Nexus 15

61

Transcript of Nexus 15

Page 1: Nexus 15
Page 2: Nexus 15

NEXUSNOWE CZASY

Ludzkość przeżywa obecnie okres ogromnych przemian. Mając to na uwadze NEXUS stara się docierać dotrudno dostępnych informacji, które mogłyby pomóc ludziom w pokonywaniu związanych z nimi trudności.NEXUS nie jest związany z żadnym ruchem religijnym, filozoficznym, polityczną ideologią oraz organizacją.

ROK IV, NUMER 1 (15) • STYCZEŃ-LUTY 2001

NR INDEKSU 346 179 WYDANIE POLSKIE ISSN 1506-0284

WIEŚCI Z GLOBALNEJ WIOSKI 3Przegląd wiadomości, których prawdopodobnie nieczytaliście.

KORPORACJA NARKOTYKI 7Prowadzona od dawna wojna z narkotykami jest skaza-na na niepowodzenie, ponieważ za handlem nimi stojąwysoko postawieni politycy i biznesmeni, a także służ-by specjalne, które zamiast go zwalczać same w nimuczestniczą, czerpiąc z tego procederu fundusze nanielegalne operacje, których nie uzyskałyby w normal-ny sposób.

Peter MontaguePROMIENIE RENTGENOWSKIE I ICH ZWIĄZEKZ RAKIEM I CHOROBAMI SERCA 14

Chociaż od początku odkrycia przez Röntgena promie-ni X, zwanych potocznie promieniami rentgenowskimi,było wiadomo, że są one szkodliwe, medycyna przezdziesięciolecia beztrosko stosowała je do diagnozowa-nia, a nawet leczenia, różnych chorób, przyczyniającsię w ten sposób do wzrostu przypadków zachorowańna raka oraz zawałów serca.

Dr Zbigniew WiśniewskiTAJEMNICA RAKA, cz. 1 21

Jak to już nieraz w historii nauki bywało, przypadkowespostrzeżenie, jakiego dokonał autor artykułu, stało sięzalążkiem odkrycia istoty raka, nad czym od dziesiąt-ków lat bezskutecznie trudzą się liczne szczodrze fi-nansowane instytuty naukowo-badawcze na całymświecie.

Sheila Snow Fraser, Carrol AllenESSIAC – REMEDIUM NA RAKA, cz. 1 28

Chciwość i ambicje wielu ludzi, których zadaniem jestniesienie pomocy chorym na całym świecie, biorą podziś dzień górę nad ich szczytnymi deklaracjami,o czym niejednokrotnie przekonała się Rene Caissechcąca udostępnić ludziom swój ziołowy preparat bę-dący skutecznym remedium na raka.

NAUKA: przegląd interesujących nowinekz pogranicza nauki 33

W tym numerze przedstawiamy informacje na tematobwodu kolektora energii Callowaya wykorzystywane-go w silniku Bediniego omówionym w 13 numerzeNexusa oraz krótkie wprowadzenie do nowej teoriigrawitacji autorstwa Davida W. Allana.

James MaxlowTEORIA ROZSZERZAJĄCEJ SIĘ ZIEMI 36

Współczesne dane geofizyczne wskazują, że szerokorozpowszechniona w nauce o Ziemi teoria ruchów płyttektonicznych jest tylko częściowo prawdziwa. W rze-czywistości Ziemia począwszy od archaiku stale sięrozszerza.

David Hatcher ChildressSTAROŻYTNE WOJNYATOMOWE, cz. 2 (dokończenie) 42

Czy znajdowane w wielu miejscach na świecie stopioneruiny budowli oraz inne osobliwości, takie jak naprzykład radioaktywne szkielety, są oznaką toczonychw starożytności wojen z użyciem broni atomowej?

John A. Thomas jrANTYGRAWITACJA I GENERATOREFEKTU SEARLA 50

Zbudowanie przez Johna R.R. Searla Generatora EfektuSearla mogłoby zrewolucjonizować nasze życie, leczjak pokonać opór lobby energetyczno-naftowego, któreblokuje dalsze prace nad tym wynalazkiem.

STREFA MROKU: dziwne opowieściz nie tego świata 56

W tym numerze przedstawiamy wątpliwości dotycząceTrzeciej Przepowiedni Fatimskiej oraz informacje natemat odkryć dokonanych na dnie jeziora Titicaca,w starożytnym mieście w Syrii oraz w rejonie MorzaMartwego.

LISTY DO REDAKCJI 59

POWIEDZ SWOIM PRZYJACIOŁOM O „NEXUSIE”!

STYCZEŃ-LUTY 2001 NEXUS • 1

Page 3: Nexus 15

WYDAWCAAgencja Nolpress s.c.Skrytka pocztowa 4115-959 Białystok–2tel. (085) 6535511

e-mail: [email protected]: [email protected]

http://www.nexus.media.pl

REDAGUJERyszard Z. Fiejtek

WSPÓŁPRACAMirosław Kościuk

Jerzy Florczykowskidr Elżbieta Strózik

DRUKBiałostockie Zakłady Graficzne S.A.Al. Tysiąclecia Państwa Polskiego 2

15-111 BiałystokZam. 3511/2000

————————————

WYDAWCA WERSJI ORYGINALNEJDuncan M. Roads

P.O. Box 30Mapleton, QLD 4560

Australiatel. +61 75442 9280fax +61 75442 9381

e-mail: [email protected]://www.nexusmagazine.com

GRAFIKA NA OKŁADCEDawid Michalczyk

e-mail: [email protected]://users.cybercity.dk/∼bcc5877/home.html

�OŚWIADCZENIE W SPRAWIE PRZEDRUKÓWZachęcamy wszystkich do rozpowszechniania

zamieszczanych w Nexusie informacji.Zabrania się jednak powielania publikowanych

w nim artykułów, zarówno w formiedrukowanej, jak i elektronicznej (z Internetem

włącznie) bez pisemnej zgody redakcji!

�Wszystkie opinie wyrażane na łamach

Nexusa są opiniami ich autorówi niekoniecznie odzwierciedlają punkt

widzenia wydawcy.

�Redakcja nie ponosi odpowiedzialności

za treść zamieszczanych na łamachNexusa reklam i ogłoszeń.

FILIEWIELKA BRYTANIANEXUS Magazine

55 Queens Road, East GrinsteadWest Sussex, RH19 1BG

Wielka Brytaniatel. +44 (0) 1342 322854fax +44 (0) 1342 324574

e-mail: [email protected]

EUROPANEXUS Magazine

P.O. Box 3728250 AJ Dronten

Holandiatel. +31 (0)321 380558fax +31 (0)321 318892

e-mail: [email protected]

NOWA ZELANDIANEXUS

RD 2, KaeoNorthland

Nowa Zelandiatel. +64 (0)9 405 1963fax +64 (0)9 405 1964

e-mail: [email protected]

USANEXUS Magazine

2940 E. Colfax, #131Denver, CO 80206

USAtel. +1 303 321 5006fax +1 603 754 4744

e-mail: [email protected]

OD REDAKCJINiestety, stało się. Rządzący nami nasi dobroczyńcy wprowadzili podatek VAT na

prasę. Nie chcę być złośliwy, ale trudno oprzeć się wrażeniu, że jest to zemsta za złąprasę, jaką niemal od początku ma ten rząd i wspierająca go AWS. W chwili gdy piszę tesłowa, ustawa o podatku VAT jest już podpisana przez prezydenta (po cichu, bezrozgłosu – chyba żeby nie psuć ludziom świąt) i nie sądzę, aby minister finansówskorzystał ze swoich uprawnień i przedłużył zerową stawkę na kolejny rok do następnejnowelizacji ustawy o podatku VAT. Zbyt zaciekle walczono w Sejmie o te marne (w skalicałego budżetu) 50 mln złotych, jakie ten podatek ma rzekomo przynieść w ciągu roku.Dlatego Nexus kosztuje od tego numeru 8,50 zł. Mam nadzieję, że ta denerwująca, aczniewielka, podwyżka nie zniechęci Państwa do dalszego regularnego kupowanianaszego pisma.

W licznych e-mailach, które otrzymałem na przestrzeni minionego roku od Czytel-ników, pytano mnie, dlaczego niektóre informacje przytaczane w „Wieściach z globalnejwioski” są tak leciwe. Otóż, redagując Nexusa wciąż korzystam ze starych numeróworyginalnej, australijskiej wersji tego pisma, w których jest jeszcze sporo ciekawychartykułów, które się jeszcze nie zdeaktualizowały. Dotyczy to również niektórychwiadomości zamieszczonych w tamtejszych „Wieściach”. Staram się wybierać z nich te,które mimo minionych lat nadal są na czasie. Myślę, że warto.

Jednym z takich starszych artykułów, jaki trafił na łamy tego numeru, jest „Nar-kotykowa Korporacja”. Początkowo miał to być artykuł Uri Dowbenki – równieżo narkotykach – ale uznałem, że lepiej będzie, jeśli poprzedzi go właśnie „NarkotykowaKorporacja”. Dzięki niemu łatwiej będzie zrozumieć, dlaczego cała ta wojna z nar-kotykami jest daremna i nie ma szans na powodzenie. Może jednak wariant holenderskijest słuszniejszy. Mam nadzieję, że nie mają mi Państwo za złe, że tak wiele jesto narkotykach na łamach Nexusa. Uważam, że jest to sprawa ważna, zwłaszcza żeowiana jest aureolą nieporozumień, kłamstw i błędnych wyobrażeń. Warto wiedzieć, coi kto się za tym wszystkim kryje.

Wprawdzie wszystkie artykuły zawarte w tym numerze to swoiste perełki, niemniejszczególną uwagę pragnę zwrócić na trzy z nich poświęcone sprawom zdrowia, jako żewłaśnie ono jest najważniejsze. Pierwszy z nich dotyczy promieniowania rentgeno-wskiego i ma szerszą wymowę. Stanowi ostrzeżenie przed wszelkimi nowinkami, jakieserwują nam pozbawieni wyobraźni, cyniczni naukowcy. Jego autor pokazuje w nim,jakie świetlane wizje roztaczano przed ludźmi propagując energię jądrową, w jakichabsurdalnych zastosowaniach wykorzystywano substancje promieniotwórcze i promie-nie rentgenowskie – aż ciarki przechodzą po plecach, kiedy to się czyta. Dzisiajw podobny sposób reklamuje się na przykład „cud żywnościowy” – soję, a takżeżywność genetycznie modyfikowaną, czyli bombę zegarową z opóźnionym zapłonemo nieprzewidywalnych skutkach dla człowieka i środowiska. Ludzka beztroska, cynizmi głupota, nawet ta opatrzona tytułami naukowymi, doprawdy nie znają granic.

Jeszcze ważniejszy jest artykuł „Tajemnica raka”, bowiem wyjaśnia on, czym jest taniebezpieczna choroba. Zamieściłem go z wielką przyjemnością, bowiem autorem tejbłyskotliwej koncepcji jest nasz rodak. Jeśli ma on rację, a moim zdaniem ma, to niemusimy już tak bardzo obawiać się tej plagi, bowiem jest ona jak najbardziej uleczalna.Nawet jej tak zwana złośliwa forma. To powinien przeczytać każdy.�

W ostatnim numerze wkradł się z mojej winy błąd, za który pragnę przeprosićwspółpracującą z nami dr Elżbietę Strózik, która przetłumaczyła artykuł „Rafinowanycukier – najsłodsza trucizna”, a nie, jak mylnie podałem, Jerzy Florczykowski. Jeszczeraz gorąco przepraszam za to niedopatrzenie.

Ryszard Z. Fiejtek

Korespondencję do nas kierować prosimy na skrytkę pocztową podaną przy adresieredakcji bądź za pośrednictwem Internetu ([email protected] lub [email protected]).

2 • NEXUS STYCZEŃ-LUTY 2001

Page 4: Nexus 15

STANY ZJEDNOCZONE SKAZUJĄNA BANICJĘ KSIĄŻKĘ O AIDS

R ząd Stanów Zjednoczonych manadzieję, że społeczeństwo ni-

gdy nie przeczyta książki Why We WillNever Win the War on AIDS (Dlacze-go nigdy nie wygramy wojny z AIDS),której autorami są Bryan Ellisoni Peter Duesberg.

29 grudnia 1995 roku NowojorskiSąd Federalny wydał wyrok, zgodniez którym wszystkie egzemplarze tejksiążki mają być zniszczone. Był tokolejny wyrok po tym, w którym tensam sędzia zakazał wcześniej rozpro-wadzania tej książki na terenie USA,nawet bezpłatnie. Później, 7 stycznia1996 roku, sędzia John E. Sprizzonakazał autorowi Bryanowi Ellisono-wi zniszczenie wszystkich egzempla-rzy jego książki.

Ellison, mimo iż nie może już legalnierozprowadzać swojej książki, jest zde-cydowany informować społeczeństwoo tym skandalicznym przypadku ukry-wania prawdy.

Nie jest on osamotniony w swoim dzia-łaniu. W całym kraju setki rozgniewanychobywateli organizują się pospiesznie w ce-lu utworzenia ruchu oporu przeciwko cen-zurze wprowadzonej przez establishmentskupiony wokół AIDS. Udało się już ze-brać środki na prawną obronę i utworze-nie fundacji „Save The AIDS Book” („O-calić książkę o AIDS”), która jako głównysposób rozpowszechniania informacji naten temat wykorzystuje Internet. Użytko-wnicy komputerów mogą obecnie wejść nastronę „Fabricated Epidemic” w witrynieinternetowej „Censorship Bypass”.

Kontrowersyjność tej książki wynikagłównie stąd, że Ellison i Duesberg należądo grupy setek liczących się uczonych,wśród których znajdują się również nobli-ści oraz członkowie Akademii Nauk z róż-nych krajów, którzy uważają, że rząd USAprzypisuje epidemię AIDS błędnej przy-czynie.

Twierdzą oni, że wirus HIV, któremuw roku 1984 przypisano wywoływanieAIDS, jest w rzeczywistości nieszkodliwymmikrobem, na wojnę z którym rząd zmar-nował już ponad 40 miliardów dolarówprzeznaczając je na badania i prewencję.

— Gdyby opinia publiczna dowiedziałasię o tym tragicznym nieporozumieniu,któremu na imię Wojna z AIDS, wówczasdziesiątki tysięcy zatrudnionych przez rządnaukowców i działaczy organizacji walczą-cych o prawa homoseksualistów w ciągujednego dnia straciłyby wszystkie dotacje— twierdzi Ellison. — Dlatego właśniestarają się oni powstrzymać wszelkimi spo-sobami rozpowszechnianie naszej książkii z tego też względu nie możemy im na topozwolić.

Witryna „Censorship Bypass” przedsta-wia wewnątrzrządowe pisma i inne doku-menty nigdy przedtem nie pokazywanepublicznie. Adres tej strony internetowejbrzmi: ‹http://www.kaiwan.com/~bypass›.

Dalsze informacje można uzyskać podadresem: „Save The AIDS Book” Legal

Defense Fund, 4141 Ball Road, #157, Cy-press, CA 90630, USA; e-mail: ‹[email protected]›.(Źródło: internetowa grupa informacyjnaalt.conspiracy)

TAJNE POROZUMIENIE W SPRAWIEPROZACU

A merykański sędzia John Potter udzie-lił producentowi Prozacu, firmie Eli

Lilly, nagany za zawarcie tajnego porozu-mienia z rodzinami ofiar zabitych i zranio-nych przez Josepha Westbeckera, którybędąc pod wpływem leku strzelał siejącspustoszenie.

Rodziny argumentowały, że Eli Lilly niepodało szczegółowych wyników testówProzacu Urzędowi ds. Żywności i Leków(Food and Drug Agency; w skrócie FDA),który zajmuje się między innymi dopusz-czaniem leków do obrotu. Przypomnianorównież kryminalne historie z działalnościEli Lilly, zwłaszcza tę związaną z jej prze-ciwzapalnym lekiem o nazwie Oraflex.

W przypadku Oraflexu firma Eli Lillyprzyznała się do winy w 25 kryminalnychprzypadkach polegających na niezgłosze-niu do FDA informacji o ujemnych skut-kach ubocznych tego leku. Po zakończonejsukcesem walce o uznanie dowodów zwią-zanych z Oraflexem skarżący postanowilijednak nie powoływać się na tę sprawę pozawarciu tajnej ugody z Eli Lilly.

Przyznając się do tej ugody firma EliLilly oznajmiła, że jej treść pozostanietajemnicą. Sędzia John Potter, który kie-rował procesem, stwierdził: „Tajemnicaz całą pewnością nie leży w interesie milio-nów ludzi przyjmujących Prozac i tysięcylekarzy, którzy go przepisują. Ci ludziepowinni o tym wiedzieć”.(Źródło: Townsend Letter for Doctors & Pa-tients, październik 1995)

ZWIĄZEK MIĘDZY RAKIEM PIERSII STANIKAMI

C zy noszenie stanika rzeczywiście wy-wołuje raka? Dwaj lekarze-antropo-

lodzy stwierdzili na podstawie starannieopracowanych wyników badań w swojejksiążce Dressed to Kill (Ubrane na śmierć),że istnieje naukowo udowodniony związek

między rakiem piersi i noszeniem sta-ników.

Autorzy Sydney Ross Singer i So-ma Grismaijer utrzymują, że sztucz-nie formując górne partie kobiecegotorsu stanik utrudnia prawidłowedziałanie układu limfatycznego,zmniejszając jego zdolność do usuwa-nia z organizmu produktów odpado-wych, co powoduje, że toksyny zosta-ją wbudowane w tkankę piersi, oraztworząc środowisko sprzyjające po-wstawaniu problemów zdrowotnych.

Autorzy przebadali około 4700 ko-biet z rakiem i bez raka piersi po-chodzących z pięciu głównych miastUSA i otrzymali zaskakujące wyniki.

Analizy statystyczne wykazały, żekobiety noszące stanik przez dłużejniż 12 godzin na dobę są dziewiętnas-tokrotnie bardziej narażone na raka

piersi od tych, które noszą go krócej.Co więcej, u kobiet noszących stanik cały

czas, nawet podczas snu, czyli praktycznie24 godziny na dobę, rak pierwsi występujesto trzynaście razy częściej niż u kobietnoszących go krócej niż 12 godzin na dobę!(Źródło: Townsend Letter for Doctors & Pa-tients, luty-marzec 1996)

FIRMA SHELL OIL PRZYZNAJE SIĘ DOZBROJENIA NIGERYJSKIEJ POLICJI

S półka naftowa Shell została zmuszonado przyznania się, że importowała

broń, aby pomóc nigeryjskiej policji w „o-chronie” swoich zakładów w Ogonilan-dzie, po tym jak nigeryjska prasa ujawniła,że zwróciła się ona o pomoc do dostawcówbroni.

To przyznanie się wystawia na pośmie-wisko oświadczenie Shella wydane po eg-zekucji Kena Saro-Wiwy, działacza ruchuobrońców środowiska, że nie wtrąca się ondo polityki wewnętrznej Nigerii. Shell zo-stał oskarżony o szeroko zakrojoną współ-pracę z wojskowym reżymem w tłumieniuopozycji przeciwko swojej działalności wy-dobywczej w delcie Nigru.

Przedstawiciel Shella, Erick Nickson,bronił praktyk swojej firmy polegającychna bezpośrednim dozbrajaniu policji, pod-kreślając, że „duża liczba firm działającychw Nigerii” importuje broń na użytek poli-cji. Potężnie uzbrojone siły policyjnewprowadziły w obronie interesów Shellatrwający od wielu lat terror w Ogonilan-dzie. W roku 1990 siły policyjne dokonałyna żądanie Shella nalotu na wioskę Ume-chem w celu zdławienia pokojowej de-monstracji, w wyniku którego zginęło conajmniej 80 osób.(Źródło: Green Left Weekly, 14 luty 1996)

CZYŻBY DZIAŁAJĄCA NAPODŚWIADOMOŚĆ REKLAMA

COCA-COLI?

J ak podaje nowozelandzki magazyn So-il & Health (Gleba i zdrowie), koncern

Coca-Cola został zmuszony do wycofaniatysięcy plakatów rozprowadzonych wrazz ulotkami reklamującymi jego napojew Nowej Zelandii i Australii, kiedy okaza-ło się, że jest w nim ukryty obraz o charak-

STYCZEŃ-LUTY 2001 NEXUS • 3

Page 5: Nexus 15

. . .WIEŚCI Z GLgBALNEJ WIOSKI. . .terze obscenicznym przedstawiający scenęuprawiania miłości oralnej!

W dolnej prawej części plakatu przed-stawiającego nowego typu, beczkowatąbutelkę Coca-Coli znajdowała się stertakostek lodu kryjąca w sobie odbicie gor-szącego obrazu.

Przedstawiciele firmy Coca-Cola odwie-dzili najdalsze zakątki obu krajów usuwa-jąc te plakaty, aby nie dopuścić do osłabie-nia wizerunku firmy.

— Odpowiedzialny za to plastyk nigdywięcej nie zostanie zatrudniony przez fir-mę Coca-Cola! — zapewniali zakłopotaniprzedstawiciele firmy.(Źródło: Soil & Health, luty-marzec 1996)

FRANCUSKI SĄD ORZEKŁ, ŻEWITAMINA C JEST LEKIEM

S ąd francuski ustanowił w procesieprzeciwko sieci supermarketów Car-

refour oskarżonej o sprzedaż witaminyC w tabletkach osiemsetmiligramowychnowy precedens, orzekając, że ten produktjest lekarstwem z racji swojej funkcji.

Sąd posunął się nawet dalej i orzekł, żewitamina C sprzedawana w dawkach 250i 500 mg jest również lekiem oraz żegranica, do której nie zalicza się on doleków, to dawki od 100 do 150 mg dziennie.

Firmę Carrefour uznano za winną i ob-ciążono grzywną w wysokości 20 000 fran-ków francuskich (około 4 000 dolarów).

Wyrok ten zaalarmował europejskichproducentów i sprzedawców zdrowej żyw-ności.

Francja przechodzi obecnie procesokreślania własnych limitów dodatków (dożywności) i Unia Europejska oczekuje najej opinię w tej sprawie.

Francja jest jednym z głównych krajówstarających się o wprowadzenie ścisłychlimitów ilości dodatków do potraw orazwysokości dawek w ramach Codexu Ali-mentarius, co ma nastąpić w październikubieżącego (1996) roku. Światowa Organi-zacja Zdrowia (World Health Organiza-tion; w skrócie WHO) scedowała na Świa-tową Organizację Handlu (World TradeOrganization; w skrócie WTO) uprawnie-nie do oficjalnego decydowania o takichkryteriach, jak ilościowy skład poszczegól-nych składników w dodatkach do żywności.(Źródło: misc.health – alternatywna grupaudzielająca się poprzez Internet, 30 styczeń1996)

NIEMIECCY LEKARZE SĄ ZMUSZANI DOUJAWNIANIA DANYCH DOTYCZĄCYCH

STANU PSYCHICZNEGO I ŻYCIASEKSUALNEGO SWOICH PACJENTÓW

N owe niemieckie prawo zmusza wszys-tkich niemieckich lekarzy do stałego

dostarczania rządowi danych dotyczącychpsychicznego i fizycznego stanu oraz sek-sualnych preferencji swoich pacjentów.

Prawo to, które weszło w życie z dniem1 stycznia 1996 roku, eliminuje wszelkiepozory tajemnicy między lekarzem i pac-jentem w Niemczech.

Prawo to zgodnie potępiają stowarzysze-nia lekarskie, organizacje walczące o prawaczłowieka, a nawet dostojnicy rządowi wy-znaczeni do ochrony prawa do prywatności.

Zgodnie z zasadami nowego prawa każ-dy lekarz w Niemczech jest zobowiązanydo dostarczania rządowi wszystkich szcze-gółów dotyczących swoich pacjentów,w tym diagnoz, przepisanych leków i spo-strzeżeń. Dane mają być zakodowane przypomocy określonego przez rząd kompute-rowego kodu o nazwie ICD-10.

Rządowy rzecznik praw obywatelskich,Joachim Jacob, zaprotestował przeciwkozasadom tego prawa, twierdząc, że wy-kraczają one znacznie poza potrzebę kont-roli kosztów leczenia w Niemczech, czymz kolei Bonn uzasadnia wprowadzenietych przepisów.(Źródło: internetowa grupa informacyjnaalt.conspiracy)

CZYŻBY SPISEK W SPRAWIEKENNEDY’EGO?

G ary Raymond, człowiek który odmó-wił zniszczenia akt Sądu Najwyższe-

go dotyczących procesu prowadzonegoprzez Jima Garrisona przeciwko ClayowiShawowi, został skazany na sześć miesięcywięzienia.

Raymond został wyprowadzony z salisądowej w kajdankach za to, że odmówiłpodporządkowania się poleceniu prokura-tora rejonowego, Harry’ego Connicka,który zarządził zniszczenie akt Sądu Naj-wyższego pozostałych po prowadzonymniegdyś przez byłego prokuratora rejono-wego, Jima Garrisona, dochodzeniuw sprawie zamordowania prezydenta Ken-nedy’ego. Były pracownik biura prokura-tora rejonowego, Gary Raymond, zamiastwykonać to polecenie przechowywał teakta przez wiele lat i niedawno przekazałje miejscowemu reporterowi, któregodziałalność w związku z tymi aktami bę-dzie wkrótce przedmiotem odrębnegoprocesu, oraz instytucji o nazwie Assas-sinations Records Review Board (Zespółds. Przeglądu Danych o Zabójstwach), ła-miąc w ten sposób klauzulę tajemnicy,którymi objęte są akta Sądu Najwyższego.(Źródło: Citizens for Truth about the Ken-nedy Assassination (Obywatele na RzeczPrawdy w Sprawie Zabójstwa Kennedy’ego)10734 Jefferson Blvd, #441, Culver City, CA90230, USA)

„PRZECIWJARZYNOWE”PRZESTĘPSTWA

C oraz więcej stanów w USA uchwalaprawa pozwalające farmerom na sta-

wianie przed sądem krytyków, którzy gło-szą ich zdaniem fałszywe hasła na tematproduktów rolnych.

Projekty tych ustaw, dotyczące tak zwa-nych „przestępstw przeciwjarzynowych”,cieszą się poparciem rolno-chemicznejgrupy interesów, która ma serdecznie do-syć krytyki pestycydów, inżynierii genety-cznej i oskarżeń o zatruwanie środowiska.

Tak więc, jeśli teraz ktoś ma chęć ogło-sić raport na temat związku między pes-tycydami, którymi spryskuje się na przy-kład brokuły, i rakiem, niech lepiej zgro-madzi kilka milionów dolarów na obronęprzed korporacyjnymi gigantami, którzymogą oskarżyć go o wyrządzenie szkódwynikłych z jego oskarżeń.(Źródło: The Los Angeles Times, 18 styczeń1996)

BANK ŚWIATOWY PRYWATYZUJEPRAWA TRZECIEGO ŚWIATA

DO WODY

W iele lat temu Ismail Serageldin, wi-ceprezes Banku Światowego, stwier-

dził, że wojny XXI wieku będą się toczyłyo wodę. Odniósł się on w swojej wypowie-dzi do faktu, że w zastraszającym tempiewyczerpują się światowe zasoby świeżejwody i że konflikt wynikający z chęci prze-jęcia tego, co jeszcze zostanie, jest nieuni-kniony.

Aby zapobiec kryzysowi, Bank Świato-wy przyjął ostatnio politykę prywatyzacjizasobów wody i ustalania ekonomicznieuzasadnionych cen na wodę. Ta politykawywołuje wielki niepokój w wielu krajachTrzeciego Świata, które obawiają się, żeich obywateli nie będzie stać na zakupsprywatyzowanej wody.

Dwa lata temu Bank Światowy (któregoprzedstawiciel uczestniczy w posiedze-niach boliwijskiego rządu na prawachczłonka gabinetu) odmówił gwarancji napożyczkę w wysokości 25 milionów dola-rów, która miała służyć refinansowaniuzaopatrzenia w wodę Cochabamby, trze-ciego co do wielkości miasta Boliwii, chy-ba że rząd sprzeda publiczny system za-opatrzenia w wodę w ręce prywatne i prze-rzuci koszty dostaw wody na jej konsu-mentów. Wzięto pod uwagę tylko jednąofertę i usługa komunalna przeszła w ręcefilii konglomeratu, którego główny członstanowi firma Bechtel – gigantyczneprzedsiębiorstwo inżynieryjne zamieszanew niechlubną aferę Tamy Trzech Wąwo-zów w Chinach, w wyniku której do po-rzucenia własnych domostw zmuszono 1,3miliona ludzi.

W styczniu 1999 roku, zanim jeszczefirma zdążyła wywiesić swoje szyldy, ogło-siła podwojenie opłat za wodę. Dla więk-szości Boliwijczyków oznaczało to, że wo-da będzie teraz kosztowała więcej niż żyw-ność, a dla zarabiających najmniej i bez-robotnych, że rachunki za wodę będą terazpochłaniały blisko połowę ich dochodów.

Jakby Bankowi Światowemu nie wystar-czały te krzywdy, które już wyrządził, przy-znał on monopol prywatnym koncesjona-riuszom i deklaruje swoje poparcie dlapełnej wyceny wody, ustala koszt wodyw amerykańskich dolarach i oświadcza, żeani cent z udzielonej przezeń pożyczki niemoże być przeznaczony na subsydiowaniedostaw wody dla biedaków. Dostęp dowszelkiej wody, nawet tej ze studni pub-licznych, wymaga pozwolenia, a chłopi

4 • NEXUS STYCZEŃ-LUTY 2001

Page 6: Nexus 15

. . .WIEŚCI Z GLgBALNEJ WIOSKI. . .i drobni farmerzy muszą uzyskać pozwole-nie nawet na zbieranie wody z opadówatmosferycznych na swoich własnych po-sesjach.

Taki przebieg wypadków ma miejscew wielu częściach świata. Gdy ludzkośćzaczyna godzić się z powagą zbliżającegosię kryzysu czystej wody, grupa między-narodowych korporacji żywnościowychi wodnych, wspieranych przez Bank Świa-towy, przenosi się do krajów TrzeciegoŚwiata i w imię najszlachetniejszych idea-łów ludzkości zaczyna handlować ich wodączerpiąc z tego zyski. Korporacje te zupeł-nie otwarcie zdominowały sponsorowaneprzez ONZ i Bank Światowy ŚwiatoweForum Wody (World Water Forum), któ-re odbyło się w Hadze w marcu tego roku.

Historia prywatyzacji dostaw wody jestgodna pożałowania i dobrze udokumen-towana. W jej konsekwencji opłaty użyt-kowników ulegają podwojeniu lub potro-jeniu, zaś zyski korporacji rosną do pozio-mu 700 procent, nasila się korupcja i łapó-wkarstwo, spada jakość dostarczanej wo-dy, czasami wręcz dramatycznie, zachęcasię do nadużywania wody w celu zwięk-szania zysków, zaś klientom, którzy niemają czym płacić, odcina się dostawę wo-dy. Kiedy prywatyzacja dostaw wody ude-rzy w kraje Trzeciego Świata, ci, którzy niebędą mieli czym zapłacić, zginą.

Historia boliwijska, przynajmniej obec-nie, ma dobre zakończenie. Setki tysięcyBoliwijczyków pomaszerowało do Cocha-bamby w antyrządowym proteście i 10kwietnia odnieśli sukces: rząd „wykopał”firmę Bechtel z kraju i cofnął uzyskaneprzez nią prawo do prywatyzacji zasobówwody.

Oscar Olivera, boliwijski szewc, któryprzewodził walce, przedstawił swoje pos-tulaty na wiecu w Waszyngtonie, którymiał miejsce podczas ostatnich posiedzeńMiędzynarodowego Funduszu Walutowe-go i Banku Światowego. Stwierdził, że jeślizasoby wody zostaną sprywatyzowanei uwłaszczone z zamiarem przynoszeniazysków, to nigdy nie dotrą do tych, którzyich potrzebują – będą służyć jedynie wzbo-gaceniu niewielkiej grupy spółek wodnych.(Źródło: Maude Barlow, Toronto Globe andMail, Kanada, 11 maj 2000, strona inter-netowa: ‹www.theglobeandmail.com›)

GLOBALNA ROZPRAWA Z RAJAMIPODATKOWYMI

W czerwcu i lipcu miał miejsce skoor-dynowany atak na raje podatkowe.

Mająca swoją siedzibę w Paryżu organiza-cja OECD (Organization for EconomicCooperation and Development – Organi-zacja Współpracy Gospodarczej i Rozwo-ju) nosi się z zamiarem nałożenia sankcjiekonomicznych na 35 krajów, o ile niepodporządkują się i nie podniosą podat-ków do poziomu, jaki obowiązuje w pozo-stałych krajach.

Anguilla, Antigua i Barbuda, Bahamy,Bahrajn, Barbados, Belize, Kajmany, Wy-

spy Cooka, Dominika, Gibraltar, Guern-sey, Wyspa Man, Liberia, Liechtenstein,Malediwy, Wyspy Marshalla, Monako,Nauru, Panama, St Vincent i Grenadyny,Seszele, Tonga, Vanuatu i Samoa Zachod-nie to tylko część krajów oskarżonycho nieuczciwą konkurencję polegającą nawyciąganiu pieniędzy od przedsiębiorstwi osób indywidualnych usiłujących uniknąćwysokich podatków we własnych krajach.(Źródła: Weekly Telegraph, 5-11 lipiec; Guar-dian Weekly, Londyn, 6-12 lipiec 2000)

PROCESY O POGWAŁCENIEPRYWATNOŚCI CYBERPRZESTRZENI

P odjęto akcję wytaczania procesówprzeciwko licznym spółkom interne-

towym, zarzucając im, że potajemnie mo-nitorują przesyłanie zbiorów oraz zbierajądane personalne, wykorzystując je potemdo komercyjnych celów.

— Nieznani [użytkownikom Netsca-pe’a] sprawcy szpiegują wykorzystując dotego celu prowadzoną przez siebie działal-ność w zakresie usług internetowych— stwierdził pewien pochodzący z NewJersey operator Internetu, który wytoczyłproces firmom AOL i Netscape o to, żeich oprogramowanie narusza prawa elekt-ronicznej prywatności.

We wniesionym 30 czerwca pozwie doSądu Rejonowego w Nowym Jorku ChrisSpecht, operator Internetu z New Jersey,zarzuca, że moduł o nazwie „SmartDown-load”, będący częścią pakietu NetscapeCommunicatora, potajemnie przekazujezbiory przesyłane przy pomocy tego mo-dułu do firmy Netscape i America Online(która wykupiła w roku 1998 firmę Nets-cape).

W czterech innych procesach pozwanocztery czołowe firmy internetowe, oskar-żając je o potajemne zbieranie informacjio osobach, które „żeglują” po Internecie.

Sieć prawnicza Law News Network twie-rdzi, że procesy wytoczono takim firmom,jak DoubleClick, Amazon.com, RealNet-works i Buy.com. Skarżący zarzucają tymfirmom, że potajemnie śledzą działalnośćużytkowników Internetu i zbierają na ichtemat takie dane, jak adresy domowe i po-czty elektronicznej oraz numery telefonów.(Źródła: www.cosmiverse.com/, 29 czerwiec2000, oraz www.wired.com/news/politics/,7 lipiec 2000).

ZANIEPOKOJENI POLICJANCIODMAWIAJĄ DAWANIA PRÓBEK

SWOJEGO DNA

T ysiące policjantów z Wielkiej Brytaniiodmówiło przekazania próbek swojego

DNA do nowej bazy danych Home Office(odpowiednik naszego Ministerstwa SprawWewnętrznych) w obawie, że ich genetycz-ne identyfikatory mogą być użyte przeciw-ko nim samym w procesach o ojcostwo.

Policjanci są również zaniepokojeni mo-żliwością wykorzystywania ich próbek dotestów narkotykowych lub do wiązania ichz przypadkami nie rozwikłanych prze-

stępstw. Ich najpoważniejsze obawy doty-czą jednak możliwości dostępu organizacjiChild Support Agency (Agencja PomocyDzieciom) do komputerowej bazy danychw celu tropienia ojców, którzy wymigująsię od odpowiedzialności.

Home Office chce zebrać próbki DNA75 000 policjantów, którzy mogą mieć kon-takty z dowodami pochodzącymi z miejscprzestępstw, aby móc eliminować ichz kręgu podejrzanych i ograniczać krągosób objętych postępowaniem. Jak dotądudało się zebrać od ochotników tylko21 000 próbek.

Niechęć niektórych policjantów do za-stosowania się do polecenia Home Officewystawia na pośmiewisko apele do ludnoś-ci, w których nakłania się ludzi do dob-rowolnego poddania się określeniu włas-nego DNA, co ma ułatwić policji eliminac-ję niewinnych z kręgu podejrzanych w pro-wadzonych przez nią dochodzeniach.(Źródło: David Taylor, The Express, Londyn,2 lipiec 2000)

ŚWIATŁO I TLEN ZWALCZAJĄNIEULECZALNE PRZYPADKI RAKA

P ierwsze wyniki leczenia przy pomocyświatła niektórych postaci raka, szcze-

gólnie raka skóry, gardła i ust dają na-dzieję na wyleczenie dotychczas nieulecza-lnych przypadków.

W ramach tej nowej, fotodynamicznejterapii wstrzykuje się krem wokół zrako-waciałej tkanki, a następnie kieruje sięw to miejsce światło. W wyniku działaniaświatła lek o nazwie Foscan temoporfinuwalnia tlen, który niszczy tylko komórkirakowe i w ten sposób minimalizujeuszkodzenia zdrowej tkanki.

Szczegóły tego medycznego odkrycia zo-stały ogłoszone na dorocznym spotkaniuAmerykańskiego Stowarzyszenia Onkolo-gów Klinicznych (American Society forClinical Oncologists) w Nowym Orleanie.

Dr Barry Wenig, główny koordynatorbadań firmy Scotia, producenta leku,przedstawił wyniki prób na 64 pacjentachchorych na nieuleczalną postać raka skóry.Pacjentom podano lek, a następnie poczterech dniach tkanki zrakowaciałe pod-dano intensywnemu naświetlaniu czerwo-nym światłem.

— Pacjentów tych zaklasyfikowano dokategorii nieuleczalnych i jedyną alterna-tywą było przekazanie ich do hospicjum— oświadczył dr Wenig.

Niezależny zespół lekarski oszacował,że w wyniku terapii u 52 procent nastąpiłoprzedłużenie czasu życia, u 25 procentmiało miejsce kompletne lub częściowezredukowanie guza, zaś u 16 procent do-szło do jego całkowitego wyeliminowania.

Lek nie został jeszcze zatwierdzony dostosowania w USA i Europie, jako że jestwciąż w fazie prób. Wdrożono równieżdwuletni okres prób w Leeds w WielkiejBrytanii.(Źródło: Helen Rumbelow, The Times, Londyn,30 maj 2000, www.the-times.co.uk/news)

STYCZEŃ-LUTY 2001 NEXUS • 5

Page 7: Nexus 15

. . .WIEŚCI Z GLgBALNEJ WIOSKI. . .

JAK CIA I NSA POMAGAJĄ AMERYKAŃSKIM FIRMOM W WYGRYWANIU PRZETARGÓW

D okumenty uzyskane przez Indepen-dent on Sunday pokazują, w jaki

sposób CIA i NSA (National SecurityAgency – Agencja Bezpieczeństwa Naro-dowego) angażują się w nową wojnę han-dlową. Jej celem są, między innymi, firmybrytyjskie i europejskie. Na szali znalazłysię kontrakty warte miliardy dolarów.

Najważniejszym narzędziem amery-kańskich szpiegów jest system podsłuchuznany jako Echelon, który odcisnął pięt-no Wielkiego Brata na wieku cyberprzes-trzeni. Echelon jest częścią brytyjsko-amerykańskiego systemu szpiegowskie-go, który umożliwia podsłuch rozmówtelefonicznych, faksów i wiadomościprzesyłanych pocztą elektroniczną za po-średnictwem satelitów telekomunikacyj-nych. Amerykańskie agencje wywiadow-cze mogą przechwytywać prywatne wia-domości, zarówno przesyłane międzyrządami poszczególnych państw, jak i fir-mami, aby pomagać amerykańskim fir-mom w wygrywaniu przetargów na in-tratne kontrakty.

Udział Wielkiej Brytanii w Echeloniepostawił rząd brytyjskiego premiera To-ny Blaira na ławie oskarżonych w proce-sie, w którym oskarżycielami są jej euro-pejscy partnerzy. Europejscy politycyspotkali się w środę w Strasbourgu i Ber-linie, aby omówić wdrożenie dochodze-nia w sprawie elektronicznego szpiegost-wa prowadzonego przez USA mającegona celu przebijanie ofert konkurentów.Prowadzone na ten temat debaty są wy-nikiem trwających od dwóch lat kont-rowersji w kwestii Echelonu, kiedy za-częto odkrywać jego możliwości.

Jednak faktyczne źródło obecnych nie-porozumień tkwi w początkach lat dzie-więćdziesiątych, kiedy to politycy i szefo-wie amerykańskich agencji wywiadow-czych zdecydowali, że ten potężny i niew pełni wykorzystywany aparat szpiegow-ski należy skierować przeciwko gospoda-rkom sojuszników. Stawką nie był ruty-nowy handel międzynarodowy, ale nowemożliwości stworzone przez upadek ko-munizmu oraz szybko rozbudowujące sięrynki w krajach, które amerykańscy spec-jaliści od handlu ochrzcili mianem„BEM-ów” (Big Emerging Markets– Wielkie Wyłaniające się Rynki), doktórych zaliczono takie kraje, jak Chiny,Brazylia czy Indonezja.

Najprawdopodobniej najbardziej za-skakujący wynik polityki Clintona ujaw-nił się w styczniu 1994 roku, kiedy tofrancuski premier, Edouard Balladur,

poleciał do Ar-Rijadu (stolica ArabiiSaudyjskiej – przyp. tłum.) w celu pod-pisania kontraktu na dostawę broni, sa-molotów liniowych i ich serwisu, a takżeeuropejskich Airbusów (samoloty pasa-żerskie produkowane przez europejskiekonsorcjum stanowiące konkurencję dlaamerykańskich Boeingów – przyp.tłum.), o łącznej wartości 6 miliardówdolarów. Balladur wrócił do Francji z pu-stymi rękami. Dziennik Baltimore Sundoniósł później, że „NSA przechwyciłaprzekazywane za pośrednictwem komer-cyjnych satelitów telekomunikacyjnychwszystkie faksy i rozmowy telefoniczneprzesyłane między europejskim konsorc-jum Airbusa, saudyjskimi liniami lotni-czymi oraz rządem saudyjskim. Agencjaodkryła, że przedstawiciele Airbusa da-wali łapówki saudyjskim dostojnikom.Informacja ta została przekazana przed-stawicielom USA, którzy przekazali jąz kolei amerykańskiej firmie Boeing”. Pointerwencji administracji Clintona i wy-warciu nacisku na rząd saudyjski kon-trakt powędrował do Boeinga.

To tylko jedna spośród setek historii„sukcesu”, jakimi przechwala się otwar-cie agenda rządu USA „Advocacy Cen-ter” („Ośrodek Wsparcia”). Nie podając,w którym miejscu CIA i NSA odegrałyzasadniczą rolę w wygraniu kontraktu,często przechwalają się wygraną z brytyj-skimi, europejskimi lub japońskimi kon-kurentami.

Przypadki „przebicia” przez USA bry-tyjskich konkurentów dotyczą kontrak-tów na budowę elektrowni, konstrukcjiinżynierskich i telekomunikacyjnych w ta-kich krajach jak Filipiny, Malawi, Peru,Tunezja czy Liban. W Indiach CIA wyśle-dziła brytyjskie negocjacje dotyczące bu-dowy elektrowni o mocy 700 MW w po-bliżu Bombaju. W styczniu 1995 rokukontrakt o wartości 400 milionów dola-rów został powierzony amerykańskim fir-mom Enron, General Electric i Bechtel.Również w roku 1995 firma GeneralElectric Power Systems wygrała kontraktopiewający na 120 milionów dolarów nabudowę elektrowni w Tunezji.

— Pobili na łeb konkurentów z francu-skich, niemieckich, włoskich i brytyjskichfirm — przechwala się Advocacy Center.

Dokumenty i informacje uzyskaneprzez Independent on Sunday dowodzą,że problem dotyczący tego, czy służbywywiadowcze USA mają systematyczniepomagać firmom amerykańskim w pro-wadzeniu interesów, został ostatecznie

rozwiązany po elekcji Clintona w roku1993, kiedy to wylansował on politykę„agresywnego wspierania amerykańskichofert w ich zmaganiach na rynkach glo-balnych, zwłaszcza tam, gdzie takie wspa-rcie leży w interesie państwa”.

Treść trzech SIGINT (sprawozdań wy-wiadu) uzyskanych przez Independent onSunday ma całkowicie ekonomiczny cha-rakter. Wszystkie one opatrzone są klau-zulą tajności Top Secret Umbra, co do-wodzi, że do ich uzyskania zastosowanowyszukane metody monitoringu.

Sercem nowej, koordynowanej przezClintona kampanii handlowej jest Advo-cacy Center, ośrodek prowadzony przezKomitet Koordynacyjny Promocji Hand-lu (Trade Promotion Co-ordinatingCommittee) przy Ministerstwie Handlu.Odtajnione protokoły Komitetu Koordy-nacyjnego Promocji Handlu z roku 1994dowodzą, że rola CIA w nagrywaniu inte-resów dla amerykańskich firm nie ograni-czała się do poszukiwania możliwości da-wania łapówek lub wywierania nacisku nainne rządy. W przypadku całej serii spot-kań poświęconych Indonezji 16 przedsta-wicieli było zaangażowanych w przekazy-wanie informacji. Pięciu z nich wywodziłosię z CIA, przy czym trzech z nich praco-wało w samym Ministerstwie Handluw Biurze Realizacji Wsparcia (Office ofExecutive Support), a jeden z pozostałychdwóch, Robert Beamer, w centrali CIA.

Biuro Realizacji Wsparcia to w rzeczy-wistości tajny wydział Ministerstwa Han-dlu. Zatrudnieni w nim przedstawicieleCIA upoważnieni są do wglądu w najtaj-niejsze dokumenty i mają bezpośrednikontakt z agencjami wywiadowczymi. Doniedawna biuro to nazywało się BiuremWspółpracy z Wywiadem (Office of In-telligence Liaison).

Według Locha K. Johnsona, członko-wie Komisji Wywiadu Stanów Zjedno-czonych powołanej do życia w roku 1993oraz urzędnicy z Ministerstwa Handlu,Skarbu i Stanu przekazują informacjeamerykańskim firmom bez ujawniania,z jakiej agencji one pochodzą.

— W Ministerstwie Handlu nie mażadnego rejestru ani jakiejkolwiek innejksięgi, w której można by znaleźć infor-macje mówiące, kiedy i jaką informacjęmożna przekazać amerykańskim firmom— twierdzi Johnson.�

(Źródło: Duncan Campbell i Paul Lashmar, In-dependent on Sunday, 3 lipiec 2000, www.in-dependent.co.uk/news/)

6 • NEXUS STYCZEŃ-LUTY 2001

Page 8: Nexus 15

Uważna obserwacjawalki z narkotykami

prowadzi downiosku, że jestona kamuflażemi że za handlem

nimi stoją ci, którzysą odpowiedzialniza jego skuteczne

zwalczanie, toznaczy wysoko

postawieni politycyi służby specjalne.

Wydawcy magazynuExecutive Intelligence Review

Copyright 1992

PO Box 17390Washington, DC 20041-0390, USA

na podstawie książkiDope, Inc.—The Book That Drove

Henry Kissinger Crazy(Korporacja Narkotyki – książka,

która rozwścieczyła Henry Kissingera)

S iedemnaście lat temu po raz pierwszy ukazała się książka Dope, Inc. (KorporacjaNarkotyki). Jej ukazanie się było możliwe dzięki poparciu amerykańskiego

polityka i jednocześnie zagorzałego przeciwnika wszelkiego rodzaju narkotyków,Lyndona H. LaRouche’a jra. Ujawnia ona kulisy nielegalnego handlu narkotykami,który stał się największym i najbardziej dochodowym interesem na świecie. Odsłaniaponadto przyczyny toczących się na całym świecie wojen oraz imiona „nietykalnych”,którzy ten interes ochraniali. Było wśród nich wielu europejskich monarchów, którzyza sprawą Hollywood przedstawieni zostali opinii publicznej jako cnotliwe bóstwa.

Zanim jednak pierwsze egzemplarze Dope, Inc.—Britain’s Opium War Against theUnited States (Korporacja Narkotyki – Brytyjska Wojna Opiumowa przeciwko StanomZjednoczonym) opuściły w grudniu 1978 roku maszyny drukarskie, bosowie „kor-poracji” narkotykowych czynili usilne starania, aby powstrzymać LaRouche’a. Napoczątku lata 1978 roku Liga Przeciw Zniesławieniu (AntiDefamation League;w skrócie ADL) rozpoczęła kosztowną, wielomilionową kampanię przeciwko LaRou-che’owi i jego politycznym sprzymierzeńcom. Jej celem było skojarzenie nazwiskaLaRouche’a i współpracujących z nim ludzi z „antysemityzmem”. A to wszystkoz powodu jego śmiałości. Otóż ujawnił on, że w handel narkotykami uwikłani są tacyludzie jak znany gangster Meyer Lansky oraz przywódcy syjonistycznego lobby EdgarBronfman i Max Fisher. Twierdził ponadto, że w tę działalność zaangażowani sąbrytyjscy bankierzy Jej Królewskiej Mości oraz żydowski syndykat zbrodni.

Kampania ADL wymierzona w LaRouche’a mająca na celu oczernienie jego osobybyła „czystym kłamstwem”. Przeprowadzono ją w stylu Józefa Goebbelsa, któryw latach czterdziestych był odpowiedzialny za nazistowską propagandę. Każdy, ktochoć trochę interesował się tą sprawą, wiedział, że polityczna kariera LaRouche’azostała zbudowana na jego odkryciach dotyczących fizycznej ekonomii. Do roku 1978napisał on setki artykułów i kilkanaście książek, w których przedstawiał politykęekonomiczną faszystów, za którą krył się dramat Holocaustu i wiele milionówzamordowanych Żydów oraz osób innych narodowości. Tak więc zadziwiające osz-czerstwo, jakie wysunęła pod jego adresem ADL, skłoniło badaczy z ExecutiveIntelligence Review (Przegląd Wywiadowczy) do bliższego zapoznania się z historiąpowstania tej organizacji walczącej rzekomo o „prawa osób narodowości żydowskiej”.

Przeprowadzone śledztwo ujawniło trwającą już 70 lat poufną więź między ADLi gangsterami żydowskiego pochodzenia, od Meyera Lansky’ego począwszy, poprzezsponsora „Naszego Tłumu” Arnolda Rothsteina, a na bardziej współczesnych po-staciach, takich jak Max Fisher, Edgar Bronfman, Edmond Safra, Meshulam Riklisoraz sam przewodniczący ADL Kenneth Bialkin i prawnik narkotykowego karteluz Medellín Robert Vasco, znany jako „Amerykański Łącznik”, skończywszy. Odkryliś-my też, że większość pieniędzy idących na finansowanie ADL pochodziła od ważnychrodzin z kręgu anglo-amerykańskiego establishmentu. Ich fortuny wywodziły sięz brytyjskich banków i przedsiębiorstw, które zarządzały statkami wożącymi opiumz i do Chin w ubiegłym wieku.

Dzięki korupcji ADL do dzisiaj sprawuje kontrolę nad amerykańskim systememsprawiedliwości oraz polityką Stanów Zjednoczonych. Pieniądze, dzięki którymskorumpowano te systemy, pochodziły z międzynarodowego handlu narkotykami.Lyndon LaRouche został osadzony w więzieniu przez przedstawicieli rządu orazprywatne agencje. Wszyscy oni są finansowani za pomocą pieniędzy pochodzącychz handlu narkotykami.

Do lata 1982 roku ADL zadbała, aby do swojej walki z LaRouche’em prowadzonejpod hasłem „Dopaść LaRouche’a” zaangażować również byłego Sekretarza Stanui laureata nagrody ADL „Człowiek Roku”, Henry A. Kissingera. Rozpoczynającswoją wendetę Kissinger starał się pozyskać do powstrzymania LaRouche’a przychyl-ność władz federalnych.

Przypadek LaRouche’a i jego współpracownika Lewisa du Pont Smitha dokładnieilustruje desperacki wysiłek Kissingera mający na celu powstrzymanie go przedzorganizowaniem narodowej krucjaty przeciwko narkotykom. Dziedzic rodzinnej

STYCZEŃ-LUTY 2001 NEXUS • 7

Page 9: Nexus 15

Dziesiątki tysięcy amerykańskichżołnierzy walczących

w Wietnamie mogą po częściwinić go [Kissingera] za to,że wpadli w nałóg brania

narkotyków, których spróbowalipodczas tej wojny.

fortuny du Pontów, Smith, przekazał LaRouche’owi na ten cel212 000 dolarów. Większość tej kwoty była przeznaczona nasfinasowanie drugiego wydania książki Dope, Inc. W ciągu kilkumiesięcy rodzice Smitha pozbawili go za namową Kissingeramocą wyroku wydanego przez sąd okręgu Chester kontroli nadjego własnym spadkiem oraz prawa do podpisywania kontrak-tów, jak i możliwości zawarcia małżeństwa. Uznano, że ich synjest „niepoczytalny”. Przypadek Smitha był pierwszym w ame-rykańskiej historii sądownictwa, kiedy sąd ogłosił niepoczytal-ność jednostki na podstawie jego politycznej przynależnościi przekonań.

KISSINGER – SŁUGA WIELKIEJ BRYTANIIChociaż Kissinger był blisko zaprzyjaźniony z większością

przywódców różnych politycznych frakcji Izraela oraz establish-mentem syjonistów w Stanach Zjednoczonych, to jednak przezcałą swoją karierę polityczną zawsze był wierny i oddanyKoronie Brytyjskiej, jej służbom wywiadowczym oraz mackomwielkiej brytyjskiej finansjery.

Przemawiając 10 maja 1982 roku na obchodach Króle-wskiego Instytutu ds. Kontaktów Międzynarodowych w Chat-ham House w Londynie chwalił się, że przez cały okres swojejpolitycznej kariery w administracji Nixona i Forda był bardziejzżyty z Brytyjskim Biurem Spraw Za-granicznych niż pozostali jego amery-kańscy koledzy. Oświadczył ponadto,że większość swoich umiejętności po-litycznych wyniósł z Londynu. Nie-długo po tym wystąpieniu założył ra-zem z brytyjskim lordem PeteremCarringtonem międzynarodową „fir-mę doradczą”.

Chatham House jest następcą sta-rej kompanii o nazwie British EastIndia i służy jako ramię służb wywia-du Korony Brytyjskiej. Korzeni Chatham House należy szukaćw dziewiętnastowiecznej polityce Brytyjskiej Wojny Opiu-mowej.

Kissinger nie jest kimś obcym w światowym handlu nar-kotykami. Książka Dope, Inc. opisuje ważną rolę, jaką odgrywałon próbując ukryć na początku lat siedemdziesiątych udziałChińskiej Republiki Ludowej w handlu narkotykami w połu-dniowo-wschodniej części Złotego Trójkąta. Kissinger krążyłwtedy między Waszyngtonem i Pekinem grając tak zwaną„Chińską Kartą”. Dziesiątki tysięcy amerykańskich żołnierzywalczących w Wietnamie mogą po części winić go za to, żewpadli w nałóg brania narkotyków, których spróbowali podczastej wojny. Później, w latach osiemdziesiątych, został partneremw interesach jednego z chińskich magnatów opiumowych, któ-rego chronił przez całą dekadę przed karzącym za narkotykiamerykańskim wymiarem sprawiedliwości.

