O początkach leczenia schyłkowej niewydolności nerek za ... · szefa znanej kliniki...

10
Z. Fałda 100 About the beginning of the treatment of end-stage renal failure by dialysis. Part II: The doctor who wanted to be called Scrib Adres do korespondencji: Dr med. Zbigniew Fałda E-mail: [email protected] Zbigniew Fałda* *Były adiunkt I Kliniki Chorób Wewnęrznych a.M. w Warszawie Sekcja Historyczna Polskiego Towarzystwa Nefrologicznego Przewodniczący Sekcji: Prof. dr hab. med. Bolesław Rutkowski Słowa kluczowe: • prof. B. Scribner • narodziny idei • przetoka teflonowa • przewlekłe hemodializy • powikłania kliniczne • adekwatność dializy • prof. L.Babb Key words: • prof. B. Scribner • birth of idea • teflon shunt • chronic hemodialysis • cinical complication • prof. L.Babb Dziekuję panu Dr Christopher Blagg za informacje i materiały. I thank Dr.Christopher Blagg for informations and papers. **Pamięci prof. Wojciecha Rowińskiego wspa- niałego człowieka i lekarza. O początkach leczenia schyłkowej niewydolności nerek za pomocą dializ. Część II: O lekarzu który chciał by go zwano Scrib** VARIA Prof. Belding Scribner urodził się w Chicago 18 stycznia 1921 r. Jego ojciec był inżynierem aeronautyki. W czasie I Wojny Światowej służył jako pilot. W cywilu był instruktorem lotnictwa. Jakiś czas zajmował się handlem drzewem. Matka pracowała w wydawnictwie czasopism, a w rozgłośni NBC redagowała dziennik radiowy. Dziadek ze strony ojca, był bliskim współprcownikiem Grahama Bella. To jemu zawdzięczamy pomysł deski rozdzielczej, dzięki której można było dokonywać szybkich połączeń telefonicznych. Profesor Scribner nie lubił swojego pie- rwszego imienia Belding. Było to nazwisko panieńskie jego matki i nazwa niewielkiego miasteczka z którego pochodziła. Leży ono niedaleko jeziora Michigan. Tytułomania jest w Ameryce nieznana. Często natomiast używane są skróty imion, lub nazwisk. Zdrobnienie od niego Bel, nie wchodziło w grę, gdyż było to imię dziewczęce. Pan profesor niemal wszystkim z którymi się zetknął proponował, aby mówić mu po prostu - Scrib. Był bardzo chorowitym dzieckiem. Cie- rpiał na astmę, gorączkę sienną i egzemę. Za każdym razem gdy rozpoczynało się kwitnięcie traw musiał wyjeżdzać z Chicago, aby uniknąć ataków dychawicy oskrzelowej. W wieku 16 lat uczył się w Williams College w Massachusetts. Nauczyciel chemii umieścił w klatce schodowej długą rurę nepełnioną roztworem siarczanu miedzi. Dolny koniec rury pokrył błoną półprzepuszczalną i zanurzył w wodzie. Siły osmotyczne uniosły kolorowy roztwór do wysokości 3 piętra. Demonstracja ta utkwiła małemu Scrib`owi w pamięci na całe życie. Przekonany w ten sposób o możliwości- ach sił osmotycznych posługiwał się nimi wielokrotnie, zarówno w licznych pracach naukowych, jak i w leczeniu chorych. Gdy miał 17 lat, aby poprawić stan jego zdrowia rodzice, zdecydowali się przenieść do Kaliforni. Podjął tam naukę na Univer- sity of California, w Berkeley. W roku 1941 uzyskał stopień Bachelor of Art. Klimat Zachodniego Wybrzeża bardzo mu służył i bardzo je polubił. Tu Scrib czuł się świetnie pod względem zdrowotnym i miał poczucie, że jest bardziej wolnym, ma więcej szans na rozwój własnej osobowości. Mając do wybo- ru podjąć studia medyczne w Harwardzie, zdecydował się studiować na Uniwersytecie Standfort w San Francisko w Kalifornii. Uznał to później za jedną z najlepszych Rycina 1 Prof. Belding Scribner. Prof. Belding Scribner. decyzji w swoim życiu. Studia rozpoczął w 1941 roku, a ukończył w roku 1945 uzys- kując tytuł MD. W Standfort jednym z jego nauczycieli był prof. Thomas Addis [1]. Ten znakomity nefrolog (liczba Addi - sa, pojęcie „urea ratio“ – zapoczątkowało powstanie definicji klirensu) wywarł wielki wływ na Scribnera. To dzięki niemu zainter- sował się fizjologią i chorobami nerek, a w szczególności gospodarką wodno–elektro- litową. Zagadnienia te były wówczas wielką nowością. Aby je opanować, poświęcił im dużo czasu i młodzieńczego zapału. Jeszcze jako student opracował metody oznaczania w surowicy krwi poziomu chloru, przy łóżku chorego [2]. A nieco później zasobu zasad i mocznika. Thomas Addis był tak tymi osiągnięciami swego ucznia zachwycony, że polecił zbudować mu wózek, aby miał czym wozić po szpitalu swój sprzęt i odczynniki. Po otrzymaniu dyplomu dalsze swoje szkolenie, internship i rezydenturę odbył w San Francisco Hospital, a więc również na Zachodnim Wybrzeżu. W Klinice Mayo W latach 1947-1950 był stypendystą Mayo Fundation w Rochester, Minesota. Postarał sie o to miejsce z tego względu, że od urodzenia cierpiał na chorobę oczu (keratokonus). Z tego też względu posta- nowił zostać pracownikiem naukowym, a nie lekarzem praktykiem. Stało się jednak inaczej. Jego życie uległo zmianie pewnego pięknego czerwcowego popołudnia 1950 roku. Jeden z jego przyjaciół namówił go, aby zamiast grać w golfa, wysłuchali prelekcji dr Johna Merilla dotyczącej aparatu skonstruowanego przez Williama Kolffa i zwanego sztuczną nerką. Dr J. Merril był pracownikiem Brigham Hospital w Bostonie. Mimo młodego wieku i miał już spore doświadczenie w leczeniu dializami. Sztuczną nerką posługiwał się od dwóch lat. Wprowadził do niej szereg usprawni- eń. Bardzo się interesował możliwościami przeszczepienia nerek. Dr Scribner był jego wykładem zachwycony. Wnet zorientował się, że ma do czynienia z czymś niezwykłym. Z czymś czego do tej pory nie było. Doty- chczas leczenie zachowacze opierało się na podawaniu środków leczniczych: doustnie, podskórnie, domięśniowo, lub dożylnie. Gorzej natomiast przedstawiała się sprawa, gdy trzeba było coś usunąć. Co najwyżej można było usuwać substancje z

Transcript of O początkach leczenia schyłkowej niewydolności nerek za ... · szefa znanej kliniki...

Z. Fałda100

About the beginning of the treatment of end-stage renal failure by dialysis.Part II: The doctor who wanted to be called Scrib

Adres do korespondencji:Dr med. Zbigniew FałdaE-mail: [email protected]

Zbigniew Fałda*

*Były adiunkt I Kliniki Chorób Wewnęrznycha.M. w Warszawie

Sekcja Historyczna Polskiego Towarzystwa NefrologicznegoPrzewodniczący Sekcji: Prof. dr hab. med. Bolesław Rutkowski

Słowa kluczowe:• prof. B. Scribner• narodziny idei• przetoka teflonowa • przewlekłe hemodializy• powikłania kliniczne• adekwatność dializy• prof. L.Babb

Key words:• prof. B. Scribner• birth of idea• teflon shunt• chronic hemodialysis• cinical complication• prof. L.Babb

Dziekuję panu Dr Christopher Blagg za informacje i materiały. I thank Dr.Christopher Blagg for informations and papers.

**Pamięci prof. Wojciecha Rowińskiego wspa-niałego człowieka i lekarza.

O początkach leczenia schyłkowej niewydolności nerek za pomocą dializ.Część II: O lekarzu który chciał by go zwano Scrib**

VARIA

Prof. Belding Scribner urodził się w Chicago 18 stycznia 1921 r. Jego ojciec był inżynierem aeronautyki. W czasie I Wojny Światowej służył jako pilot. W cywilu był instruktorem lotnictwa. Jakiś czas zajmował się handlem drzewem. Matka pracowała w wydawnictwie czasopism, a w rozgłośni NBC redagowała dziennik radiowy. Dziadek ze strony ojca, był bliskim współprcownikiem Grahama Bella. To jemu zawdzięczamy pomysł deski rozdzielczej, dzięki której można było dokonywać szybkich połączeń telefonicznych.

Profesor Scribner nie lubił swojego pie-rwszego imienia Belding. Było to nazwisko panieńskie jego matki i nazwa niewielkiego miasteczka z którego pochodziła.

Leży ono niedaleko jeziora Michigan. Tytułomania jest w Ameryce nieznana.

Często natomiast używane są skróty imion, lub nazwisk. Zdrobnienie od niego Bel, nie wchodziło w grę, gdyż było to imię dziewczęce. Pan profesor niemal wszystkim z którymi się zetknął proponował, aby mówić mu po prostu - Scrib.

Był bardzo chorowitym dzieckiem. Cie-rpiał na astmę, gorączkę sienną i egzemę.

Za każdym razem gdy rozpoczynało się kwitnięcie traw musiał wyjeżdzać z Chicago, aby uniknąć ataków dychawicy oskrzelowej.

W wieku 16 lat uczył się w Williams College w Massachusetts. Nauczyciel chemii umieścił w klatce schodowej długą rurę nepełnioną roztworem siarczanu miedzi. Dolny koniec rury pokrył błoną półprzepuszczalną i zanurzył w wodzie. Siły osmotyczne uniosły kolorowy roztwór do wysokości 3 piętra. Demonstracja ta utkwiła małemu Scrib`owi w pamięci na całe życie. Przekonany w ten sposób o możliwości-ach sił osmotycznych posługiwał się nimi wielokrotnie, zarówno w licznych pracach naukowych, jak i w leczeniu chorych.

Gdy miał 17 lat, aby poprawić stan jego zdrowia rodzice, zdecydowali się przenieść do Kaliforni. Podjął tam naukę na Univer-sity of California, w Berkeley. W roku 1941 uzyskał stopień Bachelor of Art. Klimat Zachodniego Wybrzeża bardzo mu służył i bardzo je polubił. Tu Scrib czuł się świetnie pod względem zdrowotnym i miał poczucie, że jest bardziej wolnym, ma więcej szans na rozwój własnej osobowości. Mając do wybo-ru podjąć studia medyczne w Harwardzie, zdecydował się studiować na Uniwersytecie Standfort w San Francisko w Kalifornii.

Uznał to później za jedną z najlepszych

Rycina 1Prof. Belding Scribner.Prof. Belding Scribner.

decyzji w swoim życiu. Studia rozpoczął w 1941 roku, a ukończył w roku 1945 uzys-kując tytuł MD. W Standfort jednym z jego nauczycieli był prof. Thomas Addis [1].

