Po schodach do nieba betty j eadie

102

description

Książka jest zapisem doświadczeń autorki, o której lekarze sądzili, że zmarła. Jej ciało nie reagowało na reanimację, zatem prowadzący ją doktorzy zrezygnowali z dalszych działań ratunkowych W czasie gdy oni bez skutków walczyli o jej życie, ona znajdowała się w miejscu, o jakim nigdy nie śmiała marzyć. Szczęście towarzyszące jej wędrówce było nie do opisania tak bardzo, że autorka na wiele lat zrezygnowała z opowiedzenia swojej historii światu. Teraz jednak robi to, niosąc nadzieję, pokój i światło wszędzie tam, gdzie dociera jej poruszająca historia.

Transcript of Po schodach do nieba betty j eadie

Page 1: Po schodach do nieba betty j eadie
Page 2: Po schodach do nieba betty j eadie
Page 3: Po schodach do nieba betty j eadie

Słowa ogromnej wdzięczności kierujędo Curtis Taylor, redaktor z Gold Leaf Press.Bez jej nadzwyczajnego talentu i niesamowitej

wrażliwości na sprawy ducha książka tanie zaistniałaby w obecnej formie.

Betty J . Ead ie

Page 4: Po schodach do nieba betty j eadie

Niniejszą książkę dedykuję:

Światłości, mojemu Panu i ZbawicielowiJezusowi Chrystusowi, któremu

zawdzięczam wszystko, co mam. On jest „laską”,na której się wspieram, bez Niego bym upadła.

Mojemu wspaniałemu mężowi Joemu,który jest moją ziemską „skałą”,

to on dodaje mi siły i otuchy.

Ośmiorgu moim dzieciom:Donnie Marie, Cheryl Ann, Glennowi Allenowi,

Cynthii Carol, Josephowi Lee, Stewartowi Jeffery’emu, Thomasowi Brittonowi i Betty Jean.

Wszyscy są „solą”, smakiem mojego życia.

Na końcu, choć wcale nie są mniej ważne,ośmiorgu moim wnukom: Kurtowi Andrew,Jessice Elizabeth, Zachary’emu Brittonowi,

Natalie Kathleen, Stephanie Leigh, Andrei Meggan,Jennifer Leanne i Keonie Marie.

Ci młodzi ludzie to klejnoty w mojej koronie.

Page 5: Po schodach do nieba betty j eadie

PODZIĘKOWANIANajwiększą wdzięczność i miło ść czu ję do swo jego męża. Bez jego wiary we mn iei jego miło ści ta k s iążka p rawie na pewno by n ie powstała. To Joe nap isał jej większączęść na k omp u terze, jednocześn ie cierp l iwie udzielając mi in tensywnych lekcj iobs ług i edy to ra. Po tem, odsuwając swo je ego na d rug i p lan , zrob ił redakcję mo jegorękop isu . Jadał go towe pos i łk i i no s i ł b iałe koszu le d łużej , n iż należało , żebymmog ła więcej czasu spędzać p rzy k lawiatu rze. Kocham cię, skarb ie. Dzięku ję!

Miło ść i wdzięczność k ieru ję do mo jej d rog iej p rzy jació łk i Nancy Carl is le,k tó rej serce p rzepełn ia miło ść n ie ty lko do naszego Zbawiciela, ale do wszys tk ichspo tykanych o sób . Nancy nauczy ła mn ie wyrażać miło ść bardziej o twarcie. Pokazałami, jak wielk ie jes t jej zaangażowan ie w pomoc innym, spędzając ze mną n iezl iczonegodziny w d ro dze n a wys tąp ien ia, wielok ro tn ie wys łuchu jąc relacj i z mo ich p rzeżyć,n igdy s ię p rzy ty m n ie męcząc i zawsze zachęcając mn ie do dalszej p racy . Nancy jakop ierwsza, w 1 9 87 roku , pomog ła mi zrob ić szk ic n in iejszej k s iążk i . Jej wiara we mn ien ie o s łab ła, gdy p rzerwałam p isan ie, by zaop iekować s ię swo im cho rym o jcem p rzedjego śmiercią w l ipcu 1991 roku .

Jes tem szczerze zobowiązana Jane Barfu ss , k tó ra wys łuchawszy trzech mo ichwystąp ień na temat doświadczeń z pog ran icza śmierci , op isała je w pub likacj i Światduchowy. Jej zap isk i ob ieg ły dos łown ie cały świat . To dzięk i jej no tatkom poznałamwiele wspan iałych o sób , k tó re zachęci ły mn ie do ukończen ia n in iejszej k s iążk ii zamieszczen ia w n iej większej l iczby szczegó łów.

Page 6: Po schodach do nieba betty j eadie

PRZEDMOWAZ lek tu ry Po schodach do nieba dowiedziałem s ię o doświadczen iu śmierci więcej n iżw ciągu całego swo jego życia, wliczając w to dzies ięcio letn i ok res mo ich badań nadtego typu d o znan iami o raz rozmów z dziećmi i o sobami do ros łymi, k tó re p rzeży łyśmierć k l in iczn ą. Po schodach do nieba to n ie ty lko opowieść Betty Ead ie o jej śmiercipo operacj i i po wrocie do życia; tak nap rawdę jes t to odk rywan ie sensu życiaziemsk ieg o . Pamiętam małego ch łopca, k tó ry powiedział do swo ich rodziców, potym jak p rzeży ł zatrzyman ie akcj i serca: „Zd radzę wam wspan iałą tajemn icę –wchodziłem p o schodach do n ieba”. Ch łop iec by ł za mały , by wy jaśn ić, codok ładn ie miał na myś l i . Nin iejsza k s iążka zawiera tę samą wspan iałą tajemn icę. Niejes t to sek ret życia po śmierci ; jes t to sek ret życia.

Doświad czen ie z pog ran icza śmierci w rzeczywis to ści jes t doświadczen iemśmierci . Każdy z n as je pozna, k iedy umrze – bogaty czy b iedny , morderca czyświęty . Kiedyś sądzi łem, że w chwil i śmierci po p ro s tu wkraczamy w ciemnośći kończymy swo je życie. Jako lekarz p racu jący na oddziale in tensywnej op iek iwielok ro tn ie wid ziałem, jak umierają dzieci i do ro ś l i , i n igdy n ie p rzyszło mi dog łowy , by myś leć inaczej . Dop iero gdy poświęci łem czas , by zapy tać tych , k tó rzyp rzeży li śmierć k l in iczną, jak ie to by ło doznan ie, dowiedziałem s ię, że umieran ieczęs to jes t radosn ym p rocesem duchowym. Na końcu życia n ie czeka na nasciemność, a raczej p rzy jazne świat ło – świat ło , k tó re, jak powiedziało pewne dziecko ,„ma w sob ie du żo d o b rych rzeczy”.

Przeżycia z p o g ran icza śmierci n ie są spowodowane n iedo tlen ien iem mózgu ,lekami czy s tresem psych icznym wywołanym lęk iem p rzed umieran iem. Trwające odn iemal dwu dzies tu lat badan ia naukowe udowodn iły , że p rzeżycia te są natu ralnymi n o rmaln ym p rocesem. Udokumen towaliśmy nawet is tn ien ie obszaru w mózgu ,dzięk i k tó remu ich doświadczamy . Oznacza to , że p rzeżycia z pog ran icza śmierci sąabso lu tn ie p rawdziwe, n ie są to halucynacje umysłu . Są tak samo au ten tyczne jakjakako lwiek inna czynność ludzk iego mózgu , jak matematyka czy język .

Minęło zaled wie o s iem lat , odkąd mo ja g rupa badawcza z Un iwersy tetu

Page 7: Po schodach do nieba betty j eadie

Waszy n g to ń sk ieg o i szp i tala dziecięcego w Seat t le opub likowała wyn ik i badańw czaso p ismach p ed iatrycznych Amerykańsk iego Towarzys twa Medycznego . Choćd o tak ich samych u s taleń doszl i naukowcy na całym świecie, między innymiz Un iwersy tetu Flo rydy , Bos tońsk iego Szp itala Dziecięcego o raz Un iwersy tetuw Utrechcie w Ho land ii , fak ty te nadal n ie są powszechn ie rozumiane. Nies tetysp o łeczeń s two n ie zaakcep towało pos tępów naukowych w rozumien iu p rocesuu mieran ia, k tó rych dokonano w os tatn im dwudzies to leciu . Niezwyk le ważne jes t ,b y śmy p o n own ie zrozumiel i , że n ie jes teśmy ty lko u rządzen iami b io log icznymi, aleró wn ież is to tami duchowymi. Bardzo dużo p rob lemów nękających naszesp o łeczeń s two , tak ich jak k ryzys op iek i zd rowo tnej , p rawo do godnej śmierci , ku l tzach łann o ści , k tó ry zru jnował naszą gospodarkę, ws tyd liwy narodowy p rob lemb ezd o mn o ści k o b iet i d zieci – wszys tk ie te kwes t ie wyn ikają z b raku zrozumien ia, żejes teśmy wzajemn ie od s ieb ie zależnymi is to tami duchowymi.

Książk a Po schodach do nieba u czy , że życie każdego z nas jes t ważne i ma sens .Wielo k ro tn ie u d erza mn ie, że ci , k tó rzy po śmierci wkroczy li w świat ło ść Boga,p o wracają z p ro s ty m i p ięknym p rzes łan iem: „Miło ść jes t najważn iejsza… Miło śćmu si rząd zić… Swo je o toczen ie tworzymy swo imi myś lami… Jes teśmy tu pos łan i ,b y w p ełn i p rzeży ć życie, by p rzeżyć je w całej jego ob fi to ści , by znajdować radośćw swo ich d ziełach , by doświadczyć i po rażk i , i sukcesu , by używać wo lnej wo li doro zwijan ia i p o mn ażan ia darów życia”. Betty n ie wraca z zaświatów z pompatycznymid ek laracjami u s tan owien ia nowego Kościo ła an i ob ietn icami wyprodukowan iacu down y ch lek ó w n a cho roby , ale z p ro s tym p rzes łan iem miło ści . Wszyscy wiemy ,że is to ta teg o p rzes łan ia jes t s łu szna, rzecz jednak w tym, że wszys cy o n iejzap o mn iel iśmy . „Mamy być życzl iwi, to lerancy jn i i chętn ie s łużyć innym. Mamy s ięk o chać n awzajem”.

Nin iejsza k s iążka jes t w g runcie rzeczy op isem p rzeżyć z pog ran icza śmierciw fo rmie p ro s tej i wspan iałej opowieści , k tó rą wszyscy po trafimy zrozumieć. Nigdyn ie miałem teg o ro dzaju p rzeżyć, an i nawet doświadczeń , k tó re mogę ok reś l ić jakod u cho we, i b y łem n ieco scep tyczny wobec relacj i , k tó rymi podziel i ło s ię ze mnąwiele o só b . Dla scep tyka na pewno naj trudn iejszą rzeczą jes t zrozumien ie tego , jakmo żn a p rzeb y wać p oza ciałem fizycznym, o raz tego , że wchodzen ie w zaświaty jes tp rzy jemn e. Betty Ead ie op isu je ko lejne etapy tego p rzeżycia w doskonały ,u łatwiający zro zu mien ie sposób ; au to rka sp rawia, że to , co n iepoznawalne, s taje s ięmo żliwe d o p o jęcia.

Kied y Betty zaczęła umierać, poczu ła, jak jej ciało s łabn ie. O tym, co by ło dalej ,

Page 8: Po schodach do nieba betty j eadie

p isze: „Po czu łam p rzy p ły w en erg i i . Wewnątrz mn ie coś jakb y pęk ło lub s ięo two rzy ło . Mo je p ierwsze wrażen ie by ło tak ie, że jes tem wo ln a. W ty m o dczuciu n ieb y ło n ic n ien atu ralnego ”. Po tem po jawil i s ię p rzy n iej An io łowie Stró żowie, k tó rzyp o mo g li jej zro zu mieć ważne rzeczy d o ty czące jej życia o raz po jąć jej związekz ro d zin ą. Towarzyszy li jej w trakcie p rzejścia na d rug ą s tro nę. Betty weszław ciemn o ść i p rzemieści ła s ię ciemny m tun elem. „Pomy ślałam, że to n a pewn o jes tciemn a d o lin a śmierci”, mó wi. „Nigdy w życiu n ie czu łam więk szeg o spok o ju ”.

Relacja Betty o dpo wiada na p y tan ia, k tó re od dawna zad ają mi lu dzie na tematd o świad czen ia śmierci – py tan ia, n a k tó re n ie by łem w s tan ie o d powied zieć. Bettyo p isu je p o dsumo wan ie swo jego ży cia n a ziemi i zaznacza, że n ie b y ła o sąd zan a p rzezin n y ch , ale p rzez samą s ieb ie. Wyjaśn ia znaczen ie i p owod y n iek tó ry chn egaty wn ych p rzeży ć z po g ran icza śmierci o raz to , d laczego n iek tó rzy lu dzie sąb ard zo n imi zmartwien i . Tłumaczy , d laczego życie czasami bywa trud ne i d laczegozłe rzeczy częs to p rzy trafiają s ię dob rym lud ziom. Od p owiada n a p y tan ie, d laczegolu d zie, k tó rzy zmarl i , częs to n ie mają o cho ty wró cić d o swo jeg o ciała.„Przy tłaczający ciężar ciała i jeg o ch łód by ły o d rażające”, mó wi Betty . „Po rado ści ,k tó rą dała mi swo b od a d u chowa, znowu s tałam s ię więźn iem ciała”.

Betty miała p rzeżycia z p o g ran icza śmierci n ie ty lk o jako o soba d o ro s ła; by ła don ich p rzy go towana, p on ieważ doświad czy ła czegoś po d obn eg o jako d zieck o . Dziecimają p ro s te i czy s te d oznan ia, n iezak łócon e rel ig i jny mi an i k u l tu rowymio czek iwan iami. Nie uk rywają swo ich p rzeżyć, co częs to rob ią d o roś l i , i n ie mająp ro b lemó w z zaak cep to wan iem ducho wy ch kon sek wen cji spo tkan ia z Bog iem.Nigd y n ie zap o mnę p ięcio letn iej dziewczyn k i , k tó ra powied ziała mi n ieśmiało :„Ro zmawiałam z Jezusem i On b y ł miły . Po wiedział , że jeszcze n ie p o ra, żebymu marła”. Dzieci p amiętają swo je p rzeży cia z p og ran icza śmierci zn aczn ie częściej n iżd o ro ś l i i w rezu ltacie o wiele łatwiej akcep tu ją i ro zu mieją swo ją d u chowość jakoo sob y d o ros łe. Jeś l i mają k o lejn e teg o ro dzaju d o świadczen ie w p óźn iejszym życiu ,jes t o n o zazwy czaj wy jątko wo s i ln e i komp letn e.

Betty Ead ie p rzy pomina n am, że waga p rzeży ć z po g ran icza śmierci p o leg a n aty m, że uczą nas o ne, jak ży ć. Dop iero od k i lku set lat u ważamy , że czło wiek n ie mad u szy i tym samy m n ie is tn ieje życie p o śmierci . Bezpośred n im nas tęp s twemtak ieg o p rzek onan ia s tał s ię n ienatu raln y lęk p rzed śmiercią, k tó ry p rzen ika naszeży cie d o czesn e i u n iemo żliwia nam o s iągn ięcie jeg o p ełn i . Bet ty uczy n as , że wiedzao ty m, iż śmierć jes t p rocesem d u chowym, n ie wy wo łu je p rag n ien ia, by umrzeć, alep rag n ien ie, by p rzeżyć swo je życie w pełn iejszy sp osób . „Nareszcie wiedziałam, że

Page 9: Po schodach do nieba betty j eadie

Bó g nap rawdę is tn ieje”, mówi Betty . „Przes tałam wierzyć w s i łę wyższą…Zob aczy łam koch ająceg o Bo ga, k tó ry s two rzy ł wszechświat…”

Pewna mała dziewczyn k a po wiedziała mi, że k iedy umarła, do wiedziała s ię, iż ma„n owe życie”. Dodała, że ch o ć w szk ó łce n iedzieln ej s ły szała o n ieb ie, tak nap rawd ęn ie wierzy ła w jego is tn ien ie. Po ty m jak u marła i wróci ła d o życia, s twierdzi ła: „Ju żn ie bo ję s ię śmierci , b o teraz ju ż t ro ch ę więcej o n iej wiem”. Nie chciałab y zno wuu mrzeć, bo , jak s ię d owiedziała: „ży cie jes t po to , żeb y żyć, a świat ło jes t n ap óźn iej”. Zap y tałem ją, jak s ię zmien iła p o tym p rzeży ciu , a on a milczała p rzezd łu ższą chwilę, p o czy m s twierd zi ła: „Miło jes t b yć miłym”.

Książka Po schodach do nieba u d ziela nam tej samej lekcj i . „Jeś l i będziemy życzl iwi,zaznamy rado ści”. Betty zapy tała Jezu sa: „Dlaczeg o n ie wied ziałam o tymwcześn iej?”. W o d powied zi u s ły szała: „Zan im poczu jesz rado ść, mu s isz po zn aćsmu tek ”. To p ro s te zdan ie zmien iło mó j spo só b ro zumien ia życia. Jes t to mąd rość,k tó rą zn ałem „wcześn iej”; p rawdę mówiąc, s ły szałem ją p rzez całe ży cie. Pop rzeczy tan iu k s iążk i Betty u świadamiam sob ie, że mo je ży cie zmien iło s ię p od jejwp ływem, że muszę wrócić d o p ro s tych p rawd , k tó re zawsze znałem, ale k tó relekceważy łem.

Będąc Ind iank ą, Betty w dzieciń s twie u częszczała do szko ły z in ternatem. Przedszk o łą zn ajdowała s ię og romn a tab l ica z sen ten cją: „Jeś l i n ie ma wiary , ludzieg asn ą”. Nasze spo łeczeńs two u traci ło rozumien ie własn y ch wierzeń . Stało s ię tob ezp ośred n ią p rzy czy ną makab rycznej szop k i , jak ą zrob il iśmy z u mieran ia: ludzieu mierają pou k ry wan i w szp i talach , w towarzys twie zimnej aparatu ry zamias t po śródk rewny ch i p rzy jació ł . Zapomniel iś my, jak umierać, p o n ieważ śmierć n ie jes t ju żczęścią n aszego po wszedn iego ży cia. Jed no cześn ie zap omn iel iśmy , jak żyć. Jo sephCamp bell , wielk i znawca mitó w, s twierdzi ł , że bezpośred n ią p rzy czy ną wieluz naszych wsp ó łczesnych p rob lemów, p o czy nając o d uzależn ien ia o d n arko tyk ó w,a n a p rzemo cy w cen trach n aszych mias t ko ńcząc, jes t powszech ny b rak d u chowychwizj i . Zap omn iel iśmy , że n asze po wszedn ie ży cie jes t is to tn e d ucho wo .

W ks iążce Po schodach do nieba zawarta jes t wsp an iała tajemn ica. To tajemn ica, k tó rąjuż znacie. Od ty s ięcy lat s tarają s ię ją n am p rzek azać wielcy p ro rocy i p rzywódcyd ucho wi. Betty Ead ie po zn ała ją, o cierając s ię o śmierć. Owa tajemn ica ma mo c, byo dmien ić wasze życie.

MELVIN Morse, do k to r medy cy ny

Page 10: Po schodach do nieba betty j eadie

Więcej na: www.eb ook4all .p l

PIERWSZA NOC

Coś by ło n ie tak . Już k i lka minu t po tym, jak mó j mąż Joe wyszed ł z mo jej sal iszp i talnej , zaczęły mn ie ogarn iać złe p rzeczucia. Miałam być sama p rzez całą noc,sama tuż p rzed jednym z najbardziej p rzerażających wydarzeń w mo im życiu . Dog łowy zaczęły mi p rzychodzić myś l i o śmierci . Podobne reflek s je n ie nawiedzały

Page 11: Po schodach do nieba betty j eadie

mn ie o d lat . Dlaczeg o teraz s tały s ię tak ie natrętne?

By ł wieczó r 1 8 l is topada 1973 roku . Zg ło s i łam s ię do szp i tala na h is terek tomięczęścio wą. Jak o trzydzies to jedno letn ia matka s iedmio rga dzieci ciesząca s ięd o sko nały m zd ro wiem pos tanowiłam pos łuchać rad swo jego lekarza i poddać s ięo p eracj i . An i mó j mąż Joe, an i ja n ie miel iśmy wątp l iwości co do tej decyzj i .Tamteg o wieczo ru równ ież mn ie one n ie dopad ły , ale zaczęło mn ie n iepoko ić co śin n eg o – co ś n ieok reś lonego .

Przez lata n aszego małżeńs twa rzadko spędzal iśmy noce o sobno , d lategos tarałam s ię myś leć o naszej rodzin ie o raz wy jątkowo b l isk iej więzi , k tó ra nasłączy ła. Ch o ć miel iśmy w domu sześcio ro dzieci (jedna z có reczek zmarła jakon iemo wlę wsk u tek n ag łej śmierci łóżeczkowej), n iechętn ie s ię z n imi rozs tawaliśmy .Nawet w czas ie „wieczo rnych randek” zos tawaliśmy w domu i pozwalal iśmyd ziecio m wszy s tko zap lanować. Niek iedy p rzygo towywały d la nas ko lację w salon ie,p rzy świecach i ogn iu t rzaskającym w kominku . Zwyk le dbały równ ieżo o dp owied n ią mu zykę – może n ie taką, jaką sami byśmy wybral i , mimo to idealną.Przy p o mn iałam so b ie wieczó r, k iedy nasze dzieci podały nam ch iń sk ie po trawy nap ięk n ie n ak ry tej ławie i p rzyn io s ły duże poduszk i do s iedzen ia. Przygas i ły świat ła,u cało wały n as n a d o b ranoc i ch ichocząc, popędziły schodami na gó rę. Obo je z Joemp o czu liśmy s ię jak w n ieb ie.

Po my ślałam, jak ie mn ie szczęście spo tkało , że mam tak iego kochającegoi t ro sk l iweg o to warzysza jak Joe. Wziął u rlop w p racy , żeby być ze mną p rzed mo imp ó jściem d o szp i tala, i zamierzał spędzić w domu jeszcze tydzień w czas ie mo jejrek o n walescen cj i . Joe i nasze dwie najs tarsze có rk i , p iętnas to - i szesnas to letn ia, jużp lan o wali wspan iały ob iad z okazj i Święta Dziękczyn ien ia.

Mo je złe p rzeczucia jeszcze s ię nas i l i ły . Może ich powodem by ła ciemnośćw p o k o ju , o k ro p na ciemność, k tó rej zaczęłam s ię bać jako mała dziewczynka. A możeto zło wieszcze u czucie by ło wywołane p rzeżyciem z poby tu w szp i talu wiele latwcześn iej , p rzeży ciem, k tó re nadal budziło wiele mo ich py tań o raz tęskno tę.

* * *

Kied y miałam cztery lata, mo i rodzice zdecydowali s ię na separację. Ojciec częs top o wtarzał , że „po ś lu b ien ie Ind iank i w tamtych czasach by ło chyba najgo rszą rzeczą,jak ą mó g ł zro b ić b iały mężczyzna”. By ł jasnowłosym pó ł Szko tem, pó ł

Page 12: Po schodach do nieba betty j eadie

Irlan d czy k iem, mama nato mias t b y ła pełn ej k rwi Ind ianką z p lemien ia Dako tó w.Jak o s ió d me z d zies ięcio rga dzieci p rawie n ie miałam szan sy po zn ać swo ichro d zicó w, zan im s ię ro zs tal i . Mama wróci ła d o rezerwatu , a o jciec zamieszkał zeswo imi rod zicami w mieście. Wtedy mn ie i p ięcio ro mo jeg o ro d zeń s twa pos łan o dok ato l ic k iej szko ły z in ternatem.

W czas ie p ierwszej zimy w tej szko le zaczęłam o k ro pn ie k aszleć i miałamd reszcze. W d użej sal i spało czterd zieści dziewczyn ek . Pamiętam, jak w no cyo p u ści łam p o s łan ie i weszłam do łóżka swo jej s io s try Jo y ce. Leżały śmy razemi p łak ały śmy – ja z po wo du g o rączk i , o na ze s trachu o mn ie. Kied y jed n a z zak o nn icro b iła n o cn y ob ch ód , zau waży ła mn ie i zap ro wad ziła z p owro tem d o mo jego łó żk a,k tó re b y ło mokre i zimne od po tu . Joy ce p ró b owała p rzek onać zako n n icę, że jes temch ora, ale b ez sku tku . W ko ńcu trzeciej no cy zab rano mn ie do szp i tala.

Lek arz rozpo zn ał u mn ie k o k lu sz i o b us tronn e zapalen ie p łu c i p o leci łp ielęg n iarce, b y zawiad omiła mo ich ro dziców. Pamiętam, że p owied ział jej , że n iesp od ziewa s ię, że p rzeży ję no c. Leżałam na łóżk u rozpalo na o d go rączk i i n ap rzemian zasyp iałam i b udziłam s ię. W pewnej chwil i p oczu łam czy jeś d ło n ie n aswo jej g ło wie i p od n osząc wzro k , zo b aczy łam poch y lającą s ię n ad e mn ąp ielęg n iarkę. Przeczesała mi p alcami włosy i p owiedziała: „Jes t jeszcze taka mała”.Nigd y n ie zap o mnę dob roci , jak ą wyczu łam w tych s ło wach . Jeszcze b ardziejwtu l i łam s ię w pościel i zrob iło mi s ię ciep ło i b łogo . Słowa p ielęg n iark i u sp oko iłymn ie i zamknęłam o czy , żeb y znowu zasnąć.

Ob u d ziły mn ie s ło wa lek arza: „Za późn o . Straci l iśmy ją”, i p oczu łam, jak k to śzak ry wa mi g ło wę ko łd rą. Nic n ie ro zu miałam. Dlaczego by ło za p óźno ? Od wróciłamg ło wę i ro zejrzałam s ię po po k o ju , co n ie wy d ało mi s ię n iczy m dziwny m, ch o ćmiałam zak ry tą twarz. Zobaczy łam lek arza i p ielęgn iarkę s to jący ch p rzy mo im łóżku .Przy jrzałam s ię szp i taln ej sal i i zauważy łam, że wy pełn ia ją świat ło jaśn iejsze n iżp rzed tem. Łóżko wydało mi s ię o g ro mne i p amiętam, jak po myślałam: „W tymd u ży m b iały m łóżk u wy g ląd am jak b rązowy ro baczek ”. Po tem lek arz o dszed ł , a jap o czu łam, że k to ś jes t p rzy mn ie. Nie leżałam już w łó żk u , ale b y łam w czy ich śramio nach . Po d n io s łam wzrok i zobaczy łam, jak spog ląda na mn ie mężczy zn az p ięk n ą b iałą b rodą. Ta b ro d a b ardzo mi s ię spod o bała. Lśn iła jasn ym świat łem,k tó re wy p ły wało z jej wnętrza. Zach ich o tałam i ok ręci łam k o smyk i b rod y wo k ó łswo ich p alców. Mężczyzna d el ikatn ie mn ie ko ły sał i tu l i ł w ramionach , i ch oć n iewied ziałam, k im jes t , n ie chciałam g o n igdy opu ścić.

„Zaczęła odd ychać!” – k rzy knęła p ielęgn iarka i lek arz p rzyb ieg ł z powro tem do

Page 13: Po schodach do nieba betty j eadie

p ok o ju . By ł to jednak in n y p okó j . Okazało s ię, że p rzewiezion o mn ie d o mn iejszegop omieszczen ia, w k tó rym by ło bardzo ciemn o . Mężczy zn a z b iałą b ro dą zn iknął .Mo je ro zg o rączko wan e ciało b y ło mo k re o d po tu , a ja by łam p rzerażo na. Lek arzzap al i ł świat ło i zo s tałam p rzen ies io na z p owro tem do p op rzed n iej sal i .

Kiedy p rzy jechal i mo i rodzice, lek arze p owied ziel i im, że n iemal mn ie s traci l i .Sły szałam, co o mn ie mówil i , ale nad al n ic n ie ro zu miałam. Jak mog lib y mn ies tracić, sko ro b y łam tam p rzez cały czas? Ale d ob rze b y ło znowu b yć z ro dzicami,z lu dźmi, k tó rzy nap rawd ę mn ie zn al i i koch al i – tak jak ten pan z b iałą b rod ą.Zapy tałam ro dzicó w, k im on by ł i g d zie sob ie p oszed ł , ale n ie ro zu miel i , o czymmówię. Po wtó rzy łam im s ło wa lekarza, że jes t za p ó źno , i op o wiedziałam, jak p o temp rzyszed ł p an z b iałym świat łem w b ro d zie i wziął mn ie na ręce, ale rod zice n ieu miel i mi tego wy jaśn ić. An i wtedy , an i późn iej . Spo tkan ie z b rod atym panem s tałos ię wspo mnien iem oazy miło ści i lub i łam do n iego wracać p rzez całą swo ją młod o ść.Wspo mnien ie tego p rzeżycia n igdy s ię n ie zmien iło i za każdym razemp rzyp ominałam so b ie b ło g i sp ok ó j i szczęście, k tó re czu łam w o b jęciach tegomężczy zn y .

* * *

Starałam s ię p rzywo łać to wspo mnien ie teraz, gd y ciemn o ść o garn iała po k ó j ,w k tó rym leżałam. Od d zieciń s twa, k ied y by łam daleko od swo ich rod zicó w,ciemno ść mn ie p rzerażała. Teraz, zno wu samo tna w ciemno ści , wy czu wałam co śd ziwnego w p oko ju . Jakb y śmierć p od ch odziła do mn ie z każdej s t ron y . Myślałamty lko o n iej , n ie p o trafi łam my śleć o n iczym inn ym. Ty lk o o śmierci . O śmierci i oBo gu . Te dwie rzeczy wy d awały s ię z sobą wieczn ie złączo ne. Co czeka mn ie pod ru g iej s t ron ie? Jeś l i ju tro u mrę, to co tam b ędzie? Wieczn a śmierć? Wieczn o śćz mściwym Bog iem? Nie b y łam pewna. I jak i jes t Bóg ? Miałam ty lko nadzieję, że n ietak i , jak iego mi p rzed s tawiano , k iedy ch o dziłam do szko ły z in tern atem.

* * *

Do d ziś do b rze p amiętam wyg ląd b u dy n ku , w k tó ry m mieści ła s ię mo ja p ierwszaszk o ła. Ogro mne ceg lan e mury i ciemn e, zimne sale. Pło t z metalowej s iatk io dd zielał część d la ch łop có w o d części d la dziewcząt , a jeszcze jeden p ło t rozciągał

Page 14: Po schodach do nieba betty j eadie

s ię wzd łu ż b o ku szko ły . By liśmy odg rodzen i od świata i oddzielen i o d s ieb ie. Nad alp amiętam p ierwszy po ranek , k iedy mo ich b raci zap rowadzono d o jedn eg o budynk u ,a mo je s io s try i mn ie d o d rug iego . Nigdy n ie zapomnę s trach u w ich o czach , k iedyo bejrzel i s ię po raz o s tatn i w naszą s tronę. Myślałam, że mi serce pękn ie.

Mo je d wie s io s try i mn ie zap rowadzon o do małego poko ju , g d zie zak onn ice naso dwszawiły i obcięły nam wło sy . Po tem dały nam p o d wie suk ienk i , k ażd a w inny mk o lo rze: jeden k o lo r na jeden tyd zień , d rug i na nas tępny . Te mundurk i miały po mócziden ty fikować u ciek in ierów. Zo s tały śmy rozdzielone – naszą najs tarszą s io s trę,Thelmę, k tó rą nazy waliśmy Sis , zap rowad zo no d o sal i d la s tarszy ch dziewcząt .Pierwszego wieczo ru Joyce i ja u s tawiły śmy s ię w jedny m szeregu z in nymid ziewczy nkami, wmaszero wały śmy d o sal i i s tały śmy p rzy swo ich łó żkach , ażzak o nn ica dała syg nał gwizdk iem. Wted y szybko s ię po łoży ły śmy , świat ło zo s tałozg aszo n e, a d rzwi zamkn ięte od zewnątrz na k lu cz. To , że jes tem zamkn ięta na k luczw tym ciemnym p omieszczen iu , p rzerażało mn ie. Struch lała ze s trach u czekałam, ażw k o ńcu o g arnął mn ie l i to ściwy sen .

W n iedzielę wszy s tk ie dzieci p rowad zono do ko ścio ła, co dawało mo im s io s tro mi mn ie o k azję, żeby zobaczyć n aszy ch b raci po d rug iej s t ron ie kap licy . Kiedyw p ierwszą n iedzielę p rzepychałam s ię p rzez t łum dziewcząt , żeby ich do jrzeć,p oczu łam ud erzen ie w g łowę. Obróci łam s ię i zo baczy łam d ług i k i j zak ończonyg umo wą ku lką. Zako n n ice używały go , żeby uczyć n as właściwego zachowan iaw kościele. Pó źn iej jeszcze wiele razy n im o b ry wałam. Pon ieważ trudno mi by łozrozumieć, co zn aczą d zwonk i i k iedy p o winnam uk lęknąć, częs to by łam tym k ijemsztu rchan a. Mog łam jednak zob aczy ć swo ich b raci , a to by ło warte każdej k ary .

Uczo no n as o Bogu i dowiedziałam s ię wielu rzeczy , o k tó rych n igd y wcześn iejn ie myś lałam. Po wiedzian o nam, że my – In d ian ie – jes teśmy p oganamii g rzeszn ik ami i o czywiście w to u wierzy łam. Uczono nas , że zakonn ice są wy jątkowew oczach Boga i mają nam pomóc. Mo ja s io s tra Th elma częs to by ła p rzez n ie b i tan iewielk im g u mowym wężem, a po tem zmu szana do podziękowan ia zako nn icy , k tó rawy mierzy ła jej k arę, alb o b y ła b i ta znowu . Wierzy łam, że zako n n ice są wybranymis łużebn icami Pan a, i z ich p o wodu zaczęłam s ię n iesamowicie bać Boga. Wszys tk o ,czego s ię o Nim dowiady wałam, jeszcze nas i lało ten s trach . Bóg wyd awał s ię zły ,n iecierp l iwy i po tężny , co oznaczało , że p rawd o podobn ie zn iszczy mn ie lu b ześ lep ro s to d o p iek ła w dn iu Sądu Ostateczn eg o – albo wcześn iej , jeś l i Go rozgn iewam.Bó g z tamtej szk o ły z in ternatem b y ł is to tą, k tó rej miałam n ad zieję n igdy n iesp o tk ać.

