Świat wg Clarksona

download Świat wg Clarksona

of 71

Transcript of Świat wg Clarksona

  • 8/19/2019 Świat wg Clarksona

    1/180

  • 8/19/2019 Świat wg Clarksona

    2/180

    Świat według Clarksona

    eremy  Clarkson zyskał rozgłos jako prezenter jedynego w swoim rodzaju programotoryzacyjnego Top Gear. Porzucił go, by  spróbować szczęścia gdzie indziej. Niestety, wszyst

    paprał i znów prowadzi Top Gear. Mieszka z żoną Francie i trójką dzieci w hrabstwie Oksfordimo to nie ma na swoim koncie żadnych punktów karnych.

  • 8/19/2019 Świat wg Clarksona

    3/180

    JEREMY CLARKSON

    Świat według Clarksonaprzełożyli Maria i Tomasz Brzozowscy

  • 8/19/2019 Świat wg Clarksona

    4/180

    Tytuł ory ginałuThe World According to Clarkson

    Published by the Penguin GroupPenguin Books Ltd, 80 Strand,London WC2R ORL, England

    These articles first appeared in the Sunday Timesbetween 2001 and 2003

    This collection first publishedby  Michael Joseph 2004

    Published in Penguin Books 2005

    Copyright © 2004, Jeremy Clarkson.All rights reserved.

    Redakcja i korektaPiotr Mocniak

    SkładTomasz Brzozowski

    Copyright © for the translationby  Maria Brzozowska and Tomasz Brzozowski

    Copyright © for this editionInsignis Media, Kraków 2011

    Wszelkie prawa zastrzeżone

    ISBN-13: 978-83-61428-39-8Wydanie II

     Insignis Media

    ul. Sereno Fenna 6/1031-143 Kraków

  • 8/19/2019 Świat wg Clarksona

    5/180

    telefon / fax +48 (12) 636 01 [email protected]

    facebook.com/Wydawnictwo.Insignis

    http://facebook.com/Wydawnictwo.Insignishttp://www.insignis.pl/

  • 8/19/2019 Świat wg Clarksona

    6/180

     Dla Franc

  • 8/19/2019 Świat wg Clarksona

    7/180

    Spis treści

    olej ny wolny dzień? O nie, daj cie mi odpocząć!Wykańcza mnie ta cała gadka o zdrowiu i bezpieczeństwieMężczyźni to beznadziej ny przypadek i jesteśmy z tego dumni!W radiu nawet morderstwo uszłoby im na suchoWitam y i achtung – oto austriacka gościnność

    rany, ale Biały Dom j est mały!ot dookoła świata, brak miejsc w pierwszej klasieróbują spowolnić prawdziwy ry tm życiaaj cie spokój z euro, lepie j zróbcie wszędzie takie same gniazdkazy oddałbym życie za pana Niepamiętamnazwiska?ozrastające się przedmieścia to niedokładnie to, czego się spodziewałemzy to samolot? Nie, to latające warzywo!biad zwycięzcy czy pieskie śniadanie?

    to nazywacie zamieszkami? To kompletna klapa!ycie milionerem to tylko krok od bankructwaak trudno jest tu zjeść coś sensownegooszenie trawników to największe osiągnięcie cywilizacjiaproszenie mojej żony, które chciałby m móc odrzucićjak duży błąd TY popełnisz?

    meryka, bliźniaczy kraj Vaterlandusaczony przez niem iecką sforę pałaj ącą  chęcią zem stylaczego Unia Europejska się nie sprawdza?

    Weekend w Paryżu, mieście rozboju w biały dzieńo prawdziwe dzieło sztuki i to my je stworzy liśmyW Kraju Basków mówią j ęzykiem śmierci

    drowy rozsądek tonie w baseniecierpliwością zalecisz dalejzy coś mi przepadło, gdy byłem na wakacjach? Chyba ty lko codzienny obłęd

    Władcy mórz? Dziś jesteśmy już tylko rozbitkam ilaczego już nas nie stać na nic wielkiego lub pięknego?

    Weź przykład ze swoich dzieci – odpręż się w stylu Ibizahodzę do dentysty, mimo że m am zęby mądrościoj edy nek morski z naj szybszymi imigrantami na Zachód

    Mój wyrok? Ławy przysięgłych są winne jak diabli…m więcej nam mówią, tym m niej wiemyez opieki PR-owca jestem zwykłym grubasemo co się spierać? Załatwmy to na pięści!

    Mówię to jako ojciec: Nigdy nie zastąpię dzieciom mamyMówię o moim pokoleniu”, Britneyozchmurz się, mój mały aniołku – zwycięstwo jest dla frajerówrzez lisa mordercę zastrzeliłem Davida Beckhama

    rzynoszę wam wieści z krańca wszechświataWybierzcie się do cy rku. To lepsze niż Big Brother

  • 8/19/2019 Świat wg Clarksona

    8/180

    rnitolodzy przetrącają skrzydła Angliiry kiet to narodowy sport marnotrawców czasu

    Mam dla was niezłą nowinę: Jestem kolejnym spalonym Deaytonem!am w domu – to dla dziecka wy marzona sytuacjawan Groźny to wczasowicz z piekła rodemambo ponosi wielką odpowiedzialność za dzisiejszy terrorwałtowny spadek cen domów? To przez odwożenie dzieci do szkoły, ty głupku!oteria dofinansuje wszystko oprócz dobrej zabawy

    Może i wahadłowce są bezużyteczne, ale i tak zarezerwujcie mi miejsce na najbliższy lotdybym musiał wybierać, wybrałbym Vaterlandatujmy żółwie! Umieśćmy reklamy na ich skorupachaj cie m i chwilę, a przekonam was do hrabstwa Stafforduknięcie przez zasłony do królowejo co wy jeżdżać za granicę, skoro można spędzić wakacje w Hy the?

    Mamy galerie, a co ze sztuką?Myślicie, że wirus SARS jest groźny? Są gorsze!Mandela po prostu nie zasługuje na to, by stawiać go na piedestaleW poszukiwaniu straconego czasu, jednego podbródka i życiaW poszukiwaniu prawdziwego ogrodu na wy stawie w Chelsea

    ięgać tam, gdzie dotąd nikt nie sięgał: najgłupsze rekordy świataeckham już próbował, a teraz moja kolej , by przem ówić kibicom do rozsądkuajbardziej nieszczęśliwi ludzie na Ziemi? Nigdy nie zgadniecie

    Witajcie w Pry mityville: to dowolne miasteczko w okolicydyby mój ogród był tak bujny jak włosy w moich uszach!zerwone nocne niebo – to płonie satelita Michaela Fishazkoda, że zam iast zwy kłego życia nie wy brałem marihuany i herbatniczkówyłem w raju… To straszliwa męka!

    ureka! Odkry łem lekarstwo na naukęlaczego finaliści nagrody Bookera zawsze gubią wątek?aj rzy j do sklepu z pam iątkam i, a zapłaczesz nad Anglią ton jest gorsze nawet od państwowej szkoły średniej w podłej dzielnicy

    Wielki skok wstecz dla ludzkościóż za wspaniały lot w otchłań narodowej klapyabawa w pokój w Iraku to Jeux Sans Frontierésawy przysięgłych są bardziej przerażaj ące niż przestępcyróbują oprawić w ramki osiołka o imieniu Kristen Scott

    Marzę o zakazie świątecznych imprez w pracy

  • 8/19/2019 Świat wg Clarksona

    9/180

    Kolejny wolny dzień? O nie, dajcie mi odpocząć!

    W jakimś badaniu opinii publicznej przy tłaczaj ąca większość ankietowanych, którzy tydzień temtrudem powrócili do swoich zajęć, wyraziła opinię, że Anglia powinna była pójść ślade

    zkocj i i ustanowić zeszły  wtorek dniem wolnym od pracy.Dwie  sprawy wzbudzają tu moje zdziwienie. Po pierwsze: kto mógł sobie zawracać gło

    rzeprowadzeniem takiego sondażu? Po drugie: kto przy zdrowych zmysłach może twierdzić, ożonarodzeniowa przerwa świąteczna była za krótka?

    Wziąłem 10 dni wolnego, ale już pierwszego dnia do jedenastej przed południem udało mi ypić 14 filiżanek kawy, przeczytać wszystkie gazety i „Guardiana”, a potem… Właśnie, otem?

    Do  obiadu zdążyłem się już tak wynudzić, że postanowiłem zawiesić kilka obrazóhwyciłem za młotek, a potem przyszedł gość, który zagipsował uszkodzone przeze mnagmenty ścian. Następnie chciałem naprawić elektryczną bramę wjazdową, która działa tyltedy, gdy w nazwie miesiąca występuje omega. Uzbrojony w klucz francuski ruszyłem

    ramie, a potem zjawił się kolejny gość, by z powrotem poskładać ją do kupy.Już zabierałem się za naprawę kuchenki Aga, która – jak to zwy kle by wa – wy siadła w Wigi

    dy moja żona chwyciła mnie za ucho i odciągnęła na bok. Powiedziała, że skoro budowlańgólnie rzecz biorąc, nie spędzają swojego wolnego czasu na pisaniu, to pisarze nie powinpędzać urlopu na budowaniu i remontowaniu.

     –  To sporo nas kosztuje i może być niebezpieczne – dodała.Ma  rację. Mamy w jadalni takie lampki, które na blacie znajdującego się pod nimi sto

    owinny wyświetlać gwiazdki. Nigdy nie przejmowałem się tym, że światło żarówki wydostę przez boki obudowy i gwiazdek nie widać. Gdy jednak człowiek się nudzi, takie właśnie rzec

    ajbardziej działają mu na nerwy.Kupiłem więc nieprzezroczystą, uniwersalną taśmę samoprzylepną i nagle moje życdzyskało sens. Miałem co robić.

    Całe szczęście, że Boże  Narodzenie  nadeszło, zanim zdążyłem doprowadzić do jeszciększego spustoszenia. Święta jednak minęły i znów dni wlekły się tak, jakbym oglądał je przzymaną na odwrót lornetkę. Tak odległy wydawał mi się każdego poranka sen i związana z nga – błogosławiona utrata świadomości.

    W kuchennej podłodze wydeptałem ścieżkę do lodówki. Za każdym razem miałem nadziee podczas jednej z poprzednich 4000 wypraw w jakiś przedziwny  sposób przeoczyłem półmiełen zimnych kiełbasek. Potem, bez wy raźnej przyczyny, postanowiłem kupić sobie stołek.

    Wybrałem się więc z całą rodziną do jednego z tych sklepów z prezentami-duperelami, gdapach różnych suszonych pachnidełek jest tak intensywny, że przyprawia o zeza. Nie bacząc , że dzieci leżały na podłodze dusząc się, spędzałem w sklepie kolej ne godziny wy bieraj ąc soołek za mały lub w złym kolorze, tak, żebym mógł stracić jeszcze trochę czasu na jego zwrot

    klepu.

    Następnego dnia, wciąż  jeszcze  pachnąc jak bielizna Delii Smith1, postanowiłem kupić dpowiadający mi stylizowany regał na książki. Ale po porażce ze stołkiem, moja żoowiedziała: Nie! Wyglądało więc na to, że najlepiej zrobię, gdy na coś zachoruję. To wspaniaomysł, gdy już naprawdę nie masz co z sobą zrobić, bo wszystko, łącznie z opryszczką narządciowy ch, j est lepsze niż zanudzić się na śmierć.

  • 8/19/2019 Świat wg Clarksona

    10/180

    Nie jest łatwo, wiem, wy wołać siłą  woli pryszcze na genitaliach, ale przy niewielkim wysiłożna złapać przeziębienie, które – jeśli się jeszcze trochę bardziej postarać – przejdzie w gry

    Właśnie. Nawet leżenie w łóżku i oglądanie Judy Finnegan2 przebranej   za Świętego Mikołygrywa z nieuleczalnym nowotworem – nudą.

    To  nuda sprawia, że  dzwonisz  do ludzi, z którymi nie rozmawiałeś od osiemnastu lat, apołowie rozmowy przypomnieć sobie dlaczego. Nuda to stan, w którym zaczynasz czytać n

    lko katalogi firm wysyłkowych, ale również wypadające z nich ulotki. Nuda powoduje, astanawiasz się, czy nie zabrać broni i nie urządzić jatki w najbliższym centrum handlowy

    imo że dobrze wiesz, do czego to prowadzi. Wreszcie, nuda oznacza, że zaczynasz uprawiolf.

    Dzień przed Wigilią siedziałem w pociągu obok gościa, który, jak tylko minęliśmy Paddingtadzwonił do żony i powiedział, że właśnie skończył, że przeszedł na emeryturę, że teraz jeycie będzie rzeczywiście należało tylko do niego. Usiłował przy tym wyglądać adowolonego, ale w jego oczach dostrzegłem to mętne, pełne przerażenia spojrzenie, któowiedziało mi wszystko.

