Stanisławem Czyżowiczem (na - Namysłowscy Kresowiacy · Stare przysłowie – „komu wojna,...

20
1/12/2014 Namysłów kwiecień 2014. Wesołych Świąt Wielkanocnych Spokoju Ducha, samych pogodnych dni wiary w ludzi oraz Umiejętności dostrzegania piękna tego świata I wiary w siebie i swoje możliwości życzy Prezes Zarządu Towarzystwa Miłośników Lwowa i Kresów Południowo - Wschodnich w Namysłowie Jarosław Iwanyszczuk W numerze: Rozmowa z Panem Stanisławem Czyżowiczem (na zdjęciu) – autorem książki o jego„gnieździe rodzinnym” – czyli o Krotoszynie koło Lwowa i jego dziejach – str 12 A ponadto: Noworoczne spotkanie Kresowiaków Ukraina po rewolucji czy jeszcze w jej trakcie? Rozmowa z rannymi z kijowskiego Majdanu Nasz Fotoplastikon Arkadiusz Oleksak – Opiekunem Miejsc Pamięci Narodowej Dzieci z Jaremcza wypoczywać będą w Polsce Na zaproszenie Burmistrza Namysłowa Krzysztofa Kuchczyńskiego, w pierwszych dniach sierpnia br. przyjedzie do Polski 45 dzieci wraz z opiekunami z Jaremcza, naszego partnerskiego miasta na Ukrainie. Razem z rówieśnikami z Namysłowa wypoczywać będą w Ośrodku Wypoczynkowym „Wisła” w Sokolcu koło Nowej Rudy w Górach Sowich.

Transcript of Stanisławem Czyżowiczem (na - Namysłowscy Kresowiacy · Stare przysłowie – „komu wojna,...

1/12/2014 Namysłów kwiecień 2014.

Wesołych Świąt Wielkanocnych Spokoju Ducha, samych pogodnych dni

wiary w ludzi oraz Umiejętności dostrzegania piękna tego

świata I wiary w siebie i swoje możliwości

życzy Prezes Zarządu Towarzystwa Miłośników

Lwowa i Kresów Południowo - Wschodnich w Namysłowie Jarosław Iwanyszczuk

W numerze: Rozmowa z Panem Stanisławem Czyżowiczem (na

zdjęciu) – autorem książki o jego„gnieździe rodzinnym” – czyli o Krotoszynie koło Lwowa i jego dziejach – str 12 A ponadto:

Noworoczne spotkanie Kresowiaków Ukraina po rewolucji czy jeszcze w jej trakcie? Rozmowa z rannymi z kijowskiego Majdanu Nasz Fotoplastikon Arkadiusz Oleksak – Opiekunem Miejsc Pamięci Narodowej

Dzieci z Jaremcza wypoczywać będą w Polsce

Na zaproszenie Burmistrza Namysłowa Krzysztofa Kuchczyńskiego, w pierwszych dniach sierpnia br. przyjedzie do Polski 45 dzieci wraz z opiekunami z Jaremcza, naszego partnerskiego miasta na Ukrainie. Razem z rówieśnikami z Namysłowa wypoczywać będą w Ośrodku Wypoczynkowym „Wisła” w Sokolcu koło Nowej Rudy w Górach Sowich.

W I E L G I T Y D Z I Ń

Nareszcie dni byli deszczowy i chmurny I wieży kośiołów wy mgli si nurzali, Zamglony był tagży mój Łyczaków górny, Dziś pamnieńciu wiernu wułany z uddali…

…Marzyc sy przyz Miastu puwoli wyndruji W swym siraku zgrzebnym, na deszczu zmuczontm,

Ali puprzyz chmury już si słońcy czuji, Taj już pełnu bazik pud areszci Antonim.

Otu Wielgi areszc w puwadzy nadchodzi, W kuściłach fiulety, świcy si ni palu, Puklińkali razym i starzy i młodzi, A kurzyn si kaja w swojim gorzkim żalu…

Gdy już Wielgi Piontyk – chodzeni Pu Lwowi, Pu tych Grobach Bożych areszcie nych pieńki,

A tego nastroju – dziś nikt nie wypowi, Ud mych rzewnych wspomnień już mi sercy mieńkni…

W Wielgi zaś Suboty wy wiczornyj porzy – Dzwony ruzdzwuniony i urganów grani, Dziś to jeszczy słyszym , mój Ty, dobry Boży, (Ta i z kalichlorku ukropny strzylani…).

Nareszcie z Katedry ud Buimów strony, Tyj kapilcy staryj, uzdubionyj cudni,

Puza mnu urgany, a nade mnu dzwony, Gułembi przysiedli na rynkowyj studni…

Hulam sy przyz Rynyk, Rusku i Podwali, Łyczakosku potym, du chawiry mojij, Wokni punad bramu już si światłu pali – Już areszc w pukoju, dzie swincony stoi.

Pusirodku stołu, na białym ubrusi, Baranyk je w owsi i jajka kraszony,

I kilbasa z czosnkim swym zapachim kusi, Aplacyk i babki – bukszpanym strojony…

Mamcia furt si krzonta, Tatu pudśpiwuji „Wysoły nam dziś dzień…” (jak dziś to pamientam…), Nu, a ja sy placyk cichcym pudskubujim – Nadeszli areszcie Wielkanocny świenta!

Witold Szolginia

ALLELUJA !

Kiedy Wielka Noc nastanie: Dużo szczęścia i radości,

Które niechaj zawsze gości W dobrym sercu, jasnej duszy I niech wszystkie żale kruszy.

Życzą Ks. Jan Fafuła i parafianie

Lwów - Zimna Woda

Wielkanoc 2014 A.D.

Христос Воскрес! Воскресне й Україна!

Тож щиро вітаю Тебе Aрeк, пана Ярослава і всіх

наших знайомих та товаришів з Намислова

з Святом Воскресіння Христа.

Зичу Вам і Вашим родинам Здоров'я, Добра,

Любові і Миру. Нехай воскреслий Христос

посилає Вам Божу ласку і злагоду в Ваших родинах,

Вашому славному місту і Всім людям.

Христос Воскрес! Воістину Воскрес!

З щирим привітом вaш товариш

Мichał Sopyluk – zastępca Dyrektora

Koledżu Agrarnego w Zaleszczykach

Noworoczne spotkanie Kresowiaków

Odbyło się 31.01.2014 r w pięknie przygotowanej Sali NOK-u. Wśród członków Towarzystwa Miłośników Lwowa i Kresów Południowo – Wschodnich był Zastępca Burmistrza Namysłowa – Andrzej Galla i nowy kapelan kresowiaków ks. Tomasz Zagała. Po powitaniu uczestników spotkania przez prezesa TML Jarosława Iwanyszczuka uczczono chwilą ciszy pamięć po zmarłych dotychczas kolegach: Barbarze Falkowskiej, Genowefie Raczykowskiej, Czesławie Leszczyńskim, Kazimierzu Białkowskim i Tadeuszu Bagińskim. Następnie prezes przedstawił sprawozdanie z działań w 2013 roku akcentując szczególnie dalszy wzrost liczebny naszego oddziału oraz pomyślnie zakończone działania związane z odsłonięciem pamiątkowej tablicy poświęconej Polakom pomordowanym na Kresach w czasie II Wojny Światowej przez nacjonalistów ukraińskich.

