Pobierz magazyn w formacie PDF - 19 Mb
Transcript of Pobierz magazyn w formacie PDF - 19 Mb
Drodzy Czytelnicy,
Od redakcji:
To m a s z K r a s o w s k iRedaktor Naczelny
Obejmując stanowisko redaktora naczelnego, chciałbym bardzo podziękować
Danielowi Węgrzynkowi za ogrom pracy, którą włożył w budowanie pozycji Rescue
Magazine na polskim rynku mediów poświęconych problematyce ratownictwa.
Wprowadzając na rynek swój pomysł, uczynił z magazynu rozpoznawalną markę,
co zasługuje na szczególne uznanie. W imieniu wszystkich dziennikarzy i współpra-
cowników chciałbym mu życzyć wielu sukcesów w tworzeniu nowych pomysłów.
Zawierając z czytelnikami swego rodzaju kontrakt, nie chcę składać deklaracji bez
pokrycia, ale gwarantuję, że dołożę wszelkich starań, aby magazyn był miejscem
dla nieustannie poszukujących wiedzy i otwartych na świat ratowników. Zapew-
niam, że zawsze będziemy otwarci na wszystkich, dla których ratownictwo stało się
sposobem na życie i realizację osobistych marzeń.
Będziemy docierać do specjalistów, którzy zechcą podzielić się z czytelnikami swoją
wiedzą oraz doświadczeniem. Mamy ambicję, aby z naszym magazynem współ-
pracowali najlepsi i to oni będą w nim wydawać opinie oraz udzielać rekomendacji.
Nie będziemy bali się spraw trudnych, na których temat – być może – niektórzy nie
chcą wypowiadać się gdzie indziej, pragniemy bowiem przyczynić się do wypraco-
wania rozwiązań służących ratownictwu.
Osobiście mam nadzieję, że wiedza, jaką otrzymają czytelnicy na naszych łamach,
w ciągu kilku najbliższych lat wpłynie na podniesienie jakości i skuteczności dzia-
łań ratowniczych w Polsce.
33
6 78
101822404854626870
SP
IS T
RE
ŚC
I
Tomasz Krasowski - redaktor naczelny
Konrad Rawiński - szef działu reportażu
Daniel Węgrzynek - dziennikarz
Robert Przybylski - dziennikarz
Sławomir Abczyński - dziennikarz
Tomasz Zieliński - fotoreporter
Stali współpracownicy redakcji:
Grzegorz Baran
Katarzyna Biskupska
Marcin Chuchro
Sławomir Dorabialski
Agnieszka Hankus-Kubica
Artur Luzar
Michał Przybysz
Eksperci:
Ignacy Baumberg
Dominik Chmiel
Rafał Chrustek
Michał Kołodziejczak
Dariusz Olcen
Jacek Soroczyński
Michał Wojas
Piotr Zagubień
Dział marketingu i reklamy:
Tel: +48 668-490-860
e-mail: [email protected]
Wydawca:
Auto Net Group Sp. z o.o.
ul. Grzybowska 87
00-844 Warszawa
Redakcja:
e-mail: [email protected]
strona online: www.rescuemagazine.pl
Projekt, skład, fotoedycja:
Redakcja nie odpowiada za treść reklam, ogłoszeń i tekstów sponsorowanych.
Stopka redakcyjna:
42016
32
MASZYNA DO SZKOLENIA PSOWczyli mikrolokalizacja w procesie przygoto-wania psów ratowni-czych do służby.
Wszechstronne przy-gotowanie psa do pracy węchowej jest niezwykle trudne i wymaga stosowania licznych i często dość karkołomnych technik.
Z KRAJU I ZE ŚWIATA Zamach terrorystyczny we Francji; Katastrofa kolejowa we Włoszech
Z KRAJU I ZE ŚWIATA Wypadek w Domanice; Ćwiczenia OSP Kęty
Z KRAJU I ZE ŚWIATA Nowość Dräger’a; 100 lecie jednostki OSP w Zbuczynie
MEANDRY PSYCHIKI ratownika część 2
RESCUE DAYS 2016 już za nami
BEZPIECZEŃSTWO ponad wszystko część 3. Wywiad z Waldemarem Skrzypczakiem
“ĆWIERKAJĄC” po pomoc
LUBLIN nauka i rywalizacja
KIERUNKI ROZWOJU zaawansowanych systemów szkolenia strzeleckiego
COŚ NOWEGO, czyli pierwsze zawody ratowniczo-taktycznych grup paramilitarnych
W POGONI ZA MARZENIAMI zmagania dwóch studentów SGSP
PREZENTACJA rozwoju pożaru w miniaturowym domku jednopomieszczeniowym część 1
Temat wydania:
,
55
Z KRAJU I ZE ŚWIATA
14 lipca 2016 roku, podczas obchodów Święta Narodowego Francji,
popularnie nazywanego Dniem Bastylii, w Nicei miał miejsce zamach
terrorystyczny. W zamachu zginęły co najmniej 84 osoby, rannych
zostało ponad 200. Wśród ofiar zamachu są dwie Polki. Kobiety były
siostrami. Z opisu tragicznych zdarzeń wynika, że rozpędzona cięża-
rówka wjechała w tłum ludzi na Promenadzie Anglików, a następnie
kierowca otworzył ogień. Ciężarówka-chłodnia przejechała zygza-
kiem dwa kilometry przez tłum, zanim kierowca, po wymianie ognia
z policjantami, został zastrzelony. Zdaniem świadków jechał tak, by
zabić jak najwięcej osób.
Zarówno katastrofa we Włoszech, jak i zamach w Nicei to przykłady
zdarzeń o charakterze masowym, w których natura zmusza ratow-
ników do pewnych kompromisów medycznych. Wiąże się to z fak-
tem, że liczba poszkodowanych wymagających natychmiastowych
działań ratowniczych (grupa czerwona) przekracza możliwości pod-
miotów ratowniczych obecnych na miejscu zdarzenia, przynajmniej
w pierwszej fazie akcji. W zdarzeniu masowym już w strefie zagroże-
nia pojawia się konieczność segregacji poszkodowanych, która po-
zwala na właściwe wykorzystanie (przeważnie niewystarczających)
sił i środków.
Prawidłowe zarządzanie zdarzeniem o charakterze masowym z dużą
liczbą poszkodowanych jest równie ważne, jak umiejętność likwida-
cji tego typu zagrożeń. Dlatego też do następnego wydania numeru
Rescue Magazine zaprosiliśmy naszego eksperta, dr. Ignacego Baum-
berga, do podzielenia się swoją wiedzą i doświadczeniami w tym
zakresie.
Zamach terrorystyczny we Francji
W dniu 12 lipca 2016 roku doszło do czołowego zderzenia pociągów
w regionie Apulii na południu Włoch. Zginęło 27 osób, a 50 zostało
rannych. Do katastrofy doszło na jednotorowej linii kolejowej między
miejscowościami Ruvo di Puglia i Corato, na północ od miasta Bari.
Przyczyna katastrofy nie została potwierdzona, jednak prawdopo-
dobnie był nią błąd ludzki.
Jak widać, katastrofy kolejowe zdarzają się wszędzie i stanowią po-
ważne wyzwanie dla służb ratowniczych, zarówno w zakresie organi-
zacji akcji ratowniczej, jak i technik wykonywania dostępu do poszko-
dowanych. Zasadne jest zatem rozważenie możliwości sporządzenia
analizy gotowości operacyjnej KSRG do działań ratowniczych na
wszystkich szlakach kolejowych w Polsce. Wnioski z tej analizy po-
winny być przesłanką do wdrożenia rozwiązań, które umożliwiają
dotarcie do każdego miejsca na szlakach kolejowych; między innymi
sukcesywne wyposażanie służb w odpowiednie środki transportu.
Katastrofa kolejowa we Włoszech
42016
W dniu 12 lipca 2016 roku w miejscowości Domanice w powiecie
siedleckim doszło do tragicznego wypadku drogowego. Około go-
dziny 2.30 samochód BMW, kierowany przez młodego mężczyznę,
z nieustalonych przyczyn uderzył w drzewo.
Niestety, ratownicy po przybyciu na miejsce zdarzenia nie mieli szan-
sy udzielenia jakiejkolwiek pomocy. Deformacja klatki pasażerskiej
pojazdu BMW była tak ogromna, że samochód praktycznie rozpadł
się na kilka części. Śmierć w tym zdarzeniu poniosło dwóch młodych
mężczyzn. Skutki wypadku świadczą o tym, że prędkość pojazdu wie-
lokrotnie przekraczała dozwoloną dla obszaru zabudowanego.
Nie dali szansy ratownikom
Sobotni dzień 9 lipca 2016 roku upłynął ratownikom z OSP Kęty na
ćwiczeniach taktyki działań gaśniczych. Dzięki uprzejmości zarządu
TS Hejnał Kęty mogli trenować rozwijanie linii wężowych w różnych
wariantach. Po zadaniach zgrywających przystąpili do założeń poża-
rowych. Do dyspozycji mieli pomieszczenia magazynowe pod trybu-
ną sportową.
Strażacy doskonalili techniki gaszenia pożarów wewnętrznych, pracę
w pomieszczeniach zadymionych z wykorzystaniem aparatów po-
wietrznych butlowych „ABP”, ewakuację poszkodowanych oraz sytu-
ację, w której jeden ze strażaków ulega wypadkowi w strefie zagro-
żenia. Ćwiczono również wykorzystanie drabin przenośnych, kamery
termowizyjnej oraz sprzętu służącego do utrzymywania łączności.
Na warsztat ratowniczy, dzięki uprzejmości firmy Schuberth, trafiły
hełmy F220 i F300 ze zintegrowanym zestawem łączności CeoTronics.
Wysoki poziom wykonania, optymalna waga i ergonomia sprawiły,
że sprzęt szybko zyskał pozytywną opinię wśród ratowników.
Od dwóch tygodni pięciu ratowników wykorzystuje hełmy w działa-
niach bojowych.
Taktyka działań gaśniczych – ćwiczenia – 09.07.2016 r.
ŹRÓDŁO: OSP Kęty
77
Z KRAJU I ZE ŚWIATA
Teraz jeszcze bardziej bezpieczni
Nie zawsze zdajemy sobie sprawę, jak niebezpieczne dla osób znaj-
dujących się w pobliżu może być nagłe uwolnienie sprężonego po-
wietrza znajdującego się w butli. Sytuacja taka najczęściej jest wyni-
kiem nieprawidłowego postępowania z butlą (np. rzucania butlą lub
kompletnym aparatem powietrznym po użyciu; przenoszenia butli,
trzymając za pokrętło zaworu, przeprowadzania napraw przez osoby
nieuprawnione), a konsekwencje mogą być tragiczne. Sytuacje takie
nie zdarzają się często, jednak przeprowadzane są różne próby i testy.
Zapoznanie się z ich wynikami pomoże uświadomić sobie potencjal-
ne ryzyko. W internecie dostępnych jest wiele filmów, które mogą
nam w tym pomóc. W niniejszej informacji chcielibyśmy przedstawić
proste i ekonomiczne rozwiązanie, które może zapobiec wielu groź-
nym sytuacjom.
Wartość dodana: większe bezpieczeństwo
Proste i wyjątkowo ekonomiczne zabezpieczenie, dzięki któremu
unikniemy potencjalnych obrażeń i szkód, jakie spowodować może
uszkodzona butla, to zawór nadmiarowy EFV (Excess Flow Valve).
Zapobiega on niekontrolowanemu ujściu sprężonego powietrza
z butli, a jego zastosowanie nie ma negatywnego wpływu na czas
pracy aparatu powietrznego. Jeśli są już Państwo użytkownikami
butli powietrznej, istnieje możliwość modernizacji zamontowanego
zaworu. Doposażenie go w odpowiedni element także wyeliminuje
zagrożenie, jakie może spowodować uszkodzenie zaworu butli.
W dniu 3 lipca 2016 roku redakcja Rescue Magazine została zapro-
szona na jubileuszowe obchody 100-lecia jednostki Ochotniczej
Straży Pożarnej w Zbuczynie. To niezwykle zasłużona dla krajowego
systemu ratowniczo-gaśniczego jednostka z powiatu siedleckiego.
Funkcjonuje ona na terenie jednej z największych pod względem
powierzchni gmin w kraju (211 km2), liczącej 43 miejscowości. Przez
Gminę Zbuczyn przebiegają ważne szlaki komunikacyjne: droga kra-
jowa nr 2, będąca polską częścią międzynarodowego szlaku komuni-
kacyjnego E30 o bardzo dużym natężeniu ruchu oraz linia kolejowa
Warszawa–Brześć. Taki obszar chroniony sprawia, że OSP w Zbuczynie
jest jedną z najbardziej „wyjazdowych” jednostek w powiecie siedlec-
kim. Każdego roku bierze udział w ponad 100 akcjach ratowniczych.
Z okazji jubileuszu społeczeństwo ufundowało strażakom nowy
sztandar, który uchwałą Prezydium ZG ZOSP RP odznaczony został
Złotym Znakiem Związku.
Redakcja Rescue Magazine życzy druhom ze Zbuczyna kolejnych
jubileuszy, a także pozyskania w bieżącym roku ciężkiego pojaz-
du ratowniczo-gaśniczego, który jest bardzo potrzebny w systemie
ratowniczym powiatu.
100-lecie jednostki OSP w Zbuczynie
42016
99
PSYCHIKI RATOWNIKA
RATOWNICTWO PSYCHOLOGIA
TEKST: Dominik Chmiel, Marek Mirzejewski
cz. 2
W części pierwszej ukazaliśmy profil psychologiczny polskie-
go ratownika medycznego oraz szereg zagrożeń związanych
z uprawianiem tej niełatwej profesji. Część druga to kontynuacja,
która stanowi swoisty „barometr psychoemocjonalny” pozwala-
jący, we właściwym czasie, wychwycić ratownikom oraz ich bli-
skim, zbliżające się poważne zagrożenia natury psychologicznej.
Warto zwrócić uwagę na nie uwagę, by odpowiednio wcześnie
reagować. Pamiętajmy wszak, że pomaganie męczy…
42016
1111
CO MOTYWUJE RATOWNIKÓW DO PRACY?
W badaniach wykazano, że ludzie, których
pociąga praca wiążąca się z silnym stresem,
charakteryzują się określonym typem oso-
bowości (Mitchell i Bray 1990). Ratownicy
cechują się zazwyczaj wyższym stopniem
zaangażowania, większą chęcią poszukiwa-
nia wyzwań i zdolnością samokontroli. Po-
nadto, często są bardziej odporni na stres
(Hetherington 1993). Uważają swoją pracę
za satysfakcjonującą i stawiają sobie wysokie
wymagania; jednocześnie czasami bardzo
cierpią w przypadku porażki. Mają tendencję
do bycia osobami towarzyskimi i otwartymi.
Nie lubią, gdy satysfakcja z dobrze wypełnio-
nych obowiązków nie jest natychmiastowa
i szybko odczuwają znudzenie. Często są zo-
rientowani na działanie, na osiągnięcie celu
oraz szybciej podejmują decyzje i ryzyko.
Praca w służbach podmiotach ratowni-
czych jest pełna wyzwań i może być źró-
dłem ogromnej satysfakcji. Przy czym wy-
nagrodzenie dla niektórych nie jest rzeczą
najważniejszą. Od pieniędzy istotniejsze
okazują się często: status społeczny (sza-
cunek), wyrażane zadowolenie pacjentów,
dostrzeżenie „dobrej roboty” i pochwały
przez przełożonych, drobne nagrody i wy-
różnienia. Jeśli tych elementów brakuje,
a zapłata jest nieadekwatna, w praktykę
wkrada się zniechęcenie, frustracja i ne-
gatywne emocje, które przekładają się na
relacje w pracy, w kontakcie z pacjentem,
z bliskimi.
Ratownik to jeden z zawodów obciążonych
najwyższym poziomem stresu. Człowiek go
wykonujący jest narażony na długotrwały
stres związany z ciążącą na nim odpowie-
dzialnością za życie i bezpieczeństwo innych
ludzi. Nieprzewidywalność pracy, choć jest
źródłem stresu, może jednocześnie przycią-
gać do zawodu osoby o określonych, omó-
wionych wyżej, cechach psychicznych.
RATOWNICTWO PSYCHOLOGIA
Reakcje stresowe często są efektem kumulacji.
42016
NIEPOKOJĄCE OBJAWY KUMULACJI STRESU
Stres jest normalną i częstą reakcją,
która po podjęciu odpowiednich działań,
z czasem ustępuje. Jednak objawy silne-
go stresu mogą uwidaczniać się w bar-
dzo wielu dziedzinach życia, powodując
zmiany fizyczne, behawioralne, emocjo-
nalne i poznawcze. Objawy behawioral-
ne to niekontrolowane wybuchy płaczu
i gniewu, rozchwianie emocjonalne, usu-
nięcie się na bok. Objawy fizyczne to bóle
i zawroty głowy, dyskomfort w klatce pier-
siowej i duszność. Objawy emocjonalne
mają postać lęku, niepokoju, paniki lub
fobii, szoku. Objawy poznawcze to ogól-
na dezorientacja umysłowa, zaburzenia
pamięci, niezdecydowanie.
Reakcja na stres może wystąpić z opóź-
nieniem (kilkudniowym lub nawet kilku-
miesięcznym), powodując jeszcze więk-
szą dezorientację. Reakcje stresowe nie
zawsze są odpowiedzią na pojedyncze
wydarzenia, często są efektem kumu-
lacji. Szczególnie niebezpieczne są akty
agresji lub autoagresji, które mogą mieć
krytyczny finał i które wymagają pilnej
i zdecydowanej reakcji otoczenia.
Reakcje stresowe często są efektem kumulacji. 1313
RATOWNICTWO PSYCHOLOGIA
Wśród lekarzy istnieje największe prawdopodobieństwo popełnienia samobójstwa spośród grup zawodowych.
PRZEWLEKŁY STRES,SYNDROM WYPALENIAI AGRESJA
Warto powiedzieć kilka słów o zjawisku
określanym jako tzw. wściekłość w miejscu
pracy czy going postal (dosłownie – pra-
cownik, któremu odbiło). Zjawisko wybu-
chania wściekłością w miejscu pracy zdarza
się obecnie o wiele częściej niż dawniej.
W dużych firmach za najpoważniejsze za-
grożenie uważa się przemoc w miejscu
pracy. W myśl prawa za bezpieczeństwo
odpowiada tam zawsze pracodawca.
W poruszonym aspekcie również. W prak-
tyce jednak szefowie ignorują to, narażając
innych na eskalację konfliktów i wydarzenia
krytyczne.
Z badań naukowych przeprowadzonych
wśród pracowników służb społecznych wy-
nika, że poziom frustracji i stresu jest naj-
wyższy wśród osób zatrudnionych w ochro-
nie zdrowia, co związane jest z charakterem
wykonywanej pracy. Praca ta ma w coraz
większym stopniu charakter zespołowy
i jest wykonywana w środowiskach bardzo
zróżnicowanych pod wieloma względami.
Największą szansę na uniknięcie proble-
mów interpersonalnych mają osoby, które
w kontaktach z innymi potrafią być sumien-
ne, empatyczne i dynamiczne.
42016
BŁĄD KRYTYCZNY…
Badania opublikowane w „Medisch Kon-
takt” podają, iż wśród lekarzy istnieje naj-
większe prawdopodobieństwo popełnienia
samobójstwa spośród różnych grup za-
wodowych. Naukowcy ustalili, że stosun-
kowo wysokie współczynniki samobójstw
są m.in. właśnie w tej grupie zawodowej
(Blachly i in. 1963).
Lekarze i ratownicy wykonują bardzo od-
powiedzialny i stresujący zawód. Od ich de-
cyzji często zależy ludzkie zdrowie i życie.
Do tego dochodzą typowe stresy związane
z codziennością. Często wśród pracowni-
ków ochrony zdrowia „sposobem na radze-
nie sobie ze stresem” jest sięganie po środki
farmakologiczne, alkohol lub inne używki.
Brak jest rzeczywistego, instytucjonalnego
wsparcia. Szacuje się, że około 40% medy-
ków obu płci jest uzależnionych od alkoholu.
