Pressja (54) Drukowana 02/2014

32
MAGAZYN STUDENCKI 054 01/2014 ISSN 1644-9711 # EUROMAJDAN „NIEPOCZYTALNI” BAWIą SIę INTELIGENTNIE FAN FICTION. O CO CHODZI?

description

Wydanie specjalne magazynu Studenckiego Wyższej Szkoły Informatyki i Zarządzania z siedzibą w Rzeszowie

Transcript of Pressja (54) Drukowana 02/2014

Page 1: Pressja (54) Drukowana 02/2014

MAGAZYNSTUDENCKI

054 01/2014ISSN 1644-9711

# EuroMAjdAN

„NiEpocZYtAlNi” bAwią się iNtEliGENtNiE

FAN FictioN. o co chodZi?

Page 2: Pressja (54) Drukowana 02/2014

Drodzy Czytelnicy Magazynu studenckiego Pressja. Oddajemy do Waszych rąk kolejny, 54 numer naszego czasopisma, wierząc, że będziecie z nas – jak zawsze – zadowoleni. Tym razem proponujemy wam kilkanaście różnorodnych artykułów w  różnych gatunkach: nieco informacji, reportaże, wywiady i  felietony. Nie będziemy polecać Wam szczególnie żadnego tekstu – wszystkie prezentowane artykuły są bowiem wyborem najlepszych dziennikarskich starań naszych autorów. Jak zawsze, większą i obszerniejszą „Pressję” w wersji

elektronicznej znajdziecie na naszej stronie pressja.wsiz.pl – zachęcamy do jej odwiedzania. Polecamy Wam także nasz profil na Facebooku – tam zawsze znajdziecie najświeższe newsy, komentarze i  zdjęcia z naszych imprez. Miłej lektury!

Zespół Redakcyjny

Od redakcji

Pressja | 01/2014 | #54

Page 3: Pressja (54) Drukowana 02/2014

Spis treści

04 Zostańmecenasemnauki–wspieraj„TALENTY”

06 InstytutBadańi AnalizFinansowychWSIiZdlastudentów

08 Dozwolonyużytekpozwalanamnabardzowiele

10 #Euromajdan

14 WSIiZKształcimypraktycznie!

16 Kalendarzświątnietypowych

18 OknonaEuropę

21 Jesteśstudentem,więcstypendiasądlaCiebie!

22 KlubMiłośnikówKsiążek„Niepoczytalni”:bawisięinteligentnie

24 MichałRęczkowicz–„w pewnymsensieodniosłemsukces”

27 Utopia

28 Fan-fiction–ucztafana

ul Sucharskiego [email protected]

www.pressja.wsiz.pl

Wydawca: Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania z siedzibą w Rzeszowie

Opiekun wydania: dr Anna Martens, mgr Iwona Leonowicz-Bukała

Skład: Dariusz Fedorowicz

Okładka: Natalia Klocek

Pressja | 01/2014 | #54

pressja03

Page 4: Pressja (54) Drukowana 02/2014

K ażdego roku płacąc podatek dochodowy, możesz jego 1% przekazać na wybrany cel. Od 2000 r. przy Wyższej Szkole Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie działa Fundacja „Talenty”, która

wspiera rozwój naukowy młodzieży i studentów, a znaczną część jej funduszy tworzą wpłaty z tego właśnie 1%. Znamy ludzi, którzy skorzystali z pomocy fundacji – i chcemy o nich opowiedzieć.

Fundacja „Na rzecz nauki i  edukacji – Talenty”, powołana przez WSIiZ i jej siostrzaną uczelnię z Zamościa, funkcjonuje już od ponad dekady. Zasadniczo celem jej działalności jest wszech-stronne wsparcie rozwoju i edukacji młodzieży, choć czasem z jej funduszy korzystają także uczący się seniorzy.

Nie sposób wymienić wszystkich działań fundacji – tylko w  ostatnim roku 2013, angażowała ona swoje środki finansowe w  kilka różnych inicjatyw. Aby wymienić tylko najważniejsze, trzeba wspomnieć o finansowym wsparciu i patronacie nad Ogól-nopolską Konferencją Kół Naukowych „Nauka i Pasja – kluczem do sukcesu”, w której każdego roku uczestniczą studenci z różnych zakątków kraju. W 2013 r. Fundacja „Talenty” objęła także patro-natem II i III edycję Warsztatów Biznesowych „Załóż własną fir-mę”. Ufundowała nagrody rzeczowe laureatom trzech najlepszych biznesplanów i wsparła finansowo działania związane z rozwojem przedsiębiorczości wśród młodzieży regionu podkarpackiego. Corocznie fundacja obejmuje patronatem „Dzień otwarty kół na-ukowych i organizacji studenckich” w WSIiZ, nagradzając finan-sowo koło naukowe, które przygotuje najlepsze stoisko. Wreszcie, w ubiegłym roku fundacja zrealizowała projekt dofinansowany ze środków Narodowego Banku Polskiego pt. „Wirtualny Menedżer – konkurs ekonomiczny dla uczniów i uczennic szkół ponadgim-nazjalnych”. Głównym celem projektu było wykształcenie postaw przedsiębiorczych u uczniów szkół ponadgimnazjalnych z woje-wództw podkarpackiego, małopolskiego i lubelskiego.

Poza wspieraniem projektów skierowanych na rozwój mło-dych ludzi oraz kół naukowych, których na naszej uczelni działa obecnie aż 27, fundacja indywidualnie wspiera studentów, którzy chcieliby rozwijać się naukowo. Dofinansowuje im np. wyjazdy na konferencje. W 2013 r. z takiego dofinansowania skorzystała m. in. Yaryna Onishechko, która dzięki pomocy fundacji mogła uczest-niczyć w ogólnopolskiej konferencji „KULTURY WSCHODNIO-SŁOWIAŃSKIE – oblicza i  dialog” w  Poznaniu. – Bez pomocy Fundacji nie mogłabym wybrać się na tą ważną dla mnie konferen-cję – mówi Yaryna, która jest członkiem Dziennikarskiego Koła Naukowego „Żurnal”. – To było moje pierwsze wystąpienie na tak poważnym zgromadzeniu. Dzięki temu doświadczeniu wiem, że na-

wet dla studenta II roku udział w poważnej konferencji jest możliwy i że nie ma czego się bać. Na pewno w przyszłości będę znów starała się o dofinansowanie fundacji.

Na tą samą konferencję dzięki Fundacji „Talenty” mogła poje-chać liderka DKN „Żurnal”, Inessa Tkachenko. – Dzięki wsparciu „Talentów” miałam możliwość wygłosić referat, poznać środowisko naukowe, wypromować swoją uczelnię i Podkarpacie na zachodzie Polski, gdzie ludzie niewiele wiedzą o tym regionie i jego mieszkań-cach – mówi Inessa, studentka dziennikarstwa i komunikacji spo-łecznej 5. roku.

Warto podkreślić, że Fundacja „Talenty” wspiera inicjatywy nie tylko studentów uczelni, ale i Akademickie Liceum Ogólno-kształcące. Uczniom tego ostatniego fundacja przyznaje stypendia naukowe, co jest wyjątkową możliwością dla młodych ludzi na od-krywanie i rozwijanie osób uzdolnionych naukowo. Dodatkowo, w 2013 r. fundacja sfinansowała udział kilkunastu uczniów ALO w kursie „Trening umiejętności liderskich”, organizowanym w ra-mach Rzeszowskiej Akademii Inspiracji. Pomoc fundacji otrzy-mują też – jak wspomniano – najstarsi studenci, czyli słuchacze Akademii 50+. W ubiegłym roku Fundacja „Talenty” dofinanso-wała dla nich wykład otwarty pt. „Turcja - europejski kraj w Azji”.

Warto mieć świadomość, że łatwo wspierać naukę. Wystarczy w okresie rozliczeń podatkowych przekazać 1% swojego podatku dla Fundacji „Talenty”. W  odpowiednim polu formularza PIT wpisać numer KRS 00000068639 – identyfikator fundacji i  wyliczoną kwotę 1%. To nie zajmie ci wiele czasu, ale może być czymś ważnym dla tych, którzy rozpoczynają swoją karierę naukową oraz dla tych, którzy chcą aktywnie działać. To dzięki nim świat zmienia na lepsze.

REDAKCJA

pressja04

Pressja | 01/2014 | #54

Zostańmecenasemnauki – wspieraj „TALENTY”

Zostań mecenasem nauki – wspieraj „TALENTY”

Page 5: Pressja (54) Drukowana 02/2014

MASZ OKAZJĘ ZADECYDOWAĆNA CO ZOSTANĄ PRZEZNACZONE

TWOJE PIENIĄDZE!

Fundacja „Na rzecz nauki i edukacji – talenty”ul. Sucharskiego 2, 35-225 Rzeszów

podatku na cele Fundacji

„Na rzecz nauki i edukacji – talenty”

Przekaż

DZIAŁAMY DLA CIEBIE I TWOICH NAJBLIŻSZYCH!

stypendia naukowe i socjalne dla uczniów i studentów,wsparcie działalności kół zainteresowań i organizacji studenckich, do�nansowanie wyjazdów uczniów i studentów na seminaria, konferencje i szkolenia,wsparcie rozwoju przedsiębiorczości uczniów, studentów i absolwentów, pomoc w rozwoju indywidualnych zainteresowań, talentów i pasji,aktywizację zawodową studentów i absolwentów,wsparcie projektów skierowanych do osób niepełnosprawnych i starszych.

Twój 1% podatku przeznaczymy m.in. na:

Nr wpisu do Krajowego Rejestru Sądowego: 0000068639Nr konta: 60 1500 1100 1211 0002 8210 0000

Page 6: Pressja (54) Drukowana 02/2014

Z astanawiacie się co zrobić, aby być konkurencyjnym na rynku pracy? Chcecie zaskoczyć swoich przyszłych pra-

codawców swoimi umiejętnościami i rozbudowanym portfolio doświadczeń? Czas pomyśleć o tym, jakie możliwości daje pra-ca w kole naukowym i współpraca z Instytutem Badań i Analiz Finansowych.

Pięć lat temu, podejmując decyzję o  wyborze uczelni, szuka-łam przede wszystkim oferty wychodzącej naprzeciw potrzebom jakie sygnalizował rynek pracy. Świadomie wybrałam Ekonomię na WSIiZ. Decyzja ta spowodowana była przede wszystkim wy-sokim poziomem nauczania. Rozpoczynając studia przekonałam się, że był to dobry wybór. Każdego dnia miałam do czynienia z prowadzącymi, którzy nie tylko chcieli nam przekazać wiedzę teoretyczną, ale także chcieli podzielić się swoim doświadczeniem i wiedzą praktyczną. Obserwując ich zajęcia i doceniając pasję jaką wkładali w ich prowadzenie, zorientowałam się, że samo studio-wanie to nie wszystko, i  że jest to właściwy czas, żeby rozwijać swoje zainteresowania, nie tylko ekonomiczne. Po miesiącu nauki zdecydowałam się dołączyć do Koła Popularyzacji Wiedzy Ubez-pieczeniowej (KPWU). To był strzał w dziesiątkę.

Dlaczego warto należeć do Koła Popularyzacji Wiedzy Ubezpieczeniowej?

KPWU zajmuje się rozpowszechnianiem wiedzy nt. szeroko rozumianych ubezpieczeń i finansów, a także integracją środowi-ska akademickiego. Co roku w ramach działalności organizujemy wiele ciekawych projektów. Organizujemy seminaria naukowe, pracujemy nad artykułami naukowymi z  obszaru ubezpieczeń i  publikujemy je w  czasopismach naukowych, współpracujemy z towarzystwami ubezpieczeniowymi i firmami, które zajmują się doradztwem finansowym. Jako członek Koła miałam możliwość występowania na międzynarodowych konferencjach naukowych. Dzięki wystąpieniom przed szerokim gronem odbiorców, na-uczyłam się panować nad stresem jaki towarzyszy publicznym przemowom. Dzięki współpracy z kołem nauczyłam się także pro-jektowania własnych badań marketingowych, a także tego, jak je wdrażać do realizacji. Jest to tylko jeden z wielu atutów jakie daje KPWU. Do dziś jestem członkiem Koła i od roku pełnię funkcję Vice-Prezesa.

Warto zatem postawić sobie pytanie: Jakie korzyści mamy z  uczestnictwa w  Kole? Po pierwsze dobrą zabawę wynikającą z nauki i osiąganych w ten sposób wyników. Po drugie, możliwość rozwijania swoich zainteresowań i realizowania w praktyce, tego czego się uczymy. A po trzecie, tak naprawdę to czego zechcemy.

Sami jesteśmy bowiem moderatorami działalności koła – to my decydujemy, co robimy i w jakim zakresie.

Co łączy koło i Instytut Badań i Analiz Finansowych?Od bieżącego roku akademickiego, Koło Popularyzacji Wiedzy

Ubezpieczeniowej funkcjonuje przy Instytucie Badań i  Analiz Finansowych (IBAF). Instytut jest jednostką naukowo-badawczą działającą przy WSIiZ, której celem jest rozwój i  popularyzacja wiedzy finansowej. Instytut działa też po to, aby rzetelna wiedza finansowa była wykorzystywana przez ludzi związanych z bizne-sem na co dzień.

IBAF to prężnie działająca jednostka, która zawsze otwar-ta jest na pracę ze studentami. Jeśli zastanawiacie się gdzie od-być praktykę studencką lub gdzie możecie zdobyć doświadcze-nie z zakresu szeroko rozumianych finansów, to IBAF jest na to doskonałym miejscem. Współpraca z  tym Instytutem nauczy Cię nie tylko pracy w zespole, ale również zapewni Ci możliwości rozwoju osobistego, poprzez zaangażowanie w realizację projek-tów naukowych, dydaktycznych i komercyjnych.

