Nexus 13

61

Transcript of Nexus 13

Page 1: Nexus 13
Page 2: Nexus 13

NEXUSNOWE CZASY

Ludzkość przeżywa obecnie okres ogromnych przemian. Mając to na uwadze NEXUS stara się docierać dotrudno dostępnych informacji, które mogłyby pomóc ludziom w pokonywaniu związanych z nimi trudności.NEXUS nie jest związany z żadnym ruchem religijnym, filozoficznym, polityczną ideologią oraz organizacją.

ROK III, NUMER 5 (13) • WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 2000

NR INDEKSU 346 179 WYDANIE POLSKIE ISSN 1506-0284

WIEŚCI Z GLOBALNEJ WIOSKI 3Przegląd wiadomości, których prawdopodobnie nieczytaliście.

Corporate Europe ObservatoryPUŁAPKI ŚWIATOWEJ ORGANIZACJIHANDLU, cz. 2 (dokończenie) 7

Oligarchia finansowa zarządzająca międzynarodowymikorporacjami stara się narzucić za pośrednictwemŚwiatowej Organizacji Handlu jej członkom korzystnedla siebie przepisy, które stoją często w sprzecznościz ich narodowymi interesami, zarówno gospodarczymi,jak i społecznymi.

Hans T. van der VeenMIĘDZYNARODOWY KOMPLEKSNARKOTYKOWY, cz. 1 14

Strategia prowadzonej od lat wojny z narkotykami jestcałkowicie chybiona, ponieważ mimo zwiększania siłi środków przeznaczanych na ten cel handel narkotyka-mi kwitnie coraz bardziej stając się powoli największąi najbardziej dochodową gałęzią przemysłu.

Tom WarrenPRZYCZYNA CHOROBY ALZHEIMERA 20

Chociaż od ponad stu lat wiadomo, że rtęć jest silnietoksyczna i bez trudu przenika do mózgu, gdzie niszczyneurony powodując między innymi chorobę Alzheime-ra, wciąż stosuje się ją do produkcji amalgamatówsłużących do wypełniania ubytków w zębach.

Arthur M. BakerCZY DROBNOUSTROJE SĄ RZECZYWIŚCIEPRZYCZYNĄ CHORÓB? 25

We współczesnej medycynie panuje powszechne prze-konanie, że drobnoustroje są przyczyną niezliczonejliczby chorób. I tylko nieliczni uświadamiają sobie, żepogląd ten jest z gruntu błędny i jednocześnie przy-czyną jej niepowodzeń, prawdą jest bowiem coś wręczprzeciwnego – gwałtowny rozwój drobnoustrojóww organizmie jest skutkiem a nie przyczyną choroby.

NAUKA: przegląd interesujących nowinekz pogranicza nauki 35

W tym numerze przedstawiamy model silnika napęd-zanego energią próżni skonstruowany przez wynalazcęJohna Bediniego, który ujawnił niedawno zasady jegobudowy, aby umożliwić wszystkim zainteresowanymwykonanie go we własnym zakresie.

Nick FranksHOMEOPATIA I BIOENERGOTERAPIA 38

Ezoteryczny model uwzględniający niematerialną rze-czywistość pozwala lepiej zrozumieć istotę działaniawibracyjnych technik leczniczych wykorzystywanychw homeopatii i bioenergoterapii.

Alec NewaldKOEWOLUCJA 44

W roku 1989 życie Aleca Newalda uległo diametralnejzmianie, kiedy przyjazne ludziom obce istoty zabrałygo na 10 dni do swojego świata, gdzie przedstawiły muswoje plany wobec ludzi, których realizacja możeprzynieść dla nas w przyszłości wiele korzyści.

Richard GilesTAJEMNICA SPONTANICZNEGO ZAPŁONULUDZI 50

Występujące sporadycznie zjawisko spontanicznego za-płonu ludzi, o którym donoszą niekiedy media, wciążnie doczekało się zadowalającego wyjaśnienia mimolicznych teorii na temat jego genezy.

STREFA MROKU: dziwne opowieściz nie tego świata 56

W tym numerze przedstawiamy wyznania kolejnegorzekomego świadka katastrofy UFO w Roswell, relacjęna temat zaginionego podziemnego miasta położo-nego w słynnej Dolinie Śmierci w Kalifornii oraz donie-sienie w sprawie nowych odkryć w piramidzie faraonaSnofru w Meidum.

LISTY DO REDAKCJI 60

POWIEDZ SWOIM PRZYJACIOŁOM O „NEXUSIE”!

WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 2000 NEXUS • 1

Page 3: Nexus 13

WYDAWCAAgencja Nolpress s.c.Skrytka pocztowa 4115-959 Białystok–2tel. (085) 6535511

e-mail: [email protected]: [email protected]

http://www.nexus.media.pl

REDAGUJERyszard Z. Fiejtek

WSPÓŁPRACAMirosław Kościuk

Jerzy Florczykowski

DRUKBiałostockie Zakłady Graficzne S.A.Al. Tysiąclecia Państwa Polskiego 2

15-111 BiałystokZam. 3252/2000

————————————

WYDAWCA WERSJI ORYGINALNEJDuncan M. Roads

P.O. Box 30Mapleton, QLD 4560

Australiatel. +61 75442 9280fax +61 75442 9381

e-mail: [email protected]://www.nexusmagazine.com

GRAFIKA NA OKŁADCEDawid Michalczyk

e-mail: [email protected]://users.cybercity.dk/∼bcc5877/home.html

OŚWIADCZENIE W SPRAWIE PRZEDRUKÓWZachęcamy wszystkich do rozpowszechniania

zamieszczanych w Nexusie informacji.Zabrania się jednak powielania publikowanych

w nim artykułów, zarówno w formiedrukowanej, jak i elektronicznej (z Internetem

włącznie) bez pisemnej zgody redakcji!

Wszystkie opinie wyrażane na łamachNexusa są opiniami ich autorów

i niekoniecznie odzwierciedlają punktwidzenia wydawcy.

Redakcja nie ponosi odpowiedzialnościza treść zamieszczanych na łamach

Nexusa reklam i ogłoszeń.

FILIEWIELKA BRYTANIANEXUS Magazine

55 Queens Road, East GrinsteadWest Sussex, RH19 1BG

Wielka Brytaniatel. +44 (0) 1342 322854fax +44 (0) 1342 324574

e-mail: [email protected]

EUROPANEXUS Magazine

P.O. Box 3728250 AJ Dronten

Holandiatel. +31 (0)321 380558fax +31 (0)228 312081

e-mail: [email protected]

WŁOCHYNEXUS

Avalon EdizioniP.O. Box 009

35020 Due Carrare (PD)Włochy

tel./fax +39 (0)49 911 5516e-mail: [email protected]

USANEXUS Magazine

P.O. Box 177Kempton, IL 60946-0177

USAtel. +1 815 253 6464fax +1 815 253 6454

e-mail: [email protected]

OD REDAKCJIZ powodu stale rosnącej ceny papieru oraz kosztów druku zmuszeni jesteśmy do

podniesienia ceny Nexusa. Mamy nadzieję, że nie zniechęci to Państwa do dalszego jegokupowania. Myślę, że możliwość poznawania poruszanych na jego łamach spraw warta jestwydania raz na dwa miesiące jednej złotówki więcej. Jedynym sposobem na utrzymaniedotychczasowej ceny byłoby pozyskanie większej liczby reklamodawców, jednak „schładza-nie” (niszczenie) naszej gospodarki przez Balcerowicza doprowadziło do tego, że obecnieledwie ona zipie i wielu producentów i usługodawców nie stać na reklamowanie się w wielumiejscach, w tym również na naszych łamach. Poza tym jest liczna grupa czytelników, którzygotowi są płacić wyższą cenę, aby tylko w piśmie było jak najmniej reklam, a jak najwięcejtekstów. Jak dotąd istniejąca sytuacja działa na korzyść właśnie tej grupy czytelników. Liczącna wyrozumiałość zachęcam do pozostania przy nas.

Dość często otrzymujemy telefony i listy, których autorzy proszą nas o pierwsze numery,których już od dłuższego czasu nie posiadamy. Wszystkim tym czytelnikom obiecałemjednak, że jakoś rozwiążemy ten problem. W grę wchodziły dwa rozwiązania: dodrukowanietych numerów w niewielkim nakładzie lub ich kserowanie. Ostatecznie zdecydowaliśmy sięna drugi wariant, tj. udostępnienie ich w postaci odbitek ksero, jako że pierwszy okazał sięzbyt drogi, to znaczy musielibyśmy zamrozić zbyt dużo pieniędzy na zbyt długi okres czasu.Poza tym cena pojedynczego egzemplarza musiałaby być wyższa niż w formie odbitek ksero.Tak więc od tej chwili można już zamawiać pierwsze numery, o ile oczywiście nie przeszkadzaPaństwu, że to odbitki ksero. Być może niektórych zdziwi wysoka cena jednego egzemplarza,ale proszę mi wierzyć, koszty wykonania jednej odbitki są bardzo wysokie (papier, toner,amortyzacja sprzętu, wysyłka etc.). Te 12 zł za egzemplarz to jest najniższa cena, jaką udałosię nam uzyskać.

Osoby, które korzystają z prowadzonej przez nas sprzedaży wysyłkowej, pragnę poinfor-mować, że począwszy od tego numeru wprowadzamy do naszej oferty trzy nowe książki,jedna z nich (Ingo Swann, Penetracja) to zupełna nowość na naszym rynku wydawniczym,natomiast dwie pozostałe, to wznowienie dwóch pierwszych książek Roberta A. Monroe’a(Podróże poza ciałem i Dalekie podróże), które w połączeniu z jego trzecią książką (Najdalszapodróż) uważam za najważniejsze ze wszystkich, jakie czytałem dotąd w swoim życiu,ponieważ pozwoliły mi znaleźć odpowiedzi na najbardziej nurtujące mnie pytania związanez sensem życia. Z czystym sumieniem gorąco polecam te książki wszystkim, którzyzastanawiają się nad istotą życia.

Siadając do redagowania Nexusa często zastanawiam się, czy publikowane w nim artykułyna coś się przydają, to znaczy czy znajdują jakieś odzwierciedlenie w Państwa życiu – mam tugłównie na myśli artykuły dotyczące medycyny. Te chwile zadumania wynikają z tego, że niesą Państwo zbyt wylewni w tym względzie. Oczekiwałem, że publikowane w Nexusie artykułyskłonią Państwa do bardziej masowego wyrażania własnych poglądów i sprowokują dodyskusji i polemik, co pozwoliłoby rozbudować dział „Listy do redakcji”. Okazuje się jednak,że nie lubią Państwo pisać listów bądź nie mają odwagi wyrażać publicznie swoich poglądów,nie licząc tych nielicznych osób, które się na to zdobywają. Wiem, że wiele osób zaczynaczytanie Nexusa i innych czasopism od tego działu (ja również często zaczynam czytanieczasopism od działu poświęconego listom czytelników, ponieważ interesuje mnie, co innimyślą o poruszanych na łamach danego pisma sprawach).

I oto zupełnie niedawno dostaliśmy list od naszego Czytelnika z zagranicy, w którym piszeon, że zamieszczony w poprzednim numerze artykuł o Gastonie Naessensie (Dr Ralph W.Moss, „Gaston Naessens i somatydy”) przyczynił się do uratowania życia jego żony. Był todoprawdy jeden z najmilszych listów, jakie do tej pory otrzymaliśmy, bowiem nic tak niecieszy, jak myśl, że pomogło się drugiemu człowiekowi w tym coraz bardziej bezdusznym,przesiąkniętym cynizmem i egoizmem świecie. Takie listy zachęcają do dalszej pracy i dająpoczucie, że to, co robimy, ma sens, mimo licznych trudności i przeciwności.�

Ryszard Z. Fiejtek

Korespondencję do nas kierować prosimy na skrytkę pocztową podaną przy adresieredakcji bądź za pośrednictwem Internetu ([email protected] lub [email protected]).

2 • NEXUS WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 2000

Page 4: Nexus 13

ODKRYCIE GENÓW HIBERNACJIU CZŁOWIEKA

O dkrycie to może otworzyć drogędo możliwości hibernacji ludzi,

jaką zastosowano w odniesieniu doastronautów w liczącym już sobie po-nad 30 lat filmie Odyseja kosmiczna:2001.

Wprowadzenie człowieka w standługotrwałej hibernacji może umoż-liwić człowiekowi odbywanie podróżykosmicznych, w czasie których załogastatku przebywałaby w stanie hiber-nacji przez okres wielu miesięcy,a nawet lat.

Armia Stanów Zjednoczonych,która fundowała te badania, interesu-je się koncepcją indukowaniaochronnego stanu hibernacji w przy-padku rannych na polu walki w celuutrzymania ich przy życiu do chwiliprzybycia pomocy medycznej.

Uczeni z Wielkiej Brytanii prowadząbadania nad rolą genów w przypadku mi-nihibernacji syberyjskich chomików z za-miarem uaktywnienia podobnych genówu człowieka w celu pomożenia ludziomw schudnięciu.

Jednak najszybciej hibernacja znalazła-by zastosowanie w chirurgii transplanta-cyjnej, pozwalając na zachowanie organówuzyskanych od dawców przez wiele dni,a nawet miesięcy po wprowadzeniu ichw ten stan.

Po trwających pięć lat badaniach Mat-thew Andrews, profesor genetyki na Uni-wersytecie Północnej Karoliny, zidentyfi-kował dwa geny – PL i PDK-4 – którezdają się zarządzać stanem hibernacji. Je-den z nich powstrzymuje metabolizm węg-lowodanów, co pozwala na zachowanieglukozy, którą zwierzęta zmagazynowaływ swoim ciele w trakcie ostatniego posił-ku, na użytek mózgu i centralnego układunerwowego. Drugi gen kontroluje produk-cję enzymu, który rozbija zmagazynowanekwasy tłuszczowe i zamienia je na tłuszczestosowane jako (organiczne) paliwo.W wyniku tego zwierzę może funkcjono-wać na „zwolnionych obrotach” napędza-ne zmagazynowanymi w ciele tłuszczami.

Uczeni odkryli, że te geny można rów-nież uaktywnić u człowieka. Gen PDK-4jest na przykład włączany poprzez głodów-kę, kiedy pojawia się konieczność zacho-wania glukozy.(Źródło: The Sunday Times, Wielka Brytania,6 luty 2000)

CHIŃSCY UCZENI OGŁOSILIODKRYCIE TERAPII ANTYRAKOWEJ

J ak podała w sobotę agencja Xinhua,chińscy uczeni dokonali przełomu

w leczeniu raka zamieniając złośliwy guzpacjenta w bryłkę lodu.

Agencja utrzymuje, że chirurdzy zeSzpitala Xijing w położonym w północno-zachodnich Chinach Xian wprowadzili doguza wątroby nadprzewodliwy nóż o śred-nicy dwóch milimetrów, a następnie przezznajdujący się w nim otwór wprowadzilipod ciśnieniem argon i hel, co umożliwiłoobniżenie temperatury guza do -140° C.

„W ciągu 60 sekund guz zamienił sięw kulkę lodu” – czytamy w artykule – „iwszystkie komórki rakowe zostały znisz-czone”.

„Operacja trwała zaledwie 30 minut.Pacjent nie odczuł żadnego bólu, nie wy-stąpiło również krwawienie” – podałaagencja.

„Ta terapia stanowi przełom w opera-cyjnym leczeniu raka” – oświadczył DouKefeng, główny chirurg, który wykonałoperację i którego wypowiedź jest cyto-wana w artykule.(Źródło: Agencja Prasowa Xinhua, Pekin, 12luty 2000, za pośrednictwem Agencji Reute-ra; http://news.excite.com/news/r/000212/05/health-china-cancer)

TAJNY RAPORT POTĘPIA SZTUCZNYSŁODZIK ASPARTAM

A spartam, sztuczny słodzik zawartyw najlepiej sprzedających się produk-

tach takich jak NutraSweet, Equal, diete-tyczna Coca-Cola i dietetyczna Pepsi-Co-la, został uznany za niebezpieczny, a na-wet toksyczny, w raporcie sporządzonymw latach osiemdziesiątych przez najwięk-szych producentów napojów orzeźwiają-cych, tych samych, którzy obecnie zakupu-ją go tonami i dodają do swoich dietetycz-nych napojów.

Dokument ten został ujawniony tydzieńtemu na mocy Ustawy o Wolności Infor-macji. W ślad za tym naukowcy z King’sCollege’u w Londynie postanowili prze-prowadzić badania pod kątem przypusz-czalnego związku między spożywaniemaspartamu i powstawaniem guzów mózgu.

Ten trzydziestostronicowy raport na te-mat aspartamu został sporządzony na zle-cenie amerykańskiego stowarzyszenia na-pojów orzeźwiających (National SoftDrinks Association; w skrócie NSDA),którego zarząd składał się w owym czasiez przedstawicieli firm Coca-Cola i Pepsi.Raport ten został opracowany jeszczeprzed oficjalnym dopuszczeniem asparta-mu do spożycia w Stanach Zjednoczonych.

W raporcie czytamy: „Sprzeciwiamy siędopuszczeniu aspartamu do nieograniczo-nego wykorzystywania w napojach orzeź-wiających”. Dalej następuje wyliczenie

sposobów, w jakie aspartam wpływana chemię mózgu, w tym na syntezęneurotransmiterów takich jak seroto-nina. Raport ostrzega, że aspartammoże wpływać na funkcjonowaniemózgu, zmianę zachowania, a takżepobudzać konsumentów do większe-go spożywania węglowodanów niwe-lując w ten sposób sens spożywaniadietetycznych napojów orzeźwiają-cych.

Produkowany przez międzynaro-dowego giganta Monsanto aspartami sprzedawany pod nazwą handlowąNutraSweet jest dwustukrotnie słod-szy od cukru i używany w wielu popu-larnych niskokalorycznych, dietetycz-nych napojach i żywności. W rezul-tacie wielu badań został on uznany za„bezpieczny” i dopuszczony do spo-życia zarówno w Stanach Zjednoczo-

nych, jak i Europie.Inne dokumenty uzyskane razem z ra-

portem NSDA dowodzą, że amerykańskiUrząd ds. Żywności i Leków (Food andDrug Administration; w skrócie FDA)miał obawy co do bezpieczeństwa aspar-tamu, lecz mimo to dopuścił go do po-wszechnego użytku.

Zgodnie z ostatnim oświadczeniemkoncern Coca-Cola zmierza zwolnić 6 000pracowników. Czyżby był to krok w kie-runku zatrudnienia na ich miejsce armiiprawników w ramach przygotowań do la-winy procesów w sprawie aspartamu, doktórych bez wątpienia wkrótce dojdzie.(Źródło: The Sunday Times, Wielka Brytania,27 luty 2000)

AGENCI ZAJMUJĄCY SIĘ „WOJNĄPSYCHOLOGICZNĄ” PRZENIKNĘLI

DO CNN NEWS

Z godnie z oświadczeniem majora Tho-masa Collinsa z wywiadu armii ame-

rykańskiej CNN (Cable News Network– jedna z czołowych amerykańskich agen-cji prasowych, filia Turner BroadcastingSystem, Inc.) regularnie zatrudnia spec-jalistów od „Operacji Psychologicznych”(„PsyOps”).

— Personel PsyOps, żołnierze i oficero-wie, pracują w głównej kwaterze CNNw Atlancie w ramach naszego programunoszącego nazwę „Trening z przemysłem”— stwierdził major Collins w czasie prze-prowadzonego przez Trouw telefoniczne-go wywiadu i dodał: — Pracują jako zwyklipracownicy CNN. Niewykluczone że pra-cowali przy redagowaniu reportaży z woj-ny w Kosowie. Pomagali przy opracowy-waniu serwisu informacyjnego.

Proces czasowego przemieszczenia per-sonelu PsyOps armii amerykańskiej doróżnych sektorów o charakterze cywilnymrozpoczął się parę lat temu. Okresy za-trudnienia bywają różne i wahają się odkilku tygodni do roku.

CNN jest największą i najczęściej oglą-daną stacją informacyjną na świecie. Jejintymne związki ze specjalistami spod zna-ku PsyOps stawiają w wątpliwość praw-dziwość i niezależność opinii wygłaszanychprzez dziennikarzy CNN.

WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 2000 NEXUS • 3

Page 5: Nexus 13

. . .WIEŚCI Z GLgBALNEJ WIOSKI. . .Wojskowy personel CNN należy do

Czwartej Grupy Operacji Psychologicz-nych stacjonującej w Fort Bragg w Pół-nocnej Karolinie. Jednym z głównych za-dań tej składającej się z prawie 1 200 żoł-nierzy i oficerów grupy jest rozpowszech-nianie „wybranych informacji”.

Do wywierania wpływu na media i społe-czeństwo w przypadkach zbrojnych konfli-któw, które – jak się to określa – obejmująamerykańskie interesy, personel PsyOpsstosuje różne metody. Ostatnie przykładytakich działań to wojna w Zatoce Perskiej,wojna w Bośni i kryzys w Kosowie.

Rzeczniczka CNN, Megan Mahoney,stwierdziła:

— Nie wierzę, abyśmy zatrudniali per-sonel wojskowy, nie wydaje mi się, aby tobyło coś normalnego.

Jak dotąd zarząd CNN nie wyraził swo-jej opinii w tej sprawie.(Źródło: Abe de Vries, Trouw, 21 luty 2000;przekład z holenderskiego przez wolontariu-sza Emperor’s Clothes, strona internetowa:‹www.tenc.net [emperors-clothes]›)

NISKOCZĘSTOTLIWOŚCIOWY SONARAMERYKAŃSKIEJ MARYNARKI

WOJENNEJ MA ZABÓJCZĄ MOC

P ełna nazwa tego urządzenia brzmiSURTASS LFAS i oznacza Surveil-

lance Towed Array Sensor System/LowFrequency Active Sonar (Śledzący Holo-wany Matrycowy System Czujników – Nis-koczęstotliwościowy Aktywny Sonar).

Najczęściej nazywa się go po prostuLFAS lub sonar LFA, albo po prostuLFA. Jest to głośny, podwodny sonarprzeznaczony do wykrywania współczes-nych cichych łodzi podwodnych, któregowpływ na życie, którego środowiskiem jestmorze, nie jest znany.

Sygnały tego sonaru to fale dźwiękoweo ciśnieniu akustycznym 240 decybeli (dB)zdolne do przenoszenia się na odległośćtysięcy kilometrów oraz ranienia, ogłusza-nia a nawet zabijania różnych ssaków mor-skich, w tym również ludzi, którzy znajdąsię zbyt blisko niego.

To, co miało swój początek w latachosiemdziesiątych jako przedsięwzięcieMarynarki Wojennej Stanów Zjednoczo-nych, którego celem było wykrywanie „ci-chych łodzi podwodnych”, pozostawałozupełnie nieznane aż do roku 1995, kiedyto sonar LFA był już rozmieszczony na 80procentach powierzchni oceanów świata.Właśnie wtedy o tym przedsięwzięciu do-wiedziała się Rada ds. Ochrony ZasobówNaturalnych (Natural Resources DefenseCouncil; w skrócie NRDC), a także o tym,że marynarka wojenna nigdy nie złożyłastosownego oświadczenia o wpływie tegourządzenia na środowisko (EnvironmentalImpact Statement; w skrócie EIS).

NRDC wysłało oficjalne pismo do ma-rynarki, grożąc, że oskarży ją o pogwał-cenie szeregu zasad ochrony środowiskanaturalnego. Aby uniknąć procesu ze stro-ny NRDC, marynarka wyraziła zgodę na

wypełnienie formularza EIS dotyczącegoLFAS.

W latach 1997 i 1998 marynarka prze-prowadziła u wybrzeży Kalifornii i BigIsland na Hawajach, w narodowym sank-tuarium wielorybów humbaków, testy z so-narem LFA, poddając jego działaniu róż-nego rodzaju wieloryby. Natężenie faldźwiękowych w czasie testów było zawszeniższe od 240 dB, na którym to poziomiemają działać rozmieszczane przez maryna-rkę LFAS-y.

W marcu 1998 roku na wody Big Islandna Hawajach przybyły ekipy marynarkiwojennej i zaczęły emitować sygnałyz LFAS-ów. Kapitanowie okrętów i inniobserwatorzy z miejsca zaczęli donosićo opuszczaniu terenu testu przez wielory-by. Doniesienia te potwierdziła NarodowaSłużba Rybołówstwa Morskiego (NationalMarine Fisheries Service; w skrócieNMFS).

Pływaczka, która przypadkowo znalazłasię w oceanie w czasie jednego z testów,została „potraktowana” falą sonaru LFAo mocy 120dB (proszę pamiętać, że skaladecybeli rośnie wykładniczo i proponowa-ne natężenie 240 dB nie jest dwa razywiększe od 120 dB, na które była wy-stawiona pływaczka, ale – to nie jest błąddrukarski ani błąd w obliczeniach – trylionrazy!). W godzinę po tym zdarzeniu pod-dano ją badaniom lekarskim i okazało się,że ma objawy typowe dla silnego urazu.

Uszkodzenia, jakich doznali ludziei przyroda, stały się przyczyną trzech pro-cesów, które zachęciły ludzi z innychpaństw do podjęcia podobnych działań.(Źródło: Margaret Mead, 25 luty 2000; stro-na międzynarodowej akcji internetowej StopLFAS Worldwide: ‹http://manyrooms.com/›i inne strony)

AFRYKA POŁUDNIOWA WZYWAEKSPERTÓW DO WERYFIKACJI TEORII

HIV = AIDS

D r Ian Roberts, doradca południowo-afrykańskiej minister zdrowia Manto

Tshabalala-Msimang, oświadczył, że paniminister zamierza powołać zespół eksper-tów, który ma ponownie rozważyć różneaspekty wiedzy o AIDS.

— Zamierzamy powołać międzynarodo-wy zespół ekspertów, który ma przeanali-zować sprawę AIDS w Afryce i jej dalszyrozwój. W skład zespołu mają wejść eks-perci ze Stanów Zjednoczonych, Europyi Afryki — oznajmił dr Roberts agencjiprasowej South African Press Association(SAPA).

Zespół będzie miał również za zadanieanalizę naukowych dowodów pod kątemtwierdzenia, że HIV jest przyczyną AIDS.

Debaty na ten temat trwają w kołachnaukowych od roku 1984, kiedy to ogło-szono, że przyczyną tej choroby jest wirus.Od tej chwili nauka głównego nurtu i me-dyczne czasopisma odmawiają publikowa-nia artykułów autorstwa tak zwanych „dy-sydentów AIDS”, którzy utworzyli w roku

1991 koalicję żądającą ponownego rozwa-żenia przyczyn tej choroby.

Inicjatywa minister Tshabalali-Msimangzwołania międzynarodowej konwencjiw tej sprawie jest pierwszą tego typu.(Źródło: Ben Maclennan, SAPA, 28 luty2000; e-mail: ‹[email protected]›)

KOLOROWE KSEROKOPIARKIRZECZYWIŚCIE POSIADAJĄ ZNAKI

IDENTYFIKACYJNE!

W ostatnim numerze w „Wieściachz Globalnej Wioski” zamieściliśmy

wiadomość przekazaną przez J.J. Johnso-na, któremu odmówiono wykonania kolo-rowej kopii jego prawa jazdy (koniecznejdo wyjaśnienia jakichś problemów związa-nych z jego lokalną spółką telefoniczną).Pracownik Kinko (zakład świadczący usłu-gi z zakresu kserokopii) oświadczył mu, żewykonanie takiej kopii jest „nielegalne”i że ustalenie, gdzie została ona wykonana,umożliwiają ukryte znaki identyfikacyjne.

Według specjalnego raportu Privacy Fo-rum Digest (pismo poświęcone sprawomochrony prywatności) „od dawna dosko-nale wiadomo – to żaden sekret – żew każdą kolorową kserokopię wkompono-wywane są «niewidoczne» znaki identyfi-kacyjne, bez względu na to, jaki zakład jąwykonuje. Sprawa ta nie jest tak dobrzeznana ludziom «spoza branży» (mimo iżsięga ona początków lat dziewięćdziesią-tych i była opisywana w takich gazetachjak Wall Street Journal)”.

Raport podaje, że „nowoczesne syste-my, które są obecnie, jak wiadomo, w po-wszechnym użyciu… [wstawiają] w kopio-wany obraz w wielu miejscach znaki iden-tyfikacyjne w postaci zakodowanych szu-mów, co uniemożliwia ich wyeliminowaniepoprzez skopiowanie części lub odcięcieczęści wydrukowanego dokumentu. W ce-lu odczytania tych znaków, dokumentpoddaje się skanowaniu, w czasie któregonastępuje ich odkodowanie przy pomocytajnego firmowego algorytmu.(Źródło: Privacy Forum Digest, vol. 8, nr 18,6 grudzień 1999; strona internetowa:‹www.vortex.com/privacy/priv.08.18›)

USTAWODAWSTWO WIELKIEJBRYTANII MOŻE ZDELEGALIZOWAĆ

KAMPANIE PROWADZONEW INTERNECIE

W nawiązaniu do rozporządzenia poraz pierwszy wprowadzonego przez

rząd premier Thatcher zezwalającego po-licji na podsłuch telefoniczny obywateliWielkiej Brytanii w czasie strajku górni-ków w roku 1985 zaproponowano ustawęo nazwie Regulacje w Sprawie Kompeten-cji Organów Prawa (Regulation of Inves-tigatory Powers; w skrócie RIP*), któradziałania „prowadzone przez znacznąilość osób w celach publicznych” określajako „poważne przestępstwo” uzasadnia-jące przejmowanie ich prywatnej kore-spondencji prowadzonej za pomocą po-czty elektronicznej.

4 • NEXUS WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 2000

Page 6: Nexus 13

. . .WIEŚCI Z GLgBALNEJ WIOSKI. . .W myśl zasad określonych w tym projekcie

ustawy policja będzie miała prawo do uzyska-nia zezwolenia na szpiegowanie prywatnejkorespondencji elektronicznej ludzi i grupprotestacyjnych, zaś operatorzy Internetubędą musieli zaopatrzyć się w „urządzeniaumożliwiające przechwytywanie korespon-dencji” w ich systemach. Kiedy dany operatorotrzyma „nakaz przechwytywania”, będziemusiał przechwytywać prywatną korespon-dencję i dostarczać ją policji lub różnymagencjom wywiadowczym. Za odmowę wy-konania tego polecenia operatorowi będziegroziła kara do dwóch lat więzienia. Ostrze-ganie kogoś, że jego korespondencja jestprzejmowana, będzie karane więzieniem dolat pięciu. Dotyczy to również informowaniaosób trzecich (nie upoważnionych) o wyda-niu nakazu przejmowania korespondencji.

Nakaz początkowo będzie obowiązywałw stosunku do określonej osoby w ramachdanego operatora serwera. Osoba ta (cho-dzi o osobę, która dostanie polecenieprzejmowania korespondencji) będziemogła poinformować tylko tych, którychpomoc będzie niezbędna do wykonanianakazu, i ludziom tym będą groziły tesame kary, jeśli ostrzegą osoby, którychkorespondencja będzie przejmowana.

Oddzielna część projektu ustawy omawiakwestie dotyczące szyfrowania. Daje onaprawo „osobom z właściwym upoważnie-niem” (pracownicy policji, agencji wywia-dowczych i służb bezpieczeństwa) wysyła-nia pisemnych nakazów z poleceniem ujaw-nienia treści korespondencji (dostarczeniakluczy do szyfrów), aby mogły one zapoz-nać się z treścią chronionych przekazów”.

Tego rodzaju nakaz może być wydanyw stosunku do każdej osoby, wobec której„istnieją uzasadnione podejrzenia”, że maklucz do szyfru. Każdy, kto nie udostępniklucza, może być skazany na dwa latawięzienia, jak również stać się podmiotemdziałania wspomnianej wyżej kary pięciu latwięzienia przewidzianej dla operatora zaostrzeżenie osoby, której korespondencjęwładze chcą przejąć. Ta część projektuustawy została potępiona przez prawnikówzajmujących się kwestiami dotyczącymi prawobywatelskich jako pogwałcenie fundamen-talnej zasady mówiącej, że dana osoba mabyć traktowana jako niewinna, dopóki nieudowodni się jej winy i, co jest więcej niżpewne, zostanie zaskarżona na forum Euro-pejskiej Konwencji Praw Człowieka.

Projekt brytyjskiej ustawy stanowi częśćdługoterminowego planu realizowanegood roku 1993 mającego na celu wyposaże-nie organów prawa w możliwość prze-chwytywania i odczytywania nowoczes-nych środków łączności.

Projekt ustawy RIP stanowi poważneniebezpieczeństwo dla praw tych, którzyużywają Internetu do wdrażania kampaniina rzecz celów społecznych, zarównow Wielkiej Brytanii, jak i na całym świecie.Osoby, które czują potrzebę wsparcia akcjiprzeciwko tej ustawie, prosimy o kontaktz ‹[email protected]›.

(Źródło: GreenNet Statement, 22 luty 2000;‹www.gn.apc.org/activities/ir/›)—————

* Skrót RIP może również znaczyć „Rest inPeace” („Spoczywaj w pokoju”) i można goodczytać jako „Spoczywajcie w pokoju wolnościobywatelskie”. – Przyp. tłum.

PRZEŁAMANIE „BARIERY KREW-MÓZG”

U czonym z University Maryland Scho-ol of Medicine (Akademia Medycz-

na) w Baltimore w USA udało się ziden-tyfikować w ludzkim mózgu receptor, któ-ry reguluje czynność przekaźnika międzyukładem krwionośnym i mózgiem, takzwanej „bariery mózg-układ krwionośny”.

Opublikowane w Journal of Neuroche-mistry (numer ze stycznia 2000 roku) wyni-ki badań mogą doprowadzić do rewizjipoglądów na temat tej dotychczas niemoż-liwej do penetracji bariery oraz do moż-liwości leczenia chorób mózgu.

Bariera mózg-układ krwionośny jestzbiorem komórek, które blokują dostępdo mózgu różnych substancji, pozwalającjednocześnie innym na swobodne dońprzenikanie. Uczeni bardzo niewiele wie-dzieli do tej pory na temat mechanizmukontrolującego działanie tej bariery orazprzyczyn, z powodu których niektóre cho-roby mogą na nią wpływać i infekowaćmózg.

Badania przeprowadzone w UniversityMaryland School of Medicine ujawniły,że dwie proteiny, znane jako zonulini zot, odblokowują barierę w jelicie. Pro-teiny przyczepiają się do receptorów w je-licie, zmuszając je do otwarcia połączeńmiędzy komórkami i umożliwienia abso-rpcji substancji. Badania wskazują, że zo-nulin i zot oddziałują na podobne re-ceptory w mózgu.

— Odkrycie tych protein w mózgu czło-wieka mieści w sobie nadzieję na moż-liwość dostarczania do niego nowego ro-dzaju leków zdolnych do przeniknięciaprzez barierę mózg-układ krwionośny. By-łoby ogromnym dobrodziejstwem, gdybyudało się otwierać tę barierę na krótkow bezpieczny sposób, aby umożliwić prze-nikanie do mózgu leków nowej generacji— twierdzi współautor badań dr RonaldZielke, profesor pediatrii oraz dyrektorbanku mózgowo-tkankowego w UniversityMaryland School of Medicine.(Źródło: University Maryland School of Me-dicine, 4 styczeń 2000, ‹www.umm.edu/›)

SYSTEM BEZPIECZEŃSTWAMAJĄCY UTRUDNIĆ ŻYCIE

KRYMINALISTOM

N owy system bezpieczeństwa opraco-wywany w Wielkiej Brytanii potrafi

zidentyfikować osobnika za pomocą spo-sobu, w jaki się on porusza.

W przeciwieństwie do twarzy i tęczó-wek, których nie da się zidentyfikowaćz daleka, sposób chodzenia można okre-ślić z bardzo dużej odległości i to przypomocy kamer o niskiej rozdzielczości,

dzięki czemu daną osobę można obser-wować.

Mark Nixon, specjalista komputerowyz zespołu Image, Speech and IntelligentSystems (Obraz, Mowa i Systemy Inteli-gencji) z Uniwersytetu w Southamptontwierdzi, że sposób chodzenia bardzo tru-dno zamaskować (zmienić).

— Kiedy bandyci rabują bank, wkładająna głowy hełmy motocyklowe lub stosująinny sposób maskowania — wyjaśnia Ni-xon — lecz nie da się zamaskować włas-nego sposobu chodzenia, tak aby nikt niedomyślił się, kto idzie, a także aby nieutrudniać sobie ucieczki.(Źródło: AI in Engineering (Sztuczna inteli-gencja w inżynierii), vol. 13, str. 359; NewScientist, 4 grudzień 1999)

PROFESORZY STOMATOLOGIIWYCOFUJĄ POPARCIE DLA

FLUORYZACJI WODY

D r Hardy Limeback, dziekan WydziałuStomatologii Zapobiegawczej Uni-

wersytetu Toronto i od ponad dwunastulat rzecznik Kanadyjskiego TowarzystwaStomatologicznego (Canadian Dental As-sociation), oświadczył, że już nie jest zafluoryzacją wody do picia.

Jego niechęć do fluoryzacji pojawiła siępo przestudiowaniu przezeń literaturynaukowej na ten temat, na podstawie któ-rej doszedł do wniosku, że jest bardzomało korzyści, jeśli w ogóle jakiekolwiek,z przyjmowania fluoru.

— Uważam — powiada — że ryzykoewentualnych szkód wynikających z przy-jmowania fluoru znacznie przewyższaewentualne korzyści.

Dr Limeback twierdzi ponadto, że fluormoże mieć niekorzystny wpływ na zębyi kości.

— Fluor odkłada się w kościach i jakdotychczas nie ma ani jednego opracowaniaokreślającego wpływ tego trwającego przezcałe życie procesu na organizm człowieka.(Źródło: Earth Island Journal, jesień 1999)

CZYŻBY POTWIERDZIŁA SIĘSKUTECZNOŚĆ MODLITW?

W edług niedawno opublikowanychw Archives of Internal Medicine (nr

159, str. 2273) badań modlitwy mogą po-móc pacjentom w powrocie do zdrowia,nawet kiedy nie wiedzą oni, że inni się zanich modlą.

William Harris ze Szpitala Saint Luke’sw Kansas City w stanie Missouri w USAbadał pacjentów przyjmowanych na od-dział chorób wieńcowych i odkrył, że 466z nich, za których się modlono, miałoznacznie lepsze wyniki od 524, za którychnikt się nie modlił.

Harris uważa, że jego badania są prowa-dzone równie rygorystycznie, jak badaniadotyczące narkotyków.

— Jeśli ludzie akceptują wyniki badańzwiązanych z narkotykami… muszą zaak-ceptować również i te.(Źródło: New Scientist, 13 listopad 1999)

WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 2000 NEXUS • 5

Page 7: Nexus 13

ZACIĘŻNI ŻOŁNIERZE – PRYWATYZACJA SIŁ ZBROJNYCHPo sprywatyzowaniu części swoich funkcji

rząd Stanów Zjednoczonych przystępujeobecnie do wydzierżawiania armii. Ostatnimstadium prywatyzacji funkcji militarnych jestszkolenie armii Trzeciego Świata.

Departament Stanu zawrócił się do Mili-tary Professional Resources, Inc. (ZasobyZawodowych Wojskowych) w Arlingtonw stanie Wirginia – którego członkowie okre-ślają się jako: „stowarzyszenie byłych żołnie-rzy zawodowych… w rangach od kanonierado porucznika” – aby podjęli się prowadzeniaAfrican Crisis Responsive Iniciative (Inicja-tywa Reagowania na Kryzys Afrykański).W wyniku „zachęt” Departamentu Stanu jużsiedem krajów afrykańskich zgłosiło się dotego programu.

Rzekomym celem ACRI jest stworzenierdzennie afrykańskich sił pokojowych. Jedno-stki wojskowe z owych siedmiu krajów, uczes-tników tego programu – Beninu, Ghany,Malawi, Mali, Senegalu, Ugandy i WybrzeżaKości Słoniowej – poddano już pewnemuszkoleniu, które przeprowadziły 3rd SpecialForces z siedzibą w Fort Bragg w PółnocnejKarolinie.

Jaki jest powód wykorzystania prywatnejkorporacji do prowadzenia wojskowego szko-lenia? Oficjalnie rząd twierdzi, że powodemjest zaoszczędzenie pieniędzy podatników.W przypadku ACRI Departament Stanutwierdzi, że MPRI i LOGICON (ogromnafirma elektroniczna z siedzibą w Arlington)mogą przeprowadzić szkolenie znacznie ta-niej niż Armia Stanów Zjednoczonych.

Bez względu na uzyskane w ten sposóbrzekome oszczędności, prywatyzacja usługo charakterze militarnym i im podobnychrodzi istotne pytanie w sprawie odpowiedzia-lności i właściwego użycia powstających sił,zwłaszcza tak potężnych jak MPRI oraz innewojskowe spółki usługowe, takie jak SouthAfrica’s Executive Outcomes oraz UnitedStates’ DynCorp.

PRYWATYZACJA UTRZYMANIA POKOJUNiektóre z potencjalnych zagrożeń tkwią-

cych w sprywatyzowanych operacjach szkole-nia do działań mających na celu utrzymywa-nie pokoju można bez trudu przewidzieć jużteraz, mimo iż program ACRI jest jeszczew stadium niemowlęcym.

Departament Stanu pospiesznie zapew-nia, że program ACRI nie mieści w sobietransferu śmiercionośnego sprzętu, niemniejjuż samo szkolenie tworzy śmiercionośne siły– żołnierzy – i jest w stanie zmienić lokalnąrównowagę sił. Działalność MPRI, któregomotto brzmi: „Najlepsza na świecie zbiorowawojskowa ekspertyza to my” – już dostarczyłapoglądowego przykładu na to, co są warcidobrzy nauczyciele. W ciągu kilku miesięcyod otrzymania korepetycji udzielanych przezMPRI Chorwacja wdrożyła całą serię inten-sywnych, dobrze zaplanowanych i zakończo-nych sukcesem operacji ofensywnych prze-ciwko etnicznym Serbom. Eksperci wojskowiodnotowali, że armia chorwacka poczyniła

kolosalne postępy, i to w okresie zaledwiekilku miesięcy – postępy, które niewątpliwiezaważyły na decyzji podjęcia ofensywy.

Przed pojawieniem się na scenie MPRIpodobną działalność podjęło już ACRI.Uganda i Senegal, do których ACRI skiero-wało w lipcu 1996 roku pierwsze grupy szko-leniowców sił specjalnych, poważnie zaanga-żowały się w wojny z sąsiadami.

Wyposażenie ACRI trafiło do żołnierzyugandyjskich walczących przeciwko Kabiliw Kongo. Organizacje zajmujące się ochronąpraw człowieka, takie jak Human RightsWatch oraz Amnesty International, zarzuca-ją wyszkolonym przez ACRI wojskom takżemorderstwa, gwałty i pobicia, których dopu-ściły się one na ugandyjskiej ludności cywi-lnej na terenach objętych walkami z rebelian-tami. Senegal wspiera z kolei rebeliantówGwinei Bissau w walce przeciwko apodyk-tycznemu generałowi Asumaricowi Mane’o-wi.

WYBIEGI PRYWATNYCH INSPIRATORÓWWOJEN

Dodatkiem do MPRI jest Executive Out-comes (EO), firma z siedzibą w Pretoriizałożona w roku 1989. EO zajmowała sięgłównie mobilizowaniem dobrze wyszkolo-nych weteranów południowo-afrykańskichwojen antypowstańczych w celu przechyleniaszali zwycięstwa w śmiertelnych zmaganiach,które miały miejsce w innych częściach kon-tynentu. Jej strategia w odniesieniu do ura-biania opinii publicznej głosiła, że jej akcjemają na celu podniesienie ducha zagrożo-nych demokracji. W rzeczywistości chodziłoo wspomaganie rządów chętnych do kon-tynuowania wyprzedaży afrykańskich bo-gactw naturalnych.

Heritage-Branch, firma zajmująca się ro-pą naftową i górnictwem będąca własnościąbrytyjskiego inwestora Tony’ego Buckingha-ma, miała, co było celowo skrywane, wspólnąradę nadzorczą z EO. Heritage-Branch pro-wadzi interesy związane z górnictwem w ta-kich krajach, jak Angola i Sierra Leone,w których EO wiodła swój niespokojny ży-wot.

1 stycznia 1999 roku Executive Outcomesuległa rozwiązaniu. Jej właściciel, Nico Palm,starał się wybielić nieboszczyka, oświadczającprasie: „Kraje Afryki są zajęte wypracowywa-niem rozwiązań w Afryce”. W innym oświad-czeniu firma EO podała: „Konsolidacja pra-wa i porządku na całym kontynencie afrykań-skim” jest przyczyną zamierzonej likwidacjifirmy.

Biorąc pod uwagę ilość krwi przelanej nacałym kontynencie wyjaśnienia te brzmią fał-szywie. Niemal wszyscy poważni komentato-rzy są zgodni, że firma Executive Outcomespo prostu dzieli się na trudniejsze do ziden-tyfikowania części i będzie nadal kontynuo-wała swoją brudną działalność, wykorzystującinne kraje jako swoją bazę operacyjną.

W czasie seminarium dotyczącego prywa-tyzacji sił bezpieczeństwa w Afryce, które

odbyło się grudniu 1998 roku w Johannes-burgu, profesor Jeff Herbst z UniwersytetuPrinceton opisał EO jako „wirtualną firmę”nastawioną na „zmutowanie” w kierunkuprzekształcenia się na mniej widoczną, alewciąż potężną organizację.

Stwierdzenie profesora Herbsta ma so-lidne oparcie w faktach. Przynajmniej dwieorganizacje utworzone przez EO wciąż dzia-łają: Saracen w Ugandzie (firma ta jest częś-ciowo własnością ministra obrony Sahni Sela-ha będącego przyrodnim bratem prezydentaMuseveni) i Lifeguard Security w Sierra Leo-ne.

POKOJOWO-WOJENNE MYDLENIE OCZUCoraz bardziej rośnie popyt na logistycz-

ne i pseudopokojowe usługi. Największymifirmami wypełniającymi tę handlową niszę sąDynCorp z siedzibą w Reston w stanie Wir-ginia oraz Betac z Alexandrii, również w Wir-ginii. Obie one budują fizyczne i elektronicz-ne infrastruktury i w większości przypadkówoferują personel do ich obsługi.

Zatrudniająca ponad 17 500 pracownikóww ponad 550 ośrodkach działających na całymświecie z rocznym dochodem w wysokości 1,3miliarda dolarów DynCorp jest bardzo liczącąsię firmą i jednym z największych kontrakto-rów Pentagonu. Z usług DynCorp korzystajątakże Drug Enforcement Agency, (Agencjado Walki z Narkotykami), Departament ofJustice (Ministerstwo Sprawiedliwości), Envi-ronmental Protection Agency (AgencjaOchrony Środowiska), Federal Communica-tions Commission (Federalna Komisja Łącz-ności), Internal Revenue Service (Wewnętrz-na Służba Podatkowa) i Treasury Departa-ment (Ministerstwo Skarbu).

UNIKANIE ODPOWIEDZIALNOŚCINajistotniejszą zaletą sprywatyzowania

usług wojskowych jest dla Stanów Zjedno-czonych zmniejszenie możliwości obserwacjiich zagranicznej działalności oraz możliwośćzdystansowania się od mogącej mieć nieprzy-jemne następstwa działalności. Biorąc poduwagę awersję społeczeństwa amerykańskie-go do udziału własnych obywateli w walkachinnych narodów i umierania w obcych bag-nach, idea zmniejszenia kosztów prowadze-nia operacji mających na celu utrzymaniepokoju jest szczególnie atrakcyjna z punktuwidzenia Departamentu Obrony. To rozwią-zanie jest korzystne zarówno dla Departa-mentu Stanu, jak i Departamentu Obrony,ponieważ przechwycenie lub wymordowanienajemników nie pociąga za sobą negatyw-nych reperkusji politycznych.

Przyglądajcie się im uważnie, a wkrótcezobaczycie, jak dobrze prosperują MPRI,DynCorp i ich kumple.�

(Źródło: Na podstawie artykułu Daniela Bur-ton-Rose’a i Wayne’a Masdena opublikowa-nego w marcu 1999 roku w MultinationalMonitor, strona internetowa: ‹www.essen-tial.org/monitor/monitor/html›)

. . .WIEŚCI Z GLgBALNEJ WIOSKI. . .

6 • NEXUS WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 2000

Page 8: Nexus 13

Podporządkowaniświatowejfinansjerze

politycy dbająbardziej

o interesymiędzynarodowych

korporacji niżo dobro swoich

krajów i wyborców.

Część 2(dokończenie)

Corporate EuropeObservatory

Copyright 1999

Prinseneiland 3291013 LP Amsterdam

Holandia

Tel./fax +31 30 236 4422E-mail: [email protected]

Strona internetowa: www.xs4all.nl/~ceo

KRYZYS GLOBALIZACJI – OBOJĘTNOŚĆ UNII EUROPEJSKIEJ

Nie zapominajmy, że ci, którzy dzisiaj są w potrzebie, to ci sami, którzyw wielce dramatyczny sposób skorzystali wczoraj z globalizacji i być możeskorzystają jutro.40

Komisarz Handlu Zagranicznego Unii Europejskiej (EU),Sir Leon Brittan

F inansowe kryzysy ostatnich lat wykazały alarmującą niestabilność roz-regulowanej gospodarki światowej. Cierpienia nie mające precedensu

w historii dotknęły milionów zwykłych ludzi w najbardziej dotkniętych krajach.Międzynarodowa Organizacja Pracy Narodów Zjednoczonych (United Na-tions International Labor Organization; ILO) szacuje, że między lipcem 1997i wrześniem 1998 roku utraciło pracę około 20 milionów pracowników. Stałosię to jeszcze przed ciężkimi kryzysami, jakie dotknęły Rosję i Brazylię.41

W czerwcu 1999 roku Bank Światowy szacował, że w wyniku finansowegokryzysu zepchniętych w „stan ubóstwa” zostało około 200 milionów ludzi, cospowodowało wzrost ludzi żyjących na świecie w ubóstwie do 1,5 miliarda.42

Mimo pewnych oznak ożywienia, następstwa kryzysu nadal powodująnarastanie problemów społecznych na całym świecie.

Mimo to Unia Europejska (EU) odmawia zrewidowania obecnego modeluglobalizacji. Bezdusznie oskarża rządy dotkniętych kryzysem krajów o katalizo-wanie kryzysu poprzez błędne zarządzanie finansami oraz gwałtownie zaprze-cza jakimkolwiek jego związkom z liberalizacją handlu i inwestycji. Najwyraź-niej EU ma nadzieje na uniknięcie debaty na temat pułapek wynikłychz przyśpieszonego w ciągu ostatnich lat tempa zaniechiwania regulacji mając nawzględzie swoje wzniosłe ambicje umacniania tej polityki w ramach WTO. Jejciągłe promowanie liberalizacji międzynarodowego rynku i inwestycji jestwbrew rosnącej biedzie i niszczeniu środowiska naturalnego nie do wybaczenia.

W przeciwieństwie do obiecanego „efektu sączenia” ekonomicznego wzros-tu bazującego na międzynarodowym handlu globalny rozziew między biednymii bogatymi stale rośnie. Raport w sprawie handlu i rozwoju UNCTAD43 z roku1997 kończy się wnioskiem, że globalizacja, w jej obecnej formie, jest od-powiedzialna za dramatyczny wzrost ogólnoświatowej nierówności. W roku1965 średni dochód na osobę w krajach G744 był dwadzieścia razy wyższy niżw siedmiu najbiedniejszych krajach świata. W roku 1995 był on już trzydzieścirazy wyższy. Nierówności w dochodach i ich polaryzacja rosną równieżw obrębie poszczególnych krajów – udział dóbr przejmowanych przez naj-bogatsze 20 procent populacji w większości krajów wzrósł znacząco odpoczątku lat osiemdziesiątych. Wysoki haracz neoliberalnej restrukturyzacjispołeczeństwa muszą w szczególności płacić kobiety, co znajduje odbiciew wysokim procencie bezrobocia, gorzej płatnych stanowiskach i demontażupaństwa o charakterze opiekuńczym.45

UNCTAD uważa, że przyczyną tego niekorzystnego biegu wypadków jestszybkie tempo liberalizacji mechanizmów rynkowych i traktuje obecną sytuacjęjako nieodwracalną, dopóki gospodarka nie zostanie uzupełniona pewnymiograniczeniami. Z drugiej strony EU nawołuje do dalszej liberalizacji, utrzy-mując, że poszerzenie granic wolnego handlu stanowi rozwiązanie, mimo iż jużponad jedna czwarta globalnej produkcji jest eksportowana, podczas gdyjeszcze w roku 1950 wskaźnik ten wynosił 7 procent.46

Wiele mniejszych krajów Południa już uzależniło się od międzynarodowegohandlu w ponad 40 procentach wartości swojego krajowego produktu brutto,co stawia je w bardzo niebezpiecznej sytuacji. Rosnące nierówności stają sięuderzające, nawet wśród dostatnich krajów Północy, które w ogólnym roz-rachunku czerpią największe korzyści z globalizacji realizowanej pod przywó-dztwem korporacji.

WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 2000 NEXUS • 7

Page 9: Nexus 13

Oczywistymi beneficjantamipolityki handlowej

i inwestycyjnej EU sąponadnarodowe korporacjez siedzibą w Europie, którestały się graczami w skali

globalnej.

Chociaż badania prowadzone w ramach EU ujawniły,że w obecnych zawirowaniach „niewykwalifikowani robot-nicy stają przed ryzykiem utraty pracy”, EU nadal uparciepowtarza swój coraz bardziej pozbawiony treści slogano korzyściach płynących z globalizacji gospodarki, żew ostatecznym rozrachunku wszyscy mieszkańcy Europydoświadczą jej dobrodziejstw.47

Oczywistymi beneficjantami polityki handlowej i in-westycyjnej EU są ponadnarodowe korporacje z siedzibąw Europie, które stały się graczami w skali globalnej.Korporacje takie jak Nestlé, Shell i Unilever przez dzie-sięciolecia czerpały zyski ze swojej ponadnarodowej wiel-kości przy ugruntowanej pozycji w ponad 100 krajach nacałym świecie. Obecnie dołączają do nich inne spółkiskupione wokół ERT48, takie jak Ericsson, Saint Gobaini Pirelli. Wielkie ponadnarodowe korporacje (TNC)49

z siedzibami w USA, EU i Japonii zdominowały wyłaniają-cą się globalną gospodarkę – szczególnie 500 największychspółek, które kontrolują ponad 2/3 światowego handlui ponad 1/3 światowej produkcji. Prawie wszystkie sektoryświatowej gospodarki zostały przechwycone przez potężneponadnarodowe korporacje (TNC), zaś większość z ichostatnich zdobyczy to usługi oraz sektory samochodowyi farmaceutyczny.

