NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział,...

180

Transcript of NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział,...

Page 1: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na
Page 2: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na
Page 3: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na
Page 4: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na
Page 5: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

Historia zatacza koło

Na Białorusi po raz piąty władzę zdobył Aleksander Łukaszenka. Analitycy

zastanawiają się nad fenomenem białoruskiego prezydenta, podobny

fenomen stanowi białoruskie społeczeństwo. Historia pokazuje (i nie chodzi

tu tylko o wydarzenia na Ukrainie), że jeśli naród ma wolę zmiany władzy, to ta

zmiana się dokona. Białorusinom i białoruskiej opozycji Łukaszenka jest na rękę.

W niestabilnym świecie jest symbolem stabilizacji. Mało kto zastanawia się, jaką

cenę – przede wszystkim gospodarczą – płaci się za tę stabilizację.

Dwadzieścia cztery lata temu Białoruś wystąpiła z ZSRR. Zresztą upadek

Kraju Rad przesądził się właśnie na Białorusi – w Puszczy Białowieskiej. To były

inne czasy – być może ludzie (w swojej masie) nie chcieli zmian, ale chciała ich

inteligencja. Do dziś jej przedstawiciele z rozrzewnieniem wspominają chwile,

kiedy na budynkach rządowych i publicznych zdjęto fl agę radziecką i zawieszo-

no biało-czerwono-biały symbol niepodległego państwa. Dziś historia zatacza

koło. Dzięki referendom i licznym przekrętom Łukaszenka zmienił to państwo

w Związek Radziecki w pigułce, ale przecież w Rosji dzieje się coś podobnego.

Obserwujemy stagnację społeczeństwa i coraz bardziej przerażające posunięcia

butnych władz. Patrzymy na wojnę na Ukrainie (kłamie się o niej tak, jak kłamano

o radzieckiej interwencji w Afganistanie), patrzymy na manipulację mediów.

Patrzymy, jak w ludziach żyjących na prowincji – po cichu – umiera nadzieja

na lepsze jutro. Właśnie o tym pisze noblistka Swietłana Aleksijewicz – Czasy

secondhand. Koniec czerwonego człowieka to książka, która traktuje o powstaniu,

upadku i pewnym odrodzeniu radzieckiej ideologii. Oczywiście pomiędzy ZSRR

i krajami poradzieckimi nie można postawić znaku równości. Dziś na terytorium

poradzieckim rządzą przede wszystkim pieniądze. Ale wyczuwalna jest nuta

tęsknoty za Krajem Rad. Jak to zrozumieć? Trzeba czytać Aleksijewicz. Przyznanie

tej pisarce literackiej Nagrody Nobla dowodzi tego, jak ważne jest badanie krajów

poradzieckich. Jej wybitne pisarstwo nigdy nie było tak aktualne.

Redakcja „Nowej Europy Wschodniej”

Page 6: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

Spis treściSpis treści

R o z m o w a n u m e r u

Rozmowa z  Wiktorem Szenderowiczem Z Rosjanami wszystko jest w porządku . . . . . . . 7

D w u g ł o s o S y r i i

Łukasz Fyderek Ankara i Rijad patrzą na Moskwę . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 13Witalij Portnikow Paradoksy historii . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 16

A n k i e t a – M i ę d z y m o r z e – o c e n a i d e i

Paweł Zalewski Lepiej niż przed wojną . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 19Martin Ehl Polska zdrada . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 21Antoni Radczenko Nierealne żądania . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 23Mitrovits Miklós Droga do katastrofy . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 25Iulian Fota Istotne są detale . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 27

P u b l i c y s t y k a i   a n a l i z y

Ireneusz Dańko Na wojnie z banderowcami . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 29Andrij Portnow O dwóch obliczach ukraińskiego orientalizmu . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 40Tomasz Piechal Historia w stanie przebudowy . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 45Łukasz Adamski Polityka od historii nie ucieknie . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 55Anna Głąb A miało być tak pięknie… … . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 61Marcin Kaczmarski Łagodny Pekin, ostra Moskwa . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 68Anna Maria Dyner Rosja w pigułce . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 73Piotr Oleksy Separatystyczne problemy . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 79Anna Żamejć Gdy liczy się tylko prawda . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 89

R e p o r t a ż

Zbigniew Rokita Pociąg na Litwę . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 95

R o z m o w a

Rozmowa z Denisem Kazańskim Wezmą cię do piwnicy i zastrzelą . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 102

H i s t o r i a

Andrzej Goworski, Marta Panas-Goworska Mosgaz – nie otwieraj nieznajomym! . . . . . . 108Tomasz Targański Mity ruskie . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 115

K o n t e k s t y

Krzysztof Strachota Sny z tysiąca i jednej nocy . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 130

Page 7: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

K u l t u r a

Rozmowa z Uładzimirem Niaklajeuem Aby życie miało sens . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 137

P r e z e n t a c j e

Ziemowit Szczerek Chodź, pomaluj moją postapokalipsę na żółto i na niebiesko . . . . 143

R e c e n z j e

Wojciech Konończuk Jak Polska uniknęła Trianon . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 152O książce Andrzeja Nowaka Pierwsza zdrada Zachodu. 1920 – zapomniany appeasement

Karolina Słowik Mięso i spełnione nadzieje . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 154O książce Małgorzaty Szejnert Usypać góry. Historie z Polesia

Małgorzata Nocuń Łzami i krwią . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 156O książce Swietłany Aleksijewicz Cynkowi chłopcy

Mikołaj Banaszkiewicz Europejczyk patrzy na Wschód . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 158O książce Rogera Moorhouse’a Pakt diabłów. Sojusz Hitlera i Stalina

Dominik Wilczewski Ostrzeżenie . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 160O książce Sandry Kalniete W butach do tańca przez syberyjskie śniegi

Tomasz Targański Dostojewski na wczasach . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 163O książce Leonida Cypkina Lato w Baden

Paweł Kost Zrozumieć agresję . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 164O książce Jewhena Magdy Gibrydna wijna: wyżyty i peremohty

Paweł Pieniążek Paradoksy migracji . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 166O książce Artema Czapaja Ponajichały

Eugeniusz Sobol Iłowajsk jako symbol porażki . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 168O książce Jewhena Położija Iłowajś k. Rozpowidi pro sprawżnich ludej

Kazimierz Popławski Warstwa po warstwie . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 171O książce Sigrid Rausing Wszystko jest cudowne. Wspomnienia z kołchozu w Estonii

Zbigniew Rokita Ile Kircholmów, ilu Marszałków . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 173O książce Piotra Wdowiaka Bałtycka droga i żywy łańcuch Lwów-Kijów

Page 8: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

Dwumiesięcznik

Redakcja nie zwraca tekstów niezamówionych oraz zastrzega sobie prawo do ich redagowania i skracania. Rozpowszech-nianie materiałów redakcyjnych bez zgody wydawcy jest zabronione. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść zamieszczanych materiałów promocyjnych.

Wydanie zostało dofinansowane przez

M I A S TO W R O C Ł AW

www.wroclaw.pl

Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

REDAKCJAAndrzej Brzeziecki (redaktor naczelny),Małgorzata Nocuń (zastępca redaktora naczelnego), Sławomir Popowski, Zbigniew Rokita (sekretarz redakcji), Kamila Zimnicka (korekta)

WSPÓŁPRACUJĄŁukasz Adamski, Piotr Andrusieczko,Dmitrij Babicz, Kuba Benedyczak, Jan Brodowski, Kamil Całus, Maciej Falkowski, Wojciech Górecki, Iwona Kaliszewska, Piotr Kępiński, Wojciech Konończuk, Bohdana Kostiuk, Kamil Kłysiński,Tomasz Kułakowski, Grzegorz Nurek, Piotr Oleksy, Piotr Pogorzelski, Witalij Portnikow, Jadwiga Rogoża, Andrzej Szeptycki, Marcin Wojciechowski, Andrzej Zaręba (rysunki)

PRENUMERATAAndrzej Pilutkiewicz, tel. 691 848 [email protected] o prenumeracie:www.new.org.pl

WINIETA I  PROJEKT GRAFICZNYPiotr Grzyb

SKŁAD, ŁAMANIE I  OKŁADKAMariusz Warchoł

ADRES REDAKCJI I  WYDAWCYKolegium Europy Wschodniej im. Jana Nowaka-Jeziorańskiegowe WrocławiuPlac Biskupa Nankiera 1750-140 Wrocławtel. +48 713 42 16 81www.kew.org.plPrezes Zarządu: Jan Andrzej Dąbrowski

„Nowa Europa Wschodnia”ul. Mazowiecka 25, pok. 80630-019 Krakó[email protected]

ISSN: 1899-5543ISSN: 2084-3992 (online)Cena 18 zł (w tym 5% VAT)Nakład 3050 egz.Druk: Wrocławska Drukarnia Naukowa

Page 9: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

NOWA EUROPA WSCHODNIA:

W 2005 roku wziął Pan udział w wy-

borach parlamentarnych. Znamy

więcej przypadków artystów, któ-

rzy zaangażowali się w działalność

polityczną – podczas niedawnych

wyborów prezydenckich w Polsce

rockman Paweł Kukiz otrzymał po-

nad 20 procent głosów, polityczną

karierę we Włoszech zrobił satyryk

Beppe Grillo. Co skłania artystów do

zajęcia się tak brutalną dziedziną

jak polityka?

WIKTOR SZENDEROWICZ: Na wy-

bory nie poszedłem jako polityk i nie

stawiałem przed sobą politycznych

celów. To, czy do Dumy trafi łbym ja,

czy tresowany pies z cyrku, nie miało

większego znaczenia – była ona już

wówczas w pełni kontrolowana przez

partię Władimira Putina.

Startowałem w miejscu, gdzie

zawsze wygrywali demokraci, liberało-

wie – to moskiewski okręg akademicki.

Nie chciałem kandydować – moje

miejsce powinien zająć wtedy Michaił

Chodorkowski. Jednak w ciągu tygo-

dnia moskiewski sąd rozpatrzył 500

tomów sprawy karnej i wydał wyrok,

aby zdążyć uniemożliwić mu start.

Wówczas inny profesjonalny polityk

powinien zgłosić swoją kandydaturę,

ale nikt tego nie zrobił. Mój gest był

więc emocjonalny, wystartowałem jako

dziennikarz, żeby później móc opisać

cały proces.

To był happening?

Tak, gdybym jednak wiedział, ile

będzie mnie to wszystko kosztować,

być może nie zdecydowałbym się na

to. Wiedziałem, że zostanie na mnie

wylane wiadro pomyj, ale spotkały

mnie jeszcze gorsze rzeczy: chociażby

pogróżki pod adresem mojej rodziny.

Zdobyłem 27 tysięcy głosów, choć nie

miałem dostępu do mediów, zrywali

moje plakaty. To było jednak przed-

szkole w porównaniu z tym, co dzieje

się teraz. Ja przynajmniej żyję. Choć

gdybym mieszkał w kraju z uczciwym

sądownictwem, mógłbym do końca ży-

cia utrzymywać się z odszkodowań za

pomówienia, jakie wówczas pod moim

adresem wygłaszano.

Z Rosjanami Z Rosjanami wszystko jest w porządkuwszystko jest w porządkuZ Wiktorem Szenderowiczem, rosyjskim satyrykiem i publicystą,rozmawiają Kuba Benedyczak i Zbigniew Rokita

Page 10: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

Fot. Dm

itry Rozhkov (cc) comm

ons.wikim

edia.org

Page 11: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

11

A nie wydaje się Panu, że

artysta może więcej powiedzieć

o współczes nej Rosji dzięki swojej

twórczości niż za sprawą publicysty-

ki czy działalności politycznej?

Tak, tak długo jak może pisać: ostat-

niej mojej książki wydawnictwo nie

chciało już wydać.

Jak zabójstwo Borysa Niemcowa

wpłynęło na rosyjską opozycję?

Zmotywowało niezadowolonych do

działania czy odwrotnie: wielu się

od działalności politycznej zdystan-

sowało?

Mówmy o ludziach, nie o opozycji –

ta została dawno rozpędzona lub ku-

piona. Po zabójstwie Niemcowa wielu

demokratów wyjechało: emigrowali już

wcześniej, ale jego śmierć przyśpieszyła

ten proces.

Bali się o swoje życie?

Nie, o życie bać może się kilka

osób, jedynie najbardziej wyraziści,

najważniejsi demokraci. Chodzi o to,

że w Ro sji już nic na nich nie czeka.

Przechodzimy od autorytaryzmu do

totalitaryzmu. Pozostali prowadzą oso-

bistą walkę, to już nie jest zorganizo-

wany ruch. Ta walka przyjmuje różne

formy. Siergiej Parchomenko prowadzi

akcję Ostatni Adres – aktywiści mon-

tują tabliczki upamiętniające ofi ary

stalinowskich represji. Olga Romanowa

to z kolei twarz Siedzącej Rusi, pomaga

niewinnie uwięzionym. Podobnie jak

ja są byłymi gwiazdami telewizyjnymi

i podobnie jak ja – dziś są zapomniani.

Polityczna i zorganizowana działalność

niezadowolonych się zakończyła, dziś

każdy na własną rękę robi to, co uważa

za stosowne. Istnieje jakaś forma zjed-

noczonej opozycji, ale odnoszę się do

niej sceptycznie.

Żeby coś zmienić, trzeba dzia-

łać z innymi siłami. Kilka lat temu

powiedział Pan w wywiadzie

dla „Gazety Wyborczej”: „W Rosji nie

chodzi o powrót liberałów, ale o po-

wrót stadionu, na którym będziemy

mogli rywalizować. Współpracujemy

ze wszystkimi, którzy są za po-

wrotem stadionu”. Wspominał Pan

nawet o antydemokratycznym

Eduardzie Limonowie.

Jeśli faszysta albo komunista mówi,

że dwa razy dwa to cztery, muszę się

z nim zgodzić.

A jeśli antydemokratyczne siły

chcą wolnych wyborów, żeby dostać

się za wszelką cenę do władzy?

Zgadzam się na to, bo doświadcze-

nie podpowiada mi, że reguły gry są

znacznie ważniejsze niż to, kto zwy-

cięży. Reguły gry zakładają, że władze

się zmieniają, że wygrany nie zostanie

carem, że strony są równe. Widzimy

przecież, że w demokratycznych kra-

jach skrajne siły raczej nie dochodzą

do władzy. Dopiero w sytuacji kryzysu

– mają przewagę nad liberałami, którzy

nie mogą dać prostych odpowiedzi na

trudne pytania. Gdy manifestujemy

Z Rosjanami wszystko jest w porządku Rozmowa numeru

Page 12: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

12 Rozmowa numeru Z Rosjanami wszystko jest w porządku

razem z limonowcami czy nacjonalista-

mi, okazuje się, że nas jest sto tysięcy,

a ich garstka. Inteligentni ludzie po pro-

stu nie wrzeszczą, są mniej widoczni.

Pytanie jednak, kim jesteście

„wy” – trudno uwierzyć, że wszyscy

uczestnicy stutysięcznej moskiew-

skiej manifestacji są demokratami.

Oczywiście, nie wszyscy, ale zde-

cydowana większość. Na przełomie

lat 2011 i 2012 ci ludzie domagali się

uczciwych wyborów. Wówczas na ulicy

było tak niewiele osób o skrajnych

poglądach, że wreszcie prawda wyszła

na jaw – to radykałów jest garstka, nie

nas. Po prostu wcześniej siedzieliśmy

w biurach, a oni w małych grupkach

głośno manifestowali. To nie tak, że

w Rosji codziennie 140 milionów ludzi

zaraz po przebudzeniu myśli, jak by tu

zniszczyć Zachód.

Ale poparcie, którym cieszy się

Putin, jest znaczne.

Magiczne 80 procent poparcia nie

odzwierciedla do końca rzeczywistości.

Tylko część wierzy w imperialną ideę,

w to, że Rosja ma misję do spełnienia,

że powinna kroczyć własną drogą. Jest

ich mało, ale są bardzo widoczni – to

tak jakby załatwić się na środku pokoju:

śmierdzi wokół, rzuca się w oczy, ale

reszta podłogi jest czysta.

Znaczna część Rosjan jest tymczasem

partią lodówki – popierają prezyden-

ta, bo przy nim wzrósł poziom życia.

Nie myślą o tym, że za Jegora Gajdara

baryłka ropy kosztowała 18 dolarów,

a za Putina ponad 120. Oni nie popie-

rają więc prezydenta, a swoją pełną

lodówkę. Trzecia część to partia nerwi-

cy – ci ludzie wiedzą, że przyjdzie czas,

kiedy trzeba będzie płacić za awantury

takie jak Krym. Boją się tego momen-

tu, ale głośno o tym nie mówią i nawet

samych siebie przekonują, że tak się nie

stanie. Ale wiedzą. Czwarta partia, ma-

lutka, to frakcja złodziei, władzy – oni

żerują na tym systemie, czerpią z niego

korzyści. To jakieś 10-15 tysięcy osób.

Są więc ugrupowaniem nie po prostu

lodówki, a bogatej lodówki, wypcha-

nej po brzegi. Nie mówmy więc, że 80

procent Rosjan popiera Putina – ich

motywacje są różne, często słabe.

Ale efekt pozostaje niezmienny.

Przytoczę przykłady. Pierwszy:

kierowca mnie poznaje, cieszy się na

mój widok, zachwala program Kukły,

w którym w formie satyry komento-

wałem życie polityczne Rosji w latach

1994-2002. Pyta, dlaczego już mnie nie

ma w telewizji, czy to przez Putina. Ze

smutkiem wspomina czasy, gdy Kukły

mogły być emitowane, gdy w Rosji było

wesoło. Teraz już nie jest. I on też w sta-

tystykach popiera Putina. Prezydenta

popiera też inny kierowca, który gdy

usłyszał w radiu, że młody syn jednego

z naszych kremlowskich decydentów

stanął na czele państwowego ban-

ku, powiedział: „Podczas następnych

wyborów nie znikną, nie odejdą, tyle

nakradli”. Po chwili siarczyście zaklął.

Page 13: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

13

Według statystyk on też jest częścią

tych 80 procent. Albo zaczepia mnie

policjant, życzliwie, zagaja i w końcu

mówi: „Bandyckie państwo!”. Spytałem

go, czy będzie do mnie strzelać, jeśli do-

stanie taki rozkaz. A on odpowiedział:

„Jeszcze się zastanowię, w którą stronę

będę strzelać”. Ten policjant w statysty-

ce też ujęty jest jako zwolennik Kremla.

Drodzy – to nie tak, że wszyscy w Rosji

są za Putinem. W Rumunii wszyscy byli

za Nicolae Ceaușescu – dwa dni, zanim

go rozstrzelali. A pamiętacie, co się

działo, jak Putin zniknął na dziesięć dni

kilka miesięcy temu? Czy chociaż jedna

osoba z tych 90 milionów rzekomych

zwolenników Kremla wyszła na ulicę

z plakatem „Oddajcie nam prezydenta?”.

Mówcie o trudnych doświadczeniach

historycznych Rosjan, ale nie mów-

cie w kółko o tym wielkim poparciu.

Wszystko się zawali w jednym momen-

cie i się zdziwicie.

W Rosji paradoksalnie coraz wię-

cej osób angażuje się w działalność

społeczną.

Coraz mniej.

W społeczną, nie polityczną – nie

wysuwają politycznych postulatów,

zajmują się ekologią, placem za-

baw przed domem, kulturą. To ruchy

miejskie, ludzie sami się organizu-

ją, żeby rozwiązać drobne problemy,

skoro nie mogą liczyć na państwo.

Może ci aktywizujący się obywatele

będą fundamentem nowej opozycji?

Ten proces rzeczywiście jest nie-

bezpieczny dla rządzących. Kiedy na

Kubaniu kilka lat temu miały miej-

sce ogromne powodzie i gdy władze

zawiodły, ludzie zaczęli sami rozwią-

zywać problemy. Władzom było to nie

w smak, bo obywatele byli rozczarowa-

ni państwem i widzieli, że mogą obejść

się bez tego państwa. Rzeczywiście,

aktywność polityczna ustąpiła miejsca

społecznej, ale władze mimo wszyst-

ko starają się tę działalność mieć pod

kontrolą – im nie są potrzebni wolni

ludzie. Chcą chłopów, czasem kultu-

ralnych, czasem wysoko postawionych,

ale chłopów. Chcesz pieniądze na kon-

cert muzyki klasycznej? Idź do Putina,

on da. Chcesz zorganizować festiwal?

Spytaj prezydenta. Tymczasem to obo-

wiązek Putina, a ludzie mylą obowiązki

z dobroczynnością.

Podczas wyborów mężami zaufania

Władimira Władimirowicza są często

przyzwoici i dobrzy ludzie. Na przy-

kład znany na świecie chirurg, który

operuje dzieci. Dlaczego popiera pre-

zydenta? Bo miał wybór: powiedziano

mu, że jeśli nie będziesz z nami, twój

instytut nie dostanie więcej pieniędzy,

nie kupisz nowego sprzętu. Co to ozna-

cza? Śmierć dzieci.

Ten lekarz powiedział mi, że nawet

Adolfa Hitlera by poparł, tu chodzi

o życie dzieci. Ludzie są zakładnikami

państwa. Później zaczyna się syndrom

sztokholmski – prezydent karmi, po-

maga. Nawet jeśli robi to jako oprawca.

Z Rosjanami wszystko jest w porządku Rozmowa numeru

Page 14: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

14

W wywiadach często cytuje Pan

słowa George’a Bernarda Shawa,

który mówił: „Demokracja jest

przedsięwzięciem, które gwarantuje,

że otrzymujemy nie lepsze rządy niż

te, na które zasługujemy”. Kogo więc

trzeba zmieniać w pierwszej kolejno-

ści: społeczeństwo czy władze?

Stalin kazał jednemu ze swoich

generałów zajmować się pisarzami

w Związku Radzieckim – generałowi,

który wcześniej odpowiadał za kolej.

Wojskowy żalił się więc Stalinowi, że

pisarze są nieposłuszni, że biją żony,

piją, że trudniej nimi kierować niż

koleją. Józef Wissarionowicz odpo-

wiedział mu: „Przykro mi, nie mam

dla was innych pisarzy”. Nasze społe-

czeństwo jest, jakie jest, i zasługuje na

takie władze, jakie ma dziś. Polityka to

kwestia średniej arytmetycznej, a dziś

w Rosji mamy taką średnią, jaką mamy.

Tradycyjne pytanie – co robić?

Co robić?

Odejść od metafi zyki i nie twierdzić,

że rosyjski naród ma jakieś cechy, któ-

rych nie da się zmienić. Społeczeństwa

ewoluują. Tylko rusofob powie, że

ludzie w Rosji czegoś nie zrozumieją –

Japończycy pojmą, Nowozelandczycy

i Chilijczycy też, ale Rosjanie nie.

Problem nie w tym, że nie rozumieją,

ale że nie pozwala się im wyjaśniać.

Gdy przecież Rosjanie cieszą się wolno-

ścią, okazuje się, że wszystko jest z nimi

w porządku – chociażby na emigracji

radzą sobie całkiem nieźle. Dużo jeżdżę

po Stanach Zjednoczonych, Kanadzie,

Europie i widzę nową, „putinowską”

emigrację. To już nie emigranci ży-

dowscy czy „kiełbasiani”, a więc ekono-

miczni. Czasem to Borys Kuzniecow,

który był adwokatem rodzin ofi ar

Kurska. Czasem to krewni Niemcowa.

A czasem to dziewczyna i chłopak –

on jest Białorusinem, poszukiwano go

w ojczyźnie, więc uciekł do Rosji, a gdy

ta zaczęła Aleksandrowi Łukaszence

wydawać poszukiwanych, wyjechał. Ta

emigracja to nie tylko Garri Kasparow

i Borys Akunin, to masa ludzi.

Z narodem wszystko jest w porząd-

ku, problem nie leży w genetyce.

Wiktor Szenderowicz jest rosyjskim satyrykiem, pisarzem, publicystą,

komentatorem radia Echo Moskwy.

Rozmowa numeru Z Rosjanami wszystko jest w porządku

Page 15: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

Ankara i Rijad patrzą na MoskwęAnkara i Rijad patrzą na MoskwęŁukasz Fyderek

Za militarnymi działaniami Rosji na Bliskim Wschodzie kryje się dążenie do

odzyskania statusu globalnego mocarstwa. Paradoksalnie jednak, interweniu-

jąc w Syrii, Kreml wdaje się w walkę z krajami aspirującymi do przywództwa

regionalnego.

Zaangażowanie Rosji w syryjską wojnę domową nastąpiło w szczególnym momen-

cie: sytuacja na Bliskim Wschodzie zmienia się bardzo dynamicznie. Ogłoszone

przez Hillary Clinton w październiku 2011 roku zmniejszenie aktywności Stanów

Zjednoczonych w regionie zbiegło się z falą masowych demonstracji w świecie

arabskim, określanymi mianem arabskiej wiosny. W konsekwencji tych procesów

wybuchły konfl ikty wewnętrzne w Libii, Syrii, Jemenie i Bahrajnie. Próżnia władzy,

która powstała w regionie po wycofaniu się dotychczasowego hegemona, została

zapełniona przez rywalizujące ze sobą potęgi regionalne: Arabię Saudyjską oraz

wspieraną przez Katar i Iran Turcję.

Cztery wymienione konfl ikty zakończyły się w różny sposób. Niepokoje w maleńkim

Bahrajnie zostały spacyfi kowane, a monarchiczny reżim ocalony dzięki interwencji

wojsk Arabii Saudyjskiej i Zjednoczonych Emiratów Arabskich. W Libii doszło do

interwencji sił powietrznych NATO i państw Zatoki, co doprowadziło do upadku

Muammara Kaddafi ego i zdestabilizowało kraj na długi czas. Z kolei konfl ikty sy-

ryjski i jemeński szybko przekształciły się w wojny zastępcze, w które zaangażowały

się państwa regionu. Rosja, która od końca zimnej wojny nie odgrywała istotnej roli

na Bliskim Wschodzie, z perspektywy Ankary lub Rijadu nie wydawała się istotnym

graczem. Tym większe było zaskoczenie w stolicach sunnickich mocarstw regional-

nych po wkroczeniu wojsk rosyjskich do Syrii.

Ruch Rosji motywowany jest zarówno czynnikami wewnętrznymi, jak i zewnętrz-

nymi – spośród nich najważniejszym jest realna groźba upadku reżimu Baszara

Asada, jedynego bliskowschodniego klienta Kremla. Rosyjska decyzja o zaanga-

żowaniu się w konfl ikt syryjski i wystąpieniu przeciwko popieranym przez Turcję

i Arabię Saudyjską rebeliantom podjęta została w rezultacie porażek Damaszku.

Wiązała się także z faktem, że od ponad pół wieku Moskwa wspiera rządy partii

Baas w Syrii.

Page 16: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

Dwugłos o Syrii Łukasz Fyderek, Ankara i Rijad patrzą na Moskwę16

Po zakończeniu zimnej wojny reżim syryjski był ostatnim bastionem wpływów

Rosji na Bliskim Wschodzie. Aby go utrzymać, w minionym dwudziestopięcioleciu

Rosja umorzyła Damaszkowi kredyty o wartości 15,4 miliarda dolarów oraz udzie-

liła pożyczek w wysokości kolejnych 3 miliardów. Dla Rosji utrzymanie wpływów

w Syrii było kosztowne, ponieważ w odróżnieniu od takich państw jak Libia czy

Algieria Damaszek zazwyczaj nie regulował swoich zobowiązań fi nansowych wobec

Moskwy. Jednak w zamian za pieniądze Rosja mogła potwierdzić swój status mocar-

stwa globalnego. Było to możliwe dzięki utrzymywaniu swoich sił poza granicami

oraz prowadzeniu skutecznej dyplomacji – jak w 2013 roku, gdy Kreml wymusił na

Damaszku rezygnację z broni chemicznej (zostało to docenione przez wspólnotę

międzynarodową).

Rosjanie, wkraczając do Syrii, dążą we współpracy z Iranem do umocnienia miej-

scowego reżimu i umożliwienia mu prowadzenia negocjacji pokojowych z pozycji siły.

Rosyjscy planiści są pewnie świadomi, że Damaszek prawdopodobnie nie odzyska

kontroli nad całym krajem. Militarne zwycięstwo nad siłami opozycji w centralnej

Syrii umożliwi jednak konsolidację reżimu Asada i „zamrożenie” konfl iktu. Taki rozwój

wypadków byłby korzystny dla prezydenta Rosji, który stałby się pierwszoplanowym

aktorem ewentualnego procesu pokojowego i zakończył międzynarodową izolację

Moskwy. Utrzymanie baz wojskowych na syryjskim wybrzeżu umożliwi też Rosji

nie tylko oddziaływanie na sunnickie mocarstwa bliskowschodnie – Turcję i Arabię

Saudyjską – ale także wywieranie nacisku na Izrael i państwa południa Europy.

To, czy rosyjskie kalkulacje się sprawdzą, zależy przede wszystkim od rozwoju

sytuacji militarnej w Syrii. Pierwszą przeszkodą będą rebelianci na północy kraju,

przeciwko którym wspierany przez Rosję reżim zamierza podjąć ofensywę. Są oni

zrzeszeni pod sztandarami Armii Podboju i udowodnili już swoją skuteczność – za-

równo w walkach z armią rządową, jak i siłami Państwa Islamskiego. Poszczególne

ugrupowania tej koalicji wspierane są bądź przez Turcję i Katar, bądź przez Arabię

Saudyjską. Powodzenie rosyjskiego projektu zależy więc od skali wsparcia dla tych

ugrupowań. Rosjanie będą starali się za wszelką cenę nie dopuścić do powtórzenia

scenariusza afgańskiego – w latach osiemdziesiątych XX wieku wyekwipowane między

innymi przez Arabię Saudyjską oddziały mudżahedinów doprowadziły do porażek

sił ZSRR. Moskwa wysłała już czytelny sygnał: było nim wykorzystanie w Syrii poci-

sków manewrujących dalekiego zasięgu, wystrzelonych z okrętów Flotylli Kaspijskiej.

Salwa ta, zupełnie niepotrzebna z punktu widzenia militarnego (te same cele można

było zniszczyć wielokrotnie mniejszym nakładem kosztów przy użyciu lotnictwa),

przypomnieć ma bliskowschodnim rządom, że są w zasięgu rosyjskich dział.

Drugim czynnikiem, który wpłynie na powodzenie rosyjskiej operacji, jest stopień

zaangażowania Iranu. Szyickie mocarstwo regionalne do tej pory nie szczędziło sił,

Page 17: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

17Łukasz Fyderek, Ankara i Rijad patrzą na Moskwę Dwugłos o Syrii

by uchronić przed upadkiem przyjazny mu reżim syryjski. Działania Moskwy muszą

być wsparte bądź przez naloty irańskie, bądź przez szkolone przez Iran oddziały

piechoty. Otwarte jednak pozostaje pytanie, jaki rodzaj rosyjskiego zaangażowania

na Bliskim Wschodzie Teheran uzna za pożądany. Dotychczasowa współpraca tych

dwóch państw w Syrii nie obyła się bez rywalizacji.

Moskwa wplątała się w niebezpieczną grę o wysoką stawkę. Jej uczestnicy (poza

Turcją), podobnie jak Rosja, są państwami naftowymi i nie w pełni demokratycz-

nymi. Porażka na arenie międzynarodowej – szczególnie w czasie dekoniunktury

gospodarczej – może zdestabilizować każdy z tych krajów.

Łukasz Fyderek jest politologiem, bada politykę w państwach

autorytarnych ze szczególnym uwzględnieniem Bliskiego Wschodu.

Pracował na uniwersytetach w Libanie i Malezji, aktualnie wykłada

w Instytucie Bliskiego i Dalekiego Wschodu Uniwersytetu Jagielloń-

skiego. Autor między innymi monografi i Pretorianie i technokraci

w reżimie politycznym Syrii.

Page 18: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

Paradoksy historiiParadoksy historiiWitalij Portnikow

Zachód i Rosja mają zbieżne cele. Zachód chce wyeliminować ekstremistyczne

Państwo Islamskie. Rosja walczy z Państwem Islamskim, bo chce ocalić dyktator-

ski reżim swojego ostatniego bliskowschodniego sojusznika – Baszara Asada.

Reżim nie mniej straszny i krwawy od Państwa Islamskiego.

Rosyjski prezydent Władimir Putin zwrócił się do Rady Federacji (wyższej izby rosyj-

skiego parlamentu) o pozwolenie na użycie wojsk poza granicami kraju. Oczywiście

otrzymał zgodę. Tak rozpoczął się kolejny akt bliskowschodniego dramatu – region

ocieka krwią i nic nie wróży końca tragedii.

Taktyczne cele Rosji i Zachodu dziś są zbieżne – wyeliminowanie Państwa

Islamskiego. W długoterminowej perspektywie Zachód i Putin mają różne ambicje

dotyczące Bliskiego Wschodu.

Należy zauważyć, że pojawienie się Państwa Islamskiego nie było przypadkowe. Tak

samo nie będzie przypadkowe zniknięcie tej siły. Krótki triumf Państwa Islamskiego

porównałbym z powstaniem Mahdiego w Sudanie w XIX wieku. Wtenczas radykalnym

powstańcom także udało się objąć kontrolą ogromne terytoria, a z „przeciwstawiania

się współczesności” uczynili oni swoje hasło. Ich władza utrzymała się jednak niecałą

dekadę. W tym okresie odnosili zwycięstwa nad rozwiniętymi krajami.

Jednak zmieniły się czasy. To, co było możliwe w czasach upadku starożytnego

Rzymu, kiedy zwyciężali nie polityczni technolodzy, a liczebność wojsk i pogarda

dla ludzkiego życia, nie może odnieść triumfu dziś. Dowód – istnienie Izraela, kraju,

który utrzymuje się nie dzięki liczebności wojsk, a dzięki myśli.

Państwo Islamskie czeka nieuchronny upadek, choć w najbliższym czasie będziemy

obserwować jego nowe zwycięstwa. Grupa radykałów zarządzająca tym „tworem”

utworzyła niby-państwo w miejscu, gdzie można było zaobserwować absolutny brak

władzy. Ten brak władzy istniał w krajach, gdzie świeckie dyktatury (narodowo-

socjalistyczne, przy czym ideologia Partii Socjalistycznego Odrodzenia Arabskiego

bliska była ideologii NSDAP) wyczerpały się i obróciły w ruinę życie społeczne. Kiedy

dodamy do tego sztuczność bliskowschodnich państw: wszystko stanie się zrozumiałe.

W różnych krajach, w różny sposób patrzono na krach świeckich dyktatur.

W Egipcie ponownie udało się ustanowić silny reżim wojskowy – reżim stara się

Page 19: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

19Witalij Portnikow, Paradoksy historii Dwugłos o Syrii

stłumić ekstremizm w zarodku. W tradycyjnie bardziej tolerancyjnym Tunisie trwa

demokratyczny eksperyment. Natomiast Libia i Irak przekształciły się w pole bitwy –

mieszkańcy tych krajów nie czuli, że żyją we „wspólnym państwie”, kiedy opadł strach,

przedstawiciele różnych grup etnicznych i wyznaniowych – jak w przeszłości – się

ze sobą poróżnili. Ale to jest etap przejściowy.

Syria jest tu wyjątkiem. Moskwa i Teheran

od samego początku starają się ocalić nie

tyle dyktaturę, ile po prostu salafi cki reżim,

w kraju, gdzie większość stanowią sunnici.

Tymczasem Zachód nie chce brać aktywnego

udziału w tym konfl ikcie. W rezultacie rady-

kalne nastroje w kraju się pogłębiały i jak na drożdżach wyrosło Państwo Islamskie.

Zarówno Rosja, jak i Zachód muszą dojść do wniosku, że żeby zwyciężyć Państwo

Islamskie, nie wystarczy bombardować jego pozycje. Zwycięstwo nad tym tworem

może odnieść jedynie silna struktura państwowa, która cieszy się poparciem więk-

szości społeczeństwa. Na pewno nie może to być represyjna, świecka, półwojskowa

dyktatura – gdyby taki kraj mógł stawić czoła Państwu Islamskiemu, to ono samo

nigdy by nie powstało.

Zrozumienie Państwa Islamskiego samo nie przyjdzie – można do tego dojść

metodą prób i błędów. Możliwe, że padnie jeszcze wiele ofi ar. Możliwe, że trzeba

będzie przekształcić istniejące organizmy państwowe na Bliskim Wschodzie. Jednak

jedno jest pewne: nowe państwo na Bliskim Wschodzie powstanie. Historia współ-

czesna nie może cofnąć się do czasów starożytnych ideologii i religijnego fanatyzmu.

Żyjemy przecież w epoce rozwiniętych technologii, wyznajemy ogólnoludzkie war-

tości. Tak, to brzmi paradoksalnie: ale właśnie dzięki niebezpieczeństwu Państwa

Islamskiego i jego chwilowych sukcesów Bliski Wschód rozpoczyna swoją podróż

do współczesności.

Przełożyła Małgorzata Nocuń

Witalij Portnikow jest redaktorem w telewizji Espresso.tv oraz

dziennikarzem Radia Swoboda. Stale współpracuje z „Nową Europą

Wschodnią”.

Zarówno Rosja, jak i Zachód muszą

dojść do wniosku, że żeby zwyciężyć

Państwo Islamskie, nie wystarczy

bombardować jego pozycje.

Page 20: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

MIĘDZYMORZE MIĘDZYMORZE ocena ideiocena idei

Rys.

And

rzej

Zar

ęba

Page 21: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

Lepiej niż przed wojnąLepiej niż przed wojnąPaweł Zalewski

Współpraca regionalna jest dla Warszawy ważna, ale ze względu na nasz duży

potencjał i oczekiwania, polskie plany możemy realizować przede wszystkim

w porozumieniu z Berlinem i Paryżem.

Koncepcja Międzymorza jako sojuszu politycznego krajów usytuowanych między

morzami Bałtyckim, Adriatyckim i Czarnym sięga okresu międzywojennego. Głównie

Polacy – choć nie tylko – szukali wówczas wspólnych interesów, a nawet tożsamości

pozwalających zbudować silny blok. Miał on chronić niepodległość państw powstałych

po I wojnie światowej przed agresywną polityką Niemiec i Związku Sowieckiego.

Podstawę miała stanowić współpraca militarna i gospodarcza, jednak liczne inicja-

tywy nie wyszły poza fazę koncepcji. Jedną z pierwszych był sojusz wojskowy Polski,

Finlandii, Estonii i Łotwy, który opierał się na układzie z 17 marca 1922 roku. Choć

jego istotą była obrona przed potencjalną inwazją sowiecką, Finowie obawiali się, że

będzie on interpretowany przez Polskę jako obowiązujący także w przypadku ataku

niemieckiego. Parlament w Helskinkach nie ratyfi kował więc porozumienia, przez co

nie weszło ono w życie. Późniejsze próby jego reaktywacji – między innymi w 1925

roku – nie przyniosły efektów. Najciekawszą próbą zbudowania współpracy środ-

kowoeuropejskiej była polska inicjatywa tak zwanego Bloku Rolnego. Uzgodniono

ją w 1930 roku na konferencji w Warszawie, w której obok przedstawicieli Polski

uczestniczyły delegacje Finlandii, Estonii, Łotwy, Jugosławii, Rumunii, Węgier,

Bułgarii i Czechosłowacji. Chodziło o utworzenie kartelu, który podniósłby ceny

na produkty roślinne i mięso na rynkach Niemiec, Austrii i Włoch. Plany zakładały

też wspólne szukanie fi nansowania dla produkcji rolnej czy ujednolicenie przepisów

weterynaryjnych. Dla Warszawy współpraca ekonomiczna miała być podstawą do

współdziałania politycznego. Nic dziwnego, że na polską propozycję negatywnie

zareagowali Niemcy, którzy widzieli w niej groźną próbę emancypacji Europy

Środkowej. Berlin niemal natychmiast wystąpił z kontrpropozycją dwustronnych

umów handlowych z Jugosławią, Węgrami i Rumunią, oferując szersze otwarcie się

na ich produkty w zamian za rezygnację z udziału w Bloku Rolnym. Pierwszy taki

traktat Berlin zawarł z Bukaresztem już w czerwcu 1931 roku, drugi z Węgrami

w lipcu tego samego roku. Potem Czechosłowacja, Jugosławia i Rumunia zaczęły

Page 22: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

Publicystyka i analizy Paweł Zalewski, Lepiej niż przed wojną22

rozważać utworzenie Małej Ententy Gospodarczej. W ten sposób w 1933 roku

koncepcja Bloku Rolnego była już martwa.

Dziś, analizując możliwość oparcia naszej polityki przede wszystkim na współpracy

regionalnej, warto wyciągnąć wnioski z przedwojennych doświadczeń. Po pierw-

sze, inna jest sytuacja międzynarodowa. Niemcy przestały być naszym wrogiem.

Przeciwnie: są sojusznikiem w NATO i Unii Europejskiej. I choć mają wiele intere-

sów sprzecznych z naszymi oraz popełniają liczne błędy, są kluczem do realizacji

polskich zamierzeń w Europie i mają nam najwięcej do zaoferowania. Nasze stosunki

z Niemcami w połączeniu ze współpracą

polsko-amerykańską są ważniejsze niż

relacje Warszawy z Pragą, Budapesztem

czy Bukaresztem. Po drugie, trudno opie-

rać politykę na krajach, które mają inną

percepcję bezpieczeństwa. Węgrzy nie

widzą w Rosji zagrożenia, gdyż nie obawiają się podważania przez Kreml standardów

rządów prawa i demokracji. Wraz ze Słowakami chcą robić z Władimirem Putinem

interesy, a w sprawie agresji wobec Ukrainy wspólnie zabiegają o ograniczenie sankcji

wobec ludzi i fi rm Kremla. Po trzecie, mimo naszych coraz bliższych stosunków

gospodarczych z Czechami, dla każdego kraju regionu ważniejsze są relacje ekono-

miczne z Niemcami i szerzej, z krajami starej Unii. Stąd tak łatwo udaje się w Brukseli

rozbijać wspólny front Grupy Wyszehradzkiej – podobnie jak przed wojną Niemcy

potrafi li rozbić Blok Rolny. Dzieje się tak, ponieważ konkurujemy o udziały w tym

samym rynku i o te same zasoby fi nansowe. Co więcej: łatwiej jest odciągnąć od

wspólnego stanowiska Czechów, Słowaków czy Węgrów, którzy mając znacznie

mniejsze państwa niż Polacy (terytorialnie, gospodarczo itd.), po otrzymaniu nie-

wielkich korzyści w Unii, są gotowi zostawiać nas samych na placu boju. To polskie

oczekiwania – większe ze względu na skalę kraju – są trudniejsze do spełnienia

i dlatego tylko porozumienie z Niemcami i Francją może je zaspokoić. Stąd Trójkąt

Weimarski jest potencjalnie korzystniejszym układem niż Grupa Wyszehradzka.

Nie przekreślam współpracy w regionie: jest ona potrzebna jako mechanizm

załatwiania lokalnych problemów przez nas samych, czasem także jako instrument

pozwalający wypracować wspólne stanowisko na zewnątrz. Nie przeceniajmy jednak

tego formatu. Region szybko swoich sprzecznych uwarunkowań nie pokona. Choć

i tak jest lepiej niż przed wojną.

Paweł Zalewski jest współprzewodniczącym Forum Partnerstwa

Polsko-Ukraińskiego.

Nie przeceniajmy proponowanego

przez Andrzeja Dudę formatu

współpracy. Region nie pokona szybko

swoich sprzecznych uwarunkowań.

Page 23: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

Polska zdradaPolska zdradaMartin Ehl

Dla Pragi istotne są relacje z Berlinem i dlatego oferta Andrzeja Dudy

złożona państwom regionu nie spotka się z ciepłym przyjęciem.

Po wrześniowym szczycie Unii Europejskiej, który dotyczył przyjmowania uchodź-

ców, w czeskiej polityce pojawił się nowy problem: polska nielojalność. Minister

spraw wewnętrznych Milan Chovanec tak nazwał fakt, że Warszawa nie głosowała

przeciw wprowadzeniu kwot ramię w ramię z pozostałymi krajami wyszehradzkimi

oraz z Rumunią. I nawet jeśli były to ostatnie akordy władzy premier Ewy Kopacz,

to dla czeskiej polityki – i szerzej: dla społeczeństwa – taka postawa jawi się jako

punkt zwrotny w polskiej polityce zagranicznej. Czescy dyplomaci wyjaśniają, że

wiedzieli o zmianie polskiego stanowiska kilka dni wcześniej, ale nikt nie powiedział

o tym Chovancowi.

Mimo deklaracji Dudy o zwiększe-

niu wagi Europy Środkowej w polityce

zagranicznej Warszawy nie śpieszył się

on z ogłoszeniem daty pierwszej wizyty

w Pradze. Owe deklaracje o woli zbudo-

wania bloku państw regionu nie wzbudziły

większego zainteresowania czeskich mediów, polityków i obywateli – zmieniła to

dopiero zmiana stanowiska Polski w sprawie kwot dla uchodźców: zmiana dla wielu

niezrozumiała.

Niewykluczone, że Czesi zaczną teraz poświęcać więcej uwagi poglądom swoich

sąsiadów – wynika to głównie z faktu, że w kwestii kwot dla uchodźców Praga poczuła

się izolowana, obok europejskiego pariasa Victora Orbána i nieprzewidywalnego

Roberta Ficy. Polska polityka zagraniczna dotychczas nie była obserwowana uważnie.

Tradycyjnie Polaków postrzega się jako zdecydowanie występujących przeciwko

Moskwie, ostrożnych wobec Niemców i jako adwokatów Ukrainy. Eksperci zauważyli

po pierwszych miesiącach od objęcia urzędu, że nowemu polskiemu prezydentowi

udała się jedynie wizyta w Berlinie oraz że – co najmniej w warstwie retorycznej,

a przede wszystkim w wypowiedziach dotyczących Europy Wschodniej – Duda

nawiązuje do linii Lecha Kaczyńskiego.

Polaków postrzega się jako

zdecydowanie występujących

przeciwko Moskwie, ostrożnych wobec

Niemców i jako adwokatów Ukrainy.

Page 24: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

Publicystyka i analizy Martin Ehl, Polska zdrada24

Ciekawi także, w jakim stopniu nowa głowa państwa będzie zależna od lidera swo-

jego konserwatywnego ugrupowania Prawo i Sprawiedliwość Jarosława Kaczyńskiego,

którego antyniemieckie i wyraźnie eurosceptyczne rządy z lat 2005-2007 zostały

już w zasadzie zapomniane. „Styl Dudy będzie inny niż jego poprzedników, jed-

nak nie będzie też powrotem do polityki sprzed dziesięciu lat” – tak skomentował

dla ČT24 pierwsze kroki nowego prezydenta Vít Dostál, analityk Stowarzyszenia

Spraw Międzynarodowych oraz jedyny czeski ekspert, który od początku próbuje

zrozumieć nową polską politykę zagraniczną. Andrzej Duda w polityce zagranicz-

nej odwołuje się też do historii, co jednak wśród czeskich obserwatorów spotyka

się z krytyką. W czeskiej debacie historii nie ma, a jeśli już się pojawia, to przede

wszystkim jako populistyczny instrument wpływu na społeczny punkt widzenia,

nigdy jako narzędzie polityki zagranicznej. Niemniej dopiero nowy układ polityczny,

który wyłoni się z polskich wyborów parlamentarnych, pozwoli na przedstawienie

bardziej szczegółowych analiz i wniosków.

Czeską uwagę przyciągnęło oczywiście stanowisko Jarosława Kaczyńskiego, które

wpisuje się w dzisiejszy dyskurs wywołany strachem przed imigrantami. Ten strach

jest wspólny dla debat w Polsce i w Czechach. Z tą różnicą, że całkowicie negatywny

pogląd wobec kwot imigranckich jest charakterystyczny dla wszystkich liczących

się ugrupowań na czeskiej scenie politycznej – scenie, którą można byłoby dziś

nazwać bardziej eurosceptyczną. W tym względzie czescy komuniści, populiści

z partii ANO wicepremiera Andreja Babiša czy konserwatyści z ODS znaleźliby

najwięcej wspólnego z PiS.

Vít Dostál podkreśla, że Praga, Bratysława i koniec końców Budapeszt starają się

przede wszystkim utrzymywać relacje z Berlinem. Nieśmiałe zachęty Dudy, który

proponuje polskie przywództwo w regionie – zwłaszcza w stosunkach z Moskwą

– nie spotkają się więc z zainteresowaniem. A po wspomnianej „polskiej zdradzie”

w sprawie kwot imigranckich tym bardziej nikt nie będzie w Polakach widział waż-

nych partnerów w przypadku co istotniejszych działań, na przykład wewnątrz Unii

Europejskiej. Doszło do tego, mimo że Polska miała niezbite dowody potwierdzające

jej racje, a pozostałe trzy kraje wyszehradzkie nie potrafi ły zaproponować żadnej

alternatywy dla imigranckich kwot.

Przełożył Zbigniew Rokita

Martin Eh l jest szefem działu zagranicznego czeskiego dziennika

„Hospodářské Noviny”.

Page 25: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

Nierealne żądaniaNierealne żądaniaAntoni Radczenko

Wzrost znaczenia Polski w regionie Europy Środkowo-Wschodniej wzbudza

wśród litewskich polityków niepokój.

Litewskie władze z jednej strony rozumieją, że Polska jest siłą, której nie da się lekce-

ważyć, z drugiej pojawia się strach uwarunkowany doświadczeniami historycznymi.

Zwycięstwo Andrzeja Dudy w wyborach prezydenckich zostało powitane na Litwie

z umiarkowanym optymizmem. Wynikał on nie z konkretnych koncepcji zapropono-

wanych przez nowego prezydenta RP – Duda jako polityk był na Litwie praktycznie

nieznany. Chodziło raczej o fakt, że Bronisław Komorowski był kojarzony z Platformą

Obywatelską, a przede wszystkim z Radosławem Sikorskim, który przez Litwinów

jest odbierany jednoznacznie negatywnie. Postrzegały to tak nie tylko osoby wywo-

dzące się ze skrajnej prawicy lub nastawione antypolsko, ale nawet politycy i inte-

lektualiści szukający z Warszawą porozumienia. Stanowcze stanowisko Sikorskiego

względem polskiej mniejszości oraz deklaracja o odejściu od „polityki jagiellońskiej”

były traktowane na Litwie jako zdrada „partnerstwa strategicznego” – nawet jeśli

owe „partnerstwo” było tworem raczej deklaratywnym niż rzeczywistym. Mimo

zapowiedzi w ciągu dwudziestu pięciu lat od odzyskania niepodległości Wilno de

facto nie zrobiło nic, aby rozwiązać kwestie oryginalnej pisowni nielitewskich imion

i nazwisk czy dwujęzycznych tabliczek z nazwami miast i ulic. Reforma oświaty mi-

nistra Gintarasa Steponavičiusa, która wprowadziła ujednolicony egzamin maturalny

z języka litewskiego dla maturzystów ze szkół litewskich i mniejszości narodowych,

jeszcze bardziej pogłębiła kryzys w stosunkach dwustronnych.

Duże znaczenie dla Wilna ma fakt, że Andrzej Duda był współpracownikiem

Lecha Kaczyńskiego. O ile w świadomości litewskich elit politycznych i intelektu-

alnych Radosław Sikorski odgrywa rolę „złego policjanta”, o tyle Lech Kaczyński jest

symbolem wzorowych stosunków. Tak naprawdę oba wyobrażenia nie odpowiadają

rzeczywistości, ponieważ ani Sikorski – pomimo ostrej retoryki – nie prowadził

antylitewskiej polityki, ani w czasach Kaczyńskiego Polska nie zrezygnowała z po-

stulatów polskiej mniejszości na Litwie.

Po stronie litewskiej istnieje również poczucie winy względem Lecha Kaczyńskiego.

Wynika ono z faktu, że podczas jego ostatniej wizyty na Litwie parlament odrzucił

Page 26: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

Publicystyka i analizy Antoni Radczenko, Nierealne żądania26

projekt ustawy o imionach i nazwiskach, który zezwalał na oryginalną pisownię

nazwisk – stało się to kilka dni przed jego tragiczną śmiercią.

Jednak wybór Tallina, a nie Wilna jako celu pierwszej wizyty zagranicznej Dudy uzmy-

słowił litewskim elitom, że chociaż polska polityka zagraniczna się zmienia, to w stosunku

Warszawy do Wilna nie należy oczekiwać zasadniczych wolt. Nierozwiązane problemy

polskiej mniejszości nadal będą przeszkodą w normalizacji stosunków dwustronnych.

Z pewnością wysunięty przez Dudę

pomysł utworzenia silnego bloku państw

Europy Środkowo-Wschodniej jako prze-

ciwwagi wobec Rosji oraz częściowo

Niemiec bardziej odpowiada obecnej

polityce zagranicznej Litwy niż eurocen-

tryczna linia Donalda Tuska czy Komorowskiego. Jeszcze w 2006 roku były premier

i obecny lider konserwatystów Andrius Kubilius oświadczył, że ze względu na swoją

wielkość, potencjał i wpływy Polska powinna stać się regionalnym liderem. Później

litewski polityk niejednokrotnie potwierdzał te słowa.

Nie wszyscy są jednak w tej kwestii zgodni. Na przykład usunięty w drodze impeach-

mentu ze stanowiska prezydenta lider Partii Porządek i Sprawiedliwość Rolandas Paksas

we wzmocnieniu regionalnej pozycji Polski widzi „zapędy rewizjonistyczne” Warszawy.

Polityk, który swoją partię określa jako „zdrowonacjonalistyczną”, napisał na łamach

portalu Delfi .lt: „Nie dostrzegam większych różnic pomiędzy tureckim odrodzeniem

imperium osmańskiego, chociażby w bardzo łagodnej formie, a marzeniem części

polskich polityków o Kresach lub nowej Rzeczypospolitej. To to samo imperialne

myślenie: ktoś ma być pierwszy, a ktoś ma być w tyle i ten ktoś nawet nie powinien

pytać, dlaczego zawsze jest drugi, a nie pierwszy”. Oczywiście głos Andriusa Kubiliusa

jest istotniejszy niż głos Paksasa, który odgrywa marginalną rolę. Niemniej jednak

obawy tego ostatniego podziela spora część litewskich polityków oraz społeczeństwa.

Stąd też biorą się wszelkie pomysły wydostania się z „orbity polskich wpływów”.

W 2013 roku prezydent Dalia Grybauskaitė zadeklarowała na przykład, że priory-

tetem litewskiej polityki zagranicznej jest współpraca z krajami Europy Północnej.

Podobne wypowiedzi pojawiały się też wcześniej. Problem polega jednak na tym, że

kraje „północne” nie są zbytnio zainteresowane intensyfi kacją stosunków z Wilnem.

Litwa byłaby skłonna zgodzić się więc na przywództwo Polski w regionie, ale pod

warunkiem że ta pozostawi kwestie polskiej mniejszości do rozstrzygnięcia stronie

litewskiej. Obserwując jednak politykę zagraniczną Warszawy w ostatnich latach,

odnosi się wrażenie, że jest to żądanie nierealne.

Antoni Radczenko jest redaktorem litewskiego portalu Zw.lt.

Wilno zgodziłoby się na przywództwo

Warszawy w regionie, jeśli ta pozostawi

kwestie polskiej mniejszości do

rozstrzygnięcia Litwie.

Page 27: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

Droga do katastrofyDroga do katastrofyMitrovits Miklós

Dla Budapesztu Europa Środkowa nie jest obszarem priorytetowym, a zapro-

ponowana przez Andrzeja Dudę koncepcja nowego kształtu regionalnych

sojuszy nie jest atrakcyjna.

Po transformacji ustrojowej węgierska polityka zagraniczna skupiała się na trzech

obszarach: priorytetowym była Nizina Środkowoeuropejska (zamieszkuje ją mniejszość

węgierska rozproszona po krajach regionu), istotne były także współpraca w ramach

Grupy Wyszehradzkiej oraz kontakty z Unią Europejską i NATO. W ostatnim cza-

sie Budapeszt zepchnął jednak relacje wyszehradzkie na dalszy plan – nie tylko na

płaszczyźnie politycznej, ale także handlowej i dyplomacji kulturalnej. Zamiast tego

węgierski rząd stara się otworzyć na Południe i Wschód. Pierwszy wektor trwa od

niedawna, jego celem jest podwojenie wartości eksportu do krajów Afryki i Ameryki

Południowej. Otwarcie na Wschód nie wywarło natomiast żadnego wpływu ani na

wzrost węgierskiego PKB, ani na zmniejszenie poziomu bezrobocia, trudno po-

wiedzieć też, co przyniosło rodzimym przedsiębiorcom – szczególnie, że w latach

2011-2015 wartość naszego eksportu do państw spoza Unii Europejskiej spadła.

Od pewnego czasu dużo mówiło się o rozpadzie Grupy Wyszehradzkiej. Na po-

czątku roku Czechy i Słowacja starały się zacieśnić relacje z Austrią: w Sławkowie

podpisano deklarację współpracy. Następnie za sprawą polityki węgierskiego rzą-

du względem Rosji doszło do załamania kontaktów na linii Warszawa-Budapeszt.

Wszystko ocaliła fala uchodźców. Czesi i Słowacy po krótkim wahaniu zdecydowanie

poparli antyimigranckie stanowisko Węgier, dołączyły do nich także polskie władze.

Państwa V4 zapewniały węgierski rząd o solidarności i obiecały odrzucić system

kwotowy proponowany przez Brukselę i Berlin. Ta jedność okazała się jednak krucha,

Polska zmieniła stanowisko.

Andrzej Duda deklaruje, że Warszawa postara się wzmocnić swoje wpływy w re-

gionie, co w praktyce może oznaczać rozszerzenie Grupy Wyszehradzkiej o Rumunię

i państwa Bałkanów Zachodnich, a następnie zbliżenie nowego bloku z Ukrainą – to

tak zwana koncepcja Międzymorza. Wówczas zjednoczony region środkowoeuropejski

posiadałby potencjał polityczny i gospodarczy, który miałby pozwolić uniezależnić się

od Rosji i Niemiec. Z punktu widzenia Budapesztu koncepcja ta jest problematyczna,

Page 28: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

Publicystyka i analizy Mitrovits Miklós, Droga do katastrofy28

ponieważ w agendzie Grupy Wyszehradzkiej pojawiłby się kolejny spór – do doty-

czących mniejszości węgierskiej niesnasek na linii Budapeszt-Bratysława doszłyby

niesnaski między Budapesztem i Bukaresztem. Nasz rząd, działający w interesie

węgierskiej mniejszości w Rumunii i na Słowacji, dotąd nie mógł liczyć w tej kwestii

na pomoc Warszawy – nie zmieni się to także w przyszłości. Sytuację komplikują

także nasze relacje z krajami zachodniobałkańskimi. Budapeszt prowadzi niespójną

politykę na tym odcinku, dzięki czemu węgierskie stosunki z każdym z południowych

sąsiadów są dziś niemal wrogie. Nasze relacje z Chorwacją popsuły się już dwa lata

temu (sprawa koncernu MOL), a teraz praktycznie nie istnieją.

