P Magazyn no 8

20
NUMER 08 kwiecień 2011 FREE Car boot str. 4 czyli ile radości może dać otwarty bagażnik Wielkanoc str. 10-11 ISSN 2045-6409 MIEJSKI MISZ-MASZ KRONIKA LOKALNA ROZRYWKA Moja dzielnica – dzielnice centralne wygraj tablet dotykowy str. 6-7 świąteczny prezent – szukajcie wewnątrz Książęcy ślub To nie tylko dzień wolny

description

Ósme wydanie Peterborough Magazynu

Transcript of P Magazyn no 8

Page 1: P Magazyn no 8

NUMER 08kwiecień 2011

FREE

Car boot

str. 4

czyli ile radości może dać otwarty bagażnik

Wielkanoc

str. 10-11

ISSN 2045-6409

MIEJSKI MISZ-MASZ KRONIKA LOKALNA ROZRYWKA

Moja dzielnica – dzielnice centralne

wygraj tablet dotykowywygraj tablet dotykowy

str. 6-7

świąteczny prezent – szukajcie wewnątrz

Książęcy ślubTo nie tylko dzień wolny

Page 2: P Magazyn no 8
Page 3: P Magazyn no 8

R E K L A M A

OD REDAKCJI

3

Kontakt z Peterborough Magazynem

Anna Dziuba, Redaktor [email protected]

Stali współpracownicy:Iwona Mróz

[email protected] [email protected] [email protected] [email protected]

W tym numerze napisali dla nas: ARK, Sebastian Gapski i [email protected]

Fotografuje dla nas:Piotr Budakiewicz

DTPwww.grafi ka24.com.pl

Reklama, marketing, ogł[email protected]

Odwiedź naszą stronę: www.pmagazyn.pl

Właśnie przebrnęłam przez przesilenie wio-senne. Było ono w tym roku, z niewiadomego powodu, szczególnie uciążliwe. Przy moim nie-poprawnym optymizmie – chwile zwątpienia i czarnowidztwa, choć intensywne, nie są dłu-gotrwałe. Przeganiają je najczęściej muzyka, dobra lektura i czekolada – a najlepiej wszyst-kie te rzeczy naraz. Byłam pewna, że wiosenną chandrę przepędzę tą samą metodą. Przesilenie wyciągnęło na mnie jednak swoją najgorszą ar-tylerię. Tak wszechogarniającego zmęczenia

psychicznego i fi zycznego, poczucia bezsensu istnienia, stanu wypalenia wewnętrznego nie przeżywałam od wieków. Zwiększyłam dawkę czekolady do podwójnej. Zero efektu. Spróbowałam z potrójną. I nic. Sięgnęłam zatem po drugą część serii „Merde!” autorstwa Stephena Clarke’a, pamiętając jak zaśmiewałam się do łez przy pierwszej. Zdołałam przebrnąć przez począt-kowe dziesięć stron. A moje samopoczucie się nie zmieniło. Nawet po dwóch godzinach reggae płynącego z głośników.

I nie wiem, co by było, gdyby nie pojawiła się pewnego popołudnia jedna z moich bratnich dusz. Rozmowa zeszła na… pfu, pfu… Facebook. Zjeżyłam się cała. Po raz tysięczny muszę tłumaczyć, że profi lu na Facebooku nie mia-łam, nie mam i mieć nie będę. Nie, nie chcę słyszeć o tym ustrojstwie. I co z tego, że używają go wszyscy? Mam serdecznie gdzieś, że łamię społeczne bon-ton. Nie założę sobie konta i niech ten fakt będzie moim osobistym ba-stionem oportunizmu! …Po dziesięciu minutach niecierpliwie wystukiwałam na klawiaturze dane do rejestracji na znienawidzonym do tej pory przeze mnie portalu. Pozna-wanie systemu, jego możliwości, pogaduszki ze znajomymi, zajęły mi pół

nocy. I zajmują do tej pory. Powinnam odczuwać wyrzuty sumienia. Mieć sobie za złe, że tak szybko, tak lekko zrezygnowałam ze swoich przekonań. A tymczasem czuję się wyśmienicie! Gdy będziecie czytać ósmy numer PMa-gazynu, nasza gazeta będzie już miała swój profi l na FB. Poszukajcie nas. Spotkajmy się pomiędzy kolejnymi wydaniami pisma. I niech to będzie je-den ze sposobów na lepszy humor. A właśnie! Skutków przesilenia już nie odczuwam. W myśl słów piosenki Szcześniaka: było słabo, jest genialnie, rzeczy zmieniają się. Dzięki Iza!

W kwietniu oczywiście życzymy Wam udanych Świąt. Mamy nadzieję, że będą w każdym momencie i w każdym aspekcie najlepsze. Na stronie obok znajdziecie mały prezent od nas. O tym, że rzeżuchę warto jeść niech świad-czy choćby fakt, że jest ona źródłem witamin A, B i E. Oczyszcza nasz orga-nizm oraz dodaje sił. Coś w sam raz na wiosnę. I w sam raz na car-boot. Na zakupy bowiem trzeba mieć dużo energii. O tym, co jeszcze będzie dla Was przydatne przy tej okazji – przeczytacie na rozkładówce. Na naszych łamach również dwa interesujące wywiady, kilka słów o czasie wielkanocnym, garść rozrywki – czyli mieszanka, z którą, mamy nadzieję, zapoznacie się z przyjemnością.A oprócz powyższego, mamy dla Was jeszcze felietony, ciekawostki o książę-cym ślubie, opis dzielnic centralnych.Słowem – dużo czytania, czyli tego, co lubicie najbardziej.

Miłej lektury, świetnych Świąt i optymistycznej, wolnej od chandry wiosny! Anna Dziuba Redaktor Naczelna wraz z zespołem redakcyjnym

Kochani Czytelnicy

Redaktor Naczelna Redaktor Naczelna wraz z zespołem redakcyjnym wraz z zespołem redakcyjnym

Gdzie te nagrody?

PCOP (Polish Community Organisation Peterborough) to nowo powstałe stowarzyszenie, które ma zamiar pracować dla polskiej społeczności w Peterborough. To organizacja non-profi t, której utworzenie zostało podyktowane obserwacją polskiej społeczności w naszym mieście. Głównym celem PCOP jest nie tylko integracja środowiska polskiego, co również działanie na rzecz jak najlepszej asymilacji nas wszystkich w Peterborough. Przed stowarzyszeniem stoi realizacja wielu zaplanowanych zadań i inicjatyw. Początkowy plan działania jest już opracowany a towarzyszy jemu mnóstwo chęci i optymizmu ludzi zaangażowanych w projekt. Zapraszamy do współpracy wszystkie zainteresowane osoby, fi rmy oraz instytucje. Zgłoszenia i zapytania należy kierować na adres [email protected]. PCOP już wkrótce zamierza otworzyć stronę internetową, gdzie przedstawi więcej informacji na swój temat.

Tablet dotykowy – str. 6-7Bon o wartości 50 funtów

na zakupy w sklepie Europol str.12-13

Książki:

WOJNA, MIŁOŚĆ, ZDRADA – Bogusława

Wołoszańskiego oraz PERFUMY

KLEOPATRY – Jiny Bacarr – str.12-13

www.pmagazyn.pl |

Page 4: P Magazyn no 8

| www.pmagazyn.pl4

Poznali się w Szkocji, w czasie studiów na Uniwersytecie St. Andrews, w 2001 roku, podczas charytatywnego poka-zu mody, na którym Kate byłą modelką. William studiował geografię, a Kate historię sztuki. Mimo, iż wiadomość o stu-diach księcia w Szkocji spowodowała, że bogate mieszczań-skie rodziny zaczęły wysyłać na tamtejszą uczelnię swoje córki, William miał bardzo wąskie i sprawdzone grono najbliższych przyjaciół. Mówi się, że Kate uwiodła go swoją urodą i skromnością – podobno nie pozwoliła pocałować się księciu po pierwszej randce. Ich związek nie ominęły jednak problemy. Po skończonych studiach Kate zamiesz-kała w kupionym przez rodziców mieszkaniu w Londynie i rozpoczęła pracę w jednej z firm odzieżowych oraz w Par-ty Pieces. Williama natomiast pochłonęły obowiązki przy-szłego króla. Widywali się głównie podczas spotkań młodej arystokracji na wyścigach konnych czy meczach polo. Gdy na początku 2006 roku książę dostał się do Akademii Woj-skowej, pojawiły się pytania mediów o przyszłość związku i naciski na ślub pary. Tymczasem wiosną 2007 roku zain-teresowani oficjalnie potwierdzili, że nie są już razem. Całe szczęście, trzy miesiące później Kate i William zmienili zdanie i ponownie zostali związkiem.

W dniu 17 listopada 2010 roku, podczas konferencji praso-wej, para oficjalnie ogłosiła światu swoje zaręczyny. Książę poprosił swą wybrankę o rękę podczas październikowych wakacji w Kenii i podarował Kate pierścionek zaręczyno-wy z szafirem, który należał do jego matki, Diany. William poinformował o swych zamiarach nie tylko najbliższą ro-dzinę, ale również ojca Kate, prosząc tym samym o jego zgodę. Gdy tylko para podzieliła się ze światem swoim szczęściem, spekulacjom dotyczącym ślubu nie było koń-ca. Kiedy? Gdzie? Kto zostanie zaproszony? Jak wyglądać będzie uroczystość? Kim będą świadkowie? Wreszcie – kto zaprojektuje suknię panny młodej?

Data wielkiego wydarzenia została ustalona na piątek, 29 kwietnia 2011 roku, na godzinę 11:00, a dzień ten – ku radości mieszkańców Wysp – został ogłoszony wolnym od pracy. Co wiemy? Wśród zaproszonych gości będą przed-stawiciele innych rodzin królewskich, zagraniczni przy-wódcy, duchowni, celebryci, rodzina i przyjaciele. Szczęś-liwymi zaproszonymi są między innymi Paul McCartney, Elton John oraz Victoria i David Beckham. Kilka zapro-szeń podarowano ważniejszym fundacjom i organizacjom charytatywnym, które wystawiają je na aukcje. Cena kształtuje się w okolicach 2000 funtów za sztukę, a mimo to sprzedają się w kilka minut. Wysłano niemal 2000 in-witacji. Gazeta Daily Mail szacuje, że na ślub przybędzie dodatkowo ok. 25 tysięcy obcokrajowców. Według badań, aż 43% Polaków chętnie wzięłoby udział w uroczystości ale to jednak 83% Rosjan i 75% Czechów wybiera się na cere-monię. Portal Visit London podaje natomiast, że do stolicy przyjedzie ponad milion turystów, czyli dwa razy więcej niż na ślub księcia Karola i Diany. Wiele firm turystycznych i edukacyjnych oferuje rozmaite wycieczki oraz kursy języ-kowe, których główną atrakcją jest książęcy ślub. Już od kilku miesięcy niesłabnącym zainteresowaniem turystów

cieszą się Wyspy Scilly, na zachód od wybrzeży Kornwalii, gdzie królewska para zamierza spędzić miesiąc miodowy, po powrocie z którego zamieszka w północnej Walii, gdzie książę będzie kontynuował służbę w Królewskich Siłach Powietrznych. Oprócz tłumów przybyłych do Londynu szacuje się, że ceremonię obejrzy 3 miliardy telewidzów na całym świecie.

Nie jest tajemnicą, że uroczystość zaślubin odbędzie się w słynnej katedrze Westminster Abbey. Szlak weselnego korowodu przebiegać będzie przez najważniejsze miejsca centralnego Londynu – z Buckingham Palace do katedry. Ponoć trasę do katedry panna młoda ma przejechać sa-mochodem w towarzystwie swojego ojca, natomiast drogę powrotną już z mężem, karocą. Na swą główną druhnę Kate wybrała siostrę, Philippę, zaś William swojego brata, księcia Harry’ego, jako głównego drużbę. Dodatkowo będą 4 druhny i 2 drużbów – wszyscy w wieku od 3 do 10 lat – w tym dwójka chrześniaków księcia Williama. Po cere-monii planowane są dwa przyjęcia weselne na cześć młodej pary – jedno organizowane przez królową Elżbietę II, dru-gie przez księcia Karola.

Zgodnie z tradycją nazwisko projektanta najbardziej ocze-kiwanej sukni ślubnej tego roku, jak i sam jej projekt, owia-ne jest tajemnicą. Ostatnie spekulacje wskazują na dom mody Alexandra McQueena i projektantkę Sarah Burton. Czyje nazwisko tak naprawdę widnieje na metce, dowiemy się już po ślubie. Tymczasem Kate wyznała, że suknią ślub-ną zamierza oczarować swojego przyszłego męża, dlatego też będzie brała czynny udział w jej projektowaniu.

Szacuje się, że cała uroczystość ma kosztować prawie 25 milionów funtów. Na szczęście Wielka Brytania zarabia rocznie 500 milionów funtów dzięki turystom, którzy od-wiedzają Anglię tylko dlatego, że mieszka tu rodzina Win-dsorów. Ślub Williama i Kate stał się także dodatkowym źródłem zarobku dzięki ogromnej liczbie sprzedawanych już gadżetów – od kubków przez nadruki na koszulkach, a na porcelanie kończąc. Jak bardzo efektowne będzie to wydarzenie i ile faktycznie pochłonie funduszy, dowiemy się już wkrótce – 29 kwietnia.A tymczasem zapraszamy do celebrowania ślubu księcia Willama i Kate w naszym mieście – przygotowywane są

fety i świętowanie uliczne. Iwona Mróz

Ona i on…

Pozostałe ciekawostki:Oficjalna strona internetowa wydarzenia to www.officialroyalwedding2011.org .

Z sondażu, w którym wzięło udział ponad tysiąc dorosłych Brytyjczyków, wynika, że 31 proc. Wyspiarzy książęcy ślub w ogóle nic a nic nie obchodzi, a 28 proc. raczej nie obchodzi.

Królewski florysta Rob Van Helden zajmie się aranżacjami kwiatowymi. Na pewno nie zabranie w nich białych lilii, które są ulubionymi kwiatami Kate.

Kate i William zrezygnowali z usług piekarni, która zwykła dostarczać torty na wesela związane z Pałacem Buckingham. Spekuluje się, że stało się tak za sprawą młodszego brata Kate – Jamesa – który sam jest właścicielem piekarni. Nie wiadomo jeszcze, jak dokładnie wyglądać będzie jego propozycja tortu – co do składu jednak najprawdopodobniej możemy liczyć na tradycyjny brytyjski mix rodzynek, czarnej porzeczki i brandy.

Według firmy Verdict sprzedaż towarów związanych ze ślubem może przekroczyć 27 mln funtów a sprzedawcy detaliczni produktów spożywczych mogą zyskać nawet 360 mln funtów na sprzedaży towarów luksusowych, np. win i szampana.

ŚLUB KSIĄŻECY

On – książę William, a właściwie Wilhelm Artur Filip Ludwik Mountbatten-Windsor, książę Walii, urodzony 21 czerwca 1982 roku, syn księcia Walii Karola i Diany Spencer, oficjalnie drugi w kolejce do tronu Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej. W zasadzie nie trzeba go chyba specjalnie przedstawiać, bo ze względu na swoje pochodzenie już od dawna jest bohaterem brytyjskich – i nie tylko – mediów. Ona – Kate Middleton, a raczej Catherine Elizabeth Middleton, urodzona 9 stycznia 1982 roku, córka pilota brytyjskich linii lotniczych i stewardessy. Rodzice panny Middleton są obecnie właścicielami firmy Party Pieces, zajmującej się sprzedażą materiałów do dekoracji przyjęć. Jednak najważniejszy punkt biografii Kate to obejmowane przez nią stanowisko narzeczonej księcia Williama, a od 29 kwietnia 2011 roku – żony.

Page 5: P Magazyn no 8

5 www.pmagazyn.pl |

Tatuaże są obecne i znane ludziom od wielu wieków. Na Wyspach są szczególnie popularne. I powoli takimi stają się również w Polsce, gdzie wcześniej wiązane były głównie z przynależnością do pewnej specyfi cz-nej grupy społecznej, zwanej powszechnie „krymina-listami”. Po wielu latach jednak nasze społeczeństwo stało się bardziej tolerancyjne i otwarte na nowości.W Peterborough jest kilka miejsc, gdzie możemy się przyozdobić nasze ciała w sposób nam odpowiada-jący, wybierając z tysięcy wzorów i kolorów tatuażo-wych. Ja trafi łem do naszego rodzimego salonu tatu-aży na Lincoln Road.Po wcześniejszym umówieniu się, w drzwiach wita mnie Sebastian Uraczyńcow. Bardzo miły człowiek. Widać, że lubi to, co robi po tym, jak chętnie opowia-da o swojej pracy i karierze. Nie sprawdza się w jego przypadku porzekadło, że „szewc bez butów chodzi” – spod rękawów ubrania Sebastiana wyłaniają się ta-tuowane wzory i monstra. Zaciekawiony, zaczynam pytać.