Kissinger był wściekły, kiedy dowiedział się, że LaRouchei jego wspólnicy szeroko rozpowszechnili oficjalny tekst jegoprzemówienia z Chatham House, w którym przyznaje się on doswojej lojalności wobec Korony Brytyjskiej. W czasie rządówadministracji Reagana Kissinger i LaRouche szli w swojej walcełeb w łeb. Przed rokiem 1982 w administracji Reagana doszłodo ostrego konfliktu na punkcie wyłaniającego się kryzysuibero-amerykańskiego, przed którym LaRouche ostrzegał BiałyDom przez wiele miesięcy. Konfrontacja między Kissingeremi LaRouche’em rozwijałaby się nadal i to bez względu na to, czyWaszyngton wynegocjowałby na płaszczyźnie rządowej jakieśsłuszne rozwiązanie dla załagodzenia kryzysu w sprawie dłu-gów, czy też pozostałby przy polityce Międzynarodowego Fun-duszu Walutowego, to znaczy nadal prowadziłby politykę okra-dania naszych sąsiadów.

Osobiste starania Kissingera i pomoc ADL-owskiego Wy-działu Praw Obywatelskich przybrały na sile w styczniu 1983roku. Kissinger poprosił kilku członków Prezydenckiej RadyDoradczej ds. Wywiadu Zagranicznego (President’s ForeignIntelligence Advisory Board; w skrócie PFIAB) o interwencję.Osobami, do których się zwrócił, byli: Edward Bennett Wil-liams, David Abshire i Leo Cherne. Członkowie PFIAB zaprze-czali, że FBI rozpoczęło międzynarodowe śledztwo w sprawieLyndona LaRouche’a, czym dali do zrozumienia, że wystąpie-nie LaRouche’a, w którym twierdził, że Kissinger wyprzedajena swój sposób Stany Zjednoczone Brytyjczykom, Rosjanomi handlarzom narkotyków, było w pewnym sensie „wywrotowe”.

W dokumentach rządowych Kissinger figuruje jako serdecz-ny przyjaciel PFIAB. W notatce z 12 stycznia 1983 rokuskierowanej do swojego szefa, Olivera Revella, Webster stwier-dza między innymi:

Na dzisiejszym spotkaniu członków PFIAB poruszono sprawędziałalności Amerykańskiej Partii Pracy i Lyndona LaRouche’a. [Kis-singer] Stwierdził, że zarówno on, jak i inne publiczne osoby, byłyobiektem powtarzających się oskarżeń i pomówień ze strony LaRou-che’a. Zastanawiano się też, czy FBI ma jakąś podstawę, abywszcząć śledztwo w sprawie tego rodzaju jego działalności. Obecni

na zebraniu członkowie, z EdwardemBennettem Williamsem na czele, zasta-nawiali się, skąd Amerykańska Partia Pra-cy czerpie fundusze na swoją działal-ność. Biorąc pod uwagę ogromne kwoty,jakie wydaje ona na swoją działalność nacałym świecie, nasuwa się pytanie, czynie jest ona aby finansowana przez wro-gie Stanom Zjednoczonym agencje wy-wiadu obcych państw.

W pierwszych miesiącach 1983 ro-ku PFIAB skierowało oficjalną prośbę do FBI o wszczęcieśledztwa przeciwko LaRouche’owi i jego współpracownikom,chciano bowiem wsadzić LaRouche’a i jego współpracownikówdo więzienia. To niezgodne z konstytucją śledztwo mogło byćprowadzone dzięki rozporządzeniu nr 12333 podpisanemuprzez prezydenta Reagana w grudniu 1981 roku, które dawałoFBI i innym agencjom rządowym szerokie uprawnienia doszpiegowania i prowadzenia tajnych akcji przeciwko amerykań-skim obywatelom, których podejrzewano o działalność na szko-dę rządu Stanów Zjednoczonych. Rozporządzenie 12333 po-zwalało agencjom wykorzystywać zwykłych obywateli jako swo-ich agentów. W tym momencie ADL stała się integralną częściąrządowego programu „Dopaść LaRouche’a”.

Najbardziej oddanych współpracowników Kissinger i ADLznaleźli wśród ukrytych agentów i personelu Białego Domu,którzy byli zamieszani w nielegalną, tajną akcję Iran-Contras.Tak oto Korporacja Narkotyki Korporacja po raz kolejny dałaznać o sobie.

ZARZUTY LA ROUCHE’A POD ADRESEM POLITYKIWOBEC CONTRAS

W pierwszych latach administracji Reagana LaRouchewspółpracował z kilkoma zatrudnionymi w niej osobami przyopracowywaniu Wstępnej Strategii Obrony i innych narodo-wych programów dotyczących obronny. W latach 1982-1983przedstawiciele rządu zaproponowali mu i jego sprzymierzeń-com współpracę w zakresie pomocy dla partyzantów Contrasw ich walce z reżimem Sandinistów w Nikaragui. LaRoucheostrzegał administrację Reagana, że pieniądze, za pomocąktórych finansuje się Contras, pochodzą z handlu bronią i nar-kotykami, a także przed tym, że program walki z reżimem

8 • NEXUS STYCZEŃ-LUTY 2001

Page 10: Nexus 15

Lyndon H. LaRouche jr

Sandinistów zakończy się niepowodzeniem, jeśli rząd StanówZjednoczonych nadal będzie popierał Contras i jednocześniewalczył z handlarzami narkotyków. Jako alternatywny planLaRouche zaproponował, aby rząd USA skupił swoje działaniaw Ameryce Łacińskiej na walce z handlarzami narkotyków, copozwoliłoby ujawnić światu że Rosja, Kuba i reżim Sandinistówjest zamieszany w handel narkotykami.

Mniej więcej w tym samym czasie za sprawą presji wywiera-nej przez Wall Street i lobby syjonistów rząd Reagana powie-rzył Henry Kissingerowi stanowisko przewodniczącego w Ko-misji Blue Ribbon odpowiedzialnej za politykę w AmeryceŁacińskiej. Wcześniej, opłacany przez ADL Carl Gershman byłszefem Narodowej Fundacji na rzecz Demokracji (NationalEndowment for Democracy; w skrócie NED). NED mieściła sięw Amerykańskiej Agencji Informacyjnej Departamentu Stanui zajmowała się finansowaniem tajnych operacji. Była ponadtogłównym ośrodkiem tajnego wsparcia dla Contras.

Dla Kissingera i sterowanej przez ADL Narodowej Fun-dacji na rzecz Demokracji współpraca z handlarzami narkoty-ków nie stanowiła żadnego problemu. Jednak publiczne wy-stąpienie LaRouche’a, w którym oskarżył on rząd USA o za-trudnianie handlarzy narkotyków, było już czymś, obok czegonie można było przejść obojętnie.

W notatce z maja 1986 roku sporządzonej przez nad-zorującego z ramienia Białego Domu spra-wę Iran-Contras generała Richarda Secordaskierowanej do członka Rady Bezpieczeńst-wa Narodowego Olivera Northa czytamy, żezespół posiłkowy, który senator David Bo-ren (demokrata z Oklahomy) określił jako„tajny, równoległy rząd”, gromadzi „infor-macje na LaRouche’a”.

Do wiosny 1986 roku, kiedy w stanieIllinois zwyciężyła Partia Demokratyczna,a zwłaszcza osoby popierane przez LaRou-che’a na stanowiska zastępcy gubernatorai sekretarza stanu, skupione w rządzie siły,które były zaangażowane w sprawę „DopaśćLaRouche’a”, znacznie wzmocniły swojąpozycję, głównie w mocno skorumpowanymDepartamencie Sprawiedliwości i FBI.

Najbardziej aktywnymi członkami Depa-rtamentu Sprawiedliwości zainteresowanymi sprawą „DopaśćLaRouche’a” byli William Weld i Arnold Burns. Weld byłprawnikiem z Bostonu, który pomógł przedstawicielom władzfederalnych w dopadnięciu LaRouche’a. We wrześniu 1986 rokumianowano go na dyrektora Wydziału Kryminalnego w Depar-tamencie Sprawiedliwości. Oznaczało to, że w hierarchii stano-wisk w tym departamencie był numerem dwa. Weld jest potom-kiem rodziny prominentów, w których żyłach płynie błękitnakrew, i piastuje obecnie stanowisko gubernatora stanu Massa-chusetts. Jego rodzina zbiła w Chinach fortunę na handlu opium.

Arnold Burns, zastępca Prokuratora Generalnego, był dyre-ktorem należącego do ADL, utworzonego przez przyjaciółgangstera Meyera Lansky’ego, Narodowego Banku Sterlinga,który prowadził podejrzane interesy w Stanach Zjednoczonych,Włoszech i Izraelu. Burns był osobiście zamieszany w praniebrudnych pieniędzy prowadzone przez izraelski wywiad Mos-sad. Jak się później okazało, partnerzy Burnsa należeli do tegosamego kręgu, co ludzie związani z izraelsko-sowieckim agen-tem Jonathanem Jayem Pollardem.

W październiku 1986 roku oddział składający się z ponadczterystu federalnych i stanowych policjantów dokonał z pomo-cą helikopterów, pułku samolotów i opancerzonych transpor-terów najazdu na biura kilku stowarzyszonych z LaRouche’emwydawnictw w miejscowości Leesburg w stanie Wirginia. Była

to największa akcja paramilitarna od czasu buntów studenc-kich, jakie miały miejsce w latach sześćdziesiątych i siedem-dziesiątych. Jej celem było dokonanie rewizji i aresztowanieczterech osób, które nigdy dotąd nie były notowane!

W ciągu kilku następnych lat aresztowano LaRouche’ai kilkunastu jego sprzymierzeńców i postawiono ich w stanoskarżenia. Wszczęta przeciwko nim sprawa sądowa prowadzo-na była w sądzie federalnym w Bostonie i zakończyła się 4 maja1988 roku. Ława przysięgłych w ciągu 92 dni wysłuchałaświadków powołanych przez rząd. Obrońcom LaRouche’a niepozwolono zabierać głosu. Zgodnie z oczekiwaniami prasy ławaprzysięgłych, która była rozwścieczona postępowaniem rządu,orzekła, że LaRouche i pozostali oskarżeni są niewinni wewszystkich 125 zarzutach. 5 maja 1988 roku jeden z ławnikówpowiedział gazecie Boston Herald, że zarówno on, jak i pozo-stali członkowie ławy, byli przekonani, że to rząd popełniłzbrodnię przeciwko LaRouche’owi. Z kolei LaRouche oświad-czył prasie, że obwinia się go o wymożenie na ławie przysięgłychwerdyktu „niewinny”.

Sześć miesięcy później Departament Sprawiedliwości pono-wnie wniósł sprawę przeciwko LaRouche’owi, tym razem w są-dzie federalnym w Alexandrii w stanie Wirginia. Oskarżono goo popełnienie podobnego przestępstwa. Tym razem jednaksędzia i ława przysięgłych byli podstawieni. Przewodniczący

ławy przysięgłych pracował oficjalnie w De-partamencie Rolnictwa i nazywał się BusterHorton, ale tak naprawdę był członkiemtajnej rządowej organizacji, do której nale-żał także Oliver North. Sędzia nazywał sięAlbert V. Bryan jr i był partnerem w inte-resach Sama Cummingsa, który był najwięk-szym tajnym dealerem broni pracującym dlaCIA. W tym odbywającym się przed sądemfederalnym procesie i będącym jego następ-stwem procesie przed sądem stanowymw Wirginii oskarżycielami byli de factoczłonkowie ADL. W jednym przypadkuprzyłapano ich na próbie przekupstwa sę-dziego Sądu Stanowego Wirginii, któremuobiecano stanowisko w Sądzie Najwyższymza surowe ukaranie pozwanych.

27 stycznia 1989 roku, dokładnie dzień poinauguracji George’a Busha na stanowisko prezydenta, LaRou-che został pozbawiony możliwości wyjścia za kaucją i w oczekiwa-niu na apelację wyroku został osadzony wraz z sześcioma innymiosobami w więzieniu federalnym. LaRouche’a skazano na 15 latwięzienia, co dla człowieka, który miał już prawie 65 lat, wyrokten był sprawą życia lub śmierci w celi. Bush dodał jeszcze coś odsiebie – nie zezwolił na opublikowanie tysięcy stron dokumen-tów, które zawierały dowody niewinności LaRouche’a. Zewszystkich politycznych adwersarzy i krytyków Lyndon LaRou-che był tym, którego George Bush wolał najbardziej unikać.

Jednak osadzenie w więzieniu LaRouche’a i kilku jegobliskich współpracowników nie zadowoliło Korporacji Narkoty-ki. Dwa wydawane przez niego periodyki, dwutygodnik NewSolidarity (Nowa Solidarność) ze 100 000 prenumeratorów i ma-gazyn naukowy Fusion (Fuzja) ze 114 000 prenumeratorów,postawiono na mocy wyroku sądu federalnego uznającego je zanielegalne w stan likwidacji, zaraz po tym, jak 21 kwietnia rządobjął je w posiadanie. Sędzia Federalnego Sądu do SprawBankructw Martin V.B. Bostetter uznał w swojej decyzji z 25października 1989 roku, w odpowiedzi na apelację LaRouche’a,że akcja rządu była przeprowadzona w „złej wierze” i żedopuścił się on „oczywistego oszustwa na sądzie”.

Kiedy Lyndon LaRouche po raz pierwszy ostrzegał ad-ministrację Reagana o powiązaniach gangów narkotykowych

STYCZEŃ-LUTY 2001 NEXUS • 9

Page 11: Nexus 15

...Oliver North znajdowałsię w samym centrum

międzynarodowej operacjihandlu narkotykami, której

celem było zdobyciefunduszy na zakup broni...

dla Contras.

z nikaraguańskimi Contras, opinia publiczna nie wiedziałajeszcze, że rząd USA sprzedaje narkotyki amerykańskim dzie-ciom, aby móc finansować tajną wojnę Contras w Nikaragui(nawet wtedy niektórzy dobrze poinformowani przedstawicielerządu sądzili, że naprawdę walczą z plagą narkotyków).

Pierwsze szczegóły afery Iran-Contras ujrzały światło dzien-ne w momencie katastrofy amerykańskiego samolotu zaopat-rzeniowego nad terytorium Nikaragui i aresztowania jednegoz członków jego załogi, Eugene’a Hasenfusa. Przez kilka mie-sięcy od chwili pojmania Hasenfusa na światło wypływały corazto nowe szczegóły dotyczące korupcji szerzącej się wewnątrzrządu USA.

Przypadek pułkownika Olivera Northa jest jednym z lepszychprzykładów tej korupcji. Jest on szczególny ze względu na czasi uwagę, jaką media poświęciły Northowi, kreując go na super-szpiega Białego Domu i wielkiego amerykańskiego patriotę.

Podczas publicznych przesłuchań Kongresu w sprawie Iran-Contras mogliśmy dowiedzieć się, że Oliver North znajdowałsię w samym centrum międzynarodowej operacji handlu nar-kotykami, której celem było zdobycie funduszy na zakup broni.Zlecenie wyszło z jego biura przy Radzie BezpieczeństwaNarodowego mieszczącego się w budynku Old Executive Officepołożonym nie opodal Białego Domu.

Pułkownik North był oficerem operacyjnym skierowanymdo programu mającego na celu zape-wnienie stałych dostaw broni dla Con-tras. W rzeczywistości całym tajnymprogramem w Ameryce Centralnejw czasie prezydentury Reagana zarzą-dzał wiceprezydent George Bush, by-ły dyrektor CIA. Na mocy rozporzą-dzenia nr 3 wydanego przez RadęBezpieczeństwa Narodowego i podpi-sanego przez Ronalda Reaganaw maju 1982 roku Bushowi powierzo-no stanowiska w dwóch mało znanychtajnych komisjach Białego Domu. Nazywały się one: SpecjalnaGrupa Sytuacyjna (Special Situation Group; w skrócie SSG)oraz Grupa Zapobiegania Kryzysowego (Crisis Pre-PlanningGroup; w skrócie CPPG). Oliver North był sekretarzemw CPPG i miał wpływ na kierowanie tajnymi agentami w Ame-ryce Centralnej – oczywiście pod nadzorem George’a Busha.

Osobisty notatnik pułkownika Northa, w którym jest opisa-na większość spotkań, rozmów telefonicznych oraz obserwacji,jakich dokonał on podczas pobytu w Białym Domu, zdradzafakt, że dobrze wiedział, iż pieniądze na finansowanie Contraspochodzą w głównej mierze od przemytników narkotykówz Miami. Na przykład w odręcznie sporządzonej notatce pocho-dzącej z 26 marca czytamy: „Rafael Quintero... Agent Secordapowinien być na wybrzeżu, kiedy nadejdą dostawy... jako łącz-nik w/ APLICANO... Quintero...” W późniejszej notatce po-chodzącej z 3 kwietnia odnajdujemy dalszy ciąg: „0600... RA-FAEL QUINTERO... (pojmany)... znany przemytnik narkoty-ków... Enrique Camarena...”

Camerena był agentem Urzędu do Walki z Narkotykami(Drug Enforcement Administration; w skrócie DEA) rezydują-cym w Guadalajarze w Meksyku. W lutym 1985 roku zginąłz rąk porywaczy, którzy przed śmiercią torturowali go. Odpo-wiedzialny za to Juan Ramón Matta Ballesteros, Hondurań-czyk, który pomógł w zorganizowaniu szlaków przerzutu kolu-mbijskiej kokainy przez Meksyk, został w roku 1990 skazanywraz z kilkoma innymi osobami przez sąd federalny w LosAngeles. Kiedy sprawa Camareny wyszła na jaw, Matta Balles-teros był właścicielem honduraskiej linii lotniczej „SETCOAir”, której Amerykański Departament Stanu zapłacił ponadpół miliona dolarów za dostarczenie paczek z „pomocą huma-

nitarną” dla Contras. Programem tym kierował bezpośrednioz Białego Domu pułkownik Oliver North. „SETCO Air” otrzy-mywała także inne fundusze pochodzące z tajnego konta Nort-ha-Secorda w Szwajcarii.

Co gorsze, okazało się, że zgodnie z raportem opublikowa-nym 5 lipca 1990 roku w Washington Poscie położone nie opodalVeracruz w Meksyku ranczo, którego właścicielem był RafaelCaro Quintero, inspirator porwania i zamordowania Camarenyi zarazem szef meksykańskiej mafii narkotykowej, było wykorzy-stywane przez CIA do szkolenia partyzantów z Ameryki Centra-lnej. Zgodnie z informacjami, jakie przekazał informator DEALaurence Victor Harrison, CIA wykorzystywała MeksykańskiFederalny Zarząd Bezpieczeństwa (DFS) jako „kamuflaż nawypadek pytań o to, kto kieruje operacją szkolenia partyzantów.Przedstawiciele DFS, których jedynym zadaniem był rzekomotrening partyzantów, w rzeczywistości współpracowali z czoło-wymi bossami narkotykowymi ochraniając przerzut narkotykówz Meksyku do Stanów Zjednoczonych”.

Opatrzony datą 9 sierpnia 1985 roku zapisek pochodzącyz notatnika Northa nie pozostawia żadnych wątpliwości co dojego wiedzy na temat powiązań Contras z handlarzami nar-kotyków: „honduraski samolot DC-6, który jest wykorzystywa-ny do lotów poza Nowy Orlean służy prawdopodobnie doprzemytu narkotyków do Stanów Zjednoczonych”. Samolot ten

należał do Matty Ballesterosa.North i współpracujący z nim lu-

dzie wiedzieli o sprawie Contras i towcześniej, niż wspominają o tym rzą-dowe zapisy. We wrześniu 1984 rokuDepartament Policji w Miami dostar-czył agentowi specjalnemu FBI Geo-rge’owi Kiszynskiemu raport ze śledz-twa prowadzonego przeciwko siatceprzemytników kokainy z Miami, któ-ra zasilała swoimi pieniędzmi oddzia-ły Contras. Kilka dni po przekazaniu

tego raportu Kiszynskiemu, przesłano go również OliverowiRevellowi, który był czołowym graczem w sprawie „DopaśćLaRouche’a” oraz łącznikiem Northa w FBI w ramach pro-gramu Białego Domu pomocy Ameryce Centralnej.

Dokument pochodzący z Departamentu Policji w Miamistwierdza wprost, że „imię Franka Castro bardzo często wiążesię z osobą Francisco Chanesa... Chanes jest przemytnikiemnarkotyków... Chanes wspierał finansowo grupy występująceprzeciwko Castro oraz popierał nikaraguańskich Contras; pie-niądze te pochodziły z handlu narkotykami... Frank Castrokontaktował się z Coutinem w celu udzielania finansowegowsparcia Legionowi Cubana w jego walce z marksistowskimrządem nikaraguańskich Sandinistów... pieniądze pochodziłyz handlu narkotykami”.

ZWIĄZKI BIAŁEGO DOMU Z TERRORYSTAMIUmowa Olivera Northa z dostawcami narkotyków nie ogra-

niczała się jedynie do Ameryki Centralnej. Wiosną 1986 roku,w czasie kiedy Kongres badał sprawę Iran-Contras, Northi późniejszy doradca Rady Bezpieczeństwa Narodowego Ro-bert McFarlane, a także inne osoby z rządu, otworzyli takzwany „drugi kanał”, aby móc dzięki niemu negocjować pokryjomu warunki wymiany amerykańskich zakładników prze-trzymywanych przez Libańczyków w zamian za broń dostar-czoną przez Stany Zjednoczone. „Drugim kanałem” nazywanoSyryjczyka Mansura Al-Kassara. Al-Kassar był dobrze znanymmiędzynarodowym przemytnikiem heroiny, kokainy i haszyszu.Jest posądzany o udział w atakach terorystycznych i organizo-wanie porwań na Środkowym Wschodzie, a także w uprowa-dzeniu statku pasażerskiego Achille Lauro. W rezultacie tego

10 • NEXUS STYCZEŃ-LUTY 2001

Page 12: Nexus 15

Powiązania narkotykowe,jakie istnieją między

Kolumbią i ŚrodkowymWschodem, sprowadzają się

do jednego wspólnegomianownika – Izraela.

porwania zginął obywatel Stanów Zjednoczonych Leon Kling-hoffer. Al-Kassar dostarczał broń Frontowi Wyzwolenia Pales-tyny – grupie odpowiedzialnej za atak na statek Achille Lauro.Ponadto razem z Abulem Abbasem, przywódcą FWP, przezlata kierował porwaniami na terenie Libanu. Sprzedawał teżrosyjską broń grupie Abu Nidala Czarny Wrzesień oraz spon-sorowanemu przez Syrię Ludowemu Frontowi na rzecz Wy-zwolenia Palestyny, którym dowodził Ahmed Jibril.

Al-Kassar był na czarnym rynku partnerem handlowymsyryjskiego wiceprezydenta Rifaata al-Assada, który jest bratemprezydenta Syrii Hafeza al-Assada. W roku 1986 liczące sięw Hiszpanii osobistości otrzymały zdjęcia ze spotkania, jakieodbyło się w miasteczku Marbella między Al-Kassarem i Rifa-atem al-Assadem a bossem narkotykowego kartelu z Medellín,Pablem Escobarem Gavirią. Celem tego spotkania było roz-szerzenie operacji przemytu kokainy na kontynencie europejs-kim. Al-Kassar figurował w tamtym czasie w aktach CIA jakoagent sowieckiego KGB i był głównym dostarczycielem sowiec-kiej broni na Zachód.

Nikt nie był w stanie wyperswadować pułkownikowi Nort-howi i jego kompanom, że włączenie Al-Kassara do interesówBiałego Domu jest bardzo złym posunięciem. Al-Kassar nigdy,w żaden sposób, nie przyczynił się do uwolnienia choćbyjednego zakładnika, lecz został jednym z dostarczycieli sowiec-kiej broni dla Contras. Tylko w roku1986 jedna transakcja przeprowadzo-na przez Al-Kassara przyniosła mu naczysto zysk w wysokości półtora milio-na dolarów. Pieniądze otrzymałz konta szwajcarskiego banku, do któ-rego dostęp mieli North i Secord.

Al-Kassar cieszył się jeszcze in-nymi przywilejami. Cała jego działal-ność w zakresie handlu narkotykamioraz terroryzmu była ochranianaprzez Biuro Bezpieczeństwa Narodowego. Al-Kassara chronio-no jeszcze długo po wybuchu afery Iran-Contras, w którązamieszany był pułkownik North, generał Secord, dyrektor CIAWilliam Casey i inni. Jeden z raportów stwierdza, że związekAl-Kassara z Białym Domem doprowadził do śmierci co naj-mniej 270 ludzi.

21 grudnia 1988 roku, tydzień przed zaprzysiężeniem Geo-rge’a Busha na prezydenta Stanów Zjednoczonych, nad szkoc-kim miasteczkiem Lockerbie rozbił się w wyniku eksplozjibomby, jaka znajdowała się na jego pokładzie, samolot liniilotniczych Pan American. W rezultacie śmierć poniosło 259pasażerów i członków załogi oraz 11 osób znajdujących się naziemi.

Do tej pory nie wiadomo dokładnie, w jaki sposób bombaznalazła się na pokładzie samolotu i być może nigdy się tego niedowiemy. Zarówno prawnicy, jak i ekipy dochodzeniowe bada-jące tę katastrofę, jak na przykład reprezentujący Stany Zjed-noczone James Traficant (demokrata ze stanu Ohio), zgodnietwierdzą, że mógł być w to zamieszany sam Mansur Al-Kassar.Jest całkiem prawdopodobne, że to przemytnicy heroiny działa-jący na międzynarodowym lotnisku we Frankfurcie mieli zazadanie umieszczenie bomby na pokładzie samolotu linii PanAmerican, który uległ później katastrofie. Prawdopodobnieludzie pracujący na lotnisku we Frankfurcie i jednocześnie dlaAl-Kassara byli osłaniani przez personel komórki CIA weFrankfurcie. Stanowili część programu wymiany zakładnikóworaz byli składnikiem nowych „syryjsko-amerykańskich zbli-żeń”.

Jak twierdzi felietonista Jack Anderson, w kwietniu 1989roku prezydent Stanów Zjednoczonych i premier WielkiejBrytanii Margaret Thatcher wspólnie uzgodnili i polecili swoim

służbom wywiadowczym, aby ukryły związek Al-Kassara z za-machem na samolot linii lotniczych Pan American. To, czyprzypuszczenia Andersona są prawdziwe, czy nie, nie ma tu ażtak wielkiego znaczenia. Faktem jest, że prawdę o katastrofiesamolotu nad Lockerbie starannie zatuszowano, podobnie jakrolę, jaką odgrywa na Środkowym Wschodzie Syria rozwijającaprzynoszący wiele miliardów dolarów zysku handel heroinąi haszyszem.

Istnieje jeden powód, dla którego ukrywano prawdę. Cho-dziło o to, że wykorzystywanie środkowo-wschodniego kanałuprzerzutowego narkotyków wskazywało wyraźnie, że za rządówReagana i Busha liczyła się tylko sprawa Iran-Contras, podob-nie jak najmowanie pilotów pracujących dla kolumbijskichkarteli narkotykowych i pranie brudnych pieniędzy, aby móczasilać nimi partyzantów Contras. Powiązania narkotykowe,jakie istnieją między Kolumbią i Środkowym Wschodem, spro-wadzają się do jednego wspólnego mianownika – Izraela.

W kwietniu 1989 roku, kiedy George Bush i MargaretThatcher polecili zatuszować sprawę katastrofy samolotu nadLockerbie, Urząd do Walki z Narkotykami oraz AmerykańskiUrząd Celny doniosły, że przy pomocy mediów próbuje sięukryć udział New York Republic National Bank w praniubrudnych pieniędzy pochodzących od ibero-amerykańskichi środkowo-wschodnich organizacji narkotykowych. Właścicie-

lem Republic National Bank jest Ed-mond Safra, żydowski bankier libańs-kiego pochodzenia. Jego operacjebankowe obejmują cały świat odAleppo w Syrii i Rio de Janeirow Brazylii po środkowy Manhattan.

3 stycznia 1989 roku agent DEArezydujący na stałe w Bernie w Szwaj-carii sporządził trzynastostronicowąnotatkę, w której doniósł, że Safrai Republic National Bank są zamie-

szani poprzez spółkę Shakarchi Trading Co. z siedzibą w Zuri-chu w pranie pieniędzy pochodzących z handlu narkotykami.Amerykanie badający tę sprawę powiązali firmę Shakarchiz grupą zajmującą się przemytem heroiny, która miała powiąza-nia z tajną policją w Bułgarii oraz z tamtejszą agencją o nazwieGlobus (wcześniej Kintex) zajmującą się importem i eksportemtowarów. Wcześniejsze raporty DEA informowały o związkudyrektora Kintexu z próbą zabójstwa papieża Jana Pawła IIprzez Mehmeta Alego Agcę w maju 1981 roku. Kintex byłuważany również za oś „bułgarskiego ogniwa” w międzynaro-dowym łańcuchu przemytu narkotyków. Oto fragment wspo-mnianej notatki.

Firma Shakarchi Trading Company mająca siedzibę w Zurichuw Szwajcarii zajmuje się wymianą walut i jest wykorzystywanaprzez niektóre największe światowe organizacje narkotykowe doprania pieniędzy pochodzących z handlu narkotykami... ShakarchiTrading Company posiada rachunki bankowe w Republic NationalBank of New York. Bank ten był już nieraz przedmiotem śledztwprowadzonych pod zarzutem prania brudnych pieniędzy. Mah-moud Shakarchi utrzymywał bliskie stosunki z Edmondem Safrąoraz instytucjami bankowymi, w których Safra miał udziały, włącza-jąc w to Republic National Bank. Mahmoud Shakarchi (MohammedShakarchi) aż do śmierci ścisle współpracował poprzez swoją firmęShakarchi Trading Company z Republic National Bank.

PIENIĄDZE Z HANDLU NARKOTYKAMI ZASILAJĄ ADLUrząd do Walki z Narkotykami (DEA) i Amerykański

Urząd Celny wyśledzili szlak przepływu należności za heroinępoczynając od Libanu poprzez Turcję i Bułgarię aż do firmy

STYCZEŃ-LUTY 2001 NEXUS • 11

Page 13: Nexus 15

Przez ostatnie dwadzieścia latgłównymi i największymigraczami w „KorporacjiNarkotyki” byli gangsterMeyer Lansky i wywiad

Izraela Mossad.

Shakarchiego w Zurichu. Odkryto, że miliony dolarów wpływałyna konto o numerze 606347712 prosto do głównego oddziałuRepublic National Bank w Nowym Jorku. W międzyczasiedziałający w Kolumbii agenci DEA oraz agenci z ZachodniegoWybrzeża Ameryki wykryli podczas akcji o kryptonimie „PolarnaCzapa” największą jak dotąd operację prania brudnych pieniędzydla kartelu z Medellín pochodzących z handlu kokainą. Pod nazwą„La Mina” („Kopalnia”) kryły się banki z Kolumbii i Urugwajuoraz hurtownia wyrobów jubilerskich z Los Angeles o nazwie„Ropex”. Wszystkie wyżej wymienione instytucje uczestniczyływ procederze prania brudnych pieniędzy. Agenci pracujący nadsprawą „Polarna Czapa” odkryli, że na konto o numerze606347712 w Republic National Bank przelewano milionydolarów. Było to bardzo dziwne, bowiem konto o tym samymnumerze w tym banku posiadała firma Shakarchi Trading Co.!

Kiedy w roku 1989 historia o związku Shakarchiego z Safrąobiegała środki masowego przekazu Europy i Stanów Zjed-noczonych, bankier Safra podarował jeden milion dolarówswojej ulubionej instytucji dobroczynnej – Lidze Przeciw Znie-sławieniu (ADL)!

Powiązania Safry z „Korporacją Narkotyki” i praniem jejbrudnych pieniędzy sięgają co najmniej połowy lat siedem-dziesiątych, kiedy to Republic Natio-nal Bank wprowadził argentyńskiegogracza giełdowego Davida Graiverana salony nowojorskiej Wall Street.W roku 1975 Graiver wykupił Ameri-can Bank & Trust i w ciągu niespełnaroku ograbił New York Bank na su-mę około czterdziestu milionów dola-rów. Graiver „zginął” w odpowiednimczasie w katastrofie samolotu na tere-nie Meksyku. Katastrofa miała miejs-ce dokładnie po tym, kiedy nadzorcy bankowi odkryli podczaskontroli American Bank & Trust, że jego kasa świeci pustkami.Śmierć Graivera budziła tak wielkie wątpliwości, że prokurato-rzy stanu Nowy Jork przez długi czas pozywali go do sąduw sprawie defraudacji pieniędzy banku.

Oczywiście Graiver był tylko przykrywką dla osadzonejw Szwajcarii siatki Mossadu zajmującej się praniem brudnychpieniędzy znanej jako „Centrade Group”. Jej główną postaciąbył Tibor Rosenbaum, który jest dokładnie opisany w książceDope, Inc. Przez ostatnie dwadzieścia lat głównymi i najwięk-szymi graczami w „Korporacji Narkotyki” byli gangster MeyerLansky i wywiad Izraela Mossad.

Jeśli ktoś ma wątpliwości, czy szare eminencje Mossadu i ichodpowiednicy z Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonychodgrywali główną rolę w światowym handlu narkotykami i bro-nią, powinien zapoznać się wydarzeniem, które rozegrało się 15grudnia 1989 roku w Kolumbii.

Właśnie tego dnia oddziały kolumbijskiej armii najechały nieopodal miasteczka Pacho jednego z bossów kartelu z Medellín,José Gonzalo Rodrígueza Gachę. W wyniku strzelaniny, do jakiejdoszło w bunkrze-kryjówce Gachy, zabito samego Gachę i kilkujego ochroniarzy. W dniach 24-28 stycznia armia kolumbijskadokonała podobnych najazdów na dwa inne rancza RodríguezaGachy. Odkryto wtedy dużą ilość broni, która pochodziła główniez Izraela. Z tego składu broni pochodził między innymi pistolet„Galil”, za pomocą którego zabito w sierpniu 1989 rokukandydata na prezydenta Kolumbii Luisa Carlosa Galánę.

Odkrycie składów izraelskiej broni skłoniło rząd Kolumbiido wystosowania formalnego zapytania do Tel Awiwu: „KomuIzrael sprzedał tę broń?” Niedługo po tym nadeszła odpowiedźz izraelskiego Ministerstwa Obrony: „Broń sprzedano rządowimałej karaibskiej wyspy o nazwie Antigua”. W transakcji po-średniczył Izraelczyk Maurice Sarfati. Według oficjalnej wersji

przedstawionej przez Izrael rezydent Antiguy, Sarfati, pośred-niczył w transakcji sprzedaży broni dla antiguańskiego „doradcybezpieczeństwa narodowego”, który, jak się okazało, nie miałnawet adresu do korespondencji.

Prawda wyszła na jaw dopiero kilka miesięcy później. Wy-wiad Izraela przez podstawione firmy i ludzi dostarczał wspól-nie z Brytyjczykami broń i szkolił oddziały terrorystów-zabój-ców kartelu z Medellín. Akcją tą kierowali przedstawicieleBiałego Domu z administracji Reagana i Busha za pośrednict-wem CIA i Programu Demokracja.

Fundusze na zakup broni, którą znaleziono na farmieRodrígueza Gachy, pochodziły w rzeczywistości z Departamen-tu Stanu USA z programu osobiście kierowanego przez asys-tenta Sekretarza Stanu, Elliotta Abramsa, który w procesiew sprawie afery Iran-Contras został 7 października uznanywinnym zarzucanych mu czynów. Broń była rzekomo kupowanaprzez fikcyjny „rząd Panamy na wygnaniu”, którym kierowałsymbolicznie były prezydent tego kraju Eric Delvalle.

Przedsięwzięcie to było częścią działań, jakie adminstracjaReagana i Busha prowadziła przeciwko Noriedze. W sprawę tębyli zaangażowani również wysocy rangą członkowie PartiiRepublikańskiej, tacy jak John Zagame i Richard Bond. Zaga-

me, były współpracownik senatoraAlfonse’a D’Amato (republikaninz Nowego Jorku), założył firmę kon-sultingową i najął się jako doradcagrupy wspierającej byłego prezydentaPanamy Delvalle’a za sumę 15 000dolarów miesięcznie. Zapłata pocho-dziła z tego samego konta, z któregosfinansowano zakup izraelskiej broniznalezionej na ranczu RodríguezaGachy. W ostatnim czasie Zagame

prowadził firmę doradczą o nazwie PanAmerican, która miałatylko jednego ważnego klienta: Olivera Northa.

W tym samym czasie, kiedy Zagame pracował dla Delvalle’aprzeciwko Noriedze, te same fundusze zasilały inną firmę„konsultingową” – Bond Donatelli, która wspólnie z Zagamewynajmowała biuro w Alexandrii w stanie Wirginia. RichardBond był zastępcą szefa sztabu wiceprezydenta George’a Bushaoraz byłym zastępcą szefa Narodowego Komitetu Republikańs-kiego (Republican National Committee; w skrócie RNC).W roku 1991 George Bush poprosił go, aby objął stanowiskoszefa RNC, jednak Bond odrzucił tę ofertę. Z kolei FrankDonatelli był w czasie prezydentury Reagana przez pewien czasdyrektorem ds. politycznych w Białym Domu.

W wyniku ,małżeństwa”, jakie kartele narkotykowe zawarłyze służbami wywiadowczymi Izraela i CIA, życie straciło wieletysięcy niewinnych Kolumbijczyków. Wszyscy zginęli od kulzabójców pracujących dla karteli lub w wyniku zamachówbombowych. Podczas tylko jednego, szczególnie krwawegotygodnia w czerwcu 1990 roku według danych rządu kolumbijs-kiego życie straciło ponad 640 osób. Większość z nich zginęłaz rąk zabójców pracujących na zlecenie karteli narkotykowych.W listopadzie 1989 roku w wyniku eksplozji samolotu zginęło117 ludzi. Był to atak terrorystyczny przeprowadzony, jak sięsądzi, przez wytrenowanych przez Izraelczyków terrorystówpracujących na rzecz karteli narkotykowych. Jak już wspomina-liśmy, w sierpniu 1989 roku zamordowano z izraelskiej bronikandydata na prezydenta Kolumbii Luisa Carlosa Galánę.Gdyby nie to morderstwo z całą pewnością zostałby on wybranyna urząd prezydenta i wypełnił swoje przedwyborcze zobowią-zanie, w którym obiecał, że będzie walczył z narkotykami. Jegozabójstwo przekreśliło jednak te plany.

Osobą szkolącą oddziały zabójców Rodrígueza Gachy byłbyły pułkownik izraelskiej armii Yari Klein. W latach osiem-

12 • NEXUS STYCZEŃ-LUTY 2001

Page 14: Nexus 15

Skutkiem przewrotu w Panamiebyły tysiące ofiar

i wielomiliardowe stratyspowodowane przez wybuchybomb. Administracja Bushamimo to świętowała sukces,

bowiem na fotelu prezydentaPanamy udało się jej umieścić

miejscowego prawnikaGuillermo „Porky” Endarę.

dziesiątych jego firma Spearhead, Ltd (w języku hebrajskim jejnazwa brzmi Hod Hahanit) prowadziła w Kolumbii sklep.Oprócz Izraelczyków w akcji szkolenia oddziałów uderzenio-wych karteli narkotykowych brała również udział grupa najem-ników z Wielkiej Brytanii. Poza tym uczestniczyli oni takżew akcjach paramilitarnych prowadzanych na terenie Kolumbii.Wśród brytyjskich najemników znajdował się David Tomkinsoraz Peter MacAleese, który był weteranem Armii Rodezyjs-kiej. Większość najemników służyła wcześniej w randze ofice-rów w elitarnych jednostkach Powietrznych Służb Specjalnych(Special Air Services; w skrócie SAS).

Wejście brytyjskich służb wywiadowczych w układ, jakiistniał w Kolumbii między CIA i Mossadem, znalazło potwier-dzenie, kiedy Louis Blom-Cooper i Geoffrey Robertson, przed-stawiciele Amnesty International, organizacji wspieranej finan-sowo przez wywiad Wielkiej Brytanii, zostali oddelegowani dozatuszowania wsparcia, jakie USA, Wielka Brytania i Izraeludzieliły Kleinowi. Całą winą miano obarczyć przedstawicieliAntiguy, która była brytyjską kolonią.

Zaraz po przystąpieniu do działania grup zabójców karteluz Medellín Klein został oddelegowany do kierowania innym,znacznie ważniejszym zadaniem zleconym przez administracjęReagana i Busha. Miało nim być obalenie panamskiego generałaManuela Antonio Noriegi. W roku 1988 Klein spotkał siępotajemnie kilka razy w Miami z pułko-wnikiem Eduardem Herrerą, byłymambasadorem Panamy w Izraelu. Ge-nerał Noriega odwołał go z Tel Awiwu,kiedy odkrył, że pracuje on zarówno dlaMossadu, jak i CIA. Po tym zdarzeniupułkownik Herrera trafił pod skrzydłaElliotta Abramsa i został umieszczonyna liście płac CIA. Pułkownik Klein miałwspółpracować z Herrerą nad planemstworzenia sponsorowanej przez rządStanów Zjednoczonych przeciwsiły zdo-lnej obalić generała Noriegę, któregoGeorge Bush miał już sedrecznie dosyć.

W ramach tego tajnego projektuKlein odwiedził na początku roku1989 Antiguę i zwrócił się do jej lokalnych władz o zgodę nazałożenie akademii, w której szkolono by „ochroniarzy VIP-ów”. W nawiązaniu kontaktu z lokalnymi władzami Kleinowipomógł poprzez Bruce’a Rappaporta (zamieszanego w sprawęIran-Contras obywatela szwajcarsko-izraelskiego, który grywałw golfa z nieżyjącym już Williamem Caseyem) Maurice Sarfati.Sarfati był działającym od lat agentem Mossadu i posiadał naAntigui farmę melonów, na której zakup pieniądze otrzymał odrządu Stanów Zjednoczonych.

Według pułkownika Clyde’a Walkera, ówczesnego szefa siłobrony Antiguy, wystosował on po spotkaniu z pułkownikiemKleinem i Sarfatim w styczniu 1989 roku w ich sprawie formalnezapytanie do kierownictwa sekcji CIA zajmującej się wschodnimiKaraibami. Zeznając pod przysięgą powiedział: „Przygotowałemraport, w którym przedstawiłem pułkownika Kleina, jego firmęSpearhead i inne osoby wymienione w poświęconej jej broszurze.Raport przekazałem agentowi CIA, Robertowi Hoganowi, w jegopokoju w hotelu St. James Club i poprosiłem go, aby przeprowa-dził dochodzenie w sprawie firmy «Spearhead, Ltd», Kleina orazpracujących dla niego trenerów. O całej sprawie rozmawiałemrównież z szefem CIA na wschodnie Karaiby, George’emKenningiem. Rozmowy z Kenningiem odbyły się w ambasadzieBarbadosu, w moim biurze oraz w pomieszczeniu dla VIP-ów nalotnisku Grantley-Adams”. Kilka miesięcy później, jak podajeWalker, George Kenning „powiedział mi, że zbadali firmęSpearhead, Ltd i uważają, że nie budzi ona żadnych zastrzeżeń”.

Mimo aprobaty CIA dla firmy Spearhead, Ltd lokalnewładze Antiguy odrzuciły w marcu 1989 roku wniosek pułkow-nika Kleina o zgodę na założenie akademii.

W tym czasie Ocean Atlantycki przemierzał wyładowanyizraelską bronią pływający pod duńską banderą statek Else TH.24 kwietnia 1989 roku znajdującą się na jego pokładzie brońprzeładowano na Antigui na panamski statek Sea Point i prze-wieziono do Kolumbii na farmę Rodrígueza Gachy.

Pieniądze potrzebne do sfinansowania zakupu tej bronipochodziły z konta Departamentu Stanu, którym zarządzałasystent Sekretarza Stanu ds. Międzyamerykańskich ElliottAbrams. Depozyt gwarantujący dostarczenie przez Izrael broniw uzgodnionym czasie pochodził z oddziału izraelskiego bankuHapoalim w Miami.

Wątpliwości co do tego, że zbrojenie oddziałów karteluz Medellín było częścią tego samego planu, który miał na celuinwazję na Panamę i odsunięcie od władzy generała Noriegi,rozwiewają podane niżej fakty.

Skutkiem przewrotu w Panamie były tysiące ofiar i wielo-miliardowe straty spowodowane przez wybuchy bomb. Ad-ministracja Busha mimo to świętowała sukces, bowiem nafotelu prezydenta Panamy udało się jej umieścić miejscowegoprawnika Guillermo „Porky” Endarę. Przeglądając akta sądo-we możemy dowiedzieć się, że Endara i kilku jego wspólników

byli właścicielami statku Sea Point– tego samego, który w kwietniu do-starczył Gachy izraelską broń! Podkoniec roku 1989, kiedy ich statekzatrzymano u wybrzeży Meksyku z ła-dunkiem kokainy, nadal byli jego wła-ścicielami. Co więcej, ponad połowaczłonków załogi zatrzymanych przezwładze Meksyku pracowała na statku,kiedy przewoził on broń dla karteluz Medellín. Endara był w Panamierazem z Rodríguezem Gachą współ-właścicielem piorącego brudne pie-niądze Banco Interoceánico.

Kiedy we wczesnych latach dzie-więdziesiątych zainteresowano się

związkiem Mossadu z kartelem z Medellín, rząd Izraela zacząłzaprzeczać, że Klein pracował dla niego, w czasie kiedy szkoliłi zbroił narkoterrorystów. Wiarygodności tej wypowiedzi prze-czył fakt, że Klein miał powiązania z karaibskim rezydentemSarfatim, oraz to, że jego firmą Spearhead, Ltd kierowali dwajznani i ważni Izraelczycy generał Pinchas Sachar i PesachBen-Or. Obaj panowie oficjalnie reprezentowali należący dorządu Izraela przemysł zbrojeniowy. Sachar posiadał ponadtokonto w banku Hapoalim. Były na nim zgromadzone funduszepochodzące od Elliotta Abramsa przeznaczone na zakup bronidla Kolumbii.

W czasie rządów Cartera Mossad skierował Pesacha Ben-Ora do stolicy Gwatemali z zadaniem nadzorowania handlubronią. To stamtąd zaopatrywano obficie w broń partyzantówContras. Według zeznań świadków Zbigniew Brzeziński, ów-czesny doradca prezydenta Cartera ds. bezpieczeństwa narodo-wego poinformował w roku 1978 w tajemnicy gwatemalskąjuntę, po tym, jak Carter wstrzymał dla niej militarną pomoc nawieść o łamaniu przez nią praw człowieka, że wszelką niezbęd-ną broń oraz pomoc w zakresie szkolenia otrzymają od Ben-Ora z cichym błogosławieństwem Waszyngtonu. Ben-Or wyko-nał, co mu zlecono. Dziesięć lat później nadal prowadziłinteresy w Gwatemali – daleko od biur w Miami, które wyna-jmował wspólnie z generałem Sacharem i pułkownikiem Klei-nem.�

Przełożył Adrian Anszczak

STYCZEŃ-LUTY 2001 NEXUS • 13

Page 15: Nexus 15

Badania dowodzą,że masowoi beztrosko

stosowane przezwspółczesnąmedycynę

w diagnozowaniuchorób

promieniowanierentgenowskie

może byćprzyczyną znacznejczęści przypadków

zachorowań naraka oraz zawałów

serca.

Peter MontagueCopyright 2000

WydawcaRachel’s Environment & Health WeeklyEnvironmental Research Foundation

POB 5036Annapolis, MD 21403, USA

E-mail: [email protected]: www.monitor.net/rachel/

K iedy w roku 1895 Wilhelm Röntgen odkrył promienie „X”1, „lekarzez miejsca zauważyli możliwość praktycznego ich zastosowania i pospiesznie

przystąpili do eksperymentowania w tej dziedzinie”.2 Wielu lekarzy budowałowłasne aparaty rentgenowskie i to z różnymi rezultatami: niektóre z tych domowejprodukcji urządzeń nie wytwarzały żadnego promieniowania, inne wytwarzały gotyle, że napromieniowywani byli nawet ludzie znajdujący się w sąsiednim pomiesz-czeniu.

Możliwość zajrzenia w głąb ludzkiego ciała okazała się wspaniałym, tajemniczymi głęboko prowokującym doświadczeniem. Röntgen ćwiczył stosowanie promieni naręce swojej żony, naświetlając ją przez 15 minut i wytwarzając makabryczny obrazjej kośćca udekorowanego ślubną obrączką. Biograf Röntgena, Otto Glasser, pisze,że pani Röntgen „...nie mogła uwierzyć, że ta koścista ręka jest jej własnąi wzdrygnęła się na myśl, że ogląda swój szkielet. Dla pani Röntgen, a później takżedla wielu innych, to przeżycie kojarzyło się ze śmiercią”.3

Po roku lekarze stosowali promienie Röntgena do diagnozowania oraz dogromadzenia dowodów na wypadek wytoczenia im procesu o popełnienie błęduw sztuce lekarskiej. Niemal natychmiast, w latach 1895-1896, stało się jasne, żepromienie Röntgena mogą powodować poważne problemy natury zdrowotnej.Niektórzy lekarze doznawali poparzeń, które nie chciały się goić, tak że musianoamputować im palce, u innych zaś występowały śmiertelne formy raka.

W tym czasie nie znano jeszcze antybiotyków, przeto lekarze dysponowaliniewielką liczbą kuracji, jakie mieli do zaoferowania swoim pacjentom. Pro-mienie Röntgena otworzyły przed nimi cała gamę nowych możliwości o cechachzaawansowanej – graniczącej z cudem – technologii, która była z punktu wi-dzenia chorych wielce obiecująca. Tak więc świat medyczny entuzjastycznie za-akceptował te tajemnicze, niewidzialne promienie. Jest zrozumiałe, że lekarzew tamtych czasach często widzieli skutki lecznicze tam, gdzie współcześnie niewidzi się żadnych. Tuż przed rokiem 1920 redaktor American X-ray Journalustwierdził: „Jest około sto konkretnych chorób, które z powodzeniem możnaleczyć promieniami Röntgena”.

W swojej faktograficznej książce na temat historii techniki Multiple Exposures:Chronicles of Radiation Age (Wielokrotne wystawienie na działanie promieni – kronikiwieku promieniowania) Catherine Caufield komentuje ten okres następująco:4

„Leczenie radiacyjne chorób łagodnych (nie związanych ze złośliwą formą raka)stało się medycznym szaleństwem, które trwało niemal przez czterdzieści, a możei więcej, lat. Bez potrzeby naświetlano duże grupy ludzi z takich powodów jakgrzybica (wywołana przez dermatofity) i trądzik... Wielu kobietom naświetlanojajniki w charakterze kuracji na depresję”. Tego rodzaju zastosowania promieniRöntgena potraktowano by dziś jako błąd w sztuce lekarskiej, lecz wiele z nich byłoakceptowanych jeszcze w latach pięćdziesiątych.

Nie tylko lekarze byli entuzjastami stosowania promieni Röntgena. Naświet-lenie odpowiednią dawką promieni Röntgena powodowało wypadanie włosówi – jak pisze Caufield – „sklepy kosmetyczne instalowały aparaturę rentgenowskąw celu usuwania klientom niepotrzebnego owłosienia na twarzy i ciele”.

Odkrycie przez Röntgena promieni „X”, jak je wówczas nazywano (obecnieznane są one jako promienie Röntgena lub rentgenowskie), doprowadziło doodkrycia przez Becquerela radioaktywności uranu, a następnie w roku 1898 przezMarię Curie i jej męża Piotra radu, za które to odkrycia Becquerel i państwo Curiezostali wspólnie nagrodzeni Nagrodą Nobla w roku 1903. (Dwadzieścia lat późniejMaria Curie zmarła na ostrą postać limfoblastycznej białaczki).

Niedługo potem oprócz promieni Röntgena lekarze zaczęli stosować rad.Naświetlania radem były przepisywane, między innymi, w przypadkach kłopotówz sercem, impotencji, wrzodów, depresji, artretyzmu, raka, nadciśnienia, ślepotyi gruźlicy. Wkrótce na rynku ukazała się radioaktywna pasta do zębów a potemradioaktywny krem do skóry. W Niemczech tabliczki czekolady zawierające rad

14 • NEXUS STYCZEŃ-LUTY 2001

Page 16: Nexus 15

Naświetlania radem byłyprzepisywane, między innymi,

w przypadkach kłopotówz sercem, impotencji,

wrzodów, depresji, artretyzmu,raka, nadciśnienia,ślepoty i gruźlicy.

były sprzedawane jako „odmładzacz”.5 W USA setki tysięcyludzi zaczęły pić butelkowaną wodę „wzmocnioną” rademw charakterze ogólnego eliksiru znanego pod nazwą „liquidsunshine” („blask słońca w płynie”). Nie dalej niż w roku1952 magazyn Life pisał o korzystnych skutkach inhalacjiradioaktywnego radonu, gazu występującego w głębokichkopalniach. Nawet jeszcze dziś kopalnie The Merry WidowHealth Mine i Sunshine Radon Health Mine położone w po-bliżu Butte w stanie Montana głoszą, że odwiedzający jeturyści donoszą o wielorakich korzyściach wynikającychz wdychania radioaktywnego radonu,6 mimo iż rozlicznebadania wykazują, że jedynym widocznym efektem oddziały-wania tego gazu jest rak płuc.

Tak więc świat medyczny i ogólna kultura przygarnęłypromienie Röntgena (oraz inne radioaktywne emanacje)w charakterze cudownych remediów, darów dla ludzkości odnajwybitniejszych geniuszy epoki wynalazków.

DZIEDZICTWO „ATOMÓW DLA POKOJU”W powszechnym przekonaniu opinia o tych technologiach

bardzo ucierpiała, kiedy w roku 1945 na Japonię zrzuconobomby atomowe. Mimo iż być może skróciły one drugą wojnęświatową i ocaliły życie wielu Amerykanów, opis zagłady ludziw Hiroszimie autorstwa Johna Herseya na zawsze wpisałobraz grzyba atomowego do umysłuprzeciętnego człowieka jako omenogromnych zniszczeń. Wbrew stara-niom zmierzającym do przedstawie-nia bomby w pozytywnym świetletechnologia promienna nigdy nieodzyskała połysku, jaki zdobyłaprzed drugą wojną światową.

Siedem lat po bojowym zastoso-waniu bomb nuklearnych DwightEisenhower nadał rządom w USAnowy kurs, którego celem było prze-konanie całego świata, że broń nuklearna, radioaktywnośći promieniowanie nie są forpocztami śmierci, lecz potężnymi,łagodnymi sługami zapewniającymi ludzkości niemal nieogra-niczone korzyści. Tak zrodził się program „Atom dla Poko-ju”, którego zadaniem było przekonanie Amerykanów i świa-ta, że te nowe technologie niosą z sobą ogromne nadzieje i żeelektrownie nuklearne należy rozwijać środkami pochodzący-mi z podatków. Nadzieje pokładane w tej nowej dziedziniepostępu technologicznego wydawały się być zbyt obiecujące,aby były prawdziwe. Obiecywano, że elektryczność wytworzo-na w elektrowniach atomowych będzie „zbyt tania, aby mie-rzyć ją licznikiem”.7

Ustawa o Energii Atomowej (Atomic Energy Act) stałasię podstawą powołania do życia Komisji Energii Atomowej(Atomic Energy Commission), lecz w praktyce dowództwowojskowe państwa utrzymało ścisłą kontrolę nad rozwijaniemwszelkich technologii związanych z energią jądrową.8 W tensposób, w wyniku całej serii wydarzeń historycznych, wszyst-kie główne źródła promieniowania jonizującego weszły podkontrolę ludzi i instytucji zupełnie nie zainteresowanychbraniem pod uwagę wcześniejszej wiedzy o szkodliwościpromieniowania.

W roku 1927 Hermann J. Muller wykazał, że promienieRöntgena powodują dziedziczone uszkodzenia genetycznei za swoje prace otrzymał Nagrodę Nobla, ale ponieważdoświadczenia prowadził na muszkach owocówkach zlekce-ważenie ich wyników jako nieistotnych dla ludzi nie sprawiłożadnych trudności, a przynajmniej było wygodne.

Krótko mówiąc, promieniotwórczość wydawała się dlalekarzy obiecującym środkiem terapeutycznym służącym do

leczenia praktycznie każdej dolegliwości. Dla wojska orazkongresowej9 Połączonej Komisji Energii Atomowej (JointCommission on Atomic Energy) oznaczało to uwolnieniesetek miliardów dolarów – istny zalew funduszy pochodzą-cych z podatków, których większość znajdowała się pozawszelką kontrolą ze względu na tajemnicę otaczającą całośćspraw związanych z opracowywaniem broni jądrowej. Jeślichodzi o prywatnych kontrahentów rządu, takich jak UnionCarbide, Monsanto Chemical Co, General Electric, BechtelCorporation, DuPont, Martin Marietta i innych, oznaczało toszansę na włączenie się do elity o nazwie „Kompleks Militar-no-Przemysłowy”, przed którego rosnącą siłą politycznąostrzegał prezydent Eisenhower w swoim ostatnim wystąpie-niu wygłoszonym w roku 1959 przed Kongresem.

