Ostatnia [1]..

296
WŁADYSŁAW BOŻEK ANDRZEJ KATOWICKI OSTATNIA AKCJA BEZPIEKI 2009

description

Radio POMOST Arizona

Transcript of Ostatnia [1]..

Page 1: Ostatnia [1]..

WŁADYSŁAW BOŻEK ANDRZEJ KATOWICKI

OSTATNIA AKCJA BEZPIEKI

2009

Page 2: Ostatnia [1]..

WŁADYSŁAW BOŻEKANDRZEJ KATOWICKI

OSTATNIA AKCJA BEZPIEKI

Jest to opowieść oparta na wydarzeniach autentycznych.

2

Page 3: Ostatnia [1]..

Kwiecień 2009

Wszelkie prawa zastrzeżone.Rozpowszechnianie i druk bez wiedzy i zgody autora zabronione.Przegrywanie i kopiowanie na CD i inne nośniki pamięci elektronicznej bez wiedzy i zgody autora zabronione.

Kontakt:e-mail:[email protected]:andrzej.katowicki

3

Page 4: Ostatnia [1]..

Od autora: Czy istnieje dobro i zło?. Tak, to drugie dopadło mnie z całą mocą, a ta książka jest jego opisem. Gdzie leży granica człowieczeństwa?, moralności?. Z jakich powodów można zniszczyć życie drugiemu człowiekowi, bliskiej osobie, bo czy małżonków po 30 latach związku można nazwać bliskimi sobie ludźmi?. Jak daleko można się posunąć w kłamstwach i zmuszaniu innych do tego, tylko po to, by zrzucić z siebie brud, a zakłamany obraz siebie prezentować innym. Jest to rozprawa z minionymi czasami, z minionym systemem wartości, gdzie na porządku dziennym była nienawiść do wszystkiego i wszystkich, którzy mieli inne zdanie, którzy kwestionowali panujący porządek. Porządek który chroniony był przez specjalne służby, tajne i mundurowe, nawet wojsko. Jak to się stało, że to wszystko się rozsypało, bez rewolucji, bez wojny. Czy ludzie służący bez reszty tamtemu porządkowi, dla których, nie istniała moralność ani prawo, posuwając się niejednokrotnie do zbrodni i morderstw politycznych, powinni korzystać z wolności i demokracji, zdobytych przez moje pokolenie, narażające niejednokrotnie swoje własne i kolegów życie?. Tak i to jest najsmutniejsze. System wartości o który walczyliśmy, który powszechnie teraz panuje gwarantuje każdemu jednakowe prawa. Oprawców i prześladowców dzisiaj chroni takie samo prawo jak ich ofiary. Całe armie dawniejszych utrwalaczy władzy, nie naszej, korzystają z tego, mało tego, są chronieni właśnie przez to, co tak zajadle zwalczali, i niejednokrotnie poświęcali temu całe swoje dorosłe życie.

Władysław Bożek

4

Page 5: Ostatnia [1]..

Spis treści :

1. Początek a w nim: życie przed rozwodem; wezwanie na rozprawę rozwodową; życie pod jednym dachem w trakcie rozwodu. Str. 6 – 10.

2. Sierpień 80 a w nim: strajk w Hucie Katowice; powstawanie związku i jego działalność; Wolny Związkowiec; powołanie MKZ; rejestracja związku w Warszawie; moja rola w związku; wybory na wszystkich szczeblach i do KZ; kłopoty z drukiem Wolnego Związkowca; stan wojenny. Str. 11- 130.

3. Okres konspiracji a w nim: moja działalność konspiracyjna: metodologia liczenia minimum socjalnego; kłopoty z zatrudnieniem; praca na Koksowni „Przyjaźń”; organizowanie Solidarności; ostrzeżenia prokuratury i SB; drukowanie „Koksika”; odłączenie koksowni od kombinatu Huta Katowice; lista – Wildsteina; sprawa karna. Str. 131 – 178.

4. Podsumowanie: Str. 179 – 200.

5. Zakończenie: Str. 201 – 204.

5

Page 6: Ostatnia [1]..

Jest wrzesień dwutysięcznego roku godziny popołudniowe. Dwie osoby kobieta i mężczyzna siedzą na tarasie jednorodzinnego domu położonego w spokojnej dzielnicy Dąbrowy Górniczej niedaleko Pogorii 3, tak nazwane zostało wyrobisko po piasku i zalane wodą. Na stole na talerzyku są ciasteczka, kobieta pije kawę, mężczyzna ma przed sobą puszkę piwa które leniwie od czasu do czasu sączy. Prowadzona jest rozmowa. Są małżeństwem od trzydziestu lat. Ze związku tego urodziła im się córka, która w kwietniu obroniła doktorat na Akademii Ekonomicznej w Katowicach. Jest już mężatką, zamieszkała z mężem w mieszkaniu kupionym i wyremontowanym jej przez ojca. Mężczyzna jest prezesem firmy której jest założycielem. Wybudował dom, w którym dwa lata temu zamieszkali. Dom jest bliźniakiem sąsiadujący z podobnym zamieszkałym przez kolegę, a zarazem wspólnika w firmie. Na przedłużeniu tarasu znajduje się ogród, duma pana domu. Ogród jest stosunkowo duży i urządzony w przemyślany sposób. Z lewej strony przy ogrodzeniu na całej długości posadzono sosny ,które już wyrosły na półtora metra wysokości. Intencją pana domu było by w przyszłości gdy wyrosną na duże drzewa stworzyły naturalną granicę zieleni. Z prawej stromy ogrodu posadzono świerki a pomiędzy nimi kosodrzewinę, świerki wyrosły już na ponad dwa metry tworząc barierę zieleni ukrywającą bałagan na sąsiedniej działce. Środkiem ogrodu w niewielkiej odległości od tarasu rośnie rododendron, który rozrósł się do średnicy czterech metrów. Za nim magnolia, która w kwietniu zakwita pięknymi kwiatami. Za magnolią kolejny rododendron innego gatunku kwitnący nieco później od pierwszego mnóstwem fioletowych kwiatów. Po prawej stronie tuż za tarasem posadzono bzy różowo-fioletowy i biały, które w maju pięknie zakwitają nasycając powietrze wspaniałym zapachem. Dalej na całej długości muru sąsiedniej posesji na ażurowej podpórce rozrosła się posadzona winorośl tworząc przepiękną ścianę zieleni od maja do późnej jesieni. Na końcu ogrodu po prawej stronie rośnie leszczyna która jesienią ma mnóstwo orzechów. Pośrodku w końcowej części ogrodu rośnie czereśnia posadzona przez poprzedniego właściciela terenu. Była zaniedbana, ale po intensywnym nawożeniu obornikiem rodziła corocznie wspaniałe i smaczne czereśnie. Sam taras był stosunkowo duży po bokach i od frontu zamontowano ażurową kratownicę z dębowych szczebli od wysokości jednego metra niżej rzeźbione deski, całość przyległa do frontowej ściany domu z wyjściem na taras, a wszystko zmysłowo wkomponowano w ogrodowo-rekreacyjną całość. Zadaszenie tworzył balkon takiej samej wielkości wykończony z giętych elementów stalowych zwieńczonych dębową balustradą a wszystko pomalowane na ciemny brąz. Taras był na tyle pojemny, że mieścił się na nim ogrodowy stół ława i cztery krzesła. Dookoła tarasu posadzono klematisy, które tak się rozrosły, że tworzyły ścianę zieleni z mnóstwem kwiatów dając latem wytchnienie przed upałami, taras jak i cały ogród skierowane były na zachód. Frontowa część domu od strony ulicy stanowił płot wykonany ze słupków z klinkierowej cegły pomiędzy którymi zainstalowano szczeble dębowe pomalowane na brązowy kolor. Pośrodku była brama wjazdowa otwierana pilotem, obok niej z prawej strony była furtka z domofonem. Wejście do domu stanowiły ładnie wkomponowane schody z szerokimi bokami na których stały duże donice a w nich specjalny gatunek kulistych tui, dojście jak i wjazd wyłożone były czerwoną klinkierową kostką,

6

Page 7: Ostatnia [1]..

tworząc miły dla oka kontrast z zielenią. Samo dojście do budynku z prawej strony oddzielał pas trawy od dojazdu do garażu, który znajdował się w budynku. Na pasie tym posadzono cztery kuliste tuje pomiędzy, którymi zainstalowana była lampa ogrodowa. Z lewej zaś strony posadzono trzy innego gatunku większe tuje przycinane tak, że stanowiły zielone kule.

Rozmowę przerwał dzwonek domofonu, cichy lecz wystarczający by usłyszał go pies, który leżał rozciągnięty na kocu. Szczekając pobiegł w stronę frontową domu w okolice bramy.

-„Mamy gości”- powiedział mężczyzna i poszedł za psem. Przy furtce stał listonosz.-„Dzień dobry panie prezesie”.Znali się gdyż wcześniej miał rejon obejmujący firmę mężczyzny.-„Co pana sprowadza o tej porze” - powiedział mężczyzna przeczuwając

jakąś ważną wiadomość. -„Mam dla pana list polecony” - powiada listonosz.

-„To nie mógł go pan dać żonie?” -„Nie bo to list który musi pan osobiście potwierdzić odbiór.

Mężczyzna pokwitował odbiór przez furtkę odebrał list podziękował i listonosz odszedł.

Cóż to za ważny list pomyślał?. Idąc w stronę tarasu zaczął oglądać kopertę. Na kopercie była pieczęć

Sądu Rejonowego do spraw rodzinnych w Katowicach. Siadając na krześle na pytanie żony kto to był ? powiedział że to listonosz przyniósł list polecony. Patrząc na kopertę myślał głośno, kto podaje mnie za świadka w sądzie?, rozerwał kopertę czyta i w głowie mu pociemniało. Ni mniej ni więcej było to wezwanie do sądu w jego własnej sprawie rozwodowej.

Rozprawa została wyznaczona na drugiego stycznia przyszłego roku.Położył pismo przed żoną z pytaniem co to znaczy?. Kobieta jak

poparzona zerwała się z miejsca, nie zwracając uwagi na pismo, zabierając ciastka i kawę powiedziała tylko, proszę ze mną nie rozmawiać, proszę rozmawiać z moim adwokatem.

-„Tak miał wyglądać koniec ich związku?” - pomyślał?. Siedząc tak zapatrzony w ogród i zieleń której nadchodził już koniec, liście bowiem zaczynały żółknąć, rozmyślał, co właściwie się stało. Nie docierało jeszcze do niego to, co przed chwilą się wydarzyło, jak echo wracały ostatnie słowa żony: - „Proszę ze mną nie rozmawiać”.

- „Czy tak miał wyglądać koniec ich związku?” - pomyślał jeszcze raz. Wśród kłębowiska myśli, które przetaczały się mu przez głowę, jedno

pytanie dominowało: - Dlaczego? Dlaczego?Właściwie okres uniesień dawno już minął, byli rozważał przeciętnym

małżeństwem, jakich wiele, obracali się przecież w gronie podobnych stażem małżeństw. Niektórzy wręcz uważali ich za wzorowe małżeństwo. Przebiegał myślami ostatnie ich lata w nadziei, że znajdzie jakieś wytłumaczenie.

Przecież na trzydziestolecie małżeństwa kupił jej pierścionek z brylantem za sporą sumę. I tu zaniepokoiła go pewna sytuacja. Pierścionek został zakupiony u jubilera w Busku Zdroju gdzie na jej życzenie wynajął pensjonat, jak

7

Page 8: Ostatnia [1]..

zwykle zresztą, ponieważ mieli psa, którego bardzo kochał a, z psem można było wypoczywać tylko prywatnie. Sam zresztą dojechał tam później, gdyż zatrzymały go sprawy zawodowe. W Busku Zdroju byli pierwszy raz. Zwykle corocznie jeździli do Szczawnicy gdzie mieli swoje grono znajomych u których wynajmowali pokoje. Żona była emerytowaną nauczycielką i zawsze korzystała z najprzeróżniejszych zabiegów. Szczawnica była dla niej najlepszym miejscem, a tu nagle Busko Zdrój. Przyzwyczaił się już do jej fanaberii, źle znosiła okres przekwitania dlatego starał się być wyrozumiały, więcej czasu poświęcał firmie. Podczas codziennych spacerów po parku w Busku Zdroju, ustalili że zorganizują rocznicowe przyjęcie w ogrodzie, uzgodniono listę gości i inne szczegóły z tym związane. Rocznica mijała dwudziestego dziewiątego sierpnia i na ten dzień ustalono termin przyjęcia. Przed odjazdem z Buska Zdroju, powiadomili szwagra i jego żonę kiedy wracają. Szwagier opiekował się ich domem, podlewał kwiaty kosił trawę, zaprosili ich więc na następny dzień na grila. O umówionej porze przybyli. Była to druga dekada sierpnia. Jak zwykle do pieczonych kiełbasek zostały podane drinki. Podczas nieobecności właścicieli domu opiekujący się nim szwagier miał do dyspozycji spore ilości alkoholu, które skonsumował z sąsiadem a jednocześnie wspólnikiem właściciela domu, tak przynajmniej tłumaczył. Od samego początku szwagier starał się przekazać informacje, które podważały mój autorytet w firmie a na moją prośbę, aby dał sobie spokój, oświadczył, że nie chciałby mieć takiego wspólnika. Rozdano drobne prezenty i na tym zakończyła się impreza. Ciąg dalszy nastąpił następnego dnia, poprosiłem wspólnika o ustosunkowanie się do tego co usłyszałem, wspólnik zaprzeczył wszystkiemu, wiec poprosiłem szwagra o przyjazd celem konfrontacji. Konfrontacja skończyła się awanturą przy czym każda ze stron pozostała przy swoim. Powoli zbliżał się termin przyjęcia rocznicowego. Żona zaczynała kręcić, że właściwie termin jest niewłaściwy, że może przenieść to na jej imieniny, które przypadały w końcu października, mnie to było obojętne, więc przyjęcie się nie odbyło. Nie było również jej imienin gdyż w tym okresie źle się poczuła. Nurtowało mnie ciągle pytanie co właściwie się stało, co pchnęło ją do, tak desperackiego kroku, czułem się jak zbity pies. Postanowiłem, że jutro pojadę do sądu i przejrzę dokumenty. Nazajutrz pojechałem do sekretariatu sądu i poprosiłem o akta sprawy. Okazało się, że jest to gruba teczka. Usiadłem i zacząłem przeglądać akta sprawy. W aktach znajdował się wniosek o rozwód z mojej winy, dalej dwie obdukcje podpisane przez lekarza sądowego i inne pisma uzasadniające taki właśnie sposób rozwodu. Pociemniało mi w oczach, Boże pomyślałem, dlaczego?. Jedna obdukcja była datowana na jesień zeszłego roku, opisywała zadrapania i rzekomy ból rąk, data nic mi nie mówiła intensywnie myślałem czy była w tym okresie jakaś awantura ale nic nie przychodziło mi do głowy, świadków zdarzenia nie było. Druga datowana była na lipiec tego roku i jak pierwsza opisywała zadrapania na rękach i szyi, tu już byli świadkowie jej siostra i szwagier. Po przyjeździe do domu próbowałem porozmawiać z żoną, ale ta wybuchła histerycznym krzykiem, widząc bezsens możliwej rozmowy, zabrałem psa i pojechałem do parku, Było to jedyne miejsce gdzie wśród przyrody czułem się dobrze. Liście na drzewach już zaczynały żółknąć tworząc przy tym piękne barwy. Park był ogromny ponad 100 hektarów na których zasadzono dęby i brzozy, a pomiędzy nimi wyznaczone były alejki asfaltowe w centralnej części i żużlowe na obrzeżach parku. W tym to czasie brzozy miały już intensywny kolor żółty, dęby dopiero zaczynały pokrywać się kolorami. Mój pies a był to hart angielski whippet

8

Page 9: Ostatnia [1]..

pręgowany o barwie jesiennych brązów przetykanych ciemniejszymi nieregularnymi pręgami. Spacery po parku sprawiały mu największą radość. Doskonale znał wszystkie alejki, to on mnie prowadził i złościł się gdy się nie śpieszyłem. Miał już osiem lat i od maleńkiego przywoziłem go właśnie tu, była tu cisza niewielu ludzi czasem również z psami. Mnie potrzebna była cisza i kontakt z przyrodą po całodziennym wysiłku przy prowadzeniu firmy. Spacery po parku zabierały mi około dwóch godzin, pora roku nie miała znaczenia, jedynie gdy padał deszcz, to nie dało się go wyciągnąć z domu.

Spacerując tak rozmyślałem nad tym co się wydarzyło, jedna myśl jak echo powracała, co się stało, dla czego?, w myślach jak na przyśpieszonym filmie analizowałem najdrobniejsze nieporozumienia. Przecież w sierpniu byliśmy w Busku-Zdroju i niczego co wzbudziłoby moją uwagę nie było, przecież kupiłem jej pierścionek z brylantem, a wcześniej w lipcu jak czytałem akta rozwodowe ją pobiłem, potwierdzał to lekarz sądowy. Postanowiłem, że muszę się porozumieć z moim prawnikiem, który prowadził sprawy mojej firmy, wielokrotnie uczestniczył przy ważnych spotkaniach z moimi kontrahentami.

Nazajutrz po załatwieniu spraw w firmie umówiłem się na spotkanie w jego biurze w Katowicach.

Cierpliwie wysłuchał moich wywodów, po czym zapytał?. Panie Władku czy pan chce się rozwieść?. Wszystkie okoliczności

wskazują, że żona podjęła decyzję i nie da się tego cofnąć bez jej zgody. Musi pan się zastanowić. Najwyżej pokryje pan w całości koszty

rozwodu. Dopiero ta rozmowa uświadomiła mi, że praktycznie jestem bez szans,

moje małżeństwo prysło jak mydlana bańka. Ale, odparłem, nie mogę się zgodzić z tymi kłamstwami. Z mojej winy? Kłębiło mi w głowie, ale że to jest nieprawda, wiedziałem to tylko ja.

Nadchodziły przecież święta, w domu który stworzyłem, panowała na tym tle określona tradycja, którą wyniosłem z rodzinnego domu. Gdzie spędzić święta? Może u mojej rodziny? Ale co powiedzą? - Nie to nie to, trzeba szukać wyjazdu na urlop. Opowiedziałem o tym koledze, który również był samotny. Stwierdził, że możemy je spędzić razem. Tak to, pierwszy raz od ponad trzydziestu lat przyszło mi spędzić święta, a przede wszystkim wigilię poza domem. W firmie zaczęło się dziać nie najlepiej. Epizod ze szwagrem wywołał niechęć pomiędzy mną a moimi wspólnikami (właściwie jednym). Posiedzenia zarządu kończyły się przepychankami słownymi, a gdy przyszło głosować nad jakąś ważną decyzją, nigdy nie udało mi się wprowadzić jej w czyn, zawsze jeden był przeciw drugi się wstrzymywał i nie dało się przepchnąć żadnej sprawy. Zrozumiałem, że nic tu po mnie. Potwierdzenie tej tezy nastąpiło kiedy żona jednego ze wspólników w rozmowie z innym wyraziła się do niego po imieniu, a przecież zawsze byli na pan, pani.

Na jednym z posiedzeń zarządu widząc bezsens sprawowania funkcji prezesa powiedziałem do wspólników, którzy byli moimi zastępcami: - Albo wy panowie odchodzicie, albo ja, tak dalej nie da się prowadzić firmy”. Odpowiedzieli, że się zastanowią i złożą odpowiednie pisma. Pisma złożyli, propozycja wykupu ich udziałów przekraczała moje możliwości finansowe a jednocześnie zdecydowanie przekraczała ich wartość. Ostatecznie skończyło się na tym, że to ja odszedłem za połowę tej kwoty, którą zaproponował każdy z nich.

9

Page 10: Ostatnia [1]..

Po złożonym przez żonę pozwie o rozwód stałem się w domu wrogiem numer jeden. Przestałem dawać pieniądze na wyżywienie, koszty utrzymania domu finansowałem w dalszym ciągu ponieważ wszystkie umowy na dostawy mediów były podpisane przeze mnie. Sam sobie robiłem posiłki, żona była już na emeryturze. Miała więc mnóstwo czasu najczęściej wylegiwała się na kanapie w salonie, oglądając telewizję całymi dniami. Gdy tylko się pojawiłem w domu, sygnalizował o tym pies i usłyszała odgłosy z kuchni natychmiast się pojawiała i zaczynała monolog, „ ty s.......u, zniszczyłeś całą moją rodzinę”. Początkowo nie reagowałem, ale z czasem nie mogłem wytrzymać tych bredni, najczęściej odpowiadałem won stąd i przygotowywałem sobie posiłek. Po kilku minutach pojawiała się policja i oskarżała mnie o wywoływanie awantur domowych. Najścia policji odbywały się praktycznie o każdej porze dnia i nocy. Zacząłem coraz rzadziej bywać w domu, wysiadując w pracy przyjeżdżałem zabierałem psa jechałem z nim do parku lub nad jezioro i dopiero po powrocie robiłem sobie kolację i zamykałem się w swoim pokoju. Niestety noce musiałem spędzać w domu. Incydenty z policją powtarzały się systematycznie, jednego razu dzielnicowy który przyjechał po raz pierwszy zaapelował do nas w holu czy państwo nie możecie żyć w spokoju do czasu rozwodu?, odpowiedziałem niech pan wytłumaczy to tej kobiecie wskazując na żonę. Przy każdej wizycie spisywany był protokół, którego nigdy nie podpisywałem, nie wiem też co wypisywali policjanci. Uważałem bowiem, że były to bezprawne najścia. Jak później się okazało, wszystkie te najścia były drobiazgowo zaplanowane i realizowane z ogromną pieczołowitością przez żonę.

***

Powoli zbliżał się termin pierwszej rozprawy rozwodowej, wyznaczonej na drugiego stycznia 2002 roku. Cały ten czas zastanawiałem się jak powinienem się zachować na rozprawie - i nic mądrego nie przychodziło mi do głowy. W wyznaczonym dniu na rozprawie się nie stawiłem, naiwnie myśląc, że może coś się zmieni, może pozew zostanie wycofany. Niestety w ciągu kilku dni dostałem pismo z sądu powiadamiające, że została nałożona na mnie kara pieniężna, którą muszę zapłacić w ciągu siedmiu dni, oraz został wyznaczony termin kolejnej rozprawy za miesiąc, z groźbą, że jeśli się nie wstawię to zostanę doprowadzony siłą. Zrozumiałem, że tu nie będzie cudu muszę stanąć twarzą w twarz z własnym ponad trzydziesto letnim życiem małżeńskim i choć to wszystko bolało - musiałem stawić temu czoła.

W lutym pojawiłem się na sali rozpraw. Ku mojemu zdziwieniu żona posiadała adwokata. Była to kobieta około czterdziestki o bardzo brzydkiej twarzy. Właściwie to z wyglądu mogłaby być więziennym nieprzejednanym klawiszem. Pani sędzia otwierając przewód zapytała, dlaczego nie pojawiłem się na poprzedniej rozprawie, odparłem że karę uiściłem i nie będę się tłumaczył. Odczytano pozew, sędzina (a była to blondynka) zapytała mnie czy się z tym zgadzam. Natychmiast nasunęło mi się skojarzenie, blondynka wniosła pozew, blondynka mnie oskarża. Odparłem, że nie zgadzam się z pozwem i zarzutami w nim wymienionymi. Wypowiedź moja została przerwana. Padło kolejne pytanie: czy zgadzam się na rozwód. Odparłem, że nie. Na pytanie do żony: czy chce rozwodu, odpowiedziała pozytywnie jej pani mecenas. Dalszy ciąg rozprawy został przełożony na marzec.

10

Page 11: Ostatnia [1]..

Sierpień 1980.

***

Sierpniowy protest 1980 roku w Hucie Katowice zakończył się powołaniem grupy składającej się z najaktywniejszych organizatorów strajku. Owa grupa przyjęła nazwę Zakładowego Komitetu Robotniczego, który składał się z przedstawicieli wszystkich wydziałów. Przewodniczącym został wybrany Andrzej Rozpłochowski. Byłem tam od początku organizatorem strajku a następnie członkiem komitetu. Zadaniem komitetu w pierwszym rzędzie, była organizacja komitetów wydziałowych tak by przewodniczący stawał się automatycznie członkiem komitetu zakładowego. Zadaniem komitetów wydziałowych było przyjmowanie i opracowywanie wszelkich skarg i uwag na tematy nurtujące załogę danego wydziału innymi słowami były to postulaty załóg poszczególnych wydziałów huty , które trafiały do komitetu zakładowego. Komitet zakładowy spośród swoich przedstawicieli powołał dziewięć komisji tematycznych, których zadaniem było ujęcie wszystkich postulatów w odpowiednie grupy. Pracy było mnóstwo, z wydziałów napływało tysiące przeróżnych postulatów które należało najpierw pogrupować tematycznie a następnie przekazać odpowiednim komisjom. Powołany został również ośmio osobowy zarząd zakładowego komitetu robotniczego, którego członkowie byli odpowiedzialni za prace komisji tematycznych związanych z postulatami wydziałów. Komitet zakładowy na bieżąco kontaktował się z dyrekcją zakładu. Do komitetu zaczęły się zgłaszać setki zakładów z terenu. Były one rejestrowane, a osoba z imienia i nazwiska zostawała jedynym przedstawicielem takiego zakładu. Ponieważ w sierpniowym strajku uczestniczyła tylko Huta Katowice, to tym samym staliśmy się prekursorami protestu i nabyliśmy wiele doświadczeń w organizowaniu się, inaczej niż robiła to PZPR. Zakłady z terenu, nasze doświadczenia przyjmowały jako gotowy scenariusz do realizacji. Trzeba podkreślić, że warunki do tego mieliśmy doskonałe: na miejscu poligrafię, drukującą nam wiele ulotek i instrukcji , które rozsyłane były w teren. Mimo wszystko nie było to takie proste: bezpieka cały czas węszyła i zbierała informację utrudniając jak tylko się dało pracę drukarzom. A to papieru zabrakło , a to nagle zabroniono pracy po godzinach nadliczbowych chociaż nikt z drukarzy nie żądał zapłaty za druki na rzecz komitetu, innym razem ktoś w nocy podpalił część pomieszczeń poligrafii. Na szczęście ogień nie wyrządził większych szkód. Od samego początku komitet zakładowy postanowił tak działać, by do komitetów wydziałowego przyjmować takich ludzi , którzy są ważni dla wydziału, bez których właściwa praca wydziału jest niemożliwa. To się udało. Kolejną bardzo ważną sprawą to wydawanie niezależnej od cenzury prasy. Jako nieliczni (przynajmniej na południu Polski) od połowy września rozpoczęliśmy wydawanie „Wolnego Związkowca”, który od samego początku drukowany był w tysiącach egzemplarzy. Napływ zakładów z terenu był tak duży, że z początkiem września Zakładowy Komitet Robotniczy zamienił się w Międzyzakładowy Komitet Robotniczy, który też nie długo istniał w takiej formule i po kilku dniach przemianował się w Komitet Niezależnych Samorządnych Związków Zawodowych. Praca i rozwój komitetów nie były usłane różami komunistyczny związek zawodowy przeszkadzał jak tylko mógł, nagle zaczęli walczyć o swoich członków, występujących masowo z ich związku, straszono

11

Page 12: Ostatnia [1]..

zwrotem zaciągniętych pożyczek z kasy zapomogowej, bezprawnie zresztą, dopiero oświadczenie dyrekcji w tej materii ucięło wszystkie niedomówienia. Z każdym dniem przybywało nowych zakładów w Międzyzakładowym Komitecie, jak również nowych członków w naszym związku.

Jednym z postulatów strajkującej załogi Huty Katowice w sierpniu 80 było żądanie przyjazdu komisji rządowej na rozmowy, bowiem niektóre z postulatów przekraczały kompetencje dyrekcji. Odwlekanie przyjazdu przez stronę rządową, skończyło się tym, że do rozmów, które rozpoczęły się 11.09 1980 r, przystąpił nie Komitet Robotniczy przy Hucie Katowice a Międzyzakładowy Komitet Robotniczy. Komisję Rządową reprezentował Franciszek Kaim a Komitet Andrzej Rozpłochowski. Napływ zakładów z zewnątrz był tak duży że decyzją delegatów Huty Katowice Andrzej Rozpłochowski został szefem MKR. Rozmowy z komisją rządową zostały zerwane ponieważ przedstawiciele rządu nie mieli żadnych kompetencji do podejmowania jakichkolwiek decyzji. Wstępnie uzgodniono kontynuację rozmów na koniec września. Nastąpił rozdział Międzyzakładowego Komitetu Robotniczego i Komitetu Robotniczego Huty Katowice. W Hucie Katowice delegaci jednogłośnie szefem KR wybrali Andrzeja Grzybowskiego i trzeba przyznać, że był to trafny wybór. Andrzej był socjologiem po Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie i to jemu w głównej mierze należy zawdzięczać powstanie i zgłoszenie do rejestracji w Warszawie 17.09.1980 r Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego przy Hucie Katowice. Była to pierwsza organizacja związkowa, która nazajutrz po podjęciu uchwały przez Radę Państwa, o możliwości rejestracji przez Sąd Warszawski - takiego zgłoszenia dokonała. Samo zgłoszenie poprzedzone zostało wielodniowymi wysiłki przy konstrukcji statutu. To był statut do tego stopnia dobry, że statut NSZZ Solidarność niewiele się od niego różnił. Kolejnym etapem organizowania się załogi Huty Katowice w Niezależnym Związku była walka o Rady Zakładowe, a przede wszystkim o pieniądze, którymi dysponowały i majątek zgromadzony w CRZZ. Majątek ten stanowił ogromną wartość a składał się z ogromnej liczby ośrodków wczasowych rozsianych po całej Polsce. Był to jeden z najważniejszych postulatów: podział tego majątku pomiędzy „stare i „nowe” związki. Właściwie, to tego postulatu nie udało się rozwiązać do końca nigdy, nawet po upadku komunizmu.

Niezależny Samorządny Związek Zawodowy w Hucie Katowice miał niewątpliwie ogromną przewagę nad innymi organizacjami związkowymi ponieważ od samego początku dysponował swoim pismem związkowym, które informowało o wszystkim czego potrzebował pracownik. Redaktorzy Wolnego Związkowca pisali w przystępny sposób, sami zresztą stanowili klasę robotniczą i doskonale wiedzieli, co tak naprawdę nurtuje ludzi pracy. Obowiązywała niepisana zasada samoograniczenia podczas pisania i redagowania artykułów oraz wypowiedzi. Na stałych naradach delegatów wydziałowych panowało przekonanie, że nie wolno zmarnować tej szansy, poprzez nieodpowiedzialne wypowiedzi lub działania delegatów wydziałowych. Wszelkie nieodpowiedzialne przypadki już na samym początku były tępione a prowodyrzy usuwani z rady delegatów. Wspomnieć tu muszę kol. Andrzeja Grzybowskiego, który był w tym nieprzejednany. Po ogłoszeniu przez komunistyczną „Trybunę Ludu”, że Huta Katowice zgłosiła do rejestracji swój Niezależny Samorządny Związek Zawodowy stoczniowcy z Gdańska na czele z Wałęsą, prosili nas o wycofanie wniosku argumentując to, tym , że rejestracji dokonamy wspólnie dla

12

Page 13: Ostatnia [1]..

całego kraju. W tej sprawie udał się do Gdańska 22.09.1980 r Kazimierz Świtoń. Kazik jako jeden z pierwszych zwolenników wolnego ruchu związkowego jeszcze w latach 70-tych, w tym okresie był przetrzymywany przez milicję w komisariacie w Katowicach przy ul. Pocztowej. Na jednym z pierwszych zebrań rady delegatów wydziałowych zapadła decyzja o jego wykradzeniu. A odbyło się to mniej więcej tak: Kazik był wypuszczany na krótko z aresztu 48 godzinnego, po czym zostawał zatrzymywany przez milicjantów na kolejne 48 godzin. Podczas jednego z takich zwolnień koledzy już czekali i gdy Kazik opuścił posterunek wzięli go do samochodu i odjechali, (w eskorcie milicyjnego radiowozu) i przywieźli go do Huty Katowice. Przyznać muszę, że Kazik wniósł dużo dobrego w tamtym okresie. Przede wszystkim był podobnie myślącym jak my, ale o znacznie większym doświadczeniu. To Kazik powiesił krzyż w sali obrad Rady Delegatów Wydziałowych, dając tym samym do zrozumienia, że nie mamy nic wspólnego z komunistami. W Gdańsku na spotkaniu przedstawicieli z całej Polski postanowiono utworzyć jedną wspólną organizację związkową pod nazwą Niezależny Samorządny Związek Zawodowy „Solidarność”, przyjęto wspólny statut. Dnia 23.09.1980 r, przedstawiono delegatom ustalenia z Gdańska i po burzliwej dyskusji przegłosowano decyzję o przystąpieniu NSZZ z siedzibą w Hucie Katowice do ogólnopolskiej organizacji związkowej. W dniu 24.09.1980 r, z Lechem Wałęsą na czele zgłoszono związek ogólnopolski do rejestracji w Warszawskim Sądzie Wojewódzkim. Nasz związek i wszystkie zrzeszone w nim zakłady reprezentowali Kazimierz Świtoń, Andrzej Rozpłochowski i Aleksander Karpierz. Dnia 23.09.1980 r, odbyła się kolejna tura rozmów z Komisją Rządową której przewodniczyli Kaim i Andrzej Rozpłochowski ze strony związkowej. Kaim przed planowanymi rozmowami spotkał się ZG ZZ Hutników Huta Katowice, komunistycznego zaplecza PZPR. Wiadomość ta dotarła do nas. Tak jak poprzednio rozmowy przerwano ze względu na brak postępu w powołanych komisjach problemowych, a przede wszystkim na brak pełnomocnictw i kompetencji Komisji Rządowej. Andrzej uznał , że nie ma sensu dalej bić piany, a poza tym jutro miał być w sądzie w Warszawie podczas rejestracji związku. W dalszym ciągu w mediach i przede wszystkim w TV trwała dezinformacja, starano się wszelkimi sposobami ograniczyć rozwój nowych związków, a przy tym ograniczyć zaufanie do ich przywódców. Między innymi śląska „Trybuna Robotnicza” podała informację „cytując” wypowiedź Andrzeja Rozpłochowskiego, że w Hucie Katowice mamy dwa kosze do których wrzucane są legitymacje przystępujących do NSZZ, jeden na legitymacje PZPR, a drugi na legitymacje związków komunistycznych. Nic oczywiście takiego nie miało miejsca. Do Solidarności wstępowali członkowie partii, rzeczą zrozumiałą był fakt, że można było być członkiem tylko jednego związku. Ale nikt nie wrzucał legitymacji do kosza. Walka polityczna trwała. Przeciągające się rozmowy z Komisją Rządową - brak jej kompetencji - miały nas zniechęcać to tego co robiliśmy, poprzez dający do zrozumienia fakt, jaką niechęcią nas traktowała przodująca siła narodu. Skutek oczywiście był odwrotny, załogi tym bardziej się konsolidowały, im więcej stawiano przeszkód. A poza tym, frakcja tzw. „twardogłowych”, którzy od samego początku, chcieli nas wszystkich pozamykać w więzieniach, miała ogromne wpływy w aparacie władzy. Biuro Polityczne czekało na decyzje z Moskwy, stąd przeciągane decyzje, rzekomy brak kompetencji i lekceważenie, nowo rozwijającego się ruchu społecznego. Ale decyzje nie

13

Page 14: Ostatnia [1]..

nadchodziły, cały świat postępowy na czele z USA ostrzegały Związek Radziecki przed interwencją w Polsce. Pozwolę sobie przytoczyć obszerne fragmenty „Wolnego Związkowca” z dnia 01.10.1980 autorstwa Zbigniewa Kupisiewicza (który ustawicznie był nachodzony przez SB):

Drodzy Przyjaciele Odetchnąłem z ulgą, gdy piąty numer „Wolnego Związkowca” dostał się do Waszych rąk Dobrze, że go przeczytaliście. Bałem się zamętu jaki mogło spowodować przetrzymanie i ewentualne zniszczenie(to też wchodziło w rachubę),całego nakładu . Na szczęście do tego nie doszło. Spodziewałem się ataków ale, przyznaję ich liczba i ciężar przekroczyły moje oczekiwania. Zostałem więc okrzyczany nieodpowiedzialnym, marzącym ułaniątkiem, niszczącym dobrą i słuszną sprawę . Żeby tylko to. Odczytano, w tym, co napisałem lub ewentualnie przepuściłem do druku, wszystko, co można wyciągnąć i skierować przeciw nam, przeciwko naszej sprawie. Może nie otwarcie, ale jednak, posądzono mnie nawet o antypatriotyzm, antykomunizm i antysowietyzm.

W związku z powyższym muszę wyjaśnić moje stanowisko, które chciałbym zaznaczyć, było i jest do tej pory niezmienne.....

Był to apel Zbyszka po tym jak SB zatrzymała cały nakład poprzedniego numeru Wolnego Związkowca oraz wezwaniu go na przesłuchanie i sponiewieraniu go obelgami typu „element antysocjalistyczny”. W tamtym, okresie w socjalistycznych mediach (innych oficjalnie przecież nie było), powstała gigantyczna kampania na temat elementów wywrotowych, co to za nic mają sobie ojczyznę, patriotyzm. Broniliśmy się jak tylko było można. My mieliśmy warunki do odpierania takich bolszewickich ataków, mieliśmy swoją prasę. „Wolny Związkowiec” wychodził w góra pięciotysięcznym nakładzie i rozsyłany był do wszystkich skupionych wokół nas zakładów, ale tysiące zakładów były tego pozbawione i byli zmuszeni słuchać jazgotu bolszewickich mediów. Przeciwstawialiśmy się temu jak tylko było można, że zacytuję tu Jacka Cieślickiego, który w numerze 8 Wolnego Związkowca z dnia 4 października 80 roku, stara się wyjaśnić kto to jest E A (element antysocjalistyczny).

TĘPMY EA!!!

Chciałbym być dla elementów antysocjalistycznych( EA) nowym Dzierżyńskim. Trzask prask i bym ich załatwił – ale jak ich mam odszukać?. Swołocze jedne tak się dobrze zamaskowały, że nawet prezes RiTV nie potrafił, jak dotąd dokładnie określić tego, kto jest, a kto nie jest EA – szkoda również, że nie podano nam jeszcze dokładnego wzorca wg którego należy mierzyć antysocjalistyczność podejrzanego elementu. Sprawa byłaby wtedy prosta: przykładam miarkę – i bez wątpliwości, walę ewentualnego w łeb. A tak, jak teraz, to nic nie wiadomo. Może się na przykład z czasem okazać, że to właśnie ja jestem tym EA – (przecież nieraz tłumaczyłem ludziom na wydziałach, podczas wykonywania pomiarów zapylenia, hałasu, itp., jak duże są odstępstwa od warunków pracy, które powinien im zapewnić

14

Page 15: Ostatnia [1]..

pracodawca, zgodnie z obowiązującymi przepisami). „Rozkładam robotę, robię zbędny ferment wśród roboli” – może ktoś odgórnie zadecydować, zwłaszcza, że pysk mam raczej niewyparzony...Dlatego z niepokojem czytam ostatnio o tym, że:” nasza gospodarka musi jak najszybciej strząsnąć z siebie plagi pasożytów, abyśmy mogli generalnie ją uzdrowić”. Czy nie można tego zrozumieć tak: oto zrobi się małe, kontrolowane bezrobocie i już krzykacze zamkną swe wredne mordy?.

Ale co tam ja, spójrzmy na sprawę szerzej: może tymi EA są ludzie protestujący przeciwko podwyżkom cen żywności, nie godzący się na pokrywanie z ich kieszeni strat kolektywnego rolnictwa i kosztów rosnącego importu milionów ton zboża z USA?. Już byłem tego pewien, że kolektywizacja to rzecz prawie święta, ale natrafiłem w Przeglądzie Technicznym na wiadomość, że koszt produkcji 1 (słownie- jednego), litra mleka przekracza w niektórych PGR-ach 54 złote... Wyjaśnienie autora w tamtym okresie bochenek chleba kosztował 10 złotych. No i teraz wątpię: czy ci ludzie są z EA – czy też po prostu są tylko zdrowi na umyśle?. Może w takim razie przynajmniej ci cholerni zachodni kapitaliści są EA?. Nie, to chyba niemożliwe, przecież finansują nam od 10 lat budowę socjalizmu i jestem pewien, że chcąc odzyskać 20 (i jeszcze parę) miliardów dolarów, zrobią wszystko, żeby tylko nasza gospodarka stanęła na nogi...

Można by zgłupieć od tych i wielu innych jeszcze wątpliwości. Można by tak pisać i pisać, ale miejsca mało. Apeluję do Wolnych Związkowców: Jak najszybciej ustalmy, kto naprawdę jest Elementem Antysocjalistycznym – nim ktoś zdąży nas do nich zaliczyć...

Jacek trafnie ujął temat, walczyliśmy jak mogliśmy dostępnymi sposobami z komunistyczną propagandą. Przytaczam kolejny komunikat z tego samego pisma dowodzący dezinformowania załóg zakładów, tych, które nie strajkowały a które chciały powołać nowe związki :

Każdego dnia przyłączają się do nas różne zakłady pracy i instytucje. Jesteśmy reprezentantami wszystkich możliwych branż. Zakłady, które stosunkowo późno rozpoczynają organizowanie Niezależnych Związków, napotykają na duże trudności wynikające z braku informacji. NSZZ „Solidarność” ,(Huty Katowice przypisek autora), chcąc pokonać te trudności prowadzi obsługę zebrań informacyjnych dla wszystkich zakładów i instytucji, które są w naszym Związku lub chcą do niego należeć. Zebrania te należy uzgodnić na dwa dni wcześniej przed terminem w delegaturze NSZZ „Solidarność”- Huty Katowice tel ...........

Jak z tego wynika brak informacji szczególnie w małych zakładach sprawiał niemały zamęt i niepotrzebne napięcia załóg. My mieliśmy warunki do pracy, i pomocy udzielaliśmy praktycznie jeżdżąc od zakładu do zakładu. W niektórych zakładach uświadomienie było na tak niskim poziomie, że na widok naszego delegata, który mówił otwartym tekstem o zachodzących przemianach i dezinformacji mediów z TV na czele, ludzie długo milczeli bojąc się zabrać głos, ale jak już nabrano odwagi to nieraz trzeba był hamować ich zapędy. Przede wszystkim dominowały rozliczenia z systemem i tymi , którzy mu służyli. Ale nie tylko, małe zakłady miały problemy, przytoczę fragment apelu z tego samego pisma :

15

Page 16: Ostatnia [1]..

Delegaci różnych zakładów przyjeżdżający do siedziby NSZZ „Solidarność”(Huty Katowice, przyp. autora), zwracają uwagę na brak informacji o Nowych Związkach Zawodowych w tych zakładach, które w minionym okresie nie strajkowały. Nie dziwię się temu, wszak środki masowego przekazu traktują ten temat jako swoistego rodzaju tabu. I tak np.: w Hucie Buczka w Sosnowcu, a więc w zakładzie, który leży stosunkowo blisko naszego Kombinatu zawiązanie się nowego Niezależnego Związku Zawodowego nastąpiło po odczytaniu apelu wydanego przez nasz Komitet. Apel ten znalazł się w tamtym zakładzie zupełnie przypadkowo, za pośrednictwem jednego z naszych członków.......Jerzy Milanowicz.

Po tej krótkiej wypowiedzi widać, ogromną rolę propagandy komunistycznej w dezinformacji, po to by osłabić, a wręcz nie dopuścić do rozwoju masowego ruchu społecznego. Sekretarze PZPR w różnych zakładach na różnego rodzaju egzekutywach obradowali praktycznie cały czas, używając najprzeróżniejszych form nacisku by nie dopuścić do powstawania Niezależnych Związków. Nasza rola, rola Huty Katowice była nie do przecenienia, mieliśmy wolną prasę, ograniczoną nakładem ale pisaliśmy w niej to, co interesowało robotnika, a przede wszystkim pokazywaliśmy odwagę, w tym co robiliśmy zachęcając tym samym niezdecydowanych do działania. Przytoczę jeszcze jeden artykuł z tego samego Wolnego Związkowca :

ROBOTNICY! W Polsce Ludowej przepracowałem trzydzieści jeden lat. Pamiętam wszystkie ważniejsze wydarzenia w naszym kraju. Pierwsze najradośniejsze emocje mojego życia, to pierwsze dni wolności. Pamiętam ten szalony entuzjazm do pracy i odbudowy. Pracowali wszyscy. Nikt nie pytał o zapłatę. My dzieci porządkowaliśmy naszą szkołę. 1 września 1949 roku rozpocząłem pracę zawodową. „Polski Październik” w 1956 r. Zastał mnie w pracy w dużym zakładzie wśród ludzi robotniczego miasta. Byłem młody, nie wszystko było dla mnie jasne. Pamiętam że mówiło się dużo o różnych wiecach i zebraniach o złej przeszłości, kulcie jednostki, o błędach i wypaczeniach. Wtedy na szczycie władzy stanął człowiek, którego nazwano zbawcą narodu i którego, wielu gotowych było nosić go na rękach, a potem wielu także napisało na transparentach, w grudniu 1970 roku, „zapomniałeś sklerotyku coś obiecał w październiku”. I znów się mówiło dużo o błędach przeszłości i o tym, że już się to nie powtórzy. Przeżyłem to wraz ze swoimi kolegami robotnikami w jednym z największych zakładów przemysłowych w Polsce. W tymże zakładzie pracowałem w czerwcu 1976 r. Od 1.09.1976 r, pracuję w Hucie Katowice.

Dopiero teraz, w sierpniu 1980 r, właśnie tutaj zrozumiałem na czym polega siła i potęga robotników, dopiero teraz całym sercem i rozumem odczułem i dogłębnie pojąłem jak mocna i ogromna jest ich jedność i solidarność, dopiero teraz zrozumiałem co znaczy mądrość klasy robotniczej.

Wierzę, w głębi duszy, jestem gorąco przekonany, że właśnie teraz stało się to ostatni raz, dlatego, że urodziły się w bólach, młode i delikatne jeszcze, ale już prężne, pełne energii i zapału, szybko rosnące w siłę i mądrość Niezależne Samorządne Związki Zawodowe. Jednocześnie doskonale zdaję sobie sprawę, że czeka

16

Page 17: Ostatnia [1]..

nas wielka i ciężka praca. Wytrwamy. Praca to sens naszego życia. Praca to podstawa istnienia. Do pracy nie trzeba nas zachęcać ani namawiać, bo praca to my.

Zbigniew Kęsy

Takie apele robiły piorunujące efekty. Pan Zbigniew był przedstawicielem stalowni, chętnym do pracy, z racji swojego doświadczenia, uczestniczył w tzw. desancie, który jeździł po zakładach i zakładał Niezależne Związki. Swoim wiekiem a przede wszystkim postawą zachęcał młodych do pracy związkowej. Ale nie próżnowała również komunistyczna propaganda, wojewódzki organ PZPR „Trybuna Robotnicza”, na swoich łamach prezentował stałą rubrykę, „Co się dzieje w Hucie”, a jej dziennikarze Jan Dziadula i Waldemar Wasilewski szczególnie interesowali się „Wolnym Związkowcem”, a w szczególności jego artykułami. Panowie ci nie szczędzili krytyki tak pismu jak i samemu redaktorowi Zbyszkowi Kupisiewiczowi. Na terenie Dąbrowy Górniczej i nawet w samej hucie systematycznie pojawiały się ulotki szkalujące NSZZ „Solidarność” i Andrzeja Rozpłochowskiego, sygnowane „Niezależni”. Kim oni byli - nie udało nam się ustalić i pomimo naszych apeli w prasie nie ujawnili się.

Początkowe zebrania delegatów wydziałowych odbywały się codziennie. Po połowie września spotykaliśmy się dwa razy w tygodniu a już od października zawsze w piątki. Spotkania odbywały się w sali narad Głównego Mechanika. Tam zresztą powstał pierwszy komitet strajkowy, następnie komitet robotniczy, by w końcu zmienić się NSZZ Solidarność; tam też była siedziba zarządu. Wybraliśmy to miejsce zgodnie, ponieważ wszystkim wydziałom było najbliżej. Z pod budynku wyjeżdżały i wracały wszystkie autobusy, a przede wszystkim osoby z zewnątrz nie błądziły- strażnicy na bramie wskazywali bezbłędnie naszą siedzibę. Z chwilą przeniesienia przed bramę Międzyzakładowego Komitetu Związkowego, (któremu przewodniczył Andrzej Rozpłochowski) na koniec parkingu huty, ułatwiono jeszcze bardziej kontakt innym zakładom. Olbrzymi napis na niewielkim budynku oznajmiał, że tam znajduje się struktura ponadzakładowa. Delegaci wydziałowi pozostali na miejscu i zajęliśmy się organizowaniem związku. Postanowiliśmy nasze spotkania zamknąć. Do tej pory mógł wchodzić każdy, ale po treści kolportowanych ulotek postanowiliśmy uszczelnić nasze obrady. Pamiętam jak pewnego razu ja i Marek Jałosiński postanowiliśmy sprawdzać przepustki, przepustką było pismo podpisane przez Andrzeja Rozpłochowskiego powołujące na delegata do organizacji związku. Jak początkowo w dość dużej sali nie było wolnych miejsc, tak po kontroli prawie połowa miejsc pozostała wolna. Część delegatów chciała, aby wpuszczać wszystkich chętnych, ale ja, Marek i inni szybko przekonaliśmy pozostałych do zmiany stanowiska. Wśród wielu ubrudzonych „robotników” była cała armia agentów z takich organizacji jak ORMO (ochotnicza rezerwa milicji obywatelskiej) i przede wszystkim S.B (Służba Bezpieczeństwa), tajne zbrojne ramię PZPR.

„Funkcjonariusze MO i SB spełniali, spełniają i spełniać będą służebną

rolę wobec partii. Będziemy tę rolę realizować z pełną konsekwencją i w każdych warunkach”. (wypowiedź sekretarza KC PZPR Stanisława Kowalczyka , Min. Spraw Wewnętrznych, przyp. autora).

17

Page 18: Ostatnia [1]..

***

W trakcie rozwodu, podczas jednej z rzadkich rozmów z córką, spytała mnie co zamierzam zrobić ze swoją połową domu. Tak naprawdę, to nie mam zielonego pojęcia – powiedziałem. Jeszcze na ten temat nie myślałem, coś na pewno będę musiał zrobić. Wszystko spadło na mnie tak nagle, że byłem właściwie bezradny, żona robiła wszystko, bym nie miał spokojnej głowy do myślenia. Właściwie, córka rzadko bywała u nas, ale jak już się pojawiła i rozpocząłem z nią jakąkolwiek rozmowę, to żona zaraz mieszała się w to i na ogół kończyło się tym, że wychodziłem, siadałem na tarasie z puszką piwa, lub szedłem na spacer z psem.

Podjąłem decyzję: - muszę się wyprowadzić, pod jednym dachem nie będę mieszkał z tą kobietą. Wówczas błędnie rozumując, uznałem, że coś muszę zrobić z domem, był to jeden z największych błędów jakie popełniłem w swoim życiu. Przecież mogłem się tylko wyprowadzić, nic więcej. Zrobiłem niestety inaczej. Postanowiłem sprzedać córce swoją połowę domu. Przecież, jest to moja córka, rozumowałem, niechaj w przyszłości dobrze mnie wspomina – myślałem i tak zrobiłem.

Właściwie, to była darowizna. Tylko akt notarialny był dowodem sprzedaży. Nawet udzieliłem jej pożyczki przed Urzędem Skarbowym. Cena podana w akcie notarialnym, za połowę nowego domu, łącznie z zagospodarowanym i dobrze utrzymanym ogrodem była mniejsza niż małe mieszkanie które kupiłem do remontu. Dziwnym trafem transakcja ta przeszła nie zauważona przez Urząd Skarbowy.

***

Po orzeczonym rozwodzie, atmosfera w domu stała się nie do zniesienia. Awantury a przede wszystkim najścia policji dopełniały tragizmu całej sprawie. Jedynym moim marzeniem było jak najszybsze wyniesienie się z domu. Ale gdzie. W tej sytuacji stałem się bezradny jak dziecko. Wszystko poukładało się tak fatalnie, że praktycznie nie było sensownego wyjścia. Przecież jeszcze nie tak dawno miałem i mieszkanie i dom. Gdy wybudowałem dom, mieszkanie stało mi się niepotrzebna i chciałem go przekazać. Nawet w tym celu udałem się do mieszkaniówki w hucie, ale tam gdy policzono mi stopień zużycia i kwotę którą miałem zapłacić, to zrezygnowałem z tego pomysłu. Tym bardziej, że poinformowano mnie, że w niedalekiej przyszłości będę mógł go wykupić. Córka z zięciem mieszkała już w swoim mieszkaniu które jej kupiłem i wyremontowałem. Ja z żoną, już w nowym i wykończonym domu. Mieszkanie opłacałem i stało wolne kilka lat. Postanowiłem wynająć mieszkanie z ewentualnym pierwszeństwem wykupu przez wynajmującego. Znalazłem najemcę. Mieszkanie wynajęła znajoma dla swojego dorosłego syna, spisaliśmy więc umowę, przekazałem książeczkę opłat i czekaliśmy na dalsze formalności. Wreszcie pojawiła się możliwość wykupu. Wiadomość ta została przekazana listem poleconym, który odebrała żona. Po otrzymaniu tej wiadomości, żona nagle zaczęła się interesować losami mieszkania twierdząc, że ona załatwi wszystkie formalności. W obecności córki, przypomniałem, że mieszkanie

18

Page 19: Ostatnia [1]..

zostało wynajęte z możliwością pierwokupu. Mogę się wycofać z umowy – oświadczyłem - pod warunkiem zwrotu opłat za czynsz i wykonane remonty. Remontów praktycznie nie wykonano. Zrywając umowę, podkreśliłem z naciskiem należy zwrócić zapłacone czynsze, było tego około 14 tysięcy złotych. Żona, mi oświadczyła, że ona ureguluje rachunki z najemcą.

Wierząc w zapewnienia żony, dnia 27.07.2000 roku udzieliłem jej pełnomocnictwa przed notariuszem, na załatwienie formalności związanych z mieszkaniem. Notariusz mnie przestrzegał przed taką decyzją, niestety go nie posłuchałem. Czas pokazał jak fatalna to była decyzja. Wykupione mieszkanie natychmiast następnego dnia sprzedała, nie dając mi ani złotówki, nawet dla byłego dzierżawcy. Postawa żony stała się przyczyną, nieporozumienia a nawet awantury domowej. Musiałem z własnej kieszeni zwrócić wynajmującemu pieniądze. Konflikt się pogłębiał.

Mając na uwadze fakt, że zięć wyjechał do pracy do Warszawy spytałem córkę czy nie mógłbym zamieszkać w jej mieszkaniu. Zaproponowałem zamianę, ty zamieszkasz z matką a ja w twoim mieszkaniu. Niestety córka odpowiedziała mi, że ma inne plany - nie pytałem o szczegóły.

Wobec takich faktów musiałem szukać innego mieszkania by się wyprowadzić.

***

Chociaż „Wolny Związkowiec” ukazywał się poza zasięgiem cenzury (GUKPiPW), to obowiązywała nas samocenzura. Przykładem takiego faktu był nr 9 WZ z dnia 8 października 1980 roku, gdzie pierwsza strona pozostała czysta, na znak protestu, kolegium redakcyjnego przeciw ingerencji dyrekcji, a przede wszystkim, Plenum Przedstawicieli Wydziałowych. Dobrze pamiętam tamto wydarzenie: koledzy z redakcji chcieli opisać wyniki kontroli MKR i pewne „smakowite kąski”, które miały miejsce w dyrekcji. Cenzury oczywiście nie było, delegaci zostali zapoznani z proponowanymi artykułami i większością głosów zdecydowali, że tych artykułów nie należy zamieszczać.

Do MKR-u przy HK przystępowało coraz więcej zakładów nawet z takich odległych miast jak: Gliwice, Bytom, Katowice czy Kęty i w dniu 3 października 80 r. zrzeszaliśmy już 151 zakładów, był to oszałamiający wynik, w tak krótkim czasie zgrupowaliśmy tyle zakładów, była to siła z którą każdy zdrowo myślący musiał się liczyć, dane oczywiście były publikowane trwały przecież rozmowy z Komisją Rządową. 3 października odbył się strajk ostrzegawczy tak w hucie jak i wszystkich zakładach zrzeszonych; co prawda godzinny ale miał za zadanie pokazanie siły i jedności przed dalszymi rozmowami. Strajkujące załogi domagały się: realizacji postulatów płacowych w całym kraju, przyśpieszenie rejestracji NSZZ „Solidarność”, ograniczenie cenzury i nie utrudniania procesu organizowania się niezależnych związków.

Walka trwała. Następnym problemem z którym przyszło nam się zmierzyć to najpierw dyskusja a następnie uchwała o rozwiązaniu kolektywów na wszystkich szczeblach. Kolektyw stanowili kierownik wydziału lub dyrektor, ZZ Hutników, sekretarz PZPR wydziału lub dowolnej samodzielnej jednostki, przodownik pracy, młodzieżowcy z pod znaku ZMS (Związek Młodzieży Socjalistycznej). Taki

19

Page 20: Ostatnia [1]..

kolektyw decydował o wszystkim, od talonów na samochody i deficytowe towary, po przydział mieszkania i zwalnianie niewygodnych pracowników. My uznaliśmy to za absurd. Był to oczywisty dupochron dla kierownika czy dyrektora w podejmowanych decyzjach. Decyzje powinny zapadać jednoosobowo, aby z błędnych decyzji można było rozliczyć decydenta.

Problemów było bardzo dużo. Wieloletnie milczenia załóg zakładów pracy w całym kraju, które nagle się ożywiły i wszystkie błędy i wypaczenia minionego okresu spisywano w postaci postulatów. Były one przedstawiane Komisjom Rządowym. W Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność”, powstawały coraz to nowe sekcje branżowe, jak: hutnictwa, budownictwa, górnictwa, i wiele innych, każda sekcja grupowała swoje postulaty i proponowała ich rozwiązanie.

W dniu 15.10.1980 roku w godzinach od 16,00 do dnia 16.10.1980 do godz 8,00 trwały rozmowy pomiędzy MKZ NSZZ „Solidarność”, z tymczasową siedzibą w Hucie Katowice a Komisją Rządowa pod przewodnictwem wicepremiera Aleksandra Kopcia. Uczestniczyłem w tych obradach. Poraz pierwszy mogłem spojrzeć w oczy tym ludziom i starałem się zrozumieć ich upór, przy podważaniu poruszanych zagadnień. Wszystkie tematy nawet te najprostsze stawały się ogromnym problemem dla Komisji Rządowej. Podstawowym tematem było zapewnienie bezpieczeństwa działaczom NSZZ „Solidarność”, zdarzały się nawet pobicia przez nieznanych sprawców. Omówiono postulaty hutnicze, które po wyczerpującej dyskusji przyjęto przez obie strony. Większy problem stanowiły Instytuty Naukowo – Badawcze zrzeszone w naszym MKZ . Kopeć zobowiązał się, że powoła specjalną komisję z ramienia Rządu, która rozpatrzy wszystkie te postulaty. Największy jednak problem stanowiły postulaty budownictwa, a szczególnie podwyżki płac z 550 do 800 złotych, które stały się przyczyną przerwania prowadzonych rozmów. Strona Rządowa zobowiązała się, że do 23.10.80 r. tj. kolejnego spotkania ostatecznie załatwi postulaty budowlane. Gospodarzem posiedzenia był DN Kombinatu Zbigniew Szałajda. Należy tu podkreślić, że w całym tym okresie i strajku i w trakcie rozmów z Rządem, Szałajda zachowywał się jak wytrawny polityk, nie mieliśmy większych problemów tak z organizacją związku jak i szerokimi możliwościami naszych działań. Po tej turze rozmów ku naszemu zaskoczeniu Szałajdę powołano na ministra hutnictwa. Jedną z pierwszych decyzji nowego ministra było przekazanie MKZ NSZZ „Solidarność”, działającemu przy Hucie Katowice lokalu w Katowicach przy ul. Stalmacha 17.

Na dzień 22.10.80 r. liczba zakładów i instytucji w MKZ przekroczyła 300. Z kolei 20.10.80 roku w Hali Widowiskowo-Sportowej w Katowicach odbył się wiec, spotkanie z Lechem Wałęsą. Uczestniczyłem w tym spotkaniu i pamiętam odpowiedź Lecha na jedno z pytań zadanych z sali: - „Co się stanie jak Rosjanie wejdą do Polski”, Lechu w swoim stylu, krótkiej ciętej wypowiedzi odpowiedział, „przywitamy ich kwiatami”. Spotkanie to pokazało siłę związku, wyzwoliło ludzkie pragnienie Polaków do wolności i demokracji, i chociaż związek nie był jeszcze zarejestrowany, to stanowił nie lada wyzwanie dla komunistów. Odśpiewano dwukrotnie hymn narodowy i Boże coś Polskę.

W tych jakże pracowitych dniach nastąpiło ostateczne oddzielenie MKZ – u od Huty Katowice, Andrzej Rozpłochowski z kilkoma kolegami przenieśli siedzibę do Katowic na ul. Stalmacha. W tym to dniu wybrany został przez przedstawicieli

20

Page 21: Ostatnia [1]..

wydziałowych nowy zarząd Komisji Zakładowej NSZZ „Solidarność” w Hucie Katowice pod przewodnictwem Andrzeja Grzybowskiego.

W dniu 24.10.1980 r. nastąpiło ostateczne podpisanie porozumień z

Komisją Rządową; cytuję za Wolnym Związkowcem:24.10.1980r., nad ranem podpisano porozumienie zawarte przez Komisją

Rządową, pod przewodnictwem wicepremiera Aleksandra Kopcia z MKZ NSZZ „Solidarność”, z tymczasową siedzibą w Hucie Katowice.

Porozumienie to jest wynikiem negocjacji prowadzonych przez przedstawicieli obu stron w okresie od 4 września br. do 23 października br. , których przedmiotem były postulaty w zakresie problematyki hutniczej, energetyki ogólnokrajowej, przedsiębiorstw wykonawstwa budowlanego i przedsiębiorstw transportowo – sprzętowych budownictwa „Transbud” zebrane od załóg i branż reprezentowanych przez MKZ NSZZ „Solidarność”, z siedzibą w Hucie Katowice. Na zakończenie rozmów, wicepremier, wyraził dezaprobatę decyzji przewodniczącego MKZ-u Andrzeja Rozpłochowskiego o usunięciu z sali obrad „starych” związków(branży budownictwa).

***

Podpisanie porozumień nie było końcem walki politycznej prowadzonej przez media komunistyczne, szczególną rolę odgrywała tu Trybuna Robotnicza, pozwolę sobie zacytować fragment wypowiedzi Nicolae Ceausescu opublikowanej w „Trybunie Robotniczej” artykuł tan przeredagowano przez „Wolnego Związkowca” nr 14 z dnia 25 października 1980 roku:

Rumun a sprawa PolskaJestem człowiekiem z reguły opanowanym(i partyjnym), ale dnia 21.X.80

r. trafił mnie przysłowiowy „szlag”. Przeczytałem mianowicie w „Trybunie Robotniczej” artykuł „Nicolae Ceausescu o sytuacji w Polsce”. Nie byłbym zdziwiony gdyby przedrukowany fragment przemówienia z plenum KC RPK umieszczony był w tejże Trybunie dwie strony wcześniej, w artykule pt. , „Przyjaciele Polski”. Bo cóż my – zbuntowany naród polski – dowiadujemy się z przemówienia tego Pana? – Otóż uzurpuje on sobie prawo do oceny sytuacji w Polsce w sposób uwłaczający jej narodowi.

Ale może kilka cytatów:” pojawienie się w jakimś momencie pewnych trudności nie może w rzeczywistości usprawiedliwiać wydarzeń, strajków i niepokojów do jakich doszło”.

Usprawiedliwiać, przed kim – przed 12-sto osobową rodziną pana Ceausescu trzęsącą od lat i trzymającą żelazną ręką Rumunię?.

Jedzmy dalej: „wystąpiły zjawiska walki klasowej, zaktywizowały się różne elementy i siły antysocjalistyczne”. Te elementy i siły (EA) to wiadomo w tym kontekście NSZZ”S”, ale gdzie u diabła ta walka klasowa?. I teraz dochodzimy do cytatu, wprawdzie trochę przydługiego, ale autentycznego. „Wiadomo, że imperializm i reakcja zawsze działały przeciwko jedności klasy robotniczej. Hasło, tzw. niezależnych

21

Page 22: Ostatnia [1]..

związków zawodowych nie jest nowe. Walczyliśmy z nim już za czasów ustroju burżuazyjnego”- i dalej – „To hasło zawsze służyło niszczeniu jedności klasy robotniczej, służyło interesom burżuazji i imperializmowi”- i jeszcze trochę dalej – Dlatego też należy zdecydowanie przeciwstawić się wszelkiej działalności antysocjalistycznej, bez względu na to, w jakiej formie występuje”. Koniec cytatów, co do których właściwie nic dodać, nic ująć.

Ciekawe jest tylko jedno – w jaki sposób pan Ceausescu będzie się przeciwstawiał tej, jak to twierdzi działalności antysocjalistycznej?.

Czy może tak jak na Węgrzech w 1956 r?. Zrozumieć można wszystko; są obozy wrogie Polsce, ale są to jawni wrogowie. Jeśli natomiast mówi to nasz sojusznik, ze wspólnego bloku, to sprawa staje się bardzo poważna, a przecież „słowa idą w świat”. Wiele mówi się o błędach i wypaczeniach idei Lenina i sam Lenin w swych „Dziełach” daje przykład, że sytuacja w jakiej teraz się znajdujemy jest możliwa i dopuszczalna. Widocznie pan Ceausescu tego nie czytał (a szkoda).

Ryszard Podskoczy

Zacytowałem ten fragment po to, żeby pokazać w jakim kierunku szły w tamtym okresie przemiany w PZPR i jego agendach. Nawet członkowie partii protestowali przeciw zakłamaniu i ośmieszaniu Polaków. Z drugiej strony wrogie nam media tuba „twardogłowych” prześcigiwały się w szkalowaniu tego, czego nie rozumiały a co rosło w coraz większą siłę.

Dnia 24.10.80 r. Sąd Wojewódzki w Warszawie po wielu przepychankach i protestach załóg zakładów pracy zrzeszonych w 38 MKZ-tach a te w Krajowej Komisji Porozumiewawczej postanawia zarejestrować NSZZ „Solidarność”.

A oto oświadczenie Krajowej Komisji Porozumiewawczej na tą okoliczność:

W dniu dzisiejszym Sąd Wojewódzki w Warszawie po jawnej rozprawie wydał postanowienie, mocą którego orzekł rejestrację naszego Związku. Jednocześnie dokonując arbitralnie w jednoosobowy sposób zmian w naszym statucie. Sąd skreślił fragmenty statutu odnoszące się do praw do strajku, a dopisał sformułowanie o charakterze deklaracji politycznej. Zmiany te zostały dokonane wbrew wyrażonemu oświadczeniu woli upoważnionych przedstawicieli Związku. Oczekiwaliśmy od miesiąca rejestracji Związku, uważamy się za oczywisty i niezbędny warunek realizacji postrajkowych porozumień, a jednocześnie wynikający w całej pełni z obowiązującego prawa, przedstawiony przez nas statut, w pełni zgodny z prawem, w bezprecedensowy w dziejach polskiego wymiaru sprawiedliwości sposób został poddany bezprawnemu okaleczeniu, bez zgody Komitetu Założycielskiego.

FAKT TEN UWAŻAMY ZA OBURZAJĄCY!!!

Na rozprawie przedstawiciele naszego Związku stwierdzili wyraźnie, do protokołu, iż stoimy na stanowisku pełnego poszanowania obustronnych zobowiązań zawartych w porozumieniu z 31.08.80 r. w Gdańsku. Samowolna zmiana naszego Statutu przez Sąd stanowi jednostronne podważenie tego porozumienia i wszelkich zasad umowy społecznej oraz dialogu władzy ze społeczeństwem. Jest to zarazem

22

Page 23: Ostatnia [1]..

pogwałcenie fundamentalnej zasady wolności związkowej zagwarantowanej zarówno w Konwencji 87/MOP jak i polskim ustawodawstwie. Jest to, wreszcie wyraz upadku autorytetu Sądu oraz jego niezawisłości. Na tego typu ingerencje naruszającą zasady niezależności i samorządności naszego Związku, nie wyrażamy i nie wyrazimy zgody. Oświadczyliśmy już nieraz, że sami chcemy decydować o swoich sprawach.

POWTARZAMY TO TERAZ Z CAŁĄ MOCĄ!!!

W naszej pracy kierować się będziemy uchwalonym przez nas statutem, bez wniesionych przez Sąd poprawek. Jednocześnie zaskarżymy Orzeczenie Sądu Wojewódzkiego w części wnoszącej zmiany w naszym Statucie i oświadczamy, że ich nie przyjmujemy.

DOMAGAMY SIĘ PEŁNEGO POSZANOWANIA PRAWA!!!Decyzja Sądu z całą ostrością zwraca uwagę na przemilczaną w

deklaracjach odnowę życia publicznego. Sprawa tamowania praworządności, postępowanie Sądu, czyni walkę o praworządność i niezawisłość sądownictwa bezpośrednią sprawą naszego Związku .Całą odpowiedzialność za utrzymanie się napięcia społecznego wokół sprawy rejestracji „Solidarności” obciążą władzę.

Warszawa 24.X.1980 r.KRAJOWA KOMISJA POROZUMIEWAWCZA

„SOLIDARNOŚĆ”Po ogłoszeniu przez Sąd decyzji o zarejestrowaniu sfałszowanego

statutu, delegacja NSZZ „Solidarność”, opuściła salę Sądu. Wychodząc z Sądu, Lech Wałęsa oświadczył: „zdaje mi się, że zarejestrowano inny Związek Zawodowy niż, ten, który ja reprezentuję”.

W taki to sposób, na każdym kroku, umilano nam życie. Komuniści spod znaku sierpa i młota lekceważyli sobie i prawo i ludzi. Mieli gdzieś służenie narodowi a przecież takie hasła nosili na swych czerwonych sztandarach. W dalszym ciągu uważali ,że jest to przejściowy epizod z którym lada chwila się rozprawią , jak nieraz już w historii bywało przy pomocy Ludowego Wojska Polskiego. Z wielką niecierpliwością czekali na sygnał z Moskwy, ale sygnał nie nadchodził a naród się organizował w coraz to mocniejsze struktury.

Prowokacje na każdym kroku miały właściwie jeden cel doprowadzenie do rewolty i niekontrolowanych wystąpień. Wtedy nawet bez zgody Moskwy zrobiliby sami porządek. Ale my to rozumieliśmy. W ramach Związku powstawały samorzutnie najprzeróżniejsze komisje, które zagospodarowywały sektory życia społecznego i politycznego, a przez to mieliśmy kontrolę nad wieloma decyzjami jak również pokazywaliśmy, że można inaczej i sprawiedliwiej .

***

Nowo powołana KZ NSZZ „Solidarność” Huty Katowice, wyznaczyła mnie na swego przedstawiciela do Zakładowej Komisji Mieszkaniowej. Na początku byłem jej członkiem a następnie sekretarzem. Powołanie w dniu 27.X.80 nowej ZKM miało usprawnić działalność a jednocześnie dokooptować przedstawicieli Solidarności. Pracy było bardzo dużo, najpierw trzeba było zapoznać się metodyką

23

Page 24: Ostatnia [1]..

działania komisji. W komisji reprezentowane były wszystkie działające związki zawodowe oraz organizacje takie jak ZMS (Związek Młodzieży Socjalistycznej), przedstawiciele PZPR (Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej) oraz przedstawiciele działu mieszkaniowego i dyrekcji. Dzisiaj jest to już anachronizmem ale w tamtych czasach zakłady pracy zajmowały się również budownictwem mieszkaniowym. Rolą komisji było ocenianie i typowanie pracowników zakładów do przydziału mieszkania. W Hucie Katowice ogromnym zakładzie, budowało się dużo mieszkań, lecz potrzeby były jeszcze większe. Zatrudnienie w owym czasie w Kombinacie Huta Katowice wynosiło około 30 tysięcy pracowników a potrzeby mieszkaniowe oceniliśmy na 9 tysięcy mieszkań. Huta w tamtym okresie znajdowała się w połowie zdolności produkcyjnej a w związku z tym zatrudnienie miało jeszcze wzrosnąć.

*** W dalszym ciągu trwa walka o statut i ingerencję Sądu

Wojewódzkiego w Warszawie. Sąd samowolnie wpisał swoje uwagi, ograniczając tym samych niezależność Solidarności . Złożony wniosek do Sądu Najwyższego o rozstrzygnięcie po czyjej stronie są racje został rozstrzygnięty w dniu 10.XI.80 r . Sąd Najwyższy uchylił w całości decyzję Sądu Wojewódzkiego w Warszawie argumentując swe orzeczenie przekroczeniem kompetencji. Na wniosek Krajowej Komisji Porozumiewawczej statut został uzupełniony załącznikiem, który stanowi integralną część Statutu. Załącznik ten zawiera tekst Konwencji nr 87 i 98 Międzynarodowej Organizacji Pracy oraz pierwszą część (pkt 1-7) porozumienia Gdańskiego.

Krajowa Komisja Koordynacyjna NSZZ Solidarność zaakceptowała decyzję Sądu Najwyższego i podjęła uchwałę o odwołaniu stanu gotowości strajkowej wyznaczoną na dzień 12.XI.80 r .

Kolejne poletka walki politycznej realizowanej przez PZPR to ustawiczne braki towarów w sklepach . Media informowały, że w wyniku strajków produkcja na tyle spadła, że nie da się w szybkim tempie jej odbudować. Zapominały tylko, że w Związku członkami byli również pracownicy handlu i to oni informowali o zakazach sprzedaży artykułów spożywczych. Taki zakaz ograniczał np. ilość przeznaczoną do sprzedaży. Powoływane specjalne komisje do kontroli z pełnomocnictwami najczęściej Prezydenta Miasta ujawniały znaczne zmagazynowanie artykułów spożywczych. Dla zobrazowania pernamętnej wojny z nowym Związkiem przytoczę fragment artykułu z Wolnego Związkowca autorstwa Andrzeja Krawczyka :

Świńska sprawa

W dniu 24.XI.80 r. otrzymaliśmy telefoniczny sygnał od Pana Leszka Mejgera zamieszkałego w Siewierzu, że ma kłopoty z odstawieniem do sprzedaży 200 świń o wadze 120-150 kg. Do tej pory zawiadomił kontrahenta to znaczy Dział Skupu w Olkuszu, który w przeciągu tygodnia odbierał popularne blondynki. Tym razem niestety tak się nie stało. W dniu 21.XI. pani Zofia Megier powiadomiła telefonicznie kierownika Działu Skupu p. Cieślika o gotowości sprzedaży 200 świń. Kierownik wyznaczył termin odbioru na 8.XII.80 tłumacząc, że wcześniej nie może odebrać

24

Page 25: Ostatnia [1]..

żywca. Państwo Mejgerowie mają też w tej chwili 200 warchlaków kupionych do dalszej hodowli. Dla wyżywienia świń, które powinny iść na ubój w wyznaczonym terminie odbioru potrzeba 16 ton paszy (znany jest kryzys z paszą)......

Czego to dowodziło, czy tylko głupoty wyznaczonych odbiorców, czy też poleceń partyjnych o tworzeniu pseudo zagrożenia głodowego w obliczu nowego, które przyszło. A może i jedno i drugie, tak wtedy wyglądała gospodarka państwowa, marnotrawstwo pracy i środków na każdym kroku . W tych to jesiennych miesiącach, kiedy świeże plony znajdowały się w spichlerzach nastąpiło gwałtowne załamanie się rynku żywnościowego do tego stopnia, że załogi W.S.S. ”Społem”, z inicjatywy swojego komitetu założycielskiego NSZZ „Solidarność” w dniu 29.XI.80 r. zebrani na naradzie podjęli następującą uchwałę:

„Żądamy od władz państwowych wskazania przyczyn złego stanu zaopatrzenia społeczeństwa województwa katowickiego, przede wszystkim w żywność i natychmiastowego podjęcia decyzji dla doraźnego poprawienia sytuacji i określenia sposobu systematycznej poprawy w tym zakresie. Żądamy także, aby telewizja umożliwiła wiceprezesowi W.S.S. Społem mgr Edwardowi Wójcikowi przedstawienie aktualnej sytuacji rynkowej i związanych z tym kłopotów pracowników handlu”.

(Materiał z nr 26 , Wolnego Związkowca z dnia 3.XII.80 r.Z powyższych treści wynika, że cały czas trwała walka polityczna

politruków PZPR z NSZZ Solidarność, pod której sztandarami zebrali się ludzie, którzy mieli już dość kłamliwej propagandy i obłudy. W odwecie partia robotniczo-chłopska wymiotła żywność ze sklepów tłumacząc to osłupiałemu narodowi, że to wina strajków, które wzniecała i wznieca Solidarność. Prawdziwość tej tezy przytaczam za Wolnym Związkowcem nr 29 z dnia 13.XII.80 r. gdzie zdesperowana matka pisze:

„Czytuję pilnie Wolnego Związkowca i bardzo mnie cieszy, że Solidarność wzięła się ostro i poważnie za wymiatanie brudów z naszego kraju. Cieszy mnie każde odważne zdanie na temat nieporządków i każda propozycja zmian na lepsze. Wiem, że zanim nastąpi całkowita odnowa, wiele wody upłynie w najbrudniejszej Przemszy, a jeszcze więcej w tak samo prawie zanieczyszczonej Wiśle.

Jestem w tej chwili na bezpłatnym urlopie macierzyńskim, a więc czuję się zwyczajną gospodynią domową. Wybaczcie, że z takiej oto „żabiej” perspektywy patrzę na świat. I powiem Wam, o czym myślę, gdy puchną mi nogi i ręce mdleją, gdy stoję w kolejce za swoją ćwiartką masła.

Otóż myślę sobie wtedy, że sprawiłoby mi nieziemską satysfakcję, gdybym zobaczyła w tym samym ogonku żonę jaśnie pana Grudnia (nie boksera), panią Stasię (Gierkową), panią Jaroszewiczową... i kiedy tak myślę, od razu przyjemniej mi się stoi, choć nogi puchną, a dziecko wrzeszczy.

Dziś dowiedziałam się, że w Katowicach zatratowano na śmierć jakiegoś brzdąca, którego głupiej matce zachciało się kupić osełkę masła... Po tej wiadomości przysłowiowa krew mnie zalała. Wiadomości nie sprawdziłam, to fakt, ale wiem, do czego zdolna jest gromada rozhisteryzowanych ludzi,...

25

Page 26: Ostatnia [1]..

I następny fragment tamtej rzeczywistości:Chwała i dziękczynienie naszej ukochanej władzy za to, że w

niezmierzonej swej łaskawości i dobroci z okazji 35-letniego panowania nad nami oraz zbliżających się świąt Bożego Narodzenia 1980 roku, łaskawie wydała nam kartki zezwalające na zakup jednej paczki margaryny (0,25 kg). Ufamy, że fakt ten zostanie dostrzeżony przez historyków i złotymi głoskami zostanie wpisany w 1000-letnią historię Polski – jako ostrzeżenie dla następnych pokoleń...

Trafnym podsumowaniem tego tematu niech będzie artykuł Jacka Cieślickiego pt. Ja w sprawach babci i dekretu, obszerne fragmenty cytuję z nr 5/81(38) Wolnego Związkowca z dnia 16.01.81 r.

„... Chcących uwolnić się do końca ze skutków wieloletniego ogłupiania przez codzienną prasę, zalecam udanie się na najbliższe targowisko: Gołonóg, Będzin, itp. Poobserwujcie sobie ludzi starych - i to, czym oni handlują. Na mnie największe wrażenie robią zawsze staruszki sprzedające pojedyncze opakowania witaminy C, Vitaralu... Sterałaś babciu swoje siły w najcięższych latach odbudowy i odmawiania sobie wszystkiego, na konto przyszłych tłustych lat – i co masz teraz z tego?. Rentę ze starego portfela i możliwość zamiany bezpłatnego lekarstwa na 2-3 kg ziemniaków, jak ci się poszczęści w handlu. To, że już nie masz sił, ani oczu do czytania, jest ratunkiem dla tych, którzy cię oszukiwali przez cały twój wiek produkcyjny, zapewniając o lepszej przyszłości, chwalili – gdy wsiadałaś na traktor wytrząsający ci bebechy, nagradzali dyplomem – gdy tyrałaś jako notoryczna przodownica pracy, a później zrujnowali to co wypracowałaś, skazując cię na przymieranie głodem. No bo cobyś zrobiła, przeczytawszy choćby ten urywek dekretu z dnia 5 października 1972 r. , o zaopatrzeniu emerytalnym osób zajmujących kierownicze stanowiska polityczne i państwowe oraz członków ich rodzin: „Osoby pobierające emeryturę na podstawie niniejszego dekretu oraz członkowie ich rodzin mają prawo do świadczeń w naturze, (...) oraz do zajmowania nadal użytkowanego mieszkania w zakresie i na zasadach przysługujących im przed przejściem na emeryturę lub przed uzyskaniem renty rodzinnej”. (...) Członkami rodziny uprawnionymi do renty – stanowi dekret – są dzieci, wnuki, rodzeństwo, małżonek i rodzice osoby uprawnionej. Do emerytury i renty określonych dekretem przysługują dodatki rodzinne dla dzieci, wnuków i rodzeństwa, żony, z tytułu odznaczeń państwowych i z tytułu zaliczenia do I grupy inwalidów. Tak, tak, ci co załatwili wprowadzenie tego dekretu z pewnością mieli na celu nie socjalistyczną sprawiedliwość społeczną, tylko maksymalne obłowienie się i zawarowanie przywilejów również dla wnuków i pociotków”.

Ale nie tylko polityką, żyliśmy w tamtym okresie. Publikowane były również wiersze i teksty, które obrazowały tamten okres. Pozwolę sobie zacytować jeden z wierszy z tomiku, który był rozprowadzany, oczywiście poza zasięgiem cenzury, wrażenia politycznego nie robił, ale oddawał klimat tamtych czasów. Autor pod tekstem podpisał się B-COMPLEX.

26

Page 27: Ostatnia [1]..

Szoruj babciu

Tam w kąciku stoi wyro nie zasłane Jeszcze piesek smacznie chrapie na tapczanie A już cicho ktoś po domu chodzi w kapciach Po omacku się ubiera dzielna babcia.

Tata wstanie za godzinę bo mu płacąAle babcia też się musi przydać na cośChoć rarytas, już w tym babci siwa głowaBy w łazience zawsze była rolka nowa.

Szoruj babciu do kolejki, pięć po czwartejZ mlekiem dzwonią już butelki, idź na wartęStań w ogonku, cichuteńko jak ta myszkaNiech nie złapie Cię serdeńko znów zadyszka.

Siedemdziesiąt lat ma babcia i nie sarkaTo wyczyści, to pokrząta się przy garnkachI pomodli za pomyślność się jak trzeba:„Daj nam Boże zdrowia i świeżego chleba”

Leć do sklepu babciu, przywieźli bananyZabierz tamtą setkę jest pod ręcznikamiJeśli Ci zabraknie to dołożysz z rentyWiesz, że wnuczek musi płacić alimenty.

Szoruj babciu do kolejki weź koszyczekA uważaj bo ruch wielki na ulicachDo współpracy ruszaj z handlem detalicznymNie zapomnij też o maśle dietetycznym.

Babciu droga, jeśli nie ma mydła w kioskuTy wymodlisz je u samej Matki BoskiejTy wywalczysz świeży serek w sklepie mlecznymZa to wszystko Ci odpłacą słowem grzecznym.

Jeśli ciężko Ci jest z nami ruszaj z BogiemWidokówkę Ci wyślemy na Dzień KobietTo co z tego, że Twój złoty krzyżyk sprzedaszPrzecież sama sobie bez nas rady nie dasz.

Szoruj babciu po kolei zlew i wannęZostaw masło, jadaj kleik albo mannęPierz skarpetki, kurze ścieraj, jadaj dżemy

27

Page 28: Ostatnia [1]..

I broń Boże nie umieraj bo zginiemy.

W całym Związku, po zatwierdzeniu ordynacji wyborczej na wszystkich szczeblach odbywają się demokratyczne wybory do władz. W Hucie Katowice stosownie do uzgodnień rady Przedstawicieli Wydziałowych, trwała kampania wyborcza na poszczególnych wydziałach, której celem był wybór - Przewodniczącego Komisji Wydziałowej i zarządu oraz delegatów na zebranie zakładowe.

Dnia 9.01.81 r. takie zebranie odbyło się na Wydziale Pomiarów i Badań Elektrycznych E 53 na, którym pracowałem i od pierwszych dni strajku organizowałem Solidarność. Wydział nie był liczny ale jak na tamte czasy rekrutował wykształconą załogę, średnie wykształcenia było tu normą. Wydział liczył około 120 osób z czego 77 należało do Solidarności. W zebraniu uczestniczyło 58 członków Związku. Głosami 40 członków zostałem wybrany na Przewodniczącego Komisji Wydziału E-53, jak i na delegata na zebranie Komisji Zakładowej, powołany został również zarząd Komisji Wydziałowej. Obserwatorem na to wyborcze zebranie jak zawsze był członek Komisji Zakładowej i jego podpis na protokole gwarantował, że wybory odbyły się w sposób demokratyczny i zgodny z uchwaloną ordynacją wyborczą, przez radę delegatów wydziałowych . Na moim Wydziale obsługę zebrania powierzono Włodzimierzowi Pajdakowi. Wszystko odbyło się zgodnie z ordynacją wyborczą i w sposób demokratyczny zostałem wybrany na Przewodniczącego NSZZ „Solidarność” Komisji Wydziałowej Wydz. E53, na dwuletnią kadencję. Następnego dnia już pod moim przewodnictwem ukonstytuował się Zarząd KW z wyznaczonymi kompetencjami każdego członka. Po zakończonych wyborach na wydziałach oraz samodzielnych kołach Związku została wyznaczona data wyborów Zakładowej Komisji NSZZ „Solidarność” na dzień 21.01.81 r.

