Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że...

156
1 Moja Mała Ojczyzna

Transcript of Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że...

Page 1: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

1

Moja Mała Ojczyzna

Page 2: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

2

Dolnośląski Konkurs Literacko-Dziennikarski

Moja Mała Ojczyzna

2005-2008

Wydane w ramach szkolnego programu rozwoju Szkoła Myśląca o Każdym – SMOK

Program finansowany jest z Europejskiego Funduszu Społecznego

Włodowice 2008

Autorami zdjęć są uczniowie Szkoły Podstawowej im. św. Wojciecha we Włodowicach:Zuzanna Grzybowska, Angelika Krężel, Anna Szostek, Aleksandra Włodarczyk, Przemysław Kamiński, Patryk Pachla, Seweryn Sołtys, Szymon Niebora

Skład i druk: Usługi Poligraficzne Bogdan Kokot vel Kokociński57-400 Nowa Ruda, ul. Armii Krajowej 15tel./fax 074 872 50 92, e-mail: [email protected]

Page 3: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

3

Podzi´kowania

Dyrekcja Zespołu Szkolno – Przedszkolnego im. św. Wojciecha we Włodowicach oraz organizatorzy konkursu serdecznie dziękują jurorom: Beacie Jaroszewskiej, Oldze Tokarczuk, Karolowi Maliszewskiemu, Tomaszowi Leśniowskiemu, Romualdowi Pieli i Maciejowi Wełyczko za wieloletnią współpracę i ogromne zaangażowanie. Dziękujemy również nauczycielom – opiekunom laureatów za przygotowanie uczniów do konkursu, duży wkład pracy z uczniami zdolnymi, rozwijanie zainteresowań, zainteresowanie własnym środowiskiem i budowanie więzi z małą ojczyzną. Dzięki ich pasji nasz konkurs rozwija się i rozrasta. W pierwszej edycji udział wzięło 36 uczniów z 17 szkół, w drugiej 37 uczniów z 15 dolnośląskich szkół, w trzeciej edycji napłynęło już 66 prac z 26 szkół, a w 2008 roku aż 70 prac z 25 szkół Dolnego Śląska. Nauczyciele ci to: Krystyna Błotnicka, Barbara Brzycka, Monika Ciosek, Monika Czerkas, Anita Dytko, Weronika Gąska, Anna Grzybowska, Anna Hanke, Alicja Kamińska, Ewa Kijak, Agata Knapczyk, Janina Kosztur, Monika Kotopka, Marta Kozik, Alicja Krywejko, Anna Kuś-Smaga, Maria Leszko, Mariola Łuszczewska, Grażyna Małek, Izabela Muller, Elżbieta Nowak-Adamczyk, Bożena Nowak-Mierzwa, Dorota Olejnik, Helena Początek, Anna Rajczakowska, Krystyna Szafraniec, Edyta Szpak, Iwona Szuber, Grażyna Tosik, Grażyna Wacławik, Elżbieta Wojtas.Dziękujemy także fundatorom nagród dla laureatów czterech edycji konkursu – są nimi: Rada Gminy Wiejskiej Nowa Ruda, Urząd Gminy w Nowej Rudzie, Miejska Biblioteka Publiczna w Nowej Rudzie, Panorama Dolnośląska, Słowo Polskie – Gazeta Wrocławska, Usługi Poligraficzne Bogdan Kokot vel Kokociński, Wydawnictwo „Maria”, Zespół Szkolno – Przedszkolny im. św. Wojciecha we Włodowicach, pani Bożena Bejnarowicz, pani Olga Tokarczuk, pani Teresa Październiak, pan Tomasz Leśniowski.

Page 4: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

4

Page 5: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

5

Moja Mała Ojczyzna 2005

MŁODE PIÓRO 2005

„Oni tutaj byli pierwsi...”

Człowieka od początku jego istnienia interesowało to, co wydarzyło się przed nim. Szukał odpowiedzi na pytanie, jaki był świat, jak kształtował się, zanim on stał się jego cząstką. I choć nikt do końca pewien być nie może, jak było naprawdę, każdy ma świadomość, że jego życie jest ściśle uzależnione od tych, którzy żyli na ziemi, nim on się na niej pojawił. Ludzie rodzą się, żyją, tworzą swoją historię, a jednocześnie historię świata. I to, czego doświadczyli, swoje przeżycia, emocje, doznania, przekazują następnym pokoleniom, które tworzą już własną opowieść, ale mimo upływającego czasu, wciąż zależną od tej, którą tworzyli przodkowie. I znów podają ją dalej i dalej... A przez Ziemię przewija się ogromna rzesza ludzi, którzy, w miarę możliwości epoki, w jakiej przyszło im żyć, zdobywają wiedzę, umiejętności i wciąż „udoskonalają” naszą planetę. Ziemia jest domem dla wszystkich. Ale dom to bezpieczeństwo, miłość, szczęście, rodzina. Dlatego każdy ma własny kąt na Ziemi, każdy ma na niej jedno, jedyne miejsce.

Tradycja to mądrość...

Dla mnie domem stała się moja miejscowość, Bożków. I dlatego postanowiłam sprawdzić, co wpłynęło na obecny wizerunek wsi. W tym celu zasięgnęłam wiadomości od najstarszych mieszkańców Bożkowa, którzy, jak większość sędziwych ludzi, są istną skarbnicą wiedzy o przeszłości – swojej, a także, co za tym idzie, całej społeczności, którą wspólnie tworzą. Oni mają największe pojęcie o historii prawdziwej, niejednoznacznej, nie tej z podręcznikowych opracowań profesorów. Bo jedynie obrazy wydarzeń, które są w głowach tych,

Page 6: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

6

którzy je przeżyli, są naprawdę realne. To właśnie ich wspomnienia są łącznikiem pomiędzy przeszłością a teraźniejszością, co stwierdziła również Ricarda Huch mówiąc, że Tradycja to przesiany rozsądek całego narodu z jednego wieku w drugi.

Nie można do końca mi wierzyć...

Tak mawia mój dziadek, Jakub Gąska. – ja sam, z perspektywy czasu, sam sobie nie wierzę – dopowiada. Dlatego pierwszym moim krokiem do poznania zamierzchłych tajemnic Bożkowa jest osoba mi bliska, a jednocześnie „mająca na swoim koncie” dużo nieprawdopodobnych doświadczeń. Wieczorami często słuchałam tych niesamowitych opowieści i to one w pewnym sensie zainspirowały mnie do poznania tego, co zdarzyło się przed nami. A częściej poruszany temat Mojej Małej Ojczyzny, tym bardziej pobudził moje zainteresowania.

Dlatego teraz, gdy idę do dziadka, chodzi mi po głowie niedawno zasłyszana myśl. Myśl człowieka, który w znaczącym stopniu wpłynął na kierunek rozwoju świata. Wszak Johann Wolfgang von Goethe powtarzał: Komu tysiące lat nie mówią nic, niech żyje w ciemności niewiedzy z dnia na dzień. Już w progu wyczuwam w głosie dziadka pewna troskę i rozrzewnienie. Wcześniej uprzedziłam go, o czym chcę rozmawiać i zapewne nie wszystkie wspomnienia są dla niego miłe.

Już wcześniej wiedziałam, że to, iż mieszka w Bożkowie jest, w pewnym sensie, niezamierzone. Jego „przygoda” z naszą wsią zaczyna się tak, jak w przypadku większości jej mieszkańców – po II wojnie światowej. Z informacji, które uzyskałam, wynikało, że dziadek zanim pojawił się w Bożkowie, przebywał w dalekiej Azji – na Syberii, dokąd wraz z całą rodziną został wywieziony przez sowieckie wojsko z miejscowości Sokołów na terenie dzisiejszej Ukrainy, jego pierwszego domu. Na Syberii przeżył najgorsze lata swojego życia. Stracił tam rodziców, doskwierały mu kilkudziesięciostopniowe mrozy, często nie jadł przez wiele dni. Po tych głębokich, bolesnych przeżyciach, które odcisnęły wielkie piętno na kilkunastoletnim chłopcu, nadszedł czas powrotu do kraju. W Wielkanoc 1946 roku pociąg z Sybirakami zatrzymał się w Bożkowie. Wśród około pięćdziesięciu Polaków był także mój dziewiętnastoletni wówczas dziadek. Od tej pory aż do dziś

Page 7: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

7

jego losy nieustannie łączą się właśnie z tą malowniczą wioską na Ziemi Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został przywieziony tu pod przymusem, a pomimo tego to właśnie Bożków stał się ich domem i tu większość z nich mieszka do dziś.

W połowie opowieści dziadek przerywa. Obserwuję go i zauważam, że ponownie uświadamia sobie, jak wiele przeżył i jak w tym czasie zmienił się świat. Zapytany o jego ówczesne marzenia, wyobrażenia o życiu w XXI w. wybucha gromkim śmiechem, w którym jednak wyczuwam nutkę melancholii.

Wtedy liczył się najmniejszy kawałek chleba. Każdy krok, każda - godzina niosła ze sobą ryzyko i dlatego żyło się z dnia na dzień, nie myśląc o dalszej perspektywie. Dopiero później, w latach 60., 70. było lżej – dopowiada dziadek. – Nikt nie myślał jednak, że dożyje tak sędziwego wieku.

Historia dziadka jest zajmująca, ale ja chcę się dowiedzieć o ogóle mieszkańców Bożkowa, więc delikatnie kieruję rozmowę na właściwy tor. Zaskakującą prawdę o pochodzeniu tych, którzy się tu osiedlili, konfrontuję z wiadomościami historycznymi i jeszcze raz przekonuję się, że przeszłość czyha wszędzie i tylko czeka, żeby ją odkryć. Okazuje się, że ci, których spotykam na co dzień, w drodze do szkoły, kościele czy sklepie to ludzie różnych kultur, pochodzący z różnych krańców Polski, a nawet świata. Po II wojnie światowej, kiedy Niemcy byli wysiedlani, przyjechało tutaj sporo ludzi. Niektórzy żyją w Bożkowie do dziś. Przybyły tu trzy główne grupy: najpierw, w 1945 r. górale z Mszany Dolnej i Górnej, rok później ci, którzy zostali wywiezieni na Sybir i na końcu, w 1947 r., ludzie mieszkający we Francji. I tych wszystkich, przybyłych tu z różnych stron, połączyła nasza miejscowość.

Codzienność w kawałku drewna

Teraz nadszedł czas, żeby uściślić wiadomości. Nie wszyscy jednak chcą rozmawiać. W końcu spotykam takie osoby, które coś wiedzą i chcą się tym podzielić. Zapewne jednym z najciekawszych ludzi mieszkających w Bożkowie jest pan Stanisław Szczypka, znany artysta ludowy.

Page 8: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

8

Nie każdy jednak wie, że jest on również nieprzeciętnym gawędziarzem, który zajmująco prezentuje swoje przeżycia na tle historycznym. Udaję się więc do niego. Już od progu zauważam piękne arcydzieła sztuki ludowej, przede wszystkim rzeźby, które, jak przyznaje ich autor, są wykonane głównie w oparciu o wspomnienia z dzieciństwa. A pan Szczypka swoje pierwsze lata spędził w górach, więc reprezentuje szerokie grono mieszkańców Bożkowa, przybyłych z tamtych terenów. Na samym początku mojej wizyty prowadzi mnie do swojej pracowni. Oglądam szereg niesamowitych kawałków drewna, które prezentują postaci ludzi, zwierząt, a także obyczaje, obrzędy, ściśle związane z polską kulturą. Z naszej rozmowy dowiedziałam się, że talent rzeźbiarski artysta odziedziczył po ojcu, który współtworzył góralski folklor. Zapytany, skąd czerpie inspirację, odparł z lekkim uśmiechem: „Po prostu z głowy”.

Moje rzeźby nie wyrażają niczego nadzwyczajnego. Próbuję - jedynie ukazać typowo polskie zajęcia ludzi, które wykonują, a raczej wykonywali na co dzień – dodaje.

Patrząc na jego prace, trudno się z tym nie zgodzić. Widzę rolnika, który wołami orze swoje pole, młodą kobietę niosącą wodę ze studni czy wiejskiego chłopca w słomianym kapeluszu, na którego twarzy maluje się przerażenie. Przedstawiają one czynności wykonywane przez ludzi jakieś pół wieku temu. Rzeźby pana Stanisława łączy jeszcze jeden szczegół – wszystkie obrazują prace typowo wiejskie, czyli takie, z którymi artysta miał największą styczność. To jeszcze raz dowodzi tego, że dzieła te prawdziwie odzwierciedlają jego wspomnienia, stąd ludowa i prosta tematyka, która emanuje z wszystkich jego prac. A jak uważa pan Szczypka, ludowość jest w pewnym sensie terminem genetycznym, gdyż można z ludu wyrosnąć, można ludowość zdradzić, ale do sztuki ludowej i ludowości tworzenia nie można już później dojść, nie można z zewnątrz przyłączyć. I właśnie ta prawdziwość aż krzyczy z jego prac, które w tak niewyszukany i rzeczywisty sposób są odzwierciedleniem polskiej tradycji, do której artysta jest bardzo przywiązany i którą, jak sam powiada, kultywuje we własnej rodzinie.

Page 9: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

9

Z Mszany do Bożkowa

Po zapoznaniu się z twórczością pana Stanisława Szczypki, która stanowi nieodłączny element jego życia i której przy naszym spotkaniu zabraknąć nie mogło, siadamy wygodnie w pokoju i rozmawiamy o tym, co interesuje mnie najbardziej, o historii powojennego Bożkowa, a właściwie jego mieszkańców. Z informacji, które mi przekazał, jasno wynika, że w 1945 r. spora grupa mieszkańców Podhala przybyła do Bożkowa, mając zapewniony kawałek uprawnej ziemi, w celu prowadzenia gospodarstwa rolnego, co wówczas było podstawowym zajęciem wiejskiej ludności.

W pewnym sensie można postawić znak równości pomiędzy - ówczesną ludowością a wiejskością, gdyż w Polsce z uzasadnionych przyczyn, sztuka ludowa wywodziła się przeważnie ze wsi. Wiąże się to z poglądem na świat człowieka wiejskiego, z jego fizyczną pracą na roli, z bliską mu naprawdę przyrodą, religijnością, z surowym stosunkiem do siebie i drugich. I tak właśnie, mówiąc o dawnym Bożkowie, mogę stwierdzić, że część kultury góralskiej przeniknęła w kulturę tego regionu, kulturę naszej wsi. A biorąc pod uwagę, że mieszkają tu ludzie, wywodzący się z różnych okolic, Bożków z pewnością można nazwać wioską o zróżnicowanych obyczajach, poglądach, przyzwyczajeniach, wpływach z rozmaitych okolic, co czyni ją jeszcze bardziej ciekawą i wyjątkową – opowiada pan Stanisław Szczypka.

Co nas tak naprawdę różni?

Podczas tej pasjonującej rozmowy uzyskuję potwierdzenie o pochodzeniu mieszkańców Bożkowa, o których rozmawiałam z dziadkiem. Pan Stanisława Szczypka uważa, że każda z tych trzech społeczności jest niepowtarzalna, posiada własne zwyczaje i dziedzictwo kulturowe, które kształtuje charakter naszej wsi. Potrafi nawet scharakteryzować każdą z tych nacji. I tak, twierdzi, że ludzi przybyłych z gór charakteryzuje spontaniczność, porywczość, niekiedy nadmierne pijaństwo, ale także religijność oraz duże przywiązanie do tradycji i dziedzictwa po przodkach, tak duchowego, jak i materialnego.

Page 10: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

10

Nieco inaczej charakteryzuje grupę ludzi przybyłych z Francji w 1947 r. Wyjechali oni z Polski przed wojną, by zajmować się wydobyciem węgla. Ich powrót do kraju był właściwie spowodowany zapewnieniem zatrudnienia w noworudzkiej kopalni. Dlatego większość z nich zajmowała się górnictwem, a nie, jak było to wówczas najpospolitsze, pracą na roli. Duża część tych ludzi osiedliła się w bliskim sąsiedztwie kopalni, w części Bożkowa zwanej Koszynem. Pan Stanisław uważa, że tzw. Francuzi wyróżniali się z pospólstwa wiejskiego. Byli z pewnością lepiej wykształceni, obyci w świecie, znali język francuski. Pomimo tego nie wywyższali się ponad innych mieszkańców Bożkowa. Niestety, była to najmniej liczna i najstarsza grupa, dlatego też wielu stosunkowo szybko zmarło. Pan Stanisław Szczypka na moment przerwał, lecz za chwilę, po krótkim zastanowieniu, ciągnął dalej swą opowieść.

Mieszkańcy Bożkowa, przybyli z Syberii, a przedtem zamieszkujący - teren dzisiejszej Ukrainy (nazywani przez to, w pierwszych latach po II wojnie światowej, Ukraińcami), odznaczają się spokojem, rozwagą, są bardziej przezorni, roztropni i rozsądni, ale też niekiedy nieufni, co, być może, spowodowane jest dużym doświadczeniem i bolesnymi przeżyciami tych osób.I tak, po wielu latach wspólnego życia, różnice kulturowe pomiędzy - mieszkańcami naszej wsi w pewnym stopniu zatarły się, choć nadal są widoczne – opowiada pani Wiktoria Ziemiecka, którą odwiedzam jako następną. – Niektóre tradycje, zwyczaje i obrzędy przywiezione do Bożkowa przez jego mieszkańców z różnych okolic, przeniknęły do innych, wymieszały się, tworząc wspólną rzeczywistość. To wszystko właśnie stanowi o niezwykłości Bożkowa.

Pani Wiktoria jest bardzo pogodną i kontaktową osobą. W ciekawy sposób opowiada mi swoją historię. Ona także przybyła na Dolny Śląsk z Mszany Górnej. Miała wówczas jedynie siedem lat, więc od razu poszła do szkoły. Była wychowywana w patriotycznej rodzinie, która, choć nie mieszkała na Podhalu, nadal podtrzymywała obyczaje tamtego regionu. Dlatego też pani Wiktoria Ziemiecka, pomimo że nie mieszka już tam od kilkudziesięciu lat, nadal czuje się góralką. Nadal pielęgnuje tę osobliwą kulturę – w domu trzyma pamiątki po przodkach, jeszcze do dziś potrafi posługiwać się gwarą góralską, przygotowuje charakterystyczne dla tamtego regionu potrawy, w tradycyjny sposób obchodzi święta.

Page 11: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

11

Widzę, że pani Wiktoria z przyjemnością dzieli się ze mną swoimi wspomnieniami, dlatego też pytam o stosunki pomiędzy ludźmi tak różnych grup etnicznych.

Kłótnie wybuchają nawet pomiędzy ludźmi bliskimi sobie – - odpowiada. – Jednak nie przypominam sobie jakiegoś ogromnego zatargu pomiędzy mieszkańcami Bożkowa – śmieje się. – Oczywiście, jak wszędzie, zdarzały się spory, utarczki. Po jakimś czasie jednak, jak mówiłam, obyczaje mieszały się, ludzie lepiej się poznawali, zaczęły się przyjaźnie, miłości. Mamy przecież w końcu wiele takich „mieszanych” małżeństw.

Opowieści pana Klimka

Następnie docieram do pana Stanisława Klimka, który jest najstarszym spośród moich rozmówców. Przyjechał do Bożkowa, gdy miał dwadzieścia dwa lata, podczas, gdy inni dotarli tu w wieku o wiele młodszym i z pewnością patrzyli na ówczesną rzeczywistość z innej perspektywy – oczami dziecka. On także opowiada o powojennych czasach, które pamięta zapewne dokładniej aniżeli inni.

Ci, którzy przybyli tu po II wojnie światowej, otrzymywali mieszkania - przyznawane przez gminę. Ten, kto przyjechał wcześniej, zdobył lepsze, przybyłemu później – przypadło gorsze miejsce – mówi. – Do dzisiaj jednak nie zmieniło się jedno: kto miał w kieszeni pieniądze, dostał coś ciekawszego, kto był biedny i w kieszeni miał płótno, niekiedy w dodatku dziurawe, nie miał możliwości znaleźć odpowiedniego domu – obrazuje pan Stanisław.

Nasz prawdziwy dom

Pan Klimek i pozostali moi rozmówcy stwierdzili, że Bożków stał się ich jedynym i prawdziwym domem, a miejsca, gdzie zamieszkiwali przedtem, w niczym nie przypominają tych, które pamiętają z dzieciństwa. Często powtarzali, że nawet, gdyby chcieli, nie mieliby do czego wracać. Ich dawne domy albo zostały zniszczone, albo splądrowane przez obcych żołnierzy, bądź stały na linii frontu i zostały zrównane z ziemią. Bożków zakorzenił się jako rodzinny dom nie tylko

Page 12: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

12

w ich świadomości, ale także w świadomości ich dorosłych już przecież dzieci, a nawet wnuków czy prawnuków i to dla nich stanowi teraz miejsce, z którym złączyli swoje życie. Jak wynika z opowieści pana Stanisława Klimka, kiedy w 1946 r. do Bożkowa przybyli Sybiracy i ostatni górale, wszystkie domy były już zamieszkane. Dlatego też musieli oni szukać schronienia u Niemców, którzy nie byli jeszcze wysiedleni. Potwierdzali to także wcześniej mój dziadek i pani Wiktoria Ziemiecka, którzy przez swoje początkowe lata w Bożkowie domy dzielili z Niemcami i wbrew pozorom żyli z nimi w zgodzie, tworząc niemalże rodziny. Oboje twierdzili, że pochodzenie, obywatelstwo, język czy tradycja nie są przeszkodami do zawarcia przyjaźni, gdyż liczy się jedynie to, jaki jest człowiek. A w każdym kraju żyje wielu ludzi o bardzo zróżnicowanych poglądach, nie wszyscy myślą jednakowo. To, że Niemcy i Polska często walczyli przeciwko sobie, byli wrogami, nie oznacza całkowitej nienawiści między tymi narodami. I tu można przytoczyć często pojawiające się w mediach stwierdzenie: Kiedyś różnice kulturowe były przyczyną wojen, sporów, teraz są największym skarbem jednoczącej się Europy.

Czas wszystko zmienia...

Razem z mieszkańcami zmieniał się Bożków. Z informacji, które zebrałam, wynika, że wioska ta tuż po wojnie nosiła nazwę Narożno, a jeszcze wcześniej, kiedy była pod panowaniem niemieckim, Eckersdorf. Na początku była wsią typowo rolniczo – górniczą, ludność zajmowała się uprawą roli i pracą w kopalni; jeszcze do niedawna było podobnie. Obecnie coraz mniej ludzi zajmuje się rolnictwem, a po zlikwidowaniu noworudzkiej kopalni niektórzy zakładają własne firmy. Wielu ludzi się przekwalifikowuje, coraz więcej zdobywa wyższe wykształcenie. Dominującą grupę stanowią nauczyciele, pracujący w przedszkolu i szkołach, znajdujących się w Bożkowie. Na największą uwagę w Bożkowie zasługują jego zabytki, czyli XVII-wieczny pałac i kościół pod wezwaniem św. Piotra i Pawła. Niestety, dziś, jak zgodnie twierdzą mieszkańcy Bożkowa, jedynie kościół wraz z unikatową amboną w kształcie łodzi zachował swoją

Page 13: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

13

świetność. Niezagospodarowany pałac popada w ruinę, choć każdy z moich rozmówców widzi w nim, przy odpowiedniej renowacji, wielką szansę promocji naszej wsi. Z łezką z oku opowiadają o tym, jak wspaniale prezentował się jeszcze po II wojnie światowej. Wspominają piękne obrazy, kunsztowne rzeźby, nietuzinkowy wystrój wnętrz. Jednak szybko smutnieją, mając w głowach widok pałacu w tym koszmarnym stanie, w jakim znajduje się teraz. Ponadto, jak wynika z uzyskanych przeze mnie wiadomości, Bożków był, jak na owe czasy, dość dużą wsią. Znajdowały się tu siedziba Urzędu Gminy, posterunek milicji, punkt weterynaryjny, a także kino i restauracja. Z pewnością przyczyniało się to do tego, że ludzie byli bardziej zżyci, tworzyła się głębsza więź społeczna, z pewnością silniejsza od dzisiejszej, gdyż ludzie często się spotykali, rozwijali przyjaźnie. Dziś, jak twierdzi pan Stanisław Szczypka, w tym zabieganym świecie, trudno jest znaleźć czas nawet na własne hobby. Wszyscy gdzieś „gonią”, nie wiadomo, dokąd i po co. A, jak sądzi, szczególnie dziś istnieje wielka potrzeba dostrzegania innych ludzi, ich problemów, wyzbycia się egoizmu, co nie jest możliwe bez częstych spotkań i rozmowy. Zmieniła się mentalność mieszkańców Bożkowa. Na miejsce tych, których można nazwać pionierami powojennej historii Bożkowa, przychodzi następne pokolenie, doświadczone już innymi wydarzeniami, z innym spojrzeniem na świat. Pan Stanisław Szczypka jest zdania, że teraz znaczącą rolę odgrywają właśnie młodzi, bo to oni tworzą nową historię Bożkowa. I choć często zapominają o swoich przodkach, nie doceniając ich wpływu na obecny wygląd i kulturę wsi, to jednak powinni brać przykład ze starszych, nadal rozwijać ludowe tradycje, niepowtarzalne zwyczaje, obrzędy. Pielęgnując to, co charakterystyczne i unikalne dla naszego regionu, miejscowości, przyczyniają się do wzrostu atrakcyjności turystycznej i gospodarczej naszej Małej Ojczyzny, gdyż te właśnie cechy, niepowtarzalne i wyjątkowe, są jej znakiem firmowym. Wszak zwyczaje człowieka wykuwają jego los...Anna Gąska, Publiczne Gimnazjum nr 3 w Bożkowie

Page 14: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

14

Szkoły podstawowe

Proza

I miejsce

Widok z mojego okna

Mogę powiedzieć, że jestem szczęściarzem. Z okna mego pokoju mam piękny widok. Co dzień oglądam trzy wzgórza: pierwsze, porośnięte lasem, drugie, pokratkowane polami uprawnymi, a trzecie, najbardziej oddalone, zawsze jest ciemne, bo las na nim zlewa się w jednolity kolor – czarny, ciemnozielony albo granatowy, zależnie od pogody. U stóp wzgórz płynie mała rzeczka Woliborka. Nad doliną, ponad rzeczką, wznosi się wielki, piękny most kolejowy. W okolicy nazywany jest „Czarnym Mostem”. Jest on wspaniale wkomponowany w krajobraz i tworzy harmonijną całość. Zbudowano go z czerwonego piaskowca w XIX wieku i nic dziwnego, że od czasu do czasu jeździ nim XIX-wieczny parowóz, taki, jak z wiersza Tuwima. Obecnie pociąg ciągnięty przez parowóz jest wielką atrakcją turystyczną. Kiedy zbliża się do mostu, głośno gwiżdże. Za mostem zatrzymuje się i wysiadają z niego turyści. Następnie cofa się i ponownie podjeżdża, gwiżdżąc jeszcze głośniej i buchając parą. Zachwyceni turyści, a zwłaszcza Niemcy i Anglicy, robią zdjęcia. A oto fragment z długiej historii mostu. Gdy byłem jeszcze mały, most miał dwa pasy torów i wiszące między filarami przęsła. Niestety, kilka lat temu wycięto przęsła i wypruto, jak nitkę, jeden pas torów. Teraz most nie jest już tak ładny, jak kiedyś. Dawniej, gdy miał jeszcze dwa pasy torów, pociągi na trasie z Wałbrzycha do Kłodzka jeździły bardzo często. Teraz w ciągu dnia jeździ ich tylko kilka. Obawiam się, że niedługo zostaną zlikwidowane i te połączenia. Na szczęście zdążyłem jechać przez ten most. Było to wydarzenie, które zapamiętam do końca życia. Widok z góry budził lęk, ale był piękny. Mój most można oglądać z różnych perspektyw i z różnych miejsc Nowej Rudy. Ciekawie wygląda z Góry Św. Anny – jest malutki i cieniutki. Gdy patrzy się na niego z ulicy Spacerowej – jest potężny

Page 15: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

15

i wielki, przypomina olbrzyma na długich i grubych nogach. Ale gdy patrzę na niego z mojego okna, podoba mi się najbardziej.Michał Bodniewicz, Szkoła Podstawowa nr 3 w Nowej Rudzie

II miejsce

Uroczy zakątek

Szczególnym miejscem w mojej okolicy jest pewien zakątek, do którego chodzę myśleć. Jest on otoczony wodą (w zasadzie jest to wysepka). Nad nim rosną wspaniałe, stare drzewa, które są powyginane we wszystkie strony. Jakby patrzeć z lotu ptaka, wyglądają jak rycerze siedzący wokół okrągłego stołu. Woda w potoczku jest krystaliczna, a ryby w nim są jak tęcza, w różnych kolorach. Jeśli ktoś popatrzyłby w górę, ujrzałby na pewno dwa jastrzębie, które w jednym z drzew mają gniazdo. Wkoło zatoczki jest polana, na której latem rosną różnorakie kwiaty i skaczą zające. Wysepka ta znajduje się na Fluchcie, a ściślej w lesie na Fluchcie. Jest urocza, szczególnie latem. Zimą natomiast wszystko pokrywa biała pierzyna, a strumyk w niektórych miejscach zamarza. Nad zatoczką rosną dwa drzewa, które niekiedy zdają się przytulać swoimi pniami, a rosnące tam kwiaty wyglądają jak tulipany połączone ze stokrotkami. Często myślę, że to wspaniałe miejsce kryje jakąś tajemnicę, a te dwa drzewa to zaklęta, zakochana para. Nie wiem, ale chyba oprócz mnie nikt nie wie o tym miejscu i mam nadzieję, że nikt go nie znajdzie, bo jest bardzo dobrze ukryte w gęstwinie drzew i krzaków. Ja to miejsce odkryłam przez przypadek, podczas zabawy z psem. Jest moją słodką tajemnicą.Monika Dziura, Szkoła Podstawowa we Włodowicach

Głębinka

Blisko mego domu znajduje się Głębinka – jest to strumyk. Nazwa pochodzi stąd, że jest on głęboki. Ma kształt koła. Znajduje się tu też wodospad porośnięty wodorostami, mchami

Page 16: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

16

i wygodnie się tu zjeżdża do potoku. Ma swój urok. Wiosną przyjemnie jest popływać tratwą. Ale gdy jest burza, to Głębinka jest niespokojna, słychać jak szumi i gra melodię. Latem, w gorące dni zbieram się z przyjaciółmi i się tu kąpiemy. Potem, późnym wieczorem zajadamy kiełbaski z ogniska. Jesienią spadają na wodę kolorowe liście i płyną gęsiego w wirze. Mój strumyk lśni w pełni księżyca jak kryształ, a nad nim unosi się mgiełka. I przychodzą pierwsze przymrozki. Zamarza strumyk. Cudownie, można jeździć na łyżwach. Pada śnieg i pokrywa wszystko zimową szatą. Koło Głębinki robię igloo. Na śliskim wodospadzie szybko się zjeżdża. Codziennie rano widać wyrzeźbione sople lodu i nowe gwiazdki z nieba. Zasypują cały krajobraz. Trochę jest smutno, bo nie ma tej zieleni... lecz jeszcze trochę, ożywi się wszystko na nowo. Słońce przebija się przez chmury. Rozświetla wszystko. Lód topnieje. Roztopiony śnieg spływa do potoku. Wszystko kwitnie, ptaki śpiewają radośnie. Zaczyna się kolejny rozdział życia fauny, flory, Głębinki, Tłumaczowa, mój... Pachnie wiosną.

Głębinka ma swój urok i jestem z nią związana.Katarzyna Kowalówka, Szkoła Podstawowa we Włodowicach

III miejsce

Moją małą ojczyzną jest Nowa Ruda, a ściślej tereny przykopalniane w Drogosławiu, gdyż tu się urodziłam i tu mieszkam. W tym mieście spędziłam czas dzieciństwa od narodzin, pierwszego zęba, pierwszych kroków. Z tamtego okresu pamiętam przyjście na świat siostry, łóżeczko, w którym leżała. Zapamiętałam kilka kotów, krzątających się po podwórku. Jednemu bardzo dokuczałam, lecz on znosił mnie cierpliwie, a nawet przynosił mi prezenty w postaci myszy. Byłam jeszcze mała i niewiele widziałam. Nieco później zaczęły się dłuższe spacery po okolicy. Chodziłam z rodzicami i dziadkami na groby bliskich. Wtedy zrozumiałam, że te wszystkie drzewa, szczególnie dąb rosnący na moim podwórku, łąki, zwierzęta, które mnie otaczają, to właśnie moja mała ojczyzna. W pamięci utkwił mi także przyjazd obcych ludzi. Nie wiedziałam, o czym rozmawiali z tatą, bo mówili bardzo dziwnym

Page 17: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

17

językiem. Rodzice wytłumaczyli mi później, że odwiedzili nas Niemcy. Byłam trochę zła, zaniepokojona, może zazdrosna, że w moim domu mieszkali kiedyś całkiem inni ludzie. Po dłuższym czasie zrozumiałam, że to jest ich mała ojczyzna, po niemiecku „Heimat”, że ciągle po latach są emocjonalnie związani z tym samym skrawkiem ziemi co ja. W końcu przyszły lata szkolne. Nauczyłam się czegoś więcej o świecie, o kraju, w którym mieszkam, nawiązałam nowe znajomości. W II klasie odbyła się Pierwsza Komunia Święta, podczas której poznałam życie parafialne i dalszą rodzinę. Później byłam starsza i jeździłam na dłuższe wycieczki, nad morze, w góry, lecz gdy zobaczyłam, np.: jakąś noworudzka rejestrację samochodu, coś drżało w moim sercu i wówczas rozumiałam, jak bardzo tęsknię za swoim miastem i jak bardzo jestem z nim związana. Pamiętam, jak boleśnie przeżywałam każdą krytykę kogoś z przyjezdnych pod adresem naszego miasta, jak bardzo wydawało mi się to niesprawiedliwe. Teraz, po czasie, wiem, że moją ojczyzną jest cała Polska, którą trzeba kochać i szanować. Nikt jednak nie powinien mieć do mnie pretensji, że w sposób szczególny pokochałam miasto, w którym się urodziłam i wiele okolic Ziemi Kłodzkiej, gdyż jest to dla mnie miejsce jedyne na świecie i nic tego nie zmieni. To jest właśnie moja mała ojczyzna. Gdy byłam nieco starsza rodzice zabierali mnie na Szczeliniec, Wielką Sowę, skąd zawsze było widać moje miasto. Uznałam wtedy, iż urodziłam się w najpiękniejszej okolicy. Uważam, że nigdy nie mogłabym, ze spokojem w sercu, bez sprzeciwu, opuścić tych terenów. Za bardzo kocham moją małą ojczyznę, mój dom rodzinny i podwórko, na którym się wychowuję, dorastam i uczę najrozmaitszych szczegółów życia. Nie wiem, czy to już patriotyzm, czy na razie przywiązanie, ale czuję jakąś szczególną więź z moim miastem i najbliższą okolicą.Katarzyna Banach, Szkoła Podstawowa nr 6 w Nowej Rudzie

Page 18: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

18

Tajemniczy duch dworku

Moja wieś jest położona w malowniczym zakątku Kotliny Kłodzkiej w południowo-zachodniej części Polski. Jest to Dzikowiec. Leży na wysokości 470-505 m. n. p. m. w Rowie Czerwieńczyc – Kotlinie Dzikowca. Dzikowiec to wieś stara, powstała na początku XIV w. Z tamtego okresu pochodzi pierwsza wzmianka o miejscowym kościele. Przez dwa stulecia moja miejscowość miała wielu właścicieli. Pod koniec XVI w. Dzikowiec przejęli jezuici, którzy dbali o dobra wsi. W 1677 r. założyli kopalnię węgla, wybudowali dwór i oficynę. Te dwa budynki stoją na miejscu do dziś, lecz są bardzo zaniedbane. Kościół w Dzikowcu był bogato wyposażony, posiadał między innymi trzy dzwony i trzy ołtarze. W 1767 r. Dzikowiec stał się własnością prywatną. Na przełomie XVIII i XIX w. wieś liczyła 137 domostw. Był kościół, szkoła, kopalnia, młyn wodny, tartak, dwie cegielnie i dwa wapienniki. Przez następne stulecia moja miejscowość rozwijała się pod względem przemysłowym i gospodarczym. W 1825 r. właścicielem Dzikowca i zespołu dworskiego był Karl Hoffman. Wokół dworku znajdującego się w centrum wsi rozciągał się park, którego pozostałości można jeszcze oglądać. Budynki dworku były wielokrotnie przebudowywane. W okresie powojennym nikt o ten zabytkowy obiekt nie dbał, ulegał więc zniszczeniu i dewastacji. Niestety, tak jest do dziś. O dworku krążą różne ciekawe opowieści o tajemniczym duchu ukazującym się od czasu do czasu. Jest wśród opowieści jedna, która szczególnie mi się spodobała. Przed wiekami mieszkał w oficynie sługa Jan Struber. Był to młodzieniec krępej budowy o miłych rysach twarzy i szerokim uśmiechu. Miał blond włosy i mądre zielone oczy. Zawsze dbał o maniery i wygląd. Bardzo dobrze usługiwał swojemu panu, który miał piękną córkę Hannę. Jan zakochał się w niej. Była to młoda osóbka, posiadająca wiele zalet. Miała brązowe włosy, błękitne oczy. Mały, lekko zadarty do góry nos dodawał jej urody. Ojciec Hanny był bardzo wymagającym pracodawcą i dlatego służący nigdy nie próżnowali. Jan nie miał za wiele czasu, gdyż codziennie musiał wypełniać swoje obowiązki. Każdą wolną chwilę spędzał na rozmowach z Hanną. Przez dwa lata jednak poznali się dobrze. Pewnego pięknego, wiosennego dnia, spacerując po parku

Page 19: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

19

Jan wyznał miłość wybrance swojego serca. Dziewczyna bardzo się ucieszyła i powiedziała, że od dawna czekała na tę chwilę. Od tej pory spotykali się potajemnie i planowali rozmowę z ojcem. Niestety, jeden ze służących zobaczył ich pewnej nocy chodzących po parku i doniósł o tym ojcu Hanny Augustowi Moschnerowi. On dowiedziawszy się o tym, wezwał oboje i kazał się wytłumaczyć. Wtedy Jan podszedł do niego, uklęknął i poprosił o rękę Hanny. Ojciec zbladł, podniósł go z ziemi i natychmiast kazał wyrzucić młodzieńca. Zdenerwowany zaczął rozmawiać z córką. Widząc, że nie chce ustąpić, polecił, by zamknąć ją w jej pokoju znajdującym się na pierwszym piętrze. W tych dniach przybył do Moschnera, Alfred Schmidt, ubiegający się o rękę jego córki. Hanna płakała każdej nocy. Podczas jednej z nich coś stuknęło w okno. Dziewczyna podeszła do parapetu i spojrzała w stronę parku. Pod drzewem stał Jan. Otworzyła okno i zapytała szeptem:

Co tu robisz?- Przyszedłem po ciebie – odpowiedział.- Poczekaj – rzekł i zniknął za załomem budynku.-

Po chwili zjawił się z drabiną, którą przystawił do okna. Hanna przez chwilę się zastanawiała, ale jednak zeszła na dół.W tym czasie ojciec zapukał do jej drzwi, chcąc z nią porozmawiać i przeprosić za surowość. Nikt nie odpowiedział. Zaniepokojony wszedł do środka i zobaczył otwarte okno, podbiegł i ujrzał drabinę. Wszystko nagle stało się jasne. Pan Moschner zbiegł szybko na dół, wezwał służących i kazał osiodłać konie, dla niego i dla Alfreda, który był dobrze urodzonym młodzieńcem. Ojciec Hanny zgodził się tego popołudnia, by został mężem jego córki. Zgodnie obaj dosiedli koni i uzbrojeni w pistolety pogalopowali za zbiegami. Jan i Hanna uciekali pieszo, dlatego odległość między nimi szybko się zmniejszała. Obok gospody stało kilkanaście koni. Niewiele się zastanawiając, dosiedli ich i pognali naprzód. Przemknęli koło kościoła i jechali w stronę Woliborza. Niestety, koń Hanny potknął się, a ona upadła na wilgotną trawę i zemdlała. Jan natychmiast się zatrzymał, zeskoczył z konia i podbiegł do niej, próbując ja ocucić. Po chwili podjechali doń pan Moschner i Schmidt. Jeden z nich uderzył chłopaka kolbą pistoletu w głowę. Jan stracił przytomność.