W latach pięćdziesiątych wojsko detonowało bomby ato-mowe na powierzchni ziemi na terenie atomowego poligonudoświadczalnego w Nevadzie zraszając cywilnych obywateliradioaktywnym deszczem.10 W Rezerwacie Hanford w stanieWashington z rozmysłem uwolniono olbrzymich rozmiarówchmury radioaktywne, aby sprawdzić, co stanie się z jegomieszkańcami pod wpływem ich działania. W trakcie jednegoz przeprowadzonych w Hanford eksperymentów wyzwolono500 000 kiurów11 radioaktywnego jodu (jod osadza się w tar-czycy). Fakt ten ukrywano przed ofiarami tego eksperymentu,

w większości Indianami, przez 45lat.12 Amerykańscy marynarze naokrętach i żołnierze na lądzie byliwystawiani na duże dawki promie-niowania radioaktywnego, tylko poto, aby sprawdzić, co się z nimi sta-nie. Generalicja utrzymywała, że wy-stawienie na promieniowanie jestnieszkodliwe.

W swojej autobiografii Karl Z.Morgan, dyrektor ds. bezpieczeńst-wa Państwowego Laboratorium Oak

Ridge w Clinton w stanie Tennessee w latach 1944-1971,pisze: „Administracja Weteranów13 zawsze była nastawionadefensywnie i starała się nie dopuścić do zadośćuczynieniaofiarom”.14 Morgan przytacza historię Johna D. Smither-mana, marynarza marynarki wojennej USA, którego wy-stawiono na duże dawki promieniowania podczas doświad-czeń z bombą atomową na Atolu Bikini w roku 1946.15

Administracja Weteranów zaprzeczała jakimkolwiek związ-kom [przypuszczalnie jego choroby i zgonu – przyp. tłum.]z wystawieniem na promieniowanie aż do roku 1988, kiedy towdowa po nim otrzymała zasiłek. W chwili śmierci ciało Smither-mana było wręcz przeżarte przez raka płuc, gruczołów limfatycz-nych, przepony, wątroby, trzustki, jelit i gruczołów dokrewnych.W roku 1989, rok po przydzieleniu wdowie zasiłku, AdministracjaWeteranów cofnęła go.

Od początku lat czterdziestych aż do połowy lat sześć-dziesiątych tysiącom górników z kopalń uranu w NowymMeksyku wmawiano, że wdychanie obecnego w nich radonujest absolutnie nieszkodliwe. Dopiero teraz rejestrowane sąwywołane radonem przypadki raka płuc – pięćdziesiąt lat zapóźno.

Patrząc retrospektywnie należy stwierdzić, że przez światprzemysłowy przeszedł pewien rodzaj manii nuklearnej. Tym,czym dzisiaj są biotechnologia i komputery najnowszej gene-racji, w latach pięćdziesiątych i na początku sześćdziesiątychbyła technologia nuklearna. Rządowi kontrahenci wydalimiliony dolarów na budowę samolotu napędzanego energiąjądrową, mimo iż proste obliczenia inżynierskie wykonane na

STYCZEŃ-LUTY 2001 NEXUS • 15

Page 17: Nexus 15

Monsanto Research Corporationzaproponowało napędzany

plutonem ekspres do kawy, którygotowałby wodę przez 100 latbez potrzeby wymiany ładunku

paliwowego.

samym początku tych prac dowodziły, że tego rodzaju samo-lot byłby zbyt ciężki, aby mógł przewozić jakikolwiek użytecz-ny ładunek.16 Monsanto Research Corporation (ta samafirma, którzy dziś produkuje i promuje genetycznie modyfiko-waną żywność – przyp. tłum.) zaproponowało napędzanyplutonem ekspres do kawy, który gotowałby wodę przez 100lat bez potrzeby wymiany ładunku paliwowego.17 Pewnaspółka zaproponowała spinki do mankietów wykonane z ra-dioaktywnego uranu, jako że uran jest cięższy od ołowiui „niezwykła waga takich spinek nie pozwalałaby na pod-wijanie się mankietów”.18

W roku 1957 Komisja Energii Atomowej ustanowiła swójPlowshare Division (Oddział Lemieszowy), którego nazwanawiązuje do biblijnego powiedzenia „miecze przekują nalemiesze” (Księga Izajasza 2,4).19 Nasz rząd i jego przemys-łowi partnerzy byli zdeterminowani pokazać światu, że tatechnologia jest łagodna, bez względu na rzeczywiste fakty.

14 lipca 1958 roku dr Edward Teller, „ojciec bombywodorowej”, przybył na Alaskę, aby ogłosić „Projekt Ryd-wan” („Project Chariot”) – plan wykrojenia nowego portuz wybrzeża Alaski poprzez zdetonowanie około sześciu bombwodorowych. Po niesamowitej walce politycznej udokumen-towanej w książce Dana O’Neilla The Firecracker Boys20

(Chłopcy od petard) plan ten odłożo-no na półkę. Dla odmiany opraco-wano plan przebicia przy pomocybomb atomowych nowego kanałuprzez Amerykę Środkową, aby daćStanom Zjednoczonym możliwośćwywierania nacisku na Panamęw negocjacjach dotyczących kontrolinad Kanałem Panamskim. Na szczę-ście, z tego planu również zrezyg-nowano.

W roku 1967 w ramach projektu Gasbuggy21 w NowymMeksyku dokonano podziemnej eksplozji bomby atomowej.Jej celem było uwolnienie gazu zamkniętego w naturalnejformacji geologicznej. Gaz uwolniono, lecz – jak powinni tobyli przewidzieć inżynierowie – okazało się, że jest on radio-aktywny, i powstałą w ziemi dziurę musiano zakorkować.Jedyną po niej pozostałością jest obecnie brązowa płyta napustyni.

Podsumowując, według felietonisty New York Timesa H.Petera Metzgera Komisja Energii Atomowej zmarnowałamiliardy dolarów na „poronione pomysły” w celu udowod-nienia, że technologia nuklearna jest korzystna i nieszkod-liwa.22

Plowshare Division (Oddział Lemieszowy) okazał siękompletnym fiaskiem i jedyne, co po nim pozostało, totradycja wypierania się, która zapuściła głębokie korzeniew sercu naukowej i przemysłowej Ameryki.

STANDARDY OCHRONY PRZED PROMIENIOWANIEMDo roku 1910 świat medyczny zaczął stosować w celach

terapeutycznych w szerokim zakresie oprócz promieniRöntgena również rad. Rad stosowano ponadto w przemyśledo produkcji świecących w ciemności tarcz zegarków, oczulalek, przynęt na ryby, celowników broni i innych przed-miotów, jednak w połowie lat dwudziestych okazało się, żewiele młodych kobiet, które malowały radem cyfry na tar-czach zegarków, wcześnie umiera. W jednym z przypadkówpracodawca, firma US Radium w West Orange w stanie NewJersey, uparcie twierdził, że kobiety umierają z powodu złejhigieny osobistej, lecz przeprowadzone w latach 1924-1925badania w miejscu pracy dowiodły, że wszyscy robotnicy byliwystawieni na nadmierne dawki promieniowania.

W ten oto sposób ludzie metodą prób i błędów dowiedzie-li się, że emanowane przez rad promieniowanie alfa i gammamoże być śmiertelnie niebezpieczne, nawet w niewielkichdawkach.

2 grudnia 1942 roku w tajnym laboratorium pod trybuna-mi (stadionu) Stagg Field Uniwersytetu Chicagowskiego roz-począł pracę pierwszy stworzony przez człowieka reaktoratomowy. Jego głównym zadaniem było wykazanie, że możnauzyskać (i kontrolować) rozszczepienie jądra atomowego,a drugim produkcja plutonu do bomby atomowej. Szefemtego przedsięwzięcia, które prowadzono w ramach ProjektuManhattan (kodowa nazwa przedsięwzięcia Stanów Zjed-noczonych, którego celem było zbudowanie bomby atomo-wej), był dr Arthur Compton.

W owym czasie cały światowy zapas radu wynosił około2 funtów (niecały kilogram). Zbudowane w Chicago, a na-stępnie w Clinton w stanie Tennessee i w Hanford w stanieWashington reaktory atomowe zawierały składniki równo-ważne tysiącom ton radu. Wiele radioaktywnych pierwiast-ków występujących w tych reaktorach stanowiło całkowitąnowość o nieznanych własnościach.

Arthur Compton i jego współpracownicy upierali się przyokreśleniu norm, standardów bezpieczeństwa, aby uchronić

pracowników przed szkodliwym pro-mieniowaniem. Na początku roku1942 Compton zatrudnił radiologa,chemika i trzech fizyków i postawiłim zadanie ustalenia norm bezpie-czeństwa oraz stworzenia instru-mentów pomiarowych, które pozwa-lałyby kontrolować zachowanienorm bezpieczeństwa. Tych pięciunaukowców ochrzczono mianem „fi-zyków zdrowia” („health physi-

cists”), czyli takich, którzy troszczą się o zdrowie. Uczenibadający wpływ promieniowania na zdrowie do dzisiaj nazy-wają siebie fizykami zdrowia, zaś specjaliści od promieniRöntgena – radiologami.

We wrześniu 1943 roku pierwsza grupa „fizyków zdrowia”udała się do Clinton w stanie Tennessee, gdzie budowanoogromne zakłady przetwarzania uranu, które nazwano póź-niej Oak Ridge National Laboratory (ORNL). W roku 1944jeden z fizyków z tej grupy, Karl Z. Morgan, został mianowa-ny na dyrektora Oddziału Fizyki Zdrowia w Oak Ridge i trwałna tym stanowisku przez 29 lat, aż do roku 1972, kiedy toprzeszedł na emeryturę.23

Morgan odegrał zasadniczą rolę w wykreowaniu zawodu„fizyka zdrowia” i ustanowieniu norm promieniowania nacałym świecie. W roku 1955 utworzono Stowarzyszenie Fizy-ków Zdrowia (Health Physics Society) i na jego tymczasowe-go przewodniczącego powołano Morgana. W latach 1956-1957 sprawował on tę funkcję jako pierwszy wybrany przewo-dniczący. W latach 1955-1977 pełnił dodatkowo funkcję reda-ktora naczelnego przeglądu Health Physics (Fizyka Zdrowia),branżowego organu Stowarzyszenia. W roku 1966 utworzonoInternational Radiation Protection Association (Międzynaro-dowe Stowarzyszenie Ochrony przed Promieniowaniem), re-prezentujące specjalistów z 30 krajów i Karl Morgan zostałjego pierwszym przewodniczącym.

Większość standardów promieniowania jest stanowionychprzez Międzynarodową Komisję Ochrony przed Promienio-waniem (International Commission on Radiological Protec-tion; w skrócie ICRP), która w roku 1950 wyłoniła sięz wcześniejszego zespołu stanowienia standardów o nazwieMiędzynarodowy Komitet Ochrony przed PromieniamiX i Radem (International X-ray and Radium Protection

16 • NEXUS STYCZEŃ-LUTY 2001

Page 18: Nexus 15

W latach czterdziestychi pięćdziesiątych wiele

sklepów z butami instalowałofluoroskopowe

(rentgenowskie) maszyny dodopasowywania butów.

Committee). W latach 1950-1971 Karl Morgan był jednymz trzynastu członków ICRP i w okresie tym przewodniczyłkomitetowi ICRP do spraw wewnętrznych dawek, który usta-nawiał standardy radiacyjne przyjmowane następnie przezcały świat. To pokazuje, dlaczego o Karlu Morganie mówi sięczęsto jako o „ojcu fizyki zdrowia”.

NADMIERNE WYSTAWIENIE NA PROMIENIERÖNTGENA

Ostatnio Karl Morgan opisał i skrytykował prace ICRP.Twierdzi, że ICRP24 ma na sumieniu dwie ważne sprawy:

a) ignorowanie szkód, jakich doznało całe społeczeństwoz powodu nadmiernego stosowania przez medycynę promieniRöntgena;

b) stanowienie od połowy lat sześćdziesiątych standardówpromieniowania, które chroniły przede wszystkim ludzi za-trudnionych w przemyśle nuklearnym a nie całość społe-czeństwa.

Według Morgana (który wciąż pozostaje członkiem ICRP,aczkolwiek emerytowanym) ICRP zaczęło na początku latsześćdziesiątych ignorować poważne zagrożenie promienio-waniem. Pisze on:

Okres atmosferycznych prób z bronią jądrową prowadzonychprzez Stany Zjednoczone, Wielką Brytanię, Francję i ZSRR stano-wi smutną kartę w historii cywilizowanego człowieka. Nie mawątpliwości, że były one przyczyną setek tysięcy przypadkówzgonów z powodu raka. Mimo to ICRP milczała. W tym okresie(1960-1965) większość członków ICRPpracowała bezpośrednio w przemyślewytwórczym broni jądrowej albo ko-rzystała pośrednio w znacznej częściz funduszy pochodzących od tegoprzemysłu. Być może nie chcieli gryźćręki, która ich karmiła?

W latach siedemdziesiątych sytu-acja pogorszyła się jeszcze bardziej,kiedy cała seria badań ujawniła, żepromieniowanie radioaktywne jest bardziej niebezpieczne,niż poprzednio sądzono. W roku 1974 Baruch Modan wyka-zał, że szansa zachorowania przez kobietę na raka piersiznacznie wzrasta już pod wpływem tak niewielkich dawekpromieniowania rentgenowskiego jak 1,6 rema.25 W roku1977 Thomas Mancuso i inni donieśli, że pracownicy zatrud-nieni w zakładach przetwarzania plutonu w Hanford umierająz powodu raka, którego przyczyną są dawki wynoszące zaled-wie 3 remy kumulowane w ciągu wielu lat.26 (W owym czasieuważano, że dawka 5 remów na rok jest bezpieczna).

Karl Morgan twierdzi, że badania te doprowadziły prze-mysł atomowy do paniki. „Zaniepokojony, że jego istnieniebędzie zagrożone, jeśli społeczeństwo uwierzy, że istniejezwiększone ryzyko zachorowania na raka przy tak niskichdawkach promieniowania, kompleks przemysłowo-nuklearnypostanowił, że będzie ostro reagował na wystąpienia wszel-kich jego przeciwników” – pisze Morgan w swojej autobio-grafii.27 W rezultacie „...fizycy zdrowia postawili w ostatnichdziesięcioleciach na pierwszym miejscu jego integralność.Oczywiście pozostali pewni profesjonaliści, którzy nie kryjąprawdy, lecz stanowią oni mniejszość” – stwierdził w roku1999 Morgan.28

ICRP przymknęło oko na inne problemy mające wpływ nazdrowotność społeczeństwa: nadmierne napromieniowaniepromieniami Röntgena w wyniku stosowania ich w medycyniei stomatologii. Na początkach lat pięćdziesiątych przeprowa-dzono szereg badań, które dowodzą, że promienie Röntgena

są bardziej niebezpieczne, niż dotąd sądzono. W roku 1950H.C. March wykazał, że szanse zgonu z powodu białaczki sądziewięciokrotnie większe w środowisku radiologów niż w in-nych grupach lekarskich.29 W roku 1956 Alice Stewart wyka-zała, że jedno prześwietlenie płodu w macicy podwaja praw-dopodobieństwo białaczki w wieku dziecięcym.30

W swojej autobiografii z roku 199931 Morgan wyjaśniaswoją uwagę z roku 1994 dotyczącą niezajęcia przez ICRPstanowiska wobec nadmiernych i niepotrzebnych dawek pro-mieni Röntgena aplikowanych ludziom w trakcie medycznychprocedur diagnostycznych:32

...za każdym razem, kiedy usiłowałem podnieść zagadnienienadmiernego i niepotrzebnego napromieniowywania ludzi pro-mieniami Röntgena na skutek prześwietleń, zawsze napotykałemmur nie do przebicia... Wkrótce przekonałem się, że zagadnienienadmiernego napromieniowania wynikającego z procedur medy-cznych był w ICRP tematem tabu, jako że organizacja ta zostałapowołana do życia pod auspicjami Międzynarodowego KongresuRadiologicznego [International Congress of Radiology; w skrócieICR] i radiolodzy nie życzyli sobie żadnych ograniczeń lubwtrącania się w diagnostyczne stosowanie promieni Röntgena.Odniosłem nieprzyjemne wrażenie, że istniał poważny konfliktinteresów pomiędzy ICR i ICRP... Konflikt interesów zdaje się byćzakaźną i złośliwą chorobą.

W połowie lat sześćdziesiątych oddział Morgana z Labora-torium Oak Ridge badał dawki promieni Röntgena aplikowa-

ne dzieciom podczas programu ma-sowych prześwietleń klatki piersio-wej. Począwszy od lat pięćdziesią-tych wysyłano do szkół w specjalnychpojazdach przenośne aparaty rent-genowskie i setki tysięcy dzieci pod-dawano prześwietleniom klatki pier-siowej. Badania przeprowadzonew Oak Ridge dowiodły, że każdez tych dzieci otrzymało dawkę od2 do 3 remów promieni Röntgena.

Morgan wiedział, że jest to za duża dawka, ponieważ robot-nicy w Laboratorium Oak Ridge dostawali podczas przeświet-lenia jedynie 0,015 rema. Innymi słowy, dzieci dostawały od130 do 200 razy większą dawkę niż potrzeba do uzyskaniawłaściwego zdjęcia rentgenowskiego, nie mówiąc już o tym, żewiększość z nich w ogóle nie potrzebowała żadnego prze-świetlenia. (W wyniku kampanii prowadzonej przez Mor-gana, Rosalię Bertell, Irwina Brossa i innych ostateczniezaniechano masowych prześwietleń amerykańskich dzieci).33

W latach czterdziestych i pięćdziesiątych wiele sklepówz butami instalowało fluoroskopowe (rentgenowskie) maszy-ny do dopasowywania butów. W roku 1949 okazało się, żemaszyny te aplikują dzieciom wysokie dawki promieniRöntgena. I w tym przypadku ICRP zignorowało tę sprawę.

Morgan obliczył razem ze swoimi kolegami, że medycznenapromieniowanie promieniami Röntgena stanowiło 90 pro-cent całości wchłoniętego przez ludzi promieniowania wy-tworzonego przez człowieka.34,35 W roku 1963 Morgan wyka-zał, że przeciętny obywatel Stanów Zjednoczonych wchłaniałkażdego roku tyle samo promieniowania z racji jego za-stosowań medycznych, co z naturalnych źródeł, czyli takzwanego „promieniowania tła”. Inaczej mówiąc, zastosowa-nia medyczne promieni Röntgena w USA podwajały dawkę,jaką wchłaniał normalnie przeciętny Amerykanin. Morgano-wi chodziło o to, że ten sam rezultat można uzyskać przypomocy znacznie niższych dawek, stosując nowoczesną apara-turę i technikę. Medyczny establishment był w większości

STYCZEŃ-LUTY 2001 NEXUS • 17

Page 19: Nexus 15

„Medyczne napromieniowaniejest bardzo ważną przyczyną

(być może nawet główną)śmiertelności w wyniku raka

w Stanach Zjednoczonychw dwudziestym wieku”.

przypadków głuchy na jego postulaty i całkowicie je ig-norował.

Morgan i inni przez wiele lat pisali o zagrożeniach wynika-jących z nadmiernego i niepotrzebnego wystawiania ludzi napromieniowanie podczas medycznych i stomatologicznychprześwietleń – były to wysiłki, które określił on jako „dwa-dzieścia lat frustrujących niepowodzeń”. Po podpisaniu przezprezydenta Lyndona Johnsona w roku 1968 ustawy 90-602:„Ustawa w sprawie kontroli napromieniowania ze względu nazdrowotność i bezpieczeństwo” („The Radiation Control forHealth and Safety Law”) – która określiła minimalne, federa-lne wymagania odnoszące się do aparatury rentgenowskiej(patrz strona internetowa ‹www.fda.gov/cdrh/radhlth/-summa-ry.html›), Morgan w swojej autobiografii napisał, że „było togłównym celem, jaki przyświecał mi w życiu”,36 jednak samoprawo to za mało, aby ograniczyć zbędne i nadmierne na-promieniowywanie, które trwa nadal.

MEDYCZNE ZASTOSOWANIA PROMIENI RÖNTGENAI ICH ZWIĄZEK Z RAKIEM I CHOROBAMI SERCA

Innym znanym naukowcem, który od dwudziestu lat za-jmuje się problemem przedawkowania promieni Röntgena,jest dr John Gofman. W swojej biografii Morgan pisze:37

...naukowiec posiadający stopnie naukowe z chemii i medycy-ny. John Gofman, wspólnie z Glennem Seaborgiem, odkrył uran-233, był również pierwszym, który wyizolował pluton. Mimo tychosiągnięć wciąż musi zabiegać o uznanie. Uważam, że jest onjednym z najwybitniejszych uczonych dwudziestego wieku.

Od dwudziestu a może i więcej lat Gofman publikujewyniki badań dotyczących zagrożeńbędących wynikiem napromieniowa-nia niewielkimi dawkami. W swojejostatniej, liczącej 700 stron, książcestwierdza: „Medyczne napromienio-wanie jest bardzo ważną przyczyną(być może nawet główną) śmiertel-ności w wyniku raka w Stanach Zje-dnoczonych w dwudziestym wie-ku”.38 Inaczej mówiąc, Gofman uwa-ża, że pochodzące z medycznych za-stosowań dawki promieniowania rentgenowskiego są głównąprzyczyną raka (w tym raka piersi) oraz choroby sercowejw USA. Opracowanie Gofmana jest bardzo staranne i do-głębne i napisane bardzo jasno, w związku z czym większośćfizyków zdrowia nie powinna przejść obok niego obojętnie.

John Gofman jest doktorem medycyny ze specjalizacjąw dziedzinie chemii nuklearnej i fizycznej. Jest emerytowa-nym profesorem biologii molekularnej i komórkowej naUniwersytecie Kalifornijskim w Berkeley i członkiem radywydziału Akademii Medycznej Uniwersytetu Kalifornijskiegow San Francisco. Podczas długiej kariery zajmował się dwomaoddzielnymi polami badań: chorobami serca i wpływem nis-kich dawek promieniowania na zdrowie. Jest laureatem wielunagród za oryginalne badania z zakresu miażdżycy tętnic,która polega na narastaniu tłuszczowych „płytek” wewnątrznaczyń krwionośnych, co często staje się przyczyną śmiertel-nych przypadków zawału serca. W roku 1974 AmerykańskieKolegium Kardiologii (American College of Cardiology)uznało go za jednego z 25 czołowych badaczy w dziedziniekardiologii ostatniego ćwierćwiecza.

Na początku lat sześćdziesiątych Komisja Energii Ato-mowej zwróciła się do Gofmana z prośbą o zorganizowanieOddziału Badań Biomedycznych (Biomedical Research Divi-sion) przy Państwowym Laboratorium Livermore’a (Liver-

more National Laboratory; w skrócie LNL), którego zada-niem byłoby określanie wpływu na zdrowie wszelkiego rodza-ju czynników związanych z reakcjami jądrowymi. W roku1970 Gofman przekonał się, że promieniowanie jest bardziejniebezpieczne, niż początkowo sądzono, i wypowiedział sięotwarcie przeciwko Projektowi Plowshare, w ramach któregomiano zdetonować setki ładunków nuklearnych, aby uwolnićgaz zamknięty w formacji skalnej poniżej Gór Skalistych orazzbudować nowe porty i kanały. Wezwał również do pięciolet-niego moratorium dotyczącego planu Komisji Energii Ato-mowej zbudowania 1000 elektrowni atomowych.

W roku 1974 rząd wycofał się z finansowania badańGofmana. Pozbawiony środków zaczął pisać książki poświę-cone zagrożeniom wywoływanym przez promieniowanie,w tym: Radiation and Human Health (Promieniowanie a zdro-wie człowieka; 1981), X-Rays: Health Effects of CommonExams (Promienie Röntgena – wpływ na zdrowie powszechnychbadań radiologicznych; 1985), Radiation-induced Cancer FromLow-Dose Exposure: An Independent Analysis (Rak wywołanyprzez niskie dawki promieniowania jonizującego – niezależnaanaliza; 1990), Preventing Breast Cancer: The Story of a Major,Proven, Preventable Cause of This Disease (Zapobieganierakowi piersi – historia głównej, udowodnionej i możliwej douniknięcia przyczyny tej choroby; 1995, drugie wydanie 1996)oraz Radiation from Medical Procedures in the Pathogenesis ofCancer and Ischemic Heart Disease (Promieniowanie pocho-dzące z medycznych procedur w patogenezie raka i niedo-tlenienia mięśnia sercowego; 1999).39,40,41,42,43

Gofman jest wspaniałym nauczycielem. W swoich książ-kach wyjaśnia wyniki badań, skąd się one wzięły, ich niedosta-tki i jak można to wszystko ulepszyć. Prowadzi czytelnika od

wniosku do wniosku, tłumacząc każ-dy krok językiem zrozumiałym, za-równo dla nowicjuszy, jak i specjalis-tów. Kiedy okoliczności zmuszają godo czynienia założeń, wyjaśnia, dla-czego sądzi, że są one słuszne. Częs-to podaje również alternatywne tłu-maczenia i wyjaśnia, w jakim stopniuwpłynęłyby one na jego wnioski. Ni-gdy nie pomija niczego, co ma istot-ne znaczenie. Dzięki tym cechom

książki Gofmana są długie i liczą przeciętnie od 500 do 900stron wypełnionych tabelami danych, którym towarzyszą do-kładne wyjaśnienia. Czytelnik zyskuje pełną wiedzę na danytemat, która może zadowolić zarówno nowicjuszy, jak i spec-jalistów. Uważam Gofmana za jednego z najznakomitszychnauczycieli XX wieku. Jego prace już doprowadziły do zmia-ny poglądu świata na zagrożenia związane z promieniowa-niem, a jego ostatnia książka będąca wynikiem wieloletnichzmagań rewolucjonizuje poglądy na napromieniowanie będą-ce rezultatem medycznych zastosowań. Jego praca z pewnoś-cią ocali w ostatecznym rozrachunku dziesiątki milionów żyć.

W swojej ostatniej książce z 1999 roku Gofman prezentujeprzekonywające dowody na to, że medyczne zastosowaniapromieniowania stanowią główna przyczynę raka i miażdżycy(choroby wieńcowej).44 Przez „medyczne zastosowania pro-mieniowania” dr Gofman rozumie przede wszystkim promie-niowanie rentgenowskie, w tym rentgenoskopię45 i skanowa-nie typu CT („CAT”)46. Mechanizm tych uszkodzeń jestprosty – promieniowanie powoduje genetyczne mutacje pro-wadzące w konsekwencji do wzrostu liczby przypadków tychchorób.

O czym chce nas przekonać Gofman? Czy chodzi mu o to,że napromieniowanie przez medyczne źródła stanowi wyłącz-ne źródło raka i choroby wieńcowej? Z pewnością nie o to mu

18 • NEXUS STYCZEŃ-LUTY 2001

Page 20: Nexus 15

chodzi. Czy chce powiedzieć, że przyczyną raka nie jestpalenie, zła dieta, dziedziczność, pestycydy, spaliny silników,dioksyny47 i toksyczne chemikalia? Oczywiście, że nie. Zarów-no rak, jak i choroba sercowa mają wielorakie przyczyny. Poto, aby rozwinął się rak (lub miażdżyca) komórka musi byćpoddana wielu (przypuszczalnie od 5 do 10) mutacjom ge-nów. Niektóre z tych mutacji mogą być dziedziczone, leczwiększość z nich powstaje w wyniku wystawienia organizmuna działanie substancji uszkadzających geny.

Oto hipotetyczny przykład stu przypadków raka podanyprzez Gofmana pokazujący różnorodność przyczyn tej cho-roby:

• 40 przypadków raka wywołanych jest wspólnym działa-niem promieni Röntgena, palenia i ubogiej diety;

• 25 przypadków raka wywołanych jest wspólnym działa-niem promieni Röntgena, ubogiej diety i odziedziczonychmutacji genów;

• 25 przypadków raka wywołanych jest wspólnym działa-niem promieni Röntgena, palenia i odziedziczonych mutacjigenów;

• 10 przypadków raka wywołanych jest wspólnym działa-niem palenia, ubogiej diety i odziedziczonych mutacji genów.

W pierwszym zbiorze 40 przypadków raka zostało spowo-dowanych przez genetyczne mutacje, które wywołane zostałyprzez promienie Röntgena, palenie i ubogą dietę. Każdyz tych trzech czynników jest potrzebny do wywołania raka;jeśli któryś z nich nie wystąpi, nie wystąpi również rak.

Na podstawie przytoczonych przypadków widzimy, żepromienie Röntgena mają swój udział w 90 (40 + 25 + 25= 90) na 100 przypadków raka. Gdyby nie promienieRöntgena w 90 procentach przypadków rak by nie wystąpił.Przyjrzyjmy się teraz przyczynie w postaci ubogiej diety. Maona swój udział w 75 (40 + 25 + 10 = 75) na 100 przypadków.Gdyby nie wystąpiła uboga dieta, nie doszłoby do 75 procentprzypadków raka.

Widać wyraźnie, że promienie Röntgena „powodują” 90procent przypadków raka – w tym sensie, że przy ich nieobec-ności rak by nie wystąpił. Mamy jednak jeszcze ubogą dietę,która również „powoduje” raka, lecz tylko w 75 procentachtych samych przypadków, co znaczy, że gdyby ten czynnik niewystąpił, nie byłoby również 75 procent przypadków raka.

Tak więc, kiedy Gofman twierdzi, że promienie Röntgenasą odpowiedzialne za większość przypadków raka w USA, nietwierdzi, że te promienie są jedyną przyczyną tej choroby,a jedynie to, że do większości zachorowań na nią w ogóle bynie doszło, gdyby nie było promieni Röntgena.

Należy tu podkreślić, że Gofman nie jest przeciwnikiemstosowania promieni Röntgena w medycynie. Sprzeciwia sięon raczej niepotrzebnemu wystawianiu ludzi na to promie-niowanie. Wiele lat jego pracy pokazało, że dawki promienio-wania rentgenowskiego można i należy obniżyć o co najmniej50 procent i że nie spowoduje to żadnego uszczerbku w ilościuzyskiwanych informacji medycznych. Pogląd ten podzielawielu innych specjalistów. Ostrożne stosowanie nowoczesnejaparatury rentgenowskiej i nowoczesnych technik może ob-niżyć dawkę promieniowania o połowę (a nawet więcej) bezutraty jakichkolwiek korzyści wynikających z ich stosowania.Tak więc można byłoby uniknąć co najmniej połowy przypad-ków raka powodowanych przez te promienie.

O ilu więc niepotrzebnych przypadkach raka mówimy?Gofman obliczył, że w roku 1993 połowa wszystkich przypad-ków raka u kobiet i 74 procenty przypadków raka u mężczyznwiąże się z zastosowaniem promieni Röntgena. Inaczej mó-wiąc, około 60 procent wszystkich przypadków raka w USAw roku 1993 można wiązać z nadmiernym wystawieniem nadziałanie promieni Röntgena. W USA co roku umiera na

raka około 500 000 ludzi. Skoro 60 procent tych przypadkówwiąże się z nadmiernym napromieniowaniem, a połowa z nichto przypadki, których można byłoby uniknąć, to mówimyo 150 000 niepotrzebnych zgonów rocznie w samych tylkoStanach Zjednoczonych.

Gofman oblicza, że proporcja przypadków choroby wień-cowej wiążących się z działaniem promieni Röntgena jestnieco wyższa niż w przypadku raka. 63 procenty zgonówwśród mężczyzn w roku 1993 z powodu CHD48 wiązało sięz nadmiernym napromieniowaniem promieniami Röntgena,zaś wśród kobiet było to 78 procent przypadków. Tak więc,z grubsza biorąc, 70 procent przypadków zgonów z powoduCHD ma według Gofmana związek z promieniami Röntgena.CHD było przyczyną około 460 000 zgonów w roku 1993 i jeśliGofman ma rację, 322 000 z nich wiąże się z działaniempromieni Röntgena, zaś połowa z nich, czyli 161 000, tozgony, do których nie musiało dojść.

Widzimy więc, że, jeśli Gofman się nie myli, promienieRöntgena są odpowiedzialne za 311 000 (150 000 + 161 000= 311 000) niepotrzebnych zgonów rocznie w USA.

Badania Gofmana to nowe podejście, które pozwala nauniknięcie pewnych trudności zawartych we wszystkich da-nych łączących promieniowanie używane przez lekarzy zezdrowiem. Oto te trudności. Po pierwsze, brak jest wiarygod-nych szacunków średniej, przypadającej na głowę jednegomieszkańca, dawki promieniowania rentgenowskiego, które-mu poddawani są obecnie ludzie lub byli poddani w przeszło-ści z racji stosowania go w medycynie. Po drugie, brak jestwiarygodnych szacunków ryzyka zachorowania na raka w sto-sunku do jednostkowej dawki promieniowania rentgeno-wskiego pochodzącego z aparatury medycznej, ponieważ niktnie ma pewności, co do dokładnych dawek promieniowania,jakie otrzymały poszczególne grupy ludności, które badanopod kątem wpływu promieniowania na występowanie raka.

Aby uniknąć tych trudności, Gofman zastosował inte-resujące rozwiązanie. Odnalazł statystyczne dane dotyczącechorób w odniesieniu do całej ludności Stanów Zjednoczo-nych z podziałem na dziewięć okręgów spisowych (lata 1940-1990 dla raka i lata 1950-1990 dla choroby wieńcowej).Następnie zestawił te dane rok po roku z liczbą lekarzyprzypadających na 100 000 mieszkańców w każdym z dziewię-ciu okręgów spisowych. Nasycenie lekarzami w przeliczeniuna 100 000 mieszkańców dostarczyło względnej miary pro-mieniowania ze źródeł medycznych w przeliczeniu na 100 000mieszkańców w dziewięciu okręgach spisowych w każdymroku.

Na tym przykładzie Gofman wykazał, że śmiertelnośćz powodu raka rośnie wyraźnie wraz ze wzrostem liczbylekarzy w okręgach spisowych, podczas gdy ilość zgonówz powodów pozarakowych maleje, z wyjątkiem przypadkówzgonu z powodu choroby wieńcowej (CHD), których liczbarównież rośnie wraz ze wzrostem liczby lekarzy przypadają-cych na 100 000 mieszkańców. Jak z tego wynika, hipotezaGofmana, że CHD wiąże się z promieniowaniem ze źródełmedycznych, niejako „wypływa z danych”. Ponieważ miał onwieloletnie doświadczenie w badaniu CHD (napisał trzyksiążki na ten temat) oraz z uwagi na to, że bardzo dobrze znaliteraturę dotyczącą promieniotwórczości, mógł sporządzićdokładne obliczenia, w wyniku których stwierdził, że promie-niowanie indukuje mutacje w arteriach wieńcowych, powodu-jąc przyrost tego, co nazywa „dysfunkcyjnymi klonami” (mini-guzami) w mięśniach gładkich wyściełających arterie.

Warto zauważyć, że stosując metodę „gęstości lekarzy”Gofman określił, iż w roku 1993 promieniowanie ze źródełmedycznych było przyczyną 83 procent zgonów Amerykanekcierpiących na raka piersi. Posługując się z kolei zupełnie inną

STYCZEŃ-LUTY 2001 NEXUS • 19

Page 21: Nexus 15

metodą Gofman określił, że w roku 1995 to samo promienio-wanie ze źródeł medycznych było odpowiedzialne za 75procent zgonów Amerykanek cierpiących na raka piersi. Tedwa szacunkowe obliczenia wykonane za pomocą zupełnieinnych metod są uderzająco podobne.

MINIMALIZACJA WYSTAWIENIA NA PROMIENIERÖNTGENA

Przekonanie lekarzy o konieczności zwrócenia szczególnejuwagi na zminimalizowanie dawek promieniowania, którympoddawani są ich pacjenci, nie będzie sprawą łatwą. Wielulekarzy i stomatologów nadal traktuje promienie Röntgenajako coś absolutnie nieszkodliwego.

Niedawno złamał mi się ząb. Mój dentysta, specjalistapierwszej klasy, potrzebował udokumentowania tego ubytkudo rozliczenia z ubezpieczalnią.

— Zaraz zrobię panu zdjęcie rentgenowskie — oświadczył mi.— A nie ma innego sposobu? — zapytałem.Kiwnął głową i natychmiast napisał oświadczenie: „Złama-

łem ząb i nie chcę prześwietlenia” – po czym podsunął mi jedo podpisania.

— Firma ubezpieczeniowa jest zobowiązana do zaakcep-towania takiego oświadczenia — powiedział.

W ten oto sposób uniknąłem jednego niepotrzebnegoprześwietlenia.

Kiedy ktoś powie państwu, że konieczne jest przeświet-lenie, proszę nie stawiać go z miejsca w trudnej sytuacji,odmawiając poddania się prześwietleniu. Sugeruję raczejzapytać, jaką dawkę promieniowania otrzymamy. Jeśli państ-wa doświadczenia są podobne do moich, osoba zalecającawykonanie prześwietlenia nie będzie znała odpowiedzi na topytanie i prawdopodobnie odpowie:

— Proszę się nie martwić, to zupełnie nieszkodliwe.Niestety, nie jest prawda!�

Przełożył Jerzy Florczykowski

Przypisy:1. Początkowo promienie Röntgena były nazywane promieniami „X” – na-

zwę tę można jeszcze spotkać w polskich podręcznikach fizyki z lat pięć-dziesiątych, natomiast na Zachodzie utrzymała się ona do dzisiaj. W tekściepolskim będziemy posługiwali się nazwą „promienie Röntgena” lub „promienierentgenowskie”. – Przyp. tłum.

2. Catherine Caufield, Multiple Exposures: Chronicles of the Radiation Age(Wielokrotne wystawienie na działanie promieni – kroniki wieku promieniowania),Harper & Raw, Nowy Jork, 1989, str. 7.

3. Jak wyżej, str. 4.4. Jak wyżej, str. 15.5. Jak wyżej, str. 28.6. Jim Robbins, „Camping Out in the Merry Widow Mine” („Obozowanie

w Kopalni Merry Widow”), High Country News, vol. 26, nr 12, czerwiec 1994;patrz ‹http://www.hcn.org/1994/jun27/dir/reporters.html› oraz ‹http://www.road-sideamerica.com/attract/MTBASradon.html›.

7. Arjun Makhijani, Scott Saleska, The Nuclear Power Deception: US NuclearMythology from Electricity „Too Cheap to Meter” to „Inherently Safe” Reactors(Oszustwo elektrowni nuklearnych – amerykańskie mity od elektryczności „zbyttaniej, aby mierzyć ją licznikami” do „z natury bezpiecznych” reaktorów), The ApexPress, Nowy Jork, 1999.

8. Peter H. Metzger, The Atomic Establishment (Atomowy establishment),Simon & Schuster, Nowy Jork, 1972.

9. Kongres Amerykański to Izba Reprezentantów i Senat łącznie, podobniejak w Polsce Parlament to Sejm i Senat razem wzięte. – Przyp. tłum.

10. D’Antonio, Atomic Harvest (Atomowe żniwa), Crown Publishers, NowyJork, 1993; oraz Chip Ward, Canaries on the Rim: Living Downwind in the West(Kanarki na obręczy – życie na podwietrznej na Zachodzie), Verso, Nowy Jork, 1999.

11. Kiur to jednostka aktywności ciała promieniotwórczego o symbolu Ci, 1 Ci= 3,7 · 1010 Bq (bekerel). – Przyp. tłum.

12. Karl Z. Morgan, Ken M. Peterson, The Angry Genie: One Man’s WalkThrough the Nuclear Age (Rozgniewany dżin – spacer człowieka po epocenuklearnej), University of Oklahoma Press, Norman, Oklahoma, 1999, str. 96.

13. Administracja Weteranów to federalna agencja, która nadaje przywilejeoraz przydziela weteranom sił zbrojnych należne z prawem zasiłki.

14. Karl Z. Morgan i Ken M. Peterson, The Angry..., str. 101.

15. Jak wyżej.16. Jak wyżej.17. Peter H. Metzger, The Atomic..., str. 204.18. Jak wyżej.19. Jak wyżej, str. 231.20. Dan O’Neill, The Firecracker Boys (Chłopcy od petard), St. Martin’s Press,

Nowy Jork, 1994.21. Peter H. Metzger, The Atomic..., str. 236.22. Jak wyżej, str. 237.23. Karl Z. Morgan i Ken M. Peterson, The Angry..., str. 33.24. Karl Z. Morgan, „Changes in International Radiation Protection Stan-

dards” („Zmiany w międzynarodowych standardach ochrony przeciwpromien-nej”), American Journal of Industrial Medicine, nr 25, 1994, str. 301-307.

25. Baruch Modan i inni, „Radiation-Induced Head and Neck Tumours”(„Guzy głowy i szyi wywołane promieniowaniem radioaktywnym”), Lancet, 23luty 1974, str. 277-307.

26. Thomas F. Mancuso i inni, „Radiation Exposures of Hanford WorkersDying from Cancer and other Causes” („Dawki napromieniowania pracownikówzatrudnionych w Hanford umierających na raka oraz z innych przyczyn”), HealthPhysics, nr 33, listopad 1977, str. 369-385.

27. Karl Z. Morgan i Ken M. Peterson, The Angry..., str. 112.28. Jak wyżej, str. 113.29. H.C. March, „Leukemia in radiologists in a twenty-year period” („Leuke-

mia wśród radiologów na przestrzeni dwudziestu lat”), American Journal ofMedical Science, nr 220, 1950, str. 282-286.

30. Alice Stewart i inni, „Preliminary Communication: Malignant Disease inchildhood and diagnostic radiation in utero” („Doniesienie wstępne – Śmiertel-na choroba wieku dziecięcego a diagnostyczne napromieniowanie macicy”),Lancet, 1956, str. 447-448.

31. Karl Z. Morgan i Ken M. Peterson, The Angry....32. Karl Z. Morgan, „Changes...33. Jak wyżej.34. Karl Z. Morgan, „Medical X-Ray Exposures” („Napromieniowanie pro-

mieniami Röntgena wynikające z zastosowań medycznych”), Industrial HygieneJournal, listopad-grudzień 1963, str. 588-599.

35. Karl Z. Morgan, „You Can Drastically cut X-ray exposure below today’slevel” („Można w sposób drastyczny obniżyć poziom napromieniowania promie-niami Röntgena poniżej obecnych dawek”), Consultant, marzec-kwiecień 1970,str. 16.

36. Karl Z. Morgan i Ken M. Peterson, The Angry..., str. 121.37. Jak wyżej.38. John Gofman (pod redakcją Egana O’Connora), Radiation from Medical

Procedures in the Pathogenesis of Cancer and Ischemic Heart Disease (Promienio-wanie pochodzące z medycznych procedur w patogenezie raka i niedotlenieniamięśnia sercowego), Committee for National Responsibility, San Francisco, 1999(dostępna za 27 dolarów z Citizens for Nuclear Responsibility, tel./fax +1 (415)776 8299, e-mail: [email protected]).

39. John W. Gofman, Radiation and Human Health (Promieniowanie a zdro-wie człowieka), Sierra Club Books, San Francisco, 1981.

40. John W. Gofman, Egan O’Connor, X-Rays: Health Effects of CommonExams (Promienie Röntgena – wpływ na zdrowie powszechnych badań radiologicz-nych), Sierra Club Books, San Francisco, 1985.

41. John W. Gofman, Radiation-induced Cancer From Low-Dose Exposure: AnIndependent Analysis (Rak wywołany niskimi dawkami promieniowania jonizują-cego – niezależna analiza), Committee for Nuclear Responsibility, San Francisco,1990.

42. John W. Gofman (pod redakcją Egana O’Connora), Preventing BreastCancer (Zapobieganie rakowi piersi), Committee for Nuclear Responsibility, SanFrancisco, 1995, 1996 (drugie wydanie).

43. Jak wyżej.44. Jak wyżej.45. Rentgenoskopia to nic innego jak najzwyklejsze prześwietlenia. – Przyp.

tłum.46. „CAT” to skanowanie w dwóch płaszczyznach, pod różnymi kątami, za

pomocą urządzenia tomograficznego wykorzystującego wąską wiązkę promieniRöntgena w celu uzyskania komputerowego obrazu przekrojów ciała, w tymtkanek miękkich. – Przyp. tłum.

47. Dioksyny to ogólna nazwa rodziny chlorowych węglowodanów,C12H4Cl4O2, w szczególności izomeru TCDD, toksycznego produktu ubocznegopowstającego przy produkcji pestycydów. Na przykład Agent Orange, potężnyherbicyd i defiolant zawierający śladowe ilości dioksyny, był stosowany w czasiewojny wietnamskiej do niszczenia szaty roślinnej, w której kryli się żołnierzePółnocnego Wietnamu. – Przyp. tłum.

48. Skrót od Coronary Heart Disease, czyli choroba wieńcowa. – Przyp. tłum.

Od wydawcy:Artykuł Petera Montague po raz pierwszy opublikowany został w trzech

odcinkach w Rachel’s Environment & Health Weekly (nr 691 z 16 marca, nr 692z 13 kwietnia i nr 693 z 20 kwietnia 2000 roku) wydawanego przez Environmen-tal Research Foundation, PO Box 5036, Annapolis, Maryland 21403, USA; tel.:+1 (410) 263 1584, fax: +1 (410) 263 8944, e-mail: ‹[email protected]›, stronainternetowa: ‹www.monitor.net/rachel/›.

20 • NEXUS STYCZEŃ-LUTY 2001

Page 22: Nexus 15

Istnieje wiele teoriiwyjaśniających

naturę i przyczynyraka, jednak żadna

z nich nie czynitego w tak

kompleksowyi trafny sposób,

jak przedstawionatu koncepcja,

która zrodziła się,jak większość

wielkich odkryć,z przypadkowej

obserwacji.

Część 1

Dr Zbigniew WiśniewskiCopyright 1998

Zaczerpnięto z 4 rozdziału książkiOdkryłem tajemnicę raka

(książkę tę można nabyć wysyłkowo za pośrednictwemnaszej redakcji – patrz wkładka w środku numeru)

Kontakt z autorem:Box 35

71-376 Szczecin-11tel. (091) 4526052

Tak się jakoś przypadkowo zbiegło, że w tym numerze mamy aż trzy artykułyzwiązane z chorobą, która budzi chyba największy strach wśród współczesnych ludzi,to jest rakiem. Niniejszy artykuł stanowi polski wkład w rozwikłanie zagadki tejtrapiącej ludzkość zmory – być może najważniejszy. Aby nieco przybliżyć osobęodkrywcy tajemnicy raka i jednocześnie wprowadzić Państwa w temat artykułu,przeprowadziliśmy z jego autorem krótki wywiad, który zamieszczamy poniżej.

Redakcja�

— Panie doktorze, wydał Pan ostatnio książkę pod obiecującym i sensacyjnymtytułem Odkryłem tajemnicę raka. Proszę opowiedzieć naszym czytelnikom coś o sobiei przedstawić swoją działalność.

— Bardzo chętnie, lecz z konieczności będzie to w olbrzymim skrócie. W roku 1966ukończyłem Szkołę Morską i pływałem po morzach i oceanach, początkowo jako marynarz,a następnie jako oficer PMH. W roku 1981 zrezygnowałem z pływania i zająłem się drobnąwytwórczością. Kiedy w roku 1983 w Dzienniku Ustaw ujęto nowy zawód: rzemieślnik-radiesteta – postanowiłem otworzyć zakład radiestezyjny. Radiestezją interesowałem się odpołowy lat siedemdziesiątych, a w roku 1980 zostałem prywatnym uczniem ZbigniewaZbiegieni, nestora polskiej radiestezji. Przygotowanie do takiej działalności miałem więcrzetelne. W początkowej fazie mojej działalności zajmowałem się zabezpieczaniem mieszkańprzed szkodliwym promieniowaniem żył wodnych, mebli, ścian, dywanów, odbiorników TVitp. Wskazywałem, ile żył wodnych przebiega pod mieszkaniem, określałem na wykresiestopień ich szkodliwości oraz zakładałem swój odpromiennik, który neutralizował wszelkieszkodliwe promieniowania.

Przy okazji zabezpieczania mieszkań wielu ludzi pytało mnie o zestawy ziołowe na różnedolegliwości. Pragnąc pomóc zleceniodawcom w ich problemach zdrowotnych spisałemwszystkie zioła dostępne w „Herbapolu” i rozpocząłem tworzenie odrębnych zestawówziołowych dla każdego pacjenta. Czynię tak do dzisiaj.

Od samego początku na karcie „Analizy stanu zdrowia” danego pacjenta umieściłemsymbole witamin i zacząłem sprawdzać radiestezyjnie ilość witamin w organizmie chorego.Testy te doprowadziły mnie do stwierdzenia, że mały brak witamin to małe choroby, dużybrak witamin – duże choroby, a bardzo duży brak witamin to przyczyna wszystkich chorób takzwanych „nieuleczalnych”! Po przeprowadzeniu kilkuset analiz ułożyłem osobno kartypacjentów według schorzeń: łuszczyce, cukrzyce, padaczki itp. To doprowadziło mnie doodkrycia, że brak witamin, zapisany od tysiącleci w SZYFR, jest przyczyną WSZYSTKICHCHORÓB! Byłem zaskoczony tym odkryciem i zacząłem poważnie interesować się medycyną.Kupowałem specjalistyczne książki, studiowałem prasę medyczną, aż pewnego dnia BÓGpozwolił mi odkryć tajemnicę raka. Jest to sprawa tak niewiarygodnie prosta, że przez tęprostotę tak trudna do wykrycia. Uważam, że tajemnicę tę, mógł odkryć wyłącznie człowieknie związany zawodowo z medycyną, z umysłem nie skażonym medycznymi dogmatami.Studiując podręczniki medyczne, chemiczne, biologiczne oraz literaturę tematycznie związanąz nowotworami w poszukiwaniu potwierdzenia mojej hipotezy, w końcu znalazłem to, czegoszukałem. Kosztowało mnie to jednak niezwykle dużo pracy. Było to jak układanie mozaikiz rozrzuconych kamyczków.

Moje badania i odkrycia naukowe postanowiłem zebrać w czterech pracach naukowych,z których pierwsza dotyczyła szkodliwości różnych promieniowań na ciało człowieka, drugaopisywała związek braku witamin z chorobami, trzecia odsłaniała tajemnicę raka, a czwartadotyczyła AIDS. Nawiązałem kontakt z lekarzami Medycyny Alternatywnej z Europy Zachodniej,Stanów Zjednoczonych oraz Dalekiego Wschodu. Trzy z tych prac opublikowano w skróconejwersji w roku 1987 w amerykańskim miesięczniku medycznym Townsend Letter for Doctors”.

Nawiązałem również kontakt z profesorem drem Sir Antonem Jayasuriyą, przewod-niczącym Otwartego Międzynarodowego Uniwersytetu Medycyny Komplementarnej (OpenInternational University for Complementary Medicines), którego członkami jest wieluświatłych lekarzy z całego świata. Z chwilą kiedy prof. Jayasuriya otrzymał w roku 1987 mojetrzy prace, przyznał mi tytuł dra nauk przyrodniczych (D.Sc.). Po wysłaniu mu czwartej pracyprzedstawiającej moje spojrzeniu na AIDS zarekomendował mnie do nagrody „Pax Mundii”,którą w roku 1962 ufundował Dag Hammarskjold. Nagrodę tę co roku kilkunastu osobomprzyznaje Akademie Diplomatique de la Paix. Mało tego, prof. dr Sir Anton Jayasuriyaw skierowanym do mnie liście stwierdził wręcz, że jego zdaniem moje prace zasługują naNagrodę Nobla.

Mam też tytuł Doctor of Philosophy (Ph.D.) przyznany mi w roku 1990 przez LafayetteUniversity w U.S.A., ponadto Senat Otwartego Międzynarodowego Uniwersytetu Medycyny

STYCZEŃ-LUTY 2001 NEXUS • 21

Page 23: Nexus 15

Komplementarnej przyznał mi w tym samym roku tytuł Doctor ofMedicine (M.D. (M.A.)). Przyzna pan, że jeśli tylko do tych dwóchorganizacji wysłałem swoje prace i z miejsca przyznano mi za nie tewysokie odznaczenia, to musi być w nich zawarta niezwykła treść.

— Oczywiście, może pan doktor powie nam teraz, na czympolega niezwykła pomoc, jaką niesie pan chorym?

— Krótko mówiąc, na leczeniu kompleksowym, czyli jedzeniu nasurowo warzyw, owoców, zbóż (kiełki pszenicy, płatki owsiane,otręby), stosowaniu przypraw kuchennych (majeranek, kminek, ko-per itp.), piciu ziół w formie naparu oraz przyjmowaniu ich zewnęt-rznie w formie kąpieli, okładów, przemywań itd. Związki zawartew ziołach przechodzą poprzez osmozę do naparu, który pije się trzyrazy dziennie przed lub po posiłku. Kąpiele ziołowe, szczególniezalecane przy wszelkich schorzeniach skóry, stosowane 2-3 razyw tygodniu powodują, że skóra staje się jedwabista, delikatna,młodsza, układ immunologiczny ulega wzmocnieniu, komórki sięregenerują itd. Wszelkie kąpiele w sztucznych płynach uważam zastratę czasu i pieniędzy. Wiadomo przecież, że najlepszymi masecz-kami na twarz są te z naturalnych składników, takich jak żółtko,miód, zioła... tak więc kąpiele ziołowe to nic innego jak właśniemaseczki, tyle że stosowane w odniesieniu do całego ciała.

Z chwilą kiedy zaczęły zgłaszać się do mnie osoby w poważnychstanach chorobowych, którym lekarze dawali kilka miesięcy lubtygodni życia, stwierdziłem, że mimo cudownych efektów leczeniakompleksowego, proces wychodzenia z kryzysu jest jednak zbytpowolny. Szukałem możliwości przyspieszenia działania ziół i w efek-cie otrzymałem wyciąg ziołowy, który nazwałem Aqua-Vitae (A-V).Technologia jego wytwarzania jest niezwykle prosta. Jest to w gruncierzeczy preparat homeopatyczny o niezwykle silnym działaniu. Wąt-pię, czy jest jeszcze gdzieś na świecie tak silny wyciąg ziołowy.W przypadku chorób nowotworowych, gdzie z jednej komórkiw ciągu doby może wytworzyć się 18 miliardów dalszych komórek,trzeba działać bardzo radykalnie i szybko. Moim celem było uzyskaniekoncentratu ziołowego z maksymalną ilością witamin. Ponieważjedną z cech działania witamin jest pobudzanie bioelementów w re-akcjach chemicznych, możemy przyrównać je do zapalników a bioele-menty do bomb. Zatem będąc koncentratem witaminowym, A-Vdziała podobnie jak zapalniki. Krótko mówiąc, A-V spełnia podobnąrolę jak „dopalacz” w samolocie odrzutowym.

Wyobraźmy sobie, że do szklanki przecedzonych ziół wlewamy 10kropel „ognia”, wtedy cała zawartość szklanki staje się – mówiącobrazowo – „płonącym ogniem”. Ogień ten wlewamy do gardła, skąddostaje się on do żołądka i jelit. Przenikając następnie do systemukrwionośnego i limfatycznego, dociera do najdalszych komórek na-szego organizmu, pobudzając do pracy miliardy miliardów komórekoraz niszcząc jednocześnie komórki nowotworowe. Podam przykład:w maju 1997 roku przyszła do mnie po pomoc pani, która miała namacicy trzy guzy nowotworowe wielkości 3-4 centymetrów oraz twórw jamie brzusznej wielkości 16 x 12 x 14 centymetrów. Zaordynowa-łem jej picie 3 razy dziennie po 15 kropelek A-V z przecedzonymiziołami. W lipcu tego samego roku pacjentka przyjechała do mnie nakonsultacje z nowym badaniem USG, które nie wykazało żadnychzmian w jej organizmie i wtedy zaleciłem jej zwiększenie dawki A-Vdo 30 kropelek. W trakcie następnej konsultacji, w październiku tegosamego roku, okazało się, że wszystkie guzy całkowicie zniknęły. Stądnasuwa się oczywisty wniosek, że A-V jest niezbędna w leczeniuwszystkich chorób, a zwłaszcza nowotworowych. Przykładów takichwyleczeń znam setki. Dodam jeszcze, że każdy niemalże przypadekwyleczenia opisany w mojej książce jest sensacją w skali światoweji udokumentowany badaniami USG, TC lub RM.