***

Ponieważ wcześniej zostałem powołany do Zakładowej Komisji Mieszkaniowej i pełniłem tam funkcję sekretarza z oczywistych względów mniej poświęcałem czasu Związkowi. Związek w tym okresie już wyraźnie okrzepł, powoli stawał się instytucją publiczną. Natomiast ja miałem bardzo dużo pracy w komisji mieszkaniowej. Przede wszystkim musiałem zmienić całą strukturę i funkcjonowanie całego podległego mi zespołu ludzi z różnych ugrupowań związkowych i partyjnych. Stała współpraca z DN i jego służbami pozwalała mi na wnoszenie zmian, które DN wydawał jako zarządzenia tak, by wyeliminować a, przynajmniej ograniczyć do minimum korupcję przy przydziałach mieszkań. Wprowadziłem zasadę, że ZKM nie przydziela indywidualnie mieszkań, jak było dotychczas. Doprowadziłem do powołania Wydziałowych Komisji Mieszkaniowych, które to ustalały listy oczekujących na mieszkania. Listy te były przekazywane do ZKM i deponowane w Dziale Mieszkaniowym, miałem więc stały wgląd w te listy. Z tych list sporządzaliśmy listę zbiorczą, która obrazowała potrzeby mieszkaniowe. A potrzeby te były ogromne, szacunkowo potrzeba było około 9 tysięcy mieszkań. Stąd też zaświtała w mojej głowie myśl, o powołaniu spółdzielni mieszkaniowej i tej sprawie

28

Page 29: Ostatnia [1]..

poświęcałem mnóstwo czasu i energii. Do tej koncepcji musiałem przekonywać wielu ludzi począwszy od moich kolegów ZK NSZZ „Solidarność”, dyrekcję, poprzez Prezydenta Miasta i dalej Wojewódzki Zarząd Spółdzielni Mieszkaniowych w Katowicach skończywszy na Centralnym Związku Spółdzielczości Mieszkaniowej i Budownictwa w Warszawie. Wszędzie pisma, uzasadnienia itp. Po wielu miesiącach gigantycznych wysiłków i pomocy Ministra Hutnictwa Zbigniewa Szałajdy otrzymaliśmy potrzebne zgody. Zanim to nastąpiło, trwały prace nad statutem spółdzielni. Był to ogromny wysiłek, bardzo duży wkład wniosła dyrekcja kombinatu, wyznaczając do tego celu niektórych pracowników z działu organizacyjnego z Janem Mazurkiewiczem na czele. W wyniku dyskusji i wytężonej pracy powstał statut. Spółdzielnia przyjęła nazwę Międzyzakładowa Spółdzielnia Mieszkaniowa „Metalurg”. Jedną z ostatnich czynności organizacyjnych, było zwołanie Zgromadzenia Założycielskiego, które dnia 23.11.81 r., jednogłośnie wybrało mnie na Przewodniczącego Spółdzielni i zatwierdziło komplet dokumentów do rejestracji w Sądzie Rejonowym w Katowicach. Statut Spółdzielni, o tyle był niezwykły, że przewodniczącego wybierało Walne Zgromadzenie. Do tej pory, we wszystkich spółdzielniach przewodniczącego wybierała rada nadzorcza. Był to bardzo wygodny zabieg dla PZPR. Na posiedzenie rady nadzorczej przychodził sekretarz PZPR dowolnego szczebla, miasta lub gminy i przynosił teczkę a w niej nazwisko, mówiąc – towarzysze ten człowiek, jest najbardziej odpowiedni na prezesa. I Rada Nadzorcza to akceptowała. Tak było, a tu nagle powstaje spółdzielnia i ma sobie za nic towarzyszy. Jak się później miało okazać, był to największy problem w działalności spółdzielni. Ostatecznie Spółdzielnia została zarejestrowana 12.12.81r., tuż przed stanem wojennym. Data rejestracji prawdopodobnie nie była przypadkowa.

Jak powszechnie wiadomo, w nocy z 12 na 13 grudnia, Rada Państwa proklamowała Stan Wojenny na terytorium całej Polski Ludowej, nastąpiły masowe aresztowania i represje działaczy Solidarności. Nastały czasy bezprawia, junta Jaruzelskiego niszczyła wszystko co miało jakikolwiek związek z Solidarnością. Najpierw jeszcze w areszcie SB podsunęła mi pismo do podpisu, na mocy, którego zrzekam się przewodniczącego zarządu spółdzielni, w zamian za pozostawienie mnie w zarządzie. Pisma nie podpisałem wobec tego CZSBM w Warszawie mocą uchwały z dnia 4 maja 82 r , odwołała mnie z funkcji. Pismo podpisał prezes zarządu Stanisław Kukuryka. Była to oczywiście bezprawna decyzja, od której się odwołałem. Za kilka tygodni prezes Kukuryka został ministrem budownictwa i w czerwcu 82 r odwołał mnie, zarzucając mi popełnienie przestępstwa, oczywiście nie precyzując jakie. Decyzja była przede wszystkim podstawą do dokonania zmian w rejestrze sądowym, a później do dokonania zmian w statucie, tak by „Metalurg” pozostał w nurcie wszystkich spółdzielni.

Z ustaleń, jakie zapadły jeszcze przed rejestracją spółdzielni, po rejestracji w sądzie, miał nastąpić podział zasobów mieszkaniowych istniejącej już Spółdzielni Mieszkaniowej „Lokator”, w taki sposób, że część zasobów mieszkaniowych w której mieszkali pracownicy Huty Katowice, które powstały podczas budowy huty, miała przejąć Spółdzielnia Mieszkaniowa „Metalurg”. Metalurg miał być spółdzielnią budującą mieszkania, a Lokator miał być spółdzielnią administrującą sowimi zasobami. Tym planom, niestety przeszkodził stan wojenny. Po moim aresztowaniu a później bezprawnym usunięciu z zarządu, Metalurg stał się

29

Page 30: Ostatnia [1]..

jedynie maleńką nic nie znaczącą spółdzielnią, funkcjonującą na granicy swoich niewielkich możliwości.

***

Nadszedł dzień 21.01.81. i o godzinie 14 rozpoczęło się zebranie delegatów, którzy mieli wybrać Komisję Zakładową NSZZ „Solidarność” Huty Katowice. Na świetlicy EC (elektrociepłownia), zebrało się 108 delegatów na 117 mandatów, oraz zaproszeni goście. Zebranie otworzył Andrzej Grzybowski, który był przewodniczącym ustępującego zarządu KZ, a którego to zebrani wybrali na przewodniczącego zebrania, ponieważ oświadczył, że nie zamierza kandydować do przyszłego zarządu KZ. Wybrana została Komisja Organizacyjna w ilości 5 osób, której zostałem przewodniczącym.

Ja również nie zamierzałem kandydować do zarządu KZ, gdyż pracy w ZKM miałem bardzo dużo a przede wszystkim chciałem zarejestrować Spółdzielnię Mieszkaniową. Andrzej Grzybowski przystąpił do prezentacji kandydatów do zarządu, którzy musieli spełnić wymóg, przynajmniej 100 podpisów na swoją kandydaturę. Byli to A.Rozpłochowski , B. Borkowski , A. Karpierz , S. Mandziej , J. Kilian , J. Cieślicki , E. Gawarecki , Z. Dadok , W. Jankowicz , J. Jania , Ewa Bogdan . Dalsze

30

Page 31: Ostatnia [1]..

kandydatury wraz z uzasadnieniem padały z sali, byli to: A. Brodowski , W. Pajdak , J. Kwatera , H. Grzelakowski , M. Stępniak , W. Marusiński , K. Rutkowski , A. Kusznier , Z. Chachuła , Z. Sobolewski , Z. Danecki , E. Maksymowicz , A. Dylewski , J. Musiał , K. Janikowski , W. Markiewicz , J. Wyżykowski , Z. Smoła , M. Mateusiak , H. Renert , J. Podsiadło i R. Czapczyk . Część z wymienionych kandydatów sama zrezygnowała do kilku padły zastrzeżenia z sali. Podczas sporządzania list przez Komisję Organizacyjną wszystkich zgłoszonych kandydatur, każdy z kandydatów do władz KZ miał możliwość zaprezentowania swojego programu. Ustalono 9-osobowy skład zarządu KZ i każdy delegat mógł głosować na 9 osób z listy wszystkich kandydatów uszeregowanych alfabetycznie.

na fotografii, od lewej: Zenon Chachuła, Mieczysław Brodowski, Władysław Bożek, pozostałych nazwisk niestety nie pamiętam.

W trakcie sporządzania listy wyborczej wymienieni kandydaci prezentowali swoje programy na, których skupią się w działalności związkowej. Przytoczę wypowiedź Jacka Kiliana, która najwymowniej określała zadania jakie czekały Związek, a oto ona:

Uważam, że jedność naszego Związku jest podstawowym warunkiem naszego powodzenia w działalności. Należy jak najszybciej doprowadzić do silnego regionalnego Związku, bez konfliktów i animozji. Jastrzębie, Bytom, Katowice winny

31

Page 32: Ostatnia [1]..

stanowić jeden skonsolidowany region. Utrzymanie sztucznego podziału na dłuższą metę może stanowić dla nas realne niebezpieczeństwo rozbicia naszego ruchu. Drugą nie mniej istotną sprawą jest pilnowanie interesu, każdego z naszych członków. Ludzie przyjmujący członkostwo naszego Związku zawierzyli nam – działaczom. Należy baczyć na to, aby tej wiary nie stracić. Godność robotnicza winna być oczkiem w głowie przyszłego naszego Związku, który mamy tu na tej sali wybrać. Wiąże się to również z warunkami życia naszej załogi. Chciałbym w swoim przyszłym działaniu zwrócić istotną uwagę na sprawy zarówno płacowe naszej załogi jak i całą sferę spraw godziwego wypoczynku, kultury itp. Wielu moich przedmówców poruszyło kwestię przyszłego samorządu robotniczego. Jestem za samorządem będącym ściśle związanym z naszą organizacją, która jest wyrazicielem opinii zdecydowanej większości naszej załogi. Jako organizacja nie możemy rościć sobie praw do kontroli działalności naszego kombinatu. Takie prawa może nam dać samorząd robotniczy, w którym jako Solidarność bylibyśmy reprezentowani w większości takiej w jakiej znajdują się stosunki do całej załogi.

Była to najciekawsza wypowiedź, Jacek skupił się na działalności związkowej. Pozostali kandydaci swoimi wypowiedziami nie wzbudzili entuzjazmu delegatów, nawet Andrzej Rospłochowski niekwestionowany lider tamtego okresu nie poruszył delegatów, Andrzej był bardziej politykiem niż związkowcem. Wielkie zasługi należą się mu za dobrze prowadzone rozmowy z Komisją Rządową, potrafił wykorzystać do maksimum wahania czy nie precyzyjne wypowiedzi rozmówców i przedstawicieli rządu. Ale wróćmy do wyborów.

Po przygotowaniu list wyborczych i po prezentacji wszystkich kandydatów nastąpiło tajne głosowanie. Wyniki głosowania były następujące: Henryk Grzelakowski – 78 głosów, Jacek Kilian – 70 głosów, Jacek Cieślicki – 64 głosy, Bogdan Borkowski – 64 głosy, Krzysztof Rutkowski – 55 głosów, Stanisław Mandziej – 51 głosów, Zenon Chachuła – 48 głosów, Włodzimierz Pajdak – 46 głosów i Antoni Kusznier – 39 głosów, ci wszyscy koledzy zostali członkami zarządu ZK NSZZ „Solidarność”. Warunkiem kandydowania do wyboru na przewodniczącego KZ było uzyskanie minimum 50% głosów + 1 i oczywiście wyrażenie takiej chęci przez kandydata. Najwięcej głosów uzyskał Bogdan Borkowski – 37 głosów oraz Jacek Kilian 30 głosów, ponieważ żaden z nich nie uzyskał niezbędnego minimum, głosowanie trzeba było powtórzyć ale w tej turze startowało już 2 kandydatów z największą liczbą głosów, byli to Bogdan Borkowski i Jacek Kilian. Ostatecznie Przewodniczącym Zakładowej Komisji NSZZ „Solidarność”, został wybrany Jacek Kilian, na którego głosowało 52 osoby. Wiceprzewodniczącym Henryk Grzelakowski, który w wyborach do Zarządu uzyskał największe poparcie.

Wybory odbyły się zgodnie z ordynacją wyborczą, którą zatwierdzili przedstawiciele wydziałowi. Z zaproszenia niestety nie skorzystali przedstawiciele komunistycznych mediów „Regionalna TV” i „Trybuna Robotnicza”, a szkoda. Był to pokaz prawdziwej demokracji, każdy z delegatów mógł się wypowiedzieć. Zgromadzenie delegatów zakończyło się późno w nocy, protokół z wyborów podpisałem dopiero następnego dnia.

32

Page 33: Ostatnia [1]..

na zdjęciu, od lewej: Andrzej Grzybowski, Zenon Chachuła, Władysław Bożek

Był to pokaz demokracji w tamtym okresie. W ślad za nami poszły ZZH i PZPR. O ile w ZZH nastąpiły niewielkie zmiany, to w PZPR nastąpiło istne trzęsienie ziemi, do głosu doszli młodzi ludzie. Sekretarzem KZ PZPR został wybrany Stanisław Kalman.

***

Dalsze umacnianie Związku, to przede wszystkim prasa ukazująca się poza zasięgiem cenzury, ale nie mająca jeszcze szerokiego zasięgu społecznego. Ciągłe niewybredne ataki komunistycznych mediów zmusiły Związek do takich działań, by nasz głos docierał do większej liczby ludzi. W związku z tym w dniach 24 i 25 stycznia 1981 roku w Hucie Katowice odbyła się Ogólnopolska Konferencja Pism Regionalnych NSZZ „Solidarność”. Uczestniczyło w niej 23 redakcje. W czasie obrad przedstawiono stosunek władz państwowych do pism Solidarności. Obradom przewodniczył przedstawiciel KKP Andrzej Gwiazda. Omówiono projekt utworzenia Prasowej Agencji Solidarności. Uchwałę tą prezentuję za nr 7/(40) Wolnego Związkowca z dnia 28.stycznia 1981 roku:

33

Page 34: Ostatnia [1]..

My przedstawiciele pism regionalnych zebrani w Hucie Katowice powołujemy Agencję Prasową Solidarności „AS” jako niezbędne ogniwo prawidłowego funkcjonowania prasy i służb informacyjnych NSZZ Solidarność. Dla bieżącej kontroli i koordynacji prasy AS-u powołujemy 5-osobową radę nadzorczą, która przekazuje swoje wnioski redakcjom co trzy miesiące.... Na redaktora Naczelnego AS powołujemy Helenę Łuczywo. W dalszej części komunikatu podano sposoby komunikowania się i natychmiastowe przekazywanie ważnych informacji za pomocą telexu.

Była to bardzo ważna decyzja Związku. Nawet w najmniejszej miejscowości jakieś wydarzenie nie pozostawało bez echa, cała Polska natychmiast o tym wiedziała. Była to bardzo skuteczna broń przed szowinizmem komunistycznej prasy i mediów. Walka trwała o wszystko, rząd wprowadza tzw. małą reformę, polegającą w głównej mierze, na zagonieniu ludzi do pracy, wprowadzając fundusze bazowe polegające mniej więcej, na tym aby płaca rosła wolniej niż wzrost wydajności. Do tego doszły wolne soboty, gdzie nastąpił klincz, podpisane porozumienia o wszystkich wolnych sobotach, rząd odkładał na bliżej nieokreślony czas.

Tuba komunistycznej prasy „Trybuna Robotnicza” nr 243 z 10.11.80 r., tak to relacjonowała:

„Proces stopniowego skracania czasu pracy, zapoczątkowany został 1972 roku w wyniku realizacji uchwał VI Zjazdu Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. W tym roku obowiązuje 16 dodatkowych dni wolnych od pracy. Możliwość otrzymania dodatkowych dni wolnych do pracy uzależniona jest od wykonania zadań planowanych przez zakłady pracy”.

Według propozycji rządu PRL, co roku miało być więcej wolnych sobót o dwie, przy 8,5 godzinnym dniu pracy. Jak skrzętnie to policzyła Solidarność, mimo wzrostu wolnych sobót, liczba godzin pracy stale by rosła, do tego stopnia, że 1998 r przy wszystkich wolnych sobotach liczba godzin pracy wzrosłaby o długość urlopu. Prasa Solidarności pisała: gdzie byliście koledzy w 1980 r.

Propozycja Solidarności to 8 godzinny dzień pracy i wszystkie wolne soboty.

Każde podpisane porozumienie stawało się podstawą do konfrontacji z rządem, przytoczę tu przemówienie Lecha Wałęsy wygłoszone 23.01.81r. na posiedzeniu Sekretariatu Krajowej Komisji Porozumiewawczej NSZZ „Solidarność”, przedruk z Wolnego Związkowca nr 8(41) z dnia 30 stycznia 81 roku:

Komisja Krajowa opowiedziała się zdecydowanie aby 24 stycznia był wolnym dniem od pracy. Jednocześnie informujemy, że wszelkie rozmowy, a było ich cztery, nie doprowadziły do rozwiązania w tym temacie. Do momentu, w którym związek nasz nie porozumie się z rządem, wszystkie następne soboty będą wolne. Dlatego też szczególnie 24 stycznia należy rozwinąć szeroką akcję propagandową wśród członków związku, aby nie podejmować w tym dniu pracy. Trzeba rozumieć ten problem, że nie chodzi tylko o wolne soboty, lecz o wiele punktów Porozumienia, które nie są realizowane, względnie źle realizowane, nie w pełni realizowane. Rząd zrobił to

34

Page 35: Ostatnia [1]..

bardzo wygodnie i bardzo ładnie. Tym razem rząd chciał udowodnić, że związek Solidarność i członkowie jego, kadra kierownicza jest niedojrzała nieodpowiedzialna i nie rozumie trudnej sytuacji gospodarczej. To jest bardzo wygodne stanowisko, to jest bardzo ładne stanowisko, rząd robi to bardzo ładnie. My musimy jednak pamiętać, że nie o to chodzi. My rozumiemy trudną sytuację, my wiemy ,że są kłopoty, ale my również wiemy, że nas jest co najmniej dziesięć milionów. Dziesięć milionów członków, z którymi powinno się rozmawiać, z którymi powinno się liczyć, których nie należy dzielić. A wszystko zmierza do tego, abyśmy się podzielili. Podzielili w wygodnym miejscu dla rządu- właśnie o sobotę chodzi. Bo na inne tematy ten rząd nie jest w stania konstruktywnie dyskutować nawet, bo nie ma argumentów. Tu ma argumenty, że nieodpowiedzialni jesteśmy i tu można pokazać nasze błędy. My nie mamy gdzie się wytłumaczyć, ale jednak nawet i w tym temacie mamy możliwości tłumaczenia, bo mówimy, że wcześniej minister wystąpił z propozycjami, które nie były w ogóle dyskutowane i uzgadniane. A więc widać, że rząd nie chce nas akceptować i nie chce z nami rozmawiać. Wybiera tylko manewry wygodne dla siebie. Dlatego teraz, tym bardziej szczególnie musimy o tym pamiętać, że to jest wygodne dla rządu, że to zmierza do rozbicia naszego związku, właśnie w tym temacie, bo na innych tematach nie damy się ugiąć. Jeśli to zostanie zrozumiane, jeśli to zauważymy wszyscy, to dojdziemy do wniosku, że nie wolno tym razem nam się cofnąć, nie wolno nam się podzielić, bo następne podziały będą już w innych tematach. Dlatego też ja, jako Lech Wałęsa proszę o to, żeby tym razem wszyscy zrozumieli-24-tego nie idziemy do pracy...

PZPR też zwierała szeregi, twardogłowi po chwilowej odwilży powoli przejmowali stery rządów krajem. Jaruzelski zostaje premierem, przewodnia siła narodu PZPR powierzyła mu ten urząd i w ten sposób został: I sekretarzem PZPR, ministrem obrony narodowej i teraz premierem. Był panem i władcą wszystkiego i wszystkich. W swoim inauguracyjnym wystąpieniu prosił o 90 spokojnych dni, apel ten kierowany był pod adresem Solidarności. Jednak idee Solidarności powoli zyskiwały szersze uznanie. W środkach masowego przekazu, i w szeregach PZPR pojawia się niepokój.

Pozwolę sobie zacytować wypowiedź Józefa Klasy, kierownika Wydziału Prasy Radia i TV Komitetu Centralnego PZPR adresowaną do dziennikarzy, cytat zaczerpnięty z Wolnego Związkowca nr 9(42) z dnia 4 lutego 1981r:

„chciałbym tu powiedzieć z całą otwartością, że mamy spore kłopoty głównie w radio i telewizji. Personel techniczny radia i telewizji jest całkowicie przynależny do Solidarności. W niektórych ośrodkach w 100%. Oni nie mają wpływu na program, ani w obsadę personalną, ale mają wpływ czasem dość nieprzyjemny na klimat...,...natomiast jasno stawiamy sprawę, że Solidarność w prasie, radio i telewizji nie może mieć żadnego wpływu, ingerować nie może w program, ani w obsadę personalną...”.

I tutaj mała dygresja- konstytucja PRL mówiła w tym zakresie, „środki masowego przekazu są własnością całego narodu i jako takie winny być wyrazicielami całego społeczeństwa”.

35

Page 36: Ostatnia [1]..

Teraz może z innej dziedziny. Pozwolę sobie zacytować fragment wypowiedzi posła na sejm PRL-u, Bernarda Kuś, cytat z Panoramy nr 5 z 1 lutego 1981 roku:

Poseł Bernard Kuś zastrzegając się, że nie zawsze rozumie meandry wskaźników projektu planu, powiada iż nie może zrozumieć jako działacz ZSL-u rzeczy nawet tak prostych jak: dlaczego posiadając trzecie miejsce w Europie w produkcji mleka, przed RFN, nie mamy ani mleka, ani masła. W RFN istnieje problem niezbywalności góry masła i suchego mleka, a u nas po kostkę masła stoją stuosobowe kolejki. Mieliśmy kontynuuje poseł, nieurodzaj ziemniaków, fakt. Aleśmy ich jednak zebrali 26 milionów ton. W RFN zebrali ich 6 mil. ton, ludności mają dwa razy więcej i my od nich kupujemy mąkę ziemniaczaną. Gdzie jest, pyta poseł zwykła słonina, skoro zupełnie nieźle wyglądają aktualne dane z punktów skupu?. Mieliśmy w tym roku dwa razy więcej rzepaku – gdzie są oleje?.

Słowo korupcja, dziś tak popularne i zaciekle zwalczane w sporach, nie

znalazło się przypadkiem w naszym słownictwie i życiu. Pozwolę sobie zacytować artykuł Jerzego Milanowicza z Wolnego Związkowca nr 10/81 (43) z dnia 12 lutego 1981 roku:

„Bagno – określenie, które padło z ust Lecha Wałęsy, słyszałem na ulicach Bielska dość często. Podwożona przez nas do pracy pielęgniarka Szpitala Miejskiego ze łzami w oczach mówiła o malwersacjach miejscowych notabli Mówiła o wywłaszczeniach prawowitych właścicieli domów jedynie po to by po uzupełnieniu za społeczne pieniądze do stanu pełnego komfortu odsprzedać je ratalnie (pierwsza wpłata 10%) z 30% bonifikatą odpowiednim „zasłużonym” dla województwa osobom. Pani ta ze łzami mówiła o wyposażeniu przedpokoju tow. I sekretarza PZPR Komitetu Miejskiego za sumę 218 tyś. zł. (równowartość mniej więcej Fiata 125p, przypisek autora) zapłaconą bynajmniej nie z prywatnej kiesy pani sekretarz, przeciwstawiając temu swoje 2 600 zł. Pensji, 36 m kwaterunkowe mieszkanie, w którym gnieździ się z trójką dzieci. Raport komisji mieszkaniowej ds. zarzutów stawianych 31 osobom z terenu Podbeskidzia liczy 156 stron maszynopisu, w całości zarzuty te potwierdził. Malwersacje uszczupliły skarb państwa o sumę 400 mln zł. I co?. Ano nic. Radni WRN Bielska Biała najspokojniej udzielili votum zaufania dla pana wojewody w stosunku do którego padło najwięcej zarzutów. Może to świadczyć tylko o rozmiarach korupcji w tym regionie. Najczęściej słyszałem zdanie na ulicach Bielska jest pytanie-jak długo jeszcze?. Jak długo społeczeństwo egzystować będzie obok towarzysko adoratorskich klik, upewniających się z każdym dniem coraz bardziej o swojej bezkarności. Bo też w tak pojętej odnowie włos z głowy spaść im nie może.

Te 90 spokojnych dni, to była prowokacja mająca na celu kompromitowanie Solidarności w oczach społeczeństwa tak polskiego jak, przede wszystkim w oczach bratnich krajów z ZSRR na czele, tam przecież cały czas trwała nagonka, na to, co się działo w Polsce. Elementy wywrotowe siłą przejmowały władzę, taka powszechnie panowała opinia. Niektóre bratnie kraje nawet chciały udzielić braterskiej pomocy naszym towarzyszom, szczególnie Czechosłowacja. Naszą jedyną obroną tu w kraju, była ukazująca się poza zasięgiem cenzury prasa, gdzie wyjaśniano precyzyjnie wszystkie za i przeciw mechanizmom zniewolenia. Takim

36

Page 37: Ostatnia [1]..

dobrym przykładem był artykuł Jacka Cieślickiego w Wolnym Związkowcu nr 12/81(45) z dnia 26 lutego 1981 roku.

Pozwolę sobie zacytować go w całości:

Prasa pisze, że mamy już kilku pod kluczem, chyba wszystkich największych wrogów PRL, PZPR, ZSRR, Rządu, socjalizmu, społeczeństwa i sojuszy- z Leszkiem Moczulskim na czele, ma być tego około 9 dorodnych sztuk. Moglibyśmy więc teraz my wszyscy ,cała społeczność 35.999.991 socjalistów, spać sobie spokojnie w naszej socjalistycznej ojczyźnie, gdyby nie natrętna ciekawość: a jak to właściwie jest na Zachodzie, że ichnia władza pozwala legalnie działać partiom komunistycznym?. To się przecież w głowie nie mieści (zwłaszcza wypchanej „Trybunie Robotniczej), że tam, gdzie ludzie ponoć są najbardziej zniewoleni, można legalnie dążyć do zmiany ustroju na wyraźnie lepszy, np. taki jak nasz. Jednak jest to prawda – po prostu tam rządząca burżuazja cieszy się zaufaniem i poparciem większości społeczeństwa, dlatego nie zabrania opozycyjnym partiom i partyjkom pyskować na temat popełnianych przez siebie błędów – ile tylko zechcą. Mało tego, tamta burżuazja jest tak chytra, że nawet potrafi wykorzystać krytykanctwo rodzimych komunistów do ciągłego ulepszania kapitalizmu. Z jednej strony to dobrze, bo gnijący kapitalizm naciągałby nas na pożyczki – ale z drugiej strony to źle, że nie mamy takiej burżuazji...

A co jest u nas, czy nasze społeczeństwo też popiera swoją przewodnią siłę i jej program?. Oczywiście, że tak, świadczą o tym wyniki wszystkich dotychczasowych wyborów, bodajże 99,91% za. Możemy więc być spokojni o to, że gdyby kiedyś CIA wręczyła tej dziewiątce nawet po jednym czołgu, samolocie i opancerzonym kajaku – to i tak mogliby oni tylko skoczyć nam na pedał. Nam, to jest społeczeństwu, od lat opowiadającemu się za socjalizmem. Cóż więc to jest za wróg, jeśli trudno brać go poważnie?. Kto konkretnie uważa (dawać mi tu nazwiska, adresy, kontakty), że właśnie oni są tymi wrogami socjalizmu, którzy tak namacalnie rozłożyli nas społecznie, gospodarczo i politycznie?. Czy to właśnie ta dziewiątka ośmieszyła nas w oczach całego świata swą dynamicznie pryncypialną działalnością?. Kto konkretnie nie chce wypuścić tych ludzi z więzienia, dlaczego toczy się śledztwo przeciwko Komitetowi Samoobrony Społecznej „KOR”?. Chyba tylko dlatego, że prawdziwi wrogowie prawdziwego socjalizmu nie mają czym innym odwracać od siebie uwagi społeczeństwa, chyba tylko dlatego, że ci ludzie od lat krzyczą: KRÓL JEST NAGI!!!. Co po przełożeniu z bajki na polski oznacza: marząc o socjalizmie zbudowaliśmy ersatz-socjalizm, raj Właścicieli Polski Ludowej... Ciekawe, kto się tak obawia, że rozpowszechnianie poglądów wrogów ersatz-socjalizmu może spowodować to, iż po prostu społeczeństwo masowo im przytaknie, otwarcie i dobitnie. Byłoby to więc przytaknięcie bardzo skuteczne na wszystkich ersatz-socjalistów, cykliczne zasłaniających społeczeństwu oczy odnawianymi reformami.

Nasze władze nie mają obecnie powszechnego zaufania i poparcia społeczeństwa, chcąc nie chcąc powinny się więc dostosować do obecnej sytuacji, dla dobra swojego i nas wszystkich. Powinny zaprzestać walki z tymi 9 wiatrakami i zabrać się za oczyszczenie własnego szamba – raz wreszcie zrobić tę robotę dobrze i do końca – a nie wciąż dreptać raz w tę, a raz w drugą stronę...

37

Page 38: Ostatnia [1]..

Jesteśmy już wszyscy zmęczeni tym nieudolnym dreptaniem, doprowadzeni prawie do ostateczności ciągłymi błędami, wypaczeniami i odnowami, kręcącymi się od lat na karuzeli stanowisk. Rośnie w nas od lat niewiara w sens patriotyzmu, pracy, obywatelskich obowiązków. Czujemy się oszukani, bo przez tyle lat pracowaliśmy ofiarnie, wykonując i przekraczając plany, uważając się za Budowniczych Socjalizmu- a okazało się, że byliśmy tylko ogłupionymi przez propagandę parobkami na folwarku Szkodniczych PRL. Ten stan społecznego zniechęcenia nie może się przedłużać, bo upadamy jako państwo i jako naród. Musimy więc po raz czwarty wykrzesać z siebie zapał i siły, a właściwie ich resztki, na rozpoczęcie od nowa budowy socjalizmu.

Przed rozpoczęciem tej budowy, Partia i Rząd muszą jednak najpierw wyeliminować ze swych szeregów ersatz-socjalistów, bo inaczej znowu cała para z naszego wysiłku pójdzie na gwizdek partyjnej propagandy i konta bankowe prominentów. To jest warunek konieczny dla zapoczątkowania odzyskiwania przez władze zaufania społeczeństwa. Na razie upłynęło dopiero kilka z tych „90 dni Jaruzelskiego”, zaszły już jednak pewne zmiany. Ewentualną ich doniosłość, czy też kierunek, wykaże prosty sprawdzian: stanowisko obecnej ekipy rządowej względem więźniów politycznych, rolników indywidualnych, cenzury i Solidarności. 90 dni to bardzo mało, wiemy że Klub Właścicieli Polski Ludowej potężniał przez prawie 13 000 dni, ale sądzę, że w razie potrzeby „Solidarność” pomoże premierowi Jaruzelskiemu nawet odszukać latarnie, na których już kiedyś lud warszawski wieszał zdradziecką magnaterię. Niech by tylko premier wyraził takie życzenie.

Jacek, jak się później okazało miał za ten artykuł poważne kłopoty z prokuraturą i bezpieką. Te 90 spokojnych dni Jaruzelskiego, to nie był czas przeznaczony na pracę, nad niezbędnymi reformami gospodarczymi i społecznymi, ale intensywne przygotowania do likwidacji Solidarności. Związek Radziecki a przede wszystkim jego polit-biuro mając w Polsce setki szpiegów i do dyspozycji nasze służby specjalne, doskonale orientował się w sytuacji politycznej. Wyolbrzymiane trudności polityczne, prezentowane przez Jaruzelskiego oczami Moskwy nie były takie straszne. Ludzie, przywódcy Solidarności pod żadnym pozorem nie próbowali w najmniejszym stopniu ograniczać bądź sięgać po władzę. To była mądrość tamtego pokolenia. Ustrój był nie zagrożony, mało tego Solidarność ten ustrój polityczny akceptowała, znane było powszechnie hasło „socjalizm tak, wypaczenia nie”, głosili go nawet postępowi komuniści. Cały postępowy świat to doceniał, dlaczego Moskwa miałaby tego nie rozumieć.

*** Największym jednak orędownikiem dokonujących się przemian w

Polsce był nasz rodak Karol Wojtyła, Papież, Jan Paweł II, który dobrze był informowany o tym co się działo w kraju a który całym sercem popierał nasz ruch. Nikt, tak jak on, nie był w stanie zrozumieć, dążeń do wolności i swobód demokratycznych i obywatelskich jego rodaków. Doskonale wiedział jaki system polityczny nam siłą narzucono, ilu wspaniałych ludzi po wojnie oddało życie broniąc

38

Page 39: Ostatnia [1]..

wolności i godności Polaka. Powszechnie znane są jego wystąpienia do przywódców krajów demokratycznych i nawet do Moskwy, w których apelował o poszanowanie aspiracji ludzi pracy w Polsce. Tak to się w tamtym okresie ułożyło, że cały postępowy świat na czele z Papieżem Polakiem stanął w obronie zdobyczy polskich robotników. Czy to rozumieliśmy?, tak publiczne wystąpienia przywódców Solidarności, cechowała rozwaga, każdego wypowiadanego słowa, nawet na spotkaniach w ścisłym gronie, omawiane były sprawy organizacyjne, w jaki sposób w tej bardzo trudnej sytuacji gospodarczej pomóc ludziom. Nikt, nawet w najmniejszym stopniu nie myślał o odsunięciu komunistów od władzy. Zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że przejęcie władzy to zmiana systemu politycznego, powszechna przecież była niechęć do komunistów. Protestowaliśmy a jakże, ale przeciwko ogłupiającej propagandzie w mediach, które nie szczędziły nam poniżającej krytyki. Odpowiedzią na tego rodzaju praktyki były biuletyny związkowe ukazujące się poza zasięgiem cenzury, w których tłumaczyliśmy ludziom jaka jest prawda. Cała przecież ówczesna prasa, radio i telewizja na czele z dziennikiem telewizyjnym była pod kontrolą PZPR, która za pomocą towarzyszy dziennikarzy, atakowała nas bez pardonu. I przeciwko tak zorganizowanej armii sługusów, my wystawialiśmy, to nawet nie armatki, ale stare zardzewiałe karabiny, w postaci zakładowych biuletynów. Była to nasza jedyna broń, by wykrzyczeć prawdę, minioną i dzisiejszą, rozumianą przez przeciętnego człowieka. Prawda ta spędzała sen z powiek miejscowym sekretarzom PZPR i bezpiece. Powstała nowa jakość w informowaniu społeczeństwa prawda ekranu i prawda w zakładach pracy. Tu żaden dyrektor nie pozwolił sobie na prowokacje.

Odpowiedzią władzy na naszą postawę, były ataki i natarcia na działaczy związkowych, ale my nie pomijaliśmy milczeniem tych faktów. Posłużę się tu apelem jaki wystosował MKZ NSZZ Solidarność w Katowicach z dnia 23.03.1981r.

APEL DO FUNKCJONARIUSZY MO Rodacy – Milicjanci

Polska przeżywa najgłębszy w swej historii kryzys społeczny, polityczny i gospodarczy. W sierpniu 1980 roku społeczeństwo po raz kolejny zaprotestowało przeciw złu szerzącemu się w naszym kraju i zorganizowało się w niezależnych, samorządnych związkach zawodowych, poprzez które pragnie kontrolować aparat władzy państwowej.

Pod kontrolą społeczeństwa rozwija się powszechny ruch odnowy społecznej i narodowej. Istnieją jednak nadal konserwatywne, antysocjalistyczne elementy w aparacie władzy, które wszelkimi sposobami usiłują nie dopuścić do demokratyzacji życia. Te antynarodowe siły posługując się aparatem porządku publicznego- funkcjonariuszami MO- terroryzują społeczeństwo, dopuszczając się już nie tylko łamania prawa, ale bandyckich napaści na działaczy związkowych i społecznych, tak jak to miało miejsce w Bydgoszczy.

W organach Milicji Obywatelskiej pracuje wielu uczciwych Polaków, którzy traktują swą pracę jako służbę społeczną na rzecz porządku publicznego. Waszą rzetelność w pełnieniu służby wykorzystuje się – wbrew etyce waszego zawodu – dla

39

Page 40: Ostatnia [1]..

prowadzenia gry politycznej z zastosowaniem przemocy. Polityka społeczna prowadzona z pozycji siły jest nie etyczna i prowadzi do katastrofy narodowej.

Rodacy – Milicjanci, zastanówcie się komu służycie i komu pragniecie służyć! .....

Apel ten został rozrzucony w miastach na całym Górnym Śląsku, by poprzez takie praktyki zaprotestować przeciwko wydarzeniom w Bydgoszczy. Tam to kilku działaczy MKZ NSZZ Solidarniość z Janem Rulewskim na czele przyszło na otwarte obrady Wojewódzkiej Rady Miasta i widząc co się tam dzieje, zastraszanie radnych i inne praktyki, koledzy związkowcy zaprotestowali. W odwecie siłą zostali usunięci i pobici przez milicję. Prowokacje takie i inne stały na porządku dziennym w tych spokojnych 90 dniach Jaruzelskiego. Pobicia przez nieznanych sprawców, były plagą tamtych czasów, dziwnym trafem nie zdarzały się członkom PZPR a działaczom Solidarności i ich sympatykom. W tych to spokojnych 90 dniach Jaruzelskiego następowały coraz większe braki produktów spożywczych, nawet ziemniaki i cebula sztandarowe produkty komuny, coraz trudniej można było dostać, piszę dostać, ponieważ wszystko się dostawało po znajomości a nie kupowało jak to jest dzisiaj. A oto relacja wiceprzewodniczącego MKZ NSZZ Solidarność w Bydgoszczy Krzysztofa Gotkowskiego z tego zajścia:

Otrzymaliśmy zaproszenie na udział w Sesji WRN w ilości sześciu sztuk. Udaliśmy się tam wraz z członkami Komitetu Założycielskiego. Nasze wystąpienie miało być w punkcie „wolne wnioski”. Wysłuchaliśmy z uwagą wszystkich punktów, które były w porządku obrad. W przerwie podeszliśmy z kolegą Rulewskim do przewodniczącego WRN, pana Bergera z zapytaniem, kiedy będziemy mogli wystąpić. Przewodniczący zapewnił nas, że w punkcie „wolne wnioski”. Gdy poraz drugi udaliśmy się do niego prosząc, aby nasz udział w dyskusji umieścił w punkcie czwartym, przed opiniowaniem kandydatury na wojewodę bydgoskiego, odrzucił naszą propozycję. Powtórzył jeszcze raz, że nasz głos uwzględniony jest w punkcie ostatnim. Zgodziliśmy się. Po przerwie wystąpił wicewojewoda Bąk. Przedstawił referat na temat planu społeczno-gospodarczego. Po nim głos zabrał radny Modecki. Zaproponował, aby w dzisiejszych obradach nie wypowiadać się na temat planu, ponieważ jego komisja nie jest wpełni przygotowana. Jeden z radnych poparł go i wówczas przewodniczący poddał pod głosowanie wniosek, aby na dzisiejszej sesji nie poruszać spraw budżetowych. Nie wiemy przy ilu głosach, myślę, że przy czterech wstrzymujących się, wniosek przeszedł. Wówczas pan Berger ogłosił zakończenie sesji WRN. Poczuliśmy się obrażeni. Poszedłem do przewodniczącego prosząc o dopuszczenie nas do głosu. Nie chciał w ogóle słuchać. Przewodniczący i całe prezydium po zapowiedzi zakończenia sesji wyszło z sali. Wyszedł wicepremier Mach, wicewojewoda Bąk i sekretarz KW Dymek. Wówczas kolega Rulewski zwrócił się do obywateli radnych mówiąc, że zostaliśmy jako Związek okłamani, że jest to skandal. Wcześniejsze uzgodnienia z przewodniczącym Prezydium WRN były takie, że mamy w ostatnim punkcie wystąpić z tematem „Sprawy rolnictwa i samorządu wiejskiego”. Kolega Rulewski prosił, po prostu prosił, aby radni zostali i wysłuchali nas. Wtedy wyłączono nagłośnienie. Część radnych nie wiedziała co się stało – wyszli z sali. Pozostało około 50. Wraz z kolegą Tokarczukiem prosiliśmy ich o wysłuchanie nas i

40

Page 41: Ostatnia [1]..

przedstawienie swojej opinii na temat spraw, które chcieliśmy poruszyć na sesji. Ponad połowa z owych 50 radnych mówiła wprost: „zostaliśmy oszukani przez prezydium, przez przewodniczącego”. Okazało się, że niektórzy z nich nie wiedzieli, że mamy wystąpić na sesji. Rozpoczęliśmy dyskusję z radnymi. Wtedy przybył przedstawiciel Prymasa, dr Kukułowicz, który również miał zabrać głos na sesji jako ekspert KKP zaproszony przez MKZ NSZZ Solidarność z Bydgoszczy. Próbowaliśmy dojść do porozumienia z radnymi, tłumaczyliśmy o co nam chodzi, chcieliśmy przeczytać przygotowane na sesję wystąpienie. Wtedy radni wystąpili z wnioskiem, aby w najbliższym czasie zwołać nadzwyczajną sesję WRN. Powołaliśmy komisję redakcyjną spośród radnych i Solidarności, która miała opracować wspólny komunikat. Komisja rozpoczęła pracę. W międzyczasie przybył wicewojewoda Przybylski wcześniej wraz z prezydium opuścił salę obrad. Poprosiliśmy go, aby zaapelował do przewodniczącego WRN i całego prezydium o powrót na salę. Niestety, nie ustosunkował się on do naszej propozycji. W tym czasie Urząd Wojewódzki był już zamknięty. Byliśmy odcięci przez milicję, która już od trzech dni przygotowywała się do tej akcji, stacjonując na terenie jednostek wojskowych. Poprosiliśmy dr Kukułowicza, aby załatwił u wojewody umożliwienie nam kontaktu z MKZ-em poprzez łącznika. Wojewoda nie zgodził się. Musiałem jak złodziej uciec z WRM, ponieważ służba przy drzwiach nie pozwoliła mi wyjść z budynku. Udałem się do MKZ aby nie dopuścić do strajku, bowiem radni wychodząc z gmach WRN opowiadali co się dzieje w środku – że Solidarność oszukano. Przybyłem do MKZ. Tam już o wszystkim wiedzieli. Reakcja na to, co się stało była różna. Żądano też ogłoszenia strajku. Nie zrobiliśmy tego. Myśleliśmy, że się dogadamy. Chcieli się dogadać i radni i nasi przedstawiciele, ale wyrzucono nas i pobito.

Dla pełniejszego obrazu tych wydarzeń przytoczę również relację Antoniego Tokarczuka, który pozostał do końca na sali.

O 15.33 Rulewski zwrócił się do radnych z prośbą o nieopuszczanie sali. Na początku było 45 radnych ta liczba uwidoczniona jest na liście. W godzinę później zaczęliśmy pisać wspólny komunikat. Były punkty, gdzie łatwo dochodziliśmy do porozumienia, były i takie, gdzie pojawiły się trudności. Jednak praca posuwała się naprzód. Wzbudzało to wyraźne zaniepokojenie wicewojewodów. Wicewojewoda Przybylski kilkakrotnie wchodził na salę tłumacząc radnym: „Nie ma sensu z nimi dyskutować. Wy tu będziecie rozmawiać, a oni i tak strajk okupacyjny zrobią”. Mówił strajk okupacyjny, a równocześnie przyznawał, że to jeszcze nie jest okupacja, gdy tak siedzimy i wspólnie redagujemy ten komunikat. Potem wmawiano nam, że samo pozostawanie przez nas w sali było strajkiem. O 18.24 przybył wicewojewoda Bąk i zaproponował, by wszyscy radni udali się do pokoju 145. Wzbudziło to zaniepokojenie zarówno nasze jak i radnych. Na pytanie „dlaczego”?, oświadczono im , że „w celu przedstawienia stanowiska drugiej strony”. Prośbę o umożliwienie nam wysłuchania tego stanowiska zignorowano.

Prosiliśmy radnych, zwłaszcza członków Solidarności, aby nie zostawiali nas samych. Obawialiśmy się prowokacji, przeczuwaliśmy, że za propozycją wojewody Bąka kryje się coś złego. Pięcioosobowa grupa radnych pozostała i była z nami do końca. Radni, którzy przeszli do pokoju 145, przed wyjściem prosili nas, abyśmy na nich zaczekali. Mówili, że za chwilę wrócą. Nie mieliśmy podstaw im nie wierzyć,

41

Page 42: Ostatnia [1]..

zwłaszcza, że zostawili swoje płaszcze. Jednakże nasze obawy co do przygotowywanej prowokacji potwierdziły się wkrótce. O 18.50 wicewojewoda Bąk w obecności prokuratora wezwał nas do opuszczenia gmachu. O 19.10 otwarły się drzwi z dwóch stron i weszła grupa „młodzieńców”. Za nami zrobiło się niebiesko i dwa błękitne strumienie wpłynęły na salę. Było około 200 mundurowych, cywili dużo mniej. Początkowo kręcili się koło nas. Pod ścianami stały całe grupy młodych mężczyzn. Gdy poprosiliśmy ich, aby się przedstawili natychmiast opuścili salę.

Przewodniczący Rulewski poświęcił bardzo dużo czasu tłumaczeniom. Około 20.00 do sali, aby wytłumaczyć milicjantom z panem majorem na czele, iż nie zrobimy nic, co byłoby niezgodne z prawem. Tłumaczyliśmy, dlaczego tu jesteśmy i dlaczego pozostaliśmy. Rulewski apelował, aby nie wywoływać konfliktu między milicją, która ma służyć społeczeństwu, robotnikom i chłopom a nimi, reprezentantami środowiska robotniczego. Dyskusja była długa ale spokojna. Nasz argument w rozmowie z milicją był wciąż ten sam: „nie opuszczamy sali, ponieważ oczekujemy na powrót tych radnych, którzy przeszli do innego pokoju, a także z powodu niedokończenia wspólnego komunikatu”. Podczas dyskusji Rulewski powołał się na rozmowę jaką miał z komendantem KW MO w Bydgoszczy przed sesją WRN, kiedy zaniepokojony wzmożoną koncentracją sił MO w naszym mieście zwrócił się do niego o wyjaśnienie. Uzyskał wówczas zapewnienie, że siły MO nie będą użyte przeciwko klasie robotniczej, że milicja użyta być może tylko przeciw chuliganom. Na obawy Rulewskiego, że „chuligani” mogą być podstawieni, komendant odpowiedział, że milicja nigdy chuliganów nam nie podstawi. Około 20.00 do sali powrócili radni z pokoju 145. Nie mogli uwierzyć w to co zobaczyli. Mówili, że jest im wstyd. Wychodząc zapewniali nas przecież, że żyjemy w praworządnym państwie, że nie mamy prawa myśleć, iż ktoś użyje w stosunku do nas siły.

Postanowili kontynuować pracę nad redagowaniem wspólnego komunikatu. Zdecydowanie przedstawicieli Solidarności i radnych spowodowało, że milicja opuściła salę pozostawiając 15 minut na dokończenie pracy. Po upływie 15 minut oficerowie MO zaczęli grupkami powracać na salę i przynaglać nas. Cały czas byliśmy fotografowani i filmowani. Gdy komunikat został zredagowany, nie dano nam czasu ani na przepisanie go na maszynie, ani na odczytanie go tym, którzy nie brali udziału w pracach komisji redakcyjnej. Nie pozwolono także, aby grupa radnych zbliżyła się do nas. Na wyraźny rozkaz majora, funkcjonariusze MO zaczęli nas otaczać. Najpierw ruszyli cywile, odstawiwszy krzesła. Skupiliśmy się w jednym miejscu trzymając się mocno za ręce. Trzy koleżanki były w środku. Do środka wzięliśmy tez kolegę Rulewskiego, bo już na początku słyszeliśmy okrzyki: „brać Rulewskiego”. Zaczęto nas wypychać. Odpowiedzieliśmy hymnem, wtórowali nam radni. Wypychano nas w kierunku wyjścia, przyciskano do ścian. Na samej sali nie stosowano czynnej agresji. Akcję filmowano w dalszym ciągu.

Na korytarzu było ciemno i tam zaczęto działać już energiczniej. Były próby wyrywania poszczególnych osób. Po wypchnięciu nas za drzwi, nikt już nas nie filmował, nikt też nie zrobił też zdjęć. Przepchnięto nas przez cały dziedziniec pod bramę. I tam okazało się, że ktoś kto skrupulatnie opracował cały ten plan, zapomniał o kluczach od bramy. Brama była zamknięta. Jakiś funkcjonariusz pobiegł szukać klucza. Zaczęliśmy wołać o ratunek. Nie wiedzieliśmy co to wszystko znaczy i co z nami będzie. Zatykano nam usta, również Rulewskiemu, który już wtedy krzyczał

42

Page 43: Ostatnia [1]..

straszliwie. Nie udało mi się go wyciszyć. W tym czasie wyraźnie go bito. Wszystko to działo się na dziedzińcu, w tylnej części budynku WRN. W tym czasie zdołano nas już rozdzielić i z każdym z nas rozprawiano się pojedynczo.

Widziałem jak przede mną rzucano na ziemię Rulewskiego. Był kopany, szarpany, bity, po prostu poniewierany. Krzyczał donośnie.

Wyróżniał się w tej akcji funkcjonariusz, który wcześniej utrudniał wyjście koledze Gotowskiemu. Zapamiętaliśmy wszyscy tę twarz z wąsem, wszyscy tę twarz chcemy rozpoznać, będziemy żądać jej rozpoznania i na pewno ją rozpoznamy. Cywilni byli bardziej agresywni, atakowali zza pleców mundurowych. Podobnie jak Rulewskiego, potraktowano Łabentowicza. Po razach wymierzonych przez funkcjonariuszy MO padł na ziemię. Nagle zobaczyłem, że ci dwaj koledzy przestali się ruszać. Zdeprymowało to funkcjonariuszy. Zaprzestali bicia. Po krótkiej naradzie wzięli Rulewskiego i Łabętowicza za ręce i nogi i wnieśli do budynku. Na nasze protesty i pytania, co z nimi będzie, wyjaśniono nam, że wniesiono ich celem oględzin lekarskich. Podnieśliśmy krzyk. Wypchnięto nas za otwartą już wtedy bramę. Za bramą znów śpiewaliśmy hymn. Domagaliśmy się, żeby zwrócono naszych kolegów. Po chwili-nie wiem ile czasu upłynęło-powrócili funkcjonariusze trzymając za ręce i nogi naszych kolegów. Rzucili ich na ziemię w miejscu, gdzie zamyka się brama. Natychmiast zaczęli tę bramę zamykać. Zorientowaliśmy się, że jeśli szybko nie zabierzemy leżących, brama może ich przygnieść. Przytrzymaliśmy jej skrzydła i wyciągnęliśmy obu nieprzytomnych. Kolega Łabentowicz próbował się podnieść. Rulewski już nie wstał. Wzięliśmy ich na ręce i nieśliśmy przez ulice, tłumacząc po drodze co się stało. W asyście przechodniów przeszliśmy do MKZ. Tu wezwaliśmy pogotowie ratunkowe. Lekarze zajęli się kolegami. Skontaktowaliśmy się z Wałęsą. Rano przyjechało do Bydgoszczy prezydium KKP.

Jest to relacja bezpośredniego uczestnika tamtych wydarzeń. Za pomocą perfidnej propagandy okłamywano społeczeństwo jakie to elementy antysocjalistyczne doszły do głosu po sierpniu 1980 r. Rządzący na czele z Jaruzelskim robili, prowokacje jedna za drugą, a nuż powstanie jakieś niekontrolowane zajście na większą skalę i pomimo, że „bratni kraj”, odmawiał interwencji to sami to zrobimy, sami zaprowadzimy stary porządek. I tu się głęboko mylili, Solidarność nie tylko nie dała się podzielić, ale przede wszystkim miała świadomość perfidii czerwonego przeciwnika.

Wymownym przykładem na apel o 90 spokojnych dni Jaruzelskiego był

fakt spotkania I Sekretarza KW PZPR w Katowicach tow. Andrzeja Żabickiego z komendantami MO i SB województwa. Ponieważ materiał jest bardzo obszerny pozwolę sobie wybrać fragmenty, które jednoznacznie dowodziły, jak taki spokój wyobrażał sobie tow. sekretarz.

zdawaliśmy sobie sprawę, że szereg haseł wysuwanych w postulatach, inspirowanych jest przez wroga ale wróg narzucił nam pole walki, które zmusiło nas do takiego postępowania a nie innego, bo narzucił nam pole walki w fabrykach w klasie robotniczej. Po drugie nawet taka kalkulacja walki w tym okresie-sucha, sztabowa, nie dawała nam żadnych gwarancji czy ktoś posłucha, jakbyśmy nawet

43

Page 44: Ostatnia [1]..

chcieli, bo byłoby to nieodpowiedzialne i niesłuszne ale oczywiście nikt tego nie analizował tylko ja, w tym gronie fachowców muszę powiedzieć, że przecież to nie dziecinada tylko po prostu analizy były poważne i wszystkie więc przesłanki decyzji a więc świadoma decyzja rozmów na bardzo niedobrym gruncie pod hasłem: wygasić strajki, uspokoić społeczeństwo, a później zastanowimy się co dalej. I na tym tle rozmowy trudne, w bardzo trudnych warunkach od bardzo wręcz wulgarnych pierwszych dni do: na kolana, powiesić, aż do uścisku dłoni, że zgoda....

Kilka postulatów rzuconych przez przeciwnika, do nich należą: związki zawodowe tzw. samorządne związki zawodowe. Hasło jest wroga, ale klasa robotnicza poparła je powszechnie. Popiera je do tej pory....

Oczywiście za tymi całymi związkami, nowymi stoi KOR, jest to niewątpliwe i te wszystkie inne organizacje zresztą. Sympatyzuje z nimi kler...

Dlatego teraz o to toczy się bój, żeby te związki zawodowe nie były antypartyjne. Co zamierzamy robić?. Po pierwsze należy zaatakować, w sensie politycznym koncepcję terytorialności,(chodzi tu o związek ogólnokrajowy, przypisek autora) którą wygłasza pan Wałęsa lub tam co mu tam podpowiadają....

Po prostu trzeba mieć bardzo, bym powiedział no, no ... taką mozaikową wielowarstwową politykę i grę, w tym zakresie. To oczywiście towarzysze doskonale robią, ale chodzi również o naszą partię. Bo z natury działacze partyjni oduczyli się tej walki, no służba bezpieczeństwa zawsze musiała, ale działacze partyjni byli tak samo identyfikowani, on dostawał instrukcje a system wiecowy nie wspomagał do walki, po prostu wrogów nie było. Jesteśmy tak silni, że nam nikt nic nie zrobi i w związku z tym są rozbrojeni w sensie umiejętności walki, to nie są źli ludzie tylko ich trzeba na nowo nauczyć i nagle katastrofa, no i co, no i albo apatia albo wściekłość, że to wrogowie, że to kontrrewolucja – a nie walka, walka trudna żmudna, granie z przeciwnikiem, przewidywanie jego ruchów a jesteśmy w takim okresie...Jest to nasza żelazna broń: porozumienia legalne, uchwała Rady Państwa o rejestracji, uchwała Rady Państwa o nowych związkach zawodowych. A więc musimy dalej walczyć z nimi na płaszczyźnie, bym powiedział legalizmu. I dlatego nic im nie możemy oddać bez walki. Przeciwnik też się musi męczyć, też się musi wykruszać.... Jak to się, czym to się skończy, no powinno to się skończyć idealnie, zjednoczeniem tych wszystkich związków, ale to może potrwać lata, ale pierwszy cel jest, znaczy żeby nie wykosili tam członków partii, drugi cel, żeby wykosili korowców a po tym wszystkie inne rzeczy po prostu trzeba pomału rozbić...

Oni wiedzą, żeśmy się rozpanoszyli troszeczkę, za dużo tej, pazerności na pieniądze też było i za dużo tego załatwiania nieformalnego też było w tym kraju. To jest prawda i to nas teraz atakują, dobrze każdy wie no ..., że tego było mało, każdy się starał jakoś załatwić (chodzi o talony na towary deficytowe, przypisek autora) , no nie ma na to siły, jest to prawda, nie da się tego ukryć....Ale tow. Ja uważam tak, stanowisko partii musi być tego rodzaju: bronimy kadry – jako linia zasadnicza. Ja dzisiaj podpisałem takie pismo do I sekretarza, żadnych plebiscytów na dyrektorów (zdaniem Solidarności powinny byś konkursy na dyrektorów, przypisek autora).

W wielkim skrócie przedstawiłem wystąpienie Tow. Żabickiego I sek.

KW PZPR na spotkaniu z aktywem i komendantami MO i SB miast woj. Katowickiego. Ocenie czytelnikowi pozostawiam, fakt apelu Jaruzelskiego o 90

44

Page 45: Ostatnia [1]..

spokojnych dni i działania w tym zakresie tow. I sek. KW PZPR. W tego rodzaju praktykach woj. Katowickie nie było wyjątkiem. Spore nadzieje społeczeństwo wiązało z powrotem do kraju w sierpniu ub. roku Stefana Olszowskiego. Był to polityk bliżej nie znany, więc pogłoski o jego rzekomo liberalnych poglądach pasowały do niego, jako do człowieka odstawionego przez Gierka w ambasadory. Jednak kolejne jego wystąpienia szybko rozwiały te opinie. Dziś z perspektywy czasu widać, że był to przedstawiciel tzw. nurtu „twardogłowych” w KC, a jego wysłanie na ambasadora do NRD nie wynikało z różnicy w poglądach z byłym pierwszym sekretarzem, a jedynie z odmiennego spojrzenia na metody praktycznego realizowania polityki antydemokracji lub też były skutkiem rozgrywek personalnych.

Pozwolę sobie przytoczyć obszerne fragmenty jego wystąpienia z dnia 30.01.1981 w Łodzi za Wolnym Związkowcem nr 15-16/81 (48,49) z dnia 27 marca 81.

„ Solidarność jako ruch, któremu do utrzymania się przy życiu niezbędne jest ciągłe napięcie społeczne i ustawiczna próba sił, a przywódców tego ruchu określił mianem ekstermistów. Następnie wysunął hipotezę o rzekomej antyradzieckości Solidarności. Do sformułowania takiego zarzutu przywiodły go jak stwierdził, następujące wydarzenia:

1. fakt, że najostrzejsze strajki w Lublinie wybuchły wówczas, gdy w Moskwie rozpoczynała się Olimpiada;

2. fakt, że ostry kryzys gospodarczy w Polsce wystąpił akurat wówczas, gdy zmienił się prezydent w Białym Domu;

3. fakt, że największe nasilenie kryzysu przypadło właśnie w czasie, gdy KPZR przygotowuje się do kolejnego zjazdu.

Słuchając takiej oceny wydarzeń w kraju i tego rodzaju argumentacji, zaczynamy zastanawiać się, czy rzeczywiście przemawia do nas dorosły człowiek, polityk, czy też małe dziecko, bowiem infantylizm tego wywodu jest zdumiewający....

Z wrodzoną wręcz pewnością siebie, w niezwykle autorytatywny i nie znoszący sprzeciwu sposób, przystępuje do dalszego pouczania słuchaczy:

Elementy KOR są oczywiście sterowane z zagranicy. Gdybyśmy mieli dowody to ...Mówił o tym zresztą rzecznik prasowy Episkopatu. Kościół jest zazwyczaj bardzo dobrze poinformowany, więc coś w tym jest. Są zresztą takie okresy, gdy cała prasa zachodnia nastawia celownik na Polskę zawsze wtedy, gdy za tydzień ma być u nas wielkie napięcia. ... Wmusiliśmy im kierowniczą rolę partii do statutu. Tak. Wmusiliśmy .... Rynek trzyma się cudem importami z krajów socjalistycznych ... Ten eksport z Solidarności, ten, ten, no jak mu tam,... no ten co to niby tak mądrze mówił, Dugaj, Buguj, Bujak, nie Bugaj – bo Bujak to nasz warszawski watażka – Bugaj – można się z nim zgodzić tylko co do przemysłu lekkiego, w przemyśle wydobywczym sytuacja jest katastrofalna....Zarzuca się rządowi, że nie przekonsultował swych decyzji. A z kim konsultuje się Solidarność?. Wałęsa wyciąga jak króliki z kapelusza 40,5 to 41,5 to 40,(chodzi o ilość godzin pracy w tygodniu, przypisek autora) to znów dajcie nam dostęp do środków przekazu, a nie będzie sprawy z sobotami. Taka jest moralność tych facetów ...Konfrontacje były dotychczas nie siłowe. Czy nie będzie w przyszłości siłowych- nie wiadomo. Gra się tak jak przeciwnik pozwala.... Twierdzą, że

45

Page 46: Ostatnia [1]..

trzeba im dostępu do telewizji. Myślą, że będą mówić co będą chcieli, że stworzy im się specjalne studio, da im się najlepiej połowę czasu na antenie. Będą mieli dostęp, jak będą mówić tak, jak my tego chcemy. My środków przekazu z rąk partii nie mamy zamiaru oddać. Środki masowego przekazu są narzędziem władzy. Ogólnokrajowego tygodnika nie dostaną tak długo, dopóki Szczecin nie będzie pisał tak, jak to nam odpowiada....O czym będzie Solidarność mówić w środkach przekazu?. O wojskach radzieckich w Polsce, wywlekać, po raz nie wiadomo który sprawy Katynia, krytykować partię?. Nie pozwolimy....Projekt ustawy o związkach zawodowych poszedł za daleko....Strajk studentów w Łodzi jest bardzo niebezpieczny. Najpierw go proklamowano, a potem zaczęto się zastanawiać nad postulatami. Strajk ma charakter polityczny: Co to znaczy fakultatywne traktowanie przedmiotów ideologicznych?. To jest stare hasło z 56 roku.... A lektoraty?. Hańbę im przynosi nauka rosyjskiego. Ale 13 mln ton ropy radzieckiej to biorą, uważają, że im się słusznie należy!....Studium wojskowe?. Nie chce im się. Dezerterują, jak dezerter Rulewski, wyrzucony z WAT.(Rulewski został usunięty za działalność polityczną, przypisek autora)... Solidarność wiejska! Tu ustępstw być nie może. To robią badylarze...Przywrócimy dawny blask Partii na zjeździe i żadna tam jakaś Solidarność blasku tego nie przyćmi.

Jak z przytoczonych fragmentów wynika, wysocy dygnitarze KC PZPR mieli gdzieś to co działo się w kraju, na wielu spotkaniach z aktywem partyjnym i aparatem przemocy jasno i bez ogródek pouczali, że to jest tylko nieznaczący epizod.

Wszystkie te wydarzenia nie mogły przejść bez echa, odpowiadaliśmy na bezprawie, ale tylko naszymi pismami o niewielkim przecież zasięgu. Takie wystąpienia miały w partyjnych „dołach” wyzwolić inicjatywę walki klasowej. Ale jak to mieli zrobić kiedy kłamstwo nakładało się na kłamstwo. Bo czy „Solidarności” potrzebna była ropa? To kto ją brał? Nie pytaliśmy nawet za ile. Pozwolę sobie przedstawić czytelnikowi artykuł MKS NSZZ Solidarność z Wrocławia, z dnia 22 marca 1981 r. , który wyprzedził o kilka miesięcy wydarzenia , które po nim nastąpiły.

„SPOLECZEŃSTWO POLSKIE W WARUNKACH STANU WYJĄTKOWEGO” – przewidywania i zalecenia.

Powołanie rządu premiera Jaruzelskiego społeczeństwo przyjęło z nadzieją. Jednakże wydarzenia minionego półrocza, a w szczególności ostatnich miesięcy i dni świadczą, że próby przeprowadzenia niezbędnych reform są paraliżowane i sabotowane przez siły antydemokratyczne, zmierzające do odwrócenia biegu wydarzeń i powrotu do sytuacji sprzed sierpnia 1980 r. Słowom tym, których nie wahamy się nazwać antysocjalistycznymi, udało się opanować znaczną część aparatu przemocy i organów decyzyjnych. Torpedują one wszelkie działania zmierzające do odnowy PZPR, ale nie ulega wątpliwości, że ich głównym przeciwnikiem jest społeczeństwo zorganizowane w NSZZ Solidarność. Jest dla nas oczywiste, że siły te systematycznie przygotowują się do agresji przeciw społeczeństwu, dlatego też dalej będziemy umownie nazywać je agresorem. Celem agresora jest całkowite przejecie władzy w kraju, a więc w istocie – zamach stanu prowadzący w takiej czy innej formie do obalenia konstytucyjnego rządu. Wydarzenia bydgoskie jeszcze raz dobitnie świadczą, iż dla osiągnięcia swych celów agresor nie zawaha się pod żadną formą

46

Page 47: Ostatnia [1]..

działania, przed najbardziej brutalnym użyciem siły, przelewem krwi, a nawet zdradą narodową i sprowadzeniem interwencji zewnętrznej.

Jakie są najbardziej prawdopodobne formy przygotowywanego zamachu stanu?. Widzimy tu dwie możliwości:

1) ogłoszenie stanu wyjątkowego, oznaczającego masowe represje MO i SB na terenie całego kraju.

2) interwencja zewnętrzna w połączeniu z akcją represyjną MO i SB.Pierwszym bezpośrednim celem tych akcji po opanowaniu ośrodków

decyzyjnych będzie likwidacja Solidarności oraz innych aktywnych sił demokratycznych w społeczeństwie, w tym również PZPR. Będą to aresztowania, izolacja, a nawet fizyczna eksterminacja wszystkich tych, co do których ustalono wcześniej, iż są zaangażowani w działalność związkową i opozycyjną, a także w ruch odnowy PZPR oraz stronnictw politycznych. Akcja ta, prawdopodobnie połączona z początkową poprawą sytuacji rynkowej, zmierzać będzie do zdezorientowania i pozyskania społeczeństwa.

Kiedy może nastąpić zamach stanu?. Dlaczego agresja jeszcze nie nastąpiła?. Czy agresor jest za słaby, czy niezdecydowany?. Odpowiedź jest prosta. Zamach, aby mógł się zakończyć sukcesem, poprzedzony być musi dokładnym operacyjnym rozpracowaniem NSZZ Solidarność. Takie przygotowanie, ze względu na zasięg i skalę ruchu odnowy, wymaga odpowiednio długiego czasu. Agresor albo już opanował aparat przemocy, albo też przygotowuje się do przechwycenia go w odpowiedniej chwili. Być może czeka tylko, aż operacyjnie i technicznie „rozpracowanie” będzie kompletne.

Co czynić ma społeczeństwo, a w szczególności członkowie Solidarności w przypadku agresji, gdy zamach stanu będzie faktem?. Społeczeństwo przygotowane czy nie, w obliczu agresji musi się bronić. Jeżeli bez przygotowania – to w sposób żywiołowy, rozproszony i desperacki, co może tylko powiększyć rozmiary tragedii. Odwrotnie, jeżeli społeczeństwo będzie posiadało jakąś konkretną koncepcję aktywnej obrony, jakiś jasny cel i plan działania, to samo istnienie takiej koncepcji w świadomości społecznej zmniejszy prawdopodobieństwo agresji – wzrośnie bowiem wtedy skala trudności, na jakie agresor napotka i z jakimi będzie musiał się liczyć. Jaki jest zasadniczy cel akcji obronnej społeczeństwa?.

Po pierwsze: nie dopuścić do wojny domowej. Celem działań obronnych winno być zorganizowanie paraliżowania akcji zamachowych agresora, udaremnianie jego bezpośrednich zamierzeń. Nasza obrona musi sprawić, że zamach spali na panewce, że nie obali konstytucyjnego rządu, a przede wszystkim nie unicestwi Solidarności i nie doprowadzi do eksterminacji, bądź trwałego odosobnienia działaczy ruchu odnowy, których nazwiska znalazły się na listach proskrypcyjnych. Zamachowcy lub interwenci muszą uświadomić sobie, że drobiazgowo przygotowany zamach lub interwencja nie przyniosą oczekiwanych rezultatów i okażą się nadmiernie kosztowne. Musimy im odebrać wszelkie wątpliwości co do tego, że w obronie narodowej egzystencji Polacy i tym razem będą gotowi sięgnąć po środki ostateczne i ponieść ofiary najwyższe. Najskuteczniejszą bronią jaką społeczeństwo posiada i jaką powinno zastosować w pierwszym okresie jest strajk powszechny. Strajk taki może być

47

Page 48: Ostatnia [1]..

ogłoszony przez Solidarność. Może to być również strajk powszechny, który podejmie społeczeństwo nawet wtedy, gdy władze związku zostaną rozbite. Był by to samorzutny strajk powszechny , który musi przyjąć dwie równoległe i równorzędne formy: strajku okupacyjnego i strajku wspomagającego. Strajk okupacyjny podejmą pracownicy wszystkich kluczowych i większych zakładów przemysłowych. Ich wykaz przygotowuje MKZ. Strajk wspomagający zastosują pracownicy wszystkich zakładów pracy, z wyjątkiem tych, które są nominalnie wyłączone z akcji strajkowej. Ta forma strajku obejmie również szkoły wszystkich szczebli. Strajk wspomagający podejmą pracownicy nie stawiając się w swych zakładach pracy. Strajk okupacyjny przez małe zakłady, biura lub instytucje rozproszone byłby nieskuteczny, gdyż zachęcałby do użycia przemocy, choćby tylko w celach prowokacyjnych. Z drugiej strony część pracowników objęta strajkiem wspomagającym stanowi bardzo istotne zaplecze i pomoc dla strajku okupacyjnego (łączność, aprowizacja, itp.).Główny ciężar walki spoczywa w trakcie strajku powszechnego na zakładach okupowanych przez załogi. Stanowią one swego rodzaju twierdze obronne. Na teren tych zakładów powinny udać się niezwłocznie działacze ruchu związkowego najbardziej narażeni na represje. Dlatego jest rzeczą ważną i pilną, aby władze związkowe wydały wszystkim działaczom odpowiednie dokumenty, umożliwiające ich identyfikację i wstęp na teren strajkujących zakładów. Dokumenty takie winny mieć ograniczony termin ważności. Strajkiem okupacyjnym kieruje od początku ocalała część komisji zakładowej, według obowiązującej instrukcji strajkowej. Przed komitetem stoją trzy główne zadania:

1. zamknięcie, zabarykadowanie zakładu i przygotowanie go do obrony.

2. zabezpieczenie mienia i środków produkcji, surowców i paliw przed zniszczeniem w wypadku wtargnięcia na teren zakładu sił przemocy(formy takiego zabezpieczenia należy ustalić wcześniej dla każdego wydziału i odcinka pracy).

3. wybór zastępczej kadry związkowej, która podejmie działalność w wypadku złamania strajku siła i likwidacji dotychczasowych władz związkowych.

O ile agresorowi uda się siłą złamać strajk powszechny, stworzona w czasie strajku zastępcza kadra Solidarności przystępuje do aktywnej obrony związku w nowych warunkach. Działalność ta zmierzać powinna przede wszystkim w trzech kierunkach:

1. obrona uwięzionych, kontakt z rodzinami, pomoc uwięzionym i ich rodzinom.

2. gromadzenie dowodów działalności tych wszystkich, którzy sprzymierzyli się z agresorem i zdradzili naród, muszą oni mieć świadomość, iż czyny ich są rejestrowane, osądzane i że żaden z nich nie uniknie kary.

3. propagandy i informacji, organizowania pracy związkowej, podtrzymywanie moralnych i psychicznych sił narodu.

Wieś polska przyjmie na swe barki cały ciężar wyżywienia narodu. Rolnicy powinni dołożyć wszelkich starań w celu ukrycia i zabezpieczenia żywności przed rewizją. Członkowie organizacji chłopskich dokonują dystrybucji artykułów żywnościowych dla ludności miejskiej w zamian za niezbędne dla wsi artykuły

48

Page 49: Ostatnia [1]..

przemysłowe. W małych miastach i osiedlach, stosowanie do warunków lokalnych kieruje komitet strajkowy największego lub najlepiej zorganizowanego zakładu.... W obliczu agresji przeciwko narodowi i państwu żołnierze Wojska Polskiego i pracownicy sił porządkowych staną przed trudnym wyborem, z istoty tych służb wynika bowiem konieczność wykonywania rozkazów zwierzchników. W sytuacji jednak, gdy nad ośrodkami decyzyjnymi tych służb kontrolę przejęłyby siły antynarodowe elementarnym obowiązkiem patriotycznym każdego żołnierza i funkcjonariusza sił porządkowych jest przeciwstawienie się im wszelkimi dostępnymi środkami. Pracownicy MO i SB powinni niezwłocznie przystąpić do usuwania wszelkich dokumentów mogących ułatwić eksterminację Polaków. Każdy pracownik winien mieć świadomość, że może w ten sposób ocalić choćby jedno życie ludzkie. Obowiązkiem każdego żołnierza i milicjanta jest obrona mienia i życia obywateli, w szczególności z użyciem broni jest zbrodnią i aktem zdrady narodowej...

Wszystkie wyżej przytoczone cytaty z przemówień różnej rangi towarzyszy z PZPR dobitnie pokazują dramaturgię tamtego okresu, a przede wszystkim ich postawę.

Solidarność tamtego okresu będąc tylko Związkiem Zawodowym w

głównej mierze wzięła na siebie obronę praw pracowniczych i społecznych. W sklepach były puste półki, na szczęście było rolnictwo prywatne, chodź o mniejszym areale niż państwowe PGR-y, to jeszcze płody rolne udawało się kupić. Dla zobrazowania kim byli ci, co tak opluwali wszystkich inaczej myślących pozwolę sobie przytoczyć wywiad z Michaiłem Woleńskim wtedy dysydentem ZSRR, który ukazał się „LE POINT 15.IX 1980 roku tytuł „ZSRR KASTA TRZECH MILIONÓW UPRZYWILIJOWANYCH”.

Michaił Voleńsky, profesor nauk politycznych był w ZSRR jednym z dwustu tysięcy uprzywilejowanych, którzy stanowią kastę rządzącą, tzw. „nomenklaturę”. W zadziwiającej książce, która nosi ten sam tytuł, opowiada o życiu codziennym czerwonej arystokracji. Odpowiada na pytania Georg’a Suffert.

G.S: Co to jest „nomenklatura”?.M.V: To klasa uprzywilejowanych, która zdominowała ZSRR i kraje

Wschodu. Zamknięta grupa nie mająca nic wspólnego z partią, dysponująca władzą i dobrami materialnymi.

G.S: Co nazywa pan bogactwem?.M.V: Sposób Życia. Rodzina radziecka może uważać się za szczęśliwą,

jeśli posiada jedno lub dwupokojowe mieszkania oraz odpowiednie pożywienie. Ale członek nomenklatury żyje całkiem inaczej. Posiada mieszkanie od trzech do pięciu pokoi, daczę, kierowców, samochody służbowe poruszające się po wydzielonych pasach w mieście, które na zachodzie przeznaczone są dla autobusów i karetek pogotowia, nie płaci za posiłki, ani za miejsca w kinie i teatrze, ani za wakacje nad Morzem Czarnym, ani też nie opłaca swoich podróży. Ale to nie wszystko. Kiedy

49

Page 50: Ostatnia [1]..

członek nomenklatury potrzebuje czegoś, jego życzenie zostaje natychmiast spełnione. To wszystko.

G.S: A wyższe kierownictwo?.M.V: To samo, ale na innym poziomie. Wszyscy na zachodzie znają

namiętność L. Breżniewa do samochodów. Ale mało kto wie, że dysponuje on około trzydziestoma daczami.

G.S: Od kiedy istnieje ten system?.M.V: Od 1918 roku, kiedy to córka Stalina, Swietłana, opisując dom

Mikojana w czasie wojny domowej, mówi: wewnątrz marmurowe posągi sprowadzone z Włoch – na ścianach gobeliny. Park ogród, kort tenisowy, stajnie.

G.S: Chodziło o posiadłości, które należały do arystokracji.M.V: To prawda, ale system trwał, weźmy niesamowitą daczę, którą

Chruszczow zbudował sobie w Picundzie. Miejsce wspaniałe, wspaniała lokalizacja. Któregoś pięknego dnia gigantyczna ściana betonu odcina kawał lasu. Buduje się pałac, basen z oszklonymi ścianami i dachem, salę kinową oraz prywatny port. Przyglądałem się w 1959 roku powrotowi Chruszczowa z przejażdżki. Łódź motorowa zbliżała się do brzegu, dwóch agentów tajnej policji rozłożyło czerwony chodnik i ten wielki człowiek uroczyście wysiadł z łodzi.

G.S: Przypuśćmy, że ma pan rację. Chodzi tu jednak o najważniejszych dostojników państwa zarówno w przeszłości, jak i obecnie. Przeciętny nomenklaturzysta nie jest taki bogaty...

M.V: Oczywiście, że nie. Powiedzmy, że ich poziom życia odpowiada mniej więcej poziomowi życia wyższych warstw społecznych u was. Z tym, że nie płacą oni za żadne usługi, korupcja jest powszechna, a niekompetencja bezkarna. Niewielkim karom podlegają skandale lub wypaczenia linii politycznej. Kiedyś umierało się za to. Teraz jest się po prostu wysyłanym na nędzne stanowisko gdzieś na końcu Azji. Chciałbym powiedzieć coś na temat korupcji. Istnieje ona i w waszych krajach. Przypomina pan sobie skandal Lock-heeda. Ale w końcu sądzę, że trudno jest na Zachodzie kupić sobie stanowisko. Można kupić posadę notariusza, agenta handlowego, ale nie stanowisko prefekta, czy komisarza policji. A oto, jakie były zwyczajowe taryfy w Azerbejdżanie w 1969 r.: prokurator okręgu- trzydzieści tysięcy rubli; szef milicji okręgu- pięćdziesiąt tysięcy rubli; drugi sekretarz komitetu okręgu- sto tysięcy rubli.

G.S: Ile osób liczy nomenklatura?.M.V: 750 tysięcy rodzin, albo 3 miliony osób, biorąc pod uwagę kobiety

i dzieci. 1,5% ludności kontroluje to największe militarne mocarstwo w historii świata, zasłaniając się jednocześnie „dyktaturą proletariatu”.

G.S: W jaki sposób „nomenklatura” werbuje swoich członków?.M.V: Przez kooptowanie. Musi pan zrozumieć element kluczowy. Na

Zachodzie istnieją pewne hierarchie. Mają one swe podłoże w różnego rodzaju nierównościach: poziomu kulturalnego grupy socjalnej, w której człowiek się rodzi,

50

Page 51: Ostatnia [1]..

dyplomu, który otrzymuje lub nie, talentu, pracy powodzenia lub jego braku itp. Na Wschodzie, nic w tym rodzaju: jedynym sposobem wejścia w szeregi „nomenklatury” jest wierność wobec niej. Wierność ta jest źródłem przywilejów. Przywileje te są częściowo dziedziczne. Nie wszyscy synowie i córki dygnitarzy państwowych zostali generałami i megalomanami, jak syn Stalina, lecz wszyscy należą do” nomenklatury”. Ona to utrzymuje ich władzę, nad bogactwem i państwem, która z tego wypływa.

G.S: Mówi pan, że ci ludzie marzą o zdominowaniu świata, że są zdolni do wszystkiego, aby to osiągnąć – ale jednocześnie ukazuje ich pan jako ludzi tchórzliwych. Jak pan wytłumaczy tę niekonsekwencję?.

M.V: Jedno nie wyklucza drugiego. Na razie ich system funkcjonuje. Chodzi oczywiście o system polityczny. Zapewnia on ich dominację, a sfera wpływów Związku Radzieckiego ciągle się zwiększa. „Nomenklatura” istnieje w każdym kraju Demokracji Ludowej. Przy okazji rzućmy okiem na sytuację Polski. Dlaczego system Niezależnych Związków Zawodowych jest nie do pomyślenia?. Ponieważ poddaje on w wątpliwość dobieranie członków „nomenklatury”. Przywódcy nowych związków zawodowych będą albo przekupywani, albo niszczeni i eliminowani. Jest to gwarancją przetrwania systemu, o którym mówiliśmy. Dam panu inny przykład: usunięcie Chruszczowa. Dziwi mnie niezmiernie niewiedza Zachodu o tym fakcie. Sądzi się ciągle, że został usunięty, ponieważ był zbyt grubiański w ONZ, ponieważ musiał ustąpić Kenned’emu na Kubie, etc. Zakładam, że te wydarzenia miały swoją wagę, ale nie mogły one wpłynąć na osłabienie władzy Chruszczowa. Jego jedynym błędem było naruszenie, prawdopodobnie nieświadomie, systemu „nomenklatury”. Zdecydował on, że w każdej dziedzinie władza będzie rozproszona, np. z jednej strony rolnictwo, a z drugiej przemysł. Od dołu systemu aż do jego wyżyn ogarnęły ludzi zawroty głowy. Wszyscy atakowali Moskwę, liny bezpieczeństwa mogły puścić. W rezultacie usunięto Chruszczowa. „Nomenklatura” mianowała Breżniewa, podobnie jak oddaliła Gierka i powołała Kanię. Pojedyncza osoba wcale się nie liczy. Jest to dyktatura kolektywna, prawie anonimowa, dlatego też do pewnego stopnia tchórzliwa. Chce wygrać bez ponoszenia zbyt wielkiego ryzyka. Zdecydowałbym się nawet na przepowiednię: jeśli Rosjanom nie uda się stłamsić buntu afgańskiego w ciągu tego roku, będą usiłowali znaleźć rozwiązanie polityczne. Załagodzenie sprawy, czego przedtem nie chcieli, wyda im się mniejszym złem.

G.S: Skąd pan to wszystko wie?. Proszę mi wybaczyć niedyskrecję, ale chciałbym wiedzieć, kim pan jest?. Na ten temat nic pan nie pisze w swojej książce, a po francusku mówi pan prawie bezbłędnie....

M.V: Nie jestem dysydentem. Byłem obywatelem radzieckim, a teraz mam obywatelstwo austriackie. Opowiem panu w kilku zdaniach jak do tego doszło. Urodziłem się w przeciętnej rodzinie. Ojciec mój pracował w banku, matka zaś była nauczycielką. Ani ojciec, ani matka, nie byli komunistami. Kiedy chodziłem do szkoły, świat wydawał mi się, tak jak wszystkim dzieciom, normalny. Różniłem się od wszystkich jedynie zamiłowaniem do języków obcych. Mając 10 lat, dla zabawy, zacząłem się uczyć francuskiego i angielskiego. Pewnego dnia dowiedziałem się o zamordowaniu Kirowa. Nie bardzo wiedziałem kto to taki. O wielkiej czystce w latach 1936-38 prawdopodobnie nie wiedziałbym, lecz pewnego ranka mój profesor

51

Page 52: Ostatnia [1]..

angielskiego został aresztowany pod zarzutem szpiegostwa. Instynkt mówił mi, że to niedorzeczne. Tego dnia wszystko z grubsza zrozumiałem. Zaraz po wojnie wysłano mnie jako tłumacza do Norynbergii. Niezapomniany widok. Balet generałów alianckich na gruzach nazistowskich Niemiec. Wszystko to w odrażającym zapachu zgliszczy, kurzu i śmieci. Odkryłem Zachód. Nie przyszło mi jednak na myśl zmieniać obozu. Zresztą jest to słowo, którego nienawidzę. Byłem, wydawać się mogło, dobrym tłumaczem, płacona mi odpowiednio, żyłem z „nomenklaturą”, której byłem członkiem. Później zostałem profesorem, ekspertem. Lecz nie znałem wtedy mechanizmu władzy. To naprawdę było tajemnicą....

G.S: Powróćmy do „nomenklatury”. Mówi pan jak Jugosłowianin Dżilas, że klasa jest „rzeczą piękną i dobrą”. Jak więc powstała ta klasa?.

M.V: Jestem przekonany, że Lenin stworzył wzorzec, który miał zadowolić rewolucjonistów. Na początku będzie partia bolszewicka. Ale rekrutacja będzie przez kooptację. To jest klucz. Żadna szkoła, żaden talent nie prowadzi do „nomenklatury”. To ona sama wybiera sobie człowieka. Oczywiście w pierwszych latach system trzyma się pewnych rygorów. „Nomenklatura” nie różni się jeszcze od partii. Członkowie partii żyją lepiej niż inni, lecz w sposób względnie rozsądny. Następnie przychodzi era Stalinowska, nieubłagana likwidacja starych bolszewików – urzędnicy aparatu zastępują zawodowych rewolucjonistów. Uczciwość marksistowska jest od dawna martwa. Dąży się do przeżycia, i to w możliwie najlepszy sposób. Wtedy Klub „Klasa” ujawnia się. Nikt już nie wierzy w świetlaną przyszłość. Lecz ci, którzy są u steru chcą utrzymać władzę. Tworzy się więc obyczaje, przyzwyczajenia, swoistą technikę stosunków międzyludzkich, której wszyscy są posłuszni. Istnieje styl administracji radzieckiej. Usiłowałem go opisać w mojej książce. Najpierw trzeba zrozumieć język organów partyjnych, dostrzec w porę zachodzące zmiany, być w dobrych stosunkach z wygrywającymi, utrzymać dystans wobec innych. Cała aktywność umysłowa musi być skierowana na ten cel. Począwszy od pewnej osiągniętej pozycji, członek „nomenklatury” staje się stopniowo nietykalny. Nawet odsunięci w czasie pochruszczowskim mogli dalej żyć w miarę dostatnio w miarę dostatnio w stosunku do średniego poziomu życia w Rosji.

G.S: Jeśli dobrze pana rozumiem, bogactwo wynika z zajmowanej pozycji?.

