Portugaliamadarock.nazwa.pl/FTP/PDFy/Portugalia_do_Gor.pdfPortugalia nie ma dobrej jakości skał,...

8
Portugalia Mgliste i oślizłe zimowe dni spędzone w Szkocji zrodziły naturalną chęć ponownej ucieczki do wygrzanych słońcem skał Hiszpanii... Hmm... A po wspinaczce uczciwie zasłużona pinta piwa na plaży lub w pubie... Pinta? Pub? A dookoła pełno Brytyjczyków? O, nie! Nie chcę, żeby cokolwiek przypominało mi to, od czego chcę uciec! Żadnych Brytoli w skałach i na plażach! A kysz! Fuck, znaczy chciałem powiedzieć, kurde... Zabukowałem... Tfu... Zarezerwowałem już bilety na samolot, wynająłem samochód... Ot, mi wakacje. Cieplejsza Anglia i tyle... Spokojnie, tylko spokojnie. Oddychaj... A co powiesz na Portugalię? Tekst: Zosia Pustelnik i Tomek Mazur Zdjęcia: Jacek Kudłaty/SigmaPro fot: Kasia Michalak

Transcript of Portugaliamadarock.nazwa.pl/FTP/PDFy/Portugalia_do_Gor.pdfPortugalia nie ma dobrej jakości skał,...

Page 1: Portugaliamadarock.nazwa.pl/FTP/PDFy/Portugalia_do_Gor.pdfPortugalia nie ma dobrej jakości skał, albo to taka Costa Blanca, gdzie raczej odnaleźć mogą się wspi-nacze o naturalnych

Portugalia Mgliste i oślizłe zimowe dni spędzone w Szkocji zrodziły

naturalną chęć ponownej ucieczki do wygrzanych słońcem skał Hiszpanii... Hmm... A po wspinaczce uczciwie zasłużona pinta piwa na plaży lub w pubie... Pinta? Pub? A dookoła pełno Brytyjczyków? O, nie! Nie chcę, żeby cokolwiek przypominało mi to, od czego chcę uciec! Żadnych Brytoli w skałach i na plażach! A kysz! Fuck, znaczy chciałem powiedzieć, kurde... Zabukowałem... Tfu... Zarezerwowałem już bilety na samolot, wynająłem samochód... Ot, mi wakacje. Cieplejsza Anglia i tyle...

Spokojnie, tylko spokojnie. Oddychaj... A co powiesz na Portugalię?

Tekst: Zosia Pustelnik i Tomek MazurZdjęcia: Jacek Kudłaty/SigmaPro

fot: K

asia M

ichala

k

Page 2: Portugaliamadarock.nazwa.pl/FTP/PDFy/Portugalia_do_Gor.pdfPortugalia nie ma dobrej jakości skał, albo to taka Costa Blanca, gdzie raczej odnaleźć mogą się wspi-nacze o naturalnych

Portugalia

na dwa

gł sy...

Jacek Kudłaty bulderuje na Beliche Beach, Sagres

Page 3: Portugaliamadarock.nazwa.pl/FTP/PDFy/Portugalia_do_Gor.pdfPortugalia nie ma dobrej jakości skał, albo to taka Costa Blanca, gdzie raczej odnaleźć mogą się wspi-nacze o naturalnych

Niby większość z nas ma świadomość, że Portu-galia to kraj pagórkowaty, że niby jakieś tam klify nad morzem są – przynajmniej na pocztówkach z Alga-vre. No a w dodatku leży na tym samym półwyspie co Hiszpania, więc powinno być tam podobnie... Ale z drugiej strony, czy ktoś czytał jakiekolwiek wiado-mości ze świata wspinania o zasiekaniu tam jakiegoś ekstremum? Czy gdzieś można napotkać relację o ja-kimś topowym wspinaczu, czeszącym tamtejsze ska-ły? Czy wogóle ktoś zna jakiegoś wspinacza z tego kraju? Przeglądając sławetny ranking 8a.nu odna-leźć można André Neresa... na 52 pozycji. Jest jesz-cze Miguel Catita – obaj panowie swoje topowe 8c zrobili w... Rodellar. Hm... Pozostają więc opcje: albo Portugalia nie ma dobrej jakości skał, albo to taka Costa Blanca, gdzie raczej odnaleźć mogą się wspi-nacze o naturalnych zdolnościach (a nie „nad”), albo po prostu pozostaje jeszcze nieodkryta... Nie chcę za-nudzać tu pseudonaukowymi wywodami (w mło-dości, nie wiem czemu, marzyłem, by zostać geolo-giem), ale rozsiane granitowe buldery, które opisywał Andreas Bindhammer w listopadowych GÓRACH,