Prezes i zarząd oddziału TMLKPW w Namysłowie i występ zespołu „Przeczowskie Skowronki”,

Słowa podziękowań skierował do wielu instytucji i osób prywatnych za pomoc w naszej działalności, oto oni: - Prezes banku Spółdzielczego Zdzisław Bąk, - właściciel firmy kamieniarskiej Pan Krzysztof Matuszek, - właściciel firmy „Agroplon” Głuszyna Pan Ryszard Wołczański, - właściciel firmy rzeźnictwo – wędliniarstwo Pan Sylwester Maryniak, - prezes firmy „EKOWOD” Pan Artur Masiowski, - dyrektor NOK-u Pan Adam Zając, - Pan Michał Wilczyński - Pan Dariusz Głąb i Pani Jolanta Siuda W dalszej części swego wystąpienia prezes przedstawił zamierzenia na 2014 rok, wśród nich najważniejsze to: nadanie szkole imienia „Orląt Lwowskich”, dalszy liczebny wzrost ilościowy oddziału, zorganizowanie wystawy kresowej, zorganizowanie wycieczki na kresy (zawieszono ze względu na sytuację na Ukrainie). Szczegółowe informacje związaną z planowanymi kontaktami i wyjazdami przedstawił v-ce prezes TML Arkadiusz Oleksak. Dalszą część spotkania uświetnił zespół „Przeczowskie Skowronki”, ze specjalnie przygotowanym na tę okoliczność programem artystycznym. Zespół wystąpił pod kierownictwem Grzegorza Szczepaniaka. Ostatnia i najdłuższa część spotkania poświęcona była rozmowom, kolejną wymianą wspomnień, pokazywaniu zdjęć i dokumentów ze znanych okolic i minionego czasu. Tej biesiadzie sprzyjały

bogato zastawione stoły, a wśród potraw szczególnym zainteresowaniem cieszyły się te typowe „kresowe”. Spotkaniu upłynęło w bardzo miłej, rodzinnej atmosferze, czego dowodem może być ustalenie daty kolejnego spotkania – jako majówki w dniu 10.05. bliższe informacje w dzisiejszym biuletynie lub w czasie dyżurów w naszym biurze, a także na naszej stronie internetowej.

Jarosław Iwanyszczuk

Ukraina po rewolucji czy jeszcze w jej trakcie?

Komentarz Witalija Semeniuka – Dyrektora Wdrażania programu UNESCO na Ukrainie do obecnej sytuacji u naszego wschodniego sąsiada.

Pan Witalij Semeniuk z synem Jurijem na Tarnopolskim „Majdanie” – grudzień 2013r.

Czy to już koniec rewolucji na Ukrainie? Na to pytanie nie ma jeszcze jednoznacznej odpowiedzi. Dla milionów Ukraińców, wszystko co działo się przed obaleniem reżimu Janukowycza pozostaje niezrozumiałe do dziś. Obecnie mieszkańcy naszego kraju za swoją wolność i sprawiedliwość, zapłacili straszną cenę, przelewając krew swoich synów i córek. Potwierdzili, że swą przyszłość nierozerwalnie wiążą z bogatą i stabilną Europą. A wolność,

rozwój swojej ojczyzny, jak i równość każdego obywatela wobec prawa to teraz ich priorytety.

Ale wiemy też, że bez udziału Ukraińców w naszym kraju nic się nie zmieni. Aby zatrzymać korupcję, poprzez stosowanie obowiązujących przepisów prawa zmusić aparat administracji państwowej aby uczciwie pracował dla dobra wszystkich Ukraińców i co jest dla nas bardzo ważne, postawić przed sądem wszystkich winnych kradzieży i malwersacji, których dokonano przez ostatnie lata, jak i tych którzy winni są śmierci naszych rodaków na kijowskim Majdanie nie będzie łatwo i nie stanie się to szybko. Nie zrobią też tego ludzie, którzy do tej pory uwikłani byli w różne nieformalne układy z przedstawicielami władzy na różnych szczeblach, jak i układami oligarchicznymi. Do tego potrzeba ludzi przygotowanych, profesjonalistów, mających cel, do którego będą w imieniu swoich rodaków uparcie dążyć. Na chwilę obecną społeczeństwo ludzi takich nie widzi.

Ale w wreszcie obudziła się w ludziach świadomość obywatelska. Zaczęli aktywnie wybierać i proponować kandydatury ludzi godnych, uczciwych i kompetentnych, którzy w obecnej sytuacji mogą zarządzać krajem. Przy czym nie ważne, jest jaką partię reprezentuje kandydat, ale jakim jest człowiekiem i czy przygotowany jest aby wziąć na siebie odpowiedzialność za

miliony Ukraińców. Być może ten toczący się jak kula śnieżna proces będzie kołem ratunkowym dla naszej tonącej gospodarki, jak i braku podstaw demokracji. W okresie kiedy Putin stracił realną możliwość wpływania na sytuację na Ukrainie, zajął bezprawnie Krym. Groźba wybuchu wojny doprowadziła do sytuacji, że do władzy w naszym kraju zaczęli powracać „politycy” , którzy wielokrotnie kierowali krajem i pokazali co potrafią. Stare przysłowie – „komu wojna, komu matka rodzona”, niestety potwierdziło się.

Dziś zwykli obywatele, jak jeden mąż, pomagają naszej armii i sami gotowi są jej bronić. Ukraińcy nigdy nie pogodzą się z utratą części swojego kraju, a historia jeszcze pokaże, kto jest winny tej haniebnej dla całego świata agresji. „Jeśli chcesz być bezpieczny, musisz być silny” – ta sentencja niestety potwierdziła się na przykładzie Ukrainy. Po upadku ZSRR i po utracie statusu kraju posiadającego broń jądrową, utraciliśmy też prawo być „równym między równymi”. A żaden prezydent, żadna siła polityczna, od czasu uzyskania przez Ukrainę niepodległości w roku 1991, nie przyniosła naszemu krajowi nic, oprócz osobistych korzyści uzyskanych przez rządzących, niszczenia krajowej gospodarki, a ludziom ubóstwo i prześladowań. Dzisiaj Ukraina znajduje się w stanie krytycznym. Nie do końca konstytucyjnie wybrana władza, ataki sił radykalnych i nieodpowiedzialnych polityków oraz zagrożenie ze strony „wschodniego, braterskiego sąsiada”, nie pozwala na szybki rozwój naszego kraju.

