„Romańska wyspa na słowiańskim morzu” · Na przestrzeni wieków tereny Rumunii były pod...

13
„Romańska wyspa na słowiańskim morzu” Rumunia malownicza kraina, łącząca w sobie potężne szczyty Karpat, żyzne połacie równin i piaszczyste plaże Morza Czarnego. Bogactwo krajobrazów zdaje się odzwierciedlać skomplikowaną historię kraju, którego początki sięgają starożytności, co zresztą chętnie podkreślają mieszkańcy, umieszczając na placach i skwerach miast rzeźbę wilczycy kapitolińskiej. Na przestrzeni wieków tereny Rumunii były pod panowaniem Imperium Rzymskiego, Habsburgów, Austro- Węgier, Imperium Osmańskiego, Rzeczpospolitej. Przez kilka dziesięcioleci Rumunia składała się z odrębnych księstw, które dopiero po pod koniec XIX wieku zadecydowały o wspólnej drodze i stworzyły jedno państwo. Po dziś dzień widać odmienność poszczególnych regionów pod względem architektury, kultury i obyczajowości. Ten właśnie niezwykły kraj w dniach 22 września- 1 października 2017 roku stał się celem wyjazdu edukacyjnego Śladami Polaków w Rumunii” dla Wiktorii Waleń oraz Klaudii Kosowskiej- laureatek 8. Edycji Ogólnopolskiego Konkursu „Sprzączki i guziki z orzełkiem ze rdzy…”, organizowanego przez Instytut Pamięci Narodowej we współpracy z Fundacją PKO Banku Polskiego oraz Muzeum Katyńskim. Dlaczego Rumunia? Podążamy śladami Polaków w Rumunii- odkrywamy być może dawno zapomniane, a z pewnością nieczęsto odwiedzane miejsca pobytu naszych rodaków na ziemi rumuńskiej, nie bez wzruszenia pochylamy się nad mogiłami poległych, zapalamy biało- czerwone znicze.

Transcript of „Romańska wyspa na słowiańskim morzu” · Na przestrzeni wieków tereny Rumunii były pod...

„Romańska wyspa na słowiańskim morzu”

Rumunia – malownicza kraina, łącząca w sobie potężne szczyty Karpat, żyzne połacie

równin i piaszczyste plaże Morza Czarnego. Bogactwo krajobrazów zdaje się odzwierciedlać

skomplikowaną historię kraju, którego początki sięgają starożytności, co zresztą chętnie

podkreślają mieszkańcy, umieszczając na

placach i skwerach miast rzeźbę wilczycy

kapitolińskiej. Na przestrzeni wieków

tereny Rumunii były pod panowaniem

Imperium Rzymskiego, Habsburgów,

Austro- Węgier, Imperium Osmańskiego,

Rzeczpospolitej. Przez kilka

dziesięcioleci Rumunia składała się z

odrębnych księstw, które dopiero po pod

koniec XIX wieku zadecydowały o

wspólnej drodze i stworzyły jedno państwo. Po dziś dzień widać odmienność poszczególnych

regionów pod względem architektury, kultury i obyczajowości.

Ten właśnie niezwykły kraj w

dniach 22 września- 1 października 2017

roku stał się celem wyjazdu edukacyjnego „

Śladami Polaków w Rumunii” dla Wiktorii

Waleń oraz Klaudii Kosowskiej- laureatek

8. Edycji Ogólnopolskiego Konkursu

„Sprzączki i guziki z orzełkiem ze

rdzy…”, organizowanego przez Instytut

Pamięci Narodowej we współpracy z

Fundacją PKO Banku Polskiego oraz

Muzeum Katyńskim.

Dlaczego Rumunia?

Podążamy śladami

Polaków w Rumunii-

odkrywamy być może dawno

zapomniane, a z pewnością

nieczęsto odwiedzane miejsca

pobytu naszych rodaków na ziemi

rumuńskiej, nie bez wzruszenia

pochylamy się nad mogiłami

poległych, zapalamy biało-

czerwone znicze.

Nareszcie wydaje się, że niebo wypłakało wszystkie łzy z szarego sklepienia, a wiatr

przegnał deszczowe chmury. Żyjemy nadzieją, że podczas naszej podróży towarzyszyć nam

będzie słońce. Wąska droga wije się między domami, mieszkańcy marmaroskiej wsi

Berbesti życzliwie przypatrują się dużej grupie ludzi, która z determinacją zdąża pod górę.

Stajemy wokół mogiły upamiętniającej śmierć żołnierzy z II Brygady Legionów Polskich

poległych w bitwie z Kozakami 6 października 1914 roku.