Page 20: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

20

Obudził się w mokrym lochu pod dworkiem. Próbował się stamtąd wydostać, ale wszystko było umocnione żelaznymi kratami. Rano zszedł do niego jeden ze sług i powiedział, że o dziesiątej odbędzie się nad nim sąd. O wyznaczonej godzinie przyszli po niego strażnicy. Pod ich eskortą udał się na plac przed dworkiem. Miejscowy sędzia rozpoczął proces i zapytał ojca Hanny, jakiej domaga się kary. Pan Moschner chciał śmierci Jana za to, że uprowadził jego córkę i ukradł konie podróżnym. Chłopak krzyknął, że nie uprowadził dziewczyny, ale nikt go nie słuchał. W ostatniej chwili nadbiegł Schmidt i powiedział, że ze względu na Hannę domaga się walki z młodzieńcem na śmierć i życie. Wszyscy zgodzili się wiedząc, że przyszły zięć pana Moschnera jest doskonałym szermierzem. O jedenastej rozpoczął się pojedynek. Jan okazał się nie gorszym szermierzem od Alfreda i obaj toczyli zażarty bój. Po kilku minutach skazany pchnął młodzieńca mocnym cięciem, po którym tamten zwalił się z nóg. Widząc to, pan Moschner wyjął zza pasa pistolet i strzelił w stronę Jana. Zobaczywszy, co chce zrobić ojciec, Hanna rzuciła się, by przeszkodzić w zamiarze, lecz pistolet wypalił i kula dosięgła ją. Jan, już wcześniej czując niebezpieczeństwo, rzucił się do ucieczki. Nie zdążył zauważyć, że jego ukochana leży martwa na placu. Gdyby to wiedział, być może jego ucieczka byłaby bez sensu. Po tym zdarzeniu ślad po nim zaginął, ktoś go kiedyś ponoć spotkał daleko na północy Polski, on już wiedział co się stało i żałował, że ta kula nie dosięgła jego zamiast Hanny. Od tej pory duch Hanny nawiedza dworek. W końcu jej ojciec wyjechał, a przed tym wykuł krzyż pokutny, który do dziś stoi nieopodal głównego skrzyżowania w Dzikowcu. Niektórzy ludzie mówią, że widzieli w oknie dworku ducha dziewczyny, smętnie snującej się po korytarzach i płaczącej za swoim ukochanym Janem. W naszej wsi krąży wiele opowieści o duchach zamieszkujących inne zabytki, których niemało jest na tych terenach. Są one być może związane z wydarzeniami jeszcze ciekawszymi od tych opisanych przeze mnie. Myślę, że zainteresowanie historią naszej miejscowości wyjaśni pochodzenie i wydarzenia związane z powstaniem zachowanych budynków.Wojciech Krzysiak, Szkoła Podstawowa w Dzikowcu

Page 21: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

21

Wyróżnienia

Ojczyzna – to wzniosłe słowo i wyjątkowe, którego używamy, nie zastanawiając się głębiej nad jego prawdziwym znaczeniem. Dla każdego z nas może ono oznaczać coś innego. Dla osób, które przebywają na obczyźnie to kraj, w którym się urodzili, wspomnienia z nim związane oraz nostalgia, czyli tęsknota za czymś ukochanym i utraconym. Uczucia takiego doznali między innymi: Adam Mickiewicz i Juliusz Słowacki, co możemy zauważyć czytając ich utwory. Dla większości Polaków, którzy urodzili się, mieszkają, uczą się, pracują, żyją w Polsce, to słowo oznacza nasz kraj w jego granicach i z jego ojczystym językiem. Są też różne grupy ludności, np. Ślązacy, dla których ojczyzną nie jest Polska, lecz jej dzielnica – Śląsk. Niektórzy ludzie upatrują jej nie tylko w ramach jednego państwa, ale w połączeniu kilku, czego przykładem może być Unia Europejska. Mówią oni wtedy o sobie, że są Europejczykami. Spotkałam się także z tym, iż pewne osoby uważają się za obywateli całego świata, nie uznając odrębności państwowych. Ja osobiście należę do grupy osób, które kojarzą swoją macierz ze swoim rodzinnym miastem. Tutaj bowiem poznali się, pokochali i pobrali moi rodzice. W tym właśnie mieście przyszłam na świat, rosłam, a następnie rozpoczęłam swoją edukację i przyjęłam I Komunię Świętą. Z czasem poznaję historię mojego miasta. Jego herb (żółty pień drzewa na czerwonym tle) i zabytki, wśród których są: przepiękny ratusz, kościół św. Mikołaja oraz wiekowe kamieniczki, pamiętające czasy, w których rozwijał się tutaj przemysł tkacki i sukienniczy. O tym, że jeszcze do niedawna byliśmy w centrum zagłębia węglowego, przypomina nam unikalne Muzeum Górnictwa, w którym znajduje się makieta kopalni wykonana w części przez mojego pradziadka. Bliskie mojemu sercu są okolice Nowej Rudy, położonej wśród malowniczych, bardzo starych gór i lasów, które bajecznie wyglądają jesienią, kiedy żółkną i nabierają koloru czerwieni liście. Sady i ogrody najładniej wyglądają zaś wiosną, ponieważ pojawiają się zawiązki liści i kwiatów na drzewach. Bez względu na porę roku Nowa Ruda obfituje w piękne krajobrazy. Nawet latem, gdy wyjeżdżam na wypoczynek, już po kilku dniach myślami i sercem jestem tam, gdzie moja rodzina, przyjaciele, znajomi.

Page 22: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

22

Nową Rudę uważam za moją małą ojczyznę, ponieważ gdziekolwiek i kiedykolwiek będę, zawsze moje myśli i wspomnienia będą z nią związane. Nigdy nie będę się wstydzić ani wypierać tego, skąd pochodzę. Będę dumna, że to właśnie tu mieszkam. Moje plany życiowe też związane są z tym miastem. Chciałabym nadal tu mieszkać, a swoją pracą wpływać na polepszenie sytuacji i rozwój miasta. Bardzo mi też zależy, aby w przyszłości stało się ono chlubą naszego regionu. Nigdy nie opuściłabym mojej małej ojczyzny, dlatego że jestem z nią związana uczuciowo. Jeżeli w przyszłości będę miała własne dzieci, to opowiem im o wszystkim, co jest związane z rodzinną okolicą, historią naszego terenu, aby wzbudzić w nich zainteresowanie i zamiłowanie do ziemi ojczystej. Chcę, żeby tak jak i ja pokochały to miejsce. Nowa Ruda to mój dom, moja najdroższa mała ojczyzna.Sonia Szczotka, Szkoła Podstawowa nr 6 w Nowej Rudzie

Słyszałem takie przysłowie „Cudze chwalicie, swego nie znacie” i myślę, że jest w nim dużo racji. Wiele można by pisać o okolicach, w których mieszkamy. Począwszy od różnorodności terenu, a kończąc na otaczających zabytkach. Uważam, że nasz rejon jest najpiękniejszy w Polsce. Wędrówkę po miejscach, do których należałoby zajrzeć, rozpocznę od mojej miejscowości. Świerki to wieś, która leży u podnóży Góry Włodzickiej. Do dzisiaj stoi tam fragment wieży widokowej, z której można oglądać pasma górskie i wsie. Pamiętam, jak mój tato pierwszy raz mnie tam zaprowadził. Byłem oczarowany tak wspaniałym widokiem. Nieopodal mojego domu stoi barokowy kościół, który został zbudowany w XVIII w., z pięknym zabytkowym wyposażeniem wnętrza i gotycką rzeźbą Madonny z Dzieciątkiem. Lubię tam chodzić i rozmyślać, jak ten piękny kościół powstawał i jak rzeźbiarze tworzyli swoje dzieła, które pozostały do dziś. W pobliżu znajdują się duże kamieniołomy melafiru. Występuje tam rzadka odmiana agatu, w encyklopediach występująca pod nazwą „agat świerczański”. Czasami spotykam tam wędrujących zbieraczy kamieni szlachetnych mających nadzieję na ciekawą zdobycz. Przez moją miejscowość przebiega linia kolejowa wybudowana przeszło sto lat temu, a cechuje ją duża ilość mostów kolejowych i tuneli

Page 23: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

23

wydrążonych w górach. Jeden z tuneli przebiegający między Jedliną Zdrój a Wałbrzychem jest najdłuższy w Polsce.

Dziadek mi opowiadał, że w masywie Gór Sowich, u podnóża Wielkiej Sowy, w latach drugiej wojny światowej górskie szlaki przemierzały tysiące ludzi w pasiakach, w trudzie i krwi, drążących w masywach Włodarza, Osówki, w pobliżu Jugowic, Rzeczki, Sokolca, Sierpnicy, system podziemnych korytarzy i hal. Zaczęto wgryzać się w skalne zbocza coraz głębiej, i co ciekawe, roboty rozrzucone były na ok. 200 km kwadratowych. Wtajemniczonych w plany i ostateczne przeznaczenie prac było niewielu. Można się tylko domyślać, że w Górach Sowich drążono tunele, a nawet hale, dla celów produkcji zbrojeniowej. Niektóre, między innymi: Osówka, Włodarz, Rzeczka, w dniu dzisiejszym są udostępnione zwiedzającym turystom. Okolice te do dzisiaj kryją wiele tajemnic, dlatego są takie niezwykłe i warte zwiedzenia. Legenda głosi, że przebiegała podziemna kolejka łącząca Zamek Książ z kompleksem Osówka, znajdującym się tuż za miasteczkiem Głuszyca.

Dziesięć kilometrów dalej jest następna atrakcja turystyczna, zamek Grodno, który wznosi się nad Zagórzem Śląskim. W pobliżu zachwyca każdego turystę zaporowe Jezioro Bystrzyckie. Chociaż bywam tam często z rodzicami, zawsze powracam tam z wielką radością i niezmiennie oczarowuje mnie ten widok.

Cieszę się, że mieszkam w tak malowniczym i niezwykłym rejonie. Za każdym razem, kiedy zwiedzam okolicę, zachwyca mnie jakieś miejsce i wracam z bagażem pełnym wrażeń. Zastanawiam się, jak te miejsca powstawały, jaką mają historię, jak żyli tu dawniej ludzie.

Można by jeszcze dużo pisać o miejscach, które należałoby zwiedzić w naszym rejonie, ale musiałbym napisać książkę, a mam dopiero dziesięć lat.Michał Janek, Szkoła Podstawowa Ludwikowice

Dawno temu była wielka wojna. Walczyli wtedy tytani, cyklopi i sturęcy przeciwko bogom. Walka toczyła się zacięcie. W ostatni dzień bitwy stała się rzecz okrutna i smutna, zginęli wszyscy ludzie, którzy byli wielkimi ulubieńcami bogów. Wiedzieli też, że bez Prometeusza

Page 24: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

24

zostaną pokonani. Tak też się stało. Olimp został zajęty przez potwory. Z bogów został tylko Zeus. Dom Zeusa już nie istnieje. Przez bardzo długie sto lat bogowie szukali nowego domu. Lecąc przez środkową Europę, Zeus zauważył piękną, silną dziewczynę, która walczyła z tytanem. Zeus pomógł jej zabić tytana. Piękna kobieta nazywała się Anna. Gdy dowiedziała się, że rozmawia z Zeusem, była pod przeogromnym wrażeniem. Zeus się w niej bardzo zakochał. Postanowił, że tu wybuduje swój nowy dom. Najpierw zaczął od nadania nazwy miejscu, w którym zamierza zamieszkać. Przypomniał sobie, że Hera miała rude włosy, tak samo jak Anna. Więc nazwał ją Nowa Ruda. Ponieważ dookoła było dużo pni, więc godło stanowił właśnie pień. Później ustanowił ważne miejsca. Pierwszym takim miejscem była góra, gdzie spotkał Annę. Nazwał to miejsce Górą Świętej Anny. Drugim była świątynia. Zrobił ja szóstego grudnia, więc nazwał imieniem Świętego Mikołaja. Trzecim miejscem był „urząd śmiertelników”. Nazwał ten budynek Ratuszem. Kolejno zrobił bogate domy, sklepy i miejsca rozrywki. Sprzyjała mu Matka Natura. Nowa Ruda wyglądała przepięknie. Stała się stolicą Polski i świata, a nawet Wszechświata. Kto mieszkał w tym mieście, był najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Bogowie byli też bardzo dumni. Nie było żadnego zanieczyszczenia ani przestępczości. Gdy Nowa Ruda była już gotowa, Zeus poprosił Annę o rękę. Oczywiście się zgodziła. Na ślub przyszli wszyscy bogowie i mieszkańcy. Przyszedł i Prometeusz, który uwolnił się ze skały. Pojawił się razem z tytanami, cyklopami i sturękimi, żeby zemścić się na Zeusie za swoją krzywdę. Pozabijali wszystkich! Zniszczyli budynki. Zeus stanął przed Prometeuszem zdesperowany, ponieważ Anna nie żyła. Wykorzystał moc, która zniszczone budynki zamienia w pospolite zabudowania, a ważne miejsca nie są już tak piękne, ożywa połowa dobrych mieszkańców... zabija zatem wszystkich wrogów, ale, niestety, kto wykorzystuje tę moc, umiera. Miasto bogów już nie istnieje. Nowa Ruda z czasem na mapie stała się zwykłym miasteczkiem. Wprowadzono chrześcijaństwo. Jednak nazwy się nie zmieniły. Wszyscy już chyba zapomnieli, że stworzył to miasto Zeus!!!Robert Hanus, Szkoła Podstawowa nr 2 w Nowej Rudzie

Page 25: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

25

Szkoły podstawowe

Poezja

I miejsce

To moja Mała OjczyznaTo moje miejsce, moje miejsce w tym całym wielkim świecie,Tu mogę się schować, kiedy jest mi źle,Wiem to głupie, lecz prawdziwe. Jest tu kąt jeden, jedyny w swoim rodzaju,Chociaż ciemny i niechciany jest i zawsze będzie – mój kąt.Choć nie zawsze widać go na mapie jest, jest w tej małej dolinie.Dla innych niezauważalny lecz dla mnie wciąż realny.Dlaczego nikt nie zwraca na niego uwagi?!Czy jest gorszy? Nie! To ludzie są inni, nie tacy jak kiedyś,To świat pobiegł do przodu, a ja?Stoję na środku, patrzę i łzy me lecą na ziemię. Czemu – pytasz?Bo kocham to miasto, tą moją Małą Ojczyznę.Sylwia Wickenhauser, Szkoła Podstawowa nr 7 Kłodzko

II miejsce

Moja Mała Ojczyzna

Nad miastem twierdza wyrasta,U jej podnóża – osiedle.To tu dorastam.Wkoło są góry,Kolorami lasów się mieniąI słońce pięknie w nich błyszczy.Chyba nikt nigdy ich nie zniszczy...Ukochaną mą ziemiąJest Kłodzka Ziemia.Moja Mała Ojczyzna.Moje miejsce na Ziemi.

Page 26: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

26

Mój dom rodzinny.Nie chcę zamienić go na inny.Joanna Ossendowska, Szkoła Podstawowa nr 7 Kłodzko

III miejsce

***

Tam za lasem wrzosowiskaPachną niczym sen wolnościPrzed strumieniem zaś ścierniskaMartwe w swojej zawisłościBlask na niebie tak przecudnyTa jutrzenka jak zórz kilkaWstaje znów ten dzień obłudnyZnów tak krótki taka chwilkaDalej dążę szybkim krokiemPatrzę w niebo świeci słońceByłam tutaj też przed rokiemTutaj są mych pragnień końceTutaj się spełniają sny.

Tam za lasem są pastwiskaOwiec białych całe stadaIdą też na wrzosowiskaA tu zmierzch czarny zapadaCiemno już się wokół stajeGwiazd na niebie jest bez likuKsiężyc w pełni światło dajeDziś to spiszę w pamiętnikuCzuję dziwne ciepło duszyCzas mnie goni tak piekielniePowrót dla mnie to strzał z kuszyW moje serce trafia celnieI uśmierca moją wolność

Page 27: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

27

Czas powrotu.

Moje miejsce tu na świecieWielbię owe wrzosowiskaTo jest cudna łąka przecieA krok dalej są ścierniskaTo od ziemi jest przesłanieTutaj wszystko a tam nicTu marzenia i snów gnanieTam łan ziemi pusty widzGdzieś w Sokolcu za góramiZnajdziesz owe miejsce właśnieJeśli chcesz czegoś wyjątkowegoSzukaj na świecie miejsca swojegoPatrycja Groń, Szkoła Podstawowa w Ludwikowice

Wyróżnienia

Wolibórz

W Woliborzu w naszej wiosceLudzie są jak czarne owce,Jeden siedzi u drugiegoPiją, jedzą za trzeciego.

Wszyscy dbamy o piękno wioskiTo są nasze małe troski,Dzieci nasze są wspaniałeTrochę duże, trochę małe.

Kiedy przyjdzie nocka długaKażdy siedzi no i dumaNad tym co by zrobić rano„Może poprzewracać siano.”Łukasz Lubecki, Szkoła Podstawowa w Woliborzu

Page 28: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

28

***

Każdy chyba to przyznaWażna w życiu jest ojczyzna.Każdy kraju potrzebuje,Który mocno umiłuje.A najbliższa okolicaNajbardziej nas zachwyca.Te drzewa szumiąceNa łące kwiaty pachnąceI kamyki i strumykiRóżne głosy i dźwiękiJakby ktoś śpiewał piosenkiTu dzięcioł zastukaTu kukułka kukaTu żaba rechoceTu bociek klekoceWszystko to podziwiam codziennieI modlę się sumiennieAby nic się nie zmieniłoAby tak zawsze byłoAby nikt nie zniszczył tegoWspólnego dobra ojczystego.

Bartek Łysiak ze Strzegomia

Moje bajanie o Dolnym Śląsku

W pewnym regionie Polski,Dokładnie dolnośląskimDzieją się takie dziwne rzeczy:Kłodzko samolotem leci,A wtóruje mu Bielawa, piękna i pachnąca,Bo dostała bukiet kwiatów od jasnego słońca.Nowa Ruda tchnie radością

Page 29: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

29

Na powitanie czeskim gościom.A przez Wrocław mknie beztrosko Odra,Bo w Wałbrzychu stoi wierzba modra.W Henrykowie w Opactwie CystersówGłosi się kazania bez wersów.I kończy się opowieść cała o psotnych miasteczkach,Bo hojna Nysa piecze dziś ciasteczkaI jak wszyscy wiecieNa Dolnym ŚląskuJak na całym świecieZima jest zimą, a lato w lecie!Adrianna Mucha, Szkoła Podstawowa w Bożkowie

Szkoły ponadpodstawowe

I miejsce

Każdy człowiek ma swoje ulubione miejsca. Ja także posiadam takie zakątki. Większość z nich znajduje się w lasach, w których lubię spędzać czas. W tej pracy postaram się jak najdokładniej opisać moją małą ojczyznę.

Urocza polanka znajduje się w środku pięknych świerkowych borów. Aby do niej dotrzeć, potrzeba wielogodzinnej wędrówki przez lasy i młodniki. Jednak trud, włożony w dotarcie, nie jest stracony. Z każdego miejsca tejże polany rozciąga się widok na góry i moją rodzinną miejscowość – Świerki. Krajobraz ten zapiera dech w piersiach. Nieopodal polany płynie strumyczek z czystą, górską wodą. Szum opadającej wody słyszę w każdym miejscu tejże łąki. Jest to najpiękniejsza muzyka dla mych uszu. Wieczorami do potoku ciągną rudle saren i chmary jeleni, aby zaspokoić pragnienie. Kilka lat temu na tej łączce, przy ścianie lasu, zbudowałem ławeczkę. Siedząc na niej, widzę całą okolicę i to, co interesuje mnie najbardziej – polankę i strumyczek. Często zasiadam wieczorami na mojej czatowni i czekam na zwierzęta, wychodzące z pobliskich lasów na żer. Są to niezapomniane przeżycia!

Page 30: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

30

W każdym miesiącu dzieje się coś innego. Zimą widzę sarny próbujące odkopać śnieg, aby dostać się do traw; płochliwe kozły mające swoje poroże w szypule. Już niedługo zrzucą, a na miejsce starych wyrosną nowe porostki. Na wiosnę zaczynają się przyloty ptaków z ciepłych krajów. Siedząc w ciepłe dni na mojej ławeczce, widzę ciągnące szpaki, bociany, klucze kaczek i dzikich gęsi, długodziobe słonki. W maju rozpoczną się walki między kozłami o kozy, a jesienią – najpiękniejszy okres dla ludzi – rykowisko. Obserwuję zmieniające się pory roku. Widzę białą zimę, rodzącą się do życia wiosnę, gorące lato i złocistą jesień. Przebywając na mojej polance, przeżywam niezapomniane zdarzenia. Uwielbiam tam wypoczywać, wsłuchując się w szum drzew i śpiew ptaków. Będąc w mojej czatowni, staram się rozpoznawać rodzaje ptaków po ich głosie, barwie, wielkości. Gdy jestem na polanie, mogę zaznać duchowego spokoju, zachwycać się pięknymi widokami, oderwać się od przyziemnych spraw. Mogę poznawać tajemnice natury.

Uważam, że moja polanka jest jednym z najpiękniejszych miejsc na ziemi. Uwielbiam spędzać tam mój wolny czas, rozkoszując się spokojem i czerpiąc energię potrzebną do życia. To moja mała ojczyzna, w której jestem prawdziwie zakochany.Sławomir Szatkowki, Gimnazjum nr 3 w MZS nr 1 w Nowej Rudzie

II miejsce

Od dawna nurtował mnie problem, czym dla człowieka jest mała ojczyzna. Jako ostoja naszych myśli i najwspanialsze miejsce, którego tak bardzo potrzebujemy, jest na pewno ważna dla każdego z nas. W mojej pracy postaram się przedstawić swoje refleksje na ten temat. Moje rozważania rozpocznę od najsilniejszego argumentu. Otóż mała ojczyzna jest miejscem, gdzie spędzamy nasze dzieciństwo i młodość. Tutaj przychodzimy na świat i zaczynamy go poznawać. Wydaje się on nam wtedy niezwykle zajmujący i ciekawy. W rodzinnym mieście rozgrywają się wszystkie wspaniałe i niezapomniane chwile, pierwszy krok o własnych siłach, pierwsze słowo. Powoli odkrywamy nasze talenty, które staramy się rozwijać. Chodzimy na długie spacery

Page 31: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

31

po najbliższej okolicy. Poznajemy zwierzęta, rośliny. Odkrywamy wartość miłości, radości, smutku czy przyjaźni. Kolejnym argumentem mówiącym o wartości małej ojczyzny dla człowieka jest zawiązywanie pierwszych przyjaźni i miłości. Z osobą, którą poznajemy w piaskownicy, tworzymy często wspaniałą i mocną więź. Jesteśmy w stosunku do niej szczerzy i lojalni. Pomagamy jej w potrzebie i smutku. Staramy się być jak najlepszymi kompanami. Często taka przyjaźń trwa aż do śmierci. Przeżywamy pierwsze miłości i zauroczenia. Nasze uczucia kierują się w stronę koleżanek i kolegów. Ze swoją sympatią spędzamy coraz więcej czasu. Szukamy partnera na całe życie. Niejednokrotnie miłości te są bardzo mocne i burzliwe. Weźmy pod uwagę zdobywanie w miejscowej szkole pierwszych szlifów w edukacji. Poznajemy ogromne znaczenie nauki w naszym życiu. Poszerzamy zainteresowania, które pomagają w doborze odpowiedniej uczelni. Tak więc ma to ogromny wpływ na nasze dalsze życie. Staramy się dążyć do spełnienia naszych największych celów i marzeń. Wybieramy drogę, którą będziemy kroczyć przez całe dalsze życie. Nie mogę pominąć jeszcze jednego argumentu. Otóż w małej ojczyźnie zdobywamy cenne doświadczenie pomocne w dorosłym życiu. Stajemy się rozważni i odpowiedzialni za własne czyny. Potrafimy odróżnić dobro od zła. Dzięki rodzicom, nauczycielom i przyjaciołom otrzymujemy wiedzę i możliwości potrzebne w przyszłej pracy i rodzinie. To, kim będziemy, w dużym stopniu zależy od środowiska, w którym żyjemy. Moje rozważania byłyby niepełne, gdybym nie przytoczył jeszcze jednego argumentu. Mała ojczyzna jest niezmierną skarbnicą bajecznych wspomnień. Powracamy do nich za każdym razem, gdy jesteśmy w dobrym czy złym nastroju. Przypominamy sobie wszystkie te niezapomniane chwile, które spędzamy, będąc w różnych sytuacjach z przyjaciółmi, kolegami i rodziną. Są to momenty dobre i złe, jednakże zawsze budujące i uczące nas życia. Opowiadając je, dajemy innym ogromne doświadczenie. To najpiękniejsze chwile w naszym życiu. Na zakończenie rozpatrzmy motyw małej ojczyzny, pojawiający się w rodzimej literaturze, malarstwie, rzeźbie i muzyce. Artyści tworzą wspaniałe dzieła, do których wkładają całe swoje serce. Często te prace znane są na całym świecie. Tworzy się je z wielkiej miłości do

Page 32: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

32

małej ojczyzny. Są odzwierciedleniem ogromnego znaczenia rodzinnej miejscowości dla każdego człowieka. W podsumowaniu mogę stwierdzić, że mała ojczyzna jest jednym z najważniejszych miejsc w naszym życiu. Tam się wychowujemy i wchodzimy w dorosłe życie. Poznajemy wartość miłości i przyjaźni. Nabieramy doświadczenia i odpowiedzialności. Z całą pewnością potrzebujemy miejsca, które moglibyśmy nazwać małą ojczyzną.Krzysztof Szostak, Gimnazjum nr 3 w MZS nr 1 w Nowej Rudzie

III miejsce

MOJA MAŁAOJCZYZNA

Powiedzmy, że świat to mała izdebka, na którą składa się wiele zakątków. Jednym z nich jest małe, ciche (hmm, o tym później:), kolorowe i wesołe miasteczko, które raczej nie opiera się na kręcących karuzelach, ani konikach, które są krótką zabawą szybko nudzącą się. Lądek Zdrój – kąt kraju zachęcający kuracjuszy, wczasowiczów, urzekający swoją łagodną duszą – nie nudzący się również w swoim towarzystwie. W drogę...

Mieścina ma – moja mała ojczyzna – to różowe, pełne optymizmu pudełko, które zawiera w sobie przeciwieństwa (ale one ponoć się przyciągają), a więc, np.: szum imprez – oaza spokoju. Tutaj jest bogata oferta kulturalna:

Przegląd Filmów Górskich•Lądeckie Lata Baletowe•Przegląd Piosenki Pielgrzymkowej•Dni Lądka,•

ale również jest czas, gdy pudełko jest zamknięte, owinięte aksamitną wstążką, która zapewnia mieszkańcom chwile zadumy i refleksji, odpoczynku od zgiełku!

Page 33: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

33

Lądek Zdrój kryje w sobie wiele ciekawych, magicznych, egzystencjonalnych miejsc. Pierwszym jest zakład przyrodoleczniczy „Wojciech” zbudowany w stylu barokowym, w środku z basenem na wzór tureckiej łaźni; Trojak – najwyższy szczyt usytuowany w lądeckim lesie – czyste ujmujące nozdrza powietrze i możliwość zobaczenia całej okolicy to jego cechy charakterystyczne, tu można znaleźć spokój oraz równowagę ciała i duszy oraz orzeźwić swój umysł i napoić go wspaniałymi widokami.

Moja okolica, moja słodycz i radość to jedno z najstarszych uzdrowisk w Europie, które jest magnesem dla ludzi lubujących się w pięknie. Położenie miasta, jego zabytki (wraz z tajemnicami, które za sobą niosą), urok staromiejskiej części i zieleń parków w Zdroju stanowią o niepowtarzalnej atmosferze...

„Tu żyją wszyscy nieskrępowanietykietą złocistych salonów (...);wszystkich łączy jeden węzełwzajemnej grzeczności i zgody,wszyscy jeden zamiar mają,jeden cel przed sobą (...)”

dr Ostrowicz

Mój raj jest, porównując do słów Paula Coelho, „niczym bijące źródło, nie zaś jak staw, w którym zawsze stoi ta sama woda”. Wyrazistość zmieniających się pór roku napawa miasto urokiem i wypełnia go swoistą, jedyną w swoim rodzaju atmosferą, która sprawia, iż człowiek nasyca się czarem i powabem życia. Nuda, monotonia, szarość – Lądek nie zna tych określeń, odrzuca je i nie pozwala wkraść się im do swego serduszka – czerwonego, wielkiego, kochającego, budowanego przez swoich mieszkańców. Z roku na rok, z miesiąca na miesiąc, z dnia na dzień zostają mu ofiarowane nowe wartości!

Lądek Zdrój to moja mała ojczyzna, to chwila poszukiwań z Wiecznością. Mój skarb, duma, miasto...

Patrycja Szebla, GIMNAZJUM PUBLICZNE w Lądku Zdroju

Page 34: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

34

Moja Mała Ojczyzna 2006

MŁODE PIÓRO 2006

„Na prawo most, na lewo most...”

Mosty, mosty, mosty... Czym byłaby Nowa Ruda bez nich? Pewnie miastem bez „duszy i serca”, miastem zapomnianym i niedostępnym. Dawniej most w naszym miasteczku służył do przeprowadzania stada owiec z jednego wzniesienia na drugie. Dziś potrzebny jest do przejeżdżania i przechodzenia. Sądzę, że w przyszłości będzie sposobem podróżowania między światami! Most symbolizuje łączenie tego, co rozłączone w czasie i przestrzeni, połączenie dwóch światów: widzialnego i niewidzialnego, Boga i człowieka – jak Biblijna tęcza, to sposób przekroczenia nieprzebytych przeszkód... Podobnie w naszym mieście... Pierwszy most wybudowano za czasów wnuków Ottona von Donyna – 1403-1428. Był to Owczy Most, dzisiejszy wiadukt nad ul. Podjazdową. Nazwano go tak, gdyż przeprowadzano tam właśnie owce. W ówczesnych czasach był o kilka razy większy. Dziś ma zaledwie (?!) 6 metrów. Jak przez niego idę, nie czuję się, jakbym przechodził przez most, tylko przez zwykłą ulicę. Symbolizuje on według mnie pokorę – jest uniżonym szarym przejściem, w którym słychać niekiedy „zamglone” dźwięki żebraczych głosów... Najważniejszymi mostami są wiadukty kolejowe, takie jak np. „Czarny Most”. Powstały one wtedy, gdy Nowa Ruda po raz pierwszy zaczęła budować linie kolejowe, czyli w 1879 roku. Rzadko nimi jeżdżę, jedynie w wakacje lub ferie zimowe. Są znakiem życia, ruchu. „Czarny” – to chyba najsłynniejszy most w Nowej Rudzie. Ten wiadukt, jak sama

Page 35: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

35

nazwa wskazuje, jest czarnego koloru, ale już tego tak bardzo nie widać, bo zardzewiał. Uwielbiam tam robić pikniki, ogniska, imprezy. Ale ten jest wyjątkowy także dlatego, że ma symbolikę „dzielenia” – w tradycji perskiej znaczy przejście do raju dla dusz zmarłych: szerokie dla sprawiedliwych, wąskie i ostre jak nóż dla grzeszników. Często samobójcy czynią z niego bramę na „tamten świat”... Życie – to most, przejdź przez niego, ale nie buduj na nim... Ważnym mostem w historii mojego miasta jest ten na ulicy Martwej. W czasie II wojny światowej faszyści przewozili przez niego broń i nowych rekrutów. Idąc tamtędy, czuję niesmak, bo źle kojarzy mi się nazwa ulicy, którą most przecina... Nazwę go: „diabelski most” (pierwsi przechodnie mieli stać się ofiarą diabła, żeby kolejni mogli bezpiecznie przechodzić). Najwięcej mostów w Nowej Rudzie stanowią mosty rzeczne. Wiele z nich to mosty, raczej mostki drewniane. Są wąskie, zniszczone, ale i tak lubię stanąć na środku nich, odpocząć lub porozmawiać z napotkanym znajomym, bądź wpatrywać się w wartki po deszczach bieg Włodzicy.To „mosty przyjaźni” – często widać, jak ludzie tu rozmawiają... I mają swego „strażnika” z cokołu – Jana Nepomucena! Nowe mosty są na początku oczywiście ładne i wytrzymałe. Dzisiaj, a szczególnie po powodzi, moje mosty zmarniały. Pordzewiałe, spróchniałe, wybrakowane stały się mniej stabilne. Niebezpieczne...(Najbardziej boję się, że podczas jazdy pociągiem, może runąć „Czarny Most”!) Choć zaniedbane, zniszczone, to zawsze będę uważał, że są piękne.

Robert Hanus, Szkoła Podstawowa nr 2 im. Janusza Korczaka w Nowej Rudzie

Page 36: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

36

Szkoły podstawowe

Proza

I miejsce

Moja ojczyzna Nowa Ruda

Dawno temu żył sobie Hannus Wusthub – władca Nowej Rudy, który mieszkał w pięknym zamku. Miał on żonę Jadwigę i jej brata Andrzeja. Pewnego razu, gdy właściciel pałacu wrócił do domu, był bardzo zmęczony, głodny i zły, ponieważ nic nie upolował.

Jadwigo! – krzyknął mąż.- Już idę. O co chodzi?- Jakie danie przygotowała służba na obiad? – spytał Hannus.- Cielęcinę z warzywami, zrazy, pieczoną rybę i kartofle z ogniska. - Na deser będą owoce i chleb z miodem.To bardzo dobrze. Człowiek – jak głodny, to zły! – odparł - z uśmiechem pan domu.Po tej wiadomości właściciel zamku odzyskał dobry humor. Gdy

zjadł obiad, Hannus Wusthub postanowił, że pojedzie ze szwagrem Andrzejem do Broumova. Nowa Ruda toczyła z tym miastem wojnę, ponieważ tamtejsze wojska chciały zagarnąć ziemię Hannusa. Dzięki temu wyjazdowi ów władca mógł porozmawiać o zawarciu rozejmu z burmistrzem czeskiego miasta. Nazywał się on Marian I Klech.

Droga była niedaleka, więc dojechali na miejsce bardzo szybko. Przed wjazdem przez główną bramę miejscowości Hannus i Andrzej zostali zaatakowani. Łucznicy ostrzeliwali ich strzałami, a piechota nadchodziła, żeby zabić władcę Nowej Rudy. Nie minęło wiele czasu, a Wusthub był ranny... Dostał strzałą w bark. Andrzej próbował uciekać, ale żołnierze Mariana I Klecha złapali go.

Uciekaj!!! – krzyknął do swojego najlepszego przyjaciela Andrzej.- Hannus porzucił swoich towarzyszy, dosiadł konia, wydając przy

tym jęk z powodu bolącej go ręki, i uciekł.Pan domu wrócił do pałacu cały we krwi.Co się stało?! Gdzie Andrzej?-

Page 37: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

37

Napadli na nas. Udało mi się uciec, ale twojego brata złapali.- I co teraz będzie? – spytała Jadwiga – A jak go zabiją?- Nie zabiją. Myślę, że będą chcieli w zamian za Andrzeja zamek - albo bardzo dużo złota.

Natychmiast mąż Jadwigi miał założony opatrunek i leżał tak - słaby w łóżku.

Przez kilkanaście godzin Hannus zadręczał się myślami o Andrzeju, czy jest zdrowy, kiedy się zwrócą o pieniądze...

Pan domu myślał także o tym, skąd lud z Broumova wiedział o ich przyjeździe.

Jadwigo! – zawołał serdecznie mąż.- Słucham? – odpowiedziała ze zdenerwowaniem.- Myślę, ze ktoś ze znajomych albo ze służby musiał dać Marianowi - informacje o naszym przyjeździe do Broumova.Ale kto? – zamyśliła się Jadwiga.-

Hannus pomyślał chwilę i powiedział:Może to był Kazimierz. No wiesz, ten znajomy drwal.- Znam go, a dlaczego tak myślisz? – spytała żona.- Ostatnio pokłóciłem się z nim. Chciał, żebym mu dał cztery konie - i powóz na drewno. Odmówiłem mu, bo to jest zbyt kosztowny prezent, chyba rozumiesz.Oczywiście!- Myślę, że chciał się zemścić i dał znać Marianowi.-

Na następny dzień Hannus Wusthub wezwał kilku żołnierzy i wysłał ich do chaty Kazimierza.

