NR 7 (67) ROK VI LIPIEC 2008 BIERZGŁOWO · W górach, kiedy wędrować będziesz na szczyty, nie...
Transcript of NR 7 (67) ROK VI LIPIEC 2008 BIERZGŁOWO · W górach, kiedy wędrować będziesz na szczyty, nie...
Głos
Parafii
NR 7 (67) ROK VI LIPIEC 2008 BIERZGŁOWO PARAFIA PW. WNIEBOWZIĘCIA NAJŚWIĘTSZEJ MARYI PANNY
W g ó r a c h ,
k i e d y w ę d r o w a ć b ę d z i e s z n a s z c z y t y ,
n i e z a p o m i n a j o N a j w y ż s z y m –
p o m y ś l o B o g u !
W l e s i e ,
g d y c i ę o t o c z ą l i ś c i e i p t a k i ,
a m c h y u c i s z ą w s z y s t k i e t w e k r o k i -
p o m y ś l o B o g u !
N a k a ż d e j m i e d z y
n a g r z a n e j s ł o ń c e m ,
p a c h n ą c e j z b o ż e m i m a c i e r z a n k ą
b ł o g o s ł a w z i e m i ę -
p o m y ś l o B o g u !
Sergiusz Riabinin
Z ŻYCIA PARAFII
PODZIĘKOWANIE WYGŁOSZONE W CZASIE MSZY ŚW.
JUBILEUSZOWEJ Z OKAZJI 25-TEJ ROCZNICY
ŚWIĘCEŃ KAPŁAŃSKICH KS. PROBOSZCZA RAJMUNDA PONCZKA
Uroczystość 25-lecia święceń kapłańskich odbyła się w naszej parafii 44 lata
temu. Świętował wówczas ks. prob. Bronisław Hinc w dniu 29 czerwca 1964 roku.
Można by powiedzieć, że taka uroczystość odbywa się co pół wieku.
Święcenia kapłańskie otrzymałem 22 maja 1983 roku w Pelplinie. Był to czas
niesłychanej nadziei, która rozpalała nasze serca po wyborze Jana Pawła II.
Przez Ojczyznę przeszedł wiatr dziejów, który pokazał nam, jakie bogactwo jest w nas,
pokazał, że możliwa jest wiara wyznawana publicznie, na placach, w zakładach pracy,
w szkołach, z podniesionym czołem, spychana dotychczas do zacisza kościołów, salek
działających w piwnicach. Stawaliśmy przed nowymi wyzwaniami wolności, których
nie ogarnialiśmy. Wyszliśmy z Egiptu, z ziemi niewoli i wydawało się, że już jesteśmy
w Ziemi Obiecanej, w krainie wolności. A nadchodził czas wędrówki przez pustynię.
Czas poznawania jałowych miejsc i odkrywania u kogo można znaleźć pokarm
oraz prawdziwe nasycenie. Czas mozolnej nauki mojego pokolenia, że On – Jezus -
jest Pasterzem, jest Panem i Zbawicielem.
Moja droga kapłańska skupiła się na trzech środowiskach. Dziękuję Bogu
za to, że postawił mnie tu, w parafii Wniebowzięcia NMP w Bierzgłowie. Czynię
to dzisiaj z wami i wobec was. Pokochałem parafię, stała się moim domem, moją małą
ojczyzną. Połowę swego kapłańskiego posługiwania tu spędziłem: na 25 lat –
12 właśnie w Bierzgłowie. Tu, gdzie pachną kamienie 700-letniego kościoła, pachną
wszystkimi zapachami ziemi, z której zostały wydobyte, zadomowiłem się
„pod powieką aniołów, za pagórkami obłoków, w gęstej trawie raju” (Zbigniew
Herbert, Dawni mistrzowie).
Dziękuję za parafian z Torunia, z parafii Najświętszego Ciała i Krwi
Chrystusa, gdzie pracowałem 8 lat, dziękuję zwłaszcza za ówczesną młodzież tamtej
parafii, która dziś jest licznie obecna. Dziękuję za pierwszą parafię po święceniach,
parafię św. Jana Chrzciciela w Grucznie, gdzie pracowałem przez 5 lat.
Szczęśliwy ksiądz nie znaczy wcale wolny od cierpienia. Cierpienia są jak
Msza św., jak Eucharystia, codziennym pokarmem. Cierpienie i Eucharystia podają
sobie dłoń w moim kapłaństwie. Obie stają się mocnymi gałęziami, na których Bóg
zawiesza owoce.
