PO WĄSKICH ŚCIEŻKACH WOJCIECH PORAJ PO WĄSKICH …„SKIC… · się jakby bez planu. Ktoś...
Transcript of PO WĄSKICH ŚCIEŻKACH WOJCIECH PORAJ PO WĄSKICH …„SKIC… · się jakby bez planu. Ktoś...
POWĄSKICHŚCIEŻKACH
WOJCIECHPORAJ
POWĄSKICHŚCIEŻKACH
opowiadania
Projektokładkiiilustracje
KrzysztofA.Górecki
ISBN978-83-7658-480-5
©CopyrightbyWojciechPoraj
Warszawa2014
DrukDziałWydawnictwIERiGŻ-PIB
00-002Warszawa,ul.Świętokrzyska20
Odautora:
Przepisunadobrąksiążkęnieznam,natomiastwiem,
żeistniejeprostaformułananapisaniezłej.
Wedługniej,pisząc,należydokładaćstarań,
byspodobałasięwszystkim.
BIZNESZPOLITYKĄWTLE
Pomarańczowezmiany–tunie
Konieclatosiemdziesiątych.PolociedoDonieckaje-
dziemydalejsamochodemnapolskiebudowyprzechowalni
warzywiowoców.PierwsząmiejscowościąjestMakiejewka.
Sąnaświeciemiejsca,doktórychniedotarławspółcze-
snacywilizacjaikultura.AlewEuropie?Wspomnieniaze
wschodniejUkrainysądruzgocące.Nowe,ajużrozklekotane
żiguliwolnozmierzakubudowomznacznieoddalonymod
metropolii.Jazdaprzypominaslalom–wdrogachznajdująsię
wielkichrozmiarówdziury,pęknięcia,rozpadlinyigarby.By
nieurwaćpodwozia,należyjeomijaćstarannieizniewielką
prędkością.Wokółszaro-czarnepustkowiapozbawionero-
ślinności.Stepbezżycia.Powielugodzinachwyczerpującej
jazdydocieramydocelu.Sąnimniewielkiemiejscowości,
chaotyczniezabudowane.
Gdzieśgłębokopodnami,wnieludzkichwarunkachpra-
cująludzie.Wlabirynciewyrąbanychwwęglukopalnianych
korytarzywrepraca.Znojna,ciężkainiebezpieczna,bozysk
najłatwiejosiągnąć,lekceważącwymogibezpieczeństwa.Te
oszczędnościnijaksięmajądonędznegowynagrodzenia,któ-
reotrzymujegórnik.Wszędziewidaćubóstwoibrud.Bieda
wrejoniedonieckimmaróżneoblicza.Wsklepieodczasudo
czasujestchlebijajka,alewódkazawsze.Warzywwogóle
7
brak,ziemniakisąprawdziwąrzadkością.Jakiinneprodukty
–wydająsięniejadalne.
Ludziewzniszczonychubraniach,wynędzniali,poruszają
sięjakbybezplanu.Ktośzapraszanasdoswojegolokum.Bę-
dziemynocowaćobok,wsłużbowymmieszkaniu.Wielopiętrowy
blok,wrazzkilkomainnymi,kontrastujezotaczającągobez-
kresnąrówniną.Cóż,zbudowanogowedługkomunistycznego,
sprawdzonegoprojektu.Takiesięprodukuje,ażenieodpo-
wiadająwarunkomlokalizacji?Oplanowaniuprzestrzennym
nikttuniesłyszał.Dachnadgłowąjestnajważniejszy.Drzwi
wejściowedobudynkuniezamykająsię,bogórnyzawiasjest
wyrwany.Podczaskilkudniowegopobytuwyłaniasięprzed
namiobrazżyciawwielopiętrowymbloku.
Sąsiadkikrzyczącośdosiebie,choćdzielijekilkapięter.
Przezniedomykającesię,wykonanezcienkiejpłyty,nie-
szczelnedrzwimieszkań,naklatkęschodowąbezprzeszkód
docierajątoczącesiękłótnie,pojękiwania.Małe,umorusane
ipozostawionebezopiekidzieci„bawiąsię”nakrzywejklatceschodowejnasiódmympiętrze.Spuszczająnóżkiwpustą,
szerokąprzestrzeńpomiędzyprzeciwnymibiegamischodów.
Apodnogami–dwudziestokilkumetrowaprzepaść.Wyko-
nawcaplanowo,naczasoddałblok,aleoporęczachnaklatce
schodowej–zapomniał.Amożewogóleniebyłoichwpro-
jekcie?Każdystopieńnierówny.Jakwchodzisz–miejsięna
baczności,równie„bezpieczne”byłobychodzeniepodachu.
Amałedzieci?Ktomiałbysięnimizająć?Wdietskichsa-
dzikachczyliżłobkach,miejscniema.Ichrodzicebudująustrójpowszechnegoszczęściaizgodniezprzesłaniemkomunistów
8
–wszystkimporówno–nieotrzymująnic.Kierownikrobótobwozimniepobudowanychprzezfirmęprzechowalniach.
Znówlawirujemymiędzyniesamowitymidziuramiikamie-
niami.Itowcentrummiasteczek!Chodnikiikrawężniki,jeśliwogólesą,towykoślawioneikrzywe.Smutnykrajobrazziemipozbawionejchoćbykawałkazieleni.Wertepyporośnięte
pożółkłątrawą,krzyżującesiędrogigruntoweprowadzącenie
wiadomodokąd.Pohoryzont–martwystep,pooranykołami
ciężarówek,takgłęboko,żeżiguliwpadawdziuryikoleiny
ażpoosie,tańczy,podskakuje,ajazdacochwilęodbywasię
wniepożądanymkierunku.Iniemakońca.Albotenkoniec
będziezaraz,jakurwiesięzawieszenie.Kierownikmówi:
–Aokontraktyniechsiępanniemartwi.Zapomnieli
owodzie,doprowadząjądonaszychprzechowalniniewcze-
śniejniżzatrzylata.Dotegoczasugwarancjewygasną.
Nastepie,wwypełnionychwodązagłębieniach,widaćpły-
wająceryby.Tohybrydy,opokracznychkształtach.Miejscowi
łowiąje,pomimotego,żesązdegenerowanegenetycznieprzez
chemicznieskażoneśrodowisko.Wiadomo,rejondonieckito
przemysłciężki,huty,zakładyzbrojeniowe,kopalniewęgla
irudmetali.Alecośjeśćtrzeba.
Dokądniepojedziemy–wszystkie,dosłowniewszystkie
budynkisąniewykończone,oddanejakbywstaniesurowym.
Ifunkcjonują,jakbynikomutonieprzeszkadzałoinawettak
miałobyć.Ścianyblokówniespotykająsiępodkątemprostym,
widaćwielkieszczelinymiędzypłytami,ziejącepustką.Przez
zamknięteoknahulawiatr.Drzwidomieszkańmajątakie
szpary,żemożnanietylkoswobodniesłuchaćtreśćtoczących
9
sięrozmów,alei...podglądać.Jakżyjąmieszkańcybloków?
–nieskomplikowanie,bocozesobązrobić,gdywokółnie
manic.Wpracyiwdomu–pijaństwoiokazjonalnyseks,
bezposzanowaniadlakobiety,któraoczywiścieznadanego
jejstatususprawysobieniezdaje.Jejmamęojciectraktował
jeszczegorzej.
Więcmarzysobietaka–powiedzmy–Zina,ojakimś
facecie,któregozapamiętałazfilmu,atucodzieńdopadają
tensamWowaśmierdzącypotemibrudem.Rzucasięnanią
zanimumyjesięicośzje.Wowajednakswojewie,boitak
jeśćprawieniemaco,awodę,którejwobwodziejestjakna
lekarstwo,puszcządorur,jakcodzień,między18.45a19.30.
Więclepiejteraz,już,bopóźniejwodęwyłączą,aiprąd
możeteż.Awełbiesiękręciispaćsięchce,więcpocoprąd.
Wblokach,choćmająsiedempięter–windniezrobili.Na
takiluksuswładzniestać.Zresztąiprądujestzamało,ailegotakawindazżera?!Uhu,hu!Awinda–zpowoduciągłych
wyłączeńprądu,albozpowoduawarii–stawałabyczęsto
międzypiętrami.Ktobyuwięzionychratował?Wieczorem
całemiastoledwiesięnanogachtrzyma,albo...jużnie.
Zinawie,żejaktrafisięjakiśniązainteresowany,który
choćtrochękulturymaiprezentydaje,niemacosięwahać.
Więcejokazjimożeniebyć.Ihulaćznimbędzie,pókiWowa
dodomuniewróci.Będziecowspominać,aiWowanatym
niestraci,domwkońcubędzietrochębogatszy.Idziecia-
komcośsiędostanie.Ażeztegohulaniamożedzieciakbyć
–cozaróżnica,jednowięcej,jednomniej.Wowachlaina
10
oczyprawieniewidzi,skądbędziewiedział,żetoniejego?
Wszystkiesąsiadkibędąjejzazdrościćadoratora.
Acosięstanie,gdyZinawpadniewokoPolakowizpobli-
skiejbudowy?Nietrudnoodgadnąć,copomyśli,gdydostanie
dużybukietkwiatów!Niespotkałojejtoodlat,atuiciuszkizadolaryi..ech…światzawirował!!!APolakpiękniemówi,
czegotoondlaniejniezrobi,dokądniezawiezie.Zinaporazpierwszybędzieszczęśliwa.Światjąwreszciezauważył,aona
takgopragnie.Obwóddonieckimaniewielekościołów,cer-
kwi,niemaniczego,coprzypominałobydziesięćprzykazań.
Corobić,kiedywokółniemanicfajnego?Pustka.CośZina
musirobićzczasemipragnieniemszczęścia.
Azakochanypolskirobotnik?Dobrzemutuiteraz,aco
potem?Jakzwykle,nastąpikoniecumowyiwrócidodomu.
AwPolscedoszefaeksportuzgłaszająsięzdenerwowaneżony
pracowników.Nicsięnieukryje,bowlistachdoswoichżon
koledzypisząo„wyczynach”kolegów,atez„dobregoserca”
informująotymte„poszkodowane”.Prosząościągnięciemęża
dokraju.Odpowiedźjestzawszetakasama.Tomążpodpisał
umowęiwróci,kiedyumowawygaśnie.Niemamyśrodków
nanieplanowaneprzeloty.Iżycietoczysiędalej.
11
Etażowanaetacie
NoclegwhoteluMińsk.DelegacizPolskizmierzalido
pokojówwskazanychprzezrecepcję.Nieśliswojesiermiężne
walizki,którychpostęptechnologiczny,wolnonastępujący
wsocjalizmie,niezdążyłwyposażyćwkółeczka.Ichprzyjazd,
składdelegacjiirangajejuczestnikówbyłyoddawnaznane
hotelowi.Niczegoniezostawionoprzypadkowi.Delegatów
umieszczonoichwhoteluwedługharmonogramusporządzonego
przezoficeraKGB(KomitietGosudarstwiennojBiezopasnosti)–
zgodniezrangą,wapartamentachlubdwuosobowychpokojach.
Oficerotrzymałodpowiedniewytycznezmoskiewskiej
centralinaŁubiance.Apartamentymiałyświetnysystem
„nagłaśnianiazwrotnego”–żadnesłowownimwypowie-
dzianenieulatywałobezpowrotnieweter.Gdzieśwukrytych
pomieszczeniach,niedostępnychnawetdlaobsługihotelowej,
siedzieliznużeniludzienadyżurach.Patrzylibeznamiętnienaszpulezwolnoobracającymisiętaśmami.Niemoglidopuścić
doprzerwywnagraniach,więcgdywskaźnikdługościtaśmy
zbliżałsiędokońca,przełączaliodbieranysygnałnainny
magnetofon.Powyjęciuszpulinależałojąopisać–podać
źródłonagrania–czylinumerpokojulubapartamentu,czas
rozpoczęciaizakończeniazapisu.Opisanąszpulęwkładanodo
plastikowejskrzynki,zawierającejtaśmyzpodsłuchuinnych
pomieszczeńhotelowych.Dowypełnionejskrzynkiwkładano
protokół–wykaztaśmzpodpisempracownikasłużbybezpie-
czeństwawewnętrznego.
12
Codwiegodzinywyruszałzpodziemihoteluniczymniewyróżniającysięsamochóddostawczy.Wśrodkupomieszczeniabagażowegosiedziałuzbrojonyagentistrzegłkolejnej
partiiskrzynek.TrasędoplacuDzierżyńskiegosamochód
pokonywałwkilkanaścieminut.Poprzekroczeniutrzech
kontrolowanychbramautostawałowgarażusiedzibyKGB
przystrzeżonejwindzie.
Skrzynkiwiezionodopokojów,gdzieśledczyumieszczali
jenapółkachoznaczonychnazwąhoteluiwłaściwympiętrem.
Półkibyłyswoistymi„kopiami”każdegomoskiewskiegohotelu.
Oficerowieodsłuchującytaśmyznalibieglejęzykiobce–każdewypowiedzianesłowoczyzdanieniemogłopozostaćniezro-zumiane.Czasemfragmentytaśmodsłuchiwanowielokrotnie.
Treśćrozmówniemogłabudzićżadnychwątpliwości.Oficer
wystukiwałnamaszyniedopisaniaodsłuchiwanerozmowy.
Pisałwdwóchegzemplarzach–przezkalkę.
Oficertłumaczpozakończeniutłumaczeniajednąkopię
maszynopisuzachowywałwtajnymarchiwum,natomiast
podpisaneprzezsiebieoryginałyzanosiłnaczelnikowiwraz
zkolejnymmeldunkiem.Podczasdniaroboczegoskładałkil-
katakichmeldunków.Jeślitreśćtłumaczonychrozmówbyła
niejasnaalbobudziłaniepokój,oficermiałobowiązekzłożyć
natychmiastmelduneknaczelnikowi.
Itonaczelnikdecydował,czyiwjakisposóburuchomić
służbywywiadustaleprzebywającewodizolowanychpo-
mieszczeniachkażdegohotelu.Podejrzanigościeniemogli
bezkarniegoopuścić.Należałozapewnićimniezauważalne,
alestałetowarzystwosłużbbezpieczeństwa.
13
Podsłuchstanowiłważneogniwosystemu.Każdarozmowatelefonicznaprowadzonawpokojuhotelowymuruchamiała
niezależnemechanizmyzapisumagnetofonowegoipodsłuchu
bezpośredniego.Informacjeuzyskanetądrogąrównieżtrafiały
nabiurkonaczelnikaKGB.
Innym,możenawetbardziejistotnymelementeminwi-
gilacjiiobserwacjibyłabardzoważnainstytucjahotelowa,jakąbyłaetażowa.Tak,właśnienastanowiskudyżurunapiętrach(etaż–oznacza„piętro”)iwszystkichkorytarzachhotelipracowaływyłączniekobiety.Zabiegsocjotechniczny
polegałnatym,bystanowiskoobserwatoraiwywiadowcy
powierzyćbudzącejciepłeskojarzeniakobiecie.Jużniemłodej,popięćdziesiątce,takiej,którejagentobcychsłużbniezawróciwgłowie.Oczywiścieświetniewyszkolonejidoświadczonej,
umiejącejwmigrozpoznaćżywezagrożenie.
Budziłasympatię,możnająbyłopoprosićowrzątekalbo
nawetherbatę.Etażowawidziałaiwiedziaławszystko.To
żywysymbolsystemukomunistycznegoiSojuza.Wczasach,gdyniebyłotelewizjiprzemysłowejimonitoringu,oczyiuszywszechwiedzącejetażowejbyłynawagęzłota.
DelegatzPolskizawszetrafiałdohotelu,boinnemiejsca
pobytuwtymsystemieniebyłymożliwe.Delegatwpodróży
służbowejwmieszkaniuobywatelaZSRR?Towykluczone,
tociężkieprzestępstwozarównogościa,jakigospodarza.
Jużsłużbygraniczno-paszportowenalotniskuindagowałygo
wnastępującysposób:
–Aktóryhotelmapanzarezerwowany?
14
Wprzypadkubłędnejodpowiedzidelegatbyłnatychmiastpouczany:
–ToniejestWaszhotel.Macierezerwacjęwhotelu...–
podawanowłaściwąnazwę.–Czyniepoinformowanopana
ozmianie?Ach,ciPolacy,wieczniebałaganwprowadzają.
Zrozumiałpan?Jedziepandohotelu...
System,odczasurewolucji,wprowadzałdalekoposu-
nięty–pozagraniceludzkiejwolności–porządekwżyciu
zawodowymiosobistym.Obywatelewnimurodzeniuważali
skrajneposłuszeństwoikaryzajegobrakzacośnajzupeł-
niejnormalnego.
DelegatzPolskiprzyjeżdżawięcdowłaściwegohote-
lu,dostajemeldunekiklucz,kierujesięnawskazanepiętro
icowidzi?
Siedzisobieobokjegopokojuokrąglutkapaniusia,zwłosa-
miupiętymiwwysokikok,przydużym,eleganckimmahonio-
wymbiurku.Biurkoomasywnych,giętychnogachiwyglądzie
urzędniczego,carskiegomebla,stoidokładnienaśrodkuko-
rytarzahotelowego.Etażowamawpoluwidzeniacałepiętro.
Staromodnalampagabinetowarzucawokółprzyjazne,zielone
światło.Panipopijaherbatkę,nibytoczytadokumentyiprowadzinicnieznaczącąrozmowęzkoleżankązsąsiedniegopiętra.
Alezapozornymspokojemkryjesięczujnośćikoncentracja.
Tamiłapani,powiedzmy,Swieta,mawłaściwiejedno
zadanie–wiedziećwszystkoomieszkańcachtegopiętra.
Iwie!Słyszyiwidzi,żepanzpokojunrtrzystatrzy,delegatzPolski,ogodziniedwudziestejtrzydzieściposzedłdopokojunrtrzystasiedem,wktórymzamieszkałamłodadelegatka
15
zPolskiiwyszedłzniegoogodziniedwudziestejtrzeciejsiedemnaście,mającniecochwiejnykrokizwichrzonewłosy.
Jużzapisane.Azachwilęruchobok–dzwoniwięcpilniedo
koleżankizniższegopiętra:
–Katia,dociebieidziegośćzpokojutrzystaczternaście
–uważaj,dokogowejdzie.
AlejejsłużbowakoleżankazKGB–Katia(którejstopnia
nigdyniepoznamy)widzi,żegośćschodzidalej,więcdzwoni
napiętroniżej,bypowiadomićNadieżdęitd.itd.Naszaetażowanasłuchuje,wypatrujeipisze,pisze,piszeswojesprawozdaniezdyżuru,któremusipilniezdaćnakoniecpracy,przedszóstąrano,swojemuprzełożonemuzurzędubezpieczeństwa.Maon
swójgabinet,ukrytygdzieśwczeluściachhotelu,zktórego
notatkinaszejmiłejetażowejtrafiająkurierembezpośrednio
doKGB.CiężkoizwielkimpoświęceniemMoskwapracuje
wnocy.Niczegoniemożnaprzecieżprzegapić,wiedzaokaż-
dymgościuhotelowymmusibyćdoskonałaitakkompletna,
bymócjąwodpowiednimmomenciewykorzystać.
Kiedyranorozpoczynająsięrozmowyhandlowemiędzy
polskądelegacjąaradzieckącentraląhandluzagranicznego,
moskiewscy„partnerzy”wiedząjużwszystkootym,jakkażdy
zdelegatówspędziłwMoskwiepierwszydzieńinoc.Jakiś
smutnygośćsnułsięzakażdymznichpomieścieiprzekazał,
żewczoraj,pozameldowaniusięwhotelu,chcąckupićcośze
złota,delegatdotarłdosklepujubilerskiegonaulicyGorkiego.
Imimopiętnastostopniowegomrozuodstałwkolejceponad
dwiegodziny,bynieprzyznawszysię,żejestPolakiem,kupić
16
zadelegacyjnedietydwiezłoteobrączkitrzeciejpróbypięćsetosiemdziesiąttrzy.
Kupićzłoto–tobyłprywatnycelpolskiegodelegata.
Właśniepotowartobyłojechaćnadelegacjępociągiem–albo,cozdarzałosięczęściej–leciećsamolotem.Ijegomoskiewskianiołstróżotymwiedział.PrawiekażdyPolaktakrobił.Jeśliktośzdelegatówpomyślałsobie,żechodzipoMoskwiesam,
tomyliłsię.Jegopartnerzyzmoskiewskiejcentralihandlowejwiedzielinawetto,żekupiłrosyjskikoniak,anastępniewsiadł
dometrawkierunku...
Mniejszaoto,wiedzieliwszystkoimielizapisanetrasypol-
skiegodelegata,którychnawetonsamniezapamiętał.Porządekmusibyć!Żebyosłabić,zmęczyćiupokorzyćpolskiegoprzeciwnika,zwanegooficjalniepartnerem,podczaskilkugodzinnych
rozmówradzianiezKrajuRadniepodawalipolskimdelegatom
nawetszklankiwody.Samizaścochwilęznikalinazapleczu,
bywkuluarachcośwypićizakąsić.Abypokazaćpolaczkom,wstylustalinowskiej,psychofizycznejobróbki,gdziejestna-leżneimmiejsce.Wiadomoprzecieżpowszechnie,żePolaków,
wieczniestrajkującychnierobów,toRosjanieutrzymują.
17
Transport,któryzniknął,
czyliciężarówkawidmo
WcentrumRygistoidodziśnajednymzpodwórzy,woto-
czeniuwysokichbloków,niski,zmurszałybudynekzcegły,
zzawilgoconymiścianamiipomalowanąpodłogąwykonaną
zprostychdesek.Zzewnątrzwyglądajakmałyczarnoksięski
pałacykzdwiemawieżyczkami.TotuValdisprowadziłswój
bizneswokresienarodzinwyzwolonejŁotwy.Opowiadaotym
przypiwie,którełagodziniecopowracająceemocje.
Skorzystałzpomocyznajomych,którzyznaliwłaściciela
niemieckiejfirmyzDortmundu.Niemieckafirmabyładostawcą
popularnychwyrobówdojednejzsiecihandlowych:stołów
piwnychzeskładanyminogami,niezbędnychnaOktoberfest,
atakżeregałówmetalowychwykonanychzcienkiejblachy,
przeznaczonychdodomowychpiwnicnaprzetworyinarzę-
dzia.Iposzukiwałataniegoproducenta.ValdispoleciałzRygidoFrankfurtuzabajońskie(ipożyczone)pieniądze–ponad
osiemsetpięćdziesiątmarek.ZawiózłNiemcomdozatwier-
dzeniawzórregałuwykonanywRydze.Znajomiwystąpili
wrolipośredników.
Namiejscuuwagdoregałubyłowiele,więczapewnił,
żenastępnybędziejużbezbłędów,ajegowzórdostarczy
doDortmundudoakceptacjiryskafirmatransportowa.Tak
teżsięstało.Naszczęściekolejnyegzemplarzjużniebudził
zastrzeżeń.Valdiswcześniejprzeżyłistnekatusze,związane
zposzukiwaniemwRydzefirmy,którazdołałabynietylko
18
wykonaćtakiregał,aleprodukowaćgowilościachdopięciutysięcysztuktygodniowo!
Rok1992dlaŁotwy–właśniewyzwolonejzkomunistycz-
nejniewoli–byłbardzotrudny.Upadłyzakładyprodukcyjne.NiemiałyjużrynkuzbytuwRosji,więcisurowcestamtądprzestałydocierać.ŁotewskieproduktyniebyłykupowaneprzezRosjęze
względówpolitycznych.Zakłady,któreprodukowaływyroby
zaawansowanetechnicznienapotrzebyZwiązkuRadzieckiego,
zpowodubrakuzamówień,surowcówikapitałuwstrzymały
produkcjęniemalcałkowicie.ZanimValdiszdołałprzygotować
ofertę,bezpowodzeniaprzemierzałRygęiodwiedzałliczne
firmy.Wszędziewidziałtosamo–wegetującepozostałości
dawnejzałogi,wyłączonelinieprodukcyjne,czekanienato,żezdarzysięcud.Kolejnipotencjalniproducenciregałówokazy-walisięcałkowicienieprzygotowani,niemieliodpowiednich
maszynidostępudosurowca–blachyogrubościpółmilimetra.
KiedyśplanowodostarczanojązradzieckiejrepublikiKazach-
stan.Terazniełatwobyłojązdobyć.