W tej grupie zawodowej najczęstszym
sposobem popełnienia samobójstwa jest
zażycie środków farmakologicznych pod
wpływem alkoholu lub powieszenie. Odno-
towuje się także nadużywanie narkotyków,
alkoholu oraz częstsze zachorowania na
choroby psychiczne, wśród których często
występuje depresja zwiększająca ryzyko
popełnienia samobójstwa. Medycy, mając
wręcz nieograniczony dostęp do środków
farmakologicznych, będąc w stanach de-
presyjnych, stosunkowo łatwo mogą tar-
gnąć się na swoje życie. Najczęstszą przy-
czyną zachowań autodestrukcyjnych jest
właśnie depresja.
Ratownik średnio ma kontakt z dziesięcio-
ma pacjentami dziennie, przeżywa więc
cierpienie wiele razy... Ponadto, praca ra-
townika wymaga, wbrew pozorom, ogrom-
nej siły fizycznej – jest to wielogodzinna
praca w trudnych i niebezpiecznych warun-
kach środowiskowych, w pozycjach wymu-
szonych, przy nachyleniu ciała, obciążają-
ca kręgosłup, stawy biodrowe, kolanowe,
Szacuje się, że około 40% medyków obu płci jest uzależnionych od alkoholu.
skokowe, barkowe. Brak jakichkolwiek per-
spektyw awansu zawodowego, pochwał ze
strony przełożonych dodatkowo frustruje
pracującego w systemie zmianowym pra-
cownika.
W ochronie zdrowia notuje się także naj-
wyższy wskaźnik rozwodów. Praca ratow-
nika powoduje niestabilną i niesprzyjającą
sytuację rodzinną, problemy małżeńskie,
separacje, rozwody, brak kontaktu z dzieć-
mi – dezintegrację życia rodzinnego, spo-
łecznego i towarzyskiego. U ratowników
często występują zaburzenia osobowości.
Poważne problemy zdrowotne często
przebiegają według następującego
schematu:
> problemy psychoemocjonalne
> dolegliwości somatyczne
> „samoleczenie” (alkohol i inne środki)
> kumulacja stresów
> rozwijająca się depresja
> zachowania autoagresywne!
ROZŁADOWYWANIE STRESU I KATHARSIS
Powszechnie uważa się, że stres należy roz-
ładowywać. Dobrze jest, gdy jest on rozła-
dowywany przez ruch fizyczny, gorzej, gdy
frustracje rozładowywane są na współpra-
cownikach czy członkach rodziny. Jednym
z najbardziej wpływowych zwolenników
idei oczyszczenia (katharsis) był Z. Freud.
Wierzył, że tłumiona wściekłość może gro-
madzić się jak para w szybkowarze, aż do
momentu, gdy doprowadzi do niekontro-
lowanego wybuchu w postaci histerii lub
agresji. Freud twierdził, że warunkiem ko-
niecznym do zachowania zdrowia psychicz-
nego jest rozładowywanie napięcia. Można
je osiągnąć przez rozmowę, krzyk, uderza-
nie worka treningowego itd.
Dziś wiemy już, że wściekanie się nie tylko
nie rozładowuje złych emocji, lecz wręcz
jest jak dolewanie oliwy do ognia. Wyła-
dowanie złości bezpośrednio na czymś lub
na kimś tylko prowokuje do dalszej agresji!
(Lilenfeld 2011, Littrell 1998).
1515
RATOWNICTWO PSYCHOLOGIA
NIEBEZPIECZNY ZESPÓŁ STRESU POURAZOWEGO WG ICD - 10 I DSM - IV
ICD - 10
Pacjent był narażony na stresujące wydarzenie lub sytuację (od-
działujące krótko - lub długotrwale) o cechach wyjątkowo za-
grażających lub katastroficznych, które mogłoby spowodować
przenikliwe odczuwanie cierpienia u niemal każdego.
Występuje uporczywe przypominanie sobie lub „odżywanie”
stresora w postaci zakłócających „przebłysków” (ang. flash-
backs), żywych wspomnień lub powracających snów albo w po-
staci gorszego samopoczucia w sytuacji zetknięcia się z okolicz-
nościami przypominającymi stresor lub związanymi z nim.
Pacjent aktualnie unika lub preferuje unikanie okoliczności przy-
pominających stresor lub związanych z nim, co nie występowało
przed zetknięciem się z działaniem stresora.
Występowanie któregokolwiek z następujących:
• częściowa lub całkowita niezdolność do odtworzenia pew-
nych ważnych okoliczności zetknięcia się ze stresorem,
• uporczywie utrzymujące się objawy zwiększonej psycho-
logicznej wrażliwości i stanu wzbudzenia (niewystępujące
przed ekspozycją na stresor) w postaci którychkolwiek dwóch
z poniższych: trudności z zasypianiem i podtrzymaniem
snu, drażliwość lub wybuchy gniewu, trudność koncentra-
cji, nadmierna czujność, wzmożona reakcja zaskoczenia.
Wszystkie z kryteriów 2, 3 i 4 zostały spełnione w ciągu 6 mie-
sięcy od stresującego wydarzenia albo od zakończenia okresu
oddziaływania stresora.
DSM - IV
Pacjent przeżył traumatyczne zdarzenie, w którym wystąpiły
obydwa warunki: doświadczenie, bycie świadkiem lub styczność
ze zdarzeniem bądź zdarzeniami związanym z faktem lub nie-
bezpieczeństwem śmierci bądź poważnego zranienia lub na-
ruszenia nietykalności fizycznej samego pacjenta albo innych
osób; reakcja pacjenta obejmowała silny strach, bezradność lub
przerażenie (uwaga: u dzieci może się to objawiać przez dezorga-
nizację zachowań lub pobudzenie).
Traumatyczne zdarzenie jest ciągle doświadczane na nowo na
jeden lub kilka sposobów: nawracające i natrętne wspomnienia
urazu, obejmujące wyobrażenia, myśli lub spostrzeżenia; powra-
cające koszmary senne o przeżytym zdarzeniu; złudzenia lub za-
chowania jakby uraz się powtarzał; silny niepokój w styczności
z wewnętrznymi bądź zewnętrznymi wskazówkami symbolizu-
jącymi lub przypominającymi jakiś aspekt traumatycznego wy-
darzenia; reakcje fizjologiczne na wewnętrzne lub zewnętrzne
wskazówki symbolizujące lub przypominające jakiś aspekt trau-
matycznego zdarzenia.
Trwałe unikanie bodźców związanych z urazem i osłabienie nor-
malnej reaktywności (niewystępujące przed urazem), objawiają-
ce się co najmniej trzema z następujących zachowań:
• dążenie do unikania myśli, uczuć lub rozmów związanych
z urazem;
• dążenie do unikania czynności, miejsc lub ludzi pobudzają-
cych wspomnienia o urazie;
• niemożność przypomnienia ważnych aspektów urazu;
• wyraźne zmniejszenie zainteresowania wykonywaniem
istotnych czynności;
• poczucie wyłączenia lub wyobcowania;
• ograniczony zasięg afektu;
• poczucie zamkniętej przyszłości.
Trwałe objawy nadpobudliwości (niewystępujące przed ura-
zem), wyrażające się w co najmniej dwóch formach:
• trudności w zasypianiu lub przesypianie;
• rozdrażnienie lub wybuchy gniewu;
• trudności z koncentracją;
• nadmierna czujność;
• wyolbrzymione reakcje lękowe.
Zaburzenia utrzymują się co najmniej 1 miesiąc.
Zaburzenia powodują klinicznie znaczące pogorszenie samopo-
czucia lub upośledzenie społecznych, zawodowych bądź innych
ważnych obszarów funkcjonowania.
PROFILAKTYKA STRESU RATOWNIKA
Aby zrównoważyć poziom stresu, należy spędzać czas w życz-
liwym środowisku, wśród ludzi pozytywnie nastawionych do
życia. Należy mieć czas dla siebie, na przyjemności oraz dla
najbliższych. Rodzina jest najważniejsza! Istotny jest również
aktywny odpoczynek, relaks oraz regularne odżywianie i rezy-
gnacja z używek (alkoholu i nikotyny!). Niezwykle ważne jest
poczucie humoru i pozytywne nastawienie do życia, ludzi
i świata. W codziennym życiu należy koncentrować się tylko na
tym, na co mamy realny wpływ oraz godzić się z porażkami oraz
wyciągać z nich konstruktywne wnioski na przyszłość.
42016
Autorzy:
Dominik Chmiel - ukończył Wydział Nauk
o Zdrowiu Collegium Medicum Uniwersyte-
tu Mikołaja Kopernika w Bydgoszczy
Marek Mirzejewski - starszy ratownik me-
dyczny Zakładu Pomocy Doraźnej i Ratow-
nictwa Medycznego Szpitala Wielospecjali-
stycznego w Inowrocławiu
Bibliografia:Bucki B. i in., Ocena przydatności wybranych te-stów psychofizycznych dla określenia potencjału psychomotorycznego ratowników medycznych, w celu wyłonienia lidera zespołu ratownictwa me-dycznego, [w:] Bezpieczeństwo zdrowia publiczne-go…, red. J. Konieczny, Garmond, Poznań – Łódź – Inowrocław 2012, s. 225–237.
Bucki B. i in., Próba określenia cech psychofizycz-nych przyszłych ratowników medycznych, w celu wyłonienia lidera zespołu ratownictwa medycz-nego, badanie pilotażowe, [w:] Bezpieczeństwo w środowisku pracy…, red. J. Konieczny, Garmond, Poznań – Łódź– Inowrocław 2011, s. 349–362.
Klasyfikacja zaburzeń psychicznych i zaburzeń za-chowania w ICD-10, Uniwersyteckie Wydawnictwo Medyczne „Vesalius”, Kraków – Warszawa 1998, s. 96–97.
Kliszcz J., Psychologia w ratownictwie, Difin, Warszawa 2012.
Lizak Z., Stres, wypalenie zawodowe, samobójstwo, prewencja, postwencja wśród funkcjonariuszy służb społecznych, Okręgowa Izba Lekarska w Kra-kowie, relacja: 31.10.2013.
Ogińska-Bulik N., Stres zawodowy w służbach ra-towniczych. Wydawnictwo Wyższej Szkoły Huma-nistyczno-Ekonomicznej w Łodzi, Łódź 2005.
Seligman M. E. P., Rosenhan D. L., Psychopatologia, Zysk i s-ka, Poznań 2003.
Szczupacki Ł. i in., Temperament afektywny, a sprawność funkcji wykonawczych u ratowników medycznych, [w:] Bezpieczeństwo w środowisku pracy…, red. J. Konieczny, Garmond, Poznań – Łódź– Inowrocław 2011, s. 435–442.
Autorzy materiału pragną szczególne podziękować: mgr Alinie Sarnowskiej ze Szpitala Wielospecjalistycznego im. dr. Błażka w Inowrocławiu oraz dr. Pawłowi Boydowi (Ed. D, USA) za recenzje, sugestie oraz trafne spostrzeżenia oraz uwagi merytoryczne.
Rodzina jest najważniejsza! 1717
WYDARZENIA
42016
TEKST: Tomasz Krasowski ZDJĘCIA: Tomasz Krasowski, Daniel Węgrzynek
Rescue Days 2016 JUŻ ZA NAMI
W dniach 24 – 25 czerwca 2016 roku odbyła się kolejna polska edycja warszta-
tów ratowniczych pod nazwą Rescue Days.PL. Organizatorem przedsięwzięcia
była firma WEBER RESCUE, a gospodarzem znany producent zabudów pojazdów
ratowniczych Przedsiębiorstwo Specjalistyczne BOCAR Sp. z o.o. z Częstochowy.
Zgodnie z zapowiedziami organizatorów, w warsztatach wzięło udział ponad 200
ratowników z Polski, Czech, Słowacji i krajów bałtyckich. Nasz kraj reprezentowa-
li strażacy z 14 województw, szkół pożarniczych, a także ratownicy grupy Lotos
i Kraków Airport. Grupę instruktorów stanowili głównie eksperci z Niemiec, a także
Szwajcar i czterech Polaków.
Zeskanuj i zobacz galerię zdjęć INSTRUKCJA NA STR. 3
1919
Głównym celem tych niezwykle ważnych warsztatów była wymiana
doświadczeń z zakresu taktyki i technik ratowniczych, a także zapo-
znanie się z nowymi trendami w systemach bezpieczeństwa biernego
pojazdów, które mogą stwarzać zagrożenie dla strażaków podczas
działań ratowniczych. Oczywiście doskonalono też umiejętności
praktyczne przy wykonywaniu dostępu do poszkodowanych, pozo-
stających w zdeformowanych klatkach pasażerskich pojazdów wszel-
kich typów.
Zajęcia podzielono na dwa dni. Dzień pierwszy, 24 czerwca rozpo-
czął się oficjalnym przywitaniem uczestników przez organizatorów
i zaprezentowaniem programu warsztatów. Następnie odbył się
panel tematyczny z merytoryczną częścią wykładową poświęco-
ną kwestiom nadawania priorytetów w działaniach ratowniczych
i statystycznym oglądzie ratownictwa technicznego w różnych kra-
jach. W dalszej części pierwszego dnia uczestnicy podzieleni zostali
na grupy, z których każda miała do zrealizowania sześć różnych epi-
zodów ratowniczych w ciągu dwóch dni warsztatów (po trzy epizody
ratownicze na każdy dzień).
Tematyka zaaranżowanych epizodów ratowniczych przedstawiała się
następująco:
1. Nowoczesne konstrukcje pojazdów – budowa, systemy, napędy
(LPG, CNG, pojazdy hybrydowe, strefy kontrolowanego zgniotu,
wzmocnienia konstrukcyjne, wykorzystanie kart ratunkowych
pojazdów).
2. Samochód na barierze w pozycji na dachu (zderzenie pojazdu
osobowego odwróconego na dach z ciężkim elementem infra-
struktury drogowej – element wiaduktu, barierka oddzielająca
pasy ruchu itp.).
3. Uderzenie boczne – technika „cross ramming” (wykonanie do-
stępu do poszkodowanych pozostających w zdeformowanej
klatce pasażerskiej pojazdu osobowego po uderzeniu bocznym
w przeszkodę).
4. Unoszenie gabarytu, poszkodowany pod kołem, pod osią, pod
ramą (techniki wykonywania dostępu do poszkodowanych przy-
gniecionych masą pojazdu ciężarowego).
5. Techniki skandynawskie – łańcuchy (wykonanie dostępu do po-
szkodowanych w hipotermii, pozostających w zdeformowanej
klatce pasażerskiej pojazdu osobowego z powodu wydłużonego
czasu dotarcia służb ratowniczych).
6. Sposoby ewakuacji poszkodowanego z pojazdu (techniki ewa-
kuacji i wydobycie poszkodowanego po wykonaniu dostępu).
Warsztaty realizowano w oparciu o zdarzenia najbardziej cha-
rakterystyczne dla ratownictwa techniczno-komunikacyjnego.
Jako formę przekazu wiedzy przyjęto formułę tzw. stop-klatki
i dogłębnego omawiania każdego aspektu wykonywanego zadania.
Polegało to na zatrzymaniu ćwiczenia w sytuacji napotykania proble-
mu do rozwiązania i jego omówieniu w gronie wszystkich ćwiczących
w danej grupie. Wypowiadali się instruktorzy, a także ćwiczący ratow-
nicy. Po szczegółowej analizie różnych aspektów zadania i propono-
wanych przez ćwiczących rozwiązań, instruktor decydował o wybo-
rze zamiaru taktycznego i rekomendował techniki.
WYDARZENIA
42016
Zeskanuj i zobacz test porównawczy hełmu CASCO INSTRUKCJA NA STR. 3
Przyjęta formuła ćwiczeń okazała się niezwykle skuteczna w aspek-
cie dydaktycznym, ponieważ pozwoliła wszystkim ratownikom
zidentyfikować się emocjonalnie z realizowanym zadaniem. Wartym
rozważenia wydaje się być wprowadzenie takiej formuły szkolenia
w polskiej straży pożarnej. Szczególnie skuteczne może się to okazać
właśnie w przypadku edukacji z zakresu ratownictwa technicznego.
Doświadczenie wskazuje, że w ratownictwie technicznym mniej niż
10 scenariuszy umożliwi skuteczne nauczenie rozwiązań dających
umiejętności radzenia sobie w 90 do 95% przypadków występują-
cych najczęściej w zdarzeniach przy likwidacji zagrożeń.
Kolejnych kilka scenariuszy pozwoliłoby nauczać na poziomie spe-
cjalistycznym. Ważne jest jednak, zdaniem „Rescue Magazine”, aby
te scenariusze zostały szczegółowo opracowane i udokumentowane
w programach szkolenia. Staną się one wtedy także podstawą stwo-
rzenia wykazów sprzętu wymaganego do ich realizacji. W efekcie
końcowym powinny być one również materiałem służącym do sko-
rygowania zasad dysponowania sił i środków do zdarzeń, przepro-
wadzania inspekcji gotowości bojowej, a także oceny funkcjonowa-
nia systemu ratowniczego czy też audytu.
BEZPIECZEŃSTWO WYWIAD
42016
BEZPIECZENSTWO PONAD WSZYSTKO cz. III
W obliczu ostatnich wydarzeń po raz kolejny rozmawiamy z emerytowanym generałem broni Waldemarem Skrzypczakiem.
Jeszcze nie ucichł huk wystrzałów i krzyki ludzi na promenadzie w Nicei,
a kolejne strzały trafiły na pierwsze strony gazet i wypełniają serwisy
informacyjne na całym świecie. Krwawa próba zamachu w Turcji – któ-
rej okoliczności, wciąż jeszcze niejasne, dopiero docierają do publicz-
nej wiadomości. Nie wszystkie szczegóły są znane, nie wszystko w tej
sprawie wiadomo, ale waga tych dwóch wydarzeń każe po raz kolejny
pochylić się nad kwestiami bezpieczeństwa. Nasze spotkanie i rozmo-
wę z generałem planowaliśmy już wcześniej i miała ona być poświę-
cona tematyce tak dla Polski i dla Polaków znaczącej, jak szczyt NATO
w Warszawie, ćwiczenia wojskowe ANAKONDA 2016 i przygotowania
do zbliżających się Światowych Dni Młodzieży. Tragiczne wydarzenia
ostatnich dni i wiadomości o przewrocie wojskowym w Turcji bardzo
mocno zmieniły przebieg naszego spotkania. Rozmowę z naszym
gościem – byłym dowódcą Wojsk Lądowych oraz podsekretarzem
w Ministerstwie Obrony Narodowej, generałem broni Waldemarem
Skrzypczakiem, rozpoczęliśmy od tematów związanych z tym, co miało
miejsce zaledwie kilkanaście i kilkadziesiąt godzin przed naszym spo-
tkaniem.
TEKST: Sławomir Abczyński
2323
BEZPIECZEŃSTWO WYWIAD
S.A. Panie generale, mieliśmy rozmawiać na temat wydarzeń,
które ostatnio miały miejsce w Polsce, istotnych zarówno
z punktu widzenia bezpieczeństwa kraju, jak i całej Europy.
Tymczasem siłą rzeczy musimy zacząć od sytuacji w Turcji.
W.S. Dobrze, że to jest pierwszy wątek naszej rozmowy. To, co się stało
i nadal dzieje się w Turcji to wydarzenie bardzo dla całej Europy zna-
czące. Wojsko podjęło próbę przejęcia władzy w kraju, który posiada
drugą co do wielkości armię w NATO. To musi budzić zaniepokojenie.
Obecne władze polityczne Turcji z jej prezydentem na czele to wy-
trawni gracze na europejskiej scenie politycznej. Gracze doświadcze-
ni – i jak pokazuje przebieg wydarzeń w Turcji – mający świadomość
ogromnego poparcia w swoim narodzie. Prezydent Turcji to człowiek
wywodzący się ze społecznych nizin, który zdaje sobie sprawę z wiel-
kiego poparcia, jakim darzy go większość społeczeństwa. Jego przy-
goda z wielką polityką trwa praktycznie nieprzerwanie od roku 1994,
kiedy to został burmistrzem Stambułu. Miasto pod jego rządami roz-
kwitło, rozbudowano infrastrukturę komunikacyjną, wprowadzono
programy pomocy najuboższym oraz porównywalne z europejskimi
rozwiązania w zakresie ekologii i budownictwa. Jego rządy twardej
ręki ukróciły też korupcję i uczyniły ze Stambułu miasto o standardzie
europejskim. Jednocześnie – co bardzo ważne w kraju muzułmańskim
– prezydent zyskał poparcie środowisk duchownych muzułmańskich,
wprowadzając regulacje wywodzące się wprost z religijnych reguł, ta-
kie jak zakaz sprzedaży alkoholu w stambulskich barach czy oddzielne
plaże dla kobiet i mężczyzn. Ten ortodoksyjny kurs polityczny nie za-
szkodził mu jednak, gdyż sukces gospodarczy, jaki osiągnął, skutecz-
nie tłumił głosy krytyki zwolenników europeizacji zasad codziennego
życia.