PMagazyn: Sebastianie, jak to się stało, że zain-teresowałeś się fachem tatuatora?SU: Stało się to przypadkiem. Było to siedemnaście lat temu. Miałem dwóch zwariowanych kumpli, którzy zawsze robili szalone rzeczy. Pewnego dnia pojechałem do nich i okazało się, że zmontowali oni maszynkę do tatuaży i ćwiczyli na sobie nawza-jem ich robienie. Jeden z kolegów zaproponował mi wykonanie tatuażu na nim samym. Nie zasta-nawiałem się długo. Zapytałem się tylko o to, jak maszynką należy się posługiwać i zabrałem się do roboty. Niedługo potem zacząłem tatuaże wykony-wać sam, a po trzech latach stwierdziłem, że chcę się nimi zajmować zawodowo. Kupiłem pierwszy profesjonalny sprzęt. Specjalnie w tym celu poje-chałem do Niemiec do pracy. Większą cześć zaro-bionych tam pieniędzy zainwestowałem w narzę-dzia do tatuowania.PM: Jak wyglądały twoje początki?SU: Najpierw pracowałem w warunkach domo-wych. Rozwijałem się, chciałem być jeszcze lepszy. Po pewnym czasie zacząłem wysyłać ludzi, których wytatuowałem do profesjonalnych salonów ta-tuażu, aby uzyskać w ten sposób opinię o moich dziełach.PM: To dość nietypowy sposób pozyskiwania oceny. Co w przypadku, gdy komuś nie spodo-bałaby się twoja praca? Tatuażu nie da się prze-cież całkowicie zmienić.SU: Oczywiście, jest takie ryzyko. Na szczęście w moim przypadku, wszystko było w porządku. Z drugiej strony, większość ludzi zaczyna w taki sposób. W naszym fachu jest tak, że nie ma wielu szkół – dopiero od niedawna ta sytuacja zaczyna się zmieniać. Dl przykładu, w czasach, gdy ja zaczyna-łem, tylko jedna fi rma w Polsce zajmowała się pro-fesjonalnym sprzętem. Było ciężko. Gdy pojechałem zaopatrzyć się w swoje narzędzia, część dostałem od ręki, a po resztę musiałem wracać. PM: Jak dalej potoczyła się twoja kariera?SU: W domu pracowałem tak przez pięć, sześć lat. A potem stwierdziłem, że warto byłoby rozwinąć skrzydła i otworzyć własny salon. Akurat nadarzy-

ła się okazja, aby wyjechać do Zielonej Góry. Przy pomocy znajomego, poszedłem do studia tatuaży, pokazałem swoje prace szefowi miejsca, który po-wiedział, że już od następnego dnia mnie zatrudnia. I tak się zaczęło. W tym studiu przepracowałem 3,5 roku, ale zawsze z myślą, aby otworzyć coś swojego. Okazało się, że w Polsce będzie z tym trudno. Przy-jechałem zatem tutaj i zacząłem pracę w angiel-skim studio, w którym byłem przez trzy lata i gdzie zdobyłem doświadczenie oraz zaznajomiłem się z angielską kulturą wykonywania tatuażu. PM: W jaki sposób udało się tutaj tobie odna-leźć w wykonywaniu zawodu ?SU: Angielska klientela musi się naprawdę przeko-nać do danego człowieka, zwłaszcza obcokrajowca. Zajęło mi około 1,5 roku, aby tak naprawdę przeko-nać ludzi do siebie i do tego, co robię. Zaczynałem od początku. Wykonywałem drobne rzeczy , więc wyglądało to trochę tak, jakbym cofał się kilka lat wstecz. Ale wiadomo było, że muszę tutaj przejść i przez ten etap, aby zdobyć zaufanie. W końcu jednak doszedłem do takiego momentu, gdzie mogłem pracować na miarę swoich umiejętności i przynosiło mi to satysfakcję. I do tego zacząłem pracować na swój własny rachunek.PM: Zatem robisz, to co lubisz i do tego zawo-dowo.SU: Dokładnie tak. PM: Opowiedz nam o tym, jakich masz klien-tów?SU: Przychodzą do mnie zarówno kobiety, jak i mężczyźni. Nie ma tutaj przewagi żadnej ze stron.PM: Jakie tatuaże są najpopularniejsze wielkoś-cią czy też wzorem?SU: Największą popularnością cieszą się duże, cie-niowane prace – często dla indywidualnego klien-ta projektowane przeze mnie. Najmniej chętnie wybieranym miejscem na tatuaż jest bikini, a naj-częstszym plecy i stopy u kobiet. Mężczyźni za to najczęściej tatuują sobie ramiona. PM: A skoro już o lokalizacji mowa, chciałbym się dowiedzieć jaki jest twój stosunek do popu-larnego ostatnio tatuowania miejsc i narządów intymnych.SU: Każdy ma swoje zasady. Ja nie robię takiego typu tatuaży – podobnie też nie wykonuję prac na twarzy. Jest to według mnie przekroczenie pewnej granicy, choć chciałbym dodać, że nie krytykuję ni-kogo, kto chciałby mieć tatuaż właśnie na twarzy. Każdy ma prawo wyboru. PM: Jak kształtują się ceny u ciebie w salonie?SU: Jeśli chodzi o cennik, zależy on od wielu czynników, np. wielkości pracy, jej kolorystyki czy techniki wykonania. Każdy wzór ma in-dywidualną cenę. PM: Czy wiele osób krzyczy podczas wykonywania ta-

tuaży?SU: Choć proces tatuowania nie należy do naj-przyjemniejszych – raczej się to nie przytrafi a. Raz na jakiś czas, bardzo rzadko, zdarza się krzyk lub omdlenie. Kiedyś zdarzyło mi się, że musiałem uło-żyć pana w pozycji leżącej do tatuowania ramienia (choć zazwyczaj taki tatuaż wykonuje się w pozycji siedzącej) właśnie z obawy przed omdleniem. Każdy mój klient podpisuje specjalny dokument, w którym zawarte są pytania dotyczące zdrowia osoby tatuowanej, aby uniknąć ewentualnych za-grożeń podczas pracy.PM: A jak ma się sprawa z usuwaniem malowi-deł z ciała?SU: Najlepiej jest to zrobić laserowo. Taka metoda sprawia, że w danym miejscu nie powstają szcze-gólnie widoczne blizny.PM: W telewizji pojawiło się ostatnio wiele pro-gramów na temat tatuowania, szczególnie pro-dukcji amerykańskiej. Czy twoim zdaniem, jako fachowca to, co jest w nich pokazywane, pokry-wa się z rzeczywistością? SU: Niekoniecznie. Przede wszystkim nierealne jest tempo, w jakim realizuje się pokazywane tatuaże, przez które cierpi jakość prac. Ja oglądam takie pro-gramy z przymrużeniem oka. Niektóre rzeczy mi się podobają , ponieważ tamtejsi tatuatorzy są dobry-mi artystami. PM: Wiele osób jest przekonanych, że wykony-wanie tatuaży jest niehigieniczne. Co mógłbyś na ten temat powiedzieć?SU: Nie jest to prawdą. Technologia w tym zawo-dzie pozwala już od jakiegoś czasu na wykorzy-stanie igieł jednorazowych. Kiedy ja zaczynałem w fachu, musiałem wszystkie narzędzia przygoto-wywać sam, dbać o ich czystość, wyparzać. A teraz wszystko jest gotowe i sterylnie czyste. Dużo też zależy od klienta i od jego późniejszej właściwiej pielęgnacji tatuowanego miejsca. PM: Sebastianie, dziękuję za rozmowę. Było mi miło poznać zagadnienie tatuowania od kuchni, ciężkiej pracy polegającej na wyczuciu i skupieniu.Wychodząc z salonu Sebastiana, znowu pojawiła się w głowie myśl o zrobieniu tatuażu. Ta myśl na-chodzi mnie już od wielu lat. Przeglądałem wiele katalogów i wzorów. Nadal się waham. Nie, nie nad tym czy zrobić sobie tatuaż – tylko, jaki wzór mam sobie dać wytatuować. Może następnym razem, przechodząc obok salonu tatuaży, pójdę na żywioł i poproszę o zrobienie czegoś misternego. Powsta-je tylko pytanie: gdzie ten wzór miałby być wytatu-owany… ARK

MALOWANIE IGŁĄJest wiosna. Czas, w którym całe nasze ciało krzyczy, że chce do słońca. Po długiej zimie, organizmy wymagają dużo pielęgnacji i witamin. Niektórzy, chcąc sprytnie oszukać naturę, udają się do solarium. Wszystko to daje wspaniałe efekty. Są jednak osoby, którym skąpy ubiór i opalenie skóry nie wystarczają. Szukają zatem innych wyzwań.

PRZEDSIĘBIORCZOŚĆ

Page 6: P Magazyn no 8

MOJA DZIELNICADzielnice centralne

Kontynuujemy podróż po dzielnicach Peterborough i odwiedzamy dzielnice centralne oraz wschodnie, w skład których wchodzą: Millfi eld, Dogsthorpe, Newark, Eastfi eld, Eastgate, Fengate oraz Parnwell. Centrum Peterborough,

jak z reguły centrum prawie każdego miasta, jest bardzo atrakcyjnym miejscem, tętniącym życiem, wypełnionym atrakcjami. Nie sposób wszystkiego opisać w jednym artykule – postaramy się przedstawić Wam informacje w pigułce.

I jak zwykle, prosimy Was, Drodzy Czytelnicy, o pomoc w redagowaniu kolumny. Jeżeli chcielibyście podzielić się z nami opinią na temat tego, jak mieszka Wam się w danym miejscu – śmiało do nas piszcie na adres [email protected] (z dopiskiem MOJA DZIELNICA). Jeżeli uważacie, że Wasza dzielnica jest najlepsza ze wszystkich – również dajcie nam znać i napiszcie, dlaczego tak sądzicie. Piszcie też, jeśli wiecie o jakimś ciekawym zakątku w dzielnicy, miejscu szczególnie narażonym na korki, interesującym fakcie, obiekcie, zabytku, lokalu gastrono-micznym, placówce edukacyjnej, itp. A może macie zdjęcia ilustrujące Wasze miejsce zamieszkania w Peterbo-rough? Możecie je do nas przesłać. Dzielcie się z nami także negatywnymi opiniami: jeżeli w dzielnicy czegoś brakuje, jest jakiś problem, coś trwale utrudnia codzienne życie. Piszcie do nas o dosłownie wszystkich Waszych spostrzeżeniach. Niech powstanie prawdziwa, różnorodna, nasza mapa Peterborough!Warto wziąć udział w zabawie i skontaktować się z nami z informacją dzielnicową. Przewidzieliśmy bowiem nagrodę, którą jest TABLET DOTYKOWY.

SYSTEM OPERACYJNY – ANDROID, WBUDOWANA KA-MERA 1.3 MPX, PORT KART PAMIĘCI MICRO SD, WBU-DOWANE GŁOŚNIKI I MIKROFON, POŁĄCZENIE WI-FI Z INTERNETEM, WYŚWIETLACZ 7 CALI HD, 128 MB

RAM, WBUDOWANY AKCELENO-METR)

Parnwell również jest w miarę stabilnym rynkiem, jeśli chodzi o wynajem i sprzedaż domów. Koszt miesięcznej okupacji jednopokojowego lokum to obecnie średnio £437 (liczba ta niestety wzrosła w porównaniu do poprzednich miesięcy). Za dwupokojowe wyłożymy z kieszeni £567 za 30 dni najmowania a za trzy – £655. Spada natomiast (co dziwi) koszt najmu 4 pokoi z £884 na £863. Stanie się właścicielem domu w Parnell oznacza uszczuplenie budżetu o: £78,000 (1 sypialnia), £112,000 (2 sypialnie), £154,000 (3 sypialnie) i £205,000 (4 sypialnie).

BEZPIECZEŃSTWO I PRZESTĘPCZOŚĆCentrum miasta należy do tych obszarów Peterborough, gdzie przestępczość należy do najwyższych. I chociaż jej poziom ostatnio spadł (dokładnie o 99 zda-rzeń mniej), to jednak na tle innych dzielnic jest wciąż bardzo wysoki. Policja mierzy się w chwili obecnej z problemami agresywnych incydentów w rejonie dworca autobusowego. Wciąż nierozwiązaną do końca kwestią pozostaje obec-ność pijanych osób w rejonie Jobcentre, które zachowują się antyspołecznie, są obraźliwe i załatwiają swoje potrzeby fi zjologiczne na ulicy. Kolejnym punktem zapalnym jest Manor House Street. A obok niego Wentworth Street i Church Street. Policja walczy także z hałasem i incydentami na Russell Street. W pla-

nach centralnej ekipy policyjnej jest zajęcie się przestępstwami na New Road i Broadway oraz zapobieganiem wyrządzaniu szkód w Queensgate. Funkcjona-riusze starają się, oprócz tego, likwidować narkomanię w rejonie Eaglesthorpe. Policja kontynuować również będzie wyznaczanie jasnych tras rowerowych i oznaczeń, aby zredukować jazdę rowerami po chodnikach centrum. „Nasza” Lincoln Road na tle innych ulic centralnych plasuje się po środku, jeśli chodzi o przestępczość. Średnio dochodzi na niej do 70 incydentów w okresie 1 – 1,5 miesiąca. Większość z nich spowodowana jest nadużyciem alkoholu. Funkcjonariusze we wschodniej części miasta rozwiązują ostatnimi czasy prob-lemy związane z parkowaniem przy Tesco na Welland Road i w okolicach pol-skiego kościoła. Parkowanie zdaje się być jedną z największych bolączek dziel-nicy – policja bowiem ma w planach zrewidować również sytuację zostawiania pojazdów przed szkołami. Pracuje także nad zredukowaniem przestępczości dotyczącej samochodów w rejonie Park Ward. Jedną z newralgicznych ulic w rejonie wschodnim jest Garton Street wraz z Garton End Road – tutaj proble-mem jest zarówno narkomania, jak i prędkość przejeżdżających przez ulicę po-jazdów. W skład rejonów szczególnie narażonych na różnej maści przestępstwa należą także: Central Avenue, Century Square czy Redmile Walk. Rejon Eastfi eld i Fengate oraz okolic zmaga się w dużej mierze z zachowaniami antyspołecznymi. Mitchell Close, Wellington Street i Burton Street – to ulice, które ostatnio cierpią z powyższego powodu najbardziej. Incydenty są związa-ne ze spożywaniem alkoholu oraz powiązane z problemem bezrobocia, podob-nie, jak w przypadku centrum.

POLSKIE DZIELNICELincoln Road, wchodzącą w skład centrum, można śmiało nazwać naszym ma-

łym Greenpointem. To właśnie tutaj kwitnie przedsiębiorczość polska, od sklepów z żywnością, poprzez salony piękności na biurach dorad-czych kończąc. Podobnie rzecz ma się z Dogsthor-pe, które jest teraz siedzibą dla pol-skiego kościoła. Poprzednia parafi a mieściła się w obrębie centrum.W murach Thomas Deacon Acade-my (Queen’s Gardens) mieści się natomiast Polska Szkoła Sobotnia.I kolejny ważny, „polski przybytek” to Perkins. Firma, która jest częścią międzynarodowej marki Caterpil-lar. Zajmuje się budową silników przemysłowych – do traktorów, koparek, maszyn rolniczych, ło-dzi czy generatorów, a także do specjalistycznych maszyn wojsko-wych. Biura lub linie produkcyjne Perkinsa mieszczą się nie tylko w Wielkiej Brytanii (siedziba głów-na w Peterborough), ale także Stanach Zjednoczonych, Brazylii, Japonii, Francji czy Niemczech. Firma jest jednym w większych pracodawców w mieście – zatrud-nia kilka tysięcy ludzi. Oprócz pra-cowników kontraktowych fabryka za pośrednictwem agencji pracy Randstad zatrudnia także wielu pracowników agencyjnych.

POZOSTAŁE WAŻNE PUNKTYWszystkich nie sposób wymienić. Z Fengate przede wszystkim kojarzy się Acti-vity World – wspaniałe centrum zabaw dla dzieci. Miejsce ma jedną z najwięk-szych powierzchni do zabaw w UK oraz bogate wyposażenie. Rodzice mogą się tam bawić razem ze swoimi pociechami lub odpocząć i zrelaksować się w przy-bocznej kawiarence. W wiosennym okresie, wybierając się do centrum, nie można nie zahaczyć o Embankment – zielone miejsce wyciszenia i spokoju w ruchliwym centrum. To tutaj odbywają się takie wydarzenia jak Peterborough Festival, Peterborough Beer Festival, wesołe miasteczka czy koncerty na świeżym powietrzu. Do rejonu Fengate zalicza się park archeologiczny Flag Fen. Tutaj też odbywa-ją się wyścigi psów. A dokładniej na Greyhound Stadium, First Drove, Fengate. Wielu z Was pisało, że gonitwy nie są popularne wśród polskiej społeczności i że to wielka szkoda, bo ponoć to świetna zabawa. Warto również pamiętać, ze miasto dysponuje basenem odkrytym Lido. Basen został ofi cjalnie otwarty 28 maja 1936 roku. Cztery lata później miejsce ucier-piało w czasie II wojny światowej. Stało się to 10 czerwca 1940 roku. Rok 1973 był rokiem dla basenu szczególnym, ponieważ odwiedziło go 181,396 pływa-ków. Również tego samego roku odkryto podziemny tunel, który – jak się do tej pory uważa – został wykopany przez młodzież, która chciała uniknąć płacenia 5p za wejście na basen. W 1992 roku budynek zyskał miano zabytku klasy II. W swoim najgłębszym punkcie basen ma 2.7 m.

Kończymy nasz błyskawiczny przegląd dzielnic centralnych i wschodnich. W na-stępnym numerze zajmiemy się rejonem Woodston, New i Old Fletton, Stanground, Hampton i Hampton Hargate. Czekamy, jak zwykle, na Wasze komentarze, które uwzględnimy w opisie. Piszcie do nas na adres: [email protected] . W czerwcu opublikujemy ostatnią serię artykułów o dzielnicach i odwiedzimy The Ortons.

RÓŻNE INFORMACJE OGÓLNESzacuje się , że ścisły okręg centralny miasta zajmuje 256.941 hektarów. Liczbę domostw natomiast wylicza na 3,736. Blisko dziewięć tysięcy osób zamiesz-kuje ten teren a średnia ich wieku to 32 lata. Millfi eld znana jest jako dzielnica multikulturowa. To właśnie w jej obrębie znajduje się meczet Faizan-e-Madi-na Mosque. Millfi eld i Dogsthorpe można nazwać w pewnym sensie polskimi dzielnicami – ale o tym w dalszej części artykułu. Właśnie w Dogsthorpe znaj-duje się jeden z dwóch całodobowych posterunków strażackich. Ta dzielnica

ma również swoje odrębne statystyki, co nie jest niczym dziwnym, ponieważ wielkością i ilością mieszkańców oraz domostw – nie odbiega daleko od ści-słego centrum. Dzielnica położona jest na 217.988 hektarach, z 3,847 gospo-darstwami domowymi, które zamieszkuje 8,753. Wiek mieszkańca Dogsthorpe to średnio 37.4. A mieszkańcy są natomiast różnorodni – w ostatnich latach zauważa się przypływ do dzielnicy nas samych, Czechów, Portugalczyków czy też Włochów. W dzielnicy panuje dość duże bezrobocie i wraz z nim przychodzi problem anty-społecznego zachowania. Newark mieści się 2.4 kilometry od ści-słego centrum Peterborough. Na jego terenie znajduje się St. Michael’s School – szkoła powstała w 1873 roku. Dzielnica Eastfi eld może poszczycić się bardzo wysoką liczbą domów zamieszkanych przez właścicieli – mniejsza część jest wynajmowana. Eastfi eld jest także siedzibą dla Peterborough Regional College. Uczelnia została po raz pierwszy otwarta w 1946 jako Peterborough Technical College. Eastgate jest dzielnicą usytuowaną na wschód od Katedry i na zachód od Fengate. Na Eastgate mieści się Bishop Creighton County Primary School. Na wspomnianym Fengate mieści się Peterborough Power Station czyli elektro-wnia. A w Parnwell – Parnwell County Primary School.