Mimo wzniosłej retoryki na temat liberalizacji mającejprzynieść korzyści, zarówno dla Północy, jak i Południa,wyznacznikiem polityki międzyna-rodowego handlu w wydaniu EUsą nadal „ofensywne interesy” tychgigantycznych korporacji. Nie maw tym żadnego spisku, zaś obrazbezradnie osłabionych państw idą-cych na oślep za wskazaniamiTNC-ów jest absolutnie błędny.Z pewnością globalizacja umocni-ła wartość przetargową korporacjii ich grup nacisku, lecz jest torezultat polityki prowadzonejprzez rządy zainteresowanych krajów. Tak więc przywilejekorporacji w ramach systemu Światowej Organizacji Han-dlu (World Trade Organization; w skrócie WTO) sąprzewidywalnym rezultatem neoliberalnej ideologii eko-nomicznej, która nadal dominuje w rządach wielu krajów.

OFENSYWA RUNDY MILLENIJNEJKomisja Europejska (EC) spinana ostrogami bardzo

wymownego Sir Leona Brittana z energią promuje nową,szeroko zakrojoną rundę negocjacji WTO dotyczącą roz-ległego zakresu tematów będących kontynuacją Konferen-cji Ministerialnej, która odbyła się w Seattle między 30listopada i 3 grudnia 1999 roku.

Poza kwestiami zawartymi w „rozbudowanym progra-mie” WTO obejmującym rolnictwo, prawa do dóbr in-telektualnych i usługi Komisja zaproponowała równieżrozpoczęcie negocjacji dotyczących umowy w sprawieinwestycji, zamówień rządowych, polityki konkurencyjneji w innych dziedzinach. Komisja powoli zdobywa poparcieKanady i Japonii, jak również USA, które początkowobyły zwolennikiem oddzielnych negocjacji o ograniczonejliczbie tematów, lecz obecnie przekonują się do pomysłunowej wielkiej rundy.

Rządy krajów Południa przyjęły inicjatywy Brittana bezszczególnego entuzjazmu. W rzeczywistości ich sprzeciwwobec negocjacji w nowych dziedzinach, zwłaszcza w za-kresie inwestycji, sięga roku 1995, kiedy to miała miejscewcześniejsza ofensywa EU.

Kiedy w roku 1995 rozpoczęto oficjalnie w ramachOrganizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (Or-ganization for Economic Cooperation and Development;w skrócie OECD) negocjacje dotyczące wielostronnegotraktatu w sprawie inwestycji (Multilateral Agreement onInvestment; w skrócie MAI) zaangażowane w to krajePółnocy zastosowały dwutorową strategię dążąc jedno-cześnie do zawarcia umowy MIA (Multilateral InvestmentAgreement – Wielostronna Umowa w sprawie Inwestycji)w ramach WTO. W rzeczywistości EU miała nadzieje narozpoczęcie rozmów w sprawie MIA w grudniu 1996 rokuna Ministerialnej Konferencji WTO w Singapurze.

Kraje rozwijające się sprzeciwiały się jednak MIA odsamego początku, obawiając się, że ta umowa wpłynie na„zdolność rządów poszczególnych krajów do regulowaniaprzepływu FDI w taki sposób, aby wspierał on narodowecele i priorytety”. Zażądały przedyskutowania sprawy in-westycji w ramach UNCTAD.50

Mimo zaciekłego oporu rządów Trzeciego Świata zało-żono grupę roboczą WTO do przestudiowania zależnościmiędzy handlem i inwestycjami. Następnie miała miejscekompletnie niedemokratyczna procedura, w której wzięłaudział nieformalna grupa 30 państw. „Zimna Wojna”między krajami OECD i opozycją wobec MAI/MIA trwa-ła przez wszystkie spotkania grupy roboczej, które od-bywały się w latach 1997 i 1998. Bojąc się, że EU uda się

uzyskać poparcie dla przygotowa-nia negocjacji, grupy obywatelskie,które są przeciwne MAI w ramachOECD, nalegały na to, aby niebyły one prowadzone w ramachWTO. W takiej to politycznie na-piętej atmosferze grupa roboczado spraw inwestycji ogłosiła w gru-dniu 1998 roku raport końcowy,w którym stwierdza, że nie reko-menduje niczego i opowiada się zadalszym prowadzeniem dyskusji.51

Mimo takiego rozwoju zdarzeń postawa Komisji Europej-skiej (EC) nie uległa od roku 1995 prawie żadnym zmia-nom. EC jest zagorzałym zwolennikiem prowadzenia ne-gocjacji dotyczących inwestycji w ramach WTO.

EC doskonale zdaje sobie sprawę, że negocjacjew sprawie inwestycji w ramach WTO nie zakończą sięwielkim traktatem, jakim w złożeniach miała być MAI.Traktat ten będzie raczej zawierał opis stopniowego, leczciągłego, trwającego kilka lat procesu uwalniania inwes-tycji z ograniczeń. Pod przykrywką nowego języka doty-czącego inwestycji, zwanego „przyjaznym rozwojem”, ECchce uzyskać wiążące postanowienia, które „zamkną”proces wyjmowania spod kontroli państwa spraw dotyczą-cych inwestycji, które weszły już w życie w ostatnich latach,i zobowiążą rządy do stopniowego znoszenia barier, które„dyskryminują” ponadnarodowe korporacje (TNC). Jestto równie niedemokratyczne i niebezpieczne, jak OECD-owskie MAI. Stanowi to zasadnicze zagrożenie dla grupobywatelskich na Południu i Północy, które są świadkaminegatywnego społecznego i środowiskowego wpływu wyni-kającego z zaniechania kontroli państwa, które ma miejsceod kilku lat. Te kontrowersyjne zmiany, narzucane częstoprzez Międzynarodowy Fundusz Walutowy w ramachprogramów dostosowawczych, staną się międzynarodo-wym prawem, a nowe inicjatywy zmierzające do stworze-nia uczciwszych warunków dla miejscowych ekonomicz-nych graczy oraz inne starania zmierzające do przywróce-nia kontroli państwa zostaną zakazane.

8 • NEXUS WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 2000

Page 10: Nexus 13

...chodzi o demontaż barier,jakie napotykają

ponadnarodowe korporacjeprzy wchodzeniu na

„wyłaniające się rynki”, takiejak różne ograniczenia

prawne lub trendy, którychcelem jest wspieranie

miejscowych firm.

Wiele rządów krajów Trzeciego Świata, organizacjepozarządowe i ruchy społeczne przeciwstawiają się wpro-wadzeniu do WTO nie tylko spraw inwestycji, ale równieżinnych zagadnień, których wprowadzenie jest proponowa-ne. Martin Khor, dyrektor Banku Trzeciego Świata, pod-kreślił, że motywem EU, którym kieruje się ona zmierzającdo włączenia spraw konkurencji do WTO, nie jest chęćograniczenia koncentracji korporacji w skali globalnej.Wprost przeciwnie, chodzi o demontaż barier, jakie napoty-kają ponadnarodowe korporacje przy wchodzeniu na „wy-łaniające się rynki”, takie jak różne ograniczenia prawne lubtrendy, których celem jest wspieranie miejscowych firm.Może to na przykład dotyczyć polityki udzielania zezwoleńna import lub dystrybucję miejscowym przedsiębiorstwom.

W kwestii zamówień rządowych (takich jak budowai wyposażenie szpitali, szkół, infrastruktury etc.) EU manadzieję na odwiedzenie rządów Południa od preferowaniamiejscowych obywateli lub firm przy ich zlecaniu. Wciąg-nięcie zamówień rządowych pod prawodawstwo WTObędzie oznaczało, że zagraniczne korporacje będą miałytakie same (albo i lepsze) jak miejscowe firmy możliwościwygrywania ogłaszanych na nie kontraktów. Kiedy zagrani-czni inwestorzy uznają, że kraj będący członkiem WTOstosuje wobec nich politykę dyskryminacyjną, wówczasbędą mogli wnieść sprawę za pośrednictwem swojego rząduprzed organa orzekające WTO i za-żądać skompensowania szkód orazprzeprowadzenia akcji odwetowej.

Ponadnarodowe korporacjepożerają wzrokiem potencjalnerynki zamówień rządowych, którew wielu rozwijających się krajachstanowią od 20 do 30 procent PKB(produktu krajowego brutto).W większości rozwijających siękrajów zamówienia rządowe są je-dynym sposobem sterownia eko-nomicznym rozwojem kraju, umo-żliwiającym rozwój miejscowegoprzemysłu. Tak jak w przypadkuproponowanych zasad inwestowania, zasada konkurencyj-ności odnośnie zamówień rządowych jest lansowana przezWTO jako niezbędna do uzyskania „poziomego pola gry”,jednak rywalizacja na równych prawach ponadnarodo-wych gigantów z małymi lokalnymi firmami krajów roz-wijających się doprowadzi do zniszczenia tych ostatnich.

Czy to narzędzie dyktatu bogatych i potężnych? Czy toniszczy miejsca pracy? Czy ignoruje sprawy ochrony zdro-wia, środowiska i rozwoju? „Z całą pewnością NIE”– głosi publikacja WTO zatytułowana Dziesięć pospolitychnieporozumień na temat WTO (10 Common Misunderstan-dings about WTO).

Jednym z rezultatów Genewskiej Konferencji Mini-sterialnej, która odbyła się w maju 1998 roku, i pięć-dziesiątej rocznicy zawarcia układu GATT (GeneralAgreement on Tariffs and Trade – Ogólny Układ w spra-wie Ceł i Handlu), było oświadczenie WTO, że zinten-syfikuje ona swoje działania zmierzające do kreowaniawłasnego wizerunku w celu ukazania „korzyści” płynącychz wprowadzenia wolnego handlu na świecie. Zaniepokojo-na rosnącym na całym świecie oporem przeciwko liberali-zacji handlu i inwestycji WTO postanowiła włączyć doswoich działań organizacje pozarządowe i społeczne orazrozszerzyć dostęp do dokumentów i poprawić przejrzys-tość działań. Jednak starania WTO w tym zakresie pozo-stają jedynie pobożnymi życzeniami.

WIELE TWARZY KOMISJI EUROPEJSKIEJ (EC)Sir Leon Brittan użył bardzo przekonywającego ar-

gumentu do zwołania „swojej” Rundy Millenijnej. Kiedykrytycy argumentowali, że kryzysy finansowe i rosnącaliczba dowodów na to, iż globalizacja gospodarki jestprzyczyną rozległych społecznych i środowiskowych znisz-czeń, i że w związku z tym jest konieczne powtórnerozważenie sensu kontynuacji liberalizacji handlu i inwes-towania, Sir Leonowi nawet nie drgnęła powieka. Wręczprzeciwnie, finansowe kryzysy, które zostały według niegospowodowane „niewłaściwym zarządzaniem ekonomikąrynkową”, umacniają go w przekonaniu, że „wprowadze-nie do WTO globalnych zasad regulujących sprawy inwes-towania stanowi jeden z głównych priorytetów nowejrundy negocjacji w sprawie globalnego handlu”.52

W celu umożliwienia rozpoczęcia negocjacji dotyczą-cych inwestowania Komisja Europejska nauczona przy-kładem sprzeciwu wobec MAI i OECD zaczęła odwoły-wać się do organizacji pozarządowych. „Szeroko zakrojo-ne konsultacje i otwarta debata będą istotnym elementemsukcesu Rundy Millenijnej. Rządy będą zobowiązane dopełnego poinformowania swoich elektoratów” – zapewniłBrittan delegatów organizacji pozarządowych na jednymz „zebrań dyskusyjnych” w sprawie proponowanej RundyMillenijnej organizowanych od września 1998 roku53 przez

Komisję dla przedstawicieli „zwy-kłych obywateli”. W rozmowachtych uczestniczyły również federa-cje biznesu, które mieszczą sięw ramach przyjętej przez Komisjędefinicji przedstawicieli „zwykłychobywateli”. Komisja przyrzekła ró-wnież pełną jawność i klarownośćoraz udział w podejmowaniu decy-zji w trakcie proponowanej rundynegocjacji, a także publikację usta-leń Rundy Millenijnej na stronieinternetowej Unii Europejskiej.54

Wystąpienie Komisji z ofensy-wą oczarowania w sprawie proble-

matycznych kwestii oznacza, że opór w stosunku do tychkwestii znacznie wzrósł w czasie prowadzenia „dialogu”.Podczas styczniowego (1999) spotkania dyskusyjnego Ko-misja rozprowadziła dosyć ogólnikowe opracowanie pre-zentujące ogólne zarysy swoich poglądów na temat traktuo inwestycjach WTO, w którym brak było wielu kontrowe-rsyjnych elementów zawartych w MAI.55 Obecni na zebra-niu przedstawiciele organizacji pozarządowych uzyskalijednak tydzień wcześniej wersję pochodzącą z „przecieku”zawierającą wcześniejsze propozycje Komisji. Wersja ta,w której zawarte były prawie wszystkie elementy będącegłówną przyczyną sprzeciwu wobec MAI, była już przedys-kutowana z Komitetem 133 Rady Ministrów (ds. handluzewnętrznego) miesiąc wcześniej.56 Kiedy zapytano o sta-tus tych dwóch różnych dokumentów, przedstawiciel Ko-misji z całym spokojem oświadczył że „jeśli chodzi o inwe-stycje, sprawy posuwają się bardzo szybko do przodu”.57

Chociaż szereg pozostałych spotkań dyskusyjnych był po-święcony takim tematom jak ułatwienia handlowe orazhandel w aspekcie inwestycji, pojawiało się na nich corazmniej przedstawicieli organizacji pozarządowych.

Kolejny cios wymierzony w wiarygodność Komisji za-dany został w marcu 1999 roku, kiedy okazało się, żeprowadziła ona równolegle i zupełnie inne jakościowo„konsultacje w sprawie inwestycji” z tak zwaną SieciąInwestycji (Investment Network; w skrócie IN).58 Repre-

WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 2000 NEXUS • 9

Page 11: Nexus 13

...wiele z tych żądań zostałoodrzuconych przez rządy

krajów Południa, któreobawiają się, że zostaną

one wykorzystane dointensyfikacji wykorzystywaniainstrumentów handlu w celuochrony interesów Północy

oraz przerzucenia brzemieniaochrony środowiska na kraje

Trzeciego Świata.

zentująca takie firmy, jak Fiat, ICI, Daimler-Benz, Carls-berg, British Petroleum, Rhône-Poulenc i 50 innych kor-poracji IN została założona w celu określenia priorytetówdużych europejskich korporacji w perspektywie traktatuo inwestycjach w ramach WTO. Komisja przeprowadziłarównież sondaż wśród ponad 2 000 europejskich biznes-menów, „aby pokazać, jak liberalizacja i ustanowieniemiędzynarodowych praw w sprawie inwestycji są postrze-gane przez środowisko biznesu”.59 IN powstała najwyraź-niej jako skutek doświadczeń Komisji zdobytych przez niąpodczas negocjacji dotyczących Umowy w sprawie UsługFinansowych (Financial Services Agreement; w skrócieFSA), w czasie których ściśle współpracowała z GrupąFinansowych Przywódców (Financial Leaders Group;w skrócie FLG).

Komisji udało się ostatnio zachęcić europejskie kor-poracje z sektora usług do utworzenia Europejskiej SieciUsług (European Services Network; w skrócie ESN),która będzie „doradzać negocjatorom Unii Europejskiejw sprawach dotyczących głównych barier i krajów, naktórych powinni oni skoncentrować swoją uwagę podczasnegocjacji.60 W swoim przemówie-niu na pierwszym zebraniu ESNSir Brittan szczerze i bez ogródekokreślił centralna rolę, którą zgod-nie z jego przewidywaniami maodgrywać ESN: „Jesteście siłą na-pędową systemu konsultacji, któreustanowiliśmy. W wszelkich spra-wach budzących niepokój drzwi domnie są otwarte i oczekuję, żeilekroć ESN dojdzie do jakichśwniosków, będą one zawsze repre-zentowały pogląd całego przemys-łu. Jestem także otwarty na prob-lemy pojedynczych firm”.61

ESN jest ściśle związana z Gru-pą Europejskich Przywódcóww dziedzinie Usług (European Service Leaders Group;w skrócie ESLG), która składa się z ponad 40 przewod-niczących i dyrektorów wykonawczych z różnych sektorówgospodarki, od bankowości zaczynając, a na usługachenergetycznych kończąc. Celem ESLG jest „nadawaniepolitycznego impetu i wysokiego statusu w oczach społe-czeństwa” nowym negocjacjom GATS, których początekjest przewidziany na rok 2000.

Aktywne zachęcanie przez Komisję Europejską dotworzenia nowych struktur biznesowych w celu budowywsparcia dla Rundy Millenijnej oraz w celu wniesieniawkładu do negocjacji z pewnością umocni jej pozycjęwobec krajów członkowskich EU. Jak to ujęła MariaGreen Cowles: „Za sprawą ścisłej współpracy przedsię-biorstwa i Komisja stawiają kraje członkowskie w obliczu«wstępnie przyjętej» przez przemysł europejski strategiinegocjacji”.62

OFENSYWA BIZNESU PODCZAS RUNDY MILLENIJNEJ

Nie chcemy być ani tajną kochanką WTO i jedno-cześnie ICC [International Chamber of Commerce– Międzynarodowa Izba Handlu] nie może być zmusza-na do wchodzenia do WTO drzwiami dla służby.63

Helmut Maucher, przedstawiciel firmy Nestlé

C ały szereg wielce wpływowych grup biznesu łączy sięwe wspólnej kampanii popierającej Rundę Millenij-

ną. Wspólną cechą ich strategii, wynikającą z lekcji po-

branej w wyniku załamania się negocjacji MAI, jest neu-tralizowanie sprzeciwu wobec umieszczaniu aspektówspołecznych i ochrony środowiska w WTO. Przemysł manadzieję, że ta strategia doprowadzi do poparcia liberali-zacji przez organizacje pozarządowe.

• UNICE: łagodne podejścieOrganizacja europejskich pracodawców, UNICE, zale-

ca na przykład, aby negocjatorzy WTO zapewnili „moż-liwie najszersze poparcie opinii publicznej” ułatwiającjednocześnie „rozszerzanie działań o charakterze ekono-micznym istotnych dla osiągnięcia celu w postaci wyższegostandardu życia na całym świecie” oraz „godzenie liberali-zacji międzynarodowego handlu i inwestycji z realizacjąinnych aspektów, które są przedmiotem ogólnego zainte-resowania, takich jak rozwój gospodarczy najmniej roz-winiętych krajów, wdrażanie zaakceptowanych przez całyświat standardów dotyczących pracy oraz ochrony kon-sumentów i środowiska”.64

Chociaż UNICE jest gorącym zwolennikiem traktatuo inwestycjach w ramach WTO, obejmującego szeroką

definicję MAI w sprawie inwes-tycji i nieograniczania przez po-szczególne kraje zagranicznych in-westorów, to jednak zdaniem jejczłonków sprawa nie skrępowane-go dostępu do rynków i liberaliza-cja w pełnej skali nie są do osiąg-nięcia w krótkim terminie.

UNICE jest aktywnym uczest-nikiem dialogów między KomisjąEuropejską i społeczeństwemw czasie Rundy Millenijnej i zwo-lennikiem szczególnie delikatnegopodejścia do tej sprawy. Grupa tama swoje własne, osobne spotka-nia z Komisją, na których retorykajest najprawdopodobniej mniej

przychylna dla łagodzenia obaw organizacji pozarządo-wych.

• „Zielona” marchewka EURównież Sir Brittan, komisarz EU, stał się wielce

wymowny w kwestii „wprowadzenia do głównego nurtu”nowej rundy negocjacji spraw dotyczących ochrony środo-wiska. Mimo niezłomnego stania na stanowisku, że libera-lizacja handlu i inwestycji jest całkowicie spójna z ideąpostępującego rozwoju, jego stanowisko uległo zbliżeniuz żądaniami organizacji pozarządowych dotyczącymiwzmocnienia rangi wielostronnych umów w sprawieochrony środowiska (MEA), jak również oceny produk-tów w zależności od zastosowanych metod wytwarzania,zezwolenia na etykiety świadczące o ekologiczności i sto-sowanie zasady dopuszczającej podejmowanie środkówostrożności. Mimo to wiele z tych żądań zostało od-rzuconych przez rządy krajów Południa, które obawiająsię, że zostaną one wykorzystane do intensyfikacji wyko-rzystywania instrumentów handlu w celu ochrony inte-resów Północy oraz przerzucenia brzemienia ochronyśrodowiska na kraje Trzeciego Świata.

Wiele organizacji obywatelskich Północy również nie-dowierza przyrzeczeniom Komisji i podkreśla, że dodanieniewyraźnych klauzul nie rozwiązuje sprawy w przypadkuinstytucji, która stara się wprowadzić w skali globalnejwielce niesprawiedliwe i niemożliwe do podtrzymywaniasystemy konsumpcji i produkcji.65 Nalegają one na mora-

10 • NEXUS WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 2000

Page 12: Nexus 13

torium w sprawie dalszej globalizacji handlu i inwestycji,aż do momentu w którym WTO nie zostanie w zasadniczysposób zreformowana.

• ERT: inwestycyjny GATTERT (The European Round Table of Industrialists

– Europejski Okrągły Stół Przemysłowców) ma długą historięgłębokiego zaangażowania w parcie do liberalizacji inwestycjiw postaci układu w ramach WTO. Już w roku 1993 ERTpodkreślał potrzebę „GATT-u inwestycyjnego”, aby „zamknąćproces liberalizacji”.66 Życzenie to zostało powtórzone w pięciusprawozdaniach w sprawie inwestycji będących dziełem GrupyRoboczej ERT Północ-Południe działającej od roku 1993.

Niepowodzenie negocjacji MAI w ramach OECD spa-dło na ERT jak grom z jasnego nieba, lecz, jak to tłumaczyjego sekretarz generalny Wim Philippa, ERT zadeklaro-wał wkrótce potem Komisji, że „bardzo by pragnął współ-pracować z Komisją i WTO nad przyśpieszeniem zawarciamożliwego do zaakceptowania MAI, jeśli potraktuje sięjego członków jako partnerów”.67

ERT zorganizował oddzielną grupę roboczą do sprawekonomicznych stosunków z zagranicą, której przewod-niczył Peter Southerland, obecny prezes BP68 oraz czło-nek-korespondent Goldman Sachs International.69 Philip-pa najwyraźniej traktuje Southerlanda, byłego dyrektorageneralnego GATT, jako tajną broń ERT i tłumaczy swójpogląd następująco: „jego wiedza, doświadczenie, kontak-ty i kanały” uczynią ERT „bardziej aktywnym” i „umoż-liwią mu przyspieszenie biegu spraw”.70

Plan pracy ERT – służący przygotowaniu drogi dla MAIw ramach WTO – obejmuje wysłanie delegacji ERT doWTO i prowadzenie z nią dialogu, wspomaganie, wskazy-wanie dróg i pomaganie Komisji w opracowaniu solidnegodokumentu, który mógłby być zaakceptowany przez szero-kie gremium. Nowe, pragmatyczne podejście ERT zawieraw sobie akceptację społecznych i środowiskowych proble-mów wysuwanych na forum WTO, które Philippa wyłusz-czył mówiąc: „Nie możemy pozwolić sobie na obejścia.Musimy pogodzić się z faktem, że problemy społecznei ochrony środowiska stają się coraz bardziej znaczące”.71

• Konsensus transatlantyckiego biznesuPonad stu przywódców korporacji działających

w Transatlantyckim Dialogu Biznesu (Trans-Atlantic Bu-siness Dialogue; w skrócie TABD) doradza formalnieadministracji EU i USA w sprawieich stanowisk w negocjacjach pro-wadzonych w ramach WTO.

Kryzys w negocjacjach dotyczą-cych traktatu OECD MAI pogłę-bia się i TABD jest coraz bardziejrozdarte wzdłuż linii atlantyckiej.W roku 1998 w czasie listopado-wego szczytu TABD w Charlottew Północnej Karolinie przemysłEU twardo przekonywał amery-kańskich przeciwników, którzy nieporzucili jeszcze marzeń o OECD,do przyłączenia się do ofensywyzmierzającej do zawarcia trakta-tu dotyczącego inwestycji w ra-mach WTO. Według europejskie-go rzecznika TABD: „Zdecydowa-liśmy się współpracować z WTO.Dokonaliśmy przegrupowaniaw TABD”.72

Konsensus osiągnięty w ramach TABD znalazł swojeodzwierciedlenie w półrocznym sprawozdaniu dostarczo-nym na konferencję na szczycie EU-USA w czerwcu 1999roku, w którym nawołuje się do tego, aby „oparta naszerokiej bazie” runda negocjacji została zakończonaw ciągu trzech lat.73 Nowa runda winna mieć znaczniebardziej elastyczny charakter, tak aby w momencie „kiedynastąpi porozumienie w kluczowych aspektach, można jebyło wprowadzić, nie czekając na zakończenie pozostałychnegocjacji”.74

Lista pobożnych życzeń TABD odnośnie Rundy Mil-lenijnej odzwierciedla głównie propozycje EU dotyczącerozszerzenia programu WTO (rolnictwo, usługi i TRIP-sy(Trade-Related Aspects of Intellectual Property Rights– Handlopochodne Aspekty Praw Własności Dóbr In-telektualnych) o negocjacje dotyczące liberalizacji w kolej-nych dziedzinach, takich jak inwestowanie, zamówieniarządowe, ułatwienia w handlu i cła na artykuły przemys-łowe. Na liście tej znajdują się również, tak zwane, „uwol-nienia”, które mają zastać uzgodnione na KonferencjiMinisterialnej w Seattle, która odbędzie się na przełomielistopada i grudnia 1999 roku, w tym kontrowersyjneumowy dotyczące produktów leśnych i handlu artykułamielektronicznymi.

Odnośnie polityki dotyczącej ochrony środowiskai konkurencyjności zamiary TABD są znacznie mniejambitne. Półroczne sprawozdanie zaleca prowadzenie bie-żących badań. TABD spodziewa się, że będzie w staniewywrzeć wpływ na Konferencję Ministerialną w Seattle.„Kiedy już będzie mocny układ, to nawet, jeśli zostanie onzawarty dzień wcześniej, wpłynie na to, co ludzie będąmówili” – powiedział Johnston.75

• ICC: Obrotowe drzwiICC (International Chamber of Commerce – Między-

narodowa Izba Handlu)76, jeden z zawodników MAInajcięższej wagi, jest również międzynarodową grupą biz-nesu powiązaną z Sekretariatem WTO.

Stefano Bertasi, szef Grupy Roboczej Handlu i Inwes-tycji ICC, powiedział: „Od lat mieliśmy bardzo ścisłezwiązki robocze z WTO, z oczywistego powodu jej zadań,które stanowią istotę interesów biznesu. ICC zawsze byłonośnikiem wkładu biznesu w prace WTO i to od chwiliswojego, jak i WTO powstania oraz początku wielostron-nych negocjacji dotyczących handlu”.77 Bertasi twierdzi, że

WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 2000 NEXUS • 11

Page 13: Nexus 13

strategia ICC zmierzająca do wywarcia wpływu na tenproces „przebiega w dwóch kierunkach: bezpośrednim,poprzez te międzyrządowe organizacje, oraz poprzez rzą-dy należących do nich państw za pośrednictwem naszychkomitetów krajowych”.78

Te bardzo wygodne powiązania z WTO częściowotłumaczy fakt, że Grupie Roboczej Handlu i InwestycjiICC przywodzi Arthur Dunkel, dyrektor generalny GATTw czasie Rundy Urugwajskiej.79 Dunkel jest również pole-canym uczestnikiem dysput WTO i członkiem zarządufirmy Nestlé.

ICC ma wieloletnie tradycje w masowym popieraniukampanii, których celem było wywieranie wpływu nanegocjacje WTO, włączając w to sześciomiesięczną kam-panię w czasie trwania Konferencji Ministerialnej w Sin-gapurze. Podjęte tam decyzje w sprawie zniesienia ceł naprodukty technologii informatycznej i ustanowienia nowychgrup roboczych do spraw inwestycji i konkurencji „byłyzgodne z programem biznesu dotyczącym dalszej liberaliza-cji handlu w takich kategoriach, w jakich wyrażało je ICC”.80

W drugiej połowie 1998 roku ICC zaczęło szykować siędo proponowanej Rundy Millenijnej. „Odbyliśmy już sze-reg nieformalnych kontaktów z WTO w sprawie nowychcelów, którym się oni przyglądają” – powiada Bertasi.81

Kampania ICC na rzecz Konferencji Ministerialnejw Seattle wystartowała 20 maja, kiedy delegacja ICC nanajwyższym szczeblu (z przewodniczącym Adnanem Kas-sarem; wiceprzewodniczącym Richardem McCormickiemz US WEST; przedstawicielem Nestlé, Helmutem Mau-cherem; sekretarzem generalnym, Marią Livanos Cattauii przewodniczącym niemieckiej filii ICC, Ludgerem Sta-by) spotkała się z kanclerzem Niemiec Schroederem w ce-lu doręczenia mu żądania zwołania w dwa tygodnie póź-niej Szczytu G8 (rozszerzona o Rosję Grupa G7).

Program ICC, podobnie jak i innych zgrupowań kor-poracyjnych, powtarza nowe cele proponowane przezKomisję Europejską: ułatwienia w zakresie inwestycji,zamówień rządowych i handlu. Należy jednak podkreślić,że oświadczenie ICC prawie nie wykazuje żadnych oznakzłagodzenia, szukania rozwiązań o charakterze konsen-susu. W swoim wezwaniu ICC nawołuje rządy Ósemki(G8) do niedopuszczenia, by MEA (chodzi o wielostronneumowy w sprawie ochrony środowiska) i ekologiczneoznakowania stały się przeszkodą w liberalizacji handlu.

Rządne globalnego traktatu w sprawie inwestycji ICCjest bardzo zaangażowane w próby przekonania rządówkrajów rozwijających się, że tego rodzaju układ byłby dlanich bardzo korzystny. „Jeśli kiedykolwiek miałby powstaćjakiś międzynarodowy układ, który byłby w interesie kra-jów rozwijających się, to jest nim zrozumiały i jednolityukład rządzący bezpośrednio zagranicznymi inwestycja-mi” – stwierdziła sekretarz generalny ICC Maria Livanospodczas swojej niedawnej wizyty w Południowej Afryce.82

Można mieć tylko nadzieję, że rząd Południowej Afrykiwysłucha głosu licznych grup społecznych, który nie pozo-stawia wątpliwości co do ich sprzeciwu wobec „neokolo-nialnego” programu inwestycji w korporacyjnym wydaniu,który lansuje ICC.83

WALKA Z „MILLENIJNĄ PLUSKWĄ” WTOGrupy obywatelskie, zarówno na Północy, jak i Połu-

dniu, coraz bardziej protestują przeciwko WTO (Świato-wej Organizacji Handlu) z powodu jej fatalnej reputacjispołecznej oraz w kręgach osób zainteresowanych ochro-ną naturalnego środowiska. W krajach Południa corazbardziej rośnie świadomość, co oznacza wolny handel,

i powstaje cały szereg ruchów sprzeciwiających się pro-gramowi jego rozszerzania. Takie nastawienie jest bardzowyraźne w takich krajach, jak Indie, gdzie setki tysięcyludzi przyłączyło się do demonstracji przeciwko WTO.Coraz więcej członków parlamentów krajów Południażąda zasadniczych zmian w traktatach WTO, które samipodpisali, nie w pełni zdając sobie sprawę, czym to grozi.

Znaczna liczba rządów krajów rozwijających się, w tymIndii, Pakistanu i Egiptu, nie kryje swojej niechęci donowej rundy – wolą trzymać się już istniejących układówi ewentualnie uczynić je bardziej przyjaznymi dla swojegorozwoju. Po kilkuletnich doświadczeniach z WTO wielerządów państw Południa uświadomiło sobie swoją pozycjęi może nie ugiąć się pod presją USA i EU, jak to miałomiejsce wcześniej.

Chociaż taktyka pozyskiwania zielonych z pewnościąprzekona pewne organizacje pozarządowe, kampania prze-ciwko proponowanej Rundy Millenijnej zacznie wkrótcerosnąć. Pod deklaracją z marca 1999 roku mówiącą o nie-zwoływaniu nowej Rundy do czerwca podpisało się już 700różnych grup obywatelskich z całego świata. Organizacjepozarządowe żądają „moratorium w sprawie jakichkolwieknowych tematów lub dalszych negocjacji prowadzących doposzerzenia kompetencji i siły WTO”.84 Zamiast nichproponuje się generalny przegląd systemu WTO, podkreśla-jąc potrzebę „zmiany kursu i opracowania alternatywnego,ludzkiego, możliwego do utrzymania przez dłuższy czas,międzynarodowego systemu handlu i zasad inwestowania”.

Warunkiem jakiejkolwiek zmiany na plus jest odejścierządów od zwyczaju kształtowania polityki zgodnie z inte-resami wielkich ponadnarodowych korporacji. Istniejącetraktaty WTO będące rezultatem bardzo nieudanego,niewłaściwego podejścia coraz bardziej tracą zasadnośćistnienia, co ma również miejsce w odniesieniu do WTOjako instytucji. Sprzeciw wobec próby skonsolidowanianieudanego modelu neoliberalnej globalizacji za pomocąRundy Millenijnej jest jedną z głównych batalii o zwrotw kierunku bardziej sprawiedliwego i trwałego modeluekonomii u progu nowego tysiąclecia.�

O autorach:Corporate Europe Observatory (Obserwatorium Korporacyjnej

Europy; CEO) jest grupą zajmującą się badaniami i prowadzeniemkampanii podkreślającej zagrożenie demokracji, równości, sprawied-liwości społecznej i ochrony środowiska, której przyczyną jest siłapolityczna korporacji i ich grup nacisku. Obecny (4) numer CorporateEurope Observer, z którego pochodzi powyższy artykuł, został opra-cowany przez Belén Balanyá, Ann Doherty, Oliviera Hoedemana,Adama Ma’anita i Eryka Wesseliusa.

Przełożył Jerzy Florczykowski

Przypisy:40. Fragment przemówienia Sir Leona Brittana zatytułowanego „Europa

i Stany Zjednoczone – nowe wyzwania, nowe możliwości” („Europe and theUnited States: New challenges, New opportunities”) wygłoszonego na forumStowarzyszenia Polityki Zagranicznej (The Foreign Policy Association), NowyJork, 23 wrzesień 1998; http://europa.eu.int/comm/dg01/0923slbsp.htm.

41. John Cavanagh, „Background to the Global Financial Crisis” („Przyczynyglobalnego kryzysu finansowego”), Institute for Policy Studies, wrzesień 1998;‹www.ifg.org/cavanagh.html›.

42. Agencja Associated Press, czwartek, 3 czerwiec 1999.43. Skrót od United Nations Conference on Trade and Development (Kon-

ferencja Narodów Zjednoczonych ds. Handlu i Rozwoju) – stały organ Zgroma-dzenia Ogólnego ONZ mający za zadanie promowanie międzynarodowegohandlu w celu przyspieszenia rozwoju ekonomicznego. – Przyp. tłum.

44. Skrót od słów Group of Seven (Grupa Siedmiu) oznaczających siedemnajbardziej uprzemysłowionych krajów świata: Kanadę, Francję, Niemcy, WielkąBrytanię, Włochy, Japonię i USA (w ostatnim okresie do tej grupy dołączonorównież Rosję). – Przyp. tłum.

12 • NEXUS WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 2000

Page 14: Nexus 13

45. Patrz na przykład w: „Trade Myth and Gender Reality” („Mit o handlui faktyczna sytuacja płci”), ICDE, 1999; oraz w: „Gender Focus on the WTO”(„Stosunek WTO do problemu płci”), ICDA, 1999; e-mail: ‹[email protected]›.

46. UNCTAD, „World Investment Report 1997” („Raport w sprawie inwes-tycji 1997”).

47. Patrz na przykład: European Economy: Reports and Studies (Europejskagospodarka – sprawozdania i badania), nr 3, 1997.

48. Skrót od European Round Table of Industrialists (Europejski OkrągłyStół Przemysłowców). – Przyp. tłum.

49. Skrót od Trans-National Corporation (Ponadnarodowa Korporacja).– Przyp. tłum.

50. Tim Wall, „New WTO Investment Rules Cause Concern; Major issuesloom for countries already struggling with Uruguay Round trade agreements”(„Nowe prawa w dziedzinie inwestowania przyczyną niepokojów; główne prob-lemy wyłoniły się w krajach już parających się z konsekwencjami wynikającymiz Paragwajskiej Rundy negocjacji w sprawie handlu”), Africa Recovery, vol. 10, nr3, grudzień 1996, strona internetowa: ‹www.globalpolicy.org/socecon/bwi-wto/wtoinvst.htm›.

51. WTO, „Report (1998) of the Working Group on the Relationshipbetween Trade and Investment to the General Council”, WT/WGTI/2, 8 gru-dzień 1998, (98-4920); dostępny poprzez WTO Document Dissemination Facili-ty, ‹www.wto.org/wto/ddf/ep/public.html›.

52. Przemówienie Sir Leona Brittana zatytułowane „Europe and the UnitedStates: New challenges, New opportunities” („Europa i Stany Zjednoczone– nowe wyzwania, nowe możliwości”), 23 wrzesień 1998. (Patrz przypis 40)

53. Przemówienie Sir Leona Brittana zatytułowane „The WTO Future Agen-da” („Przyszły kształt WTO”), wygłoszone na spotkaniu Europejskiej Wspólnotyi europejskich organizacji pozarządowych, federacji biznesu i związków zawodo-wych w sprawie przyszłego kształtu WTO, Bruksela, 16 listopad 1998;‹http://europa.eu.int./comm/dg01/1711brng.htm›.

54. Komisja Europejska publikuje informacje o swoich przygotowaniach doproponowanej Rundy Milenijnej WTO na stronie internetowej ‹http://euro-pa.eu.int/comm/dg01/dg1newround.htm›.

55. Komisja Europejska, DG1A, „International rules for investment and theWTO” („Międzynarodowe zasady inwestowania a WTO”), opracowanie prze-znaczone do publicznej dyskusji rozprowadzone podczas zebrania dyskusyjnegomiędzy Komisją i organizacjami pozarządowymi, które miało miejsce w Brukseli27 stycznia 1999 roku; ‹www.xs4all.nl/~ceo/mai/eu/euinvdis.html›.

56. Europejska Komisja, DG1A, „Note for the Attention of the 113 Commit-tee, Subject: WTO New Round – Trade and Investment” („Notatka dlaKomitetu 133; temat: Nowa runda WTO – handel i inwestycje), Bruksela, 15grudzień 1998; ‹wwwxs4all.nl/ceo/mai/eu/113invest.html›.

57. Notatki ze spotkania Komisja Europejska – organizacje pozarządowe,Bruksela, 28 styczeń 1999.

58. EC, „Minutes of the first meeting of the Investment Network” („Protokółz pierwszego spotkania Sieci Inwestycyjnej), dokument Komisji Europejskiej,Bruksela, 27 listopad 1998.

59. EC, „Annotated Agenda, Investment Correspondent Network” („Przypisydo programu, sieć inwestycyjna”), Bruksela, 5 marzec 1999. W przypisach doporządku dziennego spotkania w sprawie Sieci Inwestycyjnej, EC tak wyjaśnia celcałego procesu: „Obecna dyskusja między partnerami WTO dowodzi, że w Gene-wie wystąpią trudności w osiągnięciu postępu na wszystkich frontach dotyczącychnaszych celów i interesów w odniesieniu do inwestycji. Jest więc istotne, abynegocjatorzy EU wiedzieli, gdzie znajdują się priorytety europejskiego biznesu,tak aby byli w stanie stworzyć adekwatną długofalową strategię negocjacji”.

60. ESN, „GATS 2000: Opening markets for services” („GATS 2000 – otwar-cie rynków dla usług”), ulotka.

61. Przemówienie Sir Leona Brittana wygłoszone na pierwszym spotkaniuEuropejskiej Sieci Usług (ESN), Bruksela, 26 styczeń 1999; ‹http://gats-in-fo.eu.int/gats-info/gatsesn.pl?›.

62. Maria Green Cowles, „The TABD and Domestic Business-GovernmentRelations: Challenge and Opportunity” („TABD a stosunki między krajowymbiznesem i rządem – wyzwanie i możliwość”), pierwsza wersja, która ma sięukazać drukiem w: Maria Green Cowles, James Caporaso i Thomas Risse,Europenisation and Domestic Change (Europeizacja i zmiany wewnętrzne), jużwkrótce ma być zamieszczone na stronie internetowej ‹www.iue.it/Perso-nal/Risse/Rissedoc/cowles.doc›.

63. Helmut Maucher, „Ruling by Consent” („Rządzenie przez konsensus”),gościnna kolumna w Financial Times, 6 grudzień 1997, FT Exporter, str. 2.

64. UNICE, „Forthcoming WTO Multilateral Negotiations. PreliminaryUNICE Objectives” („Zbliżające się, wielostronne negocjacje w ramach WTO.Wstępne cele UNICE”), 16 lipiec 1998.

65. W wyniku możliwości wywierania szerokiego wpływu, globalizacja gos-podarki urasta do roli zasadniczego zagrożenia lokalnych, regionalnych i global-nych ekosystemów. W celu zapewnienia ciągłości produkcji i konsumpcji,najpierw w wysoko uprzemysłowionych krajach, a obecnie coraz bardziej w skaliglobalnej, korporacje prowadzą w pozostałych, nie naruszonych jeszcze, zakąt-

kach świata rabunkową eksploatację niemożliwych do zastąpienia czymkolwiekzasobów naturalnych. Intensywne i destrukcyjne rolnictwo i rybołówstwo sączęsto powielanym w różnych częściach świata wzorcem, który wywołuje ogrom-ne zniszczenia w środowisku naturalnym i zagraża miejscowemu, jeszcze bez-piecznemu, pożywieniu. Rosnąca systematycznie ilość środków transportu zasprawą rosnącej odległości między producentami i konsumentami jest głównymźródłem skażeń stanowiących zagrożenie zdrowia i będących przyczyną niebez-piecznych zmian klimatycznych (patrz na przykład: „The Environmental Impactsof Economic Globalization” – nazwa badań prowadzonych w ramach Między-narodowego Forum w sprawie Globalizacji, których wyniki zostaną niedługoopublikowane).

66. ERT, „European Industry: A Partner for the Developing World” („Prze-mysł europejski – partner krajów rozwijających się”), Bruksela, 1993.

67. Wywiad z Wimem Philippą, Bruksela, 16 grudzień 1998.68. Skrót nazwy firmy British Petroleum Company PLC – brytyjskiej firmy

petrochemicznej, założonej w roku 1909 pod nazwą Anglo-Persian Oil Com-pany, Ltd. W roku 1935 firma ta została przemianowana na Anglo-Iranian OilCompany, Ltd., a w roku 1954 na British Petroleum Company Limited. Obecnanazwa została przyjęta w roku 1982. Siedzibą firmy jest Londyn.

69. Peter Southerland jest byłym irlandzkim ministrem sprawiedliwości, w la-tach 1985-1989 był komisarzem EU do spraw konkurencji, a w latach 1993-1995dryrektorem generalnym GATT/WTO.

70. Wywiad z Wimem Philippą, Bruksela, 16 grudzień 1998.71. Jak wyżej.72. Wywiad ze Stephenem Johnstonem, Bruksela, 26 styczeń 1999.73. Półroczne sprawozdanie TABD, 19 maj 1999.74. Jak wyżej.75. Wywiad ze Stephenem Johnstonem, Bruksela, 26 styczeń 1999.76. Międzynarodowa organizacja handlu założona w roku 1920; jest federacją

organizacji ludzi biznesu i firm. Jest wyrazicielem interesów swoich członków naforum organizacji międzynarodowych, ponadto prezentuje punkt widzenia biznesurządom poszczególnych krajów i opinii publicznej. Organizacja posiada najwyższystatus („A”) jako konsultant Rady Społeczno-Gospodarczej ONZ. Poza publiko-waniem kwartalnika World Trade działa także w charakterze sądu arbitrażowegow sprawach dotyczących sporów handlowych między członkami różnych narodo-wości. W większości przypadków jej wyroki są respektowane i wykonywane.

77. Telefoniczny wywiad z Stefano Bertasim, 22 luty 1999.78. Jak wyżej.79. Dunkel jest byłym szwajcarskim negocjatorem, który przewodniczył

GATT w latach 1980-1993.80. ICC, „The world business organisation in 1997” („Organizacja biznesu na

świecie”), broszura, str. 4.81. Telefoniczny wywiad ze Stefano Bertasim, 22 luty 1999.82. Wypowiedź Marii Livanos Cattaui, sekretarza generalnego ICC, podczas

odwiedzin narodowego komitetu ICC w Południowej Afryce, 11 maj 1999.83. Proszę na przykład zajrzeć do „Market Doesn’t Replace Need for

Development Corporation” („Rynek nie zastąpi potrzeby rozwojowych kor-poracji”), Deklaracja Afrykańskich Organizacji Pozarządowych dla UNCTADIX, Midrand, Południowa Afryka, kwiecień 1996. „Neoliberalny ekonomicznyparadygmat pozbawia rząd odpowiedzialności za podstawy naszej ekonomii i zanasze społeczne potrzeby, siłą otwiera naszą gospodarkę na wpływy zewnętrz-nych kupców i inwestorów i jeszcze bardziej uzależnia kraje afrykańskie odbogatszych, uprzemysłowionych krajów i ich transkontynentalnych korporacji.Nasze kraje są kolonizowane po raz wtóry, zaś odpowiedzialność naszych rządówprzed nami jest zamieniana na ich odpowiedzialność za potrzeby i interesyTNC-ów i ich rodzimych rządów”. Patrz strona internetowa: ‹www.global-policy.org/socecon/bwi-wto/afrtrade.htm›.

84. Oświadczenie członków międzynarodowego stowarzyszenia obywatelskie-go przeciwstawiającego się Rundzie Millenijnej i wszelkim negocjacjom w spra-wie handlu, Genewa, 21 marzec 1999; ‹www.xs4all.nl/~ceo/wto/wtomr-cn.html›.

Źródła dostępne w InternecieGrupy prowadzące kampanie:• A SEED Europe: ‹www.antenna.nl/aseed/›.• ATTAC: ‹www.attac.org›.• Corporate Europe Observatory: ‹www.xs4all.nl/~ceo›.• Common Front on the WTO (Kanada): ‹www.sierraclub.ca/natio-

nal/trade-env/env-guide-wto.html›.• Council of Canadian: ‹www.canadians.org›.• Friends of Earth: ‹www.foe.org›.• Focus on Global South: ‹www.focusweb.org›.• Green Group in European Parliament: ‹www.millennium-round.org›.• People’s Global Action: ‹www.agp.org›.• Public Citizen: ‹www.tradewatch.org›.• Third World Network: ‹www.twnside.org.sg›.• Transnational Institute: ‹www.worldcom.nl/tni/wto/›.• World Development Movement: ‹www.oneworld.org/wdm/›.

WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 2000 NEXUS • 13

Page 15: Nexus 13

Represjonowanieprodukcji i handlu

narkotykamiprzynosi dokładnie

odwrotny skutekod zamierzonego

– zachęca doprowadzenia tego

procederu,przynosząc

prowadzącym gocoraz większe

zyski.

Część 1

Hans T. van der VeenCopyright 1999

European University InstituteSan Domenico, Włochy

Centre for Drug Research (CEDRO)University of Amsterdam, Holandia

E-mail: [email protected]/cedro/

DYNAMIKA PRZESTĘPSTW, WDRAŻANIE PRAWA I EKONOMIANARKOTYKÓW1

W ojna narkotykowa została przegrana, lecz walka toczy się dalej. Mimonarastania środków, których celem jest redukcja dostaw i zapotrzebo-

wania na nielegalne narkotyki, ich konsumpcja ma na całym świecie tendencjęwzrostową. Przemysł narkotykowy jest prawdopodobnie największym i najbar-dziej dochodowym sektorem międzynarodowej rzeszy przestępczej. Przewidy-wane zagrożenia wynikające z konsumpcji narkotyków i zorganizowanej prze-stępczości, dostarczają w ostatnich latach głównych motywów do tworzeniazasad prawa i organizowania jednostek egzekwujących przestrzeganie prawa.Stąd represje dotyczące narkotyków nabierają coraz bardziej charakterumiędzynarodowego.

Mnożą się jednostronne, dwustronne i wielostronne formy nacisku, inter-wencji i współpracy między krajami, których celem jest zduszenie wręczpuchnącej ekonomiki narkotykowej. Reżym prohibicji jest w szybkim tempieposzerzany o siły przymusu poszczególnych państw, które interweniują nanarodowych i międzynarodowych rynkach i w ramach tych interwencji narusza-ją suwerenność poszczególnych jednostek, społeczności i krajów.

Podobnie jak jednostka może uzależnić się od narkotyku, tak społeczność,w której ona żyje, może uzależnić się od dochodów, których źródłem jestinteres narkotykowy (OGD, Observatoire Géopolitique des Drogues,1995:xiii). Twierdzenie to wydaje się być również prawdziwe w odniesieniu doagencji powołanych do kontroli tego nielegalnego interesu.

Nie można wygrać wojny narkotykowej, przynajmniej nie może jej wygraćpaństwo, dopóki istnieje zapotrzebowanie na nielegalne narkotyki. Zamiastutrzymywać handel narkotykami i zorganizowaną przestępczość pod kontrolą,ograniczenie dostaw powoduje wzrost zysków nielegalnych przedsiębiorcówi zmusza ich do przejawiania inicjatyw mających na celu profesjonalizację swojejorganizacji. Wywołany represjami niedobór sztucznie rozdmuchuje ceny towa-ru, co powoduje, że coraz więcej ludzi przejawia zainteresowanie podjęciemryzyka założenia tego rodzaju interesu. Kiedy rządy wzmagają wysiłki zmierza-jące do ograniczenia przemysłu nielegalnych narkotyków, przedsiębiorcy reor-ganizują się, tak aby zmniejszyć do minimum ryzyko wykrycia i oskarżenia.

Tak więc ograniczenie dostaw zdaje się być wyjściem przypominającymślepą uliczkę, rezultaty są nikłe, z wyjątkiem spowodowania niezamierzonychefektów – wzmocnienia dostaw nielegalnych narkotyków oraz umocnieniaorganizacji sieci dostawców, czyli tego, co chciano ograniczyć. Jest jednak wieleinnych funkcji policji i innych agencji rządowych, które mogłyby uzasadniaćinterwencyjną politykę i kontrolę problemów związanych z rozprowadzaniemi konsumpcją narkotyków. Problemy te to sprawy zdrowotności i porządkupublicznego. W ostatecznej konsekwencji polityka ukierunkowana na ograni-czanie musi, przynajmniej zgodnie z oficjalnymi jej celami, być osądzana napodstawie tego, jak mocno ogranicza ona spożycie narkotyków – poprzezograniczenie dostępności narkotyków, poprzez wzrost ich ceny lub wreszciepoprzez odstraszające działanie prawa (UNDCP, 1997:237). Obraz ten jestraczej posępny.

W trakcie ostatniego dziesięciolecia nastąpił potężny wzrost produkcjinarkotyków. Produkcja opium i marihuany podwoiła się, zaś produkcja kokipotroiła (Perl, 1994:ix). Nowe, syntetyczne narkotyki mają popyt w krajachcałego świata. Tematem, który jest jednak prawie nie dyskutowany na forummiędzynarodowym, to właściwość polityki antynarkotykowej, natomiast bardzoszeroko omawia się sprawy dotyczące tego, ile jeszcze sił i środków należydodać agencjom zajmującym się egzekucją prawa, aby mogły one stłumićhandel narkotykami. Reżym prohibicji rozciąga swoje macki w kierunkusektora finansowego (pranie pieniędzy), nowych narkotyków, przodującego

14 • NEXUS WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 2000

Page 16: Nexus 13

Podczas gdy zwolennicylegalności i ci, co optują

z wzmocnieniem siłporządkowych, rywalizują

między sobą w mediach i naarenie politycznej, dwaświaty, jeden skupiającyspecjalistów od egzekucji

prawa i drugi, przestępczy,coraz bardziej umacniają swojąwładzę nad społeczeństwem.

przemysłu chemicznego i rozbijania zorganizowanej prze-stępczości. Co więcej, zaczyna on mieć charakter ponad-narodowy.

W publicznych debatach prawa człowieka i opcjasprzeciwiania się wojnom narkotykowym zaczyna domino-wać nad wiarą, że jedynie umocnienie wewnętrznychi międzynarodowych legalnych instrumentów może do-prowadzić do warunków koniecznych dla demokratyzacjispołeczeństwa (Dorn, Jepsen i Savona, 1996:4) Podczasgdy zwolennicy legalności i ci, co optują z wzmocnieniemsił porządkowych, rywalizują między sobą w mediach i naarenie politycznej, dwa światy, jeden skupiający specjalis-tów od egzekucji prawa i drugi, przestępczy, coraz bar-dziej umacniają swoją władzę nad społeczeństwem. Obaposzerzają zakresy swojej działalności i kompetencji, pro-fesjonalizując i umiędzynarodawiając swoje operacje. Cowięcej, zdają się znajdować uzasadnienie, wręcz wsparcie,w istnieniu przeciwnika.

Aby pojąć perwersję dynamiki ich rozwoju – koniunk-tury przemysłu narkotykowego i mnożących się sił państ-wowych przeznaczonych do jego kontroli – należy znacz-nie więcej uwagi poświęcić politycznym i ekonomicznyminteresom wiążącym obie te strony – producentów i hand-larzy narkotyków oraz siły przeznaczone do ich ogranicza-nia. Analogicznie należy dokład-nie przeanalizować splot intere-sów, symbiozę i systemowe inter-reakcje „górnego świata” i „pod-ziemnego świata”, które mająmiejsce w międzynarodowej poli-tyce gospodarczej.

To, dlaczego ludzie produkują,rozprowadzają i konsumują narko-tyki, jest bardzo skomplikowanąsprawą. Pieniądze i władza (nędzai marginalizacja), które są z tymzwiązane, są głównym powodemich rozprowadzania i produkcji.Pozostałych przyczyn rozkwitu go-spodarki narkotykowej należy szu-kać wewnątrz społeczeństwa. Cho-dzi o strukturę społeczną, sposób dochodzenia i utrzymy-wania się w niej przy władzy, to, jak przedstawia się politykaekonomiczna i jakie są jej wyniki, oraz na ile mocna jesttkanka kulturowa przeciwstawiająca się wykorzystywaniuurzędów państwowych do celów prywatnych (Tullis,1991:2). Aby zrozumieć polityczne opcje i wybór jakiegośkierunku polityki, musimy rozważyć również te czynniki.