M.V: Na pewnym poziomie, mieszkanie staje się większe, rośnie ilość samochodów służbowych, a bilety do teatru, książki, alkohole są wam ofiarowywane. Chodzi o to, aby nie zwracać na siebie uwagi. Proszę jeszcze raz spojrzeć na Polskę. Ci, którzy sądzili, że nastąpią po Gierku, zostali odsunięci na bok, zwycięża człowiek przeciętny, sprytny, pochlebca, ponieważ nie przeszkadza innym. Następną sprawą, którą musi pan zrozumieć: na Zachodzie bogactwo jest ostentacyjne – tam ukryte, na Zachodzie władza jest nominalna – tam anonimowa. Oczywiście jedna i druga dąży do wejścia na scenę. Ale to się nie liczy. Prawdziwa siła jest kolektywna i konserwatywna. Niech pan nie zapomina, że własność prywatna nie istnieje. Mówiło się, że Stalin nie miał nigdy grosza w kieszeni. To zrozumiałe, ponieważ nie musiał nic kupować. Cała „nomenklatura”, żyje w ten sposób. Dobra prywatne i pieniądze społeczne idealnie ze sobą koegzystują.

52

Page 53: Ostatnia [1]..

A jak to było w tamtym okresie w Polsce?. Była i u nas „nomenklatura”, może nie w takiej formie bezprawia jak w Związku Radzieckim, ale była i miała się całkiem nieźle. Przytoczę fragment artykułu zdjętego przez cenzora z Przeglądu Technicznego przedrukowanego przez Wolnego Związkowca z dnia 26 marca 1981 roku:

W polskich warunkach po latach siedemdziesiątych przy ogólnym szybkim wzroście płac zarobki najwyższe rosły najszybciej a zróżnicowanie płac osiągnęło wartość jedenastokrotną. To właśnie spowodowało, że postulat ograniczenia nadmiernie wysokich zarobków był wysuwany podczas wielu strajków, wskazywano na przykład dyrektorów kopalń biorących kilkadziesiąt tysięcy złotych, czy szefów kombinatów mających całkiem legalnie 28-30 tysięcy pensji....” budowę drugiej Polski „kierownictwo polityczne i gospodarcze kraju najpełniej realizowało dla siebie... Już 1972 roku ukazał się dekret(nie ustawa, to charakterystyczne) „o uposażeniu osób zajmujących kierownicze stanowiska państwowe”(Dz.U.42/72)...

Występuje tam cała plejada stanowisk od Przewodniczącego Rady Państwa do dyrektora w administracji ministerialnej i admninstracji lokalnej. Pikanterii dodaje fakt, że tu cytat, „Osobom odwołanym z tych stanowisk przysługuje wg dekretu dotychczasowe uposażenie netto w okresie do 2 lat zależnie od rangi...Poza wynagrodzeniem pieniężnym istotną częścią przywilejów władzy było prawo do posługiwania się samochodem służbowym i prawo do lepszego mieszkania. Jednym z praw, które zawiera wydany równocześnie z przedstawionym wyżej dekret „o zaopatrzeniu emerytalnym osób zajmujących kierownicze stanowiska państwowe oraz członków ich rodzin”, jest prawo do dotychczas zajmowanego mieszkania... Oznacza ono bowiem, że każde lokum zyskane w okresie, gdy ma się ogromne możliwości decyzyjne, pozostaje już w dyspozycji danej osoby i jej rodziny. W Warszawie tajemnicą poliszynela było, że najlepsze mieszkania buduje i rozdziela w osiedlach U.R.M, minister Wieczorek. Premier Jaroszewicz miał co prawda w Aninie willę, kupioną jeszcze w latach pięćdziesiątych od rodziny Tuwima, ale po kraju krążyły legendy o inwestycjach syna Andrzeja a także wieści o pałacu Bilińskich w Otwocku i o cichej odbudowie Zamku Ujazdowskiego. Dla I sekretarza zbudowano rezydencję w Klarysewie, o której niedawno pojawiły się w „Trybunie Ludu” wiadomości, że Muzeum Narodowe wypożyczyło dla niej 14 płócien. Napisano to dopiero po odwołaniu Gierka , przypisek autora. Budowano też nowe i remontowano stare wille w Konstancinie. Istniała praktyka zaniżania rzeczywistych kosztów budowy tych luksusowych mieszkań przez rozliczanie ich na inne prowadzone równolegle budowy. W kraju było podobnie. Reforma administracji terenowej w 1975 roku wydłużyła spółdzielczą kolejkę, nowa władza wojewódzka musiała się szybko zadomowić. Nie brakowało też inwestycji zbliżonych do warszawskich pojedynczych i zbiorowych.

OPIEKA SPECJALNAByłem oszołomiony, gdy rok temu trafiłem do wnętrza kliniki rządowej w

Aninie... Jednoosobowe separatki, telewizor, telefon, mikrofon do rozmowy z lekarzem i pielęgniarką przy łóżku, własna łazienka i WC. Pani salowa podaje herbatę

53

Page 54: Ostatnia [1]..

odwiedzającym. W opinii pracujących tu lekarzy warunki odpowiadały najlepszym prywatnym klinikom zachodnim, sprzęt także. Lista osób uprawnionych do szczególnych świadczeń jest długa, ale warto ją przytoczyć. Obejmuje ona: Marszałka i wicemarszałka Sejmu, Przewodniczącego Rady Państwa i jego zastępców, członków i sekretarza Rady Państwa, szefów Kancelarii Sejmu i Rady Państwa, I Sekretarza PZPR, członków i zastępców członków Biura Politycznego, sekretarzy KC i członków sekretariatu, kierowników wydziału KC, I sekretarzy KW, premiera i wicepremierów, Przewodniczący Komisji Planowania i jego zastępcy, ministrów , wiceministrów, szef URM, kierowników urzędów celnych i ich zastępców, dyrektorów generalnych w ministerstwach i urzędach celnych, przewodniczących wojewódzkich rad narodowych miast wyłączonych i województw, wojewodów i prezydentów tych miast. Prezesa NIK i wiceprezesów, Prezesa PAN, Pierwszego Prezesa i Prezesów Sądu Najwyższego, Prokuratora Generalnego i jego zastępców oraz członków ich rodzin. Są to emeryci mający prawo do dotychczas zajmowanych mieszkań i 50% zniżki kolejowej. Emerytury I Sekretarza PZPR, Przewodniczącego Rady Państwa i premiera wynoszą, niezależnie od wieku i czasu pełnienia funkcji 95% pensji i dodatku funkcyjnego. Dla pozostałych osób ich otrzymanie i wysokość uwarunkowane są wiekiem i stażem na stanowisku. Świadczenia wypłaca wszystkim centrala ZUS w Warszawie, wysokość kwot zna zaledwie kilka osób w tej instytucji, są to prawdopodobnie jedyne w Polsce emerytury waloryzowane przez branie za podstawę wymiaru aktualnych płac na byłych stanowiskach pracy rencistów.

ZAOPATRZENIE DOMOWEFunkcjonował i zapewne działa nadal, system zamkniętego zaopatrzenia,

szczególnie drażniący przy obecnej sytuacji na ryku. Ujawniony fakt istnienia specjalnego sklepu na tyłach domów Centrum w Warszawie, to tylko fragment większej całości na którą składały się i odlewy stóp prominentów w Krakowskim Centralnym Laboratorium Przemysłu Obuwniczego, i domowe wizyty krawców najlepszych zakładów odzieżowych w kraju u specjalnych klientów, i tkanie dla nich materiałów w fabrykach w Bielsku....

Na zamówienie a czasem i bez nich, fabryki przysyłały meble, lampy, dywany, a nawet proszki do prania. Do dyspozycji tych osób były nie tylko samochody służbowe, ale i helikoptery i samoloty. Używano ich często bez rzeczywistej potrzeby, raczej z przyzwyczajenia.

EGALITARYZM PRZEZ JAWNOŚĆNie bogactwo jednostek budzi sprzeciw społeczeństwa, ale przywileje,

które leżą u jego źródeł. Robotnicy rzeczywiście domagali się egalitaryzmu władzy, związania warunków jej życia z poziomem bytowania obywateli. Nie było to przy tym żądanie ani utopijne, ani drakońskie. Nie było utopijne, ponieważ w wielu krajach znacznie zamożniejszych od nas płace i przywileje członków rządu i urzędników szczytu aparatu państwowego nie są wygórowane, a przede wszystkim – nie stanowią dla nikogo tajemnicy. Tak zresztą było przed wojną i w Polsce, co można sprawdzić w roczniku statystycznym. Aparat władzy nie tworzy też w tych krajach zamkniętego

54

Page 55: Ostatnia [1]..

świata. Przywilejem najwyższym i niemal jedynym jest władza, też zresztą kontrolowana. Nie jest to też żądanie drakoński, gdyż jak sądzę nikt z je wysuwających nie domaga się, by przywódca kraju zamieszkał w bloku na Chomiczówce, ani by do pracy jeździł tramwajem. Chodzi o to, by jego warunki życiowe, a co za tym idzie i byt całej elity władzy, pozostawały w jakiejś rozsądnej proporcji do warunków życia reszty obywateli. Gdy po raz kolejny słyszą oni wezwania do wysiłku w pracy i skromności w spożyciu w imię przyszłych rezultatów, mają oczywiście prawo wiedzieć, że ci, którzy więcej niż oni przyczynili się do katastrofy gospodarki- odczuwają również mocno te ograniczenia. Dlatego nie może być i nie jest obojętne dla społeczeństwa, kto i jak zaopatruje stoły dostojników. Mówienie głośno o przewodzeniu w odnowie i jednocześnie unikanie wyjaśnień na temat, kto, ile zarabia, co, skąd, i za co ma, pokazywanie w telewizji domów i dacz pobudowanych w parkach narodowych i krajobrazowych bez nazwisk ich właścicieli jest pustą, cyniczną frazeologią.

Przytoczyłem tu obszerne fragmenty artykułów publikowanych przez Wolnego Związkowca, które w dobitny sposób opisywały „nomenklaturę”, panującą w Związku Radzieckim i w Polsce. Jest faktem bezspornym, że polska „nomenklatura” dopiero ślamazarnie uczyła się od „wielkiego brata”, jak wykorzystywać naród i go ubezwłasnowolniać, ale należy wziąć również pod uwagę fakt, że była znacznie młodsza, a już dorobiła się pokaźnych przywilejów. Były to czasy, gdzie władza myślała za nas, ona wiedziała najlepiej czego nam potrzeba, np. nie budowano autostrad, bo po co, furmanką można jeździć polnymi drogami. Dobitnym przykładem rozprawy z polską nomenklaturą był artykuł z Solidarności Opolszczyzny autorstwa Jarosława Chłodeckiego.

„W roku 1795 Rzeczypospolitą wymazano z map Europy. Kogo teraz winimy za doprowadzenie Kraju do zagłady, do bankructwa gospodarczego i militarnego? – chłopów, mieszczan czy szlachtę?. Pan Ryszard Wojna, który w sierpniu odwoływał się do tej daty i przestrzegał nas – to komu wydawał świadectwo: narodowi czy stanowi?. Kierować to znaczy przyjąć odpowiedzialność za skutki działania. Kierowca nawet za nieumyślne spowodowanie wypadku idzie w odosobnienie. A jaką odpowiedzialność poniosła Partia(PZPR) za wynik swojego działania?. Odstrzelono kilka kozłów ofiarnych, jak to skomentował rysownik A. Mleczko. Musimy jeszcze przypomnieć sobie, co oznacza „centralizm demokratyczny”. Trudno jest wyjaśnić ten zleposłów, tak jak trudno jest skojarzyć cukier z pieprzem. Albo jest centralizm i jasne jest, że nie ma demokracji, albo jest demokracja i nie ma centralizmu. W Partii obowiązuje zasada centralizmu, w związku z tym nie można oceniać Partii, ale jej funkcjonariuszy. Nieuczciwe jest mówienie o 3 milionach Polaków jako o sile, która dekomponowała nasz organizm społeczno-gospodarczy. Dokonali tego niedemokratycznie wybrani funkcjonariusze PZPR. Według funkcjonariuszy PZPR sprawa odpowiedzialności ma się zgoła inaczej. To, że życie gospodarcze powoli zamiera, nie jest dla nich najważniejsze. Najważniejszym dla nich jest obronić naród przed elementami antysocjalistycznymi. Animatorzy propagandy zupełnie zapomnieli, jakie są cechy socjalizmu, przypomnijmy więc:

1. społeczna własność środków produkcji.2. likwidacja wyzysku człowieka przez człowieka.

55

Page 56: Ostatnia [1]..

3. rozwijanie gospodarki celem maksymalnego zaspokajania potrzeb materialnych i kulturalnych społeczeństwa.

Czy działacze „Solidarności” wskrzeszają burżujów, czy też ich piętnują?. Milionowe fortuny czerwonej burżuazji czekają jeszcze na nacjonalizację. Dzięki „Solidarności” przecież odebrano burżujom i ich związkom setki gmachów. Prawdą jest również, że strach przed nacjonalizacją doprowadził do zniszczenia wielu cennych obiektów. Ich właściciele woleli zmieść je z powierzchni ziemi(np. przy pomocy spychaczy), niż żeby chamstwo miało się nim cieszyć. Na Opolszczyźnie powstało takie przysłowie „nie dla psa kiełbasa z bażanta.... To my musimy płacić za Ich „genialne” decyzje gospodarcze, za nietrafione licencje, za to, że eksperymentowano na żywym organizmie gospodarczym, bezkarnie toczono krew, tak długo, aż nie nastąpi zapaść: a potem zobaczymy...

A teraz zastanówmy się, po której stronie mamy te elementy antysocjalistyczne: po stronie funkcjonariuszy PZPR – czy po stronie „Solidarności”?.

Tego rodzaju artykuły pisane były w tamtym okresie, praktycznie we wszystkich większych regionach lub silnych zakładach pracy. Huta Katowice i jej KZ NSZZ „Solidarność”, była jedną z najbardziej prawicowych organizacji związkowych w kraju. „Wolny Związkowiec”, chodź było wiele prób ocenzurowania jego artykułów i ograniczenia pisma do czysto związkowych funkcji, pozostał jednym z najpoczytniejszych pism w kraju. Cała struktura „Solidarności” zakładowa i wydziałowa pomimo, że jego członkowie pochodzili praktycznie z całego kraju cechowała się jednym; wielką niechęcią do systemu komunistycznego. Huta Katowice była taką miniaturką Polski, jak w soczewce skupiającej, widzieliśmy perfidię przodującego systemu. Nadużycia w trakcie jej budowy były ogromne i to bez specjalnego ukrywania. Budowano obiekty towarzyszące, chodzby Orle Gniazdo w Szczyrku, tzw. zakładowy dom wczasowy, przy okazji, którego wybudowano wiele willi dla prominentów. Budowano również mieszkania zakładowe o podwyższonym standardzie, dla kadry i standardowe dla załogi, tu również były nadużycia. Zupełnie inną sprawą był rozdział talonów na deficytowe towary m.in. na samochody, zasłużeni towarzysze dostawali je co roku, sprzedając stare za trzykrotną wartość nowego. Była to niewątpliwie nagroda a przede wszystkim zastrzyk finansowy za wierne służenie partii. Niektórzy przedstawiciele kadry technicznej tzw. desant z Krakowa i Częstochowy posiadali po kilka mieszkań funkcyjnych, oczywiście umeblowanych i opłacanych przez zakład, a przypomnę obowiązywała wówczas ustawa, że można było mieć tylko jedno mieszkanie. Wiedziałem o tym, gdyż jak wcześniej wspomniałem, byłem sekretarzem ZKM. Pracy mieliśmy mnóstwo, należało to wszystko uporządkować, do rangi przyzwoitości i właściwych stosunków społecznych. Protesty prominentów były, a jakże, ale nie robiło to na nas większego znaczenia.

Propaganda kłamstw i obelg pisanych w prasie komunistycznej i TV pod adresem „Solidarności i jej władz trwała cały czas. Że zacytuję Wolnego Związkowca z 3 kwietnia 1981 roku:

Ostatnio biuletyn Krajowej Agencji Wydawniczej, powołanej do życia przez nieodżałowanego Prezesa Radiokomitetu(Maciej Szczepański usunięty za

56

Page 57: Ostatnia [1]..

malwersacje i nadużycia przyp. Autora) – ostoi propagandy i ideologii lat siedemdziesiątych

(FAKTY z dnia 9.03.81) poświęcili całą swoją objętość walce z antysocjalizmem na Śląsku a zwłaszcza takiemu elementowi jak Wolny Związkowiec. Wymieniony nr FAKTÓW wyjaśnił również pewną istotną wątpliwość: taśma z nagraniem przemówienia Pana A. Żabickiego jest autentyczna(chodzi o spotkanie z aktywem i komendantami MO i SB, przyp. Autora), zostało to jednoznacznie potwierdzone. Nie zostało natomiast wyjaśnione co było celem spotkania, z którego pochodzi nagranie. Nadal nie wiadomo czy chodziło o zmianę stylu pracy MO i SB – organów, które w erze Grudnia(były I sekretarz KW PZPR, przyp. Autora) były raczej nastawione na typowe (pałowe) rozwiązywanie konfliktów społecznych, czy też było to spotkanie nowego szefa z podstarawym gwarantem poprzedniej i bieżącej władzy... Wzmocnieni i pokrzepieni treściwą lekturą FAKTÓW ideologiczni szermierze odnowy nie mieli jednak okazji wypróbować swej nowej – cudownej broni. Po prostu nie zdążyli. Wcześniej, zanim mogli się należycie przygotować do wymarszu „z kagańcem do ludu” zaistniały wypadki bydgoskie.

Zastosowanie przemocy przez władze jako formy dialogu z Solidarnością stało się faktem. Oczywiście władze nie były w stanie temu zapobiec i nie są też w stanie ustalić sprawców bestialskiego pobicia ofiar, mimo iż gmach otoczony był i wypełniony organami porządkowymi (!?).Kompetentna komisja wysokiego szczebla zaczęła przygotowania resortu od stwierdzenia, że J. Rulewski spowodował wypadek drogowy i najprawdopodobniej musiał w związku z tym przybyć nieprzytomny i pobity na sesję WRN jeśli w takim stanie znalazł się następnie na zewnątrz budynku. W całym tym bałaganie ostatecznie zgubił się nawet wicepremier i z doniesień telewizyjnych z ostatnich dni można sądzić, że go tam po prostu nie było. Nadal nikt nic nie wie, a jeśli Solidarność wypowiada się na ten temat w „nielegalnych wydawnictwach” to są to oczywiście czyste ataki na władzę, pomówienia i nieodpowiedzialne działania zmierzające do destrukcji socjalistycznego państwa. Nie wiadomo tylko co zrobić ze wścibskimi dziennikarzami, którzy (np. Gazeta Krakowska) zamieszczają coraz liczniejsze wypowiedzi opinie świadków, potwierdzające po kawałku całą treść pierwszego komunikatu NSZZ „S”(komunikat ten potępiał zajścia w Bydgoszczy i w ostrych słowach, żądano ukarania sprawców. Przyp. Autora). Czy jest to kulawa propaganda?. Na pewno nie!. Jest to natomiast propaganda wyrachowania- zmierzająca do uzyskania konkretnego celu- do sprowokowania rozruchów mających usprawiedliwić wprowadzenie godzin policyjnych, stanu wyjątkowego, czy też skierowanie wojsk (aktualnie ćwiczących) przeciwko własnemu narodowi.

Następne przykłady nie kazały długo na siebie czekać. Już we wtorek (24.03.81) w dzienniku TV pokazano kilkudziesięciu milionom Polaków wroga publicznego nr 1 – Przewodniczącego MKZ Katowice- Andrzeja Rozpłochowskiego. Wzywał on Solidarność do oczyszczenia się z członków Partii. Jak wiemy z prasy oficjalnej A. Rospłochowski nie stara się prowadzić dialogu z władzami partyjnymi. Tym wystąpieniem w pewnym sensie nawiązał chyba jednak telepatycznie kontakt z Plenum KW PZPR w Katowicach, gdyż Plenum to identyczne życzenie oddzielenia Partii i Solidarności wyraziło w swej uchwale opublikowanej 23.03.br. Już zaczęto się zastanawiać, czy Przewodniczący nie złamał przypadkiem świętej woli delegatów, gdy

57

Page 58: Ostatnia [1]..

tym czasem dnia 25.03, pojawiło się w Aktualnościach TV Katowice sprostowanie- nic podobnego nie zostało wypowiedziane przez A. Rozpłochowskiego. Dziennik TV po prostu spreparował tendencyjnie wypowiedź, aby „komuś”, pomóc w osiągnięciu zaplanowanych celów politycznych. Oczywiście znaną i dopracowaną metodą urabiania opinii publicznej, sprostowanie poszło tylko w II programie lokalnej telewizji i ostatecznym rezultatem jest okłamywanie kilkudziesięciu milionów Polaków przez ogólnopolski dziennik TV „naprawionym” poinformowaniem kilku milionów w jednym tylko regionie.

Komentarz Redakcji „Wolnego Związkowca”

Pozwoliłem sobie przytoczyć ten fragment dla zobrazowania panującej atmosfery tamtego okresu.

Zastanówmy się wszyscy razem jak potężne i wszechwładne są siły, które zmuszają tak niezdobyty dla całego społeczeństwa bastion – jakim była telewizja do preparowania tendencyjnych kłamstw mających na celu wzburzenie opinii publicznej, dokonanie podziału związków na partyjne i bezpartyjne i permanentne antagonizowanie między sobą ludzi pracy. Czy naprawdę tego oczekiwało społeczeństwo od dysponentów środków masowego przekazu – środków będących przecież własnością społeczną?. W czyim interesie leżało eskalowanie napięć społecznych?. Kto i w jakim celu przygotowywał sobie tym sposobem grunt do dalszych działań?. Jakie mogły to być działania, jeśli już ich zapowiedź skierowana jest przeciwko interesom całego narodu?...

Pozostaje do rozważenia kwestia: Jak reagować na prowokacje?. Przecież nie można świadomie robić tego na co liczy prowokator. Nie można też dopuścić do bezprawia umożliwiającego władzom regionalnym i wyższym (chodzi o PZPR), stopniowe eliminowanie poszczególnych ludzi metodami terrorystycznymi. Takie myśli chodziły po głowie, każdego zdrowo myślącego człowieka, opisywany okres miał jak czas pokaże swoje znaczenie, a prowokatorzy działali z rozmysłem.

Solidarność a właściwie ruch społeczny zrodził się w wyniku protestu społeczeństwa polskiego przeciwko złodziejstwu, bezprawiu i deprawacji rządzących, klakierstwu warstwy średniej PZPR i wielu innym negatywnym zjawiskom. Zacytuję tu wypowiedź dr hab.,dziś profesor, Jadwigę Staniszkis socjologa, która wielokrotnie w tamtym okresie odwiedzała Hutę Katowice. „niesłychanie trudne jest powstawanie demokratycznego ruchu w niedemokratycznym otoczeniu...., że Solidarność działa ciągle w pewnej pustce prawnej. Nie zostały zmienione przepisy. Wciąż nie ma nowej ustawy o związkach zawodowych. Dyrektorzy przedsiębiorstw, spętani niesłychaną ilością wskaźników, limitów itp. , z reguły nie są w stanie sprostać żądaniom robotników bez łamania przepisów. W podobnej sytuacji znajdują się władze administracyjne... Jeśli nie ma nacisków (zwanych przez prawników legalnością materialną) nie ma możliwości realizowania postulatów...”

Ale były też i prowokacje dokładnie przemyślane. Tow. Waszczyk ówczesny wicepremier wraz z grupą reformatorów zaproponowali tzw. małą reformę gospodarczą, polegającą na przyznaniu samodzielności przedsiębiorstwom w warunkach, gdy brakowało surowców i materiałów a przede wszystkim energii elektrycznej. Była to oczywista prowokacja mająca na celu usamodzielnienie

58

Page 59: Ostatnia [1]..

niektórych przedsiębiorstw w sytuacji gdzie cała gospodarka była na krawędzi bankructwa z obowiązującym centralizmem gospodarczym. Funkcjonowanie takich przedsiębiorstw nie miało najmniejszych szans, ale gdyby Solidarność się zgodziła byłoby na kogo zwalić całość niepowodzeń.

Dalsze szkalowanie Solidarności i jej przywódców, co miało na celu?Przytaczam obszerne fragmenty za Wolnym Związkowcem z dnia

24.04.81 , ze spotkania z górnikami KWK „Wieczorek”, cytowanego już wcześniej, członka biura politycznego, pierwszego sekretarza KW PZPR w Katowicach, który powiedział:

O sytuacji w Kraju.„Pomimo chwilowego odprężenia, sytuacja w Polsce jeszcze się

pogorszyła. Należy spodziewać się dalszych konfliktów. Walka toczy się przecież o władzę.

Jestem pod dużym wrażeniem Zjazdu KPZR. Żaden kraj socjalistyczny, włącznie z Rumienią i Jugosławią nie popiera tego co się u nas dzieje. Wszyscy powinni robić wszystko aby nie sprowokować sytuacji niebezpiecznej.

Amerykanie chcieliby sprowokować interwencję ZSRR w Polsce. Stworzyłoby to im dogodną sytuację dla zajęcia się Angolą, Kubą itp.

Na tym tle ustawiony był referat Biura Politycznego, w którym jednoznacznie trzeba było powiedzieć – niezależnie od odnowy, są u nas elementy kontrrewolucji.

Tłumaczyliśmy oczywiście towarzyszom radzieckim na Zjeździe, że są też w tym procesy pozytywne. Nikt nie chciał się z tym zgodzić. Tam patrzy się na wszystko jednoznacznie. To jest kontrrewolucja”.

Towarzysz Żabicki, najprawdopodobniej był pod wpływem listu tow. Radzieckich jakim zakończyli zjazd. A oto jego treść:

Do Komitetu Centralnego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej

Drodzy towarzysze.

Komitet Centralny Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego, zwraca się do Was z niniejszym listem, odczuwając ostre zaniepokojenie o losy socjalizmu w Polsce, o Polskę jako wolne i niepodległe państwo.

Krok nasz podyktowany jest partyjnym zainteresowaniem sprawami partii, polskich komunistów, całego bratniego narodu polskiego i Polski socjalistycznej jako strony Układu Warszawskiego i Rady Wzajemnej Pomocy Gospodarczej. Komuniści radzieccy i polscy działali ręka w rękę w bitwie przeciwko faszyzmowi i byli razem na przestrzeni wszystkich lat powojennych. Nasza Partia i ludzie radzieccy pomagali swym towarzyszom polskim w budowie nowego życia, i nas nie może nie niepokoić to, że obecnie nad rewolucyjnymi zdobyczami narodu polskiego zawisło śmiertelne niebezpieczeństwo, powiemy otwarcie: niektóre tendencje w rozwoju PRL, w szczególności w dziedzinie ideologii i polityki gospodarczej, jej

59

Page 60: Ostatnia [1]..

poprzedniego kierownictwa wywołały nasze niepokoje, już w ciągu szeregu lat. W pewnej zgodności z duchem stosunków istniejących między KPZR i PZPR, mówiono o tym przywódcom polskim w trakcie na najwyższym szczeblu i na innych spotkaniach. Niestety, te przyjacielskie ostrzeżenia, zarówno jak i ostre krytyczne wypowiedzi w łonie samej PZPR nie były brane pod uwagę, a nawet były ignorowane. W rezultacie tego w Polsce wybuchł głęboki kryzys, który ogarnął całe życie polityczne i gospodarcze kraju. Zmiana Kierownictwa PZPR, dążenie do przezwyciężenia poważnych błędów, związanych z naruszeniem prawidłowości budownictwa socjalistycznego, do przywrócenia zaufania do mas, a przede wszystkim całej klasy robotniczej do partii, do umocnienia demokracji socjalistycznej, spotkały się z naszym pełnym zrozumieniem. Od pierwszych dni kryzysu uważaliśmy za ważne, aby partia dała zdecydowany odpór próbom wrogów socjalizmu, zmierzających do wykorzystania powstałych trudności dla swych dalekosiężnych celów. Jednakże tego nie uczyniono. Nie kończące się ustępstwa wobec sił antysocjalistycznych i ich zadań doprowadziły do tego, że PZPR, krok za krokiem, ustępowała pod presją kontrrewolucji, wewnętrznej opierającej się na poparciu ze strony zagranicznych imperialistycznych ośrodków dywersji. Obecna sytuacja jest nie tylko niebezpieczna, a doprowadziła taj do stanu krytycznego – innej oceny dać nie sposób. Wrogowie Polski socjalistycznej nie kryją się szczególnie ze swymi zamiarami. Prowadzą walkę o władzę i już ją zdobywają. Pod ich kontrolę przechodzi jedna pozycja za drugą. W charakterze swej siły uderzeniowej kontrrewolucja wykorzystuje ekstremistyczne skrzydło „Solidarności”, oszukańczo wciągnęła robotników, którzy weszli do tego związku zawodowego, do przestępczego spisku przeciwko władzy ludowej. Wzmaga się fala antykomunizmu i antyradzieckości. Siły imperialistyczne podejmują coraz bardziej zuchwałe próby ingerencji w sprawy Polskie. Poważne niebezpieczeństwo, które zawisło nad socjalizmem w Polsce, stanowi zagrożenie również dla samego istnienia niezależnego państwa polskiego. Jeśli stałoby się najgorsze i do władzy doszliby wrogowie socjalizmu, jeśli Polska zostałaby pozbawiona obrony wspólnoty socjalistycznej, to od razu do niej wyciągnęłyby się żądne ręce imperialistów, i kto mógłby wówczas zagwarantować niepodległość, suwerenność, granice Polski jako państwa?, nikt.

Wiadomo Wam, towarzysze, o spotkaniu przywódców bratnich partii krajów wspólnoty socjalistycznej, które odbyło się w Moskwie 5 grudnia 1980 r, 4 marca 1981 r. odbyły się rozmowy kierownictwa radzieckiego z delegacją PZPR na XXVI zjeździe KPZR, 23 kwietnia br. Delegacja KPZR spotkała się z pełnym składem kierownictwa polskiego. W trakcie tych spotkań, a także innych kontaktów z naszej strony podkreślano rosnące zaniepokojenie w związku z poczynaniami sił kontrrewolucyjnych w Polsce. Mówiliśmy o konieczności przezwyciężenia zamieszania w szeregach PZPR, zdecydowanej obrony jej kadr od ataków wrogów i obrony władzy ludowej własną piersią, w szczególności zwracano uwagę na to, że przeciwnik faktycznie podporządkował swej kontroli środki masowej informacji, które w przeważającej swej części stały się narzędziem działalności antysocjalistycznej i są wykorzystywane dla podważenia socjalizmu i rozkładu partii. Zwracano uwagę, że bitwy o partię nie można wygrać dopóty, dopóki prasa, radio, i telewizja pracują nie dla PZPR lecz dla jej wrogów. Ostro stawiano kwestię konieczności umocnienia w kraju autorytetu organów porządku publicznego, armii i ich obrony przed zakusami sił

60

Page 61: Ostatnia [1]..

kontrrewolucji, dopuszczenie do tego, żeby powiodły się próby szkalowania i rozkładu organów bezpieczeństwa milicji, a następnie również armii – oznacza w istocie rzeczy rozbrojenie państwa socjalistycznego i oddanie go na łaskę wrogowi klasowemu. Pragniemy podkreślić, że we wszystkich podejmowanych kwestiach S. Kania i W. Jaruzelski i inni polscy towarzysze wyrazili zgodę z naszymi poglądami, ale faktycznie wszystko pozostaje po staremu i do polityki ustępstw i kompromisów nie wprowadzono żadnych korekt. Oddaje się jedną pozycję za drugą, nie bacząc na to, że w materiałach ostatnich plenów KC PZPR uznaje się fakt zagrożenia kontrrewolucyjnego, w praktyce do tego czasu nie podejmuje się kroków dla walki z nim, a organizatorów kontrrewolucji nawet wprost się nie wskazuje. W ostatnim czasie przedmiotem szczególnego niepokoju stała się sytuacja w łonie samej PZPR. Do zjazdu pozostaje niewiele ponad miesiąc, jednakże ton kampanii wyborczej coraz bardziej nadają siły wrogie socjalizmowi. Nie może nie niepokoić fakt, że do władz lokalnych organizacji partyjnych, a także do grona delegatów na konferencję i zjazd nierzadko wchodzą ludzie przypadkowi, otwarcie wyznający poglądy oportunistyczne. W rezultacie rozliczonych manipulacji wrogów PZPR, rewizjonistów i oportunistów odsuwani są doświadczeni i oddani sprawie partii działacze o nieskazitelnej reputacji i obliczu moralnym. Głęboko niepokoi również i ten fakt, że wśród delegatów na zbliżający się zjazd znajduje się niezwykle mała liczba komunistów ze środowiska robotniczego. Tok przygotowań do zjazdu komplikuje się poprzez tzw. Ruch struktur poziomych będący narzędziem rozbijania /rozłamu/ partii, które jest wykorzystane przez oportunistów, aby przeforsować na zjazd ludzi niezbędnych dla nich i skierować w wygodny dla siebie nurt jego obrad. Nie należy wykluczać, że na samym zjeździe może być podjęta próba zadania decydującego ciosu /porażki/ marksistowsko – leninowskim siłom partii, aby doprowadzić do jej likwidacji. W szczególności chcemy powiedzieć o tym, że w ostatnich miesiącach siły kontrrewolucji aktywnie upowszechniają wszelkiego rodzaju antyradzieckość, mającą na celu przekreślenie rezultatów działalności naszych partii. Ponowne odrodzenie nastrojów nacjonalistycznych i antyradzieckich w różnych warstwach społeczeństwa polskiego. Ci oszczercy i kłamcy nie cofają się przed niczym, twierdzą nawet, że rzekomo związek radziecki, grabi Polskę i to mówi się nie bacząc na fakt, że Związek Radziecki okazywał i okazuje ogromną dodatkową pomoc materialną dla polski w tym trudnym dla niej okresie. To mówi się o kraju, który poprzez swoje dostawy ropy naftowej, gazu, rudy, bawełny i to po cenach 1,5 – 2 razy niższych od światowych, faktycznie zaopatruje podstawowe gałęzie przemysłu polskiego.

Szanowni towarzysze.Zwracając się do Was z niniejszym listem, mamy na względzie nie tylko

naszą troskę /niepokój/ o sytuację w bratniej Polsce, o warunki i perspektywy dalszej współpracy radziecko-polskiej. W niniejszym stopniu nas, jak i inne bratnie partie niepokoi to, że ofensywa wrogich sił antysocjalistycznych w PRL zagraża interesom całej naszej wspólnoty, jej zwartości, integralności i bezpieczeństwa granic, tak naszemu wspólnemu bezpieczeństwu. Reakcja imperialistyczne, która wspiera i stymuluje kontrrewolucję polską, nie kryje się ze swoim celami, iż taką drogę ostro zmieni na swoją korzyść układ sił w europie i na świecie. Kryzys w Polsce jest aktywnie wykorzystywany przez imperializm w tym celu, aby oczerniać ustrój socjalistyczny, ideały i zasady socjalizmu, jest wykorzystywany dla nowych ataków

61

Page 62: Ostatnia [1]..

przeciwko międzynarodowemu ruchowi komunistycznemu. W ten sposób na PZPR spoczywa historyczna odpowiedzialność nie tylko za los własnego kraju, jego niepodległość i postęp, za sprawę socjalizmu w Polsce. Na nas, towarzysze spoczywa ogromna odpowiedzialność również za ogólne /wspólne/ interesy wspólnoty socjalistycznej. Uważamy, że istnieje jeszcze możliwość niedopuszczenia do najgorszego, zapobieżenia katastrofie narodowej. W PZPR jest wielu uczciwych i zdecydowanych komunistów, gotowych czynem walczyć o ideały marksizmu- leninizmu, o niepodległą Polskę. W Polsce jest wielu ludzi, oddanych sprawie socjalizmu, klasa robotnicza, ludzie pracy, nawet ci spośród nich, których oszukańczym sposobem wciągną w machinacje wrogów, w ostatecznym rozrachunku pójdą za partią. Sprawa polega na tym, aby mobilizować wszystkie zdrowe siły społeczeństwa dla dania odporu przeciwnikowi klasowemu i do walki z kontrrewolucją a to wymaga w pierwszym rzędzie, rewolucyjnego zdecydowania samej partii, jej aktywu i kierownictwu. Partia może i powinna znaleźć w sobie siły, aby przełamać /przezwyciężyć/ bieg wydarzeń i jeszcze przed IX zjazdem PZPR skierować je we właściwy sposób. Chcielibyśmy być przekonani, że komitet partii komunistów bratniej polski potrafi znaleźć się na wysokości swej historycznej odpowiedzialności. Pragniemy zapewnić Was drodzy towarzysze, że w tych trudnych dniach, tak samo jak zawsze w przeszłości KC KPZR, wszyscy radzieccy komuniści i cały naród radziecki są solidarni z waszą walą. Nasze stanowisko zostało dokładnie wyrażone w oświadczeniu tow. L. Breżniewa na XXVI KPZR, socjalistycznej polski, bratniej polski nie opuścimy w biedzie i nie damy jej skrzywdzić.

Komitet Centralny Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego

List ten trafił do wszystkich znaczących wydawnictw „Solidarności”, z Regionu Mazowsze. Nie wzbudził w nas większego niepokoju, związek sowiecki jeśli wysyłał, jeśli pisał listy, to nie miał na celu wysyłania armii. Towarzysze w najmniejszym stopniu nas nie interesowali. Natomiast rozkład PZPR budził uzasadniony niepokój i nasz, a przede wszystkim, towarzyszy radzieckich. Niepokój uzasadniony, tym że PZPR, po kolejnych błędach i wypaczeniach, stawała się coraz bardziej niewiarygodną dla sowietów. Solidarność nie chciała władzy, nie kwestionowała nawet panującego systemu politycznego, pomimo prowokacji czynionych w tym kierunku, na każdym kroku. I jak tu uzasadnić wysłanie wojsk do bratniego kraju. To była oczywiście nasza mądrość. Wybierając i cytując, czytelnikowi tylko niektóre, a znaczące fragmenty prowokacji „właścicieli PRL – u”, chciałem na tym tle, pokazać mądrość Solidarności. Zaczynali po cichu obawiać się, by przypadkiem towarzysze radzieccy nie zechcieli się dogadać z Solidarnością i powsadzać ich do więzień. By się przeciwstawić takiej możliwości, postanowiono dowieść światu, a przede wszystkim tow. radzieckim, że Solidarność jest antysocjalistyczna i antyradziecka. Dlatego w tamtym okresie nasiliły się prowokacje, dowodzące, że tak właśnie jest. List ten nosił znamiona ostrzeżenia, ale nie przed wkroczeniem armii radzieckiej, a nakazywał zrobienie porządku w szeregach PZPR. Jaruzelski - żołnierzyk od maleńkiego wychowany w wojsku, nie mający zielonego

62

Page 63: Ostatnia [1]..

pojęcia o życiu cywilnym czy gospodarczym, aparatczyk, gdzie zawsze ktoś za niego myślał, umiał tylko służyć. Służył wiernie, tak mu się przynajmniej wydawało, tow. radzieckim, a oni tego nie doceniali, musiało go to bardzo smucić. Nie zrozumiał intencji. W PZPR miał bardzo silne skrzydło tzw. „twardogłowych”, których bał się ruszyć, pozostali uważali, że należy się dogadać z Solidarnością w imię wyższej racji stanu, jak Polak z Polakiem. Tarcia w KC musiały być na tyle silne, że oddano mu najwyższe stanowiska w państwie, ale nawet tego nie potrafił wykorzystać. Twardogłowi trzymali się mocno razem i to oni, pociągali za sznurki bezwolną kukłę Jaruzelskiego. Gospodarka planowa zaczynała się coraz bardziej chylić ku upadkowi. Złoty przestał być pieniądzem, zaczął - na niespotykaną skalę, rozwijać się handel wymienny. Złotówkami płacono tylko za pracę, acz nie do końca, prawie wszystkie gałęzie gospodarki posiadały deputaty. Była to pozostałość z czasów powojennej odbudowy kraju, kiedy to za pracę płacono produktami. Deputat to był pieniądz, np. na wsi za tonę węgla można było dostać dużo żywności, a za złotówki nic. Taki oto prezent, na tacy podano Jaruzelskiemu . A ten sterowany przez „twardogłowych”, uznał, że to Solidarność jest największym wrogiem, na drodze do budowy dobrobytu w Polsce Ludowej. Mając pełnię władzy, prosił o 90 spokojnych dni, by jak mówił przygotować w spokoju program reform. Ten czas był potrzebny „twardogłowym”, do przygotowywania coraz to nowych prowokacji, by tow. radzieckim dowieść, że Solidarność jest wrogiem z którym należy raz na zawsze skończyć. Tezę tą potwierdził pułkownik Kukliński uciekając z kraju, kiedy to wraz z innymi przygotowywał plany zniszczenia Solidarności w tych 90 spokojnych dniach.

***

Inny przykład, zaczerpnąłem z dyskusji towarzyszy na VIII Plenum KC (biuletyn aktualności komitetu warszawskiego PZPR nr 10, z dnia 13.02.82) przyp. autora:

- mówi Albin Siwak zastępca członka Komitetu Centralnego PZPR.„ ....u nas w partii, o rządzie pisze się jak chce i co chce. Można ubliżać i

szargać dobre imię przez byle łobuza bez żadnej odpowiedzialności. My natomiast poza pokazaniem sprawy tow. Wojnowskiego nic nie robimy. A spraw jest dużo i byłoby o czym pisać i pokazywać. Na przykład, szef „Solidarności Jan Domagała, w ciągu 15 lat uzbierał 7 wyroków za kradzież, za gwałt, za niepłacenie alimentów, bigamię, za przebranie się w mundur MO i karanie ludzi mandatami....”.

Jan Domagała – przewodniczący Instal-u Rzeszów, jedna z firm która budowała Hutę Katowice, pisze do I Sekretarza KC PZPR Stanisława Kani (przypisek autora).

„...Oświadczam, że to co powiedział z trybuny Plenum, z-ca członka KC PZPR ob. Albin Siwak jest wierutnym kłamstwem. Nie mogę zrozumieć do czego zmierzał i co chciał osiągnąć swoim wystąpieniem ob. Albin Siwak. Uważam, że takie wystąpienie ma na celu szkalowanie nie mnie, a organizację związkową „Solidarność”. Dlatego też, nie kierowałbym osobiście pisma na ręce obywatela I Sekretarza gdyby to chodziło tylko o moją skromną osobę. Niezależnie od powyższego chciałbym zwrócić uwagę, że postępowanie ob. Albina Siwaka jest sprzeczne zarówno

63

Page 64: Ostatnia [1]..

ze statutem PZPR, jak również z przepisami prawa karnego, nie mówiąc już o zwykłej ludzkiej uczciwości. Przecież zgodnie ze statutem PZPR, każdy członek partii ma obowiązek dbać o wysoki poziom moralny, być skromnym, szczerym i uczciwym wobec partii i społeczeństwa człowiekiem. Od kogo jak od kogo, ale od z-cy członka KC należy wymagać znajomości statutu i przestrzegania jego postanowień. Stwierdzenia ob. Albina Siwaka są zwykłym oczernianiem mnie, a to jak wiadomo w myśl kodeksu karnego podlega karze.

W tym stanie rzeczy domagam się rzetelnego wyjaśnienia przedstawionej sprawy, publicznego przeproszenia mnie przez sprawcę oszczerstw kierowanych pod moim adresem w środkach masowego przekazu, oraz wpłacenia na fundusz budowy pomnika Korfantego w Katowicach kwoty 20 tys. złotych przez ob. Albina Siwaka tytułem zadośćuczynienia.

O załatwieniu powyższej sprawy proszę mnie powiadomić w terminie do dnia 30.04.81 r.

W razie nie otrzymania odpowiedzi skieruję sprawę na drogę sądową”.

Oświadczenie to opublikowała tylko prasa związkowa i na tym sprawa została zakończona. Ale sprawa szkalowania „Solidarności” i jej działaczy, głęboko na sercu leżała wszystkim. Dla przykładu przytoczę list otwarty Jacka Kiliana, przewodniczącego KZ NSZZ „Solidarność” Huty Katowice z dnia 17 kwietna 1981 r., do KW PZPR w Katowicach.

List OtwartyDo

Komitetu WojewódzkiegoPolskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej

w Katowicach

dotyczy: współdziałania w zapobieganiu błędom i wypaczeniom.

Ubolewając głęboko nad obecną trudną sytuacją Partii, przewodniej siły naszego narodu, spowodowaną min.: tragicznymi gospodarczo skutkami obecności elementów antysocjalistycznych we władzach partyjno-rządowych, wieloletniej szkodliwej społecznie działalności cenzury, nierzetelności dziennikarskiej zespołów redakcyjnych środków masowego przekazu – wyrażamy niniejszym zgodę na przedrukowywanie w całości naszego Biuletynu Informacyjnego „Wolny Związkowiec” w sobotnich wydaniach „Trybuny Robotniczej”, począwszy od dnia 25 kwietnia br.

Rozumiemy bowiem dobrze, jak pilną i ważną sprawą jest wszechstronne rozpoznanie mechanizmu społecznego, który doprowadził nasze państwo do tak bolesnego stanu – dlatego właśnie rozpoczynamy w 19 numerze „W.Zw.”, cykli artykułów na wspólny temat: „Korzenie ersatz Socjalizmu”.

Jesteśmy pewni, że tego rodzaju współdziałanie Partii i naszego Związku w uświadamianiu społeczeństwu prawdziwego podłoża trudności, w których obecnie żyjemy, ze zwielokrotnioną mocą zabezpieczać nas będzie przed kolejnym już czwartym, okresem błędów i wypaczeń.

64

Page 65: Ostatnia [1]..

Z socjalistycznym pozdrowieniemJacek Kilian

Zał:Egz.”W.Zw.”Od nr 15/16 systematycznie.

Jacek ujął to pięknie.I jeszcze jedno pismo, tym razem Jacka Cieślickiego.

List OtwartyDo

Zespołu Redakcyjnego„Trybuny Robotniczej”

w Katowicach

dotyczy: zwiększenia wiarygodności „Trybuny Robotniczej”.

Wasze cenzurowane pismo od dawna stanowi przedmiot krytyki Czytelników, ostatnio nawet wręcz nawołujących do jego bojkotu.

Uważamy, że ukierunkowywana presją Głównego Urzędu Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk, nierzetelność dziennikarska nadrywała i nadal nadrywa więź Partii ze społeczeństwem, hamuje proces odnowy, a więc tym samym wspomaga siły antysocjalistyczne: zarówno „koryciarzy”, „betony”, „konserwy”, jak i też tych, którzy na fali niepokojów społecznych, powodowanych min. przez cenzurowane środki masowego przekazu, usiłują przeniknąć do „Solidarności”.

Nie możemy dłużej tolerować takiego stanu rzeczy i proponujemy Wam przedrukowywanie w całości kolejnych numerów naszego „Wolnego Związkowca”, w sobotnich wydaniach Waszej „Trybuny Robotniczej”- oczywiście z zachowaniem przez nas wszelkich praw autorskich i wydawniczych.

Wierzymy, że jesteście ludźmi inteligentnymi i gorącymi patriotami, że nie zaprzeczacie poglądowi Czytelników: „jedynie wszechstronne poznanie mechanizmu ,powodującego w naszym kraju coraz to cięższe kryzysy, jest najpewniejszym środkiem zapobiegającym kolejnemu okresowi błędów i wypaczeń”. Wierzymy również, że w pełni docenicie powyższą propozycję, przynoszącą korzyści nam wszystkim: Odnowie, Partii, naszym wspólnym czytelnikom i nie zaprzepaścicie tej szansy odzyskania wiarygodności przez „Trybunę Robotniczą”- oczekują tego robotnicy, chcący wreszcie poznać również drugą stronę naszych czasów.

Zespół redakcyjny „Wolnego Zw”Jacek Cieślicki

Zał.Egz.,”W.Zw”.Od nr 15/16 systematycznie

65

Page 66: Ostatnia [1]..

Były, to bardzo sprytnie wykorzystane możliwości pokazania naszej niezależności i suwerenności, jako związku. Tylko w ten sposób mogliśmy przeciwstawić naszą determinację idącą ku wolności, ogłupiającej propagandzie komunistycznej, która podporządkowała sobie społeczne media. Jacek Cieślicki, jak go zapamiętałem był człowiekiem ciekawym świata, a jednocześnie bardzo dobrym dziennikarzem. Nikt z piszących nie kończył studiów dziennikarskich, ale „Wolny Związkowiec”, pod przewodnictwem Jacka zmienił tak szatę, jak i przede wszystkim treści. Był to czas bezpardonowej walki ideologicznej, propagandy komunistycznej, mającej do dyspozycji nieograniczone możliwości, z lokalnymi pismami, które mając ograniczone możliwości prowadziły walkę z dobrym skutkiem. Mając do dyspozycji ograniczone możliwości poligraficzne, mieliśmy za to ogromną przewagę w pisaniu prawdy, przypominania społeczeństwu i odkłamywaniu, wydarzeń, niekiedy jeszcze bardzo świeżych, lecz skrzętnie ukrywanych przez komunistycznego cenzora.

To „Wolny Związkowiec”, opublikował wspomnienia Józefa Światły eks-ubeka, który w 1956 r uciekł z Polski, ujawniając na zachodzie kulisy sprawowania władzy komunistycznej. Że przytoczę, krótki fragment jego wspomnień opublikowanych w nr 25/81 „W.Zw”, z 1 czerwca 81 r:

...ale w praktyce zadania X Departamentu są bardziej rozległe. Komórka ta utrzymuje stały najściślejszy kontakt z bezpieką innych reżimów stalinowskich – na Węgrzech, w Czechosłowacji, w Bułgarii, w Niemczech Wschodnich i gdzie indziej. Tu gromadzą się materiały obciążające aktyw partyjny powyżej sekretarzy wojewódzkich oraz wszystkich niemal członków Biura Politycznego, naczelnych wodzów partyjnych i rządowych. X Departament zatwierdza wszystkich kandydatów na posłów, radnych, delegatów na zjazdy partyjne, związków zawodowych, organizacji młodzieżowych, członków władz partyjnych...

...Dziś w Polsce – powiada Światło – nie tylko nic nie może się dziać wbrew woli Moskwy, lecz wręcz odwrotnie, cały mechanizm życia państwowego jest regulowany, do najmniejszych szczegółów, przez pełnomocników sowieckich. Widziałem z bliska, jak codziennie grabi się naród polski z elementarnych swobód demokratycznych. Widziałem z bliska jak tak zwani przedstawiciele klasy robotniczej, na wzór sowiecki, zmuszają polską klasę robotniczą do nieludzkiego wysiłku na rzecz największego i jedynego dziś wyzyskiwacza klasy robotniczej – kapitalizmu państwowego. Polska klasa robotnicza została ograbiona z elementarnych praw ludzkich i społecznych, jakie ma robotnik w krajach kapitalistycznych. Zabrano jej prawo do strajku, prawo zrzeszania się w wolnych związkach zawodowych, wszystkie prawa demokratyczne. Rosja nie tylko rządzi Polską, ale także rządzi w Polsce....

....Oskarżam Bolesława Bieruta – mówi Światło – o jedną z największych zbrodni, jakie popełnił w swojej ponurej karierze agenta moskiewskiego. Oskarżam Bolesława Bieruta i jego klikę o planowe i systematyczne likwidowanie Armii Krajowej i całego polskiego podziemnego ruchu niepodległościowego. Mordował i więził jego przywódców tylko za to, że walczyli z Niemcami pod okupacją. Oskarżam tow. Tomasza i jego klikę o to, że świadomie, współdziałając z Gestapo, prowadził planowe i systematyczne niszczenie całej niepodległościowej działalności pod okupacją. Oskarżam go o to, że współpracując z Gestapo i z wywiadem pod okupacją, a później po wojnie, prowadził likwidację kierownictwa Armii Krajowej i ruchu

66

Page 67: Ostatnia [1]..

podziemnego. Wiem z dostępnych mi aktów i dochodzeń, które prowadziłem że nieubłagana walka komunistów i wywiadu sowieckiego z Armią Krajową i polskimi władzami podziemnymi, rozpoczęła się pod okupacją. Ciągłość tej walki nie przerwała się ani na chwilę po zakończeniu wojny. Pod okupacją prowadzono ją dwoma kanałami: przez Armię Ludową i przez wywiad sowiecki. W obu wypadkach współpraca z Gestapo była najściślejsza i najszczersza. Zacznijmy od tzw. polskiego pionu w tej akcji likwidacyjnej w czasie okupacji. Współpraca z Gestapo i likwidowanie Armii Krajowej rękami Gestapo, zainicjował oficjalnie Marceli Nowotko. Zrzucony do Polski, w grudniu 1941 r, jako człowiek zaufania Moskwy, miał dwa zadania: organizować PPR i obsadzać ją ludźmi Moskwy, a równocześnie dążyć do rozszyfrowania sieci polskiego ruchu podziemnego i likwidowania go wszelkimi dostępnymi środkami. Instrukcje sowieckie, które przywiózł, nakazywały w tym celu najściślejszej współpracy z Gestapo. Celem tej współpracy miało być zlikwidowanie krajowej Delegatury Rządu w Londynie rękami Gestapo. Natychmiast po przyjeździe Nowotko przystąpił do zorganizowania tajnej komórki dezinformacji. Zadaniem jej było rozpracowanie i zlikwidowanie Delegatury Rządu i całego ruchu niepodległościowego walczącego z Niemcami. Dezinformacja polegała na tym, że komórka ta zbierała dane o działalności Armii Krajowej, nazwiska, adresy, szczegóły dyslokacji i w listach przesyłała te informacje do Gestapo, podkreślając, że są to wszystko działacze komunistyczni. Na podstawie tych informacji Gestapo mogło działać i aresztować. Przez dłuższy czas Nowotko szukał kandydata na kierownika komórki dezinformacji. Doszedł w końcu do wniosku, że najbardziej na to stanowisko nadawał się Edward Mołojec, Polak komunista z Tomaszowa Mazowieckiego, wychowanek szkoły Kominternu w Moskwie i zrzucony do Polski w tym samym czasie. Zwrócił się więc do niego i ujawnił mu – po uprzednim uzgodnieniu z Moskwą – cały plan. Mołojec brał udział w wojnie domowej w Hiszpanii i znał Zachód. W głowie mu się nie mieściło, żeby taki szatański pomysł mógł powstać i że działo się to na zlecenie Moskwy. Był więc przekonany, że Nowotko działa jako agent Gestapo. I wobec tego postanowił go zlikwidować. Umówił się z nim na spotkanie. Zabrał ze sobą swego młodszego brata Zygmunta, który szedł za Nowotką z tyłu. I on właśnie na zlecenie Edwarda zastrzelił Nowotkę na ulicy. Tak zginął Marceli Nowotko, pierwszy sekretarz PPR, dzisiejszy bohater reżimu, a wówczas pod okupacją, współpracownik Gestapo. Po śmierci Nowotki akcję komórki dezinformacji prowadził Paweł Finder i Bolesław Bierut. O przebiegu tej akcji informowany był stale Jóźwiak, ówczesny szef sztabu Armii Ludowej. Wiedziała o tym również Małgorzata Fornalska partyjna żona Bieruta. Śmierć Nowotki i późniejsza likwidacja Mołojca stworzyły poważną komplikację w organizacji tej komórki. Trzeba było znaleźć jej kierownika. W tym celu Moskwa przysłała specjalnie do Polski wyszkolonego agenta, z pochodzenia Polaka, pseudonim „Korab”, który kierował komórką dezinformacji do końca wojny. Natychmiast po jej zakończeniu zabrany został przez wywiad sowiecki z powrotem do Rosji i odtąd nikt o nim więcej nie słyszał. Po zastrzeleniu Marcelego Nowotki, zebrała się specjalna komisja śledcza partii, która miała wydać wyrok na Mołojca. W skład jej weszli: Teodor Duracz i stary ideowy komunista Aleksander Kowalski, który też był zrzucony przez Moskwę do Polski. Kowalski wahał się z wydaniem wyroku na Mołojca. Kiedy wreszcie wydano wyrok śmierci – wykonanie jego powierzono Jankowi Krasickiemu z organizacji Związku Walki Młodych. Krasicki znając Mołojca od lat, odmówił

67

Page 68: Ostatnia [1]..

wykonania tego zadania. Wobec tego wydelegowano innego członka partii, który zastrzelił obu Mołojców, gdzieś na terenie województwa kieleckiego. Człowiek ten zresztą po wykonaniu wyroku zginął bez śladu. Gomułka, który został sekretarzem partii po Nowotce i Finderze nie wiedział o istnieniu komórki dezinformacji, mimo, że od początku jej istnienia i jej działalności wiedzieli: Bierut i Jóźwiak. Gomółka wpadł na to przypadkiem. Otóż była przy ul. Grzybowskiej tajna drukarnia Armii Krajowej, a niedaleko, przy tej samej ulicy znajdowała się również drukarnia Armii Ludowej. Przesyłając swoje informacje do Gestapo, komórka dezinformacyjna, przez pomyłkę podała adres domu Armii Ludowej, zamiast adresu drukarni Armii Krajowej. Działając na podstawie tej informacji, Gestapo nakryło drukarnię AL. I zlikwidowało ją. Gomułka był już wtedy sekretarzem partii, zrobił awanturę i zarządził dochodzenie. I wtedy dopiero powiedziano mu o istnieniu komórki dezinformacji i o tym, że działa ona na podstawie instrukcji przywiezionych przez Nowotkę z Moskwy....

...likwidacja członków polskiego ruchu podziemnego i członków Armii Krajowej przez PPR i wywiad sowiecki, we współpracy z Gestapo, pod okupacją, było pierwszym etapem akcji komunistów przeciwko polskiemu ruchowi niepodległościowemu. Pod koniec wojny i po jej zakończeniu rozpoczął się okres drugi. Główną rolę w tej akcji odgrywały tzw. sowieckie grupy operacyjne wkraczające na ziemie polskie, wraz z armią sowiecką...Grupy te rozpoczęły masowe aresztowania i masową likwidację Armii Krajowej tym łatwiej, że zastały już teren częściowo rozpoznany i przygotowany. W czasie okupacji bowiem wywiad sowiecki zrzucił na teren Polski poważną ilość swoich agentów. Zadaniem ich było tylko i wyłącznie ustalić skład i dane polskiego ruchu podziemnego po to, aby mieć gotowe nazwiska i adresy do likwidacji w chwili, kiedy wkroczy Armia Czerwona....

...Grupa operacyjna sowiecka przystąpiła natychmiast do masowych aresztowań. Wiem także, że konfiskowane przy okazji fundusze operacyjne Armii Krajowej w złocie i w walucie wymienialnej – władze sowieckie wywoziły do Rosji. Aresztowanych żołnierzy AK kierowano naprzód do obozów przejściowych, a potem transportem wysyłano do Rosji..

...Partia nie tylko wsadza ludzi do więzień: skazuje ich także w tajnych sądach, albo morduje przy pomocy skrytobójstwa. Na czele jednej z tych grup stał Kuba Krajewski, były członek KC oraz tow.Treblińska, żona tow. Kole, przez długie lata kierowniczka Wydziału Ekonomicznego KC. Sama tow. Treblińska zajmuje się obecnie w Komitecie Centralnym sprawami personalnymi i do obowiązków jej należy dbanie o lojalność i poziom moralny członków PZPR. W roku 1950 przed sądem w Warszawie stanął niejaki Michalski, porucznik milicji, oskarżony o powieszenie posterunkowego w tejże milicji w Płocku, w lokalu urzędowym. Oskarżony Michalski nie zaprzeczył temu, ale zaczął w sądzie wyjaśniać, że zbrodnię tę wykonał na polecenie Kuby Krajewskiego. W sądzie nastąpiła konsternacja, bo okazało się, że Kuba Krajewski to członek KC partii. Sąd natychmiast przerwał rozprawę i dalsze śledztwo przejął X Departament Bezpieczeństwa. W czasie tych dochodzeń Michalski opowiedział dzieje specjalnej grupy likwidacyjnej na terenie woj. Warszawskiego przy KC PPR w 1945 r. Ta i inne podobne grupy w innych województwach, likwidowały członków Polskiego Stronnictwa Ludowego i PPS, a także niewygodnych członków PPR. Likwidacja oznaczała w praktyce morderstwo. Z czasem grupa likwidacyjna w woj. Warszawskim pewna swojej bezkarności, mordowała nie tylko opozycyjnych

68

Page 69: Ostatnia [1]..

działaczy politycznych, ale co bogatszych obywateli a mienie ich, pod pretekstem akcji politycznej zabierała na swój prywatny użytek. Pewnego dnia bojówka Krajewskiego – Tremblińskiej napadła w Grujcu na dom nauczyciela, działacza PSL i uprowadziła go wraz z kilkoma innymi do pobliskiego lasu. Tam bojówka wymordowała wszystkich uprowadzonych i ciała ich zakopała w ziemi. Nagle w kilka dni potem, zamordowany nauczyciel zjawił się w Warszawie. Okazało się, że został tylko postrzelony, wydostał się ze wspólnego grobu i oskarżył teraz swoich prześladowców o zamordowanie reszty towarzyszy. Oskarżał ich niemal z grobu. Sprawa doszła do wiadomości Gomułki, który zwolnił natychmiast Treblińską ze stanowiska sekretarza wojewódzkiej organizacji PPR. Ale cóż?. Natychmiast po likwidacji Gomułki, Treblińska objęła nowe stanowisko w KC partii, a Kole i Krajewski trwali na swych odpowiedzialnych funkcjach partyjnych. Wszystkim kierownikom grup likwidacyjnych wiodło się doskonale, z wyjątkiem jednego członka, który był zaledwie milicjantem w powiecie płockim. Mijały lata i nagroda dla niego nie przychodziła. Zaczął więc opowiadać na lewo i prawo o swoich zasługach w grupie likwidacyjnej. Zaniepokoił się tym jego przełożony, por. Michalski i zwrócił się po instrukcje do Kuby Krajewskiego. Instrukcja była krótka – zlikwidować. Por. Michalski wykonał ten rozkaz. Zlikwidował niesfornego milicjanta tak, jak likwidował działaczy opozycyjnych w grupie likwidacyjnej KC w 1945 r. Zarzucił mu sznur na szyję w czasie snu i powiesił go na posterunku milicji. Przesłuchiwałem Krajewskiego, który z zimną krwią potwierdził zeznania Michalskiego. Michalski, morderca milicjanta, został zwolniony z więzienia na osobiste polecenie Bieruta. Mało tego, po zwolnieniu zażądał wypłacenia mu zaległych poborów, za cały okres pobytu w więzieniu...

...Innym sposobem usuwania przeciwników politycznych lub osób niewygodnych są „sądy kapturowe”, jak je Światło określa – ciche, tajne są

Tajne sądy odbywają się w więzieniu mokotowskim. Tam został skazany na karę śmierci płk. Kontrym z Armii Krajowej, szef służby śledczej na całą Polskę pod okupacją niemiecką. Ofiarami cichych sądów padli również inni członkowie AK: Moczarski (pseudonim „Rafał”), czy szef BIP Komendy Głównej AK płk Szczurek („Sławbor”), jeden z czołowych oficerów AK. Albo np. Albin Różycki, działacz PSL-u z Krakowa, aresztowani przeze mnie na polecenie Bieruta w związku ze sprawą Fieldów. Wszystko to są ofiary cichych sądów i to tylko kilka nazwisk wśród setek skazanych...

...Wiceminister Bezpieczeństwa gen. Roman Romkowski dysponuje tzw. Tajną kasą biura politycznego. O istnieniu tej kasy i jej przeznaczeniu decyduje Biuro Polityczne KC, ale w praktyce Bierut, Minc, Berman. Mieści się ono w oddzielnym pokoju gmachu Ministerstwa Bezpieczeństwa w trzech potężnych kasach ogniotrwałych, do których dostęp ma tylko Romkowski względnie ktoś, kogo on upoważni. Czego tam nie ma w tych kasach. Miliony dolarów i innych mocnych walut, sztaby złota, brylanty i inne drogie kamienie. Wiem o tym, bo raz z upoważnienia Romkowskiego sam otworzyłem jedną z kas. Fundusze te pochodzą z mienia obywateli polskich, skonfiskowanego przez reżim po wojnie oraz z własności poniemieckiej pozostałej z czasów okupacji. Dochody do tej kasy płyną także z konfiskaty przemytu granicznego i wreszcie ze skupu waluty zagranicznej na czarnym rynku. Z tej kasy tajnej Biuro Polityczne finansuje działalność komunistyczną na Zachodzie, przede wszystkim akcję dywersyjną, sabotażową i szpiegowską. Z pieniędzy tych finansuje się

69

Page 70: Ostatnia [1]..

stale i regularnie działalność Włoskiej Partii Komunistycznej. Ale niejednokrotnie zdarza się, że na specjalny rozkaz Moskwy przesyła się z tej kasy partyjnej fundusze innym partiom komunistycznym za granicą na jakąś robotę specjalną. I tak np.: 200 tys. dolarów posłano w swoim czasie do Korei. Poważne sumy przekazano Komunistycznej Partii Francji na podtrzymanie strajku komunistycznego. Ale nie tylko na to idą pieniądze z tajnej kasy. Z funduszu tego np. Romkowski wypłacał swemu koledze tow. Mietkowskiemu wiele razy po 500 i 1000 dolarów, kiedy Mietkowski musiał wyjechać na tzw. Urlop zdrowotny, albo na kurację. Cały skład personalny Bezpieczeństwa – mówi Światło – to przede wszystkim oficerowie sowieccy i agenci sowieckiego wywiadu, a potem szabrownicy, spekulanci, zboczeńcy, których przeszłość partyjna i polityczna, delikatnie mówiąc, pozostawia wiele do życzenia...

Tak wyglądała historia PZPR-u. Wielokrotne wizyty Adama Michnika w Hucie Katowice i prowadzone dyskusje, na tematy najnowszej historii, były podstawą do wypowiedzi Adama na temat „rewelacji” pułk. Światły. A oto wypowiedź Adama na ten temat :

„Przeszło ćwierć wieku dzieli nas od chwili, gdy Radio Wolna Europa zaczęło nadawać audycję relacjonujące tajemnice komunistycznej elity władzy w Polsce. Ich autorem był Józef Światło, jeden z kierowników aparatu bezpieczeństwa w pierwszym dziesięcioleciu PRL, który uciekł z Polski w grudniu 1953 r. Poszczególne audycje złożyły się na dokument tyleż osobliwy, co historyczny. Rozpowszechniane były nielegalnie – zrzucano je również z balonów. Rewelacje Światły odegrały ogromną rolę w destrukcji stalinowskiego monolitu w Polsce i w obnażaniu mechanizmów bezprawia. Autor nie jest postacią sympatyczną. Gdyby pozostał w Polsce byłby prawdopodobnie uwięziony i osądzony z innymi dygnitarzami UB za łamanie praworządności. Mówiąc z Zachodu stał się głównym świadkiem oskarżenia systemu i ludzi działających w jego ramach. Czy jest to świadek wiarygodny?. Cząstkowe informacje Światły potwierdziły następne lata, z całością relacji nikt kompetentny nie podjął polemiki. Chcąc Światłę zdezawuować podkreślano jego udział w stalinowskich zbrodniach. Wszakże całokształt tych zbrodni nigdy polskiemu społeczeństwu nie ujawniono. Jest to do dzisiaj strefa zakazana dla historyków i publicystów. Stąd waga niniejszej publikacji. Nie jest to obraz Polski w epoce stalinowskiej – są to rewelacje o kulisach, mówione na gorąco i – być może – z chęcią oczyszczenia samego siebie. Obok raportu sędziego Szerera jest to jednak podstawowy dokument na temat aparatu ucisku. Dokument dla historyka bezcenny. Obraz Światły jest wykrzywiony przez perspektywę. Inaczej widzi świat więzień stalinowski (np.Kazimierz Moczarski) inaczej jego oprawca. Ale tak, jak nikt nie kwestionuje doniosłości świadectw Goebbelsa czy Himmlera, tak i rewelacje Światły zasługują na staranną lekturę. Funkcjonariusz tajnej policji widzi świat specyficznie, jednak czytelnik może ulokować jego relacje w szerokiej perspektywie. Jest to istotne zwłaszcza dzisiaj, gdy całe społeczeństwo domaga się prawdy o dniu wczorajszym i przedwczorajszym. Ta prawda jest potrzebna choćby po to, by móc ujawnić jej późniejsze etapy, policyjną akcję w 1968 roku, masakrę w grudniu 1970, „ścieszki zdrowia w Radomiu”...

***

70

Page 71: Ostatnia [1]..

Ale i nie inaczej postępowano i później: przytoczę tu fragment listu otwartego dr Władysława Jachniak do tygodnika demokratycznego z 81 r. A dotyczący losów Funduszu Obrony Narodowej z 1939 r , w złocie.

...Temat powyższy został wywołany przez tygodnik „Polityka” nr 44 z dnia 01.11.1980 r. str.3 w artykule „Ulotka”, w którym Redaktor Karol Małcużyński miedzy innymi wyjaśnia: nadużyte zostało nie tylko moje imię, ale nazwisko mojej rodziny...Mój zmarły przed trzema laty brat, Witold Małcużyński, pianista, oddał ogromne usługi przy zwrocie Polsce tzw.”skarbów kanadyjskich". Były to zdeponowane podczas wojny w Kanadzie bezcenne zabytki naszej kultury, min. kolekcje arrasów wawelskich, Szczerbiec Chrobrego, zbiór rękopisów Chopina i wiele innych. Rola, jaką odegrał w tej doniosłej sprawie mój brat Witold, była przez wiele lat pomniejszana lub przemilczana. Niemniej ani on, ani ja nie mieliśmy nic wspólnego ze zwrotem „polskiego złota i srebra”, które nawiasem mówiąc nie było wcale zdeponowane w Kanadzie. W publikowanej „Ulotce”, szeroko kolportowanej na Wybrzeżu, były informacje m.in.:

- Karol Małcużyński przed kilku laty miał podejrzenie, że polskie złoto i srebro zdeponowane przez Rząd Polski w 1939 r., które Rząd Kanady w wyniku starań Małcyżyńskich zwrócił Polsce, tylko częściowo przekazane zostało Skarbowi Narodowego Banku Polskiego. Trop wiódł do Edwarda Gierka i jego wychowanka M. Szczepańskiego...

... W okresie odnowy w Polsce po sierpniu 1980 r. – nie pomijając celowo podawania fałszywych informacji przez 35 lat dla Polaków zamieszkałych w kraju i za granicą, przez polskie radio, telewizję i prasę – pragnę przyczynić się do wyjaśnienia losów Funduszu Obrony Narodowej (FON) w złocie – jako Relikwii Narodowej, symbolizujących heroizm wszystkich Polaków w 1939 r., w momencie rozpoczynającej się wojny o istnienie Polski, o wolność Polaków, człowieczeństwo i godność ludzką...

Obowiązek Polaka i patrioty upoważnia mnie – jako świadka Dramaturgii Narodu Polskiego – „mordu politycznego” – do przedstawienia powyższego tematu, wykorzystując następujące dokumenty:

1. Oświadczenie generała brygady w stanie spoczynku Stanisława Talara z dnia 10 sierpnia 1979 r. – a mianowicie: Oświadczam i równocześnie wyrażam zgodę na wykorzystanie moich przeżyć w walce o wolność, o sprawiedliwość, człowieczeństwo i prawo do życia dla każdego Polaka, przez mjr Władysława Jachniak, ps. „Zięba” żołnierza AK...

Nadmieniam, że osobiście, na polecenie władz Rządowych, pomagałem jako Dyrektor Handlu Zagranicznego zwalniać dary przywiezione do Polski przez Pana Generała Stanisława Talara i za to zostałem przez 6 lat (od 1950 do 1956) poddany wszystkim torturom fizycznym i psychicznym – m.in., pobyt w celi śmierci przez rok czasu, zmarnowano mi zdrowie, rozbito rodzinę, odebrano mi cały dorobek trzech pokoleń – za to tylko, że byłem AK-owcem za czasów okupacji i uczciwie pracowałem nad odbudową zniszczonej Polski.

W śledztwie Naczelnej Informacji Wojska Polskiego – od oficera śledczego kpt.Popiołka – dowiedziałem się, że byli AK-owcy i byli oficerowie to „titowcy” – to bydło przeznaczone tylko na wykończenie i rozstrzelanie i w ogóle

71

Page 72: Ostatnia [1]..

wszystkie ustawy pisze się tylko dla frajerów chodzących jeszcze na wolności i podpisują to „dęciaki”, których wcześniej czy później postawi się pod mur i w łeb, a społeczeństwu powie się, aby zamknęło mordę, bo jak nie to z nimi to samo.

Wiadomo mi było, że w 1949 roku na zaproszenie Obywatela Premiera Józefa Cyrankiewicza przyjechał do Polski z Anglii, Generał Stanisław Tatar – Tabor. Oddając z funduszu AK na odbudowę zniszczonej Polski miliony dolarów, autobusy szosowe, kina objazdowe, biblioteki dla wszystkich akademii medycznych, radia dla szkół, hotele i pensjonaty za granicą dla studiującej młodzieży polskiej za granicą.

Byłem poinformowany, że wszystkie rozmowy z upoważnienia Partii i Rządu prowadzili z Panem Generałem Stanisławem Tatarem przedstawiciele najwyższych władz politycznych i gospodarczych Polski Ludowej, a mianowicie: Minister Obrony Narodowej – Generał Marian Spychalski, Minister Finansów – Konstanty Dąbrowski, Wicepremier Eugeniusz Szyr.

Wiadomo mi, że po odebraniu wszystkich dolarów (m.in.,milionów dolarów) odznaczono Pana Generała Stanisława Talara, Komandorią i pożegnano oficjalnie na lotnisku w Warszawie, z którego wyjechał Pan Generał Stanisław Tatar w celu zlikwidowania swojego mieszkania w Londynie.

Również wiadomo, że samolot z lotniska Warszawa doleciał tylko do Modlina z powodu „defektu” – a Pan Generał Stanisław Tatar został aresztowany (1949) i osadzony w więzieniu, w którym przebywał do kwietnia 1956 r.

...We wrześniu i październiku 1977 r. w Muzeum Wojska Polskiego była zorganizowana wystawa z okazji powrotu Francji przedmiotów srebrnych ofiarowanych w latach 1936 – 1939 przez społeczeństwo Polski na Fundusz Obrony Narodowej.

Z licznych artykułów i wypowiedzi, jakie ukazały się wtedy, dowiedzieliśmy się o Srebrnym Fonie oraz o ludziach, którzy się z nim stykali ongiś i ostatnio, natomiast nie było najmniejszej wzmianki o Złotym Fonie i jego losach, chociaż jest to zagadnienie nie mniej ciekawe i pasjonujące.

...Podkreślić tu należy ,że FON z miejsca zyskał powszechne poparcie społeczeństwa, które złożyło liczne dary w gotówce i naturze. Udział w składaniu darów miał charakter manifestacji patriotycznej. Ofiarność społeczeństwa była imponująca. Ta ogromna ofiarność na rzecz dozbrojenia armii była dowodem gotowości Polaków do poświęceń i ofiarności na rzecz zagrożonego bytu narodowego....

...Napływające dary w metalach szlachetnych były deponowane w M.S.Wojsk i skrytkach PKO.

W dniu 5 września 1939 r. ppłk. dypl. Franciszek Stachowicz, któremu Sztab Główny, zlecił kierowanie ewakuacją FON-u, wyekspediował część darów dwoma samochodami ciężarowymi na Lublin, część zaś załadował na barkę wiślaną i skierował w górę rzeki, ale już w Dęblinie, ze względu na sytuację na froncie, zawartość barki przeładowano na samochody i skierowano również na Lublin....

...Generał Kukiel zapytał, czy nie zechciałbym mu pomóc w spełnieniu ostatniej woli gen. Sikorskiego – życzeniem jego było, aby po zakończeniu wojny zasoby złota z FON-u wróciły do kraju. Bez chwili wahania wyraziłem zgodę. Dowiedziałem się wtedy, że złoty FON jest ukryty w podziemiach londyńskiego Hotelu Rubensa.

72

Page 73: Ostatnia [1]..

...Łączna waga wszystkich złotych przedmiotów wynosiła 350 kg. Wkrótce potem gen. Kukiel udostępnił mi oględziny miejsca zdeponowania FON-u i przekazał mi opiekę nad nim.

....W marcu 1946 roku zjawił się w Szkocji Gen. Chruściel ps. „Monter”, z pismem odręcznym od Gen. Komorowskiego – „Bora”, w którym ten zażądał ode mnie przekazania do jego dyspozycji całości aktywów, jakie dotychczas znajdowały się w mojej gestii. Oczywiście odmówiłem, motywując tym, że przejmując pieczę nad FON-em, zobowiązałem się, by zgodnie z wolą św.gen. Sikorskiego – FON wrócił do kraju, a co do dolarów to przyrzekłem na piśmie Prezydentowi USA Rooseveltowi, że pozostałość dotacji pojedzie na odbudowę gospodarczą Polski. Skutkiem tego już w pierwszych dniach kwietnia 1946 r. odwołano mnie z zajmowanego stanowiska i przesunięto do dyspozycji Sztabu Głównego notabene bez funkcji...

...Obecnie wszyscy Polacy w kraju i za granicą zadają tylko jedno pytanie, co się stało ze złotym FON-em przywiezionym do Polski w 11 skrzyniach artyleryjskich w dniu 15 listopada 1947 roku.

Drukowane artykuły w prasie związkowej ujawniały głębokie zepsucie aparatu partyjnego i rządowego. W artykułach publikowano wszystkie najtajniejsze zbrodnie PZPR z okresu wczesnej Polski Ludowej jak i następujące po kolei wypaczenia socjalizmu. Prasa reżimowa próbowała polemizować, ale bezapelacyjnie przegrywała z faktami podawanymi przez biuletyny Solidarności. Przykładem takiej polemiki był list otwarty Zakładowej Komisji Związkowej NSZZ Solidarność przy Przedsiębiorstwie Budownictwa Przemysłu Węglowego w Katowicach z dnia 7 maja 1981 r., do Trybuny Robotniczej w sprawie nadużyć powstałych przy budowie domów dla prominentów, a oto treść listu:

Panie RedaktorzeZ przykrością zawiadamiamy Pana Redaktora, że łamy „T.R”, a

konkretnie nr 90 z dnia 6.05.1981 r. – stały się miejscem prowokacji. Mamy na myśli „List otwarty”, prof. A. Gierka zamieszczony na str. 3 w którym autor nie tylko polemizuje z artykułem red. T. Biedzkiego pt. „Rachunek dla bezkarnych”, ale prowokuje swymi stwierdzeniami całe społeczeństwo, a Załogę Przedsiębiorstwa Budowlanego PW w Katowicach wręcz obraża. PBPW było wykonawcą „obiektów” o których mowa w artykule red. Biedzkiego, było również terenem kontroli przeprowadzonej na tę okoliczność na żądanie załogi przez Najwyższą Izbę Kontroli z Warszawy. W wyniku kontroli ustalono m. in.:

1. Koszt budowy i remontów wszystkich domków prominentów objętych kontrolą wyniósł 47 408 000 zł.

2. Koszt poniesiony przez Przedsiębiorstwo przy budowie 2 domków mieszkalnych przy ul. Drozdów 11c i 11d w Katowicach o symbolach „S” i „P” dla użytkowników I Sekretarza KW Z. Grudnia i Prof. A. Gierka wyniósł 26 491 626 zł.

3. Zlecenie na budowę 2 domów nadesłała do Przedsiębiorstwa przy piśmie z dnia 28.05.1076 r. Okręgowa Dyrekcja Rozbudowy Miast w Katowicach. Wartość kosztorysową określono wstępnie na 3,6 mln zł – jednak z umowy zawartej pomiędzy inwestorem (ODRM), a wykonawcą (PBPW), m.in. wynika, że roboty będą

73

Page 74: Ostatnia [1]..

rozliczane na podstawie obmiarów potwierdzonych na budowie i kosztorysu wykonawczego.

4. Standard budowanych domków był wyjątkowo wysoki, wyższy od zaprojektowanego m. in. z powodu armatury zagranicznej sprowadzonej z Austrii za pośrednictwem „Centrozapu”(faktura „Centrozap” z dnia 14.10.76 r. na kwotę 670 165 zł) wmontowanie 2 sejfów z prywatnej firmy „Pancarp”, położenie eksportowych dywanów z Kowar „Akaminister” ok. 230 m2 wartości 196 tyś. Zł, na parkiety z drewna olchowego, boazerii z drewna modrzewiowego, do łączenia elementów mosiężnych i miedzianych używani srebra spawalniczego, wykonano 6 szt. Kominków, ułożono różowe marmury itd.

5. Przedsiębiorstwo wbrew statutowi i celowi swego działania do domków tych kupowało wyposażenie takie jak: meble, firanki, żyrandole, lustra, narzuty, tkaniny dekoracyjne itp. I tak np. kupiono na wyposażenie budynków: 7 luster kryształowych o zabarwieniu złotym – wartości 35 tyś. zł – 7 żyrandoli o wartości 40 tyś zł.

Do budynku „P” (prof. A. Gierka) nabyto i wmontowano komplet swarzędzkich mebli o wartości ponad 360 tyś. zł. Zbiorcze zestawienie kosztów (zzk) przewidziała na ten obiekt meble za 200 tyś. zł – w związku z tym różnicę winien zapłacić użytkownik.

W dniu 9.12.1980 r. w czasie trwania kontroli NIK, z inicjatywy kontrolujących PBPW wystawiło fakturę na ob. A. Gierka za meble na kwotę 163 169 zł. którą zainteresowany zapłacił do kasy Przedsiębiorstwa w dniu 13.12.1980 r.

6. W drugim etapie budowy tj. w I kwartale 1978 r., wykonano ogrodzenie i zainstalowano zieleń na ogólną wartość 4 543 292 zł.

Brak pewności, co leżało w obowiązkowym zakresie robót Przedsiębiorstwa i czy konieczne były takie roboty Przedsiębiorstwa i czy konieczne były takie roboty jak: budowa domku ogrodnika, hydrofornia, przechowalnia jarzyn, mała architektura (schody, dróżki, pas zieleni, wyrwane z parku i sadzenia za pomocą 60- tonowego dźwigu dużych drzew.

7. Oprócz inwestora (ODRM) budowę obiektu finansowały: Urząd Rady Ministrów – faktura z dnia 28.02.1977 r. na sumę 6 975 066 zł. Przedsiębiorstwo Materiałów Podsadzkowych PW w Katowicach ul. Przemysłowa 10 – faktura z dnia 22.05.78 r. na sumę 2 147 676 zł. Straty PBPW wyniosły 3 016 888 zł.

W świetle przedstawionych powyżej niezbitych dowodów standardu, wyposażenia i kosztów budynków, mało przekonywujące wydają się argumenty przedstawione w liście prof. A Gierka, natomiast niezwykle interesująco zapowiada się naszym zdaniem, skorzystanie przez Pana Profesora z zarezerwowanych w liście przysługujących mu środków prawnych szczególnie w kwestii udokumentowania bezpodstawności „pomówień”. Sądzimy, że Pan Redaktor również ten list opublikuje na łamach „TR” w całości, w tym samym miejscu co poprzednie materiały na ten temat.

74

Page 75: Ostatnia [1]..

Jest rzeczą zrozumiałą, że żadne sprostowanie się nie ukazało. Prominenci w tamtym czasie korzystali ze wszystkich przywilejów oczywiście bezpłatnie a rolą cenzora i reżimowej prasy było pilnowanie by taka informacja nigdzie się nie ukazała. Skala tego zjawiska nie była jednostkowa, prasa Solidarności w całym kraju odnajdywała coraz to nowe zjawiska patologii władzy i władców Polski Ludowej. W tamtym okresie tematem numer jeden, przy okazji zbliżających się żniw było zabezpieczenie sznurka. Skąd on nie był sprowadzany i zawsze go brakowało. Natomiast, na wyposażenie prominentnych domów sprowadzano najlepsze wyposażenie z zagranicy.

Niechaj puentą na to co napisałem wcześniej będzie „Bajka o dobrym Siwaku i złotej rybce”, autorstwa Stanisława Romankiewicza, opublikowana przez „Wolnego Związkowca” z dnia z dnia 2 października 1981 r.

„Każde dziecko wie, że Dobry Siwak lubi bardzo łowić ryby. Zakłada przynętę na wędkę, zanurza kij w mętnej wodzie i ciągnie co popadnie. Pewnego razu wyciągnął Złotą Rybkę, która przemówiła ludzkim głosem:

- Ach, wypuść mnie Dobry Siwaku, a spełnię trzy twoje życzenia. - Zgoda – odrzekł Dobry Siwak i wypowiedział pierwsze życzenie – chcę

być jedną z najważniejszych osób w kraju. - Proszę bardzo, wkrótce będą pierwsze demokratyczne wybory, bądź

kandydatem, pokaż swoje dobre oblicze, a na pewno Cię wybiorą – zapewniła Złota Rybka.

- Chcę ponadto pluć bezkarnie na wszelkie moralne autorytety!. - Proszę bardzo, a któż Ci zabroni, skoro będziesz bardzo ważny –

przyznała Złota Rybka.

Uradowany Dobry Siwak podniósł Złotą Rybkę do góry i szepnął trzecie życzenie tak cicho, że nikt poza Złotą Rybką nie usłyszał o co chodziło Dobremu Siwakowi.

- Złota Rybka uśmiechnęła się promieniście, mrugnęła lewym okiem i powiedziała:

- Wsio w poriadkie, praszczaj moj gałubczik Dobryj Siwak – i skoczyła w mętną wodę.

Nie wiemy o co prosił ją jeszcze Dobry Siwak, ale jeśli pożyjemy to zobaczymy.

Nie jest pewne czy, o to, co później się wydarzyło prosił Siwak. Anegdoty takie pojawiały się bardzo często w prasie związkowej, bo tylko tam nie sięgała cenzura. Pozwolę sobie na jeszcze jeden, tym razem wierszyk, autorstwa Edwarda Kowareckiego z tego samego „Wolnego Związkowca”:

75

Page 76: Ostatnia [1]..

Przestańcie wreszcie nas pomawiać Oskarżać nas o niecne cele

Przestańcie wreszcie na nas wrzeszczeć I straszyć Wielkim Przyjacielem

Przestańcie jadem nas opluwać Wyzywać nas od kontr – i anty

Niech rząd do pracy się zabierze Miast nam wyczyniać brzydkie kanty

Bo „Solidarność” jest, bo żyje Fakt to bezsporny, oczywisty Choć pan Rakowski nas pogrzebał I nie uznają „komuniści”

Choć pan Olszowski nas nie lubi I nas pomawia o bezeceństwa

Choć nas pan Kania klnie i łaje I straszy Służbą Bezpieczeństwa

Lecz my przetrwamy te szykany Bo „Solidarność” powołał lud

I wywalczymy świadectwo prawdzie Choć czeka nas niejeden trud

Przestańcie Naród więc obrażać Gdy w Polskę wkracza głód i chłód

Bo sprawa ludu, słuszną jest Zwycięży więc na pewno lud !!!