    Spędzi w domu jeden, góra dwa miesiące, dewastując mieszkanie i obracając ogrcmentarzysko roślin, a potem przyjmie zaproszenie na golfa i wtedy naprawdę będzie już

    m. Jego życie skończy się dużo wcześniej, niż on wyda z siebie ostatnie tchnienie. Szkoda Wyglądał na bardzo sympatycznego.A może wędkarstwo? Patrzysz na tych ludzi, którzy mimo mżawki tkwią przy brzegu kan

    zastanawiasz się ty lko: „Jak bardzo musieli być znudzeni w domu, że znaleźli się tutaj ?”.Odpowiedź brzmi:  podejrzewam, że nie aż tak bardzo, jak można by przypuszczać. Już

    godniu urlopu byłem u kresu wytrzymałości. Nie mogłem nawet przyrządzić sobie kiełbasy potem włożyć je do lodówki, bo pewnego popołudnia – wykorzystując chwilę nieuwagi żonynów próbowałem naprawić naszą Agę. Wtedy, niestety, coś od niej odpadło.

    Mogłem oczywiście założyć  to  z powrotem, ale, co najdziwniejsze, kiedy nie jest aprawdę zajętym, nigdy na nic nie starcza czasu. Napisałem list, ale w ciągu całego dnia nnalazłem ani chwili, by włożyć go do koperty. Pewnie miało to związek z moim ośmiogodzinnyobytem w ubikacji w zeszły wtorek. Cóż, hobby dobre jak każde inne.

    Brytyjczycy   pracują najdłużej ze wszystkich Europejczyków. Poważni lekarze wmawiam, że powoduje to stres i choroby układu krążenia. Zgadzam się. Ale brak zajęcia, zapewniarozi nam wszystkim hemoroidami.

    Niedziela, 7 stycznia 200

    1 Delia  Smith (ur. 1941) – popularna brytyjska autorka kulinarnych programów TV (przum., podobnie pozostałe przyspisy).

    2 Judy  Finnegan (ur. 1948) – brytyjska prezenterka telewizyjna, dziennikarka i felietonistka..

  • 8/19/2019 Świat wg Clarksona

    11/180

    Więcej na: www.Ebook4all.pl

    Wykańcza mnie ta cała gadka o zdrowiu i bezpieczeństwie

    rzypominacie  sobie pewnie, że po zeszłorocznej katastrofie kolejowej w Hatfield nicepremier z sześcioma podbródkam i – pan Prescott – pojawił się na scenie, wy raźnie dając ozumienia, że przy odrobinie wysiłku i o wiele większych nakładach finansowych, npodróżujących pociągami już nigdy nie zginie.

    Podobne  reakcje wywołała wiadomość, że w okresie przedświątecznym liczba osrowadzących pod wpływem alkoholu wzrosła o 0,1%. Aktywiści wszelkiej maści wypowiadę na antenie wyjaśniając, że gdyby dopuszczalny poziom alkoholu we krwi obniżono do minśmiu promili, a policja miałaby prawo strzelać bez ostrzeżenia do motocyklistów, śmierć rodze stałaby się kwestią przeszłości.

    Ci  sami ludzie wmawiają nam, że telefony komórkowe mogą usmażyć uszy naszyzieciom, że długie loty prawie na pewno skończą się zakrzepami w nogach i że jedzenie mięsaorderstwo. Chcą całkowicie wyrugować śmierć – a to jeszcze nie koniec. Nie zgadzają

    awet na odrobinę niewygody spowodowanej jakimś lekkim skaleczeniem czy potłuczeniem.Co  tydzień, gdy nagrywamy mój program telewizyjny, na podłogę rozlewa się jakiś nap

    co tydzień przerywamy nagranie, by szybko to uprzątnąć. „Niech pan tylko pomyśli, co by ało – powiedział inspektor BHP – gdyby operator kamery poślizgnął się na takiej mokam ie?”. „Hm – odparłem. – Zapewne musiałby wstać”.

    Dziś, tak jak każda duża firma, również i BBC ma obsesję na punkcie zdrowia i bezpieczeństażdego, kto znajdzie się w jej siedzibie. Poszczególne studia muszą umieszczać ostrzeżenia, ga planie znajduje się prawdziwe szkło, a kiedyś dostałem broszurę objaśniającą jak korzysdrzwi. Wcale nie żartuję.

    Możecie sobie  teraz chyba wyobrazić problemy, przed jakimi stanę w tym tygodniu. Dotrzeb kręconego przeze mnie cyklu programów telewizyjnych będę musiał wejść do komoekompresyjnej, aby sprawdzić jak to jest, gdy w samolocie lecącym na wysokościlometrów jedno z okien ulegnie uszkodzeniu.

    Biedny   producent dostał już formularz wielkości Luksemburga, w którym naley szczególnić wszystkie możliwe niebezpieczeństwa, na jakie będę narażony. No cóż, moje płuogą eksplodować, a powietrze zgromadzone w zębach pod plombami dziewięciokrotn

    większy swoją objętość, doprowadzając do niemiłosiernej agonii, choć pewnie nie będę tezuł, bo istnieje całkiem spore prawdopodobieństwo, że postępujące niedotlenienie zmieni mncześniej w śliniące się warzywo.

    Uważam, że  to  ryzyko warto ponieść, ale moje przemyślenia są bez znaczenia, dzisiejszych czasach moje życie i to, jak nim kieruję, jest w rękach ludzi od BHP. Ty

    amych, którzy rok temu stwierdzili, że nie mogę lecieć w amerykańskim helikopterojskowym, bo pilot nie ma certyfikatu wy danego przez BBC.

    Ech, dalibyście spokój. Każdy wie, że amerykańskim siłom powietrznym nie wolno rozbielikopterów. Po katastrofie w Somalii w 1994 roku, kiedy Amerykanie stracili 16 ludzi wysłanya ratunek dwóm martwym już wtedy żołnierzom, podjęto decyzję, że amerykańscy żołniere m ogą ulegać obrażeniom. Nawet walcząc na wojnie.

    To wszystko dociera teraz do Wielkiej Brytanii. Na pewno czytaliście o uszkodzeniach słuch

    powodowanych przez starszych sierżantów, którzy wrzeszczeli na szeregowców, ale ta plaęga jeszcze dalej. Kiedy w zeszłym tygodniu gościłem w Henlow w bazie Królewskich

  • 8/19/2019 Świat wg Clarksona

    12/180

    owietrznych, zadziwiło mnie, że ktoś z BHP przypiął do tablicy ogłoszeń plakat ostrzegająlotów myśliwców, że alkohol może wywołać u nich agresję i gwałtowność. Nie, nie,

    bsolutnie ostatnia rzecz jakiej nam trzeba – agresy wni i gwałtowni piloci myśliwców.Brytyjska flota okrętów podwodnych o napędzie atomowym zostanie pewnie uziemiona, c

    o tam się robi z okrętami podwodnymi, przez ludzi z BHP, bo stwierdzą, że to może bebezpieczne.

    Następny   problem  dotyczy brytyjskiej rezerwy pocisków z głowicami zawierającyubożony uran, które – jak dotąd – są najskuteczniejszą bronią niszczącą pancerze wrog

    zołgów. Świetnie, tyle że BHP wcale za nimi nie przepada, bo okazuje się, że takie ustrojstwoże kogoś zabić.W telewizji występują byli rekruci i mówią, że będąc w Kosowie wystrzelili kilka serii ty

    ocisków, a teraz chorują na raka. Moje najgłębsze wyrazy współczucia, ale przyjrzyjmy ewnym faktom. Jedynym sposobem, by zubożony uran przeniknął przez skórę, jest oberwand kogoś takim uranowym nabojem. Zubożony uran może się dostać do ciała również droddechową, ale ponieważ jest o 40% m niej radioaktywny niż naturalny uran spotykany w glebe wydaje mi się, by mógł powodować jakieś uszkodzenia organizmu. Byłem w kopalni urazachodniej Australii i jak dotąd nie wy rosła mi druga głowa.Mimo wszystko uważam, że to bardzo dziwne, że ministerstwo obrony podda badaniom tyl

    ch żołnierzy, którzy służyli w Kosowie, a nie tych, którzy walczyli w Zatoce, gdzie zużyto 3n zubożonego uranu i gdzie promieniowanie alfa mogło dłużej czynić swoją powinność. Konońców, jeśli badania wykażą, że nasi chłopcy zostali napromieniowani i w wyniku tego jednich zmarł, możemy być pewni, że pociski ze zubożonym uranem będą używane przeciwATO, ale nie przez NATO.

    Dokąd to wszystko nas zaprowadzi? Siłom Powietrznym USA udało się zabić w Zatoce siedmry tyjskich żołnierzy czymś, co z lubością zwą „blokadą ognia skierowanego do przyjaciela”. Ce będzie to wystarczającym powodem dla tych z BHP, by wykluczyć Amerykanów z poalki?

    Niektórzy twierdzą, że  zabije nas globalne ocieplenie i dziura ozonowa. Lecz mnie bardzartwią ludzie, którzy swoim nadrzędnym obowiązkiem uczynili troskę o utrzymanie nszystkich przy życiu.

    Niedziela, 14 stycznia 200

  • 8/19/2019 Świat wg Clarksona

    13/180

    Mężczyźni to beznadziejny przypadek i jesteśmy z tegodumni!

    onieważ  jestem  mężczyzną, niechętnie się zatrzymuję, żeby zapytać kogoś o drogę, bo znaczałoby, że ten ktoś pod pewnym względem jest mądrzejszy ode mnie. A na pewno tak n

    st, bo ja siedzę sobie wy godnie w cieplutkim samochodzie, a on włóczy się pieszo.Czasami  jednak, głównie w miastach, których burmistrz zlecił grupie czternastolatków

    zkoły specjalnej zaprojektowanie systemu dróg jednokierunkowych, staję się mimowolnydrajcą mojej płci i proszę przechodniów o wskazówki.

    Co za strata czasu. Jeśli tylko rozpoczynają swoją wypowiedź od „yyy”, na pewno nie znrogi i spędzimy pół dnia słuchając ich ględzenia, gdy  będą się zastanawiać, czy na następnywiatłach trzeba skręcić w lewo czy w prawo? Dam wam więc dobrą radę. Jeśli ktoś zapytadrogę ociąga się z odpowiedzią lub gdy na jego twarzy choćby na ułamek sekundy pojawi

    ajmniej szy nawet wy raz konsternacji, od razu odjeżdżaj cie.

    Oczywiście, są i tacy, którzy natychmiast wyrzucają z siebie potok wojskowych dyrektyśród których pojawiają się przejrzyste, zwięzłe znaki rękami i drzewa z krzaczastymi czubkao lewej stronie na wprost.

    Cóż z tego, skoro i tak nic z ty ch wyjaśnień do nas nie dotrze. Od zarania dziejów medycyie, że mężczyzna po usłyszeniu pierwszego słowa wyjaśnień wyłącza się.

    Kiedy  Rzymianie dokonali inwazji na Anglię, wyjechali z powrotem do siebie, by uczcić tkt i wrócili dopiero po osiemdziesięciu latach. Dlaczego? Bo nie mogli znaleźć drogi, a jeśli

    awet zapy tali we Francj i, jak trafić do Anglii, i tak by nie słuchali.Pod koniec trzynastego wieku Edward I Długonogi powierzył manewry wojskami kobieto

    o w przeciwieństwie do mężczyzn potrafiły słuchać i robić użytek ze wskazówek… Tak napraw teraz akurat zmyślam. Ale musi być w tym ziarnko prawdy, bo gdyby król w zupełno

    olegał na orientacji swoich rycerzy, skończyłby zapewne w Falmouth1, a nie w Falkirk2.W zeszłym tygodniu, błądząc w poszukiwaniu pewnego sklepu, znalazłem się w polu magne

    óry niezwykle silnie działa na mężczyzn: Tottenham Court Road3. Magnes ten wciągnął mnie ogańskiej świątyni pełnej dziwnych elektronicznych dźwięków i niezrozumiałego piseroglificznego – sklepu „Computers ‘R’Us”.

    Nie słuchałem. Nie słuchałem ani wewnętrznego głosu, który mówił mi, żebym opuścił sklni sprzedawcy, który pokazywał mi nowego laptopa Sony. Nazwa tego laptopa zawiera tak wi

    amogłosek, że nie da się jej wymówić. Zaczyna się od V, a potem trzeba wydać z siebie odgłota, który dostał się do wyżymaczki.Spokojnie, nie bójcie się, nie będę pisał o tym, jak nie mogę się połapać w komputerach i j

    ardzo chciałbym się znowu znaleźć w redakcji „Rotherham Advertiser”, gdzie maszynę sania Remington opanowałem do takiej perfekcji, że wkręcałem w nią rolkę papiealetowego.

