PRZEGLĄD TECHNICZNYbcpw.bg.pw.edu.pl/Content/501/pt16_nr_47_48_1916_11_29.pdf · ody i powtarzali...

16
PRZEGLĄD TECHNICZNY Tom LIV. TYGODNIK POŚWI CONY SPRAWOM TECHNIKI I PRZEMYSŁU. Warszawa, dnia 29 listopada 1916. JNŚ 47 i 48. TREŚĆ: Technika w gospodarce miejskiej.—Bielicki W Mechaniczne urz dzenia vt krochmalarniach [o, d.],—Koss A. S. Wodór, jego fa brykacya i zastosowania [c. d.].—Z towarzystw technicznych. Elektrotechnika. Wysochi 8. Dwa wzory do obliczania sieci elektrycznych. Bratman I. i Szejnman L. Zwisanie, przewodów napo wietrznych.—Krytyka i bibliografia.—Z działalności Kola Elektrotechników. —Drobne wiadomości.—"Wspomnienia pozgonne. Z ] 1 ma rysunkami w tekście. TECHNIKA W GOSPODARCE MIEJSKIEJ. X Odczyt, wypowiedziany na posiedzeniu Stowarzyszenia Techników w d. 20 października r. b. (Według stenogramu). Ogrody i zadrzewienia miejskie publiczne. Przez prof. Edmunda Jankowskiego. Dosyć wyjechać za miasto gdziekolwiek, pr dk czy woln lokomocy i rozpatrzeć si w tem, co si dzieje, aby przekonać si , że ono jest znikom cz stk przyrody, któ ra nas otacza: miasto poprostu wśród całej natury pi k nej, zielonej, jest jak gdyby punktem nic nie znacz cym, pomimo nawet swego obszaru. Samo to naprowadza na wniosek, że jednakże zieloność jest jak ś rzecz niezb d n , bez której si obejść nie można, skoro w przyro dzie tak niezmiernie wielk rol odgrywa. Jakoż istot nie miasto może być zajmuj ce i, nawet bardzo, w swych fragmentach, a zwłaszcza dzielnicach starych, na których s dziwych murach osiadła wielowiekowa powaga i prze mawia do umysłu człowieka, zwłaszcza oświeconego, przed stawiaj c te czyny, które opowiadaj mu mury, ulice i pla ce, a które razem wzi te składaj si na history miasta i po cz ści całego kraju. Niew tpliwie w dziejach miasta może odgrywać rol pi kna architektura i jego położenie, ale w każdym razie miasto wkracza w dziedzin przyrody, w której jednakże jest tylko sztucznym wytworem ludzkim. Im bardziej si miasto rozwija, im bardziej rozwój ten jest wynikiem r k ludzkich, tem bardziej zapomina o tem, że wśród przyrody żyje, a to odbijać si musi i odbija si zwy kle fatalnie na życiu ludzkiem, na zdrowiu młodzieży, dzie ci, starców, ludzi znużonych i st d ta pewna mimowolna ra dość, gdy znajdujemy si w otoczeniu zieloności. Przypo minam to wrażenie, które wielokrotnie sprawdziłem na so bie, że ile razy wchodzimy w lecie do ogrodu, zwłaszcza wi kszego, bez wzgl du na to, czy jest on pi knie czy brzyd ko urz dzony, pod samem wrażeniem tej masy zieloności, doznajemy uczucia ulgi szczególniejszej i lekkości. Czy ta lekkość jest w zależności od tego, jak wielu chce do dziś dnia, że rośliny odświeżaj , powietrze? Nie. Je żeli przez odświeżanie powietrza b dziemy rozumieli dostar czenie świeżej ilości tlenu, to pod tym wzgl dem potrzeba byłoby niezmiernie wielkiej ilości roślin drzewiastych, aby dostarczyły tyle tlenu, żeby on mógł mieć dla oddychania lu dności wyraźne znaczenie. Człowiek na dob przyjmuje jakieś 30 tys. litrów powietrza, w tej liczbie znajduje si około 9 iu litrów gazu w glowego. Z tego Panowie widz (nie przyta czam nawet liczb poszczególnych), że ilość tlenu z rozkła du wydychanego przez ludzi gazu w glowego b dzie nad zwyczaj mała, że ona znaczenia nie ma. Gfdybyśmy powie dzieli sobie, że rośliny właśnie dlatego oczyszczaj powie trze, że zużywaj kwas w glowy, wydzielany zarówno przy oddychaniu, jak przy butwieniu, gniciu i t. p. procesach, to byłoby słuszniejsze, bo rośliny istotnie, żeby wytworzyć sw mas , potrzebuj zużyć na to bardzo dużo gazu w glowego. Na każdy kilogr. suchej substancyi musz przerobić 25 kg gazu w glowego, a to jest ilość poważna. W tem miejscu jednakże należy zwrócić uwag , że gaz w glowy, wydziela ny w dużej ilości w miastach, tak dalece szkodliwy nie jest, bo jako gaz ci żki zalega on w niższych warstwach powie trza, a my, ludzie, b dź co b dź wzrostu wysokiego, nie oddychamy temi warstwami, rośliny zaś w mieście posadzo ne, nie si gaj liśćmi do tej sfery. Drzewa, przedewszyst kiem, które maj 'korony dosyć wysoko, z tych warstw czer pać gazu w glowego nie mog . Twierdzenie tedy o od świeżaniu powietrza trzeba odrzucić i zwrócić si w inn stron . Roślinność działa dodatnio, ale pod innymi wzgl da mi, przedewszystkiem pod wzgl dem wyparowywania wody z gruntu. To jest rzecz niezmiernie ważna. Odbywa si pa rowanie dopóty, dopóki s na drzewach liście, jak u nas, od połowy kwietnia do pocz tku października. Otóż ilości wo dy, zabierane z gruntu, s bardzo wielkie. Obliczenia dosyć ścisłe, dokonane przez uczonych, wykazały, że brzoza, maj ca około 200 000 liści, wyparowywa w ci gu dnia średnio 17 kg, a w ci gu dnia gor cego letniego do 500 kg wody. Hektar lasu bukowego, według Habeiianda, wyparowywa 30 tys. litrów wody dziennie. Widzimy, że to s ilości poważne, z któremi istotnie liczyć si trzeba. Musiałem zwrócić uwag na to, albowiem jest zadawniony przes d, nawet wśród wy kształconych ludzi, że rośliny, na ścianach domów rozpi te, s szkodliwe, ponieważ zawilgacaj domy. Dzieje si zaś wprost przeciwnie. Jeżeli si jakaś wilgoć za niemi za kradnie, to jestto wilgoć nieznaczna; dosyć w jesieni wy kopać dół, dostatecznie gł boki, około tych roślin, żeby przekonać si , że ziemia jest pod niemi sucha, jak pieprz. Kład nacisk na to, gdyż to jest jedna z najważniejszych dodatnich działalności roślin. Nie wj^chodzi znów na korzyść roślin w mieście, ale na korzyść ludzi, że zatrzymuj wszelki pył, kurz, sadze, od czego niektóre rośliny, jak iglaste, w mie ście nie trzymaj si dobrze. Najważniejsze jednakże znaczenie ma roślinność pod wzgl dem estetycznym, pod wzgl dem wpływu na psychik człowieka; ona krajobrazowi miasta, jeżeli tak można si wyrazić, nadaje pewien ruch, a nawet życie swoiste, nadaje mu lekkość i zabarwia go w pewien charakterystyczny spo sób, nie tylko pokrojem samych drzew, nie tylko kształtem ich liści, nie tylko eleganckim cz sto kształtem korony i ga ł zi, ale także tymi efektami, które samo drzewo wywołuje w nas wszystkich. Przecież na wiosn roślinność przedsta wia si zupełnie inaczej ze sw zielon świeżości , niż w le cie, kiedy pewne znużenie w ulistnionych koronach jest wi doczne, a cóż dopiero mówić, gdy przyjdzie jesień. Widzimy dziś na ulicach i w ogrodach to opadanie liści, pomi dzy któ rymi swymi mocnymi tonami trzymaj prym klony i d by. Gra fantastyczna listków o zachodzie, to lekkie wirowanie opadaj cych w ciehem,j esiennem powietrzu, jakież jest poe tyczne, jakie naprowadza myśli o znikomóści całej pracy i życia ludzkiego! A oświetlenia zarówno słoneczne, jak i sztuczne wytwarzaj efekty całkiem niespodziewane i nie kiedy wprost czarodziejskie. Czyż niejeden z nas nie zatrzy muje si na ulicach albo placach zadrzewionych, aby cieszyć si tymi efektami, które wysyła światło elektryczne z pośród liści, lub gdy si patrzyć mglistym wieczorem na Alej Bel wedersk , widzi si płomyki światła migoc ce pośród liści, które nadzwyczajny jakiś, dziwny miraż tworz i z miasta, z okolicy jego, wytwarzaj czarodziejski, .zupełnie nieznany krajobraz.

Transcript of PRZEGLĄD TECHNICZNYbcpw.bg.pw.edu.pl/Content/501/pt16_nr_47_48_1916_11_29.pdf · ody i powtarzali...

PRZEGLĄD TECHNICZNYTom LIV.

TYGODNIK POŚWIĘCONY SPRAWOM TECHNIKI I PRZEMYSŁU.

Warszawa, dnia 29 listopada 1916. JNŚ 47 i 48.

TREŚĆ: Technika w gospodarce miejskiej.—Bielicki W- Mechaniczne urządzenia vt krochmalarniach [o, d.],—Koss A. S. Wodór, jego fa-brykacya i zastosowania [c. d.].—Z towarzystw technicznych.

Elektrotechnika. Wysochi 8. Dwa wzory do obliczania sieci elektrycznych. — Bratman I. i Szejnman L. Zwisanie, przewodów napo-wietrznych.—Krytyka i bibliografia.—Z działalności Kola Elektrotechników. —Drobne wiadomości.—"Wspomnienia pozgonne.

Z ] 1-ma rysunkami w tekście.

TECHNIKA W GOSPODARCE MIEJSKIEJ.X Odczyt, wypowiedziany na posiedzeniu Stowarzyszenia Techników w d. 20 października r. b.

(Według stenogramu).

Ogrody i zadrzewienia miejskie publiczne.Przez prof. Edmunda Jankowskiego.

Dosyć wyjechać za miasto gdziekolwiek, prędką czywolną lokomocyą i rozpatrzeć się w tem, co się dzieje, abyprzekonać się, że ono jest znikomą cząstką przyrody, któ-ra nas otacza: miasto poprostu wśród całej natury pięk-nej, zielonej, jest jak gdyby punktem nic nie znaczącym,pomimo nawet swego obszaru. Samo to naprowadza nawniosek, że jednakże zieloność jest jakąś rzeczą niezbęd-ną, bez której się obejść nie można, skoro w przyro-dzie taką niezmiernie wielką rolę odgrywa. Jakoż istot-nie miasto może być zajmujące i, nawet bardzo, w swychfragmentach, a zwłaszcza dzielnicach starych, na którychsędziwych murach osiadła wielowiekowa powaga i prze-mawia do umysłu człowieka, zwłaszcza oświeconego, przed-stawiając te czyny, które opowiadają mu mury, ulice i pla-ce, a które razem wzięte składają się na historyę miastai po części całego kraju. Niewątpliwie w dziejach miastamoże odgrywać rolę piękna architektura i jego położenie,ale w każdym razie miasto wkracza w dziedzinę przyrody,w której jednakże jest tylko sztucznym wytworem ludzkim.Im bardziej się miasto rozwija, im bardziej rozwój ten jestwynikiem rąk ludzkich, tem bardziej zapomina o tem, żewśród przyrody żyje, a to odbijać się musi i odbija się zwy-kle fatalnie na życiu ludzkiem, na zdrowiu młodzieży, dzie-ci, starców, ludzi znużonych i stąd ta pewna mimowolna ra-dość, gdy znajdujemy się w otoczeniu zieloności. Przypo-minam to wrażenie, które wielokrotnie sprawdziłem na so-bie, że ile razy wchodzimy w lecie do ogrodu, zwłaszczawiększego, bez względu na to, czy jest on pięknie czy brzyd-ko urządzony, pod samem wrażeniem tej masy zieloności,doznajemy uczucia ulgi szczególniejszej i lekkości.

Czy ta lekkość jest w zależności od tego, jak wieluchce do dziś dnia, że rośliny odświeżają, powietrze? Nie. Je-żeli przez odświeżanie powietrza będziemy rozumieli dostar-czenie świeżej ilości tlenu, to pod tym względem potrzebabyłoby niezmiernie wielkiej ilości roślin drzewiastych, abydostarczyły tyle tlenu, żeby on mógł mieć dla oddychania lu-dności wyraźne znaczenie. Człowiek na dobę przyjmuje jakieś30 tys. litrów powietrza, w tej liczbie znajduje się około 9-iulitrów gazu węglowego. Z tego Panowie widzą (nie przyta-czam nawet liczb poszczególnych), że ilość tlenu z rozkła-du wydychanego przez ludzi gazu węglowego będzie nad-zwyczaj mała, że ona znaczenia nie ma. Gfdybyśmy powie-dzieli sobie, że rośliny właśnie dlatego oczyszczają powie-trze, że zużywają kwas węglowy, wydzielany zarówno przyoddychaniu, jak przy butwieniu, gniciu i t. p. procesach, tobyłoby słuszniejsze, bo rośliny istotnie, żeby wytworzyć swąmasę, potrzebują zużyć na to bardzo dużo gazu węglowego.Na każdy kilogr. suchej substancyi muszą przerobić 25 kggazu węglowego, a to jest ilość poważna. W tem miejscujednakże należy zwrócić uwagę, że gaz węglowy, wydziela-ny w dużej ilości w miastach, tak dalece szkodliwy nie jest,bo jako gaz ciężki zalega on w niższych warstwach powie-trza, a my, ludzie, bądź co bądź wzrostu wysokiego, nie

oddychamy temi warstwami, rośliny zaś w mieście posadzo-ne, nie sięgają liśćmi do tej sfery. Drzewa, przedewszyst-kiem, które mają'korony dosyć wysoko, z tych warstw czer-pać gazu węglowego nie mogą. Twierdzenie tedy o od-świeżaniu powietrza trzeba odrzucić i zwrócić się w innąstronę.

Roślinność działa dodatnio, ale pod innymi względa-mi, przedewszystkiem pod względem wyparowywania wodyz gruntu. To jest rzecz niezmiernie ważna. Odbywa się pa-rowanie dopóty, dopóki są na drzewach liście, jak u nas, odpołowy kwietnia do początku października. Otóż ilości wo-dy, zabierane z gruntu, są bardzo wielkie. Obliczenia dosyćścisłe, dokonane przez uczonych, wykazały, że brzoza, mają-ca około 200 000 liści, wyparowywa w ciągu dnia średnio17 kg, a w ciągu dnia gorącego letniego do 500 kg wody.Hektar lasu bukowego, według Habeiianda, wyparowywa30 tys. litrów wody dziennie. Widzimy, że to są ilości poważne,z któremi istotnie liczyć się trzeba. Musiałem zwrócić uwagęna to, albowiem jest zadawniony przesąd, nawet wśród wy-kształconych ludzi, że rośliny, na ścianach domów rozpięte,są szkodliwe, ponieważ zawilgacają domy. Dzieje się zaśwprost przeciwnie. Jeżeli się jakaś wilgoć za niemi za-kradnie, to jestto wilgoć nieznaczna; dosyć w jesieni wy-kopać dół, dostatecznie głęboki, około tych roślin, żebyprzekonać się, że ziemia jest pod niemi sucha, jak pieprz.Kładę nacisk na to, gdyż to jest jedna z najważniejszychdodatnich działalności roślin. Nie wj chodzi znów na korzyśćroślin w mieście, ale na korzyść ludzi, że zatrzymują wszelkipył, kurz, sadze, od czego niektóre rośliny, jak iglaste, w mie-ście nie trzymają się dobrze.

Najważniejsze jednakże znaczenie ma roślinność podwzględem estetycznym, pod względem wpływu na psychikę •człowieka; ona krajobrazowi miasta, jeżeli tak można sięwyrazić, nadaje pewien ruch, a nawet życie swoiste, nadajemu lekkość i zabarwia go w pewien charakterystyczny spo-sób, nie tylko pokrojem samych drzew, nie tylko kształtemich liści, nie tylko eleganckim często kształtem korony i ga-łęzi, ale także tymi efektami, które samo drzewo wywołujew nas wszystkich. Przecież na wiosnę roślinność przedsta-wia się zupełnie inaczej ze swą zieloną świeżością, niż w le-cie, kiedy pewne znużenie w ulistnionych koronach jest wi-doczne, a cóż dopiero mówić, gdy przyjdzie jesień. Widzimydziś na ulicach i w ogrodach to opadanie liści, pomiędzy któ-rymi swymi mocnymi tonami trzymają prym klony i dęby.Gra fantastyczna listków o zachodzie, to lekkie wirowanieopadających w ciehem,j esiennem powietrzu, jakież jest poe-tyczne, jakie naprowadza myśli o znikomóści całej pracyi życia ludzkiego! A oświetlenia zarówno słoneczne, jaki sztuczne wytwarzają efekty całkiem niespodziewane i nie-kiedy wprost czarodziejskie. Czyż niejeden z nas nie zatrzy-muje się na ulicach albo placach zadrzewionych, aby cieszyćsię tymi efektami, które wysyła światło elektryczne z pośródliści, lub gdy się patrzyć mglistym wieczorem na Aleję Bel-wederską, widzi się płomyki światła migocące pośród liści,które nadzwyczajny jakiś, dziwny miraż tworzą i z miasta,z okolicy jego, wytwarzają czarodziejski, .zupełnie nieznanykrajobraz.

440 PRZEGLĄD TECHNICZNY. 1916

Poczucie potrzeby roślinności w miastach jest bardzostare. Ludzie ogrodami zaczęli się otaczać od bardzo daw-na. Nie mogę się tu rozwodzić na ten temat, gdyż czasmi nie pozwala. Łatwo byłoby mi przytoczyć, że 5 tys. lattemu już, zwłaszcza na pomnikach egipskich, są dowodywysokiego stanu ogrodnictwa, jednak tam sięgać nie będzie-my, muszę tylko dla pewnego przygotowania Sz. pp. powie-dzieć, że o ile są ślad}', a te są nieliczne, to ogrody ozdobnepubliczne istniały dosyć dawno. Przedewszystkiem nie czeminnem, tylko publicznymi ogrodami, były owe akademiealbo licea greckie, miejsca, w których filozofowie uczyliswych uczniów, przechadzając się, w których tworzyli sweody i powtarzali swe wiersze i t. p. Te miejsca były zadrze-wione platanami, lipami, klonami, topolami, ale oprócz te-go i place greckie także były obszarami zadrzewionymi,chociaż są tego ślady bardzo nieliczne i niepewne. Nato-miast wspaniale przedstawiają się te rzeczy w późniejszychmiastach, przez Greków założonych i doprowadzonych dowysokiego stopnia rozwoju.