nie tylko otaczają Madryt, ale ciągną się na zachód (poprzez takie choćby rejony, jak opisywany w mar-cowym „Escalarze” Barruecos), przybierając wła-śnie w Portugalii postać solidnego pasma górskiego Serra da Estrela (z najwyższym szczytem tego kraju – Torre 1993 m) i kończąc się na magicznym masy-wie Serra de Sintra w okolicach Lizbony. Na południe od Sintry, a ogólnie ujmując poniżej rzeki Tag (por-tug. Tejo), zaczyna dominować wapień – przeróżnej jakości i struktury, począwszy od solidnego znanego z Hiszpanii pomarańczowego odcienia, a skończyw-

szy na poprzecinanym rysami. I tak aż do Algavre, gdzie pojawiają się miejscami łupki, sjenity i Bóg wie co jeszcze...

Już podczas lotu wiedziałam, że ze mną nie jest do-brze – łamanie w kościach, bóle mięśni, gorączka. No tak, uczelnia, praca. Nie było kiedy wyleżeć choroby i tak się to za mną ciągnęło od jakiegoś czasu... Późne lądo-wanie w Madrycie zapowiadało „niezapomnianą” noc... Bo przecież w ramach idei tak zwanych tanich linii lot-niczych wszelkie sensowne loty albo zaczynają się o 6-7 rano, albo kończą się o 22-23. Oczywiście sensowne pod względem cenowym i to pod warunkiem rezerwacji na pół roku wcześniej, trafienia na promocję, niebrania ba-gażu oraz zrezygnowania z ubezpieczenia... Ale to nic, bo przecież mój hurra-optymistycznie nastawiony to-warzysz podróży zadeklarował się prowadzić auto przez noc, aż do Portugalii. W sumie to tylko 400 km. W za-łożeniu miałam spać z tyłu samochodu na rozłożonym kraszpadzie... W założeniu, bo mimo zapewnień obsługi wypożyczalni, że w Peugeocie jest możliwość przewoże-nia przedmiotów do 180 cm, nikt nie wspomniał, że pod

warunkiem zdemontowania tylnich sie-dzeń... Było znośnie, aż do mo-

mentu, w którym „szofer“ nie stwierdził, że jednak musi się zrestować i to dość konkret-nie, bo położył się spać. Wyłą-

czone ogrzewanie doprowadziło mnie do przy-tomności. Termometr w aucie wskazywał 2 stopnie

powyżej zera. Koniec kwietnia w Hiszpanii. Pięknie...

Bulderowy rejon Pedra do Urso ulokowany jest prawie na samym szczycie Torre, a dokładniej pi-sząc tuż poniżej wyciągów narciarskich prowadzą-cych na szczyt. Co, narciarstwo w słonecznej Portuga-lii? Ano. Nawet pod koniec kwietnia, zwały śniegu na stacji ulokowanej na samym szczycie sięgały, co praw-da miejscami, pierwszego piętra. Warunki znakomite – słońce praży, ale pomimo tego jest chłodnawo. Czło-wiek się nie poci i tarcie właściwe. Nic tylko się wspi-