Zastanawiacie się często, co zostanie po studiach komuś, kto angażował się w pracę w Kole Naukowym, Instytucie, czy organi-zacji studenckiej? Odpowiedź jest prosta: umiejętności praktycz-ne i wiedza, która pozwoli rozwiązać konkretny problem, czy też wiedza do kogo mamy się zwrócić z tym problemem. A ponadto kontakty, które procentować będą już po zakończeniu edukacji, a dla których wstęp uczyniono na etapie pracy na Uczelni.

Pamiętajcie, że umiejętności i doświadczenie zdobyte w ramach działalności w Kole Popularyzacji Wiedzy Ubezpieczeniowej, czy podczas współpracy z Instytutem Badań i Analiz Finansowych, stają się przepustką do lepszej pracy oraz innych, niematerialnych korzyści towarzyszących zajmowanemu w przyszłości stanowisku.

Zapraszamy tym samym do zapoznania się z ofertą Instytutu i działającego przy nim Koła Popularyzacji Wiedzy Ubezpiecze-niowej. Czekamy na Was.

Aleksandra WOJNAROWSKAInstytut Badań i Analiz Finansowych

Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania z siedzibą w Rzeszowie

pressja06

Pressja | 01/2014 | #54

InstytutBadańi AnalizFinansowychWSIiZ dla studentów

Instytut Badań i Analiz Finansowych WSIiZ dla studentów

Page 7: Pressja (54) Drukowana 02/2014

Zapraszamy do Klubu Absolwenta WSIiZ!

Klub Absolwenta WSIiZul. Sucharskiego 2 (pokój 45/46), 35-225 Rzeszówtel. 17 866 14 45, 17 866 12 54, fax: +48 17 866 12 32e-mail: [email protected] www.absolwent.wsiz.pl

spotkania ze znajomymi z lat studiówUdział w organizowanych przez Klub zjazdach absolwentów pozwoli Ci odnowić stare znajomości i nawiązać nowe kontakty koleżeńskie, biznesowe.

promocja sukcesów i osiągnięćPoprzez serwis www.absolwent.wsiz.pl wypromujesz siebie i swoją firmę, wymienisz się cennymi doświadczeniami z wieloma pokoleniami absolwentów.

program rabatowyBędąc posiadaczem Karty Absolwenta zyskasz dostęp do wielu zniżek przygotowanych przez Uczelnię oraz firmy zewnętrzne.

partnerstwo w biznesieDowiesz się, jaką współpracę możemy Ci zaproponować, Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania to doskonały partner biznesowy.

wsparcie na rynku pracyDostęp do informacji na temat szkoleń i kursów tworzonych z myślą o Tobie, oraz do aktualnych ofert pracy, praktyk i staży dla absolwentów.

wspieranie inicjatyw absolwenckichJeśli masz ciekawą inicjatywę lub realizujesz kreatywne działania to Klub Absolwenta wspomoże Cię w ich realizacji.

Zapisz się już dziś!

O sile każdej Uczelni świadczą nie tylko dokonania naukowe, atrakcyjna oferta edukacyjna i miejsca w rankingach,

ale również jej absolwenci

Page 8: Pressja (54) Drukowana 02/2014

P rawa autorskie kojarzą się głównie z przesadnymi ograniczeniami, których nie sposób przestrze-

gać. Jednak co tak naprawdę o nich wiemy, poza zwykłymi odczuciami? Może jesteśmy bardziej

„legalni”, niż nam się wydaje? Z dr. Andrzejem Kiebałą o problemach praw autorskich, plagiatów i wła-

sności intelektualnej rozmawia Kamil Olechowski.

Pressja:Nasza uczelnia przygotowuje się do kampanii antyplagiatowej. Nawyk bezprawnego kopiowania można w ogóle wykorzenić?

Andrzej Kiebała: Pewnie można, bo każdy nawyk można wykorzenić, a przyzwy-czajenia zmienić. Problem jest jednak szeroki. Przede wszystkim znajomość prawa, wbrew temu co sądzą niektórzy, jest w naszym kra-ju niestety dość słaba. A jeśli chodzi o prawa autorskie, to jest wręcz bardzo słaba, wystar-czy zobaczyć jakie opinie znajdują się na ten temat w Internecie.P:To jedna z przyczyn tak częstego

łamania praw autorskich?A. K.: Niewiedza z pewnością wprowadza

zamęt. Trzeba jednak podkreślić, że istnieje także cała masa przekłamań i wyolbrzymień dotyczących ograniczeń związanych z prawa-mi autorskimi. Choćby dozwolony użytek. Pozwala on w wielu wypadkach, oczywiście pod pewnymi warunkami, korzystać legalnie z cudzej twórczości, jednak prawo to często jest niewłaściwie rozumiane – o  ile w ogóle znane. Poza tym u nas panuje takie podejście, że jeżeli działanie nie wyrządza widocznej szkody w majątku, to jest dopuszczalne, więc można na nie przymknąć oko. Jeżeli nicze-go nie ukradłem, niczego nie zniszczyłem, to przecież nic złego nie robię. A  to nie do końca tak jest.P: Pojawiają się głosy, że gdyby-

śmy stosowali rygorystycznie prawa autorskie, to z każdego zrobilibyśmy kryminalistę.

A. K.: I te głosy też wynikają z nieznajo-mości prawa. Wspominałem o dozwolonym użytku, on pozwala nam na bardzo wiele,

zwłaszcza dozwolony użytek prywatny. Na potrzeby własne, oczywiście niezarobkowe, można korzystać z  każdego legalnie roz-powszechnionego utworu: muzyki, filmu, książki. Przepis pozwala także na sporzą-dzenie pojedynczych kopii. Inaczej sytuacja wygląda w przypadku wykorzystania zarob-kowego, ale też w odniesieniu do programów komputerowych.P:Jak wielki jest problem z prawa-

mi autorskimi na uczelniach?A. K.: Problem jest dość spory. To takie

środowisko, gdzie intensywność korzystania z cudzej twórczości jest duża. Niestety, świa-domość praw autorskich jest niewielka, nie tylko studentów, ale także wśród uczonych. Nasza uczelnia jest jednak pewnym prekur-sorem walki z  tymi nadużyciami, bo chyba jako pierwsza w Polsce wprowadziła system antyplagiatowy, sprawdzający prace dyplo-mowe. Ale jak wiadomo, studenci tworzą też projekty, a te już niestety nie są sprawdzane programem.P:Jakie sankcje mogą spotkać stu-

denta, który na zaliczenie przedmiotu przynosi plagiat?

A. K.: Pierwszą i  najbardziej oczywistą sankcją powinna być ocena niedostateczna. Pomijając, że to praca niesamodzielna, to równocześnie próba oszustwa. Druga dole-gliwość jaka może się tu pojawić, a niestety, z tego co wiem, często się nie pojawia, to od-powiedzialność przed komisją dyscyplinar-ną. Zgodnie z  ustawą Prawo o  szkolnictwie wyższym na uczelni działa takie ciało i ono zajmuje się karaniem studentów za różne przewinienia. Takie działanie, jak popełnie-nie plagiatu, to już naruszenie ustawy. Trzeci rodzaj odpowiedzialności, która w  praktyce pojawia się najrzadziej, to odpowiedzialność karna. Ustawa o prawie autorskim i prawach

pokrewnych przewiduje za popełnienie pla-giatu odpowiedzialność karną, z  karą po-zbawiania wolności włącznie. Co prawda, nie przypominam sobie, aby w Polsce zapadł wyrok bezwzględnego pozbawiania wolności za taki czyn, ale znam przypadki, kiedy były orzekane kary w zawieszeniu.P: 2 lata temu mieliśmy sprawę

ACTA. Dlaczego to prawo było złe?A. K.: Wbrew temu, co często można było

usłyszeć czy przeczytać, wcale nie chodziło o  wprowadzanie ostrzejszych sankcji. Pro-ponowane zmiany w tym zakresie były bar-dzo nieduże. Po prostu chodziło o zebranie w  jednym dokumencie wszystkich kwestii, które są zapisane w różnych miejscach. Nato-miast ryzyko było, ale zupełnie gdzie indziej. Mianowicie podmioty, które mogłyby być poszkodowane – podkreślam, mogłyby być, a niekoniecznie byłyby poszkodowane – mia-ły uzyskać prawo dostępu do bardzo szero-kiej informacji prywatnej. Ponadto ACTA nie przewidywała szczególnej kontroli nad tymi działaniami. Przykład: operator świadczący usługi internetowe, miałby obowiązek prze-kazać na żądanie organizacji reprezentującej twórców, wszystkie informacje dotyczące ak-tywności danej osoby w sieci. W takim wy-padku kwestia jakiejkolwiek anonimowości w Internecie zupełnie by zniknęła.P:To brzmi trochę jak próba wpro-

wadzenia Wielkiego Brata.A. K.: W kontekście tamtych propozycji

byłoby to całkiem zasadne stwierdzenie.P:Jakie powinno być skuteczne pra-

wo autorskie, które przy okazji nie po-wielało błędów ACTA?

A. K.: Odpowiedź na to pytanie jest bar-dzo trudna, nie wiem, czy w ogóle możliwa. Mamy tutaj próbę wyważenia różnych intere-sów. Z jednej strony interesy twórcy, bo sko-

Dozwolony użytek pozwalanamna bardzowiele

pressja08

Pressja | 01/2014 | #54

Dozwolony użytek pozwala nam na bardzo wiele

Page 9: Pressja (54) Drukowana 02/2014

ro człowiek włożył pracę, czas i umiejętności w stworzenie czegoś, to powinien mieć pra-wo do czerpania korzyści. Nikt nie wyobraża sobie, aby ktoś wybudował sobie dom, a ktoś obcy w nim bez jego zgody nieodpłatnie za-mieszkał. Ale to porównanie z domem jest nie do końca uzasadnione, bo przecież mamy ta-kie obszary, jak prawo do dostępu do dóbr kultury oraz dostępu do informacji, również naukowej. Te dwie wartości bardzo często są ze sobą sprzeczne. Z jednej strony mamy ochronę autora i jego dzieł, a z drugiej prawo dostępu dla osoby, która chce się z dziełem za-poznać. Kwestią jest znalezienie złotego środ-ka. Tutaj trzeba przytoczyć stare polskie po-rzekadło: jeszcze się taki nie urodził, który by wszystkim dogodził. Zawsze znajdą się tacy, którzy będą z tego powodu niezadowoleni.P:Czy można oszacować straty pol-

skich twórców ze względu na łamanie ich praw autorskich? To są tysiące, miliony, może miliardy?

A. K.: Niewątpliwie takie straty są, bo do naruszeń dochodzi. Z punktu widzenia oso-by poszkodowanej, pojedyncze, jednorazowe przypadki nie są szczególnie dotkliwe. Pro-blem pojawia się wtedy, gdy dzieje się to na skalę masową i ktoś czerpie z tego korzyści. Jeżeli miałbym zaryzykować, to raczej był-bym skłonny szacować straty w  granicach dziesiątek, czy tych „pierwszych” setek mi-lionów, niż w wyższych kwotach.P:Istnieje pewna grupa osób, zwa-

nych infoanarchistami, którzy w ogó-le nie uznają praw autorskich. Np. w  kwestii patentów, mówią, że nie można chronić idei, które się przecież odkrywa, a nie tworzy. Czy to nie jest logiczne rozumowanie?

A. K.: To rozumowanie jest oparte na pew-nym nieporozumieniu, które pokutuje rów-nież w świecie nauki. W przypadku własno-ści intelektualnej, mówimy o tym, co zostało stworzone przez człowieka, o  efekcie jego działalności. W ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych, wprost jest zastrzeżo-ne, że ochronie nie podlegają idee, pomysły, wzory matematyczne. Idąc tym tokiem ro-zumowania dojdzie się do wniosku, że przy-toczony argument jest rzeczywiście zasadny. Odkrycie nie jest tworzeniem. Odkrywamy coś, co istnieje, a tworzymy to, czego nie ma. Ale od razu należy dodać, że wyniki odkryć naukowych wcale nie są pozbawione ochro-ny. Jednak są zupełne inne rygory tej ochrony, bo chroni się je jako dobra osobiste.P:„Piraci” to niesamowicie pomy-

słowi ludzie. Swego czasu właściciele strony Piratebay, chcieli wykupić wła-sną wyspę i stworzyć na niej państwo, w którym nie obowiązywałyby prawa autorskie. Rozważano także działal-ność w  ramach quasi-państwa, Se-alandii. Czy takie zuchwałe pomysły

w ogóle mają szansę realizacji?A. K.: Teoretycznie tak, jednak trzeba by

spełnić szereg warunków. Fakt, że ktoś chce stworzyć nowe państwo, nie oznacza jeszcze, że ono powstanie. Współcześnie państwo do funkcjonowania potrzebuje, aby zostało uznane na arenie międzynarodowej. Poza tym, gdyby prowadziło działalność „piracką”, to pewnie skończyłoby się to blokadą handlo-wą. Zakładając, że ktoś byłby na tej wyspie fizycznie, to ci ludzie musieliby z czegoś żyć, jakoś funkcjonować. Blokada handlowa taką egzystencję w zasadzie by uniemożliwiała.P: Nielegalne korzystanie z  wie-

lu dzieł pozwala na zaoszczędzenie pieniędzy. Jak i gdzie można znaleźć zasoby, które można użytkować legal-nie, bez konieczności płacenia za nie?

A. K.: Temat jest bardzo szeroki. Po pierw-sze prawa autorskie majątkowe są ograniczo-ne w czasie. Co prawda ten okres to 70 lat, liczony od różnych momentów, najczęściej końca roku kalendarzowego, w którym zmarł twórca, jednak z perspektywy życia jednostki to czas dość długi. Ale jeśli mówimy o star-szych dobrach, mamy już pewne rozwiązanie. Ochrona wygasa, więc używanie jest dopusz-czalne.P:A co w wypadku, kiedy jeszcze te

prawo autorskie majątkowe nie wy-gasło?

