nie było żadnego
powodu do pośpiechu. „Możesz mnie tu zostawić na łaskę gorgon i
ruszyć do oceanu. Dotarłbyś tam bezpiecznie, gwarantuje Ci to.
Gorgony z chęcią mnie zaatakują i pozwolą Ci odejść. W morzu,
żaden potwór nie będzie Cie niepokoić. Mógłbyś rozpocząć nowe
18
By Will
życie, dożyć sędziwego wieku, uniknąć wiele bólu i cierpienia, które
czekają Cię w przyszłości.”
Percy był pewien, że nie spodoba mu się druga opcja. „Lub?”
„Albo mógłbyś zrobić dobry uczynek dla starszej Pani,” powiedziała.
„Zanieś mnie do obozu ze sobą.”
„Zanieść Cię?” Percy miał nadzieje, że żartuje. Wtedy Junona
podciągnęła swoją suknie do góry i pokazała mu swoje opuchnięte,
sine stopy.
„Nie mogę się tam dostać o własnych siłach,” powiedziała. „Zanieś
mnie do obozu – przez autostradę, przez tunel, przez rzekę.”
Percy nie miał pojęcia jaką rzekę miała na myśli ale nie brzmiało to
zbyt dobrze. Junona wyglądała na całkiem ciężką. Od gorgon dzieliła
go odległość zaledwie 45 metrów – nieśpiesznie szybujące w jego
kierunku tak jakby wiedziały, że polowanie jest prawie skończone.
Percy zerknął na staruszkę.
„I zaniosę Cię do tego obozu ponieważ -- ?”
„Ponieważ to uprzejmość!” powiedziała. „I jeśli tego nie zrobisz
bogowie umrą, świat, który znamy upadnie i każdy z twojego starego
życia zostanie unicestwiony. Oczywiście, i tak byś ich nie pamiętał
więc prawdopodobnie nie ma to żadnego znaczenia. Będziesz
bezpieczny na dnie morza….”
Percy przełknął ślinę. Gorgony wrzasnęły ze śmiechem szybując z
zamiarem ataku w ich stronę .
„Jeśli udam się do obozu,” powiedział, „odzyskam pamięć?”
„Ostatecznie,” powiedziała Junona. „Ale ostrzegam Cię, dużo
poświęcisz! Stracisz znamię Achillesa! Będziesz czuł ból, cierpienie i
19
By Will
stratę jakiej nigdy wcześniej nie doznałeś. Ale możesz mieć szanse na
uratowanie rodziny i starych przyjaciół, odzyskać swoje stare życie.”
Gorgony krążyły zaraz nad nimi. Prawdopodobnie badały starą
kobietę, próbując się dowiedzieć kim jest nowy gracz zanim uderzą.
„Co z strażnikami przy drzwiach?”
Junona się uśmiechnęła. „Oh, Pozwolą Ci wejść, mój drogi. Możesz
im zaufać. Więc, co Ty na to? Pomożesz bezbronnej starej kobiecie?”
Percy wątpił, czy Junona jest bezbronna. W najgorszym wypadku to
pułapka. W najlepszym, jakiś test.
Percy nienawidził testów. Od czasu kiedy stracił pamięć całego jego
życie było wielkim ‘wypełnij puste miejsca’. Był ___________, z
_________ . Czuł się jak __________, i jeśli potwory go dorwą
będzie _______ .
Wtedy pomyślał o Annabeth, jedynej części jego starego życia, której
był pewien. Musiał ją odnaleźć.
„Zaniosę Cię.” Podniósł starą kobietę.
Była lżejsza niż można się było spodziewać. Percy próbował
ignorować jej kwaśny oddech i zrogowaciałe ręce opięte wokół jego
szyi.
Udało mu się przedrzeć przez pierwszy pas ruchu. Jakiś kierowca
zatrąbił klaksonem. Inny krzyknął coś ale jego słowa zagłuszył wiatr.
Większość po prostu go omijała wyglądając za zirytowanych tak
jakby w Berkleley dość często mieli do czynienia z niechlujnymi
nastolatkami przenoszącymi stare kobiety przez autostradę.
Padł na niego cień. Stheno krzyknęła radośnie z góry ,
„Sprytnie chłopcze! Znalazłeś sobie boginię do przeniesienia, czyż
nie?”
20
By Will
Boginię?