Ten znakomity nefrolog (liczba Addi-sa, pojęcie „urea ratio“ – zapoczątkowało powstanie definicji klirensu) wywarł wielki wływ na Scribnera. To dzięki niemu zainter-sował się fizjologią i chorobami nerek, a w szczególności gospodarką wodno–elektro-litową. Zagadnienia te były wówczas wielką nowością.

Aby je opanować, poświęcił im dużo czasu i młodzieńczego zapału. Jeszcze jako student opracował metody oznaczania w surowicy krwi poziomu chloru, przy łóżku chorego [2]. A nieco później zasobu zasad i mocznika. Thomas Addis był tak tymi osiągnięciami swego ucznia zachwycony, że polecił zbudować mu wózek, aby miał czym wozić po szpitalu swój sprzęt i odczynniki.

Po otrzymaniu dyplomu dalsze swoje szkolenie, internship i rezydenturę odbył w San Francisco Hospital, a więc również na Zachodnim Wybrzeżu.

W Klinice Mayo W latach 1947-1950 był stypendystą

Mayo Fundation w Rochester, Minesota. Postarał sie o to miejsce z tego względu, że od urodzenia cierpiał na chorobę oczu (keratokonus). Z tego też względu posta-nowił zostać pracownikiem naukowym, a nie lekarzem praktykiem. Stało się jednak inaczej.

Jego życie uległo zmianie pewnego pięknego czerwcowego popołudnia 1950 roku. Jeden z jego przyjaciół namówił go, aby zamiast grać w golfa, wysłuchali prelekcji dr Johna Merilla dotyczącej aparatu skonstruowanego przez Williama Kolffa i zwanego sztuczną nerką. Dr J. Merril był pracownikiem Brigham Hospital w Bostonie. Mimo młodego wieku i miał już spore doświadczenie w leczeniu dializami. Sztuczną nerką posługiwał się od dwóch lat. Wprowadził do niej szereg usprawni-eń. Bardzo się interesował możliwościami przeszczepienia nerek. Dr Scribner był jego wykładem zachwycony. Wnet zorientował się, że ma do czynienia z czymś niezwykłym. Z czymś czego do tej pory nie było. Doty-chczas leczenie zachowacze opierało się na podawaniu środków leczniczych: doustnie, podskórnie, domięśniowo, lub dożylnie. Gorzej natomiast przedstawiała się sprawa, gdy trzeba było coś usunąć. Co najwyżej można było usuwać substancje z

101Nefrologia i Dializoterapia Polska • 2014 • 18 • Numer 2

przewodu pokarmowgo za pomocą płukania żoładka, lub płukaniem jelit. Ale tylko do czasu, aż nie uległy one wchłonięciu. Po przekroczeniu bariery jelitowej stawały się nieosiągalne. Najlepszym dowodem na to, że już od dawna istniało zapotrzebowanie na leczenie usuwaniem, była popularność jaką przez wieki cieszyło się upuszczanie krwi. Upuszczano ją w przekonaniu, że wraz z krwią usuwa się z ustroju substanc-je, których jest w nim zbyt dużo, lub są dla niego szkodliwe. Minęły lata zanim zarzu-cono ten proceder i słusznie nazwano go wampiryzmem.

Tymczasem prelegent z Bostonu twie-rdził, że demonstowany aparat potrafi wykonywać trzy czynności jednocześnie. Można przy jego pomocy dodawać substan-cji których pacjentowi brakuje, zachować te które znajdują się w normie i usuwać substancje których w ustroju jest nadmiar, lub są dla niego szkodliwe.

Dr Scribner zrozumiał wlot, że ta ostatnia właściwość aparatu była unikalna. Tego nie można było osiągnąć żadną inną metodą. Te trzy cechy aparatu razem wzięte sprawiały, że przy jego pomocy można było regulować środowisko wewnętrzne ludzkiego ustroju. Można było za jego pomocą zarówno leczyć chorych, jaki i prowadzić badania naukowe. A właśnie takie możliwości bardzo młodego dr Scribnera interesowały. Od studenckich czasów zajmował się niewydolnością nerek, a zwłaszcza towarzyszącymi jej zaburzenia-mi składu płynów ustrojowych. Natychmiast zwrócił się do władz Mayo Clinic z prośbą o zakupienie tego wspaniałego aparatu. Jego przełożeni nie podzielali jednak entuzjazmu młodego naukowca i odmówili mu zakupu tego narzędzia.

I tu popełnili bardzo duży błąd. Gdyby zdecydowali inaczej, to za 10 lat nefrolod-zy z całego świata przyjeżdżaliby tłumnie do dobrze znanej Kliniki Mayo. A nie do nieznanej nikomu Kliniki Nefrologicznej, nie-dawno powstałej gdzieś tam na zachodnio-północnych rubieżach kraju, nad brzegiem Oceanu Spokojnego, niedaleko granicy z Kanadą i miasta Vancouver. W roku 1951 po dalszym rocznym stażu i uzyskaniu stopnia

„Master of Science“ dr Scribner zapewnił sobie zatrudnienie w Memorial Hospital w Nowym Jorku. Chodziło mu oto, aby być w poblżu kliniki okulistycznej dr. Townley`a Paton`a.

Stożek rogówki i czerwona czpeczkaJak już wspomniałem, od najmłodszych

lat dr Scribner cierpiał na rzadkie schorzenie narządu wzroku zwane keratokonus. Polska nazwa to -stożek rogówki. Na skutek zmian w strukturze rogówki, jej krzywizna uwypukla się i przybiera stożkowaty kształt. Powoduje to znaczne zaburzenia widzenia. Często na zmienionej powierzchni rogówki tworzą się blizy, co prowadzi do utraty wzroku. Schorzenie to rozwija się latami. Pierwsze jego objawy wystąpily u dr Scribnera w czasach studenckich. Początkowo dotyczyły jednego oka i można je było kompensować okularami.

W okresie pracy w Klinice Mayo doszło do znacznego pogorszenia się ostrości wzroku. Dr. Scibner udał się do Nowego Jorku i poprosił o pomoc dr Townley Paton`a, szefa znanej kliniki okulistycznej. Miał on opinię świetnego fachowca, znawcy chorób rogówki. Założył pierwszy w USA bank tkanek oczu. Dr Paton był doskonałym operatorem-transplantologiem. Zaopiekował się on bardzo troskliwie dr Scribnerem, czte-rokrotnie ratował mu wzrok przeszczepiając rogówkę. Każde oko operował dwukrotnie, za każdym razem z dobrym skutkiem. Dzięki tej opiece, dzięki jego leczeniu dr Scribner mógł normalnie żyć i normalnie pracować.

Był jeszcze jeden człowiek, który swy-mi umiejętnościami bardzo pomógł dr Scribner`owi w zachowaniu wzroku. Był to angielski technik okulistyczny.

Dr Scribner poznał go w Morifields Eye Hospital, w Londynie. Przeszczepione rogówki często pokrywały się bliznami. Tech-nik ten potrafił wykonać specjalne soczewki kontaktowe, które nałożone na operowane bliznowaciejące rogówki, były dobrze znoszone i znacznie poprawiały ostrość wzroku. Prof.Scribner darzył go wielkim zau-faniem i w razie potrzeby jeździł do niego do Londynu. Technik ten nosił chętnie czerwone

czapeczki. Widząc że jego czpeczki bardzo się dr Scribnerowi podobały podarował mu jedną z nich. Od tej pory profesor się z nią nie rozstawał.

W portowym mieście SeattlePrzed podjęciem pracy w Nowym Yorku

dr Scribner postanowił wraz z rodziną raz jeszcze odwiedzić Zachodnie Wybrzeże. Jak już wspomniałem darzył tę część kraju wielką sympatią. Na początku swojej wy-cieczki odwiedzili babcię, która mieszkała w Los Angeles. Później nadmorską drogą Nr.1 wijącą się wzdłużu wybrzeży Pacyfiku jechali kilka dni na północ, aż dotarli do portowego miasta Seattle.

Miasto to powstało w XIX wieku. Jego rozwój przypadł na okres gorączki złota.

Stało się ono ważnym portem dla tłumów poszukiwaczy tego kruszcu udających się na Alaskę. W XX wieku stało się ono sławne dzięki zakładom lotniczym założonym tu w 1916 r. przez Wilhelma Boeinga. Obecnie są one największym na świecie producentem samolotów, helikopterów i rakiet balistycz-nych wszelkiego typu.

W naszych czasach swoje rodzinne miasto rozsławił Bill Gates umieszczając w dzielnicy Redmond centralę Microsoftu.

Będąc w Seattle dr Scribner odwiedził pana prof. Roberta Evansa, swego dawnego wykładowcę z Uniwersytetu w Standfort. Były nauczyciel nie tylko dobrze pamiętał swego ucznia, ale miał o nim bardzo dobre mniemanie. Nic też dziwnego, że dołożył wszelkich strań aby go pozyskać dla nowo powstającego Wydziału Lekarskiego przy Uniwersytecie im.Waszyngtona. Przekonał go, że jako młody człowiek ma dużo więcej szans na zrobienie kariery zawodowej i naukowej na szybko rozwijącym się za-chodzie Stanów Zjednoczonych, aniżeli w Nowym Jorku. Argumenty prof. Evansa były bardzo rzeczowe i trafiały dr Scribnerowi do przekonania. Ponadto jak już wspomniałem, dr Scribner lubił Zachodnie Wybrzeże. Dobrze się tu czuł i chętnie zdecydował się pozostać w Seattle. W roku 1951 wszedł w skład pracowników Uniwerstytetu, gdzie szybko awansował. Przez następne 6 lat w

Rycina 2Wózek do transportu odczynników podarowany studentowi B. Scribner`owi przez prof. T. Addisa.The car for transportation of chemical reagents. It was a gift of prof. T. Addis to the student B. Scribner.

Rycina 3 Prof. Scribner w nieodłącznej czerwonej czapeczce w rozmowie z gośćmi. Rok 1992, fot. Z. Fałda.Prof. Scribner in his inseperable rote cap speaks with the guests. Year 1992, phot. Z. Falda.

Z. Fałda102

podległym uczelni Veteran Administration Hospital pełnił funkcję Dyrektora do Spraw Naukowych. Tu wreszcie miał możliwość zrealizowania swoich marzeń. Tu dostał wreszcie w roku 1953 zgodę na zakup pierwszej sztucznej nerki. Przed doko-naniem zakupu zwiedził kilka ośrodków nefrologicznych, zapoznał się z dostępną wówczas aparaturą i nauczył się techniki dializowania. Najbardziej odpowiadał mu aparat arkuszowy konstrukcji Skeggsa-Leonardsa. Zakupił go i uruchomił ośrodek dializ w VA Hospital. Była to pierwsza tego rodzaju placówka w Seattle, która zajmowa-ła się leczeniem ostrej niewydolności nerek. Dializował chorych nie tylko w VA Hospital, ale także w innych szpitalach miasta, do których przywoził aparat małym ciężarowym samochodem. Wychodził z założenia, że to proteza powinna jeździć do pacjenta, a nie pacjent (zwłaszcza w ciężkim stanie) do protezy.