Dziś bardziej niż kiedykolwiek odczuwamy wsparcie Polaków, Europy i USA w dążeniu do godnego życia, które należne jest każdemu człowiekowi, niezależnie od tego w którym miejscu na Ziemi żyje. Uważamy też, że Rosjanie kiedyś obudzą się ze swego snu „ZOMBIE”, ale będzie już za późno. Jesteśmy przekonani, że sami potrafimy posprzątać nasz dom i zrobimy to!

Przyszłość naszej planety jest cały czas w niebezpieczeństwie, które ludzie stwarzają sami sobie. Pytanie dlaczego? Odpowiedź jest oczywista. Władza i pieniądze, to właśnie dzisiaj rządzi światem! Ludzie muszą pomyśleć czego im najbardziej potrzeba i co najbardziej cenią.

My już wiemy. Chcemy dobrze i godnie żyć już dzisiaj. Chcemy także, aby dobrze żyło się tym, których najbardziej kochamy czyli naszym dzieciom i wnukom. Taką też widzę naszą przyszłość i głęboko wierzę, że taka będzie!

„Słońce nad Bogiem, świeci dla wszystkich i kto je zasłania, wcześniej czy później spali się” – to stare przysłowie też się kiedyś sprawdzi.

Wszystkim w Namysłowie życzę zdrowia, szczęścia i pokoju z okazji nadchodzących Świąt Wielkiej Nocy.

Z Tarnopola dla ‘Namysłowskich Spotkań Kresowych”

Witalij Semeniuk – Dyrektor Wdrażania programu UNESCO na Ukrainie. 04.04.2014

W I E L K A N U C Witold Szolginia

Co mni dziś zbudziłu? Czy słońcy rażoncy

Moji oczy senny swymi pruminiami Czy tyż moży hiacynt tak mocnu pachnioncy W duniczcy na stoli, miendzy pisankami?

Być moży, ży dzwony dzwunioncy rozgłośni, A moży tyż huki, co słyszyć si daju

Wtedy, gdy batiary wrzyszczacy radośni Zklucza kalichlorkim coraz to strzylaju.

Słońcy, dzwony, hiacynt, siarczysty strzelani – Składaju si razym na coś cudownego: Na jidnym w roku uroczy spotkani

Z pogodnym purankim dnia wilkanucnego.

Hulam na spotkani nidzieli świuntecznyj Mili podniecony, taj z radościu w duszy,

By w dniu tym si spełnił warunek konieczny: Zanurzyć si w świentu aż po samy uszy.

Łyczakowski tłumyk na mszy suni godni. Pamowi ubrani bardzu uroczyści:

Baniaczki na głowach, prasowany spodni, Nu i pikuleta skrzypu oczywiści.

Nic takży ni brakni panów pułuwicum, Kapyluszy modny, lisy na ramionach.

Świunteczny turebki i meszty si świcu, A kużda pyrfumu cudni wypachniona.

Przyd nimi zaś dzieci pustympuju grzeczni, Udświentni udziany, sztywnu si trzymaju,

W bok tylku szpanujunc, zazdroszczunc serdeczni Batiarum, co z kluczy wciongli sy strzylaju.

Przyd Świentym Antonim dziad dzwony rozbujał, W dzwunnicy stującyj wśród drzyw ruzłużystych,

Z kuścioła churale płyni „Alliluja!” I z urganów granim dzwonków dźwieńk srybrzysty.

Z kuścioła wróciwszy – Łyczaków ucztuji, Z okin uchylonych różny woni jadu,

Ży idunc pud nimi fajnu nosym czujim, Co sobi chto fryga, siadłszy du obiadu..

Najlepiej tutejszy risuły frygaju, Co z świenta okazji zawszy świni biju,

Moc kilbas, taj szynyk sobi przyrzundzajunc, Chtóry dzisiaj ćmagu zdrowu sy popiju.

Bedu tak ucztować aż du późnyj nocy Ja tyż sy pofygam (ali skromnij znaczni…) Bu Mamacia zruiła, co byłu w Jij mocy, By si świntuwału możliwi najsmacznij.

A kiedy nidziela, skończy si świunteczna I ja już tak słodku bedum ruzyspany – Radość mni raptowni ugarni sydeczna: Przeciż poniedziałek jutru ubliwany!

RANNI Z KIJOWSKIEGO MAJDANU

Po otrzymaniu informacji, że w opolskich szpitalach przebywa na leczeniu czterech poszkodowanych na kijowskim Majdanie mieszkańców gminy Jaremcze, naszego partnerskiego miasta na Ukrainie, postanowiliśmy ich odwiedzić..

Wołodia Fiołyk i Wasyl Topolowiec to młodzi trzydziestokilkuletni ludzie. Pierwszego z nich spotkaliśmy na szpitalnym korytarzu. Z daleka rzucała się w oczy z wpięta w dresową bluzę kokarda w barwach Ukrainy otaczająca odznakę, która towarzyszyła mu w czasie wszystkich dni spędzonych na Majdanie. Jak nam później wyjaśnił to symbol Ukraińskiego Majdanu – tryzub, herb jego kraju wpisany w koło europejskich gwiazd.

- Jestem Wołodia, po waszemu Włodek oświadczył witając się z nami, i z szerokim uśmiechem, zaprosił nas do szpitalnej sali.

Tu poznaliśmy Wasyla,drugiego z walczących w Kijowie uczestnika protestów.

Wołodia Fiołyk z Mikuliczyna i Wasyl Topolowiec z Łanczyna z Jarosławem Iwanyszczukiem.

Obok Michajło Hubarczuk z Jaremcza i Jurij Todoruk z Mikuliczyna.

Jednym głosem, już w pierwszych słowach stwierdzają, że nie mogło ich tam zabraknąć. Duch siedzący w naszych sercach nie pozwolił nam usiedzieć w domach i oglądać w telewizji jak w Kijowie giną nasi bracia. Po drodze dołączyliśmy do kolumny aut z całej Ukrainy, która zmierzała na Majdan.

Wasyl mówi ze do Kijowa wyjeżdżał czterokrotnie. Za każdym razem przebywał tam kilka dni, by potem wrócić do domu, odpocząć, zmienić bieliznę i natychmiast jechać na Majdan, podmienić protestujących tam kolegów.