Na placu Bema decydenci nie rozumieją,

że w regionie środkowoeuropejskim możemy

wkrótce zostać sami. Wystarczy spojrzeć

na mapę: jeśli stanowisko państw Grupy

Wyszehradzkiej będzie różnić się od stano-

wiska Węgier, powstanie Mała Ententa i izolacja naszego kraju w regionie zacznie

postępować – tak jak ma to miejsce w Unii Europejskiej i NATO.

Architekci węgierskiej polityki zagranicznej nie zdają sobie sprawy z tego zagroże-

nia. Wiąże się to ponadto z innymi przesłankami. Po pierwsze, wynika z przekonania

rządu, że ten ma rację, a prawda zwycięży. Po drugie, kształtując politykę zagraniczną,

Węgrzy zrezygnowali z profesjonalnego podejścia. Dziś nasi eksperci nie badają już

trendów w światowej polityce i gospodarce, odwrotnie: muszą legitymizować to,

co zostaje wymyślone „na górze” (poważnym ograniczeniem jest chociażby fakt, że

analitycy zajmują posady urzędnicze i że dysponują niskim budżetem). Po trzecie,

węgierski rząd nie przykłada żadnej wagi do dyplomacji kulturalnej, a nasze instytucje

prowadzą swoją działalność za granicą za śmiesznie małe pieniądze. Symptomatyczne

jest to, że pod koniec września zaplanowany na 2016 Rok Węgierski w Polsce wciąż

jest w powijakach. Wynika to z faktu, że węgierska polityka zagraniczna zupełnie

nie przywiązuje wagi do regionu środkowoeuropejskiego.

Przełożył Mariusz Cwetler

Miklós Mitrovits jest historykiem i polonistą. Ekspert węgierskiego

Instytutu Polityki i Gospodarki Międzynarodowej.

Węgierscy decydenci nie rozumieją,

że Budapeszt może niebawem być

w regionie izolowany.

Page 29: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

Istotne są detaleIstotne są detaleIulian Fota

Oczywistość wspólnych interesów czasami powoduje, że zapominamy dbać

o wzajemne relacje.

Bukareszt ma długą tradycję współpracy z Warszawą, która zawsze była dla nas

ważnym partnerem – zwłaszcza w ostatnich latach stało się jasne, że wiele kwestii

postrzegamy bardzo podobnie. Poza tym Polska i Rumunia to największe kraje

w Europie Środkowej. Wszystko to sprawia, że wypracowując strategię polityki

międzynarodowej w regionie, powinniśmy spoglądać przede wszystkim na siebie.

Rumuńscy politycy zgadzają się co do znaczenia stosunków z Polską. W 2016 roku

czekają nas wybory parlamentarne. Nieważne jednak, czy wygrają liberałowie, czy

socjaldemokraci – zarówno pierwsi, jak i drudzy będą postrzegać Warszawę jako

bardzo ważnego sojusznika.

Mamy obecnie podobne problemy, takie jak

polityka Rosji, której udało się zburzyć ład euro-

pejski – dziś musimy stworzyć go na nowo. Nikt

na razie nie wie jednak, jak będzie on wyglądał.

Takie okazje, jak listopadowy regionalny szczyt

NATO w Bukareszcie – zainicjowany jeszcze

przez prezydentów Polski i Rumunii Bronisława

Komorowskiego i Klausa Iohanissa – pozwalają omówić te zagadnienia.

Należy wyjaśnić także niektóre kwestie w samych relacjach polsko-rumuńskich.

W ostatnich latach były też momenty wzajemnego niezrozumienia i rozczarowań.

Wiązało się to na przykład z pewnymi kwestiami gospodarczymi, które poruszano

w ramach Unii Europejskiej. Po stronie rumuńskiej widoczne było rozczarowanie

postawą Polski, która mogąc skonsultować i skoordynować niektóre działania

z partnerami z regionu, wolała występować na forum unijnym w pojedynkę.

Oczywistość wspólnych interesów czasami powoduje, że zapominamy dbać

o wzajemne relacje.

Obecnie nadszedł dobry moment dla nowego otwarcia w stosunkach polsko-

-rumuńskich. W obu państwach wybrano nowych prezydentów – Iohaniss sprawuje

swą funkcję zaledwie dziewięć miesięcy – szczebel głów państw może więc być dobrym

Bukareszt był rozczarowany,

że Polska zamiast konsultować

niektóre działania z partnerami

z regionu, wolała występować

na forum Unii w pojedynkę.

Page 30: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

Publicystyka i analizy Iulian Fota, Istotne są detale30

polem dla zacieśnienia relacji. Jeszcze w czasach prezydentur Lecha Kaczyńskiego

i Traiana Băsescu podpisano umowę o współpracy strategicznej. Mówiono wtedy

o powołaniu dwustronnej komisji prezydenckiej – byłby to dobry pomysł.

Wszelkie propozycje współpracy, jakie pojawią się z polskiej strony, zawsze będą

przez Rumunię poważnie traktowane – także niedawno wysunięta przez prezydenta

Andrzeja Dudę koncepcja sojuszu państw w naszym regionie. Musimy jednak pamię-

tać, że istotne są detale i konkrety. Jak taka inicjatywa będzie wyglądać „na papierze”?

Jakie kraje będą w niej uczestniczyć? Jakich rezultatów możemy po niej oczekiwać?

Oczywiście, że potrzebujemy szerszej współpracy w regionie. W przeszłości pró-

bowaliśmy już wprowadzać w życie podobne rozwiązania, niektóre z nich nie były

jednak udane. Przykładem może być okres przed II wojną światową, gdy mieliśmy

nadzieję, że taki sojusz uchroni nasze kraje przed agresją większych graczy.

Wysłuchał Piotr Oleksy

Iulian Fota jest członkiem Rady Programowej think tanku Centrum

Analiz Polityki Europejskiej, był doradcą ds. bezpieczeństwa prezydenta

Rumunii Traiana Băsescu.

Iulian Fota przebywał w Polsce w związku z Forum Współpracy

Polska-Rumunia-Mołdawia.

Page 31: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

Na wojnie z banderowcamiNa wojnie z banderowcamiIreneusz Dańko

Polakom, którzy pomimo trudnej historii chcą współpracy z ukraińskimi

władzami, zarzuca w najlepszym razie szkodliwą naiwność i poprawność

polityczną. Przeciwnicy nie pozostają mu dłużni – oskarżają go o nakręcanie

antyukraińskich nastrojów w Polsce i działanie na korzyść Rosji.

Ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski, bo o nim mowa, ma ładną kartę opozycyjną –

kapelan podziemnej „Solidarności” w czasach komunizmu, współcześnie polskich

Ormian i Kresowian.

Od lat upomina się o pamięć dla ofi ar rzezi wołyńskiej. Ta pamięć każe mu rozli-

czać Ukraińców ze zbrodni na Polakach zamieszkujących dawne wschodnie Kresy,

a w obecnych władzach Ukrainy tropić nacjonalistów – spadkobierców Stepana

Bandery i OUN-UPA.

„Nie będzie pojednania bez prawdy” – powtarza w swej ostatniej książce Żywa

historia oraz na wielu spotkaniach w Polsce i za granicą. „Które państwo na świecie

wspiera drugie państwo po takim fakcie? – skomentował w sierpniu br. na konfe-

rencji o Kresach w Sejmie ustawę Rady Najwyższej w Kijowie z 9 kwietnia, w której

uznano między innymi żołnierzy UPA za bojowników o niepodległość Ukrainy

i zagrożono odpowiedzialnością karną osobom, także cudzoziemcom, którzy to

kwestionują. – Gdyby dzisiaj pani Merkel ogłosiła, że SS i Gestapo to byli bohate-

rowie, to przypuszczam, że ambasador z Berlina zostałby odwołany”.

Od wybuchu protestów na Majdanie pod koniec 2013 roku nie jeździ na Ukrainę.

Wcześniej bywał tam często, między innymi w wiosce Korościatyn na Podolu, gdzie

jego krewni zginęli podczas napadu UPA. Twierdzi, że nie chce, by jego osoba sta-

ła się przedmiotem prowokacji. Już przed Majdanem miał dostawać pogróżki od

ukraińskich nacjonalistów.

Lustracyjna krucjata

Kim jest człowiek, który stał się ojcem duchowym Kresowian w Polsce i surowym kry-

tykiem „banderowskiej” Ukrainy? Urodził się w Krakowie w 1956 roku. Wśród przodków

– jak sam przyznaje – miał między innymi greckokatolickiego księdza Izydora Łysiaka.

Page 32: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

Publicystyka i analizy Ireneusz Dańko, Na wojnie z banderowcami32

Fot. Jarosław Roland Kruk, Wikipedia, CC BY SA 3.0

Page 33: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

33Ireneusz Dańko, Na wojnie z banderowcami Publicystyka i analizy

„Moja prapr ababcia i moja babcia były pół Ukrainkami, pół Polkami, chodziły do

cerkwi, Boże Narodzenie w pokoleniu moich dziadków było obchodzone na trzy

sposoby: po rusku – czyli greckokatolicku, po polsku i po ormiańsku” – chętnie

opowiada.

Matka księdza Teresa pochodziła ze spolonizowanej ormiańskiej rodziny

Isakowiczów, do której należał przedostatni arcybiskup ormiańsko-katolicki Lwowa,

Izaak Mikołaj Isakowicz. Ojciec Jan Zaleski wychowywał się w Korościatyniu na

dawnych wschodnich Kresach. Tam właśnie w nocy 28/29 lutego 1944 roku przeżył

atak upowców, w którym zginęło ponad sto pięćdziesiąt osób. Napadem, zdaniem

Zaleskiego seniora, miał kierować greckokatolicki duchowny z córką. Po latach tak

opisywał tamte wydarzenia w książce swojego autorstwa pod tytułem Kronika ży-

cia: „Rzeź trwała niemal przez całą noc. Słyszeliśmy przerażające jęki, ryk palącego

się żywcem bydła, strzelaninę. Wydawało się, że sam Antychryst rozpoczął swą

działalność! (…) P. Nowicki, przedwojenny sprzedawca w sklepie Kółek Rolniczych,

zdążył w ostatniej chwili wymknąć się za dom. Żonę pochyloną nad łóżeczkiem

kilkumiesięcznego dziecka banderowiec ściął toporem, rozpłatał też toporem głowę

kilkuletniej córki Basi”.

Te i inne historie młody Tadeusz słyszał w rodzinnym domu w Krakowie. W doro-

słym życiu zaczął intensywnie badać wojenne dzieje i przypominać o ofi arach rzezi

wołyńskiej. Ku czci zamordowanych Polaków stanął między innymi drewniany krzyż

w Korościatyniu, a tablica pamiątkowa zawisła w kaplicy Fundacji im. świętego Brata

Alberta, założonej przez księdza Isakowicza-Zaleskiego w Radwanowicach koło

Krakowa. W wiosce, z której pochodził Jan Zaleski, jak opowiada jego syn, ocalał tylko

kościół i murowana plebania, które obroniły się przed upowcami. Miejsce Polaków zajęli

Łemkowie przywiezieni z okolic polskiej Krynicy (stąd nowa nazwa Korościatynia).

Wrażliwy poeta idealista i twardy publicysta. Spokojny, uprzejmy, a zarazem za-

sadniczy, bezkompromisowy, uparty. Potrafi być ujmujący, aby zaraz potem stać się

surowym sędzią. Z zadbaną, siwiejącą brodą bardziej przypomina prawosławnego popa

niż katolickiego kapłana. Już jako kleryk w seminarium związał się z antykomunistyczną

opozycją w PRL. W latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku był prawą ręką księdza

Kazimierza Jancarza, słynnego kapelana podziemnej „Solidarności” w Nowej Hucie.

Razem przekradli się do strajkujących hutników. Antykomunistycznej działalności

o mało nie przypłacił życiem. W 1985 roku dwukrotnie pobili go funkcjonariusze

Służby Bezpieczeństwa. Za drugim razem napadli go przebrani za pracowników

pogotowia ratunkowego. Zakneblowali, założyli pętlę na szyję i próbowali uprowa-

dzić z klasztoru, w którym mieszkał. Planu nie zrealizowali, bo zostali spłoszeni.

W latach dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia ksiądz Isakowicz-Zaleski dał się

poznać głównie jako prezes Fundacji im. świętego Brata Alberta, którą współzałożył

Page 34: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

Publicystyka i analizy Ireneusz Dańko, Na wojnie z banderowcami34

w 1987 roku, aby pomagać niepełnosprawnym. W Radwanowicach stworzył dla

nich schronisko, na którego wzór powstało następnie około trzydzieści ośrodków

terapii. Organizował pomoc humanitarną między innymi dla krajów byłej Jugosławii,

Czeczenii i Ukrainy. Pielęgnując ormiańskie korzenie, czcił i przypominał ofi ary tu-

reckiego ludobójstwa na Ormianach z początku XX wieku, czym wywoływał protesty

ambasady Turcji w Polsce. Za swoją działalność zebrał liczne odznaczenia, nagrody

i honorowe tytuły, w tym państwowy Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski

oraz Order Uśmiechu od dzieci.

Nazwisko księdza Isakowicza-Zaleskiego stało się głośne w 2006 roku, gdy zażądał

ujawnienia byłych tajnych agentów komunistycznej bezpieki w polskim Kościele.

Rok później opublikował książkę Księża wobec bezpieki na przykładzie diecezji

krakowskiej, w której opisał duchownych współpracujących ze specsłużbami PRL

i tych opierających się naciskom SB. Lustracyjną krucjatę kontynuował mimo ne-

gatywnych opinii kościelnych hierarchów, w tym prymasa Józefa Glempa. Kiedy

redaktor naczelny „Tygodnika Powszechnego” ksiądz Adam Boniecki skrytykował

go na łamach „Gazety Wyborczej”, oddał Medal świętego Jerzego, przyznany przez

redakcję za działalność na rzecz walczących ze smokiem zła. W kolejnych latach

piętnował także „homoseksualne lobby” wśród księży.

Historyk amator

Najwięcej czasu ksiądz Isakowicz-Zaleski poświęcił na przywracanie pamięci o rzezi

wołyńskiej. Ta bowiem – jak twierdzi – jest od lat zakłamywana i niedostatecznie w Polsce

obecna. Pisał o tym już wcześniej, ale dopiero jego książka Przemilczane ludobójstwo

na Kresach z 2008 roku wywołała burzę. Duchowny stał się nieformalnym rzecznikiem

Kresowian. Z zamiłowania historyk amator opisał stosunki polsko-ukraińskie w czasie

II wojny światowej, w tym zagładę rodzinnej wioski ojca oraz miejscowości Janowa

Dolina, w której z rąk Ukraińców zginęło jednej nocy (Wielki Czwartek, 22 kwietnia

1943 roku) około sześciuset polskich mieszkańców, w tym kobiety i dzieci.

Masowe ukraińskie mordy na Polakach określił jako najstraszniejszy rodzaj ludo-

bójstwa – gorszy od hitlerowskiego i sowieckiego. „Rozfanatyzowanym ludobójcom

ukraińskim nie wystarczyło samo mordowanie Polaków. Pełną satysfakcję osiągali

z reguły wówczas, gdy przed zamordowaniem poddali swe ofi ary torturom albo

doprowadzali je do stanu, w którym dogorywały one w mękach (hasłowo: siekiery,

piły; łamanie rąk i nóg, wrzucanie do studni, wyrywanie języków czy wyłupywanie

oczu)” – dowodził w swej książce, piętnując wsparcie nacjonalistycznych formacji

przez księży Cerkwi greckokatolickiej na czele z metropolitą lwowskim Andrzejem

Szeptyckim.

Page 35: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

35Ireneusz Dańko, Na wojnie z banderowcami Publicystyka i analizy

Książka księdza Isakowicza-Zaleskiego wywołała ostry protest biskupa Jana Martyniaka,

metropolity przemysko-warszawskiego Ukraińskiej Cerkwi Greckokatolickiej. W liście

do kardynała Stanisława Dziwisza oskarżył autora o sianie nienawiści do Ukraińców,

zamiast działania na rzecz pojednania polsko-ukraińskiego wzorem hierarchów obydwu

Kościołów. Zarzuty greckokatolickiego metropolity nie zastopowały jednak krakow-

skiego duchownego. Wręcz przeciwnie.

Tego samego roku publicznie skrytykował

polskie władze, w tym popieranego przez

siebie prezydenta Lecha Kaczyńskiego za

uczczenie w niewystarczającym stopniu

sześćdziesiątej piątej rocznicy „krwawej

niedzieli” na Wołyniu. Samo określenie

„rzeź wołyńska” ocenił jako niewłaściwe w odniesieniu do tamtych tragicznych wy-

darzeń. Jedynym odpowiednim słowem jest bowiem – jego zdaniem – ludobójstwo.

Jako skandaliczne nazwał użycie zwrotu „czystka etniczna o znamionach ludobójstwa”

w uchwale Sejmu na siedemdziesiątą rocznicę ukraińskich mordów na Polakach.

„Wyczyścić to sobie można ubranie, jak jest pobrudzone, ale zabijanie kobiet,

dzieci i starców to nie jest czystka, to jest ludobójstwo” – grzmiał w homilii podczas

pielgrzymki Kresowian na Jasną Górę w lipcu 2013 roku.

Od początku kategorycznie sprzeciwia się procesowi beatyfi kacyjnemu arcybiskupa

Szeptyckiego. Nieżyjącemu metropolicie lwowskiemu Cerkwi greckokatolickiej zarzuca

kolaborację z III Rzeszą, błogosławienie ukraińskiej SS Galizien czy niedostateczny

sprzeciw wobec masowego zabijania Polaków. „(…) dzisiejsza decyzja nie uspokoi

kontrow ersji wokół postaci Andrzeja Szeptyckiego, ale je tylko rozogni” – napisał

na swoim blogu po zatwierdzeniu 16 lipca br. przez papieża Franciszka dekretu

o heroiczności cnót nieżyjącego ukraińskiego hierarchy.

Często publikuje teksty i zdjęcia przypominające współpracę Ukraińców, w tym

kapłanów, z hitlerowskimi władzami. „Ukraińska Cerkiew greckokatolicka od

kilku lat nurza się w nacjonalizmie i gloryfi kacji zbrodniarzy z UPA. Głównie

za przyczyną lwowskiego arcybiskupa Ihora Wozniaka” – czytamy obok relacji

z poświęcenia pomnika Stepana Bandery w 2007 roku we Lwowie. „Czy byłoby

możliwe, żeby w Niemczech święcono pomnik Heinricha Himmlera?” – pyta

retorycznie duchowny.

Przyjaźń z diabłem

Surowo ksiądz Isakowicz-Zaleski ocenia władze na Ukrainie, które odwołują się do

tradycji UPA. „Hańba Banderze! Hańba Juszczence! Hańba tym polskim politykom,

Ksiądz Isakowicz-Zaleski nie

krył negatywnego stosunku do

protestujących Ukraińców, widząc

wśród nich niebezpiecznych dla Polski

spadkobierców Bandery i UPA.

Page 36: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

Publicystyka i analizy Ireneusz Dańko, Na wojnie z banderowcami36

którzy bezmyślnie popierali Juszczenkę”, „Całowany i obejmowany za szyję przez

Lecha Kaczyńskiego Wiktor Juszczenko walnął po raz kolejny po twarzy Polskę

i Polaków” – komentował decyzję ukraińskiego prezydenta, który w 2010 roku

nadał Stepanowi Banderze tytuł Bohatera Ukrainy, a OUN i UPA uznał za formacje

walczące o niepodległość kraju. Z radością przyjął anulowanie tego dekretu przez

ukraiński sąd za rządów Wiktora Janukowycza, do którego wcześniej o to apelował.

Upór w tropieniu i piętnowaniu ukraińskiego nacjonalizmu doprowadził cztery lata

później do ostrego konfl iktu księdza z politykami PiS. Katalizatorem były protesty na

kijowskim Majdanie. Duchowny, wspierający dotąd partię Jarosława Kaczyńskiego,

nie krył negatywnego stosunku do protestujących Ukraińców, widząc wśród nich

niebezpiecznych dla Polski spadkobierców Bandery i UPA. Utwierdzało go w tym

przekonaniu między innymi upowskie zawołanie z lat II wojny światowej („Sława

Ukrajini – Herojam sława!”), które skandowały tysiące ludzi zbuntowanych przeciw

reżimowi Janukowycza.

„Polscy politycy sławią na Majdanie zabójców z UPA, a przyjaźń z diabłem nie jest

niemożliwa. Jarosław Kaczyński, jadąc tam, popełnił tragiczny błąd” – ocenił w radiu

RMF występ prezesa PiS na kijowskim placu, obok lidera nacjonalistycznej partii

Swoboda Ołeha Tiahnyboka i skandowanie przed kamerami „banderowskiego hasła”.

„Czy którykolwiek polityk niemiecki czy francuski stanąłby przy boku gloryfi -

katora SS i Gestapo lub kogoś, kto domaga się rewizji granic państw należących do

Unii Europejskiej i NATO?” – zapytał retorycznie na blogu.

W ślad za tym duchowny odmówił udziału w Marszu Niepodległości i Solidarności,

organizowanym 13 grudnia 2013 roku w Warszawie przez PiS. Niechęć do ukraiń-

skiej rewolucji godności doprowadziła też do rozstania księdza z redakcją „Gazety

Polskiej”, w której siedem lat publikował felietony. Tygodnik związany z PiS nie wy-

drukował na początku 2014 roku tekstu Isakowicza o domniemanych banderowcach

w ukraińskim rządzie powołanym po obaleniu prezydenta Wiktora Janukowycza.

Duchowny zaliczał w artykule do „czcicieli UPA” między innymi premiera Arsenija

Jaceniuka. Urażony odmową publikacji zrezygnował z dalszej współpracy.

„Jesteś jednym z niewielu Polaków, którzy może nieświadomie, ale jednak stanęli

po stronie Moskwy” – odpisał mu Tomasz Sakiewicz, szef „Gazety Polskiej”. „Dzisiaj

putinowska propaganda służy agresji i zabijaniu. Kto ją szerzy, ma tak samo krew

na rękach jak snajperzy czy skrytobójcy. (…) Obydwaj wiemy, że to, co pisałeś, nie

było prawdą. Bo to nie banderowcy zrobili tę rewolucję, ale ludzie, którzy nie chcą

być pod butem Kremla” – kontynuował Sakiewicz.

Po konfl ikcie z „Gazetą Polską” i PiS ksiądz Isakowicz-Zaleski nawiązał współpracę

z innymi prawicowymi mediami. Stał się ulubieńcem polskich konserwatystów i na-

rodowców niechętnych Ukrainie. Często cytuje go między innymi portal Kresy.pl,

Page 37: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

37Ireneusz Dańko, Na wojnie z banderowcami Publicystyka i analizy

znany z antyukraińskich i prorosyjskich tekstów. Sam ksiądz zapewnia, że nigdy nie

popierał agresji Putina na Ukrainę ani reżimu Janukowycza. Przestrzega jedynie

przed „bagatelizowaniem banderyzmu” , które może stać się zagrożeniem dla Polski.

Ostro krytykuje PO i PiS za to, że „w ciemno” popierają ukraińskie władze, które,

jego zdaniem, nawiązują do tradycji UPA.

„– Nie da się czcić walki UPA, a jednocześnie być demokratą i przyjacielem Polski?

– To tak jakby mówić, że ktoś oddaje hołd żołnierzom SS czy NKWD, a zarazem

jest zwolennikiem demokracji i przyjacielem naszego kraju. Tego się nie da pogo-

dzić” – odparł w ostatnim wywiadzie dla „Gazety Krakowskiej”.

Deklarowaną sympatię ukraińskich władz do Polski ocenia jako przejaw chytrej,

„banderowskiej taktyki”, która szuka sojusznika do walki z Rosją. Ostro krytykuje

politykę głównych polskich partii zakładającą bliską współpracę z Ukrainą, by stwo-

rzyć barierę dla imperialnych ambicji Rosji. Koncepcję Jerzego Giedroycia uważa za

nieaktualną, wręcz szkodliwą dla Polski.

„Ustawiczne wspieranie Ukrainy nie przekłada się później na to, że Ukraińcy pró-

bują też szanować uczucia Polaków. Wręcz odwrotnie – przekonywał pod koniec

zeszłego roku w Polskim Ośrodku Katolickim w Leeds. – Słaby naród, słabi politycy,

krętacze, nie mają szacunku na Wschodzie”.

„Polska wpadła w ogromną pułapkę – dzielił się przemyśleniami w połowie lipca

br. na spotkaniu w Bielsku-Białej. – Ukrainie jako narodowi trzeba pomagać, nato-

miast nie można się godzić na gloryfi kację zbrodniarzy, na bezmyślne wspieranie

wojny po to, żeby ta wojna jeszcze bardziej się tam rozwijała”.

Byliśmy kiedyś na „ty”

Kilka miesięcy temu ksiądz Isakowicz-Zaleski nawiązał bliższą współpracę

z Pawłem Kukizem, poznanym wcześniej przy okazji pomocy osobom niepełno-

sprawnym. Muzyk, który zdobył trzecie miejsce w ostatnich wyborach prezydenc-

kich, najpierw solidaryzował się z protestującymi na Majdanie, ale później uznał

to za błąd. Poglądami zbliżył się do księdza Isakowicza-Zaleskiego. „Ja pomagałem

i będę pomagać ludziom, którzy tej pomocy potrzebują. Ale nie bandytom. NEVER.

Precz z UPA i OUN-em!” – napisał Kukiz na swoim profi lu na Facebooku. „Precz

z rządem i politykami, którzy nie reagują na próby uczynienia z bandyty wzorca dla

ukraińskiej młodzieży. Hańba i dno”.

Duchowny z satysfakcją przyjął zmianę poglądów Kukiza i zaproszenie do współ-

pracy z jego ugrupowaniem. „(…) każdy ma prawo się pomylić. Jego podejście do

Ukrainy jest takie, jak jego śp. ojca. Trzeba odróżnić Ukraińców od banderowców”

– zauważył na łamach „Super Expressu”, wspominając zmarłego w maju ojca Kukiza

Page 38: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

Publicystyka i analizy Ireneusz Dańko, Na wojnie z banderowcami38

(pochodzącego spod Tarnopola działacza Towarzystwa Miłośników Lwowa i Kresów

Południowo-Wschodnich).

Z niepokojem zaś dostrzegł brak doświadczenia w polityce wschodniej i zaangażowa-

nia w upamiętnienie ofi ar „banderowskiego ludobójstwa” u prezydenta Andrzeja Dudy.

Nie kryje obaw, że nowo wybrana głowa polskiego państwa otoczy się niewłaściwymi

doradcami i podąży śladem Lecha Kaczyńskiego i Bronisława Komorowskiego, którzy

unikali kontrowersji w kontaktach z Ukrainą. „(…) jest na najlepszej drodze, aby powtó-

rzyć błędy swoich poprzedników. Wczoraj dostał upokarzającą nauczkę od ukraińskiego

prezydenta, który publicznie w Berlinie odrzucił pomysł polskiego prezydenta o tak

zwanym wariancie genewskim, według którego Polska miałaby być dopuszczona do

rozmów na temat przyszłości Ukrainy” – napisał pod koniec sierpnia na blogu.

Wypowiedzi i działalność księdza Isakowicza-Zaleskiego budzą sprzeczne uczucia

wśród jego dawnych i obecnych znajomych. Jedni go chwalą za patriotyzm i nieza-

leżność poglądów, inni mówią o chorobliwej antyukraińskiej fobii, zacietrzewieniu.

Wielu nie chce publicznie go oceniać z uwagi na poprzednie zasługi i pracę na rzecz

niepełnosprawnych.

– Ksiądz Tadeusz ma prawo do własnych

poglądów, choć nie we wszystkim się zgadzam

– mówi krótko Mieczysław Gil, senator PiS i je-

den z byłych liderów podziemnej „Solidarności”

w Nowej Hucie.

Jan Piekło, krakowianin, prezes Fundacji

Współpracy Polsko-Ukraińskiej PAUCI kiedyś był „na ty” z duchownym, teraz cięż-

ko im się dogadać. Raz nawet ktoś nazwał go neobanderowcem na blogu księdza.

– Ma piękną kartę z czasów podziemnej „Solidarności”. Potrafi być miłym, wręcz

uroczym człowiekiem, ale od jakiegoś czasu uprawia antyukraińską demagogię,

której nie mogę zaakceptować – ocenia Piekło. Nie ma wątpliwości, że działalność

księdza Zaleskiego jest na rękę rosyjskiej propagandzie, że szkodzi stosunkom pol-

sko-ukraińskim, a przez to samej Polsce.

Piekło przypomina, że jako osoba duchowna cieszy się on dużym autorytetem

w wielu środowiskach i korzysta umiejętnie z mediów, prowadząc między innymi

własną stronę internetową i bloga na największym polskim portalu Onet.pl.

– Epatuje rzezią wołyńską i żąda jej rozliczenia, zapominając, że Ukraińcy mają

teraz ważniejsze sprawy na głowie niż ciągłe przepraszanie księdza Zaleskiego za

zbrodnie UPA – zauważa Jan Piekło. Nie rozumie „wołyńskiej obsesji” duchownego,

choć – jak podkreśla – jego rodzina również pochodzi z dawnych wschodnich Kresów.

– Ukraińcy w czasie wojny zamordowali część krewnych mojej mamy. Tato też

mógł zginąć, mieszkał koło Huty Pieniackiej, gdzie ukraińscy nacjonaliści zabili

Upór w tropieniu i piętnowaniu

ukraińskiego nacjonalizmu

doprowadził cztery lata później

do ostrego konfl iktu księdza

z politykami PiS.

Page 39: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

39Ireneusz Dańko, Na wojnie z banderowcami Publicystyka i analizy

kilkuset Polaków. Nie byłoby mnie na świecie, gdyby zjawił się tam w dniu ma-

sakry – zauważa Piekło. – Ale to nie znaczy, że mam do końca życia nienawidzić

Ukraińców. Oni sami muszą się rozliczyć ze swoją historią. Wydarzenia na Wołyniu

były przede wszystkim wynikiem wojennego zezwierzęcenia i działalności dwóch

totalitaryzmów: sowieckiego i hitlerowskiego, które podgrzewały polsko-ukraiński

konfl ikt. Szkoda, że ksiądz Tadeusz nie chce tego zrozumieć.

Ostrzej wypowiada się Piotr Tyma, prezes Związku Ukraińców w Polsce. Zaprzecza,

by na Ukrainie dominowała apologia UPA, jak to przedstawia ksiądz Isakowicz-

-Zaleski. Przypomina, że ugrupowania odwołujące się do nacjonalistycznej ideologii

poniosły tam porażkę w ostatnich wyborach parlamentarnych i prezydenckich.

– Tymczasem w przekazie Isakowicza wszyscy we władzach ukraińskich są ban-

derowcami. Tropi też ich zwolenników wśród polskich polityków – dodaje Tyma.

Nieraz ścierali się w mediach. W sierpniu duchowny zamieścił na blogu list

Kresowian z Żar, w którym żądają odebrania Tymie jako „kłamcy wołyńskiemu” nie-

dawno nadanego przez prezydenta Bronisława Komorowskiego Krzyża Kawalerskiego

Orderu Odrodzenia Polski. Pismo adresowane jest do prezydenta Andrzeja Dudy.

Zarzuca szefowi Związku Ukraińców, że zaprzecza ludobójstwu ludności polskiej

przez UPA. „Wielokrotnie gloryfi kował ukraińskich zbrodniarzy wojennych z UPA,

SS-Galizien czy Legionu Wołyńskiego, bagatelizował i relatywizował zbrodnie lu-

dobójstwa dokonane przez tych przestępców” – czytamy o Tymie.

– Nie mam problemu z uznaniem, że Ukraińcy, nierzadko w okrutny sposób, mor-

dowali Polaków w czasie wojny, ale nie odpowiada mi formuła, w jakiej przedstawia

to ksiądz Zaleski i jego środowisko – przekonuje Tyma. – Używa Wołynia jak kija

bejsbolowego, by atakować Ukrainę i Ukraińców. Dla przykładu widzi tylko dziesiątki

tysięcy zabitych Polaków, a z drugiej strony nie

dostrzega cywilnych Ukraińców – ofi ar polskich

oddziałów partyzanckich i regularnej armii, ani

też innych niż ideologia przyczyn wojennej wro-

gości czy wręcz nienawiści polsko-ukraińskiej.

Tyma jest przekonany, że ksiądz Isakowicz-

Zaleski świadomie bądź nieświadomie służy

propagandzie Kremla, która przedstawia Ukrainę jako kraj zdominowany przez

faszystów-banderowców. Wylicza kontakty duchownego z prorosyjskimi politykami

i dziennikarzami nad Dnieprem, w tym Wadymem Kolesniczenką. Wspomniany

były działacz Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego, a potem Partii Regionów

Wiktora Janukowycza był w 2013 roku między innymi współinicjatorem apelu 148

deputowanych Rady Najwyższej (komunistów i Partii Regionów) do polskiego Sejmu

o uznanie rzezi wołyńskiej za ludobójstwo. W czasie Majdanu domagał się surowych

Wzmożona aktywność księdza

Zaleskiego i jego zwolenników

przynosi niepokojące skutki:

antyukraińska narracja w Polsce

przeszła już do głównego nurtu.

Page 40: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

Publicystyka i analizy Ireneusz Dańko, Na wojnie z banderowcami40

represji wobec uczestników protestu, a po odsunięciu od władzy Janukowycza uciekł

na Krym i przyjął obywatelstwo Rosji.

Tyma przypomina, jak w 2010 roku ksiądz Isakowicz-Zaleski wystąpił w Kijowie

na wspólnej konferencji między innymi z adwokatem Żorżem Dygasem (byłym

wysokiej rangi ofi cerem KGB w ZSRR, honorowym członkiem moskiewskiego

Klubu Weteranów Organów Bezpieczeństwa Państwowego). Razem sprzeciwiali się

nadaniu tytułu Bohaterów Ukrainy dla Stepana Bandery i Romana Szuchewycza,

dowódcy UPA. Wspomniana konferencja poprzedzała otwarcie kijowskiej wysta-

wy o „polskich i żydowskich ofi arach OUN-UPA”, fi rmowanej przez organizację

„Rosyjskojęzyczna Ukraina” Wadyma Kolesniczenki i wrocławskie Stowarzyszenie

Upamiętnienia Ofi ar Zbrodni Ukraińskich Nacjonalistów. Zerwała ją hałaśliwa

grupa działaczy nacjonalistycznej partii Swoboda wykrzykujących na sali anty-

polskie i antyżydowskie hasła. Od ekspozycji dystansowała się ambasada Polski

w Kijowie. W trakcie otwarcia doszło do kolejnej awantury ze swobodowcami,

którzy żądali między innymi uznania duchownego z Krakowa za persona non

grata na Ukrainie.

* * *

Ksiądz Isakowicz-Zaleski zaprzecza oskarżeniom, aby współpracował z prorosyj-

skimi politykami na Ukrainie.

– To krytyka, która ma konstrukcję cepa: każdy, kto przypo mina zbrodnie UPA

i nie traktuje Bandery jak bohatera, jest „ruskim agentem” – odpowiada. – Na kon-

ferencję w Kijowie, którą zerwali nacjonaliści ze Swobody, zostałem zaproszony

jako przedstawiciel rodzin Kresowian zamordowanych przez UPA. Byli tam różni

ludzie, których nie znałem osobiście, w tym przedstawiciele środowisk żydowskich.

Z panem Tymą też nieraz występowałem wspólnie w telewizji, choć z nim się nie

zgadzam. Swoją działalnością szkodzi on mniejszości ukraińskiej w Polsce, bo tworzy

fałszywe wrażenie, jakby wszyscy Ukraińcy wyznawali podobne poglądy jak jego

środowisko, a to nieprawda.

Według Tymy, wzmożona aktywność księdza Zaleskiego i  jego zwolenników

przynosi niepokojące rezultaty.

– Antyukraińska narracja przeszła w Polsce już do głównego nurtu – zauważa

Tyma. – Ksiądz powtarza, że o prawdę mu chodzi, ale ta prawda ma niezbyt przy-

jemne oblicze. Mówi ciągle o zabijaniu pamięci o Wołyniu, a przecież wszędzie

można kupić jego książki. W Polsce organizuje się konferencje o ofi arach UPA,

rekonstrukcje, kręci fi lmy, księgarnie pełne są literatury wspomnieniowej z czasów

wojny na Wołyniu i w Galicji Wschodniej. Partie polityczne periodycznie wynoszą

Page 41: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

41Ireneusz Dańko, Na wojnie z banderowcami Publicystyka i analizy

kwestię pamięci polskich ofi ar na forum parlamentu. W kwestie upamiętnienia

włączają się nie tylko organy administracji państwowej, ale też samorządy.

Tyma nie wierzy w zapewnienia duchownego, że nie jest antyukraiński, że oskarża

wyłącznie nacjonalistów.

– To jedynie zabieg socjotechniczny i propagandowy, który ładnie brzmi. Tak

samo jak jego mówienie o sprawiedliwych Ukraińcach, którzy ratowali Polaków na

Wołyniu – przekonuje Tyma.

Ireneusz Dańko jest redaktorem „Gazety Krakowskiej”, wcześniej

kilkanaście lat pracował w „Gazecie Wyborczej”. Laureat nagrody Grand

Press, lider zespołu rockowego Kremlowskie Kuranty, specjalizuje się

w historii Europy Wschodniej.

Page 42: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

O dwóch obliczach O dwóch obliczach ukraińskiego orientalizmuukraińskiego orientalizmuAndrij Portnow

Okazuje się, że nasze poczucie godności rozciąga się tylko na

tych, którzy są w większości. Tych, którzy okazali się w mniejszo-

ści, nasza godność nie obejmuje. Na nich rozciąga się raczej nasze

poczucie wyższości i nasza obojętność, nasza irytacja i nasze fobie.

Serhij Żadan, Niedonieccy donieccy

Postulat „czym dalej od Donbasu” nie jest wynalazkiem ostatniego roku. To

raczej powrót do haseł, których poprzednia fala przelała się w 2010 roku,

gdy prezydentem Ukrainy został Wiktor Janukowycz. Wielu wtedy uważało,

że głosy Krymu i Donbasu skazały Ukrainę na rządy skorumpowanego i źle

wykształconego przedstawiciela świata kryminalnego.

Ten artykuł nie będzie poświęcony nastrojom społecznym i wynikom sondaży opinii

publicznej. Interesuje mnie środowisko, które na ogół nazywane jest „intelektual-

nym”, oraz teksty, które publikuje. Nie stawiam w nim pytania o sposób przyjęcia

tych tekstów w społeczeństwie. Interesują mnie one jako przejaw pewnych tendencji

w myśleniu, które właściwe jest części oświeconych ukraińskich elit (pisarzy, dzien-

nikarzy, historyków).

W kwietniu 2014 roku iwanofrankiwski pisarz Taras Prochaśko oświadczył na ła-

mach czasopisma „Hałyćkyj Korespondent”: „Na naszym dalekim wschodzie mieszka

zupełnie inny naród. Taki, którego my, zachodniacy, nie możemy ani zrozumieć, ani

zaakceptować, ani – przede wszystkim – uważać za swój. Piękne opowieści o sobor-

ności1 rozsypują się jak domek z kart, gdy dochodzi do spotkania oko w oko z tymi

ludźmi. Bo oni wiedzą swoje. I w ogóle nie są do nas podobni”2.

1 Soborność – wyobrażenie o kulturowej i politycznej jedności ziem ukraińskich, postulowane przez działaczy ukraińskiego ruchu narodowego w XIX-XX wieku. Dzień Soborności świętowany jest na Ukrainie 22 stycznia, bo tego dnia 1919 roku Ukraińska i Zachodnioukraińska Republiki Ludowe podpisały tak zwany Akt Zjednoczenia (Ukrainy). Wówczas akt ten pozostał deklaracją polityczną, ponieważ Zachodnioukraińska Republika Ludowa została rozbita przez wojska polskie, a Ukraińska Republika Ludowa – przez bolszewickie. 2 T. Prochaśko, Dalekoshidnyj ukrainśkyj front, [online:] http://gk-press.if.ua/node/11885. 

Page 43: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

43Andrij Portnow, O dwóch obliczach ukraińskiego orientalizmu Publicystyka i analizy

W maju 2014 roku lwowski dziennikarz Ostap Drozdow w następujący sposób

skomentował na swoim profi lu na Facebooku informację o pierwszych poległych

ukraińskich żołnierzach: „Mam wrażenie, że prócz Galicjan nikt inny za Donbas nie

umiera. Już niejednokrotnie mówiłem, że obecność Donbasu w składzie Ukrainy

nie jest warta żadnej śmierci. A tym bardziej śmierci Galicjan. Dlatego całkowicie

solidaryzuję się z tymi matkami, które obecnie blokują jednostki wojskowe, by ich

dzieci nie rzucano jak mięsa armatniego do Donbasu. Za wschodnią Ukrainę powinni

walczyć przede wszystkim ludzie ze wschodu” (inna rzecz, że teza Drozdowa nie

ma pokrycia w rzeczywistości; twierdzenie o nadreprezentacji Galicjan w szeregach

ukraińskiej armii jest propagandowo-populistycznym uproszczeniem)3.

* * *

Większość tego typu publicznych wypowiedzi jest udziałem ukraińskich inteligentów,

którzy pochodzą z Galicji Wschodniej (choć nie tylko: pojawia się także chociażby

we wpisach proukraińskich blogerów z Donbasu, którzy opuścili ten region w czasie

działań wojennych). Ich stanowisko określiłbym jako „galicyjski redukcjonizm”, czyli

przeświadczenie, że Ukraina może osiągnąć sukces jedynie w przypadku odcięcia

nieuleczalnego i zsowietyzowanego Donbasu. Termin „galicyjski redukcjonizm”

nie oznacza, że większość mieszkańców zachodnioukraińskich obwodów popiera

ideę odrzucenia wschodnich obwodów – pokazuje nam jedynie, skąd pochodzi

większość intelektualistów, którzy publicznie opowiadają się za takim rozwiązaniem.

Znamienne, że ci sami autorzy są znani z propagowania tez o „utraconej multikul-

turowości” i „złotej dobie Habsburgów”. A zatem piękne słowa o różnorodności

zagubionej nie przeszkadzają negatywnie odnosić się do różnorodności aktualnej,

która ukazywana jest już nie jako kulturowa zaleta, a jako polityczne zagrożenie dla

jedności narodu i państwa.

Postulat „czym dalej od Donbasu” nie jest wynalazkiem ostatniego roku. To raczej

powrót do haseł, których poprzednia fala przelała się w 2010 roku, gdy prezydentem

Ukrainy został Wiktor Janukowycz. Wielu wtedy uważało, że głosy Krymu i Donbasu

skazały kraj na rządy skorumpowanego i źle wyedukowanego przedstawiciela świata

kryminalnego. Lwowski pisarz Jurij Wynnyczuk pytał wówczas: „po co nam tak

wielkie państwo?”, i patetycznie oświadczał, że „odpuszcza Krym i Donbas”, gdyż jest

przekonany, że „wtedy będziemy mieć wyjątkowo demokratyczne władze”4.

3 W warstwie treściowej teza Dro zdowa nie ma pokrycia w rzeczywistości. Twierdzenie o nadreprezentacji Galicjan w szeregach ukraińskiej armii jest propagandowo-populistycznym uproszczeniem, podobnie jak i teza o szczególnie wysokim poziomie dezercji i uchylania się od poboru ze strony mieszkańców zachodniej Ukrainy. 4 Ju. Wynnyczuk, Ja widpuskaju Krym, [online:] http://tsn.ua/analitika/ya-vidpuskayu-krim.html.

Page 44: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

Publicystyka i analizy Andrij Portnow, O dwóch obliczach ukraińskiego orientalizmu 44

Rozwiązanie problemów narodowościowych nie poprzez przyłączenie nowych tery-

toriów, ale zrzeczenie się niepotrzebnych to w historii ruchów narodowych logika nader

rzadka. W naszym przypadku można ją określić jako zmęczenie „nieprawidłowym”

zachowaniem politycznym „mieszkańców Donbasu”, którzy dla myślących w ten sposób

są jednolitą zbiorowością. Taka logika przerzuca odpowiedzialność za przekształce-

nie części obwodów donieckiego i łuhańskiego w teatr działań wojennych: winny nie

będzie więc rosyjski agresor i niezdecydowane lokalne elity polityczne, ale ludność

regionu. Można by rzec – ludność ta, jeśli nie „zaprosiła”, to na pewno „nie przegnała”

okupantów, w związku z czym ponosi pełną odpowiedzialność za wojnę i jej skutki.

Dla zrozumienia genezy retoryki

„Ukraina bez Donbasu” warto przypo-

mnieć, że pod koniec lat osiemdziesiątych

i na początku lat dziewięćdziesiątych

minionego wieku wśród intelektualistów

przeważało przeświadczenie o konieczno-

ści „derusyfi kacji” Ukrainy i wyjaśnienia

fałszu sowieckiej propagandy, co miało

otworzyć oczy i oczyścić umysły „zepsutych” Ukraińców ze wschodu kraju. Jednocześnie

już w połowie lat dziewięćdziesiątych stało się jasne, że żadna „derusyfi kacja” się nie

uda (tym bardziej szybka), że u władzy pozostały te same postkomunistyczne elity

(na ogół wywodzące się ze zurbanizowanego i uprzemysłowionego wschodu kraju),

że społeczno-gospodarczy rozwój Ukrainy pozostawia wiele do życzenia, a państwo

nie ma szans na integrację ze strukturami euroatlantyckimi.

Kto odpowiada za to, że wydarzenia potoczyły się tak, a nie inaczej? Już w połowie

lat dziewięćdziesiątych w eseistyce wpływowych pisarzy i politologów zakorzenił

się schematyczny obraz „dwóch Ukrain”, podzielonych przez język (rosyjski versus

ukraiński) i historię (europejską, czyli polsko-austriacką, versus rosyjsko-radziecką).

Dwie Ukrainy, pomimo wszelkich zastrzeżeń i „postmodernistycznej ironii”, kon-

stytuowały się jako geografi cznie określone i wewnętrznie homogeniczne całości

(co nie pokrywało się ani z językowymi, ani religijnymi mapami kraju, lecz co do

zasady odpowiadało rozkładowi wyborczych preferencji). Przy czym jedna z Ukrain

(„wschodnia”) opisywana była nie tyle jako inna, ale jako gorsza, „mniej europejska”,

a nawet „ostatecznie zsowietyzowana”.

Niewykluczone, że właśnie dlatego w dzisiejszym dyskursie tak łatwo wypowia-

dane są słowa o utracie Donbasu, rozumianej jako utrata części terytorium Ukrainy.

Nierzadko bowiem w wypowiedziach czołowych intelektualistów wyczuwa się raczej

ulgę z racji tego, że kraj pozbył się (przynajmniej częściowo) tego niepotrzebnego,

właściwie „nieukraińskiego” regionu.

W połowie lat dziewięćdziesiątych

stało się jasne, że żadna „derusyfi kacja”

się nie uda, u władzy pozostały te same

postkomunistyczne elity, a kraj nie

ma szans na integrację ze strukturami

euroatlantyckimi.

Page 45: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

45Andrij Portnow, O dwóch obliczach ukraińskiego orientalizmu Publicystyka i analizy

* * *

We wrześniu 2014 roku Jurij Andruchowycz podkreślił: „Wiem tylko, że nasz cel

to wolny, ludzki i europejski kraj – i o ile bez Donbasu jest on osiągalny z wielkim

trudem, to z Donbasem w ogóle nierealny, zapomnijcie”5. W rozmowie z autorem tych

słów Mykoła Riabczuk przyznał: „Powiem uczciwie – nowa Ukraina, bez Donbasu

i Krymu, bardziej mi się podoba… W zasadzie nie mam nic przeciwko Donbasowi

jako części Ukrainy, ale tylko pod warunkiem, że jego mieszkańcy kiedyś sobie na to

prawo zasłużą”6. Lwowski fi lozof Taras Woźniak w grudniu 2014 roku rozwodził się

nad tym, że „sowiecka wspólnota Donbasu (…) wypadła z procesu tworzenia się nowej

wspólnoty politycznej – ukraińskiego narodu obywatelskiego” i „wpadła w skrajny

rosyjski nacjonalizm z elementami faszyzmu”7. Być może najdalej posunął się eseista

z Czerniowców Ołeksandr Bojczenko, który z pogardą określił „mieszkańców Donbasu”

jako „pozbawionych historycznej perspektywy oligofrenów”8.

Za wszystkimi powyższymi wypowiedziami intelektualistów, którzy mają repu-

tację „liberalnych” i „europejskich”, kryje się

posępny obraz homogenicznego „sowieckiego”

Donbasu, który pozbawiony jest dynamiki,

życia i wartości – z punktu widzenia projek-

tu ukraińskiego oraz europejskiego. Donbas

w składzie Ukrainy to zgodnie z tą logiką,

ciało obce, agresywno-wrogie i nieokrzesa-

ne, które tylko osłabia Ukrainę i ciągnie ją

z powrotem do „sowka”9.

Szkoda, że na Ukrainie brakuje zestawień wypowiedzi antydonbaskich „gali-

cyjskich redukcjonistów”10 i antygalicyjskich zwolenników „rosyjskiego świata”

(russkogo mira) – mogłoby ono nasunąć ciekawe wnioski. Na przykład w zbiorze

5 Ju. Andruchowycz, Wilnu jewropejsěku Ukrajinu z Donbasom ne pobudujesz, [online:] http://www.pravda.com.ua/news/2014/09/30/7039307/.6 M. Riabczuk, Skażu czesno – nowa Ukrajina bez Donbasu i Krymu, podobajet’sia meni bilsze, [online:] http://historians.in.ua/index.php/en/intervyu/1458-mykola-riabchuk-skazhu-chesno-nova-ukraina-bez-donbasu-i-krymu-podobaietsia-meni-bilshe.7 T. Wozniak, Paradoksalni rezultaty rozhromu Putinym Donbasu, [online:] http://zaxid.net/news/showNews.do?paradoksalni_rezultati_rozgromu_putinim_donbasu&objectId=1332870.8 O. Bojczenko, Antropołohicznyj tupik, [online:] http://zbruc.eu/node/29001.9 Sowok – pogardliwe określenie na wszystko co „sowieckie”, rozpowszechnione zarówno w języku ukraińskim, jak i rosyjskim.10 Uważam, że należy dodać, że antydonbaska retoryka nie jest właściwa jedynie intelektualistom czy polity-kom pochodzącym z Zachodniej Ukrainy. Pojawia się także nawet w wypowiedziach proukraińskich blogerów z Donbasu, którzy opuścili ten region w czasie działań wojennych. Najczęściej jednak jest ona obecna u autorów mających galicyjski background i zbudowana jest na antytezie: „ukraińska, europejska Galicja – nieukraiński, sowiecki Donbas”.

W wypowiedziach czołowych

intelektualistów wyczuwa się ulgę

z racji tego, że kraj pozbył się

(przynajmniej częściowo) Donbasu

– tego niepotrzebnego, właściwie

„nieukraińskiego” regionu.

Page 46: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

Publicystyka i analizy Andrij Portnow, O dwóch obliczach ukraińskiego orientalizmu 46

esejów kijowskiego archeologa, a jednocześnie znanego z prorosyjskich poglądów

publicysty Petra Tołoczki, można przeczytać o konieczności „rezygnacji, raz i na

zawsze, z przekształcenia Ukrainy w Wielką Galicję” i odrzuceniu przez Donbas „na-

rodowo-socjalistycznych wartości”11. Według Tołoczki, na Ukrainie „ludność jednak

nie przekształciła się w jeden naród”, a Rosjanie i Ukraińcy „etnicznie są, w istocie,

jednym narodem”12. Wojna w Donbasie jest dla Tołoczki nie tylko „domowa”, ale to

wojna „ukraińskich nacjonalistów wyznania katolickiego z ludnością [przywiązaną

do – przyp. tłum.] rosyjskiej kultury i prawosławnej tożsamości”13. Taki schemat

faktycznie utożsamia ukraiński nacjonalizm z unią kościelną (Tołoczko wprost pisze

o powstaniu „zachodnioukraińskiego subetnosu” jako konsekwencji unii brzeskiej

z 1596 roku), a unickość – z katolicyzmem. Innymi słowy, mamy odwróconą narrację

o „europejskości” Ukrainy, w której cecha ta postrzegana jest jako zło, a nie dobro (ale

jest tak samo zlokalizowana geografi cznie) oraz opisywana za pomocą homogenizacji

i kategorii innego (othering). Różnica polega na tym, że w tej narracji pozytywnie

wartościowane jest właśnie „zsowietyzowanie”, utożsamione z „prawosławiem”.

Pomimo ideologicznej przeciwstawności oba opisane wyżej modele wewnętrznej

orientalizacji14 faktycznie oparte są na tożsamych ideologicznych postulatach i in-

telektualnych uwarunkowaniach: strachu przed hybrydowością i różnorodnością,

odebraniu fenomenom społecznym takich cech jak dynamika i możliwość zmiany,

normatywnym wyobrażeniu o „normie” i chorobliwym „odchyleniu” od niej.

Ukraińskie dyskusje intelektualne o Donbasie w kontekście wojny i rosyjskiej agresji

dają gorzką, ale produktywną, pożywkę do refl eksji nad różnorodnością – będącą

w rzeczywistości wielkim wyzwaniem, nad dyskryminacyjnym potencjałem rzekomo

liberalnych opinii oraz nad homogenizacją na rzecz demokracji.

Przełożył Tadeusz Iwański

Andrij Portnow jest ukraińskim historykiem, publicystą. W latach

2006-2010 sprawował funkcję redaktora naczelnego czasopisma

„Ukrajina Moderna”.

11 P. P. Tołoczko, Ukraina w ognie jewrointiegracyi, Sankt-Pietierburg 2015, s. 93, 106.12 To twierdzenie warto porównać z tezą o „Noworosyjskim tyglu narodów”, dzięki któremu jakoby „na podstawie kultury, języka i sposobu życia bardzo trudno jest odróżnić Rosjan od Ukraińców na terytorium od Dniestru do Kubania”, zob.: A.W. Szubin, Istorija Noworossii, Moskwa 2015, s. 5.13 P.P. Tołoczko, dz. cyt., s. 141.14 Pojęcia „wewnętrznej orientalizacji” używam za analogią do pojęcia „orientalizm” w rozumieniu Edwarda Saida jako systemu znaków, który ujawnia władzę Europy nad Orientem, postuluje ontologiczne i epistemologiczne różnice między Zachodem i Wschodem. Zob.: E. Said, Orientalizm, Warszawa 2005.

Page 47: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

Historia w stanie przebudowyHistoria w stanie przebudowyTomasz Piechal

Na pustych cokołach po obalonych pomnikach Lenina Ukraina powoli ustawia

nowych bohaterów narodowej dumy i pamięci.

Rewolucyjna fala, która na początku 2014 roku przelała się przez Ukrainę, przyczy-

niła się nie tylko do zmiany władz, ale poskutkowała również znaczącym zwrotem

w polityce historycznej państwa. Jednym z najbardziej symbolicznych kadrów

rewolucji godności stał się obraz „ludowego demontażu” kijowskiego pomnika

Włodzimierza Lenina, który zapoczątkował „leninopad”. Od tamtego dnia media

systematycznie donosiły o kolejnych wydarzeniach tego typu w innych ukraińskich

miastach. Scenariusz akcji najczęściej wyglądał podobnie – liczna proukraińska

manifestacja zbierała się pod pomnikiem „wodza rewolucji”, by następnie za pomo-

cą lin dokonać obalenia symbolu poprzedniej epoki. Najgłośniejszym przykładem

takiego działania stał się charkowski Lenin – przy nieprzychylnej postawie miej-

skich władz manifestanci kilkukrotnie próbowali obalić pomnik. Ostatecznie kres

jego obecności w krajobrazie jednego z największych miast wschodniej Ukrainy

nastąpił 28 września 2014 roku – jak się okazało, pomimo zapewnień miejskich

władz, które ostrzegały przed wielkim zagrożeniem, jakim miał być niekontrolo-

wany demontaż monumentu (upadek fi gury miał między innymi spowodować

zniszczenie przebiegających pod centralnym placem Charkowa tunelów metra),

cała akcja nie wyrządziła żadnych większych szkód, gdyż pomnik okazał się w środ-

ku… pusty (miast litej konstrukcji władze radzieckie zdecydowały się na wariant

oszczędnościowy). Wcześniej bądź manifestanci, bądź władze miejskie usuwali

pomniki Lenina między innymi w Dniepropietrowsku, Mikołajowie, Chersoniu.

Działania te niosły silny ładunek symboliczny – Ukraińcy wyraźnie opowiadali się

przeciwko starej narracji historycznej, którą na ich ziemiach zakorzeniły radzieckie

władze. Żadne państwo nie może jednak żyć bez warstwy symbolicznej, odrzucenie

jednej wizji niesie za sobą potrzebę zbudowania nowej. W efekcie, po zwycięstwie

rewolucji godności, Ukraina znalazła się w miejscu, gdzie na nowo musi ustanowić

bohaterów i wizje dziejów.

Page 48: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

Publicystyka i analizy Tomasz Piechal, Historia w stanie przebudowy48

Pożegnanie z komunizmem

Pierwszym znaczącym krokiem ku przeformatowaniu ukraińskiej tożsamości

historycznej stał się pakiet ustaw, które 9 kwietnia 2015 roku przyjęła ukraińska

Rada Najwyższa. Cztery przegłosowane ustawy dotyczyły między innymi otwarcia

archiwów KGB i innych służb Związku Radzieckiego, zainicjowały proces deko-

munizacji przestrzeni publicznej na Ukrainie, zastąpiły termin „Wielka Wojna

Ojczyźniana” pojęciem II wojny światowej, a także uznały za bohaterski status walki

o niepodległość Ukrainy wielu organizacji niepodległościowych, w tym między in-

nymi OUN-UPA (jednocześnie nie przyznając weteranom tych formacji ani statusu

kombatanta, ani żadnych dodatkowych uprawnień). Wszystkie akty prawne zostały

opracowane w Ukraińskim Instytucie Pamięci Narodowej pod kierownictwem jego

szefa Wołodymyra Wiatrowycza – lwowski historyk prezentował nawet osobiście

dwa z nich podczas posiedzenia parlamentu.