A. K.: Wspomniany przeze mnie dozwo-lony użytek. Czyli korzystanie w sytuacjach, które przewiduje ustawa. W  praktyce na-zywany z  tego powodu licencją ustawową. Dozwolony użytek może mieć zastosowanie tylko i wyłącznie wtedy, jeżeli wcześniej do-szło do legalnego rozpowszechnienia utworu. W innym wypadku nie ma o tym mowy. Dla-tego ściągnięcie sobie utworu z sieci, którego premiera była 2 lata temu, jest legalne, jeśli oczywiście ściągamy go na potrzeby własne. Natomiast pobranie z  Internetu podobnego utworu, którego premiera ma być za tydzień, jest już działalnością nielegalną, tylko dlate-go, że nie pojawił się jeszcze w  obrocie. Za tydzień, po rozpowszechnieniu, jego ścią-gnięcie będzie już legalne. To jest uzasadnia-ne prawem, które uwzględnia dostęp do dóbr kultury i informacji. Przy czym sformułowa-nie „korzystanie na potrzeby własne” błędnie sugeruje, że grono odbiorców zawężone jest tylko do jednej osoby, bo z  danego utworu mogą korzystać także członkowie rodziny, co więcej: wymiona została kategoria, któ-ra określa się mianem „osób pozostających w stosunku towarzyskim”, czyli mówiąc ina-czej: przyjaciół, znajomych. Przy czym cho-dzi o  znajomości realne, a  nie internetowe, za pomocą portali społecznościowych. Po drugie muszą to być znajomości dość bliskie. Ale oczywiście pojawia się pytanie, co znaczy „znajomość dość bliska”? Ta granica jest nie-ostra, a możliwości szerokie. W oparciu o do-

zwolony użytek osobisty – pewne środowiska się oburzą – można kopiować podręczniki, sporządzać pojedyncze egzemplarze, na uży-tek własny. A gdyby ktoś chciał rozprowadzać odpłatnie, łamie prawo. Gdyby rozprowadzał bezpłatnie, ale poza swoją rodziną i znajomy-mi, również łamie prawo.P:Czyli książkę można skopiować,

ale co z  przepisaniem fragmentu do swojej pracy?

A. K.: Tutaj mamy do czynienia z prawem cytatu, który tak często dotyczy studentów. Wykorzystanie źródła ma miejsce nie tylko jeśli przytacza się fragment dosłownie, ale także w przypadku dokonania parafrazy, czyli przytoczenia pewnej myśli własnymi słowa-mi. Jak zrobić, aby to było legalne? Trzeba podać źródło – po prostu. Należy wskazać autora, tytuł, wydawcę oraz miejsce w  źró-dle, w którym dany fragment się znajduje, np. numer strony. W przypadku Internetu należy podać dokładny adres, konkretną podstronę, a nie tylko link do strony głównej.P:Co z licencjami otwartymi?A. K.: Licencja otwarta to korzystanie

z  dzieła za zgodą twórcy. Twórca decyduje, że chce udostępnić utwór do powszechnego użytku. Jednak i w tym wypadku nie działa zasada zupełnej wolności, bo także te licencje różnią się od siebie. Jeżeli korzystamy z utwo-ru na podstawie licencji otwartej, z zasady bez uiszczania jakiejkolwiek opłaty, to musimy wiedzieć w jakim zakresie możemy to robić. To najlepiej widać na przykładzie programów komputerowych: niektóre licencje otwarte pozwalają na ich modyfikowanie, rozwijanie, wprowadzanie zmieniane; inne pozwalają je użytkować tylko w takiej formie, w jakiej zo-stały one udostępnione.P:Jest więc w prawie autorskim spo-

ro niuansów, ale z drugiej strony nie są aż tak rygorystyczne, jak by się wy-dawało. Nie taki diabeł straszny, jak go malują?

A. K.: Oczywiście, że nie. Jak na wstępie mówiłem – problemy najczęściej wynikają z  nieznajomości prawa. Również niestety z tego, że niektórzy – celowo, bądź nie – pró-bują to wykorzystać na swoją korzyść. Na szczęście powoli znajomość tych zagadnień się poszerza i miejmy nadzieję, że tak będzie nadal.

Rozmawiał: Kamil OLECHOWSKI

pressja09

Pressja | 01/2014 | #54

Page 10: Pressja (54) Drukowana 02/2014

U rodzilisiępo1991roku.Rówieśnicyukraińskiejniepodległości,pokoleniemłodychi otwartychna

zmiany ludzi, siła przewodnia społeczeństwa.Z  charakterystycznądlamłodegowiekunaiwnością

i romantyzmem,uzbrojeniw siecispołecznościowei z wiarąw świetlanąprzyszłość.Jakopierwsiwyszlina

ulicei powiedzieliwładzom,żemajądość.ZwyklistudencisąsercemEuromajdanu.

| 21 listopada 2004 rokuDruga tura wyborów prezydenckich, do której przeszło dwóch

Wiktorów: Juszczenko i Janukowycz. Przewidując liczne fałszer-stwa na rzecz Janukowycza, którego popierają władze, od rana pod przewodnictwem liderów opozycji, ludzie tworzą scenę na Majdanie Niepodległości – w  samym sercu Kijowa, w  miejscu symbolicznym. Wkrótce okaże się, iż opozycja miała rację: wy-niki wyborów kompletnie różniły się od rezultatów exit-pollów, sondaży przeprowadzanych przy urnach wyborczych. Niezależni, międzynarodowi obserwatorzy potwierdzili, iż nie dotrzymano standardów wolnych i demokratycznych wyborów. Już następne-go dnia setki tysięcy zwolenników Juszczenki wyjdą na Majdan

z pomarańczowymi flagami bloku opozycyjnego „Nasza Ukraina”, domagając się powtórzenia drugiej tury wyborów. Trochę później ta część w historii Ukrainy nazwana zostanie Pomarańczową Re-wolucją.

| 21 listopada 2013 rokuNa kilka dni przed szczytem Partnerstwa Wschodniego

w Wilnie, Gabinet Ministrów Ukrainy ogłasza, że podjął decyzję o wstrzymaniu przygotowań do podpisania umowy stowarzysze-niowej między Ukrainą a Unią Europejską. Zgodnie z dokumen-tem rządu ukraińskiego, taką decyzję podjęto w  celu zabezpie-czenia bezpieczeństwa narodowego Ukrainy, w  tym odzyskania

fot.: Oleksandr NAKONECHNYI

#Euromajdan: władzapowinna sięliczyćz narodem

Pressja | 01/2014 | #54

pressja10

#Euromajdan

Page 11: Pressja (54) Drukowana 02/2014

utraconej skali produkcji i stosunków handlowo-ekonomicznych z  Federacją Rosyjską i  innymi członkami Wspólnoty Niepodle-głych Państw. W tym samym czasie w Wilnie Prezydent Ukrainy, Wiktor Janukowycz, przekonuje dziennikarzy, iż Ukraina szła i będzie iść drogą eurointegracji. Nie wspomina o tym, że będzie zmuszona iść „po obwodnicy”.

Od 22:00 do północy na Majdanie Niepodległości zebrało się ok. półtora tysiąca zwolenników eurointegracji Ukrainy, głównie młodych ludzi. Po raz pierwszy słowo „Euromajdan” zostało użyte w sieciach społecznościowych. Jak podaje BBC, w Twitterze hash-tag #Euromajdan od razu stał się trendem i do 22 listopada został użyty ponad 21 tysięcy razy. Do tej pory demonstracje odbywa-ły się już między innymi w Kijowie, Lwowie, Łucku, Donietsku, Iwano-Frankowsku. Użytkownicy Twittera żartowali, pisząc, iż Ukraińcy mają już tradycję narodową raz na 9 lat, 22 listopada wychodzić na główne place swoich miast protestując przeciwko działaniom władzy.

| Europa na UkrainiePunktem wyjścia Euromajdanów stał się 21 listopada 2013 roku,

określony mianem „czarny czwartek”. Pierwsi demonstranci or-

ganizowali się samodzielnie i  wyszli na Majdan Niepodległości z flagami Ukrainy i Unii Europejskiej, a także ręcznie zrobionymi plakatami z hasłami eurointegracyjnymi. Wśród nich znaleźli się studenci, działacze społeczni oraz liderzy opozycyjnych partii po-litycznych. Szef frakcji „Ojczyzna”, Arsenij Jaceniuk, zapowiedział wielką demonstrację na 24 listopada i podkreślił, że bardzo ważne jest to, by w  tym dniu na ulice wyszły setki tysięcy Ukraińców, ponieważ dopiero wtedy będzie można walczyć o zmiany.

Ludzie zjednoczyli się wokół idei, a nie siły politycznej. O tym świadczył brak jakiejkolwiek symboliki partii politycznych. Spon-tanicznie zbierali się demonstranci w Doniecku, Iwano-Frankow-sku, Lwowie, Łucku, Charkowie, Chmielniku oraz w Użhorodzie.

Już następnego dnia, 25.11., ok. 2 tysiące lwowskich studentów pikietowało przed Państwową Administracją Obwodową. Do wie-czora, w demonstracji na placu przed pomnikiem Tarasa Szew-czenki, wzięło udział blisko 10 tysięcy lwowian. W tym dniu fala sprzeciwu społecznego wobec decyzji rządu dotarła też do Win-nicy, Odessy, Mikołajewa, Sum, Czerniowców i Krzywego Rogu.

Od pierwszych dni Euromajdanu uczestnicy akcji napotykali na problemy, związane z  wolnością zrzeszania się. Do ludzi docie-rała informacja, rozpowszechniana przez partię Witalija Kliczki UDAR, jakoby Euromajdan poniósł porażkę, i  kontynuowanie

fot.: Oleksandr NAKONECHNYI

pressja11

Pressja | 01/2014 | #54

Page 12: Pressja (54) Drukowana 02/2014

zgromadzeń i protestów nie ma sensu. Ponadto, jak podaje portal „Ukraińska prawda”, przedstawiciele rządzącej Partii Regionów poszukiwali młodych ludzi o  wysportowanych sylwetkach, któ-rzy zgodziliby się za wynagrodzenie pojechać do Kijowa i wziąć udział w różnego rodzaju prowokacjach demonstrantów. Do tego dołożyły się jeszcze orzeczenia sądów, w których zakazano prze-prowadzenia demonstracji w centralnej części Kijowa w terminie od 5 grudnia 2013 roku do 7 stycznia 2014 roku, z powodu utrud-niania montażu świątecznej choinki i ozdób. Misja przygotowań do Sylwestra i Świąt Bożego Narodzenia okazała się na tyle istotna, iż pieczę nad nią powierzono wyspecjalizowanej jednostce milicji – Berkutowi.

| Ukraina w Europie24 listopada 2013 roku na Majdanie Niepodległości zebrało się

ok. 100 tysięcy osób. Dziesiątki tysięcy wyrażały swój sprzeciw w  różnych miastach Ukrainy. To była największa demonstracja od czasów Pomarańczowej Rewolucji. Świat ogarnęła fala prote-stów: diaspora ukraińska w  różnych zakątkach globu organizo-wała pikiety, by wesprzeć swoich rodaków. Demonstracje odbyły się we Włoszech, Niemczech, Kanadzie, Stanach Zjednoczonych, Czechach, Francji, Wielkiej Brytanii, Szwajcarii, Litwie, Szwecji, Węgrzech, Gruzji i w Polsce. Wśród polskich miast na mapie Eu-romajdanu znalazły się między innymi Warszawa, Kraków, Wro-cław, Lublin, Poznań, Szczecin i Rzeszów.

Demonstracja w Rzeszowie została zorganizowana przez ukra-ińskich studentów, studiujących w  Wyższej Szkole Informatyki i Zarządzania. Wzięło w niej udział blisko 400 osób. To była jedna z  najliczniejszych akcji zagranicznych. Uczestnicy twierdzili, iż głównym celem akcji było pokazanie aktu solidarności z kolegami z Ukrainy. – Przyszedłem tutaj, by wesprzeć wszystkich Ukraińców, którzy w tym momencie stoją we Lwowie, na Majdanie w Kijowie, ponieważ chcę, by Ukraińcy też byli w Europie, jak my tutaj jesteśmy – powiedział Maksym, uczestnik demonstracji. – Chcę, żebyśmy mogli swobodnie podróżować, mieszkać w kraju europejskim, gdzie przestrzega się praw człowieka, gdzie policja jest na straży bezpie-czeństwa obywateli, gdzie można dostać dyplom, studiując, a  nie płacąc pieniądze. W kraju, gdzie jest normalna opieka zdrowotna i normalne życie, a nie takie, jakie jest teraz. Chcę, żebyśmy mieli wszystko tak dobrze, jak jest w Europie – dodał Maksym. Studenci zagraniczni wiedzą, o  jakie zmiany chodzi, ponieważ mogą po-równać jakość życia w Ukrainie i w Polsce, w której mają szansę się uczyć i żyć.

Kateryna w rozmowie skupia się na domu. Wyjeżdżając na stu-dia do Polski, zostawiła na Ukrainie rodzinę i małą siostrę. Mówi, że ma już dość tego, że za każdym razem kiedy przekracza granicę, wydaje się jej, iż trafia do lepszego świata i zostawia ruinę. Wsty-dzi się tych myśli, bo Ukraina jest przecież jej ojczyzną. Kateryna chce, by jej siostra dorastała i wiązała swoją przyszłość z krajem, w którym się urodziła. Wierzy, że podpisanie umowy stowarzy-szeniowej to jest wielka szansa dla Ukrainy na zmianę na lepsze.

fot.: Oleksandr NAKONECHNYI

pressja12

Pressja | 01/2014 | #54

Page 13: Pressja (54) Drukowana 02/2014

Opinię Kateryny podziela Marta. Studia za granicą to dla niej szansa na uczciwe zdobycie wiedzy, z którą chce wrócić na Ukra-inę i właśnie tam dostać pracę. Z tego powodu marzy o tym, by jej ojczyzna w przyszłości stała się członkiem Unii Europejskiej. – Jestem tutaj, by pokazać, że Ukraina to jest siła, to jest naród i to, że możemy osiągnąć swoje cele. Mamy prawa i walczymy o nie – wyjaśnia Marta.