- Ostatni raz – mówi – pojechałem tam 18 lutego, 19 w środę byłem na Majdanie. Od razu całą noc staliśmy na barykadzie, a 20 w czwartek około 10 rano zaczął się szturm Berkutu na nasze barykady. Barykada, której my broniliśmy, stała na ulicy Instytuckiej i tam w czasie jednego z ataków. Kiedy szliśmy do szturmu, padł trafiony mój kolega. Osłaniałem jego ewakuację, trzymając przed nim metalową tarczę. Prawdopodobnie kula wystrzelona przez snajpera najpierw przebiła ją, a potem przestrzeliła mi bark, przeszywając ciało na wylot.

- Nawet nie mam jej na pamiątkę – kończy ze smutkiem.

Potem dodał jeszcze z dumą - Na Majdanie był też mój osiemnastoletni syn, student z Frankiwska (dawnego Stanisławowa). Nawet nie wiedziałem, że tam pojechał. Jest dorosły, nie musiał mnie pytać o zgodę. Potem już wymienialiśmy się. Gdy ja jechałem na Majdan, to on

wracał i odwrotnie. Jestem z niego bardzo dumny. I może dobrze, że akurat dzień przed „krwawym czwartkiem”, tuż po moim przyjeździe do Kijowa, wrócił do domu. - Ja powracałem na Majdan trzy razy – mówi z kolei Wołodia. Za każdym razem wracał do domu, aby wykurować się po odniesionych w walce ranach. Raz w czasie obrony barykady znalazł się w grupie na którą berkutowcy wypuścili gaz łzawiący. Ale pomimo cieknących z oczu łez, dławiącego gardło kaszlu i nieustannych wymiotów nie usiedział długo w domu. Gdy tylko zobaczył w telewizji, co dzieje się na Majdanie, jak giną jego przyjaciele, natychmiast spakował się, by wyruszyć w drogę do Kijowa.

- Razem z kilkunastoma ludźmi z Jaremcza, Tatarowa, Mikuliczyna i okolicznych wsi – mówi dalej - udaliśmy się do Nadwornej, a stamtąd autobusem już prosto do Kijowa. Zaraz po przyjeździe, objęliśmy ochroną Hotel Ukraina. To ten w którym szukano później snajpera, może tego, który wcześniej na moich oczach zastrzelił mojego „sotnika” – mówi coraz ciszej. Mojemu dowódcy nie mogliśmy już pomóc.

- A kiedy w czasie walk w „krwawy czwartek” 20 lutego, broniliśmy barykady od strony ulicy Gruszeckiego, a potem ruszyliśmy w stronę budynku „rady”, niedaleko mnie wybuchł granat. Straciłem przytomność. Niestety, dla mnie był to koniec. Uraz stopy i poszarpane palce u nogi nie pozwoliły mi walczyć dalej. Świadomość wróciła dopiero, kiedy lekarz operował moją nogę. To było wszystko co na Majdanie mogłem zrobić.

Wołodia zamilkł. Wiać było, że nadal przeżywa każdą chwilę, każde zdarzenie ze swojej ostatniej walki, tak jak gdyby winił siebie za to, że nie mógł pomóc walczącym nadal kolegom. To gryzie jego sumienie do dziś.

W tym momencie pokazał nam czarną kominiarkę, którą miał na głowie w czasie walk na Majdanie. Trzeba przyznać, że widok tak zamaskowanego Wołodii zrobił na nas ogromne wrażenie. Przez krótką chwilę poczuliśmy atmosferą panującą wtedy w Kijowie.

Siedzieliśmy naprzeciw siebie w milczeniu. Nie chcieliśmy przeszkadzać. Czekaliśmy aż wspomnienia tych ciężkich dla naszych rozmówców chwil miną. Nikt nie miał odwagi odezwać się.

Po chwili nieśmiało pytamy: - Warto Było?

Pierwszy, bez chwili wahania odpowiada Wasyl.

- Warto było ! – odpowiada zdecydowanie. Teraz każdy polityk, jaki by nami nie rządził, będzie wiedział, że nie można żartować ze swojego narodu. Że celem władzy nie jest swój dobrobyt, ale dobro całego narodu, że to musi być celem każdego ukraińskiego polityka.

A gdyby ta się jednak nie stało? – pytamy.

Myślę, że już jest inaczej. Rewolucja się skończyła, ale Majdan trwa dalej. Ludzie stoją tam nadal i patrzą rządzącym na ręce. I kontrolują ich.

A gdyby trzeba było, to wróciłby Pan na Majdan?

- Jak trzeba będzie, to pojadę na Majdan w każdej chwili. Mam troje dzieci. Oni muszą żyć w normalnym kraju. Pracowałem kilka lat w Nowym Jorku, widziałem jak ludzie tam żyją. Ale jestem Ukraińcem i my musimy żyć na ukraińskiej ziemi. Dlaczego moje dzieci nie mogą tu żyć normalnie? Jak kiedyś mógłbym spojrzeć im w oczy, że walka którą toczyłem nie zmieniła mojego kraju? Tak ! - podkreśla - Wrócę tam w każdej chwili, jak będzie trzeba! I myślę, że tak postąpi każdy Ukrainiec – podkreśla dumnie.

Wołodia, który przysłuchiwał się rozmowie, z aprobatą kiwając do tej pory głową, dodał cichym głosem – jesteśmy to winni tym wszystkim, którzy z Majdanu nie wrócili do domu. Zresztą, widzę to wszystko jeszcze teraz. W Parku Maryjskim, kiedy toczyliśmy walkę z Berkutem i „Tituszkami” widziałem towarzyszy padających od kul, granatów i kamieni. Widziałem ludzi konających, proszących niemym wzrokiem o pomoc. Ludzi, którzy ginęli próbując ratować kolegów. Jeden stawał za drugiego. Gdy przed szeregiem „berkutowców” padali ranni i zabici, za nimi szli następni. I jak teraz możemy to wszystko zaprzepaścić ? Przez pamięć naszych poległych, będziemy pilnować, by nic z tego o co walczyliśmy nie przepadło!

Kończąc rozmowę życzyliśmy Wołodii i Wasylowi szybkiego powrotu do zdrowia oraz tego, aby jak najszybciej wrócili do domu, do żon i dzieci.

- Tak – odpowiedzieli zgodnie – to teraz najważniejsze, to dla nich musimy wrócić. Musimy wrócić, by zapewnić im godne życie. Bo o to walczyliśmy. Inaczej wszystkie ofiary Majdanu, nasza „Niebiańska Sotnia” poszłyby na darmo.

- Wołodia dodaje - A Wam, Polakom dziękujemy za wszystko. Za wsparcie, za to że jesteście z nami, za to że możemy tu być i za to że zawsze możemy na Was liczyć. Zapraszamy do nas na Ukrainę. Na Ukrainę która już nigdy nie będzie taka jak przed Majdanem. Jurij Todoruk z Mikuliczyna, po przybyciu na Majdan 19 lutego, brał udział w walkach z Berkutem i „tituszkami” w miejscach, gdzie były one najkrwawsze i gdzie zginęło najwięcej ludzi czyli w Parku Maryjskim i na ulicy Konstytucyjnej. Mimo, że od tamtych wydarzeń minęło już tyle dni, każde słowo przeżywa tak, jak gdyby w dalszym ciągu był na Majdanie.