— Czy A-V można przedawkować?— Nigdy! Pewna moja pacjentka opowiadała mi o następującym

fakcie. Jej koleżanka, która przyszła do mnie po pomoc z rakiemżołądka, wypiła pół zawartości buteleczki, a nazajutrz drugą częśći choć nowotwór zniknął po dwóch tygodniach, było to, delikatniemówiąc, niezbyt rozsądne działanie, ponieważ to zioła leczą, a A-V jestprzygotowana wyłącznie do przyspieszenia ich działania.

— Rozumiem. Z tego, co pan mówi, wynika, że bardzo panwierzy w skuteczność ziół. Czy mam rację?

— Bezwzględnie! Jak pamiętamy z Biblii, Bóg tworząc życie naZiemi najpierw stworzył lekarstwa w postaci ziół, a następnie człowie-ka. Leczenie ziołami ma tysiącletnią tradycję. Choroba natomiast tonic innego jak zachwianie harmonii pracy naszych wewnętrznych

narządów spowodowane brakiem niezbędnych witamin i innychskładników potrzebnych do ich prawidłowego funkcjonowania. Jeśliten brak narastał przez dziesiątki lat, nie nadrobimy tego w ciągutygodnia czy miesiąca. To oczywiste. Leczenie ziołami ma tę jednąwadę, że trwa wiele miesięcy, niemniej należy pamiętać, że usuwamyjednocześnie przyczynę i skutek! Farmakopea Światowa ma w swo-im spisie 21 000 ziół, którymi można wyleczyć każdą chorobę.

— Czy pańska terapia kompleksowa potrafi zlikwidowaćwszystkie choroby?

— Tak, to jest skuteczny sposób na wszystkie schorzenia. Mamw swojej karierze wyleczone prawie wszystkie choroby ujęte w Vade-mecum lekarza ogólnego, ale od wielu lat przyjeżdżają do mnie popomoc głównie ludzie (lub ich bliscy z informacją szpitalną) z nowo-tworami, którym po zastosowaniu chemii, promieniowania czy chiru-rgii daje się kilka tygodni lub miesięcy życia. Część z nich udało mi sięuratować, a część zmarła, ponieważ przyjechali za późno. Zdarzało się,że w imieniu zarejestrowanego chorego przyjeżdżał sąsiad z wioski,ponieważ tamten akurat zmarł, nie doczekawszy wizyty, nawet gdywyznaczony był tylko kilkudniowy termin.

Jeśli zdążymy zatrzymać proces rozwoju choroby, człowiek zo-stanie uratowany. Wszystko zależy od stanu zaawansowania choroby,wieku pacjenta, zastosowanego leczenia, ilości sił witalnych, trybużycia (czy palił, pił alkohol) itd. Każdy przypadek jest inny. Trzydzies-toletni człowiek może być staruszkiem, ale i niekiedy sześćdziesięcio-latek może mieć tyle sił witalnych, co czterdziestoletni mężczyzna.

Co ma robić człowiek, na przykład z rakiem płuc, któremu lekarzpowiedział, że na każde działanie jest za późno, proszę czekać naśmierć! Ma się pogodzić z wyrokiem? Dlaczego? Znam ludzi, którzyotrzymali 30 lat temu diagnozę: „pół roku życia” – i żyją do dzisiaj.O tym, kiedy ktoś ma umrzeć, decyduje Bóg a nie człowiek, a dlamnie za późno jest wtedy, gdy człowiek jest w trumnie. Podam panujeszcze jeden przykład, wprost niewiarygodny. W Nysie umierał naraka w roku 1981 pewien mężczyzna. Miał według opinii lekarzaprzed sobą 12, najwyżej 24 godziny życia. Żona, zapobiegliwa kobieta,poszła do trumniarza zamówić trumnę, a do kamieniarza – nagrobek.W międzyczasie przybył do mnie po pomoc syn umierającego i tegosamego dnia wieczorem chory otrzymał pierwszą szklankę ziół, któreuratowały mu życie. O tym fakcie dowiedziałem się od kamieniarza,który był u mnie latem 1997 roku z żoną, która miała jakieśdolegliwości wątrobowe. Nie posiadał się ze zdziwienia, kiedy po2 tygodniach od złożenia zamówienia tamta kobieta przyszła do niegoz uratowanym mężem odwołać je. Zaszokowany tym faktem wziąłmój numer telefonu, aby w razie potrzeby wiedzieć, gdzie się udać poratunek. Do dzisiaj widuje tego „umarlaka” jeżdżącego po mieście narowerze. Sporadyczny to jednak wypadek, ale autentyczny.

— To rzeczywiście niezwykłe. Czy tego rodzaju doświadczeniazawarł pan w swojej książce?

— Tak, ale tylko częściowo. Zamieściłem w niej moje trzy pracenaukowe w znacznie rozszerzonym zakresie. Ma ona 400 stroni 4 rozdziały zatytułowane: „Żyły wodne”, „Radiestezja”, „Brak wita-min przyczyną wszystkich chorób” oraz „Tajemnica raka”. Jest napisa-na językiem prostym i zrozumiałym dla każdego. Odwieczne PRAW-DY przedstawione zostały w nowoczesny sposób. W książce znaj-dziemy między innym odpowiedzi na pytania: dlaczego człowiekpowinien się modlić i w jaki sposób, jak wygląda elektromagnetyczna(EM) budowa człowieka, czym cechują się kościoły budowane w śre-dniowieczu, jakie niezwykłe właściwości posiada zretuszowane zdję-cie Jezusa Chrystusa z Całunu Turyńskiego i wiele innych równieciekawych rzeczy. Bez żadnej fałszywej skromności mogę dodać, żeniektóre zawarte w niej sformułowania zostały użyte po raz pierwszyw historii ludzkości. Jest to książka do głębokich przemyśleń. Napisa-nie i wydanie tej pozycji, która być może wleje trochę otuchy w sercachorych rodaków, uznałem za swój moralny obowiązek. Cieszę się, żeczwarty rozdział będzie przedrukowany w państwa bardzo ciekawymperiodyku.

— Ja również. Proszę nam powiedzieć, jakie ma pan obecnieplany?

— Moja szwagierka mieszkająca w Kalifornii od roku 1983 jestlekarzem. Kiedy wysłałem jej książkę, zrozumiała metodę leczeniakompleksowego i zaakceptowała ją. Zapytała mnie, czy jestem zainte-resowany ewentualną współpracą. Kiedy odpowiedziałem jej, że tak,wystąpiła do władz stanowych o przyznanie mi zielonej karty, któraupoważni mnie do oficjalnej pracy w stanie Kalifornia. Chcemy

22 • NEXUS STYCZEŃ-LUTY 2001

Page 24: Nexus 15

w formie spółki otworzyć tam Klinikę Naturalnego Leczenia, w którejdiagnozowanie chorych będzie prowadzane przy pomocy nowoczes-nych technik, takich jak USG, TC, RM czy Voll, natomiast leczeniebędzie naturalne. W klinice zatrudnieni będą uzdrowiciele, jasno-widze, akupunkturzyści, chiropraktycy itd. Chęć współpracy ze mnąwyraziła moja słynna koleżanka, uzdrowicielka, jasnowidząca, Bożen-na Kędzierzawska, która obecnie przeprowadza już nawet operacjeduchowe. Będzie to prawdziwa klinika cudów.

Na zieloną kartę czekam już ponad 2 lata. Oboje jesteśmy jużzniecierpliwieni tym czekaniem i nie mając żadnej gwarancji, że tękartę otrzymam, postanowiliśmy klinikę tę otworzyć w Hiszpanii,gdzie jest ciepło przez cały rok, tanio i ludzie życzliwi. Chciałbymzatrudnić sekretarki (ze znajomością trzech języków), jak równieżpielęgniarki i lekarki (wyłącznie blondynki) znające przynajmniej dwajęzyki obce. Personel pomocniczy jest na miejscu. W Hiszpaniiwybudowano całe mnóstwo hoteli i pensjonatów, z wyborem niebędzie więc problemów. Zaadoptowanie obiektu do naszych potrzebw zasadzie żadne, może trzeba będzie trochę odświeżyć i pomalować,szczególnie gabinety, w których będą przeprowadzane zabiegi. Napoczątku tego roku ruszam do Hiszpanii na rekonesans. Paniezainteresowane moją propozycją, proszę o nadsyłanie wyczerpują-cych ofert na adres:

prof. dr Zbigniew WiśniewskiBox 35

71-376 Szczecin-11tel.: 091-4526052.

— A skąd weźmie pan pacjentów?Moją książkę, perfekcyjnie przetłumaczoną na język angielski,

wrzucę do Internetu medycznego, zawiadamiając cały świat o moichodkryciach. To będzie reklama. Kiedy ludzie dowiedzą się, że istniejeszansa wyleczenia ich bliskich z wszelkich chorób, będą chcielinatychmiast skorzystać z moich usług, to oczywiste.

— Zostawi nas pan?— Nie, kończę obecnie pisanie książki Nie ma chorób nieuleczal-

nych, w której bardzo szeroko przedstawię możliwości znacznegoograniczenia wszystkich chorób lub nawet całkowitego ich zlik-widowania. Znajdzie się jakiś wydawca i rodacy będą mogli ją nabyć.Tak wielu ludzi cierpi i umiera przedwcześnie, nie wiedząc o tym, żelekarstwo jest w zasięgu ręki. Wystarczy zerwać liście z drzewa czykrzaka, osuszyć, zalać szklaną wrzątku i wypić. Za darmo!

— Czyli powrót do ziół?— Przepraszam, ale myli się pan. Ludzie nigdy nie zarzucili tych

wspaniałych środków leczniczych, to medycyna akademicka odeszłaod ziół. Kiedy czyta się doniesienia o ubocznym działaniu lekówsyntetycznych, włos się jeży na głowie. Ludzie są dziećmi naturyi w niej należy szukać pomocy. Dawno temu Paracelsus powiedział, że„wszystkie nasze łąki, lasy, góry, są wielkimi aptekami”. Efektymojej praktyki dowodzą słuszności tych słów w końcu XX wieku i napoczątku XXI.

— Dziękuję panu bardzo, panie doktorze, za pańską wypo-wiedź dla naszego pisma.

— To ja dziękuję.

TAJEMNICA RAKA...Nadejdzie dzień,

w którym rakzostanie spętany

żelaznymi łańcuchami...Wanga

O d czasu do czasu światowa opinia publiczna zostajezelektryzowana sensacyjnymi wiadomościami, rozpo-

wszechnianymi przez środki masowego przekazu, o nowymleku na raka. Przykłady:

• W roku 1988 prasa donosi, że: został wynaleziony nowylek przeciwrakowy Interlekuina 2, a New England Journal ofMedicine ogłosił, że po zastosowaniu specyfiku, w 22 przypad-kach doprowadzono do cofnięcia się raka, w 11 zaś guzyzmniejszyły się o połowę. Lek jest skuteczny w leczeniu skóry,nerek, płuc, jelita grubego. Powoduje wzmocnienie systemuobronnego i pobudza komórki odpornościowe do walki z ra-kiem.

• W roku 1990 słyszymy o: cudownym leku antyrakowymwynalezionym w Irlandii (i jak zwykle), wstępne badanianapawają optymizmem, że niedługo lek zostanie wprowadzonydo ogólnego zastosowania.

• Trzy lata później czytamy, że: w Stanach Zjednoczo-nych powstał lek nadziei, po który ludzie włamują się dolaboratoriów. Okazuje się, że tym cudownym lekiem przeciw-rakowym jest Taksol. Jest to związek pochodzenia roślinnegootrzymywany z kory cisa amerykańskiego. Wszystko wskazujena to, że ten lek będzie oznaczał postęp w walce z tą śmiertelnąchorobą.

• W roku 1994 prasa donosi, że: chińscy uczeni odkrylilekarstwo na raka, a lek ten może uratować życie milionomChińczyków, umierającym na nowotwory.

Po tych rewelacjach następuje cisza. Od roku 1986zbieram materiały dotyczące raka pochodzące z różnychźródeł, dlatego zwracam szczególną uwagę na tego typudoniesienia.

Dlaczego tak ważne są efekty leczenia nowotworówzłośliwych? Otóż okazuje się, że postrachem XX wieku niejest wcale, jak nam to starają się wpajać środki masowego

przekazu, AIDS, lecz nowotwory, które nadal stanowiąjedno z największych zagrożeń zdrowia na całym świecie.

Corocznie notuje się na Ziemi około 6 mln nowychprzypadków raka. Najczęstsze z nich to rak żołądka– 680 000, płuca – 590 000, sutka – 540 000, jelita grubegoi odbytnicy – 510 000, szyjki macicy – 460 000. Ryzykopowstawania nowotworów złośliwych wzrasta wraz z wie-kiem, z wyjątkiem białaczek i nowotworów ośrodkowegoukładu nerwowego (te są częstsze we wczesnym dziecińst-wie). Na nowotwory częściej chorują: poniżej 10 roku życia– chłopcy; pomiędzy 20 i 60 rokiem życia – kobiety (zwłasz-cza w wieku 35-50 lat, gdy zbiera żniwo rak szyjki macicyi rak sutka); powyżej 60 roku życia – mężczyźni.

Rak pozbawia zdrowia co czwartego Polaka, co piątemuodbiera życie. W roku 1997 umrze w Polsce około 400 000osób, z tego około 90 000 na raka. Nowotwory atakują ludziw naszym kraju w różnym wieku, często w pełni sił twór-czych i zawodowych. Zatrważające doniesienia mówią o ob-niżeniu się wieku zachorowalności na raka z 40-50 do 30-40lat. Nowotwory są również najczęstszą przyczyną zgonówu dzieci do lat osiemnastu, a wykrywa się je także jużu niemowląt.

Dzięki utworzonemu w roku 1952 krajowemu rejestrowinowotworów wiemy, że ich liczba wzrosła w ciągu 30 lattrzykrotnie u mężczyzn i dwukrotnie u kobiet. Zjawisko tonadal przedstawia tendencję zwyżkową. Zmieniła się struk-tura zachorowań; początkowo przeważały kobiety, terazmężczyźni. U kobiet dominują nowotwory sutka, szyjkimacicy i żołądka. Mężczyźni narażeni są najczęściej nanowotwory płuc, żołądka i krtani.

Bardzo niebezpieczny jest wzrost zachorowań spowodo-wanych paleniem papierosów. W ciągu ostatnich 20 latliczba ta zwiększyła się czterokrotnie. Trudno się zresztątemu dziwić, skoro pod względem liczby palących jesteśmyw światowej czołówce, ustępując jedynie Węgrom i Cze-chom. Roczny przyrost umierających z powodu raka płucbył w tym okresie większy niż w jakimkolwiek kraju europej-skim. Nasze tempo zachorowalności na nowotwory płuci krtani jest jednym z największych na świecie.

STYCZEŃ-LUTY 2001 NEXUS • 23

Page 25: Nexus 15

choroba

życie

śmierć

Rys. 1. Prawo natury

Bardzo ważny jest fakt, że w pierwszym roku od chwilirozpoznania nowotworu umiera aż 60 procent mężczyzni 50 procent kobiet. Prawdopodobieństwo przeżycia 5 lat odwykrycia nowotworu zmniejsza się wraz z wiekiem. W Pol-sce przeżywa zaledwie 25 procent chorych na raka. Wiado-mo, że w miarę starzenia się organizmu, maleją zdolnościkomórek do samoobrony. W grupie wiekowej siedemdzie-sięciolatków liczba przypadków zachorowań na raka zwięk-sza się dziesięciokrotnie, co jest – zdaniem wielu uczonych– prawidłowością biologiczną.

Problemami leczenia raka od wielu lat zajmują siętysiące uczonych na świecie. Panuje opinia, że być może jużniedługo sytuacja zmieni się na lepsze, choć wśród nauko-wców nie ma jednomyślności. Niektórzy sądzą, że nigdy nieopanujemy tego doskonałego i okrutnego regulatora ewolu-cyjnego, jakim jest rak. Inni z kolei mówią, że problemleczenia raka jest w zasięgu naszych możliwości i bezwzględu na to, czy jest on wywołany przez wirusy, skażenieśrodowiska, czy mutanty – sukces może nastąpić każdegodnia. Inni uczeni twierdzą, że w walce z rakiem zasadniczeznaczenie będą miały katalizatory, którymi są enzymy.Regulują one procesy przemiany materii, wpływają nasystem obronny organizmu, dlatego mogą być skutecznąbronią przeciw rozwojowi nowotworów złośliwych.

Według opinii futurologów najprawdopodobniej do koń-ca XX wieku nie poznamy jednak wszystkich przyczyni mechanizmów powstawania nowotworów. Nadal, tak jakobecnie, nie będzie uniwersalnego środka zwalczającegowszystkie odmiany nowotworów, których liczba przecieżpowiększa się nieustannie. Już teraz rozróżniamy 200 pod-stawowych jednostek chorobowych, a przy uwzględnieniuróżnorodności histopatologicznej liczba odmian sięga aż2000.

U schyłku XX wieku aż trudno uwierzyć, co futuryścizapowiadali medycynie na lata osiemdziesiąte i dziewięć-dziesiąte. Większość chorób zakaźnych miała ulec likwida-cji, średnia długość życia miała się znacznie wydłużyć,mieliśmy być świadkami ograniczenia chorób wieku star-czego, uczeni mieli wynaleźć szczepionkę na raka... Rzeczy-wistość okazała się straszna.

Do znanych wcześniej chorób doszły nowe, tzw. „cywili-zacyjne”. Powróciła gruźlica oraz inne choroby zakaźne,wytworzyły się szczepy bakterii, na które nie ma ŻADNEGOlekarstwa, pojawił się AIDS! Dlaczego tak się dzieje?!Postaram się odpowiedzieć na to i wiele innych pytań.

Będę pisał na tematy medyczne, dlatego jest rzecząnaturalną, że podstawą do potwierdzenia mojej hipotezymuszą być publikacje lekarskie, choć oczywiście nie tylko.Wydawać się może, że wykorzystana przeze mnie bibliografiajest nikła. Do moich celów ilość ta jest jednak całkowiciewystarczająca, szczególnie jeśli się zważy, że w książceprofesora Rudolfa Klimka Rak – przyczyna, uwarunkowania,samoobrona (wydanie z roku 1985) podanych jest 217 pozycjibibliograficznych, opisujących najnowsze osiągnięcia w dzie-dzinie zwalczania raka. Również w Tajemnicach uorganizo-wania żywej komórki dr Teresy Ścibor-Rylskiej w wydaniuz roku 1986 piśmiennictwo zawiera 403 pozycje. Z treści tejniezwykłej książki dowiedziałem się wiele o roli, jaką spełniakomórka w organizmie ludzkim, oraz że nie wszystkietajemnice procesów w niej zachodzących zostały wyjaśnione.

Bardzo ważną książką, która w sposób pełny, żywyi nowoczesny przedstawia całość niezwykle złożonej prob-lematyki raka, jest pozycja Na tropach raka ErnstaBäumlera. Autor książki, z zawodu dziennikarz, odwiedziłw latach sześćdziesiątych wiele przodujących na świecieośrodków badań nad nowotworami i w wyniku rozmów

z wybitnymi uczonymi przedstawił najważniejsze, zarównomedyczne, jak i biologiczne aspekty raka.

Cennym dodatkiem do wymienionych pozycji są dwapodręczniki dla studentów medycyny, Anatomia patologicz-na profesora Hansa Ulricha Zollingera oraz Zarys histologiiprofesora dra hab. med. Stanisława Zawistowskiego. Korzy-stałem również z Biologii C.A. Villee’ego oraz Vademecumlekarza ogólnego, wydanie (PZWL) z roku 1974 oraz 1990.

Opisuję problemy medyczne i aby nie być posądzonymo jakiekolwiek tezy nie mające pokrycia w rzeczywistości,będę często posługiwał się cytatami z tych pozycji, wzboga-conymi własnym komentarzem. Niekiedy pozostawię jed-nak osąd czytelnikowi.

Na początek pragnę przedstawić kilka pytań, na które dotej pory brak odpowiedzi lub odpowiedzi są cząstkowe:

1. Jakie są przyczyny choroby nowotworowej?2. Dlaczego rak występuje częściej u osób starszych?3. Dlaczego rak nie jest dziedziczny?4. Dlaczego rak nie jest zaraźliwy?5. Czy istnieje wrodzona odporność na raka?6. Dlaczego wśród przyczyn umieralności na raka, pale-

nie tytoniu i zła dieta są na pierwszym miejscu?7. Dlaczego nowotwory różnią się znacznie między sobą,

nawet wówczas, gdy wywodzą się z jednego narządu?8. Dlaczego mimo znacznego postępu w chirurgii, tera-

pii promieniami i środkami chemicznymi, choroba nowo-tworowa wykryta w późniejszym stadium może być tylkoczasowo stłumiona?

9. Co powoduje, że u ludzi, którym usunięto nowotwór,wykrywa się we krwi i w limfie miliony komórek nowo-tworowych, przy czym komórki te nie tworzą przerzutów?

10. Czy można znaleźć szczepionkę na raka?11. Dlaczego dziesiątki tysięcy naukowców w setkach

instytutów nie zdołało znaleźć przyczyny powstawania raka?12. Czy człowiek może się uchronić przed rakiem?

RAK A PRAWA NATURYWiadomo, że natura rządzi się prostymi prawami, jed-

nakowymi dla roślin, zwierząt i ludzi. Wszystkie organizmyzbudowane są z komórek, które funkcjonują w podobnysposób.

C.A. Villee: ...wszystkie reakcje chemiczne przebiegającew komórce i warunkujące jej wzrost, pobudliwość, ruchy,utrzymywanie się i odnawianie protoplazmy oraz rozmnażaniesię, określamy mianem metabolizmu lub przemiany materii.Procesy przemiany materii komórek zwierzęcych, roślinnychi bakteryjnych wykazują ogromne podobieństwo choć organi-zmy te tak bardzo różnią się wyglądem zewnętrznym...

Jeśli wszyscy podlegamy jednemu prawu kosmicznemu, toprocesy zachodzące w całej przyrodzie muszą być takie samedla wszystkich organizmów żywych. Przedstawia to rysunek 1.

Używając terminu „życie”, myślę o życiu bez dolegliwo-ści chorobowych. „Choroba” to czas dolegliwości, a śmierćjest natomiast nieodwracalnym procesem zachodzącymw całej przyrodzie. Zaznaczone granice są wyłącznie sprawąumowną, w rzeczywistości bardzo płynną. Jednak żadenz tych etapów nie może być pominięty w przyrodzie. Jestniemożliwe, aby naturalna śmierć nastąpiła bez poprze-dzającego ją procesu chorobowego.

24 • NEXUS STYCZEŃ-LUTY 2001

Page 26: Nexus 15

życiechoroba

śmierć

rak płuc liście filodendrona

Rys. 2.

naczynia krwionośne

zawał serca rak jajnika

Rys. 3.

życie choroba śmierć

Rys. 4. Proces chorobowy z martwicą

Każdy z czytelników widział wystające guzy na drzewach,tzw. huby. Drzewo rośnie, huba również – istnieje wzajemnatolerancja. Czyż więc rak na tym drzewie w postaci huby jestdla niego szkodliwy czy też nie? Dlaczego nie przychodzimyz siekierą lub z nożem i nie wycinamy tego guza? Czy jest toguz złośliwy, czy łagodny? Gdyby był złośliwy, to przeżarłbycałe drzewo, które w konsekwencji zginęłoby. Musi to byćw takim razie guz łagodny. Nasuwa się więc pytanie: czym jestten rak? Czy koniecznie musimy go zabijać, niszczyć, palić?

Jak pisze E. Bäumler: ...rak jest pojęciem zbiorowym,ogarniającym wielką liczbę jednostek chorobowych, którychprzebieg i niebezpieczeństwo dla ustroju zależy od umiejs-cowienia i tempa rozwoju.

W zasadzie zgadzam się z tym stwierdzeniem, jednak nieprzekonuje mnie termin „niebezpieczeństwo”. Dlaczego?Ponieważ rak na drzewie nie stanowi dla niego żadnegoniebezpieczeństwa. Istnieje tak, jak istnieje drzewo. Naj-wyraźniej jednak znalazło ono sposób na to zjawisko. Rodzisię więc pytanie: jaki to jest w takim razie sposób?

Jeśli procesy przemiany materii komórek zwierzęcych,roślinnych, bakteryjnych wykazują ogromne podobieństwo,to porównajmy narządy wewnętrzne człowieka do roślin.

Siedząc kiedyś w pokoju oglądałem w podręczniku leka-rskim schematy rozmieszczenia poszczególnych raków nanarządach ludzkich. Spoglądając na nowotwór płuc, unios-łem wzrok i spojrzałem na filodendron rosnący w pokoju.Uderzyło mnie ogromne podobieństwo między kształtemrośliny i obrazem w książce.

Olśniła mnie nagle myśl, że przecież na liściu widzęwyraźnie raka, jako brązową część liścia, jak również choro-bę (część żółta) i życie (zielona). Rak przedstawiony jest poprostu jako śmierć. Czy jest możliwe, aby ten straszny rakbył niczym innym, jak naturalnym procesem zachodzącymwe wszystkich organizmach, czyli śmiercią? Ponieważ obrazraka płuc tym różnił się od obrazu liścia filodendronu, że napłucach nie było wykazanej choroby, zacząłem gorączkowoprzeglądać podręczniki lekarskie w poszukiwaniu wizerun-ków innych raków. Znalezione przeze mnie ilustracje uka-zywały chorobę podobnie jak jest to widoczne na liściurośliny.

Na wizerunku serca i jajnika widzimy identycznie tosamo, co na liściach, czyli: życie, chorobę i śmierć. Obaprzypadki łączy również jeszcze jedna charakterystyczna

cecha. W każdym z nich zjawisko chorobowe umiejscawiasię na skraju narządu, tak samo, jak w przypadku liścia.

Jeśli pani domu ma roślinkę, ale nie dostarcza jejodpowiedniej ilości pożywienia, wkrótce można zaobser-wować następujący proces chorobowy:

• Najpierw na skraju liścia pojawia się zażółcenie, czylichoroba.

• Po paru dniach proces żółknięcia liścia zaczyna prze-suwać się do środka. Na samym końcu pojawi się częśćbrązowa o bardzo dziwnym kształcie w porównaniu doreszty liścia. Część ta jest pofałdowana, skręcona, niejedno-krotnie kruszy się pod dotknięciem. Czy tę właśnie martwączęść nazwano rakiem?

Moja hipoteza jest następująca: Rak to nic innego jakmartwica komórek, które na początku były zdrowe, późniejprzeszły w stan choroby, zwany stanem przedrakowym,a następnie umarły z braku pożywienia, przyjmując dziwnąpostać zwaną rakiem.

Chcę powtórnie zwrócić uwagę Państwa na jeden nie-zmiernie ważny szczegół. Proces chorobowy zawsze rozpo-czyna się na końcu liścia! Dlaczego właśnie tam? Dlatego, żeprowadzi tam najdłuższa droga transportu pokarmu, którymodżywia się roślina. Po drodze komórki zdążą wychwycićskładniki pokarmowe z tego transportu (w wypadku ludzibędą to białka, węglowodany, tłuszcze, mikroelementy orazwitaminy) i do końca tej drogi dociera już woda wyjałowiona.

Jest oczywiste, że jeśli będziemy podlewali roślinę wyłą-cznie wodą deszczową, to zwiędnie ona z chwilą, kiedycałkowicie wyczerpie się zapas składników mineralnychzawartych w ziemi. Jeśli pani domu w dalszym ciągu nie będziedostarczała odpowiedniej ilości pożywienia, cały liść zrobi siężółty, a po pewnym czasie zwiędnie, inaczej mówiąc umrze.

Czy jednak śmierć jednego liścia oznacza koniec życiacałej rośliny? Absolutnie nie. Moment taki nastąpi wtedy,gdy pani domu nie będzie podlewała rośliny przez jakiśokreślony czas, który możemy nazwać czasem podtrzymaniażycia. Nawet jeśli zwiędną wszystkie liście, pozostanie jesz-cze korzeń i główny pień, z których po miesiącu czy dwóchmogą wyrosnąć nowe liście i roślina może odzyskać swójdawny wygląd. Jednakże będzie miała nowe liście i nowykształt. Są rośliny, które muszą przejść okres wegetacji,podczas którego nie należy ich podlewać (a wegetacja roślinto przecież nic innego, jak sen zimowy niektórych zwierząt).Jednak po zakończeniu tego okresu gospodyni musi dostar-czyć im wody, gdyż w przeciwnym wypadku roślina wy-schnie, co jest równoznaczne ze śmiercią.

W każdym przypadku o trwaniu lub przedłużaniu życiadecyduje woda, która jest podstawą naszej egzystencji. Bezjedzenia możemy przeżyć 60 dni, bez wody tylko 4-6.Człowiek składa się w 70-90 procent z wody, a wrazz wiekiem ilość jej w organizmie maleje. U starszych ludzimoże spaść nawet do 60 procent. Otóż, jak napisałemwcześniej, woda to życie, bez niej więc życia nie ma. Prawdyte są tak oczywiste, że umykają często uwadze obserwatorów.

Proszę wyobrazić sobie człowieka, który zabłądził napustyni i idzie 5 dni bez wody. Pozostały mu już tylko3 godziny życia. W ostatniej chwili nadchodzi jednak pomoc

STYCZEŃ-LUTY 2001 NEXUS • 25

Page 27: Nexus 15

rak

Rys. 5. Rak

I II III IV

choroba śmierć

0 lat 20 lat 40 lat 60 lat

życie

Rys. 6. Przypuszczalny rozwój raka

i spragniony wędrowiec otrzymuje szklankę tego cudownegopłynu. Po pewnym czasie dostanie dwie, później trzy itd. Czywędrowiec ten będzie żył? Oczywiście, że tak. Dlaczego?Dlatego, że komórki dosłownie w ostatniej chwili otrzymająniezbędną dla metabolizmu wodę, czyli podstawę życia.

Rozpatrzmy teraz przypadek, w którym gospodyni w miaręwcześnie spostrzegła, że z rośliną dzieje się coś niedobrego.Chcąc zapobiec dalszemu żółknięciu liści, skwapliwie zaczynapilnować swoich obowiązków i codziennie dostarcza potrzeb-ne ilości wody. Proces żółknięcia jak również proces martwicyzostaje wówczas zatrzymany, choć nie od razu. Na jak długo?Niekiedy na kilka lat, niekiedy na dłużej. Ale nie to jest istotne,ważny jest fakt, że gdy wystarczająco wcześnie zaczniemyreagować na objawy chorobowe, zatrzymamy ich rozwój.

PROCES ROZWOJU RAKACofnijmy się znacznie w przeszłość. Profesor Rudolf

Klimek pisze: ...Nowotwory złośliwe, czyli guzy niszczące sąsie-dnie tkanki i narządy oraz dające przerzuty do węzłów chłon-nych i odległych narządów, znane były już w starożytnymEgipcie. Ojciec medycyny Hipokrates (około 460-377 p.n.e.)określił je mianem raka – Carcinom, a rzymski uczony Celsus(53 p.n.e.-7 n.e.) użył łacińskiego słowa „cancer”, które współ-cześnie jest nadal szeroko stosowane w literaturze medycznej.Nazwa ta powstała z porównania rozprzestrzeniania się nowo-tworów złośliwych twarzy i piersi do krótkiego odwłoku i wieluodnóży kraba, należącego do podrzędu raków dziesięcionogich.

A więc okazuje się, że nazwa rak powstała ze względu napodobieństwo! I nic więcej!

Gdy podczas pierwszych sekcji dokonanych w wiekachśrednich ujrzano raka na narządach wewnętrznych iden-tycznego do opisanego, sformułowanie „rak” powtórzono.

Taki sam wygląd miał rak sprzed 2000 lat i tak samowygląda on dziś. Brakuje jednak tutaj jednego elementu.Widać życie oraz śmierć, ale nie widać choroby.

Przedstawię teraz, jak moim zdaniem przebiega cyklpowstawania raka od samego początku:

Rozpatrzmy te cztery etapy po kolei:I. Młoda wątroba jest czysta i zdrowa – zrozumiałe dla

każdego.II. Po upływie 20 lat życia rozpoczyna się proces choro-

bowy.

III. Po przekroczeniu pewnego czasu na chorej częściwątroby powstaje martwica w postaci małego guza. W pier-wszym rzędzie umierają najsłabsze sąsiednie komórki, cow efekcie tworzy wizerunek raka!

IV. Kolejnym etapem jest proces powiększania się raka.Oto dlaczego rak ujawnia się tak późno, po upływie

50-60 lat.W jaki sposób świat naukowy opisuje proces powstawa-

nia raka? L.H. Szabad, jeden z najbardziej znanych on-kologów rosyjskich, wyróżnia cztery podstawowe stadiarozwoju nowotworu:

1) nieregularnie rozsiane rozrosty,2) guzkowate rozrosty,3) nowotwory dobrotliwe,4) nowotwory złośliwe....Stany przedrakowe bywają różnorodne. Stany zapalne

mogą, ale nie muszą im towarzyszyć.E. Bäumler: ...zwykłe przeziębienie grozi różnymi doleg-

liwościami. W chorobach serca pierwszym sygnałem jest pod-wyższenie ciśnienia. Choroby zakaźne dają znać o sobiewysoką temperaturą i bolesnymi stanami zapalnymi. Jednatylko choroba początkowo atakuje ofiarę w sposób bezgłośnyi bez żadnych objawów...

H.U. Zollinger w uwagach dla studentów: ...Zapamiętaj;marskość pomartwicza jest marskością postępującą...

Vademecum: ...W niektórych przypadkach rak wątrobyprzebiega bardzo skrycie, nietypowo i zostaje rozpoznany pod-czas badania sekcyjnego...

Moim zdaniem stany przedrakowe to nic innego jakchoroba. Natomiast jeśli chodzi o powyższe stwierdzenie, żestany zapalne nie muszą towarzyszyć rakowi, moje wy-tłumaczenie jest następujące. Nie muszą, ponieważ tenłagodny guz to nic innego jak martwica. O stanach zapal-nych będę szerzej pisał dalej.

W opinii lekarskiej pierwotny rak wątroby, trzustkii śledziony zdarza się rzadko, można przyjąć, że praktycznienie występuje u ludzi poniżej 25-35 lat życia. Szczyt za-chorowań przypada na sześćdziesiąte lata życia. Słusznie więcpisze profesor R. Klimek, że ...rak jest alternatywą śmierci.

W moim pojęciu RAK JEST PO PROSTU ŚMIERCIĄ!W latach siedemdziesiątych przeprowadzono następują-

ce doświadczenie: Człowieka umieszczano w punkcie elekt-rycznie neutralnym i badano specjalną aparaturą, która zapomocą czujnika i sygnału świetlnego wyznaczała zakresjego pola energetycznego. Każdy z badanych ludzi wykazy-wał odrębną reakcję na zmiany pogody czy działanie leków.Najciekawsze okazały się nieregularności w obrysie polaelektrycznego określające pewne nieprawidłowości w or-ganizmie. Nowotwór złośliwy wybrzuszał długim językiempole na wysokości guza, dając niewątpliwy dowód zwięk-szonej aktywności chorego narządu. Nowotwór łagodny niedawał jednak tego efektu. To oczywiste, gdyż komórki tegoraka były już martwe.

Wróćmy do przykładu z panią domu. Jeśli gospodynidba o kwiaty i rośliny, jeśli systematycznie dostarcza impożywienia w postaci wody, związków mineralnych orazświatła, efekty są znakomite. Rośliny wspaniale się roz-wijają, dają dużo nowych liści, są cudownymi okazamipiękna i zdrowia. Natomiast w wypadku zaniedbania obo-wiązków przez gospodynię niektórym roślinom zaczynajążółknąć liście, zawsze jednak na samym końcu.

W wypadku gdy wszystkie liście i kwiaty zwiędną, zżółk-ną i umrą, to jakie działanie podejmie pani domu? Oczywiś-cie ograniczy się do wykonania tylko jednej czynności.Zacznie rośliny podlewać z nadzieją na ich uratowanie.Może się zdarzyć, że nie uratuje żadnej, może być że jedną,

26 • NEXUS STYCZEŃ-LUTY 2001

Page 28: Nexus 15

I II III IV

Rys. 7. Proces leczenia

kilka lub wszystkie. Zależy to od czasu, który upłynął odostatniego podlania do chwili ponownego wznowienia tejczynności, od wieku rośliny, wielkości doniczki, zawartościsoli mineralnych w ziemi itd.

Identycznie jest z człowiekiem. W wypadku kiedy niedo-bory witamin pogłębiają się, do najdalszych części naszegociała, czyli kończyn, dopływa krew pozbawiona składnikówodżywczych. Komórki i tkanki najpierw robią się słabe,potem zaczynają chorować. Bakterie wnikają w osłabionekomórki i atakują organizm, następuje proces zapalny.Dowodem tego, co piszę, jest choroba Bürgera, Raynauda,zakrzepowe zapalenie żył itp.

Pierwszą więc czynnością leczniczą powinno i musi być,dostarczenie przez przewód pokarmowy maksymalnej ilościwitamin z bioelementami, którą nasz organizm jest w stanieprzyswoić w ciągu 24 godzin. Proces asymilacji jedzeniaw naszym układzie pokarmowym jest bowiem zawężony doram czasowych. Poprzedni rozdział o witaminach i mikro-elementach wyjaśnia, dlaczego właśnie one muszą być za-stosowane również w leczeniu guza niezłośliwego, czylimartwicy.

Nasycenie organizmu brakującymi składnikami – po-przez leczenie kompleksowe – spowoduje odwrócenie kolej-ności zdarzeń przedstawionych na rysunku 7. Proces lecze-nia będzie więc przebiegał w sposób następujący:

Rozpatrzmy po kolei wszystkie cztery sytuacje.I. Pierwszym etapem jest nasycenie całego organizmu

brakującymi składnikami. Ponieważ nie tylko chore organypotrzebują tych elementów (inne również odczuwają ichbrak), musi więc minąć od dwóch do czterech miesięcy, nimzacznie zanikać stan chorobowy. Martwica w formie rakautrzymuje się bez zmian.

II. Stan chorobowy stopniowo zanika. Proces ten po-trwa od trzech do sześciu miesięcy. Martwica trwa.

III. Po kilku miesiącach (6-12), w zależności od zaawan-sowania choroby i wieku pacjenta, następuje moment pra-widłowej pracy całego narządu. Martwe komórki zostanąodłączone i sfagocytowane, a na ich miejsce narosną komó-rki zdrowe, które będą spełniały swoje zadania.

IV. Organ zdrowy z nowymi komórkami w miejscustarych i martwych – pozostaje blizna.

Czytelnik z pewnością zapyta: Czy taki proces jest moż-liwy, realny? Otóż z całą odpowiedzialnością twierdzę napodstawie nie teorii, ale praktyki, że tak. Postępujemyidentycznie jak w wypadku awitaminozy absolutnej, leczącwszystkie układy jednocześnie.

Nie ma na świecie człowieka, który by się nigdy nieskaleczył w rękę lub nogę. Pamiętamy, co się dzieje z raną?Po zatamowaniu krwi po kilku godzinach pojawia się ropa(a ropa to nic innego jak surowica i bakterie), która popewnym czasie zamienia się w strup. Strup ten zakryjeszczelnie ranę, w której rozpoczną się procesy ziarninowa-nia. Po zakończeniu gojenia strup sam odpadnie i ukaże sięblizna. Jeśli uszkodzenie było większe, blizna pozostaje namdo końca życia, gdyż te komórki naszego ciała, które jątworzą, różnią się od reszty skóry. Na pewno są o wielesilniejsze, mocniejsze od pozostałych. Sprawdza się tu po-

wiedzenie, że najpewniejszą firmą farmaceutyczną jestnasz własny organizm.

Zauważmy, że proces leczenia odbywa się w określonychramach czasowych. Im większa rana, tym okres gojenia jestdłuższy, im silniejszy układ odpornościowy, tym szybszegojenie. Jeśli przypadkowo za wcześnie zerwiemy strup,zobaczymy wyraźne kontury blizny z ropą, która po pewnymczasie ponownie przekształci się w strup, izolując ranę.Leczenie trwa nadal aż do skutku, samoistnie, bez naszejingerencji.

Identyczny proces przebiega na naszych wewnętrznychnarządach – takie jest Prawo.

Chciałbym jeszcze raz bardzo wyraźnie zaznaczyć, żepisząc „rak” mam oczywiście na myśli tak zwane guzyłagodne, które są wyraźnie odgraniczone od tkanek sąsied-nich i nie wnikają do nich. Zwykle są zbudowane z komórekzróżnicowanych, ale morfologicznie zbliżonych do komórektkanki, z której się wywodzą. Guzy te rosną przez wiele lat– wolno, niedostrzegalnie – a usunięte nie odnawiają się.Jak bowiem mogą się odnowić, skoro są to komórki mart-we? Nawet jeśli wyglądają na żywe, to na pewno nie pracująw 80-90 procentach, czyli właściwie biologicznie nie żyją.

Chciałbym tutaj dodać, że po zrobieniu wielu analiz stanuzdrowia obraz chorych na raka jest dla mnie jednoznaczny.Wszyscy pacjenci w wieku powyżej 60 lat mają bardzo dużąawitaminozę oraz znacznie obniżony poziom sił witalnych.Jeśli jednak zastosują leczenie kompleksowe, mają dużąszansę na przeżycie. Szansa ta wzrasta, jeśli siły witalne sązawarte między 4000A a 5000A. Natomiast jeśli człowiek maokoło 6000A, nigdy u niego nie wystąpi zjawisko zwaneguzem łagodnym, czy jak ja to nazywam martwicą, ponieważmartwica jest skutkiem awitaminozy absolutnej (a-a). Jeślipan X będzie dostarczał codziennie do organizmu niezbędneilości wszystkich związków potrzebnych do życia, dożyje dopóźnej starości, ciesząc się doskonałą kondycją i zdrowiem,bez obawy o powstanie raka.

Oto niewielki cytat z książki J.C. Harisa: ...W siedem-dziesięciotysięcznej populacji Indian Navajo, rak występujebardzo rzadko. Na 60 000 zgłoszeń do szpitali stwierdzono tylko208 przypadków nowotworów. A spośród 108 przypadkówu kobiet trzy miały raka sutka. Zrodziło się przypuszczenie, żeczynnikiem decydującym może tu być sposób odżywiania.W diecie Indian Navajo nie ma żadnych wyszukanych pokar-mów, odżywiają się oni głównie mięsem, zbożami, dynią,owocami, korą, herbatą miejscową i przygotowywanym przezkobiety chlebem, który jest podobny do chrupkiego naleśnika.

Widzimy więc, że jedynym czynnikiem pozwalającymnam uniknąć martwicy jest przyrządzanie prostych, niewyszukanych posiłków, opartych na zbożach, owocach, her-batach ziołowych, które utrzymują nasz organizm na wyso-kim poziomie witalności, co z kolei, wiąże się z wysokimstopniem odporności.

Kończąc tę część rozdziału chcę stwierdzić, że w świetletego, co napisałem wyżej, rak, czyli guz łagodny, nie jestdemonicznym, straszliwie groźnym niebezpieczeństwem dlanaszego organizmu, które niszczy i doprowadza do śmierci.Jest to naturalny proces starzenia się organizmu, któremuwszyscy podlegamy. Do zasad Prawa Kosmicznego musimysię dostosować, czy tego chcemy, czy nie. Bezsensowne jestwięc zwalczanie operacyjne tego zjawiska. Doprowadzićmoże to w rezultacie jedynie do szybszego pogłębienia sięprocesu chorobowego, a w konsekwencji – do przedwczes-nej śmierci pacjenta. Cały mechanizm leczenia opiera sięwyłącznie na prawidłowym dostarczaniu do organizmu bra-kujących składników. To wszystko!�

ciąg dalszy w następnym numerze

STYCZEŃ-LUTY 2001 NEXUS • 27

Page 29: Nexus 15

Historia ReneCaisse i jejziołowego

preparatu, Essiaca,będącego

skutecznymremedium na raka

pokazuje, żew leczeniu ludzi

ich zdrowiewcale nie jestnajważniejsze.

Część 1

Sheila Snow FraserCarrol Allen

Copyright 1977

Artykuł pochodzi z magazynuHomemaker’s Magazine

lipiec-sierpień 1977

W czasie gdy rak jest przyczyną co szóstego zgonu w Kanadzie i prawdopodob-nie dotknie co czwartego człowieka na kontynencie amerykańskim i gdy

mimo milionów dolarów wydawanych rocznie na badania, choroba ta wciąż pozostajetajemniczym zabójcą, warto zapoznać się z historią Rene Caisse i jej Essiaca.

Czterdzieści lat temu Rene Caisse i Essiac stanowili centrum medyczneji politycznej debaty, która dotarła aż na forum parlamentu prowincji Ontarioi trafiła na pierwsze strony gazet na całym kontynencie.

Wtedy to, stojąc w obliczu odmowy uzyskania od Rene receptury Essiaca,sfrustrowani i zakłopotani lekarze orzekli, że jej pacjenci nigdy nie mieli raka alboich wyleczenie nastąpiło wskutek wcześniejszego leczenia.

„Proszę dać nam jego recepturę, to zaczniemy badania” – zaproponowałaOntaryjska Komisja do Badań Środków na Raka.

„Jeśli uznajcie jego zasługi w leczeniu raka i zagwarantujcie, że będzie stosowa-ny w leczeniu ludzi, to ją wam wyjawię” – odrzekła Rene Caisse.

Impas, który się wytworzył między naukowcami domagającymi się pełnejkontroli nad badaniami każdego nowego środka, zanim zostanie dopuszczony dostosowania, a prowincjonalną pielęgniarką twierdzącą, że poprawa zdrowia pac-jentów jest wystarczającym dowodem skuteczności leku, trwa do dziś.

Według Rene Caisse złożoność jej mieszanki ziołowej była i jest niemożliwa do„rozszyfrowania”. Jeśli Essiac jest rzeczywiście środkiem leczącym czy też tylkołagodzącym, jego tajemnica prawdopodobnie umrze razem z nią.

Od roku 1936 co najmniej osiem razy składano jej oferty pomocy w opaten-towaniu i dystrybucji Essiaca – niektóre z nich pochodziły od naukowców, inne odwęszących dobry interes laików. Jeden z nich zaoferował jej w 1937 roku 200 000dolarów w gotówce, 50 000 rocznej pensji oraz procent od sprzedaży. Tylkow ostatnich sześciu miesiącach złożono jej dwie kolejne propozycje. Odmówiławszystkim.

O Rene Caisse dowiedzieliśmy się od mieszkającej w Muskoka Sheili Fraser,która w ciągu ostatnich niespełna trzech lat przeprowadzała z nią liczne rozmowygromadząc materiały do książki o niej i Essiacu. Artykuł, który przyniosła do naszejredakcji, miał w sobie niemal tyle samo tajemniczości, co powieści Agaty Christie.Czy środowisko medyczne rzeczywiście sprzysięgło się przeciwko niej, jak twierdziłaRene?

Czy Essiac naprawdę był tak skutecznym środkiem, jak to wynika z dokumen-tacji i zeznań jej pacjentów?

Jeśli fakty podane w historii Sheili Fraser o Rene potwierdziłyby się, jeślirzeczywiście trafiła na „coś” wielkiego, wówczas cały świat powinien się o tymdowiedzieć. Do współpracy z Sheilą Fraser redakcja skierowała Carol Allen,doświadczoną dziennikarkę wyspecjalizowaną w rozwiązywaniu różnych zagad-kowych spraw, której zadaniem było zweryfikowanie setek faktów i szczegółówzwiązanych z tą historią. Początkowo nasze podejście do tej sprawy było bardzosceptyczne. Staliśmy na stanowisku, że jeśli ten preparat nie przedstawia żadnejwartości, ponowne roztrząsanie tego konfliktu i wzbudzanie nadziei milionów ludzi,byłoby z naszej strony nieodpowiedzialnym posunięciem.

Dowiedzieliśmy się, że Essiac nie został pogrzebany żywcem. Mieszczący sięw Nowym Jorku ośrodek raka Memorial Sloan-Kettering Cancer Center prowadziłod wiosny 1974 aż do jesieni 1976 roku badania na myszach, kiedy to Rene wycofałasię z nich, twierdząc, że nie testowano go zgodnie z jej wskazówkami. Był też lekarzz Cambridge, dr Charles Brusch, który współpracował z Rene w 1959 rokui poprosił ją ostatnio o Essiaca dla chorego na raka przełyku. Jego pacjent, PatrickMcGrail, był już w ostatnim stadium choroby i nie mógł ani jeść, ani spać. DrBrusch nie liczył tak naprawdę na jego wyleczenie, jednak po dziewięciu dawkachtej ziołowej mieszanki okazało się, że apetyt pacjenta poprawia się, a bólei problemy ze spaniem stopniowo ustępują. Po około 14 tygodniach od rozpoczęciakuracji McGrail przytył 11 funtów i „czuł się o niebo lepiej”.

28 • NEXUS STYCZEŃ-LUTY 2001

Page 30: Nexus 15

Do roku 1924, kiedy to u jejulubionej ciotki, Mirezy Potvin,stwierdzono ostatnie stadium

raka, Rene nie traktowałapoważnie tego indiańskiegopreparatu ziołowego... Po

dwóch miesiącach spożywaniaziołowego naparu chora

zaczęła dochodzić do siebiei nabierać sił – żyła potem

jeszcze przez 20 lat.

Zapytany o opinię na temat skuteczności Essiaca powie-dział: „Essiac ma wspaniałe działanie jako uzupełnienie każ-dej terapii, którą pacjent przechodzi. Nie mogę nazwać golekiem na raka, jednak zawsze miał on i ma do dzisiajogromne zasługi w leczeniu tej choroby. Uważam go zazasadniczy dodatek do każdego rodzaju terapii”.

Dr Brusch jest lekarzem o doskonałej reputacji (nagrodauznania miasta Cambridge, nagroda gubernatora stanu Mas-sachusetts za osiągnięcia na polu opieki medycznej, dożywot-nie członkostwo Dante Alighieri Society za pracę społeczną),przeto jego spostrzeżenia i poparcie dla Essiaca mają dużeznaczenie.

Nasz sceptycyzm zaczął zaczął powoli przeradzać się w ros-nący entuzjazm. Jednak Rene była ostrożna, pełna wątpliwoś-ci, i bała się, że „oni” (tj. świat medycyny akademickiej, który,jak twierdziła, szykanował ją w przeszłości) mogą zaszkodzićrównież nam. Miała świetną pamięć i pamiętała większośćzdarzeń oraz nazwisk ludzi, z którymi miała do czynienia.

Ilekroć odwiedzaliśmy ją, siadywała w swoim ulubionymbujanym fotelu ubrana w żywą, kwiecistą sukienkę, przyozdo-biona dużą ilością biżuterii, która mieniła się w nikłym świetlezimowego słońca, i z beztrosko skrywanymi włosami podczarną peruką. Chętnie pokazywała różne dokumenty i wy-cinki z gazet, listy od sprzyjających jej lekarzy, historie choróboraz zdjęcia pacjentów przed i po jejkuracji, wyciągane z szuflad i karto-nów upchanych pod łóżkiem. Gdyw końcu rozproszyliśmy jej pode-jrzenia, rozpoczęła swoją opowieść,zgadzając się na nagrywanie naszychrozmów na swoim własnym magne-tofonie. Przez wiele lat wisiała nadnią groźba grzywny i aresztu, zatemnie powinno dziwić, że nie łatwobyło zdobyć jej zaufanie. Czuła sięurażona naszym wymogiem spraw-dzenia każdego faktu. Zniechęconai zniecierpliwiona często wyrażałaswoje obawy, że może nie dożyćczasu, w którym Essiac zostaniew końcu zalegalizowany. Skromnai bezinteresowna, wyglądała na cał-kowicie nie zainteresowaną korzyściami majątkowymi Uwa-żała, że Essiac nigdy nie powinien trafić w ręce kogoś, ktowykorzystałby go wyłącznie dla czystego zysku.

Była zła na nas za złożenie wizyty drowi Bruschowi, mimoiż uprzedziliśmy ją dużo wcześniej, że może do niej dojść.A także za to, że pojechaliśmy do Nowego Jorku na spotkaniez drem Chesterem Stockiem, zastępcą prezesa i dyrektoremds. administracyjnych i naukowych Memorial Sloan-KetteringCancer Center.

Nie chciała, żebyśmy „niepokoili” jej byłych pacjentów,mimo iż oni – wprost przeciwnie – gorliwie ją popierali.Właściwie wszyscy lekarze, którzy przysyłali do niej kiedyśswoich pacjentów, już nie żyli, niektórzy zanotowali jednakswoje spostrzeżenia na temat Essiaca. Część dowodów udałosię również odnaleźć w miejscowym archiwum.

Historia Rene była w rzeczy samej prawdziwa. Udało sięjej uzyskać zadziwiające rezultaty w leczeniu Essiaciem róż-nych odmian raka i jednocześnie zakazano jej leczenia nim,dopóki nie ujawni tajemnicy jego składu. Pytanie, czy powo-dem tego zakazu była zazdrość świata medycznego, jaksądziła, czy też inne przyczyny, wciąż pozostaje otwarte,bowiem Essiac nigdy nie przeszedł udokumentowanych ba-dań klinicznych.

Jak to naprawdę było?

Historia Essiaca zaczęła się w roku 1922, kiedy ReneCaisse, jedna z jedenastu wychowanych w rodzinie katolickiejdzieci, pracując jako pielęgniarka w szpitalu w Haileyburyw prowincji Ontario zauważyła pacjentkę ze zdeformowaną,pokrytą bliznami piersią. Zaciekawiona zapytała, co się stało.

Kobieta odpowiedziała, że podczas pobytu na północy,gdzie mąż był poszukiwaczem złota, na jej piersi pojawiła sięnarośl. Jeden z ich przyjaciół, Indianin, zaoferował pomocw wyleczeniu guza, jednak żywiąc razem z mężem tradycyjneprzekonania i sceptycyzm udała się do Toronto, gdzie lekarzepotwierdzili ich obawy, stwierdzając, że to rak, i orzekli, żepierś należy usunąć.

Mając w pamięci niedawną śmierć swojej przyjaciółki popodobnej operacji oraz z braku środków na pokrycie pobytuw szpitalu, kobieta ta wróciła do obozu na północy i zaczęłapić zioła.

Stan jej piersi stopniowo ulegał poprawie, zaś Indianinuczył ją, które zioła zbierać, jak je parzyć i jak się nimi leczyć.Gdy Rene poznała ją w szpitalu, dwadzieścia lat po tymzdarzeniu, pierś wciąż nosiła ślady blizn, ale była wolna odraka. Rene poprosiła ją wówczas o recepturę na zioła, którejej pomogły.

Do roku 1924, kiedy to u jej ulubionej ciotki, MirezyPotvin, stwierdzono ostatnie stadium raka, Rene nie trak-

towała poważnie tego indiańskiegopreparatu ziołowego. Jej doświad-czenie jako pielęgniarki asystującejprzy operacjach było w przeważają-cej części przygnębiające – pacjen-tów otwierano na stole operacyjnym,odkrywano beznadziejne, nie nada-jące się do zoperowania przerzuty i...zamykano z powrotem, skazując ichna powolną agonię albo litościwieszybką podróż na tamten świat.

Rene poprosiła dra R.O. Fisherao zgodę na wypróbowanie indiańs-kiego preparatu. Ponieważ nie miałon nic lepszego do zaoferowaniaoprócz swojego błogosławieństwa,Rene zaczęła zbierać zioła (twierdzi,że w rodzinnym Ontario rośnie wy-

starczająco dużo ziół, aby wyleczyć chorych na raka nacałym świecie) i przygotowywać z nich herbatę dla ciotki.Po dwóch miesiącach spożywania ziołowego naparu chorazaczęła dochodzić do siebie i nabierać sił – żyła potemjeszcze przez 20 lat.