Page 15: Po schodach do nieba betty j eadie

* * *

Sp o jrzałam na duży zegar na ścian ie. Od wy jścia Joego up łynęło ty lko k i lka minu t .Ty lko k i lka minu t . Malu tka lampka nad umywalką dawała aku rat ty le świat ła, bypo wstały g łębok ie cien ie – cien ie, k tó re w mo jej wyobraźn i p rzyp ominały koszmaryz p rzeszło ści . „W g łowie mam k łębowisko my śli” – s twierdzi łam. Nap ęd zan epo czu ciem o d izo lowan ia mo je myś l i gnały p rzez mroczne ko ry tarze wsp o mnień .Musiałam nad n imi zapano wać, żeby s ię u spok o ić, inaczej ta noc n ig dy by s ię n ieskoń czy ła. Ułoży łam s ię wy godn iej i zaczęłam szu kać radośn iejszych h is to ri iz p rzeszło ści .

Zaświeci ł p ro mień świat ła.

* * *

Szko ła zawodowa d la Ind ian w Brain ard by ła p rowadzona p rzez metodys tówwesleyańsk ich . Nigdy n ie zap omn ę, jak p ierwszego d n ia p rzeczy tałam na dużejtab l icy s to jącej p rzed szko łą: JEŚLI NIE MA WIARY, LUDZIE GASNĄ. Po myślałam,oczywiście, że te s łowa odn o szą s ię do Ind ian i że tu taj b ędą nas uczyć wiary .Przekonan ie to by ło ch y ba spo wodowane innymi nap isami, k tó re spo tykałamw mieście, na p rzyk ład : INDIANOM I PSOM WSTĘP WZBRONIONY.

Poby t w szko le zawo dowej d la Ind ian w Brain ard okazał s ię b ardziejpo zy tywnym d o świadczen iem n iż mo je wcześn iejsze kon tak ty z p lacówkamioświatowy mi. Pano wała tam ciep ła, mn iej o ficjalna atmosfera, a nau czycielewyraźn ie lub i l i p rzebywać z uczn iami. Dowiedziałam s ię, że Bó g znaczy różne rzeczyd la różny ch ludzi . Zamias t o zły m, mściwy m Bogu , k tó rego poznałam wcześn iej ,w Brainard nauczano o radośn iejszym Bo g u , k tó ry cieszy s ię, k iedy my jes teśmyszczęś l iwi. W czas ie n ab ożeńs tw wiern i częs to wykrzyk iwali „amen” i „al lelu ja”i t rochę czasu zajęło mi p rzyzwy czajen ie s ię do ty ch n iespodziewany ch zawo łań .Chociaż zrozumiałam, że są różne sposob y p atrzen ia na Bog a i czczen ia Go , chy b anadal b y łam p rzekon an a, że to Bó g , k tó ry mn ie ukarze, k ied y umrę i p rzed Nim s tanę.

Latem ch odziłam zarówno do kościo łów lu terańsk ich , jak i do bap ty s tów,czasami też do Armii Zbawien ia. To , do jak iego szłam ko ścio ła, n ie by ło tak ważnejak to , żeby w ogó le iść. Mo ja ciekawo ść Boga wzros ła, k iedy do jrzałam, p o n ieważs twierd zi łam, że o d g ry wa On ważną ro lę w mo im życiu . Nie by łam ty lko pewna, jaka

Page 16: Po schodach do nieba betty j eadie

to ro la an i jak i będzie wp ływ Bog a na mn ie w dalszych latach mo jego życia.Zwracałam s ię do Nieg o w swo ich mod li twach , b y uzyskać o d powiedzi , ale n ieczu łam, żeby mn ie s ły szał . Miałam wrażen ie, że mo je s ło wa ro zp ły wają s ięw powietrzu . Kiedy miałam jedenaście lat , zeb rałam s ię na od wagę i zapy tałam nasząszk o ln ą op iekunkę, czy Bó g nap rawdę is tn ieje. My ślałam, że jeżel i k toko lwiek towie, to właśn ie on a. Zamias t jednak o d powiedzieć n a mo je py tan ie, op iek unkauderzy ła mn ie w twarz i zap y tała, jak śmiem wątp ić w Jego is tn ien ie. Kazała miuk lęk nąć i mo d lić s ię o p rzebaczen ie, co też zrob iłam. Wied ziałam już, że jes temsk azan a na p iek ło z po wodu b rak u wiary , p on ieważ zwątp i łam w is tn ien ie Bo ga.By łam pewna, że to n iewybaczalny g rzech .

Pó źn iej tego samego lata zamieszkałam ze swo im o jcem i pewnej nocy p rzeży łamco ś , co wy wołało u mn ie paral iżu jący s trach . Rozsunęłam zas ło ny w okn ie p rzymoim łóżk u i leżąc, wpatrywałam s ię w gwiazdy i p rzep ływające chmury . Lub iłam tojuż o d dzieciń s twa. Nag le mo ją uwag ę p rzyciągnął p romień b iałeg o świat ła, k tó resp ły wało z chmury . Zn ieruch o miałam ze s trachu . Świat ło po ruszało s ię to w jedn ą, tow d rug ą s tron ę, jakby nas , każdego człowieka, szukało . By łam p rzekonana, że toJezu s i Jego p owtó rne p rzy jście, zaczęłam więc k rzy czeć co s i ł w p łu cach . Uczonomnie, że Jezus p rzy jdzie nocą jak zło dziej i zab ierze z so bą p rawych , a spal in ieg o dziwych . Ojcu udało s ię mn ie u spoko ić dop iero po k i lku godzinach , k iedyw koń cu p rzek onał mn ie, że widziałam ty lk o świat ło reflek to ra rek lamu jącegop rzy b ycie weso łego mias teczka. Nigd y wcześn iej n ie wid ziałam teg o rodzaju świat ła.Zaciągn ęłam zas łony i p rzez jak iś czas n ie wp atrywałam s ię w n ieb o .

Moje poszuk iwan ie p rawdziwej natu ry Boga trwało nadal . Pamiętam, żech odziłam do różnych k ościo łów i n au czy łam s ię n a pamięć wielu fragmen tó wz Noweg o Tes tamen tu . Zaczęłam wierzyć, że k ied y człowiek u miera, jego duszap rzeby wa w g rob ie razem z ciałem aż do dn ia zmartwychwstan ia, k iedy to p rzy jd zieChrys tu s i p rawi powstaną, żeby z Nim b y ć. Częs to o ty m myślałam, bo jąc s ięwłasn ej śmierci i ciemności , k tó ra po n iej n as tępu je.

Page 17: Po schodach do nieba betty j eadie

CIEMNOŚĆ NOCY

Zas łony w okn ie mo jej sal i szp i talnej by ły teraz zaciągn ięte. Czy to ja jezaciągnęłam? Ponown ie spo jrzałam na zeg ar i aż s ię un io s łam, żeby sp rawdzić, czywtyczka n ie wysunęła s ię z kon tak tu . Miałam wrażen ie, że czas s tanął w miejscu .Czu łam, że muszę z k imś po rozmawiać. Może zajrzy do mn ie p ielęgn iarka albo , coby łoby jeszcze lep sze, mog łabym zadzwon ić do domu . Sięgnęłam po telefon s to jącyna s to l iku po d ru g iej s t ron ie łóżka. Chwilę późn iej już dzwon iłam, a w s łuchawce

Page 18: Po schodach do nieba betty j eadie

o d ezwała s ię Do n n a, nasza p iętnas to latka. Natychmias t zapy tała, czy coś mi s ię s tało .Cu d o wn ie b y ło u s ły szeć t ro skę w jej g ło s ie. Powiedziałam, że wszys tko jes t dob rze,ale że czu ję s ię t ro ch ę samo tna. „Tata jeszcze n ie wróci ł”, powiedziała Donna. Zrzed łami min a. Bard zo ch ciałam z n im po rozmawiać. „Mamo , dob rze s ię czu jesz?”, zapy tałacó rk a. Od p o wied ziałam: „Tak , dob rze”. Ale w rzeczywis to ści chciałam powiedzieć:„Pop ro ś tatę, żeb y d o mn ie p rzy jechał! Jak najszybciej!”. Mó j lęk s ię nas i lał .

W s łu ch awce u s ły szałam k ilka g ło s ików: „Chcę po rozmawiać z mamą!”, „Daj mitelefo n !”, „Po wiem tacie!”. Domowe odg ło sy pop rawiły mi samopoczucie. Przezn as tęp n e pó ł g o dziny życzy łam dob rej nocy po ko lei każdemu dziecku . Ale k iedyo d ło ży łam s łu ch awkę, znowu ogarnęła mn ie dokuczl iwa samo tność. Pokó j wydał mis ię ciemn iejszy i czu łam, jakby od leg ło ść pomiędzy szp i talem a po łożonym pod ru g iej s t ro n ie mias ta naszym domem wynos i ła mil ion k i lometrów. Rodzina by ład la mn ie ży ciem i p rzebywan ie daleko od n iej p rzerażało mn ie, bo lało . Ale k iedyzn owu zaczęłam myśleć o każdym dziecku i oczywiście o swo im mężu Joem,p o czu łam s ię lep iej i w tym momencie n ik t na całym świecie n ie by łby w s tan ie mn iep rzek o n ać, że ju ż za k i lka godzin n ie będzie mi zależało , żeby k iedyko lwiek wrócićd o d o mu – a n awet , że będę b łagać, żeby tam już n ie wracać.

* * *

Zawsze my ś lałam, że mó j mąż i dzieci zas tąp ią mi rodzinę, k tó rej b rakowało miw d zieciń s twie. Ob iecałam sob ie, że k iedy wy jdę za mąż i założę własną rodzinę,b ędzie o n a d la mn ie najważn iejszym celem i azy lem. Ob iecałam sob ie, że będęk o chała swo jego męża i zo s tanę z n im na dob re i na złe i że nasze dzieci zawsze będąmo g ły mieć p ewn o ść, że będziemy razem.

Kied y sk oń czy łam p iętnaście lat , wys łano mn ie do matk i . Ojciec uważał , żed o ras tająca d ziewczyna powinna być z matką – n ie w szko le z in ternatem i n ie z n im.Mama s twierd zi ła, że aby móc p racować na pełny etat , po trzebu je op iekunk i dod zieck a. Zab ran o mn ie więc ze szko ły i zaczęłam s ię op iekować swo ją najmłodsząs io s trzy czk ą. Sied ząc dzień po dn iu w domu i obserwu jąc, jak dzieci z sąs iedztwa idąran o d o szk o ły , a p o po łudn iu wracają do domu , czu łam żal . Jeszcze n ie zdawałamso b ie w pełn i sp rawy z tego , i le wykształcen ie będzie d la mn ie znaczy ło , gdyd o ro sn ę, ale wied ziałam, że b raku je mi towarzys twa ko leżanek i ko legów o raz mo ichp o zos tały ch s ió s tr i b raci . W k ró tk im czas ie nab rałam p rzekonan ia, że jedynym

Page 19: Po schodach do nieba betty j eadie

ro związan iem będ zie wy jście za mąż i założen ie własnej rod ziny . Czu łam, że mo imży ciem rząd zą po trzeby inn ych ludzi i że t racę p rawo do o sob is tego szczęścia.Ch ciałam mieć własn e ub ran ia, własne łóżko , własny do m. Chciałam mieć męża,k tó remu mog łab ym u fać, tak ieg o , k tó ry zawsze b y mn ie k ochał b ez wzg lęd u na to , cos ię wy d arzy w naszym ży ciu .

Nic d ziwn ego , że zak ochałam s ię bez p amięci w ch łopcu z sąs iedztwa i wy szłamza n ieg o wiosną n as tęp nego ro ku . Mó j o jciec by ł s tan o wczo temu p rzeciwn y , alemieszkałam z matk ą, a ona mn ie p op arła. Miałam p iętnaście lat i zup ełn ie n iezd awałam so b ie sp rawy z teg o , jak ie są p o trzeby p rawd ziwej rod ziny . Nied o jrzało śćn as o b o jga o raz to , że k ażd e z nas miało zup ełn ie in ne cele w ży ciu , do p ro wadziły dozak o ń czen ia teg o małżeń s twa sześć lat pó źn iej . Mo je marzen ia s ię ro zwiały i miałamzran io n e serce, k tó reg o u leczen ie wy magało wiele cierp l iwo ś ci i miło ści . Nigdyjed n ak n ie żało wałam tego małżeńs twa, po n ieważ d ało mi czwo ro p iękn ych dzieci .Pierwsze b y ły dwie d ziewczyn k i , Do n na i Ch ery l , po tem u rodzi ł s ię sy n Glenn .Najmło d sza có reczk a, Cy n th ia, zmarła jako trzymies ięczn e n iemo wlę wsk u tek n ag łejśmierci łóżeczk owej.

Jo eg o p oznałam na po tań cówce w czas ie p ierwszego Bożego Narod zen ia p o mo imro zwo d zie. Stacjon ował w b azie lo tn iczej imien ia Steada, w p o b liżu Ren o , w s tan ieNewad a, gd zie mieszkałam w tamtym czas ie. On też b y ł p o ro zwo d zie i gd y go lep iejp o zn ałam, o dk ry łam, że mamy z so b ą wiele wspó lneg o . Jego d zieciń s two b y łop o d o b n e do mo jeg o i o n też p rag n ął mieć scemen to wan ą ro d zinę. Najwy raźn iej dos ieb ie p aso waliśmy . Nawet mo je dzieci ch ciały , żeb y Joe b y ł z nami, może b ardziejn iż ja w p ierwszy m ok res ie, i wk ró tce s ię pob ral iśmy .

Od p o czątk u by ło nam tak do b rze, że aż t rud n o by ło uwierzy ć, że to p rawda. Jo emiał d el ikatn ość, k tó rej wcześn iej n ie zaznałam. By ł n iesamo wicie cierp l iwy wo b ecd zieci , ale na ty le s tan owczy , że od powiad ały miło ścią na jeg o miło ść. Sp ierały s ięo to , k to p ierwszy po wita g o w d rzwiach , k ied y wieczo rem wracał z p racy . Joe by ł d lan ich „tatą”, o dkąd p o jawił s ię w n aszy m ży ciu – p od k ażd ym wzg lęd em.

Bard zo ch ciel iśmy b yć razem i to , w po łączen iu z n aszą ro zwijającą s ięd o jrzało ścią, s tało s ię sp o iwem, k tó re łączy n as od lat . Kiedy p rzenos i l iśmy s ięz miejsca n a miejs ce i k iedy k ażd e z nas zmien iało coś we własny m ży ciu , po p ro s tuzo bo wiązal iśmy s ię rozwiązać każdy p rob lem i u trzymać ro d zinę razem b ez wzg lędun a wszy s tko . Na p ierwszym miejscu p os tawil iśmy p o trzeby rodzin y , a swo je n ad ru g im.

W lip cu 1 963 roku Jo e zos tał p rzen ies io ny do b azy lo tn iczej Ran do lpha w San

Page 20: Po schodach do nieba betty j eadie

An ton io , w Tek sas ie. W tamty ch czasach zaczęto wpro wad zać k omp u tery i Joe zos tałsk iero wan y na ku rs p ro g ramo wan ia. W czas ie czterech lat n aszeg o pob y tu w Tek sas ieu ro d zi łam d wó ch synó w, Jo se p h a jun io ra i Stewarta Jeffery ’eg o .

Nasze ży cie b y ło spełn ien iem marzeń . Ku p il iśmy nowy samo chód i nowy domz k l imatyzacją. Dzieci miały mnó s two ub rań , a ja mog łam sob ie p ozwo lić, b y n iep racować i zająć s ię wy chowywan iem naszej g ro madk i . Czu łam s ię nap rawd ęszczęś l iwa. Szko ła z in ternatem, mo je samo tne dzieciń s two i n ieu d ane małżeńs twob y ły od d alon e o całą wieczn o ść o d mo jego o b ecn ego życia, o d poczuciab ezp ieczeńs twa i rad o ści . Mimo to czu łam, że czeg oś mi b raku je.

Nadal s ię mod li łam, ale mo ja relacja z Bo g iem b y ła ch łod na i p ełna lęku .Wied ziałam, że od czasu d o czasu wys łu ch iwał mo ich mo d li tw – n a p rzyk ład k iedyp o rozwod zie p ro s i łam Go o kog oś k o chającego i cierp l iwego , k to b y mi pomó g łwy ch ować d zieci , Bó g wręcz zap rowadził mn ie do Joeg o . Wierzy łam, że Bóg is tn iejei kocha swo je dzieci po mimo swo jej rzek omej mściwo ści , ale n ie miałam p o jęcia, jakwp rowadzić tę miło ść d o własnego ży cia, an i jak d ziel ić s ię n ią ze swo imip ociechami. Po ruszy łam ten temat z Joem i zap ropo nowałam, żeb y śmy zaczęl ich odzić do kościo ła. Nie o kazał wielk ieg o en tuzjazmu , g łó wn ie z p owod u swo ichwcześn iejszy ch d o świadczeń , k tó re rozczaro wały g o d o rel ig i i . Szan owałam jegozd an ie, ale n ie p rzes tałam szukać sp o so bu na wprowadzen ie w ży cie n aszej rod zinywięk szej rel ig i jno ści . By liś my n a nabo żeń s twach w k i lku miejsco wy ch k o ścio łach ,ale n ie czu l iśmy s ię zad o wo len i i po jak imś czas ie d ałam so b ie spo k ó j . Mo jep rzeko n an ia rel ig i jn e p rzez wiele lat by ły ch wiejne.

* * *

Mo je rozmyślan ia p rzerwało wejście p ielęg n iark i . Przy n io s ła mi w k iel iszk u tab letk in asen ne, ale o d mówiłam ich p rzy jęcia z po wo du n iechęci d o p rawie wszys tk ichrod zajów lekars tw. Mó j lęk p rzed lek ami zaczął s ię d awn o temu , n awet asp iryn ęb rałam rzadk o . Wolałam p rzetrzymać b ó l g łowy czy cho robę. Pielęgn iark a wy szła,a ja zno wu zo s tałam sama ze swo imi myś lami. Po d wp ły wem zup ełnej samo tnościzaczęłam s ię zas tan awiać nad czek ającą mn ie już za k i lka g odzin o peracją. Czywszys tk o będ zie d ob rze? Sły szałam wiele op o wieści o lu dziach umierających n as to le op eracy jn y m. Czy mn ie też to spo tka? Gło wę wypełn i ły mi ob razy cmen tarzy .W moich myś lach p o jawiły s ię nag robk i i k rzyże n a szy jach szk ieletów

Page 21: Po schodach do nieba betty j eadie

w zak op an ych tru mn ach . Zaczęłam ro zważać o s tatn ie n amaszczen ie, o k tó ry msły szałam w mło d ości . Próbowałam zrozumieć, d laczego zmarl i mają na sob ie k rzyże.Czy p o to , żeby pokazać Bo g u , że są święty mi? A może to g rzeszn icy , k tó rzyp o trzeb u ją och ron y p rzed d emonami z p iek ła? Moje p rzygnęb ien ie jeszcze s ięp og łęb i ło i ciemno ść p rzerażała mn ie co raz bardziej . Wyciąg n ęłam rękę i dzwo nk iemwezwałam p ielęgn iarkę.

„Czy ma s io s tra pod ręką te tab letk i?”, zapy tałam, k iedy p rzyszła. Spo jrzała namn ie zd ziwion a, ale miała je p rzy sob ie. Wzięłam p roszk i , podziękowałam, a onap rzyg as i ła świat ło i zamkn ęła d rzwi. Po chwil i poczu łam senność i w końcu , pozmó wien iu mod li twy , zasnęłam.

Page 22: Po schodach do nieba betty j eadie

DRUGI DZIEŃ

Ranek nad szed ł szy bko wraz z p romien iami s łońca wpadającymi do sal i p rzez szparęw zas łonach . Operacja by ła wyznaczona na po łudn ie. Mog łam s ię rozbudzić i czekaćk ilka godzin albo cieszyć s ię luksusem, jak im by ło d la mn ie wy leg iwan ie s ięw łóżku . Nadal b y łam pó łp rzy tomna po tab letkach nasennych , a może zmęczonad ręczącym mn ie w n ocy lęk iem i obawami. Teraz, k iedy po ranne s łońce rozświet lałopokó j , u spoko iłam s ię i zaczęłam myśleć o swo im pop rzedn im pobycie w szp i talu .

Page 23: Po schodach do nieba betty j eadie

Mo je lęk i z min io n ej nocy by ły n iczym w po równan iu ze s trachem, k tó ry czu łamwted y . Ty m razem p rzynajmn iej wiedziałam, co miało s ię s tać.

* * *

Jo e p rzeszed ł n a emery tu rę wo jskową w 1967 roku i zaczęl iśmy s ię zas tanawiać nadp racą d la n ieg o w cywilu . Kompu tery s tawały s ię nową dziedziną p rzemysłu ,a k walifik acje mo jego męża umożliwiały mu znalezien ie p racy , gdzieko lwiek bych ciał . Mu siel iśmy ty lko zdecydować, w k tó rej części k raju chcemy zamieszkać.W k o ń cu wy b ral iśmy Pó łnocno -Zachodn ie Wybrzeże, gdzie Joe dos tał posadęw d u żej k o rp o racj i kosmicznej . Uważaliśmy , że tamtejszy k l imat będzie miłąo d mianą p o g o rący m i suchym powietrzu , do k tó rego p rzywyk liśmy w Teksas ie.Po za ty m ozn aczało to zamieszkan ie w pob liżu mo jego o jca i jego żony .

Wk ró tce p o tym, jak s ię p rzep rowadzil iśmy , s twierdzi łam, że po raz s iódmyjes tem p rzy n ad ziei . Nie ucieszy liś my s ię z tej n iespodziank i . Uważając, że mamy jużty le d zieci , i le jes teśmy w s tan ie dob rze wychować – p ięcio ro ży jących –s to so waliśmy ś ro d k i an tykoncepcy jne. Sześć pop rzedn ich ciąż nadwyręży ło mó jo rg an izm i lekarze o d radzal i mi ko lejne dziecko .

W trzecim mies iącu poczu łam bo lesne sku rcze i zaczęłam k rwawić. Lekarzep o wied ziel i , że t racę tkank i p łodu . Z tego powodu , a także wsku tek innychk o mp lik acj i , b y l i pewn i, że wkró tce po ron ię. Krwawien ie n ie u s tawało i zo s tałamp rzy jęta n a ty d zień do szp i tala. Czekaliśmy , aż mo je ciało pozbędzie s ięu szk o d zo neg o p ło d u w natu ralny sposób . Wkró tce s tało s ię oczywis te, że ciąża samas ię n ie zak o ń czy i jeden z lekarzy powiedział , żebym wzięła pod uwagę abo rcję. By łp rzek o n an y , że d ziecko – jeś l i d onoszę je do rozwiązan ia – najp rawdopodobn ieju ro d zi s ię b ez n iek tó rych części ciała. Nie miałam powodów, żeby mu n ie wierzyć. Poro zmo wie z Jo em p o s tanowiłam poddać s ię zab iegowi.

Na d zień p rzed wyznaczoną abo rcją zo s tałam p rzebadana w szp i talu p rzez innyzesp ó ł lek arzy . On i także uznal i , że powinn iśmy pos tępować zgodn ie z p lanem.Ostatn i z wy cho d zących z sal i medyków powiedział do mn ie: „Nie rozumiemy ,d laczego ten mały tak s ię tam trzyma”. Poczu łam, jak p rzechodzi mn ie d reszcz, i wmo jej g ło wie p o jawiła s ię myś l : „Nie rób tego . Musisz u rodzić to dziec ko . Ono chcep rzy jść n a świat”.

Wieczo rem o d wiedzi ł mn ie Joe. Powtó rzy łam mu , co o rzek li lekarze,

Page 24: Po schodach do nieba betty j eadie

i p o wied ziałam o swo im p rzekon an iu , że to dziecko p owin no s ię u rod zić.Ro zmawial iśmy o pod trzy man iu ciąży i o u ro dzen iu kalek iego dzieck a. Żadne z n asteg o n ie chciało , ale wied ziałam, że n ie mog łabym żyć z myś lą, że je u su nęłam. Jo ezg od ził s ię, że mu s imy u trzymać ciążę. Późnym wieczo rem jeszcze raz sp o tk al iśmys ię z lek arzami i p rzeds tawil iśmy swo je zd an ie. Lek arze b y li s tanowczy . Mu simyu sun ąć u szk odzo n y p łód . Powied ziel i , że żad en specjal is ta n ie zgod zi s ię n ap o d trzy man ie tej ciąży i że on i , o czy wiście, n ie chcą b rać w ty m udziału .

Nas tępn eg o d n ia zo s tałam wy p isana ze szp i tala i zaczęłam szukać kog oś , k top rzy jąłb y mn ie n a mo ich waru nkach . W koń cu zn alazłam młodeg o lekarza, k tó rywłaśn ie zaczął p rywatn ą p rak ty kę po k i lk u latach p racy w lo tn ic twie. Po czu ł doJo eg o sy mpatię z po wo d u p odo b nej h is to ri i zawo do wej i p rzy jął mn ie jakop acjen tk ę. Wid ział pewną szansę, że dzieck o u ro d zi s ię ży we, ale i o n s ię o bawiał , żeb ędzie k alek ą. Kazał mi leżeć i dał l is tę zaleceń .

Jo e i dzieci wspan iale zas tęp o wali mn ie w p racach do mowych , a jawy k o rzy s tałam ten czas na ku rsy samo kształcen iowe i u ko ń czen ie szk o ły ś red n iej .W miarę jak mijały mies iące i zb l iżał s ię termin p o ro du , co raz bard ziej s ięd enerwo wałam. Uprzed zi l iśmy dzieci o tym, co może s ię s tać, że dzieck o może s ięu ro d zić k alek ie, bez n iek tó ry ch części ciała, albo mo że u mrzeć. Joe i ja s taral iśmy s ięwzajemn ie po cieszy ć, p rzypo min ając sob ie mo je od czu cia w reakcj i na s łowalek arza: „Ten mały nad al s ię t rzy ma”. By ły to czasy , k ied y szp i tale n ie pozwalałyo jco m b yć p rzy po ro dzie, i p rzerażała mn ie my ś l , że u rod zę to d ziec ko b ez Joego .W k o ń cu person el szp i tala zgod ził s ię, żeb y Joe to warzy szy ł mi w czas ie po ro du , aleo b awian o s ię jego ewen tu alnej reakcj i . Po wiedzian o mu , że jeżel i zemd leje albozach o ru je, ich p rio ry tetem b ęd ę ja. Pop roszon o g o , żeby po dp isał o świad czen ie,k tó re zwaln iało szp i tal z o dpo wiedzialn ości za n ieg o .

Kied y p o czu łam, że już czas , zg ło s i łam s ię d o szp i tala 1 9 czerwca 19 6 8 roku .By łam tak p rzerażo na, że n ie mo g łam zapano wać nad d rżen iem ciała. Jo e s tał o bokmn ie w sal i po rodo wej. Trzy mał mn ie za rękę i g łask ał po g ło wie. Mu siał wło ży ćzielo n y fartu ch i b iałą maseczkę tak jak lek arze. Sp o jrzen iem swo ichszaro n ieb iesk ich oczu s tarał s ię mn ie u sp ok o ić, ale po p rzy sp ieszony m u n oszen ius ię i o p adan iu jeg o maseczk i wid ziałam, że jes t tak samo p rzerażon y jak ja. Kiedyn adszed ł mo men t p rzy jścia d ziec ka na świat , mo cn o chwycil iśmy s ię za ręce.

Gd y dzieck o wyszło , patrzy łam n a oczy lekarzy . Od razu poznałam, żen iep o trzeb n ie s ię bal iśmy i cierp iel iś my p rzez te wszy s tk ie mies iące. Lek arz po łoży łmaleń s two na mo im b rzu chu , żeb y m mog ła je p rzy tu l ić, a Joe i ja szy bko

Page 25: Po schodach do nieba betty j eadie

o bejrzel iśmy naszeg o syn k a od s tóp d o g łów. Ro zp łak al iśmy s ię. By ł id ealn iezb udo wan y i zd rowy . Kied y g o tu l i łam, by łam p ewn a, że to dzieck o rzeczywiścieb y ło mi p rzezn aczo ne i że ono n ap rawdę bard zo chciało p rzy jść n a świat .

Cho ć za n ic w świecie n ie zmien iłabym swo jej d ecy zj i , ciąża n ad wy ręży ła jednakmój o rg an izm. W nas tępn y ch latach po jawiło s ię u mn ie wiele p ro b lemó w zezd rowiem i lekarze do rad zi l i mi h is terek to mię. Po d ług im namy śle i rozmo wiez Jo em p os tan o wiłam ich pos łuchać. Wy zn aczo n o mi datę op eracj i .

* * *

Teraz, rank iem p rzed operacją, p rzyszła d o mn ie no wa p ielęgn iark a i ob udziła mn iesztu rch n ięciem. Ch ciała dać mi zas trzyk u syp iający p rzed op eracją. Ro zbawiło mn ie,że b u dzi mn ie po to , żeb y mn ie zn owu uśp ić. Pewn ie bym s ię roześmiała, ale ju żczu łam, jak lek zaczyn a działać, jak ciep ło ro zch od zi s ię razem z k rwią po całymmoim o rgan izmie. Na pewno p rzy szed ł wted y lek arz, bo u s ły szałam jeg o g ło s : „Jes tjuż go towa?”. A p o tem wszys tk o powo li zro b iło s ię czarne.

By ło już p o po łudn ie, k iedy zaczęłam o dzysk iwać p rzy tomno ść. Stał p rzy mn iemó j lekarz i mó wił , że operacja s ię u dała i że n ied ług o powin nam p o czu ć s ię lep iej .I p amiętam, jak p omy ślałam: „To wsp an iale. Nareszcie mo gę o d po cząć i p rzes tać s ięmartwić o peracją”. A p o tem zn owu zasn ęłam.

Obu d ziłam s ię w n o cy i ro zejrzałam. Ch o ciaż umieszczo n o mn ie w p ok o jud wuosob owym, by łam sama. Dru g ie łóżk o s tało pu s te. Po kó j miał weso ły wys tró jd zięk i tapecie w jask rawe p omarań czo wo -żó łte pask i . Krzy k liwie, pomy ślałam, aleweso ło . Zau waży łam dwie szafk i nocne, d wie szafy na ub ran ia, telewizo r i du że o k nop rzy mo im łóżku . Po p ro s i łam o łóżko p rzy ok n ie, po n ieważ o d dzieciń s twacierp iałam n a k lau s tro fob ię. Na zewn ątrz b y ło ciemn o i jedy ne źró d ło świat ław p oko ju s tan o wiła lampka no cn a nad umywalką p rzy d rzwiach . Zad zwo n iłam pop ielęg n iark ę i p op ros i łam ją o wo dę. Po wied ziała, że od wczesnego pop o łu dn iap od awano mi k ru szo ny lód , ale ja tego n ie p amiętałam. Po in fo rmo wała mn ierówn ież, że p rzyszed ł mó j mąż z p rzy jació łmi, ale ich od wiedzin też n ie mo g łamso b ie p rzyp o mnieć. By łam jed nak w pełn i świad o ma, że rozmazał mi s ię mak ijaż i żen ie życzy łam so b ie, żeby mn ie k toko lwiek o g lądał b ez mo jej wied zy . No i d o tegomoja szp i talna k oszu la; k ied y sp o jrzałam w d ó ł , zobaczy łam, że zak ry wa ty lkoczęści in tymn e. Po myślałam, że b ęd ę mu s iała p o ro zmawiać z Joem

Page 26: Po schodach do nieba betty j eadie

o p rzy p ro wad zan iu jego p rzy jació ł .O d ziewiątej p ielęgn iark a p rzy n io s ła mi wieczo rną dawkę lek ars tw. Poza

n iewielk im b ó lem po operacy jny m n ic mi n ie do legało . Wzięłam tab letk ii odp owiedn io s ię u łoży łam, by poog lądać p rzed snem telewizję. Na p ewno s ięzd rzemnęłam, bo gdy p onown ie sp o jrzałam na zegar, b y ło wpó ł do dzies iątej .Niesp odziewan ie poczu łam zawro ty g ło wy i nag łą po trzebę, żeby zad zwon ić doJo eg o . Sięg nęłam p o telefon i z t ru d em wykręci łam n u mer. Nie p amiętam rozmo wy –b y łam tak zmęczo n a, że marzy łam ty lk o o ty m, żeb y zasn ąć. Zdo łałam wy łączyćtelewizo r, a p o tem podciągnęłam ko c po d szy ję. Po czu łam p rzen ik l iwe zimnoi zrob iło mi s ię s łabo jak n igdy p rzed tem.

Page 27: Po schodach do nieba betty j eadie

MOJA ŚMIERĆ

Musiałam znowu zasnąć, lecz n ie na d ługo , pon ieważ zegar nadal wskazywał wpó ł dodzies iątej . Ob udziłam s ię nag le pod wp ływem bardzo dziwnego uczucia. Mo jein s tynk ty o s trzeg ały mn ie p rzed n iebezp ieczeńs twem. Rozejrzałam s ię po poko ju .Drzwi by ły n iedomkn ięte. Nad małą umywalką p rzy d rzwiach wciąż pal i ło s ięp rzyćmione świat ło . Stałam s ię bardzo czu jna i ogarn iał mn ie co raz większy s trach .Zmysły mówiły mi, że jes tem sama, i czu łam, jak mo je ciało s łabn ie.

Page 28: Po schodach do nieba betty j eadie

Wy ciąg n ęłam rękę w s tronę dzwonka p rzy łóżku , by wezwać p ielęgn iarkę.Ch o ciaż s tarałam s ię ze wszys tk ich s i ł , n ie by łam jednak w s tan ie go dos ięgnąć.Op an o wało mn ie b ardzo złe p rzeczucie, jakby wyp ływały ze mn ie o s tatn ie k rop lek rwi. W g ło wie u s ły szałam ciche buczen ie. Cały czas s łab łam, aż poczu łam, że mo jeciało jes t n ieru ch o me i bez życia.