Oprócz działalności klinicznej prowadził nadal intensywne prace nad zaburzeniami gospodarki wodno-elektrolitowej i dużo publikował. Jedna z jego prac powstałych w tym okresie dotyczyła zachowaniu się jonów potasu w przestrzeni pozakomór-kowej i komórkowej, w zalażności od pH surowicy krwi. W swojej kategorii należy ona do klasyki [3].

W tym to również okresie spisał swoje doświadczenia i wydał je w postaci pod-ręcznika. Podręcznik ten traktuje w sposób zrozumiały i przystępny o prawach rządzą-cych gospodarką wodno-elektrolitową i o jej zaburzeniach. Był on latami systematycznie uzupełniany i doczekał się wielu wydań. Z podręcznika tego uczyły się całe pokolenia adeptów sztuki medycznej. Ja też gdy tam byłem miałem tę przyjemność i obowiązek zapoznania się z jego treścią, a następnie przekazywania jej studentom medycyny w Seattle i w Warszawie [4].

Narodziny idei W 1958 roku dr Scribner otrzymał sto-

pień Assistant Profesor i został mianowany kierownikiem Kliniki Nefrologicznej w nowo zbudowanym Szpitalu Uniwersyteckim. W tym szpitalu stworzył Ośrodek Dializ, w którym początkowo leczono chorych z ostrą niewydolnością nerek. Zafascynowa-ny pracami Teschana nad zapobieganiem wystąpieniu mocznicy u chorych z ostrą niewydolnością nerek, przez codzienne całodobowe dializownie, ulepszył technikę zabiegu i potwierdził jego wyniki [5].

W styczniu 1960 roku do kliniki prof. Scribnera, ze szpitala w mieście Spokane przysłano młodego meżczyznę z podej-rzeniem ostrej niewydolności nerek. Stan chorego był bardzo ciężki. Był on znacznie przewodniony, miał wysokie ciśnienie tęt-nicze i zaburzenia świadomości. Po wyko-naniu kilku dializ i obniżeniu wagi ciała o 5 kilogramów uzyskano znaczną poprawę. Pacjent poczuł się dobrze, samodzielnie chodził po szpitalu. Ale nie oddawał moczu. W wykonanej biopsji nerek stwierdzono zwłóknienie wszystkich kłębuszków nerko-wych. Zgodnie z obowiązującymi wówczas normami postępowania, zaprzestano lecze-nia i pacjenta odesłano do domu.

Prof.Scribner bardzo ciężko przeżył to zdarzenie. Nie był to pierwszy przypadek

tego rodzaju. Opowiadał, że którejś nocy zbudził się z pomysłem jak możnaby takim chorym pomóc. Uświadomił sobie co należy zrobić, aby móc chorego dializować wie-lokrotnie. Po skończonym zabiegu kaniul nie powinno się wyjmować z naczyń, ale trzeba je ze sobą połączyć. Dzięki róźnicy ciśnień przepływ krwi zostanie zachowany i kaniule będzie można użyć ponownie. Taka sztuczna przetoka tętniczo –żylna pozwalałaby łączyć pacjenta ze sztuczną nerką wielokrotnie.

Prof. Scribner nie wiedział, że na podob-ny pomysł wpadli już niezależnie od siebie Nils Alwall w Szwecji [6], Paul Teschan w Korei, Frank Parsons i Christopher Blagg w Holandii [7], oraz autor tych wspomnień w Polsce [8].

Wszyscy oni po zakończeniu zabiegu łączyli ze sobą kaniulę tętniczą z kaniulą żylną. Alwall sprawdzał nawet tę koncepcję eksperymentalnie na królikach. Niestety, sztuczne przetoki nie funkcjonowały dosta-tecznie długo. Powstawały w nich zakrzepy. Winę za ten stan ponosiły szkło, guma, polietylen, PCV, materiały z których zostały one wykonane. W chwili gdy krew zetknęła się z ich powierzchnią, zaczynał się pro-ces jej krzepnięcia. Podawanie heparyny nie poprawiało sytuacji, gdyż wywoływała ona krwawienia z miejsca wprowadzenia kaniul.

Na szczęście pan prof. Scribner nic o tym nie wiedział. Zaczął poszukiwać ma-teriału do zrealizowania swojego pomysłu. Przypadek sprawił, że będąc w gamachu Uniwersytetu, spotkał na schodach młode-go kardiochirurga dr Lorena Winterscheida i zwierzył mu się ze swoich kłopotów. Dr Winterscheid poradził mu użycie nowego tworzywa o nazwie teflon. Jest ono dostępne od niedawna. Sam używa cewników z tego materiału do ciągłego pomiaru ciśnienia tętniczego krwi u pacjentów po zabiegach operacyjnych na sercu. Stwierdził, że cew-niki te nie drażnią tkanek i nie powstają w nich zakrzepy.

Prof. Scribner przyznał, że o teflonie słyszy po raz pierwszy w życiu. Idąc za tą

radą udał się do szpitalnego magazynu i znalazł tam zwoje przewodów teflonowych, o których mówił dr Winterscheid. Natychmiat skontaktował się z panem inżynierem Wey-ne Quintonem. Był on odpowiedzialny za zaopatrzenie szpitala w sprzęt medyczny. Trafił bardzo dobrze, gdyż inż. Quinton był nie tylko dobrym zaopatrzeniowcem, ale i uzdolnionym konstruktorem. A co najważ-niejsze, miał już pewne doświadczenie z teflonem. Na prośbę kardiochirurgów pokrywał teflonem przewody rozruszników serca, które wszywano pod skórę. Przewody te były dobrze znoszone przez tkanki, ale nie tylko. Miały idelanie gładkie ściany, dzięku czemu nie dochodziło w nich do krzepnięcia krwi. Było to pierwsze tworzywo na świecie, które posiadało taką zaletę. Pan profesor przedstawił inż. Quintonowi swój pomysł. Ten najpierw bardzo się zmartwił, gdyż wiedział, że dreny teflonowe są niezwykle twarde i trudne do obrabiania. Co prawda dają się dobrze wyginać i zachowują nada-ny im kształt, ale pod warunkiem, że się je podgrzeje do temperatury 300 stopni Cel-sjusza. Mimo przewidywanych trudności inż. Weyne Quinton chętnie zajął się realizacją pomysłu. Zaczął od zbudowania urządzeń do podgrzewania drenów teflonowych i od nadawania im pożądanych kształtów. Jeden z pierwszych skonstruowanych przez niego prototypów przetoki z teflonu, założono pacjentowi z ostrą niewydolnością nerek i stwierdzono, że spełniała one dobrze po-kładane w niej nadzieje. Przynajmniej przez niezbyt długi okres obserwacji. Planowano przeprowadzenie prób na zwięrzętach, ale zabrakło na to czasu. Kandydat do prze-wlekłego leczenia był już w szpitalu, a jego stan pogarszał się z dnia na dzień [7]. W końcu lutego 1960 r. prof. Belding Scribner, inż.Wayne Quinton i kardiochirurg dr David Dillard zebrali się, aby przedyskutować zebrane doświadczenia. Uzgodnili kształt przetoki, jak ma ona wyglądać, w jaki spo-sób należy ją przygotować i założyć. Kilka dni później, w dniu 9 marca 1960 r. pan inży-9 marca 1960 r. pan inży-nier Quinton wykonał przy łóżku chorego z przewlekłą niewydolnością nerek, przetokę

Rycina 4 Clyde Shields w czasie jednej z pierwszych dializ. Marzec 1960 r.Clyde Shields during the one of the first dialysis. March, year 1960.

103Nefrologia i Dializoterapia Polska • 2014 • 18 • Numer 2

dostosowaną do przebiegu jego naczyń na przedramieniu, a dr Dillard założył mu ją operacyjnie. Natychmiast po załoźeniu przetoki rozpoczęto dializę. Trwała ona 76 godzin, aż do uzyskania znacznej poprawy stanu chorego. Dializowany pacjent opowi-adał mi później, że nic z tego nie pamięta, gdyż rano tego dnia stracił świadomość. Był w śpiączce mocznicowej. Nazywał się Clyde Shields. Był on pierwszym pacjen-tem z przewlkłą chorobą nerek na świecie, któremu założono teflonową przetokę i postanowiono leczyć za pomocą dializ powtarzanych tak długo jak długo będzie żył. 9 marca 1960 r. uważany jest za dzień narodzin nowej metedy leczenia schyłkowej niewydolnści nerek.

Zjazd w ChicagoAmerykańskie towarzystwo zajmujące

się szerzeniem wiedzy o sztucznych orga-nach i o ich stosowaniu, zwane w skrócie ASAIO, zostało założone w roku 1955. W pierwszych latch swojej działalności zajmowało się ono głównie nowo powsta-jącymi sztucznymi nerkami i płuco-sercem. Pierwszym prezydentem Towarzystwa był pan prof.Willem Kolff, wynalazca sztucznej nerki. Prof. Scribner wstąpił do Towarzystwa w roku 1957, a w roku 1964 został jego prezydentem. W roku 1960 doroczny Zjazd Towarzystwa miał się odbyć w Chicago, w dniach 10 i 11 kwietnia. Dla prof. Scibnera i jego współpracowników był to termin zbyt wczesny. Stanowczo za wczesny, aby mogli zgłosić i przedstawić na Zjeździe sposób i wyniki leczenia nową metodą. Od pierwszej dializy Clyde Shields`a mijały właśnie 4 tygodnie. Drugi pacjent programu Harvey Gentry był dializowany zaledwie od 14 dni. Przetoki działały, chorzy żyli, stan ich poprawiał się, zostali wypisani do domu.

Tak że istniały wszelkie przesłanki, aby nie czekać rok do następnego Zjazdu, tylko pochwalić się jaknajszybciej osiągniętym wynikami. Kto wie czy palmy pierwszeństwa nie trzeba będzie dzielić wówczas z kimś innym. Profesor Scribner rozwiązał ten dy-lemat w ten sposób, że zasprosił Clyda, jego żonę Emmy, oraz inżyniera W. Quintona, aby towarzyszyli mu w podróży do Chicago. Wszyscy zgodzili się bardzo chętnie. Dla państwa Shields była to pierwsza podróż samolotem.

Nigdy nie byli na Wschodnim Wybrzeżu. Lot trwał 6 godzin i był dla Clyda dosyć mę-czący, ale był zadowolony i dumny.

W Chicago zamieszkali w starym hotelu z widokiem na jezioro Michigan. W hotelu tym mieszkali niemal wszyscy znaczniejsi uczestnicy Zjazdu. Następnego dnia rano pan prezydent W. Kolff zaprosił na śniadanie najbardziej aktywnych i zasłużonych człon-ków Towarzystwa: G. Schreinera redaktora rocznika ASAIO, J. Merrila z Bostonu, P. Techana ze szpitala wojskowego w Te-xasie, P. Doolana z US Navy, B. Scribnera i jeszcze parę znanych osób zajmujących się dializoterapią.

Pan prof. Scribner wykorzystał tę okazję, aby powiadomić grono najbardziej znanych nefrologów w kraju, o rozpoczęciu programu dializowania chorych z przewlekłą niewy-dolnością nerek. Po śniadaniu zaprosił do jadalni Clyde i przedstawił go zebranym lekarzom. Shields aby zademonstrować

swoją formę, przeszedł się parę razy po pokoju. Następnie pokazał na przedramie-niu teflonową przetokę, a jego żona Emmy objaśnił jak należy o nia dbać i pielęgnować, aby długo i dobrze funkcjonowała.