Zachęcona wyleczeniem ciotki przystąpiła razem z dremFisherem do leczenia innych pacjentów, u których lekarzestwierdzili ostatnie stadium choroby nowotworowej. Po spo-żywaniu zwykłej, ziołowej herbaty oni także wykazywali zde-cydowaną poprawę, toteż popularność tego nowego środkazaczęła szybko rosnąć. Rene i dr Fisher założyli, że wstrzyku-jąc płyn bezpośrednio pod skórę mogliby osiągnąć jeszczelepsze rezultaty. Pierwszym pacjentem, który otrzymał takizastrzyk był mężczyzna z Lyons w stanie Nowy Jork cierpiącyna raka języka i gardła. Gdy w towarzystwie dra Fishera i jegoasystentki Rene zaaplikowała zastrzyk bezpośrednio w językmężczyzny, pacjent zaczął się trząść, a język puchnąć takszybko, że trzeba było przycisnąć go łyżką, aby umożliwićchoremu oddychanie. Po około 20 minutach opuchliznazeszła i ustały drgawki. Mimo iż pacjent nie otrzymał jużwięcej zastrzyków, rak przestał się powiększać i chory żyłjeszcze przez pewien czas, nie cierpiąc już tak bardzo.

Stało się oczywiste, że mieszanka wymaga pewnych mody-fikacji, jeśli ma być stosowana podskórnie. W tym celu Rene

STYCZEŃ-LUTY 2001 NEXUS • 29

Page 31: Nexus 15

Pracując późniejw tamtejszym laboratorium,

Rene zaobserwowała, żemyszy, którym wszczepiono

ludzkie komórki rakowe,a następnie podawano Essiac,

żyły dłużej i ich guzycofały się.

zaadoptowała piwnicę domu swojej matki przy ParksideDrive w Toronto na laboratorium i razem z drem Fisheremzaczęła eksperymentować na myszach zarażonych ludzkimikomórkami raka. Eliminując oraz modyfikując kombinacjęziół wyodrębnili jedno z nich, które mimo iż nie poprawiałoogólnego stanu zdrowia, stosowane pod postacią szczepionkiredukowało guzy, natomiast trzy pozostałe, podawane doust-nie, wydawały się być źródłem lepszego samopoczucia pacjen-tów. Mniej więcej w tym też czasie nadano temu preparatowinazwę Essiac.

Osiemdziesięcioletni J. Smith przybył do Rene z paskud-ną, krwawiącą naroślą na policzku. W ciągu 24 godzin odmomentu rozpoczęcia leczenia krwawienie ustało. Po wieluzabiegach narośl zmniejszyła swoją objętość, zaś dużej wiel-kości dziury na brodzie zaczęły się goić. Mężczyźnie zrobionozdjęcia (które widzieliśmy) przed i po kuracji. Ponieważ tennowotwór był wyraźnie widoczny, a uzyskane rezultaty takznakomite, również inni lekarze zaczęli przysyłać do Reneswoje „beznadziejne przypadki”.

Pracując w roku 1925 w Timmins, została poproszonaprzez dra J.A. McInnisa o zajęcie się kobietą chorą na rakajelita grubego z dodatkowymi powikłaniami cukrzycowymi.Aby uniknąć ewentualnych problemów w trakcie stosowaniaEssiaca, pacjentka wyraziła zgodę na zmniejszenie w tymczasie dawki insuliny. W początko-wym okresie leczenia guz zaczął siępowiększać i twardnieć, prawie cał-kowicie zamykając przepustowośćjelita, jednak po pewnym czasiezmiękł i zmalał, aż w końcu zniknąłzupełnie. Dodatkowym i zarazemnajbardziej dziwnym efektem działa-nia Essiaca okazało się kompletneustanie objawów cukrzycy. I chociażpo sześciu miesiącach cotygodnio-wych szczepień zaprzestano jego sto-sowania, pacjentka pozostawała jed-nak w dobrym zdrowiu. W roku 1926 przypadek ten zaintere-sował dra Fryderyka Bantinga, współodkrywcę insuliny, któryzapoznał się z historią choroby oraz zdjęciami rentgeno-wskimi pacjentki zrobionymi w trakcie leczenia Essiaciem. DrBanting uznał, jak twierdziła Rene, że preparat ten musiałpobudzić trzustkę do normalnego działania i tym samymwyleczył cukrzycę.

W roku 1926 ośmiu lekarzy wystosowało do MinisterstwaZdrowia i Opieki w Ottawie petycję z żądaniem umożliwieniaRene przeprowadzenia badań preparatu na szeroką skalę.

Wierzymy, że środek na raka stosowany przez Rene Caissenie wyrządza krzywdy, łagodzi ból, przyczynia się do zmniej-szania guzów oraz przedłuża życie w beznadziejnych przypad-kach. Jesteśmy głęboko przekonani, że nigdy nie zajmowała sięona jakimkolwiek przypadkiem, w którym nie zrobiono by wcześ-niej wszystkiego, co możliwe, i nawet wtedy udawało jej sięosiągać zadziwiające rezultaty.

Podpisano:R.O. Fisher, R.A. Blye, J.A. McInnis, E.T. Hoidge, C.H. Hair, G.

Moore, J. William, J. Robert.

W odpowiedzi Ottawa wysłała dwóch „uzbrojonych”w oficjalne papiery lekarzy, zezwalając im na aresztowanieRene lub powstrzymanie jej od dalszej działalności. Dowie-dziawszy się na miejscu, że zajmuje się ona tylko beznadziej-nymi przypadkami, jeden z nasłanych lekarzy, dr W.C. Ar-nold, zaproponował jej podjęcie badań na myszach w szpitalu

Christie St w Toronto. Pracując później w tamtejszym labora-torium, Rene zaobserwowała, że myszy, którym wszczepionoludzkie komórki rakowe, a następnie podawano Essiac, żyłydłużej i ich guzy cofały się.

Po wyjeździe matki do Bracebridge Rene zrezygnowałacałkowicie z pracy jako pielęgniarka i wynajęła mieszkanieprzy ulicy Sherbourne w Toronto, gdzie zaczęła przyjmowaćokoło 30 pacjentów dziennie cierpliwie czekających w kolejcepod jej drzwiami. Wkrótce sąsiedzi zaczęli uskarżać się natłok samochodów i ludzi. Nie posiadając stałych dochodów(nie pobierała opłat za leczenie, przyjmowała jedynie wolnedatki), musiała po pewnym czasie przenieść się do Peter-borough, gdzie mieszkania były tańsze.

„Ledwie się urządziłam (w Peterborough), gdy około8 rano rozległo się pukanie do drzwi” – wspomina Rene.– „Przybyły mężczyzna oświadczył, że ma nakaz aresztowaniamnie za prowadzenie nielegalnej praktyki. Miałam przy sobiekilka listów z Ministerstwa Zdrowia oraz ze StowarzyszeniaLekarzy i Chirurgów, w których obiecywano mi, że nikt niebędzie zakłócał mojej pracy, dopóki nie będę pobierała za niąopłaty. Nie spodziewając się więc niczego złego, poszłamjednak na górę, aby się ubrać. Mężczyzna zaczął w tym czasieprzeglądać listy i papiery i kiedy zeszłam na dół, odstąpił odzamiaru aresztowania mnie. Postanowił porozmawiać w mojej

sprawie ze swoim szefem ze Stowa-rzyszenia Lekarzy Chirurgów, dremR.T. Noble’em.

Myślałam, że oszaleję ze strachu.Bałam się, że znowu mogą po mnieprzyjść, i umówiłam się na spotkaniez ministrem zdrowia, drem J.M.Robbem, zabierając ze sobą kilkupacjentów i lekarzy, którzy mi poma-gali. Dr Robb zapewnił mnie, że niebędę niepokojona dopóty, dopókinie będę brała pieniędzy od chorychi w każdym przypadku będę miała

pisemne potwierdzenie diagnozy przez lekarza”.Odkąd w roku 1932 w Toronto Star pojawił się pierwszy

poważniejszy artykuł na jej temat zatytułowany „Dziewczynaz Bracebridge odkrywcą leku na raka”, zainteresowanie jejosiągnięciami zaczęło poważnie wzrastać.

Dr A.F. Bastedo, którego pacjent został wcześniej wyle-czony przez Rene, przekonał w roku 1935 Radę MiejskąBracebridge, aby wyraziła zgodę na przystosowanie starego,zajętego za nie zapłacone podatki, hotelu na klinikę raka.

„W jej wyposażeniu pomogli mi zarówno radni, jak i bur-mistrz, a także mieszkańcy Bracebridge i okolic” – wspominaRene. – „Wszyscy byli wspaniali, chociaż, jak żartowała mojaciotka, «policjant zawsze wisiał nad moją głową». Nasz budy-nek znajdował się dokładnie naprzeciwko aresztu miejskiego,którego naczelnik często żartował, że trzyma w nim dla mniemiejsce”.

Pod koniec lata klinika mogła się już pochwalić swoimbiurem, apteką, izbą przyjęć oraz pięcioma pokojami dlapacjentów – wszystkie one były wspaniale wyposażone przezmieszkańców miasta. Całością opiekowała się siostra Rene i jejdwie siostrzenice. Ulica Dominion przypominała atmosferąsłynną świątynię w Lourdes, gdzie pełni nadziei pielgrzymiposzukują dróg powrotu do życia. Samochody parkowano ciasnowzdłuż ulicy i wszyscy czekali cierpliwie, aby w końcu przekroczyćpróg tego murowanego z czerwonej cegły budynku. Niektórychwnoszono, innym pomagano przy wchodzeniu po schodach,jeszcze inni radzili sobie sami. Od czasu do czasu ambulanssyreną torował sobie drogę. Rene zjawiała się wówczas natych-miast i zajmowała co bardziej skomplikowanymi przypadkami.

30 • NEXUS STYCZEŃ-LUTY 2001

Page 32: Nexus 15

...Essiac powodował w jakiśsposób powrót komórek

rakowych do ich pierwotnegostadium, następnie ich

kurczenie się i wydalenieprzez organizm, często tak,by już nigdy nie powróciły.

Wkrótce po otwarciu kliniki rak ugodził jej najbliższąosobę. Na raka wątroby zachorowała jej matka. Jej podeszływiek i słabe serce wykluczały przeprowadzenie operacji.Kiedy Rene robiła jej zastrzyki z Essiaca, mówiła jej, że tośrodek „na wzmocnienie”, który przepisał jej lekarz. MatkaRene zaczęła wracać do zdrowia i żyła jeszcze przez 18 lat,zanim zmarła na serce. Rene nigdy nie powiedziała jej prawdyo jej chorobie.

Do ontaryjskiego ministra zdrowia, dra J.A. Faulknera,zaczęto kierować wkrótce petycje podpisane przez tysiąceludzi, w których domagano się udzielenia pomocy Rene.W jednej z nich, podpisanej przez dziewięciu lekarzy: W.H.Oaksa (Rosseau), M.S. Witticka (Burks Falls), W. Dillane’a(Powassan), E.J. Ellisa (Bracebridge), F. Shannona (Chur-chill), B.L. Guyatta (Toronto), R.O. Fishera (Toronto), J.M.Greiga (Bracebridge) i J.A. McInnisa (Timmins) – ostrzega-no, że należy podjąć natychmiastową akcję umożliwiającąudostępnienie Essiaca wszystkim cierpiącym na raka, za-chowując go zarazem jako kanadyjskie odkrycie.

Dr Faulkner spotkał się z drem Fryderykiem Bantingiem,słynnym odkrywcą insuliny, który zaproponował jej w następ-stwie tego spotkania przeprowadzenie badań na zwierzętachw swoim laboratorium.

„Nie będzie Pani zobowiązana do wyjawienia żadnej taje-mnicy dotyczącej preparatu” – napi-sał dr Banting w skierowanym doniej liście z 23 lipca 1936 roku.– „Wszystkie wyniki badań musząbyć jednak najpierw zaakceptowaneprzeze mnie, zanim będą mogły byćgdziekolwiek opublikowane, takw gazetach, jak i pismach medycz-nych”.

Na spotkanie z drem BantingiemRene udała się w asyście pięciu le-karzy.

„Był bardzo uprzejmy” – wspomina Rene – „ale postawiłsprawę jasno. Jeśli chcę z nim pracować, muszę zapomniećo swojej klinice. Uważałam, że proponowanie mi pozostawie-nia chorych, aby udowodnić, że Essiac sprawdza się namyszach, za wysoce niehumanitarne. Przecież jego skutecz-ność udowodniłam już wcześniej. Narobiło się dużo szumu,ponieważ moi pacjenci przerazili się, że mogę ich zostawić.Z kolei lekarze uważali, że powinnam skorzystać z szansywspółpracy z drem Bantingiem. Odpowiedziałam, że bardzobym chciała, ale nie mogę pozwolić umierać ludziom. To byłanaprawdę ciężka decyzja i... w końcu odmówiłam współpracyz drem Bantingiem”.

Była to jej pierwsza odmowa, lecz nie ostatnia. W liściez 11 sierpnia dr Banting pisał: „Sądzę, że będzie Paniżałowała odrzucenia oferty naszego laboratorium. Jeśli jed-nak zdecyduje się Pani w przyszłości na badania nad tympreparatem, jestem przekonany, że dr Faulkner i ja będziemymogli rozpatrzyć tę sprawę”.

„Przez moment żałowałam, że się nie zgodziłam, ale terazzrobiłabym to samo” – oznajmiła.

Jednym z pacjentów, dla których pozostała w Bracebridge,był stróż kolejowy, Tony Baziuk, z rakiem wargi leczonymnaświetlaniami przez dra McNeila z Londonu. Po zabiegachjego warga spuchła do tego stopnia, że mógł oglądać jejkoniec poprzez czubek swojego nosa. Poza tym z powoduogromnego bólu musiał porzucić pracę. Przyjaciele złożyli siędla niego na bilet do Bracebridge, gdzie Tony przedstawiłpisemną diagnozę dra McNeila stwierdzającą raka wargi.„Jego twarz była tak zniekształcona, że aż strach było na niąpatrzeć” – stwierdziła Rene.

Już po pierwszym zastrzyku Tony poczuł ulgę. Sześćmiesięcy później wrócił do pracy i mógł „jeść za jednego,pracować za trzech i spać jak dziecko”. Mając dzisiaj 79 latwciąż jest wdzięczny Rene i chętny do pomocy w każdejchwili.

Nellie McVittie żyje również. Któregoś dnia w 1935 rokuprzyniesiono ją do kliniki krwawiącą i wychudzoną, ważącąniecałe 40 kg. Jej lekarz, dr Dale z Sudbury, był przekonany,że to rak szyjki macicy, i poddał ją kauteryzacji (wypalaniu),a następnie naświetlaniu (jeszcze przed zastosowaniem Es-siaca). Zeznając po latach przed Komisją ds. Raka McVittiepowiedziała: „Oczywiście, że leczenie przez panią Caissepostawiło mnie na nogi. Kiedy przybyłam do niej, ledwieżyłam. Dzisiaj ważę około 49 kg”.

May Henderson ma dziś 81 lat i mieszka w Toronto.Wciąż pamięta czasy, kiedy w każdą niedzielę 1937 rokudwoje innych pacjentów zabierało ją swoim samochodem doBracebridge.

„Chcieliśmy być na miejscu jak najwcześniej, ponieważklinika zawsze była pełna ludzi” – powiedziała. – „Staraliśmysię, aby przed lunchem być już po zabiegu, przegryźć cośw Bracebridge i ruszyć w drogę powrotną. Zastrzyk i wypicieziół nie trwało dłużej niż minutę. Czekając pacjenci lubilidzielić się uwagami na temat postępów w leczeniu”.

Na przestrzeni lat May Hender-son wielokrotnie występowaław imieniu Essiaca, pisząc listy i spo-tykając się z różnymi urzędnikami.

Zanim przybyła do Rene, miałaguzy na obu piersiach i lekarz zasu-gerował jej amputowanie ich. Pod-czas jednej z kolejnych wizyt zamar-ła wręcz z przerażenia, dowiadującsię, że odkryto także dużego guza namacicy. Chociaż była tak osłabiona,że przez pewien czas nie była w sta-

nie pracować, nie wyraziła zgody na operację.„Moja cera była koloru żółtego mułu, włosy cienkie i jakby

martwe, oczy, z natury niebieskie, nabrały barwy kamien-noszarej. Krwawiłam okropnie. Myślałam już, że umrę, niebyłam w stanie utrzymać się przez dłuższą chwilę na nogach”– oświadczyła Henderson.

Dr McInnis, jeden z lekarzy popierających Rene, pod-sumował przypadek May Henderson jako beznadziejny a le-czenie daremne. Mimo tej diagnozy Rene zaczęła robić jejzastrzyki i Henderson po pięciu miesiącach wróciła do pracy.

„Na początku guzy jakby twardniały, ale później nastąpiłprzełom i zaczęłam wydalać gęstą substancję” – powiedziała.Nigdy potem nie miała nawrotów choroby i kiedy widzieliśmyją w roku 1977, była wciąż zdrowa.

Obserwując symptomy i reakcje pacjentów, Rene wysunę-ła teorię mechanizmu działania Essiaca. Często po kilkudawkach pacjenci odnotowywali powiększanie się i tward-nienie guza, po czym następowało jego mięknięcie i jeśli byłon umiejscowiony w części organizmu, która miała jakąśdrogę ujścia na zewnątrz, pacjent wydalał duże ilości ropyi gęstej substancji. Po guzie nie pozostawał żaden ślad. Renedoszła do wniosku, że Essiac powodował w jakiś sposóbpowrót komórek rakowych do ich pierwotnego stadium,następnie ich kurczenie się i wydalenie przez organizm,często tak, by już nigdy nie powróciły.

W niektórych przypadkach, jeśli guz nie znikał, mógł byćwedług niej usunięty operacyjnie z niewielkim ryzykiem prze-rzutów.

Przy tak dużej liczbie poważnie chorych pacjentów unik-nięcie śmierci w klinice było wręcz niemożliwe.

STYCZEŃ-LUTY 2001 NEXUS • 31

Page 33: Nexus 15

W roku 1938, wkrótce po otrzymaniu zastrzyku, zmarłapani Gilrouth. I chociaż towarzyszący jej dwaj synowie ze-znali, że już rano matka raz zemdlała, a lekarze uprzedzaliich, że zator może spowodować śmierć w każdej chwili,zarówno klinika, jak i Rene znaleźli się natychmiast podobstrzałem. Wszczęto śledztwo, zjawiło się też dwóch patolo-gów w celu przeprowadzenia autopsji. Na dodatek zawieru-szyła się też gdzieś pisemna diagnoza pani Gilruoth i Reneprzez wiele dni nie mogła jej znaleźć. Gdy w końcu jąodnalazła, ogłoszono również wynik sekcji: przyczyną śmiercipani Gilrouth był zator arterii płucnej.

Rozgłos spowodowany śledztwem spowodował, że do kli-niki zaczęło przybywać jeszcze więcej ludzi.

Pochodzące z tamtego okresu teczki Państwowego Ar-chiwum Prowincji Ontario pełne są dokumentów odzwier-ciedlających nieustanną walkę Rene o oficjalne uznanie Es-siaca. Gdy napisała do księcia Walii, jego sekretarz przekazałjej prośbę do Brytyjskiego Stowarzyszenia do Walki z Ra-kiem, które poprosiło ją z kolei o więcej szczegółów na temattego preparatu. Nie wiadomo, czy Rene je udzieliła, bowiemw archiwum brak na to odpowiedzi lub choćby wzmianki.Listy pisano również do króla Jerzego VI, premiera MitchellaHepburna oraz Ministerstwa Zdrowia. Oto jeden z nich,wysłany w roku 1936 przez panią Lehman do BracebridgeGazette:

W DOWÓD UZNANIA DLA PANI CAISSEZastanawiam się, czy wszyscy ludzie potrafią docenić, jak

wspaniałym darem jest życie, i myślę, że zaganiani codziennymisprawami nie mają po prostu czasu o tym myśleć? Kiedy zjawiłamsię u pani Caisse, dawano mi najwyżej trzy miesiące życia. Tenczas już dawno minął i dzięki Essiacowi udało mi się osiągnąćwspaniałe rezultaty. Uważam, że powinnam zrobić wszystko, cotylko możliwe, aby podzielić się swoją wiedzą z innymi ludźmicierpiącymi na tę straszliwą chorobę. Pani Caisse ma dowód(zdjęcia) na to, co zrobiła i robi dla mnie obecnie. Proszę Was,mieszkańców Bracebridge, o popieranie z całego serca tej wspa-niałej kobiety. Pomagajcie jej, jak możecie, aby Bracebidge wid-niało na mapie jako najwspanialsza klinika raka.

W roku 1937 wystosowano nową petycję zbierając pod nią17 000 podpisów. Wiadomości o sukcesach Rene dotarłytakże do USA, gdzie poprzez czołowego diagnostę z Chicago,dra Clifforda Barbourka, przedstawiono ją dziekanowi wy-działu medycznego Uniwersytetu Północnozachodniego, dro-wi Johnowi Wolferowi, który zorganizował w roku 1937leczenie pod kontrolą pięciu innych lekarzy trzydziestu nie-uleczalnie chorych ochotników o różnym stopniu zaawan-sowania choroby. Rene przez półtora Rene krążyła międzyKanadą i Chicago z papierami od dra Wolfera pozwalającymijej przewozić Essiac przez granicę. Rene zawsze sama przygo-towywała ampułki z lekiem, gotując zioła w nocy i często

kończąc ich napełnianie nad ranem. W weekendy zajmowałasię pacjentami z Bracebridge, w środy jeździła do Toronto,gdzie zatrzymując się w hotelu Króla Edwarda przyjmowałakilku chorych, po czym ruszała w dalszą drogę do Chicago.

Chicagowscy lekarze potwierdzili, że Essiac przedłużażycie, doprowadza zniszczone rakiem tkanki do bardziejnormalnego stanu i łagodzi ból. Dr Barbourka zaoferowałnawet Rene otwarcie własnej przychodni, gdyby zgodziła sięprzenieść do Chicago.

„Chciałam, aby moja praca była doceniona w Kanadzie”– wyjaśniła powód swojej odmowy – „nie chciałam takżeopuszczać swoich pacjentów z Bracebridge”. Nabierała corazwiększego doświadczenia w sztuce odmawiania.�

dokończenie w następnym numerze

Przełożył Krzysztof KlemczakKonsultacja medyczna dr n. med. Janina Zaremba

Od wydawcy:Artykuł po raz pierwszy ukazał się w lipcowo-sierpniowym

numerze Homemaker’s Magazine z 1977 roku. W tymże samymroku, rok przed swoją śmiercią, Rene Caisse przekazała recep-turę Essiaca kanadyjskiej firmie Resperin Corporation.

Podziękowanie:Agencja Nolpress s.c. dziękuje firmie P.P.H.U. „VOL-MAL”,

która jest oficjalnym dystrybutorem Essiaca na Polskę, za udo-stępnienie przekładu tego artykułu. Osoby zainteresowane naby-ciem tego preparatu prosimy o bezpośredni kontakt z firmą„VOL-MAL”:

P.P.H.U. „VOL-MAL”ul. Okólna 81A

42-200 Częstochowatel.: (034) 3610042, (090) 670610

lubul. Piotrkowska 29

42-200 Częstochowa

32 • NEXUS STYCZEŃ-LUTY 2001

Page 34: Nexus 15

NAUKAWIEŚCI Z POGRANICZA NAUKI

S1

wirujące koło (zamachowe)mostekprostownikowy

magnes

kontaktron(przekaźnik hermetyczny)

opornikakumulator

cewka

dioda

kontaktron jest zazwyczaj otwartyprzekaźnik półprzewodnikowy (3-33 wolt, prąd stały) jest zazwyczaj otwarty1-kiloomowy, 1-watowy opornik Phillipsa, RLYB1210D chroni przekaźnik półprzewodnikowyprzełącznik S1 ma charakter opcjonalnymiejsce umieszczenia cewki i przekaźnika należy ustalić doświadczalnie

WYSOKOWYDAJNY OBWÓDZBIERAJĄCY CALLOWAYACopyright 2000 by KeelyNet

JEŚLI TO ZBUDUJESZ,TO NA WŁASNE RYZYKO!

P rzedstawiony poniżej obwód skon-struowany został na bazie silnika Joh-

na Bediniego (patrz artykuł „Silnik JohnaBediniego napędzany energią próżni” zamie-szczony 5 numerze Nexusa z ubiegłego roku)oraz eksperymentów ze zbieraniem energiiopisanych na jego stronie internetowej(www.icehouse.net/john1) przez RobertaCallowaya.

Schemat tego obwodu Robert udostęp-nił bezinteresownie do ogólnej wiadomości.Według niego pozwala on na zbieranie z ze-stawu wirujących magnesów takiej ilościenergii, która daje w ogólnym rozrachunkuokoło 1 wata mocy ponad ilość zużytą nadoładowanie akumulatora.

Jeśli ktoś z czytelników zdecyduje się naprowadzenie eksperymentów z tego typuukładami, swoje wnioski i spostrzeżeniaproszę kierować bezpośrednio do RobertaCallowaya lub Jerry’ego Deckera, aby moż-na je było przekazać innym i umieścić naliście dyskusyjnej strony KeelyNet Interact.Jeśli będziemy się dzielić swoją wiedzą,wszyscy się czegoś wspólnie nauczymy.

Niżej zamieszczony obwód zawierałbłąd, kiedy opublikowałem go po raz pierw-szy 9 sierpnia 2000 roku. Wyłapał go KenCarrigan i obecnie został już on dziękiniemu skorygowany.

Akumulator to 9-woltowa tranzystoro-wa bateria. Konstrukcję cewki i pozostałeszczegóły znaleźć można w opisie projektuprzedstawionego przez dziesięcioletniądziewczynkę na wystawie prac z zakresunauk ścisłych, który zamieszczamy poniżej(również w artykule Bediniego w 5 numerzeNexusa z 2000 roku). W tej relacji postaramsię podać jak najwięcej informacji.

Przełącznik S1 służy do przełączania sięna opcję ładowania akumulatora lub nie.Nie wiem, po co miano by to robić, chyba żew celu całkowitego wyczerpania naładowa-nego akumulatora, aby zobaczyć, jak długosilnik będzie pracował bez jego doładowy-wania, a następnie wymienienia akumulato-ra na nowy, włączenia obwodu ładującegoi sprawdzenia, o ile dłużej silnik będziepracował z włączonym doładowywaniemakumulatora.

W przypadku dziesięcioletniej dziew-czynki, która z inspiracji Bediniego otrzy-

mała nagrodę na wystawie prac naukowychze swoją wersją jego silnika, silnik przywłączonym doładowywaniu pracował w te-mpie 4000 obrotów na minutę przez pięćdni, zaś dziewięciowoltowy akumulator byłw pełni naładowany, kiedy pod koniec wy-stawy urządzenie wyłączono, co, skromniemówiąc, oznacza, że urządzenie jest wysocewydajne.

Uwaga: Aby uzyskać najlepsze rezultaty,trzeba poeksperymentować z różnymi mag-nesami i cewkami, jak również z ich roz-mieszczeniem.Jerry Decker, KeelyNet, 9 sierpnia 2000 roku

Komentarz Roberta Callowaya,9 sierpnia 2000 roku, godz. 18.46Cześć Jerry!

Nie widzę nic złego w tym obwodzie– dobra robota! Pojedyncza dioda jest typuzaporowego, sześcioamperowa. To prawdo-podobnie przesada, ale działa. Mostek jestczterystuwoltowy, dwuamperowy. Cewkimają po 370 zwojów z drutu #19. Rdzeniesą bardzo ważne.

Jeśli chodzi o kogoś, kto dopiero za-czyna budować łatwy do złożenia typ sil-nika, polecam zastosowanie śrub 5/16 cala(8 mm) ze średniotwardej stali o długości2 cali (50 mm). Śruby należy sprawdzićmagnesem, aby ustalić, czy nie są namag-nesowane. Ich gwint należy owinąć jednąwarstwą elektrycznej taśmy (przypuszczal-nie chodzi tu o taśmę izolacyjną – przyp.tłum.).

Wziąć kawałek płytki pleksiglasoweji przy pomocy dwucalowej piły do wycina-

nia otworów wyciąć po dwie zaślepki dokażdej cewki. Przez jedną z nich przeciąg-nąć śrubę aż po sam łeb, a drugą umieścićna końcu śruby. Po owinięciu gwintu taśmąw celu ochrony drutu można zacząć nawijaćzwoje.

Należy pamiętać, aby obie cewki zostałynawinięte w tym samym kierunku. Opor-ność cewki wynosi od 0,6 do 0,7 oma.Nawinięta w ten sposób cewka jest łatwaw montażu.

Szczególnie drobiazgowi konstruktorzypowinni zastosować wypełnienie rdzenimiękką stalą zmieszaną z żywicą epoksydo-wą. Musi to być mieszanina z dużym dodat-kiem stali. Dobra do tego może być plas-tykowa szpula z otworem o średnicy 5/16cala (8 mm).

Jerry, do tego opisu dołączę rysunek,który pomoże innym w budowie silnika.Przedstawia on mój pierwszy prototyp. Po-tem stosowałem inne cewki i rozrząd. Tenrysunek nie pokazuje tego, co obecnie sto-suję, lecz może być pomocny.

Martwię się o tych, którzy będą staralisię zbudować ten silnik nie mając wielkiegopojęcia o obwodach i kierowaniu się w bu-dowie rozsądkiem. Proszę cię, wstaw w opi-sie zdanie: „Budujesz to na swoje własneryzyko!” – lub coś w tym rodzaju. Otrzyma-łem już sporo telefonów i e-maili, którewskazują na konieczność umieszczenia ta-kiego ostrzeżenia...

Zalecam również, aby ze względów bez-pieczeństwa na początek przerwa powietrz-na między magnesem i cewkami statorabyła nie mniejsza niż 5/32 cala (4 mm).

STYCZEŃ-LUTY 2001 NEXUS • 33

Page 35: Nexus 15

Należy dokładnie ustawić rozrząd, przyzwy-czaić się do silnika, a potem eksperymen-tować z przerwą powietrzną.

Obecnie u podstawy silnika umieszczamkontaktron (przekaźnik hermetyczny), takaby włączały go magnesy rotora. Załatwia tosprawę skomplikowanej synchronizacjiukładu rozrządu umieszczonego na końcuwału. Kiedy już uda mi się uzbierać od-powiednie fundusze, spróbuję zbudowaćszesnastobiegunowy silnik z 8 cewkami nastatorze. Będzie to rotor o dwóch bliźnia-czych dyskach, który będzie wykorzystywałoba końce cewek statorowych.

Och, zapomniałbym. Staraj się, aby im-pulsy z kontaktronu były krótkie. Można toosiągnąć przesuwając kontaktron po podsta-wie. Jeśli już uzyskasz najkrótsze, jak się da,impulsy i potrzebujesz jeszcze krótszych,umieść kawałek cienkiego żelaza międzykontaktronem i magnesami. Pamiętaj, żejeśli impulsy są nawet odrobinę za długie,będzie to prowadziło do marnowania energii.

Aby uzyskać większą moc na wale roto-ra, możesz również dodać do rotora dwadodatkowe magnesy. W tym celu należyumieścić je w odstępie 90 stopni od siebie.Pamiętaj, że kontaktron będzie musiałwówczas zadziałać cztery razy w ciągu jed-nego obrotu. Dwie cewki statora powinnybyć połączone równolegle, ale będą równieżdziałać, jeśli podłączy się je szeregowo.

Z pozdrowieniamiRobert

Komentarz Roberta Callowaya,9 sierpnia 2000 roku, godz. 20.49Cześć Jerry!

Zapomniałem o jednej ważnej rzeczy– kole zamachowym rotora. W moim przy-padku jest to koło szlifierskie o średnicy7 i 1/4 cala (184 mm) dostosowane domaksymalnie 8400 obrotów na minutę. Ra-zem z przyklejonymi magnesami waży7 funtów (3,18 kg). Nie należy na obrzeżuużywać cewek magneśnicy do zbierania prą-du. W żadnym wypadku!

W tej konstrukcji musimy korzystać z efe-ktu koła zamachowego. Do rozpędzenia golepiej użyć osi rotoru niż generatora. Gwinto-wana oś o średnicy 5/8 cala (15,9 mm)przechodzi doskonale przez tarczę szlifierskąi łatwo ją zablokować przy pomocy nakrętki.Przy takiej konstrukcji bardzo łatwo dopaso-wać magnes do przerwy statora.

Robert

Komentarz Roberta Callowaya,10 sierpnia 2000 roku, godz. 17.40Cześć Jerry!

Przepraszam za wprowadzenie w błąd.Silnik nie jest konstrukcji Bediniego. Jestzbudowany na zasadach jego i Adamsa. Tourządzeniem z dwunastowoltową koloido-wą baterią o pojemności 4 amperogodzin.

Robert

(Źródło: KeelyNet, www.keelynet.com/bedmot/callow.1htm)

NOWA TEORIA GRAWITACJIKrótkie wprowadzenie

David W. Allan

Fizykom udało się już przyporządkowaćwiększość sił występujących w naturzejednolitej teorii. Ostateczna teoria obe-jmie również siły grawitacji.

Steven WeinbergTime, 10 IV 2000, str. 86.

J edna z najpoważniejszych zagadek,jakie nurtują ludzkość od wieków,

dotyczy wyjaśnienia natury sił ciężkości.Nasza nowa teoria nie tylko wyjaśnia, w ja-ki sposób działa grawitacja, ale pokazujetakże, skąd mogą się brać błędy w okreś-laniu miejsca sond kosmicznych, w ustala-niu masy Ziemi i pozostałych planet orazw określaniu wartości „G”, uniwersalnejstałej grawitacyjnej.

Nowa teoria grawitacji stanowi częśćbardziej ogólnej Jednolitej Teorii Pola(JTP), która wyjaśnia, w jaki sposób wszy-stkie znane pola siłowe oddziałują na sie-bie. Kiedy już ją zrozumiemy, JTP wyjaś-nia dotychczas niewytłumaczalne zjawiskawystępujące w przyrodzie. W niniejszym,krótkim opisie zajmiemy się jedynie tączęścią JTP, która dotyczy sił grawitacji.

John Anderson i jego koledzy z nale-żącego do NASA Laboratorium NapęduOdrzutowego (Jet Propulsion Laborato-ry), eksperci od określania pozycji statkówkosmicznych, opublikowali dane na tematnieścisłości w określaniu pozycji sond Pio-neer-10, Pioneer-11 i sondy słonecznejUlisses (Anderson, 1998; Katz, 1999; Mur-phy, 1999). Przyczyny tych nieścisłości niezostały do dzisiaj w pełni wyjaśnione. An-derson zastanawia się, czy nie mamy cza-sem do czynienia z zagadnieniem o chara-kterze podstawowym, dotyczącym naszegorozumienia sił grawitacji lub określaniaczasu, który mierzy się przy pomocy zega-rów atomowych – zagadnieniami stano-wiącymi istotną część programu DeepSpace Network (Sieć Dalekiego Kosmosu)zajmującego się określaniem trajektoriisond kosmicznych. Pojazdy kosmicznepodlegają przyciąganiu w kierunku Słońcawiększemu niż 2e-8 cm/s2, które wynikaz obecnie obowiązującej teorii.

Obecnie stosowany ogólny model polagrawitacyjnego zakłada, że fale grawitacyj-ne rozchodzą się poprzecznie do kierunkupropagacji energii grawitacyjnej. Jak prze-widział Einstein, energia grawitacyjnaprzemieszcza się z prędkością światła. Dochwili obecnej nie zdołano przeprowadzićeksperymentu, przy pomocy którego moż-na by bezpośrednio zmierzyć fale grawita-cyjne ani nawet je wykryć, niemniej napodstawie wzajemnego oddziaływania siłgrawitacyjnych między podwójnymi para-mi pulsarów, profesorowi Josephowi Tay-lorowi z Uniwersytetu Princeton udało siępotwierdzić założenie Einsteina mówiące,

że energia grawitacyjna rozchodzi sięz prędkością światła. (Taylor, 1994)

Do chwili obecnej wydano setki milio-nów dolarów i międzynarodowe uniwer-sytety oraz konsorcja badawcze poszukujądalszych setek milionów na kontynuacjębadań fal grawitacyjnych i rozwikłanie za-gadki grawitacji.

Mamy nadzieję, że prace w tej dziedzi-nie przyniosą oświecenie i dostarczą ko-niecznego, lecz innego od obecnego spo-jrzenia, które umożliwi zrozumienie gra-witacji.

Najbardziej istotnym aspektem tej no-wej teorii jest odkrycie impulsowych liniisił pola grawitacyjnego. Linie te stanowiąpodstawę nowego podejścia do zagadnie-nia grawitacji i pomagają w wyjaśnieniuwielu dotychczas niezrozumiałych zagad-nień z zakresu fizyki. To nowe spojrzeniewymaga nowej fizyki. W przygotowaniu dopublikacji są prace wyjaśniające jej zasady.Część informacji dotyczących tego zagad-nienia można znaleźć na naszej stronieinternetowej www.allanstime.com.

Według nowej teorii, aby działała gra-witacja, konieczne są dwie rzeczy. Po pie-rwsze, muszą być dwa ciała o pewnejgęstości energii zdolne do wzajemnychoddziaływań, po drugie zaś, muszą istniećłączące te ciała impulsowe linie, którenie tylko pozwalają na przepływ cząste-czek między tymi ciałami, ale umożliwiająrównież przepływ fotonów i informacjigrawitacyjnej.

W chemii i molekularnej spektroskopiiprzyjmujemy jako pewnik istnienie sied-miu powłok elektronowych opisującychstan energetyczny elektronów w ich róż-nych atomowych i molekularnych konfigu-racjach. Tych siedem powłok stanowi wrazz protonami, neutronami i elektronamibudulec wszystkich znanych nam pierwias-tków i ich izotopów. Podobnie do owychsiedmiu powłok wyczerpujących pełną li-czbę konfiguracji elektronów w atomie lubmolekule, istnieje siedem kanałów lubstanów przewodności linii impulsowych,które są nieodzowną częścią nowej teoriigrawitacji w ramach Jednolitej Teorii Po-la. Te impulsowe linie składają się z tejsamej materii i służą jako przenośnikwszelkich podstawowych cząsteczek orazfotonów.

Linie impulsowe są również przenoś-nikami informacji grawitacyjnej umożli-wiającej wzajemne oddziaływania międzyciałami. Tak jak do wytworzenia pola mag-netycznego nie są potrzebne żadne cząste-czki, do wytworzenia pola grawitacyjnegonie są potrzebne grawitony. Podobnie jakporuszający się ładunek tworzy warunkido kreacji pola magnetycznego, pewienzestaw warunków tworzy pole grawitacyj-ne. Warunkiem minimum jest istnieniedwóch ciał, z których każde ma określonągęstość energetyczną, oraz przepływ nała-dowanych cząsteczek wzdłuż linii impul-sowych łączących te ciała. Poruszające się

34 • NEXUS STYCZEŃ-LUTY 2001

Page 36: Nexus 15

po impulsowych liniach ładunki i cząste-czki zapewniają warunki niezbędne doprzenoszenia informacji grawitacyjnejumożliwiającej grawitacyjne oddziaływa-nia. Prędkość przepływu informacji grawi-tacyjnej jest funkcją odpowiednich warun-ków – zazwyczaj jest ona równa lub więk-sza od prędkości światła.

Częstotliwość tej grawitacyjnej infor-macji mieści się w paśmie tuż powyżejczęstotliwości promieni kosmicznych, któ-re związane są z anihilacją i tworzeniemcząsteczek. Podobnie jak w przypadkuświatła prędkość przemieszczania się in-formacji grawitacyjnej zależy od warun-ków lokalnych.

Tak jak fotony są związane z przejś-ciami kwantowymi i wszystkie cząsteczkiistnieją w stanach kwantowych (energety-cznych), tak linie impulsowe posiadają sta-ny kwantowe, w których przemieszczająsię zarówno cząsteczki, jak i informacjagrawitacyjna. Podobnie jak cząsteczki i fo-tony również linie impulsowe mogą byćabsorbowane, zaginane i odbijane, kiedyzaistnieją lokalnie odpowiednie warunki.

Klasyczny przykład refrakcji lub ugię-cia tych impulsowych linii został określonyprzez zespół z Uniwersytetu Alaski, które-mu udało się zaobserwować ugięcie liniiprzemieszczania się elektronu w warun-kach niezwykle silnej burzy energetycznej.

Jak to wyniknie z dalszej części niniej-szego artykułu, równania opisujące stanpól linii impulsowych zawierają w sobiemożliwość odwrócenia ich znaku, to zna-czy osiągnięcia stanu antygrawitacji lubinaczej grawitacyjnego przesłaniania.

Ponadto otwierają się dodatkowe per-spektywy ujawniające zalety nowej fizykikoniecznej do tej teorii. Fizyka kwantowajuż dawno temu zaakceptowała dwoistąnaturę materii, zgodnie z którą cząsteczkamoże zachowywać się jak fala. Podobniesprawa ma się z fotonem, który będącw zasadzie elektromagnetycznym zbitkiemenergetycznym oscylującym z określonączęstotliwością może zachowywać się jakcząsteczka. Elektromagnetyczne polezwiązane z fotonem nie ma ładunku, zaśjego energia jest proporcjonalna do jegoczęstotliwości. Informacja grawitacyjnanie może być traktowana jako cząsteczkalub zbitek energetyczny. Działając w częs-totliwościach leżących ponad pasmem czę-stotliwości kosmicznych, informacja ta jestprzekazywana w sposób dotychczas niedo-ceniany. Nie możemy napisać E = hv, abyopisać jej energię – potrzeby jest nowyzestaw równań dostosowany do takiegoprzemieszczania się informacji.

Krótko mówiąc, warunkiem koniecz-nym do zaistnienia pola grawitacyjnegojest obecność dwóch ciał o pewnej gęstościenergetycznej (nie tylko masie) z impul-sowymi liniami biegnącymi między nimi,wzdłuż których są przenoszone cząsteczki,to znaczy elektrony, protony, neutronyetc. Te same impulsowe linie zapewniają

przewodzenie grawitacyjnego pasma częs-totliwości, które służą do komunikowaniasię między obydwoma ciałami i generowa-nia wzajemnego grawitacyjnego oddziały-wania. Bardzo podobnie do tego jak naszesystemy krążenia i oddychania wytwarzająpuls i oddychają w celu podtrzymywaniażycia, linie impulsowe stanowią kanały ko-munikacyjne zapewniające (analogiczniedo oddechu i pulsu) równowagę i har-monię funkcjonowania natury.

Tradycyjne równanie grawitacji wyglą-da następująco:

F = G . m1. m2

r212

Siła przyciągania grawitacyjnego mię-dzy dwoma ciałami jest równa iloczynowiich mas podzielonemu przez kwadrat od-ległości między nimi i pomnożonemuprzez „G”, znany wszystkim dobrze staływspółczynnik proporcjonalności, czyli uni-wersalną stałą grawitacyjną. Zgodnie z tądefinicją przyspieszenie siły ciężkości, któ-re odczuwamy na Ziemi, wyraża się zależ-nością:

G . m1

r212

i wynosi na powierzchni Ziemi 9,8 m/s2,gdzie m1 to masa Ziemi, zaś m2 – masaosoby odczuwającej to przyspieszenie. To,co odczuwamy stojąc, to właśnie ta siła,która trzyma nas na powierzchni Ziemi.Gdyby materiał naszej planety nie po-wstrzymywał nas, wówczas spadalibyśmyswobodnie ruchem przyspieszonym w kie-runku środka masy Ziemi.

Zgodnie z nową teorią przyciąganiejest funkcją gęstości energii, która jestoczywiście z kolei funkcją masy, w wynikuczego tradycyjne równanie w wyżej przyto-czonej postaci stanowi jedynie część nowe-go równania. W nowym równaniu wyraża-jącym siłę grawitacyjną w miejsce maswstawiona jest całka po gęstości i wyglądaono następująco:

F =1

c2 . G . r212

.∫vol1

E1/Π2dV . ∫vol2

E2/Π1dV

Co ciekawe, w CU (prawdopodobniechodzi tu o Uniwersytet Columbii – przyp.tłum.) stworzono nową materię o nazwiekondensat Bose’a-Einsteina (materia B-E), w której prędkość światła może spadaćaż do prędkości dźwięku. Przeprowadze-nie eksperymentów z impulsowymi liniamiw połączeniu z materią B-E byłoby bardzopouczające. Ten materiał o wysokiej gęs-tości energetycznej mógłby doprowadzićdo bardzo interesujących konkluzji doty-czących tej nowej Jednolitej Teorii Polaw odniesieniu do wyższych gęstości ener-getycznych.

Prace dr Ning Li na UniwersytecieAlabamy w Huntsville są również bardzointeresujące – prowadzi ona badania z za-

kresu wysokiej częstotliwości, nadprzewo-dników i stanów kwantowych związanychz grawitacją. Nie opublikowała dotychczaspełnego brzmienia swojej teorii, lecz jejprace zaliczają się do grona najbardziejobiecujących (patrz „Prace o pokrewnejtematyce” u dołu).

Gdy elektrony przesuwają się wzdłużlinii impulsowych mają spin (w mechanicekwantowej moment własny pędu cząste-czki elementarnej nie związany z jej ru-chem postępowym – przyp. tłum.) zgodnyz ruchem wskazówek zegara. Antygrawita-cja pojawia się wtedy, gdy elektrony mająspin przeciwny. Jest to zjawisko analogicz-ne do tworzenia antymaterii i ma miejscewtedy, gdy otrzymujemy znak ujemnyz członu A2 wyżej podanego równania– na przykład tworząc siłę skierowaną kugórze a nie ku dołowi. To coś podobnegodo magnetycznego pola użytego do zawie-szenia ciała.

Opublikowano już prace na temat Jed-nolitej Teorii Pola, a także planowanycheksperymentów i teorii mających dowieśćprawdziwość opisanych oddziaływań gra-witacyjnych. Prace te można uzyskać nazamówienie. Planuje się wykonanie wielueksperymentów, a niektóre z nich są jużw fazie przygotowywania.

Przełożył Jerzy Florczykowski

Bibliografia:• J. Anderson i inni, Physical Review Letters, 81(14), 5 październik 1998.• J.I. Katz, Physical Review Letters, 83 (9), 30sierpień 1999.• E.M. Murphy, Physical Review Letters, 83 (9),30 sierpień 1999.• J. Taylor, „Binary Pulsars and RelativisticGravity”, Reviews of Modern Physics, 66:711,1994 (Nagroda Nobla).

Prace o pokrewnej tematyce:• Ning Li, D.G. Torr, Physical Review, 43D:457,1991.• Ning Li, D.G. Torr, Physical Review,46B:5489, 1992.• Ning Li, D.G. Torr, Bulletin of AmericanPhysical Society, 37:948, 1992.• E. Podkletnow, R. Nieminen, Physics C,203:441, 1992.• D.G. Torr, Ning Li, Found. Physics Letters,37:948, 1993.

Strony internetowe o pokrewnej tematyce:• Gravity.org – sieć prezentująca różnorodneodkrycia naukowe dotyczące zmian grawitacji.• Uniwersytet Alaski posiada wiele prac natemat „czerwonych chochlików” i „głębokiegobłękitu” na stronie internetowej ‹http://sprite.gi.alaska.edu/›.

Od wydawcy:Artykuł ten został ściągnięty ze strony inter-

netowej Davida W. Allana http:// www.allans-time.com. Z Davidem W. Allanem kontaktowaćsię można pisząc na adres: Allan’s Time Met-rology Enterprises, PO Box 66, Fountain Green,Utah 84642, USA (fax: +1 (435) 835 1625).

STYCZEŃ-LUTY 2001 NEXUS • 35

Page 37: Nexus 15

Analizauzyskanych

współcześniedanych

geofizycznychwskazuje, że

Ziemiapocząwszy od

archaikustale sięrozszerza

James MaxlowCopyright 2000

Terrella ConsultantsWestern Australia

E-mail: [email protected]/CapeCanaveral/Launchpad/6520

Nie ma obecnie w globalnej tektonice niczego bardziej kontrowersyjnegood koncepcji globalnego powiększania się Ziemi.

Owen, 1992

T eoria globalnej tektoniki została wprowadzona kilkadziesiąt lat temuw charakterze wielostronnej nauki kwantyfikującej i opisującej Ziemię

jako dynamiczną, interaktywną jednostkę. W wyniku tego nowego spojrzeniawszyscy przyzwyczailiśmy się do traktowania Ziemi globalnie, zarówno w kate-goriach geologicznych, ekologicznych, klimatycznych, ludnościowych, politycz-nych, jak i innych.

Globalna tektonika stała się jednak, w jej ścisłym geologicznym znaczeniu,synonimem tektoniki płyt, zgodnie z którą wszystkie kontynenty przesuwają siępo powierzchni Ziemi w wyniku działania przemieszczających w płaszczuZiemi prądów konwekcyjnych. Wszystkie kontynenty są podobno w stanieciągłego, przypadkowego ruchu i przez całą historię Ziemi zderzają się, łączą,rozłamują i rozpraszają.

Tektonika Globalnej Ekspansji przedstawiona jest tu jako realna alter-natywa wyjaśnienia zawartego w globalnej tektonice. Według niej Ziemia odarchaiku stale się powiększa, zaś kontynenty pękają i rozpraszają się w wynikuwzrostu skorupy ziemskiej i to w ściśle określony, uporządkowany sposób.Należy wiedzieć, że koncepcja powiększania się Ziemi nie jest niczym nowym– nowa jest jedynie technologia umożliwiająca kwantyfikację procesu ekspan-sji. Dostępne w celu badania dynamiki Ziemi globalne geologiczne i geofizycz-ne dane osiągnęły etap, w którym wszystkie hipotezy globalnej tektoniki, w tymtektoniki płyt, można kwantyfikować, kwestionować lub wręcz odrzucić.

Zwolennicy ekspansji Ziemi wiedzą od czasu pionierskiego opracowaniaChristophera Otto Hilgenberga (1933) oraz bardziej nam współczesnegoprofesora Sama Warrena Careya (1956, 1976, 1988, 1996), a także Klausa Vogla(1983, 1990), że gdyby połączono wszystkie ziemskie kontynenty razem tozmieściłyby one pod swoją skorupą Ziemię o średnicy od 55 do 60 procent jejobecnej wielkości (obecny średni promień Ziemi wynosi 6370,8 km). Todoprowadziło Hilgenberga, Careya, Vogla i innych do wniosku, że ekspansjaZiemi spowodowała spękanie i stopniowe rozpraszanie kontynentów podczas ichradialnego ruchu skierowanego na zewnątrz zachodzącego w skali geologicznej.

To odkrycie było stale ignorowane przez środowisko naukowe jako wyjaś-nienie współczesnej teorii globalnej tektoniki. Jako główny powód braku takiejakceptacji w przeszłości uważa się brak danych w skali globalnej umoż-liwiających kwantyfikacje procesu ekspansji w czasie. Obecnie naukowcy są takpochłonięci dopasowywaniem danych obserwacyjnych do modelu pojedynczejpłyty tektonicznej, że pozostają w błogostanie niewiedzy nie pozwalającym imna uświadomienie sobie konieczności rozważenia tego odkrycia.

Dopiero od dwóch dziesięcioleci gromadzenie danych w skali globalnejoraz możliwość ich przetwarzania przez komputery, a także elektroniczneśrodki łączności rozwinęły się na tyle, że są w stanie zgromadzić i udostępnićpublicznie geologiczne i geofizyczne dane. Tektonika Globalnej Ekspansjiwykorzystuje te dane i jest w tym artykule przedstawiona w postaci rewitalizo-wanej koncepcji rozszerzania się Ziemi, która przy zastosowaniu nowoczes-nego procesu transformacji geologicznych map oceanicznych i kontynental-nych stara się ustalić zarówno starożytny promień Ziemi, jak i zrekonstruowaćzmiany położenia kontynentów od archaiku do chwili obecnej. Do tych danychnie mieli dostępu wcześniejsi badacze i z tego właśnie powodu naukowcy niemogli się przekonać, że studia nad modelowaniem Ziemi oraz wniosek natemat jej ekspansji mają racjonalne podstawy.

Stosując nowoczesne metody przetwarzania map dna morskiego możnaobecnie w sposób pewny modelować ekspansję Ziemi, a następnie zobrazować

36 • NEXUS STYCZEŃ-LUTY 2001

Page 38: Nexus 15

Rys. 1. Mapa geologiczna skał macierzystych świata ukazująca kontynentalną i oceaniczną geologięw odniesieniu do czasu. Oceaniczne transformacje w każdym z oceanów reprezentują główne okresygeologiczne od holocenu wzdłuż łańcuchów środkowooceanicznych aż do wczesnojurajskiego przyle-gania kontynentów. Mapa pokazuje tereny mieszczące się w pasie między 80 stopniem szerokościpółnocnej i 80 stopniem szerokości południowej. (Na podstawie Geologicznej mapy świata opub-likowanej przez CGMW i UNESCO w roku 1990).

Rys. 2. Rekonstrukcja rozszerzania się Ziemi na obszarze Oceanu Indyjskiego od czasów współczesnych do początku epok: (a) holocen,(b) pliocen, (c) miocen, (d) oligocen, (e) eocen, (f) paleocen, (g) górna kreda, (h) średnia kreda, (i) dolna kreda i (j) górna jura. Każdy z tychmodeli stworzono poprzez stopniowe usuwanie skorupy na dnie morza przedstawionej na rysunku 1 i łączenie płyt wzdłuż środkowo-oceanicznych łańcuchów odpowiednio do zmniejszonego promienia Ziemi.

ją w postaci ciała o zredukowanym promieniu i to przypomocy prostego procesu stopniowego zmniejszania sko-rupy na dnie morza aż do rozmiarów, jakie miała ona napoczątku okresu jurajskiego (okres istnienia najstarszejskorupy na dnie morza) i jeszcze wcześniej, w okresieprekambryjskim.

TEKTONIKA GLOBALNEJ EKSPANSJIEmpiryczne modelowanie i badanie ekspansji Ziemi od

prekambru do czasów obecnych bazują na opublikowanej„Mapie geologicznej skał macierzystych świata” (CGMWi UNESCO, 1990) (rysunek 1). Ukazana na tej mapiegeologia jest obrazem opartym na okresach czasu, to znaczy,kontynentalna geologia skał macierzystych przedstawiagłówne ery geologiczne (archaik, proterozoik, paleozoik,mezozoik, kenozoik), a geologia oceaniczna okresy mezozo-iku i kenozoiku w przedziale od jury do czwartorzędu.

Przedstawiona na tej mapie geologia oceaniczna zo-stała skompilowana na podstawie pomiarów magnetomet-rycznych, wierceń w dnie morza oraz radiometrycznychi paleontologicznych datowań oceanów prowadzonych odlat sześćdziesiątych do osiemdziesiątych. Pomiary geofizy-czne na obszarze wszystkich oceanów świata ujawniływystępowanie na dnie morza długich, liniowych anomalii

magnetycznych o charakterzesymetrycznym, równoległychdo środkowo-oceanicznychłańcuchów położonych cent-ralnie na każdym oceanie.Anomalie te zostały zinter-pretowane przez geofizykówjako dowód rozszerzania siędna morza i występująw miejscach, gdzie wywodzą-ca się z płaszcza lawa jestpompowana do góry wzdłużosi łańcuchów jako rezultatciągłego powiększania sięcentralnych stref poszerzania.Wiek tych anomalii magnety-cznych został obecnie okreś-lony i rysunek 1 przedstawiazobrazowaną w oparciu o nietransformację dna morza.

Rozmieszczenie geologi-cznych przeobrażeń oceanówpokazuje, że wszystkie oneposiadają środkowo-oceani-czne łańcuchy, zaś rozkład sy-metrii geologicznej względemnich dowodzi, że skorupa zie-mska różni się na dnie mórzpod względem wieku od środ-

kowo-oceanicznych łańcuchów, przy czym najstarsza jejczęść pochodzi z wczesnej jury i jest położona stycznie dokontynentów. Co jest jeszcze ważniejsze, oceaniczna geo-logia dowodzi, że wszystkie oceany powiększają się w kie-runku mniej więcej prostopadłym do osi łańcuchów i żewszystkie kontynenty oddalają się od siebie wraz z powięk-szaniem się powierzchni dna morza. Obecna prędkośćposzerzania się dna morza w każdym z oceanów jestzmienna i waha się od 1 do 10 cm rocznie.