Autor w swoim wierszu trafnie oddaje klimat tamtych czasów, odwagę przywódców „Solidarności”, w obliczu nagonki politycznej na wszystkich inaczej myślących. Tych inaczej myślących było dziesięć milionów i to był sukces tamtych czasów. Ludzie nagle przestali się bać, pomimo szykan i ogłupiającej propagandy reżimowych mediów. Wspominając tamte czasy, człowieka ogarnia nostalgia, wszyscy byli dla siebie ludzcy, pomagali sobie wzajemnie, pomimo niezwykłych braków jakiegokolwiek towaru na rynku. Komuniści, a przecież mienili się Polakami wywozili wszystko z kraju, pozostawiając naród samym sobie. Gdzie w Europie znajdziemy podobny przykład. Polacy zapłacili najwyższą cenę za obalenie komunizmu. Nigdzie w Europie poza Polską nie brakowało żywności w takim niedomiarze jak u nas. Handel prywatny urósł do rangi niespotykanej, Polak wyjeżdżający do obojętnie jakiego kraju przywoził więcej pieniędzy niż ze sobą zabierał.

Dzisiaj mówi się, że obalenie komunizmu nastąpiło po zburzeniu muru Berlińskiego, lub tzw. „Aksamitnej Czeskiej Rewolucji”. Jedynym protestem

76

Page 77: Ostatnia [1]..

niemieckich NRD-wców, było przyjechanie do Polski i oddanie się do dyspozycji ambasady RFN. Tzw. „Aksamitna Rewolucja” powstała znacznie później niż „Solidarność Polsko – Czeska”. Uczestniczyłem w jednym z takich spotkań w Karpaczu, gdzie czeskich kolegów z „Karty 70”, trzeba było namawiać do łączenia sił.

My się nie przejmowaliśmy, „szczekającymi psami”, my robiliśmy swoje. Dobitnym przykładem takiej postawy był I Zjazd „Solidarności” w Gdańsku Oliwie, podzielony ze względu na obszerność spraw na dwie tury. Było to wydarzenie na skalę światową tamtego okresu. W kraju powszechnie panującego reżimu komunistycznego, zjazd niezależnego od komunistów, demokratycznego związku zawodowego a właściwie społeczeństwa, pod jego sztandarem, to było coś, co nie mieściło się w głowach światowym politykom. Był to pokaz demokracji. Został wybrany przywódca, całkiem inaczej, demokratycznie. Zaproszonych zostało wielu wspaniałych ludzi. Ze wspomnę Gen. Borutę – Spiechowicza, który na drugiej turze zjazdu łamiącym głosem ze wzruszenia powiedział:

„Przyjacielu prezesie, zagraniczni goście, drodzy rodacy. Ojczyzna w potrzebie, ale nie w niebezpieczeństwie. Nie dajmy się zastraszyć, bo strach jest złym doradcą, a Polska – Polska bardzo potrzebuje rad dobrych. Co czyni żołnierz, gdy Ojczyzna go wzywa?. Poświęca nawet życie. A co robi cywil, kiedy Ojczyzna żyje w pokoju lecz w wielkiej niedoli?. Cywil nie ginie dla Ojczyzny, lecz dla niej żyje. Jako najstarszy generał drugiej Rzeczypospolitej, żyjący nad Wisłą, wzywam Was drodzy przyjaciele w imię miłości a nie nienawiści – uczcie się żyć pospołu z myślą o Polsce. I tylko o Polsce, a Polska obfitość stanie się Rzeczpospolitą – Matką nas wszystkich. Bądźcie solidarni w dobrym, mądrym i szlachetnym. Solidarni w złym są Waszym przeciwieństwem – to oni doprowadzili Polskę najpierw do moralnego, a potem do materialnego upadku. Bądźcie solidarni w mądrym i szlachetnym. Podajcie sobie braterskie dłonie, by razem przebudować zrujnowaną Ojczyznę. Pamiętajmy jednak, że nawet w najgorszym człowieku tkwi odrobina prawdy – przyjmijmy ją do banku solidarności.

Polska żyje w pokoju, lecz w wielkiej niedoli. Jako żołnierz trzech wojen, dwóch obozów niemieckich, siedmiu więzień sowieckich – w tym także miesięcznej ciemnicy pod basztą Kaczubieja na Butyrkach, życzę Wam moim udręczonym sercem, mądrości w jakże ważnych obradach nad ratowaniem Rzeczpospolitej wszystkich Polaków. Życzę Wam wielkoduszności w ocenie zła i o niebo więcej szczęścia na Waszej drodze życia, niż to było naszym udziałem. Ojczyzna nas potrzebuje, a żyć bez Ojczyzny nie sposób. Dlatego Bóg, Honor i Ojczyzna jest naszym sztandarem. Temu sztandarowi pozostańmy wierni po kres naszego życia, wzywam Was w imię miłości wszystkich do wszystkich, bądźcie solidarni w dobrym, mądrym i szlachetnym. Solidarni na co dzień. Bądźcie odważni w poszukiwaniu prawdy, a dobry Bóg stokrotnie Wam to wynagrodzi. Jak nigdy dotąd, potrzebna nam jedność. Pamiętajmy, że prawda jest jedna, a kłamstw tysiące. Prawda jednoczy w prawdzie, kłamstwo dzieli, pozostając kłamstwem.

Piękne słowa Generała, utkwiły głęboko w sercach wszystkim członom i działaczom „Solidarności”. Słowa te głęboko wryły się i w moim sercu. Zaowocować miały dopiero za kila miesięcy, kiedy to inny generał – Jaruzelski, z nadania

77

Page 78: Ostatnia [1]..

sowieckiego, wypowiedział wojnę narodowi, rodakom jak nas nazwał, oznajmiając to, publiczne w telewizji. Dowiódł tym samym, że w komunistycznych szeregach nie było patriotów, typu Generała, Boruty – Spiechowicza.

Przewodniczącym Związku został wybrany Lech Wałęsa. Na I Zjeździe „Solidarności”, został uchwalony program na dwuletnią kadencję władz związku, warto go tu przytoczyć:

1. Domagamy się wprowadzenia reformy samorządowej i demokratycznej na wszystkich szczeblach zarządzania.

2. Nadchodząca zima wymaga energicznych działań doraźnych – związek ogłasza gotowość ludzi dobrej woli.

3. Ochrona poziomu życia ludzi pracy wymaga zbiorowego przeciwdziałania spadkowi produkcji.

4. Związek wyrazi zgodę na stopniowe przywracanie równowagi rynkowej, tylko w ramach programu antykryzysowego i przy bezwzględnej ochronie najsłabszych ekonomiczne grup ludności.

5. Pamiętając o wszystkich, związek otoczy szczególną ochroną najbiedniejszych.

6. Musi być respektowane prawo do pracy, a system płac należy zreformować.

7. Zaopatrzenie w żywność jest dziś sprawą najważniejszą: kartki muszą mieć pełne pokrycie, dystrybucja musi być poddana społecznej kontroli.

8. Walka z kryzysem i reforma ekonomiczna muszą być realizowane pod społecznym nadzorem.

9. Związek dąży do skierowania rozbudzonej w proteście społecznym inicjatywy na rzecz zaspokojenia potrzeb najbliższego otoczenia.

10. Związek podejmie działania przeciwko niesprawiedliwym nierównościom, oraz nienależytym przywilejom.

11. Związek broni prawa rodziny do zaspokojenia podstawowych potrzeb i rozwoju w poczuciu bezpieczeństwa.

12. Związek broni spraw osób starszych i niepełnosprawnych.13. Związek egzekwuje prawo pracownika do pracy

bezpiecznej i nieszkodliwej dla zdrowia.14. Ochrona zdrowia jest obszarem szczególnego

zainteresowania Związku wobec biologicznego zagrożenia narodu.15. Związek walczy o skuteczną ochronę środowiska

człowieka.16. Związek uznaje prawo do własnego mieszkania, za jedno z

podstawowych praw człowieka i uczestniczy w kształtowaniu prawidłowej polityki mieszkaniowej.

17. Związek współtworzyć będzie warunki uczestnictwa w kulturze oraz dążyć do zapewnienia każdemu pracownikowi niezbędnej ilości czasu wolnego i możliwości jego wykorzystania.

78

Page 79: Ostatnia [1]..

18. Pluralizm światopoglądowy, społeczny, polityczny i kulturalny powinien być podstawą demokracji w samorządnej Rzeczypospolitej.

19. Samorząd pracowniczy jest podstawowym składnikiem samorządnej Rzeczypospolitej.

20. Samodzielne prawnie, organizacyjne i majątkowo samorządy terytorialne muszą być rzeczywistą reprezentacją społeczności lokalnej.

21. Rozwój samorządności wymaga utworzenia e Sejmie drugiej Izby o charakterze społeczno – gospodarczym.

22. System prawny musi gwarantować wolności obywatelskie oraz powszechną równość wobec prawa.

23. Sądownictwo musi być niezawisłe, a aparat ścigania poddany społecznej kontroli.

24. Nikt nie może być prześladowany za przekonania, ani zmuszany do działań niezgodnych z sumieniem.

25. Osoby winne przestępstw, przeciwko społeczeństwu, muszą ponieść pełną odpowiedzialność.

26. Kultura i oświata są sprawami całego społeczeństwa. Należy im się pomoc i opieka ze strony Związku.

27. Związek będzie popierał i chronił wszelkie, niezależne od państwa poczynania, zmierzające do samorządności w kulturze i edukacji narodowej.

28. Prawda o naszej przeszłości i współczesności jest podstawą świadomości i tożsamości narodowej.

29. Środki masowego przekazu muszą być wiarygodne, samorządne i poddane społecznej kontroli.

30. Członkowie naszego Związku, mają prawo nieskrępowanego wyrażania opinii i woli oraz swobodnego organizowania się dla realizacji wspólnych celów.

31. Decyzje i działania wszystkich instancji związkowych winny opierać się na rzetelnej znajomości, opinii i woli członków związku.

32. Podstawowym sposobem realizacji pracowniczych i obywatelskich interesów członków Związku są uzgodnienia i porozumienia, a gdy one zawiodą – akcje protestacyjne.

33. Kontrola i krytyka instancji związkowych to prawo i obowiązek, każdego członka „Solidarności”.

34. „Solidarność” domaga się nowego porozumienia społecznego.

Krajowy Zjazd „Solidarności”, był na ówczesne czasy, nie lada wyzwaniem dla reżimu komunistycznego, tak pod względem demokratycznych praw obowiązujących w takiej ogromnej instytucji, jak przede wszystkim na skalę tego zjawiska. Oto po raz pierwszy w historii obozu komunistycznego, delegaci zjazdu wypowiadali się pełnym głosem, nie było tematów tabu, a przede wszystkim

79

Page 80: Ostatnia [1]..

krytykowana przez media reżimowe, tzw. „Odezwa” do ludzi z obozu komunistycznego, aby korzystali z drogi, którą podąża „Solidarność”.

Na efekty, i zaaprobowany program Zjazdu nie trzeba było długo czekać. SB, a przede wszystkim prokuratura, ostro zabrały się do pracy. Ni stąd ni zowąd zaczęto ograniczać druk pism związkowych w zakładowych drukarniach, nagle pojawili się cenzorzy próbujący cenzurować prasę i publikatory związkowe. W dużych zakładach takie działania były szybko likwidowane ostrymi protestami załóg. Większe trudności miały mniejsze zakłady, ale i na to znalazły się sposoby. Te słabe poligrafie, zabronione druki i rysunki przesyłały tym silniejszym, a te drukowały to bez przeszkód.

Ale i „Solidarność” Huty Katowice i jej „Wolny Związkowiec”, stał się płaszczyzną walki z cenzurą oraz prokuraturą. Tradycyjnie w naszym kraju, sierpień i wrzesień to miesiące pamięci narodowej, po tych co oddali życie za ojczyznę. Komuniści propagowali od zakończenia wojny inne daty, lipiec, październik i tak było do powstania „Solidarności”.

Redakcja „Wolnego Związkowca”, szczególnie jej naczelny Jacek Cieślicki do tych miesięcy przygotowywał się, ze szczególną troską. I tak, Jacek zaplanował, opisanie bardzo dokładnie wydarzeń 56 r. na Węgrzech. Nr 30/81 „Wolnego Związkowca”. Dalej w nr 31/81w rocznicę napaści Rosji Sowieckiej na Polskę 17 września 1939 r. opisał bardzo dokładnie pakt: Ribbentrop – Mołotow. I rozpętała się wojna o druk tych biuletynów, przytoczę tu, treść wspomnień Jacka:

A „działania prokuratury”, o których mówiono tyle na II Plenum PZPR, wyglądały mniej więcej tak:

Zjadłem na „11 – tce” podwieczorek, zajrzałem na poligrafię i wracam trzymając w ręce świeżo wydrukowaną stronę „WZ”, właśnie tę z rysunkami, i zastaję w sekretariacie prok. Berżowskiego i kmdt MO Barańskiego, obydwaj z Dąbrowy Górniczej. Miny mieli poważne, prawie jak u sekundantów, dystyngowanym gestem wręczyli mi taką bumagę:

Redakcja Biuletynu Informacyjnego

NSZZ „Solidarność” „Wolny Związkowiec”

Huta Katowice Dąbrowa Górnicza

budynek Głównego Mechanika

Tutejsza prokuratura uzyskała informacje o zamierzonym druku w Biuletynie Informacyjnym „WOLNY ZWIĄZKOWIEC” nr 30 i 31 listu M.K.R. Puławy wraz z rysunkami alegorycznymi i aluzyjnym tekstem, a dotyczącym niewłaściwego przedstawienia stosunków międzynarodowych naszego państwa co może wyrządzić poważną szkodę interesom PRL.

Tego rodzaju działalność publikacyjna i kolportażowa stanowi przestępstwo z art.271 i art.273 oraz art.283 kk zagrożonych karą pozbawienia wolności od 1 roku do 10 lat.

80

Page 81: Ostatnia [1]..

W przypadku nieodstąpienia od realizacji zamiaru druku i kolportażu tego materiału winni zostaną pociągnięci do odpowiedzialności karnej.

O druku tego materiału poinformowany został minister Stanisław Ciosek reprezentujący rząd PRL podczas obrad Krajowej Komisji Porozumiewawczej NSZZ „Solidarność” w Gdańsku.

Z – ca Prokuratora Rejonowego

/ mgr Cz. Sikorski /

Poprosiłem gości, aby raczyli spocząć, przeczytałem ten dokument jak najdokładniej – chociaż czułem się tak, jakbym o świcie miał stanąć na dystans 100 kroków z samym ustrojem. Przeczytałem jeszcze raz i zacząłem wyjaśniać: rysunek Breżniewa I Gierka, przekazany przez dyr. Bednarczyka do Katowic, który można byłoby ewentualnie podciągnąć pod § za „stosunki międzynarodowe”, nie był przeznaczony do druku, w zestawie rysunków znalazł się przypadkowo, wyjaśniałem to już na spotkaniu z Dyrekcją, skasowałem go flamastrem w obecności kier. Poligrafii, p. Brągla, a drugi rysunek – niedźwiedzia z jedną nogą w pułapce z napisem „Afganistan” i drugą zawieszoną w rozterce nad pułapką z napisem „Polska”- już dawno temu wycofałem z poligrafii.

Uważam – wyjaśniałem dalej – że rysunki, które zakwalifikowałem do druku, mieszczą się w granicach żartobliwej satyry, a co najważniejsze jest chyba w tym przypadku: wszystkie były już wcześniej opublikowane przez liczne biuletyny związkowe i nie wywołały niedźwiedzia z lasu.

A wie pan jak wygląda prawdziwa, ostra satyra polityczna?. Proszę spojrzeć no. Na ten lipcowy numer rzeszowskiego „Wryja”: widzi pan brwi tego kota Dzinksa, co czai się na Mikiego Wałęsę?. Jeżeli za niedźwiedzia dają tak dużo, to ile należy się za takiego kota?. Albo ten drugi rysunek:

81

Page 82: Ostatnia [1]..

Moje wyjaśnienia nie usatysfakcjonowały prok. Berżowskiego, teraz on z kolei zaczął mi cierpliwie wyjaśniać: że specjaliści radzieccy, że ambasada, że kłopoty na najwyższym szczeblu; że mogę wyrządzić szkodę również naszemu Związkowi.

Jego argumenty były słuszne i trafiające do przekonania. Odpowiedziałem na nie prawie dosłownie tak: panie prokuratorze, mam 40 lat, żonę, dwoje małych dzieci, do tego nie jestem samobójcą – więc zrobię tak: zabronię kolportowania 30 nr przez 2 dni, tutaj ma pan tę stronę z rysunkami , na dowód, że coś innego przekazano do Warszawy, niż jest we „Wolnym Związkowcu”, wypożyczę panu „Wryja” jako przykład satyry politycznej – proszę to wszystko przekazać komu trzeba i zadecydować: czy skonfiskujecie nakład, czy też nie. Macie na to dwa dni czasu.

Pożegnaliśmy się uprzejmie, przypomniałem jeszcze na odchodnym, że zależy mi na odzyskaniu „Wryja”, i to było wszystko, jak chodzi o tę zapoznawczą wizytę.

Niezwłocznie pobiegłem na poligrafię, koledzy już skończyli na dziś drukowanie i stali przy rozgrzebanym motocyklu, obejrzeli bumagę i ze zrozumieniem przyjęli mój apel o niewypuszczanie z poligrafii ANI JEDNEGO NUMERU „WZ” nr 30!

Żadnych towarzyskich wymian i prezentów! Tylko komisja odbierze nakład, a jeżeli zjawi się ktoś z nakazem rewizji, to należy bez oporu i szemrania wydać mu kwestionowaną stronę z rysunkami. Nie ociągać się, niech zbierają, odżałujemy to, że nie znajdziemy się w Księdze Rekordów Guinnessa, jako sprawcy III Wojny Światowej...

Zabiorą – to trudno, wydrukujemy jeszcze raz tę kartkę – ale bez rysunków, tak jak zdecydowałem na samym początku.

82

Page 83: Ostatnia [1]..

Wracam przepełniony poczuciem spełnienia obywatelskiego obowiązku, spokojny o przyszłość osobistą i całego kraju i natrafiam w sekretariacie na nowego gościa, kol. Tow. Edwarda Gawareckiego. Powód jego wizyty był taki: nasz hutniczy członek KC wyjeżdża wieczorem do Warszawy na Plenum, i co to właściwie jest z tym 30 nr „WZ”, bo się Komitet niepokoi. Powtórzyłem kol. Tow. Gawareckiemu to wszystko co prokuratorowi, a jeszcze a jeszcze wcześniej poligrafom, związkowcom, dyrektorowi i Bóg jeden wie komu jeszcze, bo mi się powoli z tego powtarzania w kółko Macieju, żyć odechciewało, wręczyłem mu rysunki i poprosiłem o pomoc w wyjaśnieniu nieporozumienia partyjnymi kanałami.

Jaki był tego skutek? Nie wiem bezpośrednio, ale można wnioski wyciągnąć z przemówienia tow. Barcikowskiego. Ech, gdybym to ja wtedy wieczorem wiedział, czy można kol. Tow. Gawareckiego uważać za kucyka trojańskiego.

Na drugi dzień rano powrórzyłem poligrafom, w obecności kier. Brągla, swój apel o zupełne zlikwidowanie nawet najdrobniejszych przecieków 30 nr „WZ”, poligrafii – wszystkie egzemplarze odbiera tylko Komisja lub ktoś z nakazem konfiskaty...

Wychodząc z poligrafii byłem pewien, że tak czy owak, wreszcie zapanuje cisza nad 30 nr „WZ”. Gdzież tam!. Włączenie radia wywołało mi gęsią skórkę, wieczorny DTV przyprawił o herc – klekot; partyjna propaganda zaczęła walić na odlew – można było spodziewać się jakiejś niespodzianki...

„Trybuna Robotnicza” 13 sierpnia 81, czwartekPROWOKACJA POLITYCZNA POD PŁASZCZYKIEM WOLNOŚCI

SŁOWA

/PAP/: Prokuratura Wojewódzka w Katowicach wszczęła śledztwo w sprawie drukowania w wydziale poligrafii „Huty Katowice” dodatku do kolejnego numeru pisma „Wolny Związkowiec”. Zawiera on treści o wymowie antypaństwowej. Prokuratura Wojewódzka wystosowała pisemne ostrzeżenie, że działanie to stanowi przestępstwo godzące w sojusz polsko – radziecki. Pomimo tego ostrzeżenia drukowania nie zaprzestano. Śledztwo w toku....

„Wolny Związkowiec” często publikuje teksty antyradzieckie. Jest to przedmiotem dochodzenia. Władze podejmą przewidziane prawem kroki dla zapobieżenia rozpowszechnianiu szkodliwych druków...

Huta „Katowice” zbudowana została w oparciu o radziecką pomoc wszelkiego rodzaju. Bez tej pomocy jej by nie było. Przetapia ona rudę radziecką. Bez tej rudy Huta stałaby nieczynna. Niewdzięczność nie jest polską cechą. Nadto ludzie, którzy ją okazują plują sami sobie w talerz. Taki jest moralny aspekt tej sprawy....

***

Tyle Trybuna Robotnicza, a jak to było z tą pomocą naprawdę. (cytat z raportu Kom. Wydz. NSZZ „Solidarność”, Bazy Przeładunku Rud, Huty Katowice. – dla dyrekcji)

83

Page 84: Ostatnia [1]..

„Doświadczenia ostatniego roku eksploatacji wykazują, że w wagonach radzieckich przywożących rudę z ZSRR, występują poważne jej niedobory....

Straty, które ponosimy z tytułu niedoborów ilościowych można określić na podstawie ważeń kontrolnych, np.

9.06.81 r. WPZ 44; nr wag. 6384732 – brak 7 ton13.06.81r.WPZ 60; nr wag. 6722535 – brak 21 ton nr wag. 6709750 nr wag. 67-7908 nr wag. 6710298 – brak 20,8 tony15.06.81r. WZP 65; nr wag. 6501227 – brak 5 ton W ubiegłym roku rozładowano około 78 500 wagonów.

Jeśli przyjmiemy, że w 1 wagonie brak było średnio tylko 2 tony rudy, to straty naszej Huty wyniosły około 109 900 000 zł.

Ale wróćmy do Jacka Cieślickiego i jego kłopotów z drukiem 30 nr „Wolnego Związkowca” c.d, jego wspomnień.

Czas szybko uciekał . Środki masowego przekazu utrzymywały się w formie: anarchia, kontrrewolucja, obalenie socjalizmu, z głośników zaczynał powoli dochodzić zgrzyt gąsienic, najbardziej zaangażowani spikerzy, dostawali polucji od tej kontrrewolucji. Żona przeszła na walerianę. Do mnie zgłaszali się ludzie...mój szwagier widział wystawiony na ciebie nakaz aresztowania...wujo z milicji będzie dziś lub jutro robił u was rewizję...

Ostrzygłem się na jeżyka, papierosów nie paliłem już od momentu wejścia w skład KZ więc się zbytnio nie przejmowałem. Przecież to nie wstyd, oczywiście w naszych warunkach, zostać wrogiem publicznym nr 1...ersatz- socjalizmu. Załoga, wiedząc o tym, że „WZ” JUŻ JEST i to JAAAKII, nie dawała nam spokoju, dokuczano nam i domagano się sprzedaży, zarzucając Komisji różne przeniewierstwa od uchwały o podjęciu druku.

Po upływie dwóch dni, zgodnie z moim oświadczeniem, błyskawicznie rozprzedaliśmy nakład, na przełomie II i III zmiany. Przykro było patrzeć na ludzi zawiedzionych zawartością „WZ”: TV im wmówiła cuda na patyku, niektórzy brali do ręki ten numer tylko przez robocze rękawice – i nic, ich nie porażało, ustrój jak stał dalej, sojusze nie pękły...Niektórzy tylko pękali ze śmiechu obserwując MO, która usiłowała wychodzącej z pracy nocnej zmianie odebrać zakupione egzemplarze...

W związku z ukazaniem się 30 nr „Wolnego Związkowca”, Komisja Zakładowa NSZZ „Solidarność”, Huty Katowice, wystosowała do dyrekcji pismo:

84

Page 85: Ostatnia [1]..

Nz.”S” /195/8114 sierpnia 81 r.

Dyrektor NaczelnyKM Huta „Katowice”Dr inż. S. Bednarczyk

W miejscu

Dot.: usług poligraficznych

Uprzejmie informujemy, że w związku z zakończeniem druku 30 nr „Wolnego Związkowca” Komisja Zakładowa NSZZ „Solidarność” odwołuje solidarnościowy strajk okupacyjny na wydziale poligrafii, z dniem dzisiejszym, godz. 7.00.

- Odstępując tym samym od uchwały załogi, proklamującej ów strajk solidarnościowy do czasu zakończenia druku również 31 nr-u „Wolnego Związkowca”.

Intencje nasze w tej sprawie najtrafniej ujmuje, jedno z przysłów ludowych, nie zamierzamy bowiem dawać nowych pretekstów dla dalszego pogłębiania kłamliwej akcji propagandowej, wymierzonej przeciwko naszemu Związkowi.

Uważamy, że stanowisko zajęte przez Pana, po zapoznaniu się z przedłożonymi Mu materiałami przeznaczonymi do 31 nr „WZ”, zawierającymi przedruki z moskiewskiej „PRAWDY” i teksty przemówień dostojników radzieckich z 1939 roku, nasuwa podejrzenie, że działa Pan na szkodę Towarzystwa Przyjaźni Polsko – Radzieckiej.

Ufamy, że dążąc do odkłamania niektórych kart historii naszej Ojczyzny, wycofa Pan swój zakaz druku 31 nr „WZ”, likwidując tym samym wszystkie niepokoje wśród załogi.

NSZZ „Solidarność’II v-ce przew. KZ/ - / B. Borkowski

Ale powróćmy do dalszych wspomnień Jacka Cieślickiego.

Około południa zadzwonił prok. Berżowski, aby dowiedzieć się czy będziemy drukować nr 31, rocznicowy „Wolnego Związkowca”. Odpowiedziałem, że mamy już dość tych wszystkich napaści ze strony partyjnej propagandy i mimo uchwały przedstawicieli załogi odstępujemy od druku tego numeru, prok. Berżowski wyraził swoją aprobatę dla takiego stanowiska Komisji w aktualnej sytuacji i zaczął dowiadywać się jak jest z kolportażem 30 nr.

Odpowiedziałem, że została właśnie zakończona jego sprzedaż, bo nakład był tylko na potrzeby naszej załogi, Region dostaje matryce, właśnie począwszy od tego numeru, tak będzie już stale.

85

Page 86: Ostatnia [1]..

Zaczynało być wreszcie cicho i spokojnie. Bo dlaczegóżby nie?. Nakładu nam nie skonfiskowano, Region nas poparł, trzeba było brać się za składanie nowego numeru, niestety nie tego, który już zaczynał być składany na poligrafii – przedruk „Solidarności” Ziemi Puławskiej”.

Nikt w tym momencie nie przeczuwał, że jest to cisza przed największą burzą...

PROKURATURA WOJEWÓDZKA Katowice 14.08.1981 r. w KatowicachNr II Ds. 104/81

ObywatelDyrektor NaczelnyHuty „Katowice”

w Dąbrowie Górniczej

W związku z prowadzonym śledztwem w sprawie opublikowania w „Wolnym Związkowcu” Nr 30 materiałów o treści antypaństwowej, godzących w sojusz polsko – radziecki działając na zasadzie art. 189 i art. 197 § 1 kpk zarządzam zabezpieczyć w Wydziale Poligrafii dla potrzeb śledztwa maszyny i urządzenia za pomocą których wydrukowano nakład „Wolnego Związkowca” Nr 30, a stanowiący dowód rzeczowy w sprawie.

Działanie Obywatela Dyrektora winno zabezpieczyć maszyny i urządzenia przed możliwością użycia ich do jakichkolwiek celów.

WICEPROKURATORPROKURATURY WOJEWÓDZKIEJ

/ Wł. Wolny /

„Działanie Ob. Dyrektora winno zabezpieczyć maszyny i urządzenia przed możliwością użycia ich do jakichkolwiek celów”- zarządza v-ce prok. Wł. Wolny. Ciekawe, co właściwie ma na myśli – przecież nawet i złom można użyć do jakiegokolwiek celu?. Ale to nie jest najważniejsze, sedno sprawy, tkwi w tym: jak powinien zadziałać dobry, tzn. gospodarny Ob. Dyrektor?. Wyjaśniam naszym licznym Czytelnikom spoza Huty: parterowy barak poligrafii jest samodzielnie stojącą, dokładnie okratowaną ruderą. Może więc wystarczyłoby po prostu wyłączenie zasilania w prąd i wodę, czasowe przeniesienie pracowników na zastępcze stanowiska i to bez pośpiechu, zgodnie z ich kwalifikacjami i zdrowym rozsądkiem, kontynuowanie dotychczasowych całodobowych dyżurów strażników przemysłowych, no może zwiększenie ich obsady o 100%.

Takie postępowanie zaowocowałoby spokojem, zarówno załogi jak naszych licznych odbiorców całego kraju. Cóż więc robią Dyrektorzy Bednarczyk i Ryza?. W nocy przyjeżdża ekipa „specjalistów”, część z nich opanowuje centralę telefoniczną – zapędzając dyżurnych pracowników do jednego pomieszczenia na kilka

86

Page 87: Ostatnia [1]..

godzin, czy może kol. Figlowi z sosnowieckiej kopalni coś ten czyn mówi?. Pozostali „specjaliści” fachowo demontują w błyskawicznym tempie importowane urządzenia...

Była to noc z piątku na wolną sobotą, w poniedziałek wpuszczono do baraku poligrafii pracowników tylko na chwilę, umożliwiając im zabranie z pomieszczeń rzeczy osobistych. Mimo pośpiechu zdążyli oni zaobserwować szczegóły, które dobitnie świadczyły o „fachowym demontażu urządzeń”, jak później wielokrotnie zapewniał dyr. Bednarczyk.

Żałuję, że nie mogę opublikować zeznań p. Brągla, z którymi zapoznałem się w aktach swojej sprawy, zacytuję więc tylko istotne fragmenty oświadczeń poligrafów...kamera reprodukcyjna AGFA – Gevaert...ucięte przewody elektryczne...kopiorama AGFA – Gev. Powyrywane przew. elektryczne, Rank – Xero 7000 ...wyrwane drzwi i rozbrojona szuflada... zdewastowane maszyny typograficzne... wyrwanie wszystkich linek ze składopisu IBM... na maszynie drukującej Heidelberg wymontowano mechanizmy powodując ich uszkodzenie...

Czy taka akcja nie powinna rozgrzać do białości, już podnieconej wcześniejszymi wydarzeniami, załogi Huty?. Załogi, która jest przywiązana do swojego biuletynu – czego dwukrotnie dała dowód głosowaniem swoich przedstawicieli za taką właście „oświatową” postawą „Wolnego Związkowca”.

Nie wystarczy?, no to może jeszcze niespodziewanie obniżyć zarobki 30% , załogi o te dwa do trzech tysięcy złotych, wstrzymując „ rozłąkowe” i wprowadzając odpłatność kwater. Powyższa decyzja ministerstwa nastąpiła tuż po podwyżce cen pieczywa.

Proszę sobie wyobrazić z jaką cierpliwością musiała działać Komisja Zakładowa NSZZ „Solidarność” w tych warunkach, aby tylko nie dopuścić do sprowokowanego niekontrolowanego wystąpienia...

Trudno oprzeć się w tym miejscu refleksjom, które łatwo mogłyby być poczytane za „szkalowanie władz partyjno – rządowych”...

II Plenum, DTV, Pradio, gazety prześcigające się w wymysłach na temat rzekomej antyradzieckości „Solidarności” w naszej Hucie...

Ataki te były tak równolegle zmasowane, że stanowiły dowód dobrego przygotowania całej akcji...

Wnioski nasuwały się same: ersatz – socjaliści chcą w Zagłębiu zrobić drugą Bydgoszcz! Trzeba temu zapobiec! Niezwłocznie podzieliłem się przez radiowęzeł z załogą swoimi przypuszczeniami, jednocześnie nawołując do zachowania spokoju: „nawet gdyby nasą Komisję wraz z redakcją wleczono za włosy do więźniarki! „Przestrzegałem przed prowokacją, której jednym z powodów może być dążenie do zamknięcia Huty „Katowice” rękami wzburzonej „Solidarności”, itd. – szkoda gadać o sprawach oczywistych!

No cóż, przejdźmy lepiej do mniej więcej chronologicznie uporządkowanych pism, wycinków prasowych i listów:

Sytuacja w Hucie powoli stawała się dramatyczna. Musiała nastąpić reakcja „Solidarności”. Postanowiono wystosować pismo do Premiera, który przecież prosił o 90 spokojnych dni. A oto treść pisma:

87

Page 88: Ostatnia [1]..

Nasz znak „S” 199 / 81Dnia: 17 sierpnia 81Dot: Wolnego Związkowca

Prezes Rady MinistrówGen. Wojciech Jaruzelski

W A R S Z A W A

Prowokacyjne zaatakowanie naszego biuletynu informacyjnego przez środki masowego przekazu, dewastacja i zamknięcie urządzeń poligraficznych Huty „Katowice”, może doprowadzić do niekontrolowanych wystąpień naszej załogi.

Podejrzewamy, że nasilająca kampania propagandowa, wmawiająca antyradzieckość „Solidarności” Huty Katowice, ma na celu zamknięcie huty naszymi rękami.

Kategorycznie domagamy się więc niezwłocznej odpowiedzi na następujące pytania:

1/ czy katastrofalny bilans dewizowo-energetyczny naszej gospodarki wymaga zamknięcia naszej huty?.

2/ jeśli tak, to kto jest odpowiedzialny za osłanianie tej sprawy parawanem prowokacyjnej kampanii o antyradzieckości „Solidarności” w Hucie „Katowice”?

Za zebranie Przedstawicieli Komisji Wydziałowych NSZZ „S” HK

/ - / J. KilianPrzew. Komisji Zakł. NSZZ „S” HK

Otrzymują:1. Sejm PRL2. Minister Z. Szałajda3. Środki masowego przekazu

Odpowiedź nadeszła tyko z Min. Hut. I Przem. Maszyn. Od Dyrektora Generalnego Pana B. Smagały, z dnia 25 września 81 r. A oto jej fragment:

Rozwiązania techniczne zastosowane w Hucie „Katowice”, charakteryzują się korzystnym, na tle całego hutnictwa, zużyciem energii na jednostkę produkcji...522 kg koksu na tonę surówki... Również obciążenie dewizowe produkcji 1 tony stali w Hucie „Katowice” jest znacznie mniejsze niż w całym hutnictwie i wynosi 115 zł dewizowych... A więc ze względów dewizowych i energetycznych, kierownictwo resortu preferuje produkcję w Hucie „Katowice”...

Ale wróćmy do dalszych wspomnień Jacka Cieślickiego.Cóż można dodać do tych konstruktywnych, rzeczowych wypowiedzi?

Lepiej nic nie dodawać, natomiast przekalkulować: połóżmy na jednej szali złotówki

88

Page 89: Ostatnia [1]..

dewizowe otrzymane za jedną tonę stali, na drugiej szali umieśćmy złotówki dewizowe, które otrzymaliśmy za eksport 522 kg koksu, dłużmy do nich 115 zł dewizowych, stanowiące nasze wydatki dewizowe na wyprodukowanie stali jeżącej po drugiej stronie tej wyimaginowanej wagi, nakryjmy to wszystko stratami ponoszonymi przez środowisko naturalne naszego kraju... i dopiero teraz zastanówmy się nad kierunkiem przepływu rzeki dewizowej. Czy pan prokurator też się zastanowi nad tym? Jeśli nie, to mam tu coś rewelacyjnego, istne rewelacyjne rozwiązanie techniczne XXI wieku: Wielki Piec w lodówce! Co też pan mówi, jak pan nie wierzy, to proszę, to proszę się upewnić u dyr. Bednarczyka lub min. Szałajdy – oni z pewnością wiedzą KTO zadecydował o zmniejszeniu ilości warstw wymurówki trzonu Wielkiego Pieca nr 1, w pryncypialnej walce o przyśpieszenie o kilka tygodni rozplenia WP – 1...O ileż korzystniejsze propagandowo jest uruchomienie PIECA w 1976 r., choćby to było w pierwszych dniach grudnia, niż w 1977 r., choćby 1 stycznia.

Ile nas ten sabotaż kosztował, można w przybliżeniu oszacować na podstawie zużycia energii elektrycznej przez górnicze agregaty do zamrażania górotworu: w br. 317 000 kWh na miesiąc...Gdyby nie to zamrażanie trzonu, to nasza chluba o pojemności 3 200 m3, byłoby jeszcze nowocześniejsza: leżące, nawet Japońce nie mają czegoś tak fajnego.

Są jeszcze w Hucie ludzie, np. inż. Puchalski, który dosłownie sterali sobie zdrowie, realizując narzuconą naszej Służbie akcję „Trzon”. Gdyby nie ich wysiłek i ofiarność, to niedługo po rozpaleniu WP – 1, trzeba by do było chyłkiem wygaszać...

Kierownictwo resortu preferuje produkcję w Hucie „Katowice” – bardzo się z tego cieszymy, nikt przecież nie lubi być bezrobotnym, właśnie chcieliśmy brać się ostro do roboty, aż tu nam wygaszono jeden z dwu pieców – po upływie miesiąca od chwili rozpoczęcia ataków na naszą „Solidarność”. Możliwe, że nie wynikało to z przyczyn dewizowo – energetycznych, lecz było ściśle planowane. Dlatego należałoby chyba, panie prokuratorze, sprawdzić któż to w zeszłym roku zakupił dla Stacji Oziębiania Solanki części zamiennych za 3 519 830 zł? A z jakiego funduszu była ta Stacja (obecnie likwidowana po wygaszeniu WP-1) wybudowana w tempie awaryjnym – czy może z funduszu postępu technicznego?

Jeżeli otoczenie Wielkiego Pieca lodówką miało korzystny wpływ na wyniki ekonomiczne naszej Huty, to może jeszcze opłacalniejsze byłoby wykorzystanie likwidowanej Stacji Oziębiania Solanki do zrobienia ślizgawki – spod Dyrekcji aż do Katowic – oczywiście odpłatnie...

Dość już jednak żartów, czas się brać do poważnej pracy redakcyjnej, Aby już nie popełniać, błędów, działających na naszą opozycję jak czerwona płachta na byka, wystosowałem pismo:

89

Page 90: Ostatnia [1]..

Pan Marian DorośI Sekretarz KF PZPR HK

W miejscu

DOTYCZY: „Wolnego Związkowca”

Nawiązując do Pańskiej wypowiedzi w „Trybunie Robotniczej” nr 162/81, w sprawie nr 30/81 „Wolnego Związkowca”, uprzejmie prosimy o szczegółowe uzasadnienie użytych sformułowań:

1/ „Są to wyraźne ataki antysocjalistyczne, prowokacje w stosunku do przywódcy państwa radzieckiego”...

2/ ... „treści antyradzieckie i antypaństwowe, obrażające przywódcę zaprzyjaźnionego narodu”...

Nie wątpimy, że oświadczenie Egzekutywy KF PZPR Huty Katowice zarzucające naszej redakcji antyradzieckość, antysocjalistyczność i antypaństwowość, jest oparte co najmniej na obiektywnej i wnikliwej analizie krytycznej w/w nr-u „W.Zw”. Jest rzeczą oczywistą, że jak najszybsze zapoznanie się naszej redakcji, cierpiącej jeszcze na brak fachowego przygotowania, z w/w podstawami opublikowania oświadczenia, korzystnie wpłynie na trafność doboru materiałów do następnych nr – ów „Wolnego Związkowca”.

Jednocześnie uprzejmie informujemy, że w przypadku Pańskiego zwlekania z obiektywnym uzasadnieniem cytowanych zarzutów, zwrócimy się z prośbą o wydanie opinii do przywódcy narodu radzieckiego, Leonida Breżniewa.

Kopie:1/ środki masowego przekazu KZ NSZZ „Solidarność’2/ Leonid Breżniew – Moskwa3/ a/a Informacja i Propaganda

/ - / mgr inż. J. Cieślicki

I nic, żadnej odpowiedzi, piszę więc znowu:

PAN Marian DorośI Sekretarz KF PZPR

w miejscu

DOTYCZY: „Wolnego Związkowca” MONIT

Uprzejmie przypominamy, że od dnia 21 sierpnia br. Oczekujemy Waszej, tj. Pana i Egzekutywy, odpowiedzi na pismo zn. „S” 200/81, w sprawie jw.

Niemożność wykorzystania w pracy redakcyjnej Waszych szczerych, pryncypialnych wyjaśnień może mieć niekorzystny wpływ na dobór materiałów publikowanych we „WZ” i w innych biuletynach.

Oczekujemy, że w przypadku ewentualnego formułowania przez Was następnych oświadczeń dla „Trybuny Robotniczej”, zostanie otwarcie – po partyjnemu

90

Page 91: Ostatnia [1]..

– przedstawiona sprawa nie przesłania nam uzasadnienia Waszych wcześniejszych zarzutów.

Kopie:1/ środki masowego przekazu2/ a/a

KZ NSZZ „Solidarność”Informacja i Propaganda/ - / mgr inż. J. Cieślicki

Niestety, nie otrzymamy jeszcze długo odpowiedzi, bo pan M.Doroś zrezygnował 16 września ze stanowiska I sek. Komitetu Fabrycznego.

Już na drugi dzień wyraziliśmy nasze poparcie tow. Gawareckiemu, pod warunkiem, że codziennie będzie występował w radiowęźle. Niestety, siły mu przeciwne zerwały nasz plakat z odpowiednim tekstem, a także inne plakaty, rocznicowe, za które kol. Kilian tu mnie zastąpi, panie prokuratorze...

Zdaje się, że pan mnie wcale nie słucha, tylko coś pisze – panie prokuratorze – CO TO JEST??

Nr II Ds. 104/81

U Z A S A D N I E N I E

do postanowienia z dnia 26.08.81 r. o przedstawieniu zarzutów Jackowi Cieślickiemu.

W dniu 26 sierpnia 1981 r. przedstawiono Jackowi Cieślickiemu zarzut, że w dniu 14 sierpnia 81 r. w Dąbrowie Górniczej, jako redaktor naczelny Biuletynu Informacyjnego „Wolny Związkowiec”, będący organem prasowym NSZZ „S” Huty „Katowice” opublikował w biuletynie nr 30 rysunki i tekst zniewalające osobę Sekretarza Generalnego KPZR i Przewodniczącego Rady Najwyższej ZSRR Leonida Breżniewa tj. czyn z art. 283 § 3 kk.

Na stronie czwartej tego biuletynu znajdują się trzy rysunki przedstawiające w dwóch wypadkach niedźwiedzie / siedzącego i śpiącego/ , oraz w jednym wypadku koty i myszy.

Rysunki niedźwiedzi posiadają karykaturalne rysy twarzy pozwalające na stwierdzenie, iż są to karykatury Leonida Breżniewa. Obok zamieszczony jest tekst stwierdzający, iż na rysunkach nastąpiło „bezlitosne zniekształcenie mordy naszego ulubionego zwierzątka.

Ponadto tuż obok, na tej samej stronie zamieszczony jest, krótki wierszyk o niedźwiedziu. Wierszyk ten kojarzy się z rysunkami niedźwiedzi zamieszczonych obok.

91

Page 92: Ostatnia [1]..

Dodatkowymi elementami pozwalającymi na takie łączenie wierszyka z karykaturami są takie określenia jak imię niedźwiedzia „Misza” – a więc rosyjskie określenie niedźwiedzia, czy fakt, że niedźwiedź ten wręcza order przyjaźni. Jasne jest więc, że wierszyk ten pozostaje w ścisłym związku z karykaturami L. Breżniewa i odnosi się także do tej samej osoby. Wierszyk ten, ordynarny w swej treści na skutek użycia wulgarnych wyrażeń w powiązaniu z zamieszczonymi obok rysunkami jest obraźliwy i znieważający. Czyn taki wyczerpuje znamiona art. 283 § 3 kk.

Zarzut należało przedstawić Jackowi Cieślickiemu, gdyż jako naczelny redaktor biuletynu „Wolny Związkowiec” odpowiedzialny jest za całokształt zamieszczonych w tym organie materiałów.

Prokurator Prokuratury Wojewódzkiej

/ Zb. Niemiec /

***

Podziwiam pańską odwagę, panie prokuratorze, tak pan świetnie udaje, że nie wie kto to jest Gamma, he,he, istny lisek – chytrusek z pana! Przecież przy zamykaniu poligrafii skonfiskowaliście 6 moich egzemplarzy „UMYSŁU ZNIEWOLONEGO”, więc takie łączenie rysunków z tym wierszykiem może być karalne – dla pana, oczywiście...

Jest pan przepracowany, tak? No; pewnie, w tym województwie to chyba prokuratorzy wcale nie śpią prawda? To ja panu pomogę, o; proszę przeczytać te dwa kawałki:

ORDER PRZYJAŹNI NARODÓW DLAJERZEGO PUTRAMENTA

Moskwa. /PAP/: W poniedziałek 3 sierpnia na Kremlu odbyła się uroczystość wręczenia Orderu Przyjaźni Narodów Jerzemu Putramentowi.

Aktu dekoracji dokonał I zastępca przewodniczącego Prezydium Rady Najwyższej ZSRR Wasilij Kuźniecow, w obecności sekretarza Prezydium RN ZSRR Michaiła Georgadze.

***

Fragment wywiadu z dr Władysławem Jachniakiem:Nie udana „zbrodnia Doskonała” czyli losy Złotego FON – u

/ Fundusz Obrony Narodowej z 1939 roku/

W tym miejscu muszę oświadczyć /mówił gen. Stanisław Tatar/, że na propozycję ambasadora we Francji, pana Jerzego Putramenta /literata/ miałem całą sumę pieniędzy /tj. 2.500.000 dolarów/, przekazać przez pocztę dyplomatyczną i

92

Page 93: Ostatnia [1]..

wskazał mi podległego mu konsula z Luksemburga – o nazwisku o ile sobie przypominam: Zajączkowski, skarbnik II Oddziału – podkreślam, że nazwisko mogłem pomylić, jednak funkcja konsula pewna. W pokoju konsula w Luksemburgu przekazałem mu pierwszą ratę 100.000 dolarów, w tym część w złocie, które schował konsul do kasy pancernej. Po dwu tygodniach stwierdziłem, że konsul z Luksemburga nie przekazał pocztą dyplomatyczną tych pieniędzy do Polski, tylko ukradł je i zbiegł. Natychmiastowa moja interwencja u ambasadora we Francji, pana Jerzego Putramenta nie przyniosła żadnych rezultatów, tylko otrzymałem pocieszającą odpowiedź, żr jego podwładny, konsul Luksemburga, wydawał mu się bardzo porządny /m.in. z tego powodu, że miał żonę z arystokratycznej rodziny, która była aktorką/, a sam pan ambasador Jerzy Putrament nie mógł przypilnować przesyłki dyplomatycznej 100 tysięcy dolarów /część w złocie/ ponieważ miał bardzo pilne spotkanie z v-ce ministrem Eugeniuszem Szyrem z Polski w Szwajcarii /Zurich?, a konsul Liksemburga uciekł w międzyczasie do Hiszpanii – z którą Polska nie utrzymuje stosunków dyplomatycznych. Generał Tatar oświadczył panu ambasadorowi Jerzemu Putramentowi, że on swojego „łącznika dyplomatycznego” wyciągnąłby spod ziemi, ponieważ były to pieniądze Narodu Polskiego. Ambasador Jerzy Putrament powiedział jeszcze raz, że on i władze polskie są zupełnie bezsilne w tej sprawie. Zrozumiałem od razu – mówił gen. Tatar – że jestem w rękach „gangu międzynarodowego” i „loży masońskiej” a nie w rękach władz Polski Ludowej. Szczęściem nie oddałem dodatkowo reszty 2,5 miliona dolarów. O powyższym skandalu i kradzieży zawiadomiłem gen. Komara, szefa II Oddziału w Polsce, który obiecał interweniować...

***

To na razie wszystko, dokładniej panu wytłumaczy – co ma wspólnego piernik z wiatrakiem, mój obrońca... O, a tu już coś przyszło dla pana:

List otwartydo Prokuratora Prokuratury Wojewódzkiej w Katowicach

Panie Prokuratorze!

Powołując się na odpowiednie artykuły Kodeksu Karnego PRL skierował Pan akt oskarżenia przeciwko kol. Jackowi Cieślickiemu – redaktorowi „Wolnego Związkowca” – gazety NSZZ „Solidarność” w Hucie Katowice.

Kol. Cieślicki odpowiadać będzie za pomówienie PZPR i naczelnych organów władzy i administracji państwowej o działania szkodzące interesom narodu polskiego, a ponadto za ośmieszanie władz ZSRR – państwa związanego z Polską sojuszem. Jeśli stać będziemy ściśle na gruncie obowiązujących norm prawa, uznać należałoby, że spełnił Pan właściwie swój obowiązek.

Jednak jako prawnik, a zarazem członek PZPR, partii marksistowskiej, niewątpliwie zna Pan odpowiednie twierdzenie marksistowskiej teorii i prawa, która uczy, że prawo jest instrumentem władzy klasy rządzącej.

93

Page 94: Ostatnia [1]..

Zadajemy więc Panu pytanie – w czyim interesie sformułowane są artykuły Kodeksu Karnego, z których sformułował Pan akt oskarżenia?

Przypominamy Panu!Kodeks karny uchwalony został przez Sejm PRL w 1969 r. Od tego

czasu normy jego skutecznie broniły interesów klasy rządzącej w PRL. I choć, jak pamiętamy, pan Edward Gierek niejednokrotnie czarował naród polski wizją bezklasowego, rozwiniętego społeczeństwa socjalistycznego, dziś jego nazwisko i teorie wpisane zostały do rozdziału niesławy historii Polski – dziś wszyscy dobrze wiemy komu w ostatnich latach służyła władza i w czyim interesie uchwalone były „demokratyczne” przepisy prawa / przykład – dekret z 1972 r. o uposażeniach i emeryturach dla członów najwyższych władz i ich rodzin/.

Dziś wiemy doskonale, kogo nasz aparat ścigania i nasze prawo skrzętnie broniło i pozwalało na szybkie bogacenie – a w kogo uderzało. Ci pierwsi zyskali sobie obecnie zaszczytne miano prominentów, ci drudzy zaś, kilka lat temu obdarzeni epitetami radomskich warchołów, teraz w ramach akcji ratuj co się jeszcze da – rehabilitowani są jako przodująca siła klasy robotniczej.

A wszystko to było możliwe dzięki przemyślności naszego ludowego ustawodawstwa, który umiał konstruować tak elastyczne normy prawa, by można je było stosować według swobodnego uznania.

Dziś w całym demokratycznym świecie możliwość wyznawania i głoszenia ich poglądów traktowana jest jako jedna z podstawowych swobód obywatelskich. I do tego powinien zmierzać również proces odnowy w Kraju.

Kol. Cieślicki, który miał odwagę publiczne mówić to co myślał, ma teraz, za Pana przyczyną, zostać skazany.

Zapytujemy więc Pana ponownie – w czyim interesie stosuje Pan bezduszne przepisy Kodeksu Karnego? Kogo chce pan chronić? Czyje interesy?

Nie można oprzeć się wrażeniu, że pańskie działanie w obecnej sytuacji Kraju kwalifikowane będzie przez społeczeństwo jako próba obrony interesów tych jednostek, które rozpaczliwie trwają na straconych pozycjach i gotowe są poświęcić wszystko, byleby nie dopuścić do głosu tego, co nowe i akceptowane przez większość.

Oskarżenie Kol. Cieślickiego i równocześnie rozgrzeszenie prowokatorów, którzy postawili Kraj na krawędzi wojny domowej.

Społeczeństwo długo takie rzeczy pamięta.Jako organizacja zakładowa NSZZ „Solidarność” Przedsiębiorstwa

Budownictwa Przemysłowego „Budostal – 4” w Dąbrowie Górniczej reprezentująca około 2.600 członków Związku wyrażamy ostry protest przeciwko stawianiu kol. Cieślickiego w stan oskarżenia.

PrzewodniczącyZakładowego Zebrania Delegatów

NSZZ „Solidarność”W PBP – „Budostal – 4”

/ Janusz Wiśniewski /

94

Page 95: Ostatnia [1]..

Ale, co tak naprawdę rozwścieczyło prokuraturę, że podjęła tak zdecydowane kroki. W/w biuletyny dotyczyły: nr 30 opublikował rysunki niedźwiedzia, którego głowa, nieco przypominała głowę L.Breżniewa, można by dzisiaj rzec niezwykła zbieżność faktów. Ale i w rzeczywistości, ktoś kto pamięta tamte czasy, te głowy były łudząco podobne.

Teraz przejdźmy do numeru 31 z dnia 17.09.1981 r. Ten numer poświęcony był napaści Związku Radzieckiego na Polskę dnia 17 września 1939 r. piszę napaści ponieważ obowiązywał podpisany układ – Ryski, o nieagresji. „Wolny Związkowiec”, bardzo dokładnie opisywał pakt Ribbentrop – Mołotow. Zacytuję tu tylko istotne fragmenty tego dokumentu:

„W stwierdzeniu, że najnowsza historia Polski jest systematycznie

fałszowana nie ma nic rewelacyjnego. Robi się to od 36 lat, co najmniej z dwóch powodów.

Pierwszy z nich jest natury ideologicznej: swego czasu Karol Marks wyraził pogląd, że historia narodów, to historia walk klasowych. Teza ta, traktowana w „naszym obozie” jako nienaruszalny dogmat, ma jednak zasadniczy defekt; nie wszystkie fakty historyczne są z nią zgodne, a niektóre nawet jej przeczą. Tę wadę teorii, marksistowscy historycy rozwiązali w sposób przynoszący zaszczyt ich pomysłowości. Po prostu uznali, że jeśli przeczą teorii nieomylnego Marksa, to tym gorzej dla faktów. Należy je natychmiast z historii wykreślić pozostawiając w niej tylko te, które potwierdzają jedynie słuszną teorię. W myśl tej zasady, usprawiedliwionej „klasowym charakterem prawdy historycznej” z historią można zrobić właściwie wszystko, włącznie z napisaniem jej od nowa pod dyktando ideologów. „Klasowy charakter prawdy historycznej” pozwala również na inne zabiegi dyktowane względami politycznymi: koniecznością utwierdzenia społeczeństwa polskiego w przeświadczeniu, że stosunki rosyjsko – polskie, a szczególnie radziecko – polskie były zawsze jedną wielką idyllą. Można się wtedy powoływać na „historyczną przyjaźń pomiędzy obydwoma narodami” zakłócaną jedynie niekiedy „imperialną polityką caratu” lub jeszcze lepiej nieodpowiedzialnością i warcholstwem polskich obszarników i kapitalistów. Ponieważ jednak nasze stosunki z Rosją nie układały się na przestrzeni ostatnich 200 lat tak gładko, faktów, które należało z historii usunąć jest grubo więcej niż tych, które w niej pozostały.

W wyniku tych zabiegów butwiała w magazynach przez 36 lat „Panorama Racławicka”,na której jej niemarksistowscy twórcy, Wojciech Kossak i Jan Styka przedstawili scenę ideologicznie i politycznie nie do przyjęcia.

Oto nie polscy panowie, co byłoby jeszcze dopuszczalne, ale polski lud w sukmanach grzmoci kosami Moskali aż wióry lecą.

Ze względów ideologicznych przesunięto również 60-tą rocznicę odrodzenia Polski, której obchodów ze względu na nacisk społeczeństwa uniknąć się nie dało, z 11 na 6 listopada, uznając za pierwszy rząd niepodległej Rzeczpospolitej rząd uformowany w Lublinie przez I. Daszyńskiego. Zatajono przy tym fakt, że jednym z pierwszych posunięć tego rządu było wezwanie wojsk niemieckich do pozostania na terenach Polski w celu niedopuszczenia do ich zajęcia przez wojska ZSRR.

95

Page 96: Ostatnia [1]..

Obawy Daszyńskiego były – jak się później okazało – całkowicie usprawiedliwione, gdyż mimo deklaracji Lenina o unieważnieniu rozbiorów Polski /który to fakt powtarza się nam do znudzenia/ Armia Czerwona ani myślała wprowadzać ją w czyn wycofując się z byłego zaboru rosyjskiego. Co więcej, rząd ZSRR podjął w 1920 r. próbę włączenia całego terytorium Rzeczpospolitej Polskiej licząc na wybuch rewolucji w wygłodzonym i zniszczonym wojną kraju. Skończyło się na zorganizowaniu pod osłoną bagnetów rosyjskich efemerycznej Republiki Białostockiej pod wodzą Dzierżyńskiego i Marchlewskiego oraz na przejściowym zajęciu przez wojska marszałka Tuchaczewskiego i generała Budionnego niemal całej prawobrzeżnej Polski. Finał był jednak dla ZSRR żałośnie upokarzający. Rewolucja w Polsce nie wybuchła a dzięki mistrzowskiej kontrofensywie marszałka Piłsudskiego znad Wieprza zdarzył się „Cud nad Wisłą”; pośpiesznie zorganizowane, często głodne i niemal bose wojsko polskie odepchnęło od Warszawy i popędziło przez kilkaset kilometrów niezwyciężoną Armię Czerwoną zmuszając rząd ZSRR do zawarcia Traktatu Ryskiego ustalającego granice Rzeczpospolitej Polskiej na górnej Dźwinie i Dniestrze.

Nie ma się co dziwić, że wojna 1920 r. została zgodnie z „klasowym charakterem prawdy historycznej” całkowicie wykreślona z podręczników polskich; został z niej również wykreślony marszałek Piłsudski, a jeśli się nawet w nich pojawia, to tylko w celu podkreślenia wszystkich jego nieprawości. Bo i za co go cenić?. Ostatecznie to on i zorganizowane przez niego Legiony walnie przyczyniły się do powstania po I Wojnie Światowej niepodległej Rzeczpospolitej Polskiej, którą Róża Luxemburg, a nawet sam Karol Marks uznali za największą przeszkodę w realizacji europejskiego państwa proletariatu. To on nie dopuścił do exportu rewolucji do Polski i Niemiec w 1920 r. opóźniając o całe ćwierćwiecze możliwość korzystania przez Polaków z dobrodziejstw Marksizmu – Leninizmu. A że skutecznie realizował polską rację stanu, to przecież kardynalny błąd, nieomal przestępstwo. Przecież w myśl doktryny marksistowskiej realizować należy wyłącznie rację stanu międzynarodowego proletariatu formułowaną przez strażnika światowej rewolucji KPZR.

Wypełniania tych wszystkich luk historycznej świadomości społeczeństwa polskiego oraz prostowania półprawd, ćwierćprawd, czy zupełnych nieprawd spreparowanych na potrzeby propagandy, serwowanych Polakom nawet teraz, w okresie deklarowanej „odnowy” jest jednym z podstawowych zadań, jakie mają do spełnienia niecenzurowane wydawnictwa „Solidarności”. Wypełnienie tych obowiązków proponuję zacząć od porównania z dokumentami tez zawartych w przemówieniu L. Breżniewa, wygłoszonego na wiecu w Kijowie i wydrukowanego w 109 numerze Trybuny Ludu z 11.V.1981 r.

Interesujący nas fragment tego przemówienia brzmi;...przed 40 laty rozpoczęła się wielka wojna narodowa a najbardziej ponure siły imperializmu, siły krwawego faszyzmu wtrąciły ZSRR w otchłań wojny /.../ Na długi czas nad całą ludzkością zapadła ciemna noc bestialstwa i sadyzmu. Faszyzm... korzystając z poparcia światowej reakcji zgromadził ogromną siłę i wraz ze swymi sojusznikami zapanował nad całą prawie Europą i nad znaczną częścią Azji. Wielu ludziom na Zachodzie wydawało się, że nic i nikt nie zdoła się przeciwstawić naporowi faszyzmu. Jednak naród radziecki zdecydowanie zagrodził drogę faszystowskiej zarazie, zespolony wokół partii Lenina ruszył do obrony swego kraju, wolności i ideałów/.../. W

96

Page 97: Ostatnia [1]..

walce z faszyzmem nie byliśmy osamotnieni, pamiętamy naszych nieustraszonych towarzyszy broni – partyzantów, bohaterów ruchu w wielu krajach okupowanych przez hitlerowców. Pamiętamy żołnierzy – naszych sojuszników z koalicji antyhitlerowskiej...

Krótko mówiąc, według p. Breżniewa II Wojna Światowa rozpoczęła się dopiero 40 lat temu, w czerwcu 1941 r., a pierwszy drogę faszystowskiej zarazie zagrodził naród radziecki zespolony wokół partii Lenina.

Popatrzmy teraz, co na ten temat mówią dokumenty zapisane w tamtych czasach. Można w nich wyczytać m.in. dzięki komu faszyzm zgromadził ogromną siłę i kto mu udzielił poparcia, dzięki któremu mógł opanować całą prawie Europę i znaczną część Azji.

Osobny rozdział stanowi sposób, w jaki ZSSR po wojnie wyraził wdzięczność owym nieustraszonym towarzyszom broni – partyzantom, bohaterom ruchu oporu w krajach okupowanych...

10 marca 1939 r., na 5 dni przed wkroczeniem wojsk niemieckich do Pragi, Stalin wygłosił z trybuny XVIII Zjazdu WPK/b/ przemówienie, w którym wyraził chęć nawiązania z III Rzeszą Niemiecką bliższych, przyjaznych stosunków i zapewnił, że nie pozwoli aby ZSRR „został wciągnięty do konfliktów przez podżegaczy wojennych”.

Efektem tego przemówienia było zbliżenie między rządami III Rzeszy i ZSRR, ukoronowane podpisaniem 19 sierpnia 1939 r. umowy handlowej, mocą której ZSRR zapewniał Niemcom dostawy surowców dla niemieckiego przemysłu zbrojeniowego w zamian za długoterminowe kredyty oraz zawartym w Moskwie 23 sierpnia 1939 r. paktem o nieagresji, tzw. Paktem Ribbentrop – Mołotow.

A oto główne postanowienia tego dokumentu: obie strony „powstrzymają się od wszelkich ataków siły, wszelkiej akcji agresywnej oraz ataków na drugą stronę czy indywidualnych, czy we współdziałaniu z innymi mocarstwami... W razie, jeżeli jedna ze stron stanie się przedmiotem wrogiej akcji ze strony trzeciego mocarstwa, druga strona nie udzieli temu trzeciemu mocarstwu żadnej pomocy”, a żadna ze stron nie weźmie udziału w jakimkolwiek ugrupowaniu mocarstw skierowany bezpośrednio przeciw drugiej stronie”.

Bardziej interesujący jest jednak tajny protokół do tego paktu, ujawniony dopiero w 1945 r. w czasie procesu hitlerowskich zbrodniarzy wojennych przed Międzynarodowym Trybunałem Wojskowym w Norymberdze.

Pełny tekst tego protokołu brzmi:„W związku z podpisaniem paktu o nieagresji między Rzeszą Niemiecką i

Związkiem Sowieckich Socjalistycznych Republik niżej podpisani pełnomocnicy obu stron przedyskutowali w ściśle tajnych rozmowach sprawę rozgraniczenia ich wzajemnych stref interesów w Europie Wschodniej”.

Rozmowy te doprowadziły do następujących wyników:1. W przypadku zmian terytorialnych lub politycznych na

terytoriach należących do państw bałtyckich / Finlandia, Estonia, Łotwa, Litwa / północna granica Litwy będzie stanowiła granicę stref interesów między Niemcami i ZSRR. W związku z tym interesy Litwy w Wilnie są uznane przez obie strony.

2. W wypadku zmian terytorialnych i politycznych na terytoriach należących do państwa polskiego- strefy interesów między

97

Page 98: Ostatnia [1]..

Niemcami i ZSRR będą w przybliżeniu rozgraniczone linią rzek Narew i San. Zagadnienie czy utrzymanie niepodległego państwa polskiego jest zgodne z interesami obu stron i mają być wytyczone granice z tego państwa, będzie mogło być ostatecznie rozstrzygnięte tylko w trakcie dalszych wydarzeń politycznych. W każdym wypadku oba rządy rozwiążą tę sprawę w drodze przyjaznego porozumienia.

3. Co się tyczy Europy południowo – wschodniej, strona sowiecka podkreśla swe zainteresowanie Besarabią. Strona niemiecka deklaruje całkowite polityczne desinteressemat tymi terytoriami.

4. Protokół ten będzie traktowany przez obie strony jako ściśle tajny.

Moskwa, 23 sierpnia 1939 r.Za rząd Rzeszy Niemieckiej Z upełnomocnienia rządu ZSRR V. Ribbentrop W. Mołotow

Protokół ten jest nazywany przez „reakcyjnych”, bo patriotycznie, zamiast internacjonalistycznie, myślących polskich historyków emigracyjnych aktem IV rozbioru Polski. Czy słusznie?. Pozostawiam to do oceny czytelnikom. Dodam jedynie, że według tych samych źródeł, bez paktu Ribbentrop – Mołotow nie doszłoby prawdopodobnie do wybuchu II wojny światowej, przynajmniej w 1939 r.

1 września 1939 r. moskiewska „Prawda” pisała: „Wczoraj, na porannym, wspólnym posiedzeniu Sowietu Związku i Sowietu Narodowości, K.E. Woroszyłow wygłosił referat o projekcie uchwały o powszechnym obowiązku służby wojskowej, przyjęty długotrwałą owacją. Po omówieniu referatu, obie izby, na oddzielnych posiedzeniach jednogłośnie postanowiły przyjąć projekt ustawy o powszechnym obowiązku służby wojskowej. Wieczorem na wspólnym posiedzeniu Sowietu Związku i Sowietu narodowości tow.W.M. Mołotow złożył oświadczenie o ratyfikacji sowiecko – niemieckiego paktu o nieagresji, przyjęte długotrwałą burzliwą owacją.

Najwyższy Sowiet postanowił:1. Zaakceptować politykę zagraniczną rządu.2. Ratyfikować pakt o nieagresji między ZSRR i Niemcami

zawarty w Moskwie 23 sierpnia 1939 r.W czasie kiedy mieszkańcy Moskwy czytali ten numer „Prawdy” – na

Westerplatte, Warszawę i inne miasta Polski spadły już hitlerowskie bomby a pancerne zagony Wermachtu od kilku godzin buszowały już po polskiej ziemi. Tymczasem rząd ZSRR przygotowywał ustawę o powszechnym obowiązku służby wojskowej do swej pokojowej misji we współdziałaniu z III Rzeszą Niemiecką.

W przemówieniu wygłoszonym na posiedzeniu Sowietu Związku i Sowietu Narodowości ZSRR w dniu 31 sierpnia 1939 r. pan Mołotow przeanalizował m.in. przebieg rozmów między ZSRR a Anglią i Francją, które toczyły się od czterech miesięcy i zostały przerwane dopiero w końcu sierpnia.

98

Page 99: Ostatnia [1]..

Oto stosowny fragment tego przemówienia:„Z jednej strony Anglia i Francja, w wypadku agresji domagały się od

ZSRR udzielenia Polsce pomocy wojskowej. ZSRR jak wiadomo, gotów był przystać na to pod warunkiem iż sam otrzyma odpowiednią pomoc ze strony Anglii i Francji. Z drugiej strony ta sama Anglia i Francja natychmiast wypuszczały na scenę Polskę, która zdecydowanie odmówiła przyjęcia pomocy ZSRR. Spróbujcie w tych warunkach dogadać się w sprawie wzajemnej pomocy, skoro pomoc ze strony ZSRR z góry uznana jest za coś zbędnego i narzuconego”. I dalej: „Podstawowe znaczenie sowieckio – niemieckiego paktu o nieagresji polega na tym, że dwa największe e Europie państwa porozumiały się co do tego, by położyć kres wzajemnej wrogości, by zlikwidować niebezpieczeństwo wojny i żyć we wzajemnym pokoju. W ten sposób zawęża się pole możliwych konfliktów militarnych w Europie. Jeżeli nawet nie uda się uniknąć zbrojnych konfliktów w Europie, to skala działań militarnych będzie obecnie ograniczona. Niezadowoleni z tej sytuacji mogą być jedynie podżegacze do wojny ogólnoeuropejskiej, ci, którzy pod maską umiłowania pokoju chcieliby rozpętać ogólnoeuropejski pożar wojny. Sowiecko – niemiecki pakt jest przedmiotem wielu napaści ze strony prasy angielsko – francuskiej i amerykańskiej. Szczególnie wykazuje się tu niektóre „socjalistyczne” gazety, służące „swemu” narodowemu kapitalizmowi, służące tym spośród panów, którzy im przyzwoicie płacą. Zrozumiałe, że od tych panów trudno oczekiwać rzeczywistej prawdy.

Przekazując swoją „rzeczywistą prawdę” pan Mołotow zapomniał dodać, że warunkiem udzielenia przez ZSRR pomocy Polsce było wpuszczenie na terytorium Rzeczypospolitej dużych oddziałów Armii Czerwonej. Warunek ten był zupełną nowością w dziejach dyplomacji europejskiej. Minister Spraw Zagranicznych RP J. Beck odmówił istotnie jego spełnienia, pomny nauk płynących z historii i stosunków polsko – rosyjskich, że obce wojska bardzo łatwo jest wpuścić, ale bardzo trudno jest je potem usunąć. Apetyty ZSRR na wschodnie obszary Rzeczpospolitej nie były przy tem, przynajmniej od wojny 1920 r. dla nikogo tajemnicą. Obawy min. Becka nie były, jak pokazała przyszłość, pozbawione podstaw. W trakcie rozmów na ten temat min. Beck odpowiedział na pytanie francuskiego ambasadora Noela czy Polacy nie boją się Niemców, słowami, które po krótkim namyśle również należy uznać za prorocze: „Niemcy mogą najwyżej pozbawić nas życia, ale Rosjanie odbiorą nam duszę”.

Pan Mołotow nie wziął również pod uwagę, że pokój europejski okupiony „działaniami wojennymi na małą skalę”, może inaczej wyglądać z punktu widzenia ZSARAR i III Rzeszy, a inaczej ze strony Polski, która za ten pokój miała zapłacić utratę dopiero przed dwudziestoma laty wywalczonej niepodległości. Takie drobiazgi umykały widocznie uwadze panu Mołotowi i oklaskujących go członów Najwyższego Sowietu ZSRR zajętych sprawami większej rangi. Interesowały one natomiast Polaków, którzy nie bacząc, że stają się w oczach, pana Mołotowa „podżegaczami do wojny” , przeciwstawiali się jak mogli „pokojowej” polityce Stalina i Hitlera.

W 17 dni po przekroczeniu północnej, zachodniej i południowej granicy Rzeczypospolitej Polskiej przez wojska niemieckie, to samo zrobiła Armia Radziecka, łamiąc tym samym – podobnie jak – Niemcy – szereg zobowiązań wobec Polski a między innymi:

99

Page 100: Ostatnia [1]..

1. Traktat określający wschodnie granice Polski podpisany w Rydze 18 marca 1921 r.

2. Układ z 9 lutego 1929 r. między Polską a ZSRR, krajami bałtyckimi i Rumunią.

3. Pakt o nieagresji miedzy Rzeczpospolitą Polską a ZSRR z 25 lipca 1932 r. przedłużony 5 maja 1934 r. do 31 grudnia 1945 roku.

W świetle Konwencji Londyńskiej z 3 lipca 1933 r. podpisanej m.in. przez Polskę i ZSRR, fakty które nastąpiły 17 września 1939 r. wyczerpuje wszelkie znamiona agresji, za którą Konwencja Londyńska uważa „każde wdarcie się na terytorium jednej że stron wojsk drugiej strony” przy czym żadne względy natury politycznej, militarnej, gospodarczej lub innej nie mogą służyć za pretekst agresji.

Mimo, że w myśl konwencji Londyńskiej żadne względy nie mogą służyć za pretekst agresji, pan Mołotow uzasadnienie dla niej jednak znalazł. Podał je w przemówieniu radiowym wygłoszonym 17 września. Zostało ono omówione przez moskiewską „Prawdę” w następujący sposób:

„Wczoraj rano o godzinie 11 minut 30 Przewodniczący Rady Komisarzy Ludowych ZSRR W.M. Mołotow wygłosił przemówienie radiowe. Towarzysz Mołotow oświadczył, iż rząd sowiecki wydał polecenie Głównemu Dowództwu Czerwonej Armii, by wydało woskom rozkaz o przekroczeniu granicy i wzięcia pod swoją obronę życia i mienia ludności Zachodniej Ukrainy i Zachodniej Białorusi.

Bohaterskie pułki walecznej Czerwonej Armii z honorem wypełniają swoje zadanie. Ludność Zachodniej Ukrainy i Zachodniej Białorusi wita oddziały Czerwonej Armii z wielką radością. Cały naród sowiecki z olbrzymim entuzjazmem aprobuje mądrą politykę rządu Związku Sowieckich Socjalistycznych Republik.

Więcej szczegółów znaleźć można w artykule pt. „Historyczna decyzja” zamieszczonym w moskiewskiej „Prawdzie” z 20 września 1939 r. :

„Sytuacja powstała w Polsce, rozpad państwa polskiego, anarchia i bezład, które zapanowały w Polsce, uczyniły z Polski wygodne pole dla wszystkich wypadków i niespodziewanych zdarzeń, które mogą zagrażać ZSRR. W tych okolicznościach rząd sowiecki nie mógł dłużej ustosunkowywać się w sposób neutralny do powstałej sytuacji.

Rząd sowiecki nie mógł również obojętnie odnieść się do losu naszych jednoplemieńców mieszkających w Polsce, Ukraińców i Białorusinów, nie mógł pozostawić ich bez żadnej obrony/.../. Rząd Sowiecki głośno oświadczył, że ZSRR realizować będzie politykę neutralności w stosunku do wszystkich państw, z którymi ZSRR utrzymuje stosunki dyplomatyczne/.../. W interesie pokoju zawarty został z Niemcami pakt o nieagresji. Rząd ZSRR i rząd Niemiec oświadczają, że działania wojsk sowieckich i niemieckich nie mają na celu niczego, co sprzeczne byłoby z interesami Niemiec lub ZSRR/.../.

Na odwrót, zadaniem tych wojsk jest przywrócenie w Polsce porządku i spokoju, które zostały naruszone przez rozpad państwa polskiego oraz dopomożenie ludności Polski w przebudowie warunków swej państwowej egzystencji”.

Czytając ten tekst można by przypuszczać, że we wrześniu 1939 r. państwo polskie rozpadło się samorzutnie a dwa pokojowe mocarstwa: III Rzesza Niemiecka i ZSRR zawarły, z pobudek zgoła altruistycznych, porozumienie mające na celu wyłącznie odbudowę tego państwa oraz przywrócenie w nim porządku i spokoju.

100

Page 101: Ostatnia [1]..

Drugi argument pana Mołotowa, ten o jednoplemieńcach jest jakby żywcem wyjęty z repertuaru Hitlera, który pomny zasady, że zwycięzcy nikt sądzić nie będzie, 17 dni wcześniej uzasadniał swą napaść na Polskę prześladowaniami, jakich w Polsce doznaje niemiecka mniejszość narodowa.

W dodatku według Mołotowa Ukraińcy i Białorusini zamieszkują tereny leżące w widłach Narwi i Sanu, a więc m.in. na warszawskiej Pradze oraz w okolicach Lublina, Puław czy Zamościa, które to obszary pakt Ribbentrop – Mołotow przyznawał ZSRR.

Swoje przemówienie z 17 września 1939 r. Mołotow zakończył słowami:„Narody ZSRR, wszyscy obywatele naszego kraju, szeregowcy

Czerwonej Armii i Floty Wojenno – Morskiej są zjednoczeni jak nigdy przedtem wokół rządu sowieckiego, wokół naszej bolszewickiej partii, wokół swego wielkiego wodza, wokół mądrego tow. Stalina dla nowych niesłychanych osiągnięć pracy w przemyśle i kołchozach, dla nowych, wspaniałych zwycięstw Czerwonej Armii na Frontach wojennych”.

W tym samym czasie, 17 września 1939 r. ambasador Rzeczy Pospolitej Polskiej w Moskwie pan Grzybowski otrzymał pismo następującej treści:

Panie Ambasadorze.Wojna polsko – niemiecka ujawniła wewnętrzną bezsilność państwa

polskiego. W toku dziesięciodniowych operacji militarnych Polska utraciła wszystkie swoje okręgi przemysłowe i ośrodki kultury. Warszawa, jako stolica Polski już nie istnieje. Rząd polski rozpadł się i nie daje znaku życia. Znaczy to, że państwo polskie i jego rząd faktycznie przestały istnieć. Tym samym straciły moc działania umowy zawarte między ZSRR a Polską. Pozostawiona sama sobie i pozbawiona kierownictwa Polska przekształciła się w wygodne pole do wszelkich przypadków i niespodziewanych zdarzeń, mogących zagrażać ZSRR. Dlatego będąc dotychczas neutralny, rząd sowiecki nie może dłużej odnosić się do tych faktów w sposób neutralny.

Rząd sowiecki nie może również obojętnie przystać na to by porzuceni na pastwę losu nasi jednoplemieńcy, Ukraińcy i Białorusini, zamieszkujący terytorium Polski, pozostali bez naszej obrony.

Mając to na uwadze, rząd sowiecki zlecił Naczelnemu Dowództwu Armii Czerwonej wydanie oddziałom wojskowym rozkazu przekroczenia granicy i wzięcia w obronę życia oraz mienia ludności Zachodniej Ukrainy i Zachodniej Białorusi. Jednocześnie rząd sowiecki ma zamiar przedsięwziąć wszelkie środki po temu, by oswobodzić naród polski, od nieszczęsnej wojny, w którą został wtrącony przez swoich bezmyślnych przywódców i ofiarować mu możliwość pokojowej egzystencji.

Zechce Pan przyjąć, Panie Ambasadorze wyrazy głębokiego szacunku.

Komisarz Ludowy Spraw Zagranicznych ZSRRW. Mołotow

101

Page 102: Ostatnia [1]..

Treści tego listu komentować nie trzeba. Można jedynie dodać, że 17 września 1939 r. nie istniejąca już według Mołotowa, Warszawa broniła się w najlepsze i bronić się miała jeszcze długo, toczyła się właśnie bitwa nad Bzurą, gen. Kleberg dopiero za 2 tygodnie rozpocząć miał bój pod Kłodzkiem a nieistniejący, zdaniem Mołotowa, rząd Rzeczpospolitej organizował właśnie obronę przedmościa rumuńskiego w oczekiwaniu na spodziewaną akcję aliantów zachodnich, dysponując kilkusettysięczną armią. Opuścił on granice Polski dopiero po południu, gdy zaczęły mu bezpośrednio zagrażać oddziały pokojowej Armii Czerwonej.

17 września Sztab Generalny Armii Czerwonej wydał następujący komunikat:

„Granica na całej zachodniej linii od rzeki Zachodnia Dźwina do rzeki Dniestr. Wypierając słabe czołowe oddziały regularne i rezerwy armii polskiej nasze wojska wieczorem 17 września dotarły do:

Od północy – na Zachodniej Białorusi – miejscowości Moładeczno i miejscowość Wołżyn.

Na kierunku baranowickim oddziały Czerwonej Armii przeprawiły się przez rzekę Niemen i zajęły Koreliszcze i miejscowośc Mir, Połoneczko, węzeł kolejowy Baranowicze i Snow.

Na południu – na Zachodniej Ukrainie –nasze wojska zajęły miasta Równe, Dubno, Zbaraż, Tarnopol, Kołomyję.

Nasze lotnictwo zestrzeliło 7 polskich myśliwców i zmusiło do lądowania 3 ciężkie bombowce ich załogi zostały zatrzymane.

Nie trudno się domyśleć dlaczego Armia Czerwona poczyniła już tego pierwszego dnia tak olbrzymie postępy.

Wojsko polskie ufając w traktaty z pokój miłującym i wiarygodnym Związkiem Radzieckim przygotowało się do odparcia wroga nacierającego z zachodu nie biorąc pod uwagę możliwości otrzymania ciosu w plecy.

18 września „Prawda” zamieściła Niemiecko – radziecki komunikat o następującej treści:

„By uniknąć wszelkiego rodzaju bezpodstawnych pogłosek na temat zadań sowieckich i niemieckich wojsk działających w Polsce, rząd ZSRR i rząd Niemiec, oświadczają , że działania tych wojsk nie mają na celu niczego, co byłoby sprzeczne z interesami Niemiec lub ZSRR i przeczyłoby duchowi i literze paktu o nieagresji miedzy Niemcami a ZSRR. Przeciwnie, zadaniem tych wojsk jest przywrócenie w Polsce porządku i spokoju, które zostały naruszone przez rozpad państwa polskiego oraz dopomożenie ludności Polski w przebudowie warunków swej państwowej egzystencji”.

Nadal więc oba „pokój miłujące państwa”, ZSRR i III Rzesza grają na samarytańskiej nucie powołując się równocześnie na ducha paktu Ribbentrop – Mołotow, którego jednak na tym czasie nikt, z wyjątkiem najbardziej wtajemniczonych, nie znał. Duch ten bowiem jest zawarty w ściśle tajnym protokole do tego paktu.

102

Page 103: Ostatnia [1]..

W tym samym numerze „Prawdy” z 18 września znaleźć można informację, że w całym państwie sowieckim odbywają się w zakładach pracy masówki, na których mówi się, że decyzją rządu sowieckiego z 17 września powitana została z wielkim entuzjazmem i uznaniem a ludność ZSRR żąda natychmiastowego wyzwolenia pokrewnych Ukraińców i Białorusinów w Polsce. „Prawda” cytuje również fragmenty artykułu pt. „Nowe prawo Wschodniej Europy”, zamieszczonego w hitlerowskim „Volkscher Beobachter”, w którym można przeczytać m.in. „Z bezgranicznym uznaniem witamy postanowienie Moskwy”.

Nic w tym dziwnego. W cytowanym już artykule pt. „Historyczne decyzja” czytamy: „17 września oddziały Czerwonej Armii, realizując decyzje rządu sowieckiego przekroczyły granicę by roztoczyć obronę nad życiem ludności Zachodniej Ukrainy i Zachodniej Białorusi. Myśli i uczucia całego narodu sowieckiego towarzyszą gorąco umiłowanej, bliskiej sercu, niezwyciężonej Czerwonej Armii. Pod bohaterskim sztandarem partii Lenina – Stalina, mając ze sobą potęgę i siłę całego Kraju Rad, dzielni żołnierze dokonują wojennych wyczynów.

Sowiecka ojczyzna przekazuje im płomienne, bolszewickie pozdrowienie. Szczyci się ona swymi synami spełniającymi wzniosły, święty obowiązek, broniącymi naszych jednoplemiennych braci Ukrainców i Białorusinów, którzy długo cierpieli udręki niewoli polskich panów. Cały wielomilionowy naród sowiecki z największą uwagą wysłuchał wygłoszonego przez radio historycznego przemówienia Przewodniczącego Rady Komisarzy Ludowych ZSRR tow. Mołotowa. W tym wspaniałym przemówieniu, w nocie rządu ZSRR, wręczonej ambasadorowi polskiemu w Moskwie wskazano na zmiany w sytuacji międzynarodowej na sutek których rząd sowiecki zarządził, by Naczelne Dowództwo Czerwonej Armii wydało rozkaz oddziałom przekroczenia granicy /.../ Pozlepiane ze skrawków państwo polskie, wzniesione na ucisku, na grabieży mniejszości narodowych wykazało całą swoją nieudolność do życia, swą wewnętrzną bezsilność, rozpadło się niczym domek z kart. Polskie koła rządzące zbankrutowały w błyskawicznym tempie.

Żałosny rząd polski zbiegł, rzuciwszy naród na łaskę losu.Armia nie osiągnęła ani jednego sukcesu operacyjnego.Znaczna jej część składała się z nienawidzących pańskiej Polski, tego

więzienia narodów, przymusowo zwerbowanych mniejszości narodowych/.../.Ze spokojem i majestatyczną siłą wykonuje Kraj Sowietów swoje święte

zadanie. Jak jeden mąż, z całą mocą odpowiedział cały kraj na przemówienie przewodniczącego rządu sowieckiego. Nierozerwalny jest związek całego narodu sowieckiego ze swym rządem, ze swą macierzystą partią bolszewicką, ze swym wielkim wodzem, tow. Stalinem.

Związek Radziecki chce żyć w pokoju ze wszystkimi krajami. Rząd sowiecki głośno oświadczył, że ZSRR realizować będzie politykę neutralności w stosunku do wszystkich państw, z którymi ZSRR utrzymuje stosunki dyplomatyczne.

Sowiecko – Niemiecki komunikat z 18 września dowodzi, że pakt o nieagresji jest realizowany/.../.

Robotnicy i urzędnicy fabryki im. Kirowa ?Leningrad? w uchwale przyjętej na 18-tysięcznym wiecu mówią:

103

Page 104: Ostatnia [1]..

„Decyzja rządu o zajęciu przez oddziały Armii Czerwonej Zachodniej Ukrainy i Zachodniej Białorusi jest wyrazem woli całego 170 – milionowego narodu sowieckiego...

Aprobując politykę naszego rządu załoga fabryki im. Kirowa zapewnia partię, rząd i wodza narodu, tow. Stalina, że dołożymy wszystkich sił, by jeszcze bardziej podnieść wydajność pracy, zwiększyć produkcję celem umocnienia potęgi militarnej naszej ukochanej ojczyzny”.

Robotnicy i pracownicy inżynieryjno-techniczni fabryki „Ukrabel”, zwracają się do jednoplemiennych narodów:

„Jesteśmy z wami drodzy bracia na Zachodniej Ukrainie i Zachodniej Białorusi. Wasz los nie jest dla nas obojętny. Na pierwsze wezwanie naszego, sowieckiego rządu naszej partii, ukochanego Stalina pragniemy zaciągnąć się w szeregi Czerwonej Armii i pomóc w rozgromieniu polskich panów, w wyzwoleniu od ucisku i eksploatacji.