- W Maryjskim Parku i w wąskiej ulicy Konstytucyjnej, gdzie zostaliśmy podstępnie zwabieni, kiedy milicja wycofała się ze zdobytych nocą barykad i kiedy ruszyliśmy by zająć utracony teren, dostaliśmy się pod ogień snajperów - mówi. Obrzucono nas granatami z gazem łzawiącym i petardami. Wokoło świstały kule snajperów i odłamki granatów. Wszędzie, nie wiadomo skąd pojawiali się zamaskowani „tituszki”, bijąc nawet rannych, bez względu na to czy są to mężczyźni czy kobiety. Nigdy nie było wiadomo kiedy i gdzie się pojawią, Tam zostałem ranny, kiedy wybuchający granat nafaszerował mi nogę odłamkami.

Michajło Hubarczuk z Jaremcza nie opuszczał Majdanu od 12 grudnia do 20 lutego.

- Moja sotnia „Lwowska Brama” pilnowała barykady na ulicy Gruszeckiego - wspomina. Tu staliśmy od początku. Cały czas znajdowaliśmy się w centrum toczących się walk. To właśnie tutaj i na ulicy Instytuckiej, gdzie toczyliśmy boje z „berkutowcami” w czasie najkrwawszych walk 20 lutego zostałem raniony przez wybuchający obok granat. Nigdy nie zapomnę i nie daruję tym, którzy strzelali do kobiet i dzieci. Ci, których zabijali snajperzy często nie mieli przecież dwudziestu lat. Dzisiaj, oddając cześć wszystkim poległym, musimy jak najszybciej wracać do domów, do rodzin. Musimy zacząć nowe życie. Sprawimy. że i w naszym kraju ludziom będzie się żyło, choćby tak jak wam. Wierzymy że tak będzie , bo jesteśmy to winni naszym dzieciom i tym wszystkim, którzy tam zginęli! P.S. Na dalszą rozmowę umówiliśmy się w Jaremczu. Skorzystamy z tego zaproszenia wierząc, że Ci bohaterscy ludzie dotrzymają słowa i spotkamy się na Ukrainie takiej, jaką sobie wymarzyli i o jaką walczyli!

* „Tituszki” – młodzi ludzie ze wschodu Ukrainy, wynajęci, opłaceni przez ukraińskie władze i przywiezieni do Kijowa, by prowokować, toczyć bójki i wiecować na rzecz partii rządzącej. Nazwa pochodzi od Wadyma Tituszki, który wiosną 2013 roku, za pieniądze otrzymane od władzy pobił dwóch opozycjonistów. Po wyrażeniu skruchy, na początku 2014 roku poparł protestujących na Majdanie.

* „Berkut” – jednostka specjalna milicji ukraińskiej, utworzona w miejsce rosyjskiego OMON-u. Podlegała ukraińskiemu MSW. Przygotowana do walki z przestępczością zorganizowaną i zabezpieczaniem manifestacji. Berkut to nazwa orła przedniego. Po krwawych wydarzeniach wokół Euromajdanu w Kijowie, 25 lutego 2014 roku rozkazem MSW rozwiązana. Jej członkowie schronili się na zaanektowanym przez Rosjan Krymie, otrzymali od władz rosyjskich paszporty i wyjechali na terytorium Rosji.

Arkadiusz Oleksak

„Barykada Michajła Hubarczuka”, której bronił w czasie szturmu „Berkutu” – kilka dni po

zaprzestaniu walk. … u nas w Krotoszynie (cz. IV) Higiena i zdrowie

Prymitywne warunki bytowe przez wiele wieków ujemnie wpływały na higienę i zdrowie mieszkańców Krotoszyna. Najbardziej dokuczliwe były złe warunki mieszkaniowe, niedobór żywności, bezbronność wobec chorób i epidemii, brak opieki lekarskiej. Ich poprawa, w różnym zakresie, postępowała właściwie dopiero od połowy XIX w.

Budynki mieszkalne były zimne, wymagające na zimę ogacenia. Ten sposób ocieplania stosowano we wszystkich chatach drewnianych do lat czterdziestych XX w. Gdy rozpalano ogień, wnętrze chaty wypełniało się dymem. Murowane kominy stawały się powszechne dopiero od XVIII w. W latach czterdziestych XX w. w Krotoszynie istniała jeszcze jedna zamieszkana kurna chata. W celu ochrony przed zimnem, okna w pomieszczeniach były nieliczne i małe. Sprawiało to, że w pomieszczeniach było mroczno. Izby były niskie i o małej powierzchni. Brak miejsca potęgował fakt zamieszkiwania w domu wielu osób. Dodatkowo, często w tych samych

pomieszczeniach trzymano drobne zwierzęta hodowlane. Taki stan sprawiał, że łatwo takie domostwa były atakowane przez wszy, pchły, pluskwy i muchy, roznoszące choroby zakaźne. Potrzeby fizjologiczne załatwiano w krzakach lub za stodołą. Korzystano też z pomieszczeń dla zwierząt1. Propagowaniem budowy ustępów i utrzymania higieny w tym względzie zajęły się w końcu XIX w. organizacje społeczne (np. Kółka Rolnicze), które poprzez prasę i szkolenia docierały na wieś.

Częstym faktem były niedobory żywności, zwłaszcza na przednówku. Sprzyjały temu występujące lata nieurodzaju oraz złe przechowywanie żywności. Powodowało to występowanie głodu, który był zagrożeniem dla zdrowia i życia. Żywność niskiej jakości sprzyjała rozwojowi wielu chorób, mających wpływ na zdrowie i długość życia.

Brak odpowiedniego wyżywienia często osłabiał organizm, a przez to sprzyjał rozwojowi wielu chorób. Szczególnie dotkliwe były epidemie, które w krótkim czasie zbierały swe śmiertelne żniwo. Do najgroźniejszych chorób należały czerwonka, tyfus plamisty (dur brzuszny) i cholera. Do rozpowszechniania tych chorób często przyczyniały się działania wojenne. Na większą skalę ostatnia epidemia wystąpiła w Krotoszynie w połowie XIX wieku. Na wiele chorób ówczesna medycyna była bezsilna. Brak znajomości przyczyn chorób powodował, że stosowano niewłaściwe metody lecznicze.