Ów dom znajdował się w lesie na Górze św. Anny. Piechota dotarła na miejsce w kilkadziesiąt minut, a gdy weszli do środka, ujrzeli drwala i pokazali kartkę, na której było napisane:

„Na życzenie władcy Nowej Rudy Hannusa Wusthuba jest pan zatrzymany pod zarzutem zdrady całej ludności w mieście.

Hannus Wusthub”Po tej wiadomości drwal zaniemówił. Żołnierze pojmali zdrajcę

i wrócili do zamku złożyć raport.Dziękuję, dobra robota – powiedział przełożony z uśmiechem na - twarzy – Możecie odejść.

Page 38: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

38

Nie minęło parę godzin, a pan Kazimierz stał przed władcą miasta.Witam, Kazimierzu. Usiądź proszę. – i wskazał wzrokiem na - stojące przy oknie krzesło.Dzień dobry – ukłonił się i usiadł na podobnym do taboretu - przedmiocie.Wczoraj razem z moim szwagrem wybrałem się do Broumova, - ponieważ miałem porozmawiać z tamtejszym władcą o rozejmie, bo jak wiesz toczymy z Broumovem wojnę. Gdy zajechaliśmy, napadnięto nas. Andrzeja porwano, a ja dostałem strzałą w bark. – opowiedział Hannus – Myślę, że mogłeś słyszeć moją rozmowę z Andrzejem, ponieważ przynosiłeś wczoraj drewno do zamku. A biorąc pod uwagę naszą kłótnię mam podstawy, aby stwierdzić, że dostarczyłeś te informacje Marianowi I Klechowi w ramach zemsty. – dodał.To nieprawda!!! – wybuchnął drwal.- Daj mi choć jeden powód, dla którego miałbym cię uniewinnić.-

Po chwili namysłu drwal Kazimierz niepewnie powiedział:Jeśli o mnie chodzi, to ja się nie gniewam o te konie i powóz, - a wracając do sprawy napaści, chyba wiem, kto się za tym kryje.Kto? – spytał pan domu.- Uważam, że brat pańskiej żony Jadwigi. Po Mszy Świętej - w niedzielę widziałem i słyszałem, jak pana szwagier rozmawiał po czesku z jakimś posłańcem i mówił, że będziecie jechać do Broumova.Jak to udowodnisz? – spytał ponownie Hannus.- Dziś w nocy będzie kolejna rozmowa Andrzeja z posłańcem. – - odparł.Ale gdzie?- Koło starej wierzby.- Owa stara wierzba znajdowała się w południowej części Nowej

Rudy. Codziennie oddawano jej cześć w taki sposób, że układano obok niej świeży chleb i mleko. Wierzba była czczona, bo noworudzianie uważali, że właśnie ta wierzba ma tysiąc lat.

Hannus Wusthub powiedział, że pójdzie dzisiaj razem z Kazimierzem w miejsce rozmowy.

Gdy zrobiło się ciemno, władca Nowej Rudy i stary drwal weszli na

Page 39: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

39

wierzbę i czekali. Nie minęło pół godziny, a już z jednej strony było widać postać z lampą naftową w ręku. Natomiast z drugiej strony nadchodziła inna postać, ale bez lampy, więc nie było widać twarzy. Gdy druga osoba zbliżyła się do człowieka ze światłem, Hannus znieruchomiał, zbladł i wpatrywał się w znajomą twarz. To był Andrzej!

W zamku Jadwiga czekała na męża. Nagle ze zdenerwowaniem wykrzyknęła:

Gdzie cię tak nosiło po nocy!?- Zaraz ci wszystko opowiem, ale wiedz, że to nie Kazimierz doniósł - mieszkańcom Broumova.A kto?- Zawsze szczery mąż nie namyślał się długo i opowiedział całą

historię żonie. Po wysłuchaniu opowieści Jadwiga wyglądała tak samo jak Hannus, gdy zobaczył Andrzeja koło wierzby tego nieszczęśliwego wieczora.

Następnych kilka dni było spokojnych, aż nagle Jadwiga powiedziała do męża:

Zbierz wojsko i jedź do Broumova.- Po co?- Jedź i za wszelką cenę przyprowadź tutaj mojego brata. Muszę - z nim porozmawiać.Jesteś tego pewna? – spytał niepewnie mąż.- Tak!- Jak sobie życzysz.- Pan Wusthub zebrał wojsko i pojechał w stronę Czech. Na miejscu

czekała armia Mariana I Klecha, na czele której stał uzbrojony Andrzej.

Andrzeju, wróć do siostry, ona bardzo chce z tobą porozmawiać!- Nie! – odparł.- Do ataku!!!!!!! – wykrzyknął Andrzej i cała armia z Broumova - ruszyła na wojsko Hannusa Wusthuba.Właściciel zamku rozkazał swoim żołnierzom, żeby atakowali, ale

zachowali Andrzeja i wskazał palcem na wysoką postać.W ruch poszły miecze, łuki, kusze, balisty i trebuczety. Walka była

zażarta, ale Marian I Klech poniósł klęskę.Hannus podszedł do Andrzeja, odebrał mu broń i związał go.

Page 40: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

40

Dzięki tej bitwie, wygranej, zwycięskiej bitwie, Hannus nie musiał się już więcej martwić o to, że ktoś chce mu zabrać ziemię, którą kochał i uważał za swoją ojczyznę.

Po powrocie do domu mężczyźni weszli do wielkiego pomieszczenia na drugim piętrze i zaczęli rozmawiać z Jadwigą.

Dlaczego to zrobiłeś braciszku, odpowiedz! – wymówiła ze łzami - w oczach.

Andrzej zacisnął pięści i wydusił z siebie:Nigdy tego nie zrozumiesz! – odparł i rzucił się z okna.- Gdy Jadwiga i Hannus zbiegli na dół i wyszli na podwórze,

zobaczyli, że Andrzej nie żyje. Jadwiga rozpłakała się jeszcze bardziej, a Hannus objął ją i powiedział, że tak widocznie musiało być. Nagle zerwał się wiatr i ukazała się jasna poświata. I dał się usłyszeć głos: „Niech się pokojem odnowi oblicze tej ziemi”...Rafał Lemański, Szkoła Podstawowa nr 2 im. Janusza Korczaka w Nowej Rudzie

II miejsce

DrogosławDzielnica sklepów spożywczych i sklepikarzy nie lubiących się wzajemnie.Dzielnica strażaków gotowych nieść pomoc każdemu.Dzielnica ludzi wspominających utracone czarne złoto.Dzielnica, nad którą góruje kościół, a zamyślona wieża spogląda na wszystko w milczeniu.Dzielnica zewsząd otoczona wzgórzami mieniącymi się porami roku. Bielą się długo, a rzeka jest wiecznie skuta lodem, na krótko tylko wybuchają inne barwy zalesionych gór i pagórków.Dzielnica zanurzona w dolinie zabłąkanych psów i bywalców nielicznych skwerków.Dzielnica magiczna, tu czas płynie powoli, a świat się dzieje z dala od niej.Drogosław - dzielnica młodych optymistów oczekujących lepszego jutra.Klaudiusz Kowalczyk, Szkoła Podstawowa im. św. Wojciecha we Włodowicach

Page 41: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

41

III miejsce

Sen

Miałem sen, a może to nie był tylko sen. Byłem białym orłem. Szybowałem wysoko, a skrzydła muskały delikatnie obłoki chmur. Słońce swoimi promieniami oświecało mi drogę. Ujrzałem łagodne, niewysokie, okryte zielenią góry. Ileż w nich było niepowtarzalnego piękna! Na dwóch szczytach sąsiadujących gór stały dwie wieże: jedna duża, jakby była starszym bratem tej mniejszej, oddalonej od siebie o parę kilometrów. Pod nimi rozpościerały się małe wioski. Prostotą swą wzbudziły mój zachwyt. Były to stare domy, ale piękne. One miały duszę! Wydawało mi się, że chciały mi o czymś bardzo tajemniczym opowiedzieć. Niestety, powiał wiatr, skrzydła unosiły mnie coraz wyżej i dalej. Moim oczom ukazała się przepiękna bazylika, która stała na skraju kotliny u podnóża gór. Musiało to być szczególne miejsce dla ludzi. Tłum pielgrzymów wędrujących w kierunku tego miejsca był ogromny. Zastanawiałem się dlaczego. Z pieśni, którą śpiewali idący ludzie, zrozumiałem, że mieszka tam ICH MATKA, do której się modlili i oddawali się Jej opiece. Było to bardzo wzruszające. Lecąc tak dalej nad kwiecistymi łąkami i lasami, dotarłem do miejsca, gdzie słychać było piękną muzykę. Echo niosło na przemian mazurki, polonezy, ballady. Wspaniały dom, który stał w parku zdrojowym, sprawiał takie wrażenie, jakby się tam czas zatrzymał, a na stojącym pianinie grał duch kompozytora. Ukojony tą muzyką, znów poszybowałem. Zastanawiałem się, co jeszcze zobaczę, co jeszcze mnie spotka? Przede mną wyłoniła się góra. Na jej szczycie były porozrzucane niekształtne głazy skalne. Pomiędzy nimi wydeptane były ścieżki, po których błądzili ludzie. U podnóża tej góry rozpościerał się piękny park. Były tam palmy, fontanny, źródełka, z których ludzie czerpali wodę do dzbanuszków, a następnie ją pili. Patrząc na tych ludzi, zrozumiałem, że ta woda ma dla nich ogromne znaczenie, jakby czerpali z niej zdrowie i siłę. Dalej widziałem kapliczki przydrożne, drewniane i murowane chaty w stylu regionalnym, oraz kapliczkę, która wzbudziła we mnie

Page 42: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

42

zainteresowanie, a zarazem przerażenie. Przez otwarte okno widać było ogrom poukładanych ludzkich czaszek i kości. Widok ten przeraził mnie, a zarazem wprawił w zadumę, dlaczego one są tam, a nie w ziemi? Humor poprawiła mi ruchoma szopka drewniana, która znajdowała się nieopodal tej kapliczki. Ludziki i zwierzęta wystrugane z drewna ruszały się, jakby każdy z osobna był nakręcany. Wzbiłem się w górę i poleciałem dalej. Ujrzałem duże miasto. Wydawało mi się, że mowa ludzi tam mieszkających była inna niż ta, którą znałem, ale zrozumiała dla mnie. I pewnie dalej bym tak szybował, poznawał piękne nieznane mi miejsca, gdyby nie to, że noc już powoli się kończyła, słońce swymi promieniami docierało powoli w każdy zakątek mojego pokoju, ptaki radośnie witały się z nowym dniem, a ja tuż po przebudzeniu zastanawiałem się, czy to był sen, a może ja tam byłem naprawdę?Michał Janek, Szkoła Podstawowa im. św. Franciszka z Asyżu w Ludwikowicach Kłodzkich

Wyróżnienie

Moja mała ojczyzna

Moją „małą ojczyzną” jest Święcko. Ta mała miejscowość leży pomiędzy Nową Rudą a Kłodzkiem. Mieszkam tam od urodzenia. Moim ulubionym miejscem jest las, w którym mogłabym spędzać całe dnie. Wiosną na polanach kwitną kwiaty, cudowne przebiśniegi i krokusy. Uwielbiam to miejsce z wielu powodów. Jednym z nich jest to, że kiedy wiosną patrzę na panoramę Święcka, widzę kwitnące sady, które mienią się paletą barw. Od bieli po głęboką czerwień. Jednak nadchodzi taki moment, że muszę iść do domu... Lecz kiedy przechodzę obok tych sadów, które oglądałam z góry, uświadamiam sobie, że tam nie czułam tego cudownego zapachu. Kwiaty kwitnących drzew owocowych pachną niewyobrażalnie pięknie. Latem w lesie na „moim” drzewie rosną jabłka, które zjadam z ogromną ochotą. Te owoce są niezwykle smaczne i soczyste. Kiedy

Page 43: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

43

świeci słońce, chętnie chodzę do lasu na wycieczki, wtedy wspinam się na drzewa i podziwiam przepiękne widoki, machając i wierzgając nogami! Z najwyższego punktu tej pięknej krainy widać całą okolicę. Rolników zbierających zboże, pasące się krowy i konie. Jesienią to miejsce jest pełne kolorowych liści, z których układam bukiety. W lesie często można zobaczyć rudą wiewióreczkę. Jestem wesoła, kiedy zimą mogę wybrać się tam na kulig. Wtedy konie ciągną duże sanie, a my – dzieci – doczepiamy się do nich naszymi małymi saneczkami. W przerwach urządzamy bitwy na kulki. Budujemy wtedy dwie fortece i dzielimy się na dwie drużyny. „Przeżywa” ta grupa, która jest najbardziej mokra. Po powrocie do domu lubię napić się gorącej czekolady albo herbaty z cytryną. Z tych wszystkich pór roku najbardziej lubię jesień. Głównym powodem jest to, że jesienią są moje urodziny, ale nie tylko... Jesienią jest przepiękny widok na okolicę. Pani Jesień szczególnie pięknie maluje mój las. Tak naprawdę nie wiem, czy tak jest rzeczywiście. Pewnie tylko tak mi się wydaje, ale „moimi oczami” najpiękniej wygląda właśnie to miejsce. Uwielbiam przesiadywać całymi dniami i malować przepiękne widoki.Na pewno moje dzieła nie są tak piękne, jak to wygląda w oryginale. Właśnie kiedyś w tę porę roku wybrałam się z tatą na grzyby do lasu. Wędrowaliśmy już dłuższą chwilę i nie znaleźliśmy ani jednego grzyba. W końcu zapuściliśmy się w głąb lasu. Było ciemno, a ja zaczęłam myśleć, że tata nie wie, dokąd idzie. W końcu spytałam go:

Czy znasz drogę do domu?- Szczerze mówiąc, nie.- To jak znajdziemy właściwą drogę do domu?- Jakoś sobie poradzimy.-

W końcu nie uwierzyłam tacie i zaczęłam szukać sama drogi powrotnej. Po pewnym czasie zaproponowałam, żeby udać się w lewą stronę. Szliśmy tak chyba pół godziny. Nagle zauważyłam, że zaczęło się rozjaśniać. A po pewnej chwili rozpoznałam moje ukochane drzewko. Rzuciłam się tatusiowi na szyję i powiedziałam:

Hura!!! Jesteśmy uratowani!!-

Page 44: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

44

Jestem ciekaw, jak tego dokonałaś.- To proste! Wybrałam tę stronę... na chybił trafił! Przecież gdyby nie - to, jeszcze byśmy tam stali!To była moja historia, a wyszłam z niej cało tylko dlatego, że

rozpoznałam „moje drzewo”. Tatusiowi jednak nie zdradziłam swego sekretnego miejsca. A szczerze mówiąc, to było zdarzenie trochę „magiczne” przez duże M... (Bardzo ono mi się spodobało, ponieważ lubię magię!)

Jednak nie chciałabym przeżyć tego ponownie. Nikomu, kto nie lubi drzew albo nie ma swojego zakątka w lesie, tego nie życzę.Malwina Sikora, Szkoła Podstawowa nr 2 im. Janusza Korczaka w Nowej Rudzie

Szkoły podstawowe

Poezja

I miejsce

Woliborski zimowy pejzaż

Z tego okienkaWyglądam ja – mała panienka.Widzę sosnę puchową pierzynką nakrytą,A także małą furtkę śniegiem przykrytą.Spoglądam na szary dom. Szary?Nagle się staje wesoły i słoneczny! Czy to są czary?Widzę sopelki. Ach, raczej nie!To kryształy, które posiadają górskie boginie.Kościół św. Jakuba mieni się niczym tęcza wielobarwna,A także cmentarz, będący tu od dawnaNutę nostalgii wprowadza.Późno się robi – ciemność zakwitaI ze wszystkimi ludźmi się wita.Wracam do biurka książkami zastawionego

Page 45: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

45

Przez moment piszę, ale po chwili jestem myślami daleko od niego.I znów wędruję przy blasku księżyca po moich górskich okolicach.Joanna Rak, Szkoła Podstawowa im. Tadeusza Kościuszki w Woliborzu

II miejsce

Moja mała ojczyzna

Moje miejsce na ZiemiMały kąt wielkiego świataI nic tego nie zmieni

To tutaj kwitną kwiatyTo tu dom mój i szkoły muryLudzie zżyci jak węzeł z muliny

Tu każdy dzień na nowoZaczyna się uśmiechemGłośnym biciem sercaOtwarciem oczuOddechem

Tutaj się smutek nie kryjeA uśmiech sypią słońca promienie

Codziennie rozkładam koc wyobraźniI rozmyślam gdzie mi jest lepiej

Tu się wychowałam z nadzieją o przyszłościŻe nic się nie zmieniŻe nic się nie stanieGdy usłyszę z daleka wołanie

Tu przeżyte dzieciństwo

Page 46: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

46

Pierwsze kroki i słowaMało – a dla mnie wszystko

To droga co prowadzi do wspomnień...Paulina Potrzebka, Szkoła Podstawowa im. św. Franciszka z Asyżu w Ludwikowicach Kłodzkich

III miejsce

Pory roku nad Nową Rudą

Wiosna:Nowa Ruda, bliska okolica,budząca się do życia przyroda.Tęcza, krople rosy, kwiaty –czujesz się piękny i bogaty!

Lato:Nowa Ruda, bliska okolica,upalne dni, ciepły wiatr,narasta szum drzew, wybucha błyskawica.

Jesień:Nowa Ruda, bliska okolicazasypana pożółkłymi liśćmi.I teraz widać wszystkie czarne ptaki.Ludzie pod parasolami. Ziąb taki.

Zima:Nowa Ruda, bliska okolica,ale dziś jej nie poznaję,bo wszystko zamarznięte, białe.Jak ja kocham ten świat!Klaudia Leśniak, Szkoła Podstawowa nr 3 im. Josepha Wittiga w Nowej Rudzie

Page 47: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

47

Wyróżnienia

***Ach, jakże mi nie mówić o tej łące,Na której rosną kwiaty pachnące.O tej bujnej trawie,Która dorównuje królewskiej murawie.To ma Matka, ta polana cała,Ona rosę daje z rana.Kiedy słońce blask już daje,Widać, że życie wstaje.Plusk, plum co się dzieje?To ruczaj opowiada swe starodawne dzieje.Cisza… spokój zachwyt wzbudza,Nikt się tutaj nie zanudza.Tu kukułka swoją arię śpiewa,A słuchaczami są drzewa.Najpiękniej jest, gdy wiosna mnie woła,I mówi: Jak tu pięknie, tyle zieleni dokoła.Przemysław Szostek, Szkoła Podstawowa im. św. Wojciecha we Włodowicach

Moja Mała Ojczyzna

Moja Mała Ojczyzna – Królestwo spełnionych marzeńAureolą szczęścia otoczoneBez złości i bez wojenCzyste...

Moja Mała Ojczyzna – Pełna wrażliwości ludziStrzałą dobroci ugodzonychGodnych i dumnychZłotych...

Page 48: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

48

Moja Mała Ojczyzna – Mój skrawek ziemiZasiany ziarnem nadzieiWśród kwiatów miłościBez trosk i smutkówRadosny...

Moja Mała OjczyznaMoje własne miejsceW otchłani wielkiego świata...Moja Mała OjczyznaTo ty, to ja...Adrianna Mucha, Szkoła Podstawowa im. K. Makuszyńskiego w Bożkowie

Szkoły ponadpodstawowe

I miejsce

Ścieżkami mojego dzieciństwa

Zauważyłam, że współcześni, młodzi ludzie słowo „Ojczyzna” traktują jako termin trochę przestarzały. Z dużym prawdopodobieństwem i ja zaliczam się do tak myślących. Żyję przecież w świecie, gdzie liczy się zasięg fali, szybkość przekazu, pakiet tanich rozmów, MP 3, fotografia cyfrowa. Dla wielu z nas jest to pełnia, to nasz cały świat. Uczestnictwo w konkursie pod nazwą „Moja mała ojczyzna” pozwala mi jednak na głęboką refleksję. Potwierdzają się słowa dorosłych, że we wszystkim potrzebny jest umiar. Korzystając z Internetu, ciszy panującej w czytelni, z biblioteki, z prywatnych zbiorów kronik, chciałbym przedstawić opis ciekawego miejsca, jakim jest dzielnica Nowej Rudy – Drogosław. Jest to miejsce, w którym przebywam niemal każdego dnia. Tutaj się urodziłam i wychowuję. Tutaj chodzę do szkoły i tutaj mam najlepsze koleżanki. Mogę powiedzieć,

Page 49: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

49

że jest to moja mała ojczyzna, gdzie mieszkam od ponad trzynastu lat. Lubię żyć teraźniejszością. Lubię też spacerować po okolicy, ale dotąd nie interesowałam się tym, co było dawniej, czyli przed przejęciem tych terenów przez administrację polską. Najważniejszym dla mnie miejscem jest oczywiście mój dom, w którym się wychowuję. Jest to dwurodzinny budynek przy ulicy Górniczej. Przed II wojną światową ulica ta nosiła nazwę Annaschacht Weg, od szybu Anna. Część mojego domu należała do robotniczej rodziny Franza Bessera. Obecnie ulica ma nieco inny przebieg niż wówczas. Głęboki przekop między szkołą górniczą a mostem na rzece Piekielnicy wykopano w pierwszej połowie lat siedemdziesiątych XX wieku. Prawie codziennie przechodzę tędy do szkoły. Są to tereny należące do nieczynnej już od 1994 roku kopalni węgla kamiennego. Moja dzielnica nazywała się Kohlendorf – Węglowa Wieś. Niemiecka nazwa kopalni brzmiała Rubengrube. Posiadała trzy szyby wyciągowe. Wspomniany Annaschacht w rejonie budynków łaźni, Maxschacht, znany w Polsce jako Lech i Bahnschacht w rejonie linii kolejowej. Kopalnia była miejscem pracy moich obu dziadków, Stefana i Zdzisława. Są oni naocznymi świadkami życia górniczego od przeszło czterdziestu lat. Chciałbym zwrócić uwagę na dwa doniosłe wydarzenia, które miały miejsce wcześniej. Ciężką, jednostajną pracę górników przerywały tragiczne wypadki. W wyniku wybuchu gazu 9.07.1930 roku wśród 151 zabitych było 26 mieszkańców Drogosławia. W katastrofie z 10.05.1941 roku zginęło 187 górników, w tym 47 z Drogosławia. Dawna nazwa wsi Drogosław to Kunzendorf. Była typową wsią położoną wzdłuż drogi i wzdłuż rzeki Włodzicy. Dolina tej rzeki była od początku osadnictwa naturalnym szlakiem komunikacyjnym między obszarem Wałbrzycha i Kłodzka. Granice mojej ciasnej ojczyzny wyznaczają następujące wzgórza: od południa Bogusza, czyli Henschelkoppe; na zachodzie Freirichterkoppe, tuż za ul. Podgórską, w kierunku na Jawornik; na północy Włodyka tzw. Bauerberg, nad Zdrojowiskiem; na wschodzie Goryczka, Bittnerberg, górująca nad Zatorzem. Idąc do szkoły mogę wybrać ulicę Świdnicką lub Starą Drogę. Przy pierwszej z nich znajduje się budynek byłego kina „Górnik”. Dawniej była tutaj oberża „Zum Schlössel”. W 1913 roku powstały pierwsze kółka śpiewacze. Wzbogaciły one życie kulturalne

Page 50: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

50

Drogosławia, osiągając z czasem wysoki poziom. Wystawiono nawet w 1934 roku operetkę pt. „Florentina – cyrkowe dziewczę”. Około trzystu metrów za budynkiem kina dochodzimy do terenów, należących przed wojną do rodziny Jordan. Od 1839 roku istniała tutaj tkalnia tzw. „Mechanische Buntwebrei Wilhelm Jordan GmbH”. W przemyśle włókienniczym miały pracę i chleb szczególnie kobiety. Na rozwój zakładu, który w 1936 roku zatrudniał 450 ludzi, miał wpływ szczególnie Rudolf Jordan. Jeden z jego wnuków – Günter, podczas niektórych świąt jechał konno na czele pochodu, ubrany w ozdobny mundur kapitana i hełm na głowie.

Po lewej stronie ulicy, naprzeciwko fabryki, znajdują się dwie okazałe wille, należące niegdyś do Jordanów. W 1923 roku w jednej z nich wybuchł groźny pożar. W budynku byłej restauracji „Kaskada” była oberża „Zum Henschelkoppe”. W każdą niedzielę po 12 września, w rocznicę poświęcenia nowego kościoła, po uroczystym nabożeństwie, ludność świętowała na pobliskim placu. Organizowany kiermasz, potocznie nazywany „Kärms”, był wielkim wydarzeniem w życiu całej gminy. W budynku, w którym obecnie znajduje się ośrodek zdrowia, była kawiarnia „Café Heuer” z pięknymi kamiennymi tarasami i ogródkiem, którego ślady zachowały się do dzisiaj. Przy ulicy Świdnickiej 47, gdzie dochodzi ulica Zacisze, była kolejna gospoda „Sonne”. W tym charakterystycznie ściętym narożniku budynku, pod zachowanym balkonem, były schody i wejście do niej. Naprzeciwko masywny budynek Państwa Korcz był domem rodzinnym słynnego i bardzo popularnego muzyka – instrumentalisty Alfreda Wagnera, wykładowcy w konserwatorium w Wałbrzychu, nauczyciela muzyki w gimnazjum w Nowej Rudzie, członka kwartetu muzycznego, instruktora grup ludowych.

W miejscu, gdzie był bar „Pod Lipami”, a obecnie jest nowy sklep spożywczy „eLDe”, stał okazały pomnik wdzięczności dla zabitych w wojnie 1914-1918. Miał kształt podkowy na filarach, pośrodku cokół z orłem i tablice z wyrytymi nazwiskami poległych.

W podłużnym budynku naprzeciw kościoła był w latach 1919-1942 Urząd Gminy. Wcześniej mieściła się tu oberża „Frische Quelle”. Od strony dzisiejszego parku urządzono biura starosty

Page 51: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

51

i administracji. Na rogu ulicy Świdnickiej i Łącznej, którą dochodzę do nowej szkoły, była kolejna oberża „Weidmannsruh”.

Aczkolwiek gmina Drogosław należała do największych w Hrabstwie Kłodzkim, to jednak nie posiadała własnej parafii. Kilkanaście lat trwały narady i uzyskiwanie zezwoleń, by ostatecznie 19.05.1910 roku, odbyło się wkopanie kamienia węgielnego pod budowę kościoła. 12.09.1912 roku praski biskup poświęcił nową świątynię pod wezwaniem św. Barbary, patronki górników. Prace budowlane prowadziła firma B. Tautz z Nowej Rudy. Pierwszym wikariuszem, a następnie proboszczem w Drogosławiu został ksiądz Patzelt. Ciekawa historia wiąże się z budynkiem położonym tuż za plebanią. Już od 1905 roku czynny był zakład św. Antoniego, gdzie pracowało sześć sióstr zakonnych. Pielęgnowały one chorych, opiekowały się niemowlętami i prowadziły poradnictwo macierzyńskie. Tylko w 1913 roku przeprowadziły 938 wizyt medycznych, w tym 232 w nocy.

Nieco w lewo, za budynkiem zakładu, na wzniesieniu, była szkoła dla chłopców. Szkoła dla dziewcząt znajdowała się w budynku szkoły podstawowej, do której uczęszczałam w latach 1999-2001.

Wracając do domu ze szkoły Starą Drogą, przy wylocie ul. Dworskiej, mija się ogromne zabudowania gospodarskie i dwór. Było to największe gospodarstwo rolne w Drogosławiu, zwane Dominium. Liczyło 112,66 ha ziemi. W 1915 roku spaliła się zupełnie masywna stodoła. Maszyny i wielkie zapasy owsa, słomy i siana zostały zniszczone. Wybuch kotła parowego z ziemniakami w 1924 roku zabił robotnika i ranił siedmioro dzieci.

Idąc w kierunku kopalni, po lewej stronie, tuż za szybem wentylacyjnym, jest niewielki lasek z pięknymi bukami. Na polanie odświętnie przystrojonej organizowano dla mieszkańców huczne zabawy. Okazją był np. wybór króla spośród członków bractwa strzeleckiego, które powstało w 1896 roku. Najlepszego strzelca prowadzono wówczas w pochodzie przez wieś na miejsce festynu.

Po przejściu dalszych 300 metrów, z prawej strony, stoi mała kapliczka. W latach 1454-1471, gdy panem Ziemi Kłodzkiej był Jerzy z Podiebradów, w okresie wojen husyckich doszło do zwycięskiej walki między noworudzianami a rozbójnikami, którzy wtargnęli od strony Przygórza. W wieku XIX kapliczkę objęły tereny należące do rodziny

Page 52: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

52

Jordan. Na polecenie posiadaczy ich pracownik odnowił ją w 1938 roku. Gdy właścicielem tych terenów była jeszcze rodzina Rosenbergów, urządzono tutaj szpital polowy po bitwie 15.02.1807 r. między Prusakami a oddziałem Bawarczyków z armii Napoleona. Rozegrała się ona na polach tzw. Markgrundu koło Świerk.

W obecnym warsztacie samochodowym Pana Szostaka – TRANSMEN istniała od września 1930 roku nowoczesna sala gimnastyczna (Turnhale). Powstała ona na potrzeby powołanego już w 1902 roku męskiego towarzystwa gimnastycznego. Warto wiedzieć, że w 1940 roku halę przeznaczono na lagier dla angielskich jeńców wojennych, wykorzystywanych przymusowo do pracy w kopalni. W tejże sali gimnastycznej organizowano różne zawody i festyny. Pamiętny był festyn z okazji 25 rocznicy założenia wyżej wymienionego towarzystwa. W dniach 25-27.06.1927 roku pobliską drogą ozdobioną chorągwiami ciągnął się długi pochód na stadion przy ul. Górniczej. Do wieczora bawiono się przy muzyce i tańcach. Grała kapela górnicza.

Skupiłam się na opisie jednej ze ścieżek mojego dzieciństwa. Interesujące byłoby też poznanie całej historii kopalni. Warto pamiętać, że do Drogosławia należały trzy kolonie: Scholzengrund (dzisiejsza ul. Jawornik) z oberżą „Zur Bergesruh”, osiedle Gabersgrund – obecnie ul. Orkana. W lutym 1945 roku zdarzył się tutaj przerażający wypadek kolejowy. W tunelu w Świerkach oderwało się 30 wagonów z rannymi żołnierzami i personelem medycznym, który ewakuowano z Górnego Śląska. Wagony z wielką prędkością cofały się w kierunku Nowej Rudy, następnie spadły ze skarpy, zapalając się wcześniej od eksplodującej lokomotywy.

Należałby też szerzej zapoznać się z historią uzdrowiska Centnerbrunn przy ul. Zdrojowisko. Piękny park z fontanną, wody zdrojowe, restauracja były celem wycieczek nie tylko mieszkańców Drogosławia.

Kolonia Leeden za mostem kolejowym przy ul. Zatorze również posiadała pięknie położoną kawiarnię „Café Völkel”, potocznie nazywaną Leedenbaude. Wymieniony most kolejowy został wysadzony w powietrze przez uciekających hitlerowców w ostatnim dniu wojny.

Dzięki poznaniu tych historycznych faktów czuję się bardziej przywiązana do swojego miasta. Trudno byłoby mi je opuścić na zawsze.

Page 53: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

53

Wyobrażam sobie, co przeżywali mieszkańcy, którzy tworzyli te fakty, a po zakończeniu ostatniej wojny musieli pożegnać swój Heimat „małą ojczyznę”. Dodatkowo bólem dla nich był tragiczny wypadek, kiedy z pracy nie wróciło 47 mężczyzn, a 88 zginęło na frontach wojny. Nie chciałabym nigdy czegoś podobnego przeżyć. Coraz bardziej jestem przekonana, że ojczyzna to nie tylko miejsce, w którym żyję, ale wartość, którą noszę w sercu.Katarzyna Banach, Gimnazjum nr 3 w Miejskim Zespole Szkół nr 1 w Nowej Rudzie

II miejsce

NOWY ŚWIAT czy „nowy”?

W progi Nowego Świata wkroczyłam od strony przedszkola, notabene – dawniej żydowskiego cmentarza. Pierwsze spostrzeżenie – dziewczyna po drugiej stronie z „fajnym szalikiem”. Chyba zbyt głośno myślę – usłyszała. Pewnie wykrzywiła swoje oblicze, ale byłam zbyt zajęta. Ha, czym? Szukaniem inspiracji na skrzyżowaniu czterech alejek i armii ogródków działkowych po lewej stronie. Zwyczajnie „klimatowa” dzielnica, jak każda. Przecież to KŁODZKO. Bez śladu ironii. Ktoś na horyzoncie. Pan w kwiecie wieku przemierza uliczkę na rolkach i chyba osiągnął już zadowalającą go prędkość. Uśmiechnął się. Pomyślałam: „daje radę” i skręciłam w prawo. Znalazłam się tym samym w gąszczu parterowych domków z modną żółtą elewacją „zdobiącą” co najmniej pięćdziesiąt procent zabudowy „uroczego zakątka na peryferiach metropolii”, jak nazwała niegdyś Nowy Świat jedna z lokalnych gazet. Snując wnioski, że cały banał żółtych domów jest esencją z trudem dostrzegalnego artyzmu dzielnicy, usłyszałam za plecami: „Karolina!”. Zwróciłam się w kierunku, z którego dobiegał krzyk. Kolega. „Co ty tutaj robisz?” – pytanie z serii standardowych. „Cele czysto krajoznawcze” – odparłam. „Chyba się spieszysz?” – dodałam z przenaturalnym uśmiechem. „Fakt, siłownia. Narka!” Zdecydowanie zły dzień. Wczoraj nie skwitowałabym ogromnego

Page 54: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

54

wysiłku Marcina, włożonego w dosadne „Karolina!” w ten sposób. Zrozumie. Ta pani, która wyszła z budynku o jednym z ciekawszych odcieni żółci też prawdopodobnie zrozumiała, że mimo iż krążę tu od dobrej godziny z aparatem uwieszonym u szyi, nie zamierzam zrobić jej krzywdy. Przezwyciężyłam podłe samopoczucie i wysiliłam się na uśmiech. Szczery. Usłyszałam serdeczne „kogoś szukasz, kochanie?”. Ludziom chyba sprzyja ta barwa. We mnie również zaczęła uwalniać ostatnie pokłady optymizmu w tym dniu. Pierwszy samochód od niespełna dwóch godzin, spokojnie tu. Podążam w kierunku ogródków działkowych. Kolor, kolor, KOLOR. Dużo fantazji. Ciężko uwierzyć, że Starszy Pan wysiadający z malucha ma tyle wyobraźni. Słowem, sztuka. Można by rzec „altankowa”. Wesoło. Sympatycznie. Pachnąco kulturą, szacunkiem, jesienią. Warto wrócić. Może jutro?Karolina Potoczniak, Gimnazjum w Zespole Szkół Alternatywnych w Kłodzku

III miejsce

Każdy z nas ma swoje ulubione miejsca, do których zawsze chętnie powraca. Ja także posiadam taką małą ojczyznę. W moim przypadku są to dziewicze zakątki leśnych ostępów. Postaram się jak najdokładniej opisać jedne z nich. Wśród przepięknych świerkowych borów znajduje się mała dolinka. Jest to bardzo zaciszne miejsce, służące zwierzętom za ostoję i matecznik. To właśnie tu rodzą i wychowują „leśne maleństwa”. Natknąłem się na nią przez przypadek, podczas niedzielnego spaceru. Wędrując po leśnych ostępach jak zwykle starałem się podpatrywać urzekający świat dzikiej przyrody. Po kilkugodzinnej włóczędze zdecydowałem się na powrót do domu. Wtem natknąłem się na starą wąską ścieżkę. Postanowiłem sprawdzić, dokąd ona prowadzi. Po długiej i żmudnej wędrówce pośród krzaków i starych drzew trafiłem na skraj doliny. Mym oczom ukazał się niezwykły widok: w samym dole kotlinki znajdowała się mała polana porośnięta zieloną soczystą trawą,

Page 55: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

55

wspaniałym przysmakiem zwierzyny płowej. Nieco wyżej rozrosły się śnieżnobiałe kaczeńce. Miejscami porastały krzaki czarnego bzu i wierzby – wspaniała kryjówka zajęcy i kuropatw. Całość szczelnie zamknięta ciemnozielonym pierścieniem świerków. Wieczorami do dolinki z okolicznych borów ściągały sarny w poszukiwaniu żeru i schronienia. Każdy miesiąc w mojej kotlinie jest niezwykły. Wiosną zaczyna zielenić się trawa, wschodzą pierwsze kwiaty. Przyjemnie jest wypoczywać w wiosenne popołudnia leżąc na miękkiej trawie i wpatrując się w jasnobłękitne niebo. Z ciepłych krajów zaczynają ściągać ptaki. Wiele z nich zagnieżdża się w koronach okolicznych drzew i krzewów. Obserwacje prowadzone podczas ciepłych majowych zmierzchów, są najpiękniejsze i obfitują w najciekawsze zdarzenia. Złocista jesień przynosi jeden z najpiękniejszych okresów – rykowisko jeleni. Cały las dudni od ryków walecznych i zakochanych byków. Wieczorami i wczesnymi porankami, przebywając w mojej dolince, można stać się świadkiem wspaniałej walki dwóch rywali. Wtedy po okolicznej kniei roznosi się potężny huk uderzających o siebie wieńców. Tylko wygrany byk zawładnie chmarą łań, pokonany opuści miejsce walki, zaszywając się na długo w świerkowych borach. Obserwując rykowisko, uczestniczę we wspaniałym pokazie potęgi i honoru tych tajemniczych zwierząt. Zima zasypuje wszystko wkoło. Spędzając noc w kotlinie, spotykam ogromne watahy dzików buchtujących polanę w poszukiwaniu żeru. Drzewa, okalające polanę, przysypane są ogromnymi czapami śniegu. Siarczysty mróz szczypie niemiłosiernie, a księżyc rzuca na wszystko swój blady blask. Chwile spędzone w takim miejscu pozostają na długo w pamięci... Uważam, że moja dolinka jest jednym z najpiękniejszych miejsc na ziemi. Uwielbiam spędzać tam wolny czas. Jest to moja mała ojczyzna, w której jestem prawdziwie zakochany.Sławomir Szatkowski, Gimnazjum nr 3 w Miejskim Zespole Szkół nr 1 w Nowej Rudzie

Page 56: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

56

Wyróżnienie

Ojczysty zakątek

Mój dom za dnia tętniący życiem,Wieczorem zaś cicha przystań.Gdzie wśród zielno-żółtych dracen,W serdecznym gronie słuchamy swoich wyznań.