Nasza Czerwona Armia z honorem wypełnia swój obowiązek. Do wspaniałych zwycięstw w bohaterskiej historii Kraju Sowietów dodaje ona nowe triumfy. Niechaj każdy obywatel z honorem spełnia swój obowiązek na każdym stanowisku w fabryce, za pługiem, na kołchozowym polu, w urzędzie, za ladą sklepową, na katedrze, w laboratorium. W naszym kraju każde stanowisko pracy – stanowiskiem walki”.

Tymczasem bohaterska Armia Czerwona dokonywała dalszych historycznych wyczynów w dziele rozgromienia polskich panów.

19 września „Prawda” donosiła:

„W ciągu 19 września oddziały Czerwonej Armii kontynuowały wypieranie wojska polskiego i pod koniec dnia zajęł

Na północy – na Zachodniej Białorusi po dwugodzinnej walce – miasto Wilno, miejscowość Berestowice, miasto Prużany, miasto Kobryń.

Na południu – na Zachodniej Ukrainie – miasta Włodzimierz, Sokal, Bóbrka, Dolina, oddziały kawalerii i czołgów osiągnęły północno – wschodnie i południowe przedpola miasta Lwowa”.

W tym samym numerze „Prawdy” zamieszczona została korespondencja agencji TASS z Berlina:

„Ludność niemiecka jednomyślnie wita decyzje rządu sowieckiego o wzięcie pod ochronę pokrewnej narodowi sowieckiemu białoruskiej i ukraińskiej ludności Polski, zostawionej swojemu losowi przez uciekający rząd Polski. Berlin w tych dniach przyjął szczególnie ożywiony wygląd. Na ulicach wokół witryn i specjalnych gablot, gdzie zostały wywieszone mapy Polski cały dzień tłoczą się ludzie. Z ożywieniem komentują szybkie operacje Czerwonej Armii. Przemieszczenia oddziałów Czerwonej Armii oznaczane są na mapach czerwonymi, sowieckimi chorągiewkami”.

104

Page 105: Ostatnia [1]..

Dalsze informacje z frontu zamieściła „Prawda” w numerze z 21 września:

„Wczoraj oddziały Czerwonej Armii, kontynuując wypieranie wojska polskiego, zajęły miasta Grodno, Lwów, Kowel. W ciągu czterech dni wzięto do niewoli ponad 60 000 polskich żołnierzy i oficerów, zdobyto 280 dział, 120 samolotów. Ludzie pracy Zachodniej Ukrainy i Zachodniej Białorusi entuzjastycznie witają wojska sowieckie i pomagają im w przywróceniu porządku w wyzwolonych miejscowościach. Ludzie pracy ZSRR radośnie pozdrawiają Czerwoną Armię wypełniającą swoje zaszczytne obowiązki, bolszewickimi zwycięstwami na froncie pracy umacniają potęgę naszej ojczyzny”.

Ten sam numer „Prawdy” przynosi Komunikat Operacyjny Sztabu Generalnego Armii Czerwonej z 20 września:

„W ciągu 20 września oddziały Czerwonej Armii kontynuowały wypieranie wojsk polskich i do końca dnia zajęły:

Na północy – na Zachodniej Białorusi – miasto GrodnoNa południu – na Zachodniej Ukrainie – miasto Kowal i LwówW okresie od 17 do 20 września oddziały Czerwonej Armii rozbroiły trzy

dywizje piechoty polskiej, dwie brygady kawalerii i wiele mniejszych jednostek armii polskiej. Według bardzo niepełnych danych wzięto do niewoli ponad 60 000 żołnierzy i oficerów, zajęto umocnione rejony: Wilno, Baranowicze, Mołodeczno i Sarny wraz z pełnym uzbrojeniem, artylerią i amunicją. Z licznego sprzętu wojennego dotychczas obliczono: 280 dział i 120 samolotów”.

Następne komunikaty operacyjne Sztabu Generalnego Armii Czerwonej zamieściła „Prawda” 21,22 i 28 września. Oto ich treść:

„Oddziały Czerwonej Armii w ciągu 21 września umacniały się na wcześniej zdobytych pozycjach.

Kontynuując oczyszczanie zajętych terytoriów Zachodniej Ukrainy i Zachodniej Ukrainy z resztek armii polskiej na południe od linii Kobryń – Łuminiec, oddziały Czerwonej Armii 21 września o godzinie 19 zajęły miasto Pińsk i przeprowadzają likwidację grup oficerskich w okolicach Lwowa i Sarn. 22 września oddziały Czerwonej Armii, działając na zachodniej Białorusi zajęły miasto Białystok i twierdzę Brześć Litewski i przystąpiły do oczyszczania lasów Augustowskich/ na płn- zachód od miasta Grodno/ z resztek armii polskiej.

Na Zachodniej Ukrainie, oddziały Czerwonej Armii prowadzące operację likwidacji resztek armii polskiej oczyściły z grup oficerskich okolice miast Sarny. W trakcie likwidowania oporu oddziałów polskich w okolicach Lwowa w dniu dzisiejszym, wojskom Czerwonej Armii poddało się 6 dywizji piechoty i dwa samodzielne pułki strzelców z gen. Langerem na czele. Według nie sprawdzonych danych w okresie od 17 do 21 września wzięto do niewoli 120 tysięcy żołnierzy i oficerów armii polskiej, zdobyto 280 dział, 1400 karabinów maszynowych.

Oddziały Czerwonej Armii kontynuując marsz ku linii demarkacyjnej w ciągu 28 września weszły na linię Grajewo – Czyżew /20 km na płd – zachód od Mazowiecka/, Międzyrzec, Krępiec/ 12 km na płd – wschód od Lublina/ Szczebrzeszyn,

105

Page 106: Ostatnia [1]..

Mołodycz / 15 km płn – zachód od Lubaczowa/, Przemyśl, Ustrzyki / 40 km na płd – zachód od Przemyśla/.

Kontynuując operację likwidacji resztek wojsk polskich na Zachodniej Białorusi i Zachodniej Ukrainie oddziały Czerwonej Armii rozbroiły i wzięły do niewoli w okolicach Krukienic pięć pułków kawalerii z 15 działami, a oprócz tego zlikwidowały pojedyncze grupy wojsk polskich”.

Równocześnie z historycznymi operacjami wojennymi trwa akcja ideologiczno – propagandowa, której poziom najlepiej oddają ulotki podpisane przez generałów Armii Czerwonej Timoszenkę i Kowalowa. Ulotki te były rozrzucane na terenach zajmowanych przez Armię Czerwoną.

ŻOŁNIERZEW ciągu ostatnich dni armia polska została ostatecznie rozgromiona.

Żołnierze miast: Tarnopol, Galicz, Równo, Dubno w ilości przeszło 60 000 osób dobrowolnie przeszli na naszą stronę.

Żołnierze! Co pozostało wam? O co i z kim walczycie?Dlaczego narażacie życie? Opór wasz jest bezskuteczny.Oficerowie pędzą was na bezsensowną rzeź. Oni nienawidzą was i wasze

rodziny. To oni rozstrzelali waszych delegatów, których posłaliście z propozycją poddania się.

Nie wierzcie swym oficerom. Oficerowie i generałowie są waszymi wrogami, chcą waszej śmierci.

Żołnierze! Bijcie oficerów i generałów. Nie podporządkowujcie się rozkazom waszych oficerów. Pędźcie ich z waszej ziemi. Przechodźcie śmiało do nas, do waszych braci do Armii Czerwonej. Tu znajdziecie uwagę i cierpliwość. Pamiętajcie, że Armia Czerwona wyzwoli naród polski z nieszczęsnej wojny i uzyskacie możność rozpocząć pokojowe życie.

Wierzcie nam Armia Czerwona Związku Radzieckiego – to wasz jedyny przyjaciel.

Dowódca Frontu UkraińskiegoS. Timoszenko

DO ŻOŁNIERZY ARMII POLSKIEJŻołnierze!Znowu jak w roku 1914 krwiożercy – obszarnicy i kapitaliści rzucili was

do otworu ogniowego drugiej wojny imperialistycznej. Jak i wtedy, rzeką leje się krew robotników i włościan. Tysiące ludzi tracą swe życie na łanach rzezi krwawej, pozostawiając unieszczęśliwionych żon, dzieci i matek, które utraciły swych chlebodawców.

CO ICH CZEKA? Nędza, spustoszenie. Śmierć podniosła już nad nimi swą łapę kościstą.

Winowajcy tej rzeźi krwawej są to obszarnicy-kapitaliści-mościckie, śmigłe-rydze, radziwiłowie, sapiehy, sławoj-składkowskie-psy brutalne, które rzuciły naród polski do rzezi krwawej. To oni przez eksploatację niepowstrzymaną,

106

Page 107: Ostatnia [1]..

ujarzmienie narodowościowe, wrogość narodowościową doprowadzili naród polski do całkowitego wycieńczenia ekonomicznego i rozgromienia wojskowego.

W jarzmie obszarnika i kapitalisty jęczą robotnicy i włościanie Ukrainy Zachodniej i Białorusi Zachodniej.

Oni są pozbawieni swych szkół, literatury, sztuki, prasy.Języki ukraiński i białoruski są prześladowane.Ekspedycje karne, sądy polowe, terror biały szaleją po całej Ukrainie

Zachodniej i Białorusi Zachodniej.ŻOŁNIERZE! Niezgoda narodowościowa, wrogość między narodami jest

korzystną tylko dla polskich obszarników i burżuazji. Ona dla nich jest niezbędna, żeby ukryć eksploatację robotników i włościan Polaków, dla tego żeby robotnik i włościanin polski nie widzieli łez gorzkich, bezprawnego, nieludzkiego życia Ukraińca i Białorusina.

ŻOŁNIERZE! Czy można jeszcze więcej cierpieć okropność obszarniczo – kapitalistycznego jarzma? Czy można spokojnie patrzeć naród wyzwolony Białorusi Sowieckiej na bezprawne, ponure życie robotników i włościan Białorusi Zachodniej?

Naród Białorusi Sowieckiej przy pomocy wielkiego narodu rosyjskiego zbudował radosne, bogate i szczęśliwe życie.

Przykład jego jako sztandar rewolucyjny pochodnią nieugaszoną oświeca drogę do wyzwolenia ujarzmionego człowieczeństwa od jarzma kapitalistycznego.

Robotnicy włościanie Białorusi Zachodniej, wznoszą ten wielki sztandar walki wyzwoleńczej z radością i nadzieją wznoszą swe wzroki do wielkiego kraju socjalistycznego.

Wolny naród Białorusi przeciąga swą rękę braterską do robotnika i włościanina Białorusi Zachodniej i na pomoc im posyła swą wielką armię wyzwolenia.

ŻOŁNIERZE! Armia Czerwona nie chce ani przywłaszczenia cudzych terytorii ani cudzego dobra, Armia Czerwona, armia wyzwolenia przygnębionych od jarzma kapitalistycznego. Ona niesie szczęście, spokój, wolność ujarzmionemu człowieczeństwu.

ZOŁNIERZE! Obracajcie swą broń przeciwko obszarników i kapitalistów. Nie strzelajcie do swych braci po klasie. Niech z Was każdy dopomaga przesunięciu naprzód oddziałów Armii Czerwonej. Walczcie o wyzwolenie od jarzma obszarniczo kapitalistycznego!

Niech żyje przyjaźń narodów Polski, Białorusi Zachodniej i Ukrainy Zachodniej!

Niech żyje Armia Czerwona armia wyzwolenia ujarzmionych!

Dowódca Frontu BiałoruskiegoKomandarm 2 rangi

M. Kowalow

Styl tych ulotek, a szczególnie tej podpisanej przez Komandara 2 rangi Kowalowa, do złudzenia przypomina płody umysłu Lejzorka Rojtszwańca unieśmiertelnionego przez Ilłę Erenburga. Widocznie żaden spośród 60 000 polskich żołnierzy, którzy według gen. Timoszenkidobrowolnie przeszli na stronę Armii

107

Page 108: Ostatnia [1]..

Czerwonej, a według komunikatu „Prawdy” z 21 września zostali wzięci do niewoli, nie zgodził się na napisanie Kowalewowi ulotki o podobnej treści mniej więcej po polsku. Może ze względu na styl, a może ze względu na zbyt dowolne traktowanie prawdy przez Timoszenkę i Kowalowa lub patriotyzm polskich żołnierzy, ulotki nie zrobiły na nich większego wrażenia niż na to zasługiwały; historia nie przekazała w każdym razie informacji o dobrowolnym przechodzeniu żołnierzy armii polskiej pod sztandary „wyzwoleńczej” Armii Czerwonej. Nic również nie wiadomo o biciu polskich oficerów i generałów które żołnierzom polskim dobrotliwie doradzali generałowie radzieccy.

Komunikat Niemiecko – Radziecki z 22 września, zamieszczony w „Prawdzie” 23 września donosił jeszcze, że:

„Rząd niemiecki i rząd ZSRR ustanowiły linię demarkacyjną między niemieckimi i sowieckimi armiami, a biegnącą wzdłuż rzeki Pisy do jej ujścia do rzeki Narwi, wzdłuż rzeki Narwi do jej ujścia do rzeki Bug, dalej wzdłuż rzeki Bug do jej ujścia do rzeki Wisły, dalej wzdłuż rzeki Wisły do ujścia Sanu, wzdłuż rzeki San do jej źródeł a więc zgodnie z postanowieniami paktu Ribbentrop – Mołotow z 23 sierpnia, ale już w ciągu kilku następnych dni nastąpiła zmiana:

ZSRR przehandlował Lubelszczyznę za Litwę. Donosi o tym „Prawda” z 29 września 1939 r.

W dniach 27 i 28 września toczyły się w Moskwie rozmowy między Przewodniczącym Rady Komisarzy Ludowych ZSRR i Komisarzem Ludowym Spraw Zagranicznych tow. Mołotowem a ministrem Spraw Zagranicznych Niemiec von Ribbentropem w sprawie niemiecko – sowieckiej umowy o przyjaxni i granicy między ZSRR a Niemcami. W rozmowach brali udział tow. Stalin i sowiecki Charge d’affaires w Niemczech tow. Szkwarcow, zaś ze strony Niemiec ambasador niemiecki w ZSRR Schulenberg. Rozmowy zakończyły się podpisaniem niemiecko – sowieckiej umowy o przyjaźni i granicy między ZSRR a Niemcami i oświadczeniem rządów ZSRR i Niemiec, jak również wymianą listów między tow. Mołotowem i Ribbentropem w sprawach gospodarczych. Poniżej przytacza się odpowiednie dokkumenty.

„NIEMIECKO – SOWIECKI TRAKTAT O PRZYJAŹNI I GRANICY MIĘDZY ZSRR I NIEMCAMI”

Rząd ZSRR i Rząd Nieniec po rozpadzie byłego państwa polskiego uznają wyłącznie za swoje zadanie przywrócenia pokoju na swym obszarze i zapewnienia narodom tam zamieszkującym pokojowej egzystencji, odpowiadającej ich narodowej specyfice. W tym celu uzgodniły one co następuje:

ARTYKUŁ 1.Rząd ZSRR i Rząd Niemiecki jako granicę obustronnych interesów

państwowych ustalają linię wytyczoną na załączonej mapie, która dokładniej opisana będzie w protokole uzupełniającym.

108

Page 109: Ostatnia [1]..

ARTYKUŁ 2.Obie strony uznają ustanowioną w artykule 1 granicę obustronnych

interesów państwowych za ostateczną i nie dopuszczają do jakichkolwiek ingerencji państw trzecich odnośnie tej decyzji.

ARTYKUŁ 3.Nieodzownej państwowej przebudowy na obszarze na zachód od

wskazanej w artykule 1 linii dokona Rząd Niemiecki, na obszarze na wschód od tej linii Rząd ZSRR.

ARTYKUŁ 4.Rząd ZSRR i Rząd Niemiecki uznają wyżej wymienioną przebudowę za

pewny fundament dalszego rozwoju przyjaznych stosunków między swoimi narodami.

ARTYKUŁ 5.Umowa ta podlega ratyfikacji. Wymiana dokumentów ratyfikacyjnych

winna dokonać się możliwie szybko w Berlinie. Umowa ta nabierze mocy od momentu jej podpisania. Spisana w dwóch oryginałach, w języku niemieckim i rosyjskim.

Moskwa, 28 września 1939 roku.

Z upoważnienia Rządu ZSRR Za Rząd Niemiec W. Mołotow J. Ribbentrop

Traktat ten, podobnie jak pakt Ribbentrop – Mołotow z 23 sierpnia, miał dwa ściśle tajne, i oczywiście w „Prawdzie” nie wydrukowane, protokoły dodatkowe.

Pierwszy z nich brzmi:„Niżej podpisani pełnomocnicy stwierdzają zgodę Rządu Rzeszy

Niemieckiej i Rządu ZSRR na następujące:Tajny protokół dodatkowy, podpisany 23 sierpnia 1939 r. ulega zmianie

w punkcie 1 w ten sposób, iż terytorium państwa litewskiego przechodzi do strefy wpływów ZSRR, podczas gdy z drugiej strony prowincja Lublin i część prowincji Warszawa przechodzą do strefy wpływów Niemiec. Kiedy tylko Rząd ZSRR podejmie specjalne środki na terytorium litewskim, zabezpieczające jego interesy, obecna granica niemiecko – litewska, w celu naturalnego i prostego wytyczenia granicy, ulegnie zmianie w ten sposób, że terytoria litewskie, położone na południowy wschód od linii zaznaczonej na załączonej mapie, przypadnie Niemcom.

Następnie oświadczono, że porozumienia gospodarcze, będące obecnie w mocy między Niemcami i Litwą nie będą naruszone przez wyżej wymienione środki, podjęte przez ZSRR”.

W protokole dodatkowym na próżno by szukać tomu pełnego życzliwości dla narodów zamieszkujących terytorium „byłego państwa polskiego”, w jakim zredagowany jest traktat. Tu już wykłada się karty na stół, bo chodzi o podział łupów – Lubelszczyzna dla Niemiec, Litwa dla ZSRR.

109

Page 110: Ostatnia [1]..

Nie jest przy tym ważne, że Litwa jest państwem niepodległym. Ten mankament usuną „specjalne środki”, które rząd ZSRR zamierza na Litwie przedsięwziąć. Jakie to były środki, i w jaki sposób wyobrażały sobie zaprzyjaźnione rządy ZSRR i III Rzeszy zapewnienie narodom zamieszkującym tereny „byłego państwa polskiego” pokojowej egzystencji odpowiadającej ich narodowej specyfice wiemy mniej więcej wszyscy: jedni z doświadczenia, inni z opowiadań; najdobitniej przekonali się o tym ci Polacy, którzy pokojowych eksperymentów niemiecko – radzieckich nie przeżyli. A było ich ponad 6 milionów.

Niemiecko – radziecki traktat o przyjaźni i granicy z 28 września 1939 r. miał jeszcze drugi tajny protokół dodatkowy podpisany również przez panów Ribbentropa i Mołotowa:

„Niżej podpisani pełnomocnicy zawierając niemiecko – rosyjski traktat o przyjaźni i granicy uzgodnili co następuje”:

Obie strony nie będą tolerowały na swoich terytoriach żadnej agitacji wymierzonej przeciw terytorium drugiej strony.

Będą one dławić na swoich terytoriach wszelkie zalążki takiej agitacji i informować się wzajemnie w sprawie środków, podejmowanych w tym celu”.

Spośród wszystkich zobowiązań stron, wynikających z postanowień traktatu o przyjaźni i granicy to ostatnie, wymierzone w polski ruch oporu, wykonywane było chyba z największą gorliwością, aż do czerwca 1941 r. przedstawiciele dwóch znanych instytucji, wyspecjalizowanych w dławieniu oporu społeczeństwa: Gestapo i NKWD systematycznie wymieniali doświadczenia w czasie wspólnych narad organizowanych m.in. w Krakowie a spór, która z tych instytucji występowała w roli nauczyciela, a która w roli ucznia do dziś nie został rozstrzygnięty.

Wspólne doświadczenie rządów sowieckiego i niemieckiego z dnia 28 września 1939 r. zamieściła moskiewska „Prawda” w numerze z 29 września:

„Po tym jak Rząd Niemiecki i Rząd ZSRR podpisanej dziś umowie ostatecznie uregulowały problemy powstałe w rezultacie rozpadu państwa polskiego i tym samym założyły mocny fundament pod długotrwały pokój w Europie Wschodniej, dają one wyraz zgodnemu, obopólnemu przeświadczeniu, że zakończenie wojny toczącej się między Niemcami, z jednej strony oraz Anglią i Francją z drugiej strony, odpowiadały interesom wszystkich narodów. Dlatego oba rządy, w razie potrzeby w porozumieniu z innymi zaprzyjaźnionymi państwami, skierują swe wspólne wysiłki ku temu, by możliwie jak najszybciej osiągnąć ten cel. Jeśli jednak te wysiłki obu rządów okażą się bezskuteczne, to w ten sposób ustalony zostanie fakt, że Anglia i Francja ponoszą odpowiedzialność za kontynuowanie wojny, przy tym w wypadku kontynuacji wojny Rząd Niemiec i ZSRR będą się wzajemnie konsultowały w sprawie niezbędnych środków”.

Z tekstu tego oświadczenia, podpisanego przez panów Ribbentropa i Mołotowa przebija zadowolenie z dotychczasowego przebiegu wspólnej, pokojowej misji ZSRR i III Rzeszy: pokój został utrwalony, łupy podzielone a interesy

110

Page 111: Ostatnia [1]..

wszystkich narodów, w tym również chyba i polskiego zabezpieczone. Teraz potrzeba trochę spokoju. ZSRR musi przecież zaprowadzić nowe porządki na zdobytych terytoriach oraz zastosować specjalne środki na terytorium Litwy, a także Łotwy, Estonii i Finlandii, Niemcy mają również coś niecoś do zrobienia na obszarach „byłego państwa polskiego”. Anglię i Francję, które mącą pokój zaprowadzony przez Niemcy i ZSRR należy więc trochę postraszyć odpowiedzialnością i wzajemnymi konsultacjami.

Dla kontynuacji pokojowej misji w Europie potrzebne są jednak Niemcom surowce a ZSRR urządzenia. Dlatego też, pan Mołotow pisze list do pana Ribbentropa:

„Panie Ministrze”.Powołując się na nasze rozmowy, mam zaszczyt potwierdzić Panu, że

Rząd ZSRR w oparciu i zgodnie z duchem osiągniętego między nami porozumienia politycznego pragnąłby jak najszybciej wszechstronnie rozwijać stosunki gospodarcze między ZSRR a Niemcami. W tym celu obie strony opracują program gospodarczy, zgodnie z którym Związek Sowiecki będzie dostarczał Niemcom surowce, co Niemcy będą rekompensowały długofalowymi dostawami przemysłowymi. Obie strony opracują program gospodarczy w ten sposób, by niemiecko – sowieckie obroty towarowe doszły do najwyższego poziomu osiągniętego w przeszłości.

Oba rządy wydadzą natychmiast niezbędne rozporządzenia, dotyczące realizacji wymienionych przedsięwzięć i dołożą starań, by pertraktacje rozpoczęły się jak najszybciej i doprowadzone zostały do końca.

Zechce Pan, Panie Ministrze, po raz wtóry przyjąć wyrazy mego najgłębszego szacunku”.

W. Mołotow

Dostawy surowców radzieckich dla niemieckiego przemysłu były tak duże, że kiedy w czerwcu 1941 r. Niemcy zrezygnowali ze współpracy z ZSRR, niejeden niemiecki czołg zdążający w kierunku Moskwy wykonany był z radzieckiej stali i napędzany radziecką benzyną.

Dlatego też list pana Mołotowa do pana Ribbentropa z 28 września 1939 r. dobrze jest czytać razem z tym fragmentem przemówienia pana Brezniewa, cytowanym na początku artykułu, który mówi, że „faszyzm ... korzystając z poparcia światowej reakcji zgromadził ogromną siłę”.

29 września agencja TASS donosiła z Berlina:„Wszystkie gazety na pierwszych stronach drukują doniesienia z Moskwy

o wydanym na Kremlu obiedzie na cześć niemieckiego ministra spraw zadranicznych Ribbentropa. W korespondencji podkreśla się, że obiad na Kremlu upłynął w wyjątkowo serdecznej atmosferze. W szeregu toastów – mówi się w doniesieniu wyrażono wolę dalszego pogłębiania i umacniania związków politycznych i gospodarczych między Niemcami i ZSRR. Punktem kulminacyjnym tej uroczystości – o czym TASS już nie donosi – był toast wzniesiony przez Stalina na cześć Hitlera”.

Zadowolony Minister Spraw Zagranicznych III Rzeszy pan Ribbentrop przed odlotem z Moskwy złożył współpracownikowi TASS następujące oświadczenie:

111

Page 112: Ostatnia [1]..

„Mój pobyt w Moskwie i tym razem był krótki, niestety nazbyt krótki. Mam nadzieję, że następnym razem pobędę tutaj dłużej. Niemniej dobrze spożytkowaliśmy te dni.

Wyjaśniono co następuje:1. Przyjaźń niemiecko – sowiecka została obecnie

zadzerżgnięta ostatecznie.2. Oba kraje nigdy nie dopuszczą do ingerencji w sprawy

wschodnio – europejskie państw trzecich.3. Oba państwa pragną by pokój został przywrócony i aby

Anglia i Francja zaprzestały całkowicie bezsensownej i pozbawionej perspektyw walki z Niemcami.

4. Gdyby jednak w tych krajach podżegacze wojenni wzięli górę, to Niemcy i ZSRR będą wiedziały jak na to odpowiedzieć”.

Dokumentem podsumowującym wydarzenia z drugiego półrocza 1939 r. jest tekst expose przewodniczącego Rady Komisarzy Ludowych ZSRR, W Mołotowa wygłoszone na V nadzwyczajnej sesji Rady Najwyższej ZSRR 31 października 1939 r. Przydługie to przemówienie przytaczam w całości, nie tylko ze względu na zawartą w nim marksistowską analizę wydarzeń, które rozegrały się w Europie pamiętnego lata i wywarły niebagatelny wpływ na późniejsze losy naszej Ojczyzny, ale również ze względu na to, że stanowi ono doskonały przykład jak potężną bronią w rękach wytrawnego ale pozbawionego wszelkich zasad moralnych mistrza – a takim był bez wątpienia Mołotow – jest marksistowska dialektyka pozwalająca w sposób naukowy z czarnego zrobić białe i na odwrót. Kunszt Mołotowa najlepiej ocenią sami czytelnicy. Mnie nasuwa się tylko jedno porównanie autorstwa Onufrego Zagłoby herbu Wczele: „Diabeł ubrał się w ornat i ogonem na mszę dzwoni”.

O POLITYCE ZAGRANICZNEJ ZWIĄZKU SOWIECKIEGO

Expose przewodniczącego Rady Komisarzy Ludowych, tow. W.M. Mołotowa na posiedzeniu Najwyższego Sowietu Związku SRR 31 października 1939 r.

Towarzysze Deputowani!W ostatnich dwóch miesiącach w sytuacji międzynarodowej zaszły ważne

zmiany. Dotyczy to przede wszystkim sytuacji w Europie. Lecz również w krajach położonych daleko poza granicami Europy. W związku z tym należy wskazać na trzy podstawowe okoliczności o decydującym znaczeniu.

Po pierwsze, wskazać należy na zmiany, które dokonały się w stosunkach Związku Sowieckiego i Niemcami. Zawarcie 23 sierpnia paktu o nieagresji położyło kres nienormalnym stosunkom istniejącym przez wiele lat między Związkiem Sowieckim i Niemcami. Miejsce wrogości na wszelkie sposoby podsycanej przez niektóre państwa europejskie zajęło zbliżenie i ustanowienie między ZSRR i Niemcami przyjaznych stosunków. Dalsze pogłębianie tych nowych, przyjaznych stosunków między ZSRR i Niemcami znalazło wyraz w podpisanym 28 września w Moskwie niemiecko – sowieckim traktacie o przyjaźni i granicy między ZSRR i Niemcami. Ten

112

Page 113: Ostatnia [1]..

ostry zwrot w stosunkach między Związkiem Sowieckim i Niemcami, między dwoma największymi państwami Europy, musiał wpłynąć na całokształt sytuacji międzynarodowej. Zarazem wydarzenia w pełni potwierdziły sformułowaną na poprzedniej sesji Najwyższego Sowietu ocenę polityczną znaczenia zbliżenia sowiecko – niemieckiego.

Po drugie, należy wskazać na fakt militarnej klęski Polski i rozpadu państwa polskiego. Koła rządzące Polską chełpiły się „trwałością” swego państwa i „potęgą” swojej armii. Okazało się jednak, że wystarczyło krótkie natarcie najpierw wojsk niemieckich a następnie Czerwonej Armii by nie pozostało nic po tym pokrocznym tworze traktatu wersalskiego, żyjącym z ucisku niepolskich narodowości. „Tradycyjna polityka” pozbawionego zasad lawirowania i gry między Niemcami i ZSRR okazało się zawodne i zbankrutowała całkowicie.

Po trzecie, należy zgodzić się z tym, że wielka wojna, która wybuchła w Europie spowodowała zasadnicze zmiany w całej sytuacji międzynarodowej. Wojna zaczęła się między Niemcami a Polską i przekształciła się w wojnę między Niemcami z jednej, a Anglią i Francją z drugiej strony. Wojna między Niemcami a Polską zakończyła się szybko wskutek całkowitego bankructwa polskiego kierownictwa. Jak wiadomo, Polsce nie pomogły ani angielskie, ani francuskie gwarancje. Do dziś właściwie nie wiadomo, jakie to były gwarancje. /Wszyscy się śmieją/. Wojna między Niemcami i blokiem anglo-francuskim znajduje się dopiero w pierwszym stadium i tak naprawdę jeszcze nie rozgorzała. Niemniej zrozumiałe jest, że wojna taka musiała wnieść istotne zmiany do sytuacji w Europie i nie tylko w Europie. W związku z tymi ważnymi zmianami w sytuacji międzynarodowej, niektóre stare formuły, którymi posługiwaliśmy się jeszcze niedawno i do których przywykliśmy – jawnie zestarzały się i są obecnie nieprzydatne. Trzeba sobie zdać z tego sprawę, by uniknąć poważnych błędów w ocenie nowopowstałej sytuacji politycznej w Europie.

Wiadomo na przykład, że w ciągu ostatnich kilku miesięcy pojęcia takie jak „agresja”, „agresor” otrzymały nową, konkretną treść, nabrały nowego sensu. Nie trudno domyślić się, że obecnie nie możemy używać tych pojęć w tym sensie w jakim czyniliśmy to 3 – 4 miesiące temu. Obecnie skoro mowa o mocarstwach europejskich, Niemcy znajdują się w sytuacji państwa dążącego do jak najrychlejszego zakończenia wojny, zaś Anglia i Francja, wczoraj jeszcze występujące przeciw agresji, opowiadają się za kontynuacją wojny i przeciw zawarciu pokoju. Jak widzicie role zmieniają się. Podejmowane przez rządy angielski i francuski próby usprawiedliwienia tego nowego ich stanowiska przez powoływanie się na zobowiązania przyjęte wobec Polski, są w oczywisty sposób bezpodstawne. Każdy rozumie, że o przywróceniu dawnej Polski nie może być mowy.

Dlatego też kontynuacja obecnej wojny pod sztandarem restytucji dawnego państwa polskiego jest bezsensowna. Zdając sobie sprawę z tego rządy Anglii i Francji nie chcą jednak zaprzestania wojny i ustanowienia pokoju, lecz poszukują nowych usprawiedliwień pozwalających kontynuować wojnę przeciwko Niemcom.

W ostatnim okresie koła rządzące Anglii i Francji usiłują przedstawić siebie jako walczących o demokratyczne prawa narodów, bojowników przeciw hitleryzmowi, przy czym rząd angielski oświadczył, że jakoby dla niego celem wojny przeciw Niemcom jest ni mniej, ni więcej zniszczenie hitleryzmu. Wychodzi na to, że

113

Page 114: Ostatnia [1]..

angielscy, a wraz z nimi francuscy zwolennicy wojny ogłosili przeciw Niemcom coś w rodzaju „wojny ideologicznej”, przypominającej dawne wojny religijne. Rzeczywiście w swoim czasie wojny religijne przeciw heretykom i innowiercom były modne. Jak wiadomo, pociągały one za sobą jak najgorsze konsekwencje dla mas ludowych, ruinę gospodarki i kulturalne zdziczenie narodów. Innych rezultatów wojny te mieć nie mogły. Było to jednak w średniowieczu, ku czasom wojen religijnych, przesądów i kulturalnego zdziczenia ciągną nas ponownie koła rządzące Anglii i Francji? W każdym razie pod sztandarem „ideologii” rozpętana została wojna na jeszcze większą skalę, grożąca narodom Europy i całego świata jeszcze większymi niebezpieczeństwami. Nic jednak wojny tej nie jest w stanie usprawiedliwić. Ideologię hitleryzmu, podobnie jak każdy inny system ideologiczny może przyjąć lub odrzucić – to sprawa poglądów politycznych. Każdy jednak zrozumie, że ideologii nie można zniszczyć siłą, nie można jej zlikwidować przy pomocy wojny mającej na celu „zniszczenie hitleryzmu”, dlatego prowadzenie wojny toczonej pod fałszywym sztandarem „walki o demokrację” jest nie tylko nonsensem, lecz również zbrodnią. I rzeczywiście nie można określić mianem walki o demokrację takich działań, jak delegalizacja partii komunistycznej we Francji, aresztowanie komunistycznych deputowanych, ograniczenie swobód politycznych w Anglii , niesłabnący ucisk narodów w Indiach itp.

Czyż nie jest jasne, że celem obecnej wojny w Europie nie jest to, o czym mówi się w oficjalnych wystąpieniach przeznaczonych dla szerokiego kręgu odbiorców we Francji i w Anglii, tzn. celem tym nie jest walka o demokrację, lecz coś innego, o czym panowie ci nie mówią otwarcie.

Rzeczywistą przyczyną anglo – francuskiej wojny przeciw Niemcom nie jest to, że Anglia i Francja jakoby poprzysięgły restaurować dawną Polskę, ani oczywiście to, że jakoby podjęły się one walki o demokrację. Koła rządzące Anglii i Francji mają, rozumie się inne, bardziej realne pobudki do prowadzenia wojny przeciwko Niemcom. Ich motywacje nie odnoszą się do strefy jakiejkolwiek ideologii, lecz do dziedziny zdecydowanie materialnych interesów potężnych państw kolonialnych.

Imperium brytyjskie, którego ludność sięga 47 milionów, włada koloniami zamieszkałymi przez 480 milionów ludzi.

Kolonialne imperium Francji, której ludność nie przewyższa liczby 42 milionów, obejmuje 70 milionów mieszkańców francuskich kolonii. Panowanie nad tymi koloniami, pozwalające na wyzysk setek milionów ludzi, stanowi podstawę światowej dominacji Anglii i Francji. Strach przed niemieckimi roszczeniami do tych posiadłości kolonialnych – oto skrywane zaplecze obecnej wojny Anglii i Francji przeciw Niemcom, które wzmocniły się w ostatnim czasie dzięki rozpadowi traktatu wersalskiego. Obawa przed utratą panowania nad światem dyktuje kołom rządzącym Anglii i Francji politykę podsycania wojny przeciw Niemcom. Tak więc imperialistyczny charakter tej wojny widoczny jest dla każdego, kto chce widzieć faktyczny stan rzeczy i nie zamyka oczu na fakty.

Z tego wszystkiego widać komu potrzebna jest ta wojna o panowanie nad światem. Oczywiście, nie klasie robotniczej. Taka wojna nie zwiastuje klasie robotniczej niczego poza klęskami i krwawymi ofiarami. Po tym wszystkim osądźcie sami – uległa czy nie uległa w ostatnim czasie zmianie treść takich pojęć jak

114

Page 115: Ostatnia [1]..

„agresja”, „agresor”? Nie trudno zauważyć, że używanie tych słów w dawnym znaczeniu tj. takim jakie posiadały one do ostatniego, zdecydowanego zwrotu w stosunkach politycznych między Związkiem Sowieckim a Niemcami, przed rozpoczęciem się wielkiej wojny imperialistycznej w Europie powodować może jedynie zamęt w głowach i nieuchronnie popychać ku błędnym wnioskom. By to się nie zdarzyło, nie możemy pozwolić na bezkrytyczny stosunek do tych starych pojęć, które nie dają się stosować do nowej sytuacji międzynarodowej. Tak ułożyła się sytuacja międzynarodowa w ostatnim okresie. Przejdźmy do zmian, które zaszły w sytuacji międzynarodowej samego Związku Sowieckiego. Zmiany tu zaszły niemałe, jeśli jednak mówić o najważniejszym to nie można na nie stwierdzić co następuje: dzięki konsekwentnemu stosowaniu swojej pokojowej polityki zagranicznej udało się nam wydatnie umocnić swoją pozycję i międzynarodowe znaczenie Związku Sowieckiego. /długotrwałe oklaski/

Nasze stosunki z Niemcami, jak to już powiedziałem uległy zasadniczej poprawie. Tu sprawa rozwijała się po linii umocnienia przyjacielskich stosunków, rozwoju praktycznej współpracy i politycznego poparcia dla Niemiec w ich dążeniu do pokoju. Zawarty między Związkiem Sowieckim a Niemcami pakt o nieagresji zobowiązywał nas do neutralności na wypadek udziału Niemiec w wojnie. Konsekwentnie realizowaliśmy tę linię, czemu w najmniejszym stopniu nie przeczy rozpoczęte 17 września wkroczenie naszych wojsk na terytorium byłej Polski. Wystarczy przypomnieć, że 17 września, rząd Sowiecki wysłał do wszystkich państw, z którymi utrzymuje stosunki dyplomatyczne specjalną notę, w której oświadczono, że ZSRR w przyszłości będzie w stosunkach z nimi prowadził politykę neutralności. Jak wiadomo, wojska nasze wkroczyły na terytorium Polski dopiero wówczas, gdy państwo polskie rozpadło się i przestało faktycznie istnieć. Zachować neutralność wobec takich faktów, rzecz zrozumiała, nie mogliśmy, ponieważ w rezultacie tych wydarzeń stanęliśmy wobec palących problemów bezpieczeństwa naszego państwa. Nadto Rząd Sowiecki nie mógł nie brać pod uwagę wyjątkowej sytuacji, w jakiej znalazła się bratnia ludność Zachodniej Ukrainy i Zachodniej Białorusi, która w rozbitej Polsce rzucona została na pastwę losu. Wydarzenia, które po tym nastąpiły, w pełni potwierdziły fakt, że nowe stosunki sowiecko – niemieckie wspierają się na trwałym fundamencie wzajemnej korzyści. Po wkroczeniu oddziałów Czerwonej Armii na terytorium byłego państwa polskiego powstały poważne problemy delimitacji interesów państwowych ZSRR i Niemiec. Problemy zostały szybko uregulowane za obopólną zgodą. Niemiecko – sowiecki układ o przyjaźni i granicy między ZSRR i Niemcami, zawarty w końcu września umocnił nasze stosunki z państwem niemieckim. Stosunki Niemiec z innymi Zachodnio – europejskimi, burżuazyjnymi państwami w ciągu ostatnich lat dwudziestu wyznaczone były przede wszystkim przez dążenie Niemiec do zerwania pęt traktatu wersalskiego, którego twórcami, przy aktywnym współudziale Stanów Zjednoczonych były Anglia i Francja. W ostatecznym rachunku doprowadziło to do obecnej wojny w Europie.

Stosunki Związku Sowieckiego z Niemcami układały się na innych zasadach, nie mających nic wspólnego z dążeniem do uwiecznienia powojennego systemu wersalskiego. Zawsze byliśmy tego zdania, że silne Niemcy są nieodzownym warunkiem trwałego pokoju w Europie. Byłoby rzeczą śmieszną myśleć, że Niemcy można „po prostu skreślić” i nie brać więcej pod uwagę. Państwo hołubiące to głupie

115

Page 116: Ostatnia [1]..

i niebezpieczne marzenie nie liczą się ze smutnym doświadczeniem Wersalu, nie zdają sobie sprawy, ze wzrostem potęgi Niemiec i nie rozumieją tego, że w obecnej sytuacji międzynarodowej, różniącej się w sposób zasadniczy od sytuacji w 1914 roku, próba powtórzenia Wersalu może się dla nich zakończyć krachem.

Niezmiennie dążyliśmy do poprawy stosunków z Niemcami i z otwartymi ramionami powitaliśmy analogiczne tendencje w Niemczech. Obecnie nasze stosunki z państwem niemieckim oparte są na zasadzie stosunków przyjacielskich i na naszej gotowości do popierania pokojowych wysiłków Niemiec i zarazem na chęci wszechstronnego rozwijania sowiecko – niemieckich stosunków gospodarczych ze wzajemną korzyścią dla obu państw. Szczególnie podkreślić tu należy, że przemiany, które się dokonały w stosunkach sowiecko – niemieckich w sferze polityki, stworzyły przesłanki sprzyjające rozwojowi sowiecko – niemieckich stosunków gospodarczych. Ostatnie pertraktacje niemieckie delegacji gospodarczej w Moskwie i toczące się obecnie w Niemczech rozmowy sowieckiej misji gospodarczej przygotowują szerokie podstawy dla rozwoju wymiany handlowej między Związkiem Sowieckim z Niemcami.

Pozwólcie teraz zatrzymać się na wydarzeniach bezpośrednio związanych z wkroczeniem naszych wojsk na teren byłego państwa polskiego. Nie muszę opisywać przebiegu wydarzeń. O tym wszystkim szczegółowo mówiło się w naszej prasie i wy towarzysze deputowani, dobrze znacie fakty. Powiem jedynie o najważniejszym.

Nie trzeba dowodzić, że w chwili całkowitego rozpadu państwa polskiego obowiązkiem naszego rządu było wyciągnięcie pomocnej ręki ku naszym braciom Ukraińcom i braciom Białorusinom, żyjącym na terytorium Zachodniej Ukrainy i Zachodniej Białorusi. Tak też i postanowiliśmy./długie, burzliwe oklaski, deputowani wstają i urządzają owację/. Czerwona Armia wkroczyła do tych rejonów ciesząc się powszechną sympatią ludności ukraińskiej i białoruskiej, która witała nasze wojsko jako swych wyzwolicieli spod pańskiego ucisku, spod ucisku polskich obszarników i kapitalistów.

W toku zbrojnego posuwania się naszych oddziałów wojskowych w tych rejonach, miały miejsce poważne starcia z oddziałami polskimi, były zatem również ofiary. Jakie to były ofiary wynika z następujących danych.

Na froncie białoruskim w oddziałach Czerwonej Armii było licząc szeregowców i dowódców 246 zabitych i 503 rannych, razem 749.

Na froncie ukraińskim wśród dowódców i szeregowych zabito 491, raniono 1359, razem 1850. tak więc ogólna ilość ofiar poniesionych przez Czerwoną Armię na terytorium Zachodniej Białorusi i Zachodniej Ukrainy, wynosi 737 zabitych, rannych 1862, ogółem 2599 ludzi.

Jeśli chodzi o nasze trofea w Polsce, to składa się na nie ponad 900 armat, ponad 10 000 karabinów maszynowych, więcej niż 300 000 karabinów, ponad 150 milionów naboi karabinowych, około miliona pocisków artyleryjskich, do 300 samolotów itp.

Do ZSRR przeszło terytorium o rozmiarach równych wielkiemu państwu europejskiemu. Tak tedy obszar Zachodniej Białorusi sięga 108 tysięcy kilometrów kwadratowych o ludności 4 miliony 800 tysięcy osób. Obszar Zachodniej Ukrainy obejmuje 88 tysięcy kilometrów kwadratowych o ludności 8 milionów osób. W ten sposób Zachodniej Ukrainy i Zachodniej Białorusi, który przeszedł do nas wynosi 196

116

Page 117: Ostatnia [1]..

tysięcy kilometrów kwadratowych, zaś na jego zaludnienie składa się 13 milionów osób, w tym Ukraińców ponad 17 milionów, Białorusinów 3 miliony, Polaków ponad 1 milion, Żydów więcej niż 1 milion.

Trudno przecenić polityczny sens tych wydarzeń. Wszystkie doniesienia z Zachodniej Ukrainy i Zachodniej Białorusi świadczą o tym, że ludność witała swe wyzwolenie spod pańskiego ucisku z niedającym się opisać zachwytem i niezwykle radowała się z nowego, wielkiego zwycięstwa władzy sowieckiej./wybuch długotrwałych oklasków/ Wybory do Zgromadzeń Ludowych Zachodniej Ukrainy i Zachodniej Białorusi, które odbyły się w ostatnich dniach i które były po raz pierwszy zorganizowane na podstawie powszechnego, bezpośredniego i równego prawa wyborczego z tajnym oddawaniem głosów, wykazały, że co najmniej 9/10 ludności, tych okręgów dawno już było przygotowane do zjednoczenia ze Związkiem Sowieckim. Znane obecnie wszystkim decyzje Zgromadzeń Ludowych we Lwowie i Białymstoku świadczą o całkowitej zgodności ludowych wybrańców we wszystkich zagadnieniach politycznych.

Przejdźmy do naszych stosunków z krajami bałtyckimi. Jak wiadomo i tu dokonały się istotne zmiany.

U podstaw stosunków Związku Sowieckiego z Estonią, Łotwą i Litwą leżą odnośne układy pokojowe zawarte w 1920 roku. Zgodnie z tymi układami Estonia, Łotwa i Litwa otrzymały samodzielne istnienie państwowe, przy czym przez cały ubiegły okres Związek Sowiecki w stosunku do tych nowo utworzonych małych państw niezmiennie prowadził przyjacielską politykę. Znalazła w tym wyraz radykalna różnica, dzieląca politykę władzy sowieckiej od polityki carskiej Rosji, która w barbarzyński sposób uciskała małe narody, nie dając im jakiejkolwiek możliwości samodzielnego, narodowo – państwowego rozwoju, pozostawiając po sobie niemało przykrych wspomnień. Należy uznać, że doświadczeni minionych dwóch dziesięcioleci rozwoju przyjaznych sowiecko – estońskich, sowiecko – łotewskich, sowiecko – litewskich stosunków, stworzyło przesłanki sprzyjające dalszemu umacnianiu politycznych i wszelkich innych stosunków między ZSRR i jego bałtyckimi sąsiadami. Dowiodły tego również ostatnie rozmowy dyplomatyczne z przedstawicielami Estonii, Łotwy i Litwy oraz układy podpisane w Moskwie w rezultacie tych pertraktacji. Wiadomo wam, że Związek Sowiecki zawarł z Estonią, Łotwą i Litwą traktaty o wzajemnej pomocy posiadającej niezwykłe doniosłe znaczenie polityczne. Układy te wspierają się na jednakowych zasadach. Zasadzają się one na wzajemnej pomocy udzielanej przez Związek Sowiecki z jednej i Estonie, Łotwę oraz Litwę z drugiej strony, włączając w to, w przypadku napaści na którąkolwiek stronę wzajemną pomoc wojskową. Z uwagi na szczególne geograficzne położenie tych krajów stanowiących jakoby przedpola Związku Sowieckiego w szczególności od strony Bałtyku, Związek Sowiecki w oparciu o te układy ma prawo do posiadania w określonych punktach Estonii i Łotwy baz morskich i lotnisk. Jeśli zaś chodzi o Litwę, to uzgodnione zostało utworzenie wspólnej ze Związkiem Sowieckim obrony litewskiej granicy. Utworzenie tych sowieckich baz morskich oraz lotnisk na terytorium Estonii, Łotwy oraz wprowadzenia pewnej ilości oddziałów Czerwonej Armii celem obrony tych baz i lotnisk, zabezpieczają obronę nie tylko Związku Sowieckiego, lecz i samych państw bałtyckich, a tym samym służą sprawie zachowania pokoju, którym zainteresowane są nasze narody. Ostatnie pertraktacje dyplomatyczne z Estonią, Łotwą i Litwą dowiodły,

117

Page 118: Ostatnia [1]..

że między nami panuje wystarczające zaufanie i nieodzowne zrozumienie konieczności urzeczywistnienia tych militarno – obronnych przedsięwzięć, zarówno w interesie Związku Sowieckiego, jak i tych państw. W pertraktacjach tych przejawiło się w pełni dążenie uczestników do zachowania pokoju, do zapewnienia naszym narodom, zajętym pokojową pracą bezpieczeństwa. Wszystko to sprawiło, że pertraktacje zakończyły się sukcesem, że zawarte zostały posiadające doniosłe znaczenie historyczne, układy o wzajemnej pomocy.

Szczególny charakter rzeczowych traktatów o wzajemnej pomocy bynajmniej nie oznacza jakiejkolwiek ingerencji Związku Sowieckiego w sprawy Estonii, Łotwy i Litwy, jak to usiłowały przedstawić niektóre zagraniczne organy prasowe. Wręcz przeciwnie, wszystkie te pakty wzajemnej pomocy stanowczo zastrzegają nienaruszalność suwerenności podpisujących je państw i zasadę nieingerencji w sprawy drugiego państwa. Za punkt wyjścia pakty te przyjmują wzajemne poszanowanie państwowej, społecznej i ekonomicznej struktury przeciwnej i winny umacniać podstawy pokojowej, dobrosąsiedzkiej współpracy między narodami. Opowiadamy się za uczciwym i dokładnym wprowadzeniem w życie zawartych traktatów na warunkach całkowitej wzajemności i oświadczamy, że banialuki na temat sowietyzacji krajów bałtyckich korzystne są wyłącznie dla naszych wrogów i sprzyjają różnym antysowieskim prowokacjom. Na podstawie osiągniętej poprawy stosunków politycznych z Estonią, Łotwą i Litwą, Związek Sowiecki wykazał ogromne zrozumienie gospodarczych potrzeb tych państw zawierając z nimi odpowiednie umowy handlowe.

W związku z tymi umowami obroty handlowe z krajami bałtyckimi wzrosły kilkakrotnie, a perspektywa dalszego ich rozwoju jest pomyślna. W sytuacji w której handel między wszystkimi krajami europejskimi – w tym centralnymi – napotyka na ogromne trudności, to gospodarcze umowy z Estonią, Łotwą i Litwą posiadają dla nas nader poważne, pozytywne znaczenie.

W ten sposób zbliżenie między ZSRR, Estonią, Łotwą przyczyni się do szybkiego wzrostu rolnictwa, przemysłu, transportu i w ogóle dobrobytu bałtyckich sąsiadów. Zasady sowieckiej polityki w odniesieniu do małych krajów ze szczególną siłą ujawniły się na przykładzie umowy o przekazaniu Republice Litewskiej miasta Wilna, obwodu Wileńskiego. Wskutek tego państwo Litewskie z jedno dwu i pół milionową ludnością znacznie powiększa swój obszar, a także zwiększa o 550 tysięcy osób swoje zaludnienie i otrzymuje miasto Wilno, którego ludność jest dwukrotnie większa od ludności obecnej litewskiej stolicy. Związek Sowiecki zgodził się na przekazanie Wilna Republice Litewskiej nie dlatego, by w mieście tym przeważała ludność litewska, Nie, w Wilnie większość stanowi ludność niemiecka. Jednak Rząd Sowiecki brał pod uwagę to, że miasto Wilno, siłą oderwane przez Polskę od Litwy, winno należeć do Litwy jako miasto, z którym z jednej strony związana jest historyczne przeszłość państwa litewskiego, z drugiej zaś – narodowe aspiracje ludu litewskiego. W prasie zagranicznej wskazywano, że w historii świata nie zdarzył się jeszcze taki wypadek, by wielkie państwo, z własnej woli oddało małemu państwu, tak wielkie miasto. Tym wyraziściej ten akt państwa sowieckiego ukazuje jego dobrą wolę.

W szczególnej sytuacji znajdują się nasze stosunki z Finlandią. tłumaczy się to przede wszystkim tym, że w Finlandii silniej dochodzą do głosu różnego rodzaju wpływy zewnętrzne państw trzecich. Ludzie obiektywni powinni jednak zgodzić się z

118

Page 119: Ostatnia [1]..

tym, że zarówno w pertraktacjach z Estonią, jak i w rozmowach z Finlandią, chodzi o tę samą sprawę, o zapewnienie bezpieczeństwa, Związku Sowieckiego, a w szczególności Leningradu. Można powiedzieć, że pod niektórymi względami dla Związku Sowieckiego problemy bezpieczeństwa są tu nawet bardziej palące, albowiem Leningrad główne po Moskwie miasto państwa sowieckiego położony jest tylko 32 kilometry od granicy z Finlandią. Znaczy to, że odległość między Leningradem a granicą innego państwa jest mniejsza od zasięgu ostrzału artyleryjskiego ze współczesnych dział dalekiego zasięgu. Z drugiej strony dostęp do Leningradu od strony morza również w znacznej mierze zależy od tego, czy Finlandia do której należy całe północne wybrzeże Zatoki Fińskiej i wszystkie wyspy wzdłuż środkowej części Zatoki, zajmuje w stosunku do Związku Sowieckiego pozycję wrogą, czy też przyjazną.

Biorąc pod uwagę te okoliczności, jak również sytuację powstałą w Europie można liczyć na to, że Finlandia wykaże należyte zrozumienie tych okoliczności.

Na czym w ciągu tych wszystkich lat zasadzały się stosunki Związku Sowieckiego z Finlandią? Wiadomo, że podstawą naszych stosunków jest traktat pokojowy z roku 1920, traktat tego typu, co zawarte z innymi naszymi bałtyckimi sąsiadami. Związek Sowiecki z własnej nieprzymuszonej woli zapewnił samodzielne i niezależne istnienie Finlandii. Nie może być wątpliwości co do tego, że jedynie rząd sowiecki, uznający zasady swobodnego rozwoju narodowości, mógł dokonać takiego kroku.

Należy tu jeszcze powiedzieć, że żaden inny rząd w Rosji oprócz sowieckiego – nie mógł się pogodzić z istnieniem u wrót Leningradu niepodległej Finlandii. Wymownie dowodzi tego doświadczenie z „demokratycznym” rządem Kiereńskiego – Ceretelliego, nie mówiąc już o rządzie ks. Lwowa i Milukowa, czy tym bardziej o rządzie carskim. Okoliczność ta mogłaby niewątpliwie stać się przesłanką pozwalającą na poprawę stosunków sowiecko – fińskich w których jak to widać Finlandia zainteresowana jest nie mniej niż Związek Sowiecki.

Sowiecko – Fińskie rozmowy zaczęły się niedawno, z naszej inicjatywy. Co jest przedmiotem tych pertraktacji?

Łatwo zrozumieć, że w dzisiejszej sytuacji międzynarodowej, kiedy to w środku Europy toczy się wojna między wielkimi państwami – Związek Sowiecki nie tylko ma prawo, ale jest zobowiązany przedsiębrać poważne środki ostrożności celem umocnienia swego bezpieczeństwa. Jest przy tym rzeczą naturalną, że Rząd Sowiecki szczególną troską otacza sprawy Zatoki Fińskiej stanowiącej morskie przedproże Leningradu oraz tę granicę lądową, która w odległości jakieś 30 km zawisła nad Leningradem. Przypomnę, że ludność Leningradu sięga 3,5 miliona, co prawie równa się ludności całej Finlandii liczącej 3 miliony 650 tys. Mieszkańców./Wesołe ożywienie na sali/.

Wątpliwe czy warto byłoby zatrzymywać się nad tymi bzdurami, które rozpowszechnia prasa zagraniczna na temat propozycji złożonych przez Związek Sowiecki w toku pertraktacji z Finlandią. Jedynie gazety twierdzą, że Związek Sowiecki „zażądał” dla siebie miasta Wipuri /Wyborg/, oraz północnej części jeziora Ładoga. Powiedzmy od siebie, że jest to czyste zmyślenie i kłamstwo.

Inne głoszą, że ZSRR „żąda” przekazania mu Wysp Alandzkich, to takie samo zmyślenie i kłamstwo. Plotą jeszcze o jakichś tam pretensjach jakoby żywionych

119

Page 120: Ostatnia [1]..

przez Związek Sowiecki pod adresem Szwecji i Norwegii. To bezwstydne kłamstwo po prostu nie zasługuje na dementti /powszechny śmiech/. W rzeczywistości propozycje, które przedstawiliśmy w toku rozmów prowadzonych z Finlandią są maksymalnie skromne i ograniczają się do tego minimum, bez którego niemożliwe jest zapewnienie bezpieczeństwa ZSRR i ustanowienia przyjacielskich stosunków z Finlandią. Nasze rozmowy z przedstawicielami Finlandii, która wysłała w tym celu do Moskwy panów Passikivi i Tannera zaczęliśmy od propozycji zawarcia sowiecko – fińskiego paktu wzajemnej pomocy, paktu tego typu, co zawarte przez nas z innymi państwami bałtyckimi. Ponieważ jednak rząd fiński oświadczył nam, że zawarcie takiego paktu sprzeczne byłoby z zajętą przezeń pozycją absolutnej neutralności, nie obstawaliśmy przy naszej propozycji. Zaproponowaliśmy wówczas przejście do konkretnych zagadnień interesujących nas, ze względu na zapewnienie bezpieczeństwa ZSRR, a w szczególności zabezpieczenia Leningradu, zarówno od strony morza – od Zatoki Fińskiej, jak i od lądu, w związku z tym, że linia graniczna przebiega nadmiernie blisko Leningradu. Zaproponowaliśmy umowę, która polegałaby na przesunięciu w okolicach Leningradu sowiecko – fińskiej granicy na Przesmyku Karalskim. W zamian proponowaliśmy, że przekażemy Finlandii część terytorium sowieckiej Karelii, dwukrotnie większą od obszaru, jaki miałby być przekazany przez Finlandię Związkowi Sowieckiemu. Zaproponowaliśmy również umowę, według której Finlandia wydzierżawiłaby na określony czas niewielką część swego obszaru u wejścia do Zatoki Fińskiej tak, byśmy tam mogli zbudować bazę marynarki wojennej. W warunkach istnienia bazy marynarki wojennej u południowego wejścia do Zatoki Fińskiej, w porcie bałtyckim /Paldiski/, co gwarantuje sowiecko – estoński układ o wzajemnej pomocy, założenie bazy marynarki wojennej i północnego wejścia do Zatoki mogłoby zabezpieczyć Zatokę Fińską przed wrogimi zakusami ze strony innych państw. Nie wątpimy, że stworzenie takiej bazy odpowiada nie tylko interesom Związku Sowieckiego, lecz i bezpieczeństwu samej Finlandii. Inne nasze propozycje, a w szczególności nasza propozycja wymiany niektórych wysp w Zatoce Fińskiej oraz części półwyspów Rybaczij i Srednij na dwukrotnie większy obszar na terenie sowieckiej Karelii, najwyraźniej nie napotykają na sprzeciw ze strony rządu fińskiego. Rozbieżności w zakresie niektórych naszych propozycji nie zostały jeszcze przezwyciężone, a ustępstwa dokonane w tym zakresie przez Finlandię, na przykład ustąpienie części terytorium na Przesmyku Karelskim są jawnie niewystarczające. Następnie poczyniliśmy szereg kroków wychodząc naprzeciw Finlandii. Powiedzieliśmy, że w przypadku przyjęcia naszych podstawowych propozycji gotowi jesteśmy odstąpić od naszego sprzeciwu militaryzacji Wysp Ałandzkich, czego od dawna domaga się rząd fiński.

Zastrzegaliśmy jedynie, że od naszego sprzeciwu wobec uzbrojenia Wysp Ałandzkich odstąpimy pod warunkiem, że wspomniana militaryzacja przeprowadzona zostanie siłami samej Finlandii, że nie wezmą w niej żadnego udziału państwa trzecie, ponieważ nie bierze w tym udziału ZSRR. Zaproponowaliśmy również Finlandii demilitaryzację punktów warownych wzdłuż całej granicy sowiecko – fińskiej na Przesmyku Karelskim, co powinno w pełni odpowiadać interesom Finlandii. Wyraziliśmy również chęć wzmocnienia sowiecko – fińskiego paktu o nieagresji przez dodatkowe wzajemne gwarancje. Wreszcie umocnienie politycznych stosunków

120

Page 121: Ostatnia [1]..

sowiecko – fińskich stanowiłoby niewątpliwie znakomitą podstawę dalszego rozwoju stosunków gospodarczych między naszymi krajami.

Tak oto gotowi jesteśmy wyjść na spotkanie Finlandii w tych zagadnieniach, które są dla niej szczególnie żywotne. Biorąc to wszystko pod uwagę nie myślimy, by ze strony Finlandii zaczęto szukać powodów do zerwania proponowanej umowy. Nie byłoby to zgodne z polityką przyjaznych stosunków sowiecko – fińskich i byłoby, rzecz jasna, wielce szkodliwe dla samej Finlandii. Jesteśmy pewni, że kierownicze koła fińskie trafnie zrozumieją znaczenie umocnienia przyjaznych stosunków sowiecko – fińskich i że działacze fińscy nie ulegną żadnym antysowieckim naciskom i podpuszczeniom z czyjejkolwiek strony.

Muszą jednak podać do wiadomości, że nawet prezydent Stanów Zjednoczonych miał za właściwe ingerować w te sprawy, co trudno pogodzić z amerykańską polityką neutralności. W swoim liście z 12 października skierowanym na ręce przewodniczącego Prezydium Najwyższego Sowietu tow. Kalinina, p. Roosevelt wyraził nadzieję na zachowanie przyjaznych i pokojowych stosunków między ZSRR i Finlandią.

Można by pomyśleć, że stosunki Stanów Zjednoczonych z powiedzmy Filipinami lub Kubą, które od dawna domagają się od Stanów Zjednoczonych wolności i niepodległości i nie mogą ich uzyskać, wyglądają lepiej niż stosunki Związku Sowieckiego z Finlandią, która dawno otrzymała od Związku Sowieckiego wolność i niepodległość państwową. Na pismo p. Roosevelta tow. Kalinin odpowiedział w sposób następujący:

„Uważam za właściwe przypomnieć panu, panie prezydencie, że państwowa niepodległość Finlandii uznana została w sposób wolny i nieprzymuszony przez Rząd Sowiecki 31 grudnia 1917 r. i że suwerenność Finlandii zagwarantowana jest przez traktat pokojowy zawarty między Związkiem Sowieckim a Finlandią 14 października 1920 r.

Obecne pertraktacje między Rządem Sowieckim a Rządem Finlandii prowadzone są w zgodzie z tymi zasadami. Wbrew tendencyjnym wersjom rozpowszechnianym przez koła najwyraźniej nie zainteresowane pokojem europejskim jedynym celem wspomnianych pertraktacji jest umocnienie wzajemnych stosunków między Związkiem Sowieckim a Finlandią i umocnienie przyjacielskiej współpracy obu krajów w dziele zapewnienia bezpieczeństwa Związku Sowieckiego i Finlandii”. Po tej tak jasnej odpowiedzi Przewodniczącego Prezydium Najwyższego Sowietu ZSRR winno być w pełni zrozumiałe, że rząd fiński, o ile tylko wykaże dobrą wolę, winien wyjść naprzeciw naszym minimalistycznym propozycjom, które nie tylko nie są sprzeczne z narodowymi i państwowymi interesami Finlandii, lecz umacniają jej bezpieczeństwo zewnętrzne i tworzą szeroką podstawę dla dalszego rozwoju politycznych i gospodarczych stosunków między naszymi narodami.

Kilka słów o pertraktacjach z Turcją.O przedmiocie tych rozmów wypisują zagranicą niestworzone historie.

Jedni twierdzą, że ZSRR zażądał jakoby przekazania mu okrętów Ardaganu i Kassy. Z naszej strony możemy powiedzieć, że jest to absolutne zmyślenie i kłamstwo. Inni

121

Page 122: Ostatnia [1]..

twierdzą jakoby ZSRR żądał dla siebie szczególnych praw w cieśninach oraz zmiany konsekwencji zawartej w Montreux. W rzeczywistości chodziło o zawarcie dwustronnego paktu wzajemnej pomocy, ograniczonego do rejonu Morza Czarnego i cieśnin. ZSRR uważał, że zawarcie takiego paktu po pierwsze, nie może skłonić go do działań, które mogłyby doprowadzić do zbrojnego konfliktu z Niemcami i po drugie, że w związku z grożącą wojną, ZSRR winien posiadać gwarancje, że Turcja nie przepuści przez Bosfor na Morze Czarne okrętów wojennych państw nie czarnomorskich. Turcja odrzuciła obie proponowane przez ZSRR klauzule i tym samym uniemożliwiła zawarcie paktu.

Rozmowy sowiecko – tureckie nie doprowadziły do zawarcia paktu, pomogły jednak w wyjaśnieniu, a przynajmniej we wstępnym rozeznaniu szeregu interesujących nas zagadnień politycznych. W obecnej sytuacji międzynarodowej szczególnie ważna jest wiedza o faktycznym obliczu i polityce państw, z którymi stosunki posiadają dla nas istotne znaczenie. Zarówno moskiewskie pertraktacje, jak i ostatnie posunięcia Turcji w polityce zagranicznej wyjaśniły nam wiele spraw.

Jak wiadomo, rząd Turcji wolał związać swój los z określoną grupą państw europejskich, biorących udział w wojnie. Zawarł on traktat o wzajemnej pomocy z Anglią i z Francją, które od dwóch miesięcy prowadzą wojnę przeciwko Niemcom. Tym samym Turcja ostatecznie odrzuciła ostrożną politykę neutralności i weszła w orbitę rozwijającej się wojny europejskiej. Anglia i Francja, które pragną wciągnąć do wojny po swojej stronie jak najwięcej państw neutralnych są z tego bardzo zadowolone.

Czy Turcja nie pożałuje tego – nie będziemy wróżyć /Ożywienie na sali/. Możemy jedynie odnotować te nowe momenty w polityce zagranicznej naszego sąsiada i uważnie śledzić rozwój wypadków.

Jeśli obecnie Turcja związała sobie w pewnej mierze ręce i przystała na ryzykowne dla niej poparcie jednej z walczących stron, to najwidoczniej, rząd turecki zdaje sobie sprawę z odpowiedzialności, jaką wziął na siebie. Nie jest to ta polityka zagraniczna, którą prowadzi Związek Sowiecki i dzięki której Związek Sowiecki osiągnął w polityce zagranicznej niemało sukcesów. Związek Sowiecki woli nadal nie krępować sobie ruchów, konsekwentnie prowadzić politykę neutralności i nie tylko nie przyczynić się do rozpalenia wojny, lecz współdziałać w umacnianiu istniejących tendencji w przywróceniu pokoju. Jesteśmy pewni, że polityka pokoju, którą niezachwianie realizuje ZSRR posiada nadal jak najlepsze perspektywy. Będziemy kontynuować politykę również w rejonie Morza Czarnego, w przekonaniu, że całkowicie zapewnimy właściwą jej realizację tak, jak tego wymagają interesy Związku Sowieckiego i zaprzyjaźnionych z nim państw.

Teraz o stosunkach z Japonią.W ostatnim okresie w stosunkach sowiecko – japońskich nastąpiła

wiadoma poprawa. Zarysowała się ona od czasu niedawnego sowiecko – japońskiego porozumienia, w którego rezultacie zlikwidowany został znany konflikt na granicy mongolsko – mandżurskiej.

W ciągu szeregu miesięcy, ściśle mówiąc, w ciągu maja, czerwca, lipca i do połowy sierpnia, w leżącym na mongolsko – mandżurskiej granicy okręgu

122

Page 123: Ostatnia [1]..

Namachańskim miały miejsce działania wojenne, z udziałem wojsk japońsko – mandżurskich oraz sowiecko – mongolskich.

W działaniach militarnych w tym okresie brały udział wszystkie rodzaje broni z lotnictwem i ciężka artylerią włącznie, a walki były nader krwawe. Nikomu niepotrzebny konflikt pochłonął niemało ofiar z naszej strony i kilkakrotnej więcej ze strony japońsko – mandżurskiej. Wreszcie Japonia zwróciła się do nas z propozycją likwidacji konfliktu i chętnie wyszliśmy rządowi japońskiemu na spotkanie. Jeśli nieszczęsny przykład Polski wykazał niedawno, jak niewiele warte są traktaty o wzajemnej pomocy podpisane przez niektóre wielkie państwa Europy /śmiech/, to na mongolsko – mandżurskiej granicy dowiedziono czegoś zupełnie innego. Tu udowodnione zostało znaczenie traktatów wzajemnej pomocy, pod którymi widnieje podpis Związku Sowieckiego /Burzliwe długo nie milknące brawa/.

Co się tyczy wspomnianego konfliktu, to w rezultacie sowiecko – japońskiego porozumienia, zawartego 15 sierpnia Moskwie, został on zlikwidowany i na granicy mongolsko – mandżurskiej pokój został całkowicie przywrócony. W ten sposób dokonano pierwszego kroku na drodze do poprawy stosunków sowiecko – japońskich.

Kolejnym krokiem będzie utworzenie mieszanej komisji granicznej, składającej się z przedstawicieli stron sowiecko – mongolskiej i japońsko – mandżurskiej. Komisja ta rozpatrzy niektóre sporne zagadnienia graniczne. Można nie wątpić, że jeśli dobrą wolę wykaże nie tylko nasza strona, to metoda rzeczowego rozważenia zagadnień dotyczących granic przyniesie dodatkowe rezultaty. Nadto pojawiła się możliwość rozpoczęcia pertraktacji w sprawie sowiecko – japońskiego handlu .Nie można niezgodzić się z tym, że rozwój sowiecko – japońskiej wymiany towarowej odpowiada interesom obu państw. Tak więc mamy podstawy, twierdzę, że poprawa naszych stosunków z Japonią rozpoczęła się.

Obecnie trudno sądzić do jakiego stopnia można liczyć na szybki rozwój tej tendencji. Nie udało się nam wyjaśnić na ile przygotowany jest po temu grunt w kołach japońskich. Z jednej strony winieniem powiedzieć, że do japońskich propozycji tego rodzaju odnosimy się przychylnie, podchodząc do nich z punktu widzenia naszej zasadniczej propozycji politycznej i troski o interesy pokoju.

Na zakończenie kilka słów o militarnej kontrabandzie i wywozie broni z

krajów neutralnych do krajów prowadzących wojnę. W tych dniach opublikowana została nota Rządu Sowieckiego stanowiąca odpowiedź na noty wystosowane przez Anglię w dniach 6 i 17 września. W naszej nocie wyłożony został punkt widzenia ZSRR na zagadnienia militarnego przemytu i zostało wskazane, że Rząd Sowiecki nie może zaliczyć do militarnego przemytu produktów żywnościowych, opału dla cywilnej ludności oraz odzieży, że zakaz wywozu przedmiotów powszechnego użytku oznacza skazanie na klęski i śmierć głodową dzieci, kobiet, starców i chorych. W swojej nocie Rząd Sowiecki wskazuje, że takie sprawy nie mogą być przedmiotem jednostronnej decyzji, jak to uczyniła Anglia, lecz powinny być rozwiązane z ogólną zgodą państw. Liczymy na to, że państwa neutralne i opinia społeczne Anglii oraz Francji uzna słuszność naszej pozycji i przedsięweźmie kroki po temu, by wojna między armiami krajów walczących nie przekształciła się w wojnę przeciw dzieciom, kobietom, starcom i chorym.

123

Page 124: Ostatnia [1]..

W każdym razie nasz kraj, jako kraj neutralny nie jest zainteresowany w rozpalaniu wojny i podejmie kroki, zmierzające ku temu, by uczynić wojnę nie tak niszczycielską, by ją osłabić i przyspieszyć w interesie pokoju jej zakończenie. Z punktu widzenia tej perspektywy decyzja rządu amerykańskiego o zniesieniu zakazu /embargo/ wywozu broni do krajów walczących budzi usprawiedliwione wątpliwości. Trudno wątpić, że skutkiem tej decyzji będzie nie osłabienie i przybliżenie końca wojny, lecz na odwrót nasilenie, zaostrzenie i przeciąganie się wojny. Oczywiście, taka decyzja może zapewnić amerykańskiemu przemysłowi zbrojeniowemu wysokie dochody. Powstaje jednak pytanie: czy okoliczność ta może służyć za usprawiedliwienie dla zniesienia embarga na wywóz broni z Ameryki? Rzecz jasna, że nie może.

Taka jest obecnie sytuacja międzynarodowa.Takie są podstawy polityki zagranicznej Związku Sowieckiego/burzliwe,

długo nie milknące oklaski przechodzące w owacje, wszyscy wstają/.

Możliwe, że gdyby deputowani do Rady Najwyższej ZSRR słuchający tego przemówienia mieli zwyczaj zastanawiać się nad tym, co mówią ich przywódcy, to owacja na zakończenie mowy nie byłaby tak burzliwa, gdyż niektóre opinie Mołotowa rodzą, niezbyt dla ZSRR pochlebne skojarzenia. Np. porównanie wagi i wiarygodności podpisu ZSRR na traktacie zawartym z Mongolią z bezwartościowością podpisów Anglii i Francji na traktacie zawartym z Polską przypomina, że podpis Związku Radzieckiego widniał również na pakcie o nieagresji zawarty w lipcu 1932 r. z Polską, czy pod takim samym paktem, zawartym 1932 r. z Finlandią, które ZSRR bez skrupułów pogwałcił podobnie zresztą jak cały szereg innych paktów i umów międzynarodowych.

Polaków czytających tekst przemówienia Mołotowa oburzają najczęściej te jego fragmenty, które mówią o „byłym państwie polskim” jako „pokracznym tworze traktatu wersalskiego” czy o tym, że „o przywróceniu dawnego państwa polskiego nie może być mowy”.

Często natomiast uwadze umyka fakt, że jest ono istną kopalnią wiadomości natury bardziej ogólnej, które do dziś nie straciły na aktualności. Wynika z tego przede wszystkim, że jeśli się głośno i jak najczęściej deklaruje dążenia pokojowe, to można bezkarnie rozbijać się w całej Europie i być za to jeszcze nagradzanym burzliwymi oklaskami Najwyższego Sowietu. Schemat walki o pokuj stworzony przez Mołotowa i obowiązujący do dziś opiera się na niepodważalnym i nie podlegającym dyskusji dogmacie, że ZSRR walczy o pokuj czego dowodem jest fakt, że jego przedstawiciele ciągle o tym mówią i raz po raz zgłaszają nowe inicjatywy pokojowe. W myśl zasady wszyscy ci, którzy nie popierają polityki ZSRR są automatycznie zaliczani do grona podżegaczy wojennych /spotkało to w 1939 r. Anglię i Francję/, wszyscy ci, którzy ją popierają, np. Niemcy w 1939 r. automatycznie stają się obrońcami pokoju. Ponieważ jednak okoliczności często się zmieniają więc stosunek państw do pokoju ulega modyfikacji; niezmienne jest tylko umiłowanie pokoju przez ZSRR. Np. podżegacze wojenni z 1939 r. Anglia i Francja już w czerwcu 1941 r. nie zmieniają ani na jotę swojej polityki automatycznie przeszły do obozu obrońców pokoju i zmieniły nazwę z „państwa imperialistyczne na Demokracje zachodnie”.

124

Page 125: Ostatnia [1]..

Po wojnie warunki zmieniły się znowu wobec czego dotychczasowe „demokracje zachodnie” już na stałe przeszły do obozu „zimnowojennych kół imperialistycznych” i podżegaczy wojennych.

Odwrotnie było z Niemcami, które z obrońców pokoju w 1939 r. zmieniły się w 1941 r. w „imperialistyczne państwo krwawego faszyzmu”.

Zmianę okoliczności zawdzięczać należy również fakt, że w lipcu 1941 r. ZSRR zawarł uład z polskim rządem gen. Sikorskiego, który według nomenklatury Mołotowa z 1939 r. był rządem „byłego państwa polskiego”. W tym kontekście ciekawa jest np. żonglerka terminem agresor. Według Mołotowa znaczenie tego terminu zależy od okoliczności, a nie od tego, czy nastąpiło pogwałcenie suwerenności jakiegoś państwa. Jak widać dialektyka marksistowska, byle umiejętnie stosowana, jest metodą nader skuteczną i bardzo przydatną w działalności, którą Mołotow nazywa polityką. Pozwala ona dosłownie na wszystko: na nazywanie w 1939 r. Niemców obrońcami pokoju, Anglię i Francję – podżegaczami wojennymi, a ZSRR – państwem neutralnym, na pogwałcenie suwerenności Polski i Finlandii w ramach walki o pokój, na pouczanie rządy USA, że eksport broni do Finlandii jest pogwałceniem neutralności, podczas gdy eksport surowców strategicznych z ZSRR do Niemiec jest działalnością filantropijną, leżącą w interesie kobiet, dzieci i starców oraz na wiele innych rzeczy, które można znaleźć w przemówieniu Mołotowa. Albo dlaczego eksport broni z USA jest aktem wymierzonym przeciw pokojowi a np. eksport broni z ZSRR służy pokojowi, skoro i broń amerykańska i radziecka służy temu samemu celowi: zabijaniu ludzi, lub też dlaczego interwencja np. USA w Wietnamie była aktem agresji podczas gdy interwencje Chin w Korei, Wietnamu w Kambodży, czy ZSRR w Afganistanie zaliczone zostały do kategorii przyjacielskich misji służących sprawie pokoju. Bez znajomości zasad dialektyki wyłożonych przez Mołotowa zrozumienie tego wszystkiego byłoby niemożliwe, podobnie jak np. zrozumienie różnicy między pretensjami Niemiec do Gdańska i polskiego korytarza pomorskiego w 1939 r. a pretensjami ZSRR do fińskiego Przesmyku Karelskiego. Teraz sprawa jest jasna: po prostu ZSRR jest obrońcą pokoju niejako z urzędu, wobec tego wszystko co robi jest pokojowe, podczas gdy tzw. Kraje kapitalistyczne są również z mianowania podżegaczami i wrogami pokoju.

Doskonałe są argumenty Mołotowa uzasadniające żądania ZSRR wobec Finlandii: że Leningrad znajduje się w zasięgu ostrzału artyleryjskiego z granicy fińskiej a jego bezpieczeństwo wymaga przyłączenia do ZSRR obszarów fińskich nad Zatoką Fińską. Jeśli bowiem uznać za uzasadnione żądania ZSRR wobec Finlandii w 1939 r. to usprawiedliwione byłoby również np. pretensje RFN do holenderskiego ujścia Renu ze względu na bezpieczeństwo Bon czy NRD do polskiego Pomorza ze względu na bezpieczeństwo Berlina albo pretensje Polski do zachodniej strony Odry ze względu na bezpieczeństwo Szczecina.

I tak nie załatwiłoby to sprawy bezpieczeństwa, gdyż np. radzieckie rakiety SS-20 mają w polu ostrzału praktycznie wszystkie miasta europejskie.

Ciekawe i wielce pouczające jest porównanie stosunków fińsko – radzieckich i polsko – radzieckich w ostatnim 60 – leciu. Obydwa te państwa uzyskały od ZSRR gwarancje niepodległości tuż po rewolucji i obydwa musiały tę obiecaną niepodległość dopiero wywalczyć. W Polsce zadanie to podjął marszałek Piłsudski , w Finlandii marszałek C.G. Mannerheim.

125

Page 126: Ostatnia [1]..

W 1932 r. i Polska i Finlandia zawarły pakty o nieagresji z ZSRR, w 1939 r. od obydwu tych państw ZSRR zażądał wpuszczenia oddziałów Armii Czerwonej na ich terytoria i obydwa odmówiły. Rezultaty tej odmowy, jeśli chodzi o Polskę znamy choćby z niniejszej relacji. Konsekwencje które poniosła Finlandia były identyczne: 30 listopada 1939 r. Armia Czerwona przekroczyła granicę Finlandii a w wyniku wojny, która po tym się wywiązała, Finlandia utraciła Wyborg i terytorium Petsano. Dalej drogi Polski i Finlandii rozeszły się: Polska konsewentnie stanęła po stronie koalicji antyhitlerowskiej, podczas gdy Finlandia chcąc odzyskać utracone obszary przystąpiła do wojny po stronie Niemiec. Po wojnie Finlandia uległa finlandyzacji, do czego Polacy tylko od czasu do czasu nieśmiało wzdychają.

17 września 1940 r w pierwszą rocznicę agresji na Polskę a niespełna przed wybuchem wojny niemiecko – radzieckiej, „Krasnaja Zwiezda”, organ Ludowego Komisariatu Obrony ZSRR pisała:

„Minął rok od tego historycznego dnia gdy oddziały Czerwonej Armii spełniając rozkaz Rządu Sowieckiego przekroczyły granicę. Do historii czynów bojowych Czerwonej Armii na zawsze zostaną zapisane zwycięstwa pod Grodnem, Lwowem, Sarnami, Baranowiczami, Dubnem, Tarnopolem itp. W ciągu 12 – 15 dni nieprzyjaciel był zupełnie rozbity i unicestwiony. W tym okresie przez jedną tylko grupę wojsk frontu ukraińskiego, wzięto do niewoli 10 generałów, 52 pułkowników, 72 podpułkowników, 5 131 oficerów, 4 096 podoficerów, 181 223 szeregowców polskiej armii.

Podły i godny politowania rząd pańskiej Polski zabezpieczał swą

ucieczkę do Rumunii dywizjami piechoty”.

Z fragmentu tego wynika, że w 1939 r. Polska była dla ZSRR „nieprzyjacielem”, a z innych zaprezentowanych materiałów widać jasno, że akcję, która rozpoczęła się 17 września rząd ZSRR przeprowadził w ścisłym współdziałaniu z Niemcami. Wojna obronna Polski w 1939 r. była więc wojną Armii Polskiej przeciwko Armii Niemieckiej i Armii Sowieckiej. Mam nadzieję, że wezmą to pod uwagę ci, którzy będą przyznawać nowe odznaczenia za kampanię wrześniową uwzględniając również tych polskich żołnierzy, którzy bronili wschodniej granicy Polski. A walki na froncie wschodnim musiały być nie mniej zacięte niż walki na froncie zachodnim. Wskazuje na to choćby liczba zabitych i rannych po stronie sowieckiej. Liczba zabitych po stronie polskiej jest nieznana.

Liczba 181 tysięcy jeńców polskich wziętych do niewoli w czasie tych walk szybko powiększyła się do ok. 230 tysięcy drogą wyłapywania żołnierzy z rozproszonych oddziałów. Po oficerach umieszczonych w obozach w Starobielsku i Ostaszkowie zaginął ślad; groby oficerów z obozu w Kozielsku znajdują się w Katyniu. Spośród 200 tysięcy żołnierzy umieszczonych w łagrach 75 tysięcy uratowało się z Armią Andersa a z 7 tysięcy gen. Berling sformował Dywizję Kościuszkowską. Razem uratowało się około 82 tysiące; reszta wyniszczona głodem, chorobami i ciężką pracą w niewoli nie przeżyła. Przy sposobności porównajmy 7 tysięczną Dywizję Berlinga, o której w Polsce się tyle mówi, z prawie 100 tysięczną armią Andersa, o której mówi się

126

Page 127: Ostatnia [1]..

mniej oraz o około 400 tysięcznej armii AK, o której nie mówi się wcale i wyciągnijmy wnioski.

Zdaję sobie sprawę, że artykuł, który właśnie kończę pisać zostanie zaliczony do materiałów antyradzieckich i godzących w nasze sojusze. Proszę jednak zauważyć, że w kwestii sojuszów nie wypowiadam się w nim wcale: po prostu się na tym nie znam. Jako laik sądzę, że dla Polski korzystne są sojusze z każdym państwem pod warunkiem, że będą one zgodne z rzeczywistą racją stanu narodu polskiego: nasze dawne doświadczenia czy uprzedzenia nie powinny mieć na to żadnego znaczenia.

Po drugie: Czy może być antyradziecki artykuł składający się z wypowiedzi radzieckich przywódców, członków partii rządzącej w ZSRR do dziś a w dodatku cytowanych za oficjalnym organem tej partii, moskiewską „Prawdą”.

Jeśli obecne poglądy ZSRR na politykę Rządu w 1939 r. uległy zmianie, to należy głośno powiedzieć o tym wszystkim zainteresowanym a nie udowadniać, że nic się nie stało, wyrzucając z naszej historii jej bardzo istotny fragment.

Stanisław Głażewski

Pozwolę sobie jeszcze przytoczyć treść ulotki zrzuconej 17 września 1939 r. na froncie białoruskim w oryginalnej pisowni.

Rzołnierze Amii Polskiej!Pańsko – burżuazyjny Rząd Polski, wciągnąwszy Was w awanturystyczną

wojnę pozornie przewaliło się. Ono okazało się bezsilnym rządzić krajem i zorganizować obronu. Ministrzy i generałowie, schwycili nagrabione I mi złoto, trzórzliwie uciekli, pozostawiaja armię i cały lud Polski na wolę losu.

Armia Polska pocierpiała surową porażkę, od którego ona nie oprawić wstanie się. Wam, waszym żonom, dzieciom, braciom i siostrom ugraża głodna śmierć i zniszczenie. W te ciężkie dni dla Was potężny Związek Radziecki wyciąga Wam ręce braterskiej pomocy. Nie przeciwcie się Robotniczo – Chłopskiej Armii Czerwonej.

Wasze przeciwienie bez kożyści i przerzeczono na całą zgubę. My idziemy do Was nie jako zdobywcy, ajako wasi bracia po klasu, jako wasi wyzwoleńcy od ucisku obszarników i kapitalistów. Wielka i niezwolczona Armia Czerwona niesie na swoich sztandarach pracującym braterstwo i szczęśliwe życie.

Rzołnierze Armii Polskiej! Nie proliwiajcie daremnie krwi na cudze Wam interesy obszarników i kapitalistów. Was przymuszają uciskać białorusinów, ukraińców. Rządzące koła Polskie sieją narodową rużnorodność między polakami, białorusinami i ukraińcami.

Pamiętajcie! Nie może być swobodnym naród, uciskające drugie narody.Pracujące białorusini, ukraińcy – Wasi pracujące, a nie wrogi. Razem z

nimi budujecie szczęśliwe dorobkowe życie. Rzucajcie broń! Przechodźcie na stronę Armii CzerwonejWam zabezpieczona swoboda i szczęśliwe życie.