W 1902 r., w piśmie „Lud”, ukazał się artykuł o ludowych metodach leczniczych, stosowanych w Krotoszynie. Oto one:

Urok. 1) Na ból głowy z uroku, wrzucić do szklanki wody 9 węgli, kawałeczek chleba i szczyptę soli i wszystko razem wylać przez głowę w tył po za siebie. (…) 3) Aby się przekonać, czy niemowlę „uroki ma”, wrzuca się do szklanki wody 9 kawałeczków węgla, jeśli na dnie zostaną, to nie ma uroku, jak wypłyną na wierzch, to wszystko razem trzeba wylać w głuchy kąt (jest to takie miejsce w chacie, po którem nikt nie chodzi). Febra. 4) Na „frybre” wykopać krzaczek babki (Plantago) o 64 korzonkach, korzenie ususzyć, „fest” ugotować, aby para nie szła (pod pokrywą) i pić gorzkie. 5) Na febrę jest 95 lekarstw. Ból gardła. 6) Burak czerwony utrzeć na tarku, juszkę (sok otrzymany) zagrzać i płukać gardło. 7) Na ból gardła trzy razy się skrzynią (podnosząc wieko i spuszczając je na dół) nadmuchuje (usta). Martwa kość. 8) Na martwą kość przykładać dziką kapustę. Reumatyzm. 9) Na łamanie w kościach uskrobać piorunowej strzałki i pić z wódką, następnie obkurzyć się nią na krzyż, do trzech razów ustanie. Czyrak. 10) Na czyrak jedzie się na kociubie przez trzy progi i trzy razy się spluje a zaraz pomoże. Znaki prorocze. 11) Jak miała być ostatnia „słabość” (cholera), to się ukazała na niebie przed wieczorem trumna i świece2.

1 APPD, Lw. 428, Inwentarz probostwa rz. k. w Krotoszynie, 1934.

2 M. Kietlicz, Lecznictwo ludowe, „Lud. Organ Towarzystwa Ludoznawczego we Lwowie”, R. VIII, Z. 1, Lwów 1902, s. 57-58.

W drugiej połowie XVIII w. mieszkał w Krotoszynie Jan Rosołowicz, który był cyrulikiem w Konwencie3. Była to osoba, która zajmowała się goleniem, rwaniem zębów, puszczaniem krwi, drobnymi operacjami i leczeniem lekkich chorób, a w swoich poczynaniach opierała się na doświadczeniu i wiedzy ludowej. Najprawdopodobniej, oprócz zakonników, z jego usług korzystali również miejscowi chłopi.

Do poprawy poziomu opieki medycznej doszło dopiero w XIX w., nie zmieniło to jednak faktu, że ludność wiejska w dalszym ciągu korzystała z pomocy znachorów i szarlatanów.

Lekarza wzywano jedynie do poważniejszych przypadków, a czynili to jedynie zamożniejsi chłopi. W 1869 r. rodzącej Zofii Ciepłej pomocy udzielał chirurg, ale jego interwencja okazała się bezskuteczna, ponieważ rodząca i dziecko zmarli4.

Szczególnie trudna była sytuacja kobiet rodzących, gdyż poród odbierały niewykwalifikowane babki. Pierwszą, miejscową, dyplomowaną położną w Krotoszynie była Barbara Łambucka, która ukończyła szkołę położniczą w 1928 roku5. Celujące wyniki z nauczania i ofiarne zaangażowanie w pracy sprawiły, że zdobyła sobie wysokie uznanie w Krotoszynie i okolicy, a także we Lwowie. Na wieść o tym, że B. Łambucka samodzielnie i prawidłowo zdiagnozowała wyjątkowo skomplikowany i rzadki przypadek u ciężarnej kobiety, zainteresował się nią i wydał bardzo pochlebną opinię sowiecki lekarz jednego ze szpitali we Lwowie6.

W drugiej połowie XIX w. i w pierwszej XX w. niebezpieczną, zaraźliwą chorobą stała się gruźlica. Oprócz niej, w Krotoszynie, było wiele przypadków zachorowań na odrę i szkarlatynę7. Do higieny osobistej nie przywiązywano zbytniej uwagi. Polegała ona na codziennym myciu, głównie, rąk i twarzy. Z możliwości kąpieli korzystano rzadko; czyniono ją zwykle w sobotę.

Wielce zaniedbanym problemem był prawie całkowity brak higieny jamy ustnej. Jej brak powodował choroby zębów i ich usuwanie.

Mydło powoli docierało do mieszkańców Krotoszyna. Jeszcze do początku XX w. do mycia się i prania odzieży stosowano ług otrzymywany z popiołu.

W inwentarzu z 1636 r. wśród dworskich sprzętów znajdowała się zolnica8. Było to urządzenie służące do prania odzieży, wielkości niedużej beczki, najczęściej na trzech nogach. Ułożoną warstwami brudną bieliznę i odzież przykrywano płachtą, na którą

3 APPD, Lw. 434, Inwentarz Wsi Krotoszyna, Poddanych y Powinności Ich, Pańczyzny Daniny Czynszów pro An. 1775 by. 1mo

February zweryfikowany y Spisany. 4 AGAD, Ks. Metr. Arch. Lwow., Par. Krotoszyn, dek. Szczerzec; Księga metrykalna urodzeń miasta Krotoszyn i wsi Żyrawka. 1838-1865.

5 Urzędowy spis: lekarzy, lekarzy-dentystów, farmaceutów, felczerów, pielęgniarek, położnych, uprawnionych i samodzielnych

techników dentystycznych oraz wykazy: aptek, szpitali, ubezpieczalni społecznych, ośrodków zdrowia, przychodni samodzielnych

oraz centrali i filii Państwowej Szkoły Higieny. Cz. VI. Położne, Warszawa 1939, s. 91. 6 Relacja Romany Szyndlarewicz.

7 CDIA, fond 618, opys 2, Mietriczieskiie knigi 1886-1915, s. Krotoszin, powit Lwiw.

8 APPD, Lw. 11, Inwentarz y Regestr Folwarku krotoszyńskiego, tak Urodzaiu Zboża, iako tesz wszytkiego sprzętu domowego

podany Stanisławowi Dwornikowi do rządzenia y pilnowania Anno Dni 1631 die 10 Juny.

sypano popiół. Następnie na to wszystko wlewano wrzącą wodę, która powoli przenikała przez wszystkie warstwy, wyciekając przez otwór w dnie urządzenia.

Pranie przeprowadzano również nad potokiem za pomocą kijanek w postaci kija lub deszczułki. W XIX w. do powszechnego użycia weszły tary i balie.

Złym i wielce niehigienicznym nawykiem było plucie. Przyczyniało się ono ponadto do roznoszenia chorób. W celu złagodzenia ujemnych skutków tego zwyczaju stosowano spluwaczki. Znajdowały się one na przykład w szkole i na plebani9.