    Bardzo lubię komputery. Moja wiedza o nich w zupełności wystarcza, by wysyłać e-maisać felietony i wyszukiwać zdjęcia transwestytów z Tajlandii. Niestety, nie wiem aż tyle,

    przedawcy i bywalcy sklepów komputerowych. A to sprawia, że mój umysł zachowuje się ak na mężczyznę przystało: wyłącza się.

    Dam  wam przykład. Jeśli mielibyście wybierać pomiędzy   systemem  Windows 20

  • 8/19/2019 Świat wg Clarksona

    14/180

    Windows 98, z pewnością wybralibyście ten z większą liczbą. Sprzedawca w sklepie poradził dnak, bym nieco zaoszczędził i kupił 98. Zapytałem go dlaczego. Jego odpowiepowodzeniem mogła dotyczyć nowofundlandzkiego teriera. Nie dotarło do mnie absolutnie ni

    Zależało mi na tym, by móc wysyłać z laptopa e-maile przez podłączony do niego telefomórkowy. Zapytałem go o to. I odpowiedział… Ale  daję słowo, mógł równie  dobrze  mówtym, jak przy rządzić smakowity sos z cebuli w górskiej pustelni w Nepalu.

    Aby  skrócić te męki, po prostu kupiłem tego laptopa… a teraz mam wrażenie, że jest zepsua każdym razem, gdy wychodzę z internetu, komputer się wyłącza, a ja wszystko, co napisałe

    rzez cały dzień, tracę w otchłaniach krzem owej ziemi niczy jej .Oczywiście mógłbym zanieść komputer z powrotem do sklepu, ale wtedy mogliby odkryć, glądałem transwestytów, a to byłoby dość krępujące. Poza tym, nie pamiętam już, gdzie był klep, i niech mnie ziemia pochłonie, jeśli będę chciał kogoś o to zapy tać.

    Mógłbym też zadzwonić do  kumpla, ale byłaby to rozmowa daremna. Jestem mężczyzmężczyzna to ego obleczone skórą, więc jeśli kumpel wiedziałby, jak rozwiązać mój probleogłoby się skończyć na drobnych obrażeniach. Nie słuchałbym go więc. A jeśli nie wiedział

    ak mi pomóc, to po co do niego dzwonić?W tym miejscu kobieta sięgnęłaby po instrukcję. I to jest ta największa różnica pomięd

    ciami. Nie przytulanie po seksie. Nie orientacja przestrzenna i rozmyta logika. Nawajbardziej męska z kobiet, pani Thatcher, spędza pół dnia leżąc na brzuchu, czytając instrukbsługi nowego magnetowidu i upewniając się, że gdy wróci po kolacji danego dnia, będzie ja nią czekał dany program nagrany o danej  godzinie.

    Jakie  to głupie. A ja? Ja po prostu naciskam różne klawisze w pełni świadom tego, że moagrać coś innego w przyszły wtorek na drugiej stronie taśmy. I że to coś może być o wieekawsze.

    Takie  podejście jest z pewnością przydatne, jeśli chodzi o gry planszowe. Ponieważ nigszcze nie przeczytałem zasad gry w Monopol, przesuwam pionek w kierunku, który w dan

    hwili wydaje mi się najbardziej odpowiedni. A jeśli ktoś zwraca mi uwagę, że powiniene

    rzesunąć pionek zgodnie z ruchem wskazówek zegara, patrzę na niego dziwnym, mętnyzrokiem.

    To zawsze działa. Zawsze wygrywam .

    Niedziela, 21 stycznia 200

    1 Falmouth – miasto w Kornwalii.

    2 Falkirk – m iasto w Szkocj i.

    3 Tottenham Court Road – londyńska ulica m.in. ze sklepami z elektroniką uży tkową.

  • 8/19/2019 Świat wg Clarksona

    15/180

    W radiu nawet morderstwo uszłoby im na sucho

    adchodzą już takie czasy, że wiadomości stają się tematem wiadomości. Właśnie dokładnie ckiego zdarzyło się na początku zeszłego tygodnia – prasa rozpisywała się o zwy cięstwie ITN nBC w bitwie o oglądalność wiadomości o dziesiątej.

    Telewizja BBC wyjaśniła później, że co prawda miała dwa razy więcej doniesień, dwa raięcej relacji na żywo i dwa razy więcej korespondencji zagranicznej, ale to wszystko poszło arne, bo ITV wyemitowała  Milionerów z dwuminutowym opóźnieniem, po czym przeszła zu do wiadomości, opuszczając przerwę reklamową.Ponadto  w połowie emisji  Milionerów  prowadzonych  przez Chrisa Tarranta pojawił

    spaniały sir Trevor McDonald1 i powiedział, żeby zostać przed telewizorami, bo za chwilę bęiadomości.

    Wszystkie  te wojny o oglądalność stają się nieuczciwe i niezwykle denerwujące. Dawnidy programy rozpoczynały się w większości o pełnych godzinach lub o wpół do, można byglądać coś na ITV, a później, gdy program się już skończył, znaleźć sobie coś nowego, łaśnie rozpoczynało się na innym kanale.

    A teraz? Popatrzcie tylko na ramówki. Programy zaczynają się pięć po i kończą za dwanaścięc gdy tylko przełączycie się na BBC, by obejrzeć najnowszy serial, będzie już po wybucnastępującym po nim pościgu samochodowym, a wy nie będziecie mieli pojęcia, o co w tyszystkim chodzi.

    Oczywiście rozumiem, skąd się  to bierze. Gdy pracowałem nad programem Top  Gear, iało najmniej szego znaczenia, czy prezentowaliśmy jazdę Ferrari po tafli jeziora, czy staliśmpolu udając stado owiec. Oglądalność była zawsze taka sama. Jeśli jednak Top  Ge

    aczynałby się późno, po  tym jak wszystkie inne stacje zaczęłyby nadawać swoje program

    wpół do dziewiątej, nasza oglądalność spadłaby do około miliona.Ciekawe, że takie przetasowywanie ramówek w świecie radia naj wyraźniej się nie zdarza.Na przykład: moja żona słucha wyłącznie stacji Radio 4. Mogłaby w niej lecieć dwugodzin

    rognoza pogody dla statków, a ona i tak nie przełączy się na inną stację radiową. Jesterzekonany, że podobnie jak wszyscy inni w tym kraju, również i ona nie ma pojęcia, o czy

    ozmawia Melvyn Bragg w audycji Czasy, w których żyjemy2, a mimo to co czwartek cały nom rozbrzmiewa niezgłębionymi dysputami jego oszałamiająco nudnych gości.

    O 10.25 zwracam żonie uwagę, że w Radio 2 Ken Bruce prowadzi niezły quiz dotycząuzyki pop – tematu, który moja żona bardzo lubi – ale z jakichś wyjątkowo niezrozumiały

    rzyczyn ona woli słuchać o stanie wód Dogger Bank.Ja  wcale nie jestem lepszy. Pozostawiony samemu sobie rozpoczynam dzień z Terry

    Woganem3, który w zeszłym tygodniu upierał się, że od każdego Chińczycy jedzie brukselką. Woganie następuje quiz na temat muzyki pop Kena Bruce’a, a później audycja Stare

    mmy’ego4.W tym miejscu powinienem przełączyć radio na coś innego, bo Jimmy bombarduje swoi

    uchaczy muzyką big bandów i rozmawia ze swoimi gośćmi o cenach ryb. A potem dzwonią ego słuchacze, którzy dosłownie powtarzają wstępniak z „Daily Telegraph”, a to już naprawe w moim stylu. Ale nie przełączam. Siedzę, słucham i mówię sobie, że to tylko dwie godzin

    później będzie Steve Wright5.

  • 8/19/2019 Świat wg Clarksona

    16/180

    Dlaczego to robię? Jeśli chodzi o telewizję, to wystarczy, że mignie mi przed oczami fikuśndobiona marynarka, że usłyszę cień akcentu z Birmingham lub pierwsze takty czołów

    astEnders6, od  razu sięgam płynnym ruchem po pilota i zmieniam kanał. Tymczaseykazując się taką lojalnością, że Marks & Spencer mógłby mnie zakisić, będę jechał i prolejne godziny słuchał ględzenia Jimmy’ego o tym, że pani Nazi z Esher uważa, iż wszystkiórzy staraj ą się o azy l, powinno się rozstrzelać.

    Oczywiście  mam wybór. Jednak Radio 17 odpada, chyba  że kogoś bawią odgłosy zbijan

    ebli, a Radio 38  nadaje  wyłącznie jęki torturowanych zwierzątek. A co z lokalnymi stacjadiowymi? W Londynie mamy Magic FM, która przez cały dzień gra Carpentersów. Zgadza

    ę, że Carpentersi są nieźli – szczególnie przy bólu głowy – ale pomiędzy piosenkami wchodzi ntenę jakiś głos i gada.

    Myślałem, że  bycie  didżejem nie jest takie złe. To znaczy, że są gorsze rzeczy. Apewnością się myliłem, bo w całej populacji zamieszkującej Ziemię nie ma ludzi

    eszczęśliwych, j ak prezenterzy z Magic, a raczej Udręki FM.Już od  ósmej rano w poniedziałek odliczają godziny pozostałe do piątkowego wieczoru,

    akby każdy z nas traktował tydzień pracy jak coś, co trzeba znosić zaciskaj ąc zęby. W ich świeszyscy pracujemy dla Cruelli de Mon. I nieustannie lej e deszcz.

    Nawet  gdy jest pogodny dzień i właśnie usłyszeliśmy w wiadomościach, że John Prescękł, ci z Udręki FM zawsze znajdą powód do biadolenia, którym będą przeplatać wszystkzternaście powtórzeń Yesterday Once More Carpentersów aż do szóstej po południu.

    Niestety, nie ma sensu szukać innych stacji. Udręka FM jest prowadzona przez ludzi, któraczają się po równi pochyłej swojej kariery, ale za to w innych stacjach większość didżejóyśli, że wspina się na szczyt. Ich głosy brzmią tak, jakby podczas audycji ktoś czyścił im nomestosem i elektryczną szczoteczką do zębów.

    „Kto wie – myślą pewnie – może właśnie słucha mnie jakiś producent telewizyjny, więc ędę cały czas błaznować i nawijać jak nawiedzony, z pewnością dostanę pracę w telewizji”.

    Zgadza  się, chłopaki, ale jak dostaniecie się do telewizji, to każdy, kto was zobaczy, zmiybko kanał.

    Jeśli zaś chodzi o radio, to z jakichś niezrozumiałych przyczyn nikt kanałów nie zmienia.

    Niedziela, 28 stycznia 200

    1  Trevor  McDonald (ur. 1939) – prezenter wiadomości telewizji ITN i ITV, pierwszarnoskóry prezenter wiadomości w historii Wielkiej Bry tanii.

    2  Oryg.  In  Our Time  –   radiowa  audycja w formie dyskusji panelowej, poświęcoagadnieniom historii, sztuki i nauki.

    3 Terry  Wogan (ur. 1938) – prezenter radiowy i telewizyjny prowadzący w Radio 2 bijąkordy popularności poranną audycję satyryczną Wake Up To Wogan.

    4 Oryg. Jimmy Old, w rzeczywistości Jimmy Young (ur. 1921) – sędziwy didżej Radio 2, oku 2002 na emery turze.

    5 Steve Wright (ur. 1954) – didżej Radio 2.

    6  EastEnders –  popularna brytyjska opera mydlana.

    7 Radio 1 – bry tyjska rozgłośnia radiowa z muzyką młodzieżową.

    8 Radio 3 – bry tyjska rozgłośnia radiowa z muzyką poważną.

  • 8/19/2019 Świat wg Clarksona

    17/180

    Witamy i achtung – oto austriacka gościnność

    Mała wskazówka. Niezależnie  od  tego, że granica między Szwajcarią i Austrią może bznaczona jedynie przez mały próg zwalniający, a posterunki celników wydają się opuszczooniecznie zatrzymajcie samochód. W przeciwnym wypadku lusterko wsteczne zaroi się zbrojonych mężczyzn w mundurach, a spokój nocy zakłócą światła szperaczy i dźwiaksonów.

    Mogę udzielić tego przydatnego pouczenia, ponieważ w zeszłym tygodniu, gdy jechałem z Moritz do Innsbrucka w konwoju z ekipą kamerzystów, nagle z zaciemnionej budki celni

    y skoczy ł mężczyzna i wrzasnął: „Achtung!”.Nie mam pojęcia, co znaczy „achtung”. Wiem tylko, że zwykle „achtung” poprzedza wiel

    rzelaninę, po której następuje wiele lat pracy przy drążeniu tuneli. Dlatego zjechałem na bzatrzymałem samochód. W przeciwieństwie do reszty konwoju.