Podpowiedzianomu,byspróbowałulokowaćzlecenie
wryskiejfabryceoprawoświetleniowych.Fabrykabyłanaskrajubankructwa.Zczterystupracownikówpozostaławzakładzie
niepełnasetka.Oprawywniejwyprodukowanerozświetlały
całyKrajRad.Zakładtonąłwdługach,akażdyjegozarobek
zabierałybankinapoczetniespłaconychkredytów.Garstcepra-
cownikówbrakowałopieniędzynajedzenieiubranie.Uparcie
każdegorankazjawialisięwzakładziegotowidopracy.
PorozmowiezdyrektoremzaświtaładlaValdisaiskierka
nadziei.Przynajmniejpadłyjakieśkonkrety.Nanowesztance
19
dotłoczeniablachyzakładpotrzebowałdwieściepięćdziesiąttysięcyrubli.Toniestanowiłoproblemu,miałwłaśnietakąsumę,uzbieranązesprzedaży
importowanychtowarów.Dyrektornie
byłjednakpewien,czyzdołasprowadzićodpowiedniąblachę,
zajakącenęiczybędątodostawyregularne.Wtedykwitłbarter(wymianatowarunatowar)–pieniędzyniemiałnikt.Dyrektor
niemiałczegozaproponowaćKazachomwzamianzablachę,
gdyżwRydzeniczegonieprodukowano–zwyjątkiemsłynnej
nalewkionazwieRyskiBalsam.WkońcupoinformowałValdi-
sa,żewynalazłcośnabarter,alepostawiłmuistotnywarunek.
Umowanaprodukcjęregałówmogłabyćpodpisananadostawy
przezokresconajmniejjednegoroku.Tymczasemzamówienia
zfirmyniemieckiejmiałybyćponawianecomiesiąciValdis
niemiałżadnejpewności,czymimoustnychzapewnieńogwa-
rantowanychcomiesięcznychzamówieniachnaglenienastąpi
wnichprzerwa,albo,cogorsza,rezygnacja.
Niemógłpogodzićsięztym,żemożeupaśćbiznesjego
życia.Wyszedłzzałożenia,żebezryzykanierobisiędobrychinteresówichcącprzełamaćtenimpas,podpisałumowęzryskimzakłademnadostawyprzezcałyrok.Poodliczeniuod
zaproponowanejprzezNiemcacenyregałukosztówzakupu
wfabryce,transportudoNiemiec,wynajmubiura,kosztów
płacdlawspółpracownikówipremiidlakierownikówzmian,
zostawałcałkiemuczciwyzysk.Pouzgodnieniunapiśmie
warunkówumówValdispotwierdziłNiemcomfaksemgoto-
wośćdostaw.
Niemieckafirmapodałaterminpierwszejdostawy–była
topołowawrześnia.Uprzedzonogo,żewprzypadkuopóźnie-
20
niazamówieniestraciważność.Valdisprzekazałzakładowipieniądzenaoprzyrządowanieprodukcjiiczekałnapierwsze
regały.KażdaciężarówkamiałazabieraćdoNiemiecdwa
tysiącepięćsetsztuk,ułożonychwspecjalnysposób.Niemcy
przysłalifaksemrysunekoptymalnegorozmieszczeniaregałów
naskrzyniciężarówki.
Potygodniuzacząłsięhorror.Fabrykapoinformowała,
żemaproblemześciągnięciemdostawblachy.Próbysuszenia
malowanychnatryskoworegałówwykazały,żezakładowidla
tejczynnościbrakujeodpowiedniejprzestrzeni.Niebyłodo
czegoregałówpodwieszać,brakowałotakżenadmuchugorącym
powietrzem.Pakowanieniedosuszonychregałówskutkowałoby
odrzuceniemtowaru.Ostatniawiadomośćzzakładubrzmiała
jakwyrok.Powyprodukowaniupięciusetegzemplarzyskończył
sięstaryzapasblachy.
WobecmnożącychsiętrudnościnaValdisaijegodwóch
współpracownikówpadłbladystrach–terminpierwszej,
pilotażowejdostawy,odsukcesuktórejzależałynastępneza-
mówienia,upływałzadwatygodnie.Jedyne,czegomógłbyć
umiarkowaniepewien,togotowośćryskiejfirmytransportowej
doprzewozudoNiemiec.Byliszczęśliwizpodpisanejumo-
wy,bowożenieczegokolwieknazachódgraniczyłozcudem.
TIR-yjeździłytampustepotowaryimportowane.
Upłynąłkolejnytydzień,któryniczegoniezmienił–zakład
milczał.ZatoValdisodebrałtelefonyzNiemieciodpośred-
nikówzpytaniem,czytransportwyjechał,bozatydzieńmija
termindostawy.Odtegodniacodziennieodbierałalarmujące
telefony.Odpowiadał,żewszystkojestwjaknajlepszym
21
porządku,towarjestgotowyiwkrótcenastąpizaładunek.NadejściesurowejblachyzKazachstanunastąpiłonasiedemdni
przedterminemdostawyregałówdoNiemiec.Stałosięjasne,
żenajprawdopodobniejinteresjegożyciawłaśnieszlagtrafił.
Wakcierozpaczy,bychoćtrochęuspokoićNiemców
podjąłvabanqueblefabsolutny.Wrozmowietelefonicznej
oświadczył,żeTIRzregałamiwłaśniewyjechałinajdalejza
3dnibędzienamiejscu.Domyślającsię,żeNiemcyzapytają
onumerrejestracyjnytegopojazdu,uzgodniłzwłaścicielami
firmytransportowej„podprzysięgą”,żenapewnozRygi
wyjedziezregałamiTIRonumerachrejestracyjnychtakich,
któreNiemcomzarazpotwierdzi.Tensamochódmiałcze-
kaćwgotowościnatowar.Gdypotrzechdniachciężarówki
wDortmundziewciążniebyło–wciążczekaławRydzena
regały–telefondzwoniłjużcogodzinę.Niemcypowiadomili
Valdisa,żewysyłająnaniemiecko-polskieprzejściegraniczne
człowiekanarowerze,by„wyłowił”samochódoczekujący
pewniewdługiejkolejcenaodprawęcelną.Prawdaotym,że
żadenTIRopodanychnumerachniestoinagranicywyszła
najawjużpotrzechgodzinach.
Oddelegowanyprzezniemieckiegopartnerapracownik
poinformował,żepojazdopodanymnumerzedogranicy
niedotarł,boniestoiwdługiej,jakzwykle,kolejce.Idąc
dokońcawzaparte,Valdisblefowałdalej,informując,że
albociężarówkamaawarię,albopojechałanainneprzejście
graniczne,bokierowcysąnieprzewidywalni.Wtymczasie
zakład,zmobilizowanydogranicmożliwości,kończyłwłaśnie
22
produkcjępierwszejpartiiregałów,dosuszałjenawszelkiemożliwesposobyi
pakowałwfolie.
Valdisbyłzałamany,albowiemtermindostawywłaśnie
minął,azakładdopierokończyłprodukcję.Mimotowręczyłkie-rownikowizmianykolejnąpremięmotywacyjnądlapracowników.
Niemieckiklientbyłcałkowiciezdezorientowany.Mimo
solennychzapewnieńValdisatrudnomubyłouwierzyć,że
samochódjedziezRygidoNiemiecjużdziewięćdni!Aten
uparcietwierdził,żewyjechałiwidoczniecośzłegomusiało
sięwydarzyć.Telefonówkomórkowychwtedyniebyło.Blef
przyniósłtenskutek,żezachodniklientwynegocjowałznie-
mieckąsieciąnowy,przesuniętyokilkadni,ostatecznytermindostawy,prawdopodobniegodzącsięnajakąśkaręhandlową.
Valdis,mającnerwyzszarganewielodniowąblagą,nie
byłjużwstaniedłużejkłamać.Przestałodbieraćtelefony.Byłaśroda,godzinasiedemnasta,gdyzakończonozaładunekregałów
naTIR-a,układającjezgodniezniemieckąinstrukcją.Cięża-
rówkamiaławłaściwe,podanewcześniejnumeryrejestracyjne.
Pamiętał,byantydatowaćfakturęzatowar–odziesięćdni.
WłaśnienadeszłazNiemiec,jakpodkreślono,tymrazem
absolutnieostatecznawiadomość,żejeślidostawaniedotrze
doDortmunduwpiątekdogodzinydziesiątejrano,tobieżące
zamówienieiwszystkieprzyszłezostanącałkowicieibezpow-
rotnieanulowane.Dowiedziawszysięotym,Valdiswręczył
kierowcyTIR-aostatniposiadanypięćdziesięciomarkowy
banknotzbłagalnąprośbąojazdębezprzystankówipoinfor-
mował,żepogodziniedziesiątejwpiątekniktwDortmundzie
tejdostawyjużnieprzyjmie.
23
Znówupłynęłokilkabezcennychgodzin,bodoryskiegozakładuprzyjechałzopóźnieniemumundurowanypracownik
łotewskiejsłużbycelnej.Opieczętowałdokumentyprzewozowe
ifakturęorazzałożyłplombycelne.Valdiszapamiętałjego
zdziwionąminę.Niemógłuwierzyć,żezRygiwogólejakiś
towarwyjeżdżadoNiemiec.Kontrabandynieznalazł,zato
zakwestionowałplandekę,któraniecoodstawałaodskrzyni.
Wkońcuztrudemdałosięjąszczelnienaciągnąćicelnik
mógłzałożyćstandardoweplomby,ściągająckusobiedrutami
znajdującesiępoobustronachplandekiotworyobramowane
metalowymikółkami.
Samochódwyruszyłwtrasęogodziniedwudziestejtrze-
ciej.Pozostawałosięmodlić,byzdołałdojechaćnaczas.Do
przejechaniapofatalnychdrogachmiałbliskodwatysiące
kilometrów.Trzydzieścigodzinnieprzerwanejjazdyześrednią
prędkościąsześćdziesiątkm/h.Niestety,nawszystkichgra-
nicachbyłykolejki,czasemjedno-lubdwudniowe.Amusiał
przekroczyćażtrzy.Zprostychwyliczeńwynikało,żeszansa,
abydojechaćnaczas,byławłaściwieżadna.Godzinteoretyczniestarczałonasamprzejazd,jeślijednaksamochódtraciłbyna
granicachwięcejniżpodwiegodziny,przyjechałbynapewno
powyznaczonymterminie.Pozostawałotylkoczekać.
PrzezcałyczwartekurywałysiętelefonyzNiemiec
iodpośredników.Niktniebyłwstanierozmawiać,więc
aparatwkońcuwyłączono.Napięciesięgnęłozenituiwnocy
zczwartkunapiątekospaniutrudnobyłomówić.Wpiątek
wszyscyprzyszlidobiurapunktualnieoósmej.Faksitele-
fonzostaływłączone,aletymrazemmilczałyjakzaklęte.
24
Valdis,tłumaczkaihandlowiecspoglądaliwciążnazegarek.
Nadzieja,żeTIRdojedzienaczaswydawałasięirracjonalna.
Minęładziewiąta,półdodziesiątej–panowaławciążcisza
jakmakiemzasiał.Gdynazegarzebyładziesiąta,azachwilę
wskazówkaminutowaprzekroczyłająokwadrans,wszyscy
opuściligłowy.Zapanowałocholernepoczuciezmarnowanej
szansy.Szczególniezwinyzakładu,którymimotylustarań
ipróśborazprzekazywanychekstrapieniędzyzawaliłter-
minprodukcji.
Gdyjużzaczętorozpamiętywaćprzyczynyklęski,roz-
ległsiędźwięktelefonu.Byłagodzinadziesiątadwadzieścia.
Valdispodniósłsłuchawkę.Dzwonilipośrednicy.Gotowyna
najgorszeusłyszał,żewłaścicielniemieckiejfirmypunktualnieodziesiątejwyszedłnaulicęizobaczyłciężarówkęzŁotwy
stojącąprzedjegofirmą.Numeryrejestracyjnepojazduzga-
dzałysię.Kierowca,poprzyjeździenamiejsce,natychmiast
zasnął,wciążsiedzączakierownicą.
25
Epilog:
Valdisdoswojejblaginigdysięnieprzyznał.Przecież
towarbył,numerysamochoduzgadzałysię,aifakturanosiła
właściwądatę.Historiazregałamipotoczyłasiędalej.Niemiec-kafirmaskładałazamówienianajednąlubdwieciężarówki
tygodniowo,azakładjakośdawałradęteilościwyprodukować.
Pojawiłysięzatoinneproblemy.Oficjalnewpływyzatowar
nietrafiałydozakładu,anakontawierzycieli.Ultimatum
dyrektorabrzmiało:
–Gotówkaalbokonieczprodukcją.Niemamypieniędzy
nazakupblachy.
Niemieckieprzepisyskarboweniepozwalałynawypłatę
gotówkifirmiezagranicznej.Obowiązywałyprzelewybankowe.
NegocjacjezNiemcamiprzyniosłyjednakpozytywnyskutek.
Widaćzwyciężyłachęćosiągnięciazysku.Totrudnezadanie
Valdismusiałwziąćnasiebie.Wożenieprzysobiedużych
sum,oczywiściebezzgłaszanianagranicy,byłozwiązane
zogromnymryzykiem.Ooficjalnymichdeklarowaniunie
mogłobyćmowy.Ewentualnośćkonfiskatyprzezniemieckich
czyłotewskichcelnikówtoniebyłjedynyproblem.Mafia
składającasięgłówniezRosjanimieszkańcówbyłychrepublik
ZSRR,wtympracownikówzwolnionychzesłużbspecjalnych,
łatwomogładowiedziećsięoprzewożonejgotówce.
ŻycieValdisaznalazłosięwpoważnymniebezpieczeństwie.
Niemieczgodziłsięprzekazaćpieniądzewyłączniejemu.Dla
zdobycianawetstudolarówstrzelanowRydzebezskrupułów.
Porachunkimafijneizabójstwabyływtedygwarantowanymi
newsamiwcodziennychmediach.Kiedyszczęśliwiewyleciał
26
zpieniędzmisamolotemLufthansyzFrankfurtu,wiedział,żeooficjalnymzgłoszeniudewiznalotniskuwRydzenawetnie
mamowy.Boskonfiskująjeodrazupodbylepretekstem,albo,
coniemniejprawdopodobne,dadzącynkizostanieostrzelany
przeznieznanychsprawcówwdrodzezlotniskadomiasta.
Zdusząnaramieniułotewskimcelnikomniczegodooclenia
niezgłosiłi..przeszedłgranicę.Gdywszedłnaterendworcalotniczego,dostrzegłnatychmiastwspółpracownika,którybladyjakściana,pytającokiwnąłmugłową:
–Wporządku?!
PrzyjechałpoValdisasamochodemibyłowidać,że
bardzosięboi.Rozglądałsięniepewniedookołaigdyszlido
samochodu,ciągleprzyspieszałkroku.Valdisodniósłwraże-
nie,żewjegooczachwszyscywokółstanowilizagrożenie.
Wkońcuijemuudzieliłsięjegostan.Popędzilidomiastatakszybko,jaksiędało.
Transakcjagotówkowanastąpiłajeszczeraz,aleodbyła
sięwinnychokolicznościachiinnątrasą.Pokilkumiesiącachcioskontynuacji
regałowegobiznesuzostałzadanyznajmniej
spodziewanejstrony–przezniemieckiegoodbiorcę.Najpierw
celowoodwołałtrzykolejnezamówieniaigóraregałówwy-
pełniławszystkiewolneprzestrzeniezakładu.Następniewta-
jemnicyprzyleciałdoRygi,spotkałsięzdyrektoremfabryki
ipodpisałznimkontraktzpominięciemfirmyValdisa.Była
toperfidnazdradaizłamaniezasadygentlemen’sagreement.
Tylestarań,zaangażowanychśrodków,biznesowyblef,ryzyko
iporażka.Takbywawbiznesieiremediumnatoniema.
27
WOBJĘCIACHTEMIDY
Zwokandy
PanZbigniewzdecydowałsięzłożyćnaręceprezesasądu
wniosekoprzyjęciewpoczetbiegłych.Dyplomiudokumen-
towanedoświadczeniezawodoweuznanozawystarczające–
mianowanogobiegłymsądowym.Dziedzina–budownictwo,
specjalność:rozliczanierobótbudowlanych.Naprzestrzeni
wielulatpracydlasąduustanawianogobiegłymwokoło
osiemdziesięciusprawach.
Pierwszerozprawywywoływaływnimniesamowitystres.
Jaknależałozachowaćsięwrolibiegłegonasalisądowej,
znającarkanaprawawmniejszymstopniuniżadwokaci–peł-
nomocnicyzajadlewalczącychzesobąstron?Porokunabrał
doświadczeniainiecopewnościsiebie.Pootrzymaniuaktod
sądunależałodokonaćszybkiejoceny,czywdanejsprawie
jestwstaniesobieporadzić.
Każda,niemilewidzianaprzezsąd,rezygnacjabiegłego
zwykonaniaopiniimusiałabyćsensownieuzasadniona.Od-
mowauzasadnieniamogłaspowodowaćjegoukaranie.Sąd
formułującwswoimpostanowieniuprzedmiotopinii,podawał
treśćpytań,naktórebiegłymiałobowiązekodpowiedzieć.Se-
kretarkiwydziałówróżnychsądówtelefoniczniepytająceojegozgodęnapodjęciesięsporządzeniaopinii,zazwyczajniebyły
wstaniesprecyzować,cowłaściwiemabyćjejprzedmiotem.
28
Goniecsądowylubpocztadostarczałyaktadodomu.Wy-jątkiembyłysytuacje,gdyaktaliczyływieletomówinależałojesamodzielnieodebrać.Przeczytawszywtempieekspresowym
aktaprzysłaneprzezsąd(conajmniejdwukrotnie–ateczki
zawierałyczęstopokilkasetstron)iznająctreśćpytań,któresądzadałbiegłemu,panZbigniewjużbyłzorientowany,czy
będziewstanierzetelnienanieodpowiedzieć.Jeśliuznał,żenawetdodatkoweczynnościbiegłegomogąniepomócwsporządzeniuopinii,musiałniezwłocznieodwieźćaktadosądu
izwrócićjewłaściwemuwydziałowizpisemnymwyjaśnieniem.
Opiniedotyczyłysporówbudowlanych,doktórychdo-
szłonaterenieWarszawyisąsiednichmiejscowości.Przy
dokonywaniuichselekcjizregułyrozsądek,wiedzaiintuicja
goniezawodziły.Największymźródłemzakłóceńpodczas
podejmowaniadecyzjiopodjęciusięwykonaniaopiniibył
towarzyszącypanuZbigniewowichronicznybrakgotówki.
Tenprozaicznyaspektspowodował,żepodjąłsięniepotrzebnie
kilkuskomplikowanychiciągnącychsięlatamispraw.
Bywało,żezpozoruprostezadaniastawałysięgehenną–
najczęściejzczystoludzkichprzyczyn.Chodzituonapastliwezachowanie
stron,iconajgorsze,obojętność,anawetniechęć
sędziówprowadzących.
Szczególniestawanieprzedsądamicywilnymi,wktó-
rychconajmniejjednązestronbyłaosobafizyczna,wiązało
sięzpodwójnymryzykiem.Poszkodowaneosoby–zwykle
nieznającepogmatwanychprzepisówprawa–byłycałkiem
zagubioneizestresowane.Zarównonasali,jakipozanią–np.
nakorytarzusądowym,niemogącsięopanować,próbowały
29
przed(!)iporozprawieudowadniaćsweracjebiegłemu.Toniekonwencjonalnezachowanieirozgardiaszprzenosiłysię
częstonasalęsądową.Imusiałsięznimizmierzyćsędzia.
Wsprawachoprzestępstwo,októrychopowiadaliznajomi
panaZbigniewa,bywałojeszczegorzej.Sędzinawwarszaw-
skimsądziecywilnymporazkolejnyprowadziłasprawętego
samegomenelanotorycznienaruszającegoprawo.Podejrzany,
wchodzącnasalę,najejwidokzawołał:
–Nonie,toznowuty,tystarak...?!Jeszczeżyjesz?
Powstałozamieszanie,asędzinazpomocąprotokolantki
wezwałastrażników.Tymczasemoskarżonywogólenieza-
reagowałnajejuwagiiśmiałokontynuował:
–Odp..sięodniewinnegoczłowieka!Uwzięłaśsięchyba
namnie,zdzirostara!
Ico?Poprostunic.WysokiSądjestbezbronnywobec
tegotypuagresji.Oskarżony–wyrzutekspołeczeństwa,pijak
idrobnyzłodziejaszek,niemarzyłoniczyminnym,jakopo-
wrociedoceli.Kilkamiesięcynawolnościledwoprzetrwał.
Zzimąniemażartów!Jegonajlepszykumpelwłaśniezamarzł
wpiwnicyopuszczonegodomu.
Nakoniecburzliwejrozprawy,pokrótkiejprzerwie,
sędzinaogłosiławyrok:
„..iskazujeoskarżonego..narokpozbawieniawolności.
Karęodbędziew...”
–Chybaztobą!–zawołałoskarżony,przerywającod-
czytywaniewyroku.Alenajegotwarzywcaleniebyłowidać
rozpaczy.Wręczprzeciwnie–ulgę,bowłaśnieskończyłasię
troskaodalszybyt.
30
PodstawowymproblememutrudniającymrzetelnąocenęprzezsądopinipanaZbigniewabyłbrakwiedzyirutynysędziówwrozpatrywaniukwestiiprawno-technicznych.Oilekanony
postępowaniarozwodowego,spadkowego,etc.sędziowiemieli
opanowane,otyleniuanseprawabudowlanegoitechnologie
budownictwastanowiływyzwanie,któremubardzoczęstonie
potrafilisprostać.Wostatnichlatachpojawiłosięwielenowychtypówumów,np.powiernictwainwestycyjnego,formuła„za-projektujizbuduj”,aparagrafówPrawazamówieńpublicznych
przybywałowpostępieniemalgeometrycznym.Źródeł,biblio-
grafiiiwyrokówwwielutematachjeszczeniebyło.
Nicwięcdziwnego,żegdyobiestronyprocesówbezkarnie
ibezpodstawatakowałyopiniepanaZbigniewa,zdezoriento-
wanysądniestawałwjegoobronie.BezbronnypanZbigniew
nierazpadłofiarąnieżyczliwościisamegosądu.
Zachowaniesędziówbywałozaskakujące.Pewnegorazu,
nasali,usłyszałpodswoimadresem,kuucieszezwaśnionych
stron,takątyradęsędzinyM.:
–Rachunekwystawionyprzezbiegłegojestoburzająco
wysoki.Mójmążteżjestbiegłymzdziedzinybudownictwa.
Gdyzobaczyłtenrachunek,powiedziałmi,żetakąopinięmożnanapisaćwdziesięćgodzin,aniesześćdziesiątpięć,jakpodał
wkarcierozliczeniowejbiegły.Ajamężowiwierzę,boonjestfachowcemiznasięnabudownictwie.Cotozagodzinyna
zapoznaniesięzliteraturąfachową?Mążpowiedziałmi,żeto
jestwogóleniepotrzebne,adlasąduchybapracującwaniacy!
–Nanapisanieopinibiegłypotrzebowałtylegodzin?!apo
cobiegływpisałkosztypapieru,oprawy,kopiowania?Coto
31
jest?Tomożnawkażdymbiurzezadarmozrobić,oczywiściejaksięgdzieśpracuje!Apanbiegłygdzieśprzecieżpracuje,
prawda?!
–Byłpannawizjilokalnejczterygodzinyicopantam
oglądałprzeztakdługiczas?!Biednetemojekoleżanki,nie
majątakiegomężajakmój!Któżimdoradzi?!Dająsięoszu-
kiwać,godzącsięnaastronomicznerachunkibiegłych!!!
–Informujębiegłego–kontynuowałasędzina–żeWysoki
Sąd..czypaniprotokolantkaprotokołuje?!Dlaczegopaninie
protokołuje?!Każdemojesłowojestważne!..WysokiSąd
uznajerachunekbiegłegowwysokościpięćdziesięciuprocent
kwotyrachunkuipostanawiazobowiązaćstronydowpłatyna
kontosądupoczterystapięćdziesiątzłotychtytułempokrycia
kosztówsporządzeniaopinii...
Atocholernebabsko,pomyślałpanZbigniew.Jego
rachunekzaopinięsporządzanąprzezponaddwamiesiące
wynosiłzaledwietysiącosiemsetzłotych!
Kiedypóźniejztegosamegowydziałusąduzadzwoniono
doniegowsprawiewzięciadowykonanianastępnychopinii,
mówiłjakautomat:
–Niestety,jestemobecniebardzozajęty,wykonujęaż
trzyopiniedlainnychsądów–(wtedy,zuwaginasłabąin-
formatyzację,byłotoniedosprawdzenia)izarazdodawał:
–Aprzepraszam,którysędziaprowadzitąsprawę?