Aby móc przyjąć, że dno wszystkich oceanów powięk-sza się, musimy rozważyć następujące założenia:

a) promień Ziemi pozostaje taki sam w geologicznymczasie i w celu skompensowania wypływającej z głębiZiemi wzdłuż poszerzających się łańcuchów lawy starszewarstwy skorupy są w sposób ciągły przemieszczanewzdłuż stref subdukcji1 zlokalizowanych na krawędziachPacyfiku, gdzie skorupa ziemska jest wpychana do płasz-cza Ziemi, tak że zostaje utrzymana stała powierzchnia,czyli tektonika płyt;

lub:b) promień Ziemi rośnie w czasie w miarę wypływania

z jej głębi wzdłuż łańcuchów lawy. Według tej koncepcjinie istnieje morska skorupa starsza od wczesnojurajskieji subdukcja skorupy nie jest konieczna, zaś przyrost

STYCZEŃ-LUTY 2001 NEXUS • 37

Page 39: Nexus 15

Rys. 2. Rekonstrukcja rozszerzania się Ziemi na obszarze Oceanu Atlantyckiego od czasów współczesnych do początku epok: (a) holocen,(b) pliocen, (c) miocen, (d) oligocen, (e) eocen, (f) paleocen, (g) górna kredy, (h) średnia kreda, (i) dolna kreda i (j) górna jura. Każdy z tychmodeli starożytnej Ziemi ukazuje stopniowe rozłamywanie i rozpraszanie kontynentów co dało w rezultacie obraz geologii dna morzapokazany na rysunku 1.

powierzchni Ziemi następuje zgodnie z prędkością zmianpromienia ziemskiego w czasie, to znaczy zgodnie z eks-pansją Ziemi.

W celu kwantyfikowania ekspansji Ziemi skonstruowa-no sferyczne modele Ziemi, które powstały w drodzestopniowego usuwania skorupy na dnie morza w ob-szarach równoległych do środkowo-oceanicznych łańcu-chów i dopasowywania skorupy wzdłuż każdego z nichprzy zmniejszonym promieniu Ziemi. Każdy z modeliuwidocznionych na rysunku 2 (dla Oceanu Indyjskiego)i na rysunku 3 (dla Oceanu Atlantyckiego) dowodzi, żewszystkie płyty pasują do siebie w ponad 99 procentachi dokładnie do siebie przylegają. Ta rekonstrukcja byłaprowadzona wstecz aż do okresu wczesnej jury, czyli 160milionów lat, aż do momentu, gdy na dnie morza zupełniezniknęła skorupa. W modelu odpowiadającym tamtemuokresowi wszystkie kontynenty zostały ponownie złączone,jak gdyby były kawałkami sferycznej układanki, zaś pro-mień Ziemi zmalał do 62 procent obecnej wielkościi wynosił 3540 kilometrów.

Usuwając całość podmorskiej skorupy oraz osady wo-kół kontynentalnych peryferii (przedstawione na rysun-kach 2 i 3 kolorem białym), można złączyć wszystkiekontynenty w postać pojedynczej kontynentalnej skorupyzawierającej całą Ziemię o promieniu wynoszącym 50procent wielkości obecnego promienia. Miało to miejscew okresie permu, czyli około 260 milionów lat temu.Usuwając osady z kontynentalnych basenów osadowych,każdy z archaicznych i proterozoicznych regionów kon-tynentalnych można połączyć w postać pierwotnej Ziemio promieniu wynoszącym w przybliżeniu 27 procent obec-nego promienia Ziemi – miało to miejsce w erze wczes-nego proterozoiku, to jest około 1,6 miliarda lat temu (niejest to pokazane na rysunkach 2 i 3).

CZĘSTO ZADAWANE PYTANIAJak należało przypuszczać, koncepcja powiększania się

Ziemi jako realny, globalny proces tektoniczny podważa-na jest przez naukowców z wielu krajów w oparciu jejpewne niedostatki, które przedstawiane są jako przeważa-jące nad danymi przemawiającymi na jej korzyść. Pod-stawą takich opinii są nieaktualne dane przeniesione z latpięćdziesiątych do siedemdziesiątych, na długo przed na-staniem nowoczesnej globalnej tektoniki, technologii ko-mputerowej, możliwości gromadzenia globalnych danychi multimedialnej łączności. Te same przestarzałe opinie sąumieszczane w najnowszych opracowaniach bez ich nale-żytego sprawdzenia przy ignorowaniu postępu, jaki doko-nał się w dziedzinie ekspansji Ziemi.

Najczęściej wysuwane zarzuty dotyczą: wytłumaczeniaprzyczyny ekspansji Ziemi, problemów z wyjaśnieniemzagadnienia akumulacji wody oceanicznej i atmosferyna powiększającej się Ziemi oraz paleomagnetycznego

określenia lokalizacji biegunów ziemskich i ziemskiejśrednicy. Najczęściej zadawane pytania dotyczące eks-pansji Ziemi to:

• Skąd biorą się dodatkowe masy?To bardzo ważne pytanie i trudno jest na nie od-

powiedzieć jednoznacznie. Ponieważ od chwili powstaniaZiemi zawsze traktowano ją jako ciało o niezmiennychrozmiarach, zarówno z religijnego, jak i kosmologicznegopunktu widzenia, pytania tego nigdy dotychczas nie zada-wano. A ponieważ go nie zadawano, a przynajmniej nietraktowano poważnie, wyjaśnienie, skąd biorą się dodat-kowe masy, jest sprawą otwartą. Tym niemniej należy jezadać i to w tym samym kontekście co pytanie: Skądbierze się masa Wszechświata? Odpowiedź na oba pytaniajest podobna.

Matematyczne badania oparte na modelowaniu wyka-zują, że Ziemia rzeczywiście się powiększa, ponieważ jejmasa rośnie w czasie. Badania te wskazują również, żeśrednia gęstość Ziemi utrzymuje się od czasu jej powsta-nia cały czas na tym samym poziomie lub prawie na tymsamym poziomie i co jest bardzo istotne dla kwitnącego naniej życia, ciążenie na jej powierzchni rośnie w czasie.Wyliczono na przykład, że ciążenie na jej powierzchniw czasach, w których żyły dinozaury, wynosiło połowę jegoobecnej wartości, stąd stworzenia te były większe, dłuższei cięższe od tych, jakie mogłyby istnieć na Ziemi obecnie.

Profesor Carey uważa, że ostateczna przyczyna eks-pansji Ziemi jest związana z ekspansją Wszechświata.Odwołując się do słynnego równania Einsteina E = mc2

twierdzi, że tworzenie masy wynika z kondensacji energiii sądzi, że proces ten dokonuje się głęboko wewnątrzziemskiego jądra. Mimo iż jest to tylko przypuszczenie,stanowi zgrabne wytłumaczenie tego, że materia konden-sując na pograniczu jądra i płaszcza Ziemi powodujepuchnięcie płaszcza, co z kolei wywołuje ekspansję Ziemi.Zjawisko to manifestuje się następnie na powierzchniw postaci rozciągania się kontynentalnej skorupy, a kiedyto rozciąganie dochodzi do punktu krytycznego, co miałomiejsce w okresie permu, kontynenty pękają i oddalają sięod siebie, tak jak to przedstawiono na rysunkach 2 i 3.

A co z czasami przed triasem?Na rosnącej Ziemi w czasach przed triasem, około 245

milionów lat temu, w ogóle nie było współczesnych, głębo-kich oceanów. Całość kontynentalnej skorupy była jednoli-ta i tworzyła pojedynczy superkontynent o nazwie Pangeaobejmujący całą Ziemię o promieniu około 3200 kilomet-rów, czyli prawie o połowę mniejszym od obecnego.

Studia geograficzne dowodzą, że oceany w okresieprzedtriasowym stanowiły sieć kontynentalnych mórzz osadami tworzących kontynentalne baseny osadowemaskujące wszelkie poszerzenia dna morza. Obnażone

38 • NEXUS STYCZEŃ-LUTY 2001

Page 40: Nexus 15

Rys. 4. Rozszerzanie się Ziemi od archaiku do czasów obecnych. Wykres przedstawia trwające odtriasu rozszerzanie się Ziemi ekstrapolowane na podstawie przekształceń oceanicznych orazmające miejsce przed jurą, ekstrapolowane z pierwotnego, archaicznego promienia Ziemi, którywynosił wówczas około 1700 kilometrów. Kolejne modele powiększającej się Ziemi zaznaczone sąna wykresie jako kwadraty i koła.

lądy i zmienną linię brzegową w erze wczesnego paleo-zoiku reprezentowały starożytne kontynenty Gondwana,Laurentia, Baltica i Laurussia, a w erze proterozoikustarożytny superkontynent Rodinia. Te starożytne kon-tynentalne zlepki z wtrętami mórz pozostają w zgodziez konwencjonalnymi zlepkami wynikającymi z teorii tek-toniki płyt bez potrzeby wprowadzania dużych starożyt-nych oceanów Panthalassy i Tetydy. Znaczenie tego dlaglobalnej tektoniki polega na tym, że bez potrzeby wpro-wadzania dużych starożytnych oceanów Panthalassy i Te-tydy strefowanie klimatyczne, geografia, rozkład i drogimigracji form życia morskiego i lądowego znacznie sięupraszczają.

Badania modelowe dowodzą, że promień pierwotnejZiemi w epoce archaiku wynosił 1700 kilometrów i pozo-stawał stosunkowo stały przez cały archaik i późniejszą eręmezoproterozoiczną, zwiększając się w ciągu 3 miliardówlat o 60 kilometrów. Począwszy od ery proterozoicznejrozpoczęło się gwałtowne przyspieszenie ekspansji, któretrwa do dziś. Obecna prędkość powiększania się promie-nia Ziemi wynosi 22 milimetry rocznie co daje w rezultacie140-milimetrowy przyrost obwodu każdego roku.

A co z wodą oceaniczną i atmosferą?Naukowcy nie są zgodni co do faktu istnienia przed

triasem jednolitej skorupy kontynentalnej z oceanemo średniej głębokości 6,3 kilometra. Gdyby tak było,wówczas kontynentalne formy życia nie rozwinęłyby się,zaś kontynenty byłyby wystawione jedynie na erozję i tostosunkowo wcześnie, tymczasem wszystkie kontynentalne

skały osadowe datowane na ponad 3 miliardy lat i skamie-niałe formy żywych organizmów datowane na początekokresu kambryjskiego, czyli 560 milionów lat temu, zapeł-niają nasze muzea historii naturalnej.

Na powiększającej się Ziemi oceaniczne wody i atmo-sfera przyrastały w tym samym tempie co skorupa na dniemorza i znajdujący się pod nią płaszcz. Współczesnebadania prowadzone wzdłuż stref aktywnych szczelin wy-kazują, że to właśnie one, oraz wulkany, są głównymźródłem nowej wody i gazów. Skorupa na dnie mórz, wodaoceaniczna i atmosfera, wszystkie one biorą się z głębiziemskiego płaszcza i są dodawane do powierzchni skoru-py w rosnącym tempie. Uważa się, że ten przyrost wódoceanu i atmosfery jest rezultatem odgazowania płaszcza,jako naturalna reakcja na stopniowy spadek temperaturypłaszcza i jego ciśnienia.

A co z subdukcją?Na Ziemi o stałym promieniu nadmiar podmorskiej

skorupy generowanej wzdłuż każdego z podmorskich łań-cuchów musi być gdzieś rozładowany. Pierwsi naukowcysadzili, że skorupa ulega subdukcji na krawędziach Ocea-nu Spokojnego i widoczne nasuwanie się na płytę północ-nego Pacyfiku płyt północnej Ameryki i Australii bywaczęsto przytaczane jako klasyczny przykład niszczenia płytpoprzez subdukcję. W ten sposób subdukowane (wciś-nięte) zostało rzekomo od 5000 do 15000 kilometrówskorupy na dnie północnego Pacyfiku pod kontynentAmeryki Północnej i podobno wraz z otwarciem oceanówIndyjskiego, Atlantyckiego i Południowego zmniejszyła się

powierzchnia Oceanu Spokoj-nego.

Tak więc historia er mezo-zoicznej i kenozoicznej musiała-by zawierać w sobie proces kur-czenia się w kierunkach wschód-zachód i północ-południe staro-żytnych oceanów Panthalassyi Tetydy do rozmiarów obecne-go Oceanu Spokojnego, subdu-kowanie całej przedmozozoicz-nej skorupy na dnie morza, jakrównież subdukowanie pokaź-nych ilości skorupy podmorskiejwygenerowanej w mezozoikui kenozoiku.

Od chwili wprowadzenia hi-potezy tektoniki płyt mapy mag-netyczne oceanów ujawniły, żepodobnie jak dna morskie ocea-nów Indyjskiego, Atlantyckiego,Południowego i Arktycznegoposzerza się również dno Ocea-nu Spokojnego i to dokładniew tych miejscach, gdzie powinnazachodzić subdukcja (patrz rysu-nek 1). Pomiary ruchu płyt przyzastosowaniu satelitarnych po-miarów laserowych i radioastro-nomii są obecnie obarczone błę-dem mniejszym od 1 centymet-ra. Pomiary te wykazują, że pły-ta północno-amerykańska prze-suwa się na zachód z prędkościąokoło 16 mm rocznie, zaś płytapółnocno-pacyficzna porusza

STYCZEŃ-LUTY 2001 NEXUS • 39

Page 41: Nexus 15

się na północny zachód z prędkością od 45 do 70 milimet-rów rocznie. Zsumowanie tych dwóch ruchów dowodzi, żepłyty odsuwają się od siebie, wcale nie podlegając subduk-cji, zaś strefa szczelin wschodnio-pacyficznej i środkowo-oceanicznej poszerza się na północ wzdłuż uskoku SanAndreas (patrz rysunek 1).

Na powiększającej się Ziemi nie istnieje subdukcjaw stopniu wymaganym przez hipotezę tektoniki płyt. 22milimetry, o które rocznie przyrasta promień Ziemi i 140milimetry, o które wzrasta obwód Ziemi, są adekwatne dookreślenia przyrostu wymiarów dna morskiego od okresuwczesnojurajskiego bez potrzeby rozważania koniecznościusuwania nadmiaru podmorskiej skorupy ziemskiej.

A co z orogenezą?Oryginalne znaczenie terminu „orogenia” lub „oroge-

neza” brzmi: proces tworzenia gór. Od chwili powstaniatektoniki płyt słowo orogeneza zaczęło oznaczać „fał-dowanie skał w uwarstwione fałdy” a nie formowanie gór.W literaturze przedmiotu wciąż istnieje nieporozumieniew kwestii tego rozróżnienia (na przykład w słownikachi encylopediach – przyp. tłum.) i zwykle uważa się, żesfałdowania powstają w wyniku zderzania kontynentówi że te kolizje są przyczyną powstawania gór. W rzeczywis-tości góry to wyżyny, które tworzą się w wyniku pionowychruchów a następnie ulegają erozji.

Naukowcy uważali, że ze względu na radialny charak-ter powiększania się Ziemi orogeneza wywołana zderze-niami kontynentów, a więc i wynikające z tej przyczynypowstawanie gór, nie może mieć miejsca. Stało się toprzyczyną odrzucenia koncepcji powiększania się Ziemi,ponieważ proces radialnego powiększania zdawał się nietłumaczyć ściskania koniecznego do zderzania się kon-tynentów ani ściskania koniecznego do wywołania oroge-nezy.

W przypadku powiększającej się Ziemi orogenezaoznacza „fałdowanie skał w uwarstwione fałdy”. W trakcieekspansji kontynentalna skorupa musi się zniekształcać,skręcać i obracać, aby dostosować się do zmieniającej siękrzywizny powierzchni. Podczas ruchów skorupy następu-je sfałdowanie miękkich osadów w ramach basenów osa-dowych, czemu towarzyszy pękanie, intruzje wulkanicznei metamorfoza (podgrzewanie i ściskanie skał), co ostate-cznie prowadzi do orogenezy. Kiedy kontynenty rozdzieli-ły się i zaczęły się od siebie oddalać, co działo się w erzemezozoicznej, krawędzie kontynentów zaczęły się unosić,w czasie gdy ich wewnętrzne części opadały w trakciezmiany krzywizny Ziemi. Dziś obserwujemy na całymświecie na krańcach wielu kontynentów wielkie góry o ost-ro opadających zboczach, do których powstania nie byłykonieczne kontynentalne kolizje oraz obszerne, stosun-kowo płaskie, śródlądowe równiny.

A co z paleomagnetyzmem?W nauce zwanej paleomagnetyzmem wykonuje się

pomiary resztkowego magnetyzmu w skałach zawierają-cych minerały żelazopochodne i na tej podstawie określasię starożytną szerokość geograficzną danego miejsca orazkierunek istniejącego w dawnych czasach pola magnetycz-nego. Pomiary te od dawna były uważane za podstawęteorii tektoniki płyt. Są one stosowane rutynowo dookreślania miejsca położenia biegunów magnetycznychw starożytności w celu umożliwienia właściwej rekonstruk-cji starożytnego układu kontynentów oraz określania wiel-kości starożytnego promienia Ziemi. Z pomiarów staro-żytnego promienia wynika, że pozostawał on stały w czasie

i wniosek ten wciąż stanowi podstawową przesłankę służą-cą odrzucaniu hipotezy ekspansji Ziemi.

Ustanawiając podstawy paleomagnetyzmu geofizycyzałożyli na początku lat sześćdziesiątych, że powierzchniawszystkich kontynentów pozostaje niezmienna w czasie,czyli że kontynentalna skorupa ziemska jest dodawanai niszczona na peryferiach podczas kontynentalnych zde-rzeń lub pęknięć. W procesie określania starożytnegopromienia Ziemi dokonano pomiarów paleomagnetycz-nych w miejscach odległych od siebie do 5000 kilometrówi założono, że łącząca te miejsca kontynentalna skorupapozostawała w czasie stała i niezmienna. Współczesnatektonika płyt głosi, że kontynenty powstały z przypad-kowo zestawionych fragmentów w trakcie procesu ichtworzenia, czyli pękania i rozpraszania, co powoduje, żewnioski wyciągnięte na podstawie pomiaru starożytnegopromienia Ziemi są ułomne.

Badania modelowe wykazały, że starożytne biegunymagnetyczne określone na podstawie danych paleomag-netycznych, znajdują się zupełnie gdzie indziej niż obec-nie, kiedy naniesie się je na modele ekspandującej Ziemi.Okazuje się, że biegun północny w okresie prekambryjs-kim i erze paleozoicznej znajdował się na terenie obecnejMongolii lub północnych Chin, zanim zaczął się przesu-wać na północ w miejsce swojego obecnego położenia,w czasie gdy kontynenty migrowały na południe. Z koleistarożytny biegun południowy w okresie prekambryjskimi erze paleozoicznej był zlokalizowany w środkowej częścizachodniej Afryki, zanim zaczął się przesuwać na połu-dnie ku swojej obecnej lokalizacji, w czasie gdy kontynentymigrowały na północ.

A co z geodezją kosmiczną?Geodezja kosmiczna to nowoczesna metoda wykorzys-

tująca do pomiaru wymiarów Ziemi oraz ruchu płytkontynentalnych z błędem nie przekraczającym jednegocentymetra VLBI (very long baseline interferometry – in-terferometria o bardzo dużej bazie), SLR (satellite laserranging – pomiar laserami satelitarnymi), GPS (globalpositioning systems – globalny system określania pozycji),DORIS (Doppler orbitography and radiopositioning in-tegrated by satellite – doplerowska orbitografia i radio-namierzanie zintegrowane przez satelitę) i LLR (lunarlaser ranging – pomiar laserem księżycowym). Przy pomo-cy tych metod udało się określić tempo przyrostu promie-nia ziemskiego na około 5 ±3 mm/rok2, co oznacza, że jeston mniej więcej „stały”, i potwierdza ustalenia paleomag-netyki, oraz stanowi główny argument przeciwko teoriirozszerzania się Ziemi.

Do zmierzenia promienia Ziemi przy zastosowani me-tody VLBI wykorzystuje się dwie lub więcej stacji naziem-nych, z pomocą których określa się parametry Ziemiw odniesieniu do bardzo dokładnego wzorca kosmicz-nego. Pomiary te są następnie przeliczane na między-narodowy wzorzec ziemski i użyte do pomiaru z za-stosowaniem techniki satelitarnej w celu uzyskania ogól-nego rozwiązania. Niedoskonałość wszystkich metod,a VLBI w szczególności, polega na zakłóceniach atmo-sferycznych oraz, w przypadku metod satelitarnych, nastosowaniu stałych fizycznych „g” (stała grawitacyjna, ina-czej przyspieszenie ziemskie) i „m” (masa Ziemi) dozwiązania parametrów orbity ze środkiem Ziemi.

Po założeniu wystarczającej ilości naziemnych stacjiVLBI, które na początku lat dziewięćdziesiątych stworzyłyglobalną sieć, okazało się, że roczny przyrost promieniaZiemi wynosi 18 mm. Liczbę tę traktowano jako niesamo-

40 • NEXUS STYCZEŃ-LUTY 2001

Page 42: Nexus 15

wicie dużą w porównaniu do wielkości spodziewanej,którą ustalono na mniej niż 10 mm/rok. W rzeczywistościRobaudo i Harrison „spodziewali się, że z większościstacji VLBI uzyska się wyniki w górę lub w dół rzędu kilkumilimetrów na rok” i zaproponowali, aby pionowy ruch(promienia) został „ograniczony do zera, ponieważ jest tobliższe prawdziwej sytuacji niż średni wynik w postaci 18mm/rok”. Właśnie ta rekomendacja znajduje odzwiercied-lenie w bieżących rozwiązaniach globalnej sieci, w którychprzyjmuje się wartość zero.

Rekomendacja Robaudo i Harrisona jest usprawied-liwiona z punktu widzenia tektoniki płyt. Wynik w postaci18 mm/rok został potraktowany jako błąd pomiaru wyni-kający z poprawki atmosferycznej i odpowiednio skorygo-wany. W tym miejscu należy zwrócić uwagę, że wobecbraku akceptacji przyrostu promienia ziemskiego NASAnie pozostaje nic innego, jak tylko skorygować tę wartośći przyjąć koncepcję statycznego promienia Ziemi. Jednakz punktu widzenia teorii rozszerzającej się Ziemi przyrostjej promienia o 18 milimetrów rocznie jest bliski 22milimetrom rocznego przyrostu, które wynikają z pomia-rów powierzchni oraz poszerzania się dna morskiego.

REALNE WYJAŚNIENIE GLOBALNEJ TEKTONIKIJak na razie przyczyna rozszerzania się Ziemi pozostaje

sprawą dyskusyjną, lecz z czasem zostanie ona przy pomocyodpowiednich metod wyjaśniona. Opisane powyżej geofi-zyczne obiekcje w stosunku do teorii ekspansji Ziemimożna rozwiązać jedynie poprzez akceptację potencjalnejmożliwości takiej ekspansji i właściwe jej wyjaśnieniew kategoriach naukowych. Jedynym ograniczeniem niepozwalającym na pełną akceptację teorii rozszerzania sięZiemi jest brak technicznych możliwości przedstawieniaw skali globalnej informacji geofizycznych i geologicznychw ramach interaktywnego, czterowymiarowego sferycznegomodelu. Jestem jednak pewien, że są odpowiednio mądrzyi wykształceni ludzie, którzy będą w stanie tego dokonać.

Opierając się na mapach oceanicznych i kontynental-nych transformacji opublikowanych w Geologicznej mapieświata (opublikowanej w roku 1990 przez CGMW i UNE-SCO) można obecnie dokładnie prześledzić proces eks-pansji Ziemi od archaiku do chwili obecnej. Same te mapypotwierdzają teorię rozszerzania się Ziemi. Budując napodstawie tej mapy odpowiednie modele można z łatwoś-cią zwizualizować proces ekspansji Ziemi od najdawniej-szych czasów. Wykazano, że starożytna Ziemia podlegałaprocesowi jednakowej ekspansji zarówno w okresie ar-chaiku, jak i proterozoiku i okres ten poprzedzał gwałtow-ną ekspansję, która nastąpiła w paleozoiku, oraz roz-szczepienie się i rozchodzenie kontynentów w mezozoikui kenozoiku, które trwa do dzisiaj.

Naniesione na każdy z tych modeli łatwo dostępnedane geofizyczne i geologiczne wykazują, że starożytnyrównik, którego pozycję określono na podstawie miejscstarożytnych biegunów, zgadza się w zasadzie z lokalizacjąwynikającą z tektoniki płyt, którą ustalono przy zastoso-waniu danych paleomagnetycznych i klimatycznych. Sta-rożytne biegunowe czapy lodowe, wapienne rafy, złożawęgla, rodzaje roślinności oraz formy życia morskiegoi lądowego są zgodne z pozycjami starożytnego równikai biegunów w ciągu całej historii Ziemi. Zbieżność tabyłaby niemożliwa na Ziemi o stałym promieniu.

Wszystkie współczesne dane geologiczne i geofizycznemożna obecnie wykorzystać do dokładnego ilościowegookreślenia ekspansji Ziemi, co będzie stanowiło przema-wiający na korzyść tej hipotezy dowód.

Aby doprowadzić do uznania tektoniki globalnej eks-pansji za wiarygodny, globalny proces tektoniczny, musi-my być przygotowani jednak na konieczność zdjęcia „zoczu klapek dogmatu” mocno zakorzenionych w naszychinstytucjach naukowych i zachęcić uczonych do aktywnychbadań nad alternatywnymi koncepcjami w stosunku dopowszechnie panującej teorii globalnej tektoniki płyt.�

O autorze:James Maxlow jest geologiem mającym za sobą ponad dwu-

dziestopięcioletnią praktykę w zakresie badań polowych i gór-niczych. Ma tytuł magistra geologii i obecnie kończy pisać pracędoktorską z tej dziedziny. Jest głównym konsultantem TerrellaConsultants, firmy konsultingowej z siedzibą w Zachodniej Au-stralii, która w ostatnim czasie usilnie promuje hipotezę Tek-toniki Globalnej Ekspansji oraz badania w tym zakresie. Firmajest otwarta na współpracę ze światową społecznością badaczyekspansji Ziemi.

Dalsze informacje na ten temat można uzyskać bezpośredniood autora za pośrednictwem poczty elektronicznej: ‹[email protected]› – lub odwiedzając jego stronę interneto-wą: ‹www.geocities.com/CapeCanaveral/Launchpad/6520/›.

Przełożył Jerzy Florczykowski

Przypisy:1. Geologiczny proces, w którym krawędź jednej płyty skorupy ziemskiej

jest wpychana pod krawędź innej płyty. – Przyp. tłum.2. Należy tu podkreślić, że wartość określanego przyrostu promienia mieści

się poniżej granicy błędu pomiaru, która jest rzędu 10 mm. – Przyp. tłum.

Bibliografia• S.W. Carey, „The tectonic approach to continental drift” („Tektonicznepodejście do dryfu kontynentalnego”), Continental Drift, A Symposium,Uniwersytet Tasmanii, Hobart, 1956, str. 177-355.• S.W. Carey, The Expanding Earth (Rozszerzająca się Ziemia), Elsevier,Amsterdam, 1976.• S.W. Carey, Theories of Earth and Universe: A History of Dogma in the EarthSciences (Teorie o Ziemi i Wszechświecie – historia dogmatu w naukacho Ziemi), Stanford University Press, Kalifornia, USA, 1988.• S.W. Carey, Earth, Universe, Cosmos (Ziemia, Wszechświat, Kosmos) Uni-wersytet Tasmanii, Hobart, 1996.• CGMW, UNESCO, Geological Map of the World (Geologiczna mapaświata), Commission for the Geological Map of the World, Paryż, 1990.• L. Egyed, (1963) „The Expanding Earth” („Rozszerzająca się Ziemia”),Nature, nr 197, 1963, str. 1059-1060.• O.C. Hilgenberg, Vom wachsenden Erdball, Selbstverlag, Berlin, 1933.• O.C. Hilgenberg, „Paläopollagen der Erde”, Neues Jahrb. Geol. undPaläontol, Abhandl 116, Stuttgart, 1962.• J. Koziar, „Ekspansja den oceanicznych i jej związek z ekspansją Ziemi”,Sprawozdania Wrocławskiego Towarzystwa Naukowego 35B, 1980, str. 13-19.• Maxlow, „Global Expansion Tectonics: the geological implications on anexpanding Earth” („Tektonika Globalnej Ekspansji – geologiczne implikacjerozszerzającej się Ziemi”), nie publikowane tezy, Curtin University of Tech-nology, Perth, Zachodnia Australia, 1995.• H.G. Owen, „Has the Earth increased in size” („Czy Ziemia powiększyłaswoje wymiary?”), w: Chatterjee, N. Hottona III, New Concepts in GlobalTectonics, Texas University Press, USA, 1992, str. 289-296.• S. Robaudo, C.G.A. Harrison, 1993, „Plate Tectonics from SLR i VLBIglobal data” („Tektonika pyt na podstawie globalnych danych uzyskanychprzy pomocy SLR i VLBI”) , w: D.E. Smith, D.L. Turcotte (pod redakcją),Contributions of Space Geodesy to Geodynamics: Crustal Dynamics (Wkładgeodezji kosmicznej do geodynamiki – dynamika skorupy ziemskiej), Geodyna-mics Series, American Geophysical Union, vol. 23, 1993.• D. van Hilten, (1963), „Paleomagnetic indications on an increase in theEarth’s radius” („Paleomagnetyczne oznaki zwiększania się promienia Zie-mi”), Nature, nr 200, 1963, str. 1277-1279.• K. Vogel, „Global models and Earth expansion” („Globalne modelei ekspansja Ziemi”), w: S.W. Carey (pod redakcją), Expanding Earth Sym-posium, Sydney, 1981 (Sympozjum rozszerzającej się Ziemi, Sydney 1981),Unowersytet Tasmanii, 1983, str. 17-27.• K. Vogel, „The expansion of the Earth – an alternative model of the platetectonics theory” („Ekspansja Ziemi – alternatywny model teorii tektonikipłyt”), w: Critical Aspects of the Plate Tectonics Theory; Volume II, AlternativeTheories (Krytyczne aspekty teorii tektoniki płyt; tom II: Alternatywne teorie),Theophrastus Publishers, Ateny, Grecja, 1990, str. 14-34.

STYCZEŃ-LUTY 2001 NEXUS • 41

Page 43: Nexus 15

Starożytneksięgi religijne

oraz liczneznaleziska

geologicznewskazują, że

w kilku miejscachna Ziemi doszłow zamierzchłejprzeszłości do

zagładyspowodowanej

wybuchamijądrowymi.

Część 2(dokończenie)

David Hatcher ChildressCopyright 2000

Zaczerpnięto z książkiTechnology of the Gods

(Technologia bogów)wydanej przez

Adventures Unlimited PressKempton, Illinois, USA

strona internetowa:www.adventuresunlimited.co.nz

ZESZKLONE RUINY W KALIFORNIJSKIEJ DOLINIE ŚMIERCI – CZYŻBYDOWÓD WOJNY JĄDROWEJ?

W Secrets of Lost Races (Tajemnice zaginionych ras)25 Rene Noorbergenomawia dowody wojny o charakterze kataklizmu, którą prowadzono

w zamierzchłej przeszłości z wykorzystaniem latających pojazdów i broni, którezeszkliły kamienne miasta.

Najliczniejsze zeszklone ruiny w Nowy Świecie [Ameryce] zlokalizowane sąw zachodniej części Stanów Zjednoczonych. W roku 1850 amerykański badacz,kapitan Ives William Walker, był pierwszym, który ujrzał te ruiny w Dolinie Śmierci[Death Valley]. Odkrył on miasto o długości około mili [1,6 km] z wciąż widocznymipasmami ulic i miejscami posadowienia budynków. W jego środku odkrył olbrzymiąskałę o wysokości około 20-30 stóp [6-9 m] z resztkami jakiejś ogromnej konstrukcjina szczycie. Południowe strony, zarówno skały, jak i budynku, były stopionei zeszklone. Walker przyjął, że przyczyną tego był wulkan, jednak w tamtej okolicynie ma wulkanów. Poza tym ciepło pochodzenia tektonicznego nie mogłobyspowodować tego rodzaju upłynnienia powierzchni skały.

Współpracownik kapitana Walkera, który poszedł śladem jego pierwotnychbadań, powiedział: „Cały region między rzekami Gila i San Juan pokryty jest ruinami.Znajdują się tam ruiny miast, które musiały być znacznych rozmiarów. Są onespalone i częściowo zeszklone, pełne stopionych kamieni i kraterów wyżłobionychprzez płomienie wystarczająco gorące, aby spowodować upłynnienie skały lubmetalu. Są tam kamienie chodnikowe i domy z olbrzymimi pęknięciami... [którewyglądają tak, jakby] zostały zniszczone gigantycznym ogniowym pługiem.

Opis tych zeszklonych ruin w Dolinie Śmierci brzmi fascynująco, lecz czyrzeczywiście one istnieją? Z całą pewnością istniała tam kiedyś jakaś cywiliza-cja, na co wskazują znalezione tam dowody. Są to widniejące na ścianachkanionu Titus petroglify26, które wyskrobała nieznana prehistoryczna ręka.Niektórzy eksperci sądzą, że ten zbiór graffiti wykonał lud, który zamieszkiwałte tereny na długo przed Indianami, których historię znamy. Żyjący obecnieIndianie nic nie wiedzą na ich temat i odnoszą się do nich z zabobonnymlękiem.

W Weird America (Dziwna Ameryka)27 Jim Brandon pisze:

Legendy Pajutów28 mówią o mieście położonym pod Doliną Śmierci, którenazywają Shin-au-av. Tom Wilson, indiański przewodnik utrzymywał w latachdwudziestych, że jego dziadek ponownie odkrył to miasto, kiedy trafił przypadkowodo długiego na milę [1,6 km] labiryntu jaskiń położonych pod powierzchnią doliny.

W końcu dotarł do podziemnego miasta, gdzie spotkał ludzi mówiących nie-zrozumiałym językiem i noszących ubiory wykonane z piór.

Wilson opowiedział tę historię po tym, jak poszukiwacz nazwiskiem Whiteoświadczył, że wpadł do szybu opuszczonej kopalni na przełęczy Wingate i trafił donieznanego tunelu, który przechodził przez szereg pomieszczeń, w których Whiteznalazł setki odzianych w skóry mumii ludzkiego kształtu. Były tam złote sztabkipoukładane w stosy, jak cegły, i upakowane w pojemnikach.

White utrzymywał, że badał te jaskinie trzykrotnie. W jednej z tych wyprawtowarzyszyła mu żona, a w następnej jego partner, Fred Thomason. Nikt z nich niepotrafił ich jednak znaleźć, kiedy trzeba było zaprowadzić do nich grupę archeo-logów, którzy zgodzili się je zbadać.

ZESZKLONE RUINY W KALIFORNIJSKIEJ DOLINIE ŚMIERCIWygląda na to, że jedynie jeden miejscowy człowiek wiedział, jak się tam

dostać. Brandon twierdzi, że „Scotty z Doliny Śmierci”, ekscentryk, który

42 • NEXUS STYCZEŃ-LUTY 2001

Page 44: Nexus 15

Scotty z Doliny Śmierci znikałna kilka dni włócząc się

po pobliskich GórachWinogronowych i popowrocie przynosił

podejrzanie czyste złoto,które, jak twierdził, tam

znajdował. Wielu uważało,że złoto to pochodzi ze sztab

złota zgromadzonychw znajdującym się pod Doliną

Śmierci systemie tuneli.

wydał miliony na budowę warownej posiadłości na tymterenie, rozpoczął „poszukiwania”, kiedy skończyły się jużmu pieniądze. Scotty z Doliny Śmierci znikał na kilka dniwłócząc się po pobliskich Górach Winogronowych i popowrocie przynosił podejrzanie czyste złoto, które, jaktwierdził, tam znajdował. Wielu uważało, że złoto topochodzi ze sztab złota zgromadzonych w znajdującym siępod Doliną Śmierci systemie tuneli.

Doniesienia o zaginionej cywilizacji z Doliny Śmiercipojawiły się w postaci artykułu o dziwacznej treści opisują-cego jaskinie i mumie opublikowanego 5 sierpnia 1947roku w czasopiśmie Hot Citizen wychodzącym w Nevadzie.Oto jego treść:

EKSPEDYCJA DONOSI O ZNALEZIENIUMIERZĄCYCH 9 STÓP SZKIELETÓW

Zespół archeologów-amatorów oświadczył dziś, że od-nalazł w jaskiniach Kalifornii ślady zaginionej cywilizacji ludzio wzroście dziewięciu stóp [2,7 m]. Howard E. Hill, rzecznikzespołu, stwierdził, że być może chodzi tu o przedstawicielicywilizacji wywodzących się z „osławionego zaginionegokontynentu Atlantydy”.

W jaskiniach znajdują się mumie ludzi i zwierząt orazdatowane na 80 000 lat narzędziacywilizacji, „pod pewnymi względa-mi znacznie bardziej rozwiniętej odnaszej”, jak twierdzi Hill. Wedługniego 32 jaskinie położone są naobszarze 180 mil kwadratowych(466 km2) na terenie kalifornijskiejDoliny Śmierci i południowej częścistanu Nevada.

SCEPTYCZNI ARCHEOLODZY„Odkrycie to może okazać się

donioślejsze od odkrycia grobowcaTutenchamona” – twierdzi Hill.

W przeciwieństwie do niego za-wodowi archeolodzy wykazują dużysceptycyzm. Naukowcy z MuzeumOkręgowego w Los Angeles podkre-ślają, że dinozaury i tygrysy, które, jak twierdzi Hill, leżąjedne obok drugich, pojawiły się na Ziemi w odstępie wyno-szącym od 10 do 13 milionów lat.

Hill stwierdził, że jaskinie zostały odkryte w roku 1931przez dra F. Bruce’a Russella, lekarza z Beverly Hills, którydosłownie „wpadł” do nich w czasie wchodzenia do szybupodczas poszukiwań o charakterze górniczym.

„Przez wiele lat starał się zainteresować nimi ludzi”– twierdzi Hill – „ale nikt nie chciał mu uwierzyć”.

Russell założył po wojnie wraz z grupką entuzjastówtowarzystwo pod nazwą Amazing Explorations Incorporatedi wspólnie zaczęli kopać. Hill utrzymuje, że w wielu jas-kiniach znajdowały się zmumifikowane szczątki „rasy ludzimających dziewięć stóp wzrostu. Byli oni ubrani w wyraźnieprehistoryczne stroje – średniej długości włosienice, kaftani spodnie do kolan”.

ODNALEZIENIE ŚWIĄTYNIHill twierdzi, że jedna z jaskiń przypominała świątynię

z urządzeniami i oznaczeniami przypominającymi te, którymiposługują się współcześni nam masoni.

„Tunel mający swój początek w tej świątyni zaprowadziłekipę poszukiwawczą do pomieszczenia, w którym” – zda-niem Hilla – „znajdowały się dobrze zachowane resztkidinozaurów, tygrysów szablozębnych, słoni imperialnych

oraz innych dawno wymarłych zwierząt. Leżały w niszachparami niczym na wystawie”.

„Najprawdopodobniej jakaś katastrofa zmusiła tych ludzido zamieszkania w jaskiniach” – twierdzi Hill. – „Znalezionomnóstwo przedmiotów będących wytworem tej cywilizacji,w tym urządzenia kuchenne i kuchenki, których wyglądwskazywał na to, że podgrzewały one żywność wykorzys-tując fale radiowe. Wiem, że nikt w to nie uwierzy”.

Mimo wątpliwego autentyzmu tej historii, jest onastosunkowo interesująca. Ostatni komentarz dotyczącywykorzystywania fal radiowych do gotowania jest w swojejwymowie dość ironiczny. To jeden z faktów, w którywspółczesny czytelnik gotów jest uwierzyć, biorąc poduwagę obecne szerokie zastosowanie kuchenek mikro-falowych. Nie muszę chyba wyjaśniać, że w roku 1947jeszcze nikt o nich nie słyszał.

PODOBIEŃSTWO LOSU SODOMY I GOMORYDO HIROSZIMY I NAGASAKI

Przypuszczalnie najsłynniejszą ze wszystkich staroży-tnych historii „nuklearnych” jest opowieść o Sodomiei Gomorze:

Po czym Pan rzekł: „Skarga naSodomę i Gomorę głośno się roz-lega, bo występki ich [mieszkańców]są bardzo ciężkie”. [Księga Rodzaju18,20]

A wtedy Pan spuścił na Sodomęi Gomorę deszcz siarki i ognia odPana (z nieba). I tak zniszczył temiasta oraz całą okolicę wraz zewszystkimi mieszkańcami, a takżeroślinność. Żona Lota, która szła zanim, obejrzała się i stała się słupemsoli. [Księga Rodzaju 19,24-26]

I gdy spojrzał w stronę Sodomyi Gomory i na cały obszar dookoła,zobaczył unoszący się nad ziemiągęsty dym, jak gdyby z pieca, w któ-

rym topią metal. [Księga Rodzaju 19,28]

Powyższy urywek z Biblii opisuje destrukcyjną mocgniewu bożego, który zwrócił się przeciwko tym grzesznymmiastom. Biblia bardzo dokładnie podaje lokalizację So-domy i Gomory oraz siedmiu innych miast; znajdowały sięone w dolinie Siddim, która jest położona przy połu-dniowym krańcu Słonego Morza (obecna jego nazwabrzmi Morze Martwe). Pozostałe miasta położone w po-bliżu nosiły zgodnie z Biblią nazwy: Adma, Seboim i Soar(Księga Rodzaju 14,2). Miasto Soar istniało tam aż dookresu średniowiecza.

Morze Martwe znajduje się 1293 stopy (394 m) poniżejpoziomu morza i ma głębokość co najmniej 1200 stóp (365m). Wynika z tego, że dno morza jest na głębokości 762metrów poniżej poziomu Morza Śródziemnego. W przy-bliżeniu 25 procent wód Morza Martwego stanowią sole,głównie chlorek sodu (sól). Normalna woda oceanicznazwiera 4,6 procenta soli. Jordan i wiele innych pomniej-szych rzek wpada do tego basenu, który nie ma połączeniaz innymi zbiornikami. To, co jego dopływy przynoszą zesobą, osadza się na obszarze 500 mil kwadratowych (1295km2) Morza Martwego. Parowanie, w warunkach palącegosłońca, wynosi ponad 230 milionów stóp sześciennych(6 440 000 m3) dziennie. Zgodnie z arabskimi podaniami

STYCZEŃ-LUTY 2001 NEXUS • 43

Page 45: Nexus 15

Morze Martwe (a) przed osunięciem się przybrzeżnego terenui (b) po jego osunięciu. (Źródło: Keller, The Bible As History)

z jeziora (Morza Martwego) ulatnia się taka ilość trują-cych gazów, że ptaki nie mogą nad nim przelatywać,ponieważ zginęłyby w wyniku zatrucia przed dotarciem doprzeciwległego brzegu.

Morze Martwe w czasach nowożytnych zaczęto badaćpo raz pierwszy w roku 1848. Dokonała tego ekspedycjapod wodzą amerykańskiego geologa W.F. Lyncha. Zeswojego statku badawczego wyładował na brzeg dwiemetalowe łodzie i umieścił je na dwóch dużych wózkach.Kilka miesięcy później jego ekspedycja dotarła z pomocądługiej karawany koni nad Morze Martwe. Lynch stwier-dził, że podania mówiące, iż człowiek nie tonie w jegowodach, są zgodne z prawdą. Ekspedycja zbadała jezioroodnotowując jego niezwykłą głębokość oraz jego płytszączęść w postaci „jęzora” położoną w południowej części.Uważa się, że jest to teren, na którym leżała DolinaSiddim i pięć biblijnych miast. W południowej częścijeziora można dostrzec pod jego powierzchnią lasy po-kryte solnym nalotem.

Standardowa teoria znisz-czenia Sodomy i Gomory, jakją przedstawia na przykładThe Bible As History (Bibliajako zapis historii) WerneraKellera29, głosi, że miastaw Dolinie Siddim uległy znisz-czeniu podczas ruchu płyt lą-dowych, który sprawił, że Wie-lka Dolina Szczelinowa, którejczęścią jest Morze Martwe, zo-stała uniesiona, zaś jej połu-dniowa część osunęła się.W czasie potężnego trzęsieniaziemi wystąpiły prawdopodob-nie eksplozje, z głębi ziemi wy-dobywały się gazy i na całąokolicę spadł deszcz siarki.Doszło do tego, jak sądzi Kel-ler, najprawdopodobniej oko-ło 2000 roku p.n.e., w czasachAbrahama i Lota, jednak geo-lodzy datują to wydarzenie nawiele tysięcy lat wcześniej.Keller pisze:

Dolina Jordanu jest jedynieczęścią olbrzymiego pęknięciaw skorupie ziemskiej. Przebiegtego pęknięcia został dokładnieprześledzony. Zaczyna się onodaleko na północy, setki mil odgranic Palestyny, u stóp gór Tau-rus w Azji Mniejszej. Na południu biegnie ono od połu-dniowych wybrzeży Morza Martwego poprzez Wadi al-Arabado Zatoki Akaba i kończy się daleko za Morzem Czerwonymw Afryce. W wielu punktach tej olbrzymiej depresji widaćślady aktywności wulkanicznej. W Górach Galilejskich poło-żonych na wyżynach Transjordanii, na nabrzeżach rzekiJabbok (dopływ Jordanu) oraz w Zatoce Akaba występujączarny bazalt i lawa...

Osunięcie uwolniło uśpione siły wulkaniczne położonegłęboko wzdłuż całej linii pęknięcia. W górnej partii dolinyJordanu w pobliżu Bashanu wciąż piętrzą się kratery wygas-łych wulkanów, a powierzchnię pokrywają ogromne obszarylawy i grube warstwy bazaltu ułożone na wapiennym pod-łożu. Od niepamiętnych czasów obszary wokół tej depresji

doświadczały trzęsień ziemi. Istnieją liczne dowody ich częs-tego występowania, również w Biblii znajdujemy zapisy naten temat...

Czyżby Sodoma i Gomora zatonęły, kiedy część pod-stawy tej olbrzymiej szczeliny zapadła się jeszcze głębiejprzy wtórze trzęsień ziemi i erupcji wulkanów? Jeślichodzi o słupy soli, Keller powiada:

Na zachód od południowego wybrzeża i w kierunkubiblijnej krainy „Ziemi Południa”, Nagrebu, z północy napołudnie rozciąga się łańcuch wzgórz o wysokości około 150stóp [45 m] i długości 10 mil [16 km]. Ich stoki mienią sięi skrzą w promieniach słońca jak diamenty. To bardzo dziwnezjawisko i jest skutkiem tego, że ten maleńki łańcuch wzgórzjest zbudowany głównie z czystej soli kamiennej. Arabowienazywają go Jebel Usdum. Nazwa ta wywodzi się ze starożyt-ności i nawiązuje do słowa „Sodoma”. Wiele bloków skal-

nych uległo zniszczeniu w wyni-ku działania wody i roztrzaskałosię u stóp wzgórz. Mają onebardzo dziwne kształty, niektórez nich stoją pionowo i wyglądająjak pomniki. Z łatwością możnasobie wyobrazić, jak nagle oży-wają.

Te dziwne solne posągi przy-wodzą nam na myśl biblijny opisżony Lota, która została zamie-niona w słup soli... Wszystko, cosię znajdzie w sąsiedztwie Sło-nego Morza, nawet jeszcze dziśzostaje szybko pokryte skorupąsoli.

Keller osobiście przyznaje,że teoria opisująca kataklizm,który posłał Dolinę Siddim nadno Morza Martwego budzipewne wątpliwości, jako żemusiał on się wydarzyć kilka-set tysięcy a nawet milionówlat temu – tak przynajmniejtwierdzi większość geologów.Keller pisze:

Musimy pamiętać, że nie mawątpliwości co do tego, żeszczelina jordańska została ufor-mowana przed rokiem 4 000p.n.e. W rzeczywistości, zgod-nie z ostatnio uzyskanymi dany-

mi, jej pochodzenie datuje się na oligocen, czyli trzecią,najstarszą epokę trzeciorzędu, a zatem winniśmy operowaćnie tysiącami, lecz milionami lat. Udowodniono, że okresgwałtownej aktywności wulkanicznej związanej ze szczelinąjordańską wystąpił właśnie po tym okresie, lecz nawet w ta-kim przypadku nie dochodzimy dalej niż do plejstocenu,którego koniec jest datowany na około dziesięć tysięcy lattemu. Jest oczywiste, że nie zbliża nas to w żadnym stopniudo trzeciego, a jeszcze bardziej drugiego tysiąclecia przednaszą erą, czyli okresu, w którym zgodnie z tradycją umiesz-cza się patriarchów.

Krótko mówiąc Keller twierdzi, że jeśli Sodomę i Go-morę zniszczyła katastrofa geologiczna, musiało do niej

44 • NEXUS STYCZEŃ-LUTY 2001

Page 46: Nexus 15

Lewis utrzymuje, że gdybysłupy soli znajdujące się nakońcu Morza Martwego byłyze zwykłej soli, już dawno byzniknęły w wyniku działania

deszczów, tymczasem słupy tesą zbudowane ze specjalnej,

utwardzonej soli, którą możnawytworzyć jedynie w wyniku

reakcji jądrowych, takich jakiezachodzą podczas eksplozji

jądrowej.

dojść miliony lat temu – tak przynajmniej twierdzą geolo-dzy. Keller pisze, że geolodzy nie odnaleźli żadnychśladów niedawnej katastrofy u południowego krańca Mo-rza Martwego, to znaczy takiej, która miałaby miejscew ciągu ostatnich 10 000 lat. Pisze on:

Ponadto dokładnie na południe od półwyspu Lisan, gdziepodobno uległy zagładzie Sodoma i Gomora, kończą się śladydawnej aktywności wulkanicznej. Krótko mówiąc, nie mażadnych dowodów geologicznych na to, że w tym rejoniemiała niedawno miejsce katastrofa geologiczna, która zmiotłaz powierzchni ziemi miasta i której towarzyszyły objawygwałtownej aktywności wulkanicznej.

Mamy więc problem: Morze Martwe mogło doświad-czyć kataklizmu, który stał się źródłem historii zawartejw Starym Testamencie, jednak konserwatywni, uniformis-tyczni geolodzy utrzymują, że tego rodzaju zmiany w sko-rupie ziemskiej musiały wystąpić na długo przedtem,zanim zaistniały jakiekolwiek oznaki zbiorowej pamięcitego rodzaju wydarzeń.

Pod koniec roku 1999 brytyjski znawca Biblii, MichaelSanders, i międzynarodowy zespół badawczy zaproponowalinową teorię. Zespół po wielotygod-niowych obfitujących w niebezpie-czne sytuacje nurkowaniach w mi-niaturowej łodzi podwodnej odkryłna dnie morza coś, co wydaje się byćszczątkami pokrytych solą pozosta-łości po starożytnych osadach. Ze-społowi telewizyjnemu z Kanału4 stacji telewizyjnej BBC, którykręcił film dokumentalny o pracachzespołu, Sanders powiedział:

Istnieje duże prawdopodobieńst-wo, że te kopce pokrywają ceglanekonstrukcje i należą do jednego z za-ginionych miast położonych na rów-ninach, może nawet Sodomy lub Go-mory, jednak przed wydaniem osta-tecznej decyzji będę musiał zbadać dowody. Historie zawartew Biblii były przekazywane ustnie z pokolenia na pokolenie,zanim zostały spisane, i wygląda na to, że ta jest praw-dopodobna.

Sandersowi udało się dotrzec do mapy z około 1650roku, która utwierdziła go w przekonaniu, że oba miastamogły leżeć prędzej pod północną częścią basenu, niżw pobliżu południowego brzegu Morza Martwego. Udałomu się namówić Richarda Slatera, amerykańskiego geolo-ga i eksperta w dziedzinie głębokiego nurkowania, dotego, aby zabrał go w głębiny Morza Martwego miniaturo-wą dwuosobową łodzią podwodną, która była używanapodczas poszukiwania wraku oceanicznego liniowca Lusi-tania. Lokalizacja Sodomy i Gomory w głębokiej, północ-nej części Morza Martwego podana przez Sandersa jesz-cze bardziej nie zgadza się z historią i geologią niż teoriaKellera, która głosi, że oba miasta znajdowały się w po-bliżu jego płytkiego, południowego krańca.

Wracamy więc do popularnej teorii głoszącej, że miasta tenie uległy zagładzie w rezultacie kataklizmu geologicznego,lecz w wyniku apokalipsy o charakterze technologicznymbędącej dziełem rąk ludzkich (lub pozaziemskich). CzyżbySodoma i Gomora zostały zaatakowane bronią atomową, takjak to miało miejsce w przypadku Hiroszimy i Nagasaki?

Badacz i autor książki Footprints on the Sands of Time30

(Ślady na piaskach czasu) L.M. Lewis twierdzi, że zarównoSodoma, jak i Gomora zostały zniszczone przez brońjądrową, i że solne słupy oraz wysoka zawartość soliw otoczeniu Morza Martwego są dowodami wybuchunuklearnego. W swojej książce pisze:

W trakcie odbudowy Hiroszimy odkryto, że smugi zasolo-nej gleby zostały zmienione na poziomie atomowym w sub-stancję przypominającą zeszkloną krzemionkę z wtrętamiwykrystalizowanej soli. Wycinano małe bloki tej substancjii sprzedawano turystom w charakterze pamiątki przypomina-jącej o mieście... i atomowej katastrofie.

Nawet gdyby jeszcze potężniejsza eksplozja nie pozo-stawiła kamienia na kamieniu i całe miasto wyparowało, toi tak ślady tego, co się stało, pozostałyby w opowieściachludzi żyjących poza obszarem dotkniętym eksplozją. W nie-których miejscach pozostałyby z pewnością znaczne różnicew glebie lub zmiany o charakterze atomowym w możliwychdo zauważenia obiektach.

Lewis utrzymuje, że gdyby słupy soli znajdujące się nakońcu Morza Martwego były ze zwykłej soli, już dawno by

zniknęły w wyniku działania desz-czów, tymczasem słupy te są zbu-dowane ze specjalnej, utwardzonejsoli, którą można wytworzyć jedy-nie w wyniku reakcji jądrowych,takich jakie zachodzą podczas eks-plozji jądrowej.

Słupy rzeczywiście przetrwałydługi okres czasu. Nie tylko ist-niały w czasach starożytnych, alestoją tam do dzisiaj. Lewis cytujesłowa historyka Józefa Flawiusza,który w swoim dziele Dawne dziejeIzraela pisze:

...lecz żona Lota, odwracając sięmimo zakazu Boga bez przerwy dotyłu, by spojrzeć na miasto, od które-

go się oddalała, została zamieniona w słup soli. Widziałem goi stoi on tam do dzisiaj.

I dalej Lewis komentuje to następująco:

Należy tu podkreślić, że Józef Flawiusz żył w okresie od37 do około 100 roku n.e. Jak już zostało powiedziane,Sodoma została unicestwiona w roku 1898 p.n.e. Czy nie jestzadziwiające, że Józef Flawiusz ogląda ludzki „słup soli” poniemalże 2 000 lat!? Gdyby był on zbudowany ze zwykłejsoli, rozpuściłby się już pod wpływem pierwszych deszczy.

Być może w toku dziejów powstało wiele słupów soli,lecz Lewis sądzi, że istnieją przesłanki wskazujące naeksplozję jądrową jako przyczynę powstania tego właśniesłupa:

Zmiany na poziomie atomowym, które zaszły w gruncie,gdzie stała żona Lota, i te, które występują na wybrzeżuHiroszimy, zdradzają uderzające podobieństwo, któremu niesposób zaprzeczyć! W obu przypadkach doszło do nagłejprzemiany atomowej, którą mogła spowodować jedynie na-gła reakcji rozszczepienia jądra atomowego. Jeśli jakieś rze-czy wykazują podobieństwo pod jednym względem, winnytakże wykazywać je pod innym. Oznacza to, że w sytuacji,

STYCZEŃ-LUTY 2001 NEXUS • 45

Page 47: Nexus 15

Ruiny świątyni Parshaspur w pobliżu Śrinagaru w Kaszmirze

kiedy Hiroszima została zniszczona w wyniku eksplozji ato-mowej, podobnej zagładzie uległa również Sodoma, zaś żonaLota została zmieniona na poziomie atomowym. Jeśli zawie-rzymy Józefowi Flawiuszowi, wówczas nie pozostanie namnic innego jak tylko uznać, że Sodoma została zniszczonaw wyniku reakcji rozszczepienia jądra atomowego.