Wśród ścian o barwie tęczy,Dwa rozłożyste fotele i marmurowy stolik.Nad nim zaś żyrandol jak srebrna nić pajęczyn,I jasność okna, w które wieczorną porą spogląda słowik.

Zapach wanilii, cytryny i miodu,Zaproszenie śle dla miłych gości.Tu znajdą ukojenie i ani cienia chłodu,Zaś zawsze uśmiech i oczy pełne radości.

Mój ukochany rodzinny dom,Wśród zgiełku świata cichy zakątek,Mała ojczyzna, gdzie wszystkim snom,Szczęście i miłość daje początek.Sonia Szczotka, Gimnazjum nr 3 w Miejskim Zespole Szkół nr 1 w Nowej Rudzie

Page 57: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

57

Moja Mała Ojczyzna 2007

MŁODE PIÓRO 2007

„Gdzie dobrze, tam i ojczyzna...”

Kolejne sobotnie popołudnie. Leżę na tym łóżku już chyba z godzinę i nie mam pojęcia, czym mógłbym się zająć. Zadań domowych odrabiać się nie chce, komputer... dziwnie mi się znudził. Ech... co ja mogę ciekawego Wam o sobie opowiedzieć? To mój pokój. Tu jest łóżko, tam biurko, a za nim okno... właśnie! Za oknem rozpościera się czyste błękitne niebo, słońce się jeszcze nie schowało za horyzont, więc może zabiorę Was na spacer? Niezły pomysł, prawda? Najlepiej w jedno z moich ulubionych miejsc. Problem tylko w tym, że musimy przejść przez całe miasto, ale to Was chyba nie zniechęca? No to zapraszam... do Świebodzic.

***

Prosta ulica, naprzeciwko stary dom z rzeźbionymi kolumnami, najprawdopodobniej w stylu barokowym, tak dokładnie się na tym nie znam. Ale co nieco kojarzę z lekcji kultury. Mówię o tym mniejszym domku, bo ten większy, który Wam się zapewne pierwszy rzucił w oczy, to Ośrodek Kultury. Długa historia mnie z nim wiąże. Tutaj zagrałem swój pierwszy koncert, choć tamtego zespołu dobrze nie wspominam... Nie będę zagłębiał się w tę historię, bo mało Was pewnie interesuje. Powiem tylko tyle, że teraz, co wtorek, mam tu, razem z kumplami, próby nowego zespołu, w którym zbiegiem okoliczności – śpiewam. No, ale chodźmy dalej, bo nas zachód słońca tutaj zastanie. Zanim przejdziemy to skrzyżowanie, chciałbym zwrócić Wam uwagę na tę piekarnię po lewej stronie. Za każdym razem, kiedy wracam tędy wieczorem,

Page 58: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

58

akurat wystawiają pieczywo przy drzwiach, a wentylator wyrzuca ten zapach świeżego pieczonego chleba na zewnątrz. Uwielbiam moment, w którym wchodzę w ten zapachowy obłok... OK, mamy zielone światło, więc idziemy na drugą stronę. Na temat tego sklepu monopolowego nic Wam nie będę wspominał, bo nie wypada, ale też parę ciekawych historii się z nim wiąże. Idziemy dalej. Tutaj, po prawej stronie, jest ulica prowadząca do rynku, ale my pójdziemy jeszcze kawałek, żeby zobaczyć najładniejsze miejsce w środku miasta. To, co się tak świeci na pomarańczowo po Waszej prawej stronie, to cukiernia, a jednocześnie kawiarnia. Taka nowa, niedawno otwarta. Jedno z dwóch miejsc, oprócz pizzerni, gdzie można wieczorem spokojnie posiedzieć razem z kumplami czy dziewczyną. W takiej miejscowości niewiele jest lokali tego typu, a do tych, gdzie po zmroku zbierają się grupy szukających zaczepki skejtów, po prostu nie chodzę. Atletą nie jestem, więc chyba mnie rozumiecie. Za każdym razem, kiedy wyjeżdżam do Wrocławia, czuję się zupełnie inaczej. Tam, gdzie po dwudziestej zaczyna się życie, świat wydaje się zupełnie inny. Gdy wracam do swojej dużej wioski, to czuję się tak, jakbym oglądał stare westerny. Wymarłe miasto, cisza na ulicy, światła mrugające na pomarańczowo kołyszą się smutnie na wietrze, a liście nerwowo unoszą się na podmuchach niewidzialnej siły, uderzając o krawężnik. Wszystko napełnia mnie wtedy nieopisaną melancholią i lękiem... Ale oto jesteśmy już na placu. Ten pomnik papieża na górze, to, moim zdaniem, najbardziej nieudana rzecz, jaką samorządowcy zrobili w tym mieście. Popiersie od siedzącej postaci, a tułów od stojącej. Papież lewą ręką trzyma swoje szaty, falujące na wietrze, a prawą... no właśnie... zamiast pozdrawiać ludzi, to podpiera podbródek. Bez sensu. Więc co na tym placu jest piękne? Kwiaty. Tysiące kwiatów o różnych kolorach, mieniących się w barwnych promieniach słońca i pozdrawiających mnie już z daleka. Kwiaty, które układają barwny ogród w samym sercu miasta i, gdyby nie odgłos przejeżdżających samochodów, można by rzec, że jest się gdzieś poza nim. Z tego miejsca widać już wieżę małego kościoła. Tutaj, w centrum, są dwa kościoły. Duży i mały, co łatwo skojarzyć, że ten pierwszy jest po prostu większy. Z tego miejsca można podziwiać widok, który daje się obejrzeć jeden raz

Page 59: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

59

w ciągu dnia. Słońce zatrzymuje się w dzwonnicy kościoła i rozdziera swoje promienie na wszystkie strony w tylko sobie znany, magiczny sposób. Widzicie? To ta brama, naprzeciw kościoła. Wracają wspomnienia. Tutaj mieszka dziewczyna, w której zakochałem się pierwszy raz w życiu. Teraz już wiem, że była to tylko młodzieńcza miłość, pozbawiona w pełni racjonalnego spojrzenia na świat, ale doświadczeń nie da się wymazać, tak samo, jak historii miasta, kraju czy świata. Pełna miłych chwil i uśmiechów przygoda, zakończona w niezbyt przyjemny sposób. Robiłem, co mogłem, a naprawdę robiłem wiele. Kiedyś mi powiedziała, że to „zbyt piękne, by było prawdziwe”. Ot, banalne – powiecie. Dwa tygodnie później kazała mi iść w drugą stronę, choć teraz twierdzi, że zrobiła źle. Szkoda, że na niektóre rzeczy czasami jest za późno... Nie jest dla mnie już taka ważna, taka jedyna i wyjątkowa, jaką była wtedy. Zbyt wiele się zmieniło. Ja też wydoroślałem. Miłość postrzegam zupełnie inaczej. W jaki sposób, to już musicie zapytać pewnej osoby, niestety, mieszkającej daleko stąd... Zagaduję Was, wspominam, a nawet nie zauważyłem, że doszliśmy do rynku. Kwadratowa wyspa na morzu ulic, a na niej ratusz, drzewa, mała fontanna, parę ławek dokoła i kiosk. O tę część miasta zawsze wszystkie władze dbają najbardziej. U nas jest podobnie. Odnowiony budynek z zegarem na wieży. Nie sugerujcie się nim, bo zawsze się spóźnia o półtorej godziny. Tutaj jest pięknie na święta. Na drzewach pozawieszane są długie łańcuchy złotych lampek, na lampach kolorowe światełka, a w sylwestra... największy w okolicy pokaz sztucznych ogni. Romantyka i nowoczesność. Prawda o mnie jest taka, że nie lubię imprez. Sylwestra też zazwyczaj spędzam w domu, więc o północy przychodzę tutaj, żeby popatrzeć na widowisko. Zauważyliście na pewno, że wszędzie tutaj jest czysto. Bodajże trzy lata temu moje miasto uznano za najczystszą miejscowość w województwie. Aż przyjemnie się spaceruje po takich ulicach. Pojedźcie na przykład do Wałbrzycha... okropność. Widzę, że słońce już schowało się za dachy budynków, więc musimy się spieszyć, jak chcemy zdążyć na autobus. Chodźmy.

***

Page 60: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

60

Wąska uliczka przeprowadziła gości przez dolinę zabudowań. Po drodze mijali pozamykane sklepy, świat stawał się coraz cichszy na tym zakątku ziemi. Tuż koło roznoszącej słodką woń fabryki czekolady, przebiega jedna z głównych dróg, o którą wzbogaciło się moje miasto. Chłopak ciągle opowiadał o każdym szczególe, jaki rzucał się w oczy. Widać było, że to jego miasto, że je zna i kocha. Przeszli przez kamienny most, rozciągnięty nad brunatną rzeką, która co tydzień zmieniała kolor, rzadko będąc czystą i przejrzystą. Długa droga zaczęła wspinać się do góry, a budynki po obu stronach zasłaniały widoki. Opowiadał o swoich rowerowych wyprawach, które pozwalały mu znaleźć spokój, pozwalały odstresować się i, co może wydawać się dziwne, odpocząć. Skręcili w stronę innej góry, na której szczycie stało małe osiedle domków jednorodzinnych. Snobistyczne bogactwo i przepych, jedne wynioślejsze od drugich, górują nad miastem, przypominając o starodawnym podziale mieszczan, mieszkających w dole grodu i szlachtę z dumnym czołem kroczącą w wysoko zbudowane twierdze. Droga skręcała w lewo i długim wężem wcinała się w pola zbóż, ciągle wijąc się do góry. Szli tamtędy wielcy rycerze współczesnego świata. Cięli swym wzrokiem kłosy zboża, bo mieczy już nie nosili od dawna. Ich buty stawiały dumne kroki, za każdym razem unosząc głowę o parę centymetrów ponad miasto. Wysokie słupy przeciągały linie wysokiego napięcia, krojąc krajobraz na pół. Zaledwie parę kroków dzieliło ich od miejsca, w którym chłopak spędzał najwięcej swoich samotnych chwil. Z prawej strony las, po którym promienie ognistego rydwanu spływały jak świeża krew. Tuż obok panorama zabudowań, nad którą zamykała się powieka cienia, a w części objętej mrokiem, zaczynały przebłyskiwać pierwsze latarnie. Miasto szykowało się do snu, układając swoją zmęczoną głowę na poduszce z obłoków. Droga wiodła dalej, ku cmentarzowi... Gdy prawa część krajobrazu szykuje się do snu, jego lewa strona dopiero budzi się do swojego wiecznego życia... tuż za cmentarzem droga spadała w dół, urywając się niczym wodospad na klifowym wybrzeżu. Jej los skrywają za sobą dwa kolejne pagórki, złowrogo patrzące w stronę tego najwyższego wzniesienia. Całkiem na zachodzie, czerwona Eos zatapiała się w morzu drzew, chcąc przedłużyć jeszcze parę sekund swą obecność na tym świecie...

Page 61: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

61

***

Tu jest moje magiczne miejsce. Tutaj przychodzę zawsze wtedy, kiedy mam coś do przemyślenia, kiedy coś mnie dręczy, kiedy chcę popatrzeć z boku na ten pędzący gdzieś świat. Piękny zachód słońca, piękne wzniesienia „wygolone” do połowy, niskie trawy, a w drugiej połowie porośnięte wysokim lasem. Tutaj siadam i patrzę przed siebie. Często biorę kartkę, długopis i... po prostu piszę. Wiele rzeczy tu powstało. Wiersze, opowiadania... za każdym razem jest tu jakaś magiczna moc, która mnie ogarnia, jakaś wena twórcza... Tu, gdzie rodzi się i umiera historia. Czujecie ten dreszcz na plecach? To tutaj kończy się moja mała Ojczyzna. Te drogi, które znam na pamięć, te drzewa z odciskami moich palców, to miasto, które leży pod moimi stopami. Tam, gdzie widać wieżę, duży kościół, ratusz, mały kościół... A tam, obok tego czerwonego dachu, to mój dom, widzicie? To wszystko, co widać, to MÓJ DOM...Krzysztof Domiński, Zespół Szkół Ekonomicznych w Świdnicy

Szkoły Podstawowe

Proza

I miejsce

Moja mała ojczyzna jest wszędzie tam, gdzie moje serce

Kiedy słońce skryło się za górami,A niebo rozświetliły gwiazdy,Wrocław, tak mi obcy, a jednak znanyUśmiechnął się, jakby słońceZłotymi kolorami.

Oprowadził mnie po katedrach i zabrał na Panoramę,Opowiadał piękne historie właśnie z nim związane.

Page 62: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

62

W końcu zadumał się, pytając mnie o zdanie,A ja z kolorową burzą w głowie, rzekłam:„Popatrz, już dnieje, już ranek!”

Wtedy wzeszło słońce, mocno zapłakane i skryło się za chmury,Co przyszły nie wiadomo skąd obrzmiałe.Zapytałam Wrocław: „Co się teraz stanie?”Ale on był już daleko.Odpłynął z ciężkich chmur łez rzeką.

Skoczyłam za nim w mokry puch chmuryI zanim porwał mnie pęd wichury,Wszystko stało się jasne, bo zadzwonił budzik.Czułam, jak bardzo jestem daleko, jak nieporadny dzieciak,I jak ciągle tęsknię za tym miastem...

„To tylko sen?! Niemożliwe, taki realny i taki wspaniały.”Mój Wrocław! – powiedziałam na głos.- Nie, nie twój – odezwał się ktoś za moimi plecami.-

Na pięcie odwróciłam się w stronę głosu, ale nic tam nie było. Czułam przez skórę, że ktoś jednak patrzy na mnie.

Ktoś ty, pokaż się zaraz!!! – krzyknęłam, ale odpowiedziała mi - cisza.

Wyszłam z domu, bo było mi smutno, że mieszkam tutaj, w Pieszycach, a nie w wymarzonym Wrocławiu. Poszłam pożalić się moim górom i lasom, patrzącym na mnie codziennie zza okien domu. Robię tak często, gdy mam problemy i jest mi nijako. Mówię im o swoich kłopotach, ale góry tylko bezradnie kiwają lasami, jak rozwianymi włosami i tylko słychać: „Nie martw się, jutro będzie lepiej!”. Odprowadzana przez szepczący mi do ucha wiatr, biegłam znów do domu. Wtedy zwinna wiewiórka, niczym generał, stojąc na baczność na mojej drodze, zaczęła rzucać we mnie żołędziami, mówiąc:

Stój, czekaj, może ja ci pomogę!- Pobiegłam dalej, ale zza buka wyskoczyła zwinna sarna i krzyknęła:

Siadaj na mój grzbiet, wiem kto ci może pomóc! Sama - zobaczysz, że tak będzie, tylko mnie posłuchaj!

Page 63: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

63

Przez dąbrowy i polany leśne pognałam na grzbiecie sarny w stronę Wielkiej Sowy. Tu znów jakby z głębi ziemi usłyszałam ten sam głos co rano:

Witaj Marto!- Zagrzmiało, aż ziemia pod stopami jęknęła zbudzona.

Kto tutaj jest, kim jesteś? – zapytałam, czując jak po plecach - przebiegają dreszcze.Jestem duchem tych gór i tego miasta u ich podnóża, starym - duchem Pieszyc.Ale ja cię nie widzę, pokaż się!- Zobaczysz mnie w swoim czasie – powiedział głos, a ja jakoś - w to uwierzyłam i poczułam się raźniej.Usiądź tutaj i powiedz, co cię trapi – po przyjacielsku - zaproponował Duch.Nie chcę tu być, mieszkać! Nudzi mi się tutaj, a mama mówi, - że teraz tutaj jest mój dom, moje miejsce. Jakie to „moje miejsce”, do którego nic mnie nie pociąga? – powiedziałam zbuntowanym głosem.Oho ho! Mamy tu małego buntownika. Nie wiem, czy ja, stary, - mogę jakoś pomóc, ale na pewno zrobi to moja przyjaciółka, więc chodźmy!

Przeszłam za głosem przez polanę, a czułam, jakby ktoś mnie cały czas prowadził, odgarniał krzaki i gałęzie przed moimi stopami. Mijałam po drodze dorodne prawdziwki, których kilka zabrałam ze sobą. Towarzyszyły mi leśne sarny, zające, górskie kozy i muflony, zupełnie nie obawiając się mojej obecności w lesie.

Czyżby mnie polubiły? – pomyślałam.- Może i tak, bo nigdy nie robię im krzywdy, nie niszczę lasu, gdy spaceruję po górach, i nie płoszę zwierząt. Doszliśmy do szczytu Wielkiej Sowy. Z góry spoglądała na mnie piękna wieża widokowa – symbol Gór Sowich. Stanęliśmy przed Kosodrzewiną, której gałęzie, siwe i powyginane jak ręce spracowanego człowieka, okryte były zielonymi, długimi igłami. Błyszczące szyszki patrzyły na mnie jak wielkie, mądre oczy.

Witaj siostro, mam tu kogoś, kto szuka pomocy – usłyszałam - za sobą łagodny głos mojego niewidzialnego przewodnika.

Page 64: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

64

Co cię tu sprowadza Marto? – zaszumiała stara Kosodrzewina.- Nawet nie pytałam, skąd zna moje imię, bo w takiej sytuacji byłoby to zbyt banalne.

Znam cię od jedenastu lat, bo na tej ziemi się urodziłaś, to twoja - ojczyzna.Ojczyzna, ojczyzna! Jaka to ojczyzna? Wy wszyscy tak samo, - a ja chcę mieszkać w dużym mieście, we Wrocławiu. Tam jest wesoło, kolorowo. Są kina, teatry, szkoły, baseny, a tu co? Nudy, nudy, nudy...Nie mów tak Marto! Nie masz racji – usłyszałam zgodny chór - głosów.

To były zwierzęta, Duch i Kosodrzewina. Nagle zza gałęzi Kosodrzewiny wygramoliła się znajoma wiewiórka.

O proszę, Marta – uparta, która nie chciała mojej pomocy. - Myślisz, że takie małe stworzonko nie może ci pomóc. Ja cię znam od dawna, znam w tym mieście wszystkich i wszystko wiem. Chodź, to pokażę ci ten twój Wrocław.

Zwinnie wskoczyła na wieżę, a ja wdrapałam się po schodach na sam jej szczyt.

Popatrz na to miasto poniżej, znasz je od niedawna. Widzisz - jakie jest senne, łagodne i małe. To powód, dla którego warto tu zostać. Przekonasz się zaraz sama.Chyba żartujesz, ja się tu nudzę! Co w nim jest takiego dla - czego powinnam tu być?Poczekaj! Popatrz tam daleko – powiedziała wiewiórka, - wyciągając przed siebie śmieszną rudą łapkę.

Nagle miałam wrażenie, że horyzont zbliża się do mnie i przez szarości zapadającego mroku z bardzo daleka dostrzegłam światła wielkiego miasta. Światełka różnych kolorów zaczęły migać przed moimi oczami z prędkością błyskawicy. Z oddali usłyszałam gwar, hałas, zgrzyt, który doprowadzał moje uszy do szału. To było dziwne, niemożliwe, a jednak działo się. Zobaczyłam tłumy ludzi, tysiące samochodów stojących w korkach, krzyczących kierowców. Ciężkie maszyny ryły asfalt, słychać było huk młotów pneumatycznych rwących torowiska tramwajów.

Page 65: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

65

Rany! Przestań, mam tego dosyć! – krzyknęłam, jakbym - chciała przekrzyczeć przytłaczający hałas. Wtedy gwar ustał, a ja poczułam ulgę. W obolałych uszach cisza zagrała jak najpiękniejsza melodia.No proszę! To twoje upragnione miasto. Jesteś tego pewna? – - z dziwnym uśmiechem zapytała wiewiórka – generał.

Trudno opisać, co czułam w tym momencie. Sytuacja wcale nie była naturalna, ba... moje odczucia przypominały gar z wrzącą zupą. Nie wiedziałam, na jakie słowa się zdobyć. Jakby mimo mojej świadomości wykrztusiłam:

Dziękuję ci wiewiórko! Dziękuję ci Kosodrzewino i tobie - Duchu! Jednak Wrocław to nie ta bajka, w której będę aktorem.

Pomału nabrałam w płuca pachnącego lasem i ziołami powietrza i zaczęłam schodzić ze zbocza, słysząc jak zegar na pieszyckim kościele wybija północ. Przy szumie lasu i tajemniczych szeptach licznych potoków, dotarłam do domu. Roznosiła mnie dziwna energia. W głowie myśli o Wrocławiu, z którego się wyprowadziłam, wciąż jeszcze walczyły z tymi o Pieszycach i nie mogłam nic na to poradzić. Gdy stanęłam w oknie swojego pokoju, znów usłyszałam ten tajemniczy głos jakby znikąd, ale cichszy i spokojniejszy niż dotąd:

I co, Marto? Na pewno nic cię tu nie trzyma?- Wtedy zrozumiałam, że Duch to głos z mojego serca. Przecież ja się tu urodziłam, nasiąkłam jak gąbka miłością do tego miejsca i kilkuletnie zamieszkiwanie we Wrocławiu tego nie zmieniło. Wyobrażałam sobie siebie jako wielkomiejską, obytą ze światem studentkę. Ale przecież wciąż jestem małą dziewczynką, nawet jeśli umysł wyrywa się do gwaru Wrocławia, to tak naprawdę serce zostaje tu.Skończyłam czytać swoje wypracowanie, pani pochwaliła mnie za baśniowe elementy i bujną wyobraźnię. Siadając do ławki, widziałam ironiczno – pobłażliwe spojrzenia kolegów i koleżanek – przyszłych studentów z prowincji.Marta Gorlicka, Szkoła Podstawowa nr 1 w Pieszycach

Page 66: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

66

II miejsce

Zerwana nić

Dla wielu bezrobotnych mieszkańców Nowej Rudy lumpeksy to jedyna możliwość zakupu w miarę dobrej i taniej odzieży. Jest ich w mieście kilkanaście.

Nić jest symbolem wyjścia z trudności, tak jak w przypadku pięknego mitu o Tezeuszu, który dzięki niej wyszedł z labiryntu. Poprzez przywiązanie nitki u wejścia do gmachu i rozwijanie kłębka – w dojściu do celu nie zgubił się. Zaś w drodze powrotnej zwijał nić i gdyby nie to, władca by zginął.W mitologii greckiej stała się ona symbolem istnienia, życia, ale także miłości, przeznaczenia, losu...

Pamiętać czy zapomnieć? W przypadku mojego miasta do nici można porównać wszystkie ścieżki życia ludzi w dziejach Nowej Rudy. Przed wiekami w domach na ulicy Zaułek żyli Tkacze, ich zawodowa, rzemieślnicza tradycja ciągnęła się długo i tworzyła historię tego miejsca, ale z biegiem czasu ta nitka pokoleniowa została zerwana i zostały po sługach krosien tylko zabytkowe domy. Choć pewnie ich potomkowie żyją wśród nas...

Kolejne pokolenieWiele osób po II wojnie światowej swoje życie związało z pracą w ZPJ Nowar oraz w fabryce SPLOT przy ul. Kościelnej, zajmującymi się produkcją tkanin. Z pewnością kontynuowanie tej – poniemieckiej w końcu – działalności dało mieszkańcom pracę i przyczyniało się do rozwoju miasta. Jedni kończyli swą nić życia właśnie tutaj, a inni dopiero zaczynali. Jednak z powodu dużych szkód w środowisku, które powodowały te zakłady, oraz sytuacji gospodarczej w Polsce zostały zamknięte. Po upadku przemysłu jedwabniczego ludzie swą nić poprowadzili w różnych kierunkach. Jedni pozostali w tym mieście – odeszli na emeryturę lub byli/są bezrobotni, inni znaleźli pracę w Czechach w podobnej fabryce. Jeszcze inni natomiast wyjechali

Page 67: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

67

z miasta i poza nim – w Irlandii, Szwecji, Danii, w Niemczech – z pewnością ciężko przędą nić swego życia. Zostały jedynie – wpisujące się swoją działalnością w ten historyczny pejzaż nici – zakłady szyjące ubrania robocze: na ul. Przechodniej i... słupiecki „Promyk”. Czy to jakiś nomen-omen?

Ciężkie czasy: dziś W Nowej Rudzie jak grzyby po deszczu pojawiły się sklepy z używaną odzieżą – w lumpeksach, których jest bardzo wiele, kupują niemal wszyscy. Szmatlandie stały się cechą charakterystyczną miasteczka. Z drugiej ręki – jak to brzmi? Czy da się żyć z drugiej ręki? Czy godne, dobre życie, to to z drugiej ręki?Kamil Fecko, Szkoła Podstawowa nr 2 im. Janusza Korczaka w Nowej Rudzie

III miejsce

Moja Mała Ojczyzna

Mieszkam w pięknym i tajemniczym regionie na Dolnym Śląsku. Moją Małą Ojczyzną jest mała i zdawałoby się nieciekawa wieś Goczałków. Lecz pewnego dnia przekonałam się, że moja miejscowość ma ciekawą historię. Mój dom znajduje się niedaleko pięknego i starego parku. Uwielbiam po nim chodzić i podziwiać piękne i rzadkie okazy drzew. Nieopodal płynie rzeka. Jest to wspaniałe miejsce do rozmyślań i marzeń, szczególnie latem, kiedy jest tam cudowny nastrój. Rzeka delikatnie faluje i skrzy się tysiącami barw zachodzącego słońca. Pewnego razu opowiedziałam o tym mojemu dziadkowi. Po chwili przypomniał on sobie historię Goczałkowa z czasów II wojny światowej, którą opowiedział mu jego dziadek. Dowiedziałam się, że w pobliżu rzeki stał pałacyk rodziny von Richthofen. Istniał on do 1945 roku. Uległ wówczas ruinie i całkowitej dewastacji. Byłam zrozpaczona, że taki smutny los spotkał tę wspaniałą budowlę. Przed położeniem się spać, dużo rozmyślałam o rodzinie von Richthofen. W nocy przyśnił mi się

Page 68: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

68

sen. Śniło mi się, że byłam koło rzeki i patrzyłam na dom. Nie mogłam sobie przypomnieć, gdzie go wcześniej widziałam. Nagle ukazał mi się dziwny starzec. Powiedział:- Co ty tutaj robisz?! Tu nie wolno wchodzić! Ja ci to mówię!!! – zagrzmiał.- Kim pan jest? – nie wiedząc czemu zachowałam całkowity spokój.- Jestem właścicielem tego domu! – odpowiedział starzec. Nagle zamarłam. Przypomniała mi się historia rodziny von Richthofen. A starzec zaczął się głośno śmiać.- Co! Boisz się?! Ha, ha, ha!!!I nagle... Mój sen się skończył. Z ulgą obudziłam się. Zaraz pobiegłam w to miejsce. Niestety, wszystko było tak jak poprzednio. Wróciłam do domu. Cały dzień myślałam o moim śnie. Tej nocy znowu przyśniła mi się rzeka. Ponownie ukazał mi się starzec:- Znowu tu jesteś? – zapytał.- Tak... – próbowałam opanować strach.- Pewnie ciekawi cię nasza historia? – zaśmiał się.- Znam ją całą – powiedziałam.- Czyżby???- Tak. To jest wasz pałacyk. Pan jest członkiem rodziny von Richthofen, prawda?Starzec przyjrzał mi się uważniej.- Tak... Skoro znasz naszą historię... to może... pomogłabyś nam?- Chętnie! – zawołałam.- Kiedyś, bardzo dawno temu, ja i moja małżonka zbudowaliśmy ten pałacyk. Na ścianach piwnicy pojawiły się dziwne czerwone znaki, których nie potrafiliśmy odczytać. Zapomnieliśmy już o tym zdarzeniu. Kilka lat później porządkowałem drzewa w ogrodzie. Pod jednym z nich znalazłem małą szkatułkę. Byliśmy ciekawi, co się w niej znajduje, więc otworzyliśmy ją. W środku nie było nic, lecz na dnie widniał napis: „Jesteście otoczeni klątwą. Już nigdy nie zaznacie spokoju”. Klątwa się sprawdza. Naszego pałacyku już dawno nie ma, a my nie możemy zaznać spokoju.- Jak mogę wam pomóc? – zapytałam.- Ten tylko może nam pomóc, który odnajdzie szkatułkę i rozbije ją – powiedział smutno starzec.

Page 69: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

69

- Gdzie ona jest? – zapytałam.- Niestety, znikła jak kamień w wodę.- Odnajdę ją!!! – krzyknęłam – Na pewno ją odnajdę!- Oby ci się to udało dziecko – powiedział starzec z nadzieją w głosie... i rozpłynął się w powietrzu.Zaraz po przebudzeniu postanowiłam pójść do parku i odnaleźć szkatułkę. Niestety, nigdzie jej nie było. Po całym dniu szukania wróciłam do domu. Nagle na ścianie pokoju pojawiły się czerwone znaki, które układały się w napis: „Pod drzewem nie znajdziesz, lecz ujrzysz pod kamieniem”. Na drugi dzień wybrałam się do parku. Znajduje się w nim piękny, wielki, płaski głaz. Chciałam mu się przyjrzeć z bliska. Nagle wypadła mi komórka, którą trzymałam w ręce. Schyliłam się po nią i... ujrzałam na kamieniu coś na kształt ręki. Przyłożyłam swą dłoń do niej i stało się coś niezwykłego. Znalazłam się w dziwnym świecie. Wokół chodzili żołnierze i słychać było strzały.- No tak! Znalazłam się w czasach II wojny światowej, kiedy to naszą wieś zajęły oddziały Armii Czerwonej!Nagle usłyszałam krzyk:- Co to jest? Jakaś szkatułka!- Wyrzuć ją! Po co nam ona?!- Może to... – pomyślałam – Ach Tak! To chyba szkatułka, którą znaleźli von Richthofen’owie!Szybko pobiegłam, by nie zostać zauważoną przez tych ludzi. Szkatułka była bardzo ciężka. Próbowałam ją rozbić, ale nie mogłam. Otworzyłam ją. Na dnie widniał napis: „Zostałaś wybrana. Tylko ty możesz zdjąć klątwę. Musisz wyłowić z rzeki kamień z napisem KLĄTWA i uderzyć nim w szkatułę tak, by się rozbiła”. I nagle... Napis zniknął. Po chwili udało mi się wyłowić kamień z wody. Uderzyłam nim z całej siły... i znalazłam się znów w domu.Postanowiłam pójść w miejsce, gdzie działy się wczorajsze wydarzenia. Nagle ukazał się pałac rodziny von Richthofen i starzec, który z ulgą powiedział:- Dziękuję ci. Teraz już możemy być spokojni – i... rozpłynął się w powietrzu.Kiedy wróciłam do domu, poprosiłam mojego dziadka, by opowiedział mi więcej z historii Goczałkowa. Wtedy on polecił mi książkę o historii

Page 70: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

70

Goczałkowa, z której dowiedziałam się więcej ciekawych faktów dotyczących mojej wsi. Kiedyś myślałam, że moja miejscowość jest szara i nieciekawa. Lecz kiedy przyjrzałam się bliżej jej historii, pokochałam to miejsce w moim kraju rodzinnym, mojej Ojczyźnie, bo to miejsce to taka „moja mała Ojczyzna”.Urszula Jaworek, Szkoła Podstawowa w Goczałkowie

Wyróżnienia

Tajemniczy dom przy Głównej 129

W Jugowie przy ulicy Głównej 129. jest stary, poniemiecki dom. Mieszka w nim mój stryjek. Osiadł tu około 1970 roku, aby być bliżej swojego brata – mojego pradziadka. Budynek nie wyróżniał się niczym od innych. Ale kiedyś stało się coś niezwykłego. Pewnego dnia, jakiś tydzień po przeprowadzce do feralnego domu, ktoś lub coś chodziło po strychu. Z początku domownicy myśleli, że to kuny lub inne zwierzęta, lecz już wtedy były wątpliwości. Postanowiono przeszukać całe domostwo. Na próżno. Nigdzie nie znaleziono żadnych śladów, które wskazywałyby na czyjąś obecność. Po prostu – nic. To trochę zaniepokoiło stryjostwo.

Kilka dni później miało miejsce tajemnicze wydarzenie. Komoda, która stała obok okna w pokoju, nazajutrz królowała już naprzeciwko wejścia w kuchni. Po tym incydencie mieszkańców ogarnął potworny strach. Szukano nawet lokalu zastępczego, ale po kilku dniach spokoju zaprzestano. Jednak to była tylko cisza przed burzą...

W upalną, sierpniową noc roku 1971, kiedy już większość domowników poszła spać, ktoś zapukał do drzwi. Moja trochę zaspana stryjenka podeszła w ich stronę i otworzyła je. Jakież wielkie było jej zdziwienie, gdy nikogo za nimi nie było. Wystraszona prędko oddaliła się w stronę sypialni. Po chwili ponownie rozległ się stukot. Kobieta odważyła się znów zbliżyć tam, skąd dochodził odgłos, ale po dokładnym rozglądnięciu się dokoła stwierdziła, że nikogo tam nie

Page 71: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

71

ma. Szybko poszła po męża. Razem czekali w salonie na kolejny hałas. I właśnie wtedy rozpętała się burza. Deszcz uderzał o szyby i syczał, jakby łzy jakiegoś olbrzyma spadały na rozpaloną blachę.

Oczekiwanie na odgłosy trwało jakiś kwadrans. Po kilku minutach podłoga na strychu zaskrzypiała. Serca ludzi siedzących na kanapie przepełniły się trwogą. Przestraszeni pobiegli do sypialni. Wtedy rozległ się szereg strzałów, jakby z pistoletu. Mimo wielkiej grozy wkrótce zapadli w sen.

Na następny dzień stryj ponownie wkroczył na strych i rozejrzał się. Pomyślał, że po oddawanych strzałach musiały pozostać łuski nabojów. Jednak niczego tam nie znalazł. Ale w pokoju sofa nie stała tam gdzie w nocy. Znaleziono na niej rewolwer.

Pewnego popołudnia do głowy szwagierki mojego pradziadka wpadł pomysł ponownego przeszukania całego domu. Jej mąż zgodził się, lecz bez entuzjazmu.

Zaczęli od piwnicy. Sprawdzali dokładnie, centymetr po centymetrze. Bez skutku. Udali się na strych. Po kilku minutach odnaleźli stare pudło, które musiało być w tym domu już przedtem. Otworzyli je i znaleźli owinięty w płótno sztylet z niemieckimi napisami. Podobno zabito nim żołnierza. Był pokryty rdzą, która sprawiała wrażenie zaschniętej krwi. Jakiś wewnętrzny głos mówił stryjowi, aby pozbyć się znaleziska.

Owinął je w skrawek materiału i pojechał w góry. Zakopał nóż pod pewnym świerkiem i powrócił do domu.

Od tamtej pory stryjostwo nie ma już problemów z duchami. Rodzina wiedzie spokojne życie i prawie zapomniała o kłopotach sprzed lat.

Mimo, że Jugów to niewielka miejscowość, jednak niezwykle tajemnicza. Niektóre zagadki na pewno odkryjemy, lecz wiele pozostanie w ukryciu. Gdyby tak przeszukać dokładnie wszystkie szare domki ze strzelistymi dachami, odkrylibyśmy sekrety, o których nawet nie śnimy. Za to kocham moją wieś, bo wiem, że zawsze mogę liczyć na kolejną, fascynującą historię.Klaudia Chmielewska, Szkoła Podstawowa w Jugowie

Page 72: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

72

Domek w czereśni

Moją ulubioną kryjówką jest „Domek w czereśni”. Możliwe, że to drzewo zasadzili jeszcze Niemcy, którzy kiedyś tu mieszkali. Chatkę buduję sam od miesiąca. Użyłem starych desek, z których zrobiłem podłogę i ściany. Gałęzie i wiklina posłużyły mi do maskowania i wyplatania strzechy. Dach jest szczelny dzięki trzcinie, a w czasie deszczu do środka nie dostaje się woda. Często wchodzę na wyższe gałęzie i obserwuję mojego psa Kaya. Kay wzbudza ogólny zachwyt – jest podobny do wilka i jest cały biały. Ma uszyska jak nietoperz – obraca nimi jak radarami. Po ich ustawieniu rozpoznaję jego nastrój. Lubię się z nim bawić, zwłaszcza na śniegu – ja rzucam śnieżki do góry, a on wyskakuje i łapie je w powietrzu w swoje zęby. Dostałem go od mojego przyjaciela „Lali” z Niemiec. Kay ma dwa lata, a ja jedenaście, czyli można powiedzieć, że jesteśmy rówieśnikami. Kay urodził się jak ja w Niemczech – mamy wiele wspólnego. Wracając do mojej kryjówki, jest to budowla, którą chcę ciągle udoskonalać. Na budowę przychodzę co jakiś czas, gdy nie mam innych zajęć. Najczęściej buduję ją w soboty, niedziele i inne wolne dni. Jestem w połowie do „nieukończenia” mojej kryjówki, ale to nie szkodzi. W środku mam rozwieszony hamak. Lubię się w nim położyć, poczytać książkę i zapomnieć o świecie... Moja kryjówka jest wspaniałym punktem obserwacyjnym. Znajduje się przy drodze wiodącej do mojego domu. Każdy, kto do mnie przyjeżdża musi minąć moją czereśnię, widzę więc wszystko i wszystkich: mój dom – „Paradę” i gości przybywających z wielu krajów. Parada to czeskie słowo wyrażające zachwyt, oznaczające coś wspaniałego i mój dom taki właśnie jest: cały pomalowany i ozdobiony przez moją mamę Beatę. Często opuszczam mój „Domek w czereśni”, by przyłączyć się do zabawy z uczestnikami spotkań. Staram się rozmawiać z nimi w ich języku. Chyba jestem „trójkulturowy” – urodziłem się w Hamburgu, mam czeskie imię – Olda i mieszkam w Domu Trzech Kultur, w Polsce. Moja mała wioska Niedamirów leży na granicy z Czechami i ma aż dwa przejścia graniczne. Za moim domem na Grzbiecie Lasockim znajduje

Page 73: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

73

się jedno z nich, widać stamtąd całe Karkonosze i Śnieżkę od czeskiej strony. Codziennie rano schodzę z moim tatą Grzesiem i Kayem dwa kilometry do przystanku autobusowego, skąd jadę „Lubikiem” do szkoły. Zdarza się, że gdy wracam, dom jest już pełen ludzi. Najpierw dowiaduję się skąd pochodzą, a potem ich pozdrawiam. Wiele osób decyduje się wziąć udział w następnych warsztatach, dzięki temu ciągle spotykam się z moimi przyjaciółmi, np.: z Frankiem z Niemiec, z Franczesko z Mozambiku, z Aleszem z Czech i z Pawciem z Kamiennej Góry. Pewnego dnia uczestniczyłem w zajęciach fotograficznych. Każdy z uczestników wziął aparat i wyruszył na poszukiwanie tematu do swoich zdjęć. Wtedy powstały moje pierwsze fotografie naszych gór, które potem sam wywołałem w ciemni fotograficznej. Raz do roku odbywa się u nas festiwal, na który przyjeżdżają wszyscy moi znajomi, przyjaciele, muzycy i goście. Czasami pokazywane są filmy, w stodole są koncerty aż do rana, słychać śmiech i rozmowy w różnych językach. Nieraz leżąc w hamaku, w moim „Domku w czereśni” zastanawiam się, po co ci wszyscy ludzie do mnie przyjeżdżają. Rodzice odpowiadają mi tak: „Chcemy, aby ludzie z różnych kultur spotykali się, wspólnie pracowali i dobrze się przy tym bawili.” Mam najlepszą kryjówkę na tej półkuli. Jest tu cały mój świat.Oldřich Justa, Szkoła Podstawowa w Miszkowicach

Page 74: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

74

Szkoły PodstawowePoezja

I miejsce

TutajJest takie jedno miejsce na ziemi,gdzie myślę i marzę.