Są jeszcze inne gałęzie: zaplecze modlitewne, osoby, które nieustannie się
modlą, bezinteresownie i często bezimiennie. Wymienię śp. Józefę, wymienię chorych,
których co miesiąc odwiedzałem, których Pan odwołał do siebie i dziś pewnie
uśmiechają się przyjaźnie przez okno Ojca do naszego zgromadzenia. Wymienię
p. Krysię - moją kochaną gospodynię, Żywy Różaniec - moje kochane babcie,
które w ogień by poszły, jeżeli miałoby to zaowocować dobrem Kościoła i parafii.
Każda modlitwa owocuje, za każdą dziękuję. Dziś, retrospektywnie, z pokorą patrzę,
że musi jej być bardzo dużo. Wymienię wszystkich zaangażowanych Radnych,
członków Akacji Katolickiej, pana organistę Mariana Dorawę, Caritas Parafialną
i Caritas Szkolną, służbę liturgiczną, moich ministrantów - wicemistrzów Polski.
Nie mogę nie wspomnieć o OSP z Bierzgłowa i Łubianki, KGW, Kółku Rolniczym.
Dziękuję za wspólne przedsięwzięcia. Dziękuję wszystkim Parafianom.
Często wydaje mi się, że Parafia jest wyjątkowa. Jest jak kwitnący, majowy
ogród. Może jestem zakochany w Parafianach? Do pięćdziesiątki się poprawię.
Bóg zapłać rektorowi Wyższego Seminarium Duchownego w Toruniu,
ks. dr Marcinowi Staniszewskiemu. Z tej ziemi wyszedłeś, ją kochasz, dlatego
pozwoliłem sobie poprosić o Słowo Boże. Dziękuję za nie. Dziękuję księżom
z dekanatu z ks. Feliksem Miszewskim – dziekanem na czele. Harmonijna współpraca,
wzajemna pomoc, to prawdziwe środowisko lokalnego Kościoła, Kościoła, który jest w
dekanacie bierzgłowskim. Aby Kościół był skuteczny w ewangelizacji musi być
zjednoczony: „Abyście byli jedno”. Nasz Kościół dekanalny taki jest. Dziękuję
księżom z dawnego dekanatu, z Czarża – Franciszkowi, Boluminka – Tadeuszowi,
Łążyna – Stanisławowi. Bóg zapłać księżom zamkowym, z którymi mogłem i mogę
współpracować: ks. Andrzejowi, ks. Wiesławowi. Dziękuję ks. Leszkowi. Dziękuję
kochanym siostrom: s. Innocencie Gulczyńskiej i Emilii Bartosińskiej.
Dziękuję moim proboszczom z czasów, gdy byłem wikariuszem,
ks. prał Franciszkowi Kameckiemu, całej parafii w Grucznie, której pasterzuje
od 26 lat. Tam pracując pierwsze pięć lat nad Wisłą, otrzymałem wyraźny kurs:
trzymaj się Wisły. I trzymam się: zarówno w Toruniu, jak i obecnie do Wisły mam rzut
kamieniem. Dziękuję ks. kan. Janowi Roplowi, z parafii Najświętszego Ciała i Krwi na
Rubinkowie II. Byłem tam nieomal od powołania jej do życia. Początek był trochę jak
na misjach. Drewniane zadaszenie, pod nim ołtarz, a ławki z wiernymi już pod gołym
niebem... Dziękuję moim uczniom i przyjaciołom. Dziękuję rodzinie, która jest mi
wsparciem. Dzielimy najgłębsze doświadczenia wspólnoty duchowej i wiary. Wiem, że
na was mogę zawsze liczyć.
Dziękuję p. marszałkowi Piotrowi Całbeckiemu z rodziną - wspominam nasze
rozmowy kolędowe i nie tylko, władzom samorządowym, z Wójtem Gminy Jerzym
Zająkałą, zatroskanemu, używając jego zwrotu, o „społeczność lokalną Gminy
Łubianka”, władzom szkolnym z dyrektorem Jackiem Żebrowskim. Dziękuję za jedną,
zgodną linię wychowawczą katechetom, nauczycielom. Dziękuję, że jesteście
tak blisko, również w sprawach ducha i wiary.