Obok drewnianej kapliczki z napisami w języku

rumuńskim i polskim postawiono stary słup żeliwny z granicy

polsko – rumuńskiej z 1927, aby żołnierze polscy poczuli się

bliżej kraju. Zapalamy znicze i zatapiamy się w modlitwie.

Spoglądamy na pochylone krzyże stojące wśród drzew

owocowego sadu, a nasze myśli bezwiednie szybują ku

Ojczyźnie. Wolnej i niepodległej Ojczyźnie.

Bukowina urzeka widokami. Słońce maluje

światłocienie na górskich przełęczach. Serpentyny

pracowicie wznoszą się w górę i leniwie opadają w dół.

Zdążamy do wsi Kirlibaba położonej w dolinie Złotej

Bystrzycy, gdzie znajduje się niewielki pomnik w

formie betonowego krzyża, poświęcony pamięci

polskich żołnierzy, którzy zginęli w zwycięskiej bitwie

z Rosjanami w dniach 19- 23 I 1915 roku. Nagrobek

zdobią wiązanki biało- czerwonych kwiatów i polskie

flagi. Niebezpieczne i zawiłe niczym górskie szlaki były

drogi polskiego żołnierza polskiego do niepodległości

podczas I wojny światowej. Teraz my- mieszkańcy Serca

Europy- przynosimy poległym na obcej ziemi światło

pamięci, szept modlitwy i zaśpiewany z głębi serca „

Mazurek Dąbrowskiego”.

Wrześniowy exodus

„17 września 1939 roku Prezydent RP Ignacy Mościcki, Naczelny Wódz Edward Śmigły-

Rydz, premier RP Felicjan Sławoj Składkowski wraz z rządem przekroczyli w późnych

godzinach wieczornych granice z Rumunią, gdzie zostali internowani.”

Wspomnienia wydarzeń z czasów II wojny światowej wciąż żyją w sercach i w

opowieściach ludzi. Miejsca przechowują pamięć dramatycznych chwil, które stały się

udziałem tysięcy naszych rodaków szukających na rumuńskiej ziemi schronienia przed

sowiecka inwazją. Nie bez

wzruszenia oglądamy

królewski zameczek

myśliwski w Bicaz- miejsce

internowania Prezydenta RP

Ignacego Mościckiego.

Nikt nie przeszkadza nam w

fotografowaniu tablicy

upamiętniającej pobyt

Prezydenta. Jeszcze jedno

ujęcie pałacyku z mostu, od

strony rzeki i ruszamy w dalej,

bo czas nagli.

Droga pod górę w Dragoslavele nie sprawia nam trudności. Widoki tak piękne, że

zapierają dech w piersiach, lecz nie dla wrażeń estetycznych tu przybyliśmy. Przechodzimy

obok starej cerkwi i po chwili zza szpaleru róż i spośród jakże swojsko wyglądających jabłoni

wyłania się willa, w której był przetrzymywany Marszałek Edward Rydz- Śmigły.

Z wypiekami na twarzy słuchamy opowieści o brawurowej ucieczce Marszałka, który w

cywilnym ubraniu, nierozpoznany przez żandarmów opuścił to ściśle strzeżone miejsce 15

grudnia 1940 roku.

Dzięki sprytnie przeprowadzonej akcji i pozorowaniu obecności Rydza- Śmigłego

nieobecność Wodza Narodowych Sił Zbrojnych odkryto dopiero po trzech dniach…

Minister spraw zagranicznych Józef

Beck również został internowany przez

władze Rumunii. Przetrzymywany w

Bukareszcie zmarł 5 maja 1944 roku i został

pochowany w wojskowej części cmentarza

prawosławnego. Obecnie znajduje się tam

symboliczna mogiła polskiego patrioty,

albowiem jego prochy w 1991 roku zostały

przeniesione do Polski i złożone na Powązkach.

Pochylamy się nad mogiłą ministra Becka,

szepcemy modlitwę, a w pamięci

przywołujemy ponadczasowe i uniwersalne

przesłanie zawarte w przemówieniu z 5 maja

1939 roku: „Jest tylko jedna rzecz w życiu

ludzi, narodów i państw, która jest bezcenną.

Tą rzeczą jest honor”.

Nie wszystkie miejsca uda się

odwiedzić, nie wszędzie dane nam będzie

uporządkować groby, zapalić znicze,

pochylić głowę w zadumie. Mnożą się

miejsca pamięci, mogiły, cmentarze, na

których pełno tablic z polskimi nazwiskami.