Rządy stają przed bardzo złożonym procesem wyborupolityki, kiedy mają do czynienia z tymi narkopochodnymiinteresami oraz różnorakimi i wzajemnie od siebie zależ-nymi wymiarami problemu narkotykowego. Danie sobierady z tym problemem w ramach własnego kraju, przyinternacjonalizacji zarówno problemu narkotykowego, jaki sił przeznaczonych do walki z nim, jest bardzo trudnąsprawą. Bez względu na szczerość i dobre intencje siłzajmujących się egzekucją prawa oraz wysokość zarobkówich funkcjonariuszy, z całą pewnością nie uda się imograniczyć przemysłu narkotykowego.

To właśnie tej spirali eskalacji działań ze strony obuuczestników walki o władzę stojących po przeciwnychstronach barykady chcę poświęcić ten artykuł. Moje po-szukiwania zmierzają do zrozumienia, skąd bierze się toniepowodzenie, dlaczego ta polityka jest kontynuowanai jakie są tego konsekwencje. Tak więc postaram sięprzedstawić uzasadnienia eskalacji wojny narkotykowej

i ukazać jej dynamikę jako pochodną zmian struktural-nych w globalnej polityce ekonomicznej. Patrzę na wojnęnarkotykową jako na sposób, w jaki państwa próbują daćsobie radę z utratą swojego autorytetu w globalizującymsię świecie. Skupię się na politycznych i ekonomicznychprzesłankach handlu narkotykami i jego kontroli orazanalizie obu kwitnących gałęzi, zarówno przemysłu nar-kotykowego, jak i „przemysłu” kontroli przestępczości,jako form rzutowania władzy i wprowadzania społecznejdyscypliny oraz jako mechanizmów prowadzących do gro-madzenia bogactw mających posłużyć do przejęcia władzyi dóbr w ramach „nowego porządku świata”. Moim głów-nym argumentem jest to, że błędne założenia i instrumen-talizacja wojny narkotykowej, zarówno na wewnątrzkrajo-wym, jak i międzynarodowym poziomie, prowadzą dofiaska celów, jakie stawia przed sobą polityka prohibicji,i stwarzają nie zamierzone i zamierzone konsekwencje,które całkowicie tłumaczą tę eskalację.

Za pomocą wstępnej teorii Międzynarodowego Kom-pleksu Narkotykowego – jak nazywam to zagadnienie– zamierzam doprowadzić do głębszego zrozumieniawspólnej dynamiki rozszerzającego się przemysłu narkoty-kowego i rozszerzających się sił represyjnych państwa orazprzedstawić szersze spojrzenie na wyłaniające się i dotych-

czasowe niebezpieczeństwa, który-mi są te siły dla procesu demo-kratyzacji społeczeństw.

Koncepcja MiędzynarodowegoKompleksu Narkotykowego zosta-ła stworzona na podstawie analo-gii do Kompleksu Wojskowo-Przemysłowego (Military-Indust-rial Complex; w skrócie MIC),który był szeroko prezentowanyjako wyjaśnienie długiego okresutrwania zimnej wojny, spirali wy-ścigu zbrojeń, utrzymywania sięideologicznych antagonizmów,„zboczonych” priorytetów budże-towych państwowych i interwenc-jonistycznej polityki zagranicznej

wielkich mocarstw (Rosen, 1973:1).Teoria Kompleksu Wojskowo-Przemysłowego (MIC)

jest bardzo użyteczna do zrozumienia dynamiki leżąceju podstaw tych społecznych wydarzeń i tendencji, zeszczególnym uwzględnieniem zależności między wojsko-wym establishmentem i przemysłem zbrojeniowym, którewspólnie opanowały społeczną strukturę pewnych krajówi uformowały na tyle potężną grupę interesów, aby do-prowadzić do takich skutków. Poza analizą tego rodzajusymbiotycznych zależności między różnymi uczestnikamigry o wspólnych i nawzajem się zazębiających interesach(to znaczy szczególnych grup interesu poszukującychszczególnego zainteresowania ze strony rządu) teoriaMIC ześrodkowuje również swoją uwagę na czynnikachsystemowych, które prowadziły do wzrostu zarówno armii,jak i przemysłu zbrojeniowego. Czynniki, które ona poda-je, istnieją zarówno wewnątrz poszczególnych społe-czeństw, jak i na poziomie międzynarodowym.

Na obszarze wewnątrzkrajowym, nawet tam, gdzie niebyło struktur powodujących mieszanie interesów grupbiznesu i sektora wojskowego i gdzie cele MIC byłyosiągane przez niezliczone i, w zasadzie, nie związane zesobą decyzje, skutki decyzji podjętych w pogoni za przewi-dywanym własnym interesem, przyczyniły się do do roz-woju obu sektorów. Na arenie międzynarodowej terroryści

WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 2000 NEXUS • 15

Page 17: Nexus 13

Globalizacja umożliwiarównież ekspansję

nielegalnych sieci i transakcjina całym świecie... Proceduryfinansowe ułatwiają ukrycie

poczynań o charakterzeprzestępczym, zaś rosnąca

wymiana towarowa zwiększamożliwości przemytu

i oszustw.

z MIC przewidywali inaczej, chodziło o to, aby firmymieszczące się w obrębie danego kraju – kompleksywojskowo-przemysłowe – popierały się nawzajem, jako żeosiągnięcia jednej strony w zimnej wojnie prowadziłydrugą stronę na coraz wyższy poziom.

W podobny sposób postaram się uzasadnić w tymartykule eskalację wojny narkotykowej, skupiając uwagęna symbiotycznych i systemowych współzależnościachmiędzy przemysłem narkotykowym i wysiłkami państwazmierzającymi do jego kontroli, i opracować na tej pod-stawie teorię Międzynarodowego Kompleksu Narkotyko-wego. Teoria ta powinna pomóc wyjaśnić trwanie, a takżeeskalację wojny narkotykowej, wytłumaczyć, skąd się wzię-ła dominująca rola narkotyków w polityce wewnętrzneji międzynarodowej wielu państw, oraz dostarczyć głęb-szego uzasadnienia dynamiki rozwoju przemysłu narkoty-kowego i sił powołanych do jego kontroli i ograniczania.

Odchodzę od twierdzenia, że zogniskowanie się napolitycznych i ekonomicznych aspektach przemysłu nar-kotykowego i kontrolujących go sił może dostarczyć bar-dziej gruntownego uzasadnienia dynamiki ich wspólnegorozwoju. Umieszczam przemysł narkotykowy i siły eg-zekucji prawa w kontekście zarówno społeczeństwa, jaki międzynarodowej polityki ekonomicznej, w których sięone ukształtowały, i staram się wy-odrębnić ich wzajemne związkii dynamikę. W celu uzyskania te-go, co wynika z ich związków, po-staram się skupić na ich dystrybu-cyjnych konsekwencjach w ramachspołeczeństwa i między społeczeń-stwami, określając ich zamierzonei nie zamierzone konsekwencjew kategoriach rozkładu władzy,bogactw i bezpieczeństwa, zarów-no w aspekcie wewnętrznym, jaki zewnętrznym.

Poniżej podaję trzy ściśle zesobą związane zagadnienia, przypomocy których zamierzam na-świetlić splatające się dynamiki rozwoju przemysłu nar-kotykowego oraz sił egzekucji prawa i dostarczyć w tensposób cegiełek do budowy pojęcia MiędzynarodowegoKompleksu Narkotykowego:

1. Globalny przemysł narkotykowy, w ramach któregoskupiam się na międzynarodowym podziale pracy w biz-nesie narkotykowym i na tym, w jaki sposób prawaposzczególnych państw i kontrola praktyk narkotykowychmoże rzutować na struktury organizacyjne przemysłu i po-dział zysków.

2. Ekonomia polityczna sektora egzekucji prawa, w ra-mach której skupiam się na wymianie między organamiścigania i szerszymi celami politycznymi państw na areniewewnętrznej i międzynarodowej oraz na mechanizmach,przy pomocy których splatające się dynamiki sił przestęp-czych i sił zajmujących się ich ściganiem wpływają narozkład władzy, bogactw i bezpieczeństwa wewnątrz społe-czeństw i między nimi.

3. Międzynarodowy Kompleks Narkotykowy, w ramachktórego staram się ocenić dynamiki wzajemnych oddziały-wań między przemysłem narkotykowym i działaniami orga-nów ścigania i udowodnić, że siły napędowe wojny narkoty-kowej są identyczne jak występujące podczas ZimnejWojny spiskowe i systemowe mechanizmy, których konse-kwencje są równie niebezpieczne, jeśli chodzi o stosunkimiędzy państwami, jak i zbiorowiskami ludzkimi.

Ponieważ interesują mnie głównie międzynarodowewymiary wzajemnego oddziaływania między przemysłemnarkotykowym i aparatem egzekucji prawa, w dalszejczęści tego artykułu postaram się wyjaśnić dominującezmiany, jakie zaszły w międzynarodowej ekonomii poli-tycznej, które postrzegam jako tło warunkujące zrozumie-nie wzajemnej eskalacji dynamik tych dwóch sił.

PRZESTĘPCZOŚĆ I EGZEKUCJA PRAWA W RAMACHNWO (New World Order – Nowy Porządek Świata)

Umiędzynarodowienie zarówno przestępczości, jaki aparatu egzekucji prawa, a co za tym idzie ich wzajemnejdynamiki, jest ściśle związane ze zmianami w systemieświatowym, który dokonał się za sprawą zakończeniaZimnej Wojny, globalizacji, integracji regionalnej i neoli-beralnych reform. Transformacje, których przyczyną byływyżej wymienione reformy i procesy, są różnorakie. Stwo-rzyły one nowe wzorce hierarchii i dominacji w systemiemiędzynarodowym i zmieniły rolę państwa w tym sys-temie. Napotkaliśmy nowe formy suwerenności (ekonomi-czną, wielostronną, wielonarodową etc.) oraz zmianyw zależnościach między systemami ekonomicznym i poli-tycznym (odejście od regulacji, korupcja). Te zmianyw światowym systemie politycznym i ekonomicznym przy-

czyniły się również do zmniejsze-nia rozdziału pomiędzy politykąwewnętrznego i międzynarodowe-go podziału pracy, kreując zarzą-dzanie ogólną ekonomiką (Cher-ny, 1995; Rosenau, 1992). Wrazz tymi zmianami podstawy akumu-lacji władzy i bogactwa oraz użycietych środków do ich ochrony przy-jmują bezprecedensowy kształt.Ma to również zastosowanie do sił,które starają się doprowadzić doredystrybucji tych politycznychi ekonomicznych środków.

Tak więc globalizacja prowadzido znacznie bardziej rozczłonko-

wanej konkurencji w pogoni za władzą i bogactwem,w ramach której niepaństwowi gracze cieszą się rosnącymznaczeniem. W tym kontekście ma miejsce umiędzynaro-dowienie przestępczości i organów jej ścigania. W tymsamym też kontekście kształtują się wzajemne oddziaływa-nia tych dwóch sił. W identycznym kontekście wpływająone na międzynarodową ekonomię polityczną i tym sa-mym na podział władzy, bogactw i bezpieczeństwo w ra-mach międzynarodowego systemu.

Globalizacja, określana jako „intensyfikacja ekonomi-cznych, politycznych, społecznych i kulturalnych stosun-ków ponadgranicznych”, została w znacznej mierze umo-żliwiona dzięki osiągnięciom technologicznym i jest jesz-cze bardziej podtrzymywana poprzez ekonomiczne i poli-tyczne decyzje zmierzające do zniesienia ograniczeńw międzynarodowej wymianie. Wraz z częściową liberali-zacją światowych rynków globalizacja oferuje rosnącemożliwości nie skrępowanego przepływu kapitału, dóbr,ludzi i informacji, jak świat długi i szeroki. Towarzyszącytemu wzrost znaczenia sił rynkowych oraz wpływ neolibe-ralnych reform osłabiły możliwości poszczególnych państwbądź ich chęć do regulacji i kontroli tych przepływów.Wraz ze zburzeniem Berlińskiego Muru globalizacja, mi-mo iż niejednorodna, zyskuje prawdziwie globalny wymiar.

Paradoksalnie wraz z postępującą integracją społecz-ności całego świata zmiany te zrodziły siły dezintegracyjne,

16 • NEXUS WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 2000

Page 18: Nexus 13

Podobnie do ponadnarodowychkoncernów przedsiębiorcy

o charakterze przestępczymdziałający w bardziej

zorganizowanej formierozszerzają swoje

międzynarodowe operacje dotakiego stopnia, że ich

znaczenie w społecznościświata i światowej ekonomiiprzekracza znacznie rządów.

które w połączeniu z nowymi możliwościami technologicz-nymi oferują nie mające precedensu możliwości rozwojuponadnarodowych przedsięwzięć o charakterze kryminal-nym. Polityczny zamęt i ubóstwo, które przyszły wrazz tymi zmianami w międzynarodowej ekonomii politycz-nej, stwarzają grunt do rozwoju przemysłu narkotykowe-go, jako że rosnąca liczba ludzi usiłuje znaleźć w nichzłagodzenie ekonomicznego cierpienia i/lub ujście swoichnacjonalistycznych nastrojów w walce prowadzonej po-przez przedsięwzięcia o charakterze kryminalnym (naprzykład Kurdystan, Czeczenia, Kosowo).

Globalizacja umożliwia również ekspansję nielegal-nych sieci i transakcji na całym świecie. Diaspory mig-racyjne łączą biedne kraje produkujące narkotyki z ryn-kami konsumentów w krajach o dużo większej sile naby-wczej. Procedury finansowe ułatwiają ukrycie poczynańo charakterze przestępczym, zaś rosnąca wymiana towaro-wa zwiększa możliwości przemytu i oszustw.

Podobnie do ponadnarodowych koncernów przedsię-biorcy o charakterze przestępczym działający w bardziejzorganizowanej formie rozszerzają swoje międzynarodo-we operacje do takiego stopnia, że ich znaczenie w społe-czności świata i światowej ekonomii przekracza znacznierządów (Strange, 1996:110). Rodziny mafijne, takie jakwłoska N’Drangheta, Camorrai Cosa Nostra, amerykańska CosaNostra, kolumbijskie kartele nar-kotykowe, chińskie Triady, japońs-ka Yakuza i ostatnio liczne or-ganizacje o charakterze mniej lubbardziej narodowym z krajów by-łego Bloku Wschodniego, to tylkonajbardziej znane przykłady prze-stępczych sieci oplatających swoi-mi mackami cały świat. Jeśli cho-dzi o ich wzajemne stosunki, toalbo konkurują, albo współpracująze sobą. Narkotyki stanowią za-zwyczaj, ale nie zawsze, ich najbar-dziej dochodowy towar. Częstoangażują się one w inne, zarównonielegalne, jak i legalne, operacje (handel bronią, pro-stytucja, wymuszenia itp.) i nieraz zdarza się, że ich jawnedochody znacznie przekraczają nielegalne. Działalność tanie tylko dostarcza im szybkiego dochodu, ale umożliwiarównież wywieranie politycznego nacisku.

Środki te pomagają niektórym przedsiębiorcom nar-kotykowym tworzyć struktury siłowe umożliwiające imochronę własnych interesów i przeciwstawianie się wła-dzom państwowym w pewnych dziedzinach, a nawet w pe-netrację elit władzy. Tego rodzaju działania mogą ostate-cznie zagrozić innym sektorom życia społecznego i samymspołeczeństwom, zwłaszcza gdy zasady prawa i formalneregulacje między krajami, rynkami i społeczeństwamiumożliwiają zawieranie nieformalnych układów, korupcję,przemoc i zastraszanie.

Tego rodzaju konsekwencje mogą jednak raczej wyni-kać z faktu nielegalności ich działalności niż z tego, że ichorganizacje mają charakter przestępczy. Większym za-grożeniem dla władzy państwowej od siły wpływu, jakąmoże uzyskać zorganizowana przestępczość, jest jej niety-kalność, która bierze się z umiędzynarodowienia jej dzia-łalności. Twierdzę, że tam, gdzie sieci przedsiębiorstwnarkotykowych nie mogą włączyć się w lokalne lub państ-wowe polityczne i ekonomiczne struktury, ich wpływ naspołeczeństwo ma charakter znacznie bardziej zdetermi-

nowany, co jeszcze bardziej może pogorszyć stałe ucieka-nie się państwa do kryminalizacji ich poczynań i stosowa-nie środków represyjnych zmierzających do uzyskaniakontroli i ograniczania ich działalności. Ta sytuacja pro-wadzi do wzrostu znaczenia pewnych przestępczych dzia-łań oraz państwowej siły przymusu (policji, wojska, urzę-dów celnych, aparatu fiskalnego i sił specjalnych).

Od zakończenia Zimnej Wojny „dywidenda pokoju”w znacznym stopniu przeszła na rzecz państwowych siłprzymusu i skierowana na nowe zadania. W wielu krajachznalazło to swój wyraz w zwiększeniu wydatków na środkiprzymusu wewnętrznego, zaś wzrost wydatków na obronęjest motywowany koniecznością zapobiegania nowym, ze-wnętrznym zagrożeniom. W ramach tego procesu swojerozmiary, środki i kompetencje najbardziej zwiększyłapolicja. W wielu krajach do walki z narkotykami włączonorównież wojsko. Stany Zjednoczone w latach osiemdzie-siątych i dziewięćdziesiątych sukcesywnie wprowadzałypoprawki do ustawy Posse Comitatus Act zakazującej odroku 1878 włączania wojska do działań wewnątrz kraju,które pozwalają obecnie na angażowanie go w walkęz handlem narkotykami, zarówno w kraju, jak i za granicą(Bagley, 1992:130, Drug War facts). Także marynarkiwojenne Holandii, Wielkiej Brytanii i Francji patrolują

rejon Karaibów, aby przeciwdzia-łać przemytowi narkotyków.

Tak więc globalizacja i liberali-zacja idą ręka w rękę z nowymiśrodkami regulacji i kontroli ryn-ków, instytucji i społeczeństw,zwłaszcza tymi, które są ukierun-kowane na nielegalne narkotyki,migrację i w mniejszym stopniu nanielegalny przepływ kapitału (An-dreas, 1995). Pewne mechanizmytej kontroli pozostają w rękachagencji rządowych. Istnieje jednaktendencja do wydzielenia częściodpowiedzialności i przesunięciajej na inne poziomy politycznejwładzy, jak również w ręce instytu-

cji o charakterze prywatnym (Johnston, 1992). Najbar-dziej uderzające jest przejście ze stosowania prawa ad-ministracyjnego na rzecz prawa karnego do utrzymaniaporządku społecznego i zapewnienia bezpieczeństwa pań-stwa w pojęciu ogólnym. Troska o wewnętrzne i zewnętrz-ne bezpieczeństwo również staje się coraz bardziej nie-określona, podobnie ma się sprawa z zadaniami rządo-wych agencji przymusu odpowiedzialnych za ochronę nie-zależności państwa.

Zagrożenie państwowej niezależności będące konsek-wencją globalizacji doprowadziło rządy wielu krajów downiosku, że tradycyjny system organizacji policji kryminal-nej – system indywidualnych państw – nie jest już zdolnydo stawienia czoła nowym zagrożeniom ze strony między-narodowej przestępczości (Anderson i inni, 1995:40). Po-większanie i umiędzynarodawianie sił państwowych, naci-ski polityczne i wtrącanie się państw w sprawy wewnętrzneinnych krajów, jak również rosnąca liczba więźniów skaza-nych za przestępstwa narkotykowe, doprowadziły do tego,że wielu ludzi postrzega aparat egzekucji prawa jakozagrożenie społecznych wolności.

Spośród ponad miliona (obecnie już dwóch milionów– przyp. red.) więźniów odsiadujących kary w więzieniachStanów Zjednoczonych – 59,9 procenta to przypadkowe,nie mające nic wspólnego z przemocą, ofiary oskarżeń

WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 2000 NEXUS • 17

Page 19: Nexus 13

Represje w stosunku donarkotyków windują w góręceny i przyczynią się w tensposób do niesamowitego

wzrostu zyskówuzyskiwanych z ich sprzedaży

oraz z usług związanychz przemysłem narkotykowym.

związanych z narkotykami (Akida, 1997:607). W StanachZjednoczonych na każdych 100 000 mieszkańców 641 od-siaduje karę w więzieniu, w Holandii liczba ta wynosi„tylko” 65 (Belenko, 1998).2

„Amerykanizacja” wojny narkotykowej ma równieżmiejsce w Europie i innych krajach. Międzynarodowekonwencje, umowy o wzajemnej pomocy i mechanizmyinstytucjonalne stanowią w połączeniu z szybko rosnącąliczbą nieformalnych sieci między agencjami policyjnymi,których celem jest intensyfikacja nacisku na zmorę nar-kotykową, podstawę trzech filarów procesu integracyjnegoEuropy (Sheptycki, 1996).

Ważne zmiany w międzynarodowych systemach, poli-tycznym i gospodarczym, które uległy znacznemu przy-spieszeniu w ostatnim dziesięcioleciu lub dwóch udostęp-niły bezprecedensowe możliwości legalnego i nielegalnegohandlu i redystrybucji władzy i bogactw. Zmiany te za-chęcają państwa lub przynajmniej elity będące u władzydo szukania nowych sposobów akumulacji tych środków,kontroli społeczeństwa i wypracowania sposobu porozu-mienia z zewnętrznym światem. Wydaje się, że liberaliza-cja praw rządzących pewnymi ro-dzajami działalności idzie w parzez kryminalizacją innych. Wojnanarkotykowa staje się jednymz głównych legalnych obszarów, naktórym państwa mogą szukaćwzmocnienia swojej zdolności dointerwencji tak w wewnętrznych,jak i międzynarodowych aspek-tach.

W kolejnych częściach artykułupostaram się wyjaśnić, w jaki spo-sób polityczne i ekonomiczne inte-resy i współzależności między nie-legalnym przemysłem narkotykowym i działalnością pańs-twowego aparatu zajmującego się jego kontrolą kształtujądynamikę i rezultaty wojny narkotykowej.

PRZEMYSŁ NARKOTYKOWYNielegalny handel narkotykami jest w zasadzie przed-

sięwzięciem o charakterze międzynarodowym. Przemysłnarkotykowy składa się z kilku etapów: hodowla, oczysz-czanie, transport, dystrybucja, pranie pieniędzy i inwes-towanie. Na każdym etapie tego narkotykowego łańcucha,od produkcji do dystrybucji, osiągane są zyski, któreulegają konsumpcji lub są inwestowane, przy czym częstowymagają one swego rodzaju prania, aby ukryć ich niele-galne pochodzenie.

Poczynając od pól marihuany, koki i maku, poprzezlaboratoria czyszczące i dalej aż do konsumenta narkotykprzechodzi przez wiele różnych dróg i etapów dystrybucji.Przekracza wiele granic, formalnych i nieformalnych, i sta-je przed różnymi wersjami jurysdykcji. Bardziej wyrafino-wane techniki prania w sposób równorzędny stosują roz-budowaną sieć międzynarodowych instytucji finansowych,firm o charakterze handlowym i inwestycyjnym, aby ukryći zainwestować zyski z narkotyków. Różne etapy nar-kotykowego łańcucha oraz ich łączenie ze sobą wymagająudziału, a czasami zorganizowania ogromnej liczby ludzikoniecznych do właściwego wykonania wszystkich proce-dur, w tym ochrony przed konkurencją oraz interwencjąprzedstawicieli prawa.

Ponadnarodowy wymiar przemysłu narkotykowego jestwięc jedynie funkcją odległości między głównym produ-centem a rejonami konsumpcji. Zawiera on w sobie

również powiązania, które są tworzone poprzez siecii organizacje w różnych miejscach stacjonowania, przypomocy których realizowane są czasami operacje o chara-kterze ponadpaństwowym. Różnice w prawodawstwie po-szczególnych krajów oraz w możliwościach egzekwowaniaprawa przez organy ścigania tych krajów kształtują moż-liwości uniknięcia przez narkotykowych przedsiębiorcówryzyka przechwycenia i oskarżenia oraz utrzymywaniainteresu w stanie rozkwitu.

Różnorodność praw, systemów kontroli i kryminaliza-cji na całym świecie oraz nierówności w możliwościachi determinacji kontroli dotyczącej narkotyków, z jakimimamy do czynienia w różnych krajach, umożliwiają głów-nym handlarzom narkotyków wyciąganie korzyści ze sła-bych punktów tej mozaiki (Van der Vaeren, 1995:350).

Można jednak odwrócić sposób rozumowania, cooznaczałoby, że państwowe interesy polityczne i/lub eko-nomiczne wymagają utworzenia tych „słabych punktów”lub nisz ochronnych, w których jeden lub więcej etapównarkotykowej trajektorii może czuć się zupełnie bezpiecz-nie (kawiarnie, tajemnica bankowa, samoregulujące się

rynki papierów wartościowychetc.).3

Cechy te tłumaczą istnienie ba-rdzo dynamicznego podziału pracyw przemyśle narkotykowym. Ośro-dki produkcyjne „naturalnych”narkotyków (marihuana, koka,opium i jego pochodne) znajdująsię głównie w tak zwanym ZłotymTrójkącie Południowo-Wschod-niej Azji, Złotym Półksiężycu Za-chodniej Azji, niektórych krajachŚrodkowego Wschodu i Magrebu(kraje rejonu Północnej Afryki

graniczące z Morzem Śródziemnym) oraz w krajach Ame-ryki Łacińskiej. Regiony te rywalizują ze sobą przy jedno-czesnym wyłanianiu się rejonów produkcyjnych w krajachbyłego Bloku Wschodniego oraz producentach z siedzibąw krajach Zachodu, gdzie są produkowane głównie sztu-czne narkotyki (ekstaza, amfetamina). Do listy tej możnadodać wiele innych krajów, w których przedsiębiorcynarkotykowi starają się zająć niszę istniejącą w wewnętrz-nym i międzynarodowym handlu narkotykami. Niektórez nich spełniają ważną rolę tranzytową dla narkotykówudających się na najbardziej lukratywne rynki konsumenc-kie w Stanach Zjednoczonych i Europie. Inne z nichznajdują zyskowną rolę w praniu i inwestowaniu pieniędzynarkotykowych dzięki „liberalnym” zasadom bankowości(tajemnica, konfidencjonalność i narzędzia umożliwiająceinwestowanie pieniędzy). Mamy więc do czynienia z bar-dzo niejednorodną konkurencją, w ramach której różnenarkotyki, różni przedsiębiorcy narkotykowi, grupy roz-prowadzające i różne systemy prawne konkurują w prze-chwytywaniu zysków na wielu, jeśli nie na wszystkich,etapach narkotykowej trajektorii.

Według najnowszych szacunków UNDCP (United Na-tions Drug Control Program – Program Kontroli Nar-kotyków Organizacji Narodów Zjednoczonych) nielegalnyprzemysł narkotykowy stanowi w skali globalnej około8 procent handlu międzynarodowego (UNDCP, 1997).Jego roczny obrót szacowany na 400 miliardów dolarówstanowi tylko część dochodów pochodzących z nielegal-nych działań prowadzonych na całym świecie, które wyno-szą, jak ocenia ONZ, 1 bilion (tysiąc miliardów) dolarów.Skąd się wzięły te liczby? Przypominają one dość popular-

18 • NEXUS WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 2000

Page 20: Nexus 13

pozostałe przypisy na stronie 24

ne kiedyś wyliczenia, takie jak chociażby te, które mówiły,że łączna ilość wyprodukowanych żyletek wystarczyłaby dopokrycia powierzchni całej Ziemi. Istotniejsza od tychliczb jest dystrybucja dochodów i ich ogólny wpływ nasytuację społeczną.

Przemysł narkotykowy stanowi kręgosłup gospodarkiwielu krajów oraz regionów, dając możliwość bezpośred-niego i pośredniego uzyskania dochodu oraz tworzącmiejsca pracy dla milionów ludzi na całym świecie. Ludzieci zaspakajają potrzeby innych ludzi. Kraje takie jakBoliwia, Maroko, Meksyk i Afganistan czerpią korzyściz tego przemysłu, osiągając dochody porównywalne z do-chodami pochodzącymi z ich oficjalnego eksportu. Maro-ko zarabia na hodowli i eksporcie konopi i haszyszu około7,75 miliarda dolarów, czyli 20 procent swojego produktuglobalnego (Quazzani, 1996:122), zaspokajając lwią częśćzapotrzebowania Europy na te produkty. Obroty mek-sykańskiego przemysłu narkotykowego, bazującego głów-nie na hodowanej w tym kraju marihuanie i pochodnychmaku oraz tranzycie kolumbijskiej kokainy do StanówZjednoczonych, ocenia się na ponad 20 miliardów dola-rów. Rozważając wpływ tej nielegalnej działalności nadochód kraju i poziom zatrudnienia, należy brać poduwagę jego rzeczywiste oddziaływanie na całość gospoda-rki, dystrybucję pochodzącego z niej dochodu oraz kosztyspołeczne w aspekcie zdrowotności, bezpieczeństwa, poli-tycznej przejrzystości etc.4

Tego rodzaju sumaryczne dane odnoszące się do kra-jów rozwijających się – bardzo szacunkowe i obrazującepoziom profitów, jakie można czerpać z przestępczejdziałalności – bledną w obliczu danych odnoszących się dowydatków konsumentów na nielegalne narkotyki, i totylko w samych Stanach Zjednoczonych. Przewyższają onełączną wartość produktu krajowego brutto 88 krajówrozwijających się (według Tullisa, 1995:80, a według Aki-dy, 1997 – 80 krajów). To oznacza, że większość dochoduuzyskiwanego z handlu narkotykami nigdy nie opuszczagłównych krajów-konsumentów, jako że to one oferująnajbardziej lukratywne sposoby inwestowania zarobionychw ten sposób pieniędzy.

Aby uzyskać polityczną i ekonomiczną siłę zdolną dowywierania wpływu na przemysł narkotykowy i wypraco-wać strategię, którą państwo mogłoby przyjąć, aby móckontrolować rynek narkotyków, należy wiedzieć, w jakisposób te przestępcze rynki są zorganizowane, w jakisposób narkotykowi przedsiębiorcy radzą sobie z prawo-dawstwem i polityczną ekonomią swoich krajów oraz jakijest zakres działalności zaangażowanych w tę grę graczy.

Organizacja narkotykowego łańcucha obejmuje powią-zania różnych etapów przemysłu narkotykowego. Mimowzniosłej retoryki policji wiedza na temat zakresu jejpionowych i poziomych powiązań nie pozwala na wy-snucie odpowiednich wniosków. Czy mamy do czynieniaz zorganizowaną czy z dezorganizowaną przestępczością?5

Tego rodzaju cechy organizacyjne w dużym stopniuokreślają sposób dystrybucji i akumulacji dóbr pochodzą-cych z tego przemysłu. Ponieważ lwia część dochodów, naprzykład z kokainy, powstaje w amerykańskich miastach,dla kolumbijskich handlarzy jest ważne, aby móc kontrolo-wać tę kopalnię złota, czyli górny poziom narkotykowegołańcucha, jakim są zyski z detalicznej sprzedaży narkoty-ków, a nie tylko zadowalać się dochodami z hurtowejsprzedaży, które uzyskują prowadząc handel poprzez Ko-lumbię, Meksyk lub Stany Zjednoczone. Zysk ze sprzedażyhurtowej może być stosunkowo duży, lecz jest on niczymw porównaniu z zyskami osiąganymi na końcu łańcucha.6

Jest oczywiste, że siły porządkowe mogą odegrać pew-ną rolę w zakłóceniu produkcji i dystrybucji narkotyków,a tym samym doprowadzić do ważnych zmian w dys-trybucji dochodów pochodzących z ich sprzedaży. Skut-kiem tych działań może być nie tylko wykluczanie po-szczególnych jednostek i tworzenie luk na rynku gotowychna wchłonięcie nowych kandydatów (którymi mogą byćindywidualni przedsiębiorcy, instytucje lub całe regiony),ale także wzrost kosztu utrzymania poszczególnych ogniww narkotykowym łańcuchu.7

Represje w stosunku do narkotyków windują w góręceny i przyczynią się w ten sposób do niesamowitegowzrostu zysków uzyskiwanych z ich sprzedaży oraz z usługzwiązanych z przemysłem narkotykowym. Przedsiębiorcyz branży narkotykowej, na przykład plantatorzy makuz Pakistanu, spółki transportowe z Turcji lub firmy piorą-ce pieniądze w Holandii, muszą bronić się przed oskar-żeniami kierowanymi pod ich adresem przez służby poli-cyjne i zagrożeniami ze strony rywali. Wraz ze wzrostemrepresji rosną koszty zdecentralizowanej produkcji, łapó-wek dla dygnitarzy, wynajmu ochroniarzy, organizowaniadobrze zakamuflowanych środków transportu i przekony-wania banków do podejmowania ryzyka.

Tak więc, represje w stosunku do handlu narkotykaminie tylko przyczyniają się do wzrostu produkcji narkoty-ków, ale wywołują również zmiany w redystrybucji uzys-kiwanych z niego dochodów.

Przyjmując jako punkt wyjściowy rywalizację w biz-nesie narkotykowym oraz wpływ interwencji państwa napodział pracy w tej branży obecnie skupię się na me-chanizmach, poprzez które wzajemne wpływy międzypaństwową działalnością antynarkotykową i przemysłemnarkotykowym stają się częścią ogólnych trendów, za-równo na wewnętrznej, jak i międzynarodowej arenie,których celem jest redystrybucja władzy, bogactw i bez-pieczeństwa.�

dokończenie w następnym numerze

Przełożył Jerzy Florczykowski

Przypisy:1. Dziękują Yasemin Sosyal, Marnixowi Croesowi, Gianfranco Poggie-

mu i Annie Wegner za zapoznanie się i uwagi wniesione do wcześniejszejwersji tego artykułu. Dziękuję również Peterowi Andreasowi, z którymdzielę, jak sądzę, podejście i niepokoje dotyczące dynamiki i konsekwencjiwojny narkotykowej.

2. W latach 1980-1996 liczba więźniów w USA uległa prawie potrojeniuz 501 886 do 1 700 661 (Belenko, 1998:53). Co pięćdziesiąty Amerykaninpłci męskiej jest w więzieniu, zaś jeden na 20 jest na zwolnieniu warun-kowym lub pod kuratelą. W roku 1993 jeden na trzech czarnych Ameryka-nów, którzy nie ukończyli szkoły średniej, przebywał w więzieniu (ESB, 26czerwiec 1996). Liczba więźniów w stanowych i federalnych więzieniachz oskarżenia o przestępstwa związane z narkotykami podawana przezMauera (1997) jest znacznie niższa od danych Akidy. On również od-notowuje znaczny wzrost liczby więźniów odbywających karę z oskarżeniao przestępstwo narkotykowe. Według jego danych obejmujących lata1985-1994 przestępstwa narkotykowe spowodowały przyrost liczby więź-niów w zakładach stanowych o ponad jedną trzecią (36 %) i o ponad dwietrzecie (71 %) w zakładach federalnych. Jednym z najczęstszych powodówwzrostu liczby aresztowań w tym okresie było naruszenie prawa z powoduposiadania i sprzedaży narkotyków – o 154 procent – z 580 900 do 1 476 100(Bolenko, 1998:55). [Od redakcji: W lutym 2000 roku ogłoszono, żew USA są 2 miliony więźniów. Według danych November Coalition liczbawięźniów odbywajacych karę z przyczyn nie związanych z przemocą, którzynaruszyli prawo w zakresie narkotyków, wynosi pół miliona. Jak podajeprywatny detektyw Duncan Campbell, liczba mieszkańców Stanów Zjed-noczonych stanowi 5 procent populacji świata i jednocześnie 25 procentwszystkich więźniów na świecie odsiaduje wyroki w USA. Patrz GuardianWeekly, Wielka Brytania, 17-23 luty 2000.].

WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 2000 NEXUS • 19

Page 21: Nexus 13

Mimo istnieniaraportów

mówiących, żezawarta

w plombachstomatologicznych

rtęć przenika domózgu i niszczy

neurony powodującchorobę

Alzheimera,establishment

medyczny wciążignoruje teinformacje.

Tom Warren

Wiem, że większość ludzi, nawet tych dobrze sobie radzących z problemaminajwyższej złożoności, rzadko jest w stanie zaakceptować choćby najprostsząi najoczywistszą prawdę, jeśli zmusza to ich do ogłoszenia fałszywościwniosków, które z upodobaniem przedstawiali swoim kolegom, o którychz dumą mówili innym, i z których, nić po nici, utkali materię swojego życia.

Lew Tołstoj

P rzypuśćmy, że całe swoje życie poświęciliście niesieniu ulgi cierpiącympacjentom. Z czasem uznano was za wybitnych fachowców, wybrano do

władz lekarskiego stowarzyszenia, jednego z największych i – dla nie wtajem-niczonych – najbardziej szacownych gremiów na świecie. Jego członkowieosiągają łącznie zysk brutto w wysokości 50 milionów dolarów dziennie. Jakocałość, rada stowarzyszenia stanowi prawdziwą potęgę ekonomiczno-politycz-ną. Gdyby w powietrzu wisiały jakieś zmiany, co byście zrobili, aby utrzymaćswoją pozycję?

Jednostki dominujące w społeczności zawsze są niechętne zmianom. Wła-dza patrzy na takie same dane, co zwykli obywatele, lecz odsiewa informacje,które mogłyby jej zaszkodzić.

Przed stu osiemdziesięciu laty, gdy po raz pierwszy pojawiły się problemy,o których mówimy, medycyna znajdowała się w powijakach. Technologiapozwalająca określić skuteczność leków oraz terapii praktycznie nie istniała.

Podczas Wojny Secesyjnej chirurdzy wycierali zakrwawione noże w far-tuchy, po czym przystępowali do kolejnej operacji. Chirurdzy nie wiedzieli, żemuszą umyć ręce przed przyjęciem porodu, więc co czwarta matka umierała naskutek gorączki połogowej (infekcja posocznicą). Dr Ignaz Semmelweis,węgierski położnik z Wiednia, zaobserwował, że akuszerki regularnie myły ręceprzed odebraniem porodu, i powszechnie wiadomo było, że wywoływały oneposocznicę u pacjentek znacznie rzadziej niż chirurdzy. Dr Semmelweiszainstalował umywalkę przed salą porodową i żaden chirurg nie był wpusz-czany do środka, zanim nie wyszorował porządnie rąk. Infekcja posocznicązniknęła bez śladu. Dr Semmelweis poinformował o tym fakcie społecznośćmedyczną, lecz przypłacił to utratą zmysłów na skutek ciągłych szyderstwi prześladowań.

W Stanach Zjednoczonych co najmniej siedem tysięcy badaczy, nauko-wców, lekarzy i dentystów zna przynajmniej częściowo następującą informację.Około połowa z nich, zwolennicy wolnej od rtęci stomatologii, czuje sięzagrożona przez swoje medyczne stowarzyszenia, jak również stanowe izbylekarskie i stomatologiczne. Scott Mc Adoo z Denver w stanie Kolorado, jedenz najlepszych dentystów, jakiego miałem przyjemność kiedykolwiek odwiedzić,powiedział:

— Podanie do publicznej wiadomości, że jest się zwalczającym rtęćstomatologiem, jest równoznaczne z wejściem do jaskini lwa.

Izba Stomatologiczna Stanu Kolorado zamierza cofnąć mu licencję nawykonywanie zawodu.

Jedynymi uczonymi i lekarzami, którzy nie czują się zagrożeni, są tok-sykolodzy. Od lat usiłują przekonać opinię publiczną, że rtęć w „srebrnych”wypełnieniach jest śmiertelną trucizną. Towarzystwo Toksykologiczne opub-likowało dziesiątki rozpraw na temat toksycznych właściwości rtęci. Niestety,Amerykańskie Towarzystwo Stomatologiczne (American Dental Association;w skrócie ADA) dysponuje dostatecznie dużą władzą ekonomiczno-polityczną,aby uciszyć każdego lekarza, którego ludzie chcieliby słuchać.

Większość medycznych badań jest sponsorowana przez przemysł farmaceu-tyczny, toteż badaczy nakłania się, aby dbali o jego interesy. Na przykładdziesięciodniowa kuracja wrzodu trawiennego została odkryta przed ponadjedenastu laty. Najczęściej wrzody wywołuje infekcja bakteriami H-pylori

20 • NEXUS WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 2000

Page 22: Nexus 13

Podstawowa przyczynaAlzheimera ma charakterjatrogenny. Chorobę tę

wywołują lekarze zapośrednictwem „srebrnych”

wypełnień stomatologicznych,które zatruwają mózg orazsystem nerwowy. Rtęć ze

srebrnych wypełnień atakujetkankę mózgową i z łatwościąprzenika barierę krew-mózg.

(Heliobacter pylori). Pisałem o H-pylori w Beating Alz-heimer’s (Pokonać Alzheimera) w grudniu 1989 roku.Październikowy numer Readers Digest z roku 1995 podajewiadomość, że mniej niż połowa amerykańskich lekarzyzna prawidłowy sposób postępowania ze swoimi 25 milio-nami wrzodowców. „Lekarze mogą z niechęcią podcho-dzić do nowych metod, podczas gdy firmy produkująceleki nie chcą porzucić lukratywnego rynku środków zobo-jętniających kwasy”. Zantac i Tagamet to dwa najlepiejsprzedające się w Stanach Zjednoczonych środki przeciw-wrzodowe.

Dr nauk medycznych i weterynarii Joel Wallach prze-prowadził 27 000 autopsji zwierząt, a także 10 000 autopsjiludzi. W rozmowie ze mną powiedział, że bez względu narodzaj choroby ustalonej po oględzinach zwłok głębsząprzyczyną zgonu było niedożywienie. W pewnym momen-cie przerwał dalszą praktykę i zajął się sprzedażą „BodyToddy” i „Mineral Toddy”, płynów zawierających witami-ny oraz mineralne składniki uzupełniające. Z produktamidra Wallacha zetknąłem się kilka lat temu. Nie wypróbo-wałem Body Toddy na sobie, lecz potraktowałem nimnasze domowe rośliny. W ciągulata rozrosły się tak bardzo, żemusiałem je poprzycinać równoz ziemią i zacząć wszystko od po-czątku. Dzisiaj używam obu pro-duktów.

Niedożywienie jest podklinicz-nym symptomem rozwijającym sięw procesie choroby Alzheimera.Słyszałem, że według lekarzy lu-dzie tracą pieniądze na witaminyi minerały, które w końcu są wyda-lane z organizmu. A co ich zda-niem dzieje się z lekarstwami?Wolę wysiusiać warte pięćdziesiątcentów witaminy i minerały, niżumrzeć na Alzheimera albo zmar-nować ponad sto tysięcy dolarówna wizyty u lekarzy nie mających najmniejszego pojęcia,jak walczyć z tą chorobą czy jakąkolwiek inną chronicznąprzypadłością. Wszyscy tradycyjni lekarze potrafili jedyniemarnować mój czas, a także wyciągać ode mnie pieniądze.Żaden z nich – dosłownie ani jeden – nie wiedział, corobić. Co więcej, tradycyjna społeczność medyczna prze-śladowała każdego lekarza, jakiego zdarzyło się mi od-wiedzić, który wiedział cokolwiek o zwalczaniu chronicz-nych chorób. Jeśli jakiś lekarz przywraca zdrowie pacjen-tom, których inni lekarze nie potrafili wyleczyć, spotykasię z niechęcią kolegów, zaś izby lekarskie dokładająstarań, aby zniszczyć jego reputację, praktykę, a w końcupozbawić go prawa wykonywania zawodu. Do głosu do-chodzą arogancja, ignorancja i pieniądze.

Mam przyjaciela, który jako lekarz posiadał chybanajwiększą wiedzę fachową w swojej specjalności w całychStanach. Napisał przeszło osiemset artykułów opubliko-wanych w prasie medycznej. Był osobistym lekarzem kilkunajpotężniejszych ludzi świata. Jego nazwisko znajduje sięwe Who’s Who Stanów Zjednoczonych oraz Who’s Whoświata. Na uniwersytecie, gdzie prowadził wykłady, leka-rze mieli rozległe praktyki. Mój przyjaciel nie przynosiłtylu pieniędzy, ile oczekiwali starzy dobrzy kumple, zaczęliwięc kierować do niego co uboższych pacjentów. Jegopacjenci mieli lepszy wskaźnik powrotu do zdrowia niżpacjenci kolegów pobierających znacznie wyższe opłaty.Gdy wieść o tym rozniosła się szerzej, wielu pacjentów

zrezygnowało z usług swoich dotychczasowych lekarzyi przeniosło się do mojego przyjaciela. Uniwersytet wylałgo z pracy. Mój przyjaciel podał uczelnię do sądu, wygrał300 000 dolarów, ale i tak wypadł z obiegu. Już nikt nieuważa go za starego, dobrego kumpla. Hołdująca tradycyj-nym poglądom społeczność medyczna udaje, że go niedostrzega. Wszyscy wokół unikają go. Na skutek ciągłejpresji rozpadło się jego małżeństwo, a on sam popadłw narkomanię i jest bardzo chory. W końcu cofnięto mulicencję na wykonywanie zawodu.

SPOJRZENIE PARALAKTYCZNEPrzypuśćmy, że jesteście oficerem obcego wywiadu

poszukującym doskonałej, niewykrywalnej trucizny, przypomocy której chcecie zniszczyć wroga, tak aby nie padłna was choćby cień podejrzenia. Przypuśćmy, że wasiuczeni odkryli działającą na niskim poziomie, powolnątruciznę – płynny metal, nieradioaktywny i najbardziejśmiercionośny pierwiastek w całym układzie okresowym.Toksyna ta ze szczególnym upodobaniem atakuje mózgoraz tkankę neurologiczną, a zwłaszcza otoczkę powleka-

jącą neurony, poprzez które prze-kazywane są procesy myślowew mózgu.

Początki klinicznych sympto-mów są tak zdradzieckie, że leka-rze nie potrafią określić etiologiidolegliwości pacjenta. U jednejosoby może rozwinąć się schizo-frenia, u innej drżenie lub Alz-heimer, ponieważ trucizna zawszeatakuje najsłabszy organ i gen.Gdybyście zdołali nakłonić dentys-tów waszego wroga, aby umiesz-czali tę diabelską truciznę w jamieustnej swoich pacjentów – w od-ległości „dwóch cali od mózgu”– obejmując tą działalnością 85procent populacji, spowodowali-

byście poważne rozdarcie w materii tamtego społeczeńst-wa. Setki tysięcy jego obywateli trafiłyby za waszą sprawądo szpitali psychiatrycznych. Bylibyście w stanie zniszczyćcałe rodziny. Ludzie chorzy są mało wydajni jako pracow-nicy, stwarzają kłopoty. Pobierają zasiłki. Trafiają dowięzień. Możecie sprawić, że setki miliardów dolarówpochodzących z podatków zostaną wydane na utrzymaniepsychicznie chorych oraz uwięzionych. Moglibyście spo-wodować, aby wasz wróg wydał biliony dolarów na nie-zbędną opiekę medyczną nad zatrutymi pacjentami, za-nim ci w końcu rozstaliby się z życiem. A do tego, chorzy,nie w pełni wykorzystani pracownicy nie są w staniezapłacić podatków. Najlepsze zaś w tym wszystkim jest to,że dentysta byłby ostatnią osobą, którą chorzy pode-jrzewaliby o podkładanie trucizny.

Gdyby powyższy scenariusz okazał się prawdziwy, gdy-by jakiś naród skazał dziesiątki milionów1 naszych obywa-teli na zagładę, z pewnością wypowiedzielibyśmy mu woj-nę, a moment odkrycia takiego faktu zyskałby miano„Dnia Niesławy”. Niestety, jedyna niezgodność z przed-stawionym schematem polega na tym, że nie ma żadnegooficera obcego wywiadu. Bardzo bym chciał, żeby takowyistniał, gdyż dalsze informacje byłyby wówczas łatwiejszedo przełknięcia.

A oto, co przed nami ukrywano:1. Podstawowa przyczyna Alzheimera ma charakter

jatrogenny2. Chorobę tę wywołują lekarze za pośrednictwem

WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 2000 NEXUS • 21

Page 23: Nexus 13

STOMATOLOGIA– WYCHODZENIE Z LAT 1830-TYCH

Dr stom. James E. Hardy

Z astosowanie rtęci w stomatologii jest przedmiotem moichbadań od czternastu lat. Sądziłem, że historię kontrowersji

wokół amalgamatu rtęci znam całkiem dobrze, ale wczorajwyciągnąłem z półki książkę, którą otrzymałem kiedyś odjednego z pacjentów. Był to opasły tom Dental Student’sMagazine z lat 1942 i 1943. To, co tam znalazłem, rzuciło noweświatło na historię amalgamatu rtęci oraz ścisły związek międzynim i zorganizowaną stomatologią.

Stomatologia jako odrębny zawód wykształciła się w StanachZjednoczonych dopiero w latach 1780-1800. W tym czasiefunkcjonowały dwa typy „dentystów”. Byli wśród nich tacy,którzy ukończyli szkoły medyczne i praktykowali w obydwuprofesjach. Nazywano ich dentystami medycznymi. Oprócznich zdarzali się również zwyczajni rzemieślnicy zajmujący sięna codzień czymś zupełnie innym – strzyżeniem, rzeźbą w dre-wnie, kości słoniowej, metalu… to spośród nich wywodzili sięwędrowni wyrywacze zębów. Grupę tę nazywano dentystamirzemieślnikami.

Przed rokiem 1840 w Ameryce nie istniały ogólnokrajoweorganizacje stomatologiczne, nie było też szkół o profilu stoma-tologicznym. Dentyści zdobywali więc wiedzę samodzielnie, nazasadzie „prób i błędów”, albo też terminowali u innego,prowadzącego własną praktykę dentysty.

Pierwsza szkoła stomatologiczna w Stanach Zjednoczonychzostała otwarta 1 lutego 1840 roku pod nazwą „BaltimoreCollege of Dental Surgery”. Warto w tym miejscu odnotować,że Radę uczelni tworzyło dziewięciu lekarzy i pięciu duchow-nych – nie było w niej ani jednego dentysty. Początkowo szkołamiała jedynie zapewniać program dla absolwentów innych szkółmedycznych. Nauka w niej trwała tylko jeden semestr i nieobejmowała ani chemii, ani patologii. Tu właśnie bierze swójpoczątek szkolenie stomatologów w oderwaniu od edukacjimedycznej.

Również w roku 1840 utworzono pierwszą krajową or-ganizację stomatologiczną. Otrzymała ona nazwę AmericanSociety of Dental Surgeons (Amerykańskie Towarzystwo Chirur-gów Dentystycznych). Jej członkami zostali dentyści medyczni,a nie fryzjerzy, stolarze czy rzeźbiarze. Dentyści medyczni żywointeresowali się medycznymi, biologicznymi i mechanicznymiaspektami stomatologii. Dentystów rzemieślników obchodziływyłącznie aspekty mechaniczne i w ogóle nie zaprzątali sobiegłowy problemami natury medycznej.

Amalgamat rtęci przywieźli do Stanów Zjednoczonych z Eu-ropy w roku 1833 bracia Crawcour. Przeprowadzona przez nichkampania reklamowa była zakrojona na szeroką skalę i bardzoskuteczna. Obiecywali w niej uratowanie zaatakowanych przezpróchnicę zębów poprzez bezbolesne ich wypełnienie w ciąguzaledwie kilku minut. Wielu dentystów medycznych uważałoCrawcourów za stojących na bakier z etyką szarlatanów. Braciapotrafili usuwać złote wypełnienia i zastępować je amalgama-tem rtęci. Zupełnie nie suszyli chorych zębów, a nawet nieusuwali próchnicy przed wypełnieniem dziury. Zachowało siękilka relacji stwierdzających, iż w przypadku braku ubytków

„srebrnych” wypełnień stomatologicznych, którezatruwają mózg oraz system nerwowy. Rtęć zesrebrnych wypełnień atakuje tkankę mózgowąi z łatwością przenika barierę krew-mózg. Jonypar rtęci są zbyt małe, aby system immunologicznymógł je rozpoznać. Dopiero gdy nagromadzi sięich więcej w osłonkach nerwowych otaczającychsynapsy, nasz system obronny zaczyna traktowaćte tkanki jak ciała obce i atakuje osłonki nerwowe,jak gdyby były one obcymi intruzami.

2. Jeśli chory na Alzheimera jest w stanieprowadzić na poły zrozumiałą pięciominutowąrozmowę, nie pozwólcie, aby jakiś niedouczonylekarz wmawiał wam, że Alzheimer jest nieod-wracalny. Pewien anestezjolog po lekturze Be-ating Alzheimer’s przez sześć miesięcy konsulto-wał moje informacje z dentystami i lekarzami,a potem usunął trzynaście kanałów korzenio-wych. Wyleczył się z Alzeimera w ciągu dwóchgodzin. Co chwilę ktoś łapie mnie za rękaww sklepie, w restauracji i mówi, że uratowałemmu życie.

Nie da się ustalić, ile milionów ludzi zmarłow wyniku schorzeń neurologicznych o nieznanejetiologii. Prawidłowa nazwa Alzheimera powinnabrzmieć „Chroniczne zatrucie rtęcią na niskimpoziomie”. Zatrucie rtęcią ze srebrnych wype-łnień stomatologicznych stanowi czynnik spra-wczy u większości osób, u których wykryto Al-zheimera. I w tym miejscu oskarżam ADAo ukrywanie swojej winy w taki sam sposób,jak to czynią producenci papierosów lub DowChemical wytwarzające silikonowe implanty pie-rsi, którzy zaprzeczają związkowi swoich pro-duktów z chorobą.

Ci spośród nas, których życie zostało prze-wrócone do góry nogami na skutek zatrucia rtę-cią, mogą żyć ze świadomością, że nasi dentyścipopełnili kardynalny błąd, nie zwracając wcze-śniej uwagi na toksyczność rtęci. Nie możemyjednak tolerować faktu, że ADA zrobiło wszy-stko, co w jego mocy, aby pacjenci nie dowie-dzieli się, iż byli zatruwani przez srebrne wy-pełnienia. Dopuściło, aby ponad dziesięć milio-nów srebrnych amalgamatowych wypełnień zna-lazło się w naszych ustach, zaledwie dwa caleod mózgu, po tym jak znaleziono dowody po-twierdzające występowanie poważnych proble-mów na skutek zatrucia spowodowanego przezsrebrny amalgamat. ADA usiłowało ochraniaćswoje zyski oraz reputację, a nie pacjentów.W tym czasie tysiące odwiedzających stomato-loga osób zapadły na katastrofalną chorobę,której mogły uniknąć. Jeżeli trudno wam uwie-rzyć, że nasi dentyści ukrywają fakt zatrucia conajmniej 12 procent populacji, przeczytajcie no-tatkę na szarym tle obok.