Persowie byli jednak narodem najbardziej hołdującymupodobaniu do ogrodów. Ich królowie dbali o nie nadzwy-czajnie, posiadali cudne parki. Na pięknych drzewach na-potykanych, jak rozłożyste platany, potrafili wieszać złotenaramienniki i ustawiać straż, żeby ich nikt nie niszczył. Po-za tem ozdabiali drogi publiczne rozmaitemi drzewami, na-wet owocowemi. Między innemi posiadali i parki, nie tylkona własne potrzeby, lecz jak się zdaje, i parki publiczne, alejak one wyglądały, dziś żadnych śladów niema.

Natomiast na szczególną uwagę zasługuje to, co zro-bili Grecy na kilka wieków przed naszą erą i zaraz w jejpoczątkach, w tych słynnych miastach, w których rozwi-jała się nauka, która była dowodem świetlanym wielkiegorozwoju umysłowego i promieniała daleko i szeroko na ów-czesny świat, nie pozostając bez dalszego wpływu na sąsia-dów. Naprzykład Antjochja, która w znacznej części byłazadrzewiona, miała i ulice zadrzewione i to w ten sposób,że jedna strona, południowa posiadała jedną aleję drzew—platanowych najczęściej—druga zaś strona była kolumnadą,pod którą można się było przechadzać i załatwiać różnesprawy. Otóż te miasta syryjskie i egipskie słynęły z par-ków, urządzonych w ten sposób, że nie tylko było w nichwiele wspaniałych drzew i skupin, ale i jadłodajnie i winiar-nie, przyozdobione różnerni pnączami, przed niemi urządza-no wonne kwietniki. Przechadzki rozciągały się na całe kilo-metry, a park Dafne był wprost olbrzymi. Jeszcze piękniej-sze parki posiadała Aleksandrya, mianowicie l/i część duże-go bardzo miasta zajęta była pod zieleń. Do tego powróci-my na innem miejscu, gdy będzie mowa o dzisiejszych par-kach. W samym środku miasta rozciągał się kolosalny parkze wzgórzem, z którego widok był na całe miasto rozległyi wspaniały, a za nim ciągnął się drugi park, już poza mia-sto wychodzący, równie pięknie urządzony.

Poza tem trzeba przypomnieć, że w Aleksandryi byłoowo Serapeum aż do czwartego wieku po Chrystusie, istnyinstytut naukowy, a równego mu nie było aż do naszychczasów. Składał się on z całego szeregu budowli zacisznych,w których uczeni zajmowali się najrozmaitszemi naukamiówczesnemi. To było ognisko istotne nauki wschodniej.Serapeum posiadało bibliotekę z 750 tysięcy tomów, którąbiskup Teofil w w. IV spalić kazał, a Serapeum całe zbu-rzył, nie' pozostawiając kamienia na kamieniu, dlatego, żebyło zarazem także ogniskiem poganizmu i nauki pogań-skiej. Między innemi rzeczami, znajdującemi się w tymwspaniałym instytucie, zaopatrzonym w różne przyrządyówczesne, był też znakomity ogród botaniczny, w którymnagromadzono wszystkie rośliny, cieszące się uznaniem le-karzy ówczesnych. Z drugiej strony istniał też przy Sera-peum. ogród publiczny, dostępny dla wszystkich.

Rzymianie poszli znacznie dalej w tym kierunku.Mieli oni, jak wiadomo, w wiecznem mieście, szczególniew czasie Cezarów, bardzo dużo ogrodów przepysznych,a między innymi jedno ze wzgórz Rzymu, noszące nazwę„Collis hortorum", całe było ogrodami pokryte; niektórez nich już miały charakter publiczny. Szczególnie grobo-

. wiec Augusta, który sobie za życia wystawił, otoczony byłzazielenionymi placykami, do których był dostęp dla pu-

bliczności. Cezar, umierając, zapisał ludowi rzymskiemuswoje wspaniałe ogrody, ciągnące się aż do morza. Dziś by-łyby to ogrody niezmierne, bo się morze odsunęło, za Ceza-rów sięgało prawie pod sam Rzym. Świetnie wyzyskał toupodobanie do ogrodów Sienkiewicz, w swej znakomitej po-wieści „Quo Vadis", intuicyą odgadując to, co nauka dopie-ro odnajduje. Istotnie Cezarowie, gdy się ludowi przypodo-bać chcieli, otwierali dlań swoje ogrody, a za ich przykła-dem patrycyusze czynili to samo, gdy np. chcieli lud ułago-dzić. Powoli, stopniowo, tych ogrodów publicznych spotyka-my w Rzymie coraz więcej.

Poza tem, pomijając inne narody, o których mniej do-kładnie, albo nic nie wiemy, nadchodzi okres uśpieniaEuropy, okres wieków średnich. W tym czasie były słyn-ne ogrody arabskie kalifów, ale nie publiczne. Tymczasemmiasta w średniowieczu posiadały ogrody publiczne suigeneris. Miasta te, zamknięte murami obronnymi dla powo-dów zrozumiałych, nie miały wewnątrz przestrzeni na urzą-dzenie ogrodów, ani zadrzewień publicznych. Jeżeli ludchciał się bawić wśród zieleni, to wydostawał się na błoniaza miastem, na t. zw. prata, których ślady mamy jeszczepo dziś dzień. Jedno z pierwszych takich prato miała Flo-rencya w w. XII i XIII, Genua i niektóre inne miasta wło-skie. Między innemi zasługuje na wzmiankę prato w Pa-dwie, charakterystyczne bardzo, gdyż ma wyspę w pośrod-ku i naokoło niej popiersia sławnych mężów, którzy bylistudentami uniwersytetu w Padwie; sercu Polaka, któryzwiedza to miasto, nadzwyczajnie miłą jest rzeczą, gdyodnajdzie między niemi popiersia Stefatia Batorego i Ja-na Sobieskiego. Takich błoni było też dużo w miastach sło-wiańskich.

W wiekach nowszych dopiero zaczęto urządzać i otwie-rać parki publiczne, jednym z pierwszych były Tuilerieparyskie w w. XVII, potem otwarto niektóre parki kró-lów angielskich, ale istotnie pierwsze parki publiczne ludo-we, na wielką skalę urządzone, ma dopiero wiek XVIII.Takim pierwszym parkiem będzie Battersea Park londyń-ski. W ciągu tego wieku idea, że trzeba i ludowi coś daćwT tej dziedzinie, przeniknęła i do innych krajów i do Nie-miec, w których przedstawiała się w ten sposób, jak u naswr Polsce za Augusta Mocnego. Miaiiowicie parki były dlawszystkich, ale zarezerwowano pewne ich części, a nawetw niektórych, jak w Herrenhausen, pewne ławki dla panów-Kto usiadł na ławce, przeznaczonej dla panów, ten był ki-jem obity, co było zresztą ogłoszone na tablicach u wejścia.Nasz ogród Saski około połowy XVIII w. oddany do użyt-ku publicznego ]), był podzielony na część wyłącznie doużytku króla i królowej, tudzież na część publiczną. To sa-mo dzieje się i dziś w rozmaitych ogrodach. Ogrody Saskii Krasiński w Warszawie oba były otwarte w tej epoce;Saski wcześniej, Krasińskich zaś udostępniony publicznościprzez króla Stanisława Augusta, w końcu XVIII w-, nieza-długo potem również i Łazienki.

W bardzo krótkim tym szkicu zaznaczam mimocho-dem, że w kolei wieków już jednakże ta myśl przewodnia,że publiczne plantacye są niezbędne dla ogółu ludności, bie-rze górę coraz więcej, aż nareszcie zostaje w w. XIX świet-nie w czyn wcielona i w pochodzie swym tryumfalnym po-suwa się coraz dalej naprzód, jak o tem dalej będzie mowa.Mianowicie, nie tylko parki, nie tylko ogrody, okazały siępotrzebnymi jako miejsca wypoczynku. W niektórych kra-jach, u niektórych narodów odwiecznych, jak u Persów,Chińczyków, wogóle u narodów wschodnich park i ogródnie służył do tego, żeby po nim przechadzać się, żeby uży-wać ruchu, lecz do tego, żeby podziwiać całość ogrodu, jegomałą cząstkę, lub nawet tylko pojedyncze okazy, zgroma-dzone na niewielkiej przestrzeni, albo też piękne pojedynczekwiaty, jak to czynią w Japonii.

Otóż i nasze parki europejskie przez długi czas charak-ter ten nosiły. Nawet parki angielskie z początku opierałysię na tej metodzie, ale bardzo krótko, Anglicy bowiem oddawna zaczęli w nich używać ruchu i ćwiczeń ciała; prze-cież w tym celu wymyślili swoje drogi zadrzewione {bowling-

') Warszawa już w w. XVII miała dostępny dla publiki ogródKazanowskich, obok dzisiejszej ulicy Oboźnej, aż ku Wiśle schodzący.

47 i 48. PRZEGLĄD TECHNICZNY. 441

green). Już ślady tego znajdujemy w XIV i XV stuleciu.Dla nich więc parki nie były jedynie miejscem odpoczynku.Wkrótce wzięto pod uwagę i inne zadania, tak, że ogrodypubliczne innym celom niż dawniej zaczęły służyć. Wedługpoglądu dzisiejszych statystów, którzy zapatrują, się na mia-sto, jako na całość, obejmującą wszelkie potrzeby ludności,na urządzenie wewnętrzne, na jego cele i zadania, miasto jestjak gdyby żywym ustrojem, zieleń tego miasta powinna od-grywać taką rolę, jaką mniej więcej odgrywa system dy-chawkowy u owadów. Powietrze przez dychawki przenikaw cały ustrój owadu, we wszystkie jego narządy, aż do koń-czyn. Tem właśnie powinna być i roślinność w mieście.

Odpowiednio do tego zadania roślinność znajdujemyw miastach: na ulicach, na placach mniejszych i większych,nareszcie w różnych ogrodach i parkach publicznych. Ogro-dy te przybierać zaczną postać inną, spełniać zadania inneniż dawniej, wreszcie wszystkie te zadrzewienia mądra myśl,świadoma celu, połączy ze sobą w pewną organicznie zwią-zaną, estetyczną całość.

Zacznijmy od ulic. Te nie muszą być koniecznie obsa-dzone drzewami. Mamy inne sposoby przyozdobienia ich ro-ślinnością. Przedewszystkiem pomyślana dobrze, celowo uję-ta przez kogoś umiejętnego i z góry uplanowana dekoracyaulicy może być prześliczna, pomimo, że ani jednego drze-wa na niej nie będzie. Takie są właściwie, niektóre ka-wałki ulic i u nas się widzi. Nie tylko wszelkie balkony, alecałe ulice i domy powinny być ozdobione głównie roślinamidoniczkowemi. Jeżeli przeprowadzić ten motyw na znacz-nej przestrzeni, to tworzą się nieraz w ten sposób niespo-dziewanie piękne obrazy. Sam byłem mile uderzony w Dre-źnie, widokiem całej ulicy, której nazwy nie pamiętam: gdysię stanęło u jednego jej wylotu, wtedy nadzwyczaj miłe od-nosiło się wrażenie, że cała ta ulica żyje, ma swój pewienwyraz, swój charakter, ona istotnie ożywiała miasto. Jeżeli-by taka dekoracya stanowiła w pewną umiejętną całość, tocałe miasto stałoby się przez to bardzo interesującem. Takadekoracya jest wskazana na ulicach ciasnych, na którychdrzew sadzić nie można. Na dużych ulicach sadzi się drze-wa, czy jednym tylko rzędem czy dwoma, odpowiednio dooświetlenia, dyskretnie i z tem zastrzeżeniem, żeby one niegasiły architektonicznej wartości domów, następnie, żebynie rzucały wielkiego cienia na mieszkania, bo to jest szcze-gólnie szkodliwe w klimacie północnym, gdzie słońca nigdynie mamy za dużo. Słońce przecież jest cennym czynnikiemżycia i zdrowia, ono daje i wesele i ochotę do pracy każde-mu człowiekowi, nie trzeba więc słońca gasić ani zakry-wać. To musi mieć każdy w pamięci, kto zamierza bu-dować domy lub obsadzać je drzewami.

Pierwsze bulwary, więc ulice zadrzewione, pojawiłysię w Europie za Ludwika XIV. Były to wielkie bulwaryparyskie, które już były obsadzone drzewami i stały sięulubionem miejscem przechadzek publiczności. Otóż szero-kich arteryi takich miasta stare albo wcale nie posiadają,albo bardzo mało, tylko nowe miasta, lub przebudowanemogą je mieć. Wówczas przy zakładaniu ich, jeżeli masię to na widoku, mogą być tworzone aleje wspaniałe, złożo-ne z kilku szeregów drzew, pomiędzy którymi znajdują sięmiejsca do przechadzki i jest dosyć jeszcze przestrzeni naruch kołowy i pieszy, tak, że drzewa rosnące na tych uli-cach, nie zacieniają wcale domów, tworzą zaś całość nad-zwyczaj interesującą i architektonicznie utrzymaną w linii.

Co się tyczy placów, to te będą najrozmaitsze. Pierw-szy typ placów, które u nas skwerami nazywają (my może-,my je nazwać zieleńcami), jestto pomysł angielski z zeszłe-go stulecia, który polega na tem, że małe przestrzenie wśródmiasta będące, zazieleniane są w różny sposób i najczęściejzamknięte. Dużo się sprzeczano co do tego, czy one mająbyć udostępnione publiczności. Pokazało się, że mniejszychnie można otwierać dla publiczności, bo to się dzieje ko-sztem roślin; tylko duże place, urządzone odpowiednio, jakto zrobiono za pomnikiem Mickiewicza w tym roku, mo-gą być zajęte. Mogą to być miejsca do zabawy dla dzieci.Mogą znów, jak to jest na Zielonym placu, być zamknięte,ale nazewnątrz nich są ławki w cieniu ustawione, gdy samplac jest nietykalny, niedostępny.

Często plac zadrzewiony jest potrzebny, jako miejsce

schronienia, ucieczki pewnej przed przytłaczającą masą bu-dynków, przed gwarem ulicy; jest on pewnego rodzajuwytchnieniom nic tyle dla pluć, ile dla oka, daje pewienmoment psychiczny, moment pożądanego wypoczynku. Aletaki plac musi być nadzwyczaj umiejętnie obsadzony, bonajłatwiej jest zakryć drzewami to, co zakryte być nie po-winno. Jeżeli plac jest otoczony lichemi budowlami — temlepiej, ale jeżeli jestto wytwór pracy artystów-architektów,jeżeli on stanowi sam w sobie piękną całość, to tej całościgasić nie można, zwłaszcza, jeżeli ona nosi w sobie charak-ter pomnikowy. Jak to wyglądać powinno, przypomni so-bie, kto widział plac Burgu, w Wiedniu. Otóż tam nie posa-dzono wielkich drzew, lecz małe, po części strzyżone for-my charakterystyczne. Ten sposób, zapoczątkowano i u nas,mianowicie są to niewielkie, ale pracowicie i pięknie utrzy-mane zazielenienia placów, których przykładem jest placSaski, lub nawet w znacznej części Teatralny i niektóreinne. Tutaj muszą być koniecznie użyte motywy prostolinij-ne, drzewa o charakterze stożkowym, zwłaszcza iglaste,wszystko to rozmieszczone na trawniku, bardzo delikatnie,dyskretnie, żeby, stanowiąc tlo dla budowli, nie tłumiło jej,i nie przeszkadzało jej widzieć, jak to, mojem przynajmniejzdaniem, robią cztery lipy przed kościołem Wizytkowskim,które wydają rai się niewłaściwie umieszczone. Szanuję i ko-cham te drzewa, ale wolałbym je widzieć gdzie indziej,gdzieby nie zasłaniały lica kościoła.

Niektóre z tych placów szczęśliwie w ostatnich czasachzastosowano clo dwóch dobrych użytków; są to place, naktóre wypuszcza się dzieci (talach placów jest w Berliniekilka, dobrze pomyślanych), tak że dzieci są osłonięte roślin-nością, wewnątrz zaś mają pewne zaciszne miejsca, zagłę-bienia. To jest jeden typ tych placów nowoczesnych; drugizaś—są to miejsca wypoczynku, w których starsi ludzie mo-gą schronić się od ruchu miejskiego na uboczu i rozkoszo-wać się pięknymi okazami sztuki ogrodniczej. Niektóre ta-kie place wspaniałe, znajdują się w Ameryce, Anglii i nakontynencie europejskim. LJ nas takich placów jest stosun-kowo bardzo mało, dlatego, że Warszawa jest jednem z naj-uboższych miast pod względem placó"w; nie umiała ich sobiezatrzymać we właściwym czasie.

Dalej idą ogrody, a pomiędzy nimi w ostatnich czasachwysunęły się na wydatne miejsce ogrody sportowe, którealbo są oddzielnie urządzone, albo w parku większym wy-znacza się jedną lub kilka przestrzeni i odpowiednio się teprzestrzenie zadrzewia i urządza. Te place sportowe w ży-ciu ostatnich dziesiątków lat mają coraz większe znaczeniei w przyszłości, zdaje się, będą jeszcze bardziej uwzględ-niane.