nać. A jest po czym. Dookoła rozrzuconych jest po-nad 1000 bulderów – choć otwartych jest około 300. Trywialne zdaje się stwierdzenie, że w tej kupie kamie-ni każdy znajdzie coś dla siebie – począwszy od tych najłatwiejszych, krótkich slabów o enigmatycznych trudnościach 2a-3c, dedykowanych raczej dzieciom – poprzez jednoruchowe problemy (ot, doskoczyć do krawędzi, a potem mantla), kanty, rysy, wystają-ce kryształy, trawersy, okapy, zapieraczki... – a skoń-czywszy na nierozwiązanym problemie Cannonball, nad którym głowili się Ben Moon i Jerry Moffatt. Czy można oczekiwać czegoś więcej, jeśli się doda, że lądo-wania są w większości wypadków bardzo komfortowe, bo buldery leżą na litej płaskiej skale? Jest także sporo miejsca na nowe problemy, przy czym warto zabrać ze sobą zestawik szczotek drucianych, mech i porosty są miejscami dość obfite, zresztą dotyczy to też bulderów mniej uczęszczanych. Wadą, która jest zarazem zale-tą, jest to, że granit niemiłosiernie i szybko pozbawia skóry z palców...

Na koniec jeszcze krótki wypad do sąsiedniej doliny, a tam podobne morze bulderów – przy czym wszystko jeszcze nieruszone. Kilka przystawek i widać, że tam tkwi potencjał, bo granit jest przyjemniejszy dla dłoni... A do tego jeszcze kilka solidnych ścian nadają-cych się na wielowyciągowe wspinanie, a po płatach śniegu widać, że i w zimie z dziabkami można by pew-nie coś tu znaleźć – trzeba będzie jeszcze tu wrócić.

Z ulgą przyjęłam decyzję o pozostaniu kilka dni w Pedra do Urso. Co prawda, żadnej plaży w okolicy się nie uświadczy, ale wciąż i tak miałam gorączkę. Myśla-łam tylko o ciepłym i wygodnym łóżku... Nie podejrze-wam mojego companheiro o zbytnią troskę o mnie – wjechanie ze zdechłym partnerem w rejony sportowe nie miało dla niego zapewne sensu, a tu przynajmniej mógł samotnie pobulderować – ciesząc się przy tym, że jest „chłodnawo”, bo przecież tarcie będzie lepsze... Z drugiej strony nie miałam co narzekać, bo z dwóch opcji noclegów (camping lub hotel) w odległości do-godnej do osiągnięcia kamoli „z buta“ zdecydowalismy

54 GÓRY wrzesień 2009

» Portugalia

Portugalskie klimaty…

… których wszędzie pełno i nigdy dosyć…

Page 4: Portugaliamadarock.nazwa.pl/FTP/PDFy/Portugalia_do_Gor.pdfPortugalia nie ma dobrej jakości skał, albo to taka Costa Blanca, gdzie raczej odnaleźć mogą się wspi-nacze o naturalnych

wrzesień 2009 GÓRY 55

się na... 4-gwiazdkowy hotel. Nie wiedziałam, czy to go-rączka mi wzrosła, czy to pani na recepcji nie mówią-ca za bardzo po angielsku się przejęzyczyła, ale za pokój ze śniadaniem zażyczyła sobie 40 euro – bo sezon się zaczyna dopiero od 1 maja... Zresztą powszechna nie-znajomość „powszechnie” znanego języka angielskiego miała swoje konsekwencje, kiedy mój partner (choć to niezbyt dobrane słowo, bo prze-cież ja się kurowałam, a on sa-motnie bulderował) stwierdził, że jego zdarte palce potrzebują

restu i zasiadł w hotelowym barze przy grupie harley-owców, którzy uparzyli sobie Serra da Estrela na swój zlot... Zamawiając dla nas, poprosiłam o drinki z colą – jeden z whisky (dla mnie), a drugi z wódką, barman zaś wlał do połowy szklanki wódkę i dopełnił to whisky! Bez zbytniego zdziwienia! Gdy próbowałam odkrę-cić pomyłkę, okazało się, że włada on oprócz ojczystej mowy hiszpańskim, francuskim, niemieckim, a angiel-skim... tylko trochę. Na tym nie koniec, bo gdy otrzy-maliśmy już to, czego sobie życzylismy – mój kumpel (to właściwe słowo, gdy się z kimś pije) po pierwszym łyku wstał i dokupił butelkę coli na przepitkę... A po-dobno Polak z dziada i pradziada... A swoją drogą to nie skąpią alkoholu w Portugalii.