Największy wpływ na życie przeciętnego

Ukraińca będzie miała niewątpliwie ustawa

o zakazie symboliki totalitarnej, która uznaje

za zbrodniczy „komunistyczny reżim totali-

tarny z lat 1917-1991 na Ukrainie”. Jej zapisy

wymagają bowiem zmiany nazw ulic, placów

i miejscowości, które nawiązują do przedstawicieli władz komunistycznych bądź

gloryfi kują wydarzenia związane ze Związkiem Radzieckim. Proces przemianowania

przyspiesza – kolejne miasta powołują komisje przy Radach Miejskich, których celem

jest stworzenie list poszczególnych miejsc topografi cznych, których nazwy odwołują

się do ustroju komunistycznego, a następnie przeprowadzenie społecznych konsultacji

w celu ustalenia nowych nazw, patronów. Na tym tle rysuje się już pierwsza różnica

pomiędzy poszczególnymi regionami Ukrainy – o ile zachód kraju w większości już

w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku bądź dwutysięcznych przeprowadził te

zmiany, o tyle przed centralną i południowo-wschodnią częścią państwa te „korekty”

dopiero oczekują na wprowadzenie. Jednocześnie, jeżeli w centrum kraju można dostrzec

wolę zastosowania się do przepisów zawartych w ustawie, to na południu i wschodzie

Ukrainy widoczna jest wyraźna niechęć względem przemianowywania ulic, placów,

miast. Najlepszym tego przykładem jest spór wokół zmiany nazwy Dniepropietrowska

– w publicznym sondażu, który zorganizowały lokalne władze, zdecydowana większość

respondentów opowiada się za pozostaniem przy obecnej nazwie miasta.

Tymczasem dobrym przykładem systematycznego postępu w procesie dekomu-

nizacji stała się Winnica, stolica obwodu, który uznawany jest za matecznik obec-

nego prezydenta kraju (znajduje się tam między innymi fabryka czekolady fi rmy

Po zwycięstwie rewolucji godności

Ukraina znalazła się w miejscu,

gdzie na nowo musi ustanowić

bohaterów i wizje dziejów.

Page 49: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

49Tomasz Piechal, Historia w stanie przebudowy Publicystyka i analizy

Roshen, której właścicielem jest Petro Poroszenko; wieloletnim merem Winnicy był

Wołodymyr Hrojsman, obecny przewodniczący parlamentu, jeden z sojuszników

prezydenta). Powołana przy Radzie Miejskiej komisja przygotowała już propozycje

nowych patronów ulic i placów, ruszył proces konsultacji społecznych. Wcześniej

przeprowadzono w wielu miejscach demontaż symboliki komunistycznej, jak i usta-

nowiono nowe miejsca pamięci. Duży ładunek symboliczny niesie ze sobą jednak

sposób, w jaki przeprowadzono ten proces – na jednym z głównych placów miasta

wzniesiono pomnik w formie tryzuba, który ma upamiętniać Niebiańską Sotnię (za-

bitych w Kijowie podczas rewolucji godności) oraz bohaterów konfl iktu w Donbasie.

Zaraz obok niego wciąż znajduje się jednak mauzoleum poświęcone żołnierzom

poległym w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej. Pomiędzy potężnymi fi gurami żołnierzy

Armii Czerwonej a tryzubem wciąż tańczą płomienie wiecznego ognia pamięci, który

teraz płonie tak dla ofi ar konfl iktu sprzed siedemdziesięciu lat, jak i poległych na

Majdanie i wschodzie kraju. Jednocześnie na głównym moście w mieście usunięto

czerwone gwiazdy, a w ich miejsce wstawiono tryzuby – metalowe wieńce laurowe

i cała konstrukcja pozostały bez zmian.

Powyższe przykłady nie są odosobnionymi historiami. Postrewolucyjna ukra-

ińska przestrzeń publiczna coraz bardziej przypomina symboliczny patchwork.

W Dniepropietrowsku centralny plac miasta został przemianowany z placu Lenina

na plac Bohaterów Majdanu – wciąż jednak sąsiaduje z nim prospekt Karola Marksa.

W Mikołajowie nieopodal skweru Rady Europy i pomnika Niebiańskiej Sotni nadal

przebiega prospekt Lenina. Przykłady można mnożyć. Tym samym, choć Ukraina

powoli żegna się ze spuścizną symboliczną Związku Radzieckiego, nie można

oczekiwać, że zmiany przebiegną błyskawicznie i bez oporów. Proces zaszczepiania

nowych narracji musi trwać długo, zmiana stosunku do własnej historii na Ukrainie

jest jednak już teraz widoczna.

Dzień Pamięci, nie Zwycięstwa

Niewątpliwą ewolucję można zaobserwować na przykładzie mitu Wielkiej Wojny

Ojczyźnianej. Centralna fi gura symboliczna rosyjskiej narracji historycznej, która

jest pieczołowicie pielęgnowana przez Kreml (warto przypomnieć skalę obchodów

siedemdziesięciolecia rocznicy zakończenia II wojny światowej w Moskwie 9 maja

2015 roku), na Ukrainie przechodzi znaczącą transformację. Zwycięski mit Wielkiej

Wojny Ojczyźnianej zostaje powoli zastępowany martyrologicznym ujęciem i pró-

bą wpisania historii Ukrainy w europejską narrację II wojny światowej. W tej wizji

Ukraina staje się jedną z największych ofi ar konfl iktu, państwem, którego dążenia

niepodległościowe zostały zduszone przez Związek Radziecki. Dzień zwycięstwa

Page 50: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

Publicystyka i analizy Tomasz Piechal, Historia w stanie przebudowy50

zostaje tym samym zastępowany dniem pamięci o ofi arach ukraińskiej narodowo-

ści – cywilach i żołnierzach zarówno Armii Czerwonej, jak i UPA czy niemieckich

formacji zbrojnych. Same obchody zostały rozdzielone na dwa dni – 8 maja (w duchu

europejskim) i 9 maja, zmieniono także ich symbol – w miejsce szarfy gieorgijewskiej

wprowadzono czerwone maki (kwiat ten wpięty w ubranie przypominać może ślad

po kuli, a tym samym staje się symbolem ofi ary).

W efekcie tegoroczne obchody miały znacznie mniej wystawny charakter niż te,

które były organizowane podczas rządów Wiktora Janukowycza – za jego czasów

celebracje dnia zwycięstwa traktowane były bowiem jako istotny instrument upra-

wiania polityki przez środowisko Partii Regionów. W 2011 roku Janukowycz wydał

nawet rozporządzenie, które nakazywało wywieszanie 9 maja „fl ag zwycięstwa”, czyli

czerwonych sztandarów ze złotym młotem i sierpem. Wówczas doszło we Lwowie do

prowokacji i zamieszek (starć pomiędzy nacjonalistami a przywiezionymi autokarami

chuliganami), która miała pokazać południowo-wschodnim obwodom Ukrainy (elekto-

ralnej bazie Partii Regionów) niebezpieczeństwo płynące z galicyjskiego nacjonalizmu.

O ile więc Janukowycz i jego środowisko polityczne traktowali historię jako na-

rzędzie do dzielenia społeczeństwa i mobilizacji swojego elektoratu, o tyle obecne

ukraińskie władze starają się znaleźć punkty styczne i zbudować nową wspólnotę.

Nie przypadkiem podczas tegorocznej parady wojskowej maszerowali przede wszyst-

kim weterani walk w Donbasie. To właśnie oni, jak i członkowie Niebiańskiej Sotni

będą w najbliższych latach istotnym punktem odniesienia w procesie budowania

symbolicznej, ukraińskiej wspólnoty narodowej.

Kultura na froncie ideologicznym

Poszukiwania nowej narracji historycznej wspiera również kultura. Jednym

z najlepszych przykładów tworzenia nowego podejścia do ukraińskich dziejów jest

fi lm Przewodnik (2014, reżyseria Ołeś Sanin), ukraiński kandydat do ubiegłorocz-

nego Oscara. Historia niewidomego kobziarza, wędrownego muzyka, który opie-

kuje się amerykańskim sierotą w czasach postępującej kolektywizacji i Wielkiego

Głodu, mocno eksploatuje wątki historyczne i ludowe – główny bohater, weteran

walk o niepodległość Ukrainy po I wojnie światowej, staje się nośnikiem wartości

ukraińskiej kultury i patriotyzmu. Jednocześnie jego głównym przeciwnikiem jest

ukraiński zdrajca, który wstępuje w szeregi komunistycznej bezpieki. W tle całej

historii przewija się jednoznaczne oskarżenie radzieckiej władzy, która w fi lmie

zostaje przedstawiona jako obca i narzucona, a także jednoznacznie współwinna

śmierci milionów Ukraińców w wyniku wywołania klęski głodu. Mocno podkreślone

zostają także silne i niezależne korzenie ukraińskiej kultury ludowej.

Page 51: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

Odwied nasz stron www.new.org.pl

Zalogowani na Wschód.Na www.new.org.pl wi cej ni w wydaniu papierowym: zawsze aktualne komentarze o wydarzeniach na Wschodzie, archiwalne numery Nowej Europy Wschodniej

Pismo Spraw Wschodnich

R E K L A M A

Page 52: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

Przejmujący reportaż Bartka Sabeli wydobywa na światło zapomniane dla jednych i nieznane dla innych miejsce na mapie oraz jego heroicz-nych mieszkańców. [...] A zarazem tyle solidnej wiedzy na temat polityki, społeczeństwa, kultu-ry miejsca, że po lekturze książki ma się poczu-cie: oto nowa, porządnie zgłębiona kraina. Będę czekał niecierpliwie na następną książkę. Artur Domosławski

a 21 października

Premiera 25 listopada

Chrześcijaństwo powstało na Wschodzie, ale dziś, w czasach konfliktu z Państwem Islamskim, życie

chrześcijan w tym rejonie stało się niemożliwe. Autor ruszył śladem wschodnich chrześcijan. Pojechał tam,

skąd pochodzą, i tam, dokąd uciekają. To historia, która toczy się na naszych oczach, i nikt nie wie, jak się skończy. To historia wielkiej, liczącej ponad dwa tysiące lat kultury, ale i śmierci, rzezi, prześladowań, ucieczek

i niezrozumienia opowiadana przez zwykłych ludzi.

S E R I A

Bartek SabelaWSZYSTKIE ZIARNA PIASKU

C Z A R N E . C O M . P L

Przejmna świdla innnych mwiedzyry miejcie: otoBędę c

Artu

Premiera

BartWSZ

Premiera 25 listopada

ziś, ycie tor

am, ria, się

ące zek dzi.

Dariusz RosiakZIARNO I KREW

R E K L A M A

Page 53: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

kwartalnik poświęcony stosunkom międzynarodowymwww.pism.pl/eksiegarnia

R E K L A M A

Page 54: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

R E K L A M A

Page 55: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

55Tomasz Piechal, Historia w stanie przebudowy Publicystyka i analizy

Choć sam fi lm spotkał się z mieszanymi ocenami krytyków fi lmowych, niewątpliwie

należy go traktować jako ważny element tworzenia nowej ukraińskiej kinematografi i

historycznej – nie wpisującej się w krzewienie kultu Armii Czerwonej i Wielkiej

Wojny Ojczyźnianej, a eksploatującej wątki typowo ukraińskie.

Zwrot w poszukiwaniu własnych, niezależnych

wątków historycznych od kilku lat jest widoczny rów-

nież w segmencie produkcji fi lmów dokumentalnych.

Szczególnie warto zwrócić uwagę na dwuczęściową

produkcję Kroniki Ukraińskiej Powstańczej Armii 1942-

-1954, która w sposób efektowny stara się przedstawić

Ukraińcom historię UPA. Promuje ona wizję tej formacji jako ukraińskich patriotów,

którzy mimo niesprzyjających warunków walczyli o niepodległość swojego państwa,

żołnierzy niezłomnych i wyklętych przez radziecką władzę. Ponownie głównym

przeciwnikiem w tej narracji staje się Związek Radziecki, sam wizerunek UPA jest

jednoznacznie pozytywny – wątek rzezi wołyńskiej zostaje praktycznie całkowicie

pominięty, autorzy fi lmu koncentrują się bowiem na ukazaniu wyjątkowości i boha-

terstwa ukraińskich partyzantów. W tym miejscu należy podkreślić jednoznacznie, że

heroizacja UPA i wzrost jej znaczenia w ogólnoukraińskiej świadomości narodowej

jest jednym ze znaczących efektów zwycięstwa rewolucji godności.

Lwowskie zwycięstwo

Postrewolucyjna Ukraina powoli zapełnia puste postumenty nowymi mitami

i bohaterami narodo wymi. Choć niewątpliwie można się cieszyć, że powoli do la-

musa odchodzą symbole podkreślające poradzieckość Ukrainy, o tyle należy sobie

zadać pytanie, w którym kierunku będą podążały zmiany w tym obszarze. Z punktu

widzenia Polski już teraz można bez najmniejszych wątpliwości stwierdzić, że od-

wieczny punkt zapalny w naszych stosunkach z Ukrainą, czyli kwestia OUN-UPA

i rzeź wołyńska, nie tylko nie wygaśnie, a wręcz przeciwnie – stanie się jeszcze

bardziej bolesny i destrukcyjny dla naszych relacji. Nie ma bowiem co ukrywać, że

obecnie na Ukrainie w rozmowach o historii i przeszłości w publicznym dyskursie

wygrało „lwowskie podejście”. To właśnie we Lwowie od lat powtarzano slogany

o daleko idącej dekomunizacji kraju, promowano dekonstrukcję mitu Wielkiej Wojny

Ojczyźnianej i przeformatowanie pamięci o tym konfl ikcie, zmianę charakteru święta

na dzień pamięci, jak również podkreślano rolę OUN-UPA w ukraińskich dążeniach

niepodległościowych, traktując jej członków jako jednoznacznych bohaterów.

Ludzie związani z takim ujęciem ukraińskiej historiografi i odpowiadają obecnie

za politykę historyczną państwa i to oni w dużej mierze będą kreować ukraiński

Postrewolucyjna ukraińska

przestrzeń publiczna

coraz bardziej przypomina

symboliczny patchwork.

Page 56: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

Publicystyka i analizy Tomasz Piechal, Historia w stanie przebudowy56

dyskurs historyczny w najbliższych latach. Tymczasem eksploatacja wątków nie-

podległościowych w ukraińskiej historii nie musi przebiegać jedynie podług jednego

klucza. Prócz wielu przykładów z czasów ukraińskiej walki o niepodległość w okresie

1918-1920 (petlurowców, studentów spod Krut), nowych bohaterów dla ukraińskiej

świadomości narodowej przyniosły również tragiczne wydarzenia ostatnich lat. I to

właśnie proces upamiętniania bohaterów Niebiańskiej Sotni i wojny w Donbasie bę-

dzie miał kluczowe znaczenie dla formowania nowej Ukrainy. Ukrainy pozbawionej

poradzieckiego brzemienia.

Tomasz Piechal jest analitykiem Ośrodka Studiów Wschodnich

im. Marka Karpia.

Page 57: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

Polityka od historii nie uciekniePolityka od historii nie ucieknieŁukasz Adamski

Dialog Polaków i Ukraińców o przeszłości należy zintensyfi kować. Wymaga

tego ważny interes publiczny obu państw, w tym potrzeba efektywniejszego

zwalczania rosyjskich manipulacji historycznych.

Dramatyczne wydarzenia, które się toczą na Ukrainie od dwóch lat – rewolucja

w obronie demokracji i polityki integracji europejskiej, a potem agresja Rosji – una-

oczniły ogromne znaczenie refl eksji o historii dla bieżącej polityki. Odmienne wizje

dziejów, promowane z jednej strony przez Władimira Putina i  jego propagandę,

z drugiej zaś – przez elity polityczne i intelektualne Ukrainy, powiększają antagonizm

Ukraińców i Rosjan, ale także wpływają na przebieg debat o historii w Europie oraz

o właściwej polityce wobec Rosji. Rosyjsko-ukraińskie spory historyczne kształtują

oczywiście również obraz Polski, Polaków i polskiej historii, a zarazem oddziaływają

na dyskusje polityczne w Polsce.

Instrumentalizacja dziejów

Putin i jego propaganda manipulują historią, aby usprawiedliwić agresję na Ukrainę,

zły stan relacji z Zachodem, a także samo istnienie autorytarnego systemu w Rosji.

W szczególności relatywizowany jest komunistyczny totalitaryzm, a politykę zagra-

niczną ZSRS ukazuje się bez uwzględnienia zbrodniczego charakteru sowieckiego

państwa i porównuje z działaniami innych państw europejskich, na przykład Polski.

Jednoznacznie krytyczne spojrzenia na ZSRS uznawane są za przejaw rusofobii bądź

„bluźnierstwo”. Zohydzana jest ukraińska tradycja odrębności narodowej i walki

o swoje państwo. Propaganda, chcąc wpoić w świadomość Rosjan, a poniekąd

i mieszkańców Unii Europejskiej, przekonanie, że cały ukraiński ruch narodowy

cechował radykalny nacjonalizm odpowiedzialny za zbrodnie, celowo promuje okre-

ślenie „banderowcy”. Putin publicznie przekonuje, że Ukraińcy są w gruncie rzeczy

tym samym narodem co Rosjanie. Nawiązuje w ten sposób zarówno do ideologii

„ogólnoruskiej”, leżącej u podstaw polityki Rosji carskiej, jak i do sowieckich haseł

o „bratnich narodach” mających wspólną przeszłość. Propaganda sięga nawet po

ideologię Czarnej Sotni – ruchu rosyjskich nacjonalistów działających przed I wojną

Page 58: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

Publicystyka i analizy Łukasz Adamski, Polityka od historii nie ucieknie58

światową. W tej interpretacji kulturowe i „dialektyczne” odrębności „Małorosjan”

od Rosjan sensu stricto powstały w wyniku polskiej polityki mającej na celu rozbicie

jedności narodowej i religijnej Rusi.

Egzystencjalne lęki ukraińskiego społeczeństwa, wywołane działaniami Rosji,

zwłaszcza poczucie, że państwowość i tożsamość ukraińska są w niebezpieczeństwie,

sprzyjają konsolidacji Ukraińców wokół zakorzenionej na zachodzie tego kraju wizji

historii. Dzięki chwytliwym narodowym hasłom i antyrosyjskiemu wydźwiękowi wizja

ta zdaje się najprostsza do przyjęcia i masowego propagowania. Bezwzględnie kryty-

kuje ona ZSRS, nie różniąc się od ocen polskich, ale zarazem idealizuje Organizację

Ukraińskich Nacjonalistów (OUN) – radykałów, posługujących się terroryzmem

jako metodą walki politycznej. Ponadto jednostronnie heroizuje nacjonalistyczną

partyzantkę UPA, która walcząc o uprawniony cel – niepodległość Ukrainy – ucie-

kała się do zbrodniczych metod, takich jak czystki etniczne, będące ludobójstwem.

Zarazem w sposób karykaturalnie uproszczony przedstawia wcześniejsze dzieje

Ukrainy – eksponuje się przede wszystkim działalność wąskiej grupy posiadającej

odrębną ukraińską świadomość narodową, a minimalizuje lub wręcz potępia wkład,

który wniosły w rozwój ziem i narodu ukraińskiego miejscowe elity o polskiej bądź

rosyjskiej świadomości narodowej oraz Żydzi.

Z innego rodzaju wpływem historii na polity-

kę mamy do czynienia w Polsce. Niektórzy, na

szczęście nieliczni, intelektualiści zabierający

głos w debatach politycznych usprawiedliwiają

okupację Krymu i Donbasu, czy to powołując

się na rosyjską argumentację, utożsamiającą

ruskość z rosyjskością, czy to lekceważąc zna-

czenie prawa międzynarodowego i norm moralnych w polityce i potrzebę obrony

tychże wartości. Inni z kolei dwudziestowieczne rozumienie polskości rzutują na

epoki wcześniejsze. Utrudnia to zrozumienie stosunku Litwinów, Białorusinów

i Ukraińców, czyli pozostałych narodów-sukcesorów dawnej Rzeczypospolitej, do

polskiej obecności na tych ziemiach i wywołuje w relacjach z elitami tych narodów

napięcia. Najgroźniejsze jest natomiast uzależnianie politycznego wsparcia Ukrainy,

nawet w obliczu zbrojnej agresji Rosji, od potępienia przez Ukraińców dziedzictwa

OUN i UPA oraz rozrachunku z rzezią wołyńską. Uczestnicy debat politycznych,

którzy głoszą taki postulat, nie rozumieją lub udają, że nie rozumieją, iż popularność

OUN i UPA rzadko kiedy wiąże się ze świadomym usprawiedliwianiem zbrodni

popełnionych przez te formacje, w tym największej, czyli akcji zorganizowanych

mordów etnicznej polskiej ludności południowo-wschodnich województw przed-

wojennej Polski: Wołynia i Galicji Wschodniej. Wynika ona raczej z tego, że OUN

Polscy dziennikarze nie

rozumieją kontekstu ukraińskich

debat o historii, w tym UPA,

„podkręcają” i upraszczają, a więc

prymitywizują przekaz medialny.

Page 59: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

59Łukasz Adamski, Polityka od historii nie ucieknie Publicystyka i analizy

i UPA reprezentują najświeższą i najbardziej radykalną tradycję walki o niepodległość

i opór przeciwko sowietyzacji. Po trosze kult UPA jest również reakcją na putinowską

propagandę, efektem braków w wiedzy historycznej młodych Ukraińców i przejawem

ich egzaltowanego patriotyzmu.

Dodatkowym problemem jest to, że wiedza historyczna Polaków drastycznie się

kurczy, a zainteresowanie Wschodem – spada. Wielu dziennikarzy nie rozumie kon-

tekstu ukraińskich debat o historii, w tym UPA, lub nie jest w stanie przeciwstawić

się presji wydawców, zwłaszcza telewizyjnych, na „podkręcanie” i upraszczanie,

a więc prymitywizowanie przekazu medialnego. Sprowadzając choćby podpisane

przez prezydenta Poroszenkę „ustawy dekomunizacyjne” do kwestii prawnego

uznania „morderców Polaków za bohaterów Ukrainy”, dezinformują opinię pu-

bliczną. Niemniej powstały w ten sposób obraz Ukrainy, podkreślający heroizację

UPA, wpływa na stanowisko polskiej opinii publicznej wobec tego kraju. To zaś, co

zrozumiałe, osłabia wolę polskich elit politycznych prowadzenia aktywnej polityki

wobec Ukrainy, zwłaszcza wobec świadomości, że dwóch kolejnych prezydentów:

Lech Kaczyński i Bronisław Komorowski, mocno zaangażowanych na rzecz Ukrainy,

poniosło niemałe koszta polityczne wewnątrz Polski, gdy nad Dnieprem przyjęto

akty prawne gloryfi kujące OUN, UPA i ich czołowych działaczy.

Recepty na dialog

Co w tej sytuacji należy robić? Kwestią priorytetową winno być wykorzystanie

ogromnej sympatii Ukraińców do Polaków, którą widać w ostatnich miesiącach,

i mocnego wsparcia Polski dla Ukrainy do pchnięcia polsko-ukraińskich debat o prze-

szłości na nowe tory. Toczone obecnie dyskusje trzeba ująć w pewne aksjologiczne

i metodyczne ramy, a polsko-ukraiński dialog historyczny wesprzeć i fi nansowo,

i instytucjonalnie. Nawet częściowa harmonizacja poglądów polskich i ukraińskich

elit na temat przeszłości będzie sprzyjała współpracy obu krajów, a zarazem po-

może zwalczać antyukraińską i antypolską propagandę Kremla wśród rosyjskich

i zachodnich elit intelektualnych.

Najpilniejsza do rozwiązania jest kwestia wołyńska. Polacy powinni przyjąć do

wiadomości, że w najbliższym czasie, w obliczu rosyjskiej agresji, Ukraina kardynalnie

nie odetnie się od tradycji UPA, przez wiele lat stawiającej często heroiczny opór

Sowietom. Stawianie iunctim między Wołyniem a sprawą pomocy dla Ukrainy AD

2015 musi być napiętnowane. Toż obecnie nikt w Polsce nie traktuje rzezi humań-

skiej z 1768 roku czy działalności hajdamaków i Kozaków jako przeszkody w roz-

woju relacji obu narodów. Nie wykorzystuje się tego do dyskredytacji ukraińskiej

idei niepodległościowej. Równocześnie ukraińscy politycy i intelektualiści powinni

Page 60: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

Publicystyka i analizy Łukasz Adamski, Polityka od historii nie ucieknie60

zaprzestać bagatelizowania sprawy Wołynia, a także dostrzec prawne, polityczne

i moralne konsekwencje wzięcia odpowiedzialności przez państwo ukraińskie za

działania OUN i UPA. Zorganizowany mord na około 100 tysiącach polskiej ludności

cywilnej Wołynia i Galicji Wschodniej nie może być relatywizowany. A tymczasem

dzieje się tak czy to poprzez negowanie

bezpośredniej odpowiedzialności UPA za

tę zbrodnię, czy to poprzez głoszenie prze-

konania, że falę mordów rozpoczęły spon-

taniczne wzajemne rzezie, a czystka UPA

miała charakter „tragedii”, a więc jakiegoś

dopustu Bożego, w związku z czym wymaga obustronnego przyznania się do win.

W szczególności stanowisko – a można je usłyszeć na Ukrainie nieofi cjalnie dość

często – że „wszystkie narody mają jakieś grzeszki na sumieniu i wszystkie starają

się je schować” – jest wezwaniem do manipulacji historią, koncepcyjnie niczym się

nie różniącym od stosunku Kremla do zbrodni sowieckich. Rozwiązaniu problemu

nie sprzyjają też próby przypisania inspiracji rzezi Sowietom – hipoteza ta nie ma

absolutnie żadnego potwierdzenia w znanych dotychczas źródłach.

Pozostaje poza wątpliwością, że im bardziej ukraińskie elity będą odwlekać kry-

tyczny rozrachunek z UPA, tym bardziej rosyjska propaganda będzie temat rzezi

wołyńskiej eksponować ze zdwojoną siłą, a polskie siły nieprzychylne idei bliskiej

współpracy Polski i Ukrainy będą ten fakt wykorzystywać w politycznej agitacji.

Wielce pożądane byłoby również przewartościowanie ogólnego spojrzenia na

historię relacji polsko-ruskich i polsko-ukraińskich. Nie chodzi bynajmniej o pełną

harmonizację wizji historii, bo wszak nie żyjemy w rajskiej krainie ułudy, ale po

prostu o bardziej wyważony jej opis. Stało się to już w relacjach polsko-niemieckich

i do tego samego należy dążyć w relacjach polsko-ukraińskich.

Na Ukrainie wciąż dominuje negatywny obraz „historycznej Polski”, systema-

tycznie promowany, choć z różnych przyczyn, przez naukę carskiej Rosji, a potem

bolszewicką propagandę oraz przez przedstawicieli ukraińskiego ruchu narodowego.

Tymczasem to w końcu objęcie ziem dzisiejszej Ukrainy zachodnią cywilizacją, w tym

kulturą polityczno-prawną, niesioną za pośrednictwem polskiego języka, stworzyło

naród ukraiński takim, jaki on jest obecnie. To demokracja dawnej Polski z jej me-

chanizmami zabezpieczającymi przed uzurpacją władzy – konfederacją, rokoszem,

prawem de non praestanda oboedientia – kształtowały kulturę polityczną Ukraińców.

Bez wiedzy o przeszłości nie sposób zrozumieć fenomenu Majdanu i wszystkich

innych cech różniących mentalność Ukraińców od mentalności Rosjan. Bez tej

wiedzy znacznie trudniej zbijać tezy rosyjskiej propagandy i wielu przedstawicieli

rosyjskiej nauki historycznej.

Bez wiedzy o przeszłości nie sposób

zbijać tez rosyjskiej propagandy

i licznych przedstawicieli rosyjskiej

nauki historycznej.

Page 61: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

61Łukasz Adamski, Polityka od historii nie ucieknie Publicystyka i analizy

Majdan i faktyczna utrata Krymu i Donbasu mogą ułatwić Ukraińcom zrozu-

mienie polskich odczuć wobec Kresów. Natomiast tworzenie się na naszych oczach

ukraińskiego narodu politycznego – składającego się z różnych grup etnicznych

– będzie sprzyjało zrozumieniu historii Rzeczypospolitej i sensu konstruowania

wykładu historycznego na podstawie kategorii państwa oraz narodu politycznego.

Żeby jednak tak się stało, Polacy winni zdecydowanie unikać jakiegokolwiek pro-

tekcjonalizmu – u drugiej strony wywołuje on psychologicznie zrozumiały odruch

wyparcia i negowania polskiego stanowiska. Przeciwskuteczna dla dialogu obu

narodów o historii jest również tendencja do jednostronnego zawłaszczania dzie-

dzictwa Rzeczypospolitej i bezrefl eksyjnego rzutowania kategorii polskości znanej

z okresu po II wojnie światowej na epoki wcześniejsze. Natomiast produktywności

dodałaby dialogowi z pewnością dyskusja o wartościach, które wyznają oba narody

i które powinny leżeć u podstaw również ocen na temat przeszłości.

Najwspanialsze koncepcje intelektualne jednak nie wystarczą, by dialog historyczny

stanął na nowym zrębie. Potrzeba działań z zakresu polityki praktycznej – zwięk-

szenia liczby stypendiów i grantów na badania historii, edycji źródeł historycznych

czy przekładów ważnych prac historycznych w trzech językach regionu: polskim,

ukraińskim i rosyjskim. Winno temu towarzyszyć zwiększenie liczby działań o cha-

rakterze popularyzującym historię, zwłaszcza wśród młodego pokolenia, takich jak

wystawy, konkursy, historyczne projekty edukacyjne czy nowoczesne, multimedialne

muzea. Można także przygotować materiały pomocnicze do nauki historii w szkołach,

zawierające teksty na ten sam temat napisane przez badaczy polskich i ukraińskich.

Realizację tych działań mogłoby ułatwić utworzenie w Kijowie Polskiego Instytutu

Historycznego, działającego na wzór warszawskiego Niemieckiego Instytutu

Historycznego – obecnie zresztą Niemcy rozważają otwarcie takiej placówki również

w Kijowie. W pierwszej kolejności działania te powinna podjąć Polska, ze względu

na znacznie większe możliwości fi nansowe. Politycznie byłoby jednak wskazane, aby

przynajmniej część takich działań podjęło również państwo ukraińskie, gdy upora

się z wojną i budżetowymi problemami.

* * *

W 2019 roku przypadnie rocznica ważnego historycznego wydarzenia, która

może ułatwić pozyskiwanie wsparcia politycznego dla proponowanych działań –

450. rocznica unii lubelskiej. Unia ta – niezależnie od błędów popełnianych później,

w ramach jej implementacji przez elity polskie i ruskie – symbolizowała poszerzenie

się na Europę Wschodnią, zagrożoną ekspansjonizmem Moskwy, a poniekąd rów-

nież Tatarów i Turcji, obszaru stabilności politycznej, gospodarczej, wyjątkowej na

Page 62: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

Publicystyka i analizy Łukasz Adamski, Polityka od historii nie ucieknie62

tle Europy tolerancji religijnej i demokratycznej kultury prawnej wywodzącej się

z kręgu prawa rzymskiego.

Zbliżająca się rocznica zawarcia unii może służyć jako asumpt do podjęcia przez

Polskę, Ukrainę i inne narody-sukcesorów Rzeczypospolitej działań na rzecz rozpo-

wszechnienia w Rosji i na Zachodzie innego obrazu dziejów całej Europy Środkowej

i Wschodniej, w tym Rosji. Może zostać wykorzystana do intensyfi kacji dialogu rów-

nież ze społeczeństwem rosyjskim i zwalczania mitów i propagandy uderzających

w Polaków, w Ukraińców, a pośrednio i w samych Rosjan.

Łukasz Adamski jest kierownikiem projektów badawczych

Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia.

Page 63: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

A miało być tak pięknie… A miało być tak pięknie… Anna Głąb

Brak wizji, strategii, planu i istotnych dla gospodarki decyzji. Rosyjski rząd nie

opracował nawet na czas projektu budżetu na 2016 rok, a gdy zaczęto szukać

dodatkowych dochodów, skupiono się na jednym podstawowym parametrze

– cenie ropy naftowej.

Do niedawna cena ropy stabilnie rosła z wydawałoby się granicą w nieskończoności

(lub skończoności zasobów). W najlepszych czasach surowcowy model rozwoju

zapewniał Rosji wzrost produktu krajowego brutto (PKB) o ponad 8 procent (lata

2006-2007). Trochę namieszał kryzys fi nansowy, ale w latach 2010-2011 wzrost

powrócił (chociaż już tylko czteroprocentowy). Potem był już jednak powolny

zjazd. Sytuację skomplikowała aneksja Krymu oraz zaangażowanie w konfl ikt na

wschodzie Ukrainy. Unia Europejska, Stany Zjednoczone oraz kilka innych państw

wprowadziły sankcje, które ograniczyły wybranym rosyjskim spółkom dostęp do

zagranicznego fi nansowania, technologii podwójnego zastosowania oraz techno-

logii głębinowej eksploracji surowców energetycznych. Rosja nie pozostała dłużna

i wprowadziła kontrsankcje, zakazując importu wielu rodzajów produktów żyw-

nościowych. Po wszystkich szokach, jakich doznała rosyjska gospodarka, sytuacja

wydawała się normalizować, gdy perturbacje nadeszły od strony Chin – mających

być polityczną i gospodarczą zaporą przeciwko Zachodowi. Rosja ze swoimi pro-

blemami została sama.

W sierpniu, gdy za dolara trzeba było zapłacić ponad 70 rubli, a cena ropy spadała

do poziomu około 40 dolarów za baryłkę, minister rozwoju gospodarczego Aleksiej

Ulukajew stwierdził, że rosyjska gospodarka znajduje się „gdzieś na dnie”, więc już

gorzej być nie może. Jednak jeszcze miesiąc wcześniej uważano, że najtrudniejsze

chwile Rosja ma już za sobą. Względna stabilizacja na rynku walutowym (50-55

rubli za dolara) i surowcowym (50-60 dolarów za baryłkę ropy) okazała się jednak

krucha i podatna na wszelkie zawirowania w gospodarce światowej. W przededniu

rozpoczęcia prac nad projektem budżetu na 2016 rok trzeba było pisać kolejne

scenariusze gospodarcze, przy czym bardziej pesymistyczne.

Rząd i bank centralny nie mają już wątpliwości, że 2015 rok zakończy się spadkiem

poziomu PKB, nie są pewni tylko jego ostatecznego rozmiaru (szacunki wahają się

Page 64: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

Publicystyka i analizy Anna Głąb, A miało być tak pięknie… 64

między 3,6 a 4,4 procent PKB). Rok 2016 w założeniu ma być lepszy – od spadku

PKB rzędu 0,5-1 procent do słabego wzrostu 0,1-0,9 procent. Jednak już od dawna

wiadomo: nawet znaczący wzrost cen ropy naftowej nie wpłynie równie znacząco

na wzrost rosyjskiego PKB.

Czekając na Godota

Dla rządzących Rosją początek października nie był czasem łatwym i przyjemnym.

Jesień to tradycyjny okres prac nad ustawą budżetową na kolejny rok. Wobec utrzy-

mujących się niskich cen ropy naftowej, inżynieria fi nansowa państwa wymagała

jeszcze większej kreatywności i elastyczności niż rok temu. Wyjątkowo przesunię-

to również termin, w jakim projekt budżetu musiał się znaleźć w parlamencie –

z 1 na 25 października. Decyzję tę motywowano niestabilnością rynku surowcowego

w sierpniu, co utrudniło wyliczenia przyszłych dochodów. Rząd miał więc trochę

więcej czasu, by zdecydować, czy za bazową uznać cenę w wysokości 40 czy 50

dolarów za baryłkę ropy naftowej.

O ile różnica między 40 a 50 dolarów jest istotna z punktu widzenia ogółu wpływów

budżetowych, o tyle nie powinna mieć znaczenia dla strategii państwa wychodzenia

z kryzysu i zmniejszania uzależnienia Rosji od eksportu surowców energetycznych.

Widać jednak, że jedyny pomysł, jaki mają władze, to przeczekanie i liczenie, że wraz

ze wzrostem cen ropy problem sam się rozwiąże. Ceny „czarnego złota” rozpoczęły

swój spadkowy trend już ponad rok temu. Średni poziom w wysokości 50 dolarów

za baryłkę utrzymuje się od stycznia. A rosyjskie władze jeszcze nie mają jasnego

planu działania.

Pod koniec września, gdy w normalnym

trybie trzeba by było kierować projekt budże-

tu do parlamentu, był on opracowany jedynie

w ogólnych zarysach. Planowano, że wydatki

(założone w wysokości 15,2 biliona rubli) znowu

przewyższą dochody (około 13 bilionów rubli).

Naturalnym źródłem fi nansowania defi cytu jest Fundusz Rezerwowy, jednak wła-

dze chciałyby pozostawić część oszczędności chociażby do 2018 roku. Wiąże się to

z nadchodzącymi kampaniami wyborczymi.

1 stycznia w Funduszu Rezerwowym było 4,9 biliona rubli. Projekt budżetu na 2015

rok pozwala na wykorzystanie z jego środków 3 bilionów rubli, z czego na koniec

sierpnia faktycznie pobrano około 900 miliardów. Środki w Funduszu na 1 września

wynosiły jednak 4,7 biliona, co najdobitniej unaocznia „błogosławieństwo” depre-

cjacji rosyjskiej waluty. Jeśli jednak spojrzy się na wysokość Funduszu w dolarach,

Jeden z największych problemów

rosyjskiego budżetu stanowi

realizacja „majowych dekretów”

Władimira Putina.

Page 65: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

65Anna Głąb, A miało być tak pięknie… Publicystyka i analizy

to widać spadek w tym czasie o ponad 17 miliardów dolarów. Jeśli taka tendencja

wydatkowania by się utrzymała, środków wystarczy jeszcze na prawie trzy lata, co

jest i tak znacznie bardziej optymistyczną prognozą w porównaniu z początkiem

roku, kiedy nowelizowano budżet. Wydanie założonych 3 bilionów oznaczałoby, że

pieniądze skończą się już w przyszłym roku.

Ale to, kiedy ostatecznie się skończą, nie zależy jedynie od wysokości wydatków

budżetowych i dochodów ze sprzedaży ropy, lecz przede wszystkim od kursu rubla.

Gdyby zamiast obecnych około 65 rubli za dolara, wziąć do wyliczeń kurs, kiedy

rosyjska waluta była najsilniejsza w tym roku (około 50 rubli za dolara), rezerw by-

łoby już tylko 3,48 biliona. Fundusz Rezerwowy jest więc dość zdradliwą „poduszką

bezpieczeństwa”. Umocnienie rubla nie jest na rękę rządzącym Rosją, deprecjacja

stanowi ich ostatnie źródło dochodu.

Dwie strony medalu

Poszukiwanie źródeł pokrycia defi cytu spadło na barki ministra fi nansów, jednak

trudno było znaleźć entuzjastów zgłaszanych przez niego pomysłów.

Najprostszym sposobem okazało się sięgnięcie tam,

gdzie pieniądze i tak są – do sektora energetycznego.

Zdecydowano, że fi rmy eksportujące ropę naftową,

które w wyniku deprecjacji rubla uzyskały dochód

wyższy od planowanego, muszą się nim podzielić

z kasą państwową. Możliwych mechanizmów opra-

cowano kilka, w zależności od tego, ile państwo zechciałoby ostatecznie „zabrać”.

Jedne z nich gwarantowały około 100-120 miliardów, inne nawet 500-600 miliardów

rubli. Jednak przejęcie części wpływów w ramach podatków lub opłat federalnych

zmniejszy ostateczny wynik fi nansowy spółek. Obniży więc należny podatek od

zysku przedsiębiorstw, który również zasila budżet federalny, ale najistotniejszy

jest dla poziomu regionalnego (zapewnia około 20 procent dochodu podmiotów).

Jednocześnie, mając zamkniętą drogę do środków zagranicznych oraz przy wyso-

kich wewnętrznych stopach procentowych (na 1 października bazowa wynosiła

11 procent, ale wcześniej była jeszcze wyższa), znacząco ograniczone jest fi nanso-

wanie inwestycji. Trzeba więc koncentrować i oszczędzać własne fundusze.

Sytuację fi nansową eksporterom ropy naftowej utrudniają nie tylko przyszłe

regulacje podatkowe, lecz już nawet ich omawianie. Inwestorzy, widząc działania

władz, zaczęli wyprzedawać akcje spółek wydobywczych (również Gazpromu, któ-

rego nowe prawo by nie dotyczyło). W ciągu tygodnia, między 18 a 24 września,

kapitalizacja największych z nich (Rosnieft, Łukoil, Gazprom-nieft, Bashnieft oraz

Rząd i bank centralny Rosji

nie mają już wątpliwości,

że 2015 rok zakończy się

spadkiem poziomu PKB.

Page 66: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

Publicystyka i analizy Anna Głąb, A miało być tak pięknie… 66

Surgutnieftegaz) na moskiewskiej giełdzie spadła o 7 miliardów dolarów (to 40

procent sumy, jaką wydano w tym roku z Funduszu Rezerwowego). Najwięcej na

wartości stracił Łukoil – 9,1 procent, oraz Rosnieft – 7,4 procent.

Sztandarową propozycją Ministerstwa Finansów stało się już podniesienie wieku

emerytalnego – do 65 lat dla wszystkich obywateli. Obecnie w Rosji kobiety prze-

chodzą na emeryturę w wieku 55 lat, mężczyźni – 60. Główny argument przeciwko

temu posunięciu, poza tym, że nie przysporzy rządzącym sympatii, jest względnie

niska oczekiwana długość życia Rosjan. Żyją krócej niż obywatele państw Europy

Zachodniej, więc podniesienie wieku emerytalnego byłoby rażącą niesprawiedliwo-

ścią. Niestety, rosyjskie społeczeństwo starzeje się równie szybko jak europejskie.

Dodatkowo, władze same sobie wybijają z ręki argumenty. Minister zdrowia Weronika

Skworcowa oświadczyła na forum Światowej Organizacji Zdrowia, że oczekiwana

długość życia osiąga w Rosji historycznie wysokie poziomy, a dla kobiet wynosi już

76,5 roku (dla mężczyzn jest około jedenaście lat niższa; dla porównania w Polsce

to 81,6 roku dla kobiet oraz 73,8 dla mężczyzn).

Po raz kolejny pojawiła się propozycja „za-

mrożenia” oszczędnościowej transzy składki

emerytalnej. Jest to część kierowana do funduszy

emerytalnych, które z kolei inwestują je w różnego

rodzaju papiery wartościowe (odpowiednik polskich OFE). W założeniach budże-

tów na 2014 oraz 2015 rok była ona „zamrożona” – środki pozostały w Funduszu

Emerytalnym Federacji Rosyjskiej i wraz z resztą składki zostały skierowane na

bieżącą wypłatę świadczeń. Pozwoliło to budżetowi zaoszczędzić w chudych cza-

sach. Zamrożone środki (500-600 miliardów rubli) zostały przekazane funduszom

emerytalnym z końcem kwietnia i praktycznie od razu zostały wykorzystane na za-

kup akcji i obligacji projektów infrastrukturalnych wskazanych przez rząd. Manewr

„zamrażania” miał już nie być stosowany, jednak w przyszłym roku pozwoliłoby to

zaoszczędzić 350 miliardów rubli.

Majowe problemy

Jeden z największych problemów dla rosyjskiego budżetu stanowi obecnie reali-

zacja „majowych dekretów” Władimira Putina. Podpisane 7 maja 2012 roku w dniu

inauguracji trzeciej kadencji stanowią główną oś obecnej prezydentury. Dokumenty

przewidują przede wszystkim stabilny wzrost pensji wybranych pracowników sfery

budżetowej – do poziomu średniego wynagrodzenia w danym podmiocie (na przy-

kład nauczyciele) lub jego dwukrotności (lekarze i pracownicy uczelni wyższych).

Wysokość realnego wynagrodzenia do 2018 roku ma planowo wzrosnąć 1,4-1,5 razy.

Rosja nie ma konkretnego planu

pomocy gospodarce w kryzysie.

Page 67: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

67Anna Głąb, A miało być tak pięknie… Publicystyka i analizy

Wyniki realizacji dekretów są podawane do wiadomości publicznej, a ich wypełnienie

stało się głównym zadaniem budżetów regionalnych.

Czując powagę sytuacji (głównie z uwagi na to, że Putin obiecał „publiczną, poli-

tyczną i personalną odpowiedzialność” za brak odpowiednich rezultatów), władze

regionalne zaczęły w szybkim tempie się zadłużać, byleby osiągnąć wymagane wskaźniki.

Najprostszym rozwiązaniem były kredyty w bankach komercyjnych, które zwiększyły

swój średni udział w strukturze zadłużenia regionów – z 25,6 procent na 1 stycznia

2012 roku do 42,7 procent na 1 stycznia 2015 roku. Gdy władze federalne zauważyły

zagrożenie, pomogły najbardziej obciążonym

jednostkom zrefi nansować kredyty komer-

cyjne kredytami budżetowymi (praktycznie

bezpłatnymi – ze stawką 0,1 procent w skali

rocznej). Wciąż jednak 38 procent zadłużenia

regionalnego jest w rękach banków. Problem

stanowi przede wszystkim brak własnych środków na pokrycie defi cytu. Chociaż

drogie kredyty komercyjne spadają w ogólnym udziale, łączne zadłużenie rośnie

w wyniku udzielanych kredytów budżetowych (nominalnie ich wysokość w 2014

roku wzrosła o 40 procent, a w 2015 roku o kolejne 20 procent). Jeśli podmioty będą

mieć problemy z regulowaniem swoich zobowiązań, bez skrupułów zwrócą się do

centrum federalnego.

Tak jak gubernator Kraju Zabajkalskiego. Na początku września już drugi raz w tym

roku poinformował on, że nie ma środków fi nansowych na wypłatę wynagrodzeń dla

nauczycieli i lekarzy. Przy czym swoje oświadczenie złożył w blasku refl ektorów –

podczas programu w telewizji regionalnej. Dwa tygodnie później centrum federalne

kierowało już 1,5 miliarda rubli kredytu budżetowego na wypłatę wynagrodzeń,

a władze Kraju starają się o dodatkowe 5 miliardów rubli. Dla wszystkich jednostek

złagodzono również cele wydatkowania tego rodzaju środków. Pozwalając na to,

centrum tylko usankcjonowało to, co już i tak miało miejsce.

Chociaż coraz częściej mówi się o odłożeniu w czasie terminów realizacji „ma-

jowych dekretów”, ofi cjalnie ich wykonywanie wciąż jest konieczne. Administracje

regionalne mają kilka wyjść. Kontynuować zadłużenie, jeśli mają taką możliwość.

Zwolnić część personelu, tak by można było pozostałym podnieść wynagrodzenia

– łączna kwota wtedy się nie zmieni, a średni wskaźnik się poprawi. Manipulować

danymi, czyli po prostu je fałszować. W tym ostatnim pomoże podmiotom, na

zlecenie rządu, Federalna Służba Państwowej Statystyki (Rosstat).

Jedyny pomysł na kryzys, jaki mają

władze, to przeczekanie i liczenie,

że wraz ze wzrostem cen ropy,

problem sam się rozwiąże.

Page 68: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

Publicystyka i analizy Anna Głąb, A miało być tak pięknie… 68

Początek tragikomedii

Podobnie jak z głosami na wyborach, tak i z danymi gospodarczymi – ważne jest,

„kto liczy”. Kiedy wątpliwe stało się osiągnięcie wymaganych wskaźników drogą

sztucznego podwyższania pensji oraz zadłużania się poszczególnych regionów,

postanowiono problem rozwiązać z innej strony. Rosstat (ofi cjalnie w ramach

wprowadzania standardów Światowej Organizacji Pracy) przygotował nową me-

todę obliczania średniego wynagrodzenia dla podmiotów federacji. Oprócz pensji

otrzymywanej przez obywateli ofi cjalnie postanowiono szacować również dochody

uzyskiwane w szarej strefi e. Ponieważ są one z reguły niższe, ogólny wskaźnik

zostanie dzięki temu obniżony: ocenia się, że nawet o 12 procent. Wyliczenie to

ma być uwzględniane przy planowaniu regionalnej polityki ekonomicznej oraz

płacowej. Władze podmiotów, wykorzystując nową metodę, będą mogły opiewać

sukcesy realizacji „majowych dekretów” bez podnoszenia wynagrodzeń, a więc nie

wydając żadnego dodatkowego rubla.

Czekając na Putina

Przez całe lato w kontekście budżetu na 2016 rok rząd składał jedynie propozycje,

a nie wiążące deklaracje. Wszyscy liczyli na to, że ostateczną decyzję podejmie Putin,

wskaże rozwiązanie i będzie można planować budżet według zamysłu prezydenta.

Poznaniu jego opinii miało służyć spotkanie 22 września. Jednak po jego zakończe-

niu minister fi nansów lakonicznie stwierdził, że w głównych i ważnych kwestiach

nie podjęto żadnych konkretnych ustaleń. Wiadomo, że prezydent poparł przejęcie

części zysku z deprecjacji rubla oraz postawił jedno ograniczenie – defi cyt nie może

przekroczyć poziomu 3 procent PKB.

Putin jest obecnie bardziej zajęty sprawami międzynarodowymi, szczególnie

ofensywą związaną z Syrią. Uważa ją za o wiele istotniejszą niż sprawy wewnętrzne,

które chętniej pozostawiłby Dmitrijowi Miedwiediewowi. Rządowi pozostają do

wyboru same niepopularne decyzje i to on będzie musiał je fi rmować.

Rosja nie ma konkretnego planu pomocy gospodarce w kryzysie. Uwarunkowań

gorszych niż obecne nawet nie jest w stanie sobie wyobrazić. Już scenariusz sytuacji

makroekonomicznej przy średniej cenie ropy naftowej na poziomie 40 dolarów nie

ma wyliczonych wszystkich wskaźników. Wątpliwe, by władze rosyjskie realnie się

przygotowywały również na ewentualną cenę 20 dolarów za baryłkę, jak spekuluje

na 2016 rok bank Morgan Stanley. Jeśli sytuacja zacznie przybierać niebezpieczny

obrót, administracja rosyjska będzie działać tak jak dotychczas, gasząc miejscowe

pożary. Priorytetem będzie niedopuszczenie do wybuchu przy okazji wyborów.

Page 69: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

69Anna Głąb, A miało być tak pięknie… Publicystyka i analizy

Miedwiediew, chociaż opublikował obszerny artykuł odnoszący się do rosyjskie-

go doświadczenia „nowej normalności”, nakreślił w nim jedynie ogólne kierunki

działania, z czego większość jest powtarzana od dawna. Nie wiadomo więc, ile

z tych zapowiedzi zostanie faktycznie zrealizowanych. Wiadomo jednak, że dopiero

pierwszy budżet Rosji, w którym cena ropy naftowej przestanie być podstawowym

parametrem, będzie też pierwszym budżetem realnie skierowanym na moderni-

zację państwa.

Anna Głąb jest doktorem nauk ekonomicznych, absolwentką

stosunków międzynarodowych w Szkole Głównej Handlowej.

Page 70: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

Łagodny Pekin, ostra MoskwaŁagodny Pekin, ostra MoskwaMarcin Kaczmarski

Rosja i Chiny asertywnie i agresywnie promują swoje roszczenia terytorialne:

Rosja wobec Ukrainy i Gruzji; Chiny na morzach Wschodnio- i Południowochiń-

skim. Ale oba państwa od kilku lat realizują też „pozytywne” projekty w polityce

zagranicznej: Unię Euroazjatycką oraz „Nowy Jedwabny Szlak”.

Zmierzając do podobnego celu: stworzenia odpowiadającego ich interesom porząd-

ku regionalnego, Moskwa i Pekin różnią się diametralnie w swoich podejściach do

budowy wpływów. Przez ostatnie kilka lat Azja Centralna stała się swego rodzaju

„polem testowym” dla budowy wpływów przez mocarstwa. Jeszcze w 2011 roku

Władimir Putin uczynił z integracji euroazjatyckiej hasło przewodnie dla swojej

trzeciej kadencji prezydenckiej. Dwa lata później chiński przywódca Xi Jinping

zaproponował budowę „Ekonomicznego pasa Jedwabnego Szlaku”. W 2015 roku

Euroazjatycka Unia Gospodarcza ofi cjalnie rozpoczęła egzystencję z udziałem:

Armenii, Białorusi, Kazachstanu i Kirgistanu. W tym samym roku liczba państw

gotowych brać udział w chińskim projekcie przekroczyła pięćdziesiąt, mimo że

kształt „Nowego Jedwabnego Szlaku”, przez Pekin określanego jako „jeden pas, jedna

droga”, pozostaje niedoprecyzowany.

Forma czy treść?

Zarówno historia integracji na obszarze posowieckim, jak i koleje losu najnowszej

inicjatywy – Euroazjatyckiej Unii Gospodarczej, pokazują, że kluczowe znaczenie

dla Rosji ma forma jej wpływów. Moskwa zazwyczaj zaczyna proces integracji od

stworzenia ram prawnoinstytucjonalnych, to znaczy podpisania szeregu prawnie

wiążących porozumień, które ustanowiłyby nowe instytucje integracyjne. Przy

tym każda nowa instytucja opiera się na swoich poprzedniczkach i odwołuje do

dziedzictwa Wspólnoty Niepodległych Państw. Rosyjskie elity wydają się prze-

konane, że integracja ekonomiczna jest pochodną, „efektem ubocznym”, stopnia

instytucjonalizacji. Wola polityczna rozpoczęcia nowego etapu reintegracji od-

grywa pierwszoplanową rolę, realna współpraca gospodarcza ma być co najwyżej

jej następstwem.

Page 71: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

71Marcin Kaczmarski, Łagodny Pekin, ostra Moskwa Publicystyka i analizy

Chińska koncepcja „Nowego Jedwabnego Szlaku” reprezentuje zupełnie odwrotną

logikę myślenia o budowie wpływów i integracji gospodarczej. Dla Pekinu punktem

wyjścia wydaje się realna współpraca gospodarcza w postaci handlu, inwestycji czy

budowy infrastruktury. Nadanie jej kształtu

politycznego, nie mówiąc o instytucjonalnym,

stanowi dalszy krok, raczej ukoronowanie niż

początek procesu. Chiny rozpoczęły realizację

przedsięwzięć dzisiaj określanych jako „Nowy

Jedwabny Szlak” kilka lat przed ofi cjalnym

ogłoszeniem koncepcji przez Xi Jinpinga.

Poczynając od połowy lat dwutysięcznych

chińskie kompanie budowały drogi i rurociągi w Azji Centralnej. Od 2011 roku

sukcesywnie uruchamiały kolejne połączenia kolejowe z państwami europejskimi,

prowadzące przez terytorium Kazachstanu i Rosji. Dopiero po osiągnięciu konkret-

nych rezultatów, Pekin zdecydował się utworzyć swego rodzaju parasol nad tymi

inicjatywami w postaci „Nowego Jedwabnego Szlaku”. Jednak nawet ten fakt nie

zmienił istoty chińskiego podejścia, które wciąż opiera się na dwustronnej współpracy

ekonomicznej i politycznej, niż jakiejkolwiek formule wielostronnej.

Wpływy na wyłączność?

Ogólny cel przyświecający Rosji i Chinom jest podobny. Moskwa i Pekin szukają

sposobów na zbudowanie inicjatywy trwałej pozycji w poszczególnych państwach –

inicjatywy, która pozwoliłaby im na utrzymanie wpływów niezależnie od przemian

wewnętrznych. Przykłady Ukrainy (w 2004 roku i 2014 roku) czy Gruzji (w 2003 roku)

unaoczniły Kremlowi, jak nietrwałe jest oparcie się na rzekomo przychylnych Rosji

liderach. Zmiana przywódcy danego kraju prowadzi niemal automatycznie do zmiany

orientacji geopolitycznej. Podobne przeszkody napotkała polityka prowadzona przez

Pekin w Azji Południowo-Wschodniej. Zmiana lidera Sri Lanki w demokratycznych

wyborach doprowadziła do zakwestionowania przez zwycięską elitę dotychczasowej

bliskiej współpracy gospodarczo-politycznej z Chinami oraz skierowania się ku Indiom.

W tym kontekście projekty Unii Euroazjatyckiej oraz „Nowego Jedwabnego Szlaku”

stanowią próbę utrwalenia rosyjskiej i chińskiej pozycji w Eurazji oraz uniezależ-

nienia jej od zmian politycznych. Te ostatnie są nie do uniknięcia, zwłaszcza gdy

weźmie się pod uwagę chociażby wiek większości liderów w krajach Azji Centralnej.

Zarazem jednak obie inicjatywy różnią się w rozumieniu, co oznaczają takie trwałe

wpływy. Rosja dąży do utworzenia wyłącznej strefy wpływów, w której jako jedyna

będzie kształtowała polityczno-gospodarczą dynamikę, decydując o dopuszczeniu

Moskwa i Pekin szukają sposobów

na zbudowanie trwałej pozycji

w poszczególnych państwach,

która pozwoliłaby im na

utrzymanie wpływów niezależnie

od przemian wewnętrznych.

Page 72: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

Publicystyka i analizy Marcin Kaczmarski, Łagodny Pekin, ostra Moskwa72

bądź nie innych mocarstw. Rosyjskie elity dążą do odbudowy klasycznie rozumianej,

terytorialnie zakreślonej strefy wpływów. Chiny z kolei wydają się promować polity-

kę „otwartych drzwi”, nie widząc przeszkód dla współistnienia chińskich wpływów

z wpływami innych mocarstw. Pekin stara się tym samym zapobiec regionalizacji

globalnego porządku ekonomicznego i zagwarantować swoim przedsiębiorstwom

trwały dostęp do rynków poszczególnych państw. Tym samym chiński projekt staje

się dużo mniejszym wyzwaniem z punktu widzenia krajów zachodnich czy chociażby

samej Rosji. Zarazem Chiny nie wyznaczają właściwie żadnych granic dla swojego

projektu, kierując się raczej logiką funkcjonalną niż terytorialną.