Jego oceniane jako duży sukces działania w Stambule wyniosły go na
fotel przewodniczącego Partii Sprawiedliwości i Rozwoju, powstałej
w 2001 roku i umożliwiły otrzymanie w 2003 roku teki premiera. Partia
Sprawiedliwości wygrywała wszystkie kolejne wybory, osiągając co-
raz lepsze wyniki. On sam wygrał pierwsze powszechne wybory pre-
zydenckie w 2014 roku i dzisiaj jego władza jest praktycznie nieogra-
niczona. Poparcia społecznego mogą mu pozazdrościć chyba wszyscy
wielcy tego świata. Przykładem jest jego wezwanie do narodu zaraz
po rozpoczęciu przewrotu. Krótka przemowa, nagrana telefonem,
a potem kilka minut wystąpienia przed kamerami TV, zdołały wypro-
wadzić na ulice tak liczne rzesze ludzi, że puczyści nie mieli szans.
42016
S.A. Panie generale, komentarze, jakie przetaczają się przez
media, obejmują całe spektrum poglądów – od poparcia, aż do
oskarżeń o prowokację i celowe wywołanie puczu.
W.S. Proszę mieć świadomość, że część ekspertów chce po prostu
zaistnieć, wygłaszając mniej czy bardziej spiskowe teorie na temat
wydarzeń w Turcji. A jest to państwo, które od kilkunastu lat budu-
je swoją znaczącą pozycję w Europie i na Bliskim Wschodzie. Potrafi
być twardym i nieugiętym graczem – czy to w relacjach z Rosją, czy
z kanclerz Merkel, czy z całą Unią Europejską. Jednym twardym gestem
(zestrzelenie rosyjskiego samolotu wojskowego) ukróciła zapędy Rosji
do swobodnego zarządzania rejonem Morza Czarnego i cieśniną Bos-
for. Zachód potrzebuje Turcji, NATO potrzebuje Turcji. Półmilionowa
armia na granicy konfliktów bliskowschodnich, polityczno-militarna
tama, jaką Turcja obiecała postawić przed emigrantami pragnącymi
dostać się do Europy – to czynniki, których Zachód i NATO nie mogą
zlekceważyć. Dzisiaj wiadomo już, że przewrót wojskowy w Turcji za-
kończył się fiaskiem. Prezydent Erdoğan jest zwycięzcą. Zachował sta-
nowisko, umocnił pozycję w państwie, potwierdził w bardzo praktycz-
ny sposób społeczne poparcie dla siebie. Teraz będzie miał możliwość
usunięcia niewygodnych politycznych przeciwników i tych, którzy mu
zagrażają. Już słychać o zatrzymaniach wśród najwyższych oficerów,
aresztach dla sędziów, usuwaniu dziennikarzy i niewygodnych opo-
nentów politycznych. Droga do forsowanych przez jego partię zmian
konstytucyjnych stoi teraz otworem.
S.A. Ale przecież przewroty wojskowe w Turcji miały miejsce już
kilka razy.
W.S. W tureckich realiach armia – od czasów Mustafy Kemala Atatürka,
założyciela nowoczesnego państwa tureckiego – jest bardzo istotnym
elementem pozycji Turcji na arenie międzynarodowej i tak napraw-
dę nadaje dzisiaj rządowi w Ankarze status regionalnego mocarstwa.
W wewnętrznym życiu politycznym tego kraju odgrywa także ogrom-
ną rolę. W 2 połowie XX wieku armia turecka aż czterokrotnie była siłą
sprawczą zmian politycznych i obalania rządów. W latach 1960 i 1980
były to klasyczne przewroty wojskowe, natomiast w latach 1971 i 1997
generałowie nawet nie musieli wyprowadzać wojska z koszar. Wystar-
czyły wtedy tylko publicznie wygłaszane żądania zmian na szczytach
władzy i rządy podawały się do dymisji. Konieczność posiadania silnej
armii to nic nadzwyczajnego dla kraju, w którym zbiegają się zawiro-
wania mające swe źródło w najbardziej zapalnych regionach półkuli
północnej – w Rosji, na Bliskim Wschodzie, na Bałkanach i Kaukazie.
Proszę zwrócić także uwagę, że jednym z filarów tureckiej pozycji go-
spodarczej i politycznej jest nowoczesny przemysł zbrojeniowy. Turcja
od lat bardzo roztropnie inwestowała we własny obronny potencjał
przemysłowy. Postawiono na samodzielność i czerpiąc szeroko wie-
dzę z pozyskiwania za granicą nowoczesnych technologii, zbudowa-
no własny nowoczesny przemysł zbrojeniowy, który nie tylko sku-
tecznie zabezpiecza potrzeby tureckiej armii, ale także odnosi coraz
większe sukcesy na rynkach zagranicznych.
Do obrony granic państwa społeczeństwo winno dać przede wszystkim to, co w języku wojen-nym nazywa się morale. Naród, który owej morale nie ma dość mocno wyrobionej, ma w każdej wojnie z góry olbrzymie szanse przegranej.
– Józef Piłsudski 2525
BEZPIECZEŃSTWO WYWIAD
Jednak od czasu objęcia rządów przez Erdoğana dochodzi w armii do
„czystek”. Były już dwie. Większość generałów i pułkowników kształ-
conych w USA i nie tylko siedzi w więzieniach. O wielu słuch zaginął
w niewyjaśnionych okolicznościach. W świadomości radykalnych isla-
mistów tureckich to armia jest strażnikiem świeckości Turcji. Reguł, na
jakich zbudował Atatürk nowoczesną Turcję. Turcję, którą podziwiał
cały świat. W dobie islamizacji kraju pod rządami Erdoğana dla ide-
ałów Atatürka nie ma miejsca. Turecka armia jest liczna, dobrze wypo-
sażona, ale słabo dowodzona i średnio wyszkolona.
S.A. Nagłówki gazet w Europie krzyczą. „Zamach we Francji”,
„W Nicei ciężarówka wjechała w tłum, zginęło kilkadziesiąt
osób”.
W.S. Ja pragnę podkreślić, że to, co się dzieje we Francji jest przeze
mnie obserwowane bardzo uważnie. Byłem we Francji podczas Euro
i widziałem na własne oczy działania policji, wojska i służb, mające na
celu zapewnienie bezpieczeństwa. Skuteczność i rozmach tych dzia-
łań robiły wrażenie. I podczas Euro nic się nie wydarzyło. Na szczęście.
Tyle, że taka aktywność sił porządkowych nie może trwać wiecznie.
Po finałowych meczach poziom gotowości obniżono. Z ulic zeszli wy-
posażeni w broń automatyczną policjanci, żandarmi i żołnierze. Stało
się to, o czym wspominałem podczas naszej poprzedniej rozmowy.
Odstąpiono od zaostrzonych rygorów bezpieczeństwa. Część perso-
nelu wysłano po prostu na urlopy, czy zasłużony wypoczynek po ty-
godniach wzmożonej aktywności. Zniesiono lub znacznie ograniczo-
no rygory, jakim byli poddani kibice i mieszkańcy miast goszczących
piłkarzy. Zaledwie cztery dni po EURO, gdy we Francji coraz wyraźniej
słychać było informacje o zniesieniu ograniczeń stanu wyjątkowego,
w czwartkowy wieczór w Nicei ciężarówka wjechała w tłum ludzi ob-
serwujących pokazy fajerwerków z okazji święta narodowego Francji.
Do ataku doszło na nadmorskiej promenadzie. Z informacji francu-
skich mediów wynika, że napastnik jechał przez tłum przez dwa kilo-
metry. Obecni na miejscu policjanci nie mieli po prostu czym go za-
trzymać. W końcu terrorysta kierujący ciężarówką został zastrzelony,
ale liczba ofiar jest porażająca.
S.A. W pierwszych doniesieniach media informowały o ataku
w wykonaniu tzw. „samotnego wilka”, czy wręcz szaleńca. Dzi-
siaj tzw. „Państwo Islamskie” przyznało się do ataku.
W.S. Podkreślam po raz kolejny, że w przypadku tego typu zdarzeń
teoria „samotnego wilka” – mówiąc kolokwialnie – „nie trzyma się
kupy”. Francuskie agencje prasowe podają, że ponad tysiąc Francuzów
42016
wyjechało z kraju, by walczyć u boku bojowników Państwa Islamskie-
go. Nikt nie jest w stanie policzyć, ilu jest przez ISIS szkolonych, a ilu po
prostu indoktrynowanych przez ideologię wojującego islamu. Trzeba
sobie powiedzieć jasno, że polityka „multi-kulti” poniosła w Europie
sromotną klęskę. Imigranci z krajów islamskich nie chcą rezygnować
ze swojej kultury, przyjmując europejski styl życia. Nie ma także per-
spektyw na to, aby zaakceptowali przynajmniej podstawowe elemen-
ty europejskich standardów i próbowali pogodzić je z własnymi zasa-
dami życia i zachowaniem własnej tożsamości. Co znamienne, także
dzieci i wnuki imigrantów sprzed kilkunastu czy kilkudziesięciu lat nie
dają się „europeizować”. Całe dzielnice, całe sektory ulic są po prostu
muzułmańskie. Na te uwarunkowania nakłada się także fakt, iż Fran-
cja jest – bardziej niż jakikolwiek kraj zachodni – związana ze światem
muzułmańskim. Strefy wpływów kolonialnych Francji w poprzednich
wiekach oraz dwudziestowieczne konflikty w Algierii i innych pań-
stwach północnej Afryki generowały przez dziesięciolecia kolejne
fale imigrantów, dla których porty południowej Francji stały otworem.
Francja po dziś dzień angażuje się aktywnie w obronę swoich intere-
sów na Bliskim Wschodzie i w Afryce Północnej. Francja jest przyczół-
kiem sukcesywnie zdobywanym przez islam. Jeśli państwa Europy nie
podejmą skutecznych działań, jeśli nie wypracują wspólnego stanowi-
ska w kwestiach zwalczania terroryzmu i rozwiązywania problemów
imigracyjnych, to fala terroru rozleje się na inne kraje Europy.
S.A. Kilka miesięcy temu Bruksela również stała się celem ata-
ku. Czy to początek tej fali?
W.S. Wojna w Europie trwa od dawna i tylko politycy twierdzą, że nie
ma żadnego zagrożenia i wszyscy są silni, zwarci i gotowi. Jednak Fran-
cja jest przykładem tego, jak słaba jest Europa. Politycy są nieodpo-
wiedzialni, a szczególnie Bruksela, która buduje przekonanie o miłości
emigrantów do nas. Zagrożenie wraz z falą emigracji przenosi się na
inne kraje Europy. Na zaproszenie pani kanclerz Merkel „odpowiedzia-
ły” setki tysięcy imigrantów, wśród których są z pewnością radykalni
muzułmanie, którzy Europę traktują jako kolejny przyczółek do podbi-
cia – do zdobycia jej dla islamu. Są także – mówiąc wprost – terroryści,
którzy tylko po to zjawiają się na naszym kontynencie, aby przygoto-
wać kolejny zamach i rzucić europejską kulturę i europejskie wartości
na kolana. Już dzisiaj są naciski na to, aby wszystkie kraje Europy przyj-
mowały imigrantów. To może zmienić się w lawinę, która zburzy nasze
wyobrażenie o współczesnym świecie, podejściu do bezpieczeństwa,
w jakim teraz żyjemy, a także zburzy to, co rozumiemy pod pojęcia-
mi pokój, spokój i demokracja. Brak dojrzałości politycznej, szczegól-
nie wśród polityków brukselskich i organizacji, które bardzo dobrze
mówią o imigracji, spowoduje, że wszyscy będziemy mieli problemy.
Polityka Brukseli to polityka donikąd. To jest katastrofa, która dzieje
się na nasze własne życzenie. Niestety nikt Francji nie pomoże, gdyż
ma ona ogromny problem wewnętrzny. Jeżeli sama tego nie zrobi, to
w czym możemy jej pomóc? Jedynie udzielić wsparcia duchowego 2727
i złożyć wyrazy współczucia. Francja jest wystarczająco silna militarnie
i posiada dostatecznie dużo sił bezpieczeństwa – musi je tylko sku-
tecznie wykorzystać. Bardzo ważne jest, aby brać pod uwagę, że terro-
ryści są zdeterminowani i ich własne życie nie ma dla nich znaczenia.
Oni idąc na akcję wiedzą, że zginą i ich celem jest zabicie jak najwięk-
szej liczby niewiernych. Natomiast Polska powinna patrzeć na siebie
i na stopień ewentualnego zagrożenia.
S.A. Zmieniając temat i wkraczając na nasze podwórko: czy po
szczycie NATO Polska stała się bezpieczniejsza?
W.S. W wymiarze polityczno-militarnym – z pewnością tak. Widzimy
bowiem zmianę retoryki Rosji z agresywnej na znacznie spokojniej-
szą. Udany szczyt NATO to polityczna porażka Rosji. Jedność Sojuszu
wobec zagrożeń ze Wschodu, jasne i twarde słowa sekretarza NATO
wobec aneksji Krymu i konfliktu na Ukrainie oraz utrzymanie sankcji
wobec Rosji – to w języku polityki i dyplomacji twarde fakty, których
bagatelizować nie sposób. Sankcje wobec Rosji już generują pro-
blemy dla gospodarki tego kraju. Zapowiedź ich kontynuowania to
skuteczny sposób na uspokojenie konfrontacyjnej polityki prezyden-
ta Putina. Mówię o polityce konfrontacyjnej, bo prezydent Putin na
swojej drodze do odbudowy „Wielikoj Rossiji” prowadzi twardą, impe-
rialną politykę – grę na zastraszanie z całym Zachodem. Generałowie,
wojsko i kompleks militarno-przemysłowy w Rosji to narzędzia i wy-
konawcy politycznych założeń prezydenta. Incydenty graniczne, prze-
chwytywanie samolotów, naruszanie przestrzeni powietrznej – to nie
są zabawy znudzonych generałów. To twarda, przebiegła gra. Gra ma-
jąca na celu po pierwsze sprawdzenie, jak daleko można się posunąć,
nie wzbudzając reakcji politycznej Zachodu bardziej zdecydowanej
niż noty dyplomatyczne i pełne oburzenia oświadczenia polityków.
Po drugie, każdy taki incydent to sprawdzanie sąsiada: jak reaguje
system OPL, jak szybko startują samoloty, jak działa system radarowy,
jaka jest wymiana korespondencji radiowej i przepływ informacji.
S.A. Decyzje szczytu NATO to realne wsparcie czy tylko deklara-
cje polityczne?
W.S. Decyzje szczytu NATO to realne wsparcie i czytelny przekaz dla
Rosji. Dla Polski i krajów nadbałtyckich decyzja o rozlokowaniu czte-
rech batalionów wojsk NATO na ich terenie to bardzo ważne wydarze-
nie. Stało się to, co dla Polski było od wielu lat bardzo istotne w kwe-
stiach bezpieczeństwa: na terenie naszego kraju będą rozmieszczone
siły NATO. Ich stacjonowanie to dowód na to, że Sojusz dostrzega re-
alne zagrożenia wynikające z wydarzeń za naszą wschodnią granicą
i pokazuje, że artykuł 5 Traktatu Północnoatlantyckiego jest żywym
zapisem. Decyzje, które zapadły w Warszawie, oznaczają gotowość so-
juszu do stosowania zapisów tego artykułu, który mówi, że każdy atak
na któregoś z członków NATO będzie interpretowany przez pozostałe
państwa członkowskie jako atak na któreś z nich. Od przyszłego roku
wojska NATO będą stacjonować w Polsce i staną się częścią sił stano-
wiących tzw. „szpicę” państw Sojuszu w przypadku, gdyby naszemu
krajowi groziła agresja. To dobra decyzja i dobry szczyt NATO.
S.A. Decyzje szczytu ustaliły wielkość tych sił na poziomie, moż-
na powiedzieć, symbolicznym.
W.S. Te cztery bataliony – w tym jeden na terenie Polski – to nie są siły,
które pokonają Rosję. To pododdziały, za którymi stoi cała siła militarna
NATO. I ten fakt, choć nie jest wcale dla Rosji zaburzeniem równowagi
BEZPIECZEŃSTWO WYWIAD
42016
strategicznej, musi wpłynąć na jej ocenę skutków najazdu na który-
kolwiek z tych krajów. To gest bardziej polityczny niż militarny, ale
niezwykle ważny i potrzebny. NATO jest przede wszystkim sojuszem
polityczno-wojskowym krajów, które myślą o obronie pokoju i demo-
kracji. Wojska NATO są po to, aby te wartości były chronione. Stało się
to, co było od dawna oczekiwane. Ta decyzja Sojuszu pokazuje wolę
obrony jego wschodniej flanki. Pokazuje również, że prezydent Rosji
traci wpływy w regionie, gdzie Rosja od zakończenia II wojny świa-
towej miała decydujący głos i praktycznie nieograniczone wpływy.
Jednym z celów strategicznych w polityce zagranicznej Putina, kiedy
został prezydentem Rosji, była odbudowa imperium rosyjskiego i stref
wpływów. Polska i inne kraje byłego Układu Warszawskiego wyłamują
się z tych planów. To go najbardziej irytuje.
S.A. Ćwiczenia ANAKONDA 2016 są już za nami. Wyznaczenie
ich terminu przed szczytem NATO wielu oceniało jako chwyt po-
lityczny. Czy były one ważne dla naszych sił zbrojnych czy też
rzeczywiście był to zabieg z zakresu PR?
W.S. Podczas największych w Polsce od ponad 25 lat manewrów żoł-
nierze ćwiczyli między innymi odpowiedź na atak hybrydowy. Zbli-
żony swoim przebiegiem do tego, jaki miał miejsce na Ukrainie. To
pokazuje realne zagrożenia dla naszego kraju. Od dawna nie mieliśmy
ćwiczeń przygotowanych z tak wielkim rozmachem. Wyjątkowe było
wszystko, począwszy od scenariusza. Wojsko nie odpierało po pro-
stu zbrojnej napaści nieprzyjaciela, jak to robiło od roku 2006, kiedy
„ANAKONDĘ” zorganizowano po raz pierwszy. Armia teraz ćwiczyła
reagowanie na zdarzenia poniżej tzw. „progu wojny”. Były to: atak ter-
rorystyczny, dywersja, sterowane niepokoje społeczne, które prowa-
dzić miały do zaburzenia funkcjonowania państwa. Dotychczasowe
tło taktyczne ćwiczeń „ANAKONDA” opierało się na prostym założeniu:
siły „mocarstwa zła” atakowały terytorium „Wislandii”. Wojsko musia-
ło zatrzymać natarcie i przejść do tzw. zwrotu zaczepnego. W tym
roku pojawiły się – tak, jak na Ukrainie – „zielone ludziki”. Elementem
„ANAKONDY” było również sprawdzenie pozamilitarnego systemu
reagowania kryzysowego na poziomie państwa i pięciu wybranych
województw oraz powiatów i gmin. Ćwiczenia związane były także
z zastosowaniem wspomnianego już powyżej art. 5 traktatu waszyng-
tońskiego, który zakłada solidarny udział NATO w obronie zaatakowa-
nego kraju członkowskiego.
Dzisiaj nikt już chyba nie ma wątpliwości, że wielkie, sojusznicze ćwi-
czenia wojskowe stworzyły odpowiedni klimat do ogłoszenia decyzji,
jakie zapadły na szczycie NATO w Warszawie. W tym ujęciu „ANAKON-
DA” miała wymiar nie tylko wojskowy, ale również, a nawet przede
wszystkim – polityczny. W świat popłynął od NATO przekaz: „Jesteśmy
solidarni. Potrafimy też reagować na zmieniające się warunki bezpie-
czeństwa”. Szefowie państw NATO długo odsuwali nazwanie niestan-
dardowych działań Rosji agresją. Zmiana ich nastawienia była długo-
trwałym procesem. Po aneksji Krymu, zbrojnych starciach na Ukrainie,
a w końcu po wydarzeniach związanych z kryzysem w Syrii, NATO po-
wiedziało „dość”. Działania Rosji, choć nie wywołały klasycznej wojny,
zostały jasno określone jako agresywne i niebezpieczne dla światowej
równowagi sił.