RYNEK NIERUCHOMOŚCICzy mieszkanie w centrum miasta jest drogie? Nie ma reguły. Jeśli chcemy ku-pić dom w pobliżu centrum, to zapłacimy: £76,000 (1 sypialnia), £112,000 (2 sypialnie), £151,000 (3 sypialnie) i aż £208,000 za 4 sypialnie. W ostatnim przy-padku ceny wzrosły o 3 punkty procentowe w stosunku do zeszłego roku. Koszt w wysokości £440 miesięcznie – to kwota, którą zapłacimy za wynajęcie lokum z jedną sypialnią. Dwie i trzy kosztować nas będą odpowiednio £553 i £643. Cena wynajmu największych domów to średnio £913 – spadek o 2.5%. Okazuje się, że rynek kupna/sprzedaży posiadłości w Dogsthorpe jest bardzo ustabilizowany. Ceny na przestrzeni kilku ostatnich miesięcy nie zmieniły się znacznie i tak za jednosypialniane lokum zapłacimy średnio £77,000, za dwie sypialnie £112,000 (tutaj nawet mamy spadek ceny o -0.9%), za trzy natomiast £153,000. Tylko domy z czterema sypialniami poszły w górę i zapłacić za nie trzeba £207,000. Co do wynajmu to niespodziewanie podskoczył koszt lokum z jedną sypialnią – wydamy na niego £444 na miesiąc, co daje nam 20 funtów więcej w porównaniu z ubiegłym okresem. Bez zmian cenowych pozostaje wy-najem dwóch sypialni (£558) i czterech (£916). Za to tańsze są trzypokojowe domy – £637 (spadek o -1.8%). Lokatorzy jedno- i trzypokojowych domów w Fengate muszą liczyć się ze wzro-stem czynszu o odpowiednio +2.4% (£435) i +1.1% (£655). Dwie sypianie po-zostają bez zmian i wysokość opłaty miesięcznej to £561. Tanieją za to o 1.2% cztery sypialnie – aktualny średni koszt wynajmu to £885. A co, jeśli chcemy ku-pić posiadłość w Fengate? Musimy wyłożyć z kieszeni: £78,000 za jeden pokój, £110,000 za dwa, £153,000 za trzy i £212,000 za czteropokojowy dom. W dwóch ostatnich przypadkach zanotowano wzrost cen.

Oni czuwają nad bezpieczeństwem w sąsiedztwie:Policja: Werrington Police Station, 6a Skaters Way, Peterborough, PE4 6NBOni czuwają nad bezpieczeństwem w sąsiedztwie: Mick Thorpe – Neighbourhood Policing Sergeant, Neighbourhood Policing Constables:Phil Oldfi eld, Trevor Longmuir, Indarjit Singh i Donna Bottell oraz Police Community Support Offi cers: Elaine Buddle, Anthony Treadwell, Zara Barfoot, Michael Courtney-Hunt, Mary Webber, Gurpal Shehri, David Capano i Jessica Farchica.

CENTRUMNeighbourhood Policing Sergeant – Nikki Hall; Neighbourhood Policing Constables – Graham Robinson, Mike Jackman i Nicola Murphy; Police Community Support Offi cers: Nick Constanti, Tracey Chestnutt, Daniel Grant, Jaspal Kaur, Wayne Leeder, Nicola Petruzziello, Phil Prisk, Peter Gorczyk, Igor Simonov i Charlotte HarveyMILLFIELDNeighbourhood Policing Sergeant – Matt Bill; Neighbourhood Policing Constables: Stuart Budnik, Martin Smith, Petr Torak i Steve Ward; Police Community Support Offi cers: Gurdev Singh, Leanne Temperton, Thomas Puthenpurayil, Emily Hamilton, Zak Stevens i Tom BrumbyWSCHÓDNeighbourhood Policing Sergeant – Lesley Smith; Neighbourhood Policing Constables – Jemma Finch, Jason Mitchell, Jess McFadden, Police Community Support Offi cers: Anne Tilson, Martin West, Lorraine Moore, Jatinder Singh, Nasmin Yaseen, Aimee Hunter and Asim Khan oraz Neighbourhood Policing Sergeant – Becky Jones; Neighbourhood Policing Constables – Rob Pearson i Steve Rose; Police Community Support Offi cers: Luke Kennedy, Tracie Gilbert, Robert Goodman oraz Andrea Pope

CentrumPrzychodnie lekarskie63 Lincoln Road Surgery, PE1 2SF, 01733 565511Eye Road Surgery, 144 Eye Road, PE1 4SG, 0844 477 3842 North Street Medical Practice, 1 North Street, Peterborough, Cambs, PE12RA, 01733 312731Parnwell Medical Centre, Parnwell Local Centre, Saltersgate, 01733 896112Westgate Surgery, Queensgate Centre, Peterborough, Cambs, PE11NW, 01733 318440Weterynarz Young’s Veterinary Hospital, 150 Welland Road, 01733 552932

Millfi eldDoktorzy:Dr Joshi, 10 Searjeant Street, PE1 2LR, � 01733 563051. Surgery, 637 Lincoln Road, 01733 562092Dr Modha, Thistlemore Road, PE1 3HP, 01733 551988Apteka: Graham Young, 681 Lincoln Road, 01733 554778Dentyści:Lincoln Road Dental Surgery, 95 Lincoln Road, 01733 562436/560842Biblioteka:Central Library, Broadway, 01733 742700

DogsthorpeDoktorzy:Dogsthorpe Medical Centre, Poplar Avenue, PE1 4QF, 01733 340215Apteka:Dogsthorpe Pharmacy, 64 Central Avenue, 01733 565423Bibiloteka:Central Avenue, 01733 742700

Transport miejskiDogsthorpe, Bluebell Inn: Citi2, 71, 306; Dogsthorpe, Central Avenue Shops i Dogsthorpe Infants / Junior School: Citi5; Dogsthorpe, Welland Road, Citi5, 306Fengate, First Drove/Second Drove: Local Link 410/411Millfi eld, Bus Depot: Citi1Newark, Eye Road i Newark Hill Primary School: Citi4, 26, 37, 390; Newark, Sainsbury’s: Citi6Parnwell Centre i Parnwell Primary School: Citi6

Co nam powiedzieliście?@ Dogsthorpe to miejsce gdzie mam dom. Podoba mi się tu to, że jest tu cicho i spokojnie chociaż to w sumie blisko centrum. @ Często chodzę z moimi dzieciaczkami do Activity Center na Fengate – polecam wszystkim mamuśkom!@ Napiszcie, że na Fenagte są szroty bo pewnie nie wszyscy wiedza.@ Jest taka fi rma Best Deal For Baby i chyba się przeniosła na Dogsthorpe. Oni tam sprzedają używane wyprawki dla dzieci bardzo tanio żeby mogli je kupić najbiedniejsi.@ Mieszkamy przy Lincoln Road i jak to się mówi: brud, syf, kiła i mogiła. Przeprowadzamy się niedługo na Bretton.

| www.pmagazyn.pl6

Page 7: P Magazyn no 8

I jak zwykle, prosimy Was, Drodzy Czytelnicy, o pomoc w redagowaniu kolumny. Jeżeli chcielibyście podzielić się z nami opinią na temat tego, jak mieszka Wam się w danym miejscu – śmiało do nas piszcie na adres [email protected] (z dopiskiem MOJA DZIELNICA). Jeżeli uważacie, że Wasza dzielnica jest najlepsza ze wszystkich – również dajcie nam znać i napiszcie, dlaczego tak sądzicie. Piszcie też, jeśli wiecie o jakimś ciekawym zakątku w dzielnicy, miejscu szczególnie narażonym na korki, interesującym fakcie, obiekcie, zabytku, lokalu gastrono-micznym, placówce edukacyjnej, itp. A może macie zdjęcia ilustrujące Wasze miejsce zamieszkania w Peterbo-rough? Możecie je do nas przesłać. Dzielcie się z nami także negatywnymi opiniami: jeżeli w dzielnicy czegoś brakuje, jest jakiś problem, coś trwale utrudnia codzienne życie. Piszcie do nas o dosłownie wszystkich Waszych spostrzeżeniach. Niech powstanie prawdziwa, różnorodna, nasza mapa Peterborough!Warto wziąć udział w zabawie i skontaktować się z nami z informacją dzielnicową. Przewidzieliśmy bowiem nagrodę, którą jest TABLET DOTYKOWY.

I jak zwykle, prosimy Was, Drodzy Czytelnicy, o pomoc w redagowaniu kolumny. Jeżeli chcielibyście podzielić się z nami opinią na temat tego, jak mieszka Wam się w danym miejscu – śmiało do nas piszcie na adres [email protected] (z dopiskiem MOJA DZIELNICA). Jeżeli uważacie, że Wasza dzielnica jest najlepsza ze wszystkich – również dajcie nam znać i napiszcie, dlaczego tak sądzicie. Piszcie też, jeśli wiecie o jakimś ciekawym zakątku w dzielnicy, miejscu szczególnie narażonym na korki, interesującym fakcie, obiekcie, zabytku, lokalu gastrono-micznym, placówce edukacyjnej, itp. A może macie zdjęcia ilustrujące Wasze miejsce zamieszkania w Peterbo-rough? Możecie je do nas przesłać. Dzielcie się z nami także negatywnymi opiniami: jeżeli w dzielnicy czegoś brakuje, jest jakiś problem, coś trwale utrudnia codzienne życie. Piszcie do nas o dosłownie wszystkich Waszych

Warto wziąć udział w zabawie i skontaktować się z nami z informacją dzielnicową. Przewidzieliśmy bowiem

SYSTEM OPERACYJNY – ANDROID, WBUDOWANA KA-MERA 1.3 MPX, PORT KART PAMIĘCI MICRO SD, WBU-DOWANE GŁOŚNIKI I MIKROFON, POŁĄCZENIE WI-FI Z INTERNETEM, WYŚWIETLACZ 7 CALI HD, 128 MB

RAM, WBUDOWANY AKCELENO-METR)

Parnwell również jest w miarę stabilnym rynkiem, jeśli chodzi o wynajem i sprzedaż domów. Koszt miesięcznej okupacji jednopokojowego lokum to obecnie średnio £437 (liczba ta niestety wzrosła w porównaniu do poprzednich miesięcy). Za dwupokojowe wyłożymy z kieszeni £567 za 30 dni najmowania a za trzy – £655. Spada natomiast (co dziwi) koszt najmu 4 pokoi z £884 na £863. Stanie się właścicielem domu w Parnell oznacza uszczuplenie budżetu o: £78,000 (1 sypialnia), £112,000 (2 sypialnie), £154,000 (3 sypialnie) i £205,000 (4 sypialnie).

BEZPIECZEŃSTWO I PRZESTĘPCZOŚĆCentrum miasta należy do tych obszarów Peterborough, gdzie przestępczość należy do najwyższych. I chociaż jej poziom ostatnio spadł (dokładnie o 99 zda-rzeń mniej), to jednak na tle innych dzielnic jest wciąż bardzo wysoki. Policja mierzy się w chwili obecnej z problemami agresywnych incydentów w rejonie dworca autobusowego. Wciąż nierozwiązaną do końca kwestią pozostaje obec-ność pijanych osób w rejonie Jobcentre, które zachowują się antyspołecznie, są obraźliwe i załatwiają swoje potrzeby fi zjologiczne na ulicy. Kolejnym punktem zapalnym jest Manor House Street. A obok niego Wentworth Street i Church Street. Policja walczy także z hałasem i incydentami na Russell Street. W pla-

nach centralnej ekipy policyjnej jest zajęcie się przestępstwami na New Road i Broadway oraz zapobieganiem wyrządzaniu szkód w Queensgate. Funkcjona-riusze starają się, oprócz tego, likwidować narkomanię w rejonie Eaglesthorpe. Policja kontynuować również będzie wyznaczanie jasnych tras rowerowych i oznaczeń, aby zredukować jazdę rowerami po chodnikach centrum. „Nasza” Lincoln Road na tle innych ulic centralnych plasuje się po środku, jeśli chodzi o przestępczość. Średnio dochodzi na niej do 70 incydentów w okresie 1 – 1,5 miesiąca. Większość z nich spowodowana jest nadużyciem alkoholu. Funkcjonariusze we wschodniej części miasta rozwiązują ostatnimi czasy prob-lemy związane z parkowaniem przy Tesco na Welland Road i w okolicach pol-skiego kościoła. Parkowanie zdaje się być jedną z największych bolączek dziel-nicy – policja bowiem ma w planach zrewidować również sytuację zostawiania pojazdów przed szkołami. Pracuje także nad zredukowaniem przestępczości dotyczącej samochodów w rejonie Park Ward. Jedną z newralgicznych ulic w rejonie wschodnim jest Garton Street wraz z Garton End Road – tutaj proble-mem jest zarówno narkomania, jak i prędkość przejeżdżających przez ulicę po-jazdów. W skład rejonów szczególnie narażonych na różnej maści przestępstwa należą także: Central Avenue, Century Square czy Redmile Walk. Rejon Eastfi eld i Fengate oraz okolic zmaga się w dużej mierze z zachowaniami antyspołecznymi. Mitchell Close, Wellington Street i Burton Street – to ulice, które ostatnio cierpią z powyższego powodu najbardziej. Incydenty są związa-ne ze spożywaniem alkoholu oraz powiązane z problemem bezrobocia, podob-nie, jak w przypadku centrum.

POLSKIE DZIELNICELincoln Road, wchodzącą w skład centrum, można śmiało nazwać naszym ma-

łym Greenpointem. To właśnie tutaj kwitnie przedsiębiorczość polska, od sklepów z żywnością, poprzez salony piękności na biurach dorad-czych kończąc. Podobnie rzecz ma się z Dogsthor-pe, które jest teraz siedzibą dla pol-skiego kościoła. Poprzednia parafi a mieściła się w obrębie centrum.W murach Thomas Deacon Acade-my (Queen’s Gardens) mieści się natomiast Polska Szkoła Sobotnia.I kolejny ważny, „polski przybytek” to Perkins. Firma, która jest częścią międzynarodowej marki Caterpil-lar. Zajmuje się budową silników przemysłowych – do traktorów, koparek, maszyn rolniczych, ło-dzi czy generatorów, a także do specjalistycznych maszyn wojsko-wych. Biura lub linie produkcyjne Perkinsa mieszczą się nie tylko w Wielkiej Brytanii (siedziba głów-na w Peterborough), ale także Stanach Zjednoczonych, Brazylii, Japonii, Francji czy Niemczech. Firma jest jednym w większych pracodawców w mieście – zatrud-nia kilka tysięcy ludzi. Oprócz pra-cowników kontraktowych fabryka za pośrednictwem agencji pracy Randstad zatrudnia także wielu pracowników agencyjnych.

POZOSTAŁE WAŻNE PUNKTYWszystkich nie sposób wymienić. Z Fengate przede wszystkim kojarzy się Acti-vity World – wspaniałe centrum zabaw dla dzieci. Miejsce ma jedną z najwięk-szych powierzchni do zabaw w UK oraz bogate wyposażenie. Rodzice mogą się tam bawić razem ze swoimi pociechami lub odpocząć i zrelaksować się w przy-bocznej kawiarence. W wiosennym okresie, wybierając się do centrum, nie można nie zahaczyć o Embankment – zielone miejsce wyciszenia i spokoju w ruchliwym centrum. To tutaj odbywają się takie wydarzenia jak Peterborough Festival, Peterborough Beer Festival, wesołe miasteczka czy koncerty na świeżym powietrzu. Do rejonu Fengate zalicza się park archeologiczny Flag Fen. Tutaj też odbywa-ją się wyścigi psów. A dokładniej na Greyhound Stadium, First Drove, Fengate. Wielu z Was pisało, że gonitwy nie są popularne wśród polskiej społeczności i że to wielka szkoda, bo ponoć to świetna zabawa. Warto również pamiętać, ze miasto dysponuje basenem odkrytym Lido. Basen został ofi cjalnie otwarty 28 maja 1936 roku. Cztery lata później miejsce ucier-piało w czasie II wojny światowej. Stało się to 10 czerwca 1940 roku. Rok 1973 był rokiem dla basenu szczególnym, ponieważ odwiedziło go 181,396 pływa-ków. Również tego samego roku odkryto podziemny tunel, który – jak się do tej pory uważa – został wykopany przez młodzież, która chciała uniknąć płacenia 5p za wejście na basen. W 1992 roku budynek zyskał miano zabytku klasy II. W swoim najgłębszym punkcie basen ma 2.7 m.

Kończymy nasz błyskawiczny przegląd dzielnic centralnych i wschodnich. W na-stępnym numerze zajmiemy się rejonem Woodston, New i Old Fletton, Stanground, Hampton i Hampton Hargate. Czekamy, jak zwykle, na Wasze komentarze, które uwzględnimy w opisie. Piszcie do nas na adres: [email protected] . W czerwcu opublikujemy ostatnią serię artykułów o dzielnicach i odwiedzimy The Ortons.