Skoro lekarze wiedzieli, że rtęć jest trucizną,dentyści musieli to także wiedzieć. Przecież toproste. Od roku 1830 hierarchowie – starzy dob-rzy koledzy z ADA oraz nasi profesorowie stoma-tologii – musieli wiedzieć, że dentyści umieszczająw ustach swoich pacjentów truciznę. Okłamywalistudentów stomatologii. Okłamywali nas. W kul-turalnym towarzystwie kłamstwo określane bywaterminem „błędna nazwa”. Dentyści amalgamat

22 • NEXUS WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 2000

Page 24: Nexus 13

upychali amalgamat między zębami. W ten sposób doszło dorozpoczęcia pierwszej wojny z amalgamatem.

Wojna z amalgamatem była w istocie wojną między rzemieś-lniczym dążeniem do jak najłatwiejszej manipulacji a medycznątroską o uniknięcie niebezpieczeństwa systemowego zatruciartęcią. Już w latach trzydziestych XIX wieku lekarze doskonalewiedzieli, że rtęć jest trująca.

W roku 1845 American Society of Dental Surgeons (ASDS)zakazało stosowania srebrnych amalgamatów (rtęci), a jegoczłonkowie musieli podpisać dokument zobowiązujący ich doniestosowania tego środka oraz przeciwstawiania się jego uży-waniu bez względu na okoliczności pod groźbą wykluczenia zestowarzyszenia. Pamiętajmy jednak, że do ASDS mogli należećwyłącznie dentyści medyczni.

Tymczasem znaczna większość dentystów rzemieślnikówopowiedziała się za amalgamatem. Niewiele ich obchodziłyskutki uboczne obecności rtęci w ludzkim organizmie. Anato-mia, chemia, histologia, patologia i fizjologia uznawane były zazupełnie niepotrzebne dla dentystów rzemieślników. Amalga-mat zaczęło stosować tak wielu dentystów (z uwagi na łatwośćużycia i osiągane zyski), że napływ nowych członków do ASDSzostał spowolniony. W roku 1850 ASDS postanowiło anulowaćswoją antyamalgamatową rezolucję w nadziei, że pozyska dzię-ki temu więcej członków. Lecz dentyści rzemieślnicy zdecydo-wali się już na utworzenie własnej organizacji.

W roku 1859 powstała nowa organizacja stomatologiczna,a w jej skład weszli przede wszystkim dentyści rzemieślnicy.Nazwa tej organizacji brzmiała American Dental Association.(Amerykańskie Towarzystwo Dentystyczne). Przeciętny członeknowo powstałego ADA niewiele miał wspólnego z medycyną.W rezultacie lekarze zajęli szczególnie wrogą postawę wobectej profesji. W owym okresie szkoły stomatologiczne zlikwido-wały wykłady z fizjologii, patologii i materia medica, zaś zajęciaz anatomii ograniczyły do głowy oraz szyi.

W październikowym numerze Dental Student’s Magazinez roku 1942 wydawca stwierdza z nadzieją: „Zawód dentystyz niecierpliwością oczekuje… uznania swoich słusznych prawdo miejsca wśród innych sztuk leczenia”. Do dnia dzisiejszegosytuacja nie uległa zmianie.

Aby stomatologia mogła na dobre rozstać się z latamitrzydziestymi ubiegłego wieku i w pełni dać wyraz swojejodpowiedzialności za leczonych pacjentów, musi całkowiciezakazać stosowania rtęci. Używanie rtęci w stomatologii zostałoniedawno zakazane w Niemczech. (Austria, Szwecja, Daniai Kanada albo zakazały już całkowicie, albo ograniczyły stoso-wanie wypełnień ze srebrnego amalgamatu. Szkoły stomatologi-czne w Szwajcarii w ogóle już o nim nie uczą). Któregoś dniaużywanie tej substancji zostanie zabronione także w StanachZjednoczonych. My znamy prawdę od początku. Rtęć jesttrująca.�

Każda prawda przechodzi trzy fazy.Najpierw jest wyśmiewana.Potem spotyka się z gwałtownym sprzeciwem.Na koniec jest akceptowana jako coś oczywistego.

Arthur Schopenhauer

rtęci nazwali srebrnym amalgamatem. Srebrnewypełnienie jest błędną nazwą. Mamy tutaj doczynienia z klasyczną zasłoną dymną – kamuf-lażem. To znaczy z oszustwem.

ADA przyznało, że 5 procent pacjentów wyka-zało objawy alergii na srebrny amalgamat. W tymmiejscu nie ma mowy o jakiejkolwiek alergii.ADA próbuje wykazać, że trucizna nie jest truciz-ną. W wydanej w roku 1990 The PharmacologicalBasis of Therapeutics (Farmakologiczna podstawaterapeutyki) Goodman i Gilman piszą: „Poza nie-licznymi wyjątkami zatrucie rtęcią nie jest diag-nozowane u pacjentów ze względu na zdradzieckirozwój schorzenia, niejasny charakter wczesnychobjawów klinicznych, a także słabą znajomośćtego typu przypadków wśród lekarzy”.

Nie da się ustalić, ile milionów ludzi zmarło naskutek przewlekłych chorób wywołanych przezzatrucie rtęcią. Według ADA zaledwie pięć pro-cent3 (13 milionów) pacjentów stomatologówmiało uczulenie na srebrny amalgamat. Stan takiutrzymywał się tylko do momentu, gdy CentrumZwalczania Chorób stwierdziło, że z definicjimamy do czynienia z epidemią. Wtedy ADAzmniejszyło swoje szacunki do zaledwie jednegoprocenta. Nawet w takim przypadku daje tojednak 2 600 000 pacjentów, którzy ulegli zatru-ciu. Ostatnio słyszałem, że ADA określiła w swo-ich wypowiedziach liczbę zatruć jako nieznaczną– mniej niż sto przypadków.

W końcu nawet największe media miały tegowszystkiego dość. Specjalne wydanie emitowane-go przez CBS programu 60 Minutes (60 minut)nosiło tytuł „Czy masz w ustach truciznę?” Nada-no je na antenie ogólnokrajowej 16 grudnia 1990roku. W programie omówiono między innymiprzypadki niezwykłych uzdrowień po usunięciuwypełnień z amalgamatu. „Czy masz w ustachtruciznę” okazał się najbardziej oglądanym pro-gramem telewizyjnym, jaki kiedykolwiek wypro-dukowano w cyklu 60 minut. Panorama CBCwyemitowała „Truciznę w twoich ustach” w Lon-dynie. Te dwa programy zniszczyły wiarygodnośćprzemysłu stomatologicznego. ADA wiedziało, żejeśli nie zdoła podważyć rewelacji ujawnionychw telewizji, jego dni będą policzone.

POLOWANIE NA CZAROWNICEW dwóch stanach, Kolorado i Minnesota, izby

stomatologiczne wykorzystały Biuro ProkuratoraGeneralnego oraz miliony dolarów podatników,aby odebrać licencje stomatologom i lekarzom,którzy informują swoich pacjentów, że amalga-mat rtęci jest odpowiedzialny za nękającą ichchorobę. Biuro Prokuratora Generalnego w Ko-lorado wydało 4 miliony dolarów w ciągu dwu-dziestu dwóch lat na śledztwo w sprawie dra HalaHugginsa, aby ostatecznie zwrócić mu licencję.Zanim Hal uznał, że dalsza walka nie ma sensu,wydał przeszło 700 tysięcy dolarów na pokryciekosztów sądowych. AMA (Amerykańskie Towa-rzystwo Medyczne) odebrało dr Sandrze Dentonlicencję na teren Kolorado, ponieważ utrzymywa-ła kontakty z drem Hugginsem. Sandra Dentonnależy do najbystrzejszych, najbardziej zaangażo-wanych lekarzy, jakich kiedykolwiek miałem oka-

WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 2000 NEXUS • 23

Page 25: Nexus 13

MIĘDZYNARODOWY KOMPLEKS NARKOTYKOWYdokończenie ze strony 19

3. Naylor (1987) opisuje szeroko, w jaki sposób poszczególne rządyi instytucje finansowe konkurują ze sobą starając się przyciągnąć do siebiegorący i/lub brudny kapitał, aby poprawić płynność bankową lub rezerwyobcej waluty.

4. Literatura omawiająca ten temat jest obszerna, zwłaszcza dotyczącakrajów-producentów. Proszę zajrzeć na przykład do sześciotomowychStudiów na temat wpływu nielegalnego handlu narkotykami (Studies on theImpact of the Illegal Drug Trade) przeprowadzonych przez UNRISD(United Nations Research Institute for Social Development – InstytutBadań Rozwoju Społecznego Narodów Zjednoczonych) i UniwersytetNarodów Zjednoczonych (United Nations University).

5. Omówienie „modeli” kryminalnej firmy znaleźć można na przykładu Petera Reutera (1983) i Josepha Albiniego cytowanych w opracowaniuThomasa Mieczkowskiego (1992). Thomas Naylor podkreśla ważne róż-

nice między formami organizacyjnymi działającymi na rynku i kontrolują-cymi go.

6. Przykład jednego z kilku badań analizujących kokainę jako ogniwołańcucha ponadnarodowego towaru można znaleźć u Wilsona i Zambrano(1994). Według nich główna część dochodu (87 %) pozostaje w krajach-konsumentach. Zauważają oni również, że selektywna natura amerykańs-kiej polityki antynarkotykowej sprawia, iż ryzyko jest rozłożone w całymłańcuchu kokainowym nierównomiernie. Dzieje się to za sprawą kładzenienacisku tylko na wybrane ogniwa tego łańcucha.

7. Na przykład DEA (Drug Enforcement Administration – Urząd ds.Kontroli Narkotyków) szacuje, że w roku 1993 kolumbijskie kartelenarkotykowe wydały 23 procenty swoich dochodów na ich pranie, podczasgdy pod koniec lat osiemdziesiątych było to zaledwie 6 procent (Fousti DeGeorge, 1993).

zję poznać. Została zwyczajnie wrobiona. Nie zrobiła niczłego. Izba Lekarska Stanu Kolorado cofnęła jej licencję,aby pozbawić dra Hugginsa wsparcia ze strony społeczno-ści lekarskiej.

Znam wielu ciężko chorych pacjentów, którym drDenton pomogła. Pewna młoda kobieta była bliska śmie-rci. Inni lekarze nie potrafili wyjaśnić jej stanu, nierozumieli też podłoża jej choroby. Dr Denton dokonałaprawidłowej diagnozy, a potem odwołała połowę wizytw ciągu następnych dwóch tygodni, aby starannie zaopie-kować się tą jedną, ubogą pacjentką. Poleciła swoimpielęgniarkom, aby nieustannie nad nią czuwały. Dostępniw okolicy chirurdzy nie chcieli jej operować, ponieważbyła bliska śmierci. Dr Denton załatwiła samolot, któryprzewiózł chorą z Seattle do Colorado Springs. Dwajchirurdzy szczękowi usunęli tytanowe implanty z dolnejszczęki pacjentki, a także wszystkie srebrne wypełnienia.Śmieli się przy tym z dr Denton. Mówili Sandrze, że jejpacjentka umrze na stole.

Młoda kobieta zaczęła wracać do zdrowia już w dwiegodziny po zabiegu. W sześć miesięcy później ponowniewszczepiono jej dwa tytanowe bolce w dolną szczękę, abyutrzymać w odpowiednim położeniu uzębienie i wówczasbłyskawicznie wpadła w schizofrenię. Dr Denton musiałabłagać chirurgów, aby usunęli jej implanty, a kiedy tonastąpiło, kobieta szybko doszła do siebie. Od tamtychwydarzeń minęło kilka lat i dzisiaj pacjentka Sandryprowadzi normalne życie.

Dr Denton przeniosła się do Anchorage na Alasce,gdzie odegrała istotną rolę w zmianie prawa stanowego,tak aby utrudnić izbom lekarskim unieważnienia licencjilekarza stosującego w swojej praktyce odmienne od trady-cyjnych metody leczenia. Tak bardzo cenię jej doświad-czenie, że przed kilku laty pojechałem w grudniu z Seattleprzez Waszyngton do Anchorage na Alasce, aby wziąćudział w jej programie alergicznego odczulania. Od tegomomentu nie muszę już odwiedzać alergologów, nie zda-rzają mi się także krótkotrwałe zaniki pamięci. Mózgowereakcje alergiczne na ulubione pożywienie oraz wraż-liwość na substancje chemiczne, określane przez lekarzyśrodowiskowych jako „brain-fag” i „brain-fog” występująrównież w chorobie Alzheimera.4

Tak wielu lekarzy popadło w konflikt ze swoimi iz-bami lekarskimi za wskazanie chronicznego zatrucia rtę-cią na niskim poziomie jako przyczyny schorzenia swo-ich pacjentów, że na spisanie ich przeżyć potrzeba kilkutomów. Jeszcze więcej tomów zapełniłyby relacje o za-trutych pacjentach dentystów, którzy wrócili do zdrowiapo usunięciu z zębów srebrnych wypełnień. Były prezesTowarzystwa Toksykologicznego w rozmowie ze mnąpowiedział:

— Wiemy, że rtęć jest trucizną. Uczymy o tym naszychstudentów. Stosowanie srebrnych wypełnień stomatologi-cznych to decyzja ekonomiczno-polityczna. Nie wiń o niąlekarzy.�

Przełożył Mirosław Kościuk

Przypisy:1. Dla osoby niepoinformowanej „dziesiątki milionów” wydają się

zapewne liczbą niedorzecznie wysoką. Zważywszy że przez 180 lat dentyścistosowali amalgamat rtęci do wypełnień stomatologicznych, powyższeprzybliżenie jest właściwie bardzo ostrożne. Siedem procent naszej popula-cji podlega hospitalizacji w instytucjach zdrowia psychicznego, niekiedynawet na całe życie. Dziś 7 procent naszego społeczeństwa to 18 milionówludzi. Podstawowym, subklinicznym objawem zatrucia rtęcią jest depresjaendogenna. Amalgamat rtęci został ostatnio w sposób jednoznacznypowiązany z wieloma schorzeniami neurologicznymi. Jeśli środek tenstanowi bezpośrednią przyczynę choroby zaledwie połowy pacjentów szpi-tali psychiatrycznych, uzyskamy liczbę 9 milionów osób, których życiezostało zrujnowane przez rodzinnych dentystów. Ponadto w StanachZjednoczonych żyją 4 miliony chorych na Alzheimera. Opierając się nadoświadczeniach z przeszłości, należy oczekiwać, że ADA uczyni wszystko,co w jego mocy, aby zdyskredytować Adolph Coors Human Study Results,które zostaną opublikowane w roku 1997. Badania te – pierwsze tego typuna świecie – obejmują usunięcie amalgamatu, jego wymianę i ponowneusunięcie, a także efekt wywierany przez srebrny amalgamat na procesychemiczne zachodzące w krwi. Ich rezultaty dowodzą ponad wszelkąwątpliwość, że chroniczne zatrucie rtęcią na niskim poziomie z tzw.srebrnych wypełnień stomatologicznych stanowi podłoże wielu przewlek-łych chorób, których przyczyn, jak dotąd, nasi lekarze nie potrafią wyjaśnić.

2. Jatrogenia – stan chorobowy wywołany przez lekarza. – Przyp. red.

3. Dr Alfred Zamm uważa, że dokładniejszą liczbą jest 12 procent. 12procent to ponad 30 milionów Amerykanów, których system autoim-munologiczny został narażony ma zatrucie rtęcią.

4. Mózgowe reakcje alergiczne na ulubione pożywienie oraz wrażliwośćna substancje chemiczne, wywołujące brain-fag oraz brain-fog są elemen-tami patologii choroby Alzheimera. Brain-fag przypomina stan, w jakimznajduje się rozkapryszone senne dziecko, które potrzebuje drzemki.Brain-fog najbardziej przypomina stan narkotycznego odurzenia.

Bibliografia• Hahn i inni, „Dental Silver Tooth Fillings: A Source of MercuryExposure Revealed by Whole-body Image Scan and Tissue Analysis”,Uniwersytet Calgary, Alberta, Kanada, 3 sierpień 1990, 2641-2646.

• Hahn i inni, „Whole-body Imaging of the Distribution of MercuryReleased from Dental Fillings in Monkey Tissues”, Uniwersytet Calgary,Alberta, Kanada, 3 sierpień 1990, 2641-2646.

• W.R. Markesbery, „Trace Elements in Isolated Subcellular Fractions ofAlzheimer’s Disease Brains”, Brain Research 533, 1990, 125-131.

• Wenstrup i inni, „Trace Element Imbalances in Isolated SubcellularFractions of Alzheimer’s Disease Brains”, Brain Research 533, 28 sierpień1989, 123-189.

• Alfred V. Zamm, „Dental Mercury: A Factor that Aggravates andInduces Xenobiotic Intolerance”, Journal of Orthomolecular Medicine,drugi kwartał, 1991, vol. 6, nr 2.

24 • NEXUS WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 2000

Page 26: Nexus 13

Szerokorozpowszechniony

pogląd mówi,że choroby

wywoływanesą przez

drobnoustroje,w rzeczywistości

jednak ich rozwójjest skutkiemchoroby a niejej przyczyną.

Arthur M. Baker

Self-Health Care System1800 S. Robertson Boulevard

Suite 239-55Los Angeles, CA 90035

USA

Sporo czasu zastanawiałem się, czy zamieścić ten artykuł na łamach Nexusa, jakoże kilka poruszonych w nim kwestii nie wydaje mi się prawdziwych, jak choćbyto, że bakterie, które powszechnie uważa się za chorobotwórcze, są, jak twierdziautor, dla nas korzystne i wspomagają proces zdrowienia. Podobnie trudnozgodzić się ze skrajnie negatywnym stosunkiem autora do produkowanych przezprzemysł farmaceutyczny syntetycznych (nie wytwarzanych z roślin) leków. Toprawda, że wywołują one często szkodliwe efekty uboczne, lecz nie możnazaprzeczyć, że w ostatecznym rachunku ratują życie. Każdy z nas choć razw życiu powrócił dzięki nim do zdrowia. Być może mechanizm ich działania jestinny, niż sądzą ich twórcy, ale to już inna sprawa.

W jednej – i jednocześnie najważniejszej – kwestii autor ma jednak rację, choćz innego punktu widzenia, a mianowicie w tym, że bakterie nie są przyczyną, aleskutkiem choroby. Osoby, które interesują się parapsychologią i medycynąnaturalną, wiedzą doskonale, że osoby sensytywne, potrafiące widzieć ludzkiebiopole, zwane przez wielu aurą, są w stanie czasami z wielomiesięcznymwyprzedzeniem w stosunku do konwencjonalnych metod diagnostycznych „prze-widzieć” chorobę. Po prostu dostrzegają zniekształcenia, lokalne zmiany barwybiopola, które oznaczają zakłócenia w przepływie energii. Zakłócenie lub bloka-da przepływu energii przez dany organ powoduje jego wadliwe funkcjonowanie,którego następstwem jest zachwianie metabolizmu, co z kolei może powodowaćnieprawidłowy rozwój komórek lub umożliwiać rozwój określonym szczepomszkodliwych bakterii itd.

Nawet jeśli autor myli się w pewnych kwestiach (jeśli rzeczywiście się myli),artykuł ten może być interesującym przyczynkiem do dyskusji na temat zdrowia,chorób etc. Trzeba bowiem wiedzieć, że wiele poglądów współczesnej medycynyna temat człowieka, zdrowia i chorób jest dalekich od prawdy, co jest przyczynąwielu jej niepowodzeń.

Wydawca

TEORIA PASTEURA O ZWIĄZKU PRZYCZYNOWYM MIĘDZY BAKTERIAMII CHOROBAMI

W roku 1864 francuski chemik Louis Pasteur stworzył Bakteriologię (naukao bakteriach) i Teorię Zarazkowej Przyczyny Chorób (TZPC), wykazując

istnienie różnych mikroorganizmów i wyciągając z tego wniosek, że zarazkipowodują zmiany patologiczne w żywych kulturach hodowanych w laboratorium.

TZPC mówi, że choroba jest skutkiem inwazji specyficznych agresywnychmikroorganizmów. Specyficzny zarazek jest odpowiedzialny za określoną choro-bę i mikroorganizmy są zdolne do rozmnażania się i przenoszenia poza organiz-mem ludzkim.

Przyjmując teorię, że zarazki wywołują chorobę, nie musieliśmy już dłużejponosić odpowiedzialności za choroby powodowane przez przekraczanie przeznas samych praw zdrowia. Zamiast tego winimy zarazki, które atakują ciało.

TZPC skutecznie przesunęła naszą osobistą odpowiedzialność za zdrowiei dobre samopoczucie na barki zawodu medycznego, który podobno wiedział, jakzabić szkodliwe zarazki. Nasze własne osobiste zdrowie wymknęło się spod naszejkontroli.

Niemal każdy w Zachodnim świecie został wychowany w przekonaniu, żezarazki wywołują chorobę: że choroba jest bezpośrednią konsekwencją działaniajakiegoś zewnętrznego czynnika – zarazka lub wirusa.

Ludzi nauczono bać się bakterii i wierzyć bez zastrzeżeń w ideę zakażenia: żespecyficzny, wrogi i agresywny zarazek chorobowy przechodzi z jednego gos-podarza na innego. Ludzie zostali też zaprogramowani, aby wierzyć, że zdrowie-nie wymaga jakiejś potężnej siły, aby usunąć to, co ponosi winę (za chorobę).W ich mniemaniu jest mało prawdopodobne, aby choroba powstała wskutek ichwłasnego postępowania.

WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 2000 NEXUS • 25

Page 27: Nexus 13

Wykluczenie z diety surowegojedzenia spowodowało

nieuniknione pogorszeniestanu zdrowia. Rozpoczęła się

też praktyka zabijaniazarazków za pomocą leków,co spowodowało powstanie

chorób jatrogennych... i dalszepogorszenie stanu zdrowia.

„Era zarazków” przyczyniła się do reformy higieny zdro-wia w XIX wieku i, jak na ironię, ludzie znaleźli równieżkojące samozadowolenie obciążając winą za zły stan swoje-go zdrowia wrogich, mikroskopijnych „napastników” za-miast przyznać, że odpowiedzialny zań jest niezdrowy stylżycia i własne cierpienie.

Pasteur był chemikiem i fizykiem i wiedział bardzo małoo procesach biologicznych. Był szanowanym, wpływowymi charyzmatycznym człowiekiem, jednak jego chorobliwy lękprzed zakażeniem i wiara w „złośliwość i wojowniczość”zarazków miały powszechne dalekosiężne konsekwencjew środowisku naukowym, które było przekonane o za-grożeniu człowieka przez mikroby. Tak narodził się strachprzed bakteriami (bakteriofobia), który istnieje do dzisiaj.Przed odkryciami Pasteura nauka medyczna była nie zor-ganizowaną składanką różnych chorób z wyobrażanymiprzyczynami, które leczono raczej symptomatologiczniea nie sięgając do podstawowych przyczyn. Do tego czasuewolucja myśli medycznej miała swoje źródła w starodaw-nym szamanizmie, przesądach i religii, wierze w nawiedzają-ce istoty i duchy. Medycyna bez skutku poszukiwała nama-calnej podstawy, na której mogłabyoprzeć swoje teorie i praktykę. Pas-teur dał więc tej profesji „zarazek”.

Do lat 70-tych XIX wieku me-dycyna w pełni zaadoptowała teorięzarazków i z zapałem kultywuje jądo dzisiaj. Pojawienie się mikrosko-pu umożliwiło ujrzenie, zróżnico-wanie i sklasyfikowanie organiz-mów. Atakujące mikroby uważanoteraz za przyczynę chorób.

Przemysł medyczno-farmaceu-tyczny rozpoczął nieustające poszu-kiwania doskonałego leku, któryzwalczy wszystkie powodujące cho-roby mikroby. Amerykańskie Stowarzyszenie Medyczne (A-merican Medical Association) wymienia obecnie ponad10 000 chorób.

Powszechna akceptacja teorii zarazków i szeroko rozpo-wszechniona bakteriofobia spowodowały szalone wysiłkiw celu uniknięcia zagrożenia ze strony zarazków. Zainaugu-rowano całą epokę nowej medycyny włącznie ze sterylizacją,pasteryzacją, szczepieniami i lękiem przed jedzeniem suro-wych produktów.

Autorytety medyczne doradzały społeczeństwu dokładnegotowanie jedzenia i gotowanie wody.

Wykluczenie z diety surowego jedzenia spowodowałonieuniknione pogorszenie stanu zdrowia. Rozpoczęła sięteż praktyka zabijania zarazków za pomocą leków, cospowodowało powstanie chorób jatrogennych (wywołanychprzez działania medyczne) i dalsze pogorszenie stanu zdro-wia. Wprowadzono różne programy mające na celu wy-tworzenie „odporności” na różne zarazki za pomocą szcze-pionek i surowic, ze straszliwymi skutkami.

Na szczęście, wstręt do jedzenia surowych potraw będą-cych rzekomo niebezpiecznymi z uwagi na dużą zawartośćbakterii został w dużej mierze przezwyciężony, chociażzakaz w stosunku do nie pasteryzowanych produktów mle-cznych obowiązuje nadal w większości stanów (USA). Z ko-lei akceptacja trujących leków i szczepień nie zmniejszyłasię w znaczący sposób.

Pasteur nie jest twórcą „Teorii Zarazków”Tak naprawdę pierwsza Teoria Zarazkowej Przyczyny

Chorób została opublikowana w roku 1762 (niemal 100 lat

przed teorią Pasteura) przez wiedeńskiego lekarza draM.A. Plenciza. W roku 1860 Louis Pasteur przypisał sobiejego eksperymenty i teorię i został uznany za jej twórcę.Bliższe informacje na ten temat można znaleźć w książceR.B. Pearsona Pasteur: Plagiarist, Imposter (Pasteur – plagia-tor, oszust) oraz Douglasa E. Hume’a Béchamp or Pasteur?A Lost Chapter in the History of Biology (Béchamp czyPasteur? – zaginiony rozdział w historii biologii).

Claude Bernard (1813-1878) kwestionował wiarygod-ność teorii zarazków i utrzymywał, że ogólny stan organiz-mu jest zasadniczym czynnikiem w chorobie, ale idea tabyła w dużej mierze ignorowana przez profesję medycznąi społeczeństwo. Bernard i Pasteur prowadzili wiele sporówna temat zależności mikrobów od wewnętrznego środowis-ka, w którym się rozwijają.

Pasteur zdaje sobie sprawę z pomyłkiOkoło roku 1880 Pasteur przyznał się do pomyłki.

Według dra Duclaux (jednego z jego współpracowników)Pasteur odkrył, że gatunki mikrobów mogą przechodzićwiele transformacji. Te fakty nie były zgodne z jego teorią

zarazków i podważały samą jej pod-stawę.

Często przeocza się fakt, że oko-ło roku 1880 Pasteur zmienił swojąteorię. Według dra Duclaux Pas-teur stwierdził, że zarazki są „u-trzymywane zwykle w granicachprzez prawa naturalne, ale kiedywarunki się zmieniają, kiedy wzras-ta ich zjadliwość, kiedy ich gospo-darz jest osłabiony, zarazki są zdol-ne do opanowania terytorium po-przednio dla nich niedostępnego”.Stanowi to przesłankę, że zdrowyorganizm jest odporny i nie podat-

ny na choroby.Wraz z pojawieniem się tajemniczego zarazku Pasteura

medycyna zamknęła się pod maską „nauki” i od tego czasuz sukcesem utrzymywała społeczeństwo w nieznajomościprawdziwej natury choroby.

BAKTERIE I ICH SYMBIOTYCZNA ROLAW ORGANIZMIE

Bakterie są naszym symbiotycznym partnerem i ichobecność w organizmie jest całkowicie normalna. Działająone w symbiozie z organizmem gospodarza pomagającw rozkładzie i usuwaniu materiałów toksycznych orazw tworzeniu składników odżywczych istotnych dla naszegożycia.

Lactobacillus acidophilus, Lactobacillus bifidus i bakteriecoli są normalnie obecne w ludzkim przewodzie pokar-mowym i są czasem nazywane „przyjazną, dobroczynną lubsymbiotyczną florą bakteryjną przewodu pokarmowego”.Obecność ich w organizmie jest konieczna do prawidłowegoprzyswajania i utylizacji cząstek pokarmowych; do wspoma-gania odżywiania komórkowego; do pobudzania perystal-tyki; do odtruwania i tworzenia miękkiego, gładkiego stolca;oraz do zmniejszania ilości zarazków patogennych. (Anty-biotyki niszczą te formy użytecznych bakterii).

Bakterie i mikroorganizmy stanowią też istotną częśćświatowego łańcucha pokarmowego. Kiedy materia organi-czna w ustrojach roślin i zwierząt ulega naturalnemu roz-kładowi, bakterie i pleśnie z rodziny monera rozkładająwysoce skomplikowane cząstki organiczne na proste odpadynieorganiczne, których elementy zostają wydalone z po-

26 • NEXUS WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 2000

Page 28: Nexus 13

W przypadku choroby bakterienie „atakują” organizmu,ponieważ są już obecne

w przewodzie pokarmowym...W potrzebie bakterie

przenoszone są do układukrążenia w celu wspomaganiaprocesu oczyszczania fizjologiiz nagromadzonych produktów

rozpadu.

wrotem do gleby, skąd mogą być ponownie pobrane jakopokarm przez rośliny i poprzez proces fotosyntezy zor-ganizowane w szeroki wachlarz form materii roślinnej,włączając w to pokarm dla ludzi, taki jak owoce, orzechyi nasiona.

Bakterie są zwykle prymitywnymi formami życia, któreegzystują żerując na martwej materii organicznej. Roz-kładają one materiały odpadkowe w naszym ustroju, tak jakczynią to w świecie roślin i zwierząt.

W procesie życia bakterie wytwarzają pewne materiałyodpadowe, które są użyteczne dla naszych ciał, i w tymkontekście bakterie są niezbędne dla naszego życia – beznich nasza egzystencja byłaby niemożliwa. Na przykładbakterie należące do flory bakteryjnej przewodu pokar-mowego są bardzo potrzebnym symbiotycznym partneremczłowieka odpowiedzialnym za syntezowanie witaminy B12

i witaminy K w naszym ustroju.Nasz organizm zawiera zapas witaminy B12 na około 5 lat

i otrzymuje stałe jej dostawy dzięki działaniu bakterii w dol-nych odcinkach jelit, tak samo jak dzieje się to u naczelnychi zwierząt jedzących naturalny pokarm roślinny, z człowie-kiem włącznie. Również witamina K nie musi być dostar-czana z pokarmem, ponieważ bakterie, żyjące w symbioziez człowiekiem w jego jelitach zdolne są do produkcji tegoskładnika pokarmowego, który jest konieczny do normal-nego procesu krzepnięcia krwi.

Dobroczynna rola bakterii w chorobieW przypadku choroby bakterie nie „atakują” organizmu,

ponieważ są już obecne w przewodzie pokarmowym (który,nawiasem mówiąc, jest uważany zaznajdujący się poza właściwym cia-łem). W potrzebie bakterie przeno-szone są do układu krążenia w celuwspomagania procesu oczyszczaniafizjologii z nagromadzonych produ-któw rozpadu.

Kiedy w organizmie powstajewysoce zlokalizowana toksycznakondycja, jak dzieje się to podczasprocesu zapalnego, ustrój absorbu-je bakterie z przewodu pokarmo-wego i/lub z innych części ciałai przenosi je tam, gdzie powstałonagromadzenie toksyn.

Podczas procesu zapalnego ro-pa powstaje z nagromadzenia martwych komórek i z działa-lności leczących białych ciałek krwi, jakie występują w miejs-cu zapalenia; a bakterie mnożą się, aby żerować na ropiei przetwarzać ją, co ułatwia organizmowi jej wydalenie.

W ten sposób bakterie pomagają w ramach symbiozyw rozkładaniu tych toksycznych materiałów w celu icheliminacji. Jednak powstające w tym procesie wydzielinybakterii są toksyczne. Wydzieliny bakterii odzwierciedlająstan chorobowy konsumowanych trucizn, tak więc te od-pady są wysoce zjadliwe. Jeśli nie zostaną wydalone z or-ganizmu, następuje takie ich nagromadzenie, że w ustrojupowstaje kryzys oczyszczająco-zdrowotny.

Bakterie nie powodują choroby, ale są pożytecznymiorganizmami, które pomagają w rozkładzie martwego mate-riału komórkowego po zakończeniu przez komórki organiz-mu swojego normalnego cyklu życiowego.

Proces ten pomaga eliminować martwy materiał z or-ganizmu i podobnie bakterie pomagają w usuwaniu sub-stancji toksycznych. Dlatego można je stale obserwowaćpodczas procesów choroby-oczyszczania, ponieważ procesy

te wymagają dezintegracji nagromadzonych trujących od-padów, które organizm stara się usunąć.

Jednak bakterie nie powodują śmierci materii organi-cznej, na której działają, ponieważ są częścią wyniku choro-by a nie jej przyczyną.

Bakterie i zarazki grają ważną rolę w rozwoju choroby,ale nie są jej zasadniczą przyczyną, jak się powszechnieuważa. Bakterie są blisko związane z poważną chorobą, leczdorzucają jedynie drugorzędne lub trzeciorzędne czynnikikomplikujące wytwarzając produkty uboczne swojego dzia-łania fermentacyjnego i oczyszczającego w wyniku prze-twarzania pewnych silnych toksyn już obecnych w zakażo-nym organizmie.

Kwas mlekowy, kwas octowy (ocet), alkohol z procesówfermentacyjnych, a także amoniak, indole, skatole i purynyitp. pochodzące z procesów rozkładu są toksyczne, chociażnasz organizm w warunkach normalnego zdrowia łatwousuwa te formy bakteryjnych odchodów. W istocie nasz kałi mocz są przeładowane odpadami rozkładu białka po-wstałymi zarówno wskutek działania bakterii, jak i naszegowłasnego metabolizmu.

Bakterie potrzebują pożywienia, aby rosnąć i rozmnażaćsię. Kiedy w organizmie powstaje niebezpieczne nagroma-dzenie materiałów odpadowych zagrażające jego integral-ności, nasze symbiotyczne bakterie wchodzą do akcji i doko-nują działania dozorująco-oczyszczającego uwalniając or-ganizm z brudu i odpadków, po czym ponownie wracają dostanu pasywnego.

Bakterie mają ważną rolę do odegrania w procesiezdrowienia. Zarazki biorą udział w praktycznie wszystkich

zjawiskach chorobowych wymaga-jących rozkładu odpadów i materia-łów toksycznych obecnych w orga-nizmie, które ustrój usiłuje usunąć.Działają jak zmiatacze oczyszczajączaatakowane obszary nasycone tru-cizną. Z chwilą gdy to zadanie zo-staje wypełnione, ich liczba zmniej-sza się.

Dlatego powtórzę raz jeszcze:bakterie są związane z chorobą, alenie są jej przyczyną, bowiem jej niepowodują, podobnie jak muchyśmieci, na których żerują. Pogląd,że zarazki stanowią przyczynę śmie-rci materii organicznej, ponieważ

są obecne i czynne w procesach rozkładu tej martwejmaterii, jest błędny.

Kiedy istnieje toksykoza i zagraża dobru organizmu,organizm odpowiada oczyszczaniem z toksyn i objawy cho-roby zanikają. Bakterie są obecne, aby rozkładać odpadymetaboliczne, toksyny, martwe komórki i tkanki, i jakotakie są zasadniczo ważną częścią procesu zdrowienia.

Bakterie są zdolne tylko do jednego działania w stosun-ku do procesu chorobowego: rozkładania martwej materiijako swego pożywienia. Bakterie rozmnażają się, ponieważistnieje martwa materia organiczna stanowiąca ich pożywie-nie, a nie dlatego, że nagle stały się wrogie.

We względnie jałowym środowisku umierają z powodubraku pożywienia, tak jak podobnie umierają w otoczeniu,jakie same stwarzają – mianowicie w obecności swoichwłasnych toksycznych wydzielin w postaci kwasu mlekowe-go, octowego, alkoholu, amoniaku i wielu innych produk-tów rozpadu białka.

Nazywanie działania bakterii „atakiem” lub „inwazją” zestrony zarazków jest niestosowne, chyba że uważamy, iż jest

WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 2000 NEXUS • 27

Page 29: Nexus 13

Bakterie rozmnażają się,ponieważ istnieje martwa

materia organicznastanowiąca ich pożywienie,

a nie dlatego, że naglestały się wrogie.

to atak na toksyny. Jedyny prawdziwy atak, jaki ma miejsce,to ten, jaki prowadzimy w stosunku do własnego organizmu,kiedy nieustannie gwałcimy nasz ustrój około 30 razy każ-dego dnia, wliczając w to spożywanie „martwego” pokarmui napojów, przyjmowanie leków, stałe późne kładzenie sięspać i niepotrzebne przejadanie się – wszystko to powodujewyczerpanie i przemęczenie organizmu.

Z drugiej strony, bakterie nie mogą rozwijać się w zdro-wym organizmie. To dlatego nie są obecne w czystym,dobrze odżywionym ciele. Jednak życie w wolnym od bak-terii otoczeniu nie jest możliwe, a nawet nie jest pożądane.W naszym organizmie stale żyją biliony bakterii.

Bakterie podlegają mutacjom w zależności od rozkładupodłoża w otoczeniu

Nie ma chorobotwórczych bakterii, zarazków, mikro-bów, bakcyli lub wirusów: to otoczenie i gospodarz deter-minuje objawy choroby i typ bakterii, jakie się mnożą.Zarazki nie powodują choroby; to raczej ciało generujeokazje chorobowe powodując w następstwie rozmnażaniesię zarazków.

Aby dany zarazek mógł egzystować, musi mieć odpowie-dnie otoczenie stworzone przez to-ksyczne i patologiczne skażenie na-sycające ciało. Skażenie systemutworzy wtedy specyficzną kulturęzarazków, zależnie od tego, gdziew organizmie nagromadziły się od-pady, i zgodnie z niezdrowymi na-wykami życiowymi chorego.

Punktem kluczowym jest jednakto, że to chorobowa kondycja tok-syczna, kiedy ciało jest obezwład-nione przez trujące odpady, tworzy środowisko przychylnemutacjom bakterii w postaci powszechnie łączone z po-szczególnymi chorobami. Warunki, jakie stwarza choroba,sprzyjają proliferacji i zwiększającej się zjadliwości, dopókiich pożeranie toksycznych odpadów nie zostanie dokonane.

Kiedy zapytacie bakteriologa, co jest pierwsze, podłożeczy bakteria, zawsze odpowie wam, że do rozwoju bakteriikonieczne jest skażone środowisko. Bakterie nigdy nierozprzestrzeniają się, kiedy nie ma pożywienia lub podłożadla ich rozwoju, ale mnożą się gwałtownie, kiedy znajdująrozkładający się materiał stanowiący dla nich pożywienie,i umierają, kiedy nastaje głód lub przeciwności w ichotoczeniu.

Tak więc bakterie nie tworzą swojego pożywienia, takjak i muchy nie tworzą śmieci. Śmieci lub brud w naszymorganizmie muszą poprzedzać obecność inwazji bakteryj-nej: bakterie nie są przyczyną choroby; są obecne z jejpowodu.

Sami bakteriolodzy mylnie dzielą populacje zarazków naspecyficzne „dobre zarazki” i „złe zarazki” i przeoczają fakt,że dobre zarazki mają zdolność mutacji i proliferacji w złewrogie zarazki, kiedy ich podłoże staje się odpowiednie dotakiej zmiany.

Inaczej mówiąc, zarazki mogą modyfikować swoją struk-turę i funkcje metaboliczne zgodnie z warunkami panujący-mi w środowisku, w którym się znajdują. Istnieją jakomnóstwo szczepów, kształtów i zdolności metabolicznychi mogą pojawiać się w kształcie pałeczek lub w postacikulistej zależnie od warunków narzuconych przez ich środo-wisko.

Teoria zarazków powstała na podstawie przekonania, żezarazki chorobowe są specyficznymi, niezmiennymi jedno-stkami w sensie ich biologicznej budowy i charakterystyki

chemicznej. W roku 1968 zdobywca nagrody Pulitzerai wybitny bakteriolog dr Rene J. Dubos zaprzeczył temuprzekonaniu, wykazując, że zjadliwość szczepów mikrobówjest zmienna.

Już w roku 1914 dr E.C. Risenow z Laboratoriów Mayow Rochester w stanie Minnesota opisał w Journal of Infec-tious Diseases doświadczenia, które wykazały, że bakterieropotwórcze (paciorkowce) mogą zmieniać się w zarazkipowodujące zapalenie płuc (pneumokoki) wskutek niewiel-kich zmian dokonanych w ich środowisku i wskutek żywie-nia ich wirusami zapalenia płuc – martwą materią organicz-ną z przejawami choroby.

Kiedy odwrócono procedurę, bakterie szybko wróciły dopostaci bakterii ropotwórczych. W każdym przypadku zmia-ny środowiska i źródła pokarmu bakterie, niezależnie odtypu, szybko mutowały w inne formy.

Dwóch nowojorskich bakteriologów w podobnym do-świadczeniu zmieniało koki (okrągłe bakterie w kształciejagód) w bakcyle (bakterie w kształcie pałeczek) i odwrot-nie. Paciorkowiec (zarazek zapalenia płuc) może zmienićsię w bakcyla (zarazek tyfusu – pałeczkę) przez niewielkiezmiany w jego środowisku i przez żywienie go wirusem

tyfusu – specyficzną martwą mate-rią organiczną typową dla prolifera-cji tego typu bakterii.

Kiedy procedura zostaje odwró-cona, zarazki tyfusu stają się pono-wnie zarazkami zapalenia płuc, ilu-strując, że w istocie każda bakteriamoże modyfikować i adaptowaćswoją strukturę i funkcje metaboli-czne zgodnie ze zmianami swojegośrodowiska. Podobnie zjadliwość

zarazków może być zmieniana w laboratorium według wolitechników.

Organizm w stanie toksemii produkuje zjadliwe zarazkiJest więc oczywiste, że zarazki nie są bezpośrednią

przyczyną choroby – to raczej generowany przez ciałokryzys uzdrawiający produkuje zarazki, tworząc odpowied-nie środowisko, w którym nietoksyczne bakterie w septycz-nym otoczeniu mutują do postaci toksycznych mikroor-ganizmów. Aby zarazki stały się niebezpieczne, muszą zmie-szać się ze skoncentrowanymi produktami odpadowymi,zanim przejdą metamorfozę w jednostki toksyczne.

Chociaż jest prawdą, że bakterie istnieją wszędzie, mik-roorganizmy mnożą się w organizmie jedynie wtedy, gdyu danej osoby rozwija się toksemia spowodowana nie-zdrowym stylem życia.

Kiedy wielkie ilości utlenionej materii organicznej sąeliminowane przez gardło, płuca lub inną drogą, bakterierozmnażają się w postępie geometrycznym. W ciągu godzinmogą osiągnąć liczbę bilionów, ale zanim mogą się zacząćrozmnażać, musi już istnieć odpowiednie „podłoże”.

Anginę i ból gardła uważa się za dolegliwości wywołaneprzez paciorkowce. Jest to popularna forma bakterii w ro-dzinie Streptococcus – organizm okrągłego kształtu, któryrównież rozkłada lub zakwasza mleko (inne bakterie za-kwaszają, a inne rozkładają! – przyp. tłum.).

Można łatwo przygotować hodowlę zawierającą miliardypaciorkowców, jak w jogurcie, i zdrowa osoba jedząc zawie-rający ją jogurt nie zachoruje na anginę (inne paciorkowceznajdują się w jogurcie, a inne powodują anginę! – przyp.tłum.) Kiedy wprowadzi się je do mleka, w ciągu godzinrozmnożą się do bilionów. Trudno znaleźć osobę, która niema takiej formy bakterii w gardle, z wyjątkiem tych, które

28 • NEXUS WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 2000

Page 30: Nexus 13

Naukowcy wiedzą, żespecyficzne dla danej choroby

bakterie są znajdowane niezawsze i nie w każdym jejprzypadku. Wprowadzenie

hodowli zarazków do zdrowegoorganizmu nie zawsze wywołuje

objawy choroby.

używają dużych dawek antybiotyków lub innych niszczącychżycie leków.

Chociaż paciorkowce same w sobie nie są niebezpieczne,jako że miliony ich znajdują się w gardle przeciętnej osobyi w innych częściach naszego ciała, to jednak ich wydalinymogą być wysoce toksyczne, gdy wspomagają one rozpadi rozkład materiałów odpadowych, które organizm wydalaprzez płuca, gardło, błony śluzowe i/lub skórę.

Ból gardła jest w rzeczywistości podrażnieniem tkanekspowodowanym przez substancje wydalane albo wprowa-dzane do gardła. Paciorkowce używają wydzielin jako pod-łoża. Kiedy dostępna jest duża koncentracja materiałówtoksycznych, rozmnażają się ogromnie. Powtarzam, pacior-kowce nie są szkodliwymi bakteriami, gdyż są one normalnączęścią flory organizmu.

Naukowcy wiedzą, że specyficzne dla danej chorobybakterie są znajdowane nie zawsze i nie w każdym jejprzypadku. Wprowadzenie hodowli zarazków do zdrowegoorganizmu nie zawsze wywołuje objawy choroby. Licznedoświadczenia z podawaniem czystej hodowli zarazkówtyfusu, zapalenia płuc, dyfterytu, gruźlicy i zapalenia oponnie spowodowały szkodliwych skutków.

Jak już podaliśmy, w 28-40 procent przypadków dyfterytubakterie dyfterytu są nieobecne. Podobnie u około 20 procentchorych wenerycznie (kiła, opryszczka, rzeżączka itp.) nieznaleziono gonokoków ani krętków. Mówiąc, że bakteriepowodują wrzód, krostę lub pryszcz na genitaliach, pomijamyfakt, że są one wynikiem autolizy (trawienia tkanek przezorganizm). Tworzenie czyraków i zapaleń charakterystycz-nych dla chorób wenerycznych jestzasadniczym działaniem organizmua nie inwazją bakterii lub wirusów.

Podobnie zapalenie płuc uważasię za chorobę wywołaną pneumo-kokiem (dwoinką zapalenia płuc),chociaż jest on nieobecny w ponad25 procentach przypadków (zapale-nie płuc może być wywołane przezwiele innych zarazków nie mówiącjuż o grzybicach – przyp. tłum.). Cowięcej, podanie bakterii zdrowemuorganizmowi nie wywołuje choroby.

Nawet podczas wczesnych okresów kataru wydzielinaz nosa jest kompletnie pozbawiona bakterii, gdyż żadne niesą znajdowane w wodnistym śluzie w przeciągu pierwszychdwóch lub trzech dni. Kiedy pojawia się gęsta ropna wy-dzielina pojawiają się pneumokoki, paciorkowce i gronkow-ce. Skoro bakterie są w tak zwracający uwagę sposóbnieobecne na początku zaziębienia, musi mieć ono innąprzyczynę. Wywoływanie zaziębienia przypisuje się obecnieokoło 150 różnym wirusom.

Zaziębienia się nie „łapie”; jest ono raczej wynikiemnaszego wyczerpującego trybu życia. Bakterie ani wirusy niemają nic wspólnego z rozwojem zaziębienia. Mogą byćczynnikiem komplikującym, z chwilą gdy zostanie wyelimi-nowana saprofityczna funkcja żerowania na odpadach. Bak-terie rozmnażają się tak długo, jak długo tkanki pozostająw nienormalnym stanie. Kiedy działanie wydalające i oczy-szczające zostanie zakończone, zanikają.

Lekarze chętnie przyznają, że nie wiedzą dokładnie,jakie wirusy powodują zaziębienie, gdyż kiedy wirus zazię-bienia zostaje rozpylony do gardła, powoduje zapaleniejedynie u osobników podatnych, których tkanki są jużpodrażnione przez obce czynniki. W dodatku, tak zwanebakterie chorobotwórcze powodujące choroby dróg odde-chowych są obecne w popłuczynach z gardła osób zaziębio-

nych, ale zabicie tych mikroorganizmów nie skraca czasuchoroby.

Zaziębieniom można zapobiec, ale najpierw trzeba po-znać ich przyczynę. Tak długo, jak długo będzie się uważać,że bakterie i wirusy są ich przyczyną i że „łapiemy” je, i jakdługo nasze wysiłki będą skierowane przeciw tym mikro-skopijnym jednostkom, zaziębienia będą brać górę. Zazię-bienie jest koniecznym działaniem oczyszczającym spowo-dowanym przez nagromadzenie w krwi, limfie i tkankachnie wydalonych odpadów metabolicznych, i przez wchłania-nie toksycznych produktów odpadowych trawienia.

Ostateczną przyczyną zaziębienia jest styl życia, któryobniża skuteczność trawienia, powstrzymuje wydalanie i po-woduje wyczerpanie, pozwalając na skażenie środowiskawewnętrznego – na stan fizjologicznego smogu, że takpowiem.

Jeśli zarazek nie powoduje choroby za każdym razem,kiedy „infekuje” organizm, nie jest jej przyczyną. Przy-czyna musi być spójna i specyficzna w działaniu. Zarazki sąwszechobecne i nie wywierają zawsze specyficznego wpływu.

Zarówno dowody laboratoryjne, jak i obserwacje em-piryczne potwierdzają, że choroba jest reakcją ciała nazatrucie, a nie na zarazki – bakterie nie atakują ani niekontrolują organizmu, bo nie przekraczają warunków fizy-cznych.

Organizm kontroluje swoją populację bakteriiNormalnie zdrowe organizmy zabijają bakterie i pasoży-

ty i mają wbudowane wewnętrzne mechanizmy obronne.Bakterie są bezradne wobec żywychkomórek, zwłaszcza białych ciałekkrwi i innych stanowiących natural-ne linie obronne.

Żywimy miliardy mikroorganiz-mów w jelitach, na skórze,w ustach, nosie i w innych częściachciała. Sławny dr Lewis Thomas,który prowadzi Instytut Raka Slo-an-Kettering, powiedział: „Należyżałować nie człowieka, który złapałbakterię, ale bakterii złapanej przezczłowieka”. Ludzkie ciało jest bar-

dzo trudnym środowiskiem dla bakterii, mocno je ograni-czającym i kontrolującym.

Węzły limfatyczne – skupienia tkanki gruczołowej znaj-dujące się wzdłuż naczyń limfatycznych w całym ciele– mają za zadanie usuwanie bakterii i obcych cząsteczekz krążenia limfatycznego i dostarczanie limfocytów doukładu krążenia. Węzły limfatyczne i śledziona stanowiączęść układu siateczkowo-śródbłonkowego organizmu kie-rującego komórkami fagocytującymi rozsianymi w orga-nizmie, które mogą trawić bakterie, cząsteczki stałe i innebłądzące komórki. Pomaga to utrzymać organizm w sta-łym zdrowiu.

Na przykład miliony a nawet biliony bakterii i grzybów sąkażdego dnia przypadkowo wchłaniane z przewodu pokar-mowego do krążenia wrotnego. Są one tak skuteczniezatrzymywane i niszczone przez białe ciałka krwi i makro-fagi, że prawie żadna bakteria nie przedostaje się nigdy dokrążącej krwi (chyba do dużego krwioobiegu, bowiem krą-żenie wrotne to też krążąca krew! – przyp. tłum.).

Leukocyty (białe ciałka krwi) są organizmami obronnymikrwi zapobiegającymi intoksykacji przez bakterie, odpadkigotowanego pokarmu lub inne toksyczne materiały. Leuko-cytoza (podwyższona ilość białych ciałek w krwioobiegu)powstaje jako odpowiedź na zapalenie, na nadmierną ilość

WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 2000 NEXUS • 29

Page 31: Nexus 13

Gdyby bakterie byłyprzyczyną choroby, nie

byłoby remisji,i rozprzestrzenianie się

zarazków trwałoby niczymnie utrudnione.

bakterii w organizmie i na przeciążenie gotowanymi pokar-mami – wszystko to są zjawiska patologiczne.

Organizm musi znajdować się w stanie zatrucia, zanimrozwinie się proces chorobowy. Ani bakterie, ani nic innegonie może rozpocząć i podtrzymać kryzysu uzdrawiającego(healing crisis – termin często używany w medycynie alter-natywnej dla określenia procesu oczyszczania organizmuz toksyn – np. w czasie głodówki, diety odtruwającej itp.– przyp. tłum.) – mikroorganizmy nie są zdolne do zunifiko-wanej akcji i nie mogą istnieć, kiedy nie ma dla nichpożywienia (podłoża) mogącego utrzymać je przy życiu.Zdrowe, żywe komórki nie stanowią podłoża dla bakterii,ale rozkładające się substancje tak.

Jeśli zdrowy organizm może „złapać” zaziębienie lubgrypę spowodowaną zarazkami grypy i nie jest zdolnyoprzeć się atakowi tych mikroorganizmów, to jak późniejosłabiony organizm może w ogóle wyzdrowieć? Jak możeosłabiony organizm opierać się szturmowi bilionów roz-mnażających się mikroorganizmów? Nieuniknionym skut-kiem będzie śmierć organizmu.

Jeśli bakterie zaatakowały organizm i w następstwiepodporządkowały go sobie, jak uważa medycyna, to rozpędi tempo procesu będzie stopniowo coraz bardziej narastaći obezwładniać organizm w miarę rozwoju choroby.

Jeśli zarazki i mikroby „atakujące” obezwładnią zdroweciało, to po osłabieniu ofiary ich rozprzestrzeniająca sięreprodukcja będzie gwałtownie zwiększać pożeranie, któreustanie dopiero wtedy, gdy wyczerpane zostaną zasobypożywienia. Nie będzie wyzdrowie-nia. Jeśli bakterie i wirusy spowo-dują chorobę i osłabią ciało, jakmoże osłabiona jednostka wyzdro-wieć?

Gdyby bakterie były przyczynąchoroby, nie byłoby remisji, i roz-przestrzenianie się zarazków trwa-łoby niczym nie utrudnione.

Jeśli atakujące jednostki miały-by przewagę, nie wydaje się, abyzatrzymały proces destrukcji, raczej dalej zmniejszałybyzdolność organizmu do samoobrony. Kiedy bakterie za-czynają rozkładać ciało, jedynie zupełne wyczerpanie wszys-tkich materiałów organicznych kończy ich działanie – kiedy,jak to się mówi, „wszystko zostanie ogryzione do kości”.