2929
S.A. Obecny Minister Obrony Narodowej wskazywał na wiele
nieprawidłowości, jakie miały wpływ na nie najlepszą kondycję
naszej armii. Czy był to jedynie chwyt polityczny?
W.S. Polska armia nie jest w rozsypce. Ale nie sposób nie zauważyć, że
w poprzednich latach była przez politycznych decydentów traktowa-
na „po macoszemu”. Nie wykorzystywano środków budżetowych na
zakup sprzętu i modernizację. Nie potrafiono stworzyć mechanizmu,
który zapewniłby przenoszenie na kolejny rok budżetowy środków
niewykorzystanych na zakup i modernizację, z powodu opóźnień
w dostawach czy problemów przy realizacji projektów modernizacyj-
nych. Budżet MON stawał się rezerwą budżetową dla finansów pań-
stwa.
Polska armia wciąż dysponuje poradzieckim sprzętem, w tej sprawie
od 25 lat nic się nie zmienia. Tymczasem trzeba spojrzeć prawdzie
w oczy: sprzęt ten w ogromnej większości nie daje naszym żołnie-
rzom szansy podejmowania równorzędnej walki z tym, czym dyspo-
nuje potencjalny przeciwnik. Minister Antoni Macierewicz wymie-
niał w swoich wystąpieniach różne absurdalne sytuacje, jakie miały
w przeszłości miejsce. Przykładem chyba najbardziej znanym jest pol-
ski moździerz, do którego nie ma w Polsce amunicji. I tu minister ma
rację – wojsko zamówiło moździerz i amunicję. To fakt. Moździerz wy-
produkowano, ale polski przemysł militarny nie był w stanie stworzyć
amunicji do niego. Takie sytuacje, gdy polski przemysł zbrojeniowy
deklaruje, że coś zrobi, bierze pieniądze, a potem nie robi nic albo źle,
można mnożyć. Ale wyszłaby z tego cała broszurka, a nie krótki arty-
kuł. Programy morskie zostały zaniedbane, a słychać było o nich jedy-
nie przy okazji kolejnych skandali związanych z opóźnieniami. Przez
lata nie zauważano, że jesteśmy krajem o ponad pięćsetkilometrowej
linii brzegowej. Obrona Wybrzeża jest dziurawa jak sito – a przecież
porty to bazy zaopatrzeniowe w trakcie konfliktu, a morskie plaże to
miejsca, gdzie mogą wtargnąć na nasze terytorium wrogie oddziały
desantów strategicznych.
S.A. Tworzone są podwaliny Wojsk Obrony Terytorialnej.
Plany Ministerstwa Obrony Narodowej przewidują stworzenie
17 brygad OT. Czy powinny być one tylko wzmocnieniem poten-
cjału obronnego i siły armii, czy też – jak ma to miejsce w innych
krajach – stanowić wsparcie dla struktur państwa w sytuacjach
kryzysowych i klęsk żywiołowych?
W.S. Oczywiście, że tak. Plany działań, jakie już na wstępnym etapie
były definiowane, przewidują również takie zadania dla struktur OT.
Dotychczas podczas sytuacji kryzysowych organy administracji pań-
stwowej zwracały się zwykle o pomoc do wojska. Oczywiście taka
pomoc była udzielana z wykorzystaniem koniecznych sił i sprzętu.
Ale nie zawsze udawało się w optymalny sposób działać – choćby ze
BEZPIECZEŃSTWO WYWIAD
42016
względu na zupełnie inne przeznaczenie sprzętu, którym dyspo-
nowało wojsko. Przykładem może być np. użycie transporterów
PTS podczas powodzi. PTS-y to pojazdy amfibijne, przeznaczone
do przerzutu wojska i sprzętu przez przeszkody wodne. Ich działa-
nia w czasie akcji ratunkowych w zabudowaniach wiejskich, czy na
wąskich uliczkach małych miast ukierunkowane były najczęściej
na niesienie pomocy ludziom oraz ratowanie dobytku i inwen-
tarza. Wielkość i masa PTS-ów, ich małe możliwości manewrowe
i podatność na działanie fali powodziowej nierzadko przy tej oka-
zji powodowały również szkody. W strukturach i wyposażeniu OT
można taki rodzaj sprzętu przewidzieć, aby można było skutecz-
nie wykorzystywać pododdziały Obrony Terytorialnej nie tylko
w czasie konfliktu zbrojnego, ale także podczas powodzi, katastrof
przemysłowych, dużych wypadków komunikacyjnych, wycieków
substancji niebezpiecznych. Zadania OT powinny być tak zdefinio-
wane, aby można było wykorzystać je właśnie w takich sytuacjach,
w celu wsparcia etatowych struktur państwowych. Rolą obrony
terytorialnej ma być wspieranie struktur bezpieczeństwa państwa
– nie tylko poprzez wzmocnienie Sił Zbrojnych podczas konflik-
tów wojennych. Jej rola to także bycie w gotowości do działania
i niesienia pomocy podczas sytuacji kryzysowych – czy to lokal-
nych, czy o większym zasięgu. Ostatnie anomalie pogodowe – bu-
rze, wichury, podtopienia lokalne – pokazują, jak bardzo pomocne
byłyby takie formacje.
S.A. Panie generale, zbliżają się Światowe Dni Młodzieży
– to kolejne wyzwanie dla naszego wojska, resortu spraw
wewnętrznych i pozostałych służb. Czy staną na wysokości
zadania?
W.S. Taka impreza – nazwijmy ją „bardzo masową” – podczas której
liczbę uczestników szacuje się na wiele setek tysięcy, to zupełnie
odmienne od „ANAKONDY” czy szczytu NATO przedsięwzięcie.
Wymaga zmobilizowania praktycznie wszystkich sił porządko-
wych i ratowniczych w państwie i naprawdę pełnwymiarowego
rozpoznania potencjalnych zagrożeń oraz podjęcia działań pre-
wencyjnych. I tu chylę czoło przed decyzjami o wprowadzeniu
kontroli granicznej, o regulacjach prawnych i uprawnieniach dla
służb, pozwalających zapobiegać potencjalnym zagrożeniom. Za-
wsze jest tak, że łatwiej mieć możliwość zapobiegania, niż później
usuwać skutki. I mam nadzieję, że wszystkie służby staną na wyso-
kości zadania.
S.A. W takim razie dziękuję za dzisiejszą rozmowę. Mam na-
dzieję, że podczas kolejnego spotkania będziemy mogli do-
konać pełnej analizy tych wydarzeń.
Prócz „Kapitału” Marksa, znam książkę nie mniej doniosłą, a mianowicie Trylogię. Niech mi chłopcy z Organizacji Bojowej uczą się z niej strzelać do dwugłowego rosyjskiego orła.
– Józef Piłsudski
3131
RATOWNICTWO TECHNIKI RATOWNICZE
Maszyna do szkolenia psów,
42016
Maszyna do szkolenia psów, czyli mikrolokalizacja w procesie przygotowania psów ratowniczych do służby.
TEKST: Andrzej Górowski ZDJĘCIA: Andrzej Górowski, Maciej Kopytek
Ponieważ nie można przewidzieć, w jakich działaniach będzie brał udział nasz
pies, w jakim terenie przyjdzie mu pracować i z jakimi utrudnieniami będzie
się musiał borykać. Wszechstronne przygotowanie go do pracy węcho-
wej jest niezwykle trudne i wymaga stosowania licznych i często dość
karkołomnych technik. W Grupie Podhalańskiej opracowano system
szkolenia psów w pracy węchowej. Wykorzystuje się w nim specjal-
ne urządzenie, którego zasada działania bardzo mocno bazu-
je na teorii zapachu i współczesnej wiedzy dotyczącej pracy
węchowej psa – wyniku badań naukowych wyjaśniających
sposób powstawania i przenoszenia zapachów, które wy-
czuwa pies.
Temat wydania
3333
Nasze rozumienie zapachu w większości wy-
nika z naszych własnych, ludzkich doświad-
czeń. Choćby porównując system węchowy
psa i człowieka, możemy zbudować sobie
podgląd na to, jak doskonałym sensorem
jest psi nos. Ze względu na subiektywny
charakter zapachów nie istnieje norma do-
tycząca ich interpretacji. Nie istnieje też
spektrum zapachów, a człowiek opisuje
woń, używając terminów odnoszących się
do innych, które są znajome. Nie ma jasno
określonych różnic między pachnidłem, za-
pachem i wonią. Dużo zależy od tego, jakie-
go używamy słownika.
Obecnie istnieje około 30 różnych teorii
dotyczących natury molekuł zapachowych.
Wszystkie one zostały zakwalifikowane do
dwóch szerokich kategorii – albo do kate-
gorii kontaktu chemicznego w śluzie nosa,
albo do kategorii wibracji. Kontakt chemicz-
ny oznacza, że rozpuszczalnik chemiczny
w śluzie nosa dotyka komórki zapachowej
RATOWNICTWO TECHNIKI RATOWNICZE
42016
i to jest przyczyną chemicznych, fizycznych
i elektrycznych zmian. Praktyczne zastoso-
wanie zapachu nie zależy od tego, która
z teorii jest właściwa – faktem jest, że
w taki czy inny sposób komórki recepto-
rowe w nosie są pobudzane bądź przez
charakterystyczne wibracje, bądź przez
chemiczny kształt oparów i gazów.
Źródłem ludzkiego zapachu jest ciało.
Jest on produkowany zarówno wewnątrz,
jak i na zewnątrz niego. Czynniki, które
kształtują charakter zapachu człowieka, to
dziedziczenie, różnice rasowe, kulturowe,
dietetyczne, przebywanie w konkretnym
środowisku. Ludzkie ciało zbudowane jest
z około 60 trylionów komórek mających
określoną długość życia. Na przykład ko-
mórki nabłonkowe (skóry) żyją około 36
godzin, komórki kosmków (znajdujące się
w jelicie) – 43 godziny, białe krwinki – 13
dni, czerwone krwinki – 120 dni, a komórki
nerwowe mogą żyć 100 lat. Szacuje się, że
w każdej sekundzie wewnątrz i na zewnątrz
naszego ciała umiera około 50 milionów
komórek. Wiele z nich jest gubionych
w środowisku. Martwe komórki pochodzą-
ce ze skóry, dróg oddechowych i układu
trawiennego są stale zrzucane z ciała do
środowiska. Nie są jednak jedynym źró-
dłem (składnikiem) zapachu indywidualne-
go człowieka.
Podstawowym dostawcą indywidualnego
zapachu człowieka jest pot. Przemysł ko-
smetyczny, którego wartość jest liczona w
miliardach dolarów, stara się przejąć nad
nim kontrolę. I to właśnie ta branża – obok
przemysłu farmaceutycznego – jest głów-
nym dostawcą badań i informacji na temat
przenoszenia i produkcji zapachów. Pot jest
odprowadzany ze skóry i stanowi ważny
czynnik regulujący ciepło oraz nawilżenie,
zapewniające odpowiednie podłoże dla
bakterii. Przyjmuje się, że w przeciętnych
warunkach w ciągu 24 godzin ludzkie cia-
ło odprowadza od 1 do 1,5 kg potu. Jest to
proces ciągły, a źródłem potu są ekranowe
i apokrynowe gruczoły potowe. Pokrywają
one całe ciało; miejsca, gdzie jest ich najwię-
cej, to czoło, dłonie, podeszwy i pachy.
Kolejnymi ważnymi elementami odpo-
wiadającymi za wytwarzanie zapachu są
mieszki włosowe i gruczoły łojowe. Naj-
większa obfitość gruczołów łojowych wy-
stępuje na twarzy, skórze głowy, okolicy szyi
i w miejscach ogólnie dostępnych. Wydzie-
liny z tych gruczołów (sebum) rozciąga się
na całej powierzchni skóry i mieszają się
z innymi.
Także inne wydzieliny ciała przyczyniają się
istotnie do tworzenia zapachu. W szczegól-
ności dotyczy do układów oddechowego
i moczowo-płciowego. Te miejsca także mają
swoją florę bakteryjną. Nieustannie zrzuca
komórki na przykład układ oddechowy.3535
Jednymi z głównych efektów funkcjono-
wania środowiska ciała są ogromne ilości
mikroorganizmów w postaci bakterii, grzy-
bów i pasożytów. Dominującymi miesz-
kańcami powierzchni skóry są różniące się
zagęszczeniem i rodzajem bakterie. Przyj-
muje się, że skóra ludzka ma prawie takie
same bakterie jak ziemia (bakterie ziemi).
Organizmy te wchodzą w interakcję (wspo-
magają się) z genetycznie zróżnicowanymi
produktami ubocznymi ciała gospodarza.
Ponieważ działalność bakterii ma funda-
mentalne znaczenie dla produkcji zapachu,
zrozumienie ich procesów i funkcji życio-
wych pozwala nam lepiej charakteryzować
i określać właściwości zapachu. Żywotność
bakterii jest stosunkowo krótka. Rosną, doj-
rzewają, rozmnażają się i pozbawione wła-
ściwego środowiska obumierają w ciągu
kilku godzin (po opadnięciu z ciała ludzkie-
go). Dalsza produkcja zapachu przez bakte-
rie trwa tyle, ile ich życie w tym środowisku,
na które opadły.
Nie ma możliwości „zmierzenia” zapachu
ubrania, uwzględniając rozmaite okolicz-
ności i noszące je osoby. Jednak pewien
eksperyment dał pomysł na stworzenie
wskaźnika nasycenia zapachem. Drascher
(publikacja) twierdzi, że zapach ludzkiej sto-
py odbitej w terenie był wyczuwalny przez
psy już po około 8 minutach od momentu
założenia całkiem nowych butów gumo-
wych o grubości 0,2 milimetrów, a więc po-
zbawionych zapachu tego człowieka.
Do niedawna sądzono, że molekuły po pro-
stu spadały z człowieka. Ostatnie badania
prowadzone przez Lewisa i jego współpra-
cowników dowodzą, że prąd powietrza jest
tuż przy powierzchni skóry. To zapewnia
szybki system przenoszenia cząstek zapa-
chowych, którego prędkość jest szacowana
na 1,42 m na godzinę.
O teorii zapachu można pisać wiele, ale nie
to stanowi główny cel tego artykułu. Należy
mieć świadomość, że jest wiele czynników
wspomagających transport i produkcję za-
pachu, ale jest też wiele czynników ograni-
czających ten transport i produkcję. W kon-
tekście tego artykułu warto bliżej przyjrzeć
się ograniczeniom w transporcie i produkcji
zapachu – bariery stanowią: suche środowi-
sko, brak cyrkulacji powietrza, konfiguracja
i ukształtowanie terenu, jakość i ilość mate-
riału, jakim jest przykryte źródło zapachu
(człowiek), czynniki zakłócające rozpozna-
nie zapachu, na przykład ulatniające się
gazy, dym, cieknąca woda (zmiany w zawi-
rowaniach powietrza) czy działalność służb
ratunkowych.
Do tej pory technika treningu psa ratow-
niczego wymagała ukrycia pozoranta
w środowisku zbliżonym do tego, w któ-
rym chcemy osiągnąć specjalność psa ra-
towniczego w danym treningu. Przykład
z gruzów – podczas ćwiczeń często chowa
się pozoranta w szafach lub innych me-
blach itp. Dobrze jest, kiedy pies nie jest
wstanie dostać się do niego. Ale często się
zdarza, że jest on widoczny dla psa (tutaj
warto zaznaczyć, że w większości przypad-
ków ćwiczy się w ruinach, a nie na gruzach).
Taki sposób jest dobry tylko w początkowej
fazie szkolenia. Nie ma to zbyt wiele wspól-
nego, lub ma bardzo mało, z realną akcją.
Lokalizacja tak ukrytej osoby nie stanowi
dla psa większego wyzwania. Jedynym pro-
blemem pozostaje prawidłowe oznaczenie.
W większości przypadków przewodnicy
w Polsce nie mają odpowiednich miejsc
do treningów, więc są one organizowane
w przypadkowych miejscach. Niestety nie
do końca przygotowują zwierzę do fak-
tycznych działań. Pies ćwiczy na dużej ilości
zapachu (determinują to sposób i miejsce
ukrycia pozoranta). W realnej akcji jest małe
prawdopodobieństwo, że będzie on wyszu-
kiwał tak dużą próbkę zapachową.
Przykładem może tu być realna akcja gruzo-
wa w Polsce (przeważnie będzie to dom jed-
norodzinny lub budynek, którego podstawa
ma wymiary kilka na kilkanaście metrów).
Grupy z psami w większości przypadków
przyjeżdżają w takie miejsce po kilku godzi-
nach od katastrofy. W tym czasie jednostki,
które są na miejscu, przeczesują wszystko,
co się da i ewakuują z miejsca katastrofy po-
szkodowanych, których można zlokalizować
lub są widoczni. Osoby, które ewentualnie
pozostają w gruzowisku, są ukryte albo tak
głęboko, albo układ jest tak skomplikowany,
że ratownik nie jest w stanie ich zlokalizo-
wać. Taka sytuacja osoby zasypanej powo-
duje, że emisja jej zapachu jest ograniczona
przez przeszkody. Jeżeli do tego dołożymy
zaburzenie „sterylności” powierzchni prze-
szukiwanej, na przykład pracą ratowników,
ulatniającym się gazem, spalinami, ciek-
nącymi strumieniami wody, bodźcami
odwracającymi uwagę, warunkami
atmosferycznymi, to wszystko to po-
woduje, że lokalizacja staje się pro-
blemem dla psa.
RATOWNICTWO TECHNIKI RATOWNICZE
42016
3737
Podczas treningu wszystko to nie jest ćwi-
czone, bo trudno przykryć pozoranta dwo-
ma stropami czy zasypać metrową warstwą
gruzu albo pracować w oparach gazu. Takie
warunki i okoliczności mogą się zdarzyć na
treningu raz, może kilka razy, ale nie stale.
Ten problem dotyczy również innych spe-
cjalności oraz akcji w ratownictwie z psem,
w miejscach występowania lawin, strumieni
gruntowych, cieków wodnych czy podczas
wypadków ziemnych w budownictwie.
Taki sam problem, tylko odwrócony, doty-
ka również przewodników psów na zwłoki.
Materiały wybuchowe czy narkotyki ćwiczą
na małych próbkach zapachowych, a pies
może się w realnej akcji zderzyć z dużą ilo-
ścią zapachu, która może być przez to po-
traktowana przez niego jako coś innego.
Tak jak kiper rozwija swoje zdolności, ćwi-
cząc rozróżnianie indywidualnych cech na-
pojów, tak samo pies, pomimo tego, że ma
doskonały zmysł węchu (jeżeli chcemy, by
go używał do naszych celów), musi mieć
możliwość ćwiczenia i rozwijania tego swo-
istego „analizatora powonienia”.
Engen (publikacja) znalazł ludzką i zwierzę-
cą wydajność zapachów, które są zależne od
wypracowanego treningu (rozwijania anali-
zatora powonienia). Aby można było rozwi-
jać psy w mikrolokalizacji na świecie (Korea,
Austria, podobno Rosjanie, obecnie również
Czesi), próbuje się wykonywać konstrukcje,
które mają za zadanie nauczyć psa mikro-
lokalizacji. Niestety, są to wszystko bardzo
drogie konstrukcje zamontowane na sta-
łe, które spełniają swoje zadanie jedynie
w jakimś ograniczonym zakresie metodyki
nauczania. Rozwijają umiejętności psa do
pewnego momentu, bo z racji swojej budo-
wy pozwalają na to tylko w jednym środo-
wisku. Nie można ich przenieść, a po pew-
nym czasie pies zna większość schowków.
Nie ma również możliwości zmiany podczas
treningu intensywności przenoszenia po-
wietrza z molekułami zapachu.
Przewodnik, który będzie
chciał schować człowieka
w taki sposób, aby imitowało
to przywalenie ciała ludzkiego
dwoma stropami budynku lub
imitowało błotnisty strumień
gruntowy, ma mocno utrud-
nione zadanie. Musi się bardzo napracować,
aby zakopać pozoranta głęboko w śniegu.