Dziękuję Diecezjalnemu Centrum Kultury, siostrom tam posługującym,
s. Katarzynie i Marii, za możliwość współpracy dla dobra Kościoła.
REMONTY
Kolejny wniosek parafii otrzymał dofinansowanie Wojewódzkiego
Konserwatora Zabytków. Otrzymaliśmy na ten rok dotację 20 tys. zł. na prace
konserwatorsko – remontowe przy południowej ścianie kościoła. Dofinansowanie
stanowi 49% kosztów pracy. Pozostałe będziemy musieli pokryć z funduszów
parafialnych. Prace rozpoczniemy już wkrótce. Powierzyliśmy je tej samej firmie,
która wykonywała prace przy zachodniej fasadzie kościoła bardzo starannie,
tak, że bez zastrzeżeń zostały odebrane przez komisję powołaną przez Konserwatora
Wojewódzkiego.
To nie jest koniec naszych starań. O fundusze staramy się również
w Warszawie, w Funduszu Kościelnym. Jeżeli uzyskamy dotację, będziemy
remontować jeszcze jedną ścianę kościoła, ścianę północną, tę od strony cmentarza.
„ZA DOBRYCH CZASÓW LICZYŁEM WAKACJE WEDŁUG ILOŚCI OGNISK,
LICZYŁEM WAKACJE WEDŁUG ILOŚCI NOCY PRZESPANYCH
POD NAMIOTEM” JAN PAWEŁ II
Wakacje to czas odpoczynku od szkolnej ławki, dzwonka oznajmiającego,
że czas na lekcje, porannego wstawania. Wielu z Was będzie poznawać najpiękniejsze
zakątki naszej ojczyzny, a może nawet zwiedzi miejsca znajdujące się poza
jej granicami. Wędrówki górskimi szlakami, zdobywane raz po raz szczyty, kąpiele
w ciepłym morzu czy jeziorze, spacery po rozgrzanym od słońca piasku plaż, wieczory
spędzone przy ognisku, rozgwieżdżone niebo nocą, chwile spędzone pod namiotem –
to wszystko pozostanie w Waszej pamięci na długie lata. Część z Was pozostanie
w domach, jednak wierzę, że także w najbliższej sercu okolicy odkryjecie wiele
ciekawych miejsc, do których zawsze będzie miło powracać i które będą przypominać
o przeżytych chwilach szczęścia.
Na ten szczególny czas odpoczynku życzę wszystkim uczniom, rodzicom
i nauczycielom spokojnych i bezpiecznych wakacji, owocujących niezapomnianymi
wrażeniami. Cieszcie się z każdego słonecznego dnia i z każdej przeżytej przygody.
Powróćcie cali, zdrowi i wypoczęci, aby z jeszcze większym zapałem zabrać się
do realizacji swoich życiowych celów.
Ks. Rajmund Ponczek
Proboszcz
„POWIERZ PANU SWĄ DROGĘ ZAUFAJ MU,
A ON SAM BĘDZIE DZIAŁAŁ” (PS 37, 5)
„Powierz Panu swą drogę zaufaj Mu, a On sam będzie działał” (Ps 37, 5) –
te słowa przyświecały obchodom 25-tej rocznicy święceń kapłańskich naszego
proboszcza ks. kan. Rajmunda Ponczka, który prawie połowę swojego
duszpasterzowania posługuje w naszej parafii.
Cała bierzgłowska wspólnota czekała z niecierpliwością na dzień 25 maja,
by wspólnie móc dziękować dobremu Bogu za tak wspaniałego kapłana, jakim jest
nasz proboszcz, za to, że pozwolił mu żyć i pracować wśród nas. Piękna, słoneczna,
majowa niedziela była przepełniona właśnie tym dziękczynieniem: zarówno
ks. proboszcza jak i nas samych – jego owieczek.
Uroczystej Mszy św. koncelebrowanej przewodniczył sam jubilat
wraz z księżmi z dekanatu, księżmi z jego poprzednich parafii oraz księżmi -
przyjaciółmi. Na tą uroczystość przybyły zarówno władze samorządowe: marszałek
województwa kujawsko-pomorskiego pan Piotr Całbecki oraz wójt Gminy Łubianka
pan Jerzy Zająkała, jak i władze oświatowe: dyrektor Zespołu Szkół w Łubiance
pan Jacek Żebrowski. Piękną homilię wygłosił rektor Wyższego Seminarium
Duchownego w Toruniu ks. Marcin Staniszewski.
