Piotr Korduba, Skazani na dwór

6
Piotr Korduba skazani na dwór

description

 

Transcript of Piotr Korduba, Skazani na dwór

Page 1: Piotr Korduba, Skazani na dwór

Piotr Korduba

skazani na dwór

Page 2: Piotr Korduba, Skazani na dwór

Peczara, sypialnia Konstantego Potockiego, ok. 1914 r.fo

t. z

bior

y in

styt

utu

szt

uk

i pa

n, z

a: r

. aft

anaz

y, d

ziej

e rez

yden

cji n

a daw

nyc

h k

resa

ch r

zecz

ypo-

spol

itej

, wro

cław

1991

-199

7, t

. 2, s

. 20

Czasy tak zwanego głębokiego PRL-u. W archaicznej komedii Stanisława Barei Małżeństwo z rozsądku (1966) główny bohater, ubogi malarz

artysta grany przez Daniela Olbrychskiego, komunikuje, że gdyby wygrał na loterii, to kupiłby sobie dworek modrzewiowy „jak ja-kaś gwiazda”. Akcja filmu zmierza poniekąd do tego celu, a mianowicie nabycia przez do-robkiewiczowskich Burczyków (jego teściów) podupadłej arystokratycznej willi o wnę-trzach wymodelowanych na dworkowe. Mija ponad czterdzieści lat, a „Wprost” w raporcie o mieszkaniach polskich gwiazd estrady i filmu jednoznacznie wskazuje, że najle-piej czują się one w sarmacko-ziemiańskim otoczeniu, urządzając nawet czterdziestokil-kumetrowe mieszkania w blokach niczym dwory1. Już na bieżąco możemy się przyglą-dać obecnym prominentom politycznej sceny, z Radosławem Sikorskim i Bronisławem Komorowskim na czele, prezentującymi się na tle zamieszkiwanego przez siebie dworu oraz wypełnionego pamiątkami z utraconej rodowej siedziby mieszkania.

Hierarchizujący i organizujący nasz krajo-braz od połowy XVII wieku rozłożysty dwór2 zdążył na trwałe zadomowić się w świadomo-ści nawet najmniej uważnych jako klasyczny, optymalny i zarazem prestiżowy modus za-mieszkiwania. Wspomógł go w tym tworzony stuleciami pojęciowy aparat, który prze-kształcił dom w absolut. Dwór to styl życia,

1 I. Nyc, Ł. Radwan, Salon warowny, „Wprost” 2007, nr 45.2 M. Leśniakowska, „Polski dwór”: wzorce architektoniczne, mit, symbol, Warszawa 1996.

to miejsce w świecie, niegdyś jeszcze zadania i przywileje wobec tego świata. A wszystko to oprawione w łatwo uchwytną, rozpozna-walną i osiągalną jakość estetyczną. Bo to przede wszystkim w warstwie estetycznej dwór „dzieje się” obecnie. Architektoniczny i wnętrzarski kostium dworu jest w tej grze z pewnością najbardziej wyrazisty, a jego przywdzianie najprostsze i najpowszechniej-sze. Od momentu ustrojowej transformacji z nową siłą powróciły dawne, nigdy zresztą do końca nie uśpione szlachecko-ziemiańskie snobizmy, a kolumnowy dworek odżył jako ich schronienie. Dlaczego ten topos jest tak silny? Czy można było kiedykolwiek od niego odejść? Czy powstała jakakolwiek wyrazista estetycznie alternatywa polskiego domu?