Wted y d ozn ałam p rzyp ływu energ i i . Wewnątrz mn ie coś jakby pęk ło lub s ięo tworzy ło i mo ja dusza zos tała ze mn ie gwałtown ie wyciągn ięta p rzez k latkęp iers io wą i p o leciała w gó rę, jakby ją p rzyciągał o lb rzymi magnes . Mo je p ierwszewrażen ie b y ło tak ie, że jes tem wo lna. W tym odczuciu n ie by ło n ic n ienatu ralnego .Zn ajd o wałam s ię n ad łóżk iem i unos i łam s ię pod su fi tem. Miałam poczucieb ezg ran iczn ej wo ln ości i wrażen ie, że p rzebywam w tym s tan ie od zawsze. Obróci łamsię i zo b aczy łam jak ieś ciało na łóżku . By łam ciekawa, k to to jes t , i n atychmias tzaczęłam s ię o b n iżać. Będąc od lat p ielęgn iarką, dob rze wiedziałam, jak wyg lądamartwy czło wiek , i k iedy znalaz łam s ię b l isko jego twarzy , od razu wiedziałam, żen ie ma w n im ży cia. I wtedy poznałam, że to mo ja twarz. Na łóżku leżało mo je ciało .Nie b y łam zask o czo na an i p rzerażona, poczu łam ty lko pewien rodzaj wspó łczucia.Wy g ląd ało mło dziej i ładn iej , n iż je pamiętałam, a teraz by ło martwe. Jakbym zd jęłazn oszo n y s tró j i o d łoży ła go na zawsze, co by ło smu tne, pon ieważ mo je ciało nadalb y ło d o b re – wciąż mog ło dob rze s łużyć. Uświadomiłam sob ie, że n igdy n iewidziałam s ieb ie w tró jwymiarze, og lądałam s ię ty lko w lu s trze, k tó re jes t p łask ie.Oczy d u szy wid zą jednak w większej l iczb ie wymiarów n iż śmiertelne ciało .Wid ziałam s ieb ie ze wszys tk ich s tron jednocześn ie – od p rzodu , od ty łu i z boków.Do strzeg ałam szczegó ły swo jego wyg lądu , o k tó rych is tn ien iu n ie miałam po jęciai k tó re sp rawiały , że to , co og lądałam, by ło pełne i kompletne. Możliwe, że właśn ied lateg o w p ierwszej chwil i n ie rozpoznałam s ieb ie.

Mo je n o we ciało by ło n ieważk ie i n iezwyk le ruch liwe. By łam zafascynowanaswo im n o wy m s tanem is tn ien ia. Zaledwie k i lka chwil wcześn iej czu łam bó lsp owo d o wan y o p eracją, teraz jednak n ie miałam abso lu tn ie żadnych do leg l iwości .By łam k o mp letn a w każdy z możliwych sposobów – po p ro s tu doskonała.I p o my ślałam: „Właśn ie taka jes tem nap rawdę”.

Po n o wn ie zain teresowałam s ię ciałem. Uświadomiłam sob ie, że n ik t n ie map o jęcia o mo jej śmierci , i poczu łam nag łą po trzebę, by o n iej komuś powiedzieć.Po my ślałam: „Umarłam, a tu taj n ik t o tym n ie wie!”. Zan im jednak zdo łałam s ięru szy ć, n iesp o d ziewan ie zjawiło s ię p rzy mn ie t rzech mężczyzn . By li w p ięknych ,jasn o b rązowy ch szatach , a jeden z n ich miał na g łowie kap tu r. Każdy by ł

Page 29: Po schodach do nieba betty j eadie

p rzewiązany zło ty m p lecio nym p asem z lu źno zwisającymi koń cami. Bił o d n ichb lask , k tó ry jednak n ie o ś lep iał , i zau waży łam, że mo je ciało ró wn ież b y ło o to czon ełag o d ną p oświatą o raz że n asze świat ła mieszały s ię wo kó ł nas . Nie bałam s ię.Mężczy źn i wy g lądal i na s iedemd zies ięcio - lub o s iemd zies ięcio letn ich , aled o my śli łam s ię, że znajd u ją s ię w in ny m wy miarze czasowym n iż ziemsk i . Coś mimó wiło , że mają znaczn ie więcej lat n iż s iedemdzies iąt czy o s iemdzies iąt – że sąwiek o wi. Wy czu wałam w n ich wielką d ucho wo ść, wied zę i mąd ro ść. Przy puszczam,że u k azal i mi s ię w szatach , b y wywołać wrażen ie tych zalet . Zaczęłam myśleć o n ichjak o o mn ich ach – g łó wn ie z p owod u tych u b io rów – i wied ziałam, że mogę imzau fać. Przemó wil i d o mn ie.

Po wiedziel i , że są ze mn ą o d „wszech wieczn o ści”. Nie zrozumiałam; wieczn o śćzawsze sp rawiała mi k łop o t , a co dop iero wszech wieczn o ść. Dla mn ie wieczn o śćzaczy n ała s ię w p rzy szło ści , a te is to ty powied ziały , że są ze mn ą odwszechwieczności . To b y ło jeszcze t ru dn iejsze d o zrozumien ia. Wtem zaczęłamwidzieć w my ślach ob razy z od leg łej p rzeszło ści , z is tn ien ia p o p rzed zająceg o mo jeży cie n a ziemi, z mo jej znajo mości z ty mi mężczy znami „p rzed tem”. Kiedy sceny tep rzesu wały s ię w mo ich myś lach , n ab rałam p ewno ści , że n ap rawdę zn amy s ię od„wszech wieczności”. Poczu łam radość. Uświad o miłam so b ie is tn ien ie ży ciap rzed ziemsk iego i po jęłam, że śmierć to właściwie „n arodziny” we wsp an ialszymży ciu zrozumien ia i wied zy , k tó re n ie mają żad nych o g ran iczeń czaso wy ch .Wied ziałam też, że ci mężczyźn i są mo imi n aj lep szymi p rzy jació łmi w tymwsp an ialszym ży ciu i że po s tanowil i b y ć p rzy mn ie. Wy jaśn i l i , że wraz z inny mi b y limo imi An io łami Stró żami w czas ie mo jeg o ży cia ziemsk iego . Czu łam jednak , że cit rzej są wy jątkowi, że są równ ież mo imi „an io łami s łu żeb nymi”.

Po wiedziel i , że umarłam p rzedwcześn ie. W jak iś sp osób n ap ełn i l i mn ie spo k o jemi po wied ziel i , żeby m s ię n ie martwiła, że wszys tk o b ęd zie d o b rze. Kied y to u czu cied o mn ie do tarło , wyczu łam ich g łęb o ką miło ść i t ro sk ę. Te u czu cia o raz myś l i b y łyp rzek azy wane od d uszy do d uszy – o d jedn eg o by tu do d ru g iego . Początko wosąd ziłam, że mężczy źn i używają u s t , bo by łam p rzyzwyczajon a do „lu d zk iego ”mó wien ia. Po rozu miewali s ię ze mną o wiele szy bciej i p ełn iej , w sp osób , k tó ryo k reś lal i jako „czys ta wied za”. Najlep szym s ło wem nazywającym ten spo só b b y łabytelep at ia, ale nawet o n a n ie o p isu je tego zjawiska w pełn i . Czu łam ich emo cjei zamiary . Czu łam ich miło ść. Doświadczałam ich u czu ć. I to mn ie cieszy ło , bop rawd ziwie mn ie ko ch ali . Mó j po p rzedn i język , języ k mo jeg o ciała, by ł bardzoo g ran iczon y i zd ałam sob ie sp rawę, że mo ja d o ty ch czaso wa zdo lno ść d o wyrażan ia

Page 30: Po schodach do nieba betty j eadie

u czu ć właściwie jes t n iczy m w p o ró wn an iu ze zd o ln o ścią d u szy d o p o ro zumiewan ias ię w czys ty sp osób .

By ło wiele rzeczy , k tó re mężczy źn i chciel i mi p rzekazać i k tó re ja chciałam imp owied zieć, ale wszy scy wied ziel iśmy , że p ierwszeń s two mają sp rawy b ieżące. Nag lep omy ślałam o mężu i dzieciach i zmartwiłam s ię tym, jak p rzy jmą mo ją śmierć. JakJo e d a sob ie radę z wycho wan iem sześcio rga dzieci? Jak d zieci po radzą so b ie bezemn ie? Musiałam ich zno wu zo baczy ć, p rzyn ajmn iej po to , żeby s ię u sp o ko ić.

Moją jedyn ą myś lą b y ło op u ścić szp i tal i zn aleźć s ię ze swo ją rodzin ą. Po wielulatach czek an ia na założen ie własnej ro dzin y , po latach wy s i łku , żeby śmy trzy malis ię razem, b ałam s ię, że teraz ich s tracę. A mo że raczej , że on i s t racą mn ie.

Natych mias t zaczęłam szu kać wy jścia i zauważy łam okn o . Szy bk o p rzez n iep rzeszłam i zn alazłam s ię na zewn ątrz. Wkró tce zrozu miałam, że n ie muszę k o rzy s taćz o k na, że mo g ę o puścić po k ó j , p rzen ikając p rzez do wo lne miejsce. Okno p rzyszłomi d o g ło wy ty lko d latego , że jeszcze ciąg le my ś lałam o so b ie jak o k imśśmiertelny m, a więc z fizycznymi og ran iczen iami. Zd ałam sob ie sp rawę, że jes temw „try b ie sp o wo ln ion ym”, p o n ieważ nad al my ś lę w kateg o riach swo jeg o ciałafizy czn eg o , k iedy w rzeczy wis to ści mo je ciało d u chowe p o trafi p rzejść p rzezwszys tk o , co wcześn iej by ło d la mn ie n ie d o p rzejścia. Okn o by ło p rzez cały czaszamk n ięte.

Mo ja po d ró ż d o d omu minęła b ły skawiczn ie. Teraz, k ied y wied ziałam o swo jejn owej umiejętn ości , zaczęłam s ię po ruszać z n iesamo witą p ręd kością, led wiezau ważając p rzesuwające s ię p od e mną d rzewa. Nie p od jęłam żad nej decyzj i , n iewy zn aczy łam sob ie żadnej t rasy – po p ro s tu p omy ślałam o domu i już tamzmierzałam. W ok amg n ien iu zn alazłam s ię w n aszy m salon ie.

Zo baczy łam męża s ied zącego w swo im u lu b io ny m fo telu i czy tającego g azetę.Ujrzałam dzieci b iegające po schod ach i p o myślałam, że po winny szyk ować s ię dosn u . Dwoje u rząd zi ło b i twę n a po duszk i – ty pową d la n aszy ch maluchó w p rzedp ó jściem d o łóżek . Nie czu łam chęci , żeby s ię z n imi po rozumieć, ale martwiłam s ię,jak b ęd ą ży ły b eze mn ie. Kiedy p rzyg lądałam s ię p o ko lei każdemu dziecku ,zo baczy łam w myślach pewnego rodzaju p odg ląd jego p rzyszłego ży cia.Zro zu miałam, że każde z mo ich d zieci jes t n a tym świecie, żeb y zd o być własn ed oświadczen ia, że chociaż u ważam je za „swo je”, to n ie mam racj i . By ły o sobn y mid uszami, jak ja, p os iad ający mi in tel ig encję, k tó ra zo s tała rozwin ięta, zan im p rzyszłyn a świat . Wszy s tk ie miały wo ln ą wo lę, d zięk i k tó rej mo g ły p rzeżyć swo je ży cie, jakch ciały . Wied ziałam, że n ie mogę im odmawiać p rawa d o wo ln ej wo li . One ty lko

Page 31: Po schodach do nieba betty j eadie

zo s tały o dd an e pod mo ją op iekę. Wiedziałam, że mo je dzieci mają własne mis je(chociaż teraz so b ie ich n ie p rzy pominam) i k ied y je zreal izu ją, równ ież zakończąswó j p oby t n a ziemi. Zobaczy łam n iek tó re z czekających je wyzwań i t rudności , alerozumiałam, że są o n e kon ieczne d la ich rozwo ju . Nie by ło p o trzeby smucić s ię czyb ać. Miałam świad omo ść, że w k o ńcu k ażd emu z mo ich dzieci wszys tk o s ię u łożyi wkró tce zn owu wszyscy b ęd ziemy razem. Og arnął mn ie b łog i spokó j . Mó j mążi mo je d ro g ie dzieci , rodzina, na k tó rą tak d łu go czekałam, b ęd zie bezp ieczna.Wied ziałam, że dadzą sob ie radę – i ja też.

By łam wd zięczn a za rozumien ie dalszego rozwo ju sp raw i czu łam, że po zwo lonomi go p oznać, by mo je p rzejście p rzez śmierć by ło łatwiejsze.

Zap ragnęłam żyć swo im życiem i doświadczyć tego , co mn ie czek ało . Zos tałamp rzen ies iona z powro tem do szp i tala, ale n ie pamiętam tej pod róży ; miałam wrażen ie,że o db y ła s ię b ły sk awiczn ie. Zo b aczy łam swo je ciało leżące n a łóżku mn iej więcejmetr p o de mn ą i t ro chę w lewo . Mo i t rzej p rzy jaciele nadal tam by li i czekal i na mn ie.Znowu p oczu łam ich miło ść i radość, jaką czerpal i z pomag an ia mi.

Napełn ion a ich miło ścią, u świado miłam sob ie, że p rzyszła po ra, żebym zrob iłak o lejny k ro k . Wiedziałam też, że mo i d rodzy p rzy jaciele mn is i n ie b ędą mitowarzyszyć.

* * *

Sły szałam co raz d onośn iejszy dźwięk .

Page 32: Po schodach do nieba betty j eadie

TUNEL

Kiedy znajd ziesz s ię w obecności po tężnej energ i i , wiesz o tym. I ja wtedy o tymwiedziałam. Nisk i , dudn iący dźwięk zaczął wypełn iać pokó j . Wyczuwałam moc,k tó ra go p owo dowała, pęd , k tó ry wydawał s ię bezwzg lędny . Ale chociaż dźwięki moc bud ziły g rozę, ponown ie opanowały mn ie bardzo p rzy jemne uczucia – n iemalh ipno tyczne. Us ły szałam ku ran ty lub b icie dzwonów w oddali – p iękną melod ię,k tó rej n igd y n ie zapomnę. Zaczęła mn ie o taczać ciemność. Łóżko , lampka p rzy

Page 33: Po schodach do nieba betty j eadie

d rzwiach , cały p o k ó j wydawały s ię ciemn ieć i nag le zo s tałam del ikatn ie pociągn iętaw g ó rę w wielk ą, wiru jącą, czarną masę.

Czu łam, jak b y wciągało mn ie po tężne to rnado . Nie widziałam n ic poza gęs tą,n iemal namacaln ą ciemnością. Ciemność ta by ła czymś więcej n iż ty lko b rak iemświat ła; b y ła to g łęboka czerń n iepodobna do n iczego , co widziałam wcześn iej .Ro zsąd ek mó wił mi, że powinnam być p rzerażona, że powinny s ię odezwać wszys tk ielęk i z mo jej mło d ości , ale w ś rodku tej czarnej masy miałam wyraźne uczuciep rzy jemn o ści i sp o ko ju . Czu łam, że p rzemieszczam s ię p rzez tę masę, a dudn iącyd źwięk p rzy cich ł . Po ruszałam s ię w pozycji pó ł leżącej , ze s topami do p rzodu i lekkou n ies ion ą g ło wą. Szybkość s tała s ię tak zawro tna, iż pokonywanej p rzeze mn ieo d leg ło ści n ie mo żna by zmierzyć latami świet lnymi. Ale uczucie spoko jui b ło g o ści ró wn ież s ię nas i l i ło i pomyś lałam, że w tym cudownym s tan ie mog łabymp rzeb y wać w n iesk o ńczoność; wiedziałam też, że mog łabym, gdybym tego chciała.

Zd ałam so b ie sp rawę, że razem ze mną pod różu ją równ ież inn i ludzie o razzwierzęta, ale w pewnej od leg ło ści ode mn ie. Nie widziałam ich , ale wiedziałam, żeich od czu cia są tak ie same jak mo je. Nie czu łam z n imi żadnego o sob is tego związkui wied ziałam, że n ie s tanowią d la mn ie zag rożen ia, więc wkró tce p rzes tałam zwracaćn a n ich u wag ę. Wy czuwałam jednak , że by l i tacy , k tó rzy n ie p rzemieszczal i s ię dop rzo d u tak jak ja, ale pozos tawali w tej cudownej czern i . Albo n ie miel i chęci , albop o p ro s tu n ie wied ziel i , jak s ię po ruszać dalej . Nie by ło jednak s trachu .

Czu łam, jak zaczyna s ię p roces uzd rawian ia. Tę wiru jącą, pędzącą masęwy p ełn iała miło ść i zapadając s ię g łęb iej w jej ciep ło i czerń , cieszy łam s ięp o czu ciem b ezp ieczeńs twa i spoko ju . Pomyślałam: to na pewno jes t ciemna do linaśmierci .

Nig d y w życiu n ie czu łam większego spoko ju .

Page 34: Po schodach do nieba betty j eadie

ŚWIATŁOŚĆ

W oddali zo baczy łam świet l is ty punk t . Otaczająca mn ie czarna masa zaczęłap rzyb ierać k ształ t tunelu . Poczu łam, że pędzę p rzez n iego z jeszcze większąszybkością w k ierunku tego świat ła. Zmierzałam do n iego in s tynk town ie, chociażznowu czu łam, że z innymi może być inaczej . Kiedy s ię zb l iży łam, zobaczy łampos tać s to jąceg o mężczyzny p romien iu jącego na wszys tk ie s trony świat ło ścią. Gdyznalazłam s ię jeszcze b l iżej , świat ło ść s tała s ię jask rawa – n iemożliwa do op isan ia,

Page 35: Po schodach do nieba betty j eadie

o wiele b ard ziej jask rawa od s łońca – i by łam pewna, że ziemsk ie oczy w swo imn atu raln y m s tan ie zo s tałyby n ią po rażone. Ty lko oczy duchowe mog ły ją wy trzymaći d o cen ić. Zb liżając s ię do n iej , podnos i łam s ię do p ionu .

Zo b aczy łam, że świat ło bezpośredn io wokó ł mężczyzny jes t zło te, jakby całeJeg o ciało o taczała zło ta au reo la, i że ta zło ta au reo la, rozchodząc s ię na pewnąo d leg ło ść, s to pn io wo nab iera ko lo ru isk rzącej s ię, cudownej b iel i . Poczu łam, jakświat ło mężczy zny dos łown ie p rzen ika mo je świat ło , że p rzyciąga mo je do swo jego .Jak w p ok o ju , k ied y świecą dwie lampy , a ich świat ła s ię łączą. Trudno powiedzieć,g d zie k o ń czy s ię jedno świat ło , a zaczyna d rug ie; po p ro s tu s tają s ię jednymb lask iem. Ch o ć świat ło mężczyzny by ło o wiele jaśn iejsze od mo jego , wiedziałam,że o p romien ia n as równ ież mo je świat ło . I k iedy nasze świat ła s ię łączy ły , to by łotak , jak b y m s ię z Nim s tap iała, i czu łam po tężną eksp lozję miło ści .

By ła to n ajb ardziej bezwarunkowa miło ść, jak iej k iedyko lwiek dozn ałam.Mężczyzn a ro zło ży ł ramiona, żeby mn ie p rzywitać. Ob jął mn ie mocno , a jap o wtarzałam w kó łko : „Jes tem w domu . Jes tem w domu . Nareszcie jes tem w domu”.Czu łam Jeg o p o tężną duszę i wiedziałam, że zawsze by łam Jego częścią, żew rzeczy wis to ści n igdy s ię z Nim n ie rozs tałam. I wiedziałam, że jes tem warta, byz Nim b y ć, b y Go o bejmować. Wiedziałam, że On zdaje sob ie sp rawę ze wszys tk ichmo ich g rzech ó w i wad , ale że teraz n ie są one ważne. Pragnął ty lko trzymać mn iew ramio n ach i o b d arzać swo ją miło ścią, a ja p ragnęłam obdarzać Go swo ją.

Nie miałam wątp l iwości , k im jes t . Wiedziałam, że jes t mo im Zbawicielemi p rzy jacielem, i Bo g iem. By ł Jezusem Chrys tu sem, k tó ry zawsze mn ie kochał , nawetwted y , k ied y my ś lałam, że mn ie n ienawidzi . By ł samym życiem, samą miło ściąi Jego miło ść d awała mi pełn ię radości , a nawet więcej . Wiedziałam, że znam Go odsameg o p o czątku , o d czasów p rzed mo im życiem ziemsk im, pon ieważ mo ja dusza Gop amiętała.

Przez całe ży cie bałam s ię Go , a teraz zobaczy łam – wiedziałam – że jes t mo imn ajlep szy m p rzy jacielem. Delikatn ie rozluźn ił u ścisk i pozwo li ł mi odsunąć s ię naty le, b y m mo g ła p atrzeć Mu w oczy , po czym powiedział : „Two ja śmierć by łap rzed wczesn a, jeszcze n ie nadeszła two ja po ra”. Nigdy wcześn iej żadne s łowa n iep o ru szy ły mn ie b ardziej . Aż do tamtej chwil i n ie czu łam, żebym miała życiu jak iścel ; p o p ro s tu ży łam, szukając miło ści i dob roci , ale n igdy tak nap rawdę n iewied ziałam, czy mo je pos tępowan ie jes t właściwe. Teraz z Jego s łów wyn ikało , żemam mis ję, mam cel ; n ie wiedziałam jak i , ale wiedziałam, że mo je życie na ziemi n ieb y ło b ezsen sown e.

Page 36: Po schodach do nieba betty j eadie

Jeszcze n ie n adeszła mo ja p o ra.

Mó j czas nadejd zie, k iedy mo ja mis ja zo s tan ie wyp ełn io na, k iedy nadam sen sswo jemu życiu . Miałam powód , żeby być n a ziemi. Cho ciaż to zro zu miałam, mo jad u sza s ię b un towała. Czy to znaczy ło , że będę mu s iała wrócić? Powied ziałam doNieg o : „Nie, teraz już n ie mogę Cię op u ścić”.

Ro zu miał , co miałam n a my ś l i , a Jego miło ść i ak cep tacja d la mn ie n ie zmalały .W mo jej g łowie jedn a myś l go n iła d ru gą. Czy to jes t Jezus , Bó g , is to ta, k tó rej s ięb ałam p rzez całe ży cie? Wyo b rażałam Go sob ie zup ełn ie in aczej . A On jes tp rzep ełn io ny miło ścią.

Po tem po jawiły s ię p y tan ia. Chciałam wied zieć, d laczego umarłam w ten sp osób– n ie d laczeg o p rzedwcześn ie, ale jak to s ię s tało , że mo ja d usza p rzy szła do Niegop rzed zmartwych wstan iem. Nadal by łam po d wp ły wem nauk i wierzeń wpo jony ch miw d zieciń s twie. Świat ło Jezu sa zaczęło p rzen ik ać mó j u mysł i do s tawałamo d p o wiedzi n a swo je p y tan ia, n awet zan im zd ąży łam je zadać. Jeg o świat ło b y łowied zą. Miało moc n apełn ian ia mn ie wszelką p rawd ą. Kiedy n ab rałam pewno ścis ieb ie i p ozwo li łam, żeby Jego świat ło mn ie p rzen ikało , zad awałam py tan ia szybciej ,n iż my ś lałam, że to możliwe, i ró wn ie szy bko dos tawałam o dpo wiedzi . I by ły too d p o wiedzi p ełne i d ok ładne. Z powod u swo ich lękó w źle rozu miałam śmierći spo d ziewałam s ię czeg oś inn eg o . Grób n ig dy n ie b y ł p rzeznaczo ny d la duszy –ty lk o d la ciała. Nie czu łam s ię o sądzana za swo je my ln e wyo b rażen ia. Czu łam ty lko ,że p ro s ta, ży wa p rawda zas tąp i ła mo ją po myłk ę. Zro zumiałam, że On jes t Syn emBo g a, ch o ciaż sam też jes t Bog iem, i że p rzed s two rzen iem świata p o s tano wił zo s taćn aszy m Zbawicielem. Rozu miałam, a raczej pamiętałam Jeg o ro lę jak o s twórcy ziemi.Przy szed ł na świat z mis ją nau czan ia miło ści . Ta wiedza by ła raczej p rzy p ominan iemso b ie wcześn iejszej wied zy . Wracały do mn ie wspomn ien ia sp rzed mo jego życia n aziemi, wspomnien ia, k tó re zo s tały celo wo p rzede mn ą zas ło n ięte „welon em”n iep amięci w ch wil i mo ich naro d zin .

Kied y zasyp y wałam Go k o lejn ymi p y tan iami, zau waży łam, że jes t ro zb awiony .Uśmiech ając s ię, po radzi ł mi, żeb ym zwo ln i ła, że mogę d owiedzieć s ię wszys tk iego ,czeg o ty lko zechcę. Ale ja chciałam pozn ać każdy szczegó ł , od p oczątku d o ko ńca.Mo ja ciek awo ść zawsze by ła u trap ien iem d la mo ich ro d ziców i męża – a czasamitak że d la mn ie – ale teraz okazała s ię b ło g os ławień s twem, a ja b y łamp o d ek scy to wana swo b odą zd oby wan ia wiedzy . Po b ierałam nau k i o d n aj lep szegon auczyciela! Mo ja zd o ln ość po jmowan ia by ła tak wielk a, że mog łam naty chmias tp rzy swo ić so b ie całe tomy wied zy . Jak b ym p o trafi ła po zn ać treść całej k s iążk i po

Page 37: Po schodach do nieba betty j eadie

jedny m spo jrzen iu na jej o k ład kę – jak by k s iążk a sama mi od s łan iała swo jen ajd robn iejsze szczegó ły , pozn awałam ją na wy lo t , od ś ro d ka i od zewn ątrz, każdyn iu an s i k ażd ą możliwą suges t ię. Wszys tk o naty ch mias t . Kiedy p o jmowałam jedn ąrzecz, p rzycho dziły mi na my ś l ko lejne p y tan ia i zaraz po jawiały s ię odp owiedzi ,a wszy s tk ie s ię z so bą zazęb iały i wzajemn ie uzup ełn iały , jakby wszy s tk iep rawdziwe fak ty by ły z sobą wewn ętrzn ie p o łączon e. Słowo „wszech wied zący ”n ab rało d la mn ie zu pełn ie n o weg o zn aczen ia. Przep ełn iała mn ie wied za. W pewnymsen s ie wied za s tała s ię mn ą. By łam zdu mio n a swo ją zdo lnością po jmowan iatajemn ic wszechświata d zięk i samemu my ślen iu o n ich .

Chciałam wiedzieć, d laczego n a świecie jes t ty le rel ig i i . Dlaczeg o Bóg n ie dałn am jedn eg o wyznan ia, jed nej czys tej wiary? Od powied ź p rzy jęłam z abso lu tnymzrozumien iem. Każdy z nas , d owiedziałam s ię, jes t n a inn y m po ziomie ro zwo jud ucho weg o i ro zumien ia. Dlateg o też każdy jes t p rzygo towany do in nego poziomuwied zy d u chowej. Wszys tk ie rel ig ie, k tó re is tn ieją n a ziemi, są p o trzeb ne, po n ieważsą lu dzie, k tó rzy po trzebu ją tego , co on e n au czają. Jedn a rel ig ia mo że n ie zap ewn iaćp ełneg o zrozumien ia Ewangeli i Pan a i wyznawcy tej rel ig i i , p ozos tając w n iej , mog ąg o n igd y n ie o s iąg n ąć. Taka rel ig ia s taje s ię jednak p un k tem wy jścia dop oszuk iwan ia d alszej wied zy . Każde wyzn an ie zaspo k aja p o trzeb y d ucho we, k tó rychinn e wyzn an ia p rawdo pod o bn ie n ie po trafią zaspo ko ić. Żad na rel ig ia n ie p o trafisp ełn ić wszys tk ich o czek iwań na każdy m po ziomie. Kied y czło wiek wzn os i s ię n ak o lejny p o ziom rozumien ia Bog a i rozwija s ię du ch owo , może s ię czu ćn iezadowo lon y z nauk swo jego obecneg o Kościo ła i p o szuk iwać in nej fi lozo fi i lubrel ig i i , aby wy p ełn ić tę lu kę. Kied y do teg o d ocho dzi , oznacza to , że człowieko s iągn ął jed en p o ziom ro zu mien ia i że będ zie dąży ł do lep szego po zn an ia p rawdyi do większej wiedzy , d o k o lejn ej szansy ro zwo ju . I te szanse będą mu dane n ak ażd ym etap ie d ro g i .

Otrzy mawszy tę wiedzę, zrozu miałam, że n ie mamy żadn eg o p rawa, abyk ry tyk o wać jak ik o lwiek Kośció ł , wyznan ie czy rel ig ię. Wszys tk ie są d la Niegocen n e i ważne. We wszys tk ich k rajach , rel ig iach i wars twach spo łeczn y ch zo s tal iu mieszczen i szczegó ln i lud zie z ważny mi mis jami, po to b y o dd ziaływać n a in nych .Is tn ieje p ełn ia Ewan geli i , ale większość lu d zi jej tu taj n ie pozna. Ab y po zn aćp rawdę, mus imy s łu ch ać Du ch a i zap omn ieć o swo im ego .

Chciałam p oznać cel życia n a ziemi. Dlaczego tu jes teś my ? Ro zkoszu jąc s ięmiło ścią Jezu sa Chrys tu sa, n ie p o trafi łam sob ie wy obrazić, żeb y jakako lwiek d uszach ciała d ob rowo ln ie o p uścić ten cud o wn y raj i wszy s tko , co o n umożliwiał –

Page 38: Po schodach do nieba betty j eadie

p oznan ie światów, tworzen ie idei , zd o bycie wiedzy . Dlaczego k to ko lwiek miałbych cieć by ć na ziemi? W odp o wiedzi p rzy p omn iałam so b ie s tworzen ie świata.Właściwie p rzeży łam je, jakb y zos tało od tworzone p rzed mo imi o czami. To by łoważne. Jezu s p rag nął , żeb y m so b ie tę wiedzę u trwali ła. Chciał , żebym wied ziała, jaks ię czu łam w czas ie s tworzen ia. A jedynym sposobem b y ło to , żeb y m znowu jeo bejrzała i po czu ła to , co wtedy czu łam.

Wszy scy ludzie jako du sze w świecie p rzed śmiertelnym u czes tn iczy liw two rzen iu ziemi. By liśmy zachwycen i , że b ierzemy w ty m udział . Przeb ywaliśmyz Bog iem i wied ziel iśmy , że On nas s two rzy ł , że jes teśmy Jego d ziećmi. Bóg cieszy łs ię z naszeg o ro zwo ju i p rzepełn iała Go bezg ran iczna miło ść d o każdego z nas . By łtam też Jezu s . Zro zumiałam, co by ło d la mn ie zask oczen iem, że Jezu s jes t od rębnąis to tą, że ma swó j własny b osk i cel , i wiedziałam, że Bóg jes t n aszy m wspó lny mOjcem. Wed ług p ro tes tanc k ieg o wycho wan ia, k tó re odeb rałam, Bóg Ojciec i JezusCh rys tu s to jed n a o so ba. Kiedy s ię wszyscy zeb ral iśmy , Bóg wy jaśn i ł , że p rzyb y cien a pewien czas n a ziemię pomoże n am w ro zwo ju duchowym. Każda d u sza, k tó ramiała s ię tam zjawić, uczes tn iczy ła w p lano wan iu ziemsk ich warunk ów, międzyinn y mi p raw śmiertelności , k tó re miały nami rząd zić. By ły wśród n ich p rawa fizyk i ,k tó re znamy teraz, n iedo sk onało ści naszych ciał o raz s i ły d uchowe, d o k tó rychmog liby śmy mieć dos tęp . Pomagaliśmy Bo gu w s twarzan iu ro ś l in i zwierząt .Wszys tk o n ajp ierw p o wstawało z materi i du ch owej, a d o p iero p o tem p rzyb ierałofo rmę fizy czn ą – uk łady s łoneczne, s ło ńca, k s ięży ce, p lanety , życie n a p lanetach ,g ó ry , rzek i , mo rza i tak dalej . Widziałam ten p ro ces , a po tem, żeb ym mog ła go lep iejzrozumieć, Zbawiciel powiedział mi, że dzieło ducho we można po równać doziemsk iej fo to g rafi i ; d zieło d uchowe to wyraźne, jasne zd jęcie, a ziemia to jejn egaty w. Ziemia jes t ty lko namias tką p ięk n a i wspan iało ści swo jej pos tacid ucho wej, ale właśn ie tak iego miejsca po trzebu jemy do ro zwo ju . By ło ważne, żeby mzrozumiała, że wszyscy p omagaliśmy w tworzen iu panu jących tu warunkó w.

Wiele myś l i twórczych , jak ie p rzychodzą n am do g ło wy w tym ży ciu , jes twy n ik iem n iewidoczn ej in sp iracj i . Wiele ważnych wy nalazkó w, a n awet inno wacjitech no log iczn ych zo s tało najp ierw s tworzony ch w świecie ducho wym p rzezg en iu szy ducho wy ch . Po tem śmierteln icy o trzymali natch n ien ie, żeb y s tworzy ć tesame wyn alazk i tu taj na ziemi. Zrozu miałam, że is tn ieje żywo tne, dynamicznep o łączen ie po między światem duchowym a śmiertelnym i że po trzebu jemy d usz pod ru g iej s t ron ie, by tu taj ro b ić pos tęp y . Zobaczy łam też, że te dusze bardzo s ię cieszą,p omag ając n am n aj lep iej , jak ty lko po trafią.

Page 39: Po schodach do nieba betty j eadie

Zobaczy łam, że w p rzed śmiertelnym świecie wiedziel iśmy o swo ich życiowy chmis jach , a n awet je wyb ral iś my . Zrozu miałam, że wszys tko , co nas w życiu spo tyk a,jes t zgodne z celami tych mis j i . Dzięk i bosk iej wiedzy miel iśmy świadomość, jakwiele czek a nas sp rawdzianów i doświadczeń , i odpowied n io s ię do n ichp rzygo towaliś my . Nawiązy waliśmy więzi z in n ymi – członkami ro d zinyi p rzy jació łmi – by ko rzys tać z ich pomocy w wypełn ian iu swo ich mis j i .Po trzebowaliśmy jej . Przy szl iśmy na ziemię jako o ch o tn icy , p ragnący p o znaći d o świadczyć wszys tk iego , co Bóg d la nas s two rzy ł . Wied ziałam, że każdy z nas , k topo s tanowił tu p rzy jść, jes t dzieln ą du szą. Nawet najmn iej rozwin ięta du ch owo tu taj ,tam by ła s i lna i od ważna.

Do s tal iśmy moc, żeby działać samod zieln ie. Nasze czyny wy zn aczają k ierun eknaszego życia i w każdej ch wil i możemy je zmien ić albo nadać mu inn y k ierunek .Zrozumiałam, że to k lu czo wa rzecz; Bóg złoży ł ob ietn icę, że n ie będzie ingero wałw nasze życie, chyba że Go o to p o p ro s imy . A wtedy dzięk i swo jej wszechwied zypo może n am zreal izować nasze właściwe p ragn ien ia. By liśmy wdzięczn i za darwo ln ej wo li i zdo lność do wykorzys tywan ia jej mo cy . Pozwala ona k ażd emu z naszaznać wielk iej rad ości alb o smu tk u . Wy bór należy do nas ; to my p odejmu jemydecyzje.