Sintra to już zupełnie inna bajka. I to dosłownie, bo nie sposób opisać cukierkowokolorowych pała-ców i zamków, które zdobią okoliczne lesiste wzgórza.

Miejsce iście magiczne i na wskroś mistyczne, za-mieszkiwane już przez Celtów. Częste są tu anomalie magnetyczne i metorologiczne – ze słynnym „pierd-nięciem królowej” na czele, kiedy to wzgórza otulone zostają białą mgłą, nawet w słoneczne i pogodne dni. Na wspinaczy czekają tu 40-50-metrowe zerwy. A za-tem wiele z dróg trzeba prowadzić na kilka wyciągów.

Wygładzony, biały i zimny granit nie oferuje za dużo chwytów. Wiele ruchów nie jest oczywistych i trzeba zacząć szukać ratunku w tarciu. A na koniec niesamo-wita ekspozycja po wyjściu nad wierzchołki drzew – 300 metrów powyżej dna doliny. Ale z każdą kolej-ną wspinaczką jest lepiej – można się do wspinania tutaj przyzwyczaić, a nawet to... polubić. Jest tu spo-

ro dróg w rozległej skali trudności, ale najciekaw-sza oferta jest dla wspinających się w okolicach 6a-6b – a zatem całkiem znośnie dla przecięt-nego wspinacza. Pomimo że drogi w większo-ści wypadków są solidnie obite, to jednak na-potkać można „kwiatki” wymagające wsparcia psychicznego ze strony kości i friendów.

Ceniąc sobie heroiczną postawę mojego com-panheiro, kiedy to zdecydował się prowadzić przez pierwszą noc, muszę przyznać, że resztę naszej po-dróży to ja częściej zasiadałam za kółkiem. Było to zdecydowanie konsekwencją w miarę niskich cen w lokalnych restauracjach (specjalizujących się głównie we wszelakich owocach morza), gdzie

fot: Z

osia

Puste

lnik

fot: Z

osia

Puste

lnik

marzec 2009 GÓRY 55

www.goryonline.com/portugalia »

…bardziej przypominają wyspiarską Grecję…

…niż daleki zachód Europy

na Powerhum 6B, Pedra do Urso Niewyeksplorowane jeszcze głazy, Serra da Sintra w okolicy Peninha

Page 5: Portugaliamadarock.nazwa.pl/FTP/PDFy/Portugalia_do_Gor.pdfPortugalia nie ma dobrej jakości skał, albo to taka Costa Blanca, gdzie raczej odnaleźć mogą się wspi-nacze o naturalnych

oprócz sporego trzydaniowego posiłku (w okolicach 15 euro na głowę) można było do kolacji spożyć „vin-ho da casa” nawet za 6 euro... Jak się okazało, wcześniej-sze wyjazdy do Hiszpanii trochę go zaprawiły w boju w tej kategorii alkoholi. Choć, jak go znam, to wszel-kie wina powyżej euro musiały wydawać się prawdzi-wą ucztą dla kubków smakowych... A wracając do mo-ich doświadczeń z przemierzania portugalskich dróg, to są one jak na standardy polskie dobre, systematycznie za unijne pieniądze odnawiane i jazda po nich stanowi przyjemność... Ciekawym, a może raczej ekscytującym wyjątkiem, są okolice magicznej Sintry z cukierkowo pomalowanymi zameczkami, gdzie na wąskiej drodze obwarowanej murami przychodzi się zmierzyć z rów-nolegle jadącym tramwajem, co pewien czas przecinają-cym jezdnię. Brrr... Choć z drugiej strony przejazd przez most Vasco da Gama wydaje się równie niezapomniany, ale jednak mniej ekstremalny.