    Mężczyzna, blady  ze wściekłości i furii, ociekając jadem zażądał mojego paszportu i odmówydania go z powrotem, dopóki nie dostarczę mu szczegółów na temat ludzi w tym drug

    amochodzie, którzy ośmielili się tak po prostu minąć jego posterunek.Często zastanawiałem się, jak zachowałbym się w takiej sytuacji. Czy zniósłbym tortury, a

    ratować moich znajomy ch? Jak silna jest moja wola i więzy przy jaźni wykształcone jeszcze acu zabaw? Jak długo potrafiłbym wy trzymać?

    Muszę przyznać  ze  wstydem, że nie dłużej niż trzy sekundy. Mimo że mam dwa zapasoaszporty, paplałem jak niemowlę, dyktując nazwiska, adresy, a nawet numery telefonóomórkowy ch ludzi z ekipy.

    Zawrócili  ich  samochód, a kierowca został z niego wywleczony i doprowadzony siłą aż naku „Stop”, który poprzednio zignorował. Skonfiskowali mu paszport, po czym spostrzegli,

    asz sprzęt fotograficzny nie został skontrolowany w Szwajcarii. Wpadliśmy w tarapaty.Podnieśliśmy więc ręce  do  góry i wiecie co? Strażnik nawet nie mrugnął okiem. Widzterech obywateli Wielkiej Brytanii, stojących przy posterunku granicznym w środku Europrękami w górze, w najmniejszym stopniu nie wydał mu się dziwny.

    Przyzwyczailiśmy się już  do  stopniowego zaniku utrudnień podczas podróiędzynarodowych. Na przykład jadąc z Francji do Belgii orientujesz się, że właśn

    rzekroczyłeś granicę tylko po tym, że nagle droga staje się pełna wybojów. Strażnicy francustedy zwykle strajkują, a ich kolegów w Belgii ledwie widać zza góry frytek polanyajonezem.

    Ale w Austrii wszystko wygląda inaczej. Nie spotkasz tu tłuściocha, który jedyne, czeragnie, to spokojnie dociągnąć do emerytury. Facet na drodze z St. Moritz do Innsbrucka bzczupłym szeregowcem z pierwszej linii frontu, w pełnym rynsztunku i kamuflażu. Wydawał e odróżniać Anglika od Turka czy Słowianina. Zdaje się, że nikt nie jest mile widziaCesarstwie Austro-Węgierskim.Ludzie  z ekipy, którzy byli bardzo zawiedzeni, że ich wsypałem i zwracali się do mnie „v

    trimmer” albo po prostu „mięczak”, zostali zawróceni do Szwajcarii. A ja? Za to, że iprzedałem, pozwolono mi jechać do Innsbrucka.

    Pojawiło się więc  pytanie:  skąd ten strażnik wiedział, dokąd chcę jechać? Ani razu nspomnieliśmy o celu naszej podróży, a mimo to wiedział. Stało się to jeszcze dziwniejsze, g

    arę minut później zostałem zatrzymany za przekroczenie prędkości i, mimo że jechałesamochodzie zarejestrowanym w Zurychu, policjant od razu zwrócił się do mnie po angielsk

  • 8/19/2019 Świat wg Clarksona

    18/180

    Dotarło to do mnie, gdy wjeżdżałem do najdłuższego tunelu na świecie. Zadziwiające było , że nie zaznaczono go na mapie.

    Co u licha chcą przed nami ukry ć?Wreszcie  dotarłem do hotelu, gdzie miałem rezerwację, ale tajemnicza kobieta w dług

    ukni wieczorowej wyjaśniła mi groźnym tonem, że wynajęła mój pokój komu innemu. I szystkie inne hotele w Innsbrucku mają komplet gości.

    Paranoja  wkroczyła w moje życie, a wkrótce krew w żyłach zmroziła mi wiadomość, den z członków drużyny bobsleistów, z którą miałem spotkać się następnego dnia, został skopa

    a śmierć w sąsiedztwie klubu nocnego.Wreszcie wy lądowałem wiele mil dalej , w hotelu prowadzonym przez faceta, który powinazywać się „Downloader”.

    „A, więc jesteś Anglikerem” – stwierdził,  gdy   się meldowałem. „Jest dużo dobrych lu

    Anglii” – dodał z uśmiechem, który mógł sugerować, że miał na myśli Harolda Shipmana 1.W Austrii dzieje się coś dziwnego. Austriacy ogłosili światu, że lider Austriackiej Pa

    Wolności wycofał się z polityki, ale jaką można mieć pewność, że odszedł na zawsze i już nigo nie zobaczymy? Nie zapominajmy, że ci ludzie to mistrzowie nad mistrzami w podstępadało się im przecież przekonać cały świat, że Adolf Hitler był Niemcem. Większość lu

    Austrii jest przekonana, że Haider j eszcze wróci. Jako kanclerz. I w tym problem.Piszę ten  felieton w moim pokoju, mając nadzieję wysłać go mailem do „Sunday Timese za każdym razem, gdy próbuję się zalogować wyskakuje okienko z informacją, że jestemożliwe. Może to Downloader siedzi na strychu i przegląda podejrzane obrazki peł

    krępowanych niewolników i noży. A może jestem obserwowany. Tak jak inni dziennikarze.W każdym razie nie wiem, w jaki sposób wracając jutro do domu przeszmugluję ten te

    rzez kontrolę graniczną. Spróbuję jeszcze j akichś innych trików z moim telefonem komórkowymam nadzieję, że te słowa do was dotrą. Gdybym jednak zaginął w tajemniczy

    kolicznościach, błagam o pomoc. Jestem  w…

    Niedziela, 11 lutego 2001  Harold  Shipman (1946–2004) – słynny angielski lekarz, seryjny zabójca, uśmiercił

    ajmniej 215 swoich pacj entów.

  • 8/19/2019 Świat wg Clarksona

    19/180

    O rany, ale Biały Dom jest mały!

    eśli jesteś osobą, która  mdleje  z zachwytu na widok greckich marmurów i obtłuczonyedniowiecznych miseczek na zboże, nie ma większego sensu, żebyś zwiedzał amerykańskuzea. Tylko pomyśl: wtedy, gdy w Europie trwały już wyprawy krzyżowe, Amerykan

    opiero polowali na bizony.Mimo  to zawsze chciałem zobaczyć Bella X-I, pierwszy samolot, który latał z prędkoś

    onaddźwiękową. W zeszły weekend wybrałem się więc do Smithsonian InstitutWaszyngtonie. Wycieczka ta nie zakończyła się pełnym sukcesem, ponieważ X-I był owinię

    olią bąbelkową i na  czas renowacji przeniesiony do części muzeum niedostępnej dwiedzających. Ale nie szkodzi, znalazłem coś innego.

    Istnieją ludzie, którzy myślą, że  Ameryka  jest tak silnie zróżnicowana jak Europa. wielkim błędzie, a Waszyngton jest tego najlepszym przykładem. Nigdy nie zdawałem sob

    prawy, że w zasadzie nie leży on w granicach stanu. Założyciele miasta uznali, że w przeciwnyypadku inni mogliby poczuć się pozostawieni na uboczu – było to niezwykle szlachetne z rony. Pomijając fakt, że taka sytuacja pozbawiła mieszkańców stolicy wolnego świata prawosu.

    Inną cechą, jaką   Waszyngton  dzieli z Hawaną i Pekinem, jest jego wielkie napuszenródmieście pełne jest olbrzymich budynków bez wyrazu, położonych wśród ogromnyustych przestrzeni, pilnowanych przez niesamowicie jasnowłosych agentów służb specjalnymasywnych Chevroletach Suburbanach. Chodniki są z marmuru, a policjanci lśnią.Zaledwie trzy kwartały na południe od Wzgórza Kapitolińskiego znajdujemy się w obszar

    dzie 70% populacji to faceci ze spluwami, a pozostałe 30% zostało już zastrzelone. Na zachży dzielnica firm internetowych, pełna idiotycznych przedsiębiorstw z głupimi nazwa

    niezrozumiałymi hasłami reklamowymi: „nie.dorobiona.myśl.com: Zbliżamy ze sobą świat”.Patrzysz na te olbrzymie, odbijające się w sobie siedziby biur i myślisz: „Co wy tu robicie

    olitycy nigdy nie znajdą odpowiedzi na to pytanie, ponieważ wszyscy mieszkają w dzielniwanej Georgetown, która jest tak aseptyczna i tak odizolowana od zwykłego świata jak podziementrum badań nad chorobam i tropikalnymi.

    Jedyne, co  tu grają, to kanon Pachelbela. Miło było go usłyszeć w holu mojego hoteoczułem się bezpieczny i rozpieszczony, ale ta sama muzyka towarzyszyła mi i w windzw księgarni obok, i w galerii sztuki.

    Brzmiała  nawet  w „autentycznej” restauracji wietnamskiej, gdzie klienci mogą obżerać

    armelizowaną wieprzowiną w białym winie. No dobrze – byłem w Sajgonie i w pewnykwintnej restauracji zaoferowano mi „karpia ociekającego tłuszczem” i „kurczastrzępach”. Trudny wybór, więc ostatecznie zdecydowałem się na „w miarę przypieczo

    zikie ślimaki na ryżu”. Nie mam pojęcia, co to było, ale na sto procent to coś nie bykarmelizowane ani podane w winnym sosie.

    Zresztą, co  tak naprawdę Amerykanie wiedzą o Wietnamie? Cóż, i tak na pewno więcej, Francji. Następnego dnia po przyjeździe zamówiłem „oryginalne śniadanie francuskwiejskim stylu”. Składało się ono z jajek sadzonych, gorących kiełbasek, bekonu, starty

    emniaków smażonych z cebulą i – uwaga! uwaga! – rogalika. A, skoro tak, to wszystporządku.To, co nie było w porządku, to ci, którzy tam jedli. Każdy z nich był politykiem, pochleb

  • 8/19/2019 Świat wg Clarksona

    20/180

    olityka, komentatorem politycznym albo lobbystą.Ponieważ wszyscy   ci ludzie, połączeni wspólnym interesem, żyją razem w małym kokon

    ziałają w niesłusznym przekonaniu, że ich praca jest w jakiś sposób ważna. Zaczynają wierzye istnieją tylko dwa rodzaje ludzi: nie biali i czarni, nie bogaci i biedni, nie Amerykanie i lepsi ch; dla nich są tylko demokraci i republikanie.

    Można się zastanawiać: co w tym złego? Przecież to z pewnością dobry pomysł: umieszczenszystkich polityków w jednym miejscu. Oszczędza nam to patrzenia na nich.

    Nie  jestem tego taki pewien. Kiedy Peter Mandelson2 nie  mógł sobie przypomnieć, c

    ykonał jakiś telefon, czy też nie, musiał złożyć rezygnację, i było to traktowane jajważniejsze wydarzenie w historii świata. A w wiadomościach telewizyjnych człowuszach wy pełniaj ący ch cały ekran wy jaśniał, że Tony Blair mógłby w rzeczywistości opóźybory, tak jakby wszystkie rozmowy we wszystkich pubach dotyczyły właśnie tego.

    To  było w Londynie. Ale w miasteczku wybudowanym przez polityków dla polityków jwiele gorzej. W Waszyngtonie nie można nawet wybudować drapacza chmur, poniew

    szystkie budynki muszą być niższe od Pomnika Waszyngtona. Wydźwięk jest prosty. Tutaj ne może być ważniejsze od polityków.

    Aby  wyjaśnić politykom, że istnieje świat na zewnątrz ich światka i jest to świat strachu i lęk

    oczułem się w obowiązku kupić farbę w sprayu i drabinę, i napisać coś odpowiedniego wielkizerwonymi literami na Białym Domu.Ale kiedy się tam znalazłem, po prostu nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Mówiąc pro

    mostu, mieszkam w większej chacie niż prezydent Ameryki i nie są to żadne przechwałki, bo wapewne też. Biały Dom jest naprawdę śmiesznie mały.

    Wszędzie wokół pełno było reporterów telewizy jnych, którzy  dostarczali swoim widzom jakrzępy nieprzydatnych informacji, które podchwycili poprzedniego wieczoru, siedząc nad misutentycznego etiopskiego spaghetti. Miałem ochotę im powiedzieć: „Słuchajcie, skupcie się ajważniejszym. Powiedzcie wszystkim, że Prezydent Bush mieszka w małym domku, a przeszystkim, uprzedźcie ich, że wystawa samolotu X-I jest nieczynna”.

    Niedziela, 18 lutego 200

    1  W rzeczywistości Smithsonian Institution – renomowane centrum edukacyjno-badawcWaszyngtonie.

    2 Peter  Mandelson (ur. 1953) – minister w rządach Tony’ego Blaira i Gordona BrowW 2001 r. pojawiły się pogłoski, że kontaktował się telefonicznie z ministrem O’Briene

    sprawie ubiegającego się o brytyjskie obywatelstwo hinduskiego biznesmena Srichaninduji, zam ieszanego w aferę korupcyjną.