„Ilekroć z Prus powracam, chcąc zmyć się z niemczyzny, / Wpadam do Soplicowa jak w centrum polszczyzny; / Tam się człowiek napije, nadysze Ojczyzny!” – mówił w Panu Tadeuszu Dobrzyński zwany Prusakiem. Bo dwór od czasów rozbiorowych to już nie tylko dostosowany do klimatu i możliwości rodzin-ny dom, ale sprawa narodowa. Najwcześniej w takiej formule pojawia się chyba u Jędrzeja Kitowicza w jego słynnym Opisie obyczajów za

panowania Augusta III (drukowanym we frag-mentach w pierwszej połowie XIX wieku). W owym czasie rozpoczął się proces mito-twórczy dworu, który wiódł do jego sakraliza-cji i uczynił zeń zjawisko ahistoryczne. Wraz z mitem dworu upowszechnił się polski mo-del prywatności doby romantyzmu i właśnie w nim ulokowano „ojczyznę prywatną”. Była ona przeciwwagą dla zagarniętej przez zaborcę przestrzeni publicznej. Stała się „świątynią ojczyzny wygnanej z ulic i pla-ców. Tam przechowuje się narodowe pamiąt-ki, barski ryngraf, szablę spod Racławic, cza-ko podchorążych, kajdany sybiraków”3. Dom stawał się zatem arką przymierza między dawnymi i nowymi laty i to zarówno w mi-kroskali rodziny, jak i makroskali państwa, o czym najdobitniej zaświadczały portrety familiantów, władców, bohaterów, dokumen-ty i broń – pamiątki ich wspólnych przeżyć. Rodową siedzibę postrzegano jako „świąty-nię, kędy bóstwo mieszka”, i sanktuarium reliktów przeszłości. Dwór stał się miejscem formowania i przekazywania narodowej tożsamości, przyjął funkcje wychowawcze,

3 J. Prokop, Dom polski, [w] Dom we współczesnej Polsce, red. P. Łukaszewicz, A. Siciński, Wrocław 1992.

Page 3: Piotr Korduba, Skazani na dwór

archiwalne, biblioteczne i muzealne, a więc takie, które w niepodległych państwach są przynależne instytucjom publicznym. „Wyco-fanie się” w dwór gwarantowało zachowanie nie tylko ciągłości tradycji narodowej, ale także pewnego kodeksu zachowań, etosu szlacheckiego. „Szlachta polska nie w mia-stach, jak zagraniczna, lecz rozrzucona po kraju, w zamkach i dworach na wsiach mieszka. Każdy szlachcic polski tam osiadł, jak mu się gdzie pagórek, zrzódło lub uśmie-chająca dolina podobała. W samotności tej nieskażone utrzymują się obyczaje, dalecy od wszelkiego zepsucia, na jakie w ludnych miastach ustawicznie patrzymy, prowadzą życie niepodległe i spokojne, wolne od nie-nawiści i zazdrości, prawdziwie patryarchal-ne, i to jest jedna z największych przyczyn utrzymania się tak długiego przy cnotach dziedzicznych dawnych Polaków”4 – pisano w pierwszej połowie XIX wieku. Ugrunto-waniem tych wyobrażeń zajęła się zatem literatura na długo przed Sienkiewiczem. Takie przekonania cementowały obraz domu zadbanego, ale nie modernizowanego, nie-podobnego ani pałacowi, ani mieszczańskie-mu wnętrzu. Był to świat przeciwstawiany

4 Ł. Gołębiowski, Domy i dwory, Warszawa 1830. s. 1-2.

nowinkom cywilizacyjnym, a co za tym idzie – miastu zepsutemu najpierw przez zaborcę, a później przez nowoczesność. Tym samym słabo u nas wykształcona i stojąca zawsze w cieniu szlacheckiej kultura mieszczańska nie była w stanie wypromować własnego, odrębnego stylu zamieszkiwania. Tradycyjne mieszkania uchodziły od początku XX wieku wśród inteligencji, najczęściej szlacheckiego przecież pochodzenia, za rozsadniki kiczu, niewygody, zacofania i standaryzacji: „Jako dowód wystarczy typowy schemat przecięt-nego warszawskiego mieszkania, powstały w owym czasie, powtarzający się nieskoń-czoną ilość razy niezależnie od dzielnicy, kierunku stron świata, przeznaczenia ulicy i piętra. Są to czasy, gdy «komplet» królu-je. Jeden w stołowym pokoju: «myśliwski» lub «gdański», drugi w salonie: «ludwiki», trzeci w sypialnym – czeczota. Jeden tylko pokój był inny w całem mieszkaniu – pokój babuni”5 – komentowano w 1935 roku. Julian Tuwim dodawał do tego „Straszne mieszka-nia. W strasznych mieszkaniach / strasznie mieszkają straszni mieszczanie” (1933).