Po mszy ksiądz jubilat otrzymał życzenia i kwiaty, którym nie było końca.
Na twarzach zgromadzonych wiernych malowało się ogromne wzruszenie, a łzy
radości i dziękczynienia cichutko, spokojnie spływały po policzkach.
Na zakończenie proboszcz udzielił wszystkim specjalnego błogosławieństwa,
a na pamiątkę tego wyjątkowego jubileuszu wszyscy otrzymali obrazki.
Potem zaproszeni goście udali się na uroczysty obiad do Diecezjalnego Centrum
Kultury w Zamku Bierzgłowskim, w czasie którego wystąpił chór „Alebabki”
wraz z zespołem tanecznym „Marwojki” ze specjalnym programem o proboszczu.
Tak zakończył się wspaniały dzień świętowania i dziękowania Bogu –
ten najuroczystszy, bo przecież codziennie modlimy się za naszego kapłana, aby dalej
jego ofiarna praca przynosiła obfite owoce. Niech słowa psalmu: „Powierz panu
swą drogę zaufaj Mu, a On sam będzie działał” będą dla niego nadal tak ważne
jak 25 lat temu i prowadzą dalej po obranej drodze życia.
Michał Guziewicz
„PRZYPATRZCIE SIĘ POWOŁANIU WASZEMU”
4 sierpnia ubiegłego roku, o godz. 6:00 w katedrze Świętych Janów, Mszą św.
pod przewodnictwem bp. Andrzeja Suskiego, rozpoczęła się 29. Piesza Pielgrzymka
z Torunia na Jasną Górę. Do Maryi postanowiło podążać ponad 1300 pielgrzymów
z Grodu Kopernika, około 700 – z Ziemi Lubawskiej oraz 4 grupy z diecezji
pelplińskiej, które gościliśmy wcześniej w naszej gminie.
Był to szczególny okres tzw. rekolekcji w drodze – czas modlitwy, pokuty
i refleksji. Pomagało nam w tym analizowanie hasła, które przyświecało całemu roku
duszpasterskiemu: „Przypatrzcie się powołaniu waszemu...”. Była to więc okazja,
aby na te kilka dni oderwać się od spraw tego świata, intrygujących nas tak często,
okazja, aby skupić się na najważniejszych sprawach naszego życia.
Z naszej parafii wyruszyły trzy osoby: siostra Alicja – w grupie żółtej, siostra
Karolina – w grupie Albertynów i ja – brat Mateusz – w grupie białej,
której przewodniczył ks. Wojciech Miszewski. Dla każdego z nas była to pierwsza
pielgrzymka do Maryi; dla mnie na pewno nie ostatnia. Wrażenia, jeśli miałbym opisać
w dwóch słowach, to: wzruszenie i wdzięczność.
Dziennie przebywaliśmy około 40 km. Nigdzie nie spotkałem się z takimi
ludźmi, którzy mimo ogromnego zmęczenia bez przerwy (nie tylko w czasie
wędrówki, ale również na przystankach, czy w miejscach noclegowych) czcili Boga
poprzez tańce i śpiewy. Wieczorami odmawialiśmy wspólnie Apel Jasnogórski; można
było potem jeszcze skorzystać ze spowiedzi, czy porozmawiać z innymi pielgrzymami.
Zaczynaliśmy dzień bardzo wcześnie, bowiem już o godz. 5:00 była Msza św.
Mimo, że słońce ledwie zdążyło się ukazać na niebie, a nogi jeszcze bolały,
na twarzach ludzi można było z łatwością dostrzec chęć do dalszej wędrówki, słychać
było zapał z jakim śpiewali pieśni oraz głośne klaskanie. Kazanie, które najbardziej
ze wszystkich utkwiło mi w pamięci było o tym, że człowiek jest jak kłos zboża –
czasami się zachwieje, ale potem i tak zrobi się z niego mąkę i ulepi chleb.
Spaliśmy w różnych miejscach: w garażach, remizach, stodołach, domach,
szkołach, busikach, pod namiotami... Jednym słowem – wszędzie, gdzie się dało.