Ale Serra de Sintra to także rozrzucone po lasach głazy. Trzy ogródki (Capuchos, Peninha, Malveira) wciąż rozwijane, zapewniają buldery we wszystkich kształtach i rozmiarach, a w dodatku na dość dobrej jakości gra-nicie. Żeby wykorzystać w pełni potencjał rejonu, trzeba być kompetentnym w dynamicznych strzałach po obla-kach. Przy tym lądowanie na ściółce leśnej jest w mia-rę komfortowe, choć skorzystanie z kraszpada na pewno nie zaszkodzi – zwłaszcza że teren ten jest w obrębie par-ku narodowego i zaleca się niepowodowanie zbędnej ero-zji. Zresztą pojęcie ochrony natury jest w miarę zachod-nioeuropejskie, a zatem mamy zapewniony dość dobry dojazd w pobliże bulderów oraz zorganizowane miejsca na piknik. Warto to docenić i w wypadku wątpliwości, co wolno, a czego nie – odwołać się do własnego zdrowego rozsądku. Trochę odmienny jest rejon Malveira, bo tu-taj skała nabiera koloru pomarańczowego – znajduje się on ciut powyżej granicy lasu, zapewniając więcej słońca w zimie oraz niezwykłe widoki. A te wskazują na przy-szły potencjał, bo na horyzoncie można dostrzec kilka wzniesień, na których leży (dosłownie) kupa kamieni, na której z kolei usadowiły się sporych rozmiarów highbal-le. Tu już nie ma „miętkiej” gry, bo poza wysokością do-chodzi jeszcze lądowanie na solidnych głazach, samych w sobie stanowiących problemy bulderowe.

Z góry przepraszam, że na łamach tak szanowanego i opiniotwórczego magazynu, jakim są GÓRY, tak dużo miejsca poświęcam na ciemne i negatywne aspekty ży-cia wspinaczy... czyli powspinaczkowe resty. Zdaje mi się jednak, że są one nieodłącznym elementem, zaryzykuję takie szerokie stwierdzenie, ogólnogórskiej działalności. Otóż w Portugalii brakuje barów – są wspaniałe restaura-cje i kawiarnie, ale takich zwykłych barów, gdzie można by usiąść spokojnie wypić „jedno” piwo, wypocząć, po-gadać, jest mało. Ale czasem warto poszukać, żeby od-naleźć miejscową „perłę” jak ta w Peniche, gdzie oprócz sowicie wzbogaconych alkoholem drinków (3-5 euro) przyozdobionych najdziwniejszymi przedmiotami (pa-rasolka to już przeżytek) można było spróbować swoich sił w karaoke... Rozpoznając w nas obcokrajowców, DJ zachęcał nas do spróbowania jakiegoś anglojęzycznego utworu – na co mój przebiegły partner-od-liny łamanym głosem odrzekł: „Polonia, polonia”, mając nadzieję że zo-

Mateusz Kilarski robi Striptease 7a+, Cascais

Isabella na O meu nome é tó-tó 7c w sektorze Crocodilos, Fenda

Miguel Loureiro na Kind of Magic 7c+, Cascais

Page 6: Portugaliamadarock.nazwa.pl/FTP/PDFy/Portugalia_do_Gor.pdfPortugalia nie ma dobrej jakości skał, albo to taka Costa Blanca, gdzie raczej odnaleźć mogą się wspi-nacze o naturalnych

wrzesień 2009 GÓRY 57

stanie odprawiony jako intruz. No cóż, wtedy pan przed-stawił nam listę z polskimi kawałkami... Nie pamiętam jednak, jak to się skończyło...

Kilka kilometrów na południe od Sintry w pobliżu Cascais i Estoril (znanego nie tylko jako portugalskie Monaco a to ze względu na znajdujące się tam kasy-no, ale także i tor wyścigów samochodowych) wreszcie można odnaleźć ulubione wapienne skały, które przy-bierają formę 20-metrowego klifu morskiego (Farol da Guia) oraz przeróżnej wielkości... bulderów (Baia do Mexilhoeiro). Oferta Farol jest skierowana do wspi-naczy rekracyjnych i średniozaawansowanych, zawie-rając równorozłożoną gamę trudności do 7c+ (chyba tylko jedna linia ma wycenę 8b). Znaczna część dróg jest przyjaźnie obita i prowadzi po dobrej jakości ska-le – przy czym warto zwrócić uwagę, że na niektórych pasażach dzięki orzeźwiającej bryzie lubi odkładać się... sól. Warto zatem zaopatrzyć się w szczoteczkę. Nie ma większego problemu z przypływami, platfor-ma skalna, z której się asekuruje, jest dość wysoko, ale jest parę wyjątków i trzeba zwrócić na to uwagę – szczególnie podczas wysokich fal. W rejonie znajduje się kilka problemów bulderowych – nie na tyle dużo, aby stanowić samą w sobie atrakcję, niemniej warto im też poświęcić czas podczas wizyty.