Junona zachichotała z zachwytu, mrucząc, „Ojej!” kiedy jeden z
samochodów o mało ich nie zabił. Gdzieś po jego lewej stronie,
Euryale wrzasnęła, „Bierz ich! Dwie zdobycze są lepsze niż jedna!”
Percy pomknął przez resztę drogi. Jakoś udało mu się dotrzeć do
środka oddzielającego pasy ruchu. Zobaczył gorgony pikujące w dół,
samochody gwałtownie skręcały w bok kiedy potwory przelatywały
nad ich głowami. Zastanawiał się, co też przez Mgłę mogli zobaczyć -
- Olbrzymie pelikany? Lotnie, które zeszły z kursu?
Wilczyca Lupa powiedziała mu, że umysły śmiertelników uwierzą we
wszystko – poza prawdą. Percy pobiegł w stronę drzwi we wzgórzu.
Junona stawała się cięższa z każdym krokiem. Serce Percy’ego tłukło
się jak szalone. Bolały go żebra. Jeden z wartowników krzyknął.
Chłopak z łukiem nałożył strzałę na cięciwę. „Czekaj!”
Ale chłopak nie celował w niego. Strzała poszybowała nad głową
Percy’ego. Gorgona zawyła z bólu. Strażniczka przygotowała swój
oszczep9, gorączkowo gestykulując w stronę Percy’ego aby się
pospieszył.
45 metrów do drzwi. 25 metrów.
„Mam Cię!” Krzyknęła Euryale. Percy obrócił się w momencie kiedy
strzała walnęła ją prosto w czoło. Euryale grzmotnęła w pas szybkiego
ruchu. Zderzyła się z nią ciężarówka, która pociągnęła ją 90 metrów
wstecz ale gorgona po prostu wdrapała się na szoferkę, wyciągnęła
strzałe z czoła i z powrotem poszybowała w powietrze.
Percy dotarł do drzwi. „Dzięki,” Powiedział wartownikom. „Dobry
strzał.”
„To powinno ją zabić!” łucznik zaprotestował.
„Witaj w moim świecie,” wymamrotał Percy.
21
By Will
„Frank,” powiedziała dziewczyna. „Zabierz ich do środka, szybko!
To są gorgony.”
„Gorgony?” pisnął łucznik. Trudno było cokolwiek o nim
powiedzieć z tym hełmem na głowie ale wydawał się tęgi jak
zapaśnik, miał może 14 albo 16 lat.
„Czy drzwi je zatrzymają?”
Junona zachichotała w jego ramionach. „Nie, nie zatrzymają. Naprzód
Percy Jackson’ie! Przez tunel, przez rzekę!”
„Percy Jackson?” Strażniczka była dziewczyną o ciemnej karnacji z
kręconymi włosami wystającymi z boków jej hełmu. Wyglądała na
młodszą od Frank’a -- miała może 13 lat. Pochwa jej miecza sięgała
jej prawie do kostki. Pomimo tego wyglądało na to, że to Ona tu
rządzi.
„Ok, to jasne, że jesteś pół-bogiem. Ale kim jest--?” Zerknęła na
Junonę. „Nie ważne. Po prostu właźcie do środka. Ja je
powstrzymam.”
„Hazel,” powiedział chłopak. „Nie bądź szalona.”
„Ruszajcie!” zażądała.
Frank zaklął w innym języku – czy to była łacina? – i otworzył drzwi.
„No, dalej!”
Percy ruszył za nim zataczając się pod ciężarem starej kobiety, która z
całą pewnością stawała się coraz cięższa. Nie miał pojęcia jak ta
dziewczyna zamierza sama powstrzymać gorgony ale był zbyt
wykończony aby się kłócić.
Tunel przechodził przez litą skałę, miał wymiary podobne do
szkolnego korytarza. Na początku wyglądał jak typowy tunel
konserwacyjny z elektrycznymi kablami, ostrzegającymi przed
22
By Will
niebezpieczeństwem znakami, bezpiecznikowymi skrzynkami na
ścianach i żarówkami w drucianych osłonach wzdłuż sufitu. Kiedy
weszli głębiej do tunelu cementowa podłoga zmieniła się w
ceramiczną mozaikę. Światła zamieniły się w trzcinowe pochodnie,
które płonęły ale nie dawały żadnego dymu. Kilkaset metrów dalej
Percy zauważył kwadrat dziennego światła. Stara Pani była teraz
cięższa niż stos worków z piaskiem. Ramiona Percy’ego zadrżały z
wysiłku. Junona mamrotała jakąś piosenkę po łacinie, coś jak
kołysanka, która przeszkadzała Percy’emu w koncentracji. Za nim,
głosy gorgon odbijały się echem w tunelu. Hazel krzyknęła. Kusiło go
aby zrzucić Junonę i pobiec z powrotem aby pomóc ale wtedy huk
spadających głazów sprawił, że cały tunel się zatrząsł. Usłyszał
skrzeczenia, dokładnie takie same jakie wydały z siebie gorgony kiedy
upuścił na nie skrzynie z kulami do kręgla w Napa. Obejrzał się do
tyłu. Zachodni koniec tunelu był teraz wypełniony pyłem.