Dalej idą parki ludowe, wyłącznie do zabawy służące.Takich parków, właściwie mówiąc, dotąd nie mamy w War-szawie. Tworzy się jeden taki, mianowicie park Młociński,albo las młociński, który ma charakter parku leśnego (Wald-park, Forest-park). Tu idzie o to, żeby ludowi dostarczyćmożność przeżycia na łonie przyrody kilku godzin, Bi-czem nie skrępowanych, wśród zieleni, na świeżem powie-trzu i w słońcu. Żeby temu warunkowi uczynić zadość,musi być cały park dostępny dla ludzi, nie powinno byćtam napisów: „Nie wolno chodzić po trawie". Owszem,można i trzeba puszczać masy ludu na trawniki, oczywi-ście zdepczą je, ale w tym celu inaczej się takie parki urzą-dza. Wyznacza się część takiego trawnika, na której wol-no biwakować, wolno tańczyć, leżeć, nawet kozły fikać —na innych nie. Gdy dzień zabawy przeszedł, mają ogrod-nicy robotę, gdyż często śladu nawet po trawie niema, alena następną niedzielę przeznacza się dalszą przestrzeń z te-go samego, czy innego trawnika i t. p., z takiem obracho-waniem, ażeby po szeregu tych niedziel publiczność mo-gła wrócić na pierwsze miejsce, odnowione. Oczywiściekosztuje to dużo, potrzeba bardzo dużo wody i dlatego za-prowadzono te urządzenia najpierw w tych krajach, w któ-rych z natury mają tej wody dosyć, więc w Anglii i wogólena wybrzeżach morza Eobi to Ameryka na większą skalę,robią to miasta niemieckie, jak Hamburg, Brema, Lubekai wszystkie te miasta na kontynencie właściwym, które majądużo wody. U nas ta rzecz jest kosztowna, trudna do prze-prowadzenia.

442 PRZEGLĄD TECHNICZNY. 1916

W każdym razie Warszawa do tego punktu jeszcze niedoszła. Nie wiem, czy w Skaryszewskim parku da się tozrobić, gdyż niema w nim takiej wielkiej przestrzeni zielo-nej, do zabawy towarzyskiej. Przytoczyłem tu od niechceniawyraz, który jak gdyby jest przykładem innego typu parku,nowoczesnego t. zw. „Parku towarzyskiego" (Society-Park),który w sobie łączy wszystkie najrozmaitsze zadania, jakich,wymagać może publiczność miejska. W parku Skaryszew-skim mamy place do gier, są w nim obszerne trawniki,które przy pewnych staraniach, dałyby się tak zużytkować,jak mówiłem, i nareszcie jest w nim bardzo dużo miejsca doprzechadzek, tak że można rzeczywiście wyrobić i mięśniei serce i płuca, a z drugiej strony jest niemało ślicznych jużi dzisiaj miejsc, nadzwyczaj zachęcających do odpoczyn-ku, zwłaszcza na krańcach parku. A park towarzyski,czyli społeczny, tym zadaniom właśnie ma służyć; trze-ba w nim mieć miejsca do spoczynku, do gier, do zabawyi ćwiczeń.

O parkach leśnych już wspomniałem z powodu Młocin.Teraz kilka uwag ogólnych, które może przydadzą się

w tem miejscu dla porównania z tem, co się dzieje gdzieindziej i co się dziać powinno u nas w tej dziedzinie. Nowo-cześni statyści, zajmujący się gospodarką miejską, domaga-ją się, ażeby w każdem mieście na mieszkańca wypadałozieleni przynajmniej 10 «23. Warszawa, jeżeli ją liczyćz przedmieściami, ma tylko 3 z ułamkiem, Poznań tylko2,5, Berlin 3,4 (mniej więcej tyle, co Warszawa), ale są i ta-kie miasta, które mają nie cały jeden. Londyn za to olbrzymi7-milionowy ma 5,3 m na mieszkańca i to tylko zielem pu-blicznej, urzędowej, ale oprócz tego Londyn obfituje prze-cież w ogródki prywatne, o których tutaj zupełnie jeszcze,nie mówiłem, a które mają niemałe znaczenie w mieście.Mianowicie, można przecież podwórza zamienić na ogro-dy, co i w Warszawie spotykamy, albo jeszcze lepiej przyumiejętności budowniczych i przy porozumieniu się kilku-nastu właścicieli posesyi, można je tak zbudować, ażeby całaprzestrzeń między niemi była użyta na zadrzewienie i sta-nowiła pewnego rodzaju park-ogród wewnętrzny, dla mie-szkańców tych kilkunastu lub kilkudziesięciu domów.W wielu miastach dzisiejszych jestto już tak robione.AVięc dla Londynu wypada w ten sposób znacznie więcej,niż 5,3 m na głowę. Stubben uważa, że w każdem mieściejako całości, wyrażonej przez 100, przynajmniej 10$ po-winno przypadać na zadrzewienie, 30% na ulice i place pu-bliczne, a 60£ na podwórza i zabudowania. Niektóre z miastzbliżają się do tych norm; w Anglii np. liczy się 20—30% nazadrzewienia, na ulice 10, na zabudowania i podwórza 60,a z tych około połowy wypada na ogrody prywatne, a więcniemal połowa przestrzeni jest zadrzewiona, czyli, że wte-dy dopiero można powiedzieć, iż miasto tonie w ogrodach,tak jak niektóre dzielnice starej Warszawy, jeszcze z przedlat 60—65.

Odległość od najbliższej większej plantacyi, ogrodu pu-blicznego lub parku powinna wynosić, jak chcą statyścieuropejscy, nie więcej, niż 2 hm. Amerykanie przeznaczająna to tylko kilometr, amerykanie bowiem wyprzedzili starąEuropę pod tym względem. Miasto Chicago pierwsze spo-strzegło, że zaczyna się zanadto zabudowywać do góry.Przez te „drapacze nieba" oczywiście śmiertelność wzrasta-ła nadzwyczajnie. Spostrzeżono to i w iście amerykańskisposób urządzono się odpowiednio, nie żałując funduszów.Chicago posiada teraz ogółem 8 tys. akrów parków. WielkiBoston, który włączył w siebie 31 przedmieść o promieniu18 hm, a ma razem 1200 000 mieszkańców, więc niewielewięcej ' od Warszawy, posiada parków wszystkich razem15 000 akrów (3 razy tyle co Londyn), 25 000 mil angielskich

dróg w tych parkach i wydał na nie po r. 1905 około 20milionów dolarów.

Typem umiejętnego zużytkowania placów i połączeniawszystkich zadrzewień w jedną organiczną całość, która nie-jako przerasta całe miasto i dzieli je w pewien sposób, a wła-ściwie łączy, która taką ma zieloność, że miejscami jest nad-zwyczajnie rozszerzona, miejscami zaś znacznie zwężona, sąpasy zielone, t. zw. planty. Często miasto się rozszerza i nanowej swej granicy wytwarza taki pas zieleni. Jeżeli nietylko miasto, ale i przedmieścia są w umiejętny sposób za-zielenione i zielone części z sobą złączone, to wtedy wytwa-rza się właśnie ta sieć, ten system krwionośny miasta, który,jeżeli jest pomyślany należycie, obsługuje wszystkie miej-scowości. Panowie, będąc w Krakowie, niewątpliwie zauwa-żyli, jak miłą rzeczą jest dla tego miasta, które samo z sie-bie nie posiada warunków hygienicznych, że z każdego punk-tu tak łatwo można dostać się w kilka minut na planty. Teplanty zaczęto tworzyć w rozmaitych miastach, po zniesie-niu fortec. Powstały one jednak dopiero w XIX stuleciu.Miło nam. zaznaczyć, że Kraków był jednym z najpierw-szych, wyprzedził bowiem nawet Lipsk, z zapoczątkowaniawielkiego męża stanu, a większego jeszcze ogrodnika, małoznanego u nas hr. Stanisława Wodzickiego, ale wykonanepod kierunkiem kogo innego (który dał na to pewną sumępieniędzy), powstały Planty krakowskie.

Warszawa miała taki moment, z którego mogła sko-rzystać i podobne planty wytworzyć. Niestety, nie zrobiłatego. Obecnie znów przeżywa taką chwilę. Ogrodnicy opra-cowali szerokie plany zadrzewienia Wielkiej Warszawy,czy będą urzeczywistnione, tego przewidzieć nie mogę.W każdym razie naszemu miastu rodzinnemu pod tymwzględem bardzo wiele brak. Jeszcze raz pozwolę sobieprzytoczyć liczby: Londyn, który w Europie był jednemz pierwszorzędnych miast pod względem zadrzewienia, po-siada parków 27, ogólnej powierzchni 1420 akrów, 43 placeo powierzchni ogólnej 3524 akry; swobodnych placów „PlayGrounds" 4, a raczej niecałe 5, stosunek nie tak wielki dla-tego, że są tu one mniej potrzebne, gdyż we wszystkich par-kach są miejsca odpowiednie do gier sportowych. Zresztą zaprzykładem Ameryki w tych parkach wolno nie tylko prze-chadzać się, bawić i ćwiczyć, ale jeżeli jest woda w parkach,wolno używać w niej kąpieli. Tym sposobem stał się parkprzedmiotem użyteczności publicznej, w myśl zasady na-wskroś demokratycznej, która w Europie dopiero teraz zwy-cięża, że park jestto miejsce, z którego korzystają wszyscymieszkańcy, zarówno bogaci, jak i ubodzy.

Warszawa nasza, o której tutaj obszerniej mówić nie-ma powodu, w ostatnich dopiero dziesiątkach, lat pozyskałakilka parków większych i to przypadkiem. Park Ujazdow-ski powinien być na całym placu założony, ale zanim mia-sto się do tego wzięło, władze naczelne, a właściwie jenerał-gubernator oddał połowę tego placu, który był niewątpliwiemiejski, pod baraki szpitalne. Park Skaryszewski powstałdzięki bezrobociom r. 1905.

Korzystam z łaskawego udzielenia mi głosu przed takdostojnem i kompetentnem gronem, przed ludźmi, mający-mi wpływ na losy naszego miasta, żeby zanieść do nich in-stancyę. O ile naszemu miastu wystarczy środków, co dajBoże, a ono po tej strasznej wojnie zacznie się podnosić,ażeby ten plan zadrzewienia przyszłej Wielkiej Warszawynie był schowany pod sukno, lecz żeby był wykonywany,albowiem nowocześni twórcy miast słusznie domagają się,żeby przy planowaniu lub przeróbce miast decydowali czte-rej ludzie: budowniczy, inżynier, społeczny znawca potrzebmiejskich (ekonomista), czwartą zaś niezbędną osobą, z któ-rą się dotąd bardzo często nie liczono, jest ogrodnik.

JMs 47 i 48. PRZEGLĄD TECHNICZNY. 443

Mechaniczne urządzenia w krochmalarniach,Podał W. Bielieki, inż,

(Ciąg dalszy do str. 368 w Js1" 37 i 3S r. b.)

Druga zasada stosowana przy oddzielaniu wody owo-cowej—wirowanie mleczka, w praktyce urzeczywistnionazostała dopiero przed kilku laty przez firmy niemieckie.Najwięcej rozpowszechniła się w Niemczech. Holandyii u nas wirówka o działaniu ciągłem pomysłu Ernsta Jahna,która po wielu ulepszeniach, czyniąc zadość wymaganiompraktyki, wykazuje już obecnie sprawność pożądaną.

Zastosowanie w tej wirówce zasady ciągłego działaniaobudziło dla niej duże zainteresowanie i w innych gałęziachprzemysłu, a mianowicie wszędzie tam, gdzie oddzielanieczęści stałych z wody odbywa się czy to zapomocą wirówekzwykłych t. zw. rafinujących, czy też zapomocą filtrowania,jak np. w cukrowniach przy wyaladzaniu szlamu w błotniar-kach, w fabrykach chemicznych przy fabrykowaniu farb i t. p.

Nadto konstrukcya nowej wirówki przedstawia kilkaszczęśliwie pomyślanych i rozwiązanych szczegółów, stano-wiących przedmiot godny uwagi. Rys. 6 przedstawia wi-rówkę w przekroju podłużnym.

odwrotnym do obrotu mają za zadanie wykorzystać energięzawartą w masie rozwirowanej wody, lewe dno z wylotamistaje się rodzajem turbiny wykonywującej część pracy wi-rówki. Woda z wylotów r wchodzi do stałego pierścienianieobracającego się s i odpływa na zewnątrz.

Do roku 1912 napęd wirówki odbywał się zapomocąjednego tylko koła pasowego, od którego odpowiedniaprzekładnia trybów przenosiła ruch na wały ślimaka i bęb-na. Konstrukcya ta jednak okazała się niepraktyczną. Po-mimo to, że koła zębate były wykonane ze stali niklowejz zębami frezowanymi i obracały się w zamkniętej skrzy-ni wypełnionej oliwą, często łamały się i pracowały z ogłu-szającym warkotem. Obecnie konstrukcyę ulepszono przezzastosowanie dwóch kół pasowych dla oddzielnych napę-dów. Słabą jednak stroną tego ustroju jest stwierdzonaw praktyce konieczność częstego skracania pasów, któremuszą być mocno naprężone aby zapobiedz szkodliwemututaj bardzo poślizgowi pasów. Przy użyciu szerszych i do-

Rys. 6.

Na wale a, ułożonym w dwóch łożyskach kulkowychb i c, posiadającym nadto w cl jeszcze łożysko kulkowe dlaciśnień poosiowych, osadzony jest walec e, zaklinowany nadwóch piastach ze szprychami /'. Płaszcz walca posiadaotwory w x i uzbrojony jest na zewnętrznej swojej powierzch-ni kilkoma stopniowo coraz wyższymi zwojami ślimaka g,tworzącymi powierzchnię stożkową. Ślimak g i wał a stano-wią jedną całość i obracane są zapomocą koła pasowego h.

Na pustym wale i, osadzonym na wale a i wspartymna łożyskach kulkowych k i Z, zaklinowany jest otaczającyślimak g bęben stożkowy m, obracany od koła pasowego n.

Z powodu różnicy w średnicach kół pasowych h i nobroty ślimaka i bębna są różne, wskutek czego otrzy-muje się pewną prędkość względną obrotu ślimaka po we-wnętrznej powierzchni bębna m z lewej do prawej strony.

Przez nieruchomą rurę o wprowadza się płynną mie-szaninę mleczka surowego, podlegającą oddzieleniu. Płynwypełnia komorę p i przez otwory w prawem dnie obraca-jącego się bębna stożkowego wchodzi do wnętrza wirówki.Wskutek siły odśrodkowej części stałe: krochmal, włóknazostają odrzucone na wewnętrzną powierzchnię bębna, skądślimak g, zgarniając je, prowadzi z powrotem po ścianiei wprowadza do rury w, woda owocowa tymczasem wolnaod części stałych wpada do specyalnych wylotów r, umie-szczonych w lewem dnie bębna; wyloty te, wykonane podob-nie jak w kole Segnera, stycznie do obwodu i w kierunku

brych pasów, jak również stosując krążki dociskowe i pozio-my prawie kierunek pasów napędzających, niedostatek tenmożna bardzo złagodzić.

Dla kontroli, czy między ślimakiem i bębnem jest za-chowany właściwy stosunek prędkości obrotu, służy specyal-ne urządzenie, składające się z ogniwa galwanicznego, gal-wanometru i dwóch obrączek, które nałożone są blizko sie-bie, jedna na wał pusty, druga na pełny i posiadają sprężyn-ki przykręcone do boków zwróconych do siebie. W chwiligdy położenie obrączek względem siebie będzie takie, żesprężynki staną naprzeciw siebie i zetkną się ze sobą, to po-nieważ każda z obrączek połączona jest zapomocą ślizgają-cych się kontaktów (rodzaj szczotek jak przy dynamo) i dru-tów przez galwanometr z ogniwem, obwód zostaje zamknię-ty, zawdzięczając chwilowemu kontaktowi między obrącz-kami, i strzałka galwanometru odchyli się. Ponieważ liczbaobrotów bębna jest nieco mniejsza od liczby obrotów ślima-ka, kontakt między obrączkami, o ile właściwa przekład-nia ruchu jest zachowana, będzie się zjawiał peryodycz-nie. Odchylanie się wskazówki galwanometru w nierówno-miernych przerwach, lub też stale trwające odchylenie, wre-szcie brak zupełny odchylenia świadczą o nieprawidłowemfunkcyonowaniu wirówki.

Dla przemysłu krochmalowego wykonywują się-wi-rówki dwóch typów.

Typ I dla przerobu do 18 ?n3 mleka krochmalowego

44+ PRZEGLĄD TECHNICZNY.

na godzinę (t. j . do 90 pudów ziemniaków na godzinę) i typIl-gi dla przerobu do 25 OT3 miśka krochmalowego na godzi-nę (t. j . do 180 pudów ziemniaków na godzinę).Dla typu 1-go liczba obrotów bębua około 900 do lOOOna min.„ „ ,, „ „ ślimaka ,, 950 „ 1050 ,,„ „ II-go „ „ bębna „ 700 „ 750 „„ „ „ „ „ ślimaka „ 750 „ 800 „

Moc potrzebna do napędu typu I-go 6 k. m.„ „ II-go 10 k. m.

Do wirówki wchodzi mleko krochmalowe surowe gę-stości 1,5" Be, wychodzi zaś krochmal wilgotny z zawarto-

szczeń i 48$ krochmalu, którą zapomocą przenośników śli-makowych albo taśmowych, lub po rozrzedzeniu wodą zapo-mocą pomp przepompowuje się do specyalnych kadzi mie-szadłowych (rys. 7), zwanych pralniami albo lawerami.W pralniach tych usuwa się zanieczyszczenia zapomocą kil-kakrotnego rozmieszania krochmalu zielonego z wodą czy-stą i po każdorazowem dokladnem wymieszaniu i odstaniusię zapomocą usunięcia z powierzchni strąconego kroch-malu, warstwy specyficznie lżejszych od krochmalu zanie-czyszczeń.

Przy szlamowaniu razem z szlamem schodzi pewnaczęść krochmalu. W celu zapobieżenia stratom, szlamy z pral-ni sprowadza się kanałami do zbiornika, skąd pompy od-pompowywują szlam na stacyę sit rafinujących szlamowych,a potem do oddzielaczy szlamu. Konstrukcye aparatów prze-

Rys. 7.

ścią 50—60% wody. Według prób odbiorczych, dokonanychprzez prof. Parowa i Groslicha w krochmalami Breitenstein{Zeitschrift filr Spiritus industrie M. 10 z r. 1912), podczasprzerobu godzinnego 2761 leg ziemniaków dla napędu wirów-ki E. Jahna potrzeba było 10,29 k. m. ind. Badania wodyowocowej odpływającej z wirówki wykazały nader korzyst-ny wynik, nie osiągany dotąd nigdzie przy basenach prze-pływowych, a mianowicie w jednym metrze sześciennymwody owocowej znaleziono 266,68 g wilgotnego (z 50—60$wody) krochmalił drobnoziarnistego.