Andrij jest wściekły bo czuje się oszukany przez władze ukra-ińskie. Uważa, że po tylu miesiącach przygotowań do podpisania umowy z Unią Europejską, podjęcie decyzji o powstrzymaniu eu-rointegracji to jest oszustwo wobec narodu ukraińskiego. Z tego powodu uważa, że obecni prezydent i premier powinni podać się do dymisji, a  parlament musi być rozwiązany. Według Andrija, jeśli zostaną, to będą ponownie składali puste obietnice. – Nie wolno się poddawać. Musimy pokazać, że Ukraińcy są silni i mogą współpracować z Europą – apelował nastawiony bojowo chłopak.

Wszyscy demonstranci mają różne powody dołączenia do za-granicznych Majdanów, kierują nimi różne emocje, ale pomijając to, czy kieruje nimi gniew czy troska o bliskich, czy też tęsknota za ojczyzną, łączy ich jeden, wspólny cel – dążą do stworzenia na Ukrainie demokratycznego europejskiego państwa.

| Między dwoma potęgamiWybór między Unią Europejską a Rosją oznacza dla Ukrainy

wybór między długoterminową drogą do ekonomicznej stabil-ności i  wolnego rynku europejskiego, a  tanim rosyjskim gazem i znacznie mniejszą konkurencją na rynku Unii Celnej.

Podpisanie umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską, to dla Ukrainy tylko początek. Zanim będą odczuwalne jakieś efekty, po-winno się przeprowadzić szereg reform, zarówno ekonomicznych, jak i ustawodawczych. Główne trudności po podpisaniu umowy będą polegały na dopasowaniu ukraińskich standardów technicz-nych produkcji i norm sanitarnych do wymogów Unii Europej-skiej, by gospodarka ukraińska mogła swobodnie konkurować na rynku europejskim. Te działania wymuszą dodatkowe wydatki producentów, jednak zapewnią ukraińskiej produkcji stabilność sprzedaży w  przyszłości, nie tylko w  Europie. Innym istotnym argumentem jest adaptacja ukraińskiego ustawodawstwa w  sfe-rze prawa intelektualnego, korporacyjnego i antymonopolowego do norm europejskich. To sprawi, że zostaną stworzone bardziej komfortowe warunki dla prowadzenia biznesu, co z kolei oznacza większy napływ inwestycji zagranicznych do kraju. Wybór euro-pejski oznacza dla Ukrainy długą, czasochłonną i  trudną drogę rozwoju gospodarczego.

Z drugiej strony jest Unia Celna – inicjatywa prezydenta Rosji, Władimira Putina, zorientowana na Wspólnotę Niepodległych Państw. Potrzebę budowania takiego sojuszu jego zwolennicy tłumaczą nie tylko powodami geograficznymi i ekonomicznymi, ale też przyczynami historycznymi. Od wielu lat państwa WNP funkcjonowały w ramach jednej potęgi – Związku Radzieckiego. Według twórców Unii Celnej braterskie narody powinny pomagać sobie nawzajem. Wstąpienie Ukrainy do tego związku jest o wie-le łatwiejsze, przede wszystkim z  tego powodu, że nie wymaga to modernizacji przedsiębiorstw, ponieważ ukraińska produkcja i  tak odpowiada technicznym standardom rynku wschodniego. Dużym atutem dla Ukrainy będzie niższa cena za gaz. Ten efekt zwykli mieszkańcy będą odczuwali znacznie szybciej, niż zalety długoterminowych reform europejskich.

P omarańczowa Rewolucja odniosła sukces, jednak jej efekt był krótkotrwały: z powodu kłótni politycznych przywódcy rewolucji

nie potrafili utrzymać władzy. Pomijając fakt, że Euromajdan jest ciągle porównywany z wydarzeniami, które miały miejsce po wyborach prezy-denckich w 2004 roku, jest on jednak czymś innym z kilku powodów. Po pierwsze, demonstranci pokładają nadzieję nie w ludziach – politykach, lecz walczą o  ideę. Po drugie, inni ludzie rządzą państwem i mają inne metody działania. W  końcu społeczeństwo przeżyło już rozczarowanie, wie czym jest porażka i niespełnione oczekiwania. Jednak mimo wszyst-ko protestujący wierzą, że mogą nastąpić zmiany i  będzie inaczej, mają nadzieję. A o to zawsze warto walczyć – Polacy już to wiedzą. Teraz czas na Ukraińców.

Yaryna ONISHECHKO

pressja13

Pressja | 01/2014 | #54

Page 14: Pressja (54) Drukowana 02/2014

pressja14

Pressja | 01/2014 | #54

WSIiZ KSZTAŁCIMY PRAKTYCZNIE

www.wsiz.rzeszow.pl

Jesteśmy liderem ogólnopolskich rankingów edukacyjnych – WSIiZ to najlepsza uczelnia niepubliczna w Polsce południowej według najnowszego rankingu „Rzeczpospolitej” i „Perspektyw”

Mamy ponad 70 nowoczesnych laboratoriów komputerowych i badawczych, m.in.: grafiki komputerowej i sztuki cyfrowej, automatyki i robotyki, finansowe, kryminalistyki czy hodowli tkanek i komórek

Pracodawcy czekają na Ciebie – na każdego studenta i absolwenta zarejestrowanego w Biurze Karier WSIiZ przypadają ponad 2 oferty pracy

W semestrze zimowym 2013/2014 ponad 2200 studentów WSIiZ otrzymało stypendia, a blisko 1000 studiuje za darmo

Studiuje u nas 2000 studentów z całego świata

Dołącz do nas!

Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania z siedzibą w Rzeszowieul. Sucharskiego 2, 35-225 Rzeszówtel. 17 866 11 88, 17 866 11 99, fax 17 866 12 29e-mail: [email protected]

STUDIA I i II STOPNIA

Administracja • Bezpieczeństwo wewnętrzne • Dziennikarstwo i komunikacja społeczna • grafika komputerowa w mediach* • Filologia angielska • specjalność tłumaczeniowa z językiem chińskim* Prawo** • Informatyka • programowanie* • Informatyka i ekonometria • bezpieczeństwo systemów informatycznych* • Ekonomia • biznes międzynarodowy* • Finanse i rachunkowość • Logistyka Dietetyka** • Fizjoterapia • Kosmetologia • Turystyka i rekreacja • Zdrowie publiczne

STUDY IN ENGLISH

Aviation Management • Information Technology International Management • Logistics • Logistics in Transportation • Physiotherapy

*odrębna ścieżka kształcenia realizowana od 1. semestru studiów ** w trakcie uzyskiwania zgody Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego

WSIiZ Kształcimy praktycznie!

Page 15: Pressja (54) Drukowana 02/2014

pressja15

Pressja | 01/2014 | #54

WSIiZ KSZTAŁCIMY PRAKTYCZNIE

www.wsiz.rzeszow.pl

Jesteśmy liderem ogólnopolskich rankingów edukacyjnych – WSIiZ to najlepsza uczelnia niepubliczna w Polsce południowej według najnowszego rankingu „Rzeczpospolitej” i „Perspektyw”

Mamy ponad 70 nowoczesnych laboratoriów komputerowych i badawczych, m.in.: grafiki komputerowej i sztuki cyfrowej, automatyki i robotyki, finansowe, kryminalistyki czy hodowli tkanek i komórek

Pracodawcy czekają na Ciebie – na każdego studenta i absolwenta zarejestrowanego w Biurze Karier WSIiZ przypadają ponad 2 oferty pracy

W semestrze zimowym 2013/2014 ponad 2200 studentów WSIiZ otrzymało stypendia, a blisko 1000 studiuje za darmo

Studiuje u nas 2000 studentów z całego świata

Dołącz do nas!

Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania z siedzibą w Rzeszowieul. Sucharskiego 2, 35-225 Rzeszówtel. 17 866 11 88, 17 866 11 99, fax 17 866 12 29e-mail: [email protected]

STUDIA I i II STOPNIA

Administracja • Bezpieczeństwo wewnętrzne • Dziennikarstwo i komunikacja społeczna • grafika komputerowa w mediach* • Filologia angielska • specjalność tłumaczeniowa z językiem chińskim* Prawo** • Informatyka • programowanie* • Informatyka i ekonometria • bezpieczeństwo systemów informatycznych* • Ekonomia • biznes międzynarodowy* • Finanse i rachunkowość • Logistyka Dietetyka** • Fizjoterapia • Kosmetologia • Turystyka i rekreacja • Zdrowie publiczne

STUDY IN ENGLISH

Aviation Management • Information Technology International Management • Logistics • Logistics in Transportation • Physiotherapy

*odrębna ścieżka kształcenia realizowana od 1. semestru studiów ** w trakcie uzyskiwania zgody Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego

Page 16: Pressja (54) Drukowana 02/2014

pressja16

Patyk

F*CK

XXXXLROZMIAR:

Nietypowe święta zebrała dla Was: Aneta Rolek

Kalendarz świąt nietypowych

Page 17: Pressja (54) Drukowana 02/2014

Patyk

F*CK

XXXXLROZMIAR:

Nietypowe święta zebrała dla Was: Aneta Rolek

pressja17

Page 18: Pressja (54) Drukowana 02/2014

Z   5 tysięcy ludzi, którzy przekraczają ukraińsko-polską grani-cę, tylko 500 odwiedza Polskę jako turyści. Pozostali to miesz-

kańcy 30-kilometrowej strefy, którym nie potrzebna jest wiza, żeby trafić do Polski. Korzystają z tego, żeby zarobić sobie na życie. Prze-mycając.

Dobrze jest tam, gdzie nas nie ma

– W  ciągu dnia udaje mi się przewieźć na Ukrainę od 50 do 100 kilogramów mię-sa – opowiada kobieta, która stoi obok mnie. – Zarabiam około 100-200 hrywien. Jestem jedynym żywicielem rodziny. O tym, jak udaje się jej przekroczyć granicę w jed-nym dniu 50 razy, milczy. Przecież, zgod-nie z  ustawą, przechodząc przez granicę można mieć przy sobie nie więcej niż 2 kilogramy mięsa.

Moja podróż zaczyna się na przystan-ku autobusowym obok głównego dworca kolejowego we Lwowie. Właśnie stąd co pół godziny lub co godzinę odjeżdżają autobusy do „lepszego świata”, gdzie dro-gi są pokryte równym asfaltem i wszyscy stanowczo przestrzegają przepisów ruchu drogowego. Gdzie ustawy naprawdę dzia-

łają, a ludzie są zadowoleni z władzy, która nie wie, co to jest korupcja. Właśnie tak większość Ukraińców wyobraża sobie Eu-ropę Zachodnią.

Kierunek Lwów - SzeginiePodchodzę do piątego stanowiska, skąd

odjeżdżają autobusy w  kierunku rejonu mościskiego, o  czym świadczy drobny napis koło dużej liczby „5”. Tutaj na mnie już czeka niewielki autobus białego koloru z tabliczką „Lwów-Szeginie”. Ona zawiada-mia o  jego trasie, która przechodzi przez miasteczka Gródek, Sądową Wiśnię i Mo-ściska. Obok niego z papierosem w ustach stoi kierowca, nerwowo mierząc krokami pole powierzchni stanowiska. Obie ręce trzyma w kieszeniach, nawet, podczas gdy wydycha dym tytoniowy.

– Dzień dobry, za ile minut wyruszamy?

– pytam. Żadnego rozkładu jazdy autobu-sów na przystanku nie ma.

– Pięć – krótko odpowiada. Papieros w jego ustach zakołysał się tak, że prawie wypadł mu, jednak ręce kierowcy mimo wszystko pozostały w kieszeniach.

Zaglądam w głąb pojazdu, gdzie pozo-stało tylko jedno wolne miejsce, służbowe, które znajduje się obok fotela kierowcy. Cofam się, żeby zapytać, czy mogę go zająć, ale jeszcze przed pytaniem otrzymuję od-powiedź: nieme potwierdzające kiwnięcie głową. Pokonawszy żółtą barierkę, która oddziela pasażerów od miejsca kierowcy, przygotowuję pieniądze, aby kupić bilet i  oczekuję na odprawę. Za mną do auto-busu wchodzi kierowca. Już bez papiero-sa, lecz z ciągnącym się za nim zapachem dymu tytoniowego. Bilet kupić można tylko u niego, przy czym żadnego potwier-dzenia opłaty przejazdu pasażerowie nie otrzymują. Mężczyzna zbiera u  ludzi pie-niądze, a ja nie mogę pozbyć się myśli, że jego wąskie oczy upodabniają go do krym-skich chanów, którzy zbierali daninę od mieszkańców małych wiosek.

W drodze do granicy

Okno na EuropęOknona Europę

fot.: Daria MOTSAR

pressja18

Pressja | 01/2014 | #54

Okno na Europę

Page 19: Pressja (54) Drukowana 02/2014

Okno na Europę

Wyjeżdżamy. Podobnego autobusu jesz-cze nigdy nie widziałam. Jego przednia szyba jest oprawiona strzępem granatowej tkaniny z frędzlami, które leniwie huśtają się, strząsając drobinki kurzu. Improwizo-wany baldachim gdzieniegdzie ozdabiają duże broszki. Plastikowe oczy jednego z reniferów Świętego Mikołaja, powieszo-nego na przedniej szybie, bacznie obser-wują mnie. Obok niego wisi czyjś ogon, który radośnie porusza się w takt autobu-sowi.

Na tylnym lusterku wisi wykorzysta-na karta kredytowa z  dziurą po środku i  różowy woreczek z  kamykami, których dźwięk słuchać przy przesypywaniu. Pod tym wszystkim w  drewnianym pudełku przygląda się horyzontowi zabawkowy Czeburaszek, otoczony różnokolorowy-mi landrynkami. Obok znajdują się dwie ikony, nad którymi obfituje biały napis na czarnym tle „NIE WIERZYMY”. Do-datkowo wisi tabliczka z  namalowanym autobusem wśród kwiatów, która życzy pasażerom szczęśliwej drogi.