Logika mówi nam, że jeśli mikroby „czynią kogoś cho-rym” i rozmnażają się w biliony, to stając się liczniejszei silniejsze mogą stopniowo coraz bardziej nadwątlać ener-gię, witalność i zasoby ofiary. Jak może ten proces zostaćodwrócony przez bardzo osłabiony organizm?

Cała koncepcja opanowania przez mikroby, a następnieodwrócenia sytuacji wydaje się dobra w powieści, ale jestfałszywa fizjologicznie. W naturze, jeśli raz zostaje ustalonadominacja nad osłabionym organizmem, dalszą konsekwen-cją tego stanu rzeczy jest jego postępujący upadek. Kiedyzebry zostają zdominowane przez drapieżniki, rzadko prze-żywają. Kiedy bakterie zaczynają rozkładać materię or-ganiczną, kontynuują ten proces do wyczerpania zasobówpożywienia.

Ciało nie tłumi wzrostu i rozmnażania „zarazków choro-bowych”, dopóki chorobliwe toksyny, na których żerują, niezostaną skonsumowane, i dopóki proces zapalny nie zo-stanie zakończony.

Kiedy autorytety medyczne twierdzą, że choroba została„ograniczona”, w rzeczywistości oznacza to, że choroba jestprocesem odtruwania organizmu, który zakończył się, kiedyjego cel – oczyszczenie – został osiągnięty. Organizm panuje

nad sytuacją, a nie jest na łasce hord mikrobów lub jakichś„tajemniczych jednostek chorobowych”.

Tak więc choroba nie jest powodowana przez zarazki,ale przez stan zatrucia ciała, który pozwala zarazkom kwit-nąć. Tym zakłóconym stanem organizmu jest przekraczaniei gwałcenie naszych potrzeb biologicznych i nie jest to stanprzypadkowy.

To te chore warunki tworzą otoczenie korzystne dlamutacji bakterii w postaci wiązane ze specyficznymi choro-bami i dla ich wzrastającej zjadliwości i proliferacji.

Stan wewnętrznej czystości jest więc niezbędny dla zdro-wia i dobrego samopoczucia. Czysty strumień krwi, wolna,nie zakłócona cyrkulacja wszelkich płynów ustrojowych i nieutrudnione wydalanie tworzy i podtrzymuje zdrowie tkanek.Zjadliwe bakterie umierają szybko w takim środowiskuz braku odpowiedniego pożywienia.

Jeśli mikroby mają mieć jakikolwiek wpływ na powsta-wanie choroby, muszą znaleźć organizm, który produkujepodłoże odpowiednie dla ich działań metabolicznych. Niemożemy uniknąć zarazków, bowiem znajdują się one wszę-dzie – musimy być na nie odporni. Unikniemy chorób tylkoutrzymując organizm w takim stanie zdrowia, w którymzarazki będą wobec nas bezsilne.

Racjonalne uzasadnienie medyczne „podatności”i „odporności”

Nawet kiedy jesteśmy zdrowi, nasz organizm zawierabiliony grzybów, bakterii i wirusów. Kiedy lekarze stają

przed tym problemem, mówią, żechoroba nie jest spowodowana tymiczynnikami, gdyż „nie jesteś podat-ny” lub „masz wysoką odporność”.

Mówienie, że te czynniki nie sąprzyczyną chorób i że są nimi te,które powodują podatność, to zwy-kły unik, bowiem słowo podatnośćoznacza, że kryterium ustalającepodatność jest właśnie przyczynąchoroby, a nie mikroorganizm lub

czynnik obwiniany. Ten unik potwierdza, że przypuszczalneczynniki zakaźne – bakterie, wirusy i grzyby – nie powodująchoroby. Faktyczną przyczyną jest to, co powoduje podat-ność lub niską odporność.

Jeśli utrzymujemy organizm w czystym, zdrowym stanie,zarazki nie są ważne, bo podatność nie istnieje. Pojęciepodatności jest w rzeczywistości racjonalnym uzasadnie-niem medycznym, które przyznaje, że bakterie proliferująjedynie wtedy, gdy gwarantują to warunki fizjologiczne. Jestto zatem przyznanie się, że w istocie przyczyną choroby jestzanieczyszczone środowisko, bowiem gdyby jej przyczynąbyły zarazki, to każdy wystawiony na ich działanie zapadłbyna tę samą chorobę.

Wraz z wprowadzeniem do teorii medycznych pojęciapodatności w celu opisania przyczyny chorób, stan gos-podarza stał się najważniejszy w powstaniu choroby.

Podatni osobnicy to ci z wysokim poziomem toksyczno-ści organizmu i dostateczną witalnością, aby w organizmiezachodził proces choroby-oczyszczania. Kiedy taka wital-ność jest mizerna, następuje uszkodzenie tkanek organizmuwskutek nadzwyczajnego wewnętrznego zanieczyszczeniaorganizmu i powstaje podstawa dla chronicznej choroby.Jednak dopóki nasz organizm jest względnie czysty, mate-riały odpadowe nie gromadzą się i oczyszczająca pomoczarazków bakteryjnych nie jest potrzebna.

Lekarze twierdzą, że odporność w stosunku do zarazkówjest naszą jedyną ochroną przed chorobą, ale pozostawiają

30 • NEXUS WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 2000

Page 32: Nexus 13

Mówi się nam, że zarazkiatakują jedynie, kiedy tracimy

odporność. Jednak copowoduje utratę odporności?

Oczywiście utrata zdrowiaoznacza zmniejszoną

odporność.

pacjentów nieświadomych, jak zapewnić wysoki poziomstałej odporności. Mówi się nam, że zarazki atakują jedynie,kiedy tracimy odporność. Jednak co powoduje utratę od-porności? Oczywiście utrata zdrowia oznacza zmniejszonąodporność.

Jeśli więc zdrowie jest najlepszą ochroną przed chorobą,dlaczego nie promować zdrowia, ucząc społeczeństwo, jakiesą wymagania dotyczące ochrony zdrowia zgodnie z jegobiologicznym mandatem? Dlaczego nie stworzyć prawdzi-wego systemu „ochrony zdrowia” zamiast powszechnie pa-nującego systemu „ochrony chorób”, jaki mamy obecnie?Musimy promować zdrowie, żyjąc zgodnie z tymi czyn-nikami, które je tworzą.

Teoria wirusowej przyczyny choróbPoczątkowo słowo „wirus” znaczyło trucizna, a słowo

„wirulentny” (zjadliwy) – trujący. Dzisiaj wirus oznaczajednostkę submikroskopową, a wirulentny znaczy ogólniezaraźliwy. Nowoczesna medycyna stosuje termin wirus dooznaczenia ultramaleńkich form życia, które zakażają ko-mórki i które obwinia się o powodowanie coraz to większejliczby chorób.

Zgodnie z powszechnym obrazem wirusa, jest to formażycia, która pasożytuje na wszystkich formach życia, włącz-nie ze zwierzętami, roślinami i sap-rofitami (grzyby i bakterie).

W opisie choroby wirusowej,przypisuje się wirusom takie działa-nia, jak „wstrzykiwanie się”, „wylę-ganie”, „oczekiwanie”, „atakowa-nie”, posiadanie „stanu aktywne-go”, „dominacja”, „reaktywowa-nie”, „kamuflaż”, „zakażanie”, „ob-leganie”, „sianie zniszczenia”i „śmiercionośność”.

Konwencjonalne teorie medycz-ne wyjaśniają, że wirusy pochodzą z umierających komórek,które zainfekowały – wirus „wstrzykuje się” do komórkii „rozkazuje” jej rozmnażać siebie, i dzieje się tak domomentu, kiedy komórka pęka wskutek przeciążenia. Wi-rusy zostają uwolnione i poszukują innych komórek w celupowtórzenia procesu zakażając w ten sposób organizm.

Wirolodzy przyznają, że chociaż wirusy mają naturęwyróżniająco i definitywnie organiczną, to jednak nie mająmetabolizmu, nie mogą się rozmnażać w warunkach labora-toryjnych, nie mają żadnych cech charakterystycznych dlażywych form i, w istocie, nigdy nie zaobserwowano ichżywych!

„Żywe wirusy” są zawsze martweTermin „żywy wirus” oznacza tylko te stworzone z kultur

żywych komórek in vitro (w warunkach laboratoryjnych),jako że biliony ich powstają z „żywych” tkanek. I tu właśniemamy problem: nawet jeśli pewne kultury laboratoryjne sąutrzymywane przy życiu, istnieje ogromny obrót komórekw procesie i to z tych umierających komórek otrzymuje się„wirusy”. Są one zawsze martwe i nieaktywne, ponieważ niemają metabolizmu ani życia, będąc jedynie molekułamiDNA i białka.

Wirusy zawierają kwas nukleinowy i białko, ale brak imenzymów i nie mogą samodzielnie podtrzymać życia, ponie-waż nie posiadają nawet pierwszego warunku wstępnegożycia, czyli mechanizmów kontroli metabolicznej (mają jenawet skromne bakterie). Guyton’s Medical Textbook (Pod-ręcznik Medyczny Guytona) przyznaje, że wirusy nie mająsystemu reprodukcyjnego, możliwości poruszania się, meta-

bolizmu i nie mogą się rozmnażać jako żywe jednostki invitro.

Związek z mitochondriamiPonieważ „wirusy” nie są żywe, nie mogą w żadnym

przypadku zachowywać się w sposób, jaki przypisują imautorytety medyczne, a jedynie tak jak funkcjonalna jedno-stka naszego normalnego materiału genetycznego wewnątrzjądra komórki lub jądra mitochondrium wewnątrz komórki.

Mitichondrium jest żywym organizmem – jednym z róż-nych organelli (małych organów) występujących wewnątrzkażdej komórki naszego ciała. Mitochondria są mniej więcejwielkości bakterii i obie te formy mają swoje własne DNAi własny metabolizm.

Mitochondria metabolizują glukozę w molekuły ATP,który jest gotową do użytku energią zużywaną w raziezapotrzebowania przez organizm. Co te fakty mają wspól-nego z „wirusami” jako takimi? Jak zobaczymy za chwilę,wszystko.

Każdy, kto studiował cytologię (budowę komórki), wie,że najwięcej form życia w komórce stanowią mitochondria– twórcy naszej energii.

Prosty jednokomórkowy pierwotniak ma do pół milionamitochondrii. Komórka ludzka ma mniej – od kilkuset

w komórkach krwi, do 30 000 lubwięcej w większych komórkachtkanki mięśniowej. Skoro całe ludz-kie ciało zawiera od 75 do 100bilionów komórek, z których każdazawiera przeciętnie tysiące mito-chondrii, muszą ich być w naszymustroju tryliony lub kwadryliony.

Kiedy komórka umiera, podczasprocesu mitozy zostaje zastąpionaprzez komórkę-córkę, a zużyta ko-mórka zostaje rozłożona przez lizo-

zomy – silne samoniszczące, samotrawiące enzymy między-komórkowe, które rozkładają komponenty komórki na ult-ramaleńkie cząsteczki, tak że organizm może je łatwoprzerobić lub wydalić jako odpady (w procesie mitozyz jednej komórki powstają dwie nowe – żywe – komórki,a nie jedna żywa, a druga martwa – przyp. tłum.).

Każdego dnia około 300 miliardów do ponad pól bilionakomórek w organizmie umiera (zależnie od poziomu toksycz-ności), a każda z nich zawiera przeciętnie od 5 000 do 20 000mitochondrii. Kiedy komórki umierają, zostają rozłożoneprzez swoje własne lizozomy, ale jądro i genomy mitochondriisą lepiej chronione niż zewnętrzne organelle komórki i proto-plazma i często nie ulegają całkowitemu rozkładowi.

Genomy i jądra są mikroskopijnymi szablonami infor-macji genetycznej składającymi się z DNA i RNA, któredziałają jak ośrodki kontroli i magazyn prawdziwego „blue-print” komórki. Są dla mitochondrii i komórki tym, czymjest mózg dla naszego ciała.

Każda komórka i każde mitochondrium zawiera tenmateriał genetyczny, który jest w rzeczywistości najbardziejchronioną częścią komórki (dzięki jej podwójnej lipidowo-białkowej błonce), tak jak system nerwowy jest najważniej-szą i najbardziej chronioną częścią naszej fizjologii (dziękikręgosłupowi i czaszce).

W chwili śmierci komórki mitochondria zostają roz-łożone przez lizozomy, ale nie zawsze całkowicie, dzięki ichwysoce ochronnej podwójnej błonie pochewki. I tu do-chodzimy do interesującego momentu.

Guyton’s Textbook of Medical Physiology (PodręcznikFizjologii Medycznej Guytona) stwierdza, że wirus jest ma-

WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 2000 NEXUS • 31

Page 33: Nexus 13

Wirusy są po prostuobojętnym materiałem

genetycznym całkowiciepozbawionym jakichkolwiekjakości życiowych, którego

nigdy nie widziano w działaniu.

leńkim kawałkiem materiału genetycznego (nazywanegogenomem), którego wielkość to dosłownie około jednamiliardowa komórki.

Genom otoczony jest pokryciem, które jest zwykle po-dwójną błoną lipidowo-białkową i w rzeczywistości składasię z dwóch błon (niemal identycznych z błoną komórkową),które są, nawiasem mówiąc, prawdziwą strukturą jądramitochondrium.

Zdjęcia „wirusów” wykonane pod mikroskopem elektro-nowym wykazują, że ich błony są chropowate i postrzępio-ne, czasem tylko część jednej warstwy a czasem jednawarstwa i część drugiej, co jest zgodne z samotrawiącymdziałaniem lizozomów, kiedy ich działanie rozkładająceodpady komórkowe jest częściowe i niepełne. Tak więc tenopis „wirusa” jest w rzeczywistości identyczny z opisempozostałych genomów mitochondrii komórek.

Według innego punktu widzenia, wirusy były kiedyśżyjącą materią i niektóre teksty fizjologiczne przyjmująhipotezę, że są to resztki zużytych komórek. Lizozomyrozkładające zużyte komórki często nie rozkładają do końcatych otoczonych podwójną lipidowo-białkową błoną „wiru-sów”.

Jest rzeczą zdumiewającą, że badacze nie rozpoznają,czym są w istocie te struktury – zużytym materiałem genety-cznym mitochondrii, zwłaszcza fragmentami RNA i DNA.

„Wirusy” nie są mikroorganizmamiChociaż autorytety medyczne omyłkowo przypisują tym

martwym resztkom komórek moc życia i wrogość, mikro-biologowie przyznają, że wirusy są martwymi kawałkamiDNA okrytymi płaszczem błon lipi-dowo-białkowych, chociaż nieuświadamiają sobie ich źródła.

Genomy jako takie są mechani-zmami kontrolnymi, a nie mikroor-ganizmami, jak środowisko medy-czne chciałoby nas przekonać, po-nieważ tak zwane „wirusy” są poprostu martwymi fragmentami ge-netycznych resztek mitochondrii.Dlatego wirusy nie mogą spowodo-wać choroby, chyba że nagromadzą się jako brudy i zanie-czyszczą nasze komórki, tkanki i układ krążenia doprowa-dzając do śmierci komórkowej.

Tak więc wirusy są martwymi genomami z rozpadłychkomórek, których błony komórkowe nie zostały kompletnierozłożone przez komórkowe lizozomy.

Genomy nie mają żadnych cech życia i są po prostukawałkami materiału kwasów nukleinowych zwykle prze-twarzanych poprzez fagocytozę lub wydalanych jako odpady.

Zdjęcia rzekomych wirusów „wstrzykujących się” downętrza komórki w rzeczywistości ukazują komórkę do-słownie pochłaniającą „wirus” lub białkowe resztki.

Powstaje wtedy wgłębienie i materia organiczna zostajeotoczona przez substancję komórkową, która zamyka siętworząc zaimprowizowany żołądek, i „wirus” znika. Żołą-dek wypełnia się silnymi enzymami lizozomowymi, któretrawią materiał organiczny rozkładając go na aminokwasyi kwasy tłuszczowe w celu przetworzenia albo wydalenia.

Proces ten jest normalną cechą fizjologii komórki zwa-nym fagocytozą (dosłownie zjadaniem komórki) – rutyno-wym procesem przyjęcia pokarmu przez komórkę i trawie-nia enzymatycznego bakterii, resztek martwych tkanek i in-nych wędrujących komórek.

Wirusy są po prostu obojętnym materiałem genetycznymcałkowicie pozbawionym jakichkolwiek jakości życiowych,

którego nigdy nie widziano w działaniu. Zdjęcia przed-stawiane jako obiektywne są zwykłym oszustwem – to, copokazują, to zwykły fizjologiczny proces fagocytozy, któryzachodzi codziennie w organizmie nieskończoną ilość razy.

Pamiętajmy, że według tekstów medycznych poświęco-nych wirusologii i mikrobiologii wirusy mają następującecechy charakterystyczne niezgodne z cechami życiowymi:

1) Wirusy nie mają metabolizmu – nie mogą prze-twarzać pożywienia i nie tworzą energii. Są jedynie szablo-nem lub wzorem informacji, ponieważ całe są genomami.

2) Wirusy nie mają zdolności do jakiegokolwiek działa-nia – nie mają systemu nerwowego, aparatu zmysłowego,ani inteligencji, która mogłaby koordynować ruchy lub„inwazję organizmu” jakiegokolwiek rodzaju.

3) Wirusy nie są zdolne do samodzielnego rozmnażania– prawdopodobnie polegają całkowicie na „wymuszonejreprodukcji”, to znaczy reprodukcji przez organizm gos-podarza, czyli na czymś zupełnie niespotykanym w całejbiologii.

Wymuszona reprodukcjaW podstawach medycznych mówiących o przyczynach

chorób wirusowych, twierdzi się, że mamy wierzyć w wymu-szoną reprodukcję, gdzie jeden organizm (komórka) jestzmuszona do reprodukowania obcego organizmu („wiru-sa”). Nigdzie w naturze jednak żaden żyjący osobnik niereprodukuje niczego innego jak tylko osobniki własnegogatunku.

Nie zapominajmy, że stosunek wielkości wirusa do ko-mórki wynosi jak jeden do miliarda. Racjonalne uzasad-

nienie wirusowej przyczyny choróbmówi nam, aby wierzyć, że wirussam wstrzykuje się do wnętrza ko-mórki i rozkazuje jej reprodukowaćsiebie setki tysięcy razy, po czymkomórka rozpada się.

Kiedy wirus „reprodukuje się”,jego zbiorowa masa nadal wynosidużo mniej niż 1/100 procenta masykomórki. To tak, jakby powiedzieć,że jeśli wstrzykniesz sobie pół uncji

(14 g) jakiejś substancji, spowoduje ona takie ciśnieniewewnętrzne, że organizm wybuchnie!

Jedynie żywe organizmy są zdolne do działania i re-produkcji, co odbywa się pod bezpośrednią kontrolą jądra,genomu lub „mózgu”. Tak zwany „wirus” jest oderwanączęścią uprzednio funkcjonującej organicznie jednostki,której struktura genetyczna ma do tej jednostki taki samstosunek jak głowa do ciała – przypisywanie wirusom jakie-goś działania można porównać do przypisywania działaniaodciętej głowie martwej osoby!

Wirusy są toksyczne jedynie jako skumulowane odpadyNasza krew i tkanki mogą zostać nasycone generowany-

mi z wewnątrz materiałami odpadowymi, jak również czyn-nikami zanieczyszczającymi przyswajanymi z zewnątrz. In-toksykacja następuje, gdy przeciążają one organizm ponadjego zdolność do ich usuwania.

Wirusy powodują chorobę tylko w takiej mierze, w jakiejsą toksycznymi materiałami odpadowymi. W tym sensie„wirusy” istotnie powodują chorobę, ale nie jako czynnikizaraźliwe.

Pamiętajmy, że bakterie, zarazki i wirusy nie komunikująsię ani nie działają wspólnie i nie są zdolne do prowadzeniałącznych operacji jak atakujące armie – brak im inteligencjii zasobów koniecznych do prowadzenia procesu chorobo-

32 • NEXUS WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 2000

Page 34: Nexus 13

Kiedy proces odtruwaniazostaje zakończony, objawychoroby zanikają i organizm

znowu produkuje energiędla normalnych zadań.

wego. Jedynie organizm może zapoczątkować taki kryzysuzdrawiający, ponieważ to organizm jest jedyną zjednoczo-ną inteligentną jednostką zdolną do prowadzenia procesówfizjologicznych nazywanych „chorobą”.

Unikaj infekcji żyjąc zdrowoBoyd’s Medical Textbook (Podręcznik Medycyny Boyda)

stwierdza, że większość normalnych osób żywi wirusy niezapadając na poszczególne choroby wirusowe, jakie powin-ny zostać przez nie spowodowane, i że to wyczerpującewpływy przezwyciężają funkcje ochronne organizmu, „po-zwalając wirusom uzurpować sobie czynności biologicznewewnątrz komórki”.

Mówiąc ściślej, według teorii medycznych, aby pasożytlub wirus był patogeniczny, musi spełniać trzy kryteria:

1) Musi być aktywny biochemicznie – musi mieć zdolno-ści metaboliczne, aby móc przeprowadzać działania.

2) Musi zakażać lub zatruwać więcej komórek gospoda-rza niż organizm zwierzęcia lub człowieka jest zdolnyzaoszczędzić lub zregenerować – na przykład zachorujeszna grypę tylko, jeśli wirus zabije lub zakazi znaczną częśćkomórek twoich płuc; na polio, jeśli wirus zaatakuje do-stateczną liczbę komórek nerwowych; lub na zapaleniewątroby, jeśli opanuje dostatecznąliczbę komórek wątroby. (Utajoneinfekcje to te, które dotyczą małejliczby naszych komórek, jak gruź-lica, którą ma większość z nas na-wet nie zdając sobie z tego sprawy).

3) Gospodarz musi być genety-cznie i immunologicznie permisyw-ny. Musi zaakceptować patogeni nie może być nań „odporny”– można powiedzieć, że musi „pozwolić aby to się stało”.

Ludzie są stale zakażeni bakteriami i wirusami, ponie-waż są one zawsze obecne w organizmie – zatem nie możnapowiedzieć, że „atakują” one gospodarza. Choroby nie sąinfekcjami – są raczej procesem oczyszczania organizmui nie są powodowane przez bakterie lub „wirusy”.

Ani wirusy, ani bakterie nie mogą spowodować choro-by/przełomu uzdrawiającego. Prawdziwym winowajcą jestniepoprawny z punktu widzenia biologii styl życia osobycierpiącej. Kiedy okaleczające nawyki zostają usunięte, na-stępuje zatrzymanie dalszego gromadzenia toksyn i prze-staje istnieć potrzeba choroby/przełomu uzdrawiającego.Naturalnym wynikiem będzie zdrowie.

Leki przynoszą wyniki odwrotne do zamierzonychMedycy uważają, że aby dać organizmowi szansę wy-

zdrowienia, muszą zastosować leki w celu zabicia bakteriii wirusów. Wierzą również, że leki wspomagają proceszdrowienia. Leki istotnie zabijają bakterie, są jednak równieśmiertelne dla wszystkich form życia metabolicznego, włącz-nie z komórkami ludzkimi.

Stosowanie leków i preparatów roślinnych sabotuje wy-siłki organizmu zmierzające do odtrucia się, nakładającna organizm dodatkowe zagrożenie poza ohydnymi sub-stancjami, jakie usuwa on przez proces choroby. Elimi-nowanie nowo przyjętych substancji bierze teraz górę nadtymi, które w pierwszym rzędzie spowodowały kryzysuzdrawiający.

Praktyka, jaką stosuje medycyna – zabijanie zarazkówlekami, antybiotykami, czynnikami przeciwzapalnymi lubsurowicami, aby zmniejszyć aktywność zarazków – jestprzyczyną wzrastającej degeneracji populacji i chorób jat-rogennych.

Ostra choroba sama się ogranicza w zależności od czasui wysiłku, jakiego potrzeba, aby wydalić z organizmu szkod-liwe substancje. Praca wykonana w celu usunięcia bakteriiw czasie procesu choroby jest zarówno wyczerpująca, jaki nieprzyjemna dla gospodarza, ale jest niezbędnie koniecz-na dla zachowania życia i zdrowia.

Kiedy proces odtruwania zostaje zakończony, objawychoroby zanikają i organizm znowu produkuje energię dlanormalnych zadań. Siła powraca do kończyn. Organizm,choć osłabiony wysiłkiem, do jakiego został zmuszony przezpowstałą toksemię, odzyskuje siły i zdolność działaniai zdrowieje bez leczenia. Kiedy kryzys uzdrawiający zostajezakończony, zaczyna się zdrowienie.

Zarażenie się jest iluzjąNauczono ludzi lęku przed bakteriami i wirusami i bez-

granicznej wiary w ideę zarażenia się – w to, że specyficzne,złośliwe i agresywne jednostki powodujące chorobę przeno-szą się z jednego gospodarza na drugiego.

„Zarażenie się” (zakażenie) jest zdefiniowane medycz-nie jako przeniesienie choroby przez kontakt – chorobazakaźna jest przekazywana przez kontakt z osobą chorą lubprzez przedmiot, którego ta osoba dotykała. Słownik cytuje

ten mechanizm jako „wirusy lubinne zakaźne czynniki” lub „coś, cosłuży jako medium do przeniesieniachoroby przez środki bezpośrednielub pośrednie”.

Zakażenie/zarażenie się jest mi-tem medycznym, ponieważ toksycz-ne odpady nie mogą być przeniesionez jednego organizmu do drugiegoprzez normalny kontakt. Pojęcie

choroby zaraźliwej jest zwodnicze, gdyż nikt nie może oddaćswojej choroby komuś innemu, tak jak nie może oddać swojegozdrowia. Coś podobnego do zarażenia się może nastąpić, gdyosoba z bardzo wysoką toksemią styka się z kimś podobniechorym, wyzwalając w ten sposób kryzys uzdrawiający.

Co tu się naprawdę dzieje?Bakterie lub zarazki osoby z wysoką toksemią są pobu-

dzane do działania przez te martwe elementy, na którychbakterie się rozwijają. Kiedy zostają przeniesione na błonyśluzowe lub tkanki innej osoby z równie wysokim poziomemtoksemii, mogą zacząć natychmiast działać w ten samsposób jak u pierwszego gospodarza, o ile istnieją od-powiednie produkty rozkładu jako źródło pożywienia dlakolonii bakteryjnych, aby mogły one rozmnażać się i opano-wać gospodarza. Jednak zanieczyszczone środowisko jestwarunkiem wstępnym dla takiego działania bakterii.

Zdrowa jednostka z nie zanieczyszczonym, z względnieczystym krwioobiegiem nie musi się więc obawiać „choróbzakaźnych”.

Zwykle nie możemy przenieść naszego ładunku toksycznegona inną osobę, chyba że zostanie on pobrany od nas (jakw krwiodawstwie) i potem wstrzyknięty do organizmu innejosoby (jak przy transfuzji). Reprezentuje to raczej zakażeniespowodowane przez medycynę lub chorobę jatrogenną niżpowstającą w sferze naturalnych procesów biologicznych. Jestto prawdziwe wyjaśnienie „zakażenia”. Zarazki wyzwalają,przyspieszają lub podsycają proces choroby u tych, u którychistnieje stan toksemii. Ale u osób wolnych od toksemiizakażenie nie jest uzasadnione i nie następuje, jak długoorganizm jest czysty, gdyż to podłoże w organizmie przygotowu-je system do zarażenia, kiedy zaniechamy utrzymywania płynówustrojowych i tkanek w stanie czystości i skazimy je.

WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 2000 NEXUS • 33

Page 35: Nexus 13

Marynarka wojenna USAprowadziła doświadczenia,

które wykazały, że tak zwane„chore osoby” nie mogązarazić osób określanych

jako zdrowe.

Obecne „zaraźliwe/zakaźne” czynniki i wpływyW rzeczywistości nie istnieje coś takiego jak „zarażenie”,

gdyż jedyne czynniki powodujące chorobę to niezdrowez punktu widzenia biologii nawyki, takie jak nadużywaniealkoholu, kawy, palenie papierosów, narkotyki/leki, tłustei słone pożywienie z fast-foodów, rafinowane produktyspożywcze, niedostatek wypoczynku i snu, brak ćwiczeńfizycznych i światła słonecznego itd.

Są to z punktu widzenia biologii nieprawidłowe nawyki,które są przyczyną chorób szerzących się w społeczeństwie.Nie jest nią żaden „krążący wokół zarazek”, tylko to, coczynimy własnemu organizmowi, a co gwałci jego potrzebysystemowe.

Ponowne spojrzenie na „podatność”Pojęcie zakażenia jest ściśle związane z równie mylnym

pojęciem podatności, gdyż zarażenie się jest podobno moż-liwe tylko wówczas, gdy dana jednostka jest „podatna”. Teracjonalne podstawy medyczne są w rzeczywistości przy-znaniem, że zarazki nie powodują choroby. Jeśliby powodo-wały, wówczas każdy wystawiony na kontakt z nimi zapadłbyna tę samą chorobę.

W rzeczywistości „podatna” osoba jest osobą z wysokątoksemią organizmu, a równocześnie dostatecznie żywotna,aby prowadzić proces choroby-oczyszczania. Jednostka mo-że zachorować w każdej chwili, bezwzględu na to, czy zostanie wysta-wiona na „zakażenie”, czy też nie.

Kiedy zdrowa osoba rzeczywiś-cie zachowuje zdrowie wśród „cho-rób zakaźnych lub podczas epide-mii”, musi być oczywiste, że teoriazakażenia nie jest prawdziwa.

Część ciała najbardziej obciążo-na toksynami pierwsza wykazujeobjawy choroby, ale efekt ogólnyjest systemowy, ponieważ wszystkie organy i gruczoły or-ganizmu zostają w pewnym stopniu osłabione.

A co z naszymi prawdziwymi „epidemiami”?Tymczasem najczęściej występujące wokół nas choroby

nie są nawet zaraźliwe. Ponad 90 procent Amerykanów mapłytki w tętnicach i nie jest to uważane za zakaźne. (AleAIDS, które jest deklarowane jako epidemia, dotyczy jedy-nie 1/10 000 liczby ludności)! Czy otyłość, która dotyczy cotrzeciej osoby, jest uważana za zakaźną? A co z zaparciem,które dotyczy około 90 procent naszej populacji?

A czy jest zaraźliwa krótkowzroczność, która dotyczydwóch osób na trzy? A co z tak szeroko rozpowszech-nionymi chorobami, jak próchnica zębów, wysokie ciśnieniekrwi, problemy z krzyżem itp? Ponad połowa Amerykanówma problemy z układem krążenia, ale czy to jest zaraźliwe?Budzącą największy strach chorobą jest rak. Czy jest onzaraźliwy? Reumatyzm dotyka więcej osób niż opryszczka.Czy jest zaraźliwy? A co z astmą i trądzikiem?

Weźmy jako przykład zaziębienie. Dlaczego niemowlętaprzechodzą około ośmiu zaziębień w roku, podczas gdy ichrodzice tylko parę? Jak to się dzieje, że osoby odizolowanena stacjach obserwacyjnych na biegunach północnym i połu-dniowym „łapią” zaziębienie? Dlaczego eksperymenty pro-wadzone w latach 1956-1967 w laboratoriach zaziębieńNarodowego Instytutu Zdrowia w Bethesda w stanie Mary-land wykazały wszystkie możliwości, z wyjątkiem zakażenia?

Woluntariusze byli smarowani codziennie „wirusami”pobranymi bezpośrednio od osób z zaziębieniem i żadenz nich nie zapadał na nie. Więcej osób zachorowało na nie

w grupie kontrolnej. W międzyczasie, tuż po tradycyjnychprzyjęciach z okazji Dnia Dziękczynienia, liczba zaziębieńw obu grupach drastycznie wzrosła – jak można się byłotego spodziewać po przyjęciach świątecznych, kiedy kon-sumowane są nadmiernie ciężkie potrawy i napoje.

Choroby weneryczne są również uważane za zakaźne,lecz tak zwane czynniki zakaźne (bakterie) są obecnez powodu choroby a nie są jej przyczyną (i u około 20procent osób chorych na choroby weneryczne nie wykrywasię ani gonokoków ani spirochet, które powodują, jak sięsądzi, te choroby).

Marynarka wojenna USA prowadziła doświadczenia,które wykazały, że tak zwane „chore osoby” nie mogązarazić osób określanych jako zdrowe.

W Japonii „zarażone” prostytutki przestawały z dziesiąt-kami G.I. (określenie żołnierzy amerykańskich – przyp.red.), z których żaden nie zakaził się. Podobnie wiele osóbma „infekcje” w rejonie genitaliów, mimo iż nie miałożadnych kontaktów seksualnych(jak widać to na przykładziemałych dzieci).

Koncepcja zakażenia nie jest medycznie dowiedziona,chociaż wydaje się odwrotnie.

PodsumowanieTak zwane „choroby zakaźne”, takie jak AIDS, choroby

weneryczne i stopa atlety nie sąbardziej zaraźliwe niż jakakolwiekinna choroba, lecz wiara w ich zara-źliwość służy pewnym interesomhandlowym.

Akceptacja teorii zakaźnej jestw zasadzie uzależniona od akcep-tacji teorii mówiącej, że zarazki wy-wołują choroby, że specyficzne bak-terie lub „wirusy” powodują specy-ficzne objawy chorobowe. Wielo-

krotnie wykazywano na polu naukowym, że ta teoria nie jestprawdziwa. Zostało to nawet przyznane przez Pasteura.

Tym niemniej teoria zarazków i teoria zakażenia sąnadal utrzymywane przez współczesny system medyczny,którego prestiż, zyski i władza oparte są głównie na wierzew tę mylną teorię.

Wiara w zakażenie jest trudna do przełamania, skoroniemal każdy umysł został nią „zainfekowany” przez prze-mysł „opieki zdrowotnej”, który jest żywotnie zainteresowa-ny w istnieniu chorób i cierpienia oraz w utrzymywaniu tegomylnego przekonania.

Ludzie wierzą z reguły w to, co narzuca środowiskomedyczne. Teoria zakaźności oznacza zapotrzebowanie naleki, praktyki medyczne i szpitalne.

Jeśli żyjemy zdrowo, prawdopodobnie nigdy nie zacho-rujemy. Choroby są spowodowane jedynie niezdrowymstylem życia.

Nie należy jednak zapominać, że jedynie przemysł far-maceutyczno-medyczny uczy, że zdrowie odzyskuje się dzię-ki podawaniu trujących leków.

Przypuszczalnie jest to jedno z najbardziej istotnychnasion „zaraźliwej” choroby. Nasuwa się wniosek końcowy,że jeśli zarazki grają jakąś rolę w przyczynie choroby, niejest to nigdy główna przyczyna, lecz wtórna w stosunku doprzyczyn, które obniżają naszą odporność i uszkadzajązdrowie.

Dobre zdrowie jest zawsze maksymalnym zabezpiecze-niem przed wszystkimi chorobami.�

Przełożyła Elżbieta Strózik

34 • NEXUS WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 2000

Page 36: Nexus 13

NAUKAWIEŚCI Z POGRANICZA NAUKI

SILNIK JOHNA BEDINIEGO NAPĘDZANY ENERGIĄ PRÓŻNIJohn C. Bedini

JOHN BEDINI1985

12 Vsilnik na prąd stały

1,5 A, 2250 obr./min.

Koło zamachoweo wadze 100 kg2200 obr./min.

N

N

AKTYWATOR

6 ceweko 250 zwojach

każda

wszystkie cewkiskierowane na północ

akumulatoro napięciu 12 V

jednostka kontrolinapięcia

akumulatoro napięciu 12 V

Było to drugie urządzenie zbudowane przez JohnaBediniego w roku 1985. Urządzenie to wyposażone jestw dwa akumulatory i jednostkę kontroli napięcia.

Tom BeardenJohn BediniLipiec 1985

Silnik na darmową energię wynala-zcy Johna Bediniego istnieje już odokoło 12 lat, lecz dopiero ostatniozaczęto poświęcać należną mu uwagę.

26 kwietnia tego roku, badaczw dziedzinie elektromagnetyzmu,emerytowany podpułkownik ThomasBearden, opublikował artykuł zatytuło-wany „Wyjaśnienie powstawania ujem-nych rezystorów Johna Bediniego”,który jest dostępny na stronie inter-netowej ‹www.sightings.com/general/resistors.htm›. Artykuł jest poprzedzo-ny listem Johna Bediniego z 27 kwiet-nia skierowanym do programu typu

talk show prowadzonego przez JeffaRense’a, w którym wyjaśnia, dlaczegoBearden napisał ten artykuł.

P owodem była moja pomoc pe-wnej dziesięcioletniej dziew-

czynce, której udzieliłem jej, aby mo-gła zdobyć wszystkie nagrody nauko-we w Coeur d’Alene… wszystkie pie-rwsze miejsca oraz dodatkową na-grodę naukową na temat jednegoz moich silników. Silnik pracowałprzez cztery dni bez zatrzymywaniaz prędkością 4 000 obrotów na mi-nutę, napędzając przy okazji genera-

tor, który przez cały czas wytwarzałenergię. Nauczyciele przedmiotówścisłych byli zupełnie zdezorientowa-ni przyglądając się tej demonstracjii chcieli dowiedzieć się, jak to działa.W odpowiedzi umieściłem na stronieKeelyNet plany tego silnika udostę-pniając je wszystkim zainteresowa-nym bezpłatnie. Jak dotąd komenta-rze są pochlebne – niektórym jużudało się wytworzyć darmową ene-rgię i uruchomić silnik, lecz, jak tozawsze bywa, są też i tacy, którzytwierdzą, że to nie może działać.(Nie da się wszystkich przekonać)…

WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 2000 NEXUS • 35

Page 37: Nexus 13

PROSTY SILNIK NA DARMOWĄ ENERGIĘ

akumulator12 V

Silnik naprąd stały

Regulatorprądu stałego

Pole Glub

aktywator

kołozamachowe

wł. wł. wł.

silnik wył. wył.

wł. wł.aktywator

wył. wył. wył.

Tom BeardenJohn Bediniczerwiec 1984

Dalej następuje artykuł Johna Bediniegoz roku 1996. Zarówno artykuł, jak i załą-czone do niego rysunki można obejrzećna stronie internetowej ‹www.nid-link.com/john1/forward.html› lub nastronie KeelyNet ‹www.keelynet.com›.

P roszę sobie wyobrazić niewielkisilnik elektryczny na prąd stały

umieszczony na półce w laboratoriumzasilany zwykłym 12-woltowym aku-mulatorem. Wyobraźmy sobie, żeakumulator jest całkowicie naładowa-ny i podłączamy do niego silnik bezjakichkolwiek innych źródeł zasilania.Jest oczywiste, że silnik wkrótce wy-czerpie akumulator i zgodnie z obo-wiązującą wiedzą po jego rozładowa-niu zatrzyma się. I ja tak kiedyś myś-lałem. Podłączyłem jednak silnik i na-dal pracuje on w moim warsztacie.

Nie działa on w oparciu o konwen-cjonalną wiedzę z dziedziny elektry-czności. Nie działa on jak konwenc-jonalne silniki i generatory. Nie ma tuniczego skomplikowanego. To bardzoproste, kiedy już komuś uda się zro-zumieć, o co w tym chodzi.

Silnik działa zgodnie z prawamielektromagnetyki, które w czasie swo-ich eksperymentów w ColoradoSprings pod koniec XIX wieku odkryłNikola Tesla. Wykorzystuje on to, żepróżnia – „czysta pustka”, że tak po-wiem – jest wypełniona rzekami i oce-anami kipiącej energii, jak to określiłTesla.

Wykorzystuje on zasadę mówiącą,że czasoprzestrzenna próżnia jest ni-czym innym jak czystym, pozbawio-nym masy ładunkiem. Chodzi o to, żepróżnia posiada bardzo wysoki elekt-rostatyczny, skalarny potencjał – jestw wysokim stopniu ściśnięta, naprę-żona. Aby zrobić użytek z tej za-mkniętej w niej energii naprężenia,należy ją wzbudzić i przechwycić po-wstające w tym procesie oscylacjepróżni. Najlepiej osiągnąć to wzbu-dzając coś, co tkwi rezonansowo ko-rzeniami w próżni, a następnie prze-jąć rezonansowe drgania naprężonejpróżni.

Innymi słowy należy pobudzić dodrgania z częstotliwością rezonanso-wą coś, co tkwi korzeniami w próżni,i przechwytywać wzbudzoną energiędrgań próżni tkwiącą w jej napręże-niu. Tak więc potrzeba nam czegoś,co jest związane z próżnią i możeprzetworzyć ruch „próżniowy” naruch „masowy”.

Tym czymś mogą być naładowanecząstki i jony, które są ukorzenionew próżni poprzez swoje strumienieładunku, dzięki czemu oscylacje na-prężenia – to znaczy oscylacje próżni– mogą być zamienione na normalnąenergię ruchu masy za pomocą nała-dowanych cząstek lub jonów, o ileukład tych cząstek znajdzie się w re-zonansie z przechwytywanym przeznas „potencjałem”. Do naszych celówzastosujemy układ jonów.

Po pierwsze będzie nam potrzebnyduży akumulator, który może pomie-ścić dużą ilość naładowanych jonówsystemu, który chcemy wprowadzićw drgania. Potrzebujemy czegoś, coposiada dużą pojemność i zawieradużo jonów. Te warunki doskonalespełnia zwykły akumulator elektroli-tyczny.

Zwykły ołowiowo-kwasowy aku-mulator, o czym nie każdy wie, majonową częstotliwość rezonansowąwahającą się od 1 do 6 MHz. Musimypobudzić jony zawarte w elektroliciedo drgania zgodnie z ich częstotli-wością rezonansową, wyregulować„wzbudzający” potencjał i „odprowa-dzić” właściwie prąd. Jeśli będziemydodawali potencjał, aby wzbudzać sy-stem, będziemy mogli następnie do-prowadzić do zamiany tego „poten-cjału” na „darmową energię elekt-ryczną”.

Spójrzmy na to następująco. We-dług pojęć konwencjonalnych „elekt-rostatyczny potencjał skalarny” za-wiera w sobie pracę lub energię przy-padającą na strumień masy nałado-wanych cząstek. Jeśli więc do systemuoscylujących naładowanych cząstekdodamy tylko potencjał bez przepły-wu masy, dodamy „fizyczną energię”do całości systemu naładowanych czą-stek. Inaczej mówiąc, „potencjał”,który dodajemy, jest zamieniany bez-pośrednio na „zwykłą energię” przezjony zagnieżdżone w systemie. Jeśli

36 • NEXUS WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 2000

Page 38: Nexus 13

GENERATOR POLA G

cewka(około 500 zwojów)S N

N Scewka(około 500 zwojów)

niemagne-tycznywał

biegunyz miękkiego

żelazaZbudowane przezBedini Electronics

czerwiec 1984

do urządzeniaregulującego

+ AC

AC –mostekdiodowy

Tom BeardenJohn BediniKromreyRon Cole

będziemy sprytni, nie będziemy mu-sieli dostarczać żadnej energii w celuprzemieszczania czystego potencjału.[Jako dowód, że jest to możliwe, pro-szę zajrzeć do pracy Toma Beardena„Toward a New Electromagnetics;Part IV: Vectors and MechanismsClarified” („W kierunku nowej elekt-romagnetyki, część IV, wektory i me-chanizmy wyjaśnione”), Tesla BookCo., 1983, slajd 19, str. 43, i towarzy-szącą jej recenzję, str. 10-11. Proszęzajrzeć również do artykułu „Signifi-cance of Electromagnetic Potentialsin the Quantum Theory” („Znacze-nie potencjałów elektromagnetycz-nych w teorii kwantów”) Y. Aharono-va i V. Bohma zamieszczonegow Physical Review, druga seria, vol.115, nr 3, sierpień 1959, str. 485-491.Na stronie 490 jest mowa o tym, żejest możliwe istnienie obszaru prze-strzeni wolnego od pól, który wciążposiada potencjał pozwalający okreś-lić jego fizyczne własności].

Otóż to „rezonansowe sprzęganiewolnej energii” można wykonać przypomocy prostego, taniego układu.Nie potrzeba do tego wielkich cyklo-tronów i ogromnych laboratoriów.Można to wykonać przy pomocy zwy-kłego silnika na prąd stały, akumula-torów, urządzeń regulujących i obwo-dów wzbudzających.

Właśnie tak to wykonałem. I todziała. Działa w tej chwili na półcew moim laboratorium w formie pro-totypu.

Ale to jeszcze nie wszystko. Jestemczłowiekiem humanitarnym i obcho-dzi mnie na przykład ta drobna, stara,owdowiała kobieta mieszkająca nakońcu ulicy, która ogląda z każdejstrony swój skromny czek z OpiekiSpołecznej, trzęsąc się w zimna zimą,ponieważ nie stać ją na zapaleniekominka. To musi się zmienić i mogębyć tym, który się do tego przyczyni.Ujawniając swoje odkrycie, w tymkrótkim opracowaniu, dostarczamwszystkim majsterkowiczom i niezale-żnym wynalazcom na całym świeciewystarczających informacji do skopio-wania mojego urządzenia. Jeśli przy-najmniej tysiącu z nich uda się jepowielić, położenie na nim łapy staniesię niemożliwe, jak to już miało miejs-ce z wieloma innymi wynalazkami.

Napisałem to z myślą o osobach,które lubią majsterkować i ekspery-mentować, a nie o naukowcach. Prag-nę zwrócić uwagę, że to urządzeniejest trochę kapryśne, jeśli chodzio dostrojenie i synchronizację wszyst-kich rezonansów. Trzeba trochę cier-pliwości, ale w końcu zadziała.

Ostrzegam jednak przed tą zaba-wą, jeśli ktoś nie wie, co robi. Elekt-rolit akumulatora rezonacyjnego wy-twarza wodór i jeśli uderzy się weńzbyt mocno „impulsem napięcio-wym”, wewnątrz akumulatora możepowstać iskra elektryczna. Jeśli dotego dojdzie, akumulator eksploduje.Tak więc nie należy się do tego zabie-rać, jeśli się nie wie, z czym się ma doczynienia, i nie zastosuje się maksy-malnych środków ostrożności.

Tym niemniej, to coś działa. Takwięc majsterkowicze, eksperymenta-torzy i pionierzy, do dzieła. Stoiprzed wami niepowtarzalna szansa.Spróbujcie i zbudujcie to. Pomajst-rujcie. Pobawcie się z dostrojeniemrezonansu. Potem zbudujcie tychurządzeń jak najwięcej i sprzedajcieje sprowadzając koszt użytkowaniawszystkich domowych urządzeń dopoziomu dostępnego każdemu, włą-cznie z ową trzęsąca się z zimnadrobną staruszką mieszkającą nakońcu ulicy.

A potem podziękujcie takim lu-dziom jak ja, ponieważ w pełni sobiezasłużyli na słowa uznania.

John C. Bedini, 1996

Na stronie internetowej Johna Bedi-niego znaleźć można również poniższykomentarz napisany przez anonimowe-go przedstawiciela US Institute of Elect-rical and Electronics Engineers, Inc. (In-stytut Inżynierii Elektrycznej i Elektro-nicznej Stanów Zjednoczonych).

J ohn C. Bedini skonstruował labo-ratoryjny model maszyny, na któ-

rej wyjściu powstaje energia przewyż-szająca energię zużytą przez urządze-nie. Składa się ono z akumulatoraołowiowo-kwasowego napędzającegomały silnik na prąd stały, który obracapodobnym do magnetycznego dyna-mem. Dynamo dostarcza na wyjściuenergii, która jest kierowana do elek-tronicznego układu. Układ przesyłaokreślone (skalarne?) impulsy z po-wrotem do akumulatora, aby go doła-dować.

Następnie, w celach demonstracyj-nych, Bedini usuwa naładowany aku-mulator i kolejno podłącza rozłado-wane akumulatory. Każdy z nich zo-staje całkowicie naładowany. Innymisłowy, Bedini zaczyna z jednym dob-rym akumulatorem i czterema roz-ładowanymi. Pod koniec pokazuwszystkie akumulatory są naładowanedo pełna.

Wiele razy odwiedzałem Bedinie-go w jego laboratorium w towarzyst-wie techników oraz profesorów fizykii elektrotechniki. Żadnemu z nas nieudało się znaleźć błędu w jego kon-strukcji.

Mimo to wszyscy oni zażądali,abym nie wymieniał ich nazwiskw związku z tą sprawą, ponieważ oba-wiają, że koncepcje noszące znamio-na herezji nie znajdą uznania u władzich uniwersytetów.�

Przełożył Jerzy Florczykowski

WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 2000 NEXUS • 37

Page 39: Nexus 13

Ezoteryczny modelrzeczywistości

pozwala zrozumieć,w jaki sposóbhomeopatia

i bioenergoterapiaprzekazują

energetycznewibracje

w procesieuzdrawiania.

Nick FranksCopyright 2000

PO Box 93Wilmslow, Cheshire SK9 5FF

Wielka Brytania

Fax: +44 (0) 1625 549809E-mail: [email protected]

Strona internetowa: www.nicko.com

Analizujemy normalność, zatem powinniśmy znać różnicę między nią i nieno-rmalnością.

Dr Ruth Drown

BARDZO KRÓTKA HISTORIA BIOENERGIOTERAPII1

W kilku poprzednich numerach The Homoeopath (Homeopata) podanocały szereg odniesień do różdżkarstwa (radiestezji). W artykule Nicho-

lasa Bibbinsa zatytułowanym „Precz z wróżkami” (nr 73, wiosna 1999)znajdujemy doskonały opis tego, jak nauczył się on stosować wahadełko,osiągając z jego pomocą znacznie lepsze rezultaty. Wielu czytelników zdziwizapewne fakt, że sam Edward Whitmont zwykł sprawdzać właściwość dokona-nego przez siebie wyboru leku poprzez pocieranie szklanym prętem brzuchapacjenta i obserwowanie jego reakcji (patrz artykuł Dany Ullman, nr 72, zima1999).

Od samego początku, około sto lat temu, stosunkowo mało wówczas znanabioenergoterapia wykorzystywała całą gamę technik radiestezyjnych,2 nie tylkodo wykrywania stanów chorobowych, ale również do określania i stosowaniawłaściwych form terapii. Homeopatyczne leki są szeroko rozpowszechnionew bioenergoterapii, zaś pewne posiadające szczególne zdolności osoby (takiejak John Damonte) działające na obecnym etapie rozwoju homeopatii w Wiel-kiej Brytanii praktykowały kiedyś bioenergoterapię. W niniejszym eseju po-staram się przedstawić krótki zarys bioenergoterapii oraz wyjaśnić, jak technikibioenergoterapeutyczne mogą pomóc w diagnozowaniu i leczeniu homeo-patycznym, jak również w zrozumieniu, czym są leki i jak one działają.

Ojcem bioenergoterapii był mieszkaniec San Francisco dr Albert Abrams(1863-1924), a jej oryginalna nazwa brzmiała ERA (Electronic Reactions ofAbrams – Elektroniczne Reakcje Abramsa). Mając konwencjonalne wykształ-cenie medyczne i prowadząc szeroką praktykę, a także dysponując dużymmajątkiem, mógł Abrams prowadzić swoje badania nie uzależniając się odżadnych mecenasów. Podobnie jak Hahnemann, który był prekursorem ho-meopatii, Abrams był mistrzem obserwacji, niestrudzonym eksperymentato-rem i poszukiwaczem prawdy – były to atrybuty, które doprowadziły ostatecz-nie do odkryć, które sprowadziły nań potępienie ze strony medycznegoestablishmentu. Jak wielu innych nieprzeciętnych ludzi, Abrams potrafiłdokonywać śmiałych, przełomowych w swoim charakterze, ocen.

Najważniejsze odkrycie Abramsa mówi, że w pewnych warunkach systemnerwowy człowieka reaguje na pole energetyczne obiektów zewnętrznych,takich jak osoby chore, próbki uszkodzonej tkanki itp. Reakcja ta manifestujesię w postaci skurczu mięśni, co można rozpoznać opukując przeponę brzusz-ną. Alternatywną metodą określania reakcji jest, jak ustalił Abrams, przeciąg-nięcie po brzuchu szklanego pęta. Różne choroby powodują reakcje w różnychczęściach brzucha i jak zauważył Abrams, „leki w rozcieńczeniu homeopatycz-nym można wykryć i zidentyfikować przy pomocy odruchów brzusznych”, cozrodziło unikalną metodę diagnostyczną.

Następnie opracował metodę polegającą na układaniu osoby (określanejmianem „podmiotu”) z obnażonym brzuchem obok pacjenta i łączeniu ich obuprzewodem, którego końce dotykały ich czół. Po tej operacji przystępował dodiagnozowania porównując reakcje chorego pacjenta z reakcjami zdrowegopodmiotu. Abrams odkrył z czasem, że określone choroby wytwarzają reakcjeokreślonych grup mięśni, co skierowało jego metodę na nowy tor. Po pewnymczasie wpadł na pomysł umieszczenia potencjometru (jakiego używa się naprzykład do zwiększania lub zmniejszania głośności w wieżach hi-fi) w środkuprzewodu łączącego podmiot i pacjenta. Potem ustalił zakresy ustawieńpotencjometru charakterystyczne dla danych chorób, dzięki czemu możliwebyło diagnozowanie szerokiego zakresu przypadłości.

38 • NEXUS WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 2000

Page 40: Nexus 13

...człowiek stanowikondensację wyższych energii

w formę, co oznacza, żejakość każdej struktury

fizycznej lub subtelnej będzieodzwierciedleniem jakości

energii, jaka do niejdochodzi.

Ostatecznie Abrams odkrył, że równie dobrze możediagnozować używając do tego celu próbki krwi pacjenta.Później stwierdził, że może pracować na odległość, umie-szczając próbkę krwi pacjenta obok linii telefonicznej– tego rodzaju testy były prowadzone na odległość ponad500 mil (800 km). W końcu odkrył, że może pracowaćbez jakichkolwiek połączeń przewodowych z próbką, leczw tym przypadku na odległość nie przekraczającą jednejmili (1,6 km).

Z tych podstawowych elementów – odruchowej reakcjimięśni na pobudzenie przez zewnętrzne pole energetycz-ne, zastąpienia pacjenta pobraną od niego próbką, okreś-lenia unikalnej wartości będącej reprezentantem chorobylub innego czynnika energetycznego oraz możliwości pracyna odległość – składa się współczesna bioenergoterapia.3

Dr Ruth Drown (1892-1963), zamieszkała w Hollywo-od chiropraktyczka (kręgarka), ja-ko młoda kobieta pracowała w kli-nice Abramsa i w późniejszymokresie zajęła się rozwijaniem jegometod. Z czasem stała się auto-rytetem w tej dziedzinie. Prawdo-podobnie jej sukcesy oraz niechęćdo podporządkowania się sprawi-ły, że establishment medyczny wy-toczył jej proces i doprowadził dojej uwięzienia. W wyniku jej pro-cesu, który odbył się w roku 1951,stosowanie bioenergoterapii jestdo dzisiaj w Stanach Zjednoczonych nielegalne.