„Nie powinniśmy sprawdzić co z Hazel?” zapytał.
„Wszystko z nią w porządku – Mam nadzieje,” odpowiedział Frank.
„Jest niezła pod ziemią. Ruszajmy dalej! Prawie jesteśmy.”
„Prawie, gdzie?”
Junona zachichotała. „Wszystkie drogi tam prowadzą, chłopcze.
Powinieneś to wiedzieć.”
„Zostawanie po lekcjach za karę?” Zapytał Percy.
„Rzym, dziecko,” powiedziała stara kobieta. „Rzym.”
Percy nie był pewny czy czasem się nie przesłyszał. Prawda, był
pozbawiony wspomnień. Jego mózg nie był w porządku od czasu
kiedy obudził się w Wilczym domu. Był jednak pewien, że Rzym nie
znajduje się w Kalifornii.
23
By Will
Biegli dalej. Blask przy końcu tunelu stawał się coraz jaśniejszy, w
końcu znaleźli się w pełnym świetle słonecznym. Percy zamarł.
Przed jego stopami rozciągała się dolina w kształcie misy szeroka na
kilka kilometrów. Dno doliny pofałdowane było mniejszymi
wzgórzami, złotymi równinami i połaciami lasów. Mała czysta rzeka
przecinała teren od jeziora w centrum i wiła się wokół całej doliny jak
duża litera G.
Teren mógł znajdować się gdziekolwiek w północnej Kalifornii –
Dęby i drzewa eukaliptusowe, złote góry i błękitne niebo.
Ta duża góra -- Jak się nazywała? Mount Diablo? – wznosiła się w
oddali dokładnie tam gdzie być powinna.
Ale Percy czuł się tak jakby wkroczył do sekretnego świata. W
samym środku doliny, położone nad jeziorem, znajdowało się małe
miasto wypełnione marmurowymi budynkami z dachami pokrytymi
czerwoną dachówką. Niektóre miały kopuły i portyki z kolumnami
jak krajowe pomniki. Inne wyglądały jak pałace ze złotymi drzwiami i
rozległymi ogrodami. Widział plac z wolno stojącymi kolumnami,
fontannami i posągami. Pięciopiętrowe rzymskie Koloseum mieniło
się w słońcu obok długiej owalnej areny przypominającej tor
wyścigowy. Po drugiej stronie jeziora, na południu, kolejne wzgórze
usłane było nawet bardziej imponującymi budynkami – świątynie,
wywnioskował Percy. Kilka kamiennych mostów przecinało rzekę, na
północy długa linia ceglanych łuków ciągnęła się od strony wzgórz w
kierunku miasta. Percy pomyślał, że wygląda to jak podwyższony tor
kolejowy. Po chwili zdał sobie sprawę, że to musi być akwedukt.
Najdziwniejszy element doliny był zaraz pod nim. Około 180 metrów
od niego, zaraz za rzeką, znajdowało się coś podobnego do
wojskowego obozowiska. Był to plac o powierzchni około pół
kilometra z ziemnymi wałami z każdej strony, górne części
24
By Will
zakończone zaostrzonymi kolcami. Drewniane wieże strażnicze
znajdowały się w każdym rogu placu, z załogą wartowników
wyposażonych w olbrzymie, osadzone kusze10
. Purpurowe sztandary
zwisały z wież. W stronę miasta prowadziła otwarta, szeroka brama
znajdująca się po drugiej stronie obozu. Przy brzegu rzeki widać było
węższą, zaryglowaną bramę. Wewnątrz, forteca tętniła życiem: tuzin
dzieciaków wychodzący i wchodzący do koszarów, noszących broń,
polerujących zbroje. Percy usłyszał brzęk młotów pochodzący z kuźni
i poczuł zapach mięsa pieczonego nad ogniem. Miejsce było mu
znajome ale coś było nie tak. „obóz Jupiter11
,” powiedział Frank.