Droga do granicy przechodzi przez kil-kanaście wsi, w każdej z których wsiadają nowi pasażerowie, a kierowca decyduje ile mają zapłacić za przejazd. Nowobudowana trasa przeplata się z  dziurawym asfaltem w  miasteczkach, do których zajeżdżamy na dworce autobusowe. Euro 2012 tutaj nie było. Im bliżej Europy zwiększa się ilość podróżujących. Dużo ludzi wsiada z wóz-kami. O tym, że zbliżamy się do przejścia granicznego świadczy duża liczba sklepo-wych szyldów w języku polskim: „Alkohol i  tytoń”. Obok każdego koniecznie napis „tanio”.

Szeginie i Medyka: przygraniczni bliźniacy

Przystanek dla wysiadających pasaże-rów na stacji „Szeginie” znajduje się na-przeciwko toalety publicznej. Nowoprzy-byłych osób tutaj serdecznie wita napis na otwartych drzwiach: „Toaleta – 1,50 kop.” i nieprzyjemny zapach. Kobieta, która pil-nuje tam porządku, spokojnie siedzi na krześle i  czyta gazetę. Nikt tu się nie za-trzymuje: wszyscy idą do granicy, starając się wyprzedzić innych. Kolejka formuje się już po drodze do przejścia granicznego.

Wzdłuż drogi znajdują się kioski z tyto-niem i alkoholem. To jest ostatnia możli-

wość kupienia taniej wódki i papierosów. Obok znajdują się okienka przedstawicieli kilku firm ubezpieczeniowych, do których zwracają się tylko pojedynczy kierowcy, bo w Polsce ubezpieczenie jest tańsze.

Do ukraińskiego przejścia granicznego prowadzi setka metrów akuratnie wyłożo-nej ścieżki. Żeby wejść do środka, trzeba przejść pojedynczo. W  pomieszczeniu są dwa okienka, dlatego kolejka porusza się bardzo szybko. Podaję celniczce paszport, ona mnie bacznie obserwuje.

– Pani Yaryna, tak? Proszę, 11:23 – w taki sposób kończy się każda procedura odpra-wy paszportowej. Otrzymuję dokument i idę dalej.

Polskie i ukraińskie przejścia graniczne dzieli prawie pół kilometra. Obok trzy-metrowej siatki, która wyznacza kierunki ruchu z Polski i do Polski, dwaj strażnicy graniczni starannie łatają drutem dziury w  ogrodzeniu. Trochę dalej zaczyna się kolejka do polskiego punktu przekrocze-nia granicy. Na procedurę kontroli celnej i  odprawy paszportowej czeka blisko 150 osób. Wszyscy są rozdzieleni na trzy gru-py, między którymi są 3-4 metry wolnej przestrzeni. Mówi się, że tak jest lżej od-dychać.

– Teraz tutaj jest jeszcze normalnie, bo wszyscy stoją spokojnie - opowiada kobie-ta, która stoi obok mnie. W rękach trzyma dwie paczki papierosów i  butelkę wódki. Przekroczenie tej „normy” zgodnie z usta-wą jest uważane za przemyt. – Jest na co po-patrzeć, kiedy „skoczki” (ci, którzy przeska-kują ogrodzenie poza kolejką) przychodzą. Jednak tutaj bez nich jest na co spojrzeć. Poczekaj trochę, brama otworzy się, jeszcze przedstawienie będzie. Nie raz tutaj i ręce, i żebra były łamane – kontynuuje kobieta.

Minęła godzina, kolejka trochę się posu-nęła. W środku tłumu ktoś włącza muzykę w telefonie. Nie poprawia to nastrojów. Po drugiej stronie siatki widać tych, którzy już wracają na Ukrainę. Ludzie zaczynają roz-pytywać, jak dzisiaj jest z kontrolą. Wiele osób przekazuje sobie przez szpary w siat-ce zbędne paczki i kartony papierosów.

– Tam teraz są surowi celnicy, często za-bierają na indywidualne przeszukiwania. Jeśli znajdą coś zbędnego, trzeba będzie za-płacić grzywnę. Nikt nie chce ryzykować bez przyczyny, lepiej oddać towar i pójść jeszcze raz – wyjaśnia Igor, który codziennie cho-

dzi do Polski. – Takie są reguły naszego biz-nesu. – Uśmiecha się. – Innej pracy na wsi nie ma, a dzieci karmić trzeba. Mam troje. Starszego niedawno zacząłem brać ze sobą, żeby się przyzwyczajał.

Jego wypowiedź przerywa hałas z przo-du. To strażnik graniczny wspina się na ogrodzenie i przygotowuje się do otwarcia przejścia. Ludzie na początku kolejki tło-czą się do zagonu - zielonego korytarzu ogrodzenia przed furtką. Kiedy przejście jest otwarte, ci ludzie za kilkanaście se-kund wypełniają obszar między drzwiami budynku polskiego punktu przekrocze-nia granicy a bramą, która powstrzymuje następną grupę kolejki. Strażnik z uśmie-chem na ustach obserwuje bezładny tłum, jednak jego radość szybko mija, kiedy pró-buje uspokoić ludzi, żeby znów zamknąć furtkę.

– Jak nie pozwolicie mi zamknąć, to bę-dziecie stali do jutra! – tylko groźbą udaje mu się zamknąć przejście. Po tym zamie-szaniu stoję przed zagonem. Tutaj już nie ma tyle wolnej przestrzeni, jak obok siatki: każdy pilnuje swojego miejsca. Ktoś dow-cipkuje, że w  takiej intymnej atmosferze kobiety mogą nawet zajść w  ciążę. Nie uwzględniając braku przestrzeni i  prote-stów ludzi, ktoś zapala papierosa. Pachnie tanim tytoniem i potem. Czekanie staje się trudniejsze.

Kiedy furtka otwiera się znowu, mnie wciskają do metalowego zagonu. Czyjś łokieć ubija się w  moje żebra. – Ludzie, jesteście ludźmi czy bydłem?! – ktoś krzy-czy. Po chwili już jestem po tamtej stronie zagonu, w  kolejce przed drzwiami przej-ścia granicznego. Samodzielnie nie szłam, to tłum mnie pchał. Żebra mnie bolą, po stopach przejechało mi kilka wózków. Już wiem, że będę miała siniaki. Jednak mogło być o wiele gorzej.

Czasami przy wejściu wynikają kłótnie: wykorzystując toaletę niektórzy próbują ominąć kolejkę, przeskakując przez ogro-dzenie, kiedy strażnicy ni widzą. Ludzie są wściekli, bo czekamy już blisko trzy godziny. To znaczy, że dziś przemytnikom przekroczyć granicę prawdopodobnie uda się tylko raz.

Do pomieszczenia przejścia graniczne-go wchodzi od 7 do 10 osób, kiedy włącza się zielona strzałka. W drzwiach ustawiona jest bramka obrotowa, która automatycz-

pressja19

Pressja | 01/2014 | #54

Page 20: Pressja (54) Drukowana 02/2014

nie blokuje się, kiedy zaświeca się czerwo-na żarówka. Doczekawszy się swojej kolei, przepycham się przez metalową konstruk-cję w drzwiach. Podchodzę do celnika.

– Dzień dobry, papierosy, alkohol jest? – to pytanie tutaj jest niezbędną częścią kontroli celnej.

– Nie ma – łapię na sobie nieufny wzrok mężczyzny, który zaczyna natarczywiej przeszukiwać moje rzeczy. Przekroczenie granicy „na próżno” jest tutaj dziwactwem. Nie znalazłszy nic zabronionego, mężczy-zna mnie puszcza. W sumie kontrola trwa-ła nie więcej niż dziesięć minut. Odprawę paszportową przechodzę bez żadnych problemów. Jestem w Europie. Wiele osób, odchodząc trochę od szklanych drzwi bu-dynku przejścia granicznego, wyciągają z obuwia i spod ubrań paczki papierosów rodzaju „slim”. Przemyt do ciała przykleja-ją taśmą klejącą.

Polska wita mieszanką zapachów ka-nalizacyjnych ścieków i błota, śmieciami i  bieganiną. 100 metrów od granicy koło kantora funkcjonuje improwizowany al-koholowo-tytoniowy rynek. Kilku nasto-latków pyta o  cenę. Dokumentów tutaj nikt nie sprawdza.

– Ty gdzie jedziesz? Gdzieś daleko? – podchodzi do mnie kobieta ze „standar-dowym zestawem”. – Weź, tam sprzedasz. – Proponuje mi wódkę. – Najtańsza butel-ka kosztuje tutaj co najmniej 15 złotych, a ja sprzedam ci za 13. Całe 5 hrywien czystego zarobku! Jeśli weźmiesz jeszcze papierosy, to droga ci się opłaci, chytrze mruga. – Nie? Ale głupia jesteś. Przecież nic złego ci nie radzę! Pomyśl tymczasem, bo przyjedzie samochód i będzie za późno.

– Jaki samochód? – nie rozumiem.– Skupować towar przyjeżdżają, a potem

jadą gdzieś dalej i  odprzedają. Polacy za bardzo nie kupują, oni sami mogą pójść na Ukrainę. Generalnie biorą nasi, którzy nie chcą ryzykować, przenosząc więcej niż „nor-ma” i „samochody”. To jak, nie bierzesz? Bo już jadą – kiwa na butelkę. Wszyscy zry-wają się z miejsca do starego volkswagena. Wracają już z pustymi rękami.

Znów na Ukrainę nikt się nie śpieszy. Teraz idą do „Biedronki”. Iść do domu z niczym nie opłaca się.

– Tam są składy – wyjaśnia podczas bie-gu kobieta, która ciągnie za sobą wózek, pokazując na obszar za sklepem. – Prze-

noszę różne: mięso, ser, kiełbasę. Zależy od tego, co przywiozą. Płacą po 2-3 hryw-ny za kilogram. Biznesmenom wygodniej zapłacić ludziom, aniżeli robić wszystko „poprawnie”. Najważniejsze jest to, żeby po ukraińskiej stronie celnicy byli normal-ni, bo zawsze mogą skonfiskować towar. Ryzykownie, lecz zarobić kopiejkę można. Również dzieciom coś kupię: tutaj ceny nie takie, jak u nas, i jakość jest o wiele lepsza.

Na Ukrainę ludzie wracają jak mrówki: każdy ciągnie ze sobą tyle, ile może udźwi-gnąć. Liczą czas tak, by zdążyć na ostatni autobus.

Obok polskiego punktu przekroczenia granicy jest niewielka kolejka. Tutaj nie jest tak, jak przy wejściu: wszystko zorga-nizowane kulturalnie, czekać można w po-mieszczeniu. Są dwa okienka, jednak teraz pracuje tylko jedno. Do niepracującego podchodzi para.

– Przepraszam, my Polaki. Możemy przejść tędy czy należy czekać w  kolejce? – pyta mężczyzna kobietę, która dokonuje odprawy paszportowej. Ona nieufnie na jego spojrzała, jednak zobaczyła w  jego rękach polskie paszporty.

– Pan to bardzo po polsku powiedział – odpowiada. Mężczyzna jej sarkazmu nie rozumie. Kiedy para przechodzi odprawę, pani celnik zaprasza do siebie innych lu-dzi. Przechodzę kontrolę w ciągu 5 minut. Rzeczy nikt nie sprawdza. Z Polski chyba można wywozić wszystko.

Obok ukraińskiego przejścia graniczne-go zebrało się dwadzieścioro osób z wóz-kami. Surowi celnicy ich nie przepuszczają. Aby nie utracić zarobku, czekają na na-stępną zmianę. Pojedynczy ludzie ryzyku-ją. Celnicy pracują w trybie „face-control”: jeśli spodobasz się, rzeczy nikt sprawdzać nie będzie.

– Niech Pan to zostawia albo wraca do Polski – mówi do mężczyzny, u  którego znaleźli zbędne kilogramy sera. Oddaje, bo inaczej nie zdąży na ostatni autobus. Moich rzeczy nikt nie sprawdza. Wycho-dzimy razem.

– Szkoda, ale nic strasznego się nie stało, jutro będzie jutro – smutnie uśmiecha się.

Do pracy jak na świętoLedwie wciskam się do autobusu do

Lwowa. Trzeba stać na dolnym schodku, bo prawie cały obszar autobusu zajmują

bagaże pasażerów. Trzymać się nie ma za co. Proszę innych pasażerów, żeby prze-kazali moje pieniądze kierowcy. Reszty mi nie zwracają. Kobieta, która siedzi obok drzwi, bierze ode mnie plecak. Jest mi tro-chę lżej. Mężczyzna i kobieta, którzy stoją razem ze mną jadą z granicy. Kobieta dzieli się sukcesami dzisiejszej podróży:

– Wymieniłam rano 300 hrywien na zło-tówki i dużo kupiłam, - pokazuje na dwie duże czarne reklamówki. Demonstrując zadowolenie z siebie, szeroko uśmiecha się. Brakuje jej jednej zęba z przodu. – Tutaj ni-gdy bym tyle nie wzięła. Aczkolwiek Polacy też są dobrzy: wiedzą o tym, że Ukraińcy mają święta i podnieśli ceny. Jeszcze wczoraj boczek był po 13 złotych, a dziś już po 13,40 i po 13,79. Zarabiają na nas. Wyciąga tele-fon. – Halo, synku, słuchaj, weź rower, tor-bę tę dużą i wyjdź mi naprzeciw, bo coś za dużo wzięłam, i czuję, że urwę reklamówki. Jeszcze weź żółte klapki z korytarzu. Te, któ-re mi wczoraj brałeś, bo jestem na obcasach, i mnie już palce pieką. Do domu nie dojdę.

Kobieta wysiada w Mościskach. Dzisiaj dzień roboczy dla niej się już skończył. Ju-tro będzie nowy.

Yaryna ONISHECHKO

pressja20

Pressja | 01/2014 | #54

Page 21: Pressja (54) Drukowana 02/2014

Jesteś studentem, więcstypendiasą dlaCiebie!