Drown przekonstruowała instrument diagnostycznyw taki sposób, że zmniejszyła się jego wielkość, co zapew-niło znacznie większą elastyczność jego stosowania orazzakres. Próbka krwi pacjenta była wprowadzana do małe-go pojemnika w samym przyrządzie, zaś brzuch podmiotuzastąpiła mała gumowa membrana (zwana „stick padem”– „lepką poduszeczką”). W czasie dostrajania potencjo-metrów przeciągano palcem wskazującym po poduszeczcei kiedy ustalono właściwe ustawienie – to znaczy, kiedyobwód osiągał stan równowagi – palec „przystawał” domembrany.4 Jej nowa konstrukcja, w której zastosowałaciąg połączonych szeregowo potencjometrów, pozwalałana utworzenie znacznie dłuższej sekwencji wartości nume-rycznych, co umożliwiło jej stworzenie atlasu wskazańobejmujących większość struktur ludzkiego ciała, chorób,trucizn i toksyn, oraz szeregu innych czynników, któredotyczą między innymi stanów emocjonalnych.

Drown dążyła do określenia idealnych struktur, aby mócmierzyć stopień odchylenia od stanu doskonałego i przy-wracać równowagę oraz niesprawność. Tak więc ustawianona przyrządzie wskaźnik, na przykład dla wątroby na 48,i mierzono odchylenie od zera.5 Każdy liczący się odczytwskazywał na problemy bądź z wątrobą, bądź w innymmiejscu z nią związanym. Jej podstawowa metoda leczeniapolegała na przywracaniu pierwotnego, „doskonałego”odczytu w dotkniętej chorobą części ciała przewodowo lubzdalnie – pomysł opierał się na założeniu, że kiedy powsta-ną nowe, zdrowe komórki, z czasem zastąpią one chore.Z dostępnych informacji wiadomo, że w wielu przypadkachudało się jej osiągnąć sukces. Kładła główny nacisk naleczenie systemu endokrynologicznego, co wiąże się z ana-lizą subtelnej anatomii, która zdominowała współczesnąbioenergoterapię, przynajmniej w Wielkiej Brytanii.

Co jest również charakterystyczne dla Drown, to jejmetoda leczenia na odległość – dowolną odległość w dol-wolnym punkcie świata – za pomocą „bioenergoterapeuty-

cznej transmisji”. Obecność pacjenta przestała być konie-czna. Tak się składa, że termin „transmisja” jest odpowie-dni pod względem opisowym, lecz trochę nieprecyzyjny,jako że nie jest do niej używane ani radio, ani telewizja.Jaki by nie był mechanizm leczenia na odległość, nie mawątpliwości, że on działa, bez względu na to, czy ktośprzekazuje bioenergoterapeutyczne impulsy (typuDrown), czy jakiekolwiek inne wibracje, które mogą byćinterpretowane jako bioenergoterapeutyczne sygnały i sąwłaściwe dla pacjenta. O ile mi wiadomo, na razie niemożna przesyłać materii, w przeciwnym razie znaleźlibyś-my się w świecie teleporterów stanowiących integralnączęść technologii przedstawionej w serialu Star Trek.

Z perspektywy dnia dzisiejszego wydaje się, że niemalwszystko można przedstawić w postaci radiestezyjnychczynników, nie wyłączając całej Materia Medica. Możliwe

jest nawet znalezienie czynnikówodpowiadających lekom, którychjeszcze nie stworzyliśmy lub któresą niebezpieczne w użyciu, jakchoćby materiały radioaktywne.Ciągle poszerzany system Malcol-ma Rae’a składa się już z około24 000 czynników, które są repre-zentowane w postaci kart czynni-ków obejmujących cały akupunk-turowy system meridianów, ogro-mną liczbę związków chemicz-nych, leki, funkcje ludzkich orga-

nów, koncepcje ajurwedy i I-Ching etc.

DEMATERIALIZACJA BIOENERGOTERAPIIDrown była również bardzo zaangażowana w badania

ezoteryczne (zwłaszcza kabalistykę, która usiłuje tłuma-czyć między innymi podrzędną strukturę świata materiiprzez zależności między liczbami) szukając znaczenia ra-diestezyjnych czynników poprzez ich kabalistyczną inter-pretację. Uważała ponadto, że energia płynąca z wszech-świata przedostaje się do człowieka poprzez jego mózg i żewłaściwa jej dystrybucja jest istotna z punktu widzeniazdrowia, co było odejściem od czysto fizycznego pogląduna zdrowie i chorobę.

Podobnie jak Kent, który pod wpływem Swedenborgaskierował uwagę z homeopatycznego diagnozowania napoziom mentalny i emocjonalny, dematerializując w tensposób homeopatię, David Tansley i Malcolm Rae roz-winęli ezoteryczny kierunek myślenia Drown (obaj zmarliniestety w młodym wieku).6 Większość ich dokonań miałamiejsce w Wielkiej Brytanii w latach 1965-1985.

Chiropraktyk Tansley poświęcił wiele lat na studiowa-nie prac Alice Bailey (1880-1949). Będąc pod znacznymwpływem jej poglądów na ezoteryczną anatomię i psycho-logię, wprowadził nowy system diagnostyczny, który do-prowadził do zmiany kierunku bioenergoterapeutycznejanalizy, kierując ją z materialnej płaszczyzny funkcji or-ganów i patologii w kierunku przyczynowości leżącejw energetycznym ciele człowieka.

Bazujące na różnych tradycjach Dalekiego Wschoduprace Bailey7, w których połączyła je ona w nową całość, sązbyt obszerne, aby pokusić się nawet o krótki ich opis,i dlatego pozwolę sobie jedynie na króciutkie naszkicowa-nie tego, co zostało zaadoptowane przez bioenergotera-pię. Mogę jeszcze dodać, że część koncepcji zawartychw jej pracach stała się z czasem powszechnie znana, choćw czasie gdy pisała swoje książki, czyli w latach 1919-1949,musiały one wydawać się niezrozumiałe.

WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 2000 NEXUS • 39

Page 41: Nexus 13

...obiektem diagnozybioenergoterapeutycznej jestznalezienie źródła zakłóceń

energetycznych i jeśli tomożliwe, ich usunięcie.

Bailey zaproponowała model (ostatecznej) rzeczywis-tości składający się z siedmiu poziomów energetycznych,z których każdy posiada własną, współistniejąca z pozo-stałymi, świadomość. Każdy z poziomów składa się z sied-miu podpoziomów o rosnącej doskonałości i wyrafinowa-niu, a całość wtapia się w nieskończoność. Każdy z tychpoziomów manifestuje się w naszym ciele w postaci od-powiadającej mu energii, to znaczy ciała eterycznego, ciałaastralnego itd.

Krótko mówiąc, poziom siódmy to poziom fizyczny,który dzieli się na stałofizyczny, ciekłofizyczny, gazowo-fizyczny i cztery nadrzędne poziomy materii eterycznej.To właśnie energia (prana) poziomu eterycznego ożywiaformę fizyczną. Tansley twierdzi, że w ciele eterycznymrezydują „miazmaty” i kiedy zostaną pobudzone przezodpowiednie (morbificzne – złe) czynniki, powodują za-nieczyszczenie energii dochodzącej do ciała fizycznego,czego skutki szczegółowo opisuje Hahnemann. (Hahne-mann poświęcił 12 lat na zrozumienie przyczyn powstawa-nia przewlekłych chorób i doszedł do wniosku, że kryją sięza tym jakieś zaburzenia, które powodują zniekształceniesił żywotnych i wywołują w ten sposób objawy przewlekłejchoroby. Tego rodzaju miazmaty mogą być dziedziczonelub nabywane). Energia rozchodzi się w ciele fizycznymkanałami noszącymi nazwę nadi,które w ciele fizycznym znajdują,jak należy przypuszczać, swój wy-raz w postaci systemu nerwo-wego.8

Szósty poziom to poziom ast-ralny (inaczej emocjonalny) – jeston siedliskiem emocji, pożądaniai iluzji, a także, przy współudzialepoziomu eterycznego, źródłemwiększości chorób. Piąty poziom nosi nazwę mentalnego.Jest to poziom umysłu, który rozciąga się poprzez kon-kretną, materialną, racjonalistyczną wiedzę na jego niż-szych podpoziomach do wiedzy o charakterze duchowymna wyższych podpoziomach.

Dla celów niniejszego artykułu nie jest koniecznezajmowanie się czteroma wyższymi poziomami – buddycz-nym (intuicyjnym), atmicznym (duchowym) monadycz-nym i logostycznym9, jako że nie biorą one udziałuw procesach chorobowych. Tansley mówi o nich jakoo „transpersonalnym ja” (lub „duszy”), natomiast ja uwa-żam, że można je traktować jako istotę danej osoby.

Łącznikiem między „transpersonalnym ja” i osobowoś-cią jest wyższe ego. Jest to platforma, którą znajdujemy napoziomie mentalnym i poprzez którą dana osoba manifes-tuje cel swojego istnienia. To właśnie głównie tarcia10

będące wynikiem różnych celów wyższego i niższego „ja”tworzą choroby i stąd bierze się większość11 trapiącychludzkość chorób.

Porównajmy ten pogląd z 9 paragrafem hahneman-nowskiego Organonu: „W stanie zdrowia człowieka podo-bna do duszy siła życiowa (autokracja), która ożywiaorganizm jak dynamis, rządzi niepodzielnie… tak że naszewnętrze, racjonalny duch, może w nieograniczony sposóbkorzystać z tego żywego, zdrowego instrumentu do reali-zowania wyższych celów naszego istnienia”.

Nie wdając się w szczegóły można przyjąć, że bioener-goterapia i homeopatia mają wspólny, szeroko rozumianypogląd na naturę zdrowia człowieka.

W subtelnych ciałach osadzona jest pewna liczba cent-rów przekazu energii i krążenia zwanych czakrami, któremają swoje odpowiedniki na każdym poziomie.12 Wraz

z rozwojem danej jednostki ludzkiej, kiedy jej świadomośćzaczyna sięgać wyższych poziomów, czakry „otwierają się”i stają się zdolne do przyjmowania energii płynącej z corazwyższych poziomów. Analiza bioenergoterapeutyczna in-teresuje się głównie siedmioma głównymi czakrami – ba-zową, krzyżową, splotu słonecznego, serca, krtani, czołai przedziału – czasami jednak zajmuje się również mniejważnymi czakrami, takimi jak czakra śledziony13. Każdaz tych czakr ma swoje zewnętrzne odbicie w postacijednego z gruczołów dokrewnych, na przykład czakrakrtani odpowiada tarczycy i uważa się, że stan czakrywpływa na działanie związanego z nią gruczołu i okolicznąanatomię.

Z tego punktu widzenia fizyczny człowiek stanowikondensację wyższych energii w formę, co oznacza, żejakość każdej struktury fizycznej lub subtelnej będzieodzwierciedleniem jakości energii, jaka do niej dochodzi.Innymi słowy, każda struktura warunkuje energię, któraprzez nią przepływa, i tak na przykład miazmat w cieleeterycznym zanieczyszcza energię i powoduje wytworzeniestanu chorobowego w ciele fizycznym. Energia musi prze-pływać bez zakłóceń przez te wszystkie systemy do ciałafizycznego, aby utrzymywać je w zdrowiu, i jakiekolwiekzakłócenia ciała subtelnego będą wywoływały zakłócenia

w dopływie energii do jakiegośpunktu, co z kolei znajdzie odbiciew postaci mentalnych, emocjonal-nych i fizycznych symptomów.

Tak więc obiektem diagnozybioenergoterapeutycznej jest zna-lezienie źródła zakłóceń energety-cznych i jeśli to możliwe, ich usu-nięcie.14 W paragrafie 3 Organonuczytamy: „lekarz musi… jasno

zdać sobie sprawę, co należy leczyć… w przypadku każdejchoroby…”15 Innymi słowy, musimy określić i usunąćprzyczynę – nie będziemy zajmować się z zatrutą rzeką(jak to kiedyś miało miejsce) oczyszczając ją, jeśli źródłotych zanieczyszczeń znajduje się na wyższym poziomie.

BIOENERGOTERAPEUTYCZNE I HOMEOPATYCZNEANALIZY

Jak już wspominałem, praktycznie wszystko możnawyrazić poprzez bioenergetyczny współczynnik i bioener-getyka jest rzeczywiście otwartym systemem, który umoż-liwia studiowanie ogromnej liczby energii i ich związków.

Pierwszym krokiem w bioenegoterapeutycznej analiziejest ustalenie miejsca występowania, rodzaju i, jeśli tomożliwe, przyczyny odchyleń od właściwego stanu funk-cjonowania. Drugi krok to ustalenie natury zależnościmiędzy pacjentem i czynnikiem energetycznym, na przy-kład homeopatycznym remedium, którego można użyć dousunięcia problemu.

Praktykujący terapeuta wykorzystuje ten instrument dostworzenia ogólnego obrazu zdrowia pacjenta i jego żywo-tności pracując na różnych poziomach i systemach: ciałachmentalnym, emocjonalnym i eterycznym, aurze, kanałachnadi, czakrach oraz układach fizycznych, takich jak układkrążenia, oddechowy, mięśniowy, pokarmowy i tak dalej.Sprawdzany jest również wpływ lub obecność miazmatóworaz efekty szczepień, występowania trucizn, toksyn, geo-patycznego stresu, stanów złośliwych, infekcji, alergii,zaburzeń pokarmowych i innych czynników. Ustaleniazostają naniesione na kartę, co umożliwia szybkie okreś-lenie stanu pacjenta; wszelkie obszary, w których wy-stępują trudności, winny być od razu widoczne. Typ

40 • NEXUS WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 2000

Page 42: Nexus 13

Zakładam, że remediumusuwa zniekształcenia w polupacjenta, a zatem rektyfikuje

je, co znajduje późniejodzwierciedlenie w zaniku

symptomów.

i źródło problemu można wykryć przy pomocy mentalniezadawanych pytań i obserwacji reakcji wahadełka lubprzez zastosowanie dodatkowych metod. Każdy z prak-tykujących terapeutów będzie miał tendencję do różnico-wania swojego postępowania w zależności od swojej wie-dzy i doświadczenia. Bioenergoterapia nie jest „głupa-wym” procesem obserwacji ruchów wahadełka – kluczowaw niej jest umiejętność zadawania pytań i interpretowaniaodpowiedzi. Należy wiedzieć, że tak diagnozowanie, jaki terapia są procesem wybitnie indywidualnym, przynaj-mniej w homeopatii.

Osobiście uważam, że system subtelnych ciał i czakrstanowi model siły życiowej lub model tego, przez co musiona przepływać (podobnie jak elektryczność przez ob-wód), aby mieć wpływ na stan zdrowia danej jednostki,oraz że metody bioenergoterapeutyczne mogą dostarczyćpraktykującemu dodatkowych informacji wspomagającychdiagnozę i określenie remedium, a także umożliwić wy-kryć chorobę, zanim nastąpi jej manifestacja w cielefizycznym.16

Mówiąc o tego typu przypadkach homeopaci używająsłowa „blokada” i starają się określić miejsce jej wy-stępowania. Badając dany przypadek dysponujemy słow-nym opisem pacjenta, który pomaga nam w znalezieniuwłaściwej drogi. W analizie bioenergoterapeutycznej wy-korzystujemy radiestezyjną metodę wykrywania punktówzablokowania przepływu energii.Podany przez pacjenta opis sym-ptomów jest, jak przypuszczam,wynikiem werbalizacji objawów,jakich doświadcza on z powodublokad występujących w jego sub-telnej anatomii.

Problem w pracy na podstawieobjawów polega na tym, że pacjentmoże nie podać wszystkich lub niepamiętać wszystkiego, co mu sięprzydarzyło, może też sądzić, że pewne sprawy nie są ażtak istotne, aby mówić o nich badającemu, co w ostatecz-nej konsekwencji może prowadzić do błędnej interpretacjiobjawów. W rezultacie można nie dojść do ustaleniawłaściwej diagnozy lub zalecić cały szereg remediów, którebędą bezużyteczne dla pacjenta, ponieważ stawiający diag-nozę opuścił jakiś istotny aspekt obrazu choroby.

Prawdą jest, że dokonano wielu doskonałych diagnozi przepisano doskonałe homeopatyczne recepty, któreprzyniosły znakomite rezultaty, jak również to, że jestwiele diagnoz i recept nietrafionych. Chociaż istniejepewna liczba przypadków nie rokujących żadnych nadzieina wyleczenie – na przykład ze względu na zbyt dużeprzesycenie lekami chemicznymi bądź z uwagi na zbytzaawansowany proces chorobowy – nie należy traktowaćtego jako błędności zasad homeopatii, jako że „zasadypodobieństwa” nie należy traktować jako regułę, ale jakowskazówkę. Nie jest to dobre, ponieważ chcemy, abyhomeopatia była postrzegana jako metoda charakteryzu-jącą się dużymi sukcesami za sprawą swoich własnychreguł, na przykład zasady podobieństw, a nie opierającasię na jakiejś obcej metodologii i mająca ją wspierać.17

Tak więc bioenergoterapeutyczne diagnozowanie sub-telnych energii oraz dobór remediów i ich zdolnościleczniczych za pomocą metod radiestezyjnych może namznacząco pomóc w rozwiązaniu problemu, zwłaszcza w sy-tuacjach, gdy nie można określić remedium na podstawiepodanych przez pacjenta objawów. Nieważne jaką metodęzastosujemy do znalezienia remedium, istotne jest to, że

wynik nie stoi w sprzeczności z fundamentalnym prawemHahnemanna. Zastosowana w ten sposób metoda bioene-rgoterapeutyczna wspiera homeopatyczną praktykę.

Istnieje jeszcze inny test, który umożliwiają technikibioenergetyczne, a który polega na tym, że wybraneremedium można sprawdzić jeszcze przed podaniem gopacjentowi. Abrams odkrył, że „próbka chininy wywołujeu pacjenta dokładnie ten sam efekt, jak malaria”. Kiedytestował krew pobraną od pacjenta chorego na malarięz dodatkiem niewielkiej ilości chininy, nie uzyskiwał żad-nej reakcji.18 Istnieje wiele różnych sposobów wykonaniatego testu przy pomocy instrumentów bioenergetycznych,a stosując analizę razem z remedium można sprawdzić,jakie działanie będzie miało remedium na stwierdzonezaburzenia. Inaczej mówiąc, próbka włosów zapewniawięź z polem energetycznym pacjenta – kiedy umiesz-czamy czynnik bioenergetyczny lub próbkę remediumwewnątrz tego pola, następuje ich wzajemne oddziaływa-nie. Zakładam, że remedium usuwa zniekształcenia w po-lu pacjenta, a zatem rektyfikuje je, co znajduje późniejodzwierciedlenie w zaniku symptomów.19

NOWE WYZWANIA DLA HOMEOPATIIJak już wspomniałem, analiza i leczenie bioenergetycz-

ne są często wykonywane przy obecności pacjenta w zupe-łnie innym miejscu, niekiedy nawet po drugiej stronie

naszej planety. Chociaż początko-wo wydawało mi się to wręcz fan-tazją, praktyczne zastosowania wy-kazały, że diagnozowanie i lecze-nie bioenergetyczne na odległośćdają pozytywne wyniki. Można po-dać komuś remedium poprzezwłaściwe ustawienie przyrządui osoba ta otrzyma je tak, jakbypołknęła je doustnie. Mam nawetpacjentów, którzy dzwonią do

mnie, pytając, czy o tej to i tej godzinie włączyłemaparaturę (co rzeczywiście zrobiłem) nie uprzedzając icho tym. Zdaję sobie sprawę, że to może być dla wielu ludzinie do przyjęcia, lecz proponuję spojrzeć na to pod innymkątem.

Homeopatia od samego początku była atakowanaprzez medyczny establishment i nadal nie jest wszędzieakceptowana. Należy również podkreślić, że produkcjaremediów homeopatycznych to bardzo niewielki przemysłw porównaniu z gigantami przemysłowymi wytwarzający-mi leki farmakologiczne, w związku z czym nie ma obawco do konieczności dzielenia się rynkiem i zyskami. Ma torównież swoją ujemną stronę: po pierwsze, homeopatianie jest doceniana przez główny nurt nauki i w związkuz tym brak jej oficjalnego splendoru, a po drugie, zostałaona zostawiona samej sobie, przynajmniej w WielkiejBrytanii.

Z lektury 72 numeru The Homoeopath (Homeopata)wiem, że Rolland Conte oświadczył: „Obecnie wiadomo,że istnieje różnica między materiałem potencjonowanymi niepotencjonowanym i że ta różnica została potwier-dzona za pomocą niezależnych, powtarzalnych badań nau-kowych”.20 Z jednej strony jest to pozytywne i może byćtraktowane jako docenienie homeopatii, lecz w rzeczywis-tości jest to jedynie potwierdzenie potencjalizacji a niezasady podobieństw i jest w pewnym sensie (mimo iżzgodnie z opisem E. Reesa nauka ta jest bardzo ezoterycz-na) próbą dematerializacji homeopatii i traktowania sub-stancji potencjonowanych jak zwyczajnych leków, o czym

WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 2000 NEXUS • 41

Page 43: Nexus 13

można się przekonać odwiedzając stronę internetowąRollanda Conte’a.21 Krótko mówiąc, Conte usiłuje trak-tować remedia tak, jakby były one zwykłymi lekami,i stosować je w przypadku konkretnych chorób jak lekarst-wa na konkretną chorobę.

Jeśli Conte ma rację i potrafi wykazać statystycznieistotną poprawę zdrowia wykorzystując prosty, biomecha-nistyczny związek między remedium i chorobą22, obecnasytuacja homeopatii może się radykalnie zmienić i sądzę, żenależy rozważyć sytuację pod wieloma kątami, na wypadekgdyby zaszła potrzeba obrony jej klasycznych zasad.

W przeciwieństwie do Conte’a uważam, że homeopatianie jest nauką o charakterze materialnym, mimo iż jejskutki są widoczne w tej sferze. Przy zastosowaniu metodbioenergetycznych można nie tylko wykazać, że remediamogą być symulowane, to znaczy sztucznie produkowane,ale że nie ma również w ogóle potrzeby ich wytwarzania,aby je aplikować pacjentowi, to znaczy, można je ap-likować za pomocą bioenergetycznego przekazu.23 Jeślichodzi o mnie, uważam, że jest to coś absolutnie nowegow stosunku do tego, co jest traktowane jako norma przezgłówny nurt nauki, i pokazuje, dlaczego musimy traktowaćwysiłki znormalizowania homeopatii w tym kierunkuz największą ostrożnością.

Według Alice Bailey fizyczna rzeczywistość jest rezul-tatem osadzania energii w formę materialną poprzezdziałanie siły będącej wektorem lub ideą, która organizujeenergię. Czyli to, co było początkowo niematerialne, stajesię materialne. Kiedy Hahnemann odkrył remedia o pod-wyższonej potencji, być może wyodrębnił energię i wektorz fizycznej rzeczywistości. Tak więc, istnieje możliwość, żeremedium jest zenergetyzowaną formą pola substancji,którą reprezentuje, zaś stopień potencjalizacji jest zależnyod dostępnej energii lub, inaczej mówiąc, remedium sta-nowi zenergetyzowany archetyp substancji.24 Archetyp tendostarcza czegoś, co koryguje „źle dostrojone” pole ener-getyczne chorej osoby i powoduje jej wyleczenie.

Wszystko to prowadzi mnie do wniosku, że Hahne-mann dał nam poza wspaniałym systemem uzdrawianiajeden z niewielu faktycznych dowodów, którym obecniedysponujemy, istnienia ponadfizycznych wymiarów orazże metody stosowane w bioenergoterapii i radiestezjimożna wykorzystać do potwierdzenia poglądów zawartychw pracach Hehnemanna (a także do rozwiązywania prob-lemów związanych z diagnostyką i przepisywaniem reme-diów). Osobiście widzę pilną potrzebę wykazania istnieniawyższego porządku rzeczywistości, dla której alternatywąjest mechanistyczny, materialistyczny model nauki zewszystkimi jego problemami, jakie stwarza on dla rodzajuludzkiego i naszej planety.

Kończąc, chciałbym zacytować fragment odczytu wy-głoszonego na posiedzeniu Brytyjskiego Towarzystwa Ra-diestezyjnego w Malvern w roku 1972 przez nieżyjącegojuż Aubreya Westlake’a:

Bóg zdecydował, że głupcy tego świata będą prowadzićmądrych na manowce, i to również Bóg zadecydował, żesłabości świata będą wprowadzać w zakłopotanie rzeczywielkie… Bóg zadecydował… aby rzeczy, których nie ma,anulowały rzeczy, które są… W oczach świata radiestezjajest rzeczą bez dowodu, w porównaniu z, powiedzmy, fizykąjądrową, astrofizyką lub badaniami jądrowymi, a jednak…może ona, jeśli się ją właściwie zrozumie, otworzyć namdrogę ku tajemnicom zarówno tego świata, jak i tegoniewidzialnego. Może ona ujawnić nam Prawdę w zakresie,w jakim nasze ograniczone umysły zdolne są ją pojąć.25�

O autorze:Nick Franks urodził się w Manchesterze w Anglii w roku 1951 i na

tamtejszym uniwersytecie w roku 1973 uzyskał tytuł magistra ekono-mii. Jest współzałożycielem profesjonalnej firmy zajmującej się au-dioelektroniką, którą kierował aż do roku 1997, po czym odszedłz niej. W roku 1991 rozpoczął studia nad pracami Alice Bailey, w roku1994 – nad klasyczną homeopatią, a w roku 1995 – nad bioener-getyką, uzyskując w tych dziedzinach rozległą wiedzę. Obecniepraktykuje bioenergoterapię i stara się o przyjęcie w poczet członkówTowarzystwa Bioenergoterapeutycznego.

Można się z nim kontaktować faksując pod numer +44 (0)1625549809; e-mailując na adres: ‹[email protected]›; lub pisząc naadres: PO Box 93, Wilmslow, Cheshire SK9 SFF, Wielka Brytania.Można też odwiedzić jego stronę internetową ‹www.nicko.com›,gdzie można uzyskać dodatkowe informacje.

Przełożył Jerzy Florczykowski

Przypisy:1. Najlepszą historię bioenergoterapii stanowi Report on Radionics (Ra-

port w sprawie bioenergoterapii) autorstwa Edwarda Russella. To fundamen-talne dzieło w tej dziedzinie obejmuje także radiestezję rolniczą i ogólnezasady kontroli chwastów bez stosowania chemikaliów (odrzuconych wedługRussella w USA w latach pięćdziesiątych pod wpływem nacisków ze stronyproducentów środków chemicznych). Polecam tę lekturę wszystkim przeciw-nikom genetycznie modyfikowanej żywności i rolnictwa opartego na stosowa-niu środków chemicznych.

2. Różdżkarstwo nazywane też radiestezją, to nauka o olbrzymim zasięgubazująca na założeniu, że wszystko posiada swoją unikalną energię, którąludzkie zmysły są zdolne określić przy pomocy takich narzędzi, jak różdżka(rozdwojony w kształcie widelca o dwóch zębach patyk, przeważnie lesz-czynowy) lub wahadełko. Narzędzie to służy jedynie do wzmocnienia pod-świadomych reakcji różdżkarza, które są przekazywane do mięśni jego rąk.Chociaż uważa się, że wahadełko posiada swoją własną, wewnętrzną moc,zauważyłem, że niektóre wahadełka działają lepiej niż inne. Przypisuję totemu, że materiał, z którego są one wykonane, może być, w jakiś sposób,niekompatybilny. Zauważyłem również, że wahadełko po jakimś czasie „mę-czy się” i po dłuższym okresie stosowania nie reaguje z taką samą jak napoczątku skutecznością. Oznacza to, że jeśli kryształ może ulec przeładowa-niu, to my również; inaczej mówiąc, należy uważać, aby nie ulec zmęczeniu.Wszystkim początkującym polecam wydaną niedawno książkę Arthura Baile-ya Anyone Can Dowse for Better Health (Każdy może stosować różdżkarstwow celu poprawy zdrowia).

3. Abrams opracował również procedury leczenia oparte na elektronice,lecz ten obiecujący kierunek został obecnie usunięty w cień i nie stanowitematu niniejszego artykułu, tym niemniej może istnieć pewien związek z tym,co robi obecnie dr Jacques Benveniste. (Patrz strona internetowa‹www.digbio.com› oraz artykuł „Od pamięci wody do biologii numerycznej”zamieszony w 8 numerze Nexusa).

4. Obecnie terapeuci stosują próbkę włosów i o ile się nie mylę, corazczęściej od lepkiej poduszeczki używają wahadełka, co daje z pewnościąznacznie szerszy zakres reakcji.

5. Patrz The Drown Homa-Vibra Ray and Radio-Vision Instruments andTheir Uses – Radionic Rate Book. Książka ta oraz prace Abramsa i innychzostały wznowione w ostatnim czasie przez Borderland Sciences ResearchFoundation w Kalifornii (patrz strona internetowa ‹www.borderlands.com›).

6. Ze względu na szczupłość miejsca jestem zmuszony do zaniechaniakomentarza na temat takich badaczy, jak George De La Warr (WielkaBrytania), T. Galen Hieronymous (Stany Zjednoczone) i dr W. GuyonRichards (Wielka Brytania), że wymienię tylko trzech, jako że ich prace niemiały istotnego wpływu na sprawy, które tu poruszam.

7. Prace Bailey obejmują 24 tomy i nie są ani religią, ani systemdogmatów. Komentarz do każdego z jej dzieł można sprowadzić do stwier-dzenia: „Przyjmij to albo odrzuć” – lub: „Weź, co ci pasuje, a resztę odrzuć”.Wszystkim zainteresowanym polecam na początek Esoteric Healing (Ezotery-czne uzdrawianie). Z uwagi na brak miejsca pozostawiłem bez komentarza jejsystem promiennej psychologii (Ray psychology).

8. Istnieje zasadniczy spór co do dokładnej natury kanałów nadi i systemunerwowego. Z punktu widzenia terapeuty, zaczynam podejrzewać, że ostredysfunkcje nadi stanowią zasadniczy czynnik wywołujący przewlekłą chorobęo nazwie zespół chronicznego zmęczenia. Urazy, przepracowanie, nadmiernenapięcia emocjonalne etc. powodują „załamanie” nadi, co z kolei blokujedopływ energii do systemu nerwowego i w rezultacie mamy do czynieniaz czymś w rodzaju nerwowej zapaści. Z tego względu w takich przypadkachwskazane jest stosowanie Kali Phos, tak zwanego remedium nerwowego.

9. Poziom logostyczny to poziom Boga (jakkolwiek rozumiemy to poję-cie). Nie posiadamy logostycznego ciała, choć, jak powiadają, poziom mona-dyczny (duchowy) jest „kropla w kroplę” doń podobny.

42 • NEXUS WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 2000

Page 44: Nexus 13

10. Być może owo tarcie jest tym, co można rozumieć z filozoficznegopunktu widzenia jako korzenie psory – podstawowej iluzji istnienia, o którejmowa w większości doniosłych prac dotyczących spirytyzmu. Można przyjąć,że jednostka, której udało się pokonać swoje niższe „ja” jest wolna od psorylub, jak to się również mówi, jest „oświecona”.

11. Ale nie wszystkie. Istnieje na przykład kategoria chorób generowanychprzez warunki właściwe strukturze samej planety, takie jak stres geopatyczny.Proszę na przykład zajrzeć do IX rozdziału książki The Origin of Life(Pochodzenie życia) Georgesa Lakhovsky’ego (wznowionej przez BSFR),w której autor bada rozkład statystyczny raka we Francji w zależności odbudowy geologicznej w rejonach jego występowania.

12. Chodzi o to, że nie posiadamy osobnych czakr dla każdego poziomu,natomiast poziomy są obecne w czakrach, podobnie jak warstwy w kanapce.

13. Inne źródła jako jedną z siedmiu głównych czakr podają właśnie czakręśledziony a nie krzyżową. – Przyp. red.

14. Choroby chroniczne są definiowane w homeopatii jako nie ograniczają-ce się warunki, które zazwyczaj mają łagodny początek i rosnącą intensywnośćdziałania (z częstym występowaniem stanów ostrych), która kończy sięśmiercią. Jeśli prawdą jest, że siedliskiem miazmatów jest ciało eteryczne, tosą one pobudzane przez problemy powstałe na wyższym poziomie energetycz-nym (to znaczy ciele astralnym pod wpływem szoku), co wymaga ichokreślenia i usunięcia, w przeciwnym przypadku przyczyna pozostanie.

15. Patrz Organon of Medical Art (Narzędzia sztuki medycznej) SamuelaHahnemanna.

16. W przypisach do paragrafu 6 Organonu Hahnemann podaje: „Adeptsztuki lekarskiej nigdy nie widzi… siły życiowej, która jest przyczyną choroby,i nigdy nie ma potrzeby, aby ja zobaczył”. W rzeczywistości siła życiowa jestczymś, co da się określić jedynie w kategoriach symptomów, jakie powoduje.Inne sposoby myślenia, takie jakie stosuje bioenergoterapia, sugerują, że taknie jest. Istnieją podstawy ku temu, aby wierzyć, że w swoim czasie będziemypotrafili postrzegać siły i ciała subtelne. Drown i De La Warr opracowalienergoterapeutyczne aparaty fotograficzne, które były rzekomo zdolne dowykonywania zdjęć pól eterycznych, do jakich został dostrojony aparat,włącznie z homeopatycznymi remediami. Proszę na przykład przyjrzeć siębioenergoterapeutycznej fotografii Acontium napellus wykonanej przez DeLa Warra i zamieszczonej w pracy George’a De La Warra i Langstona DayaNew Worlds Beyond the Atom (Nowe światy istniejące poza atomem). Istniejąrównież różnego rodzaju, tak zwane, kamery aury, które zdają się przed-stawiać ją dość dokładnie, ale nie jestem przekonany, czy są one zdolne dowykonywania zdjęć innych rodzajów ciał subtelnych. Interesujące byłobyprzeprowadzić eksperyment polegający na wykonaniu fotografii ludzi przedi po przyjęciu remedium i temu podobne.

17. Tego rodzaju jak sprawdzanie leków przez spółki farmaceutyczne.Z wyjątkiem przypadków ostrych miazmatów homeopatia poszukuje zin-dywidualizowanych recept a nie lekarstw na określoną chorobę, takichjak na przykład wrzody żołądka. Problem z lekami farmaceutycznymi polegana tym, że większość informacji jest wrzucana do wspólnego worka, któ-remu na imię „efekty uboczne”, tak że w końcu wrzody zostają uleczone,ale pacjent nabawia się przy okazji nadciśnienia lub czegoś innego, cojest traktowane jako swego rodzaju niekorzystny i nie dający się uniknąćefekt, nie zaś jako niepożądany skutek. Wszystko to zostało w jasny sposóbprzedstawione przez Hahnemanna w omówieniu dwustronnego działanialeków. Najlepszym sposobem rozwijania homeopatii jest uzyskiwanie su-kcesów w leczeniu pacjentów, a nie w zwalczaniu głównego nurtu nauki,ponieważ mechanistyczny punkt widzenia wciąż nie pojął, na czym polegahomeopatia. Z drugiej strony, jeśli staramy się homeopatycznie pomócosobie, u której występują objawy związane z występowaniem laboratoryjnierozpoznawalnych mikroorganizmów, rozsądne jest po stwierdzeniu, że wy-leczyliśmy pacjenta, przeprowadzenie laboratoryjnego badania w celu stwie-rdzenia ich nieobecności.

18. Cytat z Report on Radionics (str. 28). Sądzę, że większość czytelnikówrozumie, iż jest to był punkt wyjścia poszukiwań Hahnemanna.

19. W terminologii elektronicznej wydaje mi się to być pokrewne zjawiskunoszącemu nazwę „fazowego wykasowania”. Jeśli dwie identyczne fale o prze-ciwnych fazach zostaną na siebie nałożone, zniosą się nawzajem. Nie wiemjeszcze, czy taki pogląd rzuca jakieś światło na to, co ma faktycznie miejscew homeopatii.

20. Cytowane w artykule E. Reesa „Conte and Context” („Conte i kon-tekst”) zamieszczonym w 73 numerze The Homoeopath (Homeopata), wiosna1999 (wydawca: The Society of Homoeopaths, 2 Artizan Road, Northampton,NN1 4HU, Wielka Brytania, tel. +44 (0) 1604 621400, e-mail: [email protected]).

21. Na stronie internetowej Medicine Quantale, spółki utworzonej w celupraktycznego wykorzystania pomysłów Conte’a, ‹www.mql.com›, czytamymiędzy innymi:

„Chociaż medycyna homeopatyczna nie wypełnia w całości zakresu działal-ności MQL, początkowy kierunek i wysiłki spółki skupiają się na indust-rializacji tej gałęzi wiedzy”.

„Światowe spożycie farmaceutyków szacuje się obecnie na około 400miliardów dolarów rocznie, z czego jedynie 1 procent przypada na lekiniemolekularne lub o niskiej molekularnej koncentracji stosowane główniew homeopatii. W wyniku obecnego zainteresowania «medycyną alternatyw-

ną» przepisywanie leków homeopatycznych rośnie w Stanach Zjednoczonychrocznie o 20 procent”.

„W lipcu 1997 roku, MQL… rozpoczęło badania i podpisało umowęo współpracy w celu zbadania wpływu leków o wysokim stopniu rozcieńczeniana rozwój i zachowanie niezróżnicowanych neuroektodermalnych guzów(cewiaków nerwowych, rdzeniaków)… aby ustalić wpływ pewnych roztworówna wzrost ich komórek…”

Metody Conte’a mogą, oczywiście, okazać się właściwe, mimo iż zdają sięprzeczyć duchowi klasycznej homeopatii. Jeśli jednak tak jest, proszę tobacznie obserwować. Nie można wykluczyć, że w końcu będziemy płacićdaninę i opłaty licencyjne Conte’emu, jeśli uzyska on prawa do odpowiednichpatentów. Wystarczy tylko spojrzeć na (skuteczne) wysiłki spółek medycznychzmierzające do uzyskania patentów na pewne struktury genowe ludzi, abyuświadomić sobie, że jest to możliwe.

22. Chociaż z historycznego przykładu Richarda Hughensa (1836-1902)wiadomo, że takie podejście było generalnie niewłaściwe, to jednak najlepiejsprzedającym się remedium na grypę we Francji jest Oscillococcinum 200C– jedno z niewielu (być może nawet jedyne) remedium, które jest prawniedopuszczone we Francji!

23. Osobiście stosuję wytworzone farmaceutycznie, symulowane i bioener-getycznie przekazywane remedia, co wydaje się być właściwe. Zdecydowanienie zalecam, aby praktykujący bioenergoterapię zaniechali stosowania środ-ków farmaceutycznych, niemniej powinniśmy używać tylko takich, które dajądobre wyniki.

24. Koncepcja „pól morfogenetycznych” został stworzona przez dra Rupe-rta Sheldrake’a w ramach jego teorii o kształtotwórczej przyczynowości.Morfogenetyczne pola istnieją w wymiarze nie związanym z czasem i prze-strzenią, w powszechnym tego słowa rozumieniu, niemniej są nierozerwalniezwiązane z tak zwaną „normalną” rzeczywistością. (Patrz The Presence of thePast (Obecność przeszłości), Fontana, 1988). Jednym z powodów, dla którychpoczątkowo skłoniłem się ku poglądom Sheldrake’a, było określenie przezJohna Maddoxa, byłego redaktora prestiżowego pisma naukowego Nature,książki The Presence of the Past jako „nadającej się jedynie do spalenia”.Uznałem, że tego rodzaju odrzucenie należy traktować jako rekomendację.W lipcu 1988 roku John Maddox opublikował artykuł dra Jacquesa Benvenis-te na temat homeopatii i wkrótce potem udał się osobiście w towarzystwietechnicznego zespołu doradców, wśród których znajdował się sławny iluz-jonista, gwiazdor sceny i ekranu, James Randi, do laboratorium Beneviste’awe Francji w celu przyjrzenia się jego eksperymentom. Według informacjibędących w moim posiadaniu Beneviste został zmieszany przez Maddoxaz błotem i zbojkotowany przez francuską społeczność naukową, w rezultacieczego stracił laboratorium i sponsorów. Mimo to inni francuscy naukowcypowtórzyli później jego eksperymenty i potwierdzili jego odkrycia.

25. Cytowane w Dimensions of Radionics (Wymiary bioenergoterapii), Tans-leya, Rae’a i Westlake’a, 1977.

Bibliografia bioenergoterapeutyczna:Istnieje cały szereg książek o tematyce bioenergoterapeutycznej, lecz

moim zdaniem na szczególną uwagę zasługują wymienione poniżej:• David Tansley, Radionics and the Subtle Anathomy of Man (Bioener-

goterapia i subtelna anatomia człowieka), C.W. Daniel & Co., 1972, ISBN0-85032-089-5.

• David Tansley, Chakras, Rays and Radionics (Czakry, promienie i bio-energoterapia), C.W. Daniel & Co., 1984, ISBN 0-85207-161-2. (Pozycja tazawiera również rozdział autorstwa Johna Damonte’a na temat miaz-matów).

• David Tansley, Malcolm Rae, Aubrey Westlake, Dimensions of Radio-nics (Wymiary bioenergoterapii), Brotherhood of Light, 1977, ISBN 0-914732-29-3.

Inne informacje:Skondensowany i łatwy w zrozumieniu przewodnik po bioenergoterapii

znaleźć można w Internecie pod adresem: ‹www.methuselah.org/schwin-gung›.

WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 2000 NEXUS • 43

Page 45: Nexus 13

Ziemia odniepamiętnych

czasów jestobserwowana przez

obce istoty.Istoty, które

zabrały do swojegoświata na 10 dni

Aleca, wyjawiły mu,że mają wobec nas

pewne zamiary,które mogą zmienić

naszą przyszłość.

Alec NewaldCopyright 1997/1999

Kontakt z autoremprzez redakcję Nexusa:

Fax: 0-061 (07) 5442 9381E-mail: [email protected]

Strona internetowa: www.nexusmagazine.com

Poniższy tekst zaczerpnięty został z wydanej w ubiegłym roku przez naszewydawnictwo książki Aleca Newalda Koewolucja (CoEvolution), którą zaintereso-wani nabyć mogą bezpośrednio z naszej redakcji za pośrednictwem prowadzo-nej przez nas sprzedaży wysyłkowej. Przytaczamy poniższy jej fragment, abyzwrócić na nią uwagę wszystkich czytelników, na którą w pełni ona zasługuje.Nowozelandczyk Alec Newald opisuje w niej swoje niezwykłe przeżycie – podróżdo obcego świata, w którym z woli gospodarzy spędził kilka dni, po czym zostałodstawiony przez nich z powrotem na Ziemię. Poniższy fragment książkiprzedstawia rozmowy, jakie autor prowadził na pokładzie statku obcych istotw drodze na ich planetę z istotą imieniem Zeena, która pełniła rolę jegoprzewodnika.

Wydawca

SPOJRZENIE NA ZIEMIĘ W INNYM ŚWIETLE

T rafiwszy do łóżka z miejsca zasnąłem.Kiedy ponownie otworzyłem oczy, Zeena siedziała przed moją komórką.

— Verva — powiedziała. — Czy dobrze spałeś?— Spałem jak głaz.— Ciekawe wyrażenie — stwierdziła.— Jak długo spałem?— Pół ziemskiego dnia, czyli dwanaście godzin — padła odpowiedź.— Co to jest „verva”? — spytałem.— Och, „życzę ci dobrego nastroju i świeżej energii”. To takie popularne

pozdrowienie, podobne do waszego „cześć” — wyjaśniła.— Co mamy w planie?— Kolejne uzupełnienie płynu w twoim organizmie. Chodź, mamy jeszcze tylko

dwa ziemskie dni, a musisz się w tym czasie dużo nauczyć. Także ja chciałabymzadać ci wiele pytań, zanim wrócę do domu.

Zeena sprawiała wrażenie mocno podekscytowanej, lecz czy jej ciekawość mogłabyć większa od mojej? Ja w każdym bądź razie odczuwałem dodatkowo oszoło-mienie spowodowane odkryciem, że po przebudzeniu nadal tkwiłem w tym „śnie”,zamiast ocknąć się na Ziemi, jak tego oczekiwałem.

„Jej dom! Chciałbym dowiedzieć się czegoś więcej na ten temat” – pomyślałemi w następnej chwili uświadomiłem sobie, że Zeena odebrała to pytanie.

— Jest wielkości planety Mars w twoim systemie — odpowiedziała wprost.— Ale nie jest tam zdrowo, ponieważ nasze słońce umiera i zalewa nas promienio-waniem. Tracimy też atmosferę. W pewnym stopniu możemy ją załatać, lecz nie dasię tego robić w nieskończoność.

— Nie brzmi to najlepiej — przyznałem. — Co próbujecie z tym robić?— Od wielu waszych lat szukamy nowego domu. Najlepszą alternatywą wciąż

pozostaje Ziemia, ale poza paroma innymi rzeczami nie możemy znieść waszejgrawitacji. To zawsze najistotniejszy czynnik, ale też na razie nie odpowiada nam jejstruktura. Tak w każdym bądź razie było kiedyś, lecz teraz także i my nie jesteśmyjuż tacy sami.

Zeena zawahała się, jak gdyby nie była pewna, czy powinna rozwijać ten temat.Postanowiła poprzestać na tym, co już zostało powiedziane.

— Wiele przemawia za tym, że Ziemia ulegnie zmianie w niedalekiej przyszłości— brzmiała jej zrewidowana odpowiedź.

— Zmieni swoją strukturę? — spytałem zdumiony.— Mówiąc w sposób dla ciebie zrozumiały, przejdzie mutację do innego

poziomu gęstości. To nic wielkiego. Takie rzeczy zdarzają się cały czas.Myślę, że mogła podjąć próbę zbagatelizowania całego zagadnienia po tym, jak

spostrzegła moją panikę.Popatrzyłem na nią w zdumieniu.— To znaczy, co się stanie?

44 • NEXUS WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 2000

Page 46: Nexus 13

Część moich starożytnychStarszych pozostała z twoją

rozwijającą się rasą. Inniodeszli. Co jakiś czas

dochodziło do konfliktówz innymi rasami istot

pozaziemskich o to, co byłonajlepsze dla tych czy dla

tamtych, podobnie jak terazna waszej planecie wybuchają

konflikty pomiędzy wamisamymi.

— No cóż, to jeszcze jedna z tych długich historii, któreobiecałam ci opowiedzieć. Lepiej będzie, jeśli najpierw siępożywisz i przyjmiesz porcję płynu.

LEKCJE HISTORII Z PRZYSZŁOŚCI— Od czego powinnam zacząć? — zastanawiała się Ze-

ena. — Może najlepiej będzie od Starszych.— Starszych? — wtrąciłem.— Istot podobnych do spotkanego przez ciebie Strażnika.

Mają oni starożytny rodowód, a ich wiek sięga setek ziems-kich lat. Ich przodkowie, którzy są również moimi przodkami,są też twoimi dalekimi przodkami, przynajmniej w pewnejczęści. Nie przerywaj mi teraz!

Zeena zbyła mnie, zanim myśl na dobre wykrystalizowałasię w mojej głowie.

— Kwestia ta jest dostatecznie trudna do wyjaśnienianawet bez przerywania. Zrobimy przerwę na pytania niecopóźniej — dodała. — Ci nasi odlegli wspólni przodkowieodwiedzali Ziemię wiele razy, jednak dla ciebie najważniejszajest wizyta sprzed dwóch milionów lat według waszej skaliczasu. Oni nie byli pierwszymi [obcymi istotami], którzy takąwizytę złożyli. Prawdę powiedziawszy, oni, a także inni zamie-szkiwali i eksplorowali to, co nazywacie systemem słonecznymprzez setki milionów lat. Podróżnicy ci uporządkowali wcześ-niejsze próby wytworzenia gatun-ków, czy też rasy humanoidów naZiemi, co w końcu doprowadziło dopowstania homo sapiens. Nie posunęsię do stwierdzenia, że to moi staro-żytni przodkowie ponoszą wyłącznąodpowiedzialność za twoją rasę,gdyż do jej powstania przyczyniły siępołączone wysiłki wielu ras istot po-zaziemskich i wszystkie one w pew-nym momencie zgłaszały swoje pre-tensje do miana waszych stwórców.Właściwie, to nie były nawet kłamst-wa, tylko swego rodzaju wyolbrzy-mianie faktów. Nie przerywaj, pro-szę. Wszystko wyjaśnię w odpowied-niej kolejności. Pod wieloma wzglę-dami to wy stworzyliście lub przynaj-mniej dostroiliście swoją rasę. Tentrwający do dzisiaj proces został błędnie nazwany „ewolucją”.„Naturalny postęp gatunków” jest terminem stworzonymjakiś czas temu przez jeden z bardziej dociekliwych umysłówwaszego gatunku. Wielu sądziło, że wyjaśnia on drogę ewolu-cji i że ma ona kres. Ale taki sposób myślenia pozostawiawiele pytań bez odpowiedzi, no bo jak i kiedy motyl otrzymałswoje skrzydła? Nie będę dalej drążyć tego tematu, gdyżmamy do omówienia sprawy ważniejsze, bez wątpienia jednakpojmujesz, o co mi chodzi. Być może znajdziemy na to czaspóźniej. Opowiem natomiast o historii twojej rasy, jest bo-wiem rzeczą ważną, abyś znał własną przeszłość oraz wiedział,że ewolucja w ujęciu takim, w jakim ją pojmujesz, jest mitem.Zmiany nigdy nie przebiegają wolno, zawsze natomiast sąplanowane. Potem pokażę ci, że nic w tym wszechświecie– przeszłość, teraźniejszość bądź przyszłość według twojejskali czasu – nie jest pozostawione przypadkowi. Przepraszamza tę dygresję. Część moich starożytnych Starszych pozostałaz twoją rozwijającą się rasą. Inni odeszli. Co jakiś czasdochodziło do konfliktów z innymi rasami istot pozaziem-skich o to, co było najlepsze dla tych czy dla tamtych,podobnie jak teraz na waszej planecie wybuchają konfliktypomiędzy wami samymi. Musisz zrozumieć, iż Ziemia jestmiejscem szczególnym. Jest bardzo piękna i niejeden pragnął

wziąć ją we władanie. W tej chwili nie ma bezpośredniegozagrożenia, ale zawsze powinniście mieć się na baczności!Nawet my, choć nie chcemy panować na Ziemi, chętniebyśmy tam zamieszkali. Ale nie możemy – nie wolno nam– ingerować w procesy, które właśnie teraz zachodzą nawaszej planecie. Muszę jednak dodać, że są inne rasy istotpozaziemskich, które będą wam w tym przeszkadzały i dlate-go musicie uważać. Część zachodzących procesów bądź tych,które niebawem się rozpoczną, stanowi bezpośredni rezultatpoczynań naszych antycznych Starszych. Nawet piramidy sąspuścizną po nich, pozostawioną po to, aby pomóc wamw przebudzeniu, gdy nadejdzie odpowiednia pora. Piramidysą dla was bardzo ważne i właśnie stamtąd w niedalekiejprzyszłości nadejdzie postęp nieoczekiwanej natury. W swoimczasie oraz w zgodzie z prawami ewolucji twoja rasa uzyskadostęp do wszelkiej wiedzy. We wszechświecie musi jeszczezostać sztucznie stworzona pewna siła, o której mój lud wie,że jest znacznie potężniejsza lub mądrzejsza niż to prawonaturalne. Zaufaj moim słowom, gdyż moja rasa dobrze znacenę igrania z prawami ewolucji. Ostrzeglibyśmy wasz lud,gdyby tylko ci u władzy chcieli słuchać. Niestety, sprawiają oniwrażenie głuchych i dlatego teraz próbujemy przekazać tęwiadomość w inny sposób. Był taki czas, niezbyt odległyw kontekście tej lekcji historii, kiedy pewna „siła” spadła na

waszą planetę i ogłosiła ją [Ziemię]wraz ze wszystkim, co się na niejznajdowało, swoją własnością. Siła ta– wiem, że trudno będzie ci to za-akceptować, Alec [Zeena po raz pie-rwszy użyła mojego imienia] – wciążprzebywa pośród was. Tak naprawdęjest dzisiaj częścią każdego z was,toteż można chyba powiedzieć, żew pewnym stopniu nadal posiada tęplanetę. Kiedy już podbiła wasząplanetę, uświadomiła sobie, że bę-dzie musiała nieustannie walczyć,ponieważ wy byliście wówczas inniniż dzisiaj. Byliście zaawansowaniw drodze ku oświeceniu, mieliściebardzo silne podstawy duchowe. By-liście niemal tak mocni jak ta siła.Dlatego też, aby wami zawładnąć,

musiała uciec się do podstępu. A kiedy już was pokonała,zmieniła waszą budowę, ściśle rzecz biorąc wasze DNA.Okaleczyła was i cofnęła o wiele tysięcy lat w rozwoju.Uczyniła z was to, czym jesteście dzisiaj – cienie dawnejwielkości, jako że nie odzyskaliście jeszcze w pełni swoichmożliwości. I jeśli ta siła zwycięży, nigdy ich nie odzyskacie!Znana jest ona większości jako „siła ciemności”, gdyż rzeczy-wiście jest ona wrogiem oświecenia. Proszę, zrozum, że jest tobardzo uproszczony opis istoty o najwyższym stopniu złożo-ności. Nawet my nie rozumiemy wszystkich jej zawiłości.Znajduje się w powietrzu, którym oddychacie, i we wszystkim,co was otacza. Przylgnęła do planety i do was. Pulsujew rytmie waszej planety, bo wy i Ziemia jesteście jednymi tym samym. Jest to coś, czego wy ludzie zdajecie się nierozumieć, ale możecie wykorzystać tę więź do robienia cudo-wnych rzeczy, tak jak czynimy to my. Niestety, większośćz was walczy z naturalnymi siłami waszej wspaniałej planety.Mam na myśli to, że naginacie je, a niekiedy nawet łamiecie,byleby tylko dostosować je do swoich potrzeb. Tak postępo-wać nie można. Jeśli tylko ludzie otworzą umysły i serca przedswoją planetą, tak jak czyniło to w przeszłości wiele starożyt-nych ras, to pokaże ona wam drogę. Jeszcze nie wszystkostracone, musicie tylko sobie o tym przypomnieć. Naruszając

WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 2000 NEXUS • 45

Page 47: Nexus 13

Zeena

i łamiąc prawa Natury, szkodzicie nie tylko Ziemi, ponieważwszystko jest ze sobą powiązane. Jest to wiedza naprawdępodstawowa. Ignorowano ją, ponieważ odpowiada to tym,którzy igrają władzą. My, a także inni, życzymy waszej rasiejak najlepiej, bo przecież wszyscy jesteśmy ze sobą powiązani,wkrótce trzeba jednak będzie coś zrobić, żeby wasze bezmyśl-ne zabawy nie przyniosły szkody nam wszystkim! Uważamy,że powinniśmy nauczyć cię więcej o przenikających wasciemnych siłach. Dobrze przysłużysz się ludziom, jeśli zapa-miętasz tę lekcję i przekażesz zdobyte wiadomości tym, którzyzechcą cię wysłuchać. Ciemna siła wibruje w sposób porów-nywalny z rozkładem fal mózgowych. Tyle powinieneś jużwiedzieć, ale inni ludzie ukrywali to przed tobą. Mimo to,niektórzy, ludzie tacy jak ty, Alec, stawiają opór temu obcemuintruzowi. To właśnie jedna z przyczyn, że myślisz inaczej niżwiększość otaczających cię ludzi.Dzięki temu wyraźniej widziszbłędy, jakie popełniacie na swojejdrodze, oraz to, co należy zrobić.Nadal będziesz postępował w tensposób, niekiedy wątpiąc nawetwe własną rasę. Bądź cierpliwy.To wszystko, co mogę ci radzić,jakkolwiek nieodpowiednie mog-łoby się to wydawać. Pracujemyz wami od wielu lat. Nadejdziechwila, gdy wszyscy ludzie znajdąswoją drogę. Jak to jest z wszel-kimi nieszczęściami, łatwiej jeznosić, gdy się je rozumie. Robię,co w mojej mocy, aby wyjaśnić cito wszystko w zrozumiały sposób.Od tego momentu możesz miprzerywać, jeśli czegoś nie zrozu-miesz, ponieważ to, o czym terazbędzie mowa, uważamy za szcze-gólnie ważne. Niektórzy na twojejplanecie związali się z tą „siłą”.Zwróć uwagę, że powiedziałam„związali się”, a nie „sprzymierzy-li”, bo zachodzi tutaj istotna róż-nica. Rozumiesz ją? [Skinąłem głową.] Zdobyli dzięki niejznaczną władzę, a niektórzy są nawet tak głupi, że sądzą, iżmają nad nią kontrolę. Oczywiście, jest to czysta naiwność,gdyż ta siła czy też obca istota żeruje na tych ludziach, a raczejna konfliktach, jakie oni wszczynają w pogoni za bogactwemi władzą. Trwać to będzie dopóty, dopóki taki stan rzeczyodpowiada ciemnej sile, która karmi się uczuciem „strachu”.Najłatwiejszym sposobem pokonania tej siły jest usunięciestrachu z waszych społeczeństw, co w efekcie zagłodziłoby jąna śmierć. Wtedy odeszłaby gdzie indziej w poszukiwaniułatwiejszej zdobyczy. Wy, ludzka rasa, należycie do nielicz-nych wyjątków, które kierują się w swoim życiu rzeczą nie-zwykłą, a mianowicie „emocjami”. To dlatego ta istota przy-szła właśnie tutaj. Jak mi powiedziano, my też mieliśmykiedyś emocje. Niektórzy twierdzą, że możemy doświadczyćich ponownie dzięki nowemu eksperymentalnemu programo-wi genetycznemu. Przepraszam, znowu te dygresje. Jak sięprzekonasz, niektórzy z twego gatunku wkładają wiele wysił-ku w okiełznanie tej niebezpiecznej siły. Niestety, nie w pełnipojmują, że mają do czynienia z prawdziwą istotą, popełniająctym samym bardzo niebezpieczną pomyłkę. Myślą, że prowa-dzą jakąś grę i że ją wygrywają. Nieraz usiłowaliśmy ostrzecwas w przeszłości, lecz nikt nie zwracał na nas uwagi. Jakmawiają ludzie, „to wasze życie”. Problem polega na tym, żewasza planeta oddycha razem z wami, w harmonii nawet

z waszymi myślami. Atakowanie ludzi przy użyciu tej siływ taki sposób oznacza atak na samą planetę. Będzie towyłącznie wasza wina, jeśli wzbudzicie gniew planety. I jeślido tego dojdzie, nie będziemy w stanie nic dla was zrobić. Byćmoże zdołasz nam pomóc, przekazując tę wiadomość. Wiąże-my z tobą pewien pomysł, ale zaczekamy z tym na innąsposobność, bo teraz musisz jeszcze dowiedzieć się wielurzeczy. Wasze społeczeństwa od samego początku wbudowaływ swoje życie strach. W znacznej mierze jest to sztucznystrach przed samym społeczeństwem; innymi słowy, lękaciesię własnych praw. Wasi najwyżsi kapłani z zamierzchłejprzeszłości, krzycząc do stłoczonych mas pospólstwa, przed-stawiali straszliwe nieszczęścia, jakie na nich spadną, jeśliośmielą się zbliżyć do wszechmocnych bogów tamtych czasów.Wybacz, jeśli czynię z tego przedmiot „żartu”, jak wy to

określacie, ale owi wszechmocnibogowie byli ludźmi takimi jak jaczy Strażnik, którego spotkałeś.Czy boisz się mnie, Alec? — spy-tała.