Naczelny Dowódca BiałoruskiegoFrontu Komandarm Drugiej Rangi

Michał KOWALOW

127

Page 128: Ostatnia [1]..

***

Przedstawiłem czytelnikowi fragmenty i niektóre artykuły zamieszczone na łamach „Wolnego Związkowca” nr 30, obrazujące rzeczywistość tamtego okresu. Rzeczywistość, która nie mieściła się w kanonach dyktatury komunistycznej. Oto prawda o najnowszej historii Polski i cierpieniach narodu, spowodowana między innymi przez ZSRR, wychodziła na światło dzienne. Komuniści, postanowili ukryć ją przed następnymi pokoleniami dorastających Polaków na zawsze. A cała machina propagandowa miała obowiązek rozwiania jakichkolwiek wątpliwości, co do przyjaźni Związku Radzieckiego. Oczywiście takie rozumowanie nie miało żadnych szans powodzenia i chyba sami komuniści zdawali sobie z tego sprawę. Dlatego też, do pomocy powołali tajne służby specjalne, takie jak UB a później SB. Zorganizowano całą sieć ochraniarzy panującego systemu, w postaci ORMO, ZOMO, oraz szeregu agentów cywilnych, którzy będąc normalnymi obywatelami pisali sprawozdania o środowisku gdzie pracowali, mieszkali, nawet gdy byli na urlopach wiernie służyli PZPR. Czy w takiej sytuacji możliwe były sprzeciwy?, tak były, w szkołach średnich i na wyższych uczelniach. Powstawały małe liczebnie grupki, kilku osobowe, które dzieliły się pozyskaną prawdą od żołnierzy AK, działaczy podziemia WiN i innych. W młodych głowach wiadomości takie powodowały sprzeciw i niechęć do panującego systemu. Zaczynało się od ignorowania obowiązkowych manifestacji pierwszomajowych, by później w miarę dorastania przejść do innych form nieposłuszeństwa komunistom.

„Solidarność”, zmieniła wszystko. Przede wszystkim, jako związek zawodowy, zaczęła dbać o interesy ludzi pracy, na wzór zachodnich związków zawodowych. Z tym jednak , że na zachodzie powszechnie obowiązującym prawem była własność prywatna. Właścicielem fabryk i zakładów pracy byli, nazywani przez komunistyczną propagandę „kapitaliści”. Tu środki produkcji i nie tylko, były w rękach PZPR, która głosząc hasła „proletariusze wszystkich krajów łączcie się”, i „precz z wyzyskiem”, decydowała o wszystkim, a przede wszystkim była pracodawcą co skrzętnie ukrywała i trzeba było „Solidarności”, by całą tą prawdę odkryć. Tak, na zachodzie tak i u nas konflikty zawsze pojawiają się na styku związek zawodowy – pracodawca. Z tym jednak, że u nas pracodawcą był właściciel całej Polski. Lata zaniedbań i nadużyć, powstałe po upaństwowieniu środków produkcji a interesami pracowników, eksplodowały po powstaniu „Solidarności”. Każda próba naprawy tego stanu, stawała się sprawą polityczną i nie wykonalną. Komuniści dobrze o tym wiedzieli, mieli nawet swoje związki zawodowe zrzeszone w jednej centrali CRZZ, w której przewodniczący automatycznie stawał się członkiem KC, tylko po to, by wprowadzać w życie zapadające decyzje w Biurze Politycznym KC. Na szczeblu zakładów, kończyło się to na przydziale wczasów i dostarczaniu ziemniaków i cebuli członkom związku po atrakcyjnej cenie. Dlatego też, nie opłacało się nienależenie do związku. Składki członkowskie przekazywane były do centrali, między innymi z tych funduszy budowano domy wczasowe. Wykupienie prywatnych wczasów w tamtym okresie było niemożliwe. Innym nie mniej wyrafinowanym sposobem zniewolenia, były tzw. Kasy Zapomogowo – Pożyczkowe, będąc członkiem – tu członkostwo nie było obowiązkowe, ale będąc członkiem otrzymywało się nie oprocentowaną pożyczkę. Pracodawca komunistyczny zgodnie z wypisanymi hasłami na swoich

128

Page 129: Ostatnia [1]..

sztandarach – precz z wyzyskiem i mając podporządkowane swoje związki zawodowe płacił pracownikom, w przeliczeniu na tamtą walutę, między 20 a 30 dolarów miesięcznie. Dlatego też KZP cieszyły się ogromną popularnością wśród załóg. Wyjeżdżając na przydzielone wczasy, otrzymywało się nie oprocentowaną pożyczkę, którą spłacało się przez cały następny rok. W ten oto sposób, komuniści podporządkowali sobie nie tylko swoich członków, ale i bezpartyjnych pracowników zrzeszonych w związkach zawodowych, jak również tych którzy należeli do Kas Zapomogowo – Pożyczkowych, którymi zawiadywały komunistyczne związki zawodowe.

***

Te właśnie treści publikowane w „Wolnym Związkowcu”, tak podnieciły prokuraturę, że postanowiono skończyć głównie z redaktorem naczelnym Jackiem Cieślickim. Widać panowie prokuratorzy, prawdę historyczną uznali za działalność antypaństwową i antyradziecką. Był to jednak jeszcze okres przygotowań do totalnej rozprawy z „Solidarnością”, wobec tego próbowano zastraszaniem zmusić Jacka do ograniczenia swojego talentu pisarskiego. Widząc, że to nie przynosi pożądanych efektów postanowiono zniszczyć poligrafię.

Ale oddaję głos Jackowi:No i po co pan mnie tak męczy? Byłoby cicho i spokojnie, ludzie

pogrążyliby się w lekturze, żadnych ekscesów, a tak, to tylko poczta ma coraz więcej roboty, o, o, o, niech pan patrzy:

Gdańsk:

TRZYMAJCIE SIĘ, JESTEŚMY Z WAMI !!!

Stocznia Północna, KZ NSZZ „S”

Łódź:Prosimy przyjąć wyrazy pełnego naszego poparcia i uznania, dzięki

takim ludziom jak Wy, konsekwencji działania, istnieje wolne, niezależne polskie słowo i myśl. Życzymy Redakcji wytrwałości i przezwyciężenia kłopotów.... szykany jakie stosowane wobec Pana i „Wolnego Związkowca” traktujemy jako kolejny wyraz lekceważenia dojrzałości politycznej Polaków, łamania praw człowieka i obywatela, oraz przykład kampanii „antysolidarnościowej”...

I tak dalej, i tak dalej, dziesiątki teleksów z całej Polski. Jacek był oszołomiony poparciem. Oto co pisze dalej:

A co się dopiero będzie działo, gdy ten francuski weterynarz udowodni, że niedźwiedź, który dokona tego wyczynu z chomikiem, czuje tylko głęboką

129

Page 130: Ostatnia [1]..

satysfakcję...ekwilibrysty i spodziewa się wyłącznie gratulacji? Czy w takim razie nie żal panu biednego, skrzętnego chomika, którego tak pan pominął w swym oskarżeniu?

A co będzie, jak czytelnicy zajrzą do 24 nr „Wolnego Związkowca” i zaczną się zastanawiać nad problemem adekwatnego nazewnictwa: jeśli pana Jerzego Putramenta, po raz pierwszy od chwili powstania PRL, zabrakło po IX Zjeździe w KC, to jak ten postępek należy nazwać – wygłosowanie?

Śmieszne, prawda? Ale czemu pan się tak krzywo uśmiecha, pan prokuratorze? O, o, widzę, że coś panu wypadło, chyba z rękawa: uzasadnienie...

Nowe jakieś?

Wyrazy poparcia z całej Polski jakie napłynęły, dowodziły dwu rzeczy:Pierwsza: to, to, że treści i tematy, które prezentował „Wolny

Związkowiec” były interesujące i potrzebne.Po drugie: nikt nie dopatrzył się w tych tekstach przestępstwa, poza

prokuraturą.

Prokuratura w tamtym czasie była na usługach i do dyspozycji PZPR. W okresie przygotowywania programu rozprawy z „Solidarnością”, prokuratura nasiliła działania, likwidując lub ograniczając wydawanie pism i innego rodzaju wydawnictw.

***

3. Okres konspiracji.

Lata osiemdziesiąte ubiegłego wieku naznaczone były walką z systemem komunistycznym do 13 grudnia 1981 roku. A następnie już z reżimem Jaruzelskiego przez zdelegalizowaną Solidarność oraz wiele innych grup opozycyjnych. Początkowy okres lat osiemdziesiątych, po zwolnieniu z obozów internowania działaczy Solidarności charakteryzował się brutalnością ówczesnej władzy. Przy pomocy wojska, milicji oraz bezpieki, postanowiono siłą zaprowadzić porządek komunistyczny. Odpowiedzią na taki stan rzeczy były protesty załóg zakładów pracy, nieliczne ale były. Słowo „Solidarność” zostało usunięte ze słownika polskiego. W zakładach pracy dyrektorzy i kadra kierownicza podlegała komisarzom wojskowym, byli to głównie oficerowie, a przy wojewodach generałowie. Wojskowi wydawali polecenia kadrze kierowniczej na zasadzie rozkazów z klauzulą natychmiastowej wykonalności, niepokornych a było ich niewielu, zastraszano zwolnieniami z pracy, lub przymusowym wcielaniem do wojska. Jedyną grupą, której nie dało się spauperyzować była klasa robotnicza, która w pracy podlegała zmuszonemu do współpracy przez reżim, kierownictwu a poza pracą byli na tyle wolni na ile pozwalała im świadomość tego co się wydarzyło w kraju. Jedyną enklawą wolności, gdzie można było się spotkać i spokojnie porozmawiać był kościół. Odprawiane msze za ojczyznę grupowały ogromne rzesze ludzi którzy pragnęli wolności, a kościół tą wolność gwarantował, sama postawa młodych księży była wyznacznikiem i zachętą dla ostrożnych, po której stronie powinni się opowiedzieć. W Dąbrowie Górniczej takim miejscem był kościół pod wezwaniem św. Antoniego inaczej Gołonowska Górka. W

130

Page 131: Ostatnia [1]..

każdą ostatnią sobotę miesiąca odbywały się msze za ojczyznę a jednocześnie można było spotkać się z kolegami, co do których miało się pewność, że nie są kapusiami bo i tacy również byli. Stałymi bywalcami na mszach przede wszystkim, była bezpieka nie miejscowa, tych się znało, ale przyjezdna, wykonująca polecenia przełożonych i wojskowych sługusów reżimu. Na takich spotkaniach w zamkniętym gronie wymieniało się informacje o wszystkich zdarzeniach minionego miesiąca Prewencyjne aresztowania nawet kilku dniowe aktywistów tych spotkań były zwykłą codziennością. Podstawą aresztowania była nawet znaleziona ulotka, którą prowokacyjnie wcześniej wręczał agent. Aresztowani zawsze na ogół byli wykluczani z grupy ścisłego grona dla bezpieczeństwa pozostałych jak również ze względu na to, że mogli dać się złamać. Na takich spotkaniach omawiano strategię dalszych działań, niekiedy przekazywane były specjalne dokumenty, ale tylko głęboko zaufanemu. Między innymi na jednym z takich spotkań Włodek Kapczyński poprosił mnie o spotkanie następnego dnia. O oznaczonej godzinie w oznaczonym miejscu spotkałem się z nim. Na tym spotkaniu przekazał mi pismo, z uwagą bym się z nim zapoznał dopiero w domu i poprosił mnie o kolejne spotkanie następnego dnia w tym samym miejscu i o tej samej porze.

Było to pismo, zapraszające na spotkanie dla przedstawiciela KWK Wujek, podpisane przez Zbigniewa Janasa. Pismo to otrzymałem we wrześniu 1983 roku. Na kolejnym spotkaniu Włodek przekazał mi już więcej informacji i poprosił bym kogoś wysłał na to spotkanie. Na moją uwagę, że jest to zaproszenie dla KWK Wujek, Włodek odpowiedział, że nikt z „Wujka” na razie nie pojedzie, może później a dostarczyciel pisma zapraszającego zostanie zaakceptowany i przyjęty. Podał mi również pseudonim potencjalnego przedstawiciela KWK Wujek „Oskar”. Postawa pozostających na wolności działaczy NSZZ Solidarność KWK Wujek była dla mnie zrozumiałą i nie budziła wątpliwości, żywo miałem w pamięci pacyfikację kopalni 16 grudnia 1981 roku przez ZOMO, oraz zamordowanych i rannych górników . Do zaproszenia dołączona była połowa przedartego banknotu 20 złotowego.

Zaproszenie spisane było na bibułce, na maszynie do pisania i stanowiło instrukcję jak należy się zachować podczas wyjazdu do Warszawy i na samym punkcie kontaktowym.

Spotkanie wyznaczono na 12 listopada 1983 roku . Miałem więc do wykonania bardzo poważne zadanie, wysłać człowieka

pewnego i mądrego, na własną odpowiedzialność. Były to czasy, że za posiadanie zwykłej ulotki można było zarobić wyrok kilku miesięcy więzienia, i nigdy do końca z całą pewnością nie można było być pewnym za kogoś.

Znalazłem się w dylemacie, informacja przekazana przez Włodka mówiła, że ja nie mogę jechać na to spotkanie ze względów „bhp” (istniała możliwość aresztowania) z kolei tematy nad którymi miano pracować były na tyle poważne, że na spotkanie powinienem wysłać człowieka o odpowiednich predyspozycjach. Ci którzy odpowiadali w moim zamyśle postawionym warunkom niestety odmówili współpracy inni się nie nadawali, więc na spotkanie pojechałem osobiście.

12 listopada 1983, a była to wolna sobota do Warszawy wyjechałem pociągiem ekspresowym z Sosnowca około godz. 645 bodajże. Na dworzec Centralny w Warszawie przyjechałem przed 10 i zgodnie z instrukcją pojechałem taksówką na punkt kontaktowy, który mieścił się przy ulicy Brazylijskiej 11 mieszkania 31. Pod

131

Page 132: Ostatnia [1]..

wskazanym adresem mieszkanie otworzyła mi starsza korpulentna pani, wymieniliśmy hasło i odzew wszystko się zgadzało, przekazałem połowę banknotu i zgodnie z instrukcją czekałem na łącznika. W trakcie oczekiwania wywiązała się rozmowa na temat obecnej sytuacji politycznej, wymieniliśmy informacje między Śląskiem i Warszawą. Zostałem poczęstowany śniadaniem, w trakcie którego prowadziliśmy ożywioną rozmowę na wiele tematów. Pani ta nie była zwolenniczką systemu komunistycznego, urodzona przed wojną we Lwowie. Miłą rozmowę przerwał dzwonek około 15. Łącznik sprawdził drugą połowę banknotu, pasowały idealnie, pożegnałem się z sympatyczną panią i wyszliśmy z mieszkania. Przeszliśmy spory kawałek różnymi uliczkami by wsiąść do zaparkowanego samochodu w którym był kierowca. Zostałem wywieziony w nieznanym kierunku. Po przyjeździe na miejsce a była to ładna willa weszliśmy do niej. W środku było już kilka osób głównie mężczyzn usiedliśmy do stołu do obiadu. Po obiedzie rozpoczęły się rozmowy, brodatym nie znanym mi mężczyzną okazał się Zbigniew Janas , był jeszcze jeden brodacz to on mnie przywiózł przedstawił się jako Antoni. Spotkanie otworzył Zbigniew Janas. W krótkich słowach poinformował nas, że powołujemy w ten sposób Sieć Wiodących Zakładów Pracy pod nazwą „Sieć” a my uczestnicy spotkania stajemy się jej członkami. Przed stanem wojennym istniała taka struktura nie zarejestrowana. Stanowili ją członkowie Solidarności, którzy zajmowali się miedzy innymi samorządami na szczeblu zakładów pracy jak również samorządami terytorialnymi. Stan wojenny przerwał ich cenne osiągnięcia a sami jej działacze zostali internowani. Między innymi Franciszek był jej członkiem o czym dowiedziałem się dopiero później. Na początek wszyscy ustaliliśmy i podaliśmy swoje pseudonimy, w spotkaniu uczestniczyli:

Zbigniew Janas nazwisko prawdziwe – Warszawa ukrywający się działacz NSZZ Solidarność przewodniczący ZM URSUS

Huta im. Lenina – ps. Franciszek , Kraków , nazwisko prawdziwe Marian K, późniejszy Vice Minister Gospodarki i Przemysłu w rządzie Tadeusza Mazowieckiego

Huta Katowice – ps. Andrzej , najpierw samo imię później w artykułach prasy podziemnej dodałem , Katowicki nazwisko prawdziwe Władysław Bożek - Dąbrowa Górnicza

KWK Wujek – ps. Oskar , nigdy nie uczestniczył w obradach Sieci

WSK Świdnik – ps. Marek , Lublin nazwisko prawdziwe Bogdan Karwowski , 1987 wyjechał na stałe do USA

Warszawa – ps. Antoni , nazwisko prawdziwe Mariusz M , fizyk , w 1986 roku obronił tytuł doktora na U.W

Fadroma Wrocław – ps. Józef , prawdziwego nazwiska nie znam

132

Page 133: Ostatnia [1]..

Następnie złożyliśmy przysięgę na wierność ideałom Solidarności, obowiązywał nas zakaz tworzenia jakichkolwiek struktur podziemnych i stałego uczestnictwa w Komisjach Zakładowych NSZZ Solidarność. Przewodniczącym Sieci został Zbigniew Janas mający stały kontakt z TKK, sekretarzem a zarazem stałym łącznikiem z nami Antoni. Podczas całonocnego spotkania omówione zostały wszystkie tematy podane w zaproszeniu. Spotkanie zakończyło się nad ranem. Wśród wielu tematów, na plan pierwszy wysunięto potrzebę liczenia minimum socjalnego postulatu niezrealizowanego przez zdelegalizowaną po 13 grudnia 1981 NSZZ Solidarność. Końcowym akcentem spotkania była odezwa przeciw podwyżkom cen. A oto treść odezwy:

A oto pierwszy komunikat ze spotkania

Przeciw Podwyżkom Cen Żywności1. Jaka jest sytacja?Kryzys trwa od 1976 r, a od wprowadzenia stanu wojennego

zmienił się w katastrofę. Coraz większa część społeczeństwa pogrąża się w nędzy.

2. Ile już straciłeś?W roku 1980 średnia płaca wynosiła 6 040 zł, co dziś dla

zrekompensowania podwyżek cen powinno dawać około 21000 zł. Średnia płaca dziś wynosi 14 200 zł..

Już zabrano Ci 7 000 zł.3. Ile stracisz na podwyżce cen żywności?Zabierze Ci ona dalsze 2 – 3 tysiące. Władza ma nadzieję, że

dzięki inflacji nie zauważysz tego.4. Dlaczego tak się dzieje?Jest to efekt marnotrawstwa, głupoty ekonomicznej, agresywnej

polityki zbrojeń, rozbudowy SB i ZOMO.5. Co robić?Bronić się. Bierz udział w akcjach protestacyjnych

„Solidarności”. Wykaż się inicjatywą. Solidarnym działaniem zmusimy władze do ustępstw.

6. Czego żądamy?Zaniechania podwyżek cen żywnościPrawdziwej reformy gospodarczejWolnych Związków Zawodowych.

Nie pozwól doprowadzić siebie i swojej rodziny do całkowitej nędzy.

Sieć Wiodących Zakładów NSZZ „Solidarność”

Na następne spotkanie postanowiono dostarczyć adresy punktów kontaktowych każdego z członków Sieci, z zaleceniem aby mogły być jak najbliżej

133

Page 134: Ostatnia [1]..

dworca PKP . Miejscowością w której odbyło się to spotkanie było Piaseczno pod Warszawą .

W taki to sposób powstała podziemna struktura Sieci a wszyscy wymienieni uczestnicy spotkania zostali jej członkami. Na spotkaniu było więcej osób, ale oni stanowili obsługę spotkania. Punkty kontaktowe na które przybyliśmy jak zostaliśmy poinformowani stały się naszymi stałymi punktami z których każdorazowo byliśmy odbierani przez Antoniego lub wyznaczonego łącznika.

Poza wymienionymi zadaniami, członkowie Sieci WZP mieli zastąpić TKK na wypadek aresztowania jej członków. Po zakończeniu spotkania zostałem zawieziony milicyjnym radiowozem przez mundurowych funkcjonariuszy na dworzec Wschodni w Warszawie. Mundurowymi funkcjonariuszami MO jak i sam radiowóz byli ludzie z konspiracji. Na dworcu zostałem poinformowany przez konspiracyjnych kolegów, żeby unikać Dworca Centralnego gdyż tam jest mnóstwo tajnych funkcjonariuszy MO i SB. Była to cenna informacja dla mnie, gdyż za każdym razem miałem ze sobą dużo materiałów konspiracyjnych.

Następne spotkanie Sieci odbyło się w dniach 8 i 9 grudnia 1983 roku. Spotkanie odbyło się w tej samej willi w Piasecznie pod Warszawą, program dwudniowych obrad był bardzo obszerny. Na początku zapoznaliśmy się listem od kolegów z TKK, w liście tym podziękowano nam za powołanie Sieci, która stała się tym samym drugim filarem podziemnych struktur na szczeblu krajowym. Podaliśmy punkty kontaktowe w terenie. Ze względu na obszerność materiału jaki pozostał do opracowania kolejne spotkanie zostało wyznaczone drogą kurierską na 18 lutego 1984.

Spotkanie, jak zwykle, odbyło się w Piasecznie ale już w innym prywatnym domu. W budynku byli właściciele udostępniając nam jeden pokuj w którym odbywały się obrady. Omówiono sytuację polityczną i gospodarczą w kraju skupiając się na narastającej fali podwyżek cen praktycznie na wszystko. Sankcje ekonomiczne, nałożone na rząd Jaruzelskiego zaczynały poważnie dawać się we znaki, tak gospodarce, jak i przede wszystkim ludności. Ceny dramatycznie rosły a towarów było coraz mniej. Słynne powiedzenie Urbana rzecznika rządu „rząd się sam wyżywi” zaczynało nabierać realnych kształtów. Postanowiliśmy wystosować apel, do rządów krajów demokratycznych, wspierających ruchy wolnościowe w Polsce o złagodzenie sankcji, szczególnie chodziło nam o pasze dla drobiu. Kurczaki, choć z trudem się je kupowało, były praktycznie jedynym osiągalnym produktem mięsnym. Na spotkaniu omówiono metodologię liczenia minimum socjalnego i tzw. wskaźnika kosztów wegetacji.

Uzgodniono i zaakceptowano kodowanie, dat, ulic, i numerów domów dla przychodzącej i wychodzącej poczty kurierskiej tak, aby wyeliminować możliwość dekonspiracji planowanych spotkań. Każdy z członków Sieci poinformował o powołaniu grupy ekspertów na swoim terenie. Moi eksperci zajmowali się ekonomią w szerokim tego słowa znaczeniu z prof. Wątorskim na czele a jego mieszkanie stanowiło skrzynkę kontaktową dla poczty kurierskiej. Mieściło się w bardzo dogodnym miejscu (bezpośrednie sąsiedztwo dworca głównego w Katowicach) dodatkowym atutem był fakt prowadzenia praktyki lekarskiej, chorób narządów kobiecych, przez żonę pana profesora, wchodziło i wychodziło stamtąd wiele osób.

Jak zwykle zostałem odwieziony na dworzec Wschodni w Warszawie, rano, skąd udałem się w drogę powrotną w kierunku Katowic, był to pociąg

134

Page 135: Ostatnia [1]..

ekspresowy z miejscówkami. Podróży tej nie zapomnę nigdy. Wsiadłem do pustego przedziału przy oknie twarzą do kierunku jazdy, taką wykupiłem miejscówkę, pociąg ruszył. Następnym przystankiem był dworzec Centralny. Po nocnych obradach, schowany za powieszonym kożuchem planowałem uciąć sobie drzemkę. Podczas postoju na dworcu Centralnym usłyszałem rozsuwające się drzwi do mojego przedziału i wchodzących pasażerów. Pociąg ruszył ja wciąż za kożuchem myślałem o drzemce. Usłyszałem głosy mężczyzn którzy się rozbierali, była bowiem zima i to dosyć ostra.

Z urywanych rozmów zaniepokoiły mnie słowa towarzyszu kapitanie, sierżancie. Głos pewnego siebie mężczyzny oznajmiał dawać te butelki, przepitkę kupiliście?. Zaczynam myśleć kogo mam za współpasażerów może wojsko?, ale w wojsku na ogół nie używało się takich zawołań, tak czy owak nad głową miałem teczkę a w niej materiały z narady oraz szereg innych dokumentów uznawanych za nielegalne. Dodać należy, że w tamtym czasie wojsko , milicja i inne służby cywilne miały prawo do przeszukań rzeczy osobistych.

Jak się zachować?, by nie narazić się na dekonspirację. A poza tym słyszę głosy uciszcie się facet śpi a wy hałasujecie inny głos

mówi, ledwie pociąg ruszył a ten już śpi. Słyszę, że parę kieliszków już wypito. - Jak się zachować? - Wychylam się więc zza kożucha i co widzę?Na stoliczku przy oknie stoi kilka butelek wódki jakaś woda i kilka

kieliszków. Przedział jest zapełniony samymi mężczyznami, cywilami, jedni w

koszulach inni w marynarkach, pod pachami broń krótka. W przedziale było osiem miejsc łącznie z moim, wszyscy są zajęci rozmową na pełnym luzie, popijając od czasu do czasu.

-Dzień dobry, mówię - kilku mi odpowiedziało. Naprzeciw mnie siedzi mężczyzna mocnej postury kapitan jak się

później okazało. Mężczyzna z naprzeciwka mówi przepraszamy pana za hałasy, niech pan się przyłączy do nas.

Zmęczony i senny odpowiadam, że chętnie ale niestety nie mam wódki. Nie szkodzi pada odpowiedź poczęstujemy pana.

- Dokąd pan jedzie pada pytanie- Do Katowic odpowiadam. Szkoda, powiada sąsiad z naprzeciwka bo my jedziemy do Bielska,

miałby pan możliwość do rewanżu. Wychyliłem kieliszek zaproponowano zaraz na drugą nogę, odpowiedziałem, że może później. Ja wypiłem jeszcze jeden kieliszek, panowie natomiast pili jeden po drugim. W miarę upływu czasu towarzystwo było już sporo podchmielone. Z informacji które skrzętna kodowałem wynikało, że jest to grupa do specjalnych zadań, która jedzie do Bielska na lotnisko ponieważ tam dzieją się rzeczy niezwykłe: strajk i jeszcze coś, czego nie precyzowali a oni mają zaprowadzić tam porządek. Właściwie to, po około godzinie wiedziałem o nich prawie wszystko, ile mają dzieci jak się nazywają. Nurtowała mnie tylko jedna myśl nie dopuścić do pytania, co tam mam w teczce, stąd taż cały czas prowadziłem rozmowy zupełnie na tematy nie mające związku z polityką czy obecną sytuacją w kraju. Zbliżaliśmy się do Zawiercia odetchnąłem z ulgą, do tej chwili nikt nie zapytał mnie

135

Page 136: Ostatnia [1]..

jak się nazywam, co porabiam, gdzie pracuję, czułem że to pytanie może paść. Jeszcze parę minut i będę w Sosnowcu celu mojej podróży. Mijając Będzin zacząłem się ubierać na uwagę kapitana, że Katowice jeszcze daleko odpowiedziałem, że musze odetchnąć świeżym powietrzem i wyprostować kości. Zabrałem teczkę i wyszedłem z przedziału, pociąg dojeżdżał już do Sosnowca, wysiadając z pociągu odetchnąłem z ulgą, kątem oka widziałem moich współpasażerów wydawało mi się, że byli zdziwieni moją wcześniejszą wysiadką, byłem potwornie zmęczony.

Każdy kolejny wyjazd ustalany był z dwutygodniowym wyprzedzeniem i potwierdzany. Brak potwierdzenia, również był sygnałem, że wszystko jest w porządku. Marcowe spotkanie 1984 roku, również miało swoją dramaturgię. Jak zwykle w podróż wyjechałem z Sosnowca. Już na peronie zauważyłem mężczyznę, który mi się wnikliwie przyglądał i starał się być blisko mnie. Dla upewnienia się, że to ja jestem w jego zainteresowaniu zacząłem spacerować tam i z powrotem i obserwowałem go. Był w płaszczu i futrzanej czapce, wieku około czterdziestu lat. - Zaniepokoiło to mnie, ale pomyślałem – jeszcze cię sprawdzę.

Nadjechał pociąg, wsiadłem do swojego wagonu – on do innego.W trakcie podróży właściwie zapomniałem o nim. Wysiadając na

Centralnym w Warszawie wraz z pasażerami udałem się do wyjścia. Obserwując dokładnie teren zauważyłem owego mężczyznę. Przeciskał się w moim kierunku. Sprawa zaczynała być poważną. Kierowałem się do wyjścia na Aleje Jerozolimskie. Na przystanku pod Mariotem miała czekać na mnie łączniczka, Krystyna, bardzo sympatyczna dziewczyna. Z nią to jechaliśmy podmiejską koleją do Piaseczna.

Muszę sprawdzić – pomyślałem, czy to jest mój ogon. Zamiast na przystanek udałem się w przeciwnym kierunku, facet idzie za mną. Idąc tak w stronę Marszałkowskiej, przechodni było coraz mniej, ale on idzie wyraźnie za mną. Zatrzymałem się przed witryną sklepową, minął mnie. Ale po kilu korach się zatrzymał, rozglądając się dookoła.

- Mam ogon upewniłem się już na dobre. Nie mogę tak długo stać – pomyślałem, idę dalej, facet stoi.- Minąłem go – on idzie za mną.

Przed rogiem alei Jerozolimskich i Marszałkowskiej był jakiś bar, wstąpiłem tam. Była to pospolita speluna, niewielka kilka stolików. Przy dwóch siedziało kilku facetów, na stole jakieś butelki po piwie, paląc papierosy prowadzili jakąś rozmowę.

Zamówiłem herbatę, usiadłem i czekam. Barmanka podała mi herbatę. Znajomy mi nieznajomy wchodzi do knajpy, siada kilka stolików ode mnie i patrzy na mnie.

- Wiem - już z całą pewnością, że jest to agent. W mojej „dyplomatce”, mam dokumenty na spotkanie – coś z tym

muszę zrobić. Dopijam herbatę, faceci z sąsiedniego stolika do mnie – może postawiłbyś koleś piwo. Cholera pomyślałem, jak zacznie się awantura to agent będzie miał podstawę do wylegitymowania mnie - to pół biedy, ale i do przeszukania, a to byłoby bardzo źle.

Pytam barmankę o toaletę - wskazała mi, więc tam się udałem. Była tylko jedna kabina, wolna, odetchnąłem z ulgą. Zamknąłem za sobą drzwi i szybko zniszczyłem dokumenty, które były napisane na bibułce. Spuściłem wodę, ulga

136

Page 137: Ostatnia [1]..

przeogromna. I wówczas uświadomiłem sobie, jaką wielką zaletą było pisanie wszystkiego w tamtym okresie na bibułce. Wyszedłem z baru. Agent za mną. Poszedłem na dworzec. On za mną. W kasie wykupiłem bilet, pociąg miałem około 12. Cały czas byłem obserwowany i tylko tyle. Nikt do mnie nie podchodził. Wsiadłem do pociągu, agent również. Przyjechałem do Sosnowca, on w innym wagonie. Na peronie w Sosnowcu popatrzył na mnie znacząco, nie podchodził, wróciłem do domu. Długo zastanawiałem się, co to miało oznaczać. Odpowiedź otrzymałem dopiero po kilku latach

- Więcej nietypowych sytuacji już nie miałem. Kolejne spotkania odbywały się w każdym miesiącu w wolną sobotę. Na

spotkaniach które w dalszym ciągu odbywały się w Piasecznie za każdym razem w innym domu omawiane były sposoby liczenia minimum socjalnego. Postanowiono, że pierwszy komunikat na ten temat ukaże się w czerwcu. Czasu było mało a pracy bardzo dużo. Komunikaty będą się ukazywać na początku każdego kwartału. Opracowano instrukcję prowadzenia obserwacji i notowania cen. Każdy z członków Sieci miał dostarczyć 20 notowań cen w różnych rejonach regionu. Należało więc znaleźć odpowiednie osoby przeszkolić i zaopatrzyć w materiały. Chętnych było naprawdę niewielu, z uwagi na możliwość trafienia na tajnego funkcjonariusza SB a poza tym była to uciążliwa praca. W takich to warunkach każdy z nas musiał znaleźć około 20 chętnych do prowadzenia obserwacji cen.

Oto kilka komunikatów z posiedzeń Sieci

Instrukcja prowadzenia obserwacji zmian cen.

Poniżej dołączamy wykaz dóbr i usług , których ceny ma Pan(i) obserwować, stanowią one część szerszego zestawu. Każda z pozycji zestawu jest reprezentantem całego szeregu podobnych towarów lub usług. Przypuszczamy , że ceny całej takiej grupy zmieniają się analogicznie jak cena reprezentanta.

Co notować?Należy jednorazowo zanotować ceny towarów dostępnych w momencie

notowania .

Gdzie notować?W stałych punktach 1 lub lepiej kilku , za każdym razem w tych samych

sklepach . Powinny być to sklepy państwowe lub spółdzielcze (w tamtym czasie były również prywatne sklepy niewiele ale były, ceny jednak w tych sklepach były bardzo wysokie, nawet kilkakrotnie od sklepów powszechnych. Ceny w tych sklepach nie mogły być notowane ponieważ zawyżały minimum socjalne). Jedynie ceny towarów żywnościowych i usług mogą być notowane na bazarach i sklepach prywatnych.

Co robić gdy w sklepie jest kilka gatunków danego reprezentanta (np. są

różne torty)?Należy wybrać najtańszy ale nie przeceniony.

137

Page 138: Ostatnia [1]..

Co robić gdy nie ma reprezentanta w stałym punkcie notowań?Pytać w trzech innych punktach pamiętając o ich wyborze zgodnie z

zastrzeżeniami co do zasad wyboru.

Co robić gdy nie ma go w żadnym z 4 punktów?Notować „brak”. Oczywiście jeżeli brak dotyczy sezonowych owoców,

poza sezonem nie należy ich szukać w 4 sklepach. Kiedy notować?W ciągu pierwszej połowy ostatniego miesiąca kwartału , 1-15 03; 1-15

06; 1-15 09; 1-15 12 Co oznacza litera „R” w opisie towaru?Oznacza, że towar jest trudno dostępny lub reglamentowany. Jesteśmy

zainteresowani zarówno jego ceną w sklepie jak i na wolnym rynku, a więc prosimy o podanie w takim przypadku dwóch cen. Trudno dostępny uważamy taki towar, który mino iż jest obecny w sprzedaży, był praktycznie nie do nabycia ze względu na długość kolejki (lista kolejkowa). Przez cenę wolno rynkową rozumiemy np. cenę mięsa u rolników, lub np. lodówka ogłaszającego się w prasie.

Koszty utrzymania : definicje i zasady pomiaru.Podstawowym pojęciem jest tu tzw. „indeks kosztów utrzymania”.

Określa on ile razy więcej pieniędzy trzeba wydać obecnie na zakup towarów i usług niezbędnych do utrzymania niż w okresie przyjętym za bazowy. Ponieważ ceny różnych towarów nie rosną jednakowo więc indeks wzrostu kosztów utrzymania zależy od tego, których towarów nabywa się więcej a których mniej. Praktycznie określa to „koszyk” czyli nabywane towary i usługi dzieli się na szereg kategorii, np. „mięso surowe”, „jabłka”, czy „ bielizna osobista”. Koszyk taki nigdy nie obejmuje wszystkich wydatków, ale zazwyczaj ich zdecydowaną większość. Gdy ustalone są ich udziały w całokształcie wydatków czyli tzw. „wagi” . Najczęściej „wagi” określa się na podstawie badania budżetów rodzinnych, ale mogą być też inne rodzaje wag, np. oparte na informacjach o strukturze sprzedaży detalicznej. Wagą elementu koszyka jest zazwyczaj średnia suma pieniędzy wydana na tą grupę towarów w roku bazowym, w przeliczeniu na jedną osobę .

Przykład :GUS oblicza takie wskaźniki dla grup ludności wyróżnionych ze

względu na sytuację zawodową : pracownicy, chłopo - robotnicy, chłopi, emeryci, wielkość dochodu na głowę struktura rodziny a nawet miejsce zamieszkania. Dla każdej takiej grupy, na podstawie badań budżetów rodzinnych, obliczane są nieco inne wagi udziałowe. Indeksy cen obliczane są na podstawie badania metodą „cen reprezentantów”. Polega ona na wybraniu w grupie wydatków jednego konkretnego towaru i rejestrowaniu zmian jego cen oraz przyjęciu, że średnio wszystkie ceny w danej grupie rosną tak samo.

Właśnie indeksy cen wzbudzają największą nieufność. Po pierwsze indeksy te, są jednakowe dla wszystkich grup ludności, podczas gdy ludzie biedni kupują zazwyczaj tańsze a ludzie bogatsi droższe gatunki danego towaru. Wzrost cen

138

Page 139: Ostatnia [1]..

gatunków droższych może być inny niż tańszych. Innym problemem, jest wpływ braku równowagi rynkowej. Często w jej wyniku towary nabywane są po wyższych, np. bazarowych cenach. Inflacja w naszym kraju przyjmuje często postać, wprowadzania na rynek towarów o podobnych parametrach, ale innej nazwie i wyższej cenie.

Komunikat ze spotkania przedstawicieli Sieci WZP z dnia 05.01.1985 r .

1. Rezygnacja Zbigniewa Janasa.W związku z wynikającą z powodów osobistych rezygnacją z prac w

strukturze Sieci dziękujemy mu za dotychczasowy wkład w działalność Sieci.

2. Kwestia Samorządu Załogi.W bieżącym roku powinny być przeprowadzone w zakładach pracy

wybory do organów Samorządu Załogi. Sieć WZP uznaje za wskazane by w najbliższych wyborach załogi przedsiębiorstw, a już szczególnie, tych których zdanie decyduje o opinii w najistotniejszych kwestiach społecznych, podeszły do tej sprawy z całą powagą i odpowiedzialnością. Uznajemy za konieczne, by wybrani zostali ludzie najlepsi z wiedzą i autorytetem cieszący się powszechnym zaufaniem. Istniejące ograniczenia ustawowe w działaniu samorządów, nagminna praktyka sprowadzania Rad Pracowniczych do roli osławionych KSR wynikają z faktu słabych Rad, niezdolnych do walki o swoje prawa. Stwierdzamy, że istnieją aktualnie warunki polityczne by przez czynne, autentyczne włączenie się pracowników zahamować upadek gospodarki, dewastację majątku narodowego, środowiska i zdrowia ludzi. Wrzucane nam, po kolei podwyżki cen i bałagan w gospodarce udowadniają, bezpośrednio brak koncepcji wyjścia z sytuacji kryzysowej w jaką zostaliśmy wpędzeni dzięki 40 latom autorytarnych rządów PZPR.

3. Podwyżka cen żywności i energii.Rok temu władze przeprowadziły podwyżkę cen żywności, która według

ich zapewnień miała wystarczyć na długo, a obecnie po kolejnych udanych zbiorach w rolnictwie, zapowiadają następną. Cel tej podwyżki jest jasny. Ma ona, wraz z następującą po niej, falą cichych podwyżek, obniżyć konsumpcję i stopę życiową społeczeństwa a zwłaszcza jego uboższej części. Od czerwca ubiegłego roku, Sieć prowadzi własne badania kosztów utrzymania i w oparciu o nie oblicza „Minimalny Koszt Wegetacji”, obejmujący niezbędna wydatki na żywność, odzież, utrzymanie, ogrzewanie i oświetlenie mieszkania, leki i leczenie oraz dojazdy do pracy lub szkoły. W listopadzie 84 wyniósł on 6 tysięcy na osobę. Mimo iż podane w prasie informacje są niepełne i niekonkretne, to jednak na ich podstawie obliczyliśmy, że zapowiedziana podwyżka spowoduje wzrost „Minimalnego Kosztu Wegetacji” przy pierwszym wariancie o 10%, a przy trzecim o 13,5%, czyli odpowiednio o 600 zł, lub 800 zł.

139

Page 140: Ostatnia [1]..

Takich też rekompensat, należy się domagać dla każdego członka rodziny a nie tylko dla zatrudnionego. Po tej podwyżce próg absolutnego ubóstwa podniesie się do blisko 7 000 zł na osobę, należy więc zażądać aby przesunięta została w górę granica wypłacania zasiłków rodzinnych. Jednocześnie stwierdzamy, że właściwe władze Związku zaproponują odpowiednie formy nacisku na władzę, pozwalające na realizację powyższych celów. Jednocześnie stwierdzamy, że tylko przywrócenie możliwości działania autentycznym związkom zawodowym, umożliwi negocjacje na tematy ekonomiczne i usunie groźbę niekontrolowanego wybuchu gniewu ludzi pracy. Nie zastąpią tego sterowane dyskusje w oficjalnej prasie radiu i telewizji czy też zależne od PZPR tzw. związki zawodowe.

Kolejne spotkanie odbyło się 12.02.1985.Przedmiotem spotkania było:

1. Proces przeciwko J. Piniorowi. Sieć wyraża oburzenie wyrokiem sądu w tej sprawie. Tylko Komisja

Rewizyjna NSZZ „Solidarność”, może rozliczać z zagospodarowania naszych funduszy. Szczególnie oburzające jest to, że stroną skarżącą była organizacja, która bezprawnie zagarnęła nasze związkowe mienie. Mamy nadzieję, że Związek wystąpi skutecznie w obronie J. Piniora.

2. Minimum socjalne. W wyniku dyskusji, ustalono skład koszyka minimum socjalnego i

obliczono jego wartość wg cen zbadanych przez współpracowników Sieci w dniu 1-15 . 12. 1984. W rodzinie składającej się z 4 osób wyniosło ono 32 362 złotych i obejmuje następujące grupy wydatków :

- Minimalny Koszt Wegetacji , czyli wydatki na żywność , mieszkanie , odzież , zdrowie, dojazdy do pracy i obowiązkowe opłaty szkolne – 4 x 6 000 = 24 000 zł .

- Kultura 463 zł - Używki 1190 zł- Słodycze 586 zł- Wypoczynek 2013 zł- Prezenty 430 zł- Wyposażenie mieszkania 2008 zł- Kosmetyki 172 Zł- Książeczki mieszkaniowe dla dzieci 2x500 + 1000Zł- Remonty i konserwacja 500 Zł

Pragniemy zwrócić uwagę, że nie obejmuje on alkoholu ani żadnych artykułów luksusowych. Te 8 090 złotych na osobę stanowi (stanowiło na początku grudnia) granicę absolutnej biedy. Rodzina z dwojgiem dzieci, w której obydwoje rodziców pracuje uzyskując średnią płacę, znajduje się w pobliżu tej granicy. O tym,

140

Page 141: Ostatnia [1]..

że jest to granica nędzy niech świadczy fakt, że Minimalny Koszt Wegetacji, stanowi aż 74% a więc prawie ¾ obliczonego przez nas Minimum Socjalnego.

Podajemy skład koszyka Minimum Socjalnego wraz z mnożnikami określającymi wielkość zakupów w miesiącu dla przykładu :

- Mnożnik - 1/240 przy meblach oznacza , że przyjęliśmy , iż meble kupujemy raz na 20 lat czyli 240 miesięcy

- Koszt Wegetacji - 4- Opłata za R i TV – 1- Bilet do kina – 1- Książka – 1- Tygodnik – 4- Gazeta popołudniowa – 20- Papierosy typu „Klubowe” – 30- Kawa naturalna 100g – 1- Czekolada twarda 100g – 2- Tort 2 kg – 1/6- Landrynki 1 kg – 1- Opłata za dwutygodniowe wczasy rodzinne w kraju

– 1/12- Bilet kolejowy Warszawa – Gdańsk , 2 kl

pośpieszny – ¾- Wiązanka 5 goździków – 1- Komplet mebli do 2 pokoi i kuchni 1/240- Lodówka – 120 l – 1/240- Telewizor czarno biały , krajowy 18 cali – 1/120- Radio mono z falami ksd – 1/120- Pralka wirnikowa – 1/120- Maszyna do szycia – 1/240- Żelazko z termostatem – 1/60- Komplet talerzy na 6 osób – 1/60- Garnek polewany – 1/12- Firanki torlenowe szer. 300 cm 1 mb – 1/5- Komplet bielizny pościelowej – 8/60- Koc wełniany – 1/24- Wpłata miesięczna na książeczkę mieszkaniową dla

2 dzieci – 2- Malowanie mieszkania – 1/60- Puder – ¼- Szminka – 1/6- Tusz kosmetyczny – 1- Krem Nivea – 1- Woda kolońska – 1/6

141

Page 142: Ostatnia [1]..

Komunikat ze spotkania w dniu 03.05.1985 roku .

1. Aresztowania .

Załogi Zakładów Sieci potępiają aresztowania i represje, jakimi władza ludowa odpowiedziała na niezależne manifestacje obchodów 1-go i 3- go maja. Sieć apeluje o pomoc dla represjonowanych i ich rodzin, a zwłaszcza tych, którzy nie są pod bezpośrednią opieką dużych TKZ.

2. 50 – ta, rocznica śmierci Marszałka Piłsudskiego .

Zwracamy uwagę TKZ-ów na potrzebę zaakcentowania, mijającej 12 maja br. 50 – tej rocznicy śmierci Twórcy Odrodzonego Państwa Polskiego, Marszałka Józefa Piłsudskiego. Jego wieloletnia determinacja w walce o wolność Ojczyzny powinna być dla nas przykładem na dziś i jutro.

3. Koszty utrzymania .

W oparciu o opracowane badania ankietowe, oraz badanie cen na rynku, obliczono Wskaźnik Kosztów Wegetacji dla rodzin o dochodach do 8 500 zł/osobę, w marcu w porównaniu z IV kwartałem ubiegłego roku. Średni Koszt Wegetacji w IV kwartale ubiegłego roku wyniósł 5 934 zł/osobę. Obliczony na tej podstawie Koszt Wegetacji w marcu bieżącego roku powinien wynieść 8 229 zł/osobę. Ponieważ na podstawie badań gospodarstw rodzinnych w marcu Koszt Wegetacji wyniósł 5 873 zł/osobę, oznacza to, że marcowa podwyżka cen spowodowała spadek spożycia podstawowych dóbr o 13,7%. W badanej grupie rodzin już w IV kwartale ub. roku, średnie dochody były nieco niższe od Kosztu Wegetacji. Różnicę pokrywano z oszczędności lub pomocy rodziny i Kościoła, dlatego każda dalsza podwyżka cen bez znaczących rekompensat będzie dokonywać się kosztem zmniejszonego spożycia poszerzając obszary ubóstwa.

4. Samorząd .

Przyjęto do wykorzystania, projekt ankiety badającej stan samorządowości w zakładach Sieci. Sieć apeluje do tych TKZ – tów, które otrzymają ją do wypełnienia o rzetelne i szybkie jej wypełnienie. Wyniki ankiety zostaną wykorzystane w szerszym opracowaniu Sieci na temat samorządów.

Komunikat ze spotkania w dniu 28 . 02 . 1986.

2. Wzrost kosztów utrzymania.

142

Page 143: Ostatnia [1]..

Poczynając od października 1984 roku, Sieć prowadzi systematyczne badania kosztów utrzymania rodzin o dochodach nie większych niż połowa średniej płacy krajowej na osobę. Na tej podstawie jest obliczany Koszt Wegetacji określony jako średni wydatek poniesiony w badanych rodzinach na żywność, odzież, mieszkanie, zdrowie, transport i niezbędne usługi w przeliczeniu na jedną osobę. I tak :

- w IV kwartale 1984 – 6 000 zł/osobę- w I kwartale 1985 – 6 200 zł/osobę- w II kwartale 1985 – 7 600 zł/osobę- w III kwartale 1985 – 7 300 zł/osobę- w IV kwartale 1985 – 8 700 zł/osobę wyniki

wstępne

Jednocześnie badano ceny wytypowanych, podstawowych artykułów powszechnego użytku. Zarejestrowano ceny w grudniu 84, marcu 85, czerwcu 85, wrześniu 85, grudniu 85. Wzrost cen w okresie grudzień 84 do grudnia 85 wyniósł 37%, w tym pomiędzy 15. 11. 1985 a 15. 12. 1985 aż o 7,3% i to już po uwzględnieniu korekty na sezonowość. Zwracamy uwagę, że w tym ostatnim okresie nie było oficjalnych podwyżek cen.

3. Samorząd załogi.

Przeanalizowano doświadczenia poszczególnych zakładów w akcji wyborczej do nowej kadencji Rad Pracowniczych. Przygotowano do publikacji tekst na ten temat.

Komunikat ze spotkania w dniu 28. 07. 1986 .

Na zebraniu podsumowano wstępne wyniki badań cen przeprowadzonych w dniach 1-15 . 06. 1986. Stwierdzono, że w okresie od marca do czerwca ceny podstawowych dóbr wzrosły średnio o 5% mimo iż katastrofa w Czarnobylu wpłynęła na przejściową obniżkę cen świeżych warzyw. Ponieważ w poprzednim kwartale ceny również wzrosły o 5%, to od początku roku ich wzrost wyniósł już nieco ponad 10%. Władza ze względu na zjazd PZPR ograniczyła w tym okresie wielkość podwyżek, to należy się spodziewać, że w drugim półroczu będą one większe. Jednocześnie w wielu zakładach obserwuje się stagnację płac, brak jednak jasnego rozeznania w tej sprawie w skali kraju, a władze mogą tu szczególnie łatwo manipulować danymi. W tej sytuacji nasz Związek musi przeprowadzać własną ocenę ich dynamiki. Sieć opracowała już metodę niezależnego badania płac, która niebawem zacznie funkcjonować. Aby było to możliwe TKZ – ty powinny już teraz, uzyskać informację na temat płac w swoich zakładach, tak by niebawem móc je przekazać Sieci. W związku z tym apelujemy, do organizacji zakładowych aby jesienią a zwłaszcza we wrześniu organizowały naciski załóg na kierownictwa zakładów mające na celu uzyskanie podwyżek płac. Dla kompensaty już dokonanego i przewidywanego na ten rok wzrostu cen uzasadnione jest domaganie się podwyżki o 25% w

143

Page 144: Ostatnia [1]..

porównaniu z końcem ubiegłego roku. Jednocześnie należy wysuwać postulat indeksacji płac czyli automatycznego ich podwyższania wraz ze wzrostem cen.

Komunikat ze spotkania z dnia 16. 09. 1986.

1. Uwolnienie więźniów politycznych.

Wyrażając opinię załóg zakładów, Sieć wita z radością, po tej stronie murów kolegów i przywódców. Jednocześnie wyraża opinię, że ten gest władzy usuwa jedynie skutki, nie dotykając przyczyn, dla których zostali uwięzieni. Należy podejrzewać, że podyktowany jest on jedynie katastrofalną sytuacją gospodarczą i potrzebami propagandy. Nawet takie gesty nie zastąpią rzeczywistego dialogu i respektowania porozumień Sierpniowych. Nadzieje władz, że w ich wyniku zaniknie działalność Związku, są równie naiwne, jak wiara w skuteczność represji.

2. Sytuacja gospodarcza.

Analiza aktualnej sytuacji gospodarczej, poparta wynikami prowadzonych od dwóch lat badań kosztów utrzymania i ruchów cen wskazują, że należy spodziewać się serii drastycznych podwyżek cen, prowadzących do pogłębienia dysproporcji i obniżenia średniego poziomu realnych dochodów. Wzywamy TKZ – ty do wzmożenia, w pełni uzasadnionych nacisków płacowych.

Komunikat ze spotkania z dnia 28. 10. 1986.

1. Koszty utrzymania.

Opracowano wstępnie wyniki badań cen w dniach 1-15 . 09. 86. Na ich podstawie obliczono wzrost kosztów utrzymania. Od grudnia 85, a więc w ciągu 3 kwartałów ceny wzrosły o 15,3%. Od grudnia 85 do marca 86 ceny wzrosły o 5,2%, a od grudnia do czerwca 86 o 9,9%. Średnio kwartalnie ceny wzrastały o 4,7%. Potwierdza to wstępnie przewidywania, że roczny wzrost cen w 1986 wyniesie przeszło 20%.

2. Plany OPZZ obliczania minimum socjalnego. Reżimowe ZZ ogłosiły, że zamierzają obliczać minimum socjalne. Jest

to wyraźna próba naśladowania poczynań Sieci. Mimo iż cel tych poczynań jest jedynie propagandowy, chodzi o zdobycie minimum wiarygodności, to jednak czekamy na publikacje pierwszych danych. Istnieją uzasadnione obawy, że wysokość minimum socjalnego podana przez OPZZ będzie poważnie zaniżona, tak jak GUS systematycznie zaniża inflację. Dane Sieci na temat minimum socjalnego w roku 1986 zostaną podane w następnym komunikacie.

144

Page 145: Ostatnia [1]..

Komunikat ze spotkania z dnia 05. 04. 1987.

1. Koszty utrzymania.Według badań cen przeprowadzonych w dniach 1-15 . 03.87 wzrost

kosztów utrzymania w 1 kwartale br. Wyniósł 4,6%. Innymi słowy ceny w marcu br. były , już po uwzględnieniu różnic sezonowych o 4,6% wyższe niż w grudniu 86. W porównaniu z marcem 86 ceny wzrosły o 22,8% .

2. Koszty wegetacji.Koszty wegetacji (wydatki na żywność, odzież, mieszkanie i opiekę

zdrowotną wyniosły w marcu 87 w rodzinie 4 osobowej 9 316 zł/osobę.

3. Minimum Socjalne.Minimum Socjalne obejmujące oprócz Kosztów Wegetacji wydatki na

kulturę, wypoczynek, wyposażenie mieszkania i niezbędne oszczędności wyniosło w marcu 87 (przed podwyżką cen żywności) 11 793 zł na osobę w rodzinie czteroosobowej. Dla całej rodziny daje to 47 173 zł.

4. Wpływ kwietniowej podwyżki cen na koszt Wegetacji.Jak wynika z przeprowadzonych badań, tuż po podwyżce cen, jej

bezpośrednim skutkiem jest wzrost Kosztów Wegetacji o 2 200 zł na rodzinę złożoną z 4 osób. Obliczone przez Sieć Koszty Wegetacji są granicą ubóstwa, więc kwietniowy wzrost cen spowodował, spadek płacy realnej większości rodzin o 5,9%. Podane powyżej efekty podwyżki cen, obejmują tylko jej skutki bezpośrednie. Pełny obraz sytuacji będzie można uzyskać dopiero po okresowym badaniu cen w czerwcu.

5. Rewindykacje płacowe.Podane wyniki nie mają jedynie funkcji informatycznej, ale mogą i

powinny stanowić podstawę słusznych żądań płacowych .

Komunikat ze spotkania z dnia 28. 07. 1987.

Z oficjalnych wypowiedzi przedstawicieli władz wynika, że zamierzają przeprowadzić tzw. „operację cenową” czyli skokowo zwiększyć ceny. Przewidywane są jakieś formy rekompensat a więc czeka nas kolejna fala inflacji. Władza decyduje się na tą operację nie bez powodu.

W ciągu ostatnich 2 lat inflacja wynosiła około 20% rocznie i aż do marca 87 mimo pewnych wahań nieco malała. Od marca br. ceny rosną wyraźnie szybciej. Władze podały (komunikat GUS), że w okresie czerwiec 86 czerwiec 87 ceny wzrosły o 19%.. Według obliczeń Sieci wzrost ten wyniósł aż 25%. Wpływ miały tu zarówno podwyżki cen urzędowych (mięso, energia, komunikacja) jak i ceny płodów rolnych rosnące ze względu na ciężką zimę.

145

Page 146: Ostatnia [1]..

Oprócz wskaźnika wzrostu cen, liczonego dla podstawowych towarów nabywanych przez rodziny niezamożne, Sieć oblicza również dwie inne wielkości istotne w określaniu zmian stopy życiowej.

Pierwsza z nich to „Koszt Wegetacji” czyli suma jaką musi wydać rodzina żyjąca w mieście na zaspokojenie zupełnie podstawowych potrzeb takich jak wyżywienie, ubranie, ochrona zdrowia, komunikacja, mieszkanie. W roku 1985, na podstawie badania rzeczywistych wydatków ponoszonych przez współpracujące z nami rodziny określiliśmy, że w rodzinie złożonej z 4 osób, Koszt Wegetacji wynosił 7 400 zł /osobę miesięcznie. W roku 1986 wzrósł on do 8 900 zł. Wobec dalszego wzrostu cen w czerwcu 1987 roku Koszt Wegetacji wzrósł do kwoty 10 200 zł/ osobę.

Koszt Wegetacji, nie może być uważany za akceptowalne społecznie Minimum Socjalne, gdyż brak w nim wydatków na kulturę, wypoczynek, wyposażenie mieszkania i niezbędne oszczędności. Po ich uwzględnieniu obliczone przez nas Minimum Socjalne wynosi obecnie 12 700 zł/osobę w rodzinie 4 osobowej.

Oprócz naszych własnych obliczeń, Minimum Socjalne oblicza również Instytut Pracy i Spraw Socjalnych oraz OPZZ. Ponieważ jednak ich obliczenia nie uwzględniają pewnych istotnych wydatków np. niezbędne oszczędności, więc ich wyniki są nieco niższe od naszych.

Niezależne obliczanie wskaźnika wzrostu cen, mają jednak sens jedynie wtedy, gdy staną się podstawą do roszczeń płacowych i socjalnych.

Postulujemy aby Solidarność, domagała się ustanowienia minimalnej płacy, na poziomie minimum socjalnego, oraz indeksacji tego minimum tak, by jego realna wartość nie malała na skutek inflacji.

Niższy od Minimum Socjalnego, koszt Wegetacji powinien stać się podstawą rewaloryzacji najniższych rent i emerytur.

Postulujemy na dziś:

1. Znieść ograniczenie wzrostu płac do 12% tak, by płace mogły nadążać za wzrostem cen.

2. Płaca minimalna musi być równa Minimum Socjalnemu i odpowiednio rosnąć wraz z cenami (indeksacja). Dziś powinna wynosić 12 700 zł.

3. Minimalna renta lub emerytura, oraz próg dochodów, od których wypłaca się podwyższone zasiłki rodzinne muszą byś równe Kosztowi Wegetacji. Dziś ta granica ubóstwa wynosi 10 200 zł.

Sprawa walki o rekompensaty, wzrostu cen, ma bardzo istotne znaczenie gdyż wbrew obiegowym opiniom, wystarczy pewne obniżenie stopy życiowej aby zaoszczędzone w ten sposób środki, wystarczyły władzy, aby spłacać długi. Władza potrzebuje zaledwie 1 mld. USD czyli w przeliczeniu na złotówki mniej niż 300 mld., co na osobę daje nieco ponad 8 tysięcy rocznie. Próba obniżenia realnych dochodów o taką kwotę, może wywołać różne formy oporu społecznego, głównie zaś spadek wydajności pracy. Rozkręcanie spirali inflacji może znacznie ułatwić tą operację. Pozbawiona bodźca w postaci spłaty długu władza będzie skłonna wybrać wariant rumuński i przykręcać nam śrubę zamiast reform. Walcząc o podwyżki płac walczymy o reformę.

146

Page 147: Ostatnia [1]..

Komunikat ze spotkania z dnia 17. 04. 1988 roku.

1. Pierwsze skutki podwyżek cen.

W wyniku kolejnego (już 14) badania cen przeprowadzonego w dniach 1-15 . 03 . 1988 roku ustalono, że w okresie marzec 87, marzec 88, ceny artykułów objętych Koszykiem Wegetacji wzrosły o 65,6%. W tym ceny żywności o 72% a odzieży o 61%.

Koszt Wegetacji w marcu 88 wynosił 15 470 zł na osobę miesięcznie . Minimum Socjalne dla rodziny czteroosobowej wyniosło 78 090 zł, co w przeliczeniu na jednego członka rodziny daje 19 522 zł.

W grudniu 87 Minimum Socjalne wyniosło 61 800 zł, więc między grudniem a marcem wzrosło o 16 290 zł. Jest to kwota większa niż przyznane dotychczas „dodatki osłonowe” i wzrost zasiłków rodzinnych przypadających na rodzinę typu 2 + 2.

Pełniejszy obraz skutków podwyżki ujawni się dopiero po notowaniu cen w czerwcu.

Komunikat do prasy podziemnej:

Krajobraz po ostatnich podwyżkach .

Niezależnym badaniem kosztów utrzymania w PRL – u zajmuje się Sieć WZP, która została reaktywowana jesienią 1983 roku, przez ówczesną TKK. Wypracowano własną metodę obliczania wydatków, związanych z utrzymaniem wzorcowej rodziny czteroosobowej czyli 2+2. Na koszt utrzymania składa się wskaźnik kosztów wegetacji tzw. Koszt Wegetacji, oraz Minimum Socjalne. W skład koszyka Kosztu Wegetacji wchodzą wydatki mające podstawowe znaczenie dla egzystencji człowieka, uwzględniające wydatki na żywność, odzież, środki utrzymania czystości, leki i opiekę lekarską, komunikację, opłaty związane z utrzymaniem mieszkania, wydatki na opał, gaz, elektryczność, oraz obowiązkowe opłaty szkolne. Oczywiście nie są to wszystkie wydatki, nie uwzględniono tu, wydatków na alkohol, papierosy, rozrywki, sport, wypoczynek, oraz koszty związane z wyposażeniem mieszkania. O tym, że Koszt Wegetacji jest w zasadzie granicą ubóstwa, niech świadczy fakt, że aż 75% stanowią wydatki na żywność.

Minimum Socjalne oznacza taką ilość pieniędzy, która starcza do utrzymania stopy życiowej rodziny na poziomie uznawanym w danym społeczeństwie za skromny. Sieć obliczając Minimum Socjalne ustaliła arbitralnie koszyk „ Minimum Socjalnego”. W koszyku tym znalazły się: Koszt Wegetacji, używki, wypoczynek skromny upominek, zagospodarowanie mieszkania niezbędne oszczędności, remont mieszkania, oraz niezbędne kosmetyki. Wyliczony Koszt wegetacji w marcu 88 roku wyniósł 15 470 zł na osobę w porównaniu do 87 roku ceny wzrosły o 65,6% , w tym ceny żywności o 72% , odzieży 61%.. Minimum socjalne w grudniu 87 roku wynosiło 16 290 zł na osobę, po ostatniej podwyżce cen wzrosło do 19 522 zł na osobę. Po marcu nastąpił dalszy wzrost cen, których skutki znane będą w następnych badaniach,

147

Page 148: Ostatnia [1]..

ale jedno jest pewne tzw. dodatki osłonowe tylko w 70% rekompensują skutki podwyżki, właściwa kwota rekompensat to 9 000 zł. Z powyższych danych nasuwają się następujące wnioski , najniższa płaca w PRL – u, powinna być równa Kosztowi Wegetacji, a każdy wzrost cen nie poprzedzony pełnymi rekompensatami, spycha ogromne rzesze pracujących w biedę a rodziny wielodzietne w nędzę.

Jest rok 1985 Dzień Hutnika. W hucie z tej okazji przygotowywane

jest święto hutnika z oczywistą propagandą komunistyczną. Zgodnie z zapowiedziami ma być zorganizowana karczma piwna, coś na wzór dnia górnika, mają być występy rozrywkowe i przede wszystkim wręczenie medali i dyplomów przodownikom pracy. A wszystko owiane zasłoną tajemniczości. O dziwo zostałem poproszony do kierownictwa i wręczono mi zaproszenie osobie, która mi to wręczała zapowiedziałem, że na tą imprezę nie pójdę. A to dlaczego?, padło pytanie, odpowiedziałem, że dopóki są więźniowie polityczni to ja solidaryzując się z moimi kolegami, między innymi Andrzejem Rozpłochowskim nie będę uczestniczył w żadnych imprezach komunistycznych. Moja szczera wypowiedź spotkała się z wielkim zaskoczeniem dla organizatorów, padła odpowiedź, że niebawem więźniowie polityczni zostaną zwolnieni a ja sobie wszystko przemyślę i się zdecyduję. Postawa moja była również zaskoczeniem dla moich kolegów z pracy, którzy namawiali mnie do zmiany mojego stanowiska. Nieoficjalnie poinformowano mnie, że mam być odznaczony srebrnym Krzyżem Zasługi. Kierownik Wydziału przekonywał mnie, panie Władku odznaczenie panu będzie pomocne, w trudnych chwilach, których teraz nie brakuje, ma być reorganizacja zatrudnienia i co będzie jak pana zwolnią. Moja postawa pozostała jednak nieugięta, odpowiedziałem, że Jaruzelski który nas bezprawnie pozamykał do więzień nie będzie mnie odznaczał. Nadszedł dzień hutnika tak jak powiedziałem, zaproszeni pojechali na imprezę, a ja pozostałem w pracy. Następnego dnia, ci którzy uczestniczyli w imprezie przekazali mi, że zostałem wyczytany do odznaczenia jak wielu, ale tylko ja nie odebrałem odznaczenia. Następnie każdy z uczestników otrzymał pamiątkowy kufel z wygrawerowanym napisem Dzień Hutnika 85 i rozpoczęła się zabawa, podobno piwa było ile kto chciał, i tylko tego trochę żałowałem, kupno piwa w tamtym okresem graniczyło z cudem, oczywiście moją postawę skrytykowano. Dalsze moje losy szybko się potoczyły, nasz wydział został rozwiązany i przyłączony do wydziału elektrycznego, a my wszyscy otrzymaliśmy wypowiedzenia warunków pracy. Okresy wypowiedzeń były różne w zależności od stażu pracy. Mnie obowiązywał trzy miesięczny okres wypowiedzenia, miałem więc trzy miesiące do namysłu i podjęcia decyzji.

Za nie przyjęciem nowych warunków pracy przemawiało kilka przyczyn, przede wszystkim otrzymałem z huty mieszkanie funkcyjne a w związku z tym nie mogłem sam rozwiązać umowy, gdyż musiałbym opuścić mieszkanie wraz z rodziną. Natomiast gdy zakład mnie zwalniał ale nie dyscyplinarnie, mieszkanie pozostawało przy mnie. Zakładałem, że jeśli będą chcieli mnie zwolnić to znajdą podstawę i na nowym wydziale zwolnią mnie dyscyplinarnie, a to byłaby dla mnie tragedia. Zmiana wydziału to zmiana kierownictwa, tu miałem ugruntowaną pozycję dobrego, zdolnego pracownika, nie licząc pozycji w zdelegalizowanym związku Solidarność, a na nowym wydziale trzeba by zaczynać wszystko od nowa z tym jednak, że huta była dawno po

148

Page 149: Ostatnia [1]..

rozruchu, a tylko w takich warunkach mogłem się wykazać, w moim przypadku swoimi umiejętnościami. Tak, czy owak, miałem trzy miesiące do namysłu w tym miesiąc urlopu, wypowiedzenie kończyło się z końcem sierpnia. Postanowiłem szukać pracy w swoim zawodzie. Pojechałem do Elektromontażu gdzie pracowałem przed HK w grupie regulacyjno-rozruchowej. Szef rozruchu po rozmowie stwierdził, że chętnie mnie przyjmie, napisz podanie i za miesiąc się zgłoś. Byłem jeszcze w kilku zakładach, które kiedyś uruchamiałem. Wszędzie obiecywali mnie przyjąć, wystarczyło napisać podanie i czekać. Wszystko to wpłynęło na moją decyzję o nie przyjmowaniu nowych warunków pracy. Czas szybko mijał. W połowie lipca żona z córką wyjechały na kolonie do Ustronia miałem więc czas na przemyślenie wszystkiego dokładnie. Przede wszystkim poinformowałem kolegów z konspiracji o moich kłopotach, właściwie to jedno ze spotkań poświęcone było zwolnieniom pod różnymi pretekstami byłych działaczy Solidarności. Takich przypadków w kraju było dużo. Oczywiście nie działałem w żadnych strukturach podziemnej Solidarności bezpośrednio, instrukcja i przysięga obowiązywała. Na brak pracy i tak nie mogłem narzekać, co miesiąc musiałem zebrać i opracować ankiety z cenami produktów i wysłać je pocztą kurierską lub zawieść je osobiście przy okazji kolejnego spotkania Sieci .

Na wszystkie moje złożone oferty o pracę, gdy się pojawiłem kolejny raz, z przykrością , jak mnie informowano pracy nie ma. Zdesperowany pewnego dnia pojechałem do konsulatu ambasady USA w Krakowie, tam po krótkim oczekiwaniu poproszono mnie na rozmowę bardzo szczegółową, ponieważ rozważałem możliwość wyjazdu na emigrację. Był to warunek ostateczny gdybym nie znalazł pracy. Otrzymałem niezbędne dokumenty do wypełnienia, tak dla mnie jak i żony, które po wypełnieniu miałem dostarczyć do konsulatu.

Nadszedł sierpień postanowiłem, że pojadę na kilka dni do Ustronia.

Tam były już żona i córka. Załatwiłem sobie nocleg, a cały czas poświęciłem na spacery z córką po górach i opalanie nad Wisłą. Żona była tam wychowawczynią na koloniach, w jej grupie była córka z którą spędzałem dużo czasu. Wieczorami w rozmowie z żoną starałem się prowadzić tak rozmową by wejść na temat mojego wypowiedzenia i ewentualnej nowej pracy. W trakcie rozmów poinformowałem ją, że byłem w konsulacie i otrzymałem dokumenty na wyjazd. Żona jednak kategoryczne oświadczyła, że jest Polką i na emigrację nie pojedzie a jeśli chcę jechać to mogę jechać sam. Była to jej ładna postawa i zrobiło mi się wstyd, że chodziła mi po głowie taka myśl. Zmiany warunków pracy w Hucie Katowice nie przyjąłem w związku z czym umowa o pracę z Hutą Katowice wygasła z końcem sierpnia 1985 roku.

***

Na marcowej rozprawie scenariusz się powtórzył , jeszcze raz zapytano mnie czy jestem przeciw rozwodowi, potwierdziłem ,że tak, żona za. Powody rozwodu - żona uzasadniała oczywistymi kłamstwami, korygowanymi przez jej mecenas. Mnie praktycznie nie dopuszczano do głosu. Sytuacja ta bardzo mnie zbulwersowała i po zakończonej sprawie poszedłem ze skargą do prezesa sądu na niesprawiedliwe

149

Page 150: Ostatnia [1]..

traktowanie mnie, Sytuacja w domu stawała się nie do zniesienia, żona ciągle wszczynała awantury.

***

Ostatecznie podjąłem pracę w Koksowni „Przyjaźń”, nie bez trudności. Koksownia wchodziła w skład Kombinatu Metalurgicznego Huta Katowice i była w końcowej fazie budowy. Zostałem przyjęty na stanowisko pomiarowca w zespole pomiarów i badań elektrycznych Wydziału Elektrycznego E 3. Zespół właściwie jeszcze nie istniał, byłem jego pierwszym pracownikiem. Po kilku tygodniach mojej pracy, pojawili się w zakładzie funkcjonariusze SB z kap. Komendy WUSW w Katowicach na czele. Podczas obecności w zakładzie przeprowadzili dochodzenie, kto i dlaczego przyjął mnie do pracy. Przyjęty zostałem dzięki Andrzejowi Kłosowi, który w tamtym okresie był dyrektorem pracy a wcześniej pracował w Hucie Katowice i znaliśmy się. W ostrych słowach polecono mu, mnie zwolnić, przy najbliższej nadarzającej się okazji. Nakazano również składanie miesięcznych sprawozdań o mnie do RUSW w Dąbrowie Górniczej. Informatorem, który uprzejmie doniósł do bezpieki, o moim zatrudnieniu był Ireneusz Karwacki, kierownik działu kadr, a na co dzień mój sąsiad z piętra. Wszystkie te informacje dotarły do mnie. By nie utracić pracy musiałem udowodnić, że jestem bardzo potrzebny koksowni, tak podpowiedział mi mój kierownik wydziału. Okazji do tego było bardzo wiele, nowy zakład, błędy projektowe dawały mi możliwość zgłoszenia wielu wniosków racjonalizatorskich, które zostały uznane a ja stałem się chyba najlepszym racjonalizatorem w zakładzie. Powoli reżim Jaruzelskiego słabł. Opinie, które pisane były do SB miałem możliwość czytać, gdyż mój kierownik mnie o tym informował. Były to dobre opinie zgodne z prawdą, wniosłem bowiem w uruchomienie koksowni i jej eksploatację swoją „cegiełkę”. Na początku było mnóstwo awarii, do których mnie wzywano, bym ustalił przyczyny. Po wnikliwych badaniach i pomiarach ustalałem przyczynę. Awariom ulegało dużo silników elektrycznych SN na różnych wydziałach, przez co, było mnóstwo przestojów. Przyczyna awarii była mi znana, lecz kadra inżynierska nie akceptowała mojej oceny. Dopiero awaria silnika, który był wyłączony i uziemiony na wydziale przygotowania węgla, do zasypu baterii, zmusiła inżynierów do innego myślenia, silnik uziemiony, spalił się, zdarzyła się rzecz niesłychana ale prawdziwa. Koksownia miała dwa zasilania, rezerwowe 110 kV i podstawowe 220 kV. Decyzją Głównego Energetyka ds. elektrycznych, zakład zasilany był napięciem 110 kV. Cały ten układ pozbawiony był kompensacji prądów ziemnozwarciowych i podczas doziemienia jednej z faz na średnim napięciu w pozostałych fazach, napięcie wzrastało nawet kilkanaście razy, uszkadzając izolację w tych fazach. Natomiast na zasilaniu 220 kV, kompensacja była, ale niestety nikt z kadry inżynierskiej nie umiał jej uruchomić. Nawet ci którzy to montowali nie potrafili tego zrobić. Ja to uruchomiłem, ale nie pozwolono mi na włączenie. Nikt, nawet Dyr. Techniczny nie potrafił zmienić jego decyzji. Dopiero gdy zmuszono go do pójścia na zaległy urlop, poproszono mnie czy potrafiłbym bezprzerwowo przełączyć zakład ze 110 kV na 220 kV czyli na zasilanie podstawowe, lansowane przeze mnie. Oczywiście przełączenia dokonałem, zaznaczając, że mogą jeszcze wystąpić jakieś drobne awarie, ale będzie ich coraz

150

Page 151: Ostatnia [1]..

mniej z uwagi na to, że podczas tylu przepięć izolacja została nadwerężona. Tak też się stało. Kierownicy zmianowi liczyli dni bez awarii 165, 166 itd. nim odszedłem z zakładu. Oczywiście nie uszło to uwadze SB, która w swoich dokumentach uwzględniła ten fakt, podziwiając moją ogromną wiedzę.

Były też i inne fakty. Jeden ze znajomych znając moją przeszłość związkową podszedł do mnie pewnego razu, tuż po przyjeździe do zakładu i poprosił mnie o rozmowę. W trakcie rozmowy poprosił mnie powołując się na mojego kolegę, z którym działaliśmy w Solidarności jeszcze w Hucie Katowice, czy mógłbym im pomóc w zorganizowaniu NSZZ Solidarność w koksowni. Kolegą na którego powoływał się ów znajomy był Herbert Renert, jeden z najtwardszych działaczy, który po 13 grudnia 81 r. będąc współorganizatorem strajku, zarobił wyrok 4,5 roku więzienia. Późniejsze amnestie obniżyły ten wyrok ale i tak więziony około roku. Znałem go oczywiście dobrze, spotykaliśmy się wielokrotnie i tylko on wiedział, że działam w konspiracji. To Herbertowi przekazywałem komunikaty i apele Sieci do druku w regionalnej prasie podziemnej. Znajomemu odpowiedziałem, że nie interesuje mnie działalność związkowa - przecież nie wolno mi było ani wstępować, ani tym bardziej tworzyć jakichkolwiek struktur podziemnych. W oczach znajomego zauważyłem rozczarowanie, ale cóż było robić, bhp konspiracji obowiązywało. Jak wnikliwie byłem obserwowany przez szpiclów SB niech świadczy fakt, że po kilku dniach na osiedlu, w którym mieszkałem pewnej nocy, zostały rozrzucone ulotki, w których nazywano mnie agentem, któremu nikt na koksowni nie chce podać ręki. Była to oczywista prowokacja SB, mająca na celu podważenie autorytetu mojego i innych, których tam wymieniono. Byli tam też i tacy co do, których były wątpliwości, może niesłuszne, ale nie można było ryzykować z nimi poważnych rozmów i spotkań. Fakt pojawienia się ulotek wywołał prawie panikę mojej żony.

A oto treść ulotki, z oryginalną pisownią:

DO BRACI HUTNIKÓW

K O M U N I K A T Nr 1

Od miesiąca tworzymy strukturę związkową która powinna działać sprawnie, aby bronić naszych interesów. Czy jednak powinno być w niej miejsce dla ludzi którzy od samego początku robią „czerwoną Solidarność” i teraz wykorzystują swoje nazwiska i bojową przeszłość aby kontrolować czy wszystko idzie dobrze, tak jak zaplanowała bezpieka.

Wcześniej wykończono tych którzy widzieli te wpływy i odsunęli ich od decyzji a sami nie chcą rozliczyć się ze związkowych pieniędzy i z tych które były i zniknęły – 1,5 mln starych złotych/tj 15 mln nowych złotych/, jak też ze składek i dodatkowych wpływów walut wymienialnych.

Ci nasi koledzy, którzy wiedzieli o tym najlepiej, są już w Stanach, Kanadzie czy też Australii.

Jaki może być nadzór grupy inicjatywnej jeżeli są w niej: Kowalski który zdradził Flaczyńskiego, Sprychę, Linczowskiego, Nowickiego i innych, a także Wsół i Lorek których rozpieszcza bezpieka.

151

Page 152: Ostatnia [1]..

Gdzie mają ambicję Ci którzy dopuszczają do przyszłej władzy w „Solidarności” takich spalonych agentów jak Bożek z Koksowni, któremu nikt nie chce podać ręki.

To co robi np. Wsół i inni z nim związani zakrawa na jawną prowokację, bo nie ma się tu czemu dziwić, skoro Wsół sterowany jest przez jednego pana kapitana z dąbrowskiej bezpieki.

Nie wiemy jeszcze ile i co mu obiecano aby na obecnym etapie zakładał Komisje Wydziałowe, ale jedno jest pewne, że do tej pory nic mu się nie stało pomimo że kilkakrotnie był na „rozmowach” w dąbrowskiej bezpiece.

Cel zakładania i ujawniania nazwisk ludzi, którzy do tej pory siedzieli cicho jest jasny. Chodzi o to aby bezpieka czy prokurator wiedzieli do kogo się przyczepić.

Z realnej oceny obecnej sytuacji w kraju wynika, że powinniśmy się po cichu konsolidować i przygotować jawne Komisje do działania w chwili gdy zaistnieje odpowiedni moment. Mamy tu na myśli oficjalną zgodę władz na ponowną działalność związku. W obecnej chwili jest to wręcz niedopuszczalne, gdyż to co się robi ujawnia nasze zamiary i plany, a o to właśnie chodzi władzom i jest na rękę bezpiece która ma praktycznie wszystkich w ręku. Poza tym władze mają pretekst do ponownej ingerencji, że to co się robi jest wbrew prawu itp. i bez problemu mogą wprowadzić stan wyjątkowy. Co to oznacza nie musimy nikogo przekonywać. Oznacza to bowiem kolejną falę internowań i prześladowań osób niewinnych, dających się manewrować przez agentów bezpieki. Nie dajmy się raz jeszcze wmanewrować przez bezpiekę na niepewną drogę.

Historia nie będzie oceniać ICH, Was tylko NAS. Stoimy przed olbrzymią szansą i powinniśmy ją wykorzystać.

REDAKCJA „WOLNEGO ZWIĄZKOWCA”

Jak zwykle, nie udało się nam ustalić, kto był wydawcą tej ulotki. Koledzy redagujący „Wolnego Związkowca” nie mieli nic wspólnego z tą ulotką. Przede wszystkim, nie w ten sposób kolportowali swoje pisma. Droga wiodła do bezpieki, przecież tylko im zależało najbardziej na robieniu zamieszania i podważaniu autorytetu ludziom, w ich pojęciu zagrażającym władzy PRL. Jedyną prawdopodobną informacją w tej ulotce była informacja o możliwości wprowadzeniu stanu wyjątkowego. Takie zagrożenie istniało i będąc w konspiracji wiedzieliśmy o tym. Ale sytuacja międzynarodowa tamtego okresu, tak się skomplikowała, a do tego wielokrotne spotkania Regan – Gorbaczow, nie pozwoliły „twardogłowym” z PZPR na realizację tego planu. Innym nie mniejszym, argumentem był katastrofalny stan gospodarki i galopująca inflacja, wiedziałem o tym, gdyż liczyliśmy tzw. „koszt wegetacji” i „minimum socjalne”. Wskaźniki te rosły w oszałamiającym tempie, i właśnie to one, odzwierciedlały stan gospodarki PRL. Ulotka ta, również miała wzmocnić pozycję PZPR w rozmowach z Wałęsą, przy „okrągłym stole”, przestrzegała i informowała, że Solidarność jest nielegalna, a nierespektowanie tego jest łamaniem prawa. Nie robiło to na nas najmniejszego wrażenia, przed „okrągłym

152

Page 153: Ostatnia [1]..

stołem”, jak grzyby po deszczu, zaczęły powstawać komitety organizacyjne NSZZ Solidarność.

Praca na koksowni sprawiała mi ogromną radość i satysfakcję. Stałem się niekwestionowanym autorytetem w dziedzinie zabezpieczeń elektrycznych. Zorganizowałem wspaniałe laboratoriom, gdzie wykonywane były próby sprzętu dielektrycznego typu: drążki manipulacyjne, kalosze, rękawice i inne ważne pomiary. Do dyspozycji przekazano mi Melekxa bym, mógł w każdej chwili, dojechać w miejsce awarii i w miarę możliwości zdiagnozować i poradzić jak ją usunąć.

***

Reżim Jaruzelskiego, powoli ale systematycznie słabł, szczególnie po spotkaniu transmitowanym przez TV Wałęsa – Miodowicz w 1987 roku. Żądania ludzi pracy przywrócenia Solidarności stawały się coraz twardsze i realniejsze. Gorbaczow i jego pieriestrojka zmusiły Jaruzelskiego do innego myślenia i nowych, pokojowych rozwiązań. Wielką rolę w politycznym sporze odgrywały wizyty Papieża, Jana Pawła II. Papież, przyjeżdżając z kolejnymi pielgrzymkami do kraju, przywoził ze sobą nie tylko nadzieję, ale i odwagę dla tak zwanej milczącej większości. Załogi zakładów po takich wizytach stawały się bardziej odważniejsze w walce o swoje prawa.

Szczególne miejsce w mojej pamięci zapisała III pielgrzymka Jana Pawła II do Ojczyzny w dniach 8 – 14 czerwca 1987 roku. Papież odwiedził Warszawę, Lublin, Tarnów, Gdańsk, Szczecin, Łódź, Częstochowę, Kraków.

Na Papieża czekaliśmy, wraz z nieżyjącym już Kazimierzem Michałowskim w Częstochowie na Alejach Najświętszej Marii Panny. Była godzina po 16 , Ojciec Święty miał przylecieć z Łodzi helikopterem, spóźniał się, całe aleje aż do Jasnej Góry zapełnione były niezliczonymi tłumami pielgrzymów. Biały helikopter wreszcie się pojawił nad Jasną Górą, zatoczył koło i odleciał na błonie, skąd miał przyjechać Papa - Mobilem na Jasną Górę. Gdy pielgrzymi zobaczyli biały helikopter, nastąpiło niezwykłe ożywienie. Każdy chciał zająć jak najdogodniejsze miejsce, by zobaczyć przejeżdżającego Papieża. Ja stałem tuż przy krawędzi Alei. Jak zapowiadano przez megafony Papież za 10 - 15 minut, miał przejeżdżać. I wtedy coś kazało mi spojrzeć na niebo. Na błękitnym bezchmurnym niebie, słonce było już za Jasną Górą, nad alejami, gdzieś na wysokości 300 może 500 metrów, był krzyż z białych obłoków wyraźny i bardzo dokładny. Zjawisko to nie tylko my z kolegą zauważyliśmy, podziwiali to i inni pielgrzymi. Gdy po paru minutach, jeszcze raz spojrzałem, na krzyż, ramiona już wyraźnie się rozstępowały, cały czas obserwowałem to niezwykłe zjawisko. Po może dwóch, trzech minutach, ramiona tak się rozstąpiły, że utworzyły literę V, by po kilku minutach całkowicie zniknąć.

Kazik, zinterpretował to zjawisko tak, po cierpieniach nadejdzie viktoria – zwycięstwo; i jak czas pokazał miał rację.

Zjawiskiem tym przestałem się interesować, gdyż zaczął nadjeżdżać Papa Mobil z Ojcem Świętym.

153

Page 154: Ostatnia [1]..

Przejechał bardzo blisko mnie, Papież rękami pozdrawiał pielgrzymów, zobaczyłem jego twarz, była bardzo zmęczona, jedynie oczy świeciły jak węgliki emanując niezwykłą energią i radością.

O niezwykłym zjawisku, napisała nawet komunistyczna „Trybuna Robotnicza”, w krótkiej relacji, na jednej z końcowych stron.

***

Działając w konspiracji siłą rzeczy miałem dużo więcej informacji niż normalni ludzie, jak tylko mogłem wspierałem kolegów na duchu, oczywiście nie angażując się do jakiejkolwiek grupy.