Wskazane wyżej różnice w podejściu

Rosji i Chin do budowy wpływów od-

zwierciedlają zróżnicowane rezultaty,

jakich oczekują oba państwa od pro-

mowanych przez siebie projektów. Rosji

zależy przede wszystkim na podniesieniu

wagi geopolitycznej, zarówno względem

innych ośrodków siły, takich jak Zachód czy Chiny, jak i w odniesieniu do państw

posowieckich. Unia Euroazjatycka ma legitymizować dążenie Rosji do uznania jej

przywództwa i szczególnej roli na obszarze byłego ZSRS. Cele polityczne są z punk-

tu widzenia Moskwy najważniejsze. Komponent ekonomiczny integracji stanowi

swego rodzaju bonus.

Nic na siłę

Dla Chin najistotniejsze pozostają interesy ekonomiczne. Poprzez projekt „Nowego

Jedwabnego Szlaku” Pekin stara się nie dopuścić do regionalizacji globalnego po-

rządku ekonomicznego i jego podziału na zamknięte strefy ekonomiczne. W sfe-

rze politycznej Chiny również dążą do odwrotnego niż Rosja celu – chcą ukryć,

a przynajmniej atrakcyjnie opakować swój geopolityczny wzrost oraz ekspansję

gospodarczą. W przeciwieństwie do Rosji, starają się zademonstrować przede

wszystkim gotowość do wielostronnej współpracy i atrakcyjność dla potencjalnych

partnerów. Podczas gdy Moskwa przymusiła Armenię i Kirgistan do wstąpienia do

Euroazjatyckiej Unii Gospodarczej, Pekin na każdym kroku podkreśla, że projekt

„Nowego Jedwabnego Szlaku” będzie koordynowany z planami rozwoju społeczno-

-gospodarczego poszczególnych krajów i będzie uwzględniał ich agendę rozwojową.

Mimo że oba projekty w dużej mierze są narzędziem realizacji polityki zagranicznej

Rosji i Chin oraz cieszą się relatywnie szerokim poparciem wśród ich elit, nie należy

pomijać znaczenia czynników wewnętrznych.

Projekty Unii Euroazjatyckiej oraz

„Nowego Jedwabnego Szlaku” stanowią

próbę utrwalenia rosyjskiej i chińskiej

pozycji w Eurazji oraz uniezależnienia

jej od zmian politycznych.

Page 73: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

73Marcin Kaczmarski, Łagodny Pekin, ostra Moskwa Publicystyka i analizy

Po pierwsze, zarówno Euroazjatycka Unia Gospodarcza, jak i „Nowy Jedwabny

Szlak” są osobistymi projektami liderów Rosji i Chin. Dla Władimira Putina idea

integracji euroazjatyckiej w nowej formie stała się kluczowym hasłem polityki

zagranicznej w trakcie trzeciej kadencji, potencjalnie dużo bardziej obiecującym

niż antyokcydentalizm, któremu brakuje pozytywnego przesłania. Z kolei dla Xi

Jinpinga, który objął władzę w Chinach w 2012 roku, idea odbudowy starożytnego

Jedwabnego Szlaku dostarczyła przewodniego hasła dla nowego etapu chińskiej

polityki zagranicznej. Dla obu liderów projekty budowy wpływów nie odnoszą się

jednak wyłącznie do prowadzonej przez nich polityki zagranicznej. Unia Euroazjatycka

oraz „Nowy Jedwabny Szlak” są bowiem narzędziami w polityce wewnętrznej, które

służą zapewnieniu legitymizacji oraz konsolidacji władzy wewnątrz państwa.

Po drugie, niezależnie od tego, że Władimir Putin i Xi Jinping są głównymi autora-

mi obu koncepcji, ich implementacja w praktyce zależeć będzie od szeregu aktorów

wewnętrznych, politycznych, administracyjnych oraz ekonomicznych. Różnice w tym,

jakie grupy są zainteresowane oboma projektami w Rosji i Chinach, znacząco od-

bijają się na kształcie obu inicjatyw. W przypadku Chin najwięcej do zyskania mają

państwowi giganci, zwłaszcza monopoliści. Zarówno eksporterzy, jak i producenci

infrastruktury skorzystają z nowego impulsu dla ekspansji zagranicznej. Kolejnym

zainteresowanym aktorem są prowincje, które konkurują ze sobą, dotując połączenia

kolejowe z krajami europejskimi. W przypadku Rosji liczba aktorów ekonomicznych

zainteresowanych integracją przestrzeni posowieckiej wydaje się ograniczona. W dużo

większym stopniu projektem zainteresowani są aktorzy biurokratyczno-administra-

cyjni niż biznesowi. Tym można także tłumaczyć nieustający prymat polityki nad

gospodarką, widoczny w rosyjskiej koncepcji budowy wpływów w regionie.

Bezbronna Moskwa

Władimir Putin wielokrotnie podkreślał, że celem Unii Euroazjatyckiej nie jest

budowa ZSRS-bis. Jednak nawet jeśli uznamy te wypowiedzi za rzeczywiście oddające

myślenie na Kremlu, schemat budowy Euroazjatyckiej Unii Gospodarczej unaocznia,

że Rosja nie jest w stanie oderwać się od przeszłości. Federacja Rosyjska pozostaje

uwięziona we własnej przeszłości. Rozpad Związku Sowieckiego stał się czynnikiem,

który w największym stopniu uformował myślenie i polityczną wyobraźnię dzisiej-

szych rosyjskich elit rządzących. Są one niezdolne do myślenia o świecie oraz swoich

wpływach w innych kategoriach niż tylko terytorium byłego ZSRS.

W przypadku Chin historia także odgrywa rolę. Elity chińskie, tworząc koncepcję

„Nowego Jedwabnego Szlaku”, odwołują się do jednego z najbardziej znamienitych

okresów w historii cesarskich Chin. Przywołują obraz przeszłości, w której Chiny

Page 74: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

Publicystyka i analizy Marcin Kaczmarski, Łagodny Pekin, ostra Moskwa74

były zarówno centrum świata, jak i dobrotliwym imperium. Jednak duża odległość

w czasie pozwala im na w praktyce dowolną rekonstrukcję przeszłości. Staje się

ona ich narzędziem, nie prowadząc jednak – jak ma to miejsce w przypadku elit

rosyjskich – do stania się więźniami własnej przeszłości.

Czy przecinanie się Euroazjatyckiej

Unii Gospodarczej z „Nowym Jedwabnym

Szlakiem” na obszarze Azji Centralnej do-

prowadzi do rywalizacji rosyjsko-chińskiej

i zachwieje budowaną od dwóch dekad

coraz bliższą współpracą? W świetle różnic

między oboma projektami wydaje się to

wątpliwe. Niemniej, konsekwencje obu inicjatyw z pewnością będą miały charakter

ponadregionalny.

Przez ostatnie ćwierć wieku przyzwyczailiśmy się do traktowania przestrzeni po-

sowieckiej jako odrębnego regionu w polityce międzynarodowej. Jedną z przyczyn

takiego podejścia były podejmowane przez Moskwę konsekwentne próby przywró-

cenia zwierzchnictwa i kontroli nad krajami wcześniej wchodzącymi w skład ZSRS.

Unia Euroazjatycka jest najnowszym przejawem tych aspiracji. Rosji udawało się

ograniczać wpływ innych mocarstw. Najbardziej wyraźnymi przykładami rosyj-

skiej determinacji były wojna w Gruzji w 2008 roku oraz interwencja na Ukrainie

poprzedzona aneksją Krymu. Chiński projekt „Nowego Jedwabnego Szlaku” może

okazać się wyzwaniem, któremu Rosja nie zdoła sprostać. Moskwa okazuje się

bezbronna wobec pragmatycznego i „łagodnego” podejścia chińskiego. Co więcej,

Pekinowi udało się uczynić Moskwę „udziałowcem” „Nowego Jedwabnego Szlaku”

w sytuacji, gdy rosyjski sprzeciw i tak nie byłby w stanie zatrzymać projektu. Jednak

nie należy oczekiwać gwałtownej implozji przestrzeni posowieckiej – raczej można

spodziewać się jej powolnego wchłaniania przez dużo szerszy koncept chiński.

Marcin Kaczmarski jest adiunktem w Instytucie Stosunków Mię-

dzynarodowych Uniwersytetu Warszawskiego, kierownikiem projektu

Chiny-Unia Europejska w Ośrodku Studiów Wschodnich im. Marka

Karpia, ostatnio opublikował Russia-China Relations in the Post-Crisis

Order International (New York: Routledge 2015) .

Pekin na każdym kroku podkreśla, że

projekt „Nowego Jedwabnego Szlaku”

będzie koordynowany z planami

rozwoju społeczno-gospodarczego

poszczególnych krajów.

Page 75: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

Rosja w pigułceRosja w pigułceAnna Maria Dyner

Kaliningrad to region specyfi czny, nie tylko ze względu na położenie geografi cz-

ne, ale również kwestie społeczne i historyczne. Jak ta „europejska część Rosji”

żyje w dobie sankcji i o jakiej przyszłości myśli?

Rosyjska eksklawa otoczona przez państwa Unii Europejskiej i NATO, „niezatapialny

lotniskowiec”, położony najbardziej na zachód skrawek Rosji – wszystkie te określenia

opisują obwód kaliningradzki. Ślady skomplikowanych kolei losu tego miejsca widać

nawet w toczących się stosunkowo niedawno sporach o nazwę miasta i obwodu.

Polacy z chęcią tytułują Kaliningrad Królewcem (również dlatego, że podpis Michaiła

Kalinina widnieje pod rozkazem rozstrzelania polskich ofi cerów w Katyniu). Niemcy

z kolei najchętniej widzieliby nazwę Königsberg, która kojarzy się ze złotym okresem

miasta. I to tę właśnie nazwę – choć po niemieckiej przeszłości niemal nie został

ślad – znaleźć można na pamiątkach, w hotelach czy restauracjach (co ciekawe, jej

skrót Köning jest używany przez wielu miejscowych Rosjan na określenie swojego

miejsca zamieszkania).

Miasto Kanta?

Nawet ktoś, kto całkiem nieźle zna miasto, patrząc na przedwojenne fotografi e,

może mieć trudności z właściwym ulokowaniem przestrzennym istniejących ów-

cześnie budynków. Największy problem wydają się mieć sami Rosjanie. Ostatnio

przycichły dyskusje, czy Kaliningradu nie przemianować na Kantograd (czyli miasto

Kanta), jednak coraz więcej mieszkańców miasta zdaje się dostrzegać, że spuścizna

Prus Wschodnich i Königsberga ma olbrzymi potencjał, zwłaszcza turystyczny.

Wciąż jednak brakuje woli politycznej i środków fi nansowych, aby ją wykorzystywać.

Co więcej, nadal niemal trzecia część obwodu jest zamknięta dla obcokrajowców –

spadek po czasach militaryzacji regionu.

Jeszcze niedawno wydawało się, że impulsem zachęcającym do zmian mogą stać

się mistrzostwa świata w piłce nożnej, które w 2018 roku mają się odbyć w euro-

pejskich regionach Rosji, w tym w obwodzie kaliningradzkim. Już teraz widać, że

tak się nie stanie. Dość mocno ograniczono inwestycje związane z mundialem,

Page 76: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

Publicystyka i analizy Anna Maria Dyner, Rosja w pigułce76

między innymi zamiast dwudziestu pięciu ulic, które miały być wyremontowane,

odnowione zostaną jedynie trzy. Kłopot jest również z samym stadionem – jego

pojemność ograniczono o 10 tysięcy miejsc – do 35 tysięcy, co oznacza, że zgodnie

ze standardami FIFA będzie mógł gościć tylko mecze fazy grupowej. Zrezygnowano

też z zasuwanego dachu, co ograniczy możliwości wykorzystania stadionu także jako

miejsca koncertów, wystaw lub konferencji. A potencjał kibiców miejscowej Bałtiki,

która gra w drugiej lidze, nie będzie wystarczający, żeby utrzymać obiekt. Problemem

będzie też „infrastruktura treningowa” – w założeniach miały powstać cztery takie

obiekty, ale już dziś głośno się spekuluje, że reprezentacje, którym przyjdzie grać

w Kaliningradzie, będą raczej korzystały z baz treningowo-noclegowych w Polsce.

Złośliwi mówią też, że w przypadku budowy stadionów na mistrzostwa powtórzą się

schematy z okresu budowy obiektów olimpijskich w Soczi, trudno będzie się doliczyć

wyasygnowanych środków. Według aktualnych planów, stadion ma kosztować 17,5

miliarda rubli (nieco ponad 1,1 miliarda złotych).

Potencjalny sukces Kaliningradu

będzie zatem zależał od drużyn, które

zagrają w tym mieście mecze. Jeśli

obwodowi się poszczęści i trafi tam

reprezentacja Polski, Danii, Szwecji

bądź Niemiec (eliminacje rozpoczną

się w przyszłym roku), miejscowi Rosjanie na pewno będą zadowoleni. Jeśli jednak

będą to drużyny z bardziej oddalonych miejsc na świecie, może się okazać, że tury-

stów przyjedzie niewielu. Wszystko wskazuje na to, że przed mistrzostwami nastąpi

jedynie pudrowanie fasad i mundial nie stanie się przyczynkiem do zmian mających

na celu – przynajmniej częściowego – przywrócenia przedwojennej tkanki miejskiej.

Co wielu mieszkańców Kaliningradu autentycznie martwi, zwłaszcza że dorosło

pokolenie, które po raz pierwszy ma poczucie, że jest u siebie, zaczyna odkrywać

przeszłość regionu i przywiązywać do niej coraz większą wagę.

Mały-wielki ruch graniczny

Mieszkający w obwodzie Rosjanie, między innymi dzięki małemu ruchowi gra-

nicznemu z Polską, mogą też porównać historię regionu (i tę najnowszą, i tę odległą)

z historią miast takich jak Gdańsk, Elbląg czy nawet Malbork. Ich powojenne losy,

odbudowa i renowacja oraz turystyczna popularność, jaką się cieszą, nasuwają

pytanie, dlaczego nie udało się tego osiągnąć w obwodzie, skoro na jego terenie

znajdują się choćby pozostałości licznych zamków krzyżackich, których potencjał

turystyczny nie jest w żaden sposób wykorzystywany. Porównania historyczne nie

Impulsem zachęcającym do zmian

w Kaliningradzie miały być mistrzostwa

świata w piłce nożnej, planowane na 2018

rok. Już teraz widać, że tak się nie stanie.

Page 77: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

77Anna Maria Dyner, Rosja w pigułce Publicystyka i analizy

są jedynym rezultatem, jaki przyniosła polsko-rosyjska umowa o małym ruchu

granicznym.

W lipcu upłynęły trzy lata od wejścia w życie umowy. Może z niej korzystać

940 tysięcy osób po stronie rosyjskiej i 1900 tysięcy po stronie polskiej (Konsulat

Generalny RP w Kaliningradzie wydał ponad 280 tysięcy dokumentów MRG, czyli

dotyczących małego ruchu granicznego). Ruch cieszy się dużą popularnością,

o czym świadczą między innymi dane Straży Granicznej: od początku jego obo-

wiązywania do pierwszej połowy 2015 roku lądową granicę z Rosją przekroczyło

9,3 miliona Rosjan, z czego ponad 3,5 miliona posłużyło się dokumentem MRG

(w tym czasie Polacy przekroczyli granicę z obwodem kaliningradzkim 9,8 milio-

na razy). Co istotne, nie sprawdziły się obawy dotyczące wzrostu przestępczości,

w tym przemytu, czy naruszeń reżimu MRG – od początku 2013 roku do pierwszej

połowy 2015 roku został on przez Rosjan naruszony jedynie 124 razy – najczęstszą

przyczyną był wyjazd poza strefę, w tym poruszanie się drogą ekspresową S7, która

na części odcinka prowadzącego do Gdańska znajduje się poza obszarem objętym

strefą małego ruchu.

Bezpośrednim rezultatem wprowadzenia MRG był wzrost obrotów handlowych

w pasie przygranicznym. W tym okresie na granicy z obwodem kaliningradzkim

Służba Celna w ramach systemu TAX FREE przyjęła ponad 416 tysięcy faktur na

łączną kwotę 334,7 miliona złotych. Oprócz zakupów głównym celem przyjazdów

jest turystyka, korzystanie z usług medycznych, udział w imprezach kulturalnych,

ale również naprawy samochodowe. Wyjazdy do Polski ciągle dają możliwość zaku-

pu tańszych towarów lepszej jakości (w tym – zgodnie z informacją Służby Celnej

– elektroniki, sprzętu AGD i towarów luksusowych), co jest panaceum na wzrost

cen towarów w obwodzie spowodowany między innymi rosyjskim embargiem na

produkty żywnościowe z państw Unii Europejskiej.

Widać zatem wyraźnie, że liczba przyjazdów Rosjan do Polski oraz wielkość wy-

dawanych przez nich środków zależy nie tyle od relacji politycznych, ile od kursu

rubla. Popularność wyjazdów zakupowych w ramach MRG wynika też z trudności

w zaopatrzeniu obwodu. Zwłaszcza że do cen towarów sprowadzanych z „dużej

Rosji” należy doliczyć koszty transportu. Do czasu wprowadzenia embarga przez

Moskwę w 2014 roku region kaliningradzki żył przede wszystkim dzięki importowi

z Unii Europejskiej, a także z tego, co udało się kupić po polskiej stronie. Zresztą, kto

bywa na Rynku Głównym w Kaliningradzie, doskonale wie, że część sprzedawanych

tam produktów żywnościowych pochodzi z Polski, a sankcje wydają się tu nie mieć

żadnego znaczenia.

Page 78: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

Publicystyka i analizy Anna Maria Dyner, Rosja w pigułce78

Leki, łososie i szprotki

Sankcje mają jednak znaczenie dla innych branż, w tym farmaceutycznej i prze-

twórczej oraz stoczniowej. I ze względu na geografi czne położenie obwodu odbijają

się na życiu mieszkańców.

Dość niebezpieczna stała się sytuacja w branży farmaceutycznej. Dotychczas więk-

szość składników do produkcji leków, lub wręcz same lekarstwa, były sprowadzane

przede wszystkim z państw Unii Europejskiej. A embargo dotknęło i tę dziedzinę.

Nie wszystkie sprowadzane z zagranicy leki mają swoje odpowiedniki, co więcej,

są dziedziny takie jak na przykład onkologia czy psychiatria, gdzie nawet niewielka

zmiana składu leku może mieć poważne konsekwencje. Problemy stwarzają również

odpowiedniki środków higieny osobistej produkowane w Rosji, które nie były tak

wysokiej jakości, jak te importowane. Sytuacji nie rozwiążą też doraźne działania

rosyjskiego rządu, bo aby zastąpić import, potrzebne są znaczne inwestycje w farma-

ceutykę, które najwcześniej za dwa, trzy lata mogą przynieść spodziewane rezultaty.

Problemy mają również kaliningradzkie stocznie. Z powodu zerwania współpracy

w dziedzinie przemysłu zbrojeniowego przez Ukrainę zagrożone są produkowane

w stoczni Jantar wielozadaniowe dalekomorskie patrolowce projektu 11365, zbu-

dowane na bazie wyprodukowanej dla Indii fregaty Talwar. Strona ukraińska miała

dostarczyć do nich silniki – teraz to zamówienie przejmą rosyjskie fi rmy, nie wia-

domo jednak, jak szybko sobie z nim poradzą. Coraz głośniej mówi się, że stocznia

będzie musiała przestawić się na produkcję jednostek cywilnych, w tym lekkich

jachtów. Niemniej w obwodzie stale liczą na to, że Rosja będzie chciała rozwijać

fl otę wojenną, i to właśnie w stoczni Jantar powstaną nowe śmigłowcowce, które

mają zastąpić mistrale (Rosjanie już opracowali dwa projekty okrętów tego typu,

większy Lawina i mniejszy Priboj).

Z powodu embarga na produkty żywnościowe z Unii Europejskiej regionalne fi rmy

zajmujące się przetwórstwem ryb muszą sprowadzać towar z rynków pozaeuropej-

skich, co znacznie podniosło koszty produkcji. Już zbankrutował zakład przerabia-

jący sprowadzanego z Norwegii łososia, a z poważnymi trudnościami mierzą się te

przerabiające sprowadzane z państw bałtyckich szprotki. Miejscowym fi rmom nie

pomoże nawet to, że operującym na Bałtyku rybakom zwiększono kwoty połowowe.

Kondycja stoczni czy zakładów przetwórczych ma duże znaczenie dla regionu,

w którym inne gałęzie gospodarki są stosunkowo słabo rozwinięte. Mimo tych

problemów w obwodzie nie widać nastrojów protestacyjnych – choć to może łatwo

się zmienić, co pokazywały demonstracje z 2010 roku. W najbliższych miesiącach

miejscowe władze będą musiały umiejętnie kanalizować ewentualne niezadowolenie

społeczne.

Page 79: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

79Anna Maria Dyner, Rosja w pigułce Publicystyka i analizy

Niezamarzający port – i co więcej?

W kontekście kłopotów regionu bezpośrednie wybory gubernatora (po raz pierwszy

od piętnastu lat) nie stały się przyczynkiem do poważnej dyskusji nad problemami

trapiącymi region. Tym bardziej, że faworytem głosowania był Nikołaj Cukanow,

który pełni tę funkcję od września 2010 roku. Przy frekwencji wynoszącej 40 procent

za Cukanowem opowiedziało się ponad 70 procent głosujących.

Cukanowowi zarzuca się jednak brak spójnej koncepcji przyszłości eksklawy.

Wyrzuca się mu także, że usiłował rozwijać wszystkie dziedziny gospodarki, co nie

mogło się udać choćby z powodu niedostępności nowoczesnych technologii. Tak

eksperci tłumaczą brak zainteresowania inwestorów regionem. Wskazują także na

ograniczenia związane z unijną polityką sankcji i rosyjskimi kontrsankcjami. Debata

na temat przyszłości regionu toczyła się na marginesie kampanii, ale można się

spodziewać, że pytania o przyszłość wrócą.

Główną bolączką obwodu jest brak

wizji przyszłości.  Widać wyraźnie, że nie

sprawdził się pomysł na przyciągnięcie

inwestorów, dla których zachętą miała być

specjalna federalna strefa ekonomiczna.

Tym bardziej, że obwód kaliningradzki

nie jest jedynym podmiotem cieszącym się takim statusem: w ciągu ostatniej

dekady w Rosji powstało trzydzieści federalnych specjalnych stref ekonomicz-

nych i ponad sto lokalnych, co było równoznaczne ze spadkiem zainteresowania

obwodem. Co więcej, strefa przestaje działać 1 kwietnia 2016 roku i nadal nie

wiadomo, czy i co powstanie w jej miejsce. Problemem jest też korupcja i brak

technologicznego lidera w regionie, który stałby się kołem zamachowym dla

tamtejszej gospodarki.

Obwód na pewno wymaga inwestycji związanych z zaawansowanymi technolo-

giami, zakładania grup producenckich i inwestowania w kapitał ludzki. Dalszego

horyzontu planowania jednak brak i nie wiadomo, czy obwód ma znów mieć

jedynie charakter niezatapialnego lotniskowca na Morzu Bałtyckim, czy stać się

miejscem przyciągającym turystów. To pierwsze nie jest wykluczone, biorąc pod

uwagę coraz bardziej widoczne tendencje zmierzające do militaryzacji Rosji,

a także wojskowy potencjał obwodu dysponującego jedynym rosyjskim nieza-

marzającym w zimie portem na Bałtyku oraz możliwością szachowania państw

ościennych przez rozmieszczenie konkretnych rodzajów uzbrojenia, jak na

przykład często przytaczanych systemów Iskander, których podstawowa rakieta

9M728 ma zasięg 500 kilometrów. Region ma potencjał turystyczny, choć aby go

Liczba przyjazdów Rosjan do Polski

oraz wielkość wydawanych przez nich

środków zależy nie tyle od relacji

politycznych, ile od kursu rubla.

Page 80: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

Publicystyka i analizy Anna Maria Dyner, Rosja w pigułce80

wykorzystać, potrzebne są olbrzymie inwestycje zarówno w infrastrukturę, jak

i niejednokrotnie zrujnowane obiekty historyczne. Nie mniej ważna jest decy-

zja polityczna Moskwy: co zrobić z otoczoną przez państwa Unii Europejskiej

eksklawą?

Anna Maria Dyner jest analitykiem w Polskim Instytucie Spraw

Międzynarodowych.

Page 81: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

Separatystyczne problemySeparatystyczne problemyPiotr Oleksy

Naddniestrze przeżywa kryzys gospodarczy, społeczny i polityczny: pensje są

wypłacane częściowo, ludzie masowo wyjeżdżają, pozycja prezydenta słabnie,

Rosja wydaje się coraz mniej interesować parapaństwem. Tymczasem Tyraspol

straszy nadciągającą wojną.

Aneksja Krymu i wybuch wojny w Donbasie wywołały w Naddniestrzu strach

i nadzieję. Strach powodowało przeświadczenie, że „banderowcy z Kijowa” – jak

w Tyraspolu nazywa się ukraińską władzę – w ramach odwetu mogą zaatakować

Naddniestrze, w czym miałyby im pomóc Mołdawia i Rumunia. W najlepszym razie

spodziewano się całkowitej blokady i presji ekonomicznej. „Rosyjska wiosna” dawała

jednak jednocześnie nadzieję, że separatystyczna republika stanie się zachodnim

bastionem russkogo mira i obszarem, na którym skupi się uwaga Kremla.

Stało się inaczej. O ukraińsko-mołdawskiej ofensywie nie było mowy, nie rozpo-

częła się pełna blokada parapaństwa, Naddniestrze nie nabrało też w oczach Moskwy

większego znaczenia. Wręcz przeciwnie – w ostatnim czasie widać, że rosyjski

patron traci cierpliwość do władz w Tyraspolu. Tymczasem nieuznawana republika

boryka się z masowym wyludnianiem, kryzysem przywództwa oraz problemami

gospodarczymi, jakich nie widziano tam od czasów rozpadu Związku Radzieckiego.

Najgorsze może jednak dopiero nadejść.

Chude lata

Już od kilku miesięcy pracownicy naddniestrzańskich instytucji państwowych –

od milicji po szkoły podstawowe – otrzymują jedynie 70 procent wynagrodzenia.

Pozostała część jest zamrożona, co oznacza, że zostanie wypłacona w bliżej nieokre-

ślonej przyszłości. Obniżono też emerytury. W ten sposób władze Naddniestrza

starają się załatać dziurawy budżet. Według ofi cjalnej wersji kryzys jest spowodowany

blokadą ekonomiczną ze strony Ukrainy i Mołdawii. Nie jest to jednak prawda – Kijów

zatrzymał jedynie przepływ towarów akcyzowych (alkohol, papierosy), natomiast

mołdawski urząd celny nie pozwala na eksport naddniestrzańskich towarów do

Rosji (towary wysyłane z parapaństwa są traktowane jako produkty mołdawskie,

Page 82: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

Publicystyka i analizy Piotr Oleksy, Separatystyczne problemy82

więc potrzebują akceptacji tamtejszego urzędu celnego). Argument Kiszyniowa jest

prosty: Rosja objęła Mołdawię embargiem, więc żadne z tamtejszych towarów nie

mogą trafi ać na rynek rosyjski.

Naddniestrzańskie problemy fi nansowe są spowodowane fatalnym zarządzaniem

budżetem, niską ściągalnością podatków, korupcją oraz spadkiem kursu rosyjskiego

rubla, który wpłynął na spadek przychodów z eksportu do Rosji. Duże znaczenie ma

również kryzys, jaki przechodzi huta stali w Rybnicy. Zakład ten przestał przynosić

dochody, gdyż trudno mu konkurować z tanią produkcją z Chin – zwłaszcza gdy

odcięto dostawy niedrogiego surowca

z Donbasu. Sytuacji nie poprawia fakt,

że z udziałów w tym przedsiębiorstwie

wycofał się główny inwestor, rosyjski oli-

garcha Uliszer Usmanow. Rybnicka huta

jest jednym z fi larów naddniestrzańskiej

gospodarki i drugim płatnikiem podatków.

Kolejny z tych fi larów – Rybnicki Kombinat Cementowy – znalazł się w podobnej

sytuacji. Mieszkańcy Naddniestrza póki co jakoś sobie radzą – w dużej mierze dzięki

sztucznie podtrzymywanemu kursowi lokalnego rubla. W obliczu spadku kursu waluty

mołdawskiej i ukraińskiej, sposobem na przeżycie stały się zakupy w tych państwach.

Niemniej ogromna część społeczeństwa – a zwłaszcza ludzie młodzi – wybiera

emigrację zarobkową. Według ofi cjalnych danych, w Naddniestrzu mieszka prawie

pół miliona osób, prawdopodobnie rzeczywista liczba ludności to jednak 250-300

tysięcy. O ile w ubiegłych latach pustoszały głównie wsie, to obecnie depopulacja

jest widoczna gołym okiem również w Tyraspolu czy Benderach. Młodzi ludzie emi-

grują zaraz po skończeniu szkoły – pracownicy Naddniestrzańskiego Uniwersytetu

Państwowego przyznają, że studentów z roku na rok jest coraz mniej. Jadą do pracy

lub kontynuują edukację w Rosji.

Zmęczony lider

Naddniestrzański prezydent Jewgienij Szewczuk i  jego otoczenie świadomie

podsycają poczucie zagrożenia wśród Naddniestrzan, a trudna sytuacja międzynaro-

dowa stała się doskonałą przykrywką dla tyraspolskich błędów oraz braku pomysłu

na wyjście z zapaści gospodarczej. Taka polityka pozwala też odwracać uwagę od

prawdziwych problemów i konsolidować społeczeństwo. Nastroje w parapaństwie

nieco się uspokoiły, ale rok temu wielu jego mieszkańców brało pod uwagę wybuch

wojny – szykując torby z najbardziej potrzebnymi rzeczami czy myśląc o wyjeździe do

krewnych w Rosji lub Mołdawii (wiele mówiącym paradoksem naddniestrzańskiego

Naddniestrzańscy komentatorzy

twierdzą, że gdyby w wyborach

prezydenckich wystartował były

prezydent Igor Smirnow, mógłby wygrać

z Szewczukiem w pierwszej turze.

Page 83: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

83Piotr Oleksy, Separatystyczne problemy Publicystyka i analizy

konfl iktu jest fakt, że mieszkańcy parapaństwa w obliczu mołdawskiej agresji chro-

niliby się u krewnych mieszkających w Mołdawii).

Polityka oblężonej twierdzy od zawsze była jednym ze sposobów zarządzania

nieuznaną republiką, jednak dla Szewczuka zdaje się od jakiegoś czasu głównym na-

rzędziem. Młody prezydent nie ma charyzmy swojego poprzednika Igora Smirnowa,

jego ekipa nie grzeszy też profesjonalizmem. Nie wiadomo, jakim poparciem cieszy

się w społeczeństwie Szewczuk, jednak trudno określić go mianem autentycznego

lidera. Naddniestrzańscy komentatorzy i politycy stwierdzają w prywatnych roz-

mowach, że gdyby w przyszłorocznych wyborach prezydenckich wystartował Igor

Smirnow, mógłby wygrać już w pierwszej turze.

O Szewczuku mówi się, że jest zmęczony władzą. Podobno miał po nią sięgnąć,

gdyż liczył, że będzie to łatwy sposób na przejęcie interesów Szeryfa – fi rmy będącej

lokalnym monopolistą w wielu branżach, od transportu po supermarkety i stacje

paliw. Plan się nie powiódł, a samo rządzenie okazało się o wiele trudniejsze, niż po-

czątkowo się zdawało. Według wielu naddniestrzańskich komentatorów o zmęczeniu

i zniechęceniu mają świadczyć długotrwałe, czasami kilkunastodniowe nieobecności

Szewczuka w życiu publicznym (inne plotki mówią o  poważnej chorobie).

Słynący z kontrowersyjnych poglądów naddniestrzański polityk i analityk Andriej

Safonow powiedział mi kiedyś: „Prezydentura Szewczuka jest żartem historii.

A najstraszniejsze jest to, że on zdaje sobie z tego sprawę”. Być może to przesada,

ale podobnie zdaje się myśleć wielu przedstawicieli naddniestrzańskiej elity.

Love story

Początkowi rządów Szewczuka towarzyszyła jego walka z Radą Najwyższą –

większość w tej ostatniej ma partia Odnowienie, czyli polityczne ramię Szeryfa.

Konfl ikt zakończył się porozumieniem, zgodnie z którym Szewczuk nie przeszkadzał

właścicielom Szeryfa w realizacji interesów, ci zaś nie wtrącali się w kluczowe dla

państwa sprawy, w tym w politykę zagraniczną.

Konsensus przestał obowiązywać latem, głównie ze względu na zbliżające się

wybory parlamentarne. Celem Szeryfa jest co najmniej utrzymanie swego stanu

posiadania w Radzie. Szewczuk liczy z kolei, że jego obóz w końcu przejmie władzę

ustawodawczą. Rozgrywka ta stanowi preludium do przyszłorocznych wyborów

prezydenckich. Jeśli Szeryf zachowa swoją pozycję, może próbować wystawić wła-

snego kandydata. Ze względu na fatalną sytuację społeczną i gospodarczą pokonanie

obecnego prezydenta nie powinno być problemem.

Jewgienij Szewczuk ma nadzieję, że jeśli przejmie kontrolę nad Radą Najwyższą,

uda mu się ostatecznie pokonać rywali. Państwowa propaganda zaczęła mówić

Page 84: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

Publicystyka i analizy Piotr Oleksy, Separatystyczne problemy84

o okradaniu biednej republiki przez wrogów wewnętrznych – władze oskarżają

należący do Szeryfa bank o nielegalne wyprowadzenie z kraju 90 milionów dolarów,

zaś sam holding i inne należące do niego spółki o niepłacenie podatków. W biuletynie

rozdawanym w rządowych instytucjach napisano wprost, że gdyby przedsiębiorstwa

te płaciły podatki, pensje zmniejszono by o 10, a nie o 30 procent. Szeryf nie pozo-

stał dłużny – władze spółki oraz zależni od niej politycy zaczęli wskazywać błędy

państwa, które miały doprowadzić do obecnego kryzysu.

Prezydent zaskoczył również obywateli, ogłaszając, że dotychczasowa minister

spraw zagranicznych Nina Sztanski przestanie pełnić swe obowiązki, gdyż obejmie

nową funkcję – pierwszej damy. O romansie dwójki polityków plotkowano od bar-

dzo dawna, niemniej ogłoszenie tej decyzji było dla wszystkich niespodzianką. To

posunięcie często tłumaczy się kampanią wyborczą do Rady Najwyższej, a nawet

chęcią poprawy wizerunku przed przyszłorocznymi wyborami prezydenckimi.

W konserwatywnym naddniestrzańskim

społeczeństwie kawalerstwo Szewczuka

było poważną rysą na jego wizerunku.

Zaraz po objęciu urzędu obiecał, że ożeni

się do końca kadencji. Miało to między

innymi jednoznacznie zakończyć plotki

o homoseksualizmie prezydenta (rozsiewane

równolegle z plotkami o romansie z Niną

Sztanski). Nowa pierwsza dama jest bardzo popularna – ma wizerunek żelaznej

damy dzielnie walczącej o Naddniestrze na arenie międzynarodowej. Wielokrotnie,

a zwłaszcza w okresach dłuższej nieobecności Szewczuka, to ona zdawała się naj-

ważniejszą osobą w republice.

Widmo katastrofy

Wszystko to skutecznie odwraca uwagę od ważnych spraw. Wraz z końcem

2015 roku przestanie funkcjonować dotychczasowa umowa regulująca eksport

z Naddniestrza do państw Unii Europejskiej, od którego uzależniona jest tamtejsza

gospodarka. Podpisanie przez Mołdawię umowy stowarzyszeniowej z Unią oznaczało

również objęcie tego kraju umową o pogłębionej strefi e wolnego handlu (DCFTA).

Tyraspol nie zgodził się na wprowadzenie DCFTA przede wszystkim z przyczyn

politycznych – tak mocne związanie z Unią Europejską byłoby wbrew „geopolitycz-

nej orientacji” Naddniestrza. Niemniej jednak odcięcie tamtejszych przedsiębiorstw

od rynku unijnego może oznaczać prawdziwą katastrofę społeczno-ekonomiczną.

Pomimo politycznego uzależnienia od Rosji prawie 50 procent eksportu Tyraspol

Gwałtowna pauperyzacja

naddniestrzańskiego społeczeństwa

mogłaby wywołać wzrost napięcia

w regionie – chcą tego uniknąć unijni

dyplomaci. Oferta przyjęcia DCFTA

jest cały czas aktualna.

Page 85: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

85Piotr Oleksy, Separatystyczne problemy Publicystyka i analizy

kieruje do państw Unii Europejskiej. Nietrudno wyobrazić sobie konsekwencje

takiego scenariusza.

Gwałtowna pauperyzacja naddniestrzańskiego społeczeństwa mogłaby wywołać

wzrost napięcia w regionie – chcą tego uniknąć unijni dyplomaci. Oferta przyjęcia

DCFTA jest cały czas aktualna, jednak Tyraspol (pomimo że znajduje się pod ścianą)

nie chce jej przyjąć. Władze Naddniestrza tłumaczą, że DCFTA nie jest zwyczajną

umową handlową – nadmiernie ingeruje w sprawy wewnętrzne republiki. Dla przykładu:

w Naddniestrzu nie funkcjonuje podatek VAT, a implementacja umowy wymagałaby

jego wprowadzenia. Tyraspolowi nie w smak jest również to, że proponuje się mu

przyjęcie umowy w formule, w jakiej podpisana została z Mołdawią. W ten sposób

oba podmioty zbliżyłyby się do siebie pod względem prawnym i systemowym. Poza

tym władze Naddniestrza argumentują, że musiałyby podpisać umowę, na której

kształt nie miały wpływu, gdyż nie brały udziału w negocjacjach.

Główną przeszkodą są jednak kwestie polityczne i wizerunkowe. Naddniestrzańską

„ideą narodową” – jak określiła to Nina Sztanski – jest integracja z Unią Euroazjatycką.

Formalne zacieśnienie więzi z Brukselą nie tylko stałoby z nią w sprzeczności, ale

byłoby również wizerunkową porażką Rosji.

Naddniestrzanie apelują o poszukiwanie alternatywnych rozwiązań, które uwzględ-

niałyby specyfi kę lokalnej gospodarki, czyli przede wszystkim uzależnienie od po-

mocy Kremla oraz importu z Rosji. Alternatywą proponowaną przez Brukselę jest

status podobny do tego, jaki w relacjach handlowych z Unią Europejską mają USA

czy Chiny. Tyraspol przeciąga jednak podjęcie ostatecznej decyzji, licząc zapewne

na to, że Moskwa wspomoże go w negocjacjach lub obieca pomoc fi nansową pod

warunkiem zerwania rozmów z Brukselą.

Tymczasem rosyjscy oficjele coraz

wyraźniej dają odczuć mieszkańcom

Naddniestrza, że oczekują od nich większej

aktywności i skuteczności. Wycofanie się

Rosjanina Uliszera Usmanowa z biznesu

w Naddniestrzu zostało odebrane jako wy-

raźny sygnał tego, że parapaństwo w oczach

Kremla traci na znaczeniu. W obliczu trudnej sytuacji międzynarodowej i fi nansowej

Rosja zaczyna mieć dość władz nieuznawanej republiki, które nieustannie wyciągają

ręce po pieniądze, nie starając się samemu zwalczyć realnych przyczyn kryzysu.

* * *

Rosja zaczyna mieć dość władz

nieuznawanej republiki, które

nieustannie wyciągają ręce po

pieniądze, nie starając się samemu

zwalczyć realnych przyczyn kryzysu.

Page 86: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

Publicystyka i analizy Piotr Oleksy, Separatystyczne problemy86

Nowa umowa handlowa między Naddniestrzem i Unią Europejską będzie miała

kluczowe znaczenie dla przyszłości regionu, a także obozu politycznego prezy-

denta Szewczuka. Stawiając Brukseli twarde warunki i licząc na pomoc Moskwy,

naddniestrzański lider ma zapewne nadzieję na jeszcze ściślejsze i bardziej for-

malne związanie parapaństwa z Rosją i Unią Euroazjatycką. W ten sposób nie

tylko ustabilizowałby sytuację ekonomiczną, ale również zyskałby wiele w oczach

Naddniestrzan i zdobył przewagę nad opozycją. Naddniestrzański prezydent już

nieraz wykorzystywał sytuację międzynarodową i relacje z sąsiadami, aby odnieść

zwycięstwo na arenie wewnętrznej. Tym razem stawka jest jednak bardzo wyso-

ka – niepowodzenie grozi izolacją Naddniestrza i zachwianiem gospodarczych

fundamentów parapaństwa. Niewątpliwie miałoby to poważne konsekwencje

społeczne i geopolityczne.

Piotr Oleksy jest doktorem nauk historycznych i dyrektorem agencji

EastWest Analytics. Stały współpracownik „Nowej Europy Wschodniej”.

Page 87: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

R E K L A M A

Page 88: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

-

--

R E K L A M A

Page 89: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

R E K L A M A

Formularz zamówienia prenumeraty dostępny na www.new.org.pl. To proste!Więcej szczegółów: www.new.org.pl, [email protected]

Roczna prenumeratatylko 35 zł OSZCZĘDZASZ 55 ZŁ!Do tego prenumerata elektroniczna gratis!

90,-

TYLKO 35,- zł

Uwaga: licealiści, studenci, doktoranci!

STUDENCKA

Specjalna oferta dla licealistów, studentów i doktorantów: wystarczy podać w tytule przelewu numer legitymacji szkolnej bądź studenckiej i czytać „Nową Europę Wschodnią”w cenie 7 złotych za numer!

Page 90: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

Studium Europy W s c h o d n i e j Uniwer s y tetu Warszawskiego

Misją Studium jest przygotowywanie młodych, dobrze wykształconych kadr specjalistów

od „spraw wschodnich”, z Polski i krajów regionu, dla potrzeb nauki, państwa i służby publicznej…

www.studium.uw.edu.plhttps://www.facebook.com/StudiumUW

1990-2015

R E K L A M A

Page 91: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

Gdy liczy się tylko prawdaGdy liczy się tylko prawdaAnna Żamejć

Szantażowana sekstaśmami, oskarżana o służbę dla obcych wywiadów, na-

zwana „wrogiem narodu”, wreszcie skazana w pokazowym procesie na siedem

i pół roku więzienia za rzekome malwersacje fi nansowe – Chadidża Ismaiłowa

płaci wysoką cenę za determinację w ujawnianiu niewygodnych dla władz

prawd. Ale pióra nie składa.

Choć Azerbejdżan w ciągu dwóch minionych dekad nadmiarem politycznych swobód

nie grzeszył, ostatnie dwa lata zapisały się jako wyjątkowo czarna karta w najnow-

szych dziejach południowo-kaukaskiej republiki. Zaniepokojony wydarzeniami na

ukraińskim Majdanie i perspektywą powtórki scenariusza w Azerbejdżanie, rząd

Ilhama Alijewa, na Zachodzie promujący się jako „młoda demokracja”, postanowił raz

na zawsze ukrócić rozzuchwalone społeczeństwo obywatelskie, które coraz głośniej

i coraz odważniej domagało się respektowania swoich konstytucyjnych praw i walki

z wszechobecną korupcją. Gdy uwaga całego świata zwrócona była na Ukrainę,

azerski parlament uchwalał nową ustawę, która poważnie ograniczała fi nansowanie

miejscowych organizacji pozarządowych. Zachodnie instytucje promujące działal-

ność demokratyczną wyproszono z kraju, a niektórym, takim jak amerykański IREX

i NDI, wytoczono nawet procesy karne.

Jeden za drugim do więzienia powędrowali młodzieżowi aktywiści i czołowi poli-

tycy, między innymi lider republikańskiego ruchu Real Ilgar Mammadow i wiceszef

opozycyjnej partii Musavat Tofi k Jakublu. Czystka nie ominęła nawet klasycznych

obrońców praw człowieka. Za kratki trafi li liderzy największych i najbardziej szano-

wanych prozachodnich organizacji: Lejla i Arif Junusowie, Intigam Alijew, oraz Rasul

Dżafarow. Dołączyli do pokaźnego grona więźniów sumienia, którym wytoczono

politycznie motywowane procesy.

Haniebne kłamstwa

Chadidża Ismaiłowa, obsypana zagranicznymi nagrodami trzydziestodziewięcio-

letnia dziennikarka śledcza i popularna prezenterka Serwisu Azerbejdżanu Radia

Wolna Europa/Radio Wolność, nie łudziła się, że ominie ją fala aresztowań. Kto

Page 92: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

Publicystyka i analizy Anna Żamejć, Gdy liczy się tylko prawda92

jak kto, ale władająca znakomicie językiem angielskim Ismaiłowa od lat była solą

w oku azerskiego rządu. Jej dziennikarskie śledztwa ujawniające istnienie tajnych

zagranicznych fi rm i kont bankowych, nielegalny biznes i fi nansowe malwersacje

rodziny prezydenta rozeźliły władze kaukaskiej republiki i od dawna stawiały ją na

celowniku upolitycznionej prokuratury.

Zagraniczni przyjaciele na próżno jednak przekonywali ją do wyjazdu z kraju,

który z dnia na dzień staczał się w dół równi pochyłej autorytaryzmu. Ismaiłowa

pakować walizek nie zamierzała. W obliczu aresztowań czołowych obrońców praw

człowieka, dziennikarka przejęła ich rolę i zajęła się przygotowywaniem długiej listy

więźniów politycznych i koordynowaniem pomocy dla rodzin więzionych aktywistów.

Do tego kontynuowała swoją pracę, w toku były kolejne dziennikarskie śledztwa,

nowe pomysły na radiowy show, literackie tłumaczenia.

Nie złamał jej nawet opublikowany na początku grudnia 60-stronicowy manifest

szefa prezydenckiej administracji Ramiza Mehdijewa, w którym polityk oskarżył

pracowników Radia Wolna Europa o bycie na usługach „obcych rządów”, a Ismaiłową

o „rozgłaszanie haniebnych kłamstw”.

Zaledwie dwa dni później, 10 grudnia

2014 roku, miejscowy sąd w Baku skazał

dziennikarkę na dwa miesiące aresztu pod

absurdalnym zarzutem nakłaniania byłego

pracownika do samobójstwa. Domniemana

„ofi ara” wkrótce wycofała oskarżenia i ujawniła, że zeznania złożyła pod presją

rządzących, ale prokuratura zdążyła dołożyć Ismaiłowej parę innych paragrafów.

Nie bacząc na oburzenie społeczności międzynarodowej 1 września bakijski sąd

uznał dziennikarkę winną defraudacji, nielegalnej działalności gospodarczej i do-

puszczania się oszustw podatkowych. Standardowy zestaw zarzutów kierowanych

przeciwko krytykom władz. Wyrok: siedem i pół roku więzienia. Ismaiłowa przyjęła

go z uśmiechem.

Elmira Ismaiłowa, matka dziennikarki, opowiada:

– Chadidża przygotowała taką przemowę końcową, że sędzia nie był w stanie jej

wysłuchać. Wyszedł z sali. Nie, nie czułam się źle w dniu, w którym ją skazali. To

ona zwyciężyła.

Misja

Zapytani o to, jak scharakteryzowaliby Ismaiłową, najbliżsi współpracownicy

i przyjaciele są zgodni: odważna, niezłomna, prawdomówna i niezwykle utalentowana.

Od najmłodszych lat Chadidża przejawiała talenty literacko-muzyczne.

Bezkompromisowy styl Ismaiłowej

przyciągał słuchaczy i windował

słupki popularności stacji.

Page 93: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

93Anna Żamejć, Gdy liczy się tylko prawda Publicystyka i analizy

– Zawsze była niezwykle wrażliwa. Gdy miała dziesięć lat, obejrzała fi lm doku-

mentalny o Nagasaki i Hiroszimie. Historia japońskich miast tak nią wstrząsnęła,

że usiadła i napisała bardzo emocjonalny wiersz. Utwór został potem opublikowany

w lokalnej prasie – opowiada Elmira Ismaiłowa.

Po ukończeniu Bakijskiego Uniwersytetu Państwowego na kierunku fi lologia

turecka, pod koniec lat dziewięćdziesiątych XX wieku Ismaiłowa podjęła się pracy

reporterskiej w bakijskich gazetach. Przełom nastąpił w roku 2005, gdy niezidentyfi -

kowani sprawcy zamordowali azerskiego dziennikarza Elmira Husejnowa tropiącego

korupcję na najwyższych szczeblach władz.

„Nie mogłam przestać płakać, gdy usłyszałam o jego zabójstwie. Czułam się winna.

Elmar był jedynym wśród nas, który uprawiał odważne dziennikarstwo. Serwował

ludziom prawdę. Robił coś, czego ja nie robiłam, bo uważałam, że to za trudne” –

wspominała Ismaiłowa w wywiadzie dla OCCRP, międzynarodowej organizacji

dziennikarzy śledczych, do której dołączyła w późniejszych latach.

Po śmierci Husejnowa Ismaiłowa zaprzysięgła

sobie, że będzie kontynuować jego misję. Ze stano-

wiska menadżerki medialnych projektów w ame-

rykańskiej organizacji IREX Ismaiłowa przeszła

do Głosu Ameryki i szlifowała warsztat radiowy

w Waszyngtonie.

Prawdziwe dziennikarskie skrzydła zaczęła jednak rozwijać w 2007 roku, gdy

wróciła do kraju i jako wolny strzelec rozpoczęła pracę dla Serwisu Azerbejdżanu

Radia Wolna Europa/Radia Wolność (RWE/RW). Z freelancerki charyzmatyczna

dziennikarka w ekspresowym tempie awansowała na szefową sekcji radiowej w Baku.

Nie przyszło jej pracować w łatwych czasach – rząd Ilhama Alijewa zaczął przy-

kręcać śrubę wolnym mediom i w 2009 roku RWE/RW wraz z azerską sekcją BBC

i Głosu Ameryki zniknęły z częstotliwości FM i zmuszone były przejść na emisję

w internecie lub przez satelitę.

Kenan Alijew, były dyrektor Serwisu Azerbejdżanu RWE/RW, który zatrudnił

Ismaiłową i krótko później awansował ją na stanowisko kierownicze, nie miał wątp-

liwości, że natrafi ł na prawdziwy reporterski skarb.

– Była i jest nadzwyczajną dziennikarką – mówi Kenan Alijew. – Przyznaję, nie-

rzadko jej działania przyprawiały mnie o redakcyjny ból głowy, ale był to dobry ból

głowy. Chadidża była jak dziennikarska kopalnia złota, wielka kumulacja.

Ajaz Ahmedow, były wiceszef Serwisu Azerbejdżanu RWE/RW i kolega redak-

cyjny Ismaiłowej stwierdza:

– Dobry dziennikarz zazwyczaj nie jest dobrym menadżerem. Ale ona w doskonały

sposób łączyła obie funkcje.

Szantażowana sekstaśmami

oświadczyła, że nie zamierza

porzucić dziennikarstwa

śledczego i nie da się uciszyć.

Page 94: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

Publicystyka i analizy Anna Żamejć, Gdy liczy się tylko prawda94

Po pracy

O Ismaiłowej stało się w Azerbejdżanie głośno, gdy zaczęła prowadzić codzienny

show RWE/RW – Iszden Sonra (z azerskiego: „Po pracy”). Jej bezkompromisowy

styl przyciągał słuchaczy i windował słupki popularności stacji.

– Nikomu nie odpuszczała. Zadawała równie trudne pytania zarówno członkom

rządu, jak i opozycji i zawsze była doskonale przygotowana – opowiada z uśmiechem

Kenan Alijew. – Nikt nie miał u niej lekko i niektórzy bali się wręcz przychodzić

do studia.

Alijew wspomina odcinek show, w którym po jednym ze swoich dziennikar-

skich śledztw Ismaiłowa zaprosiła do studia wysoko postawionego urzędnika

Ministerstwa Środowiska, by porozmawiać o problemie jakości wody w Gedebej,

zachodnim Azerbejdżanie. Reportaż Ismaiłowej z regionu alarmował o wysokim

stopniu zanieczyszczenia rzeki, co powodowało przedwczesną śmierć zwierząt

hodowlanych i wywołało panikę wśród miejscowej ludności. Ismaiłowa dopyty-

wała, co w tej sprawie zamierza zrobić Ministerstwo Środowiska, ale urzędnik

twardo obstawał przy swoim: żadnego problemu nie stwierdzono. Po tych słowach

dziennikarka postawiła mu przed nosem butelkę wody i oznajmiła, że to woda

z rzeki. Czy pan urzędnik gotowy jest ją wypić, skoro nie ma mowy o żadnych

zanieczyszczeniach? Oczywiście, odparł zaskoczony gość i bez sprzeciwu wziął

zamaszysty łyk. „Ale niech pan nie myśli, że już nas przekonał”, rzuciła Ismaiłowa

i pospieszyła oznajmić urzędnikowi, żeby wrócił do studia za trzy miesiące, bo

kto wie, co się z nim stanie.

Szantaż

W 2010 roku Ismaiłowa, znudzona obowiązkami administracyjnymi, z którymi

wiązało się szefowanie bakijskiej sekcji RWE/RW, postanowiła odejść ze stanowiska

i na dobre zająć się dziennikarstwem śledczym. Kontynuowała prowadzenie show

Ishden Sonra, ale jednocześnie coraz więcej czasu zaczęła poświęcać na tropienie

afer korupcyjnych wśród rządowych elit i nadużywania władzy. Redakcyjne biurko

z radością zamieniła na komputer we własnym domu. Żartowała, że jej prawdziwym

biurem jest Facebook i to Markowi Zuckerbergowi, twórcy tego najpopularniejszego

na świecie medium społecznościowego, powinna płacić miesięczny czynsz.

Sensacje wzbudziło jedno z jej śledztw, które ujawniło, że właścicielem popularnej

azerskiej telefonii komórkowej „Nar” i jedynego w kraju dostawcy technologii 3G

wcale nie jest niemiecki Siemens, jak twierdzą władze, ale Arzu i Lejla Alijewa, córki

samego prezydenta Azerbejdżanu.

Page 95: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

95Anna Żamejć, Gdy liczy się tylko prawda Publicystyka i analizy

Wkrótce potem zaczęły się kłopoty. W marcu 2011 roku Ismaiłowa otrzymała

tajemniczą przesyłkę. W środku zdjęcia przedstawiające ją samą w niedwuznacznych

pozycjach ze swoim chłopakiem. Załączono wiadomość: „Dziwko, zachowuj się,

inaczej popamiętasz”. Szybko okazało się, że zdjęcia pochodziły z ukrytych kamer,

które ktoś zamontował w jej mieszkaniu. Ismaiłowa, niezrażona szantażem, już

następnego dnia zamieściła na Facebooku oświadczenie, w którym zapewniła, że

nie zamierza porzucić dziennikarstwa śledczego i nie da się uciszyć. W odpowiedzi

szantażyści, którzy zdaniem Ismaiłowej działali na zlecenie rządu, opublikowali jej

intymne wideo w internecie.

W konserwatywnym Azerbejdżanie, w któ-

rym stosunki pozamałżeńskie są tematem tabu,

groziło to prawdziwą bombą, która na długie lata

mogła zniweczyć karierę niezamężnej Ismaiłowej.

Tymczasem, ku zdumieniu nie tylko władz, ale

i samej Ismaiłowej, ze wsparciem dla dzienni-

karki pospieszyli nawet islamscy działacze, którzy wydali oświadczenie potępiające

szantażystów.

Przyjaciele wspominają, że Ismaiłowa zachowała wtedy zimną krew, ale w rozmowie

ze mną w październiku 2014 roku dziennikarka przyznała, że był to najtrudniejszy

okres w jej życiu. „Plusem jest to, że najstraszniejsze, co mogło się stać, już się stało.

Od tego momentu nie było się już czego bać” – mówiła.

W obliczu skandalu z sekstaśmą bledły oskarżenia o proormiańskość (naj-

większa forma obelgi w Azerbejdżanie, który pozostaje w nierozwiązanym tery-

torialnym konfl ikcie z Armenią) czy też złowieszczość ujawnionej w 2009 roku

przez WikiLeaks wypowiedzi prezydenta Ilhama Alijewa, który nazwał Ismaiłową

„wrogiem narodu”.

Mimo nieustannej presji ze strony rządzących Ismaiłowa kontynuowała pracę

i trenowała nowe pokolenie dziennikarzy śledczych. Podczas szkoleń przekonywała,

że dziennikarzem śledczym może być każdy – wystarczy zapał, odrobina umiejęt-

ności dziennikarskich i gotowość do ciężkiej, żmudnej pracy.

W 2012 roku Ismaiłowa opublikowała jeden ze swoich najgłośniejszych materia-

łów śledczych, który ujawnił, że za zarejestrowaną w Wielkiej Brytanii fi rmą, której

rząd ofi cjalnie przyznał lukratywny kontrakt na wydobycie złota w zachodniej części

Azerbejdżanu, stoi nie kto inny jak rodzina samego prezydenta Ilhama Alijewa.

Lokalni mieszkańcy, którzy z uwagi na postępujące prace wydobywcze stracili ziemię

bez należytych kompensacji, za swoją niedolę winili Brytyjczyków i nieświadomi

niczego całą nadzieję na pomoc pokładali w prezydencie.

Mimo presji ze strony władz

Ismaiłowa kontynuowała pracę

i trenowała nowe pokolenie

dziennikarzy śledczych.

Page 96: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

Publicystyka i analizy Anna Żamejć, Gdy liczy się tylko prawda96

Więzienie

Czas w więziennej celi Ismaiłowa spędza na pisaniu, tłumaczeniu i… śpiewaniu

operowych arii. Mimo surowego wyroku zapowiada, że broni – pióra – składać nie

zamierza. Pół żartem, pół serio mówi, że wykorzysta pobyt w więzieniu do zbadania

korupcji w systemie penitencjarnym. Zza krat zdążyła już opublikować komentarz

w prestiżowym amerykańskim dzienniku „Th e Washington Post”: List z więziennej

celi. Pisze w nim, że pora budować nową rzeczywistość, w której „mówienie prawdy

nie będzie wymagało odwagi”.