— Nie czuję strachu — od-rzekłem.

— Widzisz więc, w jaki sposóbmanipulowali masami podczasnaszej nieobecności ci, którzy cze-rpali z tego korzyść? — spytałaponownie.

— Wiem, jak kłamstwo możeomamić niewykształconych.

— Myślisz, że ludzie posiadajądzisiaj lepsze wykształcenie w tymkierunku?

— Jeśli chodzi ci o to, co wie-my o Bogu, to zapewne nie— przyznałem.

— O to mi właśnie chodzi— stwierdziła Zeena. — Tak więc,proces zastraszania trwa nadal, ty-le tylko, że dzisiaj macie po sto-kroć więcej praw. Nie są to wszak-że prawa Natury, tylko manipula-

torów, którymi z kolei manipuluje tamta siła. Prawa Naturyłamiecie każdego dnia, jadąc do pracy w tych swoich od-rażających maszynach. Zdumiewa nas, że choć wszyscy towiecie, wciąż na to pozwalacie. Dlaczego w waszym społe-czeństwie nie ma prawa, które by tego zabraniało? Czyskażenia nie zbijają? Czy wy, ludzie jesteście na tyle ślepi, żenie widzicie, co się stanie przy dalszym wzroście liczby tychdziwnych maszyn? Odpowiedź nie jest potrzebna, my znamyprzyczyny takiego stanu rzeczy. Jest to po prostu, jak wy tonazywacie, przykład. Wybacz, ale czasami nie rozumiemytego, co obserwujemy w waszych tak zwanych społeczeńst-wach zachodnich. Przeznacza się w nich mnóstwo pieniędzyna ratowanie jednego życia, podczas gdy w odległych zakąt-kach miliony waszych braci umierają z ich braku. Czyż niejesteście wszyscy ludźmi z tego samego ciała i krwi? Niepotrafimy znaleźć odpowiedzi na to pytanie. Może ty namw tym pomożesz? — Zeena popatrzyła na mnie z widocznymzakłopotaniem.

— Także i mnie ludzie niekiedy zdumiewają i wprawiająw zakłopotanie — odparłem. — Nie, nie potrafię odpowie-dzieć na to pytanie.

— A więc dobrze. Proszę, zabierz to pytanie z powrotemdo domu i przekaż innym, gdyż nam także nie daje onospokoju. Dlaczego ludzie poświęcają tak wiele czasu i energiiobronie pojedynczego drzewa, które ma zostać ścięte w mieś-

46 • NEXUS WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 2000

Page 48: Nexus 13

„Starszy”

cie, a bez protestu pozwalają wyrąbywać duże połacie staregodrzewostanu w lasach leżących poza zasięgiem ich wzroku?

Wciąż szukam odpowiedzi na to pytanie.Zeena miała też nieco pocieszających wieści. Powiedziała,

że siła ta poczuje niebawem ciężar inwazji i że dojdzie dobitew toczonych na morzu, pod wodą, a także wysoko naniebie. Większość ludzi niewiele będzie wiedzieć o tychzajściach, prócz tych, którzy zetkną się z produktami ubocz-nymi tych bitew. Rozumiała przez to, że Ziemia doświadczyburz o rosnącej gwałtowności i że burze te, przedtem wy-stępujące jedynie w punktach wirowych naszego globu (ob-szar Bermudów na zachodnim Atlantyku oraz zachodni Pacy-fik na południowy wschód od Japonii), teraz pojawiać siębędą w sposób zupełnie przypadkowy nad całą planetą. Niepowiedziała, kto lub co kryć się może za tymi bitwami, czy teżbyć ich przyczyną. Kiedy nato-miast droga zostanie oczyszczona,a strach przynajmniej częściowousunięty, naprawdę zobaczymy in-ne kosmiczne rasy otwarcie od-wiedzające Ziemię i nawiązującez nami kontakty!

— W odpowiednim czasie,przy niewielkiej pomocy waszychprzyjaciół, obudzicie się ze „snu”,w który wprawiła was ta siła— dodała. — Jako żeglarz — po-wiedziała, nawiązując do obserwa-cji pogody — będziesz wiedział,czego szukać. Zaufaj swoim in-stynktom.

To wszystko, co miała do po-wiedzenia na ten temat.

— Twoja rasa jest już niemaldostatecznie silna, aby stanąć dowalki i odzyskać należne jej miejs-ce w naszej galaktyce. Pomożemywam i wasza planeta ponowniedokona rzeczy wielkich, ponieważkochamy wszelkie życie. Nawetciemna siła jest formą życia, toteżmusimy ją szanować i tak robimy. Czy to rozumiesz, Alec? Tojest bardzo ważne.

Zeena pozwoliła mi w końcu zabrać głos.— Tak, rozumiem. Jak jednak mamy walczyć z tą siłą,

skoro nie możemy jej zobaczyć ani nie wiemy, gdzie ona jest?— Każdy z was ma ją w swojej duszy. Pokonać ją możecie

wiedzą oraz zrozumieniem. Ale tylko wy sami możecie sobiez tym poradzić. Świadomość, że ta siła istnieje, to już połowasukcesu, ty zaś możesz tę wiedzę upowszechnić wśród wszyst-kich, którzy zechcą cię słuchać. Twoja rasa stoi u proguprzemiany, nabycia wyższej świadomości. Tak się nieszczęś-liwie składa, iż ci na twojej planecie, którzy naprawdę rozu-mieją wielki wpływ wywierany przez tę siłę, znaną jako strach,na ludzi, są zarazem tymi, którzy wykorzystują ją przeciwkowam i zawsze to robili. Jednak oni rozumieją tylko jej moc,nie znają natomiast przyczyny istnienia. To dlatego wybraliś-my ten moment, aby wyjaśnić tobie i innym, po co tutajjesteśmy. Przybywamy, żeby was oświecić i przez to, być możeuwolnić od tej siły. Rozumiemy też, że znajdą się wśród wastacy, którym upowszechnienie tej wiedzy nie będzie na rękęi dlatego zrobią wszystko, aby umniejszyć i zbagatelizować jejznaczenie dla waszej rasy. Ponadto, możemy także potrzebo-wać różnych rzeczy z waszej planety. Jeśli chcesz, możesz tonazywać handlem, ja jednak wolę słowo „koewolucja”. I wyi my możemy osiągnąć rozwój. I wam i nam potrzebna jest

zmiana. Staniecie się bardziej podobni do nas, my zaś musimyupodobnić się do was. Naprawdę możemy zostać wielkimiprzyjaciółmi, jeśli tylko nauczycie się, jak się uwolnić. Długona to czekaliśmy i ty, Alec, będziesz częścią tego niezwykłegowydarzenia, podobnie jak wielu innych. Znajdziesz ich, a oniznajdą ciebie. Po prostu głoś, że jesteś dzieckiem światła,ilekroć poczujesz, że trafiłeś na odpowiedni moment. Zdzi-wisz się, widząc, co wtedy nastąpi.

Gdy Zeena zakończyła tę część lekcji, naprawdę niewiedziałem, co powiedzieć. Jej opowieść rodziła więcej pytań,niż udzielała odpowiedzi, i muszę przyznać, że nie wiedzia-łem, od czego zacząć. Choć to, co usłyszałem, było zupełniezdumiewające, miałem wrażenie, że zawsze wiedziałem, żetak właśnie jest! Dlatego też moje następne pytanie możewydać się wam nie na miejscu.

— Tym, co martwi mnie naj-bardziej — rzekłem — jestwzmianka o Ziemi „mutującej”w coś, którą uczyniłaś jeszczeprzed rozpoczęciem lekcji. Co sta-nie się z nami, ludźmi?

— Nie musisz się lękać. Towłaśnie wy, ludzie, pomożecieZiemi przejść transformację. Jużprzeszliście na następny poziomgęstości albo właśnie to robicie, cowłaśnie jest ewolucją – prawdziwąewolucją, a nie formą zmian, jakąmogłeś kojarzyć z tym słowemw przeszłości. Przepraszam, alenie mieliśmy jeszcze czasu, abyugruntować w tobie wiedzę na tentemat. Ziemia ewoluować będziew ten sam sposób i to właśnierozumiałam przez „mutację”.Przykro mi, że poprzez użycie te-go słowa wzbudziłam twój niepo-kój — szybko dodała Zeena.

— Mam więcej pytań — spo-jrzałem na Zeenę w nadziei, żepozwoli mi kontynuować.

Przyzwalająco skinęła głową.— Co stało się z tymi wczesnymi przodkami, tymi, którzy

zostali na Ziemi i pomagali nam w przeszłości?— Niektórzy dochowali się ludzkiego potomstwa, chociaż

początkowo spotykało się to z oporem. Dzieci z takichmieszanych związków stały się naszymi wspólnymi przod-kami. Wszyscy, w których płynęła tylko nasza krew, w końcuwymarli od nieznanych chorób albo opuścili planetę. Długośćich życia wynosiła wiele setek, a nawet tysięcy lat. Niektórzyutrzymują, że po prostu zmarli ze starości. Istnieje wielemożliwych przyczyn takiego stanu rzeczy, ale nie jest to takistotne, byśmy musieli teraz się tym zajmować. Nieliczni,którzy uniknęli tego losu i opuścili Ziemię, przepadli bezwieści. Nie wiemy, dokąd się udali. Wydarzenia te rozegrałysię naprawdę bardzo dawno temu. Ale skoro już poruszyliśmytemat krzyżowania gatunków, chciałabym ci zadać kilka py-tań, jeśli nie masz nic przeciwko temu — powiedziała Zeena.

Przystałem na to bez wahania, licząc, że dzięki temu będęmiał większe szanse uzyskania odpowiedzi na setki nurtują-cych mnie pytań.

Jej pierwsze pytanie mocno nie zaskoczyło.— Czy rozmnażałeś się na swojej planecie?— Ciekawe pytanie — rzuciłem zdumiony. — Rozumiem,

że chcesz wiedzieć, czy mam dzieci? — Nie mogłem uwierzyć,że tego nie wie. Może po prostu chciała być grzeczna.

WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 2000 NEXUS • 47

Page 49: Nexus 13

Och, porozumiewaliśmy sięjuż w tej sprawie z władcamiZiemi. Rozmowy zaczęły się

w latach pięćdziesiątych.Oni wiedzą o naszych

pragnieniach i potrzebach.Ubiliśmy nawet interes,

jakbyś to powiedział.

— Tak — odrzekła.— Mam czternastoletniego syna. To wysportowany, zdro-

wy chłopak. Nie ma zbyt wielu problemów, może poza tym, żeteraz zostanie bez ojca.

— Co przez to rozumiesz?— Przechodziłem właśnie proces trwałego rozstania z ro-

dziną, kiedy ściągnęliście mnie tutaj! — odrzekłem. — Niepytaj dlaczego. To bardzo skomplikowana sprawa, a poza tymsam nie wiem, czy znam prawidłową odpowiedź.

— Proces rozmnażania w postaci występującej u was,homo sapiens, poznałam w miarę możliwości z naszych mate-riałów, ale wciąż jeszcze muszę się dużo dowiedzieć. Zo-stałam wybrana do zmodyfikowanego procesu reprodukcjii wezmę w nim udział po powrocie na ojczystą planetę.Podejmujemy próby modyfikacji potomstwa zdolnego dożycia na jakiejkolwiek innej planecie poza naszą własną bezsystemów podtrzymujących. Oznacza to, że jeszcze nie na-trafiliśmy na świat odpowiadający naszym specyficznym i ra-czej wyjątkowym potrzebom. Zajmę się tym szczegółowonieco później. Na razie wystarczy, jeśli powiem, że mamykilka opcji. Być może będziemy zmuszeni dostosować się donowych środowisk, takich jak choćby Ziemia, którą wciążchętnie nazywamy naszym drugim domem, chociaż nie jesteś-my w stanie żyć tam przez cały czas — zakończyła z przy-gnębieniem.

— Nasza planeta jest już raczej zapełniona — zauwa-żyłem.

Pomimo tego, co dotychczas widziałem i w czym uczes-tniczyłem, w najmniejszym stopniu nie byłem przygotowanyna jej odpowiedź.

— Och, porozumiewaliśmy sięjuż w tej sprawie z władcami Ziemi.Rozmowy zaczęły się w latach pięć-dziesiątych. Oni wiedzą o naszychpragnieniach i potrzebach. Ubiliśmynawet interes, jakbyś to powiedział.Teraz nie mogę wdawać się w szcze-góły, ale nie wszyscy wywiązali sięz zawartych umów.

— Dlaczego na Ziemi nikt o tymnie wie? — spytałem z szeroko ot-wartymi ze zdumienia oczami.

— Ci, którzy byli u władzy,w swojej mądrości uznali, że ludzkość nie była wówczasgotowa na taką wiadomość oraz wiedzę, jaką planowaliśmywam przekazać. Jeśli przemyślisz to, o czym do tej porymówiliśmy, nie będzie to dla ciebie zbytnio zaskakujące,prawda? Oni myślą, że wciąż nie jesteście gotowi, my zaś, niezamierzamy mówić ludziom półprawd tylko po to, aby ichzadowolić. Dlatego właśnie mamy taką sytuację – jak wy tomówicie, patową — wyjaśniła Zeena.

— A co ci rządzący powiedzieli, gdy dowiedzieli się, żekiedyś w przyszłości chcielibyście wrócić na Ziemię?

— Wszystko, czego chcieli, to „lizaki” — odrzekła, niewdając się w szczegóły.

— Nie ma nas znów tak wielu — podjęła po chwili.— Piętnaście milionów to niewiele w porównaniu z waszymimiliardami. A transfer naszej technologii uczyniłby waszeżycie znacznie łatwiejszym. Ośmielę się powiedzieć, że histo-ria może się powtórzyć. Możemy wchodzić w mieszane zwią-zki, aby ponownie stać się jedną rasą, tak jak miało to miejscew zamierzchłej przeszłości. W chwili obecnej musimy załatwićna Ziemi kilka ważnych spraw, a przede wszystkim napraw.Jest to spuścizna z przeszłości, o której na razie nie wolno mimówić. Musimy usunąć uszkodzenia, ale szczęśliwym zbie-giem okoliczności praca ta jest już na ukończeniu. Zakres

robót nie był mały, skoro trwają one od wielu lat. Teraz czasuzostało niewiele, ponieważ niebawem nadejdą przemiany– wasze przebudzenie.

Odpowiedziała na moje pytanie, zanim zdążyłem je zadać.Nie pozostało mi zatem nic innego, jak tylko siedzieć w ci-chym zdumieniu.

— Musisz wiedzieć — podjęła, gdy milczałem, nie mogącpowiedzieć nic sensownego — że jesteśmy rasą dość prymity-wną w porównaniu z innymi istotami pozaziemskimi, które odczasu do czasu kontaktują się z Ziemią. To także jednaz przyczyn, dla których Ziemia oraz wy, jako rasa, jesteściedla nas tak atrakcyjni. Czujemy, że z ludźmi wiąże nasprawdziwe braterstwo. Uważamy też, że Ziemia jest najpięk-niejsza.

— Gdzie chcielibyście żyć na Ziemi, gdybyście mielimożliwość wyboru? — spytałem.

— Mamy pewien obszar, który nazywamy naszą włas-nością.

Zeena wyjaśniła mi, że już obecnie korzystają z pod-wodnej bazy na obszarze, który został im przyznany, ale niechciała powiedzieć, gdzie to jest.

W chwilę później została gdzieś wezwana. Na odchodnymobiecała wrócić tak szybko, jak tylko to będzie możliwe,i podjąć przerwaną rozmowę.

STRATEGIE PRZETRWANIAWróciwszy do mnie, Zeena z zapałem podjęła wyjaśnienia

dotyczące zamiarów jej rasy, tego, co chcą osiągnąć poprzeznowy program genetyczny i dlaczego jest to dla nich takie

ważne. Abym to wszystko w pełnizrozumiał, a przynajmniej spróbo-wał zrozumieć, potrzebowałem naj-wyraźniej kolejnej lekcji i to zapew-ne dłuższej, gdyż poprosiła mnie,żebym wygodnie usiadł.

— Abyś mógł lepiej zrozumiećnasze problemy, opowiem ci niecowięcej o świecie, w którym żyjesz.Niektóre sprawy trudno ci będziezrozumieć, ale pewne aspekty poru-szą w twojej głowie ostrzegawczedzwonki, gdy spojrzysz na nie podinnym kątem — powiedziała siedząc

naprzeciwko mojej komórki sypialnej.Właśnie obudziłem się z kolejnej drzemki po czterdziesto-

godzinnym maratonie bezsenności.— Jak pamiętasz, poprzednim razem obiecałam opo-

wiedzieć ci o drugiej stronie twojej osobowości — ciągnęła.— Ma to związek z cyklem atomu, z tą jego częścią, którawciąż jeszcze jest przez was ludzi słabo rozumiana albo możeraczej rozumiana nie w pełni. Kiedy już wszystko zrozumie-cie, otworzą się przed wami całkiem nowe wymiary, albowiemw ułamkach czasu między pulsami atomów leżą całe światy.Tak naprawdę, są to wymiary równoległe do waszych, a przy-najmniej do tego, w którym większość z was przeżywa swoje„teraz”. Wymiary te są tak blisko waszego prawdziwego„teraz”, że możecie prześlizgiwać się do nich nawet o tym niewiedząc! Tylko drobne przesłanki mogą wam niekiedy wska-zać, że właśnie coś takiego miało miejsce. Takie przemykaniemiędzy wymiarami przydarza się wam od chwili, gdy zaczęliś-cie stąpać po Ziemi, tyle tylko, że teraz występuje to corazpowszechniej. Niektórzy z was mogą doświadczać tego co-dziennie zupełnie nie zdając sobie z tego sprawy. Dzieje siętak, ponieważ zaczyna się w was budzić wasze prawdziwe ja.Jesteście bliscy poważnego przeskoku wymiarowego, jakiegonigdy przedtem nie doświadczyliście – przeskoku, który zbliży

48 • NEXUS WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 2000

Page 50: Nexus 13

Zostałam wybrana, abyzastąpić coś, co mógłbyś

nazwać syntetycznym procesemnarodzin. Ostatnio w tej

dziedzinie nastąpił istotnypostęp. Jeszcze sto lat temu,według waszego czasu, nasza

rasa nie mogłaby krzyżować sięz waszym gatunkiem.

was do mojego ludu. Na to właśnie wszyscy czekamy! Jakczęsto szukałeś czegoś w pokoju i nie mogłeś tego znaleźć? Pojakimś czasie wracałeś i poszukiwany przedmiot leżał nasamym wierzchu, mimo iż jesteś pewien, że go tam nie było,kiedy go szukałeś. Rozumiesz, nie zawsze jesteś tam, gdzie cisię zdaje, że jesteś. Cały problem polega na tym, aby za-chować pełną świadomość przy wykonywaniu tych minisko-ków i zdawać sobie sprawę z tego, dokąd się trafiło. Myślę, żebędziesz bardzo zaskoczony. Jest to miejsce niezbyt odległeod tego, gdzie można nas znaleźć. Zasadniczo przybywamyz waszej przyszłości. Nie ma przy tym znaczenia, czy jest todla was przyszłość oddalona o sześć minut czy o sześć lat. Jeślipotraficie przedostać się do jednej, przedostaniecie się i dodrugiej. Dla nas jednak nie jest to takie proste, ponieważprzybywamy również z innego wymiaru; niezupełnie tego, doktórego się przemieścicie, lecz położonego blisko niego.Można więc powiedzieć, że jesteśmy wymiarowymi podróż-nikami w czasie. Brzmi to jak scenariusz dobrego filmu,prawda? Wasz Spielberg byłby zachwycony!

Ta uwaga sprawiła, że parsknąłem śmiechem.— My, ja oraz inni do mnie podobni stanowimy całą nową

rasę czy też ujmując rzecz dokładniej rasę utworzoną nanowo. Potrzebne są jeszcze dalsze modyfikacje, zanim osiąg-niemy nasze cele jako ludzie. To jedna z przyczyn naszejpodróży do waszej strefy czasowej,a także obecności innych istot poza-ziemskich, również eksperymentują-cych ze swoją budową biologiczną,chociaż ich eksperymentom przy-świecają zupełnie inne cele. Powo-dem stojącym za tak wielką liczbąwzięć na waszej planecie w ciągukilku ostatnich lat jest fakt, że jest toostatnia szansa dla naszej rasy, a tak-że innych ras borykających się z pro-blemami podobnymi do naszych, naskrzyżowanie z wami, zanim prze-kształcicie się w formę, która będziedla nas bezużyteczna. Tak, momentten jest już bardzo bliski! Moja własna matka zastępczapochodzi z twojej rasy i czasu. Prawdę mówiąc, już jąpoznałeś.

— Millie? — spytałem.— Tak.— Zastanawiałem się nad tym pod wpływem tego, co

powiedziała wcześniej — dodałem.— Możemy cofnąć się w czasie jeszcze bardziej, ale

potrzebny nam jest akurat ten moment. Nie będę kom-plikować wszystkiego jeszcze bardziej wyjaśnianiem przyczyntakiego stanu rzeczy. Pozostaniemy tutaj jeszcze przez wieledni. Moja rasa wciąż ma do przezwyciężenia pewien problem.Musimy wyhodować rasę o mocniejszych kończynach i or-ganach przetwarzających tlen.

— Masz na myśli płuca? — spytałem.— Tak. Posługujemy się mieszaniną DNA oraz chro-

mosomów naszych obu gatunków. Nasza krew była kiedyśbardzo podobna do waszej i mimo pewnych modyfikacji nadalzachowała duże podobieństwo, chociaż posiadamy tylko jed-ną jej grupę, a właściwie dwie, jeśli patrzeć na to bardzodokładnie, przy czym obie są bardzo zbliżone do waszejA-minus. Potrafimy zmodyfikować wiele rzeczy, chodzi jed-nak o to, że nie zamierzamy wyszukiwać nowych problemów.I bez tego mamy ich pod dostatkiem. Możemy pracowaćnajwyżej z pięcioma procentami waszej męskiej populacji,ludźmi posiadającymi nienaganne zdrowie, odpowiedni wieki tak dalej. Istnieje ponadto pewien bardzo specyficzny „czyn-

nik X”, który należy dodatkowo uwzględnić w tym równaniu,co faktycznie pozwala nam uwzględnić zaledwie jeden pro-cent z tej i tak nielicznej grupy – oczywiście w przypadku,gdybyśmy chcieli skorzystać z pomocy waszych mężczyzn.Najpoważniejszy problem wynika z faktu, że nasze płaszczyz-ny wibracji nie pokrywają się ze sobą. Stanowi to jedenz elementów owego czynnika X i wiąże się ze zdrowiem,odpornością na choroby, równowagą biologiczną w powią-zaniu z miejscem urodzenia, wcześniejszymi testami na przy-stosowalność i tak dalej. Zaczynanie wyjaśnień od przed-stawienia komplikacji, które musieliśmy pokonać, nie jestdobrym rozwiązaniem. Nasza technologia musiała wznieść sięna wyżyny. Końcowy rezultat masz teraz przed sobą. Mogę cisię wydawać zupełnie normalna, ale tak naprawdę wciążjeszcze nie potrafię żyć na twojej planecie bez nieustannegowsparcia ze strony technologii. Cały proces przebiegał zbytwolno i do chwili obecnej nie dał zadowalających rezultatów.Przy takim tempie możemy potrzebować więcej czasu, niżnam pozostało na naszej kalekiej planecie! Musimy podjąćryzyko i wszystko przyśpieszyć.

— Jakie ryzyko?— Do dziś bardziej koncentrowaliśmy się na zachowaniu

generowanych przez umysł zdolności dystrybucji energii – narazie jeszcze nie wiesz, co to takiego – a tymczasem musimy

skupić się na aspektach fizycznych,sile oraz wytrzymałości, nawet jeślistracimy przy tym nieco innychumiejętności.

— Bardziej upodabniając się donas? — wtrąciłem.

— Tak, musimy tego dokonać— potwierdziła Zeena. — Jak za-uważyłeś wcześniej, już to robimy— dodała z lekkim uśmiechem. Byłto pierwszy przejaw emocji, jaki do-strzegłem na jej twarzy.

— Nadeszła pora, aby uczynićkolejny krok – wielki krok na tejdrodze. Mam szansę w nim uczest-

niczyć. To dlatego chcę zadać ci wiele pytań na temat waszegoprocesu hodowli… prokreacji – to chyba lepsze określenie?

— Zdziwisz się, gdy usłyszysz niektóre spośród słów,jakimi nazywamy tę czynność. Nawet ja nie znam ich po-chodzenia.

— Rozumiem, że jest ona niezwykle prymitywna w swojejnaturalnej formie. Możliwe, że okażę się zdolna do zapłod-nienia i noszenia płodu niemal przez cały czas. Możesz niedostrzec w tym niczego szczególnego, ale żadna kobietanaszej rasy nie nosiła w ciele płodu od kilkuset tysięcy lat.Sztuczne metody, z których korzystamy, są zbyt wolne i nienadają się do zmian. Być może, w ogóle nie będzie możnaz nich korzystać, gdy osiedlimy się na planecie takiej jakZiemia. Zostałam wybrana, aby zastąpić coś, co mógłbyśnazwać syntetycznym procesem narodzin. Ostatnio w tejdziedzinie nastąpił istotny postęp. Jeszcze sto lat temu,według waszego czasu, nasza rasa nie mogłaby krzyżować sięz waszym gatunkiem. Mój przykład najlepiej obrazuje, jakistotną przeszliśmy ewolucję od czasu, gdy dawni koloniściopuścili waszą planetę. Teraz uważamy za niezbędne uczynićkrok w innym kierunku.

Dostrzegłem w tych słowach dyplomatycznie przemyconąsugestię, że być może cofali się na drodze ewolucyjnegorozwoju. Tak naprawdę nie pojmowałem, jakiej wiedzy mogłaode mnie potrzebować Zeena, i w głębi ducha wątpiłem,abym wiedział coś, czego ona by od dawna nie znała…�

Przełożył Mirosław Kościuk

WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 2000 NEXUS • 49

Page 51: Nexus 13

Co jakiś czasdochodzi do nie

dających sięwyjaśnić

w konwencjonalnysposób zapłonów

ludzi, którekończą się często

ich śmiercią.Istnieje wiele

teorii próbującychwyjaśnić to

zjawisko, jednakżadna z nich nie

czyni tegow zadowalający

sposób.

Richard GilesCopyright 1995

Kontakt z autoremprzez redakcję Nexusa:

Fax: 0-061 (07) 5442 9381E-mail: [email protected]

Strona internetowa: www.nexusmagazine.com

J acqueline właśnie zdała egzamin na kucharza. Było to w zimny styczniowydzień roku 1985 w angielskiej miejscowości Widness. Jacqueline miała siedem-

naście lat. Wyszła z sali i przez kilka minut czekała pod drzwiami na dwiekoleżanki z klasy. Potem razem skierowały się w stronę kompleksu budynków.Gdy po kilku minutach weszły na schody, z pleców Jacqueline strzeliłypłomienie. Jej dwie zaszokowane koleżanki zeznały później, że wyglądało totak, jakby na plecy dziewczyny spadła kula światła, z której natychmiast wyłoniłsię ogień.

Płomienie stłumiono, a poszkodowana natychmiast trafiła do szpitala,gdzie, niestety, po piętnastu dniach zmarła. Biorący udział w dochodzeniurządowy chemik wysunął teorię, w myśl której ofiara musiała otrzeć się o ogieńfartuchem, który zaczął się niepostrzeżenie tlić. Kiedy po przebyciu korytarzaznalazła się na schodach, przeciąg sprawił, że płomienie zajęły jej ubraniez pełną siłą. Rzecz jednak w tym, że żaden ze świadków nie dostrzegł ani niewyczuł najmniejszego śladu dymu aż do momentu wystąpienia ognia. Raportmiejscowej straży pożarnej nie potwierdza opinii chemika.

Prasa szybko zainteresowała się tym niezwykłym przypadkiem określając jemianem Spontanicznego Zapłonu Człowieka (Spontaneous Human Combus-tion). Oficjalny raport jako powód wypadku podawał tlący się fartuch, zupełniepomijając kwestię, w jaki sposób zdrowa siedemnastolatka mogła w środkudnia stanąć w płomieniach bez jakiejkolwiek widocznej przyczyny.

Oprócz mediów przypadkiem tym zainteresowali się Jenny Randles i PeterHough, którzy przystąpili do pionierskich badań nad zjawiskiem Spontanicz-nego Zapłonu Ludzi (SZL). Ich praca zaowocowała opublikowaniem w roku1992 książki Spontaneous Human Combustion (Spontaniczny zapłon ludzi),która posłużyła mi jako główne źródło informacji do napisania tego artykułu.

Już sama myśl o ludzkim ciele stającym w płomieniach samorzutnie, czylibez udziału zewnętrznych środków palnych, jest dość niezwykła. Wprosttrudno uwierzyć, że coś takiego może w ogóle mieć miejsce. Tego rodzajuinformacje nie pojawiają się na codzień na pierwszych stronach gazet. Gdziezatem są dowody? Gdzie wszystkie te ciała zajmujące się co jakiś czas ogniem,które mogłyby uwiarygodnić omawiane zjawisko?

Wielu zapewne zaskoczy wiadomość, że według Randles i Hough w samymtylko Zjednoczonym Królestwie może dochodzić rocznie do 100 przypadkówSZL, czyli jednego co trzy dni! Ze statystyk wynika, że w roku 1989 od ogniazginęło 901 osób. Przeszło połowę z nich stanowiły ofiary pożarów wywołanychw mieszkaniach przez palaczy. Wśród ofiar najwięcej jest dzieci poniżejpiątego roku życia i osób, których wiek przekraczał 65 lat. Całkowita liczbapożarów we wszelkiego rodzaju pomieszczeniach mieszkalnych wyniosła110 159. 2.589 spośród nich pozostało „nie wyjaśnionych”, co oznacza, żezabrakło jakichkolwiek przesłanek do określenia ich przyczyny. W owych „niewyjaśnionych” pożarach zginęło 90 osób, a dalszych 466 odniosło lekkieobrażenia.

Pomnożywszy tych 90 nie wyjaśnionych śmierci przez 50 (Ludność Zjed-noczonego Królestwa stanowi około jednej pięćdziesiątej populacji świata)otrzymamy 4 500 przypadków w skali roku. Liczbę tę należy traktować jakomocno przybliżoną, tym niemniej widzimy dzięki niej, iż występowanie SZL,aczkolwiek nieznaczne w skali globalnej, może być bardziej rozpowszechnione,niż nam się wydaje.

CHARAKTERYSTYKA SPONTANICZNEGO ZAPŁONUPoniżej przedstawiam najbardziej rozpowszechniony opis śmierci w płomie-

niach, do której doszło w niezwykłych okolicznościach. Szczątki ofiary zostajązazwyczaj odnalezione w spalonym fotelu bądź łóżku, przy czym mebelnajczęściej ulega całkowitemu spaleniu. Często udaje się odnaleźć zaledwie

50 • NEXUS WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 2000

Page 52: Nexus 13

We wszystkichprzedstawionych w tymartykule przypadkach

Spontanicznego ZapłonuLudzi z kości pozostawał tylkopopiół. Aby mogło do tego

dojść w krótkim czasie,potrzeba temperatury od

2 000 do 3 000 stopniCelsjusza.

mały fragment ciała – część ramienia, dłonie albo dolnączęść jednej lub dwóch nóg. Trafiają się też fragmentyorganów wewnętrznych – zwęglone kości, wątroba czyinny narząd. Głowa niekiedy pozostaje nietknięta, niekie-dy zaś jest nieco nadpalona, z zachowanymi włosami alboczęścią twarzową. Dokoła unosi się silna woń tłuszczu lubciężki, słodkawy odór spalenizny. Ślady tłuszczu występująrównież często na ścianach pomieszczenia.

Najbliższe otoczenie szczątek pozostaje zazwyczajnietknięte. Na przykład fotel, w którym siedziała ofiara,może obrócić się w popiół, ale wszystko, co znajdujesię na zewnątrz kręgu o promieniu trzech stóp (jednegometra), nie odnosi żadnego uszczerbku, nie wyłączającgazet, książek oraz innych łatwopalnych przedmiotów.Nawet w domach wzniesionych z drewna czy innychpalnych materiałów nie dochodzi do rozprzestrzenieniasię ognia.

Temperatura niezbędna do spalenia ludzkiego ciałai spopielenia kości jest wyższa od osiąganych w normal-nych krematoriach. Cytowani przez Randles i Houghdyrektorzy domów pogrzebowych twierdzą, że ciała kre-mowane są w temperaturze 600-950 stopni Celsjusza.W wyniku tego procesu spopieleniu ulegają organy, alenie kości szkieletu. Te pozostają nietknięte nawet popółtoragodzinnej kremacji. Dłuższe przetrzymywaniew piecu sprawia jedynie, że kościstają się czarniejsze. W procesiekremacji kości muszą więc być wy-garnięte, a następnie poddane me-chanicznemu kruszeniu.

We wszystkich przedstawio-nych w tym artykule przypadkachSZL z kości pozostawał tylko po-piół. Aby mogło do tego dojśćw krótkim czasie, potrzeba tem-peratury od 2 000 do 3 000 stopniCelsjusza. Ogień o takiej tempera-turze powinien zniszczyć cały po-kój, ale jak się niejednokrotnieprzekonamy, nic takiego nie mamiejsca. Ponadto, do wielu przy-padków SZL doszło na otwartej, dobrze wentylowanejprzestrzeni, w ogrodach, na łodziach, na tanecznym par-kiecie, a nawet na ulicy (czego przykładem może byćzdarzenie opisane na początku artykułu).

Mary Hardy Reeser: przypadek ten należy do najbar-dziej znanych. Fotografia szczątków Mary Reeser zostałazamieszczona w Time – Life Library of Unusual Facts(1991).

Mary Reeser była sześćdziesięciosiedmioletnią korpu-lentną kobietą, która opuściła rodzinną Pensylwanięi przeniosła się do St. Petersburga na Florydzie, żeby byćbliżej syna, dra Richarda Reesera. Był gorący, parnylipcowy wieczór roku 1951. Mary Reeser udała się pieszodo swojego mieszkania położonego w pobliżu domu syna,gdyż ten nie mógł jej w danym momencie odwieźć. Całydzień pilnowała najmłodszego dziecka, a kiedy rodzinawróciła z plaży, dr Reeser zamiast ją od razu odwieźć,postanowił wziąć najpierw prysznic. Po jej wyjściu synowawskoczyła do samochodu i znalazła się pod drzwiamimieszkania niemal razem z nią.

Synowa przeprosiła i uspokoiła teściową, po czymwróciła do domu. Było to około piątej po południu. Przedósmą dr Reeser postanowił wpaść do matki i sprawdzić,jak się czuje. Zastał ją w nocnej koszuli, właśnie zażyła

dwie pigułki nasenne i odprężona paliła papierosa. Nie-długo potem wrócił do domu. Według mieszkańców sąsie-dnich mieszkań, Mary Reeser zgasiła światło zaraz podziewiątej.

Nazajutrz o ósmej rano zjawił się u niej posłaniecz telegramem. Pansy Carpenter, właścicielka domu, wzięłago od niego i poszła wręczyć go Mary osobiście. Dotknąw-szy klamki, stwierdziła, że jest ona gorąca, a drzwi otwarte.Zawołała wówczas posłańca i dwóch malarzy pracującychpo drugiej stronie ulicy. Jeden z nich wszedł do środkai z miejsca się cofnął, ponieważ w mieszkaniu było pełnodymu. Wezwani strażacy pootwierali okna, aby wypuścićdym, po czym z łatwością ugasili płomienie, które zajęłyjedną z belek stropu.

Kiedy dym się rozwiał, strażacy ujrzeli sterczącą z po-piołu resztkę stopy. Niemal całe ciało pani Reeser, fotel,w którym siedziała, jak również stojący w pobliżu stół,uległy spopieleniu. Sufit mieszkania był zupełnie czarny,podobnie jak ściany i firanki. Dym pozostawił swoje śladytakże w łazience. Poza wymienionymi meblami inne niedoznały żadnego uszczerbku. Sprzęt elektryczny działałprawidłowo, z wyjątkiem elektrycznego zegara, który za-trzymał się o godzinie 4.20 rano.

Z Mary Reeser pozostało jedynie kilka zębów, skur-czona czaszka, zwęglona wątroba przyczepiona do frag-

mentu jakiejś kości, kawałek kościbiodrowej oraz lewa stopa w czar-nym, atłasowym kapciu. Identyfi-kacja szczątków nastąpiła właśniena podstawie tego kapcia!

Podejrzewając zbrodnię, którąktoś chciał zatuszować podpalającmieszkanie, strażacy zawiadomiliFBI. FBI uważało, że tylko nie-które typy substancji łatwopalnychbyłyby w stanie doprowadzić doniemal całkowitego spalenia ludz-kiego ciała. Innego wyjaśnienia niebyło. Nie zdołali jednak znaleźćnajmniejszego śladu środków utle-niających, węglowodorów ropopo-

chodnych czy jakichkolwiek innych lotnych chemikaliówzdolnych wywołać bądź przyspieszyć pożar.

Przypadek „Berta Jonesa”: Nazwisko to jest pseudo-nimem przyjętym po to, by chronić rodzinę ofiary SZL.Wypadek miał miejsce pewnego styczniowego popołudniaw 1980 roku w małej walijskiej miejscowości niedalekoEbbw Vale. Wezwani do jednego z domów policjanciujrzeli zdumiewającą scenę, jakiej jeszcze nigdy w życiunie widzieli. Śmierć w płomieniach, której byli świadkami,wydawała się czymś zupełnie nieprawdopodobnym, a jed-nak nastąpiła w rzeczywistości.

Przed spokojnie płonącym kominkiem piętrzyła się napodłodze sterta popiołu. Na jej skraju sterczały dwieludzkie stopy w nienaruszonych skarpetkach. Nieco dalejleżała poczerniała czaszka. Fotel, na którym siedziałaofiara w chwili śmierci, był okopcony, ale pozostał cały.Niecały metr dalej stała kanapa. Chociaż według wszel-kich reguł powinna była spłonąć, wyszła z pożaru bezjakichkolwiek zniszczeń. Nadpaleniu uległ jedynie dywanw miejscu bezpośredniej styczności ze szczątkami, lecz jużzaledwie kilka centymetrów dalej nie było widać żadnychzniszczeń. Plastikowe płytki pod dywanem również byłynietknięte. Nieznacznie ucierpiał telewizor – ogień dał sięwe znaki jedynie plastikowym pokrętłom.

WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 2000 NEXUS • 51

Page 53: Nexus 13

Rekonstrukcja miejsca zdarzenia w Ebbw Vale sporządzona przez Johna Heymera. (Fortean Times, nr 74, kwiecień-maj 1994)

Przybyli na wezwanie policjanci ujrzeli połyskującepomarańczowo ściany, niczym w stygnącym powoli piecu.Czarna sadza pokrywała niemal wszystko wokół. Plas-tikowy abażur stojącej w pobliżu lampy uległ stopieniu.Pokrywająca żarówkę lepka, pomarańczowa substancjaokazała się ludzkim ciałem, które wyparowało pod wpły-wem niezwykłego żaru. Co mogło wywołać tak niepraw-dopodobną temperaturę zdolną doszczętnie spopielić cia-ło i jednocześnie pozostawić niemal nietknięte otaczająceje łatwopalne przedmioty?

KILKA HISTORYCZNYCH PRZYPADKÓWSPONTANICZNEGO ZAPŁONU LUDZI

Historyczne zapisy o niezwykłych pożarach podobnychdo przedstawionych powyżej spotkać można na przestrze-ni kilku stuleci. Poniższe wzmianki zostały zaczerpniętez pracy Randles i Hough.

26 czerwiec 1613: Stolarz z Dorset, John Hitchen,po spędzonym normalnie dniu udał się wieczorem dołóżka. Śpiącą w sąsiednim pokoju teściową obudziłow środku nocy silne ukłucie w policzek wywołane wy-ładowaniem elektrycznym. Zaczęła wzywać pozostałychczłonków rodziny, ale nikt nie odpowiedział. W chwilępotem znalazła martwą córkę w łóżku, której ciało byłoz jednej strony wypalone. John i dziecko również nieżyli. Jego wciąż płonące ciało wywleczono na ulicę, gdziepaliło się jeszcze przez trzy dni, zanim w końcu obróciłosię w popiół.

Październik 1836: Siedemdziesięcioczteroletnia, kor-pulentna kobieta poniosła śmierć w płomieniach w Auneywe Francji. Doniósł o tym Przegląd medyczno-chirurgicznyz tego samego miesiąca. Mieszkańcy włamali się do jejdomu, uświadomiwszy sobie, że od pewnego czasu niewidzieli jego właścicielki. W pobliżu pieca odkryli częś-ciowo spalone zwłoki. Tłuste szczątki wciąż tliły się błękit-nym płomieniem, którego nie można było ugasić.

Lipiec 1847: Wróciwszy do domu w Darmstadt w Nie-mczech, hrabia Gorlitz znalazł w pokoju mocno nad-palone ciało żony leżące obok spalonych mebli. Nic niewskazywało, że padła ona ofiarą zbrodni. Przybyły namiejsce zdarzenia lekarz rodziny doszedł do wniosku, żejej śmierć nastąpiła na skutek spontanicznego zapłonu.Później o jej zabójstwo oskarżono jednego ze służących,jednak ten zarzut upadł, kiedy sąd dowiedział się, jaktrudno pali się ludzkie ciało. Po jakimś czasie służący miałpodobno przyznać się do winy, lecz okoliczności tegozdarzenia pozostały niejasne.

1847: Scientific American zamieścił artykuł zawierającyrelację dra Notta o pewnym dwudziestopięcioletnim „na-łogowym pijaku”. Doktor widział się z nim o dziewiątejwieczorem, a już w dwie godziny później spalił się on odstóp do głów. Kowal znalazł go w swojej kuźni spowitegosrebrzystymi płomieniami. Ogień ten nie przeniósł się naotoczenie i nie powstał zdaniem dra Notta pod wpływemjakiegokolwiek zewnętrznego źródła.

Luty 1851: Pewien francuski malarz pokojowy założyłsię podczas libacji, że zje zapaloną świecę. Gdy tylkowłożył ją do ust, strzeliły błękitnawe płomienie. W ciągupół godziny jego głowa oraz górna część klatki piersiowejuległy zwęgleniu. W końcu ogień strawił całe jego ciałozmieniając je w kupkę popiołu.

Grudzień 1851: Pięćdziesięcioletnia francuska praczka,Marie Jeanne Antoinette Bally wróciła wieczorem pijanado domu. O ósmej rano następnego dnia obok krzesłaznaleziono jej zwłoki. Górna część jej ciała, od ramionwzwyż, pozostała nietknięta, podobnie jak dolne partienóg. Reszta uległa poważnemu nadpaleniu. W paleniskunie było śladów ognia, a jedyne źródło pożaru mógłstanowić gliniany garnek wypełniony węglami, jakiegouboga ludność używała do ogrzewania stóp.

1866: Ciało pewnego Anglika pogrzebanego trzynaściemiesięcy wcześniej zapaliło się w grobowcu. Dzień wcześ-

52 • NEXUS WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 2000

Page 54: Nexus 13

Często ogień zdaje sięzaczynać w samym ciele

– najczęściej w klatcepiersiowej lub brzuchu.Niekiedy płomienie są

błękitne, a niekiedy mają innąniezwykłą barwę. Skrajne

partie ciała pozostają częstonietknięte, podobnie jak

meble oraz tkaniny w jegobezpośrednim sąsiedztwie.

niej z podłogi nad kryptą zaczął unosić się odrażającyzapach. Jego źródłem była pęknięta trumna, z którejwyciekł sączący się z ciała jakiś płyn. Robotnicy użylitrocin, żeby zatamować wyciek, ale nazajutrz odkryli, żezwłoki płoną błękitnym płomieniem, czemu towarzyszyłstraszliwy zaduch. Wysunięto przypuszczenie, że był topożar spowodowany przez niedopałek papierosa rzuconyna ziemię przez któregoś z robotników.

Luty 1888: Dr Booth z Aberdeen w Szkocji zostałwezwany do zbadania spalonych szczątków sześćdziesię-ciopięcioletniego mężczyzny znalezionych w stogu siana.Ciało było mocno zwęglone, zaś otaczające je siano nie-tknięte. Dr Booth nie stwierdził śladów walki, któremogłyby sugerować zbrodnię, a kiedy ruszono z miejscazwłoki, rozsypały się one na popiół.

Maj 1890: Dr B.H. Hartwell z Ayer w stanie Mas-sachusetts w USA został wezwany do płonącej w lesiekobiety. Kiedy przybył na miejsce, jej ubranie uległo jużcałkowitemu spaleniu, natomiast ciało, wygięte ponadziemią z powodu napięcia mięśni, spowijały wysokie napiętnaście cali (ok. 40 cm) płomienie. Ogień został stłu-miony piaskiem. Leżące obok liście, słomkowy kapeluszi drewniany trzonek łopaty pozostały nietknięte.

Styczeń 1899: Mieszkające na przeciwległych końcachtej samej doliny w Sowerby Bridge w hrabstwie Yorkshirew Anglii siostry Kirby zmarły rzekomo od ognia w tymsamym momencie. W obu przypadkach koroner nie byłw stanie określić przyczyny poża-ru. Zamknął sprawę równoczesnejśmierci sióstr stwierdzeniem, żebył to „szokujący zbieg okoliczno-ści”.

Grudzień 1904: Pani Clark,emerytka z Hull w hrabstwie Yor-kshire w Anglii, została znalezionaze straszliwymi poparzeniami wewłasnym łóżku. Wyszła z życiemz ognia, ale nie potrafiła wyjaśnić,skąd się wzięły płomienie, którenawet nie tknęły prześcieradeł.

1907: Dwaj policjanci z Man-ner w Dinapore w Indiach znaleźlispalone ciało wieśniaczki. Wokółzwłok nie było widać żadnych śla-dów działania ognia. Wciąż dymiące zwłoki zanieśli w nie-naruszonym ubraniu do biura władz miejskich.

Lipiec 1938: Mary Carpenter spędzała wakacje napokładzie statku. W trakcie rejsu po Norfolk Broadsw Anglii stanęła nieoczekiwanie w płomieniach. Nie udałosię ustalić, skąd się wziął ogień, który zamienił jej ciałow stertę zwęglonych szczątków.

Powyższe przykłady zaczerpnięto z listy zawierającejponad sto przypadków. Wszystkie je łączy brak realnejprzyczyny wybuchu ognia. Często ogień zdaje się zaczynaćw samym ciele – najczęściej w klatce piersiowej lubbrzuchu. Niekiedy płomienie są błękitne, a niekiedy mająinną niezwykłą barwę. Skrajne partie ciała pozostają częs-to nietknięte, podobnie jak meble oraz tkaniny w jegobezpośrednim sąsiedztwie. Wyjątek stanowią tutaj fotelebądź łóżka, na których płonące osoby spoczywały, chociażniekiedy także one nie doznają żadnych zniszczeń! Spalo-ne części ciała ulegają często zupełnemu zniszczeniu,obracając się w popiół. Nawet największe kości rozpadająsię w proch.

Pojawiające się płomienie zdają się nie sprawiać ofie-rze jakiegokolwiek bólu. W roku 1905 w Binbrook w hrab-

stwie Lincolnshire w Wielkiej Brytanii pewna sprzątaczkanie zaprzestała zmywania podłogi, chociaż jej ramionaotaczały wyraźne płomienie. Kobieta została uratowanadzięki szybkiej interwencji. W relacjach często pojawia sięrównież wzmianka o nieprzyjemnej, tłustej substancji po-krywającej ściany oraz inne powierzchnie w miejscu zda-rzenia. Wygląda na to, że zawiera ona tłuszcz pochodzącyze spalonego ciała.

TEORIE NA TEMAT SPONTANICZNEGO ZAPŁONULUDZI

Chociaż wielu pisarzy dawało wyraz swojej wierzew SZL, nie wszyscy dopracowali się teorii, która tłumaczy-łaby samoistną obecność ognia w tak różnorodnych okoli-cznościach. Randles i Hough przytaczają ich jednak całąlistę na podstawie Fortean Timesa (nr 63, czerwiec-lipiec1992):

• Siły nadprzyrodzone: Tradycyjne religijne wyjaśnie-nie SZL zakłada, że jest to rodzaj boskiej kary dlagrzeszników, fanatyków oraz innych osób naruszającychprawo boże. Formą takiej kary jest uderzający z niebapiorun. Słynny „słup ognia” pochłaniający grzesznikówrównież może być tak pojmowany. Na przestrzeni wiekównagły ogień często bywał przypisywany demonom orazczarownicom.

• Zatuszowane morderstwo: Najbardziej rozpowsze-chnione uzasadnienie, jakie można spotkać w literaturze

sądowej na temat SZL. W myśltego poglądu spalenie ofiary masłużyć zatarciu śladów morderstwalub innego przestępstwa.