W czasie wędrówki było wiele chwil, które mnie bardzo wzruszyły (i chyba
nie tylko mnie). Już pierwszego dnia ludzie, u których nocowałem wraz z kolegami,
urzekli mnie swoją gościnnością – gospodyni zrobiła nam duży gar herbaty i postawiła
na stół jeszcze ciepłą drożdżówkę (to najzwyklejsze ciasto smakowało jak nigdy
dotąd!). Najbardziej jednak wzruszył mnie widok przygarbionej staruszki, niedaleko
Sieradza, która stała przy drodze z blaszanym wiadrem kompotu i częstowała
pielgrzymów. Bogu dziękuję za te piękne dni, za wszystkich napotkanych ludzi –
a było ich wielu, naprawdę wielu. Ale były też chwile bardzo ciężkie...
Już drugiego dnia nie mogłem prawie chodzić – miałem w każdym miejscu
na obu stopach odparzenia i pęcherze. Modliłem się tylko o to, żeby dojść do celu.
W pewnym momencie przyszło zwątpienie - chciałem już wrócić do domu,
tym bardziej, że następnego dnia mieliśmy pokonać aż 44 km. Ksiądz chciał, żebym
jechał sanitarką, ale mimo bólu nie chciałem, powiedziałem sobie, że albo przejdę
do końca, albo jadę do domu. Już wiem ile musiał za nas cierpieć Jezus w swojej
Drodze Krzyżowej. Kiedy doszedłem do noclegowni dnia trzeciego, byłem z siebie
dumny i wiedziałem, że już muszę przejść i nic mnie nie powstrzyma.
Nie obywało się oczywiście bez niespodzianek. Ostatniego dnia z kolegą
zaspaliśmy, bo telefony nam się rozładowały. Kiedy zorientowaliśmy się, że jest już
po piątej szybko się spakowaliśmy, ale już nie dogoniliśmy grupy. Nie było również
wozu, który woził nam torby. Nie pozostało nam nic innego, jak wziąć swoje bagaże
i pójść na autobus, który podwiózł nas pod aleję na Jasną Górę. I szliśmy z tymi
torbami przez całą aleję, aż do podnóża Jasnej Góry, gdzie czekaliśmy na naszą grupę.
Kiedy ksiądz zobaczył mnie z moim bagażem powiedział: „Mateusz to jest
chrześcijanin! Do Matki Bożej niesie swój własny bagaż życiowy”. Słowa te bardzo
mnie podbudowały.
Kiedy już przyszedłem przed ołtarz Matki Jasnogórskiej, łzy same cisnęły się
do oczu. To było niesamowite wrażenie. Dziękowałem Jej za to, że doszedłem.
Wykonałem plan i byłem z siebie dumny...
Myślę, że człowiek całe życie pielgrzymuje. Zadaniem pielgrzymki
jest oderwanie nas od codzienności. Ma ona pomóc nam skupić się na wnętrzu,
pozwolić zająć się tym, na co brakuje czasu w codziennym zabieganiu. Przecież,
gdy rozpoczynamy pielgrzymkę religijną, to zawsze przyświeca nam myśl, by dotrzeć
do jej celu. I o to samo chodzi w ziemskim życiu. W nim także mamy cel, do którego
dążymy – zbawienie.
Co jest istotniejsze podczas pielgrzymki: codzienne zmaganie się z własnym
charakterem, czego symbolem jest pokonywanie setek kilometrów, czy może jej finał,
czyli kilka chwil skupienia i modlitwy w miejscu, do którego dążyliśmy? Zawsze
idziemy do miejsca świętego. I to ono jest punktem odniesienia. Jednak czas
pielgrzymowania jest niezwykle ważny. Wtedy bowiem odbywają się swoiste
„rekolekcje w drodze”. To w tym czasie przeżywamy utrudzenie, słuchamy
konferencji, modlimy się. Dotarcie do miejsca to zwieńczenie i moment, w którym
ofiarujemy Bogu nasze doświadczenia zdobyte na szlaku - te wszystkie niedogodności,
ale też modlitwę. Dlatego te dwa aspekty są połączone. Jeden bez drugiego nie mógłby
istnieć. A przeszliśmy przecież ponad 330 km. Pielgrzymka to czas, kiedy ktoś, kto nie
był nigdy zaangażowany religijnie, odkrywa nagle umiłowanie do modlitwy
różańcowej, śpiewania Godzinek; z utęsknieniem czeka na codzienną Mszę św. Jeśli
natomiast sprawa dotyczy intencji pokutnej, a uczestnik pielgrzymki już się nawrócił,
wtedy pielgrzymka jest ekspiacją za popełnione zło, konsekwencją nawrócenia
i możliwością wyrażenia nowej postawy przyjętej w życiu. Ta pielgrzymka zmieniła
we mnie patrzenie na świat, wsłuchiwanie się w kazania, dostrzeganie tego, co w życiu
najważniejsze, kształtowania swoich celów. Dlatego też, zachęcam do podjęcia tego
trudu pielgrzymowania, dążenia do Maryi.