Najważniejsze jest to, że wszystkie te ćwi-
czenia są pracochłonne, kosztowne i stwa-
rzają mniejsze lub większe zagrożenie dla
pozoranta oraz że nie zawsze efekty zależne
są tylko od wysiłków przewodnika. Zależą
przede wszystkim od warunków do ćwiczeń.
Miejsc spełniających te uwarunkowania jest
bardzo mało i trzeba stałe szukać nowych.
Aby sobie z tym wyzwaniem poradzić, zbu-
dowaliśmy urządzenia, które pozwalają re-
gulować ilość oraz ciągłość przesyłu powie-
trza wraz z molekułami zapachu pozoranta
na znaczną odległość i uwalniać je w miej-
scu, w którym chcemy. Pozwala to wykorzy-
RATOWNICTWO TECHNIKI RATOWNICZE
42016
stywać dowolny teren imitujący gruzy, lawi-
ny, strumienie gruntowe i – co ważne – nie
potrzebujemy dużych ilości materiału, bo
nikogo oprócz końcówki od urządzenia nie
zasypujemy. Teraz na przykład wystarcza 20
cm pokrywy śniegu, aby ćwiczyć pracę psa
na lawinisku.
Pierwsze urządzenie zostało zbudowane na
bazie pojemnika 1000 l, do którego wcho-
dzi pozorant. W pojemniku znajduje się
urządzenie z niezależnym źródłem zasilania
i instalacją 12 V, które ma za zadanie ze-
brać powietrze z zawartością (zapachami)
i przepchnąć w oddalone nawet na 30 m
miejsce, gdzie jest ukryta końcówka węża.
Urządzenie jest wyposażone w sterownik,
który pomaga regulować szybkość oraz
ilość przesyłanego powietrza.
Technika treningu może być
wspomagana trzystopniową
regulacją przepływu mas po-
wietrza, czasem przepływu,
a niekiedy całkowitym wy-
łączeniem przepływu w mo-
mencie wejścia psa do przeszukania terenu.
Drugi prototyp jest urządzeniem nasob-
nym. Pozorant zawiesza je sobie na szyi
i przykrywa na przykład kurtką, tak aby
w jak największym stopniu ograniczyć pole
ściągania powietrza do okolic swojego cia-
ła. To urządzenie pozwala na wykorzystanie
go wszędzie tam, gdzie się nie da wjechać
czy wnieść pojemnika 1000 l. Praca prze-
wodnika ogranicza się tylko do ustalenia
scenariusza ćwiczenia, określenia sposobu
nagrodzenia psa, zamaskowania końców-
ki węża i metodyki przygotowania psa do
tego typu zadania.
Obecnie trwają testy urządzenia oraz ukła-
danie metodyki nauczania i przygotowa-
nia psów do wykonania takich zadań. Miło
nam, że na ostatnim szkoleniu urządzenie
to było sprawdzane przez kolegów z IRO
i wiemy, że będzie już kopiowane w Anglii
przez strażaków z Londynu.
Dlaczego tyle kombinacji? Dlatego, że nie
wiemy, w jakiej akcji będą uczestniczyć
jutro nasze psy. Nie mamy też pojęcia, jaki
akcja będzie miała charakter, w jakim śro-
dowisku będzie prowadzona czy z jakimi
czynnikami będzie się musiał zderzyć pies,
a chcemy, by był przygotowany w jak naj-
szerszym zakresie. Ale mamy też świado-
mość, że na wszystko nie jesteśmy w stanie
się przygotować.
Autor: Andrzej Górowski – zawodowy ratownik
Grupy Podhalańskiej GOPR. Pełni funkcję st.
inst. rat. górskiego GOPR. Jest również in-
struktorem szkolenia psów ratowniczych IRO
http://www.iro-dogs.org/en.html (najwięk-
sza na świecie organizacja skupiająca zespo-
ły ratownicze z psami). W pracy z psami ma
duże osiągnięcia, (www.psy-ratownicze.eu)
m.in. jest brązowym medalistą mistrzostw
świata ,mistrzem i vice mistrzem kilku kra-
jów Europy. Ma 35 letnie doświadczenie
w ratownictwie i w tym czasie uczestniczył
w ponad 500 akcjach poszukiwawczych.
Przez 15 lat uprawia dyscyplinę sportową
związaną z psami.
3939
RATOWNICTWO ŁĄCZNOŚĆ
42016
Międzynarodowy raport dotyczący wy-
korzystania mediów społecznościowych
wskazuje, że 62% Polaków to aktywni użyt-
kownicy Facebooka, Twittera, Instagrama
lub innych tego typu serwisów interneto-
wych. Powstaje zatem pytanie, czy i w jaki
sposób instytucje publiczne, ustawowo
powołane do zapewnienia bezpieczeństwa
obywatelom, takie jak straż pożarna, poli-
cja, podmioty ratownictwa medycznego,
a przede wszystkim różnego szczebla
centra zarządzania kryzysowego, mogą
wykorzystać potencjał i siłę mediów spo-
łecznościowych, aby zwiększyć poczucie
bezpieczeństwa oraz faktyczne bezpieczeń-
stwo zarówno przed wystąpieniem zagroże-
nia, w jego trakcie, jak i po jego wystąpieniu.
Seria zamachów terrorystycznych z 11 wrze-
śnia 2001 roku wielowymiarowo wpłynęła
nie tylko na bezpieczeństwo, ale i na jego
poczucie. Poza bardzo oczywistymi kroka-
mi, jakie podjęto w związku z próbą jego
zwiększenia, warto zwrócić uwagę na rolę,
jaką wtedy odegrała komunikacja elektro-
niczna na linii władze–obywatele. Na ofi-
cjalnej stronie internetowej Nowego Jorku
niemal od początku zaczęły ukazywać się
informacje w praktyczny sposób przekła-
dające się na zachowanie obywateli. Mogli
oni dowiedzieć się o przebiegu akcji ratow-
niczej, o tym, które rejony miasta zostały
wyłączone z ruchu, a przede wszystkim – jak
zachować się w tej, jakże specyficznej i no-
wej, sytuacji oraz na co zwracać szczegól-
ną uwagę. Jednakże była to komunikacja
wyłącznie jednostronna, płynąca od władz
i służb ratowniczych do obywatela; nie była
przewidziana interakcja z obywatelami po-
przez media elektroniczne.
Ciekawostką jest fakt, iż Amerykanie bardzo
chętnie skorzystali z możliwości komunikacji
między sobą poprzez SMS-y, których liczba
„Ćwierkając PO POMOC”,czyli jak efektywnie wykorzystać media społecznościowe podczas dużych akcji ratowniczych
TEKST: dr. Joanna Stojer-Polańska, Artur Luzar
liczba SMS-ów w ciągu pierwszych czterech godzin po zamachach z 11 września wynosiła 570 tysięcy.
4141
w ciągu pierwszych czterech godzin po za-
machach była zawrotna jak na tamte czasy
i wyniosła 570 tysięcy. Treść wszystkich tych
wiadomości znajduje się w odtajnionych
przez portal Wikileaks dokumentach.
Służby odpowiedzialne za bezpieczeństwo
odczuły wagę mediów społecznościowych, a
przede wszystkim raczkującego wtedy Face-
booka, cztery lata później, podczas jednego
z najbardziej morderczych huraganów, jakie
kiedykolwiek nawiedziły Stany Zjednoczo-
ne. Mowa oczywiście o huraganie Katrina,
który przeszedł przez stan Luizjana w sierp-
niu 2005 roku. Pochłonął 1800 ofiar, znisz-
czył niemal każdy wał przeciwpowodziowy
w Nowym Orleanie, a 80% półmilionowego
miasta zostało zalane. Nie dziwi więc fakt, że
telefony alarmowe – bez przygotowanych
wcześniej przekierowań do innych centrów
ratunkowych w przypadku zbyt dużej liczby
zgłoszeń – okazały się nieskuteczne. Było
RATOWNICTWO ŁĄCZNOŚĆ
W czasie huraganu Katrina zgłoszenia zaczęły napływać nieoczekiwaną drogą – poprzez profil facebookowy służb ratunkowych miasta.
42016
ich po prostu tak dużo, że większość miesz-
kańców nie mogła dodzwonić się pod 911.
Dlatego też mieszkańcy szukali innego spo-
sobu kontaktu ze służbami ratunkowymi.
Zgłoszenia zaczęły napływać nieoczekiwaną
drogą – poprzez profil facebookowy służb
ratunkowych miasta. Sprawnie działający
sztab kryzysowy apelował wtedy, aby zgło-
szenia wpływały drogą tradycyjną; jednakże
prośby te nie przyniosły oczekiwanego efek-
tu. Był to prawdopodobnie pierwszy przypa-
dek w historii, kiedy media społecznościowe
zostały wykorzystane do przesyłania zgło-
szeń o zdarzeniach.
Po pamiętnym tsunami w 2011 roku w Ja-
ponii inżynierowie z Facebooka zauważyli
ciekawą zależność. Użytkownicy tego ser-
wisu informowali się nawzajem o tym, że są
bezpieczni i nie odnieśli obrażeń. Informacja
ta trafiała zatem do wszystkich facebooko-
wych znajomych w tym samym czasie, przy-
nosząc im cenną i uspokajającą informację
o tym, że dana osoba jest bezpieczna. Sta-
ło się to inspiracją do stworzenia nowej
funkcjonalności – Safety check, która uru-
chamiana jest przez Facebook natychmiast
po wystąpieniu klęski żywiołowej lub prze-
prowadzonym ataku terrorystycznym. Apli-
kacja daje również możliwość sprawdzenia
listy znajomych, którzy mogą być zagrożeni
podczas katastrofy. Decyzją szefa Facebo-
oka, Marka Zuckenberga, funkcjonalność
ta była i nadal będzie uruchamiana jedynie
w przypadku wystąpienia zagrożeń o dużym
zasięgu.
Podobną funkcjonalność proponuje Go-
ogle. Firma ta daje swoim pracownikom
możliwość spędzenia jednego dnia podczas
tygodnia w pracy nad projektami społeczny-
mi. Wynikiem tego było stworzenie usługi
Google Person Finder – służącej do kojarze-
nia informacji o osobach, których los jest
nieznany z powodu naturalnych katastrof i
klęsk żywiołowych. Z jednej strony pozwala
ona zamieszczać informacje na temat aktual-
nego miejsca przebywania poszukiwanych,
a z drugiej – po wpisaniu imienia i nazwiska,
umożliwia wyciąganie informacji z tej samej
bazy danych. Aplikacja może być dodatko-
wo połączona z innymi usługami Google
(np. Picassa) zwiększającymi jej funkcjonal-
ność. Podczas trzęsienia ziemi, które w tym
roku nawiedziło Ekwador, Person Finder za-
rejestrował informacje o mniej więcej 2500
osób. Prócz zdjęć osób zaginionych oraz ich
cech umożliwiających identyfikację, znala-
zły się tam m.in. listy pacjentów ze szpitali.
W wielu wypadkach odciążyło to personel
szpitalny, który dużo czasu poświęca na od-
bieranie telefonów weryfikujących, czy dana
osoba znajduje się danej placówce.
Oba przedstawione narzędzia, mimo że po
uruchomieniu przynoszą wiele pożytku,
spotykają się także z pewną krytyką. Wątpli-
wość budzi zwłaszcza selektywność urucha-
miania tych funkcjonalności.
Pozornie wydawać by się mogło, że użycie
narzędzi opierających się na sieci internet
w warunkach klęski żywiołowej jest mało
praktyczne, a czasami wręcz niemożliwe.
Statystyki pokazują co innego.
Super tajfun Haiyan (Yolanda), szalejący
w listopadzie 2013 nad Filipinami, Wietna-
mem i Chińską Republiką Ludową, przeszedł
do historii jako najsilniejszy cyklon, jaki kie-
dykolwiek uderzył w ląd. Skala zniszczenia
infrastruktury technicznej była ogromna,
żywioł pochłonął również około 6300 ist-
nień ludzkich, a kolejnych kilka tysięcy osób
odniosło obrażenia. W najbardziej dotknię-
tych katastrofą rejonach wśród ludności
wybuchła panika. Dochodziło także do walk
o dostęp do żywności, a w kranach zabrakło
wody pitnej. W związku ze skalą zdarzenia,
jak i liczbą osób, o których jakikolwiek ślad
zaginął, Google postanowiło uruchomić
Person Finder, dodatkowo rozszerzając
usługę o możliwość wyszukiwania osób za
pomocą SMS-ów. W efekcie w bazie danych
Google znalazło się aż 41 500 rekordów!
!04.2015 Nepal - trzęsienie ziemi
05.2015 Nepal - trzęsienie ziemi
10.2015 Meksyk - huragan Patricia
11.2015 Francja - atak terrorystyczny
11.2015 Nigeria - atak terrorystyczny
12.2015 Indie - powódź
02.2016 Turcja - atak terrorystyczny
03.2016 Belgia - atak terrorystyczny
03.2016 Turcja - atak terrorystyczny
03.2016 Pakistan - bombardowanie
4343
Ze wszystkich 11 uruchomień Person Finder
tylko raz zdarzyła się sytuacja, w której koń-
cowy efekt nie został okrzyknięty sukcesem.
Baza danych – która obok imienia i nazwiska
poszukiwanej osoby, zawiera takie informa-
cje, jak adres zamieszkania, cechy fizyczne,
zdjęcia oraz inne informacje – jest usuwana
przez obsługę serwisu w ciągu 2 do 3 miesię-
cy po wystąpieniu zdarzenia.
Z mediami społecznościowymi nierozłącz-
nie połączone jest zjawisko hashtagów,
czyli słów lub fraz, znajdujących się w tre-
ściach umieszczanych w mediach społecz-
nościowych, poprzedzonych tzw. znakiem
hash (#). Pozwalają one na komentowanie,
grupowanie wiadomości i wyszukiwanie
komunikatów w konkretnej sprawie. Szcze-
gólną, a jednocześnie odciążającą służby
rolę hashtagi odegrały podczas zamachów
terrorystycznych w Paryżu i Brukseli. Hasz-
tagi ze słowami takimi, jak #Drzwi otwarte
czy #Bądźbezpieczny sygnalizowały pomoc
oferowaną przez obywateli dla obywateli
w kryzysowej sytuacji. Osoby narażone na
niebezpieczeństwo dzięki hashatagom wie-
działy, gdzie aktualnie jest bezpiecznie i któ-
rych okolic należy unikać.
RATOWNICTWO ŁĄCZNOŚĆ
Safety check, to aplikacja uruchamiana przez Facebook natychmiast po wystąpieniu klęski żywioło-wej lub przeprowadzonym ataku terrorystycznym.
42016
Z tego typu wiadomości można uzyskać in-
formację, gdzie jest bezpiecznie i kto udzieli
pomocy; jednak tylko przy założeniu, że wia-
domości te przekazuje uczciwa osoba, a nikt
niepożądany nie wykorzysta danych do po-
pełnienia przestępstwa.
Wielokrotnie podczas klęsk żywiołowych
oraz katastrof ludzie potrafili się zmobilizo-
wać do bezinteresownego pomagania in-
nym i działania na rzecz dobra wspólnego.
Od razu jednak pojawiają się osoby, które
mają złe intencje i bezwzględnie wykorzy-
stują zarówno tych, którzy pomagają, jak
i poszkodowanych. Działania takie pojawiają
się także w cyberprzestrzeni.
Przede wszystkim pojawiają się fałszywe
strony internetowe – a na nich fałszywe nu-
mery kont bankowych – dotyczące tego, jak
wspomóc finansowo ofiary. Jeśli ktoś zdecy-
duje się przelać pieniądze, może nigdy nie
dowiedzieć się, że wpłynęły one na konto
przestępców. To takie przestępstwo nie-
ujawnione, należące do liczby tzw. ciemnych
przestępstw, ponieważ nie mamy świado-
mości bycia ofiarą. Możemy czuć się dobrze,
bo żyjemy w przekonaniu, że pomogliśmy,
a pieniądze niestety trafiają do niewłaściwej
osoby. W przypadku tego typu przestępstwa
szansa na wykrycie jest niewielka.
Ponadto, z informacji dotyczących osób po-
szkodowanych przestępcy mogą czerpać
wiadomości dotyczącego tego, gdzie łatwiej
dokonać kradzieży czy też kradzieży z wła-
maniem. Dane dotyczące tego, gdzie można
przenocować, gdzie dostępna jest pomoc,
żywność, ubrania, zawsze stanowią pokusę
dla złodziei. Z zasobów internetu może ko-
rzystać każdy. Łatwo też wtedy sprytnym
sprawcom pozyskać dane osobowe innych
osób, by ukraść ich tożsamość bądź też pod-
szywać się pod ofiary, którymi nie są.
Co prawda nie istnieje totalna anonimo-
wość w internecie, jednak często nie udaje
się ustalić, kim taki sprawca jest. Wymaga
to zaangażowania w prowadzone postępo-
wania, a takiego brakuje, kiedy szkoda jest
nieznaczna. Trudniej też zawiadomić o prze-
stępstwie, do którego człowiek sam przyczy-
nił się swoim nieostrożnym zachowaniem
– może trochę głupio albo i wstyd. O ile ma
się w ogóle świadomość stania się ofiarą…
Dodatkowo, podczas akcji ratunkowych
zwykle działania prowadzone są szybko, tak,
by w jak najkrótszym czasie pomóc poszko-
dowanym. Nie ma możliwości dokładnego
weryfikowania danych, a to jest wykorzy-
stywane przez przestępców. Przecież ludzie
działają, by pomóc, a nie skrzywdzić! Jednak
nie wszyscy.
Podczas zamachów terrorystycznych
w Brukseli w 2016 roku mieszkańcy miasta
zamieszczali na Twitterze informacje doty-
czące miejsc zagrożonych, miejsc, gdzie ak-
tualnie działają służby mundurowe, miejsc
bezpiecznych. Policja zaapelowała do tych
użytkowników, aby tego jednak nie robić,
bowiem takie informacje mogą pomóc ter-
rorystom opuścić dane miejsce i uniknąć
zatrzymania. Mieszkańcy miasta nie wrzu-
cali więc na strony internetowe zdjęć miejsc
zagrożonych, tylko zdjęcia kotów… Znowu
pojawił się konflikt wartości – ludzie chcą
pomoc bezinteresownie innym, ale istnieje
za duże ryzyko, że informacje te zostaną wy-
korzystane do celów sprzecznych z prawem.
Cyberprzestrzeń jest miejscem, gdzie łatwo
można zamieszczać zdjęcia, także praktycz-
nie na żywo, gdyż większość osób posiada
Google Person Finder – służy do kojarzenia informacji o osobach, których los jest nieznany z powodu naturalnych katastrof i klęsk żywiołowych.
4545
RATOWNICTWO ŁĄCZNOŚĆ
Podczas zamachów terrorystycznych w Brukseli w 2016 roku mieszkańcy miasta zamieszczali na Twitterze informacje dotyczące miejsc zagrożonych.
42016
telefon komórkowy z aparatem fotograficz-
nym. Można więc przesyłać relację wprost
z miejsca zdarzenia. Jest to ważne, by poma-
gać. Niestety, takie zachowanie stwarza też
zagrożenie, gdy ktoś zechce wykorzystać
sytuację. Stąd też bywa, że dobrym ludziom
przytrafiają się złe rzeczy…
Nowe technologie i nowe sposoby komuni-
kowania się na pewno są wielką szansą na
współpracę państwa i obywateli oraz na ich
sprawną komunikację. Z pewnością przyda
się zarówno każdy dobry przykład takich re-
lacji oraz wspólnych działań podczas maso-
wych zagrożeń, jak i wypracowanie dobrych
praktyk w tym zakresie. Trzeba pamiętać, że
w dobie rozpowszechnienia mediów spo-
łecznościowych jednostka może mieć duży
wpływ na zachowania innych. Czasami jest
to trudne do przewidzenia, reakcje innych
w cyberprzestrzeni bywają zaskakujące. Po-
czucie anonimowości może skłaniać także
do ryzykownych zachowań, których czło-
wiek nie podjąłby się w innych okoliczno-
ściach. W zasadzie jednak taka osoba działa
publicznie, jeśli na Facebooku chce wywołać
panikę, strach.
Współcześnie obserwujemy nowe zjawiska
społeczne w cyberświecie. Dotyczą one po-
zytywnych działań, kiedy internet pomaga
pomagać, ale z drugiej strony trzeba pamię-
tać, że także przestępcy znaleźli w nim nową
przestrzeń do działania. Esencja powyższych
rozważań, a więc świadomość nowych za-
grożeń i konieczności współdziałania służb
i obywateli w cyberprzestrzeni, powinna
stanowić mobilizację do tego, by jak naj-
szybciej wypracować dobre praktyki w tym
zakresie.