Tutajszelestem liścizacieram wspomnień szlaki.

Tutajwszystkie przykrościodchodzą w zapomnienie.

Tutajrazem z przyjaciółmizajadam się uśmiechem.

Tutajżycie jest jak sennajpiękniejsze.

Tutajwspomnieniasą przypięte do miejsc.

Tutajkażde serceprzepełnia nadzieja.

Tutajpoprawek żadnych po Bogunanosić nie potrzeba.

Page 75: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

75

Tutajjest moje miejsceKamiennogórska Ziemia.Anna Paździur, Szkoła Podstawowa nr 1 w Kamiennej Górze

II miejsce

Kochane drzewo

Dziś siedzę na zielonej łące,Widzę drzewa w dali.Zapraszają mnie do siebie,Wołają: „Przyjdź, przyjdź”.Lecz jest drzewo stojące samotnie,Szare jego gałęzie targa rozszalały wiatr.Drzewo to spogląda na mnie spod ciężkich powiek.Nie ma siły, ale się uśmiecha.Wiedziałam, że mnie obserwuje.Przytuliłam je mocno do serca.Chciałam, aby wiedziało, że nie jest samo.Czułam, że ono też mnie ukochało.Staliśmy tak w milczeniu.Otaczały nas noworudzkie polany.Wiatr nieustannie unosił moje włosy i jego starą koronę.Nadszedł wieczór,Ja nadal tam byłam, ale ruszyłam w kierunku domu.W nocy, przed zaśnięciem, wspomniałam jak staliśmy na wzgórzu bez słów.Jednak nie mogłam spać.Myśl, że opuściłam przyjaciela nie ustępowała.Wyszłam z domu, nie mówiąc nikomu.Biegłam w jego kierunku.Nie było go tam.Zostały po nim wspomnienia i ścięty pień.Anna Gracz, Szkoła Podstawowa im. św. Wojciecha we Włodowicach

Page 76: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

76

III miejsce

Litania Nepomuceńska

Święty Janie Nepomucenie, Patronie historii trzech narodów,Wstawiaj się za nami!Spowiedniku wierny żony króla Wacława i gapiów ulicznych,Wstawiaj się za nami!Bracie, za zachowanie tajemnic torturom poddany,Wstawiaj się za nami!Bohaterze, w rzece za milczenie utopiony,Wstawiaj się za nami!Lwie, co dzielnie prawdy broniłeś,Wstawiaj się za nami!Gospodarzu, witający handlarzy o świcie,Wstawiaj się za nami!Radości miejskich ptaków, trzymający cierpienie świata w splecionych dłoniach,Wstawiaj się za nami!Dzielnych powodzian pomoco,Wstawiaj się za nami!Strażniku sekretów mojego miasta,Wstawiaj się za nami!Mędrcze, nad dolą noworudzian zamyślony,Wstawiaj się za nami!Przechodniu, kłaniający się mostowym pijaczkom,Wstawiaj się za nami!Muzo i Natchnienie – Olgi, Karola, Davida,Wstawiaj się za nami!Licznych mostów opiekunie,Wstawiaj się za nami!Ojcze żywiołu, zadumany nad losem górników,Wstawiaj się za nami!Władco rzeki, pochylony zawsze serdecznie ku staruszce z laseczką,Wstawiaj się za nami!Przyjacielu dzieci do szkoły idących,

Page 77: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

77

Wstawiaj się za nami!Orle, Nowej Rudy broniący,Wstawiaj się za nami!Samotniku, nad rzeką samochodów wiernie czuwający,Wstawiaj się za nami!Ratowniku dusz ludzkich, na czarny most troskliwie spoglądający,Wstawiaj się za nami!Obrońco prostaczków, w stare kamienice tkaczy wpatrzony,Wstawiaj się za nami!Nauczycielu, szlachetnej czystości i honoru,Wstawiaj się za nami!Żołnierzu na cokole, broniący życie nasze,Wstawiaj się za nami!Zaufany rycerzu wiary, co idziesz z pomocą,Wstawiaj się za nami!Święty Janie Nepomucenie – chroń nas przed zgubnymi falami podłości i nienawiści, na nasze drogi w labiryncie życia racz spojrzeć łaskawie i uczyń serca nasze według serca Twego. Amen.Malwina Sikora, Szkoła Podstawowa nr 2 im. Janusza Korczaka w Nowej Rudzie

Wyróżnienia

Ruda

Opadłych liści dywanPokrył już okolicę,Kapliczki, smutne parki,Wdziera się na ulice.

Niekiedy bywa słota,Mniej jasno słonko świeci,Do naszej szkoły „trójki”Wesołe idą dzieci.

Page 78: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

78

Na rynku pod ratuszemGołąbki im gruchają,A młode dłonie dzieciOkruchy ptaszkom dają.

Wiatr kręci i powiewaW dół góry Anny spada,Chwilami mroźny, gniewny,Zimę już zapowiada.

Na Kolejowej zwolni,Już na Drogosław leciI znów spokój, ciszaI znowu słonko świeci.

Ech... powiem Wam w sekrecie,Bo to jest prawda cała...!Wśród gór ukrytych cichaTa nasza Ruda mała.

OJCZYZNA – dobre słowo,Tym słowem się zachwycę,Kocham to moje miastoI całą okolicę.

Choć teraz nic nie zrobię,Bo jestem jeszcze małaZostanę tu na pewnoI będę tu mieszkała.

Tu jest mój dom rodzinnyI dla mnie słonko świeci,Tutaj zbuduję PolskęDla wszystkich „rudzkich” dzieci.Marta Urbańska, Szkoła Podstawowa nr 3 w Nowej Rudzie

Page 79: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

79

Są Ojczyzny duże...

Są Ojczyzny duże,Lecz moja jest mała.Moja jest przy murzeI jest piękna cała.

Rosną tam kwiatuszki,Dzwoneczki i róże.Są tam ciasne dróżkiI piwonie duże.

Ta ojczyzna jest krótka,Lecz bardzo ją lubię.W niej przestrzeń malutka,Bo w większej się gubię.

W tym miejscu magicznymPrzyjaciół wielu mam.Wróbli, skowronków licznych,Ich wszystkich dobrze znam.Adrianna Noga, Szkoła Podstawowa nr 3 w Nowej Rudzie

Gimnazja

I miejsce

Ojczyzna

Gdzie Wielka Sowa wzrok ku niebu wznosi,Gdzie wicher bezradnie ponad smogiem dmie,Gdzie słońce często o wizytę prosi,Gdzie Bogusza głębokim cieniem spadnie.

Page 80: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

80

To mój dom rodzinny, moja Ojczyzna.

Zewsząd domy patrzą zadrapanym tynkiem,Bawią jedynie krzykliwe reklamy,Wśród zieleni trawsko jest nad wszystkim,BP, jak oaza – tanie tankowanie.

Taki jest mój dom rodzinny – Drogosław.

Gdzie tkackie opowieści ciągle brzęczą,Gdzie widać jeszcze stary szyb górniczy,Gdzie z miłością w kościele klęczą,A na cmentarzu morze ciepłych zniczy.

To moja urocza, mała Ojczyzna.

Gdzie zima srebrne katedry buduje,Gdzie wiosną każdy kamień pachnie fiołkiem,Tam, gdzie świerszcz mieszkańców śpiewem ujmuje,A konwalia zdaje się być aniołkiem.

Tam moja Ojczyzna pełna piękności.

Widać stadion niegdyś życiem tętniący,Miejsce spacerów, ciszy szukających,Do minionych czasów ciągle tęskniący,Raj niby za ręce się trzymających.

Tak już blisko do mnie stąd, wyciągnij dłoń.

Tu głuchym echem brzmią niektóre słowa,Tu wielu wie, co to ból i cierpienie,Kopalnia, hałda, Nowar, Jordan, Diora,I „Bar Major” – tu wciąż żywe wspomnienia.

Utracony raj? – nie, mała Ojczyzna.

Page 81: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

81

Pani Halinka kalectwem dotknięta,Bogdan do drzwi pukający po prośbie,Przepych i bieda – tym radość, tym pętla?Zima – sprawmy, by nie było im mroźnie.

Ciężko się żyje w mojej Ojczyźnie.

W szkole pełen pomysłów Dyrektor,Pan Henryk – woźny niezastąpiony,Dobrzy nauczyciele, nie partnerzy,To skarb prawdziwy, który posiadamy.

Szczególne miejsce – szkoła ukochana.

Proboszcz Marek, gospodarz zatroskany,Św. Barbarę przyodział nową szatą,On wie, że praca, jak balsam na rany,Młodym jej potrzeba! Wyjadą za to!

Miejsce, które łączy – nasza parafia.

W niej na nowo krystaliczna woda,Ożywczym prądem zmierza do Bałtyku,Nie zawsze nastawiona pokojowo,Świadek zdarzeń – historia w dotyku.

Rzeka Włodzica – początek wszystkiego.

Więc taka jest moja mała Ojczyzna,Tutaj wzrastam i w niej dojrzewam,Urocza, z historią – każdy przyzna,Taką ją kocham i taką podziwiam.

Stąd moje korzenie, tutaj początek.Katarzyna Banach, Gimnazjum nr 3 w Miejskim Zespole Szkół nr 1 w Nowej Rudzie

Page 82: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

82

II miejsce

Mój dom

Nic mi więcej nie trzeba...Wystarczy zapach lasu,strumienia śpiewi widok górpilnujących czasu.Wędruję spiralą dróg,oddycham kryształowym powietrzem.Myślę...Tu jest mój dom!Poranek lśni swym majestatem,słońce wita się ze światem.Południe dziwi się, że spokój, cisza...Tylko ptaki grają swą melodię.Wieczór przypomina monotonne drżenie,przychodzi powoli.Noc jak cisza brzęczy,wydaje tylko przyrody dźwięki.Zasypiam...Tu jest mój dom!Klaudiusz Kowalczyk, Publiczne Gimnazjum w Ludwikowicach

III miejsce

Piosenka o Jegłowej

Dziś się chwali obce strony,Inne kraje, Arizony.A my swoje strony mamy,O Jegłowej zaśpiewamy.

Page 83: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

83

Co nam jakaś Arizona,Gdzie jankesi są jak leszcze.Nic nas tutaj nie pokona,Inne mamy tu powietrze.

Co nam jakiś Teksas cały,Trochę skał i więcej słońca...My też mamy swoje skałyI kłopotów też bez końca.

Raz jest lepiej, raz jest gorzej,W życiu przecież różnie bywa.Mamy swoją Arizonę,Co Jegłową się nazywa.

Tutaj myśli tęga głowa.Tu się kocha i tu marzy.Nie ma, nie ma jak Jegłowa...Tu się wszystko może zdarzyć.

Tutaj pola, lasy, łąki,Saren, dzików też niemało.A na wiosnę same pąki,I na zimę całkiem biało.

Tu gościna w każdym domu.Goście się tu dobrze czują.Nie odmówi się nikomu,Tutaj obcych się przyjmuje.

Dziś się chwali obce strony.Teraz taka nowa moda.Kiedy padasz utrudzony,Tu ci każdy rękę poda.

Page 84: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

84

Jeśli będziesz w naszych stronach,To przyjmiemy Cię serdecznie.Garść historii opowiemy,Pochwalimy się koniecznie!Wojciech Leszczyński, Gimnazjum Publiczne w Przewornie

Wyróżnienia

Moja Mała Ojczyzna

Jak trudno wyjechać z rodzinnych stron,Gdzie wszystko dokoła tak bliskie:Kwiatek na łące, dziurawy płot,Wysokie drzewa, krzewy niskie.

Jak trudno opuszczać kochany dom,Gdzie wszystko wokół tak drogie:Soczyste grusze, miauczący kotI w piecach czerwony ogień.

Trudno pokochać inny ląd,Gdzie brak znajomych twarzy.Jestem jak wędrowny ptak,Który ciągle marzyO swojej MAŁEJ OJCZYŹNIE!Izabela Kowalska, Gimnazjum Publiczne w Lądku Zdr.

Gdzie mieszkam?

Jestem mieszkanką małej miejscowości,Do której przyjeżdża wielu gości.

Przybywają z całego świata, by odmłodzić się na lata.

Page 85: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

85

Korzystają z darów natury, poprawiając swe figury.Leczą się jak mogą, ciągle goniąc za urodą.Biegają, spacerują – tak by zdrowie było górą.

Z tych słów wynika chyba wszystko,Moja miejscowość to uzdrowisko.

Środkiem miasta płynie rzeka, kto nie widział - niech nie zwleka!Duże pstrągi i rośliny – to symbole mej krainy.Szum wodospadów, bystra woda – taka tej rzeki jest uroda.

Dla nieuważnych może być zdradziecka,A nazywa się – Biała Lądecka.

Otaczają mnie pasma gór, tworząc piękny, kolorowy sznur,Stare drzewa, polany leśne – wszystko to przy moim mieście.Dzikie zwierzęta i przyroda – wielka to tych gór ozdoba.

Kto nieraz przemoczył tu skarpetyTen nie zapomni – że to Sudety!

Choć mam trzynaście lat, ma miejscowość to wielki światBudynki nie są nowe, lecz jest szansa na ich odnowę.Będzie pięknie, będzie fajnie jak ład wszystko już ogarnie.W całej okolicy jest przepięknie, zawsze ktoś pomocną poda rękę.

A ja czuję się dziewczyną z górMa miejscowość to – Lądek Zdrój.Monika Bednarska, Gimnazjum Publiczne w Lądku Zdr.

Page 86: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

86

Szkoły ponadgimnazjalne

W tej kategorii jury nie przyznało I, II i III miejsca.

Wyróżnienia

A TO POLSKA WŁAŚNIE, czyli ŚWIDNICA PO ZMROKU

Sobotnie popołudnie. Dzwoni telefon. W słuchawce znajomy głos. „Dobra, dzisiaj o 20.00 na Grunwaldzkim” – zakończyłam. Cała paczką, punktualnie o umówionej godzinie, szliśmy w stronę rynku.- Może wpadniemy tutaj? – zapytała Monika – wskazując na znajome „piwniczne wnętrza”. Weszliśmy. Nudy...Następnie skierowaliśmy się w stronę pl. Małgorzaty. Godzina 22.00. ulice pustoszały. Od czasu do czasu gdzieś w oddali przejeżdżał patrol policyjny. Po drodze minęliśmy grupkę młodzieży. Stała na uboczu. Czarna skóra, w ręce papieros i obowiązkowo puszka „mocnego”. Dla dopełnienia – niewybredne słownictwo i epitety rzucane w stronę przechodniów.Nagle ciszę na ulicy przerwał rozpaczliwy krzyk dziecka. Przystanęliśmy. Z bramy wybiegła zapłakana dziewczynka. Szybko przebiegła przez ulicę i ukryła się w drzwiach naprzeciwko. Za nią biegł chwiejnym krokiem rozwścieczony mężczyzna: - „K...wa, oddaj to tatusiowi! Słyszysz co mówię, ty mała zdziro?” Chwilę potem słychać było trzask rozbitego szkła i głośny, a zarazem rozpaczliwy głos „... cholera, muszę się napić!”- Biedne, mądre dziecko – powiedział Krzysiek – chodźmy stąd.Skierowaliśmy się w stronę pobliskiej dyskoteki. W parku nieopodal „tradycyjnej wieżyczki” mieliśmy możliwość obejrzenia kilku bardzo intrygujących scen.- Pornol na maksa – stwierdził kolega. Niestety, milcząco przyznałam mu rację.Każdy wie, jak na dyskotece czasami bywa. Nie zdziwiło nas, że sala około 0.30 opustoszała, bo większość osób zechciało z bliska obejrzeć, jak „ten, co podskoczył” obrywa. Po 15. minutach wszystko wróciło do normy. Tylko ten jeden leżał i czekał na... pomoc? Oj naiwny, naiwny...

Page 87: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

87

Wyszliśmy. Szkoda, że dziś młodzieży tak niewiele potrzeba do szczęścia – wystarczy muzyka, alkohol, „zadyma” i jakiś kiepsko wybełkotany dowcip.Na przystanku nie miałam co liczyć o tej porze na jakikolwiek autobus. Obok rozkładu jazdy, na ławeczce spał jakiś mężczyzna. Zatrzymałam się. Na piersiach miał karteczkę z napisem: „Ludzie, pomóżcie! Jestem biedny, nie mam co jeść”, a z boku tulił do piersi... pustą butelkę po „wyborowej”.Szybkim krokiem ruszyłam w stronę domu. Nagle, za plecami, usłyszałam warkot samochodu.Zwalniał. W końcu zatrzymał się. Gwałtownie ścisnęłam w kieszeni gaz łzawiący i odwróciłam się w stronę wysiadającego mężczyzny.- Może podwieźć? – zapytał nieznajomy?- Nie, dziękuję... – odpowiedziałam.- Nazywam się Marek... – próbował kontynuować, ale ja już go nie słuchałam.Strach przed drugim człowiekiem, lęk, przerażenie – te uczucia nie były mi obce. Z gwałtownym biciem serca dobiegłam do drzwi swojego domu. Co za ulga...

*** Nie chcę krytykować, ale, ludzie, zastanówcie się, co wy robicie?! Czy tak powinna wyglądać nasza codzienność? Czy człowiek powinien być drugiemu człowiekowi wrogiem? Czy w dzisiejszych czasach tylko tak potrafimy spędzać swój wolny czas? Każdy z nas zna odpowiedzi na powyższe pytania, wie, w jaki sposób i gdzie postawić granicę między dobrem a złem, ale nie robi tego. Dlaczego? Czyżby takie życie było dla nas wygodniejsze i bardziej atrakcyjne? No pewnie, po co pomagać potrzebującym. Po co iść do kina, teatru czy chociażby spędzić wieczór w domu ze „staruszkami”, skoro można ten czas „umilić” sobie bezcelowym spacerem ulicą z „przyjaciółmi”...Justyna Schwałkowska, Zespół Szkół Ekonomicznych w Świdnicy

Page 88: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

88

LINIA 309CZYLI NAJPIĘKNIEJSZA TRASA KOLEJOWA W POLSCE, Z KŁODZKA DO KUDOWY ZDROJU

WSTĘP

Linia kolejowa z Kłodzka do Kudowy od stu lat służy mieszkańcom, kuracjuszom i turystom przybywającym do Polanicy, Dusznik, Kudowy – sudeckich uzdrowisk słusznie cenionych nie tylko przez Polaków. Od 100 lat możemy cieszyć się czymś więcej, niż tylko środkiem transportu – możemy odbyć przejażdżkę najbardziej atrakcyjną widokowo trasą kolejową w Polsce! Jazda z góry i pod górę, w lesie i po rozległych polanach, u podnóży gór i na zboczach przepaści – tak wygląda linia 309. Historia ostatnich lat tej linii jest dość urozmaicona. W lipcu 1998 roku nocna nawałnica nad zachodnią częścią Kotliny Kłodzkiej spowodowała wystąpienie z brzegów niepozornej na co dzień Bystrzycy Dusznickiej i przerwanie linii pomiędzy Polanicą Zdrój a Szczytną oraz wielkie zniszczenia w Polanicy, Szczytnej i Dusznikach. Ponadto na stacji w Kudowie Zdroju zostały uwięzione trzy wagony pasażerskie. Wszystko to było pretekstem do likwidacji linii, chociaż ruch pociągów na odcinku Kłodzko – Polanica Zdrój został zachowany. Na szczęście było to tymczasowe rozwiązanie. Most na Bystrzycy Dusznickiej został odbudowany na początku 2000 r., a naciski lokalnych społeczności sprawiły, że pociągi pasażerskie do Kudowy Zdroju ponownie zaczęły kursować po półtorarocznej przerwie, w tym m. in. Dalekobieżne „Karkonosze” i „Sudety” do Warszawy Wschodniej. Wobec ogólnych tendencji PKP do likwidacji lokalnych połączeń, to rozwiązanie było czymś wyjątkowym. Linię – jedną z najpiękniejszych w naszym kraju – udało się uratować. Czy na długo?

HISTORIA LINII

Pierwszy odcinek do Szczytnej oddano do użytku 15.12. 1890 roku. Kolejny fragment linii – do Dusznik, był gotowy 1 grudnia 1902 roku. Ostatni odcinek (do Kudowy) wymagał wybudowania dwóch tuneli i wielu wiaduktów. Chyba najładniejszy z nich jest nad szosą

Page 89: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

89

w Lewinie. Pierwszy pociąg w Kudowie pojawił się 10 lipca 1905 roku. Rok później przedłużono linię do Słonego, a stało się to 15 maja 1906 roku. Pod koniec wojny (20 kwietnia 1945) wybudowano połączenie stacji Słone z Nachodem, ale funkcjonowało ono przez bardzo krótki okres. Odcinek ten całkowicie zamknięto 10 października, ze względu na rozpadający się prowizoryczny most graniczny. Znalazłem też informację, że odcinek z Kudowy Zdrój do Nachodu został rozebrany już w 1945 roku. Pociągi na tej trasie odjeżdżają ze stacji Kłodzko Główne, choć kiedyś przewidywano rozbudowę stacji Kłodzko Miasto i rozpoczynanie stąd jazdy pociągów do Kudowy.

STACJE I PRZYSTANKI NA LINII 309

Kłodzko Główne

Stąd rozpoczynają jazdę pociągi do Kudowy. Jest to duża stacja węzłowa na linii Wrocław Główny – Międzylesie – Lichkov. Odgałęzia się stąd linia do Wałbrzycha Głównego. Stacja posiada pięć peronów, nadziemne przejścia nad torami, kasę biletową oraz poczekalnię. Bezpieczeństwa ruchu strzegą semafory świetlne. Stacja wyposażona jest w dwie nastawnie dyspozycyjne oraz elektryczno – przekaźnikowy system sterowania zwrotnicami. Kiedyś była tu lokomotywownia, teraz lokomotywy przyjeżdżają tu z Kamieńca Ząbkowickiego.

Kłodzko Miasto

Jest to przystanek osobowy w centrum miasta wyposażony w zadaszony peron i kasę biletową. Nie ma tu ani semaforów, ani zwrotnic. Prawym torem przejeżdżają pociągi w stronę Międzylesia, lewym natomiast te, które jadą w stronę Kłodzka Głównego.

Kłodzko Nowe

Tu właśnie zaczyna się linia 309. Wbrew przypuszczeniom nie jest to przystanek ani stacja. To posterunek odgałęźny. Lewy tor biegnie dalej, do Krosnowic, później odbija w stronę Stronia Śląskiego (linia

Page 90: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

90

niestety już nieczynna), prawy natomiast wiedzie do Międzylesia. To od niego odgałęzia się szlak wiodący prosto do Kudowy. Z każdej strony posterunek ten osłaniany jest semaforem świetlnym. Zwrotnice wyposażone są w elektryczne silniki sterowane z niewielkiego ceglanego budynku tuż przy torach. Tam zawsze czuwa dyżurny ruchu, o czym świadczy żółta chorągiewka.

Kłodzko Książek

Ten mały przystanek nie posiadający żadnego budynku znajduje się tuż za mostem nad Bystrzycą Kłodzką. Kiedyś nosił nazwę „Kłodzko Przedmieście”. Tuż za nim znajduje się strzeżony przejazd kategorii B na drodze do Krosnowic Kłodzkich.

Kłodzko Zagórze

Kiedyś była to duża stacja. Świadczy o tym okazały budynek, który dziś już, niestety, nie służy podróżnym. Posiadała tor główny zasadniczy, tor mijankowy oraz dwie bocznice. Ruchem sterował system mechaniczny (zwrotnice oraz semafory napędzane były za pomocą pędni drutowych, siłą ludzkich mięśni). Dzisiaj czynny jest tylko jeden tor. Na stacji nie ma już praktycznie nic. Na bocznych torach wyrosły drzewa, a przejazd na drodze do Wielisławia przekwalifikowano z kategorii B na kategorię D (znak „stop” i nic więcej).

Wielisław

Jest to malutki przystanek w szczerym polu. Do dziś zachowała się niewielka budka – niegdyś poczekalnia, dziś – nieoficjalne miejsce spotkań okolicznej młodzieży.

Polanica Zdrój

To jedna z największych stacji na linii 309, na której na szczęście zachował się etat dyżurnego ruchu. Obecnie czynne są 3 tory oraz dwie bocznice. Dzisiaj to jedyna na tej trasie stacja z sygnalizacją kształtową. Posiada dwa perony, jeden – zadaszony, okazały budynek

Page 91: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

91

wraz z poczekalnią i kasą biletową. Na zachodnim krańcu stacji znajduje się strzeżony przejazd kategorii A (rogatki) sterowany z pobliskiej nastawni. Od Polanicy dozwolona prędkość liniowa zmienia się z 30 na 45 km/h. Tu właśnie rozpoczyna się najbardziej urokliwy fragment tej trasy i tak jest już do samej Kudowy.

Szczytna

Najbardziej rozbudowana stacja na linii 309. niestety, dzisiaj nie ma już semaforów, dyżurnego ruchu, zadaszonego peronu. Budynek został zaadaptowany do innych celów. Jeszcze w 1998 roku, przed powodzią, stację obsługiwał dyżurny ruchu oraz kasjerka. Po powodzi, po ponownym uruchomieniu linii, stację, mimo protestów samorządowców, przekwalifikowano na przystanek osobowy. Jest to coś zupełnie niezrozumiałego. Stacja wyposażona w najnowocześniejsze urządzenia została z nich dosłownie ogołocona! Prezes DOKP tłumaczy, że takie działanie jest „dostosowaniem do potrzeb eksploatacji” (sic!). Przejazd kolejowy kategorii A na ruchliwej drodze do Bobrownik został zdegradowany do kategorii D (!). Mimo wszystko na stacji zatrzymują się nawet pociągi pośpieszne. Ładownia nadal działa, o czym świadczą wagony towarowe wypełnione drewnem, stojące na bocznicy. Zwrotnice także działają, gdyż na stacji często odbywają się manewry, są jednak sterowane ręcznie. Zabytkowa wieża wodna grozi zawaleniem, a budynek jest w opłakanym stanie.

Duszniki Zdrój

Ostatnia „mijanka” przed Kudową. Ładny, zadbany budynek stacyjny, dwa czynne tory, semafory świetlne i elektrycznie sterowane zwrotnice, to teraźniejszość stacji. Od 4.30 do 22.30 nad bezpieczeństwem czuwa tu dyżurny ruchu. Obecnie jest to jedyna stacja, na której w tym roku będą mijać się pociągi.

Kulin Kłodzki

Najwyżej położony przystanek na linii 309. Dzisiaj posiada tylko jeden tor. Przepiękny budynek dawnej stacji został oddany w prywatne ręce.

Page 92: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

92

Tuż przed Kulinem znajduje się jeden z dwóch tuneli na tej trasie, długości 1,8 km.

Lewin Kłodzki

Kiedyś stacja, dziś przystanek osobowy wyposażony w jeden tor i peron. Niewielki budynek stacyjny i tylko jeden dodatkowy tor rozebrany po powodzi świadczy o drugorzędnej roli, jaką stacja ta pełniła w przeszłości.

Kudowa Zdrój

Tu kończy się linia. Jak na stację węzłową, nie jest ona zbyt duża. Ruchem steruje dyżurny ruchu poprzez semafory świetlne, tarcze manewrowe i elektrycznie sterowane zwrotnice. Obecnie tylko cztery rozjazdy są czynne. Przed powodzią (1998 r.) istniała zachodnia głowica rozjazdowa (kiedyś linia ta biegła dalej, do Nachodu), przez co wymijanie składu z lokomotywą było o wiele prostsze. Wystarczyło odłączyć ją od wagonów, wyminąć je torem drugim, podczepić i pociąg był gotowy do odjazdu do Kłodzka. Dzisiaj manewry są o wiele bardziej skomplikowane. I tu znów nasuwa się pytanie, do czego takie działania zmierzają. Niestety, chyba do powolnej likwidacji trasy...

Teraźniejszość linii Kłodzko – Kudowa Zdrój to 3 pary pociągów kursujących codziennie oraz dodatkowe 3 pociągi pospieszne z Gdyni, Helu i Warszawy Wschodniej kursujące w święta, ferie oraz w czasie wakacji. Codziennie mam możliwość podziwiać SP32 z jednym wagonem osobowym z okna mojego pokoju. Przypominam sobie wtedy lata 90-te, pięciowagonowe składy do Lublina, Katowic, Szczecina. Wiem, że te czasy już nie wrócą, wiem, że PKP w szalonym tempie likwidacji może „dobrać” się do tej przepięknej trasy i zamknąć ją na zawsze. Tylko my, mieszkańcy Kotliny Kłodzkiej, podróżni, możemy ją uratować wybierając przejażdżkę tym wspaniałym żelaznym traktem...

Pracę nadesłano opatrzoną bogatym materiałem fotograficznym.Hubert Łuszczewski, Zespół Szkół Alternatywnych w Kłodzku

Page 93: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

93

Moja Mała Ojczyzna 2008

MŁODE PIÓRO 2008

To była ciepła sierpniowa noc. Deszcz delikatnie sączył się ulotną mgiełką. Ogarnęła mnie chęć przespacerowania się. Ubrałam się starannie i wyszłam z mieszkania bardzo cicho. Powoli mijałam szarą masę osiedla. Od wielu tygodni myślami byłam gdzie indziej. Przy kimś, od kogo dzieliły mnie kilometry dróg i granic. Tam też chciałam fizycznie się znaleźć. Przez ten jeden moment jednak poczułam się bardzo „lokalna”. Poczułam się obywatelką miasta spod znaku czerwonego kościoła. On uwielbiał mi o nim opowiadać. Robił to prostym, trochę drażniącym językiem. Żywo gestykulował i wprowadzał mnie w fikcyjną historię miasta. Fantastyczną i barwną. Widząc jak bardzo chce zrobić na mnie wrażenie, potakiwałam mu i nie przerywałam, aby nie zagubił się w misternie plecionej naprędce opowieści.

Kościół kojarzę z labiryntem krzywych schodów prowadzących pod samą jego bramę. Kiedy mama prowadzała mnie do przedszkola, spotykałyśmy na tych schodach salamandry. Łypały ciekawskimi oczkami kręcąc łepkiem i uciekały w popłochu. U szczytu witała nas gra barwnych szkiełek, przez które od wschodu wpadały poranne promienie słońca. Droga do przedszkola była czasem zgadywania, jakiego koloru dziś będzie rzeka. Włodzica była rzeką magiczną. Jej wody przybierały czasami kolor purpury, albo zieleni lub żółci.

Drepcząc między kałużami znalazłam się na wyłożonej brukiem uliczce ciepło oświetlonej latarnią. Ukruszony tynk i obdarte ściany jakoś opacznie dodawały kamienicom uroku. Każda z nich posiada zamaskowane bramy i przejścia. Kombinację korytarzy, piwnic i ukryte podwórka, które były cudownym miejscem do gry w podchody. Pierwszy raz, tego wieczoru, poczułam, że Nowa Ruda to coś więcej niż zaniedbane budynki.

Page 94: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

94

Koleżanka mojej mamy, Kanadyjka, zachwycała się mężczyznami w Rudzie. Byli według niej tacy przystojni, bo „malowali oczy”. Nie pamiętam Rudy, po której spacerowali górnicy zbyt zmęczeni, by zetrzeć z powiek węgiel. Nie pamiętam też stacji kolejowej, która kiedyś tętniła życiem. Babcia opowiadała mi o znajdujących się tam kiedyś wielkich donicach z przepięknymi kwiatami i jedynym barze, w którym można było napić się ciemnego piwa. Dziś stacja jest zamknięta i zaniedbana. Budzi się dwa razy dziennie, by pojedynczy pasażerowie opuścili miasto przejeżdżając czarnym wiaduktem. Mostem samobójców i znudzonej młodzieży.

To miejsce, o którym równie chętnie opowiadał. Mówił o zabawie w ganianego na szczeblach pod torami i wskakiwaniu z tunelu przed wiaduktem do wagonów pełnych węgla. Sama kilka razy tylko wybierałam się na wycieczki po rozklekotanym szkielecie mostu. Zawsze wolałam iść wzdłuż torów do starej kopalni, zbierając po drodze maliny. Z mostu rozciąga się widok na brudne budynki, których każda cegła podszyta jest beznadzieją, na wysokie cylindry kominów, z których snujący się mleczny dym oplata Nową Rudę senną aureolą spalin. Wśród czerwonych pagórków ciasno układają się przy sobie jak puzzle schody i mostki. W dole leniwie płynie wstążka niemagicznej już rzeki. Nad całością dumnie króluje kościół z czerwonej cegły.

Wspięłam się na rynek, mijając po drodze tunele i schody. Schody są tu wszędzie. Duże i małe, widoczne i ukryte, o stopniach zgrabnych i wybałuszonych, kręte i proste, długie i liczące zaledwie kilka stopni. Pamiętam kamienicę, w której pracowała kiedyś mama. Były w niej ogromne, kręte schody z piaskowca. Strasznie męczyłam się wdrapując się na nie, bo były krzywe i niezgrabne. W Rudzie podobno wszystko jest takie jak te schody. Krzywe i niezgrabne, jałowe i banalne. Noworudzianie sprawiają wrażenie, jakby zapadli w osobliwy letarg, a kiedy już się przebudzą, uciekają. Trudno znaleźć tu dziś pełną rodzinę, bez kogoś na emigracji, tak jak kiedyś próżno było szukać takiej bez górnika.

Na rynku zawsze odbywały się różnego rodzaju koncerty i festyny okraszone występem zespołu pieśni i tańca. Zachowałam w pamięci wirujące kwieciste spódniczki tancerek i ich długie lśniące warkocze, które, gdy podrosłam, okazały się atrapą. Zawsze takie

Page 95: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

95

występy wieńczyły sztuczne ognie. Kiedyś, podczas pokazu, wodząc wzrokiem za migoczącą bryłką, zobaczyłam na jednej z kamienic anioła! Za nic w świecie nie chciałam uwierzyć, że to tylko rzeźba.Maszerowałam pomiędzy oczkami kałuż i dla rozrywki przeskakiwałam studzienki. Postanowiłam wrócić do domu. Minęłam przedszkole otoczone huśtawkami i kratą, przez którą przechodnie podawali nam cukierki. Na kamienicy obok przymocowany jest klucz do miasta, a przy nim herb Nowej Rudy – wykarczowane drzewo. Pamiętam jak wyklejaliśmy w podstawówce takie herby z małych zawiniętych kuleczek bibuły. Robiło się coraz chłodniej i poczułam jak zaczynają kostnieć mi dłonie. Zeszłam w dół Martwą, górką wytrawnych saneczkarzy. Minęłam w pośpiechu stadion Piasta, który już nigdy nie będzie w drugiej lidze jak za czasów kopalni. Przemoknięta wróciłam po cichu do mieszkania. Przekręciłam delikatnie klucz w zamku i powoli się rozebrałam. Nowa Ruda nie jest jałowa. Dziś pierwszy raz poczułam, że wcale nie chcę stąd uciekać.Klaudia Gabryszak, Gimnazjum nr 1 im. Zjednoczonej Europy w Nowej Rudzie

Szkoły Podstawowe

Proza

I miejsce

Lekcja historii

21.06.1943 r.Nazywam się Szuryk Zimmeramn. Kilka dni temu Niemcy wywlekli mnie i moją rodzinę z Pabianic, z mojego domu, i bydlęcymi wagonami wywieźli do Sportschule – obozu pracy w Peterswald. Jestem zrozpaczony, nie wiem, co mam robić. Wielu z nas zginęło w czasie

Page 96: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

96

wysiedlenia. Zabito moją żonę Gołdę, a malutkiego syna Haima wysłano gdzieś do Niemiec. Co z nami będzie? Janek Grygier i Bronek Rosner też tu są, ale ci, co tu już byli przed nami, mówią, że Żydzi długo tu nie pożyją, bo są za słabi do pracy...

09.08.1943 r.Biją mnie tutaj i traktują jak jakieś zwierzę. Nawet ich psy mają lepiej. Dostają resztki jedzenia po obiedzie Niemców, kawałki mięsa, nawet mleko, a my tylko suchy chleb i wodę. Możemy tylko marzyć o tym, co one jedzą i łapczywie wąchać zapach smakołyków...Próbowałem obronić matkę z pięcioletnim dzieckiem, która chciała ukryć syna w baraku, bo był chory. Żołnierze pobili mnie, wsadzili do celi, gdzie nie mogłem się nawet ruszyć. Myślałem, że mnie zabiją. Miałem jednak szczęście, że przeżyłem... A może nieszczęście? Nie wiem co gorsze, być tutaj, czy umrzeć...