5 J. Hryniewiecki, O nowe krzesło, „Arkady”, listopad 1935, s. 383.

Nie da się jednak ukryć, że równocześnie pro-wadzono batalię o nowe mieszkania i nowe me-ble, która zaowocowała spółdzielczym ruchem wznoszenia nowoczesnych mieszkań, a także nielicznymi, głównie stołecznymi, realizacjami eleganckich „apartamentowców”. Mieszkań niewielkich, jasnych, dobrze doświetlonych, urządzonych minimalną liczbą sprzętów, nierzadko wykonanych z metalowych rurek. Z nowymi mieszkaniami byli kojarzeni nowi mieszczanie (lewicująca inteligencja, ówczesna bohema, środowisko artystyczne). Mieszkania bohaterek międzywojennych filmów (choćby film Papa się żeni z Mirą Zimińską, 1936) niewiele się różniły od prawdziwych mieszkań wcielają-cych się w nie aktorek (choćby Jadwigi Smosar-skiej, której dom reprodukowały wnętrzarskie periodyki). Wreszcie obraz takiego nowo-czesnego, funkcjonalistycznego mieszkania należącego do rodziny Młodziaków naszkicował w Ferdydurke (1937/1938) Witold Gombrowicz6.

Przekonanie, że nowoczesne czy wręcz awan-gardowe mieszkania i wnętrza dominowały w polskim, przynajmniej miejskim, krajobra-zie, można sobie wyrobić także na podstawie badań nad polską sztuką dekoracyjną XX wieku. Dowodzą one bowiem, że od początku tego stulecia mieliśmy do czynienia z ak-tywnymi prądami odnowy, prowadzącymi ostatecznie do powstania wnętrz moderni-stycznych7. W istocie taki obraz może się po-

6 M. Leśniakowska, Jak widzieć architekturę, kiedy się ją czyta (u Gombrowicza i innych modernistów), „Teksty Drugie” 2005, nr 3.7 I. Huml, Polska sztuka dekoracyjna XX wieku, Warszawa 1978.

Wnętrze dworu w Tułowicach (woj. mazowieckie, pow. sochaczewski) i jego gospodarze

fot.

h. d

ługo

sz, z

a: s

. led

óch

owsk

i, n

adzi

eja s

tare

go do

mu,

„d

om i

wn

ętrz

e” 19

95, n

r 4

autoportret 2 [31] 2010 | 11

Page 4: Piotr Korduba, Skazani na dwór

jawić, jeśli bierzemy pod uwagę działalność najbardziej wziętych artystów tego czasu oraz ekspozycje najważniejszych wystaw: obu paryskich (1925, 1937) i nowojorskiej (1939). Sprzyjające awangardzie czasopisma, takie jak „Dom. Osiedle. Mieszkanie” czy „Archi-tektura i Budownictwo”, promowały moder-nistyczne, funkcjonalne i minimalistyczne wystroje wnętrz. To jednak zaledwie herme-tyczny wierzchołek góry, dostępny i docenia-ny przez niewielu przedstawicieli nielicznej w rzeczy samej elity (w dodatku dysponują-cych odpowiednimi pieniędzmi). Projektanci (jak Lech Niemojewski) wespół z krytykami, którzy ich kreacje pozytywnie oceniali, byli świadomi, że najpowszechniejszą cechą polskiego wnętrzarstwa jest orientowany nie-zmiennie narodowo antykwaryzm, wynikają-cy z ponad stu lat zniewolenia. W większości dworów nadal trwały neosarmackie dziewięt-nastowieczne wystroje, podobnie urządzała się inteligencja ziemiańskiego pochodzenia, a także ludzie do obu warstw aspirujący. Ekskluzywne czasopismo „Arkady”, sprzy-jające raczej umiarkowanie awangardowej architekturze, we wnętrzarstwie chętnie promowało eksponowanie zabytkowych, staropolskich sprzętów. Świetnie tę dominu-jącą tendencję opisał felietonista Jan Emil Skiwski w 1937 roku: „Sprężyną tego tonu jest niepisany dekalog grzeczności szlachec-kiej, na której straży stoją przede wszystkim kobiety – i sprzęty. Ciocia solenizantka, ale i mahoniowa komódka w kącie pokoju, pożół-kły dagerotyp, sczerniały kontuszowy portre-cik, zegar z kukułką – wszystkie te vestigia dawności, rozsiane po mieszkaniu najczęściej