W Królestwie Polskiem wirówki syst. E. Jahna znala-zły zastosowanie w kilku wybudowanych w ostatnich la-tach krochmalarniach, między innemi blizko Warszawytyp I w krochmalami Ogrodzienice i typ II w dużej spółko-wej krochmalami Ułęż Górny.

Krochmal strącony w basenach odstojnikowych resp.przepływowych albo z wirówek rozdzielczych, tak zwanykrochmal zielony, jestto biała masa o zabarwieniu żółta-wem, albo szarem, składająca się z 50$ wody, 2% zanieczy-

rabiających szlamy są podobne do aparatów przerabiają-cych mleczko surowe.

Mleczko krochmalowe w kadziach pralni, po ostatniemzeszlamowaniu rozrzedzone czystą wodą do 22° Be, przecho-dzi do wirówek odwadniających (rys. 8). Bęben wirówkiz osią pionową otrzymuje 1200 obrotów na minutę; ścian-ki-bębna wykonane są z blachy dziurkowanej, do którejod wewnątrz przyczepiona jest gęsta tkanina z drutu mo-siężnego, do której znowu od wewnątrz przyszyty jest ści-sły i mocny barchan, albo flanela.! Bęben wirówki napeł-nia się do połowy wysokości mleczkiem krochmalowem. Powprowadzeniu bębna w prędki ruch obrotowy, cząsteczkikrochmalu osiadają, na ściankach bębna, tworząc stopnio-wo grubiejącą warstwę zbitego krochmalu, woda przecho-dzi przez otworki siatki z blachy dziurkowanej i spływaw przestrzeń między bęben i pancerz ochraniający do ka-nału. Krochmal odwodniony na wirówce zawiera około 402wody i w celu zredukowania tej ilości do 20%, stosownie dożądań rynku, podlega procesowi suszenia. (D. n.)

Wodór, jego fabrykacya i zastosowania.Podał Adam Stanisław Koss, docent. ,

(Ciąg dalszy do str. 394 w M 41 i 42 r. b.)

Znacznie większych ilości wodoru dostarcza dziśświatu taka fabryczna elektroliza, w której ten gaz odgry-wa rolę podrzędną, a głównym celem jest wydobycie chlorui wodorotlenków metalów alkalicznych. Poddany elektro-lizie roztwór wodny soli kuchennej lub chlorku potasu roz-pada się według następujących wzorów:

2 NaCl + (E) = 2 Na + Cl2

2 Na -f

__ ;^_360096 540 g~~' 96 540i zwykłem ciśnieniu.

= 0,45 I H2 o temperaturze pokojowej

Prawo elektrolizy, niezależnie od tego, jaką w niejrolę odgrywa wodór, pozostaje, rzecz prosta, bez zmiany;głosi ono: „ilość materyi, wywiązanej na elektrodach, jestproporcyonalna do ilości przepuszczonego przez elektrolitprądu" (prawo Paradaya). Na podstawie tego prawa łatwoobliczyć, jakiej ilości energii elektrycznej wymaga np. wy-wiązywany 1 ™3 wodoru na godzinę,

1 amp. wywiązuje w sekundę ^rr() g, a w godzinę

Wywiązanie 1 ma wodoru wymaga

przeto ilości energii = — — = 2200 amperogodzin.

Ale ilość F zużytkowanej energii elektr. nie jest jeszczewyłącznym probierzem jej ceny, jest nim głównie iloczynF. E, w którym E wyraża napięcie prądu na elektrodach.Między wielkością E, silą polaryzacyjną elementu e, natęże-niem prądu I i wewnętrznym oporem W istnieje zależność:

E = e + IW.Siła polaryzacyjna elementu e ma dążność do ponow-

nego złączenia rozłożonych związków.Przy słabem natężeniu prądu i obojętnych na działa-

nie wodoru i tlenu elektrodach jest e = 1,67 V i stopniowowzrasta wraz z natężeniem; to samo dotyczy iloczynu I. W,skąd wynika, że: ekonomiczniej jest podczas elektrolitycz-nego rozkładu wodnych elektrolitów stosować prądy o sła-bem natężeniu. Ten wniosek da się jednak w pełni zasto-sować w nielicznych wypadkach, mianowicie tylko wtedy,gdy objętość wywiązywanych gazów odgrywa rolę podrzęd-

47 i 48. PRZEGLĄD TECHNICZNY. 445

ną; we wszystkich natomiast wypadkach, gdy chodzi o otrzy-manie w jednostkę czasu jak największej masy wodoru (np.w razie produkcyi wodoru do celów lotnictwa), natężenieprądu musi odpowiednio być powiększone. Jeżeli jednakw ostatnim wypadku zechcemy napięcie E zachować możli-wie nizkie, w takim razie wewnętrzny opór elementu należyzredukować do minimum. Tę redukcyę możemy osiągnąćwówczas, gdy elektrolizie poddawać będziemy roztworyskoncentrowane, np. 10—20% przy podwyższonej temperatu-rze 60—70° C, i elektrody będziemy umieszczali jak najbli-żej siebie. Ale ostatniemu warunkowi staje, na przeszkodzienowy wzgląd: oto elektrody muszą być umieszczone w ta-kiej odległości jedna od drugiej i taką nieprzenikliwą roz-dzielone przegrodą, by wywiązujące się gazy—tlen lub chlor7, jednej strony i wodór z drugiej—nie ulegały zmieszaniu;zwłaszcza, że nieznaczna domieszka jednego z pierwszychdwóch do wodoru radykalnie obniża jego wartość, zmniej-szając unośną zdolność, względnie zwiększając c. wł. i t. d.

Wprowadzenie nieprzenikliwej przegrody do elektroli-tu pociąga za sobą prócz tego i wzrost wewnętrznego oporuelementu, a zatem zwiększa koszt fabrykacyi. Wszystkie teokoliczności należy przyjąć na uwagę, aby osiągnąć opti-mum działania aparatu i minimum nakładu.

U— IJ_

Rys. 5. Rys. 6.

Zmieszaniu gazów wewnątrz elementu podczas elek-trolizy przeciwdziałają przegrody i klosze, które winny byćdla prądu idealnie przenikliwe, dla gazów—w takimż stop-niu nieprzenikliwe.

Rys. 5 przedstawia schematycznie element z przegro-dą, rys. 6—z kloszem.

Szereg elektrod, zanurzonych we wspólnej wannie,wypełnionej jednym elektrolitem i odosobionych przegro-dami, tworzy aparat, zwany elektrolizatorem. Wywiązującesię zeń podczas elektrolizy gazy winny być, każdy oddziel-nie, zebrane w możliwie uszczelnionych prewencyjnychzbiornikach, umieszczonych bezpośrednio nad elektrodamii stąd odprowadzone rurami żelaznemi do zbiorników głów-nych. Z pośród licznego szeregu pierwiastków metalicznychtylko następujące mogą służyć jako materyał na elektrody:platyna, złoto, nikiel, żelazo, a także stopiony magnetycznytlenek żelaza (Fe8 O4); z niemetalów—jedynie węgiel. A za-tem do wyboru pozostają właściwie tylko cztery ostatnie,bo dwa pierwsze, ze względu na cenę same się wykluczają.Na przegrody używa się prawie wyłącznie betonu, cementu,azbestu i szamotu, na klosze—żelaza, wyłożonego szamo-tem. Do rozkładu wody służą prawie wyłącznie aparatyz przegrodami, do rozkładu wodnych roztworów chlorku so-du lub potasu—aparaty kloszowe; przynajmniej anoda, naktórej wywiązuje się chlor, musi być otoczona kloszem,z którego gaz ten jest odprowadzany w miarę wywiązywa-nia się.

Niezwykłą oryginalnością z po-śród wielu aparatów, służących dowytwarzania wodoru elektrolitycz-nego, jako produktu głównego, wy-różnia się elektrolizator Garutiego,w którym elektrody porozdzielanesą przegrodami miedzianem!, niedochodzącemi do dna ramy. Napierwszy rzut oka zdawać się może,że takie przegrody muszą same wy-stępować w roli' elektrod, wywiązując na stronie, zwróco-nej ku anodzie, wodór, na odwrotnej—tlen.

W istocie jednak podobne zjawisko miałoby miejscedopiero wówczas, gdyby napięcie na elektrodach poszcze-gólnych komórek aparatu przekroczyło 3 V, gdy normalnienie osiąga ono tej wielkości.

Do kategoryi aparatów Garutiego należy jeszcze na-stępny, oryginalnością swoją również zasługujący na spe-

Rys. 7.

cyalną uwagę. Jestto aparat Aignera, przedstawiony sche-matycznie na rys. 7.

W obszernej wannie żelaznej N z elektrolitem umie-szczony jest żelazny walec ruchomy W, pokryty na po-wierzchni amalgamatem metalu, o którym wynalazca mil-czy. Przegrodą D, prawie dotykającą do walca W, wanna Npodzielona jest na dwie komory: Rx—z anodą A i E2—z ka-todą K. Odległość między elektrodami i zamalgamowanąpowierzchnią PPjest tak nieznaczna, że opór redukuje siędo minimum. Jeżeli walec W puścić w ruch obrotowy,wówczas w komorze Ą wywiązuje się tlen. Prąd biegniebezpośrednio od A przez roztwór do walca W i osadza naostatnim nie wodór, lecz sód metaliczny (woda zaprawionajest wodzianem sodu), który natychmiast łączy się z rtęciąi tworzy amalgamat. Wskutek prędkiego obrotu walca Wamalgamat sodu zostaje przeniesiony'do sfery działania ka-tody K i tutaj wywołuje rozkład wody, ujawniany przez wy-wiązywanie się wodoru. Walec W w danym razie odgrywarolę przegrody, ma jednak nad nią tę przewagę, że nie zwięk-sza wewnętrznego oporu elementu.

"Koła fachowe wyrażają wątpliwość, czy jest wogólerzeczą możliwą walec W pokryć amalgamatem tak idealnie,by w silnem polu nie nastąpiło podczas obrotu wywiązywa-nie sie wodoru na anodzie.

r-CD*

O

•w

Rys. 8.

Własności wodoru elektrolitycznego są, ogólnie biorąc,następujące:

1 m3 waży 117 gczystość . 98,9—99$ H2tlenu 1%koszt fabrykacja I m 3 . . . . 54—90 ctm.

7) Zupełną odrębnością odznacza się sposób Lindego,Francka & Caro fabrykacyi wodoru z gazu wodnego dro-gą cząstkowego wymrażania. Sposób oparty jest na tempe-raturze wrzenia wodoru (— 252° C), znacznie niższej w sto-sunku do azotu (—195,5° C.) i tlenku węgla (—190° C).Jeżeli więc gaz wodny oziębić powietrzem płynnem do—195,5° C, wtedy dwa ostatnie gazy ulegną skropleniu, i wo-dór zostanie wyodrębniony. Już pierwsze cząstkowe wymra-żanie daje wodór z 97,8$ H2. Resztki tlenku i dwutlenkuwęgla wynalazcy usuwają zapomoeą natronkalku przywzględnie nizkiej temperaturze i pod ciśnieniem 50 atmo-sfer; w wyniku otrzymuje się prawie czysty wodór, zawie-rający tylko 0,5$ N3.

Korzyści, wypływające z wyłożonego sposobu, są na-stępujące: 1) ponieważ z ostatniego aparatu wodór wycho-dzi pod ciśnieniem 50 atm., a ostatecznie sprężany bywaw bombach do 170 atm., więc dodatkowe ciśnienie nie prze-kracza 120 atm; 2) wyodrębniony tlenek węgla służy zaopał, co znacznie obniża koszt całej fabrykacyi. Na rys. 8przedstawiony jest schemat fabrykacyi wodoru wedługL, F. & 0.

G-az wodny wytwarza się w generatorze koksowym 2.Para z kotła 1 wchodzi do generatora z dołu; wytworzony

446 PRZEGLĄD TECHNICZNY. 1918

w 8 gaz przez płuczkę 3 i chłodnik 4 przechodzi do zbiorni-ka 5; 6'—wentylator; ze zbiornika 5 kompresorem 7 gaz zo-staje wtłoczony do chłodnika 8 z powietrzem płynnem. Tunastępuje skroplenie CO i N2, które kompresorem ,9 zostająwtłoczone do zbiornika 10. Po wyjściu z 8 wodór podąża

Rys. 9.

do pieca 11 z Ca (OH)2. 2NaOH, w którym ostatecznie uwal-nia się od resztek CO i CO2; wreszcie kompresorem 12 zo-staje wtłoczony do bomb; 18—maszyna Lindego.

Własności tego wodoru są następujące:1 m s waży . 98 g (?)czystość 99,5$ H2koszt fabrykacja 1 ms • . . . 17 ctm.Bardzo często miejsce produkcyi wodoru i miejsce je-

go użycia są położone w znacznej od siebie odległości; w ta-kim razie dostawa wodoru musi pociągać za sobą jak naj-mniejsze koszta, inaczej mówiąc, w jednostce objętości mabyć zawarta jak największa ilość gazu: gaz (wodór) musibyć uprzednio sprężony. G-dyby nie własności wodoru, po-zwalające na sprężenie go do 170 atm. bez żadnej obawywybuchu, nie znalazłby on w praktyce tak olbrzymiego za-stosowania, jakiego jesteśmy świadkami.

W skład aparatury do sprężania wodoru wchodzą czę-ści, przedstawione na rys. 9: a) kompresor o trzech tłokach1, #, 3 na nizkie, średnie i wysokie ciśnienie; b) kondensa-tor, złożony ze zbiornika 4, zaopatrzonego w trzy wężowni-ce 5, 6, 7 i tyleż płuczek 8, 9, 10 z kwasem siarkowym;c) trzy manometry 11, 12, 13 na wężownicach; d) jeden za-wór redukcyjny 14.

Podczas sprężania wodoru tłoki kompresora musząbyć ustawicznie chłodzone wodą. Do tłoczni gaz (wodór)wstępuje wprost z gazownicy. Kierunek wodoru wskazująstrzałki. Sprężony wodór przez zawór 14 zostaje wtłoczonybezpośrednio do bomb stalowych, o pojemności około 86 l\w takiej bombie mieści się 5,4-6 TO5 gazu. Wypełnianieposzczególnych bomb wodorem jest operacyą, pochłaniają-cą stosunkowo bardzo wiele czasu. W tych wypadkach, gdypotrzebne są naraz olbrzymie masy tego gazu, wypełnianiemusi być również masowe. Do tego celu służą specyalnewozy kolejowe i samochody, w których bomby tak są roz-mieszczone i ze sobą połączone, że za pokręceniem jedyne-go głównego zaworu, następuje ogólne ładowanie lub opróż-nienie całego wozu. Jeden wóz kolejowy może pomieścićdo 500, jeden samochód—do 80 sztuk bomb, czyli do 3000i do 500 ?ra3 wodoru. Przewóz wodoru w bombach należydo operacyi kosztownych, bo stosunek wagi netto do wagibrutto nie przekracza Jfa . Istotnie: 103 500 TO3 wodoru, do-starczonych w bombach przez firmę: Gfriesheim-Electron namiędzynarodową wystawę lotniczą (I. L. A) we Frankfurcien/M w r. 1909 ważyło zaledwie 247,5 kg, gdy tymczasemciężar próżnych bomb wynosi! aż około 30 000 Tcgr. Pomi-mo to niekiedy taki rodzaj przewozu jest jedynym i niemoże być zastąpiony niczem innem.

Na tem zakończymy opis fabrykaeyi wodoru. Wartośćporównawcza wszystkich sposobów będzie sama przez sięwidoczna dopiero po wyłożeniu całkowitych granic zastoso-wania tego gazu. (O. d. n.)

Z TOWARZYSTW TECHNICZNYCH.

Stowarzyszenie Techników w Warszawie. Sprawozda-nie z posiedzenia technicznego w d. 20 października r. b.

Przewodniczący p. I. Radziszewski powitał zebranych, poferyach, poczem uczczono przez powstanie pamięć zmarłychczłonków: ś. p. Józefa Bauerertza, Macieja Paszkowskiego, Re-migiusza Jezierskiego, Lucyana Heinriclia, JEd. Maurycego Ła-skiego, Stanisława Glezmera, Waleryana Gaweckiego, RafałaGomólińskiego, Rafała Korniłowicza, Władysława Żukowskie-go, Antoniego Remera.

Po przyjęciu porządku obrad i zatwierdzeniu sprawozda-nia, zabrał głos p. Edmund Jankowski, który wypowiedział re-ferat, p. t.:

„Ogrody i zadrzewienia miejskie publiczne".Streszczenia nie podajemy, gdyż referat jest umieszczo-

ny w numerze bieżącym Przegl. Techn. A. K.

Sprawozdanie z posiedzenia technicznego w d. 27 paździer-nika r. b. Przewodniczący AL Kuhn zawiadomił zebranycho śmierci ś. p. Ludwika Gużewskiego, którego pamięć zebraniuczcili przez powstanie. Porządek dzienny przyjęto bez zmian.Wobec tego, iż w skrzynce zapytań nic nie znaleziono i niebyłj^żadnych spraw bieżących, przewodniczący udzielił gło-su "d-rowi Wł. Dobrzyiiskiemu, który wygłosił odczyt XI z se-ryi p. t. „Technika w gospodarce miejskiej" na temat

„Istota i rozwój idei Howarda (przedmieścia ogrody)".Odczyt ten zostanie również pomieszczony w Przegl. Techn.,

nie podajemy więc tutaj jego streszczenia. W dyskusyi za-brał głos inż. Rudnicki, któremu odpowiadał prelegent. Z po-

wodu, niezgłoszenia żadnego wniosku, na tem posiedzenie zam-knięto. Wł.Wr.