„Będziemy bezpieczni kiedy –” Odgłosy stóp odbiły się echem w
tunelu. Hazel wyskoczyła w pełne słońce. Była pokryta kamiennym
pyłem i oddychała ciężko. Straciła swój hełm więc jej kręcone,
brązowe włosy opadały na jej ramiona. Z przodu jej pancerz nosił
długi ślad szpony gorgony. Jedna z gorgon przyczepiła jej etykietkę
informującą o 50% obniżce cen.
„Spowolniłam je,” powiedziała.
„Ale mogą tu dotrzeć w każdej chwili.”
Frank przeklął. „Musimy przedostać się przez rzekę.”
Junona ścisnęła mocniej szyje Percy’ego.
„Oh, tak proszę. Nie mogę zamoczyć mojej sukni.”
Percy ugryzł się w język. Jeśli ta Pani jest boginią to musi być boginią
śmierdzących, ciężkich, bezużytecznych hipisów. Ale dotarł tak
daleko. Lepiej dalej taszczyć ją ze sobą.
To uprzejmość, powiedziała. I jeśli tego nie zrobisz, bogowie umrą,
świat, który znasz upadnie i każdy z twojego starego życia zostanie
unicestwiony.
Jeśli to był test, nie mógł sobie pozwolić na F12
.
25
By Will
Potknął się kilka razy w drodze do rzeki. Frank i Hazel pomagali mu
utrzymać się na nogach. Dotarli do brzegu rzeki i Percy zatrzymał się
aby złapać oddech. Nurt rzeki był szybki ale rzeka nie wyglądała na
głęboką. Byli teraz na odległość rzutu kamieniem od bramy fortu.
„Hazel, Idźcie!” Frank nałożył na cięciwę dwie strzały naraz.
„Odeskortuj Percy’ego aby nie zabili go strażnicy. Teraz moja kolej
aby powstrzymać czarne charaktery.”
Hazel kiwnęła głową i zaczęła przedzierać się przez rzekę.
Percy zaczął iść za nią ale coś sprawiło, że się zawahał.
Zazwyczaj kochał wodę ale ta rzeka wydawała się… potężna,
niekoniecznie przyjazna.
„Mały Tyber,” powiedziała Junona ze zrozumieniem. „Płynie z siłą
pierwotnego Tybru, rzeki imperium. To jest twoja ostatnia szansa aby
się wycofać, dziecko. Znamię Achillesa jest greckim
błogosławieństwem. Nie możesz go zachować jeśli wejdziesz na
terytorium Rzymu. Tyber zmyje je z Ciebie.”
Percy był zbyt wycieńczony aby wszystko zrozumieć ale dotarło do
niego najważniejsze. „Jeśli przekroczę rzekę, stracę żelazną skórę?”
Junona się uśmiechnęła. „Więc jak będzie? Bezpieczeństwo, czy
przyszłość pełna bólu i możliwości?”
Za nim, gorgony zaskrzeczały wylatując z tunelu. Frank wypuścił
strzały.
Z środka rzeki, Hazel krzyknęła., „Percy, rusz się!”
Na wieżach strażniczych ktoś zadął w róg. Wartownicy krzyknęli i
skierowali swoje kusze w stronę gorgon.
26
By Will
Annabeth, pomyślał Percy. Wskoczył do wody. Była zimna jak lód,
znacznie szybsza niż to sobie wyobrażał ale kompletnie mu to nie
przeszkadzało. Poczuł przypływ siły w każdej części ciała. Jego
zmysły dostały takiego kopa jakby ktoś właśnie wstrzyknął mu
kofeinę. Dotarł do drugiego brzegu, opuścił starą kobietę na ziemie i
w tym samym momencie otwarła się brama do obozu. Tuzin
opancerzonych dzieciaków wylało się z wnętrza fortu. Hazel obróciła
się z pełnym ulgi uśmiechem. Zerknęła ponad ramieniem Percy’ego i
wyraz przerażenia pojawił się na jej twarzy.
„Frank!”
Frank był w połowie drogi przez rzekę kiedy dorwały go gorgony.
Runęły z nieba i chwyciły go za ramiona. Krzyknął z bólu kiedy ich
szpony wbiły się w jego skórę.
Strażnicy krzyknęli ale Percy wiedział, że nie mają czystego strzału.