Nainformację,żepanisędzinaM.,uzupełniałswąwy-
powiedźzszyderczymzadowoleniem:
–Aniemówiłempani,żejestembardzozajęty?
32
Wodpowiedzizdrugiejstronysłuchawkinajczęściejsłyszał
śmiechsekretarkiwydziałusądu.SędzinaM.byłazpewnością
powszechnie„lubiana”–jakwidać,nietylkoprzezniego.
PrzedoczamipanaZbigniewaprzewinęłasięcałamenaże-
riabudowlańcówiprawników–czasemskrajniebezczelnych
cwaniaków.Firmy–rekinyrynkubudowlanego–uzbrojone
byływzastępyradcówprawnych,działającychwedługswoich
utartych„zasad”.Czylischematów,którebyłyślizganiemsię
pokrawędziprawa.
Świetnymprzykładem,zktórymzetknąłsiępanZbigniew,
byłowygrywanieprzezfirmyprzetargówbardzoniskąceną,by
nakoniecrealizacjiwystąpićzcywilnymroszczeniemwobec
inwestoraztytułubezpodstawnegowzbogacenia.
Hm...Taktojestzsądami–nigdyniewiesz,cocię
czeka.Iwszystkojednoczyjesteśwprocesiepowodem,
pozwanymczybiegłym.Wchodzisznasalęrozprawjako
biegły,aczasemwtokurozprawymaszodczucie,żejesteś
głównymoskarżonym.
Ciekaweibardzodziwnezarazemjestto,żepoobronie
swojejopiniinadwóch,czasemtrzechrozprawachrolabie-
głegosiękończy.Jakibyłwyrokwsprawie–nigdysięnie
dowiaduje.Niewie,czyiwjakisposóbjegoopiniazaważyła
nadecyzjisądu.
Ba,niewienawet,czypojegoopinibyłysporządzaneinne
opinieijakdługotrwałcałyproces.Jestcałkowiciepozbawionydostępudoakt–przestałbyćbiegłymwkonkretnejsprawie.
Totrochętak,jakbychirurgapozbawionowszelkiegokontak-
tuzoperowanymiprzezniegopacjentami–przezconiewie,
33
jakimnaprawdęjestlekarzem.Ispekulujewswojejgłowie,ilelatiwjakiejkondycjiprzeżyjejegoklient.Biegływdalszymtokuprocesusądowegostajesiępersonanongrata.Nikogonie
interesujejegoambicjaiwłasnapotrzebadokonaniasamooceny,atakżeobiektywnaweryfikacjajegowieloletniejpracy.
NiemacosiędziwićreakcjipanaZbigniewa,gdynajednej
zrozprawbezlitośnieobrażaligoagresywniprawnicypowoda
ipozwanego,przybiernej,ba,nawetaprobującejpostawiesędziny.
Byłbliskizałamanianerwowego,gdyzadzwoniłjegonie-
wyłączonynaczasrozprawytelefon.Sędzinajuż,już,chciała
goupomnieć,jednakpanZbigniewodebrałpołączenieirzekł:
–Acześć–inajspokojniejwświeciesłuchałdługiejwy-
powiedziswojegorozmówcy,potakującmuochoczoidodając:
–Imiałeśrację!–śmiejącsięprzytymgłośno.Adwokaci
zgodniezgłosiliprotest,asędzina,przekrzykującichgłosy,
nakazałabiegłemutelefonwyłączyć.NiezrażonypanZbigniew
kontynuowałrozmowę:
–Wieszco,tugdziejestem,panujejakiśzgiełk,słabocię
słyszę,poczekaj,przejdęwspokojniejszemiejsce–poczym
wyszedłnakorytarzsądowy,dokładniezamykajączasobądrzwi.
Icobyłodalej?Epilogzdarzeniaprzyniósłniespodzian-
kę.Gdyskończyłrozmowęiniespodziewającsięniczego
przyjemnego,powróciłnasalęrozpraw,dowiedziałsię,że
sędzinawłaśniepostanowiłaonatychmiastowymwyłączeniu
gozesprawyi...rozliczeniunależnościzawykonanąopinię.
Cóżmogłogolepszegospotkać?!Wychodzączsali,usłyszał
przekrzykującychsięprawników.Boże,cozaulga,westchnął,
myślączwdzięcznościąotwórcachtelefonukomórkowego.
34
Prokurator
Warszawskiprokuratormiałkilkasłabości.Lubiłspotkania
zkolegami,zktórymiprzybrydżuspędzałcałenoce,nierzadkoprzyalkoholuiwtowarzystwiemiłychpań.Nawdziękipięknychkobietnigdyniepozostawałobojętny.Przystojny,pełen
humoruienergii,miałwieluprzyjaciół.Przezbliskodziesięćlatpełniłfunkcjępierwszegoprokuratora,nadzorującegoprzestępstwakryminalne.Podczassłużbyniemalniebyłodniabez
ciężkichprzestępstw,zmasakrowanychciałiinnychróżnego
rodzajurodzajunieszczęść.Stolica,jakmagnes,przyciąga
wszystkich,nietylkotychdobrych.Niemasięcodziwić,
żewdniwolne,botakieczasemmiewał,szukałodprężenia
irozrywkiwgronieosób,którelubił.
Naprzeszkodzietemustała,jakzawsze,jegowłasnażona.
Niemogłaznieśćjegowieczornycheskapad.Samaniepracu-
jącadomatorka,spędzałaczasnazakupach,gotowaniu,przed
telewizoremizksiążkąwręku.Bary,restauracjeikawiarnie
byłymiejscami,któreodwiedzałaniechętnie.Prokuratorznałjejzwyczajeiwrogistosunekdotowarzystwa,zktórymzwykłsię
spotykać.Jednakmusiałmiećjakąśrozrywkę.Żonastwarzała
wdomuciężkąatmosferęprzezbardzokrytycznystosunekdo
ludziiświata.
–Comamzrobić?–rozważałprokurator–bynieomi-
nęłymniekartyzprzyjaciółmi,fajnerozmowyprzypiwku
iwódeczce?
35
Składanieżoniepropozycjiwspólnegowyjścianiemia-
łoszanspowodzenia.Wichwynikunajczęściejzostawał
wdomu,aznajomimielidoniegożalzpowoduzmarnowane-
gowieczoru.Zresztą,pocobyłojejcokolwiekproponować,
gdypotrafiłajednymsłowemzabićnawetnajwspanialszą
atmosferę.Samaoficjalnaizasadnicza,zabraktakowych
cechnieustanniegostrofowała.Jegonagłychwyjśćzdomu
nienawidziłainietolerowała.
Prokuratorwziąłsięwięcnasposób.Opracowałbezbłędną
metodę,bymócwieczorembezkarniewyjśćiprzytymnie
daćżonieszansyjakiegokolwieksprzeciwu,unikajączarazem
podejrzeń.Planującpopołudniowąbibkę,jużdzieńwcześniej
sprawdzał,któryspośródpolicjantówpełnidyżurnastępnego
wieczoru.Znałwszystkichi...wszyscyjegoznali.
Zzaprzyjaźnionympolicjantem,dyżurującymnastępnego
dniawradiowoziewrejoniemiejscazamieszkaniaprokuratora,
umawiałsiętak:
–Zadzwoniszdomnie,dodomu,ogodzinieosiemnastej
–tumasznumerdomowegotelefonu.Janiebędęodbierać–
słuchawkępodniesieżona.Pamiętaj,żedzwoniszsłużbowo
wbardzoważnejsprawie–takjejpowiedz,ajeślibędziesię
ociągaćzoddaniemmisłuchawki,możeszdodać,żewprawdzie
proceduraniepozwalainformowaćoprzestępstwie,alemasz
rozkazzabraćmnienatychmiast,gdyżpopełnionozabójstwo
naPradzei–zrozkazukomendanta–niktpozapanemproku-
ratoremniemożepoprowadzićśledztwa.Zrozumiałeś?Aha,
maszoosiemnastejstaćjużpodmoimdomemiczekaćnamnie.
36
–Takjest,panieprokuratorze–mówiłzwyklepolicjant
–zadzwonięzwiadomością,żewydarzyłosięprzestępstwo
iradiowózczekanapanaprokuratoranadole.
Następnegodniaprokurator,będącjużwdomupogodzinie
siedemnastej,przebierałsięwsportowydresisiadałwygodniewfoteluzgazetką,rzucającdożonymimochodem:
–Wiesz,jaktodobrzewreszcieodpocząć,dzieńbyłpar-
szywy,zróbherbatkę,proszę.Niematojakwdomu.
Itak,popijającherbatkę,czekałcierpliwienaumówiony
telefon.Kiedymijałaosiemnasta,atelefonwciążmilczał–
myślał:
–Cholera,nanikimjużniemożnapolegać.
Systemjednakprawienigdyniezawodził.Doczekawszy
siędzwonkatelefonu,prokuratormówił:
–Odbierzkochanie,sprawdź,ktonamzakłócaspokój!
Zirytowanażonapodnosiłasłuchawkęisłyszała:
–TusierżantM.,proszępilniedotelefonupanaproku-
ratora!
–Jestzajęty–mówiłażona–aocochodzi?!
–Komendantpilniewzywapanaprokuratoranamiejsce
zbrodni–mówiłsierżant.
–Chwileczkę–mówiłażonaizwściekłościąoddawała
słuchawkęmężowi.Tennatozestoickimspokojem:
–Żeteżniedająmispokojunawetwdomu–słucham?!
Pochwilirozmowyzpolicjantemwyjaśniłżonie,żemusi
jechaćnamiejsceokrutnegoprzestępstwa.Powoli,zwyraźną
niechęcią,przebierałsięiwzbudzającjejwspółczucie,wy-
chodził.Ajużnadole,przeddomem,ochrzaniałsierżantaza
37
spóźnienie.Kazałsięzawieźćnamiejscespotkaniaustalone
zprzyjaciółmi.Metodaprokuratoradziałałabezzarzutu.Wy-
jeżdżałdozbrodni,pożarów,ofiarnapadówiwojnygangów
–niezawodzącczekającychnaniegoprzyjaciół.
Zdarzałosięczasem,żemusiałwybrnąćzopresji,gdy
żonanastępnegodniastwierdzała:
–Wiesz,wgazetachnicotejzbrodniniebyło?
–Mojadroga,niedziwsię–mówiłprokurator–utajni-
liśmywszystkodladobraśledztwa.
Innymrazem,gdyprzypadkiemznaleźlisięwokolicy
wielkiegopożaru,doktóregoprokuratorbyłwzywanyprzed
miesiącem,żonamówiła:
–Nictuniewidzę,jakbywcaleniebyłożadnegopożaru?
–Ależkochanie,był,alenietakwielkijakpoczątkowo
myśleliśmy,paliłsięlaszatymidomami,stądtegomiejsca
niewidać.
–Aha–mówiłażona,i..miałajeszczespytaćookoliczno-
ścitegopożaru,alezrezygnowała.Jejmyślijużzaprzątnęłalistaważnychzakupów–autowjeżdżałonaparkingprzymarkecie.
38
WDRODZEIUCELU
Magicznaleśniczówka
Gdyprzyjacielemówiąci:znamytakiemiejsce,gdzie
niedość,żejestpięknie,atmosferafantastyczna,superżarcie,niezwykliludzie,słowembajka!–toniezastanawiajsię,tylkotamjedź.Toopowiadanieomagicznejleśniczówcejestnaj-szczersząprawdą.OdczasupierwszegopobytuJacekwraca
tamczęstoodwielu,wielulat.Kochatomiejsce.Jesttamdo
dziśwszystkoto,czegooczekujemyodprzyrody.
PięknyszlakwodnyzPiszuprzezjezioroRośdoŚniardw,
dzikielasy,inatejtrasiedośćdużejezioroKocioł.
Ale–odpoczątku.LeśniczówkęwLisichJamachpiskie
nadleśnictwopowierzyłopanuKazimierzowi.Domostwo
panaleśniczegoznajdowałosięnadjezioremKocioł–ale
odzawszenazywanojeKociołkiem.Jezioroto,oowalnym
kształcieipowierzchnibliskotrzystuhektarów,położone
jestdwanaściekilometrównapółnocodPiszu.Odstrony
północnejznajdujesięwieśKociołekSzlachecki.Odpołudnia
wpływadojeziorarzeczkaWilkus–częśćszlakukajakowe-
goRoś–Śniardwy.OdpółnocyjeziorapłyniekuŚniardwom
rzeczkaBiałoławka.Brzegijeziorasąpłaskie,tylkopostroniezachodniejwysokieistrome.Głębokośćwynosiokołotrzydziestumetrów.Piaszczysteimiejscamimulistednoskrywawiele
tajemnic:pociski,niewybuchyijakgłosilegenda–samolot
myśliwski.Jesttomożliwe,bosąsiedztwojeziorastanowi
39
poligonwojskowywOrzyszuimiejsce,wktórymwokresiedrugiejwojnyświatowejznajdowałosięniemieckielotnisko
wojskoweLuftwaffe.
ZabudowaniagospodarczenadKociołkiemileśniczówkę
rozdzieladrogaPisz–Giżycko.Idystansdwóchkilometrów.
Byłrok1962,gdydwunastoletniJacekprzyjechałzrodzi-
camidoLisichJam.Leśniczówkaprzypominałamałydworek
zkolumnamiigankiem.Obok,poobustronachpodwórza,
były:stajnia,oboraistodoła–murowanezkamieniaicegły.
Takiegomiejscasięniezapomina.Zabudowaniaotaczały
piękne,dzikielasyPuszczyPiskiej,aterenwokółbyłmalow-
niczopofałdowany.Matecznik,pomyślałJacek,wspominając
fragmentPanaTadeusza.Pełneurokuleśnedróżkiprowadziływróżnychkierunkach.
Leśniczy,panKazimierz,pochodziłzEłku.Jegorodzina
–żona,córkaidwóchsynówprzebywalinajczęściejwdomo-
stwienadjeziorem,zaśonsam–wleśniczówce.Gdysiedzieli
zJackiemnaganku,leśniczyopowiadał:
–Chciałem,byktóryśsynprzejąłpomniegospodarstwo
ileśnictwo,ależadenniechciał..Taaaakiesprawy..Domiastaichciągnęło.Córkanajdłużejzostała,aleionauciekła.Lasupilnuję,bozłodziejaszkówwielusiękręci,chętnych,aby
wywieźćgotową,pociętąpryzmędrewna.Ajarobotnikom
leśnympłacęirozliczaćsięmuszę.
..Taaakiesprawy..Jakchcecie,złowimysielawęiusma-
żymynaobiad.Awieszchłopcze,sielawatodobraryba.
Głębokochodzi.AnaszKociołekgłębszyjestniżmówią.
Jestmiejsce,gdzierzuciliśmysiećnagłębię,tona50metrów40
zeszła–dłuższejniemieliśmy.Smacznatasielawa,stadamichodzi.Czasemniewielezłowimy,anierazsporo.Terazjakbymniejjejbyło,choćwodaczysta.Tam,podrugiejstronie,
wKociołkuSzlacheckimpegeerjestilimitynarybęmają.Ico,myślisz,żeichprzestrzegają?Agdzietam,łowiąilewlezie
itowczasietarła.Łobuzerkaityle...
...Taaakiesprawy...AdoLisichJamprzyjeżdżałna
polowaniasamŁowczyIIIRzeszy,marszałekRzeszydo-
wódcahitlerowskiegolotnictwaHermannGöring.Gdzieś
tu,natrasiekolejowejPisz–Orzysz,przystawałjegosłynny
pociągsztabowy„Azja”relacjiSzerokiBór–Gołdap–Romin-
ty..Taaakiesprawy..
PanKazimierzniebyłszczególnierozmowny,nigdynie
zdradzałswoichleśnychtajemnic.Zawszechodziłwzielonym
mundurze,czapcezdaszkiem,gumiakach,zestrzelbąprze-
wieszonąprzezramię.Jednookomiałzamgłą–zpewnością
nanieniewidział.Czasem,ozmierzchu,słychaćbyłowlesie
wystrzałyinastępowałagłuchacisza.Anastępnegodniabyła
dziczyznanakolację.Więcmimochodempytali:
–Topanstrzelałwczoraj?Dwawystrzałybyły!
Aonkręciłgłową:
–...Taaakiesprawy...Nieja,możektośkłusował.Janic
niesłyszałem.Wczorajnadjeziorembyłem.
Szczerbińscy,przyjacielerodziców,przyjechalizsynem.
Jakwszyscygościeleśniczówkizpasjągraliwkartyizdrowo
popijali.Kawałysypałysięjakzrękawa.AniaSzczerbińska
zranaprzedśniadaniemodprawiałaswójrytuał:kawkazpa-
pierosem.Trzebaumiećtaktrzymaćpapierosa,elegancko
41
iznieskrywanąmiłością.Byłasympatycznąbrunetką.Począteklipca,pięknasłonecznapogoda.Zapachlasuwszechotaczają-
cegoleśniczówkęzapadałgdzieśgłęboko.Wieczoremusypiał
jaknarkotyk,poktórymnadranemwciążkręciłosięwgłowie.
SzczerbińscyczekalinaprzyjazdcórkiJulii,któraskoń-
czyłaosiemnaścielatiwłaśniezdawałanaAWF.Częstodzwo-
nilidoWarszawy,pytającoprzebiegegzaminów.Telefonna
korbkęstałnadolewleśniczówceiłączyłnaszeświatemprzeznadleśnictwowPiszu,potemprzezpocztę.Aledodzwonienie
sięgdziekolwiekgraniczyłozcudem.
KiedypoudanychegzaminachJuliaprzyjechaładoLisich
Jam,Jacekwpadłwzachwyt.Brunetka,kręconeczarnewłosy,
zgrabna,zefektownymbiustem,dołeczkamiwpoliczkach
ifantastycznieciepłym,ujmującymuśmiechem.Byławeso-
ła,pogodnaizawszeuśmiechnięta.Sprawiła,żechodziłjak
oszołomiony.Wjednejchwiliprzestałoistniećwokółniego
wszystko,nawetprzyroda.Pragnąłbyćjaknajbliżejniej,słu-
chaćjakmówi,jaksięśmiejeipatrzećjaksięporusza.Ideał.
Ogarnęłogoszaloneuczuciepierwszejmiłości–ipewność,
żedlaniejzrobiłbywszystko.Jeszczeniebyłlicealistą,aonajużstudentką,aleczytomiałojakieśznaczenie?
PokilkudniachskrywanychemocjipostanowiłdaćJulii
jakiśsygnał–pokazać,jakwieledlaniegoznaczy.Zapropono-
wałprzejażdżkępolesie–dwukółkabyłaakuratzaprzężona,
akońzwolnaskubałresztkitrawyrosnącejnapodwórzu.
Zgodziłasię!Omalniezemdlałzeszczęścia,gdyująłlejce,
aJuliausiadłaobokniego.
42
RuszylidrogąleśnąnapółnocwstronęZdor.Wziąłjązarękę,mówiąc,bysięniebała,bopojadąszybciej.Użyłkilka
razybataidwukółkapognałapodukcie.Wgłowiemuszumiało,
takpragnąłjejpowiedziećlubchoćbydaćdozrozumienia,że
jestnajpiękniejszanaświecie.
Jednakzamiastużyćsłów,umiałtylkognaćdwukółką,
corazszybciejiszybciej.Juliachwyciłagozarękęipoprosi-
łabyzwolnił,alekońpędziłjużtakszybko,żenieumiałgo
powstrzymać.Nanierównościachpodskakiwaliwysokona
ławce,pomagającsobie,byniewypaść.Bezrezultatuwciąż
ściągałlejce–końwpadłwdzikiiniekontrolowanygalop.
Jacekmiałjużtylkojednowgłowie–zatrzymaćdwukółkę,
abyJuliinicsięniestało.
Nazakręcieprawekołotrafiłonasterczący,wysokoobcięty
pień.Wylecielizsiedzeńwgórę,tracącrównowagę.Jakoś
udałoimsięniewypaśćnadrogę.Szarpnięciebyłotaksilne,
żekońzwolnił.Zawrócili.Późniejmilczeli,aJacekukrad-
kiemzerkałnaJulię,czyniemadoniegożaluzpowodutej
wariackiejgonitwy.Gdystanęliprzedleśniczówką,spojrzała
muwoczyizlekkimuśmieszkiempowiedziała:
–Jacek,byłofajnie.Dziękuję.
Pomyślał,żedomyśliłasię,cobyłoprzyczynąjegoszalonej
jazdy.Cóżmiałapowiedzieć–dlaniejbyłjeszczedzieckiem.
Aonaświeżoupieczonąstudentkąidziewczyną,którawłaśnie
stawałasiękobietą.Podczasopalaniaczynałódcezdarzałosię,żekładłarękęnajegoramieniu–umierałzeszczęścia!Robiliczęstewypadywpuszczę–czyliwychodzilizaogrodzenie
leśniczówki.Dzikiwyryłyogromneleżawpobliskimmokradle,
43
anapoleprzydomucodzienniepodchodziłyjelenieiłosie.
Wleśnychjarachizagłębieniach,wmokradłach,oglądali
śladyraciclochy,odyńcaiwarchlaków,odciśniętewzrytych
błotniskachitrawie.Wokółleżałypołamanekrzewyigałęzie.
Gęstekrzaki,ogromneliściepaproci,gęstylasmieszany,sta-
nowiłydoskonałemiejscanabarłogialbolegowiskabłotne.
Wieczoremsłyszelirykiizłowróżebne,przeciągłewycia.
StarałsięnieodstępowaćJuliinakrok.Czasupływałna
spacerach,jeździenarowerach,pływaniuwjeziorze,łowie-
niurybnawędkę,zbieraniugrzybówijagód.Rodzicegrali
wbrydża.NiemógłsięnapatrzećnaJulię,aonazpewnością
dostrzegłajegoplatoniczneuwielbienie.
TymczasemojciecJackaniemiałtakichproblemów.Julia
spodobałamusięniemniejniżsynowi.Lekkoszpakowaty,
wysportowany,byłykomandos,lattrzydzieściosiem,bardzo
szarmancki,zrobiłnaJuliiwrażenie.Obojeznikaliniepostrze-
żeniewlesienadłuższechwile,cowkońcuwzbudziłoniepokójjejrodzicówiJacka.Dotarłydoniegostrzępkisłów,gdyojciecJulii–przyjacielirówieśnikjegotaty–wostrychsłowach
wyrażałsweoburzenie.Spostrzegł,żejegomama,któramiała
wówczaszaledwietrzydzieścidwalataiwdziękiemwcalenie
ustępowałaJulii,zaskoczonaniezwykłądlaniejsytuacją,też
prawiłaojcuwymówki.
Wogniuizgiełkuwieczornychkolacji,sutozakrapianych
alkoholem,gdzieśsięsprawarozmyła,alboteżleśnispace-
rowiczestalisięostrożniejsi.MagialeśniczówkiLisieJamy
tkwiławniepowtarzalnejatmosferzetegomiejscaicałejokolicyŚniardw.DobywalcówLisichJamnaweekendyinadłużej
44
dojeżdżaliczłonkowierodziniznajomi.Zbrakuprzestrzeni
miejscadospaniaprzygotowywanowcałejleśniczówce,gdzie
siędało,wbiurze,naklatceschodowej,narozgrzanympod-
daszu,nawetprzyschodach.Naczaspobytuwleśniczówce
wszyscystanowilijednąwielkąrodzinę.
Acozuczuciamiojcaisyna?Prawdziwabombawybuchła
późnąjesienią,gdywyszłonajaw,żeojciecJackaregularnie
spotykasięzJulią.Mieszkałazrodzicaminiedalekodomu
Jacka,niewięcejniżpiętnascieminutpiechotą.Wkońcu
doszłodowielkiejawanturyisprawapoparumiesiącachuci-
chła.JackowiżalbyłoJuliiimamy.Adoojcapoczułniechęć,pomieszanąznutązazdrości.
Skomentujmytewydarzeniasłowamipożyczonymiod
leśniczego–panaKazimierza:
–...Taaakiesprawy...proszępaństwa!
45
Emocjenietylkoartystyczne
W1985roku,podczasrozmowyzeswoimserdecznym
przyjacielem,ryskimarchitektemJanisemPipursemstwierdził,
żechciałbymiećjakąśszczególnąpamiątkęzpobytuwRydze.
Janispokrótkimnamyślezaproponował,byodwiedzilimał-
żeństwowykładowcówŁotewskiejAkademiiSztukPięknych,
zktórymioniLieldaserdeczniesięprzyjaźnią.PaństwoBu-
maniszaprosiliichdosiebie,dopracowninaryskimStarym
Mieście.Podczasmiłegospotkaniadowiedziałsię,żeAija,
panidomu,częstowystawiaswojepracezagranicą.Ostatnio
miaładużywernisażwJaponii.