Z arabianienastudiachniemusioznaczaćpoświęcaniakażdegopopołudnianastanieprzyzmywaku.Stypendia,konkursy i grantysądostępnedlakażdego,

wystarczy tylko chcieć.Czegodokładnie…studencipowinniwięc szukać?Przygo-towaliśmydlaWasgarść informacjina tematnajpopularniejszych,a  zarazemnaj-cenniejszychźródełfinansowaniawaszychstudenckichpotrzeb–tychcodziennychi naukowych.Nakonieczaś–kilkaporadokołostypendialnych.

Stypendium RektoraNajprostsze do zdobycia z puli progra-

mów opartych na środkach Skarbu Pań-stwa. Najczęściej wynosi kilkaset złotych miesięcznie. W WSIiZ waha się od 200 do 550 zł, co w skali roku daje 2000 - 5500 zł. Za co? Nie tylko za średnią, choć też jest punktowana, i  to wysoko. W  praktyce uwzględniane jest w  zasadzie wszystko. Od publikacji naukowych, osiągnięć spor-towych, działalności w kołach i organiza-cjach studenckich (także w  „Pressji”), po wszelaką działalność artystyczną. Należy kierować się zasadą – jeśli nie wiesz, czy coś zostanie zaliczone, zwyczajnie to wpisz do wniosku, a niech inni oceniają.

Krok dalej, czyli Stypendium Ministra

Tutaj konkurencja jest już znacznie większa, idzie to jednak w parze ze środka-mi. Obecnie kwota dofinansowania wyno-si 14 000 zł i jest wypłacana jednorazowo. Wniosek składamy do Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego za pośrednictwem uczelni (dokumenty muszą być zaopinio-wane przez Radę Wydziału). Wystarczy dobra średnia (dająca pozycję w 5% najlep-szych studentów danego kierunku) oraz garść osiągnięć. Punktowane są publikacje naukowe, wystąpienia na konferencjach, międzynarodowe osiągnięcia, dzieła ar-tystyczne „o  wybitnym znaczeniu”, etc. Szczegółowy wykaz znajdziecie na stro-nach Ministerstwa.

Diamentowy GrantDo zdobycia 200 000 zł + doktorat. Nie

pomyliłem się zarówno w kwestii zer, jak i stopnia naukowego. Wystarczy pomysł na

badania i trochę samozaparcia. Po ustale-niu, co chcecie badać, należy znaleźć pro-motora. Narodowe Centrum Nauki (do którego składa się aplikacje) bierze pod uwagę ocenę Was, promotora oraz mery-toryczną samego wniosku. W  tym roku złożono zaledwie 300 wniosków, a  koło 100 dostanie dofinansowanie.

Projekt nie jest jednak dla każdego. Mu-sicie być na 3. roku licencjatu lub skończyć studia I stopnia w roku złożenia aplikacji. W  zamian dostajecie możliwość pomi-nięcia studiów magisterskich oraz do 200 000 zł na badania. Cała pula może także zakładać wypłatę wynagrodzenia dla Was, w  kwocie minimum 2500 zł/miesięcznie. Konkurencja jest ogromna, ale myślę, że warto spróbować.

Wszystko inne……czyli pieniądze od fundacji, samorzą-

dów, stowarzyszeń, etc. Tutaj jest prawdzi-we pole do popisu. Każde województwo, często każde miasto i powiat, ma osobne programy stypendialne. Niekiedy warun-kiem aplikacji jest miejsce zameldowania – więc możecie studiować w  Rzeszowie, a dostawać pieniądze od UM w Szczecinie. Programy dotyczą nie tylko nauki. Często jednym z kryteriów jest trudna sytuacja fi-nansowa, jednak i tutaj można znaleźć pro-gramy uwzględniające jedynie uzyskane oceny lub osiągnięcia sportowe/artystycz-ne. Każde rządzi się własnymi prawami, dlatego najlepiej zacząć poszukiwania we wszelakich urzędach i fundacjach, w miej-scu zamieszkania oraz studiów.

Jak?Czasem pojawia się problem z  od-

szukaniem programu, jednak z  pomocą przychodzi sieć: www.mojestypendium.pl to wyszukiwarka większości stypendiów z naszego (i nie tylko) kraju. Z pewnością każdy znajdzie coś dla siebie.

Oczywiście, nie wystarczy odwiedzić strony tylko raz. Czasem monitorowanie na bieżąco daje znacznie lepsze efekty. Czy jednak „strata” 15 minut tygodniowo jest tak dużym problemem? W końcu czas to pieniądz, a skoro stawka jest wysoka, czasu też nie powinno się skąpić.

Wypełnienie wniosku stypendialnego na początku zajmuje też kilka ładnych go-dzin, ale robi się to praktycznie tylko raz. Do każdego kolejnego wystarczy kopiować wcześniej przygotowaną listę osiągnięć. Każdy program ma osobne regulaminy, więc nie będę się tutaj nad nimi rozwodził. Wymienione możliwości to wierzchołek góry lodowej. Programów jest mnóstwo, większość z  nich bardzo dobrze opisana czy to na stronie samego ministerstwa, czy na innych łatwych do odszukania.

Mentalność zwycięzcówWiększość programów stypendialnych

ma, wbrew pozorom, niewygórowany po-ziom. Studenci uważają, że konkursy sty-pendialne są „dla wybitnych jednostek”, przez co odpuszczają je bez walki.

Tymczasem, jedynym wymogiem nie-zbędnym do zdobycia jakichkolwiek fun-duszy są chęci. Sam już drugi rok z  rzę-du mam najwyższe stypendium Rektora i Ministra. Przez pierwsze lata studiów nie składałem wniosków, bo... W zasadzie sam nie wiem dlaczego. Obecnie określiłbym to mianem czystej głupoty. Wtedy po prostu uznałem, że to nie dla mnie. Jeżeli myślisz podobnie – nic bardziej mylnego. Jesteś studentem, więc stypendia są dla Ciebie. Chyba, że wolisz zmarnować kolejne po-południe kelnerując w jakiejś knajpie. Po-wodzenia!

Jakub OCHNIO

graf

ika:

Ada

m P

IĘTA

K

pressja21

Pressja | 01/2014 | #54

Jesteś studentem, więc stypendia są dla Ciebie!

Page 22: Pressja (54) Drukowana 02/2014

Klub Miłośników Książek „Niepoczytalni”: bawi się inteligentnie

Nie jest dla nikogo tajemnicą, że na WSiZ--ie działamnóstwo kół naukowych. Każdego

roku podczas trwania Dnia Otwartego Kół Nauko-wych i   Organizacji Studenckich, każdy ma możli-wość zaznajomić się bliżej z   nimi i   wybrać coś dlasiebie. W  tym roku akademickim, przy jednym zestanowisk można było spotkać… Anię z   ZielonegoWzgórza, Eunice z   „Quo Vadis” i   Lolitę z   powieściNabokova.Takpromowałsię, istniejącyodniedaw-na,KlubMiłośnikówKsiążek„Niepoczytalni”.

KMK „Niepoczytalni” powstał w  październiku 2013 roku. Oprócz tego, że działa przy Dziennikarskim Kole Naukowym „Żurnal”, współpracuje ściśle z magazynem studenckim „Pressja”, Klubem Akademickim IQ i  Biblioteką Akademicką WSIiZ. Na

pomysł stworzenia klubu wpadły cztery studentki dziennikar-stwa: Kamila Potapiuk, Agnieszka Gilar, Kinga Bocoń i Karolina Ochmanek, które w ramach zadania projektowego z przedmiotu Kampanie PR wymyśliły kampanię promocji czytelnictwa ksią-żek. – Idea wdrożenia opracowanej na zaliczenie kampanii bardzo spodobała się naszemu Prorektorowi, dr Andrzejowi Rozmusowi, który zachęcił nas do działania – mówi Kamila, szefowa klubu. Wsparcia udzielili akcji Dziekan dr Maciej Ulita oraz opiekunki Dziennikarskiego Koła Naukowego – dr Anna Martens i mgr Iwo-na Leonowicz-Bukała. Ustalono, że kampania będzie trwała przez cały rok akademicki.

Głównym celem działań społecznych, jakie na co dzień reali-zuje KMK, jest „zwiększenie czytelnictwa poprzez nieszablonowe akcje społeczne i aktywizujące”. – Naszym celem jest jak najsze-rzej wykorzystać działalność naukową oraz dodatkową studentów,

Kamila POTAPIUK

pressja22

Pressja | 01/2014 | #54

Klub Miłośników Książek „Niepoczytalni”: bawi się inteligentnie

Page 23: Pressja (54) Drukowana 02/2014

w związku z tym większość działań skierowana jest do nich, a jed-nocześnie są oni jej organizatorami oraz wykonawcami – opowiada Kamila Potapiuk. – Nie chciałyśmy jednak tworzyć nowego koła naukowego, ale coś bardziej nieformalnego, gdzie można świetnie bawić, robiąc to, co się lubi i gdzie członkowie nie muszą się anga-żować, kiedy nie mają na to ochoty – dodaje.

W ciągu pierwszych dwóch miesięcy istnienia Klubu, zorgani-zowano kilka akcji, które cieszyły się bardzo dużym zainteresowa-niem studentów. Pierwszym był flash mob pod hasłem „Książka daje głos”. 15 października na dziedzińcu uczelni zgromadziło się kilkadziesiąt osób, które przez jedną minutę, o 11:37, czytali na głos swoje ulubione książki. Przyszli nie tylko studenci z Polski i Ukra-iny, ale też wykładowcy. Celem akcji było nagłośnienie całej kam-panii propagowania czytania jako dobrej zabawy, a nie przymusu.

Organizatorom nie przeszkodził nawet padający deszcz. Tuż przed akcją przestało padać! Zgromadzeni czytelnicy, przezor-ni jednak na zmiany pogody, przechadzali się po dziedzińcu z książką w jednej i parasolem w drugiej dłoni, pokazując tym samym, że pogoda nie jest problemem dla prawdziwego miło-śnika książek.

Kolejną akcją, która zgromadziła nieoczekiwanie wielu uczest-ników, było andrzejkowe czytanie w ciemnościach – czyli pierwsze w  murach uczelni słuchowisko na żywo. Imprezę zorganizowa-no 26 listopada w Klubie Akademickim IQ, w którym na 45 mi-nut zgasło światło, a  zgromadzeni goście mogli wysłuchać przy świecach „Dzienników Sherlocka Holmesa”. Czytaniem zajęli się radiowcy ze studenckiego radioeter.fm. Można było zrobić sobie herbatę, rozłożyć się w fotelach i przeniknąć do świata powieści. Miłośnicy czytania, którzy brali udział w spotkaniu, chwalili sobie przytulny klimat i domagali się, aby takie inicjatywy organizować regularnie.

Klub Miłośników Książek „Niepoczytalni” aktywnie uczestni-czył w promocji konkursu artystycznego „Kto czyta książki, żyje

podwójnie”, organizowanego przez Magazyn studencki „Pressja” i „Pressja.art” (artystyczny dodatek „Pressji”) . Kamila Potapiuk, jedna z założycielek KMK, dodatkowo pracuje w bibliotece. Przed świętami, dla stworzenia atmosfery, z inicjatywy Kamili i innych studentów tam pracujących, za zgodą pani dyrektor biblioteki, po-wstała w czytelni choinka z książek.

KMK Niepoczytalni ma w planach kolejne duże przedsięwzię-cia, takie jak bookcrossing, czyli wymiana książek na uczelni. Jest także pomysł, aby zorganizować Socrates Cafe (http://www.socra-tescafemn.org/), czyli spotkania z  ludźmi i  rozmowy na tematy życiowe i filozoficzne. Niech więc nikt nie dziwi się, jeśli na uczelni spotka chodzącego po korytarzach Sokratesa, który będzie zada-wać pytania i  angażować do rozmowy chętnych przechodniów. Dodatkowo zaplanowano jeszcze wiele „dezorientujących kilko-minutowych akcji”, które będą się działy na całej uczelni w mało spodziewanych momentach. Oprócz tego, Klub będzie świętował Dzień Kubusia Puchatka, Dzień Czytania Tolkiena czy Światowe Dni Pisarza i Poezji.

Dziś KMK liczy kilkanaście osób, ale każdy może się przyłączyć, wystarczy kochać książki. Każdy w klubie lubi czytać coś innego, dlatego nie jest ważne, co czytasz i  w  jakim języku. –  Jesteśmy otwarte na współpracę ze wszystkimi kołami naukowymi, jak i ludź-mi, którzy po prostu chcą się dobrze bawić – zachęca Kamila. – Bę-dziemy też cyklicznie urządzać spotkania przy herbacie w czytelni i rozmawiać na temat książek – opowiada Kamila.

O  wszystkich inicjatywach Klubu Miłośników Książek „Nie-poczytalni” można przeczytać na blogu www.kmkniepoczytalni.wordpress.com. Można też z miłośnikami książek kontaktować się drogą mailową [email protected]

Viktoriia DEMBROVSKA

„Nie

poro

zum

ieni

e” –

Nat

alia

Klo

cek

Prac

a ko

nkur

sow

a –

Kto

czyt

a ks

iązk

i ten

zyje

pod

woj

nie

pressja23

Pressja | 01/2014 | #54

Page 24: Pressja (54) Drukowana 02/2014

Michał Ręczkowicz „W pewnymsensieodniosłemsukces”

pressja24

Pressja | 01/2014 | #54

Michał Ręczkowicz – „w pewnym sensie odniosłem sukces”

Page 25: Pressja (54) Drukowana 02/2014

S tudent i   biznesman. Prezes i   współwłaściciel firmy MobiTouch sp. z  o.o. Finalista Imagi-

neCup Poland, Konkursu Impreza Napędzana Kodem, oraz finalista ilaureatIsobraCreate-

Warsaw. Redaktor portalu CodeGuru. Założyciel i   l ider Koła Naukowego Nowych Technologii

Programistycznych oraz założyciel Rzeszowskiej grupy .NET WSIiZ. Uczestnik prestiżowego

programu Microsoft Student Partner. Organizator i   prelegent konferencji, warsztatów i  róż-

nego typu spotkań związanych z technologią i  biznesem, stworzonych w celu aktywizacji stu-

dentów i krzewienia technologii. Czynnie wspiera uczelnię i  reprezentuje informatyków w Ra-

dzie Wydziału Informatyki Stosowanej. Autor wielu artykułów o tematyce technologicznej, jak

i  kursów video, stworzonych z myślą o młodych, poszukujących wiedzy i  inspiracji . Z Michałem

Ręczkowiczem rozmawia Ewa Gurkovich.