Tego samego dnia wieczorem inż. W. Quinton w swoim hotelowym pokoju urządził pokaz, jak można taką sztuczną przetokę wykonać. Podgrzał narzędzia i zademonstrował sposób wyginania drenu teflonowego, celem nadania mu odpowied-niego kształtu. Dla każdego z obecnych przygotował i obdarował go zarówno dre-nem teflonowym jak i zestawem narzędzi potrzebnych do wykonania przetoki. Prof.Teschan widząc jak Quinton z zapałem i energicznie wywija płomieniem palnika, poprosił go aby w ferworze demonstracji nie podpalił czasem antycznych mebli i nie spalił starego hotelu.

W tym czasie prof. Scribner wyglądał przez okno i obserwował samochody mkną-ce po Lakeshore Drive brzegami jeziora Michigan. Zamyślony opowiadał, że przed 39 laty wczesnym styczniowym rankiem tą właśnie tą drogą, jego ojciec wiózł jego mamę, do kliniki położniczej w której przy-szedł na świat.

Większośćć zgromadzonych gości z uznaniem przyjęła zasłyszane nowiny i de-monstrację. Do zaproponowanego leczenia odniosła się przychylnie i z uznaniem. Ale nie wszyscy. Można było usłyszeć uwa-gi krytyczne i głosy niedowierzania. I to bardzo poważne. Na przykład prezydent ASAIO, pan prof. W. Kolff wręcz uważał, że ta metoda nie ma przyszłości i nie będzie działała. Wypowiedział zdanie, że najdalej za rok metoda pójdzie w zapomnienie, a sztuczną przetokę tętniczo-żylną będzie można podziwiać na muzealnych półkach, jako ciekawostkę techniczną [7].

Natomiast wagę tego projektu i jego możliwości rozpoznał natychmiast prof. G. Schreiner. Mimo że regulamin ASA-IO wyraźnie mówił, że do druku można zakwalifikować tylko te prace, które były wygłoszone na Zjeździe, zaproponował aby prof. B. Scribner i jego współpracownicy, w drodze wyjątku opisali swoje dokonania po powrocie do domu i przysłali je za 2 tygo-dnie. Po otrzymaniu prac umieścił je natych-miast w numerze przygotowywanym właśnie do druku. Był to pierwszy taki przypadek w historii tego pisma. Okazało się że redaktor naczelny miał nosa. Te dwie z opóźnieniem nadesłane prace były przez następne 50 lat najczęściej cytowanymi pracami w piśmien-nictwie nefrologicznym [9,10].

Rok później na następnym zjeździe ASAIO w Atlantic City prof. Scribner przed-stawił ponad roczne doświadczenia swego zespołu w leczeniu przewlekłej niewydol-ności nerek zaproponowaną przez siebie metodą [11]. Po wykładzie uczestnicy zjazdu jak jeden mąż wstali z miejsc i nagrodzili referenta długotwałymi oklaskami, co jest wielką rzadkością na kongresach nauko-wych [12]. Nie wszyscy byli jednak tymi nowinami zachwyceni. Ludzie o wielkich zasługach i odkryciach w dziedzinie fizjologii nerek, jak Jan Peter z Yale University, USA, Gracham Bull z Anglii i Gerd Borst z Holan-dii, odnieśli się niechętnie do nowej metody leczenia. Uważali że leczenie przewlekłych chorób nerek zbacza na manowce. Kierując

się zapewne innymi względami niż pan prof.Willhelm Kollf, uważali, że jest ono krokiem w niewłaściwym kierunku. Stali na stanowi-sku, że należy położyć większy nacisk na zapobieganie chorobom nerek. Ponadto powinno się energiczniej rozwijać leczenie dietetyczne i farmakologiczne. Poglądy te musiały mieć sporo zwolenników, gdyż w pierwszych latach istnienia metody, liczba pacjentów leczonych dializami powtarza-nymi wzrastała bardzo powoli. I to zarówno w USA jak i w Europie.

W Polsce poglądy wybitnych fizjologów podzielał pan prof. Tadeusz Orłowski i dawał temu niejednokotnie wyraz. Akceptował dializowanie jedynie jako metodę leczenie przypadków ostrej niewydolności nerek i jako sposób przygotowywania chorych do transplantacji nerek.

Leczenie dializami powtarzanymi było procedurą długotrwałą i bardzo drogą.

Amerykańskie Towarzystwa Ubez-pieczeniowe nie pokrywały kosztów tego leczenia. Prof. Scribner i wielu innych nefrologów przewidując, że dalszy rozwoj tego leczenia wskutek braku środków, nie będzie możliwy, już na początku lat 1960, zwrócili się do Kongresu USA z porośbą o pomoc. Przedstawili zaistniała sytuację i prosili o umożliwenie wszystkim chorym ze schyłkową niewydolnoścą nerek leczenia dializami lub dokonania transplantacji nerki na koszt państwa. W pażdzierniku 1965 r. kongresmen John Fogarty (demokrata, Rho-de Island) miedzy innymi odpowiedzialny za problemy zdrowia, przyleciał do Seattle, aby się na miejscu zapoznać z problemem. Odwiedził kilku pacjentów leczących się w domu. Rozmawiał z chorymi i z ich rodzi-nami. Był całą sprawą bardzo poruszony. Wrócił do Waszyngtonu obiecując wstawien-nictwo. Spawa była trudna nie tylko dlatego, że chodziło o wielomilionowe sumy, ale była również sprawą precedensową. Jako polityk musiał przewidywać, że wskutek rozwoju medycyny, również inne specjal-ności zgłoszą się z podobnymi problemami.

Rycina 5 Clyde Shields - demonstracja przetoki. Rok 1960 r.Clyde Shields demonstrating the shunt. Year 1960.

Z. Fałda104

W państwie w którym koszta leczenia były sprawą prywatnych firm ubezpieczeniowych - w tym wypadku zupełnie niewydolnych, zapewnienie leczenia określonym grupom chorych przez państwo, wymagało zmian systemu prawnego. Sprawa ciągnęła się jeszcze 8 lat, aby wreszcie w lipcu 1973 r. zakończyć się pełnym sukcesem dla cho-rych wymagających leczenia dializami, lub przeszczepieniem narządu.

Wyjście z wieży z kości słoniowejJuż w roku 1961 nie ulegało wątpliwości,

że wynaleziona została metoda ratującą życie chorych pozbawionych na trwale czynności nerek. Dowodem tego było 4 pacjentów dializowanych od roku w Szpitalu Uniwersyteckim w Seattle. Przewidywania sceptyków, że chorzy dializowani przez dłuższy czas, będą wyniszczeni fizyczne, że będą upośledzeni intelektualnie, nie sprawdziły się. Pacjenci po 12 miesiącach leczenia żyli i czuli się względnie dobrze. Powrócili do domów. Byli pacjentami am-bulatoryjnymi. Do szpitala przyjeżdżali na zabiegi. Prowadzili życie rodzinne, a 2 z nich podjęło ponownie pracę zarobkową.

Dowiedziałem się, że w rok po rozpo-częciu programu pan prof. Scribner zwrócił się do Dyrekcji Szpitala Uniwersyteckiego z prośbą o zwiększenie liczby pacjentów przewlekle dializowanych. I tu stała się rzecz nieoczekiwana. Dyrekcja stanowczo odmówiła. Metoda była nowa i bardzo kosztowna. Absorbowała środki i personel. Ponieważ była skuteczna, należało się liczyć ze zwiększaniem się liczby pacjentów. I to w bardzo szybkim tempie. Obawiano się, że skończą się fundusze przyznane na ten cel przez National Institute of Health (Narodowy Instytut Zdrowia), a wówczas koszta tego leczenia spadną na władze stanu Waszyng-ton i na szpital. Dla pana profesora i jego zespołu stało się rzeczą jasną, że leczenie tą metodą większej liczby pacjentów w klinice uniwerstyteckiej nie będzie możliwe.

Pan prof. Scribner doszedł do przeko-nania, że jeśli ten sposób leczenia ma się dalej rozwijać, to należało zrobić cztery rzeczy: uprościć technikę zabiegu, udosko-nalić aparaturę, znacznie zmniejszyć koszta leczenia. A przede wszystkim leczyć chorych poza szpitalem i w domu. Pan prof.Scribner nazwał ten etap i ten krok koniecznością wyjścia z wieży z kości słoniowej.

Pan prof. Leslie BabbKlinika prof. Scribnera współpracowała

niemal ze wszystkimi wydziałami Uniwer-sytetu. W roku 1963 pan prof. Scribner poprosił do współpracy pana profesora Le-slie Babb`a, kierownika Wydziału Inżynierii Nuklearnej Uniwersytetu Waszyngtona. Okazało się, że była to jedna z najlepszych najtrafniejszych decyzji jakie podjął pan profesor w swoim życiu. Zapoczątkowła ona bardzo owocną wieloletnią współpracę i dozgonną przyjaźn obu uczonych.

Leslie Babb był człowiekiem o dużej wie-dzy i dużym dorobku naukowym [13]. W lot rozpoznał niezwykłość i potencjał zgłoszonej mu tematyki. Na wspólnych spotkaniach, on i jego zespół, zapoznawli się z problemami lekarzy i pacjentów poczem rozwiązywali je wspólnie. Na pierwszy ogień poszedł problem wydajności dializatora. W owych

czasach zarówno w Klinice Nefrologicznej (4 stanowiska), jaki w nowym ośrodku dializ w centrum miasta (3 stanowiska) posługiwano się już wyłącznie dwuwarstwowymi dializa-torami Kiila, zmodyfikowanymi przez prof. Scribnera (diamond point) [14].

Zmodyfikowane płyty aparatu były produ-kowane w miasteczku Everett, przez filię Fir-my Western Gear. Prof. Babb przeprowadził badnia zachowania się płynów w komorach tego dializatora i stwierdził, że optymalna szybkość przepływu krwi powinna wynosić 200 ml/min, a płynu dializacyjnego 500 ml/min. Pozwalało to na wykorzystanie 95 % możliwości aparatu. Parametry te sprawdziły się w praktyce, zostały powszechnie uznane i często stosowane są do dzisiaj.