Co nam powiedzieliście?@ Dogsthorpe to miejsce gdzie mam dom. Podoba mi się tu to, że jest tu cicho i spokojnie chociaż to w sumie blisko centrum. @ Często chodzę z moimi dzieciaczkami do Activity Center na Fengate – polecam wszystkim mamuśkom!@ Napiszcie, że na Fenagte są szroty bo pewnie nie wszyscy wiedza.@ Jest taka fi rma Best Deal For Baby i chyba się przeniosła na Dogsthorpe. Oni tam sprzedają używane wyprawki dla dzieci bardzo tanio żeby mogli je kupić najbiedniejsi.@ Mieszkamy przy Lincoln Road i jak to się mówi: brud, syf, kiła i mogiła. Przeprowadzamy się niedługo na Bretton.

Page 8: P Magazyn no 8

| www.pmagazyn.pl8

W kinie Showcase zobaczymy w kwietniu coś dla

najmłodszych (choć nie tylko), czyli fi lm „Rio”

w 3D. To najnowszy projekt animowany twórców

„Epoki lodowcowej”, który przedstawia historię fajtłapowatej papugi ara o imieniu

Blu, zamieszkującej małe miasteczko w Minnesocie. Blu żyje w przekonaniu, że jest ostatnim przedstawicielem swojego

gatunku. Wkrótce jednak poznaje inną arę, Jewel. Znudzony codziennością ptak porzuca

wygodę własnej ciasnej klatki i wyrusza wraz z Jewel w pełną przygód podróż do Rio de

Janeiro. Musicie przyznać, że uśmiech sam pojawia się na twarzy. Głosów postaciom

użyczyli m.in. Anne Hathaway, Jesse Eisenberg, Leslie Mann, Jamie Foxx, Will.I.Am oraz Jemaine Clement. Za reżyserię

odpowiada Carlos Saldanha. Animacja w kinie już od 8 kwietnia.

KARMIENIE OWIECZEKSacrewell Farm and Country Centre zaprasza do zaprzyjaźnienia się z małymi owieczkami. Do 25 kwietnia można odwiedzić farmę, zobaczyć te urocze małe zwie-rzątka oraz obyć pogawędkę na ich temat z pracownikami centrum. A co najważ-niejsze – owieczki będzie można własnoręcznie nakarmić z butelki. Do tego zawitać można do zagród innych zwierząt, mieszkających na farmie, takich jak chociażby kurczaki, konie lub osiołki.

THE BABYBLISS BABY AND TODDLER SHOW

Uczta zakupowa (i nie tylko) dla mam! Już 10 kwietnia do The Cresset w Bretton zawita wystawa The Babybliss Baby and Toddler Show, która kiedyś była znana pod nazwą The Bump Birth and Beyond Show. Zapraszamy w godzinach od 10.00 do 16.00. Na zwiedzających będzie czekać ponad 70 wystawców, którzy zatroszczą się o to, aby rodzice mogli kupić wszystko, co potrzebują dla swoich pociech. Przyszłe mamy również znajdą coś dla siebie. Na miejscu spotkamy specjalistów z National Childbirth Trust, którzy służyć będą informacjami i poradą. Ale to nie koniec atrakcji. Dla pierwszych 500 zwiedzających przygotowane zostały specjalne torby z upominkami ufundowanymi przez takie fi rmy, jak Plum Baby, Ellas Kitchen, Heinz i Rude Health. Dodatkowo, przy stoisku fi rmy Avent, dzięki uzupełnieniu specjalnego formularza, istnieje szansa znalezienia się w gronie 300 osób, które również dostaną upominki. I jakby tego było mało, kolejnych 300 osób zostanie obdarowanych przez Jo Jo Mamon Bebe – wieść niesie, że w torbie promocyjnej znajdować się będzie m.in. maskotka. Wstęp na show kosztuje £3.00 od dorosłego – dzieci i młodzież poniżej 16 roku życia wchodzą za darmo, pod warunkiem, że są pod opieką osoby dorosłej, która opłaciła swój bilet. Bardzo dobrą wiadomością jest również to, że jeśli wybierzecie się na wystawę z malutkim dzieckiem – udostępnione zostaną zaciszne pokoje do karmienia i przebieralnie do zmiany pieluszek.

MIEJSKI MISZ-MASZ

Platformy udekorowane tulipanami przejadą przez trasę biegnącą od Springfi elds Event Centre do Sir Halley Stewart Playing Field (3 mile) w ramach Spalding Flower Parade. A wszystko odbędzie się w godzinach od 14.00 do 16.00 w dniu 30 kwietnia. Tematem tegorocznej parady są „Ikony Wielkiej Brytanii”. Początki parady sięgają lat 20. i 30. ubiegłego wieku. Wszystko zaczęło się od celebrowania tulipanów w ramach tygodnia poświęconego tymże kwiatom i prezentowania ich najlepszych upraw. Z czasem tydzień zmienił się w większą ilość dni, a zachwyt nad tulipanami przybrał formę parady (pierwszą zorganizowano w 1959 roku). W ciągu kilku lat wydarzenie zyskało międzynarodową sławę a jego dobra passa trwa do chwili obecnej.

KONCERT JAZZOWYDo Peterborough Jazz Club zawita w kwietniu Alan Barnes wraz z Dave Newton Trio. Alan Barnes jest jednym z bardziej zasłużonych dla brytyjskiego jazzu muzyków i zdobywcą wielu prestiżowych nagród. Saksofonista ma ponad 20- letnie doświadczenie w branży i jest znany ze swojego wyjątkowego stylu muzykowania. Akompaniować mu będzie Dave Newton, należący do grona pierwszoplanowanych pianistów jazzowych kraju. Uczta dla ucha gwarantowana. Koncert będzie miał miejsce 8 kwietnia – klub zostanie otwarty o 19.30, a muzyka popłynie do słuchających wraz z wybiciem godziny 20.00. Cena biletu to £14.00.

Box your own chocs – pod takim hasłem, w dniach od 11 do 26 kwietnia, odbywać się będzie zabawa dla dzieci w Bibilotece Cen-tralnej. Nasi milusińscy będą mieli szansę na zaprojektowanie i wykonanie wielkanocnych smakołyków i nawet na zabranie cze-goś słodkiego ze sobą do domu. Koszt uczestnictwa dziecka to £3.00. Więcej informacji pod numerem telefonu (01733) 864159.Szansę zapoznania się z kolejną, wielkanocną ciekawostką daje naszym dzieciom Clare Cottage (Woodgate, Helpston). Chodzi mianowicie o tworzenie Easter bonnets, czyli charakterystycznych, pięknie przybranych nakryć głowy. Ich historia wywodzi się z czasów, kiedy Wielkanoc była tradycyjnym dniem zawierania związków małżeńskich w Anglii. Easter bonnets zawiązywane są pod brodą i przystrojone zazwyczaj kwiatami oraz wstążkami. W Clare Cottage, 12 kwietnia, od 14.00 do 15.30, dzieci w wieku do 12 lat, zrobią takie nakrycia głowy własnoręcznie. Więcej informacji pod numerem telefonu (01733) 253330 – za wstęp dziecka zapłacimy £3.00.

WIELKANOCNE ATRAKCJE

THE BABYBLISS BABY AND TODDLER SHOW

MIEJSKI MISZ-MASZ

RIO W SPALDING

NOWE SKLEPYDobra passa handlowa w mieście trwa. Centrum handlowe Queensgate ogłosiło, że zostało wybrane na lokalizację sklepu Jack and Jones (oferującego odzież męską) a Westgate dla BB Dakota, Duck and Cover, G-Style i Ralph Lauren Polo. Oprócz tego, w ciągu kilku najbliższych miesięcy Superdrug prze-niesie się do byłego, większego i lepiej usytuowanego pomieszczenia fi rmy Curry’s.

UPOLUJ JAJKOPolowanie na jajka jest w angielskiej tradycji wielkanocnej popularną zabawą. Polega ona na tym, że dzieci szukają czekoladowych jajek w ogrodzie, schowanych tam wcześniej wśród traw, krzewów, a nawet drzew przez rodziców. Wygrywa to dziecko, któremu uda się znaleźć najwięcej. Poszukiwanie jajek w domach odbywa się w poranek niedzieli Wielkanocnej.Jajko upolować można będzie również w następujących miejscach:Burghley House: polowanie odbędzie się w przepięknych ogrodach posiadłości w świąteczną niedzielę;Sacrewell Farm and Country Centre: króliczek Sacrewell zawita z pre-zentami w dniach 9 – 25 kwietnia. Koszt wstępu dla dziecka, które weźmie udział w zabawie to £3.00.Clare Cottage: Polowanie na jaka dla dzieci w wieku od 7 do 12 lat, w dniu 20 kwietnia, w godzinach 14.00 – 15.30. Za uczestnictwo w zabawie zapłacić trzeba będzie £3.00.

CO NA WIELKIM

EKRANIE?

Pamiętajmy o koncercie DJ Hazel – 9 kwietnia – Klub Pulse8!

Wywożenie śmieci w Peterborough w okresie świątecznym i w czasie Bank Holi-days pozostanie bez zmian. Więcej informacji na www.peterborough.gov.uk/recycling

Page 9: P Magazyn no 8

99

Tradycją, która w Polsce przetrwała najdłużej i kultywuje ją się do dnia dzisiejszego są świą-teczne porządki. Powinno się je według wie-rzeń kończyć na tydzień przed Wielkanocą tak, aby nie trzeba było się wytrącać z zadumy i nie przerywać wewnętrznego rachunku sumienia. Niestety nie zdajemy sobie sprawy z tego, jakie ta z pozoru zwykła i oczywista w tym okresie czynność ma znaczenie. Otóż wierzono dawniej, że wielkie sprzątanie ma dwa wymiary. Chcemy bowiem, żeby nasze domostwa lśniły blaskiem i pachniały odświętnie, ale istnieje również sym-boliczne znaczenie owych czynności. Sprzątając mieszkania, domy, obejścia w których żyjemy wymiatamy, wyganiamy z nich męczącą nas zimę, a wraz z nią wszelkie choróbska i kojarzące się z zimą zło.

Ostatnie dni przed Wielkim Tygodniem to trady-cyjnie okres robienia pisanek, kraszanek i innych ozdób wielkanocnego stołu.Wielka Środa zwana dawniej była dniem topie-nia Judasza. Młodzi mężczyźni i chłopcy tworzyli ze słomy i gałganów kukłę Judasza (ówcześnie uznaje się ją za pierwowzór topionej na wiosnę marzanny), często wlecząc ją przez wiele kilome-trów nim trafi ała do jeziora lub rzeki. Tradycja ta została już niestety zapomniana, nawet na ma-zurskich wsiach, skąd pochodzi.Trzy ostatnie dni (a raczej doby – uściślając) przed Wielkanocą, a więc Wielki Czwartek – wie-czorem, Piątek, Sobota i Niedziela – ranek noszą wspólną nazwę Tridum Paschalnego.

Jedna z piękniejszych tradycji wielkanocnych, która szczęśliwie dotrwała do naszych czasów jest odbywające się w Wielką Sobotę święce-nie pokarmów i w niektórych regionach Polski – wody, popularnie zwane święconką. Wiklino-wy, pleciony koszyczek według uznania można

w ten dzień zapełnić różnorakimi potrawami, jednak mus stanowią cukrowy baranek – jako symbol Chrystusa Zmartwychwstałego, mięso i wędliny – na znak zakończenia postu, a także jajko – jako symbol narodzin.Wielka Niedziela z kolei to przede wszystkim tra-dycyjne, mające miejsce w porze wielkanocne-go śniadania, dzielenie się jajkiem poświęconym dnia poprzedniego. Tego dnia nie mogło kiedyś i nie powinno dzisiaj zabraknąć wielkanocnej baby i mazurka, czyli wielkanocnego dziada. Poranek koniecznie należy rozpocząć udziałem w uroczystej mszy świętej zwanej rezurekcją (kościół prawosławny nazywa ją jutrznią) oraz kolorową procesją. Radość ze Zmartwychwsta-nia symbolizują w kościele piękne, białe szaty liturgiczne księży.

Wielkanocny Poniedziałek to, jak się domyśla-my dzień, w którym króluje tradycja śmigusa-dyngusa. Dawniej oblewali się wodą wszyscy i wszędzie na znak zmycia gromadzonych się na nas grzechów. Wierzono, że im panna była bar-dziej zmoczona, tym większe szanse na zamąż-pójście miała. Obecnie tradycja w niezmienionej postaci trwa jedynie na wsiach, a “mieszczuchy” ograniczają się niestety głównie do chuligań-skich wybryków. Dzieci w poniedziałkowy pora-nek poszukują ukrytego zajączka, czyli małego drobiazgu lub słodkości.

Wielkanoc w prawosławiu obchodzona jest później, a wynika to z tego, że święta religijne re-guluje tam kalendarz juliański, ale okres ten jest podobnie – bardzo uroczysty i radosny. Dodać należy, że wiele symboli się w prawosławiu łączy z tymi w religii rzymskokatolickiej.Wywodzące się z nurtu tzw. Reformacji kościoły protestanckie również celebrują Zmartwych-wstanie Jezusa Chrystusa. W okresie odpowia-

dającym Wielkiemu Tygodniowi, protestanci spotykają się codziennie w kościołach, żeby wspólnie śpiewać i czytać Pismo Święte. Jest to dla przedstawicieli tego odłamu chrześcijaństwa czas zadumy i rozważania słów świętej księgi.

W Wielkiej Brytanii, gdzie niepodzielnie panuje anglikanizm, Wielkanoc (Easter) obchodzona jest w identycznym czasie jak w Polsce. Konty-nuacja tradycji to w dzisiejszych, skomercjalizo-wanych i nastawionych na konsumpcję czasach na Wyspach przede wszystkim kult jajka, zwłasz-cza czekoladowego, jako symbolu narodzin i niewinności. Innym wytworem kulinarnym, nieodzownym w czasie angielskiej Wielkano-cy, są słodkie bułeczki ze znakiem krzyża, przy-prawiane cynamonem, gałką muszkatołową i rodzynkami, które szczęśliwie zdarza się jeszcze (choć coraz rzadziej) angielskim gospodyniom piec w domach.Podobnie do polskich dzieci – także brytyjskie poszukują zająca wielkanocnego (Easter Bunny) lub słodkich jajeczek (Easter Eggs) schowanych przez osoby dorosłe.

Czas Wielkanocy w Anglii, w Peterborough nie musi być dla nas czasem straconym, kolej-nym okresem spędzonym w fabrycznych czy magazynowych halach. Polska Parafi a w Peter-borough zadba tradycyjnie już o naszą strawę duchową. Poza tym polskie sklepy, których co-raz więcej w naszym mieście, posiadają spory wachlarz artykułów i pokarmów, które pozwolą wnieść w mury angielskich domów namiastkę pięknej, polskiej wielkanocnej tradycji, czego Drogim Czytelnikom serdecznie życzę. Pozdra-wiam z wesołym Alleluja na ustach. Sebastian Gapski

Wielkanoc – teraz i dawniej, tu i tam...

Przed nami radosny czas Świąt Wielkanocnych, obchodzonych w kościele chrześcijańskim na pamiątkę Zmartwychwstania Jezusa Chrystusa. W naszej tradycji jest to święto najstarsze i jednocześnie najważniejsze. Według wiary powinien być to okres, kiedy weselimy się na myśl o zbawieniu i odpuszczeniu grzechów, dzięki męczeńskiej śmierci Pana naszego na krzyżu. Pamiętajmy jednakoż, iż ten radosny okres poprzedza siedmiodniowy czas zadumy, wewnętrznych rachunków sumienia, postu i wstrzemięźliwości od wszelkich uciech cielesnych i psychicznych. Ze świętami Wielkanocnymi wiąże się wiele obrzędów religijnych, zwyczajów i tradycji, które zmieniały się przez wieki i są inne w różnych odłamach chrześcijaństwa. Podobnie Wielkanoc inaczej obchodzona jest w poszczególnych krajach.

www.pmagazyn.pl |

ŚWIĘTA

Page 10: P Magazyn no 8

| www.pmagazyn.pl10

Ale o co chodzi?Po raz pierwszy w Peterborough wylądowa-łam pięć lat temu i pamiętam, jak dziś, że była to niedziela. Z Polski zabrał mnie mój brat, któ-ry rezydował w UK od mniej więcej roku i wraz z całą rodziną przyjechaliśmy samochodem do mojego przyszłego domu w okolicach czwartej w nocy. Już miałam się kłaść do upragnionego po 25 godzinach jazdy ciepłego i wygodnego łóżka, kiedy dostałam rozkaz od mojej bratowej, aby być gotową na zakupy. Pomyślałam sobie, że oszalała i że jej stan jest poważny. Ale zro-zumiałam, że nie żartuje, kiedy stanęła przede mną, ubrana do wyjścia, z uśmiechem na twa-rzy. Poinformowała mnie, jak bardzo się cieszy, że jedziemy na car-boot i jak bardzo się za „tym-

czymś” stęskniła będąc w Polsce. Ki czort? Dwie godziny później już wiedziałam. I byłam świado-ma, że wpadłam jak śliwka w kompot. Czekało mnie długotrwałe, nieuleczalne uzależnienie od zakupów bagażnikowych. Car-boot to nic innego, jak targ, giełda organizo-wana zazwyczaj na świeżym powietrzu. Nazwa w języku angielskim oznacza bagażnik samo-chodowy. Właśnie tam Anglicy tradycyjnie pa-kują wszystkie rzeczy, których chcą się pozbyć ze swoich domostw i zabierają je na wyprzeda-że. Otwierają bagażniki, pokazują przedmioty i starają się znaleźć na nie kupców.Aby zrozumieć fenomen car-bootów – trzeba wiedzieć nieco więcej na temat mentalności tubylców. Otóż, są oni zazwyczaj chomikami. Oznacza to, że zbierają i zabierają do swoich domów prawie wszystko, co popadnie. Chętnie potem wystawiają swoje bibeloty w specjalnych kredensikach, kominkach lub na wiszących pół-kach. A kiedy takowy wystrój im się znudzi (pod warunkiem, że nie ma wydźwięku kolekcjoner-skiego) – sprzedają poszczególne elementy na sobotnich i niedzielnych marketach. Złośliwcy dodaliby, że czynią tak dlatego, aby zdobyć miejsce na kolejne drobiazgi. Kolejnym powodem, bardzo aktualnym w świetle obecnej ogólnej kondycji finansowej, jest chęć zarobienia. Powiedzmy sobie szczerze – na największy dochód mają szansę handla-rze (o których w dalszej części artykułu). Zwy-kły zjadacz chleba, sprzedający przedmioty za symbolicznego funta lub dwa – fortuny się tutaj nie dorobi. Raczej delikatnie wspomoże budżet rodzinny, będzie za to prawdopodobnie miał proporcjonalnie większą zabawę.