Mateusz Burdach
TEN, KTO BOI SIĘ BOGA, NIE ZNA STRACHU
Ten, kto „boi się” Boga, „nie zna strachu” – stwierdza wyraźnie Słowo Boże.
Przypomniał o tym Benedykt XVI w rozważaniach przed modlitwą Anioł Pański
22 czerwca na Placu św. Piotra w Watykanie. Poniżej znajduje się fragment polskiego
tekstu słów Ojca Świętego:
(...) w Ewangelii (...) znajdujemy dwa wezwania Jezusa: z jednej strony
„nie bójcie się ludzi” i z drugiej „bójcie się” Boga (Mt 10,26.28). Tym samym
zachęceni jesteśmy do refleksji nad różnicą, jaka istnieje między obawami człowieka
a bojaźnią Bożą. Strach jest naturalnym wymiarem życia. Od dziecka doznajemy
różnych postaci strachu, które okazują się potem wyimaginowane i rozwiewają się;
pojawiają się potem inne, które mają konkretną podstawę w rzeczywistości: tym lękom
należy stawić czoła i przezwyciężyć je ludzkim zaangażowaniem i pokładając ufność
w Bogu. Występuje jeszcze, szczególnie dzisiaj, forma głębszego strachu, typu
egzystencjalnego, który przeradza się czasem w niepokój: rodzi ją poczucie pustki,
związanej z pewną kulturą przepojoną rozpowszechnionym teoretycznym
i praktycznym nihilizmem.
W obliczu rozległej i zróżnicowanej panoramy ludzkich lęków, Słowo Boże
mówi wyraźnie: ten, kto „boi się” Boga, „nie zna strachu”. Bojaźń Boża, którą Pismo
określa jako „zasadę prawdziwej mądrości”, pokrywa się z wiarą w Niego, ze świętym
szacunkiem dla Jego władzy nad życiem i nad światem. Brak „bojaźni Bożej”
równoznaczny jest z postawieniem się na Jego miejscu, z uważaniem siebie za panów
dobra i zła, życia i śmierci. Ten natomiast, kto boi się Boga, odczuwa w sobie
bezpieczeństwo, jakiego doznaje dziecko w ramionach swojej matki (Ps 130,2):
ten, kto boi się Boga, zachowuje spokój nawet wśród burz, ponieważ Bóg, jak objawił
nam Jezus, jest Ojcem pełnym miłosierdzia i dobroci. Ten, kto Go miłuje, nie zna lęku:
„W miłości nie ma lęku – pisze apostoł Jan – lecz doskonała miłość usuwa lęk,
ponieważ lęk kojarzy się z karą. Ten zaś, kto się lęka, nie wydoskonalił się w miłości”
(1 J 4, 18). Wierzący nie czuje więc strachu przed niczym, ponieważ wie, że jest
w rękach Boga, wie, że ostatnie słowo nie należy do zła i tego, co irracjonalne,
lecz że jedynym Panem świata i życia jest Chrystus, wcielone Słowo Boga,
który tak nas umiłował, że siebie samego poświęcił, umierając na krzyżu za nasze
zbawienie.
Im bardziej wzrastamy w tej zażyłości z Bogiem, przepojonej miłością,
tym łatwiej pokonujemy wszelką postać strachu. (...) Jezus wielokrotnie powtarza
wezwanie, aby się nie bać. Uspokaja nas, jak to uczynił wobec Apostołów,
jak to uczynił ze św. Pawłem, ukazując mu się w nocnym widzeniu, w szczególnie
trudnej chwili jego przepowiadania: „Przestań się lękać – powiedział doń –
a przemawiaj i nie milcz, bo Ja jestem z tobą” (Dz 18,9). Silny obecnością Chrystusa
i pokrzepiony Jego miłością, nie lękał się nawet męczeństwa Apostoł Narodów,
którego dwutysięczną rocznicę narodzin będziemy (..) świętować podczas specjalnego
roku jubileuszowego. Oby to wielkie wydarzenie duchowe i duszpasterskie wzbudziło
także w nas odnowioną ufność w Jezusa Chrystusa, który wzywa nas do głoszenia
i świadczenia o Jego Ewangelii, niczego się nie obawiając (...).