Sprawozdanie z posiedzenia technicznego w dniu 10 listopa-da r. b. Odczytanie protokółów z poprzednich, posiedzeń, wo-bec nie podania ich. w Przegl. Techn., przewodniczący inż. I. Ra-dziszewski odłożył do posiedzenia następnego. W skrzynce za-pytań znaleziono pytanie: „Prosiłbym o udzielenie odpowiedzi,jaki wpływ w przyszłości mieć może na światło i trakcyę tram-wajów elektrycznych wyjmowanie masowe kabli, praktykowa-ne obecnie przez władze okupacyjne na wszystkich ulicachWarszawy?" Zebrani postanowili zwrócić się do. Koła Elektro-techników z prośbą o udzielenie wyczerpującej odpowiedzi napowyższe zapytanie—z dodatkiem inż. W. Budzińskiego — „i ja-ką przypuszczalną wartość przedstawiają kable". Ze spraw bie-żących przewodniczący zwrócił uwagę, że Przegl. Techn. wydałtom III Biblioteki Tcchniczno-Pnemyslowej p. t. „Własnościi ocena jakościowa materyałów używanych w przemyśle fa-brycznym" w opracowaniu inż.-chem. Henryka Wdowiszew-skiego. Inż. Radziszewski gorąco polecał zebranym wspomnia-ne wydawnictwo, jako książkę potrzebną bardzo w eodziemiemżyciu każdego technika, pracującego w przemyśle, a w szcze-gólności właścicieli zakładów przemysłowych i biur technicz-nych, mających stałą styczność z dostawcami. Następnie za-brał głos inż. Emil Voellnagel, wygłaszając odczyt na temat:

„Nowoczesne zegary słoneczne".Treść odczytu zostanie umieszczona w piśmie naszem,

wobec czego sprawozdania o nim na tem miejscu nie podaje-my. Po odczycie dyskusyi nie było i wobec tego, że wnioskówczłonków nie zgłoszono, posiedzenie zamknięto. 8. M.

47 i 48. PRZEGLĄD TECHNICZNY. 447

ELEKTROTECHNIKA.Dwa wzory do obliczania sieci elektrycznych,

Napisał Stanisław Wysocki, dypl. inż. elektr.

Wskutek warunków wojennych, a przedewszystkiemwobec braku nafty, nasze miasta prowincyonalne przystą-piły z pośpiechem do budowy urządzeń elektrycznych.Sprawa obliczania zamkniętych sieci miejskich staje sięaktualną i nie od rzeczy będzie przypomnieć naszym czy-telnikom dwa wzory może nie zupełnie ścisłe, lecz prowa-dzące wprost do celu. Mamy tu na myśli znany wzór dookreślania liczby punktów zasilających i wzór do obliczaniaryczałtowego przekroju przewodnika dla całej sieci rozpro-wadzającej. Nie będziemy podawali dowodzeń, odeślemyinteresujących się tą sprawą do źródeł1), nadmienimy tylko,iż oba wzory zostały wyprowadzone dla sieci złożonychź wielokątów foremnych przy obciążeniu równomiernem.

Wzór do określania liczby punktów zasilających bie-rze za podstawę koszta zakładowe sieci i daje taką liczbępunktów, przy której koszta te stanowią minimum. Przymniejszej bowiem ilości punktów wypadają nadmiernekoszta sieci rozprowadzającej, przy większej zaś—nadmier-ne koszta punktów zasilających i koszta zawieszenia prze-wodów zasilających.

Wzór do obliczania przekroju wychodzi z założenia, iżcała sieć będzie wykonana z przewodnika o jednakowymprzekroju. Zasada ta, bardzo praktyczna ze względów mon-tażowych, wypływa z braku ścisłych danych co do przewi-dywanego obciążenia. Gdy rozkład i wielkość obciążeniasieci są dokładnie znane, można projektować sieć o jedna-kowym przekroju lub o przekrojach różnych, gdy jednakobciążenie jest tylko szacowane bądźto sumą ogólną, bądźteż wykazem domniemanych obciążeń w poszczególnychpunktach, niema najmniejszej racyi wyznaczania przekro-jów różnych. Co się tyczy ważności wzoru, to dla sieci fo-remnych przy równomiernem obciążenia wzór daje wynikinajzupełniej dokładne. Przy sieciach zaś nieforemnychi przy obciążeniu nierównomiernem żaden wzór nie możebyć absolutnie ścisłym. Przedewszystkiem rozkład prąduw znacznej części zależy od umiejętnego rozstawienia punk-tów zasilających. Przy nieudolnym wyborze punktów zasi-lających, przekroje w sieci rozprowadzającej muszą wypaśćwiększe, niżby się należało. Wzór nasz tego czynnika1 nieuwzględnia. Natomiast dla zwykłych sieci spotykanychw praktyce, choćby nieforemnych i obciążonych zupełnienierównomiernie, lecz przy należytem rozstawieniu punk-tów zasilających, wzór da zupełnie dobre wyniki, gdy współ-czynnik teoretyczny 0,66 (ważny dla sieci foremnych) po-większymy o 30% na „nierównomierność".

Przejdźmy do samych wzorów. Najkorzystniejsza licz-ba punktów zasilających N dla napowietrznej sieci prądustałego określa się wzorem:

w_ r1/ 10 [Lm pkW

(1),

gdzie W— całkowita'ilość watów obciążenia sieci,e — napięcie robocze w woltach,7 — ciężar gatunkowy przewodnika,k — współczynnik przewodnictwa,p — procent dopuszczonego spadku napięcia (wzgl.

spadku mocy) w sieci rozprowadzającej,]? — obszar zajęty przez sieć .elektryczną w metr. kw.L — średnia długość pojedyncza przewodu zasilają-

cego w metrach,

°

c — koszt 1 kg przewodnika,m — koszt zawieszenia przewodnika zasila-

jącego (montaż, izolatory) na 1 mdługości,

s — koszt punktu zasilającego wraz z kosz-tem przyłączenia jednej linii zasila-jącej do elektrowni

Przekrój jednolity q dla przewodników całej sieci roz-prowadzającej obliczamy według wzoru

WF

') E. T- Z. 1899 r,, str. 807: „Obliczenie najkorzystniejszej licz-by punktów zasilających.", A. Sengel. Prsegl. Techn. 1906 r., str. 208:„Przybliżone obliczenie sieci elektrycznych", Stanisław Wysocki.

ekeN.Uj iT ( 2 ) >

gdzie a — współczynnik = 0,66 przy sieciach foremnych,=0,85 przy sieciach spotykanych w praktyce,

s — dopuszczany spadek napięcia w sieci rozprowa-dzającej w woltach,

X — średnia odległość wzajemna sąsiednich punktówzasilających w metrach,

n — liczba boków sieci rozprowadzającej (bokiem na-zywamy część sieci, zawartą między dwomapunktami węzłowymi),

£ /, — suma pojedynczych długości wszystkich bokówsieci rozprowadzającej.

Pod obszarem sieci F rozumiemy powierzchnię ogra-niczoną przewodami krańcowymi, przyczem obliczamy jądość suto, pojedyncze gałęzie otaczamy z obu stron pewnempolem, aby objąć całą sferę działania elektrowni. Średniądługość przewodu zasilającego L określamy w ten sposób,iż upatrujemy kilka punktów sieci nadających się do zasila-nia, przeprowadzamy do nich linie zasilające tak, jak oneprawdopodobnie biedź będą, a więc możliwie wspólnymszlakiem (dla zaoszczędzenia słupów i poprzeczek), wreszciebierzemy z osiągniętych długości liczbę średnią. Natomiastodległość X mierzymy nie wzdłuż przewodów, lecz po liniachprostych, łączących sąsiednie punkty zasilające. Gdy punk-ty te układają się w prostokąty, należy brać boki a nieuwzględniać przekątni.

Co się tyczy wielkości kosztorysowych, to s przedsta-wia koszt dodania jednego punktu zasilającego, a więc zaró-wno cenę słupa, pierścieni rozdzielczych jak i koszt odpo-wiedniego rozszerzenia tablicy rozdzielczej w elektrowni,wszystko wraz z montażem. Natomiast koszt samego prze-wodu zasilającego w s nie wchodzi. Wielkość m obejmujekoszta związane z zawieszeniem przewodu zasilającego,a więc izolatory i montaż przewodu. Co się tyczy słupów,to przypuszczamy, iż przewody zasilające korzystają ze słu-pów sieci rozprowadzającej i dlatego nie bierzemy ich poduwagę.

Zastosowanie wzorów objaśnimy na przykładzie. Rys. 1przedstawia zaprojektowaną sieć miejską. Kółkami ozna-czone są domniemane punkty obciążenia. Na linie grube,linie punktowane i kółka podwójne chwilowo nie zwracamyuwagi. Elektrownia projektuje się w punkcie E. Prądstały 2X220 V. Przypuszczalne obciążenie każdego punktuodbiorczego 2,5 AX440 V-

Przedewszystkiem musimy obliczyć liczbę punktówzasilających. W tym celu otaczamy sieć liniami punktowa-nemi i otrzymujemy prostokąt i trapez, których obszarJ P = 2 3 4 4 0 1 6 m2. Do obliczenia średniej długości przewo-dnika zasilającego musimy przyjąć pewną dowolną liczbępunktów zasilających, powiedzmy-—8. Jeden punkt umiesz-czamy w elektrowni, inne—rozstawiamy po całym obszarzesieci. Na rysunku punkty zasilające oznaczyliśmy kółkamipodwójnemi, szlaki zaś, po których będą poprowadzoneprzewodniki zasilające — liniami grubemi. Długości poje-

4-iS PRZEGLĄD TECHNICZNY. 1916

dyńeze przewodników zasilających wypadają następujące:I-I—O m, I-II—700 m, 1-111—750 w, I-IV—1400m, LV—2050 OT, I-VI—1400 OT, LVII—1100 TO, I-VIII—1750 TO.Średnia z tych liczb L = 1144 m. Całkowita liczba watów:70 punktów odbiorczych po 2,5 AX44O V daje w sumiefF=77OOOO watów. Napięcie robocze e = 440 V. Dopusz-czalny spadek napięcia b% czyli j?=5, Przewodniki proje-ktują się z żelaza, a więc ciężar gatunkowy 7=7,81 przewo-dnictwo 7c=7,5. Koszt 1 kg żelaza c=l,2 marki, koszt za-wieszenia i m przewodnika m=0,20 marki, koszt punktuzasilającego wraz ze słupem żelaznym i z przyłączeniems = 1400 marek.

77 000440

7,8.1,2.2 344 016

1144 . 0,2 H — 5 . 7,5 . 77 000

Rys. 1.

Wobec tego redukujemy liczbę punktów zasilającychdo pięciu, rozstawiamy je (rys. 2) możliwie równomiernie,uwzględniając jednak tę okoliczność, iż obciążenie ześrod-kowane jest głównie w centrum miasta, i przystępujemy doobliczenia przekroju.

Sieć składa się z 52 boków, t. j . przewodów zamknię-tych pomiędzy dwoma punktami węzłowymi. Odgałęzio-nych przewodów otwartych nie bierzemy pod uwagę, liczącje za przyłączenie odbiorcze. Długość pojedyncza wszyst-kich 52 boków sieci daje w sumie 21 = 15 550 TO. Punktyzasilające w danym wypadku układają się w trójkąty, przy-czem odległości wzajemne wynoszą: LII — 1100 m, LIII —900 TO, II-III — 570 m, I-IV — 820 m, III-P7 — 600 TO,HI-V — 910 m, IV-V — 430 TO. Liczba średnia X = 761 TO.Spadek napięcia b% od 440 V czyli e = 22 V. •

n = a RS _ J 7 000-2344016 T> 761.52 _ ,7 5 o o K 1 K Kt.n //,22.5.15550f

Sieć rozprowadzająca będzie wykonana z przewodnikao przekroju 50 mm2.

Może jeszcze pewną trudność stanowić podział obcią-żenia na poszczególne linie zasilające, ale tu już wypadakierować się pewnem odczuciem rozprowadzenia prądu i do-świadczeniem. W danym wypadku liczymy, iż punktykrańcowe będą o 1/i mniej obciążone od środkowych, czylilinie zasilające I-II-V otrzymują po 11 kW, a linie III i IVpo 22 kW.

Zadanie nasze jest już rozwiązane. Powyższy sposóbobliczania sieci nadaje się szczególnie do pierwszych pro-jektów kosztorysowych, które w większości wypadków ule-gają wielokrotnym przeróbkom. Szkoda pracy na rozwiązy-wanie—jak w danym wypadku—28 równań z 28 niewiado-memi, gdy niema pewności, czy projekt w tej postaci będzieurzeczywistniony.

Wzór (2) może być pożyteczny i w innych jeszcze wy-padkach. Przedewszystkiem umożliwia sprawdzenie, czyobliczona zapomocą wzoru (1) liczba punktów zasilających

jest rzeczywiście najkorzystniejsza. Dla porównania wy-starczy zestawienie tylko trzech pozycyi kosztorysowych,zależnych od liczby punktów zasilających, a mianowicie:1) kosztu materyału przewodów rozprowadzających, 2) ko-sztu zawieszenia przewodów zasilających i 8) kosztu punk-tów zasilających. Pozostałe pozycye w kosztorysie sieci niezależą od liczby punktów zasilających, koszt materyałuprzewodów zasilających jest wielkością stałą: przy większejbowiem liczbie punktów przewody wypadają odpowiedniocieńsze i odwrotnie. Również wielkością stałą jest koszt za-wieszenia przewodów rozprowadzających.

W naszym przykładzie obliczymy dla porównania siecprzy 4-ch punktach zasilających i przy 8-iu punktach (rys. 1).W pierwszym wypadku średnia odległość punktów zasilają-cych X = 960 m, w drugim — X = 585 m. Przekrój przewod-ników przy 4-ch punktach wypada według wzoru (2)—około70 mm2, przy 8-iu punktach—około 35 mm?.

Liczba punktów zasiłającyoli N— 4 5 SKoszt przewodników rozprowa-

dzających w mk 20 264Koszt zawieszenia przewodników

zasilających w mk. . . . 1740 2120Koszt punktów zasilając, w mk. . 5 600 7 000

Suma w mk~~27"604 23750"Zestawienie to jest bardzo pouczające. Jeżeli zmniej-

szenie liczby punktów zasilających z 5 do 4 podraża siećdość znacznie, to zwiększenie liczby punktów z 5 do 8 dajebardzo mały przyrost kosztu. Stąd wniosek, iż warunki go-spodarcze pozwalają nam w danym wypadku na budowęsieci zarówno o 5 jak i o 8 punktach zasilających. Względymontażowe przemawiać będą zawsze za cieńszym przekro-jem. Zresztą trzeba się nieraz kierować jeszcze innymi,względami. W obecnej porze wojennej wypada nieraz bu-dować sieć z takiego przewodnika, jaki jest na rynku. Obli-czenie przekrojów według wzoru (2) dla różnych ilości punk-tów zasilających rozwiąże nam i to zadanie i umożliwi do-stosowanie ilości punktów zasilających do danego z góryprzekroju.

14 630 10 076

3 6601120024988

Rys. 2.

Jeszcze jedno zastosowanie wzoru (2). Przestawiwszyq na miejsce e i odwrotnie, możemy dla sieci o jednakowymprzekroju obliczyć dopuszczony spadek napięcia. W sieciforemnej o równomiernem obciążeniu wszystkie punkty sie-ci, w których prąd zbiega się z obu stron, mają napięcie jed-nakowe. Są to punkty najwyższego spadku napięcia. Otóżwzór (2) ze współczynnikiem teoretycznym a = 0,66 da namdla sieci foremnej zupełnie ścisłą liczbę tego spadku. Ina-czej jest z sieciami nieforemnemi. Nawet powiększony o 30$ .współczynnik a nie daje gwarancyi, iż wyliczona wedługwzoru liczba będzie rzeczywiście spadkiem maksymalnym.Zazwyczaj liczba ta odpowiada średniej wielkości spadkunapięcia w punktach, w których prąd zbiega się ze stron obu.Przy wszystkich* tych zastrzeżeniach jednak; obliczenie s we-

N° 47 i 48 PRZEGLĄD TECHNICZNY. 449

dług wzoru (2) jest rzeczą nie bez znaczenia, gdyż daje pe-wne pojęcie o elastyczności aieci.

Wróćmy się raz jeszcze do naszego przykładu i oblicz-my dopuszczony spadek napięcia. W zasadzie dopuszcza-liśmy spadek 22 Y, lecz ponieważ wyznaczyliśmy 50 mm2

zamiast znalezionego przekroju 43,4 mm2, przeto obecnieotrzymamy liczbę niższą od 22 V.

e = 0,85 77 000440.7,5.50.5

2344 01615550

761 . 52— ; 101

S15 550 ' ~ 'V.

Dla sprawdzenia obliczyliśmy sieć przy 5-itl punktachzasilających (rys. 2) i przy obciążeniu w 70 punktach od-biorczych (rys. 1), jak to było w naszem założeniu. Znale-źliśmy 11 punktów w sieci (na rys. 2 oznaczone kreskamii literami od a do Z), otrzymujących prąd z obu stron/ Spad-ki napięć w tych punktach są następujące: punkt a—22,4 V,punkt 6—21,3 V, punktc—21,G V, punktd —19,4 V, punkte—19,4 V, punkt /•—11,3 V, punkty—19,0 V, punkt /z-—18,8 V,punkt i—19,4 V, punkt k—23,4 V, punkt I—17,4 V.

Średnia z tych liczb 19,7 V nie wiele się różni od zna-lezionej przez nas 19,1 V, natomiast najwyższy spadek na-pięcia w punkcie k przekracza nawet dopuszczone przez nas5% napięcia roboczego. Niema w tem zresztą nic zdrożnego,tem bardziej, iż całe rozmieszczenie obciążenia jest tylkodomniemane. Można być pewnym, iż przy obciążeniu rze-czywistem najwyższe napięcie wypadnie w innym punkcie.Rozbieżność znalezionych jedenastu liczb, wahających, sięod 11,8 do 23,4, dowodzi nieforemności naszej sieci, nieró-wnomierności obciążenia, albo wreszcie niezbyt udatnegorozstawienia punktów zasilających.

Na tern moglibyśmy właściwie zakończyć nasz artyku],jakkolwiek mówiliśmy wyłącznie o sieciach napowietrzny clii o prądzie stałym. Inne sieci nie wchodzą dziś na porządekdzienny. Chcąc jednak wyczerpać tę sprawę, podatny wszyst-kie modyfikacye wzoru (1) i (2).

Dla sieci podziemnej prądu stałego:^TooT^

+gdzie d-\-bq — koszt 1 m kabla jednożyłowego o przekro-

ju q mm2.Dla sieci napowietrznej prądu trójfazowego:

WN = — • -

gdzie h — koszt stacyi transformatorowej, tablicy, doprowa-dzenia prądu z sieci pierwotnej, montażu i t. p.,lecz bez transformatora,

f -\- gw — koszt transformatora o mocy w watów,cos cp — współczynnik mocy.

Dla sieci kablowej prądu trójfazowego:W ] / 50 bF

eooaifjf (f + h)pkW ' ' ' y h

gdzie d -\- bg — koszt 1 m kabla trójżyłowego o przekroju3 X g mm2.