Dlaczego car-boot?Car-boot to nie są zwykłe transakcje kupna – sprzedaży. Dla sprzedają-cych to bardzo dobra okazja do spotkania się ze swoimi znajomymi, którzy rozbili się obok ze stoiskami. Lub też nawiązania nowych znajo-mości. Do pogawędzenia o pogodzie. Nawet o premierze i ostatnich posunięciach rządu, choć przy dniu wolnym takie dyskusje są mile widziane tylko wtedy, gdy zabraknie innych tematów. Do wypicia ciepłego kubka herbaty lub kawy. Do zjedzenia wielkiej buły z jajkiem sadzonym, serwowanej w rozstawionych na polu vanach gastronomicznych. Car-booty to pewien lifestyle. Sposób na życie, filozofia spę-dzania wolnego czasu.

A czego szukają kupujący? Odpowiedź powinna być bardzo prosta: do-brych okazji. Rzecz jednak inaczej przedstawia się w przypadku różnych grup zainteresowań czy warstw społecznych.Według moich obserwacji, prawie każda mama prędzej czy później odwiedza market. W obliczu szybkiego wzrostu i rozwoju po-ciech – wyprzedaże bagażnikowe stają się ratującym życie i portfel rozwiązaniem dla ro-dzicielek. Powiem więcej – pierwszą wypraw-kę dla swojej córki oraz zapas ubiorów do jej szóstego miesiąca życia sprawiłam sobie właś-nie dzięki car-boot’owi. Zakupy zmieściły się aż w czterech wielkich torbach. A za wszystko zapłaciłam około czterdziestu funtów. Dla po-równania, zwykły nowy kaftanik czy śpioszki zakupione w Polsce to koszt od 15 złotych w górę. Na stolikach wyprzedażowych można także odnaleźć masę zabawek dla dzieci w różnym wieku. Szczególnie przydatne są pomoce edu-kacyjne, dzięki którym szkraby mogą zaznajo-mić się z językiem angielskim. Ilość książeczek, lektur, huśtawek, rowerków, baseników – jest ograniczona tylko możliwoś-ciami naszej wyobraźni.Car booty przyciągają również i te osoby, które handlem zajmują się w sposób profesjonalny. Jedna z moich koleżanek szczególnie upodo-bała sobie wyszukiwanie markowych perfum na stoiskach. Bez znaczenia jest dla niej, czy perfumy są nowe czy też używane. Skupuje nawet takie flakoniki, których zawartość jest już na wyczerpaniu. Tak zdobyte pachnidła trafiają potem ponownie na rynek, tym razem poprzez polskie giełdy internetowe. Zdziwiłam się, ilu ludzi w naszym kraju jest w stanie zapła-cić dość duże pieniądze za 20 ml używanego, markowego zapachu.

Do in-nych, popu-

larnych przedmiotów aukcyj-nych, pochodzących z angielskich standów, należą wspomniane już ciuszki dla dzieci, elektronika i wybrane wyroby chemiczne. Tanie kupowanie na świeżym powietrzu prze-konuje również kolekcjonerów. Wbrew pozo-rom bowiem, na car-bootach nie wszystkie sprzedawane rzeczy zaliczają się do przysło-wiowego „chłamu”. Zdarzają się egzemplarze o prawdziwie kolekcjonerskiej wartości, które można kupić za bezcen. Kto z Was kiedykol-wiek oglądał rodzime telewizyjne programy aukcyjne – wie, o czym piszę. Niepozorny wazonik przyniesiony do wyceny a zakupiony dzięki car-bootowi właśnie, może w jednej sekundzie okazać się bezcennym, zapomnia-nym wytworem sztuki ludowej, który da nam zastrzyk finansowy w postaci ładnych kilku tysięcy funtów. Karty z zawodnikami piłki noż-nej, porcelana, płyty winylowe – znawcy tych przedmiotów będą uważać wyprzedaż za raj na ziemi.Niektórzy kupujący pojawiają się na wyprze-dażach tylko i wyłącznie po to wyjątkowe „coś”. Czasem mają rzecz nazwaną, a czasem kieru-ją się przeczuciem, że takowa bliżej nieznana niespodzianka czeka na nich wśród tysięcy in-nych. To może być płyta CD zespołu, którego namiętnie słuchało się za młodzieńczych lat, a która zniknęła jakimś cudem z domowego zbioru muzycznego. Przedmiot do wyposa-żenia kuchni, który nie jest może niezbędny, ale który zawsze się przyda do wykonania potrawy. Ozdoba, która zachwyci nas swoim pięknem i wykonaniem. Kupowanie „z bagażników” może być na-prawdę wciągające. Uzależnia ono do takiego stopnia, że niektóre osoby, po wkroczeniu na magiczny teren z samochodami wypełniony-mi po brzegi, nie zdoławszy dokonać żadnego zakupu – opuszczają plac prawie płacząc (za-uważone na własne oczy!).

Powodzenie polowania zakupo-wego – praktyczne radyPomyślicie sobie pewnie, że powodzenie za-kupów zależy od losu. Szczęściu jednak moż-na pomóc. Po pierwsze, należy wybrać odpowiedni car-boot. Ważną może się tutaj okazać znajomość danego miejsca, miasta i okolicy. Powszechnie wiadomo, że bardziej zamożni mieszkańcy kra-

CAR BOOT radość ukryta w bagażnikuZawsze z utęsknieniem czekam na kwiecień. Na ten bowiem miesiąc przypada początek sezonu sprzedaży bagażnikowej w kraju. Czas odkopać pieczołowicie kolekcjonowane przez okres zimowy srebrne drobniaki. Wyszykować siebie i rodzinę. Zapakować prowiant i pójść spać odpowiednio wcześniej, aby następnego dnia ruszyć o piątej rano na podboje zakupowe na świeżym powietrzu.

Car-boot to pewien life style, sposób na życie

Page 11: P Magazyn no 8

11 www.pmagazyn.pl |

ju lokują się poza granicami miast, w zacisznych wioseczkach. Jeśli decydują się oni na zmianę wystroju czy wymianę wyposażenia domostwa – z większym prawdopodobieństwem możemy liczyć na to, że do sprzedaży trafią rzeczy dobrej jakości, z mniejszymi śladami użytkowania. Za-tem car-booty organizowane poza aglomeracją miejską powinny stanowczo znaleźć się w kręgu naszego zainteresowania. Przy planowaniu trasy carbootowej warto też zasięgnąć opinii znajomych. W przypadku car-bootów wymiana informacji z ust do ust jest nieoceniona.Kiedy już wybierzemy odpowiednią lokalizację, postarajmy się być na miejscu przed lub dokład-nie w momencie otwarcia car-bootu dla kup-ców. Sprzedawcy przyjeżdżają na targ wcześniej, mają już rozłożone stoiska i czekają na klientów. Jeżeli dotrzemy do nich pierwsi – będziemy mieli większy wachlarz wyboru produktów. Mu-simy liczyć się z tym, że przyjeżdżając na miej-sce w dwie, trzy godziny po jego uruchomieniu – możemy natknąć się na sytuację, gdzie sprze-dawane przedmioty zostaną uprzednio dokład-nie przebrane. Warto również obserwować nowo przybyłych sprzedawców, którzy rozkładają swoje stoły już w trakcie wyprzedaży i być w ich pobliżu. Po-wtarza się tutaj zasada: „kto pierwszy, ten lepszy”. Musimy jednak liczyć się z tym, że pewnie nie będziemy jedynymi osobami, które przyjmą taką taktykę. Zatem przedzieranie się przez tłum, aby dostać się do danego stoiska, nie jest czymś, co powinno nas zaskoczyć. Jeżeli należycie do grupy szczęśliwców, która potrafi i lubi się targować – na wyprzedaży bę-dzie się czuć jak ryba w wodzie. Zbijanie ceny jest nieodzownym elementem car-bootów i na-leży do czynności całkowicie dozwolonych oraz

mile widzianych. Gdy proponujecie sprzedawcy zapłatę w granicach rozsądku mniejszą – istnieje duże prawdopodobieństwo, że staniecie się no-wymi właścicielami przedmiotu targu. Jeśli nato-miast przesadzicie, żądając ceny śmiesznie niskiej i nieadekwatnej do rzeczywistej wartości pro-duktu – zapewne usłyszycie odmowę. Potrzeba tutaj dużo wyczucia i równie sporo treningu. Po paru przeprowadzonych negocjacjach na pew-no nabierzecie wprawy. A kiedy trafi Wam się mocny i nieustępliwy partner do targów, zawsze możecie opuścić stoisko i powrócić do niego później. Pod warunkiem, że przedmiot Wasze-go zainteresowania nie powędrował wcześniej w ręce innego nabywcy, sprzedawca być może zmieni swoje pierwotne stanowisko. Na danej wyprzedaży warto zostać do samego jej końca. Pamiętajmy, że sprzedawcom zależy na tym, aby spieniężyć cały swój asortyment. Je-śli nie ma ku temu widoków na np. pół godziny przed zamknięciem imprezy – możecie spotkać się z masowymi obniżkami cen. Na danym stoi-sku wszystkie przedmioty uzyskają nową jedną cenę 50p niezależnie od ich wielkości, stanu czy przeznaczenia. Dla handlujących nie ma sensu zabierać towaru ze sobą do domu. Gotowi są więc oddać wszystko za pół darmo. Co otrzy-

macie w takim worku, jaką będzie miało wartość i jaki stan – to już zupełnie oddzielna kwestia.

Mądry Polak przed szkodą – rady techniczneWybierając się na car-boot zaopatrzcie się w sporą ilość drobnych o różnych nominałach. Mogąc zapłacić dokładnie taką cenę, jaka jest wymagana, unikniecie sytuacji, w których sprze-dawca nie będzie miał dla Was reszty. I nawet, jeśli w planach nie przewidujecie zakupów za większe sumy, zawsze warto mieć parę bank-notów przy sobie, na wypadek nagłej fascynacji biurkiem, telewizorem czy innym przedmiotem nienależącym do grupy drobiazgów. Bądźcie przezorni i zabierzcie ze sobą komplet baterii, aby w razie potrzeby przetestować fak-tyczne działanie urządzenia. Kupując sprzęt do-kładnie sprawdźcie połączenia, stan kabli, nadru-ki z datami, itp. Jeżeli szukacie konkretnego mebla do Waszego domu i znacie przestrzeń, jaką miałby ewentual-nie zająć – zaopatrzcie się w taśmę mierniczą lub centymetr. Nie ufajcie mierzeniu na tzw. „oko”. Do zakupu większych przedmiotów przyda się pomocna dłoń rodziny lub znajomych. W czasie, gdy będą targali Wasz najnowszy zakup do sa-mochodu, Wy możecie oddawać się dalej bło-giej radości zakupów. Jeżeli będziecie zdani na tylko na siebie a zakupiony przedmiot będzie zbyt ciężki, aby nosić go ze sobą między stano-wiskami, poproście sprzedawcę o przechowanie go dla Was do końca Waszych zakupów. Oczy-wiście, zapiszcie sobie na karteczce numer reje-stracyjny samochodu sprzedawcy, aby można go potem było łatwiej odnaleźć. Nie sugerujcie się wyłącznie numerem rzędu – pamiętajcie, że aut może w każdym momencie przybyć i Wasz punkt orientacyjny nie będzie dalej aktualny. Za co kochamy wyprzedaże z bagażnika?

Trudno ująć odpowiedź na powyższe pytanie w jednym zdaniu. Gdybym miała się jednak o to pokusić, zaryzykowałabym stwierdzenie, że car-booty wzbudzają naszą miłość prosto-tą i pięknem oferowanej konsumpcji. Tysiące różnorodnych przedmiotów starych i nowych, odmiennego przeznaczenia, dla najmłodszych i tych trochę starszych, do kupienia/sprzedania za grosze, bez zbędnych formalności. Czego chcieć więcej? A przeciwnicy? Pewnie nadal będą porównywać car-boot do wysypiska śmie-ci. Czy przeszkodzi mi to w wyruszeniu na kwiet-niowe, zakupowe podboje? Nigdy w życiu! Agnieszka Dudek

Przeciwnicy porównują car-boot do wysypiska śmieci

DLA SPRZEDAWCÓWPoniżej kilka przydatnych rad dla tych z Was, którzy chcą stanąć po drugiej stronie stolika:1.USTALENIE ODPOWIEDNICH CEN – spróbujcie uniknąć cen bardzo wysokich, nie oddawajcie też przedmiotów za nic. Najlepiej wypośrodkować koszt przedmiotu i zostawić sobie lekki margines na negocjacje.2.DUŻO DROBNYCH – upewnijcie się, że macie przygotowaną sporą ilość drobniaków, żebyście nie musieli oddawać przedmiotów za cenę inną niż wcześniej ustalona.3.TORBY – kupujący zazwyczaj nie posiadają własnych reklamówek, a brak możliwości zapakowania danej rzeczy do wygodnego transportu – może zniechęcić do jej kupna. 4.WYTRZYMAŁE ZAPLECZE – mocny, dobrze stojący na podłożu stół czy stojak to podstawa. Nie chcecie chyba spędzić całej wyprzedaży na podtrzymywaniu niestabilnego miejsca rozłożenia przedmiotów.5.POGODA – w swoich planach przygotowania siebie i stoiska, uwzględnijcie różne wersje pogody – nigdy nie wiadomo, czy z nieba cos zaświeci, czy tez spadnie.6.JEDZENIE I PICIE – nic tak nie dekoncentruje w negocjacjach jak odgłosy wydawane przez pusty żołądek lub suchość w gardle.7.UWAGA NA ZŁODZIEJASZKÓW – oni są niestety wszędzie. Zerkajcie od czasu do czasu uważnie na zawartość waszych stolików, zwłaszcza wtedy, gdy przed stoiskiem zrobi się kolejka. Trzymajcie pieniądze ze sprzedaży w bezpiecznym miejscu. Uważajcie również na otwarty bagażnik i tył auta.

WYJĄTKOWA NIEDZIELANa zakończenie mam jeszcze dla Was plan spędzenia świetnej niedzieli zakupowej powiązanej z wyjazdem za miasto.Milton Keynes Bowl jest jednym z najlepszych car-bootów, na jakich byłam. Wyprzedaż jest otwarta w każdą niedzielę przez cały rok. Do dyspozycji jest potężna powierzchnia do zagospodarowania na wyprzedaż: wielkie pole, długa trasa prowadząca po okręgu i liczne rzędy w okolicznym, małym parku. Bywa, że w sezonie letnim całość jest wypełniona samochodami i stoiskami. W takim wypadku samo tylko przejście od stoiska do stoiska, bez specjalnego przeglądania asortymentu – może zająć dobre trzy, cztery godziny. Za wejście zapłacimy 50p. Wyprzedaży towarzyszy duży parking, zatem nie musimy się martwić, co zrobić ze swoim pojazdem. A skoro już o autach mowa, w sąsiedztwie car-bootu (co zapewne ucieszy panów), znajduje się aukcja samochodowa.Będąc w Milton Keynes – można odwiedzić tamtejszą Ikeę. Warto również wybrać się do centrum handlowego, które jest najdłuższym w Europie i które skupia wiele znanych marek handlowym, w tym już tak bardzo przez nas wszystkich wytęsknionego Primarka.

HANDLARZESpotkamy ich na każdym car-boocie. Charakteryzują się wielkimi stoiskami, na których sprzedają praktycznie wszystko. Możemy ich także rozpoznać po tym , że dany towar oferują w kilku egzemplarzach. Warto u nich kupować, zwłaszcza wtedy, gdy sprzedają produkty chemiczne lub kuchenne (np. czarne torby na śmieci za przysłowiowego funta). Należy przy tym uważać, ponieważ handlarze znają się na swoim fachu i potrafią się nieźle targować, choć ich ceny nie należą do najniższych. Koniecznie sprawdzajcie daty przydatności produktów do użycia. W zeszłym tygodniu miałam okazje kupić trzy ketchupy pudliszkowe za £1, których data ważności minęła w lutym tego roku…

LOKALNE CAR – BOOTYDo najpopularniejszych car-bootów (czy Sunday Marketów, jak kto woli) w naszej okolicy należy Posh Car Boot, usytuowany przy stadionie na London Road. Odbywa się on w każdą niedzielę, od godziny 9.00. Odnajdziemy tam typowe stoiska bagażnikowe, jak i miejsca, gdzie można kupić warzywa, kwiaty, itp. Informacje o pozostałych wyprzedażach, wraz z mapkami dojazdu, godzinami otwarcia i kosztem wstępu, możecie odnaleźć na www.carbootjunction.co.uk .

Page 12: P Magazyn no 8

Jeśli w czasie wielkanocnym marzyliście o tym, aby ułożyć się wygodnie na ulubionej sofie z kubkiem gorącego napoju w ręce i w ramach relaksu przeczytać spokojną lekturę… to musicie zmienić plany! Przedstawiamy dwie różne od siebie, niezwykle wciągające i trzymające w niesłabnącym napięciu książki, które przeczytacie jednym, zapartym tchem! Jednocześnie przypominamy, że opisywane pozycje możecie od nas dostać za darmo – szczegóły poniżej. Książki opisywane w marcu otrzymują Pani Beata Nędza i Pan Marcin Kłoszewski – serdeczne gratulacje!

Księgarnia POLBOOKS ufundowała po jednym egzemplarzu każdej z opisywanych książek dla czytelników Peterborough Magazynu. Jeżeli chcielibyście otrzymać za darmo którąś z książek – napiszcie do nas na adres [email protected]. Rozdanie pozycji książkowych odbędzie się w drodze losowania.