WARTO ZOBACZYĆ
Czarnowo
W Czarnowie (znajdującym się w dekanacie bierzgłowskim) na początku XIV w.
został zbudowany gotycki kościół św. Marcina, a 300 lat później dobudowano
do niego zakrystię. Obok świątyni stoi drewniana XVIII-wieczna dzwonnica.
Najstarsza płyta nagrobna pochodzi z 1535 r. Wyposażenie kościoła
w przeważającej części pochodzi z XVIII w., jednakże możemy zobaczyć tutaj
liczne wyjątki, stanowiące „perełki” tej świątyni, m.in. gotycką płaskorzeźbę
niezidentyfikowanego świętego biskupa z początku XV w., gotycką alabastrową
płaskorzeźbioną Grupę Ukrzyżowania z I-szej połowy XV w., średniowieczną
granitową kropielnicę z XIV-XVI w., ławę kolatorską i konfesjonał z przełomu
XVI i XVII w. oraz drzwi z północnej kruchty do nawy z 1631 r.
Starogród
We wsi tej (położonej 8 km od Chełmna), w pobliżu dawnego zamku krzyżackiego,
znajduje się późnobarokowy kościół p.w. św. Barbary z lat 1754-1759, powstały
częściowo na fundamentach kościoła gotyckiego wzmiankowanego w 1276 r.
Starogrodzka świątynia jest jedynym okazalszym kościołem barokowym na terenie
diecezji toruńskiej. Posiada bogatą dekorację architektoniczną. W zachodniej części
kościoła znajduje się dwuwieżowa fasada, charakterystyczna dla późnego baroku
Polski południowej. Uwagę zwraca również rokokowa polichromia z III ćw. XVIII w. i
płyta nagrobna bpa chełmińskiego Wojciecha Leskiego (fundatora świątyni).
Szembruk
Jest to miejscowość położona niedaleko Grudziądza, w której znajduje się unikatowy
(w tej części Polski) zabytek - drewniany kościół zbudowany w 1716 r. na miejsce
zniszczonego (pierwsza świątynia powstała natomiast już na przełomie XIII i XIV w.).
Ogromną wartość historyczną i zabytkową stanowi wspaniała barokowa polichromia,
powstała tuż po zbudowaniu kościoła. Na sklepieniu prezbiterium przedstawiono
Matkę Boską Niepokalanie Poczętą w otoczeniu czterech Ewangelistów w osobnych
kartuszach (tzn. obramieniach), zaś na sklepieniu nawy postać patrona świątyni -
św. Bartłomieja z aniołem, otoczonego postaciami czterech świętych (św. Grzegorza,
św. Wojciecha, św. Rocha i św. Sebastiana). Na uwagę zasługują również: barokowa
chrzcielnica z XVII w., konfesjonał z 1751 r., XVIII-wieczne ławy kolatorskie
i barokowe feretrony z XVII i XVIII w.
/informacje zaczerpnięte z: Toruńskiego Serwisu Turystycznego, www.turystyka.torun.pl.
oraz z „Diecezja Toruńska. Historia i teraźniejszość. Dekanat bierzgłowski. T.2.”,
Wydawnictwo Konserwatora Diecezjalnego, Bydgoszcz 1996/
BŁOGOSŁAWIENI Z NASZEJ ZIEMI
Siostra Marta Wiecka
W dniu 24 maja bieżącego roku, Sekretarz Stanu Stolicy Apostolskiej,
kardynał Tarcisio Bertone, z upoważnienia Ojca Świętego Benedykta XVI,
wyniósł we Lwowie na ołtarze błogosławioną siostrę Martę Wiecką,
ze zgromadzenia Sióstr Miłosierdzia, popularnie zwanych „szarytkami”
lub „wincentkami”, od ich założyciela św. Wincentego a Paulo.
Marta Wiecka urodziła się 12 stycznia 1874 roku w rodzinie właściciela
ziemskiego we wsi Nowy Wiec, należącej do parafii Skarszewy, a ochrzczona
została 6 dni później w kościele filialnym w Szczodrowie. Poważnie chora,
jako dwuletnie dziecko polecona opiece Matki Bożej w sanktuarium maryjnym
w Piasecznie koło Gniewu, cudownie została uzdrowiona.