Dla wszelkich sieci prądu trójfazowego:50 WF _ i/Yn

e2cos2<p7cj?iV.£Z// II(2°).

Zwisanie przewodów napowietrznych,Podali: inż. I. Bratman i L. Szejiiman.

Przy projektowaniu i budowie sieci elektrycznych wy-sokiego napięcia, zasilanych, przez elektrownie okręgowe,bądź też w poszczególnych wypadkach przenoszenia energiielektrycznej na daleką odległość, mechaniczne wykonanielinii wysokiego napięcia nabiera szczególnego znaczenia.Konieczność uchronienia ludzi od nieszczęśliwych wypad-ków, szczególnie groźnych, przy stosowaniu wysokich na-pięć, jak również potrzeba ochrony przewodników słabegoprądu, znajdujących się w pobliżu projektowanej linii—spo-wodowały powstanie całego szeregu przepisów, normują-cych techniczne szczegóły zawieszenia przewodników wyso-kiego napięcia, jak np. odległość pomiędzy poszczególnymiprzewodnikami, najmniejszą dozwoloną odległość dolnegoprzewodnika od ziemi, stosowanie drutów i siatek ochron-nych! t. p., oraz przepisów, ustalających najbardziej nieko-rzystne zewnętrzne warunki mechanicznego obciążeniaprzewodników. Warunki te dotyczą przedewszystkiemzmian, jakim podlega przewodnik pod wpływem wahańtemperatury zewnętrznej, oraz dodatkowych, obciążeń z po-wodu osadów atmosferycznych, obciążeń, dochodzącychw porze zimowej do znacznych wielkości. Wszystkie wspo-mniane czynniki wpływają bezpośrednio na zwis przewo-dnika, zawieszonego między dwoma słupami. Wielkośćzwisu zmienia się pod wpływem wahań tych czynników ze-wnętrznych. Z bezpośredniej zależności wysokości zawie-szenia linii, a więc wielkości, oraz liczby-projektowanychsłupów, od ustalenia strzałki zwisania wynika wielkie zna-czenie, jakie posiada rozpatrzenie warunków i sposobu ob-liczania tej strzałki, stanowiące treść niniejszego artykułu.

Przepisy Z. Ń. E. ustalają wysokość 6 m, jako naj-mniejszą dozwoloną odległość od ziemi przewodnika zasila-nego prądem o wysokiem napięciu (powyżej 250 V w sto-sunku do ziemi). Przepis ten często bywa obostrzony przezspecjalne warunki prowadzenia linii. Między innemi przykrzyżowaniu się z torem kolejowym lub szosą, wzdłuż któ-rej biegną druty telegraficzne, względnie przewodniki sy-gnalizacyi elektrycznej, odległość pionowa między przewo-dnikami silnego i słabego prądu musi być co najmniej 2 m,odległość najniższego punktu przewodnika od ziemi zaś —7 m. Jak już wyżej zaznaczono, przy obliczaniu odległości od

ziemi przepisy odpowiednie przewidują warunki najbardziejniekorzystne dla strzałki zwisania tak pod względem tem-peratury, jak i sposobu umocowania przewodników na izo-latorach. Jak wiadomo, istnieje pewna stała zależność po-między wielkością strzałki a mechanicznem naprężeniem,panującem w danym odcinku przewodnika. Ustalającstrzałkę zwisania, otrzymujemy przez to samo określonąwielkość naprężenia i odwrotnie, znajomość określonego do-zwolonego naprężenia w przewodniku pozwala nam obli-czyć strzałkę. Według przepisów kolejowych i telegraficz-nych dozwolone naprężenie powinno równać się co najmniej1/i0 wielkości naprężenia rozrywającego; innemi słowy,przepisy te wymagają dziesięciokrotnego zabezpieczeniaprzewodnika przed rozerwaniem.

Już z tego, że naprężenie w przewodnikach jest pod-stawą do obliczenia słupów i podpór na wytrzymałość,. wi-dać, jak nieodzownem jest wyznaczenie strzałki zwisaniacałej linii napowietrznej.

Przy ustalaniu rozpiętości, t. j . odległości pomiędzysąsiednimi słupami, kwestya strzałki odgrywa również rolępoważną. Jeżeli porównamy dwie różne rozpiętości przewo-dników, mających jednakowe zwisy, to oczywistem jest, żenaprężenie w przewodniku o rozpiętości większej będziewiększe; odwrotnie więc, chcąc przy większej rozpiętościzachować to samo naprężenie w przewodniku, musimy rnunadać większą strzałkę zwisania. Przy wielkich rozpięto-ściach będziemy więc mieli do czynienia z dużemi strzałka-mi, a co za tem idzie z wysokimi i kosztownymi słupami dlautrzymania przepisanej odległości od ziemi. Ta okolicz-ność wpływa hamująco na stosowanie zbyt dużych rozpię-tości, które mogłyby się wydawać jako bardziej oszczędno-ściowe, ze względu na zmniejszenie ilości słupów, podpór,izolatorów, oraz ułatwiony i mniej kosztowny montaż. Przyobliczaniu więc najbardziej ekonomicznej rozpiętości wzglę-dy powyższe powinny być brane na uwagę.

Przepisy specyalne niektórych instytucyi, a mianowi-cie kolei i telegrafów państwowych, wyraźnie żądają poda-nia w projektach linii wysokiego napięcia strzałek zwisaniaprzewodników przy różnych temperaturach, poczynając od—5° G. co każde 10° wzwyż, aż do 40° C. i dopiero po otrży

450 PRZEGLĄD TECHNICZNY. 1916

manili tych danych, oraz statycznego obliczenia podpór,wspomniane urzędy udzielają zgody swej na prowadzenielinii ponad terytoryami, znajdującemi się pod ich zarządem.

Zwisy dla rozmaitych naprężeń w przewodnikach, orazdla rożnych temperatur przedstawione sa w tablicach, lubteż w postaci wykresów podawane są zwykle w kalenda-rzach elektrotechnicznych. Dane te dotyczą materyałówniemal wyłącznie dotychczas w elektrotechnice stosowa-nych, mianowicie miedzi i glinu. Natomiast doba ostatniawysunęła konieczność zastosowania żelaza jako materyałudo przewodników elektrycznych, sądzimy więc, że znajo-mość obliczenia zwisu przydać się może niejednokrotniew bieżącej praktyce elektrotechnicznej.

Wspomniana już wyżej zależność między naprężeniemw przewodniku, jego zwisem, oraz rozpiętością wyraża sięwzorem

f =•a2p"87

w którym/'oznacza zwis w metrach, a — rozpiętość w me-trach, p — ciężar właściwy przewodnika (ciężar odcinkao długości 1 m i przekroju 1 mm2), a - dozwolone napręże-nie w przewodniku wyrażone w kg/mm*. Z wzoru powyż-szego wynika, że przy danej rozpiętości i określonym ma-teryale przewodnika iloczyn z rozpiętości przez naprężeniejest wielkością stalą. Wzór ten nie zawiera wartości prze-kroju przewodnika, stąd wniosek, że zwis dla przewodnikówo różnych przekrojach, zrobionych z jednakowego materya-łu, przy przyjętem jednakowem naprężeniu, pozostanie tensam niezmieniony. Własność wszystkich materyałów, stoso-wanych w praktyce, polegająca na wydłużaniu się w sto-sunku proporcyonalnym do naprężenia, zmienia jednak pro-stotę tej zależności. Zwis przewodnika nie zwiększa sięw miarę zmniejszania naprężenia dokładnie w stosunku wy-nikającym z wzoru. Zmniejszenie naprężenia powoduje mia-nowicie w pewnym stopniu sprężyste ściąganie się przewo-dnika, co skraca długość odcinka i zmniejsza przez to samozwis. Przy umocowaniu przewodników na słupach zwisoraz naprężenie posiadają określone wielkości, które jednaknie pozostają niezmiennemi. Wartości te, ustalone podczasmontażu, zmieniają się pod wpływem obciążeń dodatko-wych, oraz temperatury. Obciążenia dodatkowe spowodo-wane są wiatrem oraz pokładami śniegu i szronu w porzezimowej i powiększają naprężenie, wynikające z ciężaruwłasnego przewodnika. Zwiększone naprężenie wywołujesilniejsze rozciąganie przewodnika i zwiększa strzałkę zwi-sania. Wyższa lub niższa temperatura wpływa na wydłuża-nie, względnie kurczenie się przewodnika, a więc i na wiel-kość zwisu.

Długość przewodnika, zawieszonego pomiędzy dwomapunktami, znajdującymi się na jednym poziomie i przybie-rającego, jak wiadomo, kształt paraboli, wyraża się przez

Pod wpływem wzrastającej temperatury przewodnikwydłuża się. Rozszerzalnością właściwą, cieplną, jak wiado-mo, nazywamy przyrost długości odcinka metrowego przypodniesieniu temperatury o 1° C. Przy wzroście temperatu-ry o t° przyrost długości będzie równy at. Nie uwzględnia-jąc na razie zmian w materyale, związanych z jego spręży-stością— długość całkowita przewodu wzrośnie o Lat i no-wa długość wyrazi się przez

L1=L{lĄ-a.t).Sprężystość materyału, z którego zrobiony jest prze"

wodnik, przeciwdziała jednak temu rozszerzeniu. Dziękiwydłużeniu się odcinka osłabione zostaje naprężenie w ma-teryale, co wpływa na zmniejszenie się długości przewodni-ka. Stosunek zmiany długości do długości pierwotnej nazy-wa się ciągliwością materyału. Ciągliwość ta aż do granicysprężystości znajduje się w stosunku prostym do siły roz-ciągającej oraz długości odcinka.

Stosunek -r.—2s_ . = S nazywamy współczynni-siła rozciągająca l J

kiem ciągliwości. Wartość--, czyli odwrotność powyższe-

go współczynnika nosi nazwę współczynnika sprężystości.

Jestto wyobrażalna wielkość siły, któraby była zdolna spowo-dować wydłużenie odcinka przewodnika określonej długościo takąż samą długość, oczywiście pod warunkiem, że pod-czas działania tej siły nie zostanie przekroczona granicasprężystości materyału i że materyał ten na podobne od-kszałcenia pozwala.

Przypuśćmy, że siła rozciągająca, która działa na od-cinek przewodu o długości L zostaje zmniejszona o a kg,wówczas długość danego odcinka zmniejszy się o

Opierając się na powyższych danych, możemy wypro-wadzić wzór przedstawiający zależność pomiędzy napręże-niem a a temperaturą t. Wzór ten dla użytku praktycznegoprzybiera dwie formy, zależnie od tego, czy weźmiemy zapunkt wyjścia temperaturę 20" C. bez obciążenia dodatko-wego, czy temperaturę —5° C. przy obciążeniu dodatkowem(od sadzi). Obie modyfikacye wzoru były podane w Przegl.Techn. zr. 1916 Xi 39i 40, str. 388, i nie będziemy ich już po-wtarzali, liównież na tem samem miejscu podany był wzórSchauera do obliczania krytycznej rozpiętości, poniżej któ-rej daje największe naprężenie temperatura —20° C, a po-wyżej — daje największe naprężenie temperatura —5° 0.z obciążeniem dodatkowem.

Wzór Schauera daje następujące wartości dla rozpię-tości krytycznych:

przy 15 kg naprężenia w przewód11

52840

5 1 TO38 „17 „

100 „120 „

36 „150 „

72 „

miedź twarda .,, półtwarda,, miękka

drut bronzowymetal Monnofaglin . . . . . „ 7drut stalowy . . „ 5 0drut żelazny . . , , 2 4

Porównywając projektowaną rozpiętość z powyższemikrytycznemi wartościami, łatwo jest zoryentować się co do'konieczności stosowania jednego czy drugiego wzoru.

Wzory te dają się rozwiązać zwykłą drogą rozwiązy-wania równań 3-go stopnia, naprzykład zapomocą wzoruKarciana, przyczem podstawiamy zamiast i kolejno różnetemperatury, a zamiast a wielkość naprężenia w przewodni-ku, której nie wolno nam przekroczyć, i otrzymujemy naprę-żenie w drucie przy różnych temperaturach.

Normując wielkość zwisu przy temperaturze zawie-szeiua przewodników zgodnie z danemi otrzymanej w po-wyższy sposób tablicy lub wykresu, mamy gwarancyę, żew warunkach najniekorzystniejszych, a więc przy—5° C,z uwzględnieniem obciążenia dopełnionego, jak równieżprzy — 20° C, bez tego obciążenia, naprężenie w przewo-dniku nie przekroczy przepisanej wielkości.

Z tablicy otrzymujemy wartość zwisów przy różnychtemperaturach i przepisaną odległość przewodnika od ziemi,ewentualnie od przewodów słabego prądu normujemyz uwzględnieniem największego zwisu.

W pewnych specyalnych warunkach przy określeniumaximum zwisu uwzględniać należy prócz czynników zależ-nych o temperatury, jeszcze możliwość zerwania się jedne-go lub dwóch z trzech drutów, stanowiących normalne zamo-cowanie przewodnika na słupie przy tak zwanem zwiększo-nem zabezpieczeniu, np. przy przejściu nad torami kolei,drutami telegraficznymi lub telefonicznymi i t. p.; należyrównież uwzględnić ewentualność, iż wszystkie przewodnikisąsiedniego odcinka uległy zerwaniu i słup wygiął się o pe-wną dającą się obliczyć wielkość w kierunku odcinka roz-patrywanego.

Podczas umocowywania przewodników na izolatorachniezbędnem jest sprawdzenie, czy zwis, jaki się przewodni-kowi nadało, odpowiada zamierzonemu. Jeden z najwygo-dniejszych sposobów sprawdzenia oparty jest na własno-ściach wahadła, do którego można upodobnić zawieszonypomiędzy dwoma punktami przewodnik.

Sposób ten polega na obliczaniu wahnięć własnychprzewodnika, wprawionego ręcznie w równomierny ruchwahadłowy. Uskutecznić daje się to łatwo, ujmując przewo-dnik napowietrzny dłonią w pobliżu jednego z punktów za-mocowania i poruszając nim równomiernie wahadłowo na-przód i wtył. Po usunięciu ręki przewodnik będzie się

•N° 47 i 48. PRZEGLĄD TEOI-INIOZNY. 451

w dalszym ciągu sam.poruszał, o ile ruch nadany ręką bę-dzie dostosowany do wahnięć własnych danego odcinka.Można wtedy dany przewodnik rozpatrywać jako wahadłofizyczne, którego liczba wahnięć określa się wzorem

n——gMh

We wzorze tym n oznacza liczbę prostych wahnięć nasekundę, gr—przyśpieszenie siły ciążenia, Af—masę danegoodcinka przewodnika, h—odległość środka ciężkości syste-mu od osi obrotu, K— moment bezwładności wahadła. Mo-ment bezwładności danego odcinka, przybierającego jakwiadomo kształt paraboli, jest

W wyrazie tym f oznacza odległość w kierunku pio-nowym między wierzchołkiem paraboli a osią obrotową,a więc zwis przewodnika. Odległość środka od osi obroto-

2

wej = — f. Przenosząc wyraz ten do równania i wprowa-

dzając liczbę wahnięć na minutę n]=Q0n, otrzymujemy

skąd

f— 669n

o

i

cm.

9

f

Wyraz powyższy stosuje się do wszystkich gatunkówdrutu i wszelkich odległości między słupami, albowiem niezawiera ani wielkości masy, ani długości przewodnika. Sto-suje się on również do przewodników zawieszonych międzypunktami leżącymi na różnych poziomach.

Podana obok tablica zawiera liczbę wahnięć odpowia-dających najczęściej spotykanym strzałkom zwisania; nale-ży przytem zauważyć, że odchylenie przewodnika w jednąlub drugą stronę stanowi pojedyncze proste wahnięcie.

Sposób ten nadaje się szczególnie do sprawdzania zwi-sów, jak również do kontroli tychże w poszczególnych od-cinkach podczas naciągania przewodnika. Zastosowanieomawianego sposobu wtedy tylko jest pewne, gdy powie-trze jest spokojne i odcinek przewodnika posiada nie więcejnad 2 punkty zawieszenia.

Sposób wykonywania próby jest następujący: monterstojąc na jednym ze słupów, ujmuje lekko pomiędzy wielkia wskazujący palec ręki przewodnik na odległości około30 cm od izolatora i wprowadza stopniowo drut zapomocąlekkiego nacisku bocznego w ruch wahadłowy. Patrzącwzdłuż przewodnika i naśladując ręką ruch drutu, monterz łatwością dostosuje się do własnego tempa wahnięć prze-wodnika. Boczne odchylenia drutu podczas wahnięć powin-ny być jedynie tak duże, aby mogły być bez trudu obserwo-wane, w każdym jednak razie drut nie powinien odchylaćsię bardziej,niż o 10° od płaszczyzny pionowej. Z chwilą, kie-dy drut porusza się równomiernie, należy liczyć liczbę wah-nięć w ciągu minuty (przyczem ruch w lewo i w prawo uwa-żać należy za 2 wahnięcia). Zapomocą wzoru, lub bezpo-średnio z tablicy daje się określić na podstawie obliczonych

Tablica zwisóiv przewodów napoioietrsnych w związkuz liczbą wahnięć.

jj 2

1 |i3 »

30,030,531,031,532,032,533,033,534,034,535,035,536,036,537,037,538,038,539,039,540,040,541,041,542,042,5

P

o

|g

N

497482466451437424411398387375365355346338327318311301294287280273266260253247

t3'3 _g'

1 isw5 "

43,043.544,044,545,045,546,046,547,047,548,048,549,049,550,050,551,051,552,052,553,053,554,054,555,055,5

o

N O

cc

tS3

242236231226221216211207202198194190186182178175172168165162159156153150148145

ilfb"3 a&!*•§

a»5656,55757,55858,55959,5606162636465666768697071727374757677

oCO 5

w•r1

N

14314013813513313112812612412011611210910610310097949189868482797775

» 5&| | g^ o ce

78798081828384858687888990919293949596979899100101102103

aVoS a(-4

EQ

73727068666563626059585655545352515049484746454443

| 42

liita s

iii

104105106107108109110111112113114115116117118119120121122123124125126127128129

pCB §

4141403938383736363534343333323231313030292928282727

ii||fCS r* ^

sg

13013113213313413513fi137138139140141142143144145146147148149150152154156158160

$

o

u

N

26262fi2525252424232323222222'222121212020201919181817

wahnięć wielkość strzałki zwisania. Przy krótkich odcin-kach przewodu z małymi, zwisami łatwiej jest liczyć podwój-ne wahnięcia, składające się z ruchu przewodnika w jednąi drugą stronę. Przewodnik, zawieszony pomiędzy punkta-mi o różnych poziomach, należy uruchamiać od strony niż-szego punktu zawieszenia.