ROZDAJEMY KSIĄŻKI ZA DARMO

Księgarnia POLBOOKS 1328 Duke Street, G31 5QG Glasgow, tel. 0141 2588 066

To kilkanaście portretów kobiet z okrutnej historii XX wieku. Były one niezastąpione w zdobywaniu informacji, działały pod przykrywką, podejmowały duże ryzyko, pracowały w trudnych i niebezpiecznych warunkach. Decydowały się na najbardziej niebezpieczne zadania, w których granica między życiem a śmiercią była tak niewidoczna jak pole minowe. Jedne szukały przygody lub łatwej drogi do fortuny.

Inne uważały, że spełniają obowiązek wobec ojczyzny i gotowe były poświęcić życie albo... dokonać najohydniejszych zbrodni.Jedne były piękne, naiwne i kierowały się najszczytniejszymi motywami. Inne – odrażające w swojej bezwzględności i braku wszelkich zasad moralnych, tak dalece, że donosiły na swoich najbliższych, wiedząc, że ściągają na nich śmierć.Ich losy związały się z wielkimi mechanizmami świata XX wieku. Każda z nich zyskiwała wpływ na bieg spraw najważniejszych. Czasami tak bardzo, że do dzisiaj nie poznaliśmy całej prawdy o ich

służbie, poświęceniu, przewrotności, śmierci...Poznajemy sylwetki takich kobiet jak: Mata Hari, Irene von Jena, Joan Miller, Katharine Schmidt i wielu innych. Jakich czynów dokonały, jakimi sposobami oraz jak zapisały się na kartach historii dowiemy się właśnie z tej książki. Jak zawsze język i styl autora jest w książce rozpoznawalny. Stron: 424, Format: 16,5x23,5 cm, ISBN: 978-83-89344-82-3, Rok wydania: 2010, Wydawnictwo: Wołoszański, Oprawa miękka, Cena: £13.90

WOJNA, MIŁOŚĆ, ZDRADA Bogusław Wołoszański

Europa, 1939 rok. Nad światem zbierają się czarne chmury. Wybuch wojny jest tylko kwestią czasu. Nie przeszkadza to jednak elitom w zabawach zaspokajających ich wyrafinowane pragnienia. W egzotycznych i ekskluzywnych klubach podążają za przyjemnościami ciała, nie zwracając uwagi na świat rozpadający się na ich oczach. Eve Marlowe ma wszystko czego potrzeba, aby wieść dekadenckie życie: urodę, majątek, pozycję społeczną, odwagę … i nienasycony apetyt na erotyczne przygody. Posiada również wyjątkowy skarb – perfumy starożytnego pochodzenia, które jak powiadają, zostały przygotowane dla samej Królowej Królów – Kleopatry. Uwodzicielskie, zniewalające, tajemnicze – to zapach czystej zmysłowości. Starożytny eliksir ma taką moc, że wciąga Lady Marlowe w grę dużo bardziej niebezpieczną niż tą, którą prowadziła w mrocznych pokojach osobliwych klubów. Kiedy naziści rozrywają Europę i Afrykę Północną na strzępy, Eve Marlow ogarnięta żądzą cielesnych doznań, rozpoczyna rozpalającą zmysły

podróż z ekscytującymi przystankami w Kairze, Londynie i Berlinie. Każde z miast dostarczy jej nowej dawki rozkoszy, niebezpieczeństwa i szaleństwa.

Stron: 400, Format: 13x20 cm, ISBN: 978-83-238-6449-3, Rok wydania: 2009, Wydawnictwo: Harlequin Enterprises, Oprawa miękka, Cena: £10.80 £6.80 (promocja)

PERFUMY KLEOPATRY Jina Bacarr

KĄCIK MOLA KSIĄŻKOWEGO

| www.pmagazyn.pl12

SONDA Przed nami ślub książęcy, więc zapytaliśmy naszych Czytelników, czy – ich zdaniem – małżeństwo księcia Williama i Kate Middleton będzie szczęśliwe?

Szczerze powiedziawszy zupełnie mnie to nie obchodzi. Nie interesuję tym. Wręcz przeciwnie – mam już tak dosyć tego tematu, że gdy tylko mówią o tym w telewizji, natychmiast zmieniam kanał. Denerwuje mnie to, że robi się wokół tego tyle szumu – nie oni pierwsi i nie ostatni jako znane osoby biorą ślub.

Olek23 lata

Oczywiście, że będzie to bardzo szczęśliwe małżeństwo. Oboje są dojrzałymi, wykształconymi osobami, które są ze sobą już jakiś czas i widać, że się kochają. Wydaje mi się, że decyzja o ślubie jest bardzo przemyślana. Do tego Kate jest piękną kobietą i bardzo mnie to cieszy, że Wielka Brytania będzie miała taką właśnie przyszłą królową.

Christian33 lata

To zależy. Moim zdaniem z Kate jest niezłe ziółko i nie wiadomo, co przyjdzie jej do głowy. Może trochę przesadzają z nagłaśnianiem tego tematu, ale z drugiej strony sama z chęcią śledzić będę ich dalsze losy. Jestem więcej niż pewna, że dostarczą nam wielu niespodzianek.

Paulina20 lata

Angielski świątecznieW ramach nauki lub doszkalania języka angielskiego, zapoznajmy się ze słownictwem dotyczącym Wielkanocy:

Easter – Wielkanoc Lent – post (the Lenten Fast – Wielki Post) Shrove Tuesday/Pencake Day – Tłusty Wtorek (ang. odpowiednik Tłustego Czwartku) Pancake – naleśnik Fasting – post (poszczenie) Ash Wednesday – Popielec Solemn – poważny (uroczysty) To sprinkle ash – posypywać popiołem Palm Sunday – niedziela palmowa Crosses made of palm – krzyże zrobione z palmy Holy Week – Wielki Tydzień

Custom – zwyczaj Maundy Thursday – Wielki Czwartek (dzień rozdawania jałmużny ze skarbu królewskiego) Goud Friday – Wielki Piątek Hot cross buns – bułeczki jedzone na gorąco (opiekane) z masłem Currants – rodzynki Cross – krzyż Crucifixion – ukrzyżowanie Christian feast – chrześcijańskie święto The resurrection – Zmartchwywstanie Old tradition – stara tradycja Easter eggs – wielkanocne jajka Egg hunt – poszukiwanie jajek Dyed eggs- malowanie jajka Chocolate eggs – czekoladowe jajka Rabbits – króliczki Bunny – zając Chicks – kurczaki Presents – prezenty Easter Monday – drugi dzień Wielkanocy Celebration – obchód (święto) Spring – wiosna

Przed sądem oskarżony wyjaśnia, dlaczego zabił przechodnia: – Idę sobie spokojnie ulicą, nagle jakiś facet zatrzymuje mnie i mówi: – Dawaj pieniądze! – Dlaczego? – spytałem, a on na to: – He, he! Prima Aprilis! To ja mu naplułam w oko i mówię: – Śmigus Dyngus! Wtedy on zgasił papierosa na moim czole i mówi: – Popielec! To ja go wtedy przydusiłem i powiedziałem: – Zaduszki!!!

Przed Wielkanocą facet pyta przyjaciela: – Poradź mi, co kupić żonie na zajączka. Ona już wszystko ma! – Wiesz co – mówi po chwili namysłu przyjaciel – kup jej małego zajączka z czekolady i dodaj do niego pisemną zgodę na dwie godziny szalonego uciech, takich jakich tylko zapragnie! Po świętach kumple spotykają się ponownie. – Co masz taką skwaszoną minę? Żonie nie spodobał się prezent? – Bardzo się jej spodobał! – To o co chodzi? Jak zareagowała? – Przeczytała, wskoczyła do samochodu i zawołała: „Dzięki, kochanie! Wrócę za dwie godzinki!”

Inspekcja Sanepidu kontroluje wytwórnie wielkanocnych pasztetów. Inspektor pyta jednego z pracowników: – Czy te wasze zajęcze pasztety rzeczywiście są robione z zajęcy? – O tak ! – I tylko z zajęcy ? – No, szczerze mówiąc, to dodajemy trochę koniny..... – Trochę, to znaczy ile ? – Pół na pół: jeden zając, jeden koń.....

W Wielkanoc chłop wchodzi do stodoły i mówi do krowy: – Mećka, powiedz coś! – Nic z tego! Ja mówię tylko w Wigilię.

Przed świętami wielkanocnymi zajączek odwiedzając niedźwiedzia wręczył mu wielkanocną pisankę. Gdy misiek wziął ją w łapy, pisanka wybuchła i wybiła mu wszystkie zęby. Zajączek patrzy na niedźwiedzia i mówi: – Co tak gębę otworzyłeś? Nigdy nie widziałeś kinder-niespodzianki?

Humor wielkanocny

Page 13: P Magazyn no 8

13 www.pmagazyn.pl |

Czy już wiecie, jakie jest hasło naszej kwietniowej krzyżówki?Jeśli tak, to przyślijcie je do nas emailowo na adres: [email protected] Czekamy do 10. kwietnia!

Nagrodę za poprawne rozwiązanie krzyżówki marcowej otrzymuje pani Danuta Pietrasiewicz – serdecznie gratulujemy! Hasło brzmiało: „Europol twój polski sklep”.

W KWIETNIU PONOWNIE DO WYGRANIA BON O WARTOŚCI 50 FUNTÓW DO WYKORZYSTANIA W CIĄGU DWÓCH MIESIĘCY W SKLEPIE EUROPOL NA LINCOLN ROAD! ŚWIETNE ZAKUPY ZAPEWNIONE! Nie taka baba wielkanocna strasz-

na, jak ją malują. A wręcz przeciw-nie – to jednio z najprostszych ciast pod słońcem, którego na naszym wielkanocnym stole po prostu nie może zabraknąć. Oto przepis:

Ciasto: Składniki:3 jajka 0,6 szklanki cukru 0,6 szklanki mąki pszennej ½ łyżeczki proszku do pieczenia sok z ½ cytryny skórka z całej cytryny 1 łyżka kakao Do dekoracji:

cukier puder lub gotowy lukierBiałka ubić, dodać cukier, nadal ubijać. Następnie dodać żółtka i dalej ubijać, a pod koniec dodać mąkę pszenną, proszek do pieczenia, sok i otartą skórkę z cytryny. Formę na babkę (o średnicy 18 cm) dokładnie wysmarować tłuszczem, wylać ciasto, ale nie wszystko. Około 5 łyżek ciasta zostawić, dodać łyżkę kakao i zmiksować. Następnie wylać na masę. Włożyć do nagrzanego piekarnika i piec około 35 minut w temperaturze 160-170°C. Ostudzoną babkę posypać cukrem pudrem lub polać lukrem. Smacznego!.

Ale babka!

Pisanki, kraszanki – nie może ich zabraknąć w wielkanoc-nym koszyczku. Oto kilka tradycyjnych sposobów na uzy-skanie prostych barwników do farbowania świątecznych jaj.

Farbując jajka pamiętajmy, że na efekt końcowy – różne odcienie kolorów – złożą się nie tylko stężenie barwnika, czas moczenia w nim jajka, ale też naturalny kolor skorupki.

Naturalne barwniki robimy z wywarów różnych ro-ślin i ziół. Oto, co nam jest potrzebne do uzyskania poszczególnych kolorów: Żółty – rumianek, suche łupinki cebuli (jaśniejsze odcie-nie najlepiej udają się na białych jajkach) Czerwony – kora dębu, suszone jagody, suche łupinki cebuli Różowy – sok z buraka (jeśli sok mocno rozcieńczymy wodą wyjdzie nam jasny różowy, jeśli długo pomoczymy w czysty soku uzyskamy nawet kolor czerwony) Pomarańczowy – marchew, dynia Brązowy – łupiny orzecha Zielony – trawa, pokrzywaZłoty – łupiny orzecha i cebula cebuli musi być więcej niż orzecha)

Do wszystkich na-turalnych wywarów należy dodać nieco octu, co sprawi, że kolory będą trwal-sze. Do mniej trady-cyjnych sposobów barwienia jajek należą: – farbowanie poprzez go-towanie jajek z rysikami che-micznych (kopiowych) ołówków – uzyskujemy śliczny fi oletowy kolor; – barwienie przy pomocy kolorowej bibuły – bibułę o intensywnych kolorach pociętą na drobne kawałki za-lewamy gorącą wodą z dodatkiem octu; Barwiąc jajka, możemy gotować je na twardo w wywarze . Farbując wydmuszki zanurzamy je w zimnym barwniku (pamiętajmy o tym, by zalepić woskiem dziurki w skorup-ce, by farba nie dostała się do środka). Aby pisanki ładnie wyglądały można je dodatkowo prze-trzeć szmatką umoczoną w oleju.

JAJA FARBOWANE

Z samochodami jest czasem jak w piosence Kasi Klich: „znów się zepsułeś i wiem, co zrobię, wymienię ciebie na… lepszy model”. No właśnie, czy aby na pewno na lepszy? Co zrobić i na co zwrócić uwagę przy kupnie nowego – używanego auta, abyśmy ten nasz gorszy model nie zmienili na jeszcze gorszy?TO, CO NA ZEWNĄTRZ…W momencie oględzin auto powinno być czyste. Brud może być próbą zatuszowania wszelkiego rodzaju skaz, zarysowań na lakierze czy różnic w odcieniach. Sprawdź stan karoserii, główne miejsca korozji (rdzewienia) takie jak: nadkola, progi czy tylna klapa bagażnika.

TO, CO W ŚRODKU…Pierwsze, na co należy zwrócić uwagę to przebieg. Upewnij się, że stan licznika odpowiada faktycznemu przebiegowi (sprawdź dokumentację auta). I choć nie możemy do końca być pewni, że licznik nie jest przekręcony – o przebiegu świadczyć mogą także inne detale, np. tapicerka. Jej stan mówi nam o stopniu eksploatacji pojazdu. Im bardziej jest zużyta, tym częściej i bardziej intensywnie samochód był używany. To samo dotyczy kierownicy, lewarka do zmiany biegów, nakładek na pedały i przycisków na desce rozdzielczej, na których – w przypadku dużego przebiegu – powinny pojawić się ubytki w napisach. Pamiętaj, że młodszy rocznik samochodu nie oznacza wcale mniej przejechanych kilometrów. Sprawdź też czy otwierają się wszystkie drzwi, okna oraz czy działa klakson, wycieraczki i nawiewy, np. klimatyzacja.Bardzo pomocną rzeczą przy zakupie samochodu jest zrobienie tzw. HPI check. Wystarczy wpisać hasło „HPI check” w wyszukiwarkę internetową, wybrać dowolną stronę www oferującą tę usługę i za niewielką opłatą (£3 – £30) dowiemy się wszystkiego o wybranych przez nas czterech kołkach (np. czy samochód został skradziony, jaką ma kategorię, jaki jest stan licznika, czy zmieniono kolor nadwozia, itd).

TO, CO POD SPODEM…Podwozie najlepiej sprawdzić w wykwalifi kowanej stacji diagnostycznej. Tylko wtedy mamy 100% pewności, że auto jest w pełni sprawne. Garaż i mechanika wybierzmy sami, nie kierujmy się rekomendacją sprzedającego, który mógłby polecić nam zaprzyjaźniony jemu warsztat i fachowca. Jeśli jednak zdecydujemy się stan techniczny ocenić sami, zwróćmy przede wszystkim uwagę na suchość silnika. Poważne wycieki, silnik zalany olejem, itp. są złą oznaką, więc od razu powinniśmy dać sobie spokój. Rzućmy również okiem na zawieszenie – najlepiej urządzając przejażdżkę po wyboistej drodze lub wertepach. Wszelkie trzaski, zgrzyty czy dudnienie powinny dać nam do myślenia.Ważna jest też zbieżność. Najlepiej sprawdzić ją przejeżdżając przez próg zwalniający. Robiąc to, puśćmy kierownice i zobaczmy, jak zachowa sie nasze auto. Jeśli kierownica tylko lekko się poruszy, wszystko jest ok. Jeśli zaś samochód zmieni kierunek jazdy a kierownica zacznie szaleć, to znaczy, że dzieje się coś niedobrego.

Mimo dokładnego sprawdzenia, nasz nowy nabytek może niestety okazać się jeżdżącym trupem. Nie wszystko jest jeszcze stracone. W przypadku zakupu auta w komisie, mamy tzw. rękojmię. Możemy więc starać się o naprawę usterki bądź zwrot pieniędzy. Sprawa gorzej się ma w przypadku kupna od osoby prywatnej , gdzie nie zawsze otrzymujemy gwarancję i możliwość zwrotu. Wtedy pozostaje nam juz tylko sięgnąć po świnkę z oszczędnościami i przyjechać na warsztat. Zapraszam do siebie. Car Complex

Coś dla pań i nie tylko...