Pressja: W jaki sposób i w którym momencie zacząłeś reali-zować swoje aspiracje?

Michał Ręczkowicz: Już w  dzieciństwie marzyłem o  tym, by pracować w Microsoft. Wtedy to zobaczyłem po raz pierwszy sys-tem operacyjny Windows ‘95. W trzeciej klasie podstawówki wie-działem już, że będę informatykiem. Wiedziałem też, że chcę mieć swoją firmę i od tamtej pory dążyłem do tego, często symulując i planując różne biznesy. Tak mając zaledwie 12 lat, zrobiłem swój pierwszy biznesplan z mapą i perspektywami rozwoju, uwzględ-niając w tym nawet stopień zysku…

P: Skąd ta pewność, że działalność gospodarcza jest dla Cie-bie dobrym rozwiązaniem?

M. R.: Od małego kombinowałem i nie miałem problemu ze zdobywaniem pieniędzy. W domu było różnie, raz były pieniądze, raz nie. Na dodatek pochodzę z rozbitej rodziny, co wpłynęło też na to, jaki jestem. Dziś, oceniając z perspektywy czasu, wiem, że dzięki temu stałem się bardziej odpowiedzialny i mam twardszy charakter.

P: A czy w Twoich planach było też studiowanie?M. R.: Tak, od samego początku. W domu cały czas słyszałem,

że po liceum nie ma nic, a studia to strata czasu, itd. Cóż, mimo tego uparłem się na liceum, a  zaraz po maturze postanowiłem wyjechać za granicę, by zarobić na studia. Wakacje spędzone na pracy fizycznej dużo mnie nauczyły. Kiedy wróciłem do Polski,

wyprowadziłem się z  domu. Nadal miałem obawy o  to, czy bę-dzie mnie stać na własne utrzymanie i na studia. Postanowiłem, że najpierw zrobię szkołę policealną, aby nie przerywać nauki. Kierunek Informatyka w niepublicznej szkole biznesu był wtedy dobrym wyborem. Uważam tak nawet teraz, gdy robię studia ma-gisterskie w WSIiZ.

P: Jak to się stało, że wreszcie odważyłeś się na podjęcie stu-diów?

M. R.: Kończąc szkolę policealną, rozkręcałem za granicą swój własny biznes i  muszę przyznać, że szło mi nieźle. Przy okazji zdobyłem cenne doświadczenie, związane z prowadzeniem wła-snej działalności. Szkoliłem ludzi, ale też tworzyłem strony inter-netowe, nawet potem zlecałem ich wykonanie znajomym z braku czasu. Gdy ukończyłem szkolę policealną, było mnie w pełni stać na studia. Mając 20 lat, przyszedłem do WSIiZ, na kierunek In-formatyka, mając nadzieję że uczelnia, którą sobie upatrzyłem już w liceum, spełni moje oczekiwania.

P: Jak Ci idzie samo studiowanie?M. R.: Pierwsze dwa lata były dla mnie ciężkie z  racji tego,

że specjalnie przyjeżdżałem na zjazdy prosto z  Wiednia, często zmęczony po całym tygodniu pracy. Można powiedzieć, że wtedy byłem przeciętnym studentem, niczym się nie wyróżniałem. Koń-cząc drugi rok studiówdostałem wreszcie szansęzrobienia praktyk w firmie Microsoft. Porzuciłem wszystko w pogoni za marzeniem.

press ja25

Pressja | 01/2014 | #54

Page 26: Pressja (54) Drukowana 02/2014

Zainspirowany wakacyjnymi praktykami w Microsft, wróciłem na uczelnię z myślą o stworzeniu koła naukowego. Stwierdziłem, że samo uczenie się to jednak za mało.

P: Ale studiowałeś zaocznie, prawda? To nie ułatwia pracy w kołach naukowych.

M. R.: Tak, ale byłem świadom tego, że dużo szkoleń i wyda-rzeń biznesowych przelatywało mi koło nosa, bo nie było mnie na miejscu. Dlatego na jesień przeprowadziłem się do Rzeszowa, przeszedłem na wieczorowy tryb studiów, zająłem się tworzeniem koła. Było bardzo trudno, gdyż nie znałem studentów dziennych, musiałem więc w jakiś sposób do członkostwa nakłonić studentów zaocznych. Pomogło mi w tym m.in. doświadczenie z zagranicy oraz odbyte wcześniej praktyki w Microsoft, które zwiększyły mój autorytet wśród kolegów. Miałem też problem ze znalezieniem opiekuna dydaktycznego. Dr Marek Jaszuk jako jedyny zgodził się zaopiekować kołem, za co mu serdecznie dziękuję. Tak właśnie po-wstało Koło Naukowe Nowych Technologii Programistycznych.

P: Jak wyglądały początki działalności koła?M. R.: Już na pierwszym spotkaniu powstał pomysł na wspólny

projekt, który był realizowany później przez długi okres. Projekt był komercyjny, więc było to spore wyzwanie. Przez cały ten czas starałem się utrzymywać też kontakty z ludźmi z Microsoft i wy-bywałem do Warszawy na szkolenia. Przez pierwszy rok uczyli-śmy się prowadzićzajęcia na kole. Moje pierwsze wystąpienia były pełne stresu i obaw, lecz z każdym kolejnym nabierałem pewności siebie.

P: Możesz wymienić jakieś osiągnięcia koła?M. R.: Po pierwszym kwartale koło było na drugim miejscu

wśród innych kół naukowych w uczelni. To był mega sukces i bar-dzo nas to cieszyło. Kolejne kwartały były jeszcze lepsze, wsko-czyliśmy na pierwszą pozycję. Do koła przybywało coraz więcej ludzi. To był okres, kiedy poznawałem swoich obecnych przyja-ciół, z  którymi teraz tworzę firmę MobiTouch. Niedawno jako koło wzięliśmy udział w ogólnopolskim konkursie ImagineCup, w którym zajęliśmy czwarte miejsce na 300 drużyn.

P: A jak powstała Grupa .NET WSIiZ?M. R.: Microsoft Rzeszowską Grupę .NET WSIiZ stworzyłem

po pierwszym semestrze działalności koła. Wystartowaliśmy w  konkursie „Pojedynek miast - impreza napędzana kodem” i Rzeszów m.in. dzięki nam wygrał ten konkurs. Zajęliśmy dru-gie miejsce i poznaliśmy bardzo dużo ciekawych ludzi. Studenci z  Politechniki Rzeszowskiej od dawna mieli swoją Grupę .NET oraz byli w prestiżowym programie Student Partner, w którym też bardzo chciałem brać udział. Warunkiem było utrzymanie stwo-

rzonej grupy .NET przez co najmniej sześć miesięcy. Udało się. Po tym czasie zostałem wezwany na rozmowie do Warszawy i wtedy zostałem przyjęty do programu. Cieszyłem się bardzo, że udało mi się osiągnąć taki status.

P: Czy miał Pan duże wsparcie wśród kolegów i ludzi z oto-czenia?

M. R.: Właśnie w tym czasie, kiedy starałem się podnieść swoje kwalifikacje, dużo osób rzucało mi kłody pod nogi.

P: Nie zniechęciło to Pana?M. R.: Nie powiem, że było to miłe, ale tym bardziej zaciskałem

zęby i robiłem swoje. Jestem człowiekiem, który im trudniej ma do celu, tym mocniej do niego dąży. Im częściej odnoszę porażki, tym bardziej się staram. Obelgi w moją stronę i krytyka umacniają mnie bardziej, niż chwalenie za osiągnięcia. To właśnie dzięki tym nieprzychylnym ludziom parłem naprzód, by udowodnić sobie i  im, że potrafię. Muszę jednak przyznać, że gdyby nie wsparcie mojej rodziny, byłoby mi ciężko osiągnąć to wszystko, dlatego je-stem im za to bardzo wdzięczny.

P: A jak doszło do tego, że rozkręciłeś wreszcie swój własny biznes?

M. R.: Po wielu sukcesach i  doświadczeniu zdobytym przez członków koła, postanowiłem otworzyć firmę, która będzie two-rzyć aplikacje mobilne. Było to związane z projektami, jakie re-alizowaliśmy wcześniej na kole. InnoFund zainwestował w  nas całkiem niedawno, bo na początku tego roku, lecz już w tej chwili można powiedzieć, że inwestycja z każdym dniem coraz bardziej się opłaca. MobiTouch sp. zo.o. jest obecnie prężnie rozwijającą się firmą, zatrudniamy coraz więcej ludzi, otrzymujemy coraz więcej zleceń i  tworzymy wiele własnych projektów. Uczestni-czymy w  różnych konkursach technologicznych, reprezentując MobiTouch. Ostatnio byliśmy na IsobarCreateWarsaw i zajęliśmy pierwsze miejsce w kategorii „Rozrywka”, pokonując tym samym inne firmy z Polski. Dzięki temu wzrosło zainteresowanie naszą organizacją i otrzymaliśmy więcej zleceń na aplikacje mobilne. Jesteśmy firmą w pełni złożoną ze studentów, mimo to uważam, że nasz poziom jest bardzo wysoki.

P: Na koniec zapytam: czy jesteś zadowolony z  tego, jak to wszystko się potoczyło?

M. R.: Tak, choć nie było łatwo. Mogę jednak z dumą powie-dzieć, że zrealizowałem część moich młodzieńczych marzeń, więc w pewnym sensie odniosłem sukces.

Rozmawiała Ewa GYURKOVICH

pressja26

Pressja | 01/2014 | #54

Page 27: Pressja (54) Drukowana 02/2014

UtopiaMiałamsen.Pięknysen!A w tymśniepolski uczeń,któryniemoże

narzekać na współczesny system edukacji . Widziałam, bardzowyraźnie, młodych ludzi, którzy po powrocie ze szkoły mają czas narozwijaniewłasnychzainteresowań.Moimoczomukazali s ię l icealiści ,którzymająpoczucie,żewszystko,czegosięuczą,będzieimprzydatnew późniejszym,dorosłymżyciu.

Ujrzałam nastolatków, którym chce się chodzić do szkoły, bez zupełnie niepotrzeb-nych stresów wywołanych nieustannymi kartkówkami, sprawdzianami i  odpowie-dziami ustnymi. Ach, cóż to był za obraz!

W  moim śnie klasy humanistyczne nie miały w  drugiej klasie dwóch godzin bio-logii czy fizyki, nie obchodziły ich szeregi homologiczne alkanów, ani ruchy drgające wahadeł matematycznych. Przedmioty, które tak naprawdę mogłyby dla nich nie istnieć, były realizowane w absolutnie minimalnym stopniu, z przymrużeniem oka i w wersji light. Coś jak Coca Cola Zero, jedynie z dodatkiem słodzików, bez cukru zawierającego rzeczy, które nie będą potrzebne nawet przy rozwią-zywaniu krzyżówek. W końcu przeciętny hu-manista ma daleko gdzieś wszystkie owieczki Dolly świata.

Ludzie, którzy w przyszłości będą dzienni-karzami, prawnikami i politykami nie zapisy-wali na każdej lekcji czterech stron wzorów, wykresów i  regułek dotyczących oddziały-wań magnetycznych pomiędzy ładunkami w próżni. Śniłam o klasach biologiczno-che-micznych tuż przed maturą, które nie mu-szą uczyć się historii ani recytować wierszy w  wymarłym języku. Pamiętam dokładnie, byli zachwyceni, że mogą skupić się na egza-minie dojrzałości, żeby dostać się na wyma-rzone studia. W końcu chcą być znakomitymi

lekarzami i farmaceutami. Na wieść, że ktoś mógłby kazać im się uczyć wierszy na pamięć po łacinie na krótko przed próbnymi testami, wybuchają śmiechem i chwalą rozmówcę za dobry żart.

To był bardzo długi sen… Miałam okazję zerknąć na podział godzin maturzysty i  zo-baczyłam, że nie zaśmiecają go dodatkowe godziny podstaw przedsiębiorczości czy wie-dzy o  kulturze. Takim uczniom to dobrze, „wyższe władze” wiedzą przecież, że fakulte-ty i korepetycje to wystarczająco dużo, więc nie ma powodów, dla których trzecioklasiści muszą marnować godziny na bezproduktyw-ne siedzenie w szkole. Śnili mi się zadowoleni ludzie, którzy nie muszą spędzać na lekcjach trzydziestu sześciu godzin tygodniowo. Śnili mi się uczniowie, którzy nie zarywają nocy i nie wstają rano z podpuchniętymi oczami przez nawał nauki, większy niż ktokolwiek jest w stanie sobie wyobrazić.

Śniło mi się młode pokolenie nie mu-szące wybierać między dobrymi ocenami a  rozwijaniem swoich zdolności i  pasji, czy udziałem w olimpiadach. Śniły mi się wolne weekendy, ferie i  przerwy świąteczne, które były czasem wypoczynku, do którego KAŻ-DY, nawet młodociany człowiek, ma święte prawo. I  wreszcie, śnili mi się nauczyciele, którzy rozumieją, że wszystkiego nastolatki zrobić nie są w stanie i mający świadomość, że

nie tylko ich przedmiot znajduje się w planie zajęć. W moim idealnym, nocnym widzeniu można było wybrać na jakie przedmioty chce się chodzić, żeby szlifować jeszcze bardziej to, w czym jest się dobrym. Szkoła nie kojarzyła się z jedną wielką męką, która może przypra-wiać o mdłości. Czytanie trzech lektur naraz wydawało się czymś abstrakcyjnym i nie do pomyślenia.