Baia do Mexilhoeiro to płaska lita skała zanurza-jąca się w morzu, na której rozrzuconych zostało spo-ro bloków skalnych, dających możliwość rozwiązywa-nia problemów do 8A – pomimo że znaleźć można kilkanaście łatwych linii, to jednak największy wybór koncentruje się w przedziale 7A-7B. Lądowiska pła-skie i wygodne. Zdecydowanie w tym rejonie trzeba zwrócić uwagę na przypływy. Dość zresztą szybkie. Bo o ile zamiana bulderingu na DWS może stanowić swo-istą atrakcję dla wspinacza, to zatopienie kraszpada w Atlantyku może nie być zbyt pożądane.

Po fali zimna nadeszła fala upałów. Z dnia na dzień. Ot tak, zamiast kilku stopni było 37... W mia-rę doszłam do siebie, wyraźnie zmierzaliśmy w stronę wybrzeża – więc nie było tak źle, bo oprócz mętnie wy-znaczonych celów wspinaczkowych miałam też bar-dziej konkretne. Te dotyczące odcienia mojej skóry... Jakakolwiek aktywność wspinaczkowa na nadmor-skich klifach została brutalnie ograniczona do póź-nego popołudnia (bo alternatywne wczesne poranki z różnych przyczyn pozostawały wciąż alternatywą). Oczywiście pozostali członkowie naszej dwuosobowej grupy nie zrażali się tymi niedogodnościami, reali-zując coś-tam-ważnego-i-trudnego... Ostatnia droga tego dnia. Asekuruję. Jest miło i przyjemnie. Zachodzi słońce. Wokół szumią fale oceanu. Coraz szybciej za-pada zmrok. Jest ciemno, kiedy związany ze mną czło-wiek dociera do końca. „Kurwa, nie widzę zjazdowe-go!” – słyszę z góry i odkrzykuję: „A muerte, znaczy... morte!”. Jakieś pomrukiwania z góry. „Kurwa, idę do krawędzi... Będzie szybciej... Uważaj! Strasznie tu kru-cho... Kurwa... Pełno soli...” Nawet nie usłyszałam lecą-cego kamienia. Trafił mnie w głowę. I tylko jedna myśl: „Muszę wytrzymać. Muszę być dzielna. Muszę aseku-rować”. Nie krzyknęłam. Nie powiedziałam ani słowa. Nie wydałam z siebie żadnego dzwięku. On tam u góry

może ma gorzej ... Poczułam jak łzy spływają mi po policzkach... Łzy?... „Jestem bezpieczny! Lina! Schodzę, kurwa schodkami!”. Dopiero wtedy opadłam na kolana. Było już bardzo ciemno. Musiał podejść blisko, żeby zorientować się, co się stało. Ledwo dowlókł mnie do auta... A mówi się, że wspinanie sportowe jest bezpieczne i przyjemne.

Na południe od Lizbony w pobliżu Setubal można odnaleźć rejon predysponowany dla bardziej wymagają-cych wspinaczy. Fenda, bo o niej tu mowa, to przewieszone, 20-metrowe ściany z wyśmienitej jakości wapienia. Drogi zróżnicowane, raz wymagające żelaznej wytrzymałości, a raz siły rozwiązania bulderowego przechwytu. Największe bogactwo dróg zawiera się w przedziale 6c-7c+. Można znaleźć też trudniejsze, a z łatwiejszymi raczej problem. Pomimo że spod podstawy ściany nie ma zbyt atrakcyjnych widoków, a wszystko spowite jest gąszczem drzew i kamieni, to nieopodal zejść można na uroczą plażę z dobrym wyborem restauracji i kawiarnii. Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie problemy z dostępem do nich. Klify Fendy leżą na terenie ścisłych rezerwatów przyro-dy, co powoduje pewne obostrzenia (konieczność rejestracji w biurze parku) – choć do końca status „wspinacz”