Celowem jest ustalenie wartości naprężeni strzałek dlaużytku, monterów w postaci tablic liczbowych, ponieważstosowanie tablic wykresowych może łatwo spowodowaćomyłki.

Przewody naciąga się zwykle przy temperaturze umiar-kowanej, wywołującej nieznaczne naprężenie w przewodni-ku. Wobec tego przed wyregulowaniem przewodnika podwzględem dozwolonego naprężenia niezbędnem staje się po-większenie jego obciążenia o 15—20% ponad maksymalnąwartość naprężenia przy małej temperaturze, a to w celuusunięcia zagięć i skręceń drutu, które przy najstaranniej-szym montażu mogą mieć miejsce. Co prawda pod wpły-wem zwiększonego naprężenia, spowodowanego obniżeniemsię temperatury w zimie, oraz ciężaru dodatkowego szronui śniegu, niedokładności te zniknęłyby same przez się, leczodbyłoby się to kosztem wydłużenia przewodnika, a co zatem idzie, wywołałoby niedopuszczalne powiększenie jegozwisu.

KRYTYKA I BIBLIOGRAFIA,

Pierwsze książki polskie o piorunochronach. Literaturanasza, choć w tym dziale techniki uboga, może jednak po-szczycić się dziełkiem wydanem w roku 1784, a więc wkrót-ce po doświadczeniach Frauklrna (r. 1752), od których wła-ściwie datuje się nauka o piorunochronach. Napisał je zna- -ny w owym czasie fizyk ksiądz Józef Osińsld, autor: „Fizy-ki", „Opisania polskich żelaza fabryk", „Nauki o gatunkachi szukaniu rudy żelaznej", „Gatunków powietrza odmienne-go od tego w którem żyjemy" i „Roboty machiny powietrz-nej Pana Mongolfier". Tytuł dziełka brzmi: „Sposób ubezpie-czający życie y maiątek od piorunów przez X. Józefa OsińslciegoScholarum Fiarum wyloŁony (a figurami) w Warszawie 1784,w Drukarni J. K. Mci i Rzeczypospolitej^, u XX. Scholarum

Piarum" (8-o, 50 str. z tabl. rys.). Dziełko to, pisane samodziel-nie, wykazuje dużą emdycyę autora który pod względem nie-których poglądów wyprzedza współczesne sobie zapatrywania,wogóle zaś zdrowo się zapatruje na przedmiot i stara się o przy-stosowanie urządzeń piorunochronnyoh do potrzeb i warunkówkrajowych. Działanie piorunochronu widzi w tem, że „pręt me-talowy na wysokiem mieyscu wystawiony nie ściąga z chmurmateryi pionmowey, ale że ta z nich wypadając w niego naprzódwpływa, i po nim, dom minąwszy, w ziemię płynie". Jak widzi-my, autor trzyma się poglądów swej epoki, rozróżniając raateryępiorunową od materyi elektrycznej wogóle, nie przypisuje jed-nak piorunochronom własności wyładowczej, lecz jedynie wła-sność bezpiecznego odprowadzania wyładowania do ziemi, oo

452 PRZEGLĄD TECHNICZNY. 1916

znowu zgadza się z obecnymi poglądami na tę sprawę. W swo-ich wskazówkach, jak urządzać piorunochrony, autor specyal-nie uwzględnia stodoły i „domy robocze słomą poszyte" i pi-sze ,,aby więc wspomniane domy od piorunu ocalić, przewod-niki nie na nich, lecz blisko nich stawić radzę, to jest: od domujakiegokolwiek słomą pokrytego opodal na łokci trzy, albo tro-chę mniey, potrzeba wkopać w ziemię słup, od domu przy któ-rym ma stać, znacznie wyższy, na nim przewodnika ugrunto-wać, dom słomą kryty od piorunu ocaleje".

Chcąc zachęcić do zakładania piorunochronów, autor pro-ponuje stosować, jako tańszy drut żelazny albo „pas blasza-ny": ,,bo u nas funt żelaza nad 5 groszy mało więcey kosztuie,a zaś funt mosiądzu płaciemy po Złł: 3". Dla zabezpieczeniaod rdzy pokryć warstwą farby olejnej. Pod względem wyboruwymiarów i formy przewodnika rozumuje tak: ,,gdy pilnienważono przedłużenie, po którym piorun spłynął, spostrzeżono,że na wierzchu iego szlady zostawił, a że wewnątrz onegoż le-dwie co wpływał, wniesiono zatym, że przedłużenia nie potrze-ba robić grubego na cal, albo na trzy ćwierci cala, lecz że do-syć iest przedłużyć przewodnika blachą niezbyt cienką szerokąna calów trzy, albo cztery, albo pięć, że więc pewna iest, iżpiorun prawie po wierzchu metalów spływa".

Pod względem wyboru miejsca dla doziemienia, autorradzi: „przedłużenie przewodnika dać do miejsca wilgotnego,iakoto do dołka, w który z dachu woda spływa, albo do kanałulub rzeki ieżeli są blisko, między oborami można ie wpuścićw gnoiowkę, w nich piorun zginie". Przytem zaleca również,często obecnie stosowane t. zw. doziemienie powierzchniowe,a mianowicie pisze: „Jeżeliby zaś mieysca wilgotnego bliskonie było, przedłużenie można na wierzchu ziemi rozłożyć, albow ziemię naywięcey na łokieć wkopać".

Na zakończenie autor zwalcza przesąd panujący powsiach, że nie można gasić ognia wznieconego przez pioruni że ,,do zalewania ognia piorunowego nie potrzeba koziegomleka, jak nasze nieoświecone mniema pospólstwo".

Książka wydana starannie, z dodaniem tablicy rysunkówwykonanej sposobem miedziorytowym.

Po książce X. Józefa Osińskiego następny druk polskio piorunochronach, na jaki natrafiłem, nosi datę r. 1818 i tytuł:„Hanka o Piorunociąffach, Wskazująca iak powinny by di stawia-

ne na Magazynach prochowych". Jest to instrukcya, wydanaprzez władze wojskowe Królestwa Polskiego. Broszurka ta po-siada dwa równoległe teksty: polski i francuski (16 str., in folio,z tablicą rys.). Instrukcya jest podpisana: ,,Varsovie le 16 Mai1818 Le Directeur Commandant du Genie General de BrigadeMalletski. Tłomaczone z francuskiego przez Pułkownika Arty-leryi Hurtig". Rzecz ta z punktu widzenia naukowego nieprzedstawia większego interesu, wskazówki podane w tej in-strukcyi są oparte na poglądach Franklina. Na języku tłóma-czenia znać wpływ oryginału francuskiego. Dla przykładuprzytoczę rozdz. I: „Piorun iest to bieg płynu elektrycznego,którym się równowaga między ziemią a obłokami przywraca,w każdym razie, gdy massa płynu w obłokach zawa,rtego,mnieyszą iest lub większą, od ilości im zwyczayney".

Następnie, o ile mi wiadomo, do czasu broszury niżejpodpisanego, zostało wydane tylko jedno dziełko polskie, spe-cyalnie piorunochronom poświęcone i to jako odbitka z Prze-glądu Techniczner/o z r. 1887, a mianowicie: „Insiruhcya o Za-kładaniu Gromochronów przy budowlach, zestawiona przez D-raLeonarda Webera, przełożył i uzupełnił objaśnieniami techniczne-mi A. HołowińsM, in&. dr. fil."

Przy tej sposobności pragnę zwrócić uwagę na ciekawyszczegół, znajdujący się w niemieckiej książce znanego egipto-loga prof. d-ra Brugsch-Pascha, p. t. „Aus dem Morgenlandea

w rozdziale ,.Eine Blitzstudie". Opisana jest w niej pierwszabodaj koncepcya urządzeń piorunochronnych, które istniaływ Egipcie na 2000 lat przed Nar. Chryst. Za czasów Ptolomeu-szy, na dwóch wieżach znajdujących się zazwyczaj przy wej-ściu do świątyń, były umieszczane cztery drzewca do chorągwi(po dwa na każdej z wież), sięgające znacznej wysokości (jaknp. na świątyni Edsu 32 m). Drzewca te dochodziły do po-wierzchni gruntu i na całej długości były obite blachą miedzia-ną. Na ścianie świątyni Edsu znaleziono opis tego urządze-nia, w którem powiedziano: „znajdują się po dwa drzewca,żeby, na wysokości niebios sklepienia, krajały burze". W in-nem miejscu powiedziano: ,,drzewca te sięgają sklepienia niebai są obite miedzią krajową".

Jestto ciekawy dowód, że już w zamierzchłych czasachludzie szukali sposobu zabezpieczenia budynków przed pioru-nami. K. Gn., inż.

Z DZIAŁALNOŚCI KOŁA ELEKTROTECHNIKÓW.

Sprawozdanie z posiedzenia w <1. 18 "wrześnin. r. h. Obecnych22 osoby. Zebranie zagaił koi. Gnoiński proponując następujący po-rządek dzienny: 1) Odczytanie, protokułu poprzedniego zebrania;2) Odczyt koi. inż. Wysockiego: „Elektryfikacya Poznańskiego, Ślą-ska Górnego i Prus"; 3) Sprawozdanie komisyi; 4) Wnioski członkówi sprawy bieżące.

Protokuł z poprzedniego zebrania przyjęto, poczem przewod-niczący udzielił głosu koi. Wysockiemu.

Prelegent przedstawił stan elektryfikacyi w Poznańskiem (re-jencya Poznańska i Bydgoska), w Prusach królewskich (rejencye:Gdańska i Kwidzyńska), w części Prus książęcych (rejencya Olsztyń-ska) i w części Śląska Górnego (rejencya Opolska). To terytoryum bo-wiem, jako zamieszkałe w •większej mierze przez polaków, bliżej nasdotyczy. Niestety, wszystko, co tu w sprawie elektryfikacyi zrobio-no, nie jest zasługą naszą. Tylko niewiele nazwisk polskich spoty-ka się między właścicielami poszczególnych elektrowni, co zresztąnie oznacza jeszcze przynależności ich do narodowości polskiej. Pod-stawowem źródłem przy opracowaniu omawianego tematu służyłastatystyka elektrowni—Dettmara. Ostatni raz wyszła w r. 1913. Licz-ba elektrowni na wspomnianem wyżej terytoryum—158. Z tego naPrusy Zachodnie i rej. Olsztyńską Prus Wschodnich wypada 57, Po-znańskie 60 i Śląsk Górny —41. Liczba elektrowni na Śląsku, uwzględ-niając niewielkie stosunkowo do innych dzielnic terytoryum, jestwzględnie b. znaczna. Występuje to tem bardziej jaskrawo jeżeliuwzględnimy moc elektrowni. Największe elektrownie spotykamyna Śląsku. Zapomocą specyalnej mapy prelegent wskazał rozmieszcze-nie elektrowni publicznych, sprzedających wytworzoną przez siebieenergię. Mniejsze elektrownie są powiązane z innem przedsiębior-stwem, jak młyny, gorzelnie, cegielnie i t. p. Na Śląsku i w Po-znańskiem elektrownio stanowią przeważnie własność prywatną.w Prusach zaś—komunalną. Prelegent podał podział elektrowniwedług mocy ich, w każdej z omawianych dzielnic, moc wszystkichelektrowni, moc instalacyi przyłączonych i podział ich według mo-cy na instalacye do oświetlenia i dla siły. Ilości energii sprzedawa-nej wogóle dla siły i światła oddzielnie. Stosunek tych ostatnichilości jest bardzo charakterystyczny dla stopnia uprzemysłowienia

danego terytoryum. Dla Śląska np. stosunek energii sprzedanej dlamotorów do. ilości energii sprzedanej na światło wynosi ok. 70$.Pierwsze elektrownie powstają w r. 1895, potem powstała większaich liczba w r. 1898, tak samo w okresie 1904-1908. Po r. 1908liczba nowych elektrowni jest nieznaczna. Po tych ogólnych danychprelegent scharakteryzował urządzenia elektrowni, a więc napęd, sto-sowany rodzaj prądu i napięcie, wreszcie w ogólnych zarysach opi-sał poszczególne elektrownie okręgowe istniejące i na omawianychterenach.

Dyskusyę zagaił koi. Gnoiński. W wielu nawet małych na-szych miastach powstają obecnie elektrownie, byłoby rzeczą słuszną,żeby Koło Elektrotechników sprawą tą się zajęło. Zdaniem koi. Wy-sockiego należałoby zwrócić się do projektujących, aby mieli nauwadze przyszłą elektryfikacyę kraju i w ten sposób projektowaliobecnie nowe elektrownie, żeby dały się one przyłączyć w przyszło-ści do ogólnego planu elektryfikacyi. Tam, gdzie sprawa elektryfika-cyi jest już na porządku dziennym, władze krajowe czuwają nad ce-lowością, z punktu widzenia ogólnego planu elektryfikacyi, budowyi urządzeń nowych elektrowni. W dyskusyi zabierają głos koi. Gno-iński, "Rzewnicki, Szczygliński, Opęchowski. Wszyscy zgadzają się, żena podstawie posiadanych informacyi w wielu miasteczkach naszychpod wpływem braku nafty powstają elektrownie. Budowane są onez matoryałów i maszyn, jakie można otrzymać, bez uwzględnienia'współczesnych wymagań techniki. W ten sposób powstają instala-cye, które ani miejscowym warunkom, ani tom bardziej przy-szłym planom elektryfikacyi kraju zupełnie nie odpowiadają. Zacho-dzi obawa, że powstające elektrownie będą czynnikiem hamu-jącym rozwój racyonalnej elektryfikacyi kraju, a to tem bardziej, że,jak stwierdzili koi. Opęchowski i Zarzycki, którzy mieli możnośćprzejrzenia kilku kontraktów, jakie miasta zawierają z przedsiębior-cami budującymi elektrownio, umowy te pisane są z zupełną nie-znajomością rzeczy i b. ujemnie odbiją się na interesach miastai mieszkańców. Reasumując to wszystko, koi. Kiihn zaproponował,aby Koło Elektrotechników, jako powołane do tego, zajęło się spra-wą powstających elektrowni w naszym kraju. W tym celu nale-ży zapomocą odezwy uświadomić ludzi od których to zależy, aby

47 i PRZEGLĄD TECHNICZNY. 453

nie zawierali długotrwałych kontraktów z przedsiębiorstwami budu-jącemi elektrownie, żeby, raczej, miasta same budowały elektrownie,i proponować zwracanie się w tych sprawach do Koła Elektrotech-ników. Odezwę taką, pod tytułem: „W sprawie elektrowni prowin-cyonalnych" ułożyć winien Zarząd i podać ją do pism, możliwieprędko. Propozycya ta została przez zebranych jednomyślnie przyjęta.

Wobec spóźnionej pory sprawozdanie komisyi odłożono do na-stępnego zebrania, które odbędzie się za 3 tygodnie. K. M.

Sprawozdanie z posiedzenia w dniu 9 października r. 1), Poodczytaniu porządku dziennego i protokółu, które przyjęto bez zmian,przewodniczący odczytał odezwę Koła w sprawie elektrowni prowin-cyonalnych i otworzył nad sprawą tą dyskusyę, zaznaczając, że spra-wą budowy elektrowni prowincyonalnych zainteresował się WydziałBudowlany R. G. O. i Biuro Pracy Społecznej. Konkretnym wyni-kiem tej odezwy jest kilka zapytań ze strony miast, jakie zamierzająbudować elektrownie. Chodzi o to, żeby Koło wyłoniło z siebie orga-nizacyę, która byłaby upoważniona do rozmowy z zainteresowanymii udzielania w imieniu Koła odpowiedzi w zakresie, jaki Kolo uznaza stosowny. W ożywionej dyskusyi zabierali głos: koi. Rzewnicki,Opęchowski, Brokmaim, Szybalski, Gnoiński i Wysocld, wyrażając ży-czenie, aby Koło opracowało normalne warunki koncesyi, umowy codo przeprowadzenia samej budowy, kwestyonaryusz dla wyjaśnieniapotrzeb i specyalnych warunków danego miasta lub osady. Poszcze-gólni mówcy zastrzegają się przeciwko temu, aby Koło miało wypra-cowywać jjrojekty— do niego należy strona informacyjna, a nie wy-konawcza. Ocena projektu, zdaniem koi. Opęchowskiego, może nale-żeć do Koła, bezwzględnie zaś pożądane jest udzielenie ogólnychwskazówek co do oświetlenia ulic. Wreszcie pożądane jest udzieleniestronie zainteresowanej informacyi co do firm, mogących wykonaćbudowę. Informacya ta winna być udzielona zupełnie bezstronnie.Zdaniem koi. Szybałskiego, należy również podać nazwiska inżynie-rów-doradców. Kolega Brokmann proponuje wydać popularną bro-szurkę, omawiającą koszta budowy i eksploatacyi elektrowni, oświe-tlenia ulic i t. p. Uchwalono: upoważnić Komisyę Elektryfikacyjnądo porozumiewania się z życzącymi zasięgnąć rady Koła w sprawiebudowy elektrowni—w imieniu Koła i bez zastrzeżeń. Przy podawa-niu firm, które mogą prowadzić budowę, należy podawać firmy re-prezentowane w Kole przez właściciela lub pracowników firmy, do-dać jednocześnie, że istnieją i inne firmy.

Komisya Elektryfikacyjna ogłaszała swoje sprawozdania w Prze-glądzie Technicznym. Komisya zaprosiła specyalistę w dziedzinietorfu, ze względu na duże znaczenie tego środka opałowego u nas.

Koi. Szybalski zawiadamia, że Komisya Koleżeńska opracowałaregulamin wewnętrzny Koła. Postanowiono rozesłać go przed zebra-niem członkom Koła dla lepszego zoryentowania się. W sprawie sądukolożeńskiego komisya proponuje wybór specyalnej komisyi sądowej,któraby dostosowała do warunków życia Koła ogólny regulamin są-dowy, opracowany już przed wakacyami przez Komisyę Koleżeńską,Zgromadzenie wyrażało życzenie, żeby sprawą tą zajęła się Komisya

Koleżeńska. W sprawie zorganizowania przy Kole Wydziału pośred-nictwa pracy koi. Zucker porozumiewał się z przedstawicielem tegoWydziału przy Stów. Techn., ażeby utworzyć równoległy dział przyKole Elektrotechników. Ostateczne załatwienie sprawy powierzonoKomisyi Koleżeńskiej, która ma utrzymywać stały kontakt z Biurempośrednictwa pracy przy Stów. Techn.