!01.2010 Haiti - trzęsienie ziemi
02.2010 Chile - trzęsienie ziemi
07.2010 Pakistan - powódź
02.2011 Nowa Zelandia - trzęsienie ziemi
03.2011 Japonia - trzęsienie ziemi i tsunami
10.2011 Turcja - trzęsienie ziemi
04.2013 USA - atak terrorystyczny
04.2013 Chiny - trzęsienie ziemi
10.2013 Indie - cyklon
11.2013 Filipiny - tajfun Haiyan
Systemy cyfrowej łącznościRadiotelefony cyfroweAkcesoria dla Straży i RatownikówSystemy dyspozytorskie
/HyteraPolska
Co roku kilkadziesiąt Zespo-
łów Ratownictwa Medycznego
konkuruje ze sobą w Mistrzo-
stwach Polski w Ratownictwie
Medycznym. Aby móc zakwalifi-
kować się do tych prestiżowych
zawodów, zespoły uczestniczą
w eliminacjach, które odbywają
się w różnych miastach Polski.
Nasza redakcja – na zaprosze-
nie Wojewódzkiego Pogotowia
Ratunkowego SP ZOZ w Lubli-
nie – miała okazję przyglądać
się współzawodnictwu 72 ra-
towników z 24 zespołów, które
zgłosiły się do eliminacji w ra-
mach VII Otwartych Mistrzostw
Ziemi Lubelskiej w Ratownic-
twie Medycznym, zorganizowa-
nych w dniach 11–13.05.2016.
Zostaliśmy bardzo ciepło przywi-
tani przez przedstawiciela orga-
nizatora, a jednocześnie koordy-
natora Mistrzostw – panią Beatę
Chilimoniuk. Mimo licznych próśb
z naszej strony, scenariusze zadań
były trzymane w ścisłej tajemni-
cy również przed nami, dlatego
już od pierwszych chwil na lu-
belskiej ziemi z niecierpliwością
oczekiwaliśmy na rozpoczęcie
Mistrzostw. W końcu ruszyliśmy.
Zadanie pierwsze, o tajemniczej
nazwie „Przypał”, zostało prze-
prowadzone w późnych godzi-
nach wieczornych na terenie
Gimnazjum nr 7 im. Jana Kocha-
nowskiego w Lublinie. Uczniowie
Gimnazjum bardzo aktywnie za-
angażowali się w przygotowa-
nie i przeprowadzenie zadania,
odgrywając role poszkodowa-
nych. Autorami zadania byli Piotr
Jewsiejczyk i Katarzyna Nagacz.
I RYWALIZACJA
TEKST: Konrad Rawiński ZDJĘCIA: Konrad Rawińśki
NAUKA
WYDARZENIA
42016
Zeskanuj i zobacz galerię zdjęć INSTRUKCJA NA STR. 3
4949
Scenariusz zakładał wybuch paniki wśród
uczniów bawiących się na szkolnej dysko-
tece, zorganizowanej w sali gimnastycznej
Gimnazjum. Dodatkowym utrudnieniem
była ograniczona widoczność, spowodowa-
na częściową awarią oświetlenia. Ponieważ
poszkodowanych w tym zdarzeniu było
kilkudziesięciu, organizatorzy założyli, że
realizować je będą trzy ZRM jednocześnie.
Oceniane były nie tylko procedury medycz-
ne, ale również współdziałanie wszystkich
ratowników. Nie było to proste, bo pozo-
ranci bardzo wczuli się w role i opanowanie
spanikowanej młodzieży było dla ratowni-
ków największym problemem. Dobrze przy-
gotowane zadanie ćwiczeniowe powinno
mieć przede wszystkim walor edukacyjny.
W tym przypadku cel osiągnięto podwójnie,
ponieważ zadanie było wspaniałą okazją do
przećwiczenia procedur postępowania na
wypadek zdarzenia masowego, ale również
dawało możliwość edukowania uczestniczą-
cej w nim młodzieży. Poprawne zachowanie
się w sytuacji zagrożenia pomaga ocalić ży-
cie tak samo, jak dobrze udzielona pomoc.
Ostatnie zespoły na zadanie dotarły w póź-
nych godzinach nocnych.
Nazajutrz, po krótkim odpoczynku, zespoły
wystartowały do trzech zadań dziennych,
które odbyły się na terenie Lublina.
Pierwsze zadanie dzienne – o wdzięcznej
nazwie „Gruby” – organizatorzy przygoto-
wali na terenie Collegium Maximum Uni-
wersytetu Medycznego w Lublinie. Autora-
mi zadania byli Mariusz Gawroński, Daniel
Łuszczak i Justyna Jędryszko. Role pozoran-
tów powierzono członkom Studenckiego
Koła Naukowego przy Zakładzie Ratownic-
twa Medycznego. Przy wejściu do budynku
na zespoły czekał zdenerwowany portier,
który informował o wypadku, do jakiego
doszło na jednej z klatek schodowych. Na-
stępnie zespoły prowadził na jedno z ostat-
nich pięter budynku, gdzie na schodach
leżał nieprzytomny mężczyzna. Już dotarcie
na miejsce wymagało od uczestników do-
brej kondycji fizycznej. Poszkodowanym był
solidnej postury mężczyzna, który w wyni-
ku utraty przytomności spadł z wysokości.
Ponieważ poszkodowany doznał urazu gło-
wy, ratownicy musieli wdrożyć odpowiedni
sposób postępowania. Jednocześnie zaczął
się pogarszać stan portiera, cierpiącego na
astmę. Zespoły oceniane były pod kątem
prawidłowego wykonania procedur me-
dycznych, ale również właściwego zebrania
wywiadu i odpowiedniego rozdzielenia sił
ratowników i dostępnego sprzętu.
Kolejne zadanie, o kryptonimie „Wielki
błękit”, czekało na ratowników na terenie
obiektu Aqua Lublin. Autorem zadania był
Marcin Dąbski. Ratowników wprowadzano
na hale basenu, gdzie ratownik WOPR pro-
wadził reanimację krążeniowo-oddechową
u poszkodowanego. Po przejęciu czynno-
ści i kilku minutach reanimacji, do zespołu
WYDARZENIA
„Przypał”
42016
podbiegał mężczyzna informując, że na
wodzie unosi się jeszcze jeden nieprzytom-
ny poszkodowany. Po wyciągnięciu osoby
na brzeg przez ratownika WOPR konieczne
było podjęcie czynności reanimacyjnych.
W tym zadaniu oceniano nie tylko sposób
właściwego prowadzenia reanimacji, zgod-
nie z Wytycznymi 2015 Europejskiej Rady
Resuscytacji, ale również szybkie i poprawne
podjęcie współpracy z ratownikiem WOPR
przy prowadzeniu reanimacji drugiego po-
szkodowanego. Dodatkowe punkty zespoły
uzyskiwały za użycie automatycznego defi-
brylatora zewnętrznego AED, który znajdo-
wał się na terenie obiektu sportowego.
Mistrzostwa to wspaniała okazja do nauki
– nie tylko dla startujących zespołów, ale
również dla sędziów i organizatorów. Jak się
okazało, jeden zespół – mimo tego, że jego
członkowie zapomnieli o znajdującym się
na basenie defibrylatorze AED – tak popro
wadził czynności resuscytacyjne, że obaj po-
szkodowani byli reanimowani prawidłowo,
zgodnie z Wytycznymi ERC 2015 i defibry-
lowani przy użyciu jednego defibrylatora,
który był na wyposażeniu zespołu.
Ostatnie zadanie, o kryptonimie „Pokora
torreadora”, przeprowadzone zostało przy
Arenie Lublin. Autorami byli Adam Gorgol
i Roman Karman. Zespołom ukazywał się
dramatyczny widok – jedna z karetek była
rozbita o stojącą na poboczu przyczepę.
Na ambulansie widoczna była duża czer-
wona litera „N” w kole. Kilka metrów dalej,
na ziemi leżał nieprzytomny lekarz. Straża-
cy próbowali dotrzeć do zakleszczonego
we wraku kierowcy. Na widok tego ratow-
nikom zmiękły kolana. Szybko podbiegli
do karetki, w której znajdowało się dwóch
poszkodowanych, pielęgniarz i noworo-
dek w inkubatorze. Zadanie to wymagało
Beata Chilimoniuk
Absolwentka Wydziału Pielęgniarstwa Uniwersy-tetu Medycznego w Lublinie, magister pielęgniar-stwa. Ukończone studia podyplomowe z zakresu Zdrowie Publiczne – Zarządzanie i Ekonomika w Ochronie Zdrowia UM w Lublinie. Specjalistka w dziedzinie medycyny społecznej (I stopnia), pielęgniarstwa ratunkowego oraz pielęgniar-stwa anestezjologicznego i intensywnej terapii. Ukończone kursy specjalistyczne dla pielęgniarek i kursy instruktorskie BLS, ACLS, PALS wg AHA. Autorka pierwszych programów szczegółowych specjalizacji i kursu kwalifikacyjnego w dziedzinie pielęgniarstwa ratunkowego oraz kursów specjali-stycznych „Resuscytacja krążeniowo-oddechowa” i „Wykonanie konikopunkcji, odbarczenie odmy prężnej oraz wykonanie dojścia doszpikowego”. Od wielu lat wykładowca i trener, kierownik dy-daktyczny i opiekun staży, szkoleń oraz kursów dla pielęgniarek, położnych i ratowników medycz-nych. Pomysłodawczyni i współautorka projektu ,,Ucz się skutecznie – ratuj bezpiecznie. Wsparcie rozwoju zawodowego służb medycznych w woje-wództwie lubelskim”. 10-letnie doświadczenie na stanowisku pielęgniarki oddziałowej Szpitalnego Oddziału Ratunkowego, obecnie Główny Koordy-nator Medyczny Wojewódzkiego Pogotowia Ra-tunkowego SP ZOZ w Lublinie. Od dwóch lat kon-sultant wojewódzki w dziedzinie pielęgniarstwa ratunkowego.
„Gruby”
5151
oprócz specjalistycznej wiedzy medycznej
– również umiejętności szybkiego reago-
wania w przypadku rozłączenia aparatury
medycznej, postępowania z wcześniakiem
w inkubatorze oraz znajomości obsługi
respiratora i pompy infuzyjnej. Kluczem
do osiągnięcia sukcesu była jednak dobra
współpraca z ratownikami PSP i Policji po
kursach kwalifikowanej pierwszej pomocy
oraz z członkami zespołu rozbitej karetki
,,N”. Dodatkowym zadaniem było właściwe
wykonanie procedury wezwania i przyjęcia
śmigłowca, wybranie miejsca do lądowania,
zapewnienie bezpieczeństwa i prawidłowe
współdziałanie z pilotem podczas lądowa-
nia śmigłowca. Tę część zadania oceniał Ry-
szard Stykowski – na co dzień koordynator
szkoleń ratownictwa w Centralnym Ośrodku
Szkolenia Służb Lotniskowych Lotniska Cho-
pina w Warszawie.
Mimo iż w rywalizacji punktowane były te
cztery zadania, organizatorzy przygoto-
wali dla uczestników jeszcze kilka atrakcji.
Bardzo ciekawym doświadczeniem było
udzielanie pomocy postrzelonemu żołnie-
rzowi. Ćwiczenie to wymagało właściwego
zabezpieczenia masywnego krwotoku oraz
współdziałania z zespołem bojowym, sta-
nowiącym zabezpieczenie. Adrenalinę u ra-
towników podnosiła krótka wymiana ognia
z przeciwnikiem w trakcie wykonywania
czynności medycznych. Ratownicy, którzy
postanowili wziąć udział w tym ćwiczeniu,
po jego zakończeniu zgodnie oceniali, że
było ono dla nich nowym doświadczeniem.
Mistrzostwa to też wspaniała okazja do
promowania wśród społeczeństwa zasad
udzielania pierwszej pomocy. To przecież
od świadków zdarzenia w wielu przypad-
kach zależy, czy poszkodowany doczeka na
przyjazd ZRM. Organizatorzy dobrze się do
tego przygotowali.
W drugim dniu trwania Mistrzostw, kiedy
zespoły wykonywały zadania dzienne, przed
lubelskim ratuszem trwała „Akcja Defibryla-
cja”. Jak się okazało, przeprowadzenie takiej
inicjatywy w dniu powszednim nie wpłynę-
ło na spadek liczby zainteresowanych. Bar-
dzo wiele osób w różnym wieku – zarówno
mieszkańców Lublina, jak i turystów – było
chętnych, by poćwiczyć resuscytację krąże-
niowo-oddechową z użyciem automatycz-
nego defibrylatora AED. Dla jednych była
to okazja do przypomnienia sobie zasad
udzielania pierwszej pomocy, dla innych
– pierwsza okazja do takich ćwiczeń. Akcja
ta została bardzo wysoko oceniona przez
mieszkańców Lublina.
Na VII Otwarte Mistrzostwa Ziemi Lubelskiej
w Ratownictwie Medycznym organizatorzy
przygotowali cztery zadania. Ktoś mógłby
powiedzieć, że to mało lub że można było
przygotować więcej. Trzeba jednak mocno
podkreślić, że poziom tych zadań, ich wie-
lowątkowość i stopień trudności wymagał
od uczestników dużej wiedzy i opanowania.
Dla uczestników Mistrzostwa te były okazją
do zdobycia nowych doświadczeń, integra-
cji i wymiany poglądów. Dla organizatorów
WYDARZENIA
„Wielki błękit”42016
– ogromnym przedsięwzięciem logistycz-
nym. O to, jak dużym wyzwaniem było przy-
gotowanie takiej imprezy i czy to się udało,
zapytałem koordynatora Mistrzostw – panią
Beatę Chilimoniuk.
Beata Chilimoniuk – Mam nadzieję, że
uczestnicy i wszyscy obecni ocenią VII
Otwarte Mistrzostwa Ziemi Lubelskiej jako
udane i profesjonalnie przygotowane. Ko-
rzystając z okazji, chciałabym podzięko-
wać Dyrekcji WPR za to, że obdarzyła mnie
ogromnym zaufaniem, powierzając funkcję
koordynatora Mistrzostw. Jest to wyróżnie-
nie, gdyż pracuję w firmie od ponad roku
i pierwszy raz organizowałam taką imprezę.
Moim zadaniem było wyszukanie grupy osób
,,pozytywnie zakręconych”, stworzenie wa-
runków do wykorzystania ich indywidual-
nych zdolności i wykonania zadań zgodnie
z umiejętnościami i doświadczeniem każdej
z nich. To była praca zespołowa, polegająca
na współdziałaniu, udzielaniu sobie pomo-
cy merytorycznej, pełnieniu różnych funkcji
i wzięciu odpowiedzialności za wyniki pracy
swojej i zespołu. Tak, koordynator Mistrzostw
odpowiada za koordynację poszczególnych
zadań zespołowych, za sprawność organiza-
cyjną i logistyczną oraz merytoryczne przygo-
towanie konkurencji. Odpowiada za przebieg
działań, nadaje kształt Mistrzostwom, określa
metody i sposoby realizacji poszczególnych
zadań, mobilizuje do tworzenia oryginalnych
pomysłów, stymuluje zespół do działania i jest
otwarty na innowacyjne rozwiązania.
W każdym z nas jest ogromny potencjał
– jak mówi trener Adam Nawałka, „są jeszcze
rezerwy”. Zadaniem koordynatora jest sty-
mulowanie członków zespołu do twórczego
i efektywnego działania, budowanie odpo-
wiedzialności i przyjaznej atmosfery, doce-
nienie wysiłku całego zespołu. Ten sukces jest
wynikiem pracy wielu osób zaangażowanych
w przygotowanie VII Otwartych Mistrzostw
Ziemi Lubelskiej w Ratownictwie Medycznym.
Bez ciężkiej pracy, prawdziwej pasji, poświę-
cenia swojego prywatnego czasu, współpracy
w zespole i dążenia do osiągnięcia wspólne-
go celu nie byłoby możliwe przygotowanie
Mistrzostw na tak wysokim poziomie. Dzię-
kuję wszystkim, którzy przyczynili się do tego
sukcesu.
Zwycięzcą VII Otwartych Mistrzostw Ziemi
Lubelskiej w Ratownictwie Medycznym
został zespół ze Świętokrzyskiego Centrum
Ratownictwa Medycznego i Transportu
Sanitarnego w Kielcach. Na podium stanęły
również zespoły z Samodzielnego Public-
znego Zakładu Opieki Zdrowotnej w Kol-
buszowej (miejsce II) oraz jeden z zespołów
Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowe-
go i Transportu Sanitarnego „Meditrans”
SP ZOZ w Warszawie.
Już za kilka miesięcy ratownicy z pierwszych
dziesięciu zespołów spotkają się ze swoimi
kolegami, którzy uczestniczyli w elimi-
nacjach w innych częściach Polski, by
konkurowaćo miano najlepszych w Mis-
trzostwach Polski w Ratownictwie Medy-
cznym w Białymstoku. Będziemy uważnie
śledzić tę rywalizację.
„Pokora torreadora”
5353
OBRONNOŚĆ SZKOLENIA
42016
Kierunki rozwoju zaawansowanych systemów szkolenia strzeleckiego
TEKST: Agnieszka Hankus-Kubica
Możliwości stworzone przez rozwój technologii informacyjnych, w szczególności tech-nologii związanych z obszarem gier komputerowych, wirtualnej rzeczywistości oraz interfejsów człowiek–maszyna sprawiają, że na rynku zbrojeniowym możemy obser-wować coraz szerszą ofertę zaawansowanych systemów szkolenia i systemów trenin-gowych. Systemy te w większości pozwalają wyszkolić zawodowe kadry służące bez-pieczeństwu państwa, jak również służą do przeprowadzania profesjonalnych szkoleń przez amatorów sportów strzeleckich, członków organizacji paramilitarnych oraz firmy świadczące usługi obrony i ochrony. W niniejszym artykule postaram się przybliżyć wybrane kierunki rozwoju systemów strzeleckich wraz z ich zastosowaniem.
5555
SZRP – System szkoleniowo-treningowy Śnieżnik
OBRONNOŚĆ SZKOLENIA
Obecnie najbardziej powszechnym i znanym rozwiązaniem trenin-
gowym w Polskich Siłach Zbrojnych jest system Śnieżnik. Modele
broni wykorzystywane w systemie Śnieżnik wykonane zostały na
bazie rzeczywistej broni bojowej. Mają identyczny wygląd, budowę,
sposób obsługi, układ pneumatycznego przeładowania czy prowa-
dzenie symulowanego ognia z zachowaniem krzywych balistycz-
nych. Dodatkowo, modele wyposażone są w Moduł Komunikacji
Broni (MKB), który umożliwia bezprzewodowe komunikowanie się
z systemem, a także czujniki przechylenia (CZP) i docisku broni
(CZD), co z kolei pozwala instruktorom monitorować zachowania
osób ćwiczących w czasie celowania i składania się do strzału.
W skład trenażera wchodzi ponad 30 sztuk uzbrojenia, m.in. kara-
binki szturmowe, karabiny wyborowe z symulatorami optoelektro-
nicznymi, granatniki i moździerze.
System szkoleniowo-treningowy Śnieżnik jest stacjonarnym urzą-
dzeniem, które wykorzystywane jest do przygotowania żołnierzy
strzelców, z wykorzystaniem broni strzeleckiej bez użycia amunicji,
zwłaszcza w zakresie:1
• strzelania amunicją bojową na „otwartych” strzelnicach do
tarcz i figur bojowych;
• wykrywania, rozpoznawania i niszczenia celów rzeczywistych
w różnym terenie (zurbanizowanym, odkrytym), w różnych
porach dnia i warunkach atmosferycznych;
• współdziałania w walce przy zastosowaniu różnych rodzajów
broni i formacji;
• reagowania żołnierzy w sytuacjach nietypowych.
System Śnieżnik składa się z siedmiu podsystemów, które przezna-
czone są do wykorzystania w różnych warunkach bojowych i na sta-
nowiskach ogniowych. Zaliczają się do nich:
• Śnieżnik 1 – wielostanowiskowe urządzenie, przeznaczone do
prowadzenia symulowanych działań dla żołnierza na strzelnicy
bojowej.