Comisani, Pitesti, Craiova, Drobeta-

błądzimy między nagrobkami, z krótkich

epitafiów staramy się wyczytać jak najwięcej

treści, poznać tułacze losy i życiorysy

Polaków, znaleźć odpowiedzi na

niewypowiedziane pytania.

W szczerym polu odnajdujemy teren ogrodzony drutem kolczastym, dojmująca pustka zdaje się

wyzierać z tego na pozór zwyczajnego krajobrazu. To Targu Jiu- miejsce dawnego obozu

internowania żołnierzy polskich.

Zupełnie inaczej prezentuje się kolejne miejsce związane z historię Polaków w Rumunii.

Baile Herculane- niegdyś słynne uzdrowisko znane z leczniczych wód, obecnie budzące

przygnębienie widokiem zrujnowanych budynków - również było miejscem internowania

członków rządu polskiego oraz generałów.

Co czuli Polacy będąc gośćmi w kraju, który

udzielił im schronienia, a jednocześnie pozbawił

wolności? O czym myśleli, patrząc w kierunku

Ojczyzny? Czy podobnie jak Jan Meysztowicz

podczas ewakuacji przez granicę polsko –

rumuńską zabrali ze sobą garść ojczystej ziemi

wiedząc, że idą na tułaczkę?

Spotkanie z Polonią

„ Śpiewa ci obcy wiatr,

tułaczy los cię gna hen, gdzieś po świecie.

A gdzieś daleko stąd, został rodzinny dom,

tam jest najpiękniej.”

Odwiedzamy Nowy Sołoniec- polską wieś na Bukowinie zamieszkałą w większości

przez potomków górali czadeckich, którzy osiedlili się na tych ziemiach na początku XIX

wieku. W pięknym i zadbanym Domu Polskim z prawdziwą polską gościnnością podejmuje

nas Anna Zielonka-

Prezes miejscowego

Stowarzyszenia Polaków

i jednocześnie kierownik

wielopokoleniowego

zespołu

folklorystycznego

„Sołniczanka”. Pani

Prezes nienaganną

polszczyzną opowiada o

życiu codziennym i

działalności Polaków w

Sołońcu.

Z dumą podkreśla, że dzieci uczą się języka polskiego w szkole im. Henryka

Sienkiewicza i rozwijają swoje talenty artystyczne występując w istniejącym od 1991 roku

zespole „Sołniczanki”.

W repertuarze składającego się z 80 osób zespołu są tradycyjne tańce narodowe i ludowe oraz

dawne pieśni przekazywane z pokolenia na pokolenie. Dowiadujemy się, że ważna rolę

wżyciu społeczności pełni kościół pod wezwaniem św. Jana Pawła II.

Jakże wszystkim dziś przypada do gustu obiad łączący w sobie tradycyjne polskie smaki z

elementami kuchni rumuńskiej! Również szarlotka jest tak pyszna jak u mamy! Doznania

kulinarne to istotne, lecz- co oczywiste- nie najważniejsze wrażenia dzisiejszego spotkania z

Polonią. Istotnym punktem programu jest wręczenie dyplomów i nagród laureatom

przez pracowników

merytorycznych IPN i Muzeum

Katyńskiego oraz

przedstawicieli PKO BP i

Polonii. Panuje niezwykle miła

atmosfera, brawom, gratulacjom i

uściskom nie ma końca.

Zwieńczeniem dnia jest msza

święta w polskim kościele

odprawiana w dwóch językach-

polskim i rumuńskim. Wnuczki

Pani Anny Zielonki pięknie

prowadzą śpiew i modlitwy. Zgromadzeni łączą się w poczuciu wspólnoty i nie kryją

wzruszenia, kiedy serdecznie ściskamy sobie ręce przekazując znak pokoju. Uliczki wsi

jeszcze długo rozbrzmiewają polska mową i radosnymi nawoływaniami. Spontanicznie

podejmujemy rozmowy z napotkanymi mieszkańcami, nabywamy regionalne smakołyki w

polskim sklepie. Nie kryjemy radości i dumy ze spotkania z Polakami, którzy godną postawą,

codziennym życiem, gospodarnością i pracowitością dają wyraz umiłowania Ojczyzny,

mimo że od pokoleń przebywają poza granicami rodzinnego kraju.

Rumuńskie impresje

Rumunia może

przyprawić o zawrót głowy nie

tylko ze względu na ilość

zakrętów. Podczas podróży do

woli napawamy się

majestatycznym pięknem

wysokogórskich krajobrazów

ożywionych przez szemrzące

strumienie i rzeki.