Page 14: P Magazyn no 8

| www.pmagazyn.pl14

Jeśli jednak zdarzyło się, że jakieś auto wyczyniało na drodze cyrk zwany neurotycznym wyprzedzaniem, to mówiliśmy do siebie: o, pewnie Polacy na brytyjskich blachach. I zazwyczaj nie myliliśmy się. Oczywiście zdarzało się ujrzeć od czasu do czasu na osiedlowej uliczce jakiegoś tubylczego przymuła na haju. Palącego gumy.Nie tęsknię za Anglią. Wręcz przeciwnie.Tęsknię tylko – jako, że dużo czasu spędzam za kółkiem – za angielskim systemem dróg i autostrad. Za klarownymi oznaczeniami. Za poczuciem sensu. I bezpieczeństwa.Przed emigracją jeździłam tak, jak wszyscy tutaj, bo inaczej bym nie przeżyła w malutkim samochodzie. Teraz zmienił mi się software. I – żeby przeżyć – powinnam siedzieć w domu.Zresztą jest znacznie gorzej niż wtedy. Przybyło dobrych aut i dorosło kolejne pokolenie synusiów mamusi z manią wielkości lecz bez refleksji i rozumu. Rzekome i złudne poczucie mocy przekłada się u tych idiotów na prędkość i odległość od poprzedzającego pojazdu.A starym ramolom wali na dekiel jeszcze bardziej. Jakby więdnąca hydraulika własna wymuszała kompensację

pedałem gazu. Pedalska mentalność.Czy ja się mylę, czy oni wsiadają do auta, żeby poczuć, że nad czymś panują, coś kontrolują i w czymś są lepsi? Nie po to, żeby dojechać do celu. Kompulsywność zachowań skrajnie niebezpiecznych sugeruje, że nie o podróż tu chodzi. Tylko o doznania psychofizyczne z pogranicza dewiacji.Spotykam na trasie takiego predatora w jakimś wypasionym dżipie, co frunie przez wioskę 130 na godzinę. Wali światłami, siada na zderzak, popycha. Zdarza się, że potem trafiam na niego na parkingu albo stacji. Co ja się napatrzę na tych orłów kierownicy, to moje. Gorzej, że muszę w tym uczestniczyć, bronić się, robić uniki i przewidywać najgorsze.Zresztą co ja tu pierniczę! Ilość przygłupów na drodze jest odpowiednia do liczby

przygłupów w ogóle. A tych jest bezmiar.Podejrzewam nawet jakąś specyficzną mutację psychoso-matyczną, bo widuję na stacjach paliw takie dziwotwory, że strach się bać. Gdyby nie człekopodobne ubranko, to ruchy i wydawane dźwięki sugerują raczej forfitera niż homo sapiens. Morda jak wiadro i tak samo inteligentna.A jak taki forfiter odpali tego merola, audicę czy beemkę, jak wciśnie ten pedał…Tak, zdecydowanie przegapiłam jakąś mutację. I – obiecuję – nigdy już nie będę miłą osobą. Nie opłaca się, bo można stracić życie.Zresztą mam takie narzędzie w bagażniku, niebieskie. Miało służyć do odkręcania zasuwy wodnej, ale posłuży do czynienia dobra na drodze. Anna Maria Nowakowska

PedałPrzez sześć słodkich lat jeździłam lewą stroną drogi, wrzucając biegi po to, żeby gdzieś dojechać. Inni użytkownicy dróg robili to samo i z tych samych powodów.

Usiadłem przed telewizorem i zacząłem śledzić temat. Niedługo potem dowiedziałem się, o co ta cała awantura. Niejaki Dawid B. dorobił się sporej kasy na nieudolności i niemocy legislacyjnej polskiego rządu. Produkty oferowane przez sieć sklepów są produktami ko-lekcjonerskimi. Ich działanie opiera się tylko i wyłącznie na wartości kolekcjonerskiej która wraz z kolejnymi la-tami wzrasta. Produkty wycofane w PL dzisiaj osiąga-ją bardzo wysokie ceny wśród osób zainteresowanych ich kupnem. Nie są one jednak oferowane przez nas. Jakiekolwiek próby dopisania innego działania do naszych produktów nie powinny być z nami kojarzone. Zaznaczam iż jesteśmy sklepem kolekcjonerskim i taki też asortyment sprzedajemy.Z każdego kanału polskiej telewizji wylewał się jad na młodego do-robkiewicza. Został okrzyknięty „ królem dopalaczy”. Przypisywano mu demoralizację społeczeństwa i winę za śmierć z przedawkowania jakiejś bliżej nieznanej substancji. Po całej burzy medialnej i nagonce, pomyślałem sobie, że w Polsce źle się dzieje i to nie ze względu na fakt sprzedawania czegokolwiek nie-zabronionego. Źle się dzieje, bo rząd ustanawia nowe przepisy i zakazy na życzenie pewnych grup lobbystów. Na inne ustawy gabinetu trzeba czekać latami.Po czasie zapomniałem o całej sprawie. Nie na długo. W internecie znalazłem artykuł zatytułowany „Peterborough raj(piekło) dla kolek-cjonerów rzeczy mocniejszych”, autorstwa tajemniczego dziennikarza (jeżeli kolegę po fachu można tak nazwać) o pseudonimie „Seb”. Produkty przez nas oferowane kupowane są głównie przez osoby młode. Warunkiem zakupu produktu jest okazanie ID. Produkty nie są sprzedawane osobom poniżej 18 roku życia. Produkty kupowane są głównie przez osoby w przedziale wie-kowym 20 – 28. Firma dokłada wszelkich starań by naszym

klientem był klient świadomy i zawsze powyżej 18 roku życia.Nie interesuje nas masowa sprzedaż ale budowanie targetu wśród klientów zainteresowanych tymi produktami.Seb postanowił opisać, jak to do naszego miasta zawitała Pani Śmierć pod postacią sklepu z dopalaczami. Po przeczytaniu tej publikacji, zacząłem się o Pana Seb martwić. Opisał dramatyczne chwile, jak za-kradał się pod sklep, kiedy musiał do niego wejść, aby dokonać zakupu kontrolowanego. Sam pobyt w sklepie i zakupy określił jako straszne przeżycie. Deklaruje, że więcej tego już zapewne nie zrobi. Dlacze-go nie? Ano dlatego, że mu nerwy puszczą na widok ekspedientki – „blond jaszczurki” lub demonicznego Pana X.Wiedziony ciekawością, podążam śladami mojego poprzednika. Nie mam przy tym „serca w przełyku i gumowych nóg”. Wchodząc do środ-ka nie wiem, czego się spodziewać. Za dyskretnym biurkiem (gdzie tutaj jest ta opisywana lada) siedzi drobna blondyneczka w niczym nieprzypominająca opisywanego gada. Przedstawiam się i proszę o wywiad oraz pozwolenie na wykonanie kilku zdjęć do lokalnego ma-gazynu. Pani zza biurka wyraźnie zmieszana i lekko zdezorientowana informuje mnie, że bardzo chętnie odpowie na moje pytania, ale tylko drogą mailową. Nie pozwala robić zdjęć, wspominając ową, podszytą pseudo-dziennikarskim śledztwem, publikację na ich temat. Oczywi-ście zrozumiałym jest, że nie musi mnie o niczym informować. Dostaję od miłej pani adres mailowy i odchodzę, obiecując rychły kontakt. Wierzymy, że w kraju prawym coś jest legalne lub takie nie jest. W naszym odczuciu nie istnieje nic takiego jak na „skra-ju łamania prawa”. Produkty przez nas oferowane zostały dopuszczone do obrotu i sprzedaży w UK. Pragnę zaznaczyć iż dopalacze dostępne są na Wyspach od ponad 15 lat co świadczy o mylności doniesień z PL. Firma nasza nie jest za-interesowana sprzedażą czegokolwiek co nie jest legalne. W momencie otrzymania informacji o nielegalności któregoś

z produktów natychmiastowo zostaje on przez nas wycofany. Skupiamy się na legalnym biznesie i dostarczaniu ludziom dorosłym, świadomym, osobom które dokładnie wiedzą co kupują produktów legalnych w większości krajów UE i Świata.Wysyłam do firmy pytania i czekam. Po dwóch dniach otrzymuję odpowiedzi. Widać, że zostały napisane asekuracyjnie i być może przez prawnika. Nie dowiaduję się z nich zbyt wiele – nie jest to dla mnie zaskoczeniem. Niestety, w naszym społeczeństwie nadal pokutuje zawziętość i dążenie do zgnojenia każdego przejawu ini-cjatywy ze strony innych. Nikomu chyba nie jest obca sytuacja (na-wet tutaj), kiedy najlepszy kumpel staje się wrogiem, bo zarabiasz więcej od niego choć startowaliście z tego samego poziomu. Ile to w przeszłości historii, kiedy to ludzie, którzy za szybko się wzbogacali, równie szybko i dodatkowo brutalnie byli przez rząd naszego kraju tłamszeni. Może młodsi Czytelnicy nie pamiętają afery Art. B lub maszyn hazardowych. To samo zrobił nasz rząd ze wspomnianym już Dawidem.Media w Polsce lubią takie afery i nakręcają gawiedź bardzo umie-jętnie. Takim przykładem nakręconego jest Pan Seb. Nie zadał ani jednego konkretnego pytania, nie sprawdził legalności procederu – za to wyciągnął wnioski. Jakie to proste. Panie Seb czy lubi Pan alkohol, pali Pan? Jeżeli odpowiedź choć na jedno z moich pytań jest twierdząca, wspomaga Pan przemysł o wiele bardziej szkod-liwy dla społeczeństwa niż dopalacze. Różnica jest taka, że gdyby rządy opodatkowały ten proceder – saszetka szałwii, którą zakupił Pan w takich męczarniach, kosztowałby nie 4 a 40 funtów.Nie jestem zwolennikiem używek sprzedawanych pod przykrywką wyrobu kolekcjonerskiego, bo to trąci szwindlem. Lubię się czasa-mi napić dobrych destylatów czy dobrego wina i nikt nie pisze, że zakupioną butelkę mogę tylko kolekcjonować (a raczej jej zawar-tość).Każdy ma wybór, czy się będzie „wspomagał”. Dla jednych jest to kawa a dla innych ziółka ze starej ziołowej apteki babci. Jesteśmy już tak zmanipulowani podawaną nam „medialną papką”, że nie odróżniamy co jest dobre a co złe. Tomasz KaniaWytłuszczone fragmenty w powyższym tekście to cytaty z oświad-czenia firmy.

DOPALACZE CZYLI JAK BARDZIEJ OGŁUPIĆ JUŻ OGŁUPIONYCHPamiętam, jak pewnego niedzielnego poranka w telewizji spod znaku niebieskiej kropy, w asyście mundurowych i innych smętnych twarzy, ukazał się nam nas miłościwie panujący premier Donek.Grzmiał on, że nie pozwoli, że zakaże, zamknie na wieki. Jeszcze wtedy nie wiedziałem, co się dzieje. Przysłuchałem się tej papce słów, recytowanej w tonacji przypominającej największe groźby.

FELIETONY

Page 15: P Magazyn no 8

| www.pmagazyn.pl 15 www.pmagazyn.pl |

KRONIKA LOKALNAChcesz złożyć komuś życzenia, zaprezentować zdjęcia swoich pociech i bliskich, przekazać pozdrowienia, pochwalić się czymś interesującym? Kronika Lokalna jest do tego celu najlepszym miejscem! Piszcie do nas na adres [email protected]. Zgłoszenia przyjmujemy do 10. kwietnia.

Kochanej Soni Bujak

Ile płatków ma stokrotka,ile jabłek ma szarlotka,

ile kurek jest w kurniku,ile ząbków jest w grzebyku,

tyle Słońca bez cienia goryczy,ktoś, kto pamięta serdecznie Ci życzy!

Moc urodzinowych buziaków przesyła Maja z rodzicami

Piotrowi Zaniewicz z okazji urodzin gorące życzenia:

wiele uśmiechu i powodzenia,niech Cię nie trapią żadne

zmartwieniai niech się spełnią wszystkie

marzenia!Wszystkiego najlepszego,

Szwagier!

To Darren Selmes Happy Birthday to you! May

your birthday wishes come

true. You have 24 hours to

do as you wish so better get

busy! Wishing you only the

best on your special day

– Family and Friends xxx

Kamilowi znanemu od teraz jako Big Boss, gratulujemy awansu!:-)

Dumnej Mamusi Asi, Tatusiowi i BraciszkomDużo zdrowia i uśmiechówPisków, wrzasków i zabawy moc Sporo radości z tupotu malutkich nóżek Łez szczęścia z pierwszego uśmiechu, Ząbka, słowa i kroku.Porozrzucanych wszędzie klockówPrzytulenia okrągłej główkiI uścisku małych rączek:)Gratulujemy narodzin Łukaszka i cieszymy sie razem z Wami:)

Kochanemu Tacie,Rysiowi, najlepsze życzenia z okazji imienin od wnusia, córki i zięcia

Z okazji urodzin: najserdeczniejsze życzenia Rafałowi Kozie – zachowaj pogodę ducha, śmiej się od ucha do ucha, baw się przez cały czas i wspomnij miło nas! Dużo szczęścia i miłości od nas wszystkich czyli gości :) przesyłają Asia i Wojtek oraz Jagoda i Michał z dziećmi

Paniom:Agnieszce Gałeckiej oraz Agnieszce Juszczyńskiej ponownie gratulujemy szczęścia w losowaniu nagród P Magazynu!

Page 16: P Magazyn no 8

16 | www.pmagazyn.pl

Dostojni goście pojawili się o zapowiedzianej porze, ale... weszli do szkoły południowym wejściem, czym nieco zaskoczyli organizatorów. „Z marszu” zajrzeli do sali, w której zajęcia mają 4-latki. Na pierwszym piętrze odwiedzili klasę I a. Z nieskrywanym zasko-czeniem obejrzeli podręczniki dzieci, zadali kilka py-tań nauczycielce i wymienili uwagi z paniami Anetą Weigelt i Kasią Chiva, które tego dnia były jedno-cześnie gospodarzami i przewodniczkami. Z sali pierwszaków blisko było do „pokoju nauczycielskie-go”. Cudzysłów jest jak najbardziej uzasadniony, po-nieważ miejsce to zupełnie nie przypomina tajem-niczego pomieszczenia z polskich szkół, do którego uczniowie wejść mogli jedynie w wyjątkowej sytu-acji. Tutaj zostali poczęstowani przez zarząd szkoły angielską herbatą i polskimi słodyczami. Była to też okazja, aby odpowiedzieć na pytania gości (a było ich wiele). Przede wszystkim goście byli szczerze zdumieni rozmiarami przedsięwzięcia pod nazwą Polska Szkoła Sobotnia. Chcieli wiedzieć, jakie były początki, ilu jest uczniów teraz, czego się uczą, z ilu sal korzystają, kto pomaga szkole i ile to wszystko kosztuje. Rozmowa zeszła także na tematy histo-ryczne, które szczególnie interesowały radnego Chrisa Swifta. Rozmawiano o przyczynach emigra-cji Polaków do Wielkiej Brytanii, o Polskim Klubie na Stanground, o dawnych i aktualnych problemach społeczności polskiej w Peterborough. Okazało się, że przynajmniej w jednej kwestii ratusz może pomóc w prosty sposób – udostępniając w razie potrzeby dużą salę na terenie miasta. Jak to zwykle bywa, rozmowa przy her-bacie trwała dłużej niż to zaplanowano, ale naresz-cie delegacja pojawiła się w auli. A tutaj… przywi-tały ją oklaski uczniów, którzy wcześniej opuścili swoje klasy i po brzegi wypełnili widownię. Starsi pogodzili się z tym, że obejrzą uroczystość na stoją-co. Dyrektor szkoły Aneta Weigelt przywitała ofi cjal-nie gości z Town Hall, a następnie w zabawny spo-sób odpytała dzieci ze znaczenia słowa „astronom”. Naturalnie na widowni nie zabrakło żartownisiów,

którzy na pytanie: „Czy astronom jeździ samocho-dem Astra?” wykrzykiwali „Tak! Tak!”, ale większość przyłączyła się do zabawy i udzielała poprawnych odpowiedzi. Potem nastąpił oczekiwany występ uczniów z klasy III b, przygotowanych przez panią Beatę Lewandowską. W tematykę przedstawienia wprowadził nas jeden z chłopców, zresztą rodowity torunianin. Inny wcielił się w rolę naukowca z prze-szłości, który odkrywa prawa rządzące ruchem ciał niebieskich. Zadaniem pozostałych aktorów, prze-branych za planety, było plastyczne przedstawienie Układu Słonecznego. Dzieci z wychowawczynią bardzo napracowały się przygotowując stroje, w których wystąpiły. Pani Kasia Chiva starała się na żywo tłumaczyć widzom z Anglii tekst przedstawie-nia. Po występie III b przyszedł wreszcie moment na pierwsze wspólne odśpiewanie hymnu szkoły. Po-szło doskonale – przydała się próba generalna, jaką przeprowadzono w oczekiwaniu na gości z ratusza. Przygotowanie tekstu, muzyki i śpiewu kosztowało trochę czasu, ale było warto (ukłony dla pań Karoli-ny Smułki i Joanny Bernat). Podczas uroczystości nie mogło zabrak-nąć wystąpień gości. Był to końcowy akcent ca-łej imprezy. Głos zabrali po kolei mer Keith Sharp oraz radny Chris Swift. Obaj byli pełni uznania dla działalności polskiej szkoły. Podkreślali, jak ważną sprawą jest edukacja – w tym dbałość zachowanie ojczystego języka i kultury narodowej. Wyrazili też nadzieję, że ci, którzy ich słuchają – a więc dzieci i młodzież – osiągną w przyszłości zamierzone cele, a miasto Peterborough skorzysta na ich obecności, wiedzy i umiejętnościach. Na koniec dyrektor Aneta Weigelt po-dziękowała wszystkim za zaangażowanie w ob-chody pierwszego Dnia Patrona. Goście z Town Hall opuścili szkołę obdarowani bukietem kwiatów i wielkim koszem polskich smakołyków. jawor

Dzień Patrona w Polskiej Szkole SobotniejSobota 19 lutego br. była wyjątkowym dniem w dziejach polskiej szkoły w Peterbo-rough z dwóch powodów. Po pierwsze, społeczność szkolna obchodziła Dzień Patro-na – Mikołaja Kopernika, który urodził się właśnie 19 lutego 1473 r. Po drugie, wizytę w Polskiej Szkole Sobotniej złożyli bardzo ważni goście: Mayor of Peterborough Cllr Keith Sharp, Mayoressa Doris Marchant oraz radny miejski Cllr Charles Swift. Oczywi-ście plan zajęć szkolnych tego dnia został trochę zmodyfi kowany.