Jacek Kudłaty (Alpinus Expedition Team) na Rei da sardinha 7c+ OS, Fenda

fot. M

ateus

z Kila

rski

marzec 2009 GÓRY 57

www.goryonline.com/portugalia »

Page 7: Portugaliamadarock.nazwa.pl/FTP/PDFy/Portugalia_do_Gor.pdfPortugalia nie ma dobrej jakości skał, albo to taka Costa Blanca, gdzie raczej odnaleźć mogą się wspi-nacze o naturalnych

Mateusz Kilarski i Robert Jucha na Código de Barras 7a, Sagres

Page 8: Portugaliamadarock.nazwa.pl/FTP/PDFy/Portugalia_do_Gor.pdfPortugalia nie ma dobrej jakości skał, albo to taka Costa Blanca, gdzie raczej odnaleźć mogą się wspi-nacze o naturalnych

PodróżPortuglia nie jest zbyt częstym celem dla tanich li-

nii lotniczych. Pozostają czartery, przelot do któregoś z miast Hiszpanii lub podróż samochodem.

KomunikacjaO ile transport publiczny jest możliwy, o tyle nie

jest on ściśle dostosowany do potrzeb wspinaczy. Roz-sądną alternatywą (może nie pod względem finan-sowym, choć nigdzie w Europie nie ma tak tanio) jest wynajęcie auta. Z doświadczenia mogę polecić www.autoeurope.pl – jest to operator, który prezentuje zbiorczą ofertę nieomal wszystkich wypożyczalni i co najważniejsze w niższych cenach niż w bezpośrednich ofertach poszczególnych firm.

Zaopatrzenie i noclegiPlanując podróż, warto sprawdzić, kiedy rozpo-

czyna się sezon turystyczny – znacznie niższe ceny są poza nim. Sama baza noclegowa jest bogata i sze-roka. Pod koniec kwietnia nie mieliśmy żadnych pro-blemów z dostaniem pokoju, przy czym w rejonie Li-zbony należy zwrócić uwagę na weekendy – wtedy bez rezerwacji mogą wystąpić jakieś trudności.

Sklepy i restauracje... Hm... To przecież Euro-pa, a zatem wygląda to podobnie jak w innych kra-

jach, przy czym ceny wydają się niższe niż w sąsiedniej Hiszpanii, a porcje większe ;)

PrzewodnikZdaje się, że najpopularniejszy na rynku jest

„Portugal. Sport onsight – Bouldering” wyproduko-wany przez Jingo Wobbly. Najpopularniejszy nie zna-czy w tym wypadku najlepszy – po prostu nie ma za dużej konkurencji. Prawdę mówiąc, odbiega on od standardów współczesnych przewodników topo, wy-znaczonych w moim odczuciu przez publikacje Rock-faxa. Pełno w nim niezrozumiałych znaków (diabełki, pajacyki, samolociki), do których trzeba się przyzwy-czaić. Przy tym jeszcze cena...

Oczywiście pozostaje Internet. Co można tu po-lecić? Na pewno... google i własną lekturą. Nie jest to z mojej strony pójście na łatwiznę – po prostu to się zmienia, powstają nowe strony, a stare znikają.

Niemniej jednak sprzedam kilka linków:

http://www.ct4bb.com/escalada/index1.htmlhttp://spotsescalada.wordpress.com/http://www.fpme.org/

Więcej informacji, zdjęć, opisów można znaleźć na: www.goryonline.com/portugalia

nie został wyjaśniony. Ponownie warto odwołać się do zdro-wego rozsądku odwiedzających ten rejon.