24.11.1943 r.Już od kilku dni dostajemy coraz mniej jedzenia. Śmierdzącą, brudną wodę pijemy z kałuż po deszczu. Wielu z nas choruje.Ktoś opowiadał nam o ciekawych miejscach tej wsi, na skraju której jesteśmy. Podobno są tu dwa kościoły, jeden zbudowany na planie krzyża w stylu neogotyckim, a drugi z 1248 r. Słyszałem też o Bóżnicy w pobliskim Reichenbach. Marzę o tym, żeby tam znów się pomodlić, wziąć do ręki Świętą Torę. Czy jeszcze kiedyś przeżyję prawdziwy Szabat?Słyszałem również o pałacu w tej wsi, okupowanym przez Niemców... a może zburzonym przez nich? Ludzie, którzy mi o tym mówili, chyba już nie żyją, a ja trwam nadal...

3.01.1944 r.Idę właśnie razem z innymi więźniami przez polną drogę do naszego nowego miejsca pracy w górach. Ludzie z tej okolicy mieli rację, ta wieś jest naprawdę przepiękna. Ogromne góry rozciągają się aż po horyzont. Nie widać, gdzie się zaczynają i kończą. Dobrze, że nie ma śniegu i zima jest łagodna...Mijamy pola, które dawniej były uprawiane. Ziemia, czarna jak oczy

Page 97: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

97

mojej żony, musiała rodzić obficie. Teraz gdzieniegdzie widać podgniłe zboża i suche trawy, ale większość mijanych przez nas miejsc jest wypalona.Po jakichś dwóch godzinach znaleźliśmy się w lesie, gdzie mieliśmy drążyć tunel w skałach, by Niemcy mieli możliwość ucieczki podczas prób ataku i odbicia ziemi. Piotra, który sprzeciwił się tej nieludzkiej pracy i zaczął uciekać, spotkała śmierć. Hitlerowscy oprawcy pchnęli go w stronę stromego zbocza i strzelali w plecy z karabinu, dopóki nie spadł w dół. Zrozumiałem, że każdego z nas może czekać to samo...

10.03.1944 r.W tych brudnych, obskurnych, przeludnionych i śmierdzących barakach nie ma warunków na choćby jedną przespaną noc. Ciągle ktoś umiera, ktoś inny jęczy z bólu, gdy z otwartych, zakażonych ran sączy się krew i śmierdząca ropa. Łażą po nas wszy, pluskwy nie dają zmrużyć oka. Przykrywamy się byle jakimi szmatami znalezionymi w trakcie wędrówek do pracy. Ten, kto myśli, że mały pokój z twardym łóżkiem to złe warunki, bardzo się myli. Od zupy z brukwi i jakichś liści, która jest tutaj podstawą wyżywienia, często wymiotujemy i mamy bardzo wysoką temperaturę. Ile dałbym za choć jeden prysznic... A czysta pościel, pachnąca lawendą... Jahwe, pomóż mi wytrwać!Z Jankiem i Hirschem myśleliśmy o ucieczce, lecz któryś z żołnierzy zaczął coś podejrzewać. Widać niezbyt dobrze skrywaliśmy swój entuzjazm z tego, że skończy się nasza niewola, bo pewnej nocy Hirscha wywlekli na dziedziniec i zabili na oczach tysiąca innych więźniów. Nadzieja umarła wraz z przyjacielem...

25.07.1944 r.Wczoraj Niemcy kazali mi załadować drewniany wózek na zwłoki, które leżały od trzech dni w naszym baraku. Zdziwiłem się, że dorosły mężczyzna może być tak lekki... Kolejne zwłoki były jak papier, blade i wysuszone. Nie mogłem patrzeć w ich przerażone, martwe oczy, nie wiem kto to był. Poszedłem na cmentarz, by wrzucić je do wspólnego dołu. Posypałem wapnem moich towarzyszy niedoli. Tylko w taki sposób mogłem oddać im cześć. Smród cmentarzyska nie pozwalał zostać tam dłużej, dlatego modliłem się za moich przyjaciół, wracając do baraku.

Page 98: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

98

Stępił mi się całkowicie grafit do pisania. Aby go zaostrzyć, musiałem zębami obgryzać go po kawałku. Nie zostało go wiele, dlatego staram się pisać rzadko. Bardzo ciężko jest mi opisywać moje przeżycia nocą, przy słabym świetle księżyca. Pogniecione, szare kartki przynoszę z kamieniołomu. Zauważyłem, że niektórzy więźniowie, mimo ciągłego strachu, robią to samo.

18.11.1944 r.Po wieczornym powrocie z pracy, byłem śmiertelnie wyczerpany, ale nie było już miejsca na nocleg w moim baraku. Hitlerowcy przywieźli nowy transport więźniów, to Polacy, Belgowie... Pomyślałem, że poproszę któregoś z żołnierzy o możliwość przespania się w innym baraku. Wtedy zostałem powalony na ziemię, z karabinem przyłożonym do szyi, wyzwany od żydowskich psów. Myśl przemykała za myślą. Jedna mówiła: „Wstawaj! Pokaż, że nie jesteś psem i nikomu nie wolno tobą pomiatać!”, druga zaś: „Zastanów się, Szuryk! Czy warto za to stracić życie? Lepiej poddaj się, zachowaj swój gniew w sercu”. Nie wiem, skąd znalazłem tyle odwagi, gdy powtarzałem swoją prośbę. Niemiec zaśmiał się pogardliwie. Kazał zebrać mi takich, którym też zabrakło miejsca i spotkać się przed „moim” barakiem. Pomyślałem, że teraz mogę uciec niedostrzeżony, bo z „nowymi” zrobiło się zamieszanie, lecz kątem oka zobaczyłem podążającego za mną żołnierza. Po zbiórce trzech Niemców poprowadziło nas dobrze znaną mi drogą do kamieniołomu. Kiedy dotarliśmy na miejsce, jeden z żołnierzy powiedział, że skoro nam niewygodnie w obozie, noc spędzimy tu. Skuliłem się, aby zachować choć trochę ciepła, lecz mimo to, szczękałem zębami w środku listopadowej, mroźnej nocy. Zauważyłem, że moi towarzysze kładą się obok siebie, by się ogrzać. Położyłem się obok nich. Całą noc ogrzewaliśmy się naszymi ciałami. Okryliśmy się zgniłymi liśćmi i zeschniętym igliwiem. Nie było nigdzie naszych strażników, ale my i tak nie mielibyśmy dość sił, by stąd uciekać.

22.03.1945 r.Zauważyłem, że Niemcy czegoś się boją. Coraz częściej uciekają ciężarówkami w stronę zachodniej granicy, zabierając wszystko ze sobą. Często ładujemy ciężarówki, wkładając w nie jakieś meble, obrazy,

Page 99: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

99

kosztowności. Widziałem nawet kryształowy żyrandol i pomyślałem, że musiał być zrabowany z jakiegoś zamku. Chyba dobrze się domyślałem, bo któregoś dnia razem z innymi byłem przy pałacu w Peterswald i widziałem, jak więźniowie wynoszą stamtąd zabytkowe szafy, fotele, sofy. Nawet marmurowe rzeźby z cokołów przy schodach. Niemcy chodzili zdenerwowani, wciąż krzyczeli: „Donnerwetter, schweine Juden!”. Teraz jeszcze bardziej zacząłem bać się o to, czy przeżyję. Z jednej strony cieszyłem się, że uciekają jak tchórze, z drugiej jednak obawiałem się, że zanim odejdą, zlikwidują świadków swoich nieludzkich czynów, czyli nas, więźniów ze Sportschule...

8.05.1945 r.Boże, dziękuję Ci, przeżyłem...

***

Mam 83 lata i dzisiaj przyjechałem do Pieszyc, bo tak nazywa się dawny Peterswald. Nie wiem, co kazało mi tu wrócić. Przecież to tutaj cierpiałem i byłem codziennie, przez dwa lata spędzone w Sportschule, bliski śmierci. To ta ziemia mnie nie chciała, gdy wyjeżdżałem wraz z moimi braćmi – Żydami.Jak tu dzisiaj inaczej! Moja ulica nazywa się obecnie „Marii Konopnickiej”.Nie pamiętam, jak nazywała się wcześniej, ale trafiłem na nią bez problemu, bo przypomniałem sobie, jak po wojnie, z dużo młodszymi chłopakami, grałem w piłkę na stadionie. To były czasy... Część z nas grała boso, kopiąc szmaciankę po zielonej murawie. To ja na ulicy miałem jako pierwszy tenisówki, ale nieco za duże i trudno było nimi trafić w zwitek z gałganków.Zaczepiłem jakąś starszą kobietę, która mogła coś wiedzieć o dawnych mieszkańcach tej ulicy.- Przepraszam, szukam Janka, Zbyszka i Stefka, oni kiedyś tu mieszkali, może pani ich zna? – zagadałem wskazując ręką pobliski dom.Nie wiem na co liczyłem, ale kobieta zaczęła mi się uważnie przyglądać.- Jestem Szuryk Zimmerman, kiedyś tu mieszkałem. Jestem Żydem i szukam dawnych przyjaciół.

Page 100: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

100

Dowiedziałem się, że Zbyszek umarł krótko po moim wyjeździe, a Janek wyemigrował do USA. Starsza pani powiedziała mi, że jeśli chodzi o Stefka, to żyje, mieszka w Dzierżoniowie, na jakimś osiedlu. Nie wiem, jak to zrobiłem, ale odnalazłem go. On mnie nie poznał. Ja też nie poznałbym go na ulicy. Tyle lat nas rozdzielało, tyle wspomnień łączyło...Przez parę dni mieszkałem u niego. Byłem w dzierżoniowskiej Bóżnicy. Szkoda, że tak niszczeje pamiątka historii Żydów na tych ziemiach. Pieszo poszliśmy do Sportschule. Po barakach i obozie właściwie niewiele zostało. Stoi ich kilka, częściowo zburzonych. Dowiedziałem się, że kiedyś było tu gospodarstwo rolne. Ktoś hodował świnie w miejscu, gdzie tak wielu moich towarzyszy zginęło, gdzie matki traciły dzieci, mężowie żony. Pamięć o tamtych czasach wróciła z podwójną mocą. Pod pomnikiem upamiętniającym ofiary obozu złożyłem kwiaty, ale to nie zmniejszyło mojego przygnębienia. Widział to Stefan, dlatego zabrał mnie w inne miejsce.- Chodź Szuryk, obejrzysz nasz zamek, ten sam, który Niemcy rabowali. On był bardzo zniszczony po wojnie przez szabrowników, choć w działaniach wojennych nie ucierpiał. Zobaczysz, jak dziś wygląda.Pojechaliśmy do Pieszyc. Tam na małym wzgórzu, za potokiem, zobaczyłem zamek. Był tak samo wielki i piękny, jak go zapamiętałem sprzed lat. Chyba nawet piękniejszy. Złocił się w blasku zachodzącego słońca. Napawał wiarą w doskonałość, stałość i niezmienność ludzkich dzieł. Lekko szumiały stare kasztanowce i buki w zamkowym parku. Kwilił w gałęziach spóźniony ptasi śpiewak. Siedzieliśmy na ławce, z której widać było kościół św. Jakuba. Stara, romańska budowla nie wyglądała najlepiej, ale widać, że ktoś rozpoczyna tu remont. W oddali słychać było monotonny i głęboki dźwięk kościelnych dzwonów.- To św. Antoni nawołuje na „Anioł Pański” – usłyszałem wyjaśnienie Stefana.To wyrwało mnie z zamyślenia. Jakbym się obudził z dziwnego snu.- Spałeś? – zapytał przyjaciel.- Nie, przypominałem sobie te wszystkie lata, kiedy byłem w obozie i jak nie miałem dokąd wracać po wojnie, bo nie miałem już nikogo bliskiego i zostałem tutaj.- Przestań już! A pamiętasz nasze mecze?

Page 101: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

101

- Stare konie z nas były, a bawiliśmy się jak dzieci. Piłką zrobioną ze szmat wielokrotnie wiązanych, by nadać jej kształt i odpowiednią formę, kopaliśmy w wykrzywioną bramkę.Obaj zaśmialiśmy się z naszych wspomnień.- A pamiętasz Ewę Gołdyn, tę piękną, rudowłosą z klatki koło mnie? – zapytał Stefan. – Była ode mnie starsza, ale, jak inne chłopaki, kochałem się w niej. Nie wiesz, co się z nią stało? Pamiętam, że wyjechali z rodziną w tym samym czasie co ty.- Nie wiem, straciłem z nią kontakt. Już w Reichenbach zgubiliśmy się na dworcu.- Szkoda, ładna była. Teraz miałaby chyba z 70 lat...

Następnego dnia byliśmy w górach. Chciałem zobaczyć nasze tunele drążone w skale. Żeby tam trafić, musieliśmy część trasy przebyć pieszo. Pamiętałem ścieżkę polną, którą tam chodziliśmy, i o dziwo droga była w tym samym miejscu. Wśród dorodnych, złotych łanów żyta leniwie posuwaliśmy się w kierunku wzgórza. Szum grubych kłosów, zapach chleba, napływający od ogrzanego słońcem zboża, sprawił, że czułem się szczęśliwy, krocząc po tej ziemi. Dziwne było też to, że teraz góry nie wydawały mi się takie ogromne i obce. Były ciemnozielone i dawały nadzieję na ochłodę.Kilkugodzinny spacer doprowadził nas do zarośniętej jeżynami i leszczyną polany, która wydała mi się jakby znajoma. Rozejrzałem się i znalazłem zasypane wejście do podziemnego tunelu.- Boże, ile tu wycierpieliśmy, ilu moich przyjaciół straciło zdrowie i życie, aby zrobić ten korytarz, po którym została tylko zasypana jama. Miał tu być bunkier, wielki, nie do zdobycia...Obejrzałem wejście do groty z bliska. Widziałem, że ktoś próbował ją zabezpieczyć drewnianymi słupami i deskami, ale kamień i woda były mocniejsze. Tam nasza krew i pot przykryte w tym leśnym grobie...Znów powróciły wspomnienia.- Stefan, nie wiem gdzie jest moja ojczyzna! Nie jest matką ta, która cię urodzi, lecz ta, która da ci schronienie, kiedy go potrzebujesz. Ta, która cię przygarnie i pocieszy, ta w końcu, która cię utuli, gdy płaczesz. Ta ziemia była mi obca, nawet wtedy, gdy już tu była Polska.- Nie mów tak, jesteś rozgoryczony. Wiesz, że my bardzo was lubiliśmy.

Page 102: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

102

Dobrze się z wami żyło. Istnienie Sportschule i dzieje Żydów na tych terenach to lekcja historii dla młodych, którzy poznają swoją małą ojczyznę. Jesteś częścią tej historii, a więc i częścią tej ziemi.

***

Kiedy, jadąc rowerami, razem z dziadkiem mijamy baraki obozów, myślę o ludziach, którzy tutaj stracili rodziny, przyjaciół, życie. Dziadek opowiada mi fakty, a ja w myślach układam sobie całe ludzkie historie. Smutna jest ta kartka w dziejach mojej małej ojczyzny, ale czy należy ją ukrywać?Marta Gorlicka, Szkoła Podstawowa nr 1 w Pieszycach

II miejsce

Moja Mała Ojczyzna

Z mojego okna aż po horyzontrozciąga się widokna pola zaoranei zbożem ozimym świeżo obsiane,na lasek mieniący się w blasku słońcamiodem, czerwienią, brązem, zielenią,niewielkie domy z czerwonym dachemi dymem biegnącym do nieba.O! Widzę tatę!Spieszy się z pracy do domu.Braciszek drzemie spokojnie w wózeczku.Mama wiesza pranie,którym bawi się wesoło wiatr.Fifi biega po podwórku.Dzieci idą ze szkoły.Auta mkną jezdnią.Spokojnie, cicho, bo gwar za zakrętem.Miło tu mieszkać.

Page 103: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

103

Dobrze tu żyć.To mój Siekierczyn!To moja Ojczyzna!

Mieszkam w Siekierczynie, który leży w niewielkiej dolinie Wysoczyzny Siekierczyńskiej. Jest to mała wioska w powiecie lubańskim, w województwie dolnośląskim. Wieś jak wieś, ale dla mnie to jest mój dom, moja ojczyzna, MOJA MAŁA OJCZYZNA. Tu się urodziłam, tu spędziłam swoje dzieciństwo, tu chodzę do szkoły, tu jest moje miejsce na ziemi. W tej wsi przed wielu laty osiedlili się moi pradziadkowie, związali swoje losy i całe życie z siekierczyńską ziemią. Słucham często ich opowieści. Prababcia snuje ciekawe historie, a ja przenoszę się w czasie o ponad pół wieku i oczami wyobraźni widzę, jak tu kiedyś było… Moi pradziadkowie po długiej i wyczerpującej tułaczce dotarli do miejsca, gdzie rzuciły ich wojenne losy, na odzyskane Ziemie Zachodnie. Był wrzesień 1945 roku. Oni znaleźli swój dom na małym skrawku ziemi, która znów stała się Polską. Początkowo witały ich słowa: „Guten morgen”, z rzadka: „Dzień dobry „ i „Pochwalony…” Znaleźli dom i zapomnieli o wojnie. Zaczynali myśleć o przyszłości. Powoli zmieniali i ożywiali to spokojne miejsce. Piękne pola, szerokie łany, lasy pełne grzybów, jagód, malin. W codziennym trudzie toczyło się ich zwyczajne życie. Prababcia chodziła bardzo często do lasu na jagody i grzyby, które urozmaicały skromne powojenne stoły. Pradziadek pracował na roli i w tartaku. Wydaje mi się, że widzę, jak krząta się po gospodarstwie, wykopuje ziemniaki, buraki, sieje ozime zboża, a prababcia sypie kurom ziarno i karmi króliki. Wkrótce Geibsdorf (była to niemiecka nazwa tej miejscowości) stał się Jeziorną. Taką polską nazwę otrzymała nasza wieś ze względu na dużą ilość jezior, a potem nazwano ją Siekierczynem. Stało się to w 1946 roku. Wieś tętniła życiem. Powoli zapominano o wojnie. W listopadzie 1945 roku ruszyła szkoła, zaczęła funkcjonować kolej, elektrownie zasilały wieś w prąd. Osadnicy znajdowali zatrudnienie w kopalni węgla brunatnego, która pracowała do chwili odnalezienia wielkich pokładów tego surowca w okolicach Turoszowa. Pracowali w pobliskich kamieniołomach i w zakładzie dziewiarskim. Dzieci

Page 104: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

104

uczęszczały do szkół, które mieściły się w poniemieckich budynkach. Zrodziła się myśl, by zbudować nową szkołę. Wspólnym trudem mieszkańców w latach sześćdziesiątych powstała nowa szkoła i w nowym budynku mogły się uczyć dzieci. Uczył się tu dziadek, babcia, moi rodzice i ja. Po pracy w letnie dni mieszkańcy chodzili na basen pięknie położony wśród pól, wieczorami tańczyli w pobliskiej gospodzie. I tak mijały lata… Od tego czasu wiele się zmieniło. Jaka jest teraz moja wieś? Często spaceruję z moim braciszkiem i pokazuję mu naszą wieś. Opowiadam mu o różnych wydarzeniach i ciekawych sprawach. Pokazałam mu miejsce, w którym pracuje nasz tata. Widzieliśmy nowe maszyny rolnicze, kombajny, ciągniki. Może w przyszłości Michał będzie jeździł takim kombajnem? Tuż za miejscem pracy taty znajduje się Bank Spółdzielczy, z usług którego korzysta mama. Z bankiem sąsiaduje stadion, na którym co roku odbywają się gminne uroczystości dożynkowe oraz mecze piłki nożnej. Dzieci i młodzież chętnie spędzają tam czas, grając w piłkę. W pobliżu stadionu, tuż przy granicy pomiędzy Siekierczynem i Zarębą, mieści się siedziba Urzędu Gminy. Wójtem jest pan Janusz Niekrasz, który od wielu lat pełni tę funkcję. Nasza gmina posiada herb. Wita on gości, którzy nas odwiedzają. W centrum tarczy herbowej widnieje postać św. Katarzyny wspartej o kołowrotek, obok niej znajdują się dwie ryby. Te przedmioty nawiązują do odwiecznych zajęć mieszkańców tych ziem: tkactwa i rybołówstwa. Spod Urzędu Gminy udajemy się w stronę mojego domu. Mijamy zakład fryzjerski, posterunek policji, przechodzimy obok domów, przy których znajdują się zadbane ogródki. Przechadzamy się obok domu dziadków. Już z daleka wita nas szczekanie Brutusa. Docieramy do Ośrodka Zdrowia.- Pamiętasz, braciszku, niedawno byłeś tu szczepiony!Mijamy dom, w którym mieszkamy i maszerujemy dalej po nowym chodniku. Docieramy do remizy strażackiej, przy której znajduje się zabytkowy wóz strażacki, potem jest już Dom Kultury. Tam często z klasą chodzimy oglądać przedstawienia lub filmy. Mieści się tam biblioteka, w której wypożyczam książki i kafejka internetowa. Dla wielu jest to okno na świat.

Page 105: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

105

W pobliżu znajduje się Kościół Parafialny. Wyczytałam w książce o naszej gminie, że pierwszy kościół powstał w XIV wieku. W obecnym kształcie zbudowano go nieco później, bo w na przełomie XVIII i XIX wieku. Jego wieża widnieje z daleka, a dzwon słyszalny jest w każdym zakątku naszej miejscowości. Obok jest Gminna Szkoła Podstawowa, do której gimbus wozi uczniów z pobliskich wiosek i przysiółków. Szkoła od 1991 roku nosi imię Henryka Sienkiewicza. Uczy się w niej około 360 uczniów. Niedawno obchodziła swoje sześćdziesiąte urodziny. Pięknie się na to święto przygotowała. Wystroiła się w nową żółtą elewację. Ładnie się prezentuje na tle zieleni i błękitu nieba. Powstał przy niej plac zabaw dla dzieci. Są tam huśtawki, równoważnia, różne drabinki. Miło jest wspinać się i pokonywać liczne przeszkody.- Niedługo, Michałku, będziemy tam się wspólnie bawić.Przy szkole znajdują się boiska, na których możemy szaleć w czasie przerw i ćwiczyć na wychowaniu fizycznym. Lubię swoją szkołę. Chętnie do niej chodzę. Mogę się w niej uczyć, spotykać z koleżankami i świetnie spędzać czas.- Ty też, Michałku, za parę lat będziesz uczniem tej szkoły. Nie martw się. To jest fajna szkoła, w której się dużo dzieje. Co roku w maju lub pod koniec kwietnia nasza szkoła ma swoje święto. Wszyscy długo się do niego przygotowujemy i obchodzimy je bardzo uroczyście. Razem ze Szkolnym Teatrzykiem „Rozmaitości” przygotowujemy piękne przedstawienia. Biorę w nich udział. Byłam Nel i razem ze Stasiem wędrowałam po pustyni. Innym razem pokochał mnie Mały Książę. Byłam wówczas Różą. W tym roku zaczynamy przygotowywać program, w którym zawędrujemy do świata mitów, a ja będę Afrodytą. Niedaleko szkoły znajduje się urocze miejsce – Formoza, po której zawsze pływają łabędzie. Można je karmić chlebem. Któregoś dnia, gdy będziesz troszkę starszy, wybierzemy się tam. Nakarmimy łabędzie i kaczki, które tam żyją. Przez Siekierczyn przepływa Siekierka. Malowniczo wije się wśród pól. W żniwa ciągniki pracują. Słyszę je, gdy latem chodzę na basen i pływam w wodzie, ciesząc się piękną pogodą i uroczym miejscem.

Page 106: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

106

Pora kończyć nasz spacer po mojej wiosce.

Chmury już niebo zasłoniły, więc ja z księżycem wędrujępo lasach, łąkach i polach.Odkrywam urocze zakątkii tajemnice mej wioski.Widzę w księżyca blaskułabędzie śpiące na Formozie.Słyszę trzcinę i tataraki,i kołysankę Siekierki, która zmęczona codziennym trudemmruczy do snu mieszkańcom:„Dobranoc, Siekierczynie”.„Dobranoc, Moja Ojczyzno”

Mijam przystanek autobusowy, domy, w których mieszkają moje koleżanki i koledzy z klasy, sklep, w którym robię zakupy. Szkoda, że jest już późna jesień. Ale niedługo będziemy oglądać naszą miejscowość w zimowej sukience. Potem zabłyśnie urokiem wiosny i barwnymi kolorami letnich kwiatów, a jesienią Siekierczyn mienić się będzie różnymi odcieniami żółci, brązu i czerwieni. Pokazałam ci, braciszku, naszą wieś, tak jak babcia i prababcia w czasie spacerów pokazywała mi uroki mojej rodzinnej miejscowości. Może kiedyś ty wybierzesz się na taki spacer i pokażesz komuś miejsce, w którym przyszedłeś na świat, gdzie dorastałeś, twoją i moją małą ojczyznę. Jej uroki i przywiązanie do niej tak pięknie wyraził nasz nieżyjący już poeta, pan Stanisław Daszkiewicz:

„Lubię te pola w każdej z pór roku.Los mego życia z nimi związany.Jest w krajobrazie tego widokuPamiętnik życia mego wpisany.” Katarzyna Słonecka, Gminna Szkoła Podstawowa w Siekierczynie

Page 107: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

107

III miejsce

Stolica

Mój ojciec powiedział, że tak kocham Nowa Rudę, bo nie znam pięknych miast. Ale ja przywiązałam się do mojego miasta. Może kiedyś się wyprowadzę, ale…takiego, jak moje, nie ma!

*Jest styczeń, zima. Brudna śniegowa masa leży na ulicach.

Ludzie chodzą po mieście z kwaśnymi minami. Nowy Rok, Nowy Rok, Nowa Ruda…

Gdyby wybrać z tłumu jedną osobę i pójść za nią, by…napisać książkę o mieszkańcach miasta? Przyszła zwariowana myśl… Niech będę to ja!

*Nowa Ruda to moja ojczyzna ze stolicą w moim pokoju.

Osiedle Piastowskie i Nowe to taka betonowa Wenecja poprzecinana chodnikami, ścieżkami jak rzekami. Po ulewie widać to dokładnie. Mam i swoją wieżę Eiffel`a- na Górze Anny jest bowiem wielki metalowy maszt - przekaźnik telekomunikacyjny. On rzeczywiście podobnie wygląda, tylko windą nie można wjechać jak w Paryżu, by podziwiać cudowne Pola…Noworudzkie.Są też schody kościelne - wchodząc po nich mogę się czuć jak wędrujący turysta do Bazyliki Sacre Coeur. Trzymam się poręczy i uważam na oblodzone stopnie wiodące do kościoła św. Mikołaja.Wychodzę na ulicę Kościelną i kieruję się na Rynek – Rynek Starego Miasta. Warszawa ma swojego Zygmunta na kolumnie, a ja - Jana Chrzciciela, do którego zaglądają dzieci i gołębie. Jest też zamek- oczywiście, choć mniejszy jak Królewski w Warszawie, to solidna budowla. A jednocześnie pałac! Jak w Wilanowie!Rynkowa kawiarnia, restauracja, podcienia z przytulną kwiaciarnią - to jak Krakowskie Sukiennice! I banki. Te banki kojarzą mi się ze Szwajcarią. Ale śmieci wokół miejskiego ratusza już nie…Dalej ulicą Armii Krajowej idę w kierunku Miejskiego Ośrodka

Page 108: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

108

Kultury. Mijam małą skromną Aleję Gwiazd, które odcisnęły swoją dłoń w betonowym kwadracie, i już jestem w Hollywood. Dalej fontanna - prosto jak z Rzymu!Nasz miejski park jest cudowny, zawsze przywodzi mi na myśl zdjęcia krajobrazów z National Geographic. Rośnie tu sporo kasztanowców, jest skamieniałe drzewo, uroczy strumyk. Niedaleko za parkiem, już zaraz, stolica - mój dom. Moja mała ojczyzna.

*Biorę Hubcia na smycz i idę z nim na łąkę, gdzie w lecie się opalam. Dochodzę do lasu. Gdyby nie zima, byłoby widać łaciate konie państwa Kobaków. Urządzają czasem zawody jeździeckie w stylu West, a ja wtedy mogę czuć się jak w Ameryce na Dzikim Zachodzie…Schodzę w dół, w stronę rodzinnej działki. Jeszcze jedno spojrzenie na panoramę miasta i wracam do domu.

* Trudno tacie przyznać rację. Nowa Ruda jest piękna i …moja.

Martyna Dalke, Szkoła Podstawowa nr 2 im. Janusza Korczaka w Nowej Rudzie

Wyróżnienia

Von Stillfried - czy co?

Dawniej - serce miasta, dziś odremontowany w połowie zamek obronny - ze znakiem zapytania i supermarketem na parterze.

Echa historiiPod zamkiem znajdują się lochy, gdzie skazani na śmierć byli jeńcy wojenni. Na piętrze zimne korytarze, milczące ściany i wspomnienia zagrzebane głęboko pod gruzami. Z daleka jest to malownicza budowla. Przebudowywana i odnawiana wielokrotnie nie straciła swego

Page 109: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

109

zamkowo- pałacowego charakteru. Warownia, własność rodu, ale też, choć niektórzy nie wiedzą, siedziba dyrekcji kopalni węgla, muzeum górnictwa, a wreszcie lokal Zespołu Opieki Zdrowotnej!

TerazObecnie zamek ma prywatnego właściciela. Niektóre pomieszczenia są wynajęte, jak to się mówi: prywatnym przedsiębiorcom. Nie podoba mi się umieszczenie w nim sklepu „EKO”, to zupełnie bezmyślna decyzja, patrząc na zabytkowy charakter budowli i jej walory architektoniczne. I co na to konserwator zabytków albo osoba dbająca o wizerunek miasta? Mieszkańcy są oburzeni. I na tym, jak zawsze, sprawa dla reportera się kończy…

Tajemnice każdy zamek ma…

Latarnia nieba zmienia to miejsce. W nocy, gdy się wsłuchasz, można usłyszeć krzyki cierpienia umierającego hrabiego, Georga von Stillfrieda. Zabrały go duchy pięciu magnatów, którzy wcześniej mieszkali w warowni. Byli tu zabici, więc teraz się mszczą. Muszą zabić pięć osób, wtedy staną się ich dusze wolne. Została rzucona klątwa, albowiem sprzeniewierzyli się Bogu. Więc nie chodźcie tam w nocy! Myślę, że dlatego nie ma w zamku mieszkań czy hotelu, a jedynie jakieś nieciekawe, nazwijmy to, instytucje.

Dzień

Ale w dzień wszystko wraca do normy. Parking pod zamkiem wypełniony po brzegi samochodami różnej marki, maści… Hałaśliwa dzieciarnia i ważniacy z gimnazjum wydają ostatnie złociaki na słodycze i przegryzki, powolni staruszkowie szukają tanich produktów w tzw. promocji. Szare gołębie przesiadują na niedokończonym dachu. A ja? Zaczytuję się historią. I nigdy nie pogodzę się z tym, że zamek to nie zamek. Ale w takim razie co? Trudno stwierdzić jednoznacznie.Jarosław Gmerek, Szkoła Podstawowa nr 2 im. Janusza Korczaka w Nowej Rudzie

Page 110: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

110

Uzdrowicielski kwiat

Dawno, dawno temu w małym miasteczku u stóp Gór Bardzkich żył chłopiec imieniem Jakub. Po śmierci ojca mieszkał tylko z matką, która ciężko pracowała, by ich utrzymać. Był niegrzecznym, leniwym dzieckiem. Nigdy nie pomagał w pracach domowych.

Mijały lata. Jakub wyrósł na urodziwego, silnego mężczyznę. Ale jego charakter się nie zmienił. Nadal próżnował i nie interesował się, skąd na ich stole jest chleb. Stara matka była już bardzo zmęczona pracą i ciągłym upominaniem syna.

Pewnego dnia rozchorowała się. Jakub dopiero teraz zaczął rozumieć, jak jest dla niego ważna. Sprowadził wielu medyków. Żaden jednak nie był w stanie uleczyć chorej kobiety. Któregoś dnia Jakub z rozpaczy dostał gorączki. Chwiejnym krokiem wyszedł przed dom i bezsilnie usiadł na schodach. Nagle usłyszał dochodzącą z sieni dziwną rozmowę. Obejrzał się i zobaczył dwa koty, które kiedyś przygarnął do domu. Pomyślał, że ma gorączkowe majaki. Ale koty prowadziły ze sobą dalszą rozmowę, z której wynikało, że bardzo martwią się o zdrowie chorej pani domu. W pewnym momencie dotarło do niego, iż jest ktoś, kto może pomóc chorej matce. Przeprowadził cichutką rozmowę z kotami i dowiedział się, że na południu kraju w górach mieszka dobra wróżka Sudetyna.

Jakub nie zwlekał ani chwili i wyruszył natychmiast. Szedł trzy dni i trzy noce. Przebył lasy, rzeki i dotarł do gór. Odnalazł wróżkę. Opowiedział jej o sobie i o chorej matce. Sudetyna, po namyśle, stwierdziła, że matkę Jakuba może uzdrowić tylko niezwykle piękny kwiat z ogrodu w Górach Stołowych, który należy do srogiego Stolnika. Roślina ta to pełnik europejski, a jej woń i napar z płatków budzi każde istnienie do życia. Kwiat ten chronią najlepsi wojownicy. Zdobyć go można jedynie za zgodą właściciela.

Chłopak ruszył więc w drogę. Trudy wędrówki znosił dzielnie. W tym czasie matka Jakuba słabła, ale myśl o jedynym synu utrzymywała ją przy życiu. Wkrótce śmiałek stanął przed obliczem Stolnika i poprosił o cudowny kwiat. Właściciel wysłuchał opowieści przybysza i odmówił pomocy, ponieważ cudowność rośliny przeznaczona była tylko do rozwiązywania najważniejszych dla świata spraw. Jakub był załamany.

Page 111: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

111

Przecież zdrowie jego matki to najważniejsza w tej chwili sprawa na świecie. Stolnik pozostał nieprzebłagany. Miłość do matki była jednak tak wielka, że zaryzykował życie. Chłopak postanowił nocą wykraść z ogrodu pełnika. Ominął straże. Przeszedł cichutko obok śpiących ogrodników. Wykopał roślinę i udał się w drogę powrotną. Niestety, strażnicy dojrzeli złodzieja! Jakub został pojmany i wtrącony do lochu. Stolnik oznajmił mu, że za swoją zuchwałość zostanie o świcie stracony.

Siedząc w więzieniu, był myślami przy chorej matce. Przypomniał sobie ileż to razy ją zawiódł, ile razy jej nie usłuchał, jak bardzo niedobrym był synem. Chłopak zapłakał.

Nadszedł świt. Przez okno lochu zobaczył jak kat czyści miecz, którym ma ściąć mu głowę. Kiedy odmawiał ostatnią modlitwę, do celi wbiegli żołnierze i zawlekli go pod pręgierz. Jakub położył głowę na pniu i zamknął oczy…. poczuł, jak ogarnia go powoli chłód nadchodzącej śmierci. Nagle usłyszał krzyki i wielkie poruszenie! Ocknął się i zobaczył władcę ogrodu, a z nim piękną panią. Okazało się, że jest to jego żona, którą inni mogą zobaczyć tylko raz w roku: w czasie święta pełnika europejskiego. Kobietę zainteresował los Jakuba i jego wielkie poświęcenie dla chorej matki. Przekonała męża, że miłość syna do matki jest właśnie jedną z najważniejszych dla świata spraw.

Chłopiec został uwolniony. Stolnik osobiście wydał mu krzak cudownej rośliny i wyruszył w drogę powrotną. W domu zaparzył herbatę z płatków pełnika i podał ukochanej matce, która szybko powracała do zdrowia.

Za jakiś czas Jakub ożenił się. Zaraz też urodziły mu się dzieci, z których najbardziej cieszyła się jego matka. Zachował też pęd róży, który zasadził pod matczynym oknem. Ich życie było szczęśliwe i beztroskie. A piękną różą zachwycali się wszyscy mieszkańcy Kotliny Kłodzkiej. Wkrótce ozdabiała ona ogrody wielu domostw i strzegła mieszkańców przed chorobami.

Pełnik europejski dziś nazywany także różą kłodzką stał się symbolem tego regionu.

A mówiące koty? Zniknęły. Może doradzają innym potrzebującym…Aleksandra Kulawik, Szkoła Podstawowa w Wojborzu

Page 112: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

112

Szkoły Podstawowe

Poezja

I miejsce

Gdy wstaję rano przed domemWidzę Ciebie

Kiedy do domu wracamCieszę się, że Jesteś

Kiedy czuję zapach lasuCzuję Ciebie

Kiedy czuję podmuch wiatruWiem, że to TY

To Ty przygarnęłaś Moich OjcówTo Ty chronisz mnie jak Matka

Moja Mała Ojczyzno!

Kiedy daleko gdzieś próbuję jabłkaRozpoznaję Ciebie

Kiedy daleko gdzieś słyszę słowoRozpoznaję Ciebie

Kiedy daleko gdzieś widzę ptakaRozpoznaję Ciebie

Moja Mała Ojczyzno!

Pomagasz mi w trudnych chwilachJesteś moim domem

Page 113: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

113

Wychowujesz mnie na co dzieńUczysz mnie jak żyć

Moja Mała OjczyznoOldřich Justa, Szkoła podstawowa w Miszkowicach

II miejsce

Letni wieczór w mojej wsi Słońce już przytuliło się do ściany chmur, a księżyc rozpostarł swe ramiona na niebie, do pełnych zmierzchu komór schodzi się trzoda. Wśród czerni nocy iskrzą się gwiazdy. W domach otulonych mrokiem ludzie spragnieni odpoczynku niczym kwiat na pustyni kropli wody, szukają drogi do snu potęgi. Jutro znowu wstaną, a ich serca palić się będą ogniem pracy. Rozpalona słońcem łąka, oddycha zapachem lata, strojna jak dama dworu, okrywa swym ciałem płynące do snu zwierzęta.Damian Stasiński z Szkoła Podstawowa im. św. Wojciecha we Włodowicach

Page 114: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

114

III miejsce

Moje miejsce za lasem

Gdzieś za lasem jest miejsce takie,gdzie słońce przez zieleń przenika,gdzie pachnie kąkolem i makiem,a wielka radość w serce wnika.

Słońce jak piękny, złocisty kwiatwalca z pulchnymi tańczy chmurami.Delikatnie z nimi skacze wiatrza wielkich promieni murami.

Wróble, skowronki, gile(i ptaków wiele innych)śpiewają długo i milekilka piosenek zwinnych.

Po zielonej, świeżej łącesprytny strumyczek biega,a za nim kwiaty pachnącewznoszą się do nieba.