brzydkim [...]”8. W konserwatywnie zorien-towanych kręgach ziemiańskich odejście od takiej estetyki budziło szczere zdziwienie i niezrozumienie, o czym przekonywała w 1922 roku Janina z Puttkamerów Żółtow-ska: „Reakcja przeciwko sarmatyzmowi była w tym kraju [Wielkopolsce] tak silna, że prawie rozmyślnie usuwano karabele i pasy słuckie z domów. Jednym słowem kraj ten już bardzo dawno wyparł się liryzmu, jaki nas ukołysał na Kresach nieomal do ostatniej chwili przed katastrofą wojenną”9.

Po drugiej wojnie światowej dwór jako sie-dziba rodzinna znikł z polskiego krajobrazu. Mimo usilnych, choć niekonsekwentnych starań władzy ludowej nie był jednak w stanie zniknąć z tego krajobrazu w sensie symbolicz-nym. Nie tylko funkcjonował w mentalności swych dawnych właścicieli, ale także pojawiał się jako cytat estetyczny w najróżniejszych od-słonach. Co więcej, przywołana w okresie po-wojennym dziewiętnastowieczna koncepcja, jakoby pochodził od wiejskiej chałupy, a zatem z praźródła kultury narodowej, uzasadniała adaptowanie jego form nawet do architek-tury socrealistycznej10. Dwór funkcjonował w przeróżnych, skarlałych czy sztucznych, ale niezmiennie wyrazistych formach. Margi-nalnie egzystowała instytucja resztówek, z których wybrane okazy zostały uwiecznione w filmowych obrazach. Dwór w Radachówce

8 J. E. Skiwski, Szlacheckie mieszczaństwo Warszawy, [w:] Cz. Miłosz, Wyprawa w dwudziestolecie, Kraków 2000, s. 315.9 J. z Puttkamerów Żółtowska, Dzienniki. Fragmenty wielko-polskie 1919-1933, oprac. B. Wysocka, Poznań 2003, s. 136.10 M. Leśniakowska, dz. cyt.

wystąpił w Pannach z Wilka – na potrzeby filmu Andrzej Wajda dobudował mu „brakujący” ganek – oraz w Białym małżeństwie. W Turowej Woli kręcono Nad Niemnem i Pana Tadeusza. Spo-re zasługi w odnowieniu dworkowego stylu zamieszkiwania mają przedstawiciele kultury i sztuki, którzy albo owe resztówki odkupili, albo udało im się nabyć obiekty znacjonalizo-wane. Do takich należą Laskowo-Głuchy Beaty Tyszkiewicz i Andrzeja Wajdy zakupione już w latach sześćdziesiątych. W połowie lat siedemdziesiątych Wojciech Siemion nabył Petrykozy, rodzina Pendereckich Lusławice,

Wnętrza dworu Nováków w Tarnawie (woj. małopolskie, pow. olkuski)

fot.

z. n

ovÁk

fot.