Plaża, plaża, plaża! Gdzie można się lepiej restować od „restu“ jak nie na plaży. A te są tu przepiękne. Bardziej dzikie. Bardziej urozmaicone, nawet w obrębie niewielkich odległo-ści. Chcesz plaży z klifem? Chcesz plaży szerokiej z czystym piaskiem? A może z wydmami? Albo poleżeć na skale oble-wanej falami Atlantyku? Nie ma problemu. Do tego sam oce-an jest niesamowity, choć trochę chłodnawy. Fale idealnie na-dają się do uprawiania surfingu... No i ci przystojniacy, wolno kroczący z deskami po plaży Z drugiej strony mój partne-r-od-liny też mógł nacieszyć oko – co nie dziwi mnie, bo Por-tugalki zdecydowanie odbiegają od standardów, które ten bie-daczyna widzi na co dzień w ponurej Szkocji...

Są mocniejsze w języku polskim idiomy, ale „gdzie dia-beł mówi dobranoc” jest wystarczającym określeniem naj-bardziej wysuniętego na południowy zachód krańca Europy – Ponta de Sagres, gdzie niespokojne fale Atlantyku obmywa-ją wyrastające wprost z wody klify. Dziwna analogia nasuwa mi się w odniesieniu do tego miejsca. To przecież już Alga-rve, tak lubiane przez turystów brytyjskich, a zatem jakby styl wspinania tutaj został do tego sprowadzony. Nie ma tu dróg obitych. Sarges to porządny ogródek tradowy. A nie dość, że czeka na chętnych konieczność zmierzenia się z własną ase-kuracją, to jeszcze tzw. obiektywne zagrożenia dają o sobie znać. Dostęp do niektórych sektorów bywa dość problema-tyczny (ze względu na przewieszone ściany), a bezpieczny wycof nie wchodzi w rachubę. Drogi oczywiście wycenio-ne zosały po brytyjsku i zatrzymują się na stopniu E6. Warto jednak dodać, że to nie wszystko i w okolicy znaleźć też moż-na sektory DWS... Dla każdego coś miłego?

Ostatni etap podróży prowadzi na południe. Algarve już bardzo przypomina południe Hiszpanii i to nie tylko ze wzglę-du na krajobraz czy klimat, ale także, a może przede wszystkim przez obecność turystów (szczególnie brytyjskich) – co mo-gło mojego towarzysza podróży zaadoptować do nieuchron-nie zbliżającego się powrotu na Wyspy... A gdzie turyści, tam i atrakcje. Począwszy od tych stworzonych przez naturę, takich jak najdalej wysunięty na połudnoiwy zachód cypel Europy (na którym oprócz latarnii, dwudziestu straganów z pamiątkami był także jeden jedyny autokar turystów... z Ostrołęki), a skoń-czywszy na tych zbudowanych przez człowieka, jak rozliczne aquaparki, oceanaria etc. No i wyższe ceny – dostosowane do portfela przybysza z Zachodniej Europy...

Kiedy przeglądam w sieci strony poświęcone wspinaniu w Portugalii, czuję niedosyt – zdaje mi się, że ledwo lizną-łem to, co można tam znaleźć. Nie ma tu potężnych klifów na miarę tych znanych z Hiszpanii czy Francji. Nie ma tu świa-towych ekstremów, nie spotka się też ich realizatorów, ale też i nie ma tłumów. Ceny w miarę przystępne. Klimat dogodny i na wspinanie, i na plażowanie. Różnorodność skał i ich do-stępność może zachwycać... Czy zatem Portugalia to ideal-ne miejsce na wspinaczkowe wakacje? Hm... To zależy cze-go się szuka.

PS. Potrugalia na dwa głosy? Nie do końca, bo niczym byłby choćby najlepszy tekst bez dobrych zdjęć, a zatem moż-na śmiało powiedzieć, że tym trzecim – wizualnym głosem są przenoszące nas w portugalskie klimaty fotografie Jacka Ku-dłatego, za co autorzy tekstu są mu wdzięczni :)

Mateo pręży bułę na jednej z boskich plaż opodal Sagres

Ekipa szykująca się do zjazdu (tak się tu zaczyna wiele sportowych dróg), Sagres.

wrzesień 2009 GÓRY 59