  • 8/19/2019 Świat wg Clarksona

    21/180

    Lot dookoła świata, brak miejsc w pierwszej klasie

    Według ostatnich, mrożących krew w żyłach doniesień, ludzie podczwudziestosiedmiogodzinnego lotu do Nowej Zelandii mają prosty wybór. Mogą umrzeć akrzepicę żył. Albo na raka wywołanego przez reakcję promieniowania w górnych warstwamosfery z aluminiowym poszyciem samolotu. Jedno i drugie jest lepsze niż dotrwanie do końtu.

    Wsiadłem do samolotu na Heathrow i z przerażeniem spostrzegłem, że leci ze mną kilzinów emerytów na wycieczce z biurem podróży Saga. Świetnie. Połowa z nich była w stadiu

    hodzenia do ubikacji co 15 m inut, a druga połowa dosłownie to olewała.Na szczęście miejsce obok mnie było wolne. A więc kto mi się trafi? Boże, spraw, niech tyl

    e będzie to ta dziewczyna z dzieckiem! Ta, którą widziałem przed chwilą w hali odlotów! Nie mc gorszego od siedzenia obok dziewczyny z niemowlęciem podczas tak długiego loczywiście, to właśnie ona obok mnie usiadła.

    I wtedy przeniesiono mnie do pierwszej klasy. Nie zapytałem nawet dlaczego. Po pro

    apałem szczęście za nogi, przesiadłem się do przodu i pogrążyłem w lekturze książki. Była ruba cegła zatytułowana Stacja arktyczna. Miała wciągać bardziej niż najbardziej zakręcoollercoaster i sprawić, że beznadziejnie długi, jedenastogodzinny lot zmieni się w przyjemodróż, krótką jak okamgnienie.

    Niestety, książka okazała się być największym gniotem, jaki kiedykolwiek napisano. Zaraz m, jak samotny am erykański żołnierz marines bez żadnego wsparcia zmiótł z powierzchni zie

    ałą francuską dywizję, postanowiłem, że raczej obejrzę film. Ponieważ jednak widziałem jcześniej wszystkie i to w oryginale, z przekleństwami, byłem ugotowany.

    Nie można nawet rozmawiać ze stewardesami, bo myślą, że próbuje się je poderwać, ani

    ewardami – dokładnie z tego sam ego powodu. Pomyślałem więc, że mógłbym się czegoś naple czego?Mój zegar biologiczny mówił mi, że czas na herbatę, ale mój przestawiony już zega

    ugerował, że pora raczej na lampkę wina. Niestety, nie mogłem sobie na to pozwolić. Miałbyóźniej ochotę na papierosa, a palenie na pokładzie, w przeciwieństwie do posiadanrzeszczącego niemowlaka, jest odbierane jako aspołeczne.

    Wiem. Popatrzę sobie przez okno. Przyjrzę się z góry temu przeludnionemu padołowi, órym żyjemy. Niestety – przez sześć godzin nie dostrzegłem żadnych miast, żadnych ludzi imo tych wszystkich ostrzeżeń – żadnego dowodu na globalne ocieplenie. Tylko tysiące tysięlometrów lodu.

    Powróciłem więc do książki. Byłem właśnie w połowie fragmentu, w którym samotmerykanin wyrzynał w pień cały oddział antyterrorystyczny, gdy wydostaliśmy się z chmdotarliśmy do Los Angeles.

    Czas na papieroska. Byliśmy jednak w Kalifornii, co oznaczało, że aby zapalić, muszę wyja zewnątrz, co oznaczało, że muszę przejść kontrolę paszportową, co oznaczało, że muszę skolejce za tymi gamoniami z Sagi, którzy, co do jednego, źle wypełnili swoje formularze.Kiblowałem w kolejce przez godzinę, a amerykańscy oficerowie kontroli granicznej, w zły

    umorze, bo praca wymuszała zrobienie przerwy w jedzeniu, powarkiwali na staruszkóW końcu uznali, że czas minął. W przeciwieństwie do reszty państw, w Stanach samolot ma pra

    dlecieć bez pasażera, z jego bagażami na pokładzie.Tak więc z ciężkim sercem i jeszcze cięższymi płucami powlokłem się z powrotem

  • 8/19/2019 Świat wg Clarksona

    22/180

    amolotu, aby odbyć kolejny, naprawdę długi kawał podróży, i spostrzegłem, że moje miejspierwszej klasie diabli wzięli. Na szczęście to samo dotyczyło dziewczyny z niem owlęciem .Na jej miejscu siedziała panienka rodem z kalifornijskiej plaży, która leciała do Auckland

    woją równie odjazdową przy jaciółką.Na początku nie przywiązywałem specjalnej wagi do faktu, że panienki trzymały się za rę

    e gdy zaczęły dotykać swoich bardziej intymnych części ciała, dotarło do mnie, co j est graneWiem, że nie powinno mnie to zaskakiwać. Wyjaśniano mi niezliczoną ilość razy, że ludzie

    rostu rodzą się homoseksualni. Homoseksualizm nie wynika z tego, że jesteś tak zabójc

    rzystojny, że lecą na ciebie nawet faceci. W takim razie muszą więc również istnieć ładsbijki. Do tej pory myślałem jednak, że spotyka się je j edy nie w filmach.Próbowałem czytać książkę, w której główny bohater coraz bardziej się rozkręcał i aktualn

    ozwalał oddział komandosów używając jedynie drabinki sznurkowej, ale za nic nie mogłem kupić. Spróbujcie zasnąć, gdy w odległości 40 centymetrów od was dwie blondynki wzajemny lizują sobie gardła.

    Gdzieś w okolicach wysp Fiji wreszcie zasnęły, a po nich ja. Niestety, obudziłem się godzióźniej, gdy nieopatrznie ruszyłem ręką i plaster antynikotynowy wyrwał mi spod pachy kilłosów wraz z cebulkami.

    Po dwunastu godzinach wylądowaliśmy. Miałem zaledwie 40 minut na złapanie połączenia Wellington. Pomimo tego, że terminal lotów krajowych jest oddalony o jakieś dwa tygodnwawego spacerku, to jeśli wszystko przy odprawie pójdzie dobrze, powinienem zdąży ć.

    Nie poszło. Gość wziął moje dokumenty na zaplecze i pojawił się z powrotem dziesięć minóźniej, ubrany w gumowe rękawiczki. Jezu, prawie zemdlałem.

    Wierzcie mi, nie ma się ochoty na kontrolę osobistą po 27 godzinach podróży. Jeśli się nieębiej zastanowić, nie ma się ochoty na kontrolę osobistą nawet po 27 minutach podróży. N

    zczęście facet ograniczył się do sprawdzenia mojej walizki i na minutkę przed odlotem udało ę złapać ostatni już w mojej podróży samolot.

    Na jego pokładzie zjadłem jeszcze jedno śniadanie, skończyłem czytać moją beznadziej

    siążkę i jutro, po zaledwie 36 godzinach w Wellington, wracam do domu. Czy tak wygląda żyodróżujących po świecie sław? Jeśli tak, to bardzo dziękuję.

    Niedziela, 25 lutego 200

  • 8/19/2019 Świat wg Clarksona

    23/180

    Próbują spowolnić prawdziwy rytm życia

    zy ktokolwiek zauważył, że po zeszłotygodniowej katastrofie kolejowej gazety pełne byezsilnej złości? Bez względu na to, jak bardzo się starały, a niektóre z nich starały się naprawardzo, nie mogły znaleźć winnego.

    Tory nie były uszkodzone. Maszynista nie był krótkowidzem. Przejazd kolejowy był strzeżonkierowca Land Rovera nie zasnął za kierownicą. To by ł wypadek.

    Dziś oczywiście nie istnieje coś takiego jak wypadki. Jeśli potkniesz się o wystającą płythodnikową albo zjesz podejrzany kawałek mięsa, uruchamia się dochodzenie, znajduje winnepodejmuje kroki aby zagwarantować, że w przyszłości takie zdarzenie nie będzie miało miejsc

    Jak zapewne pamiętacie, mieliśmy ostatnio wyjątkowo deszczową jesień i wiele rzek wylale oczywiście nie by ło to wolą Boga ani wybry kiem natury. Ktoś zawinił.

    Podobnie, nikt nie może po prostu umrzeć. George Carman, honorowy członek palestykorkował w wieku 71 lat. To niezły wynik. O nie, skądże. Jego śmierć przypisano chorobowotworowej, tak jakby mógł jej uniknąć nie jedząc sera czy brokułów.

    Zastanówmy się. Istota ludzka, a w szczególności męska, jest zaprogramowana odejmowania ryzyka. Gdyby nasi przodkowie przez całe życie siedzieli w jaskiniach, nie majdwagi wyściubić nosa na zewnątrz, dziś wciąż byśmy tam byli.

    Jasne, jesteśmy dzisiaj bardziej ucywilizowani. Korzystamy z kuchenek mikrofalowyodrzutowców, ale w głębi serca wciąż jesteśmy jaskiniowcami. Ciągle łakniemy zdrowego kodrenaliny, wysokiego poziomu endorfiny i uderzenia dopaminy. A jedynym sposobem, w jożemy dorwać się do tej hormonalnej apteczki, jest podejmowanie ryzyka.

    Wszelkie tłumaczenia, że prędkość zabija, i prośby, by zwolnić, przypominają trochę sugesty zignorować grawitację. Jeździmy szybko nie z pośpiechu, ale dlatego, że to nas podnie

    pozwala poczuć, że ży jem y. Poczuć się ludźmi.Dr Peter Marsh z Centrum Badań Socj ologicznych w Oksfordzie twierdzi, że dzisiejszy wzrainteresowania skokami na bungee, spadochroniarstwem i innymi sportami ekstremalnymi jwyczajną reakcją człowieka na kokon bezpieczeństwa, jakim oplata go dzisiejsze społeczeństw

    W zeszłym tygodniu Marsh opowiedział mi o chłopaku z Blackbird Leys pod Oksfordem, któlatach dziewięćdziesiątych kradł samochody i zarzucał nimi na ręcznym hamulcu. Kil

    beralnych komentatorów py tało go, dlaczego to robi.„Najzabawniejsze w tym wszystkim jest to – powiedział – że te dzieciaki kradną napraw

    obry wóz, zabierają go na swoje osiedle i szpanują, ku uciesze i przy dopingu kumpli. Maezły ubaw i robią policję w konia, a ktoś jeszcze py ta dlaczego!”

    Kto zdecydował, że mamy żyć w wyważonym społeczeństwie, bez podniet, ryzyebezpieczeństwa i śmierci?

    Tylko podczas dwóch ostatnich miesięcy poinformowano nas, że woda wywołuje chorosychiczną, picie kawy zwiększa ryzyko poronienia, kosiarki do trawy prowadzą do głuchomężczyźni w średnim wieku, którzy tańczą, narażają się na urazy barku.

    Pewien profesor z Uniwersytetu w Aberdeen określił zmywanie naczyń jako „bezwzględagrożenie”. Wmówiono nam, że kreda do kija bilardowego może powodować zatrucie ołowienowe monety euro zawierają nikiel, który wywołuje pęcherze na skórze. Pojawiły się równstrzeżenia, że jabłka zawierają bakterię E. coli, a termometry rtęciowe zabijaj ą niemowlęta.

    Skąd biorą się te wszystkie bzdury? Hm, szczerze mówiąc, pochodzą ze Stanów, gdaukowcy właśnie zamartwiają się, że partia Game Boyów wysłana do Iraku może posłużyć

  • 8/19/2019 Świat wg Clarksona

    24/180

    udowy prostego komputera. Ten z kolei mógłby zostać wykorzystany do naprowadzania rakgłowicami chemicznymi aż do samego Buffalo Springs.

    Pamiętajcie, że Amerykanom wbito do głowy, że da się przeprowadzić wojnę nie tracąc dnego żołnierza czy pilota. To samo tyczy się ich pogody.

    Zamiast drżeć, gdy huragan przem ierza Flory dę, a tornado szalej e w Oklahomie, Amerykapierają się, że rząd powinien coś z tym zrobić. Chcą mieć lepszy system ostrzegania, lepschronę.

    I wreszcie – palenie papierosów.

    Czy wiecie, że w Stanach są teraz strony porno, na których można obejrzeć zdjęcia dziewczglujących ze zwierzętami z farmy, a dopiero na najwyższym poziomie, dostępnym tylko dzłonków klubu, znajdują się fotografie całkowicie ubranych dziewcząt palących papierosa?