Dla Emina Millego, azerskiego dysydenta i dyrektora niezależnej internetowej tele-

wizji Meydan z siedzibą w Berlinie, Ismaiłowa, z jej bezkompromisowością i odwagą,

jest bohaterką i „symbolem wolności represjonowanych w Azerbejdżanie mediów”.

– W każdym normalnym państwie prawa materiały z dziennikarskich śledztw

Chadidży byłyby podstawą do policyjnego dochodzenia, a może nawet pozbawienia

prezydenta immunitetu i aresztowania. W Azerbejdżanie jest na odwrót – za kratki

trafi ają ci, którzy wyciągają na światło dzienne nadużycia władzy – komentuje Milli.

Anna Żamejć jest dziennikarką, pracowała między innymi dla Radia

Swoboda i organizacji People in Need.

Page 97: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

Pociąg na LitwęPociąg na LitwęZbigniew Rokita

Warszawa, uzależniając polepszenie relacji z Wilnem od spełnienia postu-

latów Akcji Wyborczej Polaków na Litwie, dała się wciągnąć w wewnątrzli-

tewską grę. Tymczasem Waldemar Tomaszewski często nie jest sojusznikiem

polskich władz.

Nie wiadomo, w jakim stopniu polskie władze są świadome sytuacji, w której się

znalazły, ale na pewno jest ona trudna: niełatwo teraz zacząć prowadzić pragmatycz-

ną politykę i przestać wspierać Waldemara Tomaszewskiego, unikając jednocześnie

oskarżeń o zdradę mniejszości polskiej. Do polskiej opinii publicznej przebił się już

przekaz o uciskanych Polakach. Tymczasem na Litwie niewielu naszych rodaków

uznaje wprowadzenie dwujęzycznych tabliczek z nazwami miejscowości czy orygi-

nalnej pisowni nazwisk za priorytety. Wszystko wskazuje na to, że spełnienia żądań

AWPL nie chcą nie tylko czołowe partie litewskie, ale także sama Akcja. Owa gra,

w którą wciągnięto Warszawę, to skomplikowana układanka.

Wielki zwykły człowiek

Pierwszym elementem układanki jest lider AWPL. Waldemara Tomaszewskiego,

prezesa Akcji Wyborczej Polaków na Litwie, wielu litewskich Polaków nazywa „wo-

dzem” – jedni robią to z szacunku, inni z przekąsem. Pięćdziesięcioletni europoseł

często cytuje Biblię, przemówienia lubi kończyć hasłem „Szczęść Boże”. Oskarżając

Wilno o łamanie praw człowieka, karmi miejscowy stereotyp litewskiego Polaka.

„Nowa Europa Wschodnia” poprosiła go o komentarz podczas przygotowywania

reportażu, aby przedstawić jego stanowisko, niestety odmówił.

W wileńskich kawiarniach Tomaszewskiego nazywa się czasem agentem Kremla.

Ludzie lubią wypominać mu prokremlowskie wypowiedzi i jego przeszłość – służ-

bę wojskową odbywał w radzieckim Murmańsku, który wówczas był zamkniętym

portem okrętów atomowych; to u wielu budzi podejrzenia.

„Wódz” pogłębia te obawy. Na przykład 9 maja 2014 roku, gdy rozwijał się konfl ikt

na wschodzie Ukrainy, paradował z przypiętą do klapy marynarki wstążką gieorgi-

jewską. W swoich wypowiedziach lider ugrupowania uważanego przez Warszawę

Page 98: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

Reportaż Zbigniew Rokita, Pociąg na Litwę98

za de facto „polską partię” często daleki jest od warszawskiej narracji: na przykład

owego 9 maja potępił protesty na Majdanie.

Dziennikarz portalu Znad Wilii i litewski Polak Antoni Radczenko nazywa takie

zachowanie grą.

– Tomaszewski może zjawić się razem

z ambasadorem Rosji na obchodach „wyzwo-

lenia” Kłajpedy przez armię radziecką, a dzień

wcześniej być na rocznicy poświęconej upa-

miętnieniu żołnierzy Armii Krajowej – mówi

Radczenko. – Jest odzwierciedleniem swego

elektoratu, który składa wieńce przy mauzoleum marszałka Józefa Piłsudskiego oraz

śpiewając hymn Związku Radzieckiego, obchodzi Dzień Armii Czerwonej.

Zdaniem dziennikarza postawa Tomaszewskiego to koniunkturalizm. I rze-

czywiście: wraz z zacieśnianiem sojuszu z mniejszością rosyjską „wódz” coraz

częściej odwołuje się do symboliki radzieckiej i kremlowskiej. Dla AWPL rok 2009

był przełomem: ze stosunkowo marginalnej partii ugrupowanie przekształciło się

w jedną z liczących się sił. Tomaszewski zaprosił wówczas na „polskie” listy litew-

skich Rosjan. Udało się: partia w 2009 i 2014 roku wprowadziła swoich ludzi do

Parlamentu Europejskiego, a kiedy w 2012 roku Tomaszewski zastosował ten sam

zabieg przed krajowymi wyborami do Sejmasu, po raz pierwszy w historii jego

ugrupowanie przekroczyło próg wyborczy (przez pewien czas AWPL współtwo-

rzyła nawet koalicję rządzącą).

A jest o co się starać: Polacy i Rosjanie to liczące się na Litwie siły. Razem z innymi

narodami słowiańskimi stanowią 14 procent ludności kraju (Polaków jest nieco wię-

cej niż Rosjan), a w samym Wilnie – ponad 30 procent. Na Wileńszczyźnie odsetek

ludności polskiej miejscami przekracza 80 procent.

– Tomaszewskiemu udało się przemycić do litewskiej debaty kwestie światopo-

glądowe. Przerzuca tematy z Polski – gender, aborcja, in vitro – twierdzi Radczenko.

– Na Litwie Kościół jest bardziej liberalny niż AWPL, a konserwatyści skupiają się

na innych sprawach.

Litery prawa

Drugim elementem w układance są postulaty AWPL. Akcja istnieje, ponieważ

walczy, aby mniejszość polska na Litwie nie była dyskryminowana. Partia starała

zmienić się w ogólnolitewską, odejść od problemów mniejszości, ale eksperyment

się nie powiódł, Litwini jej nie zaufali – wielu w Tomaszewskim widzi nowego

Lucjana Żeligowskiego. Ugrupowanie skazane jest więc na kilka procent poparcia

Wielu Litwinów obawia się, że

może dojść do powtórki „buntu”

Żeligowskiego – na przykład

w razie rozpadu Unii Europejskiej.

Page 99: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

99Zbigniew Rokita, Pociąg na Litwę Reportaż

i trwanie przy swoich postulatach. Partia od lat domaga się od Wilna rozwiązania

dwóch spraw: wprowadzenia dwujęzycznych tabliczek z nazwami ulic i miejscowo-

ści tam, gdzie dominuje mniejszość narodowa, oraz oryginalnego zapisu nazwisk

w dokumentach (w alfabecie litewskim nie ma niektórych polskich liter, stąd imiona

i nazwiska się transkrybuje).

Zdaniem sygnatariusza aktu niepodległości Litwy i dziennikarza Rimvidasa Valatki

symboliczne postulaty AWPL dla ludzi są jednak najczęściej nieistotne. Zgadza się

z nim publicysta i badacz mniejszości polskiej na Litwie z wileńskiego Uniwersytetu

im. Michała Römera Giedyminas Kazėnas.

– Tabliczki i pisownia nazwisk nie są tak ważne. Tematy te służą AWPL, która

podkręcając sprawę dyskryminacji, mobilizuje swój elektorat – tłumaczy Kazėnas.

Opinie te potwierdzają rezultaty badań Instytutu Spraw Publicznych z 2013 roku.

Wynika z nich, że trzy czwarte litewskich Polaków nie spotkało się nigdy z przejawami

dyskryminacji, a 82 procent z nich darzy Litwinów sympatią. To dwie różne sprawy:

zgoda Litwinów na tabliczki i nazwiska oraz poczucie bycia dyskryminowanym.

Tabliczki i nazwiska to kwestie na tyle symboliczne, że często z perspektywy Polski

wydają się ważniejsze niż dla osoby od dziesięcioleci żyjącej na Litwie.

– Gdyby sejm litewski przyjął symboliczne postulaty AWPL, ta na krótko by się

wzmocniła, ale trudno powiedzieć, czy nie byłby to krótkotrwały sukces i jak poto-

czyłyby się losy ugrupowania – twierdzi Radczenko.

Litwini nie spełniają jednak tych postulatów,

obawiając się swoich wyborców – twierdzi histo-

ryk Alfredas Kulakauskas. Dodaje, że wielu boi

się, iż jeśli Polacy dostaną palec, będą chcieli całą

rękę: zaczną domagać się wprowadzenia drugiego

języka państwowego, o swoje prawa upomnieć

mogą się też Rosjanie.

Ponadto ten klincz jest na rękę partiom litewskim: te ostatnie mobilizują swój

elektorat, ostrzegając przed zagrożeniem ze strony Polaków i Rosjan. Tort został

podzielony. Wydaje się, że Tomaszewskiemu wcale nie zależy na rozwiązaniu

„mniejszościowych problemów”, ponieważ AWPL nie ma szans na przekształcenie

się w partię ogólnolitewską, musi więc wciąż zajmować się problemami mniejszości,

a te – muszą być nierozwiązane.

Można przypuszczać, że gdyby AWPL wypadła z polityki, wówczas rządzący na

Litwie dopiero mogliby spełnić jej symboliczne postulaty.

Skoro jednak Akcja skupia się na symbolicznych postulatach, które dla litew-

skich Polaków nie są tak istotne – dlaczego zdobywa ich głosy? Są co najmniej dwie

przyczyny.

Wilno często kieruje się raczej

emocjami niż rozumem – nawet

jeśli nie chcemy litewskiej

postawy usprawiedliwiać,

powinniśmy ją zrozumieć.

Page 100: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

Reportaż Zbigniew Rokita, Pociąg na Litwę100

– Na Litwie granice gmin pokrywają się często z granicami dawnych kołchozów.

W rezultacie ludzie się znają i łatwo kontrolować proces wyborczy, dzwonić do

sąsiadów i naciskać, aby zagłosowali – twierdzi Giedyminas Kazėnas.

Publicysta dodaje, że rządzący w samorządach dwóch rejonów AWPL ma wiele

instrumentów nacisku na miejscowych wyborców – o łamaniu prawa wyborczego

świadczą liczne skargi, szczególnie z ostatnich wyborów samorządowych. Kazėnas

podkreśla, że problemem jest „pranie mózgów”: ludzie często głosują na AWPL,

wierząc, że to dobry wybór, choć decyzję podejmują, mając ograniczony dostęp

do informacji (Akcja w różnym stopniu kontroluje większość polskich czasopism).

Wilno jest już bardziej niezależne, tam na Akcję głosują ci, którzy rzeczywiście

popierają ugrupowanie.

Niezwiązani z AWPL przedstawiciele mniejszości polskiej opowiadają mi, że „polska

partia” w rejonach wileńskim i sołecznickim kontroluje też wiele miejsc pracy: szkoły,

szpitale i tym podobne. Wymieniają liczne przypadki, gdy wzywano na dywanik

ich krewnych, sugerując, że niezgodna z linią partii działalność publiczna danego

litewskiego Polaka może doprowadzić do zwolnienia jego brata czy matki z pracy.

Kulakauskas zwraca uwagę też na inną przyczynę:

– Wielu utożsamia AWPL z mniejszością polską, głosują więc po prostu na swo-

ich – tłumaczy. – A ugrupowanie to pokazuje potem swoje dobre wyniki i mówi,

że ludzie ich popierają, ponieważ są dyskryminowani.

To ślepe koło.

Jedynym niesymbolicznym problemem dotyczącym mniejszości polskiej, któ-

ry akcentuje AWPL, jest reforma oświaty. Wcześniej w polskich szkołach prawie

wszystkich przedmiotów nauczano po polsku. Jednak gdy w 2011 roku wprowadzono

reformę, zmienił się program i nauczyciele z dnia na dzień musieli przejść na litewski,

również w tym języku należy teraz zdawać maturę. Problemem jest brak odpowied-

niego okresu przejściowego, a ten jest potrzebny: uczniowie w szkołach mniejszości

muszą opanować mnóstwo nowych pojęć, których uczyli się po polsku – na przykład

cięciwa łuku czy bakteria paciorkowca. Ten problem pomógł AWPL w 2012 roku

wreszcie przekroczyć parlamentarny próg wyborczy. Rozwiąże go jednak pewnie

czas, a nie politycy: najmłodsze roczniki od początku uczą się według nowych reguł.

Histeria Obojga Narodów

Stosunek Litwinów do Polski i Polaków jest kolejnym elementem układanki –

tłumaczy on, dlaczego Wilno nie chce dla świętego spokoju przyznać mniejszości

polskiej większych praw. AWPL doprowadziła do sytuacji, w której Warszawa

nie może już zignorować symbolicznych postulatów – stała się zakładnikiem ich

Page 101: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

101Zbigniew Rokita, Pociąg na Litwę Reportaż

i rozgrywki wewnątrzlitewskiej. Warszawa musi wspierać AWPL w jej często uro-

jonych postulatach, a Wilno nie chce tym bardziej ustąpić, skoro większy sąsiad

stawia mu stanowcze warunki.

– Litwa boi się Polski, ale inaczej niż Polska boi się Rosji – mówi Kazėnas. –

Obawiamy się dominacji kulturowej, żądania wprowadzenia polskiego jako drugiego

języka państwowego i tak dalej. Litwini czują urazę wobec Polski w związku z trudną

wspólną historią.

Dlaczego? Dla wielu z  nich argu-

ment o wspólnym imperium brzmi tak,

jak w uszach Polaka brzmiałyby słowa

Rosjanina: „W XIX wieku Polacy i Rosjanie

stworzyli imperium rozciągające się od

Białegostoku po Alaskę, byliśmy potężni!”.

Ważne jest też wspomnienie polskiego

separatyzmu. Jesienią 1990 roku na południowo-wschodniej Litwie, na zamieszka-

nym w większości przez Polaków obszarze nieco większym niż Osetia Południowa,

separatyści jednostronnie utworzyli autonomię. W reakcji na akt niepodległości

Wilna „polscy działacze” zadeklarowali lojalność Moskwie. Po roku państwowość

Litwy się umocniła i udało się rozpędzić autonomistów, ale wielu Litwinów wciąż

obawia się, że żądania litewskich Polaków mogą przerodzić się w kolejny separatyzm.

– Nieliczni Polacy chcą zrozumieć naszą optykę – tłumaczy Alfredas Kulakauskas. –

Wielu Litwinów boi się, że Polska zamierza zająć miejsce Związku Radzieckiego.

Kulakauskas dodaje, że na Litwie silna jest pamięć o „buncie” Żeligowskiego

i przyłączeniu Wilna do Polski w 1920 roku.

– Wielu obawia się, że może dojść do powtórki, na przykład w razie rozpadu

Unii Europejskiej. Takie opinie nie są wygłaszane publicznie, ale można je usłyszeć

prywatnie – twierdzi Kulakauskas. – Litwini czują się pogardzani, wiele razy bali

się słów Radosława Sikorskiego.

Potwierdzają to badania. Przeprowadzona na zlecenie litewskiego portalu inter-

netowego Delfi .lt w kwietniu 2013 roku sonda pokazała, że Polska była najmniej

lubianym sąsiadem Litwy. Raport Instytutu Spraw Publicznych także nie jest opty-

mistyczny (przeprowadzony tuż przed Majdanem). Okazuje się, że o ile niemal co

drugi Polak darzy Litwinów sympatią, o tyle zaledwie co czwarty Litwin tę sympatię

odwzajemnia.

Spróbujmy włożyć litewskie okulary i wyobraźmy sobie, że we własnym kraju

mamy taki „problem” z mniejszością rosyjską, jak Litwini z polską. Załóżmy, że

Rosjaninem jest co piętnasty obywatel Polski oraz co szósty mieszkaniec Warszawy;

że dwadzieścia pięć lat temu mniejszość rosyjska podjęła próbę separatystycznego

Polską politykę wobec Wilna określił

Donald Tusk, mówiąc, że relacje

między Polską a Litwą będą tak

dobre, jak dobre są relacje państwa

litewskiego z polską mniejszością.

Page 102: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

Reportaż Zbigniew Rokita, Pociąg na Litwę102

przewrotu, a sto lat temu zbrojnie odebrała nam stolicę; że można mieć wątpliwości,

czy lider rosyjskiej mniejszości popiera raczej Moskwę czy Warszawę. Dodajmy do

tego żądania – często stanowczo formułowane – kremlowskich polityków o przy-

znaniu kolejnych praw rosyjskiej mniejszości.

Doświadczenia historyczne kładą się cieniem na stosunkach polsko-litewskich,

często Wilno kieruje się raczej emocjami niż rozumem – nawet jeśli nie chcemy

usprawiedliwiać litewskiej postawy, powinniśmy ją zrozumieć.

Wąsy w Ostrej Bramie

Ostatnim elementem układanki jest stosunek Litwinów do przedstawicieli mniejszo-

ści polskiej. Ten często jest negatywny. Według raportu Instytutu Spraw Publicznych

Litwini w większości ról społecznych – na przykład zięcia czy szefa – chętniej wi-

dzieliby Rosjanina niż Polaka. Stereotyp litewskiego Polaka jest następujący: musi

mieć wąsy, słucha rosyjskiej popsy, jest ultrakatolikiem, skarży się na swój los oraz

nie zna ani litewskiego, ani polskiego – mówi po tutejszemu. Wielu twierdzi nawet,

że litewscy Polacy to spolonizowani Litwini.

– Na Litwie istnieją dwa polskie narody: jeden w rejonach wileńskim i sołecznickim,

drugi w Wilnie – twierdzi Rimvidas Valatka. – Pierwsi oglądają rosyjską telewizję,

trzeba ich dopiero przekonać do Unii Europejskiej.

I rzeczywiście: „radziecka” retoryka Tomaszewskiego nie przeszkadza znacznej

części litewskich Polaków, bo w ten sposób „wódz” wyraża ich poglądy. Większość

z nich czyta wyłącznie rosyjską prasę, ogląda rosyjską telewizję i jest przesiąknięta

moskiewską propagandą. Poparcie polityki Putina jest więc naturalne.

– Wstążka gieorgijewska Tomaszewskiego zrobiła dużo dobrego – mówi Valatka. –

Gdy Litwini zobaczyli, że część Polaków krytykowała lidera AWPL za ten gest,

zorientowali się, iż nie wszyscy Polacy są tacy sami.

To problem: Litwini często utożsamiają mniejszość polską (a więc też jej poglądy)

ze stanowiskiem AWPL. Ludzie nie wiedzą, że znaczna część Polaków to ludzie

wykształceni, swobodnie mówiący po litewsku, zajmujący prestiżowe stanowiska.

Nie starają się „równać” do rodaków w Polsce, nie mają kompleksów.

– Polskość kreowana i konserwowana przez AWPL szkodzi mniejszości polskiej

wizerunkowo, ale też sprawia, że bycie Polakiem jest mniej atrakcyjne – mówi

Antoni Radczenko.

Dziennikarz dodaje, że taka polskość kojarzy się właśnie z wąsami i Ostrą Bramą,

hamuje rozwój kultury polskiej na Litwie, a przez to ta wymiera.

Wszystkie elementy układanki połączyły się w 2011 roku przy Ostrej Bramie,

gdy przemawiał tam ówczesny premier RP Donald Tusk: powiedział wówczas, że

Page 103: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

103Zbigniew Rokita, Pociąg na Litwę Reportaż

stosunki między Polską a Litwą będą tak dobre, jak dobre są relacje państwa litew-

skiego z polską mniejszością. Warszawa dała się wpędzić w pułapkę, z której trudno

znaleźć wyjście, ponieważ nie wydaje się, aby spełnienie symbolicznych postulatów

AWPL było komukolwiek w Sejmasie na rękę.

Polacy nie są jednak w beznadziejnej sytuacji: można zrobić coś więcej, niż czekać

i całą winę zrzucać na Wilno. Warszawa musi uświadomić sobie, że walka nie toczy

się przede wszystkim o prawa Polaków na Litwie, ale o ich umysły – szczególnie

ludności rejonów sołecznickiego i wileńskiego. Nie chodzi o przekonanie ich do

Litwy bądź Polski, ale o przekonanie ich do Unii Europejskiej w ogóle – alternaty-

wą jest Rosja, w stronę której często się kierują. Tamtejsza ludność ogląda rosyjską

telewizję również dlatego, że nudzi ich nieatrakcyjna oferta TV Polonia. Warszawa

powinna stworzyć nową stację polonijną, która pokazywać będzie żywą i ciekawą

kulturę polską, przez co zdobędzie nowe narzędzie soft power i przekona do siebie

nieprzekonanych – zamieszkane przez Polaków na Litwie wioski to uskok cywiliza-

cyjny. Czas ucieka, niebawem oddalą się one od Europy jeszcze bardziej.

Można też wykonać jeszcze prostsze ruchy: na przykład uruchomić połączenie

kolejowe między Warszawą i Wilnem. Wystarczy wejść na stronę internetową PKP,

aby przekonać się, że po dwudziestu pięciu latach niezależności obu krajów każdego

dnia Polacy mają cztery możliwości dostania się na Litwę koleją: trzeba przesiadać się

od trzech do sześciu razy, a podróż na odcinku o długości trasy Wrocław-Rzeszów

zajmuje od czternastu do ponad dwudziestu godzin.

Rozwiązanie wielu problemów zajmie jeszcze lata, ale pociąg może kursować już

teraz.

Page 104: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

KUBA BENEDYCZAK: Określenie „sy-

ryjska opozycja” dotyczy skompliko-

wanego konglomeratu różnych grup.

Czy podobnie jest z „prorosyjskimi

separatystami”?

DENIS KAZAŃSKI: Bez wątpienia nie

tworzą oni monolitu. Tak naprawdę

„separatystów” powinniśmy nazywać

irredentystami, ponieważ dążą do

przyłączenia części Ukrainy do Rosji.

Wśród nich są komuniści łączący wiarę

w komunizm i rosyjskie imperium, ul-

trasi z prawicy, na przykład czarna sot-

nia lub prawosławni fundamentaliści,

głoszący złączenie prawosławnych kra-

jów w federację z centrum w Moskwie.

Są też monarchiści, odwołujący się do

przedrewolucyjnej ojczyzny rządzonej

przez cara.

Łączy ich słabe wykształcenie. Oczy-

wiście, niektórzy liderzy rozumieją idee,

które głoszą, ponieważ studiują rosyjskich

ideologów, zwłaszcza twórców russkogo

mira. Ale większość kupiła propagandę

odbudowy rosyjskiego imperium, zdolnego

wywołać strach na całym świecie. Między

tymi grupami doszło jednak do konfl iktu,

ponieważ miejsce ideologii zajęły para-

kryminalne konfl ikty wewnętrzne, przede

wszystkim między dowódcami polowymi.

Dodatkowo ujawniły się grupy nieuznające

ani Donieckiej, ani Łuhańskiej Republiki

i walczące przeciwko ich strukturom –

na przykład Kozacy czy ruch Noworosji.

W ramach konfl iktów wewnętrznych

ludzie ci rozprawiali się ze sobą bardziej

brutalnie niż z Ukraińcami.

Podkreśla Pan różnice ideologiczne.

Ale czy separatyści to ludzie ideowi,

z ugruntowaną wizją i długookreso-

wym planem?

To zależy. Są wśród nich fanatycy,

choćby Igor Striełkow i osoby, które na

początku przybyły z nim do Doniecka.

Ale rzeczywiście, mamy też planujących

robić interesy w Rosji przedsiębiorców

czy urzędników, którzy najpierw byli

odpowiedzialni za zorganizowanie refe-

rendum, a teraz oczekują na swój feudalny

przydział – teren, na którym zdobędą

władzę absolutną i nikt im nie będzie

rozkazywał. Wielu z nich to także ludzie

Wiktora Janukowycza, którzy obser-

wowali, jak narodowa fala zmiotła ich

przywódcę. Ci ostatni postanowili więc

zagarnąć choćby dwie republiki, choć ich

interesy często ścierają się z interesami

prawosławnych fanatyków, dążących do

stworzenia państwa religijnego.

Wezmą cię do piwnicy i zastrzeląWezmą cię do piwnicy i zastrzeląZ Denisem Kazańskim, ukraińskim publicystą i ekspertem ds. separatyzmu donbaskiego, rozmawia Kuba Benedyczak

Page 105: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

105Wezmą cię do piwnicy i zastrzelą – z D. Kazańskim rozmawia K. Benedyczak Rozmowa

Fanatycy to Noworosja?

Próbuje Pan logicznie uporządkować

coś, co ze swojej istoty jest nielogiczne.

W Doniecku i Łuhańsku wszystko ule-

ga przemieszaniu, a większości ludzi

nie w głowie twórcze koncepcje. Wielu

Rosjan wierzy w państwo jak w Boga. Nie

rozumieją, że idealna Rosja nie tylko nie

istnieje, ale byłaby państwem nieludzkim,

jej mieszkańcy nie posiadaliby praw. Na

Krymie aresztowano Giennadija Basowa,

lidera partii Rosyjski Blok, od lat wystę-

pującej za przyłączeniem do Rosji. To oni

stworzyli wspierającą aneksję samoobronę

Krymu. I okazało się, że człowiek, który

własnymi rękami pomógł Rosji, nie jest

jej już potrzebny – zostawmy na boku

to, czy przyjął łapówkę, o którą się go

oskarża, czy nie. Nawet „ohydni bande-

rowcy”, pod których adresem wygłaszał

antykonstytucyjne hasła, nie zabili go ani

nie wsadzili do więzienia.

To religijna wiara w Rosję czy Związek

Radziecki?

Znowu wszystko zależy od tego, o kim

mówimy. Striełkow jest monarchistą,

dlatego macha fl agą Rosji. Stalinowcy

wznoszą hasła restauracji ZSRR. Nie

ma jednak między nimi wielkiej różnicy.

Chodzi wyłącznie o imperium.

Widzi Pan w psychice liderów obydwu

republik coś wspólnego?

Oczywiście. Są pozbawieni zasad, wcześ-

niej piastowali nieistotne stanowiska we

władzach i najczęściej wiązali się z klanami

z Doniecka. Igor Płatnicki był działaczem

związków zawodowych i członkiem Partii

Regionów; Denis Puszylin z ramienia ruchu

MMM kandydował do Rady Najwyższej

Ukrainy; Andriej Purginow funkcjono-

wał na marginesie życia politycznego.

Gdy pojawiło się zapotrzebowanie na

wykonawców, oni na taką rolę ochoczo

przystali. Wszyscy ideowcy lub fanatycy

zostali odsunięci, wygnani, aresztowani

albo zabici. Obecni liderzy, jeśli otrzymają

rozkaz wywieszenia ukraińskiej fl agi,

zrobią to. Tak samo postąpią z rosyjską.

Jak ludność cywilna na terenach

kontrolowanych przez separatystów

odnosi się do Kremla? Wydaje się, że

mimo pomocy płynącej z Moskwy

separatyści nie mogliby utrzymać się

tak długo bez wsparcia miejscowych.

W republikach doszło do „miękkiej”

czystki etnicznej, nie tak ostrej jak w by-

łej Jugosławii. 90 procent mieszkańców

Donbasu popierających przynależność

do Ukrainy wyjechała, ponieważ zaczęły

się nad nimi sądy. Niektóre osoby zostały

zabite, między innymi kilku moich zna-

jomych. Porywano ludzi z ulicy, potem

porzucano w rowach i piwnicach. Mogli

donieść na ciebie sąsiedzi, a policja zabrać

cię w każdej chwili. Ci, którzy zostali,

faktycznie popierają albo ideę Noworosji,

albo przyłączenie do Rosji. Obecnie jed-

nak ci ludzie są potwornie rozczarowani

i wściekli na wszystkich. Ukrainy, „faszy-

stowskiej junty”, nienawidzą od początku,

ale rozumieją również, że republiki to

bandyckie twory. Nienawidzą Puszylina

i Aleksandra Zacharczenki, czują się

Page 106: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

106 Rozmowa Wezmą cię do piwnicy i zastrzelą – z D. Kazańskim rozmawia K. Benedyczak

oszukani. Pozostała im nadzieja związana

z Rosją i Władimirem Putinem – okłamuje

się ich więc, że dojdzie do referendum

i zjednoczenia. Moim zdaniem, oni już

wiedzą, że do tego nie dojdzie, ale mamią

się tą wizją.

Putin ich porzucił?

Tak, bo, gdyby naprawdę chciał przy-

łączyć Donieck i Łuhańsk, wprowadziłby

wojska jeszcze w marcu 2014 roku i zajął je

bez walki – tak samo jak Krym. Nie byłoby

wtedy wojny. Ukraińska armia jeszcze nie

istniała, a państwo było w rozkładzie. Putin

wsadził ludność republik jak chomika do

klatki, rozpoczął eksperyment. Powiedział:

„Idźcie na referendum, przyłączymy was

jak Krym”. Więc poszli, ale zostali oszukani,

nikt ich nie przygarnął. Następnie Putin

przysłał im czołgi i karabiny. Mówiąc

o obronie ludności rosyjskiej, wpędził ją

w wojnę. Przecież nie zniszczył Lwowa

ani Kijowa, tylko Donieck i Łuhańsk.

A rosyjskie kanały pokazywały stosy

trupów, mówiąc: „zobaczcie, do jakich

potworności tam dochodzi”.

Moskwa kontroluje separatystów?

Tak, znajdują się pod całkowitą kontrolą

Kremla. Ten, kto nie wykonywał rosyjskich

rozkazów, został odsunięty. Jak zresztą

mieliby uniezależnić się od Moskwy, jeśli

80 procent budżetu Donieckiej Republiki

stanowią rosyjskie pieniądze? Powiedział

o tym sam Aleksandr Chodakowski, do-

wódca polowy, w wywiadzie dla petersbur-

skiego serwisu Fontanka.ru. Bez pieniędzy

z Kremla władze DRL i ŁRL pozbawione

będą pomocy humanitarnej oraz środków

na broń, produkty spożywcze i wypłatę

emerytur.

A czy z kolei władze republik kon-

trolują podległe sobie terytorium?

Kontrolują w taki sposób, w jaki kon-

trolę sprawuje administracja okupan-

ta. Posiadają uzbrojone bataliony, które

oczyściły tereny z grup konkurencyjnych,

takich jak Kozacy. Jeśli im zapłacisz, jesteś

bezpieczny.

W artykule dla „Bloomberg Bussines”

użył Pan określenia Russian Volunteers.

Rzeczywiście są to ochotnicy czy wy-

soko wykwalifi kowani wojskowi?

Nie wszyscy, ale wielu Rosjan dobro-

wolnie przyjechało walczyć, gdy w te-

lewizji zobaczyli rodaków zamordowa-

nych w Donbasie. Pokazano na przykład

ukrzyżowanego rosyjskiego chłopca czy

wymordowaną przez wojska ukraińskie

wieś. Te kłamliwe informacje wywołały

pierwszą falę ochotników służących za

mięso armatnie. Większość z nich wróciła

już do domów, rozumiejąc, do czego to

wszystko zmierza. W rosyjskiej prasie

znaleźć można niejeden wywiad z tymi

ludźmi. Oczywiście, do zbuntowanych

republik przyjechało wielu najemników, ale

oni obejmowali dowództwo. Im wszystko

jedno, gdzie walczą. Wcześniej strzelali

w Gruzji, teraz większość wyjechała do

Syrii.

Zapadły Panu w pamięć konkretne

narodowości?

Page 107: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

107Wezmą cię do piwnicy i zastrzelą – z D. Kazańskim rozmawia K. Benedyczak Rozmowa

Abchazowie i Czeczeńcy. Ale oni też

wyjechali. Przybyli, aby wykonać kon-

kretne zadanie bojowe, na przykład zająć

lotnisko w Doniecku.

Kto bierze odpowiedzialność za po-

litykę socjalną w republikach? Przecież

i tam trzeba posłać dzieci do szkół,

zapewnić publiczny transport, wypłacić

emerytury. Jak to działa?

W minimalnym stopniu, ale działa

i w większości fi nansuje to Rosja. Po części

emerytury – nieregularne i bardzo niskie

– wypłaca Ukraina. Ten, kto zarejestrował

się jako przesiedleniec, jeździ do Charkowa

i pobiera emeryturę. Z wypłatami w ko-

palniach jest bardzo trudno, w niektórych

od roku nie widziano pensji. Nie mam

pojęcia, skąd ludzie biorą pieniądze na

życie. Niestety, sami są sobie winni. Wiedzą,

że nie ma sensu organizować protestów,

ponieważ do kogo mieliby je kierować? Do

Petra Poroszenki, skoro sami oddzielili się

od Ukrainy? Do Putina, skoro formalnie

nie wchodzą w skład Federacji Rosyjskiej?

Do swoich? Po pierwsze, Zacharczenko

nie ma pieniędzy. Po drugie, wyjdziesz

protestować, to cię zabiją. Stworzono

do tego formacje zbrojne. Na Ukrainie

można manifestować, strajkować lub bić

się z policją, i nikt cię dziś nie zastrzeli.

Nawet w Rosji można protestować –

prawdopodobnie cię aresztują, ale mimo

wszystko można. A w obydwu republikach

nie funkcjonuje ani państwo, ani prawo,

ani sądy. O losie zatrzymanego decyduje

opinia dowódcy. Wezmą cię do piwnicy

i zastrzelą.

Czy dysponujemy jakimikolwiek

danymi na ten temat?

Nie jesteśmy w stanie stwierdzić, co

tam się dzieje, ponieważ nikt nie pro-

wadzi statystyk, znamy jedynie epizody.

W internecie jest ich mnóstwo. Od ob-

ciętej głowy w Doniecku, którą kijami

grają uczestnicy „zabawy”, do trupów

poukrywanych w nieznanych miejscach.

W mediach społecznościowych co chwila

pojawiają się ogłoszenia o zaginięciach:

„Człowiek wyjechał z miasta Y do miasta X

i nie dojechał. Pomóżcie!”. Jego samochód

również przepadł bez śladu. I do kogo

dzwonić? Niby istnieje policja, ale to nie

policja, tylko uzbrojeni bandyci. Jeszcze

raz powtarzam: mieszkańcy republik

zgotowali sobie ten los własnymi rękami

i nie ma dla nich nadziei.

Na co więc czekają tamtejsi ludzie?

Każda zbiorowość ma wspólne cele

– Polacy czekali na wejście do Unii

Europejskiej, w Kijowie czekacie na

zakończenie wojny, a oni?

Wierzą, że Putin ich przygarnie – wy-

gra wojnę w Syrii, a wtedy inne kraje mu

na to pozwolą. Tłumaczymy im: „Głupi

jesteście, nikt was nie potrzebuje”. Po co

komu zniszczone terytorium? Przyłącza się

obszar bogaty, przyszłościowy, jak mający

dostęp do morza Krym, gdzie powstanie

baza wojskowa. A oni jakie mają zasoby?

Nie działają już kopalnie, nie funkcjonuje

przemysł, nie ma tam też ropy naftowej,

gazu ani metali.

Page 108: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

108

A węgiel? Komu sprzedają go dziś

funkcjonujące kopalnie?

Częściowo Rosji, a częściowo Ukrainie,

ponieważ dostawy gazu i ropy naftowej,

które otrzymuje Kijów, są niewystarcza-

jące. Wydobycie węgla stało się jednak

nierentowne jeszcze w czasach ZSRR.

Istnieje kilka perspektywicznych kopal-

ni, ale sumy, jakich wymaga regeneracja

separatystycznego regionu, powodują, że

całe przedsięwzięcie staje się nieopłacalne.

Skoro mówimy o kopalniach: co stało

się z donbaskim majątkiem Rinata

Achmetowa po wybuchu wojny?

W Doniecku własność Achmetowa stoi

nietknięta, pracują jego fabryki i kopalnie.

Kiedy w maju 2014 roku pojechałem do

Doniecka, obserwowałem tłum, któ-

ry poszedł ograbić dom Achmetowa.

Zacharczenko od razu wysłał tam ochronę.

Dogadali się, że oligarcha będzie płacił

podatki, a w zamian nikt go nie ruszy.

Dodatkowo Achmetow dostarcza repu-

blikom żywność i pieniądze, co nazywa

pomocą humanitarną. Tym samym nie

wspiera bezpośrednio terrorystów, ale

zabezpiecza im tyły. Chwali się, że ra-

tuje emerytów, aby nie pomarli z głodu.

Jednak dzięki temu terroryści oszczędzają

pieniądze, które później mogą wydać

na broń. Kiedy ja lub inni dziennikarze

piszemy, że jego działania to pomoc dla

terrorystów, przekupieni dziennikarze

i blogerzy krzyczą: „Jak wam nie wstyd,

chcecie zagłodzić niewinnych ludzi!”.

Formalnie więc nie można pociągnąć

Achmetowa do odpowiedzialności.

Do jakiego stopnia mamy w repu-

blikach do czynienia z katastrofą hu-

manitarną?

Sytuacja nieco się poprawiła po jesie-

ni 2014 roku, gdy faktycznie doszło do

zapaści. Obecnie pieniądze i żywność

wysyła Moskwa. Ludzie otrzymują mini-

malne pensje, pracują służby komunalne.

Sytuacja gorzej wygląda w miasteczkach

i na wsiach, gdzie tygodniami nie ma wody.

W porównaniu z okresem sprzed 2014

roku jest bardzo źle, ale ludzie nie głodują,

nie siedzą bez wody, światła i gazu.

Widzi Pan sposób na wyciągnięcie

regionu z zapaści?

Nie, bo problem nie leży w ekonomii,

a w psychologii. Ludzie musieliby najpierw

uświadomić sobie, gdzie popełnili błąd

i czego chcą. Region odrodzi się dopie-

ro, gdy krytyczna masa ludzi przeprosi

Ukrainę za to, że zginęły tysiące obywateli;

kiedy przyznają, że zaufali Putinowi, który

ich oszukał; kiedy uznają europejską drogę

za progres, a rosyjską za ślepy zaułek.

Na razie jednak powtarzają, że winne są

Ameryka, Zachód, junta i Żydzi. W ich

mniemaniu cały świat myśli tylko, jak tu

zniszczyć Donbas, a broni ich wyłącznie

Putin. Umrą z głodu, ale nie poddadzą

się „wrogowi”.

Napisał Pan: „Naddniestrzański wa-

riant rozwiązania konfl iktu w Donbasie

nie jest wcale najgorszy. O wiele gorszy

byłby karabaski”. Pogodził się Pan

z utratą Łuhańska i Doniecka przez

Ukrainę?

Rozmowa Wezmą cię do piwnicy i zastrzelą – z D. Kazańskim rozmawia K. Benedyczak

Page 109: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

109Wezmą cię do piwnicy i zastrzelą – z D. Kazańskim rozmawia K. Benedyczak Rozmowa

Jestem realistą: Rosja nie zwróci tych

ziem, tak jak nigdy nie zwracała innych

zagarniętych terytoriów. Poza tym, to

już nie to samo miejsce co przed wojną.

Uciekli stamtąd aktywiści społeczni, li-

berałowie, działacze LGBT – wszyscy,

którzy chcieli być częścią Ukrainy. I nie

wrócą. Ja też nie wrócę, nie chcę, aby

moje dzieci żyły w atmosferze ciągłego

strachu. Moi znajomi, którzy mieli własne

fi rmy, wyjechali, bo jak mają otworzyć

restaurację, sklep, fabrykę mebli czy pla-

stikowych okien, jeśli za pięć lat sytuacja

może się powtórzyć i wszystko im zabiorą?

Wyjechali na Ukrainę, mówiąc: „Będziemy

rozwijać biznes tam, gdzie ludzie chcą się

rozwijać, gdzie ludzie chcą zbliżyć się do

Europy”. Nie znam człowieka, który byłby

na tyle głupi, żeby inwestować pieniądze

w Łuhańsku i Doniecku. Dlatego Ukraina

straciła je na długie lata.

Ale jak wyobraża Pan sobie „wariant

naddniestrzański”? W innym artykule

porównał Pan koniec Doniecka do

obecnego Detroit. Zatem albo Detroit,

albo Naddniestrze?

Te dwa warianty nie są sprzeczne.

Naddniestrze oznacza ziemię niczyją,

gdzie nie istnieje żaden biznes, dochody

pochodzą z kontrabandy i skrawków

miejscowego handlu. Donbaski przemysł

w większości przestał istnieć, a zakła-

dy, które pozostały, nie mogą niczego

eksportować, ponieważ DRL i ŁRL nie

są uznawane przez większość świata.

Dlatego przemysł upadnie, a budynki

zostaną rozkradzione, tak jak w Detroit.

Poza tym w Detroit również doszło do

buntu biedoty – wówczas ludzie będący

lokomotywą gospodarki uciekli z mia-

sta w trosce o swoje bezpieczeństwo.

Wielki ośrodek przemysłowy popadł

w ruinę. Również z Doniecka najlepsza

część społeczeństwa uciekła do Moskwy,

Dniepropietrowska albo Unii Europejskiej.

Zjednoczenie obydwu separatystycz-

nych republik jest możliwe?

Ich mieszkańcy nie rozumieją, dlaczego

żyją oddzielnie. Sami walczyli o unieza-

leżnienie się od Ukrainy, ale dlaczego

ktoś rozdzielił dwa górnicze osiedla?

Po rozpadzie ZSRR rosyjska ludność

Ukrainy sprzeciwiała się tworzeniu gra-

nicy z Rosją, pytając, po co separować

rodziny. Obecnie granica oddziela ich

od Ukrainy, Rosji i  jeszcze od drugiej

republiki – trzy granice zamiast jednej.

Ludzie rozumieją, że bandyckie grupy

nie połączą ich w jedno państwo. Każda

chce zachować własne terytorium i go

nie odda, gdyż albo Zacharczenko, albo

Płotnicki musiałby się podporządkować.

Wracamy więc do początku rozmowy: nie

chodzi o ideę i obronę rosyjskojęzycznej

ludności, ale o zwykłe interesy watażków

wojennych.

Denis Kazański jest dziennikarzem tygodnika „Ukrajinśkij Tyżdeń”.

Page 110: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

Mosgaz – nie otwieraj nieznajomym!Mosgaz – nie otwieraj nieznajomym!Andrzej Goworski, Marta Panas-Goworska

U progu 1964 roku Moskwę ogarnęła panika. Mieszkańcy miasta drżeli na myśl,

że rozlegnie się dzwonek u drzwi i usłyszą złowieszcze: Mosgaz.

Na początku lat sześćdziesiątych XX wieku mieszkańcy Moskwy w końcu mogli

odetchnąć. Zaczęto właśnie oddawać chruszczowki – bloki z wielkiej płyty, i dziesiątki

tysięcy rodzin, dotychczas gnieżdżących się w komunałkach, otrzymały mieszkania.

Dla nich przeprowadzka do własnego „m” była skokiem cywilizacyjnym. Ponadto,

po denominacji pieniądza (1961 rok) nastąpiły lata koniunktury i moskwianie

za comiesięczne 100 rubli mogli zabezpieczyć byt (chleb kosztował 10 kopiejek)

i  jeszcze coś odłożyć (na przykład z myślą o zaporożcu – 1800 rubli). W oddali

działa się wielka historia. W 1961 roku Gagarin wzniósł się na orbitę i wraz z nim,

na skrzydłach narodowej dumy, unieśli się jego rodacy. Na krótko ściągnął ich na

ziemię kryzys kubański. Po załagodzeniu konfl iktu znów nastał czas prosperity i rok

1963 był jednym z bardziej pomyślnych w historii radzieckiej stolicy.

Zbrodnia à la russe

I do takiej Moskwy, po mieszczańsku zajętej swoimi sprawami, wdarł się Mosgaz.

20 grudnia 1963 roku około południa wszedł do nowo wybudowanego bloku przy

ulicy Bałtijskiej 4 i zapukał do przypadkowego mieszkania. Stojący po drugiej stro-

nie drzwi dziewięcioletni Wołodia Tiepłow spytał: kto to? Nieznajomy przedstawił

się jako pracownik stołecznych gazociągów – Mosgaz właśnie – chłopak wpuścił

go do środka. „Czy są dorośli?” – dociekał. „Tak, babcia – odrzekł Wołodia – leży

w drugim pokoju”. Łóżko kobiety było jednak puste. Jej wnuk zaaferowany wizytą

gościa zapomniał, że poprzedniego dnia staruszkę zabrało pogotowie. Rzekomy

pracownik gazowni przez chwilę kręcił się przy kuchence, obejrzał rury, zapisał coś

w notatniku i wyszedł. Okrążył ośmiopiętrowy budynek (według polskiej numeracji

siedmiopiętrowy, gdyż w ZSRR i Rosji parter oznacza się jako pierwsze piętro) i wszedł

od podwórza. Odwiedził kilka kolejnych mieszkań, aż trafi ł pod drzwi Sobolewów.

Wszedł dzięki Kosti, który ufnie zaprosił go do środka. Następnie, przekonawszy

się, że chłopak jest sam, wyciągnął zza pazuchy siekierę i spuścił ją na dziecko. Ciosy

Page 111: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

111Andrzej Goworski, Marta Panas-Goworska, Mosgaz – nie otwieraj nieznajomym! Historia

padały jeden za drugim. Mosgaz, gdy zamordował chłopca, zaczął przeczesywać

mieszkanie. Lista rzeczy, które przywłaszczył, oprócz zagrabionych 60 rubli, ma

w sobie coś przerażającego: męskie perfumy Szipr (warte 1 rubla i 35 kopiejek),

używane słoneczne okulary oraz dziecięcy, znoszony sweterek.

Matka Kosti stała w kolejce do sklepu meblowego, do domu wróciła przed pięt-

nastą. To, co tam odkryła, poraziło ją i nie była w stanie powiadomić milicji. Na jej

krzyki zareagowali sąsiedzi i wezwali stróżów prawa. Wraz z nimi do domu przy

Bałtijskiej 4 przyjechała młoda ofi cer Sofi a Fejnsztejn. Zabezpieczyła miejsce zbrodni

i postanowiła rozmówić się ze wszystkimi trzydziestoma rodzinami z bloku. Jak

się okazało, morderca zawitał do kilkunastu mieszkań. Mimo to nikt nie potrafi ł

szczegółowo opisać, jak wyglądał. Niewysoki, w płaszczu i rękawiczkach, których

nie zdejmował nawet podczas symulowanego przeglądu instalacji gazowej. Kobiety

zwróciły również uwagę na futrzaną czapkę, której uszy wiązał nie na górze – jak

wszyscy – ale z tyłu, na potylicy.

Miasto kobiet

Fejnsztejn wielokrotnie pukała do Tiepłowów, ale nikt nie otwierał. Mimo to są-

siedzi zaklinali się, że słyszą dochodzące stamtąd odgłosy. Istniało podejrzenie, że

ukrył się tam morderca. Funkcjonariusze postanowili więc dostać się do mieszkania

siłą i swój zamiar oznajmili okrzykami. Wówczas drzwi uchyliły się, a w szparze

pojawiła się wystraszona Tiepłowa. Jak się okazało, wróciła z pracy tuż po przyby-

ciu milicji. Słyszała jeszcze krzyki sąsiadki i od gapiów dowiedziała się, że człowiek

podający się za Mosgaza zamordował małego chłopca. Wówczas w panice pobiegła

do mieszkania, gdzie zastała syna całego i zdrowego. Wołodia opowiedział jej o wi-

zycie Mosgaza i kobietę ponownie ogarnął lęk. Zamknęła się na wszystkie spusty

i postanowiła nikomu nie otwierać.

Syn Tiepłowej wykazał dużo więcej zimnej krwi niż jego matka i oświadczył, że

chce zeznawać. Na pytanie, jak wyglądał wujek, który podawał się za gazownika

(także i w dzisiejszej Rosji nieznajomych nazywa się „wujkami” i „ciociami”), od-

powiedział: „On nie był Ruski”. „Jak to?”, drążyła Fejnsztejn. Dziewięciolatek opisał

przestępcę: „Nos miał garbaty i ciemne oczy”. Żadna z dotychczas przesłuchiwanych

osób nie udzieliła tak szczegółowej informacji i śledcza zabrała chłopca na komi-

sariat. Tam przygotowano materiał do fotorobota – czyli specyfi cznego portretu

pamięciowego i pocięto w paski ponad czterysta zdjęć mężczyzn. „Takie miał oczy?

Takie usta?” – wypytywała chłopca śledcza, pokazując fragmenty męskich facjat.

Ostatecznie powstała podobizna, która wydała się Wołodii najbardziej zbliżona do

twarzy Mosgaza.

Page 112: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

Historia Andrzej Goworski, Marta Panas-Goworska, Mosgaz – nie otwieraj nieznajomym!112

24 grudnia pokazano fotorobota mieszkańcom domu przy Bałtijskiej 4. Świadkowie

rozpoznali w nim mordercę. Mimo to milicjanci nie spisali się i odbitki trafi ły jedynie

do kilku moskiewskich komisariatów. Gdyby przekazali je do wszystkich posterunków

w ZSRR, kto wie, czy nie udałoby się schwytać Mosgaza dużo wcześniej. Niestety,

efekty pracy Fejnsztejn zmarnowali jej koledzy i pierwszego dnia katolickich świąt

Bożego Narodzenia nadeszły przerażające wieści z miasta kobiet.

Taka bowiem nieformalna nazwa przylgnęła do leżącego w odległości trzystu

kilometrów na północny wschód od Moskwy Iwanowa. Owo miasto jest ważnym

centrum włókienniczym. W czasach ZSRR podkreślano związki między bratnimi

ośrodkami przemysłowymi i Iwanowo sparowano z Łodzią. Relacje te symbolizuje

między innymi lokalne Kino Łódź. Duże zagęszczenie przemysłu lekkiego przełożyło

się także na jego strukturę demografi czną. Przy krosnach zatrudniano kobiety i już

od połowy lat czterdziestych ubiegłego wieku ich liczba wyraźnie przewyższała

liczbę mężczyzn (w 2005 roku: 1247 kobiet na 1000 mężczyzn). Ze względu na tę

dysproporcję Iwanowo określa się właśnie miastem kobiet. I tam 24 grudnia 1963

roku udał się Mosgaz.

Narodowe narzędzie zbrodni

W Iwanowie morderca wszedł do bloku przy ulicy Kalinina i rozpoczął zwyczajowy

obchód. W końcu trafi ł na drzwi, zza których odezwał się chłopięcy głos. Przekonał

Miszkę Kuleszowa, żeby go wpuścił, i gdy tylko zorientował się, że dwunastolatek jest

sam, wyciągnął siekierę. Za pierwszym razem chybił i chłopiec skrył się w łazience.

Zabójca pośpieszył za nim i między wanną a umywalką dokończył krwawego dzieła.

Następnie przeszukał mieszkanie i wyniósł zeń garść bezwartościowych obligacji,

sweter, marynarkę i dwa długopisy.

Opuścił blok i udał się w poszukiwaniu

kolejnych ofi ar. Po drodze mijał typowe pię-

ciopiętrowe chruszczowki. Dotarł do skrzy-

żowania i przy drewnianym domku skręcił

w Oktiabrskają. Po obu stronach ulicy stały

przedwojenne trzypiętrowe kamienice. Do

jednej z nich wszedł i zapukał do mieszkania siedemdziesięcioczteroletniej staruszki.

Upewniwszy się, że nikogo innego nie ma w domu, zamachnął się na nią siekierą

i kilkukrotnie uderzył w głowę. Z torebki zabitej kobiety wziął siedemdziesiąt kopiejek

i jak gdyby nic wyszedł przed dom. Postanowił wrócić na ulicę Kalinina i tam wybrał

kolejny blok. Trafi ł na mieszkanie, w którym była jedynie piętnastoletnia Galina.

Znów przedstawił się jako pracownik gazowni i dziewczyna wpuściła go do środka.

Mosgaz to jedyny radziecki seryjny

morderca, którego przesłuchiwał

pierwszy sekretarz KC PZPR.

Potwór i zmora epoki Chruszczowa.

Page 113: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

113Andrzej Goworski, Marta Panas-Goworska, Mosgaz – nie otwieraj nieznajomym! Historia

Wewnątrz rzucił się na nią, zgwałcił, a potem zapamiętale bił siekierą. Przekonany,

że nie żyje, zaczął myszkować po pokojach. Znalazł kolejne swetry, wełniany szal

oraz 90 rubli i z takimi fantami wyszedł na ulicę.

Jak później ustalili śledczy, po dokonaniu tych przestępstw Mosgaz spotkał się

z kochanką, która razem z nim przyjechała do Iwanowa. Dziewczyna nie miała poję-

cia o zbrodniczej działalności partnera i sądziła, że wykonuje „państwowe zlecenia”.

Mężczyzna wyznał jej, że obawia się o swoje życie i namówił kobietę, by w trzaskający

mróz poszła z nim wzdłuż szosy moskiewskiej. Po dziesięciokilometrowym marszu

para zatrzymała autobus i wróciła do stolicy.

Po trzech dniach Mosgaz udał się na

Leningradzki prospekt. Przy wyjściu z metra

Sokół po lewej stronie stały nowe dziewię-

ciopiętrowe chruszczowki. Ich fasady były

pozbawione zdobień, za to miały balkony.

Po prawej ciągnęły się o dekadę starsze

monumentalne dziesięciopiętrowe budynki.

Morderca skręcił w lewo i uważnie okrążył dom numer 77. Na pierwszym piętrze

działały kawiarnia Kontinental oraz supersam. Swoje podwoje otworzył również

znany w całej Moskwie sklep dziecięcy Smiena. Jego szeroką witrynę zdobiły ma-

nekiny odziane w sezonową odzież i sportowe akcesoria. Fałszywy gazownik musiał

przejść obok tej wystawy, a następnie skręcił w podwórze. Wszedł do klatki schodo-

wej i rozpoczął obchód mieszkań. W końcu zadzwonił do Lisowców i w drzwiach

stanął jedenastoletni Olek. Morderca szybko zorientował się, że chłopiec jest sam,

i rzucił się na niego ze swoim przerażającym narzędziem. W mieszkaniu zabitego

nastolatka nie znalazł godnych uwagi przedmiotów i wyszedł.

Medea była nerwowa

„Nazywam się Jonesjan Władimir Michajłowicz. Urodzony w Tbilisi, 1937

rok. Tamże dorastałem i uczyłem się. (…) wstąpiłem do szkoły muzycznej, skąd

przyjęto mnie jako dobrego ucznia bez egzaminów do Państwowego Tbiliskiego

Konserwatorium. Po drugim roku poszedłem pracować w teatrze i pracowałem tam

do 13 grudnia 1963 roku”. Przyszły Mosgaz w protokole przesłuchania wspomina

także o problemach z prawem. W 1959 roku na komisji wojskowej przedstawił za-

świadczenie lekarskie o złej kondycji psychicznej. Przewodniczący podarł dokument

i skierował mężczyznę do jednostki. Jonesjan zdezerterował, za co dostał dwa i pół

roku odsiadki. Ze względu na problemy zdrowotne zwolniono go przedterminowo

i wrócił do Tbilisi. Tam poznał dziewczynę o złowieszczo brzmiącym imieniu Medea,

Matka Kosti stała w kolejce do

sklepu meblowego, do domu wróciła

przed piętnastą. To, co tam odkryła,

poraziło ją tak, że nie była w stanie

powiadomić milicji.

Page 114: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

Historia Andrzej Goworski, Marta Panas-Goworska, Mosgaz – nie otwieraj nieznajomym!114

niebawem się pobrali. Nie pociągało go jednak mieszczańskie życie i dołączył do

szajki złodziei. Przestępcy wpadli i wszyscy oprócz Jonesjana dostali surowe wy-

roki. On, ze względu na sytuację rodzinną (podczas procesu urodził mu się syn),

otrzymał pięć lat w zawieszeniu. Medea postanowiła o męża zawalczyć i wyszukała

mu posadę solisty-tenora w orenburskim teatrze, gdzie przenieśli się w 1962 roku.

Biografi a Jonesjana biegła jednak własnym torem.

„W listopadzie 1963 roku do naszego teatru przyjechał jeden z Kazania, który

zaprosił z Kazania taką młodą balerinę”. Artystka, o której wspomina Mosgaz –

Alewtina Nikołajewna Dmitriewna (urodzona w 1942 roku) – nie zagrzała długo

miejsca w teatrze i na początku grudnia zadecydowano o odesłaniu jej do szkoły

baletowej. Wówczas Jonesjan postanowił uciec z nią do Moskwy.

– Dlaczego porzuciliście teatr, rodzinę i pojechaliście z tą kobietą? – indagował

Jonesjana śledczy.

– Moja żona była bardzo dobra, a ja się do niej dobrze odnosiłem, ale była ner-

wowa – zeznał i dodał: – Alewtina bardzo mi się podobała.

– Co więc nie układało się w waszym małżeństwie? – dopytywał ofi cer.

– Miałem dobre dziecko, ale nie uważam, że źle postąpiłem, rzucając żonę – od-

powiedział morderca.

Po opuszczeniu Orenburga wypadki potoczyły się błyskawicznie. Para zatrzymała

się w Moskwie i bez rejestracji, czyli nielegalnie, wynajęła pokój w okolicach Dworca

Ryskiego. Pieniędzy starczyło im na tydzień i Jonesjan 20 grudnia oznajmił kochance,

że ma wykonywać tajne zadanie, a w rzeczywistości poszedł zabijać.

– Dlaczego mordowaliście ludzi? – ofi cer pytał Mosgaza o motywy.

– Potrzebne mi były pieniądze – odrzekł Jonesjan.

– I dlatego zabijaliście? – dopytywał śledczy.

– Nie, to było za pierwszym razem. Co popchnęło mnie za drugim, trzecim razem,

trudno powiedzieć, ale za pierwszym potrzebowałem pieniędzy – odpowiedział

przesłuchiwany.

– A kiedy dokonywaliście zabójstw drugi, trzeci raz, to pieniądze nie były wam

potrzebne? – drążył milicjant.

– Nie, nie były.

Wówczas trudno było zrozumieć logikę mordercy. Po wielu latach jego casus

trafi ł na wydziały prawa i do dziś omawiają go przyszli śledczy. „Lekcja 8” na za-

jęciach z dochodzenia wstępnego na Krasnojarskim Uniwersytecie poświęcona

jest Jonesjanowi. Studenci mają zaproponować własne rozumienie jego motywów.