• Śnieżnik 2 – stosowany do prowadzenia symulowanych działań
na polu walki zarówno przez żołnierza, jak i w ramach różnych
formacji.
• Śnieżnik 3 – przeznaczony do prowadzenia symulowanych
działań w budynkach i w ich otoczeniu.
• Śnieżnik Mini – wykorzystywany do prowadzenia symulowa-
nych strzeleń z broni strzeleckiej.
• Goworek – przygotowuje żołnierzy do obsługi moździerza
z zaaranżowanego stanowiska ogniowego.
• Puchacz – przeznaczony do szkolenia strzelca pokładowego
śmigłowca, który umieszczony jest na ruchomej platformie,
z zaaranżowanego stanowiska pokładowego.
• Snajper – przeznaczony dla strzelców wyborowych.
Stanowiska można dowolnie konfigurować, tworząc różne scenariu-
sze sytuacji, w których uczestniczą ćwiczący żołnierze.2
System szkoleniowo-treningowy Śnieżnik funkcjonuje między inny-
mi w 10 Brygadzie Kawalerii Pancernej w Świętoszowie, w Ośrod-
ku Szkolenia Poligonowego Wojsk Lądowych w Bemowie Piskim,
25 Brygadzie Kawalerii Powietrznej w Tomaszowie Mazowieckim,
Centrum Szkolenia Wojsk Lądowych w Poznaniu oraz w Wyższej
Szkole Oficerskiej Wojsk Lądowych we Wrocławiu.
Źródło: www.snieznik.info
42016
Wirtualne Pole Walki
Wirtualne Pole Walki jest kompleksową platformą taktyczną, sze-
roko stosowaną przez państwa członkowskie NATO. Za pośrednic-
twem oprogramowania VBS możliwe jest symulowanie w czasie
rzeczywistym działań i operacji wojskowych na współczesnym polu
walki. Dzięki temu środowisko VBS znajduje szerokie zastosowanie
w szkoleniu i rozwoju pojedynczych żołnierzy, drużyn czy plutonów
do prowadzenia operacji połączonych na poziomie batalionów.
Oprogramowanie VBS znajduje szerokie zastosowanie między inny-
mi w zakresie:3
• szkolenia przed misjami oraz zapoznania z terenem operacyj-
nym;
• szkolenia taktycznego oddziałów i pododdziałów bojowych;
• ćwiczenia wspólnych działań bojowych;
• symulacji konwojów i procedur kolumn transportowych
(łącznie z integracją wirtualnej rzeczywistości – VR);
• szkolenia załóg obsługi broni zespołowej;
• szkolenia załóg i strzelców pokładowych śmigłowców;
• szkolenia z procedur obsługi naziemnej samolotów bezzałogo-
wych;
• szkolenia z zakresu świadomości kulturowej w terenie opera-
cyjnym;
• zapoznania z platformami bojowymi i sprzętem technicznym.
W VBS scenariusze szkoleniowe generowane są za pomocą edyto-
ra misji – Offline Mission Editor, umożliwiającego projektowanie
dowolnej sytuacji taktycznej.
Puchacz
Goworek
VBS
Źródło: bisimulations.com
5757
Źródło: bisimulations.com
Takie środowisko pozwala na konstruowanie najbardziej zaawanso-
wanych strzelnic. Samo środowisko jednak nie wystarczy, aby moż-
na było mówić o profesjonalnym systemie szkoleniowym. Najszer-
szą ofertą w tym zakresie mogą dzisiaj pochwalić się amerykańscy
producenci tego typu rozwiązań.
Modułowe strzelnice symulowane w czasie rzeczywistym na broń palną i laserową
Najlepszym dostępnym obecnie rozwiązaniem jest strzelnica, któ-
ra może być budowana na bazie gotowych modułów, mogących
odzwierciedlać dowolne pomieszczenia albo ich zbiory. Moduły te
powinny być wyposażone w kulochwyty, co umożliwia użycie broni
palnej – standardowo wykorzystywanej na służbie.
Z wykorzystaniem kamer termowizyjnych można odczytywać do-
kładność strzałów, za to system zwykłych kamer pozwoli na śledze-
nie techniki ich wykonywania. Strzelnica uzupełniona o dowolne
środowisko wirtualnej rzeczywistości może stać się polem treningo-
wym, w którym mogą trenować drużyny czy – w przyszłości – nawet
całe pododdziały. Trening to nie tylko sam strzał, ale również jego
brak w przypadku systemów przeznaczonych do ochrony. Dowolne
scenariusze mogą być realizowane w warunkach polskich, jak rów-
nież mogą symulować warunki innego kraju. Podłączenie do tego
typu strzelnic pozostałych sensorów będzie przyszłością zaawanso-
wanych systemów szkolenia.
OBRONNOŚĆ SZKOLENIA
Przykłady modeli 3D
w środowisku VBS2
Źródło: bisimulations.com
Strzelnica modułowa
42016
Strzelnica modułowa
OBRONNOŚĆ SZKOLENIA
Szkolenie żołnierzy w oparciu o wirtualną rzeczywistość
Źródło: www.intelligent.net42016
Kolejnym godnym uwagi rozwiązaniem jest strzelnica w pełni
zintegrowana ze środowiskiem wirtualnej rzeczywistości. W tym
rozwiązaniu jesteśmy całkowicie zaabsorbowani rzeczywistością
wykreowaną poprzez prowadzącego ćwiczenie. System szkolenia
pojedynczego żołnierza, z użyciem okularów służących do korzysta-
nia z wirtualnej rzeczywistości, wdrożyła z powodzeniem w firma
Intelligent Decisions w armii amerykańskiej.
Ważną rolę w procesie szkolenia odegrają również trenażery, za po-
mocą których będzie można szkolić załogi pojazdów, łodzi lub stat-
ków powietrznych.
Połączenie wyżej wymienionych rozwiązań technologicznych z za-
awansowanymi systemami diagnozowania stanu człowieka oraz
interfejsami człowiek–maszyna spowoduje rozwinięcie jeszcze do-
skonalszych narzędzi nauczania, do których z pewnością dołączą
szkolenia strzeleckie, ale również zaawansowane narzędzia weryfi-
kacji psychomotorycznej. Przyszłe pole walki powoli przenosi się do
środowiska wirtualnego, natomiast już dzisiaj wiadomo, że umiejęt-
ności i nawyki strzeleckie możliwe są do nabycia w drodze zintegro-
wanych, różnorodnych programów szkolenia.
Pomimo sukcesu, jakim okrzyknięto prowadzenie szkoleń w wirtu-
alnym środowisku, najbardziej skuteczne ćwiczenia nadal odbywają
się na prawdziwym poligonie. Zaawansowane systemy szkolenia są
rozwiązaniem, które może przynieść spore oszczędności i tworzyć
warunki, których nie jesteśmy w stanie wygenerować za pomocą
standardowych metod szkolenia. Biorąc pod uwagę przeanalizowa-
ne kierunki rozwoju strzeleckich systemów szkolenia, należy stwier-
dzić, że najlepsze rezultaty będzie można otrzymać wówczas, kiedy
metody konwencjonalne będą przeplatały się i łączyły z nowymi
rozwiązaniami. Ten sposób zagwarantuje skuteczność i dobre wy-
niki szkolenia oraz zapewni dalszy rozwój w procesie doskonalenia
metod i technik treningowych, które przełożą się bezpośrednio na
wysoką jakość wyszkolenia służb dla obszaru obronności.
Przypisy:1 www.snieznik.info/pl/sys-pl [dostęp 03.02.2014 r.]2 www.tech.wp.pl/kat,130034,title,Snieznik-najnowszy-symulator
-w-polskiej-armii,wid,15168221,wiadomosc.html?ticaid=112240,
[dostęp 03.02.2014 r.]3 www.trenazery.com.pl/vbs2, [dostęp 03.02.2014 r.]
Źródło: www.intelligent.net
Zeskanuj i zobacz wideo INSTRUKCJA NA STR. 3
6161
WYDARZENIA
42016
Coś nowego, czyli pierwsze Zawody Ratowniczo-Taktycznych Grup Paramilitarnych
'
TEKST: Konrad Rawiński ZDJĘCIA: Konrad Rawińśki
Zaczęło się w marcu od zwykłego maila. Potem były ko-
lejne, potem kilka telefonów. Z każdą nową wiadomością
wizja, jaką na początku przedstawił nam Wojciech Maj
– pomysłodawca przedsięwzięcia – zaczynała nabierać
kształtów. Taki był początek. Tak po raz pierwszy dowie-
dzieliśmy się o pomyśle zorganizowania w czerwcu zawo-
dów ratowniczo-taktycznych dla grup paramilitarnych. Od
razu podjęliśmy decyzję, że to wydarzenie nie może odbyć
się bez naszego udziału. Szybko zapadła również decyzja
o objęciu go patronatem medialnym. Dzisiaj – z perspek-
tywy czasu – możemy powiedzieć, że dzięki zaproszeniu
ze strony organizatorów, a także dzięki naszej intuicji, mo-
gliśmy uczestniczyć w jednym z ciekawszych wydarzeń
roku 2016.
Trzy miesiące zleciały w okamgnieniu. Na poligon pod
Wrocławiem docieramy w piątek 17 czerwca, wczesnym
popołudniem. Pierwsze zespoły zdążyły się już zakwa-
terować. Na miejsce dotarli też pierwsi instruktorzy.
Z godziny na godzinę przybywa namiotów, pojawiają się
nowe twarze i robi się coraz bardziej gwarno. O godzinie
17:00 odbywa się apel roboczy, na którym pada kilka słów
na temat organizacji zawodów. Jeszcze chwila wolnego
czasu i zaczyna się. Pierwszy punkt to wykład, który pro-
wadzi Krzysztof Pluta „Wir”. Jego tematem jest oczywiście
medycyna pola walki. Każde zagadnienie jest zilustrowa-
ne przykładem z życia; opowiedziane słowami człowieka, 6363
który nie tylko zna się na tym, o czym mówi,
ale przede wszystkim widział wiele na wła-
sne oczy i uczestniczył w tym całym sobą.
Słyszał krzyk ludzi, których ratował, widział
ich krew, a czasami był ostatnią osobą, któ-
rą widzieli. Często nie przywiązujemy wagi
do rzeczy podstawowych. „Wir” wielokrotnie
w swym wykładzie podkreśla, że to właśnie
podstawowa wiedza i czynności ratują życie.
Uczestnicy siedzą i słuchają. Kilkadziesiąt mi-
nut upływa szybko, zapada zmrok i nadcho-
dzi czas odpoczynku. Jeszcze kilka godzin
i start do pierwszych zadań.
Poranek bardzo nerwowy. Każdy z uczestni-
ków jeszcze raz przegląda sprzęt. Co zabrać,
a co będzie zbędne. Czas upływa bardzo
szybko i pierwsze zespoły ruszają na zadania.
My również.
Pierwsze zadanie na naszej trasie. Uczest-
ników wita z lekkim uśmiechem dwóch
instruktorów z CSS Defender. Szybkie omó-
wienie. Zespół dzieli się na dwuosobowe
składy. Zadanie jest na pozór proste: wyko-
nać 15 pompek, następnie przebiec kilka-
dziesiąt metrów i zrobić kolejne 15 pompek.
Podejście do stanowiska, na którym leżą
dwie jednostki broni – Glock i AK 47. Teraz
trzeba rozłożyć i złożyć broń. I znowu bieg.
Następnie kolejna dwójka. Wszystko omó-
wione, więc czas start. I nagle okazuje się,
że zadanie z pozoru proste z każdą sekundą
się komplikuje. Sprzęt waży swoje – to do-
datkowe kilogramy przy pompkach i prze-
szkoda w biegu. Ręce trzęsą się z wysiłku.
Broń nie chce „słuchać”. A instruktorzy bacz-
nie obserwują każdą czynność, każdy ruch
i wyłapują błędy. Każdy błąd to karne sekun-
dy do ogólnego czasu. Pot szybko zalewa
czoło, a czas ucieka.
Ruszamy na kolejne zadanie, które omawia
instruktor „Szrama”: „Agent i informator do-
stali się pod ostrzał. Cel: dotrzeć, wydostać,
udzielić pomocy. Jeśli jesteście gotowi, czas
start!”. Zespół ustawia się w szyku i rusza
w ubezpieczeniu we wskazanym kierunku.
Nagle w połowie drogi pojawia się dym.
Zakładamy maski i kontynuujemy marsz. Po
chwili z pozostałości zabudowania dociera
do nas wołanie. Bezpiecznie podchodzi-
my i już widzimy, że nie będzie łatwo. Dwaj
mężczyźni są ciężko ranni. Widać masywny
krwotok i amputacje. To tak na pierwszy
rzut oka. Trzeba szybko podjąć decyzję, jak
udzielić pomocy i jak ewakuować rannych.
Tu liczy się nie tylko wiedza z zakresu medy-
cyny – ważna jest też taktyka. Do tego trzeba
pamiętać, jaki jest cel misji i jakie priorytety.
Po ewakuacji zespół w bezpiecznym miejscu
wdraża bardziej zaawansowane czynności
medyczne. Nagle padają słowa: „czas stop!”.
Trzeba zebrać sprzęt i ruszać na kolejne za-
danie. My zostajemy chwilkę z instruktorami,
słuchamy. Karta oceny szybko zapełnia się
do końca. Opinia pozorantów ma też swoje
znaczenie.
Kilkaset metrów dalej inny zespół witany jest
przez „Wira”. Zadanie: „Odszukać strąconego
pilota. Udzielić pomocy. Przetransportować
we wskazane miejsce, przygotować do ewa-
kuacji i przekazać personelowi śmigłowca
ewakuacji medycznej”. Obserwujemy, jak
zespół ostrożnie, w ubezpieczeniu pokonu-
je kolejne metry. Zbliża się do zabudowa-
nia. Sprawdza każdy metr terenu. Po chwili
słychać słowa: „Mam człowieka”. Cały zespół
kieruje się powoli, nadal pilnując swoich
sektorów, w stronę odnalezionego pilota.
Dwóch operatorów przystępuje do udziela-
nia pomocy. „Wir” bacznie obserwuje, udzie-
la informacji zwrotnych, zaznacza wykonane
procedury na karcie oceny. Czas do ewaku-
acji – określony. Ranny szybko zabezpiecza-
ny jest na noszach i przenoszony do miejsca
ewakuacji. Następuje jego przekazanie. Słu-
chając rozmowy operatora z instruktorem,
zamykamy oczy i czujemy się tak, jakbyśmy
byli kilka tysięcy kilometrów stąd. Podmuch
powietrza porusza łopatami śmigłowca, nio-
sącego drobiny piasku. W uszach – ryk silni-
ków. Życie żołnierza jest w rękach medyków.
Coś niesamowitego!
WYDARZENIA
42016
Gdy zespół opuszcza stanowisko, pytam
„Wira”, czy warto było wziąć udział w tych
zawodach. Mówi: „Popatrz sam. Widzisz ich
zaangażowanie, ich serce? Ja widzę – im się
naprawdę chce! Dla instruktora nie ma nic
bardziej pokrzepiającego, niż zaangażowa-
nie tych, którym przekazuje swoją wiedzę.
Widzę w nich wielki potencjał. Cieszę się, że
mogę uczestniczyć w tym projekcie i po czę-
ści trochę go współtworzyć”.
Po kilkunastu minutach marszu jesteśmy na
kolejnym zadaniu. Droga leśna. Informacja
od instruktora Jakuba Grzeszczyka jest jasna
– „działacie w środowisku cywilnym”. Jakiś
mężczyzna szarpie się z kierowcą, próbując
wyciągnąć go z auta. „Pijaku, przejechałeś
człowieka!” – krzyczy. Z przodu pojazdu leży
potrącony mężczyzna, jest nieprzytomny.
Kierowca też jest ranny. Zespół szybko obez-
władnia nerwowego świadka i udziela po-
mocy rannym oraz powiadamia pogotowie.
Nagle kierowca pyta, co z jego dzieckiem.
Opatrujący go operator zastyga na ułamek
sekundy w bezruchu. Potem głośno infor-
muje dowódcę, który poleca sprawdzić po-
jazd. Siedzenia od strony kierowcy, bagażnik,
druga strona pojazdu. Jest dziecko! Leży na
podłodze przed przednim fotelem pasaże-
ra. Szybka kontrola: brak oddechu. „Podjąć
reanimację!” – krzyczy dowódca. Kontakt
z pogotowiem i przekazanie informacji; pada
prośba o śmigłowiec LPR. Wszystko dzieje się
tak szybko. I nagle słyszymy spokojne słowa
instruktora: „Dzięki, koniec czasu”.
Po kilkunastu minutach szybkiego marszu
docieramy do ruiny zabudowania. Za ścianą
widzimy kilku mężczyzn w chustach na gło-
wie. Stoją w bezruchu. W rękach mają broń.
Jeden z mężczyzn ma na sobie kamizelkę
z materiałem wybuchowym. Nagle słyszymy:
„Chodźcie tutaj. To wasza kobieta. Chodź-
cie, chodźcie! Ja przyjaciel”. W otworze po
drzwiach pojawia się kolejny mężczyzna
w chuście na głowie. Odwraca się. Woła,
6565
machając ręką: „Chodźcie, ja przyjaciel, jest
dobrze, chodźcie, leży tutaj”. Mężczyzna
wchodzi coraz bardziej w głąb zabudowania.
Za nim powoli wchodzą, jeden za drugim,
członkowie zespołu. Układ pomieszcze-
nia nie zapewnia dobrego zabezpieczenia.
I nagle krzyk: „Łapy w górę!”. Zespół próbuje
coś zrobić, ale na to już nie ma szans. Czło-
wiek w kamizelce poodnosi do góry rękę
z telefonem. „Jak nie odłożycie broni, wszy-
scy tu zginiemy” – mówi. Kilka sekund trwa-
my w bezruchu. Członkowie zespołu jeden
po drugim odkładają broń. Każdemu z nich
zakrywane są oczy. Następnie wprowadzani
są do namiotu, gdzie na ziemi leży ranna ko-
bieta. Zaczyna się przesłuchanie. Przeciwnik
chce ustalić, kto jest dowódcą. Krzyki, groź-
by, przekleństwa, poszturchiwania. Po chwili
z namiotu wyprowadzana jest kobieta. Po-
tem słychać głośny huk eksplozji i kilka strza-
łów. Mężczyźni opuszczają namiot. Ostat-
ni ma wyeliminować członków zespołu.
Instruktorzy chcą sprawdzić, jak ci zareagują
i czy podejmą walkę o życie. Nagle słychać
słowa: „koniec zadania”. Wszyscy się uśmie-
chają i klepią po ramieniu. To trudne zadanie,
wielowątkowe. Instruktor Marcin Borkowski
szybko omawia związane z nim zagadnienia.
Teraz czas na powrót do bazy, kilka chwil
oddechu i uzupełnienie sprzętu. Za chwilę
na trasę zadań wyruszą kolejne ekipy. Trzeba
zastąpić ich w pracy przy przygotowaniu za-
dania nocnego.
Południe. Upał mocno daje się we znaki, ale
w międzyczasie spada też kilka kropli desz-
czu. Zespoły startują do kolejnych zadań
– jesteśmy na pierwszym zadaniu drugiej
pętli. Kolejny sprawdzian fizyczny. Ponownie
miłe powitanie na stanowisku CSS Defender.
Spokojny ton głosu i lekki uśmiech na twa-
rzach instruktorów. Ale uczestnicy wiedzą
już, że lekko nie będzie. Tym razem trzeba
wykonać 20 pełnych przysiadów, wziąć kole-
gę na plecy i przebiec kilkadziesiąt metrów.
Następnie zmiana: osoba wcześniej niesiona
wykonuje 20 przysiadów i do mety ciągnie
swojego kolegę. Wszystko z bronią i oporzą-
dzeniem. Szybko okazuje się, że każdy kilo-
gram waży teraz 10 razy więcej, metry ciągną
WYDARZENIA
Zeskanuj i zobacz galerię zdjęć INSTRUKCJA NA STR. 3
42016
się w nieskończoność, pot zalewa twarz, uda
robią się jak z kamienia i brakuje powietrza.
Na mecie zmiana i zaczyna kolejna dwójka.