Historia o Sodomie i Gomorze jest zastanawiająca nietylko ze względu na ich zagładę, ale również z uwagi nazwiązane z nią postacie, takie jak anioł, który uprzedzaLota o konieczności opuszczenia skazanego na zagładęmiasta. Czy Lot został ostrzeżony, że miasta zostanązniszczone przez istoty pozaziemskie lub ludzi posiadają-cych zaawansowaną technologicznie broń? Lot został po-informowany, że ma zabrać z miasta rodzinę, lecz żonajego obejrzała się za siebie i oślepił ją błysk wybuchuatomowego i może jej ciało doznało również zmian napoziomie atomowym.

U południowego krańca Morza Martwego usytuowanesą obecnie nowoczesne zakłady chemiczne, których wy-gląd przypomina bazę obcych istot. Ku niebu wznoszą siętam dziwne wieże. Dziwaczne budynki z kopułami i ig-licami świecą różnokolorowymi światłami i odnosi sięwrażenie, że za chwilę pojawią się latające spodki. Są toZakłady Chemiczne Morza Martwego. W dzień wyglądająjak rafineria ropy naftowej lub coś w tym rodzaju, a w nocyich światła przydają im nieziemskiego wyglądu. Mówi się,że te olbrzymie zakłady chemiczne posiadają niewyczer-palne zapasy cennych minerałów, włącznie z radioaktyw-nymi solami, które są w nich przetwarzane. Czyżby nie-które z tych minerałów pochodziły ze starożytnej eksplozjiatomowej?

ATOMOWA WOJNA W STAROŻYTNYCH INDIACHPoniższe wersety pochodzą z Mahabharaty (napisanej

w starożytnym języku drawidyjskim31 a następnie prze-tłumaczonej na sanskryt) i opisują straszliwe wojny prowa-dzone w odległych czasach w stosunku do tych, w którychżył ich autor.

• Różne znaki ukazały się pośród bogów: wiatry wiały,meteory spadały tysiącami, grzmoty przetaczały się poniebie.

• I zobaczył on tam koło z obrzeżem tak ostrym jakbrzytwa obracające się wokół somy... Potem, zabierającsomę, złamał wirującą machinę...

• Drona wezwał Ardżunę i rzekł: „Przyjmij ode mnie tęnie do odparcia broń o nazwie Brahmasira. Musisz przyrzec,

że nigdy nie użyjesz jej przeciwko nieprzyjacielowi rodzajuludzkiego, ponieważ mogłoby to zniszczyć świat. Jeśli jakiśnieprzyjaciel, nie będący człowiekiem, zaatakuje cię, możeszużyć tej broni w bitwie przeciwko niemu... Nikt oprócz ciebienie zasługuje na posiadanie tej niebiańskiej broni, którą ci daję”.

To ostatnie stwierdzenie jest bardzo dziwne. Jacyż toinni wrogowie poza ludźmi mogli wówczas istnieć? Czyżbybyła tu mowa o wojnie międzyplanetarnej?

Będę walczył z tobą bronią niebiańską, którą dał miDrona. Potem cisnął płonącą bronią...

W końcu doszło do ciosów i sięgając po swe maczugiuderzyli na siebie... i upadli jak upadające słońca.

Te olbrzymie zwierzęta, jak góry trafione maczugą przezBhimę padają z rozbitymi głowami, padają na ziemię jak klifyobluźnione przez grzmot.

Bhima wziął go za rękę i wyciągnął na otwartą przestrzeń,gdzie zaczęli walczyć jak dwa oszalałe z gniewu słonie. Kurz,który podnieśli walcząc, przypominał dym unoszący się nadpłonącym lasem i pokrył on ich ciała tak, że wyglądali jakchwiejące się skały w otoczce oparu.

Ardżuna i Kriszna jeździli rydwanami w tę i z powrotempo obu stronach lasu i zaganiali stworzenia, które starały sięuciec. Tysiące zwierząt uległo spaleniu, stawy i jeziora za-czynały wrzeć... Płomienie sięgały nawet nieba. Indra nietracąc czasu posłał po Khandavę i pokrył niebo masą chmur;deszcz opadł w dół, lecz w połowie drogi wyparował podwpływem strasznego gorąca.

Z wielu zapisów historycznych wynika, że hinduskakultura istnieje już od dziesiątków tysięcy lat. Mimo to ażdo roku 1920 wszyscy „eksperci” byli zgodni co do tego, żepoczątków hinduskiej cywilizacji należy szukać w czasachodległych o kilkaset lat od wyprawy Aleksandra Wielkiegona subkontynent indyjski, którą podjął on w roku 327p.n.e. Pogląd ten był popularny do czasu odkrycia i od-kopania takich miast jak Harappa, Mohendżo-Daro (Ko-piec Śmierci), Kot Didżi, Kalibangan i Lothal. To ostat-nie, kiedyś miasto portowe, leży obecnie oddalone wielemil od morza w stanie Gudźarat w zachodnich Indiach.Odkryto je dopiero pod koniec XX wieku.32 Znaleziska tezmusiły archeologów do przesunięcia w czasie początkówcywilizacji hinduskiej o tysiące lat – zgodnie z tym, coprzez cały czas twierdzili sami Hindusi.

Największą zagadkę dla współczesnych badaczy stano-wi to, że te miasta stały na wysokim stopniu rozwoju.Każde z nich podzielone było na regularne kwartały, zaśulice przecinały się pod kątem prostym, co zmusza archeo-logów do przyznania, że te miasta musiały być zaplanowa-ne przed ich wybudowaniem i stanowią oczywisty przykładdawnego planowania miast. Jeszcze bardziej niesamowitejest to, że system ścieków w całym mieście był bardzowyszukany i znacznie bardziej zaawansowany niż te, któreznajdowano w Pakistanie, Indiach i w wielu współczesnychazjatyckich krajach. Kanały ściekowe były przykryte i wię-kszość domów posiadała toalety, a co jeszcze ważniejsze,system ścieków i wody pitnej były bardzo dobrze od siebieodseparowane.33,34,35

Ta wysoko rozwinięta kultura miała swoje własnepismo, którego nie udało się dotąd odczytać. Ludzieużywali osobistych glinianych pieczęci w rodzaju tych,jakich używają obecnie Chińczycy do uwierzytelnianialistów i dokumentów. Niektóre z odnalezionych pieczęcizawierają sylwetki zwierząt dziś już nieznanych, międzyinnymi wymarłego byka bramińskiego.

46 • NEXUS STYCZEŃ-LUTY 2001

Page 48: Nexus 15

Mapa cytadeli w Mohendżo-Daro w dolinie Indusu

Archeolodzy nie mają pojęcia, kim byli budowniczowietych miast, a ich próby ustalenia wieku ruin, które okreś-lają mianem „cywilizacji doliny Indusu” lub „Harappy”,pozwoliły określić go na około 2500 lat p.n.e. i więcej, leczpromieniowanie powstałe w wyniku prowadzonych tuwojen mogło zniekształcić te wyniki.

Opisane w Mahabharacie i Ramayanie Imperium Ramyistniało prawdopodobnie równolegle do wielkich kulturAtlantów i Ozyrysów na Zachodzie.

Znana z opisu Platona i zapisów pochodzących zestarożytnego Egiptu cywilizacja Atlantydów istniała naj-prawdopodobniej gdzieś pośrodku Atlantyku i miała cha-rakter patriarchalny oraz te-chnologiczny.

Zgodnie z doktryną ezo-teryczną oraz dowodami ar-cheologicznymi cywilizacjaOzyrysów istniała w basenieMorza Śródziemnego i za-chodniej Afryce i jest po-wszechnie znana pod nazwąprzeddynastycznego Egiptu.Uległa zatopieniu, kiedy At-lantyda pogrążyła się w wo-dzie i rejon śródziemnomo-rski zaczął wypełniać sięwodą.

Według nauk tradycjiezoterycznej Imperium Ra-my istniało w tym samymczasie i zniknęło w ciągu ty-siąca lat po zagładzie Atlan-tydy.

Jak już wspomniałem,starohinduskie utwory epic-kie opisują cały szereg okro-pnych wojen, być może pro-wadzonych między starożyt-nymi Indiami i Atlantydą lubkimś trzecim z rejonu pus-tyni Gobi w zachodnich Chi-nach. Mahabharata i DronaParva opisują wojnę i zasto-sowane w niej bronie: wielkieogniste kule, które są w sta-nie zniszczyć całe miasto,„Spojrzenie Kapilii”, którebyło w stanie spalić na popiółw ciągu sekundy 50 000 ludzi,oraz latające włócznie zdolnedo zrujnowania w całości „umocnionych fortami miast”.

Imperium Ramy zostało założone przez Nagów, którzyprzybyli z Birmy, a jeszcze wcześniej z „ziemi ojczystej nawschodzie”, jak oświadczono pułkownikowi JamesowiChurchwardowi. Po osiedleniu się na Wyżynie Dekańskiejw północnych Indiach zbudowali stolicę, którą nazwaliDekkan. Obecnie w jej miejscu rozciąga się miasto Na-gpur.

Imperium Nagów poszerzyło swoje granice obejmującnimi całe północne Indie wraz z miastami Harappa,Mohendżo-Daro i Kot Didżi (obecnie w Pakistanie),Lothal, Kalibangan, Mathura, a być może także Benares,Ajodhia i Pataliputra.

Miasta pozostawały pod zarządem „Wielkich Nauczy-cieli” lub „Mistrzów”, którzy stanowili opiekuńczą arysto-krację cywilizacji Rama. Obecnie obdarza się ich mianem

„królów-kapłanów” cywilizacji z doliny Indusu. Udało sięodnaleźć kilka pomników tych tak zwanych bogów. W rze-czywistości byli to ludzie obdarzeni mentalnymi i psychicz-nymi zdolnościami, które zdają się być niewiarygodne dlawiększości współczesnych ludzi. Wojna wybuchła w czasie,kiedy zarówno Imperium Ramy, jak i Atlantyda znaj-dowały się u szczytu rozkwitu, i jej przypuszczalną przy-czyną była chęć Atlantydy podporządkowania sobie Im-perium Ramy.

Według nauk Towarzystwa Lemuryjskiego społeczeńs-two zamieszkujące Mu (Lemuria poprzedzała inne cywili-zacje) podzieliło się na dwie przeciwstawne frakcje, z któ-

rych jedna ceniła sobie rze-czy praktyczne, materialne,a druga – sprawy duchowe.Wykształcona elita Mu przy-stała w mniej więcej równychczęściach do obu frakcji i za-chęcała członków innychgrup do emigrowania na nie-zamieszkałe lądy. Ci, którzycenili sobie rzeczy materia-lne, emigrowali na WyspęPosejdona (Atlantydę), zaści, którzy przedkładali warto-ści duchowe nad materialne,kierowali się ku Indiom. At-lanci, patriarchalna cywiliza-cja o szczególnie materialis-tycznej, technologicznie zo-rientowanej kulturze, uważa-li siebie za „Panów Świata”i w końcu wysłali do Indiidobrze wyposażoną armięw celu podporządkowaniasobie Imperium Ramy.

Jeden z opisów bitwy pro-pagowany przez Towarzyst-wo Lemuryjskie opowiada,jak królowie-kapłani Impe-rium Ramy pokonali Atlan-tów. Wyposażeni w niezwyk-łą siłę i „fantastyczny arsenałbroni” Atlanci wylądowaliswoimi vailixiami36 pod jed-nym z miast Ramy, ustawiliswoje wojska w szyku i wy-słali rządzącemu w tym mieś-cie królowi-kapłanowi żąda-nie natychmiastowego pod-

dania się. Kapłan-król wysłał dowódcy Atlantów następu-jącą odpowiedź:

My, mieszkańcy Indii, nie szukamy zwady z wami, Atlan-tami. Prosimy jedynie, aby wolno nam było żyć w sposób,jaki nam odpowiada.

Atlantydzki dowódca traktując to umiarkowane żąda-nie władcy jako dowód słabości swojego przeciwnika i za-powiedź łatwego zwycięstwa, zwłaszcza że Imperium Ra-my nie posiadało technologii wojennej ani agresywnościAtlantów, wysłał następne żądanie:

Nie zniszczymy waszego kraju potężną bronią będącąw naszym posiadaniu, pod warunkiem że zapłacicie od-powiedni okup i podporządkujecie się władzom Atlantydy.

STYCZEŃ-LUTY 2001 NEXUS • 47

Page 49: Nexus 15

Chociaż wydaje się toniewiarygodne, archeolodzy

znaleźli w Indiach i Pakistaniedowody na to, że pewne miastazostały zniszczone w wyniku

eksplozji atomowych.

Król-kapłan miasta ponownie pokornie odpisał dowó-dcy Atlantów starając się uniknąć wojny:

My, mieszkańcy Indii, nie wierzymy w wojny i spory.Naszym ideałem jest pokój. Nie jest również naszym zamia-rem zniszczenie ciebie, panie, lub twoich żołnierzy, którzy sąjedynie wykonawcami rozkazów. Jeśli jednak będziesz trwał,panie, przy swoim zamiarze zaatakowania nas z chęci doko-nania podboju, nie pozostawisz nam innej możliwości pozazniszczeniem ciebie, panie, i wszystkich twoich zastępców.Odejdźcie i zostawcie nas w spokoju.

Aroganccy Atlantydzi nie wierzyli, że Hindusi po-siadają wystarczającą do przeciwstawienia się im moc,przynajmniej jeśli chodzi o środki techniczne. O świciearmia Atlantów rozpoczęła marsz na miasto. Król-kapłanz wysoko położonego punktu obserwacyjnego ze smu-tkiem obserwował ich pochód. Potem wzniósł ku niebuswoje ramiona i stosując szczególną technikę mentalnąspowodował, że wódz i jego wyżsi zastępcy podli martwiw swoich pojazdach, prawdopodobnie w wyniku atakuserca. Wybuchła panika i przestra-szeni żołnierze Atlantów zbieglido oczekujących na nich vailixii przerażeni wrócili na Atlantydę.W zaatakowanym mieście Ramynikt nie zginął.

Podczas gdy opis ten może byćjedynie wymyślną fantazją, tekstyhinduskie zawierają opis dalszegobiegu zdarzeń, które nie były jużtak pomyślne dla Imperium Ra-my. Rozwścieczeni tą upokarzającą porażką Atlanci za-stosowali najpotężniejszą, najbardziej destrukcyjną broń– niewykluczone że była to broń atomowa!

Oto, jak to opisuje Mahabharta:

...[był to] pojedynczy pociskUzbrojony w całą moc wszechświata.Oślepiająco jasna kolumna dymu i ognia,Tak jasna jak dziesięć tysięcy słońc,Wzniosła się w całej okazałości...

...była to broń nieznana,Żelazny piorun,Gigantyczny posłaniec śmierci,Który obrócił całą rasęWariśiów i Andźaków w proch.

...Ciała przezeń zabitych były tak spalone,Że nie można było ich zidentyfikować.Wypadły im włosy i paznokcie;Naczynia gliniane rozsypały się bez widocznej przyczyny,Zaś ptaki zbielały.

Po kilku godzinach cała żywność została skażona......aby uciec od skutku tego ogniaŻołnierze rzucali się do strumieni,Aby obmyć swoje ciała i ekwipunek.37

Z punktu widzenia, z którego zazwyczaj spoglądamy nahistorię starożytną, wojna atomowa w czasach od nasodległych o około 10 000 lat wydaje się absolutnie niewia-rygodna. Tym niemniej o czym innym może opowiadaćMahabharata? Może to tylko poetycka wersja opisu jas-kiniowców mordujących się maczugami, w końcu w takim

duchu przedstawiano nam zawsze odległe czasy. Do mo-mentu zbombardowania Hiroszimy i Nagasaki współczes-ny człowiek nie potrafił wyobrazić sobie broni tak strasz-nej i niszczącej, jak opisana w starożytnych tekstachhinduskich. A jednak te eposy opisują dokładnie wynikeksplozji atomowej. Radioaktywne zatrucie powoduje wy-padanie włosów i paznokci. Zanurzenie się w wodzie dajepewną ulgę, aczkolwiek nie leczy.

Co warte podkreślenia szef Projektu Manhattan, dr J.Robert Oppenheimer, znał starożytną sanskrycką literatu-rę. W czasie wywiadu przeprowadzonego po obejrzeniupierwszego testu atomowego przytoczył słowa zaczerp-nięte z Bhagavad Gita:

„Teraz stałem się śmiercią, burzycielem światów”.Sądzę że wszyscy mieliśmy takie odczucie.

Kiedy siedem lat po teście atomowym w Alamogordozapytano go podczas odczytu na Uniwersytecie w Roches-ter, czy był to pierwszy wybuch bomby atomowej, jakiegokiedykolwiek dokonano, odrzekł: „Jeśli chodzi o historię

nowożytną, na pewno tak”.38

ZMIERZCH WIELKICHCYWILIZACJI

Chociaż wydaje się to niewia-rygodne, archeolodzy znaleźliw Indiach i Pakistanie dowodyna to, że pewne miasta zostałyzniszczone w wyniku eksplozji ato-mowych. Kiedy w Harappie i Mo-hendżo-Daro dokopano się do po-

ziomu ulic, odkryto szkielety rozrzucone po całym mie-ście; wiele z nich trzymało się za ręce, jak gdyby ludzieci żegnali się na ulicy, i w tym właśnie momencie dosięgłoich złe fatum. Ludzie po prostu leżeli nie pogrzebanina ulicach miasta. Ich szkielety liczą sobie tysiące lat,nawet jeśli ich wiek jest określany tradycyjnymi, stan-dardowymi metodami. Cóż mogło być tego przyczyną?Dlaczego ciała tych ludzi nie zgniły lub nie zostałyzjedzone przez dzikie zwierzęta? Co więcej, brak jestfizycznych znamion śmierci zadanej gwałtem.

Szkielety te należą do najbardziej radioaktywnych,jakie kiedykolwiek znaleziono, łącznie z tymi z Nagasakii Hiroszimy. Radzieccy archeolodzy znaleźli nawet szkie-let, którego poziom radioaktywności był pięćdziesiąt razywiększy od normalnego.39

Rosyjski archeolog Aleksander Gorbowski wspominaw swojej książce Zagadki historii starożytnej (Zagadkidrewniejszej istorii)40 o dużej radioaktywności szkieletów.Co więcej, w Mohendżo-Daro znaleziono tysiące nad-topionych bryłek, które ochrzczono mianem „czarnychkamyków”. Wydaje się, że są to szczątki glinianych na-czyń, które roztopiły się pod wpływem wysokiej tem-peratury.

Odkryto i inne miasta w północnych Indiach, w którychznaleziono ślady potężnych eksplozji. Wygląda na to, żejedno z nich, położone pomiędzy Gangesem i góramiRajmahal, zostało poddane działaniu wysokich tempera-tur. Olbrzymie połacie ścian i fundamentów tego starożyt-nego miasta są stopione razem, dosłownie zeszklone!Ponieważ ani w Mohendżo-Daro, ani w pozostałych mias-tach nie ma żadnych śladów aktywności wulkanicznej,jedynym wytłumaczeniem pochodzenia wysokich tempe-ratur zdolnych do stopienia glinianych naczyń jest wybuchatomowy lub działanie jakiejś innej potężnej broni.41,42,43

48 • NEXUS STYCZEŃ-LUTY 2001

Page 50: Nexus 15

Miasta te zostały kompletnie zmiecione z powierzchniziemi.

Jeśli potraktujemy historie rozpowszechniane przezTowarzystwo Lemuryjskie jako fakty, wówczas będziemymusieli przyjąć, że Alantci nie chcieli już marnować więcejczasu na targi z królami-kapłanami Ramy i doświadczaćskutków ich mentalnych sztuczek. Kierując się uczuciemzemsty całkowicie zniszczyli Imperium Ramy nie pozo-stawiając nikogo, kto mógłby zapłacić im daninę. Terenywokół Harappy i Mohendżo-Daro także zostały wylud-nione w dawnych czasach, aczkolwiek mieszkająca obec-nie w tym rejonie ludność trudni się tam na niewielkąskalę rolnictwem.

W literaturze ezoterycznej mówi się, że w tym samymczasie lub niewiele później Atlanci usiłowali podporząd-kować sobie kolejną cywilizację. Mieszkała ona na terenieobecnej pustyni Gobi, która była w tamtych czasach żyznąkrainą. Stosując bronie emitujące tak zwane fale skalarnei strzelając poprzez środek Ziemi zniszczyli nie tylkoswoich przeciwników, ale prawdopodobne również siebie!

Istnieje oczywiście wiele przypuszczeń na temat tejodległej historii. Być może nigdy nie dowiemy się kom-pletnej prawdy, tym niemniej starożytne teksty stanowiądobry początek prowadzący do jej poznania.

Według Platona Atlantów dopadło ich przeznaczeniew postaci zapadnięcia się ich lądu w głębinach oceanu,którego powodem był potężny kataklizm, który nastąpiłniedługo po wojnie z Imperium Ramy – przynajmniej jatak sądzę.

W wyniku tej niezwykłej wojny, która zniszczyła Im-perium Ramy, ucierpiał także Kaszmir. Ruiny świątynizwanej Parshaspur znajdują się tuż obok Śringaru. Przed-stawiają one sobą obraz kompletnego zniszczenia. Olb-rzymie bloki skalne porozrzucane po całym terenie nasu-wają myśl o wybuchu anihilacyjnym.44 Czyżby Parshaspurzostał zniszczony przy pomocy tej samej niesamowitejbroni w czasie jednej z bitw opisanych w Mahabharacie?

Kolejnym śladem starożytnych wojen nuklearnych,które dotknęły Indie, jest gigantyczny krater Lonar w po-bliżu Bombaju. Ta licząca sobie co najmniej 50 000 latprawie okrągła niecka o średnicy 2154 metrów położona400 kilometrów na północny wschód od Bombaju możebyć również wynikiem starożytnych wojen nuklearnych.Nie znaleziono tam jakichkolwiek śladów materii meteo-rytowej i jest to jedyny na świecie „zderzeniowy” kraterw bazalcie. W miejscu krateru widać wyraźnie wpływpotężnego wstrząsu (ciśnienie musiało przekraczać600 000 atmosfer) oraz olbrzymich temperatur (wskazująna to kulki zeszklonego bazaltu).

Ortodoksyjna nauka nie może, oczywiście, uznać moż-liwości powstania takich kraterów w wyniku wybuchunuklearnego, mimo braku materiału pochodzącego z me-teorytów lub podobnych dowodów. Skoro tak młodew skali geologicznej kratery, jak Lonar, są pochodzeniameteorytowego, to czemu tak duże meteoryty nie spadająna Ziemię obecnie? Atmosfera ziemska prawdopodobnieniewiele różniła się 50 000 lat temu od obecnej, a zatemnie można wysuwać hipotezy głoszącej, że rzadsze w daw-nych czasach powietrze umożliwiało upadek w całościmeteorytów olbrzymich rozmiarów, które w przypadkugęstszej atmosfery ulegałyby znacznemu zmniejszeniuw wyniku tarcia i utleniania. Amerykański ekspert w dzie-dzinie programów kosmicznych, Pat Frank, opracowałteorię głoszącą, że niektóre z olbrzymich kraterów ist-niejących na Ziemi mogą być bliznami pochodzącymi zestarożytnych eksplozji nuklearnych.45

Echa starożytnych wojen atomowych toczonych w po-łudniowej Azji odzywają się do dziś w postaci ciągłychzatargów toczonych między Indiami i Pakistanem. Współ-czesne Indie są dumne ze swoich atomówek i porównująje do „Strzał Ramy”. Podobnie ma się sprawa z Pa-kistanem, który miałby ochotę zastosować swoje maho-metańskie bomby atomowe przeciwko Indiom. Jak naironię Kaszmir, który był prawdopodobnie terenem da-wnych wojen atomowych, jest w tym konflikcie kościąniezgody. Czyżby w Pakistanie i Indiach miała się po-wtórzyć historia?

Zawsze istnieje możliwość, że to wszystko już się kiedyśwydarzyło. Déja vu!�

O autorze:David Hatcher Childress jest badaczem, wydawcą i autorem

ponad 15 książek poświęconych zaginionym cywilizacjom i nau-ce, a także wolnej energii, antygrawitacji i UFO. Regularniewystępuje na różnych konferencjach i jest poszukiwanym goś-ciem w amerykańskich radiowych i telewizyjnych talk-showach.

Dwie z jego książek Extraterrestial Archaeology (Archeologiapozaziemska) i Lost Cities of Ancient Lemuria And the Pacyfic(Zaginione miasta Lemurii i wysp Pacyfiku) ukazały się w ostat-nich miesiącach nakładem Wydawnictwa Amber.

Przełożył Jerzy Florczykowski

Przypisy:25. Rene Noorbergen, Secrets of Lost Races (Tajemnice zagininych ras),

Barnes & Noble Publishers, Nowy Jork, 1977.26. Rysunki i inskrypcje naskalne pochodzące z czasów prehistorycz-

nych. – Przyp. tłum.27. Jim Brandon, Weird America (Dziwna Ameryka), E.P. Dutton, Nowy

Jork, 1978.28. Pajuci (angielska pisownia Piute) to jedno z dwóch znaczących

plemion rodowitych mieszkańców Ameryki zamieszkujących tereny Wiel-kiego Basenu, a konkretnie plemię zamieszkujące na terenach wschod-niego Oregonu, zachodniej Nevady i sąsiadujących z nimi terenów północ-no-wschodniej Kalifornii, zwane Północnymi Pajutami, oraz plemię zamie-szkujące południowy Utah i Nevadę, północną Arizonę i sąsiednie terenypołudniowo-wschodniej Kalifornii, zwane Południowymi Pajutami.– Przyp. red.

29. Werner Keller, The Bible As History (Biblia jako zapis historii),Hodder & Stougton, Londyn, 1956.

30. L.M. Lewis, Footprints on the Sands of Time (Ślady na piaskachczasu), Signet Books, Nowy Jork, 1981.

31. Języki drawidyjskie to języki południowej części starożytnych Indii(języki indoeuropejskie wywodzą się z języków północnej części Indii). Dogrupy tych języków należą używane współcześnie takie języki, jak telugu,tamilski, kannara, malajalam, tulu, belari, koraga, kolami, pardżi, gondi,kurukh i brahui. – Przyp. red.

32. Alistair Service, Lost Worlds (Zaginione światy), Arco Publishing,Nowy Jork, 1981.

33. Jak wyżej.34. Peter Kolosimo, Timeless Earth (Bezczasowa Ziemia), University

Press, Secaucus, New Jersey, 1974.35. Reader’s Digest, The World’s Last Mysteries (Ostatnie tajemnice

świata), Rider’s Digest Association, Pleasantville, Nowy Jork, 1976.36. Pojazdy latające Atlantów, odpowiedniki należących do Imperium

Ramy wiman. – Przyp. red.37. Charles Berlitz, Mysteries of Forgotten Worlds (Tajemnice zapom-

nianych światów), Doubleday, Nowy Jork, 1972.38. Jak wyżej.39. Jak wyżej.40. Aleksander A. Gorbowski, Zagadki drewniejszej istorii – kniga gipotez

(Zagadki historii starożytnej – księga hipotez), Izdatelstwo „Znanie”, Mosk-wa, 1971, wydanie drugie.

41. Peter Kolosimo, Timeless...42. Andrew Tomas, We Are Not the First (Nie jesteśmy pierwsi), Souvenir

Press, Londyn, 1971.43. Aleksander A. Gorbowski, Zagadki...44. David Hatcher Childress, Lost Cities of China, Central Asia & India

(Zaginione miasta Chin, środkowej Azji i Indii), Adventures UnlimitedPress, Stelle, Illinois, 1991.

45. Robin Collyns, Laserbeams From Star Cities (Wiązki laserowe z gwiez-dnych miast), Sphere Books, Londyn, 1971.

STYCZEŃ-LUTY 2001 NEXUS • 49

Page 51: Nexus 15

Niezwykła historiaJohna R.R. Searlapokazuje, że nie

wystarczy wynaleźćgenerator

darmowej energii,ale trzeba jeszcze

pokonać opórkoncernów

energetyczno-naftowych, którym

takie wynalazkisą bardzo nie

na rękę.

John A. Thomas jr.Copyright 1993

Na podstawie własnej książkiAntigravity: The Dream Made Reality

The Story of John R.R. Searl(Antygrawitacja – urzeczywistnione marzenie

Historia Johna R.R. Searla)

E-mail: [email protected]

WSTĘP

W roku 1946, mając 14 lat, John Searl zbudował pierwszy model GES-a(Generator Efektu Searla). Stworzył go pod wpływem snów, jakie miał

w dzieciństwie. Mieszkał wówczas ze starszym mężczyzną, który sfinansowałjego prace, dostarczając wszystkiego, co było potrzebne do tego celu. PóźniejJohn podjął pracę w Midland Power Board i przekonał właścicieli, abyzaopatrzyli go w sprzęt niezbędny do budowy generatora będącego roz-winięciem wcześniejszych eksperymentów. Searl musiał zakupić na własną rękęjedynie podstawowe materiały, resztę zapewniała firma. W rezultacie skon-struował kompletny generator. Część prac wykonali w oparciu o jego instruk-cje inni, jednak większość operacji John przeprowadził własnoręcznie.

GES składa się układu trzech pierścieni oraz poruszających się między nimirolek. Z powodu prędkości ich ruchu obserwator może odnieść wrażenie, żewidzi wirujące dyski, w rzeczywistości jednak nie ma tam żadnych dysków.Pierścienie oraz rolki tworzą urządzenie magnetyczne, które samo się napędza,wytwarzając przy tym elektryczność. Chociaż konstrukcja sprawia wrażenieprostej, mamy do czynienia ze skomplikowanym urządzeniem wykorzystują-cym magnetyzm ciała stałego. John zbudował je w celu pozyskiwania energiielektrycznej i odniósł sukces, nie był natomiast przygotowany na to, conastąpiło, gdy zwiększył obciążenie generatora.

Do jego rozruchu wykorzystywano mały generator dieslowski, który wpra-wiał w ruch rolki. Było to niezbędne, gdyż wykonując je nie przestrzeganościśle wskazówek Johna. Gdyby wykonano je zgodnie z jego instrukcją, rolkizaczęłyby wirować tocząc się po powierzchni pierścieni samoistnie. Urządzenienie potrzebowało żadnego silnika zewnętrznego, a jedynie małego generatorado rozruchu. Po wprawieniu GES-a w ruch generator nie był już potrzebnyi odłączano go.

GES funkcjonował dokładnie tak, jak przewidział Searl. Wytwarzał nadają-cą się do wykorzystania elektryczność. Kiedy jednak badacz zwiększył ob-ciążenie, aby przekonać się, ile można z niego wydusić, generator zacząłzachowywać się odwrotnie niż wszelkie znane generatory. Zamiast rozgrzać sięi zwolnić, stał się chłodniejszy i zwiększył obroty, aby podołać obciążeniu.

W miarę wzrostu obciążenia temperatura spadała coraz bardziej, a gdyosiągnęła około 4 stopni Kelvina, urządzenie przeszło w stan nadprzewodze-nia, wytworzyło wokół siebie pole grawitacyjne i oderwało się od Ziemi.Wzniosło się na wysokość 50 stóp (15 m), po czym zawisło nieruchomo na kilkaminut, wciąż nabierając prędkości. Wokół generatora zajaśniała różowa po-świata. W tym stadium urządzenie wytworzyło wokół siebie próżnię, a to-warzyszące temu napięcie przekraczało 107 woltów i wciąż rosło. W efekcieokoliczne radioodbiorniki zaczęły się samoczynnie włączać, gdyż tak wielkienapięcie indukowało prąd elektryczny w przewodach zasilających. Napięcieoraz pole grawitacyjne wciąż rosły i po kilku minutach urządzenie wystrzeliłow górę, i już nigdy więcej go nie widziano.

Od czasu tej przygody profesor Searl opracował metody sterowania genera-torem. Jeden egzemplarz wykorzystał do zasilania w energię elektrycznąwłasnego domu. Zbadał ponadto przydatność GES-a jako napędu w lotnict-wie, co zaowocowało zbudowaniem latającego pojazdu zdolnego prześcignąćdowolny konwencjonalny samolot oraz statek kosmiczny. Modele, którezbudował i poddał testom w powietrzu, były szeroko omawiane w gazetachi magazynach w roku 1971. Na 3 miesiące przed zbudowaniem pojazduzałogowego, został niesłusznie osadzony w areszcie na podstawie zmyślonegooskarżenia firmy energetycznej, ponieważ do zasilania domu używał energiiz GES-a, a nie energii konwencjonalnej, którą musiałby kupować od nich.

Próbując przekazać tę technologię całej ludzkości John Searl przeszedłwiele ciężkich prób, zarówno w wymiarze fizycznym, jak i umysłowym. Gdy

50 • NEXUS STYCZEŃ-LUTY 2001

Page 52: Nexus 15

John R.R. Searl

spoglądam na jego życie, jestem pełen zdumienia, żestarczyło mu odwagi oraz wytrwałości do dalszej pracy nadtym urządzeniem.

BLOKOWANIE WYNALAZKÓWWielu czytelników wie o innych pełnych pomysłów

twórcach nowych technologii skarconych przez prominen-tnych ludzi sprawujących kontrolę nad wielkimi pienię-dzmi, którzy od wieków powstrzymują postęp i tłamsząnowe idee w imię nauki, religii i bezpieczeństwa rządu.Wiele osób uznawanych dziś za wybitnych uczonych miałow swoich czasach opinię szaleńców bądź spotykało sięz prześladowaniami za herezje wobec nauki kościoła. Ilewiedzy utraciliśmy przez ignorancję oraz zachłanność lu-dzi dbających wyłącznie o siebie i swoje interesy? Więk-szość „zdeptanych” przez establishment wynalazców nigdypotem nie doszła już do siebie. Albo dali oni za wygraną,albo zostali zaszczuci do tego stopnia, że nie byli w staniekomukolwiek przekazać swoich idei oraz poglądów.

Ostatnio stwierdziłem, że wynalazcy maszyn czy teżurządzeń o wysokiej wydajności energetycznej (darmowaenergia) spotykają się z odmową przyznania patentu i, cowięcej, w większości przypadków ich wynalazki ulegająutajnieniu i zostają objęte zakazem stosowania ze wzglę-dów wojskowych. Co ciekawe, ta klau-zula ma charakter międzynarodowy.Wynalazcom nie wolno publikowaćszczegółów swoich urządzeń, którezostały nią objęte, ani promować ichw żaden inny sposób. Innymi słowy,ich urządzenia automatycznie stają sięwyłączną własnością dysponującegonienaruszalnymi prawami establish-mentu.

Fakt istnienia sformalizowanegomechanizmu ukrywania tego typu wy-nalazków był przez wiele lat pilniestrzeżoną tajemnicą. Wielu wynalaz-ców podnosiło tę kwestię, jednak opi-nia publiczna nie uświadamia sobie,że jest pozbawiana czystej, darmowejenergii przez organizacje, które wolązarabiać pieniądze i manipulować ma-sami, niż udostępnić wszystkim takietechnologie.

Poniższy wywiad przedstawia czło-wieka, który nie dał za wygraną i nie uległ woli chciwych,skorumpowanych ludzi. Jeżeli pragniemy takiej techno-logii, musimy o nią walczyć. W odróżnieniu od wprowa-dzanych na rynek nowych zabawek, nikt nie poda nam jejna srebrnym talerzu. Jej wprowadzenie napotka z pewnoś-cią opór i jeśli chcecie ją mieć, przeczytajcie.

WYWIAD Z PROFESOREM JOHNEM R.R. SEARLEMSpytałem Johna, co sprawia, że te dyski latają.John Searl: Całe urządzenie pracuje dzięki spadkowi

temperatury. Generator staje się nadprzewodnikiem.W tym stanie układ atomów w matrycy zmienia się tak, żeelektrony muszą poruszać się do przodu. Im wolniejporuszają się one w głównej matrycy, tym większa możeprzepłynąć przez nią moc. Jednak siła pojedynczego jądrasprawia, że tamta siła przyspiesza do pola magnetycznego.

Znajduje się tam wirujące pole magnetyczne. Jeśli więcmamy statek kosmiczny, naprawdę duży pojazd, to polegrawitacyjne Ziemi musi wytwarzać taki sam typ energiijak pojazd, ponieważ działa dokładnie tak samo jak GES.

W ten sposób grawitacyjna energia Ziemi zapewnieniaciągłą pracę GES-a. Wszystko jest ze sobą powiązane.A zatem takim pojazdem można bardzo łatwo sterowaćw kosmosie, gdyż ocieramy się o pola grawitacyjne róż-nych planet dostarczając w ten sposób energii swojemupojazdowi. Sam generator jest odbiornikiem. Kiedy opu-szcza się Ziemię, jest ona naszą siłą podstawową, nato-miast obiekt docelowy – siłą drugorzędną. Po pewnymczasie siła drugorzędna staje się siłą podstawową, a Zie-mia – siłą drugorzędną.

Powłoka pojazdu przypomina gigantyczne anteny. Ist-niejące wokół obrzeża pojazdu pole magnetyczne sprawia,że jego powłoka zachowuje się jak para anten odbior-czych, a zarazem jak magnetyczna soczewka ogniskującasię na planetach. Tak więc zawsze ma się przed sobą coś,na czym możesz się skupić i zawsze ma się coś takiego zasobą. To jest wielka elektromagnetyczna soczewka.

Wokół stojącego na ziemi modelu powstaje próżniai Ziemia go odpycha. Ciśnienie samej Ziemi. Elektromag-netyczne pole Ziemi odpycha pojazd. Chcąc zatrzymaćmodel na Ziemi, należy przyłożyć nacisk z góry, abyzrównoważyć siły. Planety oddziałują na nas z pewną siłą.Pojazd i wszystko, co się w nim znajduje, należy traktowaćjako odrębny świat. Ziemia jest o wiele większa, więc to

ona oddziałuje na pojazd. Ale działaw kierunku przeciwnym. Ma działanieodpychające. Odpycha pojazd.

John Thomas: Przebywając w po-jeździe nie odczuwa się przyspiesze-nia, czy tak?

Searl: Nie, nie czuje się nic i dlate-go musi się polegać na przyrządach,jeśli chce się wiedzieć, co się dzieje nazewnątrz. Nigdy nie prowadzono lo-tów załogowych, ponieważ pojazdynie były dostatecznie hermetyczne,a należy pamiętać, że GES wytwarzapróżnię. Wszystkie modele były stero-wane drogą radiową. Miałem zdjęciepojazdu wykonane z drugiego pojaz-du. Wszystkie moje fotografie zostałyzniszczone. Można było na nich zoba-czyć, że lecący pojazd jest niezwyklejasny z góry i ciemny od spodu, codowodzi, że przyciągana przez jegowierzchołek energia jest rzeczywiście

zużywana przez pojazd. Największy pojazd miał 48 stóp[14,4 m] średnicy. Ten, który chcemy zbudować teraz,będzie miał średnicę 129 metrów i przystosowany będziedo lotów załogowych.

Thomas: Jak szybko będą poruszać się te pojazdy?Searl: Z prędkością bliską prędkości światła. W atmo-

sferze muszą lecieć wolniej. Z uwagi na gęstość powietrzanależy wznieść się na wysokość ponad 30 000 stóp [9 000m]. Czas przelotu z Nowego Jorku do Londynu szacujemyna 20 minut, z Londynu do Niemiec – 5 minut, a doAustralii lub Japonii – 30 minut.

Thomas: Jakie rozmiary miały zbudowane przez panalatające pojazdy?

Searl: Największy miał 40 stóp [12 m]. Mieliśmyteż dwa trzydziestoośmiostopowe. Ten, którego budowępozwoliliśmy śledzić mediom, DEMO-1, mierzył 21 stóp[6,3 m].

Thomas: Co się stanie, jeśli zbliżymy taki pojazd,powiedzmy, do samochodu albo czegoś innego? Czy możeon zbliżać się do innych obiektów?

STYCZEŃ-LUTY 2001 NEXUS • 51

Page 53: Nexus 15

Model P-11 Generatora Efektu SearlaSearl wraz z grupą współpracowników na jednym z dysków lewita-cyjnych (Generatorów Efektu Searla)

Searl: O tak. Gdybyśmy zbliżyli go, dajmy na to, dosamochodu – wiedząc rzecz jasna, że nikogo w nim nie ma– moglibyśmy go podnieść. Z pasażerami byłoby to niemo-żliwe, ponieważ w samochodzie prawdopodobnie nie było-by tlenu.

Thomas: Rozumiem, pole otoczy samochód?Searl: Tak, otoczy i wtedy będzie można podnieść

samochód. Samochód utraci swój ciężar. Nie wolno gopodnosić z ludźmi, ponieważ mogliby oni ucierpieć niemając kombinezonów ciśnieniowych ani aparatów tleno-wych.

Thomas: Rozumiem. Myślałem, że pole będzie wszyst-ko odpychać.

Searl: Nie. Odpycha tylko wówczas, gdy coś poruszasię w jego kierunku. Jeśli znajdzie się nad jego wierzchoł-kiem, nie zostanie odepchnięte, ponieważ posiada masęzapobiegającą odepchnięciu. Kiedy jednak trafi w próżnię,zostanie zassane. Z kolei jeśli coś nadlatuje ku tobie jakrakieta, zostanie zepchnięte z kursu. Będzie powoli zmie-niać kierunek, a kiedy dosięgnie skraju pola, skręci podkątem 45 stopni.

Thomas: Och, to doskonała cecha!Searl: Tak, obiekt skręca i obiera zupełnie inny kieru-

nek. Jeśli pędzi się przez kosmos w statku kosmicznym,a z naprzeciwka nadlatuje wielka bryła skalna, statek musiobliczyć, który z obiektów posiada większą energię kinety-czną – czy zbliżająca się skała, czy statek. Jeśli skała,wówczas statek musi usunąć się w bok. Jeżeli jednak jegoenergia przewyższa energię skały, wówczas to ona zmieniswój kurs, zostanie odepchnięta.

Thomas: A zatem, tak czy inaczej, nie dojdzie dozderzenia. To dobrze!

Searl: Rozpędzaliśmy model w kierunku mojego do-mu, aby wykazać, że nie może on uderzyć w budynek. Gdytylko podlatywał bliżej, pole odpychało go z powrotem.

Thomas: Czy pański pojazd odbył kiedykolwiek lotzałogowy?

Searl: Nie, ani razu. Z powodu wytwarzanej przez tęmaszynę próżni trzeba by było wyposażyć ludzi w systemypodtrzymujące życie, które są niestety niezwykle drogie.Przed startem sterowanego radiem P-11 straciłem sześćmaszyn.

Thomas: Czy to prawda, że maszyny 21 i 22 przebywałyna orbicie przez dwa lata?

Searl: O tak! Większość pojazdów była tam przez 10lat, zanim się ich pozbyliśmy.

Thomas: Miał więc pan tam w górze kilka swoichmaszyn przez 10 lat?

Searl: Tak. Kiedy już wykonały to, czego od nichoczekiwaliśmy, nie mogliśmy wykorzystać ich do niczegowięcej, jeśli nie chcieliśmy ujawnić ich istnienia. A tego niemogliśmy zrobić przed uzyskaniem dostatecznej ilościdanych pozwalających na umieszczenie w jednym z nichczłowieka. Wie pan, media pełne są technologicznychignorantów, którzy nie są w stanie pojąć, dlaczego niemożna zorganizować dla nich lotu załogowego. Jeśli niejesteś w stanie wsadzić ich na pokład, mogą zrobić ci złąreklamę i napuścić na ciebie rząd.

Thomas: Myślałem, że pańskie pojazdy przebywaływ kosmosie najwyżej dwa lata.

Searl: Ależ nie! Można powiedzieć, że większość poja-zdów zaprojektowano tak, aby latały przez co najmniej 10lat. Te dwa, o których mówimy, przebywały w kosmosieprzez dwa lata i były w głównej mierze przeznaczone dotestowania nowego materiału powłoki sporządzonego nabazie nylonu, który przekształcił się w strychninę. Musieli-śmy więc zaprzestać stosowania popularnych w tamtychczasach włókien szklanych.

Thomas: Rozumiem, że chodzi tu o pojazdy 21 i 22.Reszta pozostawała w kosmosie przez dłuższy czas?

Searl: Cała pozostała czterdziestka. Tylko dwa z nichmiały problemy związane z wytwarzaniem strychniny i dla-tego wytrzymały tylko dwa lata. Z łatwością możemyprzekonać się, co robiła reszta. Wykonaliśmy wiele foto-grafii. Robiliśmy zdjęcia tu i tam, dosłownie wszędzie!Potem sprowadziliśmy te pojazdy z powrotem, dziękiczemu mieliśmy też do dyspozycji taśmy filmowe.

Thomas: Czy robiliście zdjęcia z orbity, czy też...Searl: Tak, z orbity. Dowiedziałem się z nich o Austra-

lii znacznie więcej niż z przeczytanych książek! Kiedynapisałem do kolegi z Australii, który utrzymywał, że wiedużo o tym kontynencie, i podałem mu nieco danych, byłmocno zaskoczony!

Thomas: Czy media interesowały się pańskimi pra-cami?

Searl: Wiemy, że BBC dysponuje dużą ilością materia-łów filmowych, ponieważ ich ekipa zjawiała się co miesiąc,aby rejestrować postęp prac. Czy zna pan jeszcze kogoś,kto regularnie występował na wszystkich kanałach telewi-zji w Wielkiej Brytanii w tamtym czasie? Wtedy było ichcztery. W poniedziałki pierwszego tygodnia miesiącaBBC-1 przedstawiało przebieg zdarzeń, jakie miały miejs-ce od czasu ostatniej emisji. Na początek puszczali krótkifragment poprzedniego programu. Tak więc, najpierwnadawali krótkie streszczenie, a potem omawiali postęp,jaki uczyniliśmy w ciągu miesiąca.

W następnym tygodniu podobny program emitowałaniezależna stacja telewizyjna ITV. Oni także nawiązywali

52 • NEXUS STYCZEŃ-LUTY 2001

Page 54: Nexus 15

Searl (z prawej) podczas omawiania szczegółów konstrukcyjnychbudowanego w tle modelu Generatora Efektu Searla

Searl (drugi z lewej) objaśnia swoim współpracownikom szczegółybudowy Generatora Efektu Searla

najpierw do poprzedniego programu, by następnie przejśćdo omówienia nowych wydarzeń. Robiliśmy to przez całyrok! Były tam sceny ukazujące pojazd wzbijający sięw niebo spomiędzy drzew przy dźwiękach muzyki z filmuOdyseja kosmiczna: 2001. Przeciwstawiano moje pracepróbom Amerykanów. Wszystkie amerykańskie niepowo-dzenia przedstawiano w komicznym świetle, co chyba niebyło dobrym posunięciem. Na skutek takiego podejścialudzie śmiali się z porażek Amerykanów, sądząc, że uciek-liśmy im daleko do przodu dzięki swojej zupełnie nowejtechnologii. A kiedy w końcu Amerykanie polecieli naKsiężyc, nam zabrakło zaledwie trzech miesięcy do prze-prowadzenia pierwszego lotu załogowego.

Thomas: Przeglądałem właśnie pańskie sprawozdanie.Pisze w nim pan, że uczestniczył w eksplozji. Czy stało sięto przy budowie jednego z tych pojazdów?

Searl: Tak, ale to nie była moja wina. Błąd popełnił ktoinny. Ustawili dziesięciolitrowy zbiornik oleju na gorącejpłycie, która właśnie była włączona. Podłączyli nie te płyty,a bliźniaki, nasze bliźniaki, bawiły się obok niej. Za-stanawiałem się, jak przebiega podgrzewanie zbiornikaz olejem, czy osiągnął już dostateczną temperaturę doprzeprowadzenia zaplanowanego doświadczenia. Kiedytam wszedłem, ogarnęło mnie przerażenie. Zbiornik byłrozgrzany do czerwoności. Metal był dosłownie czerwony.A dzieciaki bawiły się tuż obok. Podbiegłem do nich,wyciągnąłem z pomieszczenia i powiedziałem, żeby ucie-kały z domu jak najdalej. Pootwierałem drzwi i okna, poczym dźwignąłem zbiornik z zamiarem wyniesienia go nazewnątrz, tak aby ewentualny wybuch nie zniszczył całegodomu. Kiedy przechodziłem obok otwartego okna, trafi-łem na przeciąg i zbiornik eksplodował niczym bomba.Wybuch zdarł z muru całą farbę, 10 warstw, zniszczył sufit,pozrywał żyrandole oraz przewody, skrzynkę z bezpiecz-nikami i licznik. Ogołocił cały dom aż do samej cegły.

Thomas: To cud, że pan nie zginął!Searl: Tak. Suszące się na sznurze ubrania także

zniknęły. Moje włosy zajęły się ogniem. Nikt nie kiwnąłpalcem, żeby mi pomóc! Mieliśmy wielką zamrażarkęi niewiele namyślając się wskoczyłem do niej. Miałempoparzoną szyję, z żyły szyjnej płynęła krew i musiałemsam założyć sobie opatrunek. Nikt nie zadzwonił polekarza, sam musiałem to zrobić. Opatrzyli mnie jaknależy dopiero 24 godziny później. Byłem w stanie agonii.Musieli mnie zabrać do szpitala, bo szyję zaatakowałagangrena.

Thomas: Niewiarygodne.Searl: Kiedy w szpitalu zdjęli mi opatrunek, krew

trysnęła strumieniem. Powiedzieli mi, że lekarz użył nie-odpowiednich środków. No więc, nafaszerowali mnie pe-

nicyliną i założyli nowy opatrunek. Wyglądałem jak egips-ka mumia! Trwało to jakieś osiem tygodni. Potem zjawilisię Sherwoodowie (Bill i Rhoda) oraz dr Cain. Zdjęto mijuż wówczas opatrunek z szyi, ale nadal miałem z niąproblemy. Lekarze w szpitalu mówili, że będę miał natwarzy trwałe ślady. Gdy Sherwoodowie ujrzeli ją bezbandaży, byli wręcz zaszokowani. Jadąc do hotelu naspotkanie z nimi wciąż nosiłem opatrunek upodabniającymnie do mumii, ale po tygodniu opatrunek pozostał jużtylko na szyi, która wciąż nie wyglądała najlepiej. Sherwo-odowie i dr Cain byli zdumieni doskonałym stanem mojejtwarzy. Jest on dowodem potęgi tej maszyny. Bez niejmoja twarz pozostałaby na zawsze oszpecona.

Thomas: A zatem miał pan w domu pracujący ge-nerator?

Searl: Tak, miałem. Wytwarzał niemal całą potrzebnąnam elektryczność. I, oczywiście, oczyszczał pokój. Zabijałzarazki, wszystko. Dzięki temu moja skóra miała szansęwyzdrowieć.

EFEKT SEARLATeoria musi wyjaśniać różne zjawiska zaobserwowane

zarówno przez samego Searla, jak i innych ludzi. Z Efek-tem Searla wiążą się:

1. Antygrawitacja lub lewitacja.2. Pola elektryczne o bardzo wysokim napięciu.3. Niezwykły efekt magnetyczny. Generator wytwarza

pole elektryczne o wysokiej gęstości, przy czym ujemnabiegunowość występuje na jego skraju a dodatnia w środ-ku. Ponadto urządzenie otacza rozchodzące się na ze-wnątrz pole magnetyczne.

4. Ciągły ruch. Po przekroczeniu pewnego progu po-tencjału wytwarzana przez maszynę energia przewyższa tę,która do niej dociera. Od tego momentu uzysk energii jestpraktycznie nieograniczony. Searl tłumaczy to tym, żeurządzenie gromadzi elektrony z otaczającej je przestrze-ni. Przybliżona moc generatora wynosi 1014 watów.

5. Utrata bezwładności. Po przekroczeniu potencjałuprogowego, którego wartość musi sięgać 1013 woltów,generator oraz połączone z nim części tracą bezwładność,co oczywiście pozostaje w sprzeczności z przyjętą koncep-cją bezwładności masy.

6. Napęd. Zmieniając rozkład potencjału na powierz-chni urządzenia, można je napędzać. Ruch odbywa sięz ogromną prędkością, zawsze od planety, a płaszczyznageneratora pozostaje prostopadła do kierunku pola grawi-tacyjnego.

7. Jonizacja powietrza. Jest rezultatem rozładowaniaelektronów z generatora. W jego rezultacie urządzenieotacza przejrzysta poświata i powstają świecące ślady.

STYCZEŃ-LUTY 2001 NEXUS • 53

Page 55: Nexus 15

Natężenie pola jest tak wielkie, że jest ono w staniewypchnąć zjonizowane powietrze wytwarzając wokół ge-neratora niemal całkowitą próżnię.

8. Przechwytywanie materii w trakcie przyśpieszania.Dochodzi do niego wówczas, gdy urządzenie spoczywa napowierzchni gruntu. W ziemi powstaje wówczas dobrzeznana dziura.

ZASTOSOWANIE GENERATORA EFEKTU SEARLASearl: Udowodniliśmy, że możemy stworzyć płaski,

prostoliniowy tor czy też liniowe generatory. Otrzymaliby-śmy w ten sposób idealny napęd dla pociągów. Z koleiwbudowując go w system dróg uzyskalibyśmy możliwośćnapędzania samochodów. Jeśli jednak będziemy chcielizachować drogi w obecnym stanie, będziemy mogli za-stąpić koła aut GES-ami.

Thomas: Słusznie... albo wykorzystać GES-y do zasila-nia silnika elektrycznego.

Searl: Tak. Wystarczy do tego tylko jeden GES. Liczbawariantów zależy wyłącznie od wyobraźni.

Thomas: To tylko kwestia wdrożenia pierwszych za-stosowań.

Searl: Tak. Przyznaję, że trwało to długo, bo w prze-szłości chcieliśmy zarobić duże pieniądze. Najbardziejinteresowała mnie energia i rząd zdawał się robić wszyst-ko, żeby produkować ją coraz taniej. Kogóż więc mogłyobchodzić jakieś zupełnie nowe pomysły? Po cóż ktośmiałby uczyć się wszystkiego od początku, skoro energianuklearna miała stać się bezpłatna? Miało jej być w bród.Wystarczyło tylko wymienić kotły opalane węglem bądźolejem na reaktory.

Thomas: Ale ostatecznie sprawy nie zaszły tak daleko,prawda?

Searl: Nie wszystko ułożyło się tak, jak zakładano.Thomas: We wcześniejszej rozmowie powiedział pan,

że pańskie problemy z zakładem energetycznym i później-sze aresztowanie było następstwem rozwścieczenia ich.Jak do tego doszło?

Searl: Och, to za sprawą mojej ostatniej książki. Opisa-łem w niej, jak zakład energetyczny odciął nam dopływprądu. Przeprowadziliśmy się akurat z Midlands do Berk-shire i kiedy pojechałem do nich, kupiłem przy okazjiaparaturę, kable, kuchenkę i parę innych rzeczy, gdyżwiedziałem, że w domu, do którego się przenosimy, niema elektryczności. Założyłem więc instalację, a kiedyprzyjechała ekipa z zakładu energetycznego, aby wykonaćpodłączenie, usłyszałem, że niczego mi nie podłączą,ponieważ zastosowane urządzenia nie odpowiadają ichwymogom. To mnie naprawdę rozzłościło, gdyż wszystkiemateriały posiadały odpowiednie atesty, a oni odmawialipodłączenia tylko dlatego, że nie dokonałem zakupóww ich firmowym sklepie. Nie pozostało mi nic innego, jakwykonać przyłącze we własnym zakresie. Po trzech miesią-cach zjawili się znów i odcięli prąd. Pojechałem więc donich i powiedziałem: „Macie 24 godziny na przywróceniezasilania. W przeciwnym razie zabiorę wam prąd z całejokolicy! Prądu nie będzie, dopóki nie podłączycie mojegodomu z powrotem!” W odpowiedzi usłyszałem, że niemogę brać prawa we własne ręce. „Spróbujcie, to sięprzekonamy!” – odrzekłem. – „Dysponuję odpowiedniątechnologią i zrobię z niej użytek!” Zanim wróciłem dodomu, połączenie zostało przywrócone. To oznacza, żezdawali sobie sprawę, iż nie żartuję.