    I pomimo kilku płaczliwych próśb o pomoc z ostatniej strony „Washington Pospołeczeństwo amerykańskie wierzy, że życie może, a nawet powinno przebiegać bez żadneyzyka, że wszystkich wypadków można uniknąć, a śmierć przytrafia się tylko tym, którzy jedięso i palą.

    To dziwne. Z zewnątrz Amerykanie wydają się być ludźmi – może nieco większyozmiarów – ale niemniej jednak ludźmi wyposażonymi w ręce i głowy.

    W jaki sposób zdławili w sobie podstawowe instynkty, które kierują resztą ludzkości?Przychodzi mi do głowy tylko jedna odpowiedź. Jeśli nie potrzebują ryzyka ani zewnętrzny

    odźców, muszą być genetycznie upośledzeni. Jest też na to mniej skomplikowane określenie. o prostu walnięci.

    Niedziela, 4 marca 2001

  • 8/19/2019 Świat wg Clarksona

    25/180

    Dajcie spokój z euro, lepiej zróbcie wszędzie takie samegniazdka

    dyby zlecono ci zadanie wprowadzenia tych samych standardów dla całej Europy, od Morałtyckiego aż po cieśninę Bosfor, jestem pewien, że znalazłbyś mnóstwo rzeczy nieco bardz

    alących niż wspólna waluta.Chociażby jednakowe gniazdka. Jak to możliwe, że eurodeputowanym udało się wprowad

    ednolicone banany, a nadal pozwalają, aby w każdym państwie członkowskim istniał inny i ażdym razem ekscy tujący sposób wydobywania elektryczności ze ściany?

    Nie było najgorzej, gdy w podróż zabierało się jedynie grzebień, ale teraz trzeba ładowaterie w laptopach, telefonach komórkowych i elektronicznych organizerach. Oznacza to, usimy wozić ze sobą całą górę przeróżnych przejściówek. Podróżujemy dziś jak bohater

    owieści E.M. Forstera , z 14 kuframi i mocarnym służącym.I jeszcze panienka z odprawy ma czelność pytać: czy mam w walizce jakieś urządzen

    ektry czne? Ależ nie, no skąd.Doprowadza mnie to do szału, bo zawsze chełpiłem się, że jestem w stanie przeżyć miesiąc ranicą, zabierając jedynie bagaż podręczny. Wypracowałem nawet pewną procedurę, któprawia, że j edna para maj tek wystarcza na 4 dni.

    Drugiego dnia nosi się je tyłem na przód, trzeciego na lewą stronę i wreszcie czwartego dnyłem na przód i na lewą stronę. Znam pewnego operatora kam ery, który twierdzi, że opracowombinację pozwalającą na 5 dni ciągłego użytkowania tej samej sztuki bielizny, ale, szczerówiąc, nie wierzę mu.Przejdźmy teraz do kwestii gniazdek telefonicznych. W przeszłości nie zwracaliśmy na n

    wagi. Dziś jednak wszyscy chcemy być wpięci do internetu. Jak to możliwe, że w Brukseli nydano rozporządzenia mówiącego co jest, a co nie j est standardowym gniazdkiem?

    Wprowadzają euro, dzięki czemu mój portfel nie będzie pękał w szwach od różnych walwietnie. Mimo to nikt się nie przejmuje, że muszę się włóczyć po Europie z walizką pełną kabóre z powodzeniem wystarczyłyby do zbudowania mostu wiszącego.

    Nie lepiej jest ze znakami drogowymi. Całkiem niedawno chciałem wyjechać z Zurychu utostradę A3 do St. Moritz. Znak niebieski wskazywał w lewo, a znak zielony – w prawiebieski to autostrada, prawda? Pudło. Nie w Szwajcarii. Niebieski znak wyrzucił mnie na drok krętą, że w porównaniu z nią pozwijane kable w mojej walizce były proste jak drut.

    A windy? Dlaczego nie ma w nich ustalonego symbolu oznaczającego poziom z recepc

    W Europie więzienia muszą być urządzone tak, by więźniowie, nie daj Boże, przypadkiem się notknęli. Tymczasem prawy ch obywateli, takich j ak ja, zmusza się do wielogodzinnego wciskaeopisanych w żaden sensowny sposób guzików tylko po to, by drugą połowę dnia spędz

    zukaj ąc wy jścia z hotelowej kotłowni.Nie chcę, żebyście pomyśleli, że tęsknię za czasami, gdy gazety roiły się od nagłówkó

    Mgła nad kanałem La Manche. Europa odcięta”. Wcale nie m am mentalności typu Anglicy -ajlepsi. Mamy przecież niestety i Johna Prescotta, i bałagan, i rozmaitych głupków. I na pewożemy jeszcze sporo się nauczyć od Europy.Na przykład austriackie toalety: to bez wątpienia dobry wynalazek. Mają oszczędną spłucz

    o siusiu i huczącą Niagarę do pozbywania się tych nawet najbardziej opornych kawałków.W Hiszpanii obiad trwa aż trzy godziny. Francuskie samoloty dalekiego zasięgu dysponu

  • 8/19/2019 Świat wg Clarksona

    26/180

    arami dla palaczy.Więc jeśli już musimy integrować się w Europie, to z pewnością z każdego państwa trze

    ybrać to, co naj lepsze i wszystko razem wymieszać.Weźmy celników. W Niemczech szturcha cię jakiś ćpun z pistoletem. Biada jednak temu, k

    hciałby podbić dokumenty na granicy francuskiej. Starałem się o to w zeszłym tygodniu, acetowi z odprawy najwyraźniej nie należało zawracać głowy. Do tego stopnia, że kie

    acząłem go naciskać, mój formularz przeleciał przez całe biuro, celnik krzyknął „Merdodszedł wściekły.

    W tej sytuacji najbardziej przekonuje mnie włoska organizacja ruchu granicznego, czupełny jej brak.Dobrze byłoby też, gdyby udało się znaleźć uniwersalnego „głupiego Jasia”. My mam

    landczyków, Szwedzi mają Norwegów, Duńczycy naśmiewają się z Belgów i tak dalWspólny „głupi Jaś” bardzo ułatwiłby międzynarodowe rozumienie dowcipów.

    Nie, nie chodzi mi o Walijczyków. Ostatnio jadłem kolacj ę w Austrii w towarzystwie piętnasób różnej narodowości. Byliśmy po prostu jak wspaniały bukiet kwiatów: Skandynawowiemcy, Anglicy, Włosi i cała reszta. Było świetnie.

    My wyjaśnialiśmy dowcipy Niemcom, Francuzi wybrali odpowiednie wino, Włosi zamówdzenie, Austriacy dogadali się z kelnerką, a Duńczyk przez cały wieczór odwodził Szweda yśli samobójczych. Razem śmialiśmy się i żartowaliśmy i wiele się od siebie nauczy liśmy. B naprawdę udany wieczór, wzór harm onijnej europejskiej współpracy.

    Zdarzyło się jednak coś, co popsuło tę wspaniałą harmonię. Nagle, w samym środku naszompozycji kwiatowej z róż, bugenwilli, szarotek alpejskich i tulipanów wyrosła sekwomerykanin. Zaczął się uskarżać, że palimy, i nieudolnie naśladując chrypiący kaszel, usiłowas do tego zniechęcić. Nie docenił smaku sznycla po wiedeńsku i nie mógł pojąć, że możhcieć wy pić j eszcze po jednej kolej ce.

    Idealny kandydat na „głupiego Jasia”!Pamiętajmy jednak, że pochodzi z federalnego superkraju, gdzie w każdym stanie są tak

    ame wtyczki. Co za pech!Niedziela, 18 marca 2001

  • 8/19/2019 Świat wg Clarksona

    27/180

    Czy oddałbym życie za pana Niepamiętamnazwiska?

    prawa sądowa Jonathana Woodgate’a1  zrodziła ostatnio ciekawy dylemat. Przed tygodniego najlepszy przyjaciel zeznawał przeciwko niemu. Ciekawe, co wy byście zrobili na jeiejscu?

    Z jednej strony uczciwość to podstawa funkcjonowania społeczeństwa. Wiadomo więc, ostąpimy słusznie, gdy zaoferujemy swoje usługi prokuratorowi. Z drugiej strony przyjaowinna być nienaruszalną więzią, o której nie ma mowy bez lojalności. A więc postąpilibyśmusznie również i wtedy, gdybyśmy trzymali język za zębami.

    Cóż, myślałem o tym długo i intensy wnie biorąc poranny pry sznic i doszedłem do wniosku,podobnej sytuacji naskarżyłbym jak dziecko. Bo wiecie co? Przyjaźń wcale nie j

    enaruszalną więzią. Jest raczej jak olbrzymia, piaszczysta wydma, pozornie potężna i trwae pewnego dnia budzisz się, a jej już nie ma.

    Dawno temu, na początku lat osiemdziesiątych, spędzałem prawie każdy wieczór w staływarzystwie moich kumpli, w urządzonym w piwnicy barze Kennedy’s przy King’s Road. Prz

    ały czas śmialiśmy się, wychodziliśmy na scenę z muzykami, śpiewaliśmy i pili na umór. ozostaniem y kumplami na zawsze by liśmy pewni tak jak tego, że po dniu nastąpi noc.

    Gdyby wtedy któryś z moich kumpli został oskarżony o wyłupienie barmanowi oczu koeznałbym policji, że w tym czasie zmarłem i że nic nie wiem. A gdyby przyszło co do czegógłbym nawet wziąć jego winę na siebie. To z kolei sprawiłoby, że czułbym się dzisewymownie głupio, bo nie mam bladego pojęcia, gdzie obecnie mieszka dwóch z nich, a co zeciego to nawet nie pamiętam, jak się nazywał.

    Jak mogło dojść do czegoś takiego? Prawdopodobnie gdy żegnałem się z nimi po raz ostateczywiście myślałem, że spotkamy się w przyszły weekend. Przecież nie pokłóciliśmy s

    umple nie zapuścili też bród. Nie przenieśli się do Katmandu. Po prostu rozeszliśmy się omów i już nigdy później się nie spotkaliśmy.

    Ta historia wciąż się powtarza. Przejrzałem starsze wpisy w mojej książce adresowznalazłem wśród nich setki nazwisk przyjaciół, łajdaków, bratnich dusz i byłych kumpli, któryuż nigdy później nie spotkałem.

    Wyjaśnienie tego stanu rzeczy jest następujące: obecnie najchętniej spędzam wieczór siedztotalnym otępieniu przed telewizorem, zajadając czekoladę.Jakiekolwiek wyjście z domu oznacza, że trzeba wstać, przebrać się, znaleźć opiekunkę

    zieci, pokłócić się o to, kto będzie prowadził i opuścić najnowszy odcinek Szpitalu  Holby City

    zczerze mówiąc, nie jestem w stanie robić tego częściej niż raz w tygodniu. Tak więc liczba osktórymi mogę się spotkać w ciągu roku, wynosi pięćdziesiąt dwa. A z tego z kolei wynika, usiałbym poświęcić dwa lata, żeby spotkać się ze wszystkimi wpisanymi do mojego notatnikaW rzeczywistości trwałoby to o wiele dłużej, bo ludzie, których celowo unikam, w kół

    apraszają mnie na kolację. Po tym, jak zużyłbym każdą możliwą wymówkę, włączając wapaść bengalskiego tygrysa, musiałbym się z nimi zobaczyć.

    A potem, w miarę jak zaczynałoby świtać, snułbym się po ich domu i zastanawiał, ógłbym zapłacić komuś za natychmiastowe wręczenie mi decyzji o uniewinnieniu i wy jściuolność. Gdybym doszedł do 25 000 funtów, a wciąż nikt taki by się nie zjawił, oznaczałoby to,

    uż naprawdę muszę iść. I tak upłynąłby kolejny tydzień, i znów nie udałoby mi się spotkMarkiem Whitingiem, moim kumplem z czasów pracy w „Rotherham Advertiser”.

  • 8/19/2019 Świat wg Clarksona

    28/180

    Dodatkowo, im więcej mija czasu, tym trudniej wpaść z wizytą do kumpla, z którym się nidziałeś od lat. Jeśli ktoś, od kogo nie miałeś żadnego sygnału przez dziesięć lat, nagle dzwoni,ożesz być w stu procentach pewien, że skłonił go do tego jeden z dwóch powodów. Stracił pralbo odeszła od niego żona.

    Ostatnio tak przejąłem się tymi wszystkimi sprawami związanymi ze znajomymi, oprosiłem żonę, by nie wpisywać już nikogo nowego do naszej książki adresowej . I nie obchonie, że ten nowy ktoś byłby sympatyczny. Że miałby poczucie humoru albo alergię na bieliz

    Mamy już wystarczaj ąco dużo znajomy ch.

    Moja propozycja została bardzo źle przyjęta, ale w końcu osiągnęliśmy porozumienie. Nowpisy do książki będą mogły się pojawiać, ale pod warunkiem, że będziemy zamazyworektorem stare.