Już niedługo mrok zapadnie,wypłynie łódka księżyca,gwiazdek kilka się zakradnie,noc ciemność szybko przemyca.

Ostatni ptak krzyknął i niesiesię głos przez zarośla, kamienie,zapada noc w ojczyźnie przy lesie,lubię to opisywać, nigdy się nie zmienię.Adrianna Noga, Szkoła Podstawowa nr 3 w Nowej Rudzie

Page 115: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

115

Wyróżnienia

Obraz z dzieciństwa

Lew z dwoma ogonami,wyżej twierdza z więzieniami.Ratusz z zegarami,pod nim most z figurkami.

Miejsce to, tak mi bliskie.Twarze znajome wszystkie.Kiedy w Kłodzku groźnie było,to na twierdzy się walczyło.„Czterej pancerni i pies”,twierdza też w tym filmie jest.

Most historią jest jak bajka,jego składniki to krew i jajka.Gdy po tym moście spaceruję,w różne figurki się wpatruję.

Gdziekolwiek w przyszłościma stopa postanie,to miejsce szczególnew sercu moim zostanie.Marcel Rączkowski, Szkoła Podstawowa nr 6 w Kłodzku

Page 116: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

116

Legenda o Łysajce

W małym miasteczku Bielawa,Wznosi się góra Łysawa.Mówi o tym legenda,Że góra była przeklęta.

Góra wciąż rosła i rosła,Aż wielki zamek przerosła.Król nie miał na to sposobu,Więc udał się do Nerklodu.

Była to kraina dobrej wróżki,Która używała swej różdżki.Jedną z nich zechciała mu podarować,Aby mógł swą górę odczarować.

Król wcześnie o poranku,Udał się do swojego zamku.Chociaż próbował górę zmniejszyć,Zdołał ją tylko powiększyć.

Córki chichocząc za plecami ojca,Wpadły na wielkiego zająca.I wnet przyszedł im pomysł ciekawy,Powycinać wszystkie drzewa i trawy.

Król z twarzą bardzo uśmiechniętą,Wykosił całą górę zarośniętą.Stąd Łysają została nazwanaI przez bielawian jest często odwiedzana.Patrycja Nocuń, Szkoła Podstawowa nr 1 w Bielawie

Page 117: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

117

Gimnazja

Proza

I miejsce

Z okna kawiarni…

Kiedy zamykam oczy i myślę o mojej najbliższej okolicy, o miejscu, do którego chętnie wracam, widzę niewielką cukiernię. Panuje w niej nastrój spokoju, to właśnie tam naprawdę wypoczywam po ciężkim dniu w szkole, w towarzystwie przyjaciół. Nie jest to wystawny lokal, więc nikt nie czuje się skrępowany. Wspólnie żartujemy, cieszymy się ze swoich sukcesów, a kiedy ogarnia nas czarna rozpacz, znajdujemy tam czas na przemyślenia.

Kilka dni temu, tuż po lekcjach, mając chwilę wolnego czasu, wybrałam się tam z Magdą. Siedząc żartowałyśmy, śmiałyśmy się i plotkowałyśmy. Jak zawsze. Nagle zapadła chwila ciszy, i ni stąd ni zowąd Magda rzuciła stwierdzenie, że ludzie, których widzimy za oknem są bardzo dziwni. Najpierw nie zwróciłam na to uwagi i niewiele myśląc potaknęłam. Teraz jednak zauważyłam nie tylko głębię tej wypowiedzi, ale przede wszystkim jej trafność. Kłodzczanie to rzeczywiście bardzo różni, dziwni ludzie. Patrzę przez okno i widzę, jakby z góry, tak jakby mnie to w ogóle nie dotyczyło, jakbym była tylko narratorem. Widzę staruszkę dźwigającą ciężkie torby z zakupami, o jak mi jej szkoda, tuż za nią grupa młodzieży. Czy oni z niej drwią? Przecież to nie jest śmieszne. Magda komentuje: „przykład klasycznej patologii”- mówi. Już chcę wybiec jej na pomoc, lecz znikła…Teraz w tym miejscu widzę wysokiego pana z psem. Jaki ten czworonóg radosny, chyba chce się bawić. Nagle dostaje końcem smyczy po pyszczku, piszczy, opuszcza ogon. Znikają. Pojawia się jakaś pani z dzieckiem. Trzyma je za rękę. Ma ciekawy kapelusz i ładne buty na wysokiej szpilce. Tak, ta kobieta jest bardzo zadbana, jednak nie wygląda na szczęśliwą. Dzwoni jej telefon. Spojrzała, lecz nie odebrała. Cóż każdy ma jakieś problemy. Znika. Nagle pojawia się jakiś znajomy człowiek, pomachał nam. To ksiądz z mojej parafii. Sympatyczny człowiek, zawsze uśmiechnięty, on potrafi cieszyć się nawet drobnostkami. Ładną pogodą. Znika.

Page 118: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

118

Wszystko przemija tak jak ci ludzie za oknem. Każdy do czegoś dąży martwi się czymś, śpieszy się. Ale czy warto? Czasami trzeba na wszystko spojrzeć z dystansem. Rozgraniczyć rzeczy ważne i ważniejsze, nim będzie za późno. Nim się zestarzejemy i inni będą z nas drwić…Ze starszych kobiet, panów dźwigających torby z zakupami. Bo niczego się tak nie żałuje jak zmarnowanego czasu. Przyjdę tu jutro i pojutrze, i w środę…Aby przyglądać się ludziom, którzy zapomnieli jak żyć!Joanna Wawryka, Zespół Szkół Alternatywnych w Kłodzku

II miejsce

Ojczyzna to kraj dzieciństwa, miejsce urodzenia, to jest ta mała najbliższa ojczyzna

Jak co dzień wyszłyśmy z siostrą do szkoły o dość wczesnej porze. Uśmiechem powitała nas sąsiadka, a następnie gromadka maluchów dumnie kroczących, z tornistrami na plecach, po barwnym, pięknie wybrukowanym chodniku. Wśród zielonych alejek, po lśniącym i gładkim jak tafla lodu asfalcie mknęły samochody, z wyraźnie uśmiechniętymi twarzami kierowców. W szkole jak zwykle atmosfera sielanki, boisko pełne uradowanych dzieciaków, dopingujących grającym w piłkę drużynom. Na pierwszy rzut oka widać czystą, sportową rywalizację. Po kilku godzinach pobytu w szkole przychodzi wreszcie czas na „labę”, czyli czas dla siebie i zajęcia relaksujące. Można skorzystać z zajęć w klubie filmowym, zajęć fitness, kręgielni lub lodowiska. Z racji braku zadań domowych spędzamy więcej czasu z przyjaciółmi na świeżym powietrzu. Wraz z rodzeństwem i rodzicami, pod wieczór, prowadzimy ciekawe dyskusje na temat tego, jak wspaniale jest żyć i mieszkać w tak czystym i przyjaznym środowisku mieście, któremu dzięki zaradności władz nie grozi plaga bezrobocia, a mieszkańcy, dumni i zadowoleni, spoglądają w przyszłość. Nasze miasto w niepohamowanym tempie rozrasta się, wzbogacając o nowe, architektonicznie bez zarzutu osiedla, zakłady pracy, powstające przy nich żłobki i przedszkola. Właśnie przy nowo wybudowanym szpitalu powstaje lądowisko dla helikopterów, aby wzbogacić tym już i tak bardzo wysoką jakość usług medycznych

Page 119: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

119

w Nowej Rudzie. Byli pacjenci mogą odpocząć i zrelaksować się w luksusowym ośrodku sanatoryjnym na Zdrojowisku, korzystając przy tym z występującej tam w ujęciu czystej, źródlanej, o leczniczym działaniu wody. Miasto nasze to jedno z najwspanialszych baz wypadowych dla licznie przybywających tu turystów z różnych stron świata. Jest to efekt zakrojonej na szeroką skalę kampanii promującej Nową Rudę w świecie, prowadzonej z menadżerskim zacięciem przez władze administracji lokalnej. Stopniowe oczyszczanie środowiska ożywiło rozwój pobliskiej flory i fauny z licznymi przypadkami okazów ściśle objętych ochroną, a przebywających i rosnących jedynie na naszym terenie. Jest duże prawdopodobieństwo, że w niedalekiej przyszłości nie będą one już stanowiły rzadkości.

W tym właśnie kulminacyjnym momencie moich rozważań usłyszałam głos mamy: „Sonia, wstawaj do szkoły!”. Zaraz, zaraz, o co właściwie chodzi?! Wstając spojrzałam odruchowo w okno i nieuchronnie nadeszło wielkie rozczarowanie! Przecież to nic innego jak to samo moje miasto, ale jakże inne. Podziurawione przez ekipy remontowe chodniki, ulice miejscami wylewane pseudoasfaltem, który nie doczeka wiosny, o alejkach szkoda nawet wspominać! Powietrze ziejące „cuchnącymi” wyziewami z kominów, które zamiast orzeźwiać, zatyka drogi oddechowe. Atmosfera miasta to nie sielankowa wizja uśmiechniętych dzieci i zadowolonych dorosłych, ale zaduma i troska o przyszłość własną i potomstwa. Elementem szarej rzeczywistości pozostają: pewnie już niedługo istniejący szpital i likwidowane kolejno ośrodki zdrowia oraz kolejki do kilku, w większości emerytowanych lekarzy. Symbolem sytuacji bezrobotnych w mieście stali się „buszujący” wczesnym rankiem w śmietnikach kloszardzi, utrzymujący się ze sprzedaży puszek i butelek zalegających w kontenerach. Strach pomyśleć, że kiedy wracamy ze szkoły późnymi godzinami popołudniowymi z nawałem zadanych prac domowych, nie ma w naszym mieście konkretnych miejsc, gdzie można by było spędzić miło czas ze znajomymi, nie wspomnę już nawet o pobycie na wolnym powietrzu, bo przychodzi mi na myśl jedynie park im. W. Sikorskiego, gdzie ławki są oblegane przez pijącą i palącą (w głównej mierze) młodzież o nie najlepszej reputacji. Z moich obserwacji wynika, że władze nie do końca robią wszystko, aby wspomóc mieszkańców

Page 120: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

120

i ulżyć im w znojach dnia codziennego. Problemem miasta jest ilość zanieczyszczeń, niebo przysłonięte chmurami dymów z kominów, niezbyt czysta, niefiltrowana woda, zmniejszanie się powierzchni lasów. Zbyt często człowiek ingeruje w przyrodę i nie potrafi zachować przyjaznego stosunku dla środowiska, w którym się wychował.

Odnosząc się do słów Tadeusza Różewicza z wiersza „Oblicza ojczyzny” chciałabym, aby moje słowa krytyki nie poczytane były jako negatywne odniesienie się do mojego miasta, do „mojej małej ojczyzny”. Może w zbyt brutalny sposób przedstawiłam sytuację tu panującą, ale wynika to z czystej troski o „kraj dzieciństwa” i miłość oraz przywiązanie do miejsca urodzenia. Myślę, że to właśnie dla nas, młodych, ważne jest poczucie tożsamości i wzmacnianie więzi emocjonalnej oraz szacunku do swojego miasta. Powinniśmy się uczyć tego co dnia i o każdej porze.

Sielankowa wizja przedstawiona w pierwszej części mojej pracy nie jest chyba zbyt futurystyczna, bo wszystkie wykorzystane w niej elementy są realne i możliwe do spełnienia. Iskierką nadziei są nowo zaczęte inwestycje jak: kanalizacja i rozbudowa niektórych zakładów oraz budowa obwodnicy, która odciąży ruch na trasie Kłodzko Wałbrzych i przyczyni się, mam nadzieję, do zmniejszenia emisji zanieczyszczeń spowodowanych przez ruch kołowy. Bardzo chciałabym i myślę, że nie tylko ja, aby wizja ta stała się w przyszłości rzeczywistością. Mam ogromną nadzieję, że stanie się to w nie bardzo odległej przyszłości, ponieważ chciałabym się tym cieszyć wraz z całą moją rodziną, bowiem „moja mała ojczyzna” jest dla mnie bliskim sercu synonimem rodziny, przyjaciół i poczucia bezpieczeństwa. I niech znowu słoneczko mocniej zabłyśnie nad Nową Rudą, wleje mnóstwo otuchy w serca jej mieszkańców dając tym samym nadzieję na lepsze i promienniejsze jutro.Sonia Szczotka, Gimnazjum nr 3 w Nowej Rudzie

Page 121: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

121

III miejsce

NOWA RUDA

Nowa Ruda - ok. 20 tysięczne miasto (miasteczko?!?). Niegdyś, za czasów niemieckich, wcale ładne, młodziutki materiał pod (co najmniej!!!) kurort. Wcześniej osada górnicza, dziś za to - miasto, którego historia może się potoczyć dwoma, rozbieżnymi jak wygląd tej maleńkiej aglomeracji, torami. Upadnie? Czy powstanie jak feniks z popiołów i... gruzu. Gruzu - w znaczeniu dosłownym, ponieważ budynki Nowej Rudy nagminnie sypią się i niemalże cudem jest ich szara i zadymiona egzystencja. Nasze miasto (o ile można je tak nazwać) to miasto z upadłym przemysłem, wysokim bezrobociem i brakiem perspektyw na normalne życie. Ludzie przyzwyczajeni do czerpania dochodów z górnictwa w dobrze prosperującej kopalni, do pracy w zakładach włókienniczych i do uprawiania gry w piłkę nożną nie zdawali sobie sprawy, z tego, że ograniczyli się do rozwoju jednostronnego, zapominając, że wszystko przecież pantha rei -wszystko płynie i przemija. Nowa Ruda to miasto z przypadku. Powstało przy karczowaniu lasów pod kopalnie - stąd też ścięty pniak w herbie. Przywodzi mi on na myśl tak nagle „przeciętą” szczęśliwą egzystencję noworudzian.

WSTYD

Mimo takich „lukrowanych” wizji przeszłości, od zawsze żyło się tu biednie. Niektórzy sławni ludzie pochodzący z Nowej Rudy, zamiast ją promować, wręcz się wstydzą (czemu szczerze mówiąc wcale się nie dziwię). Chociażby sławna (i znakomita - moim zdaniem) piosenkarka, Edyta Geppert -nie okazuje ona noworudzianom żadnych względów, można nawet powiedzieć, że odnosi się do nich z chłodnym dystansem i praktycznie nie odwiedza rodzinnego miasta. Jednak są ludzie, którzy piszą, czy mówią otwarcie o swoich niesławnych korzeniach. Młodzież wiedzie w tym rej, bo jak wiemy z napisów na murach „NR - my home ever”, co oznacza z angielska (z angielska, bo my, Polacy przywykliśmy wstydzić się siebie i swojego języka) – „NR” - zawsze moim domem.

Page 122: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

122

DZIEŃ W NOWEJ RUDZIE

Dzień w Nowej Rudzie mimo wielu, przez wieki zachodzących zmian, toczy się wbrew pozorom podobnym, a nawet takim samym rytmem. Kto rano ma pracę (a nie ma kaca) - to idzie do pracy. Kto nie ma- „bimba” do południa. Bo po południu Nowa Ruda zaczyna żyć - na ulice wychodzą bandy młodzieży, by przesiadywać na murach i ławkach, ponieważ nie ma tu lepszych rzeczy do roboty. Wprawdzie MOK organizuje wiele zajęć, ale nie każdego na nie stać. Z noworudzkiej biedy mają szansę wybić się tylko inteligentni. Ci, którzy nie przykładają się do zdobywania wiedzy, skazani będą na emigrację... lub podblokowe ławki i, mówiąc dosadnie, puszkę piwa. Jednak toczy się tu także inne, spokojniejsze życie: W każdą niedzielę stare kobiety idą do kościoła, by odklepać różaniec, by kolejny raz spędzić godzinę na pustych słowach, nie wiedząc: po co? I: dlaczego? Dzieci natomiast wychodzą z domów obrzucać się szarym śniegiem i przyprawiać szarym bałwanom nosy z ogólnie dostępnej marchwi. A latem smętnie zwieszają się na odrapanych drabinkach, wspominając dawne szczęśliwe czasy, przed tym jak komitet staruszek i staruszków zlikwidował piaskownicę.

SYF, KIŁA I MOGIŁA - CZYLI Nowa Ruda Z RÓŻNYCH PERSPEKTYW

Chcąc uzyskać informacje na temat Nowej Rudy i, oczywiście różne na nią spojrzenia, postanowiłam zapytać o zdanie kilku różnych osób. Najpierw z innego miasta (cytat): „A idźże mi z Nową Rudą! Tam syf, kiła i mogiła, za każdym rogiem, a brudne to, brzydkie i beznadziejne!”, po czym osoba ta (bezczelna!) zapytała skąd jestem!!! Potem mieszkańca (cytat ): „Dziewczynko miła! Radzę Ci! Ucz się i uciekaj stąd w te pędy, bo to miasto umiera. Sama bym tak zrobiła, gdybym mogła, a jakże!” Następnie wyszperałam wypowiedź Olgi Tokarczuk z jednej z jej książek („Dom dzienny, dom nocny”): „Miasto fryzjerów, miasto sklepów z używaną odzieżą, mężczyzn o powiekach wymalowanych węglowym pyłem (...) Miasto mostków niedbale przerzuconych nad rzeczką, miasto św. Nepomucenów, oszukanych perfum, barów mlecznych

Page 123: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

123

(...), śladów wilgoci na tynkach domów (...) podwórek – labiryntów (...) budynków z czerwonej cegły (...) Miasto najkrótszego lata, śniegu nigdy nie stopionego do końca. Miasto wieczorów, które nadciągają nagle znad gór i opadają na domy jak monstrualna siatka na motyle (...) Miasto śląskie, pruskie, czeskie, austro-węgierskie i polskie”. Te zdania nie wymagają chyba komentarza. Na zakończenie zapytałam o zdanie kogoś z bliskiej rodziny: „Kochana! Zero perspektyw, zero życia, zero rzeczywistości. Nowa Ruda to miasto - widmo.”

LEKKI UROK I NIEPOWTARZALNOŚĆMimo tych wszystkich, jakże dotkliwych, wad, NR ma swój osobisty urok. Nigdzie w Polsce (ba! na świecie) nie spotkamy tylu świętych figur zredukowanych do jarmarcznych ikon, obsypanych plastikowym kwieciem. Nigdzie nie spotkamy tak oryginalnych ludzi - noworudzianie to niemalże osobny gatunek! Nigdzie nie natrafimy na cudowne panoramy dolin usianych tycimi domeczkami... zasłoniętych smogiem. Nigdzie nie spotkamy naraz tylu pijaczków, bezdomnych, nigdzie nie spotkamy tak wielu lumpeksów, nigdy nie zobaczymy tyle kurzu i brudu naraz, nigdy nie spotkamy się z tak wielkim skupiskiem ruin (no, chyba że w Rzymie, ale to zupełnie inna bajka), nigdy nie zaskoczą już nas tak subtelne przejścia między snobizmem i biedą, a kulturą. Ale na pewno już nigdy, nigdzie, do końca świata, nie zobaczymy tak szarego śniegu i tak pseudo czystego świeżego powietrza.

Mimo wielkiego potencjału, jaki Nowa Ruda posiada, nie wykorzystuje go (góry!!! unikalna roślinność!!!). W ten sposób trwać będzie w zawieszeniu między życiem a śmiercią po wieki. Ale pamiętaj, zbłąkany turysto: gdy raz przekroczysz noworudzkie progi, powrócisz tu ciągnięty magnesem oryginalności, ironii losu, dymu, pyłu, uliczek i zaułków osnutych cienką siecią tajemnic i niedomówień.

NOWA RUDA MY HOME EVER!!!NOWA RUDA ZAWSZE MOIM DOMEM!!!Zuzanna Grodoń, Gimnazjum nr 1 w Nowej Rudzie

Page 124: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

124

Gimnazja

Poezja

I miejsce

Magiczny dom

Szum zielonych drzew, pąki pachnących kwiatów, moje pierwsze kroki ... Wszystko zaczęło się TU! Moje pierwsze słowa, bujany koń na biegunach, stara przyczepa ... Wspomnienia ... Trudno będzie o tym wszystkim zapomnieć, nawet gdy zajdę setki kilometrów stąd,Gdzieś tam - w wielki świat,zawsze sercem będę TU! ... Czas mija, dorastam, zmieniam się. Ale ważne, że TU - w mojej najmniejszej ojczyźnie ... Jest strych, stara szafa ... i choć wszystko sypie się, nadal czuję ciepły powiew letniego wiatrui zapach wiosennego deszczu ...Widzę uśmiech dziadków, którzy nauczyli mnie jeździć na rowerze.Te rzeczy są bezcenne ...Na szczęście to wszystko działo się TU - w Przewornie I dzieje się nadal, ponieważ ja jestem TU. Czas biegnie. Drewniana huśtawka, pluszowy miś siedzący beztrosko na szafiei znający moje dziecinne sekrety.To zawsze będzie przypominać mi rodzinne gniazdo. Śmiech kolegów, kolorowa piłka, wspólne zabawy - Wszystko działo się TU! Pierwsza łza i rozbite kolano, kiedy biegłam za motylem lecącym tak swobodnie...Mimo wszystko będę to pamiętać,Bo TU gdzie moja mała Ojczyzna, cząstka serca zostaje.Alicja Malaszka, Gimnazjum Publiczne w Przewornie

Page 125: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

125

II miejsce

Moja Szkoła

Mijam ganek, korytarz Wchodzę w tunel gwaruOrzeźwia mnie deszczUśmiechów i powitań

PrzystanekMoja klasaŁawki pokornie stoją w rzędach Z krzesłami – rumakamiPo chwili odjeżdżamy Uzbrojeni w długopisyOddział rycerzy

Przed namiZielony sztandar tablicyMagiczne znaki kredyWskazują drogęZdobywamyNie odkryte lądy wiedzy

Po skończonych bitwach Wracamy do domówW ciepłym namiocie pokojuJuż wiemyJak uniknąć błędówJutro na pewno wygramy.Damian Zbróg, Zespół Szkół Alternatywnych w Kłodzku

Page 126: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

126

III miejsce

Powrót ze Szkoły

Jeszcze parę kroków. Furtka, ścieżka i ganekPrzekraczam prógMojej przystani. Zapach ciepłaDotyk mruczeniaBukiet merdającego ogonkaNa powitanie.

Tak wracam codziennieZe szkolnych poligonówZ bagażem zwycięstw i klęskW plecaku. Justyna Bobula, Zespół Szkół Alternatywnych w Kłodzku

Szkoły Ponadgimnazjalne

Jury nie przyznało I nagrody

II miejsce

Jezioro Daisy... moja Miłość

Długa droga, najeżona kamieniami, spada w dół, jak mały górski strumyk. Tuż obok niej ciągnęły się jeszcze resztki ogródków działkowych, błagające o ludzką rękę, ginące pod dyktaturą dzikich chwastów. Wysokie drzewa zakrywały niedoskonałości na twarzy krajobrazu i jak wielkie sito o małych oczkach, przepuszczały tylko

Page 127: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

127

niektóre, te cieplejsze, promienie słońca. Lekki turkot łożyska w tylnej piaście mieszał się z szumem wiatru, tworząc zasłonę, w której ukradkiem przemykałem się w dół drogi. Lustrowany przez sporadyczne, słoneczne spojrzenia, dotarłem do przejazdu kolejowego, tnącego dolinę w samym jej sercu. Ciężkie stalowe szyny, poprzekładane w poprzek drewnianymi belami, dziwnie wtopiły się w urok tego miejsca. Ukradkiem przenosząc swój mechaniczny wytwór ludzkiej ręki ponad torami, pilnie nasłuchiwałem, czy aby nie zbudziłem stalowego smoka, ciężko kroczącego tą drogą kilka razy dziennie. Chwilę potem mknąłem już małą, wąską dróżką wzdłuż torowiska, zahaczając stopami o jeszcze zwilżone rosą wysokie źdźbła trawy, ciasno zamykające trasę z obu boków. Po kwadransie dotarłem do małej, niebieskiej wstążki wyznaczającej jakby granicę, po której przekroczeniu, wrócić już nie można. Czysta, krystaliczna woda pobłyskiwała w sporadycznych uśmiechach słońca, docierających do niej przez palce w dłoniach liści, otulając swą nieskazitelnością małe kamyczki leżące na dnie strumyka. Kolejny raz, biorąc swój rower w ramiona, długimi krokami przeszedłem złotą granicę, stąpając po większych kamieniach, wystających ponad poziom wody. Dalej, przez dłuższy czas, po prawej stronie, odprowadzał mnie mały uskok, przypominający mini-grotę skalną, rzeźbioną latami przez malutki strumień wody. Z daleka słychać było nadjeżdżający pociąg, ale od tego właśnie miejsca nasze drogi zaczynały się rozchodzić na kształt litery V. Mknąłem przez złociste łany rzepaku... Wyjechałem z cienia drzew na otwarte pole walki z upałem, choć o porannych godzinach nie dawał się on jeszcze tak mocno we znaki. Tuż nad moją głową wisiały wielkie osiągnięcia ludzkiej techniki, nieubłaganie krojące krajobraz na tysiące małych części. Ogromni stalowi strażnicy stali, jak zawsze karni, w uporządkowanym szeregu i nie ruszając się z miejsca, przetrwali już niejedną burzę, niejedną wichurę i niejedną zamieć. Szybko mijana stara studnia, stojąca na środku pola, przyprawiła mnie o lekkie dreszcze. Lekko uchylona pokrywa nasuwała wiele imaginacji, zdawała się snuć historie o tragicznych wydarzeniach, swojej ciemnej i głębokiej stronie, zgrabnie wpisanej i zamaskowanej w przytulnej zieleni trawy. Chwilę potem droga wpadała w kolejny las, a następnie skręcała ostro w górę.

Page 128: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

128

Kamienie chaotycznie powbijane w jej podłoże dawały świadectwo trudów i przejść poprzednich podróżników, których prowadziła. Lekki zgrzyt łańcucha, redukcja przełożenia i zacząłem powoli wspinać się na szczyt wzniesienia, upajając się chłodem świeżo pachnących liści. W połowie drogi na szczyt znalazłem miejsce zbrodni. Długie i wijące się z bólu ciała ofiar leżały ułożone jedne na drugich, umierając śmiercią powolną i bolesną. Z ich ran wyciekały resztki żywicy, klejącej się od podtrzymujących je na miejscu podpór. Przede mną skrzyżowanie. Droga w lewo usłana bólem i błagalnym spojrzeniem leżących drzew, przyprawiała mnie, w ten słoneczny dzień, o odrobinę nostalgii. Po prawej stronie ostatni bastion walczących o przetrwanie mieszkańców lasu, położony w gruzach i bezsilności leżących przed nim żołnierzy, którzy nie poddawali się do końca. Ruszyłem prosto, aby wspinać się coraz wyżej po wypłukanej przez spływającą wodę drodze, przez wertepy i głazy. Nie myślałem o odpoczynku... mając jeszcze przed oczami obraz heroizmu przyrody, nie przestawałem cały czas mocno naciskać na pedały. Na końcowym odcinku wzniesienia słońce przypuściło ostateczny atak, jakby chciało mnie obarczyć winą za to, że nie pomogłem... Musiałem się zatrzymać, wziąć kilka głębokich łyków górskiego powietrza, by ruszyć dalej. Gdy wjechałem na szczyt, przekonałem się, że było warto. Przed moimi oczami rozpościerał się widok ziemskich krągłości, na których, jak mech na twarzy młodzieńca, wyrastały drzewa, domy, jeziora, wzniesienia, doliny. Okryty wielobarwną tęczą widnokrąg kazał mi się zatrzymać, choć na chwilę, by móc podziwiać ten świat, który rośnie tak blisko mojego miasta. Chłodny powiew wiatru przywrócił mnie do przytomności. Wziąłem łyk wody i ruszyłem dalej, w kierunku widocznych za najbliższym wzniesieniem dachów budynków. Droga przeprowadziła mnie tuż obok starego i opuszczonego pałacu, okaleczonego przez peerelowską siermiężną rzeczywistość – świeci pustakami, odpadającym tynkiem i dziurami w ścianach. Tuż za kolejnym, stromym podjazdem znów zatrzymałem się na chwilę. Przede mną, wśród żółtej pierzyny, wił się szary, pokryty kurzem wąż znikający w lesie. Zapewne też szukał ochłody, jak wszyscy w ten upalny majowy dzień. Podążyłem jego śladem, przejeżdżając zbożową doliną i mrużąc oczy, aby nie dać się zwyciężyć niepokonanemu słońcu.

Page 129: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

129

Droga między drzewami otuliła mnie przyjemnym chłodem, dodając sił i wiedzy, że to już niedaleko. Nagle drzewa rozstąpiły się jak morze i otwarły widok na ukryte w sercu lasu, lazurowe jezioro o podwójnym dnie. Szeroka tafla wody otoczona była ze wszystkich stron wysokimi urwiskami, między którymi przemykały się duchy dwóch ofiar, jak mówi legenda, które jezioro zabrało na swoje dno. Cisza panująca w tym miejscu była tak głośna i przerażająca, że człowiek o zdrowych zmysłach nie był w stanie jej znieść. Ja, na szczęście, byłem tutaj już kilka razy. Idealna zieleń otaczająca mnie ze wszystkich stron sprawia wrażenie raju. Eden jednak także musiał być niezbadany, pełen tajemnic i zagadek. Zszedłem jedynym, mniej spadzistym miejscem niżej. Z bliska woda była idealnie przejrzysta, czysta i krystaliczna. Małe rybki bawiły się w berka ze świeżo wylęgniętymi kijankami, a dorosłe żaby oglądały wszystko spokojnie z kamieni, wystających nad poziomem jeziora. Nie chciałem im przeszkadzać. Gdy wróciłem na górę, całe życie widziane tam, przy brzegu, nagle znikło. Woda przybrała wszystkie odcienie zieleni i mieniąc się w słońcu nie dopuszczała pod swój poziom żadnego ciekawskiego spojrzenia. Tak, jakby tam, w środku, było coś warte ukrycia. Grube mury, otaczające wejście nad to magiczne miejsce, nasuwały mi wiele myśli. Być może był tu wcześniej ktoś, kto próbował zgłębić zagadkę jeziora. Być może ktoś walczył tu z ciemnymi siłami przyrody, próbując ujarzmić jej potęgę. Patrząc na stopień pazerności człowieka, na jego pychę i chciwość, jestem jednak mocno przekonany, że przyroda zawsze będzie górą. Posiedziałem chwilę w milczeniu, nasłuchując śpiewu ptaków i sporadycznych plusków gdzieś w głębi zielonego oka, dających do zrozumienia, że to miejsce jest już zamieszkałe, a my jesteśmy tu tylko gośćmi. Podziękowałem zatem za miłe przyjęcie, pożegnałem się, wsiadłem na swój rower i odjechałem. Wracając, tym razem już asfaltową drogą, zatrzymałem się jeszcze na chwilę przed przejazdem kolejowym. Zrozumiałem, że to właśnie ta stalowa wstęga wyznacza granicę między miejskim życiem, a tajemnicą zaklętą w głębi kolorów Ziemi...Krzysztof Domiński, Zespół Szkół Ekonomicznych w Świdnicy

Page 130: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

130

... miasto moje widzę ogromne!Niedziela, 25. lipca 2020 r.

(...) Pamiętam, jak ta ulica biegnąca w dół była pokiereszowana zadrapaniami jak twarz po goleniu. Pamiętam, jak rosły tu takie stare, powyginane drzewa. Pamiętam te kocie łby, na których zawsze ludzie „tańczyli” w zimie i niejednokrotnie łamali sobie ręce i nogi... wydaje mi się, że to tak niedawno... tak całkiem niedawno chodziłem tędy codziennie do szkoły, a minęło już piętnaście lat! Człowiek jest dzisiaj tak zabiegany, że nie ma czasu nawet na wspomnienia. Warto było tu przyjechać, naprawdę warto. Choć na chwilę pomyśleć o tym, co było kiedyś, a co jest dzisiaj. Niesamowite, ile się tutaj zmieniło! Ktoś zasadził nowe drzewa, wylał asfaltem tę nieszczęsną drogę i położył nowy chodnik przed moim starym blokiem. Tych rzeczy mogłem się spodziewać. Ale że Victoria awansuje do drugiej ligi? W życiu! Ano i nowy stadion z tej okazji wybudowali. Ze środków Unii Europejskiej, oczywiście. Teraz wszystko jest z Unii – ławki, drogi, budynki, nawet szalety miejskie. Wreszcie nauczyli się korzystać z dotacji. Pamiętam, jak za młodzieńczych lat tyle się mówiło o niewykorzystanych pieniądzach, braku przedsiębiorczości... Świat zmienia ludzi na lepsze i to jest na pewno jeden z plusów, jakie mogę odnotować. Główna ulica... trochę nowsze latarnie z innymi lampami, nowa nawierzchnia... na pewno nowe samochody. Tak... gdyby te cuda techniki pokazać kierowcom sprzed piętnastu lat i powiedzieć, że będzie ich na nie stać, to uznaliby mnie za gorliwego optymistę. Zarobki wtedy były bardzo dużym problemem. Pamiętam, jak moi rodzice musieli wyrzekać się wielu rzeczy, przekładać wydatki z miesiąca na miesiąc... Może dzisiaj nie jest jak w raju, ale na pewno jest lepiej. Marika napisała o tym artykuł, jeszcze zanim wyjechała do Hiszpanii – tak po prostu, spakowała rzeczy, wsiadła w samochód i pojechała. Żadnych wiz, paszportów, obcych walut, kontroli granicznej... Cała Europa jest teraz jak jedno wielkie państwo. Pozornie to pozytywne zjawisko, ale z drugiej strony – trochę się boję o naszą narodowość. Przyjeżdża tu tylu Niemców, Francuzów i innych „zagraniczniaków”, czasami na tydzień, czasami na miesiąc, a czasami na stałe. Tak po prostu. Mieszamy się w tłumie. Nawet

Page 131: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

131

w sklepie coraz częściej słyszy się angielski. Ostatnio nawet nieco się wygłupiłem. To było w supermarkecie, przy kasie. Przede mną stał jakiś Anglik albo Irlandczyk, to nieistotne, i płacił za swoje zakupy. Oczywiście, rozmowa z kasjerem po angielsku. Podchodzę ja, patrzę nieśmiało na kasjera, wyjmuję kartę (teraz już rzadko kto płaci gotówką, bo to niewygodne, a do tego robi nieco „obciachu’) i pytam – „czy mówi pan po polsku?”. Tak wiem, żenujące. Ale właśnie o tym mówię – nasza narodowość... Czytałem wczoraj w „Dzienniku”, że w Japonii masowo sprzedają się roboty, które pomagają starszym osobom w codziennych czynnościach. Zaczęła się era całkowitej automatyki. Jeszcze trochę, a ten stary film Spielberga – „Sztuczna inteligencja”, przestanie być science fiction, a stanie się dokumentem. Ano tak, filmy! W kinie zaszła rewolucja, jakiej najlepsi futuryści się nie spodziewali. Teraz, jak się idzie na film, to człowiek siedzi w środku całej sceny. Jest jakby duchem, który sobie swobodnie gdzieś tam lewituje – w górę, w dół czy na boki i przemieszcza się razem z akcją. Na przykład taki pościg samochodowy – siedząc w fotelu, odnosi się wrażenie, że człowiek mknie 250 km/h przez szerokie wspaniałe (czasami nawet polskie) autostrady albo znika gdzieś za budyneczkiem na Starówce. To trzeba przeżyć. Jednak przy wyjściu z kina, zawsze coś mnie ściska w dołku. Lubiłem w młodości chodzić do kina, ale świat po tej stronie drzwi wyglądał zupełnie inaczej, romantyczniej, bardziej tajemniczo, wyzwalał wyobraźnię, dawał poczucie intymności... Teraz jest jakiś taki... obcy. Na szczęście przyszła ostatnio moda na retro, czyli na wszystko to, co było przed dwudziestu laty. W restauracjach kelnerzy przyjmują zamówienia zapisując wszystko na karteczkach, a niektóre parki stylizowane są na tamte czasy – ławki, latarnie, ręcznie brukowane ścieżki... Aż człowiek ma ochotę oderwać się od tych fastfood’owych restauracji, gdzie rozmawia się z komputerem i zniknąć z inteligentnej ulicy mierzącej natężenie ruchu i samej otwierającej nowe pasy. Dlatego właśnie przyjechałem tutaj. Chciałem odwiedzić moje ulubione wzgórze, na którym latem spędzałem po kilka godzin dziennie, kontemplując przeżyte chwile, emocje, pierwsze miłości, pierwsze euforie i rozczarowania... ale zbudowali tam nowe osiedle. I nic już nie pozostało z magii tamtych lat, niestety!

Page 132: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

132

Mówi się trudno... Udałem się więc na drugą stronę miasta. Już nie tramwajem magnetycznym, ale na piechotę – tak dla odmiany. Ucieszyłem się, bo las jeszcze stał. O tym Unia też pomyślała. Wprowadzili ostatnio normy urbanizacji terenu, tzn. jaką część danego obszaru można przeznaczyć pod budownictwo, jaką pod rolnictwo, a jaką zostawić nienaruszoną. Jakoś to się tam liczy, nie wiem dokładnie. W każdym razie chwała im za to, bo znajduję się akurat w tej trzeciej części i muszę przyznać, że jest to najprzyjemniejsze miejsce w tym nowoczesnym świecie. Przez tyle lat nauczyłem się jednej zasady: najpiękniejsze jest dziś to, co istniało jeszcze wczoraj... problem w tym, że każdy chciałby jeździć samochodem, a nie chodzić na piechotę. Teraz na pamiętanie po prostu nie ma się czasu.Krzysztof Domiński, Zespół Szkół Ekonomicznych w Świdnicy

III miejsce

Mała Ojczyzna – moje inspiracje...

Lot wiary

Odkurzam skrzydła z pyłów bolesnych wspomnień...Nabieram wiatru nadziei...Czuję ciepło promyka wiaryI wzbijam się czym prędzej,Niczym ptak szybujący w przestworzachWysoko... wysoko... jak najwyżej...Wysoko w błękitnym niebie zanurzę me dłonie...Przytulę chmury prastarych marzeń...I dalej, szybciej, prędzejLecę z dumą życia ku słońcu...Mojemu największemu marzeniu...