Thomas: Kiedy w końcu wypuścili pana z więzienia, czydali panu jakieś pieniądze? Czy skierował pan przeciwnim oskarżenie?

Searl: Nie. Nie. Nie miałem domu, nie miałem dokądiść. Nie miałem nic. Dom zniknął... wszystko.

Thomas: O co pana oskarżyli?Searl: Zbudowałem i zainstalowałem GES-a, aby za-

opatrzyć dom w elektryczność. Oskarżyli mnie o kradzieżelektryczności. Nazwali to kradzieżą, ponieważ miałemelektryczność doprowadzoną do domu, ale z niej niekorzystałem. A powinienem był zużywać ich elektrycz-ność. Przypuszczam, że jeśli dzisiaj zainstaluje się dowolnygenerator energii, można zażądać, aby zabrali swoją elekt-ryczność. W czasach, o których mówimy, było to jednakniemożliwe. Trzeba było używać ich elektryczności, jeślimiało się do niej dostęp. Nie można było korzystaćz własnej, ponieważ było to zabronione.

Siedziałem z człowiekiem nazwiskiem Devon E. Tas-sen. Tassen pojechał do Szkocji i uruchomił generatorwodny. Jego też dopadli! Musiał zrobić to i tamto. Zakładenergetyczny wypowiedział mu wojnę. Tassen mówił, żez naszymi urządzeniami nie mielibyśmy problemów ni-gdzie na świecie, ale w Anglii władza musiała mieć pew-ność, że nie zarobiliśmy na tym ani pensa. Kazali namrobić różne rzeczy, które do niczego nie były potrzebne.Należało się dostosować, jeśli chciało się dostać umowę.

Thomas: A więc przyszli do pana i powiedzieli, żekradnie pan ich energię, chociaż w rzeczywistości wy-twarzał pan ją za pomocą własnego GES-a.

Searl: Tak, ponieważ należało korzystać z ich energii.Byli „wszechmocni”.

Thomas: Jaką moc osiągał GES zasilający pański dom?Searl: To był bardzo stary model. Zbudowałem go

w roku 1952.Thomas: Czy uzwojenie zaprojektował pan tak, aby od

razu otrzymać odpowiednie napięcie?Searl: Tak. 240 woltów i 11 kilowatów.Thomas: Czyli nie potrzebował pan transformatora ani

innych urządzeń?Searl: Nie, w ogóle. Osadziłem go w ścianie jako część

konstrukcji. Stamtąd energia trafiała prosto do bezpiecz-ników i zasilała normalną domową instalację.

Thomas: Czy napięcie prądu pozostawało stałe bezwzględu na obciążenie?

Searl: Oczywiście! Nie było z tym problemu, ponieważkiedy zwiększa się pobór prądu, rolki zaczynają obracaćsię szybciej i urządzenie się schładza, i w rezultacie osiągawiększą moc.

Thomas: Można by pomyśleć, że w efekcie wzrośnierównież napięcie.

Searl: Nie. Uzwojenie jest jednocześnie blokiem opo-rowym, a należy wiedzieć, że w miarę ochładzania zwoi

54 • NEXUS STYCZEŃ-LUTY 2001

Page 56: Nexus 15

Dysk lewitacyjny Searla nad portem lotniczym (wizualizacja komputerowa)

opór ulega zmniejszeniu, co pozwala uzyskać większyprąd.

Thomas: To znaczy osiąga się większy prąd bez wzrostunapięcia?

Searl: Tak, ponieważ wchodzimy w stan nadprzewod-nictwa. Kiedy jednak osiąga się ten stan, mogą pojawić siękłopoty, ponieważ generator wzbije się wówczas w powiet-rze! Będzie to oznaką, że osiągnęło się stan nadprzewod-nictwa.

Thomas: Rozumiem.Searl: Ale wtedy nie wiedzieliśmy, co się dzieje. A ge-

nerator, jak gdyby nigdy nic wystrzelił w powietrze! Dzisiajwiemy, że na skutek reakcji na nadprzewodność obiektzostanie wypchnięty z pola magnetycznego. A ponieważZiemia jest polem magnetycznym, taki obiekt odleciz niej.

ZNISZCZENIE DOROBKU CAŁEGO ŻYCIAW domu Johna znajdowały się księgi, do których

wpisywali się świadkowie jego eksperymentów. Każdaz tych osób składała podpis i przelewała na papier swojemyśli. Uwięziony John poprosił Gunnara Sandberga, abyudał się do jego domu i je odszukał. Gunnar poszedł, aleksiążek nie otrzymał. Został wysłany po znajdujące sięw domu informacje. Miał przynieść między innymi tomzawierający podpisane uwagi osób obecnych przy pokazachGES-ów i dysków lewitacyjnych. Powiedział, że zastał tamduży bałagan i poszuka tych dokumentów później. W mię-dzyczasie władze spaliły znajdujące się w domu Johnapapiery. Świadkowie twierdzą, że spalenie wszystkiegozajęło im cztery dni. Cały sprzęt został albo zniszczony, albowyprzedany. Wszystko odbyło się za zgodą żony Johna.

Thomas: Czy wszystko zostało zniszczone?Searl: Tak. Ogień płonął przez cztery dni bez przerwy.

Tak powiedzieli mi strażacy. Pewien Amerykanin napisałmi w liście: „Odwiedziłem pański dom i zobaczyłemwielkie ogniska. Palili wszystkie pańskie materiały!” Od-pisałem mu: „Musiał pan trafić pod niewłaściwy adres”.Potem dostałem jeszcze jeden list od niejakiego IvoraJamesa Powella, który napisał: „Poszedłem do pańskiegodomu i widziałem, jak wszystko palili! Notatki, filmy,wszystko. Fotografie także poszły w ogień!” Jemu takżeodpisałem: „Musiał się pan pomylić! Trafić do niewłaś-ciwego domu!” Ale później się przekonałem, że mielirację! Straż pożarna przez cztery dni przyglądała się temuwszystkiemu bezczynnie.

Thomas: Jedyny sposób na to, aby pański wynalazekujrzał światło dzienne, to udostępnienie go opinii publicz-

nej, co uniemożliwi rządom jego zablokowanie. Rządy sązbyt pazerne i chcą zachowania porządku opartego naropie, którą pańskie urządzenie z łatwością by wyelimino-wało.

Searl: To prawda! Z dnia na dzień położyłoby kreszanieczyszczeniom! Co więcej, generator oczyszcza powie-trze, czego nie czyni żaden inny silnik. Skoro nie powodu-je zanieczyszczeń, może być stosowany dosłownie wszę-dzie. Ale każdy, kto do mnie przychodzi, myśli tylkoo zagarnięciu wszystkiego dla siebie.

Thomas: Czy mimo to przekaże pan swoją wiedzęopinii publicznej?

Searl: Tak. Dużo wykładam w Europie, regularniepisuję też do niemieckiego magazynu Przestrzeń i Czas. Tobardzo dobre pismo. W każdym numerze znaleźć możnaobszerne artykuły. Artykuł poświęcony moim pracompojawił się też niedawno w magazynie Explore!.

Thomas: Czy w tych udostępnionych do druku mate-riałach przedstawia pan szczegółowo metodę budowy swo-jego generatora?

Searl: Drukiem ukazały się wszystkie kompletne tabe-le. Teraz każdy może do nich zajrzeć i odczytać objętość,jaką należy wypełnić proszkami. Odnajdujesz w tabelipotrzebną ci liczbę, patrzysz po przekątnej i już wiesz,jakiego zestawu kwadratów użyć. 3-4-5. Liczby te wskazu-ją, ile proszków należy połączyć, żeby uzyskać właściwyrezultat i tak dalej.

Thomas: Czy pańskie wykłady są dostępne na taśmachwideo?

Searl: Na taśmie wideo zarejestrowano mój wykład,jaki wygłosiłem w roku 1989 w Monachium. Zawarłemw nim sporo istotnych uwag.

Thomas: Wygląda na to, że teraz sprawy układają sięzupełnie dobrze.

Searl: Tak, to prawda. Moje nazwisko znalazło sięw International Who’s Who i nie mieszkam już w domukomunalnym, w którym jeszcze do niedawna udzielałemwywiadów prasie. Zawsze podkreślali, że jeśli ktoś miesz-ka w domu komunalnym, to znaczy, że nie jest zdolnyniczego dokonać.

Thomas: Czym jest dom komunalny?Searl: Jest to dom zbudowany przez rząd, a następnie

wynajmowany za niewielkie pieniądze ubogim. Obecniemieszkamy w domu prywatnym. To duża różnica. Naścianach werandy wiszą rysunki. Przedtem była otwarta,ale zabudowaliśmy ją. Brakuje tylko dużego, kolorowegorysunku dysku, który oddałem do oprawy. Teraz czekamjeszcze na certyfikat z Who’s Who. Kiedy powieszę go naścianie, ludzie zobaczą przynajmniej, że jestem kimś zna-nym. A jeśli trafię do wydania poświęconego nauce,jeszcze bardziej zyskam na powadze.

Praca nad domowym generatorem GES-a posuwa sięszybko naprzód i najważniejsze w tej chwili jest obniżeniejego ceny do realistycznego poziomu. W fazie eksperymen-talnej wypróbowywane są różne elementy i pełna produkc-ja ruszy, gdy tylko te problemy zostaną rozwiązane. Nadalposzukujemy sponsorów budowy pojazdu latającego. Zain-teresowanie tym tematem wyraziły już różne kraje.

Aby w pełni zrozumieć zasady budowy oraz działaniaGES-a, należy przeczytać książki poświęcone „PrawuKwadratów”. Jest to jedyne źródło, w którym możnaznaleźć szczegółowe informacje. Są tam wszystkie nie-zbędne wykresy oraz wyjaśnienia. Wystarczy tylko ot-worzyć swój umysł na tę nową technologię, aby w pełni jązrozumieć i docenić.�

Przełożył Mirosław Kościuk

STYCZEŃ-LUTY 2001 NEXUS • 55

Page 57: Nexus 15

FATIMAGATE!Czy Trzecia Tajemnica Fatimskazostała ujawniona, czy ukryta?

John Hogue

D nia 26 maja 2000 roku Watykanujawnił w końcu od dawna ocze-

kiwaną treść Trzeciej Tajemnicy Fati-mskiej.

56 lat wcześniej siostra Lucia deJesus dos Santos (strażniczka tej prze-powiedni) ogłosiła, że postać MariiDziewicy podała jej dokładną datę uja-wnienia tej Tajemnicy. Powiedziała, żepapież musi zezwolić na jej rozpowsze-chnienie „nie później niż w roku1960”. 40 lat później, na konferencjiprasowej, która odbyła się 26 maja2000 roku, główny teolog watykański,kardynał Joseph Ratzinger, przedsta-wił w końcu ten dokument. Oto, cow nim czytamy:

Przepowiednia Trzeciej Tajemnicy(oficjalny przekład)

Piszę w duchu posłuszeństwa Tobie,mój Boże, który mi nakazujesz poprzezJego Ekscelencję Czcigodnego Biskupa Lei-rię i Twoją i moją Najświętszą Matkę.

Po dwóch częściach, które już przed-stawiłam, zobaczyliśmy po lewej stronieNaszej Pani nieco wyżej anioła trzymające-go w lewej ręce ognisty miecz. Iskrząc sięwyrzucał języki ognia, które zdawało się, żepodpalą świat, ale zgasły one w zetknięciuz blaskiem, który promieniował z prawejręki Naszej Pani w jego kierunku. Aniołwskazując prawą ręką ziemię, powiedziałmocnym głosem: Pokuta, Pokuta, Pokuta!

I zobaczyliśmy w nieogarnionym świet-le, którym jest Bóg, coś podobnego do

tego, jak widzi się osoby w zwierciadle,kiedy przechodzą przed nim – biskupaodzianego w biel. Mieliśmy przeczucie, żeto jest Ojciec Święty.

Wielu innych biskupów, kapłanów, za-konników i zakonnic wchodzących na stro-mą górę, na której szczycie znajdował sięwielki krzyż zbity z nie ociosanych belek, jakgdyby z drzewa korkowego pokrytego korą.

Ojciec Święty, zanim tam dotarł, prze-szedł przez wielkie miasto w połowie zruj-nowane i na poły drżącym, chwiejnym kro-kiem, udręczony bólem i cierpieniem, szedłmodląc się za dusze martwych ludzi, któ-rych ciała napotykał na swej drodze.

Doszedłszy do szczytu góry, klęczącu stóp wielkiego krzyża, został zabity przezgrupę żołnierzy, którzy kilka razy ugodziligo pociskami z broni palnej i strzałamiz łuku i w ten sam sposób zginęli jedenpo drugim inni biskupi, kapłani, zakonnicyi zakonnice oraz wiele osób świeckich,mężczyzn i kobiet różnych klas i pozycji.

Pod dwoma ramionami krzyża były dwaanioły, każdy trzymający w ręku konewkęz kryształu, do których zbierali krew mę-czenników i nią skrapiali dusze zbliżającesię do Boga.

Tuy, 3 I 1944

Z arówno proroctwo, jak i jego in-terpretacja autorstwa kardynała

Ratzingera oszołomiły i napełniły smu-tkiem wielu katolików oraz badaczyproroctw na całym świecie. Kardynałten, który kieruje Kongregacją ds.Wiary (dawniej był to Urząd Głów-nego Inkwizytora), ogłosił, że TrzeciaTajemnica dotyczy wydarzeń, które jużmiały miejsce.

— Uważne wczytanie się w tekstprawdopodobnie doprowadzi do roz-

czarowań lub zdziwienia, biorąc poduwagę wszystkie spekulacje na jegotemat — oświadczył na konferencjiprasowej kardynał Ratzinger. — Nieujawnia on żadnej wielkiej tajemnicy,nie odsłania również niczego z przy-szłości — dodał.

Poczciwy kardynał uważa, że zabój-stwo papieża oraz szeregu katolickichbiskupów i ludzi świeckich na szczyciegóry nie opodal na wpół zrujnowanegomiasta dotyczy konkretnego wydarze-nia z przeszłości. Chciałby, aby światuwierzył, że proroctwo mówi o usiło-waniu zabójstwa papieża Jana Pawła IIprzez Mehmeta Ali Agcę w roku 1981.

Wielu ludzi ma odczucie, że byliświadkami „wyprania białej sutanny”w odniesieniu do tego najbardziejoczekiwanego proroctwa świata katoli-ckiego.

W ciągu 30 lat mojej pracy badaw-czej dotyczącej tradycji proroczych wi-działem już wiele różnych naciąganychinterpretacji, lecz kombinacje kardy-nała Retzingera w odniesieniu do tegoproroctwa są doprawdy godne pożało-wania. Nawet krętactwa National En-quirera zawierają w sobie większy ładu-nek wyobraźni. Uważam, że nawet 10procent z tego, o czym mówi proroct-wo, nie zostało dotąd spełnione.

Wiele faktów wydarzenia (zamachuna papieża Jana Pawła II) po prostunie pasuje do tego proroctwa. KuleAgcy zraniły papieża i dwie stojącew pobliżu osoby. Nikt nie zmarł, żadnibiskupi, księża i ludzie świeccy nie stalisię męczennikami, jak głosi proroctwo.O ile mi wiadomo w roku 1981 Rzymstał nienaruszony, zaś scena usiłowa-nia zabójstwa nie miała miejsca na

56 • NEXUS STYCZEŃ-LUTY 2001

Page 58: Nexus 15

wysokiej górze, lecz na płaszczyźniewatykańskiego placu.

W byłych i obecnym oświadczeniukardynała Ratzingera na temat Trze-ciej Tajemnicy kryje się szereg fakto-graficznych niekonsekwencji. Badaczefatimskiego proroctwa doskonale wie-dzą, że pierwszy wers Trzeciej Tajem-nicy ujawnionej na konferencji w dniu26 maja nie brzmi tak, jak go podaławiele lat temu siostra Lucia.

Cały szereg tych, którzy widzielioryginalne proroctwo – miedzy innymizmarły już ojciec Malachi Martin– opisuje tę wizję zupełnie inaczej, niżzostała ona zaprezentowana na kon-ferencji 26 maja. Nawet fizyczne stro-ny Trzeciej Tajemnicy pokazane nakonferencji w charakterze dowodu sąpodejrzane. Aż do 26 maja kardynałRatzinger zgadzał się z innymi świad-kami, że siostra Lucia zanotowała pro-roctwo w 24 liniach na pojedynczejkartce papieru. Obecnie Ratzingerprezentuje dokument spisany ręczniena czterech kartkach i składający sięz 62 linii.

To i wiele innych niezgodnościzwiązanych z tym proroctwem jedynieumacniają nas w przekonaniu, że naj-wyższe watykańskie gremium dopuś-ciło się tuszowania prawdy.(Źródło: John Hogue, autor Messiahs:The Visions and Prophecies for the Se-cond Coming (Mesjasze – wizje i prze-powiednie Drugiego Przyjścia), The LastPope: The Decline and Fall of the Churchof Rome (Ostatni papież – schyłek i upa-dek kościoła rzymskokatolickiego) orazNostardamus: The Complete Prophecies(Nostradamus – wszystkie przepowied-nie); strona internetowa www.hoguep-rophecy).

ODKRYCIE STAROŻYTNEJ ŚWIĄTYNIPOD JEZIOREM TITICACA

K amienna kotwica i kości zwie-rzęce to tylko kilka ze znalezisk,

które, jak utrzymują naukowcy, znale-źli oni pod jeziorem Titicaca w An-dach w czymś, co jest ich zdaniemgigantyczną świątynią sprzed ponad ty-siąca lat.

Po 18 dniach nurkowania w czystejwodzie jeziora Titicaca 22 sierpnianaukowcy oświadczyli, że na dnie je-ziora odkryli świątynię, taras uprawny,przedinkaską drogę, mur obronnyi szereg wyrobów ceramicznych.

— Znaleźliśmy coś, co wygląda nadwustumetrową świątynię o szerokościpięćdziesięciu metrów, taras uprawny,przedinkaską drogę i mur obronnyo długości 800 metrów — oświadczyłWłoch Lorenzo Epis, kierownik eks-pedycji Atahuallpa 2000.

Mimo iż samo miasto nie zostałoodkryte, Epis oświadczył, że ruiny zda-ją się liczyć od 1000 do 1500 lat,a więc są z okresu przedinkaskiegoi mogły należeć do ludu Tihuanaco,który zamieszkiwał wybrzeże jezioraTiticaca przed wcieleniem go do Im-perium Inków.

Położone na wysokości 3800 met-rów na poziomem morza jezioro Titi-caca usytuowane jest na granicy mię-dzy Boliwią i Peru i jest najwyżej poło-żonym, żeglownym jeziorem świata.Jest ono tematem wielu legend mówią-cych o zatopionym pod jego wodamimieście, jednak jak dotąd przeprowa-dzono niewiele prac badawczychw tym zakresie z powodu trudności,jakie sprawia nurkowanie na tak du-żych wysokościach.

— Jestem zdeklarowanym zwolen-nikiem hipotezy, że to, co zostało od-kryte przez ekspedycję Atahuallpa2000, to ruiny zatopionej, przedkolu-mbijskiej świątyni — oświadczył Edu-ardo Pareja, boliwijski naukowiec, któ-ry znajdował się wśród tych, którzyprowadzili poszukiwania w innymmiejscu, położonym około 145 km napółnocny wschód od stolicy Boliwii,La Paz.

Ekspedycja Atahuallpa 2000– wspomagana przez międzynarodowągrupę naukowców Akakor Georgaphi-cal Exploring i finansowana przez EN-TEL, boliwijskie przedsiębiorstwo te-lekomunikacyjne będące własnościąwłoskiej korporacji o nazwie STET– po raz pierwszy udała się nad jezioroTiticaca w roku 1998 w poszukiwaniupodwodnych grot oraz w celu opraco-wania techniki nurkowania na tak du-żych wysokościach.

Marco Antonio Simi, członek eks-pedycji, stwierdził, że wyniki pracdotyczących nurkowania przy wystę-pującym tam ciśnieniu pozwoliły eks-pedycji na udanie się tam w tymroku. Zasadnicze aspekty technikinurkowania zostały zaadaptowanez techniki nurkowania w morzu,gdzie poziom ciśnienia jest jednakinny.

Zespół poszukiwał podwodnejświątyni.

— To, co znaleźli, to dopiero po-czątek celu poszukiwań — stwierdziłSimi.

Zespół wykonał ponad 200 zanu-rzeń na głębokość od 20 do 30 metrówi zarejestrował swoje prace w postacifilmu.

Ekspedycja opublikuje wyniki swo-ich poszukiwań w listopadzie i planujewydobycie na powierzchnię następ-nych przedmiotów.

(Źródło: The Guardian, Wielka Brytania,24 sierpień 2000)

SYRYJSKIE RUINY ZMUSZAJĄ DOREWIZJI POGLĄDÓW NA POCZĄTKI

CYWILIZACJI MIAST

W spólny, syryjsko-amerykańskizespół wykopaliskowy odkrył

ruiny miasta datowanego na około4000-3700 lat p.n.e., co wskazuje, żepoczątki cywilizacji miejskiej są wcześ-niejsze, niż pierwotnie sądzono, i na-leży datować je na okres jeszcze przedwynalezieniem pisma.

Archeolodzy z tego zespołu znaleźlimur obronny miasta pod ogromnympagórkiem w rejonie północno-wscho-dniej Syrii noszącym obecnie nazwęTell Hamoukar.

Do chwili tego odkrycia, któregodokonano w zeszłym roku, archeolo-dzy utrzymywali, że jedynymi miastamidatowanymi na 4000 p.n.e. były sume-ryjskie miasta położone między Tyg-rysem i Eufratem na terenie należą-cym obecnie do Iraku.

Odkrycie w Tell Hamoukar wska-zuje, że początki miast mogą sięgaćdalej w głąb historii, niż dotąd sądzonona podstawie uważanych za najstarszemiast sumeryjskich, tak przynajmniejtwierdzi McGuire Gibson, członek ze-społu archeologicznego z InstytutuOrientalistyki Uniwersytetu Chicago-wskiego.

— Istnieje potrzeba zrewidowanianaszych poglądów w kwestii począt-ków cywilizacji. Musimy przesunąć jedalej wstecz w czasie — stwierdziłGibson.

Tell Hamoukar leży między legen-darnymi rzekami Tygrysem i Eufratemna terenie obecnej Syrii. W najwcześ-niejszym okresie zasiedlania, w latach4000-3700 p.n.e., rozciągało się ono napowierzchni co najmniej 500 akrów(200 ha), co czyni je obszarowo porów-nywalnym z niektórymi największymimiastami na Środkowym Wschodzie,aczkolwiek, jak twierdzi Gibson, „ca-łość tego pięćsetakrowego terenu ni-gdy nie była prawdopodobnie w całościzasiedlona”.

W drugim okresie osiedlania, w la-tach 3700-3500 p.n.e. – na długoprzed powstaniem Uruk lub wpro-wadzeniem pisma – było ono dobrzezorganizowanym i prosperującym mia-stem o powierzchni około 30 akrów(12 ha), otoczonym murem obronnymo wysokości 3 i szerokości 4 metrów.Znaleziono dowody świadczące o przy-gotowywaniu pokarmów w skali ma-sowej – znaleziono duże piekarnikii garnki do gotowania. Przypuszczasię, że w okresie mezopotamskim

STYCZEŃ-LUTY 2001 NEXUS • 57

Page 59: Nexus 15

AURA-AKTYWATORBISCH’a do nauki widzeniaenergii duchowych i AURYwokół ludzi w warunkach domowych orazsynchronizacji półkulowej, energetyzacjii terapii antystresowej. Działa na zasadziepatrzenia przez specjalne filtry. Polecanyprzez Międzynarodowe StowarzyszenieAuryczne. Cena: 127,40 zł wraz z broszurąi kosztem przesyłki. ZAMÓWIENIApisemne lub telefoniczne w godz. 8-20:Telefon (0-71) 319-61-91 (pon.-sob.).FIRMA „CYBERNETON”, BRZEGDOLNY, ul. SŁOWACKIEGO 18 lok. 1kod: 56-120. Katalog wysyłamy bezpłatnie.

Inter-SpiderInternet Service Provider

ul. Żuławskiego 10/331-145 Kraków

tel./fax: (0-12) 632 26 28http://www.ispid.com.pl/

e-mail: [email protected] na konkurencyjnych warunkach dostęp do Internetu poprzez

łącza komutowane i dzierżawione. Wiele dodatkowych możliwości bez dodat-kowych opłat (samodzielna aktualizacja WWW, kilka kont pocztowych najednym adresie, liczniki odwiedzin i in.).

Prowadzimy sprzedaż modemów, wykonujemy instalacje sieci oraz ser-werów sieci lokalnych lub Internetowych.

Jako krajowy dystrybutor firmy SuSE oferujemy także znaną i cenionądystrybucję Linuxa tejże firmy (SuSE–Linux) – bogaty wybór oprogramowania(w pakiecie 6 CD + podręcznik 400 str.) za niewygórowaną cenę (200,00 zł).

Także oprogramowanie dla Linuxa – LinuxCAD, VariCAD i in.

liczba mieszkańców mogła dochodzićdo 25 000.

Dr Mouhammed Maktash, kiero-wnik wspólnego syryjsko-amerykańs-kiego zespołu archeologicznego, ko-mentuje to odkrycie następująco:

— Nie ma wątpliwości, że jest tonajbardziej rewelacyjne znalezisko, najakie kiedykolwiek się natknąłem.Oczywiście istnieją starsze pojedynczeprzedmioty będące dziełem człowieka,lecz jest wielka różnica między niewie-lką wioską i miastem.

Dr Maktash, który piastuje stano-wisko kierownika działu starożytnościw regionalnym muzeum w Raqqa,oświadczył reporterom londyńskiej ga-zety Independent, że jednym z najbar-dziej zdumiewających znalezisk byłybudynki mieszkalne o podwójnychścianach służących do „wymuszaniaobiegu powietrza, co sugeruje, że mie-szkańcy opracowali własny system kli-matyzacyjny służący do obniżania la-tem temperatury przekraczającej na-wet 40° C”.

Zespół odkopał również kamiennetablice z wizerunkami bogów i innewytwory rąk ludzkich, takie jak po-rcelanowe figurki lwów, lampartów,niedźwiedzi i koni oraz wyroby garn-carskie i 7000 paciorków, co wskazujena istnienie wysokiej kultury.

— Od samego początku wiedzieli-śmy, że Hamoukar jest bardzo stare,lecz kiedy je odkopaliśmy, znaleźliśmyrzeczy, jakich nigdy przedtem nie wi-dzieliśmy — oświadczył dr Maktash.

Ślady na powierzchni gruntu orazznaleziska świadczą, że teren był za-siedlany w różnych okresach. Są wśródnich bowiem przedmioty bardziejwspółczesne, z okresu hellenistyczne-go i wczesnoislamskiego.

Odkrycie to spowoduje przewartoś-ciowanie poglądów na temat „kolebki”rozwoju ludzkości w widłach dwóchwielkich rzek Środkowego Wschodu.Historycy sądzili do tej pory, że toSumerowie stworzyli około roku 3500p.n.e. najstarszą znaną „nowoczesną”cywilizację.

— ...nie wiemy, kim byli ludzie mie-szkający w Hamoukar. Jeśli byli pier-wsi, powstaje pytanie: „Skąd wzięła sięcywilizacja sumeryjska – czyżby z ni-czego?” Możliwe że Sumerowie przy-byli z Hamoukar. Takie założenie mo-że wiele zmienić w naszym rozumieniuhistorii — twierdzi dr Maktash.(Źródła: Associated Press, 23 maj 2000;Independent, 3 lipiec 2000; University ofChicago Chronicle, 25 maj 2000; stronainternetowa: http://chronicle.uchicago.e-du/000525/civilization.shtml)

DANE GEOMAGNETYCZNEPOTWIERDZAJĄ WCZEŚNIEJSZĄ

MIGRACJĘ Z AFRYKI

W oparciu o wskazówki zawartew geologicznych danych doty-

czących mającej miejsce w starożytno-ści zmiany w ziemskim polu magnety-cznym naukowcy pracujący w Izraeluprzesunęli znacznie w czasie momentrozpoczęcia migracji wczesnego czło-wieka poza Afrykę, co dało Eurazjinowe technologie w okresie wczesnejepoki lodowcowej.

Ich odkrycia wskazują również nato, że umiejętności naszych przodkóww dziedzinie sporządzania narzędzi by-ły znacznie bardziej rozwinięte, niż do-tychczas sądzono.

Zespół pracujący w bogatym w wy-kopaliska miejscu o nazwie GesherBenot Ya’aqov (GBY) położonymw rozpadlinie Morza Martwego w pół-

nocnej części Izraela odkrył, że wczes-ny człowiek należący do gatunku Ho-mo erectus przemierzał korytarz łączą-cy Afrykę z Eurazją 780 000 lat temuniosąc z sobą nowe technologie.

Według współautora opracowania,Craiga Feibela, profesora nadzwyczaj-nego antropologii i geologii na Uni-wersytecie Rutgersa, odkrycia te do-wodzą, że migracja nastąpiła 250 000lat wcześniej, niż pierwotnie zakłada-no. Dowodzą one również, że skarbw postaci licznych narzędzi, międzyinnymi siekier i tasaków, odzwiercied-la znacznie wyższy poziom komplikacjii umiejętności ich twórców, niż do tejpory uważano.

Feibel, który był jednym z dwóchgeologów pracujących w zespole, do-konał rekonstrukcji geologicznejw oparciu o osady znajdujące sięw GBY. Osady te pozwoliły na dokład-ne datowanie znalezisk na okres ostat-nich zmian w ziemskim polu magnety-cznym, które miały miejsce 780 000 lattemu.

— Aż do tego momentu nie mieliś-my dostatecznie dokładnego datowa-nia. Naukowcy oceniali wiek tego sta-nowiska na podstawie technologii i wy-stępującej wówczas roślinności i sądzi-li, że były to czasy odległe od naszycho pół miliona lat, lecz te szcunki byłyzbyt ogólnikowe — stwierdził Feibel.— Tym razem mieliśmy szczęście znaj-dując w osadach zapis zmian w polumagnetycznym Ziemi, których datajest dokładnie określona.

Feibel podkreśla, że odkrycie byłoszczęśliwym trafem, dzięki któremuudało się rozwiązać od dawna frapują-cą zagadkę prawdziwego wieku znale-zisk pochodzących z tego miejsca.(Źródła: Science, vol. 289, nr 5481, 11sierpień 2000; ABC News, www.ab-cnews.go.com/sections/science/Daily-News/hominid-000811.html)

Przełożył Jerzy Florczykowski

58 • NEXUS STYCZEŃ-LUTY 2001

Page 60: Nexus 15

LISTY DO REDAKCJISzanowny Panie Redaktorze!

To, co zawiera „Nexus”jest coraz bardziej interesującei trudno niekiedy pozbyć się

pokusy, żeby nie napisać znów i znów do PanaRedaktora. Pozostawiając już na uboczu rezultatywłasnych przemyśleń w sprawie działających w na-szym kraju tzw. „mniejszości narodowych” i ichwpływu na to, czego doświadczamy w codziennymżyciu, bardzo zainteresowało mnie opracowanie opa-rte na książce „Sugar Blues” Williama Dufty’ego(nr 6 „Nexusa”).

Przez wiele lat zajmowałem się pszczelarstwemi uważam za nierozwagę pogląd przypisujący natu-ralnemu miodowi skłonność do blokowania „sokówżołądkowych”, podobnie jak to czyni sacharoza.Oczywiście w nienadmiernych ilościach. Natomiastfałszowanie miodu przez dodanie syropu cukrowegostało się w obecnych czasach u nas i zagranicą corazpowszechniejsze, zatem wszelkie badania i analizynad prawdziwym miodem pszczelim należałoby roz-poczynać od stwierdzenia jego czystości, ustalenia,czy nie został zafałszowany. Natomiast ostrzeżenieo toksyczności miodu przerabianego przez pszczołyz nektaru kwiatów lub spadzi (od mszyc) z powoduoprysków chemicznych kultur uprawianych czy dzikorosnących należy w znacznej części między bajkiwłożyć. Wszelkie bowiem używane specyfiki do zabi-jania szkodliwych insektów zabijają też pszczoły i natym między innymi polega tragedia pszczelarstwa.

Gdy w ubiegłym roku wiele pasiek padło trupemzaściełając przed ulami ziemię (wycinek w załącze-niu), to może być tylko dowodem, że w ulach tychzatrutego miodu nie było, chyba że w minimalnejilości, gdy porażone i nieliczne już pszczoły dobrnęłyjeszcze do ula i przekazały swój ładunek pszczołomodbieraczkom.

Co do fałszowania miodu cukrem buraczanym towielcy fałszerze posługują się zapewnieniami, żetrudno jest konsumentom stwierdzić, czy miód jestfałszywy i tylko laboratoryjnie można to ustalić!Opinie te są rozpowszechniane w wiadomych ce-lach... Ponieważ naturalny miód po pewnym czasieulega krystalizacji – najdłużej w stanie płynnymutrzymuje się miód z akacji – z reguły w handlu,zwłaszcza na bazarach, syropy cukrowe (które niekrystalizują) sprzedawane są jako „miody akac-jowe”. Natomiast miody rzepakowe, które krystali-zują bardzo szybko i mają kolor kremowobiały,fałszowane są nie syropem, ale cukrem pudremz niewielką ilością miodu lub wody.

1. Prawdziwy miód nigdy nie jest krystalicznieprzejrzysty w stanie płynnym. Znajdują się w nimziarna pyłków kwiatowych oraz mikroskopijne ba-nieczki powietrza. Po pewnym czasie banieczki teprzebijają się na powierzchnię i stanowią, zwłaszczaprzy ściankach naczynia, delikatną piankę, która poskrystalizowaniu tworzy charakterystyczny delikat-ny nalot.

2. Jesienią i zimą naturalny, prawdziwy miódnie może być już płynny. Gdy fałszerze taki właśniepłynny miód oferują, wówczas zazwyczaj twierdzą,że aby napełnić nim naczynie (słoje) musieli goroztopić używając temperatury. Dawni bartnicy teżwytapiali miód z plastrami, bo wirówek do miodujeszcze nie było. Taki miód nazywano „patoką”i używano jako gorszy gatunek do sycenia miodówpitnych.

Gdy dziś producenci podgrzewają miód, żeby byłw stanie płynnym, niech go sobie sami konsumują.W ulu z pszczołami, a zwłaszcza gdzie są magazynymiodowe (nadstawki), temperatura zwykle nie prze-kracza 28° C. Gdyby była wyższa, oberwałyby sięwszystkie plastry. Pszczoły są w stanie nie tylkopodnieść temperaturę w ulu, ale też obniżyć jąpoprzez wentylację i odparowywanie wody. Zatempoddawanie obróbce termicznej tak delikatnego i le-czniczego produktu, jakim jest prawdziwy miód, jestmarnowaniem jego wysokiej wartości.

Dobry miód ma swoisty kolor i zapach, a wlewa-ny do drugiego naczynia tworzy zawsze wzgóreka nie zagłębienie. Wlewany w większej ilości wy-twarza charakterystyczny trzask powodowany pęka-niem ścianek strugi miodu, które zamykają w sobiesłupek powietrza, które następnie wyzwala się z nie-go z trzaskiem.

Na rynku często można spotkać „miody”, którez pszczołami nigdy nie miały jakiejkolwiek sty-czności.

Tacy producenci oczywiście dzięki łapówkom nie-stety wciąż egzystują.

Zatem miód należy nabywać tylko w stanieskrystalizowanym. Każdy miód jest w smaku niecoostry a nie cukierkowaty, poza tym powinien miećchociaż słaby zapach przyrody i kwiatów.

Z podziękowaniem za ciekawe pismo i własneopinię, które mnie naprawdę budują.

Władysław Szczepański, Łabiszyn

P.S.: Ja też odbijam na ksero artykuły z „Nexusa”i wysyłam znajomym artykuły w kraju i zagranicą.

Dziękuję za ten pouczający list. Ze wstydem przy-znaję, że o pewnych rzeczach, o których Pan w nimpisze, nie wiedziałem. Mam nadzieję, że mi się towybaczy, jako żem człek miastowy i pszczół prawienie widuję, i nawet nie jestem przekonany, czy po-trafiłbym odróżnić je od os.

Proszę o więcej, Szanowni Państwo, takich listów,z których nie tylko ja, ale i inni mogą dowiedzieć sięczegoś cennego.

Może by tak na przykład jakiś technolog opisałnam, najchętniej w formie artykułu, w jaki sposóbprodukuje się obecnie wędliny, kładąc nacisk na do-dawane do mięsa trujące paskudztwa, które sprawia-ją, że są one bez smaku i po trzech dniach pokrywająsię nieapetyczną klejącą mazią. Te specyfiki i techno-logie to dobrodziejstwo, które przyszło do nas z Za-chodu. Podobnie jest z nabiałem i innymi produk-tami. (Artykuł lub list może być napisany pod pseu-donimem).

Kiedy pomyślę o tych standardach, które będąu nas obowiązywały po wessaniu naszego kraju przezUnię Europejską (oby nastąpiło to jak najpóźniej!),cierpnie mi skóra. I chyba nie jestem w tym odosob-niony.

Ryszard Z. Fiejtek

Szanowny redaktorze,w pełni zgadzam się z artykułem na temat szal-bierstw współczesnej psychiatrii. Choć mam 22 lataostatnie półtora roku spędziłem na leczeniu depresjispowodowanej mniejsza czym, w każdym razie ko-rzystając z okazji chciałbym wszystkich ostrzec przedzbyt pochopnym wpadnięciem w łapska leków psy-chotropowych. Żaden z leków przeciwdepresyjnychlub przeciwlekowych nie działa, tak jak powinienlub tak jak jest reklamowany.

Pójdzmy po kolei. Początkowo zażywałem Leri-von – rzekomo całkowicie bezpieczny – powodującyniesamowite wręcz koszmary senne (kiedy nic mi sięnie śniło, to byłem szczęśliwy), znaczny przyrostmasy tłuszczowej w pasie oraz totalne otumanienie.Pozytywy – rozluźnienie mięśni. Na moje wątpliwo-ści otrzymywałem odpowiedzi, że „coś trzeba brać”.

Po pół roku przeszedłem na Seronil (inne nazwyto Bioxetin czy Prozac – substancja ta sama).Początkowe efekty były niesamowite – zacząłem miećwreszcie normalne sny, czasami bardzo piękne, cza-sami świadome. Waga ciała wróciła do normalnegostanu (schudłem 8 kg, które wcześniej przytyłem),ale po paru tygodniach zacząłem popadać w depre-sje, czy też wahania nastrojów, parokrotnie miałemhalucynacje (co akurat poczytałem za plus), a świa-domość została zdominowana przez jedno uczucie– nienawiść. Być może emocja ta została jedyniewydobyta na światło dzienne.

W każdym razie tym, co pozwoliło mi zerwaćz psychiatrią i równie „skuteczną” psychoterapią,była prosta metoda Silvy, która w diametralnysposób zmieniła moje spojrzenie na świat...

PozdrawiamK.S.

(list otrzymany pocztą elektroniczną)

Szanowny Panie Redaktorze,Sprowokowana zostałam do napisania Pańskim

„wstępniakiem” w listopadowym numerze „Ne-xusa”.

Zaczynam lekturę ulubionego mego czasopismawłaśnie od Pana. I zaniemówiłam tym razem.Trudno mi będzie polemizować z Panem nt. dob-rodziejstw i zagrożeń ze strony UE, ale spróbuję.Można się posłużyć dwoma przykładami w samejEuropie. Norwegia, jako kraj bogaty w ropę naf-tową, może sobie pozwolić na izolację, póki niewdrożono alternatywnych źródeł energii. Dla Polskibliższym kulturowo, etnicznie i historycznie krajemjest Białoruś. Do czego doprowadziła izolacja tegokraju – każdy widzi. Ostatnie dziesięciolecie wdra-żania demokracji po polsku nasuwa obawę, że tutajrównie łatwo o „naszego Łukaszenkę”, pokropionegoi pobłogosławionego przez elity kościelne, które łatwoznalazły demagogów skłonnych do polityki bez włas-nego kręgosłupa.

A więc pozostaje alternatywa: albo „kupą moś-cipanowie do Europy”, albo do klęcznika! Wierzęw głęboką mądrość moich rodaków, którzy dawnojuż zauważyli, jaki mamy wybór. Znajduje toprzełożenie wprost na każde wybory: albo w prawo,albo w lewo. Tylko, gdy głębiej na to spojrzeć, to nieo strony tu chodzi, ale o cele. Po szybkim zorien-towaniu się, co każda z rządzących elit głosi, tenwniosek nasuwa się automatycznie. Falowanie na-strojów społecznych przekazywane przez media poważniejszych wydarzeniach, takich jak np. wdraża-nie kolejnych reform, to tylko chwilowe nastroje, nierzutujące na całość postrzegania. Głównym prob-lemem jest chyba profesjonalizm uprawiających po-litykę, który po prawej stronie sceny pozostawiawiele do życzenia. Ideałem jest ten „środek”, któryzaprzepaściła Unia Wolności w koalicji z AWS.Nawet opuszczenie koalicji z hukiem – nie pomogło.

Nie boję się biurokracji, ona i u nas zapuściłajuż mocno korzenie i brukselska przy niej to bułkaz masłem. Nie boję się, że nasze rolnictwo ponoćprzestarzałe, ale jeszcze zdrowe! Boję się jednego:posługiwania się fałszywie pojętym patriotyzmem,któremu tylko o krok do szowinizmu, przy argumen-towaniu przeciw. Boję się demagogii i psychozytłumu przynależnej nie tylko wiecom, ale jakżeczęsto, i kazaniom. Boję się wszelkiej izolacji, takekonomicznej jak i religijnej. Tak samo też boję sięwykluczenia poza nawias kraju, który choć sam sięwyżywi, to w innych dziedzinach już nie podołasam. Przecież nie można zamknąć granic krajubędącego pośrodku Europy. Europy, która jeszczew XVII w. praktycznie nie miała granic. Skądw ciągu zaledwie 2-3 wieków narosło w ludziachtyle strachu przed drugim człowiekiem, tyle złościi nienawiści, nawet do sąsiadów?

Zostawmy politykę, bo ta służy tylko jako in-strument i pretekst dla usprawiedliwienia jednegoz najgorszych i najprymitywniejszych instynktówczłowieka – posiadania władzy. Ona prowadzi dokonfliktów i wojen. Postawmy na wiedzę we wszyst-kich dziedzinach, zacznijmy się do siebie częściejuśmiechać (szczerze!), odrzućmy ksenofobię i za-cznijmy wreszcie myśleć o sobie jako o równopraw-nych obywatelach Ziemi, naszej jedynej ojczyzny.

To, czy ktoś jest wierzący lub nie – nie maznaczenia, powinniśmy szanować się jako ludziei pracować wspólnie i dla wspólnego pożytku. Ina-czej nie przetrwamy, nie jako państwo, czy kon-tynent, ale w skali globu. Chyba że już zostaliśmy

STYCZEŃ-LUTY 2001 NEXUS • 59

Page 61: Nexus 15

W POPRZEDNICH NUMERACH „NEXUSA”

UWAGA: Poniższe numery można zakupić bezpo-średnio z naszej redakcji za pomocą przekazu za-mieszczonego w środku numeru! Numery 1, 2, 3, 4,5 i 6 są dostępne jedynie w formie odbitek ksero-graficznych!

Nr 1 (1/1998), cena 12,00 zł (KSERO)Prawdziwe przygody parapsychicznego szpiega,cz. 1; Kłamstwa na temat benzyny bezołowiowej,cz. 1; Terapia Indukowanej Remisji – nadziejana zwalczenie raka, cz.1; Generator „poltergeis-tów”; Tajemnica generatora Hendershota; Syn-drom wojny w Zatoce Perskiej; Stargate – półwieku milczenia w sprawie UFO; Zagrożeniawynikające z używania kuchenek mikrofalowych.

Nr 2 (2/1998), cena 12,00 zł (KSERO)Akta Pegasusa, cz. 1; Czy HIV rzeczywiściewywołuje AIDS?; Przyczyna i lekarstwo naAIDS; Gorzka prawda o sztucznych słodzikach;Wsteczna mowa – głos podświadomości; Fińscyuczeni odkrywają sztuczną grawitację; Kłamstwana temat benzyny bezołowiowej, cz. 2; Praw-dziwe przygody parapsychicznego szpiega, cz.2(dokończenie); Terapia Indukowanej Remisji– nadzieja na zwalczenie raka, cz. 2 (dokoń-czenie); Tajne tunele Inków.

Nr 3 (1/1999), cena 12,00 zł (KSERO)Zakazana archeologia; Akta Pegasusa, cz.2 (dok.); Pokarm dla zwierząt domowych – szo-kująca prawda; Syndrom potrząsanego dziecka– związek ze szczepieniami; Jak napędzać samo-chód „energią punktu zerowego”?; Kłamstwa natemat benzyny bezołowiowej, cz.3 (dok.); Tera-pia kolorowym światłem i represje AMA; Auto-psja obcej istoty – Roswell czy Socorro?; Od-krycie ruin starożytnych świątyń w pobliżu wyspBimini.

Nr 4 (2/1999), cena 12,00 zł (KSERO)Tajne wojny narkotykowe CIA; Osteoporoza– kość niezgody; Tajemnice dzienników majoraJordana, cz. 1, Sekrety technologii NaładowanejBariery; Ibogaina – dar natury zwalczający nało-gi; Ukryte dzieje Jezusa i świętego Graala, cz. 1;Ukrywane dowody w sprawie dawnych miesz-kańców Ameryki; Zdarzenie w Roswell – frag-menty materialnych dowodów; Tajemniczy kry-ształ, cz. 1.

Nr 5 (3/1999), cena 12,00 zł (KSERO)Bronie manipulujące ludzką świadomością; Ta-jemnice dzienników majora Jordana, cz. 2 (do-kończenie), Szczepionki – czy na pewno bez-pieczne i skuteczne?, cz. 1; Genetycznie modyfi-kowana żywność – nieprzewidywalne ryzyko;Silnik napędzany energią stałych magnesów;Ukryte dzieje Jezusa i Świętego Graala, cz. 2;Ewolucja czy interwencja?; NOLe i pozaziems-kie jednostki biologiczne; Tajemniczy kryształ,cz. 2 (dokończenie).

Nr 6 (4/1999), cena 12,00 zł (KSERO)Tajne wojny narkotykowe CIA, cz. 2; Bankicentralne i prywatna kontrola pieniądza, cz. 1;Szczepionki – czy na pewno bezpieczne i skute-czne?, cz. 2 (dokończenie); Zapper Becka – na-dzieja na wyleczenie z AIDS; Abiogeneza lubefekt Frankensteina; Ukryte dzieje Jezusai Świętego Graala, cz. 3 (dokończenie); Młoti wahadło, cz. 1; Bliskie spotkanie z ludźmiw czerni, cz. 1; Stwórcy Skrzydeł, cz. 1.

Nr 7 (5/1999), cena 7,00 złKontrola umysłów i Nowy Porządek Świata;Banki centralne i prywatna kontrola pieniądza,cz. 2 (dokończenie); Zanieczyszczenia szczepio-nek; Technologia genu terminacyjnego; Przeka-

źnik energii Ziemi; Gwiezdny ogień – złotobogów, cz. 1; Młot i wahadło, cz. 2 (dokoń-czenie); Bliskie spotkanie z ludźmi w czerni, cz.2 (dokończenie); Stwórcy Skrzydeł, cz. 2.

Nr 8 (6/1999), cena 7,00 złChemiczne smugi – trucizna spadająca z nieba;Zasłona dymna nad śmieciami; Pokarm dla skó-ry; Tajemnice generatora Rife’a, cz. 1; Od pa-mięci wody do biologii numerycznej; Gwiezdnyogień – złoto bogów, cz. 2; Antarktyda – zagi-niona Atlantyda?, cz. 1; Podróż do wiedzy o ży-ciu po śmierci; Stwórcy Skrzydeł, cz. 3 (dokoń-czenie).

Nr 9 (1/2000), cena 7,00 złKontrola umysłów z powietrza; Budowa Wiel-kiej Piramidy w Gizie; Blaski i cienie teorii HIV,cz. 1; Tajemnice generatora Rife’a, cz. 2 (do-kończenie); Transmutacja rtęci w złoto; Gwiez-dny ogień – złoto bogów, cz. 3 (dokończenie);Antarktyda – zaginiona Atlantyda?, cz. 2 (do-kończenie); Kontakty z obcymi istotamiw „Zgromadzeniu”, cz. 1; Starożytne pojazdylatające.

Nr 10 (2/2000), cena 7,00 złSieć szpiegowska Echelon, cz. 1; Sposób naastmę; Blaski i cienie teorii HIV, cz. 2; OgniwoJoe’ego – akumulator energii orgonalnej; Jed-nolita Teoria Materii; W królestwie władcówpierścienia, cz. 1; Noc czerwonego nieba; Kon-takty z obcymi istotami w „Zgromadzeniu”, cz.2 (dokończenie); Nowy francuski raport w spra-wie UFO i obrony.

Nr 11 (3/2000), cena 7,00 złSieć szpiegowska Echelon, cz. 2 (dokończenie);Narkotyki i polityka, cz. 1; Gaston Naessensi somatydy; Blaski i cienie teorii HIV, cz. 3 (do-kończenie); Transmutacje nuklearnych odpa-dów; W królestwie władców pierścienia, cz.2 (dokończenie); Zapowiedź klęsk żywiołowychw latach 2000-2001; Ukryte elementy w muzycei dźwiękach; Tajemnice pochodzenia człowieka;UFO a bezpieczeństwo narodowe.

Nr 12 (4/2000), cena 7,00 złNarkotyki i polityka, cz. 2 (dokończenie); Puła-pki Światowej Organizacji Handlu, cz. 1; Produ-kty sojowe – obietnice i zagrożenia; Elektrycznymotor E.V. Graya; Blaski i cienie psychiatrii;Niezwykłe wynalazki Tony’ego Cuthberta; Neo-astrologia; Pamięć wdrukowana; „Rurociągi naEuropie oraz UFO nad stacją „Mir” i pologo-nem Bajkonur; Supertajne badania prowadzoneprzez Monsanto i „zasiewanie” Ameryki.

Nr 13 (5/2000), cena 8,00 złPułapki Światowej Organizacji Handlu, cz.2 (dokończenie); Międzynarodowy KompleksNarkotykowy, cz. 1; Przyczyna choroby Alzhei-mera; Czy drobnoustroje są rzeczywiście przy-czyną chorób?; Silnik Johna Bediniego napę-dzany energią próżni; Homeopatia i bioener-goterapia; Koewolucja; Tajemnica spontanicz-nego zapłonu ludzi; Kolejny rzekomy świadekkatastrofy w Roswell; Starożytne miasto podkalifornijską Doliną Śmierci; Nowe odkryciaarcheologiczne w piramidzie w Meidum.

Nr 14 (6/2000), cena 8,00 złMiędzynarodowy Kompleks Narkotykowy, cz.2 (dokończenie); Środki masowego przekazui ich okrucieństwa; Śmiercionośne dźwięki; Ra-finowany cukier – najsłodsza trucizna; Jak kont-roluję grawitację; Starożytne wojny atomowe,cz. 1; Śmieszny pieniądz; Uzdrowienia przezobce istoty; Nowe informacje na temat Stwór-ców Skrzydeł.

zaprogramowani na samozniszczenie, a programzostał uruchomiony...

Pozostaję z szacunkiemMałgorzata Jaracz

(list otrzymany pocztą elektroniczną)

Przytoczone przez Panią przykłady dwóch państwżyjących w izolacji od reszty Europy – Norwegiii Białorusi – jako alternatywy dla Polski uważam zachybione. Proponuję inny przykład, znacznie lepszy,Szwajcarię, która nie ma tak jak Norwegia ropy aninawet tylu bogactw naturalnych co my. Jej obywatelenie chcą nawet słyszeć o przynależności do ZwiązkuSocjalistycznych Republik Europejskich, czyli UniiEuropejskiej. Gdyby do niej wstąpili, ich poziomżycia z całą pewnością by się obniżył. Dzisiaj w UniiEuropejskiej jest bardzo duże bezrobocie, w Polscewręcz zatrważające, natomiast w Szwajcarii brakujerąk do pracy. Swojego bogactwa ten kraj nie za-wdzięcza żydowskiemu złotu zagrabionemu przezhitlerowców, jak to się próbuje nam wmawiać, alewrodzonej pracowitości i prowadzeniu przez Szwaj-carię od niepamiętnych czasów polityki proszwajca-rskiej. W Polsce chyba od czasów Jagiellonów, z wyją-tkiem okresu międzywojennego, niestety, nie prowa-dzi się polityki propolskiej.

Żeby być bogatym krajem, Polska wcale nie musinigdzie należeć. Ma takie położenie geograficzne, żez samego tego faktu mogłaby czerpać ogromne profi-ty, czego niestety nie czyni jak należy.

Nieszczęście Polski tkwi w tym, że nie dano namżadnej szansy posmakowania niezależności i przeko-nania się, czy to się nam opłaca, czy nie. Ledwiewyrwaliśmy się spod sowieckiego buta, nasze agen-turalne elity z miejsca zaczęły wpychać nas pod butbrukselsko-waszyngtoński. Proszę tylko sobie przypo-mnieć i dobrze popatrzeć, jakie straty ponieśliśmyi ponosimy do dzisiaj na skutek służalczego wykony-wania poleceń Brukseli. Najwymowniejszym przykła-dem jest zablokowanie wschodniej granicy zaraz podojściu do władzy AWS. Na skutek tego nieodpowie-dzialnego posunięcia Polska zaczęła tracić rocznie nazdławieniu przygranicznego handlu według różnychszacunków od 5 do 10 miliardów dolarów. W pew-nym sensie jest to kwota, jaką co roku dopłacamy doUnii Europejskiej. Jesteśmy zbyt biednym krajem,aby tak szczodrze dotować ten socjalistyczny kołchozi to nie należąc do niego.

Poza tym, dlaczego żyjąc samodzielnie, to znaczynie należąc do Unii Europejskiej, mielibyśmy sięizolować. Czy Norwegia lub Szwajcaria żyje w izo-lacji? Właśnie wstąpienie do UE może być krokiemku izolacji od reszty świata. Czyżby nie wiedziałaPani, że UE coraz bardziej się zamyka przed resztąświata, stwarzając coraz nowe bariery, zwłaszcza gos-podarcze. Przecież to krok ku temu, co już przerabia-liśmy przez 45 lat.

Jestem zdecydowanym przeciwnikiem wstępowa-nia Polski do Unii Europejskiej z jednej prostej przy-czyny. Otóż, wziąłem kartkę papieru i z jednej stronyzacząłem wypisywać straty, jakie przynosi mi osobiś-cie dostosowywanie się do wstąpienia do UE i jakieprzyniesie mi ewentualna przynależność do niej,a z drugiej potencjalne korzyści. Z przykrością muszęstwierdzić, że druga strona pozostała pusta – anijednej korzyści. Pomyślałem, że pewnie jestem wstrę-tnym egoistą i zacząłem analizować to samo z punktuwidzenia mojego syna i jego przyszłości, a potemjeszcze moich bliskich znajomych (nie bardzo po-trafili podać mi spodziewanych korzyści). I wyszło tosamo. Skoro więc nie widzę dla siebie i swoich blis-kich żadnych korzyści w przystąpieniu Polski do UE,dlaczego mam to popierać! Gdyby każdy Polak w spo-sób rozumny dokonał takiego rachunku zyskówi strat z własnego punktu widzenia, to okazałoby się,że osób niechętnych wstąpieniu Polski do UE byłobyco najmniej 90 procent. Niestety, spora część naszegospołeczeństwa nie potrafi samodzielnie myśleć i wie-rzy w brednie propagowane przez środki masowegoprzekazu, i dlatego nasza scena polityczna oraz wyni-ki sondaży są takie, jakie są, i nie napawają optymis-tycznie na przyszłość.

Ryszard Z. Fiejtek

60 • NEXUS STYCZEŃ-LUTY 2001