Wzorcowa odpowiedź brzmi: „Chęć udowodnienia samemu sobie własnego zna-

czenia, potrzeba pokazywania wyższości nad innymi”.

Page 115: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

115Andrzej Goworski, Marta Panas-Goworska, Mosgaz – nie otwieraj nieznajomym! Historia

Skończcie z tym zwierzęciem…

Piętnastolatka z Iwanowa przeżyła i do szpitala, gdzie przechodziła rekonwalescen-

cję, przyjechała Fejnsztejn. Gdy śledcza pokazała dziewczynie portret pamięciowy

mordercy, nastolatka zemdlała. Nie było wątpliwości, że w mieście kobiet zaatako-

wał Mosgaz. Jednak prasa nie kwapiła się z publikacją jego podobizny. Obawiano

się gniewu Chruszczowa, który na XII Zjeździe KPZR w 1961 roku ogłosił, że za

dwadzieścia lat w kraju zapanuje komunizm. A tymczasem w sercu ZSRR pojawił

się żywcem wyjęty ze świata kapitalizmu seryjny morderca.

Zabójstwo Olka Lisowcowa przerwało milczenie. Ludzie przekazywali sobie z ust

do ust wieści o Mosgazie. Matki brały wolne w pracy i na krok nie odchodziły od

swych pociech. Sformowano również obywatelskie patrole i obstawiono place zabaw

czy lodowiska. Do gry włączył się sam Wadim Tikunow, szef Ministerstwa Spraw

Wewnętrznych, i przesunął do Moskwy dziesiątki dodatkowych funkcjonariuszy.

Wbrew oczekiwaniom milicji Mosgaz na ponad tydzień zaszył się w swoim poko-

iku i dopiero 8 stycznia uderzył ponownie. O dokonanym przez niego morderstwie

poinformowała kobieta, u której niczym w horrorze z sufi tu zaczęła sączyć się krew.

Milicja udała się na miejsce zdarzenia i odkryła zmasakrowane zwłoki czterdziesto-

sześcioletniej Mariny Jermakowej. Szybko ustalono, że tego dnia od drzwi do drzwi

krążył mężczyzna podający się za Żeka (pracownik mieszkaniowo-eksploatacyjnej

kontroli) i rzekomo spisywał zużycie mediów. Świadkowie potwierdzili, że jest to ta

sama osoba co na fotorobocie. Ustalono również listę przedmiotów, które zginęły

z mieszkania zamordowanej: pięć motków

wełny, trzy pary skarpet, portfel z 30 rublami,

budzik i telewizor Start-3.

Tym razem szczęście sprzyjało śledczym.

Dzielnicowy widział mężczyznę z telewizo-

rem pod pachą wsiadającego do ciężarówki.

Zapamiętał nawet końcówkę rejestracji – 96. Milicjanci sprawdzili wszystkie samo-

chody o takich numerach i po kilku godzinach znaleźli kierowcę, który podwoził

Mosgaza. Szofer wskazał miejsce, gdzie go wysadził – róg ulic Trifonowskiej i Drugiej

Mieszczańskiej. Armia funkcjonariuszy ruszyła w te okolice i niebawem znaleziono

człowieka, który tego dnia kupił używany telewizor. Nie mógł on jednak wskazać

miejsca zamieszkania sprzedawcy. Z pomocą przyszli sąsiedzi, którzy słyszeli

o parze młodych ludzi wynajmujących pokój w sąsiedniej kamienicy. Milicjanci

udali się pod wskazany adres i zastali tam Dmitriewnę. Kobieta, przekonana, że jej

kochanek wykonuje tajną misję, milczała jak zaklęta. W pokoju odnaleziono jednak

przedmioty z miejsc zbrodni i ostatecznie udało się przekonać niedoszłą balerinę

Zabójca przeszukał

mieszkanie i wyniósł zeń garść

bezwartościowych obligacji, sweter,

marynarkę i dwa długopisy.

Page 116: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

Historia Andrzej Goworski, Marta Panas-Goworska, Mosgaz – nie otwieraj nieznajomym!116

do zeznań. Powiedziała wówczas, że jej partner wyjechał do Kazania i 12 stycznia

ma do niego dołączyć.

Funkcjonariusze urządzili zasadzkę. Ucharakteryzowali jedną z milicjantek tak,

żeby przypominała Dmitriewnę, i w obstawie wysłali pociągiem do Kazania. Na

docelowej stacji, gdy tylko Mosgaz zamachał do podstawionej kobiety, mundurowi

go skuli. Mordercę przewieziono do moskiewskiego aresztu i po przesłuchaniu do-

starczono na Kreml. Sam Nikita Chruszczow zapragnął go zobaczyć. Według jednej

z wersji audiencja nie trwała długo i po niespełna pięciu minutach I sekretarz KC

KPZR powiedział: „Skończcie z tym zwierzęciem w dwa tygodnie”.

30 stycznia 1964 roku Władimir Michajłowicz Jonesjan został osądzony i następ-

nego dnia rozstrzelany. Jego partnerkę skazano na piętnaście lat łagru.

Andrzej Goworski i Marta Panas-Goworska są autorami tekstów

poświęconych polskiej i zagranicznej literaturze oraz kulturze i historii

Europy Środkowo-Wschodniej. Publikowali w ogólnopolskich pismach

literackich, kulturalnych i społecznych.

Page 117: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

Mity ruskieMity ruskieTomasz Targański

Włodzimierz Wielki to jedna z najbardziej rozpoznawalnych postaci w dziejach

Europy Wschodniej, święty Kościoła prawosławnego, patron Ukrainy i Rosji.

W spokojniejszych czasach mógłby być symbolem wspólnych początków Rusi.

Stał się jednak zakładnikiem sporu o dziedzictwo Rusi Kijowskiej i narzędziem

w politycznej rozgrywce.

Pierwszą odsłoną wielkiej kłótni o Włodzimierza i Ruś Kijowską była uroczyście

świętowana tysięczna rocznica śmierci wielkiego księcia. Prezydent Petro Poroszenko

podczas ofi cjalnych obchodów w Kijowie powiedział, że chrzest Włodzimierza

można utożsamiać z „europejskim wyborem” Ukrainy, a dzięki niemu Ukraina stała

się członkiem „całej chrześcijańskiej Europy, a nie tylko jej wschodniej części”. Parę

dni wcześniej prezydent Władimir Putin podczas uroczystości wydanych z tej samej

okazji stwierdził, że Włodzimierz przyczynił się do „zbudowania silnego, scentrali-

zowanego państwa rosyjskiego”, a duchowa spuścizna księcia to „fundament łączący

narody Rusi i jednoczący podzielone ziemie”.

Jedna rocznica, jedna postać i dwie kompletnie różne wizje historii. Temperatura

wokół sporu o Włodzimierza i Ruś Kijowską z pewnością będzie rosła, tym bardziej

że właśnie ukończono gigantyczną statuę kijowskiego księcia w Moskwie. Odsłonięcie

liczącego 24 metry wysokości pomnika zostało wyznaczone na 4 listopada obcho-

dzony przez Rosjan jako Dzień Jedności Narodowej. W prawej ręce Włodzimierza

znajdzie się krzyż – symbol chrześcijaństwa, jakie przyjął w imieniu całej Rusi.

Zasadniczy spór toczy się o dziedzictwo Rusi Kijowskiej. Nie ma wątpliwości, że

zarówno Rosja, jak i Ukraina traktują własną przeszłość w sposób instrumentalny;

sięgając po mity, starają się zdobyć przewagę na polu politycznym.

– Współczesne odniesienia do Włodzimierza na Ukrainie mają związek z rewolucją

godności, konfl iktem z Rosją i próbą wyrwania Kijowa ze strefy wpływów Moskwy.

W tym kontekście chrzest Rusi Kijowskiej jest postrzegany jako pierwsza próba włą-

czenia Ukrainy do przestrzeni cywilizacyjnej Europy Zachodniej. To zabieg mający

na celu zakwestionowanie mitu o wspólnym początku Rusi, po który tak chętnie

sięga ostatnimi czasy Władimir Putin – mówi prof. Ihor Skoczylas z Ukraińskiego

Katolickiego Uniwersytetu we Lwowie.

Page 118: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

Historia Tomasz Targański, Mity ruskie118

Krymski łącznik

Decyzji o  upamiętnieniu Włodzimierza wielkim pomnikiem w sercu Moskwy nie

da się więc oddzielić od bieżących wydarzeń politycznych. „Mecenasem” powstania

tego monumentu jest Władimir Miedinski, minister kultury Rosji, a jednocześnie szef

Rosyjskiego Towarzystwa Wojskowo-Historycznego. O Towarzystwie było ostatnio

głośno, kiedy z okazji rocznicy bitwy pod Grunwaldem na jego stronie internetowej

pojawił się tekst o wielkim zwycięstwie „rosyjskich rycerzy”. Sam Miedinski dał się

już wcześniej poznać jako głośny krytyk Zachodu.

– Nie pierwszy raz w historii pamięć o Rusi

Kijowskiej jest wykorzystywana do walki po-

litycznej. Pamiętajmy, że w drugiej połowie

XIX wieku, kiedy na terenie dzisiejszej Ukrainy

rozpoczynała się rywalizacja nacjonalizmów

polskiego, rosyjskiego i ukraińskiego, Imperium

Rosyjskie posłużyło się wówczas Rusią i samym

Włodzimierzem do konfrontacji z Polakami o Kijów – mówi prof. Aleksiej Miller

z Uniwersytetu Europy Środkowej w Budapeszcie. – Teraz, w dobie konfrontacji

z Ukrainą, władze Rosji używają Włodzimierza, aby uzasadnić swoje pretensje do Krymu.

Symboliczny chrzest Włodzimierza posłużył Rosji do uzasadnienia jej praw do

odebranego Ukrainie półwyspu. 18 marca 2014 roku w słynnym orędziu potwier-

dzającym aneksję Krymu Władimir Putin odwołał się do postaci wielkiego księcia:

„Tu [na Krymie – przyp. aut.] znajduje się stary Chersonez, gdzie przyjął chrzest

święty kniaź. Jego natchniony czyn – przyjęcie prawosławia – zbudował podstawy

kulturowe i cywilizacyjne oraz wspólne wartości, które jednoczą narody Rosji,

Ukrainy i Białorusi”.

Administracja Prezydenta próbuje w ten sposób zintegrować społeczeństwo wokół

pewnych idei, a wizja wspólnych dziejów Rosji, Białorusi i Ukrainy, zapoczątkowa-

nych chrztem Włodzimierza, współgra z polityką zagraniczną Kremla.

Wojna na mity

Spór o Włodzimierza to nie tylko spór o Ruś Kijowską, to spór o Ruś w ogóle.

W przypadku Ukrainy i Rosji (biorąc oczywiście pod uwagę stanowiska ofi cjalne,

„podręcznikowe”) mamy do czynienia z dwoma przeciwstawnymi, właściwie wro-

gimi sobie, mitami Rusi.

Kijów skłonny jest utożsamiać Ruś wyłącznie z Ukrainą. Robi to, odwołując się – jak

Rosja – do mitów i półprawd. Z tej perspektywy Rosja nie jest Rusią, ale „Moskwą”

Zarówno Rosja, jak i Ukraina

traktują własną przeszłość

w sposób instrumentalny; sięgając

po mity, starają się zdobyć

przewagę na polu politycznym.

Page 119: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

119Tomasz Targański, Mity ruskie Historia

albo „Moskowią”, tworem osobnym – niemal obcym, który uformował się na dalekich

ostępach Rusi Kijowskiej i miał niewielki związek z cywilizacją, jaka powstała nad

środkowym Dnieprem. Dodatkowo decydujący wpływ na kształtowanie się Rosji przy-

pisywany jest imperium mongolskiemu, jakie miało nadać Księstwu Moskiewskiemu

rys „azjatyckiej” brutalności i okrucieństwa. Właśnie do mitu Rosji jako państwa,

na którym mongolskie jarzmo odcisnęło niezatarte piętno, odwołał się Ołeksandr

Turczynow – szef Rady Bezpieczeństwa

Narodowego Ukrainy – mówiąc, że Moskwa

została zbudowana na „błotach północy”,

nazywając ją „dawnym ułusem Złotej

Ordy” i zachęcając, aby zamiast świętego

Włodzimierza na swojego patrona obrała

lepiej Batu Chana. Wedle tej narracji Rosja

jest po prostu wykluczona z kręgu cywilizacji Rusi Kijowskiej, a całe dziedzictwo

tejże cywilizacji należy do Ukrainy.

Choć Ukraina stara się udowodnić, że Rosja niewiele miała wspólnego z dziedzic-

twem Rusi, to nie ma wątpliwości, że Ruś Zaleska, gdzie założono Moskwę, była

miejscem ekspansji Rusi Kijowskiej i dynastii Rurykowiczów. Zajęli oni te ziemie,

zakładając tam silne księstwo włodzimiersko-suzdalskie. Jego władcy czuli się i byli

pełnoprawną częścią tego ogromnie zróżnicowanego organizmu, jaki dziś nazywa-

my Rusią Kijowską. Książę włodzimierski Jerzy Dołgoruki, historyczny założyciel

Moskwy, całe życie walczył o Kijów i zmarł, nosząc tytuł księcia kijowskiego. Książęta

włodzimierscy nawiązywali do dziedzictwa Włodzimierza Wielkiego, a najlepszym

dowodem przywiązania do tamtej tradycji jest fakt, że swoją stolicę – Włodzimierz

nad Klaźmą – nazwali imieniem historycznego chrzciciela Rusi.

Matka miast ruskich

Użytecznym narzędziem mającym na celu wywyższenie Ukrainy kosztem Rosji

jest mit Kijowa jako „matki miast ruskich” i „centrum Rusi Kijowskiej”. Oczywiście,

Kijów był siedzibą wielkich kniaziów, a ów tytuł dawał im nominalną władzę nad

całym państwem. Ważniejsze jest jednak to, czym Kijów nie był, a z całą pewnością

nie był „centrum”, tak jak Nowogród Wielki nie był „peryferiami”. Ruś Rurykowiczów

nie była ani narodem, ani krajem, tylko wielką i rozmytą religijnie cywilizacją wschod-

niego chrześcijaństwa; bardziej organizacją handlową niż państwem. Decentralizacja

władzy posunęła się tam na tyle daleko, że ciężko mówić o jakimkolwiek politycznym

środku. Historyczne znaczenie Kijowa wynikało przede wszystkim z kluczowej roli,

jaką odgrywał w handlowej sieci łączącej Morze Bałtyckie z Morzem Czarnym. Ale

Użytecznym narzędziem mającym na

celu wywyższenie Ukrainy kosztem

Rosji jest mit Kijowa jako „matki

miast ruskich” i „centrum Rusi

Kijowskiej”.

Page 120: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

Historia Tomasz Targański, Mity ruskie120

jako ośrodek władzy politycznej gród nad Dnieprem miał konkurentów. Równie

mocną pozycją cieszył się wspomniany Nowogród, skąd w 862 roku, jak podaje

Nestor w Kronice minionych lat, rozpoczęła się ekspansja Rurykowiczów na południe.

– Mówienie o Kijowie jako sercu Rusi albo o Moskwie jako o peryferiach rów-

nież należy do sfery mitu. Patrząc na mapę, wyraźnie widać przecież, że to właśnie

Kijów znajdował się na obrzeżach Rusi Kijowskiej. W sensie geografi cznym było

mu znacznie bliżej do cywilizacji Wielkiego Stepu niż Moskwie, która leżała mniej

więcej w połowie drogi między Nowogrodem Wielkim a Kijowem, czyli dwoma

ośrodkami Rusi sprawującymi kontrolę nad szlakiem od Waregów do Greków –

przekonuje prof. Aleksiej Miller.

Ważną, być może najważniejszą, cezurą w dziejach Rusi i samego Kijowa jest najazd

Mongolski. Do czasu zniszczenia Kijowa (1240 rok) Ruś – choć rozbita politycznie

– była kulturową, ale przede wszystkim religijną wspólnotą. Mongołowie położyli

temu kres. Od drugiej połowy XIII wieku drzewo genealogiczne Rusi zaczyna się

rozchodzić. Jej zachodnia część stopniowo dostaje się pod wpływy Litwy, a później

Polski. Natomiast na północy najsilniejszym ośrodkiem politycznym stało się Księstwo

Włodzimierskie, które dało początek Moskwie. Zaczęły się formować dwie odrębne

przestrzenie wschodniosłowiańskie, obie uznawały dziedzictwo Rusi Włodzimierza

za swoje, ale ich drogi zmierzały w coraz bardziej odległych kierunkach.

Russkij mir

Przywróceniu ideologicznej jedności miał służyć russkij mir – ruski świat, czyli

najważniejszy rosyjski mit związany z Włodzimierzem, traktowanym jako ojciec

chrześcijańskiego „narodu ruskiego”. Z tej perspektywy Ruś Kijowska postrzegana

jest jako kolebka świata, którego integralnymi częściami są Kijów, Mińsk i Moskwa.

– Część historiografi i rosyjskiej dowodzi, że około XII-XIII wieku na terytoriach

kontrolowanych przez ród Rurykowiczów pojawia się „narodowość ruska”. A russkij

mir traktowano jako przestrzeń wszystkich ruskich ludzi (prawosławnych Słowian)

złączonych wspólną religią, historią i językiem. Już w XIX wieku był to bardzo ważny

instrument konstruowania pamięci historycznej Rosji. Nawet dziś idea russkogo mira

stanowi ideologiczne uzasadnienie dla integracji państw dawnego ZSRR i tworzenia

przestrzeni lojalnej wobec Rosji – mówi prof. Ihor Skoczylas.

Szczególnym nośnikiem wspomnianych koncepcji jest Rosyjski Kościół Prawosławny.

W rozumieniu jego hierarchów Moskwa, która w połowie XIV wieku zastąpiła Kijów

w roli siedziby metropolity, stała się mózgiem i sercem Rusi, a tym samym symbolem

ruskiego imienia. Prof. Henryk Paszkiewicz pisał: „Metropolici moskiewscy uważali

się za przedstawicieli wszystkich wyznawców wiary ruskiej, całej Rusi. Ten program

Page 121: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

121Tomasz Targański, Mity ruskie Historia

– oparty na tradycjach kijowskich – nabrał szczególnie wyraźnej treści politycznej,

gdy książęta moskiewscy przyjęli za swe główne posłannictwo zbieranie ziem ruskich”.

Do dziś patriarchat moskiewski konsekwentnie uważa obszar dawnej Rusi za swoje

„terytorium kanoniczne”. Przekonanie o wspólnocie Słowian wschodnich zdaje się

jednak ignorować fakt, że prawosławie białoruskie i ukraińskie – funkcjonujące od

początku XIV wieku na Litwie, w Koronie, a później w ramach Rzeczpospolitej Obojga

Narodów – wykształciło tożsamość odrębną wobec moskiewskiego patriarchatu.

Zerwanie czy kontynuacja?

Dla obecnego sporu ukraińsko-rosyjskiego kluczowe jest pojęcie kontynuacji.

Z punktu widzenia Ukrainy dzieje Rusi Kijowskiej zakończyły się wraz ze zdobyciem

Kijowa przez Mongołów. Według Mychajły Hruszewskiego, autora Historii Ukrainy-

-Rusi i prawdziwego twórcy mitu dziejów Ukrainy, była tylko jedna Ruś, ta założona

nad Dnieprem przez Włodzimierza, jej końcem było nadejście „mongolskiego jarzma”,

a jedynym spadkobiercą tamtego dorobku jest naród ukraiński.

Podstawowym założeniem rosyjskiego

wyobrażenia o przeszłości jest zaś ciągłość

dziejów Rusi/Rosji (począwszy od państwa

kijowskiego) oraz wspólne pochodzenie

wschodnich Słowian. Człowiekiem, któ-

ry na dobre utrwalił mit „tysiącletniego

trwania Imperium Rosyjskiego”, był dzie-

więtnastowieczny historyk Nikołaj Karamzin, autor monumentalnej Historii

państwa rosyjskiego. W jego ujęciu najazd Mongołów nie był końcem Rusi, jaką

stworzył Włodzimierz, ale raczej początkiem nowego etapu, przyczyną, dla której

polityczny i duchowy środek ciężkości przesunął się na północ, na teren Księstwa

Włodzimierskiego. Tam przetrwały prawne i ustrojowe tradycje charakterystyczne

dla Rusi Kijowskiej. Kolejnym ogniwem tej „sztafety” było Księstwo Moskiewskie,

które w 1480 roku ostatecznie zrzuciło zależność od Złotej Ordy i wkrótce miało

się upomnieć o wszystkie „ziemie ruskie”.

Prof. Ihor Skoczylas, współautor monografi i metropolii kijowskiej Kościoły wschodnie

w państwie polsko-litewskim, przekonuje, że w XIV, XV i XVI wieku tradycja Rusi

Kijowskiej rozproszyła się po całej Europie Wschodniej i uległa stopniowemu zatarciu.

Pamięć o niej odradza się dopiero w XVII stuleciu najpierw na wschodnich ziemiach

Rzeczpospolitej między innymi za sprawą działalności Akademii Mohylańskiej.

Równolegle ten sam proces rozpoczął się na terenie Rusi moskiewskiej, na co za-

sadniczy wpływ miało podporządkowanie Ukrainy lewobrzeżnej i Kijowa carowi

Podstawowym założeniem

rosyjskiego wyobrażenia

o przeszłości jest ciągłość dziejów

Rusi/Rosji oraz wspólne pochodzenie

wschodnich Słowian.

Page 122: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

Historia Tomasz Targański, Mity ruskie122

Aleksemu na mocy ugody perejesławskiej w 1654 roku. Od tamtej chwili wzrasta

rola duchowieństwa kijowskiego w kształtowaniu dziejów państwa rosyjskiego.

– Pamięć o Rusi Kijowskiej zaczęła wracać do Moskwy. Wówczas archimandryta

Innocenty Gizel stworzył tak zwany synopsis, zbiór odcinków starodawnych lato-

pisów ruskich dowodzący, że istnieje jeden naród slaveno-rosyjski. Ów synopsis

stanowił pierwszy „podręcznik” do historii Rosji i w XVIII wieku doczekał się niemal

trzydziestu wydań. To tylko jeden z przykładów, że dziedzictwo Rusi Kijowskiej nie

może być własnością jednego kraju. Zarówno Rosja, jak i Ukraina mają argumenty,

ale żadna ze stron nie chce słuchać, bo tak naprawdę nie chce zgody – mówi prof.

Aleksiej Miller.

Zakładnicy mitów

Ukraiński i rosyjski mit Rusi nawzajem się wykluczają, ponieważ oba narody mają

zasadniczo różne wyobrażenie o własnej przeszłości. Dla Ukrainy mit o „ogólnoruskiej

historii” i „ogólnoruskim ludzie” jest niebezpieczny. Russkij mir z centrum w Moskwie

nie uwzględnia jej jako niezależnego państwa. Historyk prof. Jarosław Hrycak, pisząc

o różnicach między rosyjską a ukraińską tradycją państwową, wskazywał, że Ukraina

pisała swoją historię „od dołu”, to jest narracja jej dziejów siłą rzeczy musiała być

niezależna od istnienia organizacji państwowej, tym samym najważniejsze znaczenie

przypisywano ruchom społecznym, na przykład kozaczyźnie.

– Ukraina nie ma jednego założycielskiego

mitu organizującego jej pamięć. Jako państwo

zróżnicowane narodowo i wyznaniowo mamy

różny sposób patrzenia na przeszłość. W dodatku

na Ukrainie funkcjonują konkurencyjne pamięci

historyczne. Pamięć w Rosji działa inaczej, jest

centralizowana nie tylko przez politykę Kremla, ale również dzięki dominującej

pozycji moskiewskiej Cerkwi prawosławnej – tłumaczy prof. Ihor Skoczylas.

Dla Rosji duchową ojczyzną jest terytorium wschodniej słowiańszczyzny – to

wspólna przestrzeń od około XV wieku zwana Świętą Rusią. Granice tego obszaru

w zasadzie pokrywają się z granicami zamieszkania wszystkich „ruskich ludzi”, czyli

obecnych Ukraińców, Białorusinów i Rosjan.

– Narracja Rosji, mówiąca o wspólnym dziedzictwie narodów wschodniosło-

wiańskich, jest otwarta, inkluzywna, ponieważ w istocie jest narracją imperialną.

Dlatego można ją podzielić między Moskwę, Kijów i Mińsk. Tymczasem Ukraina

dąży do oddzielenia się, jej narracja ma charakter ekskluzywny – podsumowuje

prof. Aleksiej Miller.

Berlin i Paryż zamiast wydzierać

sobie mit Karola Wielkiego,

nauczyły się wspólnie czerpać

z jego dorobku.

Page 123: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

Podróż po Ukrainie to ciągłe mierzenie się

z tematem wojny. Nawet na zachodzie kraju.

Lwowski Cmentarz Łyczakowski, a na nim

świeże groby żołnierzy poległych w Donbasie.

Fot.

Tom

asz

Grz

ywac

zew

ski

Page 124: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

Godność, wola, zwycięstwo”. Na ulicach

ukraińskich miast wiszą plakaty

zachęcające do wstępowania do armii

w ramach mobilizacji.

Fot. Tomasz Grzywaczewski

Page 125: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na
Page 126: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

Chwała Ukrainie – Bohaterom chwała”

plakat z patriotyczną odezwą na Majdanie

Niepodległości w Kijowie nie pozwala

zapomnieć o poległych tu ludziach.

Page 127: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

Fot. Tomasz Grzywaczewski

Page 128: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

Fot. Tomasz Grzywaczewski

yćyćyćyć m mmmożże e dldlatategego,o, ż że wowoooojnjnjnjna a aa jejejejejeststststtstt t ttttakakakakkk

blblbb isisisiskokokk , luuddzie sstatararająjąą s sięię bbbbb byćyćyćyćy b b bbblilililiiiżeżeżeżeżżeejj j j jj

BoBoooBB gagaaaa. . . TyTyTyTysisis ącące e wiwierernynychch s stotoi i w www kokokookk leleleleejcjcjcjcjce e e

dodod ggrerereer ckckckc okokokokatatololici kikiejej k katatededryry Ś ŚŚwiwiwwiętęttętę egegegeggggoo ooooo

JuJuuuJuJ ryryryyry w w wwwe ee e LwLwLwLwowowowiei , gdgdzizie e wywyststs awawiaiananananaa jjj jjeseseeeeeee t t t tt

rerelilillikwkwkwkwwiaiaaiaiaaia zzz t twawawawawww rzr ą JeJezusasa C Chrhrysystutusasa

zwzwzwzwz anananana aaaa mamamamamandndndndylylylylioioioioioonenennnnn m m z EdEdessyy.

Page 129: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na
Page 130: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

Fot. Ziemowit Szczerek

Ukraina jak nigdy wcześniej szczyci się

swoim patriotyzmem. Ulice miast są

pomalowane w barwy narodowe: na żółto

i na niebiesko.

Page 131: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

131Tomasz Targański, Mity ruskie Historia

* * *

Ukraińsko-rosyjski spór o Włodzimierza Wielkiego i Ruś Kijowską udowadnia, jak

zadziwiająco łatwo przychodzi ideologom odkrywanie „żelaznych” i „ostatecznych”

prawd na temat przeszłości. Z reguły mają one jednak pewną cechę wspólną. Żądają

władzy absolutnej dla swych odkrywców.

Mimo wszystko historia ma własną logikę. A dzieje ostatniego półwiecza dobitnie

pokazują, że historyczne porozumienia kładące kres wielowiekowym konfl iktom

są możliwe. Pojednanie francusko-niemieckie przypieczętowane traktatem elizej-

skim stało się fundamentem nowego ładu na kontynencie, a symbolem budowanej

z mozołem jedności państw Europy Zachodniej został Karol Wielki. Berlin i Paryż

zamiast wydzierać sobie mit Karola, nauczyły się wspólnie czerpać z jego dorobku.

Czy Włodzimierz Wielki nie ma wszystkiego, co potrzeba, aby zostać patronem

narodów Europy Wschodniej? Czy jego mit może łączyć Rosjan, Ukraińców,

Białorusinów, Polaków, Mołdawian i całą cywilizację chrześcijańskiego Wschodu?

Może. I powinien.

Tomasz Targański jest historykiem, publikuje między innymi w „Nowej

Europie Wschodniej” i w „Polityce”.

Page 132: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

Sny z tysiąca i jednej nocySny z tysiąca i jednej nocyKrzysztof Strachota

Iran i Zachód mają przekreślić trzydzieści sześć lat wrogości, urazów, fobii – jest

porozumienie. Potrzebne jest jeszcze zrozumienie.

14 lipca 2015 roku w Wiedniu Iran, Grupa 5+1 (stali członkowie Rady Bezpieczeństwa

ONZ plus Niemcy) oraz Unia Europejska podpisali porozumienie w sprawie irań-

skiego programu nuklearnego (z języka angielskiego JCPOA – Wspólny Całościowy

Plan Działania). 17 września Biały Dom przełamał ostatecznie opór Kongresu

i zniknęło najpoważniejsze zagrożenie dla realizacji porozumienia. Na jego mocy

Iran wygasza program nuklearny i poddaje go pod międzynarodową kontrolę,

a społeczność międzynarodowa (ONZ, UE, USA) stopniowo wycofuje sankcje

wymierzone w ten kraj.

Doniosłość wydarzenia wydaje się niewątpliwa – Iran niezmiennie od zwycię-

stwa rewolucji w 1979 roku traktowany jest jako ogromne i narastające zagrożenie

dla porządku światowego. Przez sąsiadów oskarżany był i jest o eksport rewolucji

islamskiej, przez Zachód i sąsiadów o terroryzm państwowy, przez Izrael o chęć

unicestwienia państwa żydowskiego. Ogólnie: o stworzenie totalitarnego może i eks-

pansywnego systemu politycznego. Co najmniej od 2002 roku, kiedy to prezydent

USA wpisał Iran do osi zła, wisi nad nim (i regionem) groźba interwencji militarnej.

Od 2002 roku, gdy ujawniono istnienie w Iranie wojskowego programu nuklearnego

i balistycznego, rozpoczął się wyścig o zastąpienie groźby interwencji naciskami

politycznymi. W latach 2006-2010 Rada Bezpieczeństwa ONZ (w porozumieniu

Zachodu, Rosji i Chin) wydała sześć rezolucji paraliżujących gospodarkę Iranu

i izolujących go międzynarodowo – równolegle ostrzejsze sankcje i presję polityczną

stosowały USA i Unia Europejska. Symbolicznym przejawem pełnej obaw wagi, jaką

przykłada się do Iranu, było „zadedykowanie” mu trzech pokojowych Nagród Nobla:

dla krytycznej wobec reżimu Iranki Shirin Ebadi (2003 rok), dla Międzynarodowej

Agencji Energii Atomowej monitorującej irański program (2005 rok), wreszcie dla

Baracka Obamy między innymi za wysiłki w politycznej walce z rozprzestrzenianiem

broni nuklearnej (2009 rok).

Page 133: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

133Krzysztof Strachota, Sny z tysiąca i jednej nocy Konteksty

Milczący sojusz

Z perspektywy Zachodu kończy się irański koszmar, pojawia się ulga i nawet na-

dzieja. Porozumienie jest dowodem na siłę Zachodu i zwycięskim kompromisem.

Alternatywą była wojna, której nikt – nawet w USA od pierwszego roku interwencji

w Iraku – nie chciał. Zachodowi (Unii Europejskiej w większym nawet stopniu niż

USA) udało się zmobilizować świat, przeforsować sankcję i przy dużych – ekono-

micznych – stratach przymusić Iran do rezygnacji z programu nuklearnego oraz

do poddania się kontroli międzynarodowej, przeforsować zasadę warunkowości, to

znaczy stopniowego i adekwatnego do irańskiej uczciwości znoszenia sankcji. Na

Teheran zrzucony został polityczny ciężar rozbrojenia miny, jaką dla obu stron były

sankcje ekonomiczne. A zachodnia dyplomacja okazała się skuteczniejsza (i tańsza)

niż wszystkie naloty ostatniej dekady razem wzięte.

Dla Zachodu kończy się absurdalna sytuacja, w której uwaga koncentruje się na

Iranie, w czasie gdy w Syrii i Iraku rośnie Państwo Islamskie (i plejada podobnie nie-

sympatycznych organizacji). Jeszcze na początku konfl iktu problem syryjski utożsa-

miano z Asadem i wspierającym go Iranem, lekceważąc sunnickich radykałów. Dziś

Iran śmiało może aspirować do roli głównej zapory dla Państwa Islamskiego – wszak

i Damaszek, i Bagdad (a nawet Kurdowie iraccy) opierają się Państwu Islamskiemu, bo

mają wsparcie militarne („instruktorzy” oraz broń), fi nansowe i polityczne z Teheranu.

Dość powiedzieć, że przy wszystkich antyirańskich pomrukach Amerykanie współ-

pracują militarnie z Iranem od ponad roku: naloty amerykańskie na Państwo Islamskie

w Iraku są skoordynowane z działaniami kontrolowanej przez Teheran milicji wkracza-

jącej na przygotowany przez US Air Force grunt. W kontekście porozumień ściślejsza

koordynacja taktyczna, a być może nawet milczący, ale strategiczny sojusz między

Zachodem i Iranem będzie kluczem do stabilizacji Bliskiego Wschodu.

I wreszcie: perspektywy dla wszelakich europejskich wartości: Iran to ogromny

i wyposzczony rynek, zmuszony do zabiegania o zachodnie inwestycje i technologie.

To ogromny i zmarginalizowany od lat (nie tylko przez sankcje) rynek ropy i gazu,

które przy obopólnej chęci powinny szerokim strumieniem popłynąć na Zachód,

dając impuls do rozwoju gospodarczego, zwiększając konkurencję wśród producentów

węglowodorów, oddalając obawy o skoki cen. A przy tym wszystkim otwarcie na

zachodnie pieniądze bez wątpienia musi doprowadzić do rozmiękczenia reżimu –

reform zarówno gospodarczych, jak i społecznych i ekonomicznych. Potencjał jest:

w 2009 roku w Iranie spróbowano kolorowej – zielonej – rewolucji; nie udało się,

ale kolejne wybory wygrał reformatorski prezydent Hassan Rouhani (ten sam, który

przeforsował w Iranie porozumienie nuklearne). Prozachodni i demokratyczny Iran

wydaje się kwestią czasu.

Page 134: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

Konteksty Krzysztof Strachota, Sny z tysiąca i jednej nocy134

Gdzieś w tle pięknego zachodniego snu o Iranie majaczą dawne koszmary:

Izrael, amerykańscy republikanie (a jest to sen amerykańskich klientów z Półwyspu

Arabskiego) uważają, że porozumienie jest katastrofą, samorozbrojeniem Zachodu,

a Iran nie tylko nie zrezygnuje z programu nuklearnego, a wręcz przeciwnie: do-

stanie środki i dopatrzy się przyzwolenia do dalszej ekspansji. Koszmary gdzieś się

rozmywają – starczy innych niż Iran kłopotów – ani Izraelowi, ani republikańskiej

większości w Kongresie nie udało się powstrzymać nie tylko świata, ale i Białego

Domu w drodze do wielkiego „dealu” z Iranem.

Walka Dawida z Goliatem

Nie tylko Zachód śni dziś piękne sny – również Iran. To irański sen o sprawiedli-

wości dziejowej i nagrodzie za lata wyrzeczeń i walki. Republika Islamska wyrosła

z rewolucji, która była między innymi wyzwaniem postkolonialnej traumie. Tylko

w XX wieku Iran był dwukrotnie dzielony i okupowany przez Wielką Brytanię i Rosję/

ZSRR; doszło do dwukrotnego obalenia szachów. Sowieci o mało nie doprowadzili

do rozbioru Azerbejdżanu i Kurdystanu irańskiego (jakby mało było wcześniejszego

odebrania Kaukazu Południowego)… Zmienili ich Amerykanie, obalając legendar-

nego premiera Mosaddegha (1953 rok). Rewolucja była odpowiedzią, a trzydzieści

sześć lat Republiki Islamskiej walką Dawida z Goliatem, gdy Iran samotnie stawiał

opór agresji irackiej popieranej przez „cały świat”, gdy we wspieranych z zewnątrz

zamachach terrorystycznych ginęli przywódcy rewolucji irańskiej i pielgrzymi

w sanktuarium w Maszchadzie, gdy Amerykanie zestrzeliwali irański samolot pa-

sażerski z 290 osobami na pokładzie… Trauma rosła, gdy Iran znalazł się na osi zła,

gdy z nonszalancją publicznie planowano ataki i przewroty w Iranie, gdy narzucano

mu sankcje, za którymi stali najpotężniejsi tego świata, gdy w światowych mediach

Iran stał się synonimem wykluczenia i potępienia.

Gwałtem na suwerenności była sprawa progra-

mu nuklearnego: Iran, w swoim mniemaniu, jak

każde państwo miał do niego prawo, oskarżenia

o wojskowy charakter programu nigdy nie wy-

szły z poziomu poszlak, a Iran był napiętnowa-

ny. Tymczasem jest w regionie państwo, które

ma nielegalnie broń jądrową, w opinii Iranu uprawia terroryzm państwowy na

ogromną skalę, jest na salonach i jest największym odbiorcą pomocy fi nansowej

i militarnej ze strony USA na świecie. Dla Iranu program nuklearny stał się zatem

symbolem suwerenności, ale też polisą ubezpieczeniową na życie – niech się

boją zaatakować, bo dokładnie nie wiadomo, co Irańczycy chowają w zanadrzu.

Przy wszystkich antyirańskich

pomrukach Amerykanie

współpracują militarnie

z Iranem od ponad roku.

Page 135: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

135Krzysztof Strachota, Sny z tysiąca i jednej nocy Konteksty

Niedawny sen o krzywdzie śniony ze ściśniętym przez sankcje żołądkiem i zaci-

śniętymi z wściekłości zębami.

I amerykańska okupacja Iraku (do końca 2010 roku), i arabska wiosna, wreszcie

wojna domowa w Syrii (od 2011 roku) miały requiem dla Iranu. Tymczasem – co dla

Irańczyka jest oczywiste – okazało się, że to Iran najlepiej rozumie i działa w regionie.

Dziś, jeżeli można mówić o zwycięzcach tego etapu historii, to jest nim Teheran.

Rządy w starożytnych stolicach regionu – Bagdadzie i Damaszku – są klientami

Iranu, od Jemenu, przez Bahrajn, po Liban Iran jest nadzieją dla tych, którzy niegdyś

wykluczeni, dziś wysoko noszą głowy. Dziś w Bagdadzie zamiast grzać bombowce

do ataków na Iran, Amerykanie i stworzone przez nich elity „proszą” Iran o pomoc

i od niego zależą. Dziś nikt w regionie, i nikt na świecie, nie może mieć wątpliwości

co do siły i potęgi Iranu na Bliskim Wschodzie.

Potęga – sen śniony w Iranie od tysiącleci, sen na nowo śniony od rewolucji 1979

roku. Czy to cywilizacja Ariów (jak za ostatnich szachów), czy dawne i świeższe

imperia irańskie, czy wreszcie islam szyicki, czy po prostu islam, czy – jakkolwiek

by było imponujący – dorobek Republiki Islamskiej, wszystko razem i z osobna jest

podstawą irańskiego snu o potędze. I dziś można go śnić na jawie. Porozumienie

nuklearne to przecież kapitulacja świata przed Iranem: dziś nikt nie mówi o ata-

kowaniu Iranu, dziś świat z zakłopotaniem wycofuje się z sankcji, dziś każdy chce

zostawić w Iranie swoje pieniądze, dziś Iran wreszcie jest na salonach. Jeżeli program

nuklearny był potrzebny jako znak suwerenności – już nie musi być, bo została ona

uznana; jeżeli polisą bezpieczeństwa – nie musi, bo z Iranem chcą się przyjaźnić,

a nie walczyć; jeśli ceną zachowania twarzy przez świat, żeby oddać ukradzione

Iranowi pieniądze – to Iran się może zgodzić. Wszak prócz tych spodziewanych

setek miliardów inwestycji, prócz miliardów z ropy i gazu Iran ma dostać około 100

miliardów dolarów zamrażanych przez lata w ramach sankcji – to pieniądz, którym

jakże gospodarny reżim może zdziałać cuda! Realizacja porozumienia ma się odbyć

w ciągu piętnastu lat – dla Iranu to nie jest długi czas, można poczekać, a jeżeli Iran

będzie szedł tą samą drogą co przez ostatnich piętnaście lat, to albo broń nuklearna

już mu nie będzie potrzebna (bez niej wszak Iran potężnieje), albo nie będzie siły,

żeby mu tu uniemożliwić. Cudowny sen! – tak naprawdę niezbyt obcy bodaj każ-

demu Irańczykowi, który jakkolwiek by był krytyczny wobec reżimu, wie, że Iran

jest potęgą i przyjdzie na niego czas.

Tak było, jak będzie?

Czym są i czym mogą być porozumienia między P5+1 a Iranem, nie wiadomo.

Sygnatariusze są przemęczeni, nieufni wobec partnerów, zapamiętali w rejestrze

Page 136: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

Konteksty Krzysztof Strachota, Sny z tysiąca i jednej nocy136

krzywd i rachunków do wyrównania, a jednocześnie pogrążeni w błogim śnie o upra-

gnionym zwycięstwie, przełomie i pełni nadziei – każdy swojej. Świat tymczasem

pędzi na złamanie karku, zwłaszcza zaś Bliski Wschód. Piętnaście lat temu w Rosji

do władzy dochodził młody i nieśmiały reformator – Władimir Putin, a w USA

wspierany przez muzułmanów izolacjonista George Bush. Irakiem rządził Saddam

Husajn, Iranem „uśmiechnięty mułła” Mohammad Chatami, a w Syrii zaczynał rządy

wykształcony i praktykujący na Zachodzie, ujmujący i obiecujący okulista Baszar

al-Asad. Ropa kosztowała około 30 dolarów za baryłkę, Azja z trudem wychodziła

z kryzysu gospodarczego, Oscara zdobył Gladiator, Francja mistrzostwo Europy

w footballu, a w „rządzonej” przez Mariana Krzaklewskiego Polsce wydano Koniec

historii Fukuyamy… Tak było piętnaście lat temu – mało kto to pamięta, chyba

nikt nie trafi ł, jak będzie wyglądał świat w 2015 roku – tymczasem porozumie-

nia z Iranem rozpisane są na piętnaście lat (plus dodatkowych dziesięć nadzoru

Międzynarodowej Agencji Energetyki Atomowej) i co najmniej kolejnych piętnaście

wypadałoby poczekać, żeby je wstępnie ocenić. Dziś można – wybierając wedle

uznania sennik chaldejski, egipski, ewentualnie sięgając do Freuda – co najwyżej

pogrzebać w snach o Iranie.

Jak dotąd historyczne porozumienie jest martwą

literą – ma zacząć wchodzić w życie w przyszłym

roku i to raczej w drugiej jego połowie, o ile liczni

„przyjaciele” Iranu nie dopatrzą się matactw. Wtedy

to – mniej więcej za rok – miałyby być znoszone

pierwsze sankcje i pojawić się pierwsze realne

zyski dla Iranu i inwestorów. Inwestycje w archaiczny sektor energetyczny – z zasady

długoterminowe – wydają się dziś zablokowane obowiązującymi wciąż sankcjami

i zdecydowanie nieatrakcyjnym dla inwestorów prawem; uruchomione (zwłaszcza

w sektorze gazowym) mogłyby być za kilka lat. W takiej sytuacji, a zwłaszcza przy

obecnych cenach i wątpliwościach co do bezpiecznych tras przesyłu, wielki sen

o gazie, ropie i dolarach przez jakiś czas wciąż powinien pozostać snem.

Iran na swój sposób jest państwem nad wyraz stabilnym i przewidywalnym,

jednak poczucie przełomu i nowe perspektywy stanowią poważne wyzwanie dla

elity – ktoś na tym zyska, a ktoś straci. Jeszcze zanim wygasną pierwsze sankcje

(2016 rok), mają się tam odbyć wybory parlamentarne i niezwykle ważne wybory

do Zgromadzenia Ekspertów, które kontroluje i wybiera przywódcę Iranu; wybory

prezydenckie przewidziane są na 2017 rok. Nawet jeżeli miałyby im towarzyszyć

wstrząsy społeczne, to ich efekt mógłby być dla Zachodu równie krzepiący jak arab-

ska wiosna – i państwo irańskie wydaje się zdecydowanie silniejsze niż regionalni

sąsiedzi, i zgoda co do wizji potężnego Iranu powszechna – w czasie rewolucji 1979

Iran to ogromny i wyposzczony

rynek, zmuszony do zabiegania

o zachodnie inwestycje

i technologie.

Page 137: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

137Krzysztof Strachota, Sny z tysiąca i jednej nocy Konteksty

roku nader ambitny szach o ogromnych ambicjach regionalnych zastąpiony został

przez reżim o ambicjach globalnych, a zrewolucjonizowane państwo je uniosło.

Realnie niewiele powinno się zmienić w najbliższym czasie w irańskiej polityce

bliskowschodniej. Teheran faktycznie nie ma dziś z kim przegrać, faktycznie też ma

wspólnego z Zachodem wroga – sunnickich radykałów w Syrii i Iraku. To stwarza

ogromne pole do taktycznej współpracy z Zachodem… ale tylko taktycznej. Iran

zapewne dalej będzie współpracował w sprawie nalotów z Amerykanami, a z Rosją

w sprawie wspierania Asada. Tylko że z myślą o własnym interesie, a nie cudzym;

i pomimo porozumień wciąż ofi cjalnie traktuje USA za siłę wrogą i destrukcyjną.

Iran – niezależnie od obaw – nie powinien podejmować żadnej nadzwyczajnej akcji

przeciwko Izraelowi, bo ani sił na to nie ma, ani wolnych środków. Wbrew obawom,

zamiast straszyć i grozić, „bombarduje dyplomatyczną miłością” państwa Zatoki

Perskiej. Bo choć Iran może i nie ma dziś z kim przegrać na Bliskim Wschodzie,

zdecydowanie za słaby jest, by dyktować swoje warunki; bo choć przez ponad trzy

dekady był regionalnym mistrzem defensywnej destrukcji, wciąż nie jest wiary-

godny w konstrukcji. Wreszcie żaden z regionalnych oponentów Iranu nie stracił

na porozumieniach ani dolara (teoretycznie można na nich sporo zarobić), ani też

niczego, co stanowiło o ich sile – zyskali za to więcej obaw i determinacji, od których

Iranowi siły nie przybyło. Na Bliskim Wschodzie jest wystarczająco duża dynamika,

by porozumienia nuklearne mogły tu być istotnym czynnikiem zmiany.

Na poziomie prognozy realnych konsekwencji porozumień wiedeńskich można

byłoby wpaść w pułapkę twierdzenia, że są – w najbliższym horyzoncie czasowym –

puste. Jednak nic bardziej błędnego: porozumienie z Iranem jest kolejnym milowym

krokiem zmieniającego się i w regionie, i w świecie kontekstu o fundamentalnym

znaczeniu. I można się obawiać, że lepszą intuicją wykazują się tu Irańczycy, a nie

Bruksela czy Waszyngton.

Nie wchodząc w ocenę (tym bardziej moral-

ną) amerykańskiej polityki, jest to kolejny po

wycofaniu się z Iraku czy lekceważeniu wła-

snych czerwonych linii pod adresem reżimu

w Damaszku (co do użycia broni chemicznej) sygnał samoograniczenia w polityce

bliskowschodniej – Waszyngton nie chce używać siły w polityce między państwami

(Państwo Islamskie oczywiście tu się nie liczy). Tymczasem użycie siły przez dekady

było miarą wiarygodności USA dla sojuszników i oponentów i jako takie stabilizowa-

ło region – dziś ta wiarygodność jest mniejsza niż kiedykolwiek. Formalnością jest

stwierdzenie, że państwa Unii Europejskiej są jeszcze mniej zdolne do aktywnego

i wielostronnego działania na Bliskim Wschodzie, pomimo akurat rosnących i na-

macalnych problemów płynących z regionu. Epoka zapoczątkowana lądowaniem

Dla Iranu program nuklearny

stał się symbolem suwerenności.

Page 138: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

Konteksty Krzysztof Strachota, Sny z tysiąca i jednej nocy138

wojsk Napoleona w Egipcie zdaje się dobiegać końca, Iran ma prawo z nadzieją

patrzeć w przyszłość, a sojusznicy i klienci USA – z obawą.

Porozumienie wiedeńskie jest również łabędzim śpiewem bliskowschodniej

polityki Rosji. Przez lata rozgrywała Iran i inne państwa w relacjach z Zachodem,

dobitnie pokazując Iranowi (wcześniej Irakowi, Libii, Syrii), że nie są niczym innym

niż kartą przetargową w polityce Moskwy wobec Waszyngtonu. Rosja niczego nie

zbudowała/nie ocaliła na Bliskim Wschodzie i choć dziś każdy Asad i Chamenei

przyjmie od niej broń, to Moskwie nie zaufa. Dziś w irańskich analizach (prócz tych

poprawnie politycznych) nie tyle USA, ile właśnie Rosja jest adresatem jadowitej

satysfakcji z uwolnienia się od przykrej zależności towarzyszącej sankcjom i nego-

cjacjom nuklearnym, radości, że Rosja zatrzasnęła za sobą drzwi w regionie, że dziś

z Iranem musi się poważnie liczyć, a nie rozgrywać. I nie zmienią tego rosyjskie

bombardowania i negocjacje w Syrii – ich regionalne owoce i tak skonsumuje Iran.

Wreszcie bolesnym faktem pozostaje brak pozytywnych scenariuszy dla Bliskiego

Wschodu i przywoływana wcześniej perspektywa piętnastu lat jest tutaj aż nadto

niepokojąca. Iran i jego program nuklearny nie jest przy tym największą niewiado-

mą i głównym problemem. I być może tu, z sennych rojeń rodem z tysiąca i jednej

nocy, być może wyłania się rozwiązanie – Realpolitik. Skoro my, Zachód, ani nie

chcemy, ani nie możemy kontynuować dotychczasowej polityki, może właśnie go-

dzimy się i z własnymi ograniczeniami oraz realiami regionu, i Iranem takim, jaki

on jest. Może dość już sentymentów i estetyzowania? W końcu ileż to państw na

Bliskim Wschodzie jest dziś bardziej racjonalnych i przewidywalnych od Iranu? Czy

jakiekolwiek bardziej niż Iran? Przychodzi nowe.

Krzysztof Strachota jest analitykiem Ośrodka Studiów Wschodnich,

publikuje w „Tygodniku Powszechnym”.

Page 139: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

KAROLINA SŁOWIK: Prał Pan kiedyś

reklamówkę?

UŁADZIMIR NIAKLAJEU: Zawsze sta-

ram się wyrzucać reklamówki do miejsc

do tego przeznaczonych.

Całe życie Pan tak robił?

Nie, skłamię, jeśli tak powiem.

W Związku Radzieckim wszyscy prali

reklamówki, żeby zaoszczędzić.

A zamiast coca-coli piliście „czajnyj

grib” – sfermentowaną herbatę.

W latach osiemdziesiątych pojechałem

do Jugosławii. Kupiłem tam dwie litrowe

butelki coca-coli – pierwszy raz w życiu.

Nie otworzyłem jej od razu, przywiozłem

kolegom. Zaprosiłem ich do domu, usie-

dliśmy za stołem, pokroiliśmy zagryzkę.

Gdy otworzyliśmy pierwszą butelkę,

to cudem uniknąłem śmierci. Bić mnie

chcieli. Przywożę napój cieszący się taką

sławą, a to zwykła oranżada? Myśleli, że

będzie przynajmniej 45 procent. Do tej

pory wolę herbatę.

Książka, którą niedawno wydał

Pan w Polsce – Automat z wodą ga-

zowaną z syropem lub bez – dotyczy

Pana prywatnych wspomnień z ży-

cia w Związku Radzieckim.

Gdy umarł Stalin, miałem osiem lat.

Pamiętam, że wtedy moja babcia po raz

pierwszy przywiozła cukierki. Nigdy ich

nie było – tylko cukier i miód. To były

takie poduszeczki z marmoladą w środku.

Rozgryzłem je akurat w momencie, gdy

babcia mówiła mamie: „Wiesz, Stalin

umarł”. Pomyślałem sobie: „Jezu, jakie to

dobre, jak dobrze, że umarł”.

Po jego śmierci nadeszła odwilż.

W książce pisze Pan o Mińsku lat sześć-

dziesiątych XX wieku.

Ówczesny przywódca Związku Ra-

dzieckiego Nikita Chruszczow nagle

oznajmił, że towarzysz Stalin – wódz i bóg

– nie jest całkiem bez grzechu. Okazało

się, że ustanowił kult swojej osoby, że

mordował, wsadzał do więzień. Pojawiła

się w nas nadzieja, że w tym kraju jest

szansa na coś dobrego.

Pozmieniało się?

I to jak! Przychodzisz ze znajomymi

do kina Pionier, a tam już ktoś siedzi na

schodach i czyta wiersze, tworzy się zgro-

madzenie i nikt nikogo nie zatrzymuje.

Aby życie miało sensAby życie miało sensZ Uładzimirem Niaklajeuem, białoruskim pisarzem i opozycjonistą, rozmawia Karolina Słowik

Page 140: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

140

Palimy papierosy, czytamy, rozmawiamy

i to wszystko nagle jest dozwolone.

A pojawienie się tekstu Jeden dzień

Iwana Denisowicza Aleksandra Sołżeni-

cyna w 1962 roku? Nie w samizdacie,

a w czasopiśmie „Nowyj Mir” – to była

duchowa rewolucja! Społeczeństwo prawie

zwariowało: to u nas były obozy? Ludzi

więzili po dwadzieścia pięć lat? Za co?

To było niebezpieczne. Gdy władze sobie

to uświadomiły, wtedy dopiero zakazały

o tym mówić i pisać.

W czasie odwilży miał Pan kilkanaście

lat i nosił bananowe koszule.

Nasze jaskrawe koszule wyglądały o wie-

le biedniej niż moskiewskie. My kupowa-

liśmy je na pchlim targu, a w Moskwie

stiljagi byli dziećmi wysoko postawionych

urzędników. Mogli sobie pozwolić na

zagraniczne ciuchy. Byli antyradzieccy

raczej w formie niż w treści.

Ja na swoje pierwsze dżinsy pracowa-

łem cały miesiąc, rozładowując cement.

Kupiłem je w Moskwie za 60 rubli –

równowartość pensji. Kiedy ta moda

dotarła do nas ze stolicy, na moskiewskiej

wierchuszce zmieniała się już atmosfera.

W Mińsku zdążyliśmy się jedynie tym za-

chłysnąć. Potem było dokładnie tak samo.

Rozpadł się Związek Radziecki, powstała

Republika Białorusi, a u nas pojawiła się

nadzieja. I co? Znów zdążyliśmy się tylko

zachłysnąć.

Później, w latach sześćdziesiątych,

KGB nazywało was wrogami systemu.

Każdy w naszej grupie coś pisał: po-

ezję, prozę, piosenki, teksty historyczne.

Rozmawialiśmy o literaturze. Czas spędza-

liśmy głównie w bibliotekach. Nasze dziew-

czyny pracowały na dziale zakazanym.

Sięgaliśmy po książki Johna Steinbecka,

Ernesta Hemingwaya. Zajmowaliśmy się

samizdatem. Dlaczego Agatha Christie była

zakazana, nie mam pojęcia. Tłumaczyliśmy

ją na białoruski i na rosyjski, drukowa-

liśmy na bibułce. Maszyna przebijała do

dziesięciu stron.

Zbieraliście się u fi lozofa i kulturo-

loga Kima Chadziejeua.

Tak, w jego domu, a raczej dwupię-

trowym baraku. Chadziejeu był od nas

o wiele starszy, dawno po studiach. Bardzo

utalentowany, ale wariat. Jeszcze za życia

Stalina, na początku lat pięćdziesiątych, na

komsomolskim zebraniu wstał i oświad-

czył, że Stalin to morderca. Aresztowali

go, ale koniec końców trafi ł do psychuszki.

Funkcjonariusze stwierdzili, że zdrowy

człowiek takich rzeczy robić nie może.

Chadziejeu napisał: „Kapitalizm i ko-

munizm to takie samo gówno. Pierwszy

przywiązuje człowieka do debilnych

idei, drugi do wymyślonych przez de-

bili rzeczy. Do pieniędzy. Wolność nie

istnieje nigdzie”. Pan też tak myślał?

Byłem chłopcem z prowincji i niczego

o kapitalizmie ani o komunizmie nie my-

ślałem. Wtedy wstrząsający był sam fakt,

że w ogóle można tak powiedzieć. Jeszcze

o gównianym kapitalizmie – zrozumiałe.

Ale o komunizmie, który budujemy?

Kultura Aby życie miało sens– z U. Niaklajeuem rozmawia K. Słowik

Page 141: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

141Aby życie miało sens– z U. Niaklajeuem rozmawia K. Słowik Kultura

A potem?

Zacząłem myśleć, zacząłem odkrywać

rzeczy, które nie pasowały do mojego

systemu. Jeśli nie kapitalizm, jeśli nie

komunizm, to co nam zostaje? Anarchia?

Michaił Bakunin? Dziś brzmi to śmiesznie.

To przeciw czemu występowaliście?

Przeciwko radzieckiej szarości. Wtedy

w Mińsku wszyscy chodzili ubrani w szare

kostiumy, szare garnitury. A my w ba-

nanowych koszulach przechadzaliśmy

się po mińskim Broadwayu, czyli ulicy

Gorkiego. Ale według KGB – występo-

waliśmy przeciwko komunizmowi.

A co Pan o nich myślał? W Automacie

z wodą gazowaną czytamy, że miał

Pan dwóch przyjaciół: jeden został

rzeźbiarzem, drugi kagiebistą. I to ten

drugi wzbudzał pański podziw.

Gdy byłem młody, rozumowałem

tak: człowiek w pagonach, na którym

wszystko błyszczy, jest silny, wiele wie

o wszystkim i  jeszcze broni ojczyznę

przed wrogami. Obraz bohatera, gie-

roja. Wtedy jeszcze nie miałem z nimi

do czynienia. A co reprezentował sobą

rzeźbiarz? Kim był?

Leniem.

No tak. Teraz już wiadomo, że padalec

to padalec. A na początku chłopcy szli do

KGB, bo w to wierzyli.

Ci chłopcy w końcu Pana zatrzymali.