z. n

ovÁk

autoportret 2 [31] 2010 | 11

Page 5: Piotr Korduba, Skazani na dwór

dekadę później prof. Marek Kwiatkowski, dyrektor Łazienek Królewskich, Suchą, a malarz Andrzej Novák-Zempliński Tułowice. Jedynie przypomnieć wypada, że w Stawisku niezmiennie trwał Jarosław Iwaszkiewicz. Znamiennym zjawiskiem tych „powrotów” było podrasowywanie posiadanych lub naby-wanych siedzib. Właścicielka wielkopolskiej resztówki w Niemieczkowie także dostawiła w latach siedemdziesiątych brakujący ganek, a odbudowujący dwór w Sierakówku na Mazowszu nie zadowolił się pierwotnym czte-rospadowym dachem i nakrył dom mansar-dowym. Jedną z ciekawszych i niewątpliwie gustownych realizacji jest kształtowana od lat siedemdziesiątych siedziba rodziny Libickich pod Poznaniem. Składa się z kilku elementów rekonstruujących ziemiańskie uniwersum: domu o charakterze dworu, który powstał przez dodanie ganku, rodzinnego grobowca na uruchomionym ponownie staraniem Libic-kich miejscowym cmentarzu oraz kolatorskiej ławy w miejscowym kościele.

Modus powrotu do dworkowego zamiesz-kiwania był przywracany także w pewnym sensie odgórnie. To przecież najczęściej w dworach lokowano elitarne domy pracy twórczej, by wymienić choćby słynne Obory, należące do Związku Literatów Pol-skich, pałace Stowarzyszenia Architektów Polskich i, może szczególnie wielkopańsko ucharakteryzowane, zamki i pałace Stowa-rzyszenia Historyków Sztuki – środowiska gęsto zasilonego przez byłych ziemian. Na upowszechnienie wyobrażeń o sarmackim, czy też ziemiańskim wnętrzu największy wpływ miały jednak bardziej dostępne przekazy wizualne. Kluczową w tym rolę odegrała Trylogia Sienkiewicza, a w głównej mierze jej ekranizacje, oraz literatura in-nych twórców, choćby Jarosława Iwaszkie-wicza, Kazimierza Brandysa czy Andrzeja Stojowskiego. Drugi czynnik to powstające od lat siedemdziesiątych i osiemdziesią-tych bardzo liczne dziś placówki zwane najczęściej muzeami wnętrz zabytkowych,

ziemiańskich czy dworskich, jak chociażby Ożarów, Tubądzin i wielkopolskie Koszuty.

Mimo oczywistej sprzeczności z doktryną polityczną również państwowa produkcja i handel dawały pewną, choć bardzo elitarną, możliwość urządzenia się dworkowo. Założo-na w 1949 roku słynna Cepelia, mimo że dziś jest kojarzona przede wszystkim z promocją sztuki ludowej, miała pod swą opieką także przemysł artystyczny, a więc wytwórczość kopii mebli stylowych; w swej ofercie miała nawet pasy kontuszowe. Nie można pominąć także salonów antykwarycznych Desy powsta-łej w 1950 roku. Jej znaczenie dla omawiane-go problemu zostało uwiecznione w znanej i zarazem reprezentatywnej dla niezmien-nych od stuleci mechanizmów społecznego awansu scenie z filmu Czterdziestolatek: zakupu portretu przodka przez rodzinę Karwowskich. W inteligencko-artystycznym światku groma-dzenie, także kolekcjonowanie, ziemiańskich pamiątek było bardzo popularne. Ujawniają to wydawane dopiero od niedawna publikacje i wspomnienia (na przykład Janusza Milisz-kiewicza, Polskie gniazda rodzinne, Warszawa 2003), pokazując, że mimo zniszczeń wiele z dawnych tradycji i przedmiotów udało się zachować, a jeszcze więcej po wojnie dokupić. Działalność Franciszka Starowieyskiego może być świetną ilustracją tego nurtu. Wreszcie w 2003 roku zostało zawiązane stowarzyszenie Domus Polonorum, którego celem jest „[...] opieka nad zabytkami kultury ziemiańskiej znajdującymi się w posiadaniu właścicieli pry-watnych, propagowanie w Polsce i za granicą dworu szlacheckiego i otaczającego go krajo-

Ganek dworu w Tarnawiefo

t. z

. nov

Ák

autoportret 2 [31] 2010 | 12 autoportret 2 [31] 2010 | 13

Page 6: Piotr Korduba, Skazani na dwór

brazu kulturowego, rozwijanie działalności służącej zachowaniu dziedzictwa kulturowego i tożsamości narodowej opartej na tradycji dworu polskiego”. Za fenomen kolejnego już w naszych dziejach odrodzenia stylu dwor-kowego należy uznać działalność Andrzeja Grzybowskiego, z wykształcenia aktora, bar-dziej znanego jako rozchwytywany projektant licznych rezydencji w stylu polskiego dworu i konsultant ich wyposażenia.