Prawdę mówiąc, poczu łam u lgę, k iedy dowied ziałam s ię, że ziemia n ie jes tnaszym natu ralnym domem, że to n ie s tąd s ię wy wodzimy . Ucieszy ło mn ie, że toty lko miejsce n aszego tymczasowego po by tu i że g rzech n ie jes t naszą p rawd ziwąnatu rą. Po d wzg lędem d u chowym jes teśmy na różnych poziomach świat ła – k tó rejes t wied zą – i z powo du swo jej bosk iej , du ch owej natu ry czu jemy p rzemo żn ep ragn ien ie czy n ien ia dob ra. Nasza ziemska część jes t jed n ak w ciąg łej opozycji d onaszej części duchowej. Wid ziałam, jak s łabe jes t ciało . Słabe, ale też up arte. Chociażnasze ciało du ch owe jes t pełne świat ła, p rawdy i miło ści , mus i ciąg le walczy ć, żebyp rzezwyciężyć ciało , i to je wzmacn ia. Ci , k tó rzy są całkowicie rozwin ięci , znajdu jąidealną harmon ię pomiędzy swo im ciałem a duszą, harmo n ię, k tó ra zapewn ia imspok ó j i umożliwia n ies ien ie po mocy in nym.

W miarę jak u czy my s ię p rzes trzeg ać p raw us tanowio n ych p rzy s two rzen iu ,uczymy s ię wykorzys tywać je d la własn eg o dob ra. Uczymy s ię, jak żyć w harmon iiz s i łami twórczy mi wo kó ł nas . Bó g wszys tk im n am dał talen ty , n iek tó re bardziej ,a n iek tó re mn iej s to so wne d o naszych po trzeb . Korzy s tając z n ich , poznajemy i wko ń cu zaczynamy rozumieć p rawa u s tanowio ne p rzy s tworzen iu , i p rzezwy ciężamyog ran iczen ia tego życia. Dzięk i zrozumien iu owy ch p raw umiemy lep iej s łu ży ć

Page 40: Po schodach do nieba betty j eadie

lud ziom wokó ł nas . To , k im jes teśmy w świecie śmiertelnym, n ie ma żad negozn aczen ia, ważne jes t ty lko to , czy działamy d la dob ra inny ch . Nasze dary i talen ty sąnam dane po to , b y śmy mog li lep iej s łużyć in nym. A s łużąc im, sami ro zwijamy s ięduchowo .

Najważn iejszą rzeczą, jak ą zrozumiałam, jes t to , że l iczy s ię ty lko miło ść.Zobaczy łam, że bez n iej jes teśmy n iczym. Jes teśmy tu taj , b y pomagać sob ienawzajem, t ro szczyć s ię o s ieb ie wzajemn ie, ro zumieć, wybaczać i s łużyć sob ienawzajem. Jes teśmy tu , by okazywać miło ść wszys tk im ludziom u rodzon y m na tejziemi. Ich ziemska p os tać mo że być czarna, żó ł ta, b rązo wa, p rzys to jn a, b rzyd k a,ch uda, g ruba, zamożna, b ied na, in tel igen tna lub p rymitywn a, ale n ie wo lno n amn ik ogo o sądzać po wyg lądzie. Każda dusza ma zd o ln ość napełn ian ia s ię miło ściąi en erg ią wieku is tą. Na początk u każda pos iada pewn ą i lo ść świat ła i p rawdy , k tó ramoże s ię zwiększyć i o s iągnąć p ełn ię. My n ie p o trafimy mierzy ć tych rzeczy . Ty lkoBóg zna serce człowieka i ty lk o On po trafi je właściwie o sądzić. On zna nasze d usze,my widzimy ty lko tymczaso we zalety i wady . Z p owodu swo ich og ran iczeń rzadkopo trafimy wejrzeć w serce d rug iego czło wieka.

Wszys tko , co rob imy , żeby o kazać miło ść, jes t warto ściowe: u śmiech , s ło woo tu ch y , d robn e p o święcen ie. Dzięk i tak im uczyn kom wzras tamy duchowo . Niewszyscy ludzie wzbudzają miło ść, ale k iedy spo tkamy kog o ś , kogo trudno n ampokochać, częs to dzieje s ię tak d latego , że o sob a ta p rzypomin a n am o czymś, czegon ie lub imy w sob ie. Nauczy łam s ię, że mu s imy kochać naszych wro gów – mu s imypozbyć s ię zło ści , n ienawiści , zazd rości , zawzięto ści i n iech ęci do wybaczan ia.Cechy te n iszczą d u szę. Będ ziemy musiel i wy tłu maczyć s ię z tego , jak t rak tu jemyinn ych .

W chwil i o trzy man ia p lanu s tworzen ia zaśp iewaliśmy rado śn ie i poczu liśmy s iępełn i miło ści Bog a. Przep ełn iała nas radość, k ied y widziel iśmy rozwó j, k tó ry czekałnas tu taj , n a ziemi, i serdeczne więzi , k tó re miel iśmy zbudować między sobąnawzajem.

Po tem p rzyg lądal iśmy s ię tworzen iu ziemi. Patrzy l iśmy , jak n as i duchowi b raciai s io s try wchodzą w ciała fizyczne, k iedy p rzycho dziła ich ko lej , jak każdy z n ichp rzeżywa bó l i radość, k tó re pomagają im w rozwo ju . Wyraźn ie pamiętam, żep rzy g lądałam s ię amerykańsk im p io n ierom pod różu jącym w p o p rzek kon tynen tui cieszącym s ię, k iedy u dało im s ię pok onać tru dy i wy pełn ić swo je mis je.Wiedziałam, że w ty m miejscu i czas ie zo s tal i umieszczen i ty lko ci , k tó rympo trzebne b y ły tak ie do świad czen ia. Widziałam an io łów radu jący ch s ię z powodu

Page 41: Po schodach do nieba betty j eadie

ty ch , k tó rzy po myśln ie p rzeszl i ciężk ie p róby , i zmartwio nych z powodu tych ,k tó rym s ię n ie udało . Widziałam, że n iek tó rzy pon ieś l i po rażkę spowodowan ąwłasnymi s łabo ściami, a n iek tó rzy s łabościami innych . Wyczuwałam, że wielu z nas ,k tó rych tam wted y n ie by ło , n ie s tanęło by na wy sokości zad an ia, że by l ib yśmyk iepsk im p ion ierami i s tal ibyśmy s ię powod em cierp ien ia innych . Podobn ie częśćp ion ieró w i ludzi z innych epok n ie sp ro s tałaby dzis iejszym p ro b lemom. Jes teśmytam, gd zie mamy by ć.

Kiedy to wszy s tko do mn ie d o tarło , zrozumiałam doskon ało ść p lanu . Po jęłam, żewszyscy dob rowo ln ie wybral iśmy swo je miejsca w świecie i pozycjew sp o łeczeńs twie i że k ażd y z nas o trzymuje więcej p omo cy , n iż s ię d omy ś la.Przekonałam s ię o b ezwaru nkowej miło ści Boga, miło ś ci p rzewyższającej wszelk ąmiło ść ziemską, p romien iu jącej z Niego na wszys tk ie Jego dzieci . Widziałaman io łów s to jący ch obok nas , czek ających , by nam pomóc, cieszący ch s ię naszymios iągn ięciami i radościami. Ale p rzede wszy s tk im zobaczy łam Ch ry s tu sa, Stwórcęi Zbawiciela ziemi, mo jego p rzy jaciela, najb l iższego , jak iego mo żemy mieć.Myślałam, że rozp łynę s ię z rad ości , k iedy trzy mał mn ie w ob jęciach i p o cieszał –nareszcie by łam w d o mu . Oddałabym wszys tk o , co w mo jej mo cy , wszys tko , cok iedyko lwiek miałam, żeby znowu po czu ć tę miło ść – znaleźć s ię w ob jęciach Jegowieku is tej świat ło ści .

Page 42: Po schodach do nieba betty j eadie

Więcej na: www.eb ook4all .p l

PRAWA

Wciąż by łam z Pan em i op ływało mn ie ciep ło Jego świat ło ści . Nie miałam odczucia,że p rzeby wam w jak imś konk retnym miejscu , że o tacza nas jakaś p rzes trzeń lub że sąw po b liżu inne is to ty . Jezus widział wszys tko , co widziałam; właściwie to od Niegopochodziło wszys tk o , co widziałam i rozumiałam.

Page 43: Po schodach do nieba betty j eadie

Po zo s tawałam w Jego świat ło ści i n asz d ialog toczy ł s ię dalej . Py tan iai o dp o wiedzi pad ały co raz szybciej i po szerzał s ię zak res tematów, aż miałamp o czu cie, że zo s tały omówione wszys tk ie aspek ty egzys tencj i . Ponown iezain tereso wałam s ię p rawami, k tó re rządzą nami tu taj , i zaczęła do mn ie p łynąćwied za Jezu sa. Wy raźn ie wyczu łam Jego radość, by ło Mu p rzy jemn ie, że może s ię zemn ą p o d ziel ić wiad omościami.

Do wied ziałam s ię, że jes t wiele p raw, k tó re nami rządzą – duchowe, fizycznei p owszech n e – i że większości z n ich ty lko s ię domyślamy . Prawa te zo s tałys two rzo n e w o k reś lonym celu i wszys tk ie wzajemn ie s ię uzupełn iają. Kiedyzro zu miemy ich wagę i nauczymy s ię wykorzys tywać ich pozy tywne i negatywnes i ły , zd o b ęd ziemy d os tęp do n iepo jętej mocy . Kiedy łamiemy jedno z tych p raw, coo znacza sp rzeciwien ie s ię natu ralnemu po rządkowi, popełn iamy g rzech .

Zro zu miałam, że wszys tko zos tało s tworzone p rzez s i łę duchową. Każdy elemen t ,k ażd a cząs tk a s two rzen ia ma w sob ie in tel igencję, k tó ra jes t napełn iona duchemi ży ciem i d zięk i temu jes t zdo lna do odczuwan ia radości . Każdy elemen t jes tn iezależn y i mo że działać samodzieln ie, reagować na p rawa i s i ły wokó ł s ieb ie;k ied y Bó g p rzemawia do tych elemen tów, one reagu ją i cieszą s ię z pos łu szeńs twawo b ec Jeg o s łó w. To właśn ie dzięk i s i łom natu ralnym i p rawom s tworzen ia Ch rys tu ss two rzy ł ziemię.

Po jęłam, że ży jąc w zgodzie z p rawami, k tó re nami rządzą, zo s tan iemy obdarzen ik o lejn y mi łask ami i zdobędziemy jeszcze większą wiedzę. Zrozumiałam też jednak ,że łamiąc te p rawa, „g rzesząc”, o s łab imy i p rawdopodobn ie zn iszczymy wszys tko , cod o tej p o ry o s iąg nęl iśmy . Grzech to p rzyczyna, k tó ra pociąga za sobą sku tek . Złymiczy n ami ściąg amy na s ieb ie wiele kar. Jeś l i , n a p rzyk ład , zan ieczyszczamyśro d o wisk o , p o p ełn iamy „g rzech” p rzeciwko ziemi i w rezu ltacie odczuwamyn atu raln e sk u tk i złaman ia p raw życia. Sami zapadamy na zd rowiu albo umieramy ,alb o też d o p ro wad zamy do tego , że inn i zaczynają cho rować lub umierają z powodun aszy ch czy n ów. Są też g rzechy p rzeciwko ciału , na p rzyk ład p rzejadan ie s ię albon ied o jad an ie, b rak ruchu , b ran ie używek (do k tó rych zal icza s ię każdą subs tancjęzak łó cającą fu n k cjo nowan ie naszych o rgan izmów) o raz inne fizyczn ie wyn iszczająced ziałan ia. Żad en z tych „g rzechów” ciała n ie jes t większy od pozos tałych . Jes teśmyo d p o wied zialn i za swo je ciała.

Zo b aczy łam, że każda dusza dos taje ciało na własność. Tak d ługo , jak ży jemyw świecie śmierteln ym, nasza dusza ma panować nad ciałem, podpo rządkowu jącso b ie jeg o p rag n ien ia i n amiętności . Dusza ob jawia s ię w ciele, ale ciało i jego

Page 44: Po schodach do nieba betty j eadie

właściwo ści n ie mogą narzu cać s ię jej wb rew jej wo li – to nasza du sza pod ejmu jed ecy zje. To o na rząd zi . Aby s tać s ię tak d osko nałym, jak ty lko śmierteln ik po trafib y ć, mu s imy wprowadzić ab so lu tn ą h armo n ię po między n aszy mi umysłem, ciałemi d u szą. Ab y o s iągn ąć dosk o nało ść du ch ową, mu s imy d o tej harmo n ii d odać miło śćp o d o b n ą d o Ch ry s tu sowej o raz p rawość.

Cała mo ja du sza ch ciała k rzyczeć z rado ści , k ied y p rzy jmowałam te p rawdy .Ro zu miałam je, a Jezu s wied ział , że po jmu ję wszys tk o , co mi pok azu je. Mo je o czyd u ch o we zo s tały pon own ie o twarte i zo b aczy łam, że Bóg s tworzy ł wielewszechświató w i że p anu je n ad żywio łami. Ma władzę nad wszys tk imi p rawami o razen erg ią i materią. W naszym wszechświecie są o becne zaró wn o p ozy ty wne, jaki n eg aty wn e en erg ie, i oba rod zaje energ i i są n iezbęd n e do two rzen ia i d uchowegowzras tan ia. Te energ ie mają in tel igencję – sp ełn iają n aszą wo lę. Są chętn ymis łu żący mi. Bóg ma wład zę abso lu tn ą nad ob o ma rodzajami en erg i i . Po zy ty wn aen erg ia to zasad n iczo to , o czym wiemy , że jes t dob re: świat ło , dob roć, ży czl iwość,cierp l iwo ść, miło s ierdzie, nad zieja i tym p o dob ne. Neg atywna energ ia to ró wn ieżjes t to , o czym wiemy , że jes t złe: ciemn o ść, n ien awiść, s t rach (n ajwiększe narzęd zieszatan a), n ieżyczl iwo ść, n ieto lerancja, samo lu bs two , rozpacz, zn iech ęcen ie i tymp o d o b n e.

Po zy ty wn e i n eg atywne energ ie d ziałają w op ozycji do s ieb ie. Kiedy nad n imip anu jemy , zaczyn ają n am s łu ży ć. Po zy ty wn e p rzy ciąga p ozy tywne, a negaty wn ep rzy ciąg a negaty wn e. Świat ło t rzyma s ię świat ła, ciemność k o cha ciemno ść. Jeś l is tajemy s ię g łó wn ie po zy tywn i lu b g łówn ie n eg atywn i, zaczyn amy lg nąć do ludzip o d o b n y ch do nas . Ale to od n as zależy , jacy będziemy . Ju ż p rzez samo p o zy ty wn emy ślen ie i wy po wiad an ie p ozy tywnych s łów p rzyciąg amy p o zy ty wn ą energ ię.Wid ziałam tak ie sy tu acje. Widziałam różn e o sob y o to czo ne p rzez różne rod zajeen erg i i . Widziałam, jak wy p owiad an e p rzez ko goś s łowa d ziałały n a o taczające gop o le en ergety czn e. Same s ło wa – wib racje w p owietrzu – p rzyciąg ają jeden rod zajen erg i i lu b d ru g i . Pod obn y sk u tek mają lu dzk ie p ragn ien ia. Nasze myś li mają mo c.Two rzy my własn e o to czen ie p rzez myś li , k tó re ro dzą s ię w n aszy ch g łowach .Fizy czn ie mo że to t rwać jak iś czas , ale du ch owo d zieje s ię to naty chmias t .Gd y b y śmy zd awali sob ie sp rawę z po tęg i swo ich myś li , zwracal ib y śmy n a n iewięk szą u wagę. Gd yb y śmy uświado mil i so b ie p rzerażającą po tęg ę swo ich s łó w,wo lel i b y śmy milczen ie o d p rawie wszys tk ich swo ich n eg atywny ch wy p owiedzi .Własn y mi myś lami i s łowami tworzy my swo je su kcesy i p o rażk i . Nasze smu tk ii rad o ści ro dzą s ię w naszych sercach . Zawsze możemy n eg atywn ą en erg ię zas tąp ić

Page 45: Po schodach do nieba betty j eadie

p ozy tywną.Po n ieważ nasze myś li mo gą wp ływać na energ ię wiek u is tą, są źród łem tworzen ia.

Każdy rodzaj tworzen ia zaczyn a s ię w umy śle. Najp ierw musi by ć my ś lą.Utalen to wan i lu dzie są zd o ln i do wyko rzys ty wan ia swo jej wyob raźn i , b y tworzy ćn owe rzeczy , zaró wn o wsp an iałe, jak i s t raszn e. Niek tó rzy p rzycho dzą n a światz do b rze rozwin iętą wy obraźn ią, ale widziałam, jak część z n ich źle wy korzys tu je tęmoc. Niek tó rzy wyko rzys tu ją negaty wn ą energ ię do two rzen ia szkod liwy ch rzeczy –p rzedmio tó w lu b s łów, k tó re p o trafią n iszczy ć. Inn i uży wają swo jej wyo b raźn iw po zy ty wn y sp osób , d la p o p rawy sy tu acj i ty ch , k tó rzy są wokó ł . Ci ludzien ap rawdę dają radość i są b ło gos ławień s twem. W d ziełach s tworzo n ych p rzez u mysłjes t rzeczywis ta mo c. Myśli to czy n y .

Zrozumiałam, że ży cie jes t p rzeży wane najp ełn iej w wyo braźn i – że, jak na i ron ię,wy obraźn ia jes t k luczem d o rzeczywis to ści . Nig dy b y m s ię tego n ie d omy śli ła.Jes teśmy p rzysy łan i tu taj , b y p rzeżyć ży cie w pełn i , b y p rzeżyć je w całej jegoo b fi to ści , by czerpać radość z własn ych d ok o nań , b ez wzg lędu n a to , czy są to n owemyśli , rzeczy , uczucia, czy doświad czen ia. Mamy tworzyć swo je ży cie,wy korzy s tywać o trzymane d ary i zarówno p ono s ić po rażk i , jak i od n os ić suk cesy .Mamy wy korzy s tywać swo ją wo ln ą wo lę d o jak n ajpełn iejszego rozwo ju .

Kiedy zrozumiałam to wszy s tko , u świadomiłam so b ie po n own ie, że miło ść jes tn ajważn iejsza. Miło ść mus i rząd zić. Miło ść zawsze rząd zi du szą, a du sza mu s i by ću macn ian a, b y pano wać nad umy słem i ciałem. Zro zu miałam n atu ralny p o rządekmiło ści . Po p ierwsze, mus imy ko ch ać Stwó rcę. To najwięk sza miło ść, jaką możemyczu ć (ch oć możemy tego n ie wied zieć d o ch wil i spo tkan ia z Nim). Nas tępn ie mu s imyk ochać samych s ieb ie. Jeś l i n ie ma w n as miło ści własnej , n asza miło ść do in nychjes t ud awana. A po tem musimy koch ać wszy s tk ich jak s ieb ie samych . Kiedyzo baczy my świat ło Ch ry s tu sa w n as samy ch , zob aczy my je ró wn ież w in nychi n iek ochan ie w n ich tej części Boga s tan ie s ię po p ro s tu n iemo żliwe.

Przeb ywając w b lask u Zbawiciela, w Jego abso lu tn ej miło ści , u świadomiłamso b ie, że b o jąc s ię Go jak o d ziec k o , o dsun ęłam s ię o d n iego . Kiedy myślałam, żemn ie n ie koch a, o d suwałam swo ją miło ść od Niego . On s ię n igd y n ie o d sunął .Zob aczy łam teraz, że b y ł jak Słoń ce w mo jej galak tyce. Krąży łam wo kó ł Niego ,czasami b y łam b liżej , czasami dalej , Jeg o miło ść by ła n atomias t zawsze taka sama.

Zrozumiałam, jak ważną ro lę o deg ral i in n i w mo im o ddalen iu o d Niego , n ieczu łam jed nak g o ry czy an i u razy do n ich . Widziałam, jak mężczyźn i i kob ietymający nade mn ą władzę s tal i s ię o fiarami negatywnej energ i i i u czy li mn ie wiary

Page 46: Po schodach do nieba betty j eadie

w Boga p rzez lęk . Ich cele b y ły p ozy ty wne, ale ich czyny neg atywne. Pon ieważ samiży li w lęk u , p o s ług iwali s ię n im, by pano wać nad innymi. Zas traszal i tych , k tó rzyb y li od n ich zależn i , by wierzy l i w Boga, bo „alb o s ię bo isz Bog a, alb o id ziesz dop iek ła”. To u n iemożliwiło mi p rawdziwe pokochan ie Go . Po raz ko lejnyzrozumiałam, że s trach jes t p rzeciwień s twem miło ści i n ajwiększym narzędziemszatan a. Pon ieważ bałam s ię Bo ga, n ie po trafi łam p rawdziwie Go p o kochać, a n iek ochając Go , n ie mog łam też ko ch ać czys tą miło ścią s ieb ie an i in nych ludzi . Prawomiło ści zo s tało złamane.

Chry s tu s p rzez cały czas s ię d o mn ie u śmiechał . Cieszy ło Go , że p rzy swajan iewied zy sp rawia mi p rzy jemn ość, cieszy ła Go mo ja radość wywołana tym p rzeżyciem.

Nareszcie wied ziałam, że Bó g nap rawd ę is tn ieje. Przes tałam wierzyć w s i łęwy ższą, wreszcie zobaczy łam, k to za n ią s to i . Zobaczy łam koch ającego Boga, k tó rys two rzy ł wszechświat i zawarł w n im wszelk ą wied zę. Po jęłam, że On rządzi tą wiedząi p an u je nad jej mocą. Dzięk i czys tej wied zy zro zu miałam, że Bóg ch ce, abyśmy s tal is ię ty m, czym On jes t , i że o bdarzy ł nas bosk imi cechami, tak imi jak s i ła wy o braźn ii tworzen ia, wo lna wo la, in tel igencja o raz, najważn iejsza cecha, zdo lno ścią domiło ści . Zrozumiałam, że On fak tyczn ie ch ce, żeby śmy wyk orzy s tywali mocen ieb io s , i że my , wierząc, że jes teśmy d o tego zd o ln i , możemy tego d okonać.

Page 47: Po schodach do nieba betty j eadie

UZDROWIENIE I ŚMIERĆ

W obecno ści Zb awiciela s trumień mo jego rozumien ia p łynął natu raln ie, od tematudo tematu , każdy elemen t p rawdy p rowadził n ieuch ronn ie do nas tępnego . Kiedydowiedziałam s ię o dwóch g łównych rodzajach energ i i we wszechświecie, obupod leg łych władzy Boga, zobaczy łam, jak te s i ły mogą oddziaływać na nasfizyczn ie. Pamiętając, że dusza i umysł mają o lb rzymi wp ływ na nasze ciało ,zrozumiałam, że d y sponu jemy mocą, dzięk i k tó rej możemy wp ływać na własne

Page 48: Po schodach do nieba betty j eadie

zd ro wie. Przeko n ałam s ię, że dusza każdego z nas jes t po tężna, że może dać ciału s i łę,b y po trafi ło u s trzec s ię p rzed cho robą, a k iedy jes t już cho re, by s ię wy leczy ło .Du sza ma mo c p an o wan ia nad umysłem, a umysł panu je nad ciałem. Przypomniałymi s ię s ło wa z Pisma Świętego : „Mówi on do cieb ie: Jedz! Pi j! Lecz w sercu swo imn ie jes t ci ży czl iwy ”* .

Nasze my ś li mają nadzwyczajną moc, by wykorzys tywać negatywną i pozy tywnąen erg ię wo k ó ł n as . Kiedy p rzez d łuższy czas wykorzys tu ją energ ię negatywną,rezu ltatem mo że b yć o s łab ien ie s i ł ob ronnych o rgan izmu . Jes t to p rawdziwe,zwłaszcza g d y n asze negatywne myśli są skup ione na nas samych . Zrozumiałam, żejes teśmy n ajb ard ziej skup ien i na sob ie, gdy jes teśmy p rzygnęb ien i . Nic n ie po trafio s łab ić n aszej n atu ralnej s i ły tak bardzo jak p rzed łużające s ię obn iżen ie nas tro ju .Ale k ied y p o d ejmiemy wys iłek , by nab rać dys tansu do s ieb ie, i zaczn iemy s ięk o n cen tro wać n a p o trzebach innych i myś leć, jak im s łużyć, zaczynamy zd rowieć.Słu żen ie to b alsam i d la duszy , i d la ciała.

Pro ces leczen ia odbywa s ię wewnątrz. Nasze dusze uzd rawiają nasze ciała.Niezawo d ne d ło n ie lekarza mogą wykonać operację, a lekars twa mogą zapewn ićid ealn e waru nk i d o powro tu do zd rowia, ale to dusza ma wp ływ na wyn ik terap i i .Ciało b ez d u szy n ie może być wy leczone, n ie może d ługo żyć. Pokazano mi, żek o mó rk i n aszy ch ciał zo s tały zap lanowane, by zapewn ić nam wieczne życie.Po czątk o wo b y ły zap rog ramowane w tak i sposób , żeby same mog ły s ię regenerować,żeb y k o mó rk i , k tó re s tały s ię n iewydo lne lub u leg ły zn iszczen iu , by ły wymien iane,p o to ab y ży cie n ig dy s ię n ie kończy ło . Coś jednak to zmien iło ; n ie pokazano mid o k ład n ie, co to za p roces , ale zrozumiałam, że „śmierć” po jawiła s ię w Eden ie.Po k azan o mi, że Ed en is tn iał i że pod jęte tam decyzje un iemożliwiają śmierteln ikomży cie wieczn e.

Nasze ciała mu szą umrzeć, mimo to jes t w nas moc, jeś l i wyko rzys tu jemy wiaręi p o zy ty wn ą en erg ię, by wp łynąć na swo je komórk i w tak i sposób , aby móc s ięwy leczy ć – jeś l i to jes t właściwe. Musimy pamiętać, że w leczen iu zawsze jes t obecnawo la Bo g a.

Po k azan o mi, że wiele cho rób w mo im życiu by ło sku tk iem p rzygnęb ien ia lubp o czu cia, że n ie jes tem kochana. Zobaczy łam, że częs to sama sob ie szkodziłamn egaty wn ymi wy p o wiedziami: „Och , te mo je wszys tk ie bó le”, „Nik t mn ie n iek o cha”, „Ile ja s ię n acierp ię”, „Nie dam rady d łużej tego znos ić”, i wieloma innymi.Nag le d o s trzeg łam „ja, ja, ja” w każdym z tych zdań . Ujrzałam rozmiar swo jegoeg ocen try zmu . I zo b aczy łam, że n ie ty lko uznawałam te negatywne zdan ia za swo je,

Page 49: Po schodach do nieba betty j eadie

ale ró wn ież w n ie wierzy łam. A po tem mó j o rgan izm działał wed ługsamo sp rawdzającej s ię p rzep o wiedn i: „Mam same zmartwien ia” mo je ciałot łu maczy ło sob ie jak o : „Jes tem cho ra”. Nig d y wcześn iej o ty m n ie my ś lałam, aleteraz p rzek onałam s ię, w jak d użym s topn iu sama spowod owałam swo je k łopo ty .

Zro zu miałam, że zd ro wien ie zaczyna s ię o d po zy tywny ch wypo wiedzi n a swó jtemat . Kiedy rozpo zn amy ch o ro bę lu b p ro b lem, mus imy zacząć mówić o leczen iu .Mu simy p ozby ć s ię my ś l i o ch o ro b ie i zacząć s ię k oncen trować na lekars twie.Nas tęp n ie mu s imy zwerb al izować to lek ars two , p o zwalając, b y nasze s łowa d od awałymo cy n aszym myślo m. To po wo du je oży wien ie w b y tach bezcielesny ch wok ó ł n asi o n e zaczyn ają d ziałać, by n as wy leczyć. Zrozumiałam, że naj lep iej jes twerb al izo wać pod czas mo d li twy . Jeś l i Bó g u zn a nasze wyzd rowien ie za właściwe,p o mo że n am w p roces ie zd rowien ia.

Nie mamy zap rzeczać is tn ien iu cho roby czy p rob lemu , mamy ty lko n ie zgadzaćs ię n a ich wład zę n ad naszym b osk im p rawem d o po zb ycia s ię ich . Mamy ży ć,k ieru jąc s ię wiarą, n ie wzro k iem. Wzrok jes t związan y z poznawczym, an al i tycznymu my słem. Umy sł racjonal izu je i u sp rawied liwia. Wiara jes t p odp o rządk o wan a du szy .Du sza – u czu ciowa i akcep tu jąca – in tern al izu je. I tak samo jak z k ażd ą in n ą cech ą,sp oso b em na wzmocn ien ie wiary jes t ko rzys tan ie z n iej . Jeś l i n auczymy s ię czerp aćz teg o , co mamy , o trzy mamy więcej . Jes t to p rawo d u chowe.

Ro zwijan ie wiary p rzyp omin a s iew ziaren . Jeś l i n awet n iek tó re z n ich n iewy k iełk u ją, i tak zb ierzemy pewien p lo n . Każd y ak t wiary p rzyn ies ie n amb ło g o s ławień s two . A im bard ziej b ieg l i będ ziemy (a b ędziemy b ieg l i , jeś l i b ędziemyćwiczy ć), ty m większy b ędzie p lon naszej wiary . Każd a rzecz sk u tk u je rzeczą dos ieb ie p o do b ną. To też jes t p rawo d u chowe.

Teraz zaczynałam n ap rawdę ro zu mieć moc du szy n ad ciałem i zo b aczy łam, żed u sza fu nk cjonu je w sp osób , z k tó reg o więk szo ść z nas n ie zd aje sob ie sp rawy .Wied ziałam o czy wiście, że mó j umy sł wy twarza myś li , a mo je ciało wy kon u je mo jed ziałan ia, ale dusza s tano wiła d la mn ie zagadk ę. Zrozumiałam, że dusza jes t zagadk ąd la więk szo ści ludzi . Zazwy czaj nawet u mysł n ie jes t świad o my jej działan ia. Duszap o ro zumiewa s ię z Bog iem, b ędąc narzędziem o db io rczym, k tó re p rzy jmu je o d Niegowied zę i zro zu mien ie. By ło ważne, b y m to po jęła. Wyob razi łam sob ie d u szę jakoświet ló wk ę w naszy m ciele. Kiedy świet ló wk a s ię jarzy , n asz rd zeń jes t wy p ełn ionyświat łem i miło ścią; to właśn ie ta energ ia d aje ciału ży cie i s i łę. Wid ziałam ró wn ież,że to świat ło może b yć p rzygaszon e, a d u sza o s łab ion a z p o wodu neg atywnychd o świad czeń – z b raku miło ści , a tak że z powod u p rzemocy , wy ko rzys ty wan ia

Page 50: Po schodach do nieba betty j eadie

sek su alnego albo inn ych n iszczących zjawisk . Os łab iając d u szę, d oświadczen ia teo s łab iają równ ież ciało . Być może ciało n ie do zn a p rzez n ie ch o ró b , ale jes t n a n ieb ardziej p odatn e i tak ie p ozos taje d o czasu , aż dusza zo s tan ie znowu zas i lo n a.Mo żemy po n own ie zas i l ić swo je du sze, s łu żąc inny m, wierząc w Bo g a i zwyczajn ieo twierając s ię n a p ozy ty wn ą en erg ię p rzez p ozy ty wn e myślen ie. To my n ad tymp anu jemy . Źró d łem energ i i , zawsze d os tępn ej , jes t Bó g , ale my mu simy chcieć z tejen erg i i ko rzys tać. Mu simy zaakcep to wać mo c Bog a, jeś l i chcemy cieszyć s ię jejwp ływem w naszym życiu .

Ku swemu zasko czen iu zo b aczy łam, że większość z nas wyb rała d o leg l iwości , n ak tó re miała cierp ieć, a część zd ecy dowała s ię na ch o ro by , k tó re miały zakoń czy ć ichży cie. Czasami uzd rowien ie n ie p rzycho dzi n atychmias t alb o n ie p rzy ch od zi wcale,d la d ob ra naszego rozwo ju . Wszelk ie doświadczen ia są d la nas p rzydatn e i czasamid la ewo lu cj i swo ich du sz p o trzeb u jemy tak ich , k tó re u zn ajemy za n eg atywne. Jakod usze wszyscy by liśmy b ardzo chętn i , n awet n iecierp l iwi, b y p rzy jąć wszelk ied o leg l iwo ści , cho roby i wy padk i na ziemi, p o to by do sk onalić s ię d ucho wo .Zro zu miałam, że w świecie ducho wy m nasz p o by t n a ziemi jes t bez zn aczen ia. Bó l ,jak ieg o tu doświadczamy , t rwa ty lko chwilę, to ty lk o u łamek sek und y świad omo ściw świecie ducho wy m, i jes teśmy bard zo ch ętn i , b y g o zn os ić. Nasza śmierć też częs tojes t zap lano wana tak , by p o móc nam wzras tać. Kiedy n a p rzy k ład k to ś umiera n araka, częs to jego d łu g a i bo lesna śmierć s twarza mu szansę ro zwo ju , k tó rej inaczej byn ie miał . Mo ja matk a u marła n a rak a, i u świado miłam so b ie, że p rzed śmiercią zaczęłao dn o s ić s ię do członk ó w swo jej ro dzin y tak jak n igdy p rzed tem. Relacje s ięp op rawiły i u zd rowiły . Mama zrob iła po s tępy du ch owe z powod u swo jej śmierci .Niek tó rzy lu dzie po s tanawiają umrzeć w spo só b , k tó ry p omo że ko muś in nemu .

Przyk ład owo , k to ś mo że po s tanowić umrzeć po trącon y n a u l icy p rzez p i janegok iero wcę. Nam to s ię wy d aje s traszne, ale dzięk i czys tej wied zy Bo ga dusza tej o so bywied ziała, że w rzeczy wis to ści ratu je tego k ierowcę p rzed większymi k łopo tamiw p rzyszło ści . Móg ł on być zno wu p i jany tyd zień p ó źn iej i wjech ać w g rup ęn as to latkó w, o kaleczając ich alb o p o wo du jąc większy b ó l lub n ieszczęścia, n iż tob y ło k on ieczn e, ale zo s tał p rzed tym powstrzy many , po n ieważ s iedział w więzien iuza śmierteln e po trącen ie o so b y , k tó ra już o s iągn ęła swó j cel na ziemi. Z persp ek tywyży cia wieczn ego tym młod y m lu dzio m zos tało o szczęd zo ne n iep o trzeb ne cierp ien ie,a d la k ierowcy p rawd o pod obn ie zaczął s ię o k res du ch oweg o wzros tu .