My jesteśmy już kilkaset metrów dalej. „Wir”
omawia zadanie. Pierwsza część to założenie
opaski uciskowej, na czas. Uczestnicy mają
już zakryte oczy i słychać komendę: „Uraz
prawej kończyny górnej. Czas start!”. Sekun-
dy uciekają jedna po drugiej. I nagle okazuje
się, że mimo wielu godzin ćwiczeń nie każdy
radzi sobie dobrze. Druga część zadania to
stworzenie meldunku 9LINER na podstawie
przeczytanego scenariusza. I tym razem nie
wszystkim zespołom udaje się zakończyć za-
danie sukcesem.
Ruszamy na kolejne zadanie, które oma-
wia „Szrama”. „Został zaatakowany konwój.
Jeden z konwojentów jest ranny. Trwa wy-
miana ognia”. Widzimy, jak zespół ustawia
się w szyku i rozpoczyna podejście. Dociera
do konwojenta, który skrył się za zasłoną.
Kilkanaście metrów dalej leży postrzelony
drugi konwojent. Cisza. Brak oznak obecno-
ści przeciwnika. Konwojent wskazuje ostat-
ni kierunek kontaktu, a zespół rozpoczyna
ostrożne podejście. Nagle zza kawałka muru
wychyla się przeciwnik. Instruktor podbie-
ga do medyka z zespołu. „Dostałaś w prawą
nogę, mocno krwawisz” – pyta? Dziewczyna
kładzie się na ziemi i zakłada na wskazaną
nogę opaskę uciskową. W tym czasie jej kole-
dzy eliminują przeciwnika. Można wrócić po
koleżankę i zająć się rannym konwojentem.
Sprawa nie jest prosta – postrzał klatki pier-
siowej. W dodatku ranny jest medyk zespołu.
Ale nie poddają się. Wyuczone postepowa-
nie, podpowiedzi medyka i powoli sytuacja
zostaje opanowana.
Niebieski namiot na terenie obozu, który
był miejscem kolejnego zadania, przyspa-
rza uczestnikom niesamowitych wrażeń.
W namiocie jest kobieta, skarżąca się na ból
brzucha. Nikt nie spodziewa się tego, co ma
nastąpić chwilę później. Bo jak na zawodach,
których tematem jest medycyna pola wal-
ki, spodziewać się konieczności odebrania
porodu? Wiele zespołów działa instynktow-
nie – niektórzy przypominają sobie własne
doświadczenia, a dla innych jest to wiedza
nowa. Ale wszyscy, jak jeden mąż, są pozy-
tywnie zaskoczeni. Instruktor Marcin Bor-
kowski powoli tłumaczy, co robić.
Ruszamy na ostatnie już zadanie. To kolejny
sprawdzian z taktyki i wiedzy medycznej,
przygotowany przez Pararescue Team. Jak
zawsze, przydaje się spokój i opanowanie.
W pomieszczeniu zespół zastaje dwóch
mężczyzn. Jeden jest poważnie ranny, krzy-
czy. Wszędzie pełno krwi. Drugi trzyma broń
w ręku, jest w szoku. Nie wiadomo, co się
stało – wszystko wskazuje na nieszczęśli-
wy wypadek. Zadanie: zabezpieczyć broń
i pomóc rannemu. Instruktorzy śledzą każdy
ruch uczestników. Wszystko podlega wni-
kliwej ocenie. Na koniec ma miejsce krótkie
omówienie.
To ostatnie zadanie, ale nie koniec zawo-
dów. Teraz chwila przerwy i przygotowanie
do ćwiczeń nocnych. Tę część zawodów or-
ganizatorzy również trzymają w tajemnicy.
Uczestnicy wiedzą jedynie, że od zmierzchu
będą na zmianę pełnić wartę w przygoto-
wywanych przez cały dzień umocnieniach.
Około północy – pobudka. Rozpoczynamy
działania nocne, które są ćwiczeniem współ-
działania wszystkich zespołów oraz pomocy
większej liczbie rannych. Po godzinie ćwi-
czeń – powrót i odpoczynek.
Kolejnego dnia ma miejsce ostatni apel
pierwszych Zawodów Ratowniczo-Taktycz-
nych Grup Paramilitarnych. Podziękowania
dla uczestników i instruktorów, a w końcu
– ogłoszenie wyników i wręczenie nagród.
Spośród 9 zespołów najlepsi okazali się SGO
SEC 9 (I miejsce), SGO Śląsk (II miejsce) oraz
GROT z Giżycka (III miejsce). Każdy komuś
kibicuje. Naszym faworytem był zespół SGO
WORT – organizator zawodów – którym kie-
rował Wojciech Maj. Tylko oni i nieliczne gro-
no zaprzyjaźnionych osób wie, jak wiele pra-
cy i wyrzeczeń było potrzebnych, by pomysł
zawodów stał się rzeczywistością.
Cieszymy się, że mogliśmy być z nimi od po-
czątku i żywimy nadzieję, że na kolejnych za-
wodach za rok również będziemy mogli im
kibicować.
6767
WYDARZENIA
42016
W POGONI ZA MARZENIAMI – zmagania dwóch studentów SGSP
na Facebooku, gdzie systematycznie będą
udostępniać relacje z wyjazdu, a także poka-
zywać pracę amerykańskiej straży pożarnej.
Swoimi działaniami w mediach chcą dotrzeć
do jak największej liczby osób w Polsce,
a może nawet za granicą. Mają nadzieję, że
fanpage spotka się z dużym zainteresowa-
niem nie tylko wśród polskich strażaków.
Nasza redakcja postanowiła im pomóc i bę-
dzie z zainteresowaniem śledziła poczyna-
nia dwóch młodych ratowników. Objęliśmy
patronatem ich wyjazd. Zaraz po powrocie,
w jednym z kolejnych numerów naszego ma-
gazynu, opublikujemy szczegółową relację
z tego pobytu. Natomiast za pośrednictwem
naszego profilu pokażemy, jak wygląda
w rzeczywistości praca strażaków za oce-
anem. Cieszy nas fakt, że będą na co dzień
nosić emblemat naszego magazynu.
Jak sami mówią, możliwość pracy w straży
pożarnej w Stanach Zjednoczonych to dla
nich wielkie wyróżnienie. Po cichu liczą, że
internauci będą chętnie śledzić amerykań-
skie zmagania dwóch studentów SGSP, któ-
rzy zdecydowali się sięgnąć po swoje marze-
nia.
W okresie 23 sierpnia – 23 września br.
dwóch studentów trzeciego roku Szkoły
Głównej Służby Pożarniczej przed rozpo-
częciem służby w jednostkach ratowniczych
odbędzie obowiązkowe praktyki zawodowe.
I może nie byłoby w tym nic dziwnego, gdy-
by nie fakt, że postanowili je odbyć poza gra-
nicami naszego kraju, a dokładnie w Stanach
Zjednoczonych. Chcieliby wykorzystać ten
czas, zdobywając jak najwięcej umiejętności
i doświadczenia.
Od samego początku było to bardzo ambit-
ne zadanie – mówi Mateusz Ciżewski. Przed
wyjazdem przeprowadziliśmy wiele rozmów
i wymieniliśmy liczne wiadomości z komendan-
tami amerykańskich jednostek straży pożarnej
w różnych stanach. Ostatecznie otrzymaliśmy
zgodę na odbycie praktyk w jednej z jednostek
Straży Pożarnej w Houston, w stanie Teksas.
W tej jednostce spędzimy najwięcej czasu
w trakcie całego swojego pobytu. W planach
mamy również odwiedzenie innych jedno-
stek straży pożarnej, m.in. w Las Vegas, Dallas
i w Nowym Jorku.
Całą podróż postanowili udokumentować
w mediach społecznościowych. Planują za-
łożyć konto na Instagramie oraz fanpage’a
TEKST: Daniel Węgrzynek ZDJĘCIA: Mateusz Ciżewski
6969
PREZENTACJA ROZWOJU POŻARU
i zjawisk pożarowych w miniaturowym domku jednopomieszczeniowym – cz.I
Źródło: cfbt.pl
RATOWNICTWO TECHNIKA
W 2015 roku Komenda Główna Państwowej Straży Pożarnej opu-
blikowała program szkolenia z zakresu gaszenia pożarów we-
wnętrznych. Wśród szeregu zaleceń i wskazówek metodycznych
do prowadzenia zajęć znalazły się obligatoryjne demonstracje
z wykorzystaniem małego i dużego „domku dla lalek”. Wytyczne
ograniczyły się jedynie do krótkiego opisu ćwiczenia, dlatego
w najbliższych dwóch artykułach przedstawię, jaki zakres materia-
łu można i należy przedstawić w trakcie demonstracji z wykorzy-
staniem miniatur rzeczywistych obiektów.
TEKST: Marcin Chuchro ZDJĘCIA: Wioletta Habdas, cfbt.pl
42016
Wykonanie
Wszystkie domki wykorzystywane do szkoleń z zakresu rozwoju
pożarów wewnętrznych (domków w różnych wersjach wymy-
ślono już 8 lub nawet więcej) należy wykonać z płyt wiórowych.
Nadaje się zarówno płyta OSB, jak i płyta MDF. Ze względu na
niewielką różnicę w cenie, po serii wykonanych paleń zalecam tę
drugą, która po prostu dłużej wytrzymuje proces palenia. Palenie
można zatem wydłużyć czy ewentualnie powtórzyć. Instruktor
prowadzący palenie zyskuje też czas, który może przeznaczyć na
opis zjawisk pożarowych czy też odpowiadać na pojawiające się
na bieżąco pytania.
Płyta na miniaturę obiektu musi mieć grubość minimum 16 mm.
Domek jednopomieszczeniowy najwcześniej traci swoją szczel-
ność przy ścianie frontowej (tam, gdzie są drzwi do pomieszcze-
nia), zalecam zatem, aby wykonać ją z płyty o grubości 18 mm lub
z dwóch płyt o grubości 16 mm. To drugie rozwiązanie pozwala
na wykorzystanie ścinków, problemem zaś może być dostęp-
ność płyt, bo zazwyczaj sprzedawane są one w jednym rozmiarze
– 1250x2500 mm (konieczny jest zakup całej płyty). Warto jednak
zawsze sprawdzić w sklepie, czy nie oferuje on pozostałości płyt
o niewielkich wymiarach, które sami sobie dopasujemy.
Płyty OSB i MDF dostępne są w każdym większym sklepie bu-
dowlanym. Przy zakupie całych płyt, warto zamówić ich cięcie na
mniejsze kawałki o odpowiednich wymiarach. Trzeba wtedy dać
operatorowi piły szablon z informacjami o wymiarach i określić
kolejność cięć. Docięte na profesjonalnej pile tarczowej płyty nie
nastręczą problemów podczas skręcania poszczególnych ścia-
nek. Każdą ściankę należy skręcać z wykorzystaniem trzech wkrę-
tów (oprócz spodu przedniej ścianki, tj. tej, w której jest otwór
drzwiowy – dwa wkręty). Zmontowanie domku nie powinno
zająć dwóm osobom więcej niż około godziny. Po docięciu płyt
i zmontowaniu domku należy przechowywać go w miejscu o ni-
skiej wilgotności, aby nie nasiąkał wilgocią.
Plany do wykonania domku znajdują się na stronie internetowej
www.rescuemagazine.pl.
7171
RATOWNICTWO TECHNIKA
42016
Warianty
Domek jednopomieszczeniowy można wykonać w dwóch warian-
tach. Jako jedno pomieszczenie (w formie prostopadłościanu) lub po-
mieszczenie z zadaszeniem. Na drugi wariant potrzeba nieco więcej
płyty i trzeba poświęcić więcej czasu na przygotowanie. Poświęcony
czas zostanie jednak zrekompensowany możliwością zaobserwowa-
nia większej liczby zjawisk pożarowych. Zdecydowanie zatem zale-
cam wykonanie go w drugim wariancie. Na domek w obu wariantach
wystarczy jedna płyta i 50 wkrętów.
Potrzebne do palenia
Do przeprowadzenia ćwiczenia potrzebne są, oprócz samej makiety:
• Paliwo – czyste drewno, najlepiej dąb lub buk. Drewno musi być
suche, jak do kominka. Na jedno palenie wystarczy, gdy będzie
pocięte na szczapki o długości od 15 do 25 cm; ilość drewna
objętościowo jak pudełko po butach.
• Podpałka do grilla, koniecznie w formie kostki, a nie płynu.
• Zapalniczka – koniecznie z możliwością jej zapalania w rękawi-
cach strażackich. Niektórzy używają do tego celu palnika gazo-
wego, ale zapalniczka jest lepsza do pokazania efektu zapłonu
gazów pożarowych. Chodzi o to, aby pokazać, że gdy osiągną
Źródło: cfbt.pl
RATOWNICTWO TECHNIKA
odpowiednie stężenie i odpowiednią temperaturę, można
je będzie zapalić od minimalnego bodźca cieplnego. Palnik
może ogrzać dym i dopiero potem spowodować, że się za-
pali. Można go jednak wykorzystać do szybszego rozwoju
pożaru.
• Dwa spryskiwacze do kwiatów z możliwością ustawienia
prądu zwartego i rozproszonego. Nieco lepszą opcją jest wąż
ogrodowy, zakończony prądownicą z regulowanym strumie-
niem wody i o zmiennej wydajności. Jest to najlepsze roz-
wiązanie, ale niestety nie zawsze dostępne.
• Hydronetka, wiaderko z wodą, linia gaśnicza z hydrantu do
wykorzystania w sytuacji, gdy pożar zbytnio się rozwinął.
Dotyczy to zwłaszcza domku w wersji z daszkiem, którego
zadaszenie jest również wykonane z materiałów palnych.
• Środki ochrony indywidualnej - kompletne ubranie ochron-
ne strażaka dla instruktora, rękawiczki lateksowe i półmaska
filtrująca dla każdego słuchacza.
• Obciążenie – domek z daszkiem o długości 800 mm należy
dociążyć, aby się nie wywrócił. Daszek można zrobić krótszy,
ale wtedy efekty pożarowe pokazu będą mniej widowisko-
we.
Do przeprowadzenia prezentacji potrzebne jest również miejsce
oddalone od budynków. Przy wykonywaniu ćwiczenia, ze wzglę-
du na niewielkie wymiary modelu, nie ma zbyt wiele dymu, ale
mimo to nie należy przeprowadzać pokazu tuż obok budynku.
Czynnikiem niezależnym od organizatora jest też dobra pogo-
da. Największym przeciwnikiem jest wiatr i deszcz. Ten pierwszy
utrudnia kontrolę nad pożarem, a drugi nie sprzyja obserwacji.
Opcjonalnie można wykorzystać następujące rekwizyty:
• Suszarkę do symulowania wpływu wiatru na pożar lub przy-
spieszenia rozwoju pożaru, gdyby ten zbytnio przygasł.
• Wkrętarkę w przypadku, gdy instruktor będzie chciał poka-
zać, na jakiej zasadzie działa lanca gaśnicza.
• Kamerę termowizyjną dla uczestników. Umożliwi ona obser-
wację temperatury naszego pożaru.
• Pilarkę oraz ścinki do zatkania otworu wykonanego w dachu
celem pokazania wentylacji pionowej (wycięcie fragmentu
dachu nad paleniskiem lub w poprzek całej szerokości za-
daszenia). Najlepiej tą technikę będzie pokazać na domku
w wersji z daszkiem.
Źródło: cfbt.pl42016
Przed paleniem
Ćwiczenia należy rozpocząć od wykładu teoretycznego, najlepiej
jeszcze na sali, z wykorzystaniem rzutnika i komputera. Jeżeli to
niemożliwe, to przed rozpaleniem ognia w makiecie domku na-
leży wyjaśnić:
1. Skąd się wzięły „domki dla lalek”, zwracając szczególną uwa-
gę słuchaczom na to, że są one wykonane w mniejszej skali
(co jest oczywiste) i nie należy przekładać tej skali w sposób
liniowy na pożary w większych pomieszczeniach.
2. Jaki jest cel ćwiczenia. W przypadku domku jednopomiesz-
czeniowego jest to przedstawienie rozwoju pożaru oraz
omówienie zjawisk pożarowych. Należy podkreślić, że po-
mimo miniaturyzacji obiektu, pod względem mechanizmu
powstawania zjawiska te zachodzą tak samo jak w rzeczy-
wistych pożarach.
3. Należy omówić:
• trójkąt spalania;
• granice palności i co może mieć na nie wpływ;
• szybkość rozwoju pożaru w zależności od rozmieszcze-
nia paliwa w pomieszczeniu (na jego środku, przy ścia-
nie i w rogu);
• sposoby transportu ciepła w pożarach;
• strefy nadciśnienia i podciśnienia oraz strefę neutralną
w pożarze wewnętrznym;
• kontrolowanie pożaru przez paliwo i przez wentylację;
• zjawiska pożarowe: rozgorzenie, backdraft, rollover,
samozapłon gazów pożarowych;
• etapy spalania paliw: gazów, cieczy i ciał stałych.
4. Przedstawić założenie – np. pożar klasy w szkole.
5. Na co strażacy mają zwracać uwagę podczas trwania
demonstracji – np. wysokość płaszczyzny neutralnej, kolor
i ciśnienie dymu itd.
Jak wspomniałem wcześniej, będzie optymalnie, gdy ćwiczenia
będą miały podbudowę teoretyczną. Wówczas instruktor pod-
czas wykonywania ćwiczenia na zewnątrz będzie mógł wejść
w dobrą komunikację z ćwiczącymi. W trakcie prowadzenia pre-
zentacji multimedialnej należy wykorzystać filmy z prawdziwych
zdarzeń (dostępne np. na portalu Youtube) i podczas prowadze-
nia ćwiczenia z ogniem odwoływać się do konkretnego filmu, ob-
razującego sytuację rzeczywistą. Pozwoli to słuchaczom łatwiej
wyobrazić sobie sytuację pożarową podczas rzeczywistego zda-
rzenia w przyszłości. Przeniesienie warunków pożarowych z ma-
kiety na rzeczywiste sytuacje jest najtrudniejszym do osiągnię-
cia efektem ćwiczeń. Bez osiągnięcia tego celu domek zostanie
7575
RATOWNICTWO TECHNIKA
Źródło: cfbt.pl42016
spalony, będzie to dość widowiskowe, ale nie przyniesie żadnego
efektu w postaci poprawy skuteczności działań i nie wpłynie na
bezpieczeństwo strażaków. Kluczem do sukcesu jest zatem ob-
szerny komentarz instruktora. Warto zwrócić uwagę na brak ko-
nieczności zapewnienia samochodu gaśniczego, chociaż i to nie
powinno być w dzisiejszych czasach problemem.
Uczestnicy
W ćwiczeniu może wziąć udział dość duża liczba słuchaczy.
Ze względu na konieczność obserwacji sytuacji pożarowej, liczba
szkolonych nie powinna jednak przekraczać 25 osób. Jeżeli ćwi-
czenie zostanie dobrze poprowadzone, a domek będzie szczelnie
wykonany, kilku strażaków będzie mogło samodzielnie wyko-
nać np. backdraft albo przeprowadzić procedurę otwarcia drzwi
w domku. Muszą zatem mieć na sobie kompletne ubranie
ochronne strażaka.
Co do zasady, ćwiczenie przeznaczone jest dla strażaków (zawo-
dowych i ochotników, członków MDP). Odpowiednio zmodyfiko-
wane (w uproszczonej formie) może zostać wykorzystane także
do wyjaśnienia faz rozwoju pożaru pracownikom w zakładach
pracy czy też kadrze dydaktycznej w szkołach i przedszkolach.
Do ćwiczenia należy wtedy podejść inaczej. Na przykład pokazać,
do kiedy można próbować ugasić pożar za pomocą podręcznego
sprzętu gaśniczego. Dlaczego należy zamknąć drzwi po opusz-
czeniu pomieszczenia? Co może stać się po otwarciu drzwi, które
zostały zamknięte jakiś czas wcześniej? Dlaczego należy ewaku-
ować się w pozycji na kolanach? I tak dalej. W dalszej części ar-
tykułu skupię się jednak na omówieniu zasad przeprowadzania
pokazu dla strażaków.
Podsumowanie
W artykule przedstawiłem czynności poprzedzające pokaz z wy-
korzystaniem małego „domku dla lalek”. W kolejnym numerze
Rescue Magazine opiszę, w jaki sposób poprawnie poprowadzić
demonstrację dla uczestników szkolenia.
7777
KOLEJNY NUMERMAGAZYNU
JUŻ 25.09.2016
ZAPRASZAMY