Strzelając zabiliby Frank’a. Inne dzieciaki wyciągnęły miecze i
przygotowali się do szarży ale nie mieli szans aby dotrzeć do niego na
czas. Pozostawało tylko jedno wyjście. Percy wyciągnął ręce.
Intensywne uczucie szarpnięcia wypełniło jego wnętrzności i rzeka
Tyber posłuchała jego woli. Gwałtownie wezbrała, utworzyły się wiry
po obu stronach Frank’a. Z nurtu rzeki wystrzeliły olbrzymie wodniste
ręce naśladujące ruchy Percy’ego. Gigantyczne ręce chwyciły
gorgony, które będąc całkowicie zaskoczone upuściły Franka. Potem
uniosły skrzeczące potwory w potężnym, płynnym uścisku. Percy
usłyszał jak inne dzieciaki krzyczą i cofają się ale On skupił całą
uwagę na swoim zadaniu. Wykonał pięścią gest uderzenia i olbrzymie
ręce gwałtownie zanurzyły się w Tybrze. Potwory trzasnęły w dno i
rozpadły się pył. Błyszczące chmury esencji z gorgon próbowały się
reformować ale rzeka rozerwała je jak mikser. Po chwili wszystkie
pozostałości po gorgonach zostały pociągnięte przez nurt w dół rzeki.
27
By Will
Wiry zniknęły i rzeka powróciła do normalnego stanu. Percy stał na
brzegu rzeki. Jego ubrania i skóra parowały tak jakby właśnie miał
kwaśną kąpiel w Tybrze. Czuł się narażony, podatny na zranienia..
Pośrodku Tybru Frank z trudem utrzymywał się na nogach
wyglądając na oszołomionego ale nie nosił na sobie śladów żadnych
obrażeń. Hazel ruszyła w jego stronę i pomogła mu wydostać się na
brzeg. Dopiero wtedy Percy zdał sobie sprawę jak chicho były inne
dzieciaki. Wszyscy gapili się na niego. Tylko stara Junona wyglądała
na niewzruszoną.
„No więc, to była wspaniała wycieczka,” powiedziała. „Dziękuje Ci,
Percy Jackson’ie za to, że przyniosłeś mnie do obozu Jupiter.”
Jedna z dziewczyn wykrztusiła: „Percy… Jackson?”
To zabrzmiało tak jakby to imię było jej skądś znajome. Percy zerknął
na nią z nadzieją ujrzenia znajomej twarzy.
Było oczywiste, że to ona była przywódczynią. Na zbroi nosiła
purpurową pelerynę. Jej pierś udekorowana była medalami. Musiała
być mniej więcej w wieku Percy’ego, miała ciemne, przenikliwe oczy
i długie czarne włosy. Percy jej nie rozpoznał ale dziewczyna
wpatrywała się w niego tak jakby widziała go już w swoich
koszmarach. Junona zaśmiała się z uciechą. „O, tak. Będziecie się
razem dobrze bawić!”
Wtedy, ponieważ do tego momentu dzień nie był wystarczająco
dziwny, stara kobieta zaczęła się jarzyć i zmieniać formę. Rosła
dopóki nie zmieniła się w świecącą, wysoką na ponad dwa metry
boginie w niebieskiej sukni, z zarzuconym na ramiona płaszczem,
który wyglądem przypominał skórę kozła. Miała srogi i majestatyczny
wyraz twarzy. W ręce trzymała laskę zwieńczoną kwiatem lotosu.
Jeśli było to w ogóle możliwe obozowicze wyglądali na jeszcze
bardziej oszołomionych. Dziewczyna z purpurowym płaszczem
28
By Will
uklękła. Inni poszli w jej ślady. Jeden z dzieciaków opadł na kolana
tak gwałtownie, że mało brakowało a nabiłby się na własny miecz.
Hazel odezwała się jako pierwsza.”Junona.”
Ona i Frank także opadli na kolana i Percy był teraz jedyną osobą,
która wciąż stała. Wiedział, że prawdopodobnie On także powinien
uklęknąć ale po przeniesieniu starej Pani na taką odległość nie bardzo
był chętny aby pokazywać jej taki szacunek.
„Junona, heh?” powiedział. „Jeśli zdałem twój test, mogę teraz
dostać powrotem moje wspomnienia i stare życie?”
Bogini uśmiechnęła się. „W swoim czasie, jeśli odniesiesz sukces tutaj
w obozie Percy Jackson’ie. Dobrze się dzisiaj sprawiłeś, co jest
obiecującym początkiem. Może jest jeszcze dla Ciebie nadzieja.”