Moje senne marzenia nie ukazywały uczniów, o  których mówi się, że są ogólno wykształceni, a  tak naprawdę nie są wy-specjalizowani w  niczym. Idealna edukacja pomagała i  była niejaką autostradą do wy-marzonej kariery, nie tworzyła na niej nie-potrzebnych skrzyżowań i  nakazów skrętu. To nieskazitelne widzenie było przyjemną częścią dorastania przyszłości narodu, która będzie decydowała o  losach wcześniejszych i  późniejszych pokoleń. Uczniowie nie bez powodu wybierają taki czy inny profil. Mają cel, do którego chcą dążyć i pragną jedynie móc go realizować, zamiast tracić godziny na naukę przedmiotów dla nich zupełnie zbędnych. Rozumieją, że należy mieć ogólną wiedzę o wszystkim, jeżeli chcą się nazywać ludźmi wykształconymi. Trzeba jednak znać granicę, bo w  pewnym momencie zaczyna się inaczej pojmować ten OGÓŁ, który prze-chodzi we WSZYSTKO NA RAZ. Spotykają się ze zrozumieniem i korzystają z danych im szans ile się da, mogą skupić się wyłącznie na interesujących ich zagadnieniach.

Niestety, zostałam brutalnie obudzona przez budzik. Tak, to był tylko sen…

Weronika WILKOS (I LO w Rzeszowie)

graf

ika:

Ada

m P

IĘTA

K

pressja27

Pressja | 01/2014 | #54

Utopia

Page 28: Pressja (54) Drukowana 02/2014

Fan-fiction – uczta fanaC zy chcielibyście znaleźć się w  Hogwarcie obok Harry’ego Pottera? Albo zobaczyć, jak prze-

chodzi na ciemną stronę mocy? A  może myśleliście o  tym, co by było, gdyby Bella Swan

wybrała jednak wilkołaka? Jeśli tak – zostańcie twórcami fanfików i  kierujcie losem waszych

ulubionych bohaterów.

Fanfik to twórczość fanów (czasem krytyków), która opiera się na już istniejącym utworze. Dotyczy dziejów postaci z jakiejś opo-wieści, w wybranej przez autora sytuacji i czasie. Fanfiki najłatwiej znaleźć w Internecie, na różnych portalach, blogach oraz – przed erą internetową – w fanzinach, czyli magazynach i gazetach lite-rackich, tworzonych, najczęściej amatorsko, przez fanów danego utworu bądź autora.

Fundamentem fabuły fanfikowej opowieści może być film, książka, seria komiksowa czy nawet gra komputerowa. Często podstawą do zrozumienia fanfików jest znajomość pierwowzoru, nie jest to jednak konieczne. Czasem opowiadania tworzone przez fanów mają całkiem dużą wartość rozrywkową i można je czytać po prostu dla przyjemności.

Fan-fiction to styl życiaRóżni się od literatury klasycznej nie tylko tym, że przy pisaniu

opowiadania autorzy wykorzystują już wymyślonych bohaterów. – Dla mnie fanfik to możliwość odejścia od kanonu, zmieniania toku wydarzeń tak jak mi się podoba – mówi Oleksandra Zemlia-na, ukraińska autorka i  tłumacz fanfików. – To świetna sprawa, móc podzielić się z  czytelnikiem swoim wyobrażeniem sceny, o której w książce jedynie wspomniano. Bohater ulubionej książ-ki często staje się niemal częścią rodziny. Martwisz się o  niego, przemyślasz jego działania, wściekasz się na niego. Jeśli zgodnie z fabułą on powinien umrzeć, to mimo tego, że jest wymyślony, będę płakać, a fan-fiction daje mi możliwość odmiany jego losu.– kontynuuje Oleksandra.

Najważniejszą rzeczą jednak pozostaje interakcja między pisa-rzem, a czytelnikami. Komentarz pod tekstem to nie tylko miernik pisarskich zdolności Fic-writera. To również nagroda za wykona-ną pracę, na którą każdy pisarz czeka z niecierpliwością. Idealny komentarz dla autora fanfiku jest połączeniem opisanych emocji, doznanych podczas czytania, omówienie najlepszych fragmentów tekstu i konstruktywnej krytyki.

Fanfikowe gatunki i bohaterowieZe względu na fabułę, fanfiki można podzielić na trzy podsta-

wowe grupy. Pierwsza – to fanfiki alternatywne. Odpowiadają na pytanie „co by było gdyby?” W tym przypadku, jedynym łączni-kiem między fanfikiem a oryginałem są główni bohaterowie. Za-daniem autora takiego fanfika jest wprowadzenie jakiejś istotnej zmiany w historii, która wywróci fabułę do góry nogami i ukształ-tuje przebieg wydarzeń zupełnie inaczej niż w wersji pierwotnej. Druga grupa to fanfiki–kontynuacje. Albo są to tzw. sequele, czyli dalsze losy bohaterów oryginału, albo prequele – czyli opowieści o tym, co było wcześniej. Wreszcie mamy fanfiki poboczne, które polegają na rozwijaniu wątków, nieopowiedzianych szczegółowo w  utworze oryginalnym. Te mają najczęściej na celu spojrzenie na historię z  zupełnie innej strony. Pozwalają również uczynić głównym tego bohatera, który w oryginale był drugoplanowy lub jedynie epizodyczny.

Autorzy fanfików piszą różnie. Czasem w formie pamiętników, czasem opowiadań z  perspektywy pierwszo-, drugo-, a  nawet trzecioosobowej. Formę w pierwszej osobie przyjmują najczęściej wspomnienia, bądź listy bohatera, mające na celu zmusić czytel-nika do refleksji nad wydarzeniami. Wiele fanfików ma charakter powieści z kluczem. W takim przypadku autorzy (najczęściej blo-gerzy, lecz nie tylko oni) formują się w grupy i tworzą tzw. „serie”. Historie pisane przez inne osoby są ze sobą w odpowiedni sposób połączone i tworzą jednolitą całość.

Ostatnio ciekawą nowością są fanfiki opowiadające historie osób sławnych w  świecie rzeczywistym, np. członków zespołów muzycznych, czy nawet niektórych postaci historycznych. Fan--fiction jest również bardzo popularne wśród fanów mangi i ani-me, szczególnie w przypadkach zakończonych już historii, lub gdy kolejne odcinki wychodzą ze zbyt dużym opóźnieniem. Przerwa pomiędzy nimi jest elementem napędzającym do tworzenia fan-fików.

Często dochodzi też do sytuacji, gdy autor zakończonej już serii

press ja28

Pressja | 01/2014 | #54

Fan-fiction – uczta fana

Page 29: Pressja (54) Drukowana 02/2014

Ilustracja: Natalia KLOCEK

pressja29

Pressja | 01/2014 | #54

Page 30: Pressja (54) Drukowana 02/2014

postanawia kontynuować swoje dzieło, a w tym czasie setki fanów już zaczęły to robić. To spotkało np. serię dotyczącą przygód Har-ry’ego Pottera, który miał już co najmniej kilkanaście siódmych tomów w  Internecie przed ukazaniem się oryginalnego finału. Zresztą – opowieść o Harrym Potterze pozostaje dotychczas naj-popularniejszym motywem fanfikowym. Na samym tylko portalu www.fanfiction.net, który jest najdłużej działającym adresem tego rodzaju, jest ponad 640 tys. potterowych historii. Na drugim miej-scu jest saga „Zmierzch” – prawie 210 tys. opowiadań. „Władca Pierścieni” z liczbą niecałych 50 tys. zostaje daleko w tyle.

Profesjonalny, ale za darmoMitem jest, że pisaniem fanfików zajmują się jedynie fani – ama-

torzy. Tworzeniem własnych wersji wydarzeń potterowskich zaj-muje się nawet polska pisarka fantasy - Ewa Białołęcka. Fikcyjne utwory mogą powstawać pod jednym, wyraźnym warunkiem – muszą być publikowane non-profit (w celach niekomercyjnych). W  innym wypadku mogą zostać potraktowane jako zwyczajne łamanie praw autorskich. Na szczęście dla nas (i dla fanów fan-fików), zdarzają się wyjątki w przepisach niektórych krajów. Na przykład w Polsce i Rosji nie musimy się przejmować tą regułą, choć akurat w  naszym kraju nie ma fanfików zbyt wiele – jeśli porównać to z ich liczbą choćby w języku angielskim. Jeżeli włada-cie biegle tym drugim językiem warto zajrzeć na wspominany już www.fanfiction.net i  www.archiweofourown.org. Na fanfiction.

net można znaleźć kilkadziesiąt tekstów w języku polskim.

Fan-fiction w RosjiFanfiki zadziwiająco popularne są w Rosji, szerzej – w krajach

byłego Związku Radzieckiego. Co ciekawe, grono ludzi zajmu-jących się fan-fiction na tym obszarze, jest dość zamknięte ze względu na swoisty język, którym posługują się jego członkowie. Szczególna terminologia towarzyszy sztuce fan-fiction przez cały czas powstawania tekstu. Porządnie napisać tekst, który zyska po-pularność na portalach fan-fiction, można tylko wtedy, kiedy zna się wszystkie reguły, dotyczące prawidłowej konstrukcji opowia-dania. Bez znajomości swoistego słownictwa, trudno też zrozu-mieć komentarze.

Te utrudnienia nie odbijają się w  sposób szczególny na licz-bie opowiadań dostępnych w sieci. Największy portal fan-fiction w Rosji - www.ficbook.net - liczy ponad 450 tysięcy opowiadań na temat 6 tysięcy oryginalnych powieści, nieco więcej niż 300 tysięcy aktywnych użytkowników i 4,5 miliona stron tekstu. Codziennie portal odwiedza około 150 tysięcy czytelników.

Brak szczęścia do fanfików na UkrainieFan-fiction w języku ukraińskim nie jest tak rozwinięty, bo nie

ma gdzie go publikować. Ze względu na to wielu ukraińskich pi-sarzy zaczyna pisać po rosyjsku. Kilka lat temu został zamknięty portal www.forenter.com, który gromadził opowiadania głównie na temat Harry’ego Pottera i  „Zmierzchu”. – Nie spędzam dużo czasu na rosyjskich portalach – mówi Oleksandra – Od momen-tu, gdy przestał działać www.forenter.com, zaczęłam się bardziej interesować angielskojęzycznymi tekstami. Autorom chcącym pu-blikować fanfiki w języku ukraińskim, można polecić www.fanfi-kyua.blogspot.com i grupę poświęconą fan-fiction po ukraińsku w serwisie społecznościowym www.vk.com. Te portale, póki co, niestety nie cieszą się wielką popularnością.

Może Ty też napiszesz fanfika?Fanfiki to nie jest zjawisko nowe – pierwsze, podobne do dzi-

siejszych, powstały w latach 60. XX wieku. Były to fanfiki serialu Star Trek, publikowane w fanzinach. Dziś światem fan-fiction rzą-dzi dostępny dla wszystkich Internet. Dlaczego tego nie wykorzy-stać? Jeśli lubisz czytać dobre książki, a pisanie nie sprawia Ci pro-blemów, może właśnie dla Ciebie stworzone jest pisanie fanfików. Nie ma lepszego sposobu na wyrobienie swojego warsztatu, niż tworzenie własnych tekstów. Fanfiki nie narzucają żadnej sztywnej formy, a jeśli to co napiszesz okaże się dobre i ciekawe, będzie to dla ciebie drogowskaz, że może właśnie Ty będziesz kolejną J.K. Rolwing czy Stephanie Meyers…

Paweł SOCHACKI, Yaryna ONISHECHKO

Ilust

racj

a: N

atal

ia K

LOCE

K

pressja30

Pressja | 01/2014 | #54

Page 31: Pressja (54) Drukowana 02/2014

Doś

wia

dcze

nia

zdob

ywan

e w

cza

sie

II ro

ku s

tudi

ów

Udz

iał w

szk

olen

iu

„Aut

opre

zent

acja

i k

omun

ikac

ja

inte

rper

sona

lna”

Prac

a do

ryw

cza

Prak

tyka

za

gran

iczn

a E

RASM

US

Dos

kona

leni

e ak

tyw

nośc

i st

uden

ckie

jSp

otka

nia

z P

raco

daw

cam

i

Udz

iał

w w

arsz

tata

ch

bizn

esow

ych

„Jak

zało

żyć

wła

sną

firm

ę”

III rok studiów

Doświadczenia zdobywane w czasie III roku studiów

Spotkania z Pracodawcami

Praktyka zawodowaPłatny staż

Agencja Pośre

dnictwa Pracy

Zagraniczne praktyki za

wodowe Erasmus

Podkarpackie Targi Pracy

Baza Osób Poszukujących Pracy

Spotkania z prze

dstawicie

lami największych firm

Warsztaty

Szkolenia

Konsultacje

z doradcą za

wodowym

Konsultacje

z psychologiem

Praktyki zawodowe

Płatne staże dla stu

dentów i absolwentów

Współpraca z firm

ami

Szkolenia i warsz

taty dla osób,

które chcą za

łożyć własną dzia

łalność gospodarcz

ą

Ponad 3 oferty zatrudnienia

przypadały, w Biurze Karier WSIiZ

w roku 2013 na jednego

absolwenta i studenta

kierunku Informatyka

3303 miejsc pracy

Biuro Karier WSIiZ

pozyskało w roku 2013

Wyższa Szkoła Informatyki i Zarzadzania z siedzibą w Rzeszowie ul. Sucharskiego 2, 35-225 Rzeszów, pokój RA45/RA46,tel. 17 866 11 55, 17 866 14 44, 17 866 13 18, fax 17 866 12 32e-mail: [email protected]

$$

$

Pierwsza

praca

na etat

Udział w szkoleniu „Proces rekrutacyjny

od A do Z”

www.biurokarier.wsiz.pl

I rok studiów

II rok

studiów

Doświadczenia zdobywane w czasie I roku studiów

Spotkanie z psychologiem

(testy osobowościowe)

Badanie predyspozycji

zawodowych podczas spotkania z doradcą

zawodowym

Rozwijanie aktywności

studenckiej w kołach naukowych, Pressji

i Radiu Eter.fm

Udział w szkoleniu „Metody i techniki

kontroli stresu”

Page 32: Pressja (54) Drukowana 02/2014

pressja32

Pressja | 01/2014 | #54