Wgląd w aranżowane najczęściej jeszcze w drugiej połowie XX wieku mieszkania przyniosły dopiero czasy po 1989 roku dzięki przyrastającym od tego momentu prezentacjom skrywanej wcześniej domo-wej prywatności. Warto zwrócić uwagę, że w najważniejszych polskich periodykach po-święconych wnętrzarstwu: „Dom i Wnętrze” (od 1992), „Weranda” (od 2001), w mniejszym stopniu „Elle Decoration” (od 2000), przyjął się od początku ich istnienia schemat nume-ru, w którym niezbędnym elementem jest zilustrowanie przynajmniej jednego dworu (dawnego lub współczesnego) lub wnętrz przywodzących na myśl wnętrza dwor-kowe. Z braku dostatecznej liczby takich przykładów, niektóre z realizacji pojawiają się po kilka razy, jak Tułowice. Prezentacji wnętrz towarzyszy zazwyczaj wymowny komentarz właścicieli, którzy najchętniej powołują się na tradycje rodzinne: „Opo-wiadając o domu, Tomek nie mówi o pracy, ale o sercu, które włożył w budowę. Stwo-rzył gniazdo rodzinne ze starymi meblami, pięknymi przedmiotami i obrazami przod-ków. A pochodzi z zacnego rodu, którego

drzewo genealogiczne sięga XIV wieku. Jego wielki przodek, generał Henryk Dembiński, kierował powstaniem węgierskim i do dziś jest bohaterem nad Dunajem”11. Obecność dworu we współczesnej polskiej ikonosferze jest jeszcze bardziej znacząca, gdy weźmie-my pod uwagę jego miejsce w produkcji telewizyjnej. Koronnym przykładem jest tu jedna z najstarszych polskich telenowel, Złotopolscy, której akcja rozgrywa się wokół rodzinnego dworu w Złotopolicach, a jego figura nie ma tu jedynie wymowy estetycz-nej, ale także moralną i zawiera w sobie rekonstrukcję wszystkich, bardzo patriar-chalnych zależności wsi od dworu. Podob-ną rolę w Klanie odgrywa stylowa siedziba Lubiczów na Sadybie. W swojskim, choć już zdecydowanie gminnym Ranczu także nie mogło zabraknąć dworu, którego właściciel-ka niechybnie odgrywa w tym środowisku rolę „oświeconej pani”.

11 Życie z pięknym widokiem, „Weranda” 2006, nr 5.

Nie ma chyba wątpliwości, że styl dworu to jedyny styl kultury polskiego domu, jaki ukształtował się w pełni, bez pęknięć, albowiem zrealizował się nie tylko w za-kresie architektury, ale także wystroju oraz obyczajowości wiedzionego tam życia. Nie były dla niego konkurencją ani powszechne europejskie neostyle, z których przejmowano elementy domowego wyposażenia, nie był nią epizod stylu zakopiańskiego, nie był nią nawet narodowo modelowany modernizm. Nie są nią przywoływane w ostatnich latach inne wnętrzarskie tradycje, jak chociażby art déco, które przynajmniej statystycznie nie są w stanie przesłonić jego popularności. Ople-ciony narodowymi konotacjami, a zarazem uwikłany w mechanizm społecznej promocji, prestiżu, nieobcy, swojski, odradzający się po wszystkich katastrofach, jest na tyle złożony, a zarazem tak bezpieczny, że będzie w każ-dych czasach odpowiadał zapotrzebowaniu pewnej grupy społeczeństwa. Chyba jednak jesteśmy skazani na dwór.

Przykład pseudodworkowego budownictwa pod Krakowem

fot.

z. n

ovÁk

autoportret 2 [31] 2010 | 12 autoportret 2 [31] 2010 | 13