Przypadk ów jes t znaczn ie mn iej , n iż myś l imy , zwłaszcza w sp rawach , k tó red o ty czą naszeg o ży cia wieczn ego . Ręk a Bo ga i ścieżka, k tó rą wy bral iśmy , zan im s ię

Page 51: Po schodach do nieba betty j eadie

tu taj po jawil iśmy , k ieru ją wieloma naszymi decyzjami i n awet wieloma naszymip ozo rn ie p rzy padk owymi doświadczen iami. Próby rozp o znan ia ich wszys tk ich sąb ezo wo cne, ale tak ie doświadczen ia nap rawdę s ię zdarzają i są celo we. Nawet rozwó d ,n ag ła u trata p racy alb o bycie o fiarą p rzemocy mogą o s tateczn ie p oszerzyć n asząwied zę i p rzyczyn ić s ię do naszego rozwo ju ducho wego . Ch ociaż p rzeżycia te sąb o lesn e, mogą n am pomó c wzras tać. Jak p owiedział Jezu s w czas ie swo jej ziemsk iejp os łu g i: „Wp rawd zie zgo rszen ia mu szą p rzy jść, lecz b iada człowieko wi, p rzezk tó rego zgo rszen ie p rzychodzi”** .

Dzięk i wskazówkom Zbawiciela dowied ziałam s ię, że jes t ważne, bym wszys tk ied oświadczen ia p rzy jmowała jak o po ten cjaln ie dob re. Muszę zaak cep tować swó j celi sy tuację ży ciową. Mo gę p ogodzić s ię ze wszys tk imi złymi doświad czen iami, k tó remn ie spo tkały , i sp róbować p rzezwy ciężyć ich sku tk i . Mogę wy b aczy ć swo imwrogo m, n awet ich pok o chać, i w ten sposób pozbyć s ię wszelk ich złych wp ływów,k tó re mog li na mn ie wywrzeć. Mog ę szu k ać dob rych myśli i życzl iwych s łów i w tensp osób wlać ko jący balsam do własnej du szy o raz duszy inn y ch ludzi . Zob aczy łam,że mog ę zacząć uzd rawiać s ię sama, najp ierw duch o wo , p o tem emocjonaln ie,men taln ie i fizyczn ie. Przek onałam s ię, że mogę o szczęd zić sob ie d es trukcy jnychsk u tk ów rozp aczy . Miałam p rawo ży ć pełn ią życia.

Dos trzeg łam zło w u legan iu jed n emu z największych narzędzi szatana – mo imo sob is tym k ręgo m poczucia winy i s t rachu . Zrozumiałam, że mu szę o dciąć s ię odp rzeszło ści . Jeś l i złamałam p rawo lub zg rzeszy łam, muszę zmien ić swo jep os tęp o wan ie, wy baczyć sob ie i zrob ić k rok do p rzodu . Jeś l i kog oś zran i łam, muszęzacząć go k ochać – szczerze – i zab iegać o jego p rzebaczen ie. Jeś l i zn iszczy łamwłasn ą duszę, mu szę zb l iży ć s ię d o Boga i znowu poczuć Jego miło ść – Jegou zd rawiającą miło ść. Nawró cen ie może b yć bardzo łatwe, k iedy s ię na n iezd ecy du jemy , albo bardzo trudne. Gd y up ad n iemy , mus imy s ię podn ieść, o trzepaći iść d alej . Jeś l i u p ad n iemy znowu , n awet po raz mil ionowy , nadal mus imy iść dop rzod u ; rozwijamy s ię bardziej , n iż myś l imy . W świecie d uchowy m inaczej patrzą nag rzech n iż my tu taj . Wszy s tk ie d oświadczen ia mo gą by ć pozy tywne. Wszys tk ie sąd oświadczen iami rozwo jo wymi.

Nig d y n ie wo ln o nam rozważać samobó js twa. Ten czyn ty lko pozbawiłby nasszans dalszeg o ro zwo ju n a ziemi. A po tem, zas tan awiając s ię nad swo imi s traco nymiszansami, czu l iby śmy wielk i bó l i żal . Jes t jednak ważne, b y pamiętać, że Bóg jes tsęd zią k ażd ej du szy i decydu je o s rogości p rób , k tó rym ją pod daje. Staraj s ię znaleźćn adzieję, ch oćby w jedny m pozy tywn ym uczynk u , a p rawdopodo bn ie zobaczysz

Page 52: Po schodach do nieba betty j eadie

p romyk świat ła, k tó ry wcześn iej p rzeoczy łeś . Rozpacz n igd y n ie jes t uzasadn iona,po n ieważ n igdy n ie jes t po trzeb na. Jes teśmy tu po to , by s ię uczyć,eksperymen to wać, p opełn iać b łędy . Nie powin n iśmy ocen iać s ię su rowo ;po winn iśmy po p ro s tu iść p rzez życie k rok za k rok iem, n ie p rzejmu jąc s ię op in iamiinnych ludzi na nasz temat an i n ie mierząc s ię ich miark ą. Musimy wybaczać samymsob ie i czu ć wdzięczno ść za rzeczy , k tó re p o magają nam s ię ro zwijać. Najb ardziejp rzyk re d la nas doświad czen ia pewnego dn ia ok ażą s ię naszymi naj lep szyminauczycielami.

Pon ieważ wiedziałam, że początk iem każdego rodzaju tworzen ia jes t my ś l ,miałam ró wn ież świad omo ść, że g rzech , poczucie winy , rozpacz, nadzieja i miło śćpo wstają w nas . Źró d ło uzd rowien ia jes t w naszym wnętrzu . Źród ło cierp ien ia jes tw naszym wnętrzu . Możemy s tworzyć własną sp iralę rozpaczy albo możemy s tworzy ćtrampo linę szczęścia i poczucia spełn ien ia. Nasze myś li mają po tężną moc.

Wszyscy jes teśmy jak raczku jące d zieci , k tó re pozn ają swo je możliwości i u cząs ię wy k orzy s tywać d rzemiące w n ich s i ły . Są to p o tężne moce, k tó re pod legająp rawo m ch ron iącym nas p rzed nami samymi. W miarę jak s ię rozwijamy i dążymy d otego , co pozy tywne wok ó ł nas , poznamy nawet te p rawa. Otrzymamy wszys tko , doczego p rzy jęcia jes teśmy p rzyg o to wan i .

* Przy p . 23 , 7 . Wszy s tk ie cy taty z Pisma Święteg o za Bib l ią warszawską. Przyp isypo ch odzą od t łumaczk i .

** Mt 18 , 7 .

Page 53: Po schodach do nieba betty j eadie

KROSNA I BIBLIOTEKA

Dzięk i tym in fo rmacjom zdoby łam wiedzę o Zbawicielu i poczu łam z Nim więź, k tó razawsze będ zie mi d roga. Jego tro ska o mo je uczucia by ła in sp iru jąca; n ie chciałzrob ić an i p owiedzieć n iczego , co by mn ie mog ło u razić. Wiedział , że mam zdo lnośćpo jmowan ia sp raw, i s tarann ie p rzygo tował mn ie do p rzyswo jen ia całej wiedzy , dok tó rej dąży łam. W świecie duchowym n ie jes t s ię zmuszanym do zrob ien ia lubzaakcep towan ia rzeczy , do k tó rych n ie jes t s ię p rzygo towanym. Cierp l iwość jes t tam

Page 54: Po schodach do nieba betty j eadie

n atu raln ą cechą.

Nig d y n ie zap o mnę żartów Jezusa, k tó re by ły co najmn iej tak samo zachwycającei b ły sk o tl iwe jak te ziemsk ie – a właściwie wiele od n ich lep sze. Nik t n ie by łbyw s tan ie p rzewy ższyć Go poczuciem humoru . Nasz Zbawiciel jes t pełen doskonałejrad o ści , d o sko n ałej życzl iwości . Cechu ją go łagodność i wdzięk ; n ie miałamwątp l iwo ści , że jes t doskonały . Znałam Go , Jego duszę, Jego uczucia, Jego tro skęo mn ie. Czu łam, że łączy nas więź, i wiedziałam, że jes teśmy rodziną. Wyczuwałam,że o d n o s i s ię d o mn ie zarówno jak o jciec, jak i s tarszy b rat . By ł mi b l isk i , alejed n o cześn ie g ó ro wał nade mną. By ł del ikatny i dob roduszny , ale równ ieżo d p o wied zialn y . Miałam całkowitą pewność, że n igdy n ie naduży je swo jej władzy ,że n ig d y n awet n ie b ędzie chciał tego zrob ić.

Jezus , n iezmien n ie o toczony świat łem, u śmiechnął s ię do mn ie, a ja poczu łamjeg o ap ro b atę. Zwró cił s ię w lewo i p rzeds tawił mn ie dwóm kob ietom, k tó re właśn ies ię p o jawiły . Za n imi mignęła t rzecia kob ieta, ale zdawała s ię załatwiać jakąś sp rawęi zatrzy mała s ię p rzy nas ty lko na chwilę. Jezus po leci ł tym dwóm kob ietom, żebymn ie o d p ro wad ziły , a ja poczu łam ich radość, że są ze mną. Kiedy im s ię p rzy jrzałam,p o znałam je; b y ły mo imi p rzy jació łkami! Należały do g rona mo ich b l isk ichp rzy jació łek z czasó w p rzed mo im po jawien iem s ię na ziemi, a ich radość z naszegop o n o wn eg o sp o tk an ia by ła równ ie wielka jak mo ja. Zan im Jezus pozos tawił mn iez n imi, zn o wu wy czu łam Jego rozbawien ie i u s ły szałam, jak szepcze do mo jej duszy :„Id ź p o szerzać wied zę”. Zrozumiałam, że mogę poznawać wszys tko , co ty lko będęch ciała. By łam zach wycona, że jes t więcej rzeczy do zg łęb ien ia – o wiele więcej , jaks ię miało o k azać. Zbawiciel oddal i ł s ię, a mo je p rzy jació łk i mn ie u ściskały . Miło śćo g arn ęła wszy s tk ie; każda z nas ją czu ła. Każda by ła szczęś l iwa. Choć is tn iałao lb rzy mia ró żn ica jasności i mocy pomiędzy tymi kob ietami a Ch rys tu sem, ichmiło ść ró wn ież b y ła bezwarunkowa. Kochały mn ie całym sercem.

Pamięć o wy p rawie, na k tó rą s ię wtedy udałam, zos tała mi właściwie zab rana.Wiem ty lk o , że p rzy jació łk i zap rowadziły mn ie do wielk iego poko ju , w k tó rymp raco wali lu d zie, ale n ie pamiętam, jak s ię tam znalazły śmy an i jak ten budynekwy g ląd ał z zewn ątrz. Pokó j by ł p iękny . Jego ściany wykonano z jak iegoś materiału ,mo że cien k iego marmuru , k tó ry p rzepuszczał świat ło ; w n iek tó rych miejscachmo g łam p rzez n ie zobaczyć to , co znajdowało s ię na zewnątrz. Widok by łin teresu jący i p ięk n y .

Kied y p o d eszły śmy do p racu jących o sób , zobaczy łam, że tkają na dużych ,s tarod awn y ch k ro snach . W p ierwszej chwil i pomyślałam, że to „s taromodne”, by

Page 55: Po schodach do nieba betty j eadie

u żywać ręcznych k ro s ien w świecie d ucho wy m. Stało o bo k n ich wiele b y tó wd u ch o wy ch , mężczyzn i ko b iet , i wszy scy p o wital i mn ie u śmiech ami. Bard zo s ięu cieszy li na mó j wid ok i k i lko ro z n ich o deszło o d k ro sna, żebym mog ła s ię mulep iej p rzy jrzeć. Zależało im, żebym zobaczy ła dzieło ich rąk . Po deszłam b liżeji wzięłam w d ło ń kawałek materi i , k tó rą tk al i . Wyg ląd ała jak po łączen ie p rzędzyszk lan ej z watą cuk rową. Kied y n ią po ruszy łam, zamig o tała i rozisk rzy ła s ię n iemaljak ży wa. Efek t by ł zask ak u jący . Po jed n ej s t ro n ie tkan in a b y ła matowa, ale g dy jąo d wró ciłam, s tała s ię p rzezroczys ta. Przezro czy s ta p o jednej s t ron ie i mato wa pod ru g iej – pod obn a d o lu s tra wen eck iego – miała o czy wiście jak ieś p rzezn aczen ie, alen ie p o wiedziano mi jak ie. Rob o tn icy wy jaśn i l i , że z tej tkan in y po wstan ą u b ran iad la lu d zi p rzy bywających d o świata d ucho wego z ziemi. By li wyraźn ie zado wo len ize swo jej p racy o raz z mo jej wd zięczn ości za to , że pozwo li l i mi ją zo b aczy ć.

Mo je d wie towarzyszk i i ja odeszły śmy od k ro s ien i p rzeszły śmy p rzez wielein n y ch p o mieszczeń , w k tó ry ch widziałam n iezwyk łe rzeczy i wsp an iały ch lud zi , alen ie p o zwo lono mi zarejes trować wielu szczeg ó łó w. Pamiętam wrażen ie, żep o d ró żo wałam k ilka dn i alb o tyg odn i i n ig d y n ie czu łam zmęczen ia. By łamzd ziwio n a tym, jak bard zo lud zie ch cą tam p raco wać ręczn ie – ci , k tó rzy wy rażą wo lę.Z rad ością wyk onu ją n arzęd zia, k tó re p rzyd ają s ię inny m – zarówno tam, jak i tu .Wid ziałam o g ro mne u rządzen ie, po dob n e do k o mpu tera, ale znaczn ie b ardziejsk omp lik owane i wydajn iejsze. Pracu jący p rzy n im lu dzie równ ież s ię cieszy l i , żemo g ą mi p okazać swo ją p racę. Po n own ie zro zu miałam, iż wszys tk ie is to tne rzeczyn ajp ierw po wstają w świecie d u chowym, a d op iero p ó źn iej w fizyczny m. Kiedyś n iemiałam o ty m p o jęcia.

Zap ro wadzon o mn ie d o k o lejn eg o d użego p omieszczen ia, p odo bneg o dob ib l io tek i . Rozg ląd ając s ię, po myślałam, że to sk arbn ica wiedzy , ale n ig d zie n iewidziałam ks iążek . I wtedy zau waży łam, że d o u mysłu nap ły wają mi myś l i ,p rzep ełn ia mn ie wiedza o sp rawach , o k tó rych dawno n ie myś lałam – a n aweto sp rawach , o k tó rych n ie myś lałam n ig d y . Wtedy u świad omiłam sob ie, że jes t tob ib l io tek a u mysłu . Samo zas tanowien ie s ię n ad jak imś zagad n ien iem po wo dowało ,że n ap ły wała d o mn ie cała wied za na ten temat , tak samo jak wcześn iej w obecno ściCh ry s tu sa. Mog łam pozn ać wszy s tk ie szczeg ó ły n a temat k ażd ej pos tacih is to ry czn ej – a nawet ze świata d ucho wego .

Wszelk ie in fo rmacje b y ły d la mn ie d os tępn e i n ie by ło żadnej myś l i , żad negos twierd zen ia, żad nej cząs tk i wiedzy , k tó rych n ie zrozu miałab y m p o p rawn ie. Nieis tn iała ab so lu tn ie żadn a możliwość złeg o zrozumien ia czeg oko lwiek . His to ria by ła

Page 56: Po schodach do nieba betty j eadie

jasna. Zrozu mien ie – całko wite. Po jmowałam n ie ty lko to , co lu dzie rob ią, alerówn ież d laczego to ro b ią i jak ich działan ia wp ływają n a po s trzegan ierzeczy wis to ści p rzez inny ch . Rozumiałam rzeczy wis to ść d o ty czącą d an eg o tematuz k ażd ego p unk tu wid zen ia, z każdej możliwej perspek tywy , i wszys tko to dawałocało ściowe u jęcie każdeg o zd arzen ia, o sob y lub zasad y , co jes t n iemożliwe doo s iągn ięcia na ziemi.

By ło to jed nak co ś więcej n iż ty lk o p ro ces myś lo wy . Mo g łam czuć to , co czu l ilud zie, k ied y d ziałal i . Rozumiałam ich cierp ien ie i rado ść, p on ieważ b y łam w s tan ieży ć „w n ich”. Nie pozwo lono mi zachować całej wiedzy . Ty m b ardziej cen ię sob iep ozos tawio ną mi jej część, zwłaszcza do tyczącą pewny ch wyd arzeń z naszej h is to ri i ,k tó rych zro zumien ie by ło d la mn ie ważne.

Nadal chciałam d oświadczyć jeszcze więcej w ty m wsp an iały m, n iewiary god nymświecie, i mo je towarzyszk i z rad o ścią mi w ty m po magały . Ich n ajg łębszą rado ściąb y ło sp rawien ie mi radości , i po d ekscy to wan e wyp rowadziły mn ie n a zewn ątrz doo g ro du .

Page 57: Po schodach do nieba betty j eadie

OGRÓD

Kiedy weszły śmy do og rodu , zobaczy łam gó ry , malown icze do liny i rzek iw oddali . Mo je towarzyszk i zo s tawiły mn ie, żebym dalej szła sama, może po to , bymmog ła pod ziwiać p iękno og rodu n iesk rępowana obecnością innych . Ros ły tamdrzewa, k wiaty i ro ś l iny , a ich rozmieszczen ie sp rawiało wrażen ie doskonałego ,jakby miały by ć do k ładn ie tak ie, jak by ły , i tam, gdzie by ły . Przez pewien czas szłampo trawie. By ła świeża, ch łodna i soczyście zielona i wydawała s ię żywa pod mo imi

Page 58: Po schodach do nieba betty j eadie

s to p ami. Ty m jedn ak , co wzbudziło mó j największy zachwy t w og rodzie, by łyin ten sywn e k o lo ry . Na ziemi tak ich n ie mamy .

Kied y u n as świat ło pada na p rzedmio t , odb ija s ię od n iego w ok reś lonymk o lo rze. Mo żliwe są ty s iące odcien i . Świat ło w świecie duchowym o d n iczego s ię n ieo d b ija.

Wy p ły wa ze ś ro dka i wyg ląda jak żywa esencja. Is tn ieją tam mil iony , mil iardyk o lo ró w.

Na p rzyk ład kwiaty mają tak żywe i świet l is te barwy , że n ie wydają s ię ciałamis tałymi. Z p owo d u au ry in tensywnego świat ła wokó ł każdej ro ś l iny trudno poznać,g d zie s ię zaczy na, a gdzie kończy jej powierzchn ia. Jes t oczywis te, że każda częśćro ś l in y , k ażd a jej mik roskop ijna cząs tka ma własną in tel igencję. To naj lep sze s łowo ,jak ie p rzy cho d zi mi do g łowy . Każda maleńka cząs tka ży je własnym życiem i możeb y ć zes tawio na z in nymi elemen tami, by s tworzyć inną fo rmę życia. Elemen t , k tó ryteraz jes t częścią k wiatu , może późn iej s tać s ię częścią czegoś innego i być tak samoży wy . Nie ma d u szy tak jak my , ale ma in tel igencję i zmys ł o rgan izacj i , po trafireag o wać n a wo lę Boga o raz inne p rawa powszechne. Wszys tko to jes t widoczne,k ied y o g ląd a s ię tamtejsze dzieła s tworzen ia, ale szczegó ln ie jes t to wyraźnew k wiatach .

Nied alek o o d e mn ie p rzep ływała p rzez og ród p iękna rzeka i natychmias tp o czu łam ch ęć, b y do n iej podejść. Zobaczy łam, że jes t ona zas i lana dużymwo d o sp ad em n ajczys tszej wody i że wp ływa do s tawu . Woda by ła o szałamiającop rzejrzy s ta i p ełn a życia.

Ży cie. By ło ró wn ież w wodzie. Każda k rop la z wodospadu miała własnąin tel ig en cję i cel . Od wodospadu do latywała melod ia majes tatycznego p ięknai wy pełn iała o g ró d , mieszając s ię z innymi melod iami, z k tó rych dop iero terazzd ałam so b ie sp rawę. Muzyka nap ływała z samej wody , z jej in tel igencj i , a każdak ro p la wy d awała własny ton i melod ię, k tó ra mieszała s ię i łączy ła z wszys tk imip o zos tały mi dźwięk ami i b rzmien iami wokó ł n iej . Woda b łogos ławiła Boga za swo jeży cie i rad o ść. Os tateczny efek t p rzewyższał jakąko lwiek symfon ię lub umiejętnościjak ieg ok o lwiek ziemsk iego kompozy to ra. Najlep sza muzyka ziemska w po równan iuz tamtą wyd aje s ię g rą dziecka na b laszanym bębenku . My po p ro s tu n ie mamyu miejętn o ści zrozu mien ia og romu i mocy tamtejszej muzyk i , n ie mówiąc jużo umiejętn o ściach jej s tworzen ia. Idąc w s tronę wody , pomyślałam, żep rawd o p o d o b n ie są to „wody żywo ta” wspominane w Piśmie* , i chciałam s ię w n ichwy k ąp ać.

Page 59: Po schodach do nieba betty j eadie

Kied y pod eszłam d o wod y , zau waży łam różę, k tó ra wyró żn iała s ię sp o śródin n y ch k wiató w, więc p ochy li łam s ię, żeby s ię jej p rzy jrzeć. Jej u rod a zap ierała d ech .Żaden z tamtejszy ch kwiató w n ie u rzek ł mn ie tak b ardzo jak ten . Delikatn ie k o ły sałs ię d o cichej mu zyk i , śp iewając po ch wały d la Pan a własny mi s ło d k imi dźwiękami.Uświad o miłam sob ie, że wid zę, jak ta róża ro śn ie. Kied y rozwin ęła s ię p rzed mo imio czami, mo ja d u sza by ła p o ru szo na, i zap ragnęłam ży ć jej ży ciem, wejść w n iąi p o czu ć jej du szę. Kiedy ty lko ta my ś l p rzyszła mi d o g ło wy , p rzek onałam s ię, żep o trafię zajrzeć do wnętrza owej ro ś l in y . Jak by mó j wzro k nab rał cech mik ro sk opui u mo żliwiał mi o g ląd an ie n ajg łęb iej p o ło żo nych części k wiatu . To by ło jed n ak co święcej n iż ty lko do świad czen ie wzro kowe. Poczu łam tę różę wok ó ł s ieb ie, jak bymrzeczy wiście b y ła w jej wnętrzu , jak b ym s tano wiła jej część. Czu łam s ię tak , jak bymb y ła tą ro ś l in ą. Czu łam, jak ró ża k o ły sze s ię d o mu zy k i wszys tk ich inny ch kwiató w,i czu łam, jak tworzy własną muzyk ę, melod ię, k tó ra id ealn ie harmon izu je z ty s iącemin n y ch ró ż p rzy łączających s ię d o n iej . Zrozumiałam, że mu zy ka w mo jej róży p łyn iez jej p o szczeg ó ln ych części , że jej p łatk i wy d ają własn e tony i że is to ta każdegop łatk a wspó łtwo rzy dosk o nałe dźwięk i całeg o k wiatu , że k ażd y jego p łatek działah armo n ijn ie d la og ó ln eg o efek tu , k tó rym jes t rado ść. Mo ja radość zno wu by łaab so lu tn ie p ełna! Czu łam Boga w tej ro ś l in ie, w so b ie, czu łam, jak p rzen ika nas Jegomiło ść. Wszyscy by liśmy jedn ym!

Nig d y n ie zap omn ę ró ży , k tó rą wtedy b y łam. To jedn o p rzeżycie – zaled wiecząs tk a wspan ialszej rado ści , k tó ra jes t o s iągaln a w świecie d uchowy m, jed no ść zewszy s tk im – by ło tak wspan iałe, że b ęd ę je zawsze p ielęg nować.

* Ob j. 22 , 1 .

Page 60: Po schodach do nieba betty j eadie

POWITANIE

Do og rodu p rzyby ła g rupa by tów duchowych . Wiele z n ich miało na sob ie miękk iepas telowe szaty , o d dające – być może – charak ter miejsca, a także okazj i . By tyo toczy ły mn ie i p oczu łam, że zb ierają s ię, by uczcić mó j awans . Umarłam (lubawansowałam, jak wskazywała uży ta p rzez n ie nazwa), więc p rzyszły , by mn iepowitać. Ich twarze p romien iowały zachwy tem, jakby patrzy ły na dziecko , k tó re poraz p ierwszy zjad ło coś n iewyobrażaln ie smacznego . Uświadomiłam sob ie, że

Page 61: Po schodach do nieba betty j eadie

p amiętam je wszy s tk ie ze swo jego życia p rzedziemsk iego , więc podb ieg łam,u ścisn ęłam i u cało wałam każdego . Mo i an io łowie s łużebn i – mo i d rodzy mn is i –p o jawil i s ię p o n o wn ie i ich też ucałowałam.

Kied y n asze d u sze s ię p rzen iknęły , zdałam sob ie sp rawę, że owe by ty mają mn iewsp ierać. Mo je towarzyszk i , k tó re nadal by ły mo imi p rzewodn iczkami, powiedziałymi, że u marłam p rzedwcześn ie i że tak nap rawdę n ie jes t to świętowan ie mo jegoawansu , ale ok azja, żeby mi pokazać, co mn ie spo tka, gdy zjawię s ię tam wewłaściwy m czas ie. Bardzo s ię cieszy ły , że mn ie widzą i że mogą mn ie wsp ierać, alewied ziały , że mu szę wracać. I wy tłumaczy ły mi, na czym po lega śmierć.

Kied y „u mieramy”, powiedziały mo je p rzewodn iczk i , doświadczamy ty lkop rzejścia d o inn eg o s tanu . Nasze dusze wysuwają s ię z naszych ciał i p rzenoszą dok ró les twa d u ch o weg o . Jeś l i n asza śmierć jes t t raumatyczna, dusza szybko opuszczaciało , czasami jeszcze zan im nas tąp i zgon . Jeś l i człowiek na p rzyk ład miał wypadeklu b s tał s ię o fiarą p ożaru , jego dusza może być zab rana z ciała, zan im poczu je wielk ib ó l . Ciało mo że n adal wyg lądać jak żywe, ale dusza już je opuści ła i jes t w s tan iep o k o ju .

W ch wil i śmierci dos tajemy możliwość wyboru , czy chcemy pozos tać na ziemi dop o g rzeb u n aszeg o ciała, czy też chcemy p rzen ieść s ię, jak ja to zrob iłam, dop o zio mu , d o k tó rego rozwinęła s ię nasza dusza. Zrozumiałam, że jes t wielep o zio mó w ro zwo ju i że zawsze trafimy do tego , na k tó rym będziemy s ię naj lep iejczu ć. Więk szo ść d u sz pos tanawia zos tać na ziemi p rzez k ró tk i czas i pocieszyćswo ich n ajb l iższy ch ; rodziny p rzeżywają o wiele większy smu tek n iż sam zmarły .Czasami d u sze p o zo s tają d łużej , jeś l i ich najb l iżs i są w rozpaczy . Zos tają, by pomócich du szo m s ię u sp o ko ić.

Po wied zian o mi równ ież, że nasze mod li twy mogą p rzyn ieść ko rzyść zarównois to to m du ch o wy m, jak i ludziom na ziemi. Jeś l i jes t powód , by obawiać s ię o duszęo soby zmarłej , jeś l i jes t powód , by sądzić, że jej p rzejście może być trudne albon iech cian e, mo żemy s ię za n ią mod lić i u zyskać pomoc duchową.

Do wied ziałam s ię równ ież, że ważne jes t , by śmy zdoby li wiedzę o duszy , k iedyjeszcze jes teśmy w ludzk im ciele. Im większą wiedzę pos iądziemy tu taj , tym szybciejd o trzemy d alej w tamtym świecie. Z powodu b raku wiedzy lub wiary n iek tó re duszesą rzeczy wis ty mi więźn iami ziemi. Część o sób , k tó re umierają jako ateiści , albo ci ,k tó rzy związal i s ię ze światem chciwością, cielesnymi żądzami bądź innymiro d zajami ziemsk iego zn iewo len ia, mają t rudności z p rzejściem i pozos tają związan iz ziemią. Częs to b rak im wiary i s i ły , żeby sko rzys tać z energ i i i świat ła, k tó re

Page 62: Po schodach do nieba betty j eadie

p rzy ciąg ają nas d o Boga, a w n iek tó rych wyp ad kach n ie p o trafią nawet tej energ i ii świat ła ro zpoznać. Tak ie d u sze pozo s tają na ziemi d o czasu , aż n au czą s ię uznawaćmo c du ch ową i o derwą s ię o d tego świata. Kied y b y łam w czarnej mas ie p rzedd o tarciem d o świat ło ści , wyczuwałam o b ecn ość tak ich ociąg ających s ię d usz.Przeb y wają tam tak d ług o , jak ch cą, w miło ści i ciep le tej masy , po d leg ając jeju zd rawiającemu wp ływowi, aż w koń cu p rzen oszą s ię d alej , b y zn aleźć s ię w k ręguwięk szeg o ciep ła i b ezp ieczeńs twa zapewn ian eg o p rzez Boga.

Z całej tej wied zy n ic jed nak n ie jes t ważn iejsze o d znajomo ści Jezu sa Ch ry s tu sa.Po wied ziano mi, że On jes t b ramą, p rzez k tó rą wszyscy wrócimy . Jes t jedyn ymid rzwiami, p rzez k tó re możemy wró cić. Bez wzg lędu n a to , czy dowiemy s ię o Jezu s ieCh ry s tu s ie tu , czy już jako d usza, mu s imy os tateczn ie Go u zn ać i po ddać s ię Jegomiło ści .

Mo i p rzy jaciele s to jący wo kó ł mn ie w o g ro d zie by l i pełn i miło ści . Zdawali sob iesp rawę, że jeszcze n ie ch cę wracać, że chcę zo baczyć więcej . Prag nąc zrob ić mip rzy jemn o ść, po kazal i mi znaczn ie więcej .

Page 63: Po schodach do nieba betty j eadie

WIELE ŚWIATÓW

Moja pamięć zo s tała o twarta na jeszcze dalszą p rzeszło ść p rzed s tworzen iem ziemi,na najdalszą wieczność. Pamiętałam, że Bóg jes t Stwórcą wielu światów, galak tyki k rain wyk raczający ch poza g ran ice naszego rozumien ia, i zap ragnęłam je zobaczyć.Kiedy ty lk o p o jawiło s ię to p ragn ien ie, mo je myś l i dały mi moc i u leciałamz og rodu , tym razem esko rtowana p rzez dwie inne is to ty świet l ne, k tó re po tem s tałys ię mo imi p rzewodn iczkami. Nasze ciała duchowe odp łynęły od mo ich p rzy jació ł

Page 64: Po schodach do nieba betty j eadie

w czerń wszech świata.

Nab rały śmy szy bkości i poczu łam radość z lo tu . Mog łam rob ić, co ty lkoch ciałam, u d ać s ię, dokąd ty lko zap ragnęłam, p rzemieszczać s ię szybko –n iewiary g o d n ie szy bko – albo powo li . By łam zachwycona tą swobodą. Wleciałamw o g rom wszech świata i odk ry łam, że n ie jes t to p różn ia; to ocean pełen miło ścii świat ła – d o s trzeg alnej obecności Ducha Świętego . Us ły szałam cichy , p rzy jemny ,o d leg ły , lecz k o jący dźwięk , k tó ry mn ie ucieszy ł . By ło to b rzmien ie podobne domu zy k i , ale wszech o garn iające, wydawało s ię wypełn iać całą p rzes trzeń wokó ł mn ie.Po n im nap ły n ął k o lejny dźwięk o innej g ło śności i wk ró tce u s ły szałam coś jakbymelod ię – o g ro mn ą kosmiczną p ieśń , k tó ra mn ie ko i ła i k rzep iła. Dźwięk i wywołałyd el ik atn e wib racje i k iedy mn ie do tknęły , wiedziałam, że mają zdo lność uzd rawian ia.Wied ziałam, że k ażd a rzecz do tkn ięta p rzez te dźwięk i odczu je ich uzd rawiającą moc;b y ły jak b alsam d u chowy . To esencja miło ści , k tó ra nap rawia u szkodzone dusze. Odp o d ró żu jący ch ze mną towarzyszek dowiedziałam s ię, że n ie wszys tk ie muzyczned źwięk i są u zd rawiające – n iek tó re po trafią wywołać w nas negatywne reakcjeemo cjo n aln e. Zro zumiałam, że k iedy by łam na ziemi, szatan używał tychn egaty wn ych d źwięków w muzyce, k tó ra szkodziła mo jemu umysłowi i ciału .

Część zd arzeń , k tó re nas tąp i ły po tem, zos tało u sun iętych z mo jej pamięci , alewiele wrażeń w n iej pozos tało . Wydawało mi s ię, że pod różu ję p rzez wiele tygodn i ,n awet mies ięcy , o d wiedzając l iczne dzieła s tworzone p rzez Boga. Pod różu jąc, całyczas czu łam k o jącą obecność Bożej miło ści . Wyczuwałam, że jes tem „z powro tem”w swo im ro d zimy m o toczen iu , i rob i łam ty lko to , co natu ralne. Odwiedzi łam wieleró żn y ch świató w – p lanet tak ich jak nasza Ziemia, ale cudown iejszych ,zamieszk an y ch p rzez serdecznych , in tel igen tnych ludzi . Wszyscy jes teśmy dziećmiBo g a, to On zap ełn i ł d la nas bezmiar wszechświata. Pokonałam n iewiarygodneo d leg ło ści , wied ząc, że gwiazdy , k tó re widzę, n ie są widoczne z Ziemi. Widziałamg alak tyk i i d o tarłam do n ich z łatwością, n iemal natychmias t , odwiedzając tamtejszeświaty i p o zn ając dzieci naszego Boga, naszych duchowych b raci i s io s try .I wszy s tk o to so b ie p rzypominałam, by ły to mo je ponowne odwiedziny .Wied ziałam, że ju ż k iedyś by łam w tych miejscach .

Zn aczn ie p ó źn iej , po powrocie do śmiertelnego ciała, poczu łam s ię o szukana,k ied y n ie b y łam w s tan ie p rzyp omnieć sob ie szczegó łów tamtego p rzeżycia, alez b ieg iem czasu zro zumiałam, że u trata części wspomnień by ła kon ieczna d la mo jegod o b ra. Gd y b ym zapamiętała te wspan iałe i do skonałe światy , k tó re widziałam,ży łab y m tu w ciąg łej fru s tracj i i zmarnowała powierzoną mi p rzez Boga mis ję.