Umówilisię,żetreśćobrazubędzieniespodziankąinama-
lujegoArvidsBumanis.Niespodziankąbyłarównieżcena,którąustalononapięćsetrubli,niezostawiającpoladonegocjacji.
Byłytodwiedobreryskiepensje,czylidośćdużo.RokpóźniejzadzwoniłJaniszinformacją,żeArvidszapraszanakolację
ipoodbiórobrazu.PodczaskolacjiposzlidopracowniiwtedyArvidsodsłoniłobrazstojącynasztaludze.Opiękniejszejpa-miątcezRygitrudnonawetmarzyć.Obrazolejnyowymiarach
80x73cmzrobiłnawszystkichdużewrażenie.
Namalowanynapłótnie,pozostawionyworyginalnym,
czarnymblejtramie,zatytułowanybyłRigaJaunsaunies.
Jegotreśćstanowiąmotywyspołeczno-historycznenatle
starejarchitekturymiasta.HistorięRygitworzylibowiemnie
tylkordzenniŁotysze.ZiemiaKurlandibyławewładaniukilkupaństw,cowywarłowpływnajejkulturę,architekturęijęzyk.
46
Obrazpokazujeakcentyszwedzkie,rosyjskie,niemieckieipolskie.Statkicumująceprzystarejprzeprawiemają
banderywielukrajów.Wdolnejczęściobrazuznajdująsię
udanescenkirodzajowe:przejeżdżającynakoniukupiec,
przekupkiikupujące,zktórychjednatrzymawrękurybę.
Obokstoimężczyzna–najprawdopodobniej,sądzącpostro-
ju–duchowny.Wdolnejczęściobrazudwajchłopcygrają
naskrzypcachiflecie.Naprawymskrajuobrazustoiczule
żegnającasiępara.Pies,siedzącynabrzegu,jestświadkiem
toczącychsięwydarzeń.ŻołnierzstrzeżeprzeprawyprzezrzekęDźwinę,prowadzącądocentrumVecrigi,czyliStaregoMiasta.
NadrugimbrzeguwidaćmuryRyskiegoZamku,kościoła
ŚwiętegoEkaba(Jakuba),małegokościółkakatolickiego,
katedryDomskiejz1200rokuorazwysokąwieżękościoła
Św.Piotra.Obrazwierniepokazujezabudowęzprzełomu
XViXVIwieku.Przez40latwładzęwRydzeiInflantach
sprawowaliPolacy–od1580do1620roku.Wdolnymrogu
obrazuwidniejąinicjałyjegoautora:AB.ArvidsBumanis.
Późniejzprzykrościądowiedziałsię,żeniespotkasięjuż
zArvidsem.Zmarł10latpoichostatnimspotkaniu.Wan-
tykwariatachmożnaspotkaćjegoksiążkęosztucemalarstwa
napisanąw1986rokupt.KanaksnocelavirswydanąprzezryskiewydawnictwoLiesma.Obraznamalowanydlaniego
wisiałprzezkilkalatwmieszkaniuwRydze.
W1991rokupostanowiłprzywieźćobrazdoPolski.
Zwszelkimidziełamisztukiizabytkowymiprzedmiotami,jak
wiadomo,niejestłatwooficjalnieprzekraczaćgranicę.Ajak
robisiętonieoficjalnie,trzebaliczyćsięzewentualnościąich47
konfiskatyprzezsłużbycelne.Zmieniaprzesiedleńczego,gdyjegokontenerwyjeżdżałzRygipięćlatwcześniej,celnikwy-grzebałstaryrosyjskisamowarzTuły–prezentodkolegów
zwspółpracującychfirm.Nigdygojużniezobaczył.Taka
przykrośćpozostajenazawszewpamięci.
Przedwyjazdemkupiłjeszczedwaniedużewspółczesne
obrazy,jedenzbajkowymwidokiemwybrzeżaKrymu,dru-
gi–pejzażembrzegumorskiego.RazemzeStarąRygąbyływięctrzy.Byłpiątek,awyjazdsamochodemzaplanowałna
sobotęrano.PojechałzobrazamidoMinisterstwaKulturyŁo-
twybywypełnićdrukiuzyskaćzgodęnawywiezieniesztuki
współczesnej.Drzwiministerstwazastałzamknięte.Niewielka
karteczkainformowała:Wpiątkinieczynne.Wczasieprzemian
ustrojowychnietakierzeczysiętamdziały.PolatachtakbardzochciałwreszciezabraćobrazydoPolski,żewbrewzdrowemu
rozsądkowizdecydował:zabieramje,trudno,będziecomabyć.
Ranozapakowałjenajlepiejjakumiałischowałwba-
gażnikusamochodu,najgłębiejjaksiędało.Jazdadogranicy
łotewsko-litewskiejnietrwaładługo,chybazedwiegodziny.
WtamtymczasienagranicachŁotwydziałysięprawdziwe
cuda.Nowopowstałepaństwoniemiałośrodkówidoświad-
czenia,byzapewnićnormalnąodprawę.Zresztącotoznaczy:
normalną?!Nawetniezdążonojeszczeuchwalićnowych
przepisówcelnych,aradzieckiejużnieobowiązywały.Ło-
tewscyurzędnicycelniiwojskowistosowaliwłasneprawa,
cowpraktyceoznaczało,żezałapówkimożnabyłowywieźć
wszystko.Oczywiściejeślizgodziłsięnatonaczelnik.
48
Wminorowymnastrojudojechałdogranicy.Wyglądżołnierzymożnabyłookreślićjakoturystyczny.Całatazbie-raninamiałapozawijanerękawy,spodnienieodmunduru,
gębynieogolone,brońnajróżniejszą.Jaktuzgadnąć,czyto
niemafiazainscenizowałafikcyjnągranicę?ŁotewskiVabank?
Polscypartyzanciwlasachpodkoniecdrugiejwojnyświatowej
prezentowalisięlepiej.
Pochwiliwahaniazajechałpodbar,którybyłpolewej
stroniedrogi,zaledwiekilkadziesiątmetrówprzedszlabanem
granicznym.Zamówiłherbatęisiedziałzponurąminą.Po
dłuższejchwilizagadnąłgojakiśmłodymężczyzna,który
uprzejmiezapytał:
–Copantakismutny,zabitopanukogoś?
Ładnypoczątek,pomyślałsobie,nawetwbarkumnie
przepytują.Alepoparuzdaniachzorientowałsię,żerozmów-
cydobrzezoczupatrzy,więcwprzystępiejakiejśrezygnacji
opowiedziałmuoobrazach,którewiózł.
–Wiepan–rzekłjegointerlokutor–jestnatosposób.Jak
pansięcofniezedwieściemetrówipojedziewprawopolną,
apotemleśnądrogą,abędzietozetrzykilometry,napotka
pannaniejwlesieszlaban.Tamteżjestgranica,małokto
oniejwie.TerazjesttamJanis.Powiemupan,żejedzieod
Aiwarsa,damuzpięćdziesiątrubli,topanapuści.Azarazdalejtowyjedziepanjużnaasfaltzałotewskągranicą,wniczyjej
strefie,aleprzedlitewskimposterunkiemgranicznym.
Podziękowałmuipostanowiłzaufać.Trudno.Nawstecz-
nymbiegu,naoczachpogranicznikówioczekującychwkolejce
doasfaltowegogłównegoprzejściagranicznego,przejechałnie
49
dwieście,azeczterystametrówiskręciłwprawo,wpole.Tego,poczymjechał,drogąniemożnabyłonazwać.Najpierwsamochódzapadałsięwbardzogłębokiedziurywypełnionewodą,
później„droga”skręciławgęstylas.Zacząłżałowaćswojej
decyzji.Pomyślał,żepewniezarazktośgozatrzyma,walnie
włeb,zabierzeauto,paszport,pieniądzeiobrazy,anastępniealbozakopie,albonagolasawypuścinajakichśwertepach.
Dróżkabyłacorazwęższa,gałęziecorazmocniejtłukły
oszybyikaroserię.Byłpewien,żezabłądził,gdynaglewyro-
słaprzednimpoprzecznadrewnianabelka.Podszedłdoniego
bardzomłody,nazielonoubrany„przebieraniec”.
–ZdrastwujJanis–powidziałprędko–jaotAiwarsa.
Iusłyszał:ok.
Dałpięćdziesiątrubliiprzejechałpoduniesionymdrągiem,
zadającsobiepytanie:
–Cojaturobięigdziewogólejestem?Przezcowłaśnie
przejechałemigdziewyjadę?
To,gdziewyjedzie,zarazsięwyjaśniło.Zaledwietrzysta
metrówodtejzielonejgranicydróżkanaglewyprowadziłago
natęsamą,asfaltową,głównądrogęwkierunkuLitwy.
Iwszystkobyłobydobrze,gdybyniedrobnyszczegół.Otóż
wyjechałnaasfaltwprawdziezaposterunkiemłotewskim,ale
zaledwiekilkadziesiątmetrówodniego.Niezatrzymałsię,leczspojrzałwlusterko.Zaposterunkiemzobaczyłbarek,wktó-
rymdopierocopiłherbatę.Dostrzegł,żełotewscyżołnierze
zobaczyligo.Jechałdalej,szybkomyśląc:
–Mogązaraz,cholera,wystrzelić...
Idopadłagorefleksja:
50
–Kurcze,czterykilometrytelepaćsięprzezpolailas,
żebywyjechaćkilkadziesiątmetrówodbarku?!
Alejechał,jechałdaleji..nic.Aiwarsgonienabrał.Dali
sobieznimspokój.Pochwilistanąłprzedlitewskąstrażą
granicznąicelną.Cisięniczym,pozapaszportemirejestracjąsamochodu,nieinteresowali.Znówminęłoparęgodzinipojawiłasięgranicalitewsko-polska.KontrolalitewskaodbyłasiępołebkachiwjechałdoPolski.Odetchnął.Jegoryskapamiąt-kazawisłanaścianiewWarszawie,dodzisiajgocieszyijestpowodemżyczliwejzazdrościprzyjaciół.Iprzypominaemocje
złotewskiej,nitooficjalnej,nitozielonejgranicy.TakichgranicwEuropiechybajużniema.Agranicaukraińsko-rosyjska,
spytacie?Pewnietak,aleczytamwogólejestEuropa?
51
Zpamiętnikaturysty
TrzeciegodniapobytuwAndaluzjiwcześnieranoruszamy
wczwórkęzNerjanarajdpopołudniowejHiszpanii.Auto
wypożyczonenalotniskuwMaladzespisujesiębezzarzutu.
NajpierwzwiedzamyGibraltar,któryzadziwianasorganizacją
ruchu.Przedstartemilądowaniemdroganapółwysepzamykana
jestszlabanem,biegniebowiemwpoprzekpasastartowego
lotniska.Widokipiękne.Wjeżdżamybezczelniedogóryile
sięda.Wkońcudrogakończysię,codobitnieuzmysławia
stalowaprzegrodaipanoszącesięwokółstadomałp.
NahoryzonciewidaćafrykańskąCeutę,aczterystametrów
odbrzegupływającąboję,oznaczającąmiejscekatastrofyLibe-
ratorazgenerałemWładysławemSikorskim.Zdrugiejstrony
wysokiejgóry,ujejpodnóża,stoiwporciewielestatków.Po
trzechgodzinachzjeżdżamydomiasta,przyokazjiuwalniając
sięodnatrętnychmałp.PędzimywzdłużwybrzeżaAtlantyku
doCadiz.Miastorobisympatycznewrażenie.Zportowego
nabrzeżaruszamynazwiedzaniejegonajpiękniejszychmiejsc
ibudowli.Zgórnegopokładumiejskiegotour-autobusupo-
dziwiamyarchitekturęizpomocąlektora,przezsłuchawki
poznajemyjegohistorię.
Mimopóźnejporydecydujemysięnawieczornezwiedza-
nieSewilli.DystansCadiz–Sewillaprzejeżdżamynaresztkach
paliwa.Silnikgaśnieprzywjeździenastację.Chodzimypo
ścisłymzabytkowymcentrum,chłonącpięknoplaców,uli-
czek,starejkatedry.Nastajenoc,amy,spoglądającnamapę,
52
zezdziwieniemzauważamy,żeodNerjadzielinasduży,kilkusetkilometrowydystans.Mamyzasobąpiętnaściegodzin
podróżyizwiedzania,ajazedwalitrypiwaidegustacjętrzechwin,gdysłyszęsłowaKrzyśka:
–Siadajzakierownicę,jadalejniepojadę,oczymisię
zamykają,trudnostary,przepraszam,robimisięsłabo,nie
chcęmiećwasnasumieniu.
Konsternacja.Krzysiekodpoczątkudeklarował,żepo-
prowadzisamochódprzezcałątrasęirzeczywiście,dobrzemu
szło.Wprzeciwieństwiedomnieniepiłżadnegoalkoholu.
Jużmammuwygarnąć,żebysięopamiętał,gdyrozba-
wionepanie,małorozumiejącpowagęsytuacji,patrząnamnie
błagalnymwzrokiem,wykrzykując:
–Marekjedź,jedź,jużpóźno.Bodorananiedojedziemy.
Jestnoc,niemaruchu,jakośdojedziesz,będziemyczuwać,
byśniezasnął.
Rzeczywiście,babysąjakieśinne,myślę.Patrzęwoczy
Krzyśkowiizauważam,żemacholernykryzys.Nietylkonie
nadajesięnakierowcę,aleijakopasażerastrachgowieźć.
Żegnamsię,byBógmiałmnieicałąresztęwswojejopiece
isiadamzakierownicą.Mocnouchylamszybęwdrzwiach
kierowcy.Mimozmęczeniaupojnymdnieminocnąporąpanie
starająsię(zprzerwaminiestety)zabawiaćmnierozmową,
słuchaniemmuzykiitp.
Skrajniezmęczony,zniemalzamkniętymioczami,ogo-
dzinieczwartejranodojeżdżamdoNerja,dwarazymylącskręt
zrondaprzedmiasteczkiem.Caramba!
53
Pojednodniowejprzerwie,przyśniadaniu,Krzysiekoznajmiawszystkim,żeAlhambręzwiedzimyalbodzisiaj,albo
wcale.Śniłomusię,żebeztrududostajemybilety.Wpadamy
więcnagenialnypomysł,byruszyć,skorosąbilety...Jestjużpopołudnie,gdyponiecałychdwóchgodzinachdojeżdżamy
doGranadyiparkujemywniedozwolonymmiejscuniedaleko
Alhambry.Nieświadomipłacimyzaporadęparkingowąmiej-
scowemunaciągaczowi,którybierze20euro„nabilety”,po
czymwskazujenamgdziejestkasai...znikabezśladu.Sen
sięsprawdza,bowłaśniewkasiezespołupałacówsąbilety
dlaindywidualnychturystów.
Alhambra,zarabskiego„czerwonawieża”–zniewalanas.
Tenwarownyzespółpałacowyzbudowanowlatach1232–1273.
PozwiedzeniupałacówłazimypoGranadziebezładuiskła-
du.Jużwszystkopozamykane.Zegarpokazujeosiemnastą
trzydzieści,gdyKrzysiekwpadanakolejnygenialnypomysł:
–Jedźmywgóry,doPradollanoniejestdaleko!
–Zaraz,zaraz–mówię.–Przecieżdochodzisiódma,więc
mamyzamałoczasu!
Paniewpadająweuforię:jedźmy,będziepięknie!Prze-
głosowanomnie.Mimożejestpóźno,decydujemysięjechać
wgórypokrętejistromejdrodzeA395.Czekanaswjazdpod
górę,woddaliwidaćpasmoSierraNevada.GóryŚnieżneleżą
nawysokościponaddwatysiącemetrówn.p.m.Topasmo
powstałopodczasorogenezyalpejskiejijestnajbardziejna
południewysuniętymobszaremnarciarskimEuropy.Hasło:
„Ranonarty–popołudniugolfimorze”robiwrażenie.
54
PrzedjazdąwgórySierraNevadazakierownicąsiadaKrzysiek.
–Alebędziemymieliwidoki–mówi,jakzawsze,zpeł-
nymprzekonaniem.
Tymczasemwidzę,żewskaźnikpaliwapokazujezeroana-
wetmniej,więcporazkolejnyproszę,byprzystanąłizatankował.
JużdoGranadydojeżdżaliśmy„naoparach”.Właśniejesteśmy
przystacjibenzynowej.Krzysiekporazkolejnyodmawia:
–Dajciespokój,jestpóźnaporaisporakolejka,podrodze
cośznajdziemy!
Imimomojegowyraźnegosprzeciwuniezatrzymujesię
przydystrybutorach.Zaczynamypodjazd.Modlęsięwduchu
ostacjębenzynową,aleprzejechaliśmyjużdwadzieściakilo-
metrówi...nic.Niewiem,naczymjedziemy.
Krzysiekmówi,żewciąż„naresztkachoparów”.
Ciekawe,myślę.Copowie,kiedyzarazstaniemyielfin
delviaje–ikoniecpodróży.Apoboczejakieśbędzie?Bodrogawąska.Nocwgórach,bezkocy,paliwa,szkodagadać.
Autojednakwciążmozolniewspinasiępodgórę.Perpetum
mobileczyco?Gdymojenerwysąnapiętedoostatnichgranic,
zazakrętempojawiasięministacyjka.Czynna!Cudboski,
żektośjątamzbudował.
Jestemwkurzonyichcęnapićsiękawy–atuwszy-
scykrzyczą:
–Niemamyczasu,napijemysięnagórze,jedźmy,jedźmy!
–Tymrazemnieodpuszczę–oznajmiamwściekły.Idędo
barku,gdziewypijamdużykubekkawy.Gdywracam–cisza
waucie–obrażeni,czyco?Isłyszępretensje:
55
–Przezciebiewnocytamdojedziemy,niczegoniezo-baczymy!
–Odczepciesię,terroryści!–mówięwreszcie.
–Mógłbyśnapićsięzachwilęznamiwgórach,jesteś
samolubemiskończonymegoistą!–słyszęwodpowiedzi.
Wreszciewidaćgórskiemiasteczko,pięknehotelenatle
góribłękitnegonieba.Gdzieśwysokozalegająpołacieistrzępyśniegu.Drogawiedziedocentrum,jestplacyk,stajemy.Nie
manikogo,żywejduszy!Wokółpanujeabsolutnacisza,jeśli
nieliczyćszumuwodospadupowyżejplacu.Chodzimyod
knajpkidoknajpki.Wszystko,dosłowniewszystkozamknię-
te:hotele,wypożyczalnie,wyciągi.Iwcałymmieścienie
spotykamynawetjednegoczłowieka.Wszystkiesklepyibary
nieczynne,pusteulice.Chodzę,zwiedzam,podziwiamidrwię
sobieznichiichwspólnejkawki.Kurortzimowyjesttotalniemartwy.JakbywszystkichUFOporwało.
Popółgodziniezjawiająsiędwajpolicjanci–jedyne
żyweistotywmieście.Zaczynazapadaćzmierzch.Pospiesznie
robimyzdjęciairuszamyzpowrotemwdół.Przyglądamsię
Krzyśkowi,wyglądanieszczególnie.Stwierdzamzezdziwie-
niem,żezjeżdżamyzdużąprędkością–tylkonahamulcach,
bezwłączonegobiegu.Zwracammunatychmiastuwagę,by
włączyłbieg.Wciążzjeżdżamyzdużąprędkością,pokrętej
stromejdrodze–nasamychhamulcach.Niewłączabiegu.
Nawetniereaguje.Powtarzammu:
–Maszwłączyćbieg,jestmasazakrętów!
Jakamasa–sąsamezakrętyizarazbędziezapóźno!
56
Elżbietatrącamnieniepostrzeżenie,bymprzestał,bobę-
dzieawantura.Nierozumiesierota,żezarazzginiemy!Rzeczy-
wiście,babysąjakieśinne–powracasentencjasprzeddwóch
dni.Jestemwszoku,gdyKrzysiekoznajmia:
–Każdykierowcamaswójstyljazdy,amójjestakurattaki!
Todoprowadzamniedowściekłości.Jużchcęoświad-
czyć,żewysiadamiwrócęokazją,gdyBasiazwracauwagę
napięknywidok.
–Wdolewidaćtrzygranatowejeziora,sąpiękne,zróbmy
zdjęcia!–wołaentuzjastycznie,pewnierównieżdlarozłado-
waniaatmosfery.Krzysiekzatrzymujeauto.
Wysiadamy.Czujemystrasznyswądspalenizny.Zkół
naszegoautawydobywasiędym,któryzaczynaprzysłaniać
widoknapiękne,granatowe,górskiestawy.Okrystalicznym
powietrzuniemamowy.Żarbuchazrozgrzanychtarcz.
–Ico–mówiędoKrzysztofa–totwójstyl?
Dalszyzjazdkontynuujemyzużyciemskrzynibiegów.
Jestpółnoc,gdydocieramydorondkaprzedNerja.Tymrazem
niemylącdrogi,dojeżdżamypodbudynek,wktórymmamy
wynajętyapartament.
57
Tylkozbiletem
LotniskoBurgasjakcorokuprzyjmowałosamolotyztury-
stami,którzyzapragnęlispędzićwakacjenadMorzemCzarnym.
Przybywaliprzedewszystkimzkrajówblokuwschodniego,
aleodurlopówwBułgariiiwygrzewaniasięnasłynnych„Eva
pljaż”niestroniliteżobywateleinnychkrajów.Wpobliskim
SłonecznymBrzegumożnabyłospotkaćwielumieszkańców
RepublikiFederalnejNiemiec.Lotniskowciążbyłoczynne,ale
trwałyintensywnepraceprzygotowawczedojegomodernizacji
irozbudowy.Polskieksporterrobótbudowlanych–warszawska
CentralaHandluZagranicznego–jużzgromadziłnalotnisku
maszynybudowlane,adohotelurobotniczegowłaśniedoje-
chaławiększośćpracownikówzponadstuosobowejzałogi.
Byłopóźnelato,koniecsierpnia,kiedywsamopołudnie
otworzyłysiędrzwibiuramłodegopolskiegopełnomocnika
nalotniskuBurgas.Kujegozaskoczeniustanęławnichsiostrajegoteściowej,mieszkankaGiżycka,uroczegomiasteczka
zKrainyWielkichJezior.Takiegoniezapowiedzianegogościa
wnagrzanymsłońcemkontenerze,stojącymnapłycielotniska,
zpewnościąniemógłsięspodziewać.
Postandardowym:
–DzieńdobryCiociu!–padłopytaniezadanemimowoli:
–CoCiociaturobi?–awdomyśle:
–Askądsięulichatutajwzięła,jakmnieznalazłaiczego
możechcieć?
58
Naodpowiedźniemusiałdługoczekać,bociociaHalina,panidobiegającasześćdziesiątki,dzielniepopijającgorącą
kawęwniemiłosiernymupale,rozpoczęłaswójmonolog.
Przyjechałaczterydnitemunadwutygodniowewczasydo
SłonecznegoBrzegu.Itego,coprzeżyła,jaktwierdziła,nie
dasięspokojnieopowiedzieć.
Okazałosię,żezadziesięćdnimawracaćpociągiemdo
Warszawyimyślotymniepozwalajejodpoczywać,opalać
się,kąpaćinawetspokojniespać.Chybazpółgodzinytrwało
opowiadanieotym,jakiekatuszeprzeżyławpociągupodczas
podróżyzWarszawydoBurgas.Potwornyupałwwagonie
omałojejniezabił.Oknabyłypozamykaneioczywiścienie
byłoklimatyzacji.Rumuni–prawie,prawiejądoszczętnie
ograbili–aleprzejrzałaichzamiaryiimsięnieudało.
Kuszetkabyławąskaitwardajakskała.Nieżyczliwito-
warzyszepodróżyniezlitowalisięnadniąimusiałaztrudem
gramolićsięnagórnełóżko,wielokrotnienarażającżycie.
Szczególniewtedy,gdywagonwyprawiałdziwneharce,
zamiastmajestatyczniepodążaćdocelu.Jazda,zczegowcze-
śniejniezdawałasobiesprawy,trwałaaż36godzinidotej
pory,poczterechdniach,niemożedojśćdosiebie.Jedenpan
chrapałprzezcałądrogętakstrasznie,żepodróżnizsąsiednichprzedziałów,bygouciszyć,cochwilawaliliwścianę.Brakowałowodyijedzenia,groziłajejwięc,jakzagubionemuna
pustyni,śmierćwwynikuniechybnegoodwodnienia,skrajnego
wycieńczeniainiedożywienia.
Panpełnomocniksłuchałjejmonologu,niewiedząc,czy
śmiaćsię,czypłakać.
59
GdypaniHalinaniecoochłonęłaizrobiławopowiadaniuprzerwę,panpełnomocnikzłożyłjejwyrazygorącego..nomożeniewtymupale,alezpewnościąserdecznegowspółczucia,
nieopatrzniezadająckurtuazyjnepytanie:
–CzymogęCiociwczymśpomóc?
Niespodziewałsię,żeciocianieodwiedziłagoprzypad-
kiem,ajegopytanieotworzyjejdrogędorealizacjizgóry
założonegocelu.
Okazałosię,żeniezamierzaodbyćpodróżypowrotnej
pociągiem,bodrugiraztakichcierpieńnieprzeżyje.Ioczekujepomocy.Maonapolegaćnazałatwieniumiejscawsamolocie
doWarszawy.Drobnyproblemwynikazfaktu,żeniema
pieniędzynabiletsamolotowyoraz,jakdotąd,niewiedziała
jakizkimgozałatwić.
WSłonecznymBrzegudoznała„olśnienia”–przypomniała
sobieonim,mężucórkirodzonejsiostry,szefiebudowywBur-
gas.Ipomnaprzygódnatrasiekolejowej,zdeterminowanado
granic,wsiadładoautobusuiprzyjechaładoBurgas.Takbardzo,bardzoniechciaławracaćpociągiemdoWarszawyrazemze
swoją,napawającąjąobrzydzeniemgrupąwczasowiczów,że
sforsowaławszelkiebarierybytutajdotrzeć.
Panpełnomocnikzastanowiłsięprzezchwilę.Sprawa
wydawałasięniedozałatwienia.ZnałoczywiścieBułgarkę
Jordankę,przedstawicielkęLOT-uwBurgas,więcmógłby
zniąporozmawiać.Sięgnąłposłuchawkętelefonuipochwili
byłowiadomo,żeJordankapoleciaładoWarszawyibędzie
zpowrotemzakilkadni.
60
Porozmowiezlotniskiemudałosięjednakwyjaśnić,żewsamolocieodlatującymzajedenaściednizBurgasdoWarszawyjestjednowolnemiejsce.Alecozbiletem?Gdysprawa
brakubiletuiśrodkównajegozakupzdawałasięostatecznie
niweczyćplanypaniHaliny,panpełnomocnik„głośnomyśląc”
wpadłnapewienpomysł.Sampóźniejniemógłsięnadziwić,
jakmógłwymyślićcośpodobnego.
Wszufladziebiurkamiałwłasnybiletlotniczy–zapa-
sowy,imienny,alebezrezerwacjiiwjednąstronę.Bilet,jaktowdobieprzedkomputerowej,niebyłdrukowany.Blankiet
biletuwypisanybyłręcznie–ołówkiem.Najegostronach
widniałokopiowanenaczerwononazwiskopanapełnomoc-
nika.PaniHalina,zapytana,czymaodwagępoleciećnanie
swójbilet,zrobiławielkie,pytająceoczy.Zaproponował,
żezetrzezbiletuswojenazwiskoiwpiszejej.Kuswojemu
zaskoczeniuusłyszał:
–Zgoda!
–Słowosięrzekło,kobyłkaupłotu–rzekłpełnomocnik
iwziąłsięzawycieranieswojegonazwiska.Łatwoniebyło.
Literyodciśnięteprzezczerwonąkalkę,zuporemwycierane
gumką,całkiemrozmazałysięnabilecie,tworzącwielkączer-
wonąplamę.WkońcunazwiskopaniHalinyzostałowpisane
bardzonieudolnie.Wzięładorękitakspreparowanybilet.
Widziała,żegumkarozmazałaliteryiwłaściwieniewielebyło
widać.Pochwiliniespodziewanieoświadczyła:
–Możesięuda.
61
Samolotwylatywałdzieńpoodjeździepociąguzjejgrupą.
Jeślimaleciećsamolotem,najednąnocmusisobieznaleźć
jakiśnocleg.Bardzokonkretniepobiegłamyślaminaprzód.
Wzięłabiletipożegnalisię.Oczywiściepełnomocnik
postanowiłnikomuotymniewspominać.Możeciociaodpu-
ści,pomyślał.Minęłosześćdni,gdyotrzymałpilnepolecenie,bywsprawachbudowyleciećsłużbowodoWarszawy.Przed
swoimwyjazdemzdecydował,byzesprawąbiletuzaznajo-
mićKamilę,pracownicęswojegobiura,proszącją,bywdniu
wylotuzaopiekowałasięciocią.Ioczywiściezachowałaab-
solutnądyskrecję.WyleciałdoWarszawy,gdziedopadłogo
mnóstwopilnychsprawsłużbowychirodzinnych.Lotpani
Halinycałkiemwywietrzałmuzgłowy.
PotygodniowympobyciewPolscewróciłdoBurgas,
ijakgromzjasnegoniebaspadłynaniegowieści,któreod
razuprzekazałamujegopracownicapodczaspowitaniana
lotnisku.PaniHalinanawetniewyobrażałasobie,cojąspotka,gdyzgłosisięnalotniskowejodprawie.Gdypodała„swój”
biletBułgarce–przedstawicielceLOT-u–tanajpierwprzez
długąchwilęgooglądała,potemprzyjrzałajejsięuważnie,
bywreszciepowiedzieć:
–Paniztymbiletemniepoleci.
Ciociawpłacz.Wciążniewiedziała,ocochodzi,gdy
usłyszała:
–Niepolecipani,botoniejestbiletBurgas–Warszawa!
TojestbiletWarszawa–Burgas!
62
PaniHalinaryczaławniebogłosyizalewałasięłzami.Całe
lotniskopatrzyłonatędramatycznąscenę.Wreszciełkając,
wpełnejdesperacjizawołała:
–Mójpociągwczorajodjechał,cojaterazzrobię?!Mam
tenbiletodpana..–tunaszczęściezareagowałaKamila,
powstrzymałajejkrzykiodsunęłanieconabok.
Wszyscypasażerowiezostaliodprawieniwrazzbagaża-
mi.Załogaskończyłaboarding.PaniHalinadalejzanosiłasię
płaczem,powodujączamieszanienalotniskuorazwywołując
konsternacjępasażerówipersonelu.Kamilazaczęłabłagać
lotowskąurzędniczkęozmiłowanie–pocichuwyznała,żeto
ciociapanapełnomocnika,któregonanieszczęściewłaśnienie
ma.Silnikisamolotujużpracowały,aleKamilanieustępowała.
Pobiegładonaczelnikalotniska,panapułkownikaDymitra
Iwanowa,który,pomnyczekającychgowkrótcezPolakami
zadańrekonstrukcjilotniska,dladobrasprawydziarskowdał
sięwnegocjacje.
63
WkońcuprzedstawicielceLOT-uwlastminutezmiękło
serceiwręczyłapaniHalinieboardingpass,zabierającod
niejnieszczęsnybilet.Niedość,żepo„przeróbce”,towod-
wrotnąstronę.
Dlaostatniejpasażerki,któranamiękkichnogachpodeszła
dosamolotu,obsługalotniskaznówmusiaładostawićschody.
Niemogłauwierzyćswojemuszczęściu.Jejpodróżdwusil-
nikowymIłem-18doWarszawypotrwałabliskodwieipół
godziny.Gdywylądowała,pociągzjejgrupąwycieczkową
jeszczeniedotarłdopolskiejgranicy.
64
HakunaMatata
Przeskokwinnyświatwciągudwunastugodzin.Rano
startzWarszawyspowitejlutową,zimowąszatą.Międzylą-
dowaniewHurghadziewsamopołudnie.Tankowanietrwa
bliskogodzinę.Nadwadzieściaminutopuszczamysamolot
isiedzimystłoczeniwmałejsalcenalotnisku.CzasrewolucjiwEgipcie–odsunięcieodwładzyHusniMubarakanieprzebiegapokojowo.Zulgąpowracamydosamolotu,którynastępnie
lecidoMombasy–celunaszejlotniczejtrasy.Bagatelka–pięćgodzinlotuwzdłużpołudnika.
Lądujemywmieściepogrążonymwciemnościach.Jest
godzinadwudziesta.Zgóryniewielewidać,jakieśpojedyncze
światła.Lekkieuderzeniekółobeton,wstecznyciągsilników
wyrywaciałozfotela,trwatokilkanaściesekund,samolot
zaczynatoczyćsięcorazwolniej.Słychaćszczękodpinanych
pasów–jużjesteśmynapółkulipołudniowej.Szarybudynek
haliprzylotówibardzosłabeoświetlenie,zatouderzeniefaliciepła.Zdejmujęztaśmybagaż,wypisujędeklaracjęwjaz-dową.Ustawiamsiędoodprawypaszportowej–mamtrzy
okienkadowyboru.Szykujępięćdziesiątdolarównawizę,
apochwiliokazujesię,żeprzewodnikiwprowadzająwbłąd,
płacędwadzieściapięćbaksów.
WitanasszerokiigrzecznyuśmiechMurzynkizwracającej
siępoangielsku.Pochwili,pchającwózek,znajdujemygościa
ztabliczkąnaszegobiurapodróży.Odnajdujenaszenazwiska
ikomunikuje:autobusnr7.Przyautobusiekierowcazabiera
65
naszebagażeiwstawiajedoluku,gdziejużpiętrząsięobcewalizki.Spoglądamnatwarzewspółpodróżników–wkońcu
będęznimidzieliłdoleiniedolepobytuwtymsamymhotelu.
Szybkalustracjawizualnanienastrajazbytoptymistycznie.
Poziomtoczącychsięrozmówpogłębiaitaknienajlepsze
wrażenie.Późniejwidujemysiętylkopodczasposiłków,bo
każdyzupełnieindywidualniewypełniaatrakcjamiswójpobyt.
Czekamywautobusie,silnikpracuje,niewiemy,dlacze-
gonieruszamy.Poczterdziestupięciuminutachzaczynasię
jazda.PrzednamidrogadoKilifi–miejscowościpołożonej
ok.sześćdziesiątkilometrównapółnocodMombasy.Zokien
autobusuwidaćjakieśupiornebudyskleconeniewiadomo
zczego,oblężoneprzeztłumosóbsiedzącychistojących.Na-
pisywrodzaju:MiamiBaralboExclusivepogłębiajądysonans
światamarzeńiponurejrzeczywistości.Szumiklimatyzacja,
działanacałeszczęście,bonazewnątrzjestponadtrzydzieścistopniipanujeduchota.AwylatywaliśmyzWarszawyprzy
lekkimmrozie.Jazdatrwadługo,boprzeciskamysięprzez
zatłoczoneulice.Cochwilaautobuszwalniaprzedwykonanymi
wjezdniogromnymiprogamispowalniającymi,zmuszającymi
kierowcędoograniczeniaprędkościniemaldozera.
Gdydojeżdżamydohotelu,jestjużwpółdojedenastej
ipanujegłębokaciemność.Zmęczeniepodróżąniezabijawnas
odruchusamoobronyprzedzaproponowanymnamzasiedle-
niemwbeznadziejnymdomku,znajdującymsiępośrodku
kompleksuhotelowego.Pojegoobejrzeniuudajemysiędo
recepcji,którejpracownikwrezultacienaszejpresji,ujawniawreszciemożliwośćzakwaterowaniawpięknymbungalowie
66
wpierwszejliniizabudowy–tużprzyplaży.Bungalowmasześćdziesiątmetrówkwadratowych,dwapokoje,dwahole,
dwieumywalkiidużąłazienkę,sejforazniezbędnąwAfryce
moskitieręnadwielkimtapczanem.Jestwięcprzestronny,
czystyicałkiemfajniewyposażony.
Tadecyzjakosztujenaswprawdzietrzystapięćdziesiąt
baksów,aleprzesądzaojakościdwutygodniowegoodpoczyn-
ku.Odtegodniaoceanicznabryzawspanialełagodziskutki
wysokiejtemperatury,któratowarzyszynampodczascałego
pobytu.Wylegujemysięnamiękkimłożuzwielkimipoduchami
ustawionymprzedbungalowem,przenoszącodczasudoczasu
wzrokzestrontrylogiiMileniumStiegaLarssonakuoceanowi,gdzieczasemszalejąwzburzonefale.Wodęzwieńczabiałalinianahoryzoncie.Tamfaleuderzająwrafękoralową,ciągnącą
siękilkasetmetrówodpiaszczystegobrzegu.Nazdjęciach
EarthGooglewidaćprostypasspienionejwodynarafie.Ta
rafatoprzyczynastaleutrzymującejsięwysokiejtemperatury
wodyprzyplaży,któradochodzidotrzydziestuczterechstopni.
Wodaoceanuodgrodzonarafąstanowiakwensilnienagrzany
słońcem.Pierwszyrazdłuższypobytwwodzieniestanowi
dlamnieproblemutermicznego–atakżefizycznego–silne
zasoleniezapewniacałkowitąwyporność–możnależećbez
jakiegokolwiekruchu.
Obsługahotelu,okolicznimieszkańcy,sprzedawcyzeskle-
pików,kierowcynajróżniejszychpojazdów,słowemwszyscy,
toMurzyniociemnobrązowymlubbardzociemnym,wręcz
czarnymkolorzeskóry.Wichrysachmożnadostrzecdomieszkę
krwiarabskiej–szczególniewwiększychmiastach–Mombasie,
67
wokolicachstaregofortuiportuznajdującegosięnieopodal.
Zregułypogodniiuśmiechnięcichętnierozmawiajązobcymi
poangielsku.Międzysobąmówiąwsuahili.Przezcałypobyt
niedochodzidożadnegonieporozumieniazmiejscowymi.Spo-
kój.Gdychcącośsprzedać,robiąto,nieprzekraczającgranicybezczelnegonatręctwa,którejestpowszechnenp.wEgipcie.
Chętniemówiąoswoimżyciu,wielodzietnejrodzinie.Budzą
sympatię,sążyczliwiiskorzydopomocy.Okazująwdzięczność
zakażdegootrzymanegodolara–robiątozgodnością.Praca
jestnajważniejsza,boponadjednatrzeciazdolnychdopracyjestbezrobotna.Dziecisązadbane,wieleznichpomagarodzicom.
Sklepikzpamiątkami,którycodziennieranorozkładana
drągachnaplażyswojetowary,znikacowieczór.Leżącnata-
rasie,obserwujemy,jakpóźnympopołudniemworkiztowarem
wędrująnaplecachrodzicówiichdziecizpowrotemdodomu
położonegowpobliskiejwiosce.Sądwapowodytychwędró-
wek.Pierwszyjesttaki,że„sklep”niejestchroniony,acałkiemotwarty–matylkosłupkiwbitewpiasekplażyipółkizdrągów,międzyktórymiszalejewiatr.Drugipowód,równieważny,to
wieczornyprzypływ–poziomwodypodnosisięopółtorametra.
Plaża,którazwyklemaszerokośćponad100metrów,
okołogodzinyosiemnastejznikawcałości,afalerozbijają
sięopasbetonuochraniającydomki,wtymnaszbungalow.
Towarpozostawionywsklepieodpłynąłbywieczoremwocean,
bezpowrotniezabierającrodziniejedyneźródłoutrzymania.
Codzienneodradzaniesięsklepikumacechyheroizmuijest
świadectwemuporczywejwalkioprzetrwanie.Wtejwalce
biorąsolidarnieudziałwszyscyczłonkowierodziny.
68
OdwczesnegodzieciństwamaliKenijczycypoznają,cotojestwalkaobyt.OchroniarzhotelowyoimieniuMasha,stale
wędrującydookołabungalowów,niespodziewaniezapraszanas
dosiebie,dowioskipołożonejokołopięćkilometrówodhotelu.
Prosiodyskrecję.Jedziemytamwniedzielę,przysłanymponastrójkołowcemtuk-tukiem.Jesteśmypodekscytowani,kompletnieniewiedząc,dokądjedziemyiconasczeka.Wtensposób
Mashazapewniłzarobekprzyjacielowi–właścicielowipojazdu.
Dwóchgodzinspędzonychnanabożeństwiebaptystów
niedasięzapomnieć.Pastorpyta,czynieoczekiwanibiali
gościeżycząsobieodprawieniapoangielsku,czywsuahili.
Bezróżnicy,mówimy.Bardzomłodyiprzystojnywielebny
odprawiajeczęściowowsuahiliizgrzecznościtrochępoan-
gielsku.Siedzimywprzedostatniejławce,amałymdzieciakom
zciekawościgłowysameodwracająsięwnasząstronę.Doich
kościoła–wielkiejwiatyzpostumentemdlapastoraichóru
–nieczęstoprzychodząbiali.Puszczamydomaluchówoko,
budzącradośćizawstydzenie–przytulająsięgwałtowniedo
swoichmamiopiekunek.Wszyscypięknieśpiewają,ujmująco,
głośno,zeszczerąradością,żywoispontanicznie.CiesząsięzespotkaniazBogiem.Niemaśladuznanegonamzawodzenia.
Dobrenagłośnieniepowoduje,żeśpiewimuzykęsłychać
wcałejokolicy.Ponabożeństwiedajemysporydatek.Pozna-
jemyżonęznajomego,Lidyę,domyślamysię,żedziśzałożyła
suknięnajlepsząjakąposiada–zkolorowejtafty,zfalbanami.
Zadbana,starannieuczesana,jestchętnadorozmowy.Prowadzi
prywatnysklepikwwiosce.Tobudkazdesekopowierzchni
dwunastumetrówkwadratowych.Asortymentpodstawowy–
69
czylito,bezczegomieszkańcyniemogąsięobejść–kasza,żyletki,chusty,napoje,ryż–prostozbrudnychworków.Jeste-
śmyoczywiście..zachwyceni.Zapraszamyichdopobliskiego
barku,pijemypiwo,aoniopowiadająnamoswojejrodzinie.
Tuk-tukwciążczeka.Pobliskoczterechgodzinachwracamy
pełniwrażeńdohotelu.Przeżywamypięknyurlop.
PodczaswycieczkidoMombasypodziwiamyspółdzielnię
rzemiosłaartystycznego,gdziepodgołymniebemipłachtami
namiotówponaddwatysiąceludzirzeźbiwdrewniecudowne
postacizwierząt,całescenkizsawanny,magiczneprzedmioty.
Tepięknewyrobyodnosządopobliskiegosklepuzpamiąt-
kami.AdziśniektóreznichciesząnaszeoczywWarszawie.
Zwierzętapoznanenapodstawieoglądanychrzeźbspoty-
kamywnaturzepodczasdwudniowegosafari,gdysłonienocą
podchodządowodopojupodlodge(hotelwparkunarodowym),
izadnia,gdywidzimywszystkichmieszkańcówparkuwich
naturalnymśrodowisku.
Staramysięniezakłócaćichspokoju,zachowujemyciszę,
tylkokamerapracujenonstop.Wracamydohotelupodwóch
dniach,ananaszwidokwysoki,pięknygladiator–didżej–
niezmiennieuśmiechnięty,puszczawbarzeprzybasenach
piosenkęHakunaMatata.Czyli–wszystkodobrze!Muzykakenijskaumilanamcałypobyt–jestpogodnairytmiczna,
urzekaswojąodmiennością.Zaczynamyuczyćsięsuahili,
wkońcusłyszymytesamesłowadziesiątkirazy.Wyjeżdżając,
kupujemyoddidżejakopiejegonajpopularniejszychpłyt.Ke-
niajestprzyjaznymipięknymkrajem,doktóregopowrócimy
zradością.
70
DZIECIŃSTWO–WSPOMNIENIA
Oczamichłopcazprzedmieścia
JeszczewielelatpodrugiejwojniezeStarychWłochna
Nowemożnabyłowybraćdrogęprzeztunel,podperonami,
alboznacznieciekawszą,przezprzejazdzamykanynaszlaba-
ny.Wtuneludlapieszych,podperonami,zwyklestaławoda.
Dlategojakomalichłopcyganialiśmysiętamwgumowcach.
Prawdziwąatrakcjąbyłdlanasprzejazdkolejowy.Właśnietam
mnóstwosiędziało.Ruchpociągówbyłduży,więcszlabany
otwieranonabardzokrótkiczas.
Naprzejeździewdługiejkolejceczekaływozykonne,
ręczneplatformynadwóchkółkach,piesi,rowerzyści,cza-
semjakaściężarówkaiautobus.Każdychciałprzejechać,
wszystkimsięśpieszyło.Baczniepilnowaliswojegomiejsca
wkolumnie,bonastępnaokazjamogłabyćzapięćminut
albo..zagodzinę.Takibyłtentłum,jakjegotrudneżycie
–ubogie,brudneiprymitywne,gdydniupływałynazdo-
bywaniunajprostszychproduktówiprzedmiotów.Zewsząd
dochodziłorżeniekoni,gwarrozmówisporów,turkotkół
wózkówiwozówzżelaznymiobręczami.Wokółdominował
zapachkońskiegonawozutworzącywpowietrzunieprzyjazną
mieszaninęzespalinamiautobusu.Ludziezewsiprzemiesz-
czenidomiastanieprzechodziliłatwoadaptacjidonowych
warunków.Standardyichzachowańbyłyinne.Zciekawości
częstotamprzychodziliśmy.Scenymrożącekrewwżyłach
71
byłynaporządkudziennym.Zdarzeniegoniłozdarzenie.Torelacjaztakiego,którezobaczyłem:
Wózzwęglemwjeżdżanaprzejazd,mimożedróżnikdał
sygnałbrzęczkiemiwłaśnieopuszczaszlabany.Woźnicazostajeuderzonydolnąpoprzeczkąszlabanuiruchomymi,zwisają-
cymiprętami.Upadadownętrzawozu,którystajewpoprzektorów,uwięzionynaprzejeździe,przedjużzamkniętymdrugimszlabanem.SłychaćprzeraźliwyhukigwizdnadjeżdżającegodalekobieżnegopociągurelacjiWarszawa–Berlin.Gwałtownienarastastukotdrżącychszyn.Dróżniczka,chcączapobiecniechybnejśmierciczłowiekaikonia,ajeślipociągwykoleisiętużprzedperonami–Bógwieczyjejjeszcze,kręcikorbą,próbującunieśćszlaban.Tenzdajesiępodnosićcałąwieczność,podobniejakwoźnica,który,mającwidoczniewczubie,zwolnawstajenakolanaicowidaćwyraźnie,niewpełnizdajesobiesprawęzgrożącegomuniebezpieczeństwa.Widzącruchszlabanu,mocnouderzakoniabatem.Przódnadjeżdżającej
lokomotywywyrzucającejpióropuszdymuiparywłaśniemijabudynekzawiadowcy.Pochwili,niezwalniającbiegu,wjeżdżanaprzejazd.Tymczasemkoń,poszalonymszarpnięciu,wwynikuktóregowoźnicaznówspadazławki,ciągniewózprzeztory.Naoczachprzerażonychludzilokomotywaocierasię
otyłwozu,łamiącwystającydrągrozworyizrzucajączawieszonąnanimlampęnaftową.Hukpędzącychwagonównagle
ustaje,apociągznikarównieprędkojaksiępojawił.Chwilaciszy.Zbudynkuzawiadowcywybiegakolejarz,ludziewokół
krzyczązwrażenia,strachuiemocji.Gawiedźjakzwyklejest72
podzielona.Jednisłuszniezłorzecząpijanemuwoźnicy,alektośinnywymyśladróżniczce,bodopieroterazzauważają,żetokobieta.Wybuchaspóroto,czywoźnicawjechałzbytpóźno,czyszlabanzamkniętozawcześnie.Niejestdlanichważne,żebrzęczeniedzwonkaoznaczaobowiązekwstrzymaniaruchuna
przejeździeizniewielkązwłokąnastępujeopuszczanieszlabanu.
Zasada,ktozdąży–tenspryciarz,ktonie–tenfujara,była
wtedynajzupełniejnaturalna.Amożesięuda...napewnosię
uda.Słowo„udasię”byłomottemnaszychzachowańitkwiło
głębokowmentalności.
Stalesprawdzaliśmy,czyijakbardzosprzyjanamszczę-
ście:A,stanęnastopniuruszającegotramwaju,choćmiejsca
starczanajednąstopę,przytrzymamsięgościa,któryjużtrzymaporęczjednąręką.Możecizprzoduwcisnąsiędośrodkaija
złapięzaporęcz?Możesięuda.
A,przebiegnęprzezprzejście,bosamochodydopiero
ruszają.Możesięuda.
A,skoczępotorachiwdrapięsięnaperon,bomójpociąg
jużrusza,anaprzejścietunelemniemamjużczasu.Przecież
niebędęczekaćtrzygodzinynanastępny.Możesięuda.
Ipóźniejkomentarz:nieudałomusię..stopauwięzła
wszynach,boakuratprzestawianozwrotnicę.Wyszarpnąć
butaniezdołałinadjeżdżającypociągdalekobieżnyzabrał
gozesobąwotchłańwieczności.A,miałpecha,boto...,bo
tamto...Chciałpopisaćsięprzedkumplamiimutymrazem
niewyszło.Mójlosilosymoichkolegówzależaływłaśnie
odszczęściaizbieguokoliczności.Musiałosięudać.Ryzyko
73
byłointegralnączęściątamtychczasów,mieliśmyjewekrwi.
Podejmowaniego,trzebaczynietrzeba,byłouważaneza
cośnormalnego.Dlasportu.Itopodpuszczaniepodambicję:
co,niezrobisztego?Boiszsię?–Co?Jasięboję?Zarazci
pokażębracie,copotrafię.Byłodlanasjasne,żejeślikomuśniedopisujeszczęściealbojestpoprostugapą,toprędzejczypóźniejmarnyspotkagolos.
74
Mrózjestwielkimartystą
Wlatachpięćdziesiątychubiegłegowieku,kiedymiesz-
kaliśmyweWłochach,zimybyłymroźneiśnieżne,aokresy
letniebardzogorące.Skwariżardosłownielałysięznieba.
Nadejścialataizimyoczekiwaliśmyzwielkąniecierpliwo-
ścią.Zimaczasemzaczynałasięjużwpaździerniku,ledwo
zdążyliśmypozbieraćkasztanyizebraćorzechy.Byładla
dzieciarninieladaatrakcją.Jazdanasankach,nartach,łyżwach
–albopoprostunabutach,wdółzwyślizganejgórki,lubpo
zamarzniętychkałużach.Pasjesportowepojesiennej,smętnej
ideszczowejprzerwieodżywałyznowąsiłą.
Jednegoroku,wlutym,śniegpadałbezprzerwy.Jużpo
dwóchdniachniemogliśmywyjśćzdomu,bozasypałdrzwi
wejścioweiniedałosięichotworzyć.Synsąsiadówwyskoczył
zoknanaparterzewśniegpopasijeodkopał.Padałonieustannie.Poczterechdniachchodziliśmyśnieżnymitunelami.Byłem
mały,więcpozaścianamituneluidróżkiprzedsobąniczego
więcejniewidziałem.Aha,jeszczezachmurzoneniebonad
głową,zktóregonieprzerwaniepadaływirującepłatkiśniegu.
Mrózjestwielkimartystą–wpodziwwprawiałymniefan-
tastycznerysunkizeszronunaszybach,gwiazdki,esy-floresy,jakieśozdóbkizawijanewewszystkiestronyiregularne,
cudowneformyspadającychpłatków.Możnabyłoszaleć
doupadłego,lepićbałwanyznosemzmarchewkiioczami
zwęgielków.Wieczorempadaliśmyzezmęczenia,ztrudem
ściągajączsiebie,zazwyczajkompletnieprzemoczone,aprzy
75
tymzesztywniałeodmrozu:buty,spodnie,kurtki,rękawice.
Leżałypóźniejprzyrozpalonympiecuisuszyłysię.Dorana
musiaływyschnąć–innychrzeczynazmianęniebyło.Czasem
podczasszaleństwnadworzecośzaginęło:rękawiczka,czapka
alboszalik.Zawszebyłazatopotężnabura.
Zimąilatemnajwięcejczasuspędzaliśmynadstawem,
doktóregooddomubyłoniewięcejniżstometrów.Miał
głębokośćodkilkudokilkunastumetrów.Jegobrzegi,ostro
pochylone,szybkozagłębiałysięwlodowatąwodę.Nawet
latembyłachłodna,bozdnabiłyzimneźródła.Nagrzanana
wierzchu,paraliżowałanogiiręcepogłębszymzanurkowaniu.
Stawbyłrozległymwyrobiskiem,zbrzegamiztłustejgliny,
poktórejślizgałysięnaszestopy.Chwilanieuwagiimożna
byłodosłownie„wjechać”pogliniedogłębokiejwody.
Wokresiegdytammieszkałem,utonęłowstawiekilkoro
dzieci,którebezopiekidorosłychstalebawiłysięnadwodą.
Byłotowtedynaturalne,każdyznassammusiałmartwićsię
osiebie.Takaszkołaprzetrwaniadlamaluchów.Błąkałysię
zkluczemnaszyipookolicy,dopókizpracyniewróciłamatkaalboojciec.Spoglądającdziśnamapę,widzę,żestawmanazwę:Koziorożca.RozciągasiępomiędzyulicamiRybnicką(tam
mieszkaliśmy),GlobusowąabiegnącąłukiemulicąKoziorożca.
Zimąstawzwyklepokrywałagrubawarstwalodu.Miała
czasemtrzydzieści–czterdzieścicentymetrówiwięcej!Mógł-
bywięcponiejjeździćosobowysamochód.Lódmiałswoją
wartośćużytkowąihandlową.Zapomocąpiłwyrzynanoze
stawuprostopadłościennebloki.Miałyokreślonewymiary,
około80cmdługości,aprzekrójkwadratowy–takijakgru-
76
bośćpokrywylodu.Obokstawuwykopywanodołygłębokienatrzymetry,wypełnionetrocinami.Blokilodu,przysypane
grubąwarstwątrociniziemi,przechowywanownichdona-
stępnejzimy.Wiosną,latemijesieniącokilkadnidokądśje
zabierano.Poroku1960metodętęstopniowoograniczano,aż
przestanozniejwogólekorzystać.
Tensposóbpozyskiwanialodudochłodzeniaizamraża-
niaproduktówmiałwielusetletniątradycję.Oczywiścieprądu
ilodówekwtedyniebyło.Byłyjednaktzw.lodownie,wktó-
rychprzechowywałosięproduktyżywnościowe.Lodownia
topomieszczenie–rodzajziemianki,doktórejwzimieprzy-
wożonobryłyloduwyrąbanezpobliskichjeziorczystawów.
Jejwnętrzeznajdowałosiękilkametrówpodziemią,asama
lodowniaprzysypanabyłagrubąwarstwąziemi.Lódutrzy-
mywałsięwniejdonastępnejzimy,atemperaturawewnątrz
wahałasięwokolicyzera.
Zzewnątrztypowalodowniawyglądałajakdwu-albo
trzymetrowejwysokościpagórekostromychstokach,zaopa-
trzonywsolidnedrewnianedrzwi.Zatymidrzwiamizwykle
kilkanaścieschodkówprowadziłowdół,dopoziomupodłogi
wyłożonejkamieniami,łupkamilubwysypanejtrocinami.
Gdyniebyłoprzygotowanejpiwniczki,blokiloduukładano
wjakimśzamkniętympomieszczeniu.Nakolejnewarstwysypa-
nowióry.Takiprzekładaniecwytrzymywałażdopóźnejjesieni.
Miejscanastawie,wktórychwyrąbanoblokilodu,nie
byłyniczymoznaczane.Byłytoprzeręble–poletkawodne,
czylidziurywlodzie,którewieczorem,gdytemperaturaspadałaznacznieponiżejzera,błyskawiczniepokrywaławarstewka
77
cienkiegolodu.Miałyczasempokilkanaściemetrówkwadratowych.Nocneopadyśniegusprawiały,żeranocałystaw
pokrywałarówna,gładkawarstwaświeżegopuchu,doskonale
maskujączdradliweprzeręble.
Gdyradośniewbiegaliśmynastaw,ślizgaćsię,albozjeż-
dżaliśmydoniegozestromychbrzegównasankachinartach,
zapominaliśmy,żeczyhająnanastakiepułapki.Wejściealbo
wjazdnaniewidocznyprzerębelstanowiłośmiertelneniebez-
pieczeństwo.Ubraniwgrubekurtkiispodnie,wełnianeswetry,ciężkiezimowebuty,nałyżwachczyznartami,wmomencie
znalezieniasięwlodowatejwodzienarażenibyliśmynaszyb-
kieutonięcie.Jeśliprzerębelniebyłduży,możnabyłoznaleźćsięniemalnatychmiastpodgrubymlodem–niewidzącnad
sobążadnegootworuidrogiucieczki.Nasiąknięteubrania
ibutywciągałydodna.Chłódiszokparaliżowałcałeciało.
Jużtrzymetryodbrzegustawuwodamiałakilkametrów
głębokości.Poszkole,zimą,szybkozapadałzmierzch.Gdy
tamprzybiegaliśmy,zwyklebyłojuższarolubciemno.Nie-
malniebyłozimy,byktóreśzokolicznychdziecinieutopiło
się.Nawidoktonącegopozostałedziecizestrachuuciekały
albobiegłyzawołaćdorosłych.Zanimnadeszłapomoc,po
tonącymzwykleniebyłośladu.Nieszczęścianadstawem
spotykałynietylkodzieci.Wieludorosłychnieustannieło-
wiłoryby,zzamiłowania,aleipotrzeby–wsklepachtrudno
byłojekupić,wogólepanowałpowszechnygłódibieda.Do
przerębliwpadaliwędkarze,którzyryzykowaliwchodzeniena
stawwczesnązimą.Wtedypokrywalodubyłabardzocienka.
Wędkarzesamiwyrąbywaliprzeręble,bymócwnichłowić.
78
Takżewiosnąginęlici,którzypodejmowaliryzyko,gdylódpodtopionysłońcem,szybkotraciłgrubośćiwytrzyma-
łość.Czasemwchodziliśmynasłabylód,popisującsię,kto
dalejzajdzie.Tobyłajednazzabawmojegodzieciństwa.Lód
trzeszczałipojawiałysiępęknięcia–trzaskającerysybiegływciążdalejidalej...
Nierazzdarzałosię,żewpadłempokolana,alejedno
zdarzeniezapamiętałemdokońcażycia.Miałemwtedy8lat.
Byłsilnymróz.Wczesnymwieczorem,poszkole,mającprzed
oczamiwyścigipsichzaprzęgówzksiążkiJackaLondona,
zorganizowałemtaki„zaprzęg”zmłodszychodemniedzieci.
Moje„pieski”ochoczorwałydoprzoduizarazznaleźliśmysię
nadstawem.Nadstromymbrzegiemdzieciakipuściłysznurek
irozpierzchłysięnaboki,ajazjechałemnasankachwdół–
nalód.Sankizatrzymałysiękilkanaściemetrówodbrzegu.
Siedzącnanichpoczułem,żepłozydosłownieosuwająsię,
alóduginasię,trzaskaidookołabłyskawiczniepojawiasię
woda.Wjechałemwdopierocozamarzniętyprzerębel.
Uciekać!–nogizdjętezsanekodrazuwywołałygwałtow-
nytrzasklodu,którypękałcorazszybciej.Jednanogajużbyławwodzie.Zsunąłemsięzsanek,prawieleżącnapromieniście
trzaskającejizapadającejsięcorazgłębiejcieniutkiejtafli.
Gdypróbowałempełznąćdobrzegu,lódpodemnązałamał
się.Byłemnajpierwpopas,azachwilępopiersiwwodzie.
Dzieciakiwkrzykiwnogi.Złapałemwiązkętrzciny,która
byławzasięguręki,potemzakrawędźgrubszegolodu,po-
woliprzesuwającsiędobrzegu.Potrwałojeszczechwilę,gdy
poczułemgruntpodnogami.
79
Kiedydotarłemdobrzegu,dookołanikogoniebyło.Trzą-
słemsięzzimna.Gdyszedłemdodomu,całeubraniezdążyło
namniezamarznąć.Pojegozdjęciuzaczętomnierozgrzewać,
nacierającciałoterpentynąiwódką.Usłyszałemwielecierpkichsłów.Jednakpokilkudniachznówtamposzedłem.Boczy
jestcoślepszegodorobieniazimąodszaleństwnadstawem?
Mójcodziennyświatstanowiłanajbliższaokolica.Okażdej
porzerokumieliśmymnóstwopomysłównazabawęirywa-
lizację.Wszystkojednakwkońcuobrzydnie–nawetzima,
szczególniekiedytraciswójurokprzezroztopy,kałużeibłoto.
Wtedyzpomocąpodążająwiosnailato.
80
REFLEKSJE
Anonimowybohater
Czasemzastanawiamsięnaddefinicjąodwagi.Awła-
ściwienieczasem.Myślęotymbardzoczęsto.Niejestłatwo
zanalizowaćsiebiesamego,takdogłębi,bymócprzewidzieć
własnąreakcjęwekstremalnejsytuacji.Sąwżyciuchwile,
gdystajemyprzedzagrożeniembezpieczeństwawłasnego,
swoichbliskich,osóbobcych.Zadajęsobiepytanie–jakbym
sięzachował?Damsięponieśćnieszczęściuczystawięczoła
zagrożeniu?Iodczegozależećbędziemojareakcja?Czyza-
chowaniezimnejkrwiwynikazsilnejpsychiki,czywyłącznie
konkretnychokolicznościireakcjiemocjonalnej,stanuducha
wtymkonkretnymmomencie?
Boczymjestodwaga,bohaterstwo,opanowanie?Czy
chcemyprzetrwać,bożycie,nawettakiezpozoruzwykłe
iczasemnieszczęśliwe,jestjednakdlanasnadrzędnąwartością,wobecktórejresztasprawprzestajemiećznaczenie?
Wchwilinagłegozagrożeniawmózgunastępująjakieś
gwałtownereakcjeneuro-fizyko-chemiczne,którewyłącza-
jąpewneobszaryświadomości,włączajązaśinne.Może
wyłączasięmyśleniewielowątkowe,aciałoposłusznejest
prostymnakazomumysłuwynikającymzinstynktusamo-
zachowawczego?Iwłaśniewtedydziałamyznadzwyczajną
siłą?NamyślczęstoprzychodzimitragediawKaprun.Może
dlatego,żemójsyn,któryzgrupąkolegówitreneremjeździł
81
tamprzezkilkasezonów,mógłbyćjednymznieszczęsnychnarciarzy,którzyzginęli.
LeżącanapołudniowyzachódodSalzburga,upodnóża
głównegogrzbietualpejskiego,masywuWysokieTaury,wy-
poczynkowamiejscowośćKaprun,stanowijedenzgłównych
ośrodkównarciarskichwAustrii.Zewszystkichaustriackich
ośrodkównarciarskichjesttoośrodeknajbardziej„polski”.
Stosunkowoniewielka,możliwadoprzebyciawjedendzień,
odległośćośmiusetkilometrów,któradzieliKaprunodprzejściagranicznegowCieszynie,sprawia,żenaznajdującychsiętam
stokachjęzykpolskimożnausłyszećcodziennie.Największą
atrakcjądlanarciarzyprzyjeżdżającychdoKaprunjestpoło-
żonynawysokości3203m.n.p.m.lodowiecKitzsteinhorn.
Mieścisiętamczynnyprzezcałyrokośrodeknarciarski,
przyciągającyświetnymiwarunkamiwieluamatorówbiałego
szaleństwa.Miejscetocharakteryzujesiędużąróżnorodnością
tras,wśródktórychznajdująsięzarównoteprzeznaczonedla
wytrawnychnarciarskichzapaleńców,jakite,poktórych
śmiałomogąjeździćpoczątkującynarciarzeisnowboardziści.
NaKitzsteinhorndostaćsięmożnazapomocąjednejzwie-
lukolejekgórskich,którychstacjezlokalizowanesąkilka
kilometrówodKaprun.Sątamkolejkigondoloweiwyciągi
krzesełkowe,aledominującymelementemkrajobrazujest
potężnakonstrukcjazwanaKretem.Tokolejkaporuszająca
sięnaszynach,napędzanazapomocąlinywyciągowej.
OficjalniekolejkatanazywasięKaprun2.Zbudowana
zostaławroku1974,adwadzieścialatpóźnejzmodernizowana.
JejtrasamapoczątekwThoerlwDolinieKaprun,acałkowita
82
długośćtrasywynosibliskoczterykilometry.Pierwszy,liczącysześćsetmetrówodcinekprzebiegapowznoszącejsięstalowej
estakadzie,zaśpozostałatrasawwąskimtunelu,nachylonym
podkątemczterdziestudwóchstopni.KolejkagórskawKaprun
przypominawięcnieconasząkolejkęnaGubałówkę–ztą
różnicą,żejejtrasabiegniewtunelu–zczegotowłaśnie
wzięłasięjejpopularnanazwa–Kret.
WieleosóbnielubiwjeżdżaćKretemnalodowiecKitzt-
seihorn.Zjednegozdwóchzwyklezatłoczonychwagoników
tejkolejkiniemożnawielezobaczyć.Awrażeniepodczas
jazdywtuneluniejestszczególnieprzyjemne.Jednakchyba
niktzkorzystającychzKretawKaprunnieprzypuszczał,że
właśnietakolejkaokażesiędlapasażerówśmiertelnąpułapką.
Austriaccyspecjaliściodbezpieczeństwakolejekgórskich
twierdzili,żekolejkatajestznaczniebezpieczniejszaniżwyciągikrzesełkoweigondolowe.Uzasadnialitotym,żewprzypadku
ewentualnegozerwaniasięlinyciągnącejwagoniki,niespadną
onewdół,gdyżwyposażonesąwhamulceszynowe,dokładnie
taksamojakwindy.
Feralnegodnia,11listopada2000r.dużagrupapolskich
narciarzyspóźniłasięnakurskolejki.Wsiedlidoniejgłów-
nieNiemcyiAustriacy,bywjechaćnaszczytKitzsteinhorn.
Nikomunieprzyszłodogłowy,żejazdamożesięwiązać
zjakimkolwiekryzykiem.TymrazemjednakwagonikiKre-
tadostacjikońcowejniedotarły.Zwylotuuszczytutunelu
buchnęłypotężnekłębyczarnegodymu.Otym,jakdużobyło
tegodymu,świadczyćmożefakt,żetrzejpracownicyobsługi
83
technicznej,którzyznajdowalisięnagórze,bezpośrednioprzywylocietunelu,ulegliśmiertelnemuzaczadzeniu.
Pasażerowiekolejkiniemielidużychszansnaprzeżycie.
Nachylonypodkątemczterdziestudwóchstopnitunelzadziałał
jakgigantycznykomin.Panującywnimgwałtownyprzeciąg
błyskawiczniepodsyciłpłomienie.Pożarwybuchłigwałtownie
sięrozprzestrzenił,wmomenciegdywagonikiznajdowałysię
kilkasetmetrówpowyżejwjazdudotunelu.
Taogromnakatastrofamaanonimowegobohatera,który
jakojedynypasażerkolejkizachowałzimnąkrew.Zdobywa-
jącsięnanadludzkiwysiłek,rozbił,wtylkosobiewiadomy
sposób,odpornąnanajmocniejszeuderzeniatylnąszybę
drugiegowagonu.Wziąłnaręceomdlałychoddymudwóch
chłopcówipobiegłwdółzadymionegotunelu,wktórymjuż
szalałogieńipanowaławysokatemperatura.Przezwybitą
przeztegomężczyznęszybęzdążyłoprzedzasłabnięciem
wydostaćsięzkolejkiiuratowaćdwanaścieosób.Wpożarze
kolejkigórskiejKretwKaprunzginęłostupięćdziesięciupięciunarciarzyisnowboardzistów.Śledztwowyjaśniłoprzyczynę
pożaru.Zapaliłasiędrewnianaobudowatermowentylatora,
którejtamniepowinnobyć.Ogieńszybkorozprzestrzeniłsię
kugórzetunelupoplamachsmarówistrużkachwyciekających
płynówhamulcowych.
Onaszymżyciuniedecydujemywyłączniemysami.
Częstozależyonoodlosu,szczęścia,ułamkasekundy,czyjejś
przytomnościumysłu.Tojasne,żewkolejcebyłowielusilnychiodważnych.Aleudałosięjednemu.Emocjewyzwoliływnim
84
niewyobrażalnąsiłę.Zbiegłwdółkilkasetmetrówwdymie
ipłomieniach,niemyślącwyłącznieosobie.
Uratowałdwamłodeżycia,narażającwłasne.Stałsię
wielkim,prawdziwymbohaterem.Zachowującsprawność
fizyczną,prowadzączdrowytrybżycia,dajemysobiewięcej
szansnaprzetrwanienieszczęśliwych,niespodziewanychzda-
rzeń.Mądreprzysłowiemówi:wzdrowymcielezdrowyduch.
85
Trudnypowrót
Gdyw1993rokupowróciłdoojczyznypoośmioletnim
pobyciewstolicykrajupołożonegozapolskąpółnocno-
-wschodniągranicą,jakaśbardzogrzecznapani,wsłuchując
sięwjegoobcobrzmiącyakcent,zapytałauprzejmie:
–Agdzienauczyłsiępantakładniemówićpopolsku?
Nicnieodpowiedział,tylkozajrzałgłębiejwzakamarki
własnejduszy,zadającjednopytanie:
–IlezPolakawemniezostało?
Kiedyjestsięprzezwielelatwobcymkraju,toczy
chcesz,czynie,zaczynaszmyślećkategoriamitych,wśród
którychprzebywasz.Namyślprzychodząciichprzysłowia
ipotocznezwroty,azwyczajeprzestająwydawaćsiędziwne.
Przesiąkaszichmądrościąizczasemgodziszsię,żejestwtobiedrugiczłowiek,zktórymmusiszżyćwzgodzie.Wkońcuwy
dwajtoróżniącesiękulturowo,alejakżebliskiesobieosoby.
Uprzejmapanizwróciłauwagęnajegośpiewającyiza-
ciągającyakcent.Cóż,niczegowięcejniedałosięzauważyć
podczaspierwszegokontaktuznieznajomym.Jejkomentarz
spowodował,żecośwnimdrgnęło,bowiedział,żetaknaprawdępodczaspobytuzagranicąnastąpiływnimzmianygłębszeniż
obcyakcent,którydostrzegłanieznajoma.Inatyleistotne,iżzaledwieczęśćznichbyłwstaniedostrzec.
Teraz,polatach,wie,żejeślipojawisięponowniewmiej-
scu,którebyłojegodomem,przejdziesilnywstrząsiktowie,możejakąśwewnętrznąmetamorfozę?Awjejwynikupowróci
86
jegodawnyrytmżycia,myślenia,odżyjąówczesneradościiemocje.Możeodrodzisięwewnętrznenapięciewywołane
kiedyśwoląprzetrwaniawobecotaczającychgoprzeciwności.
Iuznatelatazastracone?
Możewłaśniezpowodutychrefleksjiodponaddwudziestu
latniewsiadadosamochodu,bydziesiątkirazy,jakkiedyś,
przejechaćwkilkanaściegodzinniecałytysiąckilometrów,
bypokonaćdystansdzielącyWarszawęodbliskiejmustolicy
innegopaństwa.Iniczegoniezmieniafakt,żedzisiajtenkrajnależydoUniEuropejskiej.Uniatofasada.Kraj,taknaprawdę,tworzącisamiznanimuludzie,którychhierarchiawartości
ulegabardzopowolnymprzemianom.Postępcywilizacyjny
niezmieniadiametralnieichmentalnościiświatopoglądu
wyniesionegozdomu.
Jeślikiedyśtampojedzie,towie,żenarogatkachtego
pięknegomiastaspotkadrugiegosiebie,człowieka,który
wyjeżdżałstamtądprzedlaty.Awłaściwiebyłtamstale,bo
drugaduszagdzieśwnimprzetrwała.Iboisię.Gdybystanęli
naprzeciwsiebie,natychmiastzrodziłabysiępotrzebaoceny
ówczesnychzdarzeńidecyzji.Niełatwobyłobymusprostać
wielkiemunaporowimyśli,wspomnieńiemocji.Ajakwy-
padłabyocenajegoobecnegożyciadokonanaprzeztamtego
siebie?Rozliczyćsięzsamymsobąjestbardzotrudno.
Jakdziśobroniłbyracjeipostępowanietamtegosiebie,
majączasobąlatanowychdoświadczeńiodmienionąnimi
osobowość?Jakuzasadniłbypodejmowanietyluryzyk,oso-
87
bistych,zawodowych,biznesowych,niewyłączającnawet
ryzykautratyczegośdlaczłowiekanajcenniejszego?
Wciążwięc,zrokunarok,odkładatentrudnypowrót.
Wie,żegdyznówtamsięznajdzie,odżyjezwielkąsiłąświat
jegowspomnień,askalazwiązanychztymprzeżyćipotrzeba
samoocenymożeokazaćsiętrudnymdoudźwignięciaciężarem.
Możejednak,odkładajączrokunarokswojespotkanie
zprzeszłością,niepotrzebnieoddalarozliczeniezsamymsobą?
Ajegopotrzebanieznika.Wręczprzeciwnie,towarzyszymu
staleiwciążnarasta.
Wie,żeunikanietejkonfrontacjitojakprzekładaniena
jesieńważnegoegzaminu,odktóregozależywszystko.
88
SzarepudełkozAustralii
Janek,jedynysynwwarszawskiejsiedmioosobowejro-
dzinie,byłoczkiemwgłowieswojejmamyKatarzyny.Cztery
córki,traktowanezawszebardzosurowo,nieabsorbowałyjej
sercaimyśliwtakimstopniujakOn.DlaJankazawszebyło
wszystko–eleganckieubrania,dobrykorepetytor,pieniądze.
Otrzymywałto,czegozapragnął.Ojciec,któryczęstoprzebywał
pozadomem,zobawąobserwowałjegotrybżyciairelacje
zmatką.Wybuchławojnainastałczasniemieckiejokupacji–
pełenzagrożeńipatriotycznychuniesień.DlaJanka,studenta
SGH,byłtorównieżokresmiłosnychporywów.Wuczuciach
dodziewczynnigdyniebyłstały.Przynajmniejtrzyznichmia-
łypowóddorozpaczy,gdyJanka,wówczasdwudziestolatka,
schwytanow1940rokunaulicypodczasjednejzpierwszych
łapanekiwywiezionodoobozuwOświęcimiu.
Przywykłydoluksusunieumiałsięwobozieodnaleźć,
przystosowaćdożyciapełnegostrachu,udrękiigłodu.Matka,
wprzystępieszalonejrozpaczy,dokonałacudu.Przekupiła
złotemidolaramiwysokiegorangąniemieckiegooficera,który
załatwiłzwolnienieJankazOświęcimia.Historiaznajedynie
pojedynczetakieprzypadkiitowyłączniewpierwszychmie-
siącachfunkcjonowaniaobozu.Wciągutrzechmiesięcyod
uwięzieniaJanekprzerażającowychudł.KoledzyzWarszawy
odebraligopodbramąipocałodniowejpodróżywnieślina
noszach,niemalnieprzytomnego,dodomunaulicyZielnej.
Ważyłtrzydzieścisześćkilogramów.Zwolnieniezobozu
89
nastąpiłoniemalwostatniejchwili,kolejnegomiesiącaJanekbynieprzeżył.Niedługopotemokupantstałsięcałkowicie
bezwzględnywobecPolaków.
Napoczątkurekonwalescencjidostawałminimalneilości
jedzenia.Wygłodzonyorganizmmusiałsięprzystosować.Tro-
skliwiekarmionyprzezmamępowolidochodziłdosiebie.Był
bardzozdolny,aledonaukiniewkładałserca.Przedwojną,byoderwaćgoodnieciekawegotowarzystwawjakimsięznalazł,
wysłanogozWarszawydogimnazjumzinternatemwRadomiu.
Zmaturąwzębachprzejechałjakszalony,narowerze,testopięćkilometrówpo
dziurawejdrodzedoWarszawy,byztriumfem
wręczyćjąmamie.TużprzedokupacjązacząłstudiowaćnaSGH.
PomysłyJankazawszewprawiaływzdumienie.Przed
wojnąjegomama,idąculicąGórnośląską,zobaczyłajakiegoś
szaleńcajadącegonarowerzewdółbeztrzymanki.Pomyślała
natychmiast,żeniektórzyrodzicewogólenietroszcząsię
odzieci.Powinnibyćukarani!Przemknęłojejtoprzezgłowę,
gdypędzącywdółchłopiec,śmiejącsię,nieoczekiwaniepo-
machałdoniej.Nawidokwłasnegosynazamarłazestrachu.
Wiadomo,jakstromyjestzjazdGórnośląskąwdół–odsejmu
wstronęulicyMyśliwieckiej.Niechybniewdomuoberwał,
aleotymhistoriamilczy.
Jakokilkunastoletnichłopiec,podczasśniadania,chcąc
popisaćsięprzedsiostrami,chwyciłjajkougotowanenatwardoizawołał:
–Ktotakumie?!Połknęcałe!!!
Niktniepotraktowałseriojegodeklaracji,więczanimgo
powstrzymano,wepchnąłjedogardła.Ipróbowałprzełknąć!
90
Wcałości!Jajkoutkwiłowprzełyku.Oczyniemalwyszłymunawierzch.Zacząłsiędusić.Szok,krzyk,któraśzsióstrpobiegłaposąsiadalekarza.Zaczęłysiękonwulsje,całyzsiniał.
Niesposóbopisaćtego,cosiędziało.Gorąceokłady,biciepoplecach.Miał
szczęście,żegoodratowano.
Wziąłudziałwpowstaniuwarszawskimwstopniustar-
szegostrzelcawKorpusieArmiiKrajowej.
Powojnie,w1945r.trafiłdoarmiiamerykańskiejstacjo-
nującejwNiemczech.Pracowałjakotłumacz,późniejpojechał
doFrancji,gdziemieszkałdo1954roku.Miałtampartnerkę
–Sophie–Francuzkę.Bylizesobąkilkalat,aleniechciałsięzniąożenić.Byłabardzozazdrosna,boJeanlubiłbajerować
kobietyiniezawszerobiłtopotajemnie.Pewnegowieczoru
zorientowałsię,żejegoFrancuzkawpadławdepresjęiza
ciągłe„numery”możechciećsięnanimokrutniezemścić.
Sophietegowieczorubyłabardzoniespokojna,staleunikała
jegowzroku.Gdyspostrzegł,żedługinóżzniknąłgdzieś
zszuflady,przestraszyłsię.Uznał,żetejnocy,podczassnu,możeznaleźćsięwniebezpieczeństwie.Wieczoremdyskretnie
wziąłswojedokumentyispakowałtrochęrzeczyosobistych.
–Sophie!–powiedział–wychodzękupićgauloise’y–na
drugąstronęulicy.Wyszedłpopapierosy,napięćminut,by
jużnigdywięcejjejniezobaczyć.
WnocypojechałdoportuwMarsylii.Zapisałsięnalistę
emigracyjnądoAustralii.Podwumiesięcznymrejsiedotarłdo
portuMelbourne.ZamieszkałwAdelaide.
Początkowopracowałjakorobotnik,następniebyłkie-
rowcąciężarówki.Częstoobserwowałrodzinęemigrantów,
91
mieszkającąwsąsiedztwie.Okazałosię,żebylizEstonii,ale..mówiliwyłącznieponiemiecku.TakpoznałMarthę
i...ożeniłsięznią.Byłaodniegoznaczniestarsza.Wkrótcewyszłonajaw,żejestwdowąponiemieckimoficerze.Przed
wojnąmieszkałanawyspieSaaremaa–naBałtyku,wpobliżu
EstoniiiŁotwy.DlaJankanajbliższarodzinajakijejopinieniemiaływiększegoznaczenia.OdkońcawojnyniebyłwPolsce,
korespondowałwyłączniezmatką.
WAdelaidestałsięznanyibogaty.Miałgłowędointere-
sów.PokilkunastulatachposiadałtrzydomywAdelaideijedenwSzwajcarii.Żyłzudzielaniapożyczekiwynajmumieszkań.
MartharazbyławWarszawie,wroku1969.Odwiedziła
rodzinęJankaijegoznajomych.Byłaspłowiałąblondynką,
dośćwysokąiszczupłą.Niemielidzieci.Janek,podobniejak
iona,zapisałsięwAdelaidedoklubuniemieckiego.Więzi
zPolską,sądzącpojegopostępowaniu,nieodczuwał.Miał
niezwyklepragmatycznąnaturę,zawszeinawszystkimmusiał
cośzyskaćizarobić.
BędąckilkarazywPolsce,całymitygodniamiprzemiesz-
kiwałurodziny,anajchętniejunajmłodszejsiostryBasi.
Najczęściej,najchętniejinajdłużej,botakichobiadównie
byłonigdzie!Miaławspaniałągosposię–Zosię.Mieszkał,
jadłizanicniepłacił.Wkońcu–Brat!Miałświadomość,
żewykorzystujerodzinę,bopewnegorazu,gdywróciłpóźną
nocą,zadzwoniłprzezdomofonimówi:
–Tupijawka!
Isłyszyodpowiedź:
–Tusadzawka!
92
WtrakciepobytówwWarszawieodwiedzałdawneznajome,najczęściej–Małgosię,przedwojennąmiłość.Musieli
przeżywaćchwileuniesień,boMałgosiapodarowałamu
cennyobrazJuliuszaKossaka.Jakudałomusięwywieźćto
dziełosztukizagranicę?NazachódEuropywróciłwynajętym
wParyżusamochodem.
Katarzyna,osiemdziesięcioletniastaruszka,nadalko-
chałasynabezgranicznąmiłością.PorazostatnibyłwPolsce
w1970roku,odwiedziłJastarnięiMazury.Wyjeżdżającdo
Australii,niewahałsięprzyjąćodniejresztekoszczędności–
pięciusetdolarówprzechowywanychnaczarnągodzinę,które
dałamu„napodróżpowrotną”.Dlaniejtobyłowszystko,co
jejzostało.Dlaniegozaśznaczyłotyleconic.Chybaniewieleojczyznastraciłazpowodujegoemigracji.Zpewnościąniczegoniezyskała.Odrazuuprzedzałrodzinę:jakktóreśzdzieciczterechsióstrchcejechaćdoAustraliiitampracować–mogękupićonewayticket–dalejowszystkomartwciesięsami–japomagaćniebędę.Niktnieskorzystał.
ZmarłwAdelaidew1998roku.Wszystkocomiał,zo-
stawiłwspadkurodzinieMarthy.Zatojegopolskiejrodzinie
przypadłarolazałatwianiapochówkuwWarszawie.Rodzina
MarthywysłaładoPolskiszare,plastikowe,szczelniezespo-
lonepudełko.Tanieoczekiwanapaczka,którąpewnegodnia
listonoszprzyniósłdomieszkaniajednejzsióstr,odpoczątkustanowiłazagadkę.DolaryczyprochyJanka?Jeśliprochypo
kremacji,totejpaczkiniewysłanozzachowaniemoficjalnych
procedur,jakieobowiązująwprzypadkuzwłok.
93
Jestodtegospecjalnafirmapogrzebowa,obsługującatransportprochówdokraju–jesttousługacertyfikowana
ibardzokosztowna.Przesyłkaprzebiegawówczasnapodstawie
specjalnychmiędzynarodowychdokumentówgranicznych.
Dokonywanajestkwarantannaiwszystkoodbywasięznale-
żytymceremoniałem.Dokumentytrafiajądourzędumiasta,są
rejestrowaneisłużądouzyskaniaoficjalnejzgodynapogrzeb.
Tymczasem,tazwykłapaczkazdalekiejAustralii,wysłana
przezoszczędnąrodzinęMarthy,trafiładoWarszawyjaktowar
zesklepuinternetowego.Czyżbywyekspediowanoprochy
Jankabezceregieli,najmniejszymkosztem?Siostrydelibe-
rowałynadowąpaczką,szarym,nieotwieralnympodłużnym
plastikowympudełkiem,niemającpewności,cosięwłaściwie
wniejznajduje.Ostatecznienigdyjejnieotwarto.
Niktniedomyśliłbysię,ilezachodukosztowało,bynakłonić
UrządMiastaStołecznegoWarszawydopominięciaobowiązu-
jącychprocedur.Naczelnikpotrzechtygodniachnieustannych
wizytipróśb,pouzyskaniupotwierdzeniazarząducmentarza
omożliwościzłożeniaurnyJankawrodzinnymgrobie,zgodził
sięwkońcuzarejestrowaćoficjalnieszarepudełkojakoprochyzmarłegonaobczyźniePolakaJankaiwydaćzgodęnajego
pochówek.Napoczątkulistopada1998r.doszłowWarszawie
dopodwójnegopogrzebu–mężajednejzsióstrorazJanka.
Zagadka–coznajdowałosięwplastikowympudełku–
niezostałarozwiązana.ZAustraliinieprzyszedłżadenlist,
któryzawierałbytę,takistotną,informację.Byłwprawdzie
jedentelefon,któryodebrałasiostraJanka,ale...onawogólenieznaangielskiego!
94
PrzypadekPanaGracjana
KrynicaGórskacieszyłasięzawszewielkimpowodze-
niem.Ściągalitutajwielbicielenarciarstwaigór,JanaKiepury,zdrojowychwódmineralnych.Tenprzedwojennykurortbył
ijestidealnymmiejscemdonawiązywanianowychznajomości,
takżewsferzebiznesui...nietylko.
ZnalazłtuswojemiejscenaziemipanGracjan.Byłwswo-
imżywiole.WKrynicystalecośsiędziało–koncerty,recitale,festiwale,licznerocznicewydarzeńkulturalnych.Stwarzały
onepanuGracjanowinieustanneokazjedoredagowaniaiofe-
rowaniawyjątkowegotowaru–kartzokolicznościowym,
przezsiebiewymyślonymstemplem.StarzybywalcyKrynicy
rozpoznawalinadeptakuprzedDomemZdrojowympostać
panaGracjanainabywalitekartki,byudokumentowaćswoje
uczestnictwowtakważnychwydarzeniach.Byłatopostać
oryginalnaikontrowersyjna,wyróżniałsięekstrawaganckim
wyglądeminiespotykanąretoryką.
Wpamięcikryniczanzapisałsięszczególniezpowodu
jednegozdarzeniainiemiałoononicwspólnegozzamiłowa-
niemdofilatelistyki–tudzieżfilatelistów.
Miałzwyczaj,sprawdzonyzresztą,planowaniawszystkiego
nawyrost.Gdydowiedziałsię,żecierpinanieuleczalnącho-
robę,wiedziałodrazu,conależyzrobić.UdałsięnatychmiastdoznanegowKrynicyzakładupogrzebowegoizamówiłdla
siebieokazałą,ozdobnątrumnę.On,właścicieltrzechdziałek
95
wmieście,niebędzieprzecieżzdawałsięnaniepewnywybór
–przezrodzinę–takważnegoprzedmiotu,gdyonsamnie
będziejużmógłwyrazićswojegozdania.Chwaliłsię,żenigdy
niezostawiasprawniezałatwionych.
Dlatego,jakpowiedział:
–Nabyłemsolidną,inkrustowanątrumnę,żebycórka
ikonkubinazestolicy,któraodwiedzamniewsezonie,nie
miałyztymkłopotu.
Natrumnępieniędzynieżałował,złotewymyślneokucia,
solidnydąb.Pokilkutygodniachtrumnęprzywiezionopod
wskazanyadres–domu,wktórymmieszkał.PanGracjan
uznał,żenajlepszymmiejscemnajejprzechowaniebędzie
przedpokójwewłasnymmieszkaniu.Botomożnapopisaćsię
przedznajomymiiwłasneokonacieszyć.
Czasupływał,atrumnastałasobiewprzedpokoju,jakby
byłanieodzownymmeblemużytkowym.Konkubinaztrudem
zaakceptowałajegodecyzję.Żaliłasię,żeswojegonabytku
niechceprzenieśćwinnemiejsce.Gościeodwiedzającydom
stawaliwdrzwiach,jakbyichpiorunstrzelił–czegośtakiegoniktsięnie
spodziewał.Pierwszaichmyśl:czynapewno
pusta?Uroczysteposiłkistawałyimwgardle.Tymczasem
panGracjanwciążczułsięnienajgorzejiwyglądałonato,żelepiejniżprzedmiotjegodumy.
Nieupłynąłrok,gdyztrumnyzaczęływydobywaćsię
corazgłośniejszeodgłosy,atojęknięcia,jakieśpodejrzane
stukiitrzaski,czasemwśrodkunocy.Szczęśliwy,jakdotąd,
właścicieltegopełnegotajemniczegourokuprzedmiotu,zaczął
wkońcuzastanawiaćsięnadźródłemowychdźwięków–nie
96
mogłyprzecieżpochodzićodniego,skorojeszczewtrum-nienastałeniezamieszkał!Konkubinapospieszniewróciła
dostolicy.Wkrótcedodziwnychdźwiękówdoszłyjeszcze
nieoczekiwaneefektywizualne.Trumnazaczęłaprzybierać
niespotykanekształty–deskirozpierałydeski,powiększały
sięszparyiszczeliny.
DopanaGracjanadotarłastrasznaprawda.Przedmiot
jegoprzedwczesnych,jaksięokazałozabiegów,rozsechłsię
wtakisposób,żezmieniłkształt,iozgrozo,nienadawałsięwkońcunamiejscewiecznegospokoju.Widząc,jakogromna
dotknęłagostrata,nienamyślającsięjużdłużej,pobiegłpanGracjandoowegorenomowanegozakładupogrzebowego,
gdzienapiśmiezłożyłreklamację.Jejdokładnejtreścinie
znamy,alemusiałabyćdziełemliteraturywswoimrodzaju:
„Ja,właścicieliużytkowniktrumny,nabytejdnia..ni-
niejszymoświadczam,że...”
SprawarozniosłasiępoKrynicyszerokimechem,wzbu-
dzającpowszechnąradośćiśmiech.PanGracjantejwrzawy
nierozumiał.Zostałprzecież,zpewnościąniejakopierwszy,
nabitywbutelkę–araczejwtrumnę!Jakoniezłomnytrybun
tych,którzyjużniebyliwstanieposkarżyćsięnafuszerkę
zakładupogrzebowego,wystąpiłzpozwemsądowymwprzed-
miotowejsprawie.
Reklamacjęostatecznieodrzucono,bowiemsądprzy-
chyliłsiędostanowiskastronypozwanej,którapodniosła
koronnyargument:
„Winależypostroniepowoda,gdyżzakupionytowarnie
byłwłaściwieeksploatowany”.
97
Nadzieja
Polak,warszawianinzMokotowa,porucznikzbaonu
Zośka,poupadkupowstaniawarszawskiegoznalazłsięna
robotachwNorymberdze.Ciężkopracowałnakolei.Był
listopad1944roku.HitlerowskieNiemcybyływodwrocie
nawszystkichfrontach.WięźniomoflaguNiemcyprzestali
wydawaćposiłki.Samiotrzymywaliniewielkieracjeżywno-
ścioweitonieregularnie.
Byłopóźnepopołudnie,gdynastąpiłocoś,corozbudziło
wnimwiaręinadzieję.Otym,cozdarzyłosiępewnegolisto-
padowegozmierzchuopowiedziałtak:
Byłostraszliwiezimnoiwiałwiatr.Naprawialiśmytory,
będącjedenoddrugiegowtakdużychodstępach,żeniewi-
dzieliśmysię.Byłemstraszliwieprzemarznięty,wycieńczonyigłodny.Niemiałemjużsiłwbijaćkilofemdługichgwoździwdrewnianepodkłady.Usiadłemnatorach.Zacząłpadać
śnieg.Dużejegopłatkizaczęływirowaćwszędzieipokrótkiejchwiliwokółbyłobiało.Łokciewsparłemnakolanach,twarzprzysłoniłemdłońmi.Oczymiałemzamknięte.Zacząłemsię
modlić,choćniewidziałemdlasiebieratunku.Byłemukresusił.
Iwtedy,będącwjakimśpółśnie,ujrzałemmojąmamęŁu-
cję.Pamiętałemjątylkozfotografii.UmarłanatyfuspodczasepidemiiwWilnie,w1925roku,gdymiałemzaledwieroczek.
Lekkouśmiechałasiędomnie.Wrozpaczyzwróciłemsiędo
niejopomoc.Niewiem,jakdługototrwało.Gdysięocknąłem,98
namoichkolanachujrzałemdużybochenekświeżego,jeszczeciepłegochleba.Popatrzyłemwokół–nadalsamotniesiedziałemnatorach,awzasięguwzrokuniebyłowidaćnikogo.Świeżyśniegpokryłrównąwarstwącałąokolicę.Niezobaczyłemnanimśladówniczyichstóp.Byłemwciążsam.Zrozumiałem,żestałosięcośbardzoważnego.Rozpłakałemsięzewzruszeniairadości.Całydrżałem.Tobyłznak.Mamabyłaprzymnie.
Wiaradodałamisił.
99
ŚniegwNowyRok
BezśnieżneŚwiętaBożegoNarodzeniaw2013rokunie
byływyjątkiem.Tomojerefleksjezkońcagrudnia2008roku.
ŚwiętaBożegoNarodzenia2008rokuodbyłysiębezbiałej
skrzypiącejszaty,beznieskończonejbieli,którazwykleotejporzerozpościerałasięażpozlekkapofałdowanymazowieckihoryzont.Przenikliwychłódbezśnieżnychgrudniowychdni
inocyodmieniłonadejścieNowegoRoku.Zimarozchyliła
przestwórnieba–majestatyczniespływającepłatkiśniegu
spowiływszystkowokół.Światwjednejchwilistałsiębogatszyipiękniejszy.Dachydomówrozświetliłymigocącegwiazdy.
Drzewalasówipól,krzewyizarośla,odzianewpuchową
bielrozjaśniłysweoblicza.Zimaprzyszłanagle,awrazzniąnastałoczekiwanyoddawnaspokój.Przyrodaznówwpro-wadziłaładiporządek,podtrzymaławiaręwnadrzędność
swoichpraw.
Poryroku,wyraźniezaznaczoneprzeznaturę,sączymś
bardzoważnym.Przyjściekolejnejznichprzyjąłemzulgą.
Zima,którazawitaławNowyRok2009,upewniłamniewprze-konaniu,żenaszamałaZiemianiezmiennierealizujeplany
wyznaczonejejprzezogarniającyjąwszechświat.Pozornie
niewieleznacząceśnieżynkiwirującewokółnaswrzeczywi-
stościsąpotwierdzeniemświata,którytowarzyszynamod
dzieciństwa,sąsymbolemjegostabilności.
100
Zimazaoknemjestznakiemodwiecznegoporządku,
któregojakbybrakwpędzącymwnieznaneświeciejejmiesz-kańców.Człowiek,niepewnyswojegomiejsca,wprzęgnięty
wbiegnieprzewidywalnejcywilizacji,zwracasięznadziejąkunaturze,oczekując,byprzynajmniejonazapewniłamu
takpotrzebnyład–pewnośćregułobowiązującychnazie-
mi.Madotegoprawo–jegożyciejestzaledwiemgnieniem
jejhistorii.
Cieszmysięśnieżnązimą,któranadeszławNowyRok.
Przywróciławiaręwprawanatury,któreregulująwszystkiesferyżycianaziemi.Wezwałanasdozachowaniaharmonii
inadaniawłaściwejwagisprawom,którymiżyjemynacodzień.
101
GdziejestDziadek?
Wroku2004Bartek,wówczasszesnastolatek,często
spotykałsięzkolegamiwkawiarniMercersprzyulicyChmiel-
nej.Wrazzgrupkąprzyjaciółstalisięstałymijejbywalcami,dobrzeznanymiobsłudze.Wpadalidokawiarniconajmniej
trzyrazywtygodniu.
Nieprzeszkadzałoim,żeprzesiadywalitamludziewróż-
nymwieku,oróżnychpoglądachiczasemniecopodejrzanym
wyglądzie.Siadaliwswoimgronieizwykleprzyulubionym
stoliku.Zaobserwowali,żeoprócznichwkawiarniprzesiaduje
starszypan,októrymmówili„Dziadek”.Odczasudoczasu
podchodziłondogościitrzymającwrękupudłozszachami,
proponowałpartyjkę.Stawka,którąoferował,wahałasięod
dziesięciudopiętnastuzłotych,wzależnościodstatusugościa
–wiekuiwyglądu.
Dziadekznajdowałchętnychdogry.Niektórzygościeka-
wiarnipodchodzili,bysobiepopatrzećzbokunajejprzebieg.
Mimotegożedeklarowali,iżsąwłaściwieniezainteresowani.
Wkońcuuwaganiemalwszystkichskupionabyłanaszachowni-
cy.Kelnerkasiedziałabezczynnie,abarekzamierał.Przypadkowi,anawetstaligościekawiarni,widzączulicy,żewśrodkujestjakieśdziwnezbiegowisko,
rezygnowalizwejścia.
Starszypanniemiałsobierównychiwciążbyłniepo-
konany.Wygrywałzakażdymrazem,ajegoprzeciwnicypo
paruchwilachodchodziliodszachownicy,zaznawszygoryczy
porażki.Nieopuszczałkawiarnibezkilkuwygranych,aich
102
sumysięgałynierazistuzłotychdziennie.DzielnyDziadek,żartowano,fiskusgoniezłupi.Napoczątkujegoobecnośćnie
przeszkadzałaobsłudzeiwłaścicielowikawiarni.Kiedyjednak
doszłodokilkunieporozumieńiskargnaDziadka,zaczęto
zastanawiaćsię,jakgozniechęcićdoodwiedzaniakawiarni.
Niczegojednakniewymyślono,aniezłomnystarszypandalej
triumfował.PrzesiadywałwMercerspokilkagodzin–dzień
podniu.Kiedykoledzyzdradzilibarmance,żeBartekjest
mistrzemszkoływszachach,tazaczęłausilniegonamawiać,
byzDziadkiemzagrał.Dałsięwkońcunamówić.
GranapoczątkupotoczyłasiępomyśliDziadka,który
szybkozyskałprzewagęwpolu.JednakkolejneruchyBartka
wprawiłyjegodoświadczonegoprzeciwnikawzdumienie,
zaskoczenie,wreszciewrozpacz.
Nagły,jakgromzjasnegoniebaszach–matstałsięfaktem.
WstrząśniętyDziadekdrżącymirękamiwypłaciłzwycięzcy
umówionąstawkęiwszokuwyszedłzkawiarni,przyciskając
dosiebieukochanepudło.
WszyscyobserwatorzypospieszylidoBartkazgratu-
lacjami.Powszechniespodziewanosię,żejegoprzeciwnik
zjawisięnazajutrz.
Starszypanjednaknigdywięcejdokawiarninieprzyszedł.
Nieznanojegoimieniainazwiska.Pozostałanonimowyna
zawsze.Niktteżniedowiedziałsię,jakmocnoprzeżyłswoją
porażkę.OintrygującymDziadku,stałymgościukawiarni
Mercers,wkońcuzapomniano.
Amożektośzczytelnikówznajegotożsamośćiwie,co
Dziadekuczyniłpoferalnymdlasiebiedniu?
103
Jakprzeżyłporażkę?
Czyzadomowiłsięwinnejkawiarni?
Czyzraziłsiędorywalizacji,aniespodziewanaprzegrana
złamałajegoduchawalki?
Takibiegzdarzeńbyłbyprzykry–mógłbyoznaczać
radykalnepogorszeniejegostatusumaterialnegoiżycio-
wejwitalności.
104
Andriej
Andriej,wysoki,dośćprzystojnyibardzokulturalny
chłopak,odrazudałsiępoznaćzdobrejstrony.Niemiałdo-
świadczeniawbiznesieiwłaśniegorącopragnąłjezdobyć.
Byłpracowity,słownyibardzosięstarał.Wokółinteresów
kręciłosięmnóstwoprzypadkowychludzi,bezkapitału,zato
zwiarąusiłującychwcielićwżycieswójraczejżyczeniowy
biznes.Chwalilisięnieistniejącymikontaktamiimożliwo-
ściami.Wrzeczywistościniedysponowaliniczymwięcej
pozachęciamiiszukalikogoś,ktosfinansujeichpomysły,
wwiększościopartenafałszywychzałożeniachiniepoparte
żadnąsolidnąanalizą.
Jeślijednakktośtakisięznalazłibiznes,kuzdziwieniu
jegowspółtwórców,zaczynałprzynosićdochody,pomysło-
dawcyjużwnimniebyło.Pieniądzemiałatylkomafia,więc
gdypojawiałsięrealnyzysk,pomysłodawcanatychmiast
otrzymywałpropozycjęniedoodrzucenia.Wtrosceożycie
izdrowieswoichbliskichpodpisywałprzygotowanepapiery.
Zwariowanyczasrepublikpostradzieckich.Andriejdobrzeznał
tereguły.Musiałboleśniesięznimizetknąć,pomimotego
zwiarąideterminacjąszukałnormalnychrelacji,bygodnie
żyćwbrutalnymświeciepełnympodłościiprzemocy.
Byłwdzięcznylosowi,bożyciemógłstracićkilkalat
wcześniej.Itowsposóburegulowanyiprzewidzianyradzieckimprawem.To,żeżyje,zawdzięczapaniGalinie,swojejtrener-celekkiejatletyki.Początkowotrenowałsprintnaczterysta,
105
późniejśrednidystansosiemsetmetrów.Niemiałdobrychwyników,abadaniawydolnościowenierokowałypoprawy.
Andriejmiałzaledwiepierwszyrazrjad–czylibyłsportowcemzpierwsząklasąsportową.
Wezwanogoprzedkomisjęwojskową.Protokółbadań
ekspertówbyłjednoznaczny:zdolnydosłużbywojskowej,
kategorianajwyższa.Byłrok1983,aZwiązekRadzieckiwciąż
toczyłwojnęwAfganistanie.Codrugiżołnierzwysłanyna
frontginąłnaskutekwybuchówmin,wzasadzkachibezpo-
średniejwalce.Prawdopodobieństwo,żepowcieleniudoarmii
trafinafront,byłoogromne.Chłopcówzzachodnichrepublik
–Litwy,ŁotwyiEstonii–wysyłanonafrontwpierwszej
kolejności.Wobecinteligencjikontynuowanodawnąpolitykę
Stalina.Andriejzeswoimpierwszymstopniemsportowymbył
wprostidealnymkandydatem.PaniGalina,darzącgosympatią
ikierującsięnaturalnymludzkimwspółczuciem,wydałamu
dokumentdrugiejklasysportowej,podającwnimwyniki,
którychnigdynieosiągnął.Środowiskosportoweświetnie
znałowszystkierezultaty.Trenerka,podającwoczywistym
celufałszywedane,popełniłapoważneprzestępstwo.Podjęła
ryzyko,niebaczącnafatalnedlaniejskutki,gdybyprawda
wyszłanajaw.Adonosicielstwobyłopowszechne.
Dziękijejsportowemuświadectwukomisjawojskowa
skreśliłaAndriejazpoborujakosportowcarokującegonadziejenaareniemiędzynarodowej.
Andriejbyłszczery,uczciwyiprawdomówny.Gdyotym
opowiadał,miałłzywoczach.PaniGalinaocaliłamużycie.
Sprawaszczęśliwieniewyszłanajaw.Wprzypadkuwcielenia
106
doarmiimógłbyzginąćnafronciewAfganistanie,jaktysiące
innych.Wzbudziłmójpodziwprzezfakt,żenigdynieprze-
stałokazywaćjejogromnejwdzięczności.Trenerkastałasię
najbardziejhonorowanymgościemwrodzinie.Właściwienie
gościem,anajbliższymjejczłonkiem.Andriejzawszepamiętał
ourodzinachGaliny,pędziłzprezentemikwiatami.
Zawszemiałwsparciewżonie–Irinie.Stanowiliwyjątko-
wodobranąparę.On,ambitny,nieconieśmiały,czasemtrochę
nieporadnyinaiwny,aprzytymbardzokulturalnyidelikatny.
Onawychowanawrodzinieinteligenckiej,zzasadami.Wyso-
ka,dośćmasywna,zciepłym,ujmującymuśmiechem.Dobrze
wykształconaijaksięłatwomożnabyłoprzekonać,posiadającabardzoszerokąwiedzę.Jakoosobawyjątkowointeligentna
ispostrzegawczanierazwprawiałaswoichrozmówcówwza-
kłopotanie.Bynadążyćzajejtokiemmyślenia,umysłmusiał
pracowaćnapełnychobrotach,coitakniezawszewystarczało.
RozmowyzAndriejembyłyczasemzabawne.Gdyusłyszał
oczymś,cogobardzozdziwiło,mówiłzszerokootwartymi
oczami:
–Datyszto?!Nocoty?
Miałwsobiecośznaturydziecka,trochęłatwowiernego
iciekawegoświata.
107
PROZAŻYCIA
Halo!Tufirmaubezpieczeniowa…
assistance!
–PanS.?
–Zgadzasię.
–Kończysiępanuubezpieczenieautatrzynastegokwietnia.
Sprawdzępanadane–Ulica..aha,bezzmian,samochód–bez
zmian,tak–stłuczekniebyło,dobrze,czynadaldeklarujepanprzebiegdziesięćtysięcykmrocznie?–tak,świetnie–więc
tysiącczterystadziewięćdziesiątsześćzł.
–Nonie,tojużprzesada,zadrogo,panchybanowy
wbranży?
–Amożezadeklarujepanprzebiegniewięcejniżpięć
tysięcykmrocznie?
–Cośpan,tomamwogóleniejeździć?
–Doskonale!ChcePannadwieraty?
–Ajakaróżnicawcenie?
–Liczę,liczę,liczę,jeszczechwila...
–Czytopanprzedchwilązadzwoniłraznamojąkomórkę,
przedtelefonemnanumermiejski?
–Tak,toja.
–Notodziękujępanubardzo–komórkaodrazusięwy-
łączyłaimuszęterazznówPINwprowadzać!
–Alejaniechciałem,jategonieumiem!
108
–Niestety,alezdajesięumiepanwięcejniżsiępanuzdaje!Człowieku,jeszczeniktmiczegośtakiegoniezrobił!!!
–ZapłacipanzaACiOCrazem..holowanie,części,itp.
itp..razemtysiąctrzystaczterdzieścijedenzł,tochcepanwdwóchratach?
–Panie,tyletojaniezapłacęaniwjednej,aniwdwóch!
Towięcejniżwtamtymroku!Aautocorazstarsze!
–Aha,aha,aleczęścisądroższe...liczę,liczę...jeszcze
jakiśrabatdamy,tak,awięcwjednejracie...tysiącdwieściedziewięćdziesiątpięćzł!
–Ależinnefirmyoferująponiżejtysiąca!Człowieku,ja
wampłacęod15latcomiesiąckilkasetzłubezpieczeniana
życie!Dlatakiegoklientajakjamusząbyćdużerabaty–niechpandalejliczyiopuszcza!Pansięniestara!
–Liczę,liczę,awięcjak,zapłacipanjednorazowo,tak?
Totysiącdwieścietrzydzieścidwazł.
–Czypanamożliwościjużsięskończyły,bowidzę,że
nieposuwamysiędoprzodu–czyliwdół?
–Tak,jajużwięcejnegocjowaćniemogę,ale..przekażę
panasprawędokomórkizajmującejsięklientamispecjalnymi.
–Iletopotrwa?
–Mniejniżgodzinę...
–Toproszęuprzedzić,żebypadłykonkretnerabaty!
–Tak,proszępana,dowidzenia.
Porozłączeniurozmowy,agentassistanceskładamailowy
meldunekzrozmowyzklientemkomórcespecjalnej,ale..
wzdenerwowaniukierujegoomyłkowonaadresmailowy
klienta.CzyliadresS.
109
Meldunektenzaczynasięnastępująco:
„Agata,uważaj,towyjątkowoupierdliwyklient...”
Widaćjednakzorientowałsięwpomyłce,bopopółgodzi-
niedzwoniowaAgatadoklientaS.ipokrótkimsprawdzeniu
danychmówi:
–Mampytanie,czyporównałpannasząofertęzofertą
innychfirm?
–Cośpodobnego,zamiastodpropozycjizaczynapaniod
pytania,alepowiempani,żeporównaniarobiłemwtamtym
rokuiwiem,zeniewielesięzmieniło,aledorzeczy!Czekam
nakwotę,którąpaniproponujeibezdalszychpytańproszę!
–Awięc..zaroczneAC+OCzapłacipantysiącsto
trzydzieścidwazł.Czytakwotapanuodpowiada?
–Zaoszczędzęswójipaniczas–zgoda!...
Komentarz:wprzerwieklientS.skonsultowałsięze
znajomymi–ichopiniabyłajednoznaczna–1132zł?ZaOC
+ACdlacitroena5?Tozadarmo!...
Aleczynapewno?
Pewnienie,bozawszemożnaznaleźćcoślepszego,tylko
możnasię..przetrenować,zresztąniekażdyumiesobiezasłu-
żyćnatakiepiękneokreślenie:up...Cóż,zestronyassistancetakaocenato...zaszczyt.
110
Szkockizamek
Wroku1946oddziałDrugiegoKorpusugenerałaWła-
dysławaAndersaotrzymałrozkazrozlokowaniasięwzamku.
Zhistoriązamkuorazlegendamiojegomieszkańcachiwięź-
niachpolscyżołnierzezapoznalisięzbroszurangielskich.
ZamekCarlisletośredniowiecznafortecastojącanastraży
miastaihrabstwaprzezbliskodziewięćwieków.Zlicznych
relacjiwynika,żezjegokomnatilochówodczasudoczasu
wydobywająsięprzerażającekrzyki,jękiiwestchnienia.
SwojepowstaniezamekzawdzięczapanującemuwXIwie-
kuWilhelmowiIIRudemu,któryw1092rokunajechałCum-
berland(taknazywanowtedyznajdującąsiępodszkockim
panowaniempółnocno-zachodniączęśćKumbrii)iprzyłączył
tenobszardoziemangielskich.Budowęzamkurozpoczęto
w1093roku,naruinachstaregorzymskiegofortu.Twier-
dzamiałanaceluochronępółnocnejgranicyAngliiprzed
Szkotami.W1122rokuHenrykIrozpocząłbudowękolejnej
jegoczęści–kamiennejfortecynatymsamymterenieoraz
murówmiejskich.
PrzejęcieKumbriiprzezAnglikówuznajesięzapoczątek
wojenszkocko-angielskich.Naprzestrzenikolejnychsiedmiu
wiekówzamekznajdowałsięnaprzemianpodpanowaniem
szkockimiangielskim.ZaczasówpanowaniaHenrykaVIII
czeskiinżynierwojskowyStefanvonHaschenbergrozpoczął
przebudowęzamku,coumożliwiłowprowadzeniedoniego
artylerii,atymsamymwzmocnieniesiłyobronnej.Walkioza-
111
mek,jakrównieżomiastoCarlisleiterenyKumbrii,trwałyażdopoczątkówXVIIIwieku,czylizawarciapokojupomiędzy
SzkocjąaAngliąorazoficjalnegoutworzeniaWielkiejBrytanii.
Miejscemegzekucjiwięźniówbyłopołożonenieopodalwzgó-
rzeGallowsHill.W1568rokuprzezkilkamiesięcywwieży
zamkuwięzionabyłaszkockakrólowaMariaStuart.Każde
pojawieniesięduchanieszczęsnejwładczyniwkomnaciena
szczyciewieżyuważanebyłozazłąwróżbę.
Nastawałzmierzch.Dowódcapolskiegooddziałustacjo-
nującegonazamkustałnadziedzińcu.Zeszczytuzamkowej
wieżysłychaćbyłopodejrzanestuki.Niktniemiałprawatam
sięznajdować.Porucznikpostanowiłsprawdzić,cosiędzieje.
Wszedłnagórękrętymischodami.Zobaczyłotwartąokiennicę,
któraszarpanapodmuchamiwiatru,miarowouderzaławramę
okna.Podszedł,byjązamknąć.Spojrzałwdół.
Nadziedzińcu,spowitymwieczornąmgłą,niczegonie
zauważył.Nagleogarnąłgogwałtownyinieoczekiwanystrach.
Samniewiedzącdlaczego,błyskawicznieodskoczyłodokna.
Zszedłszybkonadółiwyszedłnaplac.Nadziedzińcuzamku
niemalzderzyłsięzwartownikiem,którywielcezaaferowa-
nyzameldował:
–Meldujępanieporuczniku,żejakiśduchpojawiłsię
woknienagórze,miałemgonamuszceijużnaciskałemspust
karabinu,gdynaglezniknął!
Porucznikzbladłiprzeżegnałsię.
Zdziwionyjegoreakcjąwartownikpomyślał:Noiproszę,
nibyporucznik,ateżboisięduchów.
112
Możnabypomyśleć,żeszkockawhisky,którąwchłodny
iwilgotnywieczórrozgrzewałsiępodczaspełnieniasłużby
polskiżołnierz,toelementhistorycznejzemstySzkotów
naAnglikachiichwiernychsojusznikachniemaltysiąc
latpóźniej.
113
Zziemiwłoskiej
Wroku1946polscyżołnierzestacjonowaliniedaleko
Brindisi,Ancony,SalentoiCasamassima.PięknaWłoszka
GiuliettazakochałasięwComandantepolacco–polskimdowódcymiasteczka–porucznikuDrugiegoKorpusugenerała
WładysławaAndersa.Późnymwieczoremkierowcazawiózł
porucznikajeepemdodomkuGiulietty,leżącegonieopodal
miasteczka.Wśrodkuzastalirozbawionetowarzystwo,więc
porucznik,niezwlekając,dołączyłdotrwającegojuższaleń-
stwa.NawidokComandantewino,wódkaiszampanpolałysięstrumieniami.Śpiewy,tańce,całowanie,ech–takpolscy
aliancinieprzerwaniefetowaliswojezwycięstwonadwłoskimi
faszystami.Przyszedłśrodeknocy,aranoporucznikmiałzor-
ganizowaćapel,odebraćmeldunkiiprzeprowadzićodprawę.
–Ciaoragazze!Arivederci!Cześćdziewczyny!–zawołał
Comandantepolaccoidodał:
–Commandopolaccononescemaidallaporta!–coznaczyło:polskikomandosnigdydrzwiaminiewychodzi!Szybko
otworzyłoknoi...wyskoczył.Przerażonedziewczyny,które
niezdążyłygopowstrzymać,narobiływrzasku.Comandante
rzeczywiścieskoczył,alezamiastpotemstanąćnanogi–spadał
wdół.Niewyskoczyłdoogrodu,jakprzypuszczał.Wnocy
niemógłzauważyć,żedomekstoinadstromymskalnym
urwiskiem,drzwimaodulicy,alezaoknamiznajdujesię
kilkudziesięciometrowaprzepaść.
114
Comandantepolacco,zahaczającokamienieikrzewy,
wwielkimtempieprzemieszczałsiękupodnóżuurwiska.
Niewidzącnicwciemnościach,rozbijałsięocoścochwilę,
ażwreszciejegoniespodziewana„podróż”dobiegłakońca.
Tylkoniebywałemuszczęściuzawdzięczałżycie.Alkohol
–jakzwykle–zadziałałznieczulająco.Pomimopoważnych
poranień,popokonaniudługiejdrogipowrotnej,zwielkim
trudemwydostałsięnapoziomulicy.Zpomocąprzyjaciół
dotarłdojednostki.Rozbityiposiniaczonyprzezwieledni
dochodziłdosiebie.Niemógłpokazaćsiępublicznie–stę-
sknionaGiuliettadługoczekałanajegopowrót.Naswojego
polskiegobohatera–eroepolacco.
115
Internetowyzakup
–Stoi,jęczyipluje–powiedziałaswojejcórceseniorka
rodu,paniŁucja,komentującprzeztelefonperfidnezachowanieswojejwysłużonejpralki.
–Mamo,kupnową,zarazcicośznajdę!–odpowiedziała
mieszkającawNowymJorkucórkairozpoczęłapenetrację
polskichsprzedawcówinternetowych.Poszukiwanianietrwały
długo–cenapralkiwybranejwinterneciebyłaniższaodtakiejsamejzmarketuodwieściezłotych!
Abyzostaćjejszczęśliwąposiadaczką,należałoprze-
prowadzićzakupzużyciemamerykańskiejkartykredytowej,
wktórącórkawcześniejwyposażyłaswąmamę.
PaniŁucja,wceluuniknięcianiepotrzebnegostresu,
zwróciłasięopomocdosąsiadów,którzyodrazuprzystąpili
dodzieła.
Pokilkuminutachzamówieniezostałozłożone,numer
kartywrazzkodemPINpodanyipozostałojedynieczekać
nainformacjęodaciedostawypralki.
Panidomu,byuczcićudanyzakup,zaprosiłasąsiadów
napodwieczorek.Gdywzniesionodogórykieliszki,słowa
toastuprzerwałdźwięk,którywydobyłsięzwciążpracują-
cegokomputera.Gościeigospodyniodczytaliwiadomość:
„Zakupanulowano”.
Konsternacja.
–Corobić?–zapytałapaniŁucja.
116
–Jaktoco?–odpowiedzielisąsiedzi–powtórzymyzakup
–poczymprzynieślizdomusuperszybkiwłasnykomputer
itransakcjęzakupupralki–zużyciemtejsamejkarty–po-
wtórzono.Kontynuowanopodwieczorekdomomentu,gdy
rozległosiędźwięczne„bimbom”.Naekraniepojawiłosię
niewinnezpozoruzdanie:
„Transakcjaniemożebyćzrealizowana”.
Osłupialigościeipanidomuzdecydowalisiętrzeciraz
niepróbować.Jednakpranieniemogłoczekać.
Byłasobota,godzinadziewiętnasta–znajdującasięwpo-
bliżuArkadiawciążczekałanaklientów.Wszyscywsiedli
wautoiprzedgodzinądwudziestąpaniŁucjazostaławłaści-
cielkąnowejpralki,kupionejzagotówkę,droższejwprawdzie
odwieściezłotych,aleniewirtualnej.Panidomu,zuczuciem
ulgi,dotknęłająosobiście.Środowytermindostawynikogo
nieprzygnębił,toitakbyłaulga.
Gdynastałwieczóripodniupełnymwrażeńsposobiłasię
dosnu,zadzwoniłakomórka.JejcórkatelefonowałazAddis
Abeby–zrozpacząwgłosieipytaniem:
–Mamo!Czyskradzionocikartękredytową?Wtrakcie
międzylądowaniaprzyszedłdomniemailznowojorskiego
banku,informującyoanulowaniumojejkartykredytowejdo
rachunku,zuwaginazagrożenieśrodkównakoncie!Mamo!
–wołałacórka–jestembezpieniędzynalotnisku,dzwonił
przedchwilątwójzięćJohnzNewYorkipytałmnie,cosię
stało?!Niemożepobraćpieniędzy,ajestweekendibankinie
pracują!Poczekaj,bowłaśniedzwonitwojawnuczka!Anie
wiem,czywiesz,żepoleciaładoAbuDabi?
117
Pochwilistałosięjasne,żeijejkartęzablokowanoiniemożenawetnapićsięwody.
PaniŁucjaztrudemwyjąkała,żekartależywdomu,aona
niewieocochodzi–bozakupy,któreusiłowałazrobić,zostałyanulowane.Gdynastałanoc,roztrzęsiona,ztrudemzasnęła.
Iwłaśniewtedyzaskrzypiałydrzwiwejściowedomiesz-
kania.Przerażonaujrzała,jakuchylająsięszeroko.
Pochwiliukazałasięwnich,kroczącazmajestatemna
ugiętychnogach,nowaPralka,któraklapiącnaszerokichsto-
pach,niczympostaćzfilmówDisneya,pomaszerowałaprosto
dosalonu.Pochwiliwotwartychdrzwiachukazałasiędruga
nowaPralka,azarazzaniątrzecianowaPralka.Wkroczyły
dostojniedosalonu,byucieszyćokoswojejnowejPani.
NawidoktrzechPralekseniorkaroduzerwałasięna
równenogi.
Narozwiązaniezagadkitrzebabyłoczekaćdogodziny
szesnastejwponiedziałek.WtedyruszyłybankiwNowymJorku
iwyjaśniono,żesystem,wrezultacieźleskonfigurowanych
zabezpieczeń,potraktowałzwykłetransakcjeześrodkowo-
-wschodniejEuropyjakowłamanie.
Wnioseknasuwasięsam:
używającamerykańskichkartkredytowychkupowaćnależywyłącznieamerykańskiepralkiikonieczniewAmeryce,wychodzączprostegozałożenia,żewtakichjakmysojusznikówzzadawnejżelaznejkurtynynikttamniewierzy.
118
Tytułroboczyopowiadaniabrzmi:„Trzypralki”iprze-
strzegamprzednabyciemprawdonich.Jestbardzoprawdo-
podobne,żewłaścicielowizabraknieśrodkównanaprawy.
Spistreści
Bizneszpolitykąwtle
Pomarańczowezmiany–tunie
7
Etażowanaetacie
12
Transport,któryzniknął,czyliciężarówkawidmo18
WobjęciachTemidy
Zwokandy
28
Prokurator
35
Wdrodzeiucelu
Magicznaleśniczówka
39
Emocjenietylkoartystyczne
46
Zpamiętnikaturysty
52
Tylkozbiletem
58
HakunaMatata
65
Dzieciństwo–wspomnienia
Oczamichłopcazprzedmieścia
71
Mrózjestwielkimartystą
75
Refleksje
Anonimowybohater
81
Trudnypowrót
86
SzarepudełkozAustralii
89
PrzypadekPanaGracjana
95
Nadzieja
98
ŚniegwNowyRok
100
GdziejestDziadek?
102
Andriej
105
Prozażycia
Halo!Tufirmaubezpieczeniowa...assistance!
108
Szkockizamek
111
Zziemiwłoskiej
114
Internetowyzakup
116