Po raz pierwszy w latach sześćdzie-

siątych.

I to za co: za to, że książki czytałem,

bananowe koszule nosiłem. I mówili do

mnie: „My ciebie, swołocz, wiesz już co…

”. Zatrzymali tylko raz. Potem, jak już zo-

stałem poetą, próbowali mnie werbować.

To nie były zatrzymania, tylko rozmowy.

Prowadzili mnie od mieszkania do miesz-

kania, ugaszczali koniakiem, kawiorem

i mówili, jaka to przede mną wspaniała

kariera się szykuje.

Gdy w polu ich widzenia pojawiał się

utalentowany człowiek, system od razu

chciał przyciągnąć go do siebie. Komsomoł

nagle zapraszał na seminarium, propono-

wali świetne mieszkanie, karmili za darmo,

cały czas mówili: „Jaki ty jesteś zdolny!”,

„Jakie ty wiersze wspaniałe piszesz!”. Potem

te wiersze drukowali w gazetach.

Zapraszali na stadiony?

Już później, gdy miałem dwadzieścia

jeden lat. Pod koniec lat sześćdziesiątych,

kiedy poezja stadionowa już chyliła się

ku upadkowi. Wyobraź sobie, że cały

stadion, 10 tysięcy ludzi słucha uważnie

jednego człowieka, który deklamuje po-

ezję. Ten człowiek nie jest połykaczem

ognia, nie jest specjalnie ubrany, tylko

czyta wiersze.

Mogłem robić z ludźmi, co chciałem.

Wystarczyło, że podniosłem rękę, a ludzie

poruszali się ze mną. Niesamowite. W tym

sensie to były wyjątkowe czasy. Nigdy

wcześniej w historii się to nie wydarzyło.

Myślę też, że to już nie wróci.

Potężna siła. Był Pan cenny dla KGB.

Nie tylko ja.

Page 142: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

142 Kultura Aby życie miało sens– z U. Niaklajeuem rozmawia K. Słowik

Potem zatrzymali Pana jeszcze raz,

kiedy kandydował Pan na prezydenta.

W 2010 roku podczas wieczoru wybor-

czego pobili Pana do nieprzytomności.

Metody chłopców z KGB się zmieniły?

Nic się nie zmieniło! Czeka w bol-

szewickiej Rosji została stworzona po

to, by zniszczyć w ludziach jakąkolwiek

samodzielną myśl. To samo było w latach

dwudziestych XX wieku, w sześćdziesią-

tych i to samo dzieje się w Mińsku dziś.

Po wyborach prezydenckich w wię-

zieniu KGB przesiedział Pan blisko rok.

Nie. Nie chcę o tym mówić. Po prostu

nie chcę.

Dlaczego Pan startował w wyborach?

To nie były wybory. Te na Białorusi

odbyły się tylko raz, w 1994 roku. Wtedy

ludzie rzeczywiście poparli Aleksandra

Łukaszenkę. Od tego czasu raz na kilka

lat organizuje się coś, co nazywamy wy-

borami. Ale tak naprawdę to jest wojna.

O ile jeszcze w latach 1994 i 2001

te głosy rzeczywiście liczono, a dopie-

ro później falsyfi kowano, zamieniano

i podrzucano, o tyle w 2010 już nikt ich

nawet nie liczył. Napisali liczby, a głosy

podpalili i wyrzucili. Teraz na Białorusi

nie ma prawdziwego prezydenta, nie ma

prawdziwego parlamentu, to wszystko

fałsz, nieprawda.

W czasach radzieckich nikt nawet

nie myślał, że można wybierać. Ludzie

dobrze wiedzieli, w jaką grę grają. Oni

uczestniczyli w pochodzie na wiec, gdzie

grała muzyka, gdzie można było kupić

pomarańcze i kiełbasę, której nie było

w sklepach. Nikt niczego innego nie

miał nawet na myśli. Wrzucali do urn te

papierki, które im dawali.

Teraz jest inaczej?

Teraz połowa myśli, że to wybory nie-

zależne. Myślą, że idą i rzeczywiście wy-

bierają. Propaganda pracuje każdego dnia.

Niestety, większość Rosjan i Białorusinów

na karku zamiast głowy ma telewizor,

choć nie są tego świadomi. Dlatego trudno

z nimi rozmawiać.

A co, jeśli oni naprawdę tak myślą?

Gdy siedzisz w więzieniu, to zabie-

rają ci z butów sznurówki. Chodzisz

w butach, które cały czas zsuwają ci się

z nóg. Masz wtedy tylko jedno życzenie:

znaleźć kawałek drutu i je zawiązać. Biją

cię pałką, ty uciekasz, gubisz but, chcesz

po niego wrócić. A tam jeszcze raz cię

pałą zbiją. No i jak potem bez buta? Skąd

go weźmiesz? Pojawia się problem nad

problemami. I  jeśli w końcu znajdziesz

coś, czym możesz zastąpić sznurówki, to

spełniło się twoje największe marzenie.

Chcę przez to powiedzieć, że w więzie-

niu oczekiwania wobec rzeczywistości

drastycznie się obniżają.

Ufa pan komuś?

Jeśli nie ufasz nikomu, to się zastrzel.

Nic innego nie pozostaje. Bez zaufania

żyć nie można. Po 2010 roku wielu znik-

nęło z mojego życia, ale to był pył, kurz.

Dobrze, że tak się stało. Ludzie chcieli

coś ugrać, utrzymując ze mną kontakt.

Page 143: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

143Aby życie miało sens– z U. Niaklajeuem rozmawia K. Słowik Kultura

Najlepszymi okazali się prości ludzie. A ci

najmądrzejsi, ci inteligentni pochowali

się jak szczury w norach.

Dlaczego poeta został opozycjonistą?

W moim kraju panuje kulturowa kata-

strofa. Całe świadome życie piszę książki

po białorusku, a mało kto się go uczy.

Dla kogo więc piszę? Dla Polaków? Dla

Niemców? Dobrze, że przetłumaczyli

moją książkę na język polski, dziękuję.

Ale ja piszę dla Białorusinów.

Moje życie staje się bez sensu. I nie tylko

moje. Przecież to w literaturze narodziła

się idea niezależności Białorusi. I za tę ideę

tyle osób przelało krew, w tym pisarze,

poeci. Bez języka, kultury i literatury biało-

ruskiej ich życie straciło sens. Czy ja mogę

się na to zgodzić? A Pani się zgodzi, jeśli

ktoś powie, że Pani życie jest bez sensu?

Tylko dlatego poszedłem do polityki. Bo

na czorta by mi było to wszystko?

Dlaczego Pan nie kandydował pod-

czas tegorocznych wyborów prezy-

denckich?

Już mi się nie chce.

No jak to, a „walka o sens życia”?

To duże ryzyko. Boję się zrobić fał-

szywy krok. Po zatrzymaniu pokazali mi

fi lm. Były tam kadry z górą ciał ludzkich.

Mówili, że umarli przeze mnie na placu

Październikowym w Mińsku. To było

gorsze niż przesłuchania. O mało nie

zwariowałem. A potem okazało się, że

to kłamstwo. A jeśli to się wydarzy na-

prawdę? Ja nie jestem generałem, który

wysyła wojska na bitwę. Jeśli tak się stanie

z mojej winy, to będę musiał się zastrzelić.

Bo jak dalej z tym żyć?

Opozycja nie powinna się zjedno-

czyć?

Pracowałem nad tym od 2009 roku.

Przestałem niedawno, w tym roku. Nie

udało mi się. I to mnie, z moją energią!

Ja bym przecież mieszkańców Marsa

i Saturna zjednoczył. A białoruskiej opo-

zycji nie dałem rady – proponowałem im,

żeby Mykoła Statkiewicz był wspólnym

kandydatem, ale większość uznała to za

bzdury.

Ludzie już nie wierzą białoruskiej

opozycji. Postawili na was krzyżyk.

Jeżeli każdego dnia mówią im w telewi-

zji, że to piąta kolumna, najemnicy… Poza

tym, to nie jest żadna opozycja. Opozycja

to ci, którzy wchodzą do parlamentu. My

mówimy o dysydentach, którzy nie mają

wpływu na polityczne decyzje. A oczeki-

wania są wysokie.

Dlatego moja kampania „Mów praw-

dę!” skupia się od kilku lat na akcjach

społecznych. Kiedy przychodzisz do

kogoś do domu i proponujesz pomoc

w pomalowaniu ławek na podwórku, to

ludzie rozumieją, że coś może się zmie-

nić. Ławeczki odnowią. A potem pytasz:

„A co będzie, jak już posiedzimy na tych

ławeczkach? Tak będziemy siedzieć?”.

A co, gdy przedstawiciel największej

opozycyjnej partii mówi, że rosyjskoję-

zyczni Białorusini nie są Białorusinami?

Page 144: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

144 Kultura Aby życie miało sens– z U. Niaklajeuem rozmawia K. Słowik

To znaczy, że ten przedstawiciel jest

durniem. Nie mogę odpowiadać za wszyst-

kich durniów w opozycji.

A może bez nacjonalizmu się po

prostu nie uda?

Niestety. Tylko narodowa retoryka

ma szansę się przebić. To najbardziej

zrozumiała ideologia. Jeśli zrozumiesz, że

jesteś Polką, to zrozumiesz też, iż musisz

się sprzeciwić, gdy cię napadną.

Ludzie rozumieją, gdy mówi się im:

„Jestem narodowcem”. A gdy słyszą, że

jesteś demokratą, to kto cię tam wie.

Ludziom potrzebne są proste pytania

i odpowiedzi.

Uładzimir Niaklajeu jest białoruskim poetą, prozaikiem i działaczem

opozycyjnym. Kandydat w wyborach prezydenckich w 2010 roku.

Page 145: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

Chodź, pomaluj moją Chodź, pomaluj moją postapokalipsę postapokalipsę na żółto i na niebieskona żółto i na niebieskoZiemowit Szczerek

Wieczór był piękny, a droga – masakra. Oznakowanie dróg – też. Przez otwarte

okno auta wdychałem zapach Hałyczyny: woń łąk, spalin starych aut, pyłu

z dróg. Czasem jakichś zwierząt, krów czy koni. Na wsi – zapach wsi: gnojówki,

mleka, skoszonej trawy. Nagrzanych słońcem kamieni, tynku i drewna. Czasem

plastiku, czasem palonej gumy. Opon, czy cholera wie czego – prezentujemy

fragment książki Ziemowita Szczerka Tatuaż z tryzubem, która niebawem trafi

do księgarń.

Co chwila się gubiłem. Co tu kryć: drogi po prostu prawie nie było. Nie było jej

widać spod dziur. Za jakiś czas, myślałem, próbując nie urwać zawieszenia, te drogi

po prostu nie będą przejezdne. Nie będzie drogi, skończy się. Wyczerpie, jak wkład

w długopisie. Wyglądało to wszystko tak, jakby wszyscy naprawdę uwierzyli, że

niepodległe państwo jest boskim bytem, który ogarnie się sam.

Z rzadka pojawiało się auto, którego kierowca, podobnie jak ja, jechał pięć na

godzinę i lawirował od skraju jezdni. I mełł pod nosem przekleństwa albo, pogodzo-

ny z rzeczywistością, gadał sobie przez komórkę, jednocześnie wykręcając piruety

kierownicą.

Jedyna manifestacja faktu, że działało tu jakieś państwo – była w malowaniu. Co

tylko się dało, pomalowano na żółto-niebiesko. Państwo ukraińskie nie było w stanie

nadać przestrzeni własnej formy, nie umiało jej apdejtować, więc choć opanowywało

ją symbolicznie. Żeby nikt jej przypadkiem nie zwinął.

Wszystko więc było na żółto-niebiesko. Powyginane barierki przy drogach

i mostach, przystanki autobusowe. Na przystankach wymalowani Kozacy z sza-

blami, Niebiańska Sotnia z Majdanu, tryzuby, upowcy i portrety Bandery. Żeby nie

Page 146: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

Prezentacje Ziemowit Szczerek, Chodź, pomaluj moją postapokalipsę na żółto i na niebiesko 146

zapomnieć, że szcze ne wmerła Ukrajina. Że jednak jest. Wyglądało to wszystko jak

partyzanckie państwo ukraińskie. Bo Ukraina, spętana przez okoliczności wewnętrz-

ne i zewnętrzne, niezdolna do wylewania asfaltu, malowania pasów, ogarniania wsi

i miasteczek, i tych wszystkich rzeczy, które zazwyczaj robi państwo – ograniczyła

się do koniecznego minimum egzystencji. I teraz wysyła tylko sygnały z podziemia:

jeszcze tu jestem. Jeszcze żyję.

Malowano na żółto-niebiesko, co się dało. Tu ławeczkę, tam rynienkę. Stare,

socjalistyczne place zabaw. Opony robiące za ogrodzenia. Widziałem nawet poma-

lowanego na żółto-niebiesko starego dostawczego ziła, który dożywał sobie swoich

dni zaparkowany pod jakimś sklepem.

Jeździłem po zadupiach: Pustomyty, Szczerzec, Łany, Kahujów, Horbacze. Wsie były

spokojne. Puste wręcz. Czasem jakiś pies poszczekał, czasem jakiś rudy kot smyknął.

Czasem mijałem stare polskie cmentarzyki. Były dokładnie takie same jak stare

cmentarze niemieckie na Dolnym Śląsku, w Lubuskiem czy na Pomorzu. No, może

krzyże bardziej toporne, może więcej betonu, a mniej kamienia, może liternictwo nie aż

tak koronkowe. Ale chodziło o to samo: kruszejące nagrobki z martwymi nazwiskami

sterczące spomiędzy dzikich chaszczy, spomiędzy starych drzew. Wydawało się, że

nikt już o tych nagrobkach nie pamiętał. Tu i ówdzie płowiały jakieś biało-czerwone

fl ażki, pozostawione przez odwiedzające rodziny albo jakichś kresowych romantyków.

Dookoła wytryskała bujna zieleń. Wychodziłem z tych cmentarzyków i znów zapusz-

czałem się w kraj. Wokół niebieściły się i żółciły pozostałości po radzieckiej cywilizacji.

Nowe cmentarze, ukraińskie, wyglądały prawie tak samo jak współczesne cmenta-

rze polskie. Proste płyty, proste litery. Tu i ówdzie widać było te laserowo wycinane

portrety zmarłych, tak popularne w całej Europie Wschodniej, od Kamczatki po

Serbię. W Polsce z jakiegoś powodu się nie przyjęły. A przecież wschodnioeuropej-

skie trendy się w Polsce raczej przyjmują, od dresiarskiej subkultury począwszy, na

zabudowywaniu balkonów skończywszy. A to – nie. Patrzyły więc na mnie laserowo

wycięte oczy staruszek w chustkach na głowach i dziadków z przylizanymi włosami,

którzy, gdyby za życia ktoś im powiedział, że będą mieli laserowo wypalone podo-

bizny na grobach, toby się przeżegnali i uciekli ze strachu.

Tu też, na cmentarzach, było żółto-niebieskie malowanie. Na płotach, na bramach.

Na pomnikach ukraińskich bohaterów leżały wieńce i kwiaty.

Page 147: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

147Ziemowit Szczerek, Chodź, pomaluj moją postapokalipsę na żółto i na niebiesko Prezentacje

Słońce spadło już prawie na ziemię, niebo spomarańczowiało i zaczęło to wszystko

wyglądać jak po zagładzie nuklearnej. Nie było to takie znów dalekie od prawdy.

Apokalipsa już się na tej ziemi odbyła, i teraz wszystko powoli, spokojnie, doniszczało

się. No okej, czasem coś naprawiano, ale było to naprawianie nie do końca serio,

jakby w oczekiwaniu, że na prawdziwą naprawę nadejdzie jeszcze czas. Kiedyś, kiedy

będzie lepiej. Za piętnaście Majdanów.

W miejscowości Opary na żółto-niebiesko pomalowano blaszany okap przystan-

ku. Na tym żółto-niebieskim naszkicowano Kozaka. Ciało miał na żółtym, głowę

już na niebieskim, wyglądał więc trochę tak, jakby mu ją dokręcono. W dłoniach

trzymał dwie nagie szable. Stał po pas w chmurach. W oparach. Pewnie chodziło

o symboliczne przedstawienie kogoś z Niebiańskiej Sotni, ale wyglądało to jak

przerysowany na ścianę plakat jakiegoś fi lmu. Tak jak to robią w Afryce. Koślawo,

ale z sercem.

Chmury, z których wystawał Kozak, były białe. Tą białą farbą z rozpędu machnięto

też zdychający i kruszejący murek przy przystanku. To musiało być wygodne dla

władz lokalnych, myślałem, omijając dziury w jezdni. Kupuje się żółtą i niebieską

farbę i wręcza jakiemuś patriocie przejawiającemu zdolności plastyczne. Artysta

patriota, myślałem, zawsze się znajdzie, namaluje, a potem jest spokój z remontem

przez kolejnych parę lat.

Na zielonym, krzywym koszu na śmieci stojącym obok napisano „PTN PNH”.

„Putin, poszoł na chuj”. Nikogo na przystanku nie było. W ogóle w zasięgu wzroku

nikogo nie było. Porządna, prowincjonalna apokalipsa.

Tak samo działo się, pamiętam, na Krymie, w czasie gdy jeszcze rządziła tam

Ukraina. Wszystko żółto-niebieskie. Barierki, ściany, bramy. Czasem nawet słupy.

Tak jakby się spodziewali tego, co się stanie, i chcieli, żeby Rosjanie mieli w cholerę

skrobania, czyszczenia, przemalowywania. Pewnie zresztą mieli. Pewnie nadal mają,

bo tego ot tak sobie usunąć się nie da. Cały Krym był żółto-niebieski.

Page 148: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

Prezentacje Ziemowit Szczerek, Chodź, pomaluj moją postapokalipsę na żółto i na niebiesko 148

To samo w Donbasie, to znaczy – tej jego części, która pozostała pod władzą

Kijowa. W Krasnoarmijśku na żółto-niebiesko pomalowano gigantyczny betonowy

napis z nazwą miasta na wlotówce. Przy okazji machnięto też w te kolory płasko-

rzeźbę krasnoarmiejca w budionówce. Nawet gwiazdy mu z czapki nie skuto. I stał

tak, smutny, żółto-niebieski wojak Armii Czerwonej, jak gdyby zwycięzcy wypalili

mu na czole swoje piętno. Wyglądał jak upokorzony jeniec.

Czekaliśmy na marszrutkę z Kramatorska do Słowiańska. Jakiś czas wcześniej

ukraińskie wojsko wygoniło z obu miast separatystów i teraz na żółto-niebiesko

pomalowane było wszystko, co się dało. Lenin, bo wtedy jeszcze w Kramatorsku

stał, pomalowane miał nogawki i cokół. Tryzub wymalowano nawet na kiosku

z czeburakami. Tutaj to malowanie nie wyglądało jak maskowanie niemożności.

Tutaj to wyglądało jak taniec zwycięstwa. Bardzo smutny taniec, zimowy i ponury,

bo wydawało się, że między Kramatorskiem a Słowiańskiem są tylko dwa kolory,

zimowe: czerń i biel. Te żółć i błękit, kojarzące się z latem, ze słonecznym niebem,

nie ożywiały niczego. Nie robiło się od nich lżej.

Bo trwała zima, śnieg przyczerniał, po oblo-

dzonych schodach dworca wchodziły ostrożnie

staruszki w ciężkich paltach. Główna hala autobu-

sowego dworca była upiornie pusta, tylko w rogu

trząsł się z zimna jakiś pies. Przed budynkiem

kilku żołnierzy z ukraińskimi emblematami na

ramionach zaczepiało dziewczynę. Ta popatrzyła na nich z pogardą i palcami pokazała

im jakie, według niej, mają. Żołnierze rozrechotali się, ale jakoś niepewnie. Miało to

być rozrechotanie szydercze, ale nic z tego nie wyszło, bo kilku podróżnych ocze-

kujących na marszrutki lekko się uśmiechnęło i odwróciło wzrok. To wystarczyło:

kramatorski vox populi, a raczej risus populi, rozstrzygnął, kto wygrał, i żołnierze

zaczęli szurać butami, chrząkać coś niepewnie, po czym zwinęli się gdzieś za jakieś

budy, których było w okolicy pod dostatkiem. Jak to we wschodnich miastach przy

dworcach, od Odry po Ocean Spokojny. Wyglądali jak spłoszone dzieciaki, którymi

zresztą byli. Budy i tu pomalowano na żółto-niebiesko.

„Poszli sobie mierzyć” – rzuciła jakaś kobiecina w wielkiej futrzanej czapie i cały

peron zaczął się śmiać, i był to jeden z tych wyzwalających śmiechów. Ludzie chi-

chotali i cały ten przygniatający pejzaż zimowego Kramatorska przestał tak bardzo

przygniatać.

Jedyna manifestacja faktu, że

działało tu jakieś państwo, była

w malowaniu. Co tylko się dało,

pomalowano na żółto-niebiesko.

Page 149: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

149Ziemowit Szczerek, Chodź, pomaluj moją postapokalipsę na żółto i na niebiesko Prezentacje

Podjechała marszrutka z butlami z metanem na dachu, wyglądającymi, jakby zaraz

miały eksplodować i litościwie obrócić w gruzy całą okolicę. Do przedniej szyby

przyklejona była plastikowa koszulka na dokumenty z biurową kartką A4 z napisem

„Słowiańsk” w środku. Ludzie się uspokoili, przestali rechotać, wsiedli i znów popadli

w ciężką depresję. Było białawo-czarnawo, sino i szaro. Na przydrożnych słupach

elektrycznych namalowano żółto-niebieskie pasy. Wszędzie na tej samej wysokości,

jak gdyby ktoś, jadąc samochodem, wystawiał przez okno dwa pędzle.

W tym biało-czarnym i sinym też niszczały pozostałości radzieckiej cywilizacji,

jak ruiny padłego imperium.

A niszczały te pozostałości wszędzie, jak Ukraina długa i szeroka. Bo Związek

Radziecki budował szeroko, z gestem. Miał, w końcu, przegonić cały świat. Wyznaczyć

nowe światowe centrum i zamienić dotychczasowe centra w peryferie. To nie Moskwa

i stolice wszystkich republik miały gonić Paryż i Nowy Jork, tylko odwrotnie. To

Francja i Ameryka miały gonić Nowy Rzym i Nowe Ateny.

Tak więc Związek Radziecki budował, budował i budował, ignorując fakt, że buduje

na wyrost. Że uprawia kult cargo. Związek Radziecki myślał, że jeśli zbuduje nowy

Rzym tutaj, na końcu Europy i świata, w krainach, które krańcowość mają w na-

zwie, to one same zamienią się w nowy Rzym. Że Rosjanie, Ukraińcy, Białorusini,

Tadżykowie, Kazachowie, Azerowie – zamienią się w nowych rzymian. Tak się nie

stało i gdy ideologia napędzająca Związek Radziecki zaczęła się wyczerpywać, gdy

przestała wypełniać człowieka radzieckiego i Związek Radziecki swoją treścią – ten

człowiek radziecki i Związek Radziecki po prostu wrócił do dawnej formy jak dmu-

chana zabawka, z której zeszło powietrze. Wrócił do swoich nieostrych kategorii

narodowych, z hal wykładowych i muzeów ateizmu wrócił do cerkwi i meczetów.

Opuścił te wielkie fabryczyska, bo nie był w stanie ich używać tak, by to nadal miało

sens. W pobudowanych mu milionowych miastach zaczął żyć tak jak na dawnych

wsiach, klecąc na balkonach szopy, z czego się tylko da i hodując pod blokami

warzywa. Z nowego Rzymu uszło powietrze i prowincja znów stała się prowincją.

Jego ziemie ukrainne znów stały się Ukrainą. I ruiny niedoszłego nowego Rzymu

niszczały teraz wśród traw i śniegów, malowane na żółto-niebiesko.

Cywilizacje powstawały przy rzekach. Przy ciągach komunikacyjnych. Egipskie

miasta – przy Nilu, mezopotamskie – wzdłuż Eufratu i Tygrysu. Nawet polska,

nie do końca opierzona cywilizacja, kształtowała się wzdłuż Wisły i handlowych

Page 150: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

Prezentacje Ziemowit Szczerek, Chodź, pomaluj moją postapokalipsę na żółto i na niebiesko 150

dróg. Waregowie podporządkowywali sobie ruskie osady leżące wzdłuż Dźwiny

i Dniepru – na szlaku od Waregów do Greków. Na arterii. Arterią Kijowa jest me-

tro. To przy jego stacjach, jak przy rzece, powstały wewnątrzkijowskie miasteczka:

ciągi wąskich uliczek między straganami. Cywilizacja prowincjonalnego Kijowa,

tego poza Chreszczatykiem, dzielnicą rządową, poza ulicami wokół Złotej Bramy

i Padołem. Poza tymi miejscami, w których funkcjonuje nowy kijowski gród z jego

nową arystokracją i bogatym mieszczaństwem. Przedmieścia jeżdżące metrem,

dojeżdżające do jego stacji marszrutkami i autobusami – funkcjonują tu, w tych

przymetrowych miasteczkach.

A te miasteczkoidy wyglądają jak odpowiedniki arabskich medyn czy zachodnio-

europejskich uliczek handlowych w starych miastach. Sprowadzonych do pierwotnej

formy. Stragany kryte niebieskim brezentem, na nich majtki, skarpety, płyty z fi lmami

z Moskwy i Hollywoodu, bo wszystko tu jest zawieszone pomiędzy dwoma centrami,

między Zachodem a Rosją, która sama przecież jest kopią Zachodu, tylko przerobioną

przez swoistość swojej prowincjonalności i zionącą na ten Zachód takim hassliebem,

jakiego świat nie widział. Która gra z Zachodem w tchórza, by mu udowodnić, co to

nie ona. I tupie nogą, wściekła wściekłością pokracznego i niekochanego dziecka,

aż miasta się trzęsą, aż państwa się walą.

Na tych targowiskach, tych medynach, tych miasteczkach tworzących się przy por-

tach ciągu kijowskiego metra można więc kupić wszystko, co jest potrzebne do życia.

I przy okazji dowiedzieć się – ile jest potrzebne. Bo jest tu wszystko, co potrzebne,

a rzeczy niepotrzebnych nie ma. To trochę smutne miejsca, bo przypominają o fak-

cie, że człowiek jest zwykłym mechanizmem o ograniczonej liczbie podstawowych

funkcji. No i tak: kurtki i czapki zimą, szorty i podkoszulki latem. Dresy domowe,

kapcie, buty sportowe i niedzielne. Te sportowe to najczęściej podróby najnowszych

modeli najków, reeboków i adidasów, które ciągną tutaj ze szwalniczych dzielnic

Stambułu, wyładowywane są w Odessie, w brzydkim porcie, a potem rozlewają się

po całym kraju i jego okolicy: pociągami, marszrutkami, samochodami, autobusami,

między kruszejącymi ogrodzeniami zamkniętych dawno temu fabryk, między błę-

kitno-żółto malowanym betonem. Szybko te buty się rozwalają i rozklejają, krzywe

ściegi ranią stopy – ale są tanie. Zresztą wszystko na tych bazarach jest tanie. O to

chodzi: Nowy Gród kijowski, sklepy przy Chreszczatyku i wokół Majdanu, restauracje

– to wszystko ceny dla nowej elity, arystokracji. Dla mieszkańców Nowego Grodu.

Tutaj, na podgrodziu, na bazarach, przy metrze, wszystko na kieszeń zwyczajnych

ludzi. Na kieszeń i na gust. Zamiast restauracji japońskich, tajskich i ekskluzywnych

Page 151: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

151Ziemowit Szczerek, Chodź, pomaluj moją postapokalipsę na żółto i na niebiesko Prezentacje

gruzińskich – czeburaki, hot dogi i chaczapuri ze straganu. Zamiast skrzących się

diamentowym światłem butików z ciuchami o wartości ciężkich dolarów, z koszulami

za dwie emerytury i butami za cztery – ciuchy na wagę. Albo i nowe. Też z Turcji,

może z Chin, czort wie skąd.

„A tamte, z butików, to niby, kurwa, skąd?” – prychają ludzie z podgrodzia, z przy-

metrza, i wydymają pogardliwie wargi.

Bluzki damskie, bluzy męskie – i odwrotnie. Te wszystkie czarne kurtki, te słynne

stereotypowe czarne kurtki, w których biega cała Poradziecja – też stąd. Cała moda.

Ciemne dżinsy, czasem nawet z taką fanaberią jak przetarte fabrycznie dziury.

Podkoszulki z napisami haftowanymi błyszczącą nitką. Lejące koszule i spodnie

od dresu. Buty z długimi noskami, białe, wsuwane mokasyny, swetry we wzory.

Wszystko stąd.

Wisi to wszystko na manekinach, a manekiny

jak półtusze ludzkie: bez głów, bez rąk, często

same torsy. Same nogi prezentujące pończochy

i spodnie. Te niewykorzystane – pospinane łań-

cuchami jak niewolnicy na targu. Podstawowy

sprzęt elektroniczny: małe, tanie radia, tanie

odtwarzacze CD i DVD, telefony komórkowe

i karty do nich. Spożywczaki, mięsne, warzywa i owoce, przyprawy, sery i mleko.

Czipsy, dziesiątki rodzajów piwa i wódki, papierosy. Słodycze. Kilka sklepów z na-

rzędziami. Gazety i magazyny, w tym te stare, sprzed tygodnia czy kilku. Krzyżówki,

żeby starsze panie i panowie mieli nad czym łamać głowy w metrze, w kuchni, na

działce, przed snem. Żeby prostymi hasłami i wpisywanymi w kratki cyrylickimi

literami zapełnić czas, zapełnić dziurę po sensie życia, po państwie, po świecie, po

historii, po przyszłości, po rzeczywistości, bo to, co się dzieje teraz, to tylko erzac,

to tylko ociekający krwią, śliną i spermą erzac, w który po prostu można się wkręcić

albo nie, ale który trudno brać na serio.

No i właśnie, tu i ówdzie stragany z patriotyzmem. Z podkoszulkami z tryzubem,

żółto-niebieską fl agą. Czasem z Banderą. Z napisem „PTN PNH” czy „Putin chujło”.

Z Kozakiem z szablą albo z samopałem. Z koprem, czyli po rosyjsku „ukropem”, bo

tak właśnie, „ukropami”, Rosjanie nazywają Ukraińców, i Ukraińcy uznali, że to jest

w sumie cool, więc włączyli koper w poczet symboli narodowych.

Starsi ludzie obwąchują z nieufnością te stoiska, te tryzuby, te fl agi, te dresy

żółto-niebiesko z napisem „UKRAINA” na plecach, te kokardy w barwy narodowe,

żeby sobie we włosy wpinać, te pierścionki z godłem. Ale młodzi się kręcą, przy-

mierzają, oglądają, podnoszą. Patrzą tylko na metki: jeśli made in China czy made

in Bangladesh, to spoko. Ale jeśli made in Russia, to z czym do ludzi.

Lenin, bo wtedy jeszcze

w Kramatorsku stał,

pomalowane miał nogawki

i cokół. Tryzub wymalowano

nawet na kiosku z czeburakami.

Page 152: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

Prezentacje Ziemowit Szczerek, Chodź, pomaluj moją postapokalipsę na żółto i na niebiesko 152

Przed stacjami, na parkingach, samochody z ponaklejanymi paskami z motywem

ludowych wycinanek. Czasem na jednym czy drugim aucie – ukraińska fl aga.

Są też tacy, którym się to wszystko nie podoba. Gapią się ponuro na żółto-niebie-

ską modę, na Bandery i tryzuby, ale niewiele mówią. Nie wychylają się, bo trochę

nie pora. Od Majdanu nie minęło wiele czasu, na granicach – wojna. Gdy zagadać

– pomruczą, pomruczą, ponarzekają, pomarudzą – ale powściągliwie. Mówią, że

są sceptykami. Nie, że są za czymś czy przeciw czemuś – oni tylko zadają pytania.

Zachodu, mówią, nigdy tu nie było i nigdy nie będzie. Złodzieje natomiast, mówią,

zawsze byli i będą zawsze. Janukowycz, mówią, owszem, był złodziejem i bandytą,

bo każdy, kto rządzi jest złodziejem i bandytą, ale kurs hrywny był stabilny i ogólna

sytuacja też mniej więcej była stabilna. A teraz, cholera wie, co będzie i co robić.

Dawniej wiadomo było, komu ile dać, żeby załatwić i żeby był święty spokój. Teraz

w sumie też wiadomo, bo korupcja, jaka była, taka i  jest, ale zamęt się zrobił jak

jasna cholera i czort wie, co będzie jutro. I tylko głowa od tego wszystkiego boli. Od

tego krzyku „sława Ukrainie”, od tego żółto-niebieskiego. A ile farby na to idzie. Nie

lepiej to na chore dzieci dać?

Na jednym z bazarów siedział bladooki

facet, handlował starymi gazetami. Włosy

miał jasne, jakby spłowiałe, i ruchy powolne,

anemiczne. Opowiadał współhandlującym,

że on to i w Polsce był, i na Litwie był, i na

Łotwie był, i nie bardzo jest czego zazdrościć.

Z tą swoją bladością i anemicznością nie

wyglądał na takiego, kto kiedykolwiek zapuścił się dalej niż dwa przystanki marszrutką

od miejsca zamieszkania, ale jak mówił, myślałem, że był, to może i był. Pozory mylą.

„Co im ten Zachód dał, tej Polsce, tej Litwie?” – pytał tymczasem bladooki i kręcił

głową anemicznie. Gówno im, mówił, dał. Najbiedniejsze kraje Eurosojuza, mówił.

Za komuny to tam przemysł był, fabryki były, a teraz co? Czyszczenie kibli w Anglii

i wielka emigracja. Ja tam nie wiem, wzruszał ramionami, ja tam się nie znam, ja

jestem tylko sceptyk, ja tylko zadaję pytania, ale jeśli wam się wydaje, że wy będziecie

na tym Zachodzie czymś więcej niż tanią siłą roboczą, że będziecie jeździli merce-

desami, a nie czyścili sracze, to powodzenia i życzę szczęścia.

Okoliczni handlarze próbowali z nim dyskutować, mówili o wolności słowa, o de-

mokracji, o braku korupcji, a on tylko parskał: „Brak korupcji, jasne, demokracja,

jasne, wy naprawdę wierzycie w te bajki, wy naprawdę wierzycie, że na Zachodzie

Z perspektywy

wschodnioeuropejskiego targowiska

zwroty: wiara w demokrację, wolność

słowa i brak korupcji, brzmią jak

bajki dla frajerów.

Page 153: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

153Ziemowit Szczerek, Chodź, pomaluj moją postapokalipsę na żółto i na niebiesko Prezentacje

nie ma korupcji, że tam naprawdę jest demokracja? Co wy, frajerzy jesteście? W bajki

wierzycie? W propagandę?”. Słuchałem, myśląc, że z perspektywy wschodnioeuro-

pejskiego targowiska zwroty: wiara w demokrację, wolność słowa i brak korupcji,

faktycznie brzmią jak bajki dla frajerów. Ktoś spytał bezradnie: „Ale co, z Rosją mamy

iść?”. On zwrócił w jego stronę blade, dziwnie nieobecne oczy i powiedział: „A czy

ja mówię, że z Rosją? Ja tylko jestem sceptykiem, ja tylko zadaję pytania. Poza tym

co, myślicie, że ktoś tam was chce, na tym Zachodzie? Akurat. Tak samo was tam

chcą jak arabskich imigrantów”. Przysłuchiwałem się do momentu, w którym roz-

paczliwie zaczęto facetowi zarzucać, że jest ruskim agentem, i poszedłem dalej.

Ziemowit Szczerek jest pisarzem i publicystą, współpracownikiem

„Nowej Europy Wschodniej”. Autor między innymi książki Przyjdzie

Mordor i nas zje, czyli tajna historia Słowian (Kraków 2013). Tatuaż

z tryzubem ukaże się w listopadzie nakładem wydawnictwa Czarne.

Page 154: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

RecenzjeRecenzje

Jak Polska

uniknęła

TrianonAndrzej Nowak, Pierwsza zdrada Zachodu. 1920 – zapomniany appea-sement, Wydaw-nictwo Literackie, Kraków 2015

Andrzej Nowak napisał niezwykle ważną

książkę: Pierwsza zdrada Zachodu. 1920 –

zapomniany appeasement. Pozycja skupia

się na temacie, w którym wydawało się, że

trudno już cokolwiek nowego, a tym bar-

dziej przełomowego powiedzieć. Historyk

z Uniwersytetu Jagiellońskiego, ceniony

jako jeden z najlepszych polskich znawców

Rosji, tym razem zajął się stosunkiem

Zachodu do walki odrodzonej Polski

o określenie swojej granicy wschodniej

po I wojnie światowej.

Rozległa kwerenda w archiwach za-

chodnich (szczególnie brytyjskich) oraz

rosyjskich, w połączeniu z godną po-

zazdroszczenia swobodą poruszania się

po bogatej, wielojęzycznej literaturze

przedmiotu pozwoliła autorowi rzu-

cić nowe światło na kluczowy moment

walki Polski o niepodległość w wojnie

z Sowietami. Okazało się – i jest to główna

teza książki Andrzeja Nowaka – że Polska

obroniła w 1920 roku swoją wolność

wbrew niechętnemu stanowisku wielu

najmożniejszych ówczesnego świata.

Sytuacja, która nastąpiła w świecie

zachodnim po podpisaniu traktatu wersal-

skiego, nie była dla Warszawy korzystna.

Z głównych mocarstw jedynie Francja

chciała istnienia niepodległej Polski – jako

przeciwwagi dla Niemiec. USA odcięły

się od spraw europejskich po tym, jak

w marcu 1920 roku amerykański Senat

odrzucił traktat wersalski; rozpoczął się

amerykański izolacjonizm. Otwarcie

nieprzyjazne stanowisko wobec pań-

stwa polskiego zajęła Wielka Brytania,

rządzona przez premiera Davida Lloyda

George’a. To on miał stać się głównym

architektem polityki zbliżenia z Rosją

Radziecką, której ceną miała być wolność

Polski. W swojej książce Nowak próbuje

odpowiedzieć na pytanie, jak doszło do

tego, że Wielka Brytania z determinacją

zmierzała do „zaspokojenia” (appease-

ment) rosnącego w siłę czerwonego im-

perium kosztem Polski (a w ślad za nią

nieuchronnie innych państw regionu).

To główne pytanie badawcze książki,

na które autor odpowiada w niezwykle

przekonujący sposób.

Gotowość brytyjskiego premiera do

poświęcenia Polski wynikała – najkrócej

rzecz ujmując – ze specyfi cznego (i jakże

błędnego) rozumienia interesów impe-

rium brytyjskiego. W percepcji Lloyda

Page 155: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

155

George’a powstanie państwa polskiego, któ-

re zajmie miejsce między Rosją a Niemcami,

miałoby spowodować, że Berlin rozwinie

ekspansję na zachód, zaś Moskwa skieruje

się na wschód, w stronę Azji, gdzie zagra-

żałaby brytyjskim interesom kolonialnym.

Ponadto Londyn – wkrótce po zakończeniu

wielkiej wojny w Europie, która pociągnęła

za sobą miliony ofi ar – w żadnym razie

nie chciał angażować się militarnie w to-

czącą się wojnę polsko-bolszewicką. Nie

było na to ani przyzwolenia politycznego,

ani zgody opinii publicznej. Wreszcie,

wpływ na postawę Wielkiej Brytanii miało

z pewnością podejście, które tak świetnie

wyraził Józef Piłsudski, a Andrzej Nowak

przypomniał: „Sto lat niewoli, którąśmy

przebyli, zostawiło ślad nie tylko w nas,

a i w panach całego świata”.

W rezultacie z Londynu biło nienaru-

szone przekonanie, że ten doskonale wie,

jak „urządzić Wschód”. W praktyce miało

się to sprowadzić do powrotu Polski do

jej granic etnografi cznych. Oznaczało

to pozbawienie Rzeczpospolitej Galicji

Wschodniej ze Lwowem, którą Londyn

gotów był oddać bolszewikom (choć region

ten nigdy do Rosji nie należał), oraz Wilna,

które miało przypaść Litwie. W istocie

oznaczało to narzucenie Polsce traktatu

w stylu Trianon, do którego podpisania

zmuszono Węgry. W rezultacie w naj-

lepszym razie miało powstać kadłubowe,

słabe państwo polskie.

Autor niezwykle starannie rekonstruuje

kolejne etapy działań dyplomacji brytyj-

skiej w latach 1919-1920, które zmierza-

ły do porozumienia z Rosją Radziecką

kosztem Polski. Idée fi xe premiera Lloyda

George’a było zwołanie wielkiej konferencji

w Londynie, która miała zmienić system

powersalski, dając bolszewikom równe

prawo głosu w sprawach europejskich.

Przy tym to polityka Warszawy trakto-

wana była jako zagrożenie dla pokoju

w Europie, co sprawiało, że większość

państw sprzeciwiała się udzieleniu jej

jakiejkolwiek pomocy. Brytyjski premier,

a za nim duża część mediów, twierdził,

że wojnie w Europie Wschodniej winny

jest „polski imperializm” i że to Polska

napadła na Rosję Radziecką i powinna

zostać za to ukarana.

Kiedy w lipcu 1920 roku ofensywa ar-

mii radzieckiej zbliżała się do Warszawy,

na konferencji w Spa brytyjski premier

próbował zmusić premiera Władysława

Grabskiego do zaakceptowania granicy

na Bugu. Na tę okazję została wytyczona

tak zwana linia Curzona, która miała po-

wrócić na wielkie salony konferencyjne

po ponad dwudziestu latach. Nowak

przy okazji ujawnia, że koncepcja nie

miała nic wspólnego z lordem George’em

Curzonem, a jej faktycznym autorem

był Philip Kerr, sekretarz brytyjskiego

premiera. Jednocześnie z nieudanymi

próbami zmuszenia Warszawy do zawarcia

niekorzystnego pokoju z bolszewikami,

Londyn toczył z nimi negocjacje, dając do

zrozumienia, że gotów jest zaakceptować

faktyczną sowietyzację Polski. Ceną za to

był powrót do handlu z Rosją bolszewi-

ków i przekonanie, że „pękające rosyjskie

magazyny zbożowe mogą nakarmić gło-

dującą Europę”.

Andrzej Nowak, Pierwsza zdrada Zachodu. 1920 – zapomniany appeasement Recenzje

Page 156: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

156

Pierwsza zdrada Zachodu to nie tylko

staranna rekonstrukcja faktów historycz-

nych. Próbując odpowiedzieć na pytanie

o źródła polityki Wielkiej Brytanii wobec

Rosji autor kreśli również fascynujący

mentalny portret brytyjskiej elity i stawia

pytanie o miejsce Polski i regionu na ich

wyobrażonej mapie. Odpowiedzi na py-

tanie szuka w biografi ach głównych decy-

dentów imperium brytyjskiego, podkreśla,

że elity zachodnie nie były w stanie pojąć,

z czym mają do czynienia na wschodzie

Europy. Ich ignorancję pokazuje choć-

by przekonanie prezydenta Woodrowa

Wilsona, że „bolszewizm sam by się wy-

palił, gdyby go tylko zostawić w spokoju”;

czy słowa premiera Lloyda George’a, że

bolszewików da się „ucywilizować” i że

w sposób oczywisty zainteresowani będą

„pokojem w zamian za handel”.

Brak wiedzy w połączeniu z przeko-

naniem o własnej nieomylności i  igno-

rowanie racjonalnych głosów (choćby

raportów swojego ambasadora w Polsce)

sprawiły, że w przededniu decydującej

bitwy pod Warszawą Londyn gotów był

pójść na najdalej idące ustępstwa kosztem

niepodległości Rzeczpospolitej. W tym

czasie nad Tamizą z trudem przebijały

się głosy podważające zasadność poli-

tyki brytyjskiej wobec bolszewików. Za

przykład może posłużyć jeden z kon-

serwatywnych deputowanych pytający:

„Skąd w demokratycznym ludzie tego

kraju tyle wrogości w stosunku do Polski,

narodu słusznie walczącego o swoją wol-

ność?”. Decydenci brytyjscy wykazali się

przy tym całkowitą ignorancją, oceniając

rzeczywiste cele radzieckiej polityki. Słowa

Lwa Trockiego o tym, że Polska miała być

„czerwonym pomostem dla rewolucji

społecznej w całej Europie Zachodniej”,

pozostały niezauważone.

Pierwsza próba appeasement została

zapomniana, gdyż zakończyła się fi askiem.

Dobrze się stało, że za sprawą tak pasjo-

nującej opowieści przypomniał o niej

Andrzej Nowak. Wojciech Konończuk

Mięso i spełnione nadziejeMałgorzata Szej-nert, Usypać góry. Historie z Polesia, Wydawnictwo Znak, Kraków 2015

„Reporter nie powi-

nien gadać o swoim

reportażu” – rzuciła

przez telefon i od-

mówiła wywiadu.

Muszę zaufać Małgorzacie Szejnert. Komu,

jak nie jej? Kierowała działem reportażu

w „Gazecie Wyborczej” przez piętnaście

lat, a jej szkoła wciąż obowiązuje w Agorze.

Gdy nieopierzonemu stażyście się powie-

dzie, trafi na dwadzieścia cztery zasady

pisania. Wieść niesie, że to rady Szejnert.

Mam swoje trzy ulubione punkty: drugi

(polegaj na czasownikach i rzeczownikach –

to mięso na talerzu, reszta to warzywa),

czternasty (pamiętaj o szczegółach –

stanowią o klimacie i uwierzytelniają)

i osiemnasty (nie rób czytelnikowi nadziei,

których nie możesz spełnić. Jeśli piszesz,

Recenzje Małgorzata Szejnert, Usypać góry. Historie z Polesia

Page 157: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

157Małgorzata Szejnert, Usypać góry. Historie z Polesia Recenzje

że ktoś opowiedział świetny dowcip,

musisz go przytoczyć).

Małgorzata Szejnert w swojej najnowszej

książce Usypać góry. Historie z Polesia

serwuje nam najlepsze mięso w otoczeniu

szczegółów, które coś znaczą. A każda

nadzieja wzbudzona w czytelniku zostaje

spełniona.

Na strychu Ryszarda Kapuścińskiego

byłam krótko i tylko raz. Zdążyłam zo-

baczyć napis przyczepiony do tablicy

korkowej: „Nie każdy dzień przynosi

łowy, ale każdy powinien być dniem

polowania” (Ernts Jünger). Zobaczyłam

też, że cała prawa strona pomieszczenia,

łącznie z antresolą, to książki i materiały,

które dotyczą Pińska, jego rodzinnego

miasta. Planował napisać o tym książkę,

ale nie zdążył. Szejnert robi to za nie-

go. Ale nie szuka jego śladów, nie robi

z Kapuścińskiego przewodnika. Wspomina

o nim dopiero w ostatnim rozdziale. Jest

raczej cichym patronem, ledwie zauwa-

żalnym dla czytelnika. Szejnert woli sama

wyruszyć na łowy i odkryć białoruską

część Polesia dla siebie. Zresztą, temat

nie jest jej obcy, sama pochodzi z Białej

Podlaskiej. Znajduje mnóstwo cennych

łupów: historię Louise Arner Boyd –

amerykańskiej badaczki Arktyki, która

uparła się, by badać również poleskie

bagniska; historię Racheli Weizmann

z Motola koło Pińska – matki pierwszego

prezydenta Izraela Chaima Weizmanna;

historię rodziny Miniuków – twórców

pierwszej na świecie reprodukcji Mony

Lizy wykonanej z wędliny. Z mozaiki

kilkunastu historii tworzy się obraz tygla

kulturowego, widzianego z wielu perspek-

tyw: białoruskiej, żydowskiej, polskiej

i przede wszystkim poleskiej.

Żeby opisać historię Żydów z Polesia,

Szejnert musiała sięgnąć do dokumentów

i cudzej pamięci. (Olga Kulbieda twierdzi,

że to, co naprawdę pozostało w Motolu

po Chaimie Weizmannie, to nie szczątek

domu wyeksmitowanego ze swojego miej-

sca, lecz powiedzenie »idzie jak Rachel«,

odnoszące się do kobiety, która idzie ulicą

wyprostowana, bo zna swoją wartość”).

Żeby opisać Poleszuków, wystarczyło

pojechać na Polesie i się z nimi spotkać.

To „tutejsi”. Są stąd. Zawsze tu byli i są

do dziś. Jak rodzina Miniuków, którzy

w Motolu mają własną masarnię. To oni

przynieśli na doroczny kiermasz portret

Mony Lizy stworzony z wędzonej woło-

winy, sadła i suchej krakowskiej. A sucha

krakowska zrobiona jest według przepisu

dziadka Stiepana. To on twierdzi, że

„Miniukowie sprowadzili się do Motola

gdzieś z Karpat, za czasów Wielkiego

Księstwa Litewskiego”.

Chodząc wokół białoruskiego Pińska

i odwiedzając białoruskie wsie, które

rzadko kto odwiedza, Szejnert szuka

żywych domów, czyli takich, w których

ktoś mieszka. W Kudryczach jest takich

osiem. „Ludzi będzie dwunastu. Same

kobiety. Stare jak my” – mówią jej dwie

kobiety w walonkach przed drewnianym

domem. Żywych domów jest w tej okolicy

coraz mniej, bo „wszystko, co młodsze,

wyjechało do miasta”.

Autorka z lekkością przeplata histo-

rie współczesnych bohaterów z tymi

Page 158: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

158 Recenzje Swietłana Aleksijewicz, Cynkowi chłopcy

z początku XX wieku. Również wtedy

nie było to najczęściej odwiedzane miej-

sce. „W 1934 roku Louise Boyd badała

pobieżnie ruch na Polesiu. Na ruchliwej

drodze Różana – Prużany naliczyła w cią-

gu godziny, między pierwszą a drugą po

południu, pięćdziesięciu dwóch pieszych,

osiemdziesiąt dwie furmanki i pięć ro-

werów”.

Osiemdziesiąt lat temu żyło się tam

ciężko. Louise Boyd stwierdziła, że są

tam najbiedniejsze osady, jakie w życiu

widziała: „Chaty gołe, bez mebli. Śpi się

tam bez pościeli, na ławach, pod sta-

rym kożuchem”. I dziś nie jest lepiej. Dla

porównania, opis z poleskiej wyprawy

Szejnert: „Mijaliśmy chaty z osuwającymi

się strzechami i gniazdami bocianimi,

omszałe i opuszczone, ze zbutwiałymi

fi rankami w oknach, labirynty chylących

się płotów”. Blasku reportażowi dodają

właśnie takie opisy: „zbutwiałych fi ranek”

i „labiryntów chylących się płotów”.

Pisanie o przeszłości jest trudne, uważa-

ne za nudne. To nie jest główny nurt, któ-

rym podążają młodzi reporterzy. Trudno

przecież wydobyć z odległej przeszłości

wartką akcję, a jeszcze trudniej ubrać ją

w obrazowy język. Szejnert jednak wie, jak

to robić. Nie rezygnuje z wprowadzania

kolejnych postaci, dat, nazw miejscowości.

Sprawnie przeplata przeszłość z teraźniej-

szością. To nurkowanie w lata trzydzieste

ubiegłego wieku i sprawne wypływanie

na powierzchnię, pod dzisiejsze poleskie

drewniane chaty, zjednuje i przyciąga

czytelnika. Zaciekawia i nie daje spoko-

ju. To popis starej szkoły reporterskiej,

w której liczy się fakt, bohater i mnogość

perspektyw. Tyle wystarczy, żeby zrozu-

mieć więcej. Szejnert wie, jak narobić

czytelnikowi nadziei, a potem je spełnić. Karolina Słowik

Łzami i krwią Swietłana Aleksi-jewicz, Cynkowi chłopcy, tłum. Jerzy Czech, Czarne, Wo-łowiec 2015

Swietłana Aleksi-

jewicz, białoruska

pisarka dokumen-

tująca dzieje Związ-

ku Radzieckiego,

w ostatnich latach

zyskała w Polsce dużą popularność. Stało

się tak dzięki wydawnictwu Czarne,

które opublikowało w  przekładzie

z  języka rosyjskiego wszystkie książki

Aleksijewicz: Wojna nie ma w sobie nic

z kobiety; Ostatni świadkowie. Utwory

solowe na głos dziecięcy; Czarnobylska

modlitwa; Czasy secondhand. Koniec

czerwonego człowieka. Niedawno uka-

zała się książka Cynkowi chłopcy (wcze-

śniej wydana przez Kolegium Europy

Wschodniej pod tytułem Ołowiane żołnie-

rzyki, w przekładzie Leszka Wołosiuka).

Aleksijewicz zaczytują się nie tylko od-

biorcy zainteresowani historią ZSRR

i krajami poradzieckimi. Białoruska

pisarka – która w tym roku otrzymała

literacką Nagrodę Nobla – zyskała w na-

szym kraju tysiące fanów. Tym samym

Page 159: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

159Swietłana Aleksijewicz, Cynkowi chłopcy Recenzje

w Polsce popularyzowana jest tematyka

wschodnia. Bo pisarstwo Aleksijewicz

jest dokumentem epoki: Wielka Wojna

Ojczyźniana (lata 1941-1945); katastrofa

w Czarnobylu (1986 rok); radziecka

interwencja w Afganistanie (lata 1979-

-1989) to najtragiczniejsze wydarzenia

w dziejach ZSRR. Aleksijewicz opisuje je

w odmienny niż historycy, politolodzy,

socjolodzy sposób: nagrywa na dyktafon

wspomnienia świadków. Z tych „głosów”

tka opowieść, na każdą z  jej książek

składają się setki wspomnień „zwykłych

ludzi”. Ludzi, którzy przypadkiem stali

się uczestnikami krwawych wojen czy

kataklizmów. Aleskijewicz pisze łza-

mi i krwią. W ten sposób wpisuje się

w tradycję białoruskiego (choć możne

i szerzej: radzieckiego) pisarstwa.

Ołowiane żołnierzyki to niezwykle przej-

mująca opowieść. Aleksijewicz opisuje

wojnę, którą politolodzy wymieniają jako

jedną z przyczyn upadku ZSRR, ale przede

wszystkim książka traktuje o kłamstwie

i stanie duszy weteranów. Radziecka in-

terwencja w Afganistanie wiąże się z kłam-

stwem, ponieważ ofi cjalnie ZSRR w tym

kraju nie walczyło, tylko – jak głosiła

propaganda – „pomagało budować mosty

i remontować szkoły”. Analogia do wojny,

która współcześnie toczy się na wschodzie

Ukrainy, nasuwa się sama. Podobnie jak

ponad trzydzieści lat temu, także dziś

ukrywa się prawdziwy powód wojskowej

interwencji. I tak samo wtenczas, jak i dziś

polegli na froncie wracają do ojczyzny

w cynkowych trumnach. Aleksijewicz

pisze o tym tak:

W polu stała brudna skrzynia, a na

niej kredą było napisane: „Starszy lejtnant

Downar”. Oderwałam deskę w tym miejscu,

gdzie trumna ma okienko – twarz cała, ale

nieogolona, nieumyta. A trumna przycia-

sna… No i zapach. Nieznośny zapach. Nie

sposób się pochylić, ucałować… W taki

sposób mi zwrócono męża… Uklękłam

przed tym, co kiedyś było moim najdroż-

szym. Najukochańszym…

Bohaterami książki są weterani oraz

ich matki. Opowiadają o wojnie, której

nie sposób było wygrać. O wojnie niezro-

zumiałej i absurdalnej. Toczonej tysiące

kilometrów od Europy, w piasku pusty-

ni. Z Afganistanu radzieccy żołnierze

wracali okaleczeni fi zycznie (bez nóg,

rąk) oraz psychicznie. Z bólem i  tra-

gicznymi wspomnieniami pozostawali

sam na sam – w Związku Radzieckim

nie leczono traumy wojennej. Lektura

tej książki zadaje cierpienie. Poznajemy

ludzi, którymi rządzi psychoza. Wracają

z wojny i stwierdzają, że zabijanie może

przynosić przyjemność, jeden z nich po

powrocie do ojczyzny morduje niewinne-

go człowieka tasakiem, a inny – fi zycznie

okaleczony – chce, by własna matka mu

się oddawała. I najgorsze jest chyba to,

że każdy, kto podróżuje do krajów pora-

dzieckich, zna tych ludzi. Ich opowieści

mrożą krew w żyłach, Cynkowi chłopcy

to spowiedź tych, którzy zostali zmu-

szeni do zabijania, którzy nie wiedzieli,

w imię czego walczą. Zostali wysłani na

wojnę, którą nie sposób było wygrać.

Ta książka pozwoliła na odblokowanie

Page 160: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

160 Recenzje Roger Moorhouse, Pakt diabłów. Sojusz Hitlera i Stalina

traumy setek tysięcy mężczyzn w krajach

byłego ZSRR.

Aleksijewicz także pojechała do Afga-

nistanu. Chciała zrozumieć fenomen

tamtej wojny. W wywiadzie udzielonym

„Nowej Europie Wschodniej” w 2011 roku

pisarka powiedziała:

Pułkownik odparł, wskazując palcem na

minę, że to jest „mina o takim zasięgu, że

jak się na niej stanie, to z człowieka zostaje

pół wiadra mięsa”. Dzień później zadzwonił

z pytaniem, czy chcę zobaczyć, co zostało

z chłopaka, który stanął na takiej minie.

Nie mogłam nie iść. Panował okropny żar.

Zobaczyłam, jak łyżkami zeskrobują resztki

tego żołnierza, żeby jego „ciało” wsadzić do

trumny i wysłać matce do kraju. Zemdlałam.

I jak tu nabrać dystansu?