    Nie jest to łatwy orzech do zgryzienia. Jest na przykład taki jeden facet (nie podaję tu jeazwiska i adresu, bo nie umiem się bić), którego za żadne skarby nie chcę nigdy spotkdybym miał wybrać, z kim chcę spędzić wieczór, uplasowałby się w rankingu poniżej kobiewy pożyczalni wideo.

    Co więcej, gdybym spotkał go na ulicy zmierzającego w moim kierunku, udawałbym, stem gejem i mimowolnie wyciągałbym rękę w kierunku jego genitaliów. Robiłbym to ugo, aż by sobie poszedł. A gdyby to nie zadziałało, wbiegłbym do najbliższego sklepu mięsne

    wskoczyłby m do krajalnicy do bekonu.Ale mimo to, gdy tak stałem z końcówką korektora unoszącą się nad nazwiskiem te

    kończonego nudziarza, prawie słyszałem w mojej głowie głos Hala z Odysei kosmicznej 20Nie rób tego, Dave. Pamiętasz nasze wspólnie spędzone wieczory, Dave? Obiecuję, że teędę j uż bardziej zabawny, Dave”.

    Nie mogłem go wykreślić, ale teraz mam już bardziej radykalne rozwiązanie, podpatrzotych, którzy chcą wydostać się z miłosnego związku z osobą, której już nie kochają. Sprawię,on mnie znienawidzi i zerwie ze mną.Zrobię to jutro z samego rana. Wzorując się na podejściu do przyjaźni klubu Leeds Unit

    adzwonię na policję i doniosę, że widziałem, jak palił skręta jeszcze w 1979 roku.Niedziela, 15 marca 2001

    1 Jonathan Woodgate (ur. 1980) – angielski piłkarz, grający wówczas w klubie Leeds Unitkazany w 2000 roku na 100 godzin prac społecznych za pobicie wraz z kolegą klubowyzarnoskórego studenta.

  • 8/19/2019 Świat wg Clarksona

    29/180

    Więcej na: www.Ebook4all.pl

    Rozrastające się przedmieścia to niedokładnie to, czego sipodziewałem

    Możecie się zdziwić, ale dwa słowa, których najbardziej obawiają się ludzie mieszkający na w

    nie „pryszczyca” i „wścieklizna”. Nie są też nimi „wściekła” i „krowa”. Ani nawet „Bla„Prescott”. Nie, na wsi najbardziej przerażające angielskie słowa to „Bryant” i „Barratt”1.

    Gdyby krowy w naszy ch zagrodach nabawiły się pryszczy lub zaczęły wy kazywać skłonnoo tańca w stylu country, po prostu spalilibyśmy je. Jeśli jednak jedna z firm deweloperskiostawi cholernie wielkie osiedle mieszkaniowe na tyłach naszego ogrodu, takie rozwiązandpada. I choć brzmi to kusząco, nie m ożem y też wezwać przez telefon sił zbrojnych.

    „Halo, czy to Królewskie Siły Powietrzne? Świetnie. Jeśli można, chciałbym zamówzucenie napalmu. Już podaję współrzędne”.

    Gdy w twoim małym światku pojawia się osiedle mieszkaniowe, to już po tobie. Psuje ci o

    idok z okna, cena twojego domu sięga dna, a Jego Blairowskość nie sili się nawet na najmniejy razy współczucia i jakiekolwiek zadośćuczynienie.

    Wręcz przeciwnie. O ile pryszczyca przenosi się drogą powietrzną, o tyle to właśnie Tonóry powiedział, że w ciągu najbliższych sześciu minut ma powstać na wsi kolejne 30 milionó

    omów, jest odpowiedzialny za rozprzestrzenienie się zarazy osiedli mieszkaniowych.W zeszłym tygodniu wybrałem się, by zobaczyć takie właśnie osiedle, jakie ma na my

    ony. Jest już prawie ukończone, nosi nazwę Cambourne Village i znajduje się na równinarabstwa Cambridge, tak pomiędzy Royston a Norwegią.

    Osiedle jest ogromne. Tak ogromne, że buduje je całe konsorcjum największy

    eweloperów. Znajduje się w nim centrum biurowo-przemysłowe, wielka główna ulica, putóry serwuje jedzenie typu „przyprawione przyprawami”, trzy skwery, jeziorko i nastolatek basku, który jeździ po ulicach na motorowerze bez tłumika.

    Deweloperzy nie oszczędzili nawet religii.Oczywiście większość ludzi, którzy zamieszkają w Cambourne to biali, należący do kla

    edniej wierni kościoła anglikańskiego. W dzisiejszej epoce wielokulturowości nie można jednoprzestać na jednym kościele i myśleć, że sprawa będzie załatwiona. Postanowiono więc, dyny w Cambourne kościół będzie wielowyznaniowy.

    Jak to będzie działało w praktyce, nie mam pojęcia. Może na tyłach budynku umieszcadmuchiwany minaret. Może specjalnie dla katolików powieszą na ścianach arrasy, które z koostaną uprzątnięte co do jednego, gdy samotny metodysta spod numeru 23 będzie miał ochodśpiewać w kościele kilka pieśni.

    Pomyślałem sobie, że tego typu problemy mogą prowadzić do zazdrości, a nawet do maojny. Ale potem przyszło mi do głowy coś innego. Jeśli w Cambourne pojawi się zawiobgady wanie, to ty lko na tle tego, który dom komu przypadnie.

    A to dlatego, że w przeciwieństwie do wszystkich znanych mi dotąd osiedli, każda posiadłotym cholernym miejscu – a jest ich ponad 3000 – jest inna. Wielkie, warte 260 000 funtó

    ille, z pionowo otwieranymi oknami z PCW po obu stronach wejścia i garażami sąsiadują drzdrzwi z małymi, dwusypialnianymi domkami, które z kolei wciśnięte są pomięd

    zysypialniane bliźniaki, z których część ma pokoje połączone z łazienką, a część nie.Wszystko to wyglądało jak najgorszy koszmar antropologa. „Mężczyzna spod 27 ma nie tyl

  • 8/19/2019 Świat wg Clarksona

    30/180

    rewniany garaż w stylu Sussex na swoje BMW 318i, ale i trawnik pięć na pięć metródodatku z drzewem. A jeśli stanie na bidecie w kolorze awokado, mieszczącym się w łazien

    ołączonej z sypialnią, j ego oczom ukazuje się widok na jeziorko!”Wydaje się, że to okropne mieszkać w takim miejscu, dopóki nie uświadomimy sobie, zasadzie każda prawdziwa wieś tak właśnie wygląda. Zazwyczaj jest w niej olbrzym

    zydencja, trochę mniejsza willa, kuźnia, farma, kilka połączonych małych domków, osiedomów komunalnych i nastolatek na motorowerze. To normalne. Nie są za to normalne osieda ludzi starszych, gdzie wszystkie domy wy glądają tak samo. I gdzie każdy ma BMW 318i.

    I tu jest pies pogrzebany jeśli chodzi o Milton Keynes2. Rzeczywiście, w Milton Keynes nige stoisz w korku. Rzeczywiście, w Milton Keynes zawsze znajdzie się wolne miejs

    arkingowe. Ale wszystkie domy są jednakowe. Wyglądają tak, jakby zostały zrzucone iejsce na spadochronach z samolotu transportowego Hercules.W Cambourne wszystko wygląda inaczej. Niektóre zakątki są naprawdę bardzo, bardzo ład

    est tam na przykład rząd domków szeregowych, który przywiódł mi na myśl zabudoybrzeża w Honfleur w Normandii. Gdy tak spacerowałem, zacząłem odczuwać niewielkkłucia zazdrości.

    Co prawda, pomyślałem sobie, mam to wszystko, mieszkając w samym środku Cotswolds,

    e mam tam sąsiadów, z którymi mógłbym pogadać, ani dzieci do zabawy z moimW Cambourne można na piechotę przejść się do sklepów, do pubu, do kościoła i do praW Cotswolds mogę iść i dwa dni, nie doj ść nigdzie i wrócić do domu w ubłocony ch butach.

    W Cambourne mają nawet swoją stronę internetową, gdzie mieszkańcy mogą zamieszczgłoszenia o sprzedaży rowerów i dzielić się doświadczeniam i z wy miany żon.

    Nie m uszą też użerać się z codziennymi urokam i życia na wsi, takimi jak kursujący raz do routobus, traktory i faceci w swetrach, którzy zagłuszają wszystko i wszystkich, udzielając zapamiętaniem w przykościelnej dzwonnicy. Chociaż – pomyślałem – gdy nadmuchiwainaret zostanie napompowany, też może zrobić się głośno.Ale wiecie, co jest najlepsze w Cambourne? Nie leży w hrabstwie Oksford. A to oznacza,

    e znajduje się na tyłach mojej posiadłości. Leży w hrabstwie Cambridge. A to oznacza, najduje się na tyłach posiadłości Jeffreya Archera.

    Niedziela, 1 kwietnia 200

    1 Bryant Homes i Barratt Homes – duże firmy deweloperskie, wy specjalizowane w budowsiedli mieszkaniowych.

    2 Milton Keynes – nowoczesne miasto w południowej Anglii, wzniesione według specjalnyałożeń urbanistycznych.

  • 8/19/2019 Świat wg Clarksona

    31/180

    Czy to samolot? Nie, to latające warzywo!

    o i proszę, nasi politycy wycofali zamówienie na sześćdziesiąt myśliwców Eurofightzasadniając swoją decyzję wydatkami na Igrzyska Olimpijskie. Wielkie dzięki, panopolopolos!

    Świetnie.Eurofighter mógł i powinien być wspaniałym wzorem ogólnoeuropejskiej współpra

    auczką dla Stanów. Najgroźniejszym na świecie samolotem do ataków lądowych. Tymczaseuż na zawsze pozostanie jaskrawym dowodem na to, że Stany Zjednoczone Unii Europejskgdy nie sprawdzą się tak, j ak te po drugiej stronie Atlantyku.

    Pomysł budowy takiego samolotu po raz pierwszy ujrzał światło dzienne we wczesnych lataedemdziesiątych, kiedy to Wielka Brytania zdała sobie sprawę, że już wkrótce będzotrzebować startującego z lądu samolotu szturmowego, który zastąpi zarówno Jaguara, Harriera. Nie mogliśmy zaprojektować sami takiej maszyny, bo właśnie przerabialiśm

    zydniowy tydzień pracy1, więc zwróciliśmy się do Francuzów i Niem ców.Francuzi powiedzieli, że oni już mają myśliwiec Mirage i że są zainteresowani jedyn

    ombowcem, który mógłby lądować na lotniskowcach. Niemcy stwierdzili, że ponieważ tyzem nie zamierzają nikogo bombardować, nie interesuje ich bombowiec. Bardziej potrzebowyśliwca. Nie ruszał ich też pomysł z lotniskowcami, bo żadnego nie posiadali.

    Już wtedy było wiadomo, że cała sprawa z myśliwcem szturmowym nie wypali, ale w ducgo, co miało dopiero nadejść, nasze trzy państwa postąpiły bardzo rozsądnie, podpisały umowrozeszły się do domów, by zacząć prace nad wstępnym projektem.

    A teraz, by uzmysłowić wam beznadziejność sy tuacji, chciałbym, żeby ście wyobrazili sobe te państwa nie projektują samolotu bojowego, ale warzywo. Wielka Brytania pojawia

    projektem ziemniaka, Francja ze szkicami łodygi selera, a Niemcy prezentują nadziewaneomara. Projekt zmarł więc śmiercią naturalną.

    Nie na długo. Ni stąd, ni zowąd Włosi i Hiszpanie doszli do wniosku, że chcą mieć w tyszystkim swój udział. I w ten oto sposób został podpisany zupełnie nowy kontrakt, nosząsobie zarodek dodatkowych komplikacji.Na początku wszystko było jasne. Stopień udziału w projekcie, a co za tym idzie liczba mie

    racy w każdym ze współpracujących krajów, zależały od liczby zamówionych myśliwców. yło fair, prawda? Nie dla Francuzów. Chcieli tylko jeden samolot, 50% udziału i pełnej kontrad projektem. Powiedziano im więc, żeby się wypchali. I rzeczywiście tak zrobili.

    Pociągając za sobą Hiszpanię.Została więc tylko Anglia, Niemcy i Włochy. Ta sytuacja trwała nie dłużej niż 12 sekunW tym czasie Hiszpania pokłóciła się z Francją i zgłosiła chęć powtórnego uczestnictw

    projekcie. Tak więc piętnaście lat od chwili, gdy po raz pierwszy zaczęto rozmawimyśliwcu, zaledwie na osiemnaście miesięcy przed planowanym terminem wcielenia go rólewskich Sił Powietrznych, projekt zaczął w końcu iść pełną parą.