Szczególne miejsce wśród moich znajomych zajmował prof. Wątorski, z kilku powodów, jego mieszkanie było moją „skrzynką kontaktową”, był moim doradcą wraz ze swoim sztabem, a poza tym darzyliśmy się wielkim zaufaniem i sympatią. Przy każdej wizycie a musiałem u niego bywać bardzo często, co najmniej raz na dwa tygodnie lub częściej gdy była dla mnie poczta kurierska. Wielogodzinne rozmowy przy herbacie a czasem przy kieliszku, pan Józef był smakoszem Soplicy, i jeśli tylko można ją było kupić, to rozmowom towarzyszył kieliszek. Butelka wódki starczała nam na kilka spotkań. Pan Józef miał nawet zaprzyjaźnioną sprzedawczynię, która jak tylko pojawiła się w sklepie, sprzedawała mu ją bez kartek. Był to wielki i wspaniały człowiek, nauczyłem się od niego wielu dobrych rzeczy. Spotkania były z góry ustalane ale na wypadek, nieprzewidzianej sytuacji był kontakt telefoniczny, do mojej pracy. W przypadku, gdy ktoś inny odebrał telefon, pan Józef prosił mnie, a gdy byłem nieobecny, przekazywał hasło pracy magisterskiej a ja wiedziałem , że dziś mamy się spotkać u niego. Zdarzyło się to jeden raz, kiedy pan Józef podał to hasło, poleciało to po załodze i miałem na ten temat podejrzliwe pytania. Na szczęście było to w okresie kiedy mówiło się już głośno o okrągłym stole.

Oczywiście nie zaprzeczałem, uwagi pominąłem milczeniem, wiedziałem przecież, że się uczę, gdyby to był inny czas SB miałaby za czym węszyć. Hasło to wymyślił sam pan Józef mnie ono nie odpowiadało. Jeśli już musiał, to dzwonił z Akademii Ekonomicznej i dlatego zgodziłem się na takie hasło. Niestety pan Józef, nie dożył wolnej polski, zmarł w 1988 roku nie dożywając nawet emerytury. Bardzo przeżyłem jego odejście.

W kraju trwały przygotowania do okrągłego stołu. Wałęsa wystąpił z apelem by rozwiązać wszystkie struktury podziemne. Uznał, że będzie uczciwiej, gdy całe podziemie zaprzestanie prowadzenie działalności, która mogłaby przeszkadzać, na szczęście nie musieliśmy się ujawnić. Sieć miała propozycję organizacji podstolika, ale wobec naszej niechęci odstąpiono od tego pomysłu.

***

Na ostatnim spotkaniu Sieci, które odbyło się już w mieszkaniu Antoniego, jak i parę wcześniejszych, wydaliśmy apel w którym życzyliśmy uczestnikom „naszej strony” powodzenia. Każdy z nas ujawnił swoje dane, łącznie z adresami zamieszkania i podziękowaliśmy sobie za włożony wysiłek i wykonaną

154

Page 155: Ostatnia [1]..

pracę, a przede wszystkim za uczciwość wobec siebie, nikt z nas przecież przez ponad pięć lat nie został aresztowany.

Wobec tego, że zostałem zwolniony z przysięgi, mogłem się zająć organizacją Solidarności na koksowni. Poruszając się po koksowni Melexem wielokrotnie widziałem grupki pracowników na stołówkach, szczególnie z okazji różnych rocznic, rozdających ulotki. Było to tak widoczne, że nawet najgłupszy agent bezpieki, bez najmniejszego trudu mógł dokonać selekcji grupy. Tylko raz podszedłem do takiej grupki i starałem się ich ostrzec sugerując, że to nie jest jeszcze pora, więcej dyskrecji. W okresie tym w zakładzie nie działała żadna struktura podziemnej Solidarności, istniały grupki, ale tylko na niektórych większych wydziałach, wspierających się kolegów, wymieniających między sobą ulotki i to wszystko. Jak to doświadczyłem na sobie, w zakładzie działało kilkudziesięciu agentów SB, miałem to w świadomości. Dwóch pracowników zostało zwolnionych dyscyplinarnie, między innymi znajomy, który prosił mnie o pomoc w organizowaniu Solidarności.

***

Będąc zwolnionym z przysięgi, postanowiłem działać. Z pomocą kolegi z pracy, który wiedział gdzie mieszka jeden ze zwolnionych udaliśmy się do niego. W rozmowie w jego mieszkaniu, przypomniałem, że ostrzegałem ich, że to nie była pora do takich działań, nie posłuchaliście i dzisiaj nie masz pracy. Stwierdziłem, że pamiętam o tym, o co mnie kiedyś prosił, teraz jest pora i proszę zorganizować odważnych ludzi z którymi mógłbym się spotkać i pomóc wam się zorganizować. Takie spotkanie zostało zorganizowane w Olkuszu, na osiedlu gdzie mieszkali pracownicy koksowni. W dniu 10.10.88 r, udałem się do Olkusza. W jednym z mieszkań zebrało się ponad dwadzieścia osób, których nie znałem. Przedstawiłem się z imienia i nazwiska, wygłosiłem krótkie przemówienie, w którym naświetliłem obecną sytuację polityczną i perspektywy na przyszłość, oraz możliwości zorganizowania silnej organizacji związkowej Solidarność. Było kilka pytań na które odpowiedziałem. Wiedziałem z konspiracji, że zaczęto, jawnie powoływać lub ujawniać istniejące Komitety Organizacyjne NSZZ Solidarność. Ponieważ w koksowni nie działała Solidarność, ani przed stanem wojennym, ani obecnie, zaproponowałem powołanie komitetu. Wybory, poinformowałem powinny być tajne i dotyczyć wyboru przewodniczącego, a on powinien dobrać sobie współpracowników. Komitet powinien sprawować władzę do czasu przywrócenia NSZZ Solidarność. Zaproponowałem również, by sporządzono listę obecności wszystkich, aby w przyszłości uniknąć nieporozumień, kto był organizatorem komitetu. Wyboru powinno się dokonać wpisując nazwisko na kartce. Jakież było moje zdziwienie gdy policzono głosy i okazało się, że to mnie wybrano jednogłośnie. Zdziwienie moje było uzasadnione, gdyż nawet przez myśl mi nie przeszło, by kandydować. Podziękowałem za zaufanie, ale nie mogę przyjąć tej funkcji powiedziałem – mam inne plany na przyszłość. Stwierdzeniem tym wszcząłem dyskusję, w której wielu z zebranych dowodziło, że ja mam najlepsze doświadczenie którego oni nie posiadają i tylko ja nadaję się na przewodniczącego komitetu. Nie zakładałem, że zrobili to ze strachu, Solidarność w dalszym ciągu była nielegalną organizacją, ale coś w tym chyba było.

155

Page 156: Ostatnia [1]..

W swoich planach, myślałem - po pięciu latach konspiracji, chciałem trochę odpocząć, ale oni przecież o tym nie wiedzieli.

Dobrze, powiedziałem.Ale pod jednym warunkiem, że pozostaniecie mi wierni do przyszłych

legalnych wyborów.Chórem – odpowiedzieli, że tak, więc się zgodziłem.Określiłem, że Komitet powinien składać się z siedmiu osób łącznie z

przewodniczącym, skoro zmusiliście mnie do przyjęcia funkcji przewodniczącego, to ja proszę o sześciu chętnych do komitetu. Trwało to jakiś czas, dwa nazwiska podano, których nie było wśród zebranych. Wnioskowałem aby byli to ludzie z dużych wydziałów. Spośród siódemki został wybrany skarbnik, który miał zbierać składki związkowe. Skarbnikiem został kolega z mojego wydziału Czesław Kwec, takie było moje życzenie, upraszczało to bardzo naszą współpracę.

W skład komitetu wszedł i mój znajomy Janusz Ostrowski i to jemu powierzyłem zadanie przygotowania ulotek o powołaniu komitetu. Zebranym oświadczyłem, że następnego dnia poinformuję dyr. Naczelnego koksowni o tym fakcie na piśmie.

W domu napisałem pismo na maszynie, którą miałem jeszcze z konspiracji a przechowywania była na parafii Gołonowskiej Górki u ojca Tadeusza. W piśmie tym informowałem dyrekcję o powstaniu komitetu i jednocześnie apelowałem do dyrektora o przywrócenie zwolnionych za działalność związkową pracowników. Nazajutrz rano zgodnie z planem, na całym zakładzie ukazały się ulotki informujące załogę o powołaniu komitetu, a ja udałem się około 12 z pismem do dyr. Naczelnego. W sekretariacie przekazałem pismo z informacją, że chciałbym porozmawiać z dyrektorem. Sekretarka wzięła pismo i weszła do gabinetu dyrektora, po dłuższej chwili wyszła i poinformowała mnie, że dyrektor mnie nie przyjmie.

Tego samego dnia po pracy, odbyło się posiedzenie komitetu u Janusza Ostrowskiego w jego mieszkaniu. Na spotkaniu brak było członka komitetu podanego przez kolegów Adama Walasika, jako jedyny nie uczestniczył w spotkaniach aż do

156

Page 157: Ostatnia [1]..

legalizacji Solidarności, ciągle mu, akurat w tym dniu, coś ważnego wypadało. Nastąpiła analiza informacji przekazywanych przez członków komitetu. Większość załogi komunikat przyjęła z zadowoleniem, przekazałem informację o dostarczeniu pisma do dyrektora a następnie omówiliśmy możliwość wydawania własnego pisma. Każdy z członków komitetu miał za zadanie, na następne spotkanie, przygotować nazwę i winietę biuletynu. Janusz miał rozpoznać możliwości jego druku. Na kolejnym spotkaniu, ostatecznie uzgodniliśmy, że sami będziemy pismo drukować. Miałem instrukcję sitodruku, którą tuż przed stanem wojennym `81 roku, rozprowadził redaktor naczelny Wolnego Związkowca Jacek Cieślicki. Jakże była pomocna. Pracy przy tym było bardzo dużo, ale efekt bardzo dobry. Zostali wytypowani ludzie do tej pracy (przede wszystkim musieli posiadać bardzo dobrej klasy aparat fotograficzny), tylko ja i Janusz Ostrowaki wiedzieliśmy kto tą pracę wykonywał.

Kolejne wydarzenia nastąpiły błyskawicznie po sobie. Najpierw zostaliśmy, cała siódemka wezwani do Prokuratury w Dąbrowie Górniczej w dniu 21.10.1988 roku. Podczas narady ustaliliśmy, że ci którzy nie mieli do czynienia z tego typu organami, powinni mówić, że interesuje ich tylko praca związkowa, a tak na dobrą sprawę to zostali wciągnięci do tej grupy. Z otrzymanych wezwań ustaliliśmy kolejność przesłuchiwanych. Ja miałem być ostatni, po Januszu Ostrowskim. Wszyscy po przesłuchaniu mieli czekać na mnie.

Jako ostatni wszedłem do gabinetu prokuratora. Był to młody mężczyzna trzydziesto paro letni nazywał się Maciej Makowski. Na początku był bardzo uprzejmy, dziwił się tylko, że tak dobry pracownik jak ja, bierze się za coś, co jest nielegalne i karalne. Wysłuchałem cierpliwie jego wynurzeń i odpowiedziałem, że jeszcze nie tak dawno SB zażądała, by mnie zwolniono, a dzisiaj od pana dowiaduję się, że jestem dobrym pracownikiem.

Co pan sobie myśli, my wiemy wszystko o panu.Odpowiedziałem, że tylko tyle, ile wam agenci i funkcjonariusze SB

doniosą.W kolejnych słowach, zaczął mnie straszyć konsekwencjami moich

działań, żądając zaprzestania nielegalnej działalności. Odpowiedziałem: niech pan na to nie liczy.Wyciągnął z biurka jakieś pismo, dał mi do przeczytania.W piśmie tym prokuratura przestrzegała mnie przed prowadzeniem

dalszej nielegalnej działalności.Proszę to podpisać.Podpisując pismo powiedziałem:Dopisuję, tu powiedziałem - że nie zaprzestam działalności w moim

rozumieniu legalnej i pismo podpisałem. Bardzo go to zdenerwowało i podniesionym już głosem mówił coś o

legalnej władzy i o wysiłkach przez nią czynionych dla poprawy życia społeczeństwu, a tacy jak ja to psują. Zdenerwował mnie tym, wstałem więc i ja z krzesła i podszedłem do okna. Był to piątek. Na rogu ulic, Dąbrowskiego i 3-go maja, gdzie mieściła się prokuratura po przeciwnej stronie była piekarnia i sklep jednocześnie, wskazując palcem ogromną kolejkę za chlebem powiedziałem:

Będę tak długo działał, dopóki takie kolejki jak ta i wszystkie inne nie znikną raz na zawsze z tego krajobrazu. Jest skandalem, żeby w tym kraju brakowało

157

Page 158: Ostatnia [1]..

nawet chleba, a pan mi tu mówi o legalnej władzy?. Zaskoczony byłem sam, swoją postawą. O dziwo pan prokurator się nie zdenerwował odpowiedział tylko:

- Zobaczymy.

***

Za kilka dni wszystkich nas, ponownie wezwano do RUSW w Dąbrowie Górniczej a konkretnie do SB, z tym jednak, że ja miałem inny termin. Tu również sytuacja się powtórzyła, przestrzegano kolegów przed dalszym prowadzeniem nielegalnej działalności, która może źle się skończyć.

W wyznaczonym terminie wstawiłem się do SB. Śledztwo prowadził por. Lasik. Z szafy pancernej wyjął moją dość grubą teczkę, gdyż nie pierwszy raz tam byłem. Rozmowę rozpoczął od stwierdzenia, że niezbyt ładnie się zachowałem u prokuratora, miał przed sobą streszczenie.

Panie Władku, powiedział: - Kogo pan sobie dobrał do współpracy.Dobrał?, przeleciało mi po głowie, wie, że dobierałem sobie ludzi.- Pan jest w porządku.- Janusz Ostrowski również.- Ale W.?, coś panu pokażę;Podszedł jeszcze raz do szafy pancernej, otworzył ją, wyjął z niej teczkę

i zaczął przeglądać. Na jednej ze stron się zatrzymał. W. pracował w SILMIE, (to taki zakład produkujący silniczki elektryczne małej mocy – zbudowany przez Japończyków) przyp. autora. W stanie wojennym, został przyłapany na bramie, jak wynosił silniczki elektryczne, dostał za to 6 miesięcy więzienia i w więzieniu podpisując współpracę z organami ścigania został zwolniony.

- To złodziej - tak się wyraził o W.Oceniał, każdego z członków komitetu, ten nie występuje w naszych

aktach, ten też, dłużej zatrzymał się przy Sz., pokiwał tylko głową, tego, też bym usunął na pana miejscu, nie precyzując dlaczego. Dwa nazwiska w ocenie por. Lasika, nie pasowały do reszty.

- Powiedział mi to bez ogródek.Zdawałem sobie sprawę z tego, że SB nie należało ufać, nic mu nie

odpowiedziałem, porobił sobie jakieś notatki z rozmowy, niczego nie podpisywałem, ku mojemu zaskoczeniu zresztą i na tym zakończyła się rozmowa. Na odchodnym powiedział:

- Proszę się zgłosić w przyszły czwartek.Czwartkowe spotkania z SB jak się później okazało, weszły do mojego

stałego kalendarza, odbywały się zawsze po pracy.

***

Kolejne spotkanie komitetu było poświęcone przygotowaniom do wydania pierwszego numeru biuletynu informacyjnego. Kilku członków komitetu opracowało nazwę i winietę naszego pisma. Ja przygotowałem nazwę i winietę „PRO PUBLIKO BONO” (dla dobra ogólnego), nie banalną o ładnej szacie graficznej.

158

Page 159: Ostatnia [1]..

Wygrała jednak propozycja Czesława Kweca „KOKSIK”, z sześciokątem barwy czarnej przy nazwie, znakiem koksowni. Uzgodniliśmy wygląd pierwszej strony, autorstwo i inne mniej znaczące elementy. Śpieszyliśmy się bardzo, by jak najszybciej wydać pierwszy numer. Zaczęto przyjmować pierwszych członków związku. Ponieważ Solidarność była wciąż nielegalna, ustalono, że nowo wstępujący do związku będą tylko na listach. Najlepiej aby jednocześnie występowali ze związku reżimowego.

Zaraz, po ogłoszeniu publicznie, przy pomocy ulotek o powstaniu komitetu, ja i tylko ja wydawałem pełnomocnictwa aktywistom związkowym na poszczególnych wydziałach i samodzielnych grupach pracowniczych. Każde jednak, wydane pełnomocnictwo było numerowane zapisywane i analizowane przez kolegów. Moją intencją było, by w każdej strukturze zakładu był aktywista. Wszystko to przerosło moje oczekiwania, gdy ludzie gremialnie zaczęli wstępować do Solidarności. Liczba członków stale rosła, a już szczególnie po wydaniu pierwszego numeru naszego pisma. W biuletynie pisaliśmy o wszystkich sprawach bulwersujących załogę, o wszystkich zauważonych nieprawidłowościach, których było dużo. Autorem artykułu mógł być każdy z pracowników, pod warunkiem, że pisał prawdę. Za treść pisma odpowiedzialny był cały komitet i tylko on podejmował decyzje o czym będzie się pisać. Komitet został zgłoszony do Regionu Śląsko – Dąbrowskiej NSZZ Solidarność, przez Janusza Ostrowskiego, jako oficjalne działająca struktura związku.

Były i problemy. Zaraz po ujawnieniu komitetu zaczęły kontaktować się z nami małe grupy pracowników uważających, że to oni byli pierwszymi założycielami i działaczami Solidarności, ale na pytanie o efekty, nie potrafili nic konkretnego powiedzieć. Wtedy to uświadomiłem sobie, że kto ma prasę choćby w postaci biuletynu, ten ma władzę. Zaproponowałem tym dwom, grupom, by się przyłączyli do nas mających już konkretne dokonania i tak też się stało.

Aby bardziej zmobilizować pracowników do wstępowania do związku, na wniosek kilku kolegów z zarządu postanowiliśmy zorganizować wiec w zakładzie. Oczywiście na kilka dni przed wyznaczonym terminem wiecu, załoga została poinformowana ulotkami i ogłoszeniami na wydziałowych tablicach ogłoszeń . Ulotki były jak się okazało bardzo skuteczne, ponieważ ogłoszenia z tablic natychmiast były zrywane. Odpowiedzialnymi za skuteczne informowanie załogi byli upoważnieni pełnomocnicy. Zdarzały się i takie przypadki, że to kierownicy wydziałów lub ich kadra niszczyli ogłoszenia.

Wiec został wyznaczony na 16.02.1989 roku w czasie łamania zmian około 14:15, w wyznaczonym miejscu wewnątrz zakładu ale tuż przy bramie, na dość rozległym placu, przy rampie która stanowiła podium i bezpośrednim sąsiedztwie biur. Było miłym zaskoczeniem dla mnie i kolegów, jak ludzie zbierali się w grupki, ludzi wciąż przybywało, okna dyrekcji wszystkie się pootwierały. Wyznaczyliśmy członków, którzy mieli obowiązek liczenia zebranych. Ale nie tylko pracownicy się zbierali, w tłumie było sporo SB i ich agentów, a na zewnątrz zakładu spore ilości milicji. Wiec okazał się świetnym pomysłem. Przemawiałem do załogi przez około 10 minut, w czasie których, omówiłem konieczność powstania związku, który będzie autentycznym wyrazicielem woli załogi, będzie dbał o interesy pracownicze, oraz o poprawię warunków płacowych i socjalnych załogi. Na koniec przemówił jeden z

159

Page 160: Ostatnia [1]..

aktywistów, podkreślając inwigilację komitetu i samego przewodniczącego przez SB. Każde przemówienie załoga kwitowała brawami. Wiecu nie można było przeciągać ponieważ przewozy pracownicze odjeżdżały o 14, 30. Na bramie i obok stało dużo funkcjonariuszy MO. Uzgodniliśmy, że ja będę wychodził otoczony wianuszkiem kolegów i pracowników, jak się okazało było to skuteczne posunięcie, odprowadzono mnie do samego autobusu. Według naszych wyliczeń, w wiecu uczestniczyło około 500 pracowników na placu, nie licząc urzędników w biurach, którzy słuchali wystąpień przez okna. Był to bardzo dobry wynik, biorąc pod uwagę 3,500 zatrudnionych na 4 zmianach. Według SB w wiecu uczestniczyło około 150 pracowników, żartowałem, że resztę stanowili agenci i funkcjonariusze SB. Był to świetny pomysł, również dlatego, że ludzie stali się odważniejsi i po wiecu gremialnie wstępowali do Solidarności. Rosły również i wpływy ze składek, mogliśmy już bez obaw wypłacać wszelkiego rodzaju zasiłki.

*** Ale moim nadrzędnym celem było odłączenie koksowni „Przyjaźń” od

kombinatu. Na wszystkich posiedzeniach komitetu, prezentowałem ten pogląd i przekonywałem kolegów do jego realizacji. Rząd Rakowskiego wprowadzając reformę gospodarczą, miał przede wszystkim na celu zwiększenie efektywności gospodarowania przedsiębiorstw. Gospodarka komunistyczna tamtego okresu była oparta w głównej mierze na kombinatach, a wyżej zjednoczeniach branżowych. Takie struktury molochy z samej natury były mało efektywne a w konsekwencji wydajne. Decyzje nawet w drobnych sprawach zapadały na szczeblach zjednoczenia dalej schodziło to na szczeble kombinatów, i na zakłady, często już o wiele za późno. Działając w konspiracyjnej „Sieci” wielokrotnie dyskutowaliśmy, jakich zmian należy dokonać aby poprawić efektowność polskiej gospodarki.

Jak miał pokazać czas, odłączenie koksowni od kombinatu, oczywiście nie bez problemów i stawianych przeszkód, było wspaniałym pomysłem. Kiedyś sygnałem podejścia rządu do reform. A dzisiaj jest to jedyna koksownia tej wielkości w rękach Polskich. Reformując Polskie Hutnictwo, kombinat Huta Katowice, jak i inne wielkie huty został włączony do Koncernu Polska Stal, a następnie sprzedany za bezcen. Gdyby koksownia pozostała w kombinacie Huta Katowice, to podzieliłaby los innych koksowni, które zostały sprzedane z koncernem.

Postulat wymyślony przeze mnie został jednak zrealizowany. Koksownia z dnia na dzień stała się samodzielnym zakładem. Kolejne zmieniające się rządy już w wolnej Polsce, nie miały jasnego i zrozumiałego programu gospodarczego, stąd też dowolność w wyborze linii gospodarowania, mniejsze zakłady stawiała na granicy bankructwa, a prowadzona polityka cen urzędowych jeszcze to pogłębiała. Zadłużenia zakładów rosły w postępie geometrycznym. Polityka cen urzędowych dotknęła również i koksownię.

Kombinaty chodź z pozoru jako całość miały sens, to zgrupowane w nim zakłady nie przejawiały większej, jeśli nie wcale, poprawy gospodarowania. Samodzielność wymuszała lepszą organizację, do zarządzania zaczęli dochodzić ludzie z poza klucza partyjnego. Tego trendu nie doprowadzono jednak do końca. Dyrektorów partyjnych zaczęli zastępować związkowi, bardzo często nie

160

Page 161: Ostatnia [1]..

przygotowani do sprawowania tych funkcji. Następstwem tego był upadek wielu zakładów.

Byłem jednym z pierwszych, który lansował gospodarkę kapitalistyczną, artykuł na ten temat ukazał się w `88 r. „Rzeczpospolitej Samorządnej” i „KOS’ pismach wydawanym poza zasięgiem cenzury, nieco ocenzurowany.

Sieć miała również swoją wizję zmian gospodarczych. W powszechnej opinii działacze różnych struktur podziemia popierali

linię, którą lansował Wałęsa gospodarki socjalistycznej ale zmodyfikowanej, o rolę niezależnych związków jako czynnika wyzwalającego inicjatywę ludzi pracy. Potem, gdy okrągły stół stał się już faktem, slogan ten zmodyfikowano, głosząc socjalistyczną gospodarkę rynkową, z jakimś tam, planowanym częściowym bezrobociem. Taki model gospodarki tak głęboko utkwił w głowach wielu, że nawet pierwszy nie komunistyczny rząd Mazowieckiego poszedł tą drogą.

***

Ale wróćmy do koksowni. Jak wspomniałem, postawiłem przed sobą, gigantyczny cel zważywszy na fakt, że Solidarność była jeszcze nielegalną organizacją związkową. Musiałem najpierw przekonać komitet do tego planu. W tym celu w naszym biuletynie „Koksik” ukazał się artykuł, który sam napisałem „Czy Zakład Koksowniczy „Przyjaźń” stać na samodzielność”, w którym przedstawiłem wszystkie za i przeciw takiemu pomysłowi. A oto jego treść:

Czy Zakład Koksowniczy stać na samodzielność.

Zakład Koksowniczy „Przyjaźń” jest zrzeszony w Kombinacie Metalurgicznym Huta Katowice. Czy jest to opłacalny interes?, nade wszystko nie. Rada Pracownicza Zakładu Koksowniczego, nie jest radą pracowniczą, ponieważ statutowo pozbawiono jej praw przysługującym radom. To Dyrekcja Kombinatu decyduje o płacach w naszym zakładzie. Wobec tego, co mamy z tego, że jesteśmy w kombinacie, a no mamy ogromne długi do kopalń węgla kamiennego w wysokości 2 miliardów złotych, które powiększają się z każdym dniem o odsetki. Doszło do tego, że wstrzymano nam dostawy węgla. Huta Katowice jest nam winna /na papierze/, 14 miliardów złotych za koks, który bierze za darmo. W następnych numerach „Koksika”, postaramy się przedstawić szczegółowy bilans mezaliansu z kombinatem. Dzisiaj przedstawiamy wystąpienie Komitetu Organizacyjnego NSZZ Solidarność do Ministra Przemysłu ob. Mieczysława Wilczka.

Dnia 21.01.89 r. wystosowałem pismo do ówczesnego ministra przemysłu .

Oto jego treść:

Minister Przemysłu

Panie Ministrze. W obecnej sytuacji społeczno-politycznej kraju, w dobie reformowania gospodarki, likwidacji nierentownych przedsiębiorstw, potrzebą chwili jest ciągłe rozszerzanie samodzielności przedsiębiorstw. Krokiem we właściwym kierunku byłoby rozwiązanie wszelkiego rodzaju zrzeszeń, kombinatów itp., a tym samym umożliwienie

161

Page 162: Ostatnia [1]..

prowadzenia samodzielnej gospodarki przedsiębiorstwom zrzeszonym w tych strukturach. Zakład Koksowniczy „Przyjaźń”, jest jednym z wielu przedsiębiorstw podległych dyrekcji Kombinatu Metalurgicznego Huta Katowice. Sama Huta Katowice, jak wiele tego typu przedsiębiorstw jest przedsiębiorstwem deficytowym. Deficyt ten bilansowany jest kosztem przymusowo zrzeszonych w kombinacie zakładów, które tym samym pozbawiono samodzielności. Prowadzenie dalej takiej polityki gospodarczej, jest w sprzeczności z założeniami reformy i nie wpływa pozytywnie na wyzwolenie inicjatywy załogi w kierunku stałej poprawy wyników produkcji. Samodzielność zakładów to prowadzenie własnej polityki gospodarczej i ekonomicznej, na bazie, której powinien powstać zakładowy system wynagradzania, oparty o wyniki ekonomiczne, /aktualnie płace na porównywalnych stanowiskach pracy w Hucie Katowice są wyższe niż w Zakładzie Koksowniczym/.

Następna sprawa bulwersująca załogę, to zwolnienie z pracy dwóch naszych kolegów za majowe strajki 1988 roku. Nasze wystąpienie do dyrekcji o przywrócenie do pracy spotkało się z odmową. Bez pracy pozostają koledzy Janusz Ostrowski i Krzysztof Trzaska.

Za Komitet OrganizacyjnyNSZZ Solidarność

Przewodniczący Władysław Bożek

Na list nie otrzymałem odpowiedzi. W lutym `89 r. ukazał się wreszcie pierwszy numer naszego biuletynu. I od razu stał się wydarzeniem w zakładzie. Pomimo, że ukazał się w 500 egzemplarzach, był bardzo poszukiwany. W piśmie tym mogliśmy informować załogę o wszystkich sprawach, organizacji związku, oraz innych problemach zakładu. Przede wszystkim pracownicy dowiedzieli się, że my wypłacamy zasiłki w tej samej wysokości co reżimowe związki. W biuletynach podawany był nr telefonu do mnie. Odbierałem wiele telefonów od pracowników jak i członków związku, ludzie z troską sugerowali różne zmiany. Wiele problemów, cierpliwie tłumaczyłem, tak związku, jak i zakładu. Byli też i tacy, którzy chcieli się ze mną spotkać indywidualnie. Na tych spotkaniach podziwiano moją odwagę i jednocześnie proszono bym był ostrożny. Były to bardzo miłe chwile.

Po wystosowanym liście, do ministra Wilczka pomimo, że nie otrzymałem odpowiedzi, to pismo nie pozostało bez echa. W kombinacie o tym zrobiło się głośno, powstało zamieszanie, i niepewność, co będzie z koksownią i jak to się skończy. Był to na tyle poważny problem, że pewnego dnia zadzwonił do mnie asystent dyrektora kombinatu. W rozmowie prosił mnie w imieniu naczelnego o spotkanie, oświadczyłem, że takie spotkanie jest możliwe choćby zaraz. Umówiliśmy się na następny dzień i około południa przyjechał po mnie samochód naczelnego, koksownia bowiem znajdowała się kilkanaście kilometrów od dyrekcji kombinatu. Solidarność, choć jeszcze nielegalna, to działała również w kombinacie. Znani mi koledzy nagabywali mnie kilkakrotnie na ten temat, oczywiści mając na uwadze przeczytany biuletyn. Martwiło ich moje podejście do sprawy. Tłumaczyłem, że najwyższy czas, by w gospodarce zaczęły obowiązywać zasady ekonomi, kombinat przecież jest połączony z koksownią taśmociągiem, a ja go nie nakazałem rozbierać. Będziemy produkować w dalszym ciągu koks dla Huty Katowice, ale na zdrowych ekonomicznych zasadach.

Rozmowa z naczelnym kombinatu miała jeden cel, odwieść mnie od pomysłu odłączenia koksowni. Przekonywano mnie o zagrożeniach i problemach

162

Page 163: Ostatnia [1]..

związanych z takim pomysłem. Na wszystkie wątpliwości odpowiadałem, rachunek ekonomiczny najpierw, potem organizacja przedsiębiorstwa. Ponieważ nie znaleźliśmy wspólnego języka, naczelny kombinatu zapytał

- Jak sobie wyobrażam transport. - Odpowiedziałem, że my nie potrzebujemy rozbudowy transportu,

wszystko pozostanie tak jak jest. Oświadczono mi, że transport jest własnością kombinatu, - Odpowiedziałem, że obecnie wszystko jest w kombinacie, ale naszą

rolą jest to zmienić. Naczelny, oświadczył, że koksownia może odejść, ale transport pozostanie w kombinacie, możemy go wynajmować.

- Powiedziałem, że jest to nierealne. - Dla kombinatu to świetny interes – wystawicie nam takie rachunki, że

koks oddamy wam za darmo i tak będą jeszcze zaległości. Spotkanie nie zbliżyło naszych stanowisk, każda ze stron pozostała przy swoim. Na odchodnym, powiedziałem, jeśli się tak stanie jak pan mówi, to będą protesty, ze strajkiem włącznie.

Jak się później okazało groźby naczelnego stały się faktem. Zaczęły się przygotowania do przekazywania transportu do kombinatu. Odbyło się w tej sprawie kilka nieformalnych spotkań, pomiędzy kadrą koksowni i kombinatu. Z przecieków, które do mnie docierały, wynikało, że nasi przedstawiciele nie bronili niezależności koksowni, wręcz przeciwnie zgadzali się na takie stanowisko jakie prezentował kombinat. Omawiano już pewne założenia zmian.

Ponieważ Solidarność była jeszcze nielegalnym związkiem, ale obrady okrągłego stołu były już faktem, postanowiłem działać. Wystosowałem pismo do naczelnego kombinatu w dniu 10.04.89 r., a oto jego treść:

Dyrektor Kombinatu Metalurgicznego „Huta Katowice”

Komitet Organizacyjny NSZZ Solidarność i pełnomocnicy wydziałów Zakładu Koksowniczego „Przyjaźń” na walnym zebraniu odbytym w dniu 10.04.89 postanowili:

1. Wnieść ostry protest przeciwko podjętej decyzji pozbawienia Zakładu Koksowniczego „Przyjaźń”, transportu samochodowego i kolejowego. Uważamy, że podjętą decyzję trudno jest uzasadnić ekonomiczne, jak również skomplikuje to już i tak nie łatwe dowozy pracowników.

2. K.O.”S”, stojąc na stanowisku, nic o nas bez nas, proponuje spotkanie z Dyrekcją Kombinatu, celem wyjaśnienia tej i innych kwestii nurtujących załogę.

3. Gdyby jednak nasz apel pozostał bez odpowiedzi, należy liczyć się z ostrzejszą formą protestu załogi.

Za walne zebranie podpisałPrzewodniczący K.O.NSZZ „Solidarność

Władysław Bożek

Moje pismo pozostało bez odpowiedzi. Odpowiedzią na pismo, było wydanie polecenia służbowego z dnia 16.05.89 r, przez naczelnego kombinatu w

163

Page 164: Ostatnia [1]..

sprawie przyłączenia do kombinatu wydz. BTS i TK koksowni. Dnia 17.05.89r, rozpoczęła prace komisja do przekazania wydziałów. Wystosowaliśmy ostry protest do dyrektora kombinatu. Następnie wystosowałem pismo do Ministra Przemysłu Mieczysława Wilczka. A oto jego treść:

Minister Przemysłu

Panie ministrze. Komitet Organizacyjny NSZZ „Solidarność” pismem z dnia 21.01.89r, zaproponował Panu rozpatrzenie możliwości rozwiązania Kombinatu Metalurgicznego „Huta Katowice, wynikiem czego byłoby usamodzielnienie zakładów w nim zrzeszonych. Uważamy, że forma wystąpienia nacechowana troską o naszą gospodarkę, znajdzie sprzymierzeńca w Panu, gdyż powszechnie znane są zamierzenia reformatorskie obecnego Rządu, jak i Pana Ministra. Niestety rzeczywistość okazała się zgoła inna, miast postulowanej samodzielności podjęte decyzje zapowiadają skutek odwrotny. Decyzją Dyrektora Kombinatu, zamierza się pozbawić Zakład Koksowniczy „Przyjaźń” transportu kolejowego jak i samochodowego. Wydziały Kolejowy i Samochodowy mają przejść pod Hutę Katowice. Zrodziło to zrozumiałe poruszenie załogi zakładu, a wrzenie na w/w wydziałach. Pytamy więc, komu i czemu, takie decyzje mają służyć, czy w dalszym ciągu szeroko rozumiana reforma, zależeć będzie od widzimisie ludzi małostkowych, lub jest to program uparcie wdrażany przez Rząd. Wierząc w to drugie zwracamy się do Pana, Panie Ministrze o ukrócenie takich praktyk i wstrzymanie egzekucji decyzji Dyrekcji Kombinatu.

Za Komitet OrganizacyjnyNSZZ „Solidarność

Przewodniczący Władysław Bożek

Pismo co prawda pozostało bez odpowiedzi, ale prace zostały spowolnione.

W naszym biuletynie pisaliśmy o wielu sprawach, ale przede wszystkim postanowiłem informować ludzi o tym co nas czeka, o zmianach nas czekających i wpływie ludzi na te zmiany. Przytoczę więc jeden z serii artykułów jakie zaprezentowałem w Koksiku z dnia 21.05.89r.

Rada Pracownicza w Przedsiębiorstwie Społecznym

Słabość obecnych Rad Pracowniczych w zakładach można podzielić na dwa zasadnicze zagadnienia: pierwsze, to kompetencje a szczególnie cała sfera merytoryczna, drugie, to zaangażowanie załogi. Jeśli weźmiemy pod uwagę kompetencje to okaże się, że już samo usytuowanie Rady w zakładzie podważa jej autorytet. To Dyrekcja jest na czele. Rada Pracownicza jest tłem, na którym zapadają lub rozstrzygają się sprawy mniej ważne, tak dla załogi jak i przedsiębiorstwa. Nie do pomyślenia jest by Rada Pracownicza miała wpływ na profil produkcji lub eksport szczególnie surowcowy, tak potrzebny na rynku. Nie do pomyślenia jest również możliwość ingerencji w sprawę zakupu licencji czy inwestowania. Wykazałem więc słabość samorządu w kwestiach kluczowych dla przedsiębiorstwa i stwierdzam, że nie wyczerpuje to tematu. W Przedsiębiorstwie Społecznym, samorząd jest naczelnym organem będącym reprezentantem całej załogi. Załoga też ponosi konsekwencje zarówno dobrego jak i złego gospodarowania. Państwo oddziaływuje na przedsiębiorstwo

164

Page 165: Ostatnia [1]..

tylko za pośrednictwem prawa, oraz pieniężnych mechanizmów rynkowych(podatki, kredyty, cła). Przedsiębiorstwo powinno być rozliczane tylko za wyniki produkcyjne. Ingerencja administracji powinna być tylko w przypadku trwałego złego gospodarowania. Inna ingerencja powinna być tylko poprzez ustawy sejmowe, jak również swoboda zrzeszeń i umów między przedsiębiorstwami. Najwyższą formą wyrażania woli załogi jest referendum, którego wynik jest wiążący dla wszystkich organów przedsiębiorstwa. To Rada Pracownicza powinna decydować o kierunkach działalności i rozwoju przedsiębiorstwa, planach, strukturze i podziale dochodów, polityki kadrowej, umowach kooperacyjnych i eksportowo-importowych, powoływaniu, odwoływaniu i udzielaniu absolutorium dyrektorowi. Ma prawo do nieograniczonej kontroli działalności przedsiębiorstwa i dysponowania zakładowymi środkami przekazu informacji. Dyrektor jest wykonawcą uchwał organów samorządu pracowniczego, jest on niezależny od organów centralnej administracji państwowej i partyjnej. Powoływany jest na drodze konkursu przez samorząd, lub w drodze referendum może być odwołany. Spory pomiędzy Dyrektorem a samorządem przedsiębiorstwa rozstrzyga ostatecznie Sąd, podobnie jak w przypadku sporów między przedsiębiorstwem a organami państwowymi. Samorząd załogi jest niezależny od administracji, organizacji politycznych, społecznych i związkowych. Członkowie jego organów znajdują się pod ochroną prawną. Pracownicy zatrudnieni na stanowiskach kierowniczych, organizacjach politycznych, społecznych lub związkowych nie mogą pełnić funkcji w samorządzie pracowniczym. Nie trzeba nikomu udowadniać, że bez zaangażowania załogi nie wiele można zrobić. Czy Przedsiębiorstwo Społeczne, może być gwarantem zaangażowania załogi?. Myślę że tak: po pierwsze, właścicielem przedsiębiorstwa jest Rada Pracownicza, po drugie, to Rada Pracownicza jest motorem napędowym w zakładzie, mając wpływ na płace poprzez właściwy podział zysku, po trzecie: Rada Pracownicza jest niejako radą nadzorczą w przedsiębiorstwach kapitalistycznych, po czwarte, wreszcie tylko Rada pracownicza może pozbywać się majątku trwałego poprzez sprzedaż akcji lub t.p. Wszystkie te czynniki mogą mieć duży wpływ na postawę załogi, jak również wynik ekonomiczny przedsiębiorstwa, a on to w głównej mierze decyduje o zaangażowaniu. Nakreśliłem jeden z możliwych kierunków reformowania naszej gospodarki o tyle niezwykły, że mieszczący się w realiach socjalizmu i społecznej własności środków produkcji.

Władysław Bożek

***

Na kwietniowej rozprawie rozwodowej, spotkało mnie zaskoczenie. Została zmieniona Sędzina prowadząca rozprawę. Na tej rozprawie, mogłem już mówić, czyli zostałem dopuszczony do głosu. W swojej mowie oświadczyłem, że jestem przeciw rozwodowi, Pani Sędzina, zapytała mnie jak sobie wyobrażam dalsze pożycie. Odpowiedziałem, że każda ze stron powinna zrobić krok do tyłu, zapomnieć, to co było i rozpocząć od nowa. Zdaję sobie sprawę z tego, że będzie to trudne, ale takie jest moje zdanie w tej sprawie. Sędzina spytała moją żonę, co o tym sądzi. Głos zabrała jej mecenas, oświadczając, że dalsze życie pod jednym dachem z pozwanym nie ma sensu, gdyż ja przepijam dorobek naszego małżeństwa. Na dowód tego wnosi pismo procesowe. Sędzina przyjęła pismo i kopię przekazała mnie, po czym zakończyła rozprawę wyznaczając kolejną na czerwiec. Przyczyną rozwodu, zdaniem żony było nadużywanie alkoholu przeze mnie. Przypomniało mi się z niedalekiej przeszłości, że jeśli bezpieka chciała kogoś skompromitować to podawano informację, że to współpracownik bezpieki lub sprzeniewierzył społeczne pieniądze. I człowiek

165

Page 166: Ostatnia [1]..

był bezradny, nie był w stanie sam się obronić. Nie byłem abstynentem, ale nadużywanie, przepijanie dorobku małżeńskiego, to ogromna przesada. W ciągu wyznaczonych przez sąd siedmiu dni odpowiedziałem na pismo procesowe, pisząc praktycznie życiorys z ostatnich dwudziestu lat.

***

Jest dzień hutnika `89 roku. Zostałem zaproszony, na to święto braci hutniczej, przez dyrektora kombinatu HK . Było to dla mnie wielkim zaskoczeniem, tym bardziej , że to ja byłem inicjatorem odłączenia koksowni Przyjaźń od Kombinatu. O fakcie tym poinformowałem ścisłe grono moich kolegów z zarządu, a właściwie siódemkę założycieli NSZZ Solidarność. Wszyscy wyrazili opinię bym na zaproszenie pojechał. Właściwie działaliśmy jeszcze nielegalnie ale „okrągły stół” zbliżał się ku końcowi, miałem oficjalne biuro z sekretarką i dwoma oddelegowanymi pracownikami do pracy w związku, stosownie do liczby członków. Ja nie byłem oddelegowany tak zdecydowałem sam, ale pełniłem w dalszym ciągu funkcję szefa związku. Byłem zapraszany przez naczelnego na narady na których, prawie zawsze, zabierałem głos, głównie w sprawach płacowych i socjalnych załogi. Moje wystąpienia były na tyle interesujące, że naczelny wielokrotnie reżimowym związkowcom dawał moją postawę za przykład, zresztą nie szczędziłem im krytycznych uwag na temat ich działalności w okresie stanu wojennego i po nim. Ponieważ miałem do dyspozycji Melexa to w razie potrzeby miałem możliwość dojechania niemalże natychmiast do biura Solidarności.

Uroczystości dnia hutnika odbyły się w Pałacu Zagłębia w Dąbrowie Górniczej. Część oficjalna była w sali teatralnej, były występy kabaretowe i pieśni zaproszonych artystów. Zaproszenie było równocześnie miejscówką do siedzenia, mnie przypadł fotel przy naczelnym kombinatu. Przywitaliśmy się - powiedziałbym ciepło, chwilę porozmawialiśmy na ogólne tematy, wśród których na plan pierwszy wysuwała się decyzja ponownej rejestracji naszego związku. Był to podstawowy postulat Lecha Wałęsy podczas obrad, bez którego te rozmowy nie miałyby najmniejszego sensu. Pytanie właściwie było tylko jedno, kiedy. Z ustaleń okrągłego stołu wynikało, że nastąpi to po podpisaniu przez obie strony ostatecznych dokumentów. Po występach zaczęliśmy się powoli rozchodzić, byłem umówiony z kolegami w restauracji Stylowa na piwo. Już w holu asystent naczelnego kombinatu podszedł do mnie i poinformował mnie, że naczelny zaprasza mnie na spotkanie kameralne na Pogorii. Odpowiedziałem że jestem umówiony z kolegami, asystent jednak nalegał abym przyjechał będzie czekał na mnie autobus i jak do niego wsiądę to kierowca zawiezie mnie gdzie należy.

Poszedłem więc do restauracji, koledzy czekali przy piwie. Piwo na mnie już czekało wypiłem go i powiedziałem, że zostałem zaproszony na Pogorię. Moją informację przyjęli ze zrozumieniem i nakazali mi wręcz jechać, dopiłem piwo i pożegnałem się z nimi. Pod PKZ rzeczywiście stał autobus, pusty, gdy wsiadłem natychmiast ruszył.

Po przyjeździe do zakładowych ośrodków rekreacyjnych, wskazał mi tylko gdzie mam iść i odjechał. Przed budynkiem stało kilkanaście osób sami

166

Page 167: Ostatnia [1]..

mężczyźni. W drzwiach stał sam naczelny kombinatu, przywitał mnie jeszcze raz i poprosił do środka tam mnie przedstawił pozostałym, jako szefa solidarności z koksowni. Sala była duża stoły ustawione w podkowę bez krzeseł zastawione mnóstwem przekąsek na zimno. Dawno nie widziałem tylu szynek kiełbas, salami i czego dusza zapragnie. Pełne salaterki najprzeróżniejszych sałatek i mnóstwo owoców południowych. Zaraz przy wejściu kelner wręczył mi kieliszek, nalał i na zdrowie wypiłem z naczelnym. Dyrektor, zaproponował na drugą nogę, wypiliśmy toast za Solidarność i jak najszybszą ponowną rejestrację. Po czym poszedłem coś przekąsić kieliszek miałem ze sobą. Nałożyłem sobie na talerz różnych przekąsek i rozpocząłem konsumpcje. Podchodziło do mnie kilka osób z kierownictwa huty, każdy chciał się ze mną napić, ale nie z każdym chciałem pić. Rozmowy toczyły się o tym, że to nierozsądna decyzja o odłączeniu się od kombinatu, argumentowano, że koksownia jest połączona z hutą taśmociągiem i że to praktycznie jeden organizm. Tłumaczyłem im, że przecież koksownia pozostaje, i w dalszym ciągu będzie produkować koks dla hut ,ale będzie samodzielnym podmiotem gospodarczym. Atmosfera nabierała rumieńców towarzystwo lekko podchmielone stwarzało bardzo sympatyczną atmosferę.

Rozglądając się po sali nagle zauważyłem znajome twarze, stali niedaleko mnie obaj funkcjonariusze SB, Lasik i Tomzik. Widząc, że ich zauważyłem szybko podeszli do mnie. Odsunąłem się nieco na bok,

- Witamy pana , panie Władku powiedział jeden z nich.Co wy tu robicie zapytałem?.Ano, pilnujemy pana żeby panu nic się nie stało. A cóż mi się tu może stać.No, no, nigdy nic nie wiadomo.Właściwie to byli trzeźwi przynajmniej na oko. Jeden z nich przywołał

kelnera, kelner nalał w kieliszki, panie Władku, wreszcie możemy się napić. Na zdrowie powiedział drugi wypiliśmy.

Właściwie to my się już od tak dawna znamy, że powinniśmy być kolegami.

Panowie, odparłem, kolegów to ja sobie sam wybieram. Słowa te nie sprawiły na nich wrażenia, stojący przy nas kelner nalał

jeszcze po jednym, wypiliśmy. Rzekłem do nich panowie, przez tyle lat szukaliście po całym

województwie Andrzeja Katowickiego, chodziliście za mną, byliście moimi opiekunami, a wiecie kto jest Andrzejem?,

- To ja . Ty ?, niemożliwe. A ja wskazując na Lasika porucznika , powiedziałem żartem:Gdyby pan mnie złapał i aresztował dzisiaj byłby pan majorem. Dzisiaj mogę, wam to powiedzieć, na dniach Solidarność będzie

przywrócona, to po pierwsze po drugie, Lechu przed okrągłym stołem poprosił o rozwiązanie wszystkich podziemnych struktur, tym samym zostałem zwolniony z przysięgi i mogę wam to powiedzieć.

Reakcja ubeków była niesamowita, niedowierzanie a potem grymas na twarzach i złość.

167

Page 168: Ostatnia [1]..

Był to mój triumf, tyle przesłuchań i udręki - nigdy nie wiadomym było czy z takiego przesłuchania wyjdzie się wolnym .

***

Na kolejnym czwartkowym wezwaniu do SB, por. Lasik, jak zwykle wyjął z pancernej szafy moją teczkę, przeglądając ją wyjął pierwszy numer naszego biuletynu i powiedział:

Panie Władku, patrząc na pismo – czy po starej znajomości, nie moglibyśmy otrzymywać tego pisma bezpośrednio, niech pan patrzy – to jest ksero, z ksera prawie nieczytelne.

Odpowiedziałem: panowie, macie tylu informatorów, wiecie gdzie gazetki są wykładane, to wasz agent powinien wam dostarczać oryginały.

- Mogę pana zapewnić, że ja również nie wiem kiedy się jakieś pismo ukazuje.

Wiedziałem, że w biurowcu na parterze był stolik i parę krzeseł, na wypadek gdyby jakieś pracownik chciał napisać pismo. Na tym to stoliku, koledzy wykładali spore ilości ulotek i różnych pism Komitetu Organizacyjnego NSZZ Solidarność. W ten sposób informowaliśmy urzędników o naszej działalności. Wszystkie pisma znikały jak kamfora.

Przeglądając moją teczkę – zapytał: - Panie Władku, pan nigdy nic nie widział, nic nie słyszał.- Czy panu, coś mówi pseudonim, albo nazwisko Białek?.- Odpowiedziałem, nie, nic- Niech pan się dobrze zastanowi, powiedział patrząc mi w oczy,

wydawało mi się, że miał coś ważnego na uwadze. - Prawdą a Bogiem, rzeczywiści, nic mi nie mówiło.Dopiero, w przyszłości miało się okazać, co miał na myśli oficer SB.

***

Na czerwcowej rozprawie spotkało mnie zaskoczenie. Na ławie przed salą rozpraw siedziały osoby, które poprzednio nie uczestniczyły. Były to, dobra nasza znajoma a właściwie przyjaciółka mojej żony Elżbieta Werner i jej siostra Halina Woźniak. Przywitałem się tylko z Elżbietą pytając –Esiu co ty tu robisz?. Pytanie moje okazało się krępujące dla niej. Odpowiedziała tylko, zobaczysz.

O wyznaczonej godzinie poproszono nas na salę rozpraw. Osoby, które pojawiły się po raz pierwszy, pozostały.

Zaraz na wstępie, Sędzina przekazała powódce moją odpowiedź na pismo procesowe, odebrała go mecenas mojej żony. Bardzo wnikliwie go czytały, po czym mecenas żony podniosła palce, prosząc o głos. Sędzia udzieliła jej głosu.

Wysoki Sądzie, powiedziała, powódka wnosi o zmianę kwalifikacji - na rozwód na bez orzekania o winie. Tym samym wycofano oskarżenia pod moim adresem.

Zwracając się do mnie Pani Sędzia, spytała – co pan na to?.Odparłem, tak Wysoki Sądzie, zgadzam się na rozwód.

168

Page 169: Ostatnia [1]..

Przypominam panu, że był pan przeciwny rozwodowi, czy tak?.Tak, Wysoki Sądzie, ale zmieniłem zdanie.Dlaczego?, pyta Sędzia.Wysoki Sądzie, sprawy zaszły już tak daleko, że rozwód będzie

najlepszym rozwiązaniem.Miałem, oczywiście, na myśli koszmar jaki musiałem przeżywać, jaki mi

stworzyła moja żona, przez ten okres, okres rozprawy rozwodowej. Wszczynała, bez powodu awantury w domu a następnie wzywała policję, właściwie nie miałem chwili spokoju gdy się pojawiłem w domu. Do znudzenia, powtarzała slogan, „ty, s...... synu, zniszczyłeś całą moją rodzinę”. Od tych słów w głowie mi huczało, były to oczywiste brednie, ale moja psychika była tak wykończona, że pragnąłem uciec od tego wszystkiego - od jej głosu, nawet na koniec świata. Gdy pojawiała się policja, to z reguły trzymała jej stronę, to ja według policji wszczynam awantury - byłem bezsilny.

Przypominam, panu jeszcze raz, powiada Sędzina czy zgadza się pan na rozwód?.

Tak, Wysoki Sądzie.W takim razie proszę opuścić salę, Sąd musi się naradzić.Wyszliśmy, chodząc po korytarzu widziałem, jak żona wnikliwie

rozmawia ze swoją siostrą. Patrząc na Elżbietę, zauważyłem w jej oczach ulgę.Później, po kilku latach, mąż Elżbiety dostarczył mi kserokopię

scenariusza, co miała mówić w sądzie, jako świadek w przypadku, gdybym nie wyraził zgody na rozwód.

Po kilkunastu minutach, zostaliśmy ponownie poproszeni na salę rozpraw.

Sędzina, odczytała... w imieniu Polskiej Rzeczpospolitej, itd. postanawia rozwiązać związek małżeński bez orzekania o winie itd.

Wyrok uprawomocnił się po 21 dniach. Było to dnia 13.06.2002 roku. Ale moje kłopoty dopiero miały się zacząć.

****

Dnia 18 grudnia 1998 roku, po wielkich bojach sejm uchwala ustawę o Instytucie Pamięci Narodowej. Chodź dla wielu moich znajomych była to nieznacząca ustawa, o którą było tyle walki, to dla mnie była czymś doniosłym. Podkreślałem z naciskiem, że wreszcie będę mógł między innymi dowiedzieć się, kto na mnie donosił. Jak miała pokazać przyszłość, ustawa ta miała dla mnie fatalne skutki.

Sięgając pamięcią wstecz, to właściwie, od tej daty moje małżeństwo zaczęło się powoli psuć. W tamtym okresie, nie przyszło mi do głowy, że może to mieć jakikolwiek związek z tą właśnie ustawą. Żona zaczynała być nieznośna, chociaż w moim postępowaniu nic się nie zmieniło, to ciągle miała do mnie pretensje, nie wiedzieć tak naprawdę o co. Początkowo brałem to, jako trudny okres przekwitania, a dodatkowo przeszła na emeryturę, to też mogło mieć wpływ na jej zachowanie.

- Jest to chwilowe - myślałem. Zajęty sprawami firmy, po przyjeździe do domu, zabierałem psa i

wyjeżdżałem do parku lub nad jezioro, usuwając się z jej oczu, by nie prowokować

169

Page 170: Ostatnia [1]..

waśni. Ale i żona zaczęła chodzić po lekarzach, to dobrze myślałem. Błędem moim, tego okresu było chyba to, że nigdy nie zapytałem o wyniki tych badań. Myślałem, że może lepiej nie pytać, by nie stawiać jej w kłopotliwej sytuacji. Zauważyłem tylko jakieś plastry na jej plecach w okolicy lędźwiów, był to sygnał - myślałem, że i ona to rozumie. Wizyty w różnych Przychodniach były bardzo częste, szczególnie jedna, Przychodnia Rejonowa nr 3 przy ul. Piłsudskiego nr 28a. Zdziwiło mnie, że w tej przychodni, żona się leczyła, dlatego, że nie był to nasz rejon - ale żona powiedziała, że są tu dobrzy specjaliści, to mi wystarczyło. Jak się później miało okazać, ta właśnie przychodnia kiedyś, należała do MSW. Zawoziłem ją tam wielokrotnie, brałem psa z którym spacerowałem po całym osiedlu. Wizyty u lekarzy trwały niekiedy i 2 godziny. Z tych wizyt żona wychodziła jakby bardziej podniecona - nerwowsza. Nawet pewnego razu zapytałem, co tak długo to trwa, a te wizyty wcale ci nie pomagają, wychodzisz z nich w gorszym stanie.

- Odpowiedziała, że ciągle jej coś wynajdują, badają i nie wie, co tak naprawdę jej dolega.

- Właściwie - to, co ci dolega?, spytałem.- Przecież gdy pracowałaś to prawie nigdy nie bywałaś u lekarzy.- To dobra przychodnia mają tu dobrych lekarzy.- Odpowiedziała.- Tą odpowiedź przyjąłem jako wystarczającą.Nigdy jednak nie wszedłem do tej przychodni, by zobaczyć ilu tam,

rzeczywiście oczekuje pacjentów. W okresie tym wierzyłem jej jak każdy mąż swojej żonie i do głowy mi nie przyszło by sprawdzić, to co mówi. Pewnego razu zaprosiłem mojego lekarza z firmy, który znał wielu doskonałych specjalistów, by pomógł żonie. Jakoś rozmowa się nie kleiła, na propozycje doktora - skierowania do specjalistów w Katowicach nie wyraziła jednak ochoty. Wszystko jej przeszkadzało, nawet kuchenka gazowa, twierdziła, że za wąska. Przecież cała kuchnia została wykonana na zamówienie tłumaczyłem, a kuchenka była typowa i wmontowana w całość umeblowania. Pewnego wiosennego dnia 2000 roku, a była to sobota, gotując obiad w jakimś tylko jej znanym podnieceniu, biegając po kuchni w drewniakach pośliznęła się i tracąc równowagę włożyła do gotującego się rosołu całą rękę razem z łokciem. Natychmiast zawiozłem ją na pogotowie, tam ją opatrzono, oparzenia były znaczne. Stwierdziłem tylko wracając do domu, że została ukarana, za wyzwiska kierowane pod moim adresem za kuchnię. Rany jednak szybko się zagoiły nie pozostawiając żadnych blizn.

***

Jest jesienne popołudnie 2007 roku. Przechodząc pomiędzy blokami „Manhatanu”, tak w żargonie mieszkańców Dąbrowy Górniczej nazwano jedno z dużych osiedli przy ul. Piłsudskiego, ktoś do mnie zawołał.

- Cześć Władek.Spojrzałem w kierunku skąd dobiegł do mnie głos, i poznałem

znajomego, z którym się nie widziałem dobre dwadzieścia lat. Witek Sz, przez te lata się niewiele zmienił. Znaliśmy się jeszcze z czasów pracy w Hucie Katowice. Był członkiem Zakładowej Komisji Mieszkaniowej, której byłem sekretarzem. Z

170

Page 171: Ostatnia [1]..

wykształcenia inżynier, nie pamiętam już na którym wydziale pracował, ale pamiętałem go z prac w komisji jako zawsze rozważnego i myślącego.

- Cześć Witek , odpowiedziałem.- Co słychać – zapytał.I tak od pytania do pytania, w tempie sprinterskim przelecieliśmy

wszystkie lata. Był już jak ja na emeryturze.- A co u ciebie teraz – zagadnął.- Jestem już po rozwodzie, kupiłem mieszkanie i mieszkam niedaleko

stąd.- Wiem, wiem wszystko, odparł Witek.- A skąd, zainteresowałem się.Witek jakby nie zauważył mojego pytania, i kontynuował dalej. Twoja

była żona leczyła się w tutejszej przychodni (to przychodnia dawnego MSW), przywoziłeś ją tu, spacerowałeś z psem po osiedlu, a wiesz co ona tu robiła?.

- Była szkolona w najdrobniejszych szczegółach jak ma cię wykończyć.Pociemniało mi w oczach. Przecież nikomu nie mówiłem, że woziłem tu

żonę a tym bardziej, że spacerowałem z psem.- Co ty mówisz? - Tak było, odpowiedział Witek.Wszystko to jest nagrane na taśmach. Jeśli założysz sprawę w sądzie, to

ktoś jest gotów być twoim świadkiem i wszystko w sądzie powie.- Ale kto to jest.- Nic więcej Ci już nie powiem na ten temat.Słuchaj Witek, nie mogę przecież zakładać sprawy sądowej, mojej byłej

żonie, jeśli nie znam świadka, nie wiem nawet kim jest.Wystąpiłem do IPN jako „poszkodowany” o udostępnienie mi nazwisk

agentów i donosicieli i czekam na dopowiedz.

***

W styczniu 2005 roku, wszystkie media obiegła informacja o tzw. „liście Wildsteina”. Bronisław Wildstein jako dziennikarz Rzeczpospolitej zamieścił listę „agentów współpracowników i innych”, na stronie w Internecie. Otwierając tą listę, o dziwo znalazłem tam swoje nazwisko i imię. Jak później miało się okazać była to lista wszystkich akt znajdujących się w zasobach IPN łącznie z poszkodowanymi. Na liście tej znajdowało się również nazwisko i imię Bożek (Białek) Zdzisława. Takie nazwisko i imię nosiła moja była żona, mogła to być zbieżność nazwiska i imienia, ale Białek – tu przypomniała mi się jedna z ostatnich rozmów z bezpieką i to dało mi wiele do myślenia.

A oto fragment tej listy.

IPN BU 0993/133 BOŻEK (BIAŁEK) ZDZISŁAWA IPN BU 01050/76 BOŻEK WŁADYSŁAW

171

Page 172: Ostatnia [1]..

Wiedząc, że nigdy nie współpracowałem z bezpieką udałem się do IPN w Katowicach, tam zostałem poinformowany, że powinienem złożyć wniosek o udostępnienie dokumentów - zapytanie o status pokrzywdzonego na podstawie ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej – Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu. Wniosek taki złożyłem w dniu 19 stycznia 2005 roku.

W pierwszej dekadzie września 2005 roku otrzymałem list polecony z IPN, a w nim trzy zaświadczenia:

- a oto treść pierwszego:

Na podstawie art. 217 § 2 pkt. 1 ustawy z dnia 14 czerwca 1960 r. Kodeks postępowania administracyjnego (Dz. U. Z 2000 r. Nr 98, poz. 1071), w związku z wniesieniem przez Pana Władysława Bożka pytania, o którym mowa w art. 30 ust. 2. ustawy z dnia 18 grudnia 1998 r. o Instytucie Pamięci Narodowej – Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu (Dz. U. Nr 155, poz. 1016, z 1999 r. Nr 38, poz. 360 oraz z 2000 r. Nr 48, poz. 553), zaświadcza się, na podstawie posiadanych i dostępnych dokumentów zgromadzonych w zasobie archiwalnym Instytutu Pamięci Narodowej – Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu, że Pan Władysław Bożek jest pokrzywdzonym w rozumieniu art. 6 w/w ustawy.

Pieczęć i podpis Naczelnika Oddziałowego Biura Udostępniania

I Archiwizacji Dokumentów w KatowicachJolanta Nowak

- treść drugiego:

Na podstawie art. 217 § 2 pkt. 1 ustawy z dnia 14 czerwca 1960 r. Kodeks postępowania administracyjnego (Dz. U. z 2000 r. Nr 98, poz. 1071), w związku ze złożeniem przez Pana w dniu 19.01.2005 r. w Oddziale IPN w Katowicach wniosku, o którym mowa w art. 30 ust. 1 ustawy z dnia 18 grudnia 1998 r. o Instytucie Pamięci Narodowej – Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu (Dz. U. Nr 155 poz. 1016 z późń. Zm.) zaświadczam, że w archiwum Instytutu Pamięci Narodowej – Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu znajdują się następujące dotyczące Pana dokumenty:

- akta operacyjne b. służb bezpieczeństwa

Pieczęć i podpisJak wyżej

172

Page 173: Ostatnia [1]..

- i treść trzeciego:

Instytut Pamięci Narodowej – Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu informuje, że udostępnienie akt dot. Pokrzywdzonego Pana Władysława Bożka nastąpi w dniu 7 września 2005 r. w Oddziałowym Biurze Udostępniania i Archiwizacji Dokumentów w Katowicach ul. Józefowska 104, w pokoju 119, w godz. 8:00 – 15:00.

Pieczęć i podpisJak wyżej

W wyznaczonym dniu zgłosiłem się do Oddziału IPN w Katowicach celem zapoznania się z aktami operacyjnymi bezpieki. Były to luźne kartki w teczce, około 220 dokumentów, część tych dokumentów zamieszczam na końcu książki. Wybrałem 74 dokumenty i złożyłem wniosek (tylko jeden egzemplarz) o skopiowanie tychże. Akta oznaczone były numerem IPN Ka 048/568. Z akt wynikało, że z bezpieką w tej sprawie, współpracowało 17 tajnych agentów, o następujących pseudonimach: Michał, SJ, Zdzichu, Narcyz, 09, Janosik, Dawid, Brzoza, Mickolz, Misiu, Szczepan, Stańczyk, Janusz, August, Edward, Waldek, Hickok. Złożyłem więc wniosek o odtajnienie nazwisk tych agentów i współpracowników bezpieki. Po wielu pismach i odwołaniach, dnia 10 stycznia 2008 r. została podjęta ostateczna decyzja o odmowie podania mi nazwisk oraz dalszych danych identyfikujących tożsamość osób występujących pod podanymi pseudonimami. Uzasadnienie IPN jest bardzo mgliste np. że nie zachowały się dowody donoszenia na mnie, że pod danym pseudonimem znajduje się kilka nazwisk. Moje logiczne rozumowanie podpowiada mi, że jeśli w moich aktach operacyjnych funkcjonariusz SB pisze, że należy uruchomić agenturę i podaje pseudonimy agentów, którzy mają się zainteresować mną, a nie zachowały się dowody (donosy) na piśmie, to ja uważam, że mam prawo poznać nazwisko tego agenta. Niestety IPN uważa inaczej. Przecież taki człowiek nie znalazł się tam przypadkiem, musiał wyrazić zgodę i podpisać współpracę z bezpieką i już sam ten fakt jest naganny, a jego nazwisko powinno być znane, przynajmniej mnie. Można na tej podstawie myśleć, że IPN będąc w posiadaniu dokumentów o agentach chroni ich pomimo tego, że ze społecznego punktu widzenia takie postawy uznano za naganne.

Jest i inna zastanawiająca sprawa. Udostępnione mi akta obejmowały okres tworzenia Solidarności w Koksowni „Przyjaźń”, a przecież zostałem aresztowany w grudniu 1981 r. Na moje pytanie czy to są wszystkie dokumenty na mój temat pani w IPN odpowiedziała, że tak.

Przecież razem z kolegami z Huty Katowice tworzyliśmy od podstaw Niezależny Związek Zawodowy a następnie NSZZ Solidarność, aż wierzyć mi się nie chce aby bezpieka się nami nie interesowała. Również w latach osiemdziesiątych przesłuchiwany byłem kilkakrotnie przez funkcjonariuszy SB i z tego okresu nie zachowały się żadne dokumenty?.

Doskonale pamiętam, jak po jednym z przesłuchań funkcjonariusz SB relacjonował mi moje spotkania z „podejrzanymi elementami”, tak nazywano osoby zagrażające bezpieczeństwu PRL. Nawet po jednym z takich przesłuchań, zwierzyłem się Włodkowi Kapczyńskiemu , że muszę mieć założony podsłuch. Włodek

173

Page 174: Ostatnia [1]..

zaproponował mi, że postara się o urządzenie wykrywające „pluskwy”, jak nazywano elementy podsłuchu. I rzeczywiście dostarczył mi takie urządzenie wraz z instrukcją obsługi. Przez kilka dni sprawdzałem pomieszczenia mieszkalne o różnych porach dnia i nocy, ale nic nie wykryłem. Na kolejnym przesłuchaniu, historia się znowu powtórzyła wiedzieli kiedy i z kim się spotykałem nie znali tylko szczegółów i ode mnie chcieli się tego dowiedzieć. I znów testowanie, wykrywaczem podsłuchu, tym razem jednak wykryłem podsłuch w pionie, gdzie mieściły się wszystkie rury ale tak nisko jakby u sąsiada z niższego piętra. Był to dla mnie sygnał by w domu, całkowicie zaprzestać rozmów na tematy będące w zainteresowaniu bezpieki. Był to okres kiedy to już mocno działałem w konspiracyjnej „Sieci”.

***

Po moim koszmarze przeżywanym we własnym domu, i po rozwodzie postanowiłem się wyprowadzić. Jakiś czas trwało nim znalazłem takie mieszkanie, które mi odpowiadało. W połowie września 2002 roku wyprowadziłem się z mojego domu. Mieszkanie było w fatalnym stanie technicznym, właściwie zmuszony byłem wykonać kapitalny remont.

Zajęty remontem, pod koniec września otrzymałem wezwanie na policję w charakterze podejrzanego. Zdziwiło mnie to wezwanie, pomyślałem mój koszmar jeszcze się nie skończył.

Ale kto i o co mnie oskarża? W wyznaczonym dniu zjawiłem się na Komendzie Policji w Dąbrowie

Górniczej. Prowadzący dochodzenie policjant najpierw poinformował mnie, że toczy się postępowanie karne przeciwko mnie i dał mi do wglądu dość grubą teczkę. Dokumenty zawierały przede wszystkim akt oskarżenia, oraz protokoły przesłuchania świadków. Oskarżała mnie moja była żona o to samo, co było przedmiotem pozwu o rozwód z mojej winy. Te same dokumenty, które zostały wycofane przy rozprawie rozwodowej zostały wniesione ponownie już jako akt oskarżenia o znęcanie się fizyczne i psychiczne. Zawirowało mi w oczach.

Boże powiedziałem półgłosem, co ta kobieta jeszcze mi uczyni. Przeczytałem zeznania świadków. Świadkami oskarżenia była jej siostra,

która zeznała do protokołu iż była świadkiem wielokrotnych awantur wszczynanych przeze mnie, szczególnie gdy byłem pijany. Czytając to własnym oczom nie wierzyłem, jak można dopuścić się takiej podłości.

Bywała z mężem wielokrotnie w naszym domu na różnych imprezach rodzinnych i nigdy nie było żadnych awantur.

Przecież, myślałem tym kłamstwem może mnie skazać, jak można posunąć się do takiej podłości, gdzie sumienie?.

Dłuższy czas wpatrzony w to, co czytałem zapomniałem na chwilę gdzie się znajdowałem i z jakiego powodu.

Dopiero głos policjanta, który zapytał czy, już zapoznałem się z dokumentami uświadomił mi gdzie jestem.

Przywrócony do świadomości, odpowiedziałem, że jeszcze czytam, protokoły spisane były ręcznie.

174

Page 175: Ostatnia [1]..

Drugim świadkiem oskarżenia była moja własna córka. Tu jeszcze większy szok. Chociaż mnie nie oskarżała, to jednak złożyła zeznanie, że informowana była telefonicznie o awanturach, przez matkę. Załamało mnie to doszczętnie. Moja córka dla której tak wiele uczyniłem, postanowiła być świadkiem oskarżenia własnego ojca, tu do moich oczu zaczęły cisnąć się łzy.

Wyrwany ponownie z tych rozmyślań przez policjanta odłożyłem dokumenty. Policjant wyjął jakiś druk i rozpoczął przesłuchanie. Odpowiedziałem, że odmawiam składania jakichkolwiek wyjaśnień w tej sprawie. Byłem w dalszym ciągu w ogromnym szoku, przyszło mi do głowy, że zostało to ukartowane.

Przecież w policji pracowało kilku byłych funkcjonariuszy SB i to oni mogli uknuć tą mistyfikację.

Jest jeszcze, przecież Prokuratura pomyślałem tam będę miał możliwość złożenia zeznań. Policjant skrupulatnie zapisał odmowę i dał mi do podpisania protokół. Przesłuchanie się zakończyło, jest pan wolny oświadczył na zakończenie.

Niestety, po kilku tygodniach otrzymałem list polecony z prokuratury, a w nim akt oskarżenia i informacje, że został przesłany do Sądu Grodzkiego. W ten sposób zostałem pozbawiony złożenia wyjaśnień w tej sprawie. Z sądu otrzymałem wezwanie na rozprawę, która została wyznaczona na styczeń 2003 roku. Po otrzymanym wezwaniu, złożyłem na piśmie wyjaśnienie, którego nie udało mi się wcześniej złożyć na policji i prokuraturze. Właśnie w tamtym okresie napisałem ten wiersz:

Jest mi smutno , gdy mnie oskarżają a kłamstwo jest miarą bytuJest mi smutno , gdy prawdę za nic mają po to, by dołożyć mi tu .

Na pierwszej rozprawie został odczytany akt oskarżenia przez panią prokurator. A przez sędzinę zostałem poproszony o złożenie wyjaśnień w przedmiotowej sprawie. Odpowiedziałem, że wszystko co mam do powiedzenia w tej sprawie napisałem w odpowiedzi na akt oskarżenia i nic więcej nie mam do dodania. Pani sędzina zadała mi pytanie czy zrozumiałem akt oskarżenia, odpowiedziałem, że tak. Czy oskarżony przyznaje się do winy, odpowiedziałem nie. W odpowiedzi sędzina przeprowadziła wywód, machając przy tym moim pismem, że nie jest to sprawa gospodarcza i składanie pism w tej sprawie, nie może mieć żadnego znaczenia. Odpowiedziałem, że żądam przyjęcia pisma jako moich wyjaśnień w tej sprawie. Sędzina jednak tych wyjaśnień nie przyjęła, nie wpięła tego pisma do teczki z aktami sprawy, pozostawiając je luźno. Na tym pierwsza rozprawa się zakończyła, kolejna została wyznaczona na lutego.

Kolejne rozprawy odbywały się w miesięcznych odstępach czasowych. Na jedną z nich sąd wezwał męża siostry, byłej żony. Ponieważ jedno z pobić byłej żony o czym świadczyła obdukcja, było w obecności świadków, a światkami byli siostra i szwagier byłej żony. Z zeznań byłej żony, potwierdzonych przez jej siostrę, wynikało, że w dniu 4 lipcu 2001 roku, przy okazji pieczonek zorganizowanych w ogrodzie, będąc pod wpływem alkoholu ją pobiłem.

175

Page 176: Ostatnia [1]..

Wezwany świadek nie potwierdził tych faktów, potwierdził natomiast, że taka impreza była ale on nie widział awantury.

Na moje pytanie, kto robi pieczonki w lipcu?, nie potrafił nic konkretnego powiedzieć, ale stwierdził, że on wie iż w biznesie, przy różnych okazjach towarzyszy alkohol.

Moja uwaga skupiła się na tym, by przed sądem dowieść, że żona kłamie.

Na jedną z rozpraw, jako przedstawiciel prokuratury pojawił się mężczyzna i właśnie na tej rozprawie była przesłuchiwana moja była żona.

Wzięta w kleszcze pytań prokuratora skompromitowała się doszczętnie. Chodziło mniej więcej o to, że ja wszędzie ją szkalowałem i wśród sąsiadów i znajomych, zmuszona przez prokuratora do podania nazwisk osób do których ja mówiłem obelżywe słowa, w końcu odmówiła ich podania.

Poproszony o zadanie świadkowi pytań – zapytałem?Jeśli nasz związek małżeński praktycznie nie istniał, to dlaczego?, latem

2000 roku kupiłem Ci na 30 lecie małżeństwa, pierścionek z brylantem?.Odpowiedziała, ale mi pierścionek za 600 zł.Było to oczywiste kłamstwo, pierścionek kosztował kilka ładnych

tysięcy i na moją sugestię sprawdzenia tego, sędzina odpowiedziała, nie ma takiej potrzeby.

Moi świadkowie, 4 osoby, znajomi, którzy wielokrotnie bywali w moim domu, również na wielu imprezach nie potwierdzili oskarżeń, ale to nie miało żadnego znaczenia dla sądu. Mało tego, zostali uznani za niewiarygodnych, ponieważ zdaniem sądu nie podałem ich w dochodzeniu i ich zeznań nie można było zweryfikować.

Dla sądu nie miało również znaczenia, że świadkami oskarżenia była tylko najbliższa wybrana, rodzina, byłej żony. Świadkami oskarżenia były tylko dwie osoby.

Takie jest prawo, by można wnieść akt oskarżenia, potrzebnych jest minimum dwóch świadków.

A przecież powoływała się na imprezy rodzinne i towarzyskie.Widać sąd uznał, że takie imprezy odbywały się w towarzystwie jej

siostry i córki. W imprezach, każdorazowo uczestniczyło co najmniej kilkanaście osób.

Ale nikt z tych osób nie zechciał być świadkiem oskarżenia.Były to, widoczne gołym okiem laika, uchybienia procesowe. Sąd wydał,

takie jest moje zdanie, wyrok znacznie wcześniej nim zakończył się proces.Niestety już na żadną z rozpraw, jako prokurator, nie pojawił się

mężczyzna z oczywistą szkodą dla mnie.W dniu 19 grudnia zapada wyrok. Pani prokurator, w mowie końcowej,

żąda 1 roku więzienia z zawieszeniem na 3 lata.Sąd, to podwyższa i skazuje mnie na 1 rok więzienia w zawieszeniu na 4

tata.Na ogół bardzo rzadko sąd podwyższa karę, wyżej niż żąda tego

prokurator. Jak perfekcyjnie był to przygotowany proces, dowiedziałem się dopiero

później.

176

Page 177: Ostatnia [1]..

Zażądałem orzeczenie sądu na piśmie. Zamieszczam go na końcu książki, bardzo ciekawym wątkiem orzeczenia sądu jest ujęcie zeznania szwagra byłej żony, który nie potwierdził oskarżeń, ale i tak to koleruje?, z całym zebranym materiałem dowodowym.

Cały proces został perfekcyjnie przygotowany i przeprowadzony, i pomimo odwołań do wyższych instancji wyrok został utrzymany.

***

Po około dwóch latach, jeden z moich świadków Brunon Werner będąc u mnie opowiedział mi o zwierzeniach szwagra byłej żony. Będąc ze swoim znajomym na piwie spotkali się z nim. On to ze smutkiem opowiedział im, że moja była żona wielokrotnie zmuszała tak jego jak i swoją siostrę do bycia świadkiem w procesie przeciwko mnie. Właściwie swoją siostrę kupiła, ale on odmówił, i zaskoczony był, że ja podałem go na świadka.

Prawda była taka, że to nie ja go podałem za światka a prokurator, mężczyzna, który był tylko raz na sprawie. Słusznie rozumując, skoro, siostra mojej byłej żony była świadkiem pobicia, a przecież była z mężem, to jego zeznania w sprawie miały kluczowe znaczenie. Niestety nie dla sądu.

Znajomego zapytałem, czy powtórzy to przed prokuratorem. Odpowiedział, że tak. W związku z tym wystąpiłem do prokuratury z wnioskiem o podejrzenie popełnienie przestępstwa. Po przeprowadzonym śledztwie, przez policję, oczywiście miałem wgląd w materiały śledztwa, poinformowano mnie, że akta sprawy przekazują do prokuratury.

Na szczególną uwagę zasługiwały zeznania siostry byłej żony, która zeznała, że nie była świadkiem pobicia siostry przeze mnie, przy okazji pieczonek.

Podczas prowadzonego procesu, sędzina tak manipulowała zapisami do protokołu, że rzeczywiście takiego zapisu nie było. Pomimo, że na sali rozpraw takie pytanie padło z mojej strony.

Czy świadek był kiedykolwiek obecny podczas awantury w moim domu.Odpowiedź, tak zawsze.Pamiętam to dobrze, ale takiego zapisu w protokole nie było. Było tylko dość ogólnikowe sformułowanie, że awantury w domu się

odbywały.Również jej mąż wyparł się spotkania z Werenerem i takiej rozmowy. Z prokuratury otrzymałem powiadomienie wraz z orzeczeniem, że akta

sprawy zostały przekazanie do sądu. Po kilku dniach, otrzymałem wezwanie z sądu. W wyznaczonym dniu,

wstawiłem się i sędzia oświadczył mi, że wyrok w tej sprawie dawno już się uprawomocnił, a sąd z urzędu nie może wszcząć tej sprawy. Ale doradził mi, bym je oskarżył z powództwa cywilnego, wziął sobie dobrego adwokata, a dowiodę, że i była żona i jej siostra kłamały, a zatem złożyły fałszywe oświadczenia.

Właściwie to na tym zakończyła się cała sprawa, zniesławienia mnie i skazanie za niepopełnione czyny.

177

Page 178: Ostatnia [1]..

Postanowiłem, więcej nie ruszać tej sprawy. Niech żyją obydwie siostrzyczki dalej, z bagażem podłości w swoich sercach i mam tylko cichą nadzieję, że kiedyś obudzi się w nich sumienie.

Cała ta sprawa, przecież dość banalna zasługuje jednak na głębszą refleksję. Każda dobrze przygotowana sprawa, przed podobno, niezawisłym sądem, znajdzie finał w postaci wyroku skazującego.

Jakim trzeba być podłym, by oskarżyć i skazać niewinnego człowieka. Tak przecież dawniej bywało, gdzie sądy, stanowiły zbrojne ramię, systemu politycznego, ale obecnie?. Wydaje mi się, że systemy polityczne są mniej zbrodnicze niż podłość człowieka.

Pojawia się jeszcze jedna refleksja, kto?, tak perfekcyjnie przygotował to wszystko, bo na pewno nie moja była żona. Pytanie to pozostawiam czytelnikowi.

178

Page 179: Ostatnia [1]..

4. Podsumowanie.

Właściwie, to całe moje życie, tak w młodości jak i będąc już dorosłym i dojrzałym mężczyzną przeżyłem jakby obok komunizmu. Pierwszy raz z perfidią komunistyczną spotkałem się będąc jeszcze chłopcem, na początku lat pięćdziesiątych. Mieszkając u babci pewnego razu znalazłem się na przepastnym strychu budynku. Było tam kilka kufrów zapełnionych różnościami, od zastaw stołowych po najróżniejsze ubrania. Przeglądając jeden z nich natrafiłem na pisma, wydane w języku polskim ale datowane, bodajże na 1943 lub 1944. Czytać już umiałem, zresztą nauczyłem się tego dość wcześnie. Były to pisma, tygodniki lub miesięczniki o ładnej grafice i bardzo wyraźnym druku. Moją uwagę zwróciły zdjęcia, bardzo wyraźne z ekshumacji Polaków pomordowanych w Katyniu. Zdziwiło mnie jedynie to, że pisma były w języku polskim a przecież data wydania wskazywała, że Polska była w niewoli pod okupacją niemiecką. Pism, jak zapamiętałem było kilkadziesiąt. Wiele czasu zajęło mi przeczytanie tego co zawierały. Otóż z pism tych dowiedziałem się, że Niemcy powołali specjalną komisję pod patronatem Czerwonego Krzyża, której zadaniem było odkopanie grobów i ekshumowanie ofiar pomordowanych. Byli to Polacy w mundurach, świadczyły o tym orzełki na guzikach i inne dystynkcje oraz dokumenty osobiste, zdjęcia i notatki. Do każdego zdjęcia był komentarz, podawane były nawet nazwiska i zdjęcia które mieli przy sobie. Czytając to, z moich oczu płynęły łzy, było to niesamowite przeżycie dla takiego dziecka. Niemcy dowodzili, że zbrodni dokonali sowieci. Odkryte mogiły pomordowanych Polaków zrobiły na Niemcach tak ogromne wrażenie, że postanowili dowieść kto dokonał tej potwornej zbrodni. Jak zawsze odkładałem te pisma na miejsce i przysypywałem tym czym były przykryte. Ale mojej babci nie uszło uwagi moje zachowanie i smutek na mojej twarzy. Nic do tej pory nie mówiłem, gdzie chodziłem i co robiłem, ale przenikliwy wzrok babci zmusił mnie pewnego razu do zadania pytania.

- Babciu, co to był Katyń?- Zamiast odpowiedzi usłyszałem, szperałeś na strychu.

Nic nie odpowiedziałem, ale na drugi dzień, gdy znalazłem się ponownie na strychu pism już nie było. Zniknęły – nie miałem odwagi zapytać, co się z nimi stało i nigdy takie pytanie nie padło. Dziś to rozumiem a i wtedy wiedziałem, że taka informacja, gdyby wyszła poza mury domu była wręcz śmiertelnym zagrożeniem dla wszystkich. Pamiętam doskonale jak funkcjonariusze MO, w tamtym okresie, mając jeszcze polowe mundury wojskowe, i tylko czerwona opaska na lewym ramieniu z białymi literami MO odróżniała ich od wojska, szwędali się po całej miejscowości zaczepiając dzieci takie jak ja i obiecując cukierki nakłaniali do zwierzeń o swoim domu, sąsiadach, o tym co się dzieje po nocach itp. Będąc świadkiem aresztowania ojca i dramatów na tym tle w domu, zapałałem do nich ogromną nienawiścią. System, który wtedy się rozprzestrzeniał był rzeczywistym złem, to utkwiło mi głęboko w pamięci, wprowadzając mnie z tym, w dorosłe życie. Nigdy nie należałem do ZMS (związek młodzieży socjalistycznej) a tym bardziej do PZPR, uważając te organizacje za wrogie, przynoszące wiele nieszczęść obywatelom i samej Polsce. Zmieniali wszystko, zabierali majątki i fabryki. Nawet młyn wodny, który zapamiętałem z młodości upaństwowiono, a wobec wielkiej niechęci właściciela, nakazano jego

179

Page 180: Ostatnia [1]..

rozebranie pozostawiając tylko ogromny staw, gdzie z resztą kolegów chodziliśmy się kąpać. Zlikwidowano go dopiero na początku lat siedemdziesiątych, pozostawiając po nim rozległe łąki.

Tak jakoś potoczyło się to moje dorosłe życie, że tam gdzie pracowałem nie zmuszano nikogo do wstępowania do PZPR. Pracowałem w budownictwie w firmie która zajmowała się robotami elektrycznymi, to mi odpowiadało. Chciałem awansować, oczywiście ale nie za cenę legitymacji. Ucząc się specyfiki zawodu, zdobywałem coraz to większą wiedzę i kwalifikacje. Moim największym marzeniem było zostanie członkiem grupy rozruchowej. Tu decydowała tylko wiedza, a mając ją spełniły się moje marzenia, legitymacja na moje szczęście nie była najważniejszym czynnikiem. Praca ta dawała mi wiele satysfakcji. W latach siedemdziesiątych – bumu gospodarczego Gierka, liczyła się każda głowa w tym zawodzie. Uruchamiałem coraz to nowe zakłady, mogąc zaprezentować swoją rozległą wiedzę, wszystko to sprawiało mi ogromną radość, byłem potrzebny, nikomu nawet do głowy nie przyszło pytać o legitymację.

Pierwszy kontakt z UB (urząd bezpieczeństwa) miałem w 1964 roku, kiedy to po zabójstwie Prezydenta USA Kenediego, trwała kampania wyborcza na jego następcę. Jednym z kandydatów był Goldwater, który na spotkaniach wyborczych podkreślał, że jak zostanie prezydentem, to zniszczy komunizm. Nasłuchując wraz z kolegami „Radia Wolna Europa” w internacie gdzie mieszkałem, wśród szumów i trzasków zagłuszarek, informacje takie przyjmowaliśmy z entuzjazmem. Nadeszły wakacje. Postanowiliśmy działać. Prawie na, każdym moście w tamtych czasach, zamocowane były ogromne hasła np. „Socjalizm to dobrobyt” „Wszyscy popieramy zdobycze socjalizmu” i wiele jeszcze grubszych. W nocy z 21 na 22 lipca 1964 r zakrywając te hasła, powiesiliśmy nasze „Niech żyje Goldwater pogromca komunizmu”. Dokonaliśmy tego na kilku, bodajże 4 kluczowych mostach województwa rzeszowskiego oddalonych od siebie o wiele kilometrów. Był to może wybryk, ale dobrze przygotowany i wykonany, i jak miała przyszłość pokazać właśnie to pokolenie doprowadziło do upadku komunizmu, nie tylko w Polsce. Minęły wakacje, rozpoczęła się nauka. Mniej więcej w połowie września, przyjechała bezpieka do szkoły i w kajdankach zabrali mnie do komendy. Tam zauważyłem Franciszka Żabę szefa naszej grupy, Franka również skutego przeprowadzali do innego pokoju i dlatego go zauważyłem. Zostałem doprowadzony do pokoju w którym znajdowało się jedno biurko i dwa krzesła. Kajdanki mi zdjęto. Za biurkiem siedział cywil, a przed sobą miał kartkę maszynopisu a na niej pytania, chyba jak zapamiętałem ponad dwadzieścia.