Page 65: Po schodach do nieba betty j eadie

Uczu cie, że zo s tałam o szu kana, u s tąp i ło miejsca zach wy to wi i g łębo k iejwd zięczn ości za tamto doświad czen ie. Bó g n ie mu s iał po kazywać mi in nych świató wan i p o zwo lić mi zacho wać części wsp omn ień . W swej łasce dał mi b ardzo d użo ;widziałam światy , k tó rych n ik t n ie jes t w s tan ie zob aczyć n awet p rzezn ajp o tężn iejsze ziemsk ie telesk o py , i p oczu łam miło ść, k tó ra tam panu je.

Page 66: Po schodach do nieba betty j eadie

WYBÓR CIAŁA

Wróciłam d o og rodu i spo tkałam s ię ze swo imi pop rzedn imi towarzyszkami.W światach , k tó re zwiedzałam, widziałam ludzi rozwijających s ię, t rudzących s ię,żeby bard ziej p rzy pominać naszego Ojca. Zain teresował mn ie nasz rozwó j na ziemi.Jak wzras tamy ?

Py tan ie ucieszy ło mo je towarzyszk i , i zab rały mn ie do miejsca, w k tó rym wieledusz p rzy go to wy wało s ię do ziemsk iego życia. By ły to do ros łe dusze – w czas ie

Page 67: Po schodach do nieba betty j eadie

całeg o swo jeg o p o b y tu tam n ie zauważy łam żadnych dzieci . Widziałam, jak chętnesą te d u sze d o p rzy jścia na ziemię. Trak towały życie na n iej jak szko łę, w k tó rejmo g ą s ię wiele n auczyć i rozwinąć cechy , k tó rych im b rak . Powiedziano mi, żewszyscy p rag n ęliśmy p rzy jść na ziemię, że sami wybral iśmy wiele z swo ich wadi t ru dn y ch sy tu acj i życiowych po to , by s ię rozwijać. Zrozumiałam też, że czasamio trzy mu jemy p ewn e wady d la własnego dob ra. Pan daje nam równ ież dary i talen tyzg odn ie ze swo ją wo lą. Nigdy n ie powinn iśmy po równywać ich z talen tami czywad ami in n ej o so b y . Każdy z nas ma to , czego mu po trzeba; każdy z nas jes twy jątk o wy . Ró wno ść duchowych wad czy darów n ie jes t ważna.

Przes trzeń b ezp o średn io p rzede mną i pode mną rozsunęła s ię, jakby o tworzy łos ię ok no , i zo b aczy łam ziemię. Zobaczy łam zarówno świat fizyczny , jak i duchowy .Zauważy łam, że n iek tó re szlachetne dzieci naszego Ojca Nieb iesk iego zadecydowały ,żeb y n ie p rzych o d zić na ziemię. Pos tanowiły pozos tać duszami p rzy Bogu i s łużyćjak o An io ło wie Stróżowie ludziom. Zrozumiałam też, że są inne rodzaje an io łów,między inn y mi „an io łowie walczący”. Pokazano mi, że ich celem jes t walka w naszejo b ro n ie z szatan em i jego an io łami. Choć każdy z nas ma swo jego duchowegoo p iek u n a alb o s trażn ika, czasami d la naszej ob rony kon ieczn i są an io łowiewalczący , z k tó ry mi mamy kon tak t p rzez mod li twę. Widziałam, że są to o lb rzymimężczy źn i , b ard zo musku larn ie zbudowan i , o cudownych ob liczach . To wspan iałed u sze. Zro zu miałam p rzez samo patrzen ie na n ich , że walka z n imi by łaby daremna.An io ło wie ci b y l i u b ran i jak wo jown icy , miel i p ió ropusze i zb ro je i widziałam, żep o ru szają s ię szy b ciej n iż inn i . Ale chyba tym, co wyróżn iało ich najbardziej , by łao taczająca ich au ra pewności s ieb ie; by l i ab so lu tn ie pewn i swo ich umiejętności .Żadne zło n ie mo g łoby im zag rozić, i on i o tym wiedziel i . Kiedy nag le od frunęl i namis ję (k tó rej mi n ie u jawn iono ), mo ją uwagę zwróci ł ich n iepokó j; rozumiel i wagęswo jej mis j i i wied ziel i , i ja wiedziałam, że n ie wrócą, zan im jej n ie wypełn ią.

Szatan p rag n ie n as p rzejąć i czasami, k iedy zb iera swo je s i ły p rzeciwko jednemuz n as , o so b a ta p o trzebu je specjalnej och rony . Wszyscy jes teśmy ch ron ien i dzięk itemu , że n ie p o trafi on odczy tać naszych myśli . Umie jednak odczy tać nasze miny ,co zn aczy p rawie to samo co odczy tan ie myś l i . Nasze au ry i nasze miny pokazu jąu czu cia i emo cje n aszych dusz. Bóg je widzi , an io łowie je widzą i szatan także jewidzi . Stan n aszy ch dusz znają nawet n iek tó rzy wrażl iwi ludzie na ziemi. Możemysię ch ro n ić, p an u jąc nad własnymi myś lami, pozwalając świat łu Ch rys tu sap rzen ikn ąć d o n aszego życia. Kiedy tak zrob imy , Jego świat ło będzie nas rozświet laći b ędzie wid o czn e n a naszych ob liczach .

Page 68: Po schodach do nieba betty j eadie

Gd y to po jęłam, zn owu zo b aczy łam d usze, k tó re jeszcze n ie p rzyby ły na ziemię,i zo b aczy łam, jak n iek tó re z n ich uno szą s ię nad śmierteln ikami. Sp o s trzeg łam, jakd u sza mężczyzny s tara s ię dop rowadzić do sp o tk an ia d wo jg a śmierteln ików –swo ich p rzyszły ch ro dziców. Mężczy zn a ten o dg rywał ro lę swatk i i miał wielk ietru d n o ści . Jeg o p rzyszły o jciec i p rzyszła matk a n ieświad o mie szl i w p rzeciwnychk ieru n k ach i n ie wy k azy wali ch ęci d o wsp ó łp racy . Mężczyzna, k tó ry miał zo s tać ichsy nem, d awał im in s trukcje, mówił do n ich , n amawiając, żeb y s ię sp o tk al i . Jegok ło p o ty zmartwiły inne d usze i k i lka z n ich zaczęło „zagan iać” w jedno miejsce ty chd wo je młod y ch na ziemi.

Po wiedzian o mi, że będąc w świecie ducho wy m, s tworzy liśmy więzi z g ru pą b racii s ió s tr – ty mi, k tó rzy by li nam szczeg ó ln ie b l iscy . Mo je towarzyszk i wy jaśn i ły , żeu mó wil iśmy s ię z tymi duszami, iż zjawimy s ię na ziemi jak o rod zina lubp rzy jaciele. Łączące n as tu taj więzi d ucho we są rezu l tatem miło ści , k tó rą s ięwzajemn ie darzy l iśmy w świecie p rzedziemsk im. Po s tanowil iśmy po jawić s ię n aziemi ró wn ież z inny mi du szami ze wzg lędu n a zadan ie, k tó re mamy tu razem dowy k o n an ia. Niek tó rzy z nas ch ciel i po łączy ć s i ły , żeby zmien ić p ewn e rzeczy n aziemi, a możemy d oko n ać tego najsku teczn iej w o ko liczno ściach s tworzo n ych p rzezwy b ran y ch ro d ziców lu b inn e o so b y . Niek tó rzy z nas p o p ro s tu chciel i wspomó cwy ty czo n y ju ż k u rs i u łatwić działan ia ty m, k tó rzy miel i p rzy jść p óźn iej .Ro zu miel iśmy wp ływy , jak ie b ęd ziemy mieć na s ieb ie nawzajem w tym życiu , o razfizy czn e i o sob owe cechy , k tó re miel iśmy d os tać od swo ich ro dzin . Miel iśmyświad omo ść k o du g en etycznego n aszy ch śmiertelny ch ciał o raz ich o k reś lo nychcech fizy czny ch . Ch ciel iśmy i p o trzeb o waliśmy ich .

Ro zu miel iśmy , że wspomn ien ia zo s taną zawarte w k omó rkach n aszy chśmierteln y ch ciał . Ta wiad o mość b y ła d la mn ie zu pełn ie no wa. Do wied ziałam s ię, żewszy s tk ie my ś l i i p rzeżycia są zap isywane w n aszej p odświad o mości . Są o ne ró wn ieżzap isy wane w n aszy ch k o mórkach , więc k ażd a z n ich zawiera n ie ty lko kodg enety czn y , ale równ ież zap is każdego p rzeżycia, jak ie k iedyk o lwiek miel iśmy . Cowięcej , n asze wsp o mnien ia są p rzek azy wan e p o p rzez kod g en etyczny n aszymd ziecio m. Wsp o mnien ia te wy jaśn iają wiele cech dzied ziczo nych w ro dzin ach , tak ichjak sk ło n n ości do u zależn ień , lęk i , zalety i tak dalej . Dowied ziałam s ię równ ież, żen ie p rzy ch o dzimy na ziemię d wa razy ; k iedy wydaje s ię nam, że „p amiętamy ”p o p rzed n ie życie, tak n ap rawdę od twarzamy wsp omn ien ia zawarte w n aszychk o mó rk ach .

Wid ziałam, że rozumiel iśmy wszys tk ie wyzwan ia sp owod o wan e naszą

Page 69: Po schodach do nieba betty j eadie

sk omp lik owan ą fizy czn o ścią, i z p rzeko nan iem g odzil iśmy s ię na n ie.

Zo s tal iśmy też wypo sażen i w cechy d ucho we ko n ieczne do wy pełn ien ia n aszychmis j i . Wiele z n ich by ło specjaln ie zap ro jek to wan ych n a n asze po trzeb y . Nas irod zice miel i zb ió r własn y ch cech du ch owych , z k tó rych część zo s tała n amp rzekazana, i p rzyp atry waliśmy s ię, jak wy k orzy s tu ją te zd o ln ości . W czas ied o ras tan ia naby liśmy równ ież inny ch cech . Jako d o ro ś l i mamy zes taw własnychn arzędzi du ch owych i nadal mo żemy u czy ć s ię z n ich ko rzy s tać alb o możemyzrezy gno wać z k o rzys tan ia z n ich . Niezależn ie o d wiek u możemy nab y ć n o wy ch cechd ucho wy ch , k tó re mog ą nam p omó c w zn anych nam lub nowy ch sy tu acjach . Zawszejes t wy b ór. Widziałam, że w k ażd ej sy tuacj i dysp o nu jemy właściwą umiejętno ścią,żeb y so b ie pomó c, cho ciaż jes t mo żliwe, że jeszcze jej n ie ro zp oznaliśmy albomusimy n au czy ć s ię z n iej ko rzy s tać. Musimy wejrzeć w s ieb ie. Musimy zau faćswo im umiejętn ościom; wśród n ich zawsze jes t właściwe narzęd zie d ucho we.

Przez jak iś czas patrzy łam, jak du sze s tarają s ię do p rowadzić d o sp o tk an ia tychd wo jg a młody ch ludzi , a po tem zain teresowałam s ię duszami szyku jącymi s ię dop rzy jścia n a ziemię. Jed na wy jątk owo by s tra i d y namiczn a d u sza męska właśn iewch o dziła do łon a swo jej matk i . Mężczyzn a ten p os tan o wił u ro d zić s ię jako dzieckou po ś led zone u mysło wo . Bardzo s ię cieszy ł z tej mo żliwości , p on ieważ wiedział , jakp ob u dzi to ro zwó j jeg o samego i jego rod ziców. Tych tro je po łączy ła s i ln a więźi wszyscy zap lan o wali tę sy tu ację znaczn ie wcześn iej . Mężczyzna pos tan owiłrozpo cząć życie śmierteln ik a w chwil i swo jeg o po częcia i p atrzy łam, jak jego d uszawch o dzi do ło na i d o n owo po wstałeg o ży cia. Nie mó g ł s ię d oczek ać, k ied y poczu jewielką miło ść swo ich ziemsk ich ro dzicó w.

Dowied ziałam s ię, że d u sza może wejść do ciała matk i n a każdy m etap ie ciąży .Kied y tam s ię zn ajdzie, naty chmias t zaczyna doświad czać ży cia śmierteln ik a.Ab orcja, jak mi powied ziano , jes t wbrew temu , co n atu ralne. Dusza wcho d ząca dociała czu je od rzucen ie i smu tek . Wie, że ciało miało by ć jej , b ez wzg lęd u na to , czyzo s tało on o p o częte po za małżeńs twem, czy jes t u ło mne albo czy ma s i łę, by p rzeży ćzaled wie k i lk a god zin . Ale du sza czu je ró wn ież wspó łczu cie d la matk i , wiedząc, żep od jęła decyzję o p artą n a wied zy , k tó rą miała.

Wid ziałam wiele d u sz, k tó re miały p rzy jść na ziemię n a k ró tk o , ty lk o na k i lk ag od zin lu b d n i o d swo ich naro d zin . Cieszy ły s ię tak samo jak po zo s tałe, wiedząc, żemają cel d o o s iąg n ięcia. Zro zu miałam, że ich śmierć zo s tała wy zn aczo na p rzed ichn arod zinami – jak śmierć k ażd eg o z nas . Du sze te n ie p o trzebu ją ro zwo ju , k tó ry jes tsk u tk iem d łuższeg o ży cia na ziemi, a ich śmierć s tworzy wy zwan ia, k tó re p o mog ą

Page 70: Po schodach do nieba betty j eadie

w ro zwo ju ich ro d ziców. Smu tek jes t g łębok i , ale t rwa k ró tko , wszelk i bó l zn ika,k iedy zn owu s ię spo ty kamy , i p an u je ty lk o radość z ro zwo ju i bycia razem.

Zasko czy ło mn ie, jak wiele uk łada s ię p lanów i po d ejmu je decyzj i d la dob rainn y ch . Wszyscy b y liśmy chętn i do p oświęceń d la innych . Wszy s tko ro b i s ię d larozwo ju duch o weg o – wszys tk ie p rzeżycia, wszy s tk ie d ary i n iedoskon ało ści mus łużą. Sp rawy teg o świata n iewiele zn aczą d la nas po tamtej s t ro n ie – p rawie n ic.Wszys tk o jes t wid zian e oczami ducha.

Dla każdeg o z n as zo s tała wyznaczona po ra u k ończen ia ziemsk iej eduk acj i .Niek tó re d usze zjawią s ię tu ty lk o po to , by s ię u rodzić, by dos tarczy ć p rzeżyćinn y m, a po tem szyb k o odch o dzą z tego świata. Niek tó re w śmierteln ym ciele do ży jąp óźnego wieku , żeb y o s iągnąć swo je cele i oddać p rzys ługę innym, s twarzając imo kazje do s łużen ia. Niek tó re zjawią s ię, b y zos tać naszymi p rzywód cami lubu czn iami, n aszy mi żo łn ierzami, naszymi bogaczami lub b iedakami, a celem ichp rzyb ycia będzie s tworzen ie sy tuacj i i relacj i , k tó re umożliwią n am naukę miło ści .Wszyscy , k tó rzy zjawią s ię n a naszej ścieżce, d op rowadzą nas d o o s tateczn ejreal izacj i n aszego celu . Musimy być pod d an i p róbo m w trudnych warun kach , żebyzo baczy ć, jak wy pełn iamy najważn iejsze ze wszys tk ich p rzykazań – wzajemn ejmiło ści . W czas ie p o by tu n a ziemi wszyscy jes teśmy z sob ą po łączen i więzami,zjed no czen i d la jed nego nad rzęd n ego celu – nauk i wzajemnej miło ści .

Zan im zos tała zamkn ięta scena z p rzed ziemsk ieg o życia d usz, mo ją uwagęzwró ciła inn a dusza, tym razem kob iety . By ła jedn ą z najb ardziej czaru jącychi zach wycających is to t , jak ie k ied yko lwiek widziałam. Try sk ała energ iąi o p ro mien iała zaraźl iwą rad o ścią wszys tk ich dooko ła. Przyg lądając s ię jejz po dziwem, p oczu łam b liską więź pomiędzy nami i miło ść, k tó rą ta kob ieta do mn ieczu je. Wspo mnien ie tej chwil i zo s tało p rawie w cało ści zab loko wane, ale wiedziałam,że n igdy tej ko b iety n ie zapo mnę i że n ie by ło wątp l iwości co do tego , że bezwzg lędu n a to , dok ąd s ię udawała, miała by ć czy imś sp ecjalnym an io łem.

Przy g ląd ając s ię duszom szy k u jący m s ię do p rzybycia na ziemię, b y łam podwrażen iem u rod y i wspan iało ści każdej z n ich . Wiedziałam, że k iedyś by łam pośródn ich , tak jak k ażd y z n as , i że zo s tal iśmy n ap ełn ien i świat łem i p iękn em. W pewn ejch wil i p rzyszła mi do g łowy myśl o dnosząca s ię do nas wszy s tk ich : „Gdyby śmymog li zo baczyć s ię p rzed swo imi narodzinami, b y l ibyśmy zdumien i swo jąin tel ig en cją i u ro dą. Narodziny to sen i zap o mnien ie”.

Page 71: Po schodach do nieba betty j eadie

PIJAK

Przy jście na ziemię w dużym s topn iu p rzypomina wybór co l lege’u lub k ierunkus tud iów. Każd y z n as jes t na innym poziomie rozwo ju duchowego i zjawia s ię tu tajw miejscu , k tó re naj lep iej odpowiada jego po trzebom duchowym. Kiedyk ry tyku jemy b łędy lub wady innych ludzi , udowadn iamy , że sami mamy podobnen iedoskonało ści . Nie pos iadamy wiedzy , by właściwie o sądzać swo ich b l iźn ich .

Jakby d la zob razowan ia tej p rawdy n ieb io sa s ię rozchy li ły i ponown ie

Page 72: Po schodach do nieba betty j eadie

zo baczy łam ziemię. Tym razem mó j wzrok skup ił s ię na rogu u l icy w dużym mieście.Na ch o d n ik u o b o k b udynku zobaczy łam mężczyznę p i janego w sztok . Jedna z mo ichp rzewo d n iczek zap y tała: „Co widzisz?”.

„Pijan eg o men ela leżącego w b łocie”, odpowiedziałam, n ie rozumiejąc, d laczegomu szę g o o g ląd ać.

Mo je p rzewo d n iczk i s ię ożywiły . Powiedziały : „Pokażemy ci , k im on jes tn ap rawd ę”.

Uk azały mi jeg o duszę i zobaczy łam wspan iałego mężczyznę, pełnego świat ło ści .Eman o wała z n ieg o miło ść, i zrozumiałam, że w n ieb ie jes t uwielb iany . Przyby ł naziemię jak o n au czy ciel , by pomóc p rzy jacielowi, z k tó rym łączy ła go więź duchowa.

Jeg o p rzy jaciel by ł wyb itnym p rawn ik iem i miał b iu ro o k i lka p rzeczn ic dalej .Ch o ciaż p i jak n ie pamiętał teraz umowy ze swo im p rzy jacielem, jego celem by łop rzy p o mn ieć mu o po trzebach innych ludzi . Zrozumiałam, że p rawn ik z natu ry by łsk ło n n y d o o k azy wan ia wspó łczucia, jednak widok p i jaka miał sk łon ić go dowięk szej p o mo cy d la po trzebu jących jego wsparcia finansowego . Wiedziałam, że cid waj mężczy źn i s ię spo tkają i p rawn ik rozpozna znajomą duszę w tym p ijaku –czło wiek a w czło wieku – i po ruszony zrob i dużo dob rego . Ci dwaj mężczyźn i n igdys ię n ie d o wied zą o swo ich wcześn iej uzgodn ionych ro lach , mimo to ich mis jezo s tan ą zreal izo wane. Pi jak poświęci ł swó j czas na ziemi d la dob ra d rug iegoczło wiek a. Jeg o ro zwó j będzie pos tępował, a inne rzeczy , k tó rych może po trzebowaćd la dalszy ch po s tęp ów, będą mu dane późn iej .

Przyp o mn iałam sob ie, że ja też spo tkałam ludzi , k tó rzy wydali mi s ię znajomi.Kied y ich zo b aczy łam po raz p ierwszy , poczu łam natychmias tową b l iskość, b ły skro zp o zn an ia, ale n ie wiedziałam d laczego . Teraz zrozumiałam, że zos tal i sk ierowan in a ścieżk ę mo jeg o życia celowo . Zawsze by li d la mn ie wy jątkowi.

Mo je to warzy szk i odezwały s ię ponown ie, wyrywając mn ie z zamyślen ia.Po wied ziały , że p o n ieważ b rak mi czys tej wiedzy , n igdy n ie powinnam n ikogoo sąd zać. Ci , k tó rzy p rzechodzil i obok tego p i jaka na rogu , n ie by l i w s tan iezo baczy ć jeg o szlachetnej duszy , więc ocen ial i go po wyg lądzie zewnętrznym. Samateż tak p o s tęp o wałam, ocen iając innych w myślach wed ług ich zamożności lubfizy czn y ch zd o ln o ści . Zrozumiałam teraz, że by łam n iesp rawied liwa, że n ie miałamp o jęcia, jak ie jes t ich życie, an i – co ważn iejsze – jak ie są ich dusze.

Zaświtała mi ró wn ież taka myś l: „Albowiem ubog ich zawsze macie pośród s ieb iei g d y zech cecie, możecie im dob rze czyn ić”* . Ten cy tat z Pisma jednak mn iezmartwił . Dlaczeg o b iedn i są wśród nas? Dlaczego Pan n ie może nam zapewn ić

Page 73: Po schodach do nieba betty j eadie

wszy s tk ieg o ? Dlaczeg o n ie może po p ro s tu po dpo wied zieć temu p rawn ik o wi, żebyp o d ziel i ł s ię swo imi p ien iędzmi z in nymi? Moje towarzy szk i zno wu wtrąci ły s ię domo ich myś li i p owiedziały : „Wśród was cho dzą an io ło wie, z ob ecn o ści k tó rych n iezd ajecie sob ie sp rawy”.

To b y ło d la mn ie t rudn e i p rzewod n iczk i zn o wu p omo g ły mi zrozumieć. Wszy scymamy p o trzeb y , n ie ty lko b iedn i . I wszyscy zob o wiązal iśmy s ię w świecied u ch o wy m, że b ędziemy sob ie nawzajem p omag ać, ale zwlekamy z d o trzy man iemp rzy rzeczeń , k tó re zło ży liśmy b ardzo dawno temu . Pan zsy ła więc an io łó w, k tó rzymają n as pon ag lić i p omó c nam wy wiązać s ię ze swo ich zob o wiązań . Nie zmu sza nas ,ty lk o czasami n as po n ag la. Nie wiemy , k im są te is to ty – z wyg lądu n iczy m s ię n iewy ró żn iają – ale są p rzy n as częściej , n iż myś l imy .

Nie p o czu łam s ię zb esztan a, ale u świadomiłam so b ie, że źle ro zu miałam pomo cBo g a d la n as na ziemi i n ie do cen iałam jej . Pan ud ziela nam wszelk iego wsparcia,jak ieg o mo że n am ud ziel ić b ez ing erowan ia w n asze czyny i wo lną wo lę. My samimu simy ch cieć so b ie pomag ać. Mu simy chcieć zobaczyć, że b ied n i są tak samo warcin aszeg o szacun k u jak bog aci . Musimy ch cieć akcep tować wszy s tk ich inn y ch ludzi ,n awet ty ch o dmien nych o d nas . Wszyscy są warci naszej miło ści i do b ro ci . Niemamy p rawa okazywać n ieto lerancj i , zło ści czy „mieć k o go ś do ść”. Nie mamy p rawap atrzeć n a in ny ch z g ó ry an i po tęp iać ich w swo ich sercach . Jed y ne, co możemyz so b ą zab rać z teg o ży cia, to dob ro , k tó re o kazal iśmy inn y m. Wid ziałam, żewszy s tk ie n asze d o b re u czy nk i i serd eczn e s łowa wracają do n as p o tamtej s t ron ie zes tu k ro tn ą s i łą. Naszą s i łą b ęd zie uczyn ion e p rzez n as d o b ro .

Mo je towarzyszk i i ja p rzez ch wilę milczały śmy . Pi jak zn ik n ął z zas ięgu mo jegowzro k u . Mo ja du szę wy pełn iały zro zu mien ie i miło ść. Och , żeby m mog ła takp o mag ać inny m, jak ten p i jak po może swo jemu p rzy jacielowi. Och , żebym mog łas tać s ię w tym ży ciu b łog o s ławieńs twem d la inny ch . Mo ja d usza powtó rzy łao s tateczn e p rzes łan ie: n aszą s i łą b ęd zie uczyn ione p rzez n as d o b ro .

* Mk 1 4 , 7 .

Page 74: Po schodach do nieba betty j eadie

Więcej na: www.eb ook4all .p l

MODLITWA

Zostałam p o uczona wn ikającą we mn ie wiedzą o człowieczeńs twie, o bosk iejwarto ści k ażdej d uszy . Zap ragnęłam więcej świat ła i wiedzy . Nieb io sa ponown ie s ięrozsunęły i zobaczy łam ku lę ziemską k rążącą we wszechświecie. Dos trzeg łam wieleświateł , pod o bnych do reflek to rów, nap ływających z ziemi. Niek tó re smug i świat ła

Page 75: Po schodach do nieba betty j eadie

b y ły szerok ie i wy mierzone w n iebo jak lasery . Inne p rzypominały światełka małychlatarek , a jeszcze in ne by ły małe jak isk ierk i . Zdziwiłam s ię, k iedy mi powiedziano ,że te świat ła to mo d li twy ludzi .

Zo b aczy łam an io łów uwijających s ię w odpowiedzi na mod li twy . By lizo rg an izo wan i w tak i sposób , żeby udziel ić jak największej pomocy . Dos łown ielatal i o d jed n ej o so by do d rug iej , od mod li twy do mod li twy , i p raca ta napełn iałaich miło ścią i rad o ścią. By li zachwycen i , pomagając ludziom, a szczegó ln ie radośn iwted y , k ied y k to ś mod li ł s ię z żarl iwością i wiarą, żeby mu pomóc od razu . Zawszen ajp ierw od p o wiad al i na jaśn iejsze, go rętsze mod li twy , po tem po ko lei na resztę, ażżad n a n ie p o zo s tała bez odpowiedzi . Zauważy łam jednak , że w n ieszczerychi rozg ad an y ch mo d łach jeś l i w ogó le jes t świat ło , to n ik łe; wiele z tych p ró śb n iejes t sp ełn ian y ch .

Po wied zian o mi wyraźn ie, że wszys tk ie mod li twy b łagalne są wys łuch iwane.Kied y mamy wielk ą po trzebę albo k iedy mod limy s ię za inne o soby , p romien ieświat ła wy p ły wają p ro s to z nas i n atychmias t są dos trzegane. Dowiedziałam s ię też,że n ie ma po tężn iejszej mod li twy n iż mod li twa matk i za swo je dzieci . To najczys tszyro d zaj mo d li twy z p owodu żarl iwości b łagan ia, a czasami z powodu rozpaczy . Matkap o trafi wlać w swo je dzieci całą swo ją miło ść i b łagać Boga żarl iwie w ich sp rawie.Wszy scy jed n ak mamy zdo lność do tarcia do Boga w swo ich mod li twach .

Zro zu miałam, że po skończen iu mod li twy b łagalnej powinn iśmy p rzes tać o n iejmy ś leć i u fać, że Bó g jej wys łucha. On zawsze zna wszys tk ie nasze po trzeby i czekan a zap ro szen ie, żeby nam pomóc. Ma moc, by spełn ić każdą p ro śbę, ale jes tzo b lig o wan y własn ym p rawem i naszą wo lą. Musimy pokazać, że chcemy , by Jegowo la s tała s ię n aszą. Musimy Mu zau fać. Kiedy szczerze pop ros imy , w n ic n iewątp iąc, o trzy mamy to , o co p ro s imy .

Nasze mo d li twy za innych mają wielką moc, ale mogą zos tać wys łuchane, ty lkowó wczas , g d y n ie n aru szą wo lnej wo li innych lub gdy n ie s to ją na p rzeszkodzie ichp o trzebo m. Bó g jes t zobowiązany pozwo lić nam działać samodzieln ie, ale jes t teżch ętn y d o wszelk iej pomocy . Jeś l i wiara naszych p rzy jació ł jes t s łaba, s i ła naszejd u szy mo że ich rzeczywiście wzmocn ić. Jeś l i są cho rzy , nasze pełne wiary mod li twyczęs to p o trafią d ać im s i łę do wyzd rowien ia, chyba że ich cho roba zos tałazap lan o wan a jak o d oświadczen ie s łużące ich rozwo jowi. Jeś l i ich śmierć wydaje s ięb l isk a, mu s imy zawsze pamiętać, by p ro s ić o spełn ien ie s ię wo li Boga, inaczejmo g lib y śmy p rzeszkodzić tej o sob ie w p rzejściu na d rugą s tronę, powodu jąck o n fl ik t celó w. Sk ala naszej pomocy d la innych jes t og romna. Możemy zrob ić

Page 76: Po schodach do nieba betty j eadie

zn aczn ie więcej do b rego d la swo ich ro d zin lu b in ny ch o só b , n iż k iedyk o lwiek toso b ie wy o brażal iśmy .

To wszys tko wydawało mi s ię b ardzo p ro s te – po czątk owo zby t p ro s te. Zawszemy ślałam, że mo d li twa wy maga d ług iego czasu . Sądzi łam, że mu s imy marud zićBo g u i n ie dawać Mu spo k o ju , dop ó k i co ś s ię n ie s tan ie. Miałam swó j sy s tem.Zaczy nałam o d p ro śb y o co ś , czego , jak my ś lałam, po trzebu ję. Po tem uciek ałam s ięd o p rzek up s twa, d ając Bo g u d o zrozu mien ia, że ud zielen ie mi po mocy leży w Jegon ajlep szy m in teres ie. Jeś l i to zawo dziło , zaczy n ałam s ię targować, p ro pon u jąc jak iśk o n k retn y ak t p os łu szeń s twa alb o p o święcen ia, k tó rym mog łabym zd o by ć Jegołask awo ść. Po tem, zro zp aczo na, zaczyn ałam b łagać, a w ko ń cu wp adałam wewściek ło ść. Wsku tek teg o sy s temu do czek ałam s ię wys łuchan ia o wiele mn iejszejl iczb y p ró śb , n iż miałam n ad zieję. Teraz zro zumiałam, że mo je mo d li twy b y łyd emo n s tracją wątp l iwości . Mo je zab ieg i b y ły rezu l tatem b rak u wiary w Jeg o chęćzad o śću czyn ien ia mo im p rośbo m ty lko n a p od s tawie warto ści mo ich p o trzeb .Wątp i łam, czy Bóg jes t sp rawied liwy , czy ma mo c, a nawet n ie by łam pewna, czyw o g ó le mn ie s łu ch a. Te wszy s tk ie wątp l iwości s two rzy ły barierę p o międ zy mn ąa Bo g iem.

Teraz zrozumiałam, że Bó g n ie ty lko s ły szy nasze mod li twy , ale tak że zn a naszep o trzeb y , jeszcze zan im my sami je sob ie u świado mimy . Widziałam, że Pan i Jegoan io ło wie ch ętn ie o d powiad ają n a nasze mo d li twy . Wid ziałam, że sp rawia im torad o ść. Zobaczy łam jedn ak , że Bó g ma zd o ln ość widzen ia, k tó rej my n igd y n ieb ędziemy w s tan ie o s iąg n ąć. Wid zi naszą d ucho wą p rzeszło ść i zna po trzeby n aszegop rzy szłeg o ży cia wiecznego . W swej wielk iej miło ści wy s łuchu je mo d li tw zg o dn ieze swą wieku is tą wszech wiedzą. Na wszys tk ie mo d li twy o dpo wiad a w sp osóbd o sk o n ały . Zdałam sob ie sp rawę, że n igdy n ie mu s iałam up o rczywie po wtarzaćswo ich p ró śb , jakby Bóg n ie p o trafi ł ich zrozumieć. Po trzeb n e mi b y ły wiarai cierp l iwo ść. Pan dał nam wo lną wo lę, a my u możliwiamy d ziałan ie Jeg o wo liw n aszy m ży ciu , k iedy Go d o n ieg o zap ro s imy .

Zro zu miałam równ ież wagę pod ziękowań za to , co o trzy mujemy . Wdzięczność tocn o ta wiek u is ta. Po winn iśmy po ko rn ie p ro s ić i z wd zięcznością p rzy jmo wać. Imb ard ziej dzięk u jemy Bo g u za o trzy mywane b ło gos ławień s twa, tym szerszą d rog ęo twieramy d la ko lejn ych łask . Bo ga p rzep ełn ia p rag n ien ie, by nam o b ficieb ło g o s ławić. Jeś l i zech cemy o tworzy ć swo je serca i my ś l i d la Jeg o b ło gos ławień s tw,zo s tan iemy ob ficie nap ełn ien i łaskami. Przekon amy s ię, że On ży je. Mo że samizaczn iemy zach o wywać s ię jak an io łowie, pomag ając ty m, k tó rzy są w po trzeb ie.

Page 77: Po schodach do nieba betty j eadie

W trakcie mod li twy i s łużen ia nasze świat ła zawsze będ ą jasno p łon ąć. Służen ie top al iwo d la naszych lamp , powstałe ze wsp ó łczu cia i miło ści .

Page 78: Po schodach do nieba betty j eadie

RADA MĘŻCZYZN

Wraz z to warzy szk ami nadal by łam w og rodzie i k iedy zdałam sob ie z tego sp rawę,widok ziemi zos tał zas łon ięty . Towarzyszk i p rzep rowadziły mn ie z og rodu dodużego b udyn k u . Kiedy do n iego weszły śmy , zachwyciłam s ię szczegó łamiwykończen ia i mis ternym p ięknem. Tamtejsze budynk i są doskonałe; każda l in ia,kąt i d etal są wyk o nane w tak i sposób , by idealn ie dopełn iać cało ści , s twarzającodczucie jed n ości lub idealnego po łączen ia. Każda tamtejsza budowla, każdy

Page 79: Po schodach do nieba betty j eadie

p rzed mio t jes t d ziełem sztuk i .

Zap ro wad zo n o mn ie do poko ju , k tó ry by ł kunsztown ie zbudowany i u rządzony .Gd y weszłam, zo b aczy łam g rupę mężczyzn s iedzących p rzy d łuższym boku s to łuw k ształcie n erk i . Po dp rowadzono mn ie, bym s tanęła p rzed n imi p rzy wciętym boku .Jed n a rzecz u d erzy ła mn ie p rawie natychmias t : by ło tam dwunas tu mężczyzn –mężczy zn – i żad n ej kob iety .