Obróciła się w stronę reszty dzieciaków. „Rzymianie, przedstawiam
wam syna Neptuna. Przez miesiące był pogrążony we śnie ale teraz
już nie śpi. Jego los jest w waszych rękach. Feast Of Fortune szybko
się zbliża i śmierć musi zostać uwolniona jeśli macie mieć
jakiekolwiek szanse w walce. Nie zawiedźcie mnie!”
Junona zalśniła i zniknęła. Percy zerknął na Frank’a i Hazel czekając
na jakieś wyjaśnienie ale wydawało się, że byli tak samo
zdezorientowani jak On sam. Frank trzymał coś czego Percy
wcześniej nie zauważył – dwie małe zakorkowane, gliniane fiolki, po
jednej w każdej ręce. Percy nie miał pojęcia skąd je wziął ale zobaczył
jak Frank wsuwa je do kieszeni. Chłopak obrzucił go spojrzeniem,
które mówiło: Później o tym porozmawiamy.
Dziewczyna z purpurową peleryną wystąpiła do przodu. Zbadała go
ostrożnie wzrokiem, Percy nie mógł pozbyć się wrażenia, że chciała
go przeszyć swoim sztyletem. „Więc,” powiedziała chłodno, „Syn
Neptuna, który przybywa do nas z błogosławieństwem Junony.”
29
By Will
„Zrozum,” powiedział, „Moja pamięć jest trochę zamglona. Um, tak
właściwie to nic nie pamiętam. Czy ja Cie skądś znam?”
Dziewczyna zawahała się na moment. „Nazywam się Reyna, pretor
dwunastego legionu. I.. nie, nie znam Cię.”
Ostatnia część była kłamstwem. Percy widział to w jej oczach.
Rozumiał także, że jeśli będzie się z nią o to kłócił przy jej
żołnierzach na pewno jej się to nie spodoba.
„Hazel,” powiedziała Reyna, „Zabierz go do środka. Chcę go
przesłuchać w principia13
. Potem wyślemy go do Oktawiana. Zanim
podejmiemy decyzje co z nim zrobić musimy poradzić się auguries12
.”
„Co masz na myśli mówiąc,” zapytał Percy, „zdecydować co ze mną
zrobić?”
Dłoń Reyn’y zacisnęła się mocniej na sztylecie. Było oczywiste, że
nie była przyzwyczajona do dopytywania się o jej rozkazy. „Zanim
kogoś zaakceptujemy musimy go przesłuchać i przeczytać auguries.
Junona powiedziała, że twój los jest w naszych rękach. Musimy
wiedzieć czy bogini przyprowadziła nam nowego rekruta…”
Reyna przypatrywała mu się tak jakby uznawała to za wątpliwe.
„Albo,” dodała z nadzieją, „czy przyprowadziła nam wroga, którego
trzeba zabić”.
30
By Will
1) Ritpide: Używam ang nazwy. Brzmi znacznie lepiej niż tłumaczenie
2) Greeter: Osoba, która wita klientów wchodzących do supermarketów itp. Nie mogłem
wymyślić odpowiedniej polskiej nazwy.
3) Crispy Cheese Wieners: - „chrupiące serowe parówki”. Zostałem przy ang nazwie.
4) Chodzi o przestrzeń między półkami w supermarkecie. Coś jak np.: dział z elektroniką.
5) Chodzi o asymilowanie się z kulturą USA.
6) Feast Of Fortune – Święto(biesiada/uczta?) na cześć rzymskiej bogini Fortuny.
Odpowiednikiem greckim jest bogini Tyche.
7) Może tutaj także chodzić prześlizgnięcie się po głazie.
8) Opaska na głowę w wzorek symboli wolności.
9) Broń używana przez rzymian to pilum(czyli właśnie oszczep). W oryginale jest spear co
mogło by oznaczać, że Percy „strzelił” z nazwą i całość w tym kontekście mogła by być
uznana za włócznie itp. ale uznałem, że napiszę od razu poprawną nazwę.
10) Prawdopodobnie chodzi tutaj o duże kuszę zamontowane na stałe na szczycie wież. Coś
jak forma mini armat. Większa siła rażenia od standardowych kusz i bełtów.
11) Pozostawiłem oryginalną nazwę, jakoś lepiej brzmiała.
12) Nie zmieniałem na polski system ocen, nie było sensu. A – szóstka F- jedynka
13) Budynek w rzymskich obozach, który służył jako kwatera główna.