Molekuły średniej wielkości Pan prof.Scribner był klinicystą niezwykle

spostrzegawczym i bardzo wnikliwym. W czasie szkolenia zwrócił nam uwagę na fakt, że nasze dwie pacjentki które są dializowane przewlekle otrzewnowo, czują sie dobrze, nie występują u nich objawy neuropatii ob-wodowej, mimo że średni poziom mocznika i kreatyniny jest u nich wyższy niż u chorych leczonych sztuczną nerką. Natomiast w gru-pie chorych hemodializowanych, neuropatia obwodowa była zjawiskiem nagminnym. Nie występowała jedynie u pacjentów, którzy mieli zachowaną resztkową czynność nerek. Wynikałoby z tego, że pacjenci z tych grup mają zdolność wydalania takich substancji, które dobrze przepuszczają błony naturalne, a źle przepuszczają błony sztuczne. Wspólną cechą tych dwóch grup było to, że miały one możliwość wydalania toksyn mocznicowych przez błony naturalne. Najwyraźniej błony naturalne były w stanie oprócz substancji o małych molekułach, wydalić substancje o molekułach większych. Należało przypusz-czać, że były one większe od molekuły fos-foranów (350 daltonów), a dużo mniejsze od molekuł białka (50.000 daltonów). Profesor

Scribner nazwał je molekułami średniej wielkości. Wiadome było tylko, że ich klirens jest niski, a niewydalone wywołują ciężkie powikłania mocznicowe. Aby do nich nie dopuścić u chorych hemodializowanych i nie oddajacych moczu, nalażało wydłużać czas trwania zabiegów.

Optymalna dawka dializyNastępnym problemem, który absorbo-

wał pana profesora była „optymalna dawka dializy“. Był to termin roboczy, zaczerpnięty z farmakologii, ale bardzo dobrze oddawał istotę sprawy. Otóż trzeba było znaleść taką dawkę dializy (czytaj liczbę godzin zabiegu wykonanych przy pomocy dane-go aparatu), która byłaby możliwie mała, tak aby leczenie nie trwało zbyt długo, nie było zbyt męczące i kosztowne, a jedno-cześnie wystarczająco duża, aby spełniała wszystkie potrzeby pacjenta. Powinna mu nie tylko ratować życie, przedłużyć je, ale również zapewnić jego komfort. A to już były wymagania bardzo duże. Znaczyło to że pacjenci adekwatnie dializowani powinni być w dobrej formie zarówno pod względem psychicznym jak i fizycznym. Powinni do-brze się czuć, mieć dobry apetyt, normalną wagę ciała, normalne ciśnienie tętnicze. Powinni by wolni od powikłań klinicznych, które stało się plagą pacjentów dializowa-nych przez dłuższy czas. Czyli wolni od objawów niedodializowania. Aby spełnić powyższe niemałe wymagania należało dla każdego pacjenta znaleść taką „dawkę dializy“, która byłaby współmierna do jego potrzeb.

Tak powstało pojęcie “dializy adekwat-nej“. Z obserwacji klinicznych wynikało, że powikłaniem najbardziej opornym na leczenie była neuropatia obwodowa.

To właśnie niedopuszczenie do jej wy-stąpienia, a usunięcie jeśli do niej doszło, postanowiono przyjąć jako cel i wzorzec. Adekwatność dializy zdefiniowano jako

Rycina 6 Prof. Leslie Babb w domu – barce prof. Scribnera. Rok 1992, fot. Z. Fałda.Prof. Leslie Babb in the haouseboat of prof. Scribner. Year 1992, phot. Z. Falda.

105Nefrologia i Dializoterapia Polska • 2014 • 18 • Numer 2

liczbę godzin, która jest konieczna aby za-pobiec temu schorzeniu. Zauważono że była ona rzadkością u pacjentów dializowanych conajmniej 3 razy tygodniowo po 8 godzin.

Wielkość molekuł i adekwatność leczenia

Nad problemem molekuł średniej wiel-kości i adekewatnością dializ prof. Scribner i Babb pracowali szereg lat. Doszli do prze-konania, że molekuła toksyny, którą należało usuwać jest większa od molekuł mocznika i kreatyniny. Musiała być mniejsza od drobiny białka. Szybkość usuwania tych molekuł zalażała od liczby godzin dializy, oraz po-wieszchni i właściwości błony dializacyjnej. Tak powstała hipoteza- „metra kwadrato-wego x liczby godzin“ (square meter - hour hypothesis) [15].

Prace te doprowadziły do pierwszej ilo-ściowej oceny adekwatności dilalizy. Stwo-rzono pojęcie tzw.dialysis index. Uwzględniał on resztkową czynność nerek, powierzchnię ciała pacjenta, liczbę godzin dializowania w tygodniu, powierzchnię błony dializacyjnej i klirens molekuł średniej wielkości. (Np. klirens Vit.B 12) [16 ].

Niestety wzór ten się nie przyjął w codziennej praktyce. Był precyzyjny, lecz zbyt skomplikowany. Niewiele pomógł tu diagram, nieco ułatwiający obliczanie.

Po kilku latach został on wyparty przez prosty wzór Kt/V podany przez Gotch`a i Sargent`a [17]. Wzór ten cieszył się duża popularnością wśrod pacjentów i włascicieli ośrodków dializ. Podawał wyniki zbyt opty-mistyczne, które usprawiedliwiały skraca-nie czasu dializ. Niestety był on oparty na błędnym założeniu, że szybkość usuwnia substancji drobnocząsteczkowej jaką jest mocznik, dokładnie odzwierciedla szybkość usuwawnia wszystkich toksyn mocznico-wych. Konsekwencją jego stosowania było niedodializowanie chorych i skracenie się czasu ich przeżycia [18].

HemofiltracjaNa początku lat 1970-tych opracowano

nową metodę usuwania końcowych produk-tów przemiay materii z ustroju ludzkiego. Wzbudziła ona bardzo wielkie zainteresowa-nie i bardzo wiele nadzieji, ponieważ opierała sie na całkiem innej zasadzie niż hemodiali-za. Stała się możliwa dzięki temu, że opra-cowano technikę produkcji z polisulfonów i z poliakrylnitrytu błon przepuszczalnych, w których wielkość otworów można było zaprogramować. Po wykonaniu doświad-czeń na zwierzętach zdecydowano, że na potrzeby kliniczne należy wykonać kapilary, których ściany będą przepuszczały molekuł mniejsze niż 50.000 daltonów. Krew przepły-wająca przez te kapilary, poddana ciśnieniu będzie traciła wodę z osocza, a wraz z nią wszystkie zawieszone w niej substancje o małej i średniej wielkości molekuł. Substan-cje te będą opuszczały ustrój wraz z ultrafil-tratem, na zasadzie konwekcji wymuszonej. Metodę tę nazwano hemofiltracją. Aparat do hemofiltracji w czasie zabiegu, mierzył ubytek ultrafiltratu i uzupełniał go ciągłym wlewem płynu wieloelektrolitowego. Jeśli pa-cjent był przewodniony, ilość uzupełnianego płynu była mniejsza, o objętość jaką nalażało usunąć w czasie tego zabiegu. Czas trwania zabiegów wynosił 4-5 godzin.

W tym czasie usuwano z ustroju 20 litrów ultrafiltratu, wraz z zawieszonymi w nim substancjami. Zabiegi te były dobrze znoszone przez pacjentów. Obniżanie wagi ciała przebiegało bardzo łagodnie. Nie spadało ciśnienie tętnicze krwi, rzadko wy-stępowały kurcze mięśni. Hemofiltracja była niestety droższa od hemodializy. Rzeczą ważną było stwierdzić, czy rzeczywiście tą metodą można usunąć więcej substancji ne-frotoksycznych, niż dializowaniem. Miałem możność brać udział w badaniach porów-nawczych efektów hemodializy i hemofiltra-cji. Obserwacje trwały 10 miesięcy. W tym czasie dwie 15 osobowe grupy pacjentów były naprzemiennie, każda przez 5 miesięcy dializowana, lub hemofiltrowana. Chorzy le-czeni byli 3 razy tygodniowo po 5 godzin. Po 5 miesiącach następowała zmiana sposobu leczenia. Pacjenci leczeni hemofiltracją czuli się lepiej niż pacjenci hemodializowani i chętniej poddawali się leczeniu. Rzadziej występowały u nich zaburzenia krążenia. Uwzględniając całokształt uzyskanych wyników nalażało jednaże stwierdzić, że nie udało się wykazać znacznej wyższości leczenia hemofiltracją nad leczeniem hemo-dializami. Nadzieja na usuwanie większych ilości zarówno małych, jak i średnich mole-kuł, nie sprawdziła się [19].

MonstrumPrzez wiele lat w klinice pana prof.

Scribnera płyny do dializy wytwarzano w kotłach 360 litrowych produkcji firmy Sear-ce-Roebuck Frieser. W kotłach tych można było płyn ochłodzić i utrzymać go w tempe-raturze 0-4 stopni Celsjusza. Zapobiegało to namnażaniu się bakterii w płynie. Zimny płyn przepływał przez dializator, a krew wracająca do pacjenta była podgrzewana do temperatury ciała ludzkiego. Procedura była skomplikowana. Często zawodziła i na wszelki wypadek trzeba było mieć pod ręką elektryczny koc.

W Warszawie, podobnie jak w wielu

innych miastach Europy, posługiwaliśmy się wówczas aparatem Alwalla, w którym do produkcji płynu służył 800 litrowy kocioł z nierdzewnej szwedzkiej stali. Nalewało się do niego wody z kranu, wsypywało od-czynniki i mieszało się drewnianym wiosłem. Tak powstający płyn był podgrzewany do tempertury 38 stopni Celsjusza, co napew-no bardzo cieszyło drobnoustroje. Nic też dziwnego, że na porządku dziennym było występowanie odczynów pyrogennych. Najprawdopodobniej wywoływały je toksyny rozmnażających się bakterii. Pan profesor Babb po zapoznaniu się z tym problemem zaproponował, aby płyn dializacyjny pro-dukować w sposób ciągły. Powinien on przepływać przez dializator jednokrotnie poczem należało go odprowadzić do kanalizacji. Płyn powinien powstawać z filtrowanej wody wodociągowej, podgrzanej do temperatury ciała ludzkiego i z jałowych odczynników. Ciągły przepływ strumienia płynu, krótki czas jego istnienia, powinien zapewnić jego czystość, oraz maksymalną różnicę stężeń substancji po obu stronach błony dializacyjnej.

Prof. Babb był zdania, że konstrukcję i budowę takich aparatów do ciągłej pro-dukcji płynu dializacyjnego należy uznać za zadanie priorytetowe. Już wiosną 1963 r. przystąpiono do budowy pierwszego aparatu, który produkował leczniczy płyn od-powiadający powyższym warunkom, a jego ilość wystarczała do leczenia 12 pacjentów jednocześnie. W Seattle istniało pilne za-potrzebowanie na dwa takie urządzenia. Pierwsze urządzenie miało zaopatrywać w płyn 4 stanowiska dializacyjne w Szpitalu Uniwersyteckim. Leczyło się tam wówczas 5 pierwszych pacjentów przewlekłego progra-mu. Drugie urządzenie było przeznaczone dla nowo powstałego w mieście ośrodka o nazwie Seattle Artificial Kidney Center. Posiadanie urządzenia o dużej wydolności, urządzenia, które byłoby w stanie zapewnić płyn dializacyjny dla wielu aparatów jedno-

Rycina 7 Clyde Shields w piątym roku leczenia dializami przed Szpitalem Uniwersyteckim w Seattle. Rok 1965. Fot. Z. Fałda. Clyde Shields in the fifth year of dialysis treatment in the front of University Hospital in Seattle. Year 1965, phot. Z. Fałda.