Widok potężnych świerków, połamanych niczym zapałki przez szalejącą niedawno

wichurę, zmusza do refleksji nad kruchością życia. Chciwie łowimy widoki rozległych

połonin, na których w oddali widać stada pasących się owiec, bliżej nas dostrzegamy

fioletowe zimowity. Podziwiamy surowe nagie szczyty przejeżdżając przez niezbyt długi, ale

jakże malowniczy wąwóz Bicaz i z ulgą koimy oczy patrząc na spokojna taflę Czerwonego

Jeziorka.

Powietrze balsamiczne i rześkie, słońce nie

szczędzi swego światła, a wiatr targa liście

drzew.

Rozległa równina zamknięta z jednej

strony błękitnym pasmem wzniesień. Pejzaż

chropowaty, najeżony szczotkami

ciemnobrązowych słoneczników, ciągnące się

w nieskończoność pola szeleszczącej spłowiałej kukurydzy. Niebo umyte, ubrane w białe

obłoki. Złote, łagodne i rozproszone światło słońca. Czy ten krajobraz wyszedł spod pędzla

Vincenta van Gogha?

Czas się zatrzymał, czy to my przenieśliśmy się w czasie?

Z pewnością znaleźliśmy się w tak bogatej i różnorodnej krainie, że nie sposób

pozostać obojętnym. Skrajne emocje budzi wizyta na „Wesołym cmentarzu”.

Drewniane rzeźbione nagrobki, przedstawiające niejednokrotnie

pełne ciepłego humoru sceny z życia osoby zmarłej, zadziwiają

feerią żywych barw i w żaden sposób nie przystają do tradycyjnego

sposobu upamiętniana zmarłych, za to na długo pozostają w

pamięci. Co ciekawe,

po wizycie na tym

cmentarzu wszyscy

są uśmiechnięci.

Czyżby zastanawiali

się nad tym, jak

wyglądałby awers

i rewers ich

nagrobków?

Żywo reagujemy na widok furmanek zaprzężonych w konie, drewnianych, ustawionych

ciasno obok siebie zabudowań w Maramuresz czy kobiet w tradycyjnych ludowych strojach.

Odpowiadamy na serdeczne gesty pozdrowienia mieszkańców, odpoczywających na

ławeczkach zwróconych w stronę ulicy. Patrzymy jak ludzie, spowici światłem zachodzącego

słońca, wspólnie pracują na polach przy zbiorze dyń i kopaniu ziemniaków i być może

przywołujemy w pamięci postaci z płócien Józefa

Chełmońskiego.

Rumunia nie jest jednowymiarowa i otwiera przed

nami kolejne tajemnice. Zachwyt budzą cerkwie,

monastyry i kościoły warowne, które tchną

niepowtarzanym spokojem i urzekają prostotą oraz

pięknem rozwiązań architektonicznych. Prawdziwą

perełką wpisaną na listę UNESCO okazuje się

unikatowa na skalę światową cerkiew pod wezwaniem

św. Jerzego w zespole klasztornym w Voronet, słynąca

z niepowtarzalnych XVI- wiecznych fresków

zewnętrznych i pięknych polichromii. Niebieski kolor

malowideł jest tak niezwykły, że nosi nazwę błękitu

voroneckiego.

Kolejnym oczarowaniem staje się piękne

miasto Braszów leżące w Transylwanii, wpisane

Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO,

nieodłącznie kojarzące się z Krakowem.

Wieczorny spacer urokliwymi uliczkami wydaje

się zbyt krótki, ale i tak z radością podziwiamy

rozświetlone kamieniczki i kameralne kawiarenki

na Starówce. Czarny Kościół- monumentalna

gotycka katedra z kamienia osmalonego przez

pożar- wtapia się w mrok nocy i budzi jeszcze

większy respekt niż za dnia. Poranek przynosi

kolejne miłe zaskoczenie,

albowiem zostajemy przeniesieni w

czasie i przestrzeni. Niemożliwe? A

jednak! Hotelowa restauracja, w

której spożywamy śniadanie, jako

żywo przypomina młodopolską

kawiarnię z secesyjnym wystrojem

ulubioną przez krakowska

Cyganerię- Jamę Michalika na

ulicy Floriańskiej.

Podroż do Rumunii nie może

być pozbawiona akcentów

grozy, a to za sprawą wizyty w

zamku Bran, położonego

nieopodal Braszowa,

uznawanego za siedzibę

demonicznego Wlada

Palownika znanego jako

Drakula, który zdobył

niechlubna sławę z powodu

niespotykanego okrucieństwa.