Weterani należeli do pokolenia lat pięć-

dziesiątych, sześćdziesiątych ubiegłego

stulecia. Tysiące z nich przeszło przez

tę wojnę. Tysiące z nich nosi ją w sobie

do dziś. Małgorzata Nocuń

Europejczyk patrzy na Wschód Roger Moorhouse, Pakt diabłów. Sojusz Hitlera i Stalina, tłum. Grzegorz Siwek, Znak Horyzont, Kraków 2015

Kolejne rocznice wy-

buchu II wojny świa-

towej nieodmiennie

przynoszą konstatację, że polska interpre-

tacja genezy jednej z największych katastrof

w historii ludzkości nie jest bynajmniej

uniwersalną wykładnią. Prezentowana

przez rosyjskie czynniki ofi cjalne ra-

dykalnie odmienna narracja o tamtych

wydarzeniach ma oczywiste przyczyny:

w rozumieniu kremlowskich technologów

politycznych zaaprobowanie poglądu, że

polityka Związku Radzieckiego wydatnie

przyczyniła się do ogromnej tragedii, byłoby

de facto podważeniem mitu fundacyjne-

go Federacji Rosyjskiej jako sukcesorki

państwa, które odegrało decydującą rolę

w obronie cywilizacji i uniwersalnych

wartości przed zbrodniczą ideologią. Nie

powinno więc dziwić (choć może i powinno

oburzać), że nazistowsko-radziecki układ

o nieagresji z 23 sierpnia 1939 roku, zwany

potocznie paktem Ribbentrop-Mołotow,

redukują rosyjskie podręczniki do rangi

porozumienia o charakterze ściśle de-

fensywnym, nieodbiegającego od innych

międzypaństwowych porozumień tam-

tego czasu. Wydany przez wydawnictwo

Znak Horyzont Pakt diabłów Rogera

Moorhouse’a odsłania fałsz takiego stawia-

nia sprawy. Brytyjski badacz i popularyzator

historii specjalizuje się w dwudziestowiecz-

nych dziejach Niemiec, omawiana książka

jest kontynuacją jego dotychczasowych

prac traktujących o II wojnie światowej.

Jej znaczenie trudno przecenić, mimo

że ani nie wyciąga na światło dzienne

nieznanych dotąd dokumentów, ani nie

przynosi nowatorskich analiz dostępnego

materiału źródłowego. Adresowana przede

wszystkim do anglojęzycznego odbiorcy

Page 161: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

161Roger Moorhouse, Pakt diabłów. Sojusz Hitlera i Stalina Recenzje

dostarcza mu wiedzy o aliansie Hitlera

i Stalina, który z reguły – o zgrozo! – nie

„zasługiwał” na miejsce w tworzonych na

Zachodzie popularyzatorskich ujęciach II

wojny światowej.

Wśród rozmaitych wątków poruszanych

przez Moorhouse’a szczególnie intere-

sujące wydają się zabiegi propagandy-

stów Trzeciej Rzeszy i ZSRR, usiłujących

przekonać rządzone społeczeństwa oraz

zagranicznych sympatyków, że zawarty

układ nie stoi w sprzeczności z ideolo-

gicznymi założeniami nazizmu i komuni-

zmu. Opis interpretacyjnej ekwilibrystyki

kominternowskich (Komintern, czyli

III Międzynarodówka Komunistyczna)

działaczy i wolt myślowych ślepo zafa-

scynowanych stalinizmem ludzi Zachodu

to fenomenalne pendant do dyskusji

o zewnętrznej atrakcyjności radzieckiego

eksperymentu społecznego. Brytyjski hi-

storyk pokazuje, że rozejście się ideologii

z rzeczywistością nie pozostało jednak bez

wpływu na wizerunek obu stron i wywo-

ływało trudne do kontrolowania rozdarcie

nawet ścisłego kierownictwa zaintere-

sowanych państw: trudno o orientację

w świecie, gdzie w jednej chwili wszystko,

na czym opierano rację istnienia, prze-

staje mieć znaczenie. W istocie zbliżenie

zwalczających się reżimów wynikało z kal-

kulacji strategicznych. Chęć panowania

nad światem miała więc pierwszeństwo

przed racjami doktrynalnymi.

Zgodne współdziałanie pozwoliło Hi-

tlerowi i Stalinowi rozporządzić się Europą,

tak środkowo-wschodnią, jak i zachodnią.

Moorhouse dowodzi ahistoryczności

twierdzeń dzisiejszych rosyjskich komenta-

torów ówczesnych wydarzeń, sugerujących

obronny charakter układu z 23 sierpnia

1939 roku. O ekspansywności zamierzeń

ZSRR świadczy nie tylko kwestionowa-

ny przez dziesięciolecia tajny protokół

(jego istnienie potwierdził dopiero Zjazd

Deputowanych Ludowych ZSRR w 1989

roku), lecz także gładki przebieg współ-

pracy nazistowsko-radzieckiej na okupo-

wanych terytoriach. Autor Paktu diabłów

uważa, że niemiecki atak na wschodniego

sąsiada wynikał z niemożności dalszego

tolerowania rosnącego apetytu dyktatora

Kraju Rad. Zaogniający się konfl ikt in-

teresów stał się widoczny dla obu stron

dużo wcześniej. Jego zażegnaniu służyła

misja towarzysza „kamienny tyłek” (to

znaczy Wiaczesława Mołotowa, ludowego

komisarza spraw zagranicznych ZSRR)

w Berlinie w listopadzie 1940 roku. Miraże

zdobyczy w Azji i na Bliskim Wschodzie

nie zrobiły wrażenia na dyrygującym roz-

mowami z Kremla Stalinie, ten bowiem

nie zamierzał odstępować od tradycyjnego

zachodniego kierunku ekspansji impe-

rium rosyjskiego. Opis „sojuszniczych”

negocjacji zasługuje na wnikliwą lekturę

dyplomatów, którym przychodzi układać

się z dzisiejszą Rosją – niejeden z użytych

chwytów wciąż znajduje się w arsenale

moskiewskiej dyplomacji.

Swoją najnowszą książką Moorhouse

zadał kłam pesymistycznemu przeświad-

czeniu, że każdy anglosaski badacz (oprócz

zakochanego w Polsce Normana Daviesa)

bezwiednie przyjmuje optykę mocarstw

zachodnich i nie jest zdolny spojrzeć na

Page 162: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

162 Recenzje Sandra Kalniete, W butach do tańca przez syberyjskie śniegi

II wojnę światową oczami mieszkańców

Europy Środkowo-Wschodniej. Brytyjski

historyk ujawnił zalegające w sercach ludzi

dobrej woli pokłady empatii dla losu ofi ar

dwu krwiożerczych reżimów. Ale to nie

jedyna – i nie najważniejsza – jego zasłu-

ga. Autor Paktu diabłów dokonał czegoś

więcej: demaskując rzeczywiste poczyna-

nia Trzeciej Rzeszy i ZSRR w podbitych

krajach, jednoznacznie opowiedział się

za ich prawem do istnienia. Uznawszy

ich podmiotowość za rzecz bezdyskusyj-

ną, zakwestionował tym samym moral-

ne i prawne umocowanie imperiów do

swobodnego dysponowania terytoriami

międzywojennych państw regionu, w tym

będących przedmiotem paktu nazistow-

sko-radzieckiego: Polski, krajów bałtyckich

i Rumunii. Należy to docenić, tym bardziej

że z punktu widzenia europejskich potęg

obecny układ polityczny na mapie w naszej

części kontynentu nie ma wcale długiej

metryki. Każde przypomnienie ważkich

racji przemawiających za suwerennością

obszaru między Niemcami i Rosją ma

swój ciężar gatunkowy. O ileż donośniej

wybrzmiewa głos historyka, który nie

jest osobiście zainteresowany takim geo-

politycznym rozstrzygnięciem bez mała

tysiącletniego sporu i którym powoduje

tylko poczucie sprawiedliwości! Jednakże

po książkę Moorhouse’a warto sięgnąć nie

tylko z wdzięczności: starannie wydana,

napisana żywym językiem i świetnie prze-

tłumaczona na język polski przez Grzegorza

Siwka jest po prostu świetną lekturą. Mikołaj Banaszkiewicz

OstrzeżenieSandra Kalniete, W butach do tańca przez syberyjskie śniegi, tłum. Mie-czysław Godyń, Znak, Kraków 2015

Książkę Sandry

Kal niete W butach

do tańca przez

syberyjskie śniegi

można uznać za wydawnictwo pionierskie.

Jest to jedna z niewielu ukazujących się na

polskim rynku publikacji poświęconych

deportacjom narodów krajów bałtyckich

w czasach okupacji sowieckiej. Jej pre-

mierowe wydanie w języku łotewskim

miało miejsce w 2001 roku. Od tego

czasu książka została przetłumaczona na

kilkanaście języków, oprócz angielskiego

oraz rosyjskiego także na albański czy

arabski.

Autorka jest znaną łotewską polityczką,

pod koniec lat osiemdziesiątych XX wieku

brała udział w zakładaniu Łotewskiego

Frontu Ludowego, który był siłą napędową

dążeń niepodległościowych. Już w nie-

podległej Łotwie Kalniete była między

innymi ambasadorem we Francji oraz mi-

nistrem spraw zagranicznych, pierwszym

łotewskim komisarzem europejskim, a od

dwóch kadencji sprawuje mandat depu-

towanej do Parlamentu Europejskiego.

Pisze ona o doświadczeniach swoich

i swojej rodziny: przyszła bowiem na

świat w Togurze w obwodzie tomskim,

na Nizinie Zachodniosyberyjskiej, jako

córka zesłańców.

Page 163: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

163 Sandra Kalniete, W butach do tańca przez syberyjskie śniegi Recenzje

Mieszkańcy krajów bałtyckich okupa-

cji sowieckiej doświadczyli dwukrotnie

(w latach 1940-1941 oraz 1944-1991)

i dwukrotnie byli ofi arami masowych

deportacji: w czerwcu 1941 roku oraz

w marcu 1949 roku. Wielu z wywiezio-

nych zmarło z głodu, chorób i wycieńcze-

nia, nie osiągnąwszy celu podróży, inni

umierali na zesłaniu, nie mogąc znieść

trudów życia w zabójczych dla zdrowia

warunkach Syberii. Kalniete nie waha się

więc nazwać tych operacji ludobójstwem.

Wśród zesłanych i więzionych w Rosji

Łotyszy znaleźli się jej rodzice i dziad-

kowie. Z najstarszego pokolenia tylko

babcia autorki dożyła „odwilży”. W 1957

roku wraz z synem, synową i wnuczką

Sandrą wrócili na Łotwę.

Książka jest efektem wieloletniej pracy,

będącej w dużej mierze odkrywaniem przez

Kalniete prawdziwej historii jej rodziny.

Wiele oczywiście ocalało we wspomnieniach

krewnych, ale jednocześnie prawda o losach

bliskich Sandry Kalniete niemal przez cały

okres sowiecki spoczywała ukryta przed

niepożądanym wzrokiem w komunistycz-

nych archiwach. Dopiero dzięki pierestrojce,

a potem odzyskaniu niepodległości autorka

mogła zrekonstruować dzieje rodziny,

poznać wstrząsające okoliczności, w jakich

znaleźli się na zesłaniu, co przez ten czas

przeżywali i jaki był ich – jak w przypadku

zmarłego w łagrze dziadka autorki – praw-

dziwy los.

Na podstawie wspomnień własnych i jej

bliskich, listów, zdjęć oraz dokumentów

zgromadzonych w archiwach autorka bu-

duje opowieść o swojej rodzinie zderzonej

z grozą zbrodniczego sowieckiego systemu.

Ich losy dzieliły tysiące innych poddanych

deportacji. Dlatego opowieść snuta przez

Kalniete jest nie tylko historią rodzinną

– momentami bardzo osobistą, wręcz

intymną – pokazującą bliskich autorki, ale

pośrednio także historią całego narodu,

którego znaczna część została w czasach

sowieckich poddana represjom.

Bohaterami tej opowieści są ludzie

wbrew swojej woli wplątani w tryby dzie-

jów, którzy musieli się wyrzec wszystkiego,

co było dla nich najcenniejsze, ponieważ

zostali uznani za „wrogi element”. Ale także

w czasie zesłania próbowali odnajdywać

swe małe radości czy nawet – jak rodzi-

ce autorki – zakochiwali się i pobierali.

Kalniete kreśli także społeczno-polityczne

tło wydarzeń bezpośrednio dotykających

jej bliskich, w tym okoliczności aneksji

Łotwy przez Związek Sowiecki w 1940

roku.

Utrata niepodległości – w warunkach

zupełnej kapitulacji ówczesnych władz

postawionych przed sowieckim ultima-

tum – była dla Łotyszy szokiem. Byli

oni przekonani, że ich młode państwo

będzie trwać, mimo zbierającej się nad

Europą burzy. Czekało ich dramatyczne

rozczarowanie, upadek państwa, zesłanie,

tysiące spotkała śmierć. Przy drugim

nadejściu Sowietów w 1944 roku niektó-

rzy chwycili za broń i toczyli nierówną

wojnę partyzancką. Ale i ten opór został

zduszony. Dla wielu Łotyszy, w tym dla

autorki, osobistym przełomem był czas

„śpiewającej rewolucji” pod koniec lat

osiemdziesiątych ubiegłego wieku, gdy

Page 164: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

164 Recenzje Sandra Kalniete, W butach do tańca przez syberyjskie śniegi

zdecydowali głośno domagać się prawdy

o zbrodniach na swoim narodzie.

W książce nie brakuje również wąt-

ków budzących kontrowersje. Kalniete

nie wzbrania się przed wspominaniem

o udziale Łotyszy w Zagładzie Żydów

i o  łotewskich legionach Waff en-SS.

Zbrodniarzy mordujących Żydów otwarcie

potępia, ale zauważa jednocześnie, że byli

zaledwie garstką społecznych wyrzutków –

dla niektórych takie tłumaczenia mogą

wydać się zbyt zdawkowe. W kwestii

Waff en-SS narracja Kalniete jest zgodna

z tym, co od dawna głoszą łotewskie wła-

dze: Łotysze w większości nie wstępowali

do kolaboracyjnych formacji na ochotnika,

lecz byli do nich wcielani przymusowo.

Autorka twierdzi, że żołnierze łotewscy

w szeregach Waff en-SS brali udział w walce

na froncie, a nie uczestniczyli w zbrodniach

na ludności cywilnej.

W opisach relacji między łotewskimi

zesłańcami a Rosjanami daje się odczuć

dystans, a czasami wręcz niechęć. Nędza,

alkoholizm, prostactwo miejscowej lud-

ności zdumiewały „europejskich”, pielę-

gnujących nawet w warunkach zesłania

swe tradycje i język Łotyszy. Wśród nich

byli tacy, którzy jeszcze z czasów carskich

zachowywali szacunek dla rosyjskiej kul-

tury – tym większy był ich szok w zderze-

niu z prymitywnymi warunkami Syberii.

Trudno jednak autorkę podejrzewać o po-

gardę wobec Rosjan. Jest to raczej forma

oskarżenia pod adresem systemu, który

w ten sposób upadlał własnych obywateli.

Mijające dwadzieścia pięć lat niepod-

ległości było na Łotwie także czasem

odzyskiwania i pielęgnowania pamięci

i na pewno dzieło Sandry Kalniete jest

elementem tego procesu. Ale adresatem

książki bardziej chyba niż Łotysze są spo-

łeczeństwa Zachodu, którym z trudem

przychodzi zrozumienie ogromu cierpień

narodów Europy Wschodniej. „W Europie

Zachodniej doświadczono koszmaru faszy-

zmu, ale komunizm często uchodził tam za

niewinne intelektualne zauroczenie, rodzaj

salonowej pogawędki na temat równości

i sprawiedliwości społecznej” – pisze au-

torka, wskazując na przyczyny tego braku

zrozumienia. Swoją opowieścią próbuje

zatem otworzyć zachodnioeuropejskim

czytelnikom oczy na to, czym w rzeczy-

wistości był totalitaryzm komunistyczny

i  jak w swoim zbrodniczym wymiarze

podobny był do nazizmu.

Współczesny świat – o czym przeko-

nujemy się szczególnie w ciągu ostatnich

kilkunastu miesięcy – także nie jest wolny

od tendencji autorytarnych, nienawistnej

propagandy i zbiorowych prześladowań

całych narodów. Valters Nollendorfs,

łotewski poeta i wieloletni pracownik

ryskiego Muzeum Okupacji, zauważa

we wstępie do książki: „Za wolnością

wciąż czai się coś, co Czesław Miłosz

w swojej najsłynniejszej książce nazwał

»zniewolonym umysłem« sowieckiego

systemu komunistycznego: ślepe, bez-

warunkowe oddanie doktrynie”. Książka

Sandry Kalniete jest zatem nie tylko retro-

spekcją minionych wydarzeń. Jest także

ostrzeżeniem. Dominik Wilczewski

Page 165: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

165Leonid Cypkin, Lato w Baden Recenzje

Dostojewski na wczasachLeonid Cypkin, Lato w Baden, tłum. Robert Papieski, Zeszyty Literackie, Warszawa 2015

Niewiele książek,

w dodatku podpisa-

nych imieniem nie-

znanego wcześniej

autora, nazywa się

„przeoczonym arcydziełem”. A jednak

wydane nakładem Zeszytów Literackich

Lato w Baden Leonida Cypkina zostało

zwrócone światu, dopiero kiedy trafi ła na

nie znana amerykańska eseistka – Susan

Sontag. Jak opisuje w posłowiu, odkryła

Cypkina, „przeglądając podniszczone

okładki książek w jednym z antykwariatów

na londyńskiej Charing Cross Road”. Za

jej staraniem książka ukazała się na rynku

amerykańskim i rozpoczęła triumfalny

marsz przez salony literackiego świata.

Później było ponad trzydzieści wydań

i przekład na dwadzieścia kolejnych języ-

ków. Szczęśliwe zakończenie nie powinno

jednak przysłonić nam smutnego początku

historii Lata w Baden. Za życia Cypkina

w druku ukazały się jedynie fragmenty

książki w niewielkim rosyjskojęzycznym

wydawnictwie amerykańskim.

Akcja książki rozpoczyna się na dworcu

kolejowym w Moskwie. Narrator zaraz

odjedzie w podróż do Leningradu. Zabiera

ze sobą Dzienniki Anny Grigorjewny

Dostojewskiej zawierające wspomnienia

kilku tygodni, jakie autorka spędziła z mę-

żem w uzdrowiskowym Baden latem 1867

roku. Jako czytelnicy możemy się jedynie

domyślać, że mężczyzną w pociągu jest

sam autor. Obie historie przenikają się.

Cypkin równolegle prowadzi wątek po-

dróży pociągiem oraz relacjonuje wakacje

Dostojewskich.

Siła Lata w Baden tkwi w bezkompromi-

sowym i odartym z jakiegokolwiek senty-

mentu portrecie Fiodora Dostojewskiego.

Cypkin odmalowuje go w chwilach mało-

ści, znajdującego się w szponach nałogu,

boleśnie świadomego swojej nikczemno-

ści. Autor Biesów jest rozedrgany, wręcz

niestabilny. Bierną ofi arą jego fobii jest

Anna. Dostojewscy wyjechali na Zachód

za pieniądze po matce Anny. Fiodor, albo

Fiedia, jak nazywa go żona, jest bez grosza.

W chwili podróży znalazł się pod ścianą:

jeśli nie odda maszynopisu nowej powie-

ści na czas, wydawca przejmie prawa do

wszystkich jego dzieł. Jednocześnie jest

uzależniony od hazardu, gra przy każdej

okazji, za pieniądze Anny. Przegrany wra-

ca nad ranem do żony prosić o gotówkę:

„on pełzł na kolanach za nią. Powtarzając

wybacz, wybacz i Ty mój aniele. Potem

bił się po głowie, i tak wyglądało, jakby

to robił umyślnie, jakby odgrywał farsę,

dlatego wydał się jej śmieszny (…) dała

mu monetę, choć wiedziała, że ją przegra”.

Lato w Baden obnaża Dostojewskiego,

Cypkin nie przepuszcza żadnej okazji, aby

pokazać Fiedię w chwili upadku. Miłość

Anny staje się tutaj tematem przewodnim.

Miłość jednostronna i bezwarunkowa.

Ciekawy jest wątek sporu Dostojewskiego

z Iwanem Turgieniewem. Ich pojedynek –

odzwierciedlający konfrontację między

Page 166: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

166 Recenzje Jewhen Magda, Gibrydna wijna: wyżyty i peremohty

słowianofi lami a okcydentalistami – wszedł

do historii rosyjskiej literatury jako przy-

kład różnic ideowych dotyczących relacji

Rosji z Zachodem. Dla Cypkina to okazja,

aby przenieść się w przyszłość do 1974

roku i przypomnieć o przybywającym

na Zachód Aleksandrze Sołżenicynie.

Choć jego nazwisko tu nie pada, opis

nie pozostawia wątpliwości: „człowiek

o surowym i przenikliwym spojrzeniu,

z dwiema podłużnymi zmarszczkami na

czole, przewieziony w asyście ochroniarzy

na lotnisko we Frankfurcie nad Menem

w charakterze wiecznego gościa”.

Sołżenicyn, który według prof. Tadeusza

Klimowicza był „duchowym spadkobiercą”

Dostojewskiego, „prorokiem głoszącym

zapomniane prawdy w zapomnianym

języku”, uosabiającym wszystkie anty-

zachodnie fobie swojego wielkiego po-

przednika, w oczach Cypkina stał się tym,

który „przejął miecz z rąk Dostojewskiego,

wymachiwał nim wściekle, oskarżając

Zachód o niezrozumienie Rosji”.

Równie interesującą częścią książ-

ki jest krótki życiorys Cypkina spisany

w posłowiu przez Susan Sontag. Jego

ojciec Borys był represjonowanym w cza-

sie Wielkiej Czystki chirurgiem. Leonid

również zdecydował się na medycynę,

a w latach pięćdziesiątych XX wieku wszedł

w skład grupy naukowców opracowujących

szczepionkę przeciw chorobie Heinego-

-Medina. Jego prawdziwą pasją była jed-

nak literatura. Zaczął pisać poezję, ale nie

był związany ze środowiskiem literackim

i nie pisał z myślą o publikacji, być może

dlatego jego twórczość naznaczona była

szczególnym rodzajem beznadziejności.

Za życia czytało go dosłownie kilka osób:

najbliższa rodzina i przyjaciele. Praca

literacka wypełniała mu każdą wolną

chwilę. Lato w Baden zaczął pisać w 1977

roku. Sontag opisuje, z jak nadzwyczajną

pieczołowitością pracował nad mate-

riałem do książki: „nawet opisane przez

Dostojewskiego miejsca fotografował o tej

samej co u Dostojewskiego porze roku,

a nawet – jeśli zachodziła taka potrzeba –

o tej samej porze dnia lub nocy”.

Cypkin starał się o pozwolenie na wy-

jazd za granicę, chciał dołączyć do syna

Michaiła, który żył i pracował w USA.

Odmowa była ciężkim ciosem. Tego

samego dnia Michaił zawiadomił ojca,

że fragmenty Lata w Baden ukazały się

drukiem w rosyjskim tygodniku wyda-

wanym w Nowym Jorku. Wiadomość

nadeszła ledwie tydzień przed śmiercią.

Leonid Cypkin zmarł 20 marca 1982 roku. Tomasz Targański

Zrozumieć agresjęJewhen Magda, Gibrydna wijna: wyżyty i peremohty, Vivat Publishing, Charkiw 2015

Choć wydarzenia

na Ukrainie są sil-

nie obecne w świa-

towych mediach od

dwóch lat, znaczna część dziennikarzy

nie rozumie hybrydowego charakteru

Page 167: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

167Jewhen Magda, Gibrydna wijna: wyżyty i peremohty Recenzje

rosyjsko-ukraińskiej wojny. Jewhen Magda,

dyrektor Centrum Stosunków Społecznych

w Kijowie, usiłuje wypełnić tę lukę za

sprawą swojej książki Wojna hybrydowa.

Przeżyć i zwyciężyć.

Rozpoczyna się ona od zaproponowanej

przez autora defi nicji konfl iktu hybry-

dowego. Według Magdy są to „starania

jednego państwa narzucenia innemu

(innym) swojego stanowiska politycznego

poprzez kompleks działań o charakterze

politycznym, gospodarczym, informa-

cyjnym, bez formalnego wypowiedzenia

wojny zgodnie z normami prawa mię-

dzynarodowego”. Ekspert podkreśla, że

Euromajdan, rewolucja godności, aneksja

Krymu i eskalacja przemocy w Donbasie

pokazują, iż celem wojny hybrydowej jest

nie tyle okupacja terytorium przeciw-

nika, ile zniszczenie jego wewnętrznej

struktury zarządzania oraz zniwelowanie

woli sprzeciwu. Eksperci i dziennikarze

podejmujący temat wojny w Donbasie

powinni być „przepytani” ze znajomości

przytoczonej defi nicji.

Autor zwraca uwagę na istotną cechę

wojny hybrydowej Rosji z Ukrainą, którą są

rozmyte ramy chronologiczne. Zauważa,

że Moskwa nie rozpoczęła agresji „z dnia

na dzień”. Jego zdaniem można zakładać,

że już „skandal kasetowy” w 2000 roku

(doprowadził on do izolacji prezydenta

Leonida Kuczmy na arenie międzynarodo-

wej) był inspirowany z Kremla i stanowił

element agresji. W ten schemat wpisują

się także kryzys wokół Tuzły z 2003 roku

i dwie wojny gazowe, które miały miejsce

podczas zim 2005/2006 i 2008/2009.

Ekspert oddzielnie analizuje znaczenie

czynnika energetycznego w rosyjskiej

agresji: chodzi zwłaszcza o sektor gazowy,

który z racji bezpośredniego wpływu na

niemal wszystkie sfery życia na Ukrainie

doskonale posłużył za jeden z głównych

teatrów działań hybrydowych.

Prezydenturę Wiktora Janukowycza

Magda ocenia w tym kontekście jako „za-

rządzanie Ukrainą na odległość” – efektem

takiej polityki były między innymi „umowy

charkowskie” i ogłoszenie „pozablokowe-

go” statusu przez Kijów. Janukowycz nie

stał się rosyjską marionetką od razu i po-

czątkowo jego manewrowanie pomiędzy

Zachodem i Rosją przyprawiało Kreml

o ból głowy. Naszpikowanie otoczenia

zbiegłego lidera Ukrainy własnymi agen-

tami wpływu (sztandarowym przykładem

są obywatele Rosji Dmitrij Sałamatin

i Ołeksandr Jakymenko – odpowiednio

ukraiński minister obrony i szef Służby

Bezpieczeństwa Ukrainy), pozwoliło jednak

całkowicie zniwelować opór prezydenta.

Magda słusznie zwraca uwagę na szero-

ko zakrojone i długotrwałe wysiłki Rosji na

rzecz tworzenia i narzucania Ukraińcom

mitów historycznych. Owe mity były istot-

nym elementem wojny hybrydowej – przez

lata stwarzały podatny grunt pod coraz

to bardziej otwartą agresję. Popularyzacja

rosyjskiego punktu widzenia w kwestii

Rusi Kijowskiej, rady perejasławskiej,

działalności Iwana Mazepy, Wielkiego

Głodu czy UPA znacząco wpłynęły na stan

świadomości historycznej mieszkańców

Ukrainy – zwłaszcza w południowo-

-wschodniej części kraju.

Page 168: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

168 Recenzje Artem Czapaj, Ponajichały

Ekspert podkreśla znaczenie jednego

z najistotniejszych elementów tej wojny,

jakim była rosyjska agresja informacyj-

na. Opisuje jej kilkanaście aspektów,

między innymi podsycanie konfl iktów

wewnętrznych nad Dnieprem, wzniecanie

niezadowolenia władzą centralną, zaprze-

czanie oczywistym faktom, manipulacje

leksykalne czy walkę o przeciągnięcie na

swoją stronę opinii międzynarodowej.

W wojenne plany Moskwy wpisują się

także takie projekty Kremla jak technologie

przedwyborcze w 2004 roku (słynne „trzy

rodzaje Ukraińców”) czy manipulacje

przy ustawie „językowej”.

Trafna jest także konkluzja autora, który

uważa, że Kijów zmarnował dwadzieścia

cztery lata niepodległości, lekceważąc lub

imitując reformy. Wydarzenia ostatnich

kilkunastu miesięcy nie pozostawiły jednak

Ukrainie wyboru i zmusiły do głębokich

przemian. Walka z korupcją, ukształto-

wanie klasy średniej, wzmocnienie Sił

Zbrojnych, wykrystalizowanie idei naro-

dowej, walka o własne miejsce w świecie,

walka o kulturę – takie strategiczne cele

Kijowa wymienia Magda. Większość

z nich na pierwszy rzut oka ma niewiele

wspólnego z wojną w klasycznym rozu-

mieniu tego słowa, ale wpisują się one

w schemat wojny hybrydowej.

Książka Magdy ma także mankamenty.

Po pierwsze, brakuje w niej opisu istotnego

elementu agresji hybrydowej Rosji, jakim

było inwigilowanie i degradacja ukraiń-

skich resortów siłowych. Autor wspomina

o tym okazjonalnie przy analizie innych

problemów.

Po drugie, Magda nie spróbował do-

kładnie opisać roli niektórych oligar-

chów w realizacji rosyjskich planów.

Chodzi zwłaszcza o takie postacie jak

Rinat Achmetow czy Serhij Kurczenko.

Po trzecie, kilka wątków jest przed-

stawionych zbyt dogłębnie i rozlegle –

w rezultacie główny temat książki może

zniknąć czytelnikowi z horyzontu.

Po czwarte, mankamentem jest nie-

uporządkowana struktura książki, w któ-

rej podejście chronologiczne przeplata

się z problematycznym. Ponadto, warto

byłoby każdy z rozdziałów spuentować,

podając krótkie wnioski, które pomogłyby

usystematyzować wiedzę.

Wymienione wady nie mogą jednak

znacząco wpłynąć na ogólną wysoką

ocenę książki. Paweł Kost

Paradoksy migracjiArtem Czapaj, Pona-jichały, Nora-Druk, Kyjiw 2015

Na Ukrainie reak-

cje wobec uchodź-

ców wewnętrznych

z Donbasu i uchodź-

ców z  Bliskiego

Wschodu zmierza-

jących do Unii Europejskiej są podob-

ne. W obu przypadkach czuć niechęć,

a czasami nienawiść. To paradoks, że

zarówno Ukraina, jak i  inne państwa

regionu, których obywatele są rozsiani

Page 169: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

169Artem Czapaj, Ponajichały Recenzje

po całym świecie, nie potrafi ą znaleźć

zrozumienia, dla tych, których spotkał

podobny albo gorszy los.

W Kanadzie, Polsce, Rosji, Stanach

Zjednoczonych, we Włoszech i w wielu

innych państwach świata można spotkać

Ukraińców. Szacuje się, że za granicami

państwa może ich być kilkanaście milio-

nów. Z czego znaczna część to zarobit-

czany, emigranci zarobkowi.

Jak mówi popularne ukraińskie po-

wiedzenie: „Naszoho cwitu po wsiomu

switu”, nasz kwiat jest rozsiany po całym

świecie. Pisarz i dziennikarz Artem Czapaj

pokazuje, co się za nim kryje – bezradność

i poświęcenie: „[O]jczyzna nie mogła ich

utrzymać, nie potrafi ła cenić tego kwiatu.

Mądry i mężny naród w obliczu zubożenia

najbardziej ceni swoje dzieci, bo one są jego

przyszłością. (…) My oddamy wszystko

dla naszych dzieci. A nasze dzieci niech

trochę pocierpią, ale za to wyjdą na ludzi.

Niech dzieci otrzymają szansę na godną

przyszłość”.

„Naszoho cwitu po wsiomu switu” jest

motywem przewodnim książki Czapaja

Ponajichały, pierwszej części trylogii

o fi kcyjnym mieście Biały Sad. Tytuł

nie oznacza nic innego jak „najechali”.

I w Rosji, i na Ukrainie pogardliwie mówi

się o imigrantach, którzy zamiast siedzieć

u siebie w domu, z niezrozumiałych dla

miejscowych przyczyn postanowili za-

kłócić ich spokojne życie.

Ponajichały jest książką o emigracji i jej

paradoksach. O tym, że można mieć całą

rodzinę pracującą za granicą i gardzić

przyjezdnymi. A często samemu być

emigrantem. Być przekonanym, że jest

się lepszym od „czarnych”, „meksyków”

czy „arabów”, chociaż wszystko wskazuje

na to, że nic nas nie różni.

Autor wie, co to znaczy być emigran-

tem, bo sam półtora roku podróżował po

Stanach Zjednoczonych i podejmował się

różnych prac fi zycznych. Rezultatem jego

podróży była pierwsza książka Awantiura,

w której opisał swoje przygody. Kolejne

dwie (Podoroż iz Mamajotoju w poszukach

Ukrajiny i Czerwona zona) zajęły wysokie

pozycje na corocznych listach książek

ukraińskiej redakcji BBC. Na początku 2015

roku wyszedł jego i dziennikarki Kateryny

Sergackowej zbiór reportaży o ukraińskim

konfl ikcie Wijna na try bukwy.

Biały Sad jest połączeniem Dniepro-

pietrowska i Charkowa. Duży przemysło-

wy ośrodek ze znaną fabryką traktorów

(w minionej epoce popularnej na cały

Sojuz). Fabryka, większość biznesu, a także

miejscowa drużyna piłkarska należą do

oligarchy Ihora Nahowicyna. Z Białego

Sadu jest niedaleko do Krzywego Rogu,

Dniepropietrowska, a w sąsiednim obwo-

dzie mieszkają „krety” ( miejscowi kibice

nazywają tak górników).

Akcja książki toczy się wokół rozpa-

dającej się rodziny Tkaczuków. Ojciec

Jurij to bezrobotny inżynier, który bez

powodzenia szuka szczęścia w Stanach

Zjednoczonych. Matka Olha jest go-

towa poświęcić siebie i pracować bez

wytchnienia we Włoszech, aby zarobić

pieniądze dla swoich dzieci. Młodszy syn

Wołodymyr to kujon, który w książkach

znajduje odpowiedzi na wszystko, tylko

Page 170: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

170 Recenzje Jewhen Położij, Iłowajś k. Rozpowidi pro sprawżnich ludej

nie może wyczytać, dlaczego z jego ro-

dziną jest tak źle. Starszy syn Serhij działa

w neonazistowskiej organizacji Białe Wilki

i napada na przyjezdnych, mimo że sam

jeździ pracować do Moskwy.

Chociaż książka pisana była w 2013

roku przed protestami na Majdanie, to

idealnie wpasowuje się w obecną debatę.

Przez długi czas uchodźcy wewnętrzni,

którzy byli zmuszeni wyjechać z Donbasu,

spotykali się z szykanami i mową niena-

wiści. W mediach i na portalach społecz-

nościowych często można było natknąć

się na informacje o tym, jak przyjezdni się

panoszą, że niczego się nie nauczyli. Co

rusz ktoś rzucał pytanie: „dlaczego oni nie

walczą, tylko zamiast nich na front jadą

nasi chłopcy?”. Efekty tej „sympatii” też

pojawiły się w internecie. Czy to zdjęcia

porysowanych samochodów z donieckimi

czy łuhańskimi rejestracjami, czy historie

o tym, że „separatystom” nie chcą wynaj-

mować mieszkań.

Gdy po wielu miesiącach udało się

ograniczyć te tendencje w mediach, po-

jawił się nowy temat. Na cel wzięci zostali

uchodźcy idący z Bliskiego Wschodu do

Unii Europejskiej. W jednym z najpopu-

larniejszych ukraińskich portali interneto-

wych pojawił się artykuł, w którym autorka

pisała o nich „ludzie” – w cudzysłowie.

Obok znalazł się jej pogardliwy komentarz,

który brzmiał mniej więcej tak: kobiety,

gdy rodziły, to na pewno wiedziały, że nie

ma warunków do wychowania dzieci, ale

nie chciały o tym myśleć.

Wśród internetowych komentarzy

przebijały się z kolei takie, które mógłby

napisać Serhij Tkaczuk. On ciągle po-

wtarzał, że nie jest taki sam jak „oni” –

Turcy, Czeczeni, Nigeryjczycy, Chińczycy

i wszyscy inni, którzy pracowali z nim lub

żyli w sąsiedztwie.

Książka Czapaja to ważny głos w dys-

kusji o imigracji, bo dobitnie pokazuje to,

o czym „prawdziwi patrioci” i „obrońcy

białej rasy” chcą zapomnieć: my wszyscy

jesteśmy tacy sami, a w warunkach trud-

nych i ekstremalnych różnice zacierają się

niemal całkowicie. Czapaj przypomina, że

najechali nie tylko „oni”, ale i „my”. Paweł Pieniążek

Iłowajsk jako symbol porażkiJewhen Położij, Iłowajś k. Rozpowidi pro sprawżnich lu-dej, Folio, Charkiw 2015

Książka Jewhena

Położija Iłowajsk.

Opowieści o praw-

dziwych ludziach

sytuuje się na pograniczu trzech gatunków

literackich. Autor nazywa swój utwór

powieścią, jednak można w nim zauważyć

cechy reportażu, niektóre zaś fragmenty

tekstu zwartą strukturą przypominają

opowiadania. Taka niejednorodność nie

jest mankamentem publikacji, wręcz

przeciwnie – świadczy o intensywności

twórczych poszukiwań czynionych przez

autora. Osią konstrukcyjną książki stała

się próba dokładnej rekonstrukcji wyda-

rzeń pod Iłowajskiem w sierpniu 2014

Page 171: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

171Jewhen Położij, Iłowajś k. Rozpowidi pro sprawżnich ludej Recenzje

roku, gdy ukraińska armia poniosła swoją

największą klęskę w wojnie w Donbasie.

Warto podkreślić, że Iłowajsk… to nie

publikacja propagandowa, jakie zazwy-

czaj towarzyszą konfl iktom zbrojnym.

Podejmuje niezwykle ważny problem,

nurtujący dziś ukraińskie społeczeństwo,

mianowicie ustalenie przyczyn tej kata-

strofy, która pociągnęła za sobą śmierć

prawie tysiąca żołnierzy. Okoliczności

„kotła” pod Iłowajskiem bada specjalna

komisja parlamentarna, własne śledztwo

prowadzi też prokuratura wojskowa.

Książka Położija jest więc głosem zbio-

rowym ofi ar tej tragedii, domagających

się sprawiedliwości i prawdy.

Książka rozpoczyna się opisem nie-

udanego szturmu Iłowajska, który ukra-

ińskie bataliony ochotnicze przypuściły

10 sierpnia. Już wtedy główny bohater

Greg widzi podstawowe błędy armii –

brak przygotowania taktycznego, rozpo-

znania terenu, tchórzliwość dowódców.

Będą one powtarzać się przy okazji kolej-

nych starć z doskonale przygotowanymi

pod względem militarnym Rosjanami.

19 sierpnia Ukraińcom udało się opanować

część miasta, ale pozbawieni wsparcia

czołgów nie potrafi li pokonać separaty-

stów. Następnie autor opisuje sytuację na

granicy, gdzie na przejściu granicznym

Uspenka nieopodal Amwrosijewki pod

nieustającymi ostrzałami ze strony rosyj-

skiej swoje obowiązki wykonuje oddział

straży granicznej. Informują sztab operacji

antyterrorystycznej o kolumnach samo-

chodów i czołgów przedostających się na

terytorium Ukrainy, jednak dowództwo

nie podejmuje żadnych działań. W przed-

dzień ukraińskiego Święta Niepodległości

przypadającego 24 sierpnia armia wycofała

się z tego odcinka granicy, zostawiając

strategiczne wzniesienie Saur-Mogiłę

i wystawiając tym samym tyły batalionów

zaangażowanych w operację w Iłowajsku

na ostrzał. Do 28 sierpnia, gdy zawarto

porozumienie odnośnie do „zielonego

korytarza”, Ukraińcy zaciekle bronią się

w Iłowajsku, aczkolwiek rozumieją, że

znaleźli się w pułapce, co wywołuje u nich

poczucie beznadziejności, otwierając

tym samym pole do podejrzeń o zdra-

dzie generalicji oraz chęci pozbycia się

przez władze patriotów-ochotników. Nie

można z całą pewnością stwierdzić, że

sztab zaniechał działań, gdyż na odsiecz

oblężonym skierował co najmniej kilka

komun transporterów opancerzonych

i czołgów. Wszystkie one zostały roz-

bite przez rosyjską armię w okolicach

miejscowości Starobeszewe. Ukraińscy

generałowie powielali najgorsze wzorce

wojny afgańskiej, wysyłając bez żadnego

wcześniejszego rozpoznania terenu masy

ciężkiego sprzętu i oddziały żołnierzy

na terytorium wroga, które stawały się

łatwym celem dla baterii moździerzy i ar-

tylerii. Ponadto przeciwnik wykorzystywał

nowe technologie, monitorując teren za

pomocą dronów i zagłuszając łączność.

Wraz z rozpoczęciem ostrzału ofi cerowie

najczęściej ratowali się ucieczką. W po-

dobny sposób między innymi zachował

się kierujący operacją iłowajską generał

Rusłan Chomczak, gdy Rosjanie złamali

porozumienie odnośnie do „zielonego

Page 172: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

172 Recenzje Jewhen Położij, Iłowajś k. Rozpowidi pro sprawżnich ludej

korytarza” dla armii ukraińskiej i rozpo-

częli zmasowany ostrzał wychodzących

z otoczonego miasta kolumn. Dowództwo

nie potrafi ło zapanować nad krytyczną

sytuacją, co spowodowało duży chaos

i bałagan oraz pociągnęło za sobą kolo-

salne straty.

Największą zaletą książki Połozija jest

przedstawienie bohaterstwa ukraińskich

żołnierzy. Niewątpliwie, została ona na-

pisana „ku pokrzepieniu serc”, prezen-

tując szereg postaw ludzi niezłomnych.

Współczesna wojna została odarta z ro-

mantycznego patosu. W sytuacji gdy

decydującą rolę odgrywa artyleria, już

nie liczy się sprawność czy wyszkolenie,

a jedynie przypadek. Jadący w ciężarówce

lub transporterze opancerzonym woj-

skowy pamięta tylko huk, błysk, pasztet

z ludzkiego mięsa i własną rozpaczliwą

próbę ucieczki z pojazdu trafi onego przez

pocisk. Podobne opisy będą często poja-

wiać się w relacjach uczestników walk,

które autor zebrał w książce. Dlatego

większy nacisk położył on na ukazanie

próby charakteru człowieka w sytuacji

ekstremalnej, gdy został ranny lub dostał

się do niewoli. Pozytywne wzorce z prze-

szłości, zakorzenienie w tradycji religijnej

czy kulturowej, wiara w wartości – jedynie

te rzeczy pomagają wytrwać.

Przekonał się o tym bohater rozdziału

„Rodzinna sprawa Semenowych” – młody

ukraiński ofi cer Jurij Semenow, wnuk

czołgisty odznaczonego orderem Bohatera

Związku Radzieckiego za udział w II wojnie

światowej. Podobnie jak jego dziadek, Jurij

dostał się do niewoli. Odważnie wstępuje

w dyskusję z separatystą próbującym

skłonić go do złamania przysięgi, choć

w nieświadomości budzi się w nim ro-

syjska część jego tożsamości (dziadek był

Rosjaninem, który po wojnie przeprowa-

dził się na zachodnią Ukrainę). Prawu siły

i skuteczności rosyjskiej propagandy, usi-

łującej przedstawić ukraińskich żołnierzy

jako nazistów i faszystów, przeciwstawia

logikę, wartości i trzeźwą ocenę faktów.

Te obelżywe nazwy bardziej pasują do

Rosjan, ponieważ to oni są agresorami, roz-

strzeliwują lub torturują jeńców, dobijają

rannych. Na wojnie liczą się nie słowa, lecz

czyny. Stłoczeni w celi Ukraińcy tworzą

ołtarzyk z wizerunkiem Matki Boskiej,

co pomaga im w przetrwaniu.

Pięć dni przeleżał w zaroślach ukraiński

sanitariusz z rozdziału „Gdyby mrówki

były wielkie”, któremu pocisk oderwał

stopę. Okiem fachowca obserwuje własny

proces umierania, a jednak się nie poddaje.

Odżywia się mrówkami, robakami i mu-

chami. W końcu postanawia zapisywać

własne myśli w dzienniku. Został szczę-

śliwie odnaleziony przez miejscowych

mieszkańców, którzy zawieźli go do szpi-

tala. Ponad tydzień ukrywał się w prowi-

zorycznej kostnicy wśród trupów ranny

w brzuch ukraiński ochotnik Serhij Kaban.

Wreszcie udało mu się nawiązać kontakt

z rodziną i przedsięwziąć ryzykowną

ucieczkę z terytorium opanowanego przez

separatystów do Rosji, gdzie na granicy

czekał na niego samochód. Ranny w nogę

ukraiński żołnierz z rozdziału „Wujek

Wania” był świadkiem ostrzelania przez

Rosjan cywilnego samochodu, którym

Page 173: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

173Sigrid Rausing, Wszystko jest cudowne. Wspomnienia z kołchozu w Estonii Recenzje

podróżowała cała rodzina. Umierająca

matka ubłagała go, aby zaopiekował się jej

córeczką. Wania opowiada dziewczynce

ukraińskie bajki ludowe, odzyskując tym

samym wiarę w siebie. Wydaje się, że

Położij znacznie lepiej sprawdza się jako

nowelista niż powieściopisarz.

Autor stara się unikać szablonów i ste-

reotypów, oddając priorytet humanistycz-

nemu antropocentryzmowi. W jego ujęciu

zarówno łajdacy i tchórze, jak i porządni

ludzie, znajdują się po obu stronach tego

konfl iktu. Chociaż większość mieszkańców

terenów, gdzie toczą się walki, została

otumaniona przez kremlowską propa-

gandę, niektórych stać na udzielenie

pomocy ukraińskim jeńcom lub rannym

wojskowym. Także wśród rosyjskich

żołnierzy bohaterowie książki czasem

napotykają życzliwe wsparcie. Książka ta

w żadnym razie nie wznosi muru wrogo-

ści między Rosjanami a Ukraińcami, co

więcej: otwiera możliwość pojednania

i dialogu w przyszłości, ale chyba jeszcze

za wcześnie o tym mówić. Na podstawie

przedstawionych przez Położija informacji

można wnioskować o głębokiej potrzebie

reform w ukraińskiej armii. I nie tylko

w armii, ale również w wielu innych

dziedzinach ukraińskiej rzeczywistości.

Wydaje się, że implementacja mińskich

porozumień, do czego dąży prezydent

Petro Poroszenko, jest jedyną drogą dla

Ukrainy, gdyż ten kraj przede wszystkim

potrzebuje pokoju, a także czasu na prze-

prowadzenie niezbędnych zmian. Eugeniusz Sobol

Warstwa po warstwieSigrid Rausing, Wszystko jest cudow-ne. Wspomnienia z kołchozu w Estonii, tłum. Krzysztof Ob-łucki, Noir Sur Blanc, Warszawa 2015

Zarówno II wojna

światowa, jak i póź-

niejsza okupacja so-

wiecka wpłynęły na krajobraz kulturowy

wschodniego wybrzeża Morza Bałtyckiego

– na niewielkim półwyspie Noarootsi

w północno-zachodniej Estonii pozo-

stawiły tylko okruchy dawnego świata

i przyniosły nowe porządki, które zmieniły

jej charakter.

Północno-zachodnie wybrzeże Estonii

oraz wyspy położone na zachodzie i pół-

nocy kraju od wielu wieków zamieszkane

były przez estońskich Szwedów lub, jak

sami siebie nazywali – aibofolke, czyli

ludzi z wysp. Przybywali na te tereny

długą drogą przez wybrzeża Finlandii,

a zniknęli gwałtownie i niepostrzeżenie

w zawierusze II wojny światowej.

Pozostawione przez Szwedów domostwa

zasiedlali estońscy sąsiedzi, a później przyby-

sze z odległych i kulturowo obcych obszarów

Związku Sowieckiego. Wiele budynków nigdy

nie znalazło nowych właścicieli i popadło

w ruinę, jakby w zgodzie z nową smutną

rzeczywistością. Dawne wypielęgnowane

gospodarstwa zamieniono w kołchozy,

a między tradycyjną skromną zabudową

Page 174: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

174 Recenzje Sigrid Rausing, Wszystko jest cudowne. Wspomnienia z kołchozu w Estonii

zaczęły rozpychać się „nowoczesne” bloki,

w których zamieszkali kołchoźnicy.

Wiatr historii, zwłaszcza na terenach

ścierania się ekspansywnych potęg – na

pograniczach czy wybrzeżach – potrafi

gwałtownie zmienić bieg wydarzeń. Dla

Estończyków oraz Litwinów i Łotyszy

momentem, który odwrócił czarną kartę

ich historii, był przełom lat osiemdzie-

siątych i dziewięćdziesiątych XX wieku.

Wówczas po półwiecznej okupacji odzy-

skali niepodległość, o której do tej pory

tylko skrycie marzyli.

Zaraz po upadku Związku Sowieckiego

na badania etnologiczne do Estonii przy-

jechała Sigrid Rausing. Szwedka obserwo-

wała ówczesną estońską rzeczywistość,

a opowieść przeplatała odwołaniami do

międzywojennej Estonii, losów mniejszości

szwedzkiej oraz okresu okupacji sowiec-

kiej. Spisane wówczas refl eksje wydała

dwie dekady później; do rąk polskiego

czytelnika książka Wszystko jest cudowne

trafi a obecnie nakładem Noir Sur Blanc.

Rausing przebywała w Estonii w okresie,

kiedy estońska niepodległość i nowa rze-

czywistość były jeszcze niepewne, nikt nie

wiedział, ile wolności zostało krajowi dane.

Szwedka z Anglii przybyła na „nowe” dla

etnologów pole badań – obszar posowiec-

ki. Rausing z estońskim wybrzeżem była

historycznie związana, miała szwedzkie

korzenie. Wybrała półwysep Noarootsi,

gdzie splatała się burzliwa historia nie-

obecnej mniejszości, stare i nowe warstwy

kultury, trwały zmagania między nową

kapitalistyczną rzeczywistością a duchami

świata sowieckiego.

Rausing przyglądała się ludziom, no-

wym zasadom rządzącym już wolnym

społeczeństwem i materialnym dowodom

historycznych zmian. Etnolożka badała

szczątki nieistniejącego świata Szwedów,

który odszedł wraz z II wojną światową,

i echa kołchozowej rzeczywistości, która

w latach dziewięćdziesiątych nadal była

namacalna.

Interesuje ją również „uwolnione” spo-

łeczeństwo. Z jednej strony z jej opisu

wyłania się obraz ludzi biernie, zacho-

wawczo i bez emocji przyglądających

się zachodzącym zmianom. Z drugiej

strony estońskie społeczeństwo stopniowo

przezwyciężało szok transformacji oraz

stawiało pierwsze niepewne i niezgrabne

kroki w demokracji, kapitalizmie, ucząc

się poruszać w zapuszczającej korzenie

kulturze zachodniej. Autorka dostrzega

kolorowe opakowania-relikwie upragnio-

nego Zachodu na szafach, naśladowanie

europejskiego stylu. Rausing zauważa,

jak marzenie o Zachodzie kontrastuje

z ciężarami transformacji: bezrobociem,

alkoholizmem, brakiem ciepłej wody

i prądu, drożyzną, biedą, wzrostem prze-

stępczości i korupcji.

Pomimo tych problemów niepodległość

przyniosła Estonii wolność; ta z kolei

pozwoliła autorce przeprowadzić bada-

nia, a dawnym mieszkańcom półwyspu

umożliwiła wspomnieniowe pielgrzymki

do domów przodków, odkrywanie warstwa

po warstwie dawnej historii półwyspu,

a miejscowej ludności powrót do kręgu

kulturowego, do którego przynależała

przed okupacją.

Page 175: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

175Piotr Wdowiak, Bałtycka droga i żywy łańcuch Lwów-Kijów Recenzje

Choć Wszystko jest cudowne to wspo-

mnienia spisane w konkretnym środowi-

sku, to stanowią one zbiór spostrzeżeń

i przemyśleń, które można odnieść do

dowolnego miejsca w naszej, transfor-

mującej się przeszło dwie dekady temu

części Europy. Kazimierz Popławski

Ile Kircholmów, ilu MarszałkówPiotr Wdowiak, Bał-tycka droga i żywy łańcuch Lwów-Ki-jów, Łódź 2015

Na festiwalu pio-

senki Laulupidu

w 1989 roku 200

tysięcy Estończy-

ków odśpiewało

piosenkę Ziemia moich ojców, ziemia,

którą kocham – wydarzenie przeszło do

historii jako śpiewająca rewolucja. W tym

samym roku dwa miliony Bałtów złapały

się za ręce i w pięćdziesiątą rocznicę

podpisania paktu Ribbentrop-Mołotow

utworzyły sześciusetkilometrowy bałtycki

łańcuch – od Tallina do Wilna (wyda-

rzenie to wpisano na listę UNESCO).

Rok później, w siedemdziesiątą pierw-

szą rocznicę zjednoczenia Ukraińskiej

Republiki Ludowej i Zachodnioukraińskiej

Republiki Ludowej, trzy miliony ludzi

utworzyły żywy łańcuch między Kijowem

i Lwowem, liczący ponad 500 kilometrów

(tradycja ta jest kontynuowana: w Dniu

Jedności Ukrainy Ukraińcy, trzymając

się na moście Patona za ręce, łączą dwa

brzegi Dniepru).

Ćwierć wieku po tych symbolicznych

wydarzeniach, które zapowiadały rozpad

Związku Radzieckiego, rusycysta i były

dyplomata Piotr Wdowiak udał się w po-

dróż po regionie. Owocem wyprawy jest

zbiór esejów i wywiadów Bałtycka droga

i żywy łańcuch Lwów-Kijów. W książce

autor skupia się głównie na Litwie, Łotwie

i Estonii, na jej kartach tłumaczy: „Moją

intencją jest napisać eseje z państw bałtyc-

kich po 25 latach od Bałtyckiego Szlaku”.

Ponad połowę książki Wdowiak po-

święca Litwie, na której pracował jako

dyplomata. Opisując naszego północno-

-wschodniego sąsiada, autor koncentruje

się na losach polskiej mniejszości i tym, co

pozostało z polskiego dziedzictwa. Bardziej

niż problemy Litwinów i  litewskiego

państwa interesują go majątki Romerów,

Platerów, Piłsudskich, Komorowskich

czy Giedroyciów. Porusza się momen-

tami raczej po wyobrażonym Wielkim

Księstwie Litewskim, sięga do narracji

znanej z popularnej w Polsce „literatury

kresowej”. Szkoda, ponieważ większość

pozycji ukazujących się w Polsce, a po-

święconych Litwie przyjmuję tę optykę (nie

są od niej też wolne szkolne podręczniki).

„Część litewska” może być jednak wyko-

rzystana jako fabularyzowany przewodnik.

Autor zagłębia się czasem w szczegóły do

tego stopnia, że nie widząc opisywanej

przestrzeni, czytelnik może się nudzić.

Dotyczy to na przykład dwustronicowej

listy obiektów, które pozostały po rodzinie

Piłsudskich. Inne szczegóły nijak się jednak

Page 176: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na

176 Recenzje Piotr Wdowiak, Bałtycka droga i żywy łańcuch Lwów-Kijów

nie bronią: „Sam kupuję buty-skarpety

z wełny robione na drutach” czy „staro-

sta białowacki dba o tężyznę sportową

mieszkańców, mocno wspierając klub

miłośników gry w… ringo”. Często tematy

są też sygnalizowane, a nie rozwijane –

książka na tym traci.

W częściach poświęconych Ukrainie,

Łotwie i Estonii Wdowiak większą wagę

przykłada do bieżącej sytuacji i obiecanego

„opisania krajów po 25 latach” – szczególnie

ciekawy jest wywiad z łotewskim działa-

czem niepodległościowym Romualdasem

Ražukasem. Fragmenty dotyczące tych

dwóch państw są cenne także z powodu

istotnej luki na polskim rynku wydawni-

czym: niemal nie ma na nim poświęconych

im pozycji (a większość z garstki istnieją-

cych to książki historyczne).

Bałtycka droga została wydana własnym

sumptem Wdowiaka i nie została odpo-

wiednio zredagowana – uwaga dotyczy

zarówno redakcji językowej, jak i mery-

torycznej. Autor pisze na przykład, że to

Lech Kaczyński przyczynił się do remontu

i ponownego otwarcia cmentarza Orląt

Lwowskich (była to zasługa Aleksandra

Kwaśniewskiego); że Grigorij Jawliński

i Borys Niemcow byli premierami Rosji,

a Stanisław Szuszkiewicz prezydentem

Białorusi; sugeruje też, że w budyn-

ku związków zawodowych w Odessie

2 maja 2014 roku ofi ary były proukraiń-

skimi aktywistami. Wśród błędów warto

podkreślić jeszcze jeden. Wdowiak pisze:

„Początek najnowszej historii Litwy to

dla Ejszyszczan próba uzyskania pol-

skiej autonomii. Próba nieudana, która

zakończyła się aresztowaniem działaczy

polskich oraz wyrokami sądu dla nich”.

Tym lakonicznym sformułowaniem au-

tor kończy opis problemu istniejące-

go w latach 1990-1991 Polskiego Kraju

Narodowo-Terytorialnego, który nie był

„próbą uzyskania autonomii”, a polskim

separatyzmem na uniezależniającej się

od Związku Radzieckiego Litwie.

Oprócz kilku słów krytyki Bałtyckiej

drodze należą się też pochwały. Pozycja

porządkuje wiedzę, a także zawiera wiele

ciekawych faktów. Wdowiak pisze na przy-

kład o dwóch pomnikach w Kircholmie (dziś

łotewskie Salaspils), które poświęcone są

bitwie z 1605 roku. Łotewski monument

z czasów radzieckich nic nie mówi o Janie

Karolu Chodkiewiczu, odwołuje się nato-

miast do Henric ha Vrede, który uratował

życie szwedzkiego króla Karola IX. Obok

stoi sfi nansowany przez polski rząd po-

mnik podkreślający jedność wojsk Korony,

Wielkiego Księstwa Litewskiego oraz

Księstwa Kurlandii i Semigalii. Interesujące

są także uwagi o tym, jak w różny sposób

na Litwie i na Łotwie odbiera się dziś

Józefa Piłsudskiego – o ile w pierwszym

przypadku widzi się w nim polityka, któ-

ry anektował w 1920 roku Wilno, o tyle

w drugim jest on postrzegany jako rzecznik

sprawy łotewskiej w okresie tworzenia się

państwowości Łotwy. Pewnie wielu Łotyszy

wierzy, że Marszałek – do którego Wdowiak

nie kryje sympatii – stanąłby wraz z nimi

w bałtyckim łańcuchu. Zbigniew Rokita

Page 177: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na
Page 178: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na
Page 179: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na
Page 180: NEW 06 2015 lamanienew.org.pl/uploads/common/NEW_06_2015_ebook.pdf · Tak, gdybym jednak wiedział, ile będzie mnie to wszystko kosztować, być może nie zdecydowałbym się na