Komisya przepisowa zakomunikowała, że uważa sprawę prze-pisów w danej chwili za nie będącą na czasie. K. M.

Sprawozdanie z posiedzenia w d. 2S października 1916 r. Od-czytano sprawozdanie z d. 9 października r. b. i przyjęto. K.ol. Arli-tewicz zdał relacyę z organizacyi załatwiania interesantów, zgłasza-jących się do Koła z racyi odezwy w sprawie budujących się elek-trowni na prowincyi, Zgłaszający się pod adresem Koła do Stowa-rzyszenia Techników są skierowywani przez Kancelaryę Stowarzysze-nia na Włodzimierską pod Ns 1, gdzie codziennie o godzinie 2 |przyjmować będą interesantów członkowie Komisyi Elektryfikacyjnej.Dotychczas zgłosili się z miast: Radzymina, Zamościa, Pułtuska, Kal-waryi, Otwocka, Grójca. Przedstawiciele pierwszych czterech miastzostali załatwieni przez Komisyę Elektryfikacyjną, dwóch ostatnich —przez koi. Gnoińsldego, do którego zgłaszano się, jako do przewo-dniczącego Koła jeszcze przed zorganizowaniem informacyi. Koi. Gno-iński podał do wiadomości uchwałę gminną Otwocka o nadaniu kon-cesyi dwom przedsiębiorcom kinematografu na urządzenie oświetle-nia elektrycznego. Koncesya zasługuje na uwagę jako curiosum.Koi. Gnoiński zakomunikował, że powstała myśl stworzenia organukrajowego przy Wydziale Budowlanym Rady Opiekuńczej lub teżprzy Stowarzyszeniu Techników. W razie zorganizowania takiej in-stytucyi, ta powinnaby ująć w swoje ręca sprawy, związane z urzą-dzaniem elektrowni. Koi. Kiihn ma otrzymać materyały organiza-cyi analogicznych w Gralicyi, i wtedy rzecz ta zostanie zorganizowana.

Koi. Arlitowicz w imienin Komisyi Elektryfikacyjnej przed-stawił do przegłosowania wniosek w sprawie listy firm, do którychmają być skierowywani interesanci w sprawie budowy elektrownimiejskich na skutek odezwy Koła. Wniosek został przegłosowany.Zatwierdzona przez Koło lista firm jest następująca: 1) PowszechneTowarzystwo Elektryczne; 2) Ruśkiewicz, Godlewski i S-ka; 3) Sie-mens; 4) Wacław Brygiewicz, Michał Zucker i S-ka; 5) Wróblewskii Binzer. Na przyszłość, o ile która z firm, reprezentowana w Kole,chciałaby być umieszczona na liście, winna zgłosić kandydaturę swo-ją do Zarządu Koła, ten zaś na najbliższem posiedzeniu Kola zarzą-dzi tajne głosowanie. Kandydatura przechodzi prostą większościągłosów. Następnie ' koi. Szybalski z Komisyi Koleżeńskiej odczytałprojekt wewnętrznego regulaminu Koła. Uchwalono, aby ostatecz-ne przyjęcie lub odrzucenie kandydatury wstępującego członka de-cydowało zgromadzenie Koła. Koi, Gnoiński ma się porozumiećz Radą Stowarzyszenia Techników, aby członkowie Koła, nie należą-cy do Stowarzyszenia, uiszczali opłaty nie u szwajcara, lecz w Kole.Poprawki w projekcie regulaminu poczyni Komisya Koleżeńskai w nowej redakcyi przedstawi regulamin do drugiego czytania nanastępnem posiedzeniu Koła 6 listopada r. b. Arl.

D R O B N E W I A D O M O Ś C I .

Nowy wagon przyczepny w tramwajaoh knlońskich. Coraz czę-ściej różne przedsiębiorstwa tramwajowe wprowadzają u siebie wa-gony z wejściem pośrodku, zamiast zwykłego dotychczas sposobuurządzenia wejść z obydwóch końców wagonu. W E. K. B. .Na 29i1. 1916 znajdujemy opis takiego wagonu w Kolonii Do wagonuwchodzi się po jednym stopniu, umieszczonym w środku podłużnejramy podwozia. Otwór drzwiowy podzielony jest pośrodku kolum-ną z antabą na 2 części, umożliwiając, w_ ten sposób, jednoczesnewsiadanie i wysiadanie. Ruch publiczności jest przez to znakomi-cie ułatwiony, jak również i czynności konduktura. Poziom podło-gi przedsionka, do którego się wchodzi, jest taki sam jak i wewnątrzwagonu. Wagon cały podzielony jest na 2 przedziały, między któ-rymi pośrodku wagonu znajduje się przedsionek, oddzielony odobydwóch przedziałów ścianką oszkloną. Jedna z tych ścianek po-siada drzwi, drugi zaś otwór wejściowy jest bez drzwi. Drzwi wej-ściowe główne z dwóch połówek złożone, jak również prowadzącez przedsionka do jednego z przedziałów wagonu, są zsuwane. Podło-ga w przedsionku wyłożona jest łatami drewnianemi, w przedziałachzaś wagonu - linoleum. Dla wygody publiczności stojącej lub prze-chodzącej przez wagon podczas ruchu na oparciach ławek umocowa-ne są rączki do trzymania się, w przedsionku zaś, pośrodku, usta-wiona jest kolumna. Ławki w przedziałach są poprzeczne, a podłuż-ne tylko przy ściankach odgradzających przedziały wagonu od przed-sionka. W tym ostatnim—miejsca stojące. Liczba miejsc siedzą-cych -26; stojących—15. Pudło wagonu wybite jest zewnątrz blacha-mi aluminiowemi o grubości 1,5 mm. Podwozie—z blachy stalowejprasowanej. Odległość osi—2,6 m. Oświetla wagon 20 lampek umie-szczonych po 2 nad ławkami w bocznych ścianach wagonu. Ciężarwagonu—7150 kg. K. M.

Elektrownia miejska w Radomiu należy do Tow. Akc, eksploa-tującego również elektrownie w Białymstoku i Częstochowie. Elek-trownia w chwili obecnej składa się z dwu lokomobil Lanza 100-kon-nych, Diesela 325-konnego, maszyny parowej Borsiga 350-konneji Diesela 435-konnego, zdemontowanego przez rosyan. Odpowiednieprądnice wydają prąd o napięciu 440 V i zaopatrzone są w dzielnikinapięcia. Baterya akumulatorów typu J 1 8 składa się z 262 ogniw. Siećuliczna i gołe przewędniki wiszą na słupach. Przepisy instalacyjne niesą zbyt krępujące. Światło uliczne składa się ze 130 lamp łukowych„Kórtinga i Mathiesa" a 8 amp., połączonych po 4 w szereg. Obec-nie zamienia się je na pół wato wki a, 1000 św. Liczba odbiorców oko-

ło 1500. Światło korzysta z napięcia 220 V, silniki powyżej 1 konia —440 V. Obciążenie dzienne dochodzi do 300 amp. (przeważnie siła),wieczorne pomiędzy godz. 5-tą a 6-tą. po poł. dochodzi do 900 amp.(przeważnie światło). Cena 1 kWh do światła—40 kop., do siły—18 kop., z ustępstwami spada aż do 10 kop.

Elektrownia miejska w Sokolowie. Instalacyę elektrycznąw Sokołowie zakłada właściciel młyna miejscowego Szaja Szafran.Silnik gazowy 45-konny poruszać będzie prądnicę o mocy 15 kW, pozatem projektowany jest jeszcze jeden silnik do poruszania drugiej prąd-nicy również 15-to kilowatowej. Prąd stały 2X^20 V. Na oświetle-nie miasta składa się 8 lamp żarowych każda o natężeniu 400 świec,9 lamp po 250 świec i 1 lampa 50-świecowa. Odbiorcy płacić będą-bądź 40 kop. za kWh, bądź rb. 1,50 miesięcznie za każdą zainstalo-waną lampę 16 św. Urządzenie buduje firma „Siemens", sw.

Program wykładów wieczorowych dla techników na r. 1916/17*w Tow. Kursów Naukowych w Warszawie. Poza przedmiotami, wy-liczonymi w Na 39/40 Przeglądu Techn., znajdujemy w programie narok 1916/17 jeszcze jeden przedmiot z dziedziny elektrotechniki:

Projektowanie urządzeń elektryczny cli. Jedno półrocze po 4godziny tygodniowo. Wykł. p. M. 8ikorski.

I) Elektryczne oświetlenie i przenoszenie energii: A. Oświetle-nie elektryczne: jednostki, używane w technice oświetleniowej, wzo-ry do obliczania oświetlenia, warunki dobrego oświetlenia; lamp^elektryczne: żarowe (węglowe i metalowe), łukowe (szeregowe, bocz-nikowe i różnicowe, zwykłe, hermetyczne i płomienne), Nernsta i rtę-ciowe.

B. Przenoszenie siły: porównanie własności motorów prądustałego (szeregowych, bocznikowych i szereg.-boczn.), zmiennego i trój-fazowego prądu, obliczanie mocy motorów w różnych, wypadkachpraktyki, windy elektryczne.

U) Rozprowadzenie energii elektrycznej: A. Obwód stałegoprądu i sieć stałego napięcia, łączenie odbiorników szeregowe, ró-wnoległe i grupowe.

B. Obliczanie sieci rozdzielczych stałego prądu: sieci otwarte:a) linia obciążona na końcu, b) linia obciążona w kilku punktach,c) linia obciążona równomiernie, d) warunek minimalnego zużycia,miedzi, e) sieć rozgałęziona; sieci zamknięte: a) bez punktów węzło-wych, b) z punktami węzłowymi; wpływ napięcia na przekroje mie-dzi; system trójprzewodowy.

454 PRZEGLĄD TECHNICZNY. 1916

C. Obliczanie linii zasilających: ilość punktów zasilających,ekonomiczna strata energii w przewodach zasilających.

D. Obliczanie sieci rozdzielczych zmiennego i trójfazowego prą-du: wpływ cos <p na. wahania napiejcia i na stratę energii w przewo-dach, obliczanie sieci, jednofazowych na wahanie napięcia i na stra-tą energii, obliczanie sieci trójfazowych, ilość i wybór transforma-torów.

E. Linie zmiennego prądu dla wielkich odległości: wybór na-pięcia, obliczenie linii, napięcie na stacyi wytwórczej.

F. Porównanie różnych systemów rozprowadzenia energii elek-trycznej.

III) Ustawianie lamp i silników. Prowadzenie linii napowietrz-nych, podziemnych, i wewnątrz mieszkań.

Jak sio, w ostatniej chwili dowiadujemy, z siedmiu wymienio-nych w programie przedmiotów w półroczu hieżącem jest wykładana„Elektrotechnika (ogólna)" i „Elektrotechnika prądów słabych". „Elek-

niem. Wreszcie „Trakeya elektryczna" i „Projektowanie i eksploata-oya elektrowni" zostały odłożone do roku przyszłego. sto.

Kursa wieczorowe dla elektromonterów przy Muzeum Przemy-słu i Bolnictwa. Dnia 16 października r. b. po dwuletniej przerwie,wywołanej wojną, zostały wznowione kursa dla monterów elektro-techników przy Klasach Rzoinioślniczo-Przemysłowych, ul. Składowa,"N? 3. Dotychczas zgłosiło się 13 słuchaczy.

Kurs ma trwać dziewięć miesięcy. W roku bieżącym są wy-kładane następujące przedmioty: *Budowa sieci elektrycznych. Jedno półrocze po dwie godziny ty-

godniowo.Rysunek techniczny. Dwa pórłocza po jednej godzinie tyg.Instaliicye elektryczne. Jedno półrocze po trzy godziny tyg.

P. Ksawery Gnoiński:Prądy słabo. Dwa półrocza po dwie godziny tygodniowo.

Pp. Stefan Siemaszko i Jan Straszewicz:Ówiczenia praktyczne w pracowni elektrotechnicznej. Dwa półrocza

po cztery godziny tygodniowo.P. Jan Tymowski:

Elektrotechnika. Dwa półrocza po cztery godziny tygodniowo.P, Stanisław Twardo:

Maszynoznawstwo. Jedno półrocze po dwie godziny tygodniowo.J. T-i.

Treść czasopism technicznych.Ns 41. Badanie łuku świetlnego pod ciśnieniem (W. Mathien-

sen). Sprawoz. z działalności Instytutu Radiologicznego w Uniwersy-tecie Heidelberskim (P. Leonard). Rozwój urządzeń telefonicznych„Riickfrageeinrichtung" (dalszy ciąg).

M 42. Materyały zastępcze w elektrotechnice (G. Dettmar)-Urządź, elekta.', w kopalniach węgla „Vereinigte Walheim" (dalszyciąg). Badanie łuku świetlnego pod ciśnieniem (dalszy ciąg).

,7\'» 43. Wielka gospodarka elektryczna przy współudziale Pań-stwa (W. Kilbler). Momentalne zwarcie w synchronicznym silniku trój-fazowym (J. Biermanus). Nowe oprawki do żarówek (A. Hermanni).

JSr? 44. Nagrzewanie się wskutek zwarcia w elektrowniach,i sieciach okręgowych (L. Binder). Sprężynujące koła ze.bate w lo-komotywach elektr. (W. Kummer). Sprawozdanie Państwowego La-boratoryum Fizykalno-Technicznego o własnościach magnetycznychi wytrzymałości magnesów chromo-stalowych (W. Gumlich). Momen-talne zwarcie w synchronicznym silniku trójfazowym (dalszy ciąg)..

Na 45. Wielka gospodarka elektryczna przy współudziale Pań-stwa z uwzględnieniem sitami rzeczy w Bawaryi i Badenie (H. Schu-tzer). Nagrzewanie się wskutek zwarcia w elektrowniach i sieciachokręgowych (dokończenie). Porównanie kosztów żórawi parowychi elektrycznych. Fotografie wyładowań elektrycznych.

WSPOMNIENIA POZGONNE.

p. WŁADYSŁAW KAZIMIERZ TARCZYŃSKI.

Syn p. Władysława Tarczyńskiego, znanego działacza na-rodowego, urodził się w r. 1878 w Łowiczu, gdzie kształcił sięw szkole realnej. Wr. 1900 ukończył szkołę inechamczno-tech-niczną Wawelberga i Rotwanda i w tym samym roku udał siędo politeclmiki w Karlsruh e dla pogłębienia studyów w zakre-sie elektrotechniki. Egzamin ostateczny składał w r. 1902. .

Rozpoczął praktyką w biurze warszawskiem ,,Powszechne-go Tow.Elektrycznego", i już wrokn 1904powierzono mu odpo-wiedzialne stanowisko kierownika budowy miejskich zakładówelektrycznych w Mińsku Litewskim. Po paru latach pracyw Warszawie przeniósł się ś. p. W. K. Tarczyński do Lwowa,gdzie w firmie ,,Sokolnicki i Wiśniewski" kierował biurem

projektowemu Pracował również w biurze krakowskiem firmy„AEG-Union". Był to okres budowy większych elektrowniw Galicyi, i właśnie znaczna część tych instalacyi zawdzięczaswą planowość ś. p. Tarczyńskiemu.

. Już podczas wojny wraca do Warszawy i pomimo innychkorzystnych propozycyi nie opuszcza jej, chcąc w sercu Polskipracować nad. odbudową kraju, Ostatnio pracował w WydzialePrzedsiębiorstw Miejskich Magistratu stół. ni. Warszawy, jakoinspektor elektrowni przedmieść warszawskich.

Nadzwyczajnie pracowity, sumienny, jedno miał na my-śli: wszystkie poczynania poświęcać do tchnienia ostatniegodla dobra kraju. Już jako młodzieniec na ławie szkolnej dałsię poznać ze swojego kryształowego charakteru i taką też służ-bę niósł krajowi do ostatnich kroków swojej ciężkiej pielgrzym-ki życiowej, służbę cichą, skromną a wydajną. Dłuższe przeby-wanie w Galicyi wtajemniczało duszę wrażliwą w żywsze od-ruchy; nie opuszczał też żadnej sposobności, aby nawiązaćnić ideową pomiędzy stosunkami zakordonowymi a naszymi.Z wielu prac, które ogłaszał drukiem w Przegl. Techn., gdziew roku ubiegłym był redaktorem działu „Elektrotechniki", wy-mienimy: Nowy sposób spożytkowania torfu (r. 1911); W spra-wie budowy elektrowni na ziemiach polskich (1915); Zasadyobliczania taryf prądu przez elektrownie miejskie (1916); Spisksiążek do biblioteki rzemieślniczo-zawodowej (1916); Gminnewodociągi spółkowe z napędem elektrycznym (1916).

Ze zgonem jego schodzi do grobu serce czułe, a charak-ter hartowny, skromny i cichy bojownik a wola niezłomna.Los wyrwał go z grona naszego w chwilach dziejowych, o któ-rych marzył szczęśliw, że przeznaczonem mu jest oddać imcałe siły swoje.

Żal Cię, druhu, i niepowetowana szkoda!

Ś. p. prof. Henryk Merczyng1. W Petersburgu zmarł ś. p. Hen-ryk Merczyng, profesor elektrotechniki w Instytucie Dróg i Komu-nikacyi, kandydat nauk matematycznych, członek rady MinisteryumKomunikacyi. Ś. p. Merczyng pochodził z Warszawy,. gdzie skoń-czył gimnazyum i uniwersytet. Jako jeden z pierwszych elektro-techników był autorem kilku dzieł, że wymienimy znany powszech-nie podręcznik „Zasad elektrotechniki" (Warszawa 1899), „Zarys teo-ryi matematycznej telefonowania na znaczne odległości" (Warsza-wa 1891), i ,/Peorya prądu elektrycznego (Warszawa 1905). sio.

Wydawca Feliks Kucharzewski. Redaktor odp. Stanisław Mandnk.Druk Rubieszewskiego i Wrotnowskiego, Włodzimierska M 3 (Gmach Stowarzyszenia Techników).

Za pozwoleniem cenzury niemieckiej 1916 r.