Sylwia Waszewska - Gabriel i Fantazja (fragment)
-
Upload
sylwia-waszewska -
Category
Documents
-
view
214 -
download
0
description
Transcript of Sylwia Waszewska - Gabriel i Fantazja (fragment)
Czasami w naszym życiu pojawiają się ludzie, którzy tylko raz spotkani,
pozostają niezapomniani.... Czy to zwykły przypadek? Ksiądz Twardowski pisze o
„przypadkach starannie zaplanowanych”. A co byłoby, gdyby tych ludzi poznać
bliżej, wielokrotnie z nimi rozmawiać? Czy wtedy również wywarliby na nas tak
pozytywne wrażenie, odcisnęli się tak mocno w naszych wspomnieniach?
Tego nigdy się nie dowiedziałam. A raczej, nie do końca...
Rozdział 1: Podróże i wizje
„ Z każdej ciemnej doliny jest jakieś wyjście, jakiś tęczowy szlak”
Pieśń Indian Nawajo
Kilka miesięcy przed moimi dwudziestymi urodzinami poczułam, że
muszę COŚ zmienić. Teraz, koniecznie. Było to tylko niejasne,
irracjonalne wrażenie, ale i tak zaprzątało wszystkie moje myśli. I nie
chodziło o nowy kolor pokoju, kupno modnej sukienki w stylu Grace
Kelly czy zajście w ciążę.
Może potrzebowałam więcej dystansu i przestrzeni... A raczej odwagi
i szansy, by porzucić wszystko, z czego do tej pory nie byłam dumna i
zadowolona w swoim życiu. Zbyt wiele bezwartościowych spraw i
pozornych obowiązków napierało na mnie z każdej strony. Chciałam,
aby ktoś dał mi czystą kartkę, na której zapisane plany, marzenia i
pragnienia od razu będą się spełniały.
Przyjaciele nazwali mnie Fantazją i słowo to zastąpiło moje imię.
Pasowało do mnie- tysiąca moich szalonych pomysłów na minutę i
ciągłego bujania w obłokach. Dla nich byłam kimś nadwrażliwym i
„nadambitnym”, kto ciągle się uśmiecha, marzy i flirtuje z własnym
życiem. Nie mogli rozszyfrować, dlaczego.
Nie powiedziałam nikomu o trzech słowach od nieznajomego,
które usłyszałam w dzieciństwie i które zupełnie mnie zmieniły.
Tamtego dnia...Wracając ze szkoły z kolegą z osiedla wymyśliliśmy
grę, która wydawała nam się świetna. Był to zakład o „dwie dychy”, jak
powiedział Dominik. Polegał na jak najdłuższym przejściu po
krawężniku z oczami przewiązanymi jego szalikiem. Przytaknęłam bez
cienia wahania, bo któż by tam myślał o konsekwencjach. Co w ogóle
znaczył ten wyraz?
Dominik osłonił szczelnie moją twarz czerwono- czarnym,
włóczkowym szalem i nakierował na krawężnik. Zdawałam sobie
sprawę z tego, że przede mną niełatwe zadanie. Ruchliwa ulica zwężała
się trzy metry przede mną, lecz mimo to pewnie utrzymywałam
równowagę. Okazanie swego strachu przed kapitanem zabaw na
blokowisku uważałam za najgorszy wstyd. Czułam się niczym cyrkowa
akrobatka wykonująca karkołomne figury na trapezie. Popisywanie się
do tej pory zawsze mi wychodziło- przed rodzicami, ich znajomymi,
moimi rówieśnikami... Dlaczego więc wstrzymywałam oddech?
Dlaczego ktoś na mnie trąbił?
Zachwiałam się nieco, zamachałam ramionami, jak przypadkowo
spadający z trzynastego piętra. Trzymałam się jednak prosto, dopóki
gwałtowny podmuch od przejeżdżającego właśnie kilka centymetrów
ode mnie TIR-a nie zaczął wciągać mnie pod koła. Nie orientowałam się
dokładnie, co właściwie się dzieje, w ułamkach sekund nie zdążyłam
zareagować. Może Dominik krzyczał moje imię, może ktoś szarpnął
mną z całych sił?
Głową uderzyłabym o chodnik, ale ktoś uprzedził ten moment i już po
chwili klęczałam na otartych, krwawiących kolanach, zdezorientowana,
jak nigdy wcześniej. Mój kolega darł się wniebogłosy, a tamten
pamiętny nieznajomy pochylał się nade mną, odwiązując szal z moich
rozbieganych oczu i otulając nim moją szyję z przyspieszonym tętnem.
Ciężko mi dziś powiedzieć, jak wyglądał. Jego spojrzenie było dobre,
wyrażało zaniepokojenie, współczucie i troskę.
Dokładnie zaś pamiętam trzy słowa, które wtedy wypowiedział...
Wiedział, że kiedyś zrozumiem. Może nie dzisiaj, nie jutro, lecz kiedyś
na pewno:
- Nie zmarnuj tego.
I tyle go widziałam. Dominik ściskał mą szyję tak kurczowo, że
zaczęłam się dusić. Dopiero teraz zauważyłam krew na materiale
jasnych spodni. Kiedy zdążył się zebrać wokół mnie tłum przerażonych
gapiów? Otoczyli mnie, a On wmieszał się w kłębowisko ludzi i ulotnił
jak duch lampy.
- A gdzie ten młody, odważny człowiek?- Rozglądali się dookoła, lecz
nikt go nie zatrzymał. Wywoływali taką panikę, że przypominali
rozhisteryzowane płaczki pogrzebowe. Pozwolili mu bez przeszkód
odejść, nie zrobili niczego pożytecznego, a ja straciłam jedyną okazję,
żeby zamienić z nim słowo, podziękować...
Nie wiem, kim był ten człowiek. Czy nadal gdzieś jest? Dzięki
niemu jednak zaczęłam wierzyć w ludzkie dobro i ciepło. W możliwość
odmiany życia i uczynienia go szczęśliwym. Myśl o Nim po latach
dodaje mi siły...
Chcesz wesprzeć młodą autorkę i kupić tą powieść?
Chcesz wydać ją ponownie?
Masz inną sprawę ?
Napisz ->
kontakt z autorką ->
DZIĘKUJEMY!