Page 133: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

133

Wiejski las

W wiejskim lesieWidzianym w onirycznych uniesieniachNatknąłem się na pajęczynęPodobno szczęście przynoszącąRozchwianą między korami drzewBłyszczącą chłodem boruPachnącą poranną zorząI pustką domu rodzinnegoPająk ominął mniePozostawił zdziwienieI kilkakrotnie odchodząc krzyknąłJutro wrócę... miej Nadzieję

Koncert

W oddaliSłyszę głośną symfonię jutraNiepewnąNiepojętąW całym dostojeństwie śpiewanąCzy to głos kantora uderzający w serceBezceremonialnie obwieszczającyNie jesteś samCzy to przenikliwy głos skrzypiecNiosący nuty otuchyCzy to fortepianBudzący dźwiękami najskrytsze uczuciaA może to akord NadzieiBo przecież to ona umiera ostatnia...Anna Wieloch, Zespół Szkół Ekonomicznych w Świdnicy

Page 134: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

134

Wyróżnienia

ŚMIERĆ CZYHA ZA RONDEM

- Uwaga! - Uciekać!Bum! Jest lipiec 1989 r. Kłodzko, ulica Lutycka. Po raz pierwszy dochodzi tu do wypadku. Ginie młoda kobieta, dwaj inni mieszkańcy Kłodzka są ranni. Sceny z wypadku już zawsze kojarzyć się będą z tą przeklętą ulicą. Plany, projekty, przetargi, z których nic nie wynika. „Górą śmierci” codziennie jedzie wiele takich dźwigów, jak wtedy w lipcu ’89. Na szczęście, nie wszystkim psują się hamulce.

10 lat później. Ludzie od dawna nie mówili o tragedii. Obwodnicy wciąż nie ma. Codziennie setki aut jadących od strony Opola do Wrocławia wjeżdżają do Kłodzka. Tabliczkę z nazwą miasta mijają tuż przed stromą górą na ulicy Mickiewicza. Tutejsi kierowcy pamiętający dramat z lipca 1989 r., zdejmowali nogę z gazu. On nie wiedział, nie pamiętał. Już się nie dowie – zginął w wypadku. Znów zawiodły hamulce, potem – czołowe zderzenie ciężarówek. Śmierć zbiera żniwo, giną przypadkowi przechodnie, tym razem matka z dzieckiem. W Kłodzku żałoba, w miejscu tragicznego zdarzenia pojawiają się kwiaty i znicze. I fala protestów – chcemy obwodnicy!

2000 rok. Władze miasta przekształcają ruch tranzytowy. Ulica Lutycka staje się jednokierunkowa, zaś równoległa do niej Łużycka, przejmuje tranzyt w kierunku Wrocławia. U stóp „góry śmierci” powstaje rondo. Mieszkańcy sądzą, że to już koniec wypadków.

Mija strach. Mija rok…Pewny siebie młody kierowca TIRa, który był przekonany, iż

nie spotka policji, nie dostosował prędkości do warunków panujących na drodze. Przegrzał hamulce. Z dużą prędkością i masą uderzył w latarnię uliczną, która łamiąc się, przygniotła stojące na podwórzu auto. Na szczęście wewnątrz nikogo nie było. Kłodzczanie omijają rondo, gdy tylko mają ku temu sposobność. Boją się o własne życie. Władze miasta załamują ręce, bez pomocy Warszawy nie mogą nic więcej zrobić. Rondo to najlepsze możliwe wyjście.

Upał. Kolejny dramat. Rozpędzony TIR nie był w stanie

Page 135: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

135

wyhamować, przejechał rondo, wpadł na podwórze. Łzy. Strach. Mieszkańcy domu przy ulicy Lutyckiej, który przylega do ronda, nie chcą już dłużej czekać we własnym mieszkaniu na śmierć. Władze pomagają w naprawie budynku, jednak na nic więcej nie dają nadziei.

Rondo u zbiegu ulic Lutyckiej, Wyspiańskiego, Mickiewicza i Łużyckiej to według mieszkańców najniebezpieczniejsze miejsce w Kłodzku. Krzyżują się tam drogi krajowe nr 33 z przejścia granicznego w Boboszowie i 46 z Opola oraz droga S-8. Wypadki powodują ciężarówki wjeżdżające do miasta od strony Opola. Przed rondem jest bardzo stromy zjazd -„góra śmierci”, na którym niedoświadczeni kierowcy tracą panowanie nad pojazdem. Rozpędzone TIR-y z impetem przelatują przez skrzyżowanie, taranując po drodze inne auta. „My żyjemy w ciągłym strachu. Boję się wysyłać Natalię do szkoły, czy sam wyjść do sklepu, bo tak naprawdę to nigdy nie wiadomo, kiedy zjeżdżającej z góry ciężarówce przegrzeją się hamulce”- mówi Bogdan Pawłowski, mieszkaniec ulicy Lutyckiej. Przed wjazdem na rondo wprowadzono ograniczenia prędkości i znaki ostrzegawcze. „Kierowco, zwolnij!”, „Sprawdź hamulce!”. Wybory. Nowy burmistrz obiecuje koniec problemu „góry śmierci”. Bogusław Szpytma proponuje na razie prowizoryczne rozwiązanie. Władze miasta, chcą wybudować specjalny parking przed niebezpiecznym rondem. Ma to być przymusowy postój dla ciężarówek. Na parkingu odbywałaby się też policyjna kontrola. Parking miał powstać na początku 2007 r. Oczywiście nie powstał. Zapytałam kierowców, co sądzą o parkingu.- Ten parking nie rozwiąże problemu wypadków, bo hamulce psują się w czasie zjazdu. Problem może rozwiązać jedynie obwodnica.

We wrześniu 2006 r. dochodzi do kolejnej tragedii. Rozpędzona ciężarówka, aby nie staranować idących do pobliskiego Gimnazjum dzieci, uderza w samochód osobowy. Uderzenie jest tak silne, że kierowca osobówki trafia do szpitala. Ma poważne obrażenia - roztrzaskaną czaszkę i niedowład kończyn. Jeśli przeżyje, będzie kaleką. Kłodzczanie znów przeżywają strach. Wiedzą, że każdy z nich mógł siedzieć wtedy w tym aucie, lub po prostu przechodzić w pobliżu ronda.

Czara goryczy przepełnia się w październiku. Kolejny rozpędzony TIR taranuje cztery samochody. Dwie osoby trafiają do szpitala. Brak konkretnych działań władz ratusza. Strach. Żal.

Page 136: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

136

Bezsilność. Tablice stoją, ostrzegają, lecz zapomniano o jednym - że większość wypadków powodują obcokrajowcy (Czesi, Rosjanie), którzy nie potrafią czytać w naszym języku, choć i to niewiele by pomogło, bo hamulce „palą się” w trakcie zjeżdżania z góry, a nie kilometr przed nią, gdzie stoją tablice. „Tablice w różnych językach nie zapobiegną wypadkom, mogą co najwyżej osłabić skutki uderzenia w razie kolizji” - dodaje Andrzej Liszewski, kierowca z trzydziestopięcioletnim stażem. Wrzesień 2007. Czeski TIR taranuje sześć samochodów. Powód? Przegrzane hamulce. Tablice były niezrozumiałe dla młodego, niedoświadczonego kierowcy. W dodatku padał rzęsisty deszcz, była mgła. W wypadku uczestniczy autobus szkolny i bus, oba pojazdy z kompletem pasażerów. Trzy ranne osoby trafiają do szpitala. Józefa Goszczyk, przedstawicielka Kłodzczan: „Tak dalej być nie może!”. 1 października na rondzie trwa półgodzinna manifestacja mieszkańców miasta. Skandują „Obwodnica Kłodzka jest potrzebna od wczoraj!”. Burmistrz długo nie czekał. Dzień po tragicznym wypadku wraz z Przewodniczącym Rady Miejskiej nadał list do ówczesnego Prezesa Rady Ministrów Jarosława Kaczyńskiego. „Cudowi zawdzięczamy fakt, - czytamy w liście - że nie było żadnych ofiar śmiertelnych. Są jednak ranni i ogromne szkody materialne. Wielokrotnie władze miasta i samorząd lokalny zwracały się do Zarządu Dróg Krajowych i Ministerstwa Transportu z prośbą o przyśpieszenie decyzji mającej na celu wybudowanie obwodnicy Kłodzka. Przypomnę, że w tym roku zaproponowaliśmy wariant wielokrotnie tańszy od funkcjonującego do tej pory. Z przykrością musimy stwierdzić, że cierpliwość społeczna została już wyczerpana. Zamierzam wraz z mieszkańcami podjąć kroki w celu zwrócenia uwagi na ogromny problem komunikacji w mieście (…) działania (…) będą prowadzone, aż do momentu podjęcia decyzji, które zabezpieczą życie, zdrowie i majątek tych, który poruszają się po drodze krajowej 33 oraz 46.” Jakub Szulc, kłodzczanin, poseł na sejm :„- Mieszkańcy mają rację, niech protestują i nagłaśniają sprawę. Ja, jak zapowiadałem w planie wyborczym, interweniowałem w sprawie obwodnicy w Warszawie. Problem polega na tym, że Warszawa nie widzi nic złego w korkach i wypadkach w trzydziestotysięcznym

Page 137: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

137

mieście. Szef GDDKiA i wojewoda nie widzą problemu. Obwodnica Kłodzka ciągle pozostaje w sferze planów, przesunął się jednak dość znacznie horyzont czasowy – z 18 lat w 2005 r. do 2 w 2007 r. Po raz pierwszy obwodnica Kłodzka trafiła nie tylko do interpelacji poselskich, ale także do prac budżetowych. Zgłosiłem trzy poprawki do budżetu na 2007 r. na wykup gruntów pod budowę obwodnicy. Ale na tym kasa się kończy. W planie budowy dróg ekspresowych i autostrad nie ma słowa o obejściu Kłodzka. Co prawda, jest enigmatyczny zapis o 2,5 mld zł na budowę dwudziestu pięciu obwodnic miast średniej wielkości, ale to tylko sztuczka, żeby nie pokazać kto będzie miał, a kto nie. To oznacza, że średnio na obwodnicę przypada 100 mln zł. Tymczasem koncepcja obwodnicy opiewa na 400-450 mln w cenach z początku 2006 r. Kwestię Kłodzka ratowałaby jeszcze rozbudowa drogi S-8 do drogi ekspresowej. Pomimo licznych interwencji, nie doczekała się ona, niestety, pozytywnej opinii Ministra Transportu - Jerzego Polaczka. Według parlamentarzystów ważniejsza jest rozbudowa drogi S-19, na której ruch jest dwukrotnie mniejszy, niż na „ósemce”.- Czyli pozostaje nam czekanie?- Nie. Uważam, że mimo wszystko trzeba robić swoje. Cenną

i perspektywiczną inicjatywą jest wspólny nacisk parlamentarzystów i samorządowców z gmin i powiatów leżących wzdłuż przebiegu drogi. Gorąco namawiam władze samorządowe do wykonania „własnym sumptem” (przy dużej pomocy zdeklarowanej przez Urząd Marszałkowski i miasto Wrocław) dokumentacji technicznej. Argumentacja jest prosta: regiony wschodnie nie przyjmą w krótkim czasie dużej ilości środków (brak przygotowania technicznego i kolizje z obszarami Natury 2000, co otworzy możliwość „wejścia” propozycji rezerwowych. Największe szanse powodzenia będą mieli najlepsi, czyli My.”

14 listopada 2007 r. Szary, deszczowy, jesienny poranek przy rondzie. Reporterzy Bezpiecznej Jedynki spotkali się z władzami Kłodzka, mieszkańcami, policją oraz przedstawicielem Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. Obserwowali ruch tranzytowy, debatowali nad sposobami wyjścia z patowej sytuacji. Co pewien czas przez odbiorniki radiowe korespondenci relacjonowali przebieg rozmów. O 17:05 wyemitowano ostatnią audycję.

Page 138: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

138

Zapada zmrok. Zaczyna sypać drobny biały puch. Świecą uliczne latarnie. TIR za TIRem wjeżdża do miasta. W oczach ludzi, którzy przechodzą obok mnie lub czekają, by przejść przez ulicę, czai się strach. Rzucają nerwowe spojrzenia na „górę śmierci”. Czekają.(praca opatrzona była bogatą dokumentacją fotograficzną)Natalia Roślik, Zespół Szkół Alternatywnych w Kłodzku

Obrazy, których już nie ma, czyli: A mama opowiada…

Huta była moją prawie od zawsze, to znaczy od mojego zawsze, gdyż urodziłam się w rodzinie korzeniami krakowskiej, a rodzice przenieśli się do Czyżyn jako młode małżeństwo. Wtedy teoretycznie i administracyjnie przynależeliśmy do Huty, która w porywach czasów uchodziła za niezależne od Krakowa miasto, choć stanowi jego dzielnicę. Do dziś wiele osób jedzie „do miasta” lub do „do Krakowa”. Huta to rzecz niezwykła w naszej kulturze: miasto powstałe z przymusowych i dobrowolnych migrantów z całej Polski, w większości pochodzących ze wsi, słabo lub prawie wcale niewykształconych. Musieli odnaleźć się w zupełnie nowym dla siebie miejscu, otoczeniu, środowisku, przyswoić i wytworzyć nowe zwyczaje. Tu nie istniała presja rodziny, księdza, środowiska. Stanowili przytłaczającą większość mieszkańców rozbudowującego się miasta i musieli nauczyć się tworzyć swoją historię. My, „autochtoni”, pozostający pod baczną uwagą i obserwacją władz i służb bezpieczeństwa mieliśmy mocne krakowskie korzenie, swoje miejsca w lokalnych społecznościach - na ulicy, w dzielnicy, znaliśmy wszystkich i wszystko - ja z racji wieku mniej. Wiele pamiętam, a jednak tak bardzo mało... - Co pamiętam? Dźwięki, zapachy, obrazy. One nakładają się na moje dzieciństwo. Mnóstwo dźwięków, nie takich zwykłych, ale innych, towarzyszących istnieniu, wchłanianiu i przemianom Czyżyn i Bieńczyc w miasto, w Nową Hutę. Jakie? Plusk wody nabieranej do metalowych wiaderek z ulicznych pomp, chlupot brudów wylewanych na ulicę, bo w większości tutejszych domów nie było kanalizacji, łazienek, ubikacji... Później pojawiły się metalowe brzękadła na szyjach kóz pani Władzi, mieszkających w szopie za naszym domem; ich beczenie, gdy jako wścibskie dzieciaki zaglądaliśmy tam, by popatrzeć co

Page 139: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

139

robią; gruchanie gołębi w gołębnikach na dachach sąsiednich domów, trzaskanie blachy rozpalonej „angielki” - to rodzaj pieca - i bielizny suszonej - a może raczej mrożonej - na strychu w zimie; śpiew wiatru w kominie... i dzwon z kościoła świętego Tadeusza, dwie minuty od mojego domu.

To dźwięki płynące z południowego-zachodu, zza domu, a sprzed niego? Tutaj mój świat składał się z linii: chodnik kilka metrów od domu, ulica Planu 6-letniego łącząca Kraków z Hutą - dzisiejsza Jan Pawła II, tory tramwajowe, znów ulica - Huta via Kraków, stacja kolejowa, szereg wiejskich zabudowań z głosami prawdziwej wsi, pola uprawne i pas lotniska czyżyńskiego. Na to nakładały się właściwe im dźwięki: klaksony nielicznych samochodów poganiające niesfornych przechodniów; zgrzyt i pisk hamujących lub dzwonki ruszających tramwajów numer 1, 4, 5 - w stronę Placu Centralnego lub Krakowa, trzaskanie zasuwanych ręcznie drzwi tramwajowych, łoskot podchodzących do lądowania lub startujących samolotów, których piloci, lecący tuż, tuż nad nami, często machali do nas ... Nie było linii tramwajowej biegnącej ulicą Kocmyrzowską aż do Ronda Grzegórzeckiego - czyli Kotlarskiego, i żeby dostać się z Czyżyn na ul. Kocmyrzowską trzeba było wsiąść w tramwaj do Placu Centralnego a stamtąd w następny.Mnie i moim dwu starszym kolegom-braciom-sąsiadom: Jurkowi i Andrzejowi marzył się taki wspaniały samolot... Mnie się udało i dostałam - ogromny, z lipowego drewna, z wkładanymi skrzydłami i ogonem, czerwonym paskiem obiegającym model w połowie, nad nimi maleńkie niebieskie kwadraciki-okienka - bez pasażerów, ale ze mną w roli pilota. Dobrze było być jedynaczką... W końcu moje ulubione dźwięki - gwizdki kolejarzy kierujących ruchem pociągów na stacji kolejowej w Czyżynach. Zawsze chciałam mieć takiego wspaniałego „dmuchacza” jak oni. W końcu dostałam. Nikt takiego nie miał! Z kolegów oczywiście, bo w okolicy byłam jedynym szkrabem płci damskiej, dlatego sąsiedzi i znajomi rodziców uważali za punkt honoru obdarzać mnie różnymi drobiazgami. Dlaczego? Widać sprawiało im to przyjemność. Wróćmy do sprawy gwizdka: o tym, co może, przekonałam się jako mniej więcej 4 - letnia obywatelka kraju.

Page 140: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

140

W ciepły, letni dzień huśtałam się wolniutko na huśtawce w drzwiach domu, patrzyłam jak na wprost, za moimi liniami, dyszały z wysiłku obłokami pary błyszczące lokomotywy, samotne lub przyczepione do wagonów, stękały małe, zasapane zielone ciuchcie a kolejarze machali kolorowymi chorągiewkami. – Dorośli, a bawią się, jak ja w przedszkolu - mówiłam do mamy i z zapałem oddawałam się, co sił w płucach, dmuchaniu w świeżo otrzymany gwizdek. Prezent od wujka-kolejarza gwizdał tak głośno, jak te na stacji. Lokomotywy ruszały i stawały, cofały i wjeżdżały na inne tory. Nagle zjawił się przede mną, nie wiadomo skąd, ogromny kolejarz w ogromnej czapce ze złotym otokiem, w granatowym mundurze, z wielkimi wąsami; chciał zabrać mój wspaniały gwizdek! Grzmiał potężnie, że to przeze mnie mają problemy z kierowaniem pociągami... Łzy stanęły mi w oczach, głośny skarb ukryłam w zaciśniętej piąstce i schowałam za plecami. - Nie dam! - krzyczałam. Mama załagodziła sprawę: nikt mi gwizdka nie zabrał, ale nie mogłam ćwiczyć siły swego oddechu - mogłam gwizdać tylko cicho, cichutko, żeby mnie nie było słychać dalej, niż za progiem domu. Wielka szkoda... choć może nie do końca, bo w ramach rekompensaty wujek, usłyszawszy o zdarzeniu, zabrał mnie do pobliskiego sklepiku pani Taborowej, by osłodzić żal skrzywdzonego dziecka...

Stacja kolejowa w Czyżynach, towarowa i osobowa, łączyła nas z Dworcem Głównym w Krakowie i z Kocmyrzowem, tędy przyjeżdżały towary do Zakładów Tytoniowych - wszak tory odchodziły od stacji przez dzisiejsze skrzyżowanie czyżyńskie na teren Monopolu, tędy wieziono produkty przeróżne dla Kombinatu imienia Lenina, węgiel i mnóstwo innych rzeczy - na pewno przesyłki do pobliskiej poczty, ale nie tylko! Pamiętam wielki dzień mego niedługiego wtedy życia: rodzice zabrali mnie na stację, tam zebrało się mrowie ludzi, chyba całe Czyżyny, bo tam stał - bardzo długo - pociąg ze... słoniami!!! Prawdziwymi, żywymi, wielkimi słoniami! Wysuwały trąby na zewnątrz, a ludzie dawali im trawę i owoce. Ja byłam szczęśliwsza niż tabuny innych dzieciaków, bo podniesiona wysoko mogłam popatrzeć spoza cienia budynków stacji, w zamian za owoce zostałam powachlowana wielkimi uszami. Pamiętam, że nie mogłam zrozumieć - mimo tłumaczenia - dlaczego wszystkie miały obcięte kły. W końcu trzeba było odejść, co okazało się baaardzo trudne... Aby to osiągnąć, obiecano mi wyprawę do cyrku.

Page 141: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

141

Znów udało się - to był prawdziwy cud w owych czasach - zdobyć bilety i mogłam obejrzeć występy kolosów tam, gdzie je transportowano - na Placu Centralnym. Cyrk rozłożył się mniej więcej tam, gdzie dziś stoi Nowohuckie Centrum Kultury. Kolejki do kasy trudno nazwać kolejkami. Z grubsza walka o bilety przypominała wielotysięczne pole bitwy. Mnóstwo, mnóstwo ludzi odeszło z niczym, a ja szczęśliwie oglądałam cyrk od wewnątrz, i oczywiście znajome słonie także. Ślady po stacji czyżyńskiej są do dnia dzisiejszego. Gdzie? Jeśli wyjdzie się z podziemnego przejścia w Czyżynach w stronę Carrefure’a, minąwszy mało sympatyczną piwiarnię, idzie się do hipermarketu mając po lewej stronie wysoki wał. Tyle zostało z torowiska, którym jeszcze 40 lat temu jeździły pociągi. Tak, ta strona mojego ówczesnego świata kryła w sobie wiele atrakcji. Jakich? Jakie wieś ma dla mieszczucha - świat pełen natury, zagadek, zwierząt, zapachów, świat zupełnie inny od tego znanego z domu, przedszkola, podwórka. Tam, u państwa Radoszków, mama kupowała dla mnie prawdziwe mleko i gołąbki-młodziki. Stamtąd pamiętam ogromnie brzuchate krowy z wielkimi brzękadłami na szyjach, jazdę wozem konnym po polnych drogach dzisiejszych osiedli II Pułku i Dywizjonu 303, rzędy wielkich wierzb, dębów i innych starych drzew, sady ociężałe owocami, z których najpiękniejsze trafiały do moich kieszeni - oprócz ukochanych żab zbieranych pracowicie w kałużach w drodze na działkę - za dzisiejszymi placem manewrowym dla adeptów prawa jazdy na wysokości NCK-u, które stale mi zabierano - kwadraty złotych zbóż, grządki wszelakich jarzyn, niezwykłe biedronki w czarno-żółtych sukienkach (pamiętam dyskusję o nich między ojcem a wujkiem-ogrodnikiem, gdy przynieśliśmy owe „biedronki” w pudełku po zapałkach do pokazania. Ludzie powtarzali, że zrzucają ją Amerykanie). Widzę pamięcią u naszych zaprzyjaźnionych gospodarzy wielkie „kamienne” lalki siedzące na wysoko zaścielonych łóżkach, w falbaniastych kreacjach (w drodze wyjątku kilka razy pozwolono mi się nimi bawić), psa szczekającego przy gospodarskich zabudowaniach; czuję zapach siana, ogromnego konia, który bardzo chciał zjeść moje jabłko i stado gołębi opadające srebrną chmurą na dach ich domu. Niedaleko od nich mieszkał pan taksówkarz, znajomy rodziców, który przyjeżdżał do nas najpierw niebieskim Moskwiczem, później czarną

Page 142: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

142

Wołgą, a może odwrotnie, by zabrać nas na koniec świata Huty, czyli na Wzgórza Krzesławickie, do sklepu optycznego, jednego z dwu wtedy w naszej dzielnicy. Albo wiózł nas w niedzielę na wycieczkę, np. pod pomnik Ofiar Faszyzmu - też na Wzgórzach ...

Pamiętam jeszcze szereg śmiesznych, być może dźwięków, ale bez nich wspomnienie mego wczesnego dzieciństwa byłoby niepełne, fałszywe. Co to było? Plusk wody, mlaskanie ścierek i warkot zapuszczanego silnika Warszawy - to poranne, coniedzielne zajęcia naszego sąsiada, pana Motyla, który w niebieskiej piżamie w paski czyścił swój ukochany skarb motoryzacyjny mrucząc mu najnowsze przeboje muzyczne. W końcu niewielu ludzi miało swoje auta, więc niech świat widzi, jak się dba o cacko.

Wiosną i latem, gdy szłam do zakładowego przedszkola Monopolu - nierzadko o świcie, nadsłuchiwałam - szczebiotu ptaków, które uwiły gniazda na słupkach ogrodzeniowych; mówiłam, że witają się ze mną, a ja sprawdzam, czy wszystkie już wstały. Naprawdę o świcie, bo około godziny 5.30 i dlatego znajomy strażnik wpuszczający na teren zakładu zwracał się do mnie: Witamy Kruszynkę o poranku. Gdy wracałam z długiego, długiego budynku, niskiego, krytego wielkim spadzistym dachem z czarnej papy, dobiegały głosy mężczyzn, szkła, metalu, pluskanie cieczy i zapachy, które - dla mnie - były bardzo kwaśne, ostre, nieznane i przez to interesujące. To restauracja - chyba to za duże słowo - „Pod papą”, ale chyba dość szybko zakończyła istnienie, bo zniknęła ze znanego mi krajobrazu bardzo wcześnie - stała prawdopodobnie w miejscu dzisiejszego kiosku spożywczego nieopodal przystanku autobusowego linii 163, 174 przy ulicy Nowohuckiej w stronę Łęgu. Fajnie było, że mama pracowała w ZPT, bo przez lata organizowano dla dzieci przeróżne imprezy na okoliczność Dnia Dziecka - występy, konkursy, festyny, kiermasze, bale... To była wielka atrakcja małolatów, a inna to na okoliczność Mikołaja, ci między 3 a 15(?) rokiem życia dostawali bilety na spektakl teatralny - w Teatrze Ludowym lub Rozmaitości (dzisiejsza Bagatela), a tam , po przedstawieniu Mikołaj - lub Dziadek Mróz - wręczali paczki ze słodyczami. Gdzie te czasy...

Z latem kojarzy mi się plusk wody, głosy ludzi i moje własne okrzyki przerażenia, gdy mój ojciec skakał z trampoliny na basenie

Page 143: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

143

„Sparty”. Inne dzieciaki patrzyły na to z podziwem i zazdrością, bo bardzo nieliczni to robili, moja mama z pobłażaniem, a ja chowałam się pod koc. Bohaterka... Ale to właśnie tam nauczyłam się pływać, tam namiętnie gubiłam w brodziku kolorowe klamerki do włosów, jakich nie miał nikt inny. Później miał ten, kto znajdował...

I zapachy pamiętam doskonale. Od zawsze towarzyszyła mi woń przedziwna, woń kojarzona z matką, sąsiadami, ciotką, przedszkolem. Później, gdy podrosłam, z wyjazdem na kolonię i biblioteką. To zapach tytoniu. Niemożliwe? Oczywiście, że możliwe! Większość czyżyniaków pracowała w ówczesnych Zakładach Tytoniowych (ZPT) i chcąc nie chcąc przesiąkali tym zapachem. Mało tego! Dzieci - ja również - pracownic Monopolu rodziły się z delikatnym mchem na skórze. Znikał po krótkim czasie, ale wiadomo było przy narodzinach, gdzie pracuje matka... Dyrekcja ZPT dbała o pracowników, wielu z nich „otrzymało” mieszkania na rozbudowującym się wtedy pobliskim osiedlu „Bieńczyce E”. My także.

Przeprowadziliśmy się więc. Tu już nikt nie musiał nosić wody, to były bloki. Ale czy świat mój i czyżyńskich koleżanek z przedszkola tak bardzo się „umiastowił”? Z jednej strony bloku owszem - kiosk spożywczy, dalej SAM, szkoła z prawdziwą a nie glinianą podłogą (taką pamiętam, gdy jako najstarszą grupę przedszkolaków zaprowadzono nas do starej czyżyńskiej siedmioklasówki, byśmy wiedzieli, co nas czeka w niedalekiej przyszłości). A z drugiej? Hulaj duszo, bo masz miejsce! Rósł sobie sad niemały, do którego chodziliśmy się opalać albo bawić w piasku, kołysały się na wietrze wielkie łany zbóż, a z lewej strony opasywał je wysoki wał torowiska, ale to było kawałek drogi od bloków. Fajnie mieliśmy... Pierwszej zimy w nowym miejscu smarowałam do przedszkola przez zasypane pola, skoro świt, a śniegu było tyle, że ojciec szedł pierwszy i torował mi drogę cały czas się oglądając, czy nie wpadłam w zaspę. Nie mieliśmy problemów z jeżdżącymi samochodami, bo naprawdę niewiele ich się z rzadka pojawiało, a poza tym gdzie miały jechać, jeśli ulica dojazdowa do naszego i następnego bloku kończyła się może 10, może 15 metrów za nim... Mieliśmy naprawdę bezpieczne miejsce dla szaleństw małolatów - na pieczenie ziemniaków jesienią, zimowe śnieżne bitwy, zabawy w zbożu, z którego przeganiał nas niekiedy właściciel, grę w zbijanego, dwa ognie, paletki

Page 144: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

144

(badmintona) i w co kto chciał. Co jest tam dzisiaj? Końcówka osiedla Albertyńskiego, które po nazwie roboczej „Bieńczyce E” zyskało miano XX-lecia PRL, ostatnie dwa bloki przed hipermarketem Carrefur i sam hipermarket.

Jak z było towarzystwem? Różnie, choć na ogół zgodnie. Pamiętam, że mój rower, czerwony „Bałtyk”, był jedynym w naszym 4-blokowy segmencie osiedla, więc ciężko pracował dla wielu dzieciaków pokonując nie tylko chodniki i ulice, ale polne wertepy. Gdy wyrosłam z niego, odziedziczyło go pokolenie mojej młodszej siostry i tu należy chylić głowę przed jego konstruktorami i wykonawcami, że tyle zniósł bez najmniejszego uszczerbku. Co robiliśmy jeszcze? Przede wszystkim rośliśmy, poszliśmy do szkoły i wiele z nas zajęło się harcerstwem. Dzięki wielkim, niezabudowanym terenom, polom, łąkom, lotnisku, które niestety przestało służyć wojsku, mieliśmy miejsce na najróżniejsze gry i zabawy terenowe, podchody, co wykorzystywaliśmy wielokrotnie. A lotnisko? W latach 60 jeszcze funkcjonowało, a gdy przestało służyć wojsku i komukolwiek innemu organizowano tam - np. nasza spółdzielnia mieszkaniowa - najróżniejsze zawody sportowe dla dzieci i dorosłych: slalomy, wyścigi rowerowe, tam chodziło się także opalać, albo spacerować po pustej płycie lotniska - nie pustej! Długi, długi czas leżały tam ogromne pnie drzew, a co się z nimi stało? Nie mam pojęcia. W drugiej połowie lat 60 -tych odbyły się tu wielkie pokazy lotnicze... Zlatywało mnóstwo samolotów, całe dni huk był taki, że szyby dygotały w oknach a my piszczeliśmy z radości, i liczyliśmy lądujące i startujące maszyny, zaś dorośli mieli szczerze dość. Biegaliśmy jak nawiedzeni na lotnisko, by popatrzeć z bliska, zebrać autografy od zagranicznych pilotów, szkicować - z wielką lub mniejszą biedą - samoloty. Staszek, kolega z drugiej klatki, miał ich najwięcej... Lata później rozdawano nam w szkole nr 100 najróżniejsze foldery z projektami świetlanej przyszłości tego terenu - miał tu powstać wielki kompleks ośrodków sportowych z krytymi basenami, boiskami, kortami, lodowiskiem. Skończyło się na pobożnych życzeniach, marzeniach nieletnich i zadrukowanym papierze. Kościół. Nie kościół, a kaplica w Bieńczycach, dokąd szło się „dzikim światem”, jarem między wysokimi skarpami, z prawej

Page 145: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

145

strony stały wiejskie domy, a można było jeszcze przejść górą, przez „Bazę”, co w latach późniejszych stało się jedyną możliwą drogą, gdy zaczęto budować osiedla wokół dzisiejszej Arki i samą Arkę, cały teren wyrównano, opasano ulicami, chodnikami, zbudowano bloki...Trochę żal, że tak szybko wszystko się zapomina, że dzisiejsi mieszkańcy tych terenów nie mają pojęcia, jak wyglądały te miejsca jeszcze nie tak dawno. Każdego roku w maju chodziliśmy na Plac Centralny na kiermasze z okazji Dni Książki. Nigdy nie wracaliśmy z pustymi rękami, oprócz książek były i inne atrakcje: wata na patyku, woda sodowa z sokiem, spotkania z rodziną i znajomymi. Odpowiednio starsi - jako harcerze - wiosną każdego roku maszerowaliśmy w okolicy Alei Róż w harcerskim przeglądzie hufca Nowa Huta. Dla kilkunastoletniej młodzieży to było niewąskie przeżycie - maszerować dumnie, prosto, wypaść ze swoim szczepem jak najlepiej, gdyż rywalizacja obowiązywała od zawsze. W podobne pochody ustawiano nas na tzw. Dni Młodości - do nich z reguły przygotowywali nas nauczyciele wychowania fizycznego, co roku obowiązywały inne stroje, raz na ludowych sportowców, raz na młodzież przyszłości... A później skończyły się czasy podstawówki, ludzie rozeszli się do szkół, jedni wyrośli na ludzi, inni zeszli na psy... Kto wyrósł na ludzi? Wielu, wielu z nas... Są inżynierowie, magistrowie, nauczyciele, architekci, muzycy, dyrektorzy szkół, politycy, dziennikarze.

Smutne, ludzie dorastają, rozchodzą się po świecie, inni odchodzą a wraz z nimi świadectwo istnienia miejsca, czasu, ludzi. Smutne to, więc zapamiętajmy i zapiszmy, by nie odeszło w nicość razem z czasem...Dominika Nowak-Adamczyk z XXI LO w Krakowie (gościnnie)

Page 146: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

146

Zapraszamy do udziału w V edycji regionalnego konkursu literacko – dziennikarskiego dla uczniów z Dolnego Śląskapod nazwą Moja mała ojczyzna organizowanego przez Szkołę Podstawową im. Św. Wojciecha we Włodowicach

Regulamin Cele konkursu:

tworzenie trwałej więzi z miejscem, w którym młodzi ludzie - mieszkająwzmocnienie tożsamości z najbliższą okolicą- budzenie zainteresowania własnym środowiskiem- pobudzanie aktywności uczniów- rozwijanie zainteresowań literackich i dziennikarskich- wspieranie humanistycznych uzdolnień uczniów- motywowanie do samodzielnego tworzenia tekstów- dbanie o czystość języka polskiego-

Konkurs odbędzie się w trzech kategoriach:Szkoły podstawowe-

W tej kategorii uczniowie piszą wiersz lub opowiadanie związane z regionem albo tworzą opis ciekawego miejsca.

Szkoły gimnazjalne- W tej kategorii uczniowie piszą wiersz lub rozprawkę związaną z regionem albo tworzą opis ciekawego miejsca. Mogą także napisać reportaż lub felieton odnoszący się do wydarzeń z najbliższej okolicy.

Szkoły ponadgimnazjalne- W tej kategorii uczniowie piszą wiersz, felieton, reportaż lub esej dotyczący najbliższej okolicy. Mogą także przeprowadzić wywiad z osobą związaną z regionem.Jury konkursu składa się z poetów, pisarzy oraz dziennikarzy związanych z regionem.Wszystkie prace (maksymalnie 3 z każdej kategorii wyłonione w eliminacjach szkolnych) prosimy dostarczyć do 15 stycznia 2009.

Page 147: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

147

Prace należy dostarczyć do sekretariatu SP we Włodowicach (osobiście lub pocztą – liczy się data na stemplu pocztowym) Szkoła Podstawowa im. św. Wojciecha we Włodowicach, Włodowice 25, 57-400 Nowa Ruda, tel. 074 872 25 84Utwory należy opatrzyć godłem (słownym) oraz zaznaczyć kategorię, a w zaklejonej kopercie, sygnowanej tym samym godłem, przesłać następujące dane:

Imię i nazwisko . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Kategoria . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Forma wypowiedzi . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Szkoła . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Klasa . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Imię i nazwisko opiekuna . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Numer telefonu, e-mail: . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Honorowane będą tylko prace na papierze formatu A4, nadesłane w formie druku komputerowego w 6 egzemplarzach. Prosimy również dostarczyć prace w wersji elektronicznej na płycie CD lub e-mailem na adres [email protected] Na konkurs należy nadsyłać utwory, które nie były publikowane i nagradzane w innych konkursach. Wyniki konkursu zostaną opublikowane w prasie. Organizator zastrzega sobie druk utworów nagrodzonych oraz wybór utworów nadesłanych na konkurs. Dla zwycięzców przewidziane są nagrody i wyróżnienia. Laureaci oraz ich opiekunowie zostaną zaproszeni na uroczyste rozdanie nagród, które odbędzie się w trakcie Dnia Patrona szkoły – św. Wojciecha, 23 kwietnia 2009r. O wynikach i odbiorze nagród poinformujemy laureatów pisemnie.Serdecznie zapraszamy do udziału!

Koordynator konkursu:Anna Grzybowska

Page 148: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

148

Page 149: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

149

Page 150: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

150

Page 151: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

151

Page 152: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

152

Page 153: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

153

Page 154: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

154

Page 155: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

155

Spis treÊci

Podziękowania . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 3

Moja Mała Ojczyzna 2005MŁODE PIÓRO 2005 „Oni tutaj byli pierwsi...” . . . . . . . . . . . . . . 5Szkoły podstawowe. Proza . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .14Szkoły podstawowe. Poezja . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .25Szkoły ponadpodstawowe . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .29

Moja Mała Ojczyzna 2006 MŁODE PIÓRO 2006 „Na prawo most, na lewo most...” . . . . . . . . . .34Szkoły podstawowe. Proza . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .36Szkoły podstawowe. Poezja . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .44Szkoły ponadpodstawowe . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .48

Moja Mała Ojczyzna 2007MŁODE PIÓRO 2007 . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .57Szkoły Podstawowe. Proza . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .61Szkoły Podstawowe. Poezja . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .74Gimnazja . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .79Szkoły ponadgimnazjalne . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .86

Moja Mała Ojczyzna 2008MŁODE PIÓRO 2008 . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .93Szkoły Podstawowe. Proza . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .95Szkoły Podstawowe. Poezja . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 112Gimnazja. Proza . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 117Gimnazja. Poezja . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 124Szkoły Ponadgimnazjalne . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 126

Prace fotograficzne uczestników konkursów. . . . . . . . . . . . . . . . 149

Page 156: Moja Mała Ojczyzna - Szkolnastrona.pl Kłodzkiej. Jednak najciekawszym dla mnie był fakt, że przybywając tu po wojnie, nikt nie wiedział właściwie, dokąd przybył. Każdy został

156