Z. Fałda106

cześnie, było warunkiem dalszego rozwoju tego ośrodka. Należy tu podkreślić, że oba te aparaty zostały zaprojektowane, zbudowane i dostarczone użytkownikom w ciągu kilku letnich miesięcy 1963 roku.

Clyde Shields, pierwszy pacjent progra-mu, gdy tylko zobaczył jak wielkie są rozmia-ry nowego urządzenia do produkcji płynu, oświadczył, że nigdy nie da się do niego podłączyć i nazwał go Monstrum. Ta nazwa się przyjęła, a jej autor z czasem pogodził się z tymi pożytecznymi maszynami.

Płyn do dializy powstawał w nich przez zmieszanie 34 litrów wody filtrowanej z 1 litrem koncentratu. Aby wykluczyć moż-liwość pomyłek w dozowaniu, zarówno pompa koncentratu, jak i pompa wody były napędzane jednym i tym samym łańcuchem. Przypominał on łańcuch rowerowy. Zębate koła pomp napędzane wspólnym łańcu-chem mogły się poruszać tylko razem. W prototypie aparatu zaprojektowano osobne podawanie wodorowęglanu sodu. Węglan ten w kontakcie z Ca++ i Mg++ ulegał wytrą-caniu. Wobec tego przewidziano w nim 3 pompy. Pompę do wody, do koncentratu i do roztworu wodorowęglanu sodu. Dr Charles Mion, przybysz z Montpellier (Francja), zasugerował, żeby wodorowęglan sodu zastąpić octanem sodu. Ten połączony ze składnikami koncentratu nie miał tendencji do precypitowania. Ponadto roztwór octanu sodu był jałowy, a roztwór wodorowęglanu nie. Zastosowanie tego pomysłu pozwoliło zmniejszyć liczbę pomp do dwóch. Upro-ściło to znacznie konstrukcję urządzenia [20]. Parę lat później pracownicy Instytutu Automatyki i Cybernetyki PAN w Warsza-wie, kierowanego przez pana prof. Macieja Nałęcza, zbudowali pod kierownictwem dr inż. Andrzeja Weryńskiego podobny aparat i dostarczyli go do I Kliniki Chorób We-wnętrznych A. M. w Warszawie. Działał on nie gorzej niż ten amerykański. Pielęgniarki ośrodka dializ nazwały go Grubą Kaśką. Stosowanie octanu lub mleczanu sodu w koncentracie przyjęło się powszechnie. Było stosowane przez conajmniej 10 lat, do czasu wprowadzenia dializatorów kapilarnych o dużej wydajności. Trzeba było wówczas wrócić do podawania wodorowęglanu sodu, gdyż octan sodu przedostawał się do płynów ustrojowych szybciej niż mógł być metabolizowany. A to z koleji wywoływało u pacjentów złe poczucie i spadki ciśnienia tętniczego krwi.

Seattle Artificial Kidney Center (SAKC)Po odmowie zwiększenia liczby dializo-

wanych chorych w Szpitalu Klinicznym, pan prof.Scribner zwrócił sie do prof. Jamesa Havilanda o pomoc w zbudowaniu i uru-chomieniu ośrodka dializ poza szpitalem, na terenie miasta. Pan profesor James Haviland był dziekanem Wydziału Medycz-nego, oraz prezydentem zrzeszenia lekarzy praktykujących w mieście i okolicy o nazwie King County Medical Society. Był on natu-ralnym łącznikiem między Uniwersytetem, a miejscowym środowiskiem lekarskim. Miał on niezwykły talent do zdobywania fundu-szy na działalność naukową. Znał dobrze kliniczne osiągnięcia prof.Scibnera i świetnie rozumiał problem. Zdawał sobie sprawę że jeżeli program leczenia przewlekle chorych dializami ma funkcjonować i dalej się rozwi-

jać, należy go czym prędzej przenieść poza Szpital Uniwersytecki. Zabrał się bardzo energicznie do dzieła. Rozesłał zapytanie do dyrektorów miejskich szpitali. Trzech z nich odpowiedziało pozytywnie i zgłosiło chęć podjęcia próby uruchomienia ośrodka dializ na terenie swojej placówki. Zdecydowano się przyjąć ofertę Swedish Hospital. Bardzo istotną sprawą było niezwykle życzliwe na-stawienie Dyrekcji i Administracji tego szpita-la do projektu. Oferowali oni duże parterowe pomieszczenie, za bardzo przystępną cenę. Mieściło sie ono w budynku zwanym Eklind Hall należącym do szpitala. Poprzednio mieszkały tam pielęgniarki. Pomieszczenie to mogło pomieścić conajmniej 10 stanowisk dializacyjnych, zaplecze techniczne, labora-toria i pomieszczenia dla personelu. Bardzo korzystny był fakt, że Swedish Hospital leży w samym centrum miasta, co bardzo ułatwiało komunikację [21].

Za radą prof. Havilanda, pan prof. Scrib-ner i dyrektor szpitala dr Allan Lobb, zwrócili się do John A. Hardford Fundation z prośbą o przyznanie środków finansowych na stwo-rzenie ośrodka i jego działalność. Fundacja ta została ustanowiona w 1929 roku przez dwóch braci Johna i Georga Hardforta. Byli oni właścicielami “The Great Atlantic and Pacifik Tea Company“. Sieć ich markietów z żywnością, oznaczona charakterystycznym kolorowym szyldem „ A & P“, zgodnie z na-zwą rozciąga się od Atlantyku do Pacyfiku. Założona w XIX wieku jest znana każdemu mieszkańcowi USA. W najlepszym okresie swego rozwoju firma „A & P“ posiadała 16.000 supermarketów, a obrót roczny wy-nosił miliard dolarów. Fundacja Hardforda między innymi, miała służyć ułatwianiu i przyspieszaniu przenoszenia osiągnięć naukowych do praktyki klinicznej. W odpo-wiedzi na wniosek złożony w czerwcu 1961 r. Fundacja odpowiedziała już po miesiącu. Przyznała 250.000 dolarów „celem stwo-rzenia komunalnego ośrodka do leczenia dializami przewlekłej mocznicy u chorych ze schyłkową niewydolnością nerek i do prowadzenia badań nad tym zagadnieniem“. Pieniądze te były wypłacane w ratach w ciągu trzech lat. Była to bardzo duża suma, która odpowiada dzisiejszej wartości 2 mi-lionów dolarów. Pozwoliła ona nie tylko na stworzenie ośrodka SAKC i jego działanie, ale i na jego stałe powiększanie. Wspa-niałomyślność Fundacji była tym większa, że po wykorzystaniu uzyskanych środków i złożeniu sprawozdania, przedłużyła ona swoje świadczenia o dalsze 3 lata.

Personel SAKCPersonel ośrodka stanowili najbliżsi pra-

cownicy pana prof.Scribnera. Ludzie którzy uczestniczyli w programie przewlekłych dializ od piewszych dni jego powstania.

Kierownikiem został dr. Murray. Za-łożono, że leczenie dializami w ośrodku będą prowadziły pielęgniarki wspomagane przez personel techniczny. Dr. Murray miał sprawować opiekę lekarską nad pacjentami i czuwać nad całością.

Siostrą Odziałową została Jo Ann Albers, szefem techników Jerry Pollard. Latem 1961 roku rozpoczęli wyposażanie ośrodka i przygotowywania go do podjęcia działalności. Szczególnie udany był wybór pani Jo Ann Albers na stanowisko Pielę-

gniarki Odziałowej. W ośrodku w którym leczyć miały pielęgniarki, było to stanowisko kluczowe. Jo Ann miała wszelkie dane aby tym obowiązkom sprostać. Była to osoba inteligentna, energiczna, świetnie wyszko-lona. Miała duże zdolności dydaktyczne, co było bardzo istotne w Ośrodku, w którym szkolenie personelu, a zwłaszcza pacjentów miało odgrywać bardzo ważną rolę. Tak się złożyło, że całe jej życie przebiegało w cieniu dializoterapi. Jej mąż Dr Jim Albers, 27 letni pracownik naukowy Wydziału Fi-zyki, cierpiał na torbielowatość nerek. Był on piątym pacjentem przyjętym latem 1961 roku do Kliniki prof. Scribnera na przewlekły program dializ [22].

W chwili otwarcia ośrodek miał trzy stanowiska. Początkowo posługiwano się dializatorami Skeggsa-Leonardsa i zbior-nikiem do produkcji i oziębiania płynu. Pierwszy zabieg u pacjenta wykonano w dniu 8 stycznia 1962 r. Do końca miesiąca przybyło dalszych 2 pacjentów przenie-sionych z Kliniki. Byli oni dializowani dwa razy w tygodniu od 12 do 16 godzin. Aby umożliwić im podjęcie pracy zawodowej zabiegi zaczynano po południu, a kończono nad ranem. W sumie w ciągu pierwszego roku działalności przyjęto do leczenia 9 cho-rych. Jak na razie był to szczyt możliwości nowo powstałego ośrodka. Jim Albers był jednym z pierwszych pacjentów przenie-sionych do dalszego leczenia z Kliniki do ośrodka dializ w mieście, gdzie pracowała jego żona. Był on świetnie zrehabilitowany. Pracował naukowo. W roku 1962 w czasie 8 Kongresu ASAIO w Atlancie wygłosił referat o optymalnej częstości zmian płynu dializacyjnego. Audytorium nie wiedziało, że słuchają wykładu człowieka, który żyje dzięki temu że jest dializowany. W roku 1965 gdy w wielu stacjach dializ wybuchły epidemie żółtaczki zakaźnej, pani Albers zabrała męża do leczenia do domu. Stało się to możliwe dzięki osiągalności aparatu Mini II, podukowanego przez firmę Milton Roy. W domu pan Albers był dializowany 3 razy

Rycina 8 Prof. James Haviland współtwórca pierwszego am-bulatoryjnego ośrodka dializ. Rok 1962. Prof. James Haviland co-creator of the first ambulatory dialysis center. Year 1962.

107Nefrologia i Dializoterapia Polska • 2014 • 18 • Numer 2

tygodniowo 8 godzin wieczorem i w nocy. Był świetnie zrehabilitowany, kontynuował karierę naukową. Jest rzeczą ciekawą, że po wprowadzeniu przetoki Brescii w roku 1966, państwo Albers pozostali wierni przetoce teflonowej. Przetoki te dobrze pielęgnowane służyły im przez 30 lat.