    Potem zdarzyła się katastrofa. Runął Mur Berliński i w tej samej chwili rządy pańsuropejskich straciły chęć do wydawania trylionów na samolot, który nie będzie miał przecomu walczyć. Również i siły powietrzne doszły do wniosku, że wysoce zwrotny, rozwijająwa machy odrzutowiec do walki jeden na jednego nie będzie już potrzebny w świecktórym zapanował nowy porządek.

  • 8/19/2019 Świat wg Clarksona

    32/180

    Postanowiono więc, by prac nad my śliwcem nie przery wać.Niemcy i Anglia zamówiły po 250 Eurofighterów. W związku z tym przypadł nam 3

    rocentowy udział w projekcie. Recesja w 1992 roku sprawiła, że nasz rząd uznał przedsięwzięa ciut przesadzone. Królewskie Siły Powietrzne obniżyły zamówienie do 232 samolotó

    Luftwaffe zaledwie do 140. Mimo to, rząd Niemiec nalegał na pozostanie przy swooprzednim udziale. Gdy pozostali zrobili Niemcom straszną awanturę, ci zagrozili, że ycofają.

    Z obawy przed rozsypaniem się tego domku z kart, Włosi i Hiszpanie udali się na lunc

    Anglicy wzięli się do roboty. Praktycznie od razu zgodziliśmy się na roszczenia Niemców.Opóźnienie w pracach zrodziło kolejny problem. Dotyczył nazwy samolotu. Od sameoczątku myśliwiec nazywano Eurofighter 2000, ale już w roku 1994 stało się jasne, ajwcześniej będzie mógł latać w roku 2001. W końcu nazwano go Tajfun, co przywodzi na mkojarzenia ze zniszczeniem i śmiercią.

    Ale nie cieszmy się zbyt prędko. Tony Blair postanowił ostatnio, że pociski rakietowe ajfuna będą produkcji brytyjskiej, a nie amerykańskiej. Świetnie, problem jednak w tym, rytyjskie uzbrojenie powstanie nie wcześniej niż osiem lat po wdrożeniu samolotu do owietrznych. Więc niby jak będą walczyć piloci do tego czasu? Pokazując sobie obraźliwesty?

    Mimo wszystko, muszę powiedzieć, że z rozmów z wieloma specjalistami, jakie odbyłezeszłym roku, wynika, że Eurofighter jest powszechnie uważany za najlepszy na świec

    amolot my śliwsko-bombowy.Lata się nim rewelacyjnie, a jego cena, wynosząca 50 milionów funtów za sztukę,

    aprawdę niewiele. Dla porównania: koszt jednego nowego samolotu Amerykańskich owietrznych, F-22 Raptora, to 115 milionów funtów.

    Tak więc Eurofighter może być w pełni uzasadnionym europejskim powodem do dumiech no tylko Rosjanie spróbują nas zaatakować, a będzie czekała na nich niemiła niespodzian

    Mimo to, aby poradzić sobie z pozostałymi przywódcami z odległych zakątków globu,

    zego naprawdę nam potrzeba, to lotniskowce. Anglia właśnie zamówiła dwa. Rozpoczęły ięc rozmowy, by przerobić Eurofightera dokładnie na to, co trzydzieści lat temu miała na myrancja. Byłoby to jednak ponad nasze siły. Co więc postanowiliśmy? W nieskazitelnym ducuropej skiej współpracy, połączy liśmy nasze siły z Amerykanam i w celu zbudowania myśliw

    ramach projektu Joint Strike Fighter. Dzięki, Europo.Dobranoc.

    Niedziela, 8 kwietnia 200

    1  W związku z kryzysem gospodarczym od 31 grudnia 1973 roku do lutego 1974 ro

    arządzono w Anglii trzydniowy tydzień pracy, który miał przynieść znaczące oszczędnonergii elektrycznej .

  • 8/19/2019 Świat wg Clarksona

    33/180

    Obiad zwycięzcy czy pieskie śniadanie?

    ie. To znaczy tak. Tak, byłem na Barbados, ale nie zatrzymałem się w nowo odrestaurowanyęciogwiazdkowym hotelu Sandy Lane. Dlaczego? Sprawdziłem, że za sam dwutygodniow

    obyt pięcioosobowej rodziny zapłaciłbym tam 44 000 funtów.Któż zatem byłby w stanie wybulić tyle kasy za dwa czyste prześcieradła i rogalik? Na pew

    e David Sainsbury1, który mieszka w naszym hotelu kawałek dalej. I na pewno nausingowie, ci od TetraPaku. Oni z kolei zaszyli się w swojej luksusowej willi wypoczynkowej

    Naturalnie, żeby dowiedzieć się czegoś o hotelu, nie mogłem tak po prostu wejść i zaczścibsko się rozglądać. Musiałem chwy cić byka za rogi – postanowiłem, że zarezerwuj ę stolikolację. Zadzwoniłem, zrobiłem rezerwację i zostałem poinformowany, że jeśli się nie pojawotrącą mi z karty kredytowej sto dolarów. Boże, ale drogo! Aż sto dolarów już za sameprzyjście!

    Po przybyciu na miejsce, portier przy drzwiach wskaże ci recepcjonistkę, która wskażeogoś, kto wskaże ci drzwi do restauracji, gdzie ktoś wskaże ci kogoś, kto wskaże ci krzesło prarezerwowanym przez ciebie stoliku. Czułem się jak pałeczka przekazywana w sztafecie.

    A raczej: byłbym się czuł, bo wciąż siedziałem na tylnym siedzeniu taksówki, której namolnrzypatrywał się gość ze słuchawką w uchu, podłączoną sprężynkowym przewodem z czy

    jego marynarce. Pewnie myślał, że dzięki temu wygląda jak agent FBI, ale tak naprawy glądał jakby by ł głuchy. I właśnie dlatego nie pozostało mi nic innego, jak na niego wrzasną

    Dowiedziałem się później, że taksówka nie jest dobrze widziana i że powinno się raczrzyjechać odpowiednio drogim samochodem. Czyli trzeba go sobie kupić. A to byłoby drożsawet od odwrócenia się na pięcie i „nieprzy jścia”.

    Szczerze mówiąc, nie wybrałem się do hotelu Sandy Lane żeby coś zjeść. Przyszedłem ta

    y zobaczyć ludzi. Można więc z łatwością wyobrazić sobie moje druzgocące rozczarowandy okazało się, że restauracja wcale nie jest morzem mieniących się złotem angielskiyższych sfer przyprawionych odrobiną hałaśliwych nowojorczyków. Zajęte były tylko doliki.

    Po prawej siedział pan Oszołom Internetowy. Pewnego dnia, będąc jeszcze zarabiającym ensów rocznie maniakiem komputerowym, położył się spać, a gdy nazajutrz się obudził, okazę, że wart jest cztery miliardy dolarów. Ubrany był w hawajską koszulę z krótkimi rękawaprześwitujące białe spodnie. Towarzyszy ła mu żona Janet.

    Po lewej siedział pan Biały Smoking z żoną Sylvią, do której w ogóle się nie odzywał. Ca

    ieczór spędził na lekturze swoich kart kredytowych i rozmowach przez komórkę… co byłooże imponujące, gdyby nie fakt, że miałem ze sobą absolutnie najnowszy model Ericssoóry działa wszędzie: na Mount Evereście, w Rowie Mariańskim, a nawet w Fulham. arbados nie mógł jednak złapać zasięgu, więc bardzo mi przykro, panie Smoking, ale nabierze m nie pan.

    Ponieważ nie było już innych gości, z których mogliśmy się pośmiać, postanowiliśmy, ożartujemy z jedzenia. Wspaniały pomysł, tyle że zamówionego dania zupełnie nie mogłenaleźć!

    Okazało się, że na moim talerzu jednak leżał jakiś plasterek. Wyglądał na peklowaną wołowiył jednak tak cienki, że przy tknięciu go nożem rozlegał się brzęk talerza. Próbowałem hwycić widelcem, a potem łyżką. Bez powodzenia. Poddałem się więc i wylizałem talerz. J

  • 8/19/2019 Świat wg Clarksona

    34/180

    makowało? Cóż, j ak mięso z posmakiem porcelanowej poświaty.Potem podano wodę. Już wino wywołało dużo szumu i podchodów, ale w porównaniu z wod

    yła to tylko próba kostiumowa przed głównym spektaklem. Kelner odkręcił zakrętkę z takabożeństwem, jakby rozbrajał bombę atomową. Przez jedną cudowną chwilę myślałem, oprosi mnie o ocenę zapachu wody.

    To nosiłoby jednak zaledwie umiarkowane cechy absurdu. Zamiast tego, kelner wlał do mozklanki trochę wody i poprosił, żebym spróbował. „Nie, nie muszę próbować, dziękuję. Jeśli tyl

    woda nie pochodzi z kąpieli Michaela Winnera2, to poproszę”.

    Mimo to, picie w hotelu Sandy Lane to nic w porównaniu z tym, co cię czeka, gdy odczujeóźniej potrzebę udania się do kibelka. Tam z kolei masz do wyboru papier toaletowy. Może badki albo przetłaczany. Luksus do dziesiątej potęgi!

    Przed wyjściem poproszono nas o wypełnienie ankiety, dotyczącej głosowania na kelnetóry wywarł na nas najlepsze wrażenie. Zwycięzca miał otrzymać tytuł championa wieczorzegrani, j ak sądzę, zostaną wrzuceni do basenu z rekinam i.

    Na końcu przyniesiono nam rachunek, który okazał się naj śmieszniej szą rzeczą tego wieczowota w funtach wyniosła 220. Sama przystawka – sałatka z homara – kosztowała 32 funty. kie pieniądze spodziewałbym się, że ten cholerny homar podniesie się z talerza i prz

    edzeniem zaprezentuje mi układ taneczno-muzyczny. Niestety, homar nie ruszył się z miejsy ł po prostu martwy m skorupiakiem. Przypominał trochę żonę pana Białego Smokinga.Nie obchodzi mnie to, co piszą o Sandy Lane łasi na gratisy pochlebcy. Ten hotel to czys

    roteska. Gdybyś za wszystkie pieniądze świata miał urządzić najgłupszą restaurację na Ziemi,oziomu Sandy Lane nawet byś się nie zbliżył. No bo chyba nie wsadziłbyś kelnerów w różopodnie? A w Sandy Lane takie właśnie noszą. Różowe spodnie i różowe koszule.

    Ale prawdę powiedziawszy, taki hotel to dobra rzecz. Każdy kurort powinien mieć coś takiegromną czarną dziurę, która wciąga dokładnie takich ludzi, jakich staramy się za wszelką cenikać. Wiedząc, że j uż tam są, możem y swobodnie udać się gdzie indziej .

    Niedziela, 29 kwietnia 2001  David Sainsbury (ur. 1940) – brytyjski polityk i biznesmen, milioner, właściciel si

    upermarketów Sainsbury.

    2 Michael Winner (ur. 1935) – bry tyjski reżyser i producent.

  • 8/19/2019 Świat wg Clarksona

    35/180

    to nazywacie zamieszkami? To kompletna klapa!

    o sukcesie zeszłorocznej demonstracji przeciw hamburgerom z wołowiny, kiedy to protestująrzyczepili Winstonowi Churchillowi zabawnego irokeza, a na trawnikach wokół Parlamenasiali nasiona konopi indyjskich, z utęsknieniem czekałem na powtórkę, jaka miała się odb

    zeszłym tygodniu. Ponieważ byłem lekko zaniepokojony, że mój samochód może zostrzewrócony do góry kołami i spalony, wynająłem Mercedesa z szoferem. Przez cały dz

    zukałem tego, co, zgodnie z obietnicami Jacka Strawa1, miało być festiwalem gumowych kkoktajli Mołotowa.

    Tak między nami, liczyłem na akcję z użyciem armatek wodnych. Jest coś bardzo zabawnewidoku młodej kobiety, spychanej do ry nsztoka przez strumień wody z armatki na czołgu. Je

    lko udałoby się przekonać Jimmy’ego Savile’a2, żeby zrezygnował z emerytury i powrócił racy, to właśnie to byłoby moim pierwszym w kolejności życzeniem adresowanym rogramu Zrób to dla mnie: możliwość zlania wodą z armatki wegetarianki tak, żeby nie mogła

    ozbierać.Miałem też cichą nadzieję, że uda mi się na chwilę zmieszać z tłumem i rzucić cegłą w ok

    ystawy sklepu Pringle3 na Regent Street. Dlaczego? Bo tak!W Londynie panował jednak grobowy spokój. Przez cały dzień krążyliśmy po ulica

    jedyne, co udało się nam wypatrzyć, to mężczyzna w kaftanie, pozujący fotoreporterom prMarble Arch. Poza tym, podobnie jak wszystkie pozostałe sklepy w mieście, również i Pri