W celu polepszenia stanu sanitarnego, zaborca austriacki jeszcze w XVIII w. (reformy józefińskie) wprowadził obowiązek budowy cmentarzy z dala od siedzib ludzkich, likwidując w ten sposób cmentarze przykościelne. Do rozporządzenia władz austriackich zastosowano się w Krotoszynie, wydzielając plac cmentarny za wsią, za drogą (duże zagumnie) na gruntach dworskich10.

Cel higieniczno-zdrowotny był powodem wprowadzenia zajęć ruchowych do szkół.. Służyć temu miały lekcje z tzw. ćwiczeń cielesnych, gier i gimnastyki11.

Opracował Stanisław Czyżowicz na podstawie materiałów do monografii wsi Krotoszyn koło Lwowa.

Rozmowa z Panem Stanisławem Czyżowiczem – autorem książki o jego „gnieździe rodzinnym”

– czyli o Krotoszynie koło Lwowa i jego dziejach.

Arkadiusz Oleksak: Skąd u Pana pomysł, aby taką książkę napisać?

Stanisław Czyżowicz – wszystko zaczęło się od moich zainteresowań genealogią. Mając dostęp do ksiąg metrykalnych parafii Krotoszyn pod Lwowem (skąd pochodzą przodkowie mojej mamy), sięgające połowy XVII, poznałem wielu swoich przodków. Wtedy narodziło się pytanie, skoro już ich znam, ich daty urodzin, śmierci to czego jeszcze mogę się o tych ludziach dowiedzieć. Kim byli, co robili, jak się im powodziło? Tak zrodziła się ciekawość, poznania mojej dalekiej i bliskiej rodziny. W międzyczasie, już w trakcie moich poszukiwań poznałem Mariusza Czarneckiego, z którym mamy wspólnego prapradziadka, a który ma takie same zainteresowania jak ja. I od tej chwili już razem kontynuowaliśmy swoją pasję.

A.O: Czy od razu myśleliście, że powstanie z tego książka?

Stanisław Czyżowicz – Nie. Na początku pomyśleliśmy, że dobrze byłoby wydać kilku stronnicowe opracowanie na temat wsi, z której ci ludzie pochodzą. Jednak z czasem, kiedy przybywało coraz to nowych wiadomości, rosła ilość materiału który mogliśmy opracować i

9 APPD, Lw. 428, Inwentarz probostwa rz. k. w Krotoszynie, 1934.

10 CDIA, fond 186, opys 2, Metryka Franciszkańska; CDIA, fond 186, opys 1, sprawa 3422, Protokół gruntowy gminy Krotoszyn,

1879. 11

Archiwum Domowe Jana Szołdry, Świadectwa szkolne Heleny Szutry z 1926 i 1932 r.

umieścić w naszej broszurce, okazało się, że powstanie z tego okazała ponad dwustu stronnicowa, zawierając 60 zdjęć z epoki książka.

A.O: W jaki sposób przebiegało zbieranie potrzebnych materiałów i informacji do Pana książki?

Stanisław Czyżowicz – Materiał do książki pochodzi z różnych źródeł. Pierwsze to wspomnienia osób tam urodzonych, pamiętających jeszcze dużo faktów dotyczących Krotoszyna, szczególnie z okresu międzywojnia, jak i okresu ostatniej wojny. Drugie to zasoby znajdujące się w archiwach. Min. w Krakowie, Wrocławiu czy Opolu. Ale także korzystałem z zasobów archiwum we Lwowie. Wreszcie trzecie źródło to księgi metrykalne parafii krotoszyńskiej, od której wszystko się zaczęło. Dodatkowo trzeba było przejrzeć dużą ilość istniejącej już literatury fachowej, która na ten temat dostarczyła wiele istotnych faktów.

A.O: Ilu mieszkańców Namysłowa urodzonych w Krotoszynie, pamiętających tamte czasy żyje jeszcze w naszej gminie?

Stanisław Czyżowicz: Zacznę od tego, iż mam ogromny żal do siebie, że nie zacząłem interesować się tym tematem choćby dziesięć lat wcześniej. Że choć znałem wiele osób urodzonych tam na Kresach, nie porozmawiałem z nimi, nie zadałem wielu dociekliwych pytań dotyczących szczegółów tak potrzebnych dzisiaj w mojej książce, a których już się raczej nie dowiemy. Ale pomimo to udało mi się dotrzeć do dużej grupy ludzi urodzonych w Krotoszynie. Jeszcze dzisiaj najwięcej zamieszkuje ich we wsiach Kamienna, Wilków, Bukowa Śląska, Igłowiece, a także w Namysłowie. Wielu miesza też na Pomorzu w Świdwinie i okolicznych wsiach.

A.O: Jaki będzie tytuł książki i kiedy będzie można ją kupić?

Stanisław Czyżowicz: tytuł będzie wprost odnosił się do wioski, z której pochodzą moi przodkowie, czyli „Krotoszyn koło Lwowa”, a ukarze się w ciągu najbliższych kilku tygodni.

A.O: Dziękując za rozmowę ,i z niecierpliwością czekamy na jej wydanie. Stanisław Czyżowicz – Dziękuję bardzo.

P.S. Fragmentu książki Pana Stanisława Czyżowicza drukujemy w kilku ostatnich numerach „Namysłowskich Spotkaniach Kresowych” Autor książki zaprasza też na swoją stronę internetową poświęcono Krotoszynowi koło Lwowa, przez którą można się z nim kontaktować.

Arkadiusz Oleksak - – Opiekunem Miejsc Pamięci Narodowej

30 grudnia 2013 r. podczas XXIV sesji Rady Miejskiej w Namysłowie, wieloletni pracownik Urzędu Miejskiego w Namysłowie - Arkadiusz Oleksak został odznaczony Srebrnym Medalem Opiekuna Miejsc Pamięci Narodowej.

Początki historii Medalu Opiekuna Miejsc Pamięci Narodowej sięgają 1976 roku. Medal nadawany jest osobom i jednostkom organizacyjnym za szczególne zasługi w upowszechnianiu idei pamięci narodowej oraz wyróżniającą się działalność związaną z upamiętnianiem miejsc walk i męczeństwa Narodu Polskiego, a także opiekę nad tymi miejscami.

Uroczystego wręczenia medalu dokonał Wojewoda Opolski – Ryszard Wilczyński. Serdeczne gratulacje złożył m.in. Burmistrz Namysłowa – Krzysztof Kuchczyński. Wręczone odznaczenie jest podsumowaniem wieloletniej, polsko - ukraińskiej współpracy, polegającej na ratowaniu obiektów i miejsc na Ukrainie, które do 1939 roku znajdowały się w granicach państwa polskiego. Są to nie tylko kościoły, cmentarze, pomniki, ale także wiele miejscowości, które są związane z historią naszego kraju. tj. Kamieniec Żółkiew, Zbaraż czy Chocim.