W mroku komunizmu

Sielankowe pejzaże i urocze miasteczka nie

przesłonią jednak mrocznej strony historii

Rumunii. Wizyta w dawnym więzieniu

zamienionym w Memoriał Pamięci Ofiar

Komunizmu i Ruchu Oporu w Syhocie

Marmaroskim jest tak poruszająca, że

tracimy poczucie czasu. Każda cela

więzienna stanowi osobną ekspozycję

poświęconą odrębnemu tematowi, a wystawy

mają charakter chronologiczny.

Obok plansz i fotografii nie brakuje oryginalnych

przedmiotów z dawnych cel więziennych- prycz, ubrań,

łańcuchów. Odtworzona została nawet cela karna zwana

karcerem lub ciemnicą. Zapoznajemy się z wystawami

dotyczącymi powstania Solidarności w Polsce, poznajemy

działalność rumuńskiej partyzantki, dowiadujemy się o

sposobach komunizowania szkolnictwa i represjach wobec

inteligencji, a także odkrywamy kolejny polski akcent-

wystawę ”Samarytanie z Markowej” o rodzinie Ulmów.

Na dziedzińcu, usytuowanym wewnątrz

obiektu, zwiedzamy kaplicę w formie

chrześcijańskich katakumb, poświęconą

pamięci 8 tysięcy przeciwników

komunizmu, którzy umarli w rumuńskich

obozach i więzieniach. Z kolei na innym

dziedzińcu próbujemy zinterpretować

przekaz zawarty w rzeźbie pt. „ Kondukt

męczenników’’ składającej się z nagich

postaci zmierzających w kierunku muru.

Kolejne przytłaczające pozostałości komunizmu odnajdujemy w Bukareszcie.

Przytłaczające w sensie dosłownym, bo Pałac Ceausescu jest drugim co do wielkości

budynkiem na świecie po

amerykańskim Pentagonie. Aby ta

monstrualna budowla mogła

powstać, dyktator zarządził

wyburzenie większej części

historycznej dzielnicy Bukaresztu i

przesiedlił 40 tysięcy mieszkańców.

Ceausescu pragnął stworzyć ze

stolicy Paryż Wschodu, dlatego

ogromne bulwary prowadzące do

Parlamentu są o 1 metr szersze i 6

metrów dłuższe niż Pola Elizejskie.

Bukareszt pokazuje nam jednak swą

bardziej przychylną twarz. Po stolicy sprawnie

poruszamy się wygodnym metrem. Czujemy

sielską atmosferę podczas zwiedzania ekspozycji

gromadzącej obiekty rumuńskiej architektury

wiejskiej w skansenie położonym nieomal w

centrum miasta. Bukareszt oprócz nieprzyjemnych

postkomunistycznych budynków ma do

zaoferowania wiele ciekawych zabytków i potrafi

zauroczyć pięknymi zakątkami- cerkwiami

ukrytymi pomiędzy rzędami kamienic,

klimatycznymi kawiarenkami w pasażu Macca-

Villacrosse czy karawanserajem- dawnym

zajazdem dla karawan kupieckich Hanul Manuc.

Wyjazd ze wszech miar edukacyjny

…nie tylko dlatego, że podróże kształcą. Wyjazd edukacyjny z pracownikami

merytorycznymi IPN oraz Muzeum Katyńskiego do Rumunii to znakomita okazja do

spotkania się w gronie ludzi o szczególnych zainteresowaniach, pragnących poszerzać swoją

wiedzę i rozwijać zdolności. Każda chwila była dobra, aby podzielić się przemyśleniami i

wymienić poglądy niezależnie od wieku i wykształcenia. Znakomicie przygotowane wykłady

i prezentacje, dobrze dobrane filmy, ciekawa lektura sprawiły, że nie byliśmy jedynie

biernymi odbiorcami procesu edukacyjnego, ale aktywnie uczestniczyliśmy w realizacji

programu. Dzięki prelekcjom mogliśmy lepiej poznać i zrozumieć historię Rumunii, wpływ

religii i systemu komunistycznego na wizerunek kraju i mentalność mieszkańców. Wykłady

przybliżyły nam dramatyczne losy Polaków na ziemi rumuńskiej zarówno podczas I jak i II

wojny światowej i zachęciły do samodzielnego zgłębiania tajemnic przeszłości. Uważamy, że

wyjazd do Rumunii był wspaniałą żywą lekcją historii i patriotyzmu.

Jadwiga Szumniak- Zdonek

współpraca Wiktoria Waleń i Klaudia Kosowska