Rozpoczęło się przesłuchanie. Nie pytano mnie o nazwisko i imię, żadnych danych osobistych. Pierwsze pytanie było, czy kiedykolwiek byłem w Muninie i innych miejscowościach, których już nie pamiętam. Odpowiedziałem, że nie, może kiedyś tylko przejeżdżałem ale nie pamiętam. Muninę pamiętałem, po pierwsze, że tam ja z kolegą wieszaliśmy transparent, był tam duży most nad drogą. Siedząc po drugiej stronie biurka mogłem i czytałem pytania, niektóre z nich były rozszerzane o dodatkowe. Odpowiedzi moje były krótkie i pewne. Jeśli pytanie było jasne odpowiadałem zgodnie ze swoją wiedzą, jeśli było skomplikowane odpowiadałem, że nic nie wiem. Pytanie o mosty uświadomiło mi, że szukają tych, którzy wieszali hasła. Organizacja nasza polegała na tym, że nikt z nas nie wiedział

180

Page 181: Ostatnia [1]..

kto co ma wykonać, wiedział to jedynie Franek. Obawiałem się, że może sypnie, ale na wszelki wypadek nic nie widziałem. Sprawa mostów nie była najważniejszą. Funkcjonariusz bezpieki poinformował mnie, że jestem członkiem nielegalnej grupy, która siłą planuje obalenie socjalizmu. Informował mnie, że dowód na to, że tak jest, jak mówi znajduje się na schemacie, który został zabezpieczony przy Franciszku Żabie, gdzie jest umieszczone moje nazwisko jako minister finansów przyszłego rządu. Stanowczo zaprzeczyłem temu. Nigdy w dyskusjach z Frankiem nie rozmawialiśmy na ten temat, informował mnie, że jest organizowana grupa ludzi pewnych i poważnych i widziałby mnie w tej grupie, ale nie było mowy o wstępowaniu. Nie miałem pojęcia dlaczego umieścił mnie na tej liście. W rozmowach z nim podkreślałem, że najpierw muszę skończyć szkołę zdobyć zawód a później możemy rozmawiać na ten temat. Zaprzeczyłem w sposób zdecydowany, że nic mi nie wiadomo o takiej grupie. Jak to w internacie odwiedzaliśmy się w pokojach, i rozmawialiśmy o różnych sprawach, ale nigdy o obaleniu socjalizmu. Przecież, każdy może wymyślić sobie jakąś bzdurę i umieścić tam jakieś nazwiska, to może być również prowokacją.

Przecież wiecie, że jestem dobrym uczniem, mam swoje zdanie na temat otaczającego mnie świata, ale siłą obalać socjalizm, to mi się nie mieści w głowie. Ubek wszystko zapisał i stwierdził, jeszcze to sprawdzimy, po czym przesłuchanie zostało zakończone, a mnie przeprowadzono do pokoju w którym była tylko jedna prycz z desek przymocowana do ściany i zamknięta, żadnych innych przedmiotów, siadłem więc na podłodze w kącie i w takiej pozycji głównie się znajdowałem. Od czasu do czasu wstawałem by rozprostować kości i pochodzić. Tak przesiedziałem noc, rano przyniesiono mi czarną kawę, chleb i pasztetową. Po posiłku rozpoczęło się ponowne przesłuchanie, ubek najpierw stwierdził, że nie mówiłem prawdy ale wobec mojego zdecydowanego sprzeciwu, stwierdził – jesteście rzeczywiście dobrym uczniem i źle by było gdybyście przystępowali do nielegalnych organizacji.

- Powiedziałbym, że był to moralny wykład. Dał mi protokół do przeczytania i podpisując go, stwierdził – będziemy

was obserwować i jeśli podpadniecie to zamkniemy was na dobre, jesteś wolny i nie musisz dzisiaj iść do szkoły, spytałem tylko która jest godzina, było jak pamiętam około południa. Franek niestety nie wyszedł i do dnia dzisiejszego nic o nim nie wiem.

Po ukończeniu szkoły podjąłem pracę na Śląsku w firmie zajmującej się robotami elektrycznymi głównie w elektrowniach. Skierowany zostałem do Pątnowa gdzie była budowana elektrownia opalana węglem brunatnym. Dwie podobne elektrownie Konin i Gosławice już pracowały. Elektrownia Pątnów zlokalizowano nad jeziorem o tej samej nazwie. Nie posiadała chłodni kominowych a chłodzenie pary po wyjściu z turbiny odbywało się w ogromnych rurach zanurzonych w jeziorze. Była to całkowicie nowa inwestycja gdzie jako młody człowiek uczyłem się wszystkiego od nowa. Wiedza zdobyta w szkole niewiele pomagała. Staż trwał 3 miesiące w trakcie, których zapoznawaliśmy się z rzemiosłem na różnych obiektach elektrowni. Ciągłe zmiany nie stwarzały zadowolenia z pracy, ale dopiero pensja dawała radość. Po raz pierwszy miałem do dyspozycji swoje własne pieniądze. Staż pracy zakończył się egzaminem po 3 miesiącach pracy.

Służba wojskowa wyzwoliła kolejną porcję niechęci do systemu komunistycznego. Na każdym kroku widoczna była bezmyślność i wręcz głupota

181

Page 182: Ostatnia [1]..

oficerów. Nie będąc partyjnym, omijały mnie awanse, nawet na urlop taryfowy nie udało mi się pojechać i zapłacono mi za niego wychodząc do rezerwy. I chociaż nigdy nie byłem ukarany nawet naganą, to byłem traktowany jak obcy. Jest mało prawdopodobne by bezpieka miała wpływy w wojsku, coś w tym jednak było, gdyż traktowany byłem inaczej niż pozostali żołnierze. W chwilach trudnych zacinałem zęby, mówiąc sobie, z każdym dniem bliżej cywila. Tak minęło 24 miesiące i nadszedł wreszcie dzień cywila, a więc to ja sam miałem decydować o sobie. Ministrem obrony był Spychalski i służba wojskowa w tamtym czasie była nie najgorszym obowiązkiem młodego człowieka. Byłem sprawny fizycznie, strzelałem dobrze, byłem nawet strzelcem wyborowym, jednak noszony mundur mnie uwierał, nie czułem się w nim dobrze. Do cywila wyszedłem w październiku, a już od 1 listopada poszedłem do pracy.

Trafiłem na budowę elektrowni do Łagiszy koło Będzina. A po roku pracy skierowano mnie na budowę cukrowni w Czechosłowacji do małego miasteczka Hruszowany. Było to w dwa lata po inwazji „bratnich krajów socjalistycznych”. Pamięć o tamtych wydarzeniach była wśród czechów jeszcze bardzo żywa. Dziwiła mnie postawa czechów, którzy nigdy nie narzekali na system, właściwie to, bali się nawet o nim mówić. Cukrownię budowaliśmy my Polacy, Czesi tylko pod koniec budowy się pojawili, po to, by zapoznać się z urządzeniami. Wydarzenia grudnia 1970 roku w Gdańsku spotkały mnie w Czechosłowacji. Informacje o tych wydarzeniach czerpałem z nasłuchu „Radia Wolna Europa”. Odbiór był nie najgorszy, mniejsze szumy niż u nas w kraju. Jaruzelski będąc wówczas ministrem Obrony Narodowej, któremu podlegało wojsko, właśnie to wojsko strzelało do niewinnych ludzi na przystankach kolejki podmiejskiej. I choć do dnia dzisiejszego, nie udało się ustalić kto wydał rozkaz strzelania, to odpowiedzialność leży po stronie Jaruzelskiego. Wynikiem tych wydarzeń były głębokie zmiany w PZPR i samym biurze politycznym. Te informacje łącznie z komentarzami o zbrodni ludobójstwa w Gdańsku mogłem słuchać tylko w radiu „Wolna Europa”. Na budowie, te wydarzenia spotkały się również z potępieniem i były jednoznacznie komentowane, komuniści poraz kolejny strzelali do niewinnych ludzi. Co rozsądniejsi koledzy zaczęli myśleć o ucieczce. Hruszowany znajdowały się tuż przy austriackiej granicy. Rozciągały się tam rozległe bagna, nawet linia kolejowa w pewnym miejscu przechodziła przez skrawek Austrii. Na około 2,5 tysiąca załogi, od jesieni 1969 r. do wiosny 1970 r., uciekło przez granicę około 700 osób. Kilku moich kolegów z którymi razem pracowaliśmy, zaczęło planować ucieczkę. Namawiano mnie do przyłączenia się i razem opuszczenia kraju. Odmówiłem. Powodem odmowy był zaplanowany mój ślub na sierpnień 70 roku. Nawet ich odprowadziłem do miejsca gdzie przekroczyli granicę. Zaskoczeniem dla mnie, było wezwanie mnie pewnego dnia do kierownictwa budowy, gdzie przekazano mi widokówkę z Austrii, w której koledzy przesyłali mi najlepsze życzenia podkreślając, że jest im smutno beze mnie. Z treści dowiedziałem się, że znajdują się w obozie dla uchodźców i za około 3 do 6 miesięcy wyjadą jedni do Kanady inni do USA. Widokówka adresowana była na budowę na moje nazwisko. Kierownik budowy wskazał cywila, który chce ze mną porozmawiać. Cywilem okazał się funkcjonariusz bezpieki, który wypytywał mnie o szczegóły ucieczki, podkreślając, że musiałem wiedzieć o ucieczce ponieważ z treści wynika, że byliśmy w zażyłych stosunkach koleżeńskich. Nie zaprzeczałem tego, ale nic nie wiedziałem o ich planach

182

Page 183: Ostatnia [1]..

odpowiedziałem. Ubek spisał to wszystko skrzętnie, zatrzymał widokówkę, oświadczając mi, że jest to dowód w sprawie.

O całej sprawie zapomniałem dość szybko. Za miesiąc miałem jechać do kraju gdzie czekały mnie przygotowania do ślubu. Zgodnie z kontraktem po 3 miesiącach pracy przysługiwał trzydniowy urlop, wobec tego, że nie był to wyjazd obowiązkowy można było sobie gromadzić te dni co 3 miesiące. W Czechosłowacji w tamtym okresie było znacznie więcej towarów niż w Polsce. Wyjeżdżając na urlopy jeździliśmy po różnych miastach, by kupić prezenty. Kupienie atrakcyjnego towaru nie było takie łatwe, chodź znajdował się na półce, sprzedawczyni odpowiadała „neni”, co znaczyło, że nie ma i nie miało to znaczenia, że pokazywało się palcem, że jest. Zupełnie inaczej reagowały, gdy przemówiło się innym językiem np. niemieckim, wtedy przynoszono towar nawet z magazynu.

Zaopatrzony w prezenty, przyjechałem do kraju na początku czerwca. Pozałatwiałem wszystkie sprawy, związane ze ślubem i wyjechałem na kilka dni do matki.

W drodze powrotnej spotkała mnie niemiła niespodzianka. Na stacji PKP Zebrzydowice, ostatniej stacji granicznej między PRL a Czechosłowacją zostałem zatrzymany przez straż graniczną Czechosłowacji. Zostałem wyprowadzony z pociągu na tamtejszy posterunek, pod zarzutem nielegalnego przekroczenia granicy. Otóż ni mniej ni więcej mój paszport okazał się nieważny. Posiadał pieczątkę „z prawem jednokrotnego przekroczenia granicy”, raz już przekroczyłem granicę gdy skierowano mnie do pracy w Czechosłowacji, a zatem drugi wyjazd był już nielegalny. I nie pomogły żadne tłumaczenia, nawet wystawiona delegacja. Zostałem zatrzymany w areszcie i czekałem do rana na przyjazd naszej milicji. Gdzieś około godziny jedenastej następnego dnia, zjawiła się milicja z komendy wojewódzkiej z Katowic. Zostałem przekazany i zabrany do Katowic. Zarzucono mi próbę nielegalnego przekroczenia granicy, przeprowadzono drobiazgowe śledztwo, po czym zamknięto na 48 godzin do wyjaśnienia sprawy. Po około 24 godzinach od zatrzymania, poproszono mnie do gabinetu cywilnego funkcjonariusza i poinformowano mnie, że Ministerstwo Budownictwa, wystawca paszportu potwierdza wystawienie paszportu ale uważa za rzecz niemożliwą by taką pieczątkę wstawiono w moim paszporcie. Poinformowano mnie, że zatrzymany paszport zostanie wysłany do Warszawy, a ja mam się tam zgłosić za 3 dni, po czym mnie zwolniono, nie pytając czy mam gdzie zamieszkać. By przeczekać ten okres wróciłem do mojej narzeczonej. Po trzech dniach pojechałem do Warszawy, paszport już na mnie czekał w ministerstwie, przeproszono mnie za nieporozumienie dano mi nowy paszport już z pieczątką „wielokrotnego przekroczenia granicy” i na tym sprawę zakończono. Dzisiaj to wydaje się śmieszne, ale w tamtych czasach człowiek nie był właścicielem paszportu, właścicielem paszportu był wystawca. Paszport miałem przy sobie tylko w okresie podróży, później był przechowywany w kierownictwie budowy. Wielokrotnie zastanawiałem się nad tym przypadkiem, czy był to tylko przypadek, czy może furtka do opuszczenia kraju.

Po zakończonej budowie, powróciłem do kraju pomimo, że miałem podpisany kontrakt jeszcze na rok. Był to czas wielkich przemian w Polsce, PZPR postawiła na czele partii Edwarda Gierka. Rozpoczął się wielki bum gospodarczy, inwestycja goniła inwestycję a wszystkie priorytetowe. Będąc już po ślubie, zrezygnowałem z dalekich delegacji, ograniczając się tylko do województwa

183

Page 184: Ostatnia [1]..

katowickiego i sąsiadujących z nim. Budowało się i oddawało do eksploatacji bardzo dużo zakładów, wiele innych modernizowano. Jeździłem więc od zakładu do zakładu a wszędzie terminy były na wczoraj. I chociaż bardzo dobrze zarabiałem, to największym moim marzeniem było uzyskanie własnego mieszkania. Po wielu staraniach udało mi się kupić własne M2, większych nie było, w 1974 r. w nowym bloku. Po raz pierwszy w tym kraju, zaczęto sprzedawać mieszkania. Mając pieniądze kupiłem je, zamykając sobie przy tym drogę do spółdzielczego M4. Większe mieszkanie mogłem już tylko kupić, tak mówiło ówczesne prawo, ale większych na rynku nie było i w związku z tym nie można było kupić. A na dodatek w tym czasie rozpoczęto budowę Huty Katowice i wszystkie budowane mieszkania przeznaczano na potrzeby huty. Stałe utyskiwania żony na temat wielkości mieszkania, sprawiły, że postanowiłem coś z tym zrobić. Dowiedziałem się, że spółdzielnia rozpoczyna zapisy na domki jednorodzinne. Mając świadomość, że większego mieszkania mieć nie mogę, zapisałem się na tą listę, byłem bodajże 6, na dwadzieścia planowanych i czekałem na dokumentację i kosztorys. Kiedy otrzymałem te dokumenty, żona stanowczo zaprotestowała budowie własnego domu, twierdząc, że jej nie jest potrzebny dom ale większe mieszkanie. Nie pomogły tłumaczenia, że spółdzielczego mieszkania nie możemy otrzymać, idź do pracy do Huty Katowice tam dają mieszkania, takie było jej rozwiązanie sprawy. Widząc bezsens jakichkolwiek dyskusji na ten temat udałem się do huty i omówiłem warunki przyjęcia. Był to rok 1976 styczeń. Pracę rozpocząłem od lutego na Wydziale Pomiarów i Badań Elektrycznych. Nowy zakład, dopiero rozpoczynała się faza rozruchu. Pracy było mnóstwo, a wszystko na wczoraj. Jako pomiarowiec z dużym doświadczeniem i stażem znalazłem swoje miejsce. Praca ta dawała mi satysfakcję, ale na pęsji straciłem – trudno myślałem. Zostałem umieszczony na liście oczekujących na mieszkanie i ta myśl kompensowała wszystko. Mieszkanie – funkcyjne, innego zgodnie z prawem nie mogłem otrzymać przydzielono mi po trzech latach pracy. Mieszkanie duże M4 w spokojnej dzielnicy i dużym balkonem, cóż to była za radość. Jedynym problemem z jakim się natknąłem to brak mebli, gdzie ja nie jeździłem za nimi. Jakoś udało się to pokompletować w ciągu roku. Ale otrzymując mieszkanie funkcyjne zostałem niewolnikiem zakładu. Zwolnienie dyscyplinarne, lub samodzielne rozwiązanie umowy łączyło się z opuszczeniem mieszkania. Stare sprzedałem, bo prawo nie pozwalało mieć dwóch mieszkań. Gdzieś pod koniec 1979 roku, kierownik wydziału poprosił mnie do siebie.

- Panie Władku, powiedział, jest pan dobrym pracownikiem, ale na żadną listę na towary się pan nie zapisuje.

- Mam dla pana propozycję, niech pan się teraz zapisze na listę, a dam panu talon na pralkę automatyczną.

Faktycznie list takich było mnóstwo, praktycznie na wszystko, wielokrotnie nagabywano mnie bym się zapisał. Zawsze odpowiadałem że te towary powinny się znajdować w sklepach, a ja powinienem sobie tam to kupić.

Kierownikowi odpowiedziałem:Panie inżynierze właściwie, to co huta produkuje?Pytanie retoryczne - odpowiedział .Bo ja – kontynuowałem - myślałem, że huta produkuje stal, a na jakim to

wydziale produkowane są pralki?.

184

Page 185: Ostatnia [1]..

Pytaniem tym, niesamowicie zdenerwowałem szefa. Właściwie to podpadłem. Odniosłem wrażenie, że niebawem mogę znaleźć się za bramą. Od nowego roku (osiemdziesiątego) została zaostrzona dyscyplina jeszcze bardziej, nawet udając się z wydziału na wydział należało mieć specjalną przepustkę. Ograniczono tym samym osobiste kontakty międzywydziałowe załogi. Rozpoczęła się ogłupiająca propaganda, zebrania załogowe wydziału z kierownictwem PZPR weszły do stałego kalendarza. Na zebraniach tych napiętnowano wszystkie przypadki, nawet najdrobniejszego naruszenia obowiązków pracowniczych i udzielano nagan. Atmosfera w pracy stawała się coraz gęstsza i często była przyczyną wypadków, gdzie z reguły winien był robotnik. Ale pomimo zaostrzonej dyscypliny spotykaliśmy się, na takich spotkaniach przekazywaliśmy sobie wszystkie informacje jakie zdołano zebrać. Istniały przecież wydziały, które z natury swego funkcjonowania jak kolejowy i samochodowy poruszały się po całej hucie. Były to z reguły informacje płacowe, właśnie w tym okresie nasiliły się naciski pracownicze na podwyżki płac. Mój wydział ze względu na swoją specyfikę, mając specjalne przepustki, mogliśmy wejść na każdy wydział. Na różnych wydziałach kierownictwo różnie reagowało na te postulaty. Służby Głównego Energetyka, dość elastycznie podeszły do tematu, proponując dość istotne podwyżki płac. Oczywiście nie uszło to uwadze pracowników innych wydziałów, powstał więc ferment na tych wydziałach, do tego stopnia, że nawet członkowie PZPR, podejmując uchwały na swych zebraniach, żądali znacznie większych podwyżek niż oferowało kierownictwo. Atmosfera na wydziałach, była tak napięta, że wystarczyła iskra by rozniecić pożar. Wszyscy czekali na coś, czego nikt nie potrafił zdefiniować, ale to coś miało nadejść, to czuło się w powietrzu. Na domiar złego, Polska wygrała jak nam tłumaczono w mediach przetarg na wyżywienie sportowców na Olimpiadzie w Moskwie. Praktycznie kupienie czegoś nawet przed olimpiadą graniczyło z cudem, a już podczas olimpiady sklepy stały puste. W zakładach dyscyplinę trochę pofolgowano obawiając się protestów. Jednak cały czas trwało napięcie. Pierwsze sygnały, o protestach przyszły z Lublina, gdzie kolejarze widząc co jest wysyłane do ZSRR przyspawali wagony do torów, czy była to prawda, czy pogłoski mające rozładować atmosferę, dziś trudno powiedzieć, ale te wydarzenia miały mieć swoją rangę w niedalekiej przyszłości.

Nadszedł sierpień, a wraz z nim strajki na wybrzeżu. Przez dłuższy czas nic się nie zmieniało. Protest robotniczy wybrzeża był jakby nie zauważany przez resztę Polski. Nieliczne protesty komuniści załatwiali podwyżkami płac i ponownie wszystko wracało do normy. Gdzieś pod koniec sierpnia, na Wydz. Walcowni Dużej załoga zażądała spotkania z Dyrekcją i Zakładowym Komitetem PZPR, powodem takiej decyzji był fakt niezrealizowania podwyżek załodze, pomimo, że już cała huta miała to za sobą. Zebranie rozpoczęło się po 14 – tej i trwało do około 19 – tej. Pod adresem kierownictwa wydziału, dyrekcji i komitetu padały coraz poważniejsze oskarżenia. Doszło do tego, że wszyscy decydenci opuścili zebranie, oczywiście wzburzyło to załogę do tego stopnia, że pożegnano ich gwizdami i innymi epitetami. Nazajutrz okazało, że wśród załogi brakuje kilku ludzi, którzy nie zjawili się w pracy a którzy wytykali uzasadnione błędy kierownictwu. Wśród nieobecnych był Marek Fabry suwnicowy, który swoim wystąpieniem zjednał sobie sympatię załogi wydziału. Grupa pracowników udała się do Głównego Mechanika by zaprotestować, było to 29 sierpnia piątek 1980 r. i jak to w takich przypadkach bywa dołączali do nich

185

Page 186: Ostatnia [1]..

przypadkowi coraz to nowi pracownicy, grupa rosła w siłę. Zaczęły padać oskarżenia, że nieobecnych musiała aresztować milicja i SB, zaczęto również nawoływać do strajku. Wreszcie pojawił się i ten o którego powstał cały ferment Marek Fabry. Ale już wtedy zebrani, kierując się prawem tłumu, ten krzyknął to, inny jeszcze co innego, zapadła decyzja o strajku, w biurach Głównego Mechanika. Fabry staje na czele protestu. GM oświadczono, że jest to strajk. Telefoniczne powiadomiono dyrekcję o strajku. Decyzja dyrekcji była jedna, nie przeszkadzać, przekazano więc do dyspozycji strajkujących najpierw dwa a następnie jeszcze kilka pomieszczeń w biurowcu GM. Byłem uczestnikiem tych wydarzeń od momentu kiedy przed GM pojawiła się grupka około 20 osób. Grupa ciągle rosła, po godzinie był to już tłum. Nadano protestowi określone ramy, został powołany komitet strajkowy, na zasadzie wskazywania palcem tego, który najwięcej krzyczał. Była to właśnie ta iskra, która wyzwoliła w tych ludziach ogromną energię. Wszystko od tej pory potoczyło się bardzo szybko, lawina ruszyła. Został ogłoszony strajk okupacyjny. Mając do dyspozycji łączność, poinformowano Gdańsk o strajku w Hucie Katowice a to w tamtych czasach miało wielkie znaczenie psychologiczne. Ale i w innych regionach kraju zaczynały się protesty. Wszystko na początku odbywało się spontanicznie, nikt przecież nie miał doświadczenia w tego typu wydarzeniach. Powoli jednak wszystko zaczynało nabierać ram organizacyjnych, postanowiono, że komitet powinien być reprezentowany przez każdy wydział. Bywało i tak, że nie było odważnych na niektórych wydziałach do reprezentowania komitetu. Tak było właśnie w Służbach Głównego Energetyka, które w komitecie strajkowym ja reprezentowałem. Jednym z pierwszych żądań komitetu było podpisanie porozumień komitetu strajkowego Stoczni im. Lenina w Gdańsku z Rządem PRL. Kolejne to, by w głównym wydaniu Dziennika TV o 19.30 poinformowano, że Huta Katowice strajkuje. Były poważne trudności z nadaniem tej informacji, ale kiedy komitet strajkowy oświadczył, że jeśli takiej informacji dziennik nie poda, to zostanie zatrzymany wielki piec, groźba poskutkowała. W głównym wydaniu dziennika telewizyjnego pojawiła się informacja o strajku w Hucie Katowice 31 sierpnia. Przewodniczącym komitetu strajkowego powołano Andrzeja Rozpłochowskiego i trzeba przyznać, że swoją odwagą i głoszonymi wypowiedziami zjednał sobie wszystkich. Tak jakoś się to wszystko poukładało, że z PZPR nikt nie chciał rozmawiać. Wszystkie większe komitety strajkowe żądały rozmów z Rządem, choć przecież to też byli towarzysze z PZPR. W Hucie Katowice, Komitet Fabryczny PZPR był całkowicie ignorowany, jak również członkowie PZPR. Można zapytać dlaczego? i tu precyzyjna odpowiedź nie jest łatwa. Przecież na fali demokracji solidarnościowej, do władz KF PZPR doszli całkowicie nowi ludzie, wybrani w demokratycznych wyborach, to byli przecież nasi koledzy, a jednak szyld PZPR i jego przeszłość robiły swoje. Pamiętam I Sekretarza KF PZPR Stanisława Kalmana, który z wielkim zacięciem próbował nawiązać kontakt z Zarządem Zakładowym NSZZ Solidarność. Jako pierwszy z PZPR potępił zajścia w Bydgoszczy. Niechęć jednak do PZPR była większa niż próby naprawienia komunistycznej przeszłości. Pamiętam również nasze ostatnie spotkanie tuż przed wigilią 81 roku. Właściwie to, czuję się winny tego spotkania niezawinionego przecież przeze mnie. Jak wcześniej wspomniałem, zarejestrowałem Spółdzielnię Mieszkaniową „Metalurg” w sądzie 12 grudnia 81 roku. A po rejestracji pojechałem do mojej mamy, która załatwiła mi połowę świni. Już na rogatkach Krosna zatrzymany zostałem przez milicję, około

186

Page 187: Ostatnia [1]..

godziny 22-giej. Milicjant w stopniu sierżanta wnikliwie wypytywał mnie dokąd jadę, czy mam paliwo itp. Bo trzeba wyjaśnić, że paliwo było kupowane jak wiele innych artykułów na kartki. Mając dużego Fiata 125p, przysługiwało mi 45 l miesięcznie, śmieszne ale prawdziwe. Oczywiście milicjanta zignorowałem i pojechałem dalej. Rano a była to niedziela 13 grudnia, dowiedziałem się, że na terenie całego kraju został wprowadzony „stan wojenny”. Natychmiast ruszyłem na Śląsk nawet nie kończąc śniadania. Jakoś szczęśliwie dojechałem do Krakowa i tu zobaczyłem pierwsze skutki „stanu wojennego”. Na przystankach tłumy ludzi, jak się później dowiedziałem komunikacja strajkowała, to dobrze pomyślałem ale żal mi się zrobiło tych setek ludzi. Zatrzymałem się na jednym z pierwszych przystanków i poinformowałem, że jadę na Śląsk i nie mogę zboczyć z drogi, zabiorę tylko tych, którzy będą wysiadać po trasie. Na przednim siedzeniu usiadła starsza siwa szczupła pani, emerytowana nauczycielka jak mi się przedstawiła. Na tylne siedzenia weszło chyba z siedem osób, jak się pomieścili do dzisiaj nie wiem. Ruszyłem, pani na przednim siedzeniu rozpłakała się i ze łzami w oczach mówiła łamiącym głosem, proszę pana „Jaruzelski wypowiedział wojnę narodowi”, przeżyłam dwie wojny światowe, napadano na nas, ale żeby Polak wypowiedział wojnę swojemu narodowi i tu zaczęła głośno płakać, starałem się jak mogłem ją pocieszyć, trochę przycichła, ale jej szloch pozostał w moich uszach do dzisiaj. Uświadomiłem sobie wówczas, że dla takich kochanych kobiet warto poświęcić życie. Ta kobieta i jej spontaniczność uświadomiła mi, że to co robiliśmy miało ogromny sens dla takich ludzi, dla narodu. Gdzieś około 14-tej dotarłem do Huty Katowice pod bramę główną i tu wielka ulga. Wejście główne całkowicie zabarykadowane dźwigami i innym ciężkim sprzętem, a na bramie ogromny napis „Strajk Okupacyjny”, ulga, chłopaki żyją. Ludzie na bramie nie pozwolili mi wejść do środka, zezwolono mi jedynie zadzwonić do komitetu strajkowego i po krótkiej rozmowie z szefem komitetu strajkowego, Antek Kusznier wydał polecenie by mnie wpuszczono. Przywitaliśmy się bardzo serdecznie, Antek poinformował mnie, że wszyscy koledzy zostali aresztowani i tylko jemu jedynemu z zarządu udało się uciec. Antek podobno uciekł z dziewiątego piętra w pidżamie gdy po niego przyszli, jakoś szczęśliwie dotarł do huty i jako jedyny członek zarządu stanął na czele strajku.

- Władziu, powiedział nic tu po tobie, jakoś sobie radzimy, ale potrzebujemy kocy i przede wszystkim, twoim zadaniem jest, ponieważ wyłączono łączność, poinformowanie zakładów, że huta strajkuje.

- przekazał mi jeszcze specjalną przepustkę, na podstawie której mogłem wejść do komitetu o każdej porze.

187

Page 188: Ostatnia [1]..

188

Page 189: Ostatnia [1]..

Większość czasu spędzałem poza domem. Klasztor na „Górce Gołonowskiej” Franciszkanów też wielokroć dawał mi schronienie, szczególną postacią z którą się bardzo związałem był ojciec Tadeusz, który był wielkim przeciwnikiem komunizmu. Pewnego dnia będąc w domu, żona pokazała mi list polecony z Huty Katowice a w nim wypowiedzenie mi pracy, bez świadczenia tejże. Postanowiłem, że muszę się udać do Huty Katowice do swojego biura i zniszczyć swoje pozostawione tam dokumenty i różne inne druki. Było to już po otoczeniu huty przez Sudecką Dywizję Pancerną. Była to decyzja, chyba niezbyt przemyślana. Już na dole za wiaduktem znajdowały się posterunki wojskowe złożone z czołgów i samochodów pancernych, zresztą cała huta otoczona została czołgami. Żołnierz zażądał przepustki, pokazałem, obejrzał i powiedział, że jest nieważna. Poinformował mnie jeszcze, że przepustki zostały zmienione i tylko za okazaniem nowej przepustki mogę wejść na teren zakładu. Już się miałem wycofać, ale spojrzałem na drogę prowadzącą od huty i wśród kilku idących osób zobaczyłem Kierownika Wydz. Elektrycznego inż. Furmana, zaczekałem.

Przywitaliśmy się odchodząc od posterunku.Co pan tu robi panie Władku?Nie jest pan aresztowany?Jeszcze nie, odpowiedziałemA po co pan tu przyszedł, przecież mogą pana aresztować. Wiedział, że

byłem działaczem, przewodniczącym wydz. Komisji NSZZ Solidarność, a wcześniej współorganizatorem sierpniowego strajku.

Muszę się dostać do lipska, do swojego biura, ale zmienili przepustki.Wiem odparł, chodź pan na bok.Otworzył teczkę wyjął czysty blankiet przepustki i wpisał na niej moje

dane.Życzę szczęścia, powiedział na odchodnym, podziękowałem mu i się

rozeszliśmy. Jego postawa nieco mnie zaskoczyła, był uważany z dość ostrożnego szefa a tu w obliczu niebezpieczeństwa wykazał się powiedziałbym, odwagą.

Dzięki tej przepustce przeszedłem kordony wojska i wszedłem do Lipska. Na parterze obok windy znajdowało się moje biuro. Pokój był zaplombowany dwoma naklejonymi paskami z pieczęciami. Otworzyłem kluczem drzwi plomby się zerwały i wszedłem do środka. Będąc jeszcze przed drzwiami zauważyłem na końcu korytarza ludzi, była tam stołówka. Wśród nich zauważyłem Stanisława Kalmana, on również mnie zauważył. W moim biurze były dwa biurka, naprzeciw siebie i nim usiadłem za biurkiem za którym zwykle urzędowałem zjawił się Stanisław. Rozpocząłem niszczenie dokumentów i wrzucanie ich do kosza.

Cześć Władek powiedział, wnikliwie mi się przyglądając.Cześć odpowiedziałem.Ty nie jesteś aresztowany?Jak widzisz, jeszcze nie, odparłem.Stanisław został I Sekretarzem KF PZPR, nowo wybranym bodajże w

czerwcu, ku zaskoczeniu pozostałych członków PZPR w demokratycznych wyborach, skopiowanych z naszych. Był człowiekiem otwartym widział wiele wad i nieprawości u poprzedników i przede wszystkim był bardzo sympatyczny. Jego wielokrotne wizyty

189

Page 190: Ostatnia [1]..

w KZ NSZZ Solidarność i próby porozumienia, trafiały w próżnię i kończyły się na tym, że gdy tylko byłem w komisji szczerze i chętnie z nim rozmawiałem.

W krótkich słowach nakreślił mi aktualną sytuację.Nagle otwarły się drzwi, a w nich stanął żołnierz - sierżant.Co wy tu robicie? krzyknął.Odpowiedziałem - tu jak się dawniej wchodziło to najpierw mówiło się

dzień dobry, taki był obyczaj.Sierżant poczerwieniał, przez uchylone drzwi krzyknął towarzyszu

kapitanie, tu, tu.Po chwili zjawił się kapitan.Dokumenty!Dokumentów nie miałem, podałem jedynie niedawno wypisaną

przepustkę. Stanisław również.A do dwóch żołnierzy krzyknął, brać ich.Pod eskortą uzbrojonych żołnierzy zostaliśmy wyprowadzeni i wsadzeni

do gazika, którym zawieziono nas do komendy MO w Dąbrowie Górniczej. Zostaliśmy aresztowani. Zobaczyliśmy się dopiero po roku. Stanisław wyjechał do USA.

***

Wszystko co do tej pory przeżyłem i co mnie spotkało, nie budziło we mnie głębszych refleksji. Podejmowałem wyzwania losu, który w tamtych latach nakazywał mi określoną postawę, wierząc, że to co robię ma sens i nie było siły, która mogłaby mi w tym przeszkodzić. Od małego chłopca nienawidziłem komunizmu, może nie tak samego systemu, bo jeszcze go nie rozumiałem, ale ogłupiającej propagandy. Widziałem co innego niż prezentowali sami najwyżsi dostojnicy w państwie i wszystkie publikatory medialne, a rzeczywistość była strasznie uboga. Nie kwestionuję tu osiągnięć komunistów na rzecz rozwoju kraju. Zastanawiając się nad tym w tamtym okresie dochodziłem nieraz do wniosku, że może to tylko ja, tak to widzę, a prawda jest taka jak ją głoszą, może to ja powinienem się zmienić, wstąpić do partii i korzystać ze wszystkich dobrodziejstw systemu.

Ale sierpień zmienił wszystko. Okazało się, że takich jak ja, lub podobnie myślących są tysiące. Będąc do tej pory w rozproszeniu, nagle ci inaczej myślący zjednoczyli się pod jednym sztandarem, zabierając pod swoje skrzydła niezdecydowanych, oraz graczy, którzy liczyli na swoją szansę. I tak mi się wydaje ci, którzy przyłączyli się z czystego wyrachowania, osiągnęli najwięcej. Będąc na uboczu, ale w nurcie tego co się rodziło czekali na swoją kolej, swoją szansę. Byli to na ogół członkowie partii, których nikt w ich szeregach nie zauważał, którzy szukali swojej szansy, byli i bezpartyjni, którymi komuniści się nie interesowali ponieważ nie posiadali osobowości. Gracze w każdej chwili mogli powiedzieć, towarzysze przecież myśmy chcieli to cywilizować. A u nas prezentowali pogląd, że wstępowali do partii by ją naprawiać. Zresztą takie poglądy głosili również, gdy już komunizm upadł. Jaruzelski swoim „stanem wojennym” dokładnie to wymieszał. Tych, których

190

Page 191: Ostatnia [1]..

oceniono, że mogą być groźni pozamykał, całej reszcie dano spokój, wiedząc, że w każdej chwili mogą po nich sięgnąć, a oni stali się nagle wzorowymi towarzyszami. Czy tak im to wyszło, czy tak to zaplanowali nie sposób ocenić. W systemie komunistycznym wiele było przypadkowości, ale jedno można uznać za ich sukces, to fakt, że potrafili dostosować się do warunków i je wykorzystać. To przecież z tych szeregów rekrutowano współpracowników i informatorów bezpieki. Niektórych zmuszano do donoszenia na najbliższych, inni sami zgłaszali swoją wielką chęć współpracy. Jednego im się nie udało, rozbić jedności tych inaczej myślących i zdecydowanych wrogów systemu komunistycznego. Stan wojenny uzmysłowił nam, że musimy z nimi walczyć, ale musimy się tak zorganizować by nie dopuścić do ich triumfu.

Na szczęście Jaruzelski nie znał się na gospodarce. Gospodarka planowa pod jego rządami zupełnie się rozsypała. Sankcje gospodarcze, które wprowadziły demokratyczne kraje zupełnie wymiotły towary ze sklepów. Towarzyszowi Jaruzelskiemu do głowy nie przyszło, że nasza gospodarka komunistyczna była takimi więzami połączona ze gospodarką światową. Sprzedawano i wywożono z kraju praktycznie wszystko po dambingowych cenach. Zostawiając w kraju jedynie te towary, których w żaden sposób nie dało się sprzedać. Nawet zmiana rządu, a właściwie premiera niewiele pomogła. W Związku Radzieckim po starcach, którzy umierali jeden po drugim, politbiuro powołuje na I Sekretarza Michaiła Gorbaczowa stosunkowo młodego człowieka jak na sowieckie warunki. Gorbaczow ze swoją pierestrojką zmieniał myślenie aparatczyków nie tylko w Rosji ale przede wszystkim w satelickich krajach obozu sowieckiego. To właściwie był drugi gwóźdź do trumny naszego komunizmu i wymierającej agentury sowieckiej. Zmuszeni zostali do innego myślenia, nie szlify na pagonach się liczyły i nomenklaturowe przywileje, Gorbaczow przypomniał im, że jest jeszcze człowiek i jego potrzeby. Właściwie to Gorbaczow rozpoczął demontaż sowieckiego imperium. Jest również faktem, że Polska była najlepiej przygotowana do tego i jako pierwsza z tego zaczęła korzystać. Jaruzelski w tych okolicznościach stał się bezradny, zrozumiał, że jest to już schyłek komunizmu. Musiał sam ze sobą stoczyć ostatni bój, z nikąd pomocy a Solidarność i skupieni pod jej sztandarami ludzie byli coraz to mocniejsi. Jeszcze przed powołaniem Gorbaczowa myślał, że rozbije te szeregi, ponownymi aresztowaniami tych co zagrażali systemowi i zrobi ostateczny porządek. Niestety jego założenia wzięły w łeb. Cały czas był wierny ideałom marksizmu – leninizmu i nie potrafił zrozumieć, że to wszystko się wymyka. Będąc aparatczykiem i do tego w mundurze, gdzie liczył się tylko rozkaz musiał się porozumieć z cywilami, którzy gdzieś mieli rozkazy, którzy gdzieś mieli komunizm, ale to zrozumiał dopiero po wprowadzeniu „stanu wojennego”. Rozpoczyna nieśmiałe rozpoznanie siły przeciwnika. W tym celu odbyło się spotkanie Wałęsa – Miodowicz transmitowane przez główną stację TV. Z sondaży, które pierwszy raz, były rzetelne przeprowadzone, dowiaduje się że społeczeństwo jest zintegrowane, że wiadomo kto jest ich przywódcą. Ponawia jeszcze jedną próbę, wysyła do Gdańska premiera Rakowskiego i tu druzgocąca klęska, stoczniowcy jednoznacznie stwierdzają czego właściwie oczekują, co może uspokoić ich nastroje, jednoznacznie wypowiadają się, gdzie mają socjalizm. Przeciąganie tego stanu nie miało najmniejszego sęsu i stawało się niebezpieczne dla nich. Twardogłowi widząc, że właściwie nie ma wyjścia zaczynają myśleć o sobie, by przypadkiem nie stała im

191

Page 192: Ostatnia [1]..

się krzywda. Rozpoczynają się nieśmiałe kontakty z Wałęsą. Bo jeśli to prawda, że kiedyś współpracował z bezpieką, to będzie ułatwione zadanie. Spotkań odbyło się kilka, przynajmniej tych oficjalnych. Doprowadziło to do tzw. „okrągłego stołu”. Towarzysze wcześniej zabezpieczyli sobie bezkarność. Podczas obrad, już oficjalnie uzgodniono to, co zostało ustalone znacznie wcześniej. Okrągły stół to tylko usankcjonował. Dzisiaj już coraz mniej się słyszy o sukcesie opozycji podczas obrad okrągłego stołu. Śmiem twierdzić, że gdyby nie okrągły stół i jego ustalenia to miernoty, które doszły tym sposobem do władzy nigdy by się tam nie znalazły. Opozycja, czytaj Wałęsa i jego kolesie zostali całkowicie ograni przez wytrawnych graczy z KC PZPR. I jedna i druga strona uznała obrady okrągłego stołu za sukces, komuniści bo za swoje zbrodnie stali się bezkarni i opozycja, bo miernoty dostały się na salony, na których do dnia dzisiejszego pozostają. Jak do tego doszło?. Pozwolę sobie przytoczyć obszerne fragmenty wywiadu jakiego udzielił Bronisław Geremek tygodnikowi „Polityka”, który nigdy w całości nie został opublikowany, a który pozwoli czytelnikowi zrozumieć co tak naprawdę się wydarzyło i dlaczego.

Wywiad przeprowadzony przez Hannę Krall do wybiórczego opublikowania w tygodniku" POLITYKA"w 1981roku/

Wywiad z doc., dr. Bronisławem Geremkiem, przewodniczącym Rady Programowej przy KKP "Solidarność" a także kierownikiem Pracowni Historii Kultury Średniowiecza PAN był gotowy do druku w czerwcu 1981 roku.  "POLITYKA" ogłosiła go w dniu 8 sierpnia 1981 roku, Redakcja "POLITYKI" zmieniła tytuł, który brzmiał: "Historia nie zwalnia biegu" i wyłączyła najważniejszy dla Polaków fragment. Zapis magnetofonowy dokonany przez ekipę Radia i Telewizji KKP NSZZ "Solidarność"

 Podajemy w całości fragment wywiadu wyłączony z druku przez "Politykę", a wydrukowany w powielaczowym periodycznym wydawnictwie pod tytułem "Solidarność Radia i Telewizji" /biuletyn wyłączne do użytku wewnętrznego/. Tekst danego wywiadu poza tym odbito w 33 ściśle numerowanych egzemplarzach i przekazane następującym osobom: Edwardowi Ochabowi, Janowi Karolowi Wende, Leonowi Chainowi, i całemu kahalowi czyli zarządowi gminy żydowskiej. Otrzymała poza tym centrala propagandowa gminy: Jerzy Morawski, Władysław Matwin, Artur Starewicz, Michal Brodzki, Adam Schaff. Również wszyscy przewodniczący zespołów I, II, III, i IV oraz kierownicy sekcji Radia i Telewizji: Gdańsk, Wrocław, Łódź, Kraków, Katowice, Lublin, Szczecin, Olsztyn, Poznań, Rzeszów, Białystok, Kielce.

 Niżej zamieszczamy ów nie publikowany w „Polityce” fragment.

      

”HannaKrall: Panie profesorze ...  

Bronislaw Geremek: Ten tytuł należy mi się już od dawna, ale niech go pani nie używa, ciągle jestem tylko docentem.

192

Page 193: Ostatnia [1]..

 Hanna Krall: Ale przecież otrzyma pan godność profesora, musi pan ja otrzymać.

 Bronislaw Geremek: To prawda i chyba już niedługo. Teraz kiedy Geysztor jest Prezesem PAN, Madejczyk nie odważy się przeciwstawiać wnioskowi o wystąpienie do Rady Państwa o profesurę dla mnie.

 Hanna Krall: No to ja będę mówiła: panie Profesorze, a w tym co będzie szło do druku zmienimy na: panie Docencie. A wiec, panie Profesorze, musze powiedzieć, ze mojemu szefowi redakcyjnemu ogromnie zależy na tym wywiadzie, a ściśle mówiąc na tym, aby zapewnić pana wybór do Komisji Krajowej na Zjeździe w Gdańsku.

 Bronislaw Geremek: Wiem sam dobrze, że coraz więcej delegatów patrzy nam na ręce coraz to z większa nieufnością. Musze przyznać, ze nie wiem, czy Rakowski dobrze robi inspirując ten wywiad, mogą się ludzie zorientować, ze ja i Rakowski gramy te sama melodie, tylko na innych fortepianach i w innych salach koncertowych... Przepraszam, kto tu zaglądał?

 Hanna Krall: Nikt ważny. To Bijak. Zastępca Rakowskiego.

 Bronislaw Geremek: Musicie go tutaj trzymać? Przecież to...

 Hanna Krall: Jeden Polak musi tu być. Zdarza się, ze przychodzi do redakcji ksiądz. Kto ma wówczas z nim rozmawiać? Może Passant? Jeżeli taki ksiądz dobrze pamięta lata 1949-1956, to może się zdarzyć, że w areszcie albo na holdowniczym zebraniu księży - patriotów przesłuchiwał go Roman Zambrowski. A przecież Danek kubek w kubek podobny do swego wujka.  Jego matka to rodzona siostra Romana.

 Bronislaw Geremek: Wszystko jedno, w takiej redakcji jak "Polityka" to ja bym był bardziej ostrożny. Pokłóci się o wierszówkę, a potem opisze was w "Rzeczywistości".

 Hanna Krall: Niech pan wypluje to słowo, takie brzydkie, niech pan lepiej powie, profesorze, do czego mamy się przygotować w gazecie - strategicznie i taktycznie.

 Bronislaw Geremek: O samym zjeździe gdańskim nie będę pani mówił, bo Marta Wesolowska zrobi to genialnie. Ostatecznie od dawna siedzi w KOR i zna dokładnie wszystkie niuanse. Ale trzeba dać całe wsparcie ogniowe kilku niezwykle ważnym sprawom: Ustawie o Samorządzie Społecznym, o społecznej kontroli nad radiem i telewizja, a i nad prasą także. Ustawa o samorządzie przedsiębiorstw otwierająca możliwości tworzenia spółek polsko-zagranicznych, socjalistyczno - kapitalistycznych ma tutaj węzłowe znaczenie. To jest wprawdzie główne zadanie dla Andrzeja Krzysztofa Wróblewskiego, który ten problem postawił mocno zaraz po Nadzwyczajnym Zjeździe Delegatów Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich w październiku ubiegłego roku, ale to musicie Wy wszyscy, bo to jest nakaz Gminy, położyć jak największy nacisk. Równocześnie trzeba wysunąć także na główny plan projekt ustawy o podwójnym obywatelstwie dla wszystkich, którzy kiedykolwiek na

193

Page 194: Ostatnia [1]..

terytorium Polski mieszkali i obojętnie gdzie przebywają dziś, i ich prawni następcy również.

 Hanna Krall: Nie chwyciłam jeszcze, czemu to takie ważne już w tej chwili.

 Bronislaw Geremek: Bo kuć żelazo trzeba wtedy kiedy jest gorące, a historia nie zwalnia biegu, kiedy się ja kijem pogania. Znała pani profesora Wyke?  

Hanna Krall: Tak, poznałam go osobiście w Krakowie, a poza tym czytałam wszystko co napisał w książkach i periodykach.

 Bronislaw Geremek: Wszystko? Naprawdę wszystko? A jego rozmowę historyczno -socjalistyczną pod tytułem "Gospodarka wyłączona" też pani zna?  

Hanna Krall: "Gospodarka wyłączona"? Przecież on nie zajmował się nigdy historią gospodarczą!

 Bronislaw Geremek: Ale się na tym znał, zresztą rozmowę napisał z osobistej inspiracji Jakuba Bermana i Romana Zambrowskiego, ogłoszona w pierwszym numerze miesięcznika "Twórczość" z 1945r. Wyka był zresztą naczelnym redaktorem tego miesięcznika. Nie będę pani odsyłał do biblioteki na Foksal. Mam ten numer przy sobie, bo jest mi bardzo potrzebny do opracowania memoriału dla kilku osób z najwyższego kręgu władzy, a i dla tych kilkunastu, którzy stoją ponad oficjalnym kręgiem władzy ludowej w Polsce. Trzeba obejmować wszystkich i to wszystkich.  Poszukajmy, poszukajmy! Jest: strona 156, 157 i 158. Rozdział: "Żydzi i handel polski". Centralnym faktem psychogospodarczym lat okupacji jest na pewno znikniecie z handlu i pośrednictwa milionowej masy żydowskiej. Znikniecie, kiedy dzisiaj liczyć trzeba niedobitków, definitywnie i ostatecznie. Natomiast faktem mniej znanym, chociaż równie ważnym, jest próba inercyjnego i automatycznego wejścia żywiołu polskiego na miejsce opuszczone przez Żydów. Dlatego nazywam to wejściem inercyjnym i automatycznym, ponieważ cały ten proces, mówiąc krótko i brutalnie, miał ze strony wchodzących na puste miejsce taki obraz: na miejsce nieochrzczonych ochrzczeni, ale z całą ohydą psychologiczną: kanciarze, handlarze, wyzyskiwacze. Psychologia związana z funkcja społeczna, a nie przynależnością narodowa. Cala radość "trzeciego stanu" sprowadza się właściwie do nadziei: nie ma Żydów, wejdziemy na ich miejsce niczego nie zmieniając, a wszystko dziedzicząc z nałogów, które narodowi moraliści uważali za typowe dla psychiki żydowskiej, ale tym razem będzie to narodowe. Cechy cacy i tabu. Pominie tu pani ten fragment wywodów Kazimierza Wyki, gdzie zawarta jest obrona żydowskiego stanu posiadania w ekonomice dawnej i przedwojennej Polski.  Czytajmy na stronie 157. Powiedzmy wyraźnie: nieszczęściem polskiego życia gospodarczego nie było to, że wszędzie, od straganu po największy bank, przodowali w nim Żydzi. Nieszczęściem było to, że procesy gospodarczo-handlowe były u nas wyłączone z normalnej tkaniny życia państwowego.  Kontaktowały z nią tylko podatkiem, wymykały cygaństwem oraz przekupstwem.  

194

Page 195: Ostatnia [1]..

Hanna Krall: A nie sadzi pan, panie profesorze, że ten właśnie dystans od tego co pan nazwał "tkanina moralna życia państwowego" był właśnie na rękę tym wszystkim, którzy w Polsce władali "od straganu aż do największego banku".

Bronislaw Geremek:  Podzielam pani pogląd, ale ja referowałem pogląd Wyki, który w interesującej nas materii przechodzi na stronie 158 do sedna swego wywodu, bynajmniej nie o teoretycznym znaczeniu. Potępia mocno Polaków, że sięgnęli po spadek po wymordowanych Żydach,  acz w  potępieniu tym jest ogromna przesada, bo mienie Żydów zrabowali Niemcy, a Polacy, jeśli któryś to potrafił czy też musiał, zajęli się jedynie handlem, bez którego życie nie mogło przecież istnieć. Nie nasza jednak sprawa wydawanie dobrego świadectwa Polakom. Wyka też pisze dla naszych żydowskich interesów prawidłowo i korzystnie. Wiadomo, że do kości zbierają się zawsze hieny, nigdy lwy.

 Hanna Krall: Jakie to ładne. Musze sobie to zapisać. Może się przydać.

 Bronislaw Geremek: I dalej nieoceniony Kazimierz Wyka, ale pytanie znacznie donioślejsze, czy formy w jakich się ta eliminacja dokonała i sposób w jaki społeczeństwo nasze pragnęło i pragnie ja zdyskontować były moralne i rzeczowo do przyjęcia?  Otóż chociażbym tylko za siebie odpowiadał i nie znalazł nikogo kto by mi zawtórował, będę powtarzał nie, po stokroć nie. Te formy i nadzieje były haniebne, demoralizujące i niskie.  Skrót bowiem gospodarczo-moralnego stanowiska przeciętnego Polaka wobec tragedii Żydów wygląda tak: Niemcy mordując Żydów popełnili straszliwą zbrodnię. My byśmy tego nie zrobili. Za te zbrodnie Niemcy poniosą karę. Niemcy splamili swoje sumienie, ale my - my już teraz mamy korzyści i w przyszłości będziemy mięć same duże korzyści, nie plamiąc sumienia, nie plamiąc dłoni krwią. Trudno o paskudniejszy przykład moralności murzyńskiej, jak takie rozumowanie naszego społeczeństwa.  

Hanna Krall: Panie profesorze, ależ Wyka nie ma racji. Przecież społeczeństwo polskie w całej swojej masie współczuje Żydom, a i w miarę możliwości pomagało Żydom z narażeniem własnego życia.

 Bronislaw Geremek: Nie jest ważne co było, ale jest ważne co ma być. Czytajmy wiec z jubilerska wprost precyzja profesora Kazimierza Wyki, który dane mu przez Bermana zamówienie wykonywał z arcykunsztownie i w nakazanym terminie. Już w pierwszym numerze "Twórczości" formy jakimi Niemcy likwidowali Żydów spadają na ich sumienie. Złoty ząb wydarty trupowi będzie zawsze krwawił, choćby nikt nie zapamiętał jego pochodzenia. Dlatego nie wolno nam dozwolić by taka reakcja była zapomniana lub utrwalana inna, bo jest w niej małostkowe tchnienie nekrofilii. Mówiąc prościej, że jeżeli tak już się stało, że nie ma Żydów w gospodarczym życiu polskim, to nie będzie ciągnąc korzyści warstwa ochrzczonych sklepikarzy. Prawo do

195

Page 196: Ostatnia [1]..

korzyści posiada cały naród i państwo.  Na miejsce zlikwidowanego handlu żydowskiego nie może wejść identyczny i strukturalnie psychologiczny handel polski, bo wtedy cały proces nie posiadałby najmniejszego sensu. W okresie prowizorium okupacyjnego szedł zaś taki handel i sądzi się, że już się rozsiadł na wieczne wieki.

 Hanna Krall: To teraz dopiero rozumiem, dlaczego to w 1948 roku ogłosił Hilary Minc "Bitwę o handel" i najpierw z torbami puściły polskich kupców i rzemieślników przy pomocy domiarów podatkowych, a następnie upaństwowiły wszystko, spółdzielnie praktycznie także, by Polacy nigdy nie handlowali po wieki wieków.

 Bronislaw Geremek: Tego pani nie może pamiętać. Jest pani przecież za młoda.  

Hanna Krall: Wtedy w 1948 roku byłam mała dziewczynka, ale o bitwie pana Minca o handel słyszałam wiele razy.

 Bronislaw Geremek:  No to teraz usłyszy pani znowu, ale o tym nikomu i nigdy nie będzie pani opowiadać. To jest największa tajemnica. W najbliższym czasie nasi powrócą do handlu i produkcji w Polsce.  

Hanna Krall:  Skąd pan weźmie tylu Żydów? Kto im da przedsiębiorstwa? Kto da pieniądze?

 Bronislaw Geremek:  O naszej "Solidarności" to już pani zapomniała? Jeszcze będą prosić żeby Żydzi brali te przedsiębiorstwa.

 Hanna Krall:  Jeszcze nie obejmuje myślą i wzrokiem duszy tej operacji, ale już cieszy mnie ona ogromnie.

 Bronislaw Geremek: Jest ustawa o samorządzie przedsiębiorstwa? Jest? Mogła być dla nas jeszcze lepsza, ale i to wystarczy. Przewiduje ona, ze mogą być tworzone spółki prywatno - samorządowe i spółki prywatno - państwowe. Przewiduje. Co jest potrzebne na rozruch takiej spółki? My wiemy dobrze. Pieniądze! A kto ma dziś pieniądze na takie interesy? Może Polacy? Nie, ja Polaków w tym interesie jako udziałowców nie widzę.  Pieniądze dadzą Żydzi! Głowę do interesu też Żydzi i pytała pani: "skąd wezmę tylu Żydów?" A no na szczęście ludu Izraela, już są. Przez 38 lat populacja odrodziła się: w Izraelu, Europie Zachodniej, Związku Radzieckim. Kiedy tylko uchwalimy ustawę o podwójnym obywatelstwie i prawie swobodnego wyboru miejsca zamieszkania oraz podróżowania do Polski tam i powrotem -  w zależności wyłącznie od chęci zainteresowanego takiego z podwójnym obywatelstwem polskim.  Z kadrami do reprywatyzowanego przemysłu, rzemiosła i handlu nie mamy najmniejszego kłopotu. A warsztaty pracy stoją otworem, a nawet i puste. Opłaciło się nam doprowadzić je do takiego stanu, do takiej żałosnej ruiny. W takim stanie będą dawać je nam za darmo i jeszcze całować w rękę, aby była praca dla Polaków i trochę na rynek.  

196

Page 197: Ostatnia [1]..

Hanna Krall: Dlaczego tylko trochę na rynek wewnętrzny?  

Bronislaw Geremek: Bo te zakłady będą produkować na eksport, a nie na rynek.  

Hanna Krall: A jak "Solidarność" będzie tą produkcje na eksport zatrzymywać na granicy albo w portach?

 Bronislaw Geremek:  Jaka "Solidarność"? Jak to wszystko się nam uda, to "Solidarność" będzie kijem naganiała swoich członków i partyjnych też do ostrej i wytężonej pracy w nadziei, ze samorząd zbliży ją do zysków na horyzoncie. Te zyski będą, ale jak pęczek marchwi przed łbem osła aby stale ciągnął ten nasz ciężki wóz.

 Hanna Krall: Panie profesorze, wydaje mi się, że pan niezbyt lubi Polaków!

 Bronislaw Geremek:  Niezbyt lubię? Takie określenie jest niezbyt ścisłe! Ja ich po prostu nienawidzę. Tak nienawidzę, że nie wiem jak to wyrazić słowami.  

Hanna Krall:  Ale przecież pana i pana matkę uratował właśnie Polak!  

Bronislaw Geremek: To prawda. Stefan Gieremek ukrył nas oboje w Zawichoście. Później nawet, kiedy było już jasne i pewne, ze mój ojciec Borys Lewartow - nauczyciel ze szkółki rabinackiej, zginął w getcie warszawskim, ożenił się z moja matka. Niemniej jednak jak od dziecka musiałem ukrywać swoje pochodzenie i nie jeden raz bluźniłem przenajświętszemu, niech będzie sławione imię jego po wieki wieków, że stworzył mnie właśnie Żydem!

A zresztą, czytała chyba pani pamiętniki Emanuela Gingelbluma?

 Hanna Krall: Oczywiście. Przecież pisałam książkę o getcie warszawskim i bohaterów Żydowskiego Ruchu Oporu.

 Bronislaw Geremek:  No, to co pewnego razu powiedzieli Żydzi, którzy razem z Gingenblumem ukrywani byli w bunkrze przy ulicy Wolskiej przez ogrodnika Marczaka i jego rodzinę? Pamięta pani, panno Hanko?

Hanna Krall: Tak. Pamiętam. Mówili: Nienawidzimy Polaków, bo im jest lepiej niż nam.

 Bronislaw Geremek: No, to teraz nie będzie się pani zastanawiać, że cały ruch społeczny, który tworzymy oraz ożywimy go najróżnorodniejszymi nurtami politycznymi, ma na celu doprowadzić do takich zmian w strukturze państwowo -gospodarczej Polski, aby Żydom w Polsce żyło się zawsze lepiej jak Polakom”.

197

Page 198: Ostatnia [1]..

 

Jak prorocze to były słowa Geremka pozostawiam to ocenie czytelnikowi.

W taki oto sposób powstaje III Rzeczpospolita z pierwszym nie komunistycznym premierem. Premierem zostaje Tadeusz Mazowiecki, który wiernie realizuje ustalenia „okrągłego stołu”, a jego „gruba kreska” sankcjonuje nietykalność komunistom. Komunistom przypadają w udziale resorty siłowe, Jaruzelski zostaje Prezydentem RP. Niektóre zbrodnie stanu wojennego znajdują się na wokandach sądowych, ale procesy ciągną się latami, by ostatecznie je umorzyć. Komuniści zaczynają się powoli i nieśmiało organizować tym razem już w całkiem legalną partię, lewicową jak wmawiano naiwniakom. We wszystkich ościennych krajach członków partii komunistycznej od sekretarza w wzwyż obowiązuje 10 letni zakaz zajmowania stanowisk w administracji. Tak było w Czechach na Słowacji w Niemczech czy na Węgrzech. No ale tam nie było okrągłego stołu. „Gruba kreska” Mazowieckiego dała sygnał komunistom do tworzenia partii lewicowej jak ją nazywali. Mając liczebne zaplecze w postaci byłych towarzyszy w dość szybkim czasie stają się liczącą siłą polityczną. Prezydentem zostaje Wałęsa i swoimi wojnami na górze zaczyna wprowadzać swój pluralizm. Prawica zaczyna się dzielić, powstają dziesiątki słabych partyjek, do tego stopnia, że nic w sejmie nie daje się uzgodnić. A lewica stale rośnie w siłę. Prawica jest do tego stopnia skłócona, że jeden z ich posłów, nieprzemyślanym votum nieufności dla rządu obala i rząd i parlament. Społeczeństwo ma tego już dosyć. Nowo rozpisane wybory wygrywa lewica i rządzi przez 2 kadencje, oczywiście z przerwą między. Podzielonej prawicy nie udaje się opracować nowej Konstytucji Rzeczypospolitej. Kolejne wybory prezydenckie wygrywa przedstawiciel lewicy Aleksander Kwaśniewski. Widząc siłę lewicy, postanawia opracować i wprowadzić konstytucję i to mu się udaje, a społeczeństwo ją popiera w referendum. Konstytucja ta ma wiele słabych punktów, między innymi obalenie veta prezydenta, co w poważnym stopniu utrudnia prace rządu. Konstytucja ta w poważnym stopniu ogranicza dokonywane szybszych i radykalniejszych zmian. Kraj potrzebował zmian, nie tylko ustrojowych ale przede wszystkim gospodarczych. Następuje dzika prywatyzacja. Nagle znajduje się właściciel całej gospodarki wszystkich fabryk i zakładów. Minister skarbu zaczyna prywatyzować właściwie całą Polskę. By podreperować budżet państwa, sprzedaje się narodowy majątek, tworzony latami, rękami całego narodu za bezcen. Powołuje się przetargi, które oceniają oferentów najczęściej z zagranicy. Polacy ze względu na brak kapitału nie są brani pod uwagę i nie są w stanie czegokolwiek kupić. Sprzedane zakłady natychmiast zostają zamykane, rośnie lawinowo bezrobocie. Wprowadzono instytucję cen urzędowych, która powoduje, że powstają ogromne zatory płatnicze a długi przedsiębiorstw rosną. Banki przestają obsługiwać te firmy. Taki był bilans pierwszych dziesięciu lat wolnej Polski. Nie będę tu pisał, czy tak musiało być, napisano na ten temat opasłe tomy. Przekonany jednak jestem, że gdyby nie fatalny początek nadany przy „okrągłym stole” i „grubą kreskę”, byłoby inaczej.

***

198

Page 199: Ostatnia [1]..

Nie sposób tu nie wspomnieć o Solidarności. Właściwie po „okrągłym stole” przestała istnieć jako siła społeczna. Wałęsa, główny uczestnik „okrągłego stołu”, a przecież przewodniczący Solidarności, prowadzony przez swoich doradców myślał już o stanowiskach i wprowadzaniu w życie dokonanych uzgodnień z komunistami. W światłach fleszy i wywiadów zupełnie zapomniał o tych, którym to wszystko zawdzięczał. Odchodząc z Solidarności, po wyborze na prezydenta RP, nie zadbał o nadanie kierunku związkowi w nowych okolicznościach. Nie miał pojęcia w którą stronę ta Polska ma zmierzać. Coś tam mówił o społecznej gospodarce rynkowej, o pluralizmie, wolności, ale bez konkretów. A przecież do dnia dzisiejszego, jego zdaniem powinniśmy mu bić pokłony. Solidarność porzucona samopas, musiała się ponownie organizować a ci którzy zaczęli nią kierować jak wszyscy, zadbać o swoje stołki. Zmieniono jej statut. Znosząc kadencyjność we władzach związku, zawrócono ją tym samym, do czasów znienawidzonego komunizmu, gdzie raz wybranego można było tylko usunąć. Solidarność, kiedyś promotor postępu i wizji innej Polski, staje się zwykłym związkiem nie mającym nic do powiedzenia w zbliżających się wielkich przemianach ustrojowych i gospodarczych. A dopiero teraz Polska potrzebowała nowatorskich rozwiązań. Jeszcze przed „stanem wojennym”, działały grupy ludzi, pod sztandarem Solidarności dla których wizja nowej, innej Polski, była najwyższym celem nie samym w sobie, ale dobrze opracowanych planach, że wspomnę tu SIEĆ. Ale i w „stanie wojennym”, takie prace były prowadzone. Dzisiaj ani Wałęsa ani nikt z jego otoczenia nie może powiedzieć, że nim nadeszła wolność, przedtem była pustynia. Tylko Wałęsa może, jeśli potrafi odpowiedzieć na pytanie, dlaczego to wszystko poszło w takim kierunku?, dlaczego ludzie dawnej Solidarności są dzisiaj wrogami?, dlaczego prawica jest tak skłócona i podzielona?.

Solidarność milczała, gdy sprzedawano majątek narodowy za bezcen, a przecież to prowadziło do gigantycznego bezrobocia. Gdzie był wówczas Krzaklewski i jego związek, który miał w obowiązku obronę ludzi pracy?.

To naród zbudował te huty, kopalnie i fabryki, pracując za 20 – 30 dolarów miesięcznie, mając ciągle nadzieję, podsycaną obiecankami, że kiedyś będzie lepiej.

Solidarność w głównej mierze ponosi odpowiedzialność za zmarnowane fabryki i spółdzielnie, gdzie niepełnosprawni mieli pracę i możliwość egzystencji. Sprzedawano praktycznie wszystko nie pytając związków o zdanie. Nietrafione decyzje przerzucano na pracodawców podnosząc ciągle koszty pracy. A to dokładając do składki ZUS dodatek dla niepełnosprawnych, likwidując i sprzedając ich spółdzielnie, a to dodatek dla zakładów, które nie potrafiły wypłacić pensji swoim pracownikom, a wcześniej je dziko sprywatyzowano.

Gdzie była Solidarność gdy sprzedawano Polskie Huty Stali za grosze. Sam teren na, którym je zbudowano był wielokrotnie droższy. A przecież tam była najsilniejsza Solidarność. Hindusi nie włożyli w ten interes ani grosza, pokazali tylko żelazną zasadę ekonomi, koszty - produkcja – sprzedaż - zysk. Wyciągnęli z tych hut dziesiątki miliardów złotych, zapominając o remontach i modernizacji przynajmniej Huty Katowice.

Oligarchowie Solidarności milczeli, chociaż dobrze wiedzieli co się dzieje i czym to się skończy. Mając dożywotnie (do emerytalne) stanowiska, a jeszcze do tego kupieni przez nowego właściciela uciszali pojawiające się spory.

199

Page 200: Ostatnia [1]..

Jak można było doprowadzić, do sprzedaży kręgosłupa polskiej gospodarki.

I kto to, zrobił?. Właśnie swoistą ironią losu było to, że następcy tych, którzy ciągle

obiecywali i wzywali naród , „pomożecie?”, sprzedali ten wysiłek narodu za grosze.

***

Na specjalną uwagę, zasługuje fakt dzisiejszej postawy Wojciecha Jaruzelskiego i innych współtwórców „stanu wojennego”. Do sloganu, że stan wojenny był jedynym ratunkiem, przed inwazją sowietów, powtarzanym od samego początku, doszedł jeszcze kolejny. To dzięki „stanowi wojennemu”, nasza gospodarka, pozbawiona Solidarności ruszyła i miała się coraz lepiej. Czytelnikowi pozostawiam ocenę tych faktów. Od siebie tylko dodam. Nie przypadkowo poświęciłem tyle opisu działania konspiracyjnej „Sieci”. W naszych niezależnych badaniach prowadzonych od 1983 roku do „okrągłego stołu”, wynika, jak dramatycznie rosły ceny. Jeśli tak było, jak mówi Jaruzelski – to dlaczego rosły ceny?. Odpowiedź jest oczywista i nie trzeba tu być specjalistą od rynku. Bo było dramatycznie mało, lub w ogóle brakowało produktów, czy wyrobów konsumpcyjnych. Dalej, przecież żadnego zakładu czy fabryki nie likwidowano. Strajków nie było. Jak już poprzednio powiedziałem Jaruzelski nie miał pojęcia, w jaki sposób nasza gospodarka komunistyczna była powiązana z gospodarką światową. Właśnie w okresie reżimu Jaruzelskiego lat osiemdziesiątych Polska bezpowrotnie utraciła wiele światowych rynków, na których dokonywano wymiany towarów na potrzebne gospodarce dewizy. Czy wobec tego, były jakiekolwiek próby poprawy tego stanu. Śmiem twierdzić, że nie. Aparatczykom z Jaruzelskim na czele w ogóle na tym nie zależało. Mieli przecież do dyspozycji, mechanizmy siłowe w postaci wojska, milicji i bezpieki. Mieli listy wszystkich opozycjonistów. Rozważano, ponowne rozwiązanie siłowe problemu związanego z opozycją. Przeszkodą temu, był Papież Jan Paweł II, który przy okazji wielokrotnych pielgrzymek do kraju, spotykał się z Jaruzelskim i prezentował mu swoje zdanie na ten temat. I wreszcie w „imperium zła”, jak nazywał ZSRR, Regan , pojawia się młody stosunkowo jak na sowieckie warunki Michaił Gorbaczow. Gorbaczow podczas wielokrotnych spotkań z Reganem zostaje przekonany do innej koncepcji widzenia świata i stosunków władza – człowiek. Gorbaczow zaprowadza pojęcie „pierestrojki”i „głasnosti”, programu naprawy konającego już komunizmu. Ale było już za późno. Próby naprawy się nie powiodły, bo i nie mogły. Narody sowieckiego obozu, na czele z Polską miały tego już dość. Że to się skończyło pokojowo, to w głównej mierze zasługa Gorbaczowa i przede wszystkim naszego Papieża Jana Pawła II.

200

Page 201: Ostatnia [1]..

5. Zakończenie.

Wywalczona z takim trudem demokracja, w polskim wydaniu nie spełniła pokładanych nadziei społecznych. Społeczeństwo entuzjastycznie poszło do wyborów 4 czerwca 1989 roku. Ale gdy się zorientowano, komu powierzono mandat obrony wolności i demokracji oraz praw obywatelskich było już za późno. Entuzjazm społeczny, ze zdobytej wolności stygł systematycznie, jak rosły ceny, jak padały jeden po drugim zakłady pracy, jak rosło bezrobocie i jak rosły długi zakładów. Nieudolność rządu była odzwierciedleniem nieudolności parlamentu. Po uzyskaniu wolności nie potrafiono przygotować konstytucji. Rozdrobnienie w sejmie było tak duże, że właściwie niewiele mógł on zrobić. A przecież przejście z gospodarki planowej inaczej komunistycznej do gospodarki rynkowej wymagało wielu dobrych ustaw. Tak właściwie to „okrągły stół” nie tylko nie wniósł nic, ale zahamował lub wręcz ograniczył społeczną inicjatywę na wiele lat. Jak można było dopuścić, by przy nim zasiedli działacze zdelegalizowanej Solidarności z sowiecką agenturą PZPR, nie mającą mandatu społecznego. Komuniści wiedzieli czego chcą, zapewnili sobie nietykalność i od niechcenia podzielili się władzą, dając opozycji resorty gospodarki, która w tamtym okresie się rozsypywała. Rozpoczęto prywatyzację naszej gospodarki bez konkretnego planu i wizji przyszłego państwa. By reperować budżet państwa sprzedawano dobre jak i złe zakłady za bezcen. Przede wszystkim prywatyzowano banki, szukając tzw. inwestora strategicznego. Właściwie to banki sprzedawano za śmieszne pieniądze. Tak sprywatyzowano między innymi Bank Śląski kilku niewielkim bankom zachodnim, które wnosząc niewiele uzyskiwały ogromne przychody. Do dnia dzisiejszego mamy najwyższe w Unii Europejskiej stopy procentowe od zaciąganych kredytów. Prywatyzacji, inaczej sprzedaży nie ustrzegły się bardzo dochodowe firmy z PZU na czele, którą wykupiła niewielka firma nie mająca nawet doświadczenia w sektorze ubezpieczeń.

Jak zawsze, przy tego rodzaju rozważaniach, rodzi się pytanie, czy tak musiało się to skończyć? Po II wojnie światowej siłą zaprowadzano porządki, zabierano i konfiskowano majątki, niepokornych wsadzano do więzień lub likwidowano, nie dając nic w zamian. Zaprowadzona z taką siłą, społeczna gospodarka, poniosła jednak klęskę, rozsypała się i potrzebne były rozumne zmiany. Tak zwana nowa władza, naiwnie rozumując, że sprzedając zakłady pracy nie dopuszczą do powrotu starego, a nowi właściciele z ochotą zainwestują swoje pieniądze. Prawda okazała się zgoła inna, większość małych zakładów zaraz lub po krótkim czasie została zamknięta a ludzie znaleźli się na bruku. Nie wzięto pod uwagę przede wszystkim tego, że za Odrą istniała ogromna konkurencja i zalegające towary. Chroniąc tam swój rynek pracy likwidowano nasze firmy i wprowadzano swoje towary. Tym bardziej, że jakość naszych towarów odbiegała od tamtych standardów. A przecież nasz rynek był niezwykle chłonny. Brakowało praktyczne wszystkiego w kraju liczącym prawie 40 mil mieszkańców. Tak po wojnie jak i po uzyskaniu niepodległości, społeczeństwo nie dostało nic. Kiedyś pracowali za grosze by budować Polskę Ludową licząc na obiecywaną lepszą przyszłość, a po bankructwie Polski Ludowej i uzyskaniu niepodległości, sprzedano prawie wszystko za grosze zapominając o obywatelach. A przecież to oni w wielkim trudzie wytworzyli te dobra narodowe.

201

Page 202: Ostatnia [1]..

Okrągły stół, by można dziś o nim mówić z dumą, powinien przede wszystkim wytyczyć nowe drogi i wizję przyszłej Polski, wizję nowej gospodarki i określić odpowiedzialnego za realizację tych celów. Przecież zasiadły przy nim dwie najważniejsze siły polityczne i społeczne w tym kraju, mające najwięcej do powiedzenia. Pozorowane targi trwały kilka miesięcy, by utwierdzić społeczeństwo w przekonaniu w jakim trudzie jest wypracowywany kompromis. A de facto nie zrobiono nic szczególnego, przede wszystkim w dziedzinie gospodarki. Tak zwana konstruktywna opozycja była tak manipulowana, że Wałęsa w pewnym momencie zaproponował Kiszczakowi nawet tekę premiera. A przecież było wielu wspaniałych ludzi, którzy mieli program naprawy gospodarki, ale to nie była zdaniem komunistów konstruktywna opozycja. Winę za taki stan rzeczy ponoszą w równej mierze Jaruzelski jak i Wałęsa. Jeśli by uznać, że Jaruzelski wiedział co chce, to Wałęsa poza legalizacją Solidarności nie miał żadnego innego programu. Cały majątek narodowy, właściwie całą Polskę, powierzono nowo utworzonemu Ministerstwu Skarbu. To minister skarbu decydował co i kiedy sprzedać i w jakim tempie, potrzeby przecież były ogromne. Umowy tworzone naprędce nie zabezpieczały praktycznie interesów ani państwa, a przede wszystkim zatrudnionych tam pracowników. O wyprzedaży majątku narodowego powinien decydować sejm i kontrolować cały ten proces, niestety sejm był zajęty innymi sprawami, choćby tym co oznacza skrót PZPR. Okres początku wolnego państwa cechuje przypadkowość bez jakiegokolwiek programu. Ludzie, tzw. konstruktywna opozycja, przejmując stery władzy, dość niespodziewanie zresztą, nie mieli żadnego programu, żadnej wizji przyszłej Polski. Dopiero uczyli się rządzenia. A przecież była to niezwykła szansa ucieczki do przodu, na marsz, bez niepotrzebnej straty 10 lat marazmu i zastoju. W ten sposób stracono lata osiemdziesiąte i pookrągło – stołowe, dziewięćdziesiąte. 20 lat w rozwoju kraju to epoka, to strata jednego pokolenia. Dzisiaj wszystkie kraje byłego obozu sowieckiego są dalej. Lepiej zagospodarowały swoją wolność, nawet te biedniejsze kiedyś od Polski.

***

Do dnia dzisiejszego nie udało się doprowadzić do końca tzw. lustracji, byłych agentów służb specjalnych i SB. Ludzi, którzy tak w PRL jak i później byli poza prawem. Powierzchowna weryfikacja funkcjonariuszy SB doprowadziła do tego, że do dnia dzisiejszego to oni nadają ton Policji, piastując najwyższe stanowiska. Inni nawet usunięci ze służby, polokowali się na wysokich stanowiskach w obecnych partiach i administracji lokalnej i państwowej. Zaś cała reszta donosicieli i współpracowników SB we wszystkich grupach społecznych została prawnie utajniona. Agenci polokowali się nawet w redakcjach najpoczytniejszych pism i gazet, nadając tym pismom odpowiedni kierunek zgodnie z którym urabiają opinię publiczną przeciw jakimkolwiek próbom naprawy tego stanu. Telewizja publiczna stała się telewizją polityczną, partyjną w której te same twarze w pozornych sporach manipulują opinią społeczną. W studiu telewizyjnym mają gotowe recepty na poprawę wszystkiego, ale tam gdzie mogą coś zrobić są bezradni.

Sejm stał się areną zaciekłych sporów. Co ugrupowanie polityczne to wizja innej Polski. Na naszych oczach rodzi się klasa polityków, którzy posiadając jakikolwiek mandat społeczny nie odpowiadają za nic, będąc niejednokrotnie poza

202

Page 203: Ostatnia [1]..

prawem. Uwłaszczenie polityków przybrało takie rozmiary, że partie polityczne już finansowane są z naszych pieniędzy. A teraz słyszy się o tym, by poseł był zawodowym politykiem, bo jakiś tam inny nadużywając prawa i stanowiska, łamie je. Zaiste do czego to zmierza. Tych, którzy widzą ten absurd i protestują, usuwa się z partii. A przecież jakieś prawo istnieje. I zamiast go poprawiać tworzyć nowe ustawy, trwają nieustające spory. Czego to dowodzi, czy demokracja w tym kraju wyczerpała swoje możliwości?, dopadł ją kryzys, czy też przedstawiciele ludu z wielkim uporem tworzą nową nomenklaturę. A może ludzie zasiadający w parlamencie nie dorośli do tego.

Tak na dobrą sprawę, to kogo reprezentuje poseł w parlamencie?, czy partię?, czy społeczeństwo czyli swój elektorat. Co to takiego dyscyplina partyjna?. Każda zaproponowana ustawa przez rząd, jest natychmiast oprotestowana przez kierownictwo partii opozycyjnej i na odwrót. A przecież każdy parlamentarzysta ma do dyspozycji swoje biuro i zatrudnia pracowników, po co?. Uwagi wnoszone przez obywateli są tym samym lekceważone, albo niezgodne z linią partii, która akurat jest w opozycji i nic nie może zrobić. A przecież obywatele widzą niemoc i niekompetencje na każdym szczeblu władzy. Czy wobec tego poseł będący w opozycji może cokolwiek zrobić dla swoich wyborów?. Czy stać nas na marnowanie pieniędzy i czasu dla tylu posłów?. Nie inaczej jest również z posłami partii rządzącej. Tu rządzący decydują za pomocą tzw. „dyscypliny partyjnej” czym poseł ma się zajmować, głosować tak jak mu karzą. To po co to wszystko, skoro poseł jest tylko wyrazicielem opinii partii? Wydaje się przecież na te cele, ogromne pieniądze społeczne.

Od samego początku suwerennej Polski, to partia, lub koalicja rządząca uzurpuje sobie prawo do tworzenia ustaw, które zatwierdza sejm. Czy zatem jeśli to sejm jest ustawodawcą, ustawy nie powinny być tworzone przez cały parlament?. Zgoda, to rząd powinien proponować takie ustawy, które ułatwią mu rządzenie, jest organem wykonawczym i wie co mu tak naprawdę przeszkadza lub się zdezaktualizowało. Ma do dyspozycji określone resortowo ministerstwa, które wiedzą co hamuje rozwój kraju. A tu partia, która powołała rząd, będąc wcześniej w nie konstruktywnej opozycji, dyktuje pozostałym ustawy, sejm niewielką większością uchwala, a prezydent je vet uje. I rozpoczyna się taniec chocholi by obalić to veto. Czy na tym ma polegać demokracja w tym kraju?.

***

Brak właściwej lustracji miał bardzo poważne znaczenie tak dla rozwoju kraju jak przede wszystkim dla samych poszkodowanych, których przez 45 lat komunistycznych rządów zniewolono miliony. Przejmujący władzę agenci byli na smyczy tych, którym kiedyś służyli. To właściwie oni sprawowali władzę. To oni byli przeciwni całkowitej lustracji i tak manipulowali swoimi agentami, a ci tzw. opinią społeczną, że lustracji nie doprowadzono do końca. I nigdy nie dowiemy się tak naprawdę ile i jakiego zła wyrządzili już w nowej Polsce. Agenci, prowadzeni przez swoich dawnych przełożonych, byli przekonywani, że komunizm jeszcze powróci ze zdwojoną siła i dopiero się rozprawią ze wszystkimi nieposłusznymi, albo taż ujawnią i opublikują dokumenty ich współpracy. Miało to zasadnicze znaczenie, tak w sejmie

203

Page 204: Ostatnia [1]..

jak i rządzie znajdowali się bowiem dawni współpracownicy bezpieki. Były przecież takie kadencje sejmu, gdzie posłowie mogli praktycznie opracować i uchwalić, każdą ustawę. Agentura uaktywniała się bardzo mocno, szczególnie po każdym zdobyciu przez SLD władzy. A już najmocniej po uchwaleniu ustawy przez sejm o Instytucie Pamięci Narodowej. Niestety za tą ustawą nie poszły inne, tak by wzmocnić IPN i jego działania.

Próba naprawy tego stanu przez PiS i Rząd Jarosława Kaczyńskiego została zablokowana przez Trybunał Konstytucyjny, po wniesionym wniosku przez SLD. Właśnie Trybunał Konstytucyjny uznał, że ujawnienie nazwisk funkcjonariuszy SB i ich agentów jest niezgodne z konstytucją. Jak się później okazało nawet i tam byli agenci, to jaka mogła być decyzja?. Czy wobec tego posłowie, którzy mogli zmienić tą decyzję, coś zrobili, niestety nic. Dość niejasna jest sprawa wyrównania specjalnych emerytur z powszechnie obowiązującymi. Zgodnie z logiką, specjalne emerytury obowiązywały w poprzednim niedemokratycznym systemie, system zbankrutował, powstała demokracja, więc w powszechnie szanowanej demokracji, to samo prawo powinno obowiązywać wszystkich. Niestety nie do końca, zgodnie z logiką SLD, raz nabyte prawa obowiązują do śmierci i za nic sobie mają to, że tamten system wartości padł, powstała demokracja a ta rządzi się prawem równości wszystkich. Bo niby dlaczego bezpieka i inne mundurowe służby, które stosując bezprawie, broniły tamtego systemu mają mieć przywileje?. A może zechcą jeszcze walczyć o przywileje nomenklatury nadane dekretem z 1972 roku (DZ.U.42/72). SLD te próby naprawy, uważa za zemstę zbiorową na bezbronnych funkcjonariuszach SB.

Taką demokrację zaprowadzili i wdrożyli nam agenci i bezpieka. Manipulacja opinią publiczną była i jest tak duża i przemyślana, że do dnia dzisiejszego wydaje się obywatelom, że tak musiało być, że tylko takie mogły być rozwiązania. Gdy do tego dodamy błędy i niefrasobliwość rządzących to wszystko łączy się w taką całość, w której normalnemu obywatelowi trudno się znaleźć. Zmarnowano i w dalszym ciągu marnuje się dobrych i uczciwych ludzi, ograniczając lub wręcz uniemożliwiając im społeczny i zawodowy awans.

204

Page 205: Ostatnia [1]..

Władysław Bożek współorganizator strajku

sierpniowego 1980 roku, a następnie NSZZ Solidarność w Hutcie Katowice. W latach 1983 – 1988 działacz podziemnych struktur Sieć Wiodących Zakładów Pracy „SIEĆ” pseudonim konspiracyjny z tamtego okresu Andrzej Katowicki. Jako jedyna organizacja podziemna liczyła w tamtym okresie „Minimum socjalne” i tzw. „Wskaźnik kosztów wegetacji”. Postulatu nigdy nie zrealizowanego przez NSZZ Solidarność. Autor artykułów w prasie podziemnej. 1988 roku po rozwiązaniu struktury, przed „okrągłym stołem”, założyciel NSZZ Solidarność w Koksowni „Przyjaźń”. Represjonowany przez służby specjalne PRL. Są to wspomnienia tamtego okresu, w których zawarta jest

ogromna wiedza, poparta dokumentacją tego okresu, jak i już po uzyskaniu niepodległości przez Polskę. Wierny zasadzie Józefa Piłsudskiego „być zwyciężonym i nie ulec, to dopiero jest zwycięstwo”.

205