Arkadiusz Oleksak po raz pierwszy na Ukrainę pojechał 14 lat temu, jako członek delegacji z Urzędu Miejskiego w Namysłowie. Zwiedził wówczas takie miejscowości jak Lwów, Stanisławów czy Kołomyję. - Tam poznałem fantastycznych ludzi, dzięki którym mogliśmy zobaczyć wiele zapomnianych już miejsc i spotkać się z mieszkającymi tam Polakami. W 2010 roku powstało w Namysłowie Towarzystwo Miłośników Lwowa i Kresów Południowo – Wschodnich, dzięki któremu coraz szersze grono osób zaczęło angażować w działalność na rzecz Ukrainy. Przykładem tej działalności stowarzyszenia było ufundowanie witraży dla kościoła w Mikołajowie czy pomoc w odbudowie kościoła w Suchej Dolinie koło Lwowa. Ślady naszej działalności widoczne są także na cmentarzach w Kołomyi, w Zbarażu czy we Lwowie, a także w kościołach we Lwowie, Borszczowie, Stanisławowie, Kołomyi i Równem na Wołyniu. Cały czas wspomagamy funkcjonowanie Cmentarza Orląt oraz Polskiego Radia we Lwowie. Oprócz tego, od 8 lat wspólnie z innymi Namysłowianami organizujemy „Sztafetę Przyjaźni” na Ukrainę. Co roku, na mecie każdego biegu zostawiamy tablice okolicznościowe oraz sadzimy pamiątkowe drzewo. Takich tablic jest na Ukrainie obecnie 8, a w Kamieńcu Podolskim nasza tablica jest jedyną, polską tablicą umieszczą tam po II wojnie światowej - informuje Arkadiusz Oleksak.

Wspieramy także inne instytucje, np. Komitet starający się o odzyskanie Kościoła Marii Magdaleny we Lwowie. Z naszej inicjatywy, podczas powodzi stulecia na Ukrainie, w pomoc powodzianom w Jaremczu zaangażowało się wielu Namysłowian, w tym harcerze, którzy już dwukrotnie gościli na obozach w przedwojennych, polskich kurortach w Worochcie i Jaremczu. Rozwój przyjaźni polsko – ukraińskiej widoczny jest także w corocznych inicjatywach Szkoły Podstawowej nr 4 w Namysłowie czy Namysłowskiego Ośrodka Kultury, którzy od lat współpracują z Centrum Twórczości Dzieci i Młodzieży „Haliczyny” we Lwowie. Z naszej inicjatywy Państwowa Szkoła Muzyczna w Namysłowie nawiązała współpracę ze Szkołą Muzyczną nr 1 we Lwowie, a także Zespół Szkół Rolniczych w Namysłowie podpisał umowę o współpracy z Koledżem Agrarnym we Zaleszczykach.

W szkole podstawowej w Jaremczu, dzieci uczą się języka polskiego, a niektórzy z jej absolwentów ukończyli Filologię Polską w Stanisławowie – dodaje Arkadiusz Oleksak. Każdego roku grupa 150 Namysłowian przemierza szlaki turystyczne na Ukrainie, odwiedzając miejsca na zawsze związane z historią Polski, tj. Kamieniec Podolski, Chocim, Zaleszczyki, Zbaraż, Lwów, Stanisławów i Kołomyję.

Źródło: Gazeta Namysłowska 1/2014

NASZ FOTOPLASTIKON Tym razem prezentujemy zdjęcia otrzymane od Pani Oksany Kuriyets, wykładowczyni Koledżu Agrarnego w Zaleszczykach,

podczas jej wizyty ze studentami koledżu na Majdanie w Kijowie 15 marca 2014 roku.

Z przykrością informujemy, iż z w ostatnim czasie szeregi naszego

stowarzyszenia opuścili na zawsze:

Barbara Falkowska ur. 21.09.1944 roku we Lwowie - zm. 21.07.2012

Czesław Leszczyński ur. 01.01.1039 w Kałuszu – zm. 27.08.2013 w Namysłowie

Kazimierz Białkowski ur. 25.10,1944 w Mielnicy Podolskiej – zm. 29.11.2013 we Wrocławiu

Tadeusz Bagiński ur. 13.05.1957 – zm.20.01.2014 w Opolu

CZEŚĆ ICH PAMIĘCI !!!

UWAGA KONKURS !!!

Osoba, która pierwsza opisze prawidłowo co znajduje się na zamieszczonej niżej fotografii otrzyma od nas cenną nagrodę. Znających odpowiedź prosimy o kontakt telefoniczny z numerem 601 376 630 do dnia 25.04.2014r.

Jednocześnie informujemy, iż zagadkę z poprzedniego numeru prawidłowo rozwiązali Pan Czesław Kowalczyk i Arkadiusz Hajdasz. Gratulujemy!

OGŁOSZENIA ZARZĄDU NASZEGO ODDZIAŁU

Z przykrością informujemy, iż ze względu na obecną sytuację na terenie Ukrainy zmuszeni jesteśmy zawiesić organizację wycieczki na Kresy. O nowym terminie

wyjazdu, zarząd oddziału powiadomi wszystkich członków w osobnym komunikacie.

10 maja 2014 roku o godzinie 16.00, zarząd naszego oddziału organizuje dla wszystkich członków i sympatyków „Wiosenną Majówkę”. Potwierdzeniem udziału

będzie wpłata kwoty 15,00 zł. w siedzibie oddziału w Ratusz, w każdy piątek od. godz. 10.00 do godz. 11.00, w pokoju nr 19 (II piętro).

Zgłoszenia przyjmowane są do dnia 25.04.2014r.

U W A G A !!!

Za wsparcie naszej działalności składamy serdeczne podziękowania:

Specjalne podziękowania DLA UCZNIÓW Szkoły Podstawowej nr 4 i nr 5

w Namysłowie za świąteczne rysunki, które publikujemy w naszym biuletynie.

Na okładce oryginalna pocztówka świąteczna namalowana we Lwowie, przez nieznaną osobę o inicjałach DR, 22 lutego 1922 roku

O G Ł O S Z E N I A

Wysokość składek członkowskich za okres jednego miesiąca: 1zł – dla młodzieży i studentów, 2zł – dla emerytów i rencistów, 3zł – dla osób pracujących. Członkowie zarządu pełnią dyżury w każdy piątek w godzinach 10.00-12.00, w ratuszu – pok. nr 19 a, (II piętro). Telefon kontaktowy Zarządu TMLiKPW – 601 376 630 Strona internetowa – www.namyslow-kresy.pl Adres e-mail – [email protected] Numer konta BS Namysłów 89 8890 0001 0008 9685 2000 0001

Tomasz Oziębły Namysłów

ul. Piłsudskiego 8