• Teoria knota: Opracował jąbrytyjski uczony, prof. David Gee.Po raz pierwszy publicznie przed-stawiono ją w programie stacji te-lewizyjnej BBC w cyklu Q.E.D.,którego specjalne wydanie nadanew kwietniu 1989 roku nosiło tytuł„Przypadek Spontanicznego Za-płonu Ludzi?”. W myśl tej teoriipłonące ubranie powoduje wygo-towanie zawartej w organizmiewody (ciało człowieka składa sięw około 70 procentach z wody), po

czym stopiony tłuszcz staje się niczym knot płonący rów-nomiernym, powolnym tempem do chwili wypalenia całejtkanki tłuszczowej organizmu. Taki ogień pochłania wszy-stko, łącznie z kośćmi, nie wywołując praktycznie znisz-czeń w najbliższym otoczeniu ofiary. Słaba strona tejteorii, to ustalony na podstawie doświadczeń w kremato-rium fakt, że niezwykle wysoka temperatura potrzebna dostrawienia kości byłaby trudna do osiągnięcia w płonącymwolnym ogniem ciele. Ponadto ignoruje ona przypadkigwałtownego zapłonu, jakie w pełnym blasku dnia obser-wowali liczni świadkowie.

• Alkohol: Najbardziej rozpowszechniona teoria napoczątku dwudziestego wieku, w myśl której ofiarami SZLbyli zwolennicy alkoholu, czy wręcz nałogowi pijacy. Wy-soki poziom alkoholu w ich organizmach sprawiał, żeniekiedy dochodziło do samoistnego zapłonu w zetknięciuz piecem, świecą lub zapałką. Teoria ta nie wytrzymujekonfrontacji z przypadkami dzieci oraz abstynentów, któ-rzy stali się ofiarami SZL.

• Teoria przeciągu: Wiąże się z teorią knota. Wedługniej, człowiek, który się zapalił, trafia w przeciąg z oknalub drzwi, który roznieca ogień do tego stopnia, że jest on

WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 2000 NEXUS • 53

Page 55: Nexus 13

...czteroletni Chińczyk stawałw płomieniach kilkakrotnie,

a ogień pojawiał się naróżnych częściach jego ciała.Babcia chłopca spostrzegła

najpierw dym dobywający sięz jego spodni; ogień wypalił

dziurę w kilku warstwachtkaniny. W pięćdziesiąt minut

po przybyciu do szpitala,chłopiec zaczął dymić

ponownie. W ciągu następnychdwóch godzin stawał w ogniu

jeszcze czterokrotnie.

w stanie pochłonąć nie tylko ciało, ale i szkielet. Towyjaśnienie zawodzi w przypadku osób, które zmarływ szczelnym lub zamkniętym pomieszczeniu, jak choćbywspomniany wcześniej „Bert Jones” z Walii.

• Ludzka komórka paliwowa: Były angielski strażak,John Heymer, wysnuł przypuszczenie, że być może jakaśnieznana reakcja elektrochemiczna rozkłada zawartąw ciele wodę na wodór i tlen. Wodorowy płomień błys-kawicznie pochłaniający tlen i przeskakujący z komórki dokomórki może szybko trawić tkankę, powodując spalenieciała, po czym, gdy zabraknie tlenu, gaśnie. Wszystkoodbywa się tak szybko, że ogień nie zdąża przerzucić sięna otoczenie.

• Chemia ciała: Pisujący do Fortean Timesa Ivan San-derson sugeruje, że samotność może prowadzić do wy-twarzania w ludzkiej tkance mięśniowej przypominającychnitroglicerynę łatwopalnych fosforanów. Co się stanie,jeśli taki proces wymknie się spod kontroli i dojdzie dozapłonu? Dr Joyce Nelson twierdzi, że w żołądkach bydłaoraz innych zwierząt mogą gromadzić się duże ilościmetanu, co w rezultacie prowadzido wzdęcia. Często jedynym spo-sobem na ulżenie ich cierpieniomjest nacięcie żołądka w celu spusz-czenia gazów. Może podobny pro-ces zachodzi również u ludzii uwalniane z żołądka gazy zawie-rają metan, który w kontakciez tlenem łatwo się zapala? W rezu-ltacie otrzymalibyśmy wyjątkowoognistego „bąka”!

• Ciepło psychiczne: Zgodniez tradycją jogi, a także innymiwschodnimi systemami filozoficz-nymi, istnieje możliwość sterowa-nia systemami cieplnymi organiz-mu. Jogini mogą siedzieć na mro-zie wśród śniegów i nie jest impotrzebna jakakolwiek ochronaprzed ujemnymi temperaturami.Są w stanie wytworzyć dość ciepła,aby stopić śnieg. Może w niektórych przypadkach SZLdochodzi do zaburzenia jakiegoś elementu systemu kont-roli temperatury?

• Elektromagnetyzm: Od pewnego czasu trwają spe-kulacje wokół roli silnych źródeł promieniowania elektro-magnetycznego oraz mikrofalowego w niektórych przypa-dkach SZL. Czy pola elektryczne mogą mieć z tym cośwspólnego? W roku 1975 Livingston Gearhart znalazłzwiązek między zmianami natężenia geomagnetycznegopola Ziemi i przypadkami spontanicznego zapłonu ludzi.

• Rozpad nuklearny: Życiowa siła utrzymująca razemkomórki organizmu może podlegać różnym zakłóceniom,w wyniku których dochodzi do wydzielania ciepła, podob-nie jak ma to miejsce w elektrowni atomowej lub podczaswybuchu jądrowego, gdzie jednym z produktów rozszcze-pienia jest właśnie ciepło. Czy taka bardzo ograniczonareakcja jądrowa może stanowić wyjaśnienie SZL?

• Zaburzenie wymiarowe: Teorię tę przedstawiono miw prywatnej rozmowie. Czy jest możliwe, aby od czasu doczasu rzeczywistości innych wymiarów przeplatały się z na-szą, powodując w efekcie wydzielanie znacznych ilościciepła bądź też przejściowe zachwianie praw rządzącychmaterią i siłami atomowymi? Jeżeli tak, to takie zaburze-nie zlokalizowane w organizmie człowieka jest w staniedoprowadzić do samoistnego zapłonu. Trwająca kilka

sekund lub minut anomalia tłumaczyłaby fakt, iż niekiedyczęść ciała ofiar SZL unika spalenia, a ubrania i stojącew pobliżu meble pozostają nietknięte przez ogień. Znanesą przykłady ryb, żab, a czasami nawet ludzi spadającychnagle z nieba bądź nie wiadomo skąd pojawiających się naziemi. Czy SZL ma coś wspólnego z zaburzeniami wymia-rowymi?

• Matematyka: W artykule opublikowanymw R.I.L.K.O. Journalu (nr 45, jesień-zima 1994) dr A.M.Davie wysunął tezę, że SZL może pozostawać w związkuz efektami geofizycznymi. Korzystając z map Państwo-wego Urzędu Kartograficznego, przeprowadził analizęgeometrycznego wzoru, który otrzymał zaznaczającw chronologicznej kolejności miejsca pożarów w Szkocjina przestrzeni kilku dziesięcioleci. Sugeruje w nim, żedysponując odpowiednią liczbą przypadków można opra-cować schemat, który pozwoli zawczasu przewidywać wy-stąpienie SZL. Twierdzi, iż technika ta pozwala równieżprzewidywać spontaniczny zapłon innych palnych materia-łów w fabrykach, na farmach itd. Uważa, że pewne

elementy stają się w określonychporach dnia niestabilne.

Historia opisana w gazetachz roku 1990 odsłania jeszcze jedenaspekt SZL, który rzuca na to zja-wisko jeszcze głębszy cień tajem-nicy. Jedna z nich, The SydneyMorning Herald z 2 maja 1990 ro-ku, podała, że czteroletni Chiń-czyk stawał w płomieniach kilka-krotnie, a ogień pojawiał się naróżnych częściach jego ciała. Bab-cia chłopca spostrzegła najpierwdym dobywający się z jego spodni;ogień wypalił dziurę w kilku warst-wach tkaniny. W pięćdziesiąt mi-nut po przybyciu do szpitala, chło-piec zaczął dymić ponownie.W ciągu następnych dwóch godzinstawał w ogniu jeszcze czterokrot-nie. Cytowani przez chińskie gaze-

ty lekarze powiedzieli, że przez ciało chłopca płynął silnyprąd elektryczny.

INNE ZJAWISKA ZWIĄZANE Z OGNIEMNiezwykłe, według wszelkiego prawdopodobieństwa

samoistne pożary obejmują również budynki, całe miasta,a nawet rejony. Do najsłynniejszych należy seria niezwyk-łych pożarów, które miały miejsce w Macomb w stanieIllinois w USA w sierpniu 1946 roku.

W swojej książce Mysterious Fires and Lights (Tajem-nicze pożary i światła) Vincent Gaddis przedstawia na-stępujący scenariusz. 7 sierpnia 1946 roku na farmieCharlesa Willeya położonej 12 mil (19,2 km) na południeod Macomb na tapecie w domu mieszkalnym zaczęływystępować niewielkie brązowe plamy. Rodzina Willeyówskładała się z Charlesa, jego żony, szwagra Artura McNei-la oraz dwójki jego dzieci.

Plamki miały średnicę od dwóch do trzech cali (5,0-7,5cm) i faktycznie były śladami spalenizny. Po osiągnięciutemperatury 450 stopni Fahrenheita (232,22° C) zajmowa-ły się ogniem. Z każdym dniem plamek przybywało.Sąsiedzi pospieszyli Willeyom z pomocą, czuwając i gasząccoraz to nowe zarzewia ognia. W całym domu rozstawionow strategicznych punktach wiadra z wodą. Wezwano teższefa straży pożarnej z Macomb, Freda Wilsona. Wilson

54 • NEXUS WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 2000

Page 56: Nexus 13

polecił zedrzeć tapetę, ale brązowe plamy pojawiały sięnadal – bezpośrednio na deskach ścian i na suficie.

Po tygodniu plamy wystąpiły na werandzie. Spaleniuuległy firanki i deska do prasowania, a pościel na łóżkuzmieniła się w popiół. Firma ubezpieczeniowa stwierdziła,że tapeta była wolna od środków owadobójczych, a zatemnie zawierała fosforu. Fred Wilson powiedział: „Cała tasprawa jest tak niesamowita i fantastyczna, że aż nie mamodwagi o tym mówić”.

Do 14 sierpnia naliczono przeszło dwieście pożarów,co daje przeciętną 29 na dzień! Natomiast tego dnia ogieńpojawiał się tak często, że sytuacja wymknęła się spodkontroli i cały dom doszczętnie spłonął. Willey sporządziłprowizoryczny namiot z plandeki rozpiętej na wkopanychw ziemię słupach, a McNeilowie przenieśli się do garażu.Nazajutrz w ogniu stanęła stodoła. W dwa dni późniejpłomienie pojawiły się w dojarni (pełniącej obecnie rolęjadalni). W czwartek spaliła się druga stodoła. Pojawił sięsprzedawca ze sprzętem tłumiącym ogień, ale wobec in-tensywości płomieni był zupełnie bezradny. W piątek obierodziny opuściły farmę, a na scenie zjawili się fachowcyz Sił Powietrznych Stanów Zjednoczonych.

Szef ekipy technicznej, Lewis Gust, wyraził przypusz-czenie, że za całą tę sprawę odpowiedzialność mogąponosić „bardzo wysokie częstotliwości i krótkie fale”. Doniedzieli, 22 sierpnia, farmę odwiedziło przeszło tysiącgapiów oraz badaczy. Płomienie pojawiały się w dalszymciągu. Badacze wykluczyli owadobójczy aerozol, fale ra-diowe, podziemne gazy i wiele innych wyjaśnień. 30sierpnia zastępca szeryfa Burgard oznajmił, że znalazłrozwiązanie zagadki: przyczyną było podpalenie, a spraw-czynią była Wanet McNeil, siostrzenica Charlesa Willeya!Proste, prawda!

Zastępca szeryfa i prokurator stanowy poddali ją dro-biazgowemu przesłuchaniu. Dziewczyna przyznała się dowszystkiego. Była nieszczęśliwa z ojcem, tęskniła za matkąi nie chciała mieszkać na farmie. W zapomnienie poszłyrelacje świadków opowiadających o setkach zarzewi. Za-pomniano też o samoistnych ogniach na suficie (w jakisposób Wanet się tam wspinała?). Zapomniano też o taje-mniczych, brązowych plamach pojawiających się naoczach wiarygodnych świadków.

Oprócz oczywistych prób zracjonalizowania całego zda-rzenia poprzez znalezienie trzynastoletniego kozła ofiarne-go badacze z sił powietrznych mieli do czynienia z mnóst-wem samoistnych pożarów, które musieli ugasić. Co jewywołało? Nigdy się tego nie dowiemy, dysponujemynatomiast zdumiewającym rejestrem spontanicznych za-płonów, które od dziesięcioleci nie dają spokoju badaczom.

W tym miejscu warto wspomnieć o dwóch innychwielkich i tajemniczych pożarach. W niedzielny poranek8 października 1871 roku po okresie trzymiesięcznej suszyna terenie środkowo-zachodnich stanów USA rozpoczęłasię seria pożarów. Najbardziej znanym z nich był WielkiPożar Chicago. Zaczął się on o godzinie 21.25 wśróddrewnianych domów jednej z zachodnich dzielnic. Ogieńszalał przez 27 godzin, niszcząc w tym czasie 17 500budynków i powodując śmierć 250 osób, a wywołaneprzezeń straty oszacowano na 200 milionów dolarów.W podmuchach towarzyszącego płomieniom silnego wiat-ru woda rozpraszała się w mgiełkę, a strażackie wężeulegały spopieleniu. Według naocznych świadków w do-mach stojących z dala od pożaru ogień wybuchał wewnątrzi dopiero później rozprzestrzeniał się na zewnątrz. Pło-mienie topiły najtwardszy kamień i spajały ze sobą żelazneelementy znajdujące się w odległości dwustu stóp (60 m)

od czoła pożaru. W całym mieście widziano zielone,niebieskie oraz czerwone języki ognia. W całych StanachZjednoczonych potężne ogniste tornada pochłonęły milio-ny akrów lasów zniszczyły dziesiątki miast i uśmierciłykilka tysięcy ludzi.

16 czerwca 1945 roku w hiszpańskiej prowincji Almeríadoszło do całego ciągu niecodziennych pożarów. Zgodniez odnotowanymi relacjami ogień pojawił się po raz pierw-szy na schnącej na ziemi białej pościeli. Przez następnychdwadzieścia dni pożary wybuchały przeszło trzysta razy,niszcząc stodoły, domy, zbiory oraz schnącą na podwó-rzach pościel. Niemal w każdym przypadku jako pierwszestawały w ogniu przedmioty mające białą barwę. W celuwyjaśnienia tej zagadki hiszpański rząd wysłał do będącejcentrum pożarów La Rody grupę naukowców. Jednemuz nich zapaliła się w trakcie badań skrzynka z instrumen-tami. Uczeni wysunęli hipotezę, że obserwowane zjawiskozwiązane było z ogniami Świętego Elma, które towarzyszy-ły podziemnym złożom minerałów. 5 lipca gnana wiatremwirująca brązowa kolumna uderzyła w małą wioskę roz-niecając wysokie na 30 stóp (9 m) płomienie. Wkrótcepotem fala pożarów ustała.

Zjawisko samoistnego zapłonu ludzi wciąż jest ignoro-wane przez pożarników oraz władze sądowe. A przecież,jak mogliśmy się przekonać, w ciągu roku dochodzić możedo ponad stu przypadków nie wyjaśnionych pożarów,które niemal doszczętnie trawią ludzkie ciało, pozostawia-jąc jedynie drobny fragment nogi lub ręki. Pomieszczenie,w którym spala się człowiek, często pozostaje nietknięte.Taka odmiana pożaru powinna zastanowić nawet najbar-dziej racjonalnego badacza, lecz jak dotąd nie prowadzisię żadnych badań naukowych zmierzających do ustaleniaprzyczyny spontanicznego zapłonu ludzi. Pozostaje jedy-nie mieć nadzieję, że w niedalekiej przyszłości temat tendoczeka się bezstronnego nagłośnienia we wszystkich me-diach.�

Przełożył Mirosław Kościuk

Bibliografia:• Jenny Randles, Peter Hough, Spontaneous Human Combustion (Spon-taniczny zapłon ludzi), Bantam, Londyn, 1993.• Vincent Gaddis, Mysterious Fires and Lights (Tajemnicze pożary i świat-ła), Borderland Sciences Research Foundation, Garberville, Kalifornia,1994.• Dr A.M. Davie, „Human Spontaneous Combustion”, R.I.L.K.O. Journal,nr 45, jesień-zima 1994, Research Into Lost Knowledge Organisation,Wielka Brytania..• Jenny Randles, Peter Hough, „Smokescreen: Investigating SHC” („Za-słona dymna – badanie SZL”), Fortean Times, nr 63, czerwiec-lipiec 1992.• Jenny Heymer, „Human Candles” („Ludzkie świece”), Fortean Times,nr 74, kwiecień-maj 1994.

WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 2000 NEXUS • 55

Page 57: Nexus 13

KOLEJNY RZEKOMY ŚWIADEKKATASTROFY W ROSWELL

Poniższa wiadomość pochodzi z CNINews i zawdzięczamy ją uprzejmościGeorge’a Filera ([email protected]),który zezwolił na przedruk relacji tegoświadka. Wiadomość ta po raz pierwszyopublikowana została w 14 numerze z 10kwietnia 2000 roku Filer’s Files.

W odpowiedzi na pytanie CNINews George Filer odpowie-

dział, że otrzymał niedawno pocztąelektroniczną przesyłkę od czytelnikaFiler’s Files, w której był adres inter-netowy i nazwisko człowieka mające-go rzekomo coś wspólnego z kata-strofą UFO w Roswell w roku 1947.

Filer skontaktował się z tym czło-wiekiem, który życzy sobie zachowaćanonimowość (jego nazwisko jestznane CNI News), i wymienił z nimkilka listów, na podstawie którychskompilowano poniższą relację. Świa-dek nadal nie godzi się rozmawiaćo tej sprawie telefonicznie.

CNI News oraz szereg znanychbadaczy katastrofy w Roswell doma-gają się bezpośredniego kontaktuz tym człowiekiem, lecz do chwiliobecnej, tj. do 16 kwietnia, brak od-zewu na to żądanie.

Będący weteranem sił powietrz-nych Filer oświadczył CNI News, żemimo iż nie może ręczyć za auten-tyczność tego świadka, może potwier-dzić, że to, co mówi on na tematbudowy B-29 i jego obsługi, brzmiwiarygodnie. Ponadto jeden z bada-czy katastrofy w Roswell potwierdził,że podane przez tego świadka nazwis-

ko może rzeczywiście mieć związekz wypadkami, które rozegrały sięw bazie woskowych sił lotniczych Ro-swell, kiedy do niej doszło.

Świadek podał George’owi Filero-wi następujący opis:

Przebywałem w Roswell od roku1947 do początku roku 1950. Byłemwówczas strzelcem w 393 DywizjonieBombowym 509 Grupy Bombowej. By-łem członkiem załogi bombowca B-29o numerze taktycznym 44-7301 (Stra-ight Flush), którą dowodził kapitanFrederick Ewing.

W środę 9 czerwca 1947 roku naszazałoga dostała polecenie odtransporto-wania skrzyni do bazy wojskowych siłlotniczych Carswell w Fort Worthw Teksasie. Lot trwał godzinę i 55minut [baza ta leży w odległości 684km od Roswell]. Zarówno całe zada-nie, jak i ładunek miały tajny charak-ter. Skrzynię wciągnięto do przednichluków bombowych a wraz a nią weszłado nich uzbrojona straż. Kiedy otwo-rzyłem luk do komory bombowej, zo-baczyłem w niej majora, technikaw stopniu sierżanta i kilku innych żoł-nierzy. Wszyscy oni cały lot odbyli w lu-ku bombowym i nie wrócili z nami dobazy.

Lecieliśmy na wysokości około8 000 stóp (2 400 m) bez hermetyzacji.Nasz bombardier sprawdził urządzeniamocujące ładunek – były one tak usta-wione, aby nie można było odrzucićładunku.

Zarówno kapral, tylny strzelec, jaki ja widzieliśmy tę skrzynię, kiedy ot-worzyliśmy dolne drzwi bombowe. Powyładowaniu skrzynię okryto brezen-tem i odwieziono przyczepą do Cars-

well. Jej wymiary wynosiły mniej więcej12×6×6 stóp (3,6×1,8×1,8 m).

Rozmawialiśmy z mechanikiem natemat wagi i zrównoważenia ładunku.Odrzekł, że nie podali mu jego wagi.„Jeśli ciężar nie przekracza pięciu ty-sięcy funtów (2270 kg), nie będzie kło-potów związanych z przesunięciem na-szego środka ciężkości” – odparł śmie-jąc się.

Wiedzieliśmy, że lecimy do FortWorth… Ktoś zażartował, mówiąc, żeprzewozimy „generalskie meble”.

Krążyły wówczas od kilku dni po-głoski o katastrofie statku kosmiczne-go, powiedziano nam jednak, że tozwykły tajny ładunek i że to nie naszasprawa.

W drodze powrotnej ucięliśmy sobiepogawędkę z chorążym Landry na te-mat pewnego szczegółu lotu. Mieliśmywówczas na pokładzie ludzi z CurtissElectrics i były kłopoty z jednym nich,który pętał się, gdzie nie trzeba.

Major Jesse Marcel leciał razemz nami w locie powrotnym do Roswelli uciąłem sobie z nim krótką pogawęd-kę. Zawsze interesowały go sprawy wy-szkolenia załóg lotniczych. Chciał, abystrzelcy byli dobrymi obserwatorami,szczególnie podczas długich lotów. Niewydawało mi się jednak, aby tego dniajego pytania miały charakter egzaminu-jący. Zapytał mnie, czy nie miałbymochoty przesiąść się na B-36 [był tow owym czasie najnowszy bombowiecamerykański].

Wielokrotnie powtarzano nam byś-my nie opowiadali nikomu o tym wy-darzeniu, nawet swoim żołnierzom. Niemówiłem o tym aż do roku 1988, kiedyzaczęły się ukazywać różne książki. Do

56 • NEXUS WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 2000

Page 58: Nexus 13

dzisiaj pozostaję w kontakcie z jeszczejednym członkiem naszej załogi. Więk-szość pozostałych już nie żyje. MajorEwing zginął w katastrofie lotniczej B-47 na Florydzie w roku 1952.

Mniej więcej pół roku później żonyzaczęły rozmawiać ze sobą na temat tejoperacji porządkowej. Sprawa miałaswój początek w rozmowach żon ludzibędących wówczas na służbie. Należelido nich również nasi sąsiedzi z roku1947, którzy przenieśli się później doinnej części miasta. Widywałem go odczasu do czasu i pytałem co wtedywidział. Którego razu bardzo zmieszanypowiedział: „Nie chciałbyś wiedzieć”.Z plotek żon wynika, że widział jakieściało.

Później zostałem pilotem i służącw SAC [Strategic Air Command – Do-wództwo Lotnictwa Strategicznego]pracowałem jako instruktor w aeroklu-bach i dorabiałem opylając zasiewy.Lotnictwo było moim życiem. Służącw SAC… w bazie sił powietrznychMarch, nasza załoga miała dwa dziwneprzeżycia dotyczące czegoś, co oficjal-nie nie miało miejsca.

Strzelec pokładowybombowca B-29

George Filer dodał:„Rząd utrzymuje, że to, co dostar-

czono do Fort Worth pod strażą, byłobalonem typu Mogul, które regular-nie wypuszczano z poligonu WhiteSands. Miały one umieszczoną na bo-ku instrukcję mówiącą, jak uzyskaćnagrodę w przypadku jego znalezieniai dostarczenia we wskazane miejsce.

Nasz świadek utrzymuje, że we-wnątrz komory bombowej znajdowałysię liczne straże. Nawet bomby ato-mowe nie były transportowane zestrażą wewnątrz komory bombowej,a już z pewnością straże takie niemiały w swoim składzie oficera w ran-dze majora”.

CNI News podkreśla, zakładającprawdziwość zeznań świadka, że to,co znajdowało się w komorze bom-bowej, było traktowane przez władzewojskowe, zarówno Roswell, jak i Ca-rswell jako coś o ogromnym znacze-niu (być może ważniejszego od samejbomby atomowej).

Major Jesse Marcel poleciał doCarswell innym samolotem z rozkazuswojego przełożonego, pułkownikaWilliama Blancharda, towarzyszącszczątkom czegoś, co władze wojsko-we oficjalnie nazwały elementami„balonu meteorologicznego”.

Marcel nie miał najwidoczniej ża-dnego związku z tym, co znajdowałosię w wielkiej skrzyni opisanej przez

świadka umieszczonej w komorze bo-mbowej samolotu, i mógł nic nie wie-dzieć na ten temat.

Niniejsze zeznanie jest zborne z po-przednio publikowanymi, które utrzy-mują, że ciała i szczątki wraku pocho-dzące z katastrofy UFO w pobliżuRoswell zostały przetransportowanedrogą lotniczą samolotami typu B-29do Carswell w jednej lub kilku dużychskrzyniach, skąd przerzucono je przy-puszczalnie do miejsca ostatecznegoprzeznaczenia, być może do WrightField (bazy sił powietrznych Wright-Patterson) w Dayton w stanie Ohio.�(Źródło: CNI News, e-mail: ‹[email protected]›, strona internetowa: ‹www.cni-news.com/›)

STAROŻYTNE MIASTOPOD KALIFORNIJSKĄ

DOLINĄ ŚMIERCI1

W rozdziale „Old Gold” („Starezłoto”) swojej książki Valley

Men (Lud Doliny) wydanej w roku1932 przez nowojorskie wydawnictwoMacMillan, Bourke Lee opisuje prze-prowadzoną wiele lat wcześniej roz-mowę z grupą mieszkańców DolinyŚmieci. Rozmowa zeszła w końcu natemat legend Indian z plemienia Pai-hute.

W pewnym momencie dwaj jegorozmówcy, Bill i Jack, opowiedzielimu o swoim przeżyciu związanymz „podziemnym miastem”, które, jaktwierdzili, odkryli, kiedy jeden z nichwpadł do szybu starej kopalni w po-bliżu Przełęczy Wingate.

Powiedzieli, że znaleźli się w natu-ralnej podziemnej jaskini, którą szliprzez około 20 mil (32 km) na północ,aż do serca Gór Panamint. Ku swoje-mu zdziwieniu dotarli w końcu doogromnego starożytnego miasta poło-żonego wewnątrz podziemnej groty.Odkryli w nim wiele doskonale za-chowanych „mumii”, które miały gru-be naramienne obręcze, inkrustowa-ne złotem włócznie etc. Miasto toopuszczono najwidoczniej wiele wie-ków temu. Wyglądało na bardzo starei było kiedyś oświetlone, co odkrylizupełnie przypadkowo, znajdując sys-tem wydajnych lamp zasilanych pod-ziemnymi gazami.

Utrzymywali, że widzieli wielki,wypolerowany stół, który wyglądałjakby stanowił umeblowanie sali ob-rad starożytnej rady, posągi z czys-tego złota, kamienne sklepienia i ko-mory wypełnione sztabami złota orazdrogocennymi kamieniami, ciężkie,kamienne taczki, doskonale wyważo-ne i tak skonstruowane, że mogło ich

używać nawet dziecko, a także wielkiekamienne drzwi wyważone za pomo-cą przeciwwag i inne niezwykłości.

Bill i Jack utrzymywali również, żeudali się w górne partie jaskiń, nawyższy poziom, skąd trafili na powie-rzchnię w połowie wschodniego zbo-cza Panamintów, gdzie znajdowały sięstarożytne, podobne do tuneli, jakgdyby nabrzeża. Na tej podstawie wy-wnioskowali, że znajdująca się poni-żej dolina była kiedyś zalana wodą,a łukowate otwory były starożytnymi„dokami” morskich statków. Podob-no poniżej widzieli w oddali FurnaceCreek Ranch i Wash.

Oświadczyli Lee, że zabrali ze so-bą część skarbów, które znaleźliw pieczarach, i próbowali dogadać sięz pewnymi ludźmi, w tym z nauko-wcami związanymi ze SmithsonianInstiution (Instytutu Smithsona)w celu uzyskania z ich strony pomocyw zbadaniu tego miasta i uznania goza jeden z „cudów świata”.

Starania te zakończyły się fias-kiem, kiedy jeden z ich „przyjaciół”ukradł znalezione przez nich skarby(które były również dowodem istnie-nia miasta). Wkrótce stali się pośmi-wiskiem ze strony towarzyszących imnaukowców, kiedy nie mogli znaleźćszybu „kopalni”. Oberwanie chmury,które miało tam nieco wcześniej miej-sce, zmieniło wygląd tamtej okolicy,co uniemożliwiło im odnalezieniewłaściwego miejsca.

Ostatnia wiadomość, jaką BourkeLee otrzymał od Billa i Jacka, mówi-ła, że zamierzają oni wspiąć się nawschodnią ścianę Panamintów w celuzlokalizowania wejść lub nabrzeży po-łożonych wysoko na stromym zboczu.

W roku 1946 mężczyzna zwącysiebie drem F. Bruce’em Russellemi utrzymujący, że jest emerytowanymfizykiem, opowiadał podobną historięo znalezieniu dziwnych podziemnychpomieszczeń w Dolinie Śmierci w ro-ku 1931. Mówił o dużym pomiesz-czeniu z wieloma tunelami prowadzą-cymi w różnych kierunkach. Jedenz nich wiódł do innego pomieszcze-nia, w którym znajdowały się trzymumie. Dzieła rąk ludzkich, którewypełniały to pomieszczenie, przypo-minały mieszaninę stylu egipskiegoi indiańskiego. Najdziwniejszymszczegółem była jednak wielkość mu-mii. Ich wysokość wynosiła osiemstóp (2,4 m).

Dr Russell utworzył wspólniez grupą inwestorów firmę AmazingExplorations, Inc., która miała zająćsię badaniem i czerpaniem zyskówz tego niezwykłego odkrycia. Niestety,

WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 2000 NEXUS • 57

Page 59: Nexus 13

Wydmy piaskowe w Dolinie Śmierci

jak to często w tego rodzaju histo-riach się zdarza, Russell zniknął, zaśinwestorom nigdy nie udało się zna-leźć pieczar i tuneli, mimo iż Russellzaprowadził ich do nich osobiście.Pustynia potrafi być bardzo mylącadla kogoś, kto nie umie się po niejporuszać.

Wiele miesięcy później w odległymrejonie Doliny Śmierci znaleziono sa-mochód Russella z rozbitą chłodnicą.W środku znajdowała się jego walizka.

W jednym z dawnych programówtelewizyjnych z cyklu Death ValleyDays (Dni Doliny Śmierci) podanowzmiankę o zachodnich pionierach,którzy znaleźli mumie na pustyni. Po-nieważ jeden z autorów scenariuszaoświadczył: „Nigdy nie napisałem ża-dnego scenariusza, który nie miałbysolidnej podstawy w faktach” – wartobyłoby dowiedzieć się, skąd pochodzi-ły dane, na których opierali się scena-rzyści.

Obecnie historie te okryte są ca-łunem tajemnicy razem z opowieściąo kościach liczących 21 000 lat zna-lezionych w Kalifornijskiej DolinieImperialnej, które również zostałyrzekomo ukryte przez Instytut Smith-sona.�

(Źródło: ‹www.geocities.com/TheTropics/Lagoon/1345/valley.html›)

NOWE ODKRYCIAARCHEOLOGICZNE

W PIRAMIDZIE W MEIDUM2

P iramida w Meidum, jedna z naj-wcześniejszych egipskich pira-

mid, jest konstrukcją skomplikowaną,nawet jak na staroegipskie standardy.Została zbudowana w roku 2600p.n.e., zaś jej konstruktorzy najwido-czniej nie mogli się zdecydować, jakima być jej ostateczny wygląd.

Obecnie, francuscy i egipscy archeo-lodzy uzbrojeni w endoskopy światło-wodowe (podobne do tych, jakich uży-wają lekarze do zaglądania w głąbnaszego ciała) odkryli dwie nieznanedotąd komory i tunel o długości około40 metrów prowadzący do samegoserca tej enigmatycznej piramidy.

Konstrukcja miała swój początekw postaci piramidy schodkowejo ścianach w postaci schodów o stop-niach podobnych do gigantycznegotortu weselnego, w stylu sławnej „pie-rwszej piramidy” zbudowanej w Sak-karze dla faraona Dżesera. Następnieschody powiększono przez dodanie

jednej warstwy bloków kamiennych.Ostatecznie jej stopnie zostały jakbyzamknięte w gładkiej skorupie, two-rząc pierwszą prawdziwą piramidę.Usytuowana 90 kilometrów na połu-dnie od Kairu, wznosi się ona nawysokość prawie 100 metrów. Praw-dopodobne od samego początku byłaniestabilna i wygląda na to, że nigdynie została użyta w charakterze gro-bowca.

Tunelowa sztolnia prowadzi od ze-wnętrznej, najbardziej zrujnowanejczęści piramidy do komory grzebalnejw jej głębi. Jak oznajmił 30 marca naVIII Międzynarodowym KongresieEgiptologicznym w Kairze GoballahAli Goballah (dyrektor Egipskiej Naj-wyższej Rady ds. Zabytków), dwiewnęki położone w pobliżu dolnej częścisztolni nie dają spokoju archeologom.

Każda z tych wnęk ma około 1,7metra wysokości i 2,1 metra szeroko-ści. Nie podparty strop tej wielkościwydaje się być zbyt duży, aby utrzy-mać niesamowity ciężar bloków znaj-dujących się powyżej. Francusko-egi-pski zespół uważa jednak, że znalazłwłaśnie wyjaśnienie tej zagadki.

Badanie muru wzdłuż górnej czę-ści sztolni ujawniło coś, co wygląda na

58 • NEXUS WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 2000

Page 60: Nexus 13

AURA-AKTYWATORBISCH’a do nauki widzeniaenergii duchowych i AURYwokół ludzi w warunkach domowych orazsynchronizacji półkulowej, energetyzacjii terapii antystresowej. Działa na zasadziepatrzenia przez specjalne filtry. Polecanyprzez Międzynarodowe StowarzyszenieAuryczne. Cena: 127,40 zł wraz z broszurąi kosztem przesyłki. ZAMÓWIENIApisemne lub telefoniczne w godz. 8-20:Telefon (0-71) 319-61-91 (pon.-sob.).FIRMA „CYBERNETON”, BRZEGDOLNY, ul. SŁOWACKIEGO 18 lok. 1kod: 56-120. Katalog wysyłamy bezpłatnie.

Piramida w Meidum

Inter-SpiderInternet Service Provider

ul. Żuławskiego 10/331-145 Kraków

tel./fax: (0-12) 632 26 28http://www.ispid.com.pl/

e-mail: [email protected] na konkurencyjnych warunkach dostęp do Internetu poprzez

łącza komutowane i dzierżawione. Wiele dodatkowych możliwości bez dodat-kowych opłat (samodzielna aktualizacja WWW, kilka kont pocztowych najednym adresie, liczniki odwiedzin i in.).

Prowadzimy sprzedaż modemów, wykonujemy instalacje sieci oraz ser-werów sieci lokalnych lub Internetowych.

Jako krajowy dystrybutor firmy SuSE oferujemy także znaną i cenionądystrybucję Linuxa tejże firmy (SuSE–Linux) – bogaty wybór oprogramowania(w pakiecie 6 CD + podręcznik 400 str.) za niewygórowaną cenę (200,00 zł).

Także oprogramowanie dla Linuxa – LinuxCAD, VariCAD i in.

starannie ukryte okno. W maju 1998roku badacze wprowadzili endoskop(urządzenie przypominające długi,giętki teleskop o średnicy równiejmniej więcej średnicy ludzkiego pal-ca) poprzez szczelinę w spoinie blo-ków. Za jego pomocą ujrzeli następnytunel usytuowany dokładnie nad pier-wszym. Sufit tego tunelu był wspartyna „kroksztynowych” wspornikach– szczyt był zbudowany z nachodzą-cych na siebie bloków, które wznosiłysię stopniowo aż do wierzchołka. Te-go rodzaju sufit odprowadzał naciskwyżej położonych bloków i zmniejszałnapór na znajdujący się niżej kory-tarz. Ten nowy szyb nie wychodzi nazewnątrz piramidy lecz prowadziw dół do owych kłopotliwych wnęk.

W ubiegłym roku zespół zastoso-wał endoskop do badania przestrzenipołożonej poza końcem tunelu i po-wyżej wnęk. Odkryto dwie identyczne

komory o stropach na kroksztyno-wych wspornikach – każda z nichusytuowana była nad wnęką i miała tęsamą szerokość. Ta stosunkowo po-mysłowa konstrukcja odprowadzającanaprężenia wynikające z nacisku gór-nych warstw wyjaśnia, dlaczego byłomożliwe zbudowanie komór o płas-kich stropach.

Goballah podaje, że dokładneprzeznaczenie tych skomplikowanychwnęk, komór i bliźniaczych szybównie jest jasne: „Prace wciąż trwająi nie wiemy, czego jeszcze możemy sięspodziewać”.

Poza Goballahem w zespole zna-lazł się Mustafa El-Zeiri z Egiptuoraz Gilles Dormion i Jean-YvesVerd’hurt z Francji.�(Źródło: Robert Locke, 12 kwiecień 2000,‹http://foxnews.com/science/egypt/egypt–meidum.sml›)

Przełożył Jerzy Florczykowski

Przypisy:1. Dolina Śmierci (Death Valley) to struk-

turalna depresja w okręgu Inyo w południowo-wschodniej Kalifornii będąca najniżej położo-nym, najgorętszym, najsuchszym miejscemw Ameryce Północnej. Dolina Śmieci ma około140 mil (225 km) długości, jest położona mniejwięcej na linii północ-południe i ma szerokośćod 5 do 15 mil (8 do 24 km). Od zachoduzamyka ją łańcuch gór Panamint, zaś od wscho-du góry Black Funeral i Grapevine oraz łańcuchAmargosa. Geologicznie Dolina Śmierci wcho-dzi w skład południowo-zachodniej części Wiel-kiego Basenu, fizjograficznego pododdziału za-chodnich Stanów Zjednoczonych i jest podobnado innych basenów strukturalnych tego regionu,lecz ma wyjątkową głębokość. Część wielkiejsłonej równiny stanowiącej dno doliny to naj-niżej położone ziemie obu Ameryk. Około 550mil kwadratowych (1425 kilometrów kwadrato-wych) dna doliny leży poniżej poziomu morza,zaś punkt położony w odległości około 4,75 mil(7,64 km) na zachód od Badwater znajduje sięna poziomie 282 stóp (85 m) poniżej poziomumorza i jest najniżej położonym miejscem napółkuli zachodniej. Dolina Śmierci stanowiłaniegdyś wielką przeszkodę w przemieszczaniusię osadników (i stąd wzięła się jej nazwa), zaśw późniejszych czasach wydobywano tam bo-raks. Obecnie jej ekstremalnie ukształtowaneśrodowisko przyciąga turystów i naukowców.Teren doliny uzyskał w roku 1933 rangę narodo-wego pomnika przyrody, zaś w roku 1994 dolinazyskała status parku narodowego.

2. Także Medum – miejscowość położona nazach. brzegu Nilu na wysokości oazy al-Fajjumw 21. nomie górnoegipskim. Hewny, ostatniwładca III dyn. lub, jak podaje późniejsza trady-cja, Snofru polecił wznieść tu piramidę (wys. 92m, dł. boku podstawy 144 m, kąt nachyleniaścian 51°52′). Budowę rozpoczęto jako siedmio-stopniową i zamieniono na dziewięciostopniowąpiramidę. Następnie stopnie wypełniono bloka-mi kamiennymi, tworząc właściwą piramidę, któ-rą pokryto licówką z polerowanego wapieniaz Tury. na wys. 38 m od podstawy piramidy w pn.ścianie wykonano wejście do korytarza zstępują-cego w dół i zakończonego pionowym szybemwiodącym do komory grobowej, częściowo wy-kutej w skalnym podłożu. Ściany komory wyło-żono płytami białego wapienia; strop po razpierwszy wykonano z siedmiu bloków kolejnowysuwanych z przeciwległych stron, aż powstałatzw. konstrukcja wspornikowa złożona z siedmiustopni. Przy piramidzie po raz pierwszy wznie-siono wszystkie budowle kultowe obowiązującepóźniej przy założeniach grobowych. Od wsch.i pn. strony piramidy możnowładcy wznosili ma-staby budowane z suszonej cegły.

WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 2000 NEXUS • 59

Page 61: Nexus 13

W POPRZEDNICH NUMERACH „NEXUSA”UWAGA: Poniższe numery można zakupić bezpośred-nio z naszej redakcji za pomocą przekazu zamiesz-czonego w środku numeru! Numery 1, 2, 3, 4 i 5 sądostępne jedynie w formie odbitek kserograficznych!

Nr 1 (1/1998), cena 12,00 zł (KSERO)Prawdziwe przygody parapsychicznego szpiega,cz. 1; Kłamstwa na temat benzyny bezołowiowej,cz. 1; Terapia Indukowanej Remisji – nadzieja nazwalczenie raka; Generator „poltergeistów”; Ta-jemnica generatora Hendershota; Syndrom wojnyw Zatoce Perskiej; Stargate – pół wieku milczeniaw sprawie UFO; Zagrożenia wynikające z używa-nia kuchenek mikrofalowych.

Nr 2 (2/1998), cena 12,00 zł (KSERO)Akta Pegasusa, cz. 1; Czy HIV rzeczywiście wywo-łuje AIDS?; Przyczyna i lekarstwo na AIDS;Gorzka prawda o sztucznych słodzikach; Wstecz-na mowa – głos podświadomości; Fińscy uczeniodkrywają sztuczną grawitację; Kłamstwa na te-mat benzyny bezołowiowej, cz. 2; Prawdziwe przy-gody parapsychicznego szpiega, dokończenie; Te-rapia Indukowanej Remisji – nadzieja na zwal-czenie raka, dokończenie; Tajne tunele Inków.

Nr 3 (1/1999), cena 12,00 zł (KSERO)Zakazana archeologia; Akta Pegasusa, dokończe-nie; Pokarm dla zwierząt domowych – szokującaprawda; Syndrom potrząsanego dziecka – związekze szczepieniami; Jak napędzać samochód „ener-gią punktu zerowego”?; Kłamstwa na temat ben-zyny bezołowiowej, dokończenie; Terapia koloro-wym światłem i represje AMA; Autopsja obcejistoty – Roswell czy Socorro?; Odkrycie ruinstarożytnych świątyń w pobliżu wysp Bimini.

Nr 4 (2/1999), cena 12,00 zł (KSERO)Tajne wojny narkotykowe CIA; Osteoporoza– kość niezgody; Tajemnice dzienników majoraJordana, cz. 1, Sekrety technologii NaładowanejBariery; Ibogaina – dar natury zwalczający nałogi;Ukryte dzieje Jezusa i świętego Graala, cz. 1;Ukrywane dowody w sprawie dawnych mieszkań-ców Ameryki; Zdarzenie w Roswell – fragmentymaterialnych dowodów; Tajemniczy kryształ, cz. 1.

Nr 5 (3/1999), cena 12,00 zł (KSERO)Bronie manipulujące ludzką świadomością; Taje-mnice dzienników majora Jordana, cz. 2 (dokoń-czenie), Szczepionki – czy na pewno bezpiecznei skuteczne?, cz. 1; Genetycznie modyfikowanażywność – nieprzewidywalne ryzyko; Silnik napę-dzany energią stałych magnesów; Ukryte dziejeJezusa i Świętego Graala, cz. 2; Ewolucja czyinterwencja?; NOLe i pozaziemskie jednostki bio-logiczne; Tajemniczy kryształ, cz. 2 (dokończenie).

Nr 6 (4/1999), cena 6,00 zł (uszkodzone okładki)Tajne wojny narkotykowe CIA, cz. 2; Banki cent-ralne i prywatna kontrola pieniądza, cz. 1; Szcze-pionki – czy na pewno bezpieczne i skuteczne?, cz.

2 (dokończenie); Zapper Becka – nadzieja nawyleczenie z AIDS; Abiogeneza lub efekt Fran-kensteina; Ukryte dzieje Jezusa i Świętego Gra-ala, cz. 3 (dokończenie); Młot i wahadło, cz. 1;Bliskie spotkanie z ludźmi w czerni, cz. 1; StwórcySkrzydeł, cz. 1.

Nr 7 (5/1999), cena 7,00 złKontrola umysłów i Nowy Porządek Świata; Ban-ki centralne i prywatna kontrola pieniądza, cz.2 (dokończenie); Zanieczyszczenia szczepionek;Technologia genu terminacyjnego; Przekaźnikenergii Ziemi; Gwiezdny ogień – złoto bogów, cz.1; Młot i wahadło, cz. 2 (dokończenie); Bliskiespotkanie z ludźmi w czerni, cz. 2 (dokończenie);Stwórcy Skrzydeł, cz. 2.

Nr 8 (6/1999), cena 7,00 złChemiczne smugi – trucizna spadająca z nieba;Zasłona dymna nad śmieciami; Pokarm dla skóry;Tajemnice generatora Rife’a, cz. 1; Od pamięciwody do biologii numerycznej; Gwiezdny ogień– złoto bogów, cz. 2; Antarktyda – zaginionaAtlantyda?, cz. 1; Podróż do wiedzy o życiu pośmierci; Stwórcy Skrzydeł, cz. 3 (dokończenie).

Nr 9 (1/2000), cena 7,00 złKontrola umysłów z powietrza; Budowa WielkiejPiramidy w Gizie; Blaski i cienie teorii HIV, cz. 1;Tajemnice generatora Rife’a, cz. 2 (dokończenie);Transmutacja rtęci w złoto; Gwiezdny ogień – zło-to bogów, cz. 3 (dokończenie); Antarktyda – zagi-niona Atlantyda?, cz. 2 (dokończenie); Kontaktyz obcymi istotami w „Zgromadzeniu”, cz. 1; Staro-żytne pojazdy latające.

Nr 10 (2/2000), cena 7,00 złSieć szpiegowska Echelon, cz. 1; Sposób na astmę;Blaski i cienie teorii HIV, cz. 2; Ogniwo Joe’ego– akumulator energii orgonalnej; Jednolita TeoriaMaterii; W królestwie władców pierścienia, cz. 1;Noc czerwonego nieba; Kontakty z obcymi is-totami w „Zgromadzeniu”, cz. 2 (dokończenie);Nowy francuski raport w sprawie UFO i obrony.

Nr 11 (3/2000), cena 7,00 złSieć szpiegowska Echelon, cz. 2; Narkotyki i poli-tyka, cz. 1; Gaston Naessens i somatydy; Blaskii cienie teorii HIV, cz. 3 (dokończenie); Trans-mutacje nuklearnych odpadów; W królestwie wła-dców pierścienia, cz. 2 (dokończenie); Zapowiedźklęsk żywiołowych w latach 2000-2001; Ukryteelementy w muzyce i dźwiękach; Tajemnice po-chodzenia człowieka; UFO a bezpieczeństwo na-rodowe.

Nr 12 (4/2000), cena 7,00 złNarkotyki i polityka, cz. 2 (dokończenie); PułapkiŚwiatowej Organizacji Handlu, cz. 1; Produktysojowe – obietnice i zagrożenia; Elektryczny mo-tor E.V. Graya; Blaski i cienie psychiatrii; Nie-zwykłe wynalazki Tony’ego Cuthberta; Neoast-rologia; Pamięć wdrukowana.

LISTY DO REDAKCJI

Szanowna Redakcjo!Z dużym zainteresowaniem

czytałem wasze czasopismo.Oczywiście przyciągacie przedrukami artykułów niezale-żnycb autorów piszących o sprawach nie nagłaśnianychgdzie indziej. Informacje z pierwszej części Waszegopisma na pewno zaciekawią czytelników orientujących sięwięcej niż przeciętnie polityką i gospodarką; układają sięw logiczną całość z innymi wiadomościami zdobytymiz innych źródeł: książek, Internetu.

Okazuje się, że przy pewnym wysiłku można zna-leźć odpowiedzi na nurtujące szczególnie młodych ludzipytania, o co tak naprawdę chodzi, jakie są prawdziwemechanizmy rządzące światem. Wystarczy na począteksięgnąć po książki Henryka Pająka i z bibliografii, którąprzytacza, wybrać kilka pozycji, by z chaosu medialnegoznaleźć logiczne odpowiedzi.

Dalsza część waszego pisma również zainteresujenie tylko niewyrobionych czytelników np. „Wróżki”, alewielu z zainteresowaniem rzeczywistością z innego wy-miaru, jeżeli można to tak określić.

Zwracam uwagę jak widać na rodzaj czytelnika,którego możecie przyciągnąć, ponieważ z niepokojemobserwuję, jak pragniecie, nie wiem czy celowo, „zagos-podarować” otwarte, poszukujące umysły. Jest zasadąsocjotechniki, że raz wypowiedziane (szczególnie działasłowo pisane) pełne jadu, bezpodstawnej krytyki stwier-dzenie potrzebuje aż dziesięciu pozytywnych kontrstwier-dzeń, aby to negatywne wrażenie zmienić.

Tymczasem Redakcja, jak widzę, konsekwentniedrukuje na równi z tematami ważnymi, odważnymi(np. Akta Pegasusa, art. o AIDS) publicystykę prymity-wną, opartą na niewiedzy lub przeciwnie wiedzy, którąpożytkuje się świadomie zgodnie z ww. socjotechnikąw celu ośmieszenia pewnych tematów.

Zastanawiam się, skąd u was tyle artykułów pełnychjadu, wręcz nienawiści do Kościoła, a fascynacja światempseudotolerancji do różnych odłamów w Kościele, sekt.Chodzi mi oczywiście o art. Sir Laurence’a Gardnera.Co więcej, znajdują u was miejsce przemyślenia innych,np. Adriana Wagnera, którzy nawet powołują się naautorytet p. Gardnera. Czytałem kiedyś odpowiedź Re-daktora na zarzuty czytelnika o powierzchowność tychartykułów. Redaktor twierdzi, że przekonują go wyłącz-nie fakty. Chciałem się zapytać, jak mają się te faktypana Gardnera do faktów zawartych w najnowszychpodręcznikach w Niemczech, Austrii. Niestety wielez naszych powiela jeszcze historyczne plotki na tematchociażby Inkwizycji. Cóż to za autorytet szacujący lekkona milion ofiary Inkwizycji, podczas gdy dzisiejsi histo-rycy podają liczbę 250 000, w tym „tylko” 50 000 ofiarkatolików, pozostałą część skazali protestanci, kalwini.To są fakty, jak również to, że wiele z tych osób niespłonęło fizycznie, ale zostali, jak nazywają to niektórzydzisiaj, „wykreśleni” ze społeczeństwa.

W związku z powyższym zastanawiam się nadWaszą niezależnością, ciekawi mnie, w jakim celukonsekwentnie dezawuujecie Kościół katolicki. Nie mau Was żadnej konstruktywnej krytyki, która oczywiściepowinna tępić złe zjawiska, ale to, co proponujecie, tozwykłe gloryfikowanie otwartego społeczeństwa na sektyi tajne stowarzyszenia.

W związku z tym, że w pierwszej części pisma naodwrót ujawniacie różne spiski, powstaje całkowite po-mieszanie z poplątaniem i nie wiem, czy o to Wamchodzi. O ośmieszenie poszukiwań takiej właśnie, jak tonazywają „spiskowej teorii dziejów”, która niestety wy-gląda jednak na spiskową praktykę dziejów.

Oczywiście nie spodziewam się wydruku mojegolistu, jak wszyscy publikujecie tylko pozytywne reakcje.Mam jednak cichą nadzieję, że jednak złapiecie poziomi np. o historii Kościoła zamieścicie jakiś rzeczywiściekrytyczny, ale na poziomie artykuł.

Marek Przybyłowicz, Siemianowice

Nexus adresowany jest do osób o różnych zaintere-sowaniach i wbrew temu, co Pan sądzi, czytelnicy Nexusasą wyrobionymi czytelnikami o otwartych umysłach i ba-rdzo szerokich horyzontach myślowych. Niewyrobieni

czytelnicy czytają Halo, Naj, Vivę i inne temu podobnepiśmidełka. Proszę więc nie martwić się, że coś niewłaś-ciwie zrozumieją i zejdą na manowce lub porzucą swojąwiarę. W ogóle nie wyobrażam sobie, jak człowiekgłęboko wierzący mógłby wyrzec się swojej wiary podwpływem jakiegoś artykułu.

Pisze Pan o artykułach pełnych jadu i nienawiści doKościoła. Jak dotąd zamieściłem tylko jeden artykuł(„Ukryte dzieje Jezusa i Świętego Graala”), tyle żew trzech odcinkach, który podważa dogmaty głoszoneprzez Kościół (drugi artykuł dotyczył ogólnie StaregoTestamentu). Zatem artykuł a nie artykuły. Poza tymz tym jadem i nienawiścią też Pan mocno przesadza.Podważa Pan poglądy Gardnera, nie podając, w którymmiejscu się on myli. To tak jakby Pan powiedział, żeGardner nie ma racji, bo ma krzywe zęby. Jeśli się komuśzarzuca niekompetencję, trzeba tej osobie pokazać pal-cem, w którym miejscu się myli.

Wcale nie fascynujemy się sektami, co nam Panimputuje. W którym artykule Pan to wyczytał? Skoro już

Pan to poruszył, dodam tylko tyle, że skoro młodzi ludziedają się wciągać to sekt, to bardziej jest to wina Kościołai rodziny niż samych sekt. Walka z nimi jest irracjonalna– najlepszą metodą ustrzeżenia młodych ludzi przedsektami jest unikanie błędów w ich wychowaniu.

Co się tyczy Inkwizycji, czytałem kiedyś, że ma onana sumieniu 9 mln ludzi. Nie jestem historykiem, więcsię nie będę spierał o zera. Musi Pan jednak wiedzieć, żehistoria jest najbardziej zmanipulowaną dziedziną wie-dzy. Jeśli doliczy Pan do tych liczb, które Pan podaje,ofiary konkwisty w Ameryce Południowej, w którychmnożeniu miała swój udział również Inkwizycja, ofiarmogą być jeśli nie miliony, to na pewno setki tysięcy.

Oczekuje Pan od nas konstruktywnie krytycznegoartykułu o historii Kościoła. Obawiam się, że nie da sięnapisać takiego artykułu, który by Pana zadowolił, bo-wiem jakiekolwiek słowo krytyki lub podważenie które-gokolwiek z dogmatów Kościoła zostałoby przyjęte jakonapaść na tę instytucję. Istny paragraf 22.

Ryszard Z. Fiejtek

60 • NEXUS WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 2000