MSZE ŚWIĘTEW związku z przyjętymi w ubiegłym roku zobowiązaniami Księży, nie będzie niedzielnych Mszy Świętych w Klubie Polskim w dniach 3, 10, 17 i 24 kwietnia. W tym czasie zapraszamy na Msze Św. do kościoła parafi alnego:sobota16:00 – King’s Lynn, nowy kościół, Field Lane, Gaywood, PE30 4AY18:30 – Spalding, 52 St. Thomas Road, PE11 2XX, kościół pw. Immaculate Conception,niedziela8.30 – Wisbech, 69 Queen’s Rd., PE13 2PH, kościół Our Lady & St. Charles9:00 – Klub Polski, Peterborough, 63 Church Street, PE2 8HF (W przypadku innych zobowiązań kapłanów np. rekolekcje, spowiedzi, zastępstwa – na dwa tygodnie wcześniej ogłaszana będzie informacja, iż w tym czasie nie będzie Mszy Św. w Klubie Polskim) 10:45 – Msza Św. dla dzieci, Welland Road, Dogsthorpe, Peterborough, PE1 3SP12:30 i 19:00 – Msza Św., Welland Road, Dogsthorpe, Peterborough, PE1 3SP

NAUKI PRZEDMAŁŻEŃSKIEW dniach 1-3 kwietnia odbędą się nauki przedmałżeńskie. Wieczorne spotkania będą miały miejsce w polskim kościele. Plan spotkań:Piątek (1.04): 19:30 do 20:15 – pierwsza katecheza, 20:15 do 20:30 – przerwa na kawę/herbatę, 20:30 do 21:15 – druga katechezaSobota (2.04): 20:15 do 21:00 – pierwsza katecheza, 21:00 do 21:15 – przerwa na kawę/herbatę, 21:15 do 22:00 – druga katechezaNiedziela (3.04): 19:00 – Eucharystia, 19:45 – 21:15 – za-jęcia z planowania rodziny poprowadzi pani doktor Teresa.

DROGA KRZYŻOWADnia 8 kwietnia, w piątek, ulicami miasta przejdzie Droga Krzyżowa, organizowana przez polską parafi ę. Pochód ruszy spod Kościoła All Souls (gdzie dawniej odbywały się polskie Msze Święte) do polskiego Kościoła na Welland Road. Początek o godzinie 19.00.

PRZEPROWADZKA Nowy adres Domu Parafi alnego to 2 Cedar Grove, Dogs-thorpe, PE1 3SR, Peterborough.Z powodu remontów i przeprowadzki wizyty duszpa-sterskie zostały wstrzymane. Osoby, które zgłosiły chęć odwiedzin duszpasterskich, a jeszcze nie miały kolędy, w najbliższym czasie ksiądz telefonicznie poinformuje o wizycie.

WIELKANOCSzczegółowe informacje dotyczące planu Mszy Świętych podczas Świąt Wielkanocnych oraz daty i godziny świę-cenia pokarmów, podane będą na stronie internetowej Parafi i, na www.peterboroughpl.com oraz na niedzielnych Mszach Św.

ŚLUB I CHRZESTOsoby zamierzające zawrzeć sakramentalny związek małżeński powinny zgłosić się do ks. Proboszcza pół roku przed planowaną uroczystością. Do tego czasu nie należy ustalać daty ślubu w parafi i, w której ma się odbyć ceremonia. Informacje dotyczące Sakramentu Chrztu Św., należy zgłaszać na miesiąc przed planowaną datą.

Więcej informacji na stronie:www.peterborough.tchr.org

Informacje parafi alne:

Page 17: P Magazyn no 8

17 www.pmagazyn.pl |

„JESTEŚCIE DUŻĄ SIŁĄ”W marcu z kilkudniową wizyta-cją kanoniczną do naszej pa-rafii przybył ks. Tomasz Sielicki – przełożony generalny Towarzy-stwa Chrystusowego dla Polonii Zagranicznej. Podczas odwiedzin Ksiądz Generał znalazł też chwilę na spotkanie z PMagazynem:

„Zacznę od podziękowania, że przez drukowane sło-wo polonijne mogę zwrócić się do Rodaków, do których do-ciera PMagazyn. Gratuluję inicja-tywy i odwagi działania oraz tego wszystkiego, co kryje się treściowo w PMagazynie – szerokiego spektrum spraw, którymi żyje tutejsza Polonia. Myślę, że koncepcja ograniczania się do lokalnych spraw jest bardzo dobra. Pism o charakterze ogólnoangielskim jest dużo, natomiast tutejsza liczna społeczność polska na pewno takiej platformy potrzebuje – wymiany myśli, porozumiewania się, informowania, jednoczenia. My, Polacy, po dziedzictwie dziesięcioleci powojennych, kiedy były niszczone wszelkie inicjatywy, stowarzy-szenia, kiedy wszystko było reglamento-wane i uregulowane, mamy problemy z jednoczeniem się, ze stowarzysza-niem się, z inicjatywami. Dlatego gdy ktoś ma odwagę zaangażowania się w ten sposób dla dobra wspólnego, czyli wyjścia ze swojego światka, to budzi to szacunek i uznanie. Tego szczerze gra-tuluję, a za tym idą życzenia poparte modlitwą, by pismo nie tylko funkcjo-nowało, ale rosło, rozwijało się i stało się magazynem, który w polskich domach jest znany i czytany. Żeby pomagał przez sięganie do głębszych pokładów naszej polskiej tradycji narodowej, tra-dycji religijnej, żeby pomagał odnaleźć się w tutejszym świecie jako cząstka narodu polskiego dumnego ze swojej historii. Aby wreszcie pomagał odnaleźć się w tym poczuciu, że mamy także coś do zaoferowania, że nie jesteśmy tyl-ko tymi, którzy biorą – w sensie pracy i wynagrodzenia – ale że w tę lo-kalną społeczność na zachod nim krańcu Europy wnosimy coś z naszych nadwiślańskich, nadwarciań-skich rejonów, z zapachu naszych lasów i łąk, z szumu polskiego Bałtyku i z ośnie-żonych tatrzańskich szczytów. Przyno-simy świeży powiew. Jesteśmy świezi nie tylko młodością zewnętrzną, którą widać w kościele i zakładach pracy, ale również pewną młodością ducha, która niech będzie ubogaceniem lokalnego świata. Wszystkim Redaktorom i Czytel-nikom z serca życzę: Szczęść Boże!

P Magazyn: Kiedy przyjechała Pani do Wielkiej Brytanii?Teresa Ambroziak: Do Peterborough, do Wielkiej Brytanii, przyjechałam w sierpniu 1961 roku, ze Szczecina. Tu też poznałam swojego męża, rodo-witego warszawiaka, który jako młody chłopak najpierw trafił do obozy koncentracyjnego, a potem przez aliantów przeniesiony został do Anglii. Miał co prawda szansę na powrót do Polski, ale że sytuacja tam nie była łatwa, zdecydował się zostać tutaj. Potem – w wielkim skrócie – odnaleźliśmy siebie i nasze losy się połączyły. Wkrótce założyliśmy rodzinę – mamy dwie córki i jestem bardzo szczęśliwa, bo obie są wielojęzyczne. Jedna z nich poszła w moje ślady i została nauczycielką – mieszka w przepięknym mieście Winchester, na południu kraju. Druga córka mieszka w Peterborough. Jestem także szczęśliwą babcią – mam czworo wnucząt – dwie dziewczynki i dwóch chłopców. PM: Czym zajmowała się Pani zawodowo?TA: Przede wszystkim wzięłam się za naukę języ-ka angielskiego, to było dla mnie najważniejsze. Pracowałam na tyle, żeby pomóc mężowi. Kupili-śmy wtedy dom i trzeba było się jakoś utrzymać. Ponadto od razu zaangażowano mnie do Polskiej Szkoły Sobotniej, gdzie uczyłam już w 1962 roku. Było tam około 30 dzieci – dziś dorosłych już ludzi. Niektóre moje uczennice z tamtych lat są już matkami i mają całkiem duże swoje dzieci (uśmiech). Ciężko było uczyć dzieci, bo ja byłam jedyną nauczy-cielką, a dzieci były w różnym wieku, a co za tym idzie – różny było poziom ich wiedzy. Miałam za to bardzo duże wsparcie rodziców uczniów i Polskiej Macierzy Szkolnej z Londynu. Skoncentrowałam się więc na najważniejszych rzeczach, które chciałam przekazać dzieciom – trochę historii, trochę geogra-fii i oczywiście starałam się przekazać jak najwięcej patriotyzmu, który ma dla mnie ogromne znaczenia. Organizowane były akademie na 3. maja i 11. listopada – bardzo ważne dla nas akademie. Oprócz tego, dzieci występowały na Boże Narodzenie – mieliśmy wieczór kolęd, a dzięki jednemu z ówczes-nych proboszczy polskich, ś.p. ks. Bronisławowi Gostomskiemu, który zginął w katastrofie smoleńskiej, powstał nawet zespół pieśni i tańca „Lajkonik”. Pani z Londynu układała choreografię, czasem nawet młodzież jeździła na za-jęcia do stolicy. Mając dwie córki, należące do zespołu, mój dom zamienił się w szwalnię (uśmiech). Robiłam regionalne stroje – 8 metrów wstążki w róż-nych kolorach – rodzice chłopców mieli zdecydowanie łatwiej (uśmiech). Występy były cudowne i dla nas, Polaków, bardzo wzruszające.PM: Czy w tamtych czasach społeczność polską w Peterborough moż-na było opisać jako liczną?TA: W Peterborough nigdy nie było dużej społeczności Polaków. Myślę, że mniej więcej około 300 – 400 rodzin, więc w porównaniu z innymi miastami, nasza społeczność polska nie była wielka. PM: A jak sprawa przedstawiała się z parafią polską w mieście?TA: Parafia, jak najbardziej, istniała, ale msze odbywały się tylko w Klubie Polskim. Tam właściwie organizowane było całe polskie życie. Tradycją było organizowanie po Bożym Narodzeniu wspólnego spotkania opłatkowego i pamiętam doskonale, bo należałam do Koła Pań, że mieliśmy 250 osób na taki świąteczny obiad. Aż ręce bolały od tłuczenia mięsa na kotlety! Or-ganizowano też zabawy sylwestrowe, uroczyste obiady wielkanocne, różne akademie i uroczystości. Życie tętniło, ale niestety z czasem zaczęliśmy tracić członków i siłą rzeczy wszystko się zmieniało. Dzieci tych osób, które wów-czas aktywnie na tym polu działały – z dumą muszę przyznać – pokończyły tutejsze szkoły angielskie. Część zaliczyła także i uniwersytety i pozostała już w tych miastach, w których studiowała. Wtedy życie polskie kwitło, bardzo mile to wspominam. PM: Już wtedy pomagała Pani ludziom...TA: Tak, przez pracę w szkole sobotniej. Zaangażowano mnie w szkołę, potem automatycznie Koło Pań – nie wiem dlaczego, zawsze mnie przypadała rola sekretarza, nikt nie chciał podjąć się tej funkcji (uśmiech). Zorganizowały-śmy nawet zespół – nazywał się „Tęcza”. Śpiewałyśmy polskie piosenki. To było takie swojskie, złożone z samorodnych talentów. Pamiętam, że kiedyś skopiowałam na papier tekst kabaretu „Dudek” z płyty, którą otrzymałam w prezencie z Polski. Zrobiłyśmy z tego skecz, który wyszedł świetnie. Potem widziałam w polskie telewizji to samo – oczywiście w lepszym wydaniu niż nasze (śmiech). Niestety także i to przeminęło – chyba ze względu na wiek

i nasze inne zobowiązania. Potem natomiast wciągnięto mnie w inny projekt – wyszłam z Koła Pań i weszłam do Rady Parafialnej.PM: Ale pomaga Pani ludziom nie tylko za pośrednictwem Kościoła.TA: Jak najbardziej. Często pomagamy ludziom w tłumaczeniach listów czy w urzędach. Pomagamy z mężem, jak tylko możemy. Co więcej udaje mi się załatwić czasem nawet bardzo trudne sprawy, bo znam mentalność Angli-

ków. W związku z tym, gdziekolwiek nie poszłam, byłam zawsze przyjęta bardzo życzliwie i nie odmawiano mi pomocy. Załatwiłam tu wiele różnych spraw, ale o nich musieliby już opowiedzieć ludzie, którym pomogłam, bo to były ich prywatne sprawy. Angażowałam się też w organizowanie przyjazdów konsula polskiego do Pe-terborough czy przygotowania do wyborów. Teraz wizyty te świetnie organizuje jedno z polskich biur. Bardzo miło jest pomóc komuś, kto tą pomoc potrafi wykorzystać i doskonale sobie radzi.PM: Czy to dlatego zgodziła się Pani objąć funkcję prezesa honorowego nowej inicjatywy dla polskiej społeczności – Polish Community Organisation w Peterborough?TA: Dokładnie tak. Całym sercem kibicuję założycielom stowarzyszenia i będę im pomagać, jak tylko będę po-trafiła. Na razie wszystko jest na etapie organizacyjnym. Ale już niedługo można będzie działać, więc nie mogę się

doczekać.PM: Czy nadal pracuje Pani zawodowo?TA: Jestem już na emeryturze, ale ze względu na napływ dzieci z Europy Wschodniej do angielskich szkół oraz na moje wykształcenie, jeszcze jakiś czas temu poproszono mnie o pomoc jako teacher assistant, aby wesprzeć dzieci w zaaklimatyzowaniu się w angielskiej rzeczywistości. Miałam grupkę sześciu polskich i trzech słowackich dzieci, z którymi mogłam się porozumieć. To były fantastyczne dzieci, bardzo lubiłam tą pracę, ale wymagało to zbyt dużego zaangażowania z mojej strony. Nie mogłam spotykać się z rodziną, bo gdy ja miałam ferie, moja córka miała je w innym czasie, więc ze względu na brak możliwości kontaktu z rodziną – zdecydowałam się odejść z tej pracy. Ale bardzo mile to wspominam, bo uwielbiam pracę z dziećmi, z młodzieżą. Potem dozorowałam egzaminy w Thomas Deacon Academy, tam, gdzie teraz jest Polska Szkoła, ale rozchorowałam się dość poważnie w zeszłym roku i ze względu na dłuższą nieobecność – musiałam zrezygnować. Właśnie tam, w Thomas Deacon Academy, poprzez moje kontakty udało się też zorganizo-wać Polską Szkołę Sobotnią. PM: Na koniec powróćmy do nowo powstałej organizacji PCOP. Jak widzi Pani działalność stowarzyszenia w Peterborough? Czy jest potrzebne?TA: Zdecydowanie tak. Kiedyś już stowarzyszenie polskie powstało, ale nie udało mu się rozwinąć skrzydeł. Było wielu wspaniałych ludzi i olbrzymi entuzjazm, ale wydaje mi się, że zabrakło podłoża – z punktu widzenia an-gielskiego. Teraz podłoże to jest już dużo lepsze – biura, urzędy, pracują już zupełnie inaczej. Kiedyś, aby zdobyć National Insurance Number, trzeba było się umówić – ile ja umawiałam takich spotkań! Teraz sprawy ubezpieczenia załatwić można przez telefon. A dlaczego tak było? Bo Anglicy byli komplet-nie nieprzygotowani, zaskoczeni ilością osób, które przyjechały do UK. Anglicy absolutnie nie potrafili tego ogarnąć. Potrzebowali czasu na uporządkowanie tych spraw. Dziś stowarzyszenie ma o wiele lepsze fundamenty do działania, do dotarcia do dużej grupy Polaków, którzy mogliby wnieść swoje doświad-czenia z pobytu tutaj i podzielić się swoją wiedzą. Warto także przekazać to do kraju rodzinnego, gdzie nadal wielu – myśląc, że tutaj duże pieniądze zdo-bywa się bez wysiłku – zmienia swoje życie. Decydują się na przyjazd tutaj i czeka ich rozczarowanie, bo pracować trzeba, jak wszędzie, a nieznajomość języka jest olbrzymim problemem. Poza tym stowarzyszenie jest też ważne po to, abyśmy mogli otworzyć się na środowisko angielskie – nie tylko Angli-ków, ale też inne narodowości w tym kraju. Należy pokazać także, jak wspa-niałą mamy kulturę, jak potrafimy sobie radzić, piastować wysokie urzędy, stanowiska, co przecież jest chlubą. Zawsze bardzo mnie cieszy, jeśli komuś coś się udaje. Wy, młodzi ludzie, pamiętajcie, że jesteście dużą siłą i że to do was należy przyszłość, do młodych ludzi z pomysłem na życie. Jestem pełna optymizmu, pełna zachwytu nad waszym zapałem. Macie ogromny wachlarz możliwości. Mimo swoich problemów, swojego życia chcecie pomagać innym – mam nadzieję, że zarazicie tym jeszcze wiele osób.

Gdyby nasze miasto miało sołtysa, to – w myśl starego porzekadła – zaraz po nim i księżach, Pani Teresa Ambroziak byłaby kolejną, znaną osobą. Mamy przyjemność przedstawić Wam sylwetkę tej niezwykłej kobiety, o wielkim sercu, z przebogatym życiorysem, która jest skarbnicą wiedzy na temat życia i polskiej społeczności. Skromna, pogodna, z uśmiechem na twarzy – wzbudza w wielu osobach pozytywne uczucia. Społecznica na całego! Nie sposób jej nie lubić. I nie sposób odmówić – dlatego też w swoich działaniach na rzecz polskiej społeczności jest niezwykle skuteczna. Ostatnio zgodziła się objąć funkcję prezesa honorowego PCOP. Między innymi o tym nowym wyzwaniu opowiedziała Iwonie Mróz.

Page 18: P Magazyn no 8

CHÊTNIE KUPIÊ używane polskie książki. Kontakt e-mailowy: [email protected]

R E K L A M A

R E K L A M A

Sprzedam Fiata Punto

2000 X rej. ELX 8V 1242cc,

aktualny mot i tax, 66 897 mil,

2 drzwiowy, nowa skrzynia

biegów, ECV, hamulce, sprzęgło

i pasek rozrządu. Cena 950

funtów. Tel: 07845700641

Sprzedam Fiata Punto

Sprzedam Forda Mondeo Titanium X 2005 3.0 v 6, mot do stycznia 2012, 23 401 mil,

6 biegów, skóra, klimatyzacja, kat. D. Cena 3000 funtów. Tel.: 07845700641

Sprzedam Forda Mondeo

Page 19: P Magazyn no 8

R E K L A M AA

MA

TO

RSK

IE R

AD

IO P

ETER

BO

RO

UG

H POSZUKUJEMY KANDYDATÓW

Chcesz zaangażować się

w działalność

amatorskiego

radia internetowego?

?Tel: 07525210634

Page 20: P Magazyn no 8