Kto ma żyćZgodnie z przewidywaniami liczba

pacjentów zgłaszających się do leczenia była znacznie większa niż liczba miejsc. Ta dysproporcja powodowała konieczność podejmowania decyzji, kogo przyjąc do leczenia, a komu odmówić. Rodziło to poważne problemy natury moralnej. Aby te trudne decyzje były podejmowane możliwie obiektywnie, zdecydowano się powołać dwie komisje. Komisję Lekarską i Komisję Spo-łeczną. W skład komisji społecznej wchodził prawnik, chemik, bankier, gospodyni domo-wa, urzędnik, oraz 2 lekarzy nie związanych z leczeniem dializami. Przewodniczącym komisji był duchowny pan John Darrach [23]. Ustalono, że członkowie komisji pozostaną anonimowi, a przebieg jej obrad będzie utaj-niony. Nie otrzymywali oni wynagrodzenia. Decyzję o przyznaniu miejsca podejmowano na podstawie analizy dokumentacji dostar-czanej przez lekarzy leczących. Komisja nie znała nazwisk pacjentów, ani się z nimi, ani z ich lekarzami nie spotykała. Sprawę każdego chorego rozpatrywano dwa razy. Komisja społeczna brała pod uwagę wyłącz-nie chorych dorosłych w wieku od 18 do 45 lat. Ustalała sytuację rodzinną pacjenta, jego pozycję społeczną, wykonywany zawód i sytuację matarialną. Wnioski ocenione pozy-tywnie przesyłała Komisji Lekarskiej, której przewodniczącym był prof. B. Scribner. Komisja ta akceptowała pacjentów stabil-nych psychicznie, nie wyniszczonych przez mocznicę, nie obarczonych poza niewydol-nością nerek innymi schorzeniami. Ocze-kiwano, że pacjenci będą mogli sprostać obarczeniom jakie niesie ze sobą leczenie dializami i że będą dostatecznie karni, aby utrzymać zalecaną dietę. Kiepskie szanse mieli pacjenci z długotrwałym nadcisnieniem tętniczym i niewydolnością wieńcową. Akta pacjentów zaakceptowanych przesyłano Komisji Społecznej, a ta na swoim drugim posiedzeniu dokonywała oceny całości i w miarę posiadanych możliwości przyznawała miejsce w ośrodku dializ. Wszyscy zdawali sobie sprawę, że ten system przyznawania miejsc nie jest doskonały, ale lepszego nikt nie potrafił wymyślić. W pierwszym roku działalności Komisji Społecznej zgłoszono 30 pacjentów. Kryteria ustalone przez Komi-sję Lekarską spełniało 17 pacjentów. Komi-sja Społeczna zaakceptowała do leczenia 9 z nich, gdyż w danym momencie miała tylko tyle miejsc do dyspozycji.

Prasa i telewizjaMimo że Seattle leży dużo bliżej Alaski

niż Nowego Jorku, to to co się tu stało nie uszło uwagi tzw. środków masowego przekazu. Wkótce po otwarciu ośrodka dializacyjnego w mieście poza szpitalem, w lipcu 1962 r. zgłosiła się do pana prof. Scrib-nera dziennikarka pani Shane Aleksander, z prośbą o udzielenie wywiadu. Była jedną z redaktorek tygodnika Life. Na czas zbierania materiałów zamieszkała w Seattle. Pan prof.

Scribner zgodził się udzielić jej wywiadu. Jak póżniej opowiadał, był przekonany, że dziennikarka obwieści światu jaki to wyna-lazł cudowny sposób, ratujący ludzkie życie. Jego rozczarownie nie miało granic, gdy tuż przed Bożym Narodzeniem w 1962 roku w tygodniku Life ukazał się artykuł nie o nim, nie o wynalazku, ale o komisji kwalifikującej pacjentów do lecznia w małym wówczas 3 stanowiskowym ośrodku dializ. Redaktorka Life pani S. Aleksander była fachowcem w swojej branży i wiedziała, że najwybitniejsze osiągnięcie naukowe nie sprzedają się w prasie tak dobrze, jak wydarzenia o posma-ku sensacyjnym, naładowane emocjami. Artykuł swój zatytułowała “Oni decydują kto będzie żył, a kto umrze‘‘. A w podtytule dodała: ‘‘Medyczny cud nałożył ciężkie obowiązki na mały komitet“ [24].

Dwa lata później w roku 1965, w czasie mego pobytu w USA, ogólnoamerykańska stacja telewizyjna NBC, nadała dokumen-talny reportaż z Seattle o prowadzonym tu leczeniu dializami i zatytułowała go“ Kto ma

żyć“. Program był dobrze zrobiony i bardzo ciekawy. Cały czas trzymał w napięciu. Świetnie się go oglądało. Komitet jeszcze funkcjonował i wzorem Life podejmujący ciężkie decyzje członkowie komisji byli przedstawieni w postaci czarnych cieni. Reportaż ten wywarł wielkie wrażenie na widzach i głeboko poruszył amerykańską opinię publiczną.

Zarówno artykuł w Life, jak i reportaż NBC miały pozytywne skutki. Były szeroko dyskutowane i cytowane w prasie, powta-rzane w stacjach radiowych i telewizyjnych. Poinformowały one opinię publiczną o powstaniu nowej metody leczenia, o jej możliwościach i jej problemach. Tym sa-mym przyczyniły sie do upowszechnienia w Stanach Zjednoczonych wiedzy o dializo-terapii, a po 10 latach do zapewnienia prez Kongres, tego leczenia wszystkim, którzy go potrzebowali.

Home dialysis – dializy domowe. Mini I -Wyścig z czasem

Rycina 9Komisjia kwalifikująca pacjentów do leczenia dializami. Stała się sławna dzięki artykułowi w Life Nr. 53 z dnia 21 grudnia 1962 roku. Fot. Lawrence Schiller.Patients Admissions Comitee was made famous in an article in Life magazine Nr. 53 published on 21 December 1962. Phot. Lawrence Schiller.

Rycina 10 Pierwsza pacjentka leczona dializami powtarzanymi w domu. Stało się to możliwe dzięki widocznym na zdjęciu aparatom Mini-I i dializatorowi Kiila. Lato 1964 r.First patient dilysed at home. It was possible due to new equipement Mini-I and Kiil dialyser, visible on the picture. Summer 1964.

Z. Fałda108

Na rok przed moim przyjazdem, na po-czątku 1964 r. komisja odmówiła leczenia dializami 16 letniej dziewczynie. Opierała się przy tym na własnych ustaleniach, że leczenie to będzie przyznawane wyłącznie osobom dorosłym w wieku od 18 do 45 lat. Dziewczyna pochodziła z Seattle. Była pacjentką Kliniki Nefrologicznej. Rodzice byli gotowi zrobić wszystko, aby ratować życie córki. Pan prof. Scribner był bardzo zbulwesowany werdyktem komisji. Znalazł się w niezwykle trudnej sytuacji. Musiał werdykt respektować, ale nie mógł się z nim pogodzić. Wiedział że bez leczenia dializami pacjentka będzie żyła najwyżej jeszcze kilka miesięcy. Aby jej pomóc należało w tym czasie zdobyć dla niej jakąś możliwość le-czenia dializami, oczywiście poza ośrodkiem znajdującym się w gestii komisji.

Z możliwych miejsc zostawał tylko dom pacjentki. Prof. Scribner i prof. Babb dawno już nosili się z projektem uruchomienia le-czenia dializami w domu pacjentów. Zdawali sobie sprawę, że przeniesienie terapii do domu, będzie miało wiele zalet. Pozwoli stworzyć miejsca dializacyjne poza szpita-lami i ośrodkami dializ. Przybliży terapię do chorego. Znacznie obniży koszt leczenia i tym samym ułatwi jego upowszechnienie. A koszt ten był wówczas niebagatelny i wynosił 10,000 dolarów rocznie. Stanowiło to równo-wartość 4 samochodów osobowych bardzo dobrej marki. Z punktu widzenia technicz-nego na przeszkodzie stał brak małego indywidualnego aparatu do produkcji płynu dializacyjnego. Czyli takiego Mini Monstrum. Na jego powstanie ciągle brakowało czasu i środków. Sytuacja się zmieniła gdy prof. Babb i jego zespół poznali dramat młodej pa-cjentki, a do tego przypadek zrządził, że była ona córką ludzi zaprzyjaźnionych z panem profesorem Babb`em. Współpracownicy pana profesora Babb`a spontanicznie zapro-ponowali, że będą pracowali nad projektem wieczorami i w weekendy. Po 4 miesiącach intensywnej pracy pierwsze małe Mini Mon-strum było gotowe. Ochrzczono je Mini I i w dniu 1 czerwca 1964 r. dostarczono do Kliniki Nefrologicznej.

W klinice pacjentka i jej rodzice przeszli intensywny kurs dializowania, a już w lipcu sami prowadzili to leczenie w przystoso-wanej do tego celu piwnicy w ich domu. I tak 16 letnia dziewczyna zapoczątkowała nowy rozdział w historii dializoterapii. Stała się pierwszą pacjentką na świecie, która dializowała się sama w domu, bez obecno-ści personelu medycznego, wyłącznie pod opieką rodziny.

Wkrótce, aby przyjść z pomocą coraz liczniejszym pacjentom leczącym się w domu opracowano metodę pozwalającą na rozkładanie i składanie dializatora tylko jeden raz co dwa tygodnie. A nie jak dotych-czas przed i po każdej dializie. W czasach gdy nie było jeszcze dializatorów jednora-zowego użytku, było to znaczne ułatwienie i odciążenie zarówno dla dializujących się, jak i dla ich rodzin [25].

19 czerwca 2003 rokuW dniu 19 czerwca 2003 roku pan pro-

fesor Scribner i jego małżonka jedli lunch na tarasie swego domu-łodzi. Stan zdrowia pana profesora nie był najlepszy. Liczył so-bie już 82 lata. Cierpiał na zaawansowaną

chorobę naczyń wieńcowych. Od lat narze-kał na bóle w stawach biodrowych. Poruszał się wyłącznie na wózku inwalidzkim lub o kulach. I tym razem dwie kule stały obok stołu przy którym siedział. Już od kilku dni nie czuł się zbyt dobrze.

Po lunchu żona pana profesora, pani Ethel Scribner udała się do miasta, aby coś załatwić. W południe meżczyzna płynący kajakiem w pobliżu ich domu, spostrzegł nieruchome ludzkie ciało unoszące się na wodzie. Zawiadomił policję. Pani Ethel po powrocie z miasta była bardzo zaskoczona, gdy zobaczyła wóz policyjny i strażacki sto-jące na wprost wejścia do ich domu. Drzwi domu były otwarte. Weszła do środka w momencie, gdy strażacy wydobywali z wody i układali na pomoście martwe ciało pana profesora. Śledczy analizujący przyczyny utonięcia byli zdania, że z nieznanego bliżej powodu, pan profesor spadł z tarasu do wody. Do utraty równowagi i upadku mogły się przyczynić schorzenia na jakie cierpiał. Na pomoście znaleziono tylko jedną z kul, którymi się podpierał. Przeprowadzone śledztwo wykluczyło winę jakichkolwiek innych osób.

Pan profesor w rozmowach z przy-jaciółmi

Pan profesor Scribner w rozmowach z przyjaciółmi twierdził, że przez całe swoje życie był bardzo szczęśliwy [26]. Jako uczel-nię wybrał Standford, a nie Harward. Jego nauczycielem był Thomas Addis, wybitny nefrolog, od którego wiele się nauczył z zakresu chorób nerek i zaburzeń gospodarki wodno-elktrolitowej. Miał okazję wysłuchać wykładu Johna Merilla o sztucznej nerce. Wykład ten wywarł na nim niezapomniane wrażenie. Od najmłodszych lat cierpiał na keratokonus. Wzrok uratowało mu 4 krotne przeszczepienie rogówek. W czasie odwiedzin w Seattle otrzymał propozycję podjęcia pracy w nowo powstającym tam Uniwersytecie. W wieku 37 lat uzyskał tytuł profesora i został kierownikiem Kliniki Ne-frologicznej. Podjął próbę ratowania życia pacjentów z przewlekłą niewydolnością ne-rek za pomocą dializ powtarzanych. Wpadł na pomysł sztucznej przetoki tętniczo-żylnej w momenie gdy pojawił się teflon. Było to pierwsze tworzywo, które w zetknięciu z krwią nie zapoczątkowywało procesu krzep-nięcia. Miał okazję pracować z Wayne Qu-inton`em i Leslie Babb`em, którzy wynależli szereg aparatów i urządzeń, dzięki którym dokonali znacznego postępu technicznego w dializoterapii. Duński przyjaciel Claus Brun udostępnił mu dializator Kiila i arkusze kuprofanu. Zapoznano go z dyrektorem Western Gear Company, który uruchomił produkcję płyt tego dializatora i dostarczał je przez wiele lat za niewielką opłatą. Otrzymał stypendium Markle, co przy okazji pozwoliło mu poznać Francję i stać się znawcą fran-cuskich win. Miał szczęście zwrócić sie do prof. Havilanda z prośbą o pomoc w sprawie zorganizowania leczenia przewlekłymi dia-lizami poza szpitalem. Pan Dziekan okazał się być wspaniałym partnerem. Poruszył niebo i ziemię, aby otworzyć w Seattle komu-nalny ośrodek leczenia dializami. Wspólnie stworzyli pierwszy na świecie wielosta-nowiskowy ośrodek leczenia schyłkowej niewydolności nerek. Z czasem stał się on

centrum szkolenia chorych na nerki i ich rodzin. Zapoczątkowało to rozwój leczenia dializami w domu pacjentów na dużą skalę. Ośrodki dializ domowych szybko powstawa-ły w USA. Przyczyniło sie do zakończenia działalności komisji decydujących „Kto ma żyć“. Po latach starań doczekał chwili gdy w roku 1973 Kongres Stanów Zjednoczonych uchwalił ustawę na mocy której wszyscy chorzy wymagający przewlekłej dializotrapii lub przeszczepu nerki zostali objęci bezpłat-ną opieką medyczną.

EmeryturaW roku 1986 po 28 latach prowadzenia

Kliniki Nefrologicznej prof. B. Scribner prze-szedł na emeryturę. W roku 1992 otrzymał tytuł Professor Emeritus.

Będąc na emeryturze pan profesor prowadził nadal działalność naukową. Był energiczny, aktywny, sprawny intelektualnie. Dużo publikował. Zajmował się głównie takimi problemami jak:

1. Leczenie nadciśnienia tetniczego u chorych dializowanych [27 ].

2. Częstość leczenia dializami [28].3. Adekwatne leczenie dializami [29-31].Ostatnia praca ukazała się rok po śmier-

ci pana prof. B. Scribnera.

Odznaczenia i nagrody,Działalność prof. Scibnera spotkała się z

uznaniem świata naukowego i opinii publicz-nej. Otrzymał on wiele nagród i wyróznień. Nie sposób je wszystkie wymienić. W roku 1964 został mianowany Prezydentem Ame-rican Society for Artificial Internal Organs, a następnie Prezydentem American Society of Nefrology. W 1980 r. otrzymał tytuł doktora honoris causa Uniwersytetu w Gotteborgu, a w 1985 r. tytuł doktora honoris causa Pody-plomowej Szkoły Medycznej w Londynie.

W roku 1988 z okazji stulecia założenia miasta Seattle, Towarzystwo Historyczne Stanu Waszyngton uznało i zaliczyło pana prof. Scribnera do 100 najwybitniejszych obywateli tego miasta. W Muzueum Miej-

Rycina 11 Belding H. Scribner. Lekarz, nauczyciel, humanista (1921–2003). Rysunek Tavo Adame. Belding H. Scribner. Physycian, Teacher, Hamanitarian (1921–2003). Draving Tavo Adame.

109Nefrologia i Dializoterapia Polska • 2014 • 18 • Numer 2

skim można podziwiać sztuczne przetoki tęt-niczo-żylne z teflonu i silikonu, oraz pierwsze dializatory i urządzenia do produkcji płynu dializacyjnego.

W roku 2002 w Tampa na Florydzie, Komitet Organizacyjny 22 Konferencji po-święconej dializoterapii, uhonorował prof. Scribnera Specjalną Nagrodą za Całokształt Osiągnięć w Dziedzinie Dializotrapii. Lauda-cję wygłosił i odznaczenie wręczył pan prof. Zbylut Twardowski. Autor Laudacji umieścił w nim obszerny spis nagród i wyróżnień jakie otrzymał w swoim życiu pan prof. Scrib-ner [32]. W tymże samym roku prof.Scribner otrzymał Nagrodę Alberta Laskera.

W U.S. A. jest to najwyższe odznaczenie w dziedzinie nauk medycznych. Jest ono nazywane amerykańskim Noblem. Wielu oznaczonych tą nagrodą otrzymało również nagrodę Nobla.

Dorobek życia pana profesora był imponujący. W roku 1998 zgłoszono jego kandydaturę do nagrody Nobla. Niestety Ko-mitet Noblowski nie uwzględnił kandydatury lekarza, któremu miliony ludzi zawdzięczają swoje życie.

Od autoraProf. Scribner był człowiekiem wspa-

niałym. Najwspanialszym jakiego dane mi było w życiu spotkać. Był wielkim lekarzem, naukowcem i wynalazcą. Nauczyłem się i otrzymałem od niego bardzo wiele, jestem i będę mu za to wdzięczny jak długo będę żył.

Pismiennictwo1. Blagg CR: Belding Hibbard Scribner: The indivi-

dual: a brief biography. J Nephrol. 2006; 19 (Suppl 10): 127-131.

2. Scribner BH: Bedseid determination of chloride: A method of plasma, urine and other fluids and its application to fluid balance problems. Proc Staff Meeting Mayo Clinic 1950; 25: 209-218.

3. Scribner BH, Fremont-Smith K, Burnell JM: The effect of acute respiratory acidosis of the internal equilibrium of potassium. J Clin Ivest. 1955; 34: 1276-1285.

4. Scribner BH: Teaching syllabus for the course on fluid and elektrolyte balance. 6 th Revision, University of Washington, Seattle 1963.

5. Scribner BH, Caner JEZ, Buri R, Quinton W: The technique of continuous haemodialisys. Trans Am Soc Artif Intern Org. 1960; 6: 88-103.

6. Alwall N, Norwiid L, Steins AM: On the artificial kidney VII: Clinical experiences of dialytic treatment of uremia. Act Med Scand. 1949; 6: 587-602.

7. Blagg C: The 50th anniversary of long-term hemo-dialysis: University of Washington. Hospital, March 9 th, 1960. J Nephrol. 2011; 17: 84-88.

8. Falda Z: New type of arterio-venous shunt for re-peated hemodialysis. Exc Med Internat Congr Ser. 1963; 67: 49.

9. Quinton W, Dillard D, Scribner BH: Cannulation of blood vessels for prolonged hemodialysis. Trans Am Soc Artif Intern Org. 1960; 6: 104-113.

10. Scribner BH, Buri R, Caner JEZ, Hegstrom RM, Burnell JM: The treatment of chronic uremia by me-ans of intermittent hemodialysis: preliminary report. Trans Am Soc Artif Intern Org. 1960; 6: 114-122.

11. Hegstrom RM, Murray JS, Pendras JP, Burrnel JM, Scribner DH: Hemodialysis in the treatment of chronic renal failure. Trans Am Soc Artif Intern Org. 1961; 7: 136-149.

12. Altman LK: Dr. Belding Scribner, Medical Pionieer. The New York Times. 22 June 2003.

13. Twardowski ZJ: Laudatio: Albert Leslie Babb, PhD, PE. Hemodial Int. 2003; 7: 1-9.

14. Kiil F, Amundsen B: Development a paralell flow artificial kidney in plastics. Acta Chir Scand. 1960; 253 (Suppl): 142-149.

15. Babb AL, Popovitch RP, Christopher TG, Scribner BH: The genesis of the square hour hypothesis. Trans Am Soc Artif Intern Org. 1971; 17: 81-91.

16. Babb AL, Strand MJ, Uvelli DA, Milutinovic J, Scribner BH: Quantitative description of dialysis treatment: A dialysis index. Kidney Int. 1975; 2 (Suppl): 23-29.

17. Gotch FA, Sargent JA: A theoretical definition of minimal acceptable dialysis therapy. Kidney Int 1978;

8 (Suppl): 108-111.18. Charra B, Jean G, Chazot C, Venel T, Terrat JC,

Laurent G: Length od dialysis session is more impor-tant than large Kt/V in hemodialysis. Home Hemodial Internat. 1999; 3: 16-22.

19. Quellhorst E, Schunemann B, Falda Z: Controlled study to compare haemodialysis and haemofiltration treatment in the patients with chronic renal insuficien-cy. National Institute of Health, Bethesda, Maryland, USA. Proceedings of the 12 Annual Contractors Conference 1979.

20. Mion CM, Hegstrom RM, Boen ST, Scribner BH: Substitution of sodium acetate for bicarbonate in the bath fluid for hemodialysis. Trans Am Soc Artif Int Org. 1964; 10: 110-115.

21. Haviland JW: Experiences in establishing a commu-nity artificial kidney center. Trans Am Clin Climat Ass. 1965; 77: 125-136.

22. Albers JR: Mathematical models of predicting he-modialisis performance. Trans Am Soc Artif Int Org. 1962; 8: 169-181.

23. Darrah JB: Moment in history: the committee. Trans Am Soc Artif Intern Org. 1987; 33: 791-793.

24. Alexander S: They decide who lievs, who dies: medi-cal miracle puts moral burden on a small committee. Life 1962; 53: 102-125.

25. Pollard T, Barnett BMS, Eschbach JW, Scribner BH: A technique for storage and multiple re-use of the Kiil dialyzer and blood tubing. Trans Am Soc Artif Intern Org. 1967; 13: 24-28.

26. Blagg CR: Belding Hibbard Scribner, the individual: a brief biography. J Nefrol. 2006; 19: 127-131.

27. Scribner BH: Can antihypertensive medication con-trol BP in hemodialisis patients: yes or not ? Nephrol Dial Transplant. 1999; 14: 2599-2601.

28. Scribner BH, Twardowski ZJ: The case for every-other-day dialysis [EODD]. Haemodial Int. 2000; 4: 5-7.

29. Scribner BH: A personalized history of chronic hemo-dialysis. Am J Kidney Dis. 1990; 16: 511-519.

30. Scribner BH, Oreopulus DG: The hemodialysis produkt (HDP). A better index of dialysis adequacy than KT/V. Dial Transplant. 2002; 31: 13-15.

31. Scribner BH, Colle JJ, Ahmad S, Blagg CR: Why tri-ce weekly dialysis. Hemodial Int. 2004; 8: 188-192.

32. Twardowski ZJ: Laudatio: Dr. Belding H. Scribner. Hemodial Int. 2002; 6: 1-8.