Czując w sobie głos powołania do życia zakonnego, w 1890 roku
odwiedziła klasztor Sióstr Miłosierdzia Bożego w Chełmnie nad Wisłą. W wyniku
złożonej 2 lata później prośby, w 1893 roku została przyjęta do prowincji
tego zgromadzenia w Krakowie. Po ponad rocznej formacji rozpoczęła pracę
w charakterze pielęgniarki, służąc pomocą samarytańską chorym i osobom
osamotnionym we Lwowie, a następnie w Podhajcach, Bośni i w Światyniu
na Ukrainie, sprostając trudnym przypadkom ludzi zaniedbanych moralnie.
Zauroczeni jej charyzmatyczną działalnością Żydzi przyjmowali chrzest.
Zarażona tyfusem, zastępując przy obłożnie chorych młodego pracownika
sanitarnego i ojca rodziny, zmarła w wieku 30 lat, dnia 30 maja 1904 roku,
umiłowana zarówno przez Polaków, jak również przez Rusinów i Żydów.
W grudniu 2004 roku, w obecności Ojca Świętego Jana Pawła II,
na Watykanie ogłoszono dekret o heroiczności jej cnót, który stał się podstawą
do rozpoczęcia procesu beatyfikacyjnego.
/oprac. na podstawie artykułu: ks. Andrzej Piernikarczyk; Pasmo gorliwej posługi;
w: Pielgrzym, Pelplin nr 10/2008/
Marian Dorawa
„POCZUCIE HUMORU JEST PASEM
BEZPIECZEŃSTWA NA AUTOSTRADZIE ŻYCIA” CARLO ALBERTO SALUSTRI
Dżungla. Na gałęzi wiszą dwa leniwce. Mija pierwszy dzień i nic. Mija drugi i też
nic. To samo trzeciego dnia. Czwartego dnia jeden z leniwców powoli ruszył
głową. Na to drugi:
- Roman, aleś ty nerwowy!
Młody wielbłąd pyta ojca wielbłąda:
- Tato, dlaczego mamy takie brzydkie kopytka, a koniki mają takie ładne?
- Widzisz, my chodzimy w karawanie i dlatego mamy takie a nie inne
kopytka, żeby nie zakopać się po kolana w piachu.
- Tato, a dlaczego mamy taką brzydką sierść, a koniki mają taką śliczną,
błyszczącą?
- Widzisz, my chodzimy w karawanie, a na pustyni w nocy jest - 10º, w dzień
zaś +40º, a taka sierść chroni nas przed skokami temperatur.
- Tato, a dlaczego mamy te dwa garby na grzbiecie, a koniki mają taki gładki?
- Widzisz, my chodzimy w karawanie i w tych garbach magazynujemy tłuszcz
i wodę, żeby nie zginąć na pustyni z głodu i pragnienia.
Młody wielbłąd nie wytrzymuje i pyta:
- Tato, a na co nam to wszystko, kiedy mieszkamy w ZOO?!
Przychodzi kura do kury:
- Dzień dobry, jest mąż?
- A jest, jak zwykle, grzebie przy aucie!
Słoń i mrówka Marian postanowili wybrać się na wiśnie. Przez płot przeszli
do ogródka sąsiada, ale nagle słyszą czyjeś kroki. Mrówka mówi:
- Słoniu, schowaj się za mną! Ja się mniej rzucam w oczy!
MAŁE CO NIECO DLA DZIECI
Wykreśl co drugą literę, zaczynając od strzałki, a następnie przeczytaj litery,
które zostały – one, czytane po kolei, utworzą rozwiązanie.
K A R T Z E Y O S P Z
I T B O D F E A S P Z A
M T N R L O G N K A C
K T I R E Y R E O A W J
C W Ó T W
Hasło: 25 Lipca - św. .......... ....... .........
Życzę wszystkim wesołych
i bezpiecznych wakacji!
Anka
-------------------------------------------------------------------------------------------- GAZETKĘ PARAFIALNĄ redagują Akcja Katolicka i Zuza pod kierunkiem ks. Proboszcza
Parafia pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Bierzgłowie
ul. Ks. Zygfryda Ziętarskiego 20, 87-152 Łubianka, tel. (056) 678 86 70
Nr konta: BS TORUŃ O/ŁUBIANKA 67-9511-0000-2003-0021-2269-0001