Jak o o so b a o d ość n iezależnych pog lądach by łam wyczu lona na ro lę kob iet .Ró wn o ść i sp rawied liwe trak towan ie kob iet by ły d la mn ie ważne i twierdzi łamstan o wczo , że mo g ą rywalizować z mężczyznami jak równy z równym w większościsy tu acj i . W czas ie swego życia na ziemi p rawdopodobn ie zareagowałabymn iep rzych y ln ie n a radę o tak im sk ładzie, ale w n ieb ie nauczy łam s ię inaczej patrzećn a ro le mężczy zn i kob iet . Zmiana w mo ich pog lądach zaczęła s ię, gdy og lądałamstwo rzen ie ziemi. Dos trzeg łam różn ice pomiędzy Adamem i Ewą. Pokazano mi, żeAd am b y ł b ard ziej zadowo lony z warunków, k tó re miał w Eden ie, a Ewa by ła bardziejn iesp o k o jn a. Tak b ardzo chciała zo s tać matką, że by ła go towa zgodzić s ię na śmierć,b y ty lk o ten cel o s iągnąć. Ewa n ie ty le „u leg ła” pokus ie, i le pod jęła świadomąd ecy zję, b y sp o wo d ować warunk i kon ieczne do swo jego rozwo ju , a jej in icjatywazo s tała wy k o rzy s tana, by w końcu nak łon ić Adama do zjedzen ia owocu . A jedząco wo c, sp o wod o wali śmiertelność ludzi , d zięk i czemu możemy mieć dzieci – aleró wn ież mu s imy u mrzeć.

Zo b aczy łam n ad Ewą Ducha Świętego i zrozumiałam, że ro la kob iet na świeciezawsze b ęd zie wy jątkowa. Uświadomiłam sob ie, że ich emocjonalność umożliwia imwięk szą wrażl iwo ść na miło ść, a Duchowi Świętemu pozwala lep iej nad n imi czuwać.Zro zu miałam, że jak o matk i , a więc s tworzycielk i , mają wy jątkową relację z Bog iem.

Zd ałam też so b ie sp rawę z n iebezp ieczeńs twa, na jak ie kob iety są narażone zes tro n y szatan a. Zro zumiałam, że szatan będzie wykorzys tywał na ziemi te samep o k u sy , k tó ry ch u ży ł w Eden ie. Będzie p róbował rozb ić rodziny , a tym samymlu d zk o ść, k u sząc k o b iety . To mn ie zan iepoko iło , ale wiedziałam, że to p rawda. Planszatan a b y ł o czy wis ty . Zaataku je kob iety pop rzez ich n iepokó j , wykorzys tu jąc s i łęich emo cji – ty ch samych emocji , k tó re dały Ewie s i łę do działan ia, k iedy Adam by łb ard zo zad o wo lo n y ze swo jej sy tuacj i . Zrozumiałam, że szatan zaataku je więzip o między mężem a żoną, oddalając ich od s ieb ie, wykorzys tu jąc s i łę seksui zach łan n o ści , b y zn iszczyć ich rodzinę. Widziałam, że w wyn iku rozb icia domówu cierp ią d zieci i że kob iety będą po tem p rzy tłoczone s trachem o p rzyszło śći p rawd o p o d o b n ie poczuciem winy , pon ieważ będą widzieć, jak rozpadają s ię ich

Page 80: Po schodach do nieba betty j eadie

ro d zin y . Wtedy szatan b ędzie móg ł wyk orzy s tać ich s trach i po czu cie win y , b y jezn iszczy ć o raz zn iweczyć p o wierzon ą im p rzez Bo g a mis ję n a ziemi. Do wiedziałamsię, że k ied y szatan zawładn ie ko b ietami, z mężczyznami p ó jd zie mu łatwo . Zaczęłamwięc d os trzeg ać różn icę p omięd zy ro lami mężczyzn i kob iet , a także zro zu miałamsen s i p ięk no ty ch ró l .

Mając nowy p unk t widzen ia, n ie okazałam żadn ej reakcj i n a radę złożo n ąwy łączn ie z mężczy zn . Uznawałam, że on i mają swo ją ro lę, a ja swo ją. Mężczyźn ip ro mien iowali miło ścią do mn ie i naty chmias t p o czu łam, że są mo imi p rzy jació łmi.Po ch y li l i s ię k u so b ie n a n aradę. Nas tęp n ie jed en z n ich p rzemówił d o mn ie.Po wied ział , że u marłam p rzedwcześn ie i muszę wró cić na ziemię, że mam mis ję dosp ełn ien ia, ale w swo im sercu s ię jej o p ieram. Po myślałam, że jes tem w swo im d omui że żad n e s ło wa tych mężczy zn n ie p rzek on ają mn ie, by m g o o p uści ła. Mężczyźn izn owu s ię narad zi l i i zapy tal i , czy chcę o b ejrzeć swo je ży cie. Ich p ro śbę o d eb rałamp rawie jak rozkaz. Zawahałam s ię; n ik t n ie ch ce, żeb y jego p rzeszło ść śmierteln ik ab y ła o g ląd an a w miejscu abso lu tnej czy s to ści i miło ści . Powiedziel i jedn ak , że toważn e, żeb y m zo b aczy ła swo je ży cie, więc s ię zg o dziłam. Z bok u po jawiła s ięświat ło ść i p oczu łam p rzy sob ie miło ść Zbawiciela.

Przesu nęłam s ię w lewo , żeb y ob ejrzeć swo je ży cie. Obraz p o jawił s ię tam, gd zies tałam. Przed e mną ukazało s ię mo je życie w fo rmie czego ś , co tu taj p rawdo p od o bn ieo k reś l i l iby śmy jako n iezwyk le łatwe do zro zu mien ia h o lo g ramy , ale p rzesuwająces ię z zawro tną p rędko ścią. By łam zd u mio na, że jes tem w s tan ie p rzy swo ić tak dużoin fo rmacji pod awan y ch z tak ą szybk ością. Og lądając zd arzen ia ze swo jeg o ży cia,ro zu miałam je zn aczn ie lep iej n iż wted y , k iedy do n ich do ch odziło . Nie ty lkop o n o wn ie p rzeżywałam swo je emocje z każdej chwil i , ale czu łam równ ież to , co czu l ilu d zie wok ó ł mn ie. Poznawałam ich my ś li n a mó j temat i u czucia, jak ie wo b ec mn ieży wil i . By ło k i lka sy tuacj i , k iedy wszy s tko s tawało s ię d la mn ie jasne w no wysp osó b . „Tak – mó wiłam do s ieb ie – o , tak . Teraz rozumiem. Kto by po myślał? Ale too czy wiście ma sens”. Po tem zo baczy łam, i le zawod u sp rawiłam in n ym. Wzdry gnęłamsię, k ied y wyp ełn i ło mn ie ich rozczarowan ie, d o tego do szły jeszcze mo je wyrzu tysu mien ia. Uświad omiłam sob ie cierp ien ie, k tó re sp rawiłam in n ym, p oczu łam je.Zaczęłam s ię t rząść. Widziałam, i le smu tk u spowod owały mo je wyb uchy zło ś ci ,i wy p ełn i ł mn ie ten smu tek . Zo baczy łam swo je samo lu bs two i mo je serce zap łakało ,p ro sząc o u k o jen ie. Jak mog łam by ć tak a n ieczu ła?

Kied y by łam już b ardzo ud ręczona, po czu łam nap ływającą d o mn ie miło śćczło n k ó w rady . Og ląd al i mo je życie ze zrozumien iem i wspó łczuciem. Wszy s tko

Page 81: Po schodach do nieba betty j eadie

zo s tało wzięte po d uwag ę: to , jak zos tałam wy ch owana, czego mn ie nauczon o , bó l ,k tó ry sp rawil i mi inn i , szanse, k tó re do s tałam lub k tó rych n ie d os tałam. I zdałamso b ie sp rawę, że rada mn ie n ie o sąd za. Sama s ię o sąd załam. Człon kowie radyo kazywali mi ab so lu tną miło ść i bezg ran iczne miło s ierd zie. Ich szacun ek d la mn ien ie mó g łb y być większy . By łam im szczegó ln ie wdzięczn a za miło ść, k iedyzo baczy łam p rzed sobą nas tęp ną część pok azu .

By ł to „efek t kó ł n a wo d zie”, jak o k reś l i l i go czło nko wie rady . Zob aczy łam, żek iedy k rzywdziłam in n ych , po tem wiele sk rzy wd zo nych p rzeze mn ie o sóbk rzywd ziło w po d obn y sposó b k o lejnych ludzi . Fala złych uczyn ków b ieg ła odo fiary do o fiary , p rzypo min ając p rzewracające s ię k o s tk i d omina, aż w ko ń cu wróci ład o po czątk u – d o mn ie, d o winowajcy . Fale rozcho d ziły s ię i wracały . Zran i łamzn aczn ie więcej o sób , n iż p rzy puszczałam; mó j bó l s ię zwielok ro tn i ł i s tał s ięn iezno śn y .

Zb awiciel p odszed ł do mn ie pełen tro sk i i miło ści . Jeg o d u sza dała mi s i łę.Powied ział , że o sądzam s ię zby t k ry tyczn ie. „Jes teś d la s ieb ie zby t su rowa”,s twierd zi ł . Pok azał mi inną s tro nę efek tu kó ł n a wod zie: powod ował go jedenz mo ich d ob rych uczynk ów, b ezin teresown y g es t . Zn owu zo baczy łam ro zch o dząces ię fale. Przy jació łka, k tó rej okazałam ży czl iwość, zach o wała s ię życzl iwie wo b ecjednej ze swo ich zn ajomy ch i łań cu szek d ob roci s ię wyd łuży ł . Zob aczy łam, że d zięk ijednemu mo jemu u czy nko wi p rzyby ło miło ści i szczęścia w życiu inn ych ludzi .Widziałam, jak ich szczęście wzras tało i wp ły wało na ich życie n a wielep ozy tywnych sp osobó w, czasami znacząco . Bó l w mo im sercu u s tąp i ł miejscaradości . Po czu łam miło ść, k tó rą czu l i tamci ludzie, poczu łam też ich rad o ść.A wszys tk o to zaczęło s ię o d jedn eg o do b rego uczynk u . Do g ło wy p rzy szła mi ważn amyśl i zaczęłam ją p o wtarzać: „Tak nap rawd ę l iczy s ię ty lko miło ść. Tak nap rawd ęliczy s ię ty lko miło ść i miło ść jes t rado ścią!”. Przyp o mniałam so b ie cy tat z Pisma:„Ja p rzy szed łem, ab y miały ży cie i o b fi towały ”* i mo ją d u szę wypełn ia ob fi taradość.

Wszy s tko wy d ało s ię tak ie p ro s te. Jeś l i b ędziemy dob rzy , poczu jemy rad o ść.I n iesp od ziewan ie wy p ły nęło ze mn ie p y tan ie: „Dlaczego n ie wied ziałam o tymwcześn iej?”. Odpo wied ział Jezu s alb o jeden z członk ó w rad y , a od powied ź wry ła s ięw mo ją pamięć. Zap ad ła w najg łębszą część mo jej d u szy , na zawsze zmien iając mó jp og ląd na ży ciowe p ró by i p rzeciwn ości : „Po trzeb o wałaś zaró wn o negaty wn ych , jaki po zy ty wn y ch p rzeży ć n a ziemi. Zan im b ędziesz mog ła po czu ć radość, mu s iszp oznać smu tek ”.

Page 82: Po schodach do nieba betty j eadie

Wszy s tk ie mo je p rzeżycia nab rały nowego zn aczen ia. Zdałam sob ie sp rawę, żew mo im ży ciu n ie by ło żadny ch p rawdziwych b łęd ów. Każde p rzeżycie by łon arzędziem s łu żącym mo jemu ro zwo jowi. Każde złe doświad czen ie pozwalało milep iej rozumieć samą s ieb ie i w ko ńcu uczy łam s ię un ikać tak ich d oświadczeń .Zobaczy łam równ ież, jak rozwijała s ię mo ja u miejętność pomagan ia innym.Uświado miłam so b ie nawet , że wiele z mo ich p rzeżyć by ło p rzygo towany ch p rzezAn io łów Stróżów. Niek tó re p rzeżycia b y ły smu tne, inne by ły radosne, ale celemwszys tk ich by ło p rzen ies ien ie mn ie na wyższe poziomy wiedzy . Widziałam, żeAn io łowie Stróżowie b y li p rzy mn ie w czas ie ży ciowych p rób , p omagając mi, jakty lk o mo g li . Czasami by ło ich wielu , czasami ty lko k i lku , zależn ie od mo ichp o trzeb . Og lądając swo je życie, zauważy łam, że częs to powtarzałam te same b łęd y ,wielok ro tn ie pop ełn iałam te same złe czyny , do czasu , aż w koń cu wyciągałamwłaściwy wn iosek . Ale zo b aczy łam też, że im więcej wn iosk ó w wy ciągałam, ty mwięcej mo żliwości s ię p rzede mn ą o twierało . I b y ły o n e rzeczywiście o twarte.Pokazano mi, że wiele razy , k iedy myś lałam, że o s iągnęłam co ś samodzieln ie, by łamwspo magana bo żą pomocą.

Wymo wa po kazu szybko zmien iła s ię więc z negatywn ej na pozy tywną. Zmien iłos ię mo je widzen ie samej s ieb ie, pon ieważ zobaczy łam swo je g rzech y i wadyw wielo wymiarowym świet le. Tak , sp rawiły p rzy k ro ść mn ie i inny m, ale by łyn arzędziami s łużący mi mo jej nauce, pomagającymi mi pop rawić swo je myś len iei zacho wan ie. Zrozumiałam, że odp u szczo n e g rzechy są u suwane. Wy g ląd a to tak ,jakby b y ły p rzes łan iane nowym rozumien iem, nowy m celem w życiu . To nowerozumien ie p rowadzi mn ie nas tęp n ie do zan iechan ia g rzech u w sposób natu raln y .Ale ch o ciaż sam g rzech jes t u su n ięty , pozos taje po n im nauczka. W ten sposóbo dpu szczon y g rzech po maga mi s ię rozwijać i u czyć s ię lep iej p o magać in n ym.

Po szerzo na wied za dała mi spo jrzen ie, k tó rego p o trzebowałam, żeby p rawd ziwiewy b aczy ć samej so b ie. I zrozumiałam, że każdy rod zaj wy baczen ia zaczyna s ię odwy b aczen ia samemu sob ie. Jeś l i n ie będę zdo lna do wy baczen ia sob ie, n ie będęu miała szczerze wy b aczy ć inn ym ludziom. A muszę wybaczyć in nym. To , co daję,jes t ty m, co do s taję. Jeś l i ch cę wyb aczen ia, sama mu szę wyb aczać. Zrozumiałam też,że wady in nych lu dzi , k tó re n ajbardziej k ry tykowałam – i n ajrzadziej wyb aczałam –p rawie zawsze by ły wadami, k tó re sama miałam albo bałam s ię, że mam. Przerażałomn ie, k iedy wid ziałam u in n ych swo je rzeczywis te lub po tencjalne s łabo ści .

Zo baczy łam, jak n iszcząca po trafi być żądza sp raw ziemsk ich . Wszelk i rozwó jjes t d uchowy , a rzeczy doczesne, tak ie jak d ob ra materialn e i rozbu ch ane p o trzeby

Page 83: Po schodach do nieba betty j eadie

cielesne, t łamszą d uszę. Stają s ię naszy mi b ożkami, związu ją nas z naszym ciałem,zn iewalają, p rzez co n ie jes teśmy w s tan ie p rzeżywać wzros tu i radości , k tó ry chp ragn ie d la nas Bó g .

Pono wn ie mi p rzek azan o , tym razem n ie s łowami, ale myś lowo , że n ajważn iejsząd la mn ie rzeczą w życiu jes t kochać innych jak s ieb ie samą. Ale żeby inny ch k o chaćjak s ieb ie samą, n ajp ierw muszę s ieb ie pok ochać p rawdziwie. Piękno i świat ło śćChry s tu sa są we mn ie – On je widział! – a teraz ró wn ież ja mus iałam je w sob ieod n aleźć. Po trak to wałam to jak p rzy k azan ie i tak zrob iłam. Stwierdzi łam, żes t łamsiłam p rawdziwy u ro k swo jej duszy . Musiałam pozwo lić jej zalśn ić takp ięknym b lask iem jak k iedyś .

Skoń czy ł s ię p rzeg ląd mo jego życia i mężczyźn i s iedziel i bez ruchu ,p romien iu jąc bezg ran iczną miło ścią do mn ie. By ł tam też Zbawiciel w au reo li swejświat ło ści i u śmiech ał s ię, zadowo lony z mo ich pos tęp ów. Członko wie rad y znowusię po rozumiel i , po czy m zwrócil i s ię do mn ie. „Nie wypełn i łaś swo jej mis j i naziemi”, p owiedziel i . „Musisz wracać. Ale n ie będziemy cię zmuszać; decyzja należydo cieb ie”.

Bez wahan ia o dparłam: „Nie, n ie. Nie mogę wracać. Mo je miejsce jes t tu taj . Tujes t mó j d om”. Powied ziałam to s tan owczo , wiedząc, że n ic n ie jes t w s tan ie nak łon ićmn ie do opuszczen ia tego miejsca.

Przemówił jed en z mężczyzn , równ ież s tano wczo : „Two ja p raca n ie zo s tałauk o ńczona. Będzie d la cieb ie naj lep iej , jeś l i wró cisz”.

Nie zamierzałam wracać. Jako dziecko n au czy łam s ię wygrywać k łó tn ie i terazuży łam wszys tk ich swo ich sposobów. Rzuciłam s ię na p od łogę i zaczęłam p łakać.„Nie chcę wracać – załkałam – i n ik t mn ie n ie zmusi! Zos taję tu , g dzie mo je miejsce.Sk o ńczy łam z ziemią!”.

Jezus s tał n ied aleko mn ie, po mo jej p rawej s tro n ie, wciąż p romien iu jący swo jąo lśn iewającą świat ło ścią. Zb liży ł s ię i wy czu łam Jego tro sk ę. Ale towarzyszy ło jejpewne rozbawien ie. Nad al mn ie uwielb iał , rozu miejąc mo je nas tro je, i wyczu łamJego empatię d la mo jego p rag n ien ia, by zos tać. Podn io s łam s ię, a On powiedział dorady : „Po k ażmy jej , n a czy m po leg a jej mis ja”. A o d wracając s ię d o mn ie, rzek ł :„Pozn asz swo ją mis ję, aby łatwiej ci b y ło p od jąć decyzję. Ale po tem musiszzadecydo wać. Jeś l i wró cisz na ziemię, wiedza o two jej mis j i o raz większość tego , cozos tało ci tu p okazane, zo s tan ie u sun ięta z two jej pamięci”.

Zgod ziłam s ię n iech ętn ie i pokazano mi, na czym p o leg a mo je zadan ie.

Po tem wiedziałam, że muszę wrócić. Chociaż bard zo n ie chciałam opuścić

Page 84: Po schodach do nieba betty j eadie

cu down ej k rainy p rzepełn ionej miło ścią i świat łem d la ziemsk iego świata pełnegotrudów i n iepewnoś ci , kon ieczn o ść wypełn ien ia mis j i zmusiła mn ie do po wro tu .Najp ierw jedn ak o trzy małam o b ietn icę od k ażd ej z obecnych tam osób , łączn iez Jezu sem. Wymog łam na wszys tk ich , że w chwil i gdy mo ja mis ja zo s tan ieukończona, zab io rą mn ie z powro tem do d omu . Nie zamierzałam spędzić na ziemi an iminu ty d łużej , n iż to by ło ko n ieczne. Mó j d om b y ł tam, gd zie on i . Zgodzil i s ię namó j waru nek i zap o czątkowali mó j p owró t .

Po dszed ł d o mn ie Zbawiciel i powiedział , że jes t zad owo lony z mo jej decyzj i .Przy p omn iał mi, że po powro cie na ziemię n ie będę pamiętała o swo jej mis j i . „Będącna ziemi, n ie możesz ciąg le o n iej myś leć”, p owiedział . „Zo s tan ie wypełn iona wewłaściwy m czas ie”.

„Och , jak On dob rze mn ie zna”, p o myślałam. Gdyby m pamiętała swo ją mis ję naziemi, wykon ałabym ją tak szybk o , i p rawdo p odobn ie tak n ieudo ln ie, jak tomożliwe. Stało s ię zgodn ie ze s łowami Zbawiciela. Wied za o mis j i zo s tała u sun iętaz mo jej pamięci . Nie pozos tał w n iej nawet najd robn iejszy szczegó ł , ale, o d ziwo , n ieczu ję chęci , by dociekać.

Pan ob iecał , że zab ierze mn ie, gdy ty lko wypełn ię swo je zadan ie. Nadal dźwięcząmi w uszach Jego o s tatn ie sk ierowane d o mn ie s ło wa: „Po by t n a ziemi jes t k ró tk i .Nie będziesz tam d ługo , a p o tem wró cisz tu taj”.

* J 1 0 , 10 .

Page 85: Po schodach do nieba betty j eadie

POŻEGNANIE

Nag le o to czy ły mn ie ty s iące an io łów. By ły radosne, zachwycone, że zdecydowałamsię wrócić. Us ły szałam, jak wykrzyku ją en tuzjas tyczn ie, wsp ierając mn ie miło ściąi o tuchą.

Kiedy s ię ro zg lądałam, a mo je serce mięk ło od miło ści , k tó ra p łynęła od n ich domnie, an io ło wie zaczęl i śp iewać. W całym swo im życiu , nawet w n ieb iańsk imogrodzie, n ie s ły szałam równ ie wspan iałej muzyk i . By ła wzn io s ła, cudowna,

Page 86: Po schodach do nieba betty j eadie

n adzwyczajn a i p rzeznaczona specjaln ie d la mn ie. To by ło n iesamowite. An io łowieśp iewali sp o n tan iczn ie, n ie ty le z pamięci , i le pod wp ływem natychmias towejwied zy , n aty chmias towego uczucia. Ich g ło sy by ły czys te, a każdy dźwięk wyraźnyi s ło d k i . Nie p amiętam p ieśn i , k tó rą śp iewali , ale powiedziano mi, że u s ły szę jąjeszcze raz. Nie k ry łam łez, ch łonąc ich miło ść i n ieb iańską muzykę –n ied o wierzałam, że tak mało znacząca dusza jak mo ja może być ob iek tem takwielk ieg o u wielb ien ia. I u świadomiłam sob ie, że w n ieb io sach n ik t n ie jes t małozn aczący . Każd a du sza ma bezg ran iczną warto ść. Kiedy mo ją duszę p rzepełn iałap o k o ra i wd zięczn o ść, po raz o s tatn i zobaczy łam ziemię.

Kied y n ieb io sa s ię rozsunęły , u jrzałam ziemię, a na n iej mil iardy ludzi .Zo b aczy łam, jak walczą o by t , popełn iają b łędy , doznają dob roci , znajdu ją miło ść,ro zp aczają z p o wo d u śmierci . Zobaczy łam też unoszących s ię nad n imi an io łów.An io ło wie zn al i lu dzi z imien ia i p i ln ie ich s trzeg l i . Cieszy li s ię z ich dob rychu czy n k ó w, a smucil i b łędami. By li b l isko , żeby pomagać, udzielać wskazóweki ch ro n ić. Przeko n ałam s ię, że możemy p rzywo łać na pomoc dos łown ie ty s iącean io łó w, jeś l i p o p ros imy pełn i wiary . Dowiedziałam s ię, że w ich oczach wszyscyjes teśmy ró wn i, wielcy i mali , u talen towan i i upoś ledzen i , p rzywódcy i uczn iowie,święci i g rzeszn icy . Wszyscy jes teśmy cenn i i p i ln ie s trzeżen i . Zawsze możemyliczyć n a ich miło ść do nas .

Wid o k zo s tał zas łon ięty , a ja po raz o s tatn i p rzy jrzałam s ię swo im wieku is tymp rzy jació łk o m, d wó m kob ietom, k tó re by ły mo imi p rzewodn iczkami, mo im trzemwiern y m an io ło m s łużebnym i wielu innym, k tó rych znałam z życiap rzed ziemsk ieg o i k tó rych kochałam. By li wspan ial i , szlachetn i i cudown ii wied ziałam, że o g lądałam ich dusze ty lko p rzez chwilę. Miałam zaszczy t poznaćzaled wie maleń k i p rzeds ionek n ieb io s , ty lko część tego rajsk iego domu . W tymd o mu o raz w sercach tych , k tó rzy w n im mieszkal i , by ła wiedza p rzek raczająca mo jen ajśmielsze wy o b rażen ia. Czekają tam na nas p lany , ścieżk i i p rawdy ; n iek tó re sątam o d p o czątk u , inne dop iero mus imy s tworzyć. Pokazano mi ty lko sk rawekn ieb io s , ale zawsze będę cen ić to wspomnien ie. Wiedziałam, że ci an io łowie,śp iewający teraz, n apełn iający mo je serce miło ścią, będą mo im os tatn im cudownymp rzeży ciem p o tamtej s t ron ie. I gdy śp iewem wyrażal i swo ją miło ść i wsparcie d lamn ie, zaczęłam p łak ać. Wracałam do domu .

Page 87: Po schodach do nieba betty j eadie

MÓJ POWRÓT

Nie pad ły żad ne s łowa pożegnan ia. Po p ro s tu znowu znalazłam s ię w sal i szp i talnej .Drzwi nad al by ły n iedomkn ięte, nad umywalką pal i ła s ię lampka, a na łóżku , podkocami, leżało mo je ciało . Stałam w powietrzu , patrzy łam na n ie i czu łam od razę.Wyg lądało na zimne i ciężk ie, p rzypominało s tary kombinezon , k tó ry wy tarzanow b łocie. Ja nato mias t czu łam s ię, jakbym wzięła d ług i , ko jący p ry szn ic. A terazmiałam włoży ć na s ieb ie ten ciężk i , zimn y i b rudny s tró j . Wiedziałam jednak , że

Page 88: Po schodach do nieba betty j eadie

mu szę to zro b ić – o b iecałam to – ale mus iałam s ię sp ieszyć. Gdybym zas tanawiałas ię o jed n ą sek un d ę d łużej , zab rak łoby mi odwag i i bym uciek ła. Mo ja dusza szybkowsu n ęła s ię w ciało . Kiedy s ię zdecydowałam, reszta s tała s ię natu ralnym p rocesem,n ad k tó ry m miałam n iewielką kon tro lę.

Przy t łaczający ciężar ciała i jego ch łód by ły od rażające. Zaczęłam s ię w n imszarp ać, jak b y d ziałało na mn ie wysok ie nap ięcie elek tryczne. Znowu poczu łam bó li n ied o magan ie i b ardzo mn ie to p rzygnęb iło . Po radości , k tó rą dała mi swobodad u cho wa, zn o wu s tałam s ię więźn iem ciała.

Kied y leżałam zn iewo lona cielesną powłoką, p rzy mo im łóżku ponown iep o jawiło s ię t rzech mo ich wieku is tych p rzy jació ł . Mo i d rodzy mn is i , mo i an io łowies łu żeb n i p rzy b y li , żeby mn ie pocieszyć. By łam tak s traszn ie s łaba, że n ie mog łamich po witać tak , jak chciałam. By li o s tatn im ogn iwem łączącym mn ie z powabemi czy s to ścią miejsca, w k tó rym by łam; z całej s i ły p ragnęłam wyciągnąć do n ich rękęi p o d zięk o wać im za ich cudowną i wieku is tą p rzy jaźń . Chciałam jeszcze razp o wied zieć: „Ko ch am was”. Ale by łam w s tan ie ty lko s ię w n ich wpatrywać oczamip ełn y mi łez, w n ad ziei , że rozumieją.

Nie t rzeb a by ło s łów; zrozumiel i wszys tko . Milcząc, s tal i p rzy mn ie i patrzy l i miw o czy , p ro mien iu jąc miło ścią i n apełn iając mn ie duchem, k tó ry zwalczał wszelk ib ó l . Przez k i lk a cen nych sekund patrzy l iśmy sob ie w oczy i po rozumiewaliśmy s ięza po mo cą n aszy ch serc. Właśn ie wtedy p rzekazal i mi wiadomość, k tó rą zawsze będęcen ić jak święty sy mbo l naszej wiecznej p rzy jaźn i . Ich s łowa i obecność by ły d lamn ie wielk ą p o ciech ą. Wiedziałam, że znal i n ie ty lko mo je uczucia, ale równ ież nowąścieżk ę mo jego ży cia, wiedziel i o bó lu , jak i będę czu ła z powodu u traty ich miło ści ,o p o n o wn y m zmag an iu s ię z t rudami życia ziemsk iego , o uciążl iwych pod różach ,k tó re mn ie czek ały . By li zachwycen i mo ją decyzją o powrocie na ziemię. Dokonałamsłu szn eg o wy b o ru . „Ale teraz”, powiedziel i , „odpoczywaj”. I wy tworzy li uczuciewielk ieg o spo k o ju i uko jen ia. Poczu łam, jak ono mn ie op ływa, i n atychmias tzaczęłam zap ad ać w g łębok i , leczn iczy sen . Zasyp iając, czu łam, jak o taczają mn iep ięk n o i miło ść.

Nie wiem, jak d ługo spałam. Kiedy o tworzy łam oczy , by ła d ruga w nocy . Minęłyp o n ad cztery go d ziny od mo jej śmierci . Ile z tego czasu spędzi łam w świecied u cho wy m, n ie wiedziałam, ale cztery godziny n ie wydawały s ię wys tarczającod łu g im o k resem n a to , co s ię ze mną działo . Nie wiedziałam, czy zas to sowanorean imację, żeb y p rzywrócić mn ie do życia, an i czy w ogó le k to ś do mn ie zajrzał .Czu łam s ię wy p o częta, ale by łam jeszcze bardzo p rzygnęb iona. Zaczęłam wracać

Page 89: Po schodach do nieba betty j eadie

my ślami d o n ied awn ych p rzeżyć. Nie mo g łam s ię n ad ziwić, że nap rawd ęro zmawiałam ze Zbawicielem świata i by łam w Jego ramionach . Po czu łam s ięs i ln iejsza, k iedy rozmyślałam o wiedzy , k tó rą o trzymałam w Jeg o obecno ści ,i wied ziałam, że Jego świat ło ść zawsze dod a mi s i ł i o tu chy , k iedy znajd ę s ięw p o trzeb ie.

Ju ż miałam zamk n ąć o czy i zasnąć, k ied y dos trzeg łam jak iś ruch p rzy d rzwiach .Po d p ierając s ię na ło kciu , u n io s łam s ię, żeby lep iej widzieć, i zobaczy łam, że d o sal izag ląd a jak ieś s tworzen ie. Wzd ry g nęłam s ię ze s trachu . Po jawiły s ię ko lejne s twory .Miały n ajbard ziej szk aradny i g ro tesk owy wyg ląd , jak i ty lk o mo żna sob iewy o b razić. Weszło ich p ięć, a mn ie sp aral iżo wał s trach . Miały w p o ło wie ludzk i i wp o ło wie zwierzęcy wyg ląd – n isk ie, u mięśn ione s tworzen ia z d ług imi pazu rami lubp azn o k ciami, o dzik ich , ale lu dzk ich twarzach . Podeszły d o mn ie, warcząc,p o mru k u jąc i sy cząc. Ziały n ienawiścią i wied ziałam, że zamierzają mn ie zab ić.Pró b o wałam k rzyczeć, ale by łam albo zb y t s łab a, alb o zb y t sp aral iżo wana s trach em,żeb y s ię ru szy ć. Leżałam bezrad n ie, a one b y ły już mn iej więcej p ó ł to ra metra odmo jeg o łó żk a.

Nag le z g ó ry sp ły nął n a mn ie sn o p świat ła, zwartego n iczym szk ło , w k ształciek o p u ły , i s twory rzuci ły s ię do p rzod u , najwy raźn iej rozpo zn ając zag rożen ie. Zaczęłyszaleń czo walić w kop u łę i p róbo wały s ię n a n ią wsp iąć, żeb y mieć lep szą p ozycję doatak u , ale kop u ła ch ro n iła mn ie sk u teczn ie. By ła zby t wy so ka, żeby mog ły s ię n a n iąwd rap ać, i to jeszcze bard ziej je zło ści ło . Wrzeszczały , p rzek lin ały , sy czały i zaczęłyp lu ć. By łam p rzerażon a, bo czu łam s ię u więzion a w swo im łó żk u . Stwo ry n ie d awałyza wy g raną, a ja n ie wied ziałam, czy ko p u ła wy trzyma ich atak . Nie wiedziałam n awet,czy m on e są.

Kied y p omy ślałam, że ju ż d łużej n ie dam rad y , i ledwo ży łam ze s trach u , w sal ip o n o wn ie zjawil i s ię t rzej mo i mn is i , mo i ado ru jący an io ło wie, i s two ry naty chmias tu ciek ły . An io łowie p owiedziel i , żeb y m s ię n ie bała, że jes tem ch ro n io n a. Wyjaśn i l imi, że d iabeł jes t wściek ły z powod u mo jego powro tu na ziemię i d latego p rzy s łał tep o tężn e d emony , żeby mn ie zn iszczy ły . Mn is i dod al i , że k opu ła p ozos tan ie wo kó łmn ie d o koń ca mo jego życia. Demon y mog ą p róbo wać znowu mn ie zaatak owaći mo żliwe, że zo baczę je lub u s ły szę w p rzyszło ści , ale k opu ła b ędzie mn ie ch ron ić.„Mu sisz też wied zieć – powied ziel i – że zawsze jes teśmy p rzy tob ie, żeb y ci po mag aći d o d awać ci o tuchy ”. Ch wilę późn iej mn is i zn iknęl i , co mn ie zasmu ciło .

To b y ła o s tatn ia ro zmowa z mo imi an io łami s łużebn y mi. Z miło ścią nazywam ichswo imi mn ich ami, ale wiem, że są t rzema z mo ich n ajb l iższy ch p rzy jació ł w całej

Page 90: Po schodach do nieba betty j eadie

wieczn o ści . Z rado ścią i n iecierp l iwo ścią czekam n a d zień , w k tó rym znowup adn iemy sob ie w ramio n a i od n owimy swo ją wieku is tą p rzy jaźń .

Demon y p o jawiły s ię p o odejściu an io łów, ale ko p u ła mn ie p rzed n imi u ch ro n iła.Sięgn ęłam p o telefon , zad zwo n iłam d o męża i powied ziałam, że w mo jej sal i sąd emon y . Mąż po myślał , że mam halu cynacje, i p op ros i ł jed n ą z n aszy ch có rek , żebyze mn ą rozmawiała, a on naty ch mias t wyruszy ł samo ch odem d o szp i tala. Dzies ięćmin u t p óźn iej Jo e wszed ł do sal i . Niko g o p oza mn ą n ie zobaczy ł , ale p odszed ł domojeg o łóżk a i wziął mn ie za rękę, a ja p rób o wałam mu op isać, co s ię d zieje. Wk ró tced emon y s ię zezło ści ły i o deszły , i tej no cy już s ię n ie p o jawiły . Poczu łam wielk ąu lg ę, a k iedy tro chę s ię u sp o ko iłam, zaczęłam op owiadać mężowi o swo ichp rzeżyciach pośmiertn ych . Nie wd awałam s ię w szczegó ły , ale i tak Jo e zo rien to wałs ię, że zdarzy ło s ię co ś ważnego , i o kazał mi du żo miło ści i t ro sk i . An io ło wiezn ikn ęl i , ale teraz by ł p rzy mn ie mąż, po cieszał mn ie i ch ro n ił . Miło ść, jaką mio kazywał, mo że n ie b y ła tak po tężna jak ta, k tó rą o b darzal i mn ie an io łowie czyCh rys tu s , mimo to b y ła wsp an iała i b ardzo k rzep iąca. Cho ciaż miło ść, jak ą czu jemymy , śmierteln icy , jes t n ied o skon ała, ma jed nak wielką moc u zd rawian iai po d trzy mywan ia n a d uchu .

Kiedy Joe s ied ział p rzy mn ie, mo ja d usza k i lka razy p rzemieszczała s ię po międzyjedny m a d rug im światem, jakb y mó j p o wró t n ie by ł jeszcze t rwały . Pamiętam, żezajmowali s ię mną lekarze i p ielęg n iark i ; n ie wiedziałam, co rob il i , an i nawet jakd łu g o tam by li , ale wy czu wałam n ap ięcie i n erwo wo ść ich wys i łkó w. W tym czas ieo g ląd ałam świat du ch owy i wid ziałam wiele wspan iało ści – zarówn o z teg o , jaki tamteg o świata. Po tem miałam ko lejne po ruszające p rzeżycie, n ie w fo rmie wizj i , aleo dwied zin .

Do sal i weszła ś l iczna d ziewczy n ka. Miała dwa alb o trzy lata i b y ła jedy nymd zieck iem, k tó re widziałam w świecie d uchowy m. Opromien iała ją au reo la zło tegoświat ła, ro zświet lającego po kó j p rzy k ażd y m jej k rok u . Najwy raźn iej zain tereso wałją Joe i k ied y lek arze i p ielęg n iark i wyszl i na ch wilę, zapy tałam g o , czy ją widzi . Niewidział . Dziewczyn k a miała wd zięk b alerin y , cho dziła n a palu szk ach i wy k ony waład ro b ne ruchy , jakb y tańczy ła. Naty ch mias t zafascy no wała mn ie jej spon tan iczn o śći radość. Podeszła d o Jo eg o i s tanęła n a czubk u jego bu ta. Jedną nóżkę wy ciągnęład o ty łu i zro b iła wagę jak balerina, a po ch y lając s ię do p rzo du , s ięgn ęła d o k ieszen ijego spod n i . Patrzy łam n a ten ges t jak zau roczon a. Zapy tałam ją, co rob i . Obróci łas ię i ro ześmiała, p osy łając mi ło bu zersk i u śmiech , więc wied ziałam, że mn ieu s ły szała. Nie odp o wiedziała mi jednak . Wyczuwałam jej wewnętrzn ą rad ość, czy s te,

Page 91: Po schodach do nieba betty j eadie

k ip iące w n iej szczęście. Po tem zn ikn ęła mi z oczu i więcej już s ię n ie po jawiła, aleb y łam p ewn a, że n ig d y jej n ie zapomnę.

Przez n as tęp nych k i lka go dzin lekarze i p ielęgn iark i wielok ro tn ie p rzychodzil isp rawdzić mó j s tan . Chociaż in teresowali s ię mn ą o wiele bardziej n iż pop rzedn iejn ocy , Joe an i ja n ie wspo mniel iśmy im o mo ich p rzeżyciach . Rano jeden z lek arzyp owiedział : „Miała pan i bardzo ciężką n o c. Pamięta pan i , co s ię z pan ią d ziało?”.Stwierd zi łam, że n ie mogę wy jawić mu p rawdy , więc o d rzek łam, że miałam ko szmary .Uświado miłam so b ie, że jes t mi t rud n o mówić o swo jej p o d ró ży w zaświaty i wk ró tced oszło d o teg o , że n ie ch ciałam o n iej o powiedzieć nawet swo jemu mężo wi.Uważałam, że mówien ie o n iej ją d ewaluu je. Mo je p rzeżycia b y ły święte. Do p iero pok ilk u ty go d n iach opowiedziałam o n iej Joemu i s tarszym dziecio m. Natychmias to kazal i mi wsparcie, ro zwiewając wszelk ie mo je obawy p rzed reak cją ro dzin y .W nadcho dzący ch latach czekało mn ie wiele nauk i i p racy nad rozwo jem.Nas tęp n ych k i lk a lat o kazało s ię naj trudn iejszy ch w mo im ży ciu .

Page 92: Po schodach do nieba betty j eadie

POWRÓT DO ZDROWIA

Zaczęło mn ie ogarn iać co raz większe p rzygnęb ien ie. Nie po trafi łam zapomniećp iękna i spoko ju panu jących w świecie duchowym i s t raszn ie chciałam tam wrócić.Wokó ł mn ie wiele s ię działo , a ja bałam s ię życia, czasami go nawet n ienawidzi łami mod li łam s ię o śmierć. Pro s i łam Boga, żeby zab rał mn ie z powro tem do domu ,b łagałam, żeby u wo ln i ł mn ie od tego życia i n ieznanej mis j i . Bałam s ię wy jśćz domu , bo ro zwinęła s ię u mn ie ago rafob ia. Pamiętam, jak patrzy łam p rzez okno na

Page 93: Po schodach do nieba betty j eadie

sk rzy n k ę p o cztową i marzy łam, by mieć dość odwag i , by do n iej do jść. Zapadałamsię w so b ie, u mierając powo lną śmiercią, i chociaż Joe i dzieci by l i d la mn iecu down ie wy ro zu mial i , wiedziałam, że s ię od n ich oddalam.

Ostateczn ie u ratowała mn ie miło ść do najb l iższych . Uświadomiłam sob ie, żemo je użalan ie s ię nad sobą n ie jes t wobec n ich w po rządku . Musiałam znowuwłączy ć s ię d o ży cia, zapomnieć o świecie duchowym i wziąć s ię w garść. Zmusiłamsię d o wy jścia z d o mu i s topn iowo zaczęłam s ię angażować w zajęcia swo ich dzieci –n aukę szk o ln ą, d ziałalność chary tatywną, g rupy kościelne, wy jazdy pod namio t ,ro d zin n e wak acje i tak dalej . To n ie s tało s ię nag le, ale życie znowu zaczęło mi s ięp o d o b ać. Ch o ć w g łęb i serca nadal tęskn iłam do świata duchowego , mo ja miło ść doży cia ziemsk ieg o ro zkwit ła i s tała s ię s i ln iejsza n iż k iedyko lwiek wcześn iej .

Pięć lat p o swo jej śmierci k l in icznej poczu łam po trzebę, by dowiedzieć s ięw szp italu , co mi s ię s tało tamtej nocy . Lekarze n ic mi n ie powiedziel i , a ja n igdy n iezap y tałam. W ciąg u tych p ięciu lat o swo ich p rzeżyciach opowiedziałam k i lkup rzy jacio ło m i wszyscy zadal i to samo py tan ie: „Ale czy lekarze wiedziel i , że n ieży jesz?”. Nie p o trzebowałam po twierdzen ia lekarzy , że umarłam – powiedział mi tosam Jezus – ale mo i p rzy jaciele chciel i więcej in fo rmacji . Umówiłam s ię na wizy tę uch iru rg a, k tó ry mn ie operował . Kiedy p rzyszłam, p rzed jego gab inetem czekałyt łu my k o b iet ; p ielęgn iarka powiedziała, że pan dok to r ma opóźn ien ie. Zrob iło mi s ięwsty d , że zajmu ję jego cenny czas – inne pacjen tk i po trzebowały go bardziej n iż ja.Mimo to czek ałam i w końcu zos tałam wprowadzona do jego gab inetu .

Kied y wszed ł , p oznał mn ie i zapy tał , w czym może mi pomóc. Przypomniałam muswo ją o p erację, a on zapewn ił , że ją pamięta. Powiedziałam, że muszę poznać p rawdęo k o mp lik acjach , k tó re p rawdopodobn ie nas tąp i ły wieczo rem. Ch iru rg zapy tał ,d laczego mn ie to in teresu je, i wtedy opowiedziałam mu część swo ich p rzeżyć.Min ęło czterd zieści p ięć minu t . W ko ry tarzu k łęb i ły s ię t łumy pacjen tek , ale lekarzs łu ch ał mn ie, s ied ząc n ieruchomo . Kończąc, powiedziałam, że n ie zamierzam wn ieśćsp rawy d o sąd u ; p o p ro s tu chciałam wiedzieć, co s ię wtedy s tało – bardzo mi na tymzależało . Nic n ie mówiąc, lekarz ws tał i po szed ł do arch iwum. Kiedy wróci ł , miałw o czach łzy . Tak , powiedział , wieczo rem wystąp i ły komplikacje; s t raci l i mn ie najak iś czas , ale u znal i , że lep iej będzie mi o tym n ie mówić. Wyjaśn i ł , co s ię s tało .W czas ie o peracj i miałam k rwo tok i najwyraźn iej wieczo rem s ię powtó rzy ł . W chwil iśmierci n ik t s ię mną n ie zajmował, bo aku rat by ła po ra zmiany p ielęgn iarek ,a p o n ieważ n ik o g o p rzy mn ie n ie by ło , n ik t n ie wiedział , od jak dawna n ie ży ję.Lekarz i p ielęg n iark i rean imowali mn ie do rana, podając zas trzyk i , większe dawk i

Page 94: Po schodach do nieba betty j eadie

lek ó w i k rop lówk i. Po wy s łuch an iu lekarza u cieszy łam s ię, że on i perso nel zrob il id la mn ie wszy s tko , co b y ło w ich mocy .

Zap y tałam go , d laczeg o p łacze, a on o d po wied ział , że to łzy szczęścia. Niedawnos traci ł u k ochaną o sobę i s łu ch ając mn ie, p o czu ł n adzieję. Mo ja o p owieść o d ru g imświecie d ała mu pociech ę. Po wiedział też, że p rzyp o min a so b ie p odo b ne p rzeży ciein n eg o p acjen ta k i lka lat wcześn iej i wiele szczegó łów b y ło tak ich samych . Wiedza,że n asze ży cie n ie ko ń czy s ię wraz ze śmiercią i że zno wu spo tkamy s ię z czło n kamiswo jej ro dzin y , pod n io s ła g o na du ch u . Zapewn iłam go , że mamy p o ds tawy , byl iczy ć n a wspan iałe ży cie p o śmierci – życie o wiele wspan ialsze, n iż jes teśmy sob iew s tan ie wyob razić.

Kied y wy szłam z jego g ab inetu , poczu łam s ię wo lna. Mog łam raz na zawszezap o mn ieć o szczegó łach swo jej śmierci . A inn ym lu d ziom mog łam u czciwiep o wied zieć to , czeg o zawsze by łam p ewn a. Rzeczy wiście umarłam i wró ci łam doży cia.

Page 95: Po schodach do nieba betty j eadie

MÓJ SPECJALNY ANIOŁ

Rok po rozmowie z ch iru rg iem, sześć lat po op isanym p rzeze mn ie p rzeżyciu ,zadzwon iła do mn ie mo ja s io s tra Doro thy w n iezwyk łej sp rawie. Opowiedziała mio k ob iecie spodziewającej s ię dziecka, k tó re zo s tan ie oddane do adopcji . Jegorodzice by li alkoho likami i jedno dziec ko zos tało im już odeb rane. Nies tety ,rodzina, k tó ra je ad op towała, miała za dużo dzieci i n ie mog ła p rzy jąć ko lejnego .Rodzice dzieck a by li Ind ianami i chciel i , aby trafi ło do rodziców o tak im samym

Page 96: Po schodach do nieba betty j eadie

p o cho dzen iu , n aj lep iej do małżeńs twa z ich rodziny .

Do ro th y wied ziała, że od pewnego czasu jes tem p rzygnęb iona, i pomyślała, żezajmo wan ie s ię k o lejnym dziec k iem – by łoby to mo je ó sme – pomoże mi wrócić don o rmaln o ści . Po wiedziała, że po trzebny jes t k to ś , k to wziąłby maleńs two na k i lkamies ięcy . Przed y sk u towałam sp rawę z Joem i rodziną i chociaż właśn ie zap isałam s ięd o d wu letn ieg o co l lege’u , zaczęłam s ię zas tanawiać nad p rzy jęciem tego dziecka.Mo ja có rk a Ch ery l b y ła w ciąży i ob iecała, że będzie p rzychodzić i mi pomagać, żebys ię p rzy zwy czaić d o op iek i nad n iemowlak iem. Joe s twierdzi ł , że n ie ma n icp rzeciwk o temu , żeby znowu trzymać w ramionach maleńs two – nasze najmłodszed zieck o miało d wanaście lat . Zgodziłam s ię więc i zan im ku rato rka sądowap rzy wio zła nam n aszą kochaną dziewczynkę, miałam już wszys tko p rzygo towane,między in n y mi s tarą ko ły skę, k tó rą t rzymaliśmy d la wnuków, o raz inne d rob iazg i pon aszy ch d zieciach . Pokochałam tę dziewczynkę natychmias t , s twarzając t rudną dozerwan ia więź, z czego zdawałam sob ie sp rawę. Powtarzałam sob ie, że ona wkró tcen as o p u ści , ale serce n ie chciało s łuchać tego , co mówił rozum.

Sąd miał p ro b lemy ze znalezien iem rodziny adopcy jnej w najb l iższej rodzin ied ziewczy n k i . Min ęły dwa mies iące. Mo ja có rka u rodzi ła ch łopczyka i odwiedzałamją tak częs to , jak to ty lko by ło możliwe, zab ierając z sobą swo ją p rzyb raną có reczkę.

By ła p o g o d n a, bys tra i zawsze chciała s ię p rzy tu lać. Kiedy by ła cho ra albop o trzebo wała u k o jen ia, p rzyciskała nosek do mo jej szy i , tak aby czuć mó j oddech naswo jej b u zi . Ta p o zycja częs to ją u spokajała, k iedy wszys tko inne zawodziło .Oczywiście k o ch ała ją cała rodzina. Rano nas i synowie, dwunas to - i czternas to latek ,wy jmo wali ją u k rad k iem z łóżeczka i zanos i l i do poko ju dziennego , żeby s ię z n iąb awić.

Zaczęła ch o d zić, k iedy miała dzies ięć mies ięcy , a jej o l iwkowa cera by ła zd rowai b ły szcząca jak u każdego p rawid łowo rozwijającego s ię dziecka. Co ranon acierałam ją mleczk iem, aż jej skó ra s tawała s ię miękka jak jedwab , i p rzez resztęd n ia z p rzy jemn o ścią wdychałam jej zapach . Mo ja miło ść do tej dziewczynk ip o g łęb iała s ię z mies iąca na mies iąc i wk ró tce zapomniałam, że n ie jes t mo ją có rką.

Mała miała d zies ięć i pó ł mies iąca, k iedy zadzwon iła ku rato rka i powiedziała, żezn aleźl i d la n iej ro d zinę w innym s tan ie. Rodzice adopcy jn i miel i p rzy jechać po n iąza k i lk a d n i . To b y ł d la mn ie szok . Na początku obo je z Joem podp isal iśmyd o k u men t, że n ie wys tąp imy o adop cję, i teraz by łam zrozpaczona. Przez cały czaswied ziel iśmy , że mała n ie może z nami zos tać, ale teraz p rzeżywałam najgo rsząu d ręk ę, jaką ty lk o może czuć matka. Miałam s tracić swo je dziecko .

Page 97: Po schodach do nieba betty j eadie

Sp ak o wałam jej ub ran ka jak o g łu szo n a i od rętwiała. Ludzie do mn ie mówil i , alen ik o g o n ie s ły szałam. W mojej g łowie k łęb i ły s ię p y tan ia, na k tó re n ie b y łoo d p o wiedzi . Nigd y b ym n ie p rzypu szczała, że tak s ię p rzywiążę u czu ciowo – że takmo cn o p o koch am. Jak d o tego do p uści łam? Gdzie mo ja s i ła po zwalająca zn ieśćro zs tan ie?

Kied y p rzy jech al i no wi rodzice, zan io s łam małą d o samo chod u . Początko womy ślała, że wy jeżdżamy o b ie, i radośn ie s ię do mn ie p rzy tu l i ła, mó wiąc „p a, p a!”reszcie n aszej rodzin y . On i by l i tak samo od rętwial i jak ja. Rod zice ad opcy jn iczek al i w aucie i n ic n ie mó wil i . By łam im za to wdzięczna. W tamtej ch wil i n ik t n ieb y ł w s tan ie mn ie po cieszy ć. Kiedy n o wa matk a wyciąg n ęła ręce po małą, serces tan ęło mi w gard le. Ch ciałam b iec za ty m dzieck iem, b iec i n igd y s ię n ie zatrzy mać,ale n o g i od mówiły mi p os łu szeńs twa. By ły s łabe i dy go tały .

Mała zd ała so b ie sp rawę, że zo s tała o de mn ie zab rana, i zaczęła p rzeraźl iwiep łak ać. Serce mi pęk ło . Kied y samochó d od jeżd żał , s tałam b ez ruchu . Wid ok mo jejk o ch an ej dziewczynk i p łaczącej z wyciągn ięty mi d o mn ie rączk ami wry ł s ię w mo jąp amięć. Rozp łak ałam s ię i po b ieg łam do d o mu p rześ ladowana ty m ob razem. Dręczy łmn ie p rzez wiele mies ięcy .

W d omu wszys tk o mi ją p rzyp omin ało – p ian ino , p rzy k tó rym u wielb iałas ied zieć i u d awać, że jes t mamą, ko jec p ełen zabawek , łó żeczko z jej pus tą b u telk ą.I p rzed e wszys tk im cisza.

Po trzech mies iącach n ie mog łam tego ju ż d łużej zn ieść i zaczęłam s ię mo d lić doPana, b y mi ją zwró ci ł . Wsp omn ien ia b y ły zby t żywe, zb y t świeże, p amięćn ieu k o jo na. Nik t o n iej n ie mówił , ale wiedziałam, że cała rodzina cierp i ; wszyscy jejp o trzeb o waliśmy . Pewnej no cy , k iedy p o dup ad łam na duch u , b o zdałam sob iesp rawę, że mała n ie wróci , po mod li łam s ię za rod zinę, u k tó rej b y ła. Pop ros i łamn aszeg o Ojca Nieb iesk ieg o o b ło g os ławień s two d la n ich , b y d al i jej szczęście.Po p ro s i łam o łaskę d la małej , żeby zaakcep towała n owe ś rodo wisk o , u spo k o iła s ięi zno wu b y ła rad osna. Mod li łam s ię cały m sercem za tamty ch lud zi i ich s łodk ącó reczk ę. Kiedy p o czu łam, że teraz wszy s tko jes t w rękach Boga, nareszcie zasnęłam.

W n o cy o b ud ził mn ie p os łan iec, k tó ry s tał p rzy mo im łóżku . Zrozumiałam, żep rzy b y ł ze świata d u chowego . Powied ział , że sy tuacja mo jej có reczk i n ie jes t d ob ra,że mała zos tan ie mi odd an a. Dod ał , że o trzymam telefon i o so ba d zwo n iąca powie:„Mam d wie wiad omo ści , d ob rą i złą”. Do rana n ie zmruży łam oka.

Przez n as tępne dwa ty g od n ie n ie wy ch odziłam z domu , czek ając n a tęzap o wied zian ą wiado mość. Za każdym razem, g dy dzwon ił telefo n , rzucałam s ię,

Page 98: Po schodach do nieba betty j eadie

żeb y go odeb rać. Powied ziałam Doro th y o pos łań cu , n ie zd oby łam s ię jednak n a to ,żeb y powiad omić resztę rod ziny . Czu łam, że i tak już n ad uży łam ich cierp l iwo ści .

Telefon zadzwon ił wczesn y m rank iem. Us ły szałam wy raźny g ło s ku rato rk isąd o wej: „Betty , tu Ellen . Mam dwie wiado mości , do b rą i złą”. Us iad łam w łóżkui k rzyk n ęłam: „Zaczek aj! Jed ną chwilę!”. By łam zaspana i my ś lałam, że to mi s ię śn i .Wy g rzebałam s ię z łóżk a i sp o jrzałam w lu s tro , żeby s ię upewn ić, że n ie śp ię, p o temch wy ciłam s łu ch awk ę i powied ziałam: „Ok ej , s łucham”. Serce wali ło mi tak mocno ,że czu łam jeg o u d erzen ia w b ębenk ach u szu . El len powied ziała, że mo ja có reczk a jes tw szp i talu . „Nie p rzy zwyczai ła s ię do n owej ro dzin y i cały czas p łakała. Przezd zies ięć mies ięcy b y łaś jej mamą i chce być z to b ą”.

Ellen wy jaśn i ła, że k ied y mała p łakała, n o wi ro dzice co raz bardziej s ięd enerwowali i p ewn eg o wieczo ru w p i jack iej wściek ło ści p ob il i ją i zrzuci l i zesch o dó w. Dziec k o zo s tało zawiezion e do szp i tala i tam po rzucone. Przez dwatyg o dn ie mała b y ła w ciężk im s tan ie. Nie reagowała n a leczen ie, a lekarze wyrazi l io bawę, że w jej s tan ie emoc jo naln ym mo że n igd y n ie wró cić do zd rowia. Na k ońcuEllen p owiedziała: „Betty , jes teś n aszą o s tatn ią nadzieją. Wiemy , że p ro s imy o wiele,ale czy mo g łab y ś ją wziąć d o s ieb ie na jak iś czas , p rzy n ajmn iej d o chwil i , aż jej s tans ię p op rawi?”.

Zrob iło mi s ię s łabo i ty lk o zap y tałam zdu szo n ym g ło sem: „Mo gę d o cieb ieo dd zwon ić?”. Od łoży łam s łuch awkę. By ło wp ó ł d o ó smej i Joe już wyszed ł d o p racy .Pob ieg łam d o scho d ów i zawo łałam dzieci . Powied ziałam im, że mam cudo wn ąwiad omo ść, ale n ie by łam w s tan ie jej z s ieb ie wy dus ić. Miałam ściśn ięte gard ło ,s łowa n ie mog ły p rzejść mi p rzez u s ta. Dzieci poszły za mną d o telefonu i s łu chały ,jak dzwon ię do Joeg o i p róbu ję mu wy jaśn ić, co s ię s tało . Powiedział , że zaraz będziew do mu . Jego g ło s b y ł spok o jn iejszy od mo jego i to mn ie po d n io s ło na d uchu .Poczu łam s ię t rochę po bud o wan a i wted y zdałam so b ie sp rawę, że n ie dałam Elleno dp o wiedzi – b y łam tak p o dekscy towan a, że po p ro s tu p rzerwałam ro zmowę.Wy b rałam jej nu mer i nag le sp an ik o wałam, że mo że źle ją zro zu miałam. A jeś l i tob y ło jedno wielk ie n iepo rozumien ie? Kiedy Ellen o deb rała, po p ro s i łam, by miwszys tk o powtó rzy ła. Kiedy skoń czy ła, d o dała, że leci do mias ta, w k tó ry m małąp o rzu co no . Powied ziałam, że lecę z n ią, a o na s twierdzi ła, że to n ie by łoby właściwe– chciała, żebym zaczek ała u s ieb ie. Po wiedziała mi jedn ak , g dzie mała jes t , i gdyty lko sk ończy ły ś my ro zmowę, wybrałam n umer b iu ra p od róży i zarezerwowałamb ilet na ten sam samo lo t , k tó rym leciała Ellen . Zad zwo n iłam do n iej jeszcze razi p owiedziałam, że lecę z n ią. Chcąc n ie ch cąc, u mówiła s ię ze mn ą na lo tn isk u . Tam,

Page 99: Po schodach do nieba betty j eadie

d okąd s ię wyb ierały śmy , miał czekać na nas ku rato r z mo ją có reczką. Lo t by ł bardzod łu g i i k iedy nareszcie o p uści ły ś my samo lo t , pob ieg łam d o terminalu i zaczęłamszu k ać swo jej małej w t łumie.

Wiedziałam, że muszę szu kać mężczyzny z dzieck iem. Nie znalazłam ichi zaczęłam szaleć z n iepoko ju . Bardzo dob rze wiedziałam, jak wyg ląda mo jacó reczk a, więc d laczeg o n ie mog ę jej znaleźć? I wtedy dos trzeg łam ich z bok u , aled ziecko w ramion ach mężczyzny w ogó le n ie p rzypomin ało dziewczynk i , k tó rejo b raz miałam w p amięci . Wiedziałam jednak , że to ona. Sły szałam, jak b iegnąc,k rzyczę: „Moje dziecko !”. Wyrwałam có reczkę z rąk k u rato ra.

Mała by ła ły sa, n ie l icząc k i lk u k ęp ek wło sk ów tu i tam. Miała zap uchn ięteo czk a, jed na b rew by ła sk aleczona i pos in iaczona. Natychmias t mn ie rozpoznała i zcały ch s i ł ob jęła mn ie ob iema rączk ami i nóżkami. „Co on i jej zro b il i? Co o n i jejzrob il i?”, k rzyczałam. Ku rato r by ł zaskoczony , k iedy obca, zap łakana k ob ietawy rwała mu d zieck o z rąk . El len , k tó ra p rzy b ieg ła za mn ą, wy jaśn i ła, że wszy s tko jes tw p o rządk u , że jes tem matką dziewczynk i .

Na n asz powró t n a lo tn isk u czek al i Joe i sześcio ro naszych dzieci . Bardzo s ięu cieszy li , a w ich oczach po jawiły s ię łzy , k iedy zob aczy li małe zawin iątko w mo ichramio nach . Mała chętn ie poszła do każdego n ich , k iedy wy ciągn ęli ręce, żeby jąu ściskać. Ale z każdym by ła k ró tko , bo natychmias t ch ciała wrócić w mo je ob jęcia.Przywarła d o mn ie tak mocno , jakby jej życie zależało o d mo jego is tn ien ia.

Przez n as tęp nych k i lka ty godn i by ła spoko jna ty lko wtedy , k ied y by łamw zas ięgu jej wzro ku . Zdaliśmy so b ie sp rawę z rozmiaru k rzy wd , jak ie wyrządzonojej d el ik atny m uczucio m. Nie chciała z n ik im rozmawiać, n ie chciała chod zić, a jejb uzia b y ła po zb awiona wyrazu . Wydawała z s ieb ie d źwięk , ty lko k iedy jąo puszczałam. I p łakała aż do mo jeg o p owro tu . W końcu owin ęłam ją ściereczką don aczy ń i p rzywiązałam do s ieb ie, żeby móc coś rob ić w domu . Tak po łączonesp ęd ziły śmy k i lka mies ięcy . Us tawiłam jej łóżeczko obok swo jego łóżka i wcześn iek ład łam s ię sp ać, pon ieważ mała n ie chciała zasnąć beze mn ie. Po czątkowo jejłóżeczk o s tało tuż p rzy mo im łó żk u . Wsuwałam rękę pomięd zy szczebelk ii t rzy małam ją za rączkę, pók i n ie zasnęła. Co wieczó r odsu wałam łóżeczko trochęd alej , aż po k i lk u mies iącach mog ła już spać po d rug iej s t ron ie p oko ju .

Wynajęl iśmy z Joem p rawn ika, by rozpo cząć s taran ia o ado p cję. Zaraz po n aszy mp owro cie zawieźl iśmy małą do szp i tala n a badan ia, żeby udok umen tować ob rażen ia,k tó rych do zn ała. Dowied ziel iśmy s ię, że op rócz widocznych skaleczeń i s in iak ówmiała p ękn iętą k o ść ręk i , by ła od wodn iona, n iedożywion a i n a g łówce miała rany

Page 100: Po schodach do nieba betty j eadie

w miejscach , z k tó rych wy rwan o jej włosy . Jej s tanu p sy ch iczneg o można s ię b y łoty lko do myślać, ale jej k u rczowe trzyman ie s ię mn ie i odmowa, by iść do inny chosób , świadczy ły o g łębok iej n ieu fności . Lekarz s twierd zi ł , że jej zd ro wie zależy odn ieus tannego i s tałego poczucia bezp ieczeń s twa, k tó re zap ewn ia jej nasza rodzina.

Sąd zapoznał s ię ze sp rawą i p rzejrzał wszys tk ie dowo dy . Na decyzję n ie t rzeb aby ło d łu go czekać: mała by ła nasza. Jo e zap ro ponował zmianę imien ia naszejcó reczk i; chciał jej dać najp iękn iejsze imię, jak ie znał , i choć s ię sp rzeciwiłam,rodzina mn ie n ie p os łu ch ała. Nie u szły jej u wadze pod o b ień s twa między naszymiosob owościami an i g łęboka więź, jaka s ię między nami wy two rzy ła; mo ja có reczk ap rawn ie dos tała imię Betty Jean , po mn ie, swo jej no wej matce.

Mała Betty wróci ła do pełn i zd rowia fizycznego i emocjonalnego , k ied y miaładwa i pó ł roku . Znowu s tała s ię najukochańszym i n ajweselszym dzieck iemw naszym domu , zaskaku jąc nas n ieus tan n ie swo im poczuciem humoru . Pewnegopo p o łu dn ia podb ieg ła do Joego . Na jej bu zi po jawił s ię łob u zersk i u śmiech , jed nąnó żk ą s tanęła na czubku jego bu ta, d rugą wy ciągnęła do ty łu , zro b iła wagę jakbalerina i s ięgnęła do k ieszen i jeg o spo d n i . Naty chmias t odży ły wspo mnien iai d reszcz p rzeb ieg ł mi p o p lecach . Mała Betty roześmiała s ię i u s ły szałam g ło sdziewczynk i sp rzed lat , d ziewczy nk i , k tó ra d o trzymywała nam towarzys twa w sal iszp i talnej , k iedy zacierała mi s ię g ran ica pomięd zy n ieb io sami a ziemią. Wtedyzrozumiałam. Przypomniałam sob ie pos tać mło d ej k ob iety , wróci ło wspo mnien iep ięknej i energ iczn ej d u szy , k tó rą k iedyś wid ziałam, jak czeka, b y zjawić s ię n aziemi. Zapamiętałam ją jako mło dą duszę po łączoną ze mną więzią w świeciedu ch owym, k tó rego powab i energ ia mn ie zau roczy ły . Miałam ocho tę p łakać, bowszy s tko , co do tyczy ło tego s łodk iego an io łka, u łoży ło s ię w cało ść. Po zwo lono mizobaczyć ją jak o dzieck o w pos taci d uchowej. Teraz zrozumiałam, d laczegopo k azan o mi ją jako do ros łą duszę go tową do p rzy jścia na ziemię. Po jęłam też, żek iedy n ie mo g ła s ię tu zjawić jako mo je dziecko z po wodu mo jej h is terek tomii ,znalazła in ną d rogę do mo jego życia. I teraz już wiedziałam, d laczego czu łamprzymus , by wziąć ją jak o n iemowlę. By ły śmy b l isk imi p rzy jació łkami na zawsze, n awieczność za nami i wieczność p rzed nami.

* * *

Od tamty ch zd arzeń minęło spo ro czasu ; nasze dzieci do ros ły i większość z n ich

Page 101: Po schodach do nieba betty j eadie

opuści ła już dom. Założy ły swo je rodziny i wkroczy ły na własn e ścieżk i rozwo ju .Wraz z Joem nadal s taramy s ię im pomagać w ciężk ich ch wilach , ale wiemy , że n igdyn ie będziemy mog li p rzeżyć za n ie życia, i tego n ie chcemy . Rozumiemy , że sąis to tami n ieb iańsk imi tak jak my , zdobywającymi tu taj ziemsk ie d oświadczen ie. Niemożemy wziąć na s ieb ie ich smu tku an i n ie możemy zap lanować ich radości . Jedy n e,co możemy zrob ić, to być rodziną. Jedyne, co mo żemy zrob ić, to ko ch ać.

Od 1 8 l is to pada 1 9 73 rok u miałam więcej p rzeżyć duchowych , ale n ie czu jęch ęci , by o n ich tu taj o p owiadać; t rzeba by ło dziewiętnas tu lat i ciąg łegonamawian ia, bym pod ziel i ła s ię swo imi p rzeżyciami w tej k s iążce. Na wszys tkop rzy ch odzi po ra; na tę k s iążkę po ra p rzyszła teraz.

Od czasu do czasu zas tanawiałam s ię, na czy m po lega mo ja mis ja, ale o czy wiścien ie sp ły nęło na mn ie o lśn ien ie, n ie po jawiła s ię odp owiedź. Po p ro s tu ży jęw świat ło ści Jezu sa Chrys tu sa i n ieus tann ie p rzy jmu ję Jego miło ść w swo im życiu .My ślę, że pos tępu jąc w ten sp osób , będę w s tan ie zrob ić wszys tko , czego od e mn ieoczek u je.

Mamy s ię k ochać nawzajem. Wiem to . Mamy być życzl iwi, to lerancy jn i i ch ętn ies łużyć inn y m. Wiem, że miło ść da nam więcej radości n iż coko lwiek innego .Widziałam jej cudowne, wspan iałe sku tk i . Szczegó ły mo ich p rzeży ć są ważne ty lkod latego , że p o magają nam ko ch ać. Wszy s tko inne jes t do d atk iem. Po p ro s tu mamywypełn iać p rzes łan ie Zb awiciela, k tó ry w rozmowie ze mną wyrazi ł je bardzo jasno :„Nade wszys tk o koch ajcie s ię nawzajem”.

Nig dy n ie p rzes tanę s ię s tarać.

Page 102: Po schodach do nieba betty j eadie

Tytu ł o ryg inału

Embraced by the Light

Pro jek t ok ładk i

Magda Kuc

Fo tog rafia na ok ładce

Copyrigh t © mexrix /shu tters tock

Op ieka redakcy jna

Ewa Po lańska

Bogna Ros iń ska

Artu r Wiśn iewsk i

Copyrigh t © by Betty J . Ead iet 1992

Copyrigh t © fo r the t ran s lat ion by Hanna de Broekere

ISBN 978 -83 -240 -3514 -4

Książk i z dob rej s t rony : www.znak .com.p l

Spo łeczny In s ty tu t Wydawn iczy Znak , 30 -105 Kraków, u l . Kościu szk i 37

Dział sp rzedaży : tel . 12 61 99 569 , e-mail : czy teln icy@znak .com.p l

Plik op racował